BELLEDEJOUR
INTYMNEPRZYGODYLONDYŃSKIEJCALLGIRL
ZangielskiegoprzełożyłGRZEGORZKOŁODZIEJCZYK
WARSZAWA2006
Tytułoryginału:THEINTIMATEADYENTURESOFALONDONCALLGIRL
Druk:WZDZ-DrukarniaLega,Opole
DedykujęFiN
TaksiążkaniepowstałabybezwsparciaicierpliwościPatrickaWalshaiHelenGarnons-Williams,ich
personeluorazwspółpracowników.Wszystkimtymosobomnależąsięsłowapodzięki.
Pierwsze,copowinniściewiedzieć,toto,żejestemdziwką.
Nieżartujęinieużywamtegookreśleniajakoanalogiipracyprzybiurkuczyharówkiwnowychmediach.
Wielumoichprzyjaciółpowiewam,żepracatymczasowalubstanowiskoakwizytorajesttymsamymco
prostytucja.Nieprawda.Wiemto,bomiałampracętymczasowąirżnęłamsięzapieniądze—między
jednymadrugimniemażadnegopodobieństwa.Niesąnawetztejsamejplanety.Todwaróżneukłady
planetarne.
Podrugie,mieszkamwLondynie.Tedwafaktymogą,aleniemusząbyćzesobąpowiązane.Londynnie
jesttanimmiastem.Taksamojakwiększośćmoichznajomych,sprowadziłamsiętutajpostudiachz
nadzieją,żeznajdępracę.Jeśliniedobrzepłatnąlubciekawą,tochociażtaką,wktórejspotkam
przystojnychfacetównadającychsięnamęża.Aletakichposadniemanapęczki.Terazprawiewszyscy
ucząsięnaksięgowych,międzyinnymimoiprzyjacieleA2iA3,którzyciesząsięszacunkiemwkołach
akademickich.DobryBoże—tolosgorszyniżśmierć.Jeślichodzionieseksowność,księgowość
przebijanawetwyższeuczelnie.
Prostytucjatostałapraca,leczniewymagająca.Poznajęmnóstwoludzi.Fakt,prawiewszyscytofacecii
większościznichnigdywięcejniezobaczę.Mamsięznimirżnąć,bezwzględunato,czymającałeciało
pokrytewłochatymiznamionami,awustachtrzyzębynakrzyż,czychcą,żebymzrealizowałaich
młodzieńczemarzeniezudziałemnauczycielkihistoriizszóstejklasy.Aleitaklepszetoniżzerkaniena
zegariczekanienaprzerwęnaherbatęwkoszmarnejsalcedlapersonelu.Więckiedymoiznajomiporaz
kolejnysięgająpowytartąanalogięmiędzypracąwfirmieiprostytucją,kiwamzezrozumieniemi
współczuciemgłową.Wypijamynastępnykoktajlizastanawiamysięwspólnie,gdziesiępodziałynasze
młodzieńczenadzieje.
Ichnadziejebłąkająsiępewnienadrodzedojazdowejdopodmiejskiejdzielnicy.
Mojarozkładanogizaforsę.
Aleprzeskokdoprostytucjinacałegoniezdarzyłsięzdnianadzień.
WylądowałamwLondynietakjaktysiąceinnychświeżoupieczonychabsolwentów.
Mająctylkomałystudenckikredytitrochęzaoszczędzonychpieniędzy,myślałam,żejestem
zabezpieczonanakilkamiesięcy,leczmojąnadwyżkęszybkopochłonął
czynszitysiącedrobnychwydatków.Programmojegodniaskładałsięzprzeglądaniaogłoszeńopracy,
pisaniaentuzjastycznychilizusowskichpodań—
mimoiżwiedziałam,żeitakniktniezaprosimnienarozmowękwalifikacyjną—
orazwściekłejmasturbacjiprzedsnem.
Taostatniabyłazdecydowaniekulminacyjnympunktemdniawtychczasach.
Wyobrażałamsobie,żejestemtesterkąwfirmieprodukującejmateriałybiurowe,cowymagałozapinania
sobienawnętrzuudmnóstwaspinaczy,podczasgdyjakiśfacetostromnieposuwa.Albożejestem
osobistąasystentkądominynawysokimstanowisku,przykutądobiurkaiwylizywanąprzezinnąjej
niewolnicę,nadzianąnadildo.Lubżeunoszęsięwakwarium,odizolowanaodwszelkichbodźców
zewnętrznych,aniewidzialneręceszczypiąmojąskórę,zpoczątkudelikatnie,apóźniejboleśnie.
Londynniebyłpierwszymdużymmiastem,wktórymmieszkałam,leczzpewnościąnajwiększym.
Wszędzieindziejistniejeszansa,żespotkaszkogośznajomego,aprzynajmniejzobaczysz
uśmiechniętątwarz.Nietutaj.Dojeżdżającydopracytłocząsięwpociągach,rywalizującmiędzysobąw
eskalacjiodosobnienia;orężemwtejwojniesąksiążkiwmiękkichokładkach,telefonykomórkowei
gazety.KiedyśwwagonieliniimetraNorthernsiedziałaobokmniekobietatrzymającagazetętużprzy
twarzy;dopierotrzyprzystankipóźniejzauważyłam,żenieczyta,tylkopłacze.Trudnomibyłonie
wyrazićjejwspółczucia,ajeszczetrudniejsamejpowstrzymaćsięodłez.
Patrzyłamwięc,jakmojeskromneoszczędnościtopnieją;kupieniesiedmiodniowegobiletustawałosię
najważniejszympunktemkażdegotygodnia.Mamwyniszczającyzwyczajkupowaniabielizny,alenawet
ograniczeniedopływuświeżychkoronekniemogłorozwiązaćproblemu.
NiedługopoprzeprowadzcedostałamSMS-aodznajomej,którąpoznałamprzezmojegoprzyjacielaN.
Tojestjegomiasto;wydajesię,żeznatutajwszystkich.
Nzasługujenaconajmniejczwórkęnamojejsześciostopniowejskaliseparacji.
Kiedywięczłamałswojezwyczaje,przedstawiającmnietejdamie,zwróciłamnaniąbacznąuwagę.
„Słyszałam,żejesteśwmieście,ibardzochętniebymsięztobąspotkała,jeśliznajdzieszchwilę",
brzmiaławiadomość.Byłatozadbana,seksowna,wśrednimwiekukobietaogładkimjakszkłoakcencie
idoskonałymguście.Kiedyspotkałyśmysięporazpierwszy,pomyślałam,żenienależymydotejsamej
ligi.Alegdytylkosięodwróciła,Npółszeptem,gestykulując,wyjaśniłmi,żeowadamamaenergię
parowozuilubitakżekobiety.Wmoichmajtkachmomentalniecośdrgnęło.
TrzymałamtegoSMS-aprzezkilkatygodni,awyobraźniapodsuwałamicorazgorętszeicorazbardziej
niepokojąceobrazy.Wkrótcekobietazamieniłasięwobleczonąwlatekspiekielnąszefowązmoich
nocnychfantazji.Dziwkiiopętaneseksembiurowemarkierantkizesnówdostałytwarze,ibyłytojej
twarze.
OdpisałamnaSMS-a.Prawienatychmiastoddzwo-niłaipowiedziała,żeonaijejnowychłopakchętnie
spotkająsięzemnąnakolacjiwprzyszłymtygodniu.
Przezkilkadnigorączkowoobmyślałam,wcosięubrać,wydałammasęforsynafryzuręinowąbieliznę.
Wdniuspotkaniaprzewróciłamszafędogórynogami,kilkanaścierazyzmieniającubranie.Wreszcie
zdecydowałamsięnaturkusowysweterimatowoczarnespodnie—stylstażystki,aleumiarkowanie
seksowny.
Dotarłamdorestauracjiznacznieprzedczasem,mimożeprzezpółgodzinyszukałamlokalu.Obsługa
oznajmiła,żemogęzająćmiejscedopierowtedy,gdyprzyjdziemojetowarzystwo.Wydałamostatnie
pieniądzenadrinkaprzybarze,mającnadzieję,żetamcizapłacązaposiłek.
Odgłosrozmówwwąskichsalachmieszałsięzeszmeremmuzykiwtle.Wszyscywyglądalinastarszych
odemnie,azpewnościąnalepiejsytuowanych.Kilkorogościprzyszłoprostozpracy,innizdążyli
wpaśćdodomu,żebysięodświeżyć.
Ilekroćotwierałysiędrzwi,dolokaluwpadałpodmuchchłodnegojesiennegopowietrzaizapachsuchych
liści.
Przyszłapara,zktórąbyłamumówiona.Usiedliśmyprzystolikuwrogu,zdalaodmiejsc,którymobsługa
poświęcałauwagę;jaznalazłamsięwśrodku.Mężczyznawpatrywałsięwprzódmojegoswetra,
podczasgdykobietaopowiadałaogaleriachsztukiisporcie.Poczułamjegorękęwślizgującąsięnamoje
prawekolano,ajejstopawpończoszezaczęławędrowaćpomojejnodzepodspodniami.
Aha.Więcotoimchodzi,pomyślałam.Aleczyniewiedziałamtegoodsamegopoczątku?Bylistarsiode
mnie,piękni,libertyńscy.Niemiałamżadnegoważnegopowodu,żebysięzniminierżnąć.Zamówiłam
potrawypodobnedotych,któreonizamówili:aromatyczne,soczyste.Risottozpieczarek,takgęste,że
trzebajebyłoodrywaćoddnapłaskiejmiseczki,itaklepkie,żemusiałamściągaćjezłyżkizębami.
Rybawciążmiałagłowęipatrzyłananaslśniącymiodgorącaoczami.Kobietaoblizałapalce;odniosłam
wrażenie,żejesttoświadomygest,anieprzejawzłychmanier.Mojadłońprześliznęłasiępojej
obcisłychspodniachdokrocza,aonaścisnęłanogamimojepalce.Akuratwtymmomenciekelnerka
postanowiłaotoczyćnaszstolikbaczniejsząuwagą.Przyniosłatacęzdrobnymiciasteczkamii
czekoladowymismakołykami;mężczyznajednąrękąwsuwałswojejpartnercełakociedoust,adrugą
trzymałmniezarękę.Jazaśpieściłampalcamijejkrocze.Doszłałatwo,prawiebezgłośnie.Musnęłam
wargamijejszyję.
—Wspaniale—mruknąłmężczyzna.—Zróbtojeszczeraz.Spełniłamjegoprośbę.
Poposiłkuwyszliśmyzrestauracji.
Kazałmizdjąćsweteriusiąśćnaprzednimfotelu;prowadziłakobieta.Onusiadł
ztyłu,złapałmniezapiersiiszczypałsutki.Dodomu,wktórymmieszkałakobieta,byłoblisko.
Przeszłamodsamochodudodrzwipółnaga,agdyznalazłamsięwśrodku,mężczyznakazałmiuklęknąć.
Kobietazniknęławsypialni,aontymczasemudzieliłmikilkupodstawowychlekcjiuległości:klęczenia
nieruchomowniewygodnychpozycjach,trzymaniaciężkichprzedmiotówwniewygodnychpozycjach,
trzymaniaciężkichprzedmiotówwniewygodnychpozycjachzjegoczłonkiemwustach.
Kobietawróciłaześwieczkamiibiczami.Czułamjużkiedyśnaskórzegorącywoskirzemieńbicza,lecz
tobyłodlamnienowymdoświadczeniem,botymrazemtrzymałamnogiwgórzeiwpychanowemnie
zapaloneświeczki,zktórychwoskkapałnamójtułów.Podwóchgodzinachonwszedłwniąi
posługiwałsięczłonkiemjakdominazmoichfantazjidildem,jednocześnieprzyciskającjejtwarzdo
mojejcipki.
Ubraliśmysię,onawzięłaprysznic.Mężczyznawyszedłzemnąnaulicę,żebyzłapaćmitaksówkę.
Szliśmypodrękę.Przechodzieńpomyślałby,żejesteśmyojcemicórką.Wyglądaliśmyrazemtak
swobodnie.
—Maszniezłąkobietę—stwierdziłam.
—Robię,comogę,żebybyłaszczęśliwa—odparł.
Skinęłamgłową.Mężczyznazamachałnataksówkęipowiedziałkierowcy,gdziemajechać.Kiedy
wsiadałam,wręczyłmizwitekbanknotówipowiedział,żezawszejestemmilewidziana.Wpołowie
drogidodomurozwinęłambanknotyizobaczyłam,żejesttoprzynajmniejtrzyrazywięcej,niżmogła
wynieśćopłatazaprzejazd.
Mójmózgnatychmiastwykonałobliczenia:zaległyczynsz,liczbadniwmiesiącu,zysknettozanoc.
Przyszłominamyśl,żepowinnamczućżallubzaskoczenie,bozostałamwykorzystanaizapłaconomi.
Aleniczegotakiegoniepoczułam.Onidobrzesięzabawili,awydateknakolacjęitaksówkęnicdlanich
nieznaczył.Adlamnie,prawdępowiedziawszy,niebyłtouciążliwyobowiązek.
Kazałamkierowcyzatrzymaćsiękilkaulicoddomu.Obcasymoichbutówzadudniłymiarowona
chodniku.Byławczesnajesień,lecznocbyłajeszczeciepła.Czerwoneśladyodwoskuzeświec
emanowałyprzyjemnymgorącempodmoimubraniem.
Myślosprzedawaniuseksuniedawałamispokoju,narastała.Alenapewienczasukryłamgłębokow
sobieciekawośćprostytucji.Pożyczałampieniądzeodznajomychizaczęłamspotykaćsięnapoważniez
pewnymmłodymmężczyzną.Tobyłaprzyjemnarozrywkaażdodnia,wktórymotrzymałamwyciągz
kasymieszkaniowej;sugerowanomispotkaniewsprawiekredytu.Dręczącamyślodzywałasiępo
każdymodrzuconympodaniuopracęinieudanejrozmowiekwalifikacyjnej.Niemogłamsię
powstrzymaćodwspominania,jaktobyło,gdysiedziałamwczarnejtaksówcewśrodkunocy.
Mogłabymtakierzeczyrobić.Musiałamtosprawdzić.
Wkrótcepopodjęciudecyzji,żewtowejdę,zaczęłamprowadzićdziennik...
Novembre
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleA-C
Ajakagencje
Agencjabierzezwyklejednątrzeciąhonorarium,zwyłączeniemkosztówpodróżyinapiwków.
Mężczyznapowinienzapłacićzaprzejazd,cooznaczadodatkowych30do40funtów.
Prowizjaagencjipokrywakosztyreklamy,organizowaniaspotkańorazzapewnieniabezpieczeństwa,
jeślitokonieczne.Niektóreagencjeodciągająkosztyzdjęćodpierwszegohonorariumdziewczynylub
każąjejpłacićzgóry.Agencja,wktórejjestemzarejestrowana,niezrobiłatego—fotkiistworzenie
profilubyłydarmowe.
Jeślimasięszczęście,kontaktyzagencjąograniczająsiędominimum.Kiedyostatniowidziałamsięz
mojąmenedżerką,skrytykowałamojąkredkędoust.Totyle,jeśliidzieokobiecąsolidarność.
Bjakbadhair[(ang.)—złafryzura]
Częstospotkaniezostajewyznaczonetaknagle,żeniemaczasunatrzyetapowepieczołowite
przygotowania.Włosycierpiąnatymnajbardziej.Jeślisięspieszę,wyglądają,jakbybyłysłabeitrochę
sięprzetłuszczały.Istniejesposób,któregonauczyłamniekoleżankazestudiów:trzebaposypaćwłosy
talkiem,apóźniejlekkoprzeczesać.Będądobrzewyglądaćwystarczającodługo.Trzebajednakunikać
wilgoci,bogłowamożesięprzylepićdościany.
Cjakcash[(ang.)—gotówka]
Nieprzyjmujęzapłatykartą.Gdziemiałabymnosićczytnik?
Cjakchatter[(ang.)—pogawędka]
Podtrzymywanierozmowyjestnietylkokorzystne—jestprawdopodobnienajważniejsząumiejętnością
wtymzawodzie.Trzebaudawać,żeinteresujecięwszystko.Opolityceiinnychpotencjalniezapalnych
kwestiachnależywyrażaćsięmgliście.Innymisłowy,łgaćjakznut.Możnatouważaćzaprzygotowanie
doprzyszłejkarierypolitycznej.
samedi,le1novembre
Klientprzypiąłsiędomoichsutków.
—Ostrożnie,jestemprzedokresem—powiedziałam,delikatniekierującjegoręcegdzieindziej.
—Opowiedzmioswoichfantazjach—poprosił.
—Zostajęuprowadzonaprzezczterechmężczyzn,odartazubrania,związanairzuconanatylnesiedzenie
samochodu.Porywaczezatrzymująauto,wysiadają,onanizująsięnamnieprzezotwarteokienka.
—Czywpobliżusąjakieśkonie?
—Całemnóstwo.Jesteśmynawsi.Nafarmie.Onisąfarmerami.
—Czujeszzapachkoni?
—Tak,czuję.Rżąwboksachisąbardzopodniecone.Koniemająogromneczłonki,prawda?
—O,tak.Olbrzymie.
—Kiedyfarmerzykończą,prowadząmniedostajni.
—Nierżnijsięzkoniem.
—Ależskąd,nawetsięniezbliżam.Jestzbytwielki!Tenkoń...ogier...niedajesięokiełznać,jestzbyt
podniecony.Ijestowielezaduży.Chybazarazwywalinogamidrzwiboksu.
—Aaaaach...
dimanche,le2novembre
Otokilkarzeczy,którychnauczyłamsięwpracy:Wświecie,wktórymdwunastolatkinosząseksowne
botki,ababcieubierająsięwlśniącespódniczkimini,najpewniejszymsposobemwytropieniaprostytutki
wśródkobietwchodzącychdohotelunaHeathrowjestrozglądaniesięzadamąwkostiumieod
projektanta.Tofakt.
Wstępdospotkaniajestprawiezawszetakisam.Klientkontaktujesięzagencjąpozajrzeniunastronę
internetową.Późniejtelefonuje,menedżerkadzwonidomnie,następniepotwierdzaspotkanie,dzwoniąc
doklienta.Zwyklepotrzebujędwóchgodzin.Jednąpoświęcamnadepilacjębrwi,prysznic,nałożenie
makijażuizrobieniewłosów,adrugąnawezwanieminitaksówkiidojazdnamiejsce.
Kosmetykileżąnaosobnejpółce,innejniżta,naktórejtrzymamprzyborytoaletowe.Stajęprzed
pełnowymiarowymlustremizabieramsiędoroboty:puderiwodakolońska;majtki,stanikipończochy;
sukienka,buty,makijaż.Nakoniecrobięwłosy.Mamtrzyzestawyubrańnazmianę:skromną,lecz
seksownąszarąsukienkęzdżerseju,białykostiumwkremowąkratkęiczarnąlnianąsukienkęodkrawca
zeleganckimżakietem.Orazmnóstwobieliznyibutów.
Kluczoweznaczeniemająostatnietrzysekundyprzedwejściemdohotelu.Czysątamszklanedrzwi?
Jeślitak,trzebaszybkorozejrzećsięzawindą.Niewolnosięzatrzymywaćipytaćpracownikówhoteluo
wskazówki.Trzebaprzejśćpłynnie,kiwającimlekkogłową.Gdyniezauważyszwindylubtoalety,
musiszruszyćdonajbliższegokorytarzaiocenićsytuację.Jeślizostawiaszposobiejakieśwrażenie,
powinnotobyćwrażenie,żedohoteluweszładobrzeubranadama.
Bizneswoman.
Cowzasadzienieodbiegazbytnioodprawdy.
Windysięprzydają.MożnawtedywyłowićztorebkitelefoniwysłaćSMS-adoagencji,żedotarłosięna
czas.Jeślisięspóźniasz,dadząznaćklientowi,żebynaciebieczekał.Możnateżodświeżyćustaszminką,
poprawićubranie.Niewolnosiępocićlubsprawiaćwrażenia,żesięspieszysz.Następnietrzebaznaleźć
drzwiizapukaćkrótko,mocno.„Miłomiciępoznać,kochanie",mówisz,wchodzącdopokoju.
„Przepraszam,żeczekałeś",dodajeszbezwzględunato,czyjesteśspóźniona,czynie.Nawetjeśli
zjawiłaśsiępunktualniecodosekundy,klientsiedziałiliczyłminuty.Jeśliwpokojuktośsiędenerwuje,
niemożesztobyćty.Zdejmujeszpłaszczisiadasz.Klientzwykleproponujedrinka.Nigdynieodmawiaj,
nawetjeślijesttowodasodowa.
Zainkasujpieniądze,zanimcokolwieksięzacznie.Kiedyśzapomniałamtozrobić.
Klientsięroześmiał.„Musiszbyćnowa",powiedział,akiedyweszłamdołazienki,żebysięumyć,
wcisnąłbanknotydotostera.Nieliczforsyprzynim;jeślimaszpodejrzenia,późniejtosprawdzisz.
Wyjdźoczasie.Jeśliklientchce,żebyśzostaładłużej,musizadzwonićdomenedżerki,ustalićcenęiod
razucizapłacić.Przywychodzeniudajeszmuszybkiegobuziaka.„Tobyłaprawdziwaprzyjemność.Mam
nadzieję,żesięjeszczespotkamy".Wholuskińgłowąobsłudzehotelu,takjakprzywejściu.Gdy
znajdzieszsięnazewnątrz,zadzwońdoagencjilubwyślijSMS-a.Jeślimenedżerkaniemożesięztobą
połączyć,dzwonidoklienta,następniedohotelu,późniejdoswoichochroniarzy,wreszcienapolicję.
Onawie,bokiedyśteżbyłanatwoimmiejscu.
Mojamenedżerkajestsłodka,prawdziwazniejlaleczka.Kiedypyta,jakposzło,zawszeodpowiadam,że
klientbyłuroczymdżentelmenem,nawetjeślinieconaciągamprawdę.Niechcęjejmartwić.
Czasemniewychodzidobrze—takjakwtedy,gdypomachałamnapożegnanieklientowiskąpo
obdarzonemuprzeznaturę.Pomachałamwskazującympalcem.Brrr.W
porządku,nicsięniestało,możeniezauważył.Pozatymzawszejestnastępnyraz.
lundi,le3novembre
Ruchwokolicycentrummiastajestnieprzewidywalny,więclepiejprzyjśćdopracywcześniej,niżsię
spóźnić.WczorajmiałamspotkanieniedalekoLeicesterSąuare.Przyjechałampółgodzinywcześnieji
dlazabiciaczasuweszłamdosklepupłytowego.
Lubięsklepypłytowe,lubięmuzykę.Tobyłsklepnależącydosieci,naparterzepółkizapełniałypłyty
DVDiksiążkiomuzyce.Nakilkuregałachzwinylowymipłytamileżałysameprzebojeipozycjeo
obniżonychcenach.Pomknęłamnagórędosekcjizjazzemibluesem.
Większośćklientelistanowiłydzieciakizabijająceczaspodobniejakja,choćniemiałytakiego
intensywnegomakijażu.Zastanawiałamsię,czyklientjestwumówionymmiejscuspotkania,czyteż
gdzieśwyszedł?Możenawetjesttutaj?
Rozejrzałamsię.Jakiśwysokichudyblondynpochylałsięnadsamymkońcemregału.Atrakcyjnyjak
młodynauczycielpodatnynazepsucie.Podeszłamizerknęłammuprzezramię.
TrzymałwszczupłychpalcachpłytęIsaacaHayesa.„Dobrywybór",mruknęłam,aonzzaskoczeniaomal
nieupuściłpłyty.Musiałamstanowićniezływidok:wystrojonajaknabal,wbufiastympłaszczuiz
twarząniczymmaskazmakijażu.Idiotkaijeszczerazidiotka.Ruszyłamnadół,stukającobcasamipo
schodach.
Rzeczjasna,klientniebyłtymmężczyzną,któregospotkałamwsklepie.
Tobyłozlecenienacałąnoc;miałamzostaćażdoświtu.Menedżerkaotrzymałatakpozytywneopinieo
moichumiejętnościach„kobietyzdyscypliną",żeumieściłajewmoimdossiernastronieinternetowej.
Niejestemznaturydominująca,alemogętorobić.Naglejakbywszyscykliencizapragnęlitakiego
traktowania.
On:—Niematojakrżnąćsięznieznajomymi.
Ja:—Mogętocytować?
—Tak.—Ipokrótkiejpauzie:—Corobisz?
Opierającsięnapalcach,utrzymywałamciałonadnim.
—Niechcępozrzucaćobrazówześciany.—Zacisnęłamzęby.
—Słusznie.Postarajsię.
Orany,facet,toniejesttwojachata.Hm.Całkiemwymagający,jaknauległego,pomyślałam.
Mimoto...
On:—Maszklasę,złotko.
Ja:—Niewiedziałam,żetaksięmówi.Takiekwestiesłyszałamtylkowfilmach.
On:—Skądśmuszębraćodżywki.
Nspotkałsięzemnąkołohotelutużprzedświtem.Tobliskiprzyjaciel,kiedyśzesobąchodziliśmy;wie,
czymsięzajmuję,wodpowiednimświetlemógłbyuchodzićzasobowtóraGeor-ge'aClooneya.Na
przykładwcałkowitejciemności.Najegoustachbłąkałsięuśmieszek.
—Dobrzesiębawiłaś?
Rozchyliłampłaszczipokazałammudwabiczykischowanewpodszewce.
—Przyniosłaśdyscyplinki.Więcnaprawdędobrzesiębawiłaś.
—Powiedzmy.Tak.Niemógłutrzymaćwzwodu,więcprzezostatniągodzinęoglądaliśmyKanał
Czwarty,popijająctrunkizminibarku.—WsiedliśmydosamochoduN,zaparkowanegonachodniku.—
Dałmisrebrnązabawkędopuszczaniabaniek.—Wyjęłampodarunekztorebki.Byłzapakowanyw
ozdobnedrewnianepudełkozezłoto-czarnymiwstążkamiiświeciłsięjakmaleńkabutelkaszampana.
Nieczułamsięzmęczona;Nteżnie.
—Będzieszpuszczaćbąbelki?—zapytał,gdyjechaliśmyprzezmost.Skręciliśmyiruszyliśmywzdłuż
zielonegonabrzeża;corazsilniejszeświatłoporankasprawiało,żewodabłyszczałaciemno.Nznasięna
przypływach,widziałciaławyciąganezTamizy;pokazywałmi,gdziepływajążółwieifoki,kiedyjest
ciepło.Wskazałbudynekzbasenemwpiwnicyipowiedział,żechodziłsiętamkąpać,kiedybyłw
szkole.Pokazałmimost,zktóregorzuciłasiękiedyśkobieta,wcześniejnapchawszysobiekieszenie
płaszczakamieniami.Niewiedziałajednak,żepowietrzedostaniesięmiędzywarstwyubraniainie
będziemogłautonąć.Kiedynadpłynęłałódźratunkowa,żebyjąwyciągnąć,krzyczała:
„Zostawciemnie,zostawciemnie!".Siedziałamzpółprzymkniętymioczyma,słuchającjegomiejskich
opowieści.OświciewylądowaliśmynaCharingCross,puszczającmydlanebańkizmętnejwodyTamizy
napierwszychpodróżnychudającychsiędopracy.
mardi,le4novembre
Małetorebki,akurat.Magazynymogąreklamowaćtakąlubinnąnasezon,alezewzględunatypowy
ładunek,jakizabieramzesobązdomu,czylihartnożucztk(Luźnenitkitounóaj
dtugohii(mamdobrąpamięć,altnitaitandobrą)ttitfon(żtbuzadzwonićdoagzncjihohrzubuciuna
mitii.ccihotkaniaiohuizcztniugojłyżeczkę
buteleczkęzLubnikanttm
InuizczUK(malowanieUithozrabitniuŁatkijtitzbutikomhukowant)hudtrniczkęituizdoizęi.
matąfiolkęzahacnoają(najLthlzti.ąttzcutxai.owąnutką)chui.ts.czkizahaiourtmajtkiihończocnukluczt,
kaitubankourtiinnttuhoujtdrobiazgiczaitmibinkinalutki,kntbtLiaumowubacikzwitLoma
zakończeniamiowielelepszyjestpokaźnyneseserek.ZapakowanietegowszystkiegodotorebkiFendito
sztuka,którejnieopanowałnawetHarryHoudini.
mercredi,le5novembre
Przypomniałamsobiezwrot,októregoistnieniudawnozapomniałam:żonglerkazabawkami.
Żonglerkazabawkami!Cóżzaintrygującamyśl!WyobrażamsobiedealerawLasVegasodwracającego
kartę,pięknośćzedwardiańskiejsocjetyprzerzucającąwizytówkinasrebrnejtacce,dominęsado-macho
obracającązwiązanychwięźniówniczymkiełbaskinarożnie.
jeudi,le6novembre
Moirodzicesąmili.Wiem,żeniejestemobiektywna,aletoprawda.Mimożeodeszłamzdomulata
temu,wciążutrzymujękontaktzjednymznichlubobydwojgiem.
Oficjalnieniewiedzą,czymsięzajmuję.Wiedzą,żepracujęwseksbiznesie,aletylkotyle.Znającmoją
matkęijejwrażliwośćklasyśredniej,domyślamsię,żeopowiadaprzyjaciółkom,iżjestemakwizytorką
sieciMyląlubkimśwtymrodzaju.
Takwięc,choćoficjalnieniewiedzą,podejrzewam,żewiedzą.Alboprzynajmniejsiędomyślają.Niesą
głupi.
Dzwoniędodomubezszczególnegopowodu.
—Cześć,kochanie—mówitata.—Wciąższlifujeszchodniki?Ha,ha.
—Ha,ha—powtarzamgłucho.—Jesttammama?Tatacośmruczyioddajesłuchawkę.
—Kiedyzajrzyszdodomu?—pytamama.Żadnegocześć,żadnychpytańomojezdrowie.Wjejrodzinie
niktniezawracałsobiegłowyuprzejmościamiodczasówprzedpotopowych.Prostodosedna,tacysą.
—Możezaparętygodni.
—Jakidzieposzukiwaniepracy?
Cośniewyraźniemamroczę.Niepamiętam,cojejostatniopowiedziałam.Żeszukamposadyczyże
zaczynamprojekt
mercredi,le5novembre
Przypomniałamsobiezwrot,októregoistnieniudawnozapomniałam:żonglerkazabawkami.
Żonglerkazabawkami!Cóżzaintrygującamyśl!WyobrażamsobiedealerawLasVegasodwracającego
kartą,pięknośćzedwardiańskiejsocjetyprzerzucającąwizytówkinasrebrnejtacce,dominasado-macho
obracającązwiązanychwięźniówniczymkiełbaskinarożnie.
jeudi,le6novembre
Moirodzicesąmili.Wiem,żeniejestemobiektywna,aletoprawda.Mimożeodeszłamzdomulata
temu,wciążutrzymujękontaktzjednymznichlubobydwojgiem.
Oficjalnieniewiedzą,czymsięzajmuję.Wiedzą,żepracujęwseksbiznesie,aletylkotyle.Znającmoją
matkęijejwrażliwośćklasyśredniej,domyślamsię,żeopowiadaprzyjaciółkom,iżjestemakwizytorką
sieciMyląlubkimśwtymrodzaju.
Takwięc,choćoficjalnieniewiedzą,podejrzewam,żewiedzą.Alboprzynajmniejsiędomyślają.Niesą
głupi.
Dzwoniędodomubezszczególnegopowodu.
—Cześć,kochanie—mówitata.—Wciąższlifujeszchodniki?Ha,ha.
—Ha,ha—powtarzamgłucho.—Jesttammama?Tatacośmruczyioddajesłuchawkę.
—Kiedyzajrzyszdodomu?—pytamama.Żadnegocześć,żadnychpytańomojezdrowie.Wjejrodzinie
niktniezawracałsobiegłowyuprzejmościamiodczasówprzedpotopowych.Prostodosedna,tacysą.
—Możezaparętygodni.
—Jakidzieposzukiwaniepracy?
Cośniewyraźniemamroczę.Niepamiętam,cojejostatniopowiedziałam.Żeszukamposadyczyże
zaczynamprojektbadawczy?Żemyślęoprogramiedlaabsolwentówczyżejużstaramsięoprzyjęcie?
—Nieźle,mamparęposadnawidoku,alenarazieniebyłamnarozmowie.
Niejesttostuprocentowekłamstwo,boodbyłamnawetjednąrozmowę.
Aleniepodniecajciesię,toniebyłaprawdziwarozmowa.Miałamsięspotkaćzklientemwhotelui
dostałame-mailemszczegółowąinstrukcję,jakmamsięzachowywać.Chciał,żebymbyłaskromną,
nieśmiałą,prawiedziewicząsekretarką,któraokażesiębezradnawobecjegosiłyperswazji.Niemuszę
mówić,żeoczekiwałdyplomuliceum,anieakademickiego.
Skończyliśmyprzedczasem,facetbłyskawiczniewypadłzroli.Znalazłamwłaziencemydłoozapachu
limonkiizaczęłammasowaćjegonapięteramiona.
—Uważasz,żemojefantazjesądziwne?—spytał.
—Dziwne?
—Myślisz,żewtensposóbdeprecjonujękobiety?Odpowiedziałam,staranniedobierającsłowa:
—Myślę,żetoodpowiednieujściedlatwoichpragnień.Porozmawialiśmyjeszczetrochę.Ciekawa
rzecz:okazało
się,żejegomatkapochodzizregionu,zktóregopochodzimójojciec,iviceversa.Rozmowazahaczałao
miejsca,poglądy,potrawy,sport.Kiedytakgawędziliśmy,poczułamgwałtownątęsknotęzadomemi
naglezaczęłamwyglądaćwakacji.
Mamawydawałasięzadowolona,żeunikamodpowiedzinajejpytania.
—Dajmiznać,gdybędzieszsiędonaswybierać.Iuprzedź,czykogośzesobązabierzesz,żebymmogła
przygotowaćpokoje.
—Oczywiście—odparłam.Wyznaczaniedatybyłobezcelowe,boonazawszezapomina.Kiedystajęna
proguzwalizkąwręku,woła:„Och,todzisiajmiałaśprzyjechać?Myślałam,żejutro!".Topewnejakw
banku.
Oddałasłuchawkętacie.
—Powiedztemumiłemuchłopcuwokularach,żegopozdrawiam!—zagruchał.
Chodziłoochłopaka,któregonazywamA4,uroczegomłodzieńca,bardzointeligentnegoizawsze
uśmiechniętego.Mójojciecnapomykaodczasudoczasu,żemanadzieję,iżsiępobierzemy.Niewiem,
czytooznakastarczegozdziecinnienia,czynieudanapróbawyswataniamnie.PoA4miałamdwóch
innychchłopaków.Nadaljesteśmyprzyjaciółmi.Westchnęłam,życzyłamimprzyjemnegoweekendui
rozłączyłamsię.
dimanche,le9novembre
Prostytucjaniejestmojąpierwsząwycieczkąwsferęseks-biznesu.Nieznaczytojednak,żestawiam
znakrównościpomiędzystaniemzaatrakcyjnymzestawemwibratorówiprawdziwym,„mokrym"
seksem.Zanicniechciałabymzbrukaćświętoszkowategoświergotuekspedientek,niemuszącychnawet
sprzątaćkabin,wktórychfacecitrzepiąwacka.Zaszczytnyobowiązekpilnowaniamagazynupełnego
gumowychkutasówniedajeprawadopomstowanianastriptizerki,aktorkipornoiprostytutki,którenie
grająrólsiostrzyczek.
Takczyowak,możemojedziwaczneCVdoprowadziłomniedopracy,którąterazwykonuję.Otojego
podsumowanie:
•Gdybyłamstudentką,raczejnienarzekałamnanadmiarpieniędzy.
•Ktośzasugerowałstriptiz.Tymkimśbyłmójówczesnychłopak,Al.Spotykałsiękiedyśzestriptizerkąi
byłgotówzaprowadzićmniezprzyjaciółmidoczerwonejdzielnicy,comisięnawetspodobało.
•Niebyłatostrasznieciężkapraca,alemojekoleżankimnieprzerażały.
•Niemogłamprzestaćuśmiechaćsiędofacetów,którzyzagadywalimniemiędzynumerami.Ktomiałby
ochotę
—Powiedztemumiłemuchłopcuwokularach,żegopozdrawiam!—zagruchał.
Chodziłoochłopaka,któregonazywamA4,uroczegomłodzieńca,bardzointeligentnegoizawsze
uśmiechniętego.Mójojciecnapomykaodczasudoczasu,żemanadzieję,iżsiępobierzemy.Niewiem,
czytooznakastarczegozdziecinnienia,czynieudanapróbawyswataniamnie.PoA4miałamdwóch
innychchłopaków.Nadaljesteśmyprzyjaciółmi.Westchnęłam,życzyłamimprzyjemnegoweekendui
rozłączyłamsię.
dimanche,le9novembre
Prostytucjaniejestmojąpierwsząwycieczkąwsferęseks-biznesu.Nieznaczytojednak,żestawiam
znakrównościpomiędzystaniemzaatrakcyjnymzestawemwibratorówiprawdziwym,„mokrym"
seksem.Zanicniechciałabymzbrukaćświętoszkowategoświergotuekspedientek,niemuszącychnawet
sprzątaćkabin,wktórychfacecitrzepiąwacka.Zaszczytnyobowiązekpilnowaniamagazynupełnego
gumowychkutasówniedajeprawadopomstowanianastriptizerki,aktorkipornoiprostytutki,którenie
grająrólsiostrzyczek.
Takczyowak,możemojedziwaczneCVdoprowadziłomniedopracy,którąterazwykonuję.Otojego
podsumowanie:
•Gdybyłamstudentką,raczejnienarzekałamnanadmiarpieniędzy.
•Ktośzasugerowałstriptiz.Tymkimśbyłmójówczesnychłopak,A1.Spotykał
siękiedyśzestriptizerkąibyłgotówzaprowadzićmniezprzyjaciółmidoczerwonejdzielnicy,comisię
nawetspodobało.
•Niebyłatostrasznieciężkapraca,alemojekoleżankimnieprzerażały.
•Niemogłamprzestaćuśmiechaćsiędofacetów,którzyzagadywalimniemiędzynumerami.Ktomiałby
ochotę
25
omawiaćniuansegreckiejtragediizdziewczynąwprzezroczystymstaniku?
•Skasowaćto,bojużwidzęoddźwięk.KanałBBC3niechweźmietenpunktpodrozwagę.
•Byłototymczasowezajęcieiśmiertelniesiębałam,żewkażdejchwilimożewejśćwykładowca.
Rzuciłamje.
Kilkalatpóźniej:
•Byłamnabaluczarowniczkoleżanką,zktórąmieszkałamwtymsamymdomu.
•Ubrałamsięnaczarnoitrzymałamwrękubicz(własny).Koleżankabyłaprzebranazamissświata,co
niemaznaczenia,alejestciekawostką.
•Podeszładonasjakaśkobietaizaczęłazemnąrozmawiać.Posiadałaodpowiednilokalisprzęt.
•Dowiedziałamsię,żejesttoowielebardziejopłacalneodstriptizu.
•Dostałam„legalną"pracęwksięgarniwweekendy;byłagorzejpłatna,alemiałamdarmowydostępdo
książek.
•Patrzącnatozperspektywyczasu,uważam,żeniewybrałamdobrze.
Aledośćtychretrospekcji.Dzisiajsąmojeurodzinyichcęjeświętowaćstylowoizrozmachem.
lundi,le10novembre
Wczorajodziewiątejwieczorem,szykującsiędourodzinowegoprzyjęcia(golenietego,cozgolone,
szczotkowanietego,cowyszczotkowane,ścieranietego,costarte).Chłopakijaskończyliśmyquizna
tematseksu,zamieszczonywkolorowymmagazynie.
Jakzdążyliściejużpewniezauważyć,jestemcaligirlposiadającąchłopaka.
Którywie,czymsięzajmuję.Jesteśmyzesobąmniejwięcejodroku.Aleonniemieszkawmieście.
Tak,powodujetotarcia.Hm,tarcieniezawszejesttakiezłe.Zwłaszczawłóżku.Jemuniepodobasię
mojapraca,leczsamteżmapewneodrażającenawykitowarzyskie,naprzykładukradkowedolewanie
rumudonapitkuludziom,którzygłosująnakonserwatystów.
Zapiąłpodszyjąmiękkągranatowąkoszulę,którądostałodmatki.Jazeskrzyżowanyminogami
siedziałamprzytoaletce,odczytującpytanianajbardziejpikantnymgłosem.
—Ojakiejporzedniamężczyznajestnajbardziejpodniecony:A,rano,B,wpołudnie,C,wnocy?
Chłopakuniósłbrewdoswojegoodbiciawlustrze.
—NiemaopcjiD,„stale"?
OdziesiątejspotkałamsięzA2,A4iinnymiznajomymiwBluePosts;ustawiliśmykołokominkaduże
skórzanesiedziskaizaczęliśmynapełniaćżołądkialkoholem.
Pomoc,atmosferaprawieklubowa.Wszystkootaczamgiełka.Mnóstwodrinkówzdużązawartością
wódki.Tobardzozdradliwe.Posiałamgdzieśrękawiczki.
Drugawnocy.Trochęostatnioćwiczyłam,więcczułamsięnasiłach,żebypoderwaćChłopakadotańca.
Zachwiałamsięnaobcasachiobojerunęliśmynapodłogę.Gdybymniebyłatakpijana,poczułabymsię
jakostatniacipa.
Trzeciawnocy.OxfordStreet,wszyscymaszerują,śpiewającunisonoArmiąsiedmiunarodów.Nie
pamiętamycałegotekstu,jedyniefragmentoWichita.
Tracimytychnielicznychcelebrantów,którzyjeszczeniedoprosilisięozgodęnaoddaleniesiędo
mijanychprzystanków.
Jakiśczaspotem,taksówka.Dwadzieściaminutpóźniejzwalamysięgdzieśwokolicachmojegołóżka.
Dziewiątarano.Wstaję,żebyskorzystaćztoalety.Kiedywracam,Chłopakstoiwdrzwiach.„Zamknij
oczy",mówi.Zamykam.Bierzemnienaręce,zanosidołóżkaikładziedelikatnie.Czujęmiękkośćwełny
podplecamiistopami.
„Otwórz".Otwieramoczyiwidzę,żerozpostarłnałóżkumiękkikoczowczejwełny,takisamjakten,
któryleżynajegołóżku.„Wszystkiegonajlepszegowdniuurodzin",szepcze.Kochamysiętrzyrazy.To
naprawdęwspaniałeurodziny.
mardi,le11novembre
Relaksującyodpoczynekodpracy,teżmicoś:każdegorankabudzęsięiznajdujęniezauważoneSMS-yi
informacjeonieodebranychtelefonach.
Pozatymdobrodziejstwakilkudniwolnego—opróczszansynadrobieniazaległościwpraniu—sąw
dużejmierzenaturyduchowej.Aleczłowiekuczysięteżprzyziemnychrzeczy.Naprzykładtakich,że
dobrzejestpozwolićtrochęodrosnąćwłosom,byłatwiejmożnabyłojeusunąćzapomocąwoskowania.
Pozatymprzypominaszsobie,doczegowogólesłużyowłosienie.Donawilżania.Naprawdę.
Żalmiklientów,którzynigdysięotymniedowiedzą.
mercredi,le12novembre
Dzwonimenedżerka.
—Skarbie,pewnemubaaardzomiłemudżentelmenowiprzypadłydogustutwojezdjęcia.Jesteśwolna?
—Obawiamsię,żenie—odpowiadamznadzieją,żeChłopakniesłyszy.
—Aleonjestbaaardzomiły.
—Przykromi,alenie.
KilkamiesięcypospotkaniuztamtąkobietąijejprzyjacielemnamierzyłamwInterneciemałądyskretną
agencję.Cuderyinformacyjnejpoleganatym,żekażdązwykłąstronędzieląodagencjitowarzyskiej
tylkotrzykliknięcia.Jejstronęsieciowąwodróżnieniuodinnychzaprojektowanoskromnie,lecz
dziewczynybyłyatrakcyjneiopisanebezpośrednimjęzykiem.Większośćznichwyglądałanormalnie
—niebyłytopodobnedorobotówzdziryczyokropnienieatrakcyjnedziewczynyfilmowaneamatorskimi
kamerami.Poprostuwmiaręnormalnekobiety,tylkorozebrane,stojąceokrakiemnadogrodowym
murkiem.Nawiązałamkontaktzapomocąe-maila,wysłałamzdjęciaiwreszciezadzwoniłam,byumówić
sięzmenedżerkąnaspotkaniewrestauracjihoteluwcentrumLondynu.Jejgłosbrzmiałbardzomłodoi
miałsilnywschodnioeuropejskiakcent.Możepolski?Czypowinnamzapytać?
—Jakpaniąpoznam?—spytałam.—Jakpaniwygląda?
—Kiedybyłammłodsza,wszyscymówili,żewyglądamjakBrookeShields.
—Wtakimraziemusibyćpanibardzopiękna.
—Nie,jestemstaraizniszczona.Terazludziemówią,żewyglądamjakDarylHannah.
Zakończyłamrozmowęzpoczuciemnielojalności.MójzwiązekzChłopakiembył
wówczasdośćnowy,ajajużumawiamsięnaspotkaniezmadame,żebypracowaćuniejjakodziwka.
Czytodlaniegobędzieproblemem?Głupiepytanie,dziewczyno.
Przebiegłamwmyślachmożliwekonsekwencje:
•Rzucamnieodrazuiopowiadawszystkimznajomym.
•Rzucamnieodrazuijestzbytzażenowany,żebypowiedziećznajomym.
•Nierzucamnie,alestajesięgroźnyiniezrównoważony,bospotykasięzdziwką.
•Nierzucamnie,alestajesięgroźny,bopodobamusięmójpomysł.
•Proponuje,żesiędomnieprzyłączyprobono.
•Proponuje,żesiędomnieprzyłączy,izarabiawięcejodemnie.
•Godzisięzsytuacjąisprawyukładająsięnormalnie.
Pierwszetrzyewentualnościwydawałysiędośćprawdopodobne,aostatnieczterywahałysiępod
względemwiarygodnościod„nielicznato"do„chybanaprawdęcisięcośpomer-dało".
Przedspotkaniemzmenedżerkąmogłamsięjeszczewkażdejchwiliwycofać,leczoczywiścietegonie
zrobiłam.Międzypierwszymkontakteme-mailowymirozmowąupłynęłokilkadni.Wyszłamdomiastai
uzupełniłamzapasykosmetyków.Wdniuspotkaniacałyranekpoświęciłamnaprzygotowania.Polegało
tonapodkręcaniurzęs,prostowaniuwłosówipanikowaniuprzedszafą.Seksownie,aleniejakdziwka?
Wobectegopotrzebnycibędzieciemnyjedwabnytop.Młoda,alepoważna?
Dobrzeskrojonypłaszcz.Maksymalniezaakcentowanewcięciemiędzypiersiami.
Botki,rzeczjasna,botowkońcuzimawLondynie.Mojepaznokcietoakrylowykoszmar,leczniebyło
czasu,żebycośznimizrobić.Mamokropnyzwyczajobgryzaniaskórekwokółpaznokci,siejący
spustoszeniewdzielemanikiurzystek.
Wdrodzenamiejscespotkaniaprzechodziłamobokplakatufilmowegoiprzekonałamsamąsiebie,że
przypominamtrochęCatherineZetęJones.
Teraztrzebajeszczeprzekonaćtamtą.
Przyszłamwcześniejiskierowałamsiędotoalety.Mójmakijażstarłsięwniektórychmiejscach,w
innychzaczynałsięrozpływać.Spryskałamtwarzzimnąwodą,rozmazałamjąpalcamiipomalowałam
ustapomadką.Lepiej.Niewiedziałamwtedyjeszcze,żetenmałyrytuałstaniesięcentralnymwątkiem
moichdoświadczeńjakocaligirl.Wsunąwszygłowęprzezdrzwi,zobaczyłam,żerestauracjajestpusta,
jakzawszeotejporzewzwykłydzień.Znudzonaazjatyckakelnerkaprzechadzałasięwzdłużdoniczekze
sztucznymikwiatami.Jateżniemiałamochotytambyć.
Zadzwoniłamenedżerkąikazałamizająćmiejsceprzyoknie.Czypoto,żebyprzyjrzećmisię
niepostrzeżenieiuciec,jeślinieokażęsięgodnauwagi?Amożepróbujemniewcośwrobić?
Bardziejprawdopodobnebyłojednak,żezabezpieczasobieodwrót.Zamówiłamkawęiusiadłam.
Przyszła.Długieblondwłosy,końskatwarz.Obcisłasukienkaizabójczebrokatowebotkipasującedojej
torebki;mojewysokieczekoladowekozaczkiwporównaniuznimiwyglądałynijako.
—Cześć,skarbie.—Cmoknięciewpowietrzu.
Wczasielunchumusiałaodebraćkilkatelefonów,ajadowiedziałamsię,żemówipłynnieponiemieckui
arabsku.Dominująca.Pewniewielufacetówtouwielbia.
Zapytałaomojedoświadczenie.Trochędominacji,trochęstriptizu,żadnegoseksuzklientami,wszystko
latatemu.Skinęłagłową.Spytała,czymampartnera,odpowiedziałam,żetak.Opowiedziałamioswoim
idodała,żefacetniewie,czymonasięzajmuje.Uznałamtozamałoprawdopodobne—jejtelefonjuż
zdążył
zadzwonićtrzyrazy.
Zamówiłaherbatkęziołową.Japiłamkawę.Czułamciężarjejspojrzenia,gdywsypałamdofiliżanki
pełnąłyżeczkęcukru.Niebyłampewna,czytogłód,czydezaprobata.
—Terazmusimypomówićousługach.—Wymówiłatosłowotak,jakbymiałodwanaściesamogłosek:
usłuuuuu-gach.—ZaliczyłaśA?
Tak,aletobyłoprzedlaty.Skądmiałamwiedzieć,żewykształcenieakademickiejestniezbędnewtej
pracy?Możekliencisąbardziejwybredni,niżmisięzdawało?
—EgzaminnapoziomieA?—powtórzyłam.Zniżyłagłosdoszeptu.
—Mówięostosunkachanalnych.
Jestempewna,żekelnerkaniemusiałaakuratwtymmomenciedolewaćmiwodydofiliżanki.Niemogła
sięzająćdolewaniemoliwydoozdobnychkarafekgdzieśnazapleczu?
—Hm,tak.Mogętorobić.Podwarunkiem,żepoprzedniegowieczoruniejadłamcurry.—
Roześmiałyśmysię.
Powiedziała,żepotrzebujedomojegoprofiluwięcejaktualnychfotografii,bote,któreprzysłałam,nie
nadająsię.Byłytozwykłefotkipokazującemniepodczaszabawywlokalachwróżnychstadiach
upojeniaalkoholowego,anajednejznichnamojejczarnejjedwabnejbluzceznajdowałosięcoś,co
podejrzanieprzypominałowymiociny.Pierwszaklasa.Znówwykonałyśmydwacmoknięciawpowietrzu,
poczymmene-dżerkaoddaliłasię,zostawiającmniezrachunkiem.Naszczęściemiałyśmytensam
stosunekdojedzenia,polegającynapodziwianiuzbezpiecznejodległości,więcniebyłotodlamnie
wielkimobciążeniem.Dwaczajnikiherbatyinietkniętyczerstwywafelczekoladowy:osiemfuntów.Bez
wątpieniaokazyjnacena.
dimanche,le16novembre
WpakowałamChłopakadosamochoduimachałammu,dopókiniedojechałdokońcaulicy.Przysłałmi
SMS-embuziaka,zanimdotarłdoautostrady.
Robiętojużprzezwiększączęśćroku,aonwciążzemnąjest.Chociażzpoczątkuniebyłołatwo,
zwłaszczakiedymusiałammuotympowiedzieć.
PrzyjechałdoLondynunarozmowękwalifikacyjną.Niebyłampewna,jaknapomknąćomojejnowej
pracy.Delikatnie,wraziepotrzebynaginająctrochęprawdę?
„Kochanie,powinieneświedzieć,żespotykamsięzmężczyznamizapieniądze,alecałyczaspozostaję
ubranaodstópdogłów,aonispuszczająsięwdrugimpokojuwkondomy.Zakażdymrazem.Czy
mówiłamjuż,żeciękocham?".Amożepowiedziećotwarcieizobaczyć,cosięstanie.„Najdroższy,
jestemdziwką.Czyżbyśniezauważyłmojejwystrzałowejbiżuterii?".
Zjedliśmykanapki,wypiliśmykawę,późniejposzliśmydosklepukupićciasto,aonględziłoswojej
rodzinieipracy.Wreszciewydusiłamtozsiebie,gryzącchałwę.Nicniepowiedział,tylkowydąłustai
skinąłgłową.Aleniesprzeciwił
sięwprost.Wzięłamgłębokioddech.
—Oczywiście,jeślikiedykolwiekzechcesz,żebymprzestała,zrobięto.
Wciążnicniemówił.Wyszliśmyzesklepuiruszyliśmyzpowrotemwblaskusłońca.Liściespadałyna
chodnik,kreślącwpowietrzuspirale;rozgniatanestopami,pachniałyziemiąikurzem.Stawialiśmy
równokroki;biegamyrazemijesteśmyprzyzwyczajenidotegosamegotempa.Chłopakotoczyłmnie
ramieniem,zacząłcośmówić,alesięzająknął.Spróbowałponownie.
—Zdziwiszsię,alemyślałemotymiuważam,żetojestwporządku.
Pocałowałamgo.PoszliśmyrazemdoBritishLibrary,żebyrzucićokiemnaEwangelieLindisfarne.
Chłopakwyjaśniłmi,żesątofragmentyBibliizapisanegotykiemnaskórze.Niejestemzbytdobrze
zorientowanawhistoriichrześcijaństwa,alepodejrzewam,żeBibliakrólaJakubaniebyłazbytczęsto
publikowananaproduktachubocznychrzeźni.Cośtakiegomusiałowymagaćnieladaumiejętności.W
półmrokusaliwystawowejozdobionezłotem,malowanepergaminyświeciłyzezwierzęcą
intensywnością.Wizerunkibrutalnegokońcażyciaświętychorazpożeraniedziewiczawszezajmowały
poczesnemiejscewsztuceeuropejskiejtegookresu.Chłopakopowiedziałmioswojejwizyciena
wyspieLindisfarne,podczasktórejomalniewjechałsamochodemdomorza.Roześmiałamsię,
gwałtownieprzerywającnabożnąciszę.Wróciliśmydodomuioglądaliśmytelewizję,apóźniej
ugotowaliśmywspólnieobiadiodegraliśmyscenkęnapaścilwanagotyckądziewicęwwielkimbiałym
łożu.(Onbyłlwem).
lundi,le17nwembre
Klient:—Więcdlaczegotorobisz?
Ja:—Niejestempewna,czymamnatoodpowiedź.
—Musibyćjakaśodpowiedź,którejsamasobieudzielasz.
—Cóż,możejestemosobą,którajestskłonnacośrobićbezżadnegopowodu,tylkodlatego,żenie
znajdujepowodu,bytegonierobić.
—Więcgdybyktośkazałciskoczyćzmostu...
—Zależy,jakitobyłbymost.Izależy,iletenktośbyzapłacił.Czemupytasz?
—Och,bezpowodu.Obciągnieszmiteraz?
mardi,le18novembre
Jednazmoichnajbardziejpodniecającychfantazjijesttaka,żeChłopakwkładamirękę.Niedlatego,że
tozrobił,tylkodlatego,żeniezrobił.Popierwsze,manajpiękniejszedłonie,jakiekiedykolwiek
widziałamumężczyznyczyukobiety.Moimzdaniemsątoręceartysty.Częstorozkładaswojeszerokie
pazurki,żebymmogłajepodziwiać.Myszkująpodmoimubraniem,kiedyjesteśmywmiejscach
publicznych;rzadkomogęsięuchronićprzeddotykaniem.Aleniemamnicprzeciwkotemu.Chcę
wiedzieć,żejestemnakońcujegoramienia,żestanowięjegoprzedłużenie.Pragnębyćpodkontrolą.
MimoregularnychćwiczeńerotycznychokazujęsięzbytspiętanaprzyjęciedłoniChłopaka.W
podręcznikachmożnaprzeczytać,żetoprzyjdziezczasem,alespójrzmyprawdziewoczy:zapracowana
zemniedziewczyna,asiedzeniebezczynnie,podczasgdyonwsuwanasmarowanepalcewmoje
włochatezakamarki,toprzeciwieństworomantycznejmiłości.Wiem,żekobietyzbłyszczących
kolorowychczasopismjakośsobieradzą.Kiedyseksoralnybyłuważanyzaszczytdeprawacji,magazyny
pornograficznepokazywaływyłączniestosunkianalne.Obecnie,gdyseksanalnymożebyćpokazywany
praktycznieprzedtelewizyjnągodzinąpolicyjną,zwolennikommocniejszychwrażeńpozostaje
pięściówka.Zaczęłamsięnawetzastanawiać,czyżebypozostaćwawangardzie,niepowinnamczasem
przeskoczyćdopięściówkianalnej.Ale
34
damyzdolnedotakichrzeczyalbomająznaczniewyższyprógbólu,albopochodząwprostejliniiod
tunelukolejowego.Mojedoświadczeniazpięściówkąmożnaopisaćnastępująco:
Pierwszybyłchłopak,nastolatek.Ontegochciałijachciałam.Onmiałwąskiedłonie,ajabyłammokra
wśrodku.Młodzi,durni,niemogącyliczyćnawięcejniżdwadzieściaminutprywatnościwdomach
naszychrodziców,wybraliśmysięnaświńskiweekenddohotelu.Ledwieznaleźliśmysięwpokoju,już
leżałamrozłożonanałóżku,aonpomęskupracowałnadpostępempalcówwgłąbmnie.
Naglezawadziłpalcamioszyjkęmojejmacicy.Późniejdużonatentematfantazjowałam,aleznimtego
niepróbowałam.
DrugibyłN.Latatemu,gdyjeszczebyliśmyzesobą.Ontegochciał,ajamiałamwątpliwości.Upłynęło
dużoczasuoddnia,wktórymtamtennastolatekpróbowałmiwydrapaćmacicę,ajawciążpamiętałam
rozdzierającyból.AleNbył
doświadczony,wiedział,jakzgiąćpaleciwsunąćrękętak,bykobietaniezostałaniechcącypozbawiona
macicy.Niestety,miałdłonie,którymimógłmnieobjąćwtalii.Jegopoprzedniadziewczynabrałapięść
wielerazy,częstoporżnięciuwtyłek.Miałaponadmetrosiemdziesiątwzrostuiważyładwarazywięcej
odemnie.Próbowaliśmywielokrotnie,alenigdysięnieudało.Ćwiczyłamzwielomanarzędziamido
rozszerzania:warzywami,sztucznymipenisami,latarkąowyjątkowoszerokimuchwycie.Wszystkona
nic.
Trzecirazbyłwtedy,gdymojadłońpowędrowałatam,gdzieniebyłojeszczeżadnej.Toznaczydo
pochwykobiety,którawtymczasiedzwoniładoswojegofacetaweWłoszech.Tenfacetpłaciłmizato,
żebymzapewniałajejtyleorgazmówwciągugodziny,ilesięda.Tegodniaodkryłamrównież,żeaby
wyciągnąćdłońzpowrotem,trzebapokonaćwewnętrznąpróżnię,chybażechceszsiępozwolićzassać.A
onanieprzypominałagwiazdypornoJennyJameson.Hmm.
Czwartepodejściebyłozklientem.Odkryłam,żechoćczyjaśrękamożebyćpozamoimzasięgiem—że
siętakwyrażę—
35
mojajestdośćszczupłaimała,bysięwśliznąć.Jesttotakniewygodne,żemożnadostaćskurczu,ale
skuteczne.Mojapochwaidłońpasujądosiebieidealnie.Dopieropóźniejzauważyłam,żeczarnamagia
pięściówkiniepoleganawsadzeniu,tylkonawyciągnięciutegocholernegołapska.
PopowrociedodomuzadzwoniłamdoChłopaka,żebypowiedziećmuopięściówce.
Niewspomniałam,żetobyłozklientem.
—Możesztozrobićteraz?—zapytał.
—Pewnietak—odparłam.Leżałamjużwłóżkupodkołdrą,byłamwpiżamie.—Alewłaśnie
zasypiam.
—Och.—Podrugiejstronieliniizapadłacisza.—Amożesztochociażopisać?—
Oczywiście,żemogłam.—Inastępnymrazemmipokazać?—Jasne,wszystkodlaciebie,najdroższy.
Nieznudziłamsiętobą.Przyjedźimniezabierz.
Kiedysięzbudziłam,znalazłamwtelefonieSMS-aodniego:„To,cowżyciunajlepsze,jestwciążdo
odkrycia.Najbardziejzewszystkiegobrakujemitwoichuściskówxx".
mercredi,le19novembre
Klęczałammiędzynogamitegomężczyzny.Wnętrzejegoudbyłogładkie;przesuwałampalcamipo
skórze.
—Jakciminąłurlop?
—Dobrze,całkiemdobrze.Japoniatociekawykraj.Byłaśtamkiedyś?—zapytał,leżącnawznakna
łóżku.
—Nie.—Ujęłamtwardniejącyczłonekidelikatnieściągnęłamnapletek.
Stwardniałiwydłużyłsięwmojejdłoni.—Conajbardziejlubisztamrobić?
—Todziwnynaród,majątakielokale...—przerwał,kiedywzięłamczłonekmiędzywargi—wktórych
symulująjazdęwzapełnionymwagoniemetra.Ludzkieciałaocierająsięosiebie...
Peniswysunąłsięzmoichust;zaczęłamporuszaćdłoniąwgóręiwdół.
36
—Zawszemiałamtakąfantazję:zatłoczonyklubstudencki,jawkrótkiejspódniczcepochylamsięnad
barem,sięgającpodrinka,aktośpodchodzidomnieztyłu.Niemamiejsca,żebysięruszyć,więcnie
mogęsięodsunąćiniktniemożemipowiedzieć,cosiędzieje.
—Mm,brzminieźle.
—Obiecaszmicoś?—zapytałam.—Jeślipotymspotkaniuzobaczyszmniekiedykolwiekwbarze,
podejdzieszizrobiszmitak?
—Maszmojesłowo—odparł,kierującczłonekzpowrotemwmojeusta.
vendredi,le21nwembre
Chłopakjestwmieście,więcniespotykamsięzklientami.Poszliśmynasiłownięrzekomopoto,bym
mogłasięnimpochwalić,alebardziejpoto,byonmógł
zaszpanować.
Zaczęliśmyodmaszynywioślarskiej.Niecierpięjej.Nienawidzę.Todiabelskibicykl.Tomojanemezis,
pragniemojejśmierci.AlechętniesiadamobokChłopaka,gdyzmuszatębestięnakółkachdo
posłuszeństwa.Popięciuminutachnajegoszyipojawiająsiękropelkipotu.Podziesięciumojąuwagę
przykuwająwstęgimięśninajegoprzedramionach.Powspaniałejpółgodzinieażdobóluzapragnęłamna
niegowskoczyć.
Dyszącodpowiedniociężko,skierowaliśmysiędoławeczkiznaciskiem(naktórejniemogęćwiczyć)i
ławeczkizwyciągiem(naktórejmogęćwiczyć).Dośćpowiedzieć,żeniejestemwystarczającosilna,by
utrzymaćmęskiręcznik.
Jakopiecederesistancewybrałamdlaniegodrążekdopodciąganiasię.Czteryserie,posześćbez
koszulki;nawetstalibywalcyogrubychkarkachpoczulisięupokorzeni.Drzyjciewobecjegomęskich
feromonów,wynarcystycznesześciopaki!
Byodbudowaćniecomojąpewnośćsiebie,zrobiliśmycoś,wczymjestemdobra:rozciąganie.To
pewniebanalne,ale
37
zawszeumiałamzałożyćsobienogizauszy.Długierozciąganieścięgienipodnieceniewywołanewonią
potusprawiły,że—jakprzystałonadługodystansowychkochanków—dotarliśmytylkodoparkingu.
Toznaczymytak,alenaszeubrania—nie.Anaszagodnośćpofrunęłarazemznimi.
Och,tamłodamiłość.
samedi,le22novembre
Wśródusług,októrychrozmawiałyśmywczasiepierwszegospotkaniazmenedżerką,niebyłojednego.
Seksuoralnego.Alewszyscymogązobaczyć,żenastronieinternetowejjestemreklamowanajakoSOB.
SeksOralnyBez.Czylibezkondomu.
Prawdępowiedziawszy,gdybyspytała,zgodziłabymsię.Robiłamtowprzeszłościzkondomamiimoje
ustaźlereagowałynalateksiśrodekplemnikobójczy,puchłyipiekły.Takjakzkażdymrodzajemseksu,
wiążesięztympewneryzyko,aleznaczniemniejszeniżwprzypadkuwiększościinnychnumerów.Nie
zrobiłabymtegonaprzykładwtedy,gdybymmiałazimnonaustach.Albogdybymmartwiłasięotrwałość
szminki.
Jestempołykaczką,zawszeniąbyłam.Kiedyspermajużjestwśrodku,niemaznaczenia,czyją
wyplujesz,iszczerzemówiąc,niejestwielegorszaniżsmakkobiety.Dziewczyna,zktórąchodziłamdo
szkoły,powiedziała,żenasieniesmakujejak„ostryganadwupensowejmonecie".Niewiem,bonigdynie
próbowałamanijednego,anidrugiego,alepewniewielesięniepomyliła.
dimnache,le23novembre
WczorajwieczoremszłamFulhamHighStreet,licznieuczęszczanąprzezcioty;szukałamtaksówki.Jest
tamksięgarnia
38
narogu,nieztychatakującychcięstosaminiesprzedanychegzemplarzydzieł
MichaelaMoore'a,doktórychprzyczepiasiętorebkizkawąlatte,aletaka,wktórejsącudowne,
dziwaczneksiążki.Taka,którejwłaścicielpamięta,colubiszicoostatniokupiłaś,inawetpolatachumie
cipolecićcościekawego.Mieszkanamiejscuialboposiadakolekcjęidentycznychkostiumów,albo
nigdysięnieprzebiera.Właścicielemtakiegoprzybytkuzawsze,aletozawszejestmężczyzna.
Namojenieszczęścieksięgarniabyłazamknięta.Albonaszczęście,bomiałampliknotatek,trochęczasu
dozabicia,apozatymcharakteryzujemnieabsolutnanieumiejętnośćodmawianiazakurzonym
księgarzom.Kiedyś,jeszczejakostudentka,obliczyłam,żewciągusemestruwięcejwydajęnaksiążki—
niezawszezwiązanezmoimkierunkiem—niżnajedzenie.Sklepbyłjednakzamkniętynagłucho.Na
prostymbiałymregaleprzeddrzwiamistałokilkaksiążekwmiękkiejoprawie.Niewiedziałam,czysąto
darydlaksięgarniodludzi,czyodwrotnie.Jestemciekawska,więczaczęłamczytaćtytuły.Wtensposób
natrafiłamnanajlepsząrzecz,jakąkiedykolwiekprzeczytałamnaokładceksiążki:„Dziewczynamożeiść
wszędzie,jeśliposiadawiaręwsiebieorazfutroznorek".
Tak,tak!Jakietocudowneijakieprawdziwe!Jakiezamaszyściebeztroskie!Niebędącpewna,czy
książkisąnasprzedaż,czynie,aleprzekonana,żetaakuratjestprzeznaczonadlamnie,pomyślałam
chwilęiwrzuciłamjednofuntowąmonetędootworuskrzynkipocztowej.
(Teraznadszedłodpowiednimoment,bywspomnieć,żenieposiadamfutraznorek.
Mamcałkiemładnyzegarekiprzypuszczam,żejesttonajbardziejpoprawnypolitycznieprzedmiot
zbytku,nanoszeniektóregomożnasobiebezkarniepozwolić.Niechciałabym,żebyposądzonomnieo
dręczeniezwierzątlubnabijaniekiesykartelomzTrzeciegoŚwiata.Ewentualnywyzyskszwajcarskich
rzemieślnikówniezadręczamojegosumieniadzieńinoc).
Gdybyściebyliciekawi,toksiążka,którąkupiłam,nosiła39
tytułB.F.sDaughter(CórkaB.F.)izostałanapisanaprzezJohnaP.Marąuanda,tegoodpowieściz
panemMoto.Przeuroczeczytadełko.Wyobraźciesobie,żeMickeySpillanespotykaFrancoisSaganw
sklepieSaksaprzyFifthAvenue.W
tysiącdziewięćsetczterdziestymszóstym.Wliteraturzedladziewcząttypu
„zakupyorazsprawydamsko-męskie"nieuświadczyszniczegopodobnego.
lundi,le24novembre
Czyniewydajesięwam,żeBożeNarodzeniezaczynasięzrokunarokwcześniej?
Chybawzeszłymtygodniuwidziałam,jakktośrozwieszaświatełka,iprzysięgam,żewokniemojej
sąsiadkiwdowywisiczerwonalameta.TerazwszyscysiędotegozabiorąimimożedoGwiazdkizostał
jeszczemiesiąc,jużrobimisięniedobrze.
Przyznaję,żemojatolerancjapodtymwzględemnienależydowysokich,gdyżniejestemchrześcijanką.
Comożesięwydarzyćwczasiezakichanych„świąt":
•Jakiśklientmożepoprosić,żebymwłożyłaczerwonąbieliznęwykończonąfuterkiem;niektórzy
mężczyźniuważajątozadobrypomysł.Musielimiećbardzodziwnedzieciństwo,jeślikręciichwidok
Mikołaja.Pociechąniechbędzieto,żezatakąperwersjętrzebazapłacić.
•Ludziezamiast„Christmas"będąmówić„Crimbo".
•Głębokowierzącychrześcijaniebędąnasbłagać,żebyśmypamiętali,jakiejest
„prawdziweznaczenietychdni".ChodziobłogosławionepojawieniesięNaszegoPanaHarveya
Nicholsa,zgadzasię?
•Znowuniebędęwiedziała,coniektórymludziomkupić.DotejkategoriinależyA3,któregojedyną
dorocznąekstrawagancjąjestkartawstępunastadionManchesteruUnited.Comożnakupićkomuś,kto
uważa,żemawszystko?DzwoniędoA4,któryproponujeskarpetki.
40
I
•Kliencibędąpytać,cozamierzamrobićwświęta.Tylkodlatego,żeniemogęsięzdecydować,jaka
powinnabyćwłaściwaodpowiedź,rzucęefektownąbujdę(będęrzucaćpetardyzDonovanem)albo
powiemtrywialnąprawdę(powlokęsięnapółnoc,żebyzapalićmenorę).
Aleświętasąsuper,bo:
•Czytozmocyboskiegoprawa,czyteżzpowoducichejumowycałykrajolewarobotę.Wzwiązkuz
tymniktniespodziewasię,żesystemkomunikacjibędziedziałałjaknależy.
•Będąnadziewanebabeczki.Skomplikowane,namiętnedyskusjeonadziewanychbabeczkach.Wyprawy
dosklepówwceluzakupienianadziewanychbabeczek.
Ignorowanienormalnychposiłkówzpowodunadziewanychbabeczek.
•Podnieceniezwiązanezezbliżającymsiękońcemrokubędzieoznaczałodlamniemnóstwopracy.Czuję
sięwtedyjakdobrasamarytankaseksu.
•Spotkaszsięzludźmi,którychznaszikochasz.Spotkaszsięzludźmi,którychznasziktórzyuwielbiają
sięurżnąć.
Wtymrokunaprawdęchcędostaćmnóstwostrasznychprezentówodstarychciotek.
Poproszęjaknajwięcejwełnianychskarpetekihaftowanychchusteczek!
mardi,le25nwembre
Miałamdwóchklientówoddalonychodsiebieokilkaprzecznic,zgodzinnąprzerwąmiędzyjednyma
drugim.Wiałoipadałotakmocno,żemusiałamsięgdzieśzamelinować.Znalazłamdogodnieusytuowany
pubkołoSouthworkiwskoczyłamtamnadrinka.
Podeszłamdobaruizamówiłampodwójnyrumzwodąsodową.Nieczęstowidujesięblondynkęw
szpilkachwpubie
41
wśrodkutygodnia,alejajużprzywykłamdoszumu,jakisłyszę,gdywchodzędolokalu.Telewizorz
dużymekranem,zamocowanynadkominkiem(prawdziwym)nastawionybyłnameczpiłkinożnej.
Wszyscyoglądali,więcjateżzaczęłampatrzeć.
Opróczsiedemdziesięcioletniejbarmanki—amożepowinnampowiedziećbarmatrony
—byłamjedynąniewiastąwsali.Alespojrzeniamężczyznniebyłyanipogardliwe,anipożądliwe.
Wszyscysięobejrzeli,zobaczylimnie,poczymwrócilidopiciadrinkówioglądaniameczu.Musiałoto
byćważnespotkanie.
Zakończyłosięremisem.Kilkumężczyznzgłębisalipodeszło,żebyzamówićnastępnepiwa.Jedenz
nichstanąłkołomnie.
—Kiedyzobaczyliśmy,jakpaniwchodzi,pomyśleliśmy,żejestpanimaskotką.
—Naprawdę?—zdziwiłamsię.
—Alenicto,Celticwciążjestnaczeleswojejgrupy.
—Ajednak.Robiłamcowmojejmocy.
Facetsięroześmiałiwróciłnaswojemiejsce.Właśniewtedyzauważyłam,żekapelusz,któryprzezcałą
godzinętkwiłnamojejgłowie,jestwzielono-białepaski.Niezłazemniemaskotka.Opróżniłamszklankę
iruszyłamnadrugiespotkanie.
mercredi,le26novembre
Tokwestiazdrowiapublicznego,wiem.
Doskonalerozumiemtakiepodejście.Wmojejpracymamkontaktzmnóstwemosób.Amieszkamw
mieście,doktóregociągnąchoróbskazcałegoświata.Wtymokresieroku,czasiezabawiświętowania,
ludziebawiąsię,imprezują,robiąrzeczy,którychnormalniebynierobili,wychodzączzałożenia,że
kończysiękolejnyrok,trzebaużywaćiniczegosobienieżałować.Następnegorankabudząsię,nie
wiedząc,zkimbyliicozłapali.Anawetjeśliktoświe,zkimbył,niewie,ktotoma,aktoniema.
Jestemwektoremrozprzestrzenianiasięchorób.Pewnie,nikt42
niejestbezpieczny,leczniektórzyznassąbardziejnarażeni,mimowszystkichzabezpieczeń,jakieteraz
mamy:darmowychklinik,szczepień,kampaniiuświadamiających.
Todlamnieważne.Niemaczegośtakiegojakpłatnyurlopdlacaligirl.IBożebrońprzed
wylądowaniemwszpitalu.
Dlategozcałychsiłpragnęwaswszystkichuspokoić.Chcę,żebyściewiedzieli.
Byłamszczepionaprzeciwkogrypie.
jeudi,le21novembre
WczorajpóźnymwieczoremdostałamSMS-aodChłopaka:„Popracyzabralinasnadarmowegodrinka.
Terazjestemnadrzewie".
Tamjestzimno.Mamnadzieję,żejegobłyskawiczniekurczącesięchłopięceczęściciałabezpiecznie
dotrądodomuiwkrótcebędąmogłyzostaćogrzane.
Pierwszyrazspotkaliśmysięwjegourodziny,mniejwięcejroktemu,wklubie.
Bramkarzenastroszylisię,gdytylkoonijegorównierośli,nawalenikumplestanęliwdrzwiach.Niebyli
jedynymi,którzysięnastroszyli.Niemogłamoderwaćwzrokuodfaceta,którysunąłjakwodaimachał
kończynami,jakbybyłytylkoluźnoprzyczepionedojegociała.
Nazatłoczonymparkiecieutworzyłasięwokółnichpustaprzestrzeń.Mężczyźnipoklepywalisięze
śmiechem.OczyChłopakabłyszczały,prawdopodobnieodalkoholu.Jegokędzierzawewłosyipiegi
wyróżniałysięnatlesalipełnejbladychpozerów.Zażądałamodwspólnegoznajomego,żebynassobie
przedstawił.W
klubiebyłobardzogłośno,onspojrzałnamnieiuśmiechnąłsię,alenieusłyszałmoichsłów.Stanęłamna
skrajuparkietuiczekałam.Kiedywyszedłnakorytarz,żebystanąćwkolejcedotoalety,ruszyłamzanim.
—Wszystkiegonajlepszegowdniuurodzin—powiedziałam.
—Dzięki—odparłzuśmiechem.Wyglądałnazaskoczone-43
go,lecznieprotestował.Pociągnęłamgozarękawkoszuliwstronęmniejszego,cichszego
pomieszczenia.Znaleźliśmykącikzczerwonąpluszowąkanapąiprzysunęliśmysiędosiebie.
—Takniemożna—rzekł.
—Dlaczego?
—Wcalemnienieznasz.Niewiesz,jaksięnazywam,skądpochodzę.Nicomnieniewiesz.
—Chcęciępoznać—odparłam,zaciskającrękęnajegoramieniuzprężącymisięmuskułami.Jegoręce
spoczywającenamojejtaliibyłybezwątpienianajwiększymiinajładniejszymi,jakiekiedykolwiek
widziałamumężczyzny.
Właśniewtedyweszłajakaśkobieta—choćbiologiczniemożeniecałkiembyłakobietą,alew
ciemnościtrudnobyłotoocenić—iprzerwałanam.
—Ładnekozaczki,skarbie—powiedziała.
—Kuchwale.—Miałamnasobieskórzanebutydokolanztakwysokimiobcasami,żekręciłomisięw
głowie.Chodziłamwnichjakkaleka,alebyłowarto.
Chłopakspojrzałwdół.
—Sącałkiemfajne—rzekł,przesuwającpalcemposkórzepodkolanem.Całasięrozpłynęłam.—Ale
lepiejniewracajmynaparkiet.Jeślizacznieszwnichtańczyć,jakniczłamieszsobienogęwkostce.
—Sądzisz,żepowinniśmyznaleźćjakieśinnezajęcie?
—Chybatak—odparłzuśmiechem.Pomacaliśmysięjeszczeprzezchwilę,apotemzerknęłamna
zegarek.NadszedłczasucieczkiKopciuszka.—Chodźzemnądodomu
—jęknąłmiprostowucho,gmerającprzysuwakumojegokozaka.Kobietymarząotakichrozkazach.Nie
możnasięimoprzeć.
—Mamfaceta—powiedziałam.Myślę,żetakbyłouczciwie.Chłopakodparł,żegotonieobchodzi.
Ściślerzeczbiorąc,byłamwotwartymzwiązku,alewiedziałam,żemężczyzna,zktórymrozmawiam,
stanowimateriałnacoświęcejniżjednanoc.
Byłowielebardziejinteresujący,roztaczałmnóstwopozytywnejenergii.
44
—Możeszmniemiećjednąnocalbospotkaćmnieznowu.Cowybierasz?
—Niemogęniezobaczyćcięjeszczeraz—powiedziałChłopak,ajawzruszyłamramionami.—
Bezwstydnazdzira.
Powiedziałtojednakzuśmiechemiwziąłmójnumer.Odprowadziłmnieażdobramkarzy.Jegokoledzy
wciążbyliwśrodku.Milczeliśmy.Mogłamgozaprosićichciałamtozrobić.Wychodzącprzezszklane
drzwi,wiedziałam,żeodprowadzimniewzrokiem.
Wdomupowiedziałamkoleżankom,żesięzakochałam.Dodamtylko,żemówiącto,byłamzalanaw
trupaistałam,chwiejącsię,zwiankiemzgałązekświerkunagłowie,przystrojonymczterema
świeczkami.
PóźniejwciągutygodniaspotykaliśmysięzChłopakiemnadrinka,alenicsięniewydarzyło.Czułamsię
nieswojo,spełniającobietnicęzłożonąwczasiepierwszegospotkania.Onzpoczątkupróbował—tu
spojrzał,tamprzesunął
dłonią—aleszybkodostrzegłgranice.Możeibyłetatowympodrywaczem,alenapewnoniechamem.A
możeczekałnawłaściwymoment.Związek,wktórymtrwałam,najwyraźniejniewychodziłmina
zdrowie.ZanimzerwałamztamtymiprzeprowadziłamsiędoLondynu,Chłopakmiałjużnowąchatęw
Brighton.
Przyjechałpomnieiprzewiózłwszystkierzeczydomojegonowegolokum.Pierwszyrazrżnęliśmysię
wśródporozrzucanychpudeł,walizekistosówksiążeknapodłodze.Drewnianedeski.Przezkilka
tygodnimiałamotarcianaskórze.
samedi,le29novembre
Sprzątamtoaletkę,wyrzucambuteleczkizzaschniętymlakieremigąbkiprzesiąkniętepodkładem.Z
początkumyślałam,żemojenowezajęciebędzietylkozapchajdziurą,leczrobiętojużodmiesięcy.Stało
sięniemalrutyną,alepamiętam,żeniezawszetakbyło.
45
J*.
Przedspotkaniemzpierwszymklientemczułamsiętak,jakbymmiaławyjśćnascenęwteatrze.
Pamiętam,żenałożyłampłynnypodkład,staranniezrobiłamoczyiumalowałamusta.Przygotowania
zaczęłysięwcześnie.Zawcześnie.Niemiałampojęcia,jakwszystkorozplanować,ileczasutopotrwa.
Wzięłampryszniciwytarłamsiędokładnie,szukającwłosków,któreostałysiępogoleniuiwoskowaniu.
Szybkiepryśnieciedezodorantem.Kropelkawodykolońskiejnadekoltiwnętrzełokci.Białykoronkowy
stanikimajtki,pończochy,suszeniewłosów.Rozdzielićjewtymmiejscuczywtym?Naktórąstronę
powinnyopadać?
Pierzasteczyproste?Wyprostowałamkońcówki,żebyniepodwijałysięwwieczornejwilgoci,alepoza
tymzostawiłamjewspokoju.Małeperłowekolczyki.
Wciągnęłamsukienkęprzezgłowę,apóźniejzaczęłamnakładaćmakijaż.Tylkopodkład,żadnegopudru.
Wilgotnąchusteczkąstarłamnadmiar.Fioletowycieńdopowiek,odrobina.Troszkęsrebmobiałejkredki
wkącikachoczu.Zrobićkocieoczyczynie?Nawampaczynapodlotka?Rękadrżałamilekko.
Odkręciłamtuszdorzęs,starłamnadmiarchusteczkąipotrzymałamchwilęwpowietrzu.Nałożyłam
jednąwarstwę,potemdrugą.
Spojrzawszywlustro,zobaczyłam,żeoczyodstająnamilęodresztytwarzy.
Pomalowałamusta,zastanawiającsię,ileszminkiużyćiilezostanienakliencie.Comuszęzesobą
zabrać,czybędzieczas,żebypoprawićmakijaż?
Czubkiemmałegopalcarozsmarowałamnapoliczkupłynnyróż.Błysz-czyk,więcejbłyszczyku.
Przypomniałamsobieradęmene-dżerki.„Mężczyźnilubiąbłyszcząceusta".Chybanietrzebabyć
geniuszem,bywiedziećdlaczego.
