Małgorzata J Kursa Teściową oddam od zaraz

background image
background image

MałgorzataJ.Kursa

Teściowąoddamodzaraz

background image

Prozami2011

Pawełwziąłgłębokioddechizebrałsięwsobie.Ukradkiemprzyjrzałsię
żoniewpatrzonejskupionymwzrokiemwekranlaptopaipodjąłmęską
decyzję.Skłonnościsamobójczychniemiał,więcsięgnąłpokurtkę,kątem
okazlokalizowałtorbęzciuchamiiprowiantem,poczymoznajmił

wprzestrzeń:

-Izuniu,zapomniałemcipowiedzieć,żemamajutrowybierasięnadziałkę,
żebycipomóc.

InimdoIzydotarłatahiobowawieść,Pawełzłapałbagażeidałnogęz
mieszkania.Miał

alibi-czekałgowłaśniewyjazddoNiemiec.Instynktmupodpowiadał,że
kilkadnipowinnowystarczyć,byżonaporzuciłamyślomorderstwiew
afekcie.

IzabelaŁęcka,wprzeciwieństwiedopowieściowejheroiny,nazwiskozyskała
wrazzmężem,przezchwilęzupodobaniemwpatrywałasięwwymyślone
przezsiebielogo,zaktóremiałaotrzymaćniezłepieniądze.Złowrogatreść
komunikatudotarładoniejzopóźnieniem.

Samozadowoleniewyparowałozniejjakkamfora.Jegomiejscezajęłafuria,
któradomagałasięnatychmiastowegoujścia.Wdawnychczasachzazłe
wieścikaranodelikwentaścięciemłepetyny.

Katowskichupodobańdotejporywsobieniezauważyła,alegdyby
małżonekprzytomnienieopuściłdomu,miałabyprzynajmniejszansęna
uczciwą,grzmiącąawanturę.Niestety,zwierzynajejsięwymknęła,więc
złapałato,comiałapodręką,czylifiliżankęzresztkamikawy,izimpetem
rzuciłająprzedsiebie.Filiżankazrobiłajejprzyjemność,rozbijającsięz
miłymbrzękiem,afusyochlapaływiszącynaścianiekalendarz-nomen
omenprezentodteściowej.FuriaIzypotymincydenciesklęsłanatyle,byjej
właścicielkaodzyskałazdolnośćlogicznegomyślenia.

Wznanymteleturniejusątrzymożliwości,bywybrnąćzopałów.Jednąznich
jesttelefondoprzyjaciela.Izazadzwoniładoprzyjaciółki.

PawełŁęckibyłdrugimmężemIzy.Pierwszywytrzymałzniąpółroku,
wijącsobiejeszczewtrakciekrótkotrwałegomałżeństwagniazdkoubardziej
dojrzałejkobiety,którajużumiałautrzymaćprzysobiemężczyznę.Izanie
opanowałatejsztuki.Wyszłazamążopętanawielkimiuczuciami,aleszybko
sięokazało,żesameuczucianiewystarczą.Małżonekwymagał

background image

wszechstronnejobsługiiokazywałzniecierpliwienie,gdyżonaniespełniała
jegooczekiwań.Aniespełniała,bouważała,żektoś,ktodysponujetaką
samąilościąrąkjakona,potrafiodczasudoczasuobsłużyćsięsam.Coz
tego,żepracowaławdomu.Służbasięponimniepętała,aIzanieumiałasię
rozdwoić.Pozatymbywałaroztargnionaizdarzałojejsięzapominaćo
fanaberiachmęża.Przeważniewtedy,gdydopadłojąnatchnienieiświat
zewnętrznyprzestawałdlaniejistnieć.

Rozstalisięzpowoduniezgodnościcharakterów.Dzieciniemieli,wielka
miłośćteżIzieprzeszła,bodotarłodoniej,żeukochanemunieżona
potrzebna,tylkowszechstronnasłużąca,więcwrozpaczniepopadła.Przez
jakiśczascoprawdabyłalekkorozżalona,żeprawieodrazupoślubie
małżonekuczyniłskokwbok.Togorzkieuczuciejednaktakżejejminęło,
kiedyprzypadkiemnatknęłasięwsklepienajegoaktualnąwybrankę.Udając,
żewpatrujesięwwielkiejurodypolędwicęwołową,zerknęłaukradkiemna
rywalkęidoznałaniebotycznejulgi.Jejnastępczynizszaleństwemwoku
oglądałatrzyprawieidentycznekawałkiwieprzowejszynkiiniemogłasię
zdecydować,którywybrać.Izarozpoznałateobjawy.Szynkamiałabyć
chuda,odpowiednioróżowai,brońBoże,niełykowata.Zeżarcianiezgodnej
zwytycznymiukochanyodmawiał.

Nasamąmyśl,żejużniemusiniczegojadalnegopodtykaćbyłemumężowi,
Izapoczułatakąulgę,żenatychmiastprzeszłyjejwszelkieżaleipretensje.
Byławolnajakptakiwpłciprzeciwnejmogłaprzebieraćdowoli.Iprzytym
przebieraniuzamierzałapozostać,boślubnecyrografynapawałyjągłębokim
wstrętem.Trafjednakżechciał,żektóregośdniauznajomychspotkała
Pawełka.

PawełŁęckirównieżbyłpoprzejściach.Izaprzeprowadziładyskretnysondaż
wśródznajomych-bowpadłjejwoko-idowiedziałasię,żejegoeksżona
byławrednąsuką,któradomagałasięodniegopieniędzyiodpowiednich
znajomości.Skorojejniezapewniłobutychrzeczy,rozwiodłasię,
zatrzymującsynaidom,doktóregobudowywcześniejPawłazmusiła.Poza
tympodobnodoiłazniegostraszliwealimentyiŁęckimusiałzmienićpracę,
bysprostaćjejapetytom.

Izaniebardzomiałaochotęhołubićfaceta,którymajakieśpodejrzane
zobowiązaniafinansowe,alewPawełkubyłocoś,cojąurzekło.Stanowił
przeciwieństwojejbyłegomęża.Niemiałwsobieniczmacho.Anawetprzy
odrobinieuporumożnagobyłooskarżyćopewnąrozlazłość.Asertywność
równieżniemiaładoniegoprzystępuiłatwogobyłowykorzystaćwdowolny
sposób.

Izazaczęłatradycyjnie-odłóżka,apotemjużposzło.Pawełekjąprawiena
rękachnosił,woczkazaglądał,życzeniaodgadywał.Przytymrozumiał,co

background image

siędoniegomówi,inawetwyrażał

zainteresowanie.Izauznała,żelepszegokandydatanieznajdzie,aponieważ
Pawełuparłsię,żewezmąślub,poddałasięponamyśle.Ostatecznie
instytucjarozwodówwtymkrajumiałasiędobrzeinicniestałona
przeszkodzie,byzwiązek,wrazierozczarowania,formalniezakończyć.

MałżeństwembylijużrokinaraziePawełwciążIzęszaleńczowielbił,aona
rozkwitała,boporównaniezpoprzednikiemzdecydowaniewypadałona
korzyśćobecnegopartnera.

Wszystkobyłobypięknie,gdybyniejedna,jedynazadra,któracorazbardziej
zaczynałaIzęuwierać.Mianowicieteściowa.

-Pawłaniema?Bomówiłaś,żetobędziebabskiposiad?-upewniłasięAnna
Maria,zwanaprzezznajomychAmą,rzucającsięzrozmachemnafotel.-
Przyniosłamwino,boprzezkomórkęjakośtakbrzmiałaś,jakbyś
potrzebowałaukojenia…Pożarliściesię?

-PawełpodłożyłmiświnięiuciekłdoNiemiec-powiedziałagniewnieIzai
wyjęłazbarkukieliszki.-Bardzodobrze.Mamtugdzieśluksusowe
przegryzki.Zrobimyprzyjęcie.

-DlaczegodoNiemiec?-zainteresowałasięAma.-Jakbypojechałgdzieś
bliżej,tobyśmuzrobiłacośzłego?Nieprzejmujsię.Itakgodopadniesz-
dodałapocieszająco.-Oilesięorientuję,zNiemcamimamyumowęo
ekstradycji.Przywiozącigonatacy.

-ZnaszPawładłużejniżja.-Izapuknęłasięwczołomiseczkązsolonymi
orzeszkami,którązamierzałapostawićnastole.-Naprawdęuważasz,że
możnasięznimpokłócić?Pozatymonnieuciekłnazawsze,tylkopojechał
najakieśtargimeblarskie.

Amazadumałasięgłębokonadsłowamiprzyjaciółki.Fakt,Pawełkaznałaod
małego,bowyroślinajednympodwórku.Ztego,cowiedziała,byłabsolutnie
niezdolnydokłótni.Gdyktośwjegoobecnościpodnosiłgłos,zamykałsięw
sobieisprawiałwrażenie,żenajchętniejbysięzdematerializował.Zdajesię,
żewypracowałtętaktykęwpoprzednimmałżeństwie.Luiza,jegobyłażona,
serwowałamuawanturynacodzień,więcrobił,comógł,byjakośprzetrwać.
Rozwódsamodzielniemudogłowynieprzyszedł.

-Pawełtodziamdzia-poinformowałaIzę,którawniosładopokojupółmisek
zkrakersami.-

Czegośmutamwgenachbrakuje.Albomożetakuniegodziałainstynkt
samozachowawczy?-

zastanowiłasię.-Luizagowytresowała.Tyjejnieznasz,alejaowszem.Taka

background image

rudawiedźma,wgazeciepracuje.Porozwodziewróciładopanieńskiego
nazwiska.Bardziejpasujedojejcharakteru:Lisiec.Podpisujesiępod
artykułamiLL.

-No,popatrz…-Izaprzycupnęłanabrzeżkufotela.-Przypomnijmi,żebym
przyniosłazkuchnipastędotychkrakersów…Wszystkichpytałam,aciebie
nie.Wiemtylko,żetowrednasukaiżegooskubała.Dlamniedobrze,bo
wielejejzawdzięczam.ChybamniePawełwielbinazasadziekontrastu.

-Apewnie!-Amaprychnęła.-Kontrastowajesteś,żehej!Twojarobotanie
domagasięinformacjiobliźnich.ALuizyowszem.Chciaławiedzieć
wszystko:ktozkimsypia,ktokogonienawidzi,ktokomuświniępodkłada…

-Robotachciaławiedzieć?-zdziwiłasięIza.

-Luizachciała!Iusiłowałatęwiedzęzdobyć,zmuszającPawładobywania
nasalonach,boonwtedypracowałwUrzędzieMiasta.Pawłowisięodtego
bywaniatyłekmarszczył!Wkońcuzacząłprotestować…

-Paweł?Ajaktoprotestowaniewyglądało?Pytam,bomożemisiękiedyś
przyda…

-Najpierwudawał,żeniesłyszy,cosiędoniegomówi-wyjaśniłaAma.-
Olewałwizytowestrojeichodziłwuświnionympodkoszulku.Potemdo
rekwizytówdołączyłjeszczepiwo.Istarekapcie,którychLuizanieznosiła.
Ajeszczepóźniejzacząłprzesiadywaćumatki.Porozwodziemusiałsiędo
niejwprowadzićichybateżmutrochędokopała…

-No,nareszciejesteśmyprzywłaściwymtemacie!-Izapoderwałasięi
ruszyładokuchni.-

Siedźtuinieruszajsię!Przyniosęjeszczetępastęiwszystkociopowiem.

Amaposłuszniezamarła.Dotarłodoniej,żeraczejniebędziemusiała
wieszaćpsównaPawełkuitrochęjejulżyło.Wgruncierzeczygolubiła.
Gdybybyłapijana,tocoinnego.Podwpływemalkoholuszkalowanie
każdegoosobnikapłciprzeciwnejprzychodziłojejzłatwością,bo
natychmiaststawałjejprzedoczamibyłyosobistynarzeczony,którymiesiąc
przedplanowanymślubemwbiegłciężkimtruchtemdojejsalonu
dermatologicznegoiwydyszałjużwprogu,niebaczącnaklientów:

-Słuchaj,onamówi,żejestwciąży.Comyterazzrobimy?

Powiedziałtotakimtonem,jakbyuważał,żejejpsimobowiązkiemjest
wzięcietegoproblemunasiebie.Właśnietentonorazfakt,żezostałaonim
powiadomionawobeclicznegogronaświadków,którychuszywtym
momencienabrałyrozmiarówsłoniowych,doprowadziłyAmędoszału.
Przestałojąobchodzićdobrewychowanie,którezwielkimuporemwpajała

background image

jejmatka.Najpierwoświadczyłaspokojnie,aczdonośnie,żeniepoczuwasię
doojcostwa,potemwyjaśniłanarzeczonemu,gdziemajegoproblemy,ana
koniecotworzyładrzwiwejściowe,odwróciłagoprzodemdonich,odsunęła
sięnieco,sprawdziłaprzezornie,czymananogachwygodneadidasy,których
zwykleużywała,przyjmującpacjentów,poczymzwielkąsiłąiniemniejszą
przyjemnościąkopnęłagowtyłek.Wzasadziepowinnamubyćwdzięczna,
bocałyKraśnikmiałoczymmówić,arezultatembyławzmożonachęć
zadbaniaostanskóryjegomieszkanek.Zdobyławtedywieleklientek,które
dodziśzamawiająuniejkosmetyki.Świadkiemtegoincydentubyłarównież
Iza,któraodrazuspontaniczniedaławyrazswojejaprobaciedlatakiego
załatwieniasprawy.WzaciszugabinetuAmyszybkosiędogadałynabazie
wspólnychdoświadczeńżyciowych,awtrakciekolejnychwizytszczerzesię
zaprzyjaźniły.

-Bo,rozumiesz,jakwychodziłamzaPawła,toniemiałampojęcia,że
wychodzęteżzajegomatkę!-oznajmiładonośnieIza,stającwdrzwiachz
kolejnąmiseczką.-Mamwrażenie,żeponaszymślubieonasięjakoś
dziwnieskameleonizowała.Słowodaję,żeprzedtemtakaniebyła!

Chybażetłamsiłatowsobieidopieroterazsięujawniła!

-Nierozumiem,codomniemówisz.-Amaporuszyłasięniespokojnie.-Co
onazrobiła?…

Zaraz,czekaj,cotychrzanisz?MatkaPawłaniemieszkaprzecieżzwami,
prawda?Tocoonacirobinaodległość?Fluidyjakieśwrednewysyła?
BuntujePawła,jakjejskładaciewizyty?No,Luizyrzeczywiścienielubiła,
alenieznamnikogo,ktobyjąlubił.Coonamadociebie?DbaszoPawła,
głodnyibrudnyniechodziiwyglądaraczejnazadowolonegozżycia…To
coonacirobi?Z

tego,copamiętam,AdaŁęckazawszebyławporządku…

-Alesamamówiłaś,żePawłowidokopała!-wypomniałaIzaznaciskiemi
nalaławinadokieliszków.

-BocackałasięznimpotymrozwodziezLuiząchybatrochęprzesadnie.
Którychłoplubi,jaksięnadnimlitować?

-Niektórzybardzolubią-zapewniłasuchoIzaispróbowaławina.-Dobre
kupiłaś.Jeślinawetbędęmiałaponimkaca,niebędziemiżal…

-Przewidujeszkaca?Pojednejbutelcechybaniedamyrady.Gdybym
wiedziała,żetrzeba,kupiłabymwięcej…Zaraz,czekaj-Amaodstawiłaswój
kieliszekiprzyjrzałasięprzyjaciółcepodejrzliwie.-Cośtyprzedtem
powiedziałaśtakiego…CoŁęckazrobiłapowaszymślubie?

background image

-TojużlepiejmówoniejAda.-Izasięskrzywiła.-JakmówiszŁęcka,
wydajemisię,żechodziomnie…Tobyłtakiskrótmyślowy.Brakowałomi
słowa,akameleonodrazusiękojarzyzezmianami,prawda?Odczepsięod
zwierzątka.Jajużniemogęzniąwytrzymać!

-Amusisz?

-O,Jezu…Czekaj,jacitoopowiemodpoczątku…Jakjużsię
zdecydowaliśmynaślub,Pawełkonieczniechciał,żebympoznałajego
matkę.Trochęmnietozaniepokoiło,bowkońcudorosłyfacet,wdodatkupo
rozwodzie,chybaniemusipytaćmamusiozgodę.Poszłamzwizytą,bo
chciałamsięupewnić,czysięniewpakujęwjakąśgłupotę…

-Noico?-spytałaniecierpliwieAma,kiedyprzyjaciółkazamilkła.

-NibywszystkobyłoOK.Przyjęłanasobiadem…Rany,Ama,jakiona
podałarosół!

Poemat!Kubkismakowemamwporządku,asamateżzkuchninieuciekam,
więczaczęłyśmygadaćnatematykulinarneionasięrozjarzyłajakten
reaktorwCzarnobylu.

-Luizanigdyniegotowała-mruknęłaAmaiprzełknęłaślinę.-Noimasz.
Jakktośmówiożarciu,odrazujestemgłodna…Tępastętosięjełapami?Bo
niewidzęsztućców?

-Bierzesiękrakersikaizagarnianimpastę.Chybażeżądasznoża,alew
takimrazieprzynieśsobiesamazkuchni,bomniesięniechcewstawać.

-Nieżądam-zapewniłapośpiesznieAmaizastosowałasiędosugestii.-Ale
todobre.Z

czegotapasta?

-Główniezłososia…Mamcinatychmiastpodaćprzepisczymogędalej
opowiadać?

-Opowiadaj.-Amasięgnęłapokolejnegokrakersa.

-Prawiesięrozpłynęłazeszczęścia,kiedysiędowiedziała,żemamnaimię
Izabela.BoidealniepasujedoŁęckich.Śmieszyłomnieto,alenicwięcej.
Ogólniesprawiaładobrewrażenie,nachalnaniebyła…

-Wjakimsensienachalna?-Amaprzerwałaspożywaniekolejnego
krakersikairzuciłajejpytającespojrzenie.

-No,wiesz,niewypytywała,dlaczegojestemrozwódkąanijakpoznałam
Pawła,aniczychcęmiećdzieci.Samapowiedziałam,żezajmujęsięgrafiką
komputerowąipracujęgłówniewdomu.Chciałatylkowiedzieć,czylubię
przyrodę,bopoojcuPawłazostaładziałka.Miałananiąkupca,alegdybyśmy

background image

myreflektowali,toproszębardzo.

-Reflektowaliście?

-Pawełsięniewyrywał,alejaowszem.Lubięroślinki.Działkajestna
Marzeniu,dojechaćmamczym.Byłaokropniezapuszczonaalepoślubie
wzięłamPawłazaoszewęizmusiłamdopracogrodniczych.

-Bardzosiębronił?-Amauniosłabrwi.

-Nie-przyznałaIza.-Przekopałtepięćarówjakbuldożer,żebymsamanie
musiała.

Obiecałammu,żeresztęzrobięja.

-Nadalniewidzężadnychokropności.Cotojestto,coAdatłamsiławsobiei
terazwylazło?

Izaupiłałykwinaiwydałazsiebieciężkiewestchnienie.

-Okropnietrudnotowytłumaczyć.Musiałabyśtosamazobaczyć…No,
dobrze.Spróbujęcitowyjaśnić…Poślubiezaczęładomniemówić:
„Beluniu”albo„Belu”.Nieznoszętegozdrobnienia.Wszkolemoja…Jaki
jestrodzajżeńskiodwroga?Wrogini?

-Wystarczy:nieprzyjaciółka-podsunęłaAma.

-Nieprzyjaciółkatozamało.-Izapokręciłagłową.-Nieznosiłyśmysięobie
jakcholera.

Iskryszły,kiedybyłyśmygdzieśrazem.Ionamówiładomnie„Belka”.

-Tofaktyczniewięcejniżnieprzyjaciółka-przyznałaAmaponamyśle.-
Wroginipasuje…

NiemogłaśdaćAdziedozrozumienia,żesobienieżyczysz?

-Dawałam!-Izazgrzytnęłazębami.-Uparłasię,żew„Lalce”pannęŁęcką
zdrabnianonaBelęlubBelunięitobardzoarystokratyczniebrzmi.

-No,dobra.Wkurzacięteściowa,bomegalomanka-podsumowałaAma.-
Aletochybajeszczeniejesttakanajgorszawada?Mamusiamojegobyłego
narzeczonegoprzyleciaładomniezawanturą,żenieupilnowałamjejsynkai
onprzezemnietatusiemzostałgdzieindziej.Bojakbymjabyłachętna,
rozumiesz,tonieszukałbyinnegowodopoju.

-Ztakąmamusiątojabymsobieporadziłajednąręką!-Izaprychnęła
pogardliwie.-Gębęmam,głosmam,aiodpowiedniesłownictwosię
znajdzie.Adajestgorsza.

-Bocorobi?

background image

-Onajest….Jakbytookreślić…Onajest…

-Jużznalazłaśkameleona.Znajdźjakieśinnezwierzątko-podpowiedziała
Amażyczliwie.-

Ludzieprzywykliprzypisywaćprzyrodziewłasnewady.Trochęczytałam.
Załapię.

-Niematakiegozwierzątkanaświecie!-wrzasnęłaIzabezradnieiniechcący
chlupnęławinemnastół.-Słyszałaśostworzeniu,którejestupiornieuczynne
itelepatycznieodgadujenawettemyśli,którenigdywżyciunieprzyszłybyci
dogłowy?!Bojanie!

Amaprzyjrzałajejsięzzastanowieniem.

-Możeszpodaćjakiśprzykład?Boogólnierozumiem,comówisz,alenie
mogęsobietegowyobrazić.

-Proszęciębardzo!-Izazazgrzytałazębami.-Pierwszynumerwykonała
zarazponaszymślubie.Pamiętasz,pojechaliśmywtedynatydzieńdoEgiptu.
Takanibypodróżpoślubna…

-Pamiętam.-Amazachichotałazsatysfakcją.-Luizyomałoszlagnietrafił.
Byłaumniepozestawkremówijejsięulało.Uważała,żejesteścwanasuka,
bonaciągnęłaśPawłanaobcelandy,azniąnigdynigdzieniepojechał.I
pyskowała,żemógłchociażsynazesobązabrać.

-Wpodróżpoślubną?-Izaprychnęła.-Chybająpogięło!Itoniejago
namówiłam,tylkoteściowa.

-Tonierozumiem,dlaczegojąszkalujesz.Jabymchciałatakąteściową.

-Jeszczeniezaczęłam-warknęłaIza.-Słuchajdalej.Popowrocieteściowa
radosnajakprosięwdeszczpochwaliłasię,żezrobiłaporządekwwarsztacie.
Zostawiliśmyuniejwszystkiekluczenawszelkiwypadek.Wiesz,samoloty
czasemspadają…JakPawełtousłyszał,zerwałsięodstołuiodrazupognał
dowarsztatu.Niebyłogodopóźnejnocki,ajakwrócił,toprawiepłakał.

Pomieszałamuwszystkiefakturyiniemógłsięwnichpołapać.Dotejpory
papierymiał

powpinanewsegregatory,alete„uporządkowane”przezmamusiędotyczyły
tejpołowymiesiącaprzednaszymwyjazdeminiezdążyłichposegregować.
Sprzedażizakupy.Miałtowdwóchkupachwszufladzie,amamusiamu
ułożyłaposwojemu.Narzędziateżmuposegregowała.Zdajesię,żewedług
rozmiarów.Nietrafiłbycięszlag,jakktośbycitakposprzątałw
pomieszczeniu,gdzierobiszleki?

-Trafiłbyodrazu-przyznałaAmabeznamysłu.-APawła?

background image

-Pawełwylewniepodziękowałmamusizatrudipoprosił,żebysięwięcejnie
męczyła.Iodebrałjejklucze.

-Nodobra,aletomogłabyćjednorazowawpadka-zauważyłałagodząco
Ama.-Zeszczęścia,żeukochanysynznalazłwreszcierodzinnąprzystań.
Możeprzesadzasz?

-Przesadzam!-Izaomałoniezachłysnęłasięwinem.-Tosłuchajdalej.
Któregośdniazłożyławizytę,kiedyPawełbyłwrobocie.Niezapowiedziała
sięwcześniej,ajaakuratrobiłamprospektydlanaszegobiurapodróży.
Porozkładałamsobiewszystkonapodłodze,bomiałammasęzdjęćitrochę
tekstówichciałamsobiepokombinować.Jakonaprzyszła,miałamwszystko
poukładane.Potemmiałamspisaćnabrudnokolejnośćiwedługtego
wprowadzićdolaptopa.Taklubiępracować.-Wzruszyłaramionami.-Co
poradzę…Poszłamdokuchnizrobićjejkawę,ajakwróciłam,tojuż
wszystkobyłoeleganckopozbierane.Ionawyraziłaopinię,żechybami
przeciągzdmuchnąłzbiurkatepapiery,jakjejdrzwiotwierałam.Ibyłatak
autentycznieżyczliwa,żezgłupiałam.Nawetjejniezwymyślałam!

-Jabymchybazwymyślała-wyznałaAma.

-Gównoprawda!-Izaprychnęłagniewnie.-Niewiem,naczymtodokładnie
polega,aleonarobitakiecoś…Orany,jakbycitu…Ktościcośspieprzył,
najchętniejodrazubyśgozabiła,juższukasznarzędziainaglepatrzyszna
niegoiręceciopadają.

-Boco?-zainteresowałasięAma.

-Bo…No,minęmataką,jakbysięmiałarozpłakać,prawiesięczołgau
twoichstóp,bijezniej,żeoddałabywszystko,żebytonaprawić…O,Jezu,
noniewiem,jakcitowytłumaczyć!

Musiałabyśprzytymbyć!AwdodatkuPawełpowiedział,żejutropomoże
minadziałce…

-Paweł?Przecieżgoniema!

-Nieon,tylkoAda!Cholera,jużmisięnóżwkieszeniotwiera!Jakmi
ostatnimrazempomogła,tosięokazało,żestówęwyrzuciłamwbłoto!
Przygotowałamsobietakąwąskąrabatę,gdziemiałyrosnąćsameliliowce.
Kupiłamcebulewporządnymsklepiezasporepieniądze,bodużotegobyło,
ajalubiękolory.Samaposadziłam…Ama,tadziałkamapięćarów!Możesz
miwytłumaczyć,dlaczegomojateściowapostanowiłaprzekopaćakurattę
mojąrabatę?!Podziabałatecebulenasieczkę!Gównomam,nierabatę!Ijuż
sięboję,coonajutrowykombinuje,aniemamoczunaszypułkachinie
umiempatrzećdookoła!

background image

Amamilczałaprzezdługąchwilę.Wkońcuwypiładuszkiemzawartość
kieliszka,pokręciłagłowąipowiedziałazwestchnieniem:

-Tofaktyczniemaszprzechlapane.Możepójdępodrugiewino,pókijeszcze
jestemtrzeźwa?

Mogęuciebieprzenocować?Jutrosobota,mamwolne.Wedwieprzyjemniej
leczyćkaca.

WpołowiedrugiejbutelkiwinaIzaodzyskaładobresamopoczucie.Amabyła
jużnaetapierzucaniakalumniinawszystkichznanychsobiesamców,alejej
przyjaciółkaniedałasięzepchnąćztematu.

-Wiem,cozrobię!-oznajmiłatwardo.-ZabijęAdę!Kupiłamśliczne
migdałowce.Ipigwę.

Niemogęryzykować,żezrobiimkrzywdę.Zabijęją!

-Ipójdzieszdociupy-powiedziałaostrzegawczoAma.-Tamchybajest
dużezagęszczenie.

Jesteśpewna,żebędziecidobrzewkupie?Pozatymsamamówiłaś,żeAda
jestżyczliwa.

Bandzioryizłodziejełażąluzeminiktimnierobikrzywdy.Życzliwośćto
dzisiajrzadkospotykanacecha.Trzebająraczejchronić.

-Chronićtojamuszęswojeroślinki!-Izazgrzytnęłazębami.-Dobrymi
chęciamipiekłobrukowane!Niemampojęcia,cojeszczeprzyjdziejejdo
głowy!Muszęsięjakośbronić!

Szczególnie,żePawełsięwypiął!

-NiewymagajodPawła,żebybrałudziałwzabójstwiewłasnejmatki-
pouczyłająniecobełkotliwieAma.-No,niewiem…Tochybatakietrochę…
niehigieniczne,co?

-Niehigieniczne?Wjakimsensie?

-Jakbyniepodchodzić,człowieksięuświni-stwierdziłaAma,krzywiącsię
zniesmakiem.-

Dziabnieszczymśalbodaszwłebikrewcięobryzga.Trzebasięnieźle
narobić,żebytosprać…

No,janiewiem…

-WszystkiepachnidłaArabiiniewrócąsłodkiegozapachutejmałejdłoni-
powiedziałagrobowymgłosemIza,wyciągającprzedsiebierękę.Pomyślała
przezchwilęiznadziejądodała:-

background image

Mogęjąprzypadkiemprzejechaćsamochodem.

-Uważasz,żesamochódcisięnieuświni?-zainteresowałasięzgryźliwie
Ama.-No,iniejestempewna,czymimocałejswojejżyczliwościAda
zgodziłabysięsterczećnieruchomoiczekać,ażjąprzejedziesz.Możeszją
ewentualnieotruć,alePawłowibyłobychybaprzykro,co?

-No.Byłoby.-Izawestchnęłazżalem.-Zniechęciłaśmnie…Słuchaj,
myślisz,żenaprawdęnieboszczykpośmiercimożewskazaćmordercę?

-Pewnie,żemoże!Mająterazwtychlaboratoriachróżnetechniki,badają
mikroślady,czycośtam.Toprawie,jakbynieboszczykzłożyłzeznania!

-Myślałamraczejodawniejszychczasach.Podobnokiedyśkrewztrumny
ciekła,jakmordercaprzechodziłobok…

-Przestań,Iza!-jęknęłaAmaiduszkiemwypiławino.-Bomisięwnocy
przyśni!Skądcisiębiorątakiepomysły?!Miałamcięzanormalną!

-Jeszczenikogoniezabiłam-obraziłasięIza.-Acotojestwedługciebie
normalność?Mamsiedziećgrzecznienatyłkuipotulnieprzyjmować
wszystkiekretyńskiepomysłymojejteściowej?

Ciekawe,jakdługotybyśwytrzymała.No,wyobraźsobie,żejesteśżoną
Pawła…

-Niechętnie…

-Niemusiszchętnie.Wyobraźsobie,żejesteś,iAdacirobiporządkiw
twoimsalonie,wrecepturach,układaposwojemutetwojeskładniki,coz
nichmieszaszlekarstwa…

-Przestańnatychmiast!-zażądałaAmagwałtownie.-Poddajęsię!Jesteś
normalnaalbojateżsiękwalifikujędoumysłowouszkodzonych!

Pogodziłysięzupełnieprzytrzeciejbutelce.Obiedoszłydowniosku,że
państwopowinnoustanowićspecjalnykodekskarny,którychroniłby
nieszczęsnesynoweprzedprzesadnąekspansjąteściowych.IwtedyAma
wpadłanawspaniałypomysł.

-Słuchaj!Wwiem!-głosjejsięniecoplątałzprzejęciainadmiarupromili.-
Ddamyogłoszenie!

-J…jjakieog…ogło…szenie?-Izarównieżmiałatrudnościzartykulacją.

-Teś...ciową…szprz…szprze…szprzedamodzaraz-oznajmiłaAma
tryumfalnie.-Ijesz…

jeszczemoż…nadopisać:wdobreręce.Żżebyo…okazaćmmi…mmiło…
sierdzie…

background image

-Myślisz,żektośkk…kupi?-zdziwiłasięIza.-Jabbymzadarmood…dała.

-Tojeszejesz…czelepiej!Teściowąoddamodzzarazwdo…breręce.Ina
po…po…czątku:AAA.

-Ttojakiśskrót?AnonimoweAser…tywneAL…koho…liczki?Ppocoto?

-Idiotka!Wtedyddająnnaprzodkuiwwię…cejludziprze…czyta…

Izęobudziłprzenikliwydźwiękelektronicznegobudzika.Przytomnie
nastawiłagonabudzeniewczoraj,kiedyAmaudałasiępowinodo
pobliskiegosklepu.Tyleżewtejchwiliniebardzomogłazrozumieć,
dlaczegotocholerneustrojstwowyrywająztwardegosnu.

Zdecydowałasięotworzyćjednooko.Zobaczyłastół,naktórympałętałysię
resztkiwczorajszejucztyitrzypustebutelkipowinie.Przezchwilę
przyglądałasiębezmyślnietemupobojowiskuinagledoniejdotarło.
Poderwałasięgwałtownieijęknęła.„Krasnoludkisąwredne.

Szczególnieteniemieckie”-przemknęłojejprzezobolałągłowę.Właśnie
metodycznieodwalałyrobotęwewnętrzujejosobistejłepetyny.Czuła
wyraźniekażdeuderzenietysięcymłotków,ewentualnieinnychnarzędzi
eksploracyjnych,jakbyjejczaszkabyłakamieniołomem,wktórymwłaśnie
wrepraca.

-Cholera,nawetmordymajązłośliwe-wymamrotałazurazą.-Jakmożna
takieświństwostawiaćwogródkach?

Podjęłamęskądecyzjęiostrożniewstała.Namacałaotwartąbutelkęze
zwietrzałąwodąiwypiładuszkiemjejzawartość.Byławprawdzie
obrzydliwieciepła,aleniosłaulgęwwyschniętychnawiórustach.

-Icóż,żezeSzwecji-powiedziałapowolinapróbęidoznałaukojenia,bo
możedykcjaniebyłaaktorskoidealna,aledałosięzrozumieć.

Powlokłasięniemrawodołazienkiidokonałastosownychablucji.Potem
powędrowaładokuchni,gdzieudałosięjejznaleźćAlka-Prim.Najedzenie
niemiałaochoty,zaparzyłasobieherbatkęzcytryną,usiadłaprzykuchennym
stoleiponurozapatrzyłasięprzedsiebie.

Notak.Budzikzadzwoniłbladymświtem,bomiałajechaćnadziałkę.Po
drodzemusizabraćteściową,atanależaładogatunkuszczebiotek,więc
opróczpracwyrobniczych,doktórychnieczuławtejchwilispecjalnego
pociągu,będzieskazanananieustannegadanie.Natrzeźwoniebyłobyztym
problemu-Izaumiałasięcałkowiciewyłączyć,jeślitematjejnieinteresował.
Tyleżeskacowanagłowanielubipaplaninyiboleśnietookazuje.Zdrugiej
strony…Działkajestspora,możeudasięjejjakośodizolowaćodźródła
nadawania.

background image

WrozmyślaniaIzywdarłsięnaglejakiśpodejrzanydźwiękdochodzącyz
pokojuprzykuchni.PawełokreślałtopomieszczeniemianemWścieklicowej
Izby,bokiedymałżonkaniemogłasobieporadzićzkolejnymzleceniem,
wściekłanasiebieikapryśnegozleceniodawcę,kładłasiętamwłaśniespać,
bydowolirzucaćsięnałóżku,ewentualniezapisywaćwśrodkunocy
genialnypomysł,któryjejsięprzyśnił.

TerazzWścieklicowejIzbydobiegałydziwneodgłosyiIzastruchlała.„Rany
boskie…-

pomyślałaspanikowana-cojawczorajzrobiłam?Gadałyśmyoteściowej.
Chybajejnieubiłam,boniepamiętam,żebytuprzyszła…Pawłaniema,
kogojamogłamutłuc?Chwileczkę,jakwydajeodgłosy,tochybażyje…
Amawyszła…Jakwyszła?Napranabyłataksamojakja…Ama…

Matuchnomoja,Ama!”.

Rzuciłasiędopokoju.Narozgrzebanymłóżkusiedziałarozczochrana
przyjaciółka,trzymałasięzagłowęipojękiwałaboleśnie.Izieulżyło.Opadła
nafotelprzyszafieipowiedziałazwyrzutem:

-Noiczegomniestraszysz?Przezchwilębyłampewna,żejednakzatłukłam
teściową.Iżebędęjąmusiałaosobiściezakopaćnadziałce.

Amarzuciłajejzłespojrzenie,oblizałaspierzchnięteustaiwymamrotała
zbolałymgłosem:

-Musisztakwrzeszczeć?Bądźczłowiekiem,dajcośmokrego.

Izabezsłowapotruchtaładokuchni,rozpuściławwodzietabletkęAlka-
Primuizaniosłaprzyjaciółce.Rozpoznałaobjawyiściszyłagłos,żebyjejnie
drażnić:

-Zwleczsięjakoś.Zrobićciherbatyczywoliszsokpomarańczowy?Może
zjemyjakieśśniadanie,co?

-Niemówdomnieojedzeniu!-jęknęłaAmazobrzydzeniem.-Jestem
odwodnionajakegipskamumia.Będępiła,wszystkojednoco,byledużo.I
bezprocentów!

-OK.-Izapotulniewróciładokuchniizabrała,siędoprzygotowywania
wodopoju.-

Wrednejakieśtowino-mamrotaładosiebie,wyciągajączlodówkikostki
lodu.-Żebyodrazuzrobićczłowiekowikaca-giganta…Cholera,chyba
muszępodrodzewstąpićdosklepuikupićzgrzewkęwody.Niewysiedzęna
działcebezczegośmokrego…Ciekawe,coteściowapomyśli,jakbędętak
chlała…

background image

Ranyboskie,niechtenAlka-Primzaczniedziałać,zanimzacznęte
wykopaliska.Przecieżniedamradysięschylić…

-Teściowapomyśli,żejesteśalkoholiczką-uświadomiłająbezlitośnieAma,
wchodzącdokuchni.-Bógzapiaćzaratunek!-Złapałaszklankęzzimnym
sokiemiwypiłająduszkiem.-Uuu,ambrozja…Jeszcze!

