Episode 30 The dream Marzenie

background image

Episode 30 - "The dream" - "Marzenie"

Balthazar czuł, że umiera. Moc Burzyciela była silna, wysysała z niego wszystkie życiowe soki

i wiedział, że za kilka minut jego świadomość rozbłyśnie bardzo jasnym światłem i zniknie

gdzieś w przestrzeni. Czy Cas będzie o nim pamiętał, czy może uda się zaraz razem z nim, bo

starożytna istota ich wszystkich pokona?

Jak przez mgłę zobaczył rozwścieczonego Castiela, który broczył krwią na wszystkie strony,

czerwony strumień rosił ziemię wokoło, płynąc skąd tylko się dało, ale skrzydła falowały w

powietrzu. Anioł wzniósł się tuż przed twarzą Burzyciela, z wykrzywioną gniewem i rozpaczą

twarzą. Zamknął oczy i zaczął szeptać w języku enochiańskim. Lucyfer wciąż stał na ziemii,

próbując powstrzymać potwora i wesprzeć Casa, ale pocił się zupełnie jak Gabriel.

- Jak dla mnie, to się robi nudne - stwierdził sucho ich przeciwnik i mruknął coś pod nosem.

Upadły anioł nie miał już więcej sił, może do tej pory jakimś nadludzkim wysiłkiem dał radę

wysłać swoją energię i pomóc Castielowi, ale miał już dosyć. Zemdlał tuż obok Balthazara.

Burzyciel spojrzał na wiszącego nad nim jedynego już przeciwnika i dorzucił:

- Zostaliśmy tylko my. Po prostu oddaj mi swoją duszę i wszystko się skończy.

- Mowy nie ma - odparł Castiel i dokończył zaklęcie.

***

John Winchester dobrze znał historię Bobby'ego, byli w końcu najbliższymi przyjaciółmi. Był

jednak, jako łowca, dobrze wyćwiczony i wiedział, co robić w nagłych wypadkach. Dlatego bez

nawet najmniejszego zająknięcia się i mrugnięcia okiem przyjął zaproszenie do domu Singera.

- Karen? - spytał dla pewności. - Mam zjawić się u was i poznać waszego syna?

- Tak, dokładnie - usłyszał w słuchawce. - Mój mąż chce ci opowiedzieć nieco o tym, jak

wiodło się naszemu synowi na studiach. Crowley jest taki nieśmiały, ale z pewnością ucieszy

się na widok gościa.

Winchester skończył rozmowę i zawahał się. Do domu przyjaciela nie było blisko, a on sam nie

miał żadnego środka transportu. Jak niby miał się tam udać? I nagle przypomniał sobie o

pewnej osobie, którą już jakiś czas temu wymazał z pamięci. O tak, ona mieszkała gdzieś w

pobliżu, a chociaż między nimi stało się to, co się stało, wiedział, że ten ktoś mu nie odmówi.

W końcu nie miał prawa.

***

Dean czuł się nieco dziwnie, kiedy zabłąkana gałąź podrapała go po tyłku, ale skoro jego

nowsza wersja tłumaczyła mu, że w okolicy jest pełno stad zombie, jak to uroczo nazwał Dean

2014...

- Ja tu nie widzę nikogo - wypowiedział na głos swoje myśli.

background image

- Cicho bądź! - upomniał go lider Chitaqui. - Wiem, że gdzieś tu są...chociaż przyznam, że nie

widzieliśmy ich od czasu...tego wskrzeszenia. To znaczy nie w pobliżu, bo Roxanne mówiła, że

są w miastach.

- I nie wydaje ci się to dziwne? - odsyknął Dean. - Czy musisz być takim idiotą, że nie

zastanawiasz się, dlaczego tak jest?

- Cieszę się, że trzymają się od nas z daleka, to tyle - odburknął tamten. - Czyli jesteś pewien,

że Sam poszedł w lewo?