Odrobinażelu,bywłosyniespadałyminaczołoipoliczki.Spinkadoichprzytrzymania.Włożyłambuty
izapięłamjenakostkach.Szpilkizlakierowanejskóryzniewiarygodniewysokimiobcasami.Alekiedyś
goniłamwnichautobusiprzetań-czyłamdorananiejednąnoc.Buty,którezapraszajądotego,byzerżnąć
ichwłaścicielkę.
46
Płaszcz.Studenckiszalczypuchatyniebieski?Puchatyzostawiwłóknanapłaszczu,więcponamyślez
niegozrezygnowałam.Wieczórbyłzimny.Granatowerękawiczkizmaleńkimiguziczkamiwzdłuż
nadgarstka.Wklapępłaszczawpięłamspinkęzmotylkiem.Byłamzdenerwowana,robiłamgłębokie
wdechy.Zostałjeszczekwadransczekania.
Zaschłomiwustach.Poszłamdokuchniinalałamsobiedrinka.Niewiedziałam,czynapiciesięalkoholu
tozłypomysł.Jedendrinkniezaszkodzi.Mojewargizostawiłynabrzeguszklankipopękanyróżowy
półksiężyc.Spakowałamrzeczydotorebki.Pociłamsięwpłaszczu,szaluirękawiczkach.Dotaksówki
zostałodziesięćminut.Jeszczerazzerknęłamnaalfabetycznyplanmiasta.Miejscespotkaniaznajdowało
sięniedalekostacjimetra.Niechciałamzabieraćplanuzesobą.Jeślizdołamzapamiętaćkierunekod
stacji,wszystkopowinnobyćdobrze.
Zeszłamnadółistanęłamnaulicy.Zimnywiatrporuszyłwilgotnymiwłosaminamojejszyi.Rozejrzałam
się.Niktniespacerował,jechałobardzoniewielesamochodów.Autobuszatrzymałsięnaprzystankui
pojechałdalej,boniktnieczekał.Zanimnadjechałmałysamochód;kierowcawyglądałprzezokno.To
musibyćmojataksówka,pomyślałam.Zaczęłampracę.Uśmiechamsię,machamręką,podajęadres.Od
tejchwiliniejestemjużsobą.
Kiedydotarliśmynamiejsce,zapłaciłamkierowcy.Podjazd,mosiężnakołatkanadrzwiach.Światłow
środku.Włosyspadałyminatwarz.Wyjęłamspinkęistrząsnęłamwłosy.Uśmiechnęłamsięizapukałam
dodrzwi.Niemaodwrotu.
Nazajutrzranoobudziłamsięwewłasnymłóżku.Podniosłamrękęigapiłamsięnaniąbezkońca.Czy
cośpowinnosięzmienić?Czypowinnamsięczućwykorzystana,poniżona?Nieumiałamtegostwierdzić.
Wykładniateoriifeministycznejnieznajdowaławtejsytuacjizastosowania.Wszystkowyglądałotakjak
zawsze.Tasamadłoń,tasamadziewczyna.Wstałamizrobiłamsobieśniadanie.
47
dimanche,le30novembre
Chłopakodpewnegoczasuszukałczegośnowego(chodziopracę,nieopozycjęseksualną,choćbył
otwartynawszystkieoferty).Oddawnaźleczułsięwswojejfirmie,alezdrugiejstronybyłatopewna
praca,aleto,aletamto,itakdalej,itakdalej.Pracujezgrupądawnychkolegówzestudiów.Terazjeden
znichzostałzwolnionyiChłopakczujenasobieuważnespojrzeniezwierzchników.
Sugerujęsłużbęwwojsku,itonietylkodlatego,żeuważam,iżjegosylwetkaatrakcyjnieprezentowałaby
sięwmundurze.Przysłałmie-mailemswojeCV,żebymspróbowałacośznimzrobić.
Odesłałammujepotrzydziestuminutach.Niemalnatychmiastzadzwoniłtelefon.
TobyłChłopak.Śmiałsię.
—Tojestsuper,kotku...alechybaniemogęwykorzystaćtwoichsugestii.
—Nie?
—Popierwsze,niesądzę,byarmiainteresowałasięrozmiaremmojegoczłonka.
—Niemożeszwiedziećtegonapewno.Nigdyniewiadomo,ktoprzeprowadzałbyztobąrozmowę
kwalifikacyjną.—Słyszałam,żewojskostałosięostatniobardzonowoczesne.
—Przyjemnamyśl.—Słyszę,żeprzewijamojegoe-maila.—Czasdochodzeniadosiebiepowytrysku
niepowinienznaleźćsięwczęściInnekwalifikacje.
—Dlamnietoważne,skarbie.
-—Niewątpię.„Seksoralny:dajeiprzyjmuje"wczęściZainteresowaniaiHobby?
—Chceszpowiedzieć,żeniemaszzainteresowańwtymkierunku?—Śmiejemysięoboje.
Przyszłominamyśl,żebypolecićmumojąspecjalność,alenigdybynatonieposzedł.Jestzbyt
prostolinijny.Jawodróżnieniuodniegouchodzęwśródznajomychzaamoralną.Nawetwśródtych,
którzyniewiedzą,jakzarabiamnażycie.
dimanche,le30novembre
Chłopakodpewnegoczasuszukałczegośnowego(chodziopracę,nieopozycjęseksualną,choćbył
otwartynawszystkieoferty).Oddawnaźleczułsięwswojejfirmie,alezdrugiejstronybyłatopewna
praca,aleto,aletamto,itakdalej,itakdalej.Pracujezgrupądawnychkolegówzestudiów.Terazjeden
znichzostałzwolnionyiChłopakczujenasobieuważnespojrzeniezwierzchników.
Sugerujęsłużbęwwojsku,itonietylkodlatego,żeuważam,iżjegosylwetkaatrakcyjnieprezentowałaby
sięwmundurze.Przysłałmie-mailemswojeCV,żebymspróbowałacośznimzrobić.
Odesłałammujepotrzydziestuminutach.Niemalnatychmiastzadzwoniłtelefon.
TobyłChłopak.Śmiałsię.
—Tojestsuper,kotku...alechybaniemogęwykorzystaćtwoichsugestii.
—Nie?
—Popierwsze,niesądzę,byarmiainteresowałasięrozmiaremmojegoczłonka.
—Niemożeszwiedziećtegonapewno.Nigdyniewiadomo,ktoprzeprowadzałbyztobąrozmowę
kwalifikacyjną.—Słyszałam,żewojskostałosięostatniobardzonowoczesne.
—Przyjemnamyśl.—Słyszę,żeprzewijamojegoe-maila.—Czasdochodzeniadosiebiepowytrysku
niepowinienznaleźćsięwczęściInnekwalifikacje.
—Dlamnietoważne,skarbie.
—Niewątpię.„Seksoralny:dajeiprzyjmuje"wczęściZainteresowaniaiHobby?
—Chceszpowiedzieć,żeniemaszzainteresowańwtymkierunku?—Śmiejemysięoboje.
Przyszłominamyśl,żebypolecićmumojąspecjalność,alenigdybynatonieposzedł.Jestzbyt
prostolinijny.Jawodróżnieniuodniegouchodzęwśródznajomychzaamoralną.Nawetwśródtych,
którzyniewiedzą,jakzarabiamnażycie.
Decembre
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleD-G
Djakdisaster[(ang.)—katastrofa,klapa]
Niemadlamnieczegośtakiegojaktotalnakatastrofa.Jeślidajeszpotwornąplamę,pocieszsię
świadomością,żeprawdopodobnienigdywięcejniezobaczyszklienta.Niezobaczyszgo
prawdopodobnietakżewtedy,gdywszystkoidziedobrze.
Pamiętajjednak,żebymiećtelefonwzasięguręki,iżebymiał
naładowanyakumulator.Izawszemiejprzysobiepaczkęchusteczekpielęgnacyjnychdladziecina
wypadek,gdybyśmusiałazetrzećjakąśnieapetycznąsubstancjępochodzeniabiologicznego.
Ejakeating[(ang.)—jedzenie]
Pracadziwkijestjakćwiczenie:niewolnojeśćbezpośrednioprzedspotkaniem,chybażechcesz
zaryzykowaćbeknięciewnajbardziejnieodpowiedniejchwili.
Spotkaniewporzeinnejniżkolacyjnaoznacza,żezwykłeposiłkisąraczejwykluczone.Pozwólsobiena
obfitylunch.Zabierzzesobąjakąśprzekąskęnadrogępowrotną.Inawszelkiwypadeknośłyżkę.
Ejakexercise[(ang.)—gimnastyka]
Ktośmikiedyśpowiedział,żepozycjanagórzepozwaladziewczyniespalićwciągugodzinytylekalorii,
coćwiczenienamaszyniedosteppingu.Trzebajednakpamiętać,żefacetzwykleskończyzabawęprzed
upływemgodziny.
Fjakforgetfulness[(ang.)—zapominalstwo,roztargnienie]Zawszesprawdź
jeszczerazszczegółyspotkania.Zapukaniedodrzwipokojunumer1203zamiast1302może
spowodowaćnieoczekiwanekonsekwencje.Jawolęmiećpodrękąnotesikniżpolegaćnamojejpamięci.
Niezapisujinformacjinawierzchudłoni.
GjakpunktG
Wczasiepracyniemusiszwiedzieć,gdzietojest.Schowajwdomowejszafceioszczędzajnanajlepsze
okazje.
lundi,le1decembre
Kwadratowedłonieklienta,zdługimipalcami,błądziłypomnie.PrzypominałymidłonieChłopaka.
Obmacałmipiersi,uda,wreszciezapuściłsiędośrodka.
Drgnęłamgwałtownie.
—Przepraszam,zadrapałemcię?—zapytał.Leżałamnaboku,aonwsuwałpalceodtyłu.
—Tylkotrochę.—Podniosłamjegoprawąrękęiobejrzałampaznokcie.Czyste,aleniecozadługie.I
trochęposzarpane.—Obgryzaszje?
—Tak.
Przetoczyłamsięnabrzegłóżkaisięgnęłamdotorebkinapodłodze.
—Zaczekaj.—Wyjęłamzmałejsrebrnejkosmetyczkipilniczek.
Klientsięwzdrygnął.
—Nieznoszępilników.
—Zaufajmi—powiedziałamiwyrównałamkrawędziejegopaznokci.Klientprzesunąłkciukamipo
wypolerowanychowalach.
—Jesteśzbytmiładotejroboty—rzekłcicho.Pomyślałam,żealbomiał
wcześniejzłedoświadczenia
zdziewczynamizagencji,albowiększośćdziewczynjestmiła,ajapoprostujestempierwszą.Miałam
nadzieję,żechodziotędrugąewentualność.
51
mardi,le2decembre
Codziewczynamazrobićzwolnymdniem?
Oprócztegooczywiście,żemożekupowaćmajtki.
Zabukowałamgosobiezdużymwyprzedzeniem,żebyniebyłoniespodzianek.
Chłopakaniemawmieście,sesjazNnasiłownikiedyindziej.PróbowałamumówićsięnalunchzA1,
A3iA4,alebezpowodzenia.Żadnychdolegliwości,żadnychklientów.Pierwszorzędnewylegiwanko
włóżeczku.Żadnychsprawdozałatwienia,żadnychumówionychspotkań,nicdoprania.Czasna
gotowanieibyćmożezostawieniezmywanianainnydzień.Żadnejpanidosprzątaniaitelefonówod
mene-dżerki.Nigdzieniemuszębyć,nikimniemuszębyć.Samanamiękkimłóżku.
Trzebaposzukaćwibratora,którygdzieśsięzawieruszył.
jeudi,le4decembre
GdzieśwLondyniemieszkaktoś,ktowłaśniezapłaciłzato,żebyprzezgodzinęmócmiwylizywaćtyłek.
Czynieotymkażdymarzywżyciu—żebyznaleźćkogoś,ktobędziecałowałcięwsamśrodekdupy,ito
zprzyjemnością?
Gdybyktośpowiedziałminasamympoczątku,żeistniejątacyidealniklienci,rzuciłabymsięnatęrobotę
beznamysłu.
vendredi,le5decembre
—Byłaśkiedyśzkobietą?—zapytałklient,głaszczącmojepiersi.
—Tak—odparłam.Westchnął.—Zwieloma.Aleniezapieniądze.—Upłynęłotrochęczasuod
ostatniegorazu.
Chłopaktrochęsiękrzywiismęci,bowieomojejprzeszłościinigdyniebawił
sięwtrójkę.Bojęsiętrochęproblemów,które52
mogąsiępojawićwnaszymzwiązku,jeślipoderwędziewczynę.Lepiejrobićtowzakresieobowiązków
zawodowych,żesiętakwyrażę.Możekiedyś.Nieteraz.
—Jesteśhomo?
—Nie,poprostulubiękobiety.—Doseksusąchybaniegorszeodmężczyzn.Alewolałabymzwiązać
sięfacetem,cochybaoznacza,żewzasadziejestemhetero.Dotegownioskudoszłamporozdzierającym
mojeciałoipsychikęprocesiesamoidentyfikacji.Pieprzęsięzkobietami,aleniechcęzżadnąmieszkać.
samedi,le6decembre
Znówprzeglądałamstronęsieciowąagencji.Menedżerkacojakiśczasmodyfikujeprofile,żebypomóc
którejśdziewczyniewbiznesielubzwrócićuwagęnanową.
Mójprofilwyglądanieźlenatleinnychdziewczynzestronyizdjęćwsieci,choćniczymszczególnymsię
niewyróżnia,jestpodobnydosetekinnych.Zawszemniezdumiewa,żetylecaligirlspracujew
Londynie.Wydajesię,żedlakażdegonapalonegobiznesmenanaświecieznajdziesiędługonoga
blondynka,ciemnowłosaboginiseksualbojednaczydwieponętnemamuśki.
Pamiętam,kiedypierwszyrazzobaczyłamsiebienastronie.Profilwypadł
przyzwoicie.Sądzącposesjizdjęciowej,niemyślałam,żetakbędzie.Późniejbyłyretuszeitrochęcza-
rów-marówwprogramiekomputerowym,alekobietąnafotkachbyłambezżadnychwątpliwościja.Czy
ktośmnierozpozna?Niebądź
głupia,skarciłamsię.Nikt,ktocięznałirozpoznałpodczasprzeglądaniastronagencjitowarzyskich,
nigdysiędotegonieprzyzna.Potemjednakpomyślałamzprzerażeniem,żektośtakimożeprzecież
spróbowaćumówićsięzemną.
Pracującadlaagencjipanifotografwyznaczyłamispotkaniewhotelu.Wydawałasięurocza,dopókinie
otworzyłabuzi.
53
Zmiejscaostrosiędomniezabrała.„Włosy,zamałoichjest",oznajmiła,wyciągającgrzebień,który
wyglądał,jakbyodsłużyłswojewjednymznajlepszychwkrajusalonówpięknościdlapsów.Jejróżowa
kredkadoustmiałasprawić,żemojeustastanąsiępełniejszeiniecowydęte.Bielizna,którą
przyniosłam,wciążjeszczewfirmowychopakowaniach,zostałaprzezniąocenionajakonieodpowiednia
—czyliwzbytdobrymguście.„Pasowałabyśdoczegoś...
purpurowego",stwierdziła,rzucającwemnietaniąkoronkowąkoszulką.
Przynajmniejniebyłaużywana,bonadalwisiałynaniejmetki.Zobaczyłamsiebieskręcającąsięna
hotelowychmeblach,wkolorach,którychnigdynienoszę,zmakijażem,jakiegonigdyniestosuję,z
dziesięciokrotniepowiększonymiwłosami.
—Trzymajżetenogiwgórze!—krzyczała,gdymojeudazaczęłydrżećzwyczerpania.Przyjmowałam
jednąpozępodrugiej.—Iodprężsię!
Zrobiłyśmykilkanaściestandardowych,efekciarskichfotek.
—Zaczynaszsięjużnudzić?—zapytała.
—Tak.
Spojrzałanamnietwardo.
—Nudziszsię?Tookropne.
—Tobyłaironia.Wcalesięnienudzę—odparłam,poraztrzydziestyujmującpiersiwdłonie.
—Szkoda,żeniemożnawykorzystaćtegobikini.Bardzoprzypominastylgwiazdpornozlat
siedemdziesiątych.—Itomówikobieta,którawcisnęłamniewróżowemajtasyzlateksu?
Zmieniłafilmiwykorzystaławszystkieklatki.Niepotrafiłamsobiewyobrazić,żeistniejąjeszczeinne
niewygodnepozycje,któremogłabymprzyjąć.Pogodziniemiałamdość,wstałamiprzebrałamsięw
swojeciuchy.
—Kiedyspotkamysięnastępnymrazem,podamcinazwępewnegosalonu,wktórymrobiącudaz
twarzą.—Wypuściłatępartyjskąstrzałę,gdyzmierzałamdodrzwi.
Subtelnośćniebyłajejmocnąstroną.
54
Werdyktdotarłdomniewciągukilkugodzin.Kumojemuzaskoczeniu,menedżerkasprawiaławrażenie
zadowolonejzrezultatów.
—Skarbie,zdjęciasąfantastyczne—wymruczałaprzeztelefon.Zauważyłam,żenigdysięnie
przedstawia,tylkoodrazuzaczynarozmowę.Pewniebyłaabsolwentkątejsamejszkołydobrychmanier,
którąukończyłamojamatka.
—Dziękuję,martwiłamsię,żebędęwyglądałanaspiętą.
—Nie,fotkisąbezbłędne.Możeszcośdlamniezrobić?Mogłabyśnapisaćcośosobiedoprofilu?
Przeważniejapiszęcośdziewczynom,aletypowinnaśsobieświetnieporadzić.
Chybabyłazadowolona,żeudałojejsięzgarnąćdoagencjikolejnąabsolwentkęwyższejuczelni—
możedająprowizjęodpoziomuwykształcenia?
Brrr.
Jestemwysoka,ponętna...och,nie.Amusant,savoir-faire?Nie,ratunku!Silniezmotywowana,dobrze
pracujęwgrupie...Możetobędziebliższeprawdy.GdziejestjakiśdokształtwdziedziniepisaniaCVdla
kurew?
Alekiedyskończyłam,okazałosię,żewynikmojejpracyjestzadowalający.Odpoczątkupodobałmisię
wyglądstronysieciowejagencji,zwłaszczacharakterystykikobiet.Wydawałysiębardziejszczere—nie
byłokręceniacodowzrostudziewczynitego,corobią—ijednocześniewcaleniebyłypornograficzne.
Wżadnymdossierniebyłozapewnień,żedziewczynanazdjęciupotrafipołknąćwążstrażacki,żejest
szalejącąseksmaszynączyżekiedyśjejfotkiznalazłysięwczasopismachznajwyższejpółki.Kiczowate
kostiumyzgarderobypanifotografkumojemuzaskoczeniuwyglądałynazdjęciachznaczniebardziej
subtelnieiseksownieniżwrzeczywistości(oczywiścienieprzyznałabymtegoprzedniązaskarby
świata).Gdyzobaczyłamtesamepozynasetkachfotek,wygibasy,doktórychmniezmuszono,wydałymi
sięznajome.
Wrobieniudobrychzdjęćjestjakiśartyzm.Zjednejstronywymagasięperfekcjiinicinnegonie
wchodziwrachubę,więc
Werdyktdotarłdomniewciągukilkugodzin.Kumojemuzaskoczeniu,menedżerkasprawiaławrażenie
zadowolonejzrezultatów.
—Skarbie,zdjęciasąfantastyczne—wymruczałaprzeztelefon.Zauważyłam,żenigdysięnie
przedstawia,tylkoodrazuzaczynarozmowę.Pewniebyłaabsolwentkątejsamejszkołydobrychmanier,
którąukończyłamojamatka.
—Dziękuję,martwiłamsię,żebędęwyglądałanaspiętą.
—Nie,fotkisąbezbłędne.Możeszcośdlamniezrobić?Mogłabyśnapisaćcośosobiedoprofilu?
Przeważniejapiszęcośdziewczynom,aletypowinnaśsobieświetnieporadzić.
Chybabyłazadowolona,żeudałojejsięzgarnąćdoagencjikolejnąabsolwentkęwyższejuczelni—
możedająprowizjęodpoziomuwykształcenia?
Brrr.
Jestemwysoka,ponętna...och,nie.Amusant,savoir-faire?Nie,ratunku!Silniezmotywowana,dobrze
pracujęwgrupie...Możetobędziebliższeprawdy.GdziejestjakiśdokształtwdziedziniepisaniaCVdla
kurew?
Alekiedyskończyłam,okazałosię,żewynikmojejpracyjestzadowalający.Odpoczątkupodobałmisię
wyglądstronysieciowejagencji,zwłaszczacharakterystykikobiet.Wydawałysiębardziejszczere—nie
byłokręceniacodowzrostudziewczynitego,corobią—ijednocześniewcaleniebyłypornograficzne.
Wżadnymdossierniebyłozapewnień,żedziewczynanazdjęciupotrafipołknąćwążstrażacki,żejest
szalejącąseksmaszynączyżekiedyśjejfotkiznalazłysięwczasopismachznajwyższejpółki.Kiczowate
kostiumyzgarderobypanifotografkumojemuzaskoczeniuwyglądałynazdjęciachznaczniebardziej
subtelnieiseksownieniżwrzeczywistości(oczywiścienieprzyznałabymtegoprzedniązaskarby
świata).Gdyzobaczyłamtesamepozynasetkachfotek,wygibasy,doktórychmniezmuszono,wydałymi
sięznajome.
Wrobieniudobrychzdjęćjestjakiśartyzm.Zjednejstronywymagasięperfekcjiinicinnegonie
wchodziwrachubę,więc
55
ktonieuciekłbysiędomanipulacjipikselamifotografiinajlepszejprzyjaciółki?Zdrugiejstronyteznas,
którezadowalawyglądwłasnegociała,sąwwyraźniegorszejsytuacjiniżte,któregotowesąrozpylić
sobienagłowębutelkęsprayu,bylewedrzećsięnawybiegdlamodelek.Przeglądajączdjęcia,
zauważyłamnastępującetrendy:
•Pochyleniezwypiętymtyłkiem:każdakobietawyglądadobrzewtejpozycji.
VanessaFeltzprawdopodobniedublujewtejpozycjiHeidiKlum.Jeśliniezobaczyszzdjęciaenface,nie
zdziwsię,żenażywociałabędziemniej(albowięcej),niżsięspodziewałaś.Patrzteżpozycje„na
czworakach"i„orzełnabrzuchu".
•Ściskaniecycków:przyodpowiednimchwyciekobietanoszącastanikAAmożewyglądaćjak
rekordzistkaświata.Poco?Wielumężczyznlubimałepiersi.Jakktośkiedyśpowiedział,jeślijestich
więcej,niżsięzmieściwustach,jesttozmarnowaneciało(moichjestdokładnietyle,żedoskonale
mieszcząsięwdłoniach,alemusiciemiuwierzyćnasłowo.Iniemówię,wczyichdłoniach).
•Głębokiewcięciemiędzypiersiamiwidzianezgóry:patrzwyżej.
•Wyciągniętestopy:onaniejestprimabaleriną—starasiętylkowizualnieprzedłużyćnogi.Pomyślałam,
żegdybyBógchciał,żebyśmywyciągałynogiwpowietrze,niewynalazłbyszpilek.
•Otulonachustą/wfutrze:magruberamiona,ityle.
•Zpodniesionymkołnierzem/długiewłosy—zasłaniająpoliczek:dlatych,któremająpodwójny
podbródeklubniemajągowogóle.JulieBurchillstosujetęsztuczkęiwydajemisię,żeniemuszęnic
dodawać.
•Kozaczkidokolanispódniczkakrótkajakołówek:wrzeczywistościtakiepołączeniewyglądaszalenie
seksownie.Ktoniechciałbypogładzićpaskamlecznobiałejskórynadamskiejnóżce?Jeślikobieta
pokazujetylkokawałek56
udanaseksownymzdjęciu,toznaczy,żemapoważneproblemy.
Kąpielwpianie:dobradlaukryciamasygrzechów.Odchyleniedotyłu:odwrotnośćpochyleniado
przodu.Bardzoprawdopodobnypsibrzuszek.Osobiściewolałabympokazaćkawałekdouszczypnięcia,
niżzmuszaćkobietędowciąganiabrzuchaprzezgodzinę.Skrzyżowanenogi:niezrobiłasobie
woskowania.Skarpetki:tosamo.
DziewczęcekrągłościiTLtcrywguścienastolatki:wrzeczywistościmatrzydzieściczterylata.
dimanche,le7decembre
N,węzłowypunktwszelkichplotek,miałsięzemnąspotkaćwsiłowniiprzyjśćpóźniejnakolację.
Interesujesiępornografiąinadowódtegomakolekcjępisemek.Powiedziałmioplanachwyjazdudo
Amsterdamuzkolegązpracy.
—Możebyściepoderwalidziewczynydotrójki,kiedytambędziecie?—
zasugerowałam,pochylającsięnadkierownicąstacjonarnegoroweru.Trójkatojegonajdawniejsze
marzenie.Pobabciachikoniachnaturalnie.
ŻalmiN.Razczydwaposmakowałseksugrupowegoistałosiętojegonieustającąobsesją.Towłaśnie
ondomagałsięodemnie,żebymopisałaszczegółowowieczórzbogatąkobietąijejfacetem;kazałmi
nawetrysować.
—Myślisz,żeHolenderkisąchętniejszeodAngielek?
—Nie,alemożemógłbyśkogośwynająć.
—Hm.
Jestatrakcyjnymmężczyzną.Choćpopieraideęprostytucji,niesądzę,bypróbowałprofesjonalistki.Ja
pedałowałam,aontymczasemzacząłtruchtaćpopasiedobiegania.
—Gdybyistniałylegalneburdele,mógłbymwynająćwszystkiedziewczyny—
rozmarzyłsię.
57
i***
—Zrobiłeśsiępazerny—skarciłamgo.—Jeślidobrzepamiętam,dawniejwystarczałacijedna.—Z
nielicznymiwyjątkami.Kiedyś,dawnotemu,zabawiliśmysięwetroje,ale
0ilemiwiadomo,odtegoczasuwięcejniepróbował.
—Auu!—zawołałześmiechem,jakbymgoukłuła.Kiedysięśmiejeirobiąmusięzmarszczkikoło
oczu,wydajemisiębardzoseksowny,jakgwiazdorfilmowy.—Atymogłabyś...
—Przykromi,skarbie,aletenpociągodjechałdawnotemu.—Jeszczetegobrakowało,żebyprzyjaciele
wynajmowalimniedousługseksualnych,brrr.Takamyślnigdynawetniepostałamiwgłowie.Muszę
zapamiętać,żebywprzyszłościdusićpodobnesugestiewzarodku.Zwłaszczażeniewszyscywiedzątyle
samoomojejpracy.A2znasprawęnawylot,A1
1A4znająogólnezarysy,alenieszczegóły,aimmniejwieA3,tymlepiej.N,rzeczjasna,wieo
wszystkichjejfałdachizakamarkach.Dosłownie.
Ruchomabieżniatrzeszczałaipiszczałapodjegociężarem.
—Skończyłeśjużdręczyćtęmaszynę?Borobięsięgłodna.Pojechaliśmydomojegodomu.Niebyło
późno,alemiasto
wyglądałojakopółnocy.Nbyłlondyńczykiemodurodzenia,prowadziłsamochóduliczkamiiobjazdami,
októrychistnieniuniemiałampojęcia.Wieczornepowietrzewciążbyłowilgotnepodeszczu,któryspadł
popołudniu,jezdniabłyszczałaoddługichsmugbiałegoiczerwonegoświatła;opuściłamszybę,żeby
posłuchaćszumuoponsunącychpoasfalcie.
—Ilemówisztemuswojemufacetowi?—spytałpodługimmilczeniu.NiChłopakznająsię,alenie
akceptująjedendrugiego.Mieszkająwinnychmiastach,więcrzadkosięspotykają.
—Wystarczająco.
—Niemogęsobiewyobrazić,żemutoodpowiada.
—Niemogęsobiewyobrazić,żemawybór—odparłamzprzesadnąbrawurą.Jeślizgłosipoważne
zastrzeżenia,znajdęsobieinnezajęcie.
Prawdopodobnie.
58
lundi,le8decembre
MamspotkaniezbankieremwhotelunieopodalBondStreet.Wypiliśmykawę,porozmawialiśmychwilę
oNowymJorku,apóźniejzabraliśmysiędopracy.Apracapopłaca,jaktomówią.
On:—Tobyłmójpierwszystosunekanalny.
Ja:—Naprawdę?Jestemzaskoczona.—Możenieażtakbardzo,bojużnierazmiałamdoczynieniaz
analnyminowicjuszami.Alezdziwiłamsię,żeotymniewspomniał;zaskoczyłamnieteżjegowyobraźnia
przestrzenna,dziękiktórejtakpłynniemanewrowałswoimczłonkiemimną.
—Podobałomisię.
—Powiedziałabymci,żedlamnietoteżbyłpierwszyraz,alewiedziałbyś,żebujam.
On(ześmiechem):—Jakbyło?
—Świetnie.Tylkozawszepamiętaj,żebyużyćdużożeluizacząćodpalców.Takjaktozrobiłeś.
—Dzięki,jesteśbardzomiła.
—Cóż,totywziąłeśnasiebiegłównyciężarroboty,żesiętakwyrażę.
Później...
On:—Nierozumiem,czemumoikoledzywoląromanszjakąśdziewczynązbiura,ryzykującrozpad
małżeństwa,jeślimogąsobiewziąćkogośtakiegojakty.
Kiwnęłamgłową;niebyłonicdododania.
—Musiimchodzićoimponowanieinnymfacetom.Aleja...—zadrżałlekkojakmężczyzna,naktórego
palcuwciążwidaćjaśniejszypasekpopierścionkuijesttegoświadom—niemógłbymzaryzykować,że
jakaśstażystkazadzwonidomojejżonykilkatygodnilubmiesięcypofakcie.
Mieliśmyjeszczetrochęczasu,więcporozmawialiśmyolibańskichrestauracjachwLondynie(naogółsą
dobre)iwłoskich(wszystkiedokitu).Późniejpowiedział,żepróbowałsięzemnąwcześniejumówić,
alemnieniebyło.Cieszęsię,żejegowytrwałośćsięopłaciła.
59
lundi,le8decembre
MamspotkaniezbankieremwhotelunieopodalBondStreet.Wypiliśmykawę,porozmawialiśmychwilę
oNowymJorku,apóźniejzabraliśmysiędopracy.Apracapopłaca,jaktomówią.
On:—Tobyłmójpierwszystosunekanalny.
Ja:—Naprawdę?Jestemzaskoczona.—Możenieażtakbardzo,bojużnierazmiałamdoczynieniaz
analnyminowicjuszami.Alezdziwiłamsię,żeotymniewspomniał;zaskoczyłamnieteżjegowyobraźnia
przestrzenna,dziękiktórejtakpłynniemanewrowałswoimczłonkiemimną.
—Podobałomisię.
—Powiedziałabymci,żedlamnietoteżbyłpierwszyraz,alewiedziałbyś,żebujam.
On(ześmiechem):—Jakbyło?
—Świetnie.Tylkozawszepamiętaj,żebyużyćdużożeluizacząćodpalców.Takjaktozrobiłeś.
—Dzięki,jesteśbardzomiła.
—Cóż,totywziąłeśnasiebiegłównyciężarroboty,żesiętakwyrażę.
Później...
On:—Nierozumiem,czemumoikoledzywoląromanszjakąśdziewczynązbiura,ryzykującrozpad
małżeństwa,jeślimogąsobiewziąćkogośtakiegojakty.
Kiwnęłamgłowąjniebyłonicdododania.
—Musiimchodzićoimponowanieinnymfacetom.Aleja...—zadrżałlekkojakmężczyzna,naktórego
palcuwciążwidaćjaśniejszypasekpopierścionkuijesttegoświadom—niemógłbymzaryzykować,że
jakaśstażystkazadzwonidomojejżonykilkatygodnilubmiesięcypofakcie.
Mieliśmyjeszczetrochęczasu,więcporozmawialiśmyolibańskichrestauracjachwLondynie(naogółsą
dobre)iwłoskich(wszystkiedokitu).Późniejpowiedział,żepróbowałsięzemnąwcześniejumówić,
alemnieniebyło.Cieszęsię,żejegowytrwałośćsięopłaciła.
59
—Maszchłopaka?—zapytał.
—Tak—odparłam.
mardi,le9decembre
Weszłamdohotelu,szczelnieotulonaobszernympłaszczem.Niechodziłooochronęprzedzimnąpogodą,
leczoto,byniewypadłomiżadnenarzędziepracy.Klientrozebrałsię,ajarozłożyłamprzedmioty,
którychsobiezażyczył:opaskę,dyscyplinki,obrożęzłańcuchaispinkinasutki.
—Jeszczenigdytegonierobiłem—rzekł,spoglądającnabicze.
Wątpiłamwto,aletojegofantazja,niemoja.
—Wtakimraziebędędelikatna.—Kłamałamiobojeotymwiedzieliśmy.
Skończyliśmydokładniewgodzinę.Czasemtarobotajestniewiarygodniełatwa.
mercredi,le10decembre
Jestemwpodłymnastroju,nicciekawegonieprzychodzimidogłowy.Wzamianproponujęlistę.
Miłość:przewodnikposzukiwacza
•Miłośćodpierwszegowejrzenia:przemożnachęćznalezienianajbliższegoodosobnionego
pomieszczenia(publicznejtoalety,jakiegośzakątkawogrodzieznajomego,ślepejuliczki).
•Prawdziwamiłość:możnaprzedstawićswojegopartnerarodziniebezirracjonalnejobawyprzed
kompromitacją(zestronyrodziny).
•Miłośćnieprzemijająca:dwojeludzisypiającychprzezcałelatanaprawoilewo,aleniezesobą.
60
Małżeństwozmiłości:sojuszmiędzydwomakrólestwami.
Miłośćżycia:nieciekawychłopakzostatniegorokustudiów,któryprzesiadywał
poosiemgodzinwInternecie,obżerającsięnutellą,alewspomnienieonimbardzozyskujezczasem.
Zakochanie:chwilowezainteresowaniekimś,prawiedorównującezainteresowaniusamąsobą.Kochanie
kogoś:zdolnośćdoznoszeniapoczucia,żesiędusisz.
Matczynamiłość:jakwyżej.
Braterskamiłość:zakazanaprzezwiększośćreligiinaświecie.
Kochanek:ten,któryprzychodzi,gdytwójpartner„pojechałdomiastawsprawachsłużbowych"(czytaj:
żebyspotkaćsięzkochanką).
Kochanymilasek:przytulanka.Wpejoratywnymznaczeniu(określeniepodobnedozwrotu„kształtne
nogi",oznaczającegogrubenogi).
Miłe:prawieniedozniesienia(„Tobyłomiłeprzyjęcie!Mamnadzieję,żeznówmnietamzabierzesz!").
Napójmiłosny:bodajjedynarzecz,któramogłabyskłonićChłopaka,żebyzadzwonił.Ajatuschnę.
jeudi,le11decembre
Npodrzuciłmniedodomu.Onjużjadł,jajestemwykończona.Naszykowałamdlasiebiekanapkęi
zaparzyłamherbatędlanasobojga,aontymczasemczytałmigazetę.
Późniejpróbowałamgowykopaćzmieszkania,bochciałamsięwykąpać.Odtakdawnaniewymoczyłam
sięporządniewwodziezdużąilościąpiany.„Zaczekam",powiedział.Njestdziwnyiuparty,ajabyłam
zbytzmęczonanakłótnię,więcmupozwoliłam.
¦
Kiedywyszłamzwanny,położyłmnienałóżkuiwygniótłodszyipokostki.
Podziękowałabymmu,alemojewestchnieniachybawystarczyły.Idącdodrzwi,zatrzymałsię.
—Oczywiścienastępnymrazembędęchciał,żebyśprzynajmniejzrobiłamizatolaskę—rzekł.
—Tojestzabawnetylkodlatego,żewiem,żenieżartujesz,skarbie.
Niektórzybyniepytali.Zwłaszczajedenprzychodziminamyśl.Zawszepociągalimniesilni,wysocy
mężczyźni.Nigdymniedoniczegonieprzymuszali.Zwyjątkiemjednego.Alebłagałamgo,żebyto
zrobił.
Uskutecznialiśmyprzytulaniezlizankiem.NazwęgoW.Kiedysięspotkaliśmy,obojebyliśmywkimś
zakochani,aletoniemiałoznaczenia.To,cozrobiliśmy,trudnonazwaćstosunkiemseksualnym.
Wbyłwysokiiładniezbudowanydziękitemu,żeuprawiałsport.Flirtowaliśmyzesobąprzeztydzieńi
umówiliśmysięnapiątekwieczór.Ubierającsię,myślałamoW,ojegodługich,mocnychkończynachi
dużychdłoniach;wiedziałam,żedziejesięzemnącośdziwnego.Niewyobrażałamsobiesiebiew
ramionachtegomężczyzny,tylkonadzianąnajegodłoń.Wydawałosię,żemożerozerwaćmniena
kawałki,apotemścisnąćtekawałkiwkulkę.Niemogłamprzestaćmyślećotym,żezrobimikrzywdę,i
tamyślprzyprawiałamnieomdłości.Orazpodniecała.
Umówiliśmysięwpubienapołudnieodrzeki.Postaliśmychwilęprzyobleganymbarze,apotem
poszliśmydoklubukabaretowego.Oddżinuztonikiemmiałamnogijakzwaty.Poziomwystępówwahał
sięodkiepskichdokarygodniezłych.Zaczęłamsobiewyobrażać,żepotężnarękaWwbijasięwmoją
twarz.Zeszłamnadółdodamskiejtoalety.Wruszyłzamną.
—Niedopadnieszmniewkiblu,co?—zapytałam,kładącmurękęnakoszuli.Mojagłowaniesięgała
nawetdopołowyjegoklatkipiersiowej.Owionąłmniezapachcałodniowegopotuipodnieciłomnieto.
62
—Niepodkradamsiędociebie—odparł.—No,możetrochę.
Ugryzłamgodlaodstraszenia.Poczułamnajęzykuszorstkimateriał.Zacisnęłamzęby—tylkotyle,żeby
gozabolało.Nawetniedrgnął.
—Hm,chybabędzieszmusiałazatozapłacić—rzekł,ujmującwdłoniemojątwarz.—Czekamna
ciebienazewnątrz.
Chwiałamsięnanogach,opierającsięciężkonajegoramieniuprzezcałądrogędoroguulicy,przyktórej
stałmójdom.Zatrzymaliśmysię;popatrzyłamnaniego.Podniósłmniebezwysiłkuipostawiłnaławce.
Natejwysokościpierwszyrazsiępocałowaliśmy.
—Znajdźciesobiejakiślokal!—wrzasnąłnastolatekzgrupyidącejdrugąstronąulicy.
Nieznaleźliśmy,wkażdymrazienietegowieczoru.Dopieronazajutrz.
LokalznajdowałsięwhoteluwHammersmith.Nawetniezabrałamzesobątorby.W
pchnąłmnienałóżko,gdytylkoznaleźliśmysięwśrodku,iusiadłnamnieokrakiem.Wyciągnąłczłoneki
skierowałgoniewmojeustalubmiędzypiersi,tylkowpoliczek.
Itaktosięzaczęło.Potympierwszymrazie,gdyuderzyłmnienapęczniałymczłonkiemwtwarztak
mocno,żewustachzrobiłymisiępęcherze,niebyłojużodwrotu.„Nigdywcześniejniedoprowadziłem
kobietydopłaczu—rzekł.—
Podobałomisię".Żadnychpretensjidoromansu.Tylkomy,gdziekolwiekmogliśmyznaleźćsięsami,i
jegootwartadłoń.Wzimnedninaparkingach,gdyuderzeniebolałojeszczebardziej,wysiadaliśmyz
samochoduiWpoliczkowałmnie.Potemmojemajtkizawszebyłymokre.
Nieumiałamwytłumaczyćsięzsińców.„Wpadłamnadrzwi"—odpowiadałamnapytania,wzruszając
ramionami.„Wyjątkowotrudnećwiczenienasiłowni".„Siniak?
Gdzie?".
Nadszedłweekend.ZarezerwowaliśmypokójwRoyalCollegeofPhysicians.Mogąsiętamzatrzymywać
lekarzebędący
63
zwizytąwLondynie;niemampojęcia,jakWudałosiętamwładować.Siedzieliśmynapojedynczym
łóżku,oglądaliśmyfilmdokumentalnyopornografiiijedliśmypizzę.Zadużozjadłamikiedysiędoniego
zabrałam,jegoczłonekokazałsięzaduży;zakrztusiłamsięizwymiotowałamnajegoudocałąpizzęi
dietetycznącolę.Jegopenisjeszczebardziejstwardniał.Pociągnąłmniezawłosy,ażsięrozpłakałam,a
onzacząłsięonanizowaćnadmojązałzawioną,zarżyganątwarzą.
Łazienkabyławspólnazsąsiednimpokojemsypialnym.Kiedywyszłamdoprzedpokoju,wynurzyłsię
stamtądmłodyindyjskilekarz.Spojrzałnamnieizamarłzprzerażenia.Musiałsłyszeć,jaktorobiliśmy,
choćpewnienierozróżniałszczegółów;zdziwiłsięnawidokwymiocinnamoimpodbródkuikoszuli.
Podniosłamrękęizamachałamniepewnie.
—Którezwasjestlekarzem?—zapytałniezręcznieHindus.
—Ja—skłamałam,przechodzącobokniegodotoalety.Naszemusąsiadowiopadłaszczęka.
Wbyłniemniejodemniezdumiony,żeto,corobimy,taknaspociąga.
—Comyślisz,kiedyciępoliczkuję?—spytałpewnegopopołudnia.SiedzieliśmynaławcewRegents
Park,obserwującgęsiiłabędzie.Cokilkaminut,rozejrzawszysię,czyniktniezbliżasięalejką,uderzał
mniewtwarz.
—Nic—odparłam.Jegorękaprzestałagładzićmójpoliczekiwiedziałam,żezarazzostanę
spoliczkowana;czułammocneuderzeniejegodłoni,ukłuciebólu,odktóregołzawiłymioczy,apóźniej
rozchodzącesięciepło.Byćmożebyłytojedynechwile,gdyniemyślałamoniczyminnym.Bolało,ale
bólbyłneutralny,niekryłasięzanimnienawiśćaniodraza.Tobyłoczysteiekscytujące,takjakkażde
innećwiczeniefizyczne.Jakmomentorgazmu,gdyzapominaszosobie,opartnerze,oświecie.
—Złościszsięnamnie?
—Nie.
64
Wtylkorazbyłwmoimmieszkaniu.Chłostałmnieprzezkoszulę,apóźniejtoples;przestałdopiero
wtedy,gdyzaczęłamkrwawić.Podprysznicemzalałmnieszczynami,anastępniezanurzyłmojątwarzw
kałuży,jednocześniebijącmniepoudach.Późniejspuściłmisięnatwarzipodstawiłlusterko.„Super
wyglądasz",westchnął.Oczyszczypałymnieodspermy,aleuniosłampowiekiiujrzałamdziewczynęz
zaczerwienionymipoliczkami,kucającąwwannieobłożonejbiałymikafelkami.Miałrację.Dobrzeto
wyglądało.Choćniebyłtoobrazeknaokładkę
„Glamour".Uśmiechnęłamsięszeroko.
SpędzającwakacjewSzkocji,potajemniewysyłałamlistydoW.„Jadłamlunchztorebkiimyślałamo
twoichogromnychdłoniach",napisałamjeszczeniepewniewpierwszymliście.Apóźniej:„Kiedysię
następnymrazemspotkamy,niezapomnijprzynieśćlatarkiisznura".
Wostatnim,napisanympozimnejnocy,wczasiektórejstałamnadworze,akomarypożerałymnie
żywcem,opowiedziałammudokładnie,coczułam,gdywyjaśnił,cochcemizrobić:„Kiedy
powiedziałeś,jakmniezbijesziubrudzisz,weszłamdodomuibyłamcałamokranadole".Tak,wciąż
kochałamkogośinnego,aletobył
chłopakślicznyjakmodel,łagodny,któremunieprzyszłobynawetdogłowy,żebysłuchać,corobięw
toalecie,niemówiącoumazaniumitwarzyodchodami.
Tenzwiązekbyłzbytciasny,żebymógłprzetrwać;musiałsięrozpaść,boinaczejktóreśznastrafiłobydo
pakialbo—tonajgorszamożliwośćzewszystkich—
skończylibyśmyjakomałżeństwonaprzedmieściu,odczasudoczasupozwalającesobienałagodne
sado-macho.Wteżniemógłścierpiectejmyśliipewnejnocy,podnajbardziejbłahympretekstem,
doprowadziliśmydorozpadunaszegozwiązku.Aja,grzecznie,leczzdecydowanie,jakkobietawfilmie
noir,spolicz-kowałamgo.
—Marzyłaśotymodchwili,gdysięspotkaliśmy—stwierdził.
65
Nigdynieprzestałamgopragnąć.Dwatygodniepóźniejwysłałamdoniegokartkę.
„Wciążmamnalewejpiersiśladypotwoichpaznokciach.Tęsknięzatobą".
vendredi,le12decembre
WczorajwieczoremzadzwoniłChłopak.Wreszcie.Jakzwyklebyłyjękiizgrzytaniezębów,zarównoz
pożądania,jakizpowodunaszegofatalnegolosukochankówrozdzielonychprzezA23.
Podkoniecrozmowastałasiębardziejprozaiczna.
—MójojciecspędziwtymtygodniukilkanocywLondynie.
—Dlaczego?
—Majakieśkursyzpracy—odparłChłopak.—Wiem,żesiętegoboi.NiecierpiLondynu.Boco
możnarobić,kiedyjestsięsamemuwmieścieinikogosięniezna?
Natychmiastprzyszłamidogłowyjednamyśl.Bożedrogi,mamnadzieję,żeniezadzwonidoagencji.
—Jestempewna,żesobieporadzi.Twójstarytoprzystojniak,napewnoktośgogdzieśzaprosina
wieczór.—Niechniedzwonidoagencji,błagam.Wiem,żeproszęobardzodużo...niechtoniebędęja.
—Możemamateżmogłabyprzyjechać?
—Nie,wtymtygodniujestzajęta.
Kurwa.Potrafięmyślećlogicznieiwiem,żetobardzomałoprawdopodobne.Alenajutroipojutrzemam
umówionetrzywizytywhotelachiniemogęprzestaćsięzastanawiać.Jeśliupływającyczasczegośmnie
nauczył,totego,żea)zdradajestpospolitąludzkącechąib)gwiazdyzawszeukładająsięprzeciwko
mnie.
samedi,le13decembre
WczorajwieczoremmiałamspotkaniewBedford;wracałamdodomupóźnympociągiem.
Naperonieniebyłoprawie
66
nikogo:jakiśmłodyczłowiekwtenisówkachizesłuchawkaminauszachorazkilkasamotnychkobiet.
Zastanawiałamsię,czyciludziewracajązpracy,ajeślitak,todlaczegootejporze?Pociągisię
opóźniałyiwydawałosię,żeczekamywieki.
Grupkanastolatkówwskoczyładopociągu;bylipijaniihałaśliwi.Jedenzmierzył
mniewzrokiem,apozostalizajęlisiędręczeniemgrubegokolegi.Zdjęlimubutirzucaligosobie;
wreszcietrzewikzostałciśniętywoknoinnegopociągu.Grubychłopakzacząłwrzeszczećirzuciłsięna
dwóchkolegów.Wysiedli,jaknależałosięspodziewać,wHarpenden;miałamwagontylkodlasiebieaż
doKentishTown.
Czułamsiędziwnieszczęśliwaiposzłampieszododomu,zamiastwziąćtaksówkę.
Nieprzerażająmnieaniwysokieobcasy,anipijaniidioci—jeśliktośprzezcałeżyciechodzina
szpilkach,chodnikiniestanowiąudręki,aopędziłamsięodtyluzaczepiaczy,żemogłabymnapisać
książkęoprzegranychprzegrańcach.Śpiewałamsobiegłośnopiosenkęodwojgukochanków,którzy
pragnąswojejśmierci.Ulicąprzetoczyłosiękilkapustychautobusów.Facetnarowerze,mijającmnie,
krzyknął:„Alenogi!".Zwolniłiobejrzałsięprzezramię,żebysprawdzić,jakzareaguję.Uśmiechnęłam
sięipodziękowałam.Pojechałdalej.
Nocbyłazimnaiwidna.Podniosłamgłowęizdziwiłamsię,żenaniebiejestażtylegwiazd.
dimanche,le14decembre
Zadzwoniłamenedżerka,żebypowiedziećmiokliencie,zktórymmiałamsięspotkaćkołoWaterloo.
—Tenfacetjestbaaardzomilutki—zamruczała.
Postanowiłamubraćsięodgórydodołunabiało,główniedlatego,żemiałamnowykoronkowygorsecik,
któryniewidziałjeszczeświatładziennego(aninocnego),atakżedlatego,żewszystkiepończochy
opróczbiałychpuściłyoczka.Zamówił
67
mnienadwiegodziny,cooznaczało,żealbomajakieśnietypowezachcianki,albochcesięwygadać.
Okazałosię,żetodrugie.Zapukałammosiężnąkołatką;drzwiotworzyłdośćniskimężczyzna.Starszy,ale
niestaruszek.Poobustronachwąskichustmiałgłębokiezmarszczki.Uroczydom,bardzoładnie
urządzony.Opróżniliśmydwieflaszkimrożonegochardonnay,obgadaliśmyhazardoweciągotkisułtana
Bruneiiposłuchaliśmykompaktów.
—Pewniesięzastanawiasz,kiedyprzejdziemydorzeczy—powiedziałzuśmiechem.
—Owszem—odparłam,spoglądającnaniegozpodłogi,naktórejsiedziałamboso.
Pochyliłsięipocałowałmnie.Tobyłojakpocałuneknapierwszejrandce.
Wstałamiściągnęłamsukienkęprzezgłowę.
-—Takpoprostu?—mruknął,przesuwającrękomapomoichbiodrachiudach.
Cienkimateriałmojegogorsetuzaszeleściłpodjegosuchymidłońmi.Pochwiliwstał,odwróciłmniei
zgiąłnadstołem.Przycisnąłustadomoichmajtekmiędzynogamiipoczułamnacielejegogorącyoddech.
Wstał,założyłkondomiodsuwającnabokmateriał,wziąłmnieodtyłu.Skończyłszybko.
—Zabioręcięzesobąnawakacje,kochanie—powiedział.—Zasługujesznato,żebywyrwaćsięz
tegomiasta.—Wątpiłamwtędeklarację,alemiłobyłojąusłyszeć.
Miałstosypuchatychręcznikówiogromnąwannę.Jedliśmychipsyipiliśmywinojeszczegodzinępo
tym,jakmiałamwyjść.Tobyłodziwne:kiedyzobaczyłamtaksówkę,wydałomisię,żeprzyjechałao
wielezawcześnie.Zapytałmnieomojeprawdziwenazwiskoinumertelefonu.Zawahałamsię,bobyło
toniezgodnezzasadamiobowiązującymiwagencji.Alezdrugiejstronymenedżerkasamamówiła,że
sporodziewczyntakrobi.PodałammunumeriwysłałamSMS-adomenedżerkizinformacją,żejestem
wdrodzedodomu.
Nadworzebyłozimno;odczułamtonawetwciągutychkilkusekund,którychpotrzebowałamnadojście
dotaksówki
68
oddrzwi.Miałamnasobiedługipłaszczorazwełnianyszalicieszyłamsięwduchu,żeniemuszęiśćdo
stacjimetraczyprzystankuautobusowego.KierowcabyłzCroydon;rozmawialiśmyoOrlandoBloomie,
noworocznychfajerwerkachiprzyjęciachświątecznych.Powiedziałammu,żejestemksięgową.Nie
sądzę,żebychoćprzezchwilędałsięnabrać.Zamiastdodomu,kazałammujechaćdoklubuwSoho.
Kiedywysiadłamiwyciągnęłampieniądze,żebymuzapłacić,poczułamwdłoniniesamowiciegruby
zwitekbanknotów.
Njestbramkarzemwklubiegejowskim.Międzyinnymi.Poszłamtam,żebyrozszerzyćtrochęklientelę
tegoklubu.Mogłobysiętoprzydać,gdybyśmyspotkalisiękiedyśwlokalu,doktóregochodząhetero.
—Czytobardzoźlebyćzazdrosnąotranswestytę?—zapytałam,gdyoboknasprzesunąłsięwizerunek
samejDorisDaywbiałejfutrzanejetoli.
—Komutymrazemzazdrościsz?—zdziwiłsię.Skinęłamgłowąwstronęblondwłosejbogini.—Och,
niemaszpowodu—rzekł.—Słyszałem,żeonpoświęcatrzygodzinydziennienausuwaniewłosów.
Pomyślałamomoichwłasnychkłopotach.Nieistniejeoptymalnametodadepilacji.
Maszynkizostawiająokropneostrewłoski,któredająsięweznakizwłaszczazimą.Zmierzyłamczas,
dzielącygładkąskóręodkoszmarugęsiejskórki:okołotrzechminut.Depilatorywkremiecuchną
okropnie,aitaknigdynieusuwająwszystkichwłosów.Wibrującemaszynkipowinnybyćprzeznaczone
wyłączniedlamasochistek,awoskowaniezwyklerobistukilowaFilipinkaimieniemRosie.Pozatymna
drugidzieńdostajesięstrasznejwysypki.
Nienarzekam,tylkostwierdzampewienfaktzwiązanyzkondycjąkobiety.Pewniematojakiśzwiązekz
DrzewemWiadomościDobregoiZłego.Wzamianzatewszystkieudrękidostajemygarśćdobrodziejstw.
Dolnerejonyciałagładkiejakskóraniemowlęcia.Łatwośćoczyszczaniasię.Podwyższonawrażliwość
zmysłowa.Jachybazostałampobłogosławiona
69
wszczególnysposób,bomamtylecebulek,żemogłabymipozazdrościćwiększośćzwierzątpolarnych.
Mojamatkawprostprzeciwnie:żartowała,żemusigolićnogirazwroku,„czytegopotrzebują,czynie".
Janatomiastwoziłamsięzmaszynkami,gdytylkojedorwałam;jakonastolatkaflirtowałamzmyśląo
ogoleniutakżeramion.
Usuwamowłosienie,łączącmetodęwoskowaniazgoleniemzpowoduawersjidowyrywaniawłosów
spodpach.Podbrzuszenatomiastniestanowiproblemu.Samisiędomyślcie.
—Wiem,jakonasięczuje—mruknęłam.
Nodsunąłsięnabok,wpuszczającgrupęrozwrzeszczanychstudentów.
—Jakposzło?—spytał,wyglądającnaulicę.
—Świetnie—odparłam.—Miłyfacet.
—Samotny?
—Byćmożerozwiedziony.—Wzruszyłamramionami.—Wszędziezdjęciażonyalbobyłejżony.
—Dzieci?
—Dwojedorosłych.
—Orany,nigdybymczegośtakiegoniezrobił—rzekłN.
—Kłamczuch.
lundi,le15decembre
Siedzieliśmywsamochodzie,milcząc.
—Zdawałomisię,żemiałogoniebyć—powiedziałam.
—Mnieteżsiętakzdawało—mruknąłChłopak.Wyglądałtak,jakbyzachwilęmiał
sięrozpłakać.—Wejdź,proszęcię.Jesteśmoimgościem.Chcę,żebyśweszła,tenfacetmożeto
wytrzymaćprzezchwilę,skoroitakwychodzi.
Wiedziałam,żejestjakiśpowód,dlaktóregoChłopakzawszeprzychodzidomnie,anieodwrotnie.
Kiedyostatniomnieodwiedził,zjedliśmyśniadaniezjegoprzyjacielemS,któryzostałniedawno
porzuconyprzezH.
70
Sniewiedział,żeHodkilkutygodnisypiazkolegąmieszkającymzChłopakiem;ustaliliśmy,żelepiej
mutegoniemówić.Swydajesięznacznieradośniejszy,gdyzacząłpobieraćlekcjejazdynamotorzeinie
madziewczyny,którabymutegozabraniała.Zamierzakupićmotocyklinazwaćgo„Seksrakietą".
Natychmiastzaproponowałam,żeprzetestujęjegomonstrualnąmaszynę,kiedyjużbędziejąmiał.Ten
chłopak,którysypiałzbyłądziewczynąS,oszukiwałteżswojądziewczynęE,mieszkającąwtymsamym
domu;miałśredniotrzydziewczynywtygodniu.Eniewiedziałaoniczym,aleChłopakijaniemieliśmy
codoniegożadnychzłudzeń.
Comożnazrobićwtakichsytuacjachoprócztrzymaniajęzykazazębami?
Wzięliśmymojetorbyipodeszliśmydodrzwi.Chłopakotworzyłjeiwsunął
ostrożniegłowędośrodka.
—Hej,jesteśtutaj?—zapytałwesołoWspółlokatora.—Chciałemcięuprzedzić,żejestzemną
śliczna...
—NIE!—ryknąłWspółlokator.—NiezniosęTEJKOBIETYwmoimdomu.
Współlokatornielubimnierzekomozpowodumojejpracy.Niezawszemnietaknienawidził.Jamamna
tentematinnąteorię:wściekasię,bojestemjednązbardzoniewielukobiet,którenigdyipodżadnym
pozorem.Nawetgdybyzatozapłacił.
Współlokatorjestmłody,atrakcyjnyibogaty.Niemaproblemówzkobietamiiwieotym.Wciągutrzech
latprzystawiałsiędomnieconajmniejdziesięćrazy,bezpowodzenia.Niemogłabymzadawaćsięz
facetem,którybyłpodobnonajlepszymkumplemChłopaka.AjegodziewczynaEniezasługujenato,żeby
podjejnosemodchodziłjeszczejedenpotajemnyromans.Tozabawne,wjakichsytuacjachodzywasię
moralność,prawda?
Mogęznieśćniewiernegofaceta,alenakłamcęniemamczasu.
—Słuchaj,onawyjdziewcześnierano,więcniebędzieszmusiał...
71
—Chybasłyszałeś,żepowiedziałemNIE?Współlokatormożetakpowiedzieć,bojestwłaścicielem
domu.Takonwersacja,mniejwięcejwtymsamymtonie,trwałajeszczeprzezdziesięćminut.Średnio
zachwycona,wsiadłamzpowrotemdosamochodu.Chłopakwróciłipojechaliśmydobarucośprzekąsić.
Wróciliśmypogodzinie,pewni,żeWspółlokatorzdążyłsięjużulotnić.Alemójnastrójimojelibido
mocnoucierpiały.Oczywiścieniebyłatodolegliwość,którejniemożnauleczyćfiliżankączekoladyi
godzinnymmasażem.
—Cozrobimy,kotku?—zapytałChłopak.
—SprowadźsiędoLondynuizamieszkajzemną—wyrzuciłamzsiebie.
Jużczas,żebymprzeprowadziłasiędolepszejdzielnicy,gdziećpunyobijająsięodrzwi,ale
przynajmniejniewpadajądośrodka.
—Alemampewienproblemzforsą.
—Możeszpożyćtrochęzamojepieniądze,dopókinieznajdzieszsobielepszejpracy—oznajmiłam.—
Mogęsobienatopozwolić.—Okurna,niepowinnamtegomówić,niepowinnammuprzypominać!
—Tobyłobytrochędziwne—odparłChłopak.
—Mógłbyślataćdorodziny,aniejeździćsamochodem.
—Faktycznie.
—Imaszładniejszemeble.—Wmoimmieszkaniukrólująsprzętywkwiecistewzory,taklubianeprzez
właścicielidomówaspirującychdoklasywyższej.—Niemusiszsięodrazudecydować.Nieobrażęsię,
jeślipowiesznie.Alezłożyłamcipropozycję.—Ach,tonegocjowaniewarunkównowoczesnej
wspólnotymieszkaniowej.
Ktopowiedział,żeromantyzmumarł?
Rozwiązałobytojedenproblem—problemwojowniczegoWspółlokatora.Zdrugiejstrony,gdyby
Chłopakmusiałznosićmojecodziennewyjściaipowroty,byćmożeszybkobymutoobrzydło.Ale
jestempewna,żeprzydałbymisięwidokprzyjaznejtwarzyimasażstóppocodziennychprzemarszachw
szpilkach.
72
mardi,le16decembre
Przyjmujęzapłatęwgotówce,więcdośćczęstobywamwbankuizawszekorzystamztegosamego.
Kasjerzymusielibybyćbezmózgowcami,gdybyniezastanawialisię,czemukilkarazywtygodniu
przychodzęzezwitkamibanknotówiwpłacamjenadwarachunki,zktórychjedennienależydomnie.
Któregośdniapokazałamnumermojegokontanaskrawkupapieru,naodwrociektóregoChłopakcoś
szkicował.Kiedyś,wzamierzchłejizapomnianejprzeszłości,studiowałmalarstwoiwciążcośskrobie
nakawałkachpapieru.Kasjerkaodwróciłapapierek,spojrzałanarysunekinamnie.
—Dobre.Panitonarysowała?—zapytała.
—Tak,jestem...karykaturzystką—skłamałam.
Kasjerkaskinęłagłową,przyjmującmojąodpowiedź.Pracownicybankuuwierzyli,żeżyjęzrysowania.
Pozostajedlamniezagadką,dlaczegoniezadalisobienastępnegologicznegopytania,mianowicieczemu
legalniepracującarysowniczkaprzyjmujezapłatęwgotówce.
Jednązzaletmojejpracyjestto,żeniemuszęzałatwiaćwszystkichdrobnychsprawwporzelunchu.
Dlategozakupyrobięraczejwczesnympopołudniem.
—Mieszkapaniwpobliżu?—spytałsprzedawcawsklepiespożywczymkołostacjimetra,kiedy
kupowałamjabłkaikiwi.
—Zarogiem—odparłam.—Pracujęjakoniania.—Byłotocałkowicieniewiarygodne,bonigdynie
pokazujęsięzdziećmiikupujęproduktytylkodlajednejosoby,chybażeChłopakmnieodwiedza.Mimo
tosklepikarzpytamnieodczasudoczasu,jaksięmiewajądzieci.
Rzadkowpadamnasąsiadów.Tylkowieczorem,awtedywidzą,jakidędotaksówki,odstrzelonajak
lalka:wsukience,umalowana,ześwieżoumytymiwłosami.
—Wychodzipanisięzabawić?—pytają.
—Przyjęciezaręczynowenajlepszejprzyjaciółki—odpowiadam.Albo:—Spotykamsięzkolegamiz
pracynadrin-73
mardi,le16decembre
Przyjmujęzapłatęwgotówce,więcdośćczęstobywamwbankuizawszekorzystamztegosamego.
Kasjerzymusielibybyćbezmózgowcami,gdybyniezastanawialisię,czemukilkarazywtygodniu
przychodzęzezwitkamibanknotówiwpłacamjenadwarachunki,zktórychjedennienależydomnie.
Któregośdniapokazałamnumermojegokontanaskrawkupapieru,naodwrociektóregoChłopakcoś
szkicował.Kiedyś,wzamierzchłejizapomnianejprzeszłości,studiowałmalarstwoiwciążcośskrobie
nakawałkachpapieru.Kasjerkaodwróciłapapierek,spojrzałanarysunekinamnie.
—Dobre.Panitonarysowała?—zapytała.
—Tak,jestem...karykaturzystką—skłamałam.
Kasjerkaskinęłagłową,przyjmującmojąodpowiedź.Pracownicybankuuwierzyli,żeżyjęzrysowania.
Pozostajedlamniezagadką,dlaczegoniezadalisobienastępnegologicznegopytania,mianowicieczemu
legalniepracującarysowniczkaprzyjmujezapłatęwgotówce.
Jednązzaletmojejpracyjestto,żeniemuszęzałatwiaćwszystkichdrobnychsprawwporzelunchu.
Dlategozakupyrobięraczejwczesnympopołudniem.
—Mieszkapaniwpobliżu?—spytałsprzedawcawsklepiespożywczymkołostacjimetra,kiedy
kupowałamjabłkaikiwi.
—Zarogiem—odparłam.—Pracujęjakoniania.—Byłotocałkowicieniewiarygodne,bonigdynie
pokazujęsięzdziećmiikupujęproduktytylkodlajednejosoby,chybażeChłopakmnieodwiedza.Mimo
tosklepikarzpytamnieodczasudoczasu,jaksięmiewajądzieci.
Rzadkowpadamnasąsiadów.Tylkowieczorem,awtedywidzą,jakidędotaksówki,odstrzelonajak
lalka:wsukience,umalowana,ześwieżoumytymiwłosami.
—Wychodzipanisięzabawić?—pytają.
—Przyjęciezaręczynowenajlepszejprzyjaciółki—odpowiadam.Albo:—Spotykamsięzkolegamiz
pracynadrin-73
ka.—Kiwajągłowamiiżycząmipowodzenia.Zamykamdrzwiizastanawiamsię,jakąbajeczkę
wstawiętaksówkarzowi.
mercredi,le17decembre
DzisiajspotkałamsięzmoimiAnalunchu.Niezawszepolująstadnie,leczkiedytorobią,żadna
jadłodajnianiejestbezpieczna.
A1,A2,A3iA4jużczekalinamniewtajskiejrestauracji.Nieoczekiwanieprzyszłamnakońcu,a
przynajmniejtrzechznichtospóźnialscyznatury.
Daliśmysobiepobuziakuiusiedliśmywrogu.
A1ścisnąłmniezakolanoizachichotałjakstarylubieżnik.A2puściłokoznadmenu.A3gapiłsię
ponurowkąt,jaktomawzwyczaju.A4szczerzyłwesołozęby,spoglądającprzedsiebie.
—Codzisiajchłopcykombinujecie?—zapytałam.
—Nicszczególnego—odparłA1znamysłem,jaknauczycielwszkole.
—Naprawdęnicszczególnego—powtórzyłA2.A4uśmiechnąłsiędomnie.
—Chcemyzmarnowaćtyletwojegoczasu,iletomożliwe.
—Niemusicieczasemiśćdopracy?—NiewszyscymieszkająwLondynie,aleinteresyściągająich
tutajmniejwięcejregularnie.
—Teoretycznietak—powiedziałA3,rudy,posępnytypzpółnocy.
—Bzdura—mruknąłA2,odwracającsiędomnie.—Aty,mojadroga?Niemaszczegośdozrobienia,
niemusiszsięzkimśspotkać?
—Dopieropóźniej—odparłam.
Podeszłakelnerkaiprzyjęłanaszezamówienia.A1zamówiłcośspecjalnegodlawszystkich.Niktnie
wiedział,cototakiego.Nieważne.A3niemiałochotyrozstawaćsięzkartą.A2zapytałoChłopaka.
74
—Poprosiłamgo,żebysiętusprowadziłizamieszkałzemną—odparłam.
—Błąd—stwierdziłA1.
—Dużybłąd—dodałA2.
A3wymamrotałcośniezrozumiale.
A4uśmiechałsiębezpowodu.Właśniedlategonajbardziejgolubię.
Wmojejkieszenizadzwoniłtelefon.Tobyłamenedżerkazagencji.Zapytała,czymogębyćnaczwartąw
Marylebone.
—Toczasczyliczbaobecnych?—Miałanamyśliczas.Zerknęłamnazegarek.Bezproblemu.CzterejA
udawali,żeniepodsłuchują.
Ludzieprzeważnieunosząbrwi,słysząc,żemoiminajbliższymiznajomymisąmężczyźni,zktórymi
sypiałam.Azkimpowinnosięsypiać,jeśliniezeznajomymi?Zobcymi?
Niemusicienatoodpowiadać.
Cieszęsięseksemodpierwszegorazu,gdyspałamzA1.Dobrzepamiętamtamtopopołudnie.Jegotors
zasłaniałświatłowpadająceprzezjedyneoknowmieszkaniu.Uśmiechnęłamsiędoniego.Byliśmy
nadzy,oplataliśmysiękończynami.Sięgnąłdomojejstopyizacząłjąpodnosić,ażznalazłasięna
wysokościmojejgłowy.Przycisnąłmojezgięteciałoiwszedłwemnie.
—Corobisz?—pisnęłam.
—Chcęczućpodsobącałytwójtyłek—odparł.
Toniebyłmójpierwszyraz—onie—alemógłbyć.Otowreszciespotkałammężczyznę,który
wiedział,czegochce,iwiedział,cozrobić,żebytodostać.
ZA1spotykałamsięprzezkilkalat.Niebyłtołatwyzwiązek,zwyjątkiemseksu.Razemzubraniami
opadaływszystkienaszewątpliwości.Wiedziałam,żemogęgopoprosićowszystko,ionmógłzrobićto
samo.Przeważniezgadzaliśmysięnawszystkieswojesugestie,leczwrazieodmowyniegniewaliśmy
sięnasiebie.Byłpierwszymmężczyzną,któremuuwierzyłam,gdypowiedział,żejestemładna,i
pierwszym,przyktórym
75
mogłamchodzićnago.Uwielbiałamgo:jestwysoki,aleniezawysoki,muskularny,owłosiony.Jego
ciemnewłosyipoważny,głębokigłossącudownieanachroniczne.
Mężczyznatakijakonpowinienbyćwielkimprzemysłowcemwlatachpięćdziesiątych.
Kłóciliśmysięniewiarygodnie.Czułamdoniegonamiętność,zktórąnieumiałamsobieporadzić.Była
dlamniezbytintensywnaiśliska,niczympłynnartęćwylewającasięzdłoni.Godziliśmysięwsypialni
albonajegokuchennymstole.
Albonabiurkuwpracypowyjściuszefa.Wwindzie.Wzakamarkachuniwersyteckiejpoczty.
Robiliśmytonawszystkiewyobrażalnesposoby,odegzotycznych(podwójnapenetracja,ze
skrępowanymirękami,złotydeszcz)pożenującoprozaiczne(wpozycjinamisjonarza,podczasgdyon
jednocześnieoglądałmeczwtelewizji).Odtegoczasupoznałambardziejświńskierzeczy,alenigdynie
miałamtakiegopoczuciaprzekraczaniawłasnychgranic.
Onpierwszybiłmniedrewnianąłopatką,ajawzamianwymierzałammurazyskórzanympaskiemw
tyłekwypiętynadkanapą.Jegoimponującakolekcjapornografiibyłapierwszą,którąwidziałam;
kupowaliśmynowemagazynyibawiliśmysięsortowaniemich.Wszystkomiałoswojemiejsce:sporty
wodne,stosunkianalne,kobietyzespermąściekającąztwarzyjakżabiskrzek;czasemoglądałteżto,
czegonielubił:zoofilię,sekslesbijski—bopoprostubył
kolekcjonerem.Cudownajestmożnośćswobodnegopatrzenianaczyjeściało,wodróżnieniuodskrytego
spojrzenianasiłownilubprzedzdjęciemubrania,zanimzgaśnieświatło.
ZA2zaczęłamsięspotykaćkilkalatporozstaniuzA1.Byłwrażliwymkochankiem.Niedelikatnym,ale
silnymipowolnym.Miałamwrażenie,żenigdyniewykonujeniepotrzebnychruchówizachwycałymnie
jegodługie,jakbyodmierzonekroki.Czasemwyglądałjaknastolatekzeswojąbladąskórąijasnymi
włosami.
Odkądsięrozeszliśmy,żadneciałoiżadnedotknięcieniewydawałymisiętakseksowne.Żadnepalcei
żadenjęzyk
76
mogłamchodzićnago.Uwielbiałamgo:jestwysoki,aleniezawysoki,muskularny,owłosiony.Jego
ciemnewłosyipoważny,głębokigłossącudownieanachroniczne.
Mężczyznatakijakonpowinienbyćwielkimprzemysłowcemwlatachpięćdziesiątych.
Kłóciliśmysięniewiarygodnie.Czułamdoniegonamiętność,zktórąnieumiałamsobieporadzić.Była
dlamniezbytintensywnaiśliska,niczympłynnartęćwylewającasięzdłoni.Godziliśmysięwsypialni
albonajegokuchennymstole.
Albonabiurkuwpracypowyjściuszefa.Wwindzie.Wzakamarkachuniwersyteckiejpoczty.
Robiliśmytonawszystkiewyobrażalnesposoby,odegzotycznych(podwójnapenetracja,ze
skrępowanymirękami,złotydeszcz)pożenującoprozaiczne(wpozycjinamisjonarza,podczasgdyon
jednocześnieoglądałmeczwtelewizji).Odtegoczasupoznałambardziejświńskierzeczy,alenigdynie
miałamtakiegopoczuciaprzekraczaniawłasnychgranic.
Onpierwszybiłmniedrewnianąłopatką,ajawzamianwymierzałammurazyskórzanympaskiemw
tyłekwypiętynadkanapą.Jegoimponującakolekcjapornografiibyłapierwszą,którąwidziałam;
kupowaliśmynowemagazynyibawiliśmysięsortowaniemich.Wszystkomiałoswojemiejsce:sporty
wodne,stosunkianalne,kobietyzespermąściekającąztwarzyjakżabiskrzek;czasemoglądałteżto,
czegonielubił:zoofilię,sekslesbijski—bopoprostubył
kolekcjonerem.Cudownajestmożnośćswobodnegopatrzenianaczyjeściało,wodróżnieniuodskrytego
spojrzenianasiłownilubprzedzdjęciemubrania,zanimzgaśnieświatło.
ZA2zaczęłamsięspotykaćkilkalatporozstaniuzA1.Byłwrażliwymkochankiem.Niedelikatnym,ale
silnymipowolnym.Miałamwrażenie,żenigdyniewykonujeniepotrzebnychruchówizachwycałymnie
jegodługie,jakbyodmierzonekroki.Czasemwyglądałjaknastolatekzeswojąbladąskórąijasnymi
włosami.
Odkądsięrozeszliśmy,żadneciałoiżadnedotknięcieniewydawałymisiętakseksowne.Żadnepalcei
żadenjęzyk
76
niezbliżyłysiętakbardzodomojegowyobrażeniadoskonałegokochanka.Jegociałoniebyłomasywne,
leczmuskularne.Byłwysoki,aleniezabardzo.Niebyłownimanijednegozbędnegokilograma.
Miałwdomupralkę,ajaniemiałam.Pewnegodniazaszłamdoniegozpraniemiwpustymbębnie
znalazłammojemajtki.
—Cooneturobią?—zapytałam.
—Tęskniłemzatobąwweekend,więcjenosiłem—odparł.Obejrzałammateriał.
Miałwąskiebiodra,więcbieliznasię
niepodarła.
—Możepowinniśmykupićjakieśdlaciebie—zażartowałam.
—Może—odparłcałkiemserio.
Miałamjegoklucz.Poprzebudzeniusięizjedzeniuśniadania(jajkasadzoneitost,jeślibyłamgłodna,
cappuccinoikawałekchałwy,jeśliniebyłam)jechałamroweremdodomuA2.Zwyklewstawałpóźnoi
kąpałsię,kiedyprzyjechałam.Drzwisypialnibyłyotwarte,więckierowałamsiędokomody,wktórej
leżałoponaddwadzieściaparmajtek.Wybierałamjednąizostawiałamwszufladzienocnejszafkikoło
jegołóżka,poczymwracałamdofrontowegopokoju.Onwychodziłisięubierał.Niemówiliśmynico
majtkach,którebyłynapóźniej.
Większośćdniaspędzaliśmyrazem.Onpracowałwdomu,ajawpobliskiejksięgarni;miałam
nieregularnegodzinypracy.Czasemrobiłsobieprzerwęiprzynosiłmikawęiherbatę.Czytaliśmy
dodatkiliterackie,dawałammupróbneegzemplarzeksiążek,któremiałysięukazać.Pracowałamwtedyz
kobietąwśrednimwieku,szurniętąmiłośniczkąabsyntu,iwiecznieniezadowolonym,częstonieobecnym
szefem.Prawiezawszemiałamdwarazywięcejgodzinodnich,alemitonieprzeszkadzało.Książek
byłomnóstwo.Kilkarazydoksięgarnizajrzał
jakiśznanyautoribyłotoekscytujące.Zauważyłamjednak,żewszyscypisarzenajpierwpędząprostodo
półek,żebyzobaczyćswojeksiążki,adopieropóźniejprzychodząsięzemnąprzywitać.
77
PopracyA2czekałnamniewdomu.Nicniemówiąc,biegłamprostodokanapy.
Siedziałzrękomanaoparciu,ajaotwierałamzębamisuwakjegospodni.Zawszeokazywałosięto
trudniejsze,niżpamiętałam.Wrozporkuukazywałsięskrawekjedwabiulubkoronki,zniekształconyjego
napiętymczłonkiem.Przyciskałamtwarzdokroczaiwciągałamwnozdrzawońpotu,moczuikropli
spermypodmateriałem.
Skubałamustamiilizałam,ażmateriałprzylgnąłdoczłonka.
A2lubiłmnieobracaćiprzekręcać.Rozbierałmnie,zostawiającjednakdziewczęcemajteczki.
Wchodziłwemnie—prawiezawszeodtyłu—odsuwającnabokmajtki,którenaciskałynajego
członekiprzywierałydojąder.
Pokilkumiesiącachokazałosię,żemajtkimuniewystarczają.Kupiłamletniąsukienkęwjaskrawych
kolorach.Przymierzyłją.Śmiałamsięipieprzyłamznim,ubranymwtęsukienkę;zazdrościłammu
trochę,żemawęższebiodrailepszenogiodemnie.
—Chodźmynawyprzedaż—zaproponowałwktóryśweekend.Niemusiałampytać,czyto,cokupimy,
będziedlaniego,czydlamnie.Wkrótcedomajtekwkomodziedołączyłokilkakrótkichsukienek.
Wiedziałam,żejestjeszczejednakobieta.Powiedziałmi0tym,zanimpierwszyrazposzliśmydołóżka.
Chybaoszukiwałamsię,żetojużprawieskończone,boonamieszkałakilkagodzinjazdyodLondynuiz
tego,cowiedziałam,zawszeźlegotraktowała.Alewpewienweekendpojechałodwiedzićznajomychw
mieście,wktórymmieszkała.Przezkilkadnipróbowałamignorowaćciężarkluczadojegomieszkania,
którynosiłamwkieszeni,leczwkońcuniemogłamsięoprzeć.Przewróciłamwszystkodogórynogami,
szukającdowodów:e-maili,zdjęć.Zwłaszczajednorozdarłomiserce:przedstawiałośliczną,szeroko
uśmiechniętąkobietę,ubranąwróżowąpiżamęrozpiętądopasa.Znalazłamjejnazwiskooraznumer
telefonu
1zadzwoniłamdoniej.Niktnieodbierał.Zostawiłamwiadomośćnasekretarce:
„JestemprzyjaciółkąA2.Chciałamtylkozpaniąpomówić.Proszęsięniemartwić,tonicpilnego".
78
Oddzwoniła.
—Halo—powiedziałazmęczonymgłosem.
Trudnomibyłopowstrzymaćsięodkrzyku.Czułammocnypulsnaszyi.
—Wiepani,kimjestem?—spytałam.
—Znampaninazwisko—odparła.OpowiedziałamjejosobieiA2.Słuchaławmilczeniu.—Dziękuję
—rzekłanakoniec.
NazajutrzA2wrócił;otworzyłamsobiedrzwijegokluczem,leczjegoniebyłowłazience.
Czekałnamnie.Zaniepokoiłamją,powiedział.Ktomidałdotegoprawo?
Nieusłyszałodpowiedzi.Trzęsłamsięzezłości.Czyktokolwiekmaprawoczućzazdrość?
Jedenzwykładowcówwygłosiłdziewczynomznaszegorokupogadankęomałżeństwie.
„Miłośćtokwestiadecyzji",oznajmiłsalipełnejnaładowanychhormonaminastolatek.Najeżyłyśmysię.
Miłośćniemanicwspólnegozdecyzjami,wfilmachipiosenkachmówisięcośzupełnieinnego.Tosiła,
tocnota.Byłyśmywwieku,wktórymmożnaobciągaćwswojejsypialnifiutanajlepszemukoledzebrata
iwciążwierzyćwjedynąprawdziwąmiłość.
Późniejzakochałamsięwkimś,ktomniezranił.Stopniowodochodziłamdopunktuwidzenianauczyciela.
Trzebaotworzyćdrzwi,żebyktośmógłprzezniewejść.
Oczywiścieniemagwarancji,żeudasięzachowaćkontrolę,leczcałasprawabyłazrozumiała,nawet
jeśliniedokońcalogiczna.
Myślałam,żezachowujękontrolę.Alepierwszazazdrośćrozdarłamnienastrzępytaksamojakpierwsza
miłość.KłóciliśmysięzA2ipieprzyliśmy,późniejpieprzyliśmysięikłóciliśmy,apóźniejwięcejsię
kłóciliśmy,amniejpieprzyliśmy.
Naszsekssięzmienił.Kiedyśonwkładałmajtkiizginałsięnadkanapą,ajaześmiechembiłamgo
batem.Pokilkuminutachbiegliśmydołazienki,aonściągał
majtkiispoglądałwlustro.Jeślinajegoskórzenieodbiłysięrazy,wracaliśmyipróbowaliśmyjeszcze
raz.
79
Oddzwoniła.
—Halo—powiedziałazmęczonymgłosem.
Trudnomibyłopowstrzymaćsięodkrzyku.Czułammocnypulsnaszyi.
—Wiepani,kimjestem?—spytałam.
—Znampaninazwisko—odparła.OpowiedziałamjejosobieiA2.Słuchaławmilczeniu.—Dziękuję
—rzekłanakoniec.
NazajutrzA2wrócił;otworzyłamsobiedrzwijegokluczem,leczjegoniebyłowłazience.
Czekałnamnie.Zaniepokoiłamją,powiedział.Ktomidałdotegoprawo?
Nieusłyszałodpowiedzi.Trzęsłamsięzezłości.Czyktokolwiekmaprawoczućzazdrość?
Jedenzwykładowcówwygłosiłdziewczynomznaszegorokupogadankęomałżeństwie.
„Miłośćtokwestiadecyzji",oznajmiłsalipełnejnaładowanychhormonaminastolatek.Najeżyłyśmysię.
Miłośćniemanicwspólnegozdecyzjami,wfilmachipiosenkachmówisięcośzupełnieinnego.Tosiła,
tocnota.Byłyśmywwieku,wktórymmożnaobciągaćwswojejsypialnifiutanajlepszemukoledzebrata
iwciążwierzyćwjedynąprawdziwąmiłość.
Późniejzakochałamsięwkimś,ktomniezranił.Stopniowodochodziłamdopunktuwidzenianauczyciela.
Trzebaotworzyćdrzwi,żebyktośmógłprzezniewejść.
Oczywiścieniemagwarancji,żeudasięzachowaćkontrolę,leczcałasprawabyłazrozumiała,nawet
jeśliniedokońcalogiczna.
Myślałam,żezachowujękontrolę.Alepierwszazazdrośćrozdarłamnienastrzępytaksamojakpierwsza
miłość.KłóciliśmysięzA2ipieprzyliśmy,późniejpieprzyliśmysięikłóciliśmy,apóźniejwięcejsię
kłóciliśmy,amniejpieprzyliśmy.
