Rozdział drugi
Dreszczyk
TAK BARDZO, jak uwielbiałam plażę, nienawidziłam tego, co robiła z moimi
włosami.
Byłam wytworem moich rodziców i w równej części odziedziczyłam
cechy obojga. Miałam oczy ojca, włosy matki i gładką mieszankę ich odcieni
skóry. Z jasnoskórym ojcem i czarnoskórą matką utknęłam w połowie, z
odcieniem skóry w kolorze mokka latte. Byłam niska jak mama i uparta jak
tata. Mama była drobniutka, praktycznie bez żadnych krągłości, a ja byłam
jej odzwierciedleniem w tym zakresie. Uwielbiałam swoją atletyczną budowę
ciała, nawet jeśli nie przyciągała spojrzeń chłopców, jak robiły to biodra
Jenny.
Jak powiedziałam, słona woda połączona z moimi włosami
przypominała wodę zmieszaną z olejem. Próbowałam jak tylko mogłam,
ujarzmić je w małym lusterku po stronie pasażera w jeepie Jamiego i tchnąć
odrobinę życia w posklejane loki. Wytarłam palcami resztki soli z policzków.
Moje szaro niebieskie oczy wyglądały na zmęczone tego dnia i uszczypnęłam
się w piegi na policzkach, a potem szybko zamknęłam osłonę i wygodnie
rozsiadłam się w fotelu.
Nigdy nie widziałam tak ładnego jeepa, nie mówiąc już o jeździe nim.
Był zupełnie nowy, wiśniowy, z czarnymi skórzanymi siedzeniami i
bajerancką deską rozdzielczą. Wydawało mi się, że to trochę za dużo,
szczególnie dla licealisty. Czy siedemnastolatek rzeczywiście potrzebował
tak drogiego samochodu?
Odpowiedź brzmiała zdecydowanie nie.
Ale przez te osiem dni, odkąd się poznaliśmy, dzięki mediom
społecznościowym, wiele się dowiedziałam o Jamiem. Nasza szkoła była
przeolbrzymia, ponad sześćset dzieciaków przypadało na rocznik mój i
Jenny. Nie byłam zbytnio dumna z siebie, że grzebałam w sieci, by
dowiedzieć się czegoś o nowym facecie najlepszej przyjaciółki, a
dowiedziałam się dużo. Jego ojciec prowadził jedną z najlepszych firm
księgowych w Fort Lauderdale, a Jamie miał zapewnioną przyszłość. Miałam
nadzieję na studia w Kalifornii, ale nie miałam też wątpliwości, że on
dostanie się tam, o ile tylko tego zechce.
Trochę zastanawiałam się, jak to było, gdy finanse w niczym cię nie
ograniczały, ale stwierdziłam, że nie dbam o to. Wychowałam się z
myśleniem, że jeśli chcesz coś osiągnąć w życiu, ciężko na to pracujesz i
właśnie to zamierzałam zrobić. Byłam na dobrej drodze, skupiając się na
ocenach i angażowaniu w życie szkoły, by zapełnić aplikację na studia.
Odkryłam również, że miał psa o imieniu Brutus i dwie siostry, obie
młodsze i obie tak samo wspaniałe jak on.
To było na tyle, aby mój stalking nie poszedł za daleko i abym nie
mogła już twierdzić, że to nie było odrażające.
– Jechać aż do Scenic Drive? – zapytał Jamie, skręcając w Cherry Street.
– Tak. Skręć w Scenic, a ja mieszkam w czwartym domu po prawej. Jest
jasnożółty, więc go nie przegapisz.
Zapadła między nami cisza i znów przebiegłam rękami po włosach,
wygładzając je i zastanawiając się, czy Jamie w ogóle zauważył jak
wyglądają.
– Masz ładny samochód – powiedziałam głupio, przerywając ciszę.
Oczy Jamiego rozjaśniły się i przebiegł rękoma po kierownicy.
– Dzięki. Przez trzy lata zaharowywałem sobie tyłek, aby na niego
zarobić, więc doceniam to.
Uniosłam brwi. – Sam za niego zapłaciłeś?
– Cóż, tak jakby. Przez trzy lata w wakacje pracowałem w firmie
mojego ojca bez wynagrodzenia. Powiedziałem mu, że chcę mieć jeepa,
takiego, który będzie się nadawać do przewożenia deski surfingowej i żeby
był wygodny na długie podróże. – Odwrócił się do mnie. – Po tych wakacjach
mi go kupił.