- Jak tego, że kocham placki. Słuchaj, on z całą pewnością będzie chciał dotrzeć na tamto

rozdroże i spotkać Castiela, to znaczy twoją wersję. Nie mam pojęcia, czemu on jest taki

ważny, ale...

- Tyle, to i sam wiem - odwarknął Dean 2014. - Ale nie po to wlokłem cię tu ze sobą. Masz mi

powiedzieć, co on zrobi, jak go znajdzie, jak spróbuje powstrzymać i...

- Co ty, nie znasz własnego brata? - dogryzł mu zadowolony z siebie Winchester 2009. - A

poza tym coś mi się wydaje, że ta cała sprzedaż duszy poszła na marne, o ile Castielowi się to

w ogóle udało, bo jak widzisz, twój Camp jeszcze stoi. Albo umowa nic nie zmieniła.

- I dlatego muszę sprawdzić, co się stało! - mruknął cicho Dean 2014, po czym wstał. Dał znać

towarzyszącym im ludziom, że mają zrobić to samo. Nie było sensu się kryć, obecności Crotów

nikt nie zauważył, a czołganie się w krzakach nikomu nie sprawiło przyjemności.

Obaj, zarówno Dean 2009, jak i ten późniejszy, dobrze znali swoje prawdziwe zamiary. Obecny

udał się na tą misję po to, by wydostać się z obozu, odnaleźć brata i spotkać Castiela, za to

2014 wcale nie potrzebował nikogo, by zorientować się, gdzie poszedł Sam. On potrzebował

zakładnika. I to właśnie Present Dean nim był, z czego sam zainteresowany doskonale zdawał

sobie sprawę. Działało to i w drugą stronę, Future Dean miał świadomość, że tamtem chce

pokrzyżować mu plany. Być może dlatego obaj byli w takich złych nastrojach?

A widok, jaki zastali parę kroków dalej, wcale nie poprawił im humorów.

***

W sumie mogłaby się już poddać. Zamknąć oczy i pozwolić się udusić temu rozszalałemu

Winchesterowi. W końcu jej przyjaciel, jedyny, którego los ją obchodził w całym Campie, nie

żył. A przecież tylko on wtedy, kiedy tam przybyła...Nie! Nie wolno jej! Nie może po prostu

wydać ostatniego oddechu i zgodzić się na to, by jego życzenie, jakie kiedyś jej powiedział,

pozostałe niespełnione.

Sam klęczał kolanami na jej dłoniach, nie mogła się bronić, czuła, że powietrze z niej uchodzi,

że płuca zaraz eksplodują, ale równocześnie w głowie miała tamto wydarzenie, tamtą sprawę,

tamtą prośbę, wiedziała, że nie ma prawa jej nie spełnić. Jak tylko nadarzyła się okazja i Sam

na moment zwolnił uścisk - widać rana postrzałowa nadal go bolała - zamachnęła się nogą i

kopnęła go kolanem w krocze. Ku jej zdumieniu wcale nie puścił, ustawił się tylko tak, że teraz

jej nogi były przygniecione jego nogami i dosłownie nie mogła się poruszyć.

Jednakże te kilka sekund, jakie jej dały, spowodowały, że odzyskała choć kilka cząsteczek tlenu

background image

i mogła wciąż walczyć. Sam jednak nie puszczał. Ciemniało jej przed oczami i kiedy już

myślała, że to jej ostatnie chwile, poczuła, że wcale jej nie trzyma.

Prawie zakrztusiła się tym, co wpadło do jej gardła. Nareszcie, nareszcie powietrze, nareszcie

może oddychać! Ale co się właściwie stało?

Zrozumiała, kiedy zobaczyła leżące obok niej na trawie ciało Sama. Był nieprzytomny, musiał

z niej spaść parę chwil temu. Kto go uderzył? Kto jej pomógł?

W głowie jej się kręciło, ale nie musiała zbyt długo zastanawiać się nad odpowiedzią. Zamiast

niedoszłego mordercy ujrzała nad sobą coś innego, coś, co nie pozwoliło jej się podnieść do

końca i zamarła tak wpatrzona w górę.