Naszsekssięzmienił.Kiedyśonwkładałmajtkiizginałsięnadkanapą,ajaześmiechembiłamgo
batem.Pokilkuminutachbiegliśmydołazienki,aonściągał
majtkiispoglądałwlustro.Jeślinajegoskórzenieodbiłysięrazy,wracaliśmyipróbowaliśmyjeszcze
raz.
79
Późniejpoprostugochłostałam,ażskórapękałaipokrywałasiękrwią.Robiłamtak,dopókiniekazałmi
przestać.
Kiedyspaliśmywjednymłóżku,A2oplatałmnierękoma.Kopięirzucamsięwnocy,więcmnietrzymał.
Pocieramnogamijakświerszcz,więcogrzewałmistopyswoimistopami.Ilekroćjegorękaznalazłasię
namoimbrzuchu,budziłamsię,zdziwionanietylkojegonieruchomością—weśniebyłniewielemniej
ożywionyniżnajawie—lecztakżejegobrakiemświadomości.Ciałoludzkiejestpozbawionezbroi:
sukcesnaszegogatunkuzależyodtego,coznajdujesięwewnątrz,anieodtysięcykolcówzwierzchu.
Mogłamgozranić,kiedyspał.Gdybysięodwrócił,odsłaniająckręgosłup,mogłamgouderzyć.
Kiedyśobudziłamsięprzedsygnałembudzikaizobaczyłamodsłoniętezasłony,zaktórymizaczynałsię
doskonaleszaryporanek.Usłyszawszywestchnienie,odwróciłamsiędoA2;myślałam,żejużnieśpi.On
jednakwciążpogrążonybył
weśnie,ajegoręceleżałydziwnieposkręcanepodprzesuniętąpoduszką.
—Czemuchowaszdłonie?—zapytałam.Jegołokciewystawałynazewnątrz,leczdłoniebyływciśnięte
podpoduszkę.
—Żebyśniemogłaichurwać—wymamrotałizasnąłmocniej.
Nadrzewiezaoknemodezwałsiępierwszyszpak.
A2zerwałzdrugąkochanką,alejanigdywtodokońcanieuwierzyłam;oddalaliśmysięodsiebiecoraz
bardziej,corazrzadziejzesobąspaliśmy,ażpewnegodniaonzacząłsięspotykaćzkimśinnympodobnie
jakja.Obojesięucieszyliśmy.
jeudi,le18decembre
PokłóciliśmysięzNnasiłowni.Niebyłotonicpoważnego,cośwrodzajusporu,czyjepośladkiwięcej
korzystajązdodatkowychćwiczeń.Kontrowersjedotyczyłykwestiiograniczeniadostępnościusługi
świadczeńpublicznych.Onbyłzatakimi80
ograniczeniami.Chybaprzemknęłomiprzezmyślokreślenie„paranoicznyuchodźcożerca",alenie
powiedziałamtegonagłos.
Niepodusiliśmysięnawzajemiposzliśmydomnienarisotto.Trzymaliśmysiębezpieczniejszych
tematów,toznaczymówiliśmyobutach,rugbyorazzastanawialiśmysię,któregopiłkarzażonama
najlepszewcięciedekoltu.Jestempewna,żewkońcuprzezwyciężymytękontrowersję—zarównojeśli
chodziowcięcie,jakikwestięidentyfikatorów.Jednaksporynierozwiązująsiętakszybko,kiedynie
możnasięjużzesobąpieprzyć.
vendredi,le19decembre
Menedżerkajesturocząlaleczką,alełatwojąskołować.Przykład?Siedziałamwtaksówce,akierowca
próbowałznaleźćhotelRoyalKensington(którynawiasemmówiąc,nieistnieje).Byłamspóźnionao
kwadrans.Wreszcieuznaliśmy,żemusiałojejchodzićohotelRoyalGardenwKensington.Taksówkarz
poczekałnazewnątrz,ajasprawdziłamnazwiskoinumerpokojuwrecepcji.Wszystkosięzgadzało.
Dałamkierowcyznakkciukiemiodjechał.
Klientbyłtużpoprysznicu;miałnasobiebiałyszlafrok.Przeszliśmydofrontowegopokoju,gdzie
siedziałajużinnakobieta,pijącwino;byłatoples.
Drobna,ładnablondynkazIzraela.
Zdjęłamjejspódniczkęibuty,poczymrozwiązałamzębamiwstążkęjejczarnychjedwabnychmajtek.
Powiedzianomi,żetojegodziewczyna,alecośmiwtymniepasowało.Wyglądałonato,żefacetznają
nielepiejniżja.Jeślibyładziewczynąpracującą,zpewnościąnieprzyszłazmojejagencji.Przeczucia
mogąjednakwprowadzićwbłąd,awtrójkachnajlepszątaktykąjestskierowaniecałejuwaginakobietę.
Niebyłatożadnamordęga,bodziewczynapachniaładziecięcązasypkąismakowałajakciepłymiód.
81
I
Przeszliśmynałóżko.Onzaszedłmnieodtyłu,aonauklękłaipracowałanademnąjęzykiem,palcamii
miniwibratorem.Zafascynowałomnieniezwykległadkieciałomężczyzny—ktośspędzadużoczasuw
saloniewoskowania,pomyślałam;niedotyczyłotoszorstkiej,nieprzyciętejbrody.Drapałaiłaskotała,
gdyprzystawiałsiędomoichdolnychpartii.
—Niewiem,cozamierzasz,alemyślę,żebyłobywspaniale,gdybyśspuściłsięnamnabuzie—
powiedziałam,widząc,żemójczasdobiegakońca.
Dziewczynaoblizałaustaipuściładomnieoko.Profesjonalistka,tomusibyćprofesjonalistka,
pomyślałam.
Kiedywyciągnęłambuteleczkęolejkubrzoskwiniowego,zrobiłaklientowiimnieniesamowicie
zmysłowymasaż.Gdybytakbardzomisiętoniespodobało,chybabyłabymzazdrosnaojejumiejętności.
Zebrałamswojerzeczy,podczasgdyonamiętosiłaiugniatałaplecyklienta.
Mężczyznawstałipodałmipłaszcz.Pocałowałamdziewczynęiwskazałamnabuteleczkę,którątrzymała
wdrobniutkiejdłoni.
—Zatrzymajsobietenolejek,zrobiszzniegolepszyużytekniżja—
powiedziałam.
Facetzaborczootoczyłjąramieniem.Mójumysłznówzacząłgorączkowopracować.
Dziewczynazagencji?Jegowłasnadziewczyna?Niemiałampewności.Napiwek,którymidał,byłtaki
sam,jakmojehonorarium.
samedi,le20decembre
Zgodniezeswoimzwyczajemwyruszamdodomu,żebyzobaczyćsięzprzyjaciółmiirodziną.Chłopak
wyjechałnakilkatygodnidorodziców,zgodniezeswoimzwyczajem.Niektórerzeczypowinnybyć
zakazanezchwilądobraniasięwparę;należydonichoglądanieosóbzrodzinywtrakcieupijaniasięi
wymiotowaniawłazience.
82
Podróżpociągiemjestnajbardziejekscytującymcudemwspółczesności.Mimożewynaleźliśmywiele
szybszych,tańszychiwygodniejszychsposobówpodróżowania,nadaltrwamyuparcieprzyprzestarzałym
iośmielęsiępowiedzieć,obłąkańczoniewygodnymśrodkutransportu.Czyjakaśinnafirmatransportowa
każecinawłasnąrękędocieraćdomiejscapoczątkuikońcapodróży,czekaćnarozpoczęcietejpodróży
dochwili,którajejpasuje,siedziećdługowjednymmiejscu,iocieraćsięudamiokażdegozboczeńcana
trasieKing'sCross—Yorkshire,iprzezcałyczasniedostaniesznawetciepłejwodysodowejzadarmo?
Uwielbiamto,przecieżwiecie.
Odbywałamtępodróżtakczęsto,żekilkasekundprzedtem,zanimgłoskonduktoraodezwiesięprzez
głośniki,wiem,żedomojejstacjizostałaminutapodróży,iwiem,którywagonzatrzymasięnajbliżej
wyjścia.Nawetjeśliniktnamnienieczeka,adotaksówkistoidwudziestominutowakolejka,zejściena
perontoczystaradość.Nawetpoomackumogłabymoprowadzaćwycieczkipodworcu.Przebywaniena
własnymterenietorozkosz.Alewkrótcesięskończy—gdywyruszędodomurodziców.Mniejszaztym.
dimanche,le21decembre
Wyszliśmyztatąnaspacertużpozachodziesłońca.Twierdził,żenogimuzdrętwiałyoddługiego
siedzenia,alepodejrzewam,żechciałsięwyrwaćodżony,którawpadławwirświętowania.Mamajest
zwierzęciemświętującym,żonglujepięciomalubsześciomasezonowymiświętaminaraz.Ostatnio
próbowaławzniecićrodzinnyentuzjazmdlapokazusztucznychognizokazjiświętaEid.Majączaledwie
mglistepojęcieoEid,otym,ktojeświętujeijakiebutybyłybyodpowiedniedostaniawogrodziei
przekrzywianiaszyi,bypatrzećnaeksplozjekolorowegoprochu,wybrałamspacer.
83
Wpowietrzuczułosięlekkiprzymrozek,wystarczający,bypoliczkiiuszyszczypały.Przeszliśmyobok
domkuzdymiącymkominem.„Węgiel",orzekł
autorytatywnietata.Kiedybyłammała,mieliśmypiecyknadrewno.Gotowaliśmynanimrodzinne
posiłki.Byłomibardzosmutno,gdypozbyliśmysiętegopiecykaiprzywieziononowąelektryczną
kuchenkęorazsztucznykominek.
Wróciliśmydostojącegowciemnościdomuizobaczyliśmy,żejakiśzafrasowanyfacetodpychaswój
samochódodnaszego.Przestępowałznoginanogęistarałsięwyglądaćniewinnie,alejesttoraczej
trudne,gdyzderzaktwojegosamochodusczepisięzezderzakieminnego.
Tatagwizdnął„Oo,paniniebędziezadowolona",rzekłdonieznajomego,jakbygroźbaniezadowolenia
mojejmatkimogłasprawić,żefacetniedanogi,iokrążył
miejscewypadku.Niebyłtopoważnywypadek;nawetjatowidziałam.Alenieznajomynajwyraźniej
zażyłwcześniejcośnawzmocnienieświątecznegonastrojuiterazpanikował.
—Hm,niewiem—mruknąłtata,zagryzającwargę.—Szkodymogąbyćpoważne.—
Mężczyznaprosiłowyrozumiałość.Opowiedziałzwykłąbajeczkę:punktykarne,niskieubezpieczenie,
żona,któraladachwilaurodziwielogłowąhydrę,auratowaćjąmożetylkoobecnośćmężawdomu.
—Nodobrze,dapandwieściefuntówiuznamsprawęzazałatwioną—rzekłtata,drapiącsiępo
brodzie.
—Mamprzysobietylkostodwadzieściafuntów.
—Stodwadzieściaitabutelkawhiskynasiedzeniu.Mężczyznaskinąłkrótkogłowąiprzekazałwalory.
Mój
ojciecprzykucnąłiwspólnymwysiłkiemoddzielilizderzaki.Tamtenwsiadłdosamochoduiodjechał
powoli,mamroczącsłowawdzięczności.Pomachaliśmymu,gdyskręcałzarogiem.
—Hm,tomogłobyćekscytujące—stwierdziłtata,otwierającprzedniedrzwi.
Wręczyłmipołowębanknotów.—Niemówmymamie,dobrze?
84
lundi,le22decembre
Pierwsząprostytutką,którąpoznałam,byłaprzyjaciółkamojegoojca.Zdarzyłosiętomniejwięcejotej
samejporzeroku.Ajabyłamjeszczestudentką.
Niejestalfonsem,słowo.Matylkozwyczajzabieraniasiędoniewykonalnychprojektów.Pewnie
kwalifikowałbysiędoświętości,gdybybył,nowiecie,nieżyjącymkatolikiem.Jegoaltruistycznewysiłki
przybierałyróżneformy:odpróbwskrzeszeniaskazanejnaupadekrestauracjidopodniesieniazupadku
szereguskazanychnańkobiet.Spotkałosiętozchłodnymprzyjęciemmamy,alemiałakilkadziesiątlatna
przyzwyczajeniesiędomiękkościjegoserca.
Wiedziała,żeporywasięnakolejnąprzegranąsprawę,jeszczezanimzdołał
otworzyćusta.„Zawszeprzychodziszzkwiatamitylkozjednegopowodu",warknęłazkuchni.„Iniejest
torocznicanaszegoślubu".MożetojejnazwiskopowinniśmywysłaćdoWatykanu.
Radosnynastrójświąttamtegorokuumknąłmiwdużejmierzezpowoduniedawnejkłótni(atakżetego,
żeniejestemchrześcijanką).Trywialnośćświątbywaczasemurocza,aczasemdrażniąca,aletegoroku
byłaniedozniesienia.
Widziałamtylkoto,żetakwieluludziczerpieradośćzwydarzenia,doktóregowiększośćświata
przywiązujeminimalneznaczenie,symbolizowanegoprzezkilometrykrzykliwejlametyiniechciane
podarunki.Któregośpopołudnia,stojącwkolejcewbanku,zobaczyłamswojezniekształconeodbiciew
taniejczerwonejbombcechoinkowejipomyślałam,jakietowszystkotymczasoweipozbawione
znaczenia:święta,bankiwogólecałyświat.Niebyłamnawetwstaniezłościćsię,żejestemsama.
Pokonana.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażdarozpieszczonanajstarszalatorośl:udałamsiędodomu,
żebyprzezkilkatygodninależyciesiępodąsać.
Dlauzdrowieniamnieojcieczasugerowałwizytęujednegozeswoich„przyjaciół".
Byłatokobieta,właśniezwolniona
85
zwięzienia,gdzieodsiadywaławyrokzadefraudację,związanązuzależnieniemodnarkotyków.
Odzyskawszyprawodoopiekinaddziećmi,pracowałajakosprzątaczkawhoteluipróbowałatrzymać
sięzdalaodpokus.Czarujące.Uśmiechnęłamsięsztywnoipojechaliśmynaspotkanie.Przezkwadrans
siedzieliśmybezsłowawsamochodzie.
—Wiem,żewiesz,żemamategoniepochwala—rzekłnagle,stwierdzająccoś,cobyłooczywiste.
Nicnieodpowiedziawszy,spojrzałamprzezokno;ludziewysypywalisięzesklepówirozpływaliw
wieczornympółmroku.
—Tonaprawdęuroczaosoba—ciągnąłtata.—Jejdziecisąfantastyczne.
Mójojciecjestbeznadziejnymkłamcą.Wprzygnębiającejkuchnijegoznajomauraczyłanasopowieścią
ozakażeniukciuka,zpowoduktóregoprzeztydzieńniemogłachodzićdopracy.Synowiebylitacy,jak
sobiewyobrażałam:starszy,okołopiętnastulat,badałwzrokiemmojąfiguręukrytąpodtrzema
warstwamigrubegoubrania,amłodszegoniedałosięoderwaćodtelewizora.
Niemogłamprzestaćmyślećomoimostatnimchłopaku,któryzostawiłmnienaglewśródoskarżeńo
snobizmicałkowitybrakwspółczuciadlainnych.Dobrzesięotymdowiedzieć,jaktoująłPhilipLarkin.
Pozostalidorośliinastolatekwyszlizmieszkania,żebyobejrzećjegorower,zardzewiałygratleżący
przeddrzwiami,znalezionynaśmietniku.Mójojciecmazręczneręceiobiecał,żesięnimzajmie.
Wiedziałam,żeskończysiętowręczeniemchłopakowiforsy,anieuratowaniemroweru.Zostałam,ze
zmarszczonymczołemobserwując,jakmłodszysynatakujepilota.
Gdytylkopokójopustoszał,chłopakodwróciłsiędomnie.
—Chceszzobaczyćmojegoptaka?Orety!Czytojakiśeufemizm?
—Dobrze.
86
Podeszliśmydookna;otworzyłje.Nazewnątrzrosładużajemioła.Chłopieczaklaskałjęzykiemiczekał.
Słychaćbyłotylkowarkotskuterówinawoływaniarozbawionychklientówwychodzącychzpubu.
Chłopakznowuzaklaskałigwizdnął.Z
krzakaodezwałasięsikorka,podleciałaiwylądowałanajegoramieniu.Kiedyotworzyłdłoń,usiadłana
niej.
Odwróciłsięipowiedziałmi,żebymwysunęłarękę.Takzrobiłam.Pokazałmi,jakporuszyćdłonią,żeby
sikorkastraciłarównowagęizłapaćją,gdyzacznierozkładaćskrzydełka.
—Właśnietaknauczyłemjąlatać—rzekł.
—Tynauczyłeśjąlatać?
—Ktośzabiłjejmamę,więcprzynieśliśmygniazdodośrodka—wyjaśnił.—
Łapaliśmyświerszczeikarmiliśmypisklętaszczypczykami.—Wgnieździebyłosześćmłodych,aletylko
jednoprzeżyło.
Chłopiecpokazałminastępnąsztuczkę:sikorkasiedziałamunaramieniu,aonspoglądałwprawo,w
lewo,późniejznówwprawo,aptaszekzaglądałmudoucha.
Wrócilipozostali;starszysynbyłzaczerwienionyzradości,żeudałomusiępozbawićmojegoojca
częścizawartościportfela.Ptaszekwyleciałimłodszysynzamknąłokno.Ichmatkaćwierkałaoinnej
swojejdolegliwości,którejnabawiłasię—byłategopewna—dziękijakościjedzeniawzakładzie
karnymJejKrólewskiejMości.
—Prawienicsięniedostaje,człowiekjestciągległodny,amimototyje.
Zostaliśmynajeszczejednąfiliżankęherbatyiczekoladowegobourbona,apóźniejwmilczeniu
pojechaliśmyzojcemdodomu.
mardi,le23decembre
Długipłaszcz:jest.
Ciemneokulary:są.
Alibinagodzinędlarodziców:jest.
87
Zamknęłamzasobądrzwiijestemwolna.
Zdążyłamnarandkę.A4sięspóźnił.Popijałamkawęiudawałam,żeczytamgazetę.Wśliznąłsię
niezauważonyiusiadłnaprzeciwko.Skinęłamgłowąipchnęłampudełkowjegostronę.
Uniósłwieczkoizajrzałdośrodka.
—Jesteśpewna,żetowłaśniete?—spytał.
—Niemalepszych—odparłam.—Wynikgwarantowany.Wypuściłpowietrzeirozluźniłramiona.
—Naprawdępotrzebujesztegoażtyle,żebyprzetrwaćtydzieńzrodziną?Jeśliwolnozapytać.
—Inaczejbymniewykończyli.—Znówotworzyłpudełkoipociągnąłmocnonosem.—
Jaktylkowyczująkrewwwodzie,rzucęimpodnogiteczekoladowetrufle.Wtensposóbzyskamco
najmniejkilkagodzin.Sekretnarecepta.—WłaściwietoznalazłamjąwInternecie.Masło,czekolada,
śmietanairum.Takproste,żenawetjaniemogłamtegospartolić.
SpotykaliśmysięzA4przezkilkalat,jakiśczaszesobąmieszkaliśmy.Niemieliśmynawetnocnika,jak
tomówią,alebyłowygodnie,domowo,iłączyłonaswielezainteresowań.Naprzykładnarzekaniena
resztęświata.Trwałoto,dopókiniewyprowadziłamsię,bypodjąćjednązwielubezskutecznychprób
zdobyciatrwałegozatrudnienia.Zrozczarowaniemdowiedziałamsięostatnio,żelokal,który
zajmowaliśmypozakończeniustudiów,uważałza„norę".Jazawszewspominamgozczułością.
—Ratujeszmiżycie—rzekłA4.Tooniegowciążpytamójojciec,jakbyśmynadalbylirazem.Jego
zdjęćmamnajwięcej.Namoimregalestoijednowsrebrnejramce,przedstawiająceA4wgórach.
Spoglądanamnieprzezobiektywaparatu;stoizwyciągniętądlautrzymaniarównowagiręką.Uroczytyp.
Częstosięuśmiecha.
—Zapłaciszmikiedyindziej.
88
mercredi,le24decembre
Tęskniędożycianapółnocy.Wszystkieopowieścioniejsąprawdziwe.Ludziesątutajżyczliwsi,frytki
smaczniejsze.Wszystkotańsze.Kobietywychodzązdomuwśrodkuzimylżejubrane.
Tęskniędoupijaniasięzamniejniżpięćfuntów.
jeudi,le25decembre
Odtygodniczekam,żebypowiedzieć:
Wesołychświąt,hej-ho!
Przynajmniejsięuśmiałam.JestChanuka,zajadamczekoladowemonetyijestklawo.Aniśladuprezentu
odChłopaka,atowcaleniejestklawe.
vendredi,le26decembre
Mójpierwszypamiętnikbyłprezentemnasiódmeurodziny.Naszczęściewiększośćdziennikówz
późniejszegookresuzaginęła.Rano,znudzonanaśmierć,zabrałamsiędoporządkowaniabiurkai
znalazłamniektóresprzedparulat.Byłytozeszytyomiękkiejokładcezkwiatami.Pochodzązokresu,
gdypoznałamN.Odrazuprzypadliśmysobiedogustu(tołagodniejszysposóbpowiedzenia:
„dorwaliśmypokójwpierwszymlepszymhotelu").KilkadnipóźniejNwspomniałoswojejprzyjaciółce
Jimożliwościzabawywetrójkę.Robiłtozniąkilkarazyiręczyłzajejurodęorazobezwładniającą
zmysłowość.
Siedzieliśmywjegosamochodzie,spoglądającnarzekękołoHammersmith.„Jasne",odparłam.Niewiele
razybyłamzkobietami,alewczasieweekendurobiliśmytylerzeczy,żeniepotrafiłammuodmówić.N
zadzwoniłdotejdziewczyny.Otowpiswpamiętniku:
89
SpotkaliśmysięuJaneiposzliśmyzjeśćśniadaniepołączonezlunchem.Jedzeniebyłodobre,
rozmawialiśmyoseksieipodwodnejarcheologii.Popowrociedojejmieszkaniazrobiłamgorącą
czekoladędlaNisiebie.Kiedywyszedłzkuchni,pocałowałamnieizapytała,zilomakobietamibyłam.
Skłamałam,żezośmiomaczydziewięcioma.Wypiliśmyczekoladęwefrontowympokoju,Npowiedział,
żesięzdrzemnie.Jwzięłamniedosypialni,gdziestałodużebiałełożezposzewkaminapoduszki,które
tworzyłynapis„LaNuit".Całowałyśmysięidotykałyśmy.J
wydawałamisiędrobna,dopókiniezdjęłambutów;okazałosię,żejesteśmytegosamegowzrostu.Jej
tyłekwyglądałdoskonalewkremowychspodniachwpaski,alegoływyglądałjeszczelepiej.Wczorajw
nocyNpowiedział,żemamnajlepszytyłek,jakikiedykolwiekwidział,alemyślę,żetyłekJjestlepszy.
Jejszyja,skóraiwłosypachniaływspanialeinagleuświadomiłamsobie,żejestemspocona.
„Ntozrobił?"—spytała,pokazującgłębokiezadrapanianamoimramieniu.
Pokazałamciemnesiniakinaudachibladeśladypojegoczłonkunatwarzy.
Kazałamisiępołożyć,zawiązałamioczyiskrępowałaręce.
Przeciągnęłapomniemiękkim,wielożyłowymbiczykiem.„Wiesz,cotojest?".
„Tak".„Chcesztego?".Najmocniejszerazyzostawiłanamojejpiersi,apotempieprzyłamniesztucznym
penisemzdwomakońcami.Kiedywcisnęłamtwarzwjejkrocze,rozwiązałamnieizdjęłaopaskę.
Lizałamjąprzezmajtki,apóźniejjezdjęłam;byłaogolonanadole.
Doprowadziłamjądoorgazmupalcami.Wtedyzobaczyłam,żeNobserwujenasprzezotwartedrzwi.
Zapytałam,odjakdawnatamjest.
—Odchwili,gdyzałożyłaciopaskę—odparł.—Czułemwaszzapach,zanimdoszedłemdodrzwi.
WtymmomenciepojawiłsięchłopakJizapiswpamiętnikuzrobiłsiętrochęmętny.Ujmującsprawę
krótko,miałproblemzN:chodziłooto,żeniechciał,byNdotykałJ.Sfrustrowany
90
Nwymamrotał,żejeślitak,tochłopakJniemożedotknąćmnie.Sambezskuteczniespróbowałzerżnąć
mniecałądłonią.Byłamtakrozkojarzona,żeniemogłamdojść.Jobciągnęłaswojemupartnerowi,
wykąpaliśmysię,każdeosobno,apóźniejwyszłamzN.WyrzuciłmnieprzyKing'sCrossizapytał,czy
potrzebujęczegośprzedpodróżą.Jakiegośsensu,dlaktóregowartożyć,odparłam.Żarcieiseks,
powiedziałbeznamysłuiroześmiałsię.Odtejporykilkarazyprzypominałammutęfilozoficznąuwagę,
aleonniepamięta,żetopowiedział.
Idącprzezdworzec,czułamsięlżejszaniżpowietrze,oszołomiona.Szczęśliwa.
—Cóż—rzekł,wzruszającramionami.—Czworowłóżkutochybazadużo.
Pamiętam,żeonanizowałamsię,jadącnapółnoc.Niebyłotołatwe,bowagonbył
zatłoczony,ludziesiedzielitużobokmnie.Niechciałamrobićtegowtoalecie.
Alemiałamdużoczasu,więcrozpięłamspodnietakcicho,żeniktniezauważył.
ObokmniesiedziałamłodaAzjatka,którarozmawiałazprzyjaciółką,siedzącąkilkarzędówzanami.
Miałamkolanaprzykrytepłaszczemiudawałam,żeśpię.
PóźniejzadzwoniłamdoNiwszystkomuopowiedziałam.TobyłowokolicachGrantham,takmisię
zdaje.
samedi,le27decembre
Nigdynienależałamdodziewczynrobiącychpostanowienianoworoczne.Takierzeczyprowadządo
bezalkoholowychprywatek,nieprzemyślanychmałżeństwalboczegośjeszczegorszego.Kiedyś
postanowiłam,żeprzezcałyrokbędęużywałanitkidentystycznejipłynudopłukaniaustprzedmyciem
zębów.Zarazjednakuświadomiłamsobie,żeutrzymywanietakiejhigienyustniedość,żeniepotrwa
nawettygodnia,tojeszczejestnieatrakcyjne.Czyjakiśfacetchciałbyobudzićsięwsamymśrodku
broadwayowskiegomusicalu,wktórymgłównąrolęgrająmigdałyjegoukochanej?
Wnastępnymrokuplanowałamprowadzićręczniepisany91
pamiętnikinierezygnowaćztegozpowoduznudzenialubzapominalstwa.Jakimścudemudałomisię
dotrzećdopółrocza;bodźcembyłodlamniepewnierównoczesneczytaniedziennikówKennethaTynanai
Pepysa.WmoimjednakbrakowałorelacjioodwszawianiuperukiicałonocnychpopijawachzTen-
nesseeWilliamsem.
Alenawetnajbardziejopornalamparcicamożezmienićskórę,ajapomyślałam,iledobrychuczynkówi
postanowieńmogęzrobićwciągunastępnychdwunastumiesięcy.
Niniejszympostanawiam,żenigdywięcejniekupiębutelkimarkowegolubrykantu.
Nigdy.Wierzę,żeistniejeszansazachowaniatej,którąmam.
dimanche,le28decembre
Och,todomowełono.Takiekrzepiące.Takieradosne.
Rokwroktakiesamo,możnasięudusić.Ruszamznównapołudnie,zanimmamazauważywgnieceniew
bokusamochodu.
lundi,le29decembre
Dzwonitelefon.
Ja:—Halo?
Menedżerka(botoona):—Śpisz,skarbie?
—Mm,nie.
—Tofajnie.Twójgłosjesttakizrelaksowany.Myślałam,żejestemzrelaksowana,aletyzawszejesteś
bardziejzrelaksowanaodemnie.Dużoczytasz?
—Taak?
—Topewniedlatego.Ludzie,którzyczytają,sątacyzrelaksowani.Ale,ale.Mamdlaciebie
zamówienie.Niewiem,cosięnagleporobiło,leczwszyscyposzalelinatwoimpunkcie.
92
Podobnoburdelmamysłynąztego,żefaworyzująniektóredziewczyny,alejajeszczetegonie
zauważyłam.Wydajemisię,żeinteresidziedobrze,kiedyodrzucampropozycje,iźle,kiedy
zastanawiamsię,czywogóledostanęjeszczejakąśofertę.Alemenedżerkaniezmienniezachowujesię
taksamorzeczowo.
—Hm,todobrze?
—Baaardzodobrze,skarbie.WyślęcinamiarySMS-em.Miłejlekturyksiążki.
Musiałamwziąćinnątaksówkęniżzwykle.Nowykierowcaniezrobiłnamniedobregowrażenia:
najpierwpojechałnawschód,apóźniejwykonałszerokąpętlę,któraobjęłaprawiecałądzielnicę
Islington.RozmawiałamprzeztelefonzA4iprawieniezwracałamuwaginadrogę.Dwadzieściaminut
później,gdyskręciliśmywulicętrzyprzecznicenapołudnieodmojegodomu,niewytrzymałam.
—Pieszodoszłabymprędzej!
—Strasznyruchotejporze—odparłtaksówkarz.Rozejrzałamsięwlewoiwprawo.Nigdzieniebyło
widać
aniśladusamochodu.
—Toniedowiary!
Wlokącsięwtymtempie,spóźnięsiędziesięćminutibędęmusiałazadzwonićdoagencji.
NapołudnieodHydeParkutaksówkarzwjechałwkilometrowąkolejkęsamochodów;nawetja
wiedziałam,żepowinnosięunikaćtejulicy.
—Przepraszam,czypannapewnowie,dokądjedzie?
—Oczywiście.
—Ha.Ajaspóźniamsięnaspotkanie.—Naspotkanie,naktórejedziesięwśrodkunocyw
koronkowymgorsecie,takimsamymstanikuimajtkachpodprzezroczystąsukienką.
—Znapanilepszątrasę?—prychnął.
—Nie,aletoniemojapraca.
—Otejporzejesttakiruch,żeniemogęniczrobić.
—Nonsens.Mógłpanwybraćtuzininnychtras.Przezdwadzieściaminutobwozimniepanpomojej
dzielnicy,apóź-
93
niejpakujesięwnajgorszykorek?Dajpanspokój,nieurodziłamsięwczoraj.
Taksówkarzspojrzałwlusterkoizobaczył,żetoprawda.
—Jakpowiedziałem,niemogęniczrobić.
—Przydałybysięchociażprzeprosiny.—Cisza.Siedzieliśmydziesięćminutwmilczeniu,asamochody
wlokłysięobok.Gotowałamsięwśrodku.
—Możemniepanwypuścić?
—Oczywiście,proszępani,jakpanisobieżyczy.Wysiadłam,niepłacąc,iznalazłamsięwkorku.Przed
chwilą
przejechaliśmyobokpostojutaksóweknapoczątkuNorthEndRoad;ruszyłamprostowtamtąstronę.
Dotarłamnamiejscespotkaniawpięćminutzaokazyjnąsumęczterechfuntów,więcdałamkierowcy
sześćfuntównapiwku.
Naszczęścieklientbyłbardzowyrozumiałyizaproponowałmidrinka.Uwielbiamangielskiearchetypy:
chłopaczekzprywatnejszkoły,trzydzieścilat,stanowiskolekarzawfirmieojca.Takiprzedwypiciem
drinkamówi„chin,chin".FanBorysaJohnsona.Rozebrałamsiędobieliznynapodeścieschodów,aon
patrzył,jakwchodzęponichpowoli.
Zatrzymałamsięnaszczycie,odwróciłamizerknęłamprzezramię.
—Cochcesz,żebymzrobiła?
—Chcęsięztobąkochać.
—TakjakwpiosenceBarry'egoWhite'a?
—Właśnie.
Zmagaliśmysięwpościeliprawieprzezgodzinę.Jegowłosybyłymiękkie,gęsteimiałylekko
metalicznyzapach.
—Comogęzrobić,żebyśdoszedł?
—Tobardzoskomplikowane.Spędzimytucałąnoc.
Niemiewamorgazmówzklientami.Niektóredziewczynysięniecałują,couważamzabzdurę.Wkońcu
totylkousta.Aleorgazmyoszczędzamdlakogoinnego.
Zresztąnigdynieosiągałamichzbytłatwo.
—Brzmiświetnie.
94
—Niebardzo,aleczymaszprzysobiewiertarkęisześćkozłów?Pozatymplanetynieznajdująsięw
odpowiednimukładzie.
—Wporządku.Następnymrazembędęwiedziała.Kiedywychodziłam,wsunąłmiwizytówkęi
powiedział,że
kiedyśchcesięspotkaćnadrinka.
—Piłkajestpotwojejstronie—rzekł,gdyschodziłamostrożnieposchodachdoczekającejtaksówki.
Wświatłachmigającychprzezszybysamochoduzerknęłamnawizytówkę.Różowo-zielona,zwypukłym
drukiemimodnączcionką;kusiłabymnie,gdybymbyłasama,choćnieumiemsobiewyobrazić,cotaka
paraopowiadałabyznajomymoswoimpierwszymspotkaniu.
—Nielubiętegorodzajutypów—stwierdziłamenedżerka,kiedyzadzwoniłamdoniejwdrodzedo
domu.—Napewnonapiszeraport.—Istniejąstronysieciowedlanapaleńców,opisującychwdzięki
dziewczynzagencji;czasemnawetjeślipospotkaniuzostająnajlepszewrażenia,niemożnamieć
pewności,żeuzyskasiędobrąrecenzję.
TaksówkarzporaztrzeciokrążyłkorekwKensington.Imchybasięzdaje,żejaniewidzę.
—Jakionbył?
—Skończonydżentelmen.—Podrugiejstronierozległosięprychnięcie.—
Oplotłamgowokółmałegopalca.—Bardzoszybkoweszłomitopowiedzeniewnawyk,nawetjeślinie
byłoprawdą.Niechcę,żebymenedżerkasięmartwiła,iniechcęwypaśćzjejłask.
mardi,le30decembre
—Jestklient,którychcenaciebienasikać—oznajmiłamenedżerka.Słowodaję,gdybyktośkiedyś
dostałwswojeręcezapisymoichrozmów,pewniepomyślałby,żejestem...Alezaraz,przecieżja
naprawdęwłaśnietakajestem.
95
1
—Czegochce?—zapytałam,choćdoskonalewiedziałam,ocochodzi.
—Nasikać.Naciebie.Niemartwsię,skarbie,niemusiszbyćubrana.Będzieszwwannie.
—Wwanniepełnejczego?Moczu?
—Nie,wnormalnejwannie.Westchnęłam.
—Wiesz,żenielubięponiżania.—Wkażdymrazieniewpracy.Tobrzmidziwnie,wiem,alenawetgdy
Wtraktowałmnienajgorzej,wiedziałam,żerobito,bomunamniezależy.Czułabymopór,pozwalając
zrobićcośpodobnegokomuśobcemu.
—Och,nie,skarbie,ależskąd—odparłamenedżerka.—Onwcaleniechcecięponiżać.Chcenasikać
nadziewczynę,któratolubi.
Wkońcusięzgodziłam,aletylkozaznaczniepodwyższonehonorarium.Klientbył
całkiemmiłyisprawiałwrażeniewyjątkowonieśmiałego.Porozmawialiśmychwilęinapiliśmysię:on
piwa,jaczegośmocniejszego.Pewniechciałsobienapełnićpęcherz.Kiedynadszedłczas,rozebrałam
godopasa,zdjęłamzsiebiewszystkoiuklękłamwwannie.
Spojrzałnamnie,naścianępowyżejiwestchnął.Przezkilkaminutnicsięniedziało.Zaczęłomisię
robićzimno.
—Wszystkowporządku?—zaniepokoiłamsię.
—Nicztegoniebędzie.Jestemzabardzonapalony—oznajmił.Znówopuścił
wzrok.—Kiedynaciebiepatrzę,stajemi.Kiedyspoglądamwbok,myślęotym,comasięzdarzyć,iteż
mistaje.
—Spróbujpomyślećoczymś,cocięniepodkręca.
—Naprzykład?
—Żemamakupujecimajtki,atywleczeszsięzaniąztyłu.Amasztrzydzieścipięćlat.—Zacząłsię
śmiać.Poczułampierwszekroplenaszyi,apotemstrumieńnapiersiach.
Późniejwzięłamprysznic,aonnamniepatrzył.Suszyłamwłosyiubierałamsięprzywtórzewestchnień
nieśmiałegofaceta.
96
—Nicciniejest?—zapytałam.
—Chybamamjeszczetrochę—rzekłzaczerwieniony,wskazującswójkorzeń.—Niemusiszsię
zgadzać,alemógłbymnasikaćdoszklankii...
—Mm,nie,dzięki—odparłam.—Zdrowie,bezpieczeństwo,itakdalej.
—Niektórzyludziepijątodlazdrowia—powiedział.
—Tak,ainniuważają,żedietawyłączniemięsnajestzdrowa.—Włożyłampłaszczicmoknęłamgow
policzek.—Możeinnymrazem,kiedybędęwiedziałazodpowiednimwyprzedzeniem.
mercredi,le31decembre
SamawLondyniewsylwestra.
Chłopakmiałmnieodwiedzić,wkażdymrazietakmipowiedział.Zadzwoniłwczorajpopółnocyi
oznajmił,żeniemożeprzyjechać.Pojechałnanarty,możejamogępoleciećdoniego?Imówimito
trzydziestegopierwszegogrudnia,dwanaściegodzinprzedNowymRokiem.
Nawetniewiedziałam,żegdzieśwyjechał.Dlaczegoniemógłtudotrzeć?Bozamianabiletubyłabyza
droga,oczywiście.Jestemzdumiona,żektoś,ktotwierdzi,żematakmałogotówki,możewydaćmasę
forsynazjazdypozboczacheuropejskichgór,aleniestaćgonato,byspotkaćsięzdziewczynąwNowy
Rok.
Mimotoprzeszukałamsieć,żebyzobaczyć,czyjakimścudemudamisięobudzićweFrancji.Linia
BritishAirwaysniemiaławolnychmiejscprzeddrugimstycznia.
NawetwLastminute.combyłozapóźno.
Zrezygnowałamwięczżalem.Szczerzepowiedziawszy,Chłopakniewydawałsięzbytniozawiedziony.
Podejrzane?Oczywiście.Towarzyszymuwtymwypadziejegowspół-lokator,którymnienienawidzi.
Poszłamdomiastanalunch,dofryzjera,apóźniejpospace-97
—Nicciniejest?—zapytałam.
—Chybamamjeszczetrochę—rzekłzaczerwieniony,wskazującswójkorzeń.—Niemusiszsię
zgadzać,alemógłbymnasikaćdoszklankii...
—Mm,nie,dzięki—odparłam.—Zdrowie,bezpieczeństwo,itakdalej.
—Niektórzyludziepijątodlazdrowia—powiedział.
—Tak,ainniuważają,żedietawyłączniemięsnajestzdrowa.—Włożyłampłaszczicmoknęłamgow
policzek.—Możeinnymrazem,kiedybędęwiedziałazodpowiednimwyprzedzeniem.
mercredi,le31decembre
SamawLondyniewsylwestra.
Chłopakmiałmnieodwiedzić,wkażdymrazietakmipowiedział.Zadzwoniłwczorajpopomocyi
oznajmił,żeniemożeprzyjechać.Pojechałnanarty,możejamogępoleciećdoniego?Imówimito
trzydziestegopierwszegogrudnia,dwanaściegodzinprzedNowymRokiem.
Nawetniewiedziałam,żegdzieśwyjechał.Dlaczegoniemógłtudotrzeć?Bozamianabiletubyłabyza
droga,oczywiście.Jestemzdumiona,żektoś,ktotwierdzi,żematakmałogotówki,możewydaćmasę
forsynazjazdypozboczacheuropejskichgór,aleniestaćgonato,byspotkaćsięzdziewczynąwNowy
Rok.
Mimotoprzeszukałamsieć,żebyzobaczyć,czyjakimścudemudamisięobudzićweFrancji.Linia
BritishAirwaysniemiaławolnychmiejscprzeddrugimstycznia.
NawetwLastminute.combyłozapóźno.
Zrezygnowałamwięczżalem.Szczerzepowiedziawszy,Chłopakniewydawałsięzbytniozawiedziony.
Podejrzane?Oczywiście.Towarzyszymuwtymwypadziejegowspół-lokator,którymnienienawidzi.
Poszłamdomiastanalunch,dofryzjera,apóźniejpospace-97
rowałampogaleriiVictoriiiAlberta.Patrzyłam,patrzyłam,icozobaczyłam?
•Żewszyscy,którzywsiedlidometranaKing'sCross,wysiedliwKnightsbridge;zatłoczonewagony
prawieopustoszały.
•Mężczyznęwyprowadzającegonaspacerdwapsy:ogromnegorottweileraimaleńkiegopekińczyka.
Obabyłyumięśnioneimiałyczarnefutra;jednemukrokowirottweileraodpowiadałytrzykroczki
pekińczyka.
•Nastolatkępochłaniającąbajglazseremłososiowo-kre-mowymifrytkami.
•Trzechmężczyznmaszerującychwpasującychdosiebieczarnychdzierganychczapeczkach.
•Trzydziewczynyidącewprzeciwnąstronęwniepasują-cychdosiebieróżowychdzierganychchustach.
NaExhibitionRoad,tużprzedMuzeumHistoriiNaturalnej,tysiąceoponzrobiłopapkęzjesiennychliści,
tworzącychnajezdnipomarańczowozłotywzór.
I
Janvier
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleH-J
Hjakhobbysta
Hobbystatomężczyzna,któryregularniekorzystazusługagencji.Bywająróżni:oddoświadczonych,
czarującychdżentelmenówdającychsutenapiwki,pogburowatychsknerusów,porównującychcięz
każdąprostytutką,zktórąbyli.
Zawszetraktujkażdegohobbystętak,jakbynależałdotejpierwszejkategorii.
NajprawdopodobniejopiszecięwInternecie.
/jakinvisibility[(ang.)—niewidzialność]
Powyjściuodklientaniesterczwhotelowymholu,rozmawiajączmenedżerkąojejczęścihonorarium.
Widziałamjużtakieobrazki;cośstrasznego.Nacoczekacie,hordypełnychubóstwieniafanów?
Wychodzisz,łapiesztaksówkęijazdadodomu.Bądźdyskretna.
Jjakjealousy[(ang.)—zazdrość]
Kiedyregularnyklient—zwłaszczataki,któregolubiszlubktórydajeporządnenapiwki-—bierzesobie
innądziewczynęalborzucacięwjakiśinnysposób,niezwalniajkroku.Oniniepłacązaseksdlatego,że
chcązwiązku,głuptasie.Będąinni.Zawszesą.
Jjakjetset[(ang.)—śmietankatowarzyska]
Bardzoniewieledziewczynwyjeżdżadalejniżstopięćdziesiątkilometrówpozamiasto.Stałyklient
możezaproponowaćcirejsswoimjachtemdookołaświata,alenieczujsięrozczarowana,jeślinigdydo
niegoniedojdzie.Nawetgdymężczyźnipłacązaseks,częstoprzesadzają,mówiącoswoichdochodachi
koneksjach,żebyzrobićnatobiewrażenieizabawićcię.Więcnieobiecujsobiezadużo.
jeudi,le1janvier
WczorajwieczoremspotkaliśmysięwmieściezN,żebyprzyokazjiświętadaćupustmizantropii.Nie
cierpięnoworocznychwyjazdów,alesamotnesiedzeniewdomujestnieskończeniegorsze.Nostatnio
lubiwlewaćwsiebiebaileyazlodem,napitekprzypominającypuddingwszklance.Kiedypodnosiłam
drinkadoust,znajomyfacetrozlałpołowęnamojedżinsy,przepychającsięobok.
—Jakijestjejproblem?—spytałam,wciągającnosempowietrze.
—Dwatygodniespędzonewtureckimburdeluiniebyłobyponimśladu—odparłN.
Tozainspirowałonasdosporządzenialistyosób,którymnaszymzdaniemtakiewakacjepomogłyby
zmienićogólnenastawienie:iCam.fibs.LL
D\i.'ążnlczkac^rnna
CLiUBtah
U.oiaa.na(choćjzjtnoąloouuątoifiodobać)
<^>amantnajox
JlaLs.czm.Jilaiia
(L)Liz(aLtk)Jłuify
101
JLaduvicŁoxiacTiawzu
un.zui.tkiEbuiE<^H/\ickaQaaąE\aikgoLatoioilE
DhiziaJ\Ąay
\Ja\aiPaLmei[Jomhkinion
<SofAuLttu%Extox
każdablonaunka,aokLoizjh.ai.uJE.okiEilaiU„toarari„niszłaxuxavendredi,le2janvier
Codoorgazmówwpracy:
Janie.Niestawiamznakurównościmiędzypoziomemzadowoleniazseksuiliczbąorgazmówani
międzydobrymseksemizdolnościądozapewnianiaorgazmu.Wwiekudziewiętnastulat,jeślidobrze
pamiętamosobęirozmowę,uświadomiłamsobie,żewseksiechodziojakośćsatysfakcji,atanie
zawszeoznaczaorgazm.
Pamiętamteżjednak,żetarozmowawdużejmierzedotyczyłaporównywaniadoświadczeńze
stosowaniaLSD.Mimotozostałamiświadomość,żeseksjestcelemsamymwsobie.
Bądźmyszczerzy,tojestusługadlaklientów,aniesamo-spełnianie.
Onipłacązaswójorgazm,aniemój.Mnóstwomężczyzn—więcej,niżmogłobywamsięwydawać—
wogóleniedochodzi.Nigdyniesugerują,żejesttomojawina.
Czasemszukajątylkoludzkiegokontaktu,ciepłegociała,erotycznegouścisku.
Przeważniewłaśnietegoszukają,jeślisięzastanowić.
Ichniezdolnośćdodoprowadzeniamniedoorgazmunieświadczyoichupośledzeniu.Jeślitylkousługa
ichzadowala,wykonująswojezadanieświetnie,ajaczerpięprzyjemnośćnietylkofizyczną.Bycie
pożądanąjestwspaniałe.
Strojeniesięjestwspaniałe.Niemapresji,żetrzebazapewnićkomuśfizycznespełnienie,boinaczej
zniszczysięczyjeśego,anitakiej,że102
trzebamuzapewnićorgazm,bowprzeciwnymrazienigdywięcejsięznimniezobaczysz.Tojestbomba.
Czasemwyścigjestdoskonałąrozrywką,bezwzględunato,gdziesiękończy.
samedi,le3janvier
SMSodChłopaka:„Wszystkowporządku?Smutnomi,bobojęsię,żeniechceszzemnągadać".
Czasemsięzastanawiam,czyniejestemnienormalna.Trochęzimnawmiłości,trochęzamało
sentymentalna.Jaktylkospadaczyjeśzainteresowaniemną,mojeuczuciapodążajątąsamądrogą.Jak
powiedziałCliveOwenwKrupierze:„Trzymajsięmocno,odpuszczajłatwo".
Niedajęludziomdośćszans.Alemożewiem,kiedytoniejestwłaściwe.
Romantycznośćtonarcyzm,rzekłmikiedyśA1.Tensamfacetpowiedziałmikiedyś,żekobietypo
trzydziestceniepowinnynosićdługichwłosów,więcprawdopodobnieniejestwiarygodnymźródłem
informacji,alejednak.Wyświadczamprzysługęnamobojgu,nieodpowiadającnaSMS-aChłopaka.
Zdarzyłysięteżinnerzeczy,októrychniechciałammyślećczypisać,botymczasemwszystkomożesię
wyprostować.Możesięjeszczewyprostuje.MogłabymzadzwonićalbowysłaćSMS-a,aletotakie
ubogieprzybliżeniekomunikacji.Jeśliniepotrafiędojść,codziejesięwmojejgłowie,jakmogłabym
ująćtowzrozumiałezdania?Alejeślibędęczekaćzbytdługo,decyzjaprzestanienależećdomnie.
Postanowiłamwydaćcałąforsęnabieliznę,apóźniejrozrzucićzakupypopokoju,żebyrozstrzygnęłyo
moimlosieniczymsatynowo-koronkoweI-Ching.NiechzadecydująbogowieBeauBra.Kupiłam
koronkowykompletwkolorzeczekoladowymzróżowymisatynowymiwstążkamizbokumajtekimiędzy
miseczkamistanika.Miał
niebyćanidopracy,anidlaChłopaka.
103
Metrowdrodzepowrotnejdodomupełnebyłoklientówpolującychnaokazyjnezakupyorazturystów.
Próbowałamzgadywać,cozawierakażdatorbazbłyszczącegopapieru.Paczkęchusteczekdonosa?
Komiksy?Perfumy?Odbywałsięmasowyexodusdopomocnejczęścimiasta,zkażdegosklepu
wybiegaliludzie:kobieta,niemogącamożesiędoczekać,kiedyznajdziesięwdomuiniezdjąwszynawet
płaszcza,zaczniegorączkoworozdzieraćpapier;mężczyzna,któryjużzdzieraopakowanieznowego
kompaktu,upuszczającnachodnikwstążkifolii.
Dziświeczoremwychodzęzprzyjaciółminadorocznąkolację.Mężczyźniwcisnąsięwmarynarki,które
wtajemniczysposóbskurczyłysięodubiegłegoroku,ibędąpsioczyćnajedzenie.Kobietybędą
przemykaćodstolikadostolika,całewdżersejuibłyskotkach,zwłosamigładkimijakpłatkikwiatów.
Pociągzbliżałsiędomojejstacji.Wsłuchawkachgrałalekkopulsującamuzyka,popowakonfekcja,
którąmożnabyłousłyszećnatysiącachlistprzebojówdwatysiącetrzeciegoroku.Podniósłszygłowę,
zauważyłam,żeczubkimoichpalcówocierająsięolampęnasuficie,wiszącątużnaduchwytem.Wózek
kołyszącysięwrazzwagonemstukawtorby,wktórychmatkadzieckawieziezakupy.Niemogłam
powstrzymaćsięoduśmiechu.Zgłębiwagonugapiłsięnamniełysymężczyzna.
dimanche,le4janvier
Npoprowadziłmniepodrękęnaoficjalnąimprezęwczorajwieczorem;czystoplatonicznie,sami
rozumiecie.WciążbyłamzłanaChłopakaitrzymałamsiętwardopoglądu,że„wszyscyfacecito
kutafony,chybażepłacą,awtedysąkutafonami,którzypłacą".Nzrozumiałizespokojemprzyjął
zakwalifikowaniegodokutafonów.Prawdopodobnieoznaczałoto,żechcemniezaciągnąćdołóżka.
Wzięliśmypryszniciubraliśmysięumnie;przedwyjściemzawiązałammukrawat.
Zamierzałwłożyćgotowca,alejanale-
104
gałam,żebywybrałprawdziwy.Niepokażęsiępubliczniezfacetem,którynosikrawatpodpadającypod
jednąztrzechkategorii:przypinany,wirującylubmetaliczny.Komicznewieczorowewdziankamały
swojemiejsceiczas.Wydajemisię,żetenczasprzeminął,gdyCharlieChaplinzrzuciłswojąziemską
powłokę.
Zaschłonamwgardle,więczatrzymaliśmysięnaprzed-imprezowegodrinkawbarze,zakamuflowanym
sprytniepodinnymbarem.Byłotamjeszczekilkuinnychcelebrantów;Nprzedstawiałmniepokolei.Po
mojejlewejstronieusadowiłasięćwierkającakruczowłosapanna,przypominającaNigellę.
—Patrzcie,patrzcie,cześć—zaszczebiotała.—MamnaimięT...—Jejsukienkarobiławszystko,żeby
utrzymaćwsobiepiersi,alenieręczyłabym,żedotrwadokońcanocy.
PosłałamNspojrzenietypu:„Znasztęlaskę?".Odpowiedziałmispojrzeniem:
„Nie,myślisz,żesięzemnąprześpi?".
Tpołożyłanamoimkolaniedłońzidealnieobrobionymipazurami.
—Maszcudownyakcent!—zachwyciłasię.—Skądjesteś?
—ZYorkshire—odparłam.—Aty?
—ZMichigan.
Czarujące.Wśródgościzapanowałoporuszenie,więcprzenieśliśmysięnamiejsceimprezy.NiestetyTi
jejfacetsiedzielitrzystolikiodnas.Jasiedziałamzparami;dostałomisięmiejsceobokżonywspólnego
znajomego.ZmierzyłamnieiN
pijanymspojrzeniem.Kiedymążodwróciłsiędokogoś,zapytała:
—Awyodkiedyznówjesteścierazem?
—Mm,chcemypoprostuzobaczyć,cobędzie.Jesteśmytylkoprzyjaciółmi,wiesz.
—Jasne,jasne.—Puściładomnieokonaznak,żeniewierzywanijednosłowo.
Zrobiłabynamniewiększewrażenie,gdybyjednocześnieniepolałasobiesukienkiczerwonymwinem.
Gwoździemwieczorubyłyprzemowy.Jakopierwszywystąpiłwielokrotnymedalistatejparaolimpiady,z
niewyczerpanymzasobemdowcipówoseksie;późniejzabrałagłosjakaś
105
osobistośćzeświatasportu,anastępniesrebrnowłosymężczyznazbrzuszkiem.
Poziomwystąpieńbyłtaki,żenawetja,kompletniezielonawewszystkim,copachniałowysiłkiem
niemającymnicwspólnegozseksem,mogłamprzezdwadzieściaminutudawaćzainteresowanie.
Późniejzapanowaładyskoteka.Tańczyłam,piłam,potemznówtańczyłam.Kątemokazauważyłam,żeN
nachylasiędouchaT.Grzecznychłopiec,pomyślałam.Gdyposzłazatańczyćzpartnerem,poszukałamN.
—Tyszujo.Zdobyłeśjejnumer?
—Prawdępowiedziawszy,onajestbardziejzainteresowanatobą.
—Naprawdę?—Spojrzałamnaparkiet;Tkręciłasię,obracanaprzeztrzechfacetów.Wyglądałotojak
eksperymentzmimośrodemisiłąjegooddziaływanianatekstylia.Naraziesukienkaniechciałapęknąć;
niewiedziałam,czydziękiczarom,czyzasprawąpodwójnejtaśmyklejącej.
—Taak,alechybazrujnowałemtwojeszansę.
—Jakto?
—Powiedziałem,żezrobisztozniątylkopodwarunkiem,żejateżpójdę.
—Typodstępnabestio!—Wymierzyłammukuksańcapięścią,zadającwięcejbólusobieniżjemu.
Pocałowałmniewczubekgłowy.
—Ratujęcięprzedsamąsobą,mojadroga.
lundi,le5janvier
Seks:przewodnikposzukiwacza
Sexshop:niesprzedajeseksujakotakiego.Totak,jakbysklepwegetariańskinazwać„rzeźnikiem".
Gorącyseks:odtwarzamożliwienajdokładniejwizualnyefektpornografii.Patrztakże:Seksnatelefon.
106
•Dobryseks:dostajeszwszystko,czegosobiezażyczysz.
•Złyseks:ktośinnydostajewszystko,czegosobiezażyczy.
•Sekskotka:kobietaopewnymuroku,choćczęstozależytoodupiększającejbielizny.
•Seksualny:zwyklezwiązanyzrytuałamiparzeniasięniektórychgatunkówzwierzątbądźpączkującymi
hormonalnymizachciankamimłodości.Słowo,którenigdyniepadawkontekścieprawdziwegozbliżenia
seksualnegobezśmiechu.ZawyjątkipotwierdzająceregułęmożnauznaćrozmaitepiosenkiMarvina
Gaye'a.
•Edukacjaseksualna:przejścieodbananadokondomu.Niesąznaneprzykładyprzekazywania
pożytecznychinformacji.
•Seksbomba:brońmasowegorażenia.
mardi,le6janvier
Nacisnęłamdzwonekdomofonu.Nieusłyszałamżadnegogłosu,tylkoodrazubrzęczyk.Klientotworzył
drzwimieszkaniaizniknąłwkuchni,żebyprzynieśćdrinka.Wśrodkubyłoczysto,niemalsterylnie.
Wszędzielustrazprzydymionegoszkła;miałamwrażenie,żejestemwrestauracji.Dośćtrudnouwierzyć,
żetokwaterastudenta,atakwłaśniepowiedziałamenedżerka.Stypendiadlaabsolwentówpozwalają
pewnieurżnąćsiękilkarazywciągusemestru,alewątpię,żebywystarczałynazapłaceniedziewczynie
zanoc.
On:—Niedenerwujsiętak.
Ja(przestraszona):—Jestemzrelaksowana.Costudiujesz?
—Późniejcipowiem.Podałmiswojeimię.
—Naprawdę?—zdziwiłamsię.Byłotodziwne,staroświeckieimię.—Mójchłopakteżsiętaknazywa.
—Byłychłopak,skarciłamsięwmyślach.Przestańmyślećonimwczasieteraźniejszym.
107
ZaczęliśmyrozmawiaćojegozamiarzeprzeprowadzeniasiędopółnocnegoLondynu,mającegoponoć
„największezagęszczeniepsychoterapeutównaświecie".Znającparęosób,któretammieszkają,
rozumiemtodoskonale.
On:—Dziwnajesteś,niemogęcięrozgryźć.
Ja:—Jestemcałkiembezpośrednia.
—Otwartaksięga,tak?
—Cośwtymguście.Później...
Ja:—Więccostudiujesz?
On:—Psychoanalizę.
Tooznaczało,żejesteśmytowarzyszami,choćniekonieczniekolegami.Rozmowazabłądziłanabiologię
ewolucyjnąiznaczenieferomonówdlaatrakcyjności.Jeślilubiszczyjśzapach,wpływatopodobnona
prawdopodobieństwo,żespłodzicierazemdzieciwolneodwadgenetycznych.Niejesttotypowa
uwerturadoromansu,alenamniedziałacałkiemnieźle.Onlubiłintensywny,zmysłowysekszdużym
udziałemjęzyka.Mniepodobałysięlustra.Rozsunąłmnieiwziąłanalnie,wsuwającsięiwysuwając.
Kiedydoszedł,poszłamsiępodmyćizauważyłamwłazienceegzemplarznajnowszejksiążkiRi-charda
Dawkinsa.
Ja(ubierającsię):—Podobałomisię.Atyładniepachniesz.
On:—Doskonale,toznaczy,żemożemymiećdzieci.
Roześmieliśmysię.
—Chybajeszczenie.
Sklepybyływciążotwarte,ajachciałamwydaćpieniądze,któremiałamwtorebce.Stukającobcasami,
weszłamdopodziemnegoprzejścia.Nakońcujednegozkorytarzyleżałypudła,aoboksiedzieliludzie,
którzywnichsypiają.Nigdyniewiem,czypatrzećimwoczy,czynie;omijaćszerokimhakiemczynie.
Dlaczegoczujemysięwichpobliżutaknieswojo?Czybezdomniemanujączymś,comożeprzejśćnanas,
jeślibliskopodejdziemy?
Dwóchmłodychmężczyznzajętychrozmową.Nawiązałam108
kontaktwzrokowyzjednym.Silnypółnocnyakcent.Zbliżającsiędonich,wyraźniesłyszałamstukanie
moichbutówiczułamciężarpieniędzy,któreprzysobiemiałam.Człowiekodobrymsercupoprostu
wyciągnąłbydonichrękęzezwitkiembanknotów,prawda?
Bzdura,odezwałasięinnaczęśćmojegoumysłu.Wydalibyjenanarkotyki.
A,mamcię,wielkadamo.Ktoprzedchwiląsprzedawałsekszapieniądze?
Nocóż.Tomojapraca.Niesprzedajęsię.Niepłacąmizacoś,czegoniezrobiłabymitakzadarmo.
Możetotylkowędrowcy,którzyzradościąprzyjęlibygotówkę.
Albogwałciciele.
Korytarzskręcałnagletużprzedichprowizorycznymobozowiskiem.Dwóchmłodychmężczyzn—
całkiemprzystojnych,nawiasemmówiąc—podniosłogłowynamójwidok.
—Późnywypad?—spytałjeden.
Uśmiechnęłamsię.Mogłampowiedziećimprawdę.Niepowiedziałam.
—Impreza.
—Fajnie—mruknąłtenzbrodą.Wrócilidorozmowy.Niezwalniającaninieprzyspieszając,zniknęłam
zichpolawidzenia.
mercredi,le7janvier
On:—Białewino,jakprzypuszczam?Ja:—Właśnietak.Brawozadomyślność.
Podajemikieliszek;wznosimytoastipijemy.
—Bardziejwytrawneniżzwykle.
—Pomyślałem,żespróbuję.
Kiedystałyklientstajesiębardziejstały,zasadytrochęsięrozluźniają.
Klienciniepowinnibyćpodwpływemwczasie109
u
spotkania—taksamojakmy—choćodrobinaalkoholuniejestotwarciezabroniona.Spotkałamsięz
tymfacetemjużkilkarazyiwiem,żeprzedmoimprzyjściemmusisiętrochęnapić.Jestemzdziwiona,że
alkoholniewpływanajegopotencję.Wczorajwieczoremdotarłamnamiejscekilkaminutprzedczasem
—
byłwtorkowywieczór,małyruch—iprzyłapałamgonagorącymuczynku.
Innyjegozwyczajtoużywanieinhalatorawczasiemoichwizyt.Wiem,żeniejesttonielegalne(takw
każdymrazieuważam),ajaniemamnicprzeciwkoużywaniunarkotyków.Żyjipozwólżyć,zbrodniabez
ofiaritakdalej.Samatylkoczasempozwalamsobienacośmocniejszegoniżmocnydrink,choćci,
którzyznalimnienauniwerku,zeznalibycośprzeciwnego.
Wczorajwieczoremsiedziałamnanimnapodłodzesypialni.On,leżączzamkniętymioczyma,sięgnąłpo
dobrzemijużznanąmałąbrązowąbuteleczkęipowąchał.Późniejzaproponowałmnie.Czytomoże
zaszkodzić?—pomyślałam,biorącbutelkę.Zrobiłamtojeszczerazdziesięćminutpóźniej.
Alemnązakręciło.Poczułam,żeskóranamojejgłowie,twarzyiuszachnabrzmiewatakjakprzy
czerwienieniusię,tylkobardziej.Każdydźwiękwydawał
sięgłośniejszyijakbymetaliczny.Mojepalcebyłyjakniedźwiedziełapy,szerokienadwadzieścia
centymetrów.
Dobrze,żetrwałototylkominutęalbocośkołotego.
Toznaczydziałanieinhalatora.Bosekstrwałowieledłużej.
jeudi,le8janvier
Wtejpracyjestkilkarzeczy,któretrudnobraćpoważnie.
Pierwszatopubliczneśrodkitransportu.Pewniewnormalnymzawodziedwudziestominutowespóźnienie
możnazałatwićzwyczajnym:„Ach,taliniaNorthern,samwiesz".Alekiedyzaniedbywanymążma
sześćdziesiątminutmiędzygodziną
110
lunchuinastępnymspotkaniem,wziąłviagręistoimujakdrut,niewolnocisięspóźnić.Taksówkitomoi
starzyprzyjaciele,skarbie.
Drugatoludzie,którzyfilująnaciebiewpublicznychśrodkachtransportu.Możemyślą,żepodążęza
nimidosekretnegogniazdkamiłości?Amożemyślą,żeonipodążązamnąitobędziemiłośćod
pierwszegowejrzeniawzatłoczonymwagoniemetrajadącegonapomoc?Nicztego.
Trzeciatojednorazowyseks.Podobniejakwwojskubawięsięipłacąmizato.
Czasemniejesttakfajnie,alezawszedostajęforsę.Zaliczamwciągutygodniawięcejseksuoralnegoz
klientaminiżprzezcałyczasnauniwerku.
Czwartatokłopotyzchłopakami.Niechcębyćsamotnąprostytutką.Niechcę,żebywmoimżyciunie
byłoChłopaka.Ogłosiliśmyzawieszeniebroni.Naprawdę.
Piątatomoda.Płaskiebuty,krótkiewłosy,poszarpanespodnieiekstrawaganckiespódnice?Nigdy
więcejniezłapałabymklienta.
vendredi,le9janvier
ByłyurodzinyChłopaka,więcwpadłmnieodwiedzić.Byłczyściutkiigrzeczniutki,zachowywałsię
nienagannie.Przezwiększączęśćwieczoruwszystkoprzebiegałolekkoiprzyjemnie.Corazmocniejsię
nanimopierałam,aonotaczał
mnieramieniem.Orany,pomyślałam.Tobyłotylkodrobnezakłócenie.Niemasięcoprzejmować.
RozstaliśmysięzprzyjaciółmiwWimbledonie(imprędzejzaczniemynadwerężaćłóżko,tymlepiej)pod
bylejakimpretekstemiwpadliśmywkołowrótmetra.
UtknęliśmynaEarl'sCourt,aChłopakprzysnąłnamoimramieniu.Ogłoszonozmianętrasynaszego
pociągu.WyskoczyliśmywięcprzyGloucesterRoad,żebysięprzesiąść.Niestety,liniaPiccadillyteż
byłazatkana.
111
Podjęłamdyrektorskądecyzję,wywlokłamnasnaulicęizatrzymałamczarnątaksówkę.
—Ilezabulimy?—spytałChłopak.
—Nieprzejmujsię,biorętonasiebie—odparłam.Nachyliłsiędokierowcy,żebyzapytać.—Och,
przestań,idioto—zganiłamgoiwcisnęłamdotaksówki.
Najpierwskierowałamtaksówkarzadobanku,żebywyciągnąćtrochęgotówki.
Chłopaksiedziałnadąsany,kiedywróciłam.
—Licznikchodził,kiedyczekaliśmy—mruknął.—Conajmniejjedenfuntwięcejopłaty.
Nieprzejęłamsiętym.
—Czekałkilkaminut—odparłam.Pozatym,ponieważzłapałamczarnątaksówkę,aniemini,miałam
pewność,żebezwzględunawysokośćopłatykierowcaniebędziepróbowałnaswozićwteiwewte.
Mieszkamnazadupiu,więcczterdzieścifuntówzadojazddocentrumniejestczymśniesłychanym.Kiedy
pracuję,kosztpokrywarzeczjasnaklient.Biorącpoduwagęodległośćiczas,uznałam,żegdybyśmy
dojechalizadwadzieściafuntów,powinniśmybyćwdzięczni.
Chłopakwydąłusta,wysunąłrękęzmojejdłoniizacząłsięgapićwokno.
Kiedyznaleźliśmysięjakieśdwiemileoddomu,powiedział:
—Myślę,żepowinniśmytuwysiąść,jesteśmydośćblisko.—Licznikprzedchwiląwybiłdwadzieścia
funtów,alejabyłamwbutachnaobcasieinieinteresowałomniespędzenietrzydziestuminutnazimnie,
podczasgdymogliśmysłodkokotłowaćsięwłóżku.
Spojrzałamnaniegoostro.
—Jeślichceszwysiąśćipospacerować,niebędęcięzatrzymywała.—Niemiałamzamiarunigdzie
chodzić.Byłyjegourodziny,mojauczta,aczymsąpieniądzewporównaniuzprzyjemnościąbyciaw
domuiobłapianiasię?
Światłazmieniłysięnazielone.Kierowcaspojrzałnerwowowlusterko.
-Wysiadasztutaj,kolego?—zapytał.
112
—Nie.—Chłopakskrzyżowałramionanapiersiigłębiejzapadłsięwsiedzenie.
Wciągupięciuminutdotarliśmydodomu.Dałamkierowcytrzyfuntynapiwku,przerażona,żezachwilę
czekamniescena.Weszliśmyposchodach.Otworzyłamdrzwiiprzestąpiłampróg.
—Awięc—powiedziałam.
—Więc.
—Przeprosiszmnie?Bojestemwściekła.
—Niemogęuwierzyć,żepozwoliłaśmusiętakoskubać.
—Niemogęuwierzyć,żetaksięzachowywałeś.Totylkoforsa.
—Tomnóstwoforsy.
—Tomojaforsaichciałamjąwydaćnato,żebyśmyrazemszybciejdotarlidodomu.Tylesamo
kosztowałabykolejkawpubie.
Wyobraźciesobiecałonocnąkłótnię,wczasiektórej,oironio,dziwkaniesiesztandarznapisemForsa
NicNieZnaczy,ajejchłopakprzypomina,ilewciągurokuwyświadczyłjejprzysługiilejąkosztował.
Jeślinaprawdęchcezmienićzawód,możerachunkowośćbyłabydlaniegoodpowiednia.Zabawa
skończyłasiędośćraptownie,gdywypisałamczeknasumęzbliżonądomojegohonorariumzagodzinęi
wsunęłammugodoręki.
—Wystarczy?—spytałam.—Terazcilepiej?
Chłopakwypadłjakburzaizapukałdosąsiadki,żebypobawićsięjejbłyszczącymizabawkamitechno.
Niemaobrzyd-liwszegodźwiękuniżchichotrudejzdzirychwalącejsiępalm-topem,aprzyokazji
szczerzącejdekolt.
Spędziłamprawiegodzinę,sprawdzającrozkładpociągów.
samedi,le10janvier
Byliśmywyczerpaniponocnejkłótni.ChłopakmusiałzłapaćpociągprzyLondonBridge,aja
wybierałamsięnaspotkaniezprzyjaciółmi,więcwyszliśmywtymsamymczasie.Nastacji
113
metrasiedzieliśmyprzedzielenipustymmiejscem.Onbezmyślniewpatrywałsięwplanmiasta.
NadjechałpociągliniiNorthern.Wagonyznaszegokońcabyłypuste.Podbiegłamiwskoczyłamdo
środka.Drzwipozostałyotwarteprzezkilkasekund.Usiadłamirozejrzałamsię;Chłopakniewsiadłza
mną.Wysunęłamgłowęprzezdrzwi.Niebyłogo.Drzwisięzamknęły.
Usiadłam,oparłamgłowęnadużejtorbie,którątrzymałamnakolanach,iwestchnęłam.Pociągprzejechał
kilkaprzystanków.Ludziewsiadaligrupkami,rozmawiali.WysiadłamprzyEustoniprzezchwilę
myślałam,czyniewsiąśćzpowrotem.Nie,napewnojużdawnogoniema.Alenawszelkiwypadek
stałamnaperonie;przejechałokilkaskładów.Podziesięciuminutachdałamspokójiwsiadłamdo
pociągu.UsiadłamnaprzeciwkomłodegoAzjaty,dziewczynywchustcenagłowie,zesłuchawkamina
uszach,iznudzonejblondynkizzakupami.
TużprzedLondonBridgewyskoczyłaprzedemnątwarz.Zerwałamsię.Tobyłon.
Byłamzaskoczona,niewiedziałam,copowiedzieć.Niebyłatowłaściwareakcja.
—Nicnieszkodzi—rzekłiodszedł,bystanąćprzydrzwiach.
—Skądsięwziąłeś?—zapytałam.
—Oczymtymówisz?Całyczastubyłem.
—Wtympociągu?Wtymwagonie?
—Tak.—Pociągnąłnosem,złapałsięzauchwytiwyjrzałprzezokno,gdypociągzwolniłnastacji.—
Dzięki,żewrzasnęłaś.Terazwszyscyuważająmniezabandytę.
—Niewrzasnęłam.Poprostumniewystraszyłeś.Napewnobyłeśwtympociągu?Toniemożliwe.
—Stałemobokciebieprzezcałądrogę.
—Nie,rozglądałamsię.CzekałamwEuston.Niemogłociętambyć.
Chłopakwysiadłzwagonuistanąłnaperonie.Pasażerowierozdzielalisięnadwastrumienie,żebygo
ominąć.
—Jeślichceszzemnąporozmawiać,towysiądźirozmawiaj.
114
metrasiedzieliśmyprzedzielenipustymmiejscem.Onbezmyślniewpatrywałsięwplanmiasta.
NadjechałpociągliniiNorthern.Wagonyznaszegokońcabyłypuste.Podbiegłamiwskoczyłamdo
środka.Drzwipozostałyotwarteprzezkilkasekund.Usiadłamirozejrzałamsię;Chłopakniewsiadłza
mną.Wysunęłamgłowęprzezdrzwi.Niebyłogo.Drzwisięzamknęły.
Usiadłam,oparłamgłowęnadużejtorbie,którątrzymałamnakolanach,iwestchnęłam.Pociągprzejechał
kilkaprzystanków.Ludziewsiadaligrupkami,rozmawiali.WysiadłamprzyEustoniprzezchwilę
myślałam,czyniewsiąśćzpowrotem.Nie,napewnojużdawnogoniema.Alenawszelkiwypadek
stałamnaperonie;przejechałokilkaskładów.Podziesięciuminutachdałamspokójiwsiadłamdo
pociągu.UsiadłamnaprzeciwkomłodegoAzjaty,dziewczynywchustcenagłowie,zesłuchawkamina
uszach,iznudzonejblondynkizzakupami.
TużprzedLondonBridgewyskoczyłaprzedemnątwarz.Zerwałamsię.Tobyłon.
Byłamzaskoczona,niewiedziałam,copowiedzieć.Niebyłatowłaściwareakcja.
—Nicnieszkodzi—rzekłiodszedł,bystanąćprzydrzwiach.
—Skądsięwziąłeś?—zapytałam.
—Oczymtymówisz?Całyczastubyłem.
—Wtympociągu?Wtymwagonie?
—Tak.—Pociągnąłnosem,złapałsięzauchwytiwyjrzałprzezokno,gdypociągzwolniłnastacji.—
Dzięki,żewrzasnęłaś.Terazwszyscyuważająmniezabandytę.
—Niewrzasnęłam.Poprostumniewystraszyłeś.Napewnobyłeśwtympociągu?Toniemożliwe.
—Stałemobokciebieprzezcałądrogę.
—Nie,rozglądałamsię.CzekałamwEuston.Niemogłociętambyć.
Chłopakwysiadłzwagonuistanąłnaperonie.Pasażerowierozdzielalisięnadwastrumienie,żebygo
ominąć.
—Jeślichceszzemnąporozmawiać,towysiądźirozmawiaj.
114
Usiadłamzpowrotem.
—Niemogę.Jeślichceszzemnąporozmawiać,towsiądź.
—Nie,tywysiądź.
Drzwizaczęłysięzamykać.Powiedziałamostrym,napiętymgłosem:
—Niebądźidiotą.Wsiadaj.
Drzwisięzamknęły,pociągruszył.KiedyostatnirazwidziałamChłopaka,machał
domnieręką.
Westchnęłam.Wagonbyłprawiepusty.Blondynkaztorbaminachyliłasiędomnie.
—Onkłamał—powiedziała.—WsiadłdopociąguprzyBank.
dimanche,le11janvier
Seksanalnytonowaczarnasiła.
Ręcewgórę,jeślipamiętacieczasy,gdynawetsłynnegwiazdypornotamsięniezapuszczały,gdynikt
niewymawiałtychsłównagłos,gdyjedynymiludźmi,którzyregularnieodbywaliwycieczkido
srajdziurki,bylipędzieiurolodzy.
Mężczyzna,któryzaproponował,byżonazłapałasięzakostkiiwzięławtyłekjakchłopieczchóru,
prawdopodobnieprosiłsięorozwód,aprzynajmniejnarażał
najedzenieprzezmiesiącspalonychpotrawnakolację.
Seksanalny,podobniejakwszystko,poszedłwstronęamator-stwanadużąskalę.
Dziewczęta,którekiedyśpytały,czymożnapołożyćsięzchłopakiemiwciążbyćdziewicąz
„technicznego"punktuwidzenia,terazzastanawiająsię,czypootwarciutylnejfurtkinadaljestsię
teoretycznieczystą.
Ajanato:Hurra!—boanaljestcudowny.Alejamiałamtoszczęście,żebyłamwprowadzanawto
łagodnieiwyrozumialeprzezkilkatygodni,przezmężczyznępragnącego,żebymgoprzyjęła,coskłaniało
godocierpliwościiwytrwałości.
Zacząłodmasowaniaistymulowaniaodbytu,apóźniejprzeszedłdo115
wsuwaniadobrzenasmarowanychpalców.Poniedługimczasiezacząłwprowadzaćmałewibratory.
Kiedywreszciezbliżaliśmysiędowielkiegofinału,błagałamgo,żebytozrobił.
Inninapewnoteżsiędotegozabierają,boterazpoprostuwszyscytopraktykują.Kiedywspomnianoo
tymw„SexandtheCity",moiznajomiwzruszaliramionami.„Icoztego?",mówili.„Bawimysięwto
odho,hoalboidłużej".
Spodziewamsię,żeCharlotteChurchwypuścinarynekbłyszczącyT-shirtznapisem:„MojalalkaBarbie
bierzewsraj-dziurkę".Możesamapowinnamtakązrobićijejsprzedać.
Tak,anal.Nowaczarnasiła.To,cokiedyśbyłoom?,jużtakieniejest.Wczorajwnocyprzeglądaliśmyz
Nmagazynzgórnejpółki,którydlamniewybrał;najednejzestronlaskawwiekumojejbabcibrałacałe
dłoniewobiedziurkiiuśmiechałasię.Nawetmnietonieruszyło.Niewieletz.qcz)/mnieszokuje,
prawdęmówiąc.Alejestjedna,któramniebierze,itozawsze.
Wiem,żeseksanalnyjestnowączarnąsiłą,bomojacholernamatkawłaśniezadzwoniładomniewtej
sprawie.
Askorojużbyłapodrugiejstronielinii,pomyślałam,żewspomnęjejoChłopaku.Trzebajejprzyznać,że
nieodezwałasię,dopókinieskończyłam.„Mojemałebiedactwo",powiedziałaiwtejsamejchwili
poczułampierwszełzy.Tak.
Małebiedactwo.Cozaszczęście,żemamtakąwspółczującąmatkę.Któranastępniekazałamiczekać
przytelefonie,podczasgdysamaodwróciłasiędoojcaiopowiedziałamucałąhistorię,słowowsłowo.
Wspólnieorzekli,żepowinnamprzyjechaćnakilkadnidodomu.Niemiałamsiłysięsprzeciwić.
lundi,le12janvier
Mojagłowaopadłajeszczeniżejkustołowi.Niechciałamkubkaparującejherbatywdłoniach.Nie
chciałamśniadanka.Matkawestchnęła.Najwyraźniejzamierzałacośpowiedzieć.
116
—Przynajmniejmamwrażenie,żekażdynieudanyzwiązekpodnosipoprzeczkędlanastępnego—
bąknęłam.
—Skarbie,nieboiszsię,żepewnegodniatapoprzeczkabędzietakwysoko,żeniktjejniedosięgnie?
Gdybymmiałasiłę,żebyunieśćgłowęznadkubka,rzuciłabymjejnajgorszezmoichspojrzeń.
—Nawetniewiem,dlaczegotaksięstało—jęknęłam.—Toznaczywiemdlaczego,aleogólnie
dlaczegotoniewiem.
Ojcieczaszeleściłgazetąispojrzałnamniezzatroskaniem.
—Niemartwsię,kochanie—rzekł.—Onpewniespotykałsięzinnądziewczynąitylkoszukał
powodu,żebyztobązerwać.
—Bardzomniepocieszyłeś,dzięki.
Możenaprawdębyłotopocieszające.OdebrałamprzecieżparętelefonówiparęSMS-ów,któredziwnie
brzmiały.Akilkamiesięcywcześniejzdarzyłosięcośpoważnego.„Nigdymnieniezaskakujesz",mawiał
Chłopak.Częstotopowtarzał.
Zwyklekiedydochodziłododrobnejsprzeczki,kiedymojezdaniezderzałosięzjegoegoipierwsze
ostrzejszesłowowypowiedzianeprzezktórekolwiekznasgroziło,żewszystkorozpadniesięwproch.
„Nigdymnieniezaskakujesz",mówił,aja,spodziewającsię,żezachwilęusłyszęlistęmoichZłych
PostępkówzUbiegłegoRoku,wychodziłamdodrugiegopokojuiwyłączałamsię:zamkniętedrzwi,
telewizor,toaleta,cokolwiek.Znałamjużtęlistęnapamięć.Byłnaniejkrótkiokres,wktórymwróciłam
dobyłegochłopaka,atakżemniejkonkretnepozycje,naprzykładto,żenieprzedstawiamgo
przyjaciołomjakomojegochłopaka,tylkojakoznajomego.Słuchawkinauszy.Godzinamilczeniaskłoni
godoprzeprosin.
Pewnegorankawgrudniubyłamwekspansywnymnastroju.Wschodziłosłońce,ajazprzyczyn,których
nieumiemokreślić,zbudziłamsięrazemzptakami.Nigdycięniezaskakuję?Zobaczymy.Doszłamdo
stacjiKentishTownipoczekałamnapociągjadącynapołudnie.
Dojegodomudotarłamtaksówką.Powietrzebyłowilgotne117
ipachniałosolą.Jeszczenieminęładziewiąta.Tylnedrzwisązwykleniezamkniętenaklucz,ajanie
chciałambudzićjegowspółlokatora.Podkradłamsiędoschodówipołożyłamrękęnaklamcepokoju
Chłopaka.
Przekręciłam.Nic.Przekręciłammocniej.Domzepokiregencji,czasempogodasprawia,żezamkisię
zacinają.Alenie.Drzwibyłyzamkniętenaklucz.
Zapukałam.Jużściskałomniewdołku.
Usłyszałamjakieśszeptyiskrzypieniełóżka.
—Halo?—rozległosięzdrugiejstrony.Tobyłjegogłos.
—Toja.
—Och.—Znówstłumionegłosy.
—Hm,możeszmniewpuścić?
—Zaczekajwogrodzienatyłach.Wyjdędociebie.Ściskaniewdołku?Niezostałoponimaniśladu.Za
tomój
żołądekulokowałsiępośrodkugardła.
—Cojestgrane?—pisnęłam.
—Możeszwyjśćnazewnątrz?—zapytałChłopakodrobinęgłośniej.Zpokojuznówdobiegłyjakieś
szmery.
—Nie—odparłam,podnoszącgłos.—Wpuśćmnie.—Onwyszedł,bardzoszybkoimocnozamykając
zasobądrzwi.Rzuciłamsięwichkierunku.Powstrzymałmniebeztrudu.
—Orany,nieróbmitego—rzekł,patrzącnamniebłagalnie.
Nicztego,pomyślałam.Ktośtamjest.Aleniebyłomożliwości,żebyprzemknąćsiękołoChłopaka.
Ruszyłwdółposchodach,prowadzącmnieprzedsobą,mimożesięszarpałam.
—Cosię,docholery,dzieje?!—wrzasnęłam.Słyszałam,jakotwierająsięinnepokojewdomu;współ-
lokatorzywychodzili,żebyzobaczyć,cosięwyprawia.Chłopakzaciągnąłmniedokuchni.Tak,
powiedział,jesttamdziewczyna.Przyjaciółkawspółlokatora.W
rozkładanymzapasowymłóżku?Nie,wmoimłóżku.Kimonajest?!—wrzasnęłam.Nieróbmitego,to
krępujące,powtarzał.Nieróbmitego.Onajestsanitariuszkąwwojsku.Toprzyjaciółkakolegi,alenic
sięniestało.
