Maciej Jabłoński
Naiwniak i hipokryta
_________________________________
Franklin Delano Roosevelt (FDR) był 32 prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jako polityk
łączył swój liberalny i lewicowy światopogląd z hołdowaniem rasistowskim uprzedzeniom.
Był autorem wielkiego, zakończonego fiaskiem, programu industrializacji Ameryki znanego
jako New Deal. W czasie II wojny światowej jako przywódca wielkiego mocarstwa, uzyskał
ogromny wpływ na losy świata. Aspirując do rangi wielkiego męża stanu, którym nigdy nie
był, swoimi nieumiejętnymi i krótkowzrocznymi decyzjami przyczynił się zarówno do serii
politycznych i militarnych porażek USA, jak również do śmierci tysięcy amerykańskich
żołnierzy. Przede wszystkim jednak był on tym, który umożliwił sowieckiemu imperium zła
ekspansję w Europie i Azji.__________________________________________
Urodził się 30 stycznia 1882 w Hyde Park k. Nowego Jorku, posiadłości ziemskiej
należącej do jego rodziców. Ojciec James, był prawnikiem i wiceprezesem firmy kolejowej,
matka - Sara Delano nie pracowała. Rodziny obojga rodziców miały korzenie holenderskie
sięgające XVII w. Obie rodziny były też bardzo bogate. Roosevelt był odległym krewnym
Theodore Roosevelta prezydenta USA w latach 1901-1909. FDR był w zasadzie jedynakiem
(jego przyrodni brat był dużo starszy i zmarł w 1927 r.). W dzieciństwie niczego mu nie
brakowało i można powiedzieć, iż był rozpieszczanym dzieckiem bogaczy mieszkającym w
ładnej posiadłości. Nie chodził do szkoły (uczyli go prywatni guwernerzy i guwernantki). Nie
miał kontaktu z rówieśnikami, ale rokrocznie podróżował z rodzicami do Europy. Samotność
rozpraszał dużo czytając. W latach 1896-1900 uczęszczał do prywatnej szkoły Peabody w
Groton w stanie Massachussetts. Uczniem był przeciętnym, ale grał w tenisa. Nie
zakwalifikował się do szkolnej drużny piłkarskiej (footballu amerykańskiego), został tylko
tzw. cheerleaderem (tzn. organizatorem kibiców; co wobec faktu, że funkcje te w drużynach
pełnią zwykle dziewczęta było potem przedmiotem żartów).
W latach 1900-1904 FDR studiował na Harvardzie, gdzie wydawał lewicującą gazetę
studencką Crimson. W 1905 poślubił - wbrew opinii rodziny - swoją kuzynkę i także krewną
Theodora Roosevelta, Annę Eleonorę Roosevelt (T.R. ówczesny prezydent, był obecny na
ślubie swoich krewniaków). Rooseveltowie mieli 6, raczej nieudanych, dzieci (najbardziej
znany syn - Eliott pilot lotnictwa wojskowego, był alkoholikiem). Małżeństwo z wyznającą
zdecydowanie lewicowe poglądy Eleonorą było raczej szczęśliwe, choć FDR miał kilka
kochanek (z jedną - Lucy Mercer zresztą swoją sekretarką rozstał się w 1918 po interwencji
matki), co nie przeszkadzało mu być zazdrosnym o żonę (polecił ją nawet podsłuchiwać
FBI!). Samodzielność Eleonor i jej niezależność irytowała FDR, ale z czasem nauczył się
wykorzystywać żonę jako łącznika ze środowiskami skrajnie lewicowymi.
W latach 1904-1907 FDR kontynuował studia na Uniwersytecie Columbia. Na
wydziale prawa nie zasłynął jako wybitny student, ale jako człowiek zamożny nie miał
problemu z rozpoczęciem kariery prawniczej w spółce Carter, Ledyard & Milburn w Nowym
Jorku (lata 1907-1911). Kariera prawnika była tylko odskocznią do kariery politycznej.
Wbrew tradycjom rodziny FDR związał się z Partią Demokratyczną. W latach 1910-1913 był
senatorem w kongresie stanowym New Yorku. W 1912 aktywnie wspierał kandydaturę
Woodrowa Wilsona (min. przeciw swemu kuzynowi Teddy’emu). Po zwycięstwie
wyborczym Wilson odwdzięczył się FDR mianowaniem na stanowisko asystenta sekretarza
marynarki (3 osoba w departamencie marynarki; nota bene było to to samo stanowisko które
sprawował kiedyś jego kuzyn Theodor). FDR pełnił tę funkcje w latach 1913-1920, specjalnie
nie odznaczając się na tym stanowisku. W 1914 ubiegał się o mandat senatora USA ze stanu
New York, ale kampania skończyła się fiaskiem. W 1918 FDR odwiedził front we Francji, a
w 1919 obserwował konferencję pokojową w Wersalu, oraz uczestniczył w procesie
demobilizacji sił zbrojnych. Doświadczenia z czasów pracy w Departamencie Marynarki, a
także wspomniana wizyta na froncie, pozwoliły FDR twierdzić, że zna się na kwestiach
wojskowych. Udział w konferencji wersalskiej był jego jedynym doświadczeniem w
dziedzinie kontaktów międzynarodowych. Jako odpowiedzialny za demobilizację armii FDR
był jedną z osób ponoszących odpowiedzialność za późniejsze problemy weteranów, co miało
się objawić w postaci tzw. Bonus Army March u progu jego prezydentury.
W 1920 roku FDR wystartował z ramienia demokratów jako kandydat na
wiceprezydenta USA u boku Jamesa Cox’a. Wybory wygrali republikanie i FDR musiał
opuścić Departament Marynarki. W latach 1920-1928 FDR był wiceprezesem firmy
ubezpieczeniowej i właścicielem firmy prawniczej, co (obok niebagatelnej fortuny rodzinnej)
pozwalało mu na dostanie życie. W 1921 nastąpiło załamanie jego dobrze zapowiadającej się
kariery. Atak paraliżu dziecięcego (polio, choroba Heinego Medina) po kąpieli w zimnym
jeziorze, uczynił FDR inwalidą do końca życia. Roosevelt jednak nie poddał się. Rehabilitacja
przyniosła rezultaty i co prawda utracił władzę w nogach, ale był w stanie się na nich
utrzymać (większość przemówień wygłaszał stojąc). Dostrzegając zagrożenia jakie niesie
polio w 1928 wraz z żoną FDR powołał fundację ofiar wirusa, prowadzącą badania nad tą
groźną chorobą.
W 1924 FDR powrócił do życia publicznego. Pojawił się na konwencji wyborczej
demokratów popierając kandydaturę Alfreda (Ala) Smitha. W 1928 wrócił też do czynnej
polityki. Z ramienia Partii Demokratycznej wygrał wybory na gubernatora stanu New York.
FDR dał się poznać jako liberał, ale i sprawny adminsitrator. Okazało się to szczególnie
istotne po krachu na giełdzie, w 1929, gdy władze stanowe stanęły wobec problemu kryzysu
ekonomicznego na niespotykaną skalę i bezrobocia. W 1930 FDR zdobył mandat gubernatora
na kolejną kadencję. Ocena rządów FDR jako gubernatora jednego z najważniejszych stanów
USA jest niejednoznaczna. FDR walczył z wielkim kryzysem tworząc min. system
emerytalny oraz zasady ubezpieczeń. Już w wtedy zgromadził wokół siebie zespół
intelektualistów zwany trustem mózgów (w jego skład wchodzili min. Henry Morgenthau i
Adolf Berle). Wśród doradców FDR było wielu ludzi o poglądach skrajnie lewicowych,
którzy mieli wkrótce dokonać inwazji na urzędy federalne. Jednym z haseł FDR była walka z
korupcją. Posługując się tym hasłem Roosevelt zdołał usunąć burmistrza Nowego Jorku -
James Walkera. Z drugiej strony gubernator nie zainteresował się korupcją w Partii
Demokratycznej panującą w jej nowojorskim oddziale tzw. Tammany Hall (prawdopodobnie
przyczyną było powiązanie z tą strukturą Alfreda Smitha, demokratycznego kandydata na
prezydenta USA w 1928 r., którego Roosevelt popierał). FDR nie odniósł może
spektakularnego sukcesu, ale na tle pesymizmu i chaosu ery wielkiego kryzysu jego działania
dawały jakąś nadzieję.
Zachęcony sukcesami Roosevelt postanowił ubiegać się o nominację demokratów do
kandydowania na prezydenta USA. Na konwencji wyborczej w 1932 odniósł zdecydowany
sukces, pokonując Alfreda Smitha. Kampania wyborcza toczyła się w dramatycznych
okolicznościach. Zdesperowani ludzie często inspirowani, a nawet kierowani przez
komunistów, czy trockistów, atakowali ciężarówki z żywnością czy sklepy. Sfrustrowani
weterani w ramach tzw. Bonus Army March pomaszerowali na stolicę i obozowali nieopodal
Białego Domu. Hasło wyborcze New Deal, czyli Nowego Ładu (nie powiązane jeszcze z
żadnym konkretnym programem) i konsekwentne odcinanie się od urzędującego prezydenta
Herberta Hoovera przyniosło FDR sukces. 8 listopada 1932 Roosevelt uzyskał 22 mln głosów
ludowych i 84% głosów elektorskich (z 42 stanów). Hoover uzyskał poparcie tylko 6 stanów
11% głosów elektorskich i 15 mln. głosów ludowych.
Do 9 marca 1933, kiedy FDR został zaprzysiężony, prezydent elekt nie podejmował
żadnych kroków. Odmówił wszelkiej współpracy z odchodzącą administracją Hoovera
(mimo, że potem bezceremonialnie wykorzystał wynik badań przez nią prowadzonych,
oczywiście całość zasług przypisując sobie i swojemu „trustowi mózgów”). Odbiło się to
boleśnie na losach np. sytemu bankowego, który został sparaliżowany i konieczność
odbudowy zaufania do tego fragmentu gospodarki spowodowała poważne opóźnienie
programu walki z kryzysem.
Obejmując prezydenturę FDR ogłosił jako swój główny cel walkę z kryzysem za
pomocą tzw. New Deal. Nowy Ład nie zawierał wielu oryginalnych pomysłów, lecz raczej
powielał już stosowane, lub wcześniej planowane działania (np TVA – której plany powstały
już w 1916), także wypróbowane w trakcie kadencji gubernatorskiej przez samego FDR.
Program okazał się umiarkowanym sukcesem. Prezydent zdołał przywrócić społeczeństwu
wiarę we własne siły, system bankowy ponownie zaczął funkcjonować, inwestycje takie jak
Tennesee Valley Authority (TVA), programy aktywizacji społeczeństwa jak Civil
Conservation Cors (CCC), czy ubezpieczeń jak Social Security były niewątpliwym sukcesem.
New Deal przyniósł też szereg negatywnych rezlutatów. Należały do nich min. infiltracja
władz federalnych przez komunistów, znaczne wzmocnienie ruchu związkowego (na mocy
National Labor Act z 1937; miało się to zemścić już w trakcie drugiej wojny światowej;
różne struktury związkowe zostały opanowane przez komunistów, trockistów, anarchistów, a
nawet przez zorganizowaną przestępczość), kierowanie programów pomocy do
niewłaściwych odbiorców i niewłaściwego sektora, dyskryminacja rasowa murzynów i
ludności pochodzenia latynostkiego przez agendy rządowe, błędy w zarządzaniu i niefortunne
decyzje kadrowe (np. szef NRA Hugh Johnson), marnotrastwo, rozrzutność a nawet korupcja
w agendach. Wiele ustaw było źle przygotowanych (w tym szereg ustaw z okresu tzw. 100
dni) i zostało unieważnionych przez Sąd Najwyższy. New Deal położył podwaliny pod
zbiurokratyzowanie administracji. Zawieszenie wymienialności dolara na złoto w latach
1933—34 i jego dewaluacja pomogły rządowi USA zgromadzić większość światowych
rezerw złota. Nie było to jednak dogodne biorąc pod uwagę stosunki USA z innymi krajami.
Wielu - w tym np. Brytyjczycy - uważali to za działanie samolubne. Fatalne było też
podniesienie ceł zaporowych wywołując zamknięcie rynków i ogólnoświatowy system ceł.
USA (FDR i jego szef dyplomacji Cordell Hull twierdzili, że wycofanie się 3 lipca 1933 z
projektu porozumienia celnego i programu stabilizacji walut było słuszne bo był on
„opracowany przez rekinów finansjery”; prezydent USA rezygnował z potencjalnie
korzystnego programu, by przypodobać się lewicy). Europa uznała działania USA za
samolubne i nie chciała współdziałać w dziedzinie realizacji ewentualnych pomysłów
amerykańskich. W efekcie umiarkowana współpraca gospodarcza została nawiązana tylko z
krajami Ameryki Południowej, ale niewielkie zasoby tych krajów i mały rozmiar rynków
zbytu sprawił, że nie miało to znaczenia dla poprawy gospodarczej. Na dodatek popsuło to
częściowo tzw. politykę „dobrego sąsiedztwa”, bo Latynosi oskarżali USA o ekspansję
gospodarczą
Kongres pod wpływem FDR podwyższył podatki dochodowy i osobisty dla osób
najbogatszych tłamsząc tym samym przedsiębiorczość. Ulubionym przykładem krytków FDR
była np pomoc dla bezrobotnych artystów, której efektem były min. propagandowe sztuki o
wydźwieku lewicowym lub marksistowskim, krytykujace rząd i przez ten sam rząd
finansowane. Wielkie inwestycje budowlane nieodparcie nasuwały skojarzenia z
socjalizmem.
Mimo tych mankamentów New Deal był na krótką metę sukcesem i umożliwił
Rooseveltowi reelekcję na kolejną kadencję w 1936 (kontrkandydatem był Alfred Landon –
republikański gubernator Kansas; FDR zdobył prawie tyle samo głosów, tyle, że zmieniła się
ich struktura – zaczął tracić głosy tradycyjnych białych demokratów z Południa). Czując
poparcie wyborców prezydent podjął swoją najbardziej kontrowersyjną decyzję, próbując
dokonać reformy Sądu Najwyższego USA. Sąd „naraził się” prezydentowi uznając za
niezgodne z konstytujcją liczne (min. 7 z 10 w 1935) ustawy uchwalone w latach 1933-1935.
Prezydent postanowił zmusić sąd do uległości zmieniając jego skład. 5 lutego 1937 wniósł do
Kongresu projekt ustawy zwiększającej liczbę sędziów z 9 do 15 i przewidującą przymusową
emeryturę dla starszych niż 70 lat sędziów. FDR mówił o kadencyjności sprawowania funkcji
sędziego. Próbował też mianować 50 nowych sędziów federalnych niższej rangi. Pomysł
prezydenta wywołał falę krytyki. Ustawa (tzw. court packing act) została odrzucona przez
Senat stosunkiem 70:20 w dniu 22 lipca 1937. Przez kraj przetoczyła się fala protestów. FDR
zarzucano tendencje dyktatorskie (porównania do Mussoliniego nie były nieuzasadnione),
mówiono nawet o wszczęciu procedury impeachmentu za złamanie trójpodziału władzy i
zasady checks and ballance (kontroli i równowagi) pomiędzy 3 rodzajami władzy. FDR
wykazał się nie tylko brakiem szacunku dla amerykańskiego prawa i tradycji konstytucyjnej,
ale i wyczucia opinii publicznej oraz głosów w Kongresie. Na dodatek jego propozycja była
wnoszona w atmosferze krytyki obraźliwej dla sędziów starszych wiekiem, min. sędziego
Sądu Najwyższego mającego ponad 80 lat Louisa Brandeisa (nawiasem mówiąc będącego
liberałem).
Rok 1937 był też okresem nawrotu kryzysu. Dotychczasowe wysiłki administracji
wydawały się daremne. Bezrobocie wzrosło do 23%. Kraj ogarnęła fala strajków. Rozwój
agend powodował powiększanie – dużego już za czasów Hoovera – deficytu budżetowego
(jednym z wykorzystywanych w 1932 roku przeciw Hooverowi argumentow było –
powodowanie deficytu budżetowego; szczytowy deficyt USA osiągnęły za FDR w 1945;
wyniósł on 260 mld $). Częściowo kryzys z 1937 był efektem działań administracji
inicjowanych przez samego prezydenta dążących do ograniczania produkcji. Wysiłki te w
połączeniu z podwyższeniem podatków spowodowały zwolnienie przedsiębiorczości i zastój
gospodarczy. Te wydarzenia doprowadziły do porażki demokratów w wyborach do Kongresu
w 1938. Również niefortunna polityka FDR pogłębiła fatalny rezultat. Roosevelt wzorując się
na wzorach europejskich (a zwłaszcza wzorcach niemieckich i sowieckich) próbował
zwiększyć kontrolę nad Partią Demokratyczną i przemodelować ją według wzorców
europejskich. Motywem działania była chęć zemsty na tych demokratach, którzy nie poparli
prezydenta w sporze o powiększenie Sądu Najwyższego. Również ta inicjatywa zakończyła
się fiaskiem. Przeciwnicy prezydenta, np Millard Tydings, zostali wybrani na konwencji i w
wyborach powszechnych i to spektakularną większością głosów. Spory wewnątrz Partii
Demokratycznej otworzyły drogę wielu republikanom, którzy odrobili straty w Kongresie.
FDR do perfekcji opanował współpracę z mediami (i to mimo, że miał zajadłych
przeciwników jak Walter Lippman z Chicago Herald Tribune – którego FDR kazał
podsłuchiwać FBI, czy prasę koncernu Hearsta). Ówczesne media trzymały też pewien pion
moralny - same się ograniczały. Brak było np. fotografii przedstawiających prezydenta w
wózku inwalidzkim. Jej przejawem były nieformalne pogawędki w trakcie spotkań z
dziennikarzami w Białym Domu i słynne radiowe przemówienia do Amerykanów (tzw.
pogadanki przy kominku - fireside chats; w pierwszej, z 12 marca 1933, FDR – przekonywał
o bezpieczeństwie lokowania kapitału w bankach). Dzięki temu FDR skutecznie manipulował
opinią publiczną. Jednak w latach 1936-1939 ta sytuacja zaczęła ulegać zmianie. New Deal
nie był już przyjmowany z takim entuzjazmem. Pojawiła się krytyka zarówno z pozycji
lewicowych jak i prawicowych. Radiowi kaznodzieje zarzucali, że działania prezydenta służą
głównie interesowi żydowskiej finansjery nazywając Nowy Ład żydowskim ładem (Jew
Deal), a trust mózgów oznacza drenaż mózgów i pranie mózgów. Libertarianie grupujący się
w organizacjach takich jak powstała w 1934 Amerykańska Liga Wolności (American League
of Freedom), wspierana przez rodzinę przemysłowców du Pont, zarzucali administracji
prezydenta dążenie do stworzenia gospodarki planowej wzorowanej na sowieckiej i
ograniczanie praw jednostki. Lewicowi demagodzy, jak gubernator Luizjany Huey Long,
domagali się by FDR posunął się dalej (Long proponował min. rozwiązania w stylu Janosika
czy też Robin Hooda – pozbawienie wszystkich osób posiadających więcej niż 5 tys $ tych
pieniędzy i rozdanie ich ubogim).