Wypiłatrzy,nimuznała,żezaspokoiłapragnienie.

-Rozumiem,żewybieraszsięodrabiaćpańszczyznę?Podrzuciszmniedo
domu?Muszęzregenerowaćorganizm.Dobrze,żejutroniedziela.

-Tonieżadnapańszczyzna!-obraziłasięIza.-Wiesz,jaktamjestcudnie?
Działkapodsamymlasem,ptaszkiśpiewają,świeżepowietrze…Słuchaj,a
możebyśzemnąpojechała?Paweł

tampostawiłtakąszopko-altankę,wystawięcileżaczekibędzieszsię
regenerować.Cotynato?

-Chybaciodbiło-odparłagniewnieAma.-Jestemdermatologiemibędę
narażaćwłasnąskórę?Tosłońcepalijakgłupie,ajamamkacajakstąddo
Warszawy!Masztamprzynajmniejstudnię?

-Beczkęnawodęmam.Dopodlewania…No,przecieżsąsklepypodrodze.
Kupięjakieśpicie…Ama,jedźzemną.Jateżmamkacaibojęsię,żejak
teściowawywiniekolejnynumer,tojanaprawdęniewytrzymamiją
zamorduję.Niebądźświnia,pomóżbliźniemuwpotrzebie!

-ŚwiniewPolscemająsięświetnie-mruknęłaniechętnieAma.-Te
dwunożne,bozprawdziwymitogorzej…Czegotychceszodemnie,
kobieto?Jasięnieznamnaogrodnictwie.

Naturęteżwolęoglądaćwtelewizji,niżsięponiewieraćnajejłonie…

-Niebędzieszsięponiewierać!-przysięgłażarliwieIza.-Posadzęcięna
leżaczku,obstawiębutelkamizpiciemibędzieszmiozdabiaćkrajobraz.Dam
cinawetsłomkowykapelusz,żebyśudaruniedostała…Ama,jedźzemną!

AnnaMariawestchnęłaciężkoisiępoddała.

-Alepodrodzewstąpimydomojegosalonuiweźmiemyporządnykremz
filtrem-zażądałatwardo.-Ostateczniemogęsięopalić,jednakniemuszę
dodatkowocierpieć.

UszczęśliwionaIzazapomniałaoswoichprzypadłościachizabrałasiędo
pakowania.

Najpierwrzuciłanastółdwaidentycznesłomkowekapeluszeozdobione
wdzięczniejadowitymiwstążeczkami.Oboknichulokowałaopakowanie
Alka-Primuijednorazowekubeczki.Zbalkonuprzyniosłazawinięte

background image

troskliwiewkapiącąfolięjakieśpatykizlistkamiipostawiłajenapodłodze.

-No,tochybamamywszystko-stwierdziłazzadowoleniem.-Najedzenie
dalejniereflektujesz?

-Dziśjestemnadiecie-odparłastanowczoAma.

Najpierwpodjechałypodblok,wktórymmieszkałaAma.Panidermatolog
uparłasię,żeniewybierzesięwplenerwwizytowychciuchach.Izapotulnie
czekaławsamochodzie,szczęśliwa,żebędziemiałaprzysobiebratniąduszę.

PotemstanęłyprzeddomemAdyŁęckiejitymrazemtoAmazostaław
aucie.Izapodeszładoklatkischodowejinacisnęłaguzikdomofonu.

-Jużschodzi-zameldowałaprzyjaciółce,wracającpochwili.

-Jakmyślisz?Powinnamsięprzesiąśćdotyłu?-zapytałaAmapółgębkiem
nawidokwychodzącejmatkiPawła.

-Siedź-uspokoiłająIza.-Onazawszesiadaztyłu.Boisięalbonielubi
inaczej.

AdaŁęckabyłaniewysoką,dośćkorpulentnąkobietkąposześćdziesiątce.
Miałanasobieletniąsukienkęwkwiatyisłomkowykapelusz.Niewyglądała
naupiornąteściową.Przeciwnie,uśmiechniętaoduchadoucha,zkoszykiem
wjednejręceisiatkąwdrugiej,sprawiaławrażenieuroczejbabuni.

-O,Ama!-zaszczebiotałaradośnienawidokAnnyMarii.-Dawnocięnie
widziałam.Teżjedzieszznami?Niewiedziałam,żesięznacie,
dziewczynki…Beluniu,obiecujęci,żedzisiajbędęrobićtylkoto,comi
każesz.Tu,wsiatcemamcebuleliliowców.-Ztrudemwsiadłado
samochodu,usiłującniewypuścićswoichbagaży.-Posadzisz,gdziebędziesz
chciała.Sąsiadkamizamówiłazeswojegokatalogu.Dopierowczoraj
przyszły.

Izapodchwyciławymownespojrzenieprzyjaciółkiizrobiłojejsięgłupio.
Możerzeczywiścieniepotrzebnieczepiałasięteściowej.Wkońcukażdemu
możesięzdarzyćjakaśgłupota.Ponoćczłowiekuczysięnabłędach.

-JeszczemusimypodjechaćdosalonuAmypokremidotejstodołyprzy
skrzyżowaniupozgrzewkęwody-mruknęławyjaśniająco.

-Oczywiście-przytaknęłateściowazrozbrajającymuśmiechem.-Tylkodo
jedzenia,Beluniu,nicniekupuj.Wzięłamzesobąwszystko,copotrzeba.

IzaiAmaotrząsnęłysięmimowolnie,alenicniepowiedziały.Kiedywreszcie
podjechałydosupermarketu,zostawiłystarsząpaniąwsamochodzieiobie
udałysiędosklepu.

-No,ijakciteraz?-niewytrzymałaAma.-Szkalowałaśjąbezmiłosierdzia,

background image

aonaciwszystkoodkupiła.Ijeszczewałówkęwzięłazesobą,żebyśnie
zgłodniałaprzytychrobotachogrodniczych.

-Głupiomiteraz-przyznałauczciwieIza.-Aleogólniemniewkurza,jak
ktośnajpierwrobi,apotemdopieromyśli.Ciebienie?

-Mnieteż.Alejasięodrazudomordowanianiezabieram.

-Apewnie.Tyodrazuwrufęładujeszzkopyta…Zrezygnowałamz
mordowania-

przypomniałaIza.-Ustaliłyśmy,żeoddamjąwdobreręce.Odzaraz.No,w
obliczuwyrównaniastratyjestemskłonnapoczekaćjeszczetrochę.

Spojrzałynasiebieizaczęłychichotać.Przystoiskuznapojamipokłóciłysię
nienażarty.

Każda

preferowałainnąmarkęwody,ażadnaniechciałaustąpić.

-Proponuję,żebypaniewzięłytrochętejitrochętej-rozległsięzanimi
przyjemnymęskibaryton.

Zaniemówiłyobieiobejrzałysięnawłaścicielagłosu.Wyglądałdość
sympatycznie,aczkolwieksprawiałwrażenielekkozniecierpliwionego.Iza
pierwszaodzyskałakontenansizaszczebiotałaprzymilnie:

-Boże,jakipanmądry!Niewpadłyśmynato!Ama,bierzzgrzewkęswojej,a
jawezmękilkabutelekmojej-poleciłanaburmuszonejprzyjaciółce.-
Powinienpanbyćmediatorem!-

Zaprezentowałauśmiechblondynkinumerjeden.

-Blisko-mruknąłnieznajomy,naktórymwidoczniejejzabieginiezrobiły
wrażenia,boukradkiemokomuleciałonaAmę.-Działamwtedy,gdy
mediacjejużniedająefektów.Jestemprokuratorem.

-Chcesz,żebycisięteściowaugotowaławtymsamochodzie?-warknęła
Amaipociągnęłaprzyjaciółkęzaramię.-Panprokuratoroskarżycięo
sadyzmipójdzieszsiedzieć.Chodźwreszcie!

-Dowidzenia,panieprokuratorze-Izakonsekwentnieudawałagłupią
blondynkę.

-Jeśliniebyłopremedytacji,wyrokmożebyćwzawieszeniu-oznajmiłw
przestrzeńmężczyzna,włożyłdokoszykazgrzewkęwodyiposzedłwswoją
stronę.

IzapośpieszniedogoniłanadętąAmę.Zapłaciłyzazakupyiwyszły,alena
zewnątrzAnnaMariaprzystanęła,postukałasięwgłowęispytałazgryźliwie:

background image

-Cowciebiewstąpiło?Słomianawdowajesteś,boPawełdaleko?Nieboisz
się,żeteściowamudoniesieinaprawdębędzieszmusiałajązabici

-Ja?!

-Notodlaczegoodrazunóżpokazujesz?Tocałkiemmiłyfacet.

-Idlategogopodrywasz?Małocijednego?

-Mówię,żejesteśtępa!-zdenerwowałasięIza.-Chciałamsprawdzić,czyto
czaruś.Chybanie,bojasięwygłupiałam,aonnawettegoniezauważył.
Przezcałyczasłypałukradkiemnaciebie.Nadałbysię,prawda?

-Doczego?-zjeżyłasięAma.

-Namiłąprzygodę.Albomożeinadłużej,gdybysięsprawdził-powiedziała
Izamarzycielsko.

-Wariatka!Tymimężaszukasz?!Jużmijedendokopał!

-Toniebyłmąż-skorygowałaIza.-Inieszukamcimęża,tylkomiłej
rozrywki.Facetchybajestwolny,boniemaobrączki.Naprzygodęidealny!

-Masłomaślane!-Amaprychnęła.-Rozrywkajestmiłazzałożenia.Jaksię
robinieprzyjemnie,toprzestajebyćrozrywkowo…Chodźwreszcie,bomi
ręceodpadnąoddźwigania!

Włożyłyzgrzewkiznapojamidobagażnikaiwsiadłydoauta.PaniŁęckaz
tylnegosiedzeniapopatrzyłananiebadawczo,alesięnieodezwała.

Iza,zaabsorbowanadziwnąniechęciąprzyjaciółki,objawionąwobecnowo
poznanegoprokuratora,zaczęławolniutkocofaćsamochódinaglepoczuła
opór.

-Ranyboskie,stuknęłaśgo!-jęknęłaAma,oglądającsię.-Ślepajesteś?Nie
widziałaś,żeprzejeżdża?Cholera!-głosuwiązłjejwgardle.-Toon!
Rozwaliłaśsamochódprokuratorowi!

Wsadzinaswszystkie,jakamenwpacierzu!

-Zamknijsię!-warknęłazdenerwowanaIza,szczękajączębami.-OJezuniu,
żebymitylkoniekazałdmuchaćwalkomat!

-Spokojnie,dziewczynki!-AdaŁęckateżwyglądałanaprzerażoną,aległos
miałaopanowany.-Wrazieczegopowiem,żetomojawina.

-Comamamówi?!-jęknęłaIza.-Przecieżtojasiedzęzakierownicą!

-Alemogłamrozproszyćtwojąuwagę,Beluniu,prawda?Mogęmupokazać
legitymacjęrencistki.Iwyglądaćnazramolałąstaruszkę…

Izaniemrawowypełzłazsamochodu.Twarzmiałapobladłą,minęskruszonej

background image

grzesznicyiusiłowałaopanowaćlatającąszczękę,przygryzającwargi.Z
drugiejstronywysiadłaAma.Uczucia,któresięwniejkotłowały,byłydość
skomplikowane.Zjednejstronyprzepełniałająwściekłość.

Zamierzałazupełnieinaczejspędzićtendzień.Nacodzieńdopieszczałainne
kobiety,atęsobotęchciałapoświęcićsobie.Izaijejproblemypokrzyżowały
teplany.Wporządku,ostateczniezgodziłasięnatęcholernądziałkę,ale
miałasięrelaksować,anieprzeżywaćniespodziewanestresy.

Zdrugiejstronyprzystojnyprokuratorwywoływałwniejżywąniechęć.W
zasadziebezpowodu.Jakieśtakiefluidyodniegoszły.Byćmożebyłoto
winązawodu,jakiuprawiał.BoAmaalergicznienieznosiłaprawników.Jej
matkabyłaadwokatemiżyczyłasobie,bycórkakontynuowałatętradycję.
Amauznała,żejejumysłniejestdośćpokrętny,byporadzićsobiez
prawniczymikruczkami,iposzławłasnądrogą.Zawzięłasięiskończyła
dermatologię,apotemfarmację.Matkinieusatysfakcjonowała,alesiebie
owszem.

-A,topanie!-Prokuratorwysiadłzeswojegosamochoduiuważnieobejrzał
jegoledwomuśniętylakier.-Czypanizawszewyjeżdżawtensposóbz
parkingu?

Izazrozpacząpomyślała,żeterazjużdokońcażycianiewyjdziezroli
idiotkikolorublond.

„Aniechtam!-jęknęławduchuzdeterminacją.-Idiotkimajązawszetaryfy
ulgowe”.

-Ja…Janaprawdęzawszeuważam!-jęknęłarozdzierająco.-Pierwszyraz
misięzdarzyło!

Przysięgam!

-Tosiębędziezdarzałozakażdymrazem,kiedyniesprawdzipani,czyztyłu
cośniejedzie-

odparłsuchoprokurator.-Widziałem,jakpaniwyjeżdżała.Wogólepaninie
spojrzaławlusterko.

-Toniemógłpanpoczekać,ażwyjadę?-wyrwałosięIziezpretensją,bo
poczułasię,jakbystałprzedniąbyłymałżonek.Teżstalejąkrytykował.

Amajęknęławduchu.„Cotawariatkawygaduje?-przemknęłojejprzez
głowę.-Jakgosprowokuje,ściągniegliny,każąjejdmuchaćwalkomatipo
prawiejazdy”.

-Niespojrzała,bopatrzyłanamnie-oświadczyła,widzącminępana
prokuratora.-Mamdoła,boukochanymężczyznamnierzuciłiwłaśniejejo
tymopowiadałam.Możliwe,żedośćekspresyjnie.

background image

Patrzyłanamnie,niewlusterko.

-Bardzoekspresyjnie!-IzachwyciłasiędesperackopodsuniętejprzezAmę
wymówki.-

Mnieteżrzuciłibyłamzainteresowanatematem.

Wokuprokuratoramignąłbłyskrozbawienia.Powstrzymałjednakuśmiechi
znieprzeniknionymobliczemzapytałuprzejmie:

-Tensam?

-Nie,skąd.Inny-zapewniłagoIzagorąco.

-Rozumiemiwspółczuję.Czymogłybypaniejednakomawiaćtakie…
hmm…ekspresyjnetematywjakimśbardziejstatycznymmiejscu?Nie
chciałbymzostaćposzkodowanyzpowodujakiegośbyłegoamanta…
Pozwolipani,żespojrzę.-PodszedłdosamochoduIzyiprzyjrzałsiętyłowi.
Jedynąoznakąkolizjibyłoprawieniewidocznezadrapanienazderzaku.
Uniósłgłowęidostrzegłwpatrzonąwsiebieniespokojnątwarzmamy
Łęckiej.-Dzieńdobry.Wszystkowporządku?Nicsiępaniniestało?

AdaŁęckaprzełknęłaślinęiprzerażonymszeptemwykrztusiła:

-Mnieteżrzuciłmężczyzna.Aletobyłodawno.

Prokuratorjakbysięzachłysnął.Ustamudrgnęły,pośpieszniekiwnąłgłową,
dopadłswojegosamochoduiodjechał,jakbygodiabełścigał.

-Piratdrogowy-mruknęłaAmazurazą.-Jemuwolno,bomawładzę.

-DziękiBogu,żeniesprawdzałmoichpromili.-Izaodetchnęła.-Właź.
Jedźmywreszcie.-

Wsiadładoautaispojrzaładotyłu.-Jakto,mamęteżrzucił?OjciecPawła?
Myślałam,żeonnieżyje?Ipocomamameldowałaoswoichprywatnych
sprawachobcemufacetowi?

-Niewiem-odparłaniepewnieAda.-Takjakoś…Wymówiłyście,toija
powiedziałam…

No,nieżyje,alenajpierwnaszostawił,adopieropotemumarł…

Przezchwilęwsamochodziepanowałagłuchacisza,apotemnaglewszystkie
trzyzaczęłysięgłośnośmiać.

Amależaławpobliżualtankiwyciągniętanależakuispałamartwymbykiem.
Nadjejgłowąsterczałwetkniętywziemięogrodowyparasol.Natwarzmiała
zsuniętysłomkowykapelusz,abosenogispoczywaływmiednicyzwodą,
którąpodsunęłajejuczynnięprzyjaciółka.Obok,naturystycznymstoliku,

background image

prowadziłaożywionądziałalnośćkulinarnąmamaŁęcka.Wyciągnęła
prawidłowewnioskizpodkrążonychoczuobudam,ichwzmożonego
pragnieniaiobawsynowejprzedalkomatemipostanowiłaulżyćimw
cierpieniu.

Izazawzięcieodwalałapraceogrodnicze.Zdążyłajużposadzićodkupione
przezteściowąliliowceorazmigdałowceipigwę.Przygotowałagrządki,na
którychposiaławarzywa.Wczasiepoprzedniegopobytunadziałceudałojej
sięposiaćburakiiogórki,posadzićflancesałaty,pomidoróworaz
sprokurowaćgrządkęzziołami.Zprzyjemnościąmyślałaogotowaniu
obiadówześwieżych,przezsiebiewyhodowanychjarzynek.

Odczasudoczasuwspomagałaswójskacowanyorganizmkolejnąbutelką
wody.Wzasadziepozapragnieniemnicjejjużniedolegało.Bólgłowy
zlikwidowałwypityukradkiemdrugiAlka-Prim.Coprawdajejbyły
małżonekbyłzdania,żenakacanajlepszyjestklin,alewtejchwiliIza
otrząsałasięzobrzydzeniemnasamąmyślotakiejkuracji.Głodnabyła,
owszem.Świeżepowietrzeipracapobudziłyjejapetyt.Ssałojąwżołądku,
alejakośfanaberyjnie.Kiedypomyślałaoulubionympieczonymnachrupko
kurczaczku,robiłosięjejniedobrze,postanowiławięctrwaćprzy
jednodniowejdiecie.JakAma.

Pracowałagłównierękami,głowęmiaławniezłymstanie,umysłdziałałjak
należy,mogłazatemmyśleć.MamaŁęckasprawiłajejniespodziankę.Nie
tylkoodkupiłaukatrupionewcześniejliliowce,aleizachowywałasięteraz,
jakbyjejniebyło.Poprzednimrazemustajejsięniezamykały.Dziśna
działcepanowałabłogosławionacisza,którąprzerywałtylkośpiewleśnych
ptaków.CzyżbytozewzględunaobecnośćAmyteściowazaniemówiła?
Możepowinnawleczesobąprzyjaciółkęzakażdymrazem,kiedytu
przyjeżdżają?

MyślIzyprzeskoczyłanaojcaPawła.Dotejporywiedziałatylko,żenieżyje.
Uznała,żeAdajestwdową,ionicniepytała.Pawełzresztąteżnigdynie
wspominałoojcu.Ciekawe,kiedyichzostawił.Idlaczego.Możeteż
dokopałamużyczliwośćmałżonki?Amożepoprostubyłtakimsamym
zapatrzonymwsiebiebałwanemjakjejbyłymąż?

-Beluniu,odpocznijtrochę.-Obokznienackapojawiłasięteściowa.-Dnia
jeszczedużo,zdążyszzewszystkim.Wrazieczegopowiesz,comamrobić,i
pomogęci…Kiedyśnielubiłamtejdziałki-wyznałanieoczekiwanie-bo
wszędzieobokpracowałycałerodziny,ajamusiałamsama.

No,zPawłem,alecotamdzieckopomoże…Chodź,siądziemynachwilęw
cieniupodjabłonką.

Izabeznamysłupodniosłasięzkolanipognaładobeczkizwodą,żebyumyć

background image

ręce.Ssałająciekawość,ateściowasamadałajejpretekstdorozmowy.

-JesteśzłanaPawła,żepojechałnatetargi?-zapytałanieoczekiwanieAda,
kiedyjużobiesiadłynaturystycznychstołeczkach.

-Ja?-zdziwiłasięszczerzeIza.-Dlaczego?Widoczniedoczegośbyłomuto
potrzebne.

Wyglądam,jakbymbyłazła?

-Obiewyglądacie,jakbyściewczorajnieźlepopiły-wyjaśniłaniepewnie
teściowa.-

Myślałam…Noibałaśsię,żealkomatem…Itensuszek-nieboraczek…

Izaprzypomniałasobiepowodypiciaizrobiłosięjejnieswojo.Choć
właściwiechybamożnabyuznać,żejużodpracowałaminusyswojego
charakteru.Kac-gigantjejsięnależał.

-Mamo,jakabyłaLuiza?-zmieniłapośpiesznietemat.-Pawełwogóleo
niejniemówi.

Tylkopokażdejwizycieusynachodziponuryprzezdwadni.

-Niedziwięmusię.-Adawestchnęła.-Samatakmam,kiedygo
odwiedzam.MatkaLuizyniedajesobieznimrady,aLuizamaważniejsze
sprawynagłowieniżzajmowaniesiędzieckiem.

Myślę,żenajlepiejbymuzrobiłamęskaręka.GdybyPawełbyłbardziej
stanowczy…Pytasz,jakabyłaLuiza?Wcalesięniezmieniłaodrozwodu…
Możeniemamracji,alemniesięwydaje,żeonawyszłazaPawłazpowodu
pracy…

-Czyjej?Jegoczyjej?

-Jego.PawełpracowałwtedywUrzędzieMiastaitodziękiniemuwkręciła
siędogazety.

WcześniejpróbowaładoKTV,alejejniechcieli…Wiesz,naprawdęstarałam
sięjąlubić-Adamówiła,jakbysiętłumaczyła.-Ipomagać.Gotowałam,gdy
byławciąży.Sprzątałam,prałam,pomagałam,kiedyTomaszeksięurodził.
Podżyrowałamkredyt,boPawełwziął,żebytendomzbudować.Apotem…-
Łęckawestchnęłabezradnieiwzruszyłaramionami.-Luizaściągnęłatu
swojąmatkę,wyprowadzilisięiprzestałamimbyćpotrzebna.Nawetw
niedzielęnaobiadynieprzychodzili…MożeiLuizajestwporządku,alema
takidziwnysposóbbycia…Człowieksięprzyniejczujejakiś…gorszy.

Izęznowudziabnęłosumienie.Choćnietraktowałanigdyteściowejjak
półgłówka,jejzniecierpliwieniezpewnościąbywałowidoczne.

background image

-AojciecPawła?Coznim?Dawnowaszostawił?

-Pawełmiałwtedydziesięćlat.-Adazapatrzyłasięprzedsiebienieobecnym
wzrokiem.-

Pracowałamwfabryce.Jakokasjerka.Piotrbyłinżynierem.Niebyłam
najbrzydsza.-Uśmiechnęłasię.-Wielupróbowałomniepoderwać.No,i
posagmiałamniezły-mieszkanieporodzicach…

Wiesz,Beluniu,jabymmuwielewybaczyła,alekiedyśwzłościmi
wykrzyczał,żeożeniłsięzemnątylkozpowoduzakładu.

-Jakiegozakładu?-osłupiałaIza.-Fabryki?

-Nie.Założyłsięzkolegami,żesięzemnąożeni.Zadużepieniądze.Zatę
wygranąkupił

sobiepotemmotor…Aja,głupia,taksiędziwiłam,żekoledzytacyhojnii
taksięszarpnęlidokoperty…-WgłosieAdysłychaćbyłogorycz.-
OtwieranonowąfabrykęwSosnowcuiPiotrmiał

szansęawansowaćnawyższestanowisko.Dostaliśmyprzydziałna
mieszkanie,bofabrycezależałonafachowcach…Onchciał,żebymsprzedała
toswoje,porodzicach,wtedymielibyśmypieniądzenaurządzeniesiętam,w
Sosnowcu.Iwtedysięprzestraszyłam.Botuwszystkichznałamiwrazie
czegozawszektośbymipomógł.Pawełtuchodziłdoszkoły,miałprzyjaciół.
Ciężkodzieciakawyrywaćześrodowiska.Awtymsamymczasiedoszły
mniesłuchy,jaknaprawdęwyglądająwędkarskiewyprawymojegomęża…

-Urywałsięzdomu?

-CosobotęwyjeżdżałzkumplaminadWisłęnaryby-powiedziałasucho
Ada.-Takmimówił,ależyczliwiludziedonieślimi,żeonizatrzymująsięw
ośrodkufabrycznymiimprezujązpanienkami…Ajamunawet
współczułam,kiedysiężalił,żeWisłacorazbardziejzatrutairybynie
biorą…Potemsięjeszczeokazało,żenarobiłdługów.Gdybymsprzedała
mieszkanie,miałbynaspłatę…

-Icomamazrobiła?-niewytrzymałaIza.-Jabymwykopałazdomutakiego
knura!

-Przypomniałamsobie,żemojasąsiadkazblokujestprawniczką.
ZaczynałamjużsiębaćoPawłaisiebie,boPiotrsięwściekłigroził,że
muszęgospłacić,bopołowamieszkaniaitaknależydoniego.Wiesz,
wspólnotamajątkowa…NaszczęścieSabina,matkaAmy,taksięzawzięła,
żedostałamrozwódialimentynaPawła,imieszkanieteżsądprzyznałnam,
boPiotrmiałjużswojewSosnowcu.

-Ajakmamasamadawałaradę?-spytałaIzazewspółczuciem.-Pensja

background image

kasjerkiialimenty…Dużotegochybaniebyło?

-Dorabiałamszyciem.-Adasięuśmiechnęła.-PółKraśnikaumnieszyło.
Wtedyniktokasyfiskalneipodatkiniepytał.Drugąpensjęnierazztego
szyciamiałam.Tylkoczasumało,boiponocachpracowałam.

-Niekorciłomamyczasem,żebysobiekogośprzygruchać?

-Bałamsię.-Adapokręciłagłowąiwestchnęła.-Piotrmnieoszukał.Skąd
miałamwiedzieć,nakogotrafię?Mogłamdzieckukrzywdęzrobić.Czasem
byłomiprzykro,żeinnisobiejakośtożyciepoukładali,amnieniewyszło.A
czasem…PrzyjaźniłamsięzSabiną.Nierazopowiadała,jakludzieokropnie
walcząprzedsądemicosobiewzajemnierobią.Jajeszczemiałamnie
najgorzej.

-Acoztym…tym…-Izaugryzłasięwjęzyk.-Jaksięmamadowiedziała,
żenieżyje?

-OżeniłsięwSosnowcuporazdrugi-wyjaśniłaŁęcka.-Aleprzyzwyczajeń
niezmienił.

Znowunarobiłdługów,wdodatkuzacząłpopijaćidrugażonawyrzuciłagoz
domu.Potemzachorowałiwydzwaniałdomnie,żebymgozabrałaze
szpitala.Żebymógłspokojnieumrzećwdomu.Jabymgopewniewzięła-
wyznała-alePawełsięniezgodził.Powiedziałmi,żemożeojcapochować,
jakprzyjdzieczas,aledoglądaćniebędzieimnieteżniepozwoli.

-Tozbierzesz,coposiejesz-mruknęłaIzazezrozumieniem.-Miałrację.

-Niedokońca.-MamaŁęckapokręciłagłową.-Takąracjętomadziecko,a
niedorosły.

Ludziepopełniająbłędy,trzebaumiećwybaczać.

-Mamo!-Izaprzewróciłaoczami.-Sprawdzamamaprzedsnem,czymamie
skrzydłaniewyrosły?Iaureolkanadgłowąnielata?Jateżbymnie
wybaczyła.Najpierwmamyniechciał,apotemuważał,żebędziemumama
tyłekpodcierać,bochory?Iwdodatkuspieprzyłmamiewłaściwiecałeżycie,
bopotemsięmamakażdegochłopabała!

-Możetakmibyłopisane-mruknęłaAdaipośpieszniezapytała:-Niejesteś
głodna,Beluniu?Mamsałatkęzpomidorówzziołamiigotowanymindykiem.
Dobrzewamzrobi…Toco?

-Poderwałasięzestołeczka.-BudzimyAmę?

Pawełekzachwyconymwzrokiemwpatrywałsięwrozłożonenabiurku
próbkifornirów.

Przeniósłspojrzenienazdezelowanąkomódkęzmodrzewiowegodrewna.W

background image

tejchwilimożenieprzyciągaławzroku,alekiedyjąodrestauruje…

PawełŁęckikochałdrewno.Godzinamimógłkontemplowaćjegosłojei
barwy,przesuwaćdłoniąpochropowatejpowierzchni,apotemwydobywać
jegonaturalnepiękno.Uwielbiałłączyćróżnegatunkiitworzyćznich
stolarskiearcydzieła.DziękiBogu,corazwięcejklientówlekceważyłomeble
zpłytypaździerzowejidomagałosięprawdziwegodrewna.Ichpobudki
Pawłanieobchodziły.Snobizmczynie-mógłdoupojeniaobcowaćze
swoimukochanymsurowcem,itobyłonajważniejsze.Czasamipracatakgo
pochłaniała,żezapominałocałymświecie,idopieroponaglającytelefonod
Izywyrywałgoztransu.

NasamąmyślożoniePawełekpoczuł,jakbalsamspływamunaduszę.Cóż
tobyłazacudownaistota!Największąjejzaletąbyłoto,żeniczegosięod
niegoniedomagała.Zatopozwalałamuprzebywaćwukochanym
warsztacie,iletylkochciał.Poterrorze,jakizafundowałamuLuiza,jegobyła
żona,byłotocudownedoświadczenieiPawełekwciążniemógłuwierzyćw
swojeszczęście.Nieprzyszłomudogłowy,żeonsamteżniedomagasięod
Izyjakichśspecjalnychwzględów.Kiedywracałdodomu,ażonabyłaakurat
zajęta,bezproblemutrafiałdokuchniiobsługiwałsięsam.Był
wszystkożerny,pożywienieniekłułogowzęby,anaczyniadozmywarki
równieżpotrafiłwłożyć.

Apogeumszczęściastanowiłfakt,żeIzaumiałasłuchaćirozumiałajego
fascynację.O

stolarceniemiałapojęcia,alezgadzałasię,żekażdymaprawodowłasnego
bzika.Luizanastawionabyławyłącznienanadawanie.Problemymęża
niewielejąobchodziły,bobyłazdania,żejejsąważniejsze.DlategoPawełek
przeztylelatcierpiałwmilczeniu,przekładającstertypapierównaswoim
biurkuwUrzędzieMiastaiwyraźnieczując,jakjałowąpracęwykonuje.

Niczegonietworzył.Byłniewidocznymtrybikiemwbiurokratycznej
machinie.

-Cześć,Paweł-znajomygłoswyrwałgozzadumy.-O,czyjeto?Ktoś
przyniósłdorenowacjiczynasprzedaż?Ładne.

Pawełekczulepogładziłkomódkępozniszczonymblacieispojrzałwstronę,
skąddochodził

głos.

-Teoretyczniedorenowacji,Krzysiu-powiedziałpowoli.-Ale,jakbysię
okazałozadrogo,topewniebędziewolałsprzedać.Przysięgnę,żekupiłza
grosze.Lubiszpanować,alewgruncierzeczyHarpagon.Wziąłbyś?

background image

ProkuratorKrzysztofJerczykobejrzałzuwagąmebelizastanawiałsięprzez
chwilę.

-Ładnajest.Irzeczywiścieszukamczegośwtymstylu.Gdybymkupił,to
musiałbymznaleźćcośdokompletu…Zczegoto?

-Zmodrzewia.-Pawełekwysunąłjednązszuflad.-Zobacz,jakiepiękne
słoje.Poodnowieniubędziesuper…Acobyśchciałdotegokompletu?Bo
mogęcizałatwićbiurkomodrzewiowe.Nawetwniezłymstanie,oglądałem.
Synchcesprzedać,bolikwidujemieszkaniepomatce.

-Biurko,mówisz?No,biurkomipasuje.Jeszczebiblioteczkabysięprzydała.
Tomałypokoik,achciałemsobiewnimgabineturządzić…Czekaj,jacito
narysuję.Natymmogę?-

ParomakreskamiKrzysztofnaszkicowałnakartceschematpokoju,wpisał
wymiaryipodstawił

rysunekPawełkowipodnos.-Cotusięzmieściwedługciebie?Łęckiz
namysłemprzyjrzałsięszkicowi.

-Biurkonaśrodek-zadysponowałstanowczo.-Wkąciepostawiłbym
narożnążardynierę.Z

modrzewiowąokleiną.Komódkanajednejścianie,mógłbyśpowiesićnadnią
jakiśobraz.Podrugiejstromebiblioteczkanacałąszerokość.Albodwie
mniejsze.Teżzmodrzewia.Możeboazeria?-zastanowiłsię.-Pokój
wychodzina…?

-Zachód-odparłprokurator,słuchajączzainteresowaniem.-Boazeriibym
niechciał.Lubięjasnepomieszczenia.

-Tobezboazerii-zgodziłsięPawełek.-Krzesłomusiszmiećprzybiurku…

-Wolałbymfotel.Lubięwygodę.

-JedźdoLublinairozejrzyjsięwsklepachzantykami.Znamdobrego
tapicera.Zwróćtylkouwagę,żebyszkieletbyłwporządku,aresztąjużonsię
zajmie.Drogobierze,alestaćcię.Iwarto…Cocijeszczezostałodo
urządzenia?

-Jeszczesporo.-Krzysztofwestchnął.-Kuchnięmamskończoną.Ikawałek
salonu.Isypialnięnagórze.Łazienkiteż.Zresztąsięnieśpieszę,bonarazie
niemampomysłu…Paweł,właściwiedlaczegotysięnieweźmieszza
urządzaniewnętrz?Maszdrygdotegoiznaszsięnameblach.Byleczego,ci
niewcisną.Terazwszędziepełnosnobów…

-No,właśnie-przerwałmuŁęcki.-Snobów.Mająkasę,aleniemająklasy.
Pocomamsięznimiużerać?Szkodazachodu…Toco?Mampogadaćztym

background image

odbiurka?

-Pogadaj…Powiedzmitylko,cotojestżardyniera?

-Totakikwietnik-wyjaśniłPawełek.-Półkazotworaminadoniczki.
Postawiszsobiekwiatkiwkupieibędzieciprzyjem…-urwał,bozadzwoniła
jegokomórka.-Któratogodzina?

PewnieIza…Słucham…

Krzysztofmachnąłrękąnapożegnanieiwyszedłzwarsztatu.

-Czyjarozmawiamzestolarnią?-waparaciedźwięczałwyniosłygłos
kobietywwiekuraczejantycznym,boniecodrżący.

-Nie,proszępani.Zestolarzem-odparłgrzeczniePawełeknieco
zawiedziony,bowłaśniezamierzałpoinformowaćukochanąmałżonkęo
wielkiejurodykomódce.

Podrugiejstronierozległsięśmiech,azarazpotemsuchykaszel.

-Mapanrację-zgodziłsięgłos.-Proszępana,nazywamsięEleonoraPiecyk
ichciałabym,żebypan…Nie.Powieminaczej.Słyszałam,żejestpan
fachowcemodstarychmebli.Mamwdomustolikdokart,podejrzewam,że
dośćstary.Chciałabym,żebygopanobejrzałipowiedział,ilebykosztowała
renowacja.Iporenowacjiznalazłmiewentualniekupca,bozależymina
gotówce.Czymógłbypanjeszczedziśdomnieprzyjechać?Mieszkamw
starejdzielnicyiprawieniewychodzęzdomu…

-Zczegojesttenstolik?-zainteresowałsięPawełek.-Chodzimiodrewno.

-Niemampojęcia-wgłosiestarszejpanidźwięczałozniecierpliwienie.-
Musiałbypan…

-Przyjadę-przerwałPawełekizłapałkartkęzamazanąprzezKrzysztofa.-
Proszęmipodaćadres.Będęzajakieśpółgodziny…

Pawełekzaparkowałfurgonetkęprzedodrapanąkamienicąijeszczeraz
zerknąłnakartkę.

Tak,totutaj.Wysiadłiruszyłdobramy,czującprzyjemnepodekscytowanie,
jakzwyklegdydowiadywałsięojakimśstarymmeblu.Miałnadzieję,żesię
nierozczaruje.Jużnierazklienciupieralisię,żepokazująmuniebywale
drogąrzeczkupionązaciężkiepieniądzeinieprzyjmowalidowiadomości,
że„antyk”tozwykłapłytapaździerzowaoklejonafornirem.

Podzwonkuzadrzwiamirozległosiępowolneszuranie,szczęknęłazasuwai
przedPawełkiemstanęłaeleganckadamawwiekumocnopopoborowym,acz
nieźleutrzymana.

background image

-PanŁęcki,tak?

-Tak,dzieńdobry.PaniPiecyk?-zrewanżowałsięPawełek.

-Eleonorawystarczy…Proszęwejśćizasunąćrygiel.Chybabędziezmiana
pogody,bostawymidokuczają…Proszędopokoju.Towłaśniestolik,o
którympanumówiłam.Pozwolipan,żeusiądę.Nieczujęsiędziśnajlepiej.-
Staruszkaostrożnieosunęłasięnafotel.

Pawełekwszedłzaniąiznieruchomiałzzachwytu.Całypokójwypełniony
byłuroczymistarociami.Najednejześcianrozpierałasiępotężna,dębowa
szafa.Góręzdobiłoażurowezwieńczenie,bokidrzwiczekwyglądałyjak
rzeźbionekolumny,aszufladynadolemiałyoryginalneuchwytywformie
lwichgłów.Napłycinachdrzwiczekpyszniłysięrzeźbionekwiaty,które
Pawełekzidentyfikowałjakopowoje.Całośćbyłamocnozaniedbana,ale
przepiękna.