118
Takiegowała,niktnieśpiwjednymłóżkui...O,nicnasobieniemaszpodtymszlafrokiem,prawda?
Zanurkowałamdojegokrocza.Faktycznienicnasobieniemiał.
—Zaufajmi—powiedziałbłagalnie.—Idźdokawiarninakońcuulicy.Późniejotymporozmawiamy.
—Zaufaćci?Czyjamogęcizaufać?
Twarzmusięwydłużyła.Zacząłrzucaćoskarżenia.Zagrałkartądziwki.
Wyrażenie„tracićfason"zawszewydawałomisięnieprecyzyjne.Niewiedziałamdokładnie,cooznacza.
Taksamojakinneztejserii:„cotypowiesz!"albo„noimasz!",którychniesposóbwyjaśnić,bomają
senstylkowkontekście.
Towłaśniebyłkontekst.Straciłamfason.
—Nigdyniezastałeśmniewłóżkuzkimśinnym.Inigdyniezastaniesz.Czytojestcena,którąpłacęza
szczerość?—Samakopięsobiegrób,pomyślałam.Niktnieceniprawdy,wszyscywoląfałszywą
wierność.PieprzęsięzinnymifacetamizapieniądzeimówięChłopakowityle,ilechcewiedzieć,ale...
Och.Och.Mojesercezawszebyłonawłaściwymmiejscu,takmyślę.Głowaprzestałakomunikowaćsię
zemnąwerbalnie.
Wyszłam.Dotarłamnadrzekę,poczekałamnaotwarciesklepówikupiłamsobietorebkężelków
kokosowych.Poziomwodybyłwysoki,awiatrrzeźbiłnafalachbiałegrzywacze.Mójtelefondzwoniłi
dzwonił—tobyłChłopak.Kiedywyłączyłamaparat,zostawiłwiadomość.Doniczegoniedoszło,
zarzekałsięodgórydodołu.Tobyłspisekwspołłokatora,tego,którygonielubi.
Sanitariuszka(chudablondynka—czekałamwkrzakachdośćdługo,żebyzobaczyć,jakwychodzi—ale
nieładna,nieładna)upiłasięiusnęławjegołóżkuubranawbieliznę,aonbyłzabardzozmęczony,żeby
rozłożyćsobiezapasowełóżkoalbozejśćnadółipołożyćsięnakanapie.Mniejszaztym.Nie
oddzwoniłam.Złapałampociągdodomuitegodniaprzyjęłamtrzyzlecenia.Później,pachnącpotemi
lateksem,słuchałamCharlesaMingusaisączyłamportdobladegoświtu.Wciągukilkudnipogodziliśmy
siędziękiSMS-om.
119
Siedziałamprzystolezmoimirodzicamizkubkiemzimnejherbatywdłoniach.
Tatazwinąłgazetęizostawiłprzymoimłokciu.Wracajdodomu,dopracy,uporajsięztym,
powiedziałamdosiebie.
mercredi,le14janvier
Załatwiłamkilkasprawunkówprzedspotkaniemzklientem—byłammiędzyinnymiwbanku—poczym
ruszyłamwstronęhoteluwpełnymmakijażu,kostiumie,wbutachnaobcasie.Kiedyprzechodziłamkoło
parku,jakiśmężczyznazatrzymałsięnamójwidok.
—OmójBoże,panijesttakapiękna.Jestpanimodelką?Terefere—czytentekstkiedykolwiek
zadziałał?
—Nie,pracujętuniedaleko.—Myślszybko:gdzietojestniedaleko?—WRoyalAlbertHali.—Nie
mogłamwybraćbardziejnieprawdopodobnegomiejsca,prawda?
On:—Podobasiępanitam?
Ja:—Jestcałkiemprzyjemnie.Ludzie,zktórymipracuję,sąciekawi.
—Zatrzęsienieprimadonn,prawda?
—Tak.—Zerkamrzeczjasnanazegarek.—Umówiłamsięzprzyjaciółkąnalunch,muszęuciekać.
—Czytosąprawdziwepończochy?
—Oczywiście!
—Jestpanizbytpiękna.Chciałbympaniągdzieśzaprosić.
—Cóż,nigdynicniewiadomo.Dozobaczenia.
jeudi,le15janvier
Wsadzaniesobierękistajesięcorazłatwiejszewmiaręnabywaniawprawy.Wśródtych,którzy
wolelibypatrzeć,niżdotykać—ajestichmnóstwo—stajesiętobardzopopularne.
120
Niesądzęjednak,żebyjakiekolwiekćwiczeniapozwoliłymiwetknąćsobiecałąpięśćwtyłek,choć
zdarzyłsięktoś,ktochciałzobaczyć,ilepalcówwsadzętam,kiedybędziemnierżnął.Poczułam
nabrzmiałągłówkęjegokutasaprzezcienkątkankęoddzielającąobydwaotworyiporuszyłampalcami,
łaskoczącgowczłonek.Doszedłszybko,pochwiliznówstwardniałizrobiliśmypowtórkę.
On(padającnaplecynałóżkopotrzecimrazie):—Kiedyśnaprawdębyłemwtymlepszy.
Ja(wciągającpończochy):—Cochceszprzeztopowiedzieć?
—Staruszekdałzsiebiewszystko.Będęzdziwiony,jeślistaniemiwciągumiesiąca.
—Jakokobietaniemamotympojęcia,alemyślę,żespisałsięnamedal.—
Poklepałampomarszczonyterazkawałekciała.—Dobrarobota,tytam.Odpocznijsobie,bozasłużyłeś.
—Tynaprawdęlubiszto,corobisz,prawda?
—Chybabyłobyciężko,gdybymnielubiła.Mojawyobraźnianiejestdośćsilna,żebypozwoliłami
oderwaćmyśliodpodwójnejpenetracji.
vendredi,le16janvier
PopijaliśmyzNherbatęwmoimmieszkaniuisłuchaliśmyradia.
—Nodobrze—mówiN—zostajeszporzuconanawyspienapołudniowymPacyfiku.
Możeszzabraćzesobąpięćpłyt.Którebyśwzięła?
—Dużorocka,dużobluesa.—Pomyślałamprzezchwilę.—Prawdopodobnieconajmniejtrzypłyty
bluesowe.
—Nabezludnąwyspę,gdziebyłabyśsamazesobą?Czyniebyłobytozbytprzygnębiające?
—Jużjestemnabezludnejwyspie.Tylkożeniejestbezludna,zatozimnaimokra.
—Pamiętaj,żemaszjednegoPiętaszka—rzekłN,klepiąc121
ś
Niesądzęjednak,żebyjakiekolwiekćwiczeniapozwoliłymiwetknąćsobiecałąpięśćwtyłek,choć
zdarzyłsięktoś,ktochciałzobaczyć,ilepalcówwsadzętam,kiedybędziemnierżnął.Poczułam
nabrzmiałągłówkęjegokutasaprzezcienkątkankęoddzielającąobydwaotworyiporuszyłampalcami,
łaskoczącgowczłonek.Doszedłszybko,pochwiliznówstwardniałizrobiliśmypowtórkę.
On(padającnaplecynałóżkopotrzecimrazie):—Kiedyśnaprawdębyłemwtymlepszy.
Ja(wciągającpończochy):—Cochceszprzeztopowiedzieć?
—Staruszekdałzsiebiewszystko.Będęzdziwiony,jeślistaniemiwciągumiesiąca.
—Jakokobietaniemamotympojęcia,alemyślę,żespisałsięnamedal.—
Poklepałampomarszczonyterazkawałekciała.—Dobrarobota,tytam.Odpocznijsobie,bozasłużyłeś.
—Tynaprawdęlubiszto,corobisz,prawda?
—Chybabyłobyciężko,gdybymnielubiła.Mojawyobraźnianiejestdośćsilna,żebypozwoliłami
oderwaćmyśliodpodwójnejpenetracji.
vendredi,le16janvier
PopijaliśmyzNherbatęwmoimmieszkaniuisłuchaliśmyradia.
—Nodobrze—mówiN—zostajeszporzuconanawyspienapołudniowymPacyfiku.
Możeszzabraćzesobąpięćpłyt.Którebyśwzięła?
—Dużorocka,dużobluesa.—Pomyślałamprzezchwilę.—Prawdopodobnieconajmniejtrzypłyty
bluesowe.
—Nabezludnąwyspę,gdziebyłabyśsamazesobą?Czyniebyłobytozbytprzygnębiające?
—Jużjestemnabezludnejwyspie.Tylkożeniejestbezludna,zatozimnaimokra.
—Pamiętaj,żemaszjednegoPiętaszka—rzekłN,klepiąc121
mniewstopy.Zasnęliśmyrazemnakanapie,słuchającRobertaJohnsona.
-samedi,le17janvier
Otokilkamoichulubionychrzeczy(októrekliencinigdynieproszą):
•Przeżywanieprawdziwegoorgazmu—dlaczegomielibyotoprosić?Ktoś,kogoprzedchwilą
poznałam,ktonieznamapymojegociała,potrzebowałbynatocałejerygeologicznej,ajegojęzyk
musiałbymiećsiłęprzemysłowegopasatransmisyjnego.Oczywiścieudaję,kiedymnieotoproszą.
•Szklanekulki:bezporównanialepszeodkauczukowych,przeznaczonychdozabawerotycznych.Tańsze
odszklanychpenisów.Łatwojedopasowaćdowielkościinapięciaotworu.Dźwięk,jakiwydająprzy
wychodzeniu,jestrównieuroczyjakzmianatemperatury.
•Erotycznezabawyzjedzeniem:nigdyniepoproszonomnie,żebymzlizałazkogośczekoladęalbożeby
ktośzlizałjązemnie.Aleprywatnielubięosobiemyślećjako
0apetycznieudekorowanymtalerzu(uwaga:niedotyczytowkładaniawotworyciaławarzyw,których
późniejitaksięzresztąnieje).
•Przychodzenienaspotkaniewnormalnymubraniu:sekszprzypadkowympartneremjestsuper.
Przypadkowysekszkobietą,którawyglądanaprzypadkowospotkaną,jestjeszczelepszy.Pozatym
jestembardzoleniwa.
•Kąpanieklientaposeksie:lubięnamydlaćmęskieciało,pełneuległościklękanieiprzesuwaniedłońmi
pokolumnachnóg,łagodnepodnoszenieimycienajpierwjednejstopy,potemdrugiej.Uwielbiam
wycieraćmężczyznę:wyobrażamsobie,cochciałabymosuszyćnajpierw(twarz1włosy),cowymaga
łagodnegooklepywania(pachyige-122
nitalia)icomożezostaćzapomniane(zgięciapodkolanami,miejscemiędzyłopatkami).Alewielu
klientówchcemyćmnie,więcbyćmożedziałająpodwpływemtegosamegopragnienia.
•Męskamineta:robiętopodokładnymwymyciugorącąwodązmydłem.Maszwrażenie,jakbyśchciała
wcisnąćsięwzaciśnięteusta.Towyzwanie,anajmniejszyruchjęzykiempozwalawniknąćgłębiejniż
gdziekolwiekindziej.Totakaminimineta.Tęprawdziwąnatomiastrobiąmiciągle,więcnaprawdęnie
powinnamnarzekać.
•Udawaniezwierzęcia:cośkażemiwyobrażaćsobie,żebędątegochcieli.Aniechcą.
•NaśladowaniepostacizSimpsonów:niematonicwspólnegozseksem,alejestemwtymcałkiem
dobra—najlepiejwychodzimiMilhouseiFacetzKomiksu.Ktowie,możepoznammężczyznę
fetyszystę,miłośnikaPartyiSelmy,iwtedymójokrętnaprawdęwypłynienaszerokiewody.
Aledzisiajmamrandkę.Prawdziwąrandkęzkimś,ktoużywamojegoprawdziwegoimieniaidzwonina
mójprywatnynumer.Niewykluczone,żejesthologramem,alenarazieniemogętegowiedziećnapewno.
dimanche,le18janvier
OdwiekówniemiałamprawdziwejPierwszejRandki.ToznajomyN,któryzapewnił
namkonwersacyjnątrampolinę,ajaszybkowpadłamwsidłajegourody,głosuipoczuciahumoru.
Zaskoczyłomnie,żeflirtujączkimś,czujęsiętaksamonieporadnainiezręcznajakzawsze.Czy
denerwowałamsię,zostawiającmuwiadomośćnasekretarce?Tak.Czyzastanawiałamsię,cowłożyć?
Tak.Czyobsesyjnierozmyślałamoszczegółach,cokilkaminutwpisującjegonazwiskowGoogle?A
jakże.Czymojesercebiłoszybciej,gdywidziałame-mailaalboSMS-aodniego?Jasne.
123
Wyszliśmywięc—szczegółysąbezznaczenia—irozmawialiśmy,razporazaluzyjnienawiązującdo
siebieidotego,żewydajemysięsobieatrakcyjni.
Wciążpatrzyłamnajegodłonie,kiedyzdawałomisię,żetegoniewidzi.Onteżmusiałpatrzećnamoje,
bonagle,siedzącwpociągu,trzymaliśmysięzaręce(Bożedrogi,trzymaliśmysięzaręce),aonbadał
językiemrowkimiędzymoimipalcami(lekkidreszcz);japołożyłamgłowęnajegoramieniu(tak,
pasowaładoskonale),aonwąchałmojewłosy(otak,proszę).
Apotemwzięliśmyiwszystkospieprzyliśmy,pieprzącsię.
Możetobyłalampkawinalubtrzy.Możemuzykaakuratwtymrytmie,którysprawił,żezakręciłomisię
wgłowie.Alezrobiłamto,czegoniepowinnambyłarobić:prostoodprzytulaniaicałowania
przeskoczyłamwtrybdziwki.
Ibiedakmusiałprzejśćprzezwszystko.Cichepiski.Opaskinanadgarstkach.
Rżnięcienacałego,pot,trzęsieniełóżka,odktóregobudząsięwszyscysąsiedzi,gardłowejęki,
świntuszeniedoucha,twarzwkrocze,wal-mnie-skarbie-aż-do-końca.Usnąłzarazpotem,aleja
wiedziałam,cosięstało.Odbyłamgorący,leczcałkowiciebezdusznystosunekzmężczyzną,którego—
ażdotejchwili—
chciałamczęściejwidywać.Jesttakiepowiedzenie,żenietrzebakupowaćkrowy,jeślimożnakupić
samomleko—znacieje?
Obudziłsięwcześnieiubrał.Odprowadziłmnienadworzec,złapałampierwszypociąg.Niemogłamna
niegospojrzećiczułamsięjaktotalnakretynka.
Zakonotowaćsobie:nigdyniechodźdołóżkanapierwszejrandce.
lundi,le19janvier
DziśwnocyśniłmisięChłopak.
Tobyłowjakiejśrestauracjizbaremitunelemdopodziemnegoświata,mieszczącejsięwruinach
budowlisakralnejzplacemzabawnatyłach(niesposóbtegowyjaśnić,snyzawsze
124
takiesą);piłamdrinkazcycatądziewczynązsiłowni.RozmawiałamzCycatąokońcumojegoromansu,a
onazapytała
0nazwiskoChłopaka.
Powiedziałamimię.Aonanagłoswypowiedziałanazwisko.„O,więcwysięznacie?".Właśniemiałam
zadaćtopytanie,kiedyodwróciłamsięizobaczyłam,żeCycatazwracasięwprostdoniego.Byłtamze
swojąnowądziewczyną,znanągwiazdąporno.
Wyobraźciesobiemójdyskomfort,gdyCycataiChłopakwitalisięwylewnie.
Uśmiechnęłamsiędogwiazdyporno,któraniewiedziećczemubyłagoła.PóźniejszliśmyzChłopakiem
wgórępotrawiastymzboczudoplacuzabaw;zatrzymałamsię1położyłam,aonpołożyłsięobok.
Powiedział,żezamnątęsknił,tęskniłdorżnięciamnie.Poczułam,żetwardniejeiwsuwasięmiędzy
mojeuda.
—Niemożesz—powiedziałam.Aonwsunąłsięnacentymetr.
Wtejsamejchwiligwiazdaporno(wyjątkowotępipowinniwiedzieć,żeonaniespotykasięw
prawdziwymżyciuzmoimbyłym,tobyłtylkosen),wciążniewiedziećczemugoła,usadowiłasięprzede
mnątyłem.Nurkuję.Mówimi,żenielubibezpośredniejstymulacjiłechtaczkowej.Ocieramsięonią
przezkapturekiliżęwewnętrznewargi.Chłopakdosiadamnieztyłu.
Obudziłamsięnawpółowiniętawkołdrę.Niemiałamorgazmu.Niemogęprzestaćmyślećojego
dłoniach...Ojegowłosachpodmoimipalcami.Ozapachuskórynajegoplecachwczasielata.
mardi,le20janvier
Mówią,żekiedyjużpada,tolejejakzcebra,aleczyistniejepowiedzenienaodwrotnąsytuację?Na
przykład:„Kiedyjużjestsucho,tojaknapustyni"?
125
Ostatniokliencizamawiającymniemarnowalimójczasizmienializdanie.Wtejpracyzawszejesttrochę
takich—jakten,którychciałzamówićcałąnoc,aleniezadzwoniłdomenedżerkipozameldowaniusięw
hotelu.Więcchoćznałamjegoimię,niezamierzałamobchodzićwszystkichpięteripukaćdokażdych
drzwi.
Możecietosobiewyobrazić?„Zamawiałpansłużbęhotelową?Nie?Wobectegospróbujęwnastępnym
pokoju...".
Kilkadnipóźniejskontaktowałsięzagencją,żebyprzeprosić.Podobnoniezapisałnaszegonumeruinie
mógłzadzwonićporazdrugi.Jasne.
Kiedyindziejznówjaodwołujęspotkanie.Robięsięnerwowa,gdyktośzmieniamiejsceiczaswięcej
niżjedenraz.Zbytwielespecjalnychżyczeńteżbudzimojączujność.Odpicowaniesięwokreślony
sposób—wporządku.Przebraniesięzasiedemdziesięcioletniąbabkęiprzyniesieniezesobąpiankowej
wyściółkidotrumny—nie.Precyzyjnienastawionynaświrówradartonieodzownaczęśćtegobiznesu.
Jeślichodziobezpieczeństwo,mojezajęcieznajdujesięgdzieśpomiędzypracąkontrolerardzeni
nuklearnychiżywegomanekinatreningowegodrużynyrugby.Ztąróżnicą,żejaniemamaniskafandra,
anibutówzkolcami.
Nauczyłamsięteżnieufaćzamówieniomskładanymzpo-nadtrzydniowymwyprzedzeniem,botacyfaceci
prawienigdyniedzwonią,żebyzweryfikowaćszczegółyspotkania.Zpoczątkuwyobrażałamsobie,że
mójkalendarzroboczyzapełnisięnakilkatygodninaprzód.Alenajbardziejwiarygodnewezwania
pojawiająsięzwyprzedzeniemodsześciudodwunastugodzin,nawetodstałychklientów.Zdajesię,że
imdłużejfaceciotymmyślą,tymwiększemająpoczuciewiny.Albopostanawiająrozwiązaćproblem
metodązróbtosam.Egzemplarz„SundaySport"niezrobicilodaaniniepodrapiepoplecach,alemożna
gokupićwnajbliższymkioskuzamniejniżfunta.
Bylejakiewymówki,odwołaniawizyt,agresywnipacjenci,niestosującysiędozaleceń.Terazwiem,jak
sięczujelekarzdomowy.
126
NaszczęścieczterejAzjechalinakilkadni.Cytujęnasząrozmowę:A2:—Więccojutrorobimy?
A1:—Popierwsze,zsamegoranatrzebabędziekupićbutelkęwhisky.
Lepszegotowarzystwaniemożnaznaleźć,przysięgam.
mercredi,le21janvier
Nprzygotowujesiędopierwszejrocznicyzerwania.Jestemprzekonana,żeabybólustał,musiminąćtyle
samoczasu,iletrwałzwiązek,cooznacza,żepowinientomiećzasobąjakieśdziewięćmiesięcytemu.
Jegodziewczynabyłalekkomyślnąsmarkulą.Nigdyniesądziłam,żeimsięuda.Miałamrację,aleo
takichrzeczachnierozpowiadasięznajomymzarazpofakcie.Otoprzykład:Wysłałemjejkartkę
świątecznąiurodzinową,aonanawetniepuściłamiSMS-a.
Myślęsobie:Nopewnie,głupolu.Terazjestjużmożeżonąmagnatanaftowegoimastadkodzieci.A
mówię:
—Jakonaśmie.Toabsolutnieniewporządku.
Nbardzowysokoceniswojebyłe.Naturalnieniemammutegozazłe.Jaknajwięcejmoichznajomych
powinnoużywaćokreślenia„godnapomnika".Wzwiązkuztym,żebyłaniemaochotysięznim
skontaktować,Nrozpamiętujewszystkieinnenieśmiertelneukochane,zktórymiskrzyżowałysięjego
drogi—tosięnazywawysokiwspółczynnikwierności.Zaczęłosięwzeszłymmiesiącuodjego
Pierwszej.
Dzwonilidosiebieprzezparętygodni.Nbyłnaprawdęuroczy.Rozmowyzniąprzywoływałymnóstwo
wspomnień:jaksiępoznaliizalecalidosiebiewsekrecieprzezkilkalat.Dlaczegoniechciaławyjśćza
mążanimiećdzieci.Ostatniespotkanieismutne,pełnenapięcia,ostatecznerozstanie.Uwielbiam
wzruszającąnamiętnośćtakjakkażdy.Aciekawehistoriejeszczebardziej.
127
NaszczęścieczterejAzjechalinakilkadni.Cytujęnasząrozmowę:A2:—Więccojutrorobimy?
A1:—Popierwsze,zsamegoranatrzebabędziekupićbutelkęwhisky.
Lepszegotowarzystwaniemożnaznaleźć,przysięgam.
mercredi,le21janvier
Nprzygotowujesiędopierwszejrocznicyzerwania.Jestemprzekonana,żeabybólustał,musiminąćtyle
samoczasu,iletrwałzwiązek,cooznacza,żepowinientomiećzasobąjakiesdziewięćmiesięcytemu.
Jegodziewczynabyłalekkomyślnąsmarkulą.Nigdyniesądziłam,żeimsięuda.Miałamrację,aleo
takichrzeczachnierozpowiadasięznajomymzarazpofakcie.Otoprzykład:Wysłałemjejkartkę
świątecznąiurodzinową,aonanawetniepuściłamiSMS-a.
Myślęsobie:Nopewnie,głupolu.Terazjestjużmożeżonąmagnatanaftowegoimastadkodzieci.A
mówię:
—Jakonaśmie.Toabsolutnieniewporządku.
Nbardzowysokoceniswojebyłe.Naturalnieniemammutegozazłe.Jaknajwięcejmoichznajomych
powinnoużywaćokreślenia„godnapomnika".Wzwiązkuztym,żebyłaniemaochotysięznim
skontaktować,Nrozpamiętujewszystkieinnenieśmiertelneukochane,zktórymiskrzyżowałysięjego
drogi—tosięnazywawysokiwspółczynnikwierności.Zaczęłosięwzeszłymmiesiącuodjego
Pierwszej.
Dzwonilidosiebieprzezparętygodni.Nbyłnaprawdęuroczy.Rozmowyzniąprzywoływałymnóstwo
wspomnień:jaksiępoznaliizalecalidosiebiewsekrecieprzezkilkalat.Dlaczegoniechciaławyjśćza
mążanimiećdzieci.Ostatniespotkanieismutne,pełnenapięcia,ostatecznerozstanie.Uwielbiam
wzruszającąnamiętnośćtakjakkażdy.Aciekawehistoriejeszczebardziej.
PóźniejNzałatwiłspotkaniezPierwsząsamnasamijegoreminiscencjezmieniłyodcieńzróżanychna
otwarcieerotyczne.Odromansuzniąnigdyniemiałkobietyzwiększymipiersiami.Wspominałpotem,
jaknauczyłagowszystkiego,comężczyznapowinienwiedziećostosunkachoralnych.Jakreagowałana
smakspermy.
Itakdalej.
—Boże,jeślimipozwoli,będziecudownieznówjąmieć.Tylkoraz,nacześćdawnychczasów.
Myślęsobie:Nieprzyjęłabymanijednegozbyłych.Jestemtegopewnawdziewięćdziesięciupięciu
procentach.Przeważnie.Zależyodtego,zktórejstronywiatrwieje.Amówię:
—Wspaniałypomysł,skarbie.Założęsię,żebyłobyjeszczelepiejniżkiedyś.
—Chceszpowiedzieć,żeonesąjeszczelepszeniżkiedyś?—pyta,obmacującwpowietrzu
wyimaginowanekrągłości.
—Oczywiście.Towłaśniemiałamnamyśli.Nspojrzałnamnieiuśmiechnąłsię.
—Więcjeśliudamisięzaciągnąćjądołóżka,zrobiłabyśznamitrójeczkę?
Myślęsobie:Niemamowy,skarbie.Onanigdysięniezgodzi,anawetgdybysięzgodziła,jabym
odmówiła.Amówię:
—Spróbuj,milasku.Imwięcejnasdozabawy,tymweselej!Notaczamnieramieniemioświadcza:
—Jesteśnajlepsząbabkąpodsłońcem,wiesz?
Przezjakiśczasnaszczęściebędziewtowierzył.Zwiarygodnegoźródławiem,żenajwiększą
poufałością,najakąpozwoliłamujegoPierwsza,byłoniezręczneprzytuleniesięnakoniec.Możedalej
myśleć,żejestemerotycznąświętą,inigdyniezostanietopoddanepróbie.
jeudi,le22janvier
—Skarbie,czymożeszzapisaćkogośnapopołudnie?Lakierowałamsobiepaznokcieiczułamsiępodle.
128
—Nie.Obawiamsię,żetotenczaswmiesiącu.—Podejrzewam,żemenedżerkaalboniezwracauwagi
nanaszecykle,albojestzbytgrzeczna,byzarzucićmioczywistekłamstwo.
Tylkożetymrazemtawymówkaniebyłakłamstwem.Byłakłamstwem,kiedyposłużyłamsięniąprzed
dwomatygodniami.
—Tenfacetjestbaaardzobogaty—mówimenedżerka.—Iciągleociebiepyta.
—Niemogę—warknęłam,zastanawiającsię,gdzieulichaposiałamnurofen,inadinnymi,boleśnie
ważniejszymirzeczami.Naprzykład,jaknierozmazaćlakieruprzyczytaniugazety.—Wątpię,czy
chciałbymiećkrewnaprześcieradle.
—Dzwoniłzhotelu.
—Whoteluteżpewnieniechcielibykrwinapościeli.
—Kochanie,innymdziewczynommówięzawsze,żewystarczyodrobinagąbki.
Odrobinagąbki?—Odrobinagąbki?—Cotomabyć:jakaśaluzjadochorychwyobrażeńo
antykoncepcjizlatdziewięćdziesiątychczymożeśliskazachętadonurkowaniapogąbkęwmorzu?
—Kochanie,poprostuodcinaszkawałeczekczystejgąbkiiwkładaszsobiedo...
—Chybawiem,doczegotozmierza.—Wzdrygnęłamsię.Kiedyś,dawnotemu,zdarzyłomisię
zapomniećwyjąćtamponprzedstosunkieminiepalimisiędopowtórki.Myślotym,żektośmożesię
dobijaćdomojejszyjkimacicy,podczasgdyjamyślęotym,jakmisięudawydobyćzniejpotem
kawałeksyntetycznejgąbkiiczyabyniewylądujęztegopowodunapogotowiu,niewydawałamisię
szczególniekusząca.Ajeślionmanadzieję,żebędziemógłzanurzyćgłębokopalcewmoich
zakamarkach?
—Powinienwytrzymaćgodzinę.Kiedynainnedziewczętaprzychodzitenczas,nigdyniezapisujęichna
dłużejniżgodzinę.Nicciniebędzie,kochanie.
Miałarację,oczywiście,choćtrochęniezręczniebyłobywyjaśniaćkomuś,ktoznalazłbysięwmojej
łazience,dlaczego
gąbkamaurwanyróg.Jeślizaśchodziowypadnięcietegokawałkagąbki,tożadenklientnigdyniedotarł
takgłęboko,żebymuzagrozić.
vendredi,le23janvier
KumojemuzaskoczeniuzadzwoniłRandkowy.Okazujesię,żemojewyrzutysumieniabyłyniedokońca
uzasadnione:niezadzwonił,bobyłnarajdziepieszymgdzieśnapółnocyipoprostuniemógł.Niebędę
sięwięcejrozwodzićnadchirurgicznymcięciem,któremuzafundowałam.Uśmiechnęłamsię,słysząc
jegogłos.Możejednakwartotopociągnąć.
Zaprosiłmniedoteatru.Niestety,wieczorylubięsobierezerwowaćnapracę,aostatnioniemiałam
przesadnejnadwyżkinakoncie.Topewnieprzeztenokropnyzwyczajwydawaniacałejforsyna
drobiazgi.Odmówiłamgrzecznie,alepowiedziałam,żemusimysięspotkaćwtymtygodniu.
—Możeszmniepuścićkantem,nieobrażęsię—odparł.
—Nie,ależskąd.Naprawdęchcęsięztobązobaczyćjaknajszybciej.—Niekażdyfacetchcecięzabrać
domiasta,skorowie,żemożecięzaliczyćbeztakichceregieli.Większośćuznaseksnapierwszejrandce
zazachętędotego,żebynawszystkichkolejnychrandkachotwieraćbutelkęjabłecznikaioglądaćw
telewizjiwyścigisamochodowe.
Podejrzewałamjednak,żetenjestmilszy,owielemilszy.
—Obiecujesz?—spytał.Słyszałam,żesięśmieje.
—Nabank—odrzekłamtakżeześmiechem.
samedi,le24janvier
TrwająobchodychińskiegoNowegoRoku.Niewiedziałabymtego,aledzisiaj,kiedywychodziłampo
spotkaniu,klient
130
gąbkamaurwanyróg.Jeślizaśchodziowypadnięcietegokawałkagąbki,tożadenklientnigdyniedotarł
takgłęboko,żebymuzagrozić.
vendredi,le23janvier
KumojemuzaskoczeniuzadzwoniłRandkowy.Okazujesię,żemojewyrzutysumieniabyłyniedokońca
uzasadnione:niezadzwonił,bobyłnarajdziepieszymgdzieśnapółnocyipoprostuniemógł.Niebędę
sięwięcejrozwodzićnadchirurgicznymcięciem,któremuzafundowałam.Uśmiechnęłamsię,słysząc
jegogłos.Możejednakwartotopociągnąć.
Zaprosiłmniedoteatru.Niestety,wieczorylubięsobierezerwowaćnapracę,aostatnioniemiałam
przesadnejnadwyżkinakoncie.Topewnieprzeztenokropnyzwyczajwydawaniacałejforsyna
drobiazgi.Odmówiłamgrzecznie,alepowiedziałam,żemusimysięspotkaćwtymtygodniu.
—Możeszmniepuścićkantem,nieobrażęsię—odparł.
—Nie,ależskąd.Naprawdęchcęsięztobązobaczyćjaknajszybciej.—Niekażdyfacetchcecięzabrać
domiasta,skorowie,żemożecięzaliczyćbeztakichceregieli.Większośćuznaseksnapierwszejrandce
zazachętędotego,żebynawszystkichkolejnychrandkachotwieraćbutelkęjabłecznikaioglądaćw
telewizjiwyścigisamochodowe.
Podejrzewałamjednak,żetenjestmilszy,owielemilszy.
—Obiecujesz?—spytał.Słyszałam,żesięśmieje.
-Nabank—odrzekłamtakżeześmiechem.
samedi,le24janvier
TrwająobchodychińskiegoNowegoRoku.Niewiedziałabymtego,aledzisiaj,kiedywychodziłampo
spotkaniu,klient
130
podarowałmidwaowiniętewzłotkociasteczkaszczęścia.Nieuważałamciasteczekzacośszczególnie
mocnozwiązanegoztradycją,alepodobałamisięmyśl,żeprzypadkowowybranyskrawekpapierumoże
byćkluczemdoczyjejśprzyszłości.Niewydajesiętojednakdalszeodprawdyniżczytanieprzyszłościz
fusów.
Napisnapierwszejkarteczcebrzmiał:„Wprzyszłymtygodniuodbierzeszradosnytelefon".
Tomnieubawiło.Czychodziłootydzieńpowydrukowaniunapisu,tydzieńpootwarciuciastka,czymoże
ogólnie„przyszłytydzień"?Jakiśpedantmógłdziękitemuutrzymywać,żejeśliobiecanyradosnytelefon
nieziścisięmiędzydniemdzisiejszymadwudziestymdziewiątymstycznia,tomusichodzićonastępny
tydzień.
Nadrugiejkarteczceznalazłamnapis:„Wprzyszłymrokuwystąpiszwtelewizji".
Tobrzmiałoowielegroźniej(jasnacholera,mamnadzieję,żeniewystąpięwżadnejtelewizji),apoza
tymbudziłotesamewątpliwości,copierwszawróżba.
JeśliniewystąpięwtelewizjiwRokuMałpy,tobezwątpieniazdarzysiętowRokuKoguta
(Napalonego).
Powodysąnieistotne,alemamwielkąnadzieję,żewystąpięwtelewizjiwRokuKoguta.
dimanche,le25janvier
Osobliwymefektemubocznymtejpracyjestwyczulenienaosobistyzapach.
Zwykleniebioręprysznicaodrazupospotkaniu.Jestjedenstałyklient,którykąpiemnieusiebiez
użyciemgąbkiimydłamigdałowego,alezwyklerobiętodopieropopowrociedodomu.
Zdarzasię,żeidącdotaksówkialbowchodzącposchodach,czujęczyjąśwoń.Niejesttowońseksu,ale
poprostuzapachczyjejśskóry,włosówlubkremudorąk,któryprzeszedłna
131
mojąskóręlububranie.Czasemmieszasięzmoimwłasnymzapachemiwiem,żegdytylkosięrozbiorę,
zacznęwąchaćmojerzeczy.
Czyprzypomnęsobietychmężczyzn,kiedyznówpoczujęichwoń?Powiadają,żezapachnajsilniejze
wszystkichzmysłówzwiązanyjestzpamięcią.Atakżenajbardziejzaniedbywany.Jesttakefemeryczny.
Mocnezapachyszybkomęczą,leczniemożnasięnawąchaćkuszącejwonikojarzącejsięzprzyjemnym
wspomnieniem.
Chłopakpachniałmocno,alenienieprzyjemnie.Pociłsięniewiarygodnie.Kiedypodnosiłsiępodłuższej
sesjiwsypialni,zjegoklatkipiersiowejiplecówspływałykroplepotu.Zapachbyłlekki,smaksłony;
czasemwylizywałamgodosucha.Nawetodrobinapettingusprawia,żenajegoplecachpojawiająsię
kroplepotu.Jednodotknięcieidłoniemuwilgotnieją.Przysięgałnawszystko,żejestemjedynąkobietą,
którataknaniegodziała.Żartowałam,żemusibyćczęściowopsem,sapiącymzwierzakiem.
Przechodzącprzezulicę,poczułamwodękolońską,zpewnościątęsamą,którejużywałpsychoanalityk.
Pamiętam,jakdotykałamgładkiejzielonejfiolkiwjegołazience.Pewnegorankawłożyłamparębutów,
którewniewytłumaczalnysposóbprzypominałymiklientapoznanegowtymsamymtygodniu.Czy
myślałamwtedy:„Tenmężczyznapachnieskórą,starymitenisówkami,przepoconymiskarpetami?".Nie.
Alezapachbyłbardzopodobnyiprzedlunchemmusiałamzdjąćbuty,boniemogłamprzestaćmyślećo
pracy.Byłytojednakniedawneprzypadki,niemogłydotyczyćpamięcidługotrwałej.
Czasemczuję,żeprzechodziobokmniemężczyznapachnącyjakAl.Takdługobyliśmyprzyjaciółmi,że
naszazażyłośćwydajesiępochodzićzdawnejepoki.Onpachniałgorącympiaskiem.Zawszekusimnie,
żebypodążyćzatymiludźmi,dokądkolwiekzmierzają.Złapaćzałokieć,nimzniknąwtłumienastacji
metra,albonapisaćliścikiwsunąćdokieszeni.Chcęwiedzieć,jakiegozapachuużywają.Zapytać,ktoim
dałprawopachniećjaksamseks.
132
lundi,le26janvier
Nmaprzyjaciółkę,Angel,którateżjestpracującądziewczyną.Widujęjąodczasudoczasu,włóczymy
siępotychsamychlokalach.
Zawszepodziwiałamjejfigurę,alenigdyjejtaknaprawdęniepragnęłam.
Wszelkiezaokrąglonekobieceliniezostaływyklętenarzeczszczupłychudidoskonałegotyłka.Angel
jestrzeźbionymcudem—samedługienogiidługiewłosy,jesttakwymodelowana,żezostałozniejtylko
tyleciała,ilejestniezbędnedożycia.Niebyłabytonajgorszarzecznaświecie,obudzićsiępewnego
dniawjejciele,odzianymwciuchyodVersacego.Aledążeniedoosiągnięciatakiejfigury
prawdopodobniebyłobynajgorsząrzecząnaświecie.
Parędnitemuwyskoczyłamwieczoremdolokalu,atamwymknęłamsiędołazienki,żebypoprawićusta.
Namojenieszczęściebyłtojedenztychultranowoczesnychprzybytkówzumywalkąwkształciekoryta,
gdziewodapryskawszędzie,izbytwąskimlustremoświetlonymniewyraźnieodspodu,wktórymwidać
tylkomiejscepomiędzyobojczykiemipodbródkiem.Niktniewyglądawtakimlustrzekorzystnie.
Upewniwszysię,żetoaletazostałazaprojektowanaprzezmizoginistę,odwróciłamsięizobaczyłam,że
Angelsiedziwkuckinapodłodzeipłacze.Niewielebrakowało,abymsięniezatrzymała.Angeljeszcze
mnieniezauważyła.Alewidokwątłych,unoszącychsięwszlochuramionsprawił,żeniemogłam
odejść.
—Dobrzesięczujesz?—szepnęłam,przykucającobok.Opowiedziałamiwszystkowśródszlochówi
jąkaniasię:
okłopociezmężczyzną,potemoproblemachrodzinnych,oniedawnymzabieguchirurgicznym,którysię
nieudał,następnieoprzyczyniezabiegu.Okazałosię,żeAngelpadłaofiarąnapaści,októrejbyłogłośno
przedparomalaty.Właśniemijałajegorocznica.
—Tobyłaśty?—Skinęłagłową.—Takmiprzykro.
133
Pokazałamibliznypozabieguchirurgicznym,tużpodliniąwłosów.Przytuliłamjądelikatnie.
Opowiedziałamjej
0moichostatnichkilkulatach,outracienadzieinalepsząprzyszłośćiotym,żeczasemczłowiekczuje
sięjakkorekciskanyprzezocean.Otym,żegdyktościmówi,żebyśsiępozbierałairobiładobrąminę,
częstotylkopogarszasprawę.
Tak,światnaprawdęjestniesprawiedliwy.Tak,nieszczęściasąnanaszsyłane,żebynassprawdzić.Nie
musiszprzezcałyczassięuśmiechać.Powiedziałam,żetoniebyłajejwina.
Siedziałamtamprawiegodzinę;kobietywchodziły,wychodziły,mijałynas.PotemAngelwstała,
wygładziłaubranie
1przeczesałaszczotkąwłosy.Ichoćniespodziewałamsię,żetobędziepoczątekczegośpięknego
międzynami,pomyślałam,żemożepołączyłanasnićporozumienia.
Niebędziemykumpelkamioglądającymitelewizjęwpiątekwieczoremizajadającymiczekoladki.Ale
zdawałomisię,żeudanamsięnawiązaćkontaktbezsłów.Czasemskiniemysobiegłowąprzezdługość
saliwpubie.Cośwrodzajudwuosobowejwspólnotykobiet.
Spotkałamsięzniąznowuwczorajwieczorem.Winnymklubie,winnejłazience.
Powiedziałamcześć,aonatotalniepuściłamniekantem.PobiegłamprostodoN,zranionatakim
potraktowaniem.
—Taak—rzekł.—Poświęcałbymjejwięcejczasu,aleonawciągudziesięciusekundpotrafizmienić
sięzpotrzebującejwniedotykalskąinigdyniewiadomo,nacosiętrafi.
mardi,le27janvier
Zadzwoniłamdomenedżerki,żebyomówićgrafikpracy.Zabardzochichotała,żebymócrozmawiać,co
zupełnieniepasowałodojejwschodnioeuropejskiej,lodowatejfasadysuperlaski.
134
—Mm,nicciniejest?—Możeprzyłapałamjąwzłymmomenciealbonaradosnymchłostaniubiczem
opieszałychklientów.
—Skarbie,słyszałaśzespółDarkness?
—Tak?
—Onimniepoprosturozwalają.Sątacyśmieszni.
—Tak,naswójsposób.—Możejestemzabardzoarbitralna,aleuważam,żektoś,ktowyglądajak
bękartRobertaPlantaiSteve'aPerry'egospłodzonyzdentystkąAustinPowers,niemaczegoszukać
wśródgwiazdrocka.—Mogęwziąćsobiewolneponiedziałkiiśrodywieczoremażdoodwołania?
—Oczywiście,kochanie.Weźsobietylewolnego,ilechcesz.—Nagledrżącymgłosemzaczęła
podśpiewywać„Zabierzręceodmojejkobiety",leczjejfalsetrażącoodbiegałodstratosferycznej
wysokościoryginału.Mamszczerąnadzieję,żeniepląsaławtedywwysokichskórzanychkozakachi
kombinezonie.Alecenybiletównatakieprzedstawieniebyłybyniebotyczne(jeślijejwystępjużniestał
sięstałympunktemprogramuklubuSpearmintRhinowLasVegas).
Ktośzapytałostatnio,jakichusługbymniewykonała,amnienicnieprzychodziłodogłowy.Terazna
pierwszemiejscenaliścietrafiło„naśladowanieowadazmiejscowościLowestoft,udającegoFreddiego
Mercury'ego".
mercredi,le28janvier
Wczorajwieczoremzaprosiłamdosiebieprzyjaciół,nietylenaświętowanie,leczpoto,byopróżnić
spiżarnięzbutelek,któreplątałysiętamodniepamiętnychczasów.Zadzwoniłamdoparuosób,wysłałam
kilkae-maili,wszystkonaostatniąchwilę.NaszczęścielokumpannyJourjestwystarczającoduże,by
pomieścićkilkanaścieosób,któreuznały,żewartoprzyjść;niktniemusiwspinaćsięnadach.Byłobymi
diabelniegłupio,gdybymmusiałakogośtamwysłaćwtakąpogodę.
135
Wpewnejchwili,podczasdyskusjiomalarstwierenesansowymweWłoszechiwNiderlandachktoś
wspomniał,żewRoyalAcademytrwawystawazdjęćkobietopryskanychspermą.Jeślitak,tojestemtam
duchem.
Otrzeciejranozostałamzdwomazawianymi,leczbardzochętnymidopomocygośćmi,którzypozbierali
naczyniaiszklanki,apóźniejzaładowaliwszystkodozmywarkiiwyprosilikotasąsiada.Zpewnością
jednakniebyliwodpowiedniejformie,żebyusiąśćzakierownicą.Należałowydaćdyspozycje,gdzie
ktośpi.
Niestety,niedobitkamibyliNorazRandkowy,zktórymsięprzespałam,doprowadzającdokatastrofy.
Trzymaliśmysięstrzępówrozmowy,ażzrobiłosięzapóźnonacokolwiekinnego.N
najwyraźniejnigdziesięniespieszył,podobniejakRandkowy;podejrzewam,żeznówchciałzostaćze
mnąsamnasam.Mojazwykłaporachodzeniaspaćjużdawnominęłaimiałamnadzieję,żektóryś
zrezygnuje,aleoniniedawalizawygraną.
—Włóżkumieszcząsiędwieosoby—oznajmiłam—ażenasjesttroje,jakaśnieszczęsnaduszabędzie
musiałaprzytulićsiędokanapy.
Spojrzelinasiebie,apóźniejnamnie.Żadenniezgłosiłsięnaochotnikadokanapy.Anidołóżka.
—Widzę,chłopcy,żeobajjesteściewysocy,więcmożepołożyciesięwłóżku?
Tylkojajestemdośćniska,żebyprzespaćsiętutajbezkłopotu.—Znówżadnegoodzewu.—Iproszęsię
niepchaćnaochotnika.
Upłynęłakolejnaminuta,wczasiektórejpróbowałamrozszyfrowaćsygnalizacjębrwiami,jaką
uskuteczniali.
—Jawezmękanapę—zaofiarowałsięRandkowy.Przebraliśmysięwłazience,apotemprzyniosłam
kołdręidwakoce.Randkowyjerozłożył.
—Wnocybędziezimno—ostrzegłam.—Nieskorzystaszzkołdry?
Wzruszyłramionami.
136
—Zostawjąnawszelkiwypadek.
Nijaposzliśmydosypialni.Nzamknąłdrzwi.
—Niezamykaj—powiedziałamszeptem.—Pomyśli,żeuprawiamyseks.—Otworzyłamszeroko
drzwi.
—Czemusiętymprzejmujesz?Zresztąonjużpewnieusnął.Niewiem,czemusięprzejmowałam.Po
prostuzamknięcie
drzwiwydawałomisięzłympomysłem.
Obudziłamsiępokilkugodzinachzustamizaschniętymiodnadmiarualkoholu.
Zeszłamdokuchniposzklankęwody.Randkowyleżałskulonynakanapie.Przykrył
siękołdrąiwyglądałtak,jakbynaprawdębyłomuzimno.Przyniosłamzsypialnibaraniąskóręi
owinęłammunogi.Nieobudziłsię.
jeudi,le29janvier
Ludziesąalbobardziejufni,niżsiętegoponichspodziewam,albojawydajęsiębardziejgodna
zaufania,niżjestem.Ostatnioskutecznieurobiłamwłaścicielkędomu,żebyprzeprowadziłamałyremont
wmoimmieszkaniu.Podpretekstem,żewiększośćsprzętówkuchennychitaktrzebawymienić,
zorganizowałamfrontalnyataknatenmatecznikperkalu.Mamnadzieję,żeoperacjazakończysię
pogańskimrytuałemradosnegospaleniawszystkichuroczychmakatekodColefaksaiFowlera.
Atymczasemmamwdomudrobnezakłócenia.Nietakie,któreuniemożliwiajążycie,tylkojelekko
utrudniają.OstatniorozmawiałamzjednymzAozbliżającejsięchwili,gdytrzebabędzienanowo
urządzićmieszkanie.
—Jeśliumniewpracyzakąsząkalesonyiwezmąsiędoroboty,następnedwatygodniespędzęna
konferencji.Chceszkluczedomojejchaty?
—Oczywiście,skarbie,alenieboiszsię,żerozlejęcicośnadywan?—Asłyniezpedantyzmu;
powszechniewiadomo,żenarzeczyswojejdziewczynyprzeznaczył
tylkojednąpółkę.Mimożetadziewczynaznimmieszka.
—Ufamci—odparł,sączącwhiskyzwodąsodową.—Wiem,żewiesz,jakzaprasowywaćwpewnych
miejscachtapetętak,jaklubię.
Ach,gdybyprzynajmniejżartował.
Innyprzyczynekdotematu:niedawnoklientzamówiłmnienawiększączęśćwieczoruwswoimdomu.
Kiedyopróżniliśmyponadpołowębutelkidżinu,nadwerężyliśmysprężynywłóżkuiwyczerpaliśmy
wszelkietematydorozmowy,wymknąłsiędołazienki,żebywziąćszybkiprysznic.
Takieinterludiaprzyprawiająmnieodygot.Nieżebymzamierzałaokraśćmieszkanie,alemam
chorobliwąmanięprzyznawaniasięnawetdorzeczy,którychniezrobiłam.Kiedywszkolecałaklasa
dostawałaburęzapostępekjednegoucznia,bezwątpieniatowłaśniejaczułamsięnajbardziejwinna.
Zwłaszczajeśliniemiałamzwykroczeniemnicwspólnego.
Większośćklientówitakmasięnabaczności.Kiedyprzychodzędodomu,aniedohotelu,często
odkładająrytuałkąpielinapóźniejalboproponująwspólnyprysznic,żebyniezostawiaćmniesamej.Nie
czujęsiędotknięta.
Aletenklientzarzuciłnasiebieszlafrokipotruchtałdołazienki.Usiadłamnatapczanie.Pomyślałamo
obejrzeniukolekcjipłytCD,aleuznałam,żebyłobytoniegrzeczne.Dokładnieprzyjrzałamsięakwarelom
naścianach.Niemającnicinnegodorobotyaniżadnychtelefonówdowykonania,atakżenicdo
czytania,zrobiłamto,cozrobiłbykażdyrozsądnyczłowiek.
Klientwynurzyłsięzłazienkiizastałmniepracowiciezmywającąnaczynia.
Możejestembardziejgodnazaufania,niżmisięzdawało.
vendredi,le30janvier
Wczorajpopołudniupadałśnieg.Studenciwypadlizgmachuuniwersyteckiegozrzeszeniaikatedry
archeologii,żebyporzucaćsięśnieżkami.Dziewczynychodziływparachitrój-138
kach,kulącsiępodparasolkami.Ściemniłosię,alewszystkobyłozalanełagodnym,rozproszonym
światłem:ciepłyblasklatarniodbijałsięodspadającychpowoliogromnychpuszystychpłatków.
PoszłamnaspotkaniezA2,któryniemiałrandkiodwieków.Aleniedawnozłapał
nakonferencjijakąśdziewczynęzManchesteru.Długawyprawaposeks.Zapewniamnie,żeniechodzi
wyłącznieoterzeczy.A2toświetnyfacet,leczwyjątkowomarnyłgarz.
Zamelinowaliśmysięwpubieiobserwowaliśmy,jakautobusywpadająnasiebienaoblodzonejjezdni.
Tobyłlokalzdużąliczbąskórzanychstołkówprzybarze,wktórymosiódmejpodgłaśniająmuzykębez
względunato,ilujestkonsumentów.
Żebysięusłyszeć,prawiemusieliśmydosiebiewrzeszczeć.
—Więccosądziszolateksie?—ryknąłA2.
—Olateksie?—powtórzyłam,niepewna,czydobrzeusłyszałam.—Ogólnierzeczbiorąc,przydatna
rzecz.—Niestety,ostatnioodkryłamusiebiewrażliwośćnatenmateriał,kiedypozrobieniulaski
poczułam,żemamobrzmiałe,swędząceusta.Trudnotojednaknazwaćeksperymentemnaukowym.
Równiedobrzesprawcąnieszczęściamógłbyćśrodekplemnikobójczynakondomie.
—Nie,mamnamyśli,jakiejestwrażenie...—Udał,żewciąganadłońgumowąrękawiczkę.
—Jużrozmawiacieogumowymseksie?
—Toniesamowitadziewczyna—rozmarzyłsię.—Robiłaśtokiedyś?
Wyobrażamsobiepiszczenieocierającejsięosiebiegumy.
—Nieposzłamnacałość.Mówiszocewniku,masceitakdalej?—Hm.„Wsadzęciwcewnik"to
najmniejpodniecającaobietnica,jakąumiemsobiewyobrazić.
—Chcęspróbować.
—Ostrożnie,bojąwystraszysz.
—Tobyłjejpomysł.Jakieśwskazówki?
139
—Dużopudru.Nawetniechcęsobiewyobrażaćzapachu.
—Mm,ajatak.
Dlaczegoludziecośtakiegowymyślają?Chybaniemasposobu,żebysięwtymniespocić.
—Wariat.Amówiłeś,cytuję,żeniechodziwyłącznieoseks.
—Samawiesz,jaktojest.
—Kto,ja?—Położyłamrękęnapiersiwudanymzdziwieniu.—Ależskąd,jabymnigdy...Jestem
czystajakwieszco.—Wskazałamnaśniegzaoknem.
—Pewnie,żetybyśnigdy.Jeszczejednego?—¦A2ryknąłnabarmana,przekrzykującpodłycoverw
wykonaniuboys--bandu,któregonazwyniewartowymieniać.
—Cośgorącego,jeślimają.Zmnóstwemalkoholu.Tojedynysposób,żebyzagłuszyćtenjazgot.I
wymazaćwyobrażenieciebie,posuwającegowielkągumowąlalkę.
samedi,le31janvier
Przytakiejpogodzietrzebasięprzyznaćdoklęski,odsunąćnabokmantrę„nigdynienośzadużorzeczy"
iposzukaćnowegowzorca.Możnagoscharakteryzowaćjakotrykotowemąjty-kabaretki-skarpety-pod-
spodniamii„obyśniemusiałakorzystaćzpublicznejtoaletyipróbowaćuwolnićsięodtego
wszystkiego,ratującżycie".
Aletochybaitakniewysokacenazahasaniepobajkowymświeciezimowejpluchy.
Wtakiednijaktentylkoostamichammożerzucić:„Cośmisięzdaje,żeprzybyłociwbiodrach".I
właśnieztegopowodumusiałamukatrupićNizakopaćzwłokipodwarstwąwiecznejzmarzlinyna
HampsteadHeath.Żadnaławaprzysięgłychbymnienieskazała.
Fevrier
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleK-Z
Kjakkillermoves[(ang.)—popisowenumery}
Czylito,zczegodziewczynajestznana.Dlaniektórychjesttowygląd,dlainnychpoczuciebliskościalbo
szczególnytalent.Seksanalnyiłagodnadominacjazdarzająmisiędośćczęsto,leczniejesttomój
popisowynumer.Botymjestseksoralny.Takczęstobyłamkomplementowanazatechnikę,żezanim
zacznę,pytammężczyznę,czychcespuścićmisiędobuzi,czynie,ajeślitak,tojakdługomatotrwać.
Wieluniewierzy,żeczasichorgazmujestwmoichrękach(lubwargach).Oczywiście,żetak,głuptasy.
Właśniedlategojesteściemężczyznami.
Ljaklousykissers[(ang.)—nieumiejącycałować]
Jestichnaświeciecałemnóstwo.Niemaszobowiązkuichreformować,choćdelikatnasugestia,
wypowiedzianawodpowiednimmomencie,możebyćnajlepsząkorzyściąmężczyznyzespotkania.
Zdarzasięteż,żemusiszumiećtrzymaćjęzykzazębami.Zwłaszczagdyonnieumie.
Mjakmuzyka
Winązaszajsmającytowarzyszyćsesjihedonistycznegoseksuobarczamwpływkonwencjiścieżek
filmowych.Muzykatokwestiagustuizwykleniejestoczywiste,czymężczyznacośwłączadlatego,że
chceposłuchaćigotokręci,czydlatego,iżuważa,żetakpowinnosięzrobić.Zabieraniesiędorzeczy
przysłodkichjaksyropdźwiękachsmyczkówLutheraVandrossatochybionapróbastworzenianastroju.
Zdrugiejstronyfacet,któryobijasięotwójtyłekwrytmŚwiętawiosnyStrawinskiegojestbez
wątpienianamiętnymmelomanem.
Njaknotse[(ang.)—odgłosy(rozkoszy)]
Alternatywadlamuzyki.Onchceodzewu,więcmugodaj.Alenalitośćboską,niewydawajzsiebie
pornojęków,udającychmiłosnyszał,chybażeonwyraźniesobietegożyczy.Facecipłacązaseks,anie
zakretyństwo.
dimanche,le1fevrier
UmówiłamsięzRandkowymnaprzedstawienie.NienawysokobudżetowąinscenizacjęzWestEndu,
tylkonasztukęwystawianąprzezjegoznajomychwpubie.Tobył
dramatjednegozmoichulubionychrenesansowychdramaturgów,więcmiałamwątpliwościdotyczące
adaptacji.
—Zdziwiszsię,cooniztegozrobili—zapewniłmnieRandkowy.—Ręcesamesięskładają.
Zachichotałam.Towyrażenieznaczychybacośinnegodlaamatorówscenyniżdlacaligirls.
Rankiemtegodniapoprzyjęciuumnie,kiedyRandkowyprzekimałsięnakanapie,wszyscytroje
wcześniewstaliśmyiwypiliśmykawęwkuchni.Wyszłamznimi,pomachałamN,gdyodjeżdżał
samochodem,apóźniejodprowadziłamRandkowegodojegoauta.Bałamsię,żemożemnieczekać
zimnepożegnaniezachłód,którymuokazałam,alenie:pocałowałmniewustaprzedodjazdem.Może
zasłużyłamnadrugąszansę.
Dziświeczorempojechałammetremnadrugikoniecmiasta,żebysięznimspotkać.
Jużbyłwpubieisączyłdrinkazkolegą,któremumnieprzedstawił.Tytułemdosławyowegokolegibyło
to,żejakodzieckowystępowałwreklamach,aleponieważwyglądałnaconajmniejpięćdziesiątkę,nie
miałamszansgorozpoznać,atymbardziejprzypomniećsobieproduktów,którereklamował.Zamiast
tegoporozmawialiśmyprzezchwilę
143
okomputerach.Uważamjezadiabelstwo,któregojedynymwartościowymzastosowaniemjestprodukcja
idystrybucjapornografii.Podobnieuważająmężczyźni.Czyliniesątakiebeznadziejne.
Przedstawienie,odktóregoręcesamesięskładają,miałosięodbyćnagórze.Odsamegopoczątkubyło
jasne,żenieprzypadniemidogustu,leczdługie,umięśnioneudoRandkowegoprzyciskałosiędo
mojego,aonsamśmiałsięwewłaściwychmiejscach.Takwięc,mimożetrzymetryprzednamitoczył
sięszmirowatyspektakl,miłobyłosiedziećrazemwciemnympomieszczeniu.
Widzowieruszylinadółpodrinki.Zobaczyłamaktoragrającegogłównąrolęiprzyłączyłamsiędo
tłumu,któryprawiłmuniezasłużonekomplementy.
—Aconaprawdęmyślisz?—spytałjedenzkolegówRandkowego,spoglądającnamniezprzebiegłym
uśmieszkiem,gdyaktorsięoddalił.
—Bezkrwisteprzedstawienie—stwierdziłam.—Pozbawionepasji.
—Naprzykład?
—Jabymtolepiejzrobiła.—OdwracającsiędoRandkowego,zacytowałamwerszesztuki.Złapałam
gozakoszulę,jakbybyłHelenąTrojańską.Dobrzeodegrałswojąrolę,wynioślereagującnamojezaloty.
—Punktdlawas—rzekłkolegaRandkowego.
Opróżniliśmynaszeszklankiiwyszliśmy.Randkowyzaproponował,żemnieodwiezie.Niebyłomupo
drodze,alesięzgodziłam.
Rozmawialiśmyowszystkimioniczym.Przedstawiłammupokrótce,jakzakończyłasięsprawaz
Chłopakiem.Onopowiedziałmioswojejdziewczynie,zktórąniedawnosięrozstał.Mojemyśli
powędrowałydoA2;usłyszałam,jakmówię:
—Tobyłodlamnieodkrycie,gdyzrozumiałam,żeniemusiszkochaćkogośtylkodlatego,żeoncię
kocha.Aleniemożesztejosobiepowiedzieć,żepopełniabłąd,kochająccię.
144
Nastąpiłapauza.
—Todobrze—odparłRandkowy,biorącciasnyzakrętnaroguHydePark.—Bojaciękocham.
Nie,proszę.Poczułam,żewpadłamwpułapkęwłasnychsłów.
—Dziękuję—wymamrotałamiwtejsamejchwiliwiedziałam,żenieczujętegosamego.Jeszczenie.
Możenigdyniepoczuję.Pojechaliśmydomnie,uprawialiśmyseks,spaliśmy.Randkowyzbudziłsię
wcześnie;pewnietonawykmającegouczciwąposadęczłowieka.Zjedliśmycicheśniadanie,apóźniej
pojechałdodomu.
lundi,le2fewier
Klient:—Mogęcizrobićzdjęcie?
Ja(widzącleżącąwpobliżukameręwideowielkościdłoni):—Nie.
—Proszę.Niepokażętwojejtwarzy.Hm.Dzięki.
—Nie,przykromi.Naszezasadyniepozwalająnarobieniezdjęćinagrań.
—Chcętylkozobaczyć,jakrozszerzaszsobiewargi,amójkutastamwchodzi.
—Dobrze,tomożemyzrobić.Użyjemylusterka.Alebezzdjęć.
—Innedziewczynytorobią.
—Janiejesteminnymidziewczynami.
On(wydymającwargi):—Mówięodziewczynachztejsamejagencji.
Czytomaskłonićmniedozgody?Koleś,nieobchodzimnie,czymaszfotkizmojąmatkąciągnącąci
druta.
—Straszniemiprzykro,alenie.
—Nawetjednegozdjęcia?Itakgłówniemniebędziewidać.
—Nie.—Tostawałosięnużące,acoważniejsze,zabierało145
nammnóstwoczasu.Uśmiechnęłamsięsłodko,stanęłamobokniegoizaczęłamsiębawićguzikiem
koszuli.—Będziemytakstać?
Zabraliśmysięwięcdorzeczy,choćoncojakiśczaswtrącałkomentarzewrodzaju:„Tojest
niesamowite,szkoda,żeniemogępstryknąć",albo„Naprawdępowinnaśwystąpićwfilmieporno,
wiesz?".KiedyśzNwpadliśmynapomysł,żebysfinansowaćsobieurlopdziekańskiwPolsce,pracując
wfilmachpornowEuropieWschodniej.Aletoinnahistorianainnąokazję.
Klientniechciałdaćzawygraną.Wkońcuwyginaniesięiwykonywanieodpowiednichruchówstałosię
trudne,boniemogłamsiępozbyćwrażenia,żejestemobserwowana.Podkoniecspędzonejrazem
godzinybyłamtaknakręcona,żeniemogłamsiępowstrzymać,bynierozejrzećsiędookoław
poszukiwaniuukrytychkamer.Byłtopokójwhotelu,anieprywatnydom,leczkiedyklientwyszedłdo
łazienki,pootwierałamwszystkieszufladyizajrzałampodłóżko.
Zmojegodoświadczeniawynika,żelepiejjestbyćpodejrzliwym.Nigdymitoniezaszkodziło.Niktnie
skorzystałzokazjiistaramsię,żebytakzostało.Tojedenzpowodów,dlaktórychpracujęwagencji.
Wdziedzinieseksuznieznajomymizajmujęmiejsceuprzywilejowane.Wieleprostytutek—choćnie
wszystkie—jestnarkomankami,pozostajewszkodliwychzwiązkach,jestmaltretowanychprzez
klientówalbowszystkonaraz.Pewnietoświadczyomojejnaiwności,żetejgarstkipracujących
dziewczyn,którespotykam,niepytam,czylubiąswojąpracę.Szczerzepowiedziawszy,dopierojako
nastolatkazauważyłamistnienieulicznic.Czasemtrudnoodróżnićdziewczynęidącądoklubuodtakiej,
któraidziezupełniegdzieindziej.
Kiedyśwczasiestudiówwracałamdodomupoimprezie.Mieszkałamwblokuniedalekocentrum;
taksówkarzwysadziłmnieprzykońcuulicy.Podeszłamdodrzwizkluczamiwdłoni.
—Szukaszpracy,kochanie?—zagadnąłmniejakiśfacet.
146
Posekundzieuświadomiłamsobie,ocopyta.
—Och,nie.—Niemiałamnasobieniczego,cowyglądałobybardzosugestywnie...
Wróć:byłamstudentką,astudentkiwracającezklubówzawszewyglądająjakubranetylkodopołowy.
Tobyłapomyłka.Niezaczęłamjednakkrzyczećaninieroześmiałamsiędrwiąco.
—Jesteśpewna?—spytał.
Cojakiśczaswokolicypojawiałysięprostytutki.Wktóryśweekendwyszłamwcześniezdomupo
gazetęiujrzałambabkęzataczającąsięnagłównejulicy.
Odpicowałasięjaknanocnąimprezę,alebyłjasnydzień;wyglądałazamłodonastudentkęibyła
niedożywiona.Kiedyindziejznów,siedzączprzyjaciółmiwlokalu,zobaczyłampanią,któraprzyszła
rozmienićdwadzieściafuntów.Barmaniwymienilispojrzenia;najwyraźniejjąznali.
—Jestempewna—powiedziałamdofaceta.Powstrzymałamsię,byniedodać:Aledziękuję.
mardi,le3fewier
Remontmieszkaniaprzebiegapomyślnie,lecznieumiemwzbudzićwsobiezapałudopisaniao
wymienianiuarmatury.Powiemtylko,żedawnywystrój(LauraAshleywnarkotycznymodjeździez
PeteremMaksemnaTahiti)ustępujepowolimiejscawystrojowirodemztegowieku.
Wczorajdostarczonocośnaprawdęinteresującego.Gospodyniileślattemuzamówiłameblewfirmie,
którejpracownicyzachowaliwarchiwumichwykaz;terazfirmaokazałasiętakmiła,żeprzysłałanowe
atrakcyjnepokryciapoduszekdlatejnadętejszkarady(toznaczykanapy,niegospodyni).Dotarłytużpo
lunchurazemzeszczegółowąinstrukcją,jakjezakładać,orazodpowiednimnarzędziem.
Muszędodać,żetonarzędziewyglądadokładniejaktrze-paczka.
Jesttowrzeczysamejtrzepaczkawysokiejklasy,ztego147
samegolśniącegotwardegodrewna,zktóregowykonanajestkanapa,zgładkim,zaokrąglonymuchwytem
przypominającymodwrócone,zwężającesięnogimebli,ipłaskimbokiem,najwyraźniejsłużącymdo
wciskaniapoduszekwnoweskórki.Mniejednakwcaleniekojarzysięonaztapicerką.Szczerze
mówiąc,jesttodobrzezrobiona,wyjątkoworasowatrzepaczka.Manawetrzemieńprzewleczonyprzez
otwórwrączce,nalitość.Ijestdopasowanadomebli.
Spojrzałamnatrzepaczkę,apóźniejnafaceta,któryjąprzywiózł.
—Chcepantozpowrotem,kiedyskończę?
—Cotakiego?Nie,proszęsobiezatrzymaćalbowyrzucić.Niepotrzebujemytego.
—Dziękuję.—Odwiekówniedostałambardziejprzydatnegoinieoczekiwanegoprezentu.Tojakby
przedterminowewalentynki.
mercredi,le4fevrier
Klient(stawiającnapodłodzelustroodtoaletki):—Chcęwidzieć,jaksięonanizujeszipatrzyszna
siebie.O,tocośnowego.
—Czym?
—Najpierwrękami.Późniejwibratorem.
—Atypotem...?
—Nie,chcętylkopopatrzeć.
Podstawiłmikrzesło;usiadłam.Zsunęłammajtkiizadarłamsukienkęnabiodra.
Otoona,całanawidoku,taka,jakąrzadkowiduję.Zwyklerobięprzeglądpowoskowaniuiprzed
wyjściem,aletobyłocośinnego.Ręcznelusterkaodgrywająważnąrolęwseksiezarównowpracy,jaki
wdomu,aletambyłamtylkoja,sama,niedotykana.Bellewidzianaokiemmuchynaścianie.Aponieważ
jestemistotąopętanąsamąsobą,byłampewniepodobniezafascynowanajakklient.
148
samegolśniącegotwardegodrewna,zktóregowykonanajestkanapa,zgładkim,zaokrąglonymuchwytem
przypominającymodwrócone,zwężającesięnogimebli,ipłaskimbokiem,najwyraźniejsłużącymdo
wciskaniapoduszekwnoweskórki.Mniejednakwcaleniekojarzysięonaztapicerką.Szczerze
mówiąc,jesttodobrzezrobiona,wyjątkoworasowatrzepaczka.Manawetrzemieńprzewleczonyprzez
otwórwrączce,nalitość.Ijestdopasowanadomebli.
Spojrzałamnatrzepaczkę,apóźniejnafaceta,któryjąprzywiózł.
—Chcepantozpowrotem,kiedyskończę?
—Cotakiego?Nie,proszęsobiezatrzymaćalbowyrzucić.Niepotrzebujemytego.
—Dziękuję.—Odwiekówniedostałambardziejprzydatnegoinieoczekiwanegoprezentu.Tojakby
przedterminowewalentynki.
mercredi,le4fewier
Klient(stawiającnapodłodzelustroodtoaletki):—Chcęwidzieć,jaksięonanizujeszipatrzyszna
siebie.O,tocośnowego.
—Czym?
—Najpierwrękami.Późniejwibratorem.
—Atypotem...?
—Nie,chcętylkopopatrzeć.
Podstawiłmikrzesło;usiadłam.Zsunęłammajtkiizadarłamsukienkęnabiodra.
Otoona,całanawidoku,taka,jakąrzadkowiduję.Zwyklerobięprzeglądpowoskowaniuiprzed
wyjściem,aletobyłocośinnego.Ręcznelusterkaodgrywająważnąrolęwseksiezarównowpracy,jaki
wdomu,aletambyłamtylkoja,sama,niedotykana.Bellewidzianaokiemmuchynaścianie.Aponieważ
jestemistotąopętanąsamąsobą,byłampewniepodobniezafascynowanajakklient.
148
Patrzyłam,jakmojewargirobiąsiępełniejsze,czerwieńsze,wilgotniejsze.O
wieleciemniejszeniżsobiewyobrażałam,prawiepurpurowe,takjakwielokrotniewidzianażołądź
członka.Szczelinasięrozwarłairozszerzyła.Słyszałamjejdelikatnekląśnięcia,przypominająceodgłos
otwieranychizamykanychust;mojadłońporuszałasięcorazszybciej,abiodracorazgwałtowniej.
Przypominałotooglądaniesamejsiebiewtelewizorze.Mójklientmusiałodbieraćtopodobnie,bo
zwracałowielewiększąuwagęnaodbiciewlustrzeniżnamniesiedzącąnakrześle.Zastanawiałamsię,
czemuchcemipłacićzaonanizowaniesię,skoroniemamiędzynamiżadnegokontaktu.Nagle
zrozumiałam:chciałbyćreżyserem.
Zbliżającsiędopunktubezpowrotuzwolniłamizmieniłamniecopozycję,pozorniepoto,byzapewnić
mulepszywidokzinnejperspektywy,lecztaknaprawdępoto,byniedojść.
Tobyłodiabelnietrudne,powstrzymywaćsięodnaciśnięciaspustuprawieprzezgodzinę.Klientsiedział
nałóżku,apóźniejuklęknąłnapodłodze,stopniowozbliżającsiędolustraiodczasudoczasuwyrażając
życzeniadotyczącetempaporuszaniawibratoraipołożeniamojejwolnejręki.Aleniczegoniedotykał.
Kiedysięspuścił,spermatrysnęłanaszkłoipowolispłynęłapomoimodbiciunadywan.
jeudi,le5fevrier
Wróciłamdodomuprzemoczonaizła,bonaLadbrokeGrovezłapałamnienagłaulewa,ajaniemiałam
parasolki.Byłamnarandceipowiedzmytylkotyle,żenieprzebiegłaonapomyślnie.Miałamtrzy
nieodebranepołączenia,wszystkiezkomórkimenedżerki.Oddzwoniłamdoniej.
—Niemasięczymprzejmować,skarbie.-—Menedżerkachoćrazniesłuchałategostrasznego
kudłategorocka.—Miałaśzamówienie.
149
—Poszłamzkimśnalunchizapomniałamtelefonu.Cościekawego?
—Tenbardzomiłypan.Zawszeprosiociebie.
—Ach.—Odkiedyzaczęłampracować,zdarzałosiętomniejwięcejraznatydzień
—TenFrancuz?
—Totakiuroczydżentelmen.
—Tak,izawszedzwonimniejniżgodzinęprzedspotkaniem.Niemogęsiętakszybkouwinąć.—Moje
mieszkanieznajdujesięzbytdalekoodpierwszejstrefy.—
Przypuszczam,żedałaśgojakiejśinnejdziewczynie?
—Tak.Aleonzawszepytaociebie,kochanie.
—Powiedzmu,żebyzostawiałmiwięcejczasu,dobrze?
—Mhm.—Wtleodezwałsięinnygłos;menedżerkanagleucichła,apotemwyszeptała:—
Przepraszam,muszęuciekać!Miłobyłocięusłyszeć,pa!—Tomusiałbyćjejchłopak,któryniewie,w
jakisposóbmenedżerkazarabianażycie.Wydajemisiętodziwne,alewkońcutojejpracajest
nielegalna,aniemoja.
SMSodRandkowegowkrótcepotem:„OgródTortur.Cootymmyślisz?".
Jeślipróbujemniezaciekawić,toidziemunieźle.Jużtampędzę,dzwoniącdzwoneczkami.Przypiętymi
dosutków,masięrozumieć.
vendredi,le6fewier
SzłamwczorajdostacjimetraDistrictLinęprzyMonument.Posadzkawykładanaterakotą.Siedziałtam
jakiśulicznygrajek,pobrzękującpodylanowskunagitarzeiukładająctekstomijającychgoludziach.
„Ajamówię,przyjacielu,będziekobieta/ibędzieobokciebieszła/irozpoznaszjąpobiałymkostiumiei
różowychszpilkach/będzietopięknakobieta...".
Niemogłamsięnieuśmiechnąć,spoglądającnaswojepan-150
tofle.Popiełatoróżowykolor,wydłużoneczubki.Bardzowklimacielatczterdziestychlub
siedemdziesiątych,wzależnościodtego,doczegosięjenosi.
„...ipoznaszją,przyjacielu/poznasztękobietępouśmiechu...".
Szłamdalej,aleśmiałamsięprzezcałyczas,aprzedskrętemodwróciłamsię,żebyposłaćmuuśmiech.
samedi,le7fóurier
Nwpadłpozajęciachwsiłowni,żebypomóczpoduszkami.Mówiąc,żechciał
„pomóc"mamnamyślito,żesiedziałnanich,podczasgdyjagotowałamwodęwczajniku.Tochybateż
jestswoistapomoc.Ktośmusizrobićpierwsząplamęnatapicerce.Mamnamyśliwyłącznierozlaną
herbatę,wyświntuchy.
OczyNmomentalniezaświeciłysięnawidokubijakadopoduszekveltrzepaczka.
Kiedywróciłamzdymiącymikubkami,jużjąwypróbowywał,uderzającsięwudo.
—Nowysprzęt?—zapytał.
—Dokompletuzkanapą—wyjaśniłam.
—Pierwszaklasa.
JednazbyłychN,ta,którazłamałamuserce,zaczęłaodczasudoczasupokazywaćsięnasiłowni.
Zauważyłam,żejegonigdywtedyniema.Czasemkręcęsięwokolicyszatninawypadek,gdybyzkimś
rozmawiała;wiem,żeinformacjeojejaktualnejsytuacjizostałybywysokonagrodzone.Ajeślionawie,
kimjestem,niedałategoposobiepoznać.Niejestempewna,czymupowiedzieć,czynie.Wpołowie
herbatyrozmowajakzwykleskierowałasięnanią.Tonieuniknione.
—Niewiem,czypowinienemtakpoprostudoniejzadzwonić—myślałgłośnoN.—
Jeślisięzkimśspotyka,poczujęsiępodle,ajeślinie,tozacznęsięzastanawiać,pocośmyzesobą
zrywali.
151
—Kiedyktośpostanawia,żetokoniec,nicniemożnazrobić.
—Wiem.Pomyślałemtylko,żewreszciewszystkosobiepoukładałem,wreszcie...okurwa.
—Cosięstało?
—Wyjrzyjprzezokno.
Wyjrzałam.Ulicawdzielnicymieszkalnej,samochodyzaparkowanepoprzeciwnejstronie.Wniektórych
domachpaląsięświatła,winnychnie.Prawieniewidocznekropledeszczuznoszoneprzezwiatr,
wyglądającewblaskulatarnijakpomarańczowawodalecącazprysznica.
—Tak?
—Tojegosamochód.Autotwojegobyłego.Zmrużyłamoczy.Niesąteraztakie,jakiepowinnybyć,ale
nieprowadzęsamochoduizmodyfikowałamswojewyobrażenieo„normalnejodległościczytanejgazety
odoczu"—terazjesttookołodwóchcentymetrówodnosa.Tak,samochódstojącypółprzecznicydalej
rzeczywiściebardzoprzypominał
fiataChłopaka.
Zatrzęsłamsięmimowoli.Przyokniebyłozimno,ajaodsunęłamzasłony.
—Takichautjestmnóstwo.
—Niebyłogotam,kiedyparkowałem—odparłN.—Żadenztwoichsąsiadówtakiegoniema.
Odwróciłamsięzpowrotemdokanapy,opuściłamręcesplecionenapiersiach,podniosłamkubekz
herbatąiusiadłam.
—Hm.Niewydajemisię.Niewiem.
KiedyNwyszedłgodzinępóźniej,samochoduitakjużniebyło.
dimanche,le8fewier
Awięc:jestpołowalatosiemdziesiątych.Wczasiewakacjimamazostawiamniewtygodniuzżydowską
grupąmłodzieżo-152
wą.Zwykleobijamysiępolokalnymdomukulturyigramywgryplanszowe;niekiedyzmuszająnasdo
uprawianiadziwnychsportów,którychzasadniktniezna,takichjakkorfball.Czasemchodzimyna
wycieczki.
Pewnegorazupojechaliśmydwomaminibusaminaplażę.Niejestciepło,leczplażatolaba(taknam
mówią)iniewolnonamtracićdnia(toteżnammówią).
Nauczycielkawszkoleprzywiozłakiedyśzzagranicznychwakacjiwypłowiałąrozgwiazdę,więcprzez
całydzieńspacerowałambosopoplażywjednąidrugąstronę,szukającrozgwiazdy.Oczywiścieżadnej
nieznalazłam.Innedziewczynkisiedzązeskrzyżowanyminogamiwpłytkiejwodzie,nacierająsobie
głowypiaskiemiudają,żetoszampon.Proponująmi,żebymsięprzyłączyła,aleniechcę.Zimnomisię
robinasamwidok.
Opiekunowieczesząnasdokładnie,zanimpozwoląnamwsiąśćdoautobusu.Mimotopopowrocie
okazujesię,żewewszystkimjestpiasek,więcdoroślikierujądziewczynkidojednegopomieszczenia,a
chłopcówdodrugiego,każązdjąćkostiumyiwytrzepaćręczniki.Międzypomieszczeniamiznajdujesię
szatnia-korytarz.Chłopcyniezdająsobiesprawy,żedwiestarszedziewczynkiobserwująichwczasie
przebierania.
Mnienieudałosięspojrzeć.Nieżebymsięniestarała:starszedziewczynkisątakwysokie,żezasłaniają
widokiżadnejniedopuszczająbliżej.Opisały,cozobaczyły(późniejzrozumiałam,żeniedokładnie).
Przezcałelatażyłamwprzeświadczeniu,żemęskiczłonekmanacałejdługościspiralnygrzbiet,coś
jakbyfizycznyodpowiednikczasownika„wkręcać"*.
Istniejepewnapopularnapiosenka,lubianaprzezwszystkiestarszedziewczynki;wciążsięspierają,
którabardziejkochajejwykonawcę,czyjeimięnajlepiejpasujedojegoimienia.Jegozapewnieniao
aseksualnościnicdlanichnieznaczą,sprawiajątylko,żewydajesiętrudniejszydozdobycia.Tak
*ang.słowoscrewznaczynietylko„wkręcać",aletakże„pieprzyć",„rżnąć"
153
bardzoróżnisięodchłopców,którzynasotaczają,jaktylkotomożliwe.Jestpiękny,antyczny,nieziemski
ipochodzizManchesteru,awszystkiedobrzewiemy,żeManchesterjestowielefajniejszyodnaszej
miejscowości.
Gdyrozpakowywałamnaczyniawkuchnimojegopierwszegomieszkaniapostudiach,usłyszałamtę
piosenkęwradiu—tymrazembezakompaniamentuchórkudwunastolatek.
Tegolata,którespędzałamwgrupiemłodzieżowej,znajomirodzicówzaczęlimnienazywać„Małą
Alice".Takjaknazywanotę,któraprzeszłanadrugąstronęlustra.„GdziejestMałaAlice?",pytają,aja
natychmiastprzybiegamzmiejsca,wktórymbyłam.Wczasiespotkańwołasięmnie,abympopisywała
siępamięcią.
Pozwalająmizostawaćzesobąwpokoju,totakazabawasalonowa:chodź,popatrzsobienadorosłych.
Wiem,żetraktująmnieprotekcjonalnie,leczjednocześniecieszęsię,bomogęmówićdonichwich
własnymjęzyku.Pewienprzyjacielrodzinyodmawiajedzeniaprzynaszymstole,jeśliniezostanie
posadzonyobokmnie.Pytaomojezdaniewsprawachdotyczącychpolityki,ajazezdziwieniem
dowiadujęsię,żeposiadamjakieśzdanie.Mimożeniepopartewiedzą.Iwgruncierzeczyniewielesię
zmieniłoodtamtejpory.Potemprosi,żebymwyrecytowaławiersz;mówigolinijkapolinijce.
Powtarzamsłowowsłowo.„Pewnegodniamożenawettowszystkozrozumiesz",śmiejesię.
Jestemwięcwkuchni,sama,isłuchamtejpiosenkijakodorosłakobieta,niejakoMałaAlice.Tekstjest
raczejsmutny.Mimowolizaczynampłakać.
mardi,le10fewier
Jebanie:krótkiprzewodnik
•Dobryjebaka:robidużohałasu,sąsiedzidowiadująsię,żewbudynkuodbywasięseks.Nicposobie
niezostawia
154
iniedzwonizarazpotem.Krótkomówiąc,powinien—albopowinna—braćforsęzaswojeusługi.Zły
jebaka:liczypanelenasuficie,apóźniejdomagasięzaręczyn.
Dojebania:nietyleatrakcyjny—lubatrakcyjna—wpotocznymrozumieniu,cowyzwalającyzwierzęce
instynkty.Podwarunkiem,żetozwierzęniejestwydrą.
Pojebany:wnajbliższymczasieraczejnieskłonny—albonieskłonna—doprawdziwegojebania.
Jebanepiekło:zaludnioneprzezbabyzgatunkuopalonychblondynek,którewoląrozprawiaćodiecie,
duchowościimałychpieskach,niżuprawiaćseks.(Patrzteż:Chelsea,Tantal).
Przejebany:taki,któryjużniemożeliczyćnaregularnejebanie.
mercredi,le11fewier
Wciąguostatniegotygodniaumówionomnienatrzykolejnerandki.Tomożeznaczyć,żeprzyjaciele
zamartwiająsięmoimstanememocjonalnym,bojąsięzostawiaćmniezbytdługosamąalbojednoi
drugie.AjaniechcęzbytszybkoprzywiązaćsiędoRandkowego.Jestmiłyidobrzenamsięukłada,lecz
imwięcejonimmyślę,tymbardziejwydajemisię,żejegozamiarysązbyt...intensywne.