FDR postanowił zakończyć eksperyment New Deal (4 stycznia 1939). Część
programów polecił zakończyć Kongres, pozostałe stopniowo wygasały ostatecznie kończąc
swoje funkcjonowanie po przystąpieniu USA do drugiej wojny światowej. Jedyną
pozostałością były system Social Security oraz inwestycje trwałe jak TVA. Nowy Ład nie był
spójnym programem, ale raczej „wielką improwizacją”. Novum była skala problemu i skala
udziału rządu w jego rozwiązaniu. Wielki kryzys był nieporównywalny z klęską głodu w
ZSRS (zarówno tą z lat rewolucji jak i tą wywołaną sztucznie przez Stalina), czy w Bengalu
(gdzie zmarło 1,5 mln ludzi, ale był to rok 1943 i wywołały go problemy w zaopatrzeniu
spowodowane przez wojnę). W okresie Wielkiego Kryzysu w USA zmarło w wyniku
niedożywienia, głodu i powikłań 110 osób. Czy program prezydenta był sukcesem trudno
powiedzieć. Niektóre rezultaty trudno ocenić. Czy ograniczenie produkcji rolnej było efektem
działań agend New Deal czy może klęski suszy i burz piaskowych? Czy niszczenie zbiorów w
okresie głodu było moralne? Obarczanie winą za kryzys Hoovera i republikanów było
wyborczą demagogią. FDR nigdy nie przyznał ile zawdzięczał republikanom. Krytyka
deficytu budżetowego za Hoovera z ust człowieka, który stał się autorem niebywałych
wydatków jest śmieszna. De facto jego program nie różnił się bardzo od propozycji
niektórych republikanów. FDR nie miał koncepcji i przyjął cudze pomysły. Udało się
zmniejszyć skalę kryzysu i podnieść poziom optymizmu, ale bezrobocie było wysokie.
Kryzys w rolnictwie zakończył się dopiero w trakcie drugiej wojny światowej. W USA w
przeciwieństwie do – choćby liberalnej Wielkiej Brytanii – nie zrealizowano planu
budownictwa społecznego. Wybór FDR był w dużej mierze wynikiem zniechęcenia
Amerykanów i poszukiwania nowej twarzy.
Kryzys i New Deal nie były jedynymi kwestiami w polityce wewnętrznej, z którymi
miał do czynienia FDR i jego administracja. Wybór FDR – demokraty zbiegł się z
uchyleniem przez XXI poprawkę do konstytucji XVIII poprawki, czyli zniesieniem
prohibicji. Demokracji – zawsze zaliczający się do tak zwanych „mokrych” konsekwentnie
dążyli do uchylenia XVIII poprawki i tzw. ustawy Volsteada. FDR w pełni popierał
stanowisko partii i 5 grudnia 1933 z przyjemnością podpisał ustawę o winie i piwie
pozwalającą na sprzedaż tych alkoholi.
Wybór FDR stworzył po raz pierwszy koalicję (zwaną czasem tęczową) składającą się
z intelektualistów, robotników, kobiet, farmerów oraz murzynów, którzy mieli stać się, aż do
czasów Reagana tradycyjnym elektoratem demokratów. Od jego wyboru zaczęło się też
zjawisko odpływu tradycyjnego elektoratu białych Południowców do republikanów.
Ratyfikowana w 1933 XX poprawka do konstytucji skróciła okres przejściowy między
wyborami (w listopadzie), a momentem rozpoczęcia kadencji prezydenta i Kongresu.
Począwszy od 1936 inauguracje Kongresu miały miejsce 3 lub 4 stycznia, a prezydentury 20
lub 21 stycznia zamiast 4 marca. FDR był zwolennikiem tej zmiany, gdyż bardzo irytowało
go, że po pokonaniu Hoovera musiał czekać 4 miesiące na objęcie urzędu.
W kwestiach rasowych Roosevelt był raczej bierny. Oficjalnie wspierał emancypację
murzynów, ale nie podejmował w tym kierunku żadnych kroków. Zatrudnienie we władzach
federalnych pierwszych czarnoskórych i desegragacja rasowa niektórych agend w 1934
stanowiła kroplę w morzu potrzeb i spełniało niewiele oczekiwań czarnych Amerykanów.
FDR posługiwał się tu swoją żoną, która dała się poznać jako radykalna zwolenniczka
równouprawnienia czarnych, zyskując sobie wśrod konserwatywnych kregów Południa
przydomek „miłośniczka czarnuchów Eleonora”. Jednak na płomiennych przemówieniach
First Lady murzyni niewiele zyskali. Większe zasługi FDR poniósł przywracając w 1934
prawo do samorządu plemiennego Indianom. Adminstracja Roosevelta nie zrobiła natomiast
nic aby ukrócić rasistowskie praktyki wobec Azjatów – zwłaszcza Chińczyków i
Japończyków. Nie może dziwić niechęć Japonii do USA. Dziwny jest natomiast stosunek do
Chińczyków zwłaszcza, że „oficjalna linia administracji” była prochińska.
Polityka wewnętrzna mimo głoszenia oficjalnej solidarności z ubogimi nie stanowiła
problemu dla ludzi bardzo bogatych, do których zaliczał się i sam Roosevelt. Zamożni ludzie
tacy jak Joseph Kennedy czy Avrell Harriman jeśli tylko popierali FDR to bez względu na
umiejętności czy kwalifikacje mogli liczyć na posady w adminsitracji. Biznes
prorepublikański nie mógł liczyć na takie poparcie nawet jeśli znany był ze swojej filantropii
(jak John Rockefeller). Epoka FDR to tez okres rozwoju sekt i agresywnych grup
politycznych, a także przemocy (jej przejawem było choćby porwanie dziecka Lindberga czy
działalność znanego kryminalisty Johna Dillingera).
Mimo, że FDR tego nie zakładał jego prezydentura miałą się też odcisnąć w
poważnym stopniu na losach świata poprzez poważne zaangażowanie na arenie
międzynarodowej. U progu swojej prezydentury FDR uznał rząd sowiecki (16 listopada 1933)
i nawiązał stosunki dyplomatyczne. U podstaw tej decyzji leżały przyczyny ekonomiczne.
ZSRS wydawał się pożytecznym rynkiem zbytu. Według niektórych nawiązanie stosunków z
ZSRS miało też służyć jako sygnał dla Japonii. Władze sowieckie nie przestrzegały litery
porozumienia, bo wbrew jego postanowieniom agresywnie propagowały komunizm w USA i
sponsorowały KP USA. Ignorowały też przepisy o własności intelektualnej i patentach
masowo kopiując amerykańskie konstrukcje.
24 marca 1934 FDR obiecał przyznanie Filipinom niepodległości w 1946 kończąc tym
samym niejasny status tego kraju (choć i w USA i na samych Filipinach istniały spore grupy
osób sugerujących ich włączenie do USA jako kolejnego stanu). Obietnica niepodległości dla
Filipin miała być elementem nowej polityki USA wobec małych krajów. Zrywano z
imperializmem w zamian oferując współpracę. Szczególnym przejawem tej polityki miała być
polityka dobrego sąsiedztwa odnosząca się do krajów zachodniej półkuli, a zwłaszcza do
krajów Ameryki Łacińskiej. Jej przejawem była zasada nieinterwencji USA w wewnętrzne
sprawy tych krajów, wycofanie amerykańskich wojsk, uchylenie poprawki Platta w stosunku
do Kuby. Nie było to żadne novum. USA przyjęły taką politykę pod wpływem idealizmu
prezydenta Wilsona. Także republikanie – Coolidge i Hoover prowadzili podobną politykę.
Już Hoover zapoczątkował wycofywanie oddziałów amerykańskich z Haiti i Nikaragui. Co
więcej, polityka „dobrego sąsiedztwa” była dla USA korzystna także z przyczyn finansowych.
Kraj nękany kryzysem nie mogl sobie pozwolić na kosztowne ekspedycje zagraniczne i
utrzymywanie znaczacych kontyngentów. Tak więc polityka ta wynikała tyleż z woli, co
konieczności. FDR stworzył tylko otoczkę propagandową. Na dodatek po roku 1935 polityka
„nieinterwencji” okazała sie bardzo niebezpieczna. Miejsce USA w wielu krajach Ameryki
próbowały zająć Niemcy. Co prawda FDR podtrzymywał doktrynę Monroe, ale kraje
europejskie zawsze ją ignorowały i jej funkcjonowanie przez XIX stulecie Amerykanie
zawdzięczali raczej polityce Wielkiej Brytanii i potędze marynarki królewskiej. W 1941
Royal Navy była zajęta i FDR zebrał owoce swojej polityki. Kraje latynoskie były niechętne
udziałowi w wojnie i dyplomacja amerykańska musiała wrócić do starej polityki nacisków i
gróżb. W przypadku Argentyny nie poskutkowały one w ogole i kraj ten przez całą wojnę
popierał hitlerowskie Niemcy. Nacjonalizacja meksykańskiego przemysłu naftowego w 1938
i podobne działania władz Wenezueli czy Boliwii okazały się być bardzo kosztowne dla
amerykańskiego biznesu. Departament Stanu postępując zgodnie z wykładniami „dobrego
sąsiedztwa” nie zdobył się nawet na werbalny protest. Koszty ponieśli amerykańscy
przedsiębiorcy (nacjonalizacja przeprowadzona przez Lazara Cardenasa w Meksyku
kosztowała amerykańskie firmy ponad 260 mln $). Sztandarowy sukces polityki dobrego
sąsiedztwa – zbliżenie z Kanadą (od 1936 uwieńczone paktem o przymierzu i stworzeniem
wspólnej Rady Obrony) i tak rozwijałby się wobec zagrożenia niemieckiego.
Kluczowe dla 2 i 3 kadencji prezydentury FDR było stopniowe przeprowadzenie USA
z pozycji skrajnie izolacjonistycznych do roli sojusznika Wielkiej Brytanii, a potem
uczestnika koalicji. Izolacjonizm zawsze bardzo silny w USA i odwołujący się do idei izolacji
od zewnętrznego świata w wyidealizowanym społeczeństwie amerykańskim stał się modny
po pierwszej wojnie światowej. W USA zapanował powszechny pacyfizm. Choć USA nie
poniosły ani strat materialnych ani dużych ofiar w ludziach, pierwsza wojna była postrzegana
jako taka, w której USA wzięły udział przypadkiem i w zasadzie niepotrzebnie.
Kwestionowano racje aliantów wskazując wzorem marksistów i komunistów, że była to
wojna dwóch bloków mocarstw, z których żaden nie ponosi winy za jej wywołanie.
Zwolennicy spiskowych teorii dziejów mówili nawet o spisku międzynarodowej kliki
handlarzy bronią (zupełnie jak Lenin). Dużą rolę odegrałą tu zarówno propaganda
komunistyczna i lewicowa (min. ogniskująca się w Fundacji na Rzecz Pokoju Andrew
Carnegiego opanowanej przez rozmaitych lewicowców, jak sowiecki agent Alger Hiss – jej
wieloletni prezes) oraz literatura. Książki, takie jak „Pożegnanie z bronią”, „Słońce też
wschodzi” Hemingwaya, czy „Na zachodzie bez zmian” Remarque’a, wywierały poważny
wpływ na intelektualistów. Prasa i radio epatowały okropnościami wojny. Pacyfizm był
modny i opierały go np rozmaite grupy religijne. Na fali idealizmu (tej samej, która
doprowadziła do wprowadzenia prohibicji) planowano wprowadzenie ustawowego zakazu
produkcji żołnierzyków do zabawy. W latach trzydziestych rozważano wprowadzenie
poprawki do konstytucji pozostawiającej kwestię wypowiedzenia wojny do rozstrzygania w
referendum powszechnym(!). Izolacja miała być najlepszym rozwiązaniem dla USA.
Amerykańska dyplomacja ograniczała swe działania za granicą. USA nie uczestniczyły w
pracach Ligi Narodów (nie były członkiem tej organizacji). Aktywnie natomiast propagowały
rezygnację z użycia przemocy i rozbrojenie czego wyrazem były konferencje rozbrojeniowe
w Waszyngtonie (1921) i Londynie (1930) o zbrojeniach morskich (cynicznie łamane przez
Niemcy, Włochy i Japonię. ZSRS nie pofatygował sie nawet by przystąpić do układów) oraz
pakt o niestosowaniu przemocy (tzw. Brianda-Kelloga z 1929; pakt został złamany przez
ZSRS w 1929, a następnie przez Japonię w 1931; mimo to w USA i na całym świecie
wierzono w jego „moc”). FDR wygrywał w kolejnych wyborach w 1932, 1936 i 1940 dzięki
głosom izolacjonistów (w roku 1940 stwierdził nawet: „nasi chłopcy nie będą walczyć w
obcej wojnie”). Do 1937 de facto prezydent uważał, że kwestie polityki zagranicznej są
nieistotne. Celem głównym była walka z kryzysem i starcia na arenie wewnętrznej.
Inicjatywa w kwestiach międzynarodowych spoczęła więc w ręku Senatu USA. Wydaje się,
że FDR uważał, że traktaty morskie i położenie geograficzne skutecznie zabezpieczają USA
przed agresją. Nie doceniał potęgi lotnictwa. Dopiero sukcesy niemieckiego Legionu Condor
w Hiszpanii przekonały go, że był w błędzie.
Odpowiedzią Kongresu na rosnące od 1933 zagrożenie wojenne był szereg aktów
prawnych zwanych ustawami o neutralności. W zamierzeniu miały one zapobiec
przypadkowemu uwikłaniu w wojnę. Pierwsza ustawa (z 31 sierpnia 1935) zakazywała
sprzedaży broni do krajów wojujących i ostrzegała, że podróż na statkach strony wojującej
odbywa się na własne życzenie; druga (z 26 lutego 1936) rozszerzała ten zakaz na materiały
wojenne inne niż broń, przedłużyła embargo o rok po zakończeniu działań, zakazywała
udzielania pożyczek i kredytów krajom wojującym, oraz rozszerzała embargo na kraje, które
przyłączają się do konfliktu (ciekawostką było wyłączenie spod tych zasad krajów Ameryki
Południowej); trzecia (z 1 maja 1937) zakazywała podróży na statkach krajów wojujących,
uzbrajania statków amerykańskich i rozszerzała zakazy poprzednich ustaw także na wojny
domowe, a także wprowadzała obowiązaek zakupu pozostałych towarów strategicznych jak
ropa za gotówkę i przewozu ich własnym transportem (tzw. cash & carry) wyłącznie za
zgodą prezydenta. Ustawy były wyrazem zagrożenia, jakiego doznawali Amerykanie zwłasza
po wybuchu wojny włosko-etiopskiej (jej wybuch spowodowła uchwalenie II ustawy o
neutralnosci), wojny domowej w Hiszpanii (jej dotyczyłą III ustawa o neutralności) czy
wojny chińsko - japońskiej. Od 1937 FDR bardziej zainteresował się sceną międzynarodową.
Rosnącego zagrożenia ze strony reżimów totalitatnych nie sposób było niedostrzegać. FDR –
wbrew jego apologetom – a także autorom wielu spiskowych teorii wcale nie dążył do
wprowadzenia USA do wojny. Nie chciał nawet mediować w tych konfliktach. Chciał tylko
dać wiekszą swobodę decydowania i wspierania tych krajów, które uważał za bardziej
przyjazne wobec USA czy po prostu będące ofiarami agresji jak to było z Etiopią (w tym
przypadku FDR mógł tylko wzywać do dobrowolnego embarga „moralnego” wobec Włoch).
W związku z tym zaczął dążyć do takiego przekształcenia przepisów o neutralności, aby
korzyści odniosły z nich kraje demokratyczne. W 1938 proponował Chamberlainowi budowę
przez Amerykanów montowni samolotów w Kanadzie, jako że eksport maszyn w częściach
był dopuszczalny. Narzędziem było też nieuznawanie pewnych konfliktów za wojny.
Administracja Roosevelta odmawiała uznania ataku Japonii na Chiny (po sprowokowanym
przez komunistów tzw. incydencie na moście Marco Polo z 7 lipca 1937) za stan wojny,
posługując się zresztą terminologią i argumentami japońskimi. Walki określano początkowo
jako incydent mandżurski, a potem incydent chiński. Dzięki temu amerykańskie firmy
sprzedawały Chińczykom broń (w czym dzielnie sekundował im Sowiety i Niemcy).
Wybuch II wojny światowej pozwolił FDR na dalsze zmiany. USA ogłosiły 5
września 1939 i ustawy o neutralności objęły wszystkie wojujące strony. Jednakże już 4
listopada 1939 administracja doprowadziła do uchwalenia IV ustawy o neutralności
uchylającej postanowienia poprzednich i wprowadzającej tylko obowiązywanie zasady cash
& carry wobec wszystkich produktów. Teoretycznie ustawa traktowała tak samo wszystkie
strony, w praktyce faworyzowała aliantów panujących nad szlakami żeglugowymi na
Atlantyku. Błędem jest przypuszczać jednak, że administracja Roosevelta była zwolennikiem
„antyfaszystowskiej” polityki od samego początku. Podejście zależało tu raczej od sympatii i
antypatii ekipy rządzącej, a czasem od zwykłego przywiązania Amerykanów.
