Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdziały 20 21

background image

Cerulean Sins

Rozdział 20 - 21

Tłumaczenie:

http://chomikuj.pl/scarlett13

Korekta:

Fallen

background image

Rozdział 20

Dolph zastał nas w kuchni, gdy pomagałam Jasonowi z rękawiczkami. Sztuką było

włożenie ich, i to był pierwszy raz Jasona, więc był on jak małe dziecko, które wkłada swoje
pierwsze rękawiczki, zbyt mało palców, zbyt wiele dziur.

Dolph wszedł do jadalni taką samą drogą jak my przeszliśmy, chociaż prawie wypełnił

drzwi, gdy ja i Jason przeszliśmy przez nie razem z dużą ilością wolnej przestrzeni.
Zbudowany jak zapaśnik, szeroki , wysoki na 6.8

1

. Ja już do tego przywykłam, ale Jason

zrobił to co większość ludzi robi. Uniósł wzrok w górę. Poza tym dobrze się zachowywał, co
było dla Jasona pomniejszym cudem.

- Co on tutaj robi? – zapytał Dolph.

- Powiedziałeś, że gdybym nie czuła się dość dobrze, aby prowadzić, mogę ze sobą

zabrać kierowcę cywila. Jason jest moim kierowcą.

Pokręcił głową, jego ciemne włosy były tak niedawno przycięte, że odsłaniały jego

blade, osierocone uszy. – Nie zostali ci jacyś ludzcy przyjaciele?

Skupiłam się na pomocy Jasonowi przy rękawiczkach i policzyłam do dziesięciu –

Zostali, ale większość z nich to gliniarze a oni nie bawią się w szofera.

- On nie potrzebuje rękawiczek, Anita, bo on tu nie zostanie.

- Mieliśmy do parkingu zbyt daleko bym mogła dojść bez kogoś, kto by mnie złapał

gdybym tego potrzebowała. Nie mogę go wysłać z powrotem przez tę grupę reporterów.

- Tak, możesz - powiedział Dolph.

I wreszcie ostatni palec na miejscu. Jason wstał zginając palce wewnątrz rękawiczek –

Dlaczego czuję mokre i sypkie zarazem?

- Nie wiem, ale zawsze tak jest – powiedziałam.

- On ma stąd wyjść, Anita, słyszysz mnie?

- Jeśli on usiądzie z przodu werandy, będą mieć jego zdjęcia. A co jeśli ktoś go

rozpozna? Czy na pewno chcesz czytać nagłówki o ataku wilkołaka na przedmieściach? –
wsunęłam swoje rękawiczki z doświadczoną łatwością.

- O rety – powiedział Jason – to było zręczne, wyglądało to na takie łatwe.

- Anita – teraz już prawie krzyczał.

Oboje spojrzeliśmy na Dolpha – Nie musisz krzyczeć Dolph. Słyszę cię dobrze.

1

6 stóp 8 cali = 2,03200 metra

background image

- Dlaczego więc on wciąż tu stoi?

- Nie mogę go wysłać z powrotem do samochodu. Nie może siedzieć z przodu. Gdzie

chciałbyś aby był, gdy ja będę sprawdzać miejsce zbrodni?

Zacisnął ręce w jeszcze większe pięści – Chcę-Aby-Stąd-Wyszedł – każde słowo było

wyduszone przez zaciśnięte zęby. – Nie obchodzi mnie gdzie kurwa pójdzie.

Zignorowałam gniew, ponieważ zwrócenie na to uwagi zaprowadziłoby mnie do nikąd.

Był w złym nastroju, to była zła scena i Dolph nie bardzo lubił ostatnio potwory.

Merlioni wszedł do kuchni. Zatrzymał się w drzwiach między kuchnią i jadalnią, jakby

pochwycił napięcie. – Co się dzieje?

Dolph wskazał palcem na Jasona. – On stąd wychodzi.

Merlioni spojrzał na mnie.

- Nier patrz kurwa na nią, patrz na mnie! – złość była gorąca w jego głosie. Nie

krzyczał, ale naprawdę to nie było potrzebne.

Melioni obszedł dookoła Dolpha ostrożnie, wciągnął rękę i wziął Jasona pod ramię.

Zatrzymałam go z jedną dłonią w rękawiczce.

Merlioni spojrzał na Dolpha, następnie przeniósł się nieco dalej ustawiając się w

kuchni, z dala od linii ognia, tak myślę.