– Fajnie. A dlaczego twój samochód ma się nadawać na długie
podróże?
Jamie zauważył, że skrzyżowałam ramiona, a na mojej skórze pojawiła
się gęsia skórka. Pochylił się, aby wyregulować powietrze.
– Nie wiem, chyba na wszelki wypadek. Uwielbiam jeździć
samochodem. Pomaga mi to oczyścić umysł.
Skinęłam głową. – Rozumiem.
– To jest także jedyna szansa na to, abym mógł posłuchać muzyki,
której naprawdę chcę słuchać. Wiesz, nikt inny nie może nic na ten temat
powiedzieć.
– Dobra, teraz mnie zaciekawiłeś – rozprostowałam ramiona i
schowałam nogi pod siebie – czego słuchasz?
Jamie zacisnął usta w wąską kreskę. – Obiecaj, że nie będziesz się
śmiać.
– Nie.
Zaśmiał się. – To nie mogę ci pokazać.
– Dobra, dobra. Nie będę się śmiać. – Spojrzał na mnie, zastanawiając
się, czy mi zaufać. – Nie musi być głośno, tylko tak, żebym usłyszała.
– W porządku. – Uśmiechnął się, ale szybko przestał, gdy podłączał
telefon do radia samochodowego i przeglądał muzykę. Za każdym razem,
gdy ruszał kciukiem, przewijając listy odtwarzania, na przedramieniu, gdzie
pracowały mięśnie wyskakiwała mu żyłka. Patrzyłam w to miejsce,
obserwując mięśnie, dopóki nie rozbrzmiała pierwsza nuta, a my stanęliśmy
na czerwonym świetle.
Dźwięki były łagodne, kojące i znajome. Naprawdę znajome. Kiedy
dotarło so mnie jak to piosenka, nie mogłam powstrzymać swojej reakcji.
– Ja pierdolę.
– Tak, wiem, że to głupie. – Sięgnął do pokrętła głośności, ale
strząsnęłam jego rękę.
– Nie, to niesamowite. Po prostu nie mogę uwierzyć, że słuchasz
muzyki klasycznej. To Brian Crain, prawda?
– Tak.
– Uwielbiam go – powiedziałam podniecona, siadając prościej. Może
nawet podskoczyłam trochę. – Proszę, powiedz mi, że słuchasz też The Piano
Guys.
Opadła mu szczęka. – Kurwa, kocham The Piano Guys.
Roześmialiśmy się oboje, nasze oczy jaśniały, szukając siebie
nawzajem, jakby to drugie w ogóle nie istniało.
– To szaleństwo! Nigdy nie spotkałam kogoś, kto słucha tego rodzaju
muzykę. Nigdy.
– To jest nas dwoje – powiedział, gdy światło zmieniło się na zielone.
Nie ruszył od razu, tylko popatrzył mi w oczy w taki sposób, że
zastanawiałam się, o czym myślał. Popatrzył na mnie, jakbym była
malowidłem, a on kolekcjonerem. Czułam, że debatował i krążył,
zastanawiając się, czy mnie brać, czy dać sobie spokój.
Modliłam się o pierwszą opcję, choć wiedziałam, że nie powinnam.
Mazda za nami zatrąbiła, a Jamie zamrugał, łamiąc czar. Przez resztę
drogi do mojego domu, nie rozmawialiśmy, tylko słuchaliśmy muzyki i
cieszyliśmy się wiatrem we włosach. Siedzenie w milczeniu z Jamiem było
dziwnie komfortowe, jakbyśmy nie potrzebowali słów, szczególnie, gdy
rozbrzmiała fortepianowa wersja „Bring Him Home” z Les Miserables.
Kiedy zatrzymał się koło mojego domu, uśmiechnęłam się z głową
opartą o zagłówek i odwróciłam się do niego. – Umiem to zagrać.
– Zagrać?
Przytaknęłam. – Mhhh, na skrzypcach.
– Grasz na skrzypcach?
– Nie.
Otworzył usta, zamknął je, a potem się roześmiał. – Okej, wyjaśnij.