Przyścianienaprzeciwkostaławypełnionawspółczesnąporcelanąoszklona
serwantka.

Pawełekprzyjrzałsięjejzuwagąiuznał,żepowstałagdzieśpodkoniecXIX
wieku.Teżwyglądałananiedopieszczoną,aleumiałbydoprowadzićjądo
porządku.Miałwwarsztacieprawieidentycznąokleinęzorzecha.

Zżalemoderwałsięodcudownychwidokówipodszedłdostolika.
Przykucnął,zajrzałpodspód,zpietyzmemprzesunąłdłoniąpo
intarsjowanymblacieipoczułsięlekkopocieszony.

Mebelekwymagałspororobotyinakładówcierpliwości,aleporenowacji
mógłosiągnąćniezłącenę.

-Towszystkosecesja.Prawdziwecudeńka.Jakimcudemudałosiętopani
zachować?Podrodzebyłydwiewojny.

-Należałydoojcamojegomęża-wgłosiestarszejpanidźwięczałocośjakby
niechęć.-Pośmiercimężazostawiłamswojemieszkaniesynowii
przeniosłamsiętutaj,żebyopiekowaćsięchorymteściem…Jakpanmyśli?
Opłacasięodnawiaćtenstolik?

-Taksięzastanawiam…-Pawełekzmarszczyłbrwi.-Wiepani,chyba
miałbymnaniegokupca.Mójznajomywłaśniemeblujedom…Bardzopani
tagotówkapotrzebna?

-Itak,inie…-Eleonorauśmiechnęłasiętajemniczo.-Rentępomężumam
niewielką.Niewiem,ilemijeszczeżyciazostało,azawszemarzyłamo
wycieczcedoRzymu.Mamtrochęodłożone,aletonapogrzeb,żebyrodziny
nieobciążać.No,iwolałabymtęwizytęwRzymieskładaćwluksusie,anie
bylejak.

background image

-Rozumiem.-Pawełekpodrapałsięznamysłempogłowie.-Wtejchwiliten
stolikjestwartokołodwóchtysięcy.Zarenowacjęmusiałabypanizapłacić
przynajmniejdrugietyle,borobotyprzynimsporo…No,powiedzmy,żenie
policzyłbymrobocizny,tylkosammateriał,towtedymniej.Sprzedałabygo
panizajakieśtrzydoczterechtysięcy.Tosięnieopłaca.Możemyjeszcze
zrobićtak,żejakupiętenstolik,odnowięisprzedam.Wtedymapani
gotówkęodrazuiniemusipaniszukaćkupca.Jakpaniwoli.Iwiepanico?
Panitumawiększeskarbyniżtenstolik-Pawełekwskazałrękąszafę.-To
cudoponiewielkiejrenowacjiposzłobyzadużepieniądze.Serwantkatak
samo.Przyglądałemimsię.Niemająubytków,wystarczyłobyuczciwe
wyczyszczenieipolitura…

-Toludziejeszczekupujątakiestarocie?-zdziwiłasięEleonora.-Wnuk
mówił,żeterazjestmodanazagranicznemeble.

-Guzikprawda-odparłpewnymgłosemPawełek.-Corazwięcejludzima
pieniądzeichcetopokazać.Inwestująmiędzyinnymiwtakiestarocie.
Wystarczydaćogłoszenie,a…

-Naraziepozostanęprzystoliku-przerwałastarszapani.-Zdecydowałam
się.Sprzedamgopanuiniebędęsięmartwićokoszty.Copannato?

-Świetnie,paniEleonoro!-Pawełkowizaświeciłysięoczy.-Mogęprzynim
grzebaćipół

roku,mniesięnieśpieszy.Toco?Załatwiamyodrazu?Mamprzysobie
gotówkęifaktury.Chybażepaniwoliprzelewdobanku,aletojutro,bodziś
już…

-Żadnychprzelewów-mruknęłaEleonora.-Gotówkadorękiizabierapan
stolik,zanimsięrozmyślę.

Pawełekwracałzmęczonyigłodny,aleszczęśliwy.Miałnajpierwzamiar
zawieźćswójskarbodrazudowarsztatu.Kiedyjednakzdrowolunęło,
pomyślał,żepojedzieprostododomuipokażeIzienowynabytek.Nawet
jeśliniemiałapojęciaostolarce,gustujejniebrakowało.Zpewnościądoceni
urodęstolika.

Zaparkowałprzedblokieminiezważającnastrumienielejącesięznieba,
wyciągnąłzfurgonetkitroskliwieowiniętywfolięmebelek.Napierwsze
piętrodotarłniecozasapany,alepełensatysfakcji.Ostrożniewniósłswoje
brzemiędomieszkania,postawiłwprzedpokoju,zdarłzsiebieprzemokniętą
kurtkęizameldowałgromko:

-Izuniu,wróciłem!

Wodpowiedziusłyszałtylkoniecierpliwemruknięcieistukotklawiatury.

background image

Najwyraźniejmałżonkabyłazajęta.Pawełkatoniezniechęciło.

-Przebioręsięicościpokażę.Cośpięknego.

StukotumilkłizpokojudobiegłgłosIzy,wktórymdźwięczałnikłycień
zainteresowania:

-Pięknemożebyć.Aletozachwilę,botłumaczęksiążeczkędladebilii
jestemwtransie.W

kuchnijestobiad.Weźsobie.

Pawełekuznał,żenajrozsądniejbędzieprzeczekać.

Jegożonazcałegosercanieznosiłatejrobotyiczasaminerwyjejpuszczały.
Niewyżywałasięwprawdzienanim,alemamrotałapodnosemjakieś
nieprzyjaznekomentarzeicośtakiegolatałowpowietrzu,żePawełekczułsię
niekomfortowo.

Izaznałatrzyjęzykiobceidorabiałatłumaczeniami.Najczęściejbyłyto
ulotkiiinstrukcjewszelkiejmaści,którenazywałaksiążeczkamidladebili,
albowiemzawieraływsobieprawdyelementarne,znanewiększościśrednio
inteligentnegospołeczeństwa.Nazwapowstała,kiedywinstrukcjidoobsługi
pralkiodkryłazdanie:„Niewkładaćdobębnadzieciizwierząt”.

Pawełeknajpierwzużytkowałłazienkę,apotemprzebrałsięwświeżeciuchy
iposzedłdokuchni,boburczałomuwbrzuchu.Zapaliłgazpodgarnkiemz
zupą,wyjąłtalerz,usiadłprzystoleijegowzrokprzykułaprzyczepiona
magnesemdolodówkikartka.Zdziwiłsięnieco,bodotejporyIzanie
uprawiałatakiejkorespondencji.Przyjrzałsięjejzuwagąipopadłwzadumę.

Nagórzekartkiwidniałowypisaneczerwonymmazakiemwielkimiwołami
tylkojednosłowo:TOLERANCJA.

Byłotrzykrotniepodkreślone.Podnimczerwieniłosiętajemniczezdanie:
„Niebędęknurem”.Niżej,jużdługopisem,dopisano:„Nieoddamjej.
Przeczekam”.

ZupazaczęłabulgotaćiPawełekmusiałzareagować,alenapełniająctalerz,
myślał

gorączkowo,coteżIzamogłamiećnamyśli.Madoniegojakieśpretensje?
Kobietyużywająraczejświnijakoinwektywy.Skądsięwziąłtenknur?Knur
jestrodzajumęskiego,zatemprawdopodobniechodziomężczyznę.Czyżbyo
niego?!Aleniżejużyłasłowa„jej”.Toczegoniechceoddać?Icoma
przeczekać?

Pawełektaksięprzejął,żezjadłzupę,kompletnieniemającpojęcia,coakurat
spożywa.

background image

Machinalniesięgnąłdomikrofali,gdziegrzałosiędrugiedanie,iwyjął
naczynia.Przygnębiony,nałożyłsobienatalerzziemniakiimięso,usiadłprzy
stoleizacząłbezapetytugrzebaćwpotrawie.

Wepchnąłdoustkawałekkartofla,przełknąłioczyprawiewylazłymuna
wierzch.

AkuratwtymmomenciedokuchniweszłaIza.Wytrzeszczonymałżonekod
razurzuciłsięjejwoczy.Złapaładzbanekzkompotem,nalałaszczodrzedo
szklankiipodałanieszczęsnemuPawełkowi.

-Sorry-powiedziałaprzepraszająco.-Zapomniałamcięuprzedzić.Teżsię
nadziałam.

Dlategozrobiłamkompot.Żebyśniecierpiał.Jawsiebiewlałampół
miejskiegowodociągu.

Pawełekprzyssałsiędowodopojujakwyposzczonapijawka,złapałoddechi
zwyrzutemzapytał:

-Dlaczego?

-Co:dlaczego?Dlaczegotakiesłone?-Izawestchnęła.-Mamabyłaz
wizytą.Siedziałyśmywkuchni,boprzygotowywałamobiad.Ziemniakijuż
miałamobraneiposoloneimiałamnastawiać,kiedyprzyszła.Poszłamna
chwilędołazienki,widoczniewtedydosoliła.Niewiem,możemyślała,że
zapomniałam.

Izamiłosiernieniewspomniałaoswoichdoznaniach,kiedyodkryła
podstępnądziałalnośćmamyŁęckiej.Nimudałosięjejugasićpragnieniei
furię,którająogarnęła,użyławielunieparlamentarnychsłówiprawiebyła
gotowaosobiściewypisaćtocholerneogłoszenieirozlepićjenawszystkich
słupachwKraśniku.Zrezygnowała,bodotarłodoniej,żeteściowanierobi
tych

„przysług”zezłośliwości,leczzdobrociserca.Skuteknibytensam,ale
motywyjednakszlachetne.

-Janieotym-Pawełekwziąłgłębokioddechimężniezapytał:-Dlaczego
uważasz,żejestemknurem?

-Żeczymjesteś?!-Izaosłupiała.

-Napisałaśtu-machnąłwidelcemwstronęlodówki-żeniejesteśknurem.
Toktojest?Ja?

Dlaczego?Maszdomniejakiśżal?

Izazakłopotałasięnieco.Wżadensposóbniechciałazdradzaćmężowi,że
mianemknuraochrzciłajegorodzonegoojca.Wedlejejosobistychpoglądów

background image

byłknurem,ijuż.Onaniechciałaiśćwjegoślady,choćteściowawystawiała
jejcierpliwośćnaciężkąpróbę.

-Nienapisałam,żetyjesteśknurem,tylkożejanimniechcębyć-wyjaśniła
niechętnie.-

Skądciwogóletakagłupotaprzyszładogłowy?Jesteśidealnymmężem,
czegomamsięczepiać?

Gębęmamimówićumiem.Uważasz,żeniepowiedziałabymci,gdybymi
cośniepasowało?

Pawełkowiulżyło.Luizanieuznawałapochwał.Jeślicośzrobiłźle,należało
gozganić.Jeślizrobił,jaknależy,toprzecieżbyłobowiązek,aniezasługa.
Pokiwałgłowąizwdzięcznościzjadł

przesolonyobiadbezkomentarza.Dopiero,kiedyugasiłpragnienie,
pochwaliłsię:

-Izuniu,cościpokażę.Kupiłempięknystolikdokart.Secesja.Intarsjowany.
Jakgoodnowię,sprzedamKrzysiowi.Napewnomusięspodoba.

-KtotojestKrzysio?-zainteresowałasięIza,wtykająctalerzdozmywarki.

-Znajomy.Poznaliśmysię,jakjeszczepracowałemwUrzędzieMiasta.Teraz
urządzadomiszukaładnychmebli…Chodź,pokażęci.-Pawełekpociągnął
żonędoprzedpokoju.

-Izka,ratuj!-wkomórcedźwięczałrozpaczliwygłosAmy.-Podrzućmnie
dostarejdzielnicy.Samochódmamwwarsztacie,amuszęciotcedostarczyć
krem.Onajestalergiczką.

Jakieśparchyjejwyskoczyłyidomagasięnatychmiastowejpomocy,bo
jedzienawycieczkę.

Miałamjejzawieźćwczoraj,aleniedałamrady,noitensamochód…
Możesz?Słuchaj,zwrócęcizabenzynę!

-Pocałujmniewszędzie!-Izaprychnęłagniewnie.-Staćmniejeszczena
benzynę…Terazzarazchceszjechać?

-Jakbysiędało.Wolałabymjużmiećtozgłowy…

-Zarazdociebiepodjadę.Gdziejesteś?Wdomu,czywsalonie?

-Wsalonie.Jużzamknęłam.Wezmękremibędęczekałaprzedwejściem.

-Dobra.Zarazbędę.-Izarozłączyłasię,napisałaPawłowikartkę,złapała
kluczykiipopędziładodrzwi,wostatniejchwiliprzypominającsobieo
zmianieobuwia.

background image

Amajużczekałanaulicyiwpadładosamochodu,gdytylkosięzatrzymał.

-Ażtakcisięśpieszy?-zaniepokoiłasięIza.-Tochybapojedziemybokami,
boinaczejutkniemynaświatłach.

-Jedź,jakchcesz.Jatylkousiłujębyćdobrzewychowanainiezabieraćci
czasu-odparłaAmazgodnością.

-Czasutojamamażnadto-mruknęłaIza,ruszając.-Pawełekostatnio
mieszkagłówniewswoimwarsztacie.Dostałfiołanapunkcienowego
nabytku.Gdybymmupodałatruciznęnatalerzu,pewniebyjązeżarłinawet
niezauważył,żenieżyje.

-Jakieśstarocienadgryzioneprzezkorniki?-Amabyładoskonale
zorientowanawzainteresowaniachPawełka.-DziękujBogu,żeonjeszcze
nietrafiłdociotkiEleonory.Jakbytamwlazł,tojużbychybaniewyszedłw
ogóle.Ciocimieszkaniejestwyposażonestosowniedojejwieku-
osiemdziesiątsześćlatistarociewokoło.

-Todoniejjedziemy?Mówiłaś,żesięwybieranawycieczkę?Nieboisięw
tymwieku?No,chybażetowyjazdkościółkowy.Onitamjakośłagodniej
obchodząsięzuczestnikami…

-Jakikościółkowy?DoRzymująniesie!Indywidualnie!MichałAniołją
wołaiLeonardospaćniedaje!Naglezapragnęłanawłasneoczyzobaczyćto
wszystko,cowidziaławalbumachitelewizji!

-Ama,aletofajne,żejejsięjeszczechce.Bojęsię,żenamwtymwieku
będziewisiałożyciekulturalne.Oilebędziemyjeszczewstanieegzystować
bezwspomagania…-Izawestchnęła.

-Oilewogólejeszczebędziemyżyć!-fuknęła

Amaipokręciłagłową.-Wiesz,towojennepokoleniejestniedozdarcia.
Możedlatego,żesięzdrowoodżywiali.Żadnychpolepszaczy,odżywek,
nawozówniebyło,warzywkawzębachzgrzytałyczyściutkimpiaseczkiem,
owoceprostozdrzewazzawartościąnaturalną…Jakchceszominąćświatła,
toskręćtutaj.Potemwlewopodgórkęipierwszakamienicatojejdom.Tak
wogóletoniejestmojaciotka,tylkomojejmatki.Dlamnieciotecznababka.
Alebabkisobienieżyczy,więcnazywamjąciotką.

-Nieprzepadaszzanią,co?-Izaposłusznieskręciła.

-Wkurzamnietrochę.-Amawzruszyłaramionami.-Pańskiefochy
prezentuje.PomężunazywasięPiecyk,aleciąglepodkreśla,żezdomujest
Krasińska…

-ZtychKrasińskich?

background image

-Zjakichtych?!BotojednemupsuBurek?Mamamówi,żetemuswojemu
Piecykowiwmówiła,żematakiekoligacje.Piecykbyłdorobkiewiczemio
wieszczumiałbladepojęcie,alezestawienie:EleonoraKrasińskamu
zaimponowało…

-Itytakkołoniejskaczesz,bomakasę?-zapytałaIzanietaktownie.

-Jakąkasę?!-wrzasnęłaAmazirytacją.-CoPiecykzostawił,tosynalek
zdążyłprzepuścić!

Asynaleksynalkamupomagał!Obajjeździlipoświecie,jakbyichtu
wszystkowtyłekkłuło!

Interesypodobnorobili,tylkoniktniewiejakie!CałyspadekpoPiecykuna
toposzedł!

Mieszkanieteżimzostawiłaidoteściasięprzeniosła,ajakonumarł,tojuż
tuzostała.Guzikonama.JedynierentępoPiecyku.Niemampojęcia,skąd
weźmiepieniądzenatęswojąwycieczkę,boniewierzę,żektóryśjejdałchoć
grosz!

-Mówiłaś,żemaantyki.Możesprzedała?-zasugerowałaIza.

-Bałabysięraczej.

-Dlaczego?Trefnesą?

-Takjakby.Niewiem,ilewtymprawdy,alemójojciec,którydziwnienie
lubiłPiecyka,mówiłkiedyś,żetestarociepochodzązszabru.TatuśPiecyka
dorabiałwczasiewojnyizarazpojejzakończeniu,patroszącmieszkaniapo
kraśnickichŻydach.Piecyksięupierał,żekupowałjelegalnie,alejestem
skłonnaprzyznaćracjęswojemuojcu.Ciotkateżjakośniemiałasercadotej
starzyznyinawszelkiwypadekwolałasięniąniechwalić.

-Synalekichodniejniewydusił?-zdziwiłasięIza.

-Mebli?Nie.Wacuśstawiananowoczesność.Interesujegoto,co
najmodniejsze.Pewnieniezałapał,żetomajątek,bojużbyciotkatychmebli
niemiała.Zawszeumiałzniejwszystkowydoić.

Jaknieon,toJacuś.Wnusio.

-Wacuś?-Izazachichotałaizanuciła:-„BojajestemgenialnyWacuś,cow
głowiemacóś,niewiadomoco,alecóś…”.WacuśiJacuś,genialnyduet.
Dwawredneknurki,cozawszemajązgórki.

-Jakbyśichznała-pochwaliłaAma.-Dwawredneknurki,comajązgórkii
posiadająrudefryzurki…Tutajstań!

Wysiadłyzsamochodurozchichotane.NachodnikuIzanagleprzystanęłai

background image

zakłopotanaspojrzałanaprzyjaciółkę.

-Noipocojaztobąidę?Toniemojaciotka.

Poczekamwsamochodzie.

-Niewygłupiajsię!-Amazłapałajązaramię.-Chodź,zobaczysznawłasne
oczytestarocie.

-Ciotkaniebędziezła?

-Acomnieobchodząjejhumory?Damjejtenkrem,ijuż.Onalubi
wypytywaćorodzinę.

Możeprzytobiebędzietrochęmniejwścibska…Chodź!

Kamienicawyglądała,jakbyzachwilęmiałasięrozsypać.Wniektórych
miejscachspodtynkuwyzierałycegły,ciężkiedrzwizaskrzypiały
przeraźliwie,kiedyjeAmaotworzyła,aklatkaschodowajużdawna
zapomniała,najakikolorjąpomalowano.

-Rany,lokatorzyniebojąsięmieszkaćwtakiejruderze?-szepnęłaIzaz
niesmakiem.

-Totylkozwierzchutakwygląda-mruknęłaAma,wspinającsiępo
stromychschodach.-

Niewiemjakinni,aleciotkamaniezłymetraż.Wodajest,gazjest,dachnie
przecieka…Możedziękidoznaniomwzrokowymniktsięnieupieraprzy
prawiewłasności…Poręczylepiejniedotykaj.Gibiesięizawszemam
wrażenie,żepolecirazemzemną…

Izaposłusznieodsunęłasięodporęczyiposzłazaprzyjaciółką,starającsię
uniknąćkontaktuzbrudnąścianą.Pomyślałaoswoimpierwszympiętrzei
doznałaukojenia.

-Tatwojaciotkamusimiećniezłąkondycję-wysapała.-Jużsięniedziwię,
żechcejejsięwycieczek.Teschodywykończyłybynawet…Cholera,jakmu
było…Tenodkamienia…A,Syzyf!

Jakbytakmusiałlataćwtęizpowrotem…

-Zpowrotemnie-mruknęłaAmazlekkimpoświstem.-Zpowrotemleciał
ekspresowo,bokamieńpchałgowdół…Aciotkaprawieniewychodziz
domu-dodaławyjaśniająco.-Jakczegośpotrzebuje,dzwonidorodziny,a
zakupyjejrobitakababa…No,jesteśmy.Totu!-Nacisnęłaguzikdzwonkai
zadrzwiamirozległasięidiotycznaparafrazaDlaElizy.-Melomanka,
psiakrew…No,ciotka,otwieraj!-mruczałapodnosem.-Alergiaistawyto
jeszczeniegłuchota.Otwierajże,kobieto…

background image

-Cośtytakaniecierpliwa?-zganiłająIzapółgłosem.-Jaktojestduże
mieszkanieionamaproblemyzestawami,możetrochępotrwać,zanim
doczłapiedodrzwi.

-TonielotniskoweFrankfurcie,tylkoparęmetrówdoprzejścia-warknęła
Ama.-Ajaniemamczasuiochotynajejfanaberie.Całydzieńbyłamna
nogach!Chybamisięnależyjakiśodpoczynek,prawda?Onauważa,żepo
Rzymielektykąjąbędąwozić?

-Możeniesłyszy,booglądaswójukochanyserial?Naciśnijklamkę-
poradziłaIza.

-Onasięzamykanatrzyspusty.Iwdzień,iwnocy.Nawszelkiwypadek,
żebyzłegoniekusić-mruknęłaAma,aleszarpnęłazaklamkę.

Kujejzdumieniudrzwiotworzyłysiębezszelestnie.Niepewniewetknęła
głowędoprzedpokoju.

-Ciociu!-zawołałapółgłosem,żebynieprzerazićstarszejpani.-Toja,Ama!
Kremprzyniosłam!

Wmieszkaniupanowałagłuchacisza.

-Możejestwłazience?-podsunęłaIzaznadzieją.

-Włazimy-zdecydowałaAmaiwsunęłasiędośrodka.-Cholera,gorąco
dzisiaj.Ciotkasercemazdrowejakkobyła,alemożezasłabła?…Chodź!W
razieczegomipomożesz.

-Jezu,Ama,janieumiem!-jęknęłaIza.-Niemampojęciaopierwszej
pomocy!

-Niepanikuj.Jamam.Napogotowiechybazadzwonićumiesz?Jasięnie
rozedręnaczęści,żebyrobićwszystkonaraz!-Amaenergicznie
pomaszerowaładonajwiększegopokoju,zwanegoprzezciotkębawialnią,
wetknęłagłowęwdrzwiizamarła.-O,cholera!

Iza,któraszłatużzanią,zaryłanosemwjejplecyizastygławbezruchu,bo
wgłosieprzyjaciółkidźwięczałodziwnenapięcie.

-Co?-wyszemrałajękliwie.-Cotamjest?

Amanieodpowiedziała.Wdalszymciągustałajakprzymurowana,więcIza
niepewniewychyliłasięzzaniejioczyomałojejniewyskoczyłyz
przynależnegoimanatomiczniemiejsca.

Starszapanisiedziaławstaroświeckimfoteluprzyokrągłymstoliku
naprzeciwkowejściadopokoju.Jejgłowaspoczywałanaporcelanowym,
deserowymtalerzyku.Jednarękazwisałabezwładnie,drugazaciśniętabyła
naszyi.WyglądałotookropnieiIzazaszczękałazębamizestrachu,bo

background image

poczułasię,jakbygraławhorrorze.Terazdokompletuzszafypowinien
wyskoczyćbandzioriubićjeobie,byniezostałżadenświadekjegozbrodni.

Bandziorniewyskoczył,zatoAmarunęładociotki,złapałajejzwisającą
rękęipuściłagwałtownie.

-Cotyrobisz?!-wyjęczałaIzazezgrozą.-Miałaśjąratować,aniemajtać
nieprzytomnąosobą!

-Kogomamratować?-zapytałazgryźliwieAma.-Jestzimnajaklód.Nie
żyjeconajmniejodparugodzin…Cholera,niewiem,corobić.Wacusia
powiadomić?Wkońcutojegomatka,niechonsięmartwi,codalej…Wiem,
zadzwoniędomatki.Jakoadwokatpowinnawiedzieć,cosięrobiwtakich
sytuacjach…-Wygrzebałaztorebkikomórkęiwystukałanumer.-Mama?
JestemuciotkiEleonory.Słuchaj,onanieżyje!Comamzrobić?Zawiadomić
Wacusiaczypogotowie?

Izasterczaławdrzwiachpokoju,czując,jakpodłogagryziejąwbutyiz
zazdrościąmyślała,żeAmajednakmażelaznenerwy.Iżadnychzahamowań.
Bojakżemożnatakzmarszuzawiadamiaćmatkęonagłejśmiercikrewnej?

-No,przecieżtrochętejmedycynyliznęłamiogólnepojęciemam!-
rozzłościłasięAma.-

Jestempewna!…Jaknieżyje?Ajakmożnanieżyć?Całkiem!…Jak
wlazłam?Otwartebyło!Nie,niesama.ZIzą.Tak,poczekamy…Opowiemci
później.Cześć!-Schowałaaparatiprzewróciłaoczami.-Rany,mojamatka
powinnabyćprokuratorem,anieadwokatem!Wiecznienasprzesłuchuje!
Izka-znieruchomiałanagle-przyszłomidogłowy…Matkamniepytała,jak
tuweszłam…Tofaktyczniedziwne.Ciotkazawszemiaładrzwizamknięte.
Niewydajecisię,żektośtubyłzwizytą?-Rozejrzałasiębystropo
zagraconympokoju.-Czegośtubyłowięcej…-

zauważyławzadumie.

Iziedreszczprzeszedłpoplecach.Omiotłatrwożliwymspojrzeniem
wszystkiekąty,starannieomijającnieboszczkę.Odniosławrażenie,żewtym
pokojuwszystkiegobyłowięcejiniebardzomogłazrozumieć,coAmamiała
namyśli.Ścianyobstawionebyłymeblami,jakotakowolnybył

jedynieśrodekpomieszczenia.„Czegotu,nalitośćboską,mogłobyć
więcej?”.Spojrzałanaokrągłystolik,naktórymspoczywałagórnaczęść
nieboszczki.

-Filiżanka!-wyrwałojejsię.-Podrugiejstronie!Gość!

-Mówiszdziwnymiskrótami,alechybamaszrację.-Amapodążyłazajej
wzrokiem.-Fusypokawiewśrodku…Poczęstowałakogośkawąiplackiem.

background image

-Wskazałapateręzkawałkamiciasta.-

Czekoladowe...Zmasą…Ciekawe,czy…

Obiestałynaśrodkupokoju,rozglądającsięzuwagą,gdywprzedpokoju
rozległysiękrokiidopokojuweszlisanitariuszeznoszami.Zanimiwtoczył
sięstarszy,pękatyosobnikzlekarskątorbą,któryodrazupodszedłdo
martwejwłaścicielkimieszkania.Dotknąłjejramieniaizaraportował:

-Nieżyjeconajmniejodkilkugodzin…Robiciezdjęciaczymogęją
obejrzeć?

-Robimy.-ObokIzyzmaterializowałsięjeszczejedenosobnikpłcimęskiej,
młodyiprzystojny-zobrączką,niestety,cokątemokanatychmiast
zauważyła-azanimstanąłktoś,ktospowodował,żeskamieniała.-Fotograf
będziezamoment.

Kiedyparaliżminął,jednymsusemdopadłaAmy,chwyciłajązaramięi
zameldowałaprzerażonymgłosem:

-Panieprokuratorze,myjejnicniezrobiłyśmy!Jużtakleżała,kiedy
weszłyśmy!

Amarównieżzdrętwiałanawidokznajomejtwarzy,alenatychmiastsię
opanowałai,wściekła,wysyczaładoprzyjaciółki:

-Zamknijsię,idiotko!Teraztodopierobędąnaspodejrzewać!Filmów
kryminalnychnieoglądasz?Każdybandziormówinadzieńdobry,żejest
niewinny!

-Mysięnieupieramy,żebyodrazuwszystkichuważaćzabandziorów-
zaobrączkowanybłysnąłuśmiechemiprzedstawiłsięgrzecznie:-Aspirant
ŁukaszSzczęsny.AtoprokuratorJerczyk.Odrazupanieuspokoję,żetoon
naspowiadomiłiuprzedził,żepanietuzastaniemy,więctymbardziejnie
będęsięupierałprzytychbandziorach.Wolałbymraczej,żebypanieodrazu
złożyłyzeznania.Pocomamyjeździćnakomendę?Możemygdzieś
spokojnieporozmawiać?

WoczachIzypojawiłasięwyraźnaulga,kiedyAmabezsłowaprzeszłado
obszernejkuchni.

Jakośniemiałasercadoprzyglądaniasiępracyśledczych.

WkuchniAmawmilczeniuwskazaławszystkimtaboretywepchniętepod
stół,asamaulokowałasięnaniskimparapecieinieprzyjaznywzrok
skierowałanaobupanów.

-Napoczątekpoproszęonazwiskapań.-Policjantwyjąłzkieszenidyktafon.
-Resztęuzupełnimy,kiedypaniebędąpodpisywaćzeznania,aletopóźniej…

background image

Słucham.-Spojrzał

wyczekująconaIzę,któraodrazupoczułasięjakskazaniec.

-IzabelaŁęcka-wykrztusiłaześciśniętąkrtaniąizapewniłapośpiesznie:-Ja
wiem,jaktobrzmi,alejasięnaprawdętaknazywam!Pomężu.

Zanimktokolwiekzdążyłsięodezwać,prokuratorobrzuciłjąprzenikliwym
spojrzeniemiżywozapytał:

-MapanicośwspólnegozPawłemŁęckim?

-Mieszkanie-wyszemrałaprzerażonaIza,asłyszącpełendezaprobatyjęk
Amy,dodałaczymprędzej:-Pawełektomójmąż.

Prokuratoruśmiechnąłsięzrozbawieniem.

-Proszęsiętakstrasznieniebać-powiedziałłagodnie.-ZnamPawłaod
wielulat.Lubimysięnawet,więcniemamzamiaruzamykaćjegożony.

SpokojnygłosdotarłwkońcudoświadomościIzyipoczułaulgę.Usiadła
wygodniejnataborecie,czekającnadalszyciągprzesłuchania.

-Czypaniznaładenatkę?-zapytałaspirant.

-Nie,proszępana.Amiezepsułsięsamochódiprosiła,żebyjąpodrzucićdo
ciotki.

Weszłyśmyrazemnagórę,bopodrodzeopowiadałamiostarychmeblach,
któremataciotka,ichciałamjezobaczyć.Mójmążjeststolarzem.Interesują
gotakierzeczy.

-No,widzipani?-Szczęsnyuśmiechnąłsięuspokajająco.-Niebolało,
prawda?-Przeniósł

wzroknamilczącąAmę.-Proszępodaćswojenazwiskoiopowiedzieć,cosię
stało.

-AnnaMariaRozbicka-zaczęłaAmaniechętnieizmarszczyłabrwi,
przyglądającsiępodejrzliwieprokuratorowi.-Zaraz…Topanpowiadomił
policję?Skądpanwiedział?

-ByłemakuratuSabiny,kiedypanizadzwoniła-wyjaśniłbezoporu
zapytany.-

Zaniepokoiłoją,żedrzwiniebyłyzamknięte,inawszelkiwypadekwolała,
żebysprawęzbadałapolicja.Ściągnąłemekipęiprzyjechałemznimi.To
wszystko.

AmaodczepiłasięodprokuratoraispojrzałanaSzczęsnego.Zastanawiałasię
przezchwilę,odczegopowinnazacząć.

background image

-Wczorajciotkazadzwoniła,żebyjejprzywieźćkremnapar…znaczy…O
rany,powiemwprost:wybierałasięnawycieczkędoRzymu,adostała
wysypkiiżyczyłasobiejązlikwidować,bochciałabyćpiękniejsza.Miałam
jejprzywieźćtenkremjużwczoraj,aleniezdążyłam…

-Zjakiegopowodu?-zainteresowałsięSzczęsny.

-SamochódmisięzepsułiledwomisięudałonamówićStefanka,żebygo
zabrałdowarsztatu-wyjaśniłaAmaponuro.-Wysłałwkońcukogoś,ale
byłojużpóźno,iniechciałomisięsterczećnaprzystanku.Adziśodrana
pracowałamwsalonieidopieropopołudniupoprosiłamIzę,żebymnietu
podrzuciła.

-Októrejpanietubyły?-chciałwiedziećprokurator.

-Cholera,niewiem…Zaraz…DoIzydzwoniłampoosiemnastej,
przyjechałapoparuminutach.Jechałyśmypiętnaścieminut,niedłużej…
Mogłobyćnajwyżejwpółdosiódmej,jaktuweszłyśmy…

-Zgadzasię.ZadwadzieściaosiemsiódmazadzwoniłapanidoSabiny-
powiedział

prokurator.-Wiem,boodruchowospojrzałemnazegarek.

-OdruchPawłowa-wyrwałosięAmieznaganą.

-Raczejnawykzawodowy-wyjaśniłprokurator.

-Wporządku.Godzinęmamyustaloną-wróciłdosprawySzczęsny.-
Weszłypaniedośrodka.Wjakisposób?Byłootwarte?

-No,właśnie…-Amaspojrzałananiego,marszczącbrwi.-Najpierw
dzwoniłam.Wchodzićniepróbowałam,bowiedziałam,żeciotkasięzamyka,
idopiero,kiedyzobaczyprzezwizjer,ktoprzyszedł,towpuszcza.Za
drzwiamibyłocicho,więcbyłamgotowawracać,aleIzasięuparła,żebym
nacisnęłaklamkę…

-Wcalesięnieupierałam!-zaprotestowałaIzazurazą.-Tobyłapropozycja,
nierozkaz!

-Upórwtymkrajujeszczeniejestkaralny,niemusiszsiębać,żeodrazucię
zamkną-

mruknęłaAmaniecierpliwieimówiładalej:-Nacisnęłamtęklamkęibardzo
sięzdziwiłam,bofaktyczniedrzwiniebyłyzamknięte.Odrazupomyślałam,
żeciotcecośsięstało,ipobiegłamdopokoju,żebyjąewentualnieratować.

-Dotykałapaniczegoś?

-Ciotki.-Amalekkosięwzdrygnęła.-Aleszybkoprzestałam,bojużbyła

background image

zimna.Niewiedziałam,kogopowinnampowiadomić,więcnawszelki
wypadekzadzwoniłamdomatki.Jestprawnikiem.Iodrazupanupowiem,że
mniedziwiąteotwartedrzwi.DoszłyśmyzIządowniosku,żektośtumusiał
być,bonastolikustoifiliżankaidrugitalerzyk.I…

-Chłopcy-dokuchnizajrzałpękaty-mamyjązabraćnasekcję?

-Ustaliłeśprzyczynęzgonu?-zapytałprokurator.

-Nieżyjeodjakichśośmiudodziesięciugodzin.Objawyprzypominają
wstrząsanafilaktyczny,alepewnośćbędęmiałdopieroposekcji.-Doktor
patrzyłwyczekująconaobupanów.

-Czypaniciotkabyłanacośuczulona?-SzczęsnyspojrzałnaAmę.

-Namnóstworzeczy.Byłaalergiczką.Zaraz!Tambyłociastoczekoladowe!
Onabyłauczulonanaorzechy!Jeśli…

-Sprawdzimy-przerwałprokuratorikiwnąłgłowąwstronęlekarza.-
Zabierajcie.Jakbędzieszmiałgotowyraport,dajznać.

Doktormachnąłrękąnapożegnanie,odwróciłsięnapięcieiwyszedł.Łukasz
nachwilęprzeszedłdopokoju,akiedywrócił,powiedziałdokolegi:

-Kazałemchłopakomzabraćdolaboratoriumtociastoinaczynia.Odciski
jużzdjęli,zdjęciateżjużmamy,więcchybaniebędziemydłużejpańtrzymać,
co?Tylkojeszczemożebypani-

spojrzałnaAmę-rozejrzałasię,czycośniezginęło,dobrze?

-Mówiłaś,żeczegośjestzamało,pamiętasz?-przypomniałasobieIza,
drepczączaprzyjaciółkądopokoju.

Dwajśledczyudalisięzanimi.Prokuratordopieroterazuważniejprzyjrzał
sięmeblomiażwestchnął.Byłybardzozaniedbane,alePawełekodnowiłby
jezpieśniąnaustachiszczęściemwduszy.Ciekawe,czydałobysieje
odkupićodspadkobierców?…

-Mamwrażenie,żeniemajakiegośmebla-powiedziałaAmaniepewnie.-
Chybawcześniejcośstałoprzyoknie.Niemampojęcia.PytajcieWacusia…
Nie,najlepiejJacusia,onchybaczęściejtubywał.Babuniamuobroku
podsypywałazeswojejrenty,aonjejnibypomagał,aleniewiemprzyczym.
Jeślitubrakujestarejgazety,towampowie.Piastujenadzieję,żetowszystko
odziedziczy.

-Czylimiałbymotyw-mruknąłSzczęsny.-CotozaJacuś?

-Wnukciotki.AWacuśtojejsyn…Motywmożebyimiał-zgodziłasię
Ama-aleniewierzę,żebyciotkęzabił.Onjestleniwy,niechciałobymu
się…Zaraz,aktoichpowiadomi?Mamnadzieję,żepanowie,boja…

background image

-Sabinatozrobi-uspokoiłjąprokurator.-Taksięumówiliśmy.

