Moje opowiadanie2

background image

background image

W ciszy szli przez park trzymając się za ręce. Ich ręce splatały się dość niezgrabnie i można by

pomyśleć , iż zaraz puszczą się i odejdę w dwie różne strony w rzeczywistości jednak był to niezwykle

silny uścisk. Jesienne liście spadały z wolna z drzew nie raz opadając na ich opuszczone głowy.

Chłopiec miał zielone oczy ukryte pod gęstymi blond włosami. Zasłaniały mu zarówno szpiczaste uszy

jak i policzki , które teraz były czerwone od zimna. Miał na sobie czarny płaszcz do wysokości kolan.

Jedną ręką trzymał swoją ukochaną , a drugą ukrywał głęboko w rękawie płaszcza. Ciemno-niebieskie

spodnie wchodziły w wysokie czarne glany. Twarz miał bladą , a jego oczy poczerwieniały od płaczu.

Raz po raz ocierał ręką spływające po policzkach srebrzyste łzy. Widoczne kości policzkowe

uwydatniały smutek rysujący się na jego twarzy. Czerwono-krwiste usta miał wciąż otwarte , próbując

wyrównać i stłumić oddech. Perłowe zęby raz po raz zagryzały wargi aż do krwi.

- Przestań – odezwała się dziewczyna posyłając smutne spojrzenie. – Nie chcę żebyś robił sobie

krzywdę.

Najwyraźniej to poskutkowało bo dalej szedł już w ciszy nie wykonując żadnych ruchów prócz

człapaniu glanami po chodniku przykrytego różnobarwnymi liśćmi. Była od niego niższa prawie o

głowę. Ciągle patrzyła swoimi ciemnobrązowymi oczami na poruszające się z wolna własne buty.

Choć jej jasnozielony kolor oczu bardziej do niej pasował wolała nosić soczewki . Nie lubiła patrzeć na

świat „swoimi” oczami. Miała szczupłe nogi i smukłą talię co podkreślał siwy płaszcz zwężany właśnie

we wcięciu. Był on krótszy niż płaszcz chłopca i można by powiedzieć iż była to kurtka tylko podobna

do płaszcza. Guziki miał ciemno-srebrzyste. Zamiast stójki miał kaptur , który w tym momencie był

mocno nasunięty na jej głowę. Miała podłużną , ładną twarz z mocnymi rysami. Gdy się śmiała w

policzkach robiły jej się dołeczki , które tak uwielbiał chłopiec. Teraz jednak na jej twarzy rysował się

tylko smutek. Bladoróżowe usta nie wyróżniały się niczym na tle jasnej karnacji. Jasnobrązowe włosy

z ciemniejszymi końcówkami sięgały aż do nadgarstków. Z natury miała je falowane choć często lubiła

je prostować. Teraz jednak nie miało to większego znaczenia. Od czasu do czasu odgarniała niesforne

kosmyki , które opadały jej na twarz od chłodnego wiatru. Na jej palcu połyskiwał przepiękny

pierścionek. Oboje mieli po osiemnaście lat. Byli szczęśliwą parą od ponad czterech. Wręcz idealną.

Nigdy się nie kłócili i zawsze znajdowali kompromis. Nawet wtedy …

Chłopiec był utalentowanym pisarzem, który często brał udział w różnych konkursach

literackich. Gdy miał siedemnaście lat wygrał jeden z najbardziej prestiżowych. Otrzymał tym samym

stypendium na najlepszą uczelnie w kraju. Oboje już dawno zdecydowali , że pójdę na te same studia

do tego samego miasta. Chłopiec przyjął stypendium jednak nie miał zamiaru wybierać się na tamte

studia. Kochał ją i dla niego była najważniejsza. Ona również go kochała i dlatego nie pozwoliła mu

zmarnować takiej szansy. Po długiej rozmowie wyperswadowała mu jakie to ważne i że to wcale nie

oznacza końca ich związku , bo przecież będą się widywali we wszystkie wolne weekendy, zgodził się i

od następnego roku miał pójść na wymarzoną uczelnię. Jednak teraz sprawa była o wiele

background image

poważniejsza. Jakąś godzinę wcześniej rozegrała się scena , której nikt nie mógł przewidzieć. Oboje

siedzieli na brzegu fontanny chlapiąc się wodą i śmiejąc się. W jednej chwili objął ją czule, przycisnął

do siebie i pocałował.