Mój uśmiech urósł. – Nie gram na skrzypcach. Ale pewnego dnia,
siedziałam na lunchu obok dzieciaka z zespołu i słuchałam tej piosenki. Wyjął
mi słuchawki z uszu i myśląc, że był słodki, zaczął opowiadać mi na ucho, jak
to nie potrafi jej zagrać na skrzypcach. Uważał, że jego gra była płynna. –
Wzruszyłam ramionami. – Ale ja nie byłam pod wrażeniem i powiedziałam,
że każdy mógłby się tego nauczyć. Przestał flirtować i obraził się, mówiąc, że
nie ma mowy, żebym się nauczyła grać, więc się założyliśmy. Pięć tygodni
później, usiadłam przy jego stoliku, wyjęłam skrzypce, które leżały obok
niego i zagrałam.
– Nie zrobiłaś tego.
Zacisnęłam wargi między zębami i uśmiechnęłam się. – Zrobiłam.
Jestem bardzo ambitną osobą. I nigdy nie odmówię wyzwaniu.
W świetle zachodu, jego oczy były czymś pomiędzy złotem, a zielenią,
a jego skóra marszczyła się, gdy opuścił głowę, żeby na mnie spojrzeć. –
Zapamiętam to, Bre… – przerwał. – B.
Przez krótką chwilę, spoglądałam na niego, potem odpięłam pas i
złapałam torbę plażową, przerzucając ją sobie przez ramię.
– Dzięki za podwiezienie do domu. – Westchnęłam, potrząsając głową.
– Jenna mnie zabije, kiedy się dowie, że nie mogę iść jutro na mecz.
– Co masz na myśli?
– Zadzwonię do taty, żeby zobaczyć, czy zabierze mój samochód i
odstawi go do warsztatu jego przyjaciela, ale nie ma mowy, żeby był
sprawny jutro wieczorem. Jenna dopinguje w pierwszym meczu
rozgrywanym u nas. Obiecałam, że z nią pójdę, chyba że moja mama wróci
wcześniej z pracy, ale słabo to widzę.
– Zabiorę cię – szybko podsunął Jamie.
– Nie, w porządku. Nie musi…
– Chcę. Naprawdę. I tak tam jadę, poza tym miło będzie mieć
towarzystwo. – Uśmiechnął się tym leniwym, krzywym uśmiechem, który
sprawiał, że moje nogi mrowiły.
– Okej.
Jego uśmiech się poszerzył. – Okej.
Do czasu, gdy wniosłam deskę do garażu, mama była już w swoim
pokoju, więc zrobiłam sobie grillowany ser i jadłam u siebie. Nie włączyłam
telewizora, ani nie przejrzałam powiadomień na telefonie, tylko jadłam
powoli, wpatrując się w drzwi szafy i odtwarzając w myślach dzisiejszy
wieczór. Następnie zadzwoniłam do taty. Gdy odebrał, musiał wiedzieć, że
czegoś potrzebowałam – bo już do niego nie dzwoniłam – i od razu
przeszłam do sedna sprawy. Powiedział, że się tym zajmie, bo tego rodzaju
był człowiekiem.
Ale był też rodzajem człowieka, który zgwałcił moją matkę i nie raz
musiałam zmuszać się, żeby o tym pamiętać. Szczególnie wieczorami, gdy
nazywał mnie „córeczką”, a moje serce puchło z miłości, jaką zawsze go
darzyłam.
Mój wzrok był rozmazany, prawdopodobnie przez słoną wodę, więc
gdy tylko skończyliśmy rozmawiać, poszłam się wykąpać. Uwielbiałam się
pluskać, prysznice brałam tylko wtedy, kiedy się gdzieś śpieszyłam. Miło było
zanurzyć się w wodzie, mieć trochę czasu do namysłu. Byłabym szczęśliwa,
gdybym codziennie miała dla siebie takie pół godziny.
Ale tej nocy, włożyłam palce pod kran, a woda otaczała mnie, ale
czułam się inaczej. Ciepło było trochę cieplejsze, światło nieco jaśniejsze, a
moje widzenie nie dość wyraźne. Za dużo myślałam o jednej osobie, o której
wiedziałam, że nie powinnam myśleć i poczułam nowy dreszczyk, którego
jeszcze nie doświadczyłam.
Powinnam była oczyścić umysł. Powinnam była zadzwonić do Jamiego
i powiedzieć, żeby nie zabierał mnie na mecz. Powinnam była przywołać
obraz jego i Jenny, aby przypomnieć sobie, gdzie było moje miejsce.
Ale nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy.
I szkoda tylko, że czułam się winna.