W zasadzie od 1905 roku USA prowadziły politykę antyjapońską (w 1908 powstała
pierwsza wersja planu wojny z Japonią tzw. planu „Orange” – planu pomarańczowego). Nic
więc dziwnego, że FDR krytykował w 1937 japońską agresję w Chinach i wzywał do
„kwarantanny” nie precyzując zresztą o co chodzi (mowa o inwazji bezprawia 5 października
1937 w Chicago). Jednakże nie zareagował, gdy japońskie lotnictwo (być może w odwecie za
przemówienie) 12 grudnia 1937 zbombardowało amerykańską kanonierkę USS Panay na
rzece Jangcy (poległo 2 ludzi, 30 zostało rannych). Swoistym signum temporis był fakt, że
amerykańskie społeczństwo, które w 1898 po eksplozji na USS Maine w Hawanie
spowodowało wypowiedzenie wojny Hiszpanii, w 1937 domgało się wycofania
amerykańskich jednostek z Chin. Polityka USA była konsekwentna i FDR nie dokonał tu
rewolucji. Wszystkie środowiska amerykańskie, zarówno lewica jak prawica, były
nieprzychylne Japonii i Japończykom. Wynikało to zarówno z rasizmu, jak i sympatii dla
Chin oraz obaw. Polityka amerykańska była adekwatna do tych poglądów i do nielicznych
należeli ludzie jak ambasador w Japonii Joseph Grew próbujący doprowadzić do zbliżenia
między krajami. Japończycy odczytywali amerykańskie działania jako gesty wrogie nie do
końca rozumiejąc motywację tych działań. Już amerykańska mediacja i pokój w Portsmouth
kończący wojnę rosyjsko-japońską były uznane przez Nippon za „spisek białych ludzi” i
stosowanie podwójnej moralności (Japonii nie pozwalano np. na takie działania między
Chinach jakie podejmowały wcześniej USA i kraje europejskie). Kolejne wydarzenia jak
amerykańskie działania mające utrudnić Japonii objęcie „spuścizny” po niemieckim imperium
kolonialnym w Azji i na Pacyfiku (w 1914, 1915 – sprawa tzw. 21 rządań, oraz w Wersalu
1918 i 1919), działania na rzecz ograniczenia zbrojeń morskich (konferencja w Waszyngtonie
w 1921 i w Londynie w 1930 - Japonia najpierw łamała, a potem wypowiedziała
postanowienia tych traktatów [1934] i nie spotkało się to z żadną reakcją USA), japońskie
konflikty z Chinami (1931 i 1937- potępione przez Ligę Narodów) oraz z ZSRS (1938 i 1939)
i amerykańskie reakcje potwierdzały w oczach Japończyków przekonanie o amerykańskiej
niechęci. Niekorzystne przepisy imigracyjne i częstokroć rasistowskie przepisy stanowe (jak
w Kaliforni) i lokalne powiększały tylko tę niechęć. Z drugiej strony relacje o okrucieństwie
japońskich oddziałów w Chinach nie poprawiały amerykańskiej oceny Japonii.
Początkowo FDR ograniczał się do retoryki (np. mowa o kwarantannie z 1937).
Stopniowo zaczął stosować sankcje gospodarcze. 26 lipca 1939 wypowiedział traktat
nawigacyjny i umowy handlowe o szczególnym uprzywilejowaniu. Ogłoszenie w 1940 roku
idei tworzenia w Azji „Sfery Wielkiego Dobrobytu” nie wzbudziło w USA zaniepokojenia
mimo, że oznaczało zainteresowanie Japonii europejskim koloniami w Azji. Wprowadzenie w
lipcu 1940 (25 lipca) konieczności uzyskiwania licencji na zakup towarów strategicznych
(złomu żelaznego i paliwa lotniczego) poważnie zaniepokoiło Tokio. W przypadku odmowy
Japończykom groziło odcięcie od zasobów ropy naftowej. Odpowiedzią Tokio było
podpisanie paktu z Niemcami i Włochami 27 września 1940. Amerykańskie embargo
odniosło odwrotny skutek do zamierzonego. Japończycy zbliżyli swe stanowisko do
niemieckiego (dotąd sojusz był raczej luźny), a zagrożenie dostaw ropy skłoniło ich do
poszukiwania jej innych źródeł. Takie żródła były na wyciągniecie ręki – na brytyjskich
Malajach i w Holenderskich Indiach Wschodnich (Indonezji). De facto Amerykanie
sprowokowali, a nawet zmusili Japonię do dalszej agresji wyznaczając jednoczesnie jej dalszy
kierunek (w Tokio toczył się spór między „lobby armii” opowiadającycm się za dalszą
ekspansją lądową w Chinach z ewentualnym rozszerzeniem na teren ZSRS z „lobby
marynarki” propagującym ekspansję w kierunku południowym i wschodnim to jest przeciw
USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Holandii). W sierpniu 1940 Japończycy wkroczyli do
północnej części Francuskich Indochin – Tonkinu. We wrześniu Amerykanie wprowadzili
embargo na eksport złomu żelaznego i stalowego na wszystkie kraje za wyjątkiem Wielkiej
Brytanii i krajów półkuli zachodniej. Sankcje te bezpośrednio uderzyły w Japonię. W grudniu
1940 embargo zostało rozszerzone na chemikalia, maszyny rolnicze i materiały wojenne. Dla
Japonii był to dowód wrogiego stosunku USA. Wcześniejsze kroki amerykańskie przyczyniły
się do skierowania japońskiej agresji na południe i zwycięstwa „lobby marynarki”. Podpisany
13 kwietnia 1941 układ o nieagresji między Japonią a ZSRS zabezpieczył tyły wojsk
imperialnych. Oznaczało to atak na południe i wschód i wojnę z USA. Kolejnym krokiem
było wkroczenie do południowej części Indochin Francuskich 29 lipca 1941. Wcześniej
Amerykanie odmówili francuskim władzom kolonialnym (uznającym rząd w Państwa
Francuskiego w Vichy) sprzedaży broni, która pozwoliłaby im na stawienie oporu przed
ewentualną agresją – w efekcie Francuzi nie mieli wyjścia i musieli się zgodzić na „opiekę”
Nipponu. 26 lipca FDR polecił wcielić siły zbrojne Filipin do armii USA, a dowodzenie
obroną archipelagu powierzył przywróconemu do służby czynnej Mac Arthurowi (Mac
Arthur nie dostał jednak ani nowego sprzętu, ani środków finansowych). Nie znał też
szczegółów planów operacyjnych. Po zajęciu przez Japończyków reszty Indochin (26 lipca
1941) FDR polecił zamrozić japońskie aktywa w USA oraz wprowadził zakaz eksportu ropy.
Japonia znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Mogła się albo wycofać (co oznaczało utratę
twarzy i hańbę) albo wojnę. USA prowadziły co prawda rozmowy z Japonią, ale stawiane
przez administrację Roosevelta warunki były nierealne (bezwarunkowe wycofanie z Indochin
i Chin, wypowiedzenie paktu z Niemcami i Włochami) i brzmiały niemal jak ulitmatum.
Japońskie propozycje były niedozaakceptowanie przez USA (ewakuacja Indochin przez
Japonie po zakończeniu kampanii w Chinach, w zamian USA znoszą embargo na ropę i
wstrzymują pomoc dla Czang Kai Szeka). Po odrzuceniu tej propozycji Japonia nie miała
innego wyjścia jak wypowiedzieć USA wojnę (wycofanie się oznaczałoby utratę twarzy).
Posiadane zapasy ropy mogły wystarczyć Tokio na maksimum dwa lata. Oznaczało to
też atak na Malaje i Indie Holenedrskie. 6 września 1941 w Tokio podjęto decyzję o
rozpoczęciu działań wojennych. Do 26 listopada 1941 działania można było wstrzymać,
potem decyzja o była nieodwracalna. Próba ratowania pokoju podjęta z inicjatywy FDR
okazała się kompletnym niewypałem. Propozycja osobistego spotkania prezydenta z cesarzem
Hirohito dowodziła kompletnego niezrozumienia japońskich realiów i była wręcz obraźliwa
dla Japończyków (cesarz posiadał w końcu status boski). W tej sytuacji japoński atak na Pearl
Harbour 7 grudnia 1941 będący konsekwencją błędów w polityce amerykańskiej nie powinien
być zaskoczeniem. Nieprzygotowanie amerykańskiej bazy na atak i zaskoczenie (za które
jako głównodowodzący odpowiadał też FDR) było tak wielkie, że mówiło się nawet o spisku.
Zdaniem zwolenników tej teorii (najbardziej znanym był obrońca Aleutów wiceadmirał
Robert Theobald). Roosevelt świadomie dopuścił do ataku na Pearl Harbour, aby przekonać
społeczeństwo do udziału w drugiej wojnie światowej (kwestia ta była nawet przedmiotem
dochodzenia Kongresu po wojnie). Faktem jest, że polityka amerykańska na pewno
przyspieszyła, jeśli nie sprowokowała atak. Ambicje Japonii nie wykraczały na początku poza
Chiny. Dopiero niemieckie sukcesy w Europie i amerykańska aktywność sprowokowały
Tokio. Japończycy (w przeciwieństwie do Hitlera) nie mieli konkretnego planu podbojów. Po
fali sukcesów z 1941 i 1942 w połowie roku ofensywa zatrzymała się, bo brak było jednolitej
koncepcji działania. Zdaniem wielu inna postawa USA mogłaby zupełnie zmienić reakcję
Japonii. Odpowiedzialność za nieudolność amerykańskiej polityki w całości obciąża konto
prezydenta.
Polityka wobec walczącej Europy była tyleż chwiejna, co niefortunna. Roosevelt
krytycznie oceniał włoską agresję na Albanię i na Etiopię w 1935. Skrytykował niemiecką
aneksję Sudet w 1938. Z drugiej strony wyraźnie stwierdził, że USA nie mają zobowiązań
wobec Czechosłowacji (co mogło stanowić zachętę do działania dla Hitlera – wskazywało, że
za Wielką Brytanią nie stoją USA). Po układzie monachijskim, będącym rozbiorem
Czechosłowacji, FDR wysłał do brytyjskiego premiera telegram gratulując mu postawy
(„dobrze się Pan spisał”). Winston Churchill (odsunięty wówczas od wszystkich stanowisk)
był tu bardziej przewidujący stwierdzając, iż „Wielka Brytania miała do wyboru dwie rzeczy
– hańbę i wojnę. Wybrałą to pierwsze, a będzie miała i jedno i drugie”. Pomysłem FDR na
rozładowanie kryzysu było powierzenie mediacji... Mussoliniemu. W wojnie domowej w
Hiszpanii administracja FDR nie poparła ani republikanów ani generała Franco, zachowując
wzorem Wielkiej Brytanii neutralność.
Oczywiście FDR nie podobały się prześladowania Żydów w Niemczech i od 1939
określał Włochy, Japonię i Niemcy jako kraje – agresorów, ale nie wydaje się, żeby USA
uczyniły więcej dla ich powstrzymania niż kraje europejskie. Krytyka jaką potem kierowano
w stronę Francji, a szczególnie Wielkiej Brytanii (np. prace Kissingera), należy uznać za
bezzasadną. Szczególnie skrajnym przykładem hipokryzji może być w tym kontekście
książka przyszłego prezydenta USA Johna F Kennedy’ego – When England slept. Jego ojciec
Joseph Kennedy był bowiem do 1940 roku ambasdorem USA w Wielkiej Brytanii, a jako
skrajny brytofob przedstawiał sytuację niekorzystnie dla tego kraju i starał się podkreślić
konieczność utrzymania dobrych stosunków z Niemcami. Polityka Rossevelta była raczej
chwiejna niż konsekwentna. Z jednej strony potępił ambasadora w Paryżu Williama Bullitta
za czysto kurtuazyjną wypowiedź (związaną z obchodami rocznicy zawieszenia broni w
1918), że USA i Francja są razem w pokoju i w wojnie. Z drugiej strony wysłyłał do Hitlera i
Mussoliniego notę (kwiecień 1939) z nieformalną prośbą o nieatakowanie krajów. List ten
pełen błędów (wpisano na listę 31 krajów w tym takie, które nie były niepodległe i
znajdowały się poza zasięgiem niemieckich podbojów, jak Syria, a także paru niemieckich
sojuszników na Bałkanach), co dało Hitlerowi okazję do wyśmiania tego pisma w trakcie
lektury na forum Reichstagu. FDR był przeciwny agresywnym planom Niemiec, Włoch i
ZSRS, ale w praktyce nie robił nic by powstrzymać agresję tych krajów. Agresja na Polskę,
pakt Ribbentropp-Mołotow, aneksja krajów bałtyckich i atak na Finlandię nie wzbudziły
zainteresowania Roosevelta. Co prawda Waszyngton nie uznał tych aktów de iure, ale nie
robił nic aby pomóc. Wsparcie wywiadowcze i techniczne, jakiego udzielała w latach 1939-
1941 Berlinowi Moskwa nie pozostało niezauważone, ale przejściowe zamrożenie aktywów
sowieckich było tylko pustym gestem. FDR prezentował praktycznie taką samą postawę za
jaką Amerykanie krytykowali Nevila Chamberlaina. Dopiero niemiecka okupacja Danii i
Norwegii oraz upadek krajów Beneluxu i Francji przekonał FDR, że nie obejdzie się bez
zaangażowania USA w kolejny konflikt w Europie.
Zbiegło się to z bezprecedensowym wyborem FDR na prezydenta na III kadencję w
1940 r. Do tej pory żaden prezydent nie ośmielił się przekroczyć zwyczajowego limitu dwóch
kadencji wyznaczonego przez Jerzego Waszyngtona. FDR nie miał żadnych zahamowań.
Zwycięstwo nad republikaninem Wendellem Willkiem w głosach elektorskich nadal
spektakularne (84:15%) nie było już tak zdecydowane w głosowaniu powszechnym (27 mln
za FDR, 22 mln za Wilkiem). Znamionowało to zarówno zmęczenie rządami FDR jak i
zniechęcenie do demokratów. Dodatkowo Wilkie nie bardzo różnił się programem (wcale nie
był jak twierdzą to apologeci FDR izolacjonistą, zresztą i FDR prowadził swoją kampanię
pod hasłami izolacjonizmu). FDR zareagował dość specyficznie i w sposób niespotykany w
USA. Wprowadził do administracji umiarkowaną reprezentację republikanów (fotele
sekretarzy marynarki, i wojny objęli odpowiednio prominentni działacze republikańscy Frank
Knox i Henry Stimson). Stworzono więc coś, co w Europie uzyskałoby nazwę rządu
„jedności narodowej”.
Od 1938 stopniowo rosły wydatki na rozbudowe lotnictwa, obrony przeciwlotniczej,
floty i wojsk pancernych. Wydatki zbrojeniowe de facto zakończyły wielki kryzys
gospodarczy i wyciągneły gospodarkę z zapaści. Jednakże mimo nacisków wydatki rosły
stosunkowo wolno (w 1940 - 142 mln $, a w 1939 - 124 mln $). Wezwania do wzmocnienia
sił zbrojnych płynęły nie tylko z Senatu (np. Bernard Baruch), ale nawet ze środowisk
izolacjonistycznych (organizacja America First). Na dodatek nie wszystkie inwestycje były
racjonalne. Pod naciskiem FDR uważającego się za znawcę spraw morskich Departament
Marynarki zamówił i wyprodukował kilkaset (!) jednostek dwóch typów patrolowców (S.C. i
P.C.) służących do ścigania okrętów podwodnych. Niestety jednostki te kompletnie nie
nadawały się do powierzonych im zadań. Ze względu na rozmiary i budowę oraz zasięg nie
nadwawały się do eskortowania konwojów na burzliwych wodach otwartych oceanów
(Atlantyku i Pacyfiku). Ze względu na słabe uzbrojenie przeciwlotnicze nie sprawdzały się
także na przybrzeżnych wodach europejskich. Jednocześnie prezydent przeciwstawiał się do
końca 1942 budowie dużych eskortowców na wzór brytyjskich fregat i korwet. Usiłujący go
przekonać admirał Stark (szef operacji morskich) został zdymisjonowany. US Navy u progu
wojny stała się posiadaczem flotylli niepotrzebnych jednostek, które ostatecznie mogły być
wykorzystywane tylko na wodach przybrzeżnych i na Karaibach. Cenę za przekonanie i
zadufanie prezydenta zapłacili marynarze statków handlowych dziesiątkowanych przez U-
booty. Amerykańskie wojska lądowe w 1939 liczyły zaledwie 200 tys. ludzi (Polska miała na
stopie pokojowej 600 tys., a Niemcy ponad milion; w 1945 roku 8 mln żołnierzy służyło w
samych tylko amerykańskich wojskach lądowych). W kwietniu 1939 bardziej przewidująca
od polityków marynarka amerykańska nieformalnie ustaliła z brytyjskimi kolegami podział
odpowiedzialności. Atlantyk miał być patrolowany przez Royal Navy, Pacyfik – przez flotę
amerykańską.
W związku z wojną FDR podjął szereg kroków, które ostatecznie doprowadziły do
stopniowego wprowadzenia USA do wojny z Niemcami i Włochami. W 1939, w dniu 5
września 1939 ogłosił neutralność USA, a 8 września wprowadził ograniczony stan
wyjątkowy. 3 października 1939 USA i kraje Ameryki Łacińskiej ustaliły w Panama City, że
w zasięgu od 450 do 1000 mil od wybrzeża Ameryk będzie przebiegała strefa neutralna, w
której zabronione miały być działania wojenne. Marynarki wojenne krajów Ameryk miały
patrolować strefę bezpieczeństwa. W praktyce jednak pakt okazał się być martwą literą
ignorowaną przez obie strony, co w sposób widowiskowy unaoczniło starcie 3 brytyjskich
krążowników z niemieckim „pancernikiem kieszonkowym” Admiral Graf Spee u ujścia rzeki
La Platta (pod Montevideo w Paragwaju) w grudniu 1939. W roku 1940 kroki podejmowane
przez administrację bardziej wskazywały na docenianie zagrożenia wojennego, choć celem
FDR wciąż było jeszcze tylko wzmocnienie potencjału wojennego Wielkiej Brytanii, a nie
udział USA w wojnie. 23 marca 1940 doszło do spotkania brytyjskich i amerykańskich
sztabowców, co pozwoliło uzgodnić kroki i wskazać na brytyjskie potrzeby. 10 czerwca 1940
wobec załamania Francji FDR uzyskał od Kongresu pełnomocnictwo dla przekazania broni „z
nadwyżek” arsenałów amerykańskich armii brytyjskiej (w zasobach amerykańskich
uzupełniały je modele z najnowszej produkcji). W ramach tego programu od 1940 USA
dostarczyły do Kanady 600 tys. karabinów i 800 dział. 27 czerwca 1940 rozszerzono przepisy
o stanie wyjątkowym, a 28 wprowadzono obowiązek rejestracji cudzoziemców. 3 wrzesnia
1940 USA zawarły z Brytyjczykami tzw. umowę „destroyers for bases”. W zamian za 50
starych niszczycieli (a konkretnie 51 niszczycieli i 3 okręty podwodne) USA otrzymały zgodę
na wydzierżawienie na 99 lat 8 baz morskich i lotniczych w brytyjskich posiadłościach na
Karaibach. FDR przedstawiał to jako świetny interes, ale w rzeczywistości obecność
amerykańskich baz mimo, że przydatna z punktu widzenia bezpieczeństwa USA, dawała też
korzyść Brytyjczykom zwalniając ich z konieczności zapewniania obrony tych placówek.
Eskortowce (bo tylko do takiego celu nadawały się wiekowe okręty) oczywiście przydały się
na Atlantyku. Z dużo mniejszym rozgłosem USA zawarły wspomniany układ o obronie z
Kanadą. 16 września 1940 Kongres przyjął Selective Service Act (ustawę o częściowej służbie
wojskowej, wprowadzjącą pobór na zasadzie losowania). 1 października 1940 zarządzono
rejestrację obywateli do celów powszechnego poboru – po raz pierwszy w dziejach USA w
okresie pokoju.