- Jest tutaj podwórko? – zapytałam.

- Dlaczego? – zapytał Dolph, głos nadszedł niski i warczący, nie z krawędzi jakiegoś

zwierzęcia, ale gniewu.

- Merlioni może wyprowadzić go tyłem. Wyjdzie z domu i wciąż będzie bezpieczny

przed dziennikarzami.

- Nie, – powiedział Dolph – on ma stąd wyjść. Odejść, całkowicie zniknąć.

Mój ból głowy powrócił, trzepotanie bólu za jednym uchem, ale niósł obietnicę

znacznie intensywniejszego w przyszłości.– Dolph nie czuję się wystarczająco dobrze na to
gówno.

- Co za gówno?

- Twoje gówno z każdym, kto nie jest liliowym-człowiekiem – powiedziałam i

zabrzmiałam na zmęczoną, a nie złą.

- Wynoś się.

Spojrzałam na niego - Co powiedziałeś?

- Wynoś się, zabierz swojego zwierzątko-wilkołaka i idź do domu.

background image

- Ty draniu.

Posłał mi spojrzenie, które żenowało rosłych policjantów przez wiele lat. Byłam zbyt

zmęczona i zbyt zdegustowana by się wzdrygnąć.

- Mówiłam ci, gdy mnie obudziłeś, że jestem zbyt chora by prowadzić. Zgodziłeś się,

żebym mogła zabrać ze sobą kierowcę nawet cywilnego. Nie mówiłeś, że musi być
człowiekiem. Teraz po przyciągnięciu tutaj mojego tyłka, masz zamiar wysłać mnie do domu,
bez zobaczenia miejsca zbrodni?

- Tak – powiedział Dolph, jednym słowem, prawie dławiącym w jego zwięzłości.

- Nie – powiedziałam – Nie zrobisz tego.

- To jest moje morderstwo Anita, i ja mówię kto zostaje a kto wychodzi.

W końcu zaczynałam być zła. Możesz zranić w takim stopniu tylko przyjaciół. - Nie

jestem tutaj na twojej łasce, Dolph. Jestem teraz federal marshal i mam prawo zbadać
wszelkie paranormalne zbrodnie, które uznam za stosowne.

- Czy odmawiasz bezpośredniego rozkazu, – jego głos był teraz cichy. Nie gorąco-pusty

i to powinno mnie przestraszyć bardziej, ale nie bałam się Dolpha. Nigdy się go nie bałam.

- Jeśli uważam, że twój bezpośredni rozkaz zagraża niniejszemu postępowaniu, wtedy

tak.

Zrobił jeden krok w moim kierunku. Wznosił się teraz nade mną, ale byłam

przyzwyczajona, że wiele osób górowało nade mną.

- Nigdy nie kwestionuj mojego profesjonalizmu ponownie Anito, nigdy.

- Gdy będziesz zachowywał się jak zawodowiec, nie będę.

Jego ręce zaciskały się i rozluźniały po jego bokach. – Chcesz zobaczyć dlaczego nie

chcę go na tym miejscu zbrodni? Chcesz to zobaczyć?

- Tak – powiedziałam – Chcę to zobaczyć.

Złapał mnie z ramię. Nie wiem czy Dolph kiedykolwiek dotknął mnie wcześniej. To

zaskoczyło mnie, na wpół maszerowaliśmy, na wpół ciągnął mnie w poprzek kuchni do
jadalni, do drzwi zanim odzyskałam czucie. Spojrzałam za siebie i potrząsnęłam głową do
Jasona.

Jemu prawdopodobnie się to nie podobało, ale oparł się wygodnie o szafki.

Zauważyłam zszokowaną twarz Merlioniego zanim weszliśmy do jadalni. Wciągnął mnie na
schody, a gdy się potknęłam, nie dał mi czasu by stanąć, dosłownie wciągnął mnie na górę.

Drzwi otworzyły się za nami i usłyszałam człowieka który krzyknął.– Poruczniku!

background image

Pomyślałam, że rozpoznaje głos, ale nie miałam pewności i nie było czasu patrzeć,

byłam zbyt zajęta tym, aby dywan na schodach nie parzył moich stóp.