TAK SAMO, JAK nie znosiłam ducha szkoły, musiałam przyznać, że było coś
w energii licealnych meczów futbolu na południowej Florydzie. Uczniowie
byli jaskrawo wymalowani w nasze kolory – turkus i biel – głośno dopingując
i grzmiąc na trąbkach
. Zespół grał optymistyczną muzykę, do której ciężko
było nie tańczyć i każdy przybijał sobie piątki, kiedy nasza drużyna zrobiła
coś dobrze, okazując koleżeństwo, którego się nie spodziewałam.
W zeszłym roku liceum South Springs nie wygrało żadnego meczu,
teraz mieliśmy w miarę przyzwoitą drużynę, co było dla mnie dobre,
ponieważ obiecałam Jennie, że będę na każdym meczu, oglądając jej doping.
Jenna Kamp była przyjaciółką, która jak raz się uczepiła, to nigdy nie
puszczała. Była lojalna, zabawna i miała zapał – a właśnie takimi osobami
chciałam się otaczać. Nigdy nie spoczywała na laurach i mi też na to nie
pozwalała. Pomijając to, była jedyną osobą w moim życiu, która akceptowała
mnie taką, jaką byłam – dokładnie taką – i bezgranicznie mnie kochała.
Wiedziała o moich rodzicach i imieniu. Nie obchodziło jej, że moja mama
paliła w domu papierosy i moje ubrania śmierdziały dymem, ani to, że aż do
ósmej klasy nie wiedziałam, co zrobić z włosami. Kochała mnie mimo
wszystkich kłopotliwych etapów i wiedziałam, że będzie mnie kochać jeszcze
bardziej w złych chwilach. Była moją przyjaciółką na zawsze.
To dlatego poczułam się jak gówno, koncentrując się na miejscu, gdzie
moje kolano dotykało jej faceta, gdy oglądaliśmy jej doping.
Trybuny były pełne, więc Jamie i ja usiedliśmy w małej przestrzeni w
trzecim rzędzie od góry. Miałam do wyboru, albo dotykać przypadkowego
pierwszoklasisty po mojej drugiej stronie, albo Jamiego, więc zdecydowałam
się na Jamiego.
Tylko dlatego, że go znałam, oczywiście.
1
Chodzi tu dokładnie o coś takiego:
Pewnie ma to swoją nazwę, ale nic innego nie mogę
wymyślić.
– Żyjesz tam? – zapytał, popijając czerwony koktajl mrożony, który
kupił w przerwie. – Wiem, że te całe drużynowe zabawy potrafią być torturą.
– Oceniasz mnie po tym, że nie rozumiem ducha szkoły, prawda?
– Może trochę.
Westchnęłam. – A to wszystko po tym, jak obiecałam nie oceniać
twojego gustu muzycznego. Nie grasz fair play, Jamie Shaw.
Przygryzł słomkę, gdy na jego usta wypełznął uśmiech. – Nie masz
pojęcia.
Zmrużyłam oczy, gotowa zapytać, co to, do cholery, miało znaczyć, ale
cheerleaderki zaczęły nowy doping. Jamie spojrzał na Jennę, posyłając jej
seksowny uśmiech, ich oczy cały czas pozostawały w kontakcie, kiedy ona
się ruszała. Ja również ją obserwowałam, zahipnotyzowana jej
nieskazitelnością. Serio, nigdy nie spotkałam piękniejszej osoby – nie licząc
Jamiego. Była po prostu olśniewająca.
Kiedy doping się skończył, Jenna przesłała Jamiemu pocałunek, a on
uśmiechnął się, gdy odwróciła się w stronę boiska i jej spódniczka
zawirowała.
A potem odwrócił się znów do mnie.
– Więc bierzesz udział w jakimś klubie czy coś?
Zaczerwieniłam się. – Dobra, serio, nie śmiej się, bo moje i Jenny
zainteresowania różnią się.
– Nie porównuję was.
Przygryzłam wnętrze policzka, widząc szczerość w jego oczach.
– Jestem w klubie dyskusyjnym. I w Interact.
Wybuchnął śmiechem. – Oczywiście, że jesteś w klubie dyskusyjnym.
– Co to miało znaczyć?
Jamie roześmiał się jeszcze bardziej, jego ręka wylądowała na moim
kolanie, gdy zgiął się w pół. Starałam się nie czuć ciepła przez dżinsy.
– Nic, po prostu ma to sens. Ty i te twoje usta.