Pogarszająca się sytuacja Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza jej wyczerpujące się zasoby
finansowe (ich brak uniemozliwilby zakupy broni i surowcow zgodnie z zasadą cash &
carry), skłoniła FDR do kolejnych kroków. Przygotowaniem opinii miała być mowa z 24
grudnia 1940 o arsenale demokracji. W zawolawony sposób prezydent wskazywał, że USA
muszą dostarczyć krajom przyjaznym środków do walki „ze złem”. 6 stycznia 1941 w mowie
o „4 wolnościach” Roosevelt wyłożył zasady amerykańskiej polityki (wspomniał o wolności
słowa, wyznania, oraz „od niedostatku” i od „strachu”). Krytycy zarzucili mu, że to pusta
retoryka, ale przemówienie stało się wykładnią póżniejszego amerykańskiego programu
wojennego i było preludium do skierowania do Kongresu projektu ustawy o pożyczce i
wykorzystaniu (Lend and Lease Act) w dniu 10 stycznia 1941 (prezydent wspomniał też o
konieczności utrzymania Royal Navy w walce, bowiem jej przejęcie zatopienie lub
neutralizacja, oznaczałoby, że floty niemiecka, włoska i japońska mają przewagę nad US
Navy). Debata w Kongresie zajęła dwa miesiące. Uchwalona 11 marca 1941 roku ustawa
(będąca zresztą podstawą dla pomocy innym krajom przez cały okres wojny) pozwalała
„sprzedawać, wynajmować lub wypożyczać” sprzęt i materiały wojenne innym krajom,
których bezpieczeństwo jest istotne dla interesu narodowego USA. Ustawa była niezbędna, bo
Brytyjczykom kończyły się zasoby gotówki i dalsze kontynuowanie pomocy na zasadach
cash & carry byłoby niemożliwe.
Ustawa spotkała się z zażartą krytyką środowisk izolacjonistycznych. Tak naprawdę
były to bardzo liczne grupy o całkowicie różnych poglądach. Tworzyli je zarówno
Amerykanie pochodzenia włoskiego, niemieckiego czy japońskiego, dażący sympatią kraje
swoich rodziców czy dziadków, komunisci wykonujący polecenia Moskwy i potępiający
imperialistyczną wojnę wywołaną przez Wielką Brytanię (mało znanym faktem jest, że
komuniści organizowali nawet w 1941 strajki, aby sabotować produkcję w zakładach
dostarczających broń Wielkiej Brytanii! Fakt, że amerykańskie władze nie były się w stanie z
tym problemem uporać stanowił pokłosie prozwiązkowej polityki New Deal), pacyfiści
przeciwstawiający się jakimkolwiek zbrojeniom i konfliktom, brytofobowie nienawidzący z
różnych powodów Wielkiej Brytanii (część pamiętała spalenie Kapitolu w 1814, inni, jak
amerykańscy Irlandczycy, mieli bardziej współczesne motywy), zażarci antysemici,
amerykańscy narodowi socjaliści i faszyści, oraz szeroka koalicja „patriotów”, skupionych w
organizacjach takich, jak America First. Do organizacji tej należli ludzie różnych poglądów
politycznych, często bardzo popularni w USA, min. były prezydent Herbert Hoover, generał
Robert Wood, generał Hugh Johnson (był działacz New Deal – niefortunny szef NRA) oraz
słynny lotnik - płk. Charles Lindbergh. Wbrew powszechnemu mniemaniu America First nie
była organizacją wzywającą do rozbrojenia i paktu z Niemcami. Dostrzegała ona
niebezpieczeństwo (wskazując jednak jako jego główne źródło Japonię), ale uważała, że
polityka FDR niepotrzebnie alienuje Niemcy i poprzez przekazywanie broni Brytyjczykom
osłabia amerykańskie zasoby.
W walce z izolacjonistami FDR stosował szereg środków nie do końca
konstytucyjnych (jak inwigilacja i zastraszanie przez FBI) oraz walkę propagandową.
Posługiwał się min porównaniem ustawy Lend Lease z sytuacją pomocy sąsiadowi, którego
dom płonie („Aby sąsiednie budynki się nie zajęły ogniem sąsiedzi winni dostarczyc wody i
pożyczyć sikawkę” - sprzęt dostarczany Brytyjczykom miał być ową sikawką). Początkowo
wartość pomocy miała się zamykać w kwocie 7 mld $. Ostatecznie pomoc sięgnęła 49,1 mld
$ z tego 1/5 trafiła do ZSRS. Oficjalnie Churchill serdecznie dziękował za ustawę,
nieoficjalnie zarzucał Amerykanom celowe działanie mające doprowadzić Wielką Brytanię na
skraj bankructwa (biorąc pod uwagę brytofobię amerykańskich elit takiego działania nie
można wykluczyć).
Dużo mniejszym echem odbiła się zgoda amerykańskiej administracji na dokonywanie
przez okręty i statki brytyjskie (i sojusznicze) „niezbędnych” napraw w portach US (marzec
1941) oraz rozpoczęcie programów szkolenia pilotów (oficjalnie Brytyjczycy mieli dzielić się
doświadczeniami). 29 marca 1941 doszło do kolejnej konferencji sztabowców brytyjskich i
amerykańskich. Konferencja w Waszyngtonie (znana pod kryptonimem ABC) podjęła
brzemienną w skutkach decyzję, wskazującą, że w przypadku wojny na dwa frony priorytet
także dla USA będą miały działania w Europie (tzw. zasada Europe First, lub Germany First).
10 kwietnia na mocy de facto nielegalnego porozumienia z duńskim posłem Amerykanie
uzyskali prawo do założenia na Grenlandii baz lotniczych i morskich (Dania była pod
okupacją niemiecką, a znajdujący się pod niemiecką kontrolą rząd stanowczo zaprotestował,
ale FDR się nie przejął - jak widać zasada nienaruszalności terytorium była także stosowana
wtedy, gdy było to wygodne dla USA; oczywiscie nie można tu krytkować USA za sam fakt
zabezpiecznia się, ile za wolnościowe dytyramby wygłaszane przez Roosevelta i jego
współpracowników, kompletnie sprzeczne z własnymi działaniami). Duński poseł – mimo, że
utracił swój status (własny rząd cofnął mu listy uwierzystalniające) - do końca wojny był
uznawany za oficjalnego przedstawiciela swojego kraju (!).
W maju 1941 zostały zamrożone aktywa niemieckie i włoskie oraz sowieckie w
bankach amerykańskich (24 czerwca 1941 sowieckie aktywa zostały odmrożone). Zostało to
włączone do przepisów ogłoszonego 27 maja 1941 stanu wyjątkowego. 7 lipca Amerykanie
przejeli od Brytyjczyków bazy na okupowanej przez nich Islandii biorąc na siebie
odpowiedzialność za obronę tego byłego terytorium duńskiego. Przejęcie odpowiedzialności
za Islandię wiązało się z rozszerzeniem do jej wysokości strefy odpowiedzialności marynarki
amerykańskiej. Zdaniem US Islandia była częścia „amerykańskiej strefy bezpieczeństwa”.
Interpterując to szeroko US Navy patrolowała wody Atlantyku i eskortowała alianckie
konwoje, zwalniając jednostki Royal Navy do innych zadań.
Aktywne działania amerykańskiej marynarki doprowadziły bardzo szybko do
konfliktu z niemieckimi i włoskimi okrętami podwodnymi. Polecenie Roosevelta
przekazywania namiarów wykrytych U-bootow Brytyjczykom (z września 1941) bardzo
szybko doprowadziło do wymiany ognia. Po parogodzinnym namierzaniu przez niszczyciel
USS Greer U-boota ten ostatni storpedował amerykańską jednostkę. Uszkodzenia były
niegroźne, ale Roosevelt uruchomił machnę propagandową i oskażył Niemców (11 września)
o piractwo oficjalnie wydając polecenie tropienia i atakowania niemieckich i włoskich
jednostek w „amerykańskiej strefie obronnej” (którą w międzyczasie stała się połowa
Atlantyku). 17 października 1941 kolejny amerykański niszczyciel USS Kearny został
storpedowany. Tym razem uszkodzenia były poważne. Zginęło też 11 ludzi. Te
sprowokowane starcia stały się pretekstem do przeprowadzenia w kongresie anulowania
ustaw o neutralności i zezwolenia na uzbrajanie statków handlowych. Prezydent stwierdza, że
USA zostały zaatakowane. 30 października 1941 niemiecki U-boot zatopił amerykański
niszczyciel USS Reuben James. Tym razem ginie ponad 100 marynarzy. Oba kraje znajdują
się w stanie niewypowiedzianej wojny.
Również kroki dyplomatyczne podejmowane przez FDR nie mogły pozostawić
wątpliwości. W dniach 9–14 sierpnia 1941 prezydent spotkał się na pierwszym szczycie
(wbrew powszechnemu mniemaniu nie były ich trzy – w Teheranie Jałcie i Poczdamie, ale
znacznie wiecej, tyle że nie we wszystkich uczestniczył Stalin, stąd komunistyczna
historiografia minimalizowała znaczenie pozostałych) z premierm Churchillem. Oba kraje
podpisały tzw. Kartę Atlantycką, będącą deklaracją celów wojennych obu krajów. Zgodnie z
nimi sygnatariusze podkreślali, że nie kierują się chęcią ekspansji, nie poprą zmian
terytorialnych niezgodnych z wolą zainteresowanych narodów. Dokument podkreślil prawo
narodów do samostanowienia i wyboru formy rządów deklarował dążenie do odtworzenia
suwerenności narodów jej pozbawionych, dążenie do swobody handlu, rozszerznie
międzynarodowej współpracy gospodarczej, podniesienia poziomu zycia i poziomu
bezpieczeństwa socjalnego. Wyrażał pragnienie ustanowienia pokoju, który pozwoli narodom
bezpiecznie żyć we własnych granicach w dążeniu do wolności od strachu i niedostatku. W
dokumencie wyrażano też nadzieję, że narody wyrzekną sie użycia siły we wzajemnych
stosunkach i poszerzą swobodę podróżowania. Jak wynika ze streszczenia dokument był
niejasny i dwuznaczny. Zawierał ogromną dozę wilsonowskiego idealizmu (by nie
powiedzieć, że był naiwny). Na dodatek jego autorzy - Amerykanie stale musieli czynić
wyjątki, podkreślając, że nie dotyczy on kolonii swych europejskich sojuszników (inaczej
sankcjonowali by np. ich „wyzwolenie” przez Japończyków czy Niemców; nota bene
wszystkie ruchy antykolonialne w trakcie wojny wspólpracowały z Niemcami bądź
Japończykami [a niektóre i z tymi i z tymi np. Chandra Bose z Indii], a po wojnie zwykle
przyjmowały postawę marksistowską), opanowanych przez ZSRS republik bałtyckich, czy
potem krajów Europy Wschodniej (nie mówiąc o samym ZSRS, gdzie trudno mówić o
zasadzie samostanowienia narodów). De facto zatem dokument już w momencie podpisania
był martwą literą. Krytycy zarzucali FDR hipokryzję (i po częsci mieli rację), jednak
znaczenie miało wyznaczenie wspólnych celow wojennych USA i Wielkiej Brytanii. To
ustawiało Waszyngton w sytuacji sojusznika Wielkiej Brytanii.
W 1941 Roosevelt już świadomie i konsekwentnie dążył do włączenia USA do wojny.
Potrzebował tylko stosownego pretekstu. Stopniowa eskalacja działań na Atlantyku miała mu
tego pretekstu dostarczyć. W tym kontekście japoński atak na Pearl Harbour i straty w
samolotach, okrętach oraz ludziach (3 tys zabitych, ponad 2 tys. rannych) nie mógł wypaść w
gorszym momencie. FDR miał wojnę, ale nie z tym przeciwnikiem i nie na tym oceanie na
którym pragnął. Opinia USA była oburzona i prezydent musiał wypowiedzieć wojnę Japonii.
Cała wypracowywana z Brytyjczykami strategia wzięła w łeb. Zasada „Europe First”
wydawała się być podważona. Wypowiedzenie wojny USA przez Niemcy i Włochy 11
grudnia 1941 było zbawieniem. Hitler rozwiązał ręce prezydentowi USA (który nieomieszkał
przedstawić japońskiego ataku – nie konsultowanego z Berlinem, jako japońsko –niemiecko-
włoskiego spisku). Prawdopodobnie za irracjonalną decyzją Hitlera stało Oberkommando der
Kriegsmarine mające dość niewypowiedzianej wojny i zamkniętej strefy, gdzie nie mogła
prowadzić działań wojennych. Hitler uważał Amerykanów za kiepskich żołnierzy i oceniał, że
wpływ USA na wojnę w Europie będzie widoczny najwcześniej za dwa lata, a do tego czasu
Niemcy pobiją ZSRS (co do pierwszego miał rację, co do drugiego pomylił się).
Wypowiedzienie wojny spowodowało podjęcie szeregu kroków. Po pierwsze
postanowiono „rozprawić się” z „piątą kolumną”. Aresztowano, oskarżono i skazano 28
„miejscowych faszystów”. Obywatele włoscy i niemieccy zostali internowani. Utworzono
biuro cenzury i biuro informacji wojennej. Ustalane przez nie standardy zakazywały min. źle
pisać o aliantach (np o ZSRS). 29 lipca 1942 rozwiązano niemiecki Bund (organizację
imigrancką; przy okazji naruszono konstytucję USA, dopuszczająca swobodę zrzeszania się).
Równie autorytatywnie rozprawiono się z imigrantami pochodzenia japońskiego. Ponad 110
tys amerykańskich Japończyków (w tym co najmniej 75 tys. posiadajacych obywatelstwo)
zostało siłą przeniesionych na mocy dekretu administracyjnego (luty 42) z obszarów
Zachodniego Wybrzeża rozkazem generała de Witta do 10 ośrodków (de facto obozów) na
Środkowym Zachodzie. Akcja ta była całkowicie bezprawna i trudno znaleźć o niej
informacje w amerykańskich podręcznikach. Zwykle wspomina się o „nadgorliwości”
wojskowych. Nie nadmienia się jednak, że „winowajcą” nie był de Witt, ale Roosevelt, który
autoryzował te dzialania (21 marca 1942) jako zwierzchnik sił zbrojnych (odpowiedzialność
ponosił też jeden z amerykańskich bohaterów wojennych – dowodzący wówczas w Kalifornii
generał Joseph Stillwell). Wskazywanie na konieczność ewentualnego zabezpieczenia
obiektów wojskowych jest mało przekonująca, gdyż podobnej akcji nie przeprowadzono np.
na dużo bardziej zagrożonych Hawajach, gdzie mieszkało 150 tys. ludności pochodzenia
japońskiego (dowództwo amerykańskie po prostu nie byłoby w stanie ich przewieźć poza tym
na Hawajach nie było ich kim zastąpić). Decyzja miała więc charakter czysto rasistowski, a
odpowiedzialność Roosevelta jest bezsprzeczna. Dopiero wyrok Sądu Najwyższego (sprawa
Korematsu przecieko Stanom Zj. z 1944) częściowo uchylił postanowienia dekretu.
Odszkodowania deportowanym przyznał dopiero prezydent Ronald Reagan.
Mało znanym faktem było aresztowanie, osądzenie i skazanie na wieloletnie wyroki
sądowe 6 tys. mężczyzn uchylających się od pełnienia służby wojskowej i powołujących się
na swój pacyfizm. Nikt się wówczas o nich nie troszczył. W czasie wojny wietnamskiej
podobni im ludzie mieli stać się „bohaterami”. Krokiem w zupełnie inną stronę było
pogodzenie się z wielkim biznesem i finansjerą – czołowymi „wrogami” okresu New Deal, w
ramach organów nadzorujących produkcję wojenną (jak War Resources Board). Mimo
bowiem nadętej tromtadracji, Stany Zj., na co wskazywali choćby izolacjonisci z America
First, nie były przygotowane do toczącej się wojny.
Na Pacyfiku i w Azji Południowej Wschodniej Japończycy odnieśli szereg sukcesów,
czego spektakaularnym dowodem była min. zarządzona ewakuacja z Filipin generała Mac
Arthura 22 lutego 1942 i upadek tych wysp w czerwcu 1942. Sytuacja na Atlantyku była
równie fatalna. Co prawda Amerykanie wzywali głośno do ofensywy, otwarcia drugiego
frontu i pomocy walczącym Rosjanom, ale nie byli w stanie przewieźć przez ocean
czegokolwiek, a nawet zapewnić bezpieczeństwa żeglugi na swoich wodach przybrzeżnych.
Pomijając fakt braku odpowiednich jednostek eskortowych. Był to wynik uporu FDR co do
wspomnianych jednostek S.C. i P.C., a także błędu biurokracji i umieszczenia eskortowców
(wraz z jednostkami desantowymi) na samym końcu listy priorytetów – mialy tam pozostać
przez cały rok 1942. Fatalnie ograniczyło to możliwości przewozu wojsk w 1942, a
wysadzania desantów w kluczowym roku 1943. Na dodatek US Navy przyjąła błędną taktykę
nie chcąc tworzyć konwojów. Dopiero w kwietniu 1942 wprowadzono zaciemnienie miast
Wschodniego Wybrzeża (na tle ich świateł dowódcy U-bootów świetnie widzieli atakowane
statki). Zapiekli brytofobowie, tacy jak admirał Ernest King, nie chcieli korzystać z
doświadczen Royal Navy. US Navy wysłała na Pacyfik większość niszczycieli jawnie
sabotując ustalenia Europe First. Lotnictwo wojsk lądowych nie godziło się na przydział
samolotów do zwalczania okrętów podwodnych dla lotnictwa marynarki. Za te decyzje
zyciem płacili marynarze topionych w ramach operacji Paukenschlag (uderzenie w werbel)
ponad 600 statków handlowych. W końcu upokorzona US Navy musiała pożyczyć (!) od
Brytyjczykow eskortowce wraz z załogami i pokornie przyznać się do błędu wracając do
systemu konwojów.
Wojna nałożyła na Amerykanów szereg utrudnień. Po raz pierwszy (i jedyny w
dziejach) wprowadzono reglamentację żywności, benzyny i towarów przemysłowych.