Nie mogłam zapanować nad swoim stopami, na tyle by ustać wystarczająco długo w

butach na obcasach. Nastąpił pełnoobjawowy wybuch bólu głowy za moim okiem, i świat stał
się drżącą rzeczą.

Odnalazłam swój głos. – Dolph, Dolph do cholery.

Otworzył drzwi i szarpnął mnie na nogi. Zadrżałam, gdy świat stał się potokiem

ciemnych barw. Trzymał po jednej ręce na obu moich ramionach, i tylko jego uścisk trzymał
mnie na nogach.

Moja widoczność powracała kawałek po kawałku, tak jakby miejsce zbrodni było

czymś w rodzaju wideo puzzli. Łóżko znajdowało sie naprzeciwko odległej ściany.
Dostrzegłam białe poduszki, naprzeciw lawendowej ściany, a potem głowę kobiety i któreś z
jej ramion. To nie wyglądało prawdziwie, jak gdyby ktoś podparł fałszywą głowę poduszką.
Od kości obojczykowych w dół znajdowała się tylko czerwona ruina. Nie miałam na myśli
ciała. To było tak jakby ktoś zanurzył łóżko w ciemnej cieczy. Krew nie była czerwona, była
czarna. Sztuczka światła, albo to nie była tylko krew.

Wtedy uderzył mnie zapach mięsa. Wszystko pachniało jak hamburger. Widziałam stos

pościeli, czarnej i czerwonej, przemoczonej, nasiąkniętej w rozlewie krwi. Rozlew krwi, nie
tylko krew, rozlew krwi. Spojrzałam znów na głowę kobiety, nie chciałam, albo nie mogłam
się powstrzymać. Spojrzałam i wreszcie mogłam to zobaczyć. To było wszystko, co z niej
pozostało. Wszystko, co pozostało z dorosłej kobiety. To było tak, jakby wybuchła z głową na
poduszce, a jej ciało było… wszędzie.

Poczułam krzyk budujący się w moim gardle i wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić.

Musiałam być silniejsza niż to, lepsza niż to. Przełknęłam krzyk, a mój żołądek chciał podejść
mi do gardła. Przełknęłam również i to i starałam się pomyśleć.

- Co o tym sądzisz? – powiedział Dolph i popchnął mnie, w pułapce jego wielkimi

rękami, do łóżka. – Wystarczająco ładne? Ponieważ jeden z twoich znajomych to zrobił –
przycisnął mnie zbyt blisko łóżka, a moje nogi wcisnął w nasączoną krwią pościel. Krew była
chłodna w dotyku co pomogło, powstrzymać moją bestie przed ujawnieniem się w moim
ciele. Co dobrego było we krwi, jeśli nie była gorąca i świeża?

- Dolph, przestań– powiedziałam to i mój głos nie brzmiał jak ja.

- Poruczniku – głos dobiegł z otwartych drzwi.

Dolph odwrócił się ze mną wciąż pochwyconą w jego rękach. Detektyw Clive Perry stał

w drzwiach. Był szczupłym Afro-amerykanem, ubranym konserwatywnie, skromnie, ale
dobrze ubranym. Był mężczyzną o najbardziej łagodnym głosie jakiego spotkałam, i
najbardziej łagodnym głosie wśród policjantów.

- Co tam, Perry?

background image

Perry wziął głęboki oddech, który podniósł jego ramiona i klatkę piersiową w górę i w

dół. – Poruczniku sądzę, że panna Blake zobaczyła już wystarczająco wiele z miejsca zbrodni.

Dolph potrząsnął mną tak, że zagrzechotałam głową i mój żołądek się wzburzył. – Nie,

jeszcze nie. - Szarpnął mnie twarzą z powrotem do pomieszczenia. Zaciągnął mnie do
zagłówka, który był pomalowany na lawendowy kolor, tak podobny do koloru ściany, że nie
widziałam go. Pchnął mnie do przodu tak, że moja twarz znalazła się parę centymetrów od
niego. Były tam świeże znaki pazurów, tak jak blizny w drewnie i farbie.

- Jak myślisz co to było Anito? – Szarpał mną dopóki nie byłam skierowana do niego,

jego wielkie ręce nadal były owinięte wokół moich ramion.

- Doplh przestań – mój głos wciąż brzmiał jak nie mój. Nikt inny nie mógł mi tego

zrobić. Powinnam teraz walczyć, albo być przerażoną, albo wkurzoną. Wciąż nie robiłam
żadnej z tych rzeczy.