Zabrał rękę, ale teraz patrzył na wspomniane usta, a ja ledwo mogłam
oddychać.
Pociągnął nosem, patrząc z powrotem na boisko. – Co to jest Interact?
– Zasadniczo klub prac społecznych. Chcę rozbudować CV przed
ostatnią klasą.
Nasza drużyna zdobyła przyłożenie, więc wszyscy podskoczyli,
dopingując głośno. Ja i Jamie zrobiliśmy to z opóźnieniem. Przybiliśmy piątki
z kilkoma osobami wokół nas i obserwowaliśmy, jak Jenna skoczyła,
dotykając rękoma palców u stóp
, zanim z powrotem usiadła na trybunach.
– Tak, mówiłaś, że chcesz studiować w Kalifornii, ale co dokładnie
chcesz studiować?
Ukradłam mu koktajl, celując w niego słomką przed wzięciem łyku. –
Będziesz musiał stać w kolejce, zaraz za moją mamą, żeby się tego
dowiedzieć.
Jamie zabrał mi koktajl i od razu pociągnął, co uświadomiło mi, że
korzystaliśmy z jednej słomki. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój żołądek
zatrzepotał.
– Możesz przynajmniej mniej więcej określić swoje plany?
– Jeszcze nie wiem. Pewnie dopiero na miejscu zdecyduję, biorąc pod
uwagę moje ogólne wykształcenie i ich wymogi. Uwielbiam pisać, ale lubię
też rozwiązywanie zadań matematycznych. Nie mam problemu z
wystąpieniami publicznymi, ale znajduję też ukojenie w cichych godzinach
2
Chodzi o taki skok:
spędzonych nad projektami indywidualnymi. – Westchnęłam. – Myślę, że to
głupie, aby zawężać swoje opcje. Czy to takie złe, interesować się wieloma
rzeczami?
Pochylił głowę. – Nie, wcale nie. Myślę, że to sprawia, iż jesteś
niezwykła.
– Świetnie. Niezwykła. Podobnie jak stek
. Brzmi to tak samo, jak
mama mówi, że jestem „specjalna”.
Jamie roześmiał się. – Jesteś. Jesteś wyjątkowa, B. Za to cię lubię.
Oddech utknął mi gdzieś między kośćmi klatki piersiowej, więc
głęboko się zaciągnęłam, chowając dłonie pod uda i odsunęłam kolano,
które go dotykało. Nagle to było dla mnie za dużo, więc wolałam się skupić
na chłodnym metalu trybun.
– Co z tobą? Masz wszystko zaplanowane, prawda?
– Poniekąd. Mam na myśli, że dla mnie zawsze wybór był prosty. Chcę
tego, co teraz ma mój tata, wiesz? – Jego oczy były jasne, ożywione. – Nie
jestem pewien, czy ci mówiłem, ale jest księgowym i posiada własną firmę w
Fort Lauderdale.
– Co ty nie powiesz? – Udałam zaskoczoną.
Jamie wyprostował się i mówił do swoich rąk.
– Rozkręcił tę firmę, gdy miał dwadzieścia sześć lat, B. Dwadzieścia
sześć. Wyobrażasz to sobie? – Potrząsnął głową. – Dwa razy prawie
zbankrutował, ale walczył o nią, a teraz to jedna z najlepszych firm w
mieście. Chcę kontynuować to, dalej dla niego pracując, dopóki mi jej nie
przekaże, pracując jeszcze ciężej, żeby utrzymać jego reputację, bo włożył
wiele wysiłku, żeby ją zdobyć. Chcę spotkać miłość życia, ożenić się z nią,
wypełnić nasz dom dziećmi i dać im wszystko, czego będą potrzebować.
3
Jamie użył słowa „rare”, co może oznaczać niezwykły, ale też surowy.
– Ty chcesz tych rzeczy? Czy on chce ich dla ciebie? – Przeciwna
drużyna zdobyła przyłożenie i tłum zaczął gwizdać, przerywając naszą
rozmowę. Gdy hałas ucichł, Jamie kontynuował:
– Chcę ich – powiedział z przekonaniem. – Uwielbiam to, co zbudowali
z moją mamą, co zrobili dla mnie i moich sióstr – Sylvii i Santany.
Wzruszył ramionami, a ja obserwowałam kosmyk jego włosów,
opadający na czoło.