-Ranyboskie!-spłoszyłasięAma.-Iza!Jajeszczemuszępojechaćdo
matki,bomiżyćnieda!Podrzuciszmnie?

-Przecieżitakmuszęcięodwieźć,boniemaszczymwrócić-odparłaIzai
westchnęła.-

DziękiBogu,żePawełekmazajęcie,bobyznerwówjajkozniósł.Atakto
pewnienawetniezauważy,żemniewdomuniema.

-AodkiedytoPawełmanerwy?-zdziwiłasięzgryźliwieAma.-Onbył
spokojnynawetprzyLuizie.Toco?-SpojrzałapytająconaŁukasza.-
Możemysięzmywać?

-Jeszczetylkopoprosiłbymonumerykontaktowe.-Szczęsnywyjąłz
kieszeninotes.-Ajutrosięumówimynapodpisanieprotokołu.

Kobietypodałynumeryswoichkomórekizulgąwyszły.

-Łukasz,skończyszbezemnie,dobra?-odezwałsięprokurator,kiedytylko
zniknęłyzadrzwiami.-Aha,idajmiichtelefony.Wiesz,wrazieczego.A
teraztobymsięznimizabrał.ItakmuszęjechaćdoSabiny,bozostawiłem
samochódpodjejblokiem.

-Krzysiu,cotykombinujesz?-Szczęsnypodałmukartkęznumerami
telefonówobupańiwestchnął.-Żebyśsobiekukuniezrobił.Kontaktyz
podejrzanyminiesąwskazanedlaprokuratorów,atobiewyraźnieoczkalecą
natęAnnęMarię.Możeweźnawstrzymanie?

-Iktotomówi?-Krzysztofprychnął.Byłdoskonalezorientowany,wjaki
sposóbŁukaszpoznałswojążonę.-Znamjejmatkę!ImężatejIzyteż!Jakie
tamonepodejrzane!-Poczymwypadłzmieszkania.

-Chłopaki,możemysięzwijać?-Szczęsnypopatrzyłnawspółpracowników.
-Tak?Toplombujemyispadamystąd.Jeszczemuszęnapisaćraport,ajuż
bymwdomupomieszkał.

Krzysztofpośpieszniewypadłnaulicęizulgązauważyłobieniewiasty
stojąceprzysamochodzie.Najwyraźniejocośsiękłóciły.

-Przepraszam-powiedziałszybko-czymogłybymniepaniepodwieźć?
ZostawiłemautoprzedblokiemSabiny,boŁukaszpomnieprzyjechał…

-Jasne.Niechpanwsiada-zaprosiłażyczliwieIza,prztykającpilotem.-Z
tyłupanwoliczyzprzodu?

Amaprychnęła.

-Usiądęztyłu-zadeklarowałpanprokurator,ignorującjejzachowanie.-Nie

background image

będępaniomprzeszkadzał.

Kiedytylkoruszyli,Izaspojrzałanaprzyjaciółkęipowiedziałazlekką
zazdrością:

-Aletymasznerwy.Jabymwżyciuniepomacałanieboszczyka.

-Jakjąmacałam,tojeszczeniewiedziałam,żenieżyje.Chciałamsprawdzić
puls.-Amawzruszyłaramionami.-Miałamnastudiachchłopaka,którybył
namedycynie.Razmniewkręcił

nasekcję.Poszłam,bobyłamciekawa.

-Ico?

-Inic.Zrezygnowałamzchłopaka.Miałamwrażenie,żeonsiętejsekcji
przyglądazjakąśniezdrowąfascynacją.

-OJezu,torzeczywiście…Ama,acojesttenwstrząsana…cośtam?-Iza
zupełniezapomniała,żezanimisiedziprzedstawicielprawa.-Zczegotosię
robi?

-CiotkaEleonorabyłaalergiczką.Odbyleczegodostawałaparchów,aletoi
takmałypikuśwporównaniuz…Czekaj,jacitoopowiem-Amarównież
zapomniałaoprokuratorze,bostanęłajejprzedoczamipewnasytuacja.-
StypępoPiecykuprzygotowywałaWanda,żonaWacusia.Byłozimnojak
diabliiwszyscyrzucilisięnagorąceżarcie.Pamiętamjakdziś:napierwsze
byłrosółzmakaronem,anadrugiekotletyzryby.Przytychkotletachciotka
sięśmiertelnieobraziła,bonarybęteżbyłauczulona…

-Wszyscyżarli,ajejślinkaciekła.-Izapokiwałagłowązgłębokim
zrozumieniem.

-Dokładnietak.I,jakWandapodałaciasta-awszyscywiedzieli,żepiecze
pyszne-ciotkasięrzuciłajaksępnapadlinę,żebysobiewynagrodzićte
kotlety.No,izrobiłarodziniesiurpryzę.

Małobrakowało,żebydoszłodokolejnychpogrzebów.Bo,jakciotka
poczerwieniałaizaczęłasiędusić,toojciecPiecykadlaodmianyzsiniałio
małoniezszedłnazawał.Ajeśćtosięjużwszystkimodechciało.

-Dlaczego?

-Bowidokbyłmałogastronomiczny!-krzyknęłaAma.-Ciotkanajpierw
zaczęłazipać,potemodpracowałakolorystykęodczerwienidosiności,
wysypkęmiałachybawszędzie,twarzjejzaczęłapuchnąć,zagardłosię
łapała,awkońcustraciłaprzytomność.

-Ico?Musieliściewezwaćkaretkę?

background image

-Też,alegdybyniemojamatka,tojużwtedybyłobypociotce.Matka
zawszemawsamochodzieapteczkę.Tatamimówił,żekiedyśbyła
świadkiemwypadku.Odtamtejporywozizesobąpółapteki.Mogłaby
wykurowaćtymcałeosiedle.-Amasięskrzywiła.-Wtedy,nastypie,też
miałaprzysobiemedykamenty.Gdyciotkamiałaatak,zbiegłanadół,
przywlokłatencałymajdani,dziękiBogu,znalazłatamadrenalinę.Dałam
ciotcezastrzykidziękitemuwytrzymaładoprzyjazdukaretki.Obraziłasię
tylkośmiertelnienaWandę.Byłazdania,żespecjalniejejtożarciepodtykała.

-Amożepodtykała?-Izauniosłabrwi.

-Wanda?!-Amastuknęłasięwczoło.-Onatakgotuje,żenikogonietrzeba
namawiaćdożarcia!Jużprędzejciotkachętniebyjąotruła.Nieznosiła
Wandy,bopodobnoniezasługiwałanaWacusia.Wzasadziebymsięznią
zgodziła.ŻadnakobietaniezasługujenaWacusia.NaJacusiazresztąteż,ale
onnarazieluzemchodziijeszczeżadnasięnienacięła.

-Ama,acojejwłaściwiezaszkodziło?

-Wandapodałaplacekzmasąorzechową-wyjaśniłaAmazirytacją.-Nie
wiem,cociotceodbiło,bozwyklepytała,czywcieścieniemaorzechów,a
jakniebyłapewna,tonieruszyła.

-Czytoznaczy…-wgłosieIzydźwięczałopodniecenie-…żecałarodzina
wiedziałaotychorzechach?

-Cała…Myślisz,że?…-Amapopadławzadumę.-Nie…Wandadociotki
wogóleniechodziła,boniechciałasięnarażać.Wystarczyłojej,żeEleonora
wydzwaniałaipodawaławytycznenatematobsługiWacusia.Pocomiałasię
dodatkowostresować?Słuchawkękładłabylegdzieirobiłaswoje,ana
koniecgrzeczniepotakiwała.Razprzytymbyłam.Gdybyskładaławizyty,
musiałabysłuchaćosobiście,ategoniktbyniewytrzymał.Wacuśteżnielatał
domatki,botakiebrzuszyskosobiewyhodował,żeschodywkamienicyto
byłydlaniegoHimalajeiAlpyrazemwzięte.ObojezWandąwysługiwalisię
Jacusiem,aleonniemiałnicprzeciwkotemu,bozawszecośodbabuniprzy
okazjiwydoił…

-TenJacuśtojestjeszczemałolat?-Izaprzystanęłanaświatłachipytający
wzrokprzeniosłanaprzyjaciółkę.

-Jakimałolat?!-oburzyłasięAma.-Starybyk!Trzydziestkidobija!

-TodlaczegoJacuś?

AnnaMariarozpaczliwymgestemzmierzwiławłosyispojrzałanaIzęz
niechęcią.

-Użyjtrochęinteligencji.Tentwójbyłytoprzypadkiemnienależałdo

background image

odmianyJacusiów?

-Nie!-zaprotestowałaIzaenergicznie.-Mójbyłynależałdorasypanów.
Życzyłsobiewszechstronnejobsługitypu:„Janie,podajmigazetę”albo:
„Andziu,proszęwynieśćtalerz,tazupajestbezsmaku”.ZaJanaiAndzię
robiłamja.

-Ślepabyłaś,czyco?-Amaskrzywiłasięzdezaprobatą.-Jacuśjestinny.
Teoretyczniejestdorosły,alecałarodzina,włączniezmojąmatką,traktujego
jakdzieciaka.Zeroobowiązków…

-Rozpaskudzonego-uściśliłaIza,ruszając.

-Co:rozpaskudzonego?

-Dzieciaka.Powiedziałaś,że…

-Niedokońca,boczęstowymuszająnanimrozmaiteusługi.Niema
obowiązków,alemaczas.

-Niepracuje?-zdziwiłasięIza.

-Wiesz…-Amazmarszczyłabrwiizamyśliłasięgłęboko.-Terazmnie
ustrzeliłaś…Niewiem,jakontorobi,żemaczas.Boon,jednakowoż,
pracuje!

-Jednakowożtotawaszarodzinajestdośćskomplikowana-zauważyłaIza,
wyprzedzającautobus.-Iniesprawiedliwa.Wedletejnomenklaturytyteż
powinnaśbyćuważanazadzieciaka.

Pracujesz,alewłasnejrodzinynieposiadasz.

-Alejamamwłasnyinteres!Istudiaskończyłam!AJacuśjestkierowcąw
cudzejfirmie,zdałtylkomaturę,bowięcejmusięniechciało,adowojskateż
goniewzięli,bomiałpodobnoplatfusaczyjakąśinnąprzypadłość.Iciapa
jest!Irozmawiaćteżsięznimnieda!Iniepotrzebujebaby,tylkoniańki!…
Uważaj!

Izazahamowałagwałtownie,bosamochódjadącyprzedniązrobiłtosamo.

-Widziałaś?-Spojrzałaoburzonanaprzyjaciółkę,nadalniepamiętając,żez
tyłusiedziprzedstawicielprawa,ioznajmiłazirytacją:-Bałwan!Wcalenie
mówił,żestaje!Stuknęłabymgowkuper,alemiszkodasamochodu…No,
onjakiśgłupijest!Coonrobi?

-Wieje-powiedziałaAmaspokojnie.-Cieszsię,żegoniestuknęłaśw
kuper,boon,zdajemisię,tylkonatoczekał.Wykazałaśsięrefleksemi
straciłszansęnaodszkodowanie.

Zapamiętałaśnumer?Bojabymzprzyjemnościąnaniegodoniosła.

background image

-Niezapamiętałam.Gdybymwcześniej…

-Jazapamiętałem-odezwałsięzanimiprokuratoriobiezaniemówiły,
usiłującsobiewpopłochuprzypomnieć,oczymwcześniejrozmawiały.

Pawełekusunąłjużzblatustolikapopękanąpoliturę.Robiłtoprzezkilkadni,
bardzoostrożnie,boniechciałuszkodzićintarsji.Terazprzymierzałsiędo
wyczyszczeniaoskrzynienia,aleprzysiadłnapodłodzewarsztatu,spojrzałna
piękniewygiętenogimebelkaizapomniałocałymświecie.Wupojeniu
przesuwałponichdłonią,wyobrażającsobie,jakpiękniebędziewyglądał

stolikpoodnowieniu.

-Cotamsłychaćumojejkomody?-znajomygłosprzerwałjego
kontemplację.

-Jakiejkomody?-Pawełekzamrugałoczami,przeniósłlekkorozkojarzony
wzroknagościaioprzytomniał.-A,toty,Krzysiu!Twojakomodajuż
odnowionaimiałemdociebiedzwonićwtejsprawie.Możeszjąkupićza
półtoratysiąca.Facetnieżyczysobierachunków,tylkogotówkę.

-Alejasobieżyczę-powiedziałKrzysztofzimno.-Mówiłeś,żeonjest
Harpagon.

Harpagonównielubię,niechpłacipodatkijakkażdy.

-Cocięobchodzącudzepodatki?Jaknieukręcitu,togdzieindziej.Chcesz
miećkomodę,tonieszukajdziurywcałym.Zobaczlepiej,jakietumam
cudo!-Wskazałnastolik.-Pasowałbycidosalonu.Poodnowieniu,
oczywiście.

Prokuratorzuwagąprzyjrzałsięmebelkowiioczymusięzaświeciły.Intarsja
nablacieprzedstawiałajakieśstylizowanekwiatyprzypominająceirysy.Pod
blatemwyrzeźbionooplatająceoskrzynieniepowoje.

-Zobacz!-Pawełekpociągnąłjedenodstającykwiatkusobie.-Tujestmała
szufladka.

Akuratnakartyinotesdozapisywania.Piękny,co?

-Piękny-zgodziłsięKrzysztofidelikatnieprzesunąłpalcamiporzeźbieniu.

Obajzastygli,kiedyusłyszeliszczęknięcie.Popatrzylinasiebietaksamo
podekscytowani.

ProkuratorJerczykzapomniałzupełnieopowadzeswojegostanowiskai
przysiadłnapodłodzeobokPawełka.

-Cośsięotworzyło,nie?Widziszcoś?

-Nicniewidzę-Pawełekwsparłsięrękamiopodłogęiżyrafimsposobem

background image

wyciągnąłszyję,usiłujączlokalizowaćmiejsceszczęknięcia.Przyspojeniu
blatuzoskrzynieniemujrzałszparę.-

Mam!-wyszeptałzprzejęciem.-Tucośjest!Schowekchyba!Uważaj!
Otwieram!-Ostrożniewsunąłwszparęnóżdocięciaforniru,poszerzyłjąi
złapałbrzeżeksekretnejszufladki.-Ciągnę!-

zameldowałszeptem.

Obajprawiestuknęlisięgłowami,usiłującjednocześniezajrzećdośrodka,i
nadługąchwilęznieruchomieli.Zwnętrzacośzachęcającopobłyskiwało.
Pawełekdelikatniewysunąłszufladkędokońcaiażwestchnąłnawidokjej
zawartości.

-Rany!Znaleźliśmyskarb,Krzychu!Prawdziwy!

-Paweł,skądtomasz?-prokuratorbyłkonkretny.-Kupiłeśczytylko
odnawiasz?Właścicielchybaniewiedziałozawartościtejszuflady.Ma
prawosięotoupomniećijeśliudowodni…

Cholera!Cotowogólejest?!

-Jaktoco?-Pawełekzprzyjemnościąprzyglądałsięmigoczącym
pierścionkom.-Biżuteria!

Jasięnatymnieznam,alechybaprawdziwa?Jakmyślisz,Krzysiu?…Zaraz
-ocknąłsięnagleiusiadłwygodniej,przytulającszufladkędopiersi.-Chyba
maszrację.Kupiłemtoodjednejbabci,którapotrzebowałapieniędzyna
turystykę.Iprzysiągłbym,żeonaotymschowkuniewiedziała,bopewnie
wolałabysprzedaćtecackaniżstolik.Chybaże…-Wyjąłjedenpierścioneki
zuwagąobejrzałobrączkę.-Nie,onesąraczejprawdziwe.Próbęmająiznak
złotnika…Zobacz!-Podał

klejnocikprokuratorowi.

Krzysztofmachinalniewziąłpierścionek,alenawetnaniegoniespojrzał.Coś
muzaskoczyłowumyśle.Niedawnojużsłyszałobabci,którazamierzała
uprawiaćturystykę.

-Nazwisko!-zażądałgwałtownie.-Tejbabci!

Pawełekpodrapałsiępogłowie,odstawiłzwestchnieniemszufladkę,wstałi
podszedłdobiurka.Zacząłszperaćwkarteczkachnakłutychnapokaźnych
rozmiarówmetalowyszpikulec.

Przyktórejśzkoleitwarzmusięrozjaśniła.

-Mam!Piecyk.Eleonora.Odniejtokupiłem.Najpierwchciała…Krzychu,
coty?-Patrzył

background image

zdumionynakolegę,któryzerwałsięzpodłogiiwydarłmukartkęzrąk.-Co
się…

Krzysztofjużwyciągałkomórkę.Wystukałjakiśnumernaklawiaturzei
zdecydowanymgłosempowiedział:

-Bolek,dałemwamdzisiajzgodęnawydanieciała…No,zgadzasię…
Jeszczenie?DziękiBogu!-Odetchnąłzulgą.-Podrzyjtenpapier.Gdyby
rodzinasięczepiała,wyślijichdomnie.Niewiem,alecośjeszczemuszę
sprawdzić.Dzięki.Narazie.-Rozłączyłsięiwybrałkolejnynumer.-

Łukasz?Pogadajzeswoimszefem,niechmipodeślezedwóchchłopakówz
komendy.Wtymfotografa…Nie,aleznalazłemcoś,cosięchybałączyze
śmierciątejEleonoryPiecyk,cozeszłana…Pamiętasz?Dobra.Toteraz
zapiszadres,ajutroranobądźumnie.Jabympogadałzrodziną,alenajpierw
chcęztobą.Dobra.Cześć!-Skończyłrozmowę.-Paweł!-Spojrzałna
Łęckiego,któryniemógłoderwaćwzrokuodzawartościszufladki.-Nie
dotykajtego.Cholera,obajbędziemymusielidaćswojeodciski,niech
wyodrębniąjeodrazu.

-Poco?-zdziwiłsięPawełek.

-Bochcęwiedzieć,ktotegodotykał-wyjaśniłniecierpliwieprokurator.-
Właścicielkanieżyje.Możektośjejpomógłopuścićtenświatzpowodutych
świecidełek…

-Nieżyje?-DoPawełkadopieroterazdotarło.-Rany,ajachciałem…
Krzysiu,tywiesz,jakieonameblemiała?!Samasecesja!Aterazjestmoda
na…

-Wiem.Aleniejestempewien,dlaczegonieżyje.Oficjalnie…Tamprzecież
byłatwojażona.

Nicciniemówiła?

-Iza?-Pawełeksięzdziwił.-Nic.Alejaostatniopóźnowracamzwarsztatu.
Pewniezapomniała.

-No,todziśchybawróciszjeszczepóźniej-przepowiedziałzłowieszczo
kolega.-Jabymjąuprzedziłnatwoimmiejscu.Pocomasiękobieta
denerwować?

WładysławRozbickisiedziałwzaciszuswojegopokoju,któryrodzina
szumnienazywałagabinetem,izrozczuleniemprzyglądałsięwściekłej
córce.Zawszegozdumiewało,żejegodwieukochanekobietypotrafiływ
ciągudosłowniekilkuminuttakzagęścićatmosferęwokółsiebie,żeiskryw
powietrzulatały.Taumiejętnośćnieprzeszkadzałaimpomagaćsobie
wzajemniewsytuacjachpodbramkowychizniszczyćkażdego,ktowpadłby

background image

nagłupipomysł,byktórąśskrzywdzić.

Władysławbyłemerytowanymsędzią.OpiętnaścielatstarszyodSabiny,
przeżyłkiedyświelkątragedię.Wykładałnalubelskiejuczelni,kiedy
kilkuletnisynimłodażonazginęliwwypadkusamochodowym
spowodowanymprzezpijanegokierowcę.Fakt,żepijaczynarównieżstracił
życie,niezmniejszyłpoczuciastraty.Władysławbyłpewien,żejego
szczęśliweżycieteżjużsięskończyło,aleniewziąłpoduwagęuporujednej
zeswoichstudentek.Sabina,którawielbiłaskrycieprzystojnego
wykładowcę,znalazłasposób,byprzebićsięprzeztęskorupęrozpaczy.

Podbiłajegosercegłównietym,żeumiałasłuchać.Pobralisię,gdyskończyła
studia,choćplotkarzeniedawalitemuzwiązkowiżadnychszans.Sabina
wkrótcedostałapracęwKraśniku,więcprzenieślisiętutaj,coWładysław
bardzosobiechwalił,bonowemiejsceodrywałogoodbolesnych
wspomnień.NawykładydoLublinainarozprawymógłdojeżdżać,akiedy
naświatprzyszłaAnnaMaria,życieznównabrałobarw.

-Tato!Jajestemdorosła,docholery!Czydomojejmatkikiedyśtodotrze?!-
Amaniewytrzymała.-Przezcałeżyciebędziemyślałazamnie?!Jestchyba
natojakiśparagraf?!

-Namiłośćmatki?-Rozbickiuśmiechnąłsięipokręciłgłową.-Chybanie
ma.

-Miłość?!-wybuchnęłaznówAma.-Zawszenadzieńdobrywyliczami
wszystkiebłędy!

Punktpopunkcie!Jaknaprocesie!Czyjanawetwdomumuszęstale
pamiętać,żemamprawnikawrodzinie?!-Jateżjestemprawnikiem,moje
dziecko-przypomniałjejojciec.-I,prawdęmówiąc,nierozumiem,oco
maszwtejchwilipretensje.Onatylkopotwierdziłatwojąopinię.

Powiedziałaś,żeKrzyśJerczykjestnudnyizasadniczyjakkażdyprawnik,a
Saba-żeinteresujegotylkopracaiurządzaniedomu,więcniestanowi
niebezpieczeństwadlażadnejkobietyiniemusiszsięodrazujeżyć,kiedygo
spotykasz.

-Czyjasięjeżę?!-wrzasnęłaAmazezłością.-Powiedziała,żegoponiżam!
Ja?!Onsięzachowuje,jakbypozjadałwszystkierozumy!

-Jeżyszsię-orzekłojciecponamyśle.-Iponiżasz.Aonsięniezachowuje,
jakbypozjadał

wszystkierozumy,tylkopróbujebyćgrzecznyidlategoudaje,żegotonie
obchodzi.Aobchodzi.

-Skądwiesz?-warknęłaAmaresztkązłości.-Żaliłcisię?

background image

-Niemusiał.Kiedyśbyłemsędziąiumiemobserwować.Orazwyciągać
wnioski.Pozatym-

choćmożewydajecisiętonieprawdopodobne-teżjestemmężczyznąi
rozpoznajęobjawy.

Mężczyźnimająbardzowrażliwąpsyche.Ukrywająto,ponieważbojąsię
zranienia.

Udałomusięrozśmieszyćcórkę.Amaparsknęłaizłośćzniejwyparowała.
Serdecznieuściskałaojca.

-Tato,jeślikiedyśtrafięnafacetapodobnegodociebie,wyjdęzaniegobez
namysłu.

-Natakiegonietrafisz-zapewniłjąojciecskromnie.-Jestemjedyny.Ale
jeślitrafisznatakiego,którybędziemiałpołowęmoichzalet,toteżsięnie
zastanawiaj.

Śmialisięjeszczeoboje,kiedydopokojuweszłaSabina.Jakiśbłyskwjej
okuzaalarmował

Rozbickie-go,żejeszczeniewystrzeliłacałejamunicji.

-Wiesz,Ama,nierozumiem,ocotysiętakwściekasz-powiedziała,
wzruszającramionami.

-PrzecieżKrzyśitaknaciebieniespojrzy.Onpotrzebujespokojnej
dziewczyny,anietakiegonarwańcajakty.Nawetminieprzeszłoprzezmyśl,
żebywasswatać.

Amapodskoczyłajakukłutaszpilką,błysnęławściekleoczami,zadarłagłowę
dogóryibezsłowaopuściłarodzinnydom.

-Saba,Machiavellimógłbyuciebiepobieraćlekcje!-Rozbickiwestchnął.-
Marnujeszsięjakoadwokat.Możepowinnaśzostaćpolitykiem?

-Próbujeszmnieobrazić?-zainteresowałasięSabina.-Władziu,samwiesz,
jakajestAma.

Jużrazomałoniespaprałasobieżycia,bonerwymipuściłyipowiedziałam,
comyślęotymgamoniu.Terazbędęmądrzejsza.

-Każdymaprawodowłasnychbłędów,mojadroga.Naszacórkajesttwarda.
Jestempewny,żepoparutygodniachmałżeństwagamońwylądowałbyz
powrotemumamuni.

-Jasne!Amamuniapoleciałabydosądu,żebywydoićzAmyjaknajwięcej
szmalu!Głuchaniejestem.Doszłymnieplotki,żeżenisynalkazRozbicką,
bozdomubogata!Jezu…-skrzywiłasięzobrzydzeniem-nacotanasza

background image

Amapoleciała?

-Naprzekór-mruknąłsędzia.-Rozumiem,żeKrzysiocipasujenazięcia?
Cobędzie,jeśliniebędziepasowałAmie?Chcesz,żebybyłanieszczęśliwa?

-Pewnie,żemipasuje!Anieszczęśliwanapewnoniebędzie.Ślepateżnie
jestem,widzę,jakmunaniąoczkalecą.

-Jeśliniechceszbyćpolitykiem,tomożezałóżagencjęmatrymonialną?-
zasugerował

małżonek.

Amawyleciałazmieszkaniarodziców,jakbyjąfurieścigałyiprzedblokiem
wyszperałaztorebkikomórkę.

-Iza?Jesteśwdomu?ToschowajgdzieśPawłairzućnarazierobotę,bo
jestemwściekłaimuszęsięwyszczekać.Zarazuciebiebędę.

Ruszyłazparkingujakpiratdrogowy,bonapędzałajązłość.Wtejchwili
miaławnosiepolicjęcałegoświata.Poparuminutachparkowałaprzed
blokiemprzyjaciółki.

-O,naprawdęjesteśwściekła-powitałająIzawproguiprzewidująco
zapytała:-Będziemychlały?Wolałabymnie,bomamterminowąrobotę,ale
jaktrzeba…

-Niebędziemychlały-Amaweszładopokojuizrozmachemklapnęłana
fotel.-

Przyjechałamsamochodeminiebędęzpowrotemlatałanapiechotę.

-A,toświetnie-ucieszyłasięIza.-Zrobiłamsałatkęsułtańską,akuratnate
upały,aleniewiem,czyjakozagrychabysięnadała.Jestwlodówce,zaraz
przyniosę.

Kiedywyszładokuchni,doAnnyMariidotarłonagle,żenajpierwpowinna
byłasięupewnić,czyprzyjaciółkaniejestzajęta.Możewłaśnieniszczyjej
życierodzinnealbozawodowe?

SumieniezaczęłopopiskiwaćdenerwującoigdytylkoIzapojawiłasięw
drzwiach,Amazapytała:

-NaprawdęwyrzuciłaśPawłazdomuprzezemnie?Iprzerwałamcirobotę?

-Pawełeksiedziwwarsztacie-uspokoiłająIza.-Właśniedzwonił,żemoże
wrócićpóźniej.

Trochędziwniebrzmiał,alejeszczezdążęgoprzesłuchaćnatęokoliczność.
Arobotadojutrawytrzyma.Takbardzosięnaraziedoniejniepcham,boz
tegoupałucośmiwmózguniedziałaibrakujemipomysłów…Ocośsięz

background image

matkąpożarłaś?Znowucitegobucawypominała?

-Jabymnategobucanawetniespojrzała,gdybyodrazuniezaczęłananiego
gadać!-

wrzasnęławściekłaAma.-Bonibydlaczegoonamawszystkowiedzieć
najlepiej?!

-Chybaprzesadzasz.-Izaprzyjrzałasięjejzzastanowieniem.-Coci
przeszkadza,żewie?

Niechsobiewie.Atwójrozumtoco?Wysłałaśgowdelegację?Przecieżna
pierwszyrzutokawidaćbyło,żetobuc.Nieznałamcięwtedy,alegdybym
znała,powiedziałabymcitosamocoona.

Chceszsobiezmarnowaćżycie,żebyjejzrobićnazłość?

AnnaMariazastygłanamomentzmiseczkąsałatkiwdłoni.Żebyzyskaćna
czasie,wepchnęładoustłyżeczkęspecjału,trafiłanacoścudownie
orzeźwiającegoisoczystegoizłośćwniejjakbyprzywarowała.

-Cotojest?Ambrozja?No,jakbogowietakżarli,tofaktyczniemielifull
wypas…Dużotegomasz?

-Wystarczydlanasobu-uspokoiłająIza.-Pawełekwolimęskiejedzenie
typumięso…Atojestwieloskładnikowasałatka…

-Dlapracusiów?-Amalekkosięzniechęciła.

-Przeciwnie.Dlaleniiflejtuchów.

-Dlaczegoflejtuchów?

-Bomożeszoblizywaćłapy,ilecisiępodoba,jeślirobisztylkodlasiebie-
wyjaśniłaIza.-Awtykaszwszystkieowocesezonowe.Tojestwersjaletnia.
Pokroiłamświeżegomelona,banany,brzoskwinie,pomarańcze,bardzo
soczystegruszki,dodałamborówkęamerykańskąipestkigranatu,apotem
zalałamgreckimjogurtem.Icałafilozofia.

-Lubięfilozofięwtakiejpostaci-mruknęłaAmaiwestchnęła.-Możemasz
rację,żetrochęprzesadzam,aleźlereagujęnaprzymus.

-Tyniereagujeszźlenaprzymus.Tyreagujeszźlenakażdego,ktomainne
zdanie-

stwierdziłaIza.-Iniewiem,skądcisiętobierze,bojanaprzykładlubię
twoichrodziców.Ojcamaszcudownego,amatkękonkretną.Nieowijaw
bawełnę,nieroztkliwiasię,tylkomówiwprost.

Jaksięjejsłucha,toczłowiekmapewność,żeonanaprawdęmówito,co
myśli.Inieobrobicityłka,jaktylkoznajdzieszsięzadrzwiami.Wiesz,ja

background image

bymchciała,żebymojamatkamnieostrzegłaprzedślubem.Oszczędziłabym
sobieparunieprzespanychnocy.Niepowieszmi,żenieczułaśsię
upokorzona,kiedysiędowiedziałaś,żeniejesteśjedyna.Boja,owszem.

Amaprzypomniałasobie,żematkaIzypośmiercipierwszegomęża
wyjechaładoNiemiecinajważniejszymcelemjejżyciastałosięznalezienie
odpowiedniobogategomałżonka.Gdyjejsiętowkońcuudało,zerwałaz
córkąkontakty.

-No,dobra-poddałasię.-Powiedzmy,żemaszrację.Aleczyonamusito
zawszemówićztymcholernymprzeświadczeniem,żewszystkowielepiej?

-Przyzwyczajeniezawodowe-mruknęłaIza.-Ocosiędziśpożarłyście?

-Powiedziałami,żejejukochanyKrzysionawetnamnieniespojrzy!-
warknęłaAmazurazą.-Boco?Jedenmnieolał,tojużkażdymusi?

-Atybyśchciała,żebyspojrzał?-zainteresowałasięIza.-Zawszemówiłaś,
żenieznosiszprawników…Ojej,tyznimwtedyposzłaśdorodziców-
przypomniałasobie.-Wtedy,jakznalazłyśmyciotkę…Ico?Jakionjest?Bo
mniesięwydawałwporządku.

-No,ogólnie…Dasięnaniegopatrzeć,anawetsłuchać-przyznałaAmaz
wyraźnymoporem.

-Tomało?-zdziwiłasięIza.-Mniebywystarczyło.Tylkomożewolałabym
jeszcze,żebynamnieleciał.Aonjak?

-Niewiem!-rozzłościłasięnagleAma.-Specjalniestarałamsięnaniegonie
patrzeć,bowydawałomisię,żematkatylkonatoczeka!

-Głupiajesteś,wiesz?Mniebytowisiało.Onjeszczeluzemchodzi,
korzystajzokazji,bogozłapiejakaśkrowa,aszkodabybyło.

-Mamgoodrazuzaciągnąćdołóżka?-zainteresowałasięAma
uszczypliwie.-Izłapaćnamałeprokuratorzątko?

Izaprychnęłaśmiechem.

-Ajestwogólecośtakiego?Prokuratorzątko-powtórzyłazupodobaniem.-
Fajne…Nie,dołóżkatonietakodrazu.Najpierwgooczaruj,apotemznim
śpij.Tylkonieprzeginajinieróbzsiebieanioła-ostrzegła.-Ja
wyhodowałamsobiewielkieskrzydłaprzedślubemipotemmójmążmiał
pretensje,żegooszukałam.Najlepiejbądźsobą.Takjakprzymnie.Gdybym
byłafacetem,tobyśmipasowała.

-Dlaczego?-zainteresowałasięAma.

-Aczegocibrakuje?Patrzęnaciebiezprzyjemnością,głupotprzeważnienie
opowiadasz,jesteślojalna,aniekiedydostarczaszrozrywki.Iumieszsię

background image

fajniekłócić,alesięnieobrażasz.

Samezalety.

-Tomożepowinnamwyhodowaćsobiejakieśwady,bojeszczeciodbijei
rzuciszdlamniePawełka?

Chichotałyobie,kiedydobiegłjechrobototwieranychdrzwi,apochwiliz
przedpokojuusłyszałyjakieśposykiwania.Przezchwilęsiedziałybezruchu,
apotemjednocześniewypadłyzpokoju.

-Pawełek?!-Izaszerokootwartymioczamipatrzyłanamęża,który
nieporadnieusiłował

pozbyćsięobuwia,obejmującprzytymtkliwiewyraźniezakłopotanego
prokuratora.-Cośtyzrobił?!Panieprokuratorze,przysięgam,żeonwięcej
niebędzie!Onnigdyniepił!…Jezu,przyszedłeśczyprzyjechałeśautem?!

Amamilczała,zzainteresowaniemprzyglądającsięnieskoordynowanym
ruchomPawełka.

Nigdywcześniejniewidziałagowstaniewskazującym.NawetprzyLuizie
pozwalałsobietylkonapiwo,itowograniczonychilościach.

-Jagoprzywiozłem.-Prokuratorowiudałosięwreszciewyplątaćzobjęć
kolegi.-PaniIzo,onwcaledużoniewypił.Kielichanapustyżołądek,aże
jestnieprzyzwyczajony…Miałdzisiajdużowrażeńipomyślałem,żebędzie
bezpieczniej,jaksamgodostarczędodomu.

-Tak,Izuniu-oświadczyłniewyraźniePawełek.-Miałemduuużowrażeń.
Bomyobajznaleźliśmy…

-Paweł!-syknąłprokurator.-Miałeśmilczećnatentemat!

-Przedswojążonąukochaną?-Pawełekpotrząsnąłgłowąimężnieoznajmił:
-Nigdy!

Iziezmiękłoserce,bonatychmiastpoczułasięperłąwkoroniemęża,
natomiastAmędźgnęławrodzonaciekawość.Przeszłojejprzezmyśl,że
widocznieupodobaniedośledztwodziedziczyłaporodzicach,alewtejchwili
wcalejejtoniezniechęciło.ChciałasiędowiedziećcotakporuszyłoPawła,
żeporazpierwszywżyciusięgnąłpowysokoprocentowyśrodek
znieczulający.

-Niechpanlepiejwejdzie-poradziłaprokuratorowi,zapominając,żetonie
onajesttugospodynią.-BoonitakIziewszystkowyklepie.Atak
przynajmniejbędziepanwiedział,ktoodkogoicowie.

-Pawełek!Cotymasznarękach?!-Izaosłupiała,patrzącnamężowskie
dłonieupapraneczymśczarnymitłustym.-Panteż?!-Krzysztof

background image

zademonstrowałwłasnedłonie,żebyjąuspokoić.

-Cowyściezrobili?!

-Niepanikuj!-Amapoklepałająporamieniu.-Prokuratorówsięnie
zamyka.Jeślibylirazem,toiPawłowinicniezrobią…

-Nieumyliśmysię-oznajmiłjednocześniefiglarnymtonemPawełek.-
Wodyniebyło.Alezaraz…Umyjemyrączkicałe,zarazznowubędąbiałe…
Chodź,Krzysiu,dołazienki…

Kiedyobajpanowiezniknęlizadrzwiamiprzybytku,przyjaciółkipopatrzyły
nasiebiezzastanowieniem.Woczachjednejwidocznabyłaulga,druga
wyglądałanazaintrygowaną.

-Słuchaj,onisięznają-szepnęłaIza.-Pawełekkiedyśwspominałojakimś
Krzysiu,któregointeresująstaremeble,aleniemiałampojęcia…Jeślitak,to
chybagoniearesztuje,co?

-Niebójsiętakstrasznie-powiedziałaniecierpliwieAma.-Nicmunie
zrobi.Jabymchciaławiedzieć,cooniznaleźli.Botebrudnedłonie…
Wyglądają,jakbybraliodnichodciskipalców.

-Odprokuratora?-zdumiałasięIza.

-No,właśnie…Dziwne,prawda?Musimyichprzesłuchać-oznajmiłaAma
stanowczo.-

Zaprośgo.Iprzygotujjakieśżarcie,żebyPawełoprzytomniałpotejwódzie.
Pomócci?

-Nie.Japójdędokuchni,atyprzypilnuj,żebyPawełekniezasnął,a
prokuratornieuciekł.-

Izazostawiłaprzyjaciółkęizniknęławkuchni.-Iniechnicniemówią,
dopókiniewrócę!

Zabawiajich!-wydałastamtąddyspozycjeprzytłumionymgłosem.