- Co o tym myślisz? – i trochę mną potrząsnął. Moja głowa zamieniła się w grzechotkę,

mój wizja się rozlała.

- Poruczniku Storr, muszę nalegać abyś pozwolił pannie Blake odejść - detektyw Perry

stał za nim tak, że mogłam zobaczyć jego twarz.

Dolph odwrócił się do niego i myślę, że tylko fakt, że miał zajęte ręce, powstrzymał go

od chwycenia Perry’ego. – Ona wie. Ona wie, co to zrobiło, ponieważ zna każdego
pierdolonego potwora w tym mieście.

- Pozwól jej odejść, poruczniku, proszę.

Zamknęłam oczy co rozwiązało sprawę zawrotów głowy. Jego ręce na moich

ramionach, dawały mi znać, gdzie było moje ciało. Wcisnęłam ostry obcas swojego buta w
jego podbicie. Wzdrygnął się, a jego ręce się poluzowały. Otworzyłam oczy i zrobiłam to do
czego zostałam przeszkolona. Wsunęłam moje ramiona pomiędzy jego i pociągnęłam go na
zewnątrz w dół. To złamało jego kontrole nade mną, tak że przyciągnęłam do siebie prawą
rękę i uderzyłam go krótkim ciosem

2

w jelita. Gdyby był niższy, spróbowałabym w splot

słoneczny, ale kąt był zły, więc uderzyłam w to czego mogłam dosięgnąć.

Powietrze wyszło z niego chrząknięciem, a on zgiął się wpół z rękami na brzuchu. Ja

wciąż nie pogodziłam się z tym, że jestem silniejsza od ludzi. Po drugie miałam nadzieje, że
nie sprawiłam mu bólu w większym stopniu niż zamierzałam, potem cofnęłam się z dala od
niego. Świat drżał, jakbym patrzyła na wszystko przez pofalowane szkło.

Kontynuowałam cofanie się i moje pięty uderzyły w coś śliskiego, gęstszego niż krew i

upadłam. Wylądowałam mocno na pupie i krew chlapnęła w górę. To przesiąkło przez moją
spódnicę do kolan i walczyłam, by ustrzec się przed przemoczeniem majtek. Krew była
chłodna w dotyku, a następnie moje kolano usmarowało się czymś, co nie było krwią.

2

Uppercut – cios skierowany w górę

http://img.tfd.com/wn/9B/607CF-uppercut.gif

background image

Krzyknęłam i zerwałam się na nogi. Jeśli Perry nie złapałby mnie, upadłabym

ponownie. Ale zmierzał zbyt wolno do drzwi. Nie chciałam wymiotować tutaj. Odsunęłam się
od niego i pół zataczając, pół biegnąc dotarłam do drzwi. Kiedy trafiłam na korytarz, upadłam
na czworaka i rzuciłam się na blady dywan. Moja głowa ryczała z bólu, a mój wzrok
eksplodował gwiazdami i białym, białym światłem.

Podczołgałam się w kierunku szczytu schodów, nie wiedząc co zamierzałam zrobić. Na

podłodze pojawił się ślad mojego ciała i wtedy nadeszło nic, szara miękka nicość, świat stał
się czarny, a głowa nie bolała.

Rozdział 21

Płytka naprzeciw mojego policzka była taka dobra, taka chłodna. Ktoś poruszał się

wokół. Myślałam o otwarciu oczy, ale wydawało się to zbyt wielkim wysiłkiem. Ktoś
umieścił chłodną tkaninę na mojej szyi. Sprawiło to, że zadrżałam i otworzyłam oczy. Mój
wzrok był przez sekundę nieostry, a następnie dostrzegłam, że kolana obok mojej twarzy,
nosiły pończochy i spódnicę.

Wiedziałam, że nie był to żaden z mężczyzn, chyba że mają oni hobby o którym nie

wiedziałam. – Anita, to ja, Tammy, jak się czujesz?

Przewróciłam oczami, ale część moich własnych włosów zawadzała i nie widziałam aż

tak daleko. Spróbowałam powiedzieć „pomóż mi usiąść”, ale to nie wyszło. Spróbowałam
jeszcze raz i ona musiała nachylić się, aby mnie usłyszeć. Odsunęła kosmyk swoich
brązowych włosów za ucho, jakby to miało pomóc jej usłyszeć mnie lepiej.