– Pracuję w jego firmie od trzech lat i uwielbiam to. Jestem w tym
dobry. Nie wiem, po prostu ma to dla mnie sens.
– To musi być fajne, że wiesz, co chcesz robić.
Przełkną, koncentrując się na grze, a nie na mnie. – Czasami,
trudniejsze niż myślisz. Zawsze pozostaje strach, że nawet jeśli wiem, czego
chcę, to może nigdy tego nie dostanę. – Spojrzał na mnie. – Czasami jest to o
wiele bardziej skomplikowane, niż pragnienie czegoś i zrobienie
wszystkiego, żeby się spełniło.
Kiwnęłam głową, przynajmniej wydaje mi się, że to zrobiłam. Patrzył
na mnie w ten sposób, jak zawsze to robił, a gdy to robił traciłam głowę.
– Myślę, że ci się uda.
Uśmiechnął się, wymazując napięcie.
– Dzięki, B. Myślę, że tobie też.
Skończyło się na tym, że wygraliśmy dwadzieścia cztery do czternastu,
a Jenna zeszła z boiska pod ramieniem Jamiego. Z łatwością ją uniósł,
okręcając nią dookoła, zanim pocałował do zbiorowego „Ooo” od ludzi na
trybunach, którzy byli świadkami sceny prosto jak z filmu. Był to pocałunek,
który przywołał mnie do rzeczywistości, gdzie Jamie był chłopakiem mojej
najlepszej przyjaciółki. Jenna odwróciła się do mnie, a ja uśmiechnęłam się
najszybciej jak mogłam. Objęła mnie.
– Cieszę się, że przyszłaś! Wiem, że to trochę nie twoje klimaty.
Wzruszyłam ramionami. – Nie było tak źle.
Popatrzyłam na Jamiego, a on uśmiechnął się, ale szybko wróciłam
wzrokiem do Jenny, mojej najlepszej przyjaciółki, którą kochałam i która mi
ufała.
– Nadal chcesz zostać u mnie na noc?
– Ba. Potrzebuję babskiego wieczoru. Proszę, powiedz mi, że masz
żelowe misie i Mountain Dew gotowe do konsumpcji.
Parsknęłam. – Daj spokój, co to w ogóle za pytanie?
Uśmiechnęła się promiennie, jej niebieskie oczy błyszczały pod
światłami stadionu. – Muszę tu skończyć, ale za godzinkę u ciebie będę.
– Świetnie.
Stanęła na palcach, żeby jeszcze raz pocałować Jamiego, a on
przytrzymał ją dłużej niż to było konieczne, zanim odwrócił się do mnie.
Nasze oczy spotkały się, mówiąc więcej, niż mogły powiedzieć słowa.
Odwróciłam się, idąc na parking z nim daleko w tyle.
W JEEPIE JAMIEGO panowała cisza w czasie jazdy do mojego domu –
całkowita cisza – oboje milczeliśmy, zatopieni we własnych myślach. Nagle
zadzwonił mój telefon.
– Cześć, tato.
– Cześć, córeczko. Jak tam mecz?
– Dobrze – ucięłam. Powiedzenie, że po spowiedzi mamy moje
stosunki z ojcem oziębiły się, byłoby niedopowiedzeniem. Prawdopodobnie
doprowadzałam go do szaleństwa swoimi ciętymi odpowiedziami, ale gdyby
nie to, w każdej chwili mogłabym zapomnieć i wszystko byłoby jak kiedyś, a
kiedy indziej była to jedyna rzecz, jaką mogłam zrobić, aby porozmawiać z
nim bez wymiotowania. Nie potrafiłam pstryknąć palcami i od razu
znienawidzić ojca, choć bardzo często próbowałam. Chyba nie było
„właściwego sposobu”, aby jakoś poradzić sobie z tą sytuacją, a
przynajmniej ja go nie znalazłam.
– To dobrze. Cieszę się, że wyszłaś z domu. – Jego ton zmienił się,
dlatego, że rozpoznał mój. Prawdopodobnie wiedział, że nie miałam
dobrego dnia. – Słuchaj, mam wiadomości o twoim samochodzie.
– I?
– I… nie możemy rozgryźć, co jest nie tak. W każdym razie, jeszcze nie.
Sprawdziliśmy akumulator, alternator, pasek rozrządu. Nick uważa, że może
to być coś z elektroniką.
Westchnęłam, podkulając nogi na siedzeniu i ułożyłam głowę na
kolanach. – Więc co to znaczy?