-Mamrobićzagejszę?-nadęłasięAma,aleciekawośćwzięłagóręi
przyjaciółkaprzełknęłaurazę.

Izaszybkouwinęłasięzprzygotowaniemjedzeniawobawie,byprzyjaciółka
nieobraziłaprokuratora,iledwoobajpanowiezdążyliusiąść,zaczęła
przynosićzkuchnipożywienie.Niezawracałasobiegłowywyszukanymi
daniami.Wędlinęzwyklekupowałapokrojoną,więctylkoelegancko
poukładałająnapółmisku.Pieczonegokurczaka,któregoprzygotowałana
obiad,postanowiłapodaćnazimno.Sałatkęzpomidorówicebulipokroiła
błyskawicznie,aspecjalniedlaPawełkaprzyrządziłaogórkiwśmietanie.
Jeszczetylkopostawiłanastolepokrojonychlebidzbanekzkompotem,

background image

butelkęzwodąmineralnąimogłausiąść.

-Iza,talerze!-syknęławostatniejchwiliAma.

Izawypadładokuchni,jakbystartowaławzawodach,iszybkouzupełniła
brak,przynoszącprzyokazjisztućce.

-Jedzcie-zachęciłaserdecznie.-Mamnadzieję,żeniepomyślipan,żeto
łapówka.Obajwyglądacie,jakbyściepotrzebowalitrochękalorii.

-Właściwie,todziśniemiałemczasunawetnaobiad-przyznałKrzysztof.

-Toniechpanszybkoje,bojesteśmybardzociekawe,oczymtoPawełmiał
milczeć-

oświadczyłaAma,akiedyprokuratorspojrzałnaniązwyrzutem,wzruszyła
ramionami.-PawełitakwszystkoIziewyśpiewa/ajaakuratjestem
nietaktownainieruszęsięstąd,dopókisięniedowiem,ocochodzi…No,
przecieżniebędziemylatałyzmegafonempocałymKraśniku!

Prokuratorprzełknąłkęskurczakaiwestchnął.

-Gdybypanielatały,mógłbymmiećnieprzyjemności.To,cosiędziś
wydarzyło,możemiećzwiązekześmierciąpaniciotki.

Amamilczałaprzezdługąchwilę.Widaćbyło,żecośsobieukładawgłowie.
Wreszcienajwyraźniejpodjęłajakąśdecyzję,bousadowiłasięwygodnieji
powiedziała:

-Terazmniepanstądwołaminiewyciągnie.Niemampojęcia,oczympan
mówi,aleprzyrzekam,żewszystko,cousłyszę,zachowamdlasiebie.Tak
naprawdęjedynąosobąztamtejrodziny,którąlubię,jestWanda.Niewierzę,
żebyzrobiłacośnagannego,więcniemampowodu,żebyjejbronić.
Natomiastnacałąresztęmogędonosićzprzyjemnością.Oficjalnieoferuję
usługijakorodzinnykapuś.Podjednymwarunkiem-zaznaczyła.

-Jakim?-prokuratorwysłuchałoświadczeniazdużymzainteresowaniem.

-Żeniepiśniepananisłowanatentematmojejmatce.

-Tosiędazrobić.

-Kochajmysię!-zaproponowałznienackaPawełek,majtającplasterkiem
ogórkanabitymnawidelec.-Bądźmyjakjednawielkarodzina!

-Paweł,cotypiłeś?-zainteresowałasięAma.-Proponujeszorgię?

-Proponuję,żebyśmywszyscyprzeszlina„ty”-oznajmiłPawetekz
godnością.

-No,pewnie!-ucieszyłasięIza.-Jeślimamyrozmawiaćotajemnicy

background image

śledztwa,tochybalepiejwśródprzyjaciół,anieobcych…Mamwino.Ilód.
Zrobićdrinki?Takiesłabe,żebyAmamogładojechaćdosiebie.

Prokuratoruległzeskrywanymzadowoleniem.Amazjednejstronyczuła
satysfakcję,żemimoinsynuacjimatkinawiążeinteresującąznajomość,z
drugiejwewnętrznyniepokójpodpowiadał,żemożetobyćniebezpieczna
zabawa.

Izazdużymznawstwemprzygotowaładlawszystkichsłabiutkiedrinki.
Pawełekwprawdzieusiłowałjejpomagać,alezostałzniechęconywobawie,
żeokażezbytniąszczodrośćwszafowaniualkoholem.

-Wzasadzieitakjużsięwszyscyznamy.-Izauniosładogóryszklaneczkę.-
JestemIza,tojestAma.-Wskazałanaprzyjaciółkę.

-Krzysztof.-Prokuratoruniósłswoją.

Amabezsłowapodsunęłanaczynie,zniecierpliwościączekającnakoniec
tychceremoniałów,bossałająciekawość.

-Paweł!-oznajmiłradośniePawełek,zrozmachemunoszącwysoką
szklaneczkę.-Będziebuzi?Zaskarb!

-Niebędziebuzi-oświadczyłaAmastanowczoinatychmiastzapytała:-Jaki
skarb?

Pawełkanicjużniemogłopowstrzymać.Wrażeniawnimbulgotały,przed
oczamimiał

nafaszerowanybiżuteriąstolik.Niezwracającuwaginazakłopotanego
Krzysztofa,zaczął

opowiadaćoodkryciu.

Izasłuchała,wydającodczasudoczasuokrzykiniedowierzania.Ama
milczała,akiedyPawełekskończyłopowieść,zsatysfakcjąpowiedziała:

-Widzisz?Mówiłamci,żeczegośtambyłozamało.Podoknemwcześniej
stałtenstolik,októrymmówiPaweł.

Izanatychmiastzaczęławyjaśniaćmężowiokolicznościwjakichpoznała
EleonoręPiecyk.

Amapopatrzyłanaprokuratora,któryzrezygnacjąprzysłuchiwałsiętym
opowieściomizapytała:

-Myślisz,żeciotkęktośukatrupiłzpowodutychprecjozów?

-Nieukrywam,żeistotnieprzyszłamidogłowytakamyśl-przyznał
Krzysztof.-Dlategowolałemwycofaćzezwolenienawydaniezwłok
rodzinie.

background image

-Acowykazałasekcja?Bo,namojeoko,tobyłwstrząsanafilaktyczny.Nikt
jejdożarcianiezmuszał.Nieudowodnisz,żektośdziałałzpremedytacją.

-Nieudowodnię.Alektośmógłjejpodsunąćciasto,bowiedziałoalergii.

-Mógł.Tylkopoco?WacuśiJacuśwkażdejchwiliumielinaciągnąćciotkę
nawszystkobezmordowania.Rozmawiałeśznimi?Zginęłocośz
mieszkania?

-Niewiem.-Prokuratorwzruszyłramionamizirytacją.-TenwaszJacuś
przepadłjaksenjakizłoty.Podobnojestwtrasieiniewiadomo,kiedywróci.
AtencałyWacuśoniczymniemapojęciaalbonawszelkiwypadekkłamie
jakznut.

-Acopowiedział?-zainteresowałasięAma.

-Żeostatnionieodwiedzałmatkiiniewie,comogłozginąć.Jacuśtambywał
ijakwróci,tosięzgłosi.Ijeszczedodał,żematkaniemiałaniccennego.
Bałwan!Samemeblesąwartemajątek!

-GdybyWacuśotymwiedział,totychmeblijużbyciotkaniemiała-
mruknęłaAma.-Donichobuprzemawiatylkogotówka.AWacuśfaktycznie
niebywałumamusi,bowysokomieszkała,aonsięupasłjakświniaikałdun
muprzeszkadzałwosobistejwizytacji.RozmawiałamzWandą.Dzwoniła,bo
matkajejpowiedziała,żetojaznalazłamciotkęibyłaciekawa.Jacuśtamtego
dniawpadłdonichnachwilę,pogadałzojcem,apotemwyleciał.Wanda
usłyszałazichrozmowytylkoto,żemakursdoHolandiiiwracazatydzień.
Mówiła,żedziwniewyglądałibardzosięśpieszył.

-Możetoon…

-…poczęstowałciotkęciastem?Nawetgdyby,toniewierzę,żespecjalnie.
Onjestnadętymgamoniem.NajważniejszydlaJacusiajestJacuś,reszta
światatonieistotneokolicznościprzyrody.

Mógłzapomnieć,żeciotkamaalergię,alboniemiałpojęcia,żewcieściesą
orzechy…Mniezastanawiacoinnego.Niewierzę,żebyciotkawiedziałao
farszuschowanymwstoliku.Skądonsiętamwziął?Jakmyślisz,przeleżał
tamodwojny?Botemebletopodobnopożydowskie…

-Jutrozaczniemysprawdzać.Jabympowiedział,żetowspółczesnarobota,
alejajestemlaikiem.-Krzysztofpopadłwzadumęipotarłdłoniączoło.-
PoproszęŁukasza,żebysprawdził,gdzietenwaszJacuśostatniojeździł.
Niechpopytaujegoszefa.

-Myślisz…

-Ama-przerwałaimIza-Pawełchcewiedzieć,czybędziemógłkupićte
meble.Jużgołapyswędządorenowacji-dodałazpobłażaniem.

background image

-Onesąpiękne!-poświadczyłżarliwiePawełek.

-Anisięważ!-Amaażpodskoczyłaiprokuratorprzyjrzałjejsięznagłą
uwagą.-Osobiściecięzabiję,jeśliwspomniszcośnatentematWacusiowi!

-Boco?-Pawełkowizrzedłamina.

-Bojaktengamońusłyszy,żetojestcośwarte,zedrzezciebiemajątek!Na
samąmyślopieniądzachoniJacuśdostająmałpiegorozumu!Niewidzę
powodu,żebysięwzbogacilizpowoduzłodziejskichciągotekprzodka!

-Jakto?Tokradzione?-zmartwiłsięPawełek.

IzapółgłosemzaczęłamustreszczaćopowieśćAmyopowojennym
szabrowaniupradziadkaPiecyka.Pawełekzjednejstronyuznałdziałalność
zanaganną,zdrugiejpochwalił,bodziękiniejmebleprzetrwały.Rozgniewał
tymżonę,którawszelkiezłodziejstwouważałazakarygodne,izaczęlisię
spierać,udowadniającsobiewzajemnieswojeracje.

-Niewydajecisię,żeśmierćciotkitopoprostuprzypadek?-Amaspojrzała
naKrzysztofaznadzieją.-Zjadłaciasto,dostaławstrząsu,nikogoniebyłow
pobliżu…

-Samamówiłaś,żesięzamykałanatrzyspusty.Kiedyjąznalazłyście,drzwi
byłyotwarte.

Owszem,dopuszczamprzypadek,alejestempewien,żektośuniejbyłprzed
wami.Ktoś,ktowybiegłwtakimpośpiechu,żeniezamknąłporządniedrzwi.
Chcęwiedzieć,kto.Bomógłbyćprzyjejśmierciinieudzielićpomocy,ato
jużjestkaralne.

-Cholera,maszrację.Właściwiepowinnamcięzatonielubić.Itomusiał
byćktośznajomy,boobcegobyciotkaniewpuściła.

Prokuratoratewnioskiniezainteresowały,bosamjużwcześniejdoszedłdo
podobnych,alezaintrygowałagouwagaAmy.

-Zacomniepowinnaśnielubić?Bomamrację?

-Tak.Ludzie,którzyzawszemająrację,sąokropniemęczący.

-Janiemamracjizawsze,tylkoczasami-stwierdziłKrzysztofznaciskiem.-
Niejestemjasnowidzemimylęsięjakkażdy,alejużsięnauczyłemnie
przywiązywaćdohipotez.

Amaprzyjrzałamusięzuwagąiponamyśleuznała,żemówiprawdę.

-No,popatrz,ajamyślałam,żewszyscyprawnicysąukierunkowanina
swojeracje-

background image

wyrwałosięjejszczerze.

-Toniezależyodzawodu,tylkoodcharakteru.Czymogłabyśpogadać
prywatniezrodzinątwojejciotki?Możecośznichwyciągniesz,bomy…
ŁukaszrozmawiałztymWacusiem,alepowiedziałmi,żenajegonosa,toon
zabardzousiłujesprawiaćwrażeniedebila,ataknaprawdętoniezłyzniego
cwaniaczek.

-Nieźlegowyczuł-pochwaliłaAma.-Wacuśbystrzejeodrazu,kiedywgrę
wchodząpieniądze.Dobra,pogadam.Jaksięczegośdowiem,tocomam
robić?Odrazudonosić?Tobieczypolicji?

-Mnie.-Prokuratorsięgnąłdokieszeniiwyjąłwizytówkę,naktórejszybko
cośdopisał.-Tumaszmojenamiary,atonumermojejprywatnejkomórki.
Swojądrogą,bardzojestemciekawy,copowienaszznajomyjubilerotych
pierścionkach…

Pawełekznabożeństwemkładłnawyczyszczonyblatświeżąwarstwę
politury.Czułsięconajmniejjaknawiedzonychirurgplastyczny,któryz
Kopciuszkarobimissświata.Skupionynaswoimzajęciu,nieusłyszał
dzwonkaprzydrzwiachwejściowych,ikiedyznienackaktośsięodezwałtuż
zanim,sercemuprawiestanęło.Gwałtownieuniósłgłowęizobaczyłnad
sobącałkowicienieznaneindywiduum.Miałookrągłą,rumianątwarz,lekko
skołtunionerudeloczkiipodejrzany,chciwybłyskwoku.Spozierałona
stolik,którymPawełeksięzajmował.

-SprechenSiedeutsch?-zapytałnieznajomy,ztrudemodrywającwzrokod
mebelka.

Pawełekjęzykniemieckiznałdoskonale,choćniecodziwnie.Opanował
podstawowezwroty,rozumiałwszystko,cosiędoniegowtymjęzyku
mówiło,natomiastsamświetnieposługiwałsięterminamizwiązanymize
stolarkąidrewnem.Wzasadziemógłzpowodzeniemporozumiećsięz
intruzem,alecośwnimbyłotakiego,cogozniechęciło.Postanowiłudawać
językowegodebila.

Bezsłowapokręciłgłową.

-DoyouspeakEnglish?-spróbowałznówrudzielec.

AngielskiPawełekznałnawetlepiejniżniemiecki,aleniemiałzamiarusię
dotegoprzyznawać.Cośmuwtymgościuprzeraźliwieniegrało.Znowu
zaprzeczyłruchemgłowy.

Woczachnatrętamignęłozniecierpliwienieiwidocznapogarda.Założyłręce
dotyłu,zakołysałsięnapiętachioznajmił:

-Jachciećkupićto.-Wskazałgłowąnaodnawianystolik.

background image

-Jajużtosprzedać-oznajmiłPawełekstanowczo,bogośćmusięcoraz
bardziejniepodobał.

-Daćwięcej.Euro.

-Niechciećwięcej.

-Dolary?Funty?-naciskałrudy.

-Panie,mówię,żesprzedałem!-zdenerwowałsięPawełek,któremumyśl,że
tenfacetmiałbyzostaćwłaścicielemstolika,wydawałasięniedoprzyjęcia.-
Tam,podścianąstojąinnemeble.Tamtemogęsprzedać,tegonie.

-Chciećten-uparłosięindywiduum.

-Dajmispokój,człowieku!-WPawełkuniechęćjużkwitłabujnym
kwieciem.-Mówię,żesprzedany!

Widaćbyło,żesięraczejniedogadają.ImbardziejPawełeksięzapierał,tym
bardziejnieznajomynaciskał.Wjegooczachzaczynałabłyskaćzłość,atwarz
nabierałakolorudojrzałegopomidora.Iniewiadomo,jakbysiętakłótnia
skończyła,gdybynieklient,którybyłakuratumówionypoodbiórstołu.
Pawełekodetchnąłzulgą,boniewielebrakowało,byporazpierwszywżyciu
zacząłwrzeszczeć,arudzielecodwróciłsięnapięcieibezsłowawyszedł.

-Ktotobył?-zainteresowałsięnowoprzybyły,wyciągającportfel.-Słychać
wasbyłozadrzwiami.

-Jakiśwariat.-Pawełekwzruszyłramionamiizacząłwypisywaćfakturę.

-ZacholeręniemogęzłapaćtegomłodszegoPiecyka-powiedziałz
niechęciąŁukaszSzczęsny,rozsiadłszysięwfotelunaprzeciwko
prokuratorskiegobiurka.-Ztrasywrócił,towiemodjegoszefa.Pokazałsię
wfirmie,zostawiłpapieryisamochód,itylegowidzieli.

-Kierowcypowinnimiećwolnepopowrocieztrasy,prawda?-Prokurator
postawiłprzedkolegąszklankęibutelkęmineralnej.

-Wcudawierzysz,Krzysiu?-Łukaszuniósłbrwi.-Teoretyczniemają,w
praktyce:albojedziesz,albożegnajsięzrobotą.

-Azestarymgadałeś?

-Piecykiem?Próbowałem.-Łukaszwestchnął.-Głuparżnietakiego,że
Oscarapowiniendostać.JeszczeztąWandąidziesiędogadać,aleonaakurat
nicniewie.Maszjużmożeekspertyzętychpierścionków,któreznaleźliście?

-Mam.-Krzysztofpodałmuwydruk.-Naszrzeczoznawcatwierdzi,żeto
współczesnarobota.Dlaczegopytasz?

-BowczorajposiedziałemtrochęwInternecie.Idowiedziałemsięciekawych

background image

rzeczy.W

Niemczechostatnionasiliłysiękradzieżeujubilerów.Upierająsię,żetonasi
rodacymaczająwtympalce,iżądają,żebycelnicydokładniesprawdzali
samochody.Podalikilkaportretówpamięciowychizdjęciaskradzionych
przedmiotów.PoprosiłemWarszawę,żebynamprzesłaławszystko,comają
natentemat,alemożetymaszkogośwyżej?Byłobyszybciej.

Jerczykzmarszczyłbrwiizacząłsięzastanawiać.

-Dodiabłaztąbiurokracją-mruknąłniechętnie.-Kogobytu?…Pomyślę.
Uważasz,żetabiżuteriapochodzizprzemytu?KradliwNiemczechi
przewozilidonas?Noboprzecieżtaciotkanierobiłategoosobiście.Gdyby
byłapaserem,niesprzedałabystolikarazemzzawartością.

-Niemusiałaosobiście.-Łukasznapiłsięwodyipochyliłkuniemu.-Nie
widziszzwiązku?

MłodyPiecykjeździwdalekietrasy.PrzeważnieprzezNiemcy.Bywaczęsto
ubabki.Ktobysięczepiałstarszejkobiety?Miałbyidealnąkryjówkęna
fantyidostępdoniejwkażdejchwili.

-Ażktóregośdniawpadadobabuni,apofantachniemaśladu!-Do
prokuratoraprzemówiłateoriakolegi.-Ciekawe,czyzdążyłamupowiedzieć,
komusprzedałatenstolik.Znaleźliściejegoodciskinanaczyniach,tak?

-Tak,aleonczęstobywałubabki.Wiesz…-myślałgłośnoŁukasz-jabym
wziąłnaszychisprawdziłtensamochód,conimPiecykświatzwiedzał.Jakoś
tefantymusiałprzewozić,prawda?

Popatrzylinasiebiezbłyskiemwoczachiwtymmomenciezadzwoniła
komórkaprokuratora.Rozpromieniłsięnadzieją,żetomożeAma,alepo
drugiejstronieusłyszałgłosprzejętegoiwyraźniewściekłegoPawełka.

-Krzysiu!Ktośpróbowałwłamaćsiędowarsztatu!Głowędam,żetoten
rudybuc!Comamzrobić?Zadzwonićnapolicję?

-Cociukradli?-Prokuratornatychmiastodżałował,żetonieAma.-Stolik?

-Nicminieukradli,bomamporządnegokumpla,którymizałożyłdobre
zabezpieczeniaialarm!Jatuczasemprzechowujęmajątek!-powiedział
Pawełekzdumą.-Alewidzimisię,żetenbucprzylazłpostolik.

-Jakibuc?Mówporządnie!

-Byłumnietakijeden,coudawałcudzoziemca.Konieczniechciałkupićten
stolikzeskarbem.Niespodobałmisięgość,togopogoniłem-wyjaśnił
Pawełek.

-Jakwyglądał?

background image

-Mordajakksiężycwpełni,kudłatynaryżo,podtrzydziestkę…

-Askądwiedziałeś,żektośsiępróbowałwłamać?

-Bokiedyprzyszedłemranodowarsztatu,tomigałoczerwoneświatełko
przywejściuiblokadabyłaporysowana…To…

-Siedźnatyłkuiczekaj-przerwałmuprokurator.-Zaraztambędziemy.
Tylkoniewłaźdośrodkainiczegoniedotykaj!

WyłączyłkomórkęispojrzałnaŁukaszapodekscytowany.

-Chybacośsięruszyło.MaszprzysobiezdjęciemłodegoPiecyka?

-Uważasz,żeżyćbezniegoniemogę?Przysobietojanoszęzdjęcieżonyi
wystarczy.

Myślisz,żemłodyPiecyktrafiłnaswojąprzechowalnięipostanowiłodebrać
fanty?BotoŁęckidzwonił,tak?-Szczęsnypodniósłsięenergicznie.-
Dobra.Tyjedźdowarsztatu,ajawezmęzkomendyludziizdjęcieidojadę
dowas.

Pawełekwróciłdodomuwcześniejniżzwykle,bo,przejętynieudanym
włamaniemiwizytąpolicji,niemógłsięskupićnapracy.Szczęsnyobiecał
mu,żezorganizujedyskretnąobserwacjęwarsztatu.Nawszelkiwypadek,
gdybywłamywaczmiałzamiarponowniesiępojawićznadzieją,żetym
razemmusięuda.

-Wróciłem!-oznajmiłgromkojużwprzedpokoju,święcieprzekonany,że
ukochanamałżonkapowitagoznależytymzadowoleniem,boostatnio
narzekała,żezamieszkałwwarsztacie.

Zamiasteksplozjiradościusłyszałzpokojuprzekleństwoigłuchyjęk.
Zaniepokojonyzajrzał

ostrożnieizobaczyłżonęzwiniętąwkłębeknakanapieitrzymającąsięza
brzuch.

-Cosięstało?Izuniu,cocijest?Cościęboli?-Wpadłdopokojui
przyklęknąłnadywanie,gotowydopomocy.-Dzwonićpopogotowie?

-Żadnegopogotowia!-wymamrotałaIzaprzezzaciśniętezębyijękliwie
zażądała:-Dajmikomórkę.Iweźsobieobiad.Tylkonieruszajtychplacków,
któresąnastole!

Pawełekpodałjejtelefon,ale-spojrzawszynazielonkawątwarzżony-
zawahałsięnachwilęidopieroniecierpliwemachnięcierękiwygnałogoz
pokoju.

Wkuchniodrazurzuciłmusięwoczyokazałytalerzplacków

background image

ziemniaczanych,stojącynaśrodkustołu,iPawełekprawiesięoblizał,ale
posłusznynakazowinietknąłich.Odgrzałzupę,usiadłizacząłjeść,usiłując
niepatrzećnazakazanedelicje.Ciężkobyło,boplackiwoniałytak
apetycznie,żeażgoskręcało.Pawełekjednakowożzostałwytresowanyw
posłuszeństwie,więczpewnymwysiłkiemoderwałwzrokodsmakołykui
zerknąłnalodówkę.Natychmiastzapomniałopokusie,bojegouwagę
przykuławypisananieforemnymikulfonamikartka.Jejtreśćbrzmiała:
ODDAMJĄNATYCHMIAST!JESZCZEDOPŁACĘ,ŻEBYKTOŚ
WZIĄŁ!

TymczasemwpokojucierpiącaIzawystukaławtelefonienumerprzyjaciółki
iledwieusłyszałajejgłos,wyjęczałarozpaczliwie:

-Ama,pomóż!Chybaumieram!

-Zwariowałaś?Jużniemaszcorobić?…-zaczęłaAmazroztargnieniemi
nagleoprzytomniała:-Jezus,Maria!Cosięstało?!Gdziejesteś?!

-Wdomu-wystękałaIzaboleściwie.-Niewiem,cosięstało.Rąbiemnie
tak,żesięruszyćniemogę…

-Cocięrąbiekonkretnie?-chciaławiedziećAma.

-Skądmamwiedzieć?Nieznamsięnaanatomii-rozżaliłasięIza.-Czuję
się,jakbymzamiastbrzuchamiałaKarpaty,AndyiHimalajedokupy.Skóry
mizaczynabrakować.Pęknę,czyco?

-Itam,wtychHimalajachcięrąbie?

-WtychHimalajach…Cholera,chybanaprawdęzabijęteściową.Coonatam
dodała,żemnietakmęczy?…

-Cóżeśzeżarła?

-Placki-wyszemrałaIza.-Ziemniaczane.Dopieropóźniejdotarłodomnie,
żenasmalcu…

-Wątrobacięrąbie-postawiładiagnozęAma.-Maszcośwdomuod
wątroby?

-Nie.Dotejporynawetniewiedziałam,żemamwątrobę.

-No,tojużwiesz.Wytrzymajchwilę.Zarazprzyjadę,tylkonajpierwwstąpię
doapteki.-

Amasięrozłączyła,aIzaodrazupoczułasięlepiej,wiedząc,żepomoc
nadciąga.

AmawpadładomieszkaniaŁęckichjaktajfun.Kiwnęłagłową
pożywiającemusięniemrawoPawełkowiizajrzaładopokoju.Bladozielonai

background image

zwiniętawkłębekprzyjaciółkazmobilizowałajądodziałania.

-Paweł!Dawajwodę!-wrzasnęławstronękuchni.-Niegazowaną!

Pawełekprzykłusowałzbutelkąwody,spojrzałnawymizerowanątwarzżony
idziabnęłygowyrzutysumienia.Jużotwierałusta,alezniecierpliwionaAma
niepozwoliłamunażadneusprawiedliwienia.

-Szklankędaj!Zgwintamapić?-Amawytrząsnęłazkartonika,który
przyniosła,dwietabletkiipodałaIzie.-Zarazbędzieszjaknowa.Toszybko
działa-pocieszyłająitrochęuszczypliwiedodała:-Ileśtytychplacków
zeżarła?Stałanadtobązpepeszą?

-Niemusiała.-Izawzięłapastylkiiposłuszniepołknęła.-Gdybynieto,że
więcejmisięniechciałozmieścić,żarłabymtakdokońcaświata.Wiesz,
jakiebyłydobre?

-Todlaczegoniepozwoliłaśmiichtknąć?-zapytałżałośniePawełek.-Stoją
tamipachną,ajatylkopotejzupie…

-Paweł,onesąnasmalcu!-jęknęłaIza.-Chceszzdychaćtakjakjateraz?
Chybażemaszwątrobęzżelazai…

-Dużozostałotychplacków?-zainteresowałasięAmałakomie.-Bojabym
chętnie…

-Wasjużcałkiempogięło?-zdenerwowałasięIza.-Zabardzozdrowi
jesteście?

-Nicnasniepogięło-Amatryumfalniepomachałakartonikiem.-Myto
zdematerializujemyinteligentnie.Najpierwlekarstwo,potemprzyjemność.

Izatylkomachnęłarękąizrezygnacjąwtuliłapoliczekwpoduszkę,a
pozostaładwójkaprzeszładokuchninaposiłek.Najpierwobojezażyli
tabletki,apotemPawełekwyjąłtalerzeibezsłowazabralisiędouczty.

-Jednaktatwojamatkajestgenialna!-oznajmiłaAmapozjedzeniukilku
placków.-JużsięIzieniedziwię.Jadłabymteplacki,nawetgdybytomiał
byćmójostatniposiłekwżyciu.

-Ama-odważyłsięwkońcuPawełek,który,owszem,jadłzprzyjemnością,
aleumysłmiał

zaabsorbowanyczyminnym.-Popatrznato.-Wskazałwidelcemnakartkę
przyczepionądolodówki.-KogoIzamogłamiećnamyśli?

Amaprzeczytałaobwieszczenieidostałaatakuśmiechu.

-Tytorozumiesz?-Pawełekprzyjrzałjejsięzuwagą.-Bojajużdrugiraz
czytamcośpodobnego.Iniewiem,czytodobrze.WcześniejIzaniczego

background image

takiegoniewypisywała.

-Nieprzejmujsię,Paweł.-Amaopanowaławesołość.-Samopisaniejest
niegroźne.Ichybamampewienpomysł,żebyśjużwięcejtakichplakatównie
musiałoglądać.Acotamuciebie?-

zmieniłatemat.-Maszjakieśnowewieściodprokuratora?Coztymwaszym
skarbem?

Pawełekodrazuzapomniałozłowieszczejkartce.Nadziałnawideleckolejny
placekizożywieniemzacząłopowiadaćowizycierudegobucaiwłamaniu
dowarsztatu.NawzmiankęorudzielcuAmazastygłanamoment,apotem
sięgnęłapotorebkę.Długowniejczegośszukała,ażwkońcuwyciągnęła
płaskie,blaszanepudełkopojakimśzagranicznymtytoniu.

-Odkiedypalisz?-zdumiałsięPawełek.

-Wogóleniepalę-odparłaniecierpliwie.-Zwinęłamojcu,bomisię
podobało.Czekaj,gdzieśtu…-Wysypałazpudełkaplikzdjęćipośpiesznie
zaczęłajeprzeglądać.-O,mam!-

Podetknęłamujednopodnos.-Rozpoznajesznanimkogoś?

Pawełekprzyjrzałsięfotografiizezdziwionymzainteresowaniem.

-Tomieszkanietwoichrodziców.Poznaję…

-Pytam,czypoznajeszludzi!

-No.Totwójojciec,matka,toty…O,niechjamchemporosnę!Rudybuc!

-Który?-Amawyrwałamuzdjęcieiwskazałapalcemjednązwidocznych
nanimosób.-

Ten?

-No,ten.Dlaczegoonjest…Zaraz,tygoznasz?

-Pewnie,żeznam!-WgłosieAmysłychaćbyłomściwąsatysfakcję.-To
Jacuś,wnukciotkiEleonory.Ijestempewna,żetoonnafaszerowałtentwój
stolikbiżuterią.Iprzylazłdociebiewnadziei,żeudamusięodzyskaćłup!
Trzebapowiedziećprokuratorowi.

-Jużwie-przerwałPawełek.-Przywieźlizesobąjegozdjęcieijużtamgo
rozpoznałem.

Tylkominiepowiedzieli,ktotojest.

-Ktoprzywiózł?Prokurator?

-Łukasz,tenpolicjant.Miałpojechać,żebygoprzesłuchać…

background image

-Akurat!-Amaprychnęła.-Pewniesięgdzieśzadekował,żeby
przeczekać…Słuchaj,amożebyśmypopilnowalitegotwojegowarsztatu?
Możeprzyleziejeszczeraz?

-Policjamapilnować.-Pawełekpokręciłgłową.-Tywiesz,ilejasię
musiałemnaprosić,żebyminiezabieralitegostolika?Ciąglepowtarzali,że
todowódrzeczowy.Niewystarczyim,żezdjęciaporobili.Ajajużpoliturę
kładę,jeszczetrochęiKrzysiobędziemógłgoodebrać.Ama,nieprzykroci,
żetwójkuzynmożesięokazać,no…łobuzem?-zapytałnagle.

-Nibydlaczego?-zdziwiłasięAma.-Jamukazałam?Niemojawina,żemu
pilnodomajątku.Pozatymszczerzemówiąc,tojaichnigdynielubiłam.A
ciotkatakabyłazawszezapatrzonawobu,żeteżmniewkurzała.Jedna
Wanda…Żeteżmusiałatrafićnatakichpopaprańców!Szkoda,żeJacuśdo
niejsięnieprzydał,tylkodotatusia…Chybaspróbujęjutrowydłubaćtrochę
czasu,żebyzniąpogadać.Możecośskojarzy?…Rany,alejestempełnapo
tychplackach!-Poklepałasiępobrzuchu.-Dobra.ZajrzęjeszczedoIzyi
spadam.Uważaj,żebydzisiajjadłatylkolekkostrawnerzeczy,boznowu
sobiedokopie.Nawszelkiwypadekzostawiętetabletki…

Szczęsnywróciłzpracygłodnyizniechęcony.Lukatylkospojrzałananiegoi
odrazuposzładokuchni.Wiedziała,żenajlepszymantidotumnaproblemy
mężajestjedzenie,toteżonicniepytała,tylkoodrazupostawiłaprzednim
talerzparującejzupy.Rzuciłsięnaobiad,jakbyodtygodnianicniemiałw
ustach,akiedyskończył,odetchnąłgłębokozzadowoleniemizapytał:

-SłyszałaśoPawleŁęckim?

-TobyłymążnaszejLuizy-przypomniałasobieLuka.-Podobnoożeniłsię
drugiraz.Luizabyławściekła,kiedysięotymdowiedziała.Filipjąstraszył,
żejeśliPawełbędziemiałkolejnedziecko,tomogąjejzmniejszyćalimenty
naTomaszka…Czemupytasz?

-Takmisięzdawało,żetowłaśnieon.Dzisiajbyłowłamaniedojego
warsztatuiprzezchwilęsięzastanawiałem…Luizawie,żeonprowadzi
warsztat?

-Pewnie,żewie.Ztego,cosłyszałam,chodziczasemdoniego,żeby
wydębićdodatkowepieniądze.-Lukaskrzywiłasięzniesmakiem.-Uważa,
żenatychstarychmeblachPawełekzarabiakokosy,aonanicztegoniema.

-Toonłajzajest.Jeślizałożyłtenwarsztatporozwodzie,onaniemadotego
interesużadnychpraw…

-Idobrzeotymwie-przerwałamużona.-Onagoniestraszyinie
szantażuje,tylkobierzenaojcowskieuczucia.Wmawiamu,żeTomaszekma
gorzejniżinnedzieci,iPawełekdokłada…

background image

Podobnotajegodrugażonatocałkiemniegłupiakobieta.Kamajązna.
Ciekawe,czydałabysobieradęzLuizą?

-Obstawiałbym,żetak.-Łukaszsięuśmiechnął.-Teżjąpoznałem.
Mówiłemci.Tobyłowtedy,jakznaleźliśmytęPiecykową.

-AczemupytałeśoLuizę?Myślisz,żeonamacośwspólnegoztym
włamaniem?-Lukaspojrzałananiegozniedowierzaniem.

-Wzasadzienie.ZresztąKrzysiojużmapodejrzanegoiŁęckigorozpoznał
nazdjęciu.Alemówiłemci,żeobajzŁęckimznaleźliwstarymstolikuzłotą
biżuterię.Luizaciągleszczebioczezkomendantem,aśmierćtejPiecykowej
wcalejejniezainteresowała.ChybażeKrzysiozadziałał…-

zastanowiłsię.

-Mnieopowiadałeś,alejanawetMoniceniepowtórzyłam.WredakcjiLuiza
ostatniowspomniała…-Lukazmarszczyłabrwi-…żezajakiśczasbędzie
miałaświetnymateriał,alenaraziejeszczetrwaśledztwo.Myślisz,że
chodziłojejotęsprawę?

-Możliwe.Krzysiochybanaprawdęzamknąłkomendantowibuzię.Ito
skutecznie.Pierwszyrazcośsiędziejeiniktonicniewypytuje.Mniepasuje.
Toakuratmożebyćciekawasprawa.-W

oczachŁukaszapojawiłysięiskry.-WgręwchodzidużyprzemytzNiemiec.
Jakbynamsięudałojąrozwiązaćbezpomocywojewództwa,szefmógłby
liczyćnaawans-myślałgłośno.-

Podejrzewam,żekiedyjużzamkniemyśledztwo,toonsobieprzypisze
zasługę,alepiesznimtańcował!Bylenieutrudniał…

-Aletoniewporządku!-oburzyłasięLuka.

-JaktoMonikamówi?Takakarma.-Szczęsnywzruszyłramionami.-
PrzynajmniejwKrzysiumamwsparcie.Lubięznimpracować.Imam
nadzieję,żetrochęwyhamuje,boszkodabybyło,gdybysobiespaprał
zawodowyżyciorys.

-Jakto?

-Bochybabardziejniżsamasprawainteresujegojednaz…No,nie,nie
podejrzanych…AletoonaznalazłatęPiecykową,więc…

-Przyganiałkociołgarnkowi.-Lukrecjarzuciłamustrofującespojrzenie.-
Jużzapomniałeś,jakmysiępoznaliśmy?

AmapowyjściuodŁęckichmiałazamiarpojechaćdodomu,alecośją
podkusiło,żebyskręcićnadomki,gdziemieściłsięwarsztatPawełka.Wolno
przejechałauliczką,pilniewypatrującpolicyjnychpatroli,alenikogonie

background image

dostrzegłainatychmiastpoczułazłość.Postanowiłaichwyręczyć.
Zaparkowałakawałekdalej,wyjęłazeschowkastarągazetęiudawała,żeją
czyta.

UkradkiemobserwowaładrzwiprowadzącedomiejscapracymężaIzy.

-Niewydajecisię,żeonaniestanęłatuprzypadkiem?-Wnieoznakowanym
samochodziestojącymparęmetrówprzedAmąmłodypolicjantustawił
lusterkotak,bymiećdobrywidoknajejpoczynania.

-Możeczekanafaceta?-drugizlekceważyłjegouwagę.-Łukaszmówił,że
mamywypatrywaćtegokolesia.-Machnąłtrzymanymwdłonizdjęciem.

-Możebyjąstądprzepłoszyć?

-Będzieszsiędekonspirowałzpowodujakiejścizi?Siedźnatyłkuiczekaj.
Jużsięściemnia.

Możecośsięruszy.