- Pomóż mi – przełknęłam – usiąść. - Włożyła rękę pod moje ramiona i podniosła.

Detektyw Tammy Reynolds miała 5.10

3

stóp wzrostu i ćwiczyła wystarczająco dużo, aby

powstrzymać pozostałych - czytaj męskich - gliniarzy od denerwowania jej. Nie miała ze mną
zbyt wiele problemu, moje plecy oparły się o ławkę.

Przebywanie tam było moją pracą i to sprawiało trochę więcej kłopotów. Podparłam się

na jednym ramieniu i oparłam się o ławkę. Ona podniosła szmatkę z krawędzi zlewu, gdzie ją
położyła i umieściła ją na moim czole. Szmatka była zimna i szarpnęłam się od niej. Było mi
zimno, to był nowy objaw. Pomyślałam o czymś.

– Co miało na celu – odkaszlnęłam, by przeczyścić gardło – położenie na mnie szmaty?

- Tak, to mi pomaga gdy jestem chora.

- Zimna szmata nie wydaje mi się pomagać – nie powiedziałam jej, że to

prawdopodobnie najgorsza rzecz jaką mogła zrobić. Odkąd odziedziczyłam bestię Richarda
zimno nie pomaga mi gdy jestem chora. Teraz uzdrawiałam się jak likantrop, oznaczało to, że
moja temperatura podskakiwała w górę, gdy byłam chora, aż moje ciało się gotowało. Chcący
dobrze lekarz prawie mnie zabił lodową kąpielą uważał, że mam niebezpiecznie wysoką
gorączkę.

3

177,8 cm

background image

Zaczynałam się trząść.

Ona wstała, opłukała myjkę i rozłożyła ją do wyschnięcia na krawędzi zlewu. – Ja

zwymiotowałam na podwórku – powiedziała. Położyła ręce na zlewie, opuściła głowę.

Przytuliłam samą siebie, próbując powstrzymać dreszcze, ale to naprawdę nie

pomagało. Było mi zimno. Wcześniej dzisiaj nie było mi tak zimno. Był to nowy objaw;
dobry czy zły?

- To jest złe miejsce – powiedziałam. – Jestem pewna, że nie byłaś jedyną policjantką

która zwróciła śniadanie.

Tammy spojrzała na mnie przez krawędź spływających włosów. Musiała ścinać włosy

tuż nad kołnierzem podobnie jak męscy policjanci, ale zapuszczała je tak długie jak mogła. –
Być może, ale jestem jedyną która zemdlała.

- Poza mną – powiedziałam.

- Tak, ty i ja, jedyne kobiety na miejscu zbrodni – jej głos brzmiał na tak zmęczony.

Tammy i ja nie byłyśmy w istocie przyjaciółkami. Ona była Wyznawczynią Drogi,

chrześcijańską wersją czarownic. Większość zwolenników Drogi była fanatykami, bardziej
chrześcijańscy, niż prawicowcy, jak gdyby musieli udowadniać, że naprawdę zasługują na
zbawienie. Tammy nie złagodniała odkąd randkowała z Larrym Kirklandem, moim kolegą
animatorem. Ale to był pierwszy raz, kiedy zdałam sobie sprawę, jak znaczną cześć z tej
jasnej i błyszczącej zewnętrznej strony została zatarta. Praca w policji pożre cię, a później
wypluje. Jako kobiety musimy być twardsze, tylko po to by być akceptowane. Dzisiejszy
dzień nie pomógł żadnej z nas.

- To nie twoja wina – dreszcze zaczęły być trochę gorsze.

- Nie, to wina mojego cholernego lekarza.

Spojrzałam na nią – Słucham?

- Dał mi receptę na tabletki antykoncepcyjne, następnie przepisał antybiotyk i nie

ostrzegł mnie, że gdy biorę antybiotyk, pigułka nie będzie działać.

Moje oczy otwarły się szeroko – Przepraszam, ty mówisz…

- To, że jestem w ciąży, tak.

Wiem, zaskoczenie pojawiło się na mojej twarzy, nie mogłam tego powstrzymać. – Czy

Larry wie? – skinęła głową.

– Tak.

- Co… - próbowałam wymyślić coś dobrego do powiedzenia i zrezygnowałam. – Co

zamierzasz zrobić?

background image

- Ożenić się, do cholery.