Ograniczono podróże i swobodę przemieszczania się. Amerykańskie społeczeństwo zmieniło
się także socjalnie. Miejsce białych robotników w fabrykach przejęli Murzyni napływający z
Południa (co zmieniło strukturę rasową miast i co stało się wynikiem wielu konfliktów jak
zajścia w Detroit w 1943, w których zginęło 25 murzynów i 9 białych, a straty wyniosły 25
mln $) oraz kobiety (dodatkowo 200 tys. z nich służyło w pomocniczych jednostkach
wojskowych). Nastąpił gwałtowny rozwój mediów (w 1939 zaczęła funkcjonować regularnie
amerykańska telewizja, choć apogeum jej rozwoju to prezydentura Eisenhowera). Efekty tych
wysiłków stały się widoczne. W 1944 USA wyprodukowały 75 tys. samolotów (Niemcy
przez całą wojnę – 83 tys.). Niemcy budowali w szczytowym okresie rocznie 3,2 tys. czołgów
(w tym ok. 700 w fabrykach w Czechach), ZSRS – 1300 czołgów miesięcznie (w toku całej
wojny osiągając rekordową liczbe 53 tys. – dane sowieckie są niepewne, więc mogą być to
sumy wyższe), fabryki amerykańskie wypuszczały 2,4 tys czołgów miesięcznie. W 1944 USA
co miesiąc oddawały do służby jeden lotniskowiec floty, lub lotniskowiec lekki (w
październiku 1944 sama flota Pacyfiku miała 17 lotniskowców uderzeniowych). Seryjna
budowa statków (typy Liberty i Empire) pozwoliła zapewnić stałą komunikację i stępiła
ostrze niemieckiej wojny podwodnej. Amerykańskie stocznie budowały więcej statków niż
Niemcy byli w stanie zatopić. Po oddcięciu od źródeł kauczuku naturalnego (Malaje)
Amerykanie wytworzyli technologię produkcji sztucznego kauczuku. Dla ominięcia
nadmiernie obciążonych dróg transportu morskiego i kolejowego (morski był na dodatek
zagrożony przez U-booty) zaprojektowano i zbudowano rurociąg z Zatoki Meksykańskiej do
portów Wschodniego Wybrzeża.
Wojna przyniosła też niespodziewane prosperity gospodarcze i dobrobyt, a okres
powojenny (lata 40 i 50) był czasem największego rozwoju USA. Nic dziwnego, że zdaniem
przeciętnych Amerykanów „wojna była frajdą dla Ameryki i stanowiła piekielnie dobry
okres”. Obligacje wojenne okazały się najkorzystniejszą inwestycją w dziejach papierów
rządowych. Mimo prosperity nie udało się uniknąć strajków (min. w 1943!) co było
ubocznym efektem prozwiązkowej polityki New Deal. Jednym z kluczowych US projektów
zbrojeniowych była budowa bomby atomowej (tzw. Project Manhattan). Prace rozpoczęły się
dopiero w 1942. Podobnie jak w innych przypadkach tak i w tym FDR ponosi winę za
ignorowanie zagrożenia ze strony broni atomowej. Słynny list Einsteina i Leo Szilarda
przeleżał w Białym Domu dwa lata zanim podjęto kroki o produkcji (co ciekawe podobny
sceptycyzm do broni atomowej odczuwał Stalin, również opoźniając sowieckie badania na
wstępnym etapie). Amerykanie wykorzystali zresztą doświadczenia brytyjskie (projekt miał
być początkowo wspólnym osiągnięciem, ale później Amerykanie przywłaszczyli sobie
osiągniecia i samolubnie odmówili pomocy sojusznikom; Wielka Brytania musiała aby
utrzymać swój status mocarstwa w „chudych” latach powojennych wydać po raz kolejny
krocie na badania które współfinasowała w czasie wojny by w 1951 dogonić USA i ZSRS).
Miarą naiwności FDR może być w tym kontekście fakt, że rozważał on (na wniosek
Nielsa Bohra) przekazanie wyników badań projektu Manhattan Sowietom – i tylko
gwałtowny sprzeciw Churchilla zapobiegł temu „prezentowi” (Stalin i tak świetnie orientował
się w przebiegu prac dzięki rzeszy agentów obsadzających różne amerykańskie agendy
rządowe i uczestniczących w samych pracach; agentami byli z całą pewności fizycy Enricco
Fermi i Leo Szilard oraz Klaus Fuchs, a zapewne także Robert Oppenheimer, Niels Bohr i
inni).
W sferze rasowej, oprócz przesunięcia środka ciężkości czarnego osadnictwa na
północ USA, nastąpiły też poważne zmiany mentalne. Wprawdzie nadal obowiązywała
segregacja rasowa w siłach zbrojnych (służyło w nich 1,5 mln murzynów; co ciekawe
segregacja dotyczyła także amerykańskich Japończyków, ale nie Indian), ale przełamano
stereotyp murzyna – robotnika wojskowego. Powstały jednoski bojowe (w tym pancerne)
oraz pierwsza murzyńska eskadra lotnicza. Jeden murzyn dosłużył nawet stopnia generała.
Sama czarna społecznośc różnie ustosunkowała się do wojny. Z jednej strony pojawiały się
objawy poświęcenia czy bohaterstwa, z drugiej strony silna była fascynacja sukcesem
Japończyków „bijących białych”.
Na początku wysiłki nie przynosiły rezultatu. Produkcja broni i pomoc dla ZSRS i
Wielkiej Brytanii poważnie osłabiła zasoby na Pacyfiku (dowódcy z Pacyfiku – Mac Arthur i
Nimitz twierdzili, że ich zdradzono i krytykowali strategię Europe First, mając zresztą
poparcie „lobby marynarki” – z admirałem Kingiem na czele). Z drugiej strony na kolejnych
konferencjach sojuszniczych Amerykanie naciskali na otwarcie drugiego frontu (plany
Sledgehammer – utworzenie przyczółka w 1942 i Roundup - operacji na dużą skalę w 1943).
Brytyjczycy wskazywali jasno, że tego typu działania są pozbawione szans powodzenia, a co
gorsza (czego nie mówili ale co wszyscy wiedzieli), odbyłby się kosztem ofiar brytyjskich.
Amerykańskie oddziały dopiero przygotowywały się do wojny, a sporo zasobów pochłaniał
do końca 1943 Pacyfik (jeszcze w końcu 1943 na Pacyfiku było 460 tysięcy Amerykanów
podczas gdy w Europie i Afryce stacjonowało tylko 380 tys.). W trakcie pierwszej konferencji
waszyngotońskiej (kryptonim Arcadia 22 grudnia 1941–14 stycznia 1942) potwierdzono
priotytet pokonania Niemiec (Europe First), zatwierdzono operację desantową w Afryce
Pólnocnej (Gymnast-Torch) oraz potwierdzono wolę utworzenia drugiego frontu.
Amerykański (Joint Chiefs of Staff) i brytyjski (Imperial General Staff) połączyły się tworząc
wspólne dowdództwo (Combined Chiefs of Staff). Kolejną decyzją było przyjęcie kolejnego
dokumentu niewiele oznaczającego w praktyce, ale posiadającego znaczenie propagandowe
tzw. Deklaracji Narodów Zjednoczonch. Dokument potwierdzał zapisy Karty Atlantyckiej i
obiecywał niezawieranie pokoju separatystycznego. Mimo decyzji o operacji w Afryce
(alianci nie mieli środków na drugi front w 42) Amerykanie wrocili do tej idei bo FDR
obiecał sowieckiemu ministrowi spraw zagranicznych Wiaczesławowi Mołotowowi jego
otwarcie w maju 1942 (oczywiście prezydent z nikim nie konsultował tej obietnicy).
Amerykańscy sztabowcy proponowali reanimowanie operacji Sledghammer (desant w którym
alianckie wojska miały sie poświęcić aby odciągnąć siły z frontu wschodniego). Odległym
echem tego planu była operacja Jubilee pod Dieppe (19 sierpnia 1942), a która kosztowała
życie ponad 5 tys. żołnierzy brytyjskich i kanadyjskich). Upadek Tobruku i fatalna sytuacja w
Afryce (jak również niemalże zerwanie w wyniku niemieckiej ofensywy na Atlantyku
połączeń USA–Europa) sprawiły, że Churchill przekonał na konferencji londyńskiej (18-27
czerwca 1942) amerykańskich wojskowych na czele z generałem Marshallem do realizacji
planu Torch (niektórzy amerykańscy oficerowie jak generał Charles Wedemeyer, uważali, że
desant w 1942 pozwoliłby dojść z Francji do Europy Wschodniej i zapobiec opanowaniu
Europy przez Stalina; wydaje się jednak, że ta koncepcja wymyślona ex-post jest oderwana od
rzeczywistości).
W pierwszych działaniach w Afryce Północnej po desancie 8 listopada 1942
amerykańskie oddziały nie popisały się. Klęska na przełęczy Kasserine (1 lutego 1943) była
spektkalularna, a nazwisko dowódcy II korpusu generała Louisa Fedendale jest równie
zapomniane, jak nazwiska dowodców z Pearl Harbour admirała Husbanda Kimmela i
generała Waltera Shorta i na próżno można ich szukać w wielu amerykańskich
podręcznikach.). Później jednak oddziały amerykańskie okrzepły i pod dowództwem
generałów Pattona i Bradleya miały znaczący (jeśli nie decydujący) udział w klęsce
niemieckiej w Tunezji (kapitulacja 13 maja 1943 była klęską porównywalną z bitwą
stalingradzką; liczba jeńców sięgała 250 tys.; historycy komunistyczni negowali jej znaczenie
wskazując, że dużą część tej liczby tworzyli Włosi będący przeciwnikami „drugiego sortu”,
jakby zapominając o roli Włochów i Rumunów oraz Węgrów pod Stalingradem). Na kolejnej
konferencji w dniach 14-23 stycznia 1943 w Casablance (kryptonim Symbol) FDR i Churchill
zdecydowali, że kolejnym celem po pokonaniu „osi” w Afryce będzie Sycylia. Pomysł
operacji na Sardynii (z której byłoby bliżej zarówno do Francji jak i do środkowych Włoch)
podobnie jak nieśmiałe plany dzialań na Balkanach zostały stanowczo odrzucone przez
Amerykanów. FDR wymógł obietnicę otwarcia drugiego frontu „w przyszłosci” (był to ukłon
w stronę Stalina, który odmówił przybycia do Casablanki, tłumacząc to koniecznością
obecności na froncie; podobnie miał tłumaczyć przyczynę organizowania konferencji w
Teheranie i Jałcie; FDR koniecznie chciał się spotkać z sowieckim dyktatorem nawet bez
udziału i za plecami Churchilla – min. rzucił pomysł spotkania w cieśninie Beringa; FDR nie
wspomniał swemu „przyjacielowi Stalinowi”, że uzgodnione „w przyszlości” oznaczało rok
1944).
Innym chybionym pomysłem FDR była tzw. deklaracja o bezwarunkowej kapitulacji.
Wbrew twierdzeniom amerykańskich historyków dokumenty świadczą, że ogłoszone przez
prezydenta stwierdzenie, że alianci będa dążyć do bezwarunkowej kapitulacji „osi” nie było z
nikim uzgodnione. Roosevelt odwolał się tu do sformułowania generała Granta z czasów
wojny secesyjnej. Był to poważny błąd. Pomijając fakt, że FDR wymyślił i wygłosił swoje
oświadczenie bez konsultacji z Churchillem (który robiąc dobrą minę do złej gry nolens
volens przyklasnął pomysłowi prezydenta), a także z własną dyplomacją i z wojskowymi to
wzmocniło ono determinację walczących Niemców, Włochów i Japończyków (oraz ich
sojuszników na Bałkanach, jak Węgrzy, Bułgarzy, Rumunii, Chorwaci czy Słowacy; wszyscy
oni szukali okazji do „zmiany strony”, a deklaracja FDR znacząco utrudniała proalianckim
frakcjom przejęcie władzy i przejście na stronę aliantów). Deklaracja FDR zachęcała
żołnierzy „osi” do walki na śmierć i życie. Deklaracja ta kosztowała życie tysięcy alianckich
żołnierzy. Alianci zachodni zamknęli sobie drogę do ewentualnego ustalenia modus vivendi z
mniej zażartymi zwolennikami reżimu w Berlinie (co byłoby możliwe np po sukcesie
zamachu z 22 lipca 1944). Taka deklaracja służyła Stalinowi odsłaniając mu ich plany.
Podobna deklaracja o bezwarunkowej kapitulacji nie padła ze strony Moskwy. Co więcej
deklaracja ta, jak wiele wypowiedzi FDR, okazała się pustosłowiem. Wszystkie kapitulacje za
wyjątkiem kapitulacji Niemiec, mimo, że nazywały sie formalnie „bezwarunkowymi”, były
de iure jak najbardziej warunkowe.
Uboczną kwestią rozstrzyganą w Casablance była kwestia losów władz francuskich.
USA do 1942 utrzymywały stosunki z rządem Vichy i próbowały (bezskutecznie) negocjowac
przed Torch przejście sił francuskich na stronę aliantów. Roosevelt mimo, że uznał
kompromitację Vichy nie chciał uznać roli generała de Gaulla. Wynikało to z dwóch
powodów. Po pierwsze uważał generała de Gaulle za brytyjską kreaturę (co było nieprawdą i
dowodziło kompletnej nieznajomości realiów wykazywanej przez prezydenta) i postać mało
znaczącą (!). Po drugie FDR nie lubił Francji, uważał, że de Gaulle usiłuje (i tu sie nie mylił)
wskrzesić wielkość Francji, także jako mocarstwa kolonialnego. Dla FDR dowodem, że
Francja nie nadaje się do tej roli byla jej „niezdolność” do „opieki” nad „narodem
wietnamskim” (trudno powiedzieć czy w 1942-43 coś takiego jak świadomość
„wietnamskości” istniało; nawet komuniści grupowali sie w Komunsitycznej Partii Indochin,
a nacjonalistyczne ruchy antykolonialne wyglądały inaczej; funkcjonowały niezależnie w
Annami, Tonkinie i Cochinchinie; o jedności etnicznej nie ma co wspominać). Zdaniem FDR
„w Indochinach Francuzi oddali na pastwę Japonii naród wietnamski”, a „Wietnamczykom
wiedzie się gorzej, niż przed przybyciem Francuzów” (tu prezydent trafił zapewne w sedno,
gdyż japońska okupacja jest wspominana w wielu krajach Azji jako najgorszy okres – gorzej
miały zapewne tylko te, które wpadły potem w ręce komunistów). Pomijając rolę USA w
skutecznym uniemożliwieniu obrony Indochin Francuskich (odmowa sprzedaży broni),
należy tu stwierdzić, że „naród wietnamski” wykazywał się znaczną gorliwością w
kolaborowaniu z Japończykami uczestnicząc w rzezi Francuzów i oddziałów Legii
Cudzoziemskiej w czerwcu 1945. Dzielny „naród wietnamski” zmienił front dopiero w
sierpniu 1945, już po wybuchach bomb atomowych. Wielka przyjaźń prezydenta dla „narodu
wietnamskiego” była zapewne wpływem lewicowego czasopisma Amerasia odgrywajacego
dużą rolę w kształtowaniu amerykańskiej dyplomacji w Azji (redakcja pisma była
zdominowana przez osoby o poglądach lewicowych i komunistów). Nie bez znaczenia były
też wpływy chińskie. Generalissimus Czang Kai Szek liczył, że to Chiny zajmą pozycję
Francji w Indochinach. Pewną ironią losu jest to, że to właśnie w okupowanych po wojnie
przez Chiny prowincjach późniejszego Wietnamu Płn. rozwinęła się komunistyczna
partyzantka.
Aby porzeciwstwić się de Gaulle’owi Amerykanie promowali i wymogli włączenie w
skład komitetu generała Henri Giraude. Giraude starszy rangą od de Gaulle’a i otoczony
nimbem bohaterskiego zbiega z niewoli okazał sie jednak mierną osobowością i dał się
zdominować de Gaulle’owi. Natomiast złe traktowanie de Gaulle stało się
najprawdopodobniej
źródłem jego antyamerykańskiej i antybrytyjskiej fobii.
Antyamerykanizm stał się kamieniem węgielnym gaullizmu i FDR powinien być dumny, że
zdołał go zaszczepić Francuzom, przyspażając amerykańskiej dyplomacji problemów, które
trwają do dziś.
Wedle części przekazów (min. Sekretarz Stanu Cordell Hull) już w Casablance FDR
był świadom, że część Europy wpadnie w ręce Stalina, który będzie miał pełną swobodnę
działania na okupowanym terytorium. Jeśli prezydent zdawał sobie z tego faktu sprawę, to
dalszych jego kroków nie sposób tłumaczyć głupotą i naiwnościa, lecz czystą hipokryzją. W
Casablance zadecydowano też o rozpoczęciu kampanii nalotów na Niemcy i Japonię (a w
zasadzie ich intensyfikacji). Dziś wielokrotnie zadaje się pytanie, czy alianci dokonując takich
masakr jak w Dreznie czy Hamburgu nie zrównali się moralnie z nazistami. Wtedy jednak
nikt nie zadawał tego pytania.
Na kolejnych konferencjach (12–25 maja 1943 Waszyngton - Trident i 14-24 sierpnia
1943 Quebec – Kwadrant) potwierdzono ideę desantu na Sycylii, po której miała nastąpić
inwazja Włoch. Jednocześnie pod naciskiem amerykańskim wyznaczono datę desantu we
Francji na 1 maja 1944 (FDR zależało na dacie 1 maja „bo to ważne sowieckie święto”). Na
konferencji ministrów spraw zagranicznych ze Stalinem w Moskwie (13-30 października
1943) ustalono, że Niemcy będą podlegać okupacji, denazyfikacji (co to miało oznaczać
jeszcze nikt nie wiedział), a zbrodniarze wojenni zostaną ukarani. Przewidywano zakaz
zbrojeń oraz demokratyzację Niemiec. Na konfrencji Stalin sądował obu aliantów co do
dalszych planów. Wydaje się, że celowo mamił Brytyjczyków ideą poparcia ich planu
operacji peryferyjnych (pośrednich) na Bałkanach, a jednocześnie sądował stosunek
Amerykanów po raz pierwszy nieformalnie wspominając o możliwym udziale w wojnie z
Japonią. Na kolejnej konferencji w Teheranie miał zająć inne stanowisko. Połączone
konferencje w Kairze (22-26 listopada i 3-7 grudnia 1943) oraz Teheranie (27 listopada – 1
grudnia 1943) kryptonimy Sextant-Eureka, miały kluczowe znaczenie dla dalszego toku
wojny. Przede wszystkim należy podkreślić, że mimo że odbywały się teoretycznie na terenie
neutralnym w praktyce w Teheranie stacjonowały wojska alianckie. Stalin posiadał przewagę
w postaci informacji ze źródeł wywiadowczych (sowieccy agencji infiltrowali zarówno
brytyjski jak amerykanski aparat rządowy). Co wiecej, szermując rzekomą troską o
bezpieczenstwo Roosevelta (agenci NKWD mieli wykryć probę zamachu na przywodców
alianckich organizowanego przez Otto Skorzennego), Stalin doprowadził do zainstalowania
się delegacji amerykańskiej nie w poselstwie (odległym od ambasad brytyjskiej i sowieckiej o
2 km) ale w budynku na terenie ambasady ZSRS. Fakt, że FDR przyjął to zaproszenie
odrzucając jednocześnie analogiczną propozycję Churchilla świadczył o tym, że wybrał na
partnera przywódcę ZSRS. Był to kolejny dowód krótkowzroczności prezydenta i jego
otoczenia. Delegacja brytyjska była przekonana, że budynek w którym zamieszkali
Amerykanie jest nafaszerowany instalacjami podsłuchowymi. Relacje ówczesnych oficerów
wywiadu sowieckiego, jak Sudopłatow czy Beria junior, wskazują bezsprzecznie, że
instalacje takie funkcjonowaly i Stalin co rano czytał wyciągi z podsłuchu. Kolejnym błędem
było zabranie do Teheranu Harry’ego Hopkinsa znanego z prorosyjskich poglądów (uważa
się, że był agentem wpływu lub etatowym agentem sowieckim; najlepiej świadczą o nim jego
działania; Hopkins informował sowieckich dyplomatów o prowadzonej wobec nich
obserwacji FBI oraz o treści tajnej korespondencji między Churchillem a Rooseveltem),
zamiast szefa dyplomacji Cordella Hulla. Wynikalo to z koncpecji FDR, że potrafi sie
dogadac ze swymi partnerami lepiej bez udziału „dyplomatów-biurokratów”, którzy
„wszystko gmatwają”.