Żadenzdżentelmenówniespełniłoczekiwań,któreskładająsięnamojewyobrażenieomiłosnym
związku.
Kawalernumerjedenbyłuroczymfacetem:wysoki,zniezwykleciemnymioczymaioszałamiającym
walijskimakcentem.Jeśliistniejecoś,codoprowadzamniedoobłędu,topłynnajakmiódmowa
mężczyznzDolin.Wiem,żetopowierzchowne,alewszyscymamyswojesłabości.
Niestety,temupanunieudzielonożadnychwskazówekdotyczącychmojegożyciazawodowego.W
połowieprzystawki
155
uraczyłmnieskomplikowanąanegdotą,którawistociesprowadzałasiędowykpienianajlepszego
przyjacielazato,że„spotykałsięzsiostrądziwki".Nocóż,szkoda.Alekolacjabyłaprzeurocza.
Kawalernumerdwaspotkałsięzemnąwpubieijużbyłnawalony.Następnyzdrowyokazmęskości,lecz
przezwyciężeniesiłyciążeniasprawiałomuwyraźnątrudność.
Przezpółgodzinypodpierałbarowąladę,odkrywszy,żejestemowielezamała,bypodtrzymać
chwiejącegosięfacetaowadzeprawiestukilogramów.
Kilkagodzinpóźniejstaliśmywkolejcedoklubu.Mimodeszczuiogólniepsiejpogodystosowanotam
politykęjedenwchodzi,jedenwychodzi,mimożelokalbył
dalekiodzapełnienia.Kawalernumerdwauznałtozanaruszenieswojejgodnościipostanowiłomówić
sprawęzbramkarzami.Cizaś,cozupełniezrozumiałe,wywaliligonazbitątwarz.Pozbierałam
absztyfikantazchodnika,odstawiłamtaryfądochaty,znalazłamwzamrażarcetorebkęfasolki,
przylepiłamjądojegospuchniętegopoliczka,anastępniewyjaśniłam,żemuszęsięoddalić.Wątpię,czy
doniegodotarło,bobyłjużnieprzytomny.
Kawalernumertrzynależałdotakich,przyktórychprzypominasięmotto:„Lepiejtrzymaćbuzięna
kłódkęinarazićsięnaopiniękretynkiniżjąotworzyćirozwiaćwszelkiewątpliwości".Pogodzinie
mojegoradosnegoszczebiotania(jeśliomniechodzi,tosięnieprzejmuję,czyktośuznamniezakretynkę,
czynie),rzuciłkilkazabójczychodżywek:
—Niemogępowiedzieć,żebymbyłwielbicielem[przedmiotu,którystudiowałamnauniwerku].
Takzmieśćcałągałąźwiedzyakademickiejjednymzdaniem.Dobrze,wporządku,niejestem
drobiazgowawtychsprawach.Zaczęliśmyrozmowęodnowa,tymrazemomuzyce,którytotemat
wzbudzałwnimniecowięcejożywienia.
—Mogęsłuchaćczegokolwiekopróczcountry.
156
uraczyłmnieskomplikowanąanegdotą,którawistociesprowadzałasiędowykpienianajlepszego
przyjacielazato,że„spotykałsięzsiostrądziwki".Nocóż,szkoda.Alekolacjabyłaprzeurocza.
Kawalernumerdwaspotkałsięzemnąwpubieijużbyłnawalony.Następnyzdrowyokazmęskości,lecz
przezwyciężeniesiłyciążeniasprawiałomuwyraźnątrudność.
Przezpółgodzinypodpierałbarowąladę,odkrywszy,żejestemowielezamała,bypodtrzymać
chwiejącegosięfacetaowadzeprawiestukilogramów.
Kilkagodzinpóźniejstaliśmywkolejcedoklubu.Mimodeszczuiogólniepsiejpogodystosowanotam
politykęjedenwchodzi,jedenwychodzi,mimożelokalbył
dalekiodzapełnienia.Kawalernumerdwauznałtozanaruszenieswojejgodnościipostanowiłomówić
sprawęzbramkarzami.Cizaś,cozupełniezrozumiałe,wywaliligonazbitątwarz.Pozbierałam
absztyfikantazchodnika,odstawiłamtaryfądochaty,znalazłamwzamrażarcetorebkęfasolki,
przylepiłamjądojegospuchniętegopoliczka,anastępniewyjaśniłam,żemuszęsięoddalić.Wątpię,czy
doniegodotarło,bobyłjużnieprzytomny.
Kawalernumertrzynależałdotakich,przyktórychprzypominasięmotto:„Lepiejtrzymaćbuzięna
kłódkęinarazićsięnaopiniękretynkiniżjąotworzyćirozwiaćwszelkiewątpliwości".Pogodzinie
mojegoradosnegoszczebiotania(jeśliomniechodzi,tosięnieprzejmuję,czyktośuznamniezakretynkę,
czynie),rzuciłkilkazabójczychodżywek:
—Niemogępowiedzieć,żebymbyłwielbicielem[przedmiotu,którystudiowałamnauniwerku].
Takzmieśćcałągałąźwiedzyakademickiejjednymzdaniem.Dobrze,wporządku,niejestem
drobiazgowawtychsprawach.Zaczęliśmyrozmowęodnowa,tymrazemomuzyce,którytotemat
wzbudzałwnimniecowięcejożywienia.
—Mogęsłuchaćczegokolwiekopróczcountry.
156
Co?ŻyciebezDollyParton?BezPatsyCline?BezLatającychBraciBurrito?Fakt,żeobecneprodukcjez
Nashvillesąnieznośniewtórne,ależebycałkowiciespisywaćnastratytakichtwórcówjakWilcoi
Lambchop?Parafrazującdiwęcountryandwestern—czypotodepilowałamsobienogi?
jeudi,le12fevrier
Siedzęnatylnymsiedzeniutaksówkiitrochęprzysypiam.Mamzasobąjedenztychdni,gdyczłowiek
budzisięzmęczonyitakijużzostaje.Zadzwoniłtelefon.
—Skarbie,mamnadzieję,żedobrzesięczujesz.—Mene-dżerka.Zapomniałamjąpoinformować,że
wychodzęodklienta.
—Tak,wszystkowporządku.Przepraszam.—Taksówkamknienapomoc,ulicespokojne.—Wszystko
poszłoświetnie,byłbardzomiły.
—Tyzawszemówisz,żesąmili.Masztakiradosnygłos.
—Radosny?Chybatak.Niejestemprzygnębiona.—Facetprzypominałtrolla,aleonawolałabytegonie
wiedzieć.
—Todlatego,żeniezetknęłaśsięjeszczezagresjąwpracy.
Parsknęłamśmiechem.Wporównaniuzprawdziwymizwiązkamicigościetopotulnekociaki,itotakie,
którełatwozadowolić.Nawetgdyjestemśpiącainiezbytkontaktowa,nieprzytrafiamisięnic,zczym
niemogłabymsobieporadzić—narazie.
Szybkodojechałamdodomuiniebawemleżałamwłóżku.Nawszelkiwypadekwsunęłamaparatpod
poduszkę,bospodziewałamsięjeszczejednegotelefonu.
Zadzwoniłkołopółnocy.
—Kochanie,niepołożyłaśsięjeszcze?Możeszprzyjąćjeszczejednozamówienie?
—W:
111111X111X1111111Ol1111111111111111111
chr
iiiiiiiiiiniiiiiii.
—Okay,prześpijsię.Nietraćhumoru,skarbie.
vendredi,le13fewier
Zwyklemampozytywnezdanieoklientach,jakożesąoniwodą,naktórejutrzymujesięmójbalonik,i
zwyklesąmili,takjakżaglowcemijającesięwnocy.Jeśliktośślinisięnamyśloszkolnejpielęgniarce,
którąznałwrokutysiącdziewięćsetsiedemdziesiątymósmym,albokażemiczytaćgazetęchrapliwym
pornograficznymgłosemiwyobrażasobie,żebierzeFionęBrucewpozycjinaboku,sprężamsięi
spełniamswójobowiązek.Alezdarzająsięprzegięcia.
Niektórerzeczyprzyprawiająmnieodreszczedoszpikukości.
Określeniewczorajszejwizytywhotelu„popołudniemrozkoszy"naprzykład.NamiłośćHarveyaN—
człowieku,gdzietwójsmak?
samedi,le14fewier
Menedżerkąmarację,rzeczjasna.Wcaleniejestemtakaszczęśliwa.Tobłogosławionyczaswspólnoty,
gdyobchodzimyrocznicęścięciachrześcijańskiegoświętego,wymieniającsiękonfekcjąsprzedawanąpo
paskarskichcenach.
Ordynarnaioczywistalipawalentynekjesttakwszechpotężna,żenawetmniepotrafiprzygnębić.Nie
chodziofaktbyciasamotną,bościślerzeczbiorąc,niejestemsama—wLondynienigdyniejestsięw
odosobnieniu—mamprzyjaciółbezlikuidośćpracy.Nie—chodziosłodkąintymność,której
zażywajązapatrzonewsiebiepary.
Nieżałujęnikomuszczęścia.Widzianomnie,jakszczerzęzębydościskającychsięparsiedzącychw
metrze,podczasgdyciężarneistarszekobietymusiałystać.Jeślimasztędrugąosobę,ważnąlubmniej
ważną,zcałegosercazachęcamcię,żebyścietegodniadalisobietylerozkoszy,ilewlezie.
Tym,comniewkurza,jestbezwstydnezdzierstwomanikiu-rzystek,fryzjerekisprzedawcówseksownej
bielizny.Jawkła-158
dammnóstwowysiłkuwto,żebybyćgładkajakniemowlęiprzyodzianawjedwabprzezcałyrok—ico
dostajęwnagrodę?Figęzmakiem.Alekiedychceszsobiezarezerwowaćweekendwkurorciedla
dwojgawlutym,zarazcidadząrabat.
Hm.Chybajednakzasługujęwtymmiejscunalepszepotraktowanie.Pewnie,żewalentynkisąmodnym,
napędzającymgospodarkęświeckimodpowiednikiemBożegoNarodzenia,alecozdzieleniemsię
słodyczązpodglądaczami,dziękiktórymutrzymujeszsięnapowierzchniprzezcałąresztęroku?
Podniosłamtękwestięwrozmowiezkobietą,któraostatnimiczasyzajmujesięwoskowaniemmojego
futerka.Mojalogikaniezrobiłananiejwrażenia.
dimanche,le15fewier
Niewiedząc,codalejzrobićzweekendem,poszłamodwiedzićmamęN.Towyjątkowakobieta,krzepka
nacieleiumyśle,ostatnioowdowiała.Wydawałomisięwłaściwespędzeniewalentynekzkobietą,
którejstosunekdomężczyznwyrażasięzdaniem:
„Niemartwsię,mojadroga,nawetjeśliznajdzieszporządnego,onitakcięodumrze".
Ostatniozastanawiasię,czyniesprzedaćrodzinnegodomuteraz,gdywszystkiedziecisądorosłe,aona
zostałasama.
—Rozumiem,żemusisięwydawaćpusty—powiedziałamostrożnie.Nigdyniewiadomo,kiedy
nadepniesięnaodciskwczasierozmowyzestarsząosobą.
—Wcalenie—odparła.—Widzisz,mamtutajmałeduszki.
—Oczywiście.—Szurniętababunia.Niewzięłamtegopoważnie.
Późniejposzłyśmynaspacerpojejwiosce.ZnajdujesięonanapółnocodLondynu,wokolicy,która
nigdyniestałasięmodna.Wciążjesttammiejscowyrzeźnik(niesprzedającyorganicznegokoperkui
kiełbasywieprzowejzTamworthspóźnionymżarłokom),pubynależądomiejscowychiniepodlizują
159
sięMichelinowianiEgonowiRonayowi,mieszkańcyjeżdżąsamochodaminormalnejwielkości,anie
potworamimarkiLand-Roveralbo—cojeszczebardziejszokujące
—korzystająztransportupublicznego.Innymisłowy,zadupie.Itocałkiemurocze.
Pogwarzyłyśmychwilęwsklepienarogu,kupiłyśmygazetęikanapki.Nalegałam,żebyśmywzięłydwa
bajeczneciastkazróżowymlukremimałymiplastikowymiserduszkaminawierzchu.Poszłyśmydalej,na
cmentarz.Pogodabyłakiepska,szaro,trochęwiało,alespomiędzychmurwyzierałaplamabłękitu.Mama
Nusiadłaciężkonakamiennejławceobokpomnika.
—Przeczytajto.
Przeczytałam.Leżałatamrodzina—ojciec,matkaiczterycórki;nazwiska,datyurodzeniaiśmierci
zapisanowczesno-wiktoriańskimi,ozdobnymiliterami.
—Zauważyłaścoś?
—Wszyscyzmarlitegosamegodnia.Tojakiśwypadek?
—Pożar—odparłastarszapani.—Wdomu,wktórymterazmieszkam.—Białowłosakobietaz
terierem,przechodzącanieopodal,stanęła.ZamachaładomamyN,podczasgdyjejpiesekzbezcześcił
wiecznąpamięćjakiegośuhonorowanegoodznaczeniamioficera.—Przezcałyczasspali.
—Nabieramniepani—powiedziałam.Niemogłamjednakpowstrzymaćsięodwyobrażeniasobie
łóżeczkazczteremadziewczynkami,zapalającychsiękocykówiflanelowychpiża-mek.Prawdopodobnie
zabezpieczyliśmysięprzedtakimlosemdziękicentralnemuogrzewaniuiniepalnymmeblom.Podobne
rzeczyzdarzająsięteraztylkowtedy,gdybliskibankructwaojciecrodzinywpadawszałimorduje
wszystkichbliskich.
—Kiedyjutroranosięzbudzisz,przyjdźdokuchniizobacz,czyniepachnietamdymem.
—Askądmamwiedzieć,czytoniebędziedymzpanitostów?—zapytałamzuśmiechem.
—Boniebędzie.Toczterymałeduszki,którenigdysięnieobudziły.
160
Wróciłyśmypieszododomu,przeczytałyśmygazetęizjadłyśmykanapki.WysłałamSMS-adoNz
wiadomością,żeprzyjemniespędziłamczaszjegomamą,iskryciezastanawiałamsię,czybędęmogła
spaćtejnocy.Każdytrzaskpękającejgałązkizaoknemikażdypowiewwiatrubrzmiałjakrykpłomieni;
coparęminutsiadałamnałóżku,pewna,żewpowietrzuczujęwońdymu.
ObudziłamsięwkuchniniepachnącejdymemiodczytałamSMS-a:„Miłegoweekendu.
Niepozwóljejopowiadaćbajekoduchach.N".
lundi,le16fevrier
Rano,kiedysuszyłamwłosy,rozległosiępukaniedodrzwi.Tobyłjedenzbudowlańcówzczerwonawą
różąwdłoni.
—Ee,hm—zagaiłgrzecznie.
—Todlamnie?—spytałam.Mielijużskończyć,alepojawiłysięproblemyzezmywarką,októrych
wzdragalisiępowiedziećtakiejdelikatnejistociejakjaalbonieumieliichująćwsłowa.Ichporanne
prośbyoherbatęiniejasnezapewnienia,żepraceniebawemsięskończą,sąjużstałymiskładnikami
mojegodomowegożycia.Gdybyktóryśzdecydowałsięwzmocnićnaszzwiązek,niejestempewna,czy
umiałabymgozniechęcić,chybażewymyśliłabymnagłybrakherbaty.—
Jakietourocze.
—Tonieodemnie—wyjaśniłfachowiec.—Toznaczy,no...nieodemnie,ktośkazałmitopani
przekazać.
—Cudownie.Jesttamjakiśliścik?
—Niewidziałem.
—Odkogotojest,boniedosłyszałam?
—Niemampojęcia.—Pomyślałprzezchwilę,drapiącsiępobrodzieplastikowąrurkąotaczającą
łodygę.—Odjakiegośfaceta.
—Ajakonwyglądał?
161
—Średniegowzrostu?
Dobrzewiedzieć,żeniejasnysposóbichwyrażaniasięniejesttylkogrą,dziękiktórejzapewniająsobie
dostępdoherbaty.Podejrzewałam,żejeślispróbujędokopaćsiędodalszychszczegółów,pytającna
przykład,czyofiarodawcaprzyszedłpieszo,czyprzyjechałsamochodem,usłyszęrówniebezużyteczne
informacje.
—Dziękujęzaprzyniesieniekwiatu—powiedziałam,biorącróżę.Fachowiecodwróciłsięipodreptał
dofurgonetki.Zauważyłam,żenaplastikutkwinalepkazkwiaciarni-ziele-niakanarogu,więcniebyłato
żadnawskazówka.Biorącpoduwagę,iluklientówmusiałotambyćwtymtygodniu,sprzedawcana
pewnoniebędziepamiętał,ktokupiłtęróżę.
Przepytałamwszystkichkandydatów,którzyprzyszyliminamyśl,ależadennieprzyznałsiędotegogestu.
Wynikaztego,żektośmusimniepodchodzić,leczponieważjestakuratsezonnatakich,tymczasem
odpuszczęsobiedalsześledztwo.
Ktopowiedział,żeniemajużromantyzmu?
mardi,le17fewier
Wtysiącdziewięćsetdziewięćdziesiątymdrugimrokuuczyłamsięfrancuskiegoodsześciulat.Nigdynie
byłamzniegodobra.Wszkolenieczytaliśmyniczegociekawego.MiałamprzyjaciółkęKanadyjkę,
Francoise,którapowiedziałami,żeMargueriteDurasjest„sexy".Kupiłamwięcnajcieńsząjejksiążkę,
jakąudałomisięznaleźć,bomójfrancuskibyłsłaby,atłumaczenietekstówjużdawnoprzestałomnie
bawić.KsiążkanosiłatytułKochanek.
Tłumaczeniabardzoprzypominająspaghetti.Zpoczątku,jakożenicnatentematniewiesz,kupujesz
wszystko,cojestoferowane.KsiążkęaudiozKeithemHarrisemczytającym
162
GuntheraGrassa?Jasne.KomiksowąwersjęIliady?Dawajcie.Leczimbardziejzaczynającismakować
oryginały,tymbardziejstajeszsięwybredna.Próbujeszswoichsiłzprostymiprzekładami,uzbrojona
tylkownajprostszekuchenneprzybory,iwynikokazujesięniezły.Twoiprzyjacielesąpodwrażeniem.I
szczerzepowiedziawszy,tyteż.Inwestujesztrochęwięcejczasuiwysiłkuiokazujesię,żerezultatjest
pozytywny.WreszcieidziesznacałośćirzucaszsięnaspaghettipodtytułemOxfordClassicalGrammari
zamieniaszsięwjednoosobowąmaszynęspaghetti-translacjiwwersjiżeńskiej.Kupujeszksiążki
uzupełniające,zapisujeszsiędokółekzainteresowańioglądaszodpowiednieprogramy.Później
zauważasz,ileczasupochłaniacinowehobby,acogorsza,jakąnudziarąstałaśsiędlaznajomych,
opowiadającoproduktachprzemiałuHessego,jakbytomiałojakiekolwiekznaczenie.Dajeszsobie
spokój.Aci,którzygosobieniedają,zaczynajązajmowaćsiętymzawodowoalbozamieniająsięw
bombyzegarowenaimprezach.
Alenawetjeślirezygnujeszzprodukcjiwłasnegospaghetti,czylitłumaczeniazoryginału,wieszjużdość,
byzepsućsobieto,cozpoczątkusprawiałocifrajdę.Nigdyniebędziecismakował„talerzzwykłego
spaghetti"albo„fajnaksiążkadopoczytania".Anijedno,anidrugieniesmakujedobrze,gdyjestwziętąz
półki,pozbawionąsmaku,drętwą,„oczyszczoną"wersjądlaczytelnikazEuropyZachodniej.Kupiłam
więcKochanka,żebyzobaczyć,czybędęmogłagoprzeczytać.Pozatymbyłotojedynewydaniebez
reklamyfilmunaokładce.Nictakskutecznienieodrzucamnieodkieszonkowejksiążkijakwiejącygrozą
zwrot:
„Wersjafilmowajużnaekranachkin".
Zaczęłamczytać.Książkamisięniepodobała,nieuznałam,żejestsexy.Autorkaprzezkilkadziesiątstron
piszeoupalewAzji,ojedwabnejsukience,okapeluszu.Opisujedziewczynępodobnądomnie:drobną
jaknaswójwiek,zciężkągrzywąwłosów,delikatnąitrochędziwną.Francoisemusiałakłamać,
pomyślałam:nikt,ktojestdomniepodobny,niemożebyćsexy.Możenawetrozumiałam,comiałana
myśli,leczponieważ
163
ciąglemusiałamzaglądaćdopodręcznikagramatykifrancuskiej,żebyodgadnąć,coautorkachce
powiedziećwfinezyjnieskomponowanychzdaniach,umykałomiznaczenie.
Późniejczekałamnieniespodzianka.Gdydotarłamdozakończenia—któregoniezdradzę,bomówiąco
nim,zepsułabymefekt(choćsamowsobieniejestzaskakujące)—zalałamsięłzami.Złamałomiserce
coś,comniesamejsięniezdarzyło.Dziękitemuwiedziałam,żejestemzdolnadotakiegouczucia.
Czytamtęksiążkęodczasudoczasu.Częstowtedy,gdyczujęsięsamotna.
Zakończeniezawszespadanamnieniespodziewanieizawszewywołujetensamefekt.
mercredi,le18fevrier
Kiedyśbyłołatwokupowaćkłopotliwerzeczy,ukrywającjewśródresztyzakupów.
Niejesttooczywiściesprytnywybieg,leczspołecznieakceptowanafikcja.Żadnaekspedientkaniedasię
nabrać,widzącsilnydezodorantukrytywśródpomarańczy,alenieładniejestmówićospuchniętym
paluchu,tkwiącymwniewyróżniającejsięwżadeninnysposóbmasiewiktuałów.Wszyscypodlegamy
funkcjombiologicznym.
Alebiorąctakichrzeczyzadużonaraz,narażaszsięnakpiny.Ktoś,ktozobaczyłbymojetypowezakupy
kosmetyków,podejrzewałby,żezaopatrujęconajmniejsześciutranssek-sualistówpozabieguzmiany
płci.Dlategodojednegosklepuchemicznegochodzępozwykłerzeczy,adodrugiegopowszystkoinne.
ZwykłezakupywSklepieNumerJeden:
izamhon
haitadozębów
i.oudokąhUli
maisczkazżeLuoaćikowzaoJJ
ącarkanaiuiaLna
164
Wnajgorszymraziemożetosprowokowaćkomentarzwrodzaju:„O,maseczkadotwarzy?Leczysię
pani?".NatomiastwSklepieNumerDwakupuję:tamhonu
azohkidohocnwowt(nahodiainUnia)
kondomy
eukUnkimiętows.ołzcukiu
lubiukant
wacihihowoihoaraniu.
kxani.amoohaLającu
maizunkidoaoltnia
culzunianhotaluwgtanuLkacn(nazah.aLe.n.ith$en.Lxza)Tamwłaśnieusłyszałamobojętnie
wypowiedzianąprzezjakąśkobietęuwagę:„Nakońcudrugiegoregałusąlekarstwanacuchnącyoddech,
jeślibytopaniązainteresowało".
Suka.
jeudi,le19fevrier
Fachowcyzabralisiędorozwiązywaniapalącegoproblemumojejlodówki.Tomniezaskoczyło,nie
dlatego,żeniepodejrzewałabymichoznajomośćskomplikowanychzagadnieńdotyczących
kondensatorów,tylkodlatego,żeniewiedziałam,iżzmojąlodówkącośjestnietak.
—Cotozarumor?—spytałwczorajzzaciekawieniemjedenznich,odrywającsięoduważnych
oględzinpękniętejpłytkipodłogowej(spieszędodać,żesamspowodowałjejpęknięcie—zabrałsiędo
montowanianowejzmywarki,gdyjednazmoichbardziejkorpulentnychsąsiadekakuratpostanowiła
odbyćswojącodziennąprzebieżkę;bardzoniefortunnyincydent).
165
—Niewiem—odparłam,podnoszącgłowęznadgazety.—Pewniezamrażarka.—
Przywykłamdotego,żeodczasudoczasusobiepobrzęczy;nawetmnietouspokaja.
Fachowiecotworzyłdrzwiczki.
—Jakrany...Kiedypanijąostatniorozmrażała?Rozmrażała?Czylodówkinierobiątegosame,takjak
dziesięcioletniekaloszerzuconewsamkoniecszafy?Przecieżtegowłaśniesięodnichoczekuje!
—Niejestempewna,czywogólejąkiedykolwiekroz-mrażałam.
Budowlaniecspojrzałpodejrzliwienapokrytesoplamibochenkichlebaizmumifikowanebutelkiwódki.
—Zdajesobiepanisprawę,żenagromadzenieloduwzamrażarceuniemożliwiaprawidłowedziałanie
mechanizmuuszczelnianiapróżniowego?
Żenibyco?
—Słucham?
—Drzwiczkisięniedomykają.Tendźwiękznaczy,żelodówkaprzezcałyczaspróbujezastąpićzimne
powietrze,któresięulatnia.
Tobytłumaczyło,skądwkuchnibierzesięprzeciąg.
—Alenieznaczyto,żemampomyślećozakupienowejlodówki?
—Nie.
—Przypuszczam,żerozmrażanielodóweknienależydopańskichobowiązków?
—Anonie.
Szkoda,żezaniedbanieurządzeńdomowychnienakładanawłaścicielkęobowiązkuzakupunowych.
Muszęprzejrzećdokładnieumowę,kiedyprzyjdzieczasjejodnowienia.Takwięc,gdyfachowiecw
czasieprzerwypopijałherbatkę,zprzyjemnościązagłębiającsięwlekturzejednegoznajlepszych
codziennychbrukowcówwkraju,japrzypuściłamataknalodowiecdłońmiowiniętymiwręczniki,z
nożemdokrojeniawarzywwpogotowiu;byłamjaknieustraszonybadaczpolarnyalbo
166
podmiejskikanibalzdemencją,jakktowoli.Apękniętapłytkawciążczekałananaprawienie.
vendredi,le20fewier
A2odwzmiankowanejwcześniejlateksowejmiłości,uszczęśliwionyznalezieniemnowegofetysza,jest
szaleniezatroskany
0mojedobresamopoczucie.Usilniepowstrzymujęsięodkomentarza,żejeślialternatywądlabycia
samotnąjestrozsiewaniewonijakpowybuchuwfabrycegumy,todziękuję,postoję.
Spotkaliśmysięnakawie,żebyzerknąćnamłodetalentywmieście.Właściwietoonoceniałmłode
talenty,ajastarałamsięunikaćnieuchronnegowtakiejsytuacjizestawianiawpary.
—Nadmoimlewymramieniem—syknął,ajaspojrzałam,ktosiętamkryje.—Niepatrzprostona
niego.Zerknijszybko
1odwróćwzrok.
Cotojest,jakaśszkółka?ChceszMniePocałować?ZaznaczTakalboNie.
—Zaczynaszgadaćjakmojamama—prychnęłam.—Pozatymjestzaniski.
—Skądwiesz?Przecieżsiedzi.
—Och,wierzmi,jatowiem.—Zapiętagranatowabawełnianakoszulaschowanawspodnie,z
sięgającymzawysokopaskiem.—-PewniemawdomuwszystkiepowieściPatricka0'Briana.
—Chybażartujesz.—A2najwyraźniejniewidzilasu,bozasłaniająmugodrzewa.Gumowe.—Nie
możeszkogośprzekreślaćzpowodugustu...Nie,nawetniegustu,tylkoswoichdomysłównatematjego
gustu.
—Mogęiprzekreślę,jużtozrobiłam.
Kilkaminutpóźniej,gdyskubaliśmywspólniebułeczkęzczekoladą,A2wypatrzył
następnegokandydata.
—Potwojejlewej.Wysoki.Cośczyta.
167
Zerknęłamwtamtąstronę.Facetpopijałwodę,czytającRequiemdlasnuwmiękkiejoprawie.
—Całkiemnieźle—mruknęłam.Alezaraz...nie.—E,onpalipapierosy,niemaoczymmówić.
—Spotykałaśsięjużzpalaczami.
—Alemiprzeszło—odparłam.—Jeśliktośmusimiećjakieśkosztownehobby,towolałabym,żeby
jeździłnanartach.Albojeszczelepiej,żebykupowałmizbytecznedrogierzeczy.
—Jeślidalejtakbędzieszpostępować,umrzeszwsamotności.
Isłyszętoodfaceta,którykiedyś,wwiekudwudziestutrzechlat,powiedział
mi,żeodsześciumiesięcynieuprawiałseksuiwtensposóbusunąłsięnastałezrynku.Faceta,którynie
możeprzestaćpragnąćswojejpierwszejkochanki,niewidzianejodczasu,gdyobojemielipo
siedemnaścielat.Jeślimasiętakichprzyjaciół,toczypotrzebnisąkrewni?
—Co,chceszpowiedzieć,żemamjużwszystkozasobą?—parsknęłam.—Pozatym,mójnatalkowany
druhu,itakwszyscyumrzemywsamotności.
samedi,le21fevrier
Jestjedenklient,zktórymspotkałamsiędotąddwarazy.Twarzowyrazistychrysach,zwysokimikośćmi
policzkowymi,czystymijakwodaoczymaibrwiami,którychmożnapozazdrościć.Chłodny,przystojnyna
swójsurowysposób,łagodny.
Inteligentny.Rozmawiamyoksiążkach,onjestinżynierem,niecierpiswojejpracy;gadamyoteatrzei
filmach.JarozpływamsięnadBenemKingsleyemwtejczyinnejroli,opowiadamoAnthonymSherze.
Onnieznaczniesięuśmiecha.Niemampojęcia,dlaczegojestsam.Możepoprostuchce?
Wyszłamzblokuiruszyłamwstronęrzeki,żebyznaleźćtaksówkę.Wdrodzedopostoju,mijającwejście
dostacjimetra,zobaczyłammężczyznębeznóg,proszącegoodatki.
168
Zerknęłamwtamtąstronę.Facetpopijałwodę,czytającRequiemdlasnuwmiękkiejoprawie.
—Całkiemnieźle—mruknęłam.Alezaraz...nie.—E,onpalipapierosy,niemaoczymmówić.
—Spotykałaśsięjużzpalaczami.
—Alemiprzeszło—odparłam.—Jeśliktośmusimiećjakieśkosztownehobby,towolałabym,żeby
jeździłnanartach.Albojeszczelepiej,żebykupowałmizbytecznedrogierzeczy.
—Jeślidalejtakbędzieszpostępować,umrzeszwsamotności.
Isłyszętoodfaceta,którykiedyś,wwiekudwudziestutrzechlat,powiedział
mi,żeodsześciumiesięcynieuprawiałseksuiwtensposóbusunąłsięnastałezrynku.Faceta,którynie
możeprzestaćpragnąćswojejpierwszejkochanki,niewidzianejodczasu,gdyobojemielipo
siedemnaścielat.Jeślimasiętakichprzyjaciół,toczypotrzebnisąkrewni?
—Co,chceszpowiedzieć,żemamjużwszystkozasobą?—parsknęłam.—Pozatym,mójnatalkowany
druhu,itakwszyscyumrzemywsamotności.
samedi,le21fewier
Jestjedenklient,zktórymspotkałamsiędotąddwarazy.Twarzowyrazistychrysach,zwysokimikośćmi
policzkowymi,czystymijakwodaoczymaibrwiami,którychmożnapozazdrościć.Chłodny,przystojnyna
swójsurowysposób,łagodny.
Inteligentny.Rozmawiamyoksiążkach,onjestinżynierem,niecierpiswojejpracy;gadamyoteatrzei
filmach.JarozpływamsięnadBenemKingsleyemwtejczyinnejroli,opowiadamoAnthonymSherze.
Onnieznaczniesięuśmiecha.Niemampojęcia,dlaczegojestsam.Możepoprostuchce?
Wyszłamzblokuiruszyłamwstronęrzeki,żebyznaleźćtaksówkę.Wdrodzedopostoju,mijającwejście
dostacjimetra,zobaczyłammężczyznębeznóg,proszącegoodatki.
168
—Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę—powtarzałśpiewnymgłosem.
Powewnętrznejstroniemojegoudaspłynęłakroplapotu;możetylkotaczęśćmojegociałanaprawdę
odczuwaławtedyciepło.Kiedykropladotarładopończochy,spłynęłananiąiwsiąkła.Pochwiliznów
usłyszałamgłosmężczyznybeznóg.
„Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę".Głosbyłjednostajny,leczmelodyjny,zgodnyzrytmem
wybijanymprzezstopyprzesuwającychsięobokludzi.
„Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę".
Stanęłamwkolejce,aleprzezparęminutniebyłotaksówek.Podszedłdomnieniski,okrągły
człowieczekzplastikowymitorbami,zktórychażsięwylewało.
—CzyprzyjęłaśJezusajakoswojegopana?—spytał.Zabrzmiałotojakpowtarzaneautomatycznie,
pozbawionewyrazupowitanie,jak„Witam".
—Obawiamsię,żenie,jestemżydówką—odparłam.Gotowaodpowiedź.Dlamniejesttosprawa
bardziejkulturowaniżreligijna,alewystarczy,żebypozbyćsięnawiedzonychpopaprańców.
Mężczyznawspółczującopokiwałgłową,nieunoszącwzrokuponadwysokośćmojegoramienia.
—Żydzipragnęlikróla,aBógimgodał,alebyłtoprzygnębiającykról,którykryłsięwzaroślach,
wychodziłikrzyczałnaludzi.
—Niezbytprzekonującykról,możnabyrzec.
—Zamarznę,stojącnatymmoście—rzekłnieznajomy,zebrałswojetorbynazakupyiodszedł.
dimanche,le22fevrierDzisiajdostałam:
rn.on.Lti,fcdnofuntowąiziztuue.cn.atamauiolmiLm,dałam,awafuntujbiatucni.kaxh&t(zliłoumi,gazie,
jązoiŁaariiam)169
Oiobiitualwun(odhizujaciua)
l%urinąbxani.oUtkęzbuxi.ztuns.rn(odkLUnta)hięćdziwnychodblaikowuchiŁokioIek(od
nujiŁacącLCjOadmiiatota)
•tacnunekodfachowców(czutonUwtaiciculkadomumiałaiątymzająć?)
kilkaaobliwucni.hojxzmodtaki.6vjkaxza(czyliwiedział)ofnuizczki(hatizhieiwizuhunktnaliicU)
TakwięcosławionytransportpublicznyKenaLivingstone'aokazujesięcałkiemadekwatnydodrugiego
członunazwy—publiczny—natomiastzpierwszymjestnabakier.Nocóż,najwyższyczaszaszyćsięw
domuzparomadobrymiksiążkamiizażądaćdołóżkadostawynaleśnikówodmoichnajbliższychi
najdroższych.
lundi,le23feurier
Tajemniczysamochódpowrócił;niechcępatrzeć,aleniemogęoderwaćodniegowzroku;wcalenie
uważam,żetowytwórparanoi;muszępamiętaćozamknięciuwszystkichdrzwinazamek;fachowcy
posyłająmidziwnespojrzenia;myślęozainwestowaniuwperukęigigantyczneokularyalaJackie
Onassis,inietylkopoto,byodświeżyćstarąmodę.
Pozatymczujęsiędzisiajniecolepiej,miło,żesięomnietroszczycie.
mardi,le24fevrier
On:—Hm,tymasztutaj...niejestempewien...Ja(zerkającprzezramięnamężczyznę,klęczącegoza
mną):—Wszystkowporządku,skarbie?
—Widzę...Niebardzowiem,jakcitopowiedzieć...Naglesięzaniepokoiłam—nobocotammoże
być?Szrama
170
poostrzujednorazówki?Przeoczonakępkawłosów?Tamponsprzedtygodnia?
Przyciętyogonek?
—Tak?
—Maszsiniakiztyłunaudach.
—A,to.Oneświadczątylkootym,żeniejesteśpierwszym,któryostrozapuszczasięwtamterejony,
skarbie.Okej?Możemytozrobićinaczej.
—Hm,nocóż—mruknął.Poczułam,żetwardniejeiwciskasięzniecowiększąsiłą.—Mogłabyśmi
powiedzieć,jakpowstałytesiniaki...
mercredi,le25fevrier
A1dociągnąłdookrągłychurodzin.Jegopartnerkazajęłasięwszystkimizamówiłastolikw
przereklamowanejindyjskiejknajpiewClerkenwell;byłotodoprzyjęcia,botadziewczynaniema
smaku.
Cieszyłamsięnaspotkaniewszerszymgronie.Mojapracabywawyczerpująca.Tojestjakdługaseria
randekwciemno;staraszsię,żebyztwojejstronyodbywałosiętolekkoibezwysiłku,wiedząc,że
niewieleztegowyjdzie.Nawał
prawdziwychrandekteżniepomógł.Ichoćlubięprzesiadywaćwkawiarniachibarachzmałągrupką
przyjaciół,zawszeistniejeniebezpieczeństwo,żeto,iżznaciesięzadobrze,uniemożliwijakąkolwiek
ciekawsząkonwersację.Tylkozludźmi,którychznaszodczasówpokwitania,możeszpoczućsię
rozbawionatakimiotoracamidowcipu:
—Apamiętaciejak...—Tunastępujeniewyraźnyruchręką.
—Dokładnietakjakwtymfilmie.
—OBoże!Itabroń,którejużyłB.PrzypadkowowybranycytatzGwiezdnychwojen.Nawiązaniedo
politykiłatdziewięćdziesiątych.
171
poostrzujednorazowki?Przeoczonakępkawłosów?Tamponsprzedtygodnia?
Przyciętyogonek?
—Tak?
—Maszsiniakiztyłunaudach.
—A,to.Oneświadczątylkootym,żeniejesteśpierwszym,któryostrozapuszczasięwtamterejony,
skarbie.Okej?Możemytozrobićinaczej.
—Hm,nocóż—mruknął.Poczułam,żetwardniejeiwciskasięzniecowiększąsiłą.—Mogłabyśmi
powiedzieć,jakpowstałytesiniaki...
mercredi,le25fevrier
A1dociągnąłdookrągłychurodzin.Jegopartnerkazajęłasięwszystkimizamówiłastolikw
przereklamowanejindyjskiejknajpiewClerkenwell;byłotodoprzyjęcia,botadziewczynaniema
smaku.
Cieszyłamsięnaspotkaniewszerszymgronie.Mojapracabywawyczerpująca.Tojestjakdługaseria
randekwciemno;staraszsię,żebyztwojejstronyodbywałosiętolekkoibezwysiłku,wiedząc,że
niewieleztegowyjdzie.Nawał
prawdziwychrandekteżniepomógł.Ichoćlubięprzesiadywaćwkawiarniachibarachzmałągrupką
przyjaciół,zawszeistniejeniebezpieczeństwo,żeto,iżznaciesięzadobrze,uniemożliwijakąkolwiek
ciekawsząkonwersację.Tylkozludźmi,którychznaszodczasówpokwitania,możeszpoczućsię
rozbawionatakimiotoracamidowcipu:
—Apamiętaciejak...—Tunastępujeniewyraźnyruchręką.
—Dokładnietakjakwtymfilmie.
—OBoże!Itabroń,którejużyłB.PrzypadkowowybranycytatzGwiezdnychwojen.Nawiązaniedo
politykilatdziewięćdziesiątych.
171
Pełnaukontentowaniaciszalubnapadynieuzasadnionegośmiechu,trwająceprzezpółgodziny.
Toforteca,któraniełatwodopuszczanowychczempionów,toteżdziewczynyNiwszystkichAzwykle
wypadająpozanawiasniezależnieodswoichwdziękówizdolności.Jednaznichwychowałasięw
komuniewAfrycePołudniowej,zbudowaładomodfundamentówinigdyniebyławMcDonal-dzie
(doprawdygodnepodziwuosiągnięcie).AlenieumiałacytowaćswobodniefragmentówNarzeczonego
księżniczki,więcpopadławstanpermanentnegozdziwienia,zwłaszczagdyA2
bezskutecznieusiłowałsięjejoświadczyć,tłumacząc,żeŻycietoBól.
Musimyczęściejwychodzićdomiasta.Zinnymiludźmi.Normalnymi.
Przyszłampóźno,prezentującsięszpanerskowczarnejjedwabnejkoszuliiszytychnamiaręspodniach.
Włosyzaczesanedogóry,subtelnekolczykizperłami.Nodobrze,wyglądałamjaksekretarka,którajest
fankągotyckiegorocka.Mniejszaztym.Przystolikupłynęłydrinkiitoczyłasięożywionarozmowa,która
byłaboleśnie,cudownie,fantastycznienormalna.UsiadłamnaprzeciwkoN,któryprzyprowadziłswoją
przyjaciółkęAngel,teżpracującądziewczynę,tę,naktórąwpadłamwzeszłymmiesiącuwłazience.
Najwyraźniejwzięłasięwgarść,wyglądałaślicznieibyłacaławskowronkach.
Wpołowieposiłkubłagalnymtonempoprosiłamnie,żebympozwoliłajejskorzystaćzmojegotelefonu;
chciaławysłaćSMS-a,awyczerpałajejsiębateria.Ufnazemniedusza,więcpogrążyłamsięweflircie
zniebieskookimadonisemsiedzącympomojejlewejstronieiniesprawdziłam,coAngelwysyłaido
kogo.
Dlategozdziwiłamsię,gdywczasieotwieraniaprezentówzjawiłsięmójRandkowy.Uśmiechnąłsiędo
mnie,ajadoniego.RozejrzałsięiusiadłkołoAngel.Powinnambyławiedzieć,żesięznają,lecznigdy
bymniepomyślała,żemożeznichbyćpara.
172
Adonisuśmiechnąłsięiprzedstawiłnowoprzybyłemu.MójRandkowywyciągnąłdoniegorękę.
—Przepraszam,azkimtyjesteś...?—zapytałdociekliwieAdonis.
—Znią—odparłRandkowy,wskazującnamnie.Zaśmiałamsięnerwowo.
—Taak?
—Aniezaprosiłaśmnieprzedchwilą?PosłałamostrespojrzenieAngel.
—Taktomogłowyglądać—odparłam.—Aletoniemojawina.Przepraszamzanieporozumienie.
Przezresztękolacjihojnieobdarzałamwzględamibladą,nieśmiałądziewczynęsiedzącąobokmnie,
podczasgdyAdonisimójRandkowy—którzy,jaksięokazało,mieliwspólnychznajomych—gawędzili
oczasachstudiów.Nszybkosiępożegnał,Adonisteżprzeprosił,żemusiiść;wszyscyzdrugiegokońca
stołuszlidoprzypadkowowybranychdomów,bypićdalej,ajazostałamzAngeliRandkowym.
Angelposzłaposwójsamochód,sugerując,żewszyscytrojemożemyuderzyćdootwartegodopóźna
baru,któryznała.
JaiRandkowywyszliśmynaulicę,aonazniknęłazarogiem.
—Przepraszam—rzekłRandkowy.
—Dajspokój.Zeszłorocznyśnieg—odparłam,choćbyłooczywiste,żetakniemyślę.
—Niewiedziałem,żetenSMSniejestodciebie.
—Wiem.
—Czyja...wczymśprzeszkadzam?
Odwróciłamsiędoniego,złanasytuację,zła,żeczujęsięmanipulowana,nawetjeślitonieonbył
sprawcą.Byłamzła,żeczujęsięzła—bopocowogólesięwściekać?Anajbardziejzłościłomnieto,
żeonczujesięzraniony.Ijegopragnienie,żebymgopotrzebowała.
—Bojaciękocham—powiedziałgłosem,wktórymzabrzmiałocośdziwnego...
A,taak.
173
Westchnęłamizamknęłamoczy.Długostaliśmywmilczeniunachodniku.Japatrzyłamnaczubkibutów,a
onpatrzyłnamnie.Niechciałamtegoiniechciałamsiętakczuć.Jakiśmężczyznaspytałodrogę,
odesłaliśmygodonastępnegoskrzyżowania.Ogarnąłmnielęk,czarnamgła,poczucie,żezasprawą
przyjaciółpełnychdobrychintencjiwpadłamwpułapkęprzeznaczenia.
—Biorętaksówkęijadędodomu—oznajmiłamwreszcie.—Sama.IdźzAngeldobaru,bozacznie
podejrzewać,żejązostawiliśmy.—Albożeposzliśmyrazemdodomu,pomyślałam.
jeudi,le26fewier
NazajutrzranopoprzebudzeniuznalazłamwtelefonietrzynieodebranepołączeniaiSMS-a.
Pierwszedwapołączeniapochodziłyznumerów,którychnierozpoznawałam.Żadnejwiadomościna
poczciegłosowej.Nicnadzwyczajnego,alecośmiśmierdziało,więcoddzwoniłam.
—Dzieńdobry.Czydzwoniłpannamójnumerwczorajwieczorem?
Obajbylizdezorientowani,bonajwyraźniejmnienieznali,leczjeślirejestrpołączeńjestbezstronnym
sędzią,próbowalisiędomniedodzwonić.Wyglądanato,żeAngelwysłaławięcejniżjednegoSMS-a.A
cigościechcielisiędoniejdodzwonićnamójnumer.
Strasznazemnieidiotka.Dobrzechociaż,żeniebyłytorozmowymiędzynarodowe.
TrzecienieodebranepołączeniebyłoodRandkowego,którydzwoniłbladymświtem.
SMSteżpochodziłodniego:„WciążwidujeszsięzN?Jeślitak,toczywiesz,żeotymnie
wiedziałem?".
Westchnęłamizadzwoniłamdoniego.Jużsiedziałzabiurkiem.
174
—Cześć,przepraszam,żeniepokojęcięwczasiepracy.
—Wporządku—odparłzaskoczonymgłosem.
—PrzeczytałamtwojegoSMS-a.—Milczał.—NiespotykamsięzN.Odbardzodawna.Ktoci
powiedział,żesięspotykamy?—Wciążżadnejodpowiedzi.—
Rozumiem.Niepotrzebniepytam,tak?
—Jesteściezesobątakblisko,ażeobojenikogoniemacie...
—Czytoautomatycznieoznacza,żejesteśmyczymświęcejniżprzyjaciółmi?
—Nie.—Randkowyzamilkłnachwilę.—AleAngelbyłabardzozaskoczona,kiedysiędowiedziała,
żecośmiędzynamijest,ispytała,czywiemotobieioN.
—Przepraszam...cośjestmiędzynami?
—Mhm.
—Dobrze,nieważne,ale...Czyktoś,kogoledwoznasz,jestbardziejwiarygodnymźródłeminformacjio
moimżyciuniżja?
—Nocóż...
—Bzdura.
—Hej,uspokójsię.Kochamcię.Zależyminatobie.Ja...Och,znówtopieprzenie.
—Janieczujętegosamego.Jeślitegoniewiedziałeś,toterazjużwiesz.Niezamierzamumniejszać
twoichuczućimówić,żeniepowinieneśichmieć,alenicomnieniewiesz.Takczyinaczejto,co
czujesz,doniczegocięnieuprawnia.—
Och,przestań.Wiem,żewrzeszczęiwszystkojestnietak.Niepragnęgo,aleniechcę,żebyuznałmnieza
zdzirę.
Nie,toteżbzdura.Imprędzejtozrozumie,tymprędzejzacznierozglądaćsięzakimś,kogonaprawdę
pokocha.Niechcęznimgadać.Niechcętegowszystkiego.
Będęzdzirą.
—Tojakieśnieporozumienie.Możemyzniąotympomówić...
—Uspokójsię...Niechcęotymrozmawiać.Niechcęzniąrozmawiać.Aniztobą.
Wogólemnietonieinteresuje.
—Aleja...
—Cześć.
175
Pauza.Próbujęwyobrazićsobie,conajegomiejscuzrobiłabymwtejsytuacji.
Grałabymnaczas,czyprzyjęłarzeczzgodnością?Naswojeszczęściewybrałtodrugie.
—Cześć.Będziemibrakowałonaszychspotkań.
—Dziękuję.—Rozłączyłamsięiposzłamdokomputera,żebywysłaćtejbabiedruzgocącegoe-mailao
tajemniczychnumerachijejrozmowiezRandkowym.
Postąpiłamjaktchórz,kryjącsięzaelektronicznąskrzynką,aleniebyłampewna,czypotrafięsię
powstrzymaćprzedpodniesieniemgłosuprzeztelefon.
Wystukać,poprawić,wysłać.Potemzjadłamśniadanieizrobiłomisiętrochęsmutno;poczułamsięteż
trochęjakcipainawetmyśl,żetowszystkoniemaznaczenia,niepodniosłamnienaduchu.
vendredi,le21fevrier
Poupływiepewnegoczasutrudnoprzypomniećsobie,jakidlaczegokiedyśsiękogoślubiło;dobrzejest
przyjrzećsiętemuzbezpiecznejodległości.Chłopaka,któryobmacywałmnienapublicznymbasenie,
kiedymiałampiętnaścielat.Romanswszkole,którysięskończył,bochłopakmiaławersjędominety.Al,
któregoumiejętnośćmanipulowaniamoimciałembyłarówniezabawna,jakprzerażająca.O
pierwszymraziezkimś,okimwciążciepłomyślę,wkimzabuja-łamsięszybkoimocno;otysiącach
razówpóźniejitymostatnimteż.
Otychkilku,którychnigdyniebyłomidość.Oichzapachu,smaku,dotyku.O
tym,jakbędączChłopakiem,pragnęłam,żebypoprostusięzamknąłimnierżnął,bonigdyznikimnie
miałamtakichorgazmów.Otychwszystkichrazach,gdyseksznimwydawałsięzarównopotrzebą
biologiczną,jakiduchową.Iotym,jaktechwiletygodniamiutrzymywałymnienapowierzchnijakperły
błyszczącewwęźlenaszegokonającegozwiązku.
176
Miłesąteszkicemężczyzn,którychlubiłamismakowałam.Ichwspomnienieuprzyjemniamiczasw
pociągachitaksówkach.
samedi,le28fevrier
Spędzamfajnietrochęczasuzrodziną,bowyjeżdżająnaurlop;nadrabiamzaległościwmiejscowych
plotkach,ogólniesprawiamwszystkimkłopotiwchodzęwdrogę.Takijestprzywilejnajstarszejcórki.
Mamajedziewprzyszłymmiesiącunaślub.Jesttoceremonia,wczasiektórejdwiepannymłodebędą
ubranenabiało,wymieniąsiępierścionkami,złożąprzysięgęiodtądjużzawszebędążyćszczęśliwie.
Tostareprzyjaciółkirodziny.Jesteśmywszyscyszalenieszczęśliwi.Alemamaniemożeznaleźćpartnera
natęokazję,gdyżjejregularnyprzytulański,mójojciec,nienadajesię,ponieważstwierdzonouniego
NieodpowiedniStanDucha.
Niechodzioto,żenieakceptujepojęciamiłościlesbijskiej(którymężczyznająakceptuje,przynajmniej
teoretycznie?)lubmajakieśdziwacznezahamowaniawzwiązkuzeświętościąmałżeństwa(uwagado
światowychprzywódców:jeślinajlepiejsprzedającasięartystkanaświeciemożepijana
przemaszerowaćwdżinsachgłównąnawąkościołatylkopoto,bydwadzieściaczterygodzinypóźniej
anulowaćzwiązek,apartnerkinacałeżycieniemogąsięnazywaćżonami,źlesiędziejewpaństwie
duńskim).Nie,towłaśnienadmiernyentuzjazmtatydlabłogosławionegowydarzeniadoprowadziłdo
tego,żezostałwykreślonyzlistygości.
Całkiemserionalegał,żebyzamówićnaprzyjęciestriptizerki.Mójojciecnienależydożartownisiów,a
cogorsza,jegoczułkitowarzyskiesłynązniewrażliwości.Siedzieliśmy,jedzącbajgle,aon
relacjonowałdotychczasowyprzebiegcałejhistorii.Mamaprzewracałaoczyma,jakbytobyłgenetycznie
odziedziczonyodruch,cozresztąpodejrzewam.
177
—Męskichstriptizerówczystriptizerki?—zapytałamzodrobinęzadużąciekawością.
—Och,nie,córeczko—jęknęłamama.
—Kobietystriptizerki!—krzyknąłtata.—Wszędzierozebranekobiety!—Czywspominałamjuż,że
mójojciecjestżenującymzboczeńcem?Topewnieprzekazujesiępotomstwu.
—Niejestemprzekonana,czytoodpowiedniaatrakcjanaślub—powiedziałam.
Mamapokiwałamądrzegłową;jejczarnafarbowanaczuprynapodskoczyła.
—Maszrację.—Odwróciłasiędotaty.—Widzisz?Widzisz?Niktnieuważategozadobrypomysł...
—Tak—podchwyciłam.—Wcaleniedobry.Wieczórpanieńskizestriptizeramibyłbysuper...
—Niezachęcajgo!—Mamazmroziłamniezłymspojrzeniem,atatarozmarzyłsięnamyśloróżnych
możliwościach.
dimanche,le29fevrier
Wczorajposzłyśmyzmamąnazakupy.Odlatniespuszczanonaszesmyczy,żebyśmymogłysięwybrać
dopałacukonsumpcjidetalicznej,alewierzciemi,ekspedientkibędąopowiadaćotymwydarzeniu
swoimdzieciomidzieciomswoichdzieci.
Jesteśmygłośne,sprawneiuzbrojonewpoważnekredyty;niemożnanaspowstrzymać,gdywśródogniai
dymuprzedzieramysięoddziałuobuwiadobielizny.
MamajestzwolenniczkąstyluPalmBeach(któramatronawjejwiekuniejest?).
KoszulkiznadrukamiLilyPulitzer,najjaskrawszejaskrawości,jedwabneswetry,białespodnie.Jestem
genetyczniezaprogramowananatakiesameupodobania,leczniepowinnosięnosićkremowejwełny,
jeśliwkażdejchwilimożnawylądowaćwbłocku.
Najpierwzaatakowałyśmyobuwie.Tensamrozmiar,tensamgust;mamawyczyściłatrzysklepyz
sandałówwkolorze
178
wiosennejzieleniibłękitu;jazrobiłamtosamo,tylkozwersjamikarmelowymiiczarnymi.Torebki,
kostiumy,drobiazgi—nicsięnieostałowobecnaszejkampaniiterroru.Mamakupiłaconajmniejtrzy
zestawynawesele,aoprócztegotyleubrańurlopowych,żewystarczyłobydoodzianiacałejarmiijej
klonów.
Usiłowałampowstrzymaćjąprzedkupieniemkwiecistychbluzekwyszywanychkoralikami,aona
ostrzegłamnie,żewbutachwstyluretrokostkiwyglądają,jakbybyły„pulchne".
Otosiłabezwarunkowejmiłości.Tylkomatkamożekrzyknąćdocórki:„Majtkiciprześwitują!"i
przeżyć,bymócpóźniejotymopowiedzieć.
Ona:—Skarbie,takślicznieciwzielonym!Niekupisztego?
Ja:—Niewiem,jestemwtymzabardzocycata.
Ona(wyrzucającdoprzoduswójbujnybiust):—Niemaczegośtakiegojakzabardzocycatakobieta.
Chceszwyglądaćjaknastolatka?—Poczymdorzuciłazielonyciuchdostosumoichzakupów.
Ustąpiłam.Tobyłasiławyższa,którejniepotrafiłamsięprzeciwstawić.
wiosennejzieleniibłękitu;jazrobiłamtosamo,tylkozwersjamikarmelowymiiczarnymi.Torebki,
kostiumy,drobiazgi—nicsięnieostałowobecnaszejkampaniiterroru.Mamakupiłaconajmniejtrzy
zestawynawesele,aoprócztegotyleubrańurlopowych,żewystarczyłobydoodzianiacałejarmiijej
klonów.
Usiłowałampowstrzymaćjąprzedkupieniemkwiecistychbluzekwyszywanychkoralikami,aona
ostrzegłamnie,żewbutachwstyluretrokostkiwyglądają,jakbybyły„pulchne".
Otosiłabezwarunkowejmiłości.Tylkomatkamożekrzyknąćdocórki:„Majtkiciprześwitują!"i
przeżyć,bymócpóźniejotymopowiedzieć.
Ona:—Skarbie,takślicznieciwzielonym!Niekupisztego?
Ja:—Niewiem,jestemwtymzabardzocycata.
Ona(wyrzucającdoprzoduswójbujnybiust):—Niemaczegośtakiegojakzabardzocycatakobieta.
Chceszwyglądaćjaknastolatka?—Poczymdorzuciłazielonyciuchdostosumoichzakupów.
Ustąpiłam.Tobyłasiławyższa,którejniepotrafiłamsięprzeciwstawić.
Mars
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelle0-P
Ojakoliwa
Niedoprzyjęciajakolubrykant.Jeśliniewieszotym,żeoliwawchodziwreakcjęzlateksem,zajrzyjdo
dowolnejksiążkioHIVwydanejwciąguostatnichdwudziestulat.
Pozatym,żeoliwaobniżapoziomochrony,jestpoptostumarnymlubrykantem.
Kiedyśpewienmężczyzna,wyciągająctubkęwazeliny,zaproponował,żewłożymicałąrękę,używając
żelunabaziepetrolatum.Tomiałbyćjakiśżart?Tenśrodekzatrzymujeciepłoisprawia,żeczujeszsię,
jakbyktośprzysmażałcięodśrodka.
Wartojednaknosićprzysobiemałąbuteleczkęoliwydomasażu,boczasemmożesięprzydać.Mężczyźni
tolubiąiczęstodająnapiwki.Częściejniżzaprawdziwyseks.Dziwnestworzenia.
Pjakplastik
Chodziocycki,nieokartykredytowe.Czymężczyźniwoląperfekcję,czyautentyczność?Czywszystkie
innedziewczynywagencjisątakobdarzoneprzeznaturę,czytrochępodrasowane?Czypowinnaś
odkładaćzarobkinatakiepodrasowanie?Nawetnajbardziejtrzeźwomyślącadziewczynamusisię
czasemzastanawiać,czygdybyzwiększyłasobieobjętość,jejnotowaniaskoczyłybywgórę.Alegdybyś
niezrobiłategowprawdziwymżyciu,nieradzęcirobićtegowogóle.
Ptakże(ioczywiście)jakporno
Ci,którzykupująksiążkiwtwardychokładkachzdoskonałymifotografiamiscenerotycznychnaścianach
neolitycznychjaskiń,zesnobistycznąwyższościąspoglądająnaaktorówfilmówpornograficznych.Wierz
mi,kochanie,snobizmdziaławobiestrony.Afrykańskarzeźbamężczyznyzewzwodemnieczyniz
nikogolibertyna.
Wzasadzie,jeśliwczasiekręcenianiedochodzidopoplamieniaczegośspermą,jesttopornoklasyB.
Przepraszam,żepękłcibalonik.JennaJameson,hostessywsaloniemasażuifacet,któryczyścikabinyw
saloniepeepshow—wszyscyonipracująwseksbiznesie.Cizaś,którzystojązaladą,ubraniwróżowe
koszulkizlaleczkami,isprzedająniefallicznewibratoryzmateriałóworganicznychporecyklingu,w
seksbiznesieniepracują.ŚwińskiefilmikikręconeweFrancjiwlatachsześćdziesiątychpodczas
studenckichprotestówniesąpornografią.
Dwustronnapenetracjadłońmikobietyobciągającejpsujest.Prostareguła:dopókiparybędąpostrzegać
cośjakonarzędziewzmacniająceichzwiązek,niemożnamówićopornografii.
lundi,le1mars
Wciążjestemnapomocy,śpięnasofiejednegozA,rozglądającsięzadobrymmiejscowymmasażystąi
pijączbytdużomiksturnabazieteąuili.Jesttutajkotka,któragdytylkomniewypatrzy,ładujemisięna
kolanaimruczyjakzardzewiałymotor.Bardzotucieplutkoimilutko,wmojejgłowiekołaczesię
niewyraźnamyśl,żebywogóleniewracaćdoLondynu.
Żartowałam!Zadzieńlubdwabędęwdomu,odstrzelonawnowiutką,cienkąjakbabielatobieliznęw
błękitnymkolorze.
mardi,le2mars
Prawdopodobnieprzeznaczeniemkażdegojestbaćsięstarości.Kiedyjesteśmłoda,wydajecisię
niemożliwe,żepewnegodniabędziesztaksamostarajaktwoikrewniiżeonibylikiedyśtakmłodzijak
ty.
Lękwkradasię,kiedyzostawiaszzasobąpierwsząfalęmłodości.Wzrokstarszychludzinaulicy,ludzi,
którychjeszczenietakdawnowogóleniezauważałaś,jakbywbijałsięwciebie.Tyteżniebawem
będzieszwtymsamymmiejscucomy,zdająsięmówić.
Niedawnozobaczyłammojąprzyszłość.Aściślejmówiąc,usłyszałam.
183
Byłamwdomu.Mojamamaibabciarozmawiaływkuchni,nieświadome,żesiedzęwpokojuobok,
sprawdzającpocztęelektroniczną,isłyszękażdesłowo.Aleniezwracałamnanieuwagi,dopókimoje
uszyniewychwyciłydwóchsłów:włosyłonowe.
Mojamatkapowiedziaładoswojejmatki:„Czujęsięstara.Przedwczorajzauważyłam,żemojewłosy
łonowesąprawiecałkiemszare".
Nacobabciaodparła:„Myślisz,żetoźle?Poczekaj,ażzacznąciwypadać".
Chybalepiejbędzie,jeśliskończęzesobąteraz,zanimbędziezapóźno.
mercredi,le3mars
ZczterechAtylkozjednymniespałam.JesttoA3.Kiedysiępoznaliśmy,poczuliśmynatychmiastową,
przemożnąchemię.Przytulaliśmysię,aledoniczegowięcejniedoszło.
Mieszkałwsąsiednimmieścieikiedywyjeżdżałdodomu,czułamsięsamotna.
Znasztouczucie,kiedycałynadmiarenergiigromadzisięwnogachichceszbiecibiectakdługo,aż
skoczyszzurwiska?ZwierzyłamsięA2,powiedziałam,cosięstało.Zabujałamsięmocnoimuszę
zobaczyćtegofaceta.
Obmyśliliśmyplan:wweekendzjawięsięniespodziewaniepoddrzwiamiA3izobaczę,coztego
wyjdzie.Zostałyczterydninaplanowanieidrżenie.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażdadziewczyna:
przespałamsięzA2.
Skołowałamwas?
Nie?Więcsłuchajciedalej:spotykałamsięwtedyzA4.Tobyłakońcówka,leczwciążstanowiliśmy
parę.Zmianapojazduwydawałasiębardzopilna,atobyłacałkiemdobraokazja.
Sytuacjawyglądaławięctak:A4wyjechałnakonferencję,jaśpięznaszymwspólnymznajomymA2i
kombinuję,jak
184
Byłamwdomu.Mojamamaibabciarozmawiaływkuchni,nieświadome,żesiedzęwpokojuobok,
sprawdzającpocztęelektroniczną,isłyszękażdesłowo.Aleniezwracałamnanieuwagi,dopókimoje
uszyniewychwyciłydwóchsłów:włosyłonowe.
Mojamatkapowiedziaładoswojejmatki:„Czujęsięstara.Przedwczorajzauważyłam,żemojewłosy
łonowesąprawiecałkiemszare".
Nacobabciaodparła:„Myślisz,żetoźle?Poczekaj,ażzacznąciwypadać".
Chybalepiejbędzie,jeśliskończęzesobąteraz,zanimbędziezapóźno.
mercredi,le3mars
ZczterechAtylkozjednymniespałam.JesttoA3.Kiedysiępoznaliśmy,poczuliśmynatychmiastową,
przemożnąchemię.Przytulaliśmysię,aledoniczegowięcejniedoszło.
Mieszkałwsąsiednimmieścieikiedywyjeżdżałdodomu,czułamsięsamotna.
Znasztouczucie,kiedycałynadmiarenergiigromadzisięwnogachichceszbiecibiectakdługo,aż
skoczyszzurwiska?ZwierzyłamsięA2,powiedziałam,cosięstało.Zabujałamsięmocnoimuszę
zobaczyćtegofaceta.
Obmyśliliśmyplan:wweekendzjawięsięniespodziewaniepoddrzwiamiA3izobaczę,coztego
wyjdzie.Zostałyczterydninaplanowanieidrżenie.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażdadziewczyna:
przespałamsięzA2.
Skołowałamwas?
Nie?Więcsłuchajciedalej:spotykałamsięwtedyzA4.Tobyłakońcówka,leczwciążstanowiliśmy
parę.Zmianapojazduwydawałasiębardzopilna,atobyłacałkiemdobraokazja.
Sytuacjawyglądaławięctak:A4wyjechałnakonferencję,jaśpięznaszymwspólnymznajomymA2i
kombinuję,jak
184
rzucićsiędostópA3.Przychodziweekendizjawiamsięujegodrzwi.
Miałdziewczynę.Niconiejniewiedziałam,dopókinieotworzyładrzwi.Jejpełenzmieszaniauśmiech
świadczyłotym,żebiedaczkaniemapojęcia,cojestgrane,ajapoczułamsiędokładnietaknędzna,jak
mojepostępowanie.Dałamwdługątakszybko,żemogłabymsięścigaćzPauląRadcliffe.
ZerwaliśmyzA4,jaknależałosięspodziewać;spróbowaliśmykrótkozA2iniewyszło.Aleteraztojuż
zeszłorocznyśnieg:wszyscysięzesobąprzyjaźnimy.
Większośćludzi,którzynaspoznają,uważaA4zamojegomęża,A2zabrata,natomiastA1zanaszego
wujka—niedlatego,żewyglądastaro,tłumaczymymu,leczdlatego,żeotaczagoauramęskiego
autorytetu.Pozostajejednakdrobnyproblem:A3.Potylulatachwciążspotykasięztądziewczyną.A
czasem,gdyjesteśmygdzieświeczorem,trochęsięwkurzaizaczynadomniekleić.
Totrochęzamało,skarbie.Ioparęlatzapóźno.
Kilkadnitemubyliśmywszyscywrestauracji.A2przedstawiłmniekoledze.
Jakbywogólemusiałmizwracaćnaniegouwagę.Zauważyłamfaceta,gdytylkostanąłwdrzwiach.
—Fajny—szepnęłamdoA2.
—Pomyślałem,żejestakuratwtwoimtypie—odparłzuśmiechem.
Faktycznie.Schludnieubrany,wysportowanasylwetka,ręce,którewyobrażałamsobieobłapiającemnie.
Inteligentny,grzeczny,cudownabuzia.
—Skądpochodzi?
—ZPołudniowegoWybrzeża.
—Gdziegoukrywałeś?
—MieszkawSanDiego.
—Uu.Czemu?
A2wzruszyłramionami.
—Praca.
Ściągnęłambrwi.NiechciałampowtórkizRandkowego.Romansnaodległośćdziesięciutysięcy
kilometrówniewchodzi
185
wrachubę,chybażeistniejemożliwośćsowitejnawiązkizawydatkinapodróże.
Jużrazpokonałamoceantylkopoto,byprzekonaćsię,żeniebyłowarto.Aletrochępoflirtowałamznim
przyjedzeniu.A2poczułsięzmęczonyiposzedłdodomu,zostawiającDoktoraKalifornięwe
wprawnychrękachA3,A4imoich.
Wybraliśmysiędopubu.A3byłbezdwóchzdańnawalony.
—Podobamisiętwójświńskiogonek—rzekł,głaszczącmojąkitkę.Owinąłjąsobiewokółpalcówi
pociągnął,ażpoczułammrowienienaszyi.Żebybyłojasne,wciążpodobająmisięportkitegofaceta,
leczbolesnychtrójkątówmiłosnychmamjużzdecydowaniedość.
—Dzięki—powiedziałam,odwracającgłowętak,żewłosywysunęłysięzjegodłoni.
DoktorKaliforniaustawiłbileiprzezkilkagodzinkrążyliśmywokółstołu,jawparzezoficjalnymbyłym
A4,aonzmoimnieoficjalnymabsztyfikantemA3.
Zjawiłosiękilkaosób,którychniewidziałamodlat;wymieniliśmysięnowinami,trochępośmialiśmy.
WodziłamoczamizaszczupłąsylwetkąDoktoraK,któryzajmowałpozycję,apóźniejuderzałpłynnie.
Zręcznośćstraszniemniepodkręca.
Kilkarazy,oddająckij,przesunęłamrękąpodolejegopleców.Twardy.
A3wlepiałwemniewzrok,corazbardziejsięupijająciwpadającwcorazgorszynastrój.Wreszcie
wymamrotałcośoostatnimpociągudodomu.Idącdodrzwi,niepewnieotoczyłmnieramieniemwtalii.
Pocałowałamgowczubeknosaizaszczebiotałam:
—Dobranoc.
Przycisnąłmniemocniejdosiebie,takżestanęłamnaczubkachpalców,iwobecnościwszystkich
wycisnąłpocałuneknamoichustach.Odlatniebyłtakbezpośredni.Przysunęłamtwarzdojegoszyi.
Dmuchałmiwuchogorącympowietrzem.
—Bądźostrożna.Niechceszprzecieżzepsućtegonowego—powiedziałiwyszedł.
186
Odłożyliśmykijeidokończyliśmydrinki.A4zebrałokryciairuszyliśmywetrójkędodrzwi.
PołożyłamrękęnaramieniuDoktoraK,powstrzymującgo,ażA4naswyprzedzi.
Odwróciłamsięipopatrzyłamnajasnątwarz.
—Mogęciępocałować?
—Proszę—odparł.Przycisnęliśmysiędosiebiewdrzwiach,blokującwyjście.—
Gdzieśpisz?—zapytał.Powiedziałam,żenakanapieuA2.
—Whotelujestogromnełóżko.
—Doskonale.
A4pomachałnamrękąnapożegnanieizniknąłzarogiem.Mniejwięcejjednąprzecznicęprzedhotelem
DoktorKzapytał:
—Niepamiętaszmnie,co?
—Nie.
—Poznaliśmysiętrzylatatemu.Wtedyteżuważałem,żejesteśsexy.
—Przykromi,niepamiętam.
Uśmiechnąłsię.Przeszliśmyprzeztonącywpółmrokubrązowyholhoteluidotarliśmynadrugiepiętro.
Podrodzeskinęłamgłowąznajomemu.Czasemmyślę,żetenświatjestbardzomały.Ranomoi
przyjacieleiznajomibędąowszystkimwiedzieli.
Jeszczedrzwisięzanaminiezamknęły,ajużzaczęliśmysięszarpaćzaubrania.
DoktorKrozebranyokazałsiętakwysportowany,jakmyślałam,imiałtakdobreręce,jaksobie
wyobrażałam.Wzięłamwustajegoczłonek.
—Aaa,cudownie—mruknął.—Amerykańskiedziewczynyniewiedzą,corobićznapletkiem.
DoktorKbyłmiływdotyku,wspanialesmakowałipachniał.Seksbyłbardzoprzyjemny,nietakijakw
pracy.Rozkoszowałamsię,cieszyłamsię,żedzielisięzemnąswoimciałem.Niemogłamprzestaćgo
dotykać,skubaćustami,pragnąć.
Czułamsiętak,jakbymbyłaznimodzawsze.Wziąłmnieznówipotemjeszczerazzzadziwiającą
intensywnością.Zakażdymrazem,187
gdydochodził,spazmyjegomuskularnegociaławstrząsałymnąjakfaladźwiękowa,uruchamiającmoje
czujnikiiwywołującorgazm.
Spaliśmyprzezkilkagodzin,obudziliśmysięiznówbzykaliśmy.Wysłuchaliśmywiadomościwradiu.
Zwykłehistorie:bomby,ofiaryśmiertelne,wyboryzagranicą.Nierozmawialiśmywiele.Nie
wiedziałam,copowiedzieć.Dziękuję,tobyłoupajające,wiesz,żejużsięniezobaczymy,prawda?Jaza
kilkagodzinmiałamleciećdoLondynu,aonpóźniejtegosamegodniaodlatywałdoSanDiego.
Alebyłatoprzyjemnacisza;wyobrażamsobie,żetakaciszamożesięprzedłużyćizamienićwzwiązek.
Umyłamzęby.Kiedywyszłamzłazienki,onbyłjużubrany.Patrzył,jakwkładampłaszcz;musiałam
zdążyćnapociąg.
—Wezwaćcitaksówkę?—zapytał.Ilerazysłyszałamtopytanie.
—Nie,dziękuję.Pójdępieszo.
—Toniedaleko?
—Niedaleko.
Wstałipodszedłdomnie.Położyłdłonienamoichbiodrachipocałowałczule.Zadużosięwtym
doszukuję,prawda?Tobyłpocałunek,któryobiecywałwięcej,gdybymzechciała.Otwartepytanie,na
któreznaliśmyodpowiedź.
—Bezpiecznejpodróży—rzekł.
—Żegnaj—powiedziałamiwyszłam.DoKaliforniijesttysiącekilometrów.
Uśmiechnęłamsię.Ranekbyłcieplejszyijaśniejszy,niżmiałampowodysięspodziewać.
vendredi,le5mars
WLondyniebyłładnywiosennydzień—niegorący,leczwystarczającociepły,bymożnabyłousiąśćna
zewnątrz,poczytaćgazetęizastanawiaćsię,czyzostawićpłaszczwdomu.Wychodząc,zobaczyłamS,
jednegozprzyjaciółChłopaka.
188
Kiedygoostatniowidziałam,rzuciłagorudowłosapanienka,któraażprzebierałanogami,żebyspiknąć
sięzewspółloka-toremChłopaka.Przyjmuję,żeSjestteżmoimznajomym—boznanasmniejwięcej
taksamo—aleuznałam,żeskoronieskontaktowałsięzemnąwciągudobypomiomzerwaniuz
Chłopakiem,byzaproponowaćfiliżankęherbatyispostrzeżenie,żewszyscymężczyźnisądraniami,to
jestpojegostronie.
Uśmiechnęłamsięipomachałammuręką.Sprzeszedłnamojąstronęulicyipocałowałmniewpoliczek.
—Niewidzieliśmysięodwieków—powiedział.—Jaksięmiewasz?
—Nieprzyzwoiciezdrowa.Żeniewspomnęowszystkichinnychnieprzyzwoitościach.
Jakidąlekcjejazdynamotorze?
—Przeraźliwiedobrze.PopołudniubędęoglądałDucatiDziewięćsetDziewięćdziesiątSześćT.—
Jeśliktośwplatawrozmowęniezrozumiałeskróty,niezawodnieświadczytoożarliwościneofity.Na
zdrowie.
—Tobombowymodel.Miejmynadzieję,żeniewybuchnie.Roześmiałamsię.
—Wrzucimycośnaząb?
Usiedliśmywbeznadziejnejorientalnejkafejceizjedliśmytajemniczedaniabezwątpieniaprzyrządzone
nabaziezupekztorebki.Przynajmniejbyłodużoherbaty,gorącejizadarmo.Sspotykałsięzmłodą
kobietą,poznanądziękijakiemuśpodziemnemustowarzyszeniu,wktórymspotykalisięodzianiwskóry
entuzjaścimotocykli.Musiałuciekać,ajazaczynałamodczuwaćskutkiniestrawnościwywołanej
glutami-nianemsodu,więcruszyliśmyrazemdostacjimetraBays-water.
—Niejestempewien,czymogęotozapytać,ale...
—Zastanawiałamsię,czyonimwspomnisz.Zatrzymaliśmysię.Mijalinasludziewracającyzlunchu.
—Mm.Ciekawajestem,cocipowiedziałoprzyczynie189
\
naszegozerwania.—Ciarkiprzebiegłymipogrzbiecie,aleniepotrafiłamsięoprzeć.
Sklepnąłsiębezradnieponogach.
—Och,jaktofacet.Małoczasu,niebyliściezesobądośćblisko...Myślę,żeonjestraczejniedojrzały.
—Niemusisztegomówićtylkopoto,żebymisprawićprzyjemność—odparłamzuśmiechem.
—Toprawda.Onmamałodoświadczeniazkobietami.
—Jeślidalejtakbędziepostępował,sytuacjasięniepoprawi.—Musiałamtozsiebiewyrzucić,
prawda?
—Właśnietakmupowiedziałem.—Swestchnąłizerknąłznacząconazegarek.
Pewniegozatrzymywałam,niewspominającjużotym,żezanudzałamgoanalizowaniemmojego
nieudanegozwiązku.Nicbardziejnieskłaniamężczyznydoodwrotu.Cmoknąłmniewpoliczek.—Tak
czyinaczej,miłobyłocięspotkać.
—Mnieteż.Powodzeniazmotorem.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Wmotylkizszokującąróżowąkoronkąnanogawkach).
dimanche,7mars
Dochodzędosiebiepobalukostiumowym.Jeszczeboląmnieuszyodnajgorszejmuzyki,jakąusłyszałam
oddwudziestulat.Rabinrzuciłsięnapodłogęiudawał,żepływa,podczasgdyfacetprzebranyza
drzewowykonywałnadnimnieprzyzwoitytaniec.NajwyraźniejŻydzikonieczniemusząurżnąćsięw
czasieświętaPurimirobićdużohałasu.
Wporównaniuztymkarnawałwyglądadośćskromnie,prawda?
Przezwiększączęśćporankawalczyłamzkacem,zajadającciastkakupionewcześniejprzezprzyjacielai
czytając„BigIssue";wpiątekkupiłamkilkaegzemplarzy,każdygdzieindziej.
190
i
naszegozerwania.—Ciarkiprzebiegłymipogrzbiecie,aleniepotrafiłamsięoprzeć.
Sklepnąłsiębezradnieponogach.
—Och,jaktofacet.Małoczasu,niebyliściezesobądośćblisko...Myślę,żeonjestraczejniedojrzały.
—Niemusisztegomówićtylkopoto,żebymisprawićprzyjemność—odparłamzuśmiechem.
—Toprawda.Onmamałodoświadczeniazkobietami.
—Jeślidalejtakbędziepostępował,sytuacjasięniepoprawi.—Musiałamtozsiebiewyrzucić,
prawda?
—Właśnietakmupowiedziałem.—Swestchnąłizerknąłznacząconazegarek.
Pewniegozatrzymywałam,niewspominającjużotym,żezanudzałamgoanalizowaniemmojego
nieudanegozwiązku.Nicbardziejnieskłaniamężczyznydoodwrotu.Cmoknąłmniewpoliczek.—Tak
czyinaczej,miłobyłocięspotkać.
—Mnieteż.Powodzeniazmotorem.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Wmotylkizszokującąróżowąkoronkąnanogawkach).
dimanche,7mars
Dochodzędosiebiepobalukostiumowym.Jeszczeboląmnieuszyodnajgorszejmuzyki,jakąusłyszałam
oddwudziestulat.Rabinrzuciłsięnapodłogęiudawał,żepływa,podczasgdyfacetprzebranyza
drzewowykonywałnadnimnieprzyzwoitytaniec.NajwyraźniejŻydzikonieczniemusząurżnąćsięw
czasieświętaPurimirobićdużohałasu.
Wporównaniuztymkarnawałwyglądadośćskromnie,prawda?
Przezwiększączęśćporankawalczyłamzkacem,zajadającciastkakupionewcześniejprzezprzyjacielai
czytając„BigIssue";wpiątekkupiłamkilkaegzemplarzy,każdygdzieindziej.
190
Terazchybabędęmusiaławrócićdołóżka.Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?
Żadnych.Ktowkładałbymajtkidołóżka?
lundi,8mars
Czasemczujęsiętakwykończona,żeniemiałabymnicprzeciwkotemu,żebyktośinnyodwaliłzamnie
harówkę,podczasgdyjapojadęodsapnąćnapomoc.Aleselekcjadotakiegozadaniamusiałabybyć
bardzosurowa.
Jednymzkryteriówpowinnabyćinteligencja.Izabójczemięśniebrzucha.Jamogłabymzginaćsięażdo
końcawszechświatainiemiałabymtamfalującychmięśni.Płaskibrzuch,tak.Aletarkinigdy.Więcpoco
tomasochistycznesamo-udręczaniesięwsiłowni?Powinnamoddaćtęrobotęlepiejwyglądającej
dublerce,asamazająćsięwyłączniepisaniemizajadaniembiszkoptów.
Otoosoby,którychniewyrzuciłabymzłóżka,gdybymnieudawały:
-fyaioLina-J\uikoixra
ćaxo[inaJ(Lft
ŁzotducznUkażdakobietaoimUnieniuJ\axoLinac^rnna-Jyiinikowa
wieleinnychc^fnn,choćnUwizuitku
uU
JLiia-LotiE
ujUUinnucnJlii.zcals.aoitoiataJ-izJauiox
-LizLyTU1LEU
J.tiJyióUurika(Wui.okoićJliz
Proszęprzysłaćtamgdziezawszekrótkiepodanie(jednastronaformatuA4)zwyjaśnieniem,dlaczego
chciałabypani
191
byćmną,orazadresemireferencjami.Każęmojejwyimaginowanejsekretarceposegregowaćpodaniai
umówićpaniąnaewentualnąrozmowękwalifikacyjną.
Proszęteżdołączyćzdjęciewnajlepszejbieliźnie.Jakzwyklestylliczysiębardziejniżobfitość.
mardi,le9mars
Klientbyłmłodymmężczyzną,chybaniewielestarszymodemnie.Weszłamdopokojuizobaczyłam
facetaubranegopodobniejakmoiznajomi,wobcisłąkoszulkęiszerokie,luźnespodnie.Natychmiast
poczułamsięprzesadnie,wręczteatralniewmoimkostiumieimakijażu.
—Cześć—powiedziałamzuśmiechemipotwierdziłamjegonazwisko.Zawszeistniejeniewielka
możliwość,żezapukałamdoniewłaściwychdrzwi.Czyktośodprawiłbyniezamó-wionąprostytutkę?
Prawdopodobnietylkowówczas,gdybykazanomuzapłacićprzedkonsumpcją.
—Cześć—odparł.Miałpiękną,gładkąbrązowąskóręiamerykańskiakcent.Pokójbyłzawalony
nierozpakowanymibagażamiistosamiksiążek.Czyprzyjechałtuwinteresach?Tak,odparł.Jutro
wyjeżdża.Wskazałgłowąpieniądzewkopercienabiurku.Schowałamjebezliczenia.
WieluklientówprzyjeżdżadoLondynusłużbowo.Większośćznichzamawiadziewczynęnapoczątku
pobytu,ajeżeliimsięspodoba,przedwyjazdempowtarzajązamówienie.Jeślinie,mająjeszczeczas,
żebyspróbowaćinnej.Fakt,żetenklientczekałdoostatniegodnia,nasunąłmimyśl,żeniechciałpłacić
zakrótkotrwałyzwiązekwczasiepodróżyizamówiłmniezdesperacjilubznudów.
—Czerwonewinoczybiałe?—zapytał,przeglądajączawartośćminibarku.Szczerzepowiedziawszy,
wolęalkoholenaspirytusie,alezawszewybieramspośródtego,comisięproponuje.Jeśliklientnie
precyzuje,mówiącnaprzykład„Czegosię192
napijesz?",proszęalbooto,cosampije,albooszklankęwody.Ustawysychająmidośćszybko,a
pierwszezetknięciewargpowinnobyćwilgotneizapraszające,choćnieniechlujniemokre.