– Znaczy to, że potrzebujemy trochę więcej czasu, żeby dowiedzieć
się, co się dzieje. Nick wyjeżdża z miasta na dwa tygodni, ale gdy wróci,
będzie to jego priorytet.
– Dwa tygodnie?! – krzyknęłam głośniej, niż zamierzałam, a Jamie
zmarszczył brwi z pytaniem, czy mam się dobrze. Pokręciłam głową. – To do
bani.
– Wiem. Ale w międzyczasie, możemy zacząć oszczędzać.
Przełknęłam. – Jak myślisz, ile to może kosztować?
Tato milczał przez dłuższą chwilę, a ja wyobraziłam sobie jak głaszcze
się po rudej brodzie. Zawsze tak robił, gdy miał złe wieści. – Nie jestem
pewien, ale założę się, że co najmniej tysiąc.
– Ja pierdolę.
– Uważaj na słowa, Brecks.
Policzki zapiekły mnie ze złości. – Nie nazywaj mnie Brecks.
Westchnął. – To twoje imię, córeczko.
– Nie. Moje imię to B. I wiesz o tym, więc przestań się zachowywać,
jakbyś nie wiedział.
– Tylko staram się pomóc.
Brzmiał na pokonanego, a ja zacisnęłam zęby, ściekając w garści
telefon, zanim głęboko odetchnęłam.
– Wiem, tato. Muszę kończyć. Jutro do ciebie zadzwonię.
– Dobrze. Kocham cię.
Milczałam przez chwilę. – Ja ciebie też.
Kiedy się rozłączyłam, cisza stała się zbyt ciężka, nawet dla Jamiego,
ponieważ podłączył swój telefon i zaczęli grać The Piano Guys. Byłam
wdzięczna za ich wersję „With or Without You” cicho sączącą się z
głośników, ale nie powiedziałam tego głośno. Zamiast tego, zajęłam swój
umysł kombinowaniem, skąd wziąć pieniądze na naprawę samochodu. W
okresie letnim pracowałam w sieci sklepów spożywczych, ale miałam
nadzieję na to, że rok szkolny rozpocznę, skupiając się na szkole i może
odrobinie zabawy.
Niestety nie w tej sytuacji.
Napisałam SMS-a do mojej dawnej kierowniczki, a ona niemal od razu
odpisała, że mogłam wrócić w poniedziałek po szkole. W tym czasie, Jamie
wjechał na mój podjazd i zatrzymał samochód, patrząc na mnie, dopóki
również na niego nie spojrzałam.
– Dlaczego nienawidzisz swojego imienia, B?
W gardle stanęła mi wielka gula i zaczęłam się wiercić na siedzeniu,
debatując, co mu powiedzieć. Czy powiedzieć mu prawdę? Czy może
odpowiedzieć, że to nie jego sprawa? Byłam zbyt wyczerpana, by kłamać,
więc wzięłam drżący oddech i oparłam głowę o zagłówek.
– Mój ojciec zgwałcił moją mamę w nocy, kiedy zaszła ze mną w ciążę.
– Jezu – Jamie szepnął pod nosem, ale ja kontynuowałam.
– Dowiedziałam się o tym niecałe dwa lata temu. Do tamtego
momentu, uwielbiałam swoje imię. Było krótkie, słodkie i zabawne. Jednak
pewnej nocy mama się upiła i postanowiła powiedzieć mi, że całe moje życie
to kłamstwo. – Roześmiałam się, histerycznym rodzajem śmiechu. Nie
miałam pojęcia, dlaczego wygadałam się Jamiemu, ale po raz pierwszy, od
kiedy mama wyjawiła mi prawdę, poczułam coś. Zaczęło się od ucisku w
klatce piersiowej, ale z każdym słowem rosło, aż w końcu przestrzeń dla
powietrza wypełniła się nieprzyjemnym kłuciem. – Wiesz, że nie było go w
szpitalu, gdy się urodziłam? Nikogo nie było. Ani mojej babci, ani żadnego z
przyjaciół mojej mamy – byłyśmy tylko ona i ja. Pielęgniarka ułożyła mnie w
jej ramionach i mama powiedziała, że wtedy płakała.
Jamie nic nie powiedział, tylko wyciągnął rękę i położył ją na moim
udzie.