-Dobrzebybyło.Niechciałbymtusterczećprzezcałąnoc…

PowolinazewnątrzrobiłosięciemnoiAmaodłożyłagazetę,boniechciała
zapalaćświatła.

Zsunęłasięnieconasiedzeniu,przypominającsobiejakiśszpiegowskifilm,
wyjęłaztorebkikomórkę,bymiećjąpodrękąnawszelkiwypadek,izaczęła
sięzastanawiać,czegowraziepotrzebymogłabyużyćjakobroni.Pistoletem
niedysponowała.Wbagażnikuwoziłalewarek,alenajpierwmusiałabygo
stamtądwyjąć,atomogłobyspłoszyćewentualnegozłodzieja.Zniechęcią
spojrzałanapustąbutelkępowodziemineralnej.Gdybybyłapełna,mogłaby
posłużyćjakooręż,aletak…Nawetoseskowiniezrobiłabyniąkrzywdy…

Zaczęłapośpieszniegrzebaćwtorebcewnadziei,żetrafinacośprzydatnego.
Nosiławniejmasępożytecznychrzeczy,aledoobronynadawałbysię
najwyżejdezodorant.Itopodwarunkiemżepsiknęłabynimnapastnikowi
prostowoczy.Naglejejdłońtrafiłanajakiśdziwnykształt.

Wyciągnęłaprzedmiotiponamyślezidentyfikowałajakokorkociąg.Poczuła
ulgę.No,terazbyłaprzygotowananaspotkaniezprzedsiębiorczymkuzynem.

Opartawygodnieozagłówek,zezłościąpomyślała,żejakzwyklepolicja
zajmujesięgłupotami,aobywatelsammusiprzeciwdziałaćbandytyzmowi.
Wbiłaoczywwejściedowarsztatuizastygławoczekiwaniu.

WedługosobistychobliczeńAmyupłynąłwiek,kiedywydałosięjej,żew
czerni,wktórąztakimuporemsięwpatruje,cośsięruszyło.

-Hej!Nieśpij!-Wsamochodziestojącymprzedniąmłodypolicjanttrącił
przysypiającegokolegę.-Chybajest!

background image

ZanimiAma,którawciemnościdostrzegłajakiśpodejrzanybłysk,zaczęła
ostrożniewysuwaćsięzauta,starającsięniehałasować.Wjednejdłoni
ściskałakurczowokomórkę,wdrugiej-obronnykorkociąg.Szłacicho,bo
wcześniejprzytomniezsunęłaznógszpilki,uznawszy,żebędąjej
przeszkadzać.Uliczkabyłażwirowa,więcboleśnieodczuwałakażdykroki
narastaławniejwściekłośćnasamąmyśl,wjakimstaniebędąjutrojejstopy.
ZkażdympokonanymmetremfuriaAmypotężniała,adodatkowopomagała
jejświadomość,żecierpitekatuszeprzezkuzyna-wyrodka.

Wreszciezeszłazupiornejżwirówkiibezszelestnieprzemknęławąskim
chodniczkiempodosłonąwyrośniętychtui.Włamywacz,zajętyoglądaniem
przymdłymświatełkulatarkipotężnegorygla,nawetniezauważył,kiedy
stanęłamuzaplecami.Trzymanywdłoniszpikulecwbiłamubezlitośniew
plecyigłosemjakstaloznajmiładonośnie:

-Ręcedogóry,bandyto!-idodała,pewna,żetoJacuś:-Tośtytaki?
Najpierwciotka,terazPawełek?

-Nu,szto…Janiczewo…-Bandziorowilatarkawypadłazrękiizastygłna
moment.CałatasytuacjamogłabysiędlaAmyźleskończyć,boosłupiała,
usłyszawszycałkowicieobcygłos,gdybynieniespodziewanapomoc.

-Ręcedogóry!-rozległosiętużobokniej,azarazpotemusłyszała:-Co
paniturobi,dojasnejcholery?!Kimpanijest?!

Amatrwaławbezruchu,wpatrzonawnieznajomegozupełnieobrośniętego
osobnika,któryobrzuciłjąmałoprzyjaznymwzrokiem,potulniepozwalając
założyćsobiekajdanki.

-Copaniturobi?-Policjant,którynaniąpatrzył,teżniewydawałsię
zachwyconyjejobecnością.-Dokumentyproszę!

-Pilnuję-wykrztusiłaAmainiepewniezapytała:-Czypanjestzpolicji?
Wcześniejnikogotuniebyłoipomyślałam…Botenwarsztatnależydo
Pawełka…Jatylkochciałam…

-Proszęokazaćdokumenty-powtórzyłpolicjantstanowczymgłosem.

-Aleja…Todosamochoduproszę…Tammamtorebkę…

Ciąglejeszczeniemogączrozumieć,dlaczegoJacuśzamieniłsięwjakiegoś
ruskiegotroglodytę,potulniepodeszłazprzedstawicielemwładzydoautai
sięgnęłapotorebkę.Kiedypolicjantstudiowałwświetlelatarkijejdowód
osobistyiprawojazdy,Amaprzypomniałasobienagle,żeprzecieżma
wpisanywkomórcenumerdoprokuratora.Beznamysłuwcisnęłaprzycisk.

-Dokogopanidzwoni?-Policjantspojrzałnaniązpotępieniem.-Pojedzie
paniznamiizłożyzeznania.

background image

-Jakiezez…Krzysztof?-Usłyszaławreszcieznajomygłos.-Toja,Ama.
GlinymniezłapałyprzywarsztaciePawełka.Możeszcośzrobić?Boonichcą
mniezabraćnakomendę,ajatylko…

OK,jużdaję.-Przekazałakomórkępolicjantowi,któryzerknąłnanią
podejrzliwie,alejużpochwiliwyprostowałsięsłużbiścieioznajmił,że
poczeka.

-Niechpaniwsiadadosamochodu-poleciłjużzdecydowaniełagodniej-
Prokuratorzarazprzyjedzie.Dlaczegopanijestboso?

-Zdjęłambuty,żebytenoprychmnienieusłyszał-wyjaśniłaAma
niepewnie.-Nierozumiem…Byłampewna,żetomójkuzynpróbujesię
włamać.Ktotojest?Ondomniegadałporusku.

-Dlaczegopanikuzynmiałbysiętuwłamywać?-zdziwiłsiępolicjant.

Amaprzezchwilęniewiedziała,coodpowiedziećnatoprostepytanie.No,
fakt.Większośćnormalnychludziniezakłada,żeichkuzynimająprzestępcze
skłonnościinieczaisięnanichwegipskichciemnościachzkorkociągiemw
ręku.

-BotowarsztatPawełka,ajagoznam-odparławkońcu,niejasnoczując,że
chybaopowiadagłupoty.

Policjantprzyjrzałsięjejzuwagą,apotemjeszczełagodniejzapytał:

-Agdybytobyłpanikuzyn,tocopanizamierzałamuzrobić?

-Jaktoco?-Amawyraźniesięożywiła.-Aresztowaćgoiprzesłuchać!
Muszęwiedzieć,czyonsięprzypadkiemnieprzyczyniłdośmierciciotki,bo
jeślitak,tojestwiększymdraniem,niżmyślałam!Apotembymgozmusiła,
żebyposzedłnapolicję,albosamabymnaniegodoniosła!AtengłupiJacuś
zamiasttuprzyjść,przysłałjakiegośruskiegobandziora-dodałazurazą.

Młodyfunkcjonariuszbyłdośćbystry,byzbieżnośćimionrzuciłamusięw
uszy.Jacuś,Jacek-najednowychodzi.Nafotografii,którądałmuSzczęsny,
widniałniejakiJacekPiecyk.

Czyżbytoonbyłkuzynem,októrymmówiłatapostrzelonakobieta?Zanim
zdążyłjąotozapytać,oboknichzpiskiemoponzatrzymałosięczerwone
audiiwyskoczyłzniegoprokurator.NawidokAmy,całejizdrowej,najego
twarzypojawiłsięwyrazulgi,alezarazpotemzrobiłsłużbowąminęi
podszedłdomłodegostróżaprawa.

-Ico?Zatrzymaliściewłamywacza?

-Wzasadzietotapanizatrzymała.-Policjantpowstrzymałuśmiech.-Mówi,
żechciałagoaresztowaćiprzesłuchać,botojejkuzyn.

background image

-Piecyk?

-No,właśnienie,panieprokuratorze.-Podszedłdonichdrugi
funkcjonariusz.-TojakiśUkrainiec.PapierymananazwiskoAleksiej
Pletniakow.MożegotenPiecykwynajął,jakmuniewyszłozapierwszym
razem?Onchybanietakimałypikuś.Maprzysobiekomandoskinóż,niezłe
cacko.Imoimzdaniemjużcośmanasumieniu,botabrońniejestcałkiem
czysta.Trzebabysprawdzić.Woczachprokuratorapojawiłsiędziwnybłysk,
mimowolniezacisnąłdłońwpięść,alezarazsięopanował.Kiwnąłgłowąobu
funkcjonariuszom.

-Dobrarobota,chłopaki.Zabierajciegonadołek.Odciskiodrazu,ajutro
niechŁukaszgosprawdziispróbujeustalić,ktomunagrałtęrobotę.

-Acozpanią?

-Zpaniątojasobienajpierwporozmawiam,apotemodstawiędodomu-
mruknął

prokurator.-No,zabierajciegostąd.Spokojnejnocy,chłopcy.

Funkcjonariuszepopatrzyliposobie,pożegnalisiępośpiesznie,poczym
odjechali.

Amamilczałajakgłaz,próbującwduchupoukładaćsobiewszystko,coprzy
niejmówiono.

Jacuśtolepszycwaniak,niżjejsięwydawało.Samniepotrafiłsięwłamać,
więcwynajął

pomocnika,żebyodwaliłzaniegociężkąrobotę.Poczuła,jakkiełkujewniej
potężnaurazadowrednegokuzyna.Psiakrew,toonasiępoświęcała,żebygo
powstrzymaćprzedwrodzonągłupotą,aonjąRuskimistraszy?

Nagledotarłodoniej,żeprokuratorcośdoniejmówi.Zamrugałaoczamii
oświadczyłazezłością:

-Bałwan!Skądmogłamwiedzieć?Naruskąmafiękorkociągtozamało.
Lewarekbyłbylepszy.

Krzysztofazamurowało.Patrzyłnaniąbezsłowaiczuł,jakgoswędząręce.
Najchętniejpołożyłbyjąnakolanieiporządniesprał.Nasamąwzmiankęo
nożunogisiępodnimugięły.

Widywałjużofiaryporachunkówzużyciemnożainiebyłtoprzyjemny
widok.Zwysiłkiemwziął

sięwgarśćiprawiespokojniepowiedział:

-Wsiadaj.Odwiozęciędodomu.

background image

-Amójsamochód?-zaprotestowałaAma.-Mamgozostawić,żebymi
ukradli?

Krzysztofpoliczyłdodziesięciuiwziąłgłębokioddech.

-ZtyłuzawarsztatemPawłajestmiejsce.Zaparkujtam,ajacięodwiozędo
domu.

Amapotulnieskinęłagłową,alewszystkosięwniejzbuntowałonaten
pomysł.Zostawitusamochódiranobędziemusiałatuwrócić,żebydojechać
dopracy?Towcaleniebyłopodrodze.

Dlaczegomasobiedokładaćroboty,kiedyinteligencjapoleganatym,żeby
odwrotnie?

Wsiadładosamochodu,założyłabuty,uśmiechnęłasięprzewrotnieiruszyła
przedsiebiezrywem,jakiegoniepowstydziłbysięKubica.NimKrzysztof
zrozumiał,cosiędzieje,byłajużnagłównejulicy.Zakląłnagłos,dopadł
swojegoaudiiwystartowałzanią.Wuszachdźwięczałymusłowa,które
wyrwałysiękiedyśSabinie:„Amatomojeukochanedziecko.Nietylko
dlatego,żejedyne.Onamawsobieiskrę.Kiedyśmówiłosię:fantazja,dziś
power.Spojrzysznaniąiwśródtłumuwłaśniejązapamiętasz.Niepozwolę,
żebyjakiśgamoniowatysamiectozniszczył.Onazasługujenakogośz
najwyższejpółki!”.

Sabinabyławtedywdołku,bobardzosiębała,żejejcórkawyjdziezamążza
jakiegośmaminsynka.Widziałgonazdjęciu.Faktycznie,dupek.Kiedymu
potemopowiadała,wjakisposóbAmaznimzerwała,popłakałasięze
śmiechu.„No-pomyślałsobiewtedy-madziewczynacharakter!”.Wtej
chwiliinteresowałogotylkojedno-dogonićją,wywleczsamochodui…
Opcjebyłydwie.Jednazpewnościąkaralna.Niemógłjejodrazuzabić,choć
bezczelniewystrychnęłagonadudka.Niewybroniłbysiędziałaniemw
afekcie.Drugaopcjazakładałarównieżosobistewymierzeniekary,ale
rozłożonewczasie.

Zobaczył,żeAmazamierzaskręcić,więcprzyhamował.Zjechaładozatoczki
przedblokiemiwysiadła.Widaćbyło,żejestzsiebiebardzozadowolona,i
Krzysztofodrazupoczułzłość.

Zatrzymałsięnaulicy,niewyłączającsilnika,podszedłdoniejszybko,złapał
zarękęi,nimsięzorientowała,cosiędzieje,jużbyławjegoaucie.Ruszył,
zanimmiałaszansęzareagować.

-Odbiłoci?-warknęła,kiedywróciłjejgłos.-Cotomabyć?Porwanie?

-Powiedziałem,żecięodwiozę-odparłuprzejmie,bonawidokjejosłupiałej
minyzłośćmuprzeszła.

background image

-Wyrabiaszjakąśnormę?-zapytałazłośliwie.-Idlategomniewziąłeśna
przejażdżkę?Żebypotemmócodwieźć?

-Nie.Mamdociebieparępytańzwiązanychztwojąobecnościąwmiejscu,w
którymabsolutnieniepowinnociębyć.Alenajpierwchcęwiedzieć,dlaczego
terazuciekłaś.Słucham.

-Wcalenieuciekłam!-zaperzyłasięAma.-Samochódjestmipotrzebny!
Jeżdżęnimdopracy!

-Wystarczyłopowiedzieć.Wiesz,naogółrozumiem,cosiędomniemówi.

Amawzruszyłaramionamiizerknęłananiegoukradkiem.Jakmiałamu
wytłumaczyć,żejestwnimcośtakiego,cowywołujewniejodruchową
przekorę?No,trzebaprzyznać,żerefleksmadobry.Szybkozareagował.A
zawszejejsięwydawało,żewszyscyprawnicytorygoryściichodzące
paragrafy.Tumadużyplus.Anirazujejniewytknął,żezłamałaprawo.Bo
chyba,kurczę,złamała…Amanaglezobaczyłaprzedoczamitwarzmatkii
Kodekskarny,naktórymuczyłasięczytać.

-Alejagowkońcuniearesztowałam-wyrwałosięjejzulgą.-Ikrzywdy
fizycznejteżmuniezrobiłam,bocotamtakiszpikulecnatakiegowielkiego
faceta,nie?

-Oczymtymówisz?-Krzysztofspojrzałnaniązaintrygowany.-Kogonie
aresztowałaś?

-No,tego…troglodyty.Ktowie,cotakisobiemyśli?Możepowinnamsobie
poszukaćadwokata?Myślisz,żebędziemnieskarżył?-Amabyławyraźnie
zaniepokojona.

Rozśmieszyłago,aleukryłtoizapytał:

-Podszywałaśsiępodpolicję?

-Nigdywżyciu!Ja?!Ażtakagłupianiejestem!Kazałammutylkopodnieść
łapydogóry,bomyślałam,żetoJacuś,azarazpotem…Cholera,wcaleich
niebyłowidać-powiedziałazurazą.

-Byłampewna,żenikttegowarsztatuniepilnuje.

-Boichniemiałobyćwidać.-Krzysztofzahamowałprzedswoimdomem,
otworzyłpilotembramęiwjechałnapodjazd.-Aciebiewogóleniepowinno
tambyć.Alenamieszałaś,dziewczyno!

background image

-Gdziejesteśmy?-przerwałaAma,wyjrzawszyprzezokno.

-Wysiadaj.Zapraszamdosiebie.Porozmawiajmyspokojnie,bomuszęjakoś
jutrowytłumaczyćŁukaszowi,corobiłaśwpolicyjnejzasadzce.-Krzysztof
westchnął.-Chodź.

Amaprzezchwilęmiałaochotęsiękłócić,alewkońcuuznała,żewłaściwie
jestciekawa,jakpanprokuratormieszka.Otoczeniedużomówioczłowieku.

Zostaławprowadzonadosalonu,posadzonawbardzo-jakstwierdziła-
wygodnymfoteluinachwilępozostawionasamasobie.Wykorzystałaczas,
rozglądającsięzuwagąpopokoju.Był

potworniewielki,zastawionystarociami,ale-odziwo!-przytulny.
„Niektórzyprokuratorzymajądobrygust”-zdecydowaławmyślachAma.

-Czegosięnapijesz?-Krzysztofstanąłwdrzwiach,patrzącnanią
wyczekująco.-Kawy?

Herbaty?Cośmocniejszego?

-Herbaty.Maszzieloną?-spytała,pewna,żeusłyszyzaprzeczenie.

-Służęuprzejmie.-Zaskoczyłją.-Teżlubię.Zwłaszczapociężkimdniu.

Kiedypostawiłprzedniąfiliżankęzaromatycznympłynem,nieumiałaukryć
zdziwienia.Z

wszelkimiziołamibyłazapanbrat,bojąfascynowały.Jejukochanym
napojembyłazielonaherbata.Mogłająpićwkażdychilościachodowolnej
porze,anajlepszyprzepisnajejparzeniedostałaodznajomejmatki,która
zajmowałasięmedycynąniekonwencjonalną.

Herbata,jakąterazpodałKrzysztof,dorównywałasmakiemizapachemjej
własnej.

-Ktociętegonauczył?-wyrwałosięjejzpretensją.

-Miałemkiedyśmałeproblemyzdrowotne.-Krzysztofusiadłobok,
trzymającwrękufiliżankę.-Twojamatkapoleciłamiznajomą,która
prowadzisalonmedycynyniekonwencjonalnej…

-MartaArtymowicz.-Amapoczuładziwnąurazę.-Mnieteżonanauczyła.
Wszystkowieoziołach.Ico?Pomogłaci?

-Bardzo.Odtamtejporytakprzywykłemdozielonejherbaty,żepijęją
codziennie.Słuchaj,Ama,mogęciopowiedziećcałyswójżyciorys,alenie
teraz.Terazchcęwiedzieć,corobiłaśpodwarsztatemPawła?

Amanastroszyłasię,alewzruszyłaramionamiiopowiedziałamuo

background image

przypadłościachIzy,wizycieuŁęckichirozmowiezPawełkiem.Krzysztof
wreszciezrozumiał,skądsiętamwzięła,iulżyłomu.

-Dlaczegodomnieniezadzwoniłaś?-spytałzwyrzutem.-Dałemciswój
numerwłaśniepoto.Gdybyśzapytała,powiedziałbymci,żepolicjapilnuje
warsztatuiniemusiałabyśsięnarażać.

-Wcalesięnienarażałam-przerwałaAmazirytacją.-Siedziałamw
samochodziejaklordinawetzdążyłamopracowaćstrategię.Byłampewna,
żetotenbałwanJacuśprzylezie.Miałamprzysobieśrubokręt…nie,
korkociąg,awbagażnikulewarek.Comisięmogłostać?Zresztą,zarazsię
objawilicitwoicichociemni.

Krzysztofpoczuł,żetrafiagostrasznyszlag.Gwałtownieodstawiłfiliżankę
nastolikispojrzałnaAmępłonącymwzrokiem.

-Dojasnejcholery!Ama!Niedocieradociebie,żetenbandziormógłci
zrobićkrzywdę?!

ToniebyłżadenpieprzonyJacuś,tylkoruskimafioso!Miałprzysobienóż!
Cobyśmuzrobiłatymdurnymkorkociągiem?!Lewarekwbagażniku?!
Uważasz,żegrzeczniebypoczekał,ażgoprzyniesiesz?!Agdybytamnie
byłopolicji?!Iranobymniewezwalidotwoichzwłok?!Cojamam,do
diabła,ztobązrobić?!Zamknąćcięwpiwnicy?!

NaAmękrzykdziałałjakpłachtanabyka.Małobrakowało,żebyzawartość
jejfiliżankiznalazłasięnaubraniupanaprokuratora.Powstrzymałasię,bo
nagletamtasytuacjapodwarsztatemstanęłajejprzedoczami.Kiedyruski
troglodytasięodwróciłizobaczyłzasobąkobietę,cośmutammignęłona
tymzakazanympysiuizrobiłtakiruch,jakbyzamierzałsięgnąćdokieszeni.
AonawtedybyłatakzaskoczonazamianąJacusiawobcegobandziora,że
mógłpięćrazywymacać,gdziemaserceiunieszkodliwićjąnazawsze.
Gdybyniepolicja…

Amazastygłajakposąg,zbladłainagledostaładygotekniedoopanowania.
Usiłowałacośpowiedzieć,aleustatakjejsiętrzęsły,żeniebyławstanie
wydusićsłowa.

Krzysztofowinatychmiastprzeszłafuria.Zerwałsięzfotela,podbiegłdo
dziewczyny,przytuliłjądosiebieizacząłuspokajającogładzićpowłosach.Z
jednejstronyszarpnęłynimwyrzutysumienia,żestraciłnadsobąpanowanie,
zdrugiej-poczułulgę,żedotarłodoniejwreszcie,wjakimbyła
niebezpieczeństwie.

-Jużlepiej?-zapytałcicho.-Napijeszsiękoniaku?

Potrząsnęłagłowąinachwilęprzytuliłasiędoniego.Wzięłagłębokioddechi

background image

dopierowtedyniewyraźniewymamrotała:

-Niemówmojejmatce,żemacórkęidiotkę,dobrze?

-Niepowiem-przyrzekłzrozbawieniem.-Będęmiałargumentprzetargowy
zakażdymrazem,kiedyznowunarozrabiasz.Bojestempewien,żejeszcze
nierazbędęcięmusiałwyciągaćztarapatów…

JózefPazurekzostałbrutalniewyrwanyzesnuonieludzkiejporze.Wstawał
przeważnieosiódmej,terazzaścałyjegoorganizminformowałgo,żenadal
życzysobiewypoczywać.Pazurekzjękiemnaciągnąłnasiebiepierzynęi
usiłowałspaćdalej.

Nanicsiętozdało.SiedmiomiesięcznyPortosskomlącipowarkującna
przemian,oparłsięprzednimiłapamiołóżkoiściągnąłprzykryciejednym
szarpnięciem.Następniewskoczyłnawłaściciela,zaległnanimcałym
ciężaremswoichdwudziestukilogramów,zamaszyścieoblizał

jegotwarzigłośnymszczeknięciemoznajmiłpobudkę.

Pazureksiępoddał.Pokochałtobandyckiestworzenieodchwili,kiedyje
ujrzałnatargujakomałegoszczeniaka,zapchlonegoisponiewieranegoprzez
jakiegośmałpoludauważającegosięzaczłowieka.Kupiłje,bojakżemógł
postąpićinaczej?Weterynarzmupowiedział,żetolabradoriwyrośniez
niegodużepsisko,alePazurekuznał,żeskorojużrazpodjąłdecyzję,musi
wykazaćsięodpowiedzialnością.Wkońcubyłsamotny,bożonazmarłaparę
latwcześniej,dziecijużdawnobyłynaswoim,więcprzynajmniejbędzie
miałdokogogębęotworzyć.

Piesokazałsiębystry,szybkonauczyłsięmeldowaćoswoichpotrzebach,a
jegowłaścicielzostałzmuszonydouprawianiadługichspacerów,boPortos
lubiłsobiepobiegaćiogródekprzydomubyłdlaniegozbytciasny.Razem
więcpenetrowaliokoliceranoiwieczorem,cozkoleibardzopochwalał
lekarzPazurka,któryodlatusiłowałnamówićswojegopacjentana
zdrowotnespacery.

TymrazempanJózefbyłlekkopoirytowanytąwczesnąpobudką,alePortos,
machającogonemiskomlącradośnie,jużdzierżyłsmyczwpyskuiPazurek
poddałsięzwestchnieniem.

Byłapiąta,kiedywyszlinałąkę.Portos,prowadzonynadługiejsmyczy,
zwiedzałswobodnieokolicznezarośla,zraszającjeobficie.Jegowłaścicielz
przyjemnościąwdychałrześkie,rannepowietrzepachnąceziołamiiskoszoną
trawą.Naglepiespowęszył,obejrzałsięnapana,szczeknął

głośnoiznosemprzyziemiruszyłprzedsiebie.Pazurekszedłzanim,
zdziwiony,bozwyklewędrowaliwdrugąstronę.Przypomniałsobie,że

background image

przecieżtrwająrobotyprzyobwodnicy.

Przestraszyłsię,żepieswpadniedojakiegośwykopuizrobisobiekrzywdę.
Krzyknąłnaniegoipociągnąłzasmycz,alePortoswodpowiedzi
przyśpieszył,dopadłjakiegośmiejsca,usiadłizawył

przeraźliwie.

Pazurkowidreszczprzebiegłpoplecach,przemógłsięjednakiostrożnie
podszedłdowyjącegozwierzaka.Zobaczyłwystającyspomiędzydrobnych
kamienimęskibut.Pomyślał,żepewnierobotnicypopiliwczorajiktóryś
zgubiłobuwie.Nawszelkiwypadekrozgarnąłlaskąkilkakamykówi
zobaczyłtkwiącąwbucienogę.Zezgrozągapiłsięnaniąprzezchwilę,
wreszcieoprzytomniał,wyjąłkomórkęizadzwoniłnapolicję.

Szczęsnybyłzniechęcony.ZłapanynagorącymuczynkuUkrainiec
stanowczosięwypierał

znajomościzmłodymPiecykiemiprzysięgałłamanąpolszczyzną,że
włamanietotylkowygłup,bobyłnabaniicośmuodbiło.Alkomat
faktyczniewykazałniewielkąilośćpromili,aleŁukaszbył

pewien,żefacetcośukrywa.Nawszelkiwypadekwysłałnóżdoanalizyiw
policyjnejbaziesprawdzałPletniakowa.Naraziebezrezultatów.

Siedziałterazprzybiurku,złynacałyświat,bowiedział,żeJerczykbędzie
rozczarowanywynikamiprzesłuchania,kiedywpadłamuwuchorozmowa
dwóchkolegów.

-Ustaliłeśjużpersonaliategorudegonieboszczykazobwodnicy?

-Jeszczenie.Cociętakpili?Nieboszczykowijużsięnieśpieszy,ajadopiero
wróciłemzinterwencji.

-Cotozanieboszczyk?-zainteresowałsięSzczęsny.-Maszjegozdjęcie?Bo
mniezaginął

podejrzany.Możecipomogę?

KolegapodałmufotografięiŁukaszznieruchomiał,apotemgwizdnął
przeciągle.Zezdjęciaspoglądałnaniegozmałoprzyjemnymwyrazem
twarzymłodyPiecyk.

-Jasiu,niesprawdzajjuż.Wiem,ktotojest.Szukamgoodparudni.
Przejmujęsprawę.

Gdziemaszpapiery?Jakgoznaleźliście?

-Starszyczłowiekwyszedłnaspacerzpsem-wyjaśniłJasiozwidocznąulgą
natwarzy.-

background image

Codziennietamchodzinapola,żebypiesmógłsięwybiegać,botoduże
bydlęipotrzebujeruchu.

No,itenpiespoleciałnaobwodnicęizacząłkopaćwkamieniach.Facet
chciałgoodciągnąć,alepieszacząłwyćinaglechłopinazobaczyłbut.
Najpierwmyślał,żektośwyrzucił,apotemdojrzał

kawałeknogi.No,izadzwoniłdonas.Gdybygonieznalazł,mógłbyśszukać
doupojenia.Mielitamdziśasfaltwylewać.Ktośdobrzepomyślał.

-Ajakzginął?Ikiedy?

-Chybawczoraj.Ranykłute.Doktormówił,żenajpewniejodnoża,ale
wynikówsekcjijeszczeniema.

-Dzięki,Jasiu.-Łukaszzłapałteczkęzdokumentami.-Maszumnieduże
piwo.Jakbyco,jestemuJerczyka.-Ipośpieszniewyszedł.

-ToterazpowinniśmyprzycisnąćojcaPiecyka-uznałKrzysztof,
przeglądajączawartośćteczki,którąpokazałmuŁukasz.-Coztymnożem?
Maszjużcoś?NawszelkiwypadekniechsprawdząDNAmłodegoPiecyka.

-Jużzleciłem-uspokoiłgoSzczęsny.-Jakmyślisz?TenPletniakownie
spadłzkosmosu.

Niesądzisz,żetoonuciszyłPiecyka?Ztegobywynikało,żerazemmusieli
prowadzićbiznes.

-Aponieważwiedział,gdziesięwłamać-wtrąciłprokurator-musiałsię
wcześniejznimspotkać…Cowiemy?

-Wiemy,żemłodyPiecykprzewoziłfantyzNiemieciukrywałubabki-
zacząłŁukasz.-

Dostałempotwierdzenie.WysłaliśmyzdjęciabiżuteriiiNiemcypodalinam
wykazokradzionychjubileróworazprawdopodobnerysopisyzłodziei.Poza
tymsprawdziliśmysamochód,którymjeździłpodejrzany,iznaleźliśmy
piękniezakamuflowanyschowekpodsiedzeniemkierowcy.

Wiemyteż,żeŁęckikupiłodciotkistolikrazemzfantamiimłodyPiecyk
zapragnąłjeodzyskać.

Najpierwpróbowałlegalnieodkupićmebel,potemukraść.

-No,towzasadziemożemyzałożyć,żetenRuskiwiedziałofantach
Piecyka…

-Niekoniecznie.Mógłdostaćzlecenienakradzieżstolika,aozawartościnie
miałpojęcia.

Wiesz,jabympoczekałnaekspertyzy.GdybykrewznożaPletniakowai

background image

DNAPiecykaokazałysięidentyczne…

-Myślisz,żetenzbirwyciągnąłzniegoprawdęigozałatwił?

-Myślę,żemusiałmiećporządnymotyw,żebygozałatwić-myślałgłośno
Szczęsny.-Bopocomumokrarobotawobcymkraju?JeśliPiecykzleciłmu
jedyniekradzieżstolika,niemówiącojegozawartości,toonniemiał
powodu,żebygozabijać.Odwalarobotę,bierzekasęicześć.

CzymśmusiałmusięPiecyknarazić…Mamdociebieprośbę:jakmasz
chodywlaboratorium,topogońichtrochę,co?Bojasięboję,żenagle
wyskoczyjakiśadwokat,wpłacikaucjęitylebędziemywidzielitego
Pletniakowa.Podobnoruskamafiajestnieźlezorganizowana.

Krzysztofsięwzdrygnąłiobiecał,żespróbujeprzyspieszyćsprawę.

-Ama,możeszdomniewpaśćpopracy?-AnnaMariausłyszaławkomórce
dziwnieznękanygłosWandyPiecykowej.-Cotytamnajbardziejlubisz?
Chybagołąbkizpekińskiejkapusty,nie?Wpadnij,przygotuję.Jestemsama,
boWacekwybył.

-Wandzia,cosięstało?

-Oj,tonierozmowanatelefon.Przyjedź,bomuszęsiękomuśwykłapać.Te
cholernePiecykimniewykończą.

-Dobrze-zadecydowałaAma.-Będęposiedemnastej.

-Toczekam.Narazie.

Amaschowałakomórkęizajęłasięzniecierpliwionąklientką,puszczając
mimouszujejnarzekanianastanskóry,bomyślałaotelefonieodWandy.
Dlaczegotakbardzochciałazniąpogadać?Możedowiedziałasię,żema
chodyuprokuratoraimanadziejęnauzyskaniejakichśinformacji?
WspominałaprzecieżoPiecykach,żejąwykończą.Obaj?TojużiWacuś
dostał

małpiegorozumu?Nie,mówiła,żeWacusianiema.Gdziegoponiosło?
Wacuśwychodziłzdomu,tylkojakmusiał.Rzadkoiniechętnie.AKrzysztof
wspominał,żeJacuśjestnieosiągalny.Możesiedzigdzieśwukryciuitatuś
dostarczamuwałówkę?Niemacokombinować.SpotkasięzWandą,to
wszystkiegosiędowie.Ibyćmożetymrazemonabędziemogłazrobić
wrażenienapanuprokuratorze.Bo,cholera,onjejzaimponowałtymnocnym
pościgiemipóźniejszymwrzaskiem.

-Ama!DziękiBogu,żeprzyszłaś,bojajużnicnierozumiem!-powitałająw
proguWanda.

-Alesięporobiło!Oj,typrostozpracy!Pewniejesteśgłodna,chodź!-

background image

Pociągnęłagościadokuchni.-Jużcinakładam.Zrobiłamtakie,jaklubisz:z
ryżemigrzybami.

AnnaMariausiadłaprzystole,przełykającślinę,bokiszkijejgrałymarsza,a
cudownyaromatpotrawytylkowzmagałapetyt.Kiedykuzynkapostawiła
przedniąparującytalerz,beznamysłuzłapaławidelecizaczęłajeść
łapczywie,jakbyodtygodnianicniemiaławustach.Wandabyłagenialną
kucharką.NawetciotkaEleonoraniechętnietoprzyznawała.

-Cosięporobiło?-PopochłonięciukilkumaleńkichgołąbkówAma
odzyskałaprzytomnośćumysłu.

-Jacuśnieżyje!No,wyobraźsobie!Podwunastejpolicjadonasprzyszłai
kazaliWackowijechaćznimiiciałorozpoznawać.Wacekwróciłzupełnie
rozmemłanyijakiśtakiprzestraszony,spakowałcośdotorby,powiedział,że
niewie,kiedywróci,itylegowidziałam!Cotynato?

Amaniemiałapojęcia,coonanato,bowiadomośćkompletniejązaskoczyła.
GapiłasiętępymwzrokiemnaWandęiusiłowałazrozumieć.Jacuśnieżyje.
Jaktonieżyje?Jakimprawem?

PrzecieżwczorajmiałsięwłamywaćdoPawełka!AWanda?Ażtakją
rąbnęło,żeniedocieradoniej,cosięstało?Jejjedynedzieckonieżyje,aona
mówiotym,jakosensacji?

-Aty…Ciebieto…Jaktotak…Jacuśnieżyje,atynic?

-Jaktonic?Przejęłamsię!-Wandawzadumiespożyłagołąbka,którynie
spełniałnormy,borozpadłsiępodczasduszenia.-Niewtrącałamsię.Mieli
swojesprawy,idobrze.Alechybaobajwdepnęliwcośpaskudnego,bo
Wacekwyglądałnabardzoprzestraszonego.

-Wanda,ja…-Amaodsunęłanabokdobrewychowanie,któreusiłowała
wpoićjejmatka,ibrutalniezapytała:-Twójsynnieżyje,atymimówisz,że
sięprzejęłaś?!

-Jakimój?!-oburzyłasięWanda.-Pókiżyłateściowa,milczałam,bopoco
mibyłydomoweawantury.Jakaonabyła,totysamawiesz…Wackasyn!

Amieprzemknęłoprzezmyśl,żealbomakłopotyzesłuchem,alboWandzie
odbiłozżalupoukochanymjedynaku.Psychologiamanatonaukowe
określenie:wyparcie,czyjakośpodobnie…

-Wandziu…-zaczęłałagodnie.

-Czekaj,Ama.Teraztojaciwszystkoopowiem,bomitebajdyEleonory
dawnodojadły,atypatrzysznamniejaknagłupią!Wackapoznałam,kiedy
pracowałamjakobufetowanastacji.

background image

Nawetmisiępodobał-wyznała.-Zaczęliśmysięspotykaćijużnabrałam
nadziei,żewyjdęzaniegozamąż,aleEleonorasiępostawiła.Wedługniej
nienadawałamsięnasynową.Ukochanyjedynakpotrzebowałposażnej
pannyzdobregodomu,aniesprzedawczyni.Wiesz,jakjasięczułam,kiedy
mitopowiedziałaprostowoczy?

-Wyobrażamsobie…-Amawestchnęła.-Czułamsiępewnietaksamo,
kiedymamusiamojegoniedoszłegoprzyleciała,żebymioznajmić,żejej
synuśnietaksobiewyobrażałpanienkęzdobregodomu,itaknaprawdę
zależałomuwyłącznienakoneksjach,nienamnie…Jaktosięstało,
Wandziu,żejednakwyszłaśzaniego?Jakwogólemogłaśznosićobecność
ciotkiijejkretyńskieuwagi?Jabymniewytrzymała.

-Mnieteżlekkoniebyło.Czasemchętniebymjejukręciłałeb!Wiesz,żeona
wkońcuchybanaprawdęuwierzyła,żebyłaztychKrasińskich?Dobrze,że
choćSabinaumiałająutemperować.

Jaktosięstało?KtóregośdniawmieszkaniuEleonorypojawiłasiępyskata
panienkaizaprezentowałaPiecykomniemowlaka.Powiedziała,żetatusiem
jestWacuś,askorotak,toniechsięnimłaskawiezajmie,boonaniemado
tegogłowyipieniędzy.Zostawiładzieciaka,itylejąwidzieli.Eleonora
podobnowpadławszał.Bałasię,żepanienkaznowuzjawisięzajakiśczasi
zażądapieniędzyzamilczeniealbozwrotumałegoialimentów.Postanowiła
przeciwdziałaćiprzypomniałasobieomnie.