Klientpodałmikieliszek,wznieśliśmynawpółironicznytoast—„zanowychprzyjaciół"—i
wypiliśmy.Zauważyłamtatuażnajegoręce,trzymającejkieliszek.Małyczarnysztylet.Wyglądał
złowieszczoprawdziwie.
—Ładny—powiedziałam,dotykającpalcemrysunku.Czasemtrudnodoprowadzićdopierwszego
fizycznegokontaktu.Zmężczyznami,którzycałującięwdrzwiach,idzieznaczniełatwiej,leczczęściej
klientjestzdenerwowany,ajaszukampretekstu,bywyciągnąćrękęidotknąćgo.Niemaljakpodczas
randki,gdybliskośćpartnerajestmilczącązachętą,żebygoobjąćipocałować.
Mężczyznawziąłodemniekieliszekipchnąłnałóżko.Jegoprzedramionabyłysilniejszeniżmięknące
bicepsy;sugerowałoto,żejestbyłymsportowcem,któryjużnietrenuje.Spojrzałamnaniego,
rozchyliwszyusta.Miałdopołowyopuszczonespodnieibyłbezmajtek.Wtejsamejchwiliprzemknęło
miprzezgłowę,żeżadnasiłanaświecieniepowstrzymałabygo,gdybychciałmnieskrzywdzić.
Pochyliłamsięiwzięłamwustajegoczłonek.
Ponieważogłaszamsięjakodziewczynazapewniająca„wszelkieusługi",wiem,żewieluklientów
zamawiającmnie,oczekujeseksuanalnego,więcjestemnatoprzygotowana.Zwyklepozwalająmissać
sięprzezchwilę,późniejprzechodząnakrótkodoseksuwaginalnego,anastępniepytająnerwowootylną
furtkęlubnibyprzypadkowozaczynająsiękierowaćwtamtąstronę.Aletenklientniezrobiłanijednego,
anidrugiego.
Popchnąłmnienałóżko,nachyliłnademnąizadarłmojenoginadgłowę.Oblizał
trzypalceiwsunąłmijewcipę.Sięgnęłamrękąwdół,wyciągnęłamjegodłońioblizałampalce.Często
takrobię,trochędlatego,żelubięswójsmak,atrochępoto,bywiedzieć,cosięumniewśrodkudzieje.
193
napijesz?",proszęalbooto,cosampije,albooszklankęwody.Ustawysychająmidośćszybko,a
pierwszezetknięciewargpowinnobyćwilgotneizapraszające,choćnieniechlujniemokre.
Klientpodałmikieliszek,wznieśliśmynawpółironicznytoast—„zanowychprzyjaciół"—i
wypiliśmy.Zauważyłamtatuażnajegoręce,trzymającejkieliszek.Małyczarnysztylet.Wyglądał
złowieszczoprawdziwie.
—Ładny—powiedziałam,dotykającpalcemrysunku.Czasemtrudnodoprowadzićdopierwszego
fizycznegokontaktu.Zmężczyznami,którzycałującięwdrzwiach,idzieznaczniełatwiej,leczczęściej
klientjestzdenerwowany,ajaszukampretekstu,bywyciągnąćrękęidotknąćgo.Niemaljakpodczas
randki,gdybliskośćpartnerajestmilczącązachętą,żebygoobjąćipocałować.
Mężczyznawziąłodemniekieliszekipchnąłnałóżko.Jegoprzedramionabyłysilniejszeniżmięknące
bicepsy;sugerowałoto,żejestbyłymsportowcem,któryjużnietrenuje.Spojrzałamnaniego,
rozchyliwszyusta.Miałdopołowyopuszczonespodnieibyłbezmajtek.Wtejsamejchwiliprzemknęło
miprzezgłowę,żeżadnasiłanaświecieniepowstrzymałabygo,gdybychciałmnieskrzywdzić.
Pochyliłamsięiwzięłamwustajegoczłonek.
Ponieważogłaszamsięjakodziewczynazapewniająca„wszelkieusługi",wiem,żewieluklientów
zamawiającmnie,oczekujeseksuanalnego,więcjestemnatoprzygotowana.Zwyklepozwalająmissać
sięprzezchwilę,późniejprzechodząnakrótkodoseksuwaginalnego,anastępniepytająnerwowootylną
furtkęlubnibyprzypadkowozaczynająsiękierowaćwtamtąstronę.Aletenklientniezrobiłanijednego,
anidrugiego.
Popchnąłmnienałóżko,nachyliłnademnąizadarłmojenoginadgłowę.Oblizał
trzypalceiwsunąłmijewcipę.Sięgnęłamrękąwdół,wyciągnęłamjegodłońioblizałampalce.Często
takrobię,trochędlatego,żelubięswójsmak,atrochępoto,bywiedzieć,cosięumniewśrodkudzieje.
193
Powstrzymałamklienta,przetoczyłamsięnabok,wyjęłamztorebkikondomiwypuściłamsobienapalec
grubąkroplęlubrykantu.Mężczyznawziąłodemnieprezerwatywęizałożyłją,ajanasmarowałamsobie
tyłek.Wsunąłpalcezpowrotemiodwracającmnieręką,skierowałkutasawmojetylnewejście.Wszedł
nacałądługość.Jużwcześniejmusiałocenić,jakibędzieodpowiednikątdlajegoczłonka.
Pompowałtakprzezpółgodzinyidosłownieprzygwoździłmniedołóżka;mogłamtylkojęczeći
wydawaćzachęcająceodgłosy.Wsunąłwemnierękę,pocierającdnopochwy,byczućswojegokutasa
przezściankę.Poczułampierwszedrgawkiijegonasieniewypełniłomójtyłek.
Niechciał,żebymgotrzymała.Wyszłamdotoalety,podmyłamsięiubrałam.
PorozmawialiśmyoIrisMurduchiwyszłam.Naulicyniebyłoanijednejtaksówki,więcdoszłamażdo
RegentStreet.Światłasklepówisamochodówzlałysięwiluzję.
mercredi,le10mars
Widziałamdzisiajranokwitnącewiśnie,zaczynasięwiosna.Kwitłypewnieodtygodni,aledrzewko
niedalekodrzwimojegomieszkaniadopieroterazpokryłosiękwiatami.Dnirobiąsiędłuższe.
Dzisiajwyszlifachowcy.Tenrudystałniezręczniewkuchni,kiedygospodyniprzesuwaławzrokiempo
białychścianachiczystychsosnowychszafkach.Niewydawałasięzachwyconaefektemremontutakjak
ja,lecznicniepowiedziała,tylkopodpisałafakturęiwyszła.
Drugibudowlaniec,tenwyższy,skinąłwstronęstołu,naktórymzostawił
zapasoweklucze.
—Dziękuję.Bardzosiędowasprzyzwyczaiłam—powiedziałam,gdykierowalisiędodrzwi.
Tomydziękujemy—odparłzakcentemzpołudniowego194
Londynu,któregonieośmieliłabymsięnaśladować,atymbardziejodwzorowaćnapiśmie;dość
powiedzieć,żekiedywymawiamsłowa„pokój",„dom"i„rok",sątaksamorozbawienijakja,gdy
słyszętesłowawichwykonaniu.—Damazpanijaksiępatrzy.
Omalniepękłamześmiechu.Dama,teżmicoś.Damawskórzanymgorsecie,ajakże.
vendredi,le12mars
On:—Tomójpierwszyraz.Ja:—Pierwszyrazzhostessą?
—Pierwszyraz,kropka.Niewyraźnemamrotanieipochwili:On:—Powiedzmi,comamrobić.
Właśniedlategochciałemzcaligirl.Odznajomychdziewczynnigdyniemożnasięniczegoużytecznego
dowiedzieć.
Później...
On:—Takszczerze,jakbyło?
Ja:—Przyjemnie.Maszmiłeręce.Jesteśmuzykiem?
Kiwagłową.
—Awogóletocoomniesądzisz?
—Miły.Inteligentny.Sprawny.Będziezciebiefajnypołówdladziewczyny.
—Gdybyśpoznałamniegdzieindziej,spodobałbymcisię?
—Ilemaszlat?
—Dziewiętnaście.
—Nie,gdybymznałatwójwiek.
Marszczyczoło.Mówię,żewyglądanastarszego,aleniesypiałamzdziewiętnastolatkami,nawetgdy
samamiałamdziewiętnaścielat.Tochybaniepomogło,bochłopaksprawiawrażeniejeszczebardziej
przygnębionego.
—Tybyśmisiępodobał.Niebezpiecznyzciebietyp.Patrzynamniezezdumieniem.
195
Muszęuważać.Powinnampowiedziećcośprawdziwego,alemiłego,coś,coniebędziejawnym
pochlebstwem.Tokuszące.
—Niechciałabymbyćpierwszą,którazłamieciserce.
Znówmarszczybrwi,choćniepowinien.Niewątpię,żenaświeciejestmnóstwokobiet,któreby
chciały.
samedi,le13mars
Zabawyklubowedlakurew,odcinekpierwszyjednoczęściowegoserialuPRZYJACIÓŁKICZY
LESBIJKI?
Zasadysąśmiesznieproste:przyklejsiędoprzyjaciółkii—toważne—bezcałowaniasięi
obściskiwaniawtańcuprzekonajwszystkichwpobliżu,żejesteścieparą.Czemuzakazcałowania?Bo
takwłaśniekobietyheteropodrywająmężczyznhetero.
Kiedyśudałomisięwtensposóbutemperowaćpewnegoponuregotypa,któryprzystawiałsiędomojej
znajomej.Wzięłamjąpodramięipowiedziałamnagłos:
„Wtyłzwrot,koleś,tapanijestzemną.Chceszwyjśćczymamciskopaćtyłeknamiejscu?".Ponurytyp
czmychnąłzbaru.Niestetytorycerskiewystąpienieniespotkałosięzseksualnąnagrodązestronytamtej
kobiety.
Wariantpopularny:usadawiaszsięzkimśwkącieizaczynaciesięzastanawiać,czykobiety
rozmawiającezesobąobokwassąprzyjaciółkami,czy
„przyjaciółkami".Spędziłamtakniejednąwesołągodzinęwczasiestudiów.
NUDZIARSTWO
Zapiszsięnawieczorowekursykonwersacji.Jesteśkonsul-tantką,wolnymstrzelcem,atwoje
zainteresowaniaobejmująpołudniowoamerykańskieczerwonewina,japońskąkulturęifilmBuffy,
postrachwampirówwwersjiDVD;zagadnienia,
196
Muszęuważać.Powinnampowiedziećcośprawdziwego,alemiłego,coś,coniebędziejawnym
pochlebstwem.Tokuszące.
—Niechciałabymbyćpierwszą,którazłamieciserce.
Znówmarszczybrwi,choćniepowinien.Niewątpię,żenaświeciejestmnóstwokobiet,któreby
chciały.
samedi,le13mars
Zabawyklubowedlakurew,odcinekpierwszyjednoczęściowegoserialuPRZYJACIÓŁKICZY
LESBIJKI?
Zasadysąśmiesznieproste:przyklejsiędoprzyjaciółkii—toważne—bezcałowaniasięi
obściskiwaniawtańcuprzekonajwszystkichwpobliżu,żejesteścieparą.Czemuzakazcałowania?Bo
takwłaśniekobietyheteropodrywająmężczyznhetero.
Kiedyśudałomisięwtensposóbutemperowaćpewnegoponuregotypa,któryprzystawiałsiędomojej
znajomej.Wzięłamjąpodramięipowiedziałamnagłos:
„Wtyłzwrot,koleś,tapanijestzemną.Chceszwyjśćczymamciskopaćtyłeknamiejscu?".Ponurytyp
czmychnąłzbaru.Niestetytorycerskiewystąpienieniespotkałosięzseksualnąnagrodązestronytamtej
kobiety.
Wariantpopularny:usadawiaszsięzkimśwkącieizaczynaciesięzastanawiać,czykobiety
rozmawiającezesobąobokwassąprzyjaciółkami,czy
„przyjaciółkami".Spędziłamtakniejednąwesołągodzinęwczasiestudiów.
NUDZIARSTWO
Zapiszsięnawieczorowekursykonwersacji.Jesteśkonsul-tantką,wolnymstrzelcem,atwoje
zainteresowaniaobejmująpołudniowoamerykańskieczerwonewina,japońskąkulturęifilmBuffy,
postrachwampirówwwersjiDVD;zagadnienia,
196
októrychmożeszdyskutować,tokredytyhipoteczne,dietywysokobiałkoweorazpowody,dlaktórych
strefagęstegozaludnienianiepowinnasięgaćdoKensingtoniChelsea.ZentuzjazmempolecajSoBar,
FrontRoometc.
Widziałam,jaknajbystrzejszeumysłymojegopokoleniawysiadały,gdyrozmowaschodziłana
ograniczeniadotycząceparkowaniawdrugiejstrefie.
WEZMĘTOSAMOCOTAPANI
Ktoniechciałbyudaćorgazmuwmiejscupublicznym?IdźwśladykobietyzreklamyBaileyicieszsię
drinkiembardziej,niżsiępowinno.
UNIKALNAPRACA
Kiedyfacetsiędociebieprzystawia,wymyślsobiejakiśdziwnyzawód,gdyzapytacię,czymsię
zajmujesz(azapytanapewno,bomężczyźnisąbardzoprzewidywalniwkonwersacji).Dosprawdzonych
należą:akrobatkapowietrzna,programistkadzwonkówwtelefonachkomórkowych,modelka
prezentującastopy,muzykgrającynaindonezyjskichinstrumentach.Zobacz,jakdługopotrafiszudawać,
żeposiadaszspecjalistycznąwiedzę,októrejnapisałaśwswoimlipnymCV.Możeszzaliczyćsobie
punktydodatkowe,jeślifacetwykonujewłaśnietakąpracę.„Naprawdę?Jesteśepidemiologiem?Coza
zbiegokoliczności?".
NIEMÓWIĆANGIELSKI
Zrozumiałesamoprzezsię.Zabawnezwłaszczawtedy,gdytwójwyglądwcalenieświadczyo
przynależnościdojakiejśobcejgrupyetnicznej.
DOMNIEMÓWISZ?
„...SzmuglowałamwłaśniebrońzSerbii,atunagranicyzatrzymujemnieoddział
ONZ.Tepajaceniemogływiedzieć,żejestemnaspidowana,apodkurtkątrzymamodbezpieczonego
obrzyna...".WersjawstyluTravisaBickle'a.Sprawiajwrażenie197
niebezpiecznejkobiety.Urozmaicajrozmowęwzmiankamiokałasznikowach,życiujakzfilmówJohna
Wooimagazynu„SoldierofFortune".Dziewięćdziesiątdziewięćprocentfacetówpryśnie,gdziepieprz
rośnie,przedsocjopatką,itoprzypuszczalnieuzbrojoną.Ajaksobieporadziszztymjednymprocentem...
hm,tomożebyćniezłazabawa.Aleniepozwólsięzdemaskować.
NATŁOKINFORMACJI
Imbardziejsensacyjnych,tymlepiej.Omawiajdługo(ibardzogłośno)szczegółyswojegożycia
seksualnego.Tylnamineta,podporządkowanieidyscyplina,sado-macho,technikimasturbacjiprzy
fantazjachnatematMichaelaHowardaigenetyczniezmienionejświni.Wszystkojestfair.Wygrywata
informacja,którasprawi,żenajwięcejosóbewakuujesięzlokalu.
Większośćmoichrozmówprzebiegawłaśniewtensposób.
TIK-TAK,TIK-TAK
„Taksięcieszę,żecięwidzę...bowidzisz,ranozmierzyłamsobietemperaturęwpochwieiprzez
dwadzieściaczterygodzinybędęjajeczkowała.Mieszkaszwpobliżuczymamzadzwonićpotaksówkę?".
OSACZENIE
Podejdźdoprzypadkowowybranegodżentelmenaizaskoczgoinformacją,żespaliściezesobą
niedawno,aonpóźniejniezadzwoniłijesteśbardzodotknięta.Głośnoopowiadajnajintymniejsze
szczegóływaszejnamiętnejnocy.
Uwagiojegoniedostatkachwkluczowychmiejscachciałaskutecznieurozmaicająprogram.
Uwaga:jeślijestzgrupąmęskichprzyjaciół,toonzdobędziepunkty,aniety.
Najlepiejzaskoczyćgozpartnerkąalbosamego.Iniedajsięponieść.Smażeniezajączkatouzależniający
sport.
198
COŚTAKIEGO...?
Zacznijrozmowęznieznajomym,jakgdybyścieznalisięodlat,aonprzerwałwpołowiezdania.
Pamiętaj,żebyczęstodotykaćjegoramienia,pytaćorodzinęetc.
Uwaga:wtensposóbpoznałamA1.
PRAWDA
Powiedzkomuś,żejesteścaligirl,apotemsięzaśmiej.Niktnieuwierzy.„Och,nabieramcię.Naprawdę
jestemzakonnicą".
dimanche,le14mars
Koniectegoromansubyłwniegowpisanyodpoczątku.Onjestmężczyznąwynajmującymkobietydo
seksu,jajestemdziwką;wpewnejchwilijegoupodobaniawezmągórę.
Przyzwyczaiłamsiędoniego,ichoćgoniekocham,przyznaję,żecałonocnerozmowyzniminteresują
mnietaksamojakstronafizyczna.
Właziencenagórzejestdużawannazpozłacanymikranamiiczteremarysunkamifrancuskiejwioskina
ścianach.Onmówi,żetopodarunkiodartysty.Patrzyłamnanietylerazy,myjącsięposeksie,żekiedy
malarzepopobieleniuścianyzawiesilijewniewłaściwejkolejności,zauważyłamtowcześniejniżon.
—Rzeczywiście—rzekł,mrużącoczy.—Brawozaspostrzegawczość.
Tenklientwieomniedużo.Znamojeprawdziwenazwiskoiwie,costudiowałam,aponieważpracujew
pokrewnejbranży,częstomówi,żegdybymkiedyśwprzyszłościszukałapracy...Niewiadomoktóryraz
wsuwamidokieszeniswojąwizytówkę.
Totak,jakbyśmiałaopiekuńczegowujka.Którycięposuwa.
Czasemniepieprzymysiędużo.Onnielubilateksu,ajaniejestemryzykantką,więcwalinademną
konia.Rozkładamsięnałóżku,tapczanie,czasaminapodłodzezgłowąopartąnajednejlubdwóch
poduszkach,aonsiadanamnieokrakiemponiżejpiersi.Jabawięsięsutkamialbojegojądrami,aon
spuszczamisięnatwarz.Późniejbierzemylusterkoioglądamyefekt:zarównyrozkład,celnośći
obfitośćsąprzyznawanepunkty.Aponieważonlubimniemyć,pozwalatrochęspermieobeschnąć,po
czymścierająwilgotnymflanelowymręcznikiem.
Wciągukilkuostatnichtygodnitrudnonambyłoorganizowaćspotkania.Nigdyniemieliśmyustalonego
dniaigodziny,choćzawszeumawialiśmysięwtygodniuizwyklepodziesiątejwieczorem.Byłam
ostatniozajęta,onteż.Jeślinieudajemusięskontaktowaćzemną,bierzesobieinnądziewczynęz
agencji.
Widzę,żenieodebrałamjegotelefonu,więcwysyłamSMS-a.Trwatoprzezparętygodni.Zaczynami
brakowaćszklankibąbelkującegopolarogers,którązawszeczęstujemnienapoczątek.
Kiedywyjechałam,zadzwoniłtrzyrazy.Zaczynasięniepokoić.Tojestjakkoniecromansu:lepka
atmosfera,bezpodstawnepodejrzenia.
Późniejpostanowienie.SMSnazajutrzrano:„Przypuszczam,żenaszymprzeznaczeniemjest,abyśmysię
nigdywięcejniespotkali.Będziemiciebiebrakowało.X".
Mnieteżbędziegobrakowało.
lundi,le15mars
Niejestempewna,czyoznaczatoznaczącyzwrotwmoimsposobiemyślenia,leczniechcemisięjuż
oddzielaćmajtekdopracyoddomowych.Tonieznaczy,żewkładamdopracyzwykłefigi,alesprawia
czasem,żeidęnazakupy,azdżinsówwystajemicentymetrkoronkilubsatynywpaski.Podobnow
niektórychkulturachjesttopożądanacecha.Nasamąmyśldostajędreszczy.
200
mardi,le16mars
ZadzwoniłN.
—Niepokazujeszsięostatnio.
—Tak.
—Wszystkowporządku?
—Świetnie.
—Kłamczucha.—Jakzwyklemiałrację.—Cojestgrane?
—Niewiem.Możepierwszyprawdziwywiosennydzień.Wyszłamnaspacerwsłońcunadrzekąi
przyszłominamyśl,żeroktemurobiłamtosamozkimś,kogokochałamizdawałomisię,żezaniego
wyjdę.
—Musibyćcośnarzeczy.Jateżmyślałemdzisiajomojejbyłej.—Otej,którarzuciłagonistąd,ni
zowąd,bezpożegnania.—Przyjdę,jeślichcesz.—
Westchnęłamciężko.—Będęuciebiezadziesięćminut.
Zapukałdwarazyisamsobieotworzył.Siedziałamnakanapiezezmarszczonymczołem.
—Hej,laska—powiedział,mierzwiącmilekkowłosy.—Możebyśmycośprzekąsili.—Niebyłam
głodna,alewyszliśmy.
—Gdybyśmogłaspotkaćsięzeswoimbyłymitą,zktórąterazjest—rzekłN
przysałatceipiwiewjakimśpodłympubie—jakaonabybyła?
—Pewniegruba.
—Ajachciałbymzobaczyćmojązjakimśwspaniałymfacetem,któryjestimpotentem.
—Nie,niegruba.Głupia.
—Zewspaniałymfacetem,któryjestimpotentemimakoszmarnychrodziców.
—Głupiaitrochęcuchnąca.
—O,tojestdobre.Najgorszafizycznaprzypadłość.Impotent,strasznirodziceimówijej,żeniebędzie
pracowałapozadomem.—Ndokończyłswojepiwoizabrał
siędomojego,którebyłoledwienapoczęte.
201
—Głupia,cuchnieimaokropnygustmuzyczny.—Pomyślałam,żepowinnamupomniećsięoswoje
piwo,alenajwyraźniejbyłatostraconasprawa—Npochłonąłjednymhaustemprzynajmniejpołowę.—
Hm,toakuratmożnawykreślić,boonnigdyniezainteresowałbysiędziewczyną,któramazłygust.
Zawetowałbytoodrazu.
Nprzełknąłłykgorzkiegopiwa.
—Impotentidotegołysy.
—Onbędziełysyzapięćlat.Muszęwtowierzyć.Muszę.
—Impotent,łysyizdradzają.Boonawie,żejanigdybymjejtegoniezrobił.
—Głupia,cuchnieijestbeznadziejnawłóżku.
—Beznadziejnawłóżku.Terazdoszliśmydosedna.—Nsięuśmiechnął.—Łysy,impotentinigdynie
wsadzijejcałejręki.
—Naprawdę?Onasięwtobawiła?
—Otak—odparłN.—Nigdynieopowiadałemcioręceiogórkujednocześnie?
—Acogorsza,nigdynierobiłeśzdjęć,prawda?
—Zawszemówiliśmy,żegdybyzawodowojejsięniepowiodło,możezarobićpieniądzenafilmie.
—Talent.Nicdziwnego,żesięwniejzabujałeś.—Ścisnęłamwpalcachmokrąkrawędźpodkładkido
piwa.—Głupia,nieumiesięzamknąćipuszczasięzjednymzjegobraci.
—Zktórym?
—Nieważne.Albojeszczelepiej:zjegoojcem.
—Alecuchnieteż,prawda?
—Oczywiście.
—Łysy,impotent,niewsadzajejcałejrękiijestniski.
—Cozłegowtym,żektośjestniski?—Jateżnieodrosłamzbytwysokoodziemiinieuważam,by
wzroststanowiłowartościczłowieka.Inigdyniedostajęzawrotugłowy,kiedyszybkowstaję.No
właśnie.
—Nic,tylkożeonajestwysoka.Chcę,żebymusiałaspoglądaćnaniegozgóryiwidziećtęłysinętak
często,jaktotylkomożliwe.—Odstawiłpustąszklankęnamojąstronęstołu.
202
—Nodobrze—powiedziałamzuśmiechem.—Wciążzaniątęsknisz,prawda?
—Jakjasnacholera.Atywciążgokochasz,prawda?
—Wiesz,żetak.
—Uważam,żetodziwne.Teoretyczniejużmiprzeszło,alejeślitak,topowinienemstaraćsięumawiaćz
innymikobietami,anieichunikać.
—Ach,znamtenetap.Jajestemwfaziesabotowaniapotencjalniedobrychzwiązków.Żeniewspomnęo
obawie,żeChłopakmożezjawićsięakuratwtedy,gdyznajdękogoś,zkimwartobyłobyzostać.
Npoklepałsiępobrzuchu.Wpubieniebyłonikogoopróczkilkuosóbpersoneluipary,któraz
przerażeniemspoglądałananędzną,gruboprzepłaconąpotrawę.
—Idziemy?—Skinęłamgłową.—Mogęzabraćciędodomuinaciebienasikać,jeślidziękitemu
poczujeszsięlepiej.
Ściągnęłamwargiiudałam,żesięzastanawiam,alepotemzmieniłamtemat.Czylepiejjestmiećzłamane
serce,czywogólenieznaćtegouczucia?Nodparł,żeteraz,kiedyjużtowie,nigdyniechciałby
sprawić,żebyktośtaksiępoczuł.
Nigdyniewiadomo,odparłam.Możeszzłamaćmiserce.Oplótłmnierękomaizaczął
łaskotać.Poruszyłamsię,jakbymchciałasięwyrwać.
—Tygałganie.Niemogęzłamaćciserca,bomnieniekochasz.
—Przestań—rzekłamzdecydowanie,alezuśmiechem.Wiedział,żemówięserio.
Wstał,włożyłkurtkęiruszyłdodrzwi.Powiedziałam,żepopowrociedodomupójdęprostodołóżka.
—Alenajpierwwstukasztęrozmowędokomputera—oświadczył.Powiedział
dobranociwyszedł.
mercredi,le17mars
Och,tomójulubionykomplet:różowyjedwabzfalbanką,staroświeckąkoronką,idobranydotego
stanik.Szkodanosićgopoddżinsamiiswetremwczasiewycieczkidosklepupomleko.
203
Pewnegorazuposzłamnaspotkanieprostozrozmowykwalifikacyjnej.Todopuszczalnasytuacja,lecz
nieidealna:byłamubranaprawieodpowiednionapopołudniowąrandkęinapewnodobrzeumalowana,
aledziwniejestparadowaćzCV
schowanymobokpaczkikondomów.Trochęsięteżbałam,żektośwczasierozmowyzerkniemido
torebkiizauważyje.
Zwiększyłobytoszansęmojegozatrudnieniaczyzmniejszyło?Zaproponowanomipracę,alejejnie
przyjęłam:zwykłabzdurnabiurowarobota,któradoniczegobymnieniedoprowadziła.
Kiedyśprzygotowywałamsiędospotkaniawtoaleciemuzeum.Tobyłonapoczątku,gdyjeszcze
wydawałomisię,żenapalenikliencibędąpchaćsiędomniedrzwiamiioknami,więcchodziłamz
cienkąletniąsukienką,wbutachnawysokimobcasie,zzapasemlateksuimajtkaminazmianęwrazie
czego.Dopieropóźniejzrozumiałam,żeniemuszępracowaćdoupadłego,żebywystarczyłomina
zapłacenierachunkówiwydatki,iżewiększośćklientówzgodzisięnaspotkaniegodzinęczydwie
później,jeślinaprawdęmniechcą.Jeślinie,cóż,wmorzujestmnóstworyb.
Malowałamsobieustaiczerniłamrzęsy,aprzeztoaletęprzewijałysięsetkiturystek.Jeśliistnieje
mundurczłonkówgrupyturystycznej—apodejrzewam,żetak—towyglądanastępująco:zadługie
szorty,białetenisówki,obszernakoszulkaznazwąpoprzednioodwiedzonegomiasta,okulary,włosyw
końskiogonitorbanaramię.
Nawetniechcęsobiewyobrażać,coonesobieomniemyślały.
jeudi,le18mars
Klientstałzespuszczonymispodniami.Jasiedziałamprzednimnakrześle.Mojakoszula(biała,zgodnie
zprośbą)byładopołowyrozpięta.
—Chcęwypisaćnatobiemojeimięspermą—rzekł.Uśmiechnęłamsię.
—Nienabierzeszmnie,wziąłeśtentekstzPólLondynu.Spojrzałnamniedziwnie.Onie,pomyślałam.
Lepiejuważaj,
comówisz.
—WielbicielkaAmisa?—spytałmimochodem,wyciągającczłonekjednąręką.
—Niejestzły—odparłam,sięgającdobluzki,żebywyjąćpiersizestanika.
—Strzałaczasubyładośćzagmatwana.—Nażołędziujegoczłonkakołysałasiękropelka
przedwczesnejspermy.
—Skomplikowanakoncepcyjnie.Dobraksiążkanadługąpodróż.—Kiwnąłgłową,widząc,że
pociągamsięzasutki.
Wpokojubyłodusznoigorąco.Pogodaniebyłazła,więcpomyślałam,żebypoprosićgoowyłączenie
ogrzewania.
—Chcępoczućtwójzapachzmieszanyzmojąspermą—rzekł,jakbyczytającwmoichmyślach.
Późniejspotkałamsięzjeszczejednymklientem.DużyhotelwLancasterGate.
Pokójbyłmałyibogatoudekorowany,cosprawiało,żewydawałsięjeszczemniejszy.Pomyślałam,że
jaknatakiepieniądzejesttrochęciasnawy.Wdodatkuznajdowałsięnasamymkońcukorytarza.
Klientbyłwkoszulcezrękawkami.Koszulkazrękawkamipodsportowąbluzą;niecierpiętego—razi
jakjasneskarpetywbutach.Oknobyłootwarte.
—Twojesutkijużsątwarde—rzekł(miałamnasobieczarnykoronkowystanikidobranedoniegofigi).
Oknobyłootwarteszeroko.
Położyłamręcenaramionachmężczyzny.
—Niejestcitrochęzimno?
—Nie.
—Maszgęsiąskórkęnarękach.—Uśmiechnęłamsięipodeszłamdookna,żebyzaciągnąćzasłony.
—Todobrzerobinametabolizm.
—Znamcoślepszego.
yendredi,le19mars
Chybazostanędzisiajwdomu.NwróciłzBelgiiztonąporno;przywiózłmiędzyinnyminiezawodną
„LadyAnitęF(Gorętsząniżsamopiekło!)"orazinnymagazyn,wktórymapetyczna,krótkoobcięta
dziewczynarobideszczpewnemubiednemuchłoptasiowi,zpewnościąnatozasługującemu.Damwam
znać,gdybywydarzyłosięcościekawego...
samedi,le20mars
Jedenzpierwszychzłotychdni,gdyludziepostanawiajązostawićpłaszczewdomuipokazująbladąjak
brzuchrybyskórę.Wyszłampogazetęizainspirowanasłońcempowędrowałamdalej.
Pogodziniestukaniaobcasamiochodnikdotarłamdoatrakcyjnejwystawysklepowej.Widziałamten
sklep,aleztaksówki,pozatymbyłjużzamknięty.
Zawszepodobałamisięjegonazwa.Bardzomocnokojarzysięzmojąpracą.Nadrzwiachwisiała
niewielkatabliczkaznapisem:„Proszędzwonićobydwomadzwonkami".Zadzwoniłamiczekałam.
Wpuściłmniemężczyznaiuśmiechnąłsię.Pomieszczeniebyłomałe,pełneubrańzcekinamiizłoconych
cherubinów.Dotknęłamrzeczynapółkach.Ładne,trochęwymyślne,możetrochęgotyckiewstylu.I
drogie.Częstosięzastanawiam,jaktakiskleputrzymujesięwinteresie.Teproduktymajątak
ograniczonąklientelę,żewłaścicielmusisięmodlić,żebytentuzinosób,dlaktórychjegosklepjest
rajemnaziemi,dotarłdoniegowniezbytodległejprzyszłości.
Mężczyznazniknąłnazapleczu,zadzwoniłdzwonek.Tobyłamłodadziewczyna,nastolatka,pewniejego
córka.Miałanasobiekrótkąspódniczkę,sweteriróżowekalosze.Kiedyprzyszedłojciec,zwróciłasię
doniegopoimieniu.
Tatakumpelpoprosiłswojąlatorośl,żebycośzapakowała.
206
yendredi,le19mars
Chybazostanędzisiajwdomu.NwróciłzBelgiiztonąporno;przywiózłmiędzyinnyminiezawodną
„LadyAnitęF(Gorętsząniżsamopiekło!)"orazinnymagazyn,wktórymapetyczna,krótkoobcięta
dziewczynarobideszczpewnemubiednemuchłoptasiowi,zpewnościąnatozasługującemu.Damwam
znać,gdybywydarzyłosięcościekawego...
samedi,le20mars
Jedenzpierwszychzłotychdni,gdyludziepostanawiajązostawićpłaszczewdomuipokazująbladąjak
brzuchrybyskórę.Wyszłampogazetęizainspirowanasłońcempowędrowałamdalej.
Pogodziniestukaniaobcasamiochodnikdotarłamdoatrakcyjnejwystawysklepowej.Widziałamten
sklep,aleztaksówki,pozatymbyłjużzamknięty.
Zawszepodobałamisięjegonazwa.Bardzomocnokojarzysięzmojąpracą.Nadrzwiachwisiała
niewielkatabliczkaznapisem:„Proszędzwonićobydwomadzwonkami".Zadzwoniłamiczekałam.
Wpuściłmniemężczyznaiuśmiechnąłsię.Pomieszczeniebyłomałe,pełneubrańzcekinamiizłoconych
cherubinów.Dotknęłamrzeczynapółkach.Ładne,trochęwymyślne,możetrochęgotyckiewstylu.I
drogie.Częstosięzastanawiam,jaktakiskleputrzymujesięwinteresie.Teproduktymajątak
ograniczonąklientelę,żewłaścicielmusisięmodlić,żebytentuzinosób,dlaktórychjegosklepjest
rajemnaziemi,dotarłdoniegowniezbytodległejprzyszłości.
Mężczyznazniknąłnazapleczu,zadzwoniłdzwonek.Tobyłamłodadziewczyna,nastolatka,pewniejego
córka.Miałanasobiekrótkąspódniczkę,sweteriróżowekalosze.Kiedyprzyszedłojciec,zwróciłasię
doniegopoimieniu.
Tatakumpelpoprosiłswojąlatorośl,żebycośzapakowała.
206
Westchnęłaitrochępotupałanogami.Moichrodzicówtrudnostawiaćzawzór,alezawszestaralisię
wysłaćmniegdzieśnakilkatygodnimiędzysemestrami.Takjestnajlepiejdlawszystkich:rodzicemogą
trochęodpocząćoddzieci,atyniemusiszsiężalić,jakitenświatjestniesprawiedliwy,częściejniż,
powiedzmy,dwarazydziennie.„Dobra",rzuciłaizaczęłaopatulaćjakąśbroszkęwmetrykwadratowe
czarnejbibuły.Momentalnierozpoznałamsposóbmówieniabędącyefektemkombinacjitrzech
składników:naukiwprywatnejszkole,pobłażliwościrodzicówipołudniowegopochodzenia.Nicmnie
takniejeżyjaknieopierzonanastolatka,którauważa,żejestnajważniejszanaświecie,iwedle
wszelkiegoprawdopodobieństwazostaniekiedyśzatakąuznana.Dzwonekznówzadzwoniłitatakumpel
niemalnatychmiastzniknął.Tymrazembyłatodrobniutkakobietaubranaodstópdogłówwrzeczyze
sklepu.Chcęprzeztopowiedzieć,żewyglądałajakposiniaczonabeza.Razemzdziewczynązaczęły
głośnonarzekaćnaniskątemperaturęwsklepiku;pochwilinadąsanamałakrowazniknęła,bydomagać
sięodrodziciela,żebycośztymzrobił.Muszępowiedzieć,żebyłampodwrażeniem—
myślę,żewtymwiekumójrepertuarwerbalnyograniczałsiędo„Niewiem"i
„Spadaj".
—Czyktośpaniąobsługuje?—zapytałakobieta.Niejestemokropniewysoka,aleprzerastałamocałą
głowętęminiaturowąMorticię,wyglądającąwswoimczarnymgorsecieispódnicyjakneoromantyczka
powypadkuwfabrycetapety.Mniejwięcejprzedpięćdziesięciulaty.
—Nie,dziękuję,tylkooglądam.
Morticiawisiałamiułokcia,podczasgdyjagrzecznieobmacywałampalcamibrokatowepłaszczei
krynoliny.Możebyłybynawetatrakcyjne,gdybyodjąćimpodziesięćkilopluszowejwstążki.
—Maciepaństwobardzoładnieprzystrojonąwitrynę—powiedziałamznadzieją,żekrótkapogawędka
jądomniezniechęci.—Częstoprzejeżdżamtędywdrodzedopracy,alenigdyniebyłamwśrodku.
207
—Gdziepanipracuje?Myślszybko,dziewczyno.
—WV&A.
—Acototakiego?
—VictoriaiAlbert.—Niewyglądałanazaciekawioną.Jakmogłanieznaćmuzeumkostiumów?—
VictoriaiAlbertMuseum.
—Ach,wmuzeum—powtórzyła,jakbychciałamnieudobruchać.
Orany,paniusiu,pomyślałam.Toprzecieżzarogiem.
—Czytopaniprojekty?—strzeliłam.
—Tak—odparłabeznamiętnieiodwróciłagłową,żebykrzyknąćnacórkę.Wciążbyłojejzimnow
sklepie.Przyszłomidogłowy,żejestanemiczką,imiałamochotępowiedzieć,żepowinnapowygrzewać
sięnagorącejskale.
—Śliczne—wykrztusiłam.
—Czymogęcośjeszczedlapanizrobić?—spytałazniecierpliwiona.
Oglądałamwłaśnieparędelikatnychkolczykówwkształciemotyli,ozdobionychkilkomaklejnocikami,
alezrezygnowałam.Morticiapopędziłamniedodrzwiiwysiudałanaciepłe,świeżepowietrze.Potym
traumatycznymdoświadczeniunatychmiastposzłamdonajbliższegosklepuiwydałamsześćdziesiąt
funtównabłyszcząceszklanekolczyki.
dimanche,le21mars
Janaprawdętakmałochcęodżycia.Wszystko,czegopragniedziewczyna,to:
•fryzurawyglądającazawszetaksamo,bezwzględunaprędkośćikierunekwiatru
•żebyludzie,doktórychsięuśmiecham,teżsiędomnieuśmiechali208
buty,któreciępodwyższają,ładniewyglądająinaprawęmożnawnichchodzićżebywmiejscachdla
nichprzeznaczonychparkowaliwyłącznieniepełnosprawniopanowaniewszystkichsprzętówkuchennych
odrobinasłońcaodczasudoczasuogólnoświatowyzakazużywaniapolifonicznychdzwonków
ogólnoświatowyzakazużywaniatelefonów,pozwalającychużywaćwyłączniepolifonicznychdzwonków
położeniekresuwszelkiemucierpieniu,poczynającodzaraniadziejów
lundi,le22mars
SpotkaliśmysięzA4wpolskiejrestauracji.Rekomendujesięjąjakoantidotumnadietetycznewłoskie
traktierniezgorzkimiwarzywamiisuperkoszernelokalezbajglamiwpółnocnymLondynie.Zawsze
jestemzbytsceptycznawobecpierwszychizbytświeckadladrugich.Wystrójrestauracjibyłutrzymany
wponurej,ziemistejtonacjizlatsiedemdziesiątych,zkiepskimireprodukcjamiobrazów
przedstawiającychhistorycznepolskiebitwyiwarstwątłuszczu,wyglądającą,jakbyzostałaprzeniesiona
zkuchnimojegodzieciństwa.Daniamogłypochodzićprostozpiecamojejmatki:barszczzczerwonych
buraczkówześmietanąiwarzywami,smażoneplackiziemniaczanezsosemjabłkowymikwaśną
śmietaną.
Kelnerkiteżbyłytłusteiposępne,zjasnymiwłosamiupiętymiwciasnekokiiszarymifartuchami
zawiązanymiwokółkołyszącychsiębrzuchów.Kiedywogólezwróciłyuwagęnaobecnośćkonsumenta,
wydawałyzsiebietakiesamepomrukijakte,któresłyszałamwczasiepodróżydopółnocno-wschodniej
Europy.Wszystko,dosłowniewszystkopodawanosmażoneizkapustą.Byłamzdruzgotana.
209
Mieliśmystolikprzyoknieimogliśmyspoglądaćnaruchliwychodnikwporzelunchu:nabiznesmenów
chrupiącychfrytki,ludziwkolejcedobankuisklepuchemicznego,nataniąchińskąjadłodajnię
wypełnionąstudentami.Alewewnątrzrestauracjibyłinnyświat,odgrodzonyodszumunowoczesności
poskrzypywa*niemtaśmyzprzesuwającymisiętalerzamijakotłemmuzycznym.
Zrozbawieniemsłuchaliśmykobietyprzysąsiednimstoliku,którausiłowałazrozumiećcośzkarty.Tonie
byłaucztadlaliczącychkalorieidbającychowygląd;japrzezornieniezjadłamśniadania.Czekającna
głównedanie,panizawołałajednązpowolnychkelnerek.„Podajeciecappuccino?".JaiA4ztrudem
stłumiliśmyśmiech.Kelnerkaoróżowychpoliczkachzmarszczyłabrew.
„Cappuccino",powtórzyłakobietaipokazałarękamimlekoparującezautomatudokawy.„Nowiepani,
szsz,szsz,szsz".Kelnerkapokręciłagłowąiodeszła.JaiA4prawiepłakaliśmy,zachłystującsięze
śmiechu.
Podeszłamdoszklanejgabloty,żebyzerknąćnadesery.Roladajabłkowatonącawcukrzepudrze.Ciężko
wyglądająceciastka.Kiedywracałamnamiejsce,jakiśdżentelmenprzesunąłrękąpomojejtalii.
Spojrzałamnastolik.Siedziałotamczterechgościwśrednimwieku;ubraniwgarnitury,jedlisłużbowy
lunch.Czyjagoznam?—pomyślałam.Niemogłamumiejscowićtwarzy.Jedenzmoichklientów?
—Proszęprzynieśćnamkoszyczekchleba,dobrze?—powiedziałmężczyzna.
—Przepraszam,alejatutajniepracuję.—Zaśmiałamsiękrótko,ostroiposzłam.Tobyłodziwne.
mardi,le23mars
Jestemtaniądziewczynąnarandkę.Wiem,żetośmiałestwierdzenie,boprzecieżbiorękilkasetfuntówza
godzinę.Aletoprawda.Wkontekścieekonomii210
seksu—wktórejmężczyznajestgotówzainwestowaćtrochęczasu,pieniędzy,podarunkówirozrywek,
żebyzachęcićkobietędopójściadołóżka—kliencizapewniająmnie,żekosztwynajęciacaligirljest
mniejwięcejtakisamjakcenapoderwaniadziewczynywczasiepodróżysłużbowej.Aonaraczejnie
odwiedzicię,żebyprzyrządzićkrólika.
Leczjaniemyślęopracy,boocena,czymojeusługiwartesątylepieniędzy,wymagałabyznajomości
matematykinapoziomie,któryjestdlamnieniedostępny.W
prawdziwymżyciujestemtaniądziewczynąnarandkę.
Napapierzewyglądatoświetnie.Kobietasamatroszczysię0transport,kupujesobiepiwoimożekilka
dlaciebie,agdybywynikłztegoromans,nieprzywiązujewielkiejwagidopodarunków,wakacjioraz
innychbłyskotekświadczącychouczuciowymprzywiązaniupozasamymprzywiązaniem.Jeślipójdziecie
razem,onasiędorzuci,ajeśliniezdołaszwynająćsaliwrestauracjinaważnąrocznicę,uśmiechniesięi
powie,żewolizostaćwdomu.
NiebędziewymagaćodciebiebłyszczącychdrobiazgówwbłękitnychpaczuszkachznapisemTiffany;
jeślizobaczycoś,cojejsiępodoba,kupitosobie,agdyzdobędzieszsięnacośekstra,oczywiście
przyjmietozwdzięcznością.Aleniepomyśli,żejejsiętonależy.
Jestemdziałkądrogąwutrzymaniu,leczsamapłacęmoimstróżom.
Upłynęłotrochęczasu,zanimdoszłamdowniosku,żenietoprzyciągamężczyzn.
Onilubiąpogoń,wartośćkobietynajpełniejoddajewysiłekpotrzebnydozdobyciajejuśmiechulub
pocałunku.Nawetjeśliokażesiędoniczegowłóżku,pozainwestowaniuwrozwarciejejudweekendów
naSycylii1pierścionkazbłyszczącymokruchemkrystalicznegowęglabędziesztakwdzięczny,żew
ogóleprzestaniesiętoliczyć.
Topewnieoznacza,żewspółcześniludziesągorsiwłóżkuodswoichprzodków,niewykorzystująjuż
sztukikonwersacjidozdobyciapartnera,potrzebawerbalizacjipragnieńerotycznychniemalcałkowicie
zanikła(nawiasemmówiąc,niezostało
211
todowiedzionenaukowo).Możetotakżeoznaczać,żekobietyzsarnimioczyma,lekkoskręconymido
środkastopamiiustamiłatwoskładającymisięwnieśmiałyuśmiechpowinnybyćbardziejcenione.
Filmnoirdałnamokreślenienataniąwutrzymaniukobietęnarandkę,wtypiepostacigranychprzez
IngridBergmaniinnychzimnychblondynek.Kiedyśnazywałosięjebabkamizklasą.Babkazklasąnie
dzwonidociebie,szlochającdosłuchawki:„Dlaczegooglądaszzkumplamimecz,kiedypowinieneś
wybieraćzemnąsizalowąmatędodomu?".Babkazklasąniereagujeźlenarozstanie,ajeślireaguje,to
bezpiśnięcia.Babkazklasątosylwetkaznikającawmrokunocy,którąbezwątpieniazapamiętasz,leczz
którąnigdywięcejniezamieniszsłowa.
Babkazklasąspędzadużoczasusamotnie,sączącalkohol.Babkazklasąnigdyniewynurzysięz
miejscowegokościółkawchmurzebiałychpłatków.Babkazklasąnigdyniezostaniemamuśką,
cukiereczkiemaniczymśpodobnym.
Babkazklasąnigdyniebędziemiałamęża,któryspotykasięzprostytutkami.
Zapomnijcie,żeotymnapomknęłam.
mercredi,le24mars
Kiedysprawdzałamwczorajwieczoremmojąskrzynkęe-mailową,Hotmailpodrzucił
milinkdo„WskazówekRandko-wychzkrólestwazwierząt".Stronanieokazałasięinteligentnaani
dowcipna—równiedobrzemożnaszukaćliteraturynabutelceszamponu—proponujęwięc
alternatywnąlistęwskazówek:
•ZachowanianaszychwspółbraciwewolucjiCanisfami-liaris(piesdomowy)wskazują,żejeślimasz
wątpliwości,wktórądziurkęcelować,strzelajnaoślep.
Napewnotrafiszwcośfajnego.
212
Sercakreweteksąwichgłowach.Mężczyźniniemająaniserc,anigłów.
Językżyrafy{Giraffacamelopardalis)mapółmetradługościijestdośćdługi,żebyzwierzęmogłonim
sobieoczyścićuszy.Jeślipotrafiszdokonaćtegosamego,tobyćmożeistniejedlaciebieszansazrobienia
karierywdziedzinie,którejdotądniebrałeśpoduwagę.Delfinyuprawiająseksgrupowy.Jeślici
piskliwipożeraczerybtopotrafią,ityjesteśdotegozdolny.Samicezgatunkubonobo
{Panpaniscus),bliskospokrewnionegozludźmi,słynązwykorzystywaniawzględówseksualnychdo
zyskaniawyższegostatusuilepszegojedzenia.Wartootympamiętać,kiedynastępnymrazemzabraknieci
drobnychwsklepikunarogu.
Niektórerobakizrodzajuwstężniakówzjadająsiebie,jeśliniemogąznaleźćpożywienia.Mężczyźni
nieumiejącyznaleźćzaspokojeniaseksualnegoniesą,niestety,równieutalentowani.
Koty,połacinieFelis,używajągruczołówodbytowychdooznaczaniaterytoriumiidentyfikowaniasię
wobecinnychkotów.Jestraczejwątpliwe,czytowyjaśnienieprzekonakierownictwohotelu,żenie
powinnoobarczaćciękosztamizadodatkowepranie.
Żaglica,rybapiłairekinpiaskowypotrafiąpływaćzprędkościąprzekraczającąosiemdziesiąt
kilometrównagodzinę.Jeślispotkaszwklubiekogośniemiłego,wątpię,czyumknieszrównieszybko.
Lwyparząsięponadpięćdziesiątrazynadzień.Prawdopodobniejesttojedynekryterium,dziękiktóremu
możnazostaćkrólemdżungli.
Rógnosorożcajestzbudowanyzwłosia.Mężczyznomwyposażonymwskromniejszyrógniedoradzasię
kompensowaćtegoniedostatkuprzezzapuszczaniedługichwłosów.
Ludzkiepigułkiantykoncepcyjnedziałająnagoryle.Jeśli213
łatwiejciznaleźćśrodkiantykoncepcyjneisamicęgorylaniżkobietę,tocośbardzoniegra.
*Czasjestograniczonyiniektóreokazjemogąsięnigdyniepowtórzyć.Bierzprzykładzjaskółek
Hirundo,któreparząsięwpowietrzu.Niezważajnato,ileosóblecisamolotem.
Czytająclistęwskazówek,trafiłamnastronęzdelfinimiwibratorami.Nieoznaczatowibratoróww
kształciedelfinów,tylkotakie,któremająwielkośćikształtczłonkadelfina.Taak.
jeudi,le25mars
ZjadłamśniadaniezNwpodłymbarze(on:jajasadzonezfrytkami,ja:jajecznicaztostem).Widać,że
niespałdobrze,choćnieumiewyjaśnićdlaczego.Możezprzepracowania,możezpowodukłopotów
rodzinnychalbomożedlatego,żepowinnabyćjużwiosna,ajesttakzimnoimokro,żezegarwewnętrzny
wciążtykawedługzimowegoczasu.Jedenznaszychznajomychpuściłwzeszłymtygodniuplotkę,że
trzebaprzestawićzegaryprzedNiedzieląuMatki,aniedopierowtymtygodniu,itowybiłogozrytmu.
OdtejporyNanirazusięnie
wyspał.
Słyszałróżnerzeczynamójtemat.Historielubiąkrążyć.Nicsensacyjnego,poprostujednoczydwa
spostrzeżenia.Czywspomniałam,żeNsprawiawrażenie,jakbywszystkowiedział?Podajesznazwisko,
aonznakogoś,ktotegokogośzna.
Usłyszałaścośiniewiesz,czytoprawda?Ontozweryfikuje.Jestdealerem,rozprowadzanarkotyk,
którymsąinformacje.
Wgręwchodziteżzazdrość,którazwyklejestmotoremnajbardziejniszczycielskichplotek.Iinnerzeczy.
NienawidzętegoSturmundDrang.
Przespałamsięzkimś,ktoprosił,żebyzachowaćtowsekrecie—nawetnatentematnienapisałam—a
późniejokazałosię,żepółmiastamielejęzorem.Jakieśsprawyosobiste,tominieprzeszkadza.Alejeśli
prosisię214
odyskrecję,apóźniejotymtrąbi—tegonielubię.Źlewychowanykochanek.
—Możepowinnammucośnatentematpowiedzieć.
—Toniejestdobrypomysł—odparłN.Stwierdził,żechłopakjestmłodyilekkomyślny,żeraczej
powinnampoklepaćgopogłowieiwybaczyć,niżdaćklapsa,naktóregowoczywistysposóbzasłużył.
—Teraznanimspoczywatenciężar.Toonpowiniensięczućnieswojonawidokktóregośznas.
—Możesamapowinnamrozpuścićjakąśplotkę.
—Trzymajsięswoichzwyczajów.Nadłuższąmetęwychodzisięnatymlepiej.
—Mojeczułkizłasięporuszają—rzekłam,kiwającpalcamiwpowietrzu.
—Nieróbtego.
—Okurna,cośmisięprzypomniało...
—Co?
—Wychodząc,zapytałmnie,czytoprawda,żezrobiliśmysobietrójkątztobąijeszczekimś.
—Icomupowiedziałaś?
—Żetak.
Nsięwzdrygnął.
—Hm,nicmnietonieobchodzi,ciebieoczywiścieteżnieanitamtejdziewczyny.
Aleciekawe,czemugotointeresowało?Najegomiejscuzapytałbymmnie,anieciebie.
—Tak.Alboczywogólekiedyśrobiłamtowtrójkącie,jeślichodziłomuonakłonieniemniedotego.
—Nowłaśnie.Ciekawe,dlaczegozainteresowałgotaktrywialnyszczegółzmojegożyciawchwili,gdy
wychodziłztwojegołóżka?—Podrapałsięposwojejszczecinie.—Ojedenprzystanekwczyimśłóżku
zadużo.Trzebauważać,cosięmówiożyciuseksualnymkogośinnego.
Wzruszyłamramionami.Piłambardzomocną,bardzoświeżąkawę.Nzapytał,czywidziałamponownie
samochódprzedmoimdomem.Widziałam.Zapytał,czyczegośpotrzebuję.Odparłam,żenie.
215
*
—Wynieśsię,jeślimożesz—rzekł.
—Zpracy,zdomuczyzbyłegochłopaka?—spytałam.
—Zewszystkichtrzechrzeczy.Niewiem,cozamierzasz,alebezwzględunatopowinnaśmieć
zapasowądziurkę,doktórejmożeszumknąć.
Przesunąłskórkątostupoobwódcetalerza.Knajpka,prawiepełna,kiedysiadaliśmy,terazopustoszała.
Kupiłamnapóźniejkawałekciastamarchewkowego.
Ndałnapiwekkelnerceiodwiózłmniedodomu.Przezcałądrogęjegolewarękaspoczywałanamoim
kolanie.
—Uważajnasiebie—powiedział.Pomachałammunapożegnanieiweszłamnagórę.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Przezroczysteczarnewykończonekremowąkoronką,zdziurkąztyłu.
Wtejchwilizajmująszczytowemiejscenaliścieprzebojów).
vendredi,le26mars
Przyjmujęgościwweekend;Nprzyjdzieodkurzyćmieszkanie.Zgłosiłsięnaochotnika.Ciekawe,czy
gdybymzostawiłazmywanie,teżbysięzgłosił?
Nieczęstowpadamnasąsiadów,zwykletylkopodczaswychodzenia,więcalbomyślą,żeprowadzę
niesamowiciebujneżycietowarzyskiezmnóstwemprzyjęćichodzenianapremiery,albowszystko
wiedzą.Albopoprostumyślą,żelubięsięodpicować.
Takczyinaczejztamtegomieszkaniadochodzibardzomałohałasów.Wczorajbyłoinaczej:wróciłamo
drugiejwnocyiprzezgodzinęniemogłamzasnąć,bowyraźniesłyszałam,jakktośrzucaksiążkamiw
ścianę,razporaz.Dziwne.
Kiedybyłamostatnionasiłowni,zauważyłam,żemojeścięgnoAchillesazrobiłosiętrochęsztywne.
Powiedzianomi,żetoodciągłegonoszeniabutównawysokimobcasie.Cosezonbombardująnas
propagandą,żepłaskiebutysąfajowe216
isexy,alenamówieniemniedonoszeniaichzespódnicątoprojektnamiaręzasiedleniaZachodniego
BrzeguwstrefieGazy.Poprostubędęmusiałasięwięcejrozciągać.
samedi,le27mars
Przeztelatausłyszałammnóstwodobrychrad,leczniktnigdyniewyraziłzdaniaotym,cobyćmożejest
największymwyzwaniemwmojejpracy:jakradzićsobiezfiutemniestandardowejwielkości.
Penisymogąbyćdziwnezwielupowodów.Mogąmiećnietypowystosunekdługościdogrubości,mogą
byćzakrzywionelubmogącisiękojarzyćzupodobaniemstryjkadoswetrówzgolfem.Wgruncierzeczy
więcejjestdziwnychniżzwyczajnych.Takwięcfiutymająsporyrozrzutosobowości.
Przeważnieróżnicemożnapodzielićnadwiekategorie:„dziwne,alenietak,żebycięrozpraszały"i
„dziwne,alenienienormalnezmedycznegopunktuwidzenia".Akiedyczłonekwymykasiętej
klasyfikacji,niewiem,copowiedzieć.
Potraktowaćsprawęlekko?Mruknąć:„Orety,alemasznietypowysztych"?Okazaćniecomedycznego
zainteresowaniaispytać:„Byłeśztymkiedyśulekarza?".
Wzdrygnąćsięzprzerażenia?Zapytać,jakpowinnamobchodzićsięzjegolaską?Amożewolałby,żebym
powstrzymałasięodkomentarzy?
Miałamkiedyśspotkaniezklientemonajnormalniejszymczłonku.Normalnympodkażdymwzględem.To
jegonapletekbyłnietypowy.Zamiastrozdzielaćsięnaczubku,takbyżołądźmogłasięwysunąć,otoczka
penisategodżentelmenaotwierałasięzboku.
Zboku.Wpołowiedługości.Otwórbyłzamały,żebyjegosiusiakmógłsięwysunąć.Cooznacza,że
pozostawałwkapturkuprzezcałyczas,nawetgdybył
pobudzony.
Uśmiechnęłamsię.Spojrzałamnaczłonek,apóźniejna217
właściciela.Nicniepowiedziałam,aonnicminiedoradził.Czypowinnamsięzająćgłówką
(całkowiciezakrytą),czyotworem(zktóregosączyłasięprzedwczesnasperma),cofniętymokilka
centymetrów?Facetbyłstarszyodemnieirozwiedziony,więcnajwyraźniejktośzetknąłsięjużztą
anomalią.
Zastanawiałamsię,czyjestmuniewygodnie,kiedyjegopenistwardnieje?Czybędziemiałproblemyw
niektórychpozycjach?Czybędzietomiałojakiśwpływnaprezerwatywę?Czyjeślizapytam,zostanieto
uznanezaobrazę?
Obdarzyłamtroskązarównogłówkę,jakiotwór,uważając,byniezacisnąćzbytmocnodłonina
naprężonymczłonku.Kiedyprzeszliśmydostosunku,złapałamzakoniuszekkon-domu,przesuwającgo
tak,byzebrałspermę,choćjednocześniezastanawiałamsię,czymatojakieśznaczenie.Wziąłmnieod
tyłu,niemówiącjednak,czyistniejejakiśinnypowódopróczjegopreferencji.Późniejsamzdjął
prezerwatywę.Niemiałamokazjizobaczyćefektu.
dimanche,le28mars
Znowumnieustawiono,tymrazemzkimś,ktozostałmiprzedstawionyjako„mójprzyszłymałżonek".
Żadnychnacisków.
lundi,le29mars
Mamtakąjednąprzyjaciółkę,któraniejestnaprawdęmojąprzyjaciółką.Raczejsojuszniczkąlub
znajomą,któraniechceodejść.Ajazwykleniejestemzłośliwąkobietą,naprawdę.
PoznałamjąprzezA3,którycośjakbykręciłzniąprzedkilkomalaty.Toznaczy,podobałamusię,
dopókinieodkrył,jakajestbeznadziejnieokropna,alewtedyjużniebyłoodwrotu.Jakpowiedział
Churchill,jeśliwędrujeszprzezpiekło,niezatrzymujsię.
218
NazywaliśmyjąCWJTG.ByłtoakronimodCyceWielkieJakTwojaGłowa.Wkrótcejednakto
nawiązaniedojejogromnychbuforów,prawieniedowymówienia,skróciłosiędodwóchliterigestu,
symbolizującegojejprzesadniebujnybiust.
Przykład:
—WpadłamprzedwczorajnaCW[gest];chybaprzeszłanadietęniskowęglowodanową.
—Tak?Ico,podziałała?—Darynatury,doktórychnawiązywałówgest,harmonizowałyzdolnączęścią
tułowia.Orazśrodkową.Ikostkami,doktórychzpowodzeniemmożnabyłobycumowaćstateczki
turystycznepływającepoTamizie.
Podniesieniewodpowiedzinatopytaniebrwioznaczało,żejeśliwogólenastąpiłajakaśzmiana,to
polegaraczejnatym,żeciałkoCWstałosięjeszczeobfitsze.
CWmaprawdopodobnienakoncienajwięcejnieudanychpodejśćdodietigimnastykizewszystkich
znanychmiosób.
Niezrozumciemnieźle.Tonieładniewyśmiewaćsięzczyjejśwagi.A4naprzykładmakiloczydwa
nadwagiinigdyniepisnęliśmynawetsłówkanatentemat.AleCWzasłużyłasobienawykpiwanie,bo
jeśliktośbyłszczupły,natychmiaststwierdzała,żemazaburzeniametabolizmu.Amieścisięwtej
kategoriicałaludnośćświataopróczmieszkańcówniektórychbudzącychgrozędzielnicGlasgoworaz
parumatronzMiami.NiemalkażdarozmowazCWzaczynałasięmniejwięcejtak:„Spotkałam
przedwczorajRuth,wiesz?Właśnieurodziładzieckoiwróciładopoprzedniejwagi...chybama
zaburzeniaprzemianymaterii...mówiłami,żejejpartnergrawnowymzespole...".Itakdalej,itakdalej.
Bezkońca.Widziałasięprzedwczorajzmamą?Zaburzeniaprzemianymaterii.Tablondynkazserialu
Nauczyciele!Zaburzeniaprzemianymaterii.
OdchudzonaVanessaFeltz?Krowazbulimią.Alejeślispróbowałaśschrupaćwjejobecnościbiszkopta,
pozwalałaśsobienaobżarstwo.
WzeszłymtygodniuA3byłwmieścieizadzwonił,żebyzapytać,czymamochotęzjeśćznimlunch.
Organizacyjnie
219
wyglądałotodośćkiepsko:miałwcześniejdwaspotkania,jednowBayswater,adrugiewCity.Alemój
dziennyprogramłatwiutkojestpoprzestawiać,więcumówiliśmysięnatrzeciąwpiątek.Godzinę
wcześniejkupiłamsobiesandwicza,pokręciłamsięprzezchwilęposklepachiprzyszłamdorestauracji.
Obsługapatrzyłanamnietroszeczkękrzywojakonakon-sumentkę,któraprzyszłaniewporę,polunchu,
alejaniemiałamanitrochępoczuciawiny.Pryszczatykelnerbezsłowazaprowadziłmniedostolika.
UsadziłmnienaprzeciwkoCWijejfantastycznietapicerowanejpiersi.Cholera,niemiałampojęcia,że
onateżbędzie.Gdybymwiedziała,pewniebymnieprzyszła.Jakojedynazajadałachlebioliwki.Awięc
takwyglądadietaniskowęglowodanowa.
—Cześć,skarbie—powiedziałamzradością,którejwcalenieczułam.—Jakamiłaniespodzianka.—
Zapytałamojejrodzinę,aonaopowiedziałami,ktojesttrochęzachudy,ktopowiniencośzjeśćoraz—
choćżadnefizycznedowodytegoniebyływidoczne—ilekilogramówostatniozrzuciładziękidieciei
ćwiczeniom.
Zaproponowałamipajdęchleba,aleja,jeszczepełnasandwiczy,machnęłamręką.
—Jesteśpewna?—zapytała,taksującmojepiersi,którenapewnoniedorównująrozmiaramimojej
głowie,atymbardziejjej.—Niejesteśchybajednąztych...
Zrobiłamzbolałąminęipołożyłamrękęnabrzuchu.
—Niestety,mamceliakię—odparłam,krzywiącusta,jakbymmiałasięrozpłakać.
—Zdiagnozowalimitowzeszłymmiesiącu.Kiszkidosłowniezemniewypadają,niemogętrawić
glutenu,całabyłamwwysypce.
—Ojej...nie.Naprawdę?—zatroskałasięCW,otwierającusta.
Nachyliłamsiędoniejkonspiracyjnie.
—Anajgorszajesttawybuchowabiegunka—szepnęłamwchwili,gdyresztanaszegotowarzystwa
rozsiadłasięnamiejscach.—Niewyobrażaszsobie,jakietostraszne.Tytomaszszczęście.Cudownie
byłobyznówmiećprawdziweuda.
220
Rzeczjasnaoznaczałoto,żeprzezresztęlunchumusiałamskubaćjakąśzłowionąprzezkłusownikarybęi
strasznąsałatkę,alebyłowarto:przezgodzinęCWniepowiedziałaanisłowainiewzięłaniczegodo
ust.Zazwyczajniejestemwiedźmą,naprawdę.
mardi,le30mars
Klientpochyliłsięnademną,zajadlemiętoszącczłonek.
—Spuszczęcisięnatwarz.—Wycharczałtoporazszóstywciągudziesięciuminut,jakbypróbował
siebiesamegoprzekonać.
Tobyłowszystko:„Spuszczęcisięnatwarz".Żadnychinstrukcjidlamnie,choćbawiłamsiępiersiamii
sutkami,dotykałamsięioblizywałamsobiepalce,mającnadzieję,żetopomoże.Przedspotkaniem
znałamtylkomiejsceorazczasiwiedziałam,żemamsięmocnoumalować.
Mojewysiłkichybaniepomagały.Klientpatrzyłnaścianę,anienamnie.Kilkarazyjegorozedrgana
rękazwolniłaipodsunąłsiędomoichust.Zaczynał
mięknąć,więcssałamgomocno.Anirazunamnieniespojrzał.Potemznówsięonanizowałipowtarzał
swojąmantrę:„Spuszczęcisięnatwarz".Wiłamsięnapościeliistękałam.Żadnejreakcji.Nachyliłam
sięipolizałamgopowewnętrznejstronieuda.Znówżadnejreakcji.
Półgodzinypóźniejprzedstawieniewciążtrwało.Pomrukiwałamisondowałam,mojepalcebłądziły,
dopytywałamsiędelikatnie.Wyglądałojednaknato,żenicodemnieniechceoprócztego,żebymbyła
płótnemdopomalowania.Czułamsięjakpragnącauformowaćsięwjakiśkształtglina,którejsięnato
niepozwala.
Wreszciejegoramionaopadłyispoconyosunąłsięnamojąpierś.
—Przykromi,skarbie,alenicztegoniebędzie—rzekł,jakbytobyłmójpomysł.
221
mercredi,le31mars
Zabawne,aleromanszmoim„przyszłymmężem"nieułożyłsięwedługplanu.
Przytaczamtęhistorięjakokoronnyargument,żeprzyjacieleniepowinniznajdowaćmipartnerówna
randki.A1zamierzałjednaknietylkowyróżnićsięjakoswat,aletakżezidentyfikowaćźródłomoich
problemówzpartnerami.
Tymczasemleniwieserfowałposieci,ajapolowałamwjegodomunakawałeczekciasta.Nicnie
znalazłam,więczawarłampaktzdiabłemiukręciłammiksturęznawpółroztopionejresztki
woskowategobatonika,pochodzącegochybazwojskowychracjiżywnościowych,ikawyinstant.W
białymkubkuzawirowałaoleista,paskudniewyglądającaciecz.
—Gdzieikiedysięurodziłaś?—spytałA1.
—Pococito?
—Dodiagramu.—Astrologiasieciowajestjednymznieomylnychznakówbliskiegoupadkużycia
towarzyskiego.Mimotomupowiedziałam.—Orany...
—Cosięstało?—zapytałam,sącząctłustawyczekolado-podobnynapitek.Podły,owszem,alenie
możnapowiedzieć,żeniesycący.Muszęjednakznaleźćlepsząmetodęradzeniasobiezcyklami
hormonalnymi,bojestwiosna,aotejporzefantazjamłodejkobietyzwracasiękubikini.
—MarsjestwRaku—powiedział.(Czycośtakiego.Niejestemnabieżącowtymtemacie).
—Acotodokładnieoznacza?
—Żemaszskłonnośćdoemocjonalnejmanipulacji.
—Zaalarmujprasę.Ciekawajestem,ktojeszczeotymniewie.
Avril
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleQjakąuality[(ang.)—jakość]
Nierozleniwiajsię.Możeszbłądzićmyślamiwczasiepracy,alepodliczanieparagonówzkarty
kredytowej,kiedyjakiśbiednypalanttrącacięodtyłu,nieprzejdzieniezauważone.Udawanie
zainteresowaniatotowarzyskilubrykantnaszychczasówimożnaoczekiwać,żepoświęcisznatogodzinę
wciągudnia.Traktujtojakozwiększenieszansynanapiwekipowtórnezamówienieodtegosamego
klienta.
Qjakąuitting[(ang.)—odejściezzawodu}
Niektórzypowiadają,żejeślirazzapłaconocizaseks,nigdynaprawdęnieodchodziszzinteresu.Jeśli
będzietoprawdąwrokudwatysiącetrzydziestymsiódmym,nieomieszkamotymdonieść.
Rjakrelationship[(ang.)—związek]
Toniejestfilmanibajka.Niewyjdzieszzabogatego,atrakcyjnegofaceta,któregopoznałaśwczasie
pracy,iniebędziecieodtądżylidługoiszczęśliwie.
Smakujmężczyznę,jeślijestmiły,alenigdyniezapominaj,gdzieprzebiegagranica.Czyoczekiwałabyś,
żebyosobistytrenerzsiłownichodziłzaklientemdodomualbospotykałsięznimwweekendy?Nie,to
wykluczone.
Sjaksexy
Seksownośćtoniestosunekpowierzchniubraniadoodsłoniętejskóry.Niewynikaonawsposób
naturalnyzbyciaopaloną,szczupłąblondynką,choćwydajesię,żetakazasadadziaławprzypadku
dziennikarektelewizyjnych.Seksownośćtoefektczuciasiędobrzewswojejskórze.Wciąganiebrzucha,
kiedyjesteśrozebrana,niezachęcadorżnięcia.Klepnięciesięwpuszystytyłekizaproszeniefacetado
jazdyowszem.
jeudi,le1avńlShark(Rekin)
Źródłosłów:prawdopodobniepochodziodniemieckiegosłowaSchurke(łotr).
Funkcjagramatyczna:rzeczownik,czasowniknieprzechodni.
1.Jedenzlicznychżarłocznych,drapieżnychgatunkówrybspodoustychżyjącychwmorzu,o
wrzecionowatymciele,zbocznymiszczelinamiskrzelowymi.
2.Przebiegłyosobnikżerującynainnychzapomocąlichwy,wymuszeniabądź
oszustwa.
3.Ktoś,ktobardzosięwyróżniłwjakiejśdziedzinie.
4.Schwytaniewpułapkę,osaczeniekogoś,zazwyczajmłodszegolubniedoświadczonego.
Odkilkumiesięcyobserwujękogośnasiłowni.
Niejesttomójstałyzwyczaj.Salegimnastycznesłużądoćwiczeńitrochędozawieraniaznajomości,
leczpomysłtraktowaniaichjaktargumięsnegojestodrażającypodkażdymwzględem.Pozatym,jeśli
poznaszkogośwatmosferzeprzesiąkniętejwoniąlycryiendorfinowegoszaleństwa,możeszbyć
spokojna,żezobaczyłcięwnajgorszymwydaniu,spoconąirozczochraną,inapewnonieuznał
zaatrakcyjną.
225
Chybaniechciałabymsięspotykaćzkimś,ktoregularnieoglądałmniewnajgorszymwydaniu.
Alenapoczątkurokujedenfacetszczególnieprzykułmójwzrok.Nieśmiałyuśmiech,miękkiewłosy,
imponującoumięśnionasylwetka.Popytałamsięidowiedziałamjegoimienia.
—Gej—warknąłN,któryniejestgejem,leczutrzymuje,żemanajdoskonalszyradarnagejówwcałej
południowejAnglii.Bzdura,lecznieśmiałammutegopowiedzieć.—Bezdwóchzdań.
—Niesądzę—westchnęłam,starającsięniegapićnaprzedmiotnaszejrozmowy,przechodzącyod
jednejsztangidodrugiej.
—Odziesięćpensów,żejest.Bojowesłowa,jaktomówią.
—Stoi.
—Zprzyjemnościązobaczę,jakrekinprzegrywa—rzekłN,zacierającręce.
vendredi,le2avril
Konwersacjezklientamitrudnookreślićmianem„normalnych",leczmająoneswojetwardereguły.Miło
wiedzieć,skądktośjest,czymsięmniejwięcejzajmuje.
Większośćmężczyzntobiznesmeniwpodróżylubtacy,którzyniezbytczęstokorzystajązusług
seksualnych.Odrobinarozmowypozwalaobustronompoczućsięswobodniej.
Istniejecienkagranicamiędzyciekawościąiwścibstwemichoćspotkaniezpracującądziewczynąjest
trochęjakpierwszarandka,niektóreindagacjepoprostutęlinięprzekraczają.Sątopytaniaorodziców,
położeniedomu(nigdynieprzyjmujęklientówwdomu),numeryrejestracyjnesamochodu...
Zdrugiejzaśstronyfakt,żenajprawdopodobniejnigdywięcejsięniespotkacie,oznacza,żeklientmoże
zadaćpytanie,zaktórekażdyinnymężczyznabłyskawicznieznalazłbysięnachodniku.Kontekstjest
wszystkim.
226
Pierwszyprzykład:„Myślisz,żewyjdzieszzamążibędzieszmiaładzieci?".
Lubiędzieci,owszem.Lubięjezwłaszczawtedy,gdywracajądoswoichrodziców.
Czasem—tylkoczasem—ulegamczarowijakiegośmaluchaiprzychodzimidogłowy,że
wychowywanietakiegobyłobydobrympomysłem.Agdybyktośwziąłnasiebieodpowiedzialnośćza
dzieciwwiekujedenaście—szesnaścielat,sprawabyłabyniewypowiedzianiełatwiejsza.
Kliencisąprawdopodobniejedynymiosobami,którymudzielęszczerejodpowiedzi.
Ambiwalentnystosunekdoprzyszłejrodziny,niepewność,czytenświatjestodpowiednimmiejscem,by
przywiązywaćsięłańcuchemdodrugiejistotyludzkiej,bardzomniemęczy.Wieluklientówjestżonatych
imadzieci,więcumiejądocenićmojąodpowiedź.Sporadycznieudzielająrad.
Niektórzyuwielbiająswojedzieciiżycierodzinne.Aniektórzy...nocóż,postanowilizapłacićzaseks,
prawda?
Moimrodzicomzdarzasięczasemzadaćgłupiepytanie0mojeplanywzakresiedziecioróbstwa,iwtedy
otrzymujągotowąodpowiedź:„Poprostuniespotkałamodpowiedniegomężczyzny".Każdykochaś,który
ośmielasięotozapytać,jestnanajlepszejdrodzedoszybkichrandekipiekłasamotności.
Przykładdrugi:pytaniaogustwdziedziniefilmów,książek1muzyki.
Potencjalnipartnerzyotrzymująszczerąodpowiedź.Mójsmakartystycznymożejesttrudny,alejestmój
własny,ijeśliktośmanadziejępołączyćswójstanposiadaniazmoimwszczęśliwejpowtórce
budowaniasiedzibyprzezhomoerectuswwąwozieOlduvai,będziemusiałwytrzymaćzezbiorem
muzyki,którynajlepiejokreślićjako„przyswajalnąwsposóbograniczony".
Wkontakciezklientemstaramsięrozpracowaćjegogust,apóźniejnieodchodzićzbytdalekoodubitego
głównegotraktu.Omawianieniuansówfreejazzu,kiedyklientposuwamniemiędzycycki,tolekkie
nadużycieprzywilejówmojegozawodu.
Przykładtrzeci:„Zilomafacetamibyłaśwłóżku?".Żadenklientnigdyotoniezapytał.Czasempytają,od
jakdawnapracuję,aletrudnostwierdzić,czynatejpodstawiepróbująwydedukowaćliczbęmoich
byłychkochanków.Aponieważzmojąpraktykąbywaróżnie,raczejniemająszanspoznaniatrafnej
odpowiedzi.
Ci,którzyniesąklientami,zawszepytają.Jeśliuważam,żefacetmapoczuciehumoru,podajęmuliczbę
zbliżonądorzeczywistej.Alboprzynajmniejmieszczącąsięwtymsamymrzędziewielkości.Samanie
znamprawdziwejodpowiedzi.
Jajogłowymzdużympoczuciemhumorupodajęliczbęwzapisiematematycznymlubwsystemie
szesnastkowym.Jeśliuznam,żegośćniemapoczuciahumoru,staramsięzmienićtematlubodwrócić
pytanie.
Czemutomaznaczenie?Liczbaniejestgwarancjąjakości.Częstotliwośćnapewnoniejest.Alenie
świadczyteżoosobowości.Wielukochankówmogłobyoznaczać:
„Jestemdobrajakohostessa,ato,żeniktsiędomnieniepróbujepodkradaćwzłychzamiarach,
świadczyomojejumiejętnościocenysytuacji".Aleznacznieczęstszainterpretacjabrzmi:„Jestem
wilgotnązdzirązproblememalkoholowym".
Mężczyźni—kobietyzresztąteż—pousłyszeniutakiejodpowiedzimamrotalipodnosem:„A
wyglądasznatakąmiłądziewczynę".
Jestemmiła.Naprawdębardzomiła.
Kiedymiałamsiedemnaścielat,ktośzerwałzemną,bobyłmoimtrzecimpartnerem,adlaniegobyłato
liczbaniedoprzyjęcia.Następny,numerczwarty,twierdził,żeliczbamoichwcześniejszychkochanków
jestniedoprzyjęcia,bozaniska.Niektórychniedasięzadowolić.
Kochankazwiększąliczbąpartnerek(któreznałam)miałamwwiekudziewiętnastulat.
Przykładczwarty:„Mamytylkokwadrans.Mogęcisięspuścićdobuzi?".
Wnormalnejsytuacjiwnajlepszymraziemogłobysiętospotkaćzgrymasem,awnajgorszymsądowym
zakazemzbli-228
żaniasię.Alewpracytypowaodpowiedźbrzmi:„Notojazda!".Albo„Dobrze,wolałabymjednak,żebyś
spuściłmisięnatwarz".
dimanche,le4avril
Roktemulubdwastałosięjasne,żezostawiłamjużzasobąpierwsząfalęmłodości.LiniąMaginota
okazałasię,ajakże,muzyka.Oglądającwideopodługimrozbraciezkulturąpopularną,zauważyłamku
mojemuprzerażeniu,żeci,którzyniesądośćstarzy,bypamiętaćpoczątekkarieryLionelaRichiego,
uważajągozakogośwrodzajupradziaduniamiękkiegorocka.Lionelbyłwszędzie,szpanując
minidredamiikolczykami.Nie,nie,nie!Czyjestemjedynąosobą,którejwczesnewspomnieniamuzykiw
telewizjinosząbliznyspowodowaneprzezpanaRichiego,piejącegorzewniedoswojejglinianejgłowy?
Czasemnaprawdęlękamsięolosymłodegopokolenia.
Apropos.Urodzinymojejmatkizbliżająsięwielkimikrokamiinaprawdęmuszępamiętać,żebysprawić
jejtenzestawNeilaSedaki,któryjejobiecuję—amożejąnimstraszę?
lundi,le5avril
Wax(Wosk)
Źródłosłów:średnioangielski,pochodziodstaroangielskiegosłowaweax,spokrewnionegozestaro-
wysoko-niem.wahs(wosk);litewskievaskas.
Funkcjegramatyczne:czasownikprzechodniinieprzechodni,rzeczownik.
1.Substancjawydzielanaprzezpszczołyiużywanadobudowyplastra,złożonazmieszaninyestrów,
kwasucero-tynowegoiwęglowodorów.
229
2.Dowolnasubstancjaprzypominającąwoskpszczeli;każdazlicznychsubstancjiróżniącychsięod
tłuszczówtym,żesąmniejśliskie,twardszeibardziejłamliwe,zawierającagłówniezwiązkioznacznej
masiecząsteczkowej(takiejakkwasytłuszczowe,alkoholeoraznasyconewęglowodory);substancja
stałapochodzeniamineralnego,składającasięzwęglowodorówodużejwadzecząsteczkowej.
3.Cośprzypominającegowoskzewzględunamiękkośćiłatwośćformowania.
4.Pocieranieczegośwoskiem,zwykledlawypolerowanialubusztywnienia.
5.Usuwanieowłosieniaciaławnajboleśniejszy,choćjednocześnienajbardziejsatysfakcjonujący
sposób.
6.Podążaniezaobiektemswojegouczuciawceluzwrócenianasiebieuwagi;snuciesięzakimś.
Stałamprzydozownikupapierowychręczników,ścierającpotzszyi,ażwpoluwidzeniapojawiłsię
Dziesięciopensowy.Przygotowywałsiędotorturyzużyciemławeczki.Kiedyodwróciłsię,żebyzdjąć
ciężarekzpodstawki,podeszłamniepostrzeżeniezboku.
—Pozamieniamysię?—Wżargoniestałychbywalcówsiłownioznaczatoćwiczenienazmianętymi
samymiciężarkami.Nieuważasiętegozaotwartezaloty,boci,którzysięzatobąsnują,zwyklestająz
bokuipatrzą.
Tobyłaidiotycznapropozycja.Nieumiałamodłożyćnamiejsceciężarka,któryonpodnosiłpalcemu
nogi.
—Dźwigasz?—zapytałmiękkim,miłymgłosem.
—Możepodniosęsztangęplusdwadzieścia—odparłam.Cholera,naprawdępowiedziałamtotak,
jakbymwiedziała,oczymmówię.
Skinąłgłową.Zrobiliśmypotrzyzestawy.Stałampodrugiejstroniesztangi,gdyonwyciskał,i
obserwowałam,jakkoszulkazdługimrękawemnapinasięnajegoklatcepiersiowej.Wykonującswoje
ćwiczenia,starałamsięrobićchłodnąipoważną
230
2.Dowolnasubstancjaprzypominającąwoskpszczeli;każdazlicznychsubstancjiróżniącychsięod
tłuszczówtym,żesąmniejśliskie,twardszeibardziejłamliwe,zawierającagłówniezwiązkioznacznej
masiecząsteczkowej(takiejakkwasytłuszczowe,alkoholeoraznasyconewęglowodory);substancja
stałapochodzeniamineralnego,składającasięzwęglowodorówodużejwadzecząsteczkowej.
3.Cośprzypominającegowoskzewzględunamiękkośćiłatwośćformowania.
4.Pocieranieczegośwoskiem,zwykledlawypolerowanialubusztywnienia.
5.Usuwanieowłosieniaciaławnajboleśniejszy,choćjednocześnienajbardziejsatysfakcjonujący
sposób.
6.Podążaniezaobiektemswojegouczuciawceluzwrócenianasiebieuwagi;snuciesięzakimś.
Stałamprzydozownikupapierowychręczników,ścierającpotzszyi,ażwpoluwidzeniapojawiłsię
Dziesięciopensowy.Przygotowywałsiędotorturyzużyciemławeczki.Kiedyodwróciłsię,żebyzdjąć
ciężarekzpodstawki,podeszłamniepostrzeżeniezboku.