Rezultaty były fatalne. Stalin orientował się doskonale w różnicach dzielących FDR i
Churchilla, i w tym, że amerykański prezydent chce się z nim porozumieć, nawet kosztem
Brytyjczyków i chińskich sprzymierzenców. W tej sytuacji wystarczało by Stalin aby
osiagnąć swe cele dał FDR to czego on chciał i w zamian uzyskać dla siebie korzystne
koncesje. Po pierwsze definitywnie przekreślono ideę działań na Bałkanach (choć Churchill
wracał do tej koncepcji jeszcze w 1944) i potwierdzono desant aliantów we Francji. Stalin
miał więc desant dokładnie tam, gdzie go chciał mieć – możliwie daleko od Europy
Wschodniej.
W Teheranie Roosevelt poparł Stalina w zasadzie we wszystkich dziedzinach. W
Polsce przywódcy uzgodnili bez konsultacji z legalnym rządem polskim i społeczeństwem
Kresów Wsch., a więc w sprzeczności z zasadami Karty Atlantyckiej, ustanowienie granicy
wschodniej według zmodyfikowanej linii Curzona - Stalin domagał się początkowo się linii z
paktu Ribbentrop-Mołotow i uległ pod naciskiem protestów Churchilla, ale może była to z
góry zaplanowana rozgrywka… Próba walki Churchilla o Lwów skończyła się
niepowodzeniem. Churchill zostawił sobie furtkę, że to nieformalne uzgodnienia, które potem
zostaną uszczegółowione w rozmowach „z Polakami”. Roosevelt otwarcie stwierdził, że chce
aby uzgodnienia dotyczące losu Polski pozostały utajnione do czasu wyborów w USA.
Premier brytyjski próbował też poruszyć kwestię ponownego uznania przez ZSRS rządu
polskiego w Londynie (FDR i Churchill nie wspomnieli nawet słowem o Katyniu) ale ostra
riposta Stalina, że ten rząd i jego przedstawiciele w kraju (AK) „zabijają partyzantów”
zamknęła dyskusję. Dodatkowo Stalin wytargował ustępstwa graniczne kosztem Rumunii i
Finlandii oraz Królewiec (bo Rosja „potrzebuje” niezamarzającego portu). W kwestii
powojennych losów państwa niemieckiego nie wypracowano koncepcji (decyzja zapewne nie
zapadła, bo jak się wydaje Stalin nie miał jeszcze sprecyzowanego poglądu na tę kwestię).
Pojawił się tylko dowcip Stalina o rozstrzelaniu 50 tys. Niemców - do końca nie wiadomo
czy rzeczywiście był to tylko dowcip. Alianci potwierdzili swoją wolę otwarcia drugiego
frontu w maju 1944 we Francji. Stalin obiecał, że atak aliantów zbiegnie się z ofensywą na
froncie wschodnim. Sowiecki przywódca oczywiście nie dotrzymał słowa, gdyż atak Armii
Czerwonej rozpoczął się dopiero 22 czerwca 1944 (tzw. operacja Bagaration). Wszelkie
nieśmiałe projekty Churchilla dotyczące Bałkanów zostały odrzucone przez wspólny front
Stalin – Roosevelt. Na dodatek Roosevelt wspomniał w Teheranie o planach desantu w
Prowansji (kryptonim Anvil - Dragon). Potem Amerykanie mieli twierdzić, że operacja ta
musi się odbyć „bo obiecaliśmy ją Stalinowi w Teheranie”, tym samym uniemożliwili
proponowany przez Churchilla w lipcu 1944 desant aliancki w północnej Jugosławii, który
miał szanse uratować przynajmniej część Europy Wschodniej przed dominacją sowiecką.
Roosevelt uważał, że w zamian za ustępstwa w pewnych dziedzinach uzyskał zgodę Stalina
na udział ZSRS w wojnie z Japonią (Stalina nic to nie kosztowało; na dodatek wspomniał o
jakimś ekwiwalencie) oraz poparcie dla idei stworzenia ONZ (organizację tę Stalin uważał za
bardzo mało znaczacą, więc zgoda również go nic nie kosztowała). Postanowienia konferencji
w Kairze w zasadzie nie miały znaczenia, gdyż mimo amerykańskiej obsesji na punkcie Chin
(FDR usiłował wymusic na Churchillu i Stalinie zgodę na obecność w Teheranie delegacji
chińskiej, ale obaj przywódcy stanowczo oponowali) nawet kwestie dotyczące Dalekiego
Wschodu uzależniono od decyzji „trójki” w Teheranie. Działania na froncie birmańskim,
które miano „aktywizować” zależały od dostępnych środków, a tych ani Amerykanie, ani
Brytyjczycy nie chcieli tam angażować. Oddanie Indochin Francuskich jako obszaru
mandatowego Chinom nie było uzgodnione z Francuzami i Brytyjczykami, więc było kolejną
obietnicą bez pokrycia. Odmowa udziału w wojnie Turcji (niechęć tego kraju nie może dziwić
wobec klęski aliantów na Dodekanezie spowodowanej zresztą niechęcią Amerykanów do
wsparcia działań na tym obszarze). Roosevelt nie miał skrupułów i wszelkie obietnice złożone
za plecami Churchilla Czang Kai Szekowi złamał zmieniając kompletnie plany pod naciskiem
Stalina (min. anulowano operację desantowa w Birmie). FDR uważał, że świetnie dogaduje
się ze Stalinem („lepiej niż niejeden Anglik”) i może go oczarować jak to robił wielokroć ze
słuchaczami i politykami w USA. Kilkakrotnie spotkał się z sowieckim przywódcą bez
obecności premiera Wielkiej Brytanii, wygłaszając przy okazji dytyramby przeciw imperiom
kolonialnym. Ze spotkań tych nie wyniknęło nic z wyjątkiem obronienia niezależności
Finlandii (Stany Zj. miały wobec Finlandii sentyment, był to bowiem jedyny kraj, który
spłacił zadłużenie wobec USA). W świetle faktu, że Stalin doskonale wiedział, jakie jest
stanowisko FDR, i że prezydent jest gotów na zawarcie umowy na każdych warunkach,
można to raczej poczytywać za „pański gest Stalina”.
FDR najprawdopodobniej odczuwał niechęć do Churchilla, bo ten wyraźnie bronił
swego stanowiska i wskazywał, że nie ulega prezydenckiej perswazji. Stalin wiedząc jakie są
słabe strony obu przeciwników wykorzystywał to znakomicie będąc ujmująco przyjazny
wobec FDR i raczej szorstki wobec Churchilla. De facto sowiecki dyktator cenił bardziej tego
ostatniego (zwykł mawiać, że Churchill to cwaniak, który w chwili nieuwagi gotow ukraść ci
nawet kopiejkę). Prezydent USA był przekonany, że zajmował pozycję rozjemcy między
Stalinem a Churchillem. Nie zauważył nawet, że rozgrywkę prowadzi Stalin. Jedynym
znaczącym krokiem w Kairze było przyjęcie 1 grudnia 1943 tzw. deklaracji kairskiej
zaznaczającej, że wojna z Japonią będzie się toczyć do bezwarunkowej kapitulacji i
całkowietej restytucji granic z roku 1931. Było to jednak pustosłowie. Do zwycięstwa nad
Japonią w 1943 było bardzo daleko, a USA same podważały ten dokument, np. usiłując
zmienić status quo Francuskich Indochin, czy podważyć brytyjskie panowanie na Malajach, a
holenderskie w Indonezji (Indiach Holenderskich).
Rok 1944 to szereg kolejnych konferencji sztabowych w min. Waszyngtonie i
Quebecu (11-16 września 1944) na których Amerykanie ostatecznie pogrzebali plan desantu
w Jugosławii oraz narzucili jako koncepcje rozwiązania problemu niemieckiego tzw plan
Morgenthaua (zakładał likwidację niemieckiego przemysłu ciężkiego i przekształcenie
Niemiec w kraj pasterski; wspominano też nieśmiało o stertylizacji niektórych Niemcow; plan
został odrzucony pod naciskiem Churchilla i Stalina w Jałcie).
Równolegle odbywał się cykl konferencji tematycznych niższej rangi na które wpływ
wywierała polityka FDR w Dumbarton Oaks (21 sierpnia – 7 listopada 1944 gdzie omawiano
projekt statutu ONZ, zatwierdzony w Jałcie), w Bretton Woods (1-22 lipca 1944, gdzie
ustalono poziom wymienialności złota na dolary po kursie 35 $ za uncję; do kursu dolara
zostały dostosowane wszystkie inne waluty). Na innych konferencjach w Hot Springs,
Chicago i Waszyngtonie omawiano kwestie dotyczące polityki rolnej, przepisów dotyczących
międzynarodowego lotnictwa cywilnego oraz odbudowy ze zniszczeń wojennych.
Wybuch Powstania Warszawskiego wywołał konieczność zajęcia stanowiska w
kolejnej „drażliwej” kwestii. Rząd polski oraz Chruchill domagali się jakiejś pomocy dla
walczących powstańców. Jedną z możliwości były zrzuty broni, ale aby zmniejszyć straty
potrzebna była zgodna na międzylądowanie dla alianckich samolotów na terytoriach
kontrolowanych przez Armię Czerwoną. Churchill proponował postawienie sowieckiego
dyktatora wobec facti acompliti, poprzez wysłanie samolotow bez zgody Stalina, ale
Roosevelt sprzeciwił się. Tłumaczył, że nie chce zadrażniać stosunków z „wujaszkiem Joe”
jak nazywał sowieckiego dyktatora. Miarą tego, jak traktował USA sowiecki „sojusznik” była
grozba Stalina, że poleci zestrzeliwać alianckie samoloty pojawiające się nad opanowanymi
przez niego terenami. Ofiara powstania warszawskiego i straty alianckich lotników którzy za
wyjątkiem jednej wyprawy z 18 września 1944 nie mogli lądować na sowieckich lotniskach i
musieli wracać nad okupowaną Europą do baz we Włoszech były po części spowodowane
polityką Roosevelta.
Próbując ratować resztki wpływów w Europie Wschodniej i Południowej Churchill
spotkał się w dniach 9-19 października 1944 w Moskwie ze Stalinem i probował uzgodnić
losy Polski (co się nie udało) i krajów bałkańskich zawierając tzw. porozumienie procentowe.
Zgodnie z ustnymi ustaleniami ZSRS miało otrzymać 90% wpływów w Rumunii, 75 % w
Bułgarii i 50 % w Jugosławii, a 10 % w Grecji. Dziwnym trafem te ustalenia spełniły się.
Amerykanie zwykli wylewać nad tym porozumieniem krokodyle łzy, ale amerykańska
dyplomacja wiedziała o tym porozumieniu i po prostu je zignorowała. FDR uznał, że
sojusznicy mogą się „zabezpieczać”. Postanowienia Karty Atlantyckiej znów zostały
zignorowane.
W trakcie toczącej się wojny FDR przeprowadził zwycięsko kolejną kampanię
wyborczą i został prezydentem na 4 kadencję. Tym razem na jego korzyść działały warunki
wojenne i zasada, że nie należy zmieniać przywódcy w jej toku. Jego przeciwnik gubernator
New Yorku i były znany prokurator antymafijny Thomas Dewey (doprowadził min do
skazania „Luckiego” Lucciano, którego zresztą amnestionował FDR) wyglądał „zbyt młodo”
i zyskał tylko 18 % elektorskich, mimo aż 22 mln głosów ludowych. FDR wygrał 25 mln
głosów, co dalo mu 81 % głosów elektorskich. Wiceprezydentem został Harry Truman, który
wygrał walkę o to stanowisko na konwencji demokratów ze skrajnie lewicowym Henry
Wallacem. W 1944 FDR mogłby przegrać w wyborach tylko z jednym z generałów. Realne
szanse miałby pewnie Douglas Mac Arthur ale ten pragnął najpierw dotrzymać obietnicy
wyzwolenia Filipin. Możliwość kandydowania Mac Arthura stała się nawet przedmiotem
spiskowych teorii, według których na konferencji sztabowej w Pearl Harbour FDR wyraził
zgodę na plan inwazji na Filipiny (które marynarka wojenna chciała ominąć) w zamian za
rezygnację „Maca” z ambicji prezydenckich w 1944. Nie ma jednak żadnych dokumentów
potwierdzających istnienie takich uzgodnień.
Kolejna konferencja na szczycie (4-11 lutego 1945 w Jałcie, ostatnia z udziałem FDR)
zakończyła się podobnie jak konferencja w Teheranie i odbyła się w podobnych warunkach.
Zgoda prezydenta (pod jego naciskiem uległ też Churchill), aby przybyć na sowiecki Krym
znów wiązała się z możliwością podsłuchiwania przez gospodarzy wszystkich rozmów obu
delegacji. Swoistą ironią historii był fakt, że w amerykańskiej delegacji było kilku agentów
sowieckich, w tym Alger Hiss zastępujący sekretarza stanu.
Alianci ustalili podział Niemiec na strefy i ostatecznie przekreślili plan Morgenthaua
(nie ustalono natomiast dokładnego rozgraniczenia stref okupacyjnych, stąd opór
amerykańskich genrałów – Marshalla i Eisenhowera działających zresztą w myśl instrukcji od
FDR wobec brytyjskich koncepcji zajęcia Berlina i Wiednia oraz Pragi (co było jak
najbardziej realne) przed Armią Czerwoną wydaje się nieuzasadniony. W ten sposób
zaprzepaszczono ostatnią szansę na zmianę powojennego status quo. W Jałcie przesądzono
los Polski stwierdzając, że odpowiedzialny za jej los będzie ZSRS. Uzgodniono, że powstanie
Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej z PKWN oraz „demokratycznych” elementów rządu
londyńskiego (pojęcie „demokratycznego elementu nie zostało sprecyzowane; wkrótce
okazało się, że wiele z przedwojennych polskich partii nie mogło funkcjonować, gdyż zostało
uznane za „faszystowskie”; istniała tez lista „niepożądanych” polityków). W Polsce miały się
odbyć demokratyczne wybory (ale niesprecyzowano terminu). FDR zgodził się, że idea
międzynarodowych obserwatorów to niepotrzebne mieszanie się w sprawy wewnętrzne, które
obraziłoby Polaków. Granice Polski również wytyczono zgodnie z życzeniami Stalina (linia
Curzona + linia Odry i Nysy; Churchill próbował osłabić pozycje Polski, którą uznał już za
straconą, dyskutując czy winna być to Nysa Lużycka czy Nysa Kłodzka).
W zamian za poparcie sowieckie kwestii ONZ Stalin uzyskał bezprecedensową
reprezentację w tym ciele także dla zależnych od Moskwy sowieckich republik – Białorusi i
Ukrainy (Amerykanie i tak cieszyli się, że Stalin nie zarządał przyznania prawa do zasiadania
w ONZ i oddzielnych głosów dla wszystkich republik sowieckich). Przyjęto zasadę
decydującego głosu 5 mocartstw (pod naciskiem Churchilla dokooptowano Francję)
funkcjonujących w ramach ciała określanego mianem Rady Bezpieczeństwa – była to może
zreformowana wersja planu „4 policjantów”. Stalin potwierdził chęć udziału w wojnie z
Japonią („w trzy miesiące po zakończeniu wojny w Europie”) ale zarządał dla ZSRS korzyści
terytorialnych będących odtworzeniem stanu posiadania Rosji carskiej sprzed klęski w wojnie
roku 1904-1905 (Port Artur i Darien, Pd. Sachalin oraz koncesje na kolei
południowomandżurskiej i wschodniochińskiej), a także należących od 1874 do Japonii
Kuryli. Dodatkowo kraje zachodu musiały uznać marionetkowy rzad Mongoli Ludowej. W
zamian sowiecki przywódca obiecał nie wspierać komunistów chińskich w wojnie domowej.
Prezydent USA bez mrugnięcia okiem po raz kolejny sprzedał swojego chińskiego
sojusznika, którego promował na arenie międzynarodowej, rozdzielając bez jego wiedzy i
zgody jego terytorium. Stalin oświadczył, że jego wojska „wyzwolą całe Chiny” (było to
całkiem możliwe biorąc pod uwagę słabość armii Kuomintangu; można sobie wyobrażać jak
by się to skończyło dla Zachodu). Armii sowieckiej miano również wyznaczyć udział w
zdobywaniu Hokkaido (bliska była perspektywa powstania Japonii Wschodniej i Japonskiej
Republiki Demokratycznej). Jedynym dość ograniczonym sukcesem Zachodu było uznanie
statusu mocarstwowego Francji i przyznanie jej stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa
ONZ oraz strefy okupacyjnej w Niemczech. Francuzi zawdzięczali to jednak wysiłkom
Churchilla a nie Rooseelta (USA uznalo rząd de Gaulla dopiero w październiku 1944, trudno
się więc dziwić resentymentom antyamerykańskim generała).
Jednym z najbardziej haniebnych i skrywanych ustaleń z Jałty była decyzja wydania
ZSRS i wysłania na pewną śmierć wszystkich obywateli sowieckich, którzy znaleźli się na
terenach okupowanych przez aliantów, niezależnie od tego, czy byli uchodźcami, więźniami
czy też kolaborowali z Niemcami. Otworzyło to drogę do masowych deportacji, w których
nadgorliwi alianci przekazywali częstkroć także emigrantów z czasów carskich (min Andriej
Szukro i Piotr Krasno), a nawet osoby nie będące sowieckimi obywatelami. Część historyków
tłumaczyła gorliwość aliantów troską o własnych jeńców, którzy znaleźli się na terenach
zajmowanyc przez ZSRS. Sowiecki sojusznik sugerował, że w przypadku braku współpracy
mogą oni nie zostać zwolnieni - wyraziliby np. gwałtowną chęć pozostania w ZSRS.
Odpowiedzialność za dokonane po wojnie deportacje także spadała na FDR.
Sytuacja negocjacyjna aliantów na Krymie była daleko gorsza niż w Teheranie.
Oprócz faktu, że terytorium było terenem sowieckim, co implikowało wszechobecności
oficerów wywiadu i podsłuchów, istotną rolę odgrywała słabość fizyczna FDR, który był już
bardzo chory, a podróż była dla niego olbrzymim wysiłkiem. Stalin doskonale zdawał sobie
sprawę, że Churchill nie ma żadnych argumentow. Stosował więc starą taktykę wygrywania
przeciw sobie obu zachodnich przywódców. Antykolonializm FDR i jego wyraźne
desintersment Europą (powiedział wyraźnie do Harrimana „chcę mieć decydujący głos w
sprawach Pacyfiku, natomiast kwestie europejskie są tak nieznośne, że chce się od nich
trzymać z daleka z wyjątkiem tego co dotyczy Niemiec”) wskazywały, że wkrótce cały
kontynent wpadnie w ręce sowieckie, a osłabiona Wielka Brytania nie będzie w stanie nic
zrobić.
Konferencja zakończyła się sromotną klęską aliantów i główną za to winę ponosił
Roosevelt. Amerykanie przyjechali na konferencje bez spójnego programu i bez koncepcji.
Nie doprowadzili podobnie jak wsześniej w Teheranie do przyjęcia wspólnego frontu
„wolnego świata”. Mimo tego delegacja amerykańska wyjeżdżała w poczuciu błogostanu.
Edward Stetinus uważał Jałtę za triumf Zachodu. Obietnica o złagodzeniu kursu wobec
cerkwi i potwierdzenia rozwiązania Kominternu były humorystyczne. Jedyne zdania
sceptyczne wyrażali Churchill i analityk departamentu stanu George C. Kennan. W zasadzie
przekonanie o sukcesie amerykańskiej dyplomacji w Jałcie utrzymuje się w amerykańskiej
historiografii do dzić, a krytykowanie polityki Roosevelta uważa się za niemodne i w złym
tonie. Co ciekawe USA przez długie lata przestrzegało litery porozumień jałtańskich, dziwiąc
się niepomiernie ich łamaniu przez ZSRS (np. Eisenhower zarzucał to ZSRS w 1953!). Stalin
uważał Jałtę za swój sukces. Dowodem tego może być chocby przypływ specyficznego
poczucia humoru. W pewnym momencie sowiecki dyktator przedstawił FDR Berie, gdy
okazało się, że prezydent nie wiedział (lub może udawał, że nie wie) kto zacz padło
specyficzne wyjaśnienie: „a to taki nasz Himmler…” Po zakończeniu konferencji FDR nie
zdążył już wywrzeć znaczacego wpływu na politykę USA i świata. 23 lutego 1945 spotkał się
w Suezie z królem Arabii Saudyjskiej i złożył kolejną gołosłowną obietnicę o ograniczeniu
imigracji żydowskiej do Palestyny (co po holokauście było nieralne; zresztą USA nie miały
żadnego wpływu na ten proces, gdyż Palestyna była obszarem mandatowym Wielkiej
Brytanii).
12 kwietnia 1945 w Warm Springs w stanie Georgia Roosevelt umarł na wylew
pozując malarce Elisabeth Shomatoff (krążyły niepotwierdzone pogłoski że była ona także
kochanką prezydenta). Na tę wieść radość zapanowała w bunkrze Hitlera w oblężonym
Berlinie (Goebels złożył Hitlerowi gratulacje). Prezydent miał 63 lata.
* * *
Jednoznaczna ocena Roosevelta jest dość trudna. Z jednej strony trudno mówić o
jakichś wybitnych zasługach tego prezydenta. Jego wysiłki w walce z wielkim kryzysem
zasługują na uwagę, trudno jednak powiedzieć czy inny prezydent, także z obozu
republikańskiego, nie odniósłby podobnych sukcesów. New Deal nie był zresztą jakimś
znaczącym sukcesem, a USA zawdzięczały wydźwignięcie się z kryzysu wybuchowi wojny i
wzmożonej produkcji, najpierw na zamówienie dla Wielkiej Brytanii, potem na potrzeby
własnego wysiłku wojennego. Trudno przesądzać czy republikański – progresywny prezydent
(choćby taki jak Theodor Roosevelt) nie przeprowadziłby lepiej USA przez zasadzki kryzysu.
Stosunek do izolacjonizmu też trudno zakwalifikować. Do 1937 Roosevelt w zasadzie
nie zajmował stanowiska w sprawach międzynarodowych, koncentrując się na polityce
wewnętrznej. Arena międzynarodowa została w rękach senatu. Stopniowe zaangażowanie w
te kwestie prezydenta następowało począwszy od 1939. Od 1940 r. FDR zdecydowanie
popierał Brytyjczyków. Dopiero gdzieś w polowie 1941 r. wykrystalizowała się u niego
koncepcja wprowadzenia USA do wojny. Czy inny człowiek poprowadziłby to lepiej? Trudno
powiedzieć, ale wydaje się, że program jego republikańskiego kontrkandydata z 1940
Wendella Willkie był podobny. Na pewno bardziej aktywny byłby tu znów jego odległy
krewny Theodor Roosevelt, zdecydowany zwolennik zbliżenia z Wielką Brytanią (idea
jedności ludów anglojęzycznych) i wróg Niemiec oraz Rosji. FDR na pewno odpowiada za
fatalnie prowadzoną dyplomację w stosunku do Japonii (tu zdaje się nie było alternatywy;
ludzi rozumiejących Japończyków i wschód mimo obsesji na punkcie Chin było w USA
niewielu; prawdopodobnie jedynymi byli ambasador w Japonii Joseph Grew i generał Mac
Arthur). Nawiasem mówiąc trudno nawet określić czy Roosevelt nie był sam izolacjonistą.
Jego stwierdzenia o „znudzeniu problemami Europy” i idea wycofania amerykańskich
oddziałów z tego kontynentu do 1947 (wyjątkowo grożna w powojennej sytuacji) wskazuje,
że te poglady nie były prezydentowi zupełnie obce. Oświadczenie o planach wobec Europy
FDR zupełnie otwarcie przedstawił Stalinowi w Jałcie. Ten oczywiście liczył, że w takim
wypadku uda mu się podporządkować Niemcy oraz ewentualnie uzależnić ulegające
wpływom komunistycznym Włochy i Francję. Spełniłoby się wówczas jego marzenie (Stalin
pytany czy jest dumny, że Armia Czerwona dotarła do Berlina burknął, że armia cara
Aleksandra dotarła do Paryża).
Polityka wojenna Roosevelta nie wytrzymuje krytyki. Oprócz poważnych błędów jako
dowódcy (sprawa błednego wyboru jednostek eskortowych dla marynarki, upór wokół
trzymania sił amerykańskich z dala od Bałkan, ukrywanie kwestii bomby atomowej nawet
przed swoim zastępcą – Trumanem to tylko niektóre) były te dużo poważniejsze - jako
przywódcy i dyplomaty. W tej roli FDR zawiódł kompletnie za znikome korzyści oddając
Stalinowi we władanie pół Europy (godząc się na zniewolenie krajów okupowanych przez
Armię Czerwoną FDR podeptał przy okazji zasady które sam glosił) i spory fragment Azji.
Jego błędy doprowadziły do osłabienia jedynego sojusznika jaki USA miały to jest Wielkiej
Brytanii i poważnego zantagonizowania innego potencjalnego sojusznika Francji. Udział
ZSRS w wojnie z Japonią ze względu na potencjalne łupy był przesądzony, a ONZ o które
prezydent toczył tak zażarte boje jest do dziś organizacją mocno nieskuteczną. Na dodatek
politykę Roosevelta charakteryzowała chwiejność (stanowisko w stosunku do Chin, które
obsesyjnie wręcz popierał przyznając im status mocno na wyrost w stosunku do stanu z 1945
(znaczenie militarne Chin było umiarkowane i jeszcze w 1945 Japończycy prowadzili przeciw
wojskom chińskim uwieńczoną sukcesem ofensywę!), których jednak nie omieszkał zdradzić,
aby zapewnić sobie przychylność Stalina) i hipokryzja (notoryczne łamanie zasad głoszonych
w deklaracji Narodów Zjednoczonych i Karcie Atlantyckiej). Twierdzenie FDR, że małe kraje
powinny stracić znaczenie (przy okazji FDR myślał o ich rozbrojeniu) dziwnie współbrzmi ze
stalinowską tezą, że małe kraje nie mają prawa do samostanowienia (konferencja w Jałcie).
Pozycja negocjacyjna Wielkiej Brytanii była słaba, ale USA były mocarstwem, potęgą
przemysłową, toczącą wojnę na dwóch frontach i jakiekolwiek poczucie winy w stosunku do
ZSRS jako ponoszącej główny ciężar wojny. Wartość pomocy amerykańskiej i siła militarna
dawały prezydentowi niesamowite argumenty w przetargach dyplomatycznych. Nawet w
wypadku gdy jego wpływ był ograniczony mógł się zdobyć na protest. Nic takiego z jego ust
nie padło. Czytając dokumenty z konferencji odnosi się wrażenie, że głównym przeciwnikiem
FDR jest Churchill i kolonialne imperium Wielkiej Brytanii, a nie Stalin i imperium
sowieckie.
Na Roosevelta spada odpowiedzialność za dopuszczenie do niewiarygodnej infiltracji
amerykańskiego aparatu rządowego przez wywiad sowiecki. Alger Hiss był nieocenionym
źródłem w Departamencie Stanu, a potem został pierwszym - Tymczasowym Sekretarzem
Generalnym ONZ na konferencji założycielskiej w San Francisco (25 kwietnia 1945 – 26
czerwca 1945). FDR zapewne uznałby to za swój sukces. Harry Dexter White z departamentu
skarbu przekazał ZSRS wzorce przyszłej waluty okupacyjnej dla Niemiec oraz dolarów (!).
Fachowcy z NKWD natychmiast wykonali doskonałe kopie. Kolejny agent Nathan Gregory
Silvermaster współpracował z Morgenthauem w Zarządzie Wojny Ekonomicznej. Prezydent
wiedział o infiltracji co najmniej od 2 września 1939 – od momentu dezercji Chambersa,
który poinformował o siatce komunistycznej doradcę FDR Adolfa Berle. Berle przekazał
raport Chambersa prezydentowi, ale ten zignorował go uważając, że infiltracja jest
niemożliwa. Raport ten podobnie jak ostrzeżenia zbiegłego sowiec kiego oficera Kriwickiego
były ignorowane do 1943 (dopiero wtedy zainteresowały się nimi FBI; dla Kriwickiego
zamordowanego w 1941 było już za późno). Dziś ocenia się, że sowieckie agencje miały w
samych agendach waszyngtońskich ponad 220 agentow. Agenci infiltrowali nawet
amerykański wywiad OSS (Duncan C Lee – był asystentem szefa wywiadu generała Williama
Donovana). Atmosfera była na tyle przychylna, że agenci określali je jako „stare dobre czasy
kiedy pracowaliśmy jak zaufani towarzysze”. Sowiecka infiltracja projektu Manhattan
umożliwiła budowę przez ZSRS bomby atomowej. Wielu z wychowanych przez FDR
agentów żyjących do dziś nie widzi w swej zbrodniczej działalności nic zdrożnego…
Miarą naiwności połączonej ze skrajną głupotą jest fakt, że prezydent USA polecił
OSS oddać NKWD zdobytą od Finów (listopad 1944) sowiecką książkę kodów (szczęśliwie
szef OSS nie wykonał rozkazu prezydenta precyzyjnie i wykonano kopię książki co pomogło
w powojennym programie łamania sowiec kich szyfrów - Venona). Swoją rolę odegrał tu
asystent FDR Lauchlin Curie również agent sowiecki, który przekonał prezydenta i Stettinusa,
że „dżentelmeni nie czytają cudzych listów”. Gdy Kriwicki zeznawał przed amerykańskim
urzędem imigracyjnym (była to jedyna instytucja, która w ogóle się nim zainteresowała!) jego
zeznania docierały do Moskwy w ciagu 48 godzin. W Waszyngtonie nie interesowały nikogo.
Przed konferencją w Jałcie Stalin dysponował portretami psychologicznymi całej całej
delegacji. Na obronę FDR można wskazać, chyba tylko to, że na konferencji założycielskiej
ONZ w San Francisco było ponad 20 sowieckich agentów reprezentujacych rózne kraje...
Niefrasobliwość FDR nie dotyczyła zresztą tylko ZSRS. W swej korespondencji z
Churchillem był czestokroć bardzo niedyskretny nie biorąc pod uwagę, że Niemcy mogą
łamać alianckie szyfry (mało znanym faktem jest, iż niemiecki radiowywiad Forschumgamt
[FuG] łamał część alianckich szyfrów i czytał min. korespondencje Churchill – Roosevelt).
Również decyzje dotyczące wyboru współpracowników przez prezydenta często,
mówiąc delikatnie, nie były trafne. Wspominany już generał Johnson – szef jednej z
kluczowych agend New Deal – NRA okazał się alkoholikiem i czlowiekiem nieudolnym. Na
dodatek zawiódł zaufanie FDR występując przeciw jego polityce w latach 40 (okazał sie
izolacjonistą i przyłączył się do ruchu America First). Najbliższy współpracownik prezydenta
– Harry Hopkins okazał się agentem sowieckim – wiadomo min., że spotykał się z nielegałem
NKWD Izaakiem Achmerowem. Inne nominacje FDR były równie trafione. Dzięki naciskom
Hopkinsa attache wojskowym przy ambasadzie USA w Moskwie został nieudolny płk. Philip
Faymonville, a nie dociekliwy mjr. Charles Yeaton (na którego uskarżali się gospodarze). W
wyniku wpływów Hopkinsa i doradcy FDR Lauchlina Currie (w 1945 opuścił USA
zagrożony aresztowaniem za szpiegostwo) prezydent usunął też szefa wydziału sowieckiego
w departamencie stanu Loy Hendersona. FDR godził się też na ograniczanie roli zawodowych
dyplomatów mających odrobinę krytyczny stosunek do ZSRS jak „Chip” Bohlena, George’a
Kennana czy ostrzegającego go eks-ambasadora w Moskwie i Paryżu Williama Bullitta.
Avrell Harriman mimo, że sponsorował kampanię FDR również nie był wysłuchiwany, jeśli
to co chciał powiedzieć nie odpowiadało wyobrażeniom prezydenta. Nominację na
ambasadora w Wielkiej Brytanii, swemu poparciu w wyborach zawdzięczał Joseph Kennedy,
skrajny brytofob i człowiek powiązany ze zorganizowaną przestępczością czasów prohibicji.
W 1944 FDR i jego współpracownicy chcieli pozwolić wywiadowi sowieckiemu na
otwarcie oficjalnej rezydentury w Waszyngtonie. Tylko stanowczy sprzeciw szefa FBI Edgara
Hoovera zapobiegł tej kuriozalnej sytuacji. Skrajnym przypadkiem fatalnego doboru
współpracownika był wiceprezydent Henry Wallace, który głosił poglądy
kryptokomunistyczne. Jeszcze w 1945 roku człowiek ten twierdził, że „Rosjanie mają więcej
wolności niż kiedykolwiek”, a „...polityka brytyjska w oczywisty sposob sieje nieufność
pomiędzy USA a Rosją i tym samym przygotowuje grunt pod III wojnę światową”. Wallace
planował, że w wypadku objęcia rządów po Rooseveltcie mianowałby Dextera White
sekretarzem skarbu, a Laurenca Duggana – sekretarzem stanu. Obaj byli etatowymi i
świadomymi agentami sowieckiego wywiadu. Oceny Wallace’a dokonał nie kto inny jak
Lawrientij Beria stwierdzając „Wiceprezydent Wallace nie był agentem sowieckim. Był po
prostu durniem”. W 1946 Harry Truman zdymisjonwał Wallace, który był wtedy sekretarzem
do spraw handlu za skrajnie prosowieckie poglądy. W 1948 Wallace kandydował z ramienia
KP USA na prezydenta USA.
Antykolonializm FDR przesłaniał mu realny interes USA i wolnego świata. To on
zaczał wspierać ruch kierowany przez mało znanego komunistę Ho Chi Minha z fatalnymi
konsekwencjami najpierw dla Francji, a potem USA. Roosevelt nie był też wolny od
klasycznej amerykańskiej brytofobii. Ulegał wpływom lobby irlandzkiego i niemieckiego.
Należy przyznać, że brytofobami byli też inni ówcześni politycy i wojskowi amerykańscy jak
admirał Ernest King (King ujawnił ją choćby domagając się usnunięcia {!} brytyjskiej floty z
Pacyfiku, gdzie działania były spektakularne, a jednocześnie naciskał na realizację konwojów
arktycznych do ZSRS; oczywiście warunki służby na Północy były daleko gorsze, wysiłek
olbrzymi, a ZSRS źle traktował alianckich marynarzy; krótko mówiąc dla US Navy była
chwała i laury na Pacyfiku, dla Brytyjczyków straty i wysiłek na Atlantyku i w Arktyce; flota
sowiecka wbrew publikacjom propagandowym w PRL była nieobecna na morzu), sekretarz
stanu Cordell Hull, generał George Patton. Amerykańska brytofobia miała głębokie tradycje
sięgające czasów kolonialnych, wojny 1812-1814 oraz wojny secesyjnej. Zastępca sekratarza
stanu Sumner Wells w 1942 w oficjalnym przemówieniu grzmiał o „zakończeniu epoki
imperializmu”. Takiego faux pas wobec Brytyjczyków nie wybaczył nawet Cordell Hull i
Wells opuścił departament stanu.
Nawet polityka prezydenckich ułaskawień była niefortunna. Wypuszczenie Charlesa
„Lucky” Lucianno, bossa mafii, mogło być związane z układem dotyczacym desantu na
Sycylii (ale w czym mafia miała pomóc aliantom nie sposób stwierdzić). Czemu miało służyć
ułaskawienie w 1941 Earla Bowdena, szefa amerykańskiej kompartii, skazanego za
posługiwanie się fałszywym paszportem w wyjazdach do ZSRS – trudno dociec. Pamiętać
należy o rasizmie prezydenta, którym wykazał się zarówno w czasie New Deal, ale także w
sprawie przesiedlenia Japończyków w czasie drugiej wojny światowej. Z drugiej strony
należy podkreślić, że tego typu zachowania były raczej normalne w tej epoce.
FDR miał też na koncie spore pozytywy. To dzięki niemu USA stały się siedzibą
Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Miedzynarodowego Banku Odbudowy i
Rozwoju oraz ONZ. Zgromadzenie większości światowych zasobów złota w Fort Knox może
było samolubne ale zapewniło USA podstawy powojennej prosperity. Mimo diametralnie
różnych poglądów militarnych Roosevelt polecił ewakuować z oblężonych Fiipin Mac
Arthura (uważał, że byłaby to klęska z punktu widzenia propagandy, gdyby Mac Arthur
poszedł do niewoli). Zdaniem Kissingera – FDR był idealistą wierzącym w wilsonowski ład i
starał się tworzyć konstrukcję bezpieczeństwa zbiorowego, która miała zabezpieczać przed
kolejną agresją ze strony Niemiec i Japoniii. Brak zaufania do dyplomatów i prowadzenie
polityki na własną rękę nie było tylko wadą FDR (to samo robili Stalin, Hitler i Churchill).
Ten sposób pozwalał zresztą na ominięcie biurokracji choć prawdą jest, że w wydaniu
Roosevelta powodował wyjątkowy bałagan. Nie dostrzeganie zagrożenia komunistycznego
było faktem, ale Roosevelt dał się przekonać i to on wdrożył Fedral Employees Loyality
Program (od 1943), który potem pozwolił oczyścić agendy rządowe opanowane przez
agenturę sowiecką.
Decyzje militarne FDR można oceniać dwoiście. Z jednej strony prezydent jako
naczelny dowodca odpowiadal za życie żołnierzy i powinien doprowadzić do jak
najszybszego zakończenia wojny jak najmniejszym kosztem. Stąd nacisk na udział w wojnie
na Dalekim Wschodzie ZSRS, decyzja o użyciu broni atomowej (podjęta już przez
Trumana), nacisk na desant we Francji, układ FDR z Darlanem (zapobiegł dalszym walkom z
Francuzami po lądowaniu w Afryce Pn w XI 42 ale biorac pod uwagę wcześniejszą postawę
Darlana był moralnie wątpliwy i na dodatek zirytował de Gaulle’a) czy niechęć do
poświęcania życia Amerykanów w wyścigu do Berlina, Pragi czy Wiednia (wskazuje się też
brak umiejętności rozstrzygania przez amerykańskich generałów kwestii o charakterze
politycznym, w przeciwieństwie do oficerów brytyjskich, którzy musieli w tej dziedzinie
posiadać doświadczenie związane np. z prowadzeniem działań w koloniach). Z drugiej strony
wiele z decyzji prezydenta – o charakterze wojskowym niosło poważne implikacje polityczne.
Desant we Francji był tym czego cały czas chciał Stalin. Nawet w najczarniejszych godzinach
roku 1941 domagał się (korespondencja z Churchillem z lipca 1941) przeprowadzenia takiej
operacji na wybrzeżu francuskim. Oczywiście domniemana alternatywa, którą chyba po cichu
planował Churchill – ewentualne operacje na Bałkanach niosły ze sobą poważne ryzyko ze
wzgledu na górzysty teren i brak sieci komunikacyjnej. Z drugiej strony alianci mogli liczyć
nie tylko na przychylność krajów (silne ruch oporu w Grecji i Jugoslawii) ale na przejście na
drugą stronę frontu takich państw jak Węgry, Rumunia i Bułgaria (że było to możliwe i na ile
korzystne dowodził przykład Włoch).
W 1941 Stalin jeszcze gotów się był zgodzić na desant na Balkanach (ba nawet
przewidywał obecność aliantów na południowym skrzydle wojsk sowieckich. Od 1942 głośno
już wzywał do desantu we Francji, choć zapewne desant na Bałkanach też musiałby „przyjąć
za dobrą monetę”, choć bardzo sie tego obawiał, zwłaszcza po sukcesie ladowań na Sycylii i
we Włoszech, kiedy wydawało się, że alianci zaraz przekroczą Cieśninę Otranto. Stalin
próbował też oczywiście zniechęcić aliantów do lądowania na Bałkanach, choćby poprzez
zawoalowaną groźbę wycofania się z wojny i separatystycznego pokoju z Niemcami
(publikacje na ten temat ukazały się w szwedzkich gazetach tuż przed Teheranem; de facto
Stalin rzeczywiście próbował negocjacji z Niemcami i w 1941 i 1942 i 1943 ale obie strony
stawiały warunki niemożliwe do spełnienia dla drugiej strony). Przeciek do gazet w neutralnej
Szwecji był więc najprawdopodobniej nieprzypadkowy. Podobnym zresztą „kontrolowanym
przeciekiem” było ujawnienie rzekomego oświadczenia Tito, w którym przywódca
komunistycznych partyzantów zagroził, że porozumie się z Niemcami i bedzie walczył z
aliantami, gdy Ci wyladują w Jugosławii (argument ten posłużył Amerykanom do zduszenia
brytyjskiego planu desantu na Istrii, który prawdopodobnie zmieniłby sytuację na froncie
włoskim, a zapewne także mapę polityczną Europy w 1945 i zastapienia go „obiecanym
Stalinowi” desantem w Prowansji; na marginesie Tito rzeczywście zawarł przejściowy rozejm
w 1943 z Niemcami i gdyby nie sprzeciw Hitlera rozejm ten mógłby uzyskać trwalszy kształt;
natomiast oświadczenia rozpropagowanego przez Stalina nie należało jednak brać poważnie;
ewentualne stawienie oporu oddziałom alianckim co prawda opóźniłoby ich natarcie, ale
byłoby samobójstwem politycznym dla Tito i jego współtowarzyszy). Na ile desant na
Bałkanach uratowałby Europę Wschodnią (a raczej jaką jej część) przed dominacją sowiecką
można tylko domniemywać. George Kennan i generał Charles Wedemeyer uważali, że
Europa wpadłaby i tak w ręce sowieckie, przeciwnego zdania byli np Harold Alexander,
Harold Mac Millan oraz… Lawrientij Beria. Wnioskując jednak z przykładu Grecji (i innych
krajów) kwestia ustroju nie zależała od woli czy sympatii społeczeństwa (idea
samostanowienia z Karty Atlantyckiej), ale od tego dokąd dotarły czyje oddziały. Grecja
miała szczęście zostać wyzwolona przez brytyjskich komandosów i spadochroniarzy.
Rumunia, Bułgaria i Węgry oraz Czechosłowacja i Polska zostały zajęte przez Armię
Czerwoną. Alianci lądowali tam, gdzie chciał Stalin. Należy tu zauważyć, że jednym z
motywów działań Churchilla na rzecz strategii peryferyjnej było utrzymanie brytyjskiej
kontroli nad szlakami żeglugowymi (stąd operacje w Afryce Pólnocnej i na Morzu
Śródziemnym). Kluczowe były bazy na Malcie, w Gibraltarze i strefie Kanału Sueskiego.
Kolejny był identyczny z motywem Roosevelta. Chodziło o uniknięcie ofiar. Brytyjski
premier (podobnie jak choćby generał Eisenhower) obawiał się, że ewentualna operacja
desantowa we Francji skończy się patem na froncie analogicznym do tego jaki miał miejsce w
czasie pierwszej wojny światowej.
Oceny FDR w Polsce będą zawsze negatywne. Pechem było, że dla Stalina wrogiem
głównym był Rząd RP na Wychodźstwie, który starał się prowadzić niezależną politykę, jako
jedyny rząd Europy Wschodniej niesprzymierzony z Niemcami. Rząd czechosłowacki był
zinfiltrowany przez sowiecki wywiad, a dyspozycyjność i rusofilia prezydenta Benesza
sięgała tego stopnia, że podejrzewano go o współpracę agenturalną. Generał Ludvik Svoboda
i pułkownik Franatisek Moravec byli etatowymi agentami KGB i prowadzili politykę
prosowieckiego appeasementu. Jest jasne, że wszelkie opinie polskich dyplomatów czy
politków uważających, że z FDR i Amerykanami lepiej się dogadywali niż z Churchillem, a
wszystkim nieszczęściom Polski winna jest perfidia Brytyjczyków i ich premiera, były
skrajnie naiwne. Ludzie tacy jak generał Sikorski, pułkownik Leon Mitkiewicz (polski attache
wojskowy i delegat do CCS), Stanisław Mikołajczyk oraz ambasador Jan Ciechanowski nie
zrozumieli, że to właśnie Roosevelt i Amerykanie wyrażaja bardziej prorosyjskie stanowisko
niż Churchill. Nie pojmowali, że prezydent USA może pojmować interes swojego kraju
inaczej, niż tak jak oni to sobie wyobrażali i że nie jest on zbieżny z interesem
Rzeczypospolitej. Wpływy polskie w Waszyngtonie były żadne, a lekceważenie przez
amerykańskiego partnera całkowite. Polska dyplomacja nie popisała się też rozeznaniem i
koordynacją wysiłków. W tym samym czasie, gdy premier Sikorski próbował przekonać
Roosevelta i Amerykanów (w trakcie wizyty w Waszyngtonie 28 listopada 1942) do planu
bałkańskiego, ambasador polski w Turcji Sokolnicki uparcie torpedował brytyjskie wysiłki na
rzecz włączenia tego kraju do wojny. Dowodem skrajnej naiwności było oczywiście
przekonanie Sikorskiego, że jego zdanie w jakikolwiek sposób liczy się w „koncercie
mocarstw”, a brak rozeznania co do faktu, że desant na Bałkanach absolutnie Amerykanom
nie odpowiada i chcą sie oni możliwie szybko „wyplątać” z Morza Śródziemnego i wrócić do
pierwotnej koncepcji desantu we Francji również nie wystawiało mu wysokiej oceny.
Roosevelt zakładał, że powojenny ład zapewni 4 wielkich policjantów Wielka
Brytania (której siłę przeceniał i która miała kontrolować Afrykę i częśćc Europy), ZSRS
które miało dominować w reszcie Europy i w części Azji oraz Chiny odpowiedzialne za
resztę tego kontynentu. Dla USA pozostawiał odpowiedzialność za Amerykę oraz ogólny
„nadzór” nad światowym porządkiem. Koncepcje Churchilla i Stalina były zupełnie inne.
Obaj rozumieli, że największą siłę stanowi USA. Obaj widzieli malejące znaczenie Wielkiej
Brytanii (choć tylko Churchill wiedział jak dramatycznie topnieje brytyjska potęga). Obaj
starali się zapewnić swoim krajom najlepsze stanowisko do powojennej rozgrywki. Nie
chodziło im tylko o pokonanie Hitlera (już w 1941, po przystąpieniu USA do wojny, brytyjski
premier stwierdził, że wojna jest wygrana). Skupiali dużą część uwagi na celach
powojennych. Obaj postrzegali siebie jako potencjalnych wrogow (22 maja 1945 Churchill
polecił sztabowi imperialnemu rozważyć plany szans w wojnie z ZSRS; biorąc pod uwagę
stosunek sił i założenie, że USA zachowają neutralność, lub starcie nastąpi po wycofaniu
amerykańskich oddziałów, szefowie sztabów odpowiedzieli, że starcie takie jest niemożliwe
do wygrania; co ciekawe plany te zbiegły się z nie do końca jasnymi przegrupowaniami
wojsk sowieckich z 29 czerwca 1945). Wzmocnieniu pozycji Wielkiej Brytanii miała służyć
prowadzona przez Churchilla polityka odtwarzania mocarstwowej pozycji Francji i obrona
Niemiec potencjału przemysłowego Niemiec. Na tym tle można oceniać wizję prezydenta
USA jako naiwną, ale nie sposób jej odmówić pewnej logiki.
FDR blokował też dyskusje na temat powojennych celów i uzgodnień ze Stalinem.
Churchill proponował przekonać prezydenta, żeby wymóc na Stalinie warunki już w 1941
(szantaż dostawami pomocy). FDR nie zgodził się uważając, że jest na to za wcześnie. W
koncu 1942 Stalin czuł się już na tyle silny by negocjować z pozycji siły, co nie
przeszkadzało mu domagać się gromko dostaw pomocy. Kwestią sporną jest czy ewentualne
wynegocjowane porozumienie zostałoby w ogóle przez Stalina dotrzymane.
Antykolonializm FDR wynikał zarówno z amerykańskiej tradycji, wszak USA były
kiedyś kolonią, jak i przekonania prezydenta, że narody kolonialne winny uzyskać
niepodległość. FDR obawiał się brytyjskiego imperializmu nie dostrzegając wyraźnych
dowodów schyłku imperium. Niedostrzegał, że główne zagrożenie stanowi imperium sowiec
kie. Motywy działań FDR były zapewne szlachetne. Okazało się, że większość narodów
kolonialnych nie wytworzyła żadnych elit i nie jest się w stanie samemu rządzić. Narody te
okazały się skrajnie ksenofobiczne i rasistowskie (w stosunku do byłych panów) wywołując
odpływ kadr i elit oraz kapitału i jeszcze bardziej wyniszczając swoje kraje. Odejście
kolonistów przyniosło często potrzebę stworzenia nowego wroga (wrogów) i wybuch
krwawych wojen plemiennych i domowych. Kolonialne rządy silnej ręki zastępował często
komunizm lub maoizm dający proste odpowiedzi na trudne pytania i gwarantujący pomoc
hojną ręką dostarczaną z Moskwy. FDR wspominał często, że kolonie „powinny zostać
wyzwolone lub odebrane krajom słabym”. Oznaczało to nie tylko pozbawienie kolonii
Francji, Belgii i Holandii, ale także Wielkiej Brytanii (Indie). FDR wygłaszając
antykolonialne dytyramby wierzył, że zjedna mu to poparcie Stalina. W tej postawie była
jednak hipokryzja. FDR nie dostrzegał sowieckiego imperializmu i budowy imperium
kolonialnego (hipokryzją było frymarczenie za plecami sojusznika – Chin ich ziemiami ze
Stalinem; co ciekawe imperialista Churchill odmówił udziału w tym akcie). Jak się wydaje
Roosevelt popełnił w ocenie sowieckiego dyktatora fatalną omyłkę. Nie rozumiał natury
systemu sowiec kiego i uważał, że Stalin to przywódca jak każdy inny, pragmatyk, z którym
można się dogadać. Co więcej wydawało się to prostsze niż kontakty z uciążliwym
Churchillem. Liberalne i lewicowe poglądu FDR ciążyły na jego poglądach nie tylko na
Wielką Brytanię, kolonializm i Imperium Brytyjskie, ale także na stosunku do prawicy w
ogóle. Prezydent niechętnie oceniał rządy prawicowe we Włoszech i Grecji. Oba te kraje
zawdzięczają swoją obecność po właściwej stronie „żelaznej kurtyny” wyłącznie uporowi i i
niezwykle kosztownej pomocy brytyjskiej bezpośrednio po wojnie.
Wydanie Stalinowi jego „byłych” obywateli była konsekwencją polityki wobec ZSRS.
Roosevelt starał się realizować amerykański interes narodowy najlepiej jak umiał. Jego
ignorancja, upór i dyletanctwo w wielu dziedzinach doprowadziły do stanu, w którym
zapoczątkowano szereg wyjątkowo groźnych konsekwencji. Ceną jego błędów było
zniewolenie Europy Wschodniej i poważne zagrożenie bezpieczeństwa całego świata. Nie
można mu odmówić pewnych sukcesów, ale nie wiadomo czy kto inny na jego miejscu nie
spisałby się lepiej. W sumie wbrew powszechnemu przekonaniu i hagiograficznym na ogół
opiniom historyków amerykańskich (i niektórych krajowych n.p komunistyczny „znawca
amerykańskich prezydentów” Longin Pastusiak), Roosevelt był raczej przeciętnym, by nie
powiedzieć miernym prezydentem. Fakt, że był wybierany czterokrotnie i zmarł w trakcie
swojej czwartej kadencji świadczy, że cieszył się poparciem społecznym i popularnością
niespotykaną nawet w USA i to mimo swojego kalectwa oraz dość powszechnie
dostrzeganych błędów. Amerykanie byli po prostu jeszcze mniej niż ich prezydent świadomi
sytuacji światowej i cechowała ich spora doza egoizmu. Im za prezydentury Roosevelta po
prostu żyło się lepiej. Tak długi okres rządów wpłynął oczywiście, że wiele tendencji stało się
na lata kanonem w polityce amerykańskiej i to do tego stopnia, że sporą liczbę z nich
odwrócił za swojej prezydentury dopiero Ronald Reagan. Jednak społeczeństwo
amerykańskie, mimo, że ceniło FDR uznało, że przedłużanie w nieskończoność kadencji
prezydenta nie służy demokracji. Przyjęta w 1951 XXII poprawka do konstytucji ograniczała
liczbę kadencji do dwóch.
Wybrana bibliografia:
G. C. Marshall, La victorie en Europe et dans la Pacifique, Paris 1947.
D. Mac Arthur, Memoires, Paris 1964.
W.S. Churchill, The Second World War, London 1965-67.
L. Pastusiak, Prezydenci, Warszawa 1987.
K. Michałek, Na drodze ku potędze. Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki 1861-1945,
Warszawa 1993.
S. E. Ambrose, D- Day 6 czerwca 1944. Przełomowa bitwa II wojny światowej, Warszawa
1994.
A Bullock, Hitler i Stalin żywoty równoległe, Warszawa 1994.
H. Kissinger, Dyplomacja, Warszawa 1994.
Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki (red. A.Bartnicki), t. IV i V, Warszawa 1995.
C. Blair, Hitlera wojna U- bootów, Warszawa 1996.
R. Dougthy, Warfare in the Western World. Military operations since 1871, Lexington 1996.
C. Andrew, O.Gordijewski, KGB,Warszawa 1997
W. Roszkowski, Półwiecze. Historia polityczna świata po 1945, Warszawa 1997.
S. Beria, Beria. Mój ojciec, Warszawa 1999.
P. Sudopłatow, Wspomnienia niewygodnego świadka, Warszawa 1999.
W. Kriwicki , W tajnej służbie Stalina, Warszawa 2000.
P. Ostaszewski, Wietnam. Najdłuższy konflikt powojennego świata 1945-1975, Warszawa
2000.
C. Andrew, W Mitrochin, Archiwum Mitrochina,Warszawa 2001.
N. Bethell, Zdradzeni, Ostatni sekret drugiej wojny światowej, Warszawa 2001.
G M. A. Jones, Historia USA, Gdańsk 2002.
B Tindall, D.E. Shi, Historia Stanów Zjednoczonych, Poznań 2002.
R. Woodmman, Konwoje arktyczne 1941-1945, Warszawa 2002.
W Batóg, Wywrotowcy? Komunsityczna Partia USA we wczesnym okresie zimnej wojny
1945-1954, Warszawa 2003.
M. Jabłoński, Przebieg procesu decyzyjnego w wojnie na Dalekim Wschodzie w operacji
wyzwolenia Filipin 1944-1945, maszynopis [nie publikowane]