MIKOŁAJ SĘP – SZARZYŃSKI
EPITAFIUM RZYMOWI
Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,
Patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone
Teatra i kościoły, i słupy stłuczone:
To są Rzym. Widzisz, jako miasta tak możnego
I trup szczęścia poważność wypuszcza pierwszego.
To miasto, świat zwalczywszy, i siebie zwalczyło,
By nic niezwalczonego od niego nie było.
Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony
(To jest ciało w swym cieniu) leży pogrzebiony.
Wszytko się w nim zmieniło, sam trwa prócz odmiany
Tyber, z piaskiem do morza co bieży zmieszany.
Patrz, co Fortuna broi: to się popsowało,
Co było nieruchome; trwa, co się ruchało.
Epitafium Rzymowi jest przekładem wiersza XVI-wiecznego poety łacińskiego Janusa Vitalisa. Poeta, już w tytule
wskazując na konkretny gatunek liryki, daje mam cenną wskazówkę interpretacyjną.
Epitafium jest formą poezji okolicznościowej pisanej ku czci osoby zmarłej. Jest to więc typ liryki funeralnej.
Zgodnie z tradycją gatunku epitafium składa się z trzech części: pierwszej, w dobitny i emocjonalny sposób
eksponującej stratę (comploratio), drugiej, nazywanej laudatio, wysławiającej zmarłego i końcowej niosącej
posieszenie – consolatio.
Konstrukcja utworu Szarzyńskiego odwołuje się do tego wykształconego schematu gatunkowego. Rozpoczyna się
on apostrofą do„pielgrzyma”, wędrowca, który przybywa do Wiecznego Miasta. Ten bezpośredni zwrot
otwierający utwór (zwłaszcza użycie zaimka „ty”) przyciąga uwagę i porusza wyobraźnię czytelnika. Podmiot
liryczny w formie liryki bezpośredniej kieruje do pielgrzyma swoją wypowiedź, rysując mu poetycki obraz „w rum
obróconych” rzymskich teatrów, świątyń oraz „stłuczonych” kolumn. Posługując się wyliczeniem, dokładnie
pokazuje rozmiar strat, dewastacji Rzymu. Ta część, dobitna i emocjonalna, odpowiadałaby comploratio.
Wyrazistość tego fragmentu podkreśla dodatkowo nagromadzenie wyrazów o podobnym brzmieniu:
Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie […]
Obraz zniszczonego miasta nabiera charakteru hiperboli: choć pokazane są tylko elementy architektury, to obraz
ten dotyczy przecież różnych aspektów kultury, a nawet całej cywilizacji rzymskiej. Metaforyka „trupa miasta”
pokazuje zagładę wielkiego imperium, uwypukla czasowy kontrast między przeszłością a teraźniejszością, między
dawnymi czasami chwały a obecnym upadkiem. Klęskę miasta obrazuje poeta za pomocą leksyki funeralnej:
„trup”, „pogrzebany”, mówi o ruinach utożsamianych tutaj z grobem. „To jest Rzym” – mówi. Ten fragment
wiersza pokazuje spójność treści i formy. Utwór napisany jest regularnym trzynastozgłoskowcem ze średniówką
po siódmej sylabie i stałym układzie rymów parzystych. Wers piąty, w którym pojawiają się te trzy
jednosylabowe wyrazy zestawione w bezpośrednim sąsiedztwie, rozbija nieco monotonną trzynastozgłoskową
formę wiersza. Mamy tu – w przeciwieństwie do pozostałych wersów o układzie 7+10 – układ 3+10, który
dobitnie zwieńcza część komploracyjną.