Coś musiało pokazać się na mojej twarzy, bo uklękła przy mnie. – Kocham Larrego, ale

nie planowaliśmy ślubu, a już na pewno nie dziecka. Czy wiesz jak ciężko jest iść do przodu
kobiecie w tej pracy? Oczywiście, że wiesz. Wybacz.

- Nie – powiedziałam - to nie to samo co u mnie. Praca w policji nie jest całą moją

karierą.

Dreszcze zaczęły się na nowo; żadna ilość zdziwienia nie mogła utrzymać mnie ciepłą.

Zdjęła własną marynarkę odsłaniając broń w przedniej kaburze. Owinęła kurtkę wokół mnie.
Nie kłóciłam się, ale chwyciłam ją przy moich rękach.

– Drżysz z powodu ciąży? – zapytała. – Niektórzy mówią, że jesteś chora, jesteś?

Zajęło mi to sekundę czy dwie, raczej głupkowatego mrugania, zanim zrozumiałam, co

powiedziała. - Czy ty właśnie powiedziałaś „ciąża”?

Zrobiła głupią minę. – Anita, proszę. Nie powiedziałam nikomu, ale oni przypuszczają.

Zwymiotowałam na miejscu zbrodni, nigdy tego nie zrobiłam. Nie zemdlałam z zimna jak ty,
ale byłam blisko. Perry pomógł mi wyjść na podwórze, więc mogę być chora. To nie zajmie
im dużo czasu by zrozumieć.

- To nie jest pierwsze miejsce zbrodni, na którym zwymiotowałam, nawet nie czwarte –

powiedziałam. - Nie zdarzyło mi się to już od jakiegoś czasu, ale na pewno zdarzyło mi się to
wcześniej. Na pewno opowiedzieli ci historie o mnie wymiotującej na ciało. Zerbrowski
uwielbia to.

- Oczywiście, ale myślałam, że przesadził. Wiesz jaki Zerbrowski jest.

- On nie przesadził. Możesz kłamać jeśli chcesz, ale jeśli nie planujesz tego przerwać, to

wszyscy odkryją prędzej czy później.

- Nie jestem w ciąży – powiedziałam, choć miałam z mówieniem drobne kłopoty,

ponieważ drżałam tak mocno, że trudno było mi mówić. – Jestem chora.

- Marźniesz Anito, nie masz gorączki.

Jak mogłam wytłumaczyć jej, że to była zła reakcja na wampirze ugryzienie i fakt, że

dzieliłam bestię Richarda. Dziwna metafizyka nie była łatwa do wyjaśnienia. Ciąża była
oczywista i prosta w porównaniu do tego.

Złapała mnie za ramiona, trochę tak jak Dolph. – Jestem w trzecim miesiącu ciąży. Jak

długo ty jesteś? Proszę powiedz mi, powiedz mi, nie jestem głupia. Powiedz mi, że nie
zrujnowałam sobie życia przez nieczytanie drobnego druczku na butelce leku.

Drżałam tak mocno, że trudno mi było rozmawiać, ale udało mi się wydobyć. – Nie-

Jestem-W-Ciąży.

background image

Stanęła i odwróciła się plecami – Niech cię cholera za nie dzielenie się.

Próbowałam coś powiedzieć, nie byłam nawet pewna co, ale odeszła zostawiając

otwarte drzwi za sobą. Nie byłam przekonana, czy zostanie samą było dobrą rzeczą, dreszcze
były coraz gorsze, jak gdybym miała zamarznąć od środka. Larry Kirkland znalazł się poza
szkoleniem na federal marshal. Nie miał jeszcze czterech lat doświadczenia jako wampirzy
egzekutor, więc nie mógł nabyć tego statusu. Zastanawiałam się, czy ciąża uczyni
przebywanie z dala od Tammy trudniejszym, a może łatwiejszym. Do diabła z tym, w każdym
razie.

Perry przyprowadził Jasona do mnie. Dotknął mnie .– Boże, jesteś chłodna – wziął mnie

w ramiona jakbym nic nie ważyła. – Zabieram ją do domu.

- Damy ci eskortę przez prasę – powiedział Perry.

Jason się nie kłócił. Zniósł mnie na dół po schodach. Czekaliśmy kilka minut, zanim

Perry zgromadził dość ciepłych ciał jako żywą rękawice, próbując w ten sposób zachować
prasę z daleka.