-Izgodziłaśsię?!Potym,conaciebiewygadywała?!

Wandawestchnęła.

-Zpoczątkuniechciałamoniczymsłyszeć.Wkońcumiałamswojądumę.
Nasynowąsięnienadawałam,adoniańczeniacudzegobachorajak
najbardziej?AleWacekmnieubłagał.

Obiecywał,żedokońcażycianiebędęmusiałapracować.Wiesz,Ama,mnie
wtymbufeciezasłodkoniebyło.Pieniądzezarabiałamniezłe,botobyły
takieczasy,żezawszecośnabokuwpadło.Aleilesięmusiałamnieraz
naużeraćzpijakami!MniejużwielkamiłośćdoWackaprzeszła,bożal
miałam,żesięzamnąnieujął,kiedyjegomatkaswojewygadywała.Ale
mnieskusiło.Eleonoraobiecała,żezaślubiweselezapłacą,amieszkać
będziemyunich.Ajawtedyżyłamwokropnychwarunkachwhotelu
robotniczym.MożemniePanBógskarałzagłupotę,bopozamążpójściu
niewielesięzmieniłonalepsze.Jacusiemsięzajmowałam,dopókibyłmałyi
trzebamubyłotyłekpodcierać.Potemprzeszedłpodskrzydłababuni,ajakieś
paręlattemuzaczęliobajzWackiemcośtampokryjomukombinować.Nie
wiemco,bomisięnieopowiadali,ajasięniewtrącałam.JakjużEleonora
przeniosłasiędotegomieszkaniapostarymPiecyku,odrazulżejzaczęłam

background image

oddychać.Samawidziałaś.Doniejniechodziłam,ajakdzwoniła,to
olewałam.Mogłasobiegadać.Pocichutkuzrobiłamkursygotowaniazate
ichpieniądze,bomyślałam,żejakbymikiedyprzyszłosamejsięutrzymać,
toprzynajmniejfachbędęmiała.TylkonaWackajużcorazbardziejnie
mogłampatrzeć,bomisięwydawało,żerobisiętakijakmatka.Zakażdą
złotówkąażsiętrząsł.Nażyciedawał,niepowiem,bozjeśćzawszelubił,ale
miałamwrażenie,żeciąglemuwszystkiegomało.Razmusięwyrwało,żena
starelatatowreszciebędzieżyłjakpanisko.

-Wanda,onkiedyśteżjeździłnaprzewozach,prawda?

-Jeździł,alekiedyzacząłmiećkłopotyzestawami,lekarzmudał
zaświadczenie,żeniemożeprowadzićsamochodówwdalekichtrasach.Nogi
muczasemcierpły,aprzecieżnadrodzeróżniebywa.Dlategowcisnąłna
swojemiejsceJacusia.Cościpowiem,bomitospokojuniedaje.

-Wandawyglądałanazakłopotaną.-Jacuśminieprzeszkadzał.Więcejgo
niebyło,niżbył.Alecośmisiętakiegozrobiło…Niewiem,obsesjajakaś,
czyco…CopatrzyłamnaWacka,tomiałamochotęgoukatrupić…

-Przecieżnieukatrupiłaś-pocieszyłająAma.-Jananiegorzadko
patrzyłam,ateżmiałamochotęzrobićmukrzywdę.Zasamąochotęjeszcze
zakratkiniewsadzają.

-Tymiałaśochotę,ajafaktycznietozrobiłam-wyznałaWandaz
determinacją.

-Utłukłaśgo?-przeraziłasięAma.-Tugdzieśgotrzymasz?Musimysięgo
pozbyć,bocięwsadzą!

Wandazachichotałaipoklepałająuspokajającopodłoni.

-Ama,dzieciaku,przestań.Niezabiłamgo,tylkomukrzywdęzrobiłam,
mówię.Jakmyślisz:odczegoonjesttakigruby?

-Aodczegojestsięgrubym?Odżarcia!-fuknęłaAma,zulgąprzyjmującdo
wiadomości,żeniebędziemusiaławozićsamochodemtrupa.Awiozłabyna
pewno,bolubiłaWandę.

-No,właśnie.Bojaktóregośdniapomyślałam,żeniewytrzymamtakdłużej
ipostanowiłamgozapaść.Zawszelubiłjeść,akiedyzaczęłammupodtykać
smakołyki…Tochybaniejesttakiestraszneprzestępstwo,co?-Wanda
popatrzyłanaAmęniepewnie.-Osobiściebymgoniezabiła,tylko
cholesterolalbozawał.Alesumieniemnietrochęgryzie,bowkońcurobiłam
totłusteżarciezpremedytacją.

Amaprzezchwilępatrzyłananiąwmilczeniu,apotemzaczęłasięśmiać.

-Niemaszsięczymgryźć.Jakwidać,Wacuśjestodpornynacholesterol.A

background image

szkoda,bomiałbytakąpięknąśmierć.Dajspokój,Wacuśmasiędobrze.
Lepiejpowiedz,cozJacusiem?Jakonnieżyje?Wypadekmiał?

-Chybanie.-Wandaodetchnęłazulgą,uciszającwyrzutysumienia,i
pokręciłagłową.-

Wacekminicniepowiedział.Wiem,żeJacuśnieżyje,boodpolicji
słyszałam.Czekaj,jakWacekjużbyłwdrzwiach,topowiedział,żejakby
ktośoniegopytał,mammówić,żesięwyprowadziłiniconimniewiem.
Naprawdębyłprzestraszony.Oczkamulatałynawszystkiestronyiłapymu
siętrzęsły.Czegoonmógłsiętakbać?

-Jeślionsiębał,tomusiałwiedzieć,cokombinowałJacuś-rzuciław
zamyśleniuAma,marszczącbrwi.-Cholera,szkoda,żemnieniebyło,bo
możebymwyciągnęłaodniegojakieśinformacje.Wanda,aciebiewogóle
nieobchodzi,cooninarozrabiali?IdlaczegoJacuśnieżyje,aWacuśsię
ukrywa?

-Awiesz,żenie-odparłaWandaponamyśle.-Takmiprzeztelata
wszystkiePiecykidaływkość,żemamdosyć.Jacuśwsumiebyłdlamnie
obcy,Eleonorynieznosiłam,bomnąpomiatała,aWacek…Dlaniegotoja
chybabyłamtakababadowszystkiego.Mamsięjeszczenimiprzejmować?

-No,nie-zgodziłasięAmazgłębokimzrozumieniem.-Alejabymjednak
byłaciekawa…

-Jatamjestemciekawaczegoinnego-oświadczyłaWandazdeterminacją.-
MuszępogadaćzSabiną.Chcęwiedzieć,comamdalejrobićiczymisięw
ogólecośztegomałżeństwanależy.Icozmieszkaniem,tymitamtympo
teściowej,bojakWacekzniknie,tochciałabymwiedzieć,naczymstoję.
Płakaćzanimniebędę,alewolałabymwiedzieć.

-Rzeczywiściemaszrację.Pogadajzmatką,specjalizujesięwrozwodach,
Wacusiakochataksamojakty,napewnocipomoże-powiedziałaz
roztargnieniemAma.-No,dobrze,nicnieporadzę,żeznaturyjestem
ciekawa.Korcimnie,żebysiędowiedzieć,cooniobajwykombinowali.

Chybazasięgnęwiadomościuźródła.Któragodzina?-Spojrzałanazegarek.
-Ciekawe,czyjużskończyłpracę?Dziękizadożywienie,Wandziu!-Wstała.
-Muszęlecieć.Dowiemsię,cozJacusiem,idamciznać,bochybabędziesz
miałatrochęroboty.-Pokręciłaztroskągłową.-

Ciotkętrzymająwlodówce,terazJacuś.Trzebabędzieichpochować,co?Bo
niesądzę,żebyWacuśsiętymzajął.

-Ama,poczekaj!-poderwałasięWanda.-Narobiłamtychgołąbków,jak
głupimydła.

background image

Zapakujęcijedodomu.Aopogrzebyzacznęsięmartwić,jakjużwydadzą
ciała…AmożeWacekwrócidotegoczasu?

Amawsiadładosamochodu,ulokowałanasiedzeniuobokpojemnik,wktóry
Wandazapakowałajejprowiant,ipopadławzamyślenie.Przezchwilę
wahałasię,czypowinnazawracaćprokuratorowigłowęzpowoduwłasnej
ciekawości.Wkońcuuznała,żezadzwonidoniegoibędziedziałaław
zależnościodtego,jakpotoczysięrozmowa.Wostatecznościmiałazamiar
skusićgosmakowitympożywieniem.

Sprawdziłaksiążkętelefonicznąwkomórceiwcisnęławłaściwyguzik.
ZgłosiłasiępocztagłosowaiAmapoczułarozczarowanie.Westchnęła,
rozłączyłasięipostanowiławysłaćSMS-a.

Długosięzastanawiałanadjegotreścią,wreszcienapisała:„Jeślimaszczas,
zadzwoń.Ama”.

Wysłaławiadomośćiodrazupomyślała,żegłupiozrobiła.Jeszczepan
prokuratorpomyśli,żezależyjejprywatnienautrzymaniukontaktu.Bo
przecieżztego,conapisała,wcaleniewynikało,żeonapoprostumusisię
dowiedzieć,cosięprzydarzyłoJacusiowi.Jakbyniepatrzeć,należałdo
rodziny.

Aparatzadzwonił,kiedyAma-bardzozłanasiebie-miałaruszyćspodbloku
Wandy.

Sięgnęłaponiegozniechęcią.

-Ama?Toja,Krzysztof.Przepraszam,żeodrazunieodebrałem,aledopiero
skończyliśmyzŁukaszemprzesłuchiwaćtegoRuskiego,któregousiłowałaś
aresztować.Dzwoniszzdonosemczyprywatnie?-zażartował.

-Acobyśwolał?-zainteresowałasięAnnaMaria,nimzdążyłaugryźćsięw
język.

-Todrugie-odparłnatychmiast.-Choćintuicjamimówi,żeniemamnaco
liczyć.Tojednakdonos?

HumorAmyodrazusiępoprawił.Uśmiechnęłasiędosiebieszeroko.

-Niezupełnie-powiedziałamiłosiernie.-WracamwłaśnieodWandy.
Wpadłamjąpocieszyć,boWacuśchybadałdylawsinądalidowiedziałam
się,żeJacusiaszlagtrafił.Daszsięprzekupić?Bojestemciekawa,cosię
naprawdęstało,aWandanicniewie.

-Robisięciekawie-skomentowałKrzysztof.-Proponujeszcośszczególnego
wzamianzainformacje?

-Bardzo-oświadczyłaAmaradośnie.-Powiemciwszystko,czegosię

background image

dowiedziałamodWandy.Inakarmię,borozumiem,żejeszczeniebyłeśw
domu.Todużepoświęceniezmojejstrony,boWandaspecjalniedlamnie
zrobiłatakiegołąbki,jakichwżyciuniejadłeś.Podzielęsięztobą.

Przezchwilępodrugiejstroniepanowałagłuchacisza,apotemrozległsię
śmiech.

-Ama,jesteśniebezpiecznadlaotoczenia.Właśniemnieskorumpowałaś.Ale
uważaj,bojestemgłodnyjakwilk.Możeszbyćzmuszonadowiększych
poświęceń,niżmyślisz.

-Wybijtosobiezgłowy,prokuratorze.Samasobiestawiamgraniceijeszcze
siętakinienarodził,którybymniedoczegośzmusił-odparłaAmawyniośle.

-Prosiszsięokłopoty,dziewczyno.Umnieczyuciebie?Zarazwyjeżdżamz
pracy.Będęzajakieśczterdzieściminut.

-Umnie-zdecydowałaAma,bouznała,żepewniejpoczujesięnaswoim
terenie.-Podaćciadres?

-Trafię.Dozobaczenia.

Amaodłożyłatelefoniuśmiechnęłasiędosiebiezsatysfakcją.Jużdawno
zapomniała,żeistniejąnormalnimężczyźni,zktórymidasięrozmawiać.I
flirtować,bowłaściwietarozmowabardziejprzypominałaflirtniżdialog
dwojgaobcychludzi.No,idobrze.Kobietateżczłowiekiczasemmusisobie
poprawićsamopoczucie.Powarunkiemżetrafinainteligentnegofaceta,bo
inaczejtożadnaprzyjemność.Bylecepsięnienadaje.

Amaspojrzałanazegarekiwystartowałajakdopożaruznadzieją,żepolicja
mainnesprawyniżściganiepiratówdrogowych.Zwolniładopierona
Urzędowskiej,boprzypomniałasobieoradarach.OkoliceMarzeniaznowu
minęłajaknaziemnyodrzutowiec,apotemjużspokojniepodjechałapod
blok.Złapałaprokuratorskąłapówkęipognałanadrugiepiętro.Musiałasię
jeszczewykąpać,przebraćiupiększyć.Flirtzprzystojnymprokuratorem
wymagałpewnychwysiłków,alezapowiadałsięinteresująco.Amajużdawno
nieczulą,tegomiłegodreszczyku.Byłynarzeczonyskuteczniejązniechęcił
dopłcimęskiej.

Nawetprzezgłowęjejnieprzeszło,żerobidokładnieto,nacomiałanadzieję
jejmatka.Icałeszczęście,bogdybynatowpadła,prokuratorJerczyk
przestałbydlaniejistnieć.

KiedyKrzysztofpojawiłsięwdrzwiach,Amabyłajużgotowa.Gołąbki
grzałysięwmikrofalówce,wspecjalnymdzbankuparzyłasięzielona
herbata.

-Przepraszam,żesiętrochęspóźniłem,alejednakmusiałemwpaśćdodomu

background image

-powiedział,podającgospodynibutelkębiałegowina.-Byłemdzisiajw
prosektorium,atenzapach…-Machnął

ręką.-Mamnadzieję,żewinobędzieciodpowiadać.

-Wejdź.-Amazaprowadziłagodopokojuiposadziłaprzystole.-
Czerwonegounikam,bosamaponimczerwienieję.Nieprzewidywałam
pijaństwa,aleskorojużprzyniosłeś,tonalej.Jutromamwpracyciężkidzień,
niemogębyćskacowana,boklientkipomyślą,żeszewcbezbutówchodzi…
Kieliszkisąwbarku.-Wskazałaręką.-Jamuszęjeszczeskoczyćnachwilę
dokuchni.

Kiedywyszła,Krzysztofrozejrzałsięzciekawościąipomyślał,żepanna
Rozbickamadobrygust.Pokójbyłjasny,przytulny,utrzymanywciepłych
kolorach.Naścianiewisiałjedentylkoobraz,któregonasyconekolory
przykuwaływzrok.

-Nacopatrzysz?-Amawniosłapółmisekzgołąbkami.

-Toimpresjonizm,tak?Monet?Tokopia,prawda?Niezła.

Amapodążyłazajegowzrokiemiuśmiechnęłasięzaprobatą.Panprokurator
byłbardziejinteresujący,niżjejsięzpoczątkuwydawało.Dotejporyjedyną
osobą,którarozpoznaładzieło,byłjejojciec.No,aleonuwielbiałwszystkich
impresjonistówbezwyjątkuimiałonicholbrzymiąwiedzę.

-MakiwpobliżuArgenteuil-wyjaśniła.-Maszrację.Monet.Miałamkiedyś
chłopaka,którystudiowałnaASP.Szybkomiprzeszło,bopozowałna
wielkiegoartystęizachowywałsięczasamijakschizofrenik.Ogólniebył
beznadziejny,alegenialniekopiowałimpresjonistów.Wyłudziłamtenobraz
odniego.Macośwsobie.Zawsze,gdynaniegopatrzę,myślę,żezaktórymś
kolejnymzakrętemczekająnamniemojewłasne,płonąceczerwieniąmaki.
Mojanagroda…-Pożałowałanagleswojejszczerościirzeczowododała:-
Pośpieszsięznapojami,bozarazprzyniosęresztęimożemyzacząćjeść.-
Odwróciłasięnapięcieizrejterowaładokuchni.

Krzysztofposłuszniepodszedłdobarku.Szybkozlokalizowałbutelkizwodą
mineralną,wysokiekieliszkiipojemnikzlodem.Przygotowującnapoje,
pomyślał,żetenostatniamantmusiał

zranićAmębardziej,niżsięSabiniewydawało.Zauważył,żepannaRozbicka
niechętniemówiosobie,anazewnątrzstarasięsprawiaćwrażeniesilnej,
twardejdziewczyny,któranieprzejmujesiębyległupstwamiimocnostąpa
poziemi.

Przyszłomudogłowy,żesamczujesięwtejchwilijakmalarz.ObrazAmy,
którystworzyławjegoświadomościmatkadziewczyny,byłwzasadzie

background image

czarno-biały.Terazdopieronakładałnaniegokolejnewarstwykolorówi
powolutkutworzyłwizerunekprawdziwejAnnyMarii.

Wizerunek,który-bądźmyszczerzy-corazbardziejgofascynował.

-Gotowydouczty?-Amaweszładopokojuiszybkorozstawiłanastole
talerze,sztućceifiliżankizherbatą.-Siadajijedz,ajapostaramsię
zapomniećnachwilę,jakbardzosiępoświęcamdlasprawy.

-Dlasprawy?-Krzysztofzrobiłsmętnąminę.-Przykre.Ciekawe,co
musiałbymzrobić,żebyśkiedyśzechciałapoświęcićsiędlamnie.

Amanatychmiastsięnastroszyła.

-Szowinista!Anibydlaczegotokobietazawszemacośpoświęcaćdla
faceta?Możebyrazodwrotnie?-Obrzuciłagozłymspojrzeniem.

-Dlaczegonie?-zgodziłsięKrzysztof,ukrywającrozbawienie,ipostawiłna
stolekieliszkizalkoholem.-Jeślijużdałemsięprzekupić,mogępójśćokrok
dalej.Lubięryzyko.Copowinienempoświęcićwedługciebie?

Amauznała,żerozmowazmierzawzłymkierunku.Odrobinaflirtu-zgoda.
Oniczymwięcejniemamowy.Cholera,zachowywałsięjakośinaczej,niżci
wszyscyfaceci,zktórymizadawałasiędotejpory,izaczynałojątodrażnić.
Tamcibyliprzewidywalni,aprzytymczułasięjakcielę.

Niepewnie.Jakbystałaprzeddrzwiami,którezachwilęsięotworzą,aonanie
mapojęcia,cojązanimiczeka.Tostraszniedenerwujące,kiedyfacetmówi,
atyniewiesz:poważnieczyniezobowiązująco?Tomęczące,psiakrew.Tyle
razysięnacięła,żeniechcesięzastanawiać,coztegogadaniawynika.Ico
onmanamyśli.

-Ależtopyszne!-głosKrzysztofawdarłsięznienackawjejsmętne
rozmyślania.-Terazrozumiem,czemutenwaszWacuśtotakihipcio.Pewnie
teżbymtakwyglądał.

-Zależy,cobyśjadł-mruknęłaAma.-Wacuślubitłustoidużo.Tegołąbki
akuratniesąbardzokaloryczne.PozatymWacuśzielonejherbatynieweźmie
dopyska,aonanaprawdępomagaspalaćtłuszcze.-Wzruszyłaramionami.-
Wszystkomożnajeść,bylezumiarem…Ha!-

olśniłojąnagle.-Chybawiem,codoradzićWandzi.Martwisię,cozrobić,
jeśliślubnyzniknienaamen,aprzecieżjestgenialnąkucharką!Fachjak
złoto!

-Będępierwszymklientem-zapewniłprokuratorizmieniłtemat:-Jużprzez
telefonwspominałaś,żeWacuśdałdyla.Ciekawe.Mamypodstawy,żeby
wysłaćzanimlistgończy,boŁukaszgouprzedził,żemasiedziećnatyłku…
Czekaj,mówiłaś,żebyłprzestraszony…Chybanaprawdęmacośna

background image

sumieniu.Kiedywchodziłnaprzesłuchanie,akuratwyprowadzalitego
Pletniakowa.Tamtentylkonaniegospojrzał,aonprawiewbiłsięwścianę.
Cośmisięzdaje,żedobrzesięznają.Łukasztwierdzi,żeWacuśwyglądana
bardziejprzerażonegoniżprzejętegośmierciąsyna.

-Ha!Syna!-przypomniałasobieAma.-Orany,niemiałampojęcia,żew
rodziniejesttyletajemnic.Wandamipowiedziała…-zrelacjonowała
dokładniewszystko,cokuzynkawyjawiłajejnatematJacusia.-Ciotkanieźle
musiałanamieszać.BowpapierachWandafigurujejakomatka.

Zaraz!AJacuśtoco?Jakonnieżyje?

Krzysztofinteligentniedomyśliłsię,ocojejchodzi,iwyjaśnił:

-Trzypchnięcianożem.Jednoprostowserce.Naszdoktorczekajeszczena
wynikizlaboratorium,alejestprawiepewien,żezgonnastąpiłwczoraj.
Zginąłprawdopodobnieokołodwudziestej.Czyliwtedy,kiedysięnaniego
czaiłaśpodwarsztatemPawła,onjużnieżył.

-Myślisz,żetenRuskigozadźgał?-Amawzdrygnęłasięwyraźnie.

-Takwłaśniemyślę.Jeślibędziemymielitrochęszczęścia,znajdziemyna
nożuDNAmłodegoPiecyka.Mielibyśmysprawęzgórki…Ama-rzuciłjej
proszącespojrzenie-przepytujrodzinę,urządzajmiprzesłuchania,alenie
pchajsięsamadotakichakcji,dobrze?

-Dlaczego?-zjeżyłasiędziewczyna.-Głupszajestemodpolicji?

-Czyjacośmówiłemotwojejinteligencji?-Krzysztofwestchnął.-Policjiza
topłacą,tobienie.Niechcęsięciągleociebiemartwić.Jeślidalejbędziesz
siędotegomieszać,tomniemożeszlagtrafićwcześniej,niżbymchciał.

-Przezemnie?-zdziwiłasięobłudnieAma,ignorującmiłepiknięciewsercu.

-Darujsobie,dziewczyno.-Krzysztofpopatrzyłnaniązwyraźnym
zniecierpliwieniem.-

Podobnoniejesteśgłupszaodpolicji.Dobrzewiesz,comiałemnamyśli.

Amapoczułasięjakskarconedzieckoiprzezchwilęmiałaochotęwylaćmu
cośnagłowę.

Jejtwarznabrałakolorówitojeszczebardziejwyprowadziłojązrównowagi.
Jasnacholera,niemiałazamiaruczerwienićsięprzezżadnegofaceta!

-Niewiem,comiałeśnamyśli!-wrzasnęłazfurią,wymachującwidelcem.-
Idośćmamwiecznegodomyślaniasię,cojakiśfacetmanamyśli!Jużsię
paręrazydomyślałamizawszeokazywałosię,żeźle!Mamtegopodziurkiw
nosie!

background image

-Wporządku-powiedziałłagodnieKrzysztof.-Powiemwprost.Niechcę,
żebystałacisiękrzywdafizyczna,bocośmniedociebieciągnie.Jużod
pierwszejchwili,kiedyzobaczyłemtwojezdjęcienabiurkuSabiny…

Amaskamieniała.Wyobraziłasobie,jakmatkareklamujejąKrzysiowii
natychmiastbuntwybuchłwniejjakpożar.

-Znowutosamo!-wysyczałazmiażdżącąpogardą.-Cocizamnie
obiecała?Błyskawicznąkarierę?Wyliczyłacimojesłabepunkty?
Powiedziała,ilerazyjużsięnacięłam?

-Przeciwnie-odparłspokojnie.-Kazałamitrzymaćsięodciebiezdalekai
obiecała,żepołamiemiwszystkiekości,jeślispróbujęcięskrzywdzić.Sabina
jestbystra.Odrazuzauważyła,żegapięsięnatozdjęciejaksrokawgnat.

-Cociomnienaopowiadała?-warknęłaAma,wcalenieułagodzona.

-Zpoczątkuwcaleniewiedziałem,żejesteśjejcórką.Niejesteściepodobne.
Wpadałemdoniej,bopoprosiłaopomocprzyjednejzespraw.Dopiero,
kiedyzauważyła,żetakmnieintrygujetwojezdjęcie…Comiotobie
opowiadała?Samesuperlatywy.-Amaprychnęłazpowątpiewaniem,alenie
zareagował.-Mówiła,żejesteśjejukochanącórkąijestzciebiedumna.
Poinformowałamnie,żeskończyłaśfarmacjęidermatologię.Żebyłaśjednąz
najlepszychstudenteknaroku.Żejesteśżywajakiskraiprzebojemidziesz
przezżycie.Żejesteśkobietąsukcesu.Żeświetnieporadziłaśsobiez
mężczyzną,którycięoszukał…Słuchałemtego,patrzącnazdjęcie,i
próbowałemtowszystkoznaleźćwtwoichoczach.Aletegotamniebyło.
Widziałemcośzupełnieinnego.Izastanawiałemsię,któreznaswidzi
prawdziwąAnnęMarię.

Amamilczałajakgrób,czując,jakwgardlerośniejejdławiącakula.Matka
naprawdębyłazniejdumna?Todlaczego,docholery,nigdyjejtegonie
powiedziała?Obcemuczłowiekowimogła,ajejnie?Dlaczegojejwmawiała,
żeniepotrafiwybraćsobieodpowiedniegofaceta?Świetniesobieporadziłaz
tymostatnimniedojdą?Fakt.Aleczyktoświe,ilejątokosztowało?

-Pierwszyrazzobaczyłemcię,kiedywpadłaśdoSabinydopracy-mówił
dalejKrzysztof.-

Pewnienawetnamnieniezwróciłaśuwagi,bobyłaśwtedywściekła.
Wykrzyczałaśjej,żewreszciepowinnabyćzadowolona,boześlubunicnie
będzie,iwypadłaśjakwicher…

Wściekła?Amadokładniepamiętałatendzień.Niebyławściekła,tylko
dotkniętadożywego.

Każdynerwwniejdygotał.Miałanadzieję,żematkatodostrzeżeiją

background image

pocieszy.Pojechałanajpierwdomieszkaniarodziców,alenikogoniezastała.
Ojcabyłobyjejtrudnozlokalizować,więcpomyślała,żematkęzłapiew
biurze.

-Porazdrugispotkałemcięwsupermarkecie,kiedyrobiłyściezIzązakupy.
Wtedy,gdystuknęłamójsamochód.Sprawiałaśwrażenieoschłeji
nieprzystępnej,więcpomyślałem,żemożerzeczywiściejesteśzadufanąw
sobiekobietąsukcesu,ajasobietylkocośwyobrażałem.Wiesz,niejestem
przesadnieprzywiązanydoswoichprzekonań,aleteżinierezygnujęznich,
zanimichdokładnieniesprawdzę.Tęsamąoschłośćinieprzystępność
zauważyłem,kiedywynikłasprawaześmierciątwojejciotki.Specjalnie
wtedyzacząłemwpadaćdotwoichrodziców.Miałemnadzieję,żecię
spotkamialbopotwierdzę,albowykluczęswojąhipotezę.

Amaterazsłuchałauważnie.Krzysztofmówiłspokojnieibezemocji,cojuż
usposabiałojąprzychylnie,bonieczułasięoceniana.

-Twojamatkamiaławieleracjiwtym,comówiła.-Popatrzyłnaniąi
uśmiechnąłsię.-Aleniedokońca.Boto,comiprzedchwiląwykrzyczałaś,
potwierdza,żejateżsięniemyliłem.To,cowcześniejbrałemza
nieprzystępność,tozwykłaostrożność.Niewiem,ilerazyzawiedlicię
mężczyźni,alewidzę,żezrobilitoskutecznie.Boiszsięsparzyćporaz
kolejny.Możewoczachtwojejmatkijesteśtwarda,alejawidzęzupełnieco
innego.

-Comianowicie?-wyrwałosięAmiezprzekąsem.

-Człowieka,którypoludzkuboisię,żeznowuzostanieoszukany.

-Tochybazdrowareakcja,niesądzisz?-Amaspojrzałananiegozezłością.-
Jesteśprawnikiem,więcpowinieneśznaćludzkąnaturę.Atyjesteśinny?
Pchaszsiędrugirazwtosamobagno?Będzieszmnieterazwychowywałw
drugąstronę?Bożyciejestpiękneijutroświatsięprzedemnąrozdziawina
oścież,aksiążębędziemniekochałiszanowałażdośmierci?Możejeszcze
daszmisłowohonoru,żetakbędzie?

-Niedamcisłowa.-Krzysztofwdalszymciągubyłspokojny.-Nawłasnej
skórzeprzekonałaśsię,żewżyciubywaróżnie.Wychowywaćteżcięnie
będę.Alewierzę,naprawdęwierzę,żezanajbliższymzakrętemznajdziesz
swojemaki.Ama-uniósłdłoń,bodziewczynajużotwierałausta,żebycoś
powiedzieć-wiem,żemaszjużdośćdomyślaniasię,czegofacetchceod
ciebie.Więcpowiemwprost,żebyśniczegoniemusiałasiędomyślać-
zamilkłnachwilę,apotem,patrzącjejprostowoczy,odezwałsięponownie:
-Odchwili,kiedyzobaczyłemtwojezdjęcie,niemogęprzestaćotobie
myśleć.Jesteśupartajakkoza,alemnieteżniebrakujedeterminacji.Proszę
tylko,żebyśdałaszansęnaszejznajomości.

background image

-Adaszmigwarancję,żetosiędlamnieźlenieskończy?-palnęłaAma,nim
zdążyłaugryźćsięwjęzyk.

-Gdybymcijądał,tobymskłamał.-Krzysztofwestchnął.-Niejestem
jasnowidzem.Weź

poduwagę,żejateżryzykuję.Możenawetbardziejniżty.Jawtowchodzę
bezbagażuemocjonalnego.Możeszmizrobićwiększąkrzywdęniżjatobie,
bomaszjużswojeuprzedzenia.

Jedynagwarancja,jakąmożeszodemniedostać,tozapewnienie,żebędę
wobecciebieuczciwy.

Każdainnabyłabykłamstwem,bodopierosiępoznajemyijedynąrzeczą,
którąwiemotobienapewno,jestto,żebywasznieprzewidywalna.

-Toczegotywkońcuodemniechcesz?-zniecierpliwiłasięAma.

-Żebyśprzestałamnietraktowaćjakzagrożenie.Tylkotyle-rzekłKrzysztof.
-Oresztęzadbamsam.

-Jakąresztę?-Rzuciłamupodejrzliwespojrzenie.

-Mamciodrazuwyłożyćnastółwszystkiekarty?Toniejestprofesjonalne
podejście.-

Pokręciłgłową.-Aledobrze.Zaryzykujęipowiem.Mamnadzieję,żerazem
znajdziemytemakizazakrętem.

Amienachwilęzabrakłogłosu,alezarazwzięłasięwgarśćiwymamrotała
pogardliwie:

-Ha.Prokuratorromantyk.Takichzwierzątnaświecieniema.

Uśmiechnąłsiętylkoispokojniezacząłjeśćzimnegojużgołąbka.

Wredakcji„EchaKraśnika”panowałabłogosławionaciszaprzerywanatylko
stukotemklawiatury.KonradBłońskizwielkimsamozaparciempisałkolejny
artykułzposiedzeniaradymiejskiej.Niesprawiałomutoprzyjemności,alew
końcuzatomupłacono.

ObokLukrecjaSzczęsnaprzeglądaławskupieniugotoweartykułyi
umieszczałapodpisypodzdjęciamiFilipa.WprzeciwieństwiedoKonrada
pracowałazprzyjemnością,boautorzdjęćbył

pozaredakcjąiniewykłócałsięokażdywyraz.Kamawysłałagodo
biblioteki,gdziemiał

sfotografowaćwystawędziecięcychrysunków.

KamilasiedziałaprzybiurkuLuizyiniemogłasięskupićnaniczym,bo

background image

myślałaowłaścicielcemebla,któraprzedchwiląwyżebrałagodzinęna
załatwianieswoichprywatnychspraw.Kamabyłapewna,żeLuizamazamiar
złożyćwizytęPawełkowiiwydębićodniegopieniądze.Nasamąmyślotym
wszystkosięwniejburzyło.Złościłoją,żePawełjesttakiłatwowiernyidaje
sięnabieraćna„potrzebyTomaszka”.Gdybypieniądzenaprawdęszłynajego
utrzymanie,todzieciakpowinienjużopływaćwnajnowocześniejszebajery,a
Kamaosobiściesłyszała,jakdomagałsięodmatki,żebymukupiłataniągrę
komputerową.Kamilabyłaakuratnieźlezorientowanawtematyce
komputerowej,bojejdrugapołowazawodowozajmowałasięinformatyką.

-Cholera!-mruknęłagniewnie.-Cośbymzrobiła.Ażmnieswędzi.

Konradoderwałoczyodkomputera,rzuciłjejtrochęnieprzytomnespojrzenie
iostrzegł

poczciwie:

-Możetojakieśuczulenie.Niedrapsięprzypadkiem.Najlepiejidźdo
dermatologa,niechcicośprzepisze.

-Jakieuczulenie!-parsknęłaKama.-ChybanaLuizę!Samamuszęnato
poszukaćlekarstwa.MożeprzyokazjiPawełkauwolnięodtejżmii.

-Aco?-zainteresowałasięLuka.-Luizaznowunarzekała,żeTomaszek
głodemprzymiera?

-Słuchmamdobry-powiadomiłająkoleżankazirytacją.-Filipjedziena
urlopdojakiegośkurortu.Zafrajer,bomatamrobićzdjęciajakimśszychom.
Luizaażpiszczy,żebyjechaćznim,aleFilipniemaochotyzaniąpłacić.
Terazwyleciałajakdopożaru.Jestempewna,żeposzłazwizytądobyłego
mężaibędzieusiłowaławydusićzniegopieniądzenaswojeosobiste
przyjemności.Inasamąmyślszlagmnietrafia!

-Wstrętne-stwierdziłaLukaponamyśle.-Możerzeczywiściecośzrób.

-Bardzochętnie,tylkopowiedz,co.Pawełjestdupawołowaiuwierzywe
wszystko,comutamałpanagada.-Kamazerwałasięodbiurkaizaczęła
chodzićnerwowopopokoju.

-Tojestproblem-przyznałKonradizafrasowanypodrapałsiępogłowie.-
MojaBasieńkaniedawnogospotkałaiostrzegała,żebyniedawałLuizie
więcej,niżmukazałsąd,boonawszystkoprzepuszczanasiebie.NatoPaweł
odparł,żeniebędzieryzykował,bomożesynczujesięposzkodowanyprzez
tenrozwód.Chybamapoczuciewiny.

-Zaraz!-Luceprzypomniałasięrozmowazmężem.-Kama,tyznasztę
drugążonę?

-Izę?Znam.Boco?-Kamilaprzerwałaswojąwędrówkęispojrzałana

background image

koleżankę.

-Jakaonajest?Możeonapowinnainterweniować?JaktenPawełektaksię
dajenaciągać,tomożeonapogoniLuizę?

-Luka,jesteśgenialna!-oświadczyłauroczyścieKama.-Jateżrozmawiałam
zPawełkiem,aleusłyszałamtosamocoBasieńka.Takmniewkurzył,że
zaczęłamzapisywaćwnotesie,kiedyLuizadoniegolatałaiczymsiępotem
chwaliła.MampomocenaukowedlaIzy!Dzwoniędoniej!

Niechdziała!-Wypadłazpokojujakburza.

-Niewiem,czytowporządku,żebywtrącaćsięwcudzesprawy…-Luka
westchnęła.-

Chybajesteśmyokropni.

-Luizabardziej-pocieszyłjąKonrad.

IzabelaŁęckajechaładowarsztatumężazrobionanabóstwoiwystrojonaw
najlepszeciuchy.PotelefonieKamiliuznała,żejeślimasobieporadzićz
rywalką,musisięgnąćpokażdądostępnąjejbroń.Wtorebcemiałakonkretne
argumenty-Kamazeskanowałanotatkiiprzesłałajejmailem.Izadokładnie
jeprzestudiowała,apotembłyskawicznieprzemyślałastrategięikipiąc
wściekłością,jechałateraz,byraznazawszeuświadomićbyłejmałżonce,że
konieczwykorzystywaniemPawełka.

DomężaIzaniemiałapretensji.Uważała,żejestwspółodpowiedzialnyza
potomka,isamapilnowała,żebywterminieprzelewałalimenty.Często
osobiściekupowałaróżnełakocie,kiedyPawełekwybierałsięzwizytądo
syna,inicjejsięztegopowoduniedziało.AlepodstępnadziałalnośćLuizy
wyprowadziłajązrównowagi,dlategomiałazamiarraznazawszepołożyć
jejkres.

Zaparkowałaprzedwarsztatem,wzięłatorebkę,zamknęłasamochódi
krokiemmodelkiruszyładowejścia.Piskliwygłoskobiecysłychaćbyłojuż
zadrzwiami.Izaweszładośrodkaipierwsze,cojejsięrzuciłowoczy,to
nieszczęśliwaminamęża.

-Cześć,kochanie!-ZpromiennymuśmiechempodeszładoPawełkaizłożyła
najegopoliczkuczułypocałunek.-Klientka?-ObojętniezerknęłaLuizę,
któraodwzajemniłasięzłymwzrokiem.-Dzieńdobry,jestemIzabelaŁęcka.
Cośpanizamawia?Niewiem,czyPawełzdąży.

WybieramysięniedługonaKaraiby,prawda,kochanie?-Przytuliłasiędo
niego.