- Za co to było ? – zapytała z uśmiechem.

- Za to , że jesteś – odpowiedział.

Prawdziwy dramat miał się rozegrać za chwilę. Po tym pocałunku przez chwilę jeszcze siedzieli w

ciszy gdy nagle chłopak poderwał się z miejsca i ukląkł. Wyjął z kieszeni płaszcza małe czarne

zamszowe pudełeczko i otworzył je. W tym że pudełeczku znajdował się pierścionek zaręczynowy. Był

to jeden z najpiękniejszych pierścionków jaki kiedykolwiek powstał. Był mistrzowskim wyrobem

jubilerskim. Cały zrobiony z platyny. Połyskiwał i migotał blaskiem promieni słonecznych. Ręcznie

grawerowane wzory były wykonane z niespotykaną precyzją. Miniaturowe róże , które oplatały cały

pierścionek schodziły się w jednym punkcie, w którym widniał przepiękny, wyszlifowany diament. Był

to cudowny i niepowtarzalny klejnot w kształcie serca. Złapał ją za rękę i zapytał :

- Izabelo, czy zechcesz mnie poślubić?

Niepohamowanie po policzkach zaczęły spływać jej łzy. Rozkleiła się jak małe dziecko. Chłopiec

uśmiechnął się gdy przez szloch w końcu odpowiedziała cicho,

- Ta…ak.

Wsunął jej na palec pierścionek po czym podniósł się z ziemi objął ją i zakręcił unosząc do góry.

Po chwili jednak postawił ją na ziemi słysząc , że łzy radości coraz bardziej przypominały przepełniony

smutkiem płacz. Miał rację. Dziewczyna roniła coraz to większe łzy.

- Co się dzieję ? – zapytał zdenerwowany i ogromnie zmieszany.

– No powiedz wreszcie – do oczu napłynęły mu łzy. Całego jego ciało zaczęło drżeć. Nie mógł

tego powstrzymać. Trząsł się coraz bardziej, a łzy skapywały mu z brody na chodnik. W końcu

pochyliła głowę nad jego ramieniem przykładając usta do jego ucha delikatnie muskając go w płatek.

Zaczęła szeptać:

- Ja… - zająknęła się – ja.. jestem chora na białaczkę. Lekarze mówią , że zostały mi najwyżej dwa

lata życia.

Chłopak nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. W jego głowie zaczęły kłębić się setki myśli.

Ich wspólne plany, marzenia.. Ich rozmyślania nad przytulnym domkiem na obrzeżach

ciemnozielonego lasu , dwójce dzieci, wspólnym grillowaniu i spędzanie zimowych nocy przy cieple

kominka. To wszystko miało tak po prostu zniknąć? Nie wierzył. Chciał to wymazać ze swoje

świadomości. Nie mógł. Słowa wypowiedziane tak cicho i spokojnie brzmiały ciągle w jego uszach

odbijając się echem w jego umyśle.

- Ale.. To .. To nie możliwe ! – wykrzyczał w końcu.

- Ale prawdziwe ! – odpowiedziała mu z podobnym tonem .

background image

Natychmiast się opamiętał i przytulił ją czulej niż kiedykolwiek.

- Przepraszam – szepnął.

Idąc przez park chłopiec nadal rozmyślał. Desperacko próbował znaleźć jakieś rozwiązanie. Z

tego co mu wiadomo białaczka u niej była stwierdzona dopiero niedawno i jest już w

zaawansowanym stadium . Z racji tego , iż ma bardzo słaby układ odpornościowy przeszczep , który

jest konieczny do dalszego leczenia w 95% mógłby ją zabić. Lekarze, rodzina jak i ona podjęli decyzję

iż nie podejmą takiego ryzyka. On na początku się z tym nie zgadzał jednak, gdy wróciła mu trzeźwość

umysłu przyznał w końcu , że to jedyne sensowne wyjście. Jednak nie mógł się z tym pogodzić. Nie

mógł znieść myśli , że może stracić kogoś kogo tak bardzo kochał. Bardziej niż cokolwiek na świecie.

Zatrzymał się przed przejściem przez jezdnię i spojrzał jej w oczy po czym powiedział.

- Nie mogę żyć bez Ciebie..