—Pozamieniamysię?—Wżargoniestałychbywalcówsiłownioznaczatoćwiczenienazmianętymi
samymiciężarkami.Nieuważasiętegozaotwartezaloty,boci,którzysięzatobąsnują,zwyklestająz
bokuipatrzą.
Tobyłaidiotycznapropozycja.Nieumiałamodłożyćnamiejsceciężarka,któryonpodnosiłpalcemu
nogi.
—Dźwigasz?—zapytałmiękkim,miłymgłosem.
—Możepodniosęsztangęplusdwadzieścia—odparłam.Cholera,naprawdępowiedziałamtotak,
jakbymwiedziała,oczymmówię.
Skinąłgłową.Zrobiliśmypotrzyzestawy.Stałampodrugiejstroniesztangi,gdyonwyciskał,i
obserwowałam,jakkoszulkazdługimrękawemnapinasięnajegoklatcepiersiowej.Wykonującswoje
ćwiczenia,starałamsięrobićchłodnąipoważną
230
minę.KiedyjestemzN,udajęwątłą,rozchichotanątrzpiotkę.Skończyliśmyćwiczyćnaławeczcei
przeszliśmywinnemiejscesiłowni.Rozegrajtonazimno,laska,myślałam.Niechodźzanimpocałej
sali.Niesnujsię.
Półgodzinypóźniejprzeszłamdoczęści,wktórejćwiczysięaerobik.Onodkilkuminutsiedziałna
przyrządziedowiosłowania;potzacząłwystępowaćmunaszyi.Usiadłamkilkaprzyrządówdaleji
zapięłampaseknastopach.
—Dzieńciężkichćwiczeń,co?—zapytał.Uśmiechnęłamsię.
—Dopierosięrozgrzewam.—Wiosłowałamprzezpięćminut,kątemokaobserwującjegoodbiciew
szklanejtaflinaprzeciwko.Naprawdęzaczynałsiępocić.Zdjął
koszulkę.Skończyłamiwyszłamdrzwiamiznajdującymisięzanim;zobaczyłamjeszcze,jakjegoplecy
ściągająsiępokażdympociągnięciuwioseł;kroplepotuspływałyrowkamiwzdłużkręgosłupa.
Byłamsamawholuprowadzącymdoszatni.Zaczekajparęminut,pomyślałam.Onwyjdzieibędziesz
mogłacośpowiedzieć.
Nieróbtego.Będziewiedział,żeczekałaś.
Tchórz.
Dziwka.
Właściwiecomogłampowiedzieć?„Och,byćtą,któramożezlizywaćpotztwojegociała",apóźniej
odejść?Zaskrzypiałydrzwi.Nieczekałam,żebyzobaczyć,ktoidzie.Czmychnęłamdodamskiejszatni
prędzejniżmyszdodziury.
mardi,le6avril
PoszliśmyzNcośzjeśćwewłoskiejrestauracjiiwypićpiwo.Usiedliśmynazewnątrziczekaliśmy
najedzenie.Byłamzmęczonadługimwyrzucaniemzsiebiefrustracjinasiłowni,toteżpiwoposzłomido
głowy.Pogadaliśmytrochęonadcho-231
W
•
dzącymmiesiącu,opracyN,trochęokobietach,któregointeresowały.
Przyznałamsię,żeśledziłamChłopakawInternecie.Musieliśmybyćzsynchronizowani,boN,któremu
takdobrzeszłouwalnianiesięodobsesjinapunkcieswojejbyłej,zdradził,żerobiłtosamo.
—Znalazłeścoś?—zapytałam.Nic,odparł.Możewyszłazamąż.Możesięprzeprowadziła.
Zauważyłam,żetotrochęzaszybko.Impulsywnazniejbyładziewczyna,lecztakszybkieustatkowanie
sięnawetwjejprzypadkuwydawałosięmałoprawdopodobne.Wtedyonzapytał,czycośznalazłam.
—Trochę—odparłam.—Wystarczająco.—Przeprowadziłsię,aleprawdopodobniejestsam.Żadnego
trzęsieniaziemi.
Sączyliśmypiwo.Podanojedzenie.Pierwszedaniebyłoobfitsze,niżsięspodziewaliśmy;Ndokończył
mojąporcję.Podanodrugiedanie,zjadłamtylkosałatkę.Przypuszczam,żepogwałciłamprawoChłopaka
doprywatności,aleniemogłamsiępowstrzymać.
—Wzajemnanieumiejętnośćoderwaniasię—podsumowałN.
—Tak.—Posiedzieliśmyjeszczetrochęwmilczeniu,machnięciemrękiodprawiającwszędobylskich
szpakowatychchłop-tasiówzpornograficznymiuśmieszkaminaustach.
—Więcpoznałaśostatniojakąśładnądziewczynęzdużymicyckami?—zapytał
niespodziewanieN.Parsknęłamśmiechemtakgłośno,żeomalsięnieudusiłamkęsemrokietty.
mercredi,le7avńlChild(Dziecko)
Źródłosłów:pochodziodstaroangielskiegodld,spokrewnionegozgotyckimkilthei(łono)oraz
sanskryckimjathara(brzuch).
Funkcjagramatyczna:rzeczownik.
232
1.Młodyczłowiekdowolnejpłcimiędzyniemowlęctwemamłodością.
2.Ktośpozostającypodsilnymwpływeminnejosoby,miejscalubsytuacji.
3.Produktlubskutek.
4.Każdyurodzonywroku,wktórymjamiałamjużdwucyfrowąrocznicęurodzin.
—Zgadnij—powiedziałzuśmiechemN.
—Co?—Niebyłamwnastrojudozgadywanek.
—Rozmawiałemztwoimmałymprzyjacielem.
—Którym?—MiałnamyśliDziesięciopensowego.—Iczegosiędowiedziałeś?
—Jeststudentem.
—Terazmnóstwoludzijeststudentami.Cojeszcze?
—Maosiemnaścielat.
Nie,onżartuje.Nikttakniewyglądawwiekuosiemnastulat.
—Nabieraszmnie.
—Pierwszyroknauniwerku,inżynieriajakaśtam.Zmarszczyłamczoło.Pomyślałamogładkiejtwarzy
Dziesięciocentowego.Iotym,jakijestgrzeczny.Wmojejgłowierozdzwoniłysiędzwonki:przystojni
mężczyźniniesądługogrzeczni.
—Tobypasowało—westchnęłam.—Niepowinniprojektowaćnastolatkówwedługspecyfikacjidla
dorosłych.Topoprostuniewporządku.
samedi,le10avril
—Dobrzesięwczorajbawiłaś?—spytałN,sznurująctenisówki.Byliśmynasiłowni.Oparłamsięo
ścianętużzadrzwiamimęskiejszatni.Natablicachogłoszeniowychroiłosięodkarteczek.Joga,
fizjoterapia,piłkanożnahalowaicoś,conazwanoekstremalne.Coekstremalne?—zdziwiłamsię.
233
Ekstremalnystretching?Ekstremalnesportywodne?Och,podajciemigumowąmatę.
—Okej—powiedziałam.WczorajbyłyurodzinyA3.Niezamierzałamiść,bobałamsię,żezjawisię
tamChłopak.KiedypowiedziałamotymN,stwierdził,żebyłabymgłupia,gdybymztegopowodunie
poszła.Wahałamsię,cowłożyć,trochębawiłamsięmyślą,żebynieiść,apóźniejitakposzłam.
Nzacząłsięrozgrzewaćnapasie.Przyrządypotejstroniesiłownistojąnaprzeciwkookna.Nieumiem
sobiewyobrazić,komuprzyszłodogłowy,żepanoramaznielegalniezaparkowanymisamochodamii
nastolatkamizataczającymisięnaulicybędzieinspirującymwidokiem.
—Byłtamtwójbyły?
—Był.
Chłopakpojawiłsię,zanimtowarzystwowyszłozbaruiudałosiędoklubu.
RozmawiałamzA3;oglądaliśmygości,oceniającichpodwzględemprzelatywalności.
—Tenwczerwonejkoszuli?—zapytał.
—Tylkopopijaku.
—Typijanaczyon?
—Oboje.
NagleA3,którystałprzodemdodrzwi,zauważyłChłopaka.
—Facetwniebieskiejkoszuliwkratę?—zapytał.Odwróciłamsię,zobaczyłam,okimmówi,i
mimowolnie
zadrżałam.
—Odpieprzsię.
—Sorki,tobyłoniefair—przyznałA3.
—Okej.
—Mówiłcoś?—Nzwiększyłtempoizacząłbiec.
—Nie,zachowałodpowiedniąodległość.—Niepewność,czyChłopaktambędzie,byłanajgorsza.
Trudnomibyłopodtrzymywaćrozmowęzkimkolwiek,bowciążlustrowałampomieszczenie,szukającgo
wzrokiem.Kiedyzobaczyłamkogoś,ktogoprzypominał,robiłomisięsuchowustachiplątałmisię
język.Alegdyjużwiedziałam,żejest,odprężyłamsię.
234
Chłopaknamnieniepatrzył,janiepatrzyłamnaniego.Krążyłpoobrzeżachdużejgrupyludzi,
rozmawiajączeznajomymi.
ObojezNniewysilaliśmysię.Poczułamkroplepotunaobojczyku.
—Podrywałaśkogoś?—spytałN.
—Niebardzo.Wbarzepodszedłdomniejakiśfacetniewiadomoskąd,pociągnął
mniezawłosyiugryzłwszyję,apotemodszedł.
—Naprawdę?Icozrobiłaś?
—Nic.—Alenogimizmiękły.Nieznajomytrzymałmniezawłosyprzezdłuższąchwilę,wpatrującsię
wemnie.Jateżnaniegopatrzyłam.Pociągnąłmocniej.Nieodrywaliśmyodsiebiewzroku.Wiedziałam,
żewszyscyznajomipatrzą.Niechspadają.Iwtedyonodszedłdoswoichprzyjaciół.Nicniepowiedział.
—Cozrobił?
—Nic.
—Naprawdę?—Nbiegłprzezchwilęwmilczeniu.—Możesięzkimśzałożył.Późnowróciłaś?
—Bardzopóźno.—Poszliśmydoklubu.RozmawiałamzsąsiadkąA3zjegodomu,bardzoładną
niewysokądziewczynązesterczącymiwłosami.Podobałamisięibyłamświadoma,żeChłopak(którego
głossłyszałamzasobą)prawdopodobniepatrzynanas.Postaliśmychwilęwkolejceiweszliśmydo
środka.Muzykabyłazestarejszkoły,puszczalinawetVanillaIce.Niemogłamprzestaćtańczyć.Chłopak
nadaltrzymałsięzboku.
Opadłamnakrzesło,pocącsięobficiepowysiłkunaparkiecie.A3podniósłmistopy,położyłna
kolanachizacząłmasowaćwewnętrznączęść,widocznąwwycięciuczarnychszpilek.Ktośpstryknął
namzdjęcie.Zamknęłamoczy,odcinającsięodupałuimgiełki.Muzykazawszepotrafizmienićmój
nastrój.Amożetodrinki.Łatwobyłozapomniećowszystkim,comnieotaczało.
Nzeskoczyłzpasaiposzliśmysięrozciągać.
235
Chłopaknamnieniepatrzył,janiepatrzyłamnaniego.Krążyłpoobrzeżachdużejgrupyludzi,
rozmawiajączeznajomymi.
ObojezNniewysilaliśmysię.Poczułamkroplepotunaobojczyku.
—Podrywałaśkogoś?—spytałN.
—Niebardzo.Wbarzepodszedłdomniejakiśfacetniewiadomoskąd,pociągnął
mniezawłosyiugryzłwszyję,apotemodszedł.
—Naprawdę?Icozrobiłaś?
—Nic.—Alenogimizmiękły.Nieznajomytrzymałmniezawłosyprzezdłuższąchwilę,wpatrującsię
wemnie.Jateżnaniegopatrzyłam.Pociągnąłmocniej.Nieodrywaliśmyodsiebiewzroku.Wiedziałam,
żewszyscyznajomipatrzą.Niechspadają.Iwtedyonodszedłdoswoichprzyjaciół.Nicniepowiedział.
—Cozrobił?
—Nic.
—Naprawdę?—Nbiegłprzezchwilęwmilczeniu.—Możesięzkimśzałożył.Późnowróciłaś?
—Bardzopóźno.—Poszliśmydoklubu.RozmawiałamzsąsiadkąA3zjegodomu,bardzoładną
niewysokądziewczynązesterczącymiwłosami.Podobałamisięibyłamświadoma,żeChłopak(którego
głossłyszałamzasobą)prawdopodobniepatrzynanas.Postaliśmychwilęwkolejceiweszliśmydo
środka.Muzykabyłazestarejszkoły,puszczalinawetVanillaIce.Niemogłamprzestaćtańczyć.Chłopak
nadaltrzymałsięzboku.
Opadłamnakrzesło,pocącsięobficiepowysiłkunaparkiecie.A3podniósłmistopy,położyłna
kolanachizacząłmasowaćwewnętrznączęść,widocznąwwycięciuczarnychszpilek.Ktośpstryknął
namzdjęcie.Zamknęłamoczy,odcinającsięodupałuimgiełki.Muzykazawszepotrafizmienićmój
nastrój.Amożetodrinki.Łatwobyłozapomniećowszystkim,comnieotaczało.
Nzeskoczyłzpasaiposzliśmysięrozciągać.
235
•
—Itowszystko?Potańczyłaśtrochęiwróciłaśdodomu?
—Nie.Przynajmniejczterechfacetówpróbowałomnieprzygadać.
Jedenukląkł,kiedysiedziałamzzamkniętymioczyma,rozkoszującsięmuzyką.
—Nigdyniewidziałemkogośtakszczęśliwego—rzekł.Ha,pomyślałam.
—Dzięki—powiedziałam.Zaczęliśmyrozmawiać.Onchciałtańczyć,janiechciałam.
—Dostałaśczyjśnumer?—spytałN,krzywiącsię;właśniepróbowałsobierozciągnąćścięgnostawu
skokowego.
—Tylkojedenwartwzmianki.LatającykochaśzBritishAirways.
—Stewardczystewardesa?
—Facet.
—Przystojny?
—Czyoniwszyscyniesąprzystojni?
Chłopakbyłdługo,alenawetonzmyłsięprzedtrzecią.Zostałtylkordzeńtowarzystwa;zamawialiśmy
jednąrundkępodrugiejnacześćsolenizanta.Stewardokazałsiębardziejupartyodinnychfacetów,
którzymniepodrywali;dałmiwizytówkę.Pomachałammunadowidzenia,kiedyzataczającsię,
wyszliśmynaprzystanek,żebyzłapaćnocnyautobus.
—Ciężarki?—zaproponowałN,kierującsięwstronębudzącejgrozęmachinywkącie.
—Bierzmysięzanie.
dimanche,le11avńl
Podniosłamtorebkęiwyciągnęłampaczkękondomów.Klienttrzymałczłonektużprzedmojątwarzą,aja
oderwałamnarożnikopakowania.Złapałampenisainałożyłamzrolowanągumęnaczubek.
—Musisztorobić?—spytałmężczyzna.
236
—Obawiamsię,żetak—westchnęłam.—Minimalizujeryzyko.
—Ufamci—rzekł.
—Tobardzomiłe—odparłamzuśmiechem.—Sękwtym,żeniewiem,gdzietendrągalsięwcześniej
pakował.—Wskazałamrękąinstrument,którymprzedemnąwymachiwał.
—Och—mruknął,poczymzamilkłnachwilę.—Poprostunieznoszętegozapachu.
Zastanowiłamsię.
—Mogłabymumyćgogorącąwodąimydłemwłazienceinieużywaćkondomu—
zaproponowałam.
—Towystarczy?—Kłóciłosiętozmoimizasadami,leczstanowiłoniewielkieryzykodlaniegoi
prawieżadnedlamnie.
Klientwestchnąłzulgą.Byłotoduże,mięsisteczarnedildo,członekmężczyznytkwiłwrozporku.Nad
umywalkązmyłamdokładniemydło,żebyniewyczułgo,kiedypóźniejbędziezlizywałmojesoki.
lundi,le12avril
Poszłamdoklubu.ZobaczyłamAngel,któramiałanasobiespódniczkęniewielewiększąodszerokiego
paska.Tadziewczynamaniesamowitenogi.Muzykagrałagłośno,więcnierozmawiałyśmy;zresztąitak
niewiedziałabym,cojejpowiedzieć.Tańczyłyśmyrazem,podskakiwałyśmyiśpiewałyśmy,kiedydidżej
puszczałTojestzabawaTheJam.Spojrzałamnachłopaków,którzynasobserwowali,iuświadomiłam
sobie,żeżadenznichniemożeznaćtejmelodii,bosązamłodzi.Pewnieichjeszczewtedyniebyłona
świecie.Uśmiechnęłamsięjakzłoczyńca.
Wybrałamjednego,wysokiego,chudegoipiegowatego,którywyglądałjakrozciągniętawersja
Chłopaka.Zaprowadziłamgowpobliżetoalet;ściskaliśmysię,ajapodciągnęłamjegociemnozieloną
koszulkęilizałammusutki.
„Mieszkaszgdzieś
237
niedaleko?",spytałzaskoczony.Potrząsnęłamgłowąizapytałamgootosamo.
Nie.Wyszliśmytylnymwyjściemipieprzyliśmysięnaschodachobokpojemnikównaśmieci.
mardi,le13avril
Powszechnejestprzekonanie,żedostajeszto,zacopłacisz.Niezgadzamsięztym.Niektórerzeczysąza
darmo,ainnekosztują,lecznieznaczyto,żejednesąlepszeoddrugich.
Istniejąciemnestronybezpłatnegoseksu,oczywiście.Czyniejesttakzawsze?
Wchodzącwcałkowicieprzypadkowy,jednorazowykontakt,narażaszsięnapodchody,związkii
wszystkieinnerodzajeschorzeńprzenoszonychdrogąpłciową.
Zjakiejśprzyczynyjakonaródpodjęliśmywspólnądecyzję,żeściskaniesiępopijakuwzatłoczonym
klubiejestakceptowalnąuwerturąwiecznejmiłości.Aniejest.Więcwyprostujmytonieporozumienieod
razu.
Mężczyzn,którychpoznałamwpracy,określajednawspólnacecha:lękliwość.Czychodziosporty
wodne,czywejścietylnąfurtką,znacznawiększośćfrajerówczujesięnieswojo,domagającsiętego,do
czegojakopłacącykliencimająprawo.Możnaprzewidzieć,żeimbardziejegzotycznaprośba,tym
więcejrazyklientbędziedzwoniłdomenedżerki,żebyomówićsprawę.Natomiastmężczyźninajedną
nocpoprostubiorą.
Niezrozumciemnieźle.Czasemujmujemnie,żeklientnieumiewyrazićswoichukrytychpragnień.Ale
tozabawne,gdypytamfaceta,cochcerobić,aonodpowiada:„Wszystko,cotychcesz".
Toznaczy,żemamiśćdodomu,włączyćtelewizor,włożyćpiżamęipopijaćgorącączekoladę?Mam
wrażenie,żeklientuznałbywówczasmojehonorariumzawygórowane.Jeszczelepszejest,kiedy
mamrocze:„Nowiesz,zwyczajnie".
Niewiem.Możedlaciebiezwyczajnościąbędziezabawanawolnympowietrzuzgromadkądziewczątw
końskiejuprzęży.Wiem,żedlamniejest.
238
Przeciętnyklubowyogiernatomiastprzyjmujepostawę„żadnegomiłosierdzia",którąuważamza
odświeżającą.Tytamjesteś,onjest,didżejpuszczaCarminaBurana,atojednoznacznysygnał,byzabrać
kurtkęisięwynosić;pochwilijesteściejedynymi,którzystojącwkolejcedotaksówki,niebawiąsięw
„znajdź
mojemigdałki".Tooczywiste,cosięzachwilęstanie,ioczywistejest,żewizerunekczyichś
pomarszczonychczęściciałazachwilęznajdziesięnamonitorzewewnątrzbudynku,przedktórymakurat
stoicie.Szczerzepowiedziawszy,niepodrywamprzypadkowychfacetówdlatego,żeszukammiłości.
Chodzinimniej,niwięcejtylkooto,żebympoczułagonaszyjcemacicy,irzadkobywamrozczarowana.
JakpowiadaN,skorowiesz,żenigdywięcejjejniezobaczysz,czemunieprzekroczyćgranic?
Ktoopróczprzypadkowego,niepłacącegonieznajomegoupierałbysię,żezrobitotylkopodwarunkiem,
żemojekroczebędzieczęściowopokryteokruchamilodu?Ktoinnypróbowałbywłożyćmicałądłoń—
bezpowodzenia—prowadzącsamochód(nawiasemmówiąc,niepolecamwmiejskimruchuulicznym)?
Żadenklientbysięnatonieodważyłzobawy,żewyjmękalkulatorizacznęobliczaćdodatkowykoszt
usługi.
WkręgachhostesswielesięmówioGirlfriendExperience(GFE)*.Jesttonajbardziejposzukiwana
rzecz,jakąoferujemy.Byłamprzytulanatak,żeobawiałamsięoswojeżycie,przezfacetówznajlepszymi
intencjami,którzyznalimnietylkozanonsuwsieci.Popijałamczerwonewinoioglądałamtelewizjęz
samotnymimężczyznamidopóty,dopókitaksówkarzniezatrąbiłzaoknem.Iniepamiętamanijednego
poderwanegofaceta,któryleżącrozciągniętynakołdrze,opowiadałbymioswoimdzieciństwiew
Afryce.
Ostatnidżentelmenprzedchłopakiemzklubu—słowo
*GirlfriendExperience(ang.)dziewczyną
—doświadczenieobcowaniazwłasną
239
•
dżentelmenjesttumocnonaciągnięte—poszedłzamnądodomuispędziłumniedokładniepółtorej
godziny.Zrobiliśmyswoje,zastanawialiśmysię,czyniepowtórzyć,alewtedyonzacząłsięmartwićo
swojąbyłą,ubrałsięiwyszedł.
Poczułamsięniecodotknięta,żeodrzuciłpropozycjęwypiciaherbaty.Mimotopołożyłamsiędołóżkaz
przeświadczeniem,żetejnocydostałamto,ocomichodziło,toznaczyporządne,ostrewalenie.Klienci
tocałkieminnygatunek.
Zapraszalimnienawakacje,pytaliozdaniewkwestiiżyciapozaziemskiegoiczyścilibuty,poetyzującna
tematmojegoprofilu.Natomiastnajbardziejwymyślnykomplement,jakiusłyszałamodpoderwanego
faceta,brzmiał:„Kawa?
Czystyręcznik?Super—uciebiejestjakwhotelu".
Ach,nie.Byłamwwieluhotelach.Mężczyźniniepłacązapuszysteręczniki.
jeudi,le15avril
Znałamjużtegoklienta.Pracowałwwymiarzesprawiedliwościizapierwszymrazemzabrałmniena
półoficjalnespotkaniewpracy.Sądzącpostosunkuliczbymłodychlasekdobrzuchatychinspektorów,
niebyłamtamjedynąpłatnądziewczyną.Chybażepracametropolitalnychsiłpolicyjnychprzynosi
nieoczekiwaneowoce.Usiadłamobokmojegofaceta,ajedenzjegokolegów,młodySzkot,zajrzałmiza
dekoltwsposób,którymiałbyćukradkowy.
Tymrazemklientspotkałsięzemnąwswoimmieszkaniuizadawałmnóstwopytań,przypuszczalnie
dlatego,żebyliśmysami.Tomożebyćryzykowne,boniewiadomo,czyfacetjesttylkociekawy,czy
będziepróbowałciępodchodzić?Jakpowiadają,prawdajestjaksłońce,zktóregokorzyśćzależyod
odległości.
240
Mamwięcspreparowanąhistorię,któraprawiewcałościjestprawdziwa.Drobneróżnicedotyczą
jedyniemiasta,zktóregopochodzę,uczelni,stopnianaukowegoiobecnegomiejscazamieszkania.Na
innepytanianietrudnoodpowiedzieć.
—Dominowałaśkiedyś?
—Skarbie,właśnietakzaczynałamwtymbiznesie.—Będącstudentką,pracowałamkrótkojako
domina,niezabardzojednakprzypadłomitodogustuiniechciałamtegowięcejrobić.Główniedlatego,
żetrudnomibyłozmieniaćcharakter.Aleponieważprywatniewolęsięraczejpodporządkowywać,
zrozumieniedlatych,którzylubiąbyćdominowani,sprawiło,żerobiłamtowpracywięcejniżkilka
razy.
—Naprawdę?—Klientpotrząsnąłgłowąiwydąłusta.
—Naprawdę.
—Byłwysoki,ponadmetrosiemdziesiątwzrostu.Postawnyimocnozbudowany.
Okołoczterdziestupięciulat.Łysy.Samotny,co,jakstwierdziłam,wcaleniejestuklientówregułą.
—Tointrygujące...
Cojestztymifacetamiznającymisiedemsposobówzabiciacięgołymirękoma,żewsypialnilubiąbyć
bezbronnymikociętami?
—Pozwoliłeśkiedyśkomuśprzejąćkontrolę?—zapytałam.Siedziałnapuchatymkrześle,ajaujego
stóp,popijającshirazigłaszczącgopołydkach.
—Zawszechciałem,ale...
—Skarbie—powiedziałam,wyciągającrękę,bypogładzićgopobrodzie—niewstydźsię.Właśniepo
totujestem.
Mężczyzna,którypierwszyrazsiępoddaje,jestzwyklełatwywobsłudzeistarasięzadowolićpartnerkę.
Dopieropokilkumiesiącachzaczynapodstępnieprzejmowaćkontrolęnadrozwojemsytuacji.
Zapytałam,czypozwolimisięzwiązać.Chciałwiedziećczym.Niebyłamprzygotowana,więc
poprosiłamoparękrawatów.Zaprowadziłmnienagórędosypialniiwyjąłkrawaty.
Poprosiłam,żebysięrozebrał.Zrobiłto,podczasgdyja241
siedziałamzeskrzyżowanyminogaminałóżku.Kazałammuwejśćnałóżko.Wahał
sięprzezchwilę.
—Połóżsiętwarządogóry,ręceinogiwyprostowane—powiedziałam.Spełnił
polecenie.Podciągnęłamspódniczkęiwsunęłamsięnaniego,niezdejmującszpilek.Siedzącokrakiem
najegoklatcepiersiowej,przywiązałamjegoręcedołóżka.Wnogachniebyłoniczegoporęcznego,więc
zawiązałamkońcekrawatówwokółkółekłóżka,mającnadzieję,żewytrzymają.Czułam,jakwyciąga
szyję,usiłujączbliżyćustadomojegotyłka.—Leżeć!—warknęłam.—Jeślibędęchciała,żebyśmnie
dotknął,tocipowiem.
Tobyłostandardowesado-maso,żadnatrudność.Drażnienieibardzo,bardzolekkietortury.Kiedy
skończyłam,miałamnajczystszebutywcałymLondynie,jeślinieliczyćsklepuRussell&Bromley.
dimanche,le18avril
Nprzestałmówićosporcieicyckach,azacząłokociaku.
Toznaczyoswojejkotce.
Wodróżnieniuodmojejświętejpamięcikotki,którazawszenawiosnęzaczynałaszukaćgniazdpełnych
malutkichnieopie-rzonychptaszków,skaczączgałęzinagałąźiodstraszającwszystkieinnekotyod
mieszkańcówdrzew,kotkaNniemogłanawetwdrapaćsięnaschody.
Wróciłazklinikiweterynaryjnejzzabandażowanąłapąizbolałymspojrzeniem;dowiedziałamsię,że
miaławstopiewielkikolec.Utworzyłsięwrzód...Tozbytnieprzyjemne,żebyotymszczegółowo
opowiadać.Alechybatrzebabyłozrobićosuszanie,coniemanicwspólnegozmelioracją.Nopiekował
sięniączuleniczymszpitalnapielęgniarka.Byłotourocze.
Wczorajwieczorempowyjściuzsiłowniniezaproponowałmiodwiezienia,drinkaaniposiłku.
Mamrocząccośozmianieopatrunku,prawiepopędziłnaparking.
242
siedziałamzeskrzyżowanyminogaminałóżku.Kazałammuwejśćnałóżko.Wahał
sięprzezchwilę.
—Połóżsiętwarządogóry,ręceinogiwyprostowane—powiedziałam.Spełnił
polecenie.Podciągnęłamspódniczkęiwsunęłamsięnaniego,niezdejmującszpilek.Siedzącokrakiem
najegoklatcepiersiowej,przywiązałamjegoręcedołóżka.Wnogachniebyłoniczegoporęcznego,więc
zawiązałamkońcekrawatówwokółkółekłóżka,mającnadzieję,żewytrzymają.Czułam,jakwyciąga
szyję,usiłujączbliżyćustadomojegotyłka.—Leżeć!—warknęłam.—Jeślibędęchciała,żebyśmnie
dotknął,tocipowiem.
Tobyłostandardowesado-maso,żadnatrudność.Drażnienieibardzo,bardzolekkietortury.Kiedy
skończyłam,miałamnajczystszebutywcałymLondynie,jeślinieliczyćsklepuRussell&Bromley.
dimanche,le18avril
Nprzestałmówićosporcieicyckach,azacząłokociaku.
Toznaczyoswojejkotce.
Wodróżnieniuodmojejświętejpamięcikotki,którazawszenawiosnęzaczynałaszukaćgniazdpełnych
malutkichnieopie-rzonychptaszków,skaczączgałęzinagałąźiodstraszającwszystkieinnekotyod
mieszkańcówdrzew,kotkaNniemogłanawetwdrapaćsięnaschody.
Wróciłazklinikiweterynaryjnejzzabandażowanąłapąizbolałymspojrzeniem;dowiedziałamsię,że
miaławstopiewielkikolec.Utworzyłsięwrzód...Tozbytnieprzyjemne,żebyotymszczegółowo
opowiadać.Alechybatrzebabyłozrobićosuszanie,coniemanicwspólnegozmelioracją.Nopiekował
sięniączuleniczymszpitalnapielęgniarka.Byłotourocze.
Wczorajwieczorempowyjściuzsiłowniniezaproponowałmiodwiezienia,drinkaaniposiłku.
Mamrocząccośozmianieopatrunku,prawiepopędziłnaparking.
242
Uśmiechnęłamsiękrzywo.
—Gdybymniewiedziała,pomyślałabym,żemaszjakąświększąkotkęnaboku.
mardi,le20avril
Kawa,N,A1ija.Powód?Roztrząsanieczegośtakbłahegojakmojeżycieuczuciowe.Znowu.
—Więccosięstałozpodniebnymkochasiem?—spytałN,sączącamericano.
—Cośmogłoztegowyjśćwweekend,aletelefonicznieodwołałspotkanie—
odparłam.Tobyłodenerwujące.Fakt,prawdopodobniespędzałwpowietrzuwięcejczasuniżwmieście,
aletoniepowinnobyćżadnąprzeszkodą.Moimzdaniemzwiązki,wktórychpartnerzyrzadkosięwidują,
należądonajlepszych.
—Podałjakieśuzasadnienie?—indagowałN.
—Zadużopracy.Niemógłzawracaćsobiegłowy.
—Naprawdęużyłtakiegowyrażenia?—zapytałzdziwionyN.
—Nie,parafrazuję.—Tochybaprzesadnyoptymizm,uwierzyć,żemężczyznabyłbytakszczery,by
powiedzieć,żejestzbytzajętypracąiżebyłabytoprawda.
A1wzruszyłramionami.
—Pozostajenammiećnadzieję,żeuświadomisobie,iletraci.
—Wątpliwe.Nigdyniewyszliśmypozaobściskiwanie.—Trzyrandki,mnóstworozmów,grade-maili.
Skończyłosięnaparuniezręcznychobmacywankachijęzyczkach,apóźniejkopciuszekmusiałodjechać
dodomu.Pomnatego,cosięostatniozdarzyło,niechciałamgozbytponaglać.Leczjeślimiałjakieś
czułeguziki,zpewnościąichnienacisnęłam.
—Naprawdę?—zdziwiłsięN.—Japrzynajmniejbymsięztobąprzespał.
243
—Zdrówko,kochanie—powiedziałam,puszczającmuironicznegobuziaka.
—Mamjednegokolegę—odezwałsięA1.—Alejesttrochęmały...
—Czytomabyćeufemizm?Jużwidziałamtegotwojegomałegokolegę—przerwałammu,zerkającna
jegokrocze.
—Auu—jęknąłA1,odwracającsiędoN.—Zaczynasięwściekać.Nigdyniejesttakaostra,kiedy
regularniesięciupcia.
mercredi,le21avńl
Znamjednądziewczynę.Miłą,dobrzewychowaną.Jejsamogłoskisąokrąglutkie,amanierywyśmienite.
Znamysięparęlat,odczasówstudenckich.Jejdyplom,podobniejakmój,okazał
siębezużyteczny,ipodobniejakjaprzeprowadziłasiędoLondynu,żebyznaleźćswojądrogę.Okazało
sięjednak,żenajważniejszącechąstolicyjestto,iżosuszakieszeń.Mojaznajomaprzenosiłasięzjednej
tymczasowejpracydodrugiejipracowałajakowolnystrzelec,żebyutrzymaćmalutkie,niezbytdrogie
mieszkanie.
Myślę,żetadziewczynaniewietaknaprawdę,czegochce.Mogłobyjejsiępodobaćżycieakademickie,
leczbardziejjakoucieczkaodświataniżzautentycznejmiłościdoliteratury.Kiedyraznakilkatygodni
widzęjąwpubiezprzyjaciółmi,wyglądajakzaniedbanabibliotekarka,alezauważyłam,jaksięporusza,
imyślę,żemogłabybyćowielebardziejseksowna.Mafantastycznenogi.Wiemteż,żeprzezjakiśczas
zmagałasięzdepresjąizostałyjejpotymblizny—dosłownie.Amężczyźniwjejżyciutoalbobrutale,
albomyszkipodmiotłą.
Stawiamjejpiwo,wiedząc,żejestzapóźno,bymogłasięodwdzięczyćtymsamym,aletodobrze,bojej
natoniestać.Wszystkiepieniądzewydajenaksiążki.
Uwielbiaczytać,akiedypodsunieszjejwłaściwytemat,jejbiałejakmlekoręcezacznąfruwaćna
wszystkiestrony;wymachujączapalonym244
papierosem,będzieciwykładaćtakąlubinnąteorięalbogłosić,żejakiśpisarztonieodkrytygeniusz.
Znacznieczęściejjednakmamrocze,ajastaramsiępodtrzymaćrozmowęzdwarazywiększym
wysiłkiem,niżczyniłabymtozkimśinnym.Boonazawszeszczerzeodpowiadanapytanie:„Jakcisię
ostatniowiedzie?".Izawszejesttoprzygnębiającaodpowiedź.
Comogłobyzmienićjejżycienalepsze?Ktotowie?Chronicznybrakforsytojedenproblem.Lękprzed
każdąbabką,którapojawisiępromieniućwierćkilometraodjejaktualnegochłopaka,teżniepomaga
(tak,razczydwazastosowałanumerzprzypadkowąciążą;nieudawałaoczywiście,poprostu
„zapomniała"wziąćpigułkęparęrazy,kiedytrzebabyłościągnąćniecosmycz).
Przyszłominamyśl,żekilkamiesięcyprostytuowaniasięmogłobyjejbardzodobrzezrobić—choć
wiem,żeniejesttopanaceumnawszystko.Aleprzynajmniejrazsięodpicujeizacznieuśmiechać.
Zlikwidujedebet.Najakiśczasprzestaniemyślećokłopotach.
Nicjednakniemówię.Onaczekanaogłoszenieinformacjiofunduszudoktoranckimnajesiennysemestr.
Wwyjątkowobezużytecznejspecjalności.
jeudi,le22avril
Result(Wynik)
Źródłosłów:średnioangielski,pochodziodśredniowiecznegołacińskiegosłowaresultare.Funkcje
gramatyczne:rzeczownik,czasowniknieprzechodni.
1.Wynik,konsekwencja,rezultat.
2.Dobroczynnylubnamacalnyefekt.
3.Cośuzyskanegodziękikalkulacjilubdochodzeniu.
245
4.To,copowiem,kiedysprawię,żeNwyjdzienagłupka,którymjest.Boniechodziwcaleoforsę,tylko
ozasadę.
PoszliśmyzNdoklubu,wktórymkilkalattemupracował.Gralizwykłąpopowąsieczkę,alebramkarze
nasznali,więcpomachalinamiweszliśmy.
Typowaklientela.Kilkadziewczynnaparkieciepotrząsałotym,czymzarabianachleb,większość
siedziałaprzybarze,taksującobecnych.Targmięsny,alewsumieprzyjaznydlaużytkownika.Usiadłam
nabiałejskórzanejsofieirozejrzałamsię.Wgromadcemężczyznmignęłamiznajomatwarz:
Dziesięciopensowy.SzturchnęłamN.
—Mówiłemci—rzekł.Albomógłrzec,bonieusłyszałamgozpowodumuzyki.
Tylkoporuszyłustami.Wiedziałam,comanamyśli.Wzruszyłamramionami.To,żefacetprzebywaw
towarzystwieinnychfacetów,wcaleniemusioznaczać,żejestgejem.Zakładwciążstał.
Zobaczyłam,żeDziesięciopensowyodrywasięodgrupyidryfujewstronębaru.
Sam.Todobrze,bokonfrontacjaniewypaliłabywobecnościtłumu.Poszłamzanimiklepnęłamgow
ramię.
—Tak?—Odwróciłsię,zobaczyłmnieiuśmiechnąłsię.
—Wiem,żezabrzmitodziwnie—powiedziałamprzepraszającymtonem—alewygramdziesięć
pensów,jeśliniejesteśgejem.
—Słucham?—Muzykagrałabardzogłośno;chłopakmusiałsięnachylić,żebyusłyszeć,comówię.
—Powiedziałam,żewygramdziesięćpensów,jeśliniejesteśgejem.
—Zkimsięzałożyłaś?—spytał.
—Niewolnomipowiedzieć.Czytoważne?Uśmiechnąłsięipomyślałchwilę.
Późniejznówsięnachylił
ipocałowałmnie.Jegomiękkie,lekkowilgotnewargispoczęłyprzezchwilęnamoich.
246
—Wygrałaś—rzekł.Uśmiechnęłamsięiodeszliśmywprzeciwnestrony.
OdszukałamNioparłamsięciężkonajegoramieniu.
—Wygrałam!—krzyknęłammudoucha.—Nienawidziszmnie?
—Udowodnię,żesięmylisz—odparł,zanurzającrękęwkieszeni.
—Dobrze,aletymczasemdawajdziesiątaka.
vendredi,le23avrilMiejsca,wktórychmogęsięschronić—krótkiprzegląd:KyleofTongue
Za:miejscelubianeprzezpedofilówimiłośnikówpodłejpogody.Jeżdżątambezwątpieniazpowodu
fantastycznychkrajobrazów.
Przeciw:„ponuro"niejestodpowiednimsłowem.Comożnapowiedziećomiejscu,gdzieprzypływ
pochłaniagłównądrogę?
Rodzinnehrabstwa
Za:takprzygnębiająceinudne,takbeznadziejne,żeniktbyniepomyślał,iżnowąsąsiadkąmogębyćja.
Przeciw:takprzygnębiająceinudne,takbeznadziejne,żeniktbyniepomyślał,iżnowąsąsiadkąmogę
byćja.
Zachód
Za:produktymleczarskie,wrzosowiska,plaże.Wyrobycukiernicze.Kucyki.Senneprzyglądaniesię
opalonymnabrązowosurferomwlecie.
Przeciw:pociągitamdojeżdżają,aleniejestempewna,czywracają.
247
•
AmerykaPółnocna
Za:pięknyakcentmożewyzwalaćwludziachżyczliwośćiskłonnośćdostawianiadrinków.
Przeciw:koncepcjawyjazdudoTeksasuprzerażamnie.
AmerykaPołudniowa
Za:słońce,ciekawepotrawy,góry.
Przeciw:kontyngentnazistównawygnaniu,którzysiętamponoćschronili,możeutrudniaćżycie
towarzyskie.
Australiaiokolice
Za:kilkoroznajomków,podobnodobrapogoda,przyzwoitakonfekcja.
Przeciw:kontyngentBrytyjczykównawygnaniu,którzysiętamponoćschronili,możeutrudniaćżycie
towarzyskie.
MorzeŚródziemne
Za:doskonałapogoda,wyśmienitejedzenie,niedrogiemieszkania,możliwośćdobrejrozrywkii
nieprzerażającaodległośćoddomu.
Przeciw:CostadelCroydontoniejestmójulubionyrodzajwibracji.
Fulham
Za:przyzwoitepołączenia.
Przeciw:cotozaazyl,jeślijegonajwiększązaletąjestmożliwośćwydostaniasię?
Izrael
Hm,nie.Poprostunie...Jeszczenie.
248
WschodniaAnglia
Za:dobrepiwo.Och,nicmnietaknierajcujejakpiwkowsłonecznepopołudniepodsiedzibą
MiędzynarodowegoStowarzyszeniaPolicjantów.
Przeciw:nieestetyczny„garb"namapie.
Afryka
Za:brakpomysłów.
Przeciw:miałamkiedyśklientazZimbabwe.Wtejchwiliniewydajemisiętoszczególnieatrakcyjne
miejsce.
Jork
Za:bardzogit.
Przeciw:jeśliwierzyćtelewizji,presja,żebysięspotykaćiparzyć,jestprzytłaczająca.Jestemsamicą
alfanoszącąszpilki,zobsesjąnapunkciebielizny,czytającąlaureatówPulitzera,więckonkurencjamoże
byćzniechęcająca.Zwłaszczajeśliłupemmabyćbezrobotnyabsolwentfinansów,wciążmieszkający
razemzrodzicamiwBronksie.
Ostatniomamwrażenie,żespędzamwięcejczasuzamiastemniżwmieście.Ładnapogoda,którapanuje
wLondynie,jestprzyjemnaimilewidziana,aleprzyszłatrochęzapóźnoitrochęjejzamało.Znówsię
pakuję:majtki(wszystkieodmiany),książki(MyNameisAsherLevDodswortha,paręgłupiutkich
thrilleróworazzawszeniezawodnegoNarzeczonegoksiężniczki),kremprzeciwsłoneczny.
Będęszukałaplaż.Złożęraportzeszczegółowąanaliząomówionychwyżejlokalizacji.
249
•
dimancbe,le25avril
Kiedybyłamdzieckiem,corokuwyjeżdżaliśmynawakacje.Nigdywegzotycznemiejscainigdyzmoim
ojcem.Twierdził,żebiznesgowyczerpuje,dopókinieodszedłnaemeryturęiniemógłdłużejkorzystaćz
tejwymówki.Wostatniejklasiemoimnajlepszymkumplembyłkuzyn.Mamytakąsamąkarnacjęskóry,
takiesamedrobneostrerysyipiegi.Ludziesądzili,żejesteśmybliźniakami.Wciążzachowywaliśmysię
jakdzieci,drażniącsięzesobąiposzturchując.Aletegorokupojawiłosięmiędzynamipodskórne
napięcie:zaczęliśmysięostrożnieobserwować,szukającnawzajemusiebieznaków,żejednowiecoś,
czegoniewiedrugie.
Tegolatanaszematkizabraływszystkiedziecinawspólnewakacje.Pojechaliśmysamochodemdo
Brighton.Jeszczenigdyniebyłamtakdalekonapółnocy.
Jechaliśmywszóstkę,więcwsamochodziebyłociasno.Podróżwydawałasiędłuższa,niżbyław
rzeczywistości.Siostramamy,matkamojegokuzyna,zabrałatorbękaset,żebyśmysięnienudzili.Jej
muzyczneupodobaniawniczymnieprzypominałynaszych,lecznaszczęścieniebyłytakstaroświeckie
jakgustmojejmamy.Znaliśmytekstywszystkichpiosenek,więcśpiewaliśmyjenagłos,opuściwszy
szyby.Byłpiękny,słonecznydzień.Myśleliśmy,żewakacjebędąwspaniałe.
Podotarciunamiejsceokazałosię,żeplażajestokropna,padadeszcziwiejewiatr.Przeztrzydninie
byłocorobić.Matkisiedziaływpokojuioglądałytelewizję,amywyruszyliśmynaposzukiwaniesaliz
automatamidogier.
Pokonałamwszystkichwhokejanatrawieiwkońcuniktniechciałzemnągrać.
Wszystkiepieniądzewydaliśmynacukrowąwatę,automatyichipsy.
Pamiętam,jakktóregośdniawróciliśmydohotelu;mamywciążoglądałytelewizję.
Mójkuzynzamknąłsięwłazienceiśpiewał,wyraźnienieświadomtego,żeecho,dziękiktóremuśpiew
właziencetakdobrzebrzmi,sprawiarównież,żesłyszą250
dimanche,le25awil
Kiedybyłamdzieckiem,corokuwyjeżdżaliśmynawakacje.Nigdywegzotycznemiejscainigdyzmoim
ojcem.Twierdził,żebiznesgowyczerpuje,dopókinieodszedłnaemeryturęiniemógłdłużejkorzystaćz
tejwymówki.Wostatniejklasiemoimnajlepszymkumplembyłkuzyn.Mamytakąsamąkarnacjęskóry,
takiesamedrobneostrerysyipiegi.Ludziesądzili,żejesteśmybliźniakami.Wciążzachowywaliśmysię
jakdzieci,drażniącsięzesobąiposzturchując.Aletegorokupojawiłosięmiędzynamipodskórne
napięcie:zaczęliśmysięostrożnieobserwować,szukającnawzajemusiebieznaków,żejednowiecoś,
czegoniewiedrugie.
Tegolatanaszematkizabraływszystkiedziecinawspólnewakacje.Pojechaliśmysamochodemdo
Brighton.Jeszczenigdyniebyłamtakdalekonapomocy.Jechaliśmywszóstkę,więcwsamochodzie
byłociasno.Podróżwydawałasiędłuższa,niżbyławrzeczywistości.Siostramamy,matkamojego
kuzyna,zabrałatorbękaset,żebyśmysięnienudzili.Jejmuzyczneupodobaniawniczymnieprzypominały
naszych,lecznaszczęścieniebyłytakstaroświeckiejakgustmojejmamy.
Znaliśmytekstywszystkichpiosenek,więcśpiewaliśmyjenagłos,opuściwszyszyby.Byłpiękny,
słonecznydzień.Myśleliśmy,żewakacjebędąwspaniałe.
Podotarciunamiejsceokazałosię,żeplażajestokropna,padadeszcziwiejewiatr.Przeztrzydninie
byłocorobić.Matkisiedziaływpokojuioglądałytelewizję,amywyruszyliśmynaposzukiwaniesaliz
automatamidogier.
Pokonałamwszystkichwhokejanatrawieiwkońcuniktniechciałzemnągrać.
Wszystkiepieniądzewydaliśmynacukrowąwatę,automatyichipsy.
Pamiętam,jakktóregośdniawróciliśmydohotelu;mamywciążoglądałytelewizję.
Mójkuzynzamknąłsięwłazienceiśpiewał,wyraźnienieświadomtego,żeecho,dziękiktóremuśpiew
właziencetakdobrzebrzmi,sprawiarównież,żesłyszą250
gowszyscynazewnątrz.ŚpiewałpiosenkęMadonny,ajejotwarcieerotycznytekst
—niewspominającofalseciekuzyna—zaniepokoiłmnie.Mimowoliwyobraziłamsobie,żenaśladuje
tancerzyzwideoklipu.
Uświadomiłamsobiejeszczejedno:tegosamegorankateżbyłampodprysznicemiśpiewałampiosenkę
zespołuDivinyls'Dotykamsię,aresztatowarzystwasiedziaławpokojuobok,przeglądającgazetyi
studiującplanmiasta.
mardi,le21avril
MieszkamwhotelunadrzekąwHiszpanii;kilkakilometrówdalejrzekawpadadomorza.Idęsamana
krótkispacer.Wiosnajestbardzociepłaisłoneczna,wokół
pełnokwiatów.PowietrzejesttutajsuchszeiczystszeniżnaWyspach,mainnyzapach.
Prawiewyczerpałymisiębateriewaparacie,leczudajemisięsfotografowaćniektórekwiaty.
Fioletoweeksplozjebugen-willi,wyglądającejakwybuchającegwiazdypomarańczowekwiaty,których
nigdyniewidziałam,maleńkieróżowekwiatkinagałęziachdrzewogładkichpniach.
Jesttuwięcejogródkówkawiarnianychniżwjakimkolwiekinnymmiejscu.Siadamwjednymznichna
zielonymplastikowymkrześlepodparasolemzwielkąnazwąlokalnegopiwa,popijamsangrięiczujęsię
jaktypowaturystka.Przechodzącymężczyźniczasemodzywająsiędomnie,częściejmówiącośomnie
jedendodrugiego.Wydajesię,żeprzedewszystkimichuwagęzwracająwłosykobiety.
Włożyłamnieodpowiedniebuty,więcmuszęwcześniewrócićdohotelu.Alezamiastwrócićtąsamą
trasą,głównymiulicami,ruszambrukowanymibocznymiuliczkami,gdziezpłaskichfasadbudynków
odpadabiałyiżółtytynk.Mijamdwakościołyznazwamiwypisanymidachówkamiwmurowanymiw
otynkowaneściany.Chcęzrobićzdjęciejednegoznich,alebateriasięwyczerpuje.Mogłabymkupić
nową,leczniewiem,jakjest
251
pohiszpańskubateria,isilnieodczuwamswojąobcośćwkontakcieztubylcami.
Kiedywracam,hotelwydajemisięchłodnymazylem.
jeudi,le29avril
Takwięcmamszesnaścielatalboprawietyle.Pewnegodniajesteśmyzkuzynemnabasenie,chodzimyw
wodzieobokdrabinkiprzygłębszymkońcu.Kuzynpytamnieokilkadziewczyn,któreznam.Jestem
trochęprzerażona,żejegogust,jeślichodziokobiety,jesttakoczywisty:wysokieblondynkioraz
ciemnowłosedziewczynyzbiustami,naktórewszyscysięgapią.Wieluchłopakówskorzystałoze
względówtychdziewczyn,leczonenawetniespojrzałybynamojegokuzynaijegokujonopodobnych
kolegów,itowtymwieku.
Naszaprzyjaźństajesięniezręczna.Ponieważjesteśmyspokrewnieni,możemysięwszystkimdzielići
dzielimysię.Zracjiwiekumoglibyśmybyćdlasiebieatrakcyjni,aletooczywiściewykluczone.
Jesteśmynieśmialiiinteligentni,więckiedypojawiasiętematseksu,traktujemygowsposóbjak
najbardziejneutralny.
—Gdybymniebyłtwoimkuzynemicięnieznał,pewniebyśmisiępodobała.
—Tymnieteż.Gdybymniebyłatwojąkuzynkąigdybymcięnieznała.
Wiemy,cochcemyprzeztopowiedzieć.Potemnastępujeciszaprzerywanaodgłosemudającym
puszczeniebąka,którymsprowadzamysięnaziemię.Terozmowysązapowiedziąmoichzwiązkóww
czasachstudiów—defiladabladych,delikatnychchłopców,którzysązbytnieśmiali,byprzyznaćsiędo
swoichpragnień,dopókiniesązbytpijani,bycokolwiekichobchodziło.Bardzoprzypominajątychkilku
chłopców,zktórymispotykałamsięwszkole,tyleżemająlepszydostępdoalkoholu.Czasemkoledzy
mojegokuzynawyrażająmnązainteresowanie,252
aleonodpędzaich,mówiącomoimłobuzerstwie(„Złamałabycięwpół,gdybysiędowiedziała")lub
dojrzałości(„Nawetbyniespojrzałanatakiegodzieciakajakty".)Byłamprzeraźliwiedorosła.Kiedyś
nawetwyrzuciłamchłopakazkina,przecieżwiecie.
Sąteżinnesprawy.Dowiemysięotymdopierozarok,alejapójdęnastudia,amójkuzynnie.Miałdobre
wynikizegzaminówkońcowychidostałpropozycje,leczznichnieskorzystał,ajegomatkanie
naciskała.Chcebyćkrólewskimkomandosemlubmechanikiem.Uważam,żemuodbiło.Dziesięćlat
późniejtrafiadopracywkomercyjnejjadłodajni.
Podciągamsięiwychodzęzwody,idędonaszychręczników,chwytamjeiprzynoszęnabrzegbasenu.
—Hej!—wołamójkuzynniecogłośniejniżtokonieczne.—Jakośinaczejchodzisz.Czytoznaczy,że
niejesteśjużdziewicą?
—Tak—odpowiadambezuśmiechu.Zaczynagramolićsięnakrawędźbasenu,ajawrzucamjego
ręcznikdowody.Wtensposóbkuzyndowiadujesię,żeminanimzależy.
Niejestpewien,czyżartuję,iniedopytujesięoszczegóły.Nawszelkiwypadekprzygotowujęlipną
historyjkę.Kiedyjegomamaprzyjeżdżaponas,wsiadamyobojeztyłu,aonwymieniaszeptemimiona.
—Marc?
—Nie.—Marcchodziłdotejsamejklasy.Byłwyższyodresztychłopców,aleplułprzymówieniu,nie
wiedzącotym,izaczęstozamnąchodził.
—Justin?
—Nie.—CzułammiętędoJustina;mójkuzynjestjedynąosobą,którejtopowiedziałam;mamnadzieję,
żenikomutegoniepowtórzył.PrzedstudiaminapiszęotymJustinowiwliście,aonnigdywięcejsiędo
mnienieodezwie.
Kuzynwyczuwa,żejestminieswojo.
—Eric,tomusibyćEric.Tożart.
253
aleonodpędzaich,mówiącomoimłobuzerstwie(„Złamałabycięwpół,gdybysiędowiedziała")lub
dojrzałości(„Nawetbyniespojrzałanatakiegodzieciakajakty".)Byłamprzeraźliwiedorosła.Kiedyś
nawetwyrzuciłamchłopakazkina,przecieżwiecie.
Sąteżinnesprawy.Dowiemysięotymdopierozarok,alejapójdęnastudia,amójkuzynnie.Miałdobre
wynikizegzaminówkońcowychidostałpropozycje,leczznichnieskorzystał,ajegomatkanie
naciskała.Chcebyćkrólewskimkomandosemlubmechanikiem.Uważam,żemuodbiło.Dziesięćlat
późniejtrafiadopracywkomercyjnejjadłodajni.
Podciągamsięiwychodzęzwody,idędonaszychręczników,chwytamjeiprzynoszęnabrzegbasenu.
—Hej!—wołamójkuzynniecogłośniejniżtokonieczne.—Jakośinaczejchodzisz.Czytoznaczy,że
niejesteśjużdziewicą?
—Tak—odpowiadambezuśmiechu.Zaczynagramolićsięnakrawędźbasenu,ajawrzucamjego
ręcznikdowody.Wtensposóbkuzyndowiadujesię,żeminanimzależy.
Niejestpewien,czyżartuję,iniedopytujesięoszczegóły.Nawszelkiwypadekprzygotowujęlipną
historyjkę.Kiedyjegomamaprzyjeżdżaponas,wsiadamyobojeztyłu,aonwymieniaszeptemimiona.
—Marc?
—Nie.—Marcchodziłdotejsamejklasy.Byłwyższyodresztychłopców,aleplułprzymówieniu,nie
wiedzącotym,izaczęstozamnąchodził.
—Justin?
—Nie.—CzułammiętędoJustina;mójkuzynjestjedynąosobą,którejtopowiedziałam;mamnadzieję,
żenikomutegoniepowtórzył.PrzedstudiaminapiszęotymJustinowiwliście,aonnigdywięcejsiędo
mnienieodezwie.
Kuzynwyczuwa,żejestminieswojo.
—Eric,tomusibyćEric.Tożart.
253
—Niemamowy!—mówię,leczpowstrzymujęsięoduszczypnięciagowsutek,borobiącto,
zdradziłabymatmosferędojrzałości,wprowadzonąprzezmojekłamstewko.
Aletoitakniemawielkiegoznaczenia.Wciągumiesiącanaprawdędotegodoszło,znajlepszymkolegą
mojegokuzyna.Ioilepotrafiętoocenić,mójsposóbchodzenianazajutrzwcalesięnieróżnił.
vendredi,le30avril
Lecęnawschód,doWłoch,naspotkaniezprzyjaciółmi.Samolotjestmałyizatłoczony,amocno
umalowanastewardesawrzeszczynadziecko,którebiegawtęizpowrotemprzejściemmiędzyfotelami
nawetwczasiestartuilądowania.Niejestjasne,dokogodzieckonależy;jegorodzicewżadensposób
niestarająsięgopowstrzymać.
Pierwsze,corobiępopostawieniuwalizeknachłodnejterakociewhali,tosprawdzampocztę
elektroniczną.Czekanamnietammałaniespodzianka,wiadomośćodDoktoraKzSanDiego,który
musiałzdobyćmójadresinternetowyodA2.
Krótki,leczczułylistsprzeddwóchdni.Odpowiadamrówniekrótkimiczułymlistem.
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleT-V
Tjaktaksówki
Zwykledzwoniępominitaksówkę,jadącwtamtąstronę,azpowrotembioręczarnątaksówkę.Kierowcy
minitaksówekniezawszewiedzą,którędyjechać,iczęstomusiałamrazemznimistudiowaćplanmiasta.
Czarnataksówkazawieziecięgładkonamiejsce,alekierowcamożezrobićciwycieczkękrajoznawczą,
żebypodbićcenę.Czasemłapięczarną,wyjeżdżajączdomu,lecztrudnoliczyć,żesięjakąśznajdziew
pobliżu,jeśliniejesttoweekend.
Zbieraniewizytówekkierowcówmiejscowychminitaksówekmożesięokazaćpożyteczne—niejest
dobrzetrafiaćciąglenatychsamych.
Tjaktimewasters{(ang.)—marnotrawcyczasu]
Teoretyczniepracawagencjipowinnazapobiegaćrezerwacjomnaniby:faceciwyrażający
zainteresowanietwoimiusługamiumawiająsięnaokreślonągodzinęizgadzająnacenę,apotemnagle
okazujesię,żemająspotkaniepóźniej,niżmyśleli,lubżeżonamimowszystkosiępojawiła,alboże
zapomnielinumerutelefonu(tomojaulubionawymówka—wkońcuwłaśnienatympolegazaleta
telefonówkomórkowych,prawda?).Takwięcczasemrobiszwszystkieprzygotowaniaikończysięna
niczym.Aleprzynajmniejmożeszsiępocieszać,żewodróżnieniuodsytuacjiwprawdziwymzwiązku,
winajestcałkowiciepoichstronie.
Ujakunderwear[(ang.)—bielizna]
Dopasowanabielizna,seksownailuksusowa.Chodzioelegancję,nieowygodę.Nasamympoczątku
menedżerkawyjaśniładokładnie,jakąbieliznęlubiudziewczyn:elegancką,drogą,zkoronkami.Żadnych
rzemyków.Podwiązkitobanał,aleprzyjemny.Nieinwestujwcoś,cotrudnobędziewłożyćizdjąć.
Wszystkomusibyćczysteidobrzedopasowane:niemanicbardziejnieatrakcyjnegoniżwałkitłuszczuz
tyłulubokropnepodwójnezagłębieniepodźledopasowanymstanikiem.
Vjakvagina
Utrzymujjąwczystości.Jeślinierobiszwoskowaniaaniniegoliszwłosów,przycinajje.Uważajna
wszelkieopuchlizny,zaczerwienienia,płynyiprzebarwienia,ajeślizauważyszjakiekolwiekniepokojące
objawy,odrazuruszajnabadania.Wykonujćwiczeniazacieśniające,októrychciągleopowiadają
ginekolodzy.Facecitouwielbiają.
samedi,le1mai
Mojemeszkanieznajdujesiętakniedalekotargurybnego,żeczujęjegozapach.
Niestanowitoproblemu.Tylkobezżartówodziwkachirybimzapachu,proszę.
Najpoważniejsząwadątegomiejscasąciężarówki,któreprzetaczająsięzgrzmotemokołoczwartej
rano,żebyzostawićpołówzpoprzedniegodnia.Mężczyźnistająztyłuiwyładowująskrzynkizrybami,
pokrzykującnasiebie.Późniejprzezgodzinęjestcicho,zanimpierwsikliencipojawiąsięnarynku.
Chybaprzyszedłczas,żebymnauczyłasię,czemuwstawaniezesłońcemjestdobre.
Naprzykładpoto,bydostaćnajlepsząrybę.
dimanche,le2mai
Poszłamzmałągrupąnaplażę.Byłamzjeszczejednądziewczyną;chłopcyusiedliniecozbokuna
kamienistymbrzegu.Wszyscyzdjęliubraniaiułożylisięnaręcznikach.
Tadziewczynaniejestmojąbliskąznajomą.Parędnitemurozmawiałyśmyizapytałamnieowiek.
—Dwadzieściapięć—odparłam,odejmującsobiekilkalat.Onamanajwyżejdziewiętnaście.
—Orany!—zawołałaznieudawanymzaskoczeniem.—
257
Nigdybymniezgadła.—Kiedybyłammłodsza,wszyscyuważalimniezaowielestarszą;terazsytuacja
sięodwróciła.—Wiesz,niemusiszpodawaćludziomswojegowieku—podpowiedziałażyczliwie.—
Mogłabyśpowiedzieć,żemaszdwadzieścia,inapewnobyuwierzyli.
Tylkopodwarunkiem,żeciludzieokazalibysięnastolatkami.Alepomyślałam,żetomiłezjejstrony.
Czytałamksiążkę.Jedenzchłopaków,blondyn,słuchałmuzykiigłośnopodśpiewywał,nietrzymając
melodii.Niesposóbbyłosięnieuśmiechnąć.Kilkuinnychbawiłosięlatającymtalerzemichlapałow
płytkiejwodzie.Kiedyimsiętoznudziło,przyszlidonas.
Mojasąsiadka,któraprzeglądałamagazynisłuchałamuzyki,odwróciłasiędomnie.
—Czymojeokularysąbardzociemne?—zapytałacicho.
—Tak,dośćciemne—odparłam.
—Więcgdybymgdzieśpatrzyła,niemogłabyśzobaczyćmoichoczu,prawda?
—Tak.
—Todobrze—mruknęła,odwracającgłowęwstronęchłopcówiopierającjąnaręce.Zauważyłam,że
spoglądanajednegoznaszychtowarzyszy.Jejchłopakzostałwdomu.
lundi,le3mai
Pierwszadziewczyna,zktórąspałam,byładziewczynąkolegi.
Jedenzmoichkumplizestudiów,niski,chudy,przystojnychłopak,któryuwielbiałDr.Whoibył
seksczempionemdlakobiet.Nieumiempowiedziećdlaczego.Poprostubyłiuwielbiałyśmygo.
NazywałyśmygoŻydowskimTancerzem,bopotrafiłprzejśćprzezparkietwczasiepotańcówkizokazji
inicjacjitwojegobratajaknóżprzezrozgrzanemasło.Całyzamieniałsięwzgrab-258
nebiodraipowłóczystespojrzeniai,naJowisza,miałamnaniegopotężnąchrapkę.Nigdynie
spróbowałam,choćnapierwszymrokuzaliczyłwszystkiemojekoleżankicodojednej.Wydawałosię,że
jesttogranica,któraniemożezostaćprzekroczona.
Wkońcuzwiązałsięzpewnądziewczyną.Niemogłampogodzićsięzporażką,boJessicabyłaponętną
drobnąlisiczkąokarmelowychramionachiciemnoblondwłosach,zawszeukładającychsięwidealne
fale.
KtóregoświeczoruŻTiJessicazaprosilimnieimojegoówczesnegochłopakadoklubu.Byłtolokal,
któregonieznałam,wczęścimiasta,doktórejniechodziłam.Niewiedziałam,cowłożyć,ispotkałamsię
zcałątrójkąwpubie,ubranawdżinsy,wsuwanebutyicienkąkoszulęzczarnejsatyny,podktórąnie
miałamstanika.StałyśmyzJessicanaśrodkusali,podczasgdychłopcyposzlipodrinki;nagle
uświadomiłamsobie,żewszyscynanaspatrzą.
Wypiliśmypopiwieiruszyliśmydocelu,którymokazałsięgejowskiklub.
Pierwszyraztrafiłamdotakiegolokalu.Klientelabyłamieszana,jaktowsobotęwmieścieśredniej
wielkości,gdziepersonelniemożezbytnioprzebierać,jeślichodziogości.Parymęskieiżeńskie,grupki
studentów,samotnistarsifaceciwiszącyprzybarzeimężczyźniubranijakkobiety.Byłyteżpomalowane
nazłotoklatki,leczniktwnichnietańczył.Niewiedziałam,gdziepodziaćoczy.
Mójchłopakwlepiłwzrokwswojestopy.Patrzyłnanieprzezcaływieczór.
Muzykabyłasłaba,aległośnaizwariowana,takjakcałamuzykaklubowawtamtychczasach.ŻTi
Jessicakręcilisięzemnąnaparkiecie.Wspanialerazemwyglądali.Zbytwspaniale,żebymożnaichbyło
opisać.Jejlekkokościsteramionaporuszałysięsugestywnie,miałanasobiewiązanąkoszulkębez
rękawówipleców.Jużwcześniejpociągałymniedziewczyny,alenigdynieczułamsiętakswobodnie,
patrzącnaktórąśznich.Tuniebyłotonienamiejscu.
259
w
•
ŻTwziąłmnienastronę.
—Wiesz,onaciępragnie—rzekł.Czyżbyżartował?Taminiaturowabogini?Alegdytylko
wypowiedziałtesłowa,zrozumiałam,żetoprawda;tobyłojakpstryknięciewłącznika.Mogłamsobie
wyobrazić,żebioręjądołazienkiiwylizuję,kiedysiedzinasedesie,śmiejącsię.Mogłamsobie
wyobrazić,żewkładamwniąpalcealboszyjkębutelkiodpiwa.
—Onajesttwojądziewczyną—odparłam,mającświadomość,jakokropnieijękliwietozabrzmiało.
Wzruszyłramionami.Powiedział,żezajmiesięmoimchłopakiem.Dodał,żeczęstotodlaniejrobi—to
znaczypodrywadziewczyny.Byłamoszołomiona.
Odwiózłnasdodomów.Naszczęściemójchłopakmieszkałnajbliżej.Późniejpojechaliśmydodomu
Jessiki.Jejrodzicówniebyło,spalialboichtonieobchodziło;nigdysiętegoniedowiedziałam.Wzięła
mniezarękęiprzeszłyśmyprzezdrzwi,takpoprostu.Jejchłopakpoczekał,ażJessicazamachamuna
pożegnanie,apotemodjechał.Jejszyjabyłanajszczupłejsząinajdelikatniejszą,jakąwidziałam.Nigdy
niecałowałamust,którebyłybyrówniemiękkie.
mardi,le4mai
Późnymrankiemweszłamdosklepu.Sycylijskiesłońcestałojużwysoko,zmuszającludzidoszukania
zacienionychmiejsc.
Napółceleżałyciastkaowocowezapakowanewkolorowypapier.Sięgnęłampojedno,alemimoże
stanęłamnapalcach,byłopozamoimzasięgiem.Ztyłupodszedłdomniemężczyzna.
—Mogępomóc?
—Czymogędostaćtakie?—zapytałam.
—Tozależy,czyjamogędostaćtakieodpani?—odparł.
260
jeudi,le6mai
PopłynęliśmydoChorwacjiiporazpierwszyoddwóchtygodnikupiłamgazetę.
Gazetypełnesąniepokojącychopisówkierującychmyślinapolitykę,wojnęipolitykęwojny,oraz
uświadamiającychnam,żewszystkieterzeczyzawszeistniały,tylkonigdywcześniejichniewidzieliśmy.
Jakżeczęstosłuszneoburzenieigniewwynikajązignorancji,boczyktośmógłprzypuszczać,żedotego
wszystkiegodojdzie?Czynaprawdępotrzebujemygazet,żebytowiedzieć?
Czemuzłościmysięnarządy,skorodobrzewiedzieliśmy,cozrobią?
Myśliszmoże,żejestjednapewnarzeczwżyciu(żesięskończy)ijednomożnastwierdzićzdużym
prawdopodobieństwem(żejestbolesne)orazżewolnośćiwłasnośćtozłudzeniaistniejącetylkow
naszychmyślach.Iżemądrzejsiodciebiejużsięnadtymzastanawialiiodrzucilitemyśli,więcczemu
nieprzestanieszgłupiofilozofować?Ospójrz,kobietawpasiastymkapeluszuprowadzibeżowego
pudełka.
Niechcężartowaćztegowszystkiego,alemamnadzieję,żepopowrociedodomuzłapięjakiegośklienta
zupodobaniemdoseksterroru.Dobrzebymitozrobiło.
vendredi,le7mai
Jestkredowobiałepopołudnie;odkilkudnispacerujęisłuchammuzyki.Topomaga:maszsłuchawkina
uszach,więcwszyscyuważają,żeichniesłyszysz,iniktdociebieniemówi.Todobrze.Nienajlepiej
rozumiemjęzyk.Kiedychcęsłyszećdźwięki,któremnieotaczają,wyłączamodtwarzacz,alenie
zdejmujęsłuchawek.Uśmiechamsiędoludzi,aoniuśmiechająsiędomnie.Czywszędzienaświecie
ludziesąszczęśliwsi?Natowygląda.
Wiemjednak,żetakniejest.Byłamwbarze,rozmawiałamzmężczyznąwmoimwieku.Przeżyłtrzy
wojny,zanimskończyłdwadzieściajedenlat.
261
—Czemuludziesądlasiebietacyokropni?—pytamnaiwnie.
—Zmoichdoświadczeńwynika,żewszyscyludziesąokropni.
—Aledlaczegotacyjesteśmy?
—Niewiemy,jakbyćinnymi.
Zamilkliśmy.Dopiłdrinkaizuśmiechemspojrzałnamójprzewodnik.Tenuśmiechoznaczał:„Dokąd
chceszpójść?Wieszprzecież,żenieznajdziesztamtego".Niekorzystałamzbytintensywniez
przewodnika;lubiępoprostuwybraćjakiśkierunekiiść.Wtensposóbtrafiłamdożydowskiejdzielnicy,
zdziesiątkowanejiporzuconejwiekitemuniczymzapomnianyplanfilmowy;znajdowałasięnadmorzem,
którebyłobliżej,niżprzypuszczałam.Uśmiechmężczyznyzbarubyłtakpełenzrozumieniaiakceptacji,
żeniemalczułam,jakzalewamniejegożyczliwośćzdomieszkąlitości.
Amożepoprostupróbowałmniepoderwać?My,angielskiedziewczętapracujące,mamyzagranicą
okropnąopinię.Czyżbywciąguostatniejdekadyktośrozprowadziłwśródmężczyznzagranicąbroszurkę
zinformacją,żewręczsięotoprosimy?
(Toznaczy,jeśliomniechodzi,toowszem,alejestemnawakacjach,czubie,więcsięodpieprz).
samedi,le8mai
Wakacyjnyseksjestzawszenajlepszy.Uprawiałamgowszędzie:wPoole,wBlackpoolinabasenie.
Ktośinnyścielepóźniejłóżko,opróżniakubełzzużytymikondomami,anawetzbierazpodłogitwoje
mokre,cuchnąceręczniki.Jeśligościommieszkającympodtobąhałasniepozwolispaćprzezcałąnoc,
istniejeszansa,żealboniebędąwiedzieli,ktojesttemuwinien,albowyjadąnazajutrzrano.Amoże
wystarczy,żesięodrobinęzarumieniszizachichoczesz
262
icisięupiecze,bojesteśnawakacjach,atylkonajwiększyzgorzknialecodmawiałbykomuśzdroweji
energicznejwakacyjnejgimnastyki.
A1zawszezabierałmnienaplażę,kiedyupadałamnaduchu.Samwcalezatymnieprzepadał,bo
wszędziedostajesiępiasek—cobyłoprzekleństwemdlatakiegopedantajakon—pozatymłatwo
dostawałpoparzeń,toteżwiększaczęśćwycieczkimijałaminasmarowaniukrememtychczęścijego
pleców,doktórychsamniemógł
sięgnąć.Kiedyśwybraliśmysięnaplażę,aonnieposmarowałsobiestópisięspaliły.Późniejprzezcały
tydzieńniemógłwłożyćskarpetanibutów.
Mówił,żerobitodlamnie,żebymsobiepodładowałaakumulatory.Iwiedział,żezostanienagrodzony
dobrymciupciankiemwpokoiku,wktórymakuratmieszkaliśmytegowieczoru.
A2bardziejniżsamewakacjelubiłdocieraniedomiejscaprzeznaczenia.
Jechaliśmyijechaliśmy,wciągutygodniaprzemierzyliśmycałykraj,zatrzymującsiętam,gdzienamsię
podobało.Jeślispędzaliśmynocwszkockichgórach,tomożnasiębyłozałożyć,żewciągudoby
wylądujemywjakimśzaniedbanympensjonacikuwDevon.A2lubiłteżrobićzdjęciazoknajadącego
samochodu,ajazawszeparskałamwtedyśmiechemirzucałamsięnakierownicę.
Zatrzymywaliśmysięifotografowaliśmysiebienawzajemprzyopuszczonychbudynkach,śmiesznych
znakachdrogowychidużychdrzewach.Rozkładaliśmykocwkępachdrzewikochaliśmysięwśród
brzęczeniakomarówatakującychnagieciałoA2.Gdyjechaliśmywsznurzesamochodówciągnącychna
północwświątecznepiątkowepopołudnia,robiłammuloda.
Myślę,żewczasiewszystkichnaszychwycieczeknigdyniezatrzymaliśmysiędwarazywtymsamym
miejscu.Pewnegowieczoruznaleźliśmynapustkowiuhoteloniecostaroświeckimszyldzie.Kobietaw
recepcjiprzywitałanasjakznajomków.
Mieszkaliśmytamwcześniejtylkotrzyrazyicałkowicieotymzapomnieliśmy.
263
ZA3tylkorazwybraliśmysięnawycieczkę,żebyobejrzećjaskinie.W
całkowitejciemności,wabsolutnejciszywnętrzaziemizłapałmniezarękę.
Przeszedłmniedreszcz—niedoświadczyłamniczegopodobnegonigdywcześniejanipotem.
ZA4zrobiliśmywypadnaplażęprawiewpierwszymtygodniunaszejznajomości.
Dziewczynajegowspółlokatorazapragnęłamałży.Niekupiliśmyich,aleodwiedziliśmytrzyplaże,
szukająckogoś,ktojesprzedaje.Tobyłbardzogorącyporanek.Wpierwszymmiejscu,gdziesię
zatrzymaliśmy,wodawzatocebyłananiskimpoziomie,aplażaprzypominałastosmuszli.Weszliśmydo
wody,którabyłataksamociepłajakpowietrze.Czuliśmysię,jakbyśmykąpalisięwpocie.
Pojechaliśmydalej.
Wdrugiejwiosceniebyłogdziezaparkować.Zjechaliśmyzszosyipatrzyliśmynaplażęiwodę.Wciąż
nieczuliśmysięzesobąswobodnieiniemieliśmyzbytwielutematówdorozmowy.
Trzeciaplażabyłaidealna,piaszczystaipusta.BywałamtamczęstozA1.Wiatrprzybierałnasileiupał
sięrozpłynął.Wodarozpościerałasięnawielekilometrówinadpływałasilnymifalami.A4rozebrałsię
doszortów;podziwiałamwtedyjegourodęiniemogłamprzestaćpatrzećnajegociało.Zanurkowałw
faliipływałwesoło.Podeszłamdobrzeguizanurzyłamstopę.Wodabyłazimnajaklód!Odskoczyłam
błyskawicznie.
—Oszalałeś?—zawołałamdojegogłowypodskakującejnadwodą.—Niezimnoci?
—Tomobilizujące!—krzyknął,alenawetztejodległościsłyszałam,jakszczękająmuzęby.Nie
mogłamprzestaćsięśmiać.
Wdrodzepowrotnejdodomumijaliśmyniezliczonefarmyiwostatnimblaskudniapatrzyliśmynaryjące
świnie.Didżejwradiupuszczałstarepiosenki,swingującyjazz;słuchaliśmygowmilczeniu.CzasemA1
mówił„Mobilizujące!",kiedychciał
mnierozbawić.
264
T
ZA3tylkorazwybraliśmysięnawycieczkę,żebyobejrzećjaskinie.W
całkowitejciemności,wabsolutnejciszywnętrzaziemizłapałmniezarękę.
Przeszedłmniedreszcz—niedoświadczyłamniczegopodobnegonigdywcześniejanipotem.
ZA4zrobiliśmywypadnaplażęprawiewpierwszymtygodniunaszejznajomości.
Dziewczynajegowspółlokatorazapragnęłamałży.Niekupiliśmyich,aleodwiedziliśmytrzyplaże,
szukająckogoś,ktojesprzedaje.Tobyłbardzogorącyporanek.Wpierwszymmiejscu,gdziesię
zatrzymaliśmy,wodawzatocebyłananiskimpoziomie,aplażaprzypominałastosmuszli.Weszliśmydo
wody,którabyłataksamociepłajakpowietrze.Czuliśmysię,jakbyśmykąpalisięwpocie.
Pojechaliśmydalej.
Wdrugiejwiosceniebyłogdziezaparkować.Zjechaliśmyzszosyipatrzyliśmynaplażęiwodę.Wciąż
nieczuliśmysięzesobąswobodnieiniemieliśmyzbytwielutematówdorozmowy.
Trzeciaplażabyłaidealna,piaszczystaipusta.BywałamtamczęstozA1.Wiatrprzybierałnasileiupał
sięrozpłynął.Wodarozpościerałasięnawielekilometrówinadpływałasilnymifalami.A4rozebrałsię
doszortów;podziwiałamwtedyjegourodęiniemogłamprzestaćpatrzećnajegociało.Zanurkowałw
faliipływałwesoło.Podeszłamdobrzeguizanurzyłamstopę.Wodabyłazimnajaklód!Odskoczyłam
błyskawicznie.
—Oszalałeś?—zawołałamdojegogłowypodskakującejnadwodą.—Niezimnoci?
—Tomobilizujące!—krzyknął,alenawetztejodległościsłyszałam,jakszczękająmuzęby.Nie
mogłamprzestaćsięśmiać.
Wdrodzepowrotnejdodomumijaliśmyniezliczonefarmyiwostatnimblaskudniapatrzyliśmynaryjące
świnie.Didżejwradiupuszczałstarepiosenki,swingującyjazz;słuchaliśmygowmilczeniu.CzasemA1
mówił„Mobilizujące!",kiedychciał
mnierozbawić.
264
Alenajlepszewakacjeznim,abyłoichwiele,spędziliśmynakempingu.
Rozbijaliśmydużynamiotwlesienieopodalźródłazimnejwodyizostawaliśmytamkilkadni.Wodabyła
lodowatozimnanawetwczasiegorącegolata,amykąpaliśmysięnago.Zwodysterczałogromnypień
drzewa,aonbrałmnienanimrazporaz.
Tobyłotakiecudowniepierwotne.Dopókijakiśturystanienadpłynąłkajakiempopłytkiejwodzie,
czuliśmysię,jakbynaswogóleniebyło.
Wakacyjnyseksjestnajlepszy.Przednikimnietrzebasiętłumaczyć,żadnejpracy,żadnychsąsiadów.A
jeślisięposzczęści,milczyteżtelefon.Czystazmysłowość.Prawdopodobnietegowłaśnieszukająmoi
klienci.
lundi,le10mai
Niebyłoanijednegobezpośredniegolotu.SpędziłamjednąnocwRzymie,wdużymschroniskuw
centrum.
Sklepzarogiemmusiałbyćjedynymotwartymwieczorem,bopanowałtamtłok.
Kupiłamchleb,pomidoryiricottaalforno.Targowiskawinnychkrajachzawszemniefascynują.
Przechadzamsiępowolimiędzystraganami,patrząc,jakieproduktyleżąnapółkach.Pastymięsnew
porcjachdlajednejosobywCzechach,zakręcanebutelkisangriiwHiszpanii,idącejakwodasodowa,
przedziwnaróżnorodnośćrzeczywsupermarketachAmerykiPółnocnej:maszynkidogolenia,balonyi
suszonemięso.
Kuchniawschroniskubyładużaidobrzewyposażona,przystołachsiedziałygłośnegrupymłodzieży.
Usiadłamprzyjednymznichizaczęłamjeśćkanapki,Czytającgazetę.Owinęłamdwiebułkiitrochęsera
wkawałekpapieru,żebymiećna
śniadanie.
Wpobliżusiedziałokilkaosób.BylitoAnglicy,aleniepodróżowalirazem.
Zapytałamjednegoznich,skądjest.ZCheddar,odparł.A,znałamkiedyśkogośstamtąd.Spytałam
265
•
chłopaka,coporabiawRzymie.Niewiele,odparł.Miałspotkaćsięzeznajomą,alegdzieśwyjechała.
PodobałymusięWłochy?Tak.PokazałmiplanRzymuzewszystkimimiejscami,doktórychdotarł
pieszo.Ktośzostawiłwewspólnejszafcebocheneksłodkiegochlebacolomba.Rozerwaliśmygona
kawałeczki.Miąższpodskórąlepiłsięodcukruisyropu.Ktośinnyzapytał,czychcemyiśćnalody.
—Jakismak?—spytałam.
—Onimająwszystkiesmaki—odparłnieznajomy.ChłopakzCheddarsięzgodził.
Byłopóźno,aletegolokalu
jeszczeniezamknięto.
Rozmawialiśmyprawieprzezgodzinę.Miastosiębudziło,wszędziewidzieliśmygrupymężczyzni
kobiet.Cieszyłamsię,żejestemwtowarzystwietychchłopaków.
Wszyscybyliinteligentniizabawni,alejapoczułammiętędotegozCheddar.
—Czytotensklep?—zapytałamgo,gdyprzechodziliśmyobokkolejnejcukierni.
—Nie,jeszczenie—odparł.—Tamtenjestlepszy.
Ibył.Kiedywreszciedotarliśmydocelu,wpadłamwzachwyt.Wdużymjasnymsklepiebyływszystkie
smaki,jakiemożnasobiewyobrazić.Naprawdę.Lodyosmakunutelli,ferrerorocher,masła
orzechowego,owoców,ojakichnigdyniesłyszałam.Byłotamwięcejsmakówsamychlodów
czekoladowychniżwwiększościcukiernijestwszystkichrazem.Wzięłamrożekzjednągałkąlodów
kokosowychijednąmango.Wetrójkępróbowaliśmynawzajemswoichlodów,apóźniejkupiliśmy
następnewinnychsmakach.
Staliśmynaniewielkimplacyku.RozmawialiśmyzCheddaremobliźniętachiseksie,otym,żechciałby
kochaćsięzbliźniętami,czyliosprawach,ojakichrozmawiająwyłącznienawaleniludzie—tylkoże
myniebyliśmynawaleni.Możenasycenilodami.Zapytałam,czymsięzajmuje.Studiowałjakiśrodzaj
chemii.Ioczywiściebyłbiedny.Ktośkiedyśzaproponowałmupracęstriptizera.Ico,nieprzyjąłeś?—
zapytałam.