Oszołomionymałżonekwbiłwniąogłupiałespojrzenieiniepewniekiwnął
głową.Luizapoczuła,żezachwilęszlagjątrafi.Buchnęławniejpłomieniem

background image

nienawiśćdorywalkiinatychmiastwysyczałajadowicie:

-Niewiem,czysięwybieracie.Potrzebujępieniędzy.Dużo.

-Nierozumiem?-Izauniosłabrwi.-Jestpaniszantażystką?-Zaśmiałasię.-
Chybacośsiępanipomyliło.Mójmążniemógłzrobićniczego,czymmożna
bygoszantażować.Jestanielskouczciwy.Wiepani,niektórekobietyto
idiotki-dodałapoufale.-Jegopoprzedniażonamusiałabyćokropna,jeślisię
nanimniepoznała.Aletowsumiedobrze.-Wzruszyłaramionami.-Dzięki
temujamiałamszczęście.

-Niejestemszantażystką!-wrzasnęłazfuriąLuiza.-Jestemjegobyłążoną!
Ipotrzebujędziesięciutysięcy!Onmasyna!Cośsiędzieckunależyodojca!
WysiębędzieciepałętaćpoKaraibach,adzieciakmapostnekluskijeść?!

Izarozejrzałasięwokół,usiadłaprzybiurku,założyłanogęnanogęiskinęła
namęża,bypodszedłdoniej.KamienniemilczącyPawełekstanąłkarnieza
jejplecami,opiekuńczokładącdłońnajejramieniuicierpiąckatuszenasamą
myśl,żeIzamusiznosićto,coonznosiłprzezlata.

-Widziałamorzeczeniesądu-powiedziałaspokojnie.-Pawełjestuczciwy,
więcodrazumnieuprzedził,żemazobowiązaniawobecsyna.Mapłacićna
dzieckotysiącpięćsetzłotychmiesięcznie.Niewiem,jakimcudemudałosię
panizałatwićażtakwysokiealimenty,alepłaci,bosamapilnujęterminów.
Nicwięcejsiępaninienależy.Skądsiępaniwzięłotedziesięćtysięcy?

Luizaprzestałalogiczniemyśleć.Tablondflądradziałałananiąjakpłachta
nabyka.Włosmodnieprzystrzyżony,drogimakijaż-akuratnatymLuizasię
znała-markowakieckaibuty,naktórychwidokażjąskręciłozzazdrości.
Jakimprawemtalafiryndawydajenasiebiepieniądze,którejejsięnależały?
Karaiby?JużonajejpokażeKaraiby!

-Książkidoszkołymuszęmukupić!-wrzasnęła,niepanującnadsobą.-
Wakacjesą!WynaKaraiby,aonmawdomusiedzieć?!

-Niesiedziwdomu-odparłaspokojnieIzaipoklepałauspokajająco
mężowskądłoń,któradrgnęła.-Oilemiwiadomo,obecnieprzebywa…-
otworzyłatorebkęiwyjęłazniejwydruk.-

Gdzietobyło?A,mam.TerazjestnakoloniachnadJezioremBiałym.Codo
książeknatomiast,toniewierzę,żebykosztowałydziesięćtysięcy.Proszę
dostarczyćPawełkowiwykaz,ajajezprzyjemnościąkupię.Mążje
przyniesie,kiedybędzieskładałwizytę.

Luizatrzęsłasięzwściekłości.Nietakmiałobyć!Miaławejść,wziąćczekod
Pawełkajakzwykle,ijuż.Bezżadnychkomplikacji.„Cotęzołzętu
przyniosło?Icoonamanatejkartce?”.

background image

-Mampropozycję-powiedziałaIzazuroczymuśmiechem.-Skorotak
ciężkojestpaniwychowywaćTomaszka,tomożePawełprzejmienadnim
opiekę?Mamydużemieszkanie,miałbyswójpokój.Japracujęwdomu,więc
mogłabymsięnimzajmować.

-Paweł!-wyskrzeczałaLuiza,czując,żesiędusi.-Coonamitupieprzy?!
Cotykombinujesz?!Pomoimtrupie!Pasowałobyci,żebyśalimentównie
musiałpłacić,co?!No,tomniepopamiętacie!

-ZanimzaczniepaniciągaćPawłaposądach-przerwałajejspokojnie,
aczkolwiekzimnoIza

-możepaniązainteresujefakt,żedokładniewiem,kiedyinacowyciągała
paniodPawłapieniądze.-Powachlowałasiękartką.-Bo,widzisz,Pawełku,
twójsynnieprzymieragłodemimasięwcoubrać.Twojabyłażonamiała
nadzieję,żezasponsorujeszjejwyjazdzamantemdokurortu.I,wiesz,
kochanie,jasięnatoniezgadzam.Twojemusynowinieżałuję.Aleniewidzę
powodu,żebyśmusiałutrzymywaćobcąbabę.

-Izuniu,niewiedziałem…-Pawełmiałbardzonieszczęśliwąminę.

-Wiem,żeniewiedziałeś-uspokoiłagoIza.-Aleterazjużwieszikiedyta
paniznowuciębędzienachodzić,złóżdoniesieniedoprokuraturyo
wyłudzaniepieniędzy.Jestempewna,żeKrzysiochętniesiętymzajmie.No,
tochybawszystko.-PrzeniosławzroknaskamieniałąLuizę.-

Zegnampanią.Bo„dowidzenia”byłobyraczejnienamiejscu,prawda?

-Cotamsłychaćwmediach?-zapytałpogodnienajedzonydosytaŁukasz,
wodzącoczamizasprzątającązestołumałżonką.

Lukazachichotała,machnęłachwiloworękąnatalerzeiprzysiadłana
kanapie.Minęmiałajakkot,którywłaśnieopiłsięnajlepszejśmietanki.

-Mogęprzysiąc,żeiKonrad,iKamilaopowiadająterazotymsamym-
powiedziałazrozbawieniem.-Kamajestdzisiajchybanajszczęśliwszą
kobietąwtymmieście.Kiedywychodziłyśmy,szepnęłaminaucho,że
SzekspirwłaśnieLuizęmiałnamyśli,kiedypisał

Poskromieniezłośnicy.

-Chceszpowiedzieć,żeLuizazostałaposkromiona?-zaśmiałsięŁukasz.-I
ktotegodokonał?

-DrugażonaPawełka.Iza.Nieznamjej,alejużjąlubię.Zdajesię,żejestem
wredna,aletrudno.WidocznieLuizabudziżywereakcje.

-Cojejzrobiła?

-Dokładnieniewiemy,aleKamamadzwonićwieczoremdoIzyijutronam

background image

wszystkoopowie.

-Chceszpowiedzieć,żedziałaliściezespołowo?-zdumiałsięŁukasz.-Rany
boskie,strachwamsięnarazić,bojakzewrzecieszyki…

-Śmiejsię!-obraziłasięLuka.-Wiesz,żeonachciaławyciągnąćod
PawełkadziesięćtysięcynawypadzFilipem?Dlamnietoniedoprzyjęcia!
NawetKonradbyłzatym,żebyjąpowstrzymać!

-Icozrobiliście?-zapytałpojednawczoSzczęsny.

ŻonaopowiedziałamuopomyśleKamy,wktórymmiałaswójskromny
udział.

-Onamarefleks.Mniebynieprzyszłodogłowy,żebytozeskanować.
Siedzieliśmyjaknaszpilkach,boKamazwolniłaLuizętylkonagodzinę,
więctazołzamusiałaszybkowrócić.-Lukapokręciłagłową,bostanęłajej
przedoczamitwarzkoleżanki.-WidywałamjużwściekłąLuizę,aletobyło
ledwiepreludiumdotego,codzisiajpokazała.Natwarzymiałaczerwone
placki,woczachfurię,ręcejejdrżałyjakalkoholikowi.Ajaksięodezwała…
Gdybysłowazabijały,totaIzajużbypięćrazyumarła.WkońcuKamasię
wkurzyłaiporadziłajej,żebyposzładopsychiatry,bojestniebezpiecznadla
otoczenia.A,wiesz-prychnęłaśmiechem-Luizamyśli,żeIzawynajęła
prywatnegodetektywaistądmadokładneinformacjenajejtemat.Cośmisię
zdaje,żeFilipbędziemiałprzerąbane.Luizauważa,żetoonchlapnąłkomuś
otychpieniądzach.Wyleciałojejzgłowy,żesamaotymmówiławredakcji.
Wcalesięztymniekryła,bawiłoją,żePawełektakigłupiidajesięwkonia
robić.Ciekawe,cojejtaIzapowiedziała?

Amiewszystkoleciałozrąk.Pracowaładokładnie,alezwykłeopowieści
klientekpuszczałamimouszu.Potakiwałatylkonaichzwykłenarzekaniai
niecierpliwiespoglądałanaduży,wiszącynaścianiezegar.Niemogłasię
doczekaćkońcapracy.Musiała,aletokonieczniemusiałaporozmawiaćzIzą.
Działosięcoś,czegonigdywcześniejniedoświadczyła,acowyprowadzało
jązrównowagi.Izabyłarozsądna,oiletematniedotyczyłjejproblemów,
więcpowinnapodpowiedziećprzyjaciółce,comarobić.Potrzebowała
przyjacielskiejradyjakpowietrza.

Byłatakzaabsorbowanaswoimproblemem,żeniewpadłanato,by
wcześniejzadzwonićdoIzy.Zamknęłazakład,wsiadładosamochodui
pojechałaprostopodblok,wktórymmieszkaliŁęccy.Przezschody
przemknęłajakmeteorienergiczniewcisnęładzwonek.

-Ama?Wchodź,zarazzawołamIzę.

DrzwiotworzyłPawełekiAmapoczułaurazę.Jakimprawembyłwdomuo
tejporze?

background image

Zwyklesiedziałdopóźnejnockiwwarsztacieiakuratdziśgowcześniej
przyniosło!

ZzaPawławyjrzałaIzainawidokminygościabłyskawiczniewydała
dyspozycje:

-Pawełek,tymieszkaszwpokoju,amyurzędujemywkuchni.Jakbędziesz
czegośchciał,towołaj.Przyniosęci.Chodź,Ama.-Pociągnęłaprzyjaciółkę
zasobą.

Pawełekniemiałnicprzeciwkotemu.Potulniepowędrowałdopokoju,
rozłożyłnastoleukochanekatalogi,sięgnąłpoalbumizająłsięoglądaniem
cudownychsecesyjnychmebli.KsiążkęprzywiózłzNiemiec,aledotądnie
miałczasujejporządnieprzejrzeć.Teraz,zkwikiemszczęściawduszy,oddał
siębezresztyulubionemuzajęciu.

TymczasemwkuchniIzastwierdziwszy,żeprzyjaciółkaprzyjechałaprostoz
pracy,postawiłaprzedniątalerzzupy.KiedyAmazaczęłajeść,opowiedziała
jejopognębieniuLuizy.

Satysfakcjabiłazkażdegojejsłowa,ale-kujejzaskoczeniu-przyjaciółka
przyjęłajejtryumfzmniejszymentuzjazmem,niżbynależało.

-Cośtydzisiajtakadziwna?Stałosięcoś?Jezus,Maria!-oprzytomniała
nagle.-Ama!Coświadomoozabójstwieciotki?!

AnnaMariaodsunęłapustytalerzizroztargnieniemzapytała:

-Jakiejciotki?

-No,przecież…-Izaspojrzałananiązosłupieniem.-Zapomniałaś?Ciotka
Eleonoraumarła!

Imówiłaś,żetwójkuzynprowadzijakieśszemraneinteresy!

-Jacuś?-Amaniechętnieskinęłagłową.-Jużprzestał.Wczorajsię
dowiedziałamodWandy,żenieżyje.Zdajesię,żeruskamafiagosprzątnęła.

Izaoniemiałanamoment,azarazpotemzaczęłabezumiarupocieszać
przyjaciółkę,ażtasięzniecierpliwiła.

-CośsiętakprzyczepiładoJacusia?Nieżyjeiwszystkieproblemymajużz
głowy!Nieprzyszłamtupoto,żebyśsięnademnąużalała,tylkożebyśmi
doradziła!

Izazamilkławpółsłowa,przyjrzałasięAmiezuwagąiniespokojnie
zapytała:

-Wczym?Jeślipopełniłaśprzestępstwo,nicminiemów.Samateżnicnie
powiem,alejakmniezapytają,wszystkowyklepię.Takimamgłupi

background image

charakter,trudno.

-Znaszsięnakwiatkach?-Amapuściłamimouszujejostrzeżenie.

Izęzatkało.Patrzyłanaprzyjaciółkę,jakbyjejwyrosładrugagłowa,apotem
ostrożnieprzytaknęła.

-Takmisięwłaśniezdawało.-Amawestchnęłarozdzierająco.-Cholera,
mamzagwozdkę.

Bukietdostałam.No,ładny,aleniemampojęcia,jaksiętechabazie
nazywają.Idlaczegoakurattakiesobiewymyślił.

-Masztajemniczegowielbiciela?-WoczachIzypojawiłsiębłysk.-Fajnie!
Cociprzysłał?

-No,właśnieniewiem,comiprzysłał!Myślałam,żetymipowiesz!Itonie
jestżadentajemniczywielbiciel.-Amawzruszyłaramionami.-Bilecik
przyczepił…Cholera,przynieślitechabazie,jakbyłamwpracy!Klientkiw
poczekalnimałoniedostałyskrętuszyi,taksięgapiły,botenposłaniecz
kwiaciarniprzelazłprzezcałykorytarz!

-Odkogotekwiaty?-WoczachIzyteżbłyszczałaciekawość.

-OdprokuratoraKrzysztofaJerczyka-wyrąbałazgryźliwieAma.-
Wygłosiszjakiśkomentarz?

-Jasne,żewygłoszę!-Izaniezwróciłauwaginauszczypliwyton
przyjaciółki.-Zacznęodpochwałymojejintuicji.Miałamrację,oczkamu
leciałynaciebiejużpodczaspierwszegospotkania!

-Ononiebyłopierwsze-przerwałajejzprzekąsemAmaipowtórzyła
wczorajsząopowieśćKrzysztofa.-Możepowinnamgoodrazuzniechęcić?
Jeślimojamatkabraławtymudział…

-Tymaszchybaparanojęnatympunkcie-skarciłająIza.-Olejto!Chłopak
przystojny,wisiałnatobieniebędzie,bomawłasnyzawód,noiwyraźnie
lecinaciebie!Jakbychciałciępodejść,meldowałbyciowszystkim?

AnnaMariazadumałasięnadsłowamiprzyjaciółkiiniechętniepozwoliłasię
przekonać.

-Adlaczegomyślisz,żetenbukiet,któryciprzysłał,oznaczacoś
szczególnego?-

zainteresowałasięIza.-Niewydajemisię,żebyprokuratorzyznalisięna
kwiatach.

-Tenjestnietypowy-mruknęłaAma.-Cholera,janawetniewiem,jakone
sięnazywają.

background image

-Toskądjamamwiedzieć?Przyniosłaśchoćjedenkwiatekzesobą?

-Nieprzyszłomidogłowy,alejakgozobaczę,torozpoznam!

Izaobrzuciłająwymownymspojrzeniemiprzyniosłazpokojulaptopa.

-Dobra.Będziemyguglać.Tylkonajpierwwyeliminujmychoćczęść
roślinek,bodouśmiechniętejśmiercinieznajdziemy…Opiszzgrubsza,jak
onewyglądały.Będęcizadawaćpytaniapomocnicze.

Miałypojedynczekwiaty?

-Nie.-Amapotrząsnęłagłową.-Dużokwiatkównajednejgałązce.
Bladoróżowych.Itagałązkatoniebyłatakanormalnałodyga,tylko…no…
gałązka,jakzkrzaka.Ipachniała.

-Czylinajprawdopodobniejbyłtokrzew!-UcieszyłasięIza.-Dobra.To
wguglamy

„krzewyozdobne”izobaczymy,conampokaże…O,dużotego!Wtakim
razieprzeglądaj,ajaprzygotujękanapki,bosamązupąsięchybanie
najadłaś.

Amaposłusznieprzysunęłalaptopaiznadziejązaczęłaprzeglądaćkolejne
strony.Kiedyzobaczyładługiwykazkrzewów,dreszczjejprzeszedłpo
plecach.

-Ranyboskie!Ażtyletego!Iza,jakzacznęotwieraćwszystkopokolei,to
przezmiesiącodciebieniewyjdę.Możebędzieprędzej,jakpojadędodomui
samaposzukam,co?

-Nie!-Izaporzuciłakuchennezajęciaistanęłazanią.Popatrzyłana
alfabetycznieułożonąlistę.-Spróbujęwykorzystaćswojąwrodzoną
inteligencję.Bladoróżowe,mówiłaś…Ipachną…-

Zmarszczyłabrwi.-Tonie,tonie…Możeto?-Kliknęłananazwę,
otwierajączdjęcie,aleAmazaprzeczyłaruchemgłowy.-Tonie,tonapewno
nie,toniekwitnie,tomaraczejfioletowekwiatki…Możeto?

-To!-krzyknęłaAmatryumfalnie.-To!Cotojest?

-Powinnambyławiedzieć…Gdzieonznalazłmigdałowiec?

-Tojestmigdałowiec?Unasnierośnie?

-Rośnie.Samaposadziłam.Aleniewidziałamwżadnejkwiaciarni.Chyba
panprokuratorzłożyłspecjalnezamówienie-zastanowiłasięIza.

-No,właśnie.Ichciałabymwiedzieć,dlaczego.Jestsnobem?Niewystarczą
muróże?Jaksprawdzić,czytocośznaczy?

background image

-Wpisz:„migdałowiec,mowakwiatów”-podsunęłaIza.-Zobaczymy,może
cośznajdziemy.-ZostawiłaAmęprzykomputerzeiwróciłado
przygotowywaniakanapek.

AnnaMarianiecierpliwieotworzyłapierwsząstronę,którąznalazła.Widniał
naniejalfabetycznywykaz,aprzymigdałowcustałojakbyk:„nadzieja”.

-Cholera!-rzuciłagniewnie.-TajemniczyRomeo!Ciekawe,naco?

-Co:naco?-Izaodwróciłasięodkuchennegoblatu.

-Migdałowiecoznaczanadzieję.Niewydajecisiętodwuznaczne?

Izaspojrzałananią,westchnęłaikrzyknęławstronępokoju:

-Pawełek!Chodźnachwilę!-Akiedymałżonekstanąłwdrzwiach,
oznajmiła:-Siadaj,kochanie.Muszęcięprzesłuchać.Jakdługoznasz
Krzysia?

Pawełekrzuciłjejtrochęnieprzytomnespojrzenie,aleusiadłprzystolei
zacząłsięzastanawiać.

-Długo.Zdziesięćlat.PracowałemjeszczewUrzędzieMiasta,kiedyzostał
prokuratorem.

-Byłjużżonaty?-badałaIza.

-Kawaleremjest!Najpierwciężkoharował,bochciałsobiewyrobićdobrą
markę,apotemkupiłdomdoremontuiniemiałczasunaożenek.Jeszczego
niezdążyłcałkiemwykończyć.

Izuniu…

-Jakionjest?Możnamuwierzyć?

-No,pewnie!Jakijest?Uczciwy.Nigdyniesłyszałem,żebykomuśpodłożył
świnięalbowsadziłkogośzanic.

-Miałjakieśromanse?

-Niewiem!-przeraziłsięPawełek.-Rany,jestsamotny!Jakbymiał,toco?
Czemuty…

-Jestemciekawa.-Izawzruszyłaramionamiizezwoliłałaskawie:-Dobra,
oglądajsobietenalbum.Jakzrobiękanapki,tociprzyniosę.-Kiedymąż
wyszedł,popatrzyłanazadumanąprzyjaciółkęipowiedziała:-Wiesz,
rozumiem,żemaszoporypotamtymbucu.Teżniebardzosiępaliłam,żeby
wychodzićzaPawełka.Alecocizależyspróbować?Norisk,nofun…Naco
onmożemiećnadzieję,totysamapowinnaświedziećnajlepiej.Dołóżkasię
pchał?

background image

-Jeślinawet,tochybacholerniesubtelnie,boniezauważyłam-burknęła
Ama.

-Nałajzęniewygląda-zastanowiłasięIza.-Chybamunaprawdęnatobie
zależy.Janatwoimmiejscudałabymsiępoderwać.Jeśliwyjdzieztegocoś
poważnego,todobrze.Ajeślinie,toprzynajmniejprzezchwilębędzieci
przyjemnie.

-Ajeślipotembędzieminieprzyjemnie?

-Dlaczegoodrazuzakładasznajgorsze?Ama,niebędziesztegowiedziała,
jeśliniespróbujesz.Chcesznastarelatabyćobrażonymnalosbabskiemi
rozpamiętywać,cobybyło,gdyby?

AnnęMarięprzeszedłnieprzyjemnydreszcz,boprzedoczamistanęłajej
dalekakuzynka.

Rodzinaunikałajejjakognia,ponieważkrytykowaławszystkoiwszystkich.
KażderadosnewydarzeniewrodziniebyłodlaniejkrzyżemPańskim.Tylko
ojciecAmymiałdlaniejtrochęmiłosierdziaitłumaczyłkiedyścórce,że
Klementynawmłodościprzeżyłazawódmiłosny.

ZdaniemAmywyprodukowałatenzawódosobiście,bopodobnoprzed
samymślubempokłóciłasięzamantemwnadziei,żetenpadnienakolana,
zaczniebłagaćoprzebaczenie,apotembędziejeszczeogniściejwielbił.
Ukochanyniezrozumiałtejsubtelnejstrategiiiwięcejgoniezobaczyła.

-Niechcę!-oświadczyłastanowczoipodjęładecyzję.-Zaryzykuję.Nie
będęsięsamapchała.Poczekamnajegoruch.Alepamiętaj-jakmiznowu
niewyjdzie,maszbyćpodrękąikoić.

-Będękoiła-przysięgłaIzaipodetknęłajejpodnostalerzzkanapkami.-
Jedz,pókimożesz.

Podobnozakochaniniemająapetytu.Przynajmniejbędzieszmiałazczego
chudnąć.

-CosięstałozestarymPiecykiem?-Krzysztofspojrzałnasiedzącegoprzed
nimŁukasza.-

Dalejsięukrywa?Rozmawiałeśzjegożoną?Nieprzychodzijejdogłowy,
gdziemałżonekprzycupnął?Możemajądziałkęalbodomekletniskowy?

-Niemogęjejzłapać-odparłSzczęsnyzirytacją.-Domzamkniętynacztery
spusty.

Cholera,wyglądałanauczciwą…

-Myślisz,żestęskniłasięzamałżonkiemidołączyładoniego?

background image

-Mamnadzieję.Wolałbymto,niżgdybysięokazało,żezłożylijejwizytę
kumpletegoPletniakowa.-Łukaszwestchnął.-Dobrze,żelaboratoriumtak
szybkosięuwinęło,bodziśranojakiśeleganckiwymoczekdomagałsię
widzeniazklientem.TerazmamyDNAmłodegoPiecykananożu,ślady
żwiruzobwodnicynabutachimikrośladyzubrania.Takłatwosięnie
wywinie.

-Atenwymoczekskądsięwziął?-zainteresowałsięprokurator.-Jaksię
nazywa?

Łukaszpomacałsiępokieszeniiwyjąłnotes.

-Jeszczeuciebieniebył?Pewnieprzylecipozgodę…Zapisałemjego
nazwisko,bomnietrochęrozśmieszyło.Mojażonajestpopolonistyce,więc
takierzeczywpadająmiwucho.Mam!

KsaweryNasiębierny.Ciekawenazwiskodlaadwokata,prawda?Pracujew
kancelariiwLublinie.

Znaszgo?

-Nasiębierny…-powtórzyłKrzysztofiparsknąłśmiechem.-Bardzo
adekwatne.Nasiębierzeobronęklienta.Nie,nieznamgo.Popytam
Rozbickiego,onznacałetolubelskieśrodowisko.ANasiębiernyniechsię
pofatyguje,pokażęmulistęzarzutówizobaczymy,jakzareaguje.Pytałeś
sąsiadówotęWandęPiecykową?Nikomunicniemówiłaoswoichplanach?

-Sąsiedziwidzieli,jakwsiadadociemnegosamochoduzwypchanymi
siatkami.Markiautanieumielipodać,alepodobnoniesprawiaławrażenia,
żewsiadapodprzymusem.Cholera,powinniśmybyliodrazupostawićprzed
domemczłowieka,aleterazsezonletniiludzimało.

-Możespróbujjąnamierzyćprzezkomórkę-podsunąłpomysłprokurator.

-Telefonmanakartę.-Łukaszsięskrzywił.-Jabympoczekałzjedendzień.
Możesamawróci.AtymógłbyśwypytaćtęAnnęMarię,czycoświe.
Mówiłeś,żesięlubią.Chybaodczasudoczasudzwoniądosiebie?

WandaPiecykowaztrudemwygramoliłasięzestaregoopla,wymamrotała
jakieśpodziękowaniewstronękierowcyiruszyławkierunkuswojegobloku.
Idąc,usiłowaławskołatanejgłowieuporządkowaćtędziwacznąwiedzę,
którąprzekazałjejciężkoprzerażonymałżonek.Napierwszyplanwybijało
sięostrzeżenie,byzamykałasięnarygleiłańcuchy,nikogoniewpuszczała
dodomuiuważała,czyktośjejnieśledzi.

Wzasadzierozumiałajuż,ktoidlaczegosprzątnąłJacusia,cosięprzytrafiło
EleonorzeiczemuWacuśsięukrywa.Alewżadensposóbniemogłapojąć,w
jakimceluktośmiałbyjąśledzićlubnapadać.Przecieżniemiałanic

background image

wspólnegoznielegalnymiinteresami,wktórezaplątalisięmążipasierb.

Dochodziładoklatki,kiedykątemokadojrzała,jakjakiśmłodychłopak
wyciągazkieszeniniewielkichrozmiarówkartonik,przyglądamusięz
uwagą,apotempatrzynanią.Wpierwszejchwilinieskojarzyła,alezaraz
potemprzeleciałyjejprzezgłowęoglądanezdużymzainteresowaniem
programykryminalneipoczułasię,jakbygraławfilmiesensacyjnym.
„Jezusie,Maryjo-pomyślałazezgrozą.-Zdjęciemiał!Moje!Poznałmnie!
Terazmnieporwiealbozabije!

Wacek,tycholero,cośtynarobił?!Tysięniebójmafii,jacięsamaukatrupię,
zarazo!”.

Wandadostałanagłegoprzyśpieszenia.DrzwiwejściowebyłydziękiBogu
otwarte.Wpadłaprzezniedośrodkajakburza,zatrzasnęłazasobąisapiąc,
pognaładomieszkania.Ręcejejsiętrzęsły,gdywkładałakluczdozamka.
Wreszciedostałasiędodomu,zasunęłazasuwę,założyłałańcuchizulgą
oparłasięodrzwi,wysapujączsiebieresztkistrachu.Tujużczułasię
bezpiecznie.

Nikogoniewpuści,agdybyjakiemuśbałwanowiprzyszłodogłupiegołba,że
wejdziesamodzielnie,tosięnatnie.Wandadysponowałaporządnie
naostrzonyminożamiitasakiem.

Kiedywkońcuuspokoiłaoddech,poszładokuchni,umyłaręce,przepasała
sięfartuchemizabrałazagotowanie,bobyłtojejsprawdzonysposóbna
ukojenienerwów.Zawsze,gdyrodzinaPiecykówdawałasięjejweznaki,
zamykałasięwkuchniipitrasiła.Wymyślaniepotrawidobieranieprzypraw
skuteczniewyganiałyzjejumysłuroztrząsaniekłopotówiwszelakich
zgryzot.

Zpłóciennegoworeczkawydobyłasporągarśćdorodnychsuszonych
kapeluszyborowików,namoczyłajewwodzieisięgnęłaporozmrożone
wcześniejmięso.

Tymrazemjednakwszystkieczynnościwykonywałajakdobrzenaoliwiona
maszyna,bojejmyślikrążyływokółhisterycznejopowieścimałżonka.Nie
bardzosięprzejęłajegoprzestrogamiiokazałosię,żegłupiozrobiła.
Najwyraźniejktośnaniączatował.Tylko,nalitośćboską,poco?

Teżjąchcieliukatrupić?Zaco?Niczegonikomunieukradła,żadnego
bandzioraniewidziałanaoczy!Wandziepoplecachprzeszedłdreszcz,bo
wpadłojejdogłowy,żejeśliterazktóryśsiępokażeionazapamiętajego
bandyckąmordę,tojużprzepadło.Wtedyjużnapewnoukręcąjejłeb,nobo
pocoimżywyświadek?

Usłyszaładzwonekdodrzwiistruchlała.Zwysiłkiemprzemogła

background image

skamienienie,wyszłanapalcachdoprzedpokojuiostrożniewyjrzałaprzez
judasza.Naklatcestałmłodyczłowiekwmundurzepolicjanta.

„Kamuflaż-pomyślałaWandawpopłochu.-Otworzę,aondamiwłebalbo
uśpiigdzieśwywiezie.Jezusie,Maryjo,corobić?”.

-Ktotam?-wychrypiałapełnymnapięciatonem.

-Policja.Paniotworzy.Mampolecenie,żebypaniązawieźćnakomendę.

-Mniepanapolecenianieobchodzą!-oświadczyłaWandazdeterminacją.-
Każdymożetakpowiedzieć,ajapananieznam,młodyczłowieku.

Przezchwilęzadrzwiamipanowałagłuchacisza,którautwierdziłająw
podejrzeniach.

„Jasne-przemknęłojejprzezmyśl.-Byłpewien,żesięnabiorę,iteraznie
wie,corobić.No,dośrodkawejdziepomoimtrupie”.

-Janaprawdęjestemzpolicji-usłyszaławreszcielekkopoirytowanygłos.-
Jakpaniniewierzy,niechpanispojrzyprzezwizjer.Tomojalegitymacjaze
zdjęciemiodznakasłużbowa.

Wandadokładnieobejrzaładokumentyprzezjudasza,alezdanianiezmieniła.
Wdzisiejszychczasachnietakierzeczymożnapodrobić.

-Kochany,tymitulegitymacjąniemachaj,boitakcięniewpuszczę-
oznajmiłastanowczo.

-Osobiściecięnieznam,awtelewizjimówilioróżnychfałszywych
policjantach,cototiryokradali.Skądmogęwiedzieć,czytyakuratjesteś
prawdziwy?

Młodziutkiposterunkowyjęknąłwduchu,przekląłupartąbabęizacząłsię
zastanawiać,coterazpowinienzrobić.PonamyślezadzwoniłdoSzczęsnego.

-Łukasz?TuRomek.PodejrzanaPiecykjestwdomu,aleniechceotworzyć
drzwiiodmawiaudaniasięnakomendę-wyrecytowałsłużbiścieizniejakim
rozżaleniem.

-Jest?Nieruszajsięstamtąd.Zarazprzyjadę.

Młodypolicjantodetchnąłzulgą,odsunąłsięoddrzwiiprzysiadłna
schodku,czekającnaposiłki.Ulżyłomu,żektośinnypodjąłdecyzję.

-Paniesędzio,czypanuobiłosięouszynazwiskoNasiębierny?-Krzysztof
siedziałwfotelunaprzeciwkogospodarzaipopatrywałnaniegoznadzieją.

-Nasiębierny,powiadasz?-Rozbickizamyśliłsięnachwilęipotrząsnął
głową.-Niekojarzę.Apowinnomisięobić,chłopcze?Dlaczego?

background image

-BotoprawnikzLublina,apanznawiększośćznich.Zgłosiłsiędomnie
jakoadwokatPletniakowaoskarżonegoowłamanieizabójstwo.Jestbardzo
agresywnyi,szczerzemówiąc,mniesięniepodoba-wyjaśniłJerczyk.-
Wolałbymwiedzieć,cotozatypek.

-Zamałodanych,Krzysiu.Mógłbymzasięgnąćjęzyka,alemusiałbym
wiedziećcoświęcej.

Krzysztofbezsłowawyciągnąłzkieszeniwizytówkę,którąrzuciłmuna
biurkozarozumiałyipewnysiebiemłodzik,ipodałRozbickiemu.Tenz
namysłempodrapałsiępobrodzieizapytał:

-Maszczas,chłopcze?Bomuszęzadzwonićipopytać.

-Poczekam.

DopokojuzajrzałaSabinaRozbickaistanowczymtonemoznajmiła:

-Władziu,pożyczamnachwilęKrzysia.Muszęznimporozmawiać.

Prokuratorrzuciłsędziemurozpaczliwespojrzenie,aletenjużsięgałpo
telefonitylkozroztargnieniemskinąłgłową.Sabinanatychmiastpociągnęła
Krzysztofazarękawipoprowadziładokuchni.Zrezygnowanyusiadłna
krześle,któremuwskazała.Żadneznichniemiałopojęcia,żedomieszkania
rodzicówweszłaAma.

-Dawnocięunasniebyło,więcmożejużzapomniałeś,cocikiedyś
mówiłam-zaczęłaSabinaostrymtonem,aleKrzysztofjejprzerwał.

-Najakitemat?-zapytałspokojnie.-Borozmawialiśmyoróżnych
sprawach.

-Odpuśćsobie!-warknęła.-Dobrzewiesz,ocomichodzi!Czymiędzy
wamicośjest?

Ama,którazamierzaławejśćdokuchni,zastygławprzedpokojuprzylepiona
dościanyiwytężyłasłuch.

-Międzynami?Kogomasznamyśli?-KrzysztofzwróciłnaRozbicka
niewinnespojrzenie.

-CiebieiAmę!Tomałemiasteczko,nicsięnieukryje.Doszłymniesłuchyo
jakichśegzotycznychbukietach.-Amazobrzydzeniempomyślałaoswoich
klientkachi,choćjęzykjąświerzbił,niewydałazsiebiegłosu.-Kojarzyć
umiem.Odrazupomyślałamotobie.Wcotypogrywasz?Próbujeszją
omotać?Chcęwiedzieć,jakiemaszwobecniejplany!Jużtrafiłanajednego
bęcwałainiepozwolę,żebyktośjązraniłporazdrugi!

-Opanujsię,Saba-Krzysztofniedałsięwyprowadzićzrównowagi.-Jesteś
prawnikiem.

background image

Liczsięzesłowami,boniepodobamisię,żeuważaszmniezabęcwała.

-Gdybyśbyłwporządku,uczciwiebyśmipowiedział,cozamierzaszwobec
Amy!-

wysyczałaSabinazezłością.

-Chybażartujesz!-Krzysztofuniósłbrwi.-Twojacórkajestdorosła,ajanie
widzępowodu,żebyciskładaćraporty.Gdybymbyłwporządku-ażyjęw
przeświadczeniu,żejestem-torozmawiałbymnatentematzAmą,niez
tobą.

-Arozmawiałeś?

-Atobietawiedzadostatystykipotrzebna?-zainteresowałsięKrzysztof.

-Jestemjejmatką,docholery!

-Niemamzamiarupodważaćtegofaktu.Poprostuniewidzępowodu,żeby
cięinformowaćoswoichrelacjachzAmą.Gdybyonasamatozrobiła,tookej
-jesteścierodziną.Ale…

Amausłyszała,żeojciecwychodzizpokojuiszybkowymknęłasięz
mieszkania.Niemiałazamiaruprzyznawaćsię,żecokolwieksłyszała,ale
spłynęłananiąbłogaulga.Najwyraźniejpanprokuratorniezamierzałdaćsię
sterroryzowaćmecenasRozbickiejirzeczywiściegrałczysto.

Możefaktyczniepowinnadaćmuszansę?

Usłyszałaczyjeśkrokinaschodachipośpiesznieweszładomieszkania
rodziców.Tymrazempostarałasięostosowneefektyakustyczne,bo
wiedziała,żematkanatychmiastprzerwieprzesłuchanie.

-Krzysiu,wiemwszystkootymtwoimNasiębiernym.-Dokuchniwkroczył
pełensatysfakcjisędzia,niezwracającuwaginawściekłąminężonyicórkę,
którastanęłatużzanim.-

Chodź,opowiemci,cotozaziółko.

KiedymijalitkwiącąwdrzwiachAmę,ojcieczroztargnieniempogłaskałją
poramieniu,atwarzKrzysztofarozjaśniłasięuśmiechemiszepnął:

-Zaczekajnamnie,dobrze?

Skinęłagłowąiweszładokuchni.Matkanatychmiast,jakwytrawnaaktorka,
starłaztwarzywyrazzłościiprzybrałapogodnąminę.DoAmydotarło,
dlaczegoklientkinazywająją„mecenasostatniejszansy”.Kiedyjuż
podejmowałasięprowadzeniasprawyrozwodowej,niedawała
przeciwnikowiżadnychmożliwościmanewru.Wpodbramkowych
sytuacjach,byosiągnąćzwycięstwo,wykorzystywałacałyswójaktorski

background image

kunsztiskładsędziowskizregułystawałpojejstronie.Amanierazbyła
świadkiem,jakćwiczyławdomuswojemowy-niczegoniepozostawiała
przypadkowi,słowoimimikabyłyzawszeidealniedopasowanedosytuacji.

-Cotozakonszachtyzprokuraturą?-AnnaMariaprzysiadłanakuchennym
taborecie.

-Wymienialiśmyopinie-Sabinawzruszyłaramionami.-Nieprzyszedłdo
mnie,tylkodoojca.Acotamuciebie?Intereswporządku?Bochybaprzeze
mniestraciłaśklientkę?

-Przezciebie?-zdziwiłasięAma.-Kogo?

-Twojąniedoszłąteściową.Napożegnanieoświadczyłami,żejejnoganie
postaniewtwoimgabinecie.Plotekpewnierozsiewaćniebędzie,