Otworzyły się drzwi, światło słoneczne uderzyło w oczy i ból głowy powrócił z

wrzaskiem do życia. Zanurzyłam swoja twarz w klatce piersiowej Jasona. Jason zdawał się
wiedzieć co się stało, bo podniósł krawędź kurtki Tammy zakrywając moje oczy.

- Jesteście gotowi? – głos Perry’ego.

- Zróbmy to – powiedział Jason.

Normalnie byłabym upokorzona będąc wyprowadzaną z miejsca zbrodni jak więdnący

kwiat, ale zbyt mocno pracowałam nad tym, by utrzymać drżenie pod kontrolą. Wymagało to
całej mojej koncentracji, by nie trząść się. Co do cholery było ze mną nie tak?

Byliśmy na zewnątrz i poruszaliśmy się w dobrym tempie. Mogłam ocenić jak blisko

byliśmy od prasy, bo coraz głośniej krzyczeli „Co się stało z panią Blake?”, „ Co się jej
stało?”, „Kim jesteś?”, „Gdzie ją zabierasz?”. Było coraz więcej pytań, więcej pytań, one
wszystkie stapiały się w hałas jak ocean przy brzegu. Tłum wzrósł wokół nas. Był moment, w
którym poczułam jak zamyka się jak pięść wokół nas, ale głos Merlioniego podniósł się do
krzyku.

- Cofnąć się, cofnąć się teraz, albo oczyścimy ten obszar.

Jason umiejscowił mnie wewnątrz Jeepa, opierając ramię na mnie, by mógł zapiąć pasy.

Płaszcz był obecnie na mojej twarzy i czułam się dziwnie klaustrofobicznie.

- Zamknij oczy – powiedział.

Już zrobiłam o co poprosił, ale nie powiedziałam niczego. Kurtka odsunęła się i

poczułam jasne słońce na moich powiekach. Czułam jak okulary ześlizgują się na moje oczy i
otworzyłam je ostrożnie. Lepiej.

background image

Była tam linia detektywów i mundurowych przed Jeepem, trzymając sforę dziennikarzy

z tyłu, abyśmy mogli uciec. Każda kamera została skierowana w naszą stronę. Bóg jeden wie,
jakie podpisy będę czytać kiedy z tym skończą.

Jason odpalił silnik i wycofał się z piskiem opon. Był w dole ulicy, gdy mogłam

powiedzieć. – Dostaniesz mandat.

- Zadzwoniłem do Micaha. Czeka. Ty i Nathaniel możecie dzielić wannę.

Udało mi się wydobyć – Co?

- Nie wiem dokładnie co się stało, ale zachowujesz się jak poważnie ranny

zmiennokształtny. Jakby twoje ciało próbowało uleczyć kilka poważnych ran.

- Ja – szczękałam zębami tak mocno, że nie mogłam dokończyć – nie… - przestałam

starać się o wypowiedzenie zdania i zdecydowałam się na, – Nie ranna.

- Wiem, że nie jesteś ranna tak bardzo. Ale nawet jeśli to byłoby ugryzienie wampira,

byłabyś ciepła w dotyku, gorąca, gotowałabyś się od uzdrawiania. Nie powinnaś czuć zimna.

W moich uszach zaczęło dzwonić. Brzmiało to jakby, ktoś walił w kółko w gong.

Dzwonienie zagłuszało głos Jasona, dźwięk silnika, a na koniec wszystko. Zemdlałam po raz
drugi w czasie krótszym niż dwie godziny. To nie był jak się okazuje jeden z moich lepszych
dni.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 02
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 03
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 10
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 13
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 14
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 15
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 06
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdziały 8 9
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdział 07
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdziały 16 19
Anita Blake 11 Cerulean Sins rozdziały 11 12
Anity Blake 11 Cerulean Sins rozdział 01
rozdział 20, 21 Epilog
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 20 21 22 TŁUMACZENIE OFICJALNE
21 rozdzial 20 54reqfwyzspmd2u2 Nieznany
2012 11 20 21 07 20
2012 11 20 21 07 20
Laurell K Hamilton Anita Blake 13 Micah Rozdział III (tłum nieof agaaa3210)
Laurell K Hamilton Anita Blake 13 Micah Rozdział I (tłum nieof)

więcej podobnych podstron