– Mój ojciec jest Irlandczykiem i ma piegi na twarzy. Więc kiedy mama
zobaczyła piegi na moich policzkach, pomyślała o nim, pomyślała o tamtej
nocy i koszmarze, jaki przeżyła. – Moje oczy były zalane łzami, więc
zamrugałam, żeby je odpędzić. Nie mogłam uwierzyć, że płakałam, że
wreszcie coś czułam, bo przez tak długi czas byłam odrętwiała. – Nazwała
mnie Brecks, bo to po irlandzku piegi.
Mocniej ścisnął moją nogę, a ja walczyłam, by nie złapać go za rękę.
– Od kiedy się o tym dowiedziałam, nie znoszę swojego imienia.
Nienawidzę go. Nienawidzę jego znaczenia. Nienawidzę tego, co ojciec
zrobił mamie i nienawidzę tego, co ona mi zrobiła, nazywając mnie po czymś
tak potwornym. – I znów się roześmiałam, wycierając łzy, które nie chciały
przestać lecieć. Jamie Shaw odkrył ranę, o której nawet nie wiedziałam, że ją
miałam, a powiedzenie mu o wszystkim doprowadziło do krwotoku. – Boże,
przepraszam. Nie wiem, dlaczego ci powiedziałam.
– Bo zapytałem.
Pociągnęłam nosem, zerkając na niego. – Co nie znaczy, że musiałam
odpowiedzieć.
Jamie podniósł rękę z mojego uda i kciukiem starł łzę, która płynęła po
mojej szczęce. Pochyliłam się do tego dotyku, zamknęłam oczy i wypuściłam
drżący oddech.
– Cieszę się, że to zrobiłaś.
Przygryzłam dolną wargę, jego dłoń wciąż była na mojej twarzy, a
starałam się nie czuć winna.
Ale tym razem, tak się czułam.
– Dzięki za podwiezienie, Jamie – powiedziałam cicho, przerywając
nasz kontakt i ciągnąc za klamkę.
– Hej. – Zatrzymał mnie, gdy wychodziłam. Zamknęłam drzwi, ale
pochyliłam się przy oknie, czekając.
– Mój fotel pasażera należy do ciebie, dopóki nie naprawią twojego
samochodu. Jeśli oczywiście chcesz.
Patrzył na mnie uważnie – zbyt uważnie – więc opuściłam wzrok. –
Myślę, że oboje wiemy, iż to nie jest dobry pomysł.
Jamie zaczął coś mówić, ale było to zbyt ciche, bym mogła usłyszeć,
więc przerwał, nie kończąc myśli. Nadgarstkiem wytarłam nos i lekko się do
niego uśmiechnęłam.
– Do zobaczenia w szkole.
Jenna pojawiła się pół godziny później, co dało mi wystarczając dużo
czasu na obmycie twarzy i przebranie się w ponadgabarytową koszulkę i
spodenki z lajkry. Jadłyśmy żelowe misie i oglądałyśmy MTV, a ona
zachwycała się tym, jak niesamowity był Jamie. W odpowiednich chwilach, z
uśmiechem kiwałam głową i komentowałam, zbyt dobrze wiedząc, co miała
na myśli.
Gdy usnęła, dostałam od niego wiadomość.
Mówiłem poważnie. Będę Cię woził, dopóki nie naprawią Twojego auta.
Możemy być przyjaciółmi, B.
Nie odpowiedziałam, ale wzięłam telefon do kuchni i nalałam sobie
szklankę wody. Wypiłam ją całą, a potem ekran mojego telefonu znów się
zaświecił.
Proszę. Pozwól mi być Twoim przyjacielem.
Wiedziałam, że to był zły pomysł. Brakowało tylko czerwonej flagi,
dzwonków, alarmów ostrzegawczych, gwizdków i neonu z wielkimi literami
„NIE RÓB TEGO”. Ale czasami, nawet, gdy wiemy, że coś jest dla nas złe i tak
to robimy. Może dla dreszczyku emocji, może, aby zaspokoić ciekawość, a
może, żeby trochę dłużej okłamywać samego siebie.
Chciałabym powiedzieć, że odmówiłam mu, skasowałam jego numer,
wyłączyłam telefon i wczołgałam się do łóżka obok najlepszej przyjaciółki,
która z nim była. Ale zamiast tego, skuliłam się na starej kanapie, leżałam
tam sama przez czas, który wydawał mi się całymi godzinami, aż w końcu
odpowiedziałam jednym słowem.
Okej.