Lufy. Lufy broni. Dean 2014 wreszcie ją odnalazł. On i jego towarzysze. Obok stała jego

młodsza wersja, wyraźnie zaniepokojona tym, co przed chwilą stało się z Samem. Nie mógł

jednak nikomu pomóc, bo sam był pod bronią.

- Dobra. Mam was w końcu, to teraz wracamy do obozu - odezwał się Dean z przyszłości.

- Szefie - z lewej strony nadciągnął jeden z jego ludzi, musiała nie zauważyć, kiedy oddzielił

się od grupy. - Tam leży Castiel. Martwy.

***

Future Castiel martwy nie był. Może tak się czuł wewnętrznie, ale w końcu jeszcze przecież

mógł zaczerpnąć oddech, choć będąc w innym świecie. Czy to się liczyło, czy raczej ludzie

Winchestera mieli rację, na to pytanie pewnie by nie umiał odpowiedzieć. Wiedział jednak

jedno – być może w życiu popełnił sporo błędów i być może ufał niewłaściwym osobom, ale

jak do tej pory Roxanne nigdy go nie zawiodła. A skoro mówi mu coś takiego, to znaczy, że

coś tu jest cholernie nie tak. W jego zagubionym umyśle tliło się wspomnienie jego samego,

błagającego o pomoc, rozmawiającego z Roxanne...z tą prawdziwą. Nie miał pojęcia, jak ma

połączyć te dwa fakty, niczego już nie był pewien, ale jeśli jego śmierć ma wyglądać w ten

sposób, czemu by jej jeszcze nie uatrakcyjnić?

Wstał, chwiejąc się na nogach i spojrzał Roxanne – tej strasznej – prosto w twarz. Roześmiał

się, ocierając rękawem krew z ran na policzkach, jakie spowodowały jego własne łzy.

- Wiesz...Skoro tak bardzo życzysz mi, żebym umarł, to ja ci to ułatwię. Ale wcześniej zabiorę

cię do piekła...kimkolwiek jesteś.

Postąpił krok w jej stronę, z radością zauważając, że zaskoczył ją tym swoim nagłym ruchem.

- Jakim cudem możesz chodzić? – wykrztusiła.

- Nie wiem – odparł szczerze, bo sam nie wiedział, jak to się stało, że ma siłę się podnieść. –

Nie mam już godności, nie mam własnego życia, nie mam duszy, ale jednego mi nie odbierzesz

– nie odbierzesz mi wspomnień! Nie zabierzesz mi schowanego w sercu kawałka chwili, gdy

ktoś się o mnie troszczył. Nie zabierzesz mi jedynego, co pozwoliło mi przetrwać. Nie uda ci

się zniszczyć wspomnień o mojej...- kolejny krok naprzód...- o mojej Roxanne!

background image

- Jakiej twojej? – zaśmiała się stojąca przed nim kobieta, a on dopiero w tej chwili dostrzegł, że

w niczym nie przypominała jego przyjaciółki. Jakże mógł się tak pomylić? – Dobrze wiesz, że

tamten facet...

- Och, zamknij się – rzucił lekko. – Nie mówię o miłości. Nigdy nie chciałbym, żeby Roxanne

mnie pokochała, bo nie jestem jej wart. Przysporzyłbym jej tylko cierpień. Ale nikt nie będzie

szargał jej opinii.

Następny krok sprawił, że był już tuż przy niej i nim się cofnęła, spoliczkował ją z całej siły.

Sam był zaskoczony tym, jak wiele jej jeszcze miał. A potem złapał za ramiona i wrzasnął:

- Kim ty do cholery jesteś?!

- Twoim sumieniem – odparła hardo. – Koszmarem bez końca, sam mnie tworzyłeś przez tyle

lat, niespełnionymi marzeniami, wyrzutami sumienia...Snami.

- To się mylisz, supernaturalny świrze. Bo ja owszem, mam sumienie, bo żałuję tak wielu

rzeczy, jakie zrobiłem i jakich nie zrobiłem, ale ja nie mam marzeń, ja nie mam snów...już nie.

- Och, to ty się mylisz – coś, co trzymał w rękach, a obecnie wyglądało jak stara, pomarszczona

kobieta, zachichotało prosto w jego twarz. – Bo ty masz marzenia...szczególnie to jedno, które

wyznałeś swojej Roxanne.

Trafiła w samo sedno, aż się na moment zawahał. Istotnie, miał. To ostatnie. A jeśli to coś

znało go tak dobrze, jeśli faktycznie było w jakimś stopniu nim, to nie kłamało, kiedy mówiło,

że zna tamto pragnienie.

- Ono się nigdy nie spełni, ty idioto! – syknęło coś, co zamieniło się w węża. Odruchowo chciał

to odrzucić, ale zamiast tego ścisnął jeszcze mocniej, dusząc do ostatniego tchu, aż martwe

padło na ziemię, z powrotem przybierając kształt Roxanne. Wiedział jednak, że to nie była ona,

nie zaszczycił nawet jednym spojrzeniem zwłok na trawie. Zatoczył się, kiedy od nich

odchodził, ale za wszelką cenę chciał znaleźć wyjście z tego zaklętego kręgu śmierci i płaczu.

***

W tym samym czasie Castiel na Cmentarzu Zapomnienia wypowiedział ostatnie litery zaklęcia

i opadł ciężko na trawę, podtrzymując się ręką, by nie upaść całkiem, na twarz. Widział kątem

oka, że to nie ma sensu, że nic nie działa na przeklętą istotę i miał pewność, że zaraz zginie.

Dlatego ledwo dostrzegł, słabszy i słabszy od wciąż lejącej się z niego krwi, że w pewnym

momencie Burzyciel na moment zafalował, zupełnie jak dziewczyna z majaków Future

Castiela. Oczywiście ten Cas nie miał o tym pojęcia, ale i tak zrozumiał, że mimo wszystko

wysiłek się opłacił i potwór przez chwilę był słabszy. Anioł nie miał jednak sił, by wykorzystać

tą przewagę, westchnął tylko i czekał na ostateczny cios. Nie cierpiał się poddawać, ale wróg

wysysał z niego wszystkie siły samą swoją obecnością.

I nagle ktoś podał mu rękę. Nagle, jakimś cudem, tuż obok niego stanął ktoś, kogo w pierwszej

chwili nie rozpoznał. A potem, kiedy wstawał, kołysząc się jeszcze i wsparty na ramieniu

przybysza próbował zrozumieć, dotarło do niego, że ma przy sobie...samego siebie.

background image

- Kim? – szepnął cicho.

- Ja przegrałem swoje życie. Ty tego nie rób – uzyskał odpowiedź.

Burzyciel odzyskał pełną moc i podniósł rękę, by uderzyć. Śmierć przyglądał się temu z

daleka...i nagle szeroko się uśmiechnął.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lovecraft The Dream Quest Of Unknown Kadath
The Dream of the Rood
Howard, Robert E The Cobra in the Dream
Gardner, Erle Stanley Mason 30 The Case Of The Lazy Lover
The River and the Dream Raymond F Jones
Episode 31 The request Prośba
Zelazny, Roger The Dream Master (He Who Shapes)
Dancing the Dream tłumaczenie pl
Michael Jackson Dancing the Dream
Episode 20 The father Ojciec
120905105750 bbc english at work episode 30 final
Episode 24 The meeting Spotkanie
The Dream Healer Synopsis
Allyson James The Dream Catcher
Ivey Felicitas Dreamlands 2 Back To The Dream
Episode 25 The water Woda
Howard, Robert E The Dream Snake
Episode 29 The crack Pęknięcie
Roger Zelazny The Dream Master

więcej podobnych podstron