266
Nie,odparł.Szkoda.Jatokiedyśrobiłamprzezjakiśczas.Wczasiestudiów.
—Naprawdę?—zainteresowałsię.Skinęłamgłową.Wróciłnasztowarzysz.
Zmieniliśmytemat.
ChcielizobaczyćfontannęTrevi.Właściwietoobajjużjąwcześniejwidzieli.
Chcieli,żebymjajązobaczyła.
—IlerazybyłaśwRzymie?—Mojaodpowiedźichzaskoczyła.—Inigdyniewidziałaśfontanny?
Szliśmyiszliśmy.Dobrzeubraneparyznikaływoświetlonychlampionamirestauracjach.
Przyfontanniestałygromadkiturystów,choćdochodziłapółnoc.Ktośsprzedawał
taniąelektronikę.ByłyteżdrobniutkiedziewczynyzAzji,któreprawiezmieściłybysiępodmojąpachą.
Wwodzieleżałomnóstwomonetiśmieci.Podobnowrzuceniepieniędzydofontannygwarantuje,że
pewnegodniawróciszdoRzymu;ciekawe,cogwarantujewywalenietampapierkaodlizaka.
Odeszliśmy.
Ruszyliśmywzdłużrzekiiprzezmost.Poobustronachstałyposągianiołów.
Zatrzymaliśmysię,porozmawialiśmyorzeźbie,0Tycjanie.Otym,żemęskapostaćlepiejwygląda,kiedy
jestzrobionazkamienia,akobieca—namalowana.
SpojrzeliśmynaplaniskręciliśmywulicęprowadzącądoWatykanu.StanęliśmyprzedBazylikąśw.
Piotra.Jesttamobelisk,iglicastrzelającawniebo.W
Londynieteżjesttaka.Todziwne,żemy,ludziewspółcześni,rozmieściliśmyjewróżnychmiejscach
światapojedynczo,podczasgdyEgipcjanieustawialijeparami.Totak,jakbywznieśćpołowęminaretu
lubsamąnawękościoła.Możnawejśćdokopułybazyliki,powiedziałam.Poddachemjestsklepikz
pamiątkami,obsługiwanyprzezzakonnice;możnatamkupićwidokówkęzWatykanu1wysłaćjązdachu.
To,moimzdaniem,jestnajlepszarzeczwreligii.
Ruszyliśmywdrogępowrotną.Okrążaliśmyruiny,kolumnyrzymskie,którerunęły,zamieniającsięw
stosykamiennychdysków.Coś—niepamiętamco—przypomniałomipewien
267
wiersz;wyrecytowałamgo.Chłopcyrozmawialiotelewizjidladzieci.Cheddaropowiedziałnamo
„Śpiewającymidzwoniącymdrzewie".Niepamiętaliśmytegoprogramu.Żadenznichnieczytałw
dzieciństwieMałegoKsięcia,więcopowiedziałamimtęhistorię.
—Tożtostraszne—rzekłCheddar.—Jakmożnaopowiadaćdzieciomcośtakiego.
Wzruszyłamramionami.Przedrestauracjązobaczyliśmyskuteroblepionyjedwabnymikwiatami.
Kupiliśmydospółkikawałekokropnej,diabelniedrogiejpizzyzkarczochem.
Kiedywróciliśmydohotelu,tamtenchłopakposzedłspać.JaiCheddarzostaliśmyidługo,długo
rozmawialiśmy,głównie
0Brighton.Rysowałamjakieśbazgrołynaserwetce,aonjąsobieschował.
Zaproponował,żebyśmywrócilidoWatykanu
1zsamegoranazobaczylipapieża.Późniejmieliśmystanąćwkolejcedokonfesjonałówustawionychw
drugieszeregi;ludzieustawiająsięwedlejęzyków,którymimówiąksiężasiedzącywśrodku.Zapytał,
czypójdę.
-—Mójsamolotodlatujeoósmej—odparłam.—Muszęsiętrochęprzespać.—Byłokołopiątej.
—Jachybaniebędęsiękładł.
—Powinieneśsięzdrzemnąć,inaczejniedługopadniesz.
—Niezapisałemjeszczenicwmoimdzienniku—odrzekł.—Pośpięsobiepośmierci.—Odprowadził
mnienamojepiętro,wymieniliśmysięadresamie-mailowymi,naschodachmusnęliśmysięustami.
mardi,le11mai
Popowrociedodomubyłamjedyniewstaniesprawdzićzawartośćskrzynkie-mailowej.Krótka
wiadomośćodDoktoraK,któryniebawemprzybywadoZjednoczonegoKrólestwaichcesięzemną
zobaczyć.Muszęsięztymprzespać.
Jakgdybymmiałajakiśwybór.
268
dimanche,le16mai
Kilkadnitemu,przedwylotemdoRzymu,miałamnieodebranytelefonzagencjiiSMS-aodmenedżerki,
którapotwierdzałaspotkaniezklientemowpółdodziesiątej.
Oddzwoniłamdoniej.
—Straszniemiprzykro,alemusisztoodwołać,nadalmnieniema.
—Nodobrze,skarbie.Widzisz,tenpanjesttakimiły...
—Nie,naprawdęmnieniema.Jestemzagranicą.Wrócędopierowponiedziałek,późno.—Tosamojej
mówiłamwcześniej,gdyrozmawiałyśmyparęrazyprzeztelefon,ipowtarzałamwe-mailachprzez
ostatnichkilkatygodni.
—Jesteśpewna?Boonpytałkonkretnieociebie.
Czyjestempewna,żeniemamniewdomu?Tak,jestemtegocałkiempewna.ChybażepółnocnyLondyn
zamieniłsięnaglewsłonecznewybrzeżepełnekwitnącychkwiatów.Tomogłosięzdarzyć.
—Obawiamsię,żetak.
—Mogęgozapytać,czyzechcezamówićcięnajutro?Paniusiu,czyśtyogłuchła?
—Jutroniemogę.Wracamdopierowponiedziałek.Westchnęła.Namiłość...chybatenfacetniechcesię
zemną
żenić.Któraśinnadziewczynazagencjiteżbygopewniezadowoliła.
Powiedziałamtonajłagodniejjaktotylkomożliwe.
—Myślę,żepowinnaśzacząćtraktowaćtępracęmniejniezobowiązująco—rzekłasuchomenedżerkai
rozłączyłasię.PodziesięciuminutachodebrałamSMS-a:
„Straconezamówienie".
Odpisałamjejdzisiaj,aleniedostałamodpowiedzi.
mardi,le18mai
Och.Muszęwyglądaćjaknajwiększafrajerkanaświecie,boprzedchwiląnaulicypodeszłodomnie
trzechchłopcówztej
269
w
•
dimanche,le16mai
Kilkadnitemu,przedwylotemdoRzymu,miałamnieodebranytelefonzagencjiiSMS-aodmenedżerki,
którapotwierdzałaspotkaniezklientemowpółdodziesiątej.
Oddzwoniłamdoniej.
—Straszniemiprzykro,alemusisztoodwołać,nadalmnieniema.
—Nodobrze,skarbie.Widzisz,tenpanjesttakimiły...
—Nie,naprawdęmnieniema.Jestemzagranicą.Wrócądopierowponiedziałek,późno.—Tosamojej
mówiłamwcześniej,gdyrozmawiałyśmyparęrazyprzeztelefon,ipowtarzałamwe-mailachprzez
ostatnichkilkatygodni.
—Jesteśpewna?Boonpytałkonkretnieociebie.
Czyjestempewna,żeniemamniewdomu?Tak,jestemtegocałkiempewna.ChybażepółnocnyLondyn
zamieniłsięnaglewsłonecznewybrzeżepełnekwitnącychkwiatów.Tomogłosięzdarzyć.
—Obawiamsię,żetak.
—Mogęgozapytać,czyzechcezamówićcięnajutro?Paniusiu,czyśtyogłuchła?
—Jutroniemogę.Wracamdopierowponiedziałek.Westchnęła.Namiłość...chybatenfacetniechcesię
zemną
żenić.Któraśinnadziewczynazagencjiteżbygopewniezadowoliła.
Powiedziałamtonajłagodniejjaktotylkomożliwe.
—Myślę,żepowinnaśzacząćtraktowaćtępracęmniejniezobowiązująco—rzekłasuchomenedżerkai
rozłączyłasię.PodziesięciuminutachodebrałamSMS-a:
„Straconezamówienie".
Odpisałamjejdzisiaj,aleniedostałamodpowiedzi.
mardi,le18mai
Och.Muszęwyglądaćjaknajwiększafrajerkanaświecie,boprzedchwiląnaulicypodeszłodomnie
trzechchłopcówztej
269
samejorganizacjidobroczynnej.Przepraszam,koledzy,aleczyniewidzieliście,jakprzedchwilą
odprawiłamwaszegokumpla?
Pierwszykwestujący:—Skądpanijest?
Ja:—Zgadnij.
—Barnsley.
—Przykromi,alenie.Atyskądjesteś?
—ZBarnsley.
Drugikwestujący:—Jakpaninaimię?
Ja:—Linda.(Rzeczjasna,toniejestmojeprawdziweimię).
—Wspaniale,Lucy.Czyzastanawiałasiępanikiedyś,iluludzizostaniedotkniętychchorobąpsychiczną?
—Nie,alewiem,żecorazwięcejludzicierpinakłopotyzpamięciąkrótkoterminową.
Trzecikwestujący:—Zgadniepani,ilumieszkańcówZjednoczonegoKrólestwabędziecierpiałona
chorobępsychicznąwciąguswegożycia?
Ja:—Jedennatrzech.Dowiedziałamsięotympółminutytemu,dziękuję.
mercredi,le19mai
Pewienklientznamojeprawdziwenazwiskoinumertelefonu.Zadzwonił,żebyspytać,dlaczegosięz
nikimniewiduję.Czyjakomójregularnyklientniepowinienbyćpierwszym,którywie,żezniknęłamz
rynku?
—Niezniknęłam.Słyszałeścośinnego?
Powiedział,żezadzwoniłprzeddwomatygodniamiime-nedżerkastwierdziła,iżjestemnaurlopie.Bo
rzeczywiściebyłam.Więczadzwoniłemwczoraj,aonapowiedziała,żejesteśnaurlopiebezkońca,i
zaproponowałamiinnądziewczynę.
Czyżbymzostaławyrzuconawmałosubtelnysposób?Zajrzałamnastronęinternetowajmójprofilwciąż
tambył,choć
270
nieconiżejnaliścieniżprzedtem.Nieważne.Klientzaproponował,żeumówisięzemnąprywatniena
przyszłytydzień.Powiedziałam,żesięzastanowię.
jeudi,le20mai
Rzeczy,którychbyćmożeniepotrzebujeciewiedziećoBelle,alemożewaszainteresują:
-
Uwielbiamśpiewać
Kiedyjestemsama,zwyklesłuchammuzykilubśpiewam.Moiprzyjacieleczęstosąnarażeninasłuchanie
mojegośpiewu.Zawsześpiewampodprysznicem.Kiedyśsięzapomniałamizaczęłamśpiewaćw
ubikacjiuklienta;gdywyszłam,zaśmiewałsię.
Uwielbiamśpiewać,leczniejestemniestetydobrąśpiewaczką.
Uwielbiamperfumy
Zwłaszczagdypachnąowocamicytrusowymilublawendą.Lubięteżwąchaćje(wniewielkichdawkach)
nainnych.
Woląwyglądpotrawodichsmaku
Surowegrzyby,pomidorywiśniowe,ogórkikonserwoweikremkarmelowysąwporządku,jeślichodzi
osmak.Makaron,masłoorzechoweigotowanamarchewkanie.
Potrafięodróżnićjadalnegrzybyodtrujących(przeważnie)Przyznaję,żetaumiejętnośćnieprzydajesię
zbytczęsto.Umiemtakżerozpoznaćkwiatyprzetacznika(Yeronica).Niejesttoprzydatneaniludziom,
anizwierzętom.
271
NajlepszaprzyjaciółkamojejmamyprzepowiedziaładzieńmojegourodzeniaStraszne.
Naprzyjęciumoichmarzeńznaleźlibysię...
WilliamStyron,KatherineHepburn,pantoflejaponki,NoelCoward,Iman,orzeszkinerkowca,Alan
Turing,MargaretMead,DanSavage,koktajleowocowe,RyanPhilippeorazpodziemnyloch.
TaknaprawdętoniechcępracowaćniezależnieodagencjiBezwzględunato,cosięstanie.Kliencisą
filtrowaniprzezagencję,awiększośćznichnawetniedostajemojegonumeru.Itakspędzamprzynim
dużoczasu,awidziałam,jakmenedżerkamusiałaodpowiadaćnatelefonywmiejscachpublicznych.
Mamjeszczeinnezajęciaoprócztych,któretuopisuję.Załatwianiemoichzawodowychspotkań
kolidowałobyznimi.
Wciążniemamwieściodmenedżerki
Ktośmógłbypomyśleć,żemachoćtyleprzyzwoitości,bydaćmispokójwsłonecznyweekend.
Jeneregretterien
Jeśliwierzyćpodręcznikom,takiewyznanieczynimniepsychopatką.Jeśliwierzyćkolorowym
magazynom,czynimnienowoczesnąkobietą.
272
A
NajlepszaprzyjaciółkamojejmamyprzepowiedziaładzieńmojegourodzeniaStraszne.
Naprzyjęciumoichmarzeńznaleźlibysię...
WilliamStyron,KatherineHepburn,pantoflejaponki,NoelCoward,Iman,orzeszkinerkowca,Alan
Turing,MargaretMead,DanSavage,koktajleowocowe,RyanPhilippeorazpodziemnyloch.
TaknaprawdętoniechcępracowaćniezależnieodagencjiBezwzględunato,cosięstanie.Kliencisą
filtrowaniprzezagencję,awiększośćznichnawetniedostajemojegonumeru.Itakspędzamprzynim
dużoczasu,awidziałam,jakmenedżerkamusiałaodpowiadaćnatelefonywmiejscachpublicznych.
Mamjeszczeinnezajęciaoprócztych,któretuopisuję.Załatwianiemoichzawodowychspotkań
kolidowałobyznimi.
Wciążniemamwieściodmenedżerki
Ktośmógłbypomyśleć,żemachoćtyleprzyzwoitości,bydaćmispokójwsłonecznyweekend.
Jeneregretterien
Jeśliwierzyćpodręcznikom,takiewyznanieczynimniepsychopatką.Jeśliwierzyćkolorowym
magazynom,czynimnienowoczesnąkobietą.
272
dimanche,le23mai
Wciążmamynapieńkuzmenedżerką.Niezadzwoniła,ajaniepróbowałamzadzwonićdoniej.
Rozumiem,żetakietraktowaniejestbyćmożerdzeniemarsenałuwszystkichmesdames,alejakdotądnie
mamochotyodezwaćsiędoniejipowiedzieć:„Przepraszam,czywiepani,kimjestem?".
Muszęjednaksiępowstrzymaćprzedwybuchem.Zawszemnieciekawiło,dlaczegoprofilenastronie
sieciowejprzesuwająsięiniektóredziewczynyidąwgórę.
Terazchybawiem.
Aach,ta(względna)wolność.Niemuszęiśćnamanikiur,woskowanieczyinnyzabieg.Choćjeślipokaże
sięsłońce,ajawyjdędoogroduwbikiniiktośzbliżysiędomniezkosiarką,towcalesięniezdziwię.
IdącwczorajzdomuA3dostacjimetra,przeszłamoboksklepuprzystrojonegonajobrzydliwszymi
przedmiotami,jakiekiedykolwiekwidziałam:dziecięcymistopamizgipsu.Pomalowanenapastelowo,
wystawałyześciany.Niechmniektośuspokoi,żebiologicznapotrzebarozmnażaniasięnieoznacza
końcadobregosmaku.Wtensposóbmożnazniechęcićkażdądziewczynędoużywaniawibratora,bo
będziesiębała,żewyskoczązniejkauczukowedzieci.
mardi,le23mai
Wciążanisłowa.
—Mamtegodość—wyjęczałamdoN.Lekceważeniemenedżerkizaczynanamniedziałać.Jest
mnóstwoinnychprzybytkówtegorodzaju,leczmyślopowtórcewinnejagencjiwydajemisięślepym
zaułkiem.PosunęłamsięnawetdoodszukaniaswojegostaregoCVizaczęłammyśleć,jakbytuuzupełnić
lukitak,byniemiałyszerokościWielkiegoKanionuKolorado.
—Okej,alenieodchodźtylkopoto,bysięsprzedać.
273
Przewróciłamoczyma.Czyniezostawiliśmyjużzasobąepoki,wktórejautentycznośćbyławażniejsza
odwypłacalności?Wszyscymoiznajomimająjakąśkarieręzawodową,małżonka,nieruchomośćlub
funduszemerytalny.Albokilkaztychxtjqct^.Zakwestionowałamjegodobórsłów.
—Jakajestdefinicjasprzedawaniasię?—zapytał.—Nieróbzapieniądzetego,czegoniezrobiłbyśza
darmo.
—Spędzammnóstwoczasu,skubiącpaznokcie.—Zabrzmiałotoostrzej,niżsięspodziewałam.—Nie
myśliszchyba,żetodrogadokariery.
—Dajsobiespokójzsarkazmem.Nigdydociebieniepasował.
Wgodzinierozpaczyzawszejestcoś,comożeszjeszczezrobić.Kiedyzawiedziewszystkoinne,gdy
kontogwałtowniesiękurczyiwpadawdebet,apotemwskrzyncepojawiająsięnieprzyjemnelistyz
banku,musiszwziąćsięwgarśćiprzygotowaćnaspotkanieztym,conieuniknione.Zestronamiogłoszeń
opracy.
Zaczęłamodstanowiskadministracyjnych.Ogólnaznajomośćkomputera?Zaliczone.
Zdolnościorganizacyjne?Mnóstwo.Motywacjaipracowitość?Powiedzmy.
Poświęcenie?Czemu—organizowaniuspotkańifaksowaniulistów?Umiejętnośćzaklejeniakopertyi
przełączeniarozmowytelefonicznejwymagaterazpoświęcenia?
Możetoniedlamnie.Zaczęłamprzeglądaćofertypracynauczelniach.
Przygnębiające.Wyglądanato,żeimwyższystopieńnaukowy,tymniższapensjawyjściowa.A2iA4
pracująnawyższejuczelniipotwierdzająmojepodejrzenia,żefunduszenabadaniastanowiączęść
tajnegorządowegoplanu,polegającegonatym,byzająćczymśinteligencjęiodciągnąćjąodmyśleniao
problemachświata.
Pocozaprzątaćsobiegłowępolitykąiinnymiważnymisprawami,jeśliwkasieuczelnijestpięćtysięcy
funtów,októremożnawalczyćzębamiipazurami?
274
Przewróciłamoczyma.Czyniezostawiliśmyjużzasobąepoki,wktórejautentycznośćbyławażniejsza
odwypłacalności?Wszyscymoiznajomimająjakąśkarieręzawodową,małżonka,nieruchomośćlub
funduszemerytalny.Albokilkaztychrzeczy.Zakwestionowałamjegodobórsłów.
—Jakajestdefinicjasprzedawaniasię?—zapytał.—Nieróbzapieniądzetego,czegoniezrobiłbyśza
darmo.
—Spędzammnóstwoczasu,skubiącpaznokcie.—Zabrzmiałotoostrzej,niżsięspodziewałam.—Nie
myśliszchyba,żetodrogadokariery.
—Dajsobiespokójzsarkazmem.Nigdydociebieniepasował.
Wgodzinierozpaczyzawszejestcoś,comożeszjeszczezrobić.Kiedyzawiedziewszystkoinne,gdy
kontogwałtowniesiękurczyiwpadawdebet,apotemwskrzyncepojawiająsięnieprzyjemnelistyz
banku,musiszwziąćsięwgarśćiprzygotowaćnaspotkanieztym,conieuniknione.
Zestronamiogłoszeńopracy.
Zaczęłamodstanowiskadministracyjnych.Ogólnaznajomośćkomputera?Zaliczone.
Zdolnościorganizacyjne?Mnóstwo.Motywacjaipracowitość?Powiedzmy.
Poświęcenie?Czemu—organizowaniuspotkańifaksowaniulistów?Umiejętnośćzaklejeniakopertyi
przełączeniarozmowytelefonicznejwymagaterazpoświęcenia?
Możetoniedlamnie.Zaczęłamprzeglądaćofertypracynauczelniach.
Przygnębiające.Wyglądanato,żeimwyższystopieńnaukowy,tymniższapensjawyjściowa.A2iA4
pracująnawyższejuczelniipotwierdzająmojepodejrzenia,żefunduszenabadaniastanowiączęść
tajnegorządowegoplanu,polegającegonatym,byzająćczymśinteligencjęiodciągnąćjąodmyśleniao
problemachświata.
Pocozaprzątaćsobiegłowępolitykąiinnymiważnymisprawami,jeśliwkasieuczelnijestpięćtysięcy
funtów,októremożnawalczyćzębamiipazurami?
274
jeudi,le27mai
Jestemzdecydowananiedaćzawygranąmimofaktu,żezgazetistroninternetowychwynika,iż
gospodarkaLondynuopierasiędokładnienatrzechrzeczach:
1.Wagencjireklamowejlubwydawnictwie:byłam,widziałam...chociażwłaściwieniezupełnie.
Próbowałamoczywiście,alezostałamodrzuconaprzezwszystkichpracodawców,odperiodyków
naukowychdo„WorldWalrusWeekly".Krajowewydawnictwafilatelistycznenawetniezaszczyciłymnie
listemodmownym.
2.Pracanastażualbojakoosobistaasystentka:zpewnościąposmakowałamtegoinigdywięcejniechcę.
Palcestwardniałeodzaklejaniakopertzrachunkamiwbiurzemakleragiełdowegotoloszbyt
przygnębiający,żebysięnadnimzastanawiać.Wporównaniuzponiżeniem,jakimjestodbieraniez
pralnimundurkaszkolnegoczyjejścórki,skatologiaprzypominadziecięcązabawę.
3.Prostytucja:przekleństwo.
Mogłabympozostaćwtymbiznesieiuniezależnićsię.Oznaczałobytobrakkoniecznościoddawania
agencjijednejtrzeciejmoichzarobków.Zdrugiejstronyoznaczałobyteżsamodzielnesprawdzanie
klientów,przyjmowanietelefonówokażdejporzedniainocy,koniecznośćposiadaniawłasnegodossier,
organizowaniaochrony...Zadużopracydlamniesamej.Ledwiestarczyłobymiczasunawoskowanie,
niemówiącjużoinnychpodstawowychzabiegachkosmetycznych.
samedi,le29mai
Listy.Podania.Ściąganieplików,drukowanie,wypełnianie.Kopertyiznaczkidolistów,naktóre
prawdopodobnienigdynieotrzymamodpowiedzi.Inaglewczorajpóźnympopołu-275
dniemtelefonzdziałupersonalnego.Chcą,żebymprzyszłanarozmowę.
Stanowisko,którebardzochciałabymotrzymać.
Jestemnakrótkiejliście;wiem,żetobardzokrótkalista.Mamdużeszansę.
Tojestwłaśnieto.
Zprofilównastroniesieciowejagencjiwynikajasno,żewieledziewczyn—możeniewiększość,ale
znacznaczęść—niepochodzizeZjednoczonegoKrólestwa.
EuropaWschodnia,AfrykaPomocna,Azja.WielkaBrytaniatopotentatwdziedzinieimportusiły
roboczejdlaseksbiznesu.
Niepytamdziewczyn,dlaczegowybierajątępracę.Toniemójinteres.Niezmuszanomniedopracydla
agencji,imamnadzieję,żeichteżnie.Gdybyagencjabyłastajniądlanielegalnychrobotnic,trzymanych
podbutembrutalnegoalfonsa,niezatrudniłobysięwniejtylemiejscowychdziewcząt.
Prawda?
Uświadamiamsobie,żeabstrahującodtegowszystkiego,mojeobecnepołożenienieróżnisięzbytniood
sytuacjidziewczynzJordaniiiPolski.Możemająstudenckiewizyiwpadływstraszliwedługi.Ktośtam
kiedyśzasugerował—niezagwarantował,rzeczjasna,alezasugerował—żenagrodązapilnąnaukęi
uzyskaniedyplomubędziemożliwośćzrobieniakarieryzawodowej.Aterazjagłowięsię,czydlamojej
karierylepszebędzieprzyjęcienapółrokuposadykorektorkibarwwmagazynieilustrowanym,czy
stanowiskaasystentkidetalistyzsiedzibąprzygłównejulicy.Irywalizowaniezsetkamiinnych
absolwentekwyższychuczelniotesamenędznezarobki.
Alenaraziemuszęwyprasowaćbluzkęizastanowićsięnadpytaniami,któreusłyszęwczasierozmowy
kwalifikacyjnej.
lundi,le31mai
Wstałambladymświtem,żebyzłapaćpociąg.TobyłLondyn,któryznałamtylkozplotek:mężczyźniw
garniturachikobiety
276
wkostiumach,tłoczącysięnaperonachiczekającynamiejscewwyładowanympobrzegiwagonie.
Większośćznichwyglądałanalekkooszołomionych,niecałkiemprzebudzonych;inninajwyraźniej
wstaliwcześnieimająopracowanyplancałegodnia.Zastanawiałamsię,czytewszystkiestarannie
umalowanekobietymusiaływstaćowpółdopiątej,żeby
0ósmejtakwyglądać.
Pociągprzyjechałpunktualnie,leczdobiurabyłobliżej,niżsięspodziewałam.
Poszłamnafiliżankęherbatyzarogiem;miałamtrochęczasudozabicia.Kobieta,którejznajomość
angielskiegowymagałapodszlifowania,łagodnierzeczujmując,nalałamlekadomojejherbaty,zanim
zdążyłasięzaparzyć1zanimzdążyłamzaprotestować.Siedziałamprzymałymstolikuobokokna
wychodzącegonaulicę.Wszyscywokół,odbudowlańcówpodyrektorów,pochylalisięnadgazetami.Ja
niemiałamgazety,mogłamwięcobserwowaćruchzaoknem.
Kiedyprzyszłamnamiejsce,dwojepozostałychkandydatówjużtambyło.
Przedstawiliśmysięsobieiporozmawialiśmychwilęonaszychrelacjachzawodowychitowarzyskich.
Następnieweszliśmydosaliirazemzkomisjąobserwowaliśmyswojekrótkieprezentacje.Potem
skierowanonaszpowrotemdopierwszegopomieszczeniaiwzywanopokoleinawłaściwąrozmowę.
Wysokablondynkaotwarzyjakpuddingbyłapierwsząkandydatką.Kiedyruszyładomagla,drugi
kandydatuśmiechnąłsiędomnieblado.
—Jaktylkocięzobaczyłem,odrazuzrozumiałem,żeniemamszans—rzekł.
Japomyślałamcośpodobnego,bochoćmojestopnienaukoweireferencjebyłylepsze,onmiałwiększe
doświadczenie.
—Nieplećgłupstw—odparłam.—Tomożebyćkażdeznas.
Znasdwojga,dodałamwmyśli,bobyłoraczejpewne,żetamtadziewczynaniemaszans.Jej
wykształceniebyłoluźnozwiązanezestanowiskiem,doświadczeniewłaściwienieist-277
niało,awczasieprezentacjimamrotałaigubiłasię;zresztąsamatreśćprezentacjirównieżniebyła
imponująca.Drugikandydatwszedłnarozmowęimusiałwyjśćodrazupojejzakończeniu,boniewrócił
dopomieszczenia,wktórymczekaliśmy.
Pociłamsięjużprzywchodzeniunarozmowę.Tylkoniewejdźpodstół,pomyślałam.Iniczegonieupuść.
Podrugiejstroniesiedziałytrzyosoby:wysokichudymężczyzna,starszydżentelmenwokularachi
kobietakołotrzydziestkizkrótkimiciemnymiwłosami.
Zajmowalisięnaminazmianę.Podziałzadańrychłostałsięoczywisty:starszymężczyznamówił
niewieleinajwyraźniejstałnajwyżejwhierarchii.Chudzieleczadawałtypowepytaniadotyczące
osobowości:couważamzaswojesłabestronyijakwidzęswojąkarieręzapięćlat.Młodszejkobiecie
pozostawilipytanianaturytechnicznejitychwłaśnienajbardziejsiębałam,więczastanawiałamsię
trochędłużej.Wpewnejchwilizauważyłam,żeczekająnamojąodpowiedź,alepomyślałam,żetakjest
lepiej,niżgdybymkluczyłabezcelu.
Pozakończeniurozmowywszyscytrojewstalirazemzemną.Oznajmili,żeszybkodokonająwyboru,
gdyż,jakpowiedzieli,chcą,bynowypracownikzacząłjaknajprędzej.Wciągunajbliższychkilkudni
mogęsięspodziewaćtelefonulublistu.Byłamostatniąkandydatką,więconirównieżwyszlizsali.
Starszymężczyznaikobietaruszylidoswoichgabinetów.Wysokichudzielecnatomiastzaproponował,że
odprowadzimnieprzezhol.
Staliśmyrazemwwindzieimilczeliśmy.Uśmiechnęłamsię.
—Pamiętampaniązkonferencjiprzedtrzemalaty—rzekł.—Imponującaprezentacja.
—Dziękuję.—Aleplama.Większaczęśćmojejobecnejprezentacjizostaławziętawłaśnieztamteji
odświeżona.
Szliśmypowykładzinachcichymikorytarzami.Mężczyznazacząłopowiadaćoswojejpracy,która
wyraźniegopasjonowała.Lubięludzizpasją.Zadawałammukonfrontacyjne
278
pytania,odgrywałamadwokatadiabła,jednocześniedającjasnodozrozumienia,żesięznimcałkowicie
zgadzam;wkońcuwylądowałrazemzemnąnapostojutaksówekiczekał,ażwsiądą.Podałmiżyczliwie
dłońizamknąłzamnądrzwiczki.Wciążstałprzykrawężniku,kiedytaksówkaruszała.
Sercewaliłomimocno.Dobrze,pomyślałam.Terazmamkogośposwojejstronie.
¦
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleW-Z
Wjakwhore[(ang.)—dziwka]
Dziewczynapracująca,prostytutka,caligirł,kobieta,którejwzględypodlegająnegocjacji.Niesądzę,
żebyktóreśztychokreśleńbyłobardziejuwłaczająceodjakiegokolwiekinnego.Totylkoetykietka;nie
wzbraniajsięprzednią,czerpzniejprzyjemność.Oburzenienasłowo,jakimktośokreśladziwkę,jest
takiestaroświeckie.Takpolityczniepoprawne,takgłębokotkwiącewlatachdziewięćdziesiątych.
Sprzedajeszseks,żebyzarabiaćnażycie—czegosięspodziewasz,żenazwącię„konsultantkąw
dziedzinierozrywekerotycznych"?Aleokreślenie„seksterapeutka"niebyłobytakiezłe.
XjakXerxes
KserksesbyłwielkimkrólemPersjiwpiątymwiekup.n.e.Nieudałomisięwymyślićdobregotematu
zaczynającegosięna„x".
YjakJOUth[(ang.)—młodość]
Wtymbiznesielepiejjestbyćmłodym.Tożelaznazasada—chybażejesteśpoczterdziestce,bowtedy
agencjapewniedodacimocnądychę,żebyśmogłalepiejodgrywaćrolęniegrzecznejbabci.Bądź
przygotowananato,żewswoimprofilunieznajdzieszwłasnegoprawdziwegowieku.Jeśliaktorki
dobrzepotrzydziestcemogądalejgraćnaiwnepodlotki,todlaczegotyniemożesz?Alemusiszpamiętać,
komujakąbujdęsprzedałaś,niewypadaćzroli.Klientpłacizazłudzenie,dlategosugestia,żemiałaś
dośćlat,bygłosowaćzaJohnemMajorem,niejestdobrympomysłem.Amożesięokazaćjeszcze
gorszym,jeśliklientjestposłemPartiiPracy.
Zjakzipper[(ang.)—zamekbłyskawiczny]
Ktośkiedyśpoprosiłmnie,żebymgorozebrała,używająctylkozębów.Choćogólniebrzmitojak
ciekawezadanie,istniejepewnarzecz,którejniedasięrozpiąćsamymiustami,ajesttorozporekw
męskichspodniach.Wiesz,jakmusisznapinaćmięśnie,kiedyodsuwaszsuwakswoichwłasnychspodni?
Niedokonasztegobezrąk.Minęłojakieśosiemminut,zanimściągnęłammuportki,inastrójcałkowicie
prysł.
mardi,le1juin
ZadzwoniłaAngel.Zrobiłaminiespodziankę,botylkomigamiodczasudoczasuiniesądziłam,że
jeszczekiedyśsięodezwie.
Płakała.Siedziałamwtaksówceiniesłyszałamjejdobrze,leczzdawałomisię,żeonateżjestwjakimś
hałaśliwymmiejscu,naulicyalboprzywejściudostacjimetra.Powiedziałam,żejadęnaspotkanieze
znajomymiżemożedomniezadzwonićpóźniejalbowpaśćnakawę,jeślichcepogadać.
Iwpadła.Uśmiechniętaispokojniejsza,pozbierana;jajednakwiedziałam,żetotylkokwestiaczasu,
kiedysięznówrozklei.Rzeczywiściesięrozkleiłaiwyglądałotobardzoefektownie.Ktośjąwłaśnie
rzucił.Jejzwiązek—wtymmiejscumusiałamsięprzyznać,żewogóleniewiedziałam,iżsięzkimś
spotykała—rozpadłsię.Dowiedziałasięotymze-maila.Byłamwstrząśnięta.
—Jakmógłciętakpotraktować...—zagruchałam.Napełniłamautomatwrzątkiem,pozwoliłamkawie
sięzaparzyć,poczymnalałamAngelparującegopłynu.—Więcktotobył?—spytałamostrożnie.
—Niewiedziałaś?—odpowiedziałapytaniem,zapłakana.—Będzieszsięśmiała.—
Okazałosię,żebyłtomójRandkowy.
Cholerajasna.
—Anajgorszewtymwszystkimjestto,żeonwciążwzdychadociebie.
283
Cholerajasnadokwadratu.Jaksiępocieszakogoś,ktowłaśniezostałporzuconyzpowoduwspomnienia
—międzyinnymirzeczjasna—itomałoważnego?
—Takmiprzykro—wyszeptałam.
—Tydużoumiesz,jesteśutalentowana—jęknęła.—Ajatylkorozczarowujęludzi.
—Niemożeszbraćtegodosiebie.Jeśliktośjesttobąrozczarowany,tojegoproblem.—Prymitywne
pocieszenie,wiem,aleniewiedziałam,copowiedzieć.Tadziewczynabyłaraczejmojąznajomąniż
przyjaciółką,itotaką,któraprzyprawiałamnieostresy.Alewspółczułamjej.Byłampoobustronach
tegorównania.
jeudi,le3juin
Przedparomatygodniamidostałamzaproszeniee-mailem.Jeszczenieodpowiedziałam,boniewiem,co
zrobić.
Chodzioweekendnawsizokazjizaręczynprzyjaciela;zanosisięnadobrązabawęzprzyjęciemw
ogrodzieiśpiewamipopijakuprzyognisku.Wnormalnychokolicznościachśmignęłabymtamjakna
sprężynach,gdybyniejednaprzeszkoda.
Chłopak.
Szansę,żeniedostałzaproszenia,sąnikłe.Gdybychodziłoomojegoinnegobyłego,nieprzeszkadzałoby
mito,aleniemiałamodniegoznakuodprzyjęciaurodzinowegojakiśczastemu,przyjęcia,naktórym
omalnasiebieniewpadliśmy;potajemniczymsamochodzieniemaśladu,toteżniewiem,czywciążo
mniemyśli,czymnienienawidzi,czycałkiemzapomniał.Iniemogęsięzdecydować,cobyłoby
najlepsze.
Wystarczyłobypodnieśćsłuchawkę,zadzwonićdojegonarzeczonejizapytać,alezdradziłabymmoje
zaniepokojenie,awiem,żecudzydyskomforttodlatejparygratka.Najlepiejsiedziećcicho.
Zpewnościąprzydałbymisięweekendzamiastem,leczjakdotądżadnainnaopcjasięniepojawiła.
284
dimanche,le6juin
RazemzNiA3przeprowadziliśmydokładnąanalizęrozmowykwalifikacyjnej.N
niemapojęcia,costudiowałam,leczprzekonujemnie,żedostanętępracę.A3
natomiastpracujewpodobnejdziedzinieipomrukujecośsceptycznie.
Czujęsię,jakbymmiałaosobistegoaniołkaidiabełka,jakwkreskówkach.Choćmyśl,żenosiłabymna
plecachdwóchważącychrazemprawiedwieściekilofacetów,trochęmnieśmieszy.
mardi,le8juin
—Napewnoprzynajmniejbiorąciępoduwagę—rzekłN.—Kiedypojechałemnarozmowęw
Newcastle,zadzwonilidomnie,żebypowiedzieć,żeniedostałemunichpracy,zanimzdążyłemwsiąść
dopociągupowrotnego.
—PocojeździłeśdoNewcastle?—zapytałam.Nspojrzałnamniedziwnie.
—Mniejszaztym.Ważnejest,żepowinnaśuzbroićsięwcierpliwość.Dadząciznaćwswoimczasie.
Pewniemarację,aletonieznaczy,żesięniemartwię.Zastanawiamsię,czymogłamlepiejwypaść,
bardziejprofesjonalnieodpowiadaćnapytania.Możecośwmoimzachowaniulubstrojuwzbudziłoich
niechęć?Możeźlewypadłamnatlepozostałychkandydatów?Ajeślidostanętępracę,dopasujęsiędo
zespołuczynie?Czypracujątamjacyśwysportowanimężczyźni?
mercredi,le9juin
Otomożliwepowody,dlaktórychjeszczesięzemnąnieskontaktowanoporozmowiekwalifikacyjnej:
285
Postanowilizatrudnićkogośinnegoizapomnielimiotympowiedzieć.
Postanowilimniezatrudnićizapomnielimiotympowiedzieć.
Proponująpracęnajpierwkomuśinnemuiczekająnaodpowiedź,zanimodrzucąinnychkandydatów.
Odrzucająinnychkandydatów,zanimskontaktująsięztym,któryotrzymapracę(tzn.zemną).Listzaginął
wczasietransportu.Listniezaginął,leczzostałdoręczonypodzłyadres.Listzostałdoręczonypodzły
adres,alewłaścicielmieszkaniazmarłnagleiniktnieznalazłdotądanijego,anilistu.Listzostał
doręczonypodzłyadres,awłaścicieldomumapsa,którypożarłmójlist.
Listzostałdoręczonypodwłaściwyadres,leczwcelusprawdzeniamojejprzytomnościumysłunadawca
upodobniłgodotysięcydocierającychdomniecodziennieulotek,ajaprzezpomyłkęgowyrzuciłam.List
zostałmidoręczonyinatychmiastuległdezintegracji.Listzostałmidoręczony,alewkrótcepotem
doznałamsilnegowstrząsupsychicznego,którycałkowiciewymazałwspomnienieoliścieiwstrząsie.
Mójmózgzastąpiłwymazanefragmentyczymśinnymiteraznietylkoniepamiętamżadnegoztych
zdarzeń,alerównieżniemamniewyjaśnionychlukwpamięci.Całarozmowakwalifikacyjnatylkomisię
przyśniła.Listwogóleniezostałwysłany.
Pracodawcyjeszczeniepodjęlidecyzji.
jeudi,le10juin
Niemogłamdłużejznieśćczekania.Zadzwoniłamdodziałupersonalnego.Kobietapodrugiejstronie
byłauprzejma,choćtrzyrazymusiałamjejpodawaćnumermojejsprawy.Prze-286
prosiła—pewniewystąpiłyjakieśproblemyzpocztąwewnętrznąilistyniezostaływysłane,mimoże
decyzjajużzapadła.Onaszukałainformacji,ajazagryzałampalce.
—O,jest—powiedziała.—Wyglądanato,żedostałapanitępracę.
Serceskoczyłomizradości.Uśmiechnęłamsięszeroko.
—Naprawdę?
—PanijestLouise,tak?
Mojesercerunęłozhukiemwokoliceżołądka.
—Hm,nie.—Dziewczynaztwarząjakpudding.Jakmogliwybraćjązamiastmnie?
—Och,przepraszam!—zaśmiałasięnerwowomojarozmówczyni.—Więcjednakpanisięnieudało.
—Podziękowałamirozłączyłamsię.
TelefonodDoktoraK,któryprzybyłodwiedzićrodzicówichceprzyjechaćdomniewprzyszłym
tygodniu.Mojaobecnasytuacjamaprzynajmniejtęzaletę,żedajemisporowolnegoczasu.Dobreito.
Zdecydowałamsięiśćnaprzyjęciezaręczynowe.
Nictakniekoizranionejdumyjakalkoholiflirt.
Takwięcpewniespędzęweekendpozadomem.PrawoMurphy'ego:jeśliwmieściepanujeupałi
duchota,alewy-ściubięzniegonos,pogodacałkiemsiępopieprzy.
Ajabędęwsandałachibiałychspodniach.Jeśliwtenweekendauradasięwamweznaki,możeciebyć
pewni,żetomojawina.
dimanche,le13juinZaletyseksuzbyłym:
•Niemaniebezpieczeństwa,żedoznaszszoku,widzącgopierwszyraznagiego.Tookropneznamięjest
dokładniewtymsamymmiejscu,wktórymjezostawiłaś.
287
w
6Pofakcieniemusiszzadawaćniezręcznychpytańonumertelefonu.Jeśligoniemasz,tonieprzez
przypadek.
•Onznatwojeguziki,wie,ileichjest,jakdługotrzebajenaciskać,iczypowinienjenaciskaćodboku
doboku,odgórydodołuczypookręgu.
Atakżewady:
•Prawdopodobnieistniejejakiśważny,możenawetbardzoważnypowód,dlaktóregoniejesteściejuż
razem.
•Jednozwaspomyśli,żezwiązekzostałreaktywowany.
•Niemanajmniejszejmożliwości,żeopowieszotymktóremuśzeswoichznajomych,niewychodząc
przytymnanajwiększąkretynkęnaświecie.Wszakmusielicięznosićpowaszymzerwaniu,prawda?
Niechtoszlag.Muszęwprowadzićmojągłowęwbliższykontaktześcianą.Odezwęsię,jakwbijęsobie
dołbatrochęrozumu.
lundi,le14juin
Więcjednakseks.Zkimś,zkimnigdywięcejsięgoniespodziewałam.
ZChłopakiem.ZtymzakichanymChłopakiem.
Wciążpróbujędojśćztymdoładu.Toistnybajzel.OdwiózłmniezpowrotemdoLondynuiteraznie
chceodejść.Alemuszęstwierdzić,żeprzedlekkonieprzytomnąświetlistąfaząpostkoitalną,zanim
nastąpiłonieuniknioneO-Rety-Znowu-Ty,byłodobrze.
Anawetlepiejniżdobrze.Siedziałminapiersiachirżnąłwusta,wziąłmnieodtyłu,zgóryiodspodu.
Uśmiechnęłamsięizapytałam,jaktosięstało,żetakdobrzemanewrujejęzykiem;pomyślałam,że
nauczyłagotegojakaśgenialnadziwka.
288
•Pofakcieniemusiszzadawaćniezręcznychpytańonumertelefonu.Jeśligoniemasz,tonieprzez
przypadek.
•Onznatwojeguziki,wie,ileichjest,jakdługotrzebajenaciskać,iczypowinienjenaciskaćodboku
doboku,odgórydodołuczypookręgu.
Atakżewady:
•Prawdopodobnieistniejejakiśważny,możenawetbardzoważnypowód,dlaktóregoniejesteściejuż
razem.
•Jednozwaspomyśli,żezwiązekzostałreaktywowany.
•Niemanajmniejszejmożliwości,żeopowieszotymktóremuśzeswoichznajomych,niewychodząc
przytymnanajwiększąkretynkęnaświecie.Wszakmusielicięznosićpowaszymzerwaniu,prawda?
Niechtoszlag.Muszęwprowadzićmojągłowęwbliższykontaktześcianą.Odezwęsię,jakwbijęsobie
dołbatrochęrozumu.
lundi,le14juin
Więcjednakseks.Zkimś,zkimnigdywięcejsięgoniespodziewałam.
ZChłopakiem.ZtymzakichanymChłopakiem.
Wciążpróbujędojśćztymdoładu.Toistnybajzel.OdwiózłmniezpowrotemdoLondynuiteraznie
chceodejść.Alemuszęstwierdzić,żeprzedlekkonieprzytomnąświetlistąfaząpostkoitalną,zanim
nastąpiłonieuniknioneO-Rety-Znowu-Ty,byłodobrze.
Anawetlepiejniżdobrze.Siedziałminapiersiachirżnąłwusta,wziąłmnieodtyłu,zgóryiodspodu.
Uśmiechnęłamsięizapytałam,jaktosięstało,żetakdobrzemanewrujejęzykiem;pomyślałam,że
nauczyłagotegojakaśgenialnadziwka.
288
—Niewiem—odparł.—Poprostudużootymmyślę.Mójorgazmnastąpiłszybciej,byłsilniejszyi
dłuższyniżzazwyczaj.
Przezchwilęmyślałam:„Gdybyniepowiedziałznowuczegośgłupiego,byłabymcałkiemszczęśliwa".
DrugiePrawoMurphy'ego:zanimupłyniepółminuty,tenfacetotworzyustaipowiecośgłupiego.Na
dworzepadało,więcniemogłampodbylepretekstemewakuowaćsięzmieszkania,pospacerować
trochęiwrócić,kiedyjużgoniebędzie.
mardi,le15juin
Doseksuzbyłyminiemazastosowaniapytanie„czy"tylkoJak"(jakdługotopotrwa,jakszybkosię
skończyikiedybędęmogłaodejść).Przyjaźnięsięzwiększościąbyłych,awiększośćmoichprzyjaciół
tomoibyliizzasadynierżnęsięznimipóźniej.Alejestjedenczydwóch,zktórymistraciłamkontakt,a
nieistniałomiędzynaminic,naczymmożnazbudowaćprzyjaźń.Chłopakbyłjednymznich.
Wczoraj,kiedywychodził,zaproponował,żepodrzucimnienaspotkanie.Wielkienieba,dzięki,
pomyślałam,botooznaczało,żeruszywswojądrogęinigdyniewróci.Alezanimwyjechaliśmy,
zapytał,czymamprzysobiejakieśpieniądze.Niemiałam.Jeśliniepracuję,tonoszęprzysobiemniej
drobniakówniżkrólowa.
Wybrałtrasęobokbankomatu,żebymmogławyciągnąćpieniądzeioddaćmuzapomidory,któremikupił.
(Notabenekupiłjezamiasttych,którejużmiałamiktórymiteżsięczęstował.Wyszłowięcnato,żedwa
razyzapłaciłamzaswojepomidory).
Wysiadłamzauta,potrząsającgłową,ipodeszłamdobankomatu.Wzięłamszeleszczącegodziesiątaka—
pomidorytyleniekosztowały,alemożetenfacetzamierzapobraćdodatkowąopłatęzamojąbułkę?—i
wróciłam.Włożyłammubanknotdoręki,zatrzasnęłamdrzwiczkiiposzłamdalejpieszo.
MinutępóźniejodebrałamSMS-a:„Jadępopaliwo.Jeślinadalchcesz,żebymciępodwiózł,wróćtutaj".
289
Nieodpowiedziałam.Zadzwonił.„Chcesz,żebymciępodwiózł?"—spytał.Tak,jeślibędzieszsię
zachowywałjaknormalnyczłowiek.Powiedziałam,którędyidę,iżejeślichcemniepodwieźć,może
podjechać.Zadzwoniłpominucieipowiedział,żejestnakońcutejulicyimnieniewidzi.Odparłam,że
todlatego,żewciążidę.Rozłączyłamsię.Zadzwoniłjeszczerazizapytał,gdziejestem.Opisałamulicę,
budynek,którywłaśnieminęłam,idalszątrasę.
Rozłączyłamsię.
PrzysłałnastępnegoSMS-a:„Tonaprawdęgłupie.Przezcałyczasjadędziesięćmetrówzatobą.Jak
zwykledokładniewiedziałem,cosięstanie".
Minutępóźniejjegosamochódpodjechałzprawejstrony.Stanęłam.Nachyliłsięiotworzyłdrzwi.
—WłaśniedostałamtwojegoSMS-a—powiedziałam.
—Ico?
—Cześć.—Zatrzasnęłamdrzwiczkiiposzłam.
Samochódstałjeszczeprzezchwilę,ażktośzatrąbiłklaksonem;Chłopakpodjechałdonastępnegoronda
izniknął.Itobyłkoniec.Założyłamsłuchawki.
Następnapiosenkaopowiadałaotym,żektośwyszedłzdomu.Czułamsiędobrzeiuśmiechałamtak
mocno,żełzynapłynęłymidooczu.
mercredi,le16juin
Wczorajpóźnymwieczoremodebrałamtelefon.Niezpracy—A1przechodziłjakiśkryzys,bojego
kobietagdzieśsięzapodziałainigdzieniemożnajejbyłoznaleźć.Dzwoniłczteryrazyizostawiłjakąś
niebardzozrozumiałąwiadomość.
Próbowałamoddzwonić,aleodrazupołączyłamsięzautomatycznąsekretarką.Ach,cichłopcy.Było
późno,alezdałamsięnałaskęlondyńskiejkoleipodziemnejipojechałamdoniego.
NatrasieodemniedodomuA1trzebasiędwarazyprzesiąść.Aotejporzezawszebojęsię,żesię
spóźnięnaostatnipociąg290
iutknęnaEarl'sCourtzbiletemtygodniowymibezpomysłunato,codalejrobić.
Metrojestbezwątpienianajbardziejantyspołecznymśrodkiemtransportu,jakiwynaleziono.Wautobusie
możeszocalićinnychpasażerówprzedswoimizarazkami,kichającimnatyłgłowy.Wmetrzejesteś
skazananaoddychaniewspólnympowietrzemzkażdymnosicielemzarażonejflegmystąddoUxbridge.I
mimożestoiszznosempodpachącałkowicieobcychludziwmieszaniniewirusówgorszejniżw
powieściMichaelaCrichtona,niewolnocipatrzećludziomwtwarz.
Wnormalnychwarunkachbyłobytotrudne.MieszkańcyCitytomistrzowiebłyskawicznegotaksowania:
wułamkusekundypotrafiąocenićczłowieka,którywejdzieimwpolewidzenia,izlekceważyćgo.Ale
kiedytkwiszwpuszcepędzącejpowyboistychtorachdoDollisHill,zupełnieniemagdziepodziaćoczu.
Musiszpatrzeć,aleciniewolno.Dlategowłaśniegazetysątakiepopularne:totarcza,zaktórąmożesz
sięschować,atakżepretekst,bynietrzymaćsięuchwytuipotykać
0zaspęgazet„Metro",leżącąwprzejściu.
CzekającnapociągliniiDistrict,poczułamnasobieczyjśwzrok.Udałam,żezerkamnazegareki
spoglądamwjedną
1drugąstronętorów.Jakiśmłodzikwgarniturze.Pewnieznudówobserwował
wszystkichnaperonie.Wporządku.Potrzebowałamprysznicaisnu,więcchybaniezasługiwałamna
drugiespojrzenie.
Nadjechałmójpociąg;wsiadłam.Mężczyznazająłmiejscenaprzeciwko.Czytobyłokolejnespojrzenie?
Nie.Zignorować.Zerknęłamnajegodłoń.Tobyłapiękna,kształtnaręka.Bardzoatrakcyjna.Oparłam
czołonabocznymuchwycie.
Kątemokazobaczyłam,żezerknąłnamniekilkarazy.Zdecydowaniewięcejniżtokonieczne.Alenie
byłotospojrzeniedrapieżnika.Prawdopodobniezastanawiał
siętylko,dlaczegootejporzewłóczęsiępomieście;samaciąglesięnadtymzastanawiam,patrzącna
innychludzi.Pewnienawalony.Ktotrzeźwyjeździmetremotejporze,wystrojonywgarnitur?
291
iutknęnaEarl'sCourtzbiletemtygodniowymibezpomysłunato,codalejrobić.
Metrojestbezwątpienianajbardziejantyspołecznymśrodkiemtransportu,jakiwynaleziono.Wautobusie
możeszocalićinnychpasażerówprzedswoimizarazkami,kichającimnatyłgłowy.Wmetrzejesteś
skazananaoddychaniewspólnympowietrzemzkażdymnosicielemzarażonejflegmystąddoUxbridge.I
mimożestoiszznosempodpachącałkowicieobcychludziwmieszaniniewirusówgorszejniżw
powieściMichaelaCrichtona,niewolnocipatrzećludziomwtwarz.
Wnormalnychwarunkachbyłobytotrudne.MieszkańcyCitytomistrzowiebłyskawicznegotaksowania:
wułamkusekundypotrafiąocenićczłowieka,którywejdzieimwpolewidzenia,izlekceważyćgo.Ale
kiedytkwiszwpuszcepędzącejpowyboistychtorachdoDollisHill,zupełnieniemagdziepodziaćoczu.
Musiszpatrzeć,aleciniewolno.Dlategowłaśniegazetysątakiepopularne:totarcza,zaktórąmożesz
sięschować,atakżepretekst,bynietrzymaćsięuchwytuipotykać
0zaspęgazet„Metro",leżącąwprzejściu.
CzekającnapociągliniiDistrict,poczułamnasobieczyjśwzrok.Udałam,żezerkamnazegareki
spoglądamwjedną
1drugąstronętorów.Jakiśmłodzikwgarniturze.Pewnieznudówobserwował
wszystkichnaperonie.Wporządku.Potrzebowałamprysznicaisnu,więcchybaniezasługiwałamna
drugiespojrzenie.
Nadjechałmójpociąg;wsiadłam.Mężczyznazająłmiejscenaprzeciwko.Czytobyłokolejnespojrzenie?
Nie.Zignorować.Zerknęłamnajegodłoń.Tobyłapiękna,kształtnaręka.Bardzoatrakcyjna.Oparłam
czołonabocznymuchwycie.
Kątemokazobaczyłam,żezerknąłnamniekilkarazy.Zdecydowaniewięcejniżtokonieczne.Alenie
byłotospojrzeniedrapieżnika.Prawdopodobniezastanawiał
siętylko,dlaczegootejporzewłóczęsiępomieście;samaciąglesięnadtymzastanawiam,patrzącna
innychludzi.Pewnienawalony.Ktotrzeźwyjeździmetremotejporze,wystrojonywgarnitur?
291
Podniosłamwzrok.Patrzyłnamnieniebieskimioczyma.Beznamiętnie.Niemogłamsiępowstrzymaći
wyszczerzyłamzębyjakwariatka.Nieuśmiechnąłsię.Szybkoodwróciliśmygłowywdrugąstronę.
Och,tyszurniętakretynko,pomyślałam.Niemogęsiępowstrzymać,kiedyktośspojrzynamnie
niespodziewanie,iśmiejęsię.Musiałpomyśleć,żemaprzedsobąkompletnąidiotkę.
Dwaprzystanki.Znówodwróciłgłowęwmojąstronę.Spojrzałamnaniegoiznowusięuśmiechnęłam.A
potempokazałammujęzyk.
Roześmiałsięiodwróciłgłowę.
Kolejnedwaprzystanki.Obojewyraźnieodwracaliśmyodsiebiegłowy.Obsceniczneunikanieswojego
wzroku.Mojastacjabyłacorazbliżej.Przeciągnęłamsię.
Widziałam,żenamniepatrzy,alenienawiązałamkontaktuwzrokowego.Cozamierza?Mogłabymmu
pomachać,wysiadając.Mogłabymcośpowiedzieć.
Wstałam.Pociągzwolnił,wjeżdżającnastację.Drzwisięrozsunęły.No,kiwnijprzynajmniejgłową,
pomyślałam.Apóźniej:wysiądźzamną,wysiądź.Wyszłamnaperon.Alboniewysiadaj.Niewysiadł.
Totylkopodpityszczeniakwgarniturzewracadodomu.Pociągodjechałizniknąłwmroku.
(A1nicniebyło,nawiasemmówiąc.Trochęzmęczonyirozemocjonowany.Toznaczynawalony).
samedi,le19juin
ByłamzkoleżankąCwklubie.Nmiałsięznamispotkaćpóźniej,przysłałSMS-a,żesięspóźni.
Stałyśmyprzybarzezdrinkami,unikającswojegowzrokuistarającsięniesłyszećbeznadziejnej,
tandetnejmuzyczkiwalącejzgłośników.
Wnasząstronęprzydryfowałjakiśfacet.
—Hej,mojepanie—odezwałsię,ajapomyślałam,czytoniezawcześnie,żebybyćtakpijanym?—Są
jakbyurodziny
292
mojegoprzyjaciela,o,tamstoi...—Wskazałwstronębezkształtnejplamytwarzy.
Cjużułożyłaustawuprzejmyuśmiech.Czyniebyłojasne,żewcalenieczekamy,ażnasktośprzygada?
Alemłodemupaniczowichodziłopogłowiecośinnegoniżprzygadywanienas.
—Mójprzyjacielzastanawiasię,czyzechciałybyściepokazaćmucycki.
—Przykromi,alenie—odparłazuśmiechemC,spoglądającnaswojegodrinka.
Jarównieżsięuśmiechnęłam.
—Jesteściepewne?Sąjegourodzinyiwogóle.
—Nie—oznajmiłammniejuprzejmieiodwróciłamgłowę.Wzięłyśmypojeszczejednymdrinku.N
bardzosięspóźniał.
Próbowałyśmyrozmawiać,przekrzykującmuzykę,któragrałaterazjeszczegłośniej,alesieniedało,więc
tylkouśmiechałyśmysięniewyraźniedosiebie.C
bawiłasiępierzastymifrędzel-kamiswojegowyjątkowozmysłowegoswetra.
Podkołowałodonasdwóchmężczyzn.Ledwiesięodwróciłyśmynaznak,żezauważamyichobecność.
Tobyłtensamchłopakzjeszczejednym.
—Witampanie—powiedziałtendrugi.Pomyślałam,żemężczyźnizwracająsiędokobietper„pani"
wyłączniewtedy,gdykpiązrycerskichpóz.—Dzisiajsąmojeurodzinyizastanawiałemsię,czy
zechciałybyściepokazaćmicycki?
Przynajmniejniezachowywałsięniegrzecznie.Cbyłaniewzruszona.
—Nie.
—Nie—powtórzyłamjakecho.
—Jesteściepewne?—zapytałprzymilnymtonem.
Czytokiedykolwiekzdajeegzamin?—pomyślałam.Dblicha,nawetniezaproponowałnamforsy.Czyli
kobietymająsięzachowywaćjakdziwkizadarmoiuważasiętozadobrązabawę,aprawdziwe
prostytutkisąprzedmiotemkpin.
Dziwnetowszystko.
293
—Nie—odezwałsięjakiśgłoszzaplecównieznajomych.TobyłN,ogłowęwyższyodtamtych.
Czmychnęli.
Nodwiózłnasobie.Ctomłodadziewczyna,jeszczeprawienastolatka.Właściwiemadwadzieściakilka
lat,leczzachowujesięjakosiemnastka.Wprzyjemnysposób.
Rozmawialiśmyomałżeństwie.InteresowałająsytuacjaN,czemuwciążjestsam.
Zapytała,czychcęwyjśćzamążipewnegodniamiećdzieci.Powiedziałam,żenie.Onateżniechciała.
—Och,niewierzę—rzekłdoniejN.—Znajdzieszodpowiedniegofacetaitosiępoprostustanie.
Najeżyłasię,aleniespierałaznim.
—Acosądziszomojejprzyszłości?—spytałam.—Staropanieństwo?
Nspojrzałnajezdnię.Staranniedobierałsłowa.
—Myślę,żewybrałaśswojądrogęiniechcesz,żebyktokolwieksięwtrącał.
Ceniszwolnośćponadwszystko.Więcowszem,myślę,żewłaśnietosięstanie,jeślitegozechcesz.Nie
mówię,żenigdyniezmieniszzdania,alepotrzebnybyłbydotegowyjątkowymężczyzna,atyitakjeszcze
długowolałabyśbyćsama.
dimanche,le20juin
Polegiwałamnałóżku,czytając.Zadzwoniłtelefon.TobyłDoktorK.
—Nakońcuulicy,powiedziałaś?
—Napoczątku.—Właściwienigdyniejestempewna,gdziejestkoniec,agdziepoczątek,alejeślinie
widziałnumerudomu,topewniebyłponiewłaściwejstronie.
Minutępóźniejzadzwoniłdodrzwi.
—Napoczątkuulicy?—Miałładniejszyuśmiech,niżzapamiętałam.Przyjechał
starymniebieskimautem.Wyjaśnił,żetojegobrata.Wpuściłamgo.
294
Postawiłkołokanapyneseser,którytrzymałwręku.Achtak,pomyślałam.
Powinnambyłaschowaćpoduszkiikoce.Wolałabym,byniemyślał,żezakładam,iżbędziezemnąspał.
Staliśmynaprzeciwkosiebiezuśmiechem,nicniemówiąc.
—Awięc.
—Awięc.Pójdziemynaspacer?
—Notochodźmy.
Włóczyliśmysiębardzodługo.Nawetniezwróciłamuwaginagodzinę,pókisłońcenieschowałosięza
drzewami.Opowiadałorodzinie,opracy.Mówiłcudownymiustamiirękoma.Usiedliśmynaławcei
obserwowaliśmyokrągłekobietywyprowadzającenaspacerswojemaleńkie,jeszczeokrągłejsze
pieski.
—Wracamy?
—Notowracajmy.
Zaproponowałam,żezrobięmucośdojedzenia.
—Szczerzepowiedziawszy,niejestembardzogłodny—odparł.Jateżniebyłamgłodna.Wyjąłz
neseserudużąbutelkęlikieru.Napewnoniebyłownimmiejsca,żebyzmieściłosięcośjeszcze.
Usiedliśmywkuchni,postawiliśmynastolemiskęloduiwykończyliśmybutelkę.
Byłampodchmielona,onteż,alewprzyjemnysposób,takjakpierwszegowieczoru,któryrazem
spędziliśmy.Kiedybutelkaiszklankizostałyopróżnione,zaprowadziłamgodosypialni.Całowaliśmy
sięipieściliśmyprzezubranie.
—Twojepiersisąfantastyczne—stwierdził.—Mogęcięocośspytać?
Owszystko,pomyślałamprawienagłos.
—Słucham.
—Mogęwychłostaćciępopiersiach?Toznaczyprzezkoszulę.
Podałammudyscyplinkę.Zacząłodlekkichuderzeń.Roześmiałamsię.
—Możeszmocniej—zachęciłamgo.Uderzyłmocniej.Zabolało.Byłamjużchłostanamocniej,alenie
byłotakprzyje-295
mnie.Wciążsięśmiałam.Onnicniemówił,aleteżsięuśmiechał;wydawałosiętoniedorzeczne.
Skończywszy,odłożyłdyscyplinęiwsunąłmiręcepodkoszulę.
—Sąciepłe—rzekł,unosząckoszulę.Niemiałamnasobiestanika.—Iróżowe.—
Przycisnąłmniedościanyiwziąłwtejpozycji.Potemupadliśmynałóżkoiprawienatychmiast
zasnęliśmy.
lundi,le21juin
Obudziłmnietelefon.Byłamoszołomiona,więcodebrałam,niepatrzącnawyświetlacz.
—Tak?
—Halo.—TobyłChłopak.Powinnamsięrozłączyć,aleniezrobiłamtego.—Gdziejesteś?—zapytał.
—Wdomu.—Niebyłosensukłamać.Aniczasu,żebypomyśleć.—Aty?
—Przeddomem.
—Och.—Odłożyłamtelefon,przeciągnęłamsięidelikatnympchnięciemobudziłamśpiącegoobok
DoktoraK.—Mamgościanadole—powiedziałam.
Musiałzwrócićuwagęnatonmojegogłosu.
—Ktoto?
—Mójbyły.—Skrzywiłsięlekko.Zapytał,cochcęzrobić.—Chybatrzebaotworzyćdrzwi.—
Powiedział,żeniemuszę.Żemogęzadzwonićnapolicję.
Odparłam,żewiem.Ubraliśmysię.Zszedłdokuchni,ajaotworzyłamdrzwi.
WprogustałChłopak,ubranywszortyikoszulkę.Swójsamochódzaparkowałpoddomem.Byłsam.
Zapytał,czymożewejść.Wpuściłamgo.
SkinąłDoktorowiK,którybyłwkuchni.Przedstawiłamichsobie.Spytałam,czyktośchceherbatęalbo
cośnaśniadanie.Powiedzieli,żetak.Włączyłamradio.
Wydawałosię,żewszystkotoczysięzbytspokojnie.Odwróciłamsiędokuchenki,na
296
którejstałajajecznica,włożyłamchlebdopiekarnika.Porozmawiałamzgośćmiopogodzie(ładna),o
tym,copuszczająwradiu(chłam),iowiadomościach(przygnębiające).Wyjęłamtalerzetejsamej
wielkościipostawiłamprzednimi.
Chłopakodrazuzabrałsiędojedzenia,pochyliwszygłowęnadtalerzem.Dziwniebyłopatrzećnaniego
przymoimstolepoupływietychparumiesięcy.
—Atyniejeszjajecznicy?—spytałDoktorK.
—Wystarczymikromkachleba—oświadczyłam.
—Niskooktanowepaliwo—mruknąłzuśmiechem.Milczeli.Niemogłamusiedziećnamiejscu,
zaczęłamchodzićpokuchni,skubiącskórkęodchleba.Chłopakskończył
szybkoizapytał,czymożeskorzystaćztoalety.Powiedziałam,żetak.Nigdyprzedtemniepytał.
PojegowyjściuDoktorKodwróciłsiędomnieispytałszeptem:
—Czemumionimniepowiedziałaś?
—Niesądziłam,żejestoczymmówić—odparłamrówniecicho.—Niewidziałamgoodmiesięcy.
Chłopakwrócił.Zapytał,czymożezemnąporozmawiać.Powiedziałam,żetak.
Staliśmywkuchni,milcząc,aDoktorKprzyglądałsięnam.Chłopakzapytał,czymożezemnąpomówić
wpokoju.Powiedziałamtak.Weszliśmynagórę.Zostawiłamdrzwiotwarte.Usiadłnałóżkuiskinął
ręką,żebymteżusiadła.Usiadłam.
Wiedziałam,żewkuchnisłychaćkażdesłowo.
—Chcęcizadaćpytanieichcę,żebyśszczerzeodpowiedziała—rzekł.
Najeżyłamsię.Jakieonmaprawo,żebymnieocokolwiekpytać?Ikiedytoniepowiedziałammu
prawdy?
—Tak?
—Sypiaszztymfacetem?
—Tak.
—Spałtutajtejnocy?
—Tak—potwierdziłamizaczęłamsięzastanawiać,jakdługobyłprzeddomem.
297
1
—Niemogęuwierzyć,żemitozrobiłaś—rzekł.
Nieposiadałamsięzezdumienia.Miałamprowadzićdlaniegorejestrkochanków?
Wciążmiałamprzejmowaćsiętym,cotenfacetomniemyśli,coktokolwiekomniemyśli?Poprosiłam
go,żebywyszedł.
Byłspokojny.Dziwniespokojny.Zwyklejestnakręconyigadatliwy,lecztymrazemzachowywałsię
spokojnieizopanowaniem.Powiedział,żesamwyjdzie,alenalegałam,żezejdęznimnadółi
odprowadzęgododrzwi.Iwypuszczę.Wyszłamzanimizamknęłamdrzwi.DoktorKwciążbyłw
kuchni.Usłyszałam,żedrzwisięzatrzaskują.Niewzięłamzesobąklucza.JeśliChłopakzamierzałsię
awanturować,niechciałampozwolić,żebycośzrobiłtamtemu.Będziemusiał
zrobićtomnie.
Odwróciłsię;krewwróciłamudopoliczków.
—Muszęznimpomówić—rzekłznagłąniecierpliwością.
—Nie—odparłam,krzyżującręce.
—Muszęznimpomówić—powtórzyłChłopak.—Możecięsobiewziąć,alechcę,żebywiedział...
żebywiedział,comiodbiera.
—Niczegocinieodebrał.Nawetniewiedział,kimjesteś.Skądmiałbytowiedzieć?Pozwoliłeśmi
odejść.Dwarazy.—Poprosił,żebymwpuściłagodośrodka.Odmówiłam.Poprosiłjeszczerazijeszcze
raz,ajawciążodmawiałam.
Niesądziłam,żepotrafiłbymniepobić,aleniemogłamnatympolegaćizastanawiałamsię,kiedy
puszcząmunerwy.Naulicyjakcodzieńotejporzezaczęlisiępojawiaćludzie.Liczyłam,żetomnie
uratuje,jeślizajdzietakapotrzeba.
Chłopakzrozumiał,żeprośbaminiczegoniewskóra.
—Dajspokój!—syknął.—-Tenfacetjestjużduży.Potrafiosiebiezadbać.
—Niedotknieszgo?—spytałam.
—Niedotknę.
—Kłamca.—Miałskrzyżowaneręce,alewidziałam,że298
—Niemogęuwierzyć,żemitozrobiłaś—rzekł.
Nieposiadałamsięzezdumienia.Miałamprowadzićdlaniegorejestrkochanków?
Wciążmiałamprzejmowaćsiętym,cotenfacetomniemyśli,coktokolwiekomniemyśli?Poprosiłam
go,żebywyszedł.
Byłspokojny.Dziwniespokojny.Zwyklejestnakręconyigadatliwy,lecztymrazemzachowywałsię
spokojnieizopanowaniem.Powiedział,żesamwyjdzie,alenalegałam,żezejdęznimnadółi
odprowadzęgododrzwi.Iwypuszczę.Wyszłamzanimizamknęłamdrzwi.DoktorKwciążbyłw
kuchni.Usłyszałam,żedrzwisięzatrzaskują.Niewzięłamzesobąklucza.JeśliChłopakzamierzałsię
awanturować,niechciałampozwolić,żebycośzrobiłtamtemu.Będziemusiał
zrobićtomnie.
Odwróciłsię;krewwróciłamudopoliczków.
—Muszęznimpomówić—rzekłznagłąniecierpliwością.
—Nie-—odparłam,krzyżującręce.
—Muszęznimpomówić—powtórzyłChłopak.—Możecięsobiewziąć,alechcę,żebywiedział...
żebywiedział,comiodbiera.
—Niczegocinieodebrał.Nawetniewiedział,kimjesteś.Skądmiałbytowiedzieć?Pozwoliłeśmi
odejść.Dwarazy.—Poprosił,żebymwpuściłagodośrodka.Odmówiłam.Poprosiłjeszczerazijeszcze
raz,ajawciążodmawiałam.
Niesądziłam,żepotrafiłbymniepobić,aleniemogłamnatympolegaćizastanawiałamsię,kiedy
puszcząmunerwy.Naulicyjakcodzieńotejporzezaczęlisiępojawiaćludzie.Liczyłam,żetomnie
uratuje,jeślizajdzietakapotrzeba.
Chłopakzrozumiał,żeprośbaminiczegoniewskóra.
—Dajspokój!—syknął.—Tenfacetjestjużduży.Potrafiosiebiezadbać.
—Niedotknieszgo?—spytałam.
—Niedotknę.
—Kłamca.—Miałskrzyżowaneręce,alewidziałam,że298
jegopięścizaciskająsięirozwierają;kostkinadłoniachrobiłysiętobiałe,toróżowe.
Staliśmydalej.Spojrzałnamnie.
—Wsiadajdosamochoduiodjedźstąd—powiedziałam.
Nieruszyłsię.Powtórzyłam.Wtedyodszedł.Poszłamzanimdofurtkiipatrzyłam,jakwsiadadoauta.
Nieodrazuwłożyłkluczykdostacyjki.
Zaczekałam,ażruszy.Podeszłamdodrzwiizapukałam.DoktorKmniewpuścił.
Poszliśmydosypialniipieprzyliśmysię.
mardi,le22juin
RanoDoktorKzacząłsięzbieraćdowyjazdu.Musiałwracaćnapołudnie.
Pościeliłamłóżko,gdyonpakowałswójskąpydobytek.Niewiedziałam,czysięjeszczezobaczymy;
siniakinamojejklatcepiersiowejjużblakły,alebyćmożeprzetrwajądłużejniżnaszromans.Nie
wiedziałamtegoiniedbałamoto.
Naroguulicystałsamochód,widziałamgozokna;DoktorKteżotymwiedział.
Odprowadziłamgodoautaipomachałammu,wróciłamdodomuizamknęłamzasobądrzwi.Zadzwonił
telefon.Nieodebrałam.
Kilkaminutpóźniejznówzadzwonił.
—Halo—odezwałamsię.
—Mogęwejść?—zapytałChłopak.Powiedziałam,żenie,wyjdędoniegonadwór.
Zamknęłamzasobądrzwiiwsunęłamkluczedokieszeni.Wzięłamzesobąkomórkęnawszelkiwypadek.
Chłopakwysiadłzsamochoduispotkałsięzemnąprzyfurtce.Znówpoprosił,żebymgowpuściła.
Odmówiłam.Powiedziałam,żemożemypomówićwjegosamochodziealbowogóle.Poprosiłjeszcze
raz,zobaczył,żenicztego;ruszyłamzanimdosamochodu.
Usiadłamnafotelupasażeraiprzymknęłamdopołowydrzwi.
299
—Przepraszam,wiem,żetylerazypostąpiłemźle,bardzomiprzykro—
wymamrotał.
Miałzaczerwienioneoczy,aramionamuopadły.Poczułamukłucieczułości,alenicniepowiedziałam.
Chłopakdalejprzepraszał,płacząc.Pozwoliłammunato.
Przypomniałamsobie,ilerazymidokuczyłinieprzeprosił,kiedysięspotykaliśmy,ajamimoto
rzucałamsię,żebygopocieszaćimówić,żetoniebyłajegowina.
Tymrazemniebędęmuprzeszkadzać.Pozwolęmuzrzucićtenciężarzpiersi.
Trudnobyłonatopatrzeć.Wiedziałam,żemogępołożyćtemukres.Wiedziałam,żemogęuczynić
następnedziesięćminutłatwiejszymidlanasobojga—możenawetdziesięćdni,gdybyśmymieli
szczęścieiznówsięniepokłócili—mówiąc,żegoprzyjmę.Alewiedziałamteż,żekłótniaprzezcały
czasbędziesięczaiłazarogiem.Aludziesiętakpoprostuniezmieniają,bezwzględunato,coChłopak
mówił.Nieznaczyto,żeniezmieniająsięwogóle,leczniezdnianadzień,ajamiałamjużdość.
Iwłaśnietomupowiedziałam.Szeptem.Żemamdość.Szlochał,aleprzestał
prosić.
Tonaprawdękoniec,pomyślałam.Przypomniałamsobie,copowiedziałN.Czyskazujęsięnalos,który
samasobiewybrałam?CzytoostatniaszansanietylkodlaChłopaka,aleidlamnie?Wogóle?
—Takbardzociękochałem—rzekłwreszcie.
—Jateżciękochałam.
Wiedziałam,żetonaprawdęjestostatniraz.Iwiedziałam,żeonteżwie.
jeudi,le24juin
Wróciłamzsiłownispoconaizmęczona.Wstawiłamczajnikbardziejzprzyzwyczajenianiżzpotrzeby
napiciasięczegoś300
gorącego.Alepowiadają,żekiedyjestcigorąco,powinnaśnapićsięherbaty.
Nakuchennymblaciezadzwoniłtelefon.Spojrzałamnawyświetlacz.Tobyłamenedżerka.
Pomyślałamchwilę.Małobrakowało,anieodebrałabym.Odebrałam.
—Skarbie,jestzamówienienadwiegodziny...Czyjasięprzesłyszałam?
—Ach,tak.—Potygodniachmilczenianistąd,nizowądmówimiozamówieniu?—
Jaksięmiewałaś?
—Dobrze,skarbie,dobrze.Czycięobudziłam?—Janato,żewłaśniewróciłamzsiłowni.Pochwaliła
mnie.—Musisztrzymaćformę—oświadczyłaiprzeszładorzeczy:—Słuchaj,tendżentelmenmieszka
wClaridge,zamówiłcięnadziesiątą.
—Dwugodzinnezamówieniezprzejazdemiwszystkimiusługami.Przynajwyższejstawcezagodzinęnie
liczymydodatkowozaniecodzienneusługi.
Zagryzłamwargę.Darowanykoń,któremuniezaglądasiędopyska,itakdalej.
AlejajużumówiłamsięwpubiezA3.Iodwiekówniebyłamnawoskowaniu.Samoprzycięcie
włosówłonowychzajmiegodzinę.Pozatymbyłamzmęczona,nicniejadłamimnóstwoinnychrzeczy.
—Przykromi,aleobawiamsię,żeniemogę.Jestempewna,żektóraśzdziewczynzradościąprzyjmie
zamówienie—powiedziałamcicho.
—Podobałmusiętwójprofil,chcewłaśnieciebie,skarbie.Mogębawićsięwdrobneprzekręty,alenie
takie,jakposłanieinnejdziewczyny.
Wielkienieba!Cozaniesłychanauczciwośćumadame.Możejednaktrzymałamkijzniewłaściwej
strony?
—Chciałabym,alemaminneplany—oznajmiłammocniejszymgłosem.Pewniebymzdążyła,a
pieniądzeteżbysięprzydały.Niechciałamjednak.A3będzienamnieczekał,ajaniewyobrażałam
sobielepszegowieczoruniżpatrzenie,jakdopijamojepiwoiględziopracy.
301
—Dobrze,skarbie—rzekłaśpiewniemenedżerka.—Tyzawszejesteśtakazabawna.
Usłyszymysięwkrótce?
—Usłyszymysięwkrótce.Dobranoc.
samedi,le26juin
Jestsłonecznie,awylegiwaniesięprzeddomem,choćtoterenprywatny,dajeintrygującezłudzenie,że
publicznieopalaszsięnagolasa,więcpiekęsięodweekendu.
Specjaliściodzdrowiapowiedząwam,żetylkocałkowitaabstynencjadajegwarancję;jawierzęw
bezpieczneopalanie.Przywystawianiudelikatnegodziewczęcegociałanapromieniowaniesłoneczne
zawszekoniecznajestochrona.
Pozatymzastanawiamsię,czynadszedłjużczas,byzacząćodbieraćtelefony.
Powiadają,żeświatjestjakotwartaostryga.
Nieznaczyto,żejadłamkiedyśostrygę.Koszernośćitesprawy.
Możewięcraczej:powiadają,żeświatjestjaksiekanawątróbka.
dimanche,le27juin
Jestempisarzem,oznajmiłklient.Naprawdę?Jakim?Piszębeletrystykę,odparł.
Przytoczyłlistębestsellerów„NewYorkTimesa"iznanytytuł.Achtak,MickeySpillane.Zgadzasię.
ZawszepodobałomisięzakończeniepowieściMyGunisQuick,powiedziałam.KiedyHammerzdziera
peniuarzbohaterki.Ichjedynawspólnanamiętnanoc.
Usiadłammunakolanach;przesunąłrękąpomoichudach.
—O,podwiązki—zauważył.Faktyczniejemiałam.
—Nacomaszdziśochotę?
302
—Prostymężczyzna,prosteprzyjemności—¦odparł.—Chcęsiętylkospuścićdobuzinagiejkobiety.
Zapłatazatakąusługęmożesięwamwydaćwysoka,leczjeślipomyślicie,ilepieniędzyiwysiłkutrzeba
poświęcić,żebynakłonićjakąśkobietędotego,abysięrozebrałaipozwoliłafacetowispuścićsięsobie
dobuziprzedpowrotemdodomu,tocenaniewydajesięwygórowana.Arezultatgwarantowany.
Zdjąłmimajtki,rozebraliśmysię.Położyłsięnałóżku.
—Przypominaszmikogoś,wkimbyłamkiedyśzakochana—powiedziałam.
Spojrzałnamniepowątpiewająco.Tobyłaprawda:miałtakisamwysokistaniszczupłekończyny
świętegozczternastowiecznejtempery.SylwetkaitwarzrównieżprzypominałymiA2.Połaskotałamgo
połukustopyipocałowałamwnętrzeuda.
Obciągałammuprzezkilkaminut,apóźniejzapytałam,czegojeszczebychciał.
Palcówkę,odparł.
—Dawanieczyprzyjmowanie?—Przyjmowanie.Rozłożyłammunogiiwsunęłampalcemiędzykrągłe
pośladki.—Myślę,żepójdzielepiej,jeślibędzieszmiałpodsobąpoduszkę.—Przystałnatoz
wdzięcznością.Miałmiękkiróżowyodbytbezowłosienia.Byłczystyilekkosmakowałmydłem.Znów
wzięłamdoustjegoczłonekiwilgotnympalcempołaskotałamdziurkę.Spuściłsięszybkoimocno,
napełniającmigardłospermą.
—Tobyłotylkopółgodziny—powiedziałam.Klientzapłaciłzagodzinę.—
Podejrzewam,żedrugirazniedaszrady?
—Nie,przepraszam—odparł.—Zastaryjestem,zbytzmęczony.
—Chcesz,żebymzostałaipogadałaztobą,czymamwyjść?Albomógłbyśodwrócićsię,aja
wymiętosiłabymciplecymarnąimitacjąmasażu.
—Możeszspokojniewyjść.Położęsięspaćszczęśliwyizaspokojony.
—Życzyłabymcipowodzeniazksiążkami,alechybaniejestcitopotrzebne.
Muszęsobiektórąśkupić.
303
__Zacznijodwersjiwmiękkiejokładceizobacz,czycisięspodoba.
Ubrałamsięipoprawiłamszminkęnaustach.Pieniądzeznajdowałysięwhotelowejkopercie.
—CzytonieDashiellHammettpowiedział,żeniepłacisięcaligirlzato,corobi,leczzato,żebysobie
późniejposzła?
—Prawdopodobnietak—odparłzsennymuśmiechem.Pocichuzamknęłamzasobądrzwi.Przed
hotelemstała
tylkojednataksówka.Wsiadłam.Taksówkarzbłyskawicznieodstawiłmniedodomu,śmigającwśród
światełidźwiękówmiejskiegowieczoru.
.J_EDEJOURtoliterackipsetdonimluksusowejprostytutkimiiszkającejwLondynie.Jejintermtowy
blogwww.belledejour.co.unotuje15,000odwiedzindziennieW2003dziennikTheGuardianprzyznał
mutytuł„najlepiejnapisanegobrytyjskiegoblogu".NafalipowodzeniapowstałyIntymneprzygody
londyńskiejcaligirl(2005),bestsellerwWielkiejBrytanii,przetłumaczonynastępniena25
języków.Wfazieprodukcjiznajdujesięserialtelewizyjny.Od2005Belleregularniepisujenatemat
seksu,m.in.doCosmopo-litaniEsquire;publikujeteżcotygodniowyfelietonwSundayTimesie.Jej
następnaksiążkaTheFurtherAdventuresofaLondonCaliGirlukażesiępodkoniec2006roku.