- Ale musisz. – odpowiedziała spokojnie – Musisz żyć za nas oboje. Wiem , że będzie to trudne,

jednak musisz mi obiecać , że pod żadnym pozorem nie odbierzesz sobie życia z mojego powodu.

Chce umrzeć jako żona jedynego mężczyzny (pierwszy raz go tak nazwała) , którego kocham i który

potrafi unieść na swoich barkach taki ciężar. Wiem , że potrafisz.

W tym momencie pogładziła go po policzku i uśmiechnęła się. Ciepło jej ręki przyszło jego twarz.

- Nie potrafię i nigdy nie będę … Nie chcę. Nie chcę żyć bez Ciebie. Jesteś moim jedynym szczęściem.

Puścił jej rękę i z łzami w oczach , które od początku napływały mu do oczu zaczął biec przez

ulicę. Nagle rozległ się ogłuszający krzyk i pisk tartych opon. Natychmiast podbiegła do leżącego w

kałuży krwi Łukasza, bo tak właśnie miał na imię… Kucając w biegu zaczęła trzeć kolanami o asfalt po

czym pochyliła się nad nim.

- Ty cholerny idioto! Nie umieraj! – krzyczała próbując zatamować krew tryskającą z rozległych

ran na jego klatce piersiowej.

Miał wiele otwartych złamań. Roztrzaskaną czaszkę i zmiażdżone wszystkie żebra. Plunął krwią. -

Ja… - próbował powiedzieć ostatnimi siłami.

- Nic nie mów.. Wyjdziesz z tego .. Tylko proszę nic nie mów. – zalała się łzami – POMOCY!! –

zaczęła krzyczeć.

- W.. po.. porządku – zakrztusił się krwią. Po chwili jednak zaczął dalej mówić. - Przepraszam..

Nie tak to się miało skończyć.. Ja naprawdę przepraszam.. Byłaś jedyną kobietą (również nazwał ją tak

po raz pierwszy) w moim życiu. – zakasłał krwią – Zawsze podziwiałem w Tobie twoją silną wolę i

stoicki spokój. Pamiętasz jak nie raz przywracałaś mnie do porządku – na jego twarzy ukazał się

cierpki uśmiech.

- Pamiętam – odpowiedziała dalej próbując ratować swojego ukochanego.

- W porządku.. – powtórzył – zostaw..

Opuściła bezwładnie ręce.

background image

- Spędziłem z Tobą najpiękniejsze lata mojego życia. Za każdym razem jak Cię przytulałem

czułem, że jestem bezpieczny , że nic nie może się stać i że zawsze będziemy razem. Byłaś moim

światełkiem i moją własną muzą.

Wyciągnął dłoń w jej kierunku. Przyłożył dłoń do jej policzka. Natychmiast złapała go aby

potrzymać opadającą z sił rękę. Lekko przyciągnął ją do siebie. Pocałował po raz ostatni i po raz

ostatni poczuł jej ciepło. W końcu wyszeptał:

- Kocham Cię. – uwalniając tym samym ostatnie tchnienie.

Jej łza spłynęła po zamkniętych już na wieki powiekach…

By Matthew Eagle


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
moje opowiadania erotyczne 6(1) PNXUVYZZUAT53JKSKJWKZTCWQCC63EFHP2VMOPY
Rozdział 3 cz1, Moje Opowiadanie, Duch Opiekun
moje opowiadania erotyczne 1 O2KF6VMCWMT3CHHCHZ2EHPHPJAQ5AHCXBLKZMAI
Moje Opowiadania Erotyczne 1
Moje Opowiadania Erotyczne 6
BUREK Z PODWÓRKA Opowiadanie logopedyczne, MOJE z sieci, NIEPOSEGREGOWANE
Moje z innej książki opowiadanie o ubraniu się do pogody jesień
Pochwała przyjaźni i hartu ducha w opowiadaniu ''Stary człowiek i morze''
Podtopienie moje
Praktyczna Nauka Języka Rosyjskiego Moje notatki (leksyka)2
Praktyczna Nauka Języka Rosyjskiego Moje notatki (gramatyka)4
10050110310307443 moje
macierze moje i rzad id 275988 Nieznany
Moje dziecko rysuje Rozwój twórczości plastycznej dziecka od urodzenia do końca 6 roku życia

więcej podobnych podstron