Kolejne wersy, w sposób paradoksalny, tłumaczą zaistniały stan rzeczy, a więc nieobecność „Rzyma w Rzymie”:
miasto, aby ocalić siebie samo, by pozostać niezwyciężonym, musiało pokonać samo siebie. Moment ten
przynależałby do tej części epitafium, która opłakuje zgon zmarłego, rozpamiętuje stratę, czyli laudatio. Teraz – z
kolei – tradycyjnie powinno następować consolatio, czyli pocieszenie. W miejscu, gdzie zgodnie z konwencją
gatunku powinno się ono zawierać, mamy celną puentę, zbliżającą kolejny utwór Szarzyńskiego w stronę
epigramatu. Podmiot liryczny mówi zwiedzającemu Rzym pielgrzymowi:
Patrz, co Fortuna broi: to się popsowało,
Co było nieruchome; trwa, co się ruchało.
Słowa te zawierają pouczenie, opisujący rzymskie ruiny utwór ma bowiem przede wszystkim za zadanie
przekazać prawdę o niszczącej sile czasu i powodowanej nią nietrwałości rzeczy materialnych. Fakt historyczny –
upadek Imparium Rzymskiego służy więc jako punkt wyjścia do refleksji o prawdach uniwersalnych. Fortuna jest
niestała a czas bezwzględny, ale przecież zagłada dosięgła jedynie materii, tylko ona uległa rozpadowi.
Pocieszenie możemy więc jednak odnaleźć – trwałe są bowiem tradycja i kultura.
PIEŚŃ V
O FRIDRUSZU,
który pod Sokalem zabit od Tatarów Roku Pańskiego 1519
Umysł stateczny i w cnotach gruntowny
Kto ma od Boga, żywię świętym równy;
Nie tylko wytrwa gniew szczęścia surowy,
Ale i łaską wzgardzić jest gotowy.
Tysiąc przykładów! Ale dostateczny
Słów moich świadek sam Fridrusz serdeczny,
Który to sprawił, że się mniej wstydamy
Blizny, prze upór co nieszczęścia mamy.
Na Sokal wojska gdy już płaczliwego
Ostatek uwiódł od rąk okrutnego
Pohańca - wolny, serce nielękliwe
Odkrył, te słowa mówiąc pamiętliwe:
"Farbę Bugowej, widziałem, krew wody
Nasza zmieniła, prócz pohańskiej szkody,
Skryły się pola pod zacnemi ciały,
A mnie, niestetyż, kto w te zagnał wały?
Bojaźń wyrodna w serce me nie wchodzi,
Lecz, mogąc pomóc żywiąc, umrzeć szkodzi,
Choć miejsce wzywa i dusza uczciwa,
Krwią, ciałem, zbroją sławę kupić chciwa.
Ale jeszcze trwa ten targ: otwórz bronę,
Otwórz, już mię wstyd mur mieć za obronę;
Niechaj przypłaci pohaniec zdradliwy,
Że tył mój widział, gdym zbrojny i żywy".
To rzekszy, jako z działa śmiertelnego
Kamień, płomienia gwałtem siarczystego
Z hukiem wyparty, jako przez wiatr rzadki
Leci przez ciała dając im upadki,
Tak mężny Fridrusz, gniewy ślachetnemi
Zapaleń, z zamku z krzyki rycerskiemi
Wypadł i przeszedł zastęp niezliczony
Swą i tatarską prawie krwią zjuszony.
Tam zaś, by tygrys, gdy swe baczy dzieci
Miedzy myśliwcy, choć tysiąc strzał leci,
Wpada w pośrodek, nie o ratunk dbając,
Ale o pomstę, szkodzi i konając.
Taki był on mąż: widząc swój lud zbity,
Drugi związany, aż go znamienity
Duch ze krwią odbiegł, padł. Krzyknął bezbożny
Zastęp i więźnie, lecz był okrzyk rożny.
O, cny rycerzu! Nie tylko szczęśliwie
Duch twój z wielkimi bohatyry żywie:
I tu, dokąd Bug cichy wody swoje
Niesie do Wisły, dotąd imię twoje
Trwać będzie w ustach ludu rycerskiego.
I rzecze człowiek serca wspaniałego:
"Z lepszym Ojczyzny szczęściem, wieczny Panie,
Racz mi naznaczyć tak prętkie skonanie".
