Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

background image

18.02.2017

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

http://lustracja.net/index.php/ciekawe­publikacje/111­tajni­wspolpracownicy­sluzby­bezpieczenstwa?tmpl=component&print=1&page=

1/5

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

 | Odsłony: 12871

 
Jest  rzeczą  oczywistą,  iż  podstawą  systemu  komunistycznego  w  Polsce  po  II  wojnie  światowej  stali  się
ludzie bezpieki, stanowiący trzon Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, później Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych. Do głównych ich zadań należało pozyskiwanie, werbowanie tajnych współpracowników,
dzięki którym na bieżąco inwigilowano nie tylko zbrojną i polityczną opozycję, ale wszystkie środowiska
społeczne,  polityczne,  gospodarcze,  kulturalne,  media  i  inne.  Doprowadziło  to  z  czasem  do  pełnej
infiltracji  oraz  sterowania  ich  procesem  wewnętrznym.  Główny  plan  działania  wytyczył  w  1944  r.  gen.
NKWD  Iwan  Sierow,  zalecając  rozbijanie  tych  środowisk  ­  zwłaszcza  katolickich  ­  "przy  pomocy
nasłanych lub zwerbowanych agentów".

Od samego początku tworzenia "Polski Lubelskiej" główny nacisk kładziono na szkolenie funkcjonariuszy UB ­ SB właśnie
na okoliczność pozyskiwania agentury. W niniejszej publikacji nie podjęto kwestii tajnych współpracowników wywiadu
wojskowego GZI ­ Głównego Zarządu Informacji ­ później WSI ­ Wojskowej Służby Informacyjnej, gdyż do dziś brak na
ten temat wiarygodnych materiałów. Wszystkie zamierzenia i konkretne działania w tym zakresie opatrzone były klauzulą:
"Tajne", "Ściśle tajne", "Tajne specjalnego znaczenia". Informacja na temat pozyskania tajnego współpracownika (oraz
służących do tego sposobów) była niedostępna nie tylko dla przeciętnego obywatela, ale również nie każdy z pracowników
resortu mógł wejść w jej posiadanie. Wszystko to z uwagi na cele operacyjne wymagające zachowania ścisłej tajemnicy.
Na  przełomie  1989  i  1990  r.  wiele  akt  dotyczących  agentury  zniszczono,  a  wartość  i  wiarygodność  zachowanych
materiałów dyskredytowano. Wszystko to sprawia, że do tej pory niewiele mogło powstać prac na ten temat.

Ograniczone  ramy  publikacji  uniemożliwiają  omówienie  wszystkich  szczegółów  przynależnych  do  tego  zagadnienia,
chciałbym  więc  skoncentrować  się  tutaj  na  sposobie  pozyskiwania,  strukturze,  formach  pracy,  jej  skutkach  oraz  skali
zjawiska  określanego  mianem  agentury,  a  także  zatrzymać  się  nad  kontrowersyjną  kwestią  możliwości  "preparowania"
pewnych dokumentów.

DONOS "ŹRÓDŁOWY" I "OBYWATELSKI"

Zakres inwigilacji społeczeństwa polskiego przez ludzi "bezpieczeństwa publicznego" był bardzo szeroki. Główną podstawę
uzyskiwania  informacji  stanowiły  tzw.  Osobowe  Źródła  Informacji  (OZI).  Do  nich  zaliczano  ludzi  nie  tylko  w  sposób
formalny, zdeklarowany współpracujących z władzą, ale wszystkich udzielających potrzebnych im wiadomości. Jednym z
takich "źródeł" był tzw. Kontakt Obywatelski (KO), czyli kategoria osób, które po wejściu w posiadanie wartościowej (z ich
punktu widzenia) informacji samorzutnie informowały o tym organa bezpieczeństwa, a później wykorzystywane były też do
"lekkich" zadań (np. poinformowanie o nastrojach panujących w środowisku), które były im zlecane. Do takich kategorii
pośrednich  zaliczyć  należy  także  tzw.  kontakt  poufny  i  kontakt  służbowy.  Osobną  kategorią  byli  "konsultanci",  czyli
fachowcy  pozyskiwani  do  badania  niektórych  problemów  wyłaniających  się  w  toku  pracy  operacyjnej,  wymagających
wiedzy  fachowej.  Z  reguły  w  charakterze  "konsultantów"  angażowano  osoby  posiadające  odpowiednie  kwalifikacje
naukowe  lub  zawodowe.  Przekazywanie  informacji  odbywało  się  najczęściej  w  LK,  czyli  Lokalu  Konspiracyjnym  (także
Kontaktowym).

PARTYJNY, TAJNY WSPÓŁPRACOWNIK

Do  donoszenia  na  kolegów,  a  także  na  całe  środowisko  ­  a  więc  ścisłej  współpracy  z  bezpieką  ­  niejako  z  urzędu
zobowiązani  byli  członkowie  "przewodniej  siły  narodu",  czyli  członkowie  PPR  i  PZPR.  Do  1970  r.  pozyskiwano  ich
również  jako  "tajnych  współpracowników"  służb  specjalnych  PRL.  Później  było  to  formalnie  zakazane.  W  słynnej  już
"Instrukcji  006/70"  nazywanej  "Biblią  SB"  (opublikowanej  w  ostatnim  numerze  "Arcanów")  w  rozdziale  III  §10
zatytułowanym "Tajni współpracownicy i ogólne zasady ich pozyskiwania", w punkcie 8 zapisano: "Nie wolno pozyskiwać
do  współpracy  członków  PZPR.  W  wyjątkowych,  uzasadnionych  operacyjnie  przypadkach,  pozyskanie  tajnego
współpracownika  będącego  członkiem  Partii,  może  nastąpić  wyłącznie  za  zgodą  I  Sekretarza  KW  PZPR  lub  kierownika
właściwego wydziału KC PZPR".

W praktyce jednak częstokroć "oficer prowadzący", nie chcąc utracić TW, będącego członkiem Partii, "przekwalifikowywał"
go w papierach na "KO ­ czyli kontakt obywatelski", a w praktyce dalej współpracował na niezmienionych zasadach, czyli
jako tajny współpracownik.
Niektórym członkom PZPR nakazywano opuszczenie szeregów partyjnych i przeniknięcie do opozycji. Większość jednak
komunistycznych  aktywistów,  jak  można  przypuszczać  na  podstawie  toczących  się  procesów  lustracyjnych,
wykorzystywana  była  przez  bezpiekę  i  Wojskowe  Służby  Informacyjne  do  działań  szpiegowskich  (wywiadowczych  i
kontrwywiadowczych)  poza  granicami  kraju.  Było  to  oczywiste,  gdyż  normalny  obywatel  miał  poważne  problemy  z
wyjazdem  za  granicę,  uzyskaniem  stypendium  naukowego,  stażu  zawodowego  itp.  Tam  "szlifowali"  oni  język  obcy,
wchodzili  w  kontakt  ze  środowiskami  politycznymi,  gospodarczymi,  kulturalnymi.  W  tym  kierunku  pracę  operacyjną
prowadził Wydział Paszportowy SB.

KATEGORIE "BEZPIECZNIKÓW"

W  języku  potocznym  wszystkich  ludzi  współpracujących  z  bezpieką  nazywa  się  agentami.  Nie  jest  to  jednak  określenie

background image

18.02.2017

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

http://lustracja.net/index.php/ciekawe­publikacje/111­tajni­wspolpracownicy­sluzby­bezpieczenstwa?tmpl=component&print=1&page=

2/5

precyzyjne.  Osoby  takie  bowiem  fachowo  określano  mianem  tajnych  współpracowników  (TW).  Jest  to  pojęcie  szersze

obejmujące 3 kategorie postaci. W zależności od wykonywanych zadań byli to: informator, agent i rezydent.

Tajny  informator  donosił  na  bieżąco,  bardziej  lub  mniej  systematycznie,  czyli  przekazywał  w  sposób  niejawny  poufne
informacje.  Agent  natomiast  nie  tylko  przekazywał  informacje,  ale  uczestniczył  również  w  tzw.  kombinacjach
operacyjnych  (KO),  będących  najwyższą  formą  pracy  operacyjnej  bezpieki.  Polegały  one  m.in.  na  skłócaniu  środowisk,
kreowaniu  rzeczywistości  w  myśl  wytycznych  oficerów  operacyjnych  UB/SB.  Agenci  byli  niezwykle  przydatni  w
"rozpracowaniach obiektowych". Rezydent natomiast dysponował już własną siatką agentów i informatorów. Rezydentów
było stosunkowo niewielu.

ZASADY WERBUNKU

Zwerbowanie  do  współpracy  tajnego  współpracownika  przez  funkcjonariusza  UB/SB  oraz  jego  wykorzystywanie
regulowane  było  określoną  procedurą.  Jedną  z  pierwszych  "instrukcji"  na  ten  temat  wydał  w  lutym  1945  r.  dyrektor
Departamentu  I  MBP  ppłk  Roman  Romkowski,  a  zatwierdził  minister  Stanisław  Radkiewicz.  Nosiła  ona  nazwę
"Instrukcja  Tymczasowa  o  pozyskiwaniu,  pracy  i  ewidencji  agenturalno­informacyjnej  sieci".  Obowiązywała  ona  (z
uaktualnieniami) do 1955 roku. Pisano w niej m.in.:
"W  pracy  z  agenturą  należy  być  bardzo  uważnym  i  troskliwym,  ażeby  nie  odsunąć  od  siebie  agenta  a  odwrotnie,
zainteresowaniem  się  nim  przyzwyczaić  go  do  siebie  i  zainteresować  agenta  tak,  by  miał  chęć  pracować  i  wykonywać
zlecenia  operacyjnego  pracownika  oraz  przychodził  do  niego  z  konkretnymi  materiałami.  Nim  pracownik  operacyjny
rozpocznie  pracę  z  agentem  powinien  wcześniej  poznać  jego  dodatnie  i  ujemne  cechy  charakteru,  jego  skłonności,
możliwości.  W  żadnym  wypadku  nie  należy  spoufalać  się  z  agentem,  przyjmować  małe  czy  duże  podarunki  od  niego,
organizować  jakiekolwiek  przyjęcia  czy  wypitki.  Z  agentami­kobietami  nie  można  dopuścić  do  jakichś  intymnych
stosunków,  ponieważ  wszystko  to  demoralizuje  agenturę,  podrywa  w  jej  oczach  autorytet  pracownika  operacyjnego  i
stawia go w pełnej zależności od niej". W uzupełnieniu min. Radkiewicz precyzował:

1.  "...werbowanie  i  utrzymanie  kontaktu  z  agenturą  przeprowadzać  w  zakonspirowanych  lokalach,  w  wypadkach
wyjątkowych za sankcją kierownika Urzędu można przeprowadzać werbunek w budynkach B.P.

2. Bezwzględnie zabronić pracownikom operacyjnym nosić przy sobie wykazy agentów.

3. Na każdego zwerbowanego agenta, rezydenta informatora, winna być zaprowadzona teczka personalna, która powinna
znajdować się u odpowiednich kierowników Wydziałów i Sekcji w ogniotrwałych kasach (...).

4. Dla kontrolowania pracy agentury winno [się] zaprowadzić w Wydziałach i Sekcjach dzienniki i przechowywać je wraz
z teczkami personalnymi.

5. Przeprowadzić ścisłą kontrolę o kandydatach na werbunek, przez to nie dopuścić do zaśmiecania agentury elementami
wrogimi i podejrzanymi.

6. Dla kontrolowania pracy z agenturą należy sporządzić sprawozdania wg załączonego wzoru".

W  dniu  1  lutego  1970  r.  Ministerstwo  Spraw  Wewnętrznych  wydało  cytowane  już  "Zarządzenie  Nr  006/70  ­  w  sprawie
pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa resortu spraw wewnętrznych", podpisane przez ministra Kazimierza Świtałę. W
jego  "Załączniku",  nazwanym  "Instrukcja  o  pracy  operacyjnej  Służby  Bezpieczeństwa  resortu  spraw  wewnętrznych"  ­
rozdział III poświęcono właśnie "tajnym współpracownikom i innym źródłom informacji". W 12 paragrafach definiowano
"tajnych  współpracowników  i  sposoby  ich  pozyskiwania",  a  także  "podstawowe  zasady  pracy  z  tajnym
współpracownikiem" ­ "Zlecanie zadań TW; Łączność z TW; Kontrola pracy TW; Zawieszenie i rozwiązanie współpracy z
TW" itd.

Oczywiście  metody  pracy  bezpieki  wzorowane  były  na  systemie  sowieckim.  Wprowadzali  je  od  samego  początku
funkcjonariusze szkoleni w Związku Sowieckim, tzw. kujbyszewiacy.

SPOSOBY POZYSKIWANIA WSPÓŁPRACOWNIKÓW

Najpierw  funkcjonariusz  UB  typował  i  zbierał  informacje  o  kandydacie,  a  potem  pisemnie  kreślił  "Plan  rozpracowania
kandydata  na  werbunek",  a  następnie  musiał  uzyskać  na  to  zgodę  przełożonych.  Kolejnym  krokiem  było  pisemne
sporządzenie "Planu werbunku kandydata na tajnego informatora" Oficer musiał jasno sprecyzować podstawę werbunku.
Również  ten  "plan"  wymagał  pozytywnego  zaopiniowania  przez  przełożonych.  Po  wstępnej,  osobistej  rozmowie  z
"kandydatem"  (jak  nazywano  potencjalnych  TW)  funkcjonariusz  sporządzał  pisemną  relację  z  jej  przebiegu.  Na  tej
podstawie  przełożeni  akceptowali  bądź  wstrzymywali  dalszą  procedurę  względem  "kandydata".  Jeśli  dochodzili  do
wniosku, że osoba znajdująca się w polu ich operacyjnego zainteresowania, czy operacyjnego sprawdzenia rokuje nadzieje
na przyszłość, próbowali dokonać formalnego werbunku. Wytypowanego "kandydata" werbowano albo na tzw. przesłanki
ideowe ­ patriotyczne (czyli próbowano przekonać go do komunistycznego punktu widzenia) lub na tzw. komprmateriały
(czyli materiały kompromitujące, dotyczące przeszłości kryminalnej, obyczajowej itp.); szantażem ­ grożąc np. usunięciem
z  pracy,  więzieniem,  a  nawet  zabójstwem;  albo  też  pozyskiwano  w  drodze  przekupstwa  (pieniądze,  prezenty,  wydanie
paszportu, pomoc przy awansie w pracy itd.). Z upływem czasu ­ sądząc z ujawnianych materiałów ­ ten ostatni czynnik
zaczął odgrywać niezmiernie istotną rolę.

"KABEL" WIĄŻE KONIEC Z KOŃCEM

background image

18.02.2017

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

http://lustracja.net/index.php/ciekawe­publikacje/111­tajni­wspolpracownicy­sluzby­bezpieczenstwa?tmpl=component&print=1&page=

3/5

"KABEL" WIĄŻE KONIEC Z KOŃCEM

Tajnych współpracowników sowicie wynagradzano. Zależało to jednak od jakości dostarczanych informacji. Przeciętnie
za  jeden,  dwa,  czasem  trzy  donosy  w  miesiącu  TW  otrzymywał  mniej  więcej  równowartość  pensji  pełnoetatowego
pracownika  naukowego  uniwersytetu.  Rację  należy  przyznać  historykowi  Ryszardowi  Terleckiemu,  który  stwierdził,  że
"Jeżeli  donosicielem  zostawało  się  ze  strachu,  to  można  złośliwie  powiedzieć,  że  w  PRL  opłacało  się  być  tchórzem".  Z
czasem ludzi "złamanych ­ szantażowanych" przez bezpiekę zastąpili "ambitni karierowicze", którzy w ten sposób chcieli
wybić  się  w  środowisku,  w  pracy  (szerzej  o  zarobkach  TW  ­  por.  krakowskie  "Arcana").  Dla  wielu  osób,  zwłaszcza  ze

środowiska ówczesnych mediów, problemu nie stanowiła kwestia, czy w ogóle współpracować z bezpieką, lecz za ile.

TECZKI TW

Każdy zwerbowany TW zobowiązywał się do zachowania ścisłej tajemnicy i przechodził "płytkie przeszkolenie". Ustalano
system  kontaktów  z  oficerem  prowadzącym,  lokal,  sposób  pozyskiwania  informacji,  kamuflaż  środowiskowy  itp.  Każdy
TW  przyjmował  pseudonim  (niekiedy  więcej  niż  jeden),  którym  podpisywał  doniesienia  i  pokwitowania.  Tajny
współpracownik wpisywany był do Dziennika Rejestracyjnego Agentury, który prowadzono na zasadzie chronologicznej,
czyli  wg  daty  pozyskania  (np.  5  maja  1962  r.  ­  następny  11  maja  1962  r.  itd.)  Dziennik  prowadził  Wydział  "C"  KPMO,
później WUSW. Najczęściej odnotowywano tam imię i nazwisko, dane osobowe, datę pozyskania do współpracy i przyjęty
pseudonim (choć później nie było to regułą). Każdy TW rejestrowany był do określonego numeru widniejącego również na
karcie  inwentarzowej  (rejestracyjnej).  Od  razu  zakładano  mu  dwie  teczki  ­  osobową  i  pracy.  W  teczce  osobowej
gromadzono  wszystkie  dokumenty  dotyczące  tajnego  współpracownika,  m.in.  podpisane  odręcznie  zobowiązanie  do
współpracy, pokwitowania przyjętych pieniędzy, pożyczek, podarków. Teczka pracy obejmowała donosy pisane przez TW.
Szczególnie  czynni  TW  posiadali  dwie  i  więcej  teczek  pracy.  Przykładowo  TW  "Iskra"  aktywny  od  1946  r.  do  lat  70.  w
lubelskim  środowisku  WiN­u,  zdołał  złożyć  ok.  1800  meldunków  ­  donosów,  których  pomieścić  nie  zdołało  nawet  pięć

opasłych tomów. W momencie zakończenia lub zawieszenia współpracy teczkę archiwizowano w Wydziale "C".

Sygnatura  akt  każdego  tajnego  współpracownika  oznaczona  była  "jedynką  rzymską"  (np.  I/7280).  Już  po  samej
sygnaturze akt (dawnej) przy jakimś nazwisku można więc poznać, czy dana osoba (mówiąc popularnie) była agentem, czy
też nie. Jeśli kogoś inwigilowano, rozpracowywano, to jego akta oznaczano "dwójką rzymską" ­ np. II/7280. Były to tzw.

obiektówki. Wszystkie akta procesowe natomiast oznaczano zawsze "trójką rzymską", np. III/7280.

"CIEMNOGRÓD", "BOGOBOJNI" I INNE SO

Najwyższą  formą  pracy  ludzi  bezpieki  (obok  rozpracowań  ewidencyjnych  i  agenturalnych,  SOS  ­  Sprawy  Operacyjnego
Sprawdzenia;  SOR  ­  Sprawy  Operacyjnego  Rozpracowania)  były  właśnie  rozpracowania  obiektowe  (SO  ­  Sprawa
Obiektowa), czyli rozpoznanie i rozpracowanie jakiegoś środowiska, osoby ­ obiektu przez funkcjonariuszy UB/SB. Każda
osoba  występująca  w  rozpracowaniu  obiektowym  nazywana  była  "figurantem".  Rozpracowanie  obiektowe  założono  na
niemal  wszystkie  formacje  opozycyjne  ­  zbrojne  i  polityczne,  środowiska  zawodowe,  większość  zakonów,  grupy  i
środowiska  kościelne.  Każdej  tego  typu  sprawie  nadawano  kryptonim.  Przykładowo  sprawę  obiektową  dotyczącą
rozpracowania  środowiska  KUL  w  1950  r.  opatrzono  kryptonimem  "Bogobojni",  później  ­  od  1962  r.  "Ciemnogród"  i
"Olimp",  a  działaczy  Stronnictwa  Pracy  w  Lublinie  ­  kryptonimem  "Zlepek"  i  "Fałszywi";  Zrzeszenie  "Wolność  i

Niezawisłość" to "Ocean" i "Menty".

Na  przykład  w  otoczeniu  zgrupowania  "Zapory"  (Hieronima  Dekutowskiego)  zdołano  pozyskać  63  tajnych
współpracowników. Bardzo często pozyskany TW wykorzystywany był w kilku lub kilkunastu sprawach obiektowych i tam
również  znajdowały  się  jego  donosy,  charakterystyki,  meldunki,  spostrzeżenia.  Ich  merytoryczna  wartość  była  różna.
Zależała od predyspozycji intelektualnych, pozycji środowiskowej i zaangażowania, czyli stopnia oddania sprawie tajnego
współpracownika.  Jego  praca  była  na  bieżąco  kontrolowana.  Warto  zacytować  tu  Instrukcję  006/70,  gdzie  w  §16
"Kontrola  pracy  tajnego  współpracownika"  w  pkt  1  zapisano:  "Kontrola  pracy  tajnego  współpracownika  powinna  być
prowadzona  przez  cały  okres  współpracy.  Celem  kontroli  jest  sprawdzenie  szczerości  tajnego  współpracownika  wobec
Służby  Bezpieczeństwa  i  obiektywności  w  informowaniu,  przestrzeganiu  przez  niego  tajemnicy  oraz  umiejętności
postępowania  w  toku  realizacji  zadań.  Kontrola  ponadto  ma  na  celu  sprawdzenie,  czy  tajny  współpracownik  nie  uległ

demoralizacji lub nie podjął przestępczej działalności".

PIENIĄDZE I ZAWYŻANIE STATYSTYK

Jak  wspomniano,  każdy  TW  posiadał  własnego  oficera  prowadzącego,  u  którego  "na  kontakcie"  pozostawało  kilku,  a
nawet kilkunastu tajnych współpracowników. Oficer operacyjny dysponował specjalnym "funduszem operacyjnym" (tzw.
Fundusz  "O"),  którym  wynagradzał  pracę  lub  koszta  poniesione  przez  TW.  Oczywiście  dochodziło  także  do  nadużyć.
Niekiedy nieuczciwy funkcjonariusz, chcąc zagarnąć część tego funduszu na własne potrzeby, podsuwał TW do podpisania
pokwitowanie na pobranie 1 tys. zł, gdy faktycznie przekazywał mu tylko 500 zł, twierdząc np., że inaczej w ogóle nic nie
otrzyma. W sporadycznych przypadkach posuwano się do fikcyjnego zawyżania liczby TW, aby poprawić sobie statystykę i
zwiększyć  fundusze.  Podkreślam  ­  szło  tylko  o  podwyższanie  liczby  TW  w  sprawozdaniach  ­  zwłaszcza  po  zarządzeniu
ministra gen. Czesława Kiszczaka z 1982 r., aby każdy funkcjonariusz "miał na kontakcie" 12 źródeł informacyjnych. Nie
dotyczyło to jednak w żadnej mierze fałszowania akt ­ teczek, spraw. Takiej praktyki po prostu nie było. Poza tym sprawy te
podlegały wewnętrznej procedurze sprawdzeniowej.

Fikcyjne podbijanie, zawyżanie statystyk ­ jak twierdzą specjaliści, mogło zostać niewykryte przez dwa, góra trzy kwartały.
Oficera przyłapanego na tym procederze najczęściej pozbawiano za to dodatku służbowego. W kwestii tej bardzo czuła była

background image

18.02.2017

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

http://lustracja.net/index.php/ciekawe­publikacje/111­tajni­wspolpracownicy­sluzby­bezpieczenstwa?tmpl=component&print=1&page=

4/5

kontrola Głównego Inspektoratu Ministra (GIM).

Funkcjonariusze  prowadzący  agenturę  składali  okresowe  sprawozdania  swoim  przełożonym  na  szczeblu  powiatu,
województwa, a ci z kolei sporządzali z tego i przesyłali do Warszawy kwartalne, półroczne czy też roczne sprawozdania.
Tajni współpracownicy odnotowywani byli w centralnej kartotece. Materiały spływały do Biura "C" MSW, które zajmowało
się  przede  wszystkim  kartoteką,  a  także  archiwizowaniem  i  opracowywaniem  niektórych  dokumentów.  TW  stanowili
niejako "zdobycz", można by rzec "własność" oficera prowadzącego. O źródle (czyli TW) wiedział tylko pracujący z nim
funkcjonariusz  i  naczelnik  wydziału.  Prowadzenie  pozyskanych  do  współpracy  osób  wybitnych  i  znaczących  z  reguły
przekazywano oficerom wyższych stopni, a nawet wicedyrektorom i dyrektorom określonych departamentów w Warszawie.
O randze źródła świadczyło również to, kto je prowadził. Jak pisze Leszek Pietrzak na łamach "Zeszytów Historycznych
WiN" ­ źródło ­ informator ps. "Lena" vel agent "Maria", ulokowane w środowisku "Zaporczyków", prowadzone było przez
samego  wiceministra  resortu  bezpieczeństwa  publicznego,  gen.  Romana  Romkowskiego.  Musiało  więc  być  to  źródło

bardzo wysokiej rangi.

ZASADY KOLABORACJI

Wielu tajnych współpracowników aktywnie kolaborowało z ludźmi bezpieki przez kilka, kilkanaście, a nawet dwadzieścia
i więcej lat. Jeśli któryś z innych funkcjonariuszy chciał zasięgnąć informacji o jakimś osobniku, czy np. nie został już
wcześniej "zawerbowany", musiał się o to zwrócić w sposób pisemny, przy pomocy karty wzoru E­15 (czyli "piętnastki"),
odpowiednio  motywując  cel  swoich  zainteresowań.  Nawet  w  przypadku  potwierdzenia  faktu  współpracy,  inny  oficer
operacyjny nie był wprowadzany w jej szczegóły. Ściśle przestrzeganą zasadą było też nieinformowanie agentury o innych
osobach pozyskanych do współpracy. Przykładowo w jednym dwunastoosobowym zarządzie (władzach) pewnej instytucji,
rozpracowywanej pod kryptonimem "Aktywiści", 6 osób było tajnymi współpracownikami SB, lecz żadna z nich nie była o
tym  poinformowana.  Agent  nie  znał  agenta.  Reguła  ta  pozwalała  nie  tylko  na  bardziej  efektywne  sterowanie  pracą

operacyjną, ale także umożliwiała kontrolę TW, weryfikowanie prawdziwości przekazywanych przez nich informacji itd.

Co  pewien  czas  oficerowie  przydzieleni  do  rozpracowywania  konkretnej  sprawy  ­  obiektu,  sporządzali  specjalny  "Plan
przedsięwzięć  operacyjnych  do  sprawy  obiektowej"  (np.  o  kryptonimie  "Chadecja"  prowadzonej  na  Polski  Związek
Katolicko­Społeczny  w  Lublinie.  Określano  w  nim  "kierunki  kontroli"  oraz  "przedsięwzięcia  operacyjne".
Funkcjonariuszom wyznaczano termin pozyskania konkretnych nowych TW (np. 3­4 miesiące). Po upływie określonego
terminu  byli  rozliczani  z  konkretnych  wyników.  Warto  zauważyć,  iż  podczas  resortowych  narad  i  w  materiałach  ich
dotyczących ­ opatrzonych często najwyższą klauzulą tajności ("Tajne Spec. Znaczenia" ­ np. "Egz. Pojedynczy", "Zakaz
sporządzania odpisów" itd.), nawet tam nie ujawniano nazwisk ­ danych osobowych TW, posługując się wyłącznie ich

pseudonimami.

W szczególnych przypadkach współpraca z TW mogła zostać czasowo zawieszona, lecz fakt ten musiał być odnotowany w
teczce tajnego współpracownika ("Instrukcja", s. 63­64 §17, p. 5­9). W celu większej konspiracji można było zarejestrować

agenta pod innymi niż faktyczne personaliami.

WIELKIE SIECI BEZPIEKI

Sieć tajnych współpracowników była od lat 1944­45 systematycznie rozbudowywana, a techniki operacyjne udoskonalane.
Zaznaczyć należy, iż w 1949 r. MBP posiadało już 53 tys. ludzi, w tym 5 tys. agentów i 48 tys. informatorów. W następnych
latach liczba ta uległa zwielokrotnieniu i w 1953 r. było już blisko 120 tys. czynnych agentów i informatorów. Z wielu nie
korzystano  "na  co  dzień"  ­  "uruchamiając  ich"  w  razie  potrzeby.  Jak  podaje  H.  Dominiczak,  w  l.  1944­64  UB/SB
"przewerbowało"  w  sumie  ok.  1  mln  ludzi  (tyle  liczyła  kartoteka).  Według  pracowników  IPN,  których  wyniki  badań
zasygnalizowano niedawno na łamach "Rzeczpospolitej", do 1989 r. bezpiece udało się pozyskać ponad 3 miliony tajnych
współpracowników. (Chodzi tu o całą kartotekę, a nie stan na jeden rok). Brak jeszcze pełnej, wiarygodnej, całościowej
statystyki w rozbiciu na poszczególne lata. Niemniej liczba TW nie jest aproksymatywna, czyli można ją będzie ustalić i

sformułować wnioski.

Już teraz z grubsza oszacować można, iż skala zjawiska była bardzo duża. W ciągu kilkudziesięciu lat wytężonej i z reguły
profesjonalnej pracy ludziom bezpieki udało się nasadzić agenturę bądź ją zwerbować w niemal wszystkich środowiskach

opozycyjnych ­ politycznych, kościelnych, społecznych, branżowych itd.

NISZCZENIE TECZEK

Po  przemianach  1989  r.  rozpoczęto  niszczenie  akt  byłego  MSW,  a  w  szczególności  teczek  agenturalnych.  Karty  tajnych
współpracowników  usuwano  z  kartoteki  ewidencyjnej.  Akt  ten  nie  zawsze  oznaczał  definitywne  zerwanie  tajnej
współpracy  z  tymi  osobami.  Część  z  nich  była  nadal  wykorzystywana  operacyjnie.  Świadczy  o  tym  zarządzenie  wydane
przez podsekretarza stanu w MSW i szefa WUSW w Warszawie gen. bryg. Henryka Dankowskiego ­ z 26 czerwca 1989 r.

(opatrzone klauzulą "Tajne spec. znaczenia"), w którym czytamy:

"Ze względu na sytuację, jaka wytworzyła się po wyborach do Sejmu i Senatu, proszę o przesłanie w trybie pilnym na moje

ręce następujących dokumentów:

1. Charakterystyk aktualnie wybranych posłów i senatorów, będących naszymi tajnymi współpracownikami. Niezależnie
od informacji w charakterystykach proszę uwzględnić stopień związania ich z naszą służbą, dyspozycyjność w realizacji

zadań, a także ugrupowanie polityczne, które reprezentują.

background image

18.02.2017

Tajni Współpracownicy Służby Bezpieczeństwa

http://lustracja.net/index.php/ciekawe­publikacje/111­tajni­wspolpracownicy­sluzby­bezpieczenstwa?tmpl=component&print=1&page=

5/5

2. Charakterystyk osób, które nie są formalnie tajnymi współpracownikami, lecz z którymi w różnej formie utrzymywany

jest stały lub okresowy kontakt operacyjny. W charakterystykach tych zawrzeć dane podobne jak w punkcie 1.
Osoby  z  w/wym.  grup,  które  są  zarejestrowane  w  ewidencji  biura  'C'  (tajni  współpracownicy,  kontakty  bądź
zabezpieczenia)  należy  zdjąć  z  ewidencji  operacyjnej.  Zdjęcie  z  ewidencji  nie  powinno  oczywiście  oznaczać  przerwania
kontaktu  operacyjnego.  Przeciwnie  należy  podejmować  różnorodne  działania,  by  osoby  te  były  coraz  silniej  związane  z

nami i coraz bardziej dyspozycyjne w realizacji zadań (o zdjęciu z ewidencji nie należy w zasadzie informować tych osób).
Sprawę proszę traktować jako wyjątkowo delikatną, a informacje o powyższym zleceniu winny znać bezpośrednio osoby

zainteresowane. Gen. H. Dankowski".
Tekst cytowanego dokumentu opublikowany został w książce Michała Grockiego o do dziś aktualnym tytule "Konfidenci są

wśród nas".

LUSTRACJA JESZCZE MOŻLIWA

Biorąc pod uwagę skalę i całokształt zjawiska, trudno się dziwić, że tak trudno w Polsce było uchwalić rozsądną ustawę
lustracyjną,  nie  mówiąc  już  o  wcielaniu  jej  w  życie.  Bez  wątpienia  wpływ  na  jej  kształt  oraz  egzekucję  miały  osoby
wcześniej uwikłane w operacyjne zależności ludzi bezpieki. Względy polityczne decydowały o tym, że wielu ewidentnych,
wieloletnich tajnych współpracowników UB/SB (agentów) uznano za ludzi uczciwych, ewentualnie pomówionych. Spora
grupa  bezpośrednio  zainteresowanych  naiwnie  sądziła,  że  zniszczenie  "teczki  osobowej"  i  "teczki  pracy"  spowoduje
całkowite zatarcie śladów ich współpracy. O ile zniszczono znaczną część archiwaliów, to nie zdołano zniszczyć ewidencji
tajnych współpracowników. Na podstawie powoli odkrywanych i udostępnianych naukowcom akt służb specjalnych PRL,
przejmowanych  przez  Instytut  Pamięci  Narodowej,  stwierdzić  można,  iż  nadzieje  takie  należy  uznać  za  płonne.  Nie

potwierdzają się też propagowane pogłoski o rzekomym fałszowaniu akt byłej SB.

Dotychczas nie stwierdzono ewidentnego przypadku sfałszowania choćby jednej teczki agenta bądź informatora.
Z reguły ślady pracy TW znajdowały się i znajdują w tylu różnych miejscach, że niejednokrotnie możliwe jest nie tylko jej
ustalenie, określenie charakteru i sposóbu wykorzystania, ale nawet odtworzenie wcześniej zniszczonych "teczek pracy".
Cały  materiał  archiwalny  bezpieki  jest  kompatybilny  i  logicznie  współgra  ze  sobą.  Trzeba  też  zwrócić  uwagę  na  fakt,  iż
nigdy  nie  przewidywano,  że  zostanie  on  kiedykolwiek  udostępniony  osobom  postronnym,  badaczom  ­  naukowcom.
Wytwarzany był wyłącznie na potrzeby operacyjne, co jeszcze bardziej zwiększa jego atrakcyjność i wiarygodność.
 

Mirosław Piotrowski

Autor jest kierownikiem Katedry Historii Najnowszej w KUL

Category: 

Ciekawe publikacje


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ĆWICZENIE - ETAPY WSPÓŁPRACY, WSPiA bezpieczeństwo wewnętrzne, I rok, I semestr, Schengen Rysiek, Sc
66 ROZ sluzby bezpieczenstwa Nieznany (2)
071 ROZ R M w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy
Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, bezpieczeństwo
ZMIENIAJĄCE ROZPORZĄDZENIE W SPRAWIE SŁUZBY BEZPIECZEŃSTWA I HIGIENY PRACY, Bezpieczeństwo i higien
Bezpieczeństo w uni Europejskiej, Zwalczanie miedzynarodowej przestepczosci zorganizowanej, MIĘDZYNA
Dokumenty Służby Bezpieczeństwa
Ramowy program szkolenia okresowego pracowników służby bezpieczeństwa i higieny pracy i osób wykonuj
~$ieniające rozporządzenie w sprawie służby bezpieczeństwa i higieny pracy doc
Tajni Współpracownicy rzeszowskiej SB
Adam Borowski, Tadeusz Ruzikowski – Klęska Służby Bezpieczeństwa, zwycięstwo „Solidarności”
2007 02 14 Ustawa o ujawnianiu informacji o współpracy z organami bezpieczeństwa tekst pełny
struktury sluzby bezpieczenstwa w wojewodztwie walbrzyskim w latach 19,4899

więcej podobnych podstron