Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
1
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Nigdy
Nie mów
„Na zawsze”
Miniaturka Mikołajkowa
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeamu
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
2
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Bella’s POV
- Wiesz, że cię kocham? – spytał najcudowniejszy głos ze wszystkich.
- Wiem – odpowiedziałam.
- Wiesz, że nie zrobię nic wbrew twojej woli?
- Wiem - powtórzyłam.
Miedzianowłosy podszedł do mnie. Jego długie, powolne kroki w moim mniemaniu
wydłużały się kilkakrotnie. Wszystko widziałam w zwolnionym tempie. Chłopak zbliżał się do
mnie uważnie obserwując moje zachowanie. Nadal idąc, spojrzał w moje oczy. Nie zobaczył w
nich strachu. Nie bałam się tego, co zaraz nastąpi. Kochałam go, a on kochał mnie. Byłam
gotowa.
Edward pochylił się lekko i pocałował mnie. Z początku lekkie muśnięcia naszych warg,
zamieniły się w coś brutalniejszego. Nasze języki zaciekle ze sobą walczyły. Nie obchodziło
mnie kto wygrywa. Oderwałam się od chłopaka, gdy tylko zabrakło mi tchu. Zaczerpnęłam
powietrza, a miedzianowłosy przeniósł swoje usta na moją szyję. Zaczął ją lizać, całować i
podgryzać. Czułam gwałtowny przypływ gorąca. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Edward
wyczuł to i wziął mnie na ręce.
- Pragnę cię – wyszeptał w moje usta.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam równie cicho.
- Jesteś pewna? – mój ukochany oderwał się ode mnie i spojrzał uważnie w moje oczy.
W odpowiedzi mocno go pocałowałam.
- Bello – usłyszałam piskliwy krzyk nad uchem.
- Boże… - jęknęłam, gdy poczułam sprawne dłonie Edwarda na moich piersiach.
- Bello! – krzyknął ktoś głośniej niż przedtem.
Tym razem mój jęk był głośniejszy. Chłopak zdjął moją czerwoną bluzkę.
- Taka piękna… - mruczał całując każdy nowoodkryty skrawek mojego ciała.
- Bello!!! - usłyszałam z oddali.
- Tak bardzo cię pragnę. Jesteś tylko moja.
- Tylko twoja… Edwardzie, tak dobrze! – krzyknęłam, gdy poczułam jego długie palce na
moich udach.
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
3
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Po chwili poczułam coś zimnego na całej mojej twarzy. Zaczęłam piszczeć i wyskoczyłam
z łóżka. Zobaczyłam wściekłą Alice, duszącą się ze śmiechu Rosalie, Jaspera chichoczącego
pod nosem, tubalnie rechotającego Emmetta i Edwarda z zawadiackim uśmiechem.
- Cześć Bello! – krzyknęli jednocześnie.
- Cześć… wam – odpowiedziałam zmieszana.
- A co to ci się śniło, Bello? – spytał Emmett.
Rozszerzyłam ze zdziwienia oczy, przypominając sobie mój sen. Wszyscy oprócz mnie,
jak na zawołanie wybuchnęli śmiechem.
- Nienawidzę was! – syknęłam niemal wbiegając do łazienki.
Wiedziałam jednak, że to nie koniec tematu. Wzięłam kilka głębszych oddechów i
wróciłam do pokoju.
- Co wy robicie w moim pokoju? – spytałam.
- Bello! – pisnęła Alice. – Zapomniałaś? – zwęziła na mnie te swoje duże oczy.
- O czym?
- Dzisiaj szósty grudnia! – krzyknęła podekscytowana, a ja mentalnie wymierzyłam sobie
policzek.
Mikołajki, czyli impreza u Alice. Chochlik postanowił zrobić „imprezę roku”. Na nic zdały
się nasze przekonywania, że lepiej poczekać i wyprawić Sylwester. Czarnulka uparła się i
postawiła na swoim. Impreza odbędzie się szóstego grudnia.
- Twoja impreza – stwierdziłam mało inteligentnie.
- No wow! – krzyknęła lekko zła. - Musimy się przygotować!
- Jasne – mruknęłam. – Która godzina?
- Już dziewiąta! – odpowiedział z udawanym przerażeniem Emmett, za co zarobił od Alice
w tył głowy.
- Alice, przypomnij mi dlaczego impreza jest u Edwarda? – spytałam.
- Bo ma największy dom! – odpowiedziała dziewczyna, wyrywając sobie włosy z głowy.
- Jasper, uspokój swoją nadpobudliwą i inną dziewczynę – mruknął Emmett, za co
ponownie dostał od chochlika w tył głowy.
- Za co to?! – krzyknął Emmett. – Ty…! Ty…! Ty nadpobudliwy chochliku z ADHD na
dziesięciu kawach dziennie!
- Ty przerośnięty masą niedźwiedziu na sterydach! – odkrzyknęła mu Alice.
Wszystko zakończyło się tak jak przeczuwałam, a mianowicie kłótnią. Wzruszyłam
ramionami i skierowałam się do łazienki. Gdy ponownie wróciłam do pokoju, panowała tam
cisza jak makiem zasiał. Westchnęłam. Dobrze wiedziałam co to znaczy – Alice i Emmett się
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
4
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
pokłócili i przestali do siebie odzywać. Miałam ochotę się roześmiać. Zachowują się
dokładnie jak dzieci!
- Jedziemy do Edwarda – zarządziła po chwili ciszy Rosalie.
Wszyscy po kolei zaczęli wychodzić z pokoju. Ja także skierowałam się w tamtym
kierunku, gdy zatrzymały mnie czyjeś ręce na biodrach. Bez odwracania się, wiedziałam do
kogo one należą.
- Cześć kochanie – wyszeptał Edward przy moim uchu.
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Odwróciłam się w jego stronę i przywarłam
swoimi wargami do jego. Nim się zorientowałam, nasze języki zaczęły walczyć o dominację.
Niechętnie oderwałam się od niego, gdy zaczęło brakować mi powietrza.
- Zdradzisz mi o czym śniłaś? – spytał tym swoim mega seksownym głosem.
Czułam jak na moje policzki wpływa zdradziecki rumieniec. Stanęłam na palcach i
wyszeptałam mu do ucha:
- Ty i ja… sami. W bardzo intymnej sytuacji.
Poczułam jak Edward spina wszystkie mięśnie. Odsunęłam się od niego z lekkim
chichotem.
- A teraz idziemy panie Cullen, bo twoja siostrzyczka nas zabije.
Nie czekając na niego, wyszłam z pokoju.
***
- Alice! Długo jeszcze?! – spytałam po raz tysięczny dzisiejszego popołudnia.
- Niedługo! – odpowiedziała jednocześnie z Rosalie.
Gdy tylko skończyliśmy wszystko dekorować, dziewczyny postanowiły zrobić ze mnie
lalkę Barbie. Czy mogłam się niezgodzić? Nie! Czy miałam jakiekolwiek prawo głosu co do
wyboru sukienki, butów, fryzury czy makijażu? Nie!
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
5
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Edward’s POV
- Kiedy one wreszcie zejdą? – zapytał po raz setny dzisiaj Emmmett.
- Niedługo! – odpowiedziałem mu jednocześnie z wkurwionym Jasperem.
Po kilku minutach dziewczyny zeszły. Wszystkie wyglądały ślicznie. Jednak Bella...
Bella absolutnie zachwycała wyglądem. W kilku długich krokach przemierzyłem pokój i
porwałem ją w swoje ramiona. Dziewczyna zaczęła piszczeć i chichotać. Uciąłem wybuch jej
radości, całując ją w usta. Jęknęła w moje wargi i delikatnie wysunęła język.
- Wyglądasz cudownie – oznajmiłem całując ją ponownie.
- Ty też – zachichotała, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Aaaa. Zapomniałam! – krzyknęła Alice z przerażaniem w oczach.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieni.
- Zapomniałam! Zapomniałam! Zapomniałam! – krzyczała biegając po pokoju.
- Czego? – spytaliśmy jednocześnie, jednak dziewczyna zupełnie nas zignorowała.
- Jak ja mogłam zapomnieć?! – krzyczała do siebie.
Bella’s POV
- Jasper, uspokój swoją dziewczynę – poprosiłam.
Blondyn zastąpił jej drogę.
- Alice! Wdech, wydech – poleciłam, a ona zaczęła głęboko oddychać. – Co się stało?
- Zapomniałam! – krzyknęła.
- To już wiemy – odpowiedziałam spokojnie.
Byłam odporna na jej ataki histerii.
- Zapomniałam płyt z domu Jaspera!
- I o to całe zamieszanie? – spytała milcząca dotąd Rosalie.
- Tak!
- To możesz przecież wziąć inne. Edward ma ich pełno – stwierdziłam.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! To były specjalne piosenki na tę imprezę! – krzyknęła Alice.
- Weźmiemy inne – stwierdził spokojnie Edward.
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
6
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
- Jaaaaaasper – dziewczyna zwróciła się do swojego chłopaka.
- Nie! – odpowiedział blondyn, wiedząc o co chce poprosić chochlik.
- Ale Jasper! – Alice tupnęła swoim ogromnym obcasem w podłogę i popatrzyła na niego
błagalnie.
- Nie… - chłopak był coraz mniej przekonany, w jego głosie słychać było wahanie.
- Kochanie – dziewczyna zatrzepotała rzęsami, a po minie Jaspera było widać, że zgodzi
się na wszystko.
- Dobrze – westchnął.
Alice klasnęła w dłonie.
- Jedziemy do ciebie do domu – zarządziła.
- Ja też jadę – stwierdziła Rosalie. - Potrzebuję mojego błyszczyka – wyjaśniła.
- To ja też – oznajmił Emmett.
Wiadomo było, że gdzie blondynka, tam i misiek.
- A ja się załapę? – spytałam z niewinną miną.
- Ja zostanę w domu – stwierdził Edward. - W końcu ktoś musi - skrzywił się lekko.
- Zaraz jestem z powrotem – zapewniłam i pocałowałam go w usta.
- Już tęsknię – powiedział z udawanym smutkiem.
- Ja też – zaśmiałam się.
- No już przyssawki, idziemy – pogonił nas Emmett.
- Pa – pożegnałam się i wyszłam za moimi przyjaciółmi.
Edward’s POV
- Pa – pożegnała się i wyszła przez drzwi.
Westchnąłem. Co teraz robić w zupełnie pustym domu? Wszedłem po schodach i udałem
się do mojego pokoju. Klapnąłem na łóżko i włączyłem swojego I-Poda. Po kilkunastu
minutach jednak to także mi się znudziło. Wyjąłem słuchawki z uszu i wstałem z łóżka.
Ponownie zszedłem na dół i skierowałem swoje kroki do kuchni. Wyjąłem chipsy z szafki i
zacząłem je jeść. Z nudów. Gdy wpieprzyłem pół paczki, usiadłem z nudów na kanapie i
nawet nie pamiętam kiedy usnąłem.
- Wiesz, że cię kocham? – spytała Bella z uśmiechem.
- Wiem – odpowiedziałem z wahaniem.
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
7
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
- Wiesz? – podniosła brew.
- Wiem – stwierdziłem pewniej.
- Tak lepiej - wymruczała i podeszła do mnie, kręcąc biodrami.
- Chcę tego… chcę się z tobą kochać – wyszeptała mi do ucha, a moim ciałem wstrząsnął
przyjemny dreszcz.
Z oddali usłyszałem jakiś dźwięk. Powoli otworzyłem oczy i ziewnąłem. Kątem oka
zajerestrowałem, że jest już około dziewiętnastej. Niemożliwe! Przecież nie mogło minąć aż
tyle godzin!
- Bella? – krzyknąłem.
Odpowiedziała mi cisza.
- Alice?
Ponownie nic.
- Jasper? Rosalie? Emmett? KTOKOLWIEK?!
Nadal żadnej reakcji. Dlaczego jeszcze nie wrócili? Ponownie usłyszałem jakiś dźwięk. Z
opóźnieniem zrozumiałem, że to telefon. Wyciągnąłem rękę i złapałem słuchawkę.
- Halo? – wyschrypiałem.
- Dzień dobry. Czy mogę rozmawiać z Carlislem Cullenem bądź z panią Esme Cullen? –
spytał jakiś męski głos.
- Przykro mi, jednak nie ma ich w domu. A kto mówi? – odpowiedziałem.
- Nazywam się komendant David Johanson…
- Policjant? – wszedłem mu w słowo.
- Tak. A kto mówi?
- Edward Cullen. Syn Carlisle’a i Esme.
- Dobrze – policjant zamyślił się. – W takim razie panie Cullen, mam dla pana złą
wiadomość.
- Tak? – spytałem drżącym głosem.
- Samochód, którym jechała pańska siostra miał wypadek.
- Co z nimi?! Gdzie oni są?! W którym szpitalu?! – krzyczałem do słuchawki.
- Oni… nie żyją.
Wypuściłem telefon z dłoni. Z głuchym łoskotem upadł na podłogę. Ja nadal jednak
wpatrywałem się przed siebie. W głowie chuczały mi słowa policjanta Oni nie żyją. Osunąłem
się na ziemię. Nie kontaktowałem. Tkwiłem w jakimś pieprzonym szoku. Dopiero po chwili
zrozumiałem co się stało. Z moich oczu trysnęły łzy. Nigdy wcześniej nie płakałem. Jednak
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
8
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
płacz, wbrew pozorom nie daje żadnego ukojenia. Potrzebne mi było coś więcej. Chciałem
ukoić ból, który poczułem w klatce piersiowej. Zacząłem krzyczeć.
- Aaaaa!
Krzyk także nic nie poprawiał. Wręcz przeciwnie – głuche echo w pustym domu aż nadto
przypominało, że jestem tutaj sam. Nikogo więcej, tylko ja i mój ból. Przewracałem wszystkie
rzeczy, wrzeszcząc ile sił w płucach. Zacząłem napierdalać pięścią w ścianę. Przestałem, gdy
poczułem w nozdrzach rdzawy zapach krwi. Podniosłem dłoń do twarzy. Kilka małych
ranek… Kilka małych stróżek krwi… W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy…
Dzień, w którym Emmett szedł do szkoły, a my chcieliśmy iść razem z nim. Dzień, w
którym razem z Alice szliśmy do przedszkola… Dzień, w którym chochlik dostał pierwszą
jedynkę… Dzień, w którym poznaliśmy Jaspera i Rosalie. Dzień, w którym Emmett zaczął
chodzić z Rosalie… Dzień, w którym Jasper przyznał, że kocha Alice… Dzień, w którym
poznałem Bellę…
Bella… Z opóźnieniem dotarło do mnie, że ona też była w tym pieprzonym samochodzie.
Ona też nim jechała. Poczułem tępy ból w klatce piersiowej. Zacząłem szybko i
spazmatycznie oddychać. Miałem wrażenie, że coś urosło w moich płucach, kompletnie
przeszkadzając mi w robieniu wdechów i wydechów. Moje nogi zrobiły się jak z waty.
Zrozumiałem, że nigdy już jej nie zobaczę. Nigdy nie będę mógł poczuć jej zniewalającego
zapachu. Nigdy więcej nie obudzi mnie swoim słodkim „dzień dobry”. Nigdy już nie poczuję
smaku jej ust… Dotyku jej warg. Zacisnąłem pięści tak mocno, że aż zbielały mi kłykcie.
Jedyne co czułem to wszechogarniająca rozpacz. Czułem jak wchłania mnie całego. A ja nie
chciałem… nie miałem już siły się bronić. Bo i po co? Załkałem gorzko. Za jednym
zamachem straciłem wszystko, rodzeństwo, przyjaciół, dziewczynę, którą bezwarunkowo
pokochałem. Gdzie tu kurwa sprawiedliwość?! Dlaczego tak niewinne i czyste osoby jak
moja Bella umierają?! A kurwa zabójcy i gwałciciele żyją sobie spokojnie pośród innych
ludzi?!
Przypomniałem sobie słowa terapuetki: „Edwardzie. Pamiętaj, że masz na kogo liczyć.
Pamiętaj, że masz dla kogo żyć! Nigdy więcej tego nie rób…” Na chwiejnych nogach
skierowałem się ku schodom. Krok za krokiem. Stopień za stopniem. Po chwili byłem na
górze. Nie patrząc na nic, wszedłem do pokoju. Wiedziałem, co chcę… co muszę zrobić.
Podszedłem do komody i zacząłem ją odsuwać. W specjalnie przeznaczonym do tego miejscu
znalazłem to, czego szukałem. Żyletka. W mojej głowie ukazali się rodzice. Im należą się
jakieś wyjaśnienia. Z ostrzem w dłoni podszedłem do biurka i wyjąłem kartkę. Do prawej
dłoni włożyłem długopis i zacząłem pisać. Przelałem na biały papier wszystko, co w tej
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
9
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
chwili myślałem – każde przemyślenie, każde tchnienie. Był to swego rodzaju testament…
rozliczenie z życia. Z tego co robię, co zrobiłem i co mógłbym zrobić. Pieprzone pożegnanie
z moim rodzeństwem – Alice i Emmettem, którzy już nie żyją. Pożegnanie z przyjaciółmi –
Rosalie i Jasperem, którzy także zginęli w tym jebanym wypadku. Pożegnanie z Bellą –
jedyną dziewczyną, którą kiedykolwiek kochałem. Dziewczyną, którą życie zabrało mi zanim
zdąrzyłem się nią nacieszyć. A przede wszystkim jest to pożegnanie z moimi rodzicami. Nie
wymagam od nich, żeby zrozumieli. Nie zrozumieją. Mam nadzieję, że mi wybaczą.
Złożyłem symboliczny podpis i odłożyłem zarówno kartkę, jak i długopis.
Wolnym, niemal rytmicznym krokiem skierowałem się do łazienki. Zacząłem napuszczać
wodę do wanny. Wiedziałem co się za chwilę stanie. Wiedziałem, że za chwilę to wszystko
przestanie mieć znaczenie. Przestanie istnieć dla mnie, tak jak ja przestanę istnieć dla nich.
Nie przejmowałem się niczym. Gdy tylko woda całkowicie napełniła wannę, wszedłem do
niej tak jak stałem – w czarnej koszulce i ciemnych dżinsach. Wstrząsnął mną dreszcz –
zimna woda wyostrzyła zmysły. Tym lepiej dla mnie. Rozerwałem dżinsy i przejechałem
żyletką po udzie. To była swego rodzaju gra wstępna – akt potęgujący późniejsze doznania.
Woda wokół mnie zabarwiła się na lekki róż. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie robiłem
przecież tego po raz pierwszy. Ten pieprzony rytuał wymyśliłem mając szesnaście, może
siedemnaście lat. Robiłem to dopóki nie poszedłem na terapię. Ciąłem się dopóki nie
poznałem Belli. Bella. Zadałem sobie karne cięcie. Nie powinienem o niej teraz myśleć.
Darowałem sobie też to całe metafizyczne gówno związane z życiem pośmiertnym. Dla mnie
to i tak już koniec.
Woda robiła się coraz ciemniejsza. Moje lewe udo ociekało krwią. Powolnym ruchem
przeniosłem się na nadgarstek. Ostrym narzędziem zrobiłem jedną poziomą linię. Syknąłem z
bólu. Czyżbym już zapomniał jakie to uczucie? Ale przecież tego się nie zapomina.
Pokręciłem głową. Mocno zatopiłem metal w mojej skórze. Czułem ból i cudowne ukojonie.
Żegnajcie.
Bella’s POV
- Aaa! – ziewnęłam, rozprostowując mięśnie.
Rozejrzałam się wokoło. Co ja tutaj robię? Dlaczego nie jestem…?
Kurwa! Alice! Ten chochlik mnie zajebie jak się spóźnię.
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
10
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
W pośpiechu założyłam buty, poprawiłam włosy i makijaż. Nigdy tak szybko nie
wybiegłam z domu. Miałam szczęście, że mój dom i Edwarda dzieli może… pięć minut
drogi?
U Cullenów były pogaszone wszystkie światła. Nie było słychać muzyki. Nigdzie nie było
rzygających ludzi na trawniku. Obejrzałam się wokoło. Kurwa! Coś jest nie tak. Weszłam do
środka.
- Edward?! – krzyknęłam z progu.
W domu było strasznie cicho. Nikt nie wydawał nawet jednego, najcichszego dźwięku.
Rozejrzałam się. Co jest grane? W moim sercu zapanował niepokój. Miałam przeczucie, że
stało się coś złego. Wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju mojego chłopaka.
- Edward? – spytałam drżącym głosem.
Odpowiedziała mi cisza.
Weszłam do łazienki. Z mojego gardła wydobył się zduszony krzyk. W wannie kompletnie
nieruchomo leżał Edward. Mój Edward. Cała woda wokół niego była zabarwiona na kolor
czerwony. Zaczęłam krzyczeć, a łzy popłynęły z moich oczu. Najszybciej jak potrafiłam,
podbiegłam do wanny.
- Edwardzie! Edwardzie! – zaczęłam nim energicznie poruszać.
Przecież on się musi się obudzić!
Jednak on nadal leżał nieruchomo. Podniosłam drżącą dłoń do jego szyi. Nie wyczułam
pulsu. Odsunęłam się od niego, zupełnie nie rozumiejąc co się stało. Dlaczego znowu to
zrobił? Przecież… nie ciął się już ponad rok. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać. Gorzkie
łzy spływały po mojej twarzy. Dlaczego on?! Krzyczałam. Błagałam. Dusiłam się z płaczu.
Nic nie pomagało. Ból w mojej klatce piersiowej ani trochę się nie zmniejszył. Świadomość,
że odszedł była ponad moje siły. Chciałam go poczuć. Na kolanach podeszłam do niego i
usiadłam na brzegu wanny. Wyjęłam jego zimne ciało z wody i przytuliłam do swojego.
- Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? – łkałam w jego całkowicie przemoczoną koszulkę. –
Odezwij się! Błagam… Błagam, powiedz że żyjesz! Odezwij się! Proszę. Nie rób mi tego…
Zrozumiałam, że to nic nie da. Odłożyłam go i postanowiłam zadzwonić do Carlisle’a.
Wyszłam z łazienki. Nie chciałam go oglądać takiego – nieruchomego, cichego, zimnego.
Jednak ta wizja prześladowała mnie cały czas. Bezwładne ciało. Jego już w nim nie było.
Wyjmowałam telefon, gdy moją uwagę przykuła kartka z napisem przepraszam. Łkając
podeszłam do biurka. Usiadłam na krześle i połykając łzy, zaczęłam czytać.
Mamo i Tato!
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
11
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Wiem, że nie zrozumiecie tego co zrobiłem. Wiem, że Was zawiodłem. Przepraszam za
wszystko. Nie byłem idealnym synem. Sprawiałem Wam kłopoty. Mama nie raz przeze mnie
płakała. Należał Wam się lepszy syn. Zasługiwaliście na kogoś, kto przynosiłby Wam dumę.
Ktoś, kim moglibyście się chwalić przed znajomymi. Ja tą osobą nie jestem i nigdy nie byłem.
Bo kim jestem? Bez nich jestem nikim. Wiem, że nigdy nie potrafiłbym pogodzić się z ich
śmiercią. Świadomość że umarli, nigdy nie dałaby mi spokoju. Powinienem był przecież
jechać z nimi! Myśl, że nigdy więcej nie zobaczę Alice i Emmetta zabijałaby mnie od środka.
Kim bym bez nich był? Nikim. To oni, wraz z Rosalie i Jasperem sprawili, że jestem tym, kim
jestem. To oni zawsze byli na pierwszym miejscu. Byli. Dopóki nie pojawiła się Bella. To ona
sprawiła, że przestałem się ciąć. To ona pokochała mnie takiego jakim jestem – wiecznego
dupka i świnię.
Zamknęłam oczy i zaczęłam się dławić gorzkimi łzami, spływającymi wprost do mojego
zdartego gardła. Ból rozdzierał każdą komórkę mojego ciała. Dlaczego tak nisko się cenił?
Czy on naprawdę nie widział jaki jest wspaniały? Miał swoje wady – ale przecież każdy je
ma! Ukryłam twarz w dłoniach i ponownie zaczęłam płakać. Coraz ciszej… ciszej… Nie
miałam już siły. Podniosłam głowę i biorąc głęboki oddech, ponownie zaczęłam czytać jego
list.
Dlatego tak trudno pogodzić mi się z jej śmiercią. Dlaczego Bóg zabrał kogoś takiego jak
ona? Kogoś tak czystego i niewinnego? Nie miał prawa mi jej zabierać! Nie miał prawa
zabierać mi najważniejszej osoby w moim popieprzonym życiu!
Wpatrywałam się w zapisaną kartkę. Dlaczego on sądził, że ja nie żyję?
Przepraszam Was za wszystko.
Przepraszam za to, że nie byliście dostatecznym powodem, aby żyć.
Wasz syn
Edward
Cicho łkając, wygładziłam list. List, który był jego pożegnaniem. Celowo zatrzymywałam
dłonie na lekko wilogtnych miejscach. Płakał, gdy to pisał. Płakał tak samo, jak ja czytając to
popieprzone pożegnanie.
Nigdy nie mów „na zawsze” - miniaturka mikołajkowa
12
Miniaturka konkursowa dla TwisterTeam
Rok później
Brązowooka dziewczyna siedziała w kącie pokoju. Kołysała się w przód i w tył, w rytm
muzyki słyszanej tylko przez nią. Kim ona jest? Dziewczyną zapomnianą pośród innych
ludzi. Jak jej na imię? Tego nikt już nie pamięta. Wszyscy, których kochała opuszczali ją
jeden po drugim. W końcu nie został z nią już nikt. Została na ziemi zupełnie sama.
Pomyśleć, że kiedyś była zupełnie kimś innym. Teraz przypomina cień samej siebie.
Szósty grudnia.
Ta data zmieniła całe jej życie. W ten dzień jej życie umarło. Umarły osoby, które kochała
najbardziej na świecie. Jednak przecież „życie toczy się dalej”.
Nie dla niej. Jej istnienie stracił sens dokładnie rok temu.