PIEŚŃ II
O rządzie Bożym na świecie
Wiekuista mądrości, Boże niezmierzony,
Który wszytko poruszasz, nie będąc wzruszony,
Wściągasz prawem Aniołów wojska niezliczone,
Tak że muszą z twą wolą chcenia mieć złączone.
Opaczystym obłokom poczyniłeś tory,
W których błądzić nie mogą, zgodne wiodąc spory;
Pokazuje nam gwiazdy Tytanowe koło,
W pewny czas rogi bierze Cyntyja na czoło.
Spólnie się żywić muszą żywioły podniebne,
Nie dziw, żeś dał naturze prawo tak chwalebne,
Że nie władnie odstąpić od twej wiecznej woli,
Gdyż ty w prawie dobroci trwasz i dobrej woli.
Proch podnóżka twojego, czemu wolność mamy
Twych ustaw ustępować, w których żywot znamy,
Do tego przystępując, co śmiertelnie szkodzi?
Dałeś rozum - przecz u nas fortuna się rodzi?
Porzuć straszne pioruny, zatrać i przygody,
Któremi nam znać dawasz, że chcesz z nami zgody,
A utwierdź wolność chceniu, której nie zna użyć:
Wolim w świętej ojczyźnie tobie wiecznie służyć.
PIEŚŃ IIII
O cnocie ślacheckiej
Zacni się rodzą z zacnych i cnotliwych:
Znać w koniach sztuki ojczyste; lękliwych
Mężna orlica gołębi nie rodzi
Ani mdły zając z dużych lwów pochodzi.
Wszakże rozmnaża cnoty przyrodzone
Ćwiczenie; czynią serce utwierdzone
Piękne nauki; tych kiedy nie staje,
Ślachetne plemię szpecą złe zwyczaje.
Śmiał się waleczny Rzym z syna onego
Ojca, dzielnością przełomion którego
Straszny Hannibal i fortunną zbroję
Musiał opuścić, i ojczyznę swoję.
Ale nie przestał na tym miedzy Bogi
Chwalon Alcides, że go gromem srogi
Ociec urodził, bo wolał dzielnością
Swą słynąć niżli rodzaju zacnością.
Cóżkolwiek jeno straszliwego żyło
Na świecie, wszystko jego ustąpiło
Niezmożnej sile; przeto słynie wszędzie
I wiecznie słynąć za swe cnoty będzie.
Droga ku sławie - w sławnym urodzenie
Domu, nie sama sława. Przeto w cenie
Kto chce być, porzuć nikczemne zabawy;
Nie na herb przodków patrz, ale na sprawy.
Da pospolite prawo nieskończone
Imię swym stróżom, dadzą obronione
Granice zbroją koronne poczciwą
Od zdradnych sąsiad sławę wiecznie żywą
.
KOLĘDA DO ZOSIE
Na początku nowego roku każdy daje
Przyjacielowi dary, jakich mu dostaje;
Ja też, iż ni<e> mam nad cię nic milszego sobie,
Myśliłem, co by za dar godny posłać tobie.
Nie dostawa mi złota, zdradę mnożącego,
Ani ziarn drogich p<i>asku Morza Czerwonego;
Lecz, aczbym miał, pewnie wiem, żeć tego nie trzeba:
Dał ci tego dostatek on hojny Pan z nieba.
Dałbym ci serce moje, ale nic cudzego
Nie chcę dać: tyś jest panem, nie ja, serca mego.
Z wiarą uprzejmą trudno mam się popisować,
Bo ta już musi z sercem pospołu hołdować.
Owo zgoła ledwie wiem, coc by dać. Bo mojem
Co może być, ponieważ sam nie jestem swojem?
Niezgaszone płomienie miłości - ty swemi,
Których-eś mi nie wzięła, mogę zwać własnemi
I tych ci po kolędzie dawam; po kolędzie
Proszę, niech ten lekki dar wzgardzony nie będzie,
Ajeśliże go zgardzisz, to ja pewnie muszę
Leda w dzień po kolędzie Bogu posłać duszę.
Wespazjan Kochowski
TRYBUT NALEŻYTY WDZIĘCZNOŚCI WSZYTKIEGO DOBREGO DAWCY PANU I BOGU
ALBO PSALMODIA POLSKA
ZA DOBRODZIEJSTWA BOSKIE DZIĘKUJĄCA
PRZEZ JEDNĘ NAJLIŻSZĄ KREATURĘ ROKU PAŃSKIEGO 1693
NAPISANA
A DO DRUKU PODANA ROKU PAŃSKIEGO 1695
W DRUKARNI JASNEJ GÓRY CZĘSTOCHOWSKIEJ
PSALMODYJEJ WDZIĘCZNOŚCI PSALM I
DOMINE DOMINUS NOSTER, QUAM ADMIRABILE EST NOMEN TUUM IN UNIYERSA TERRA.
PS 8
WYZNANIE NIEPOJĘTEJ WSZECHMOCNOŚCI BOSKIEJ
1. Panie, Panie nasz, jakoż dziwne jest Imię Twoje po wszytkiej ziemi!
2. Któregoż stworzenia najsubtelniejszy rozum atrybutów Twoich Boskich dociecze?
3. Nie masz podobnego Tobie, Boże: i nie znajdzie się, kto by z wszechmocnością Twoją wyrównał!
4. Ty sam odziedzicasz wieczność z Jednorodzonym Twoim: i z Duchem Świętym po wszytkie wieki jesteś
nierozdzielny w Trójcy i doskonały w jedności.
5. Nie trzeba-ć było firmamentu, podnóżka nóg Twoich: boś Ty sobie sam niebem i każde miejsce napełniasz, tak
powierz-chownie, jak wewnątrz.
6. Przed światem sameś był sobie światem, Panie: a miejsce rezydencyjej Twojej w Tobie samym.
7. Początek czasu uprzedziłeś bytnością Twoją: a niepojęte jestestwo Twoje jest pomiarem wieczności.
8. Wszytkich rzeczy Tyś gront, nie mając nic nad się dawniej-szego: a jako bez końca masz trwanie, tak i bez
początku egzystencyją.
9. Nie pytaj się, głupcze, kiedy się Bóg począł! Nie poczynał się nigdy, który przed czasem pierwszy jest.
10. Ziemię ludziom stworzył - nie sobie: i żeby wyraźnie pokazał dobroć swoje, osadził na niej syny ludzkie.
11. Nie potrzebuje On nic od nikogo, a wszytko wszytkim daje: rad jednak widzi wdzięcznego, a chwałą ust
pokornych kontentuje się.
12. Zechciał, kiedy chciał i jako chciał: za wymówieniem słowa Jego stanęła tak ogromna machina niebios i
ziemie.
13. Nie z materyjej, ale bez materyjej: chyba że był rzemieślnik materyją, albo materyja rzemieślnikiem.
14. Skąd nie tylko wizerunk mamy wszechmocności Jego: ale też i pojąć łatwo dziwną mądrość i niepojęte
misterstwo.
15. Jako różnych przymiotów żywioły jedne z drugimi usforował: że jako bystre konie w jednym cugu ciągną,
zjednoczone rozkazaniem Jego.
16. Woda ogniowi przeciwna, ogień wodzie nieprzyjacielem: Ale Pan umie to przeciwieństwo w jednej masie
zjednoczyć.
17. Zaprawdę, wielceś mądry i mądrze wielki, czyli sama wielkość i mądrość. Boże nasz: sam Stwórca
wszytkiego, architekt ziemie i firmamentu.
18. Tobie, morzu niezbrodzonemu, od siebie samego pełność łask i dobrotliwości mającemu: niech będzie od
wszelkiego stworzenia honor i czołobitnia na wieki. Amen.
PSALM II
DE PROFUNDIS CLAMAVI AD TE, DOMINE, PS 129
WESTCHNIENIE DO P[ANA] BOGA NA POWSTANIE Z GRZECHU PRAWDZIWE
l. Z głębokości wołałem ku Tobie, Panie: ku Tobie, Boże, z padołu płaczu i z turmy mizeryjej.
2. Bo nie masz na świecie, kto by wspomógł abo upadłego podżwignął: zjadła zazdrość, omylna przyjaźń,
chciwość nienasy-cona.
3. Którzy się w ofertach świadczą bliźniemu z uczynnością: tych serca i ręce najbarziej na zdradzie stoją.
4. Tak człowiek człowiekowi wilkiem względem dobrego mie-nia; dopieroż dusza od chytrych nieprzyjaciół w
twardym oblę-żeniu zostaje.
5. Ciało, domownik zły, wala się w błocie nieprawości; jako wieprz tyjąc miotem rozkoszy.
6. Świat, niby gospodarz machiny tej, oszustem jest: gdy nas, próżną chwałą zwiedzionych, jak łątki jakie
pokazawszy, nagle do kosza zmyka.
7. Czart miejsca, które sam utracił, zazdroszcząc: albo burzy ciało przeciwko duchowi, albo ducha kusi
niedobrych myśli podniatą.
8. Teć są kajdany, którymi mię okowanego posadził grzech w ciemnicy głębokiej: skąd jeżeli Pan nie wydżwignie,
tom ja na wieki synem zatracenia.
9. Ej, duszo moja, nie odwłaczaj zbawienia, które przed tobą: nie tylko gotów Zbawiciel, ale też i ręce wyciąga z
krzyża na podżwignienie twoje.
10. Oto woła: Pódźcie do mnie, którzy pragniecie, a ja posilę was; u mnie żywej wody źródło jest, na żywot
wieczny pryskające.
11. Jeżeli mało na tej wodzie, aby pragnienie ugasiła: owóż z ciała pokarm, ze krwie napój, doskonałe w
najcięższym głodzie posilenie.
12. Prawdać to, o Panie, że z Ciebie, w Tobie i przez Cię najpewniejsze zbawienie; ale wielkość popełnionych
złości poczu-wając, co zasłużyła, od tej zbawiennej prezerwatywy stroni.
13. Czyni nadzieja ufność w nieprzebranym miłosierdziu Twoim: ale skancerowane12 grzechami sumnienie
sprawiedliwość trwoży.
14. Zginąłem, syn marnotrawny! Dokąd się obrócić, nie wiem: Jednak uważając litości i dobroć Pańską, apeluję
do miłosierdzia.
15. Bo lubo Pan w sądach skryty, w sprawiedliwości groźny: ma jednak trybunału swego asystentkę, nad
upadłymi politowanie.
16. On, gdy pokutujem, odpuszcza, gdy się nawracamy, przyjmuje: jeżeli pokutę odwleczemy, nie chcąc śmierci
grzesznego, cierpliwie czeka poprawy.
17. Nie przyszedł bowiem powoływać sprawiedliwych, ale upadłych: i opuszcza trzodę owiec, a szuka jednej,
dobry Pasterz, zginionej.
18. Nie tylko nie gardzi głosem grzesznika, gdy o pomoc do Niego woła: ale i najmniejsze pokutującego
westchnienie bez odwłoki przyjmuje.
19. Więc i ja, w tych okowach nieprawości zostając; do Niego wołam: Panie, pospiesz się ku ratunku memu.
20. Przybądź mi. Boże, ku wspomożeniu: a odkuj pęta grzechowe, w których uwikłany nie mogę wzlecieć do
Ciebie, któryś jest na wysokości.
21. Tymczasem, niż mi pióra bogomyślności odrosną, czołgać się będę do krzyża: w którym najpewniejsze
nieprzyjaciół dusz-nych zwycięstwo.
22. Do krzyża tego świętego: na którym orator Chrystus najpierwszą miał od Ojca Niebieskiego przemowę:
Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.
23. Ten tedy spółistotny Ojcu, który chciał i mógł odpuszczenie dać: ufam mocno, że i ze mną dla krzyża i krwie
swojej uczyni miłosierdzie.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Ś. etc.
PSALM III
QUIS DABIT CAPITI MEO AQUAM, ET OCULIS MEIS FONTEM LACRIMARUM, ET PLORABO. JEREM 9,
VER l
WYZNANIE WINY POKUTUJĄCEGO CZŁOWIEKA
1. Kto da głowie mojej potok łez obfitych? a oczom moim strumień płaczu nieustającego?
2. Kto skruszy zatwardziałego serca opokę; aby z niego wyniknął zdrój prawdziwego żalu na obmycie
popełnionych złości?
3. Abym przeszłe dni w gorżkości dusze mojej rozmyślając: doskonale uważył, czym-em jest i kogom do gniewu
pobudził?
4. Obraziłem przedwieczny majestat: sprzeciwiając się temu Panu, który mieszka w niedostępnej światłości.
5. Temu Panu rebelizowałem, który mię z nizczego stworzył: który wielki jest bez miary i dlatego niezmierny,
którego wola jest uczynić, którego chcenie jest moc.
6. Który na każdym miejscu bez miejsca zostaje: wszytko obejmuje bez ogarnienia i wszędy jest obecny przez
istność, przytomność i władzą.
7. Sprawiedliwy nad pojęcie nasze i dlatego straszny: wszech-mocny i dlatego nieuchroniony.
8. Któżem ja jest? com się na tę walkę, zuchwalec, porwał i gdzie będę, jeźli nie w błocie, szukał początków
rodziny mojej?
9. Zgniłość mi ojcem, matka, bracia, siostry - robacy: a ja przecie całego nieba potęgę na rękę wyzywam!
10. Cóż jest człowiek? Kawalec błota, syn gniewu, naczynie zelżywości: urodzony w plugastwie, żyjący w nędzy,
mający umrzeć w ucisku.
11. Nieszczęsny człowiek, z ciała i z dusze złożony: nie chce czci swojej rozumieć, gdy dusze nie słucha, która do
nieba ciągnie, a za cielskiem idzie, które go w marności światowej grązi.
12. Ej! Na odwrót, kto pragniesz zbawienia: bo nie tylko szalona z Bogiem walczyć, ale też rozumowi przeciwna
tak dobrotliwego Pana gniewać.
13. Co za korzyść z grzechu, który sumnienie jako kat we-wnętrzny nudzi: albo co za zysk z rozkoszy, która
prędko odbiega, żal i ból na umyśle, jako ossa żądło, zostawując?
14. Cukruje z wierzchu, jako żółć, cielesne lubości: aby tak przysłodzonym trunkiem opojony człowiek prędzej
szedł na wieczne zatracenie.
15. Jeszczem się po tych przysmakach nie obliznął: aż mię zaraz robak sumnienia gryzie, a potem bojaźń
zdejmuje, że niepokutnego na nieprzeżytą wieczność piekło ogarnie.
16. Nie wymówi podniata grzechu, ułomność ciała, pokusy szatańskie: jeżeli prawdziwa pokuta zranionego
sumnienia nie opatrzy, a potem miłosierdzie Boskie nie zleczy.
17. Tobie tedy, to wieczny Panie, rany moje otwieram; a potem z suplikującym Dawidem miłosierdzia żebrzę:
Zmiłuj się nade mną!
18. Nie wchodź w sąd z sługą Twoim, o Boże: albowiem się nie usprawiedliwi przed Tobą żaden człowiek żyjący.
PSALM l
Beatus vir, qui non abiit in consilio impiorum
Szczęśliwy, który nie był miedzy złymi w radzie
Ani stóp swoich torem grzesznych ludzi kładzie
Ani siadł na stolicy, gdzie tacy siadają,
Co się z nauki zdrowej radzi naśmiewają;
Ale to jego umysł, to jego staranie,
Aby na wszytkim pełnił Pańskie przykazanie;
Dzień li po niebie wiedzie, noc li swoje konie,
On ustawicznie w Pańskim rozmyśla zakonie.
Taki podobien będzie drzewu porzecznemu,
Które przynosi co rok owoc panu swemu,
Liścia nigdy nie tracąc, choć zła chwila przydzie;
Temu wszystko, co pocznie, na dobre wynidzie.
Ale źli, którzy Boga i wstydu nie znają,
Tego szczęścia, tej nigdy zapłaty nie mają:
Równi plewom, które się walają przy ziemi,
A wiatry, gdzie jedno chcą, wszędzie władną jemu.
Dla czego przed sądem być muszą pohańbieni
Ani w liczbie z dobrymi będą policzeni;
Pan bowiem sprawiedliwych na wszelki czas broni,
A przewrotne, złe ludzi cicha pomsta goni.
PSALM 45
Eructavit cor meum verbum bonum
Serce mi każe śpiewać panu swemu,
A sercu język posłuszny pełnemu
Odbiera słowa i nowy rym dzieje;
Ledwie tak prędko pisarz pismo leje.
Żaden, o królu, żaden twej urody
Nie dojdzie między ludzkimi narody,
Żaden wdzięczności pięknej twarzy twojej:
Hojnie-ć użyczył Pan Bóg łaski swojej.
Przypasz do boku swój miecz uzłocony,
Cny bohatyrze, miecz na wszytki strony
Sławny i znaczny; z tym się ty rusz śmiele
I grom' niechętne swe nieprzyjaciele!
Prawda i ludzkość twój wóz niech sprawuje,
A sprawiedliwość wodzami szafuje;
Za tych powodem, o królu cnotliwy,
Będziesz poczynał ręką swoją dziwy.
Twe ostre strzały są nieuchronione,
Tymi ugodzisz w serca za jątrzone
Swych nieprzyjaciół, a strachem twej zbroje
Możne narody przyjmą jarzmo twoje.
Stolicy twojej, o niezwyciężony
Królu, żaden kres nie jest założony;
Laska rozmiaru, laska prostowania
Jest laska, królu, twego panowania.
Umiłowałeś sprawiedliwość świętą,
Masz w nienawiści bezbożność przeklętą;
Przeto cię Pan twój znaczną przed inszymi
Uczcił powagą rówienniki twymi.
Piżmem i mirrą pachną drogo tkane
Twe szaty, w skrzyniach słoniowych chowane;
Zewsząd ci rozkosz płynie, między swymi
Córy królewskie masz ulubionymi.
Otóż i pannę dawno pożądaną
Masz wedla siebie złotem przyodzianą.
Słuchaj mię, zacna królewno, a moje
Życzliwe słowa włóż pod serce swoje.
Już teraz matki i miłej rodziny,
Już zapamiętaj ojczystej krainy;
Król cię ulubił sobie przed wszytkimi,
A ty go zwycięż posługami swymi!
Tobie bogata Tyros, o królowa,
Już dawno zacne upominki chowa;
Lubo kto skarby, lub kto hard dzielnością,
Wszyscy przed tobą padną z uczciwością.
Perły a złoto i drogie kamienie -
Ubiór tej zacnej panny i odzienie,
Ale przy twarzy gaśnie ubiór złoty,
A zaś urodę przeważają cnoty.
Taka, o królu wszech możniejszy, żona
Dnia dzisiejszego tobie przyniesiona;
Z nią orszak panien, krewnych liczba wielka,
Bębny i trąby, i muzyka wszelka.
Lecz i ty, panno, nie szukaj przyczyny
Łez niepotrzebnych; wrychle (da Bóg!) syny
Miasto rodziców oglądasz, a zatem
Doczekasz, że i władać będą światem.
Zdrów bądź, o królu, ciebie ja wdzięcznymi
Nie przepamiętam nigdy rymy swymi;
A póki harfa palców słuchać będzie,
Zacna być musi twoja sława wszędzie
PSALM 75
Confitebimur Tibi, Deus, confitebimur
Ciebie my wiecznie wyznawać będziemy
I Twoje cuda światu opowiemy,
A Ty nam szczęścić będziesz nasze sprawy,
Boże łaskawy!
"Kiedy się skończą zamierzone lata
- Pan opowiada - przyjdę sądzić świata;
Tam płacić będę dobrze cnotliwemu, ,
Złe nieprawemu.
Strwożona ziemia wespołek i z temi
Będzie topniała, którzy są na ziemi,
Ale zaś przez mię jej słupy zwątlone
Będą zmocnione."
Kajcie się grzechów - upominam - kajcie
Ani porożem nazbyt potrząsajcie;
Bóg niech ma pokój, ani mówcie hardzie
Jemu ku wzgardzie.
Próżno się sławy albo ode wschodu,
Albo spodziewać od słońca zachodu;
Ani z południa przyjdzie, ani ona
Od Akwilona.
Bóg panem świata i sam wszytkim włada,
Hardego z miejsca wysokiego zbada,
A niewolnika posadzi w koronie
Na złotym tronie.
U Pana w ręku pełna czasza stoi
Przykrego moszczu; tym złe ludzi poi
Lejąc im drożdże i jad niewidomy
W gardziel łakomy.
A ja Twą dobroć, Boże, wyznam wiecznie
I swego czasu hardemu koniecznie
Przyłomię rogów, tam prazna kłopota
Ożywie cnota.
PSALM 91
Qut habitat in adiutorio Altissimi
Kto się w opiekę poda Panu swemu
A całym prawie sercem ufa Jemu,
Śmiele rzec może: "Mam obrońcę Boga,
Nie będzie u mnie straszna żadna trwoga."
Ciebie on z łowczych obierzy wyzuje
I w zaraźliwym powietrzu ratuje;
W cieniu swych skrzydeł zachowa cię
wiecznie,
Pod Jego pióry ulężesz biezpiecznie.
Stateczność Jego tarcz i puklerz mocny,
Za którym stojąc na żaden strach nocny,
Na żadną trwogę ani dbaj na strzały,
Którymi sieje przygoda w dzień biały.
Stąd wedla ciebie tysiąc głów polezę,
Stąd drugi tysiąc; ciebie nie dosięże
Miecz nieuchronny, a ty przedsię swymi
Oczyma ujźrzysz pomstę nad grzesznymi.
Iżeś rzekł Panu: "Tyś nadzieja moja",
Iż Bóg nawysszy jest ucieczka twoja -
Nie dostąpi cię żadna zła przygoda
Ani się najdzie w domu twoim szkoda.
Aniołom swoim każe cię pilnować,
Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować
Na ręku będą, abyś idąc drogą
Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych
I po padalcach deptał niecierpliwych;
Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz
I na ogromnym smoku jeździć będziesz.
Słuchaj, co mówi Pan: "Iż mię miłuje,
A przeciwko mnie szczerze postępuje -
Ja go też także w jego każdą trwogę
Nie zapamiętam i owszem wspomogę.
Głos jego u mnie nie będzie wzgardzony,
Ja z nim w przygodzie; ode mnie obrony
Niech pewien będzie, pewien i zacności,
I lat szedziwych, i mej życzliwości!"
PSALM 127
Nisi Dominus aedificaverit domum
Jesli domu sam Pan nie zbuduje,
Próżno człowiek o nim się frasuje;
Jeśli miasta sam Pan strzec nie będzie,
Próżno czuje straż po blankach wszędzie.
Próżno z domu przede dniem wychodzisz,
Próżno mrokiem ostatnim przychodzisz.
Nie zarobisz ani pożywienia,
Nie będzie li z nieba wspomożenia.
Ale komu Pan jest miłościwy,
Daje mu sen oczom pożądliwy,
Daje dziatek wdzięczne w domu roje -
Toć jest, Panie, pożegnanie Twoje.
Nie tak groźne, nie tak są straszliwe
W ręku męskich strzały popędliwe,
Jako kiedy przy ojcowskiej głowie
Zastawią się cnotliwi synowie.
Szczęśliwy to między szczęśliwymi,
Kto swój sajdak strzałami takimi
Obwarował; gdy przed sądem stanie,
I prawa mu, i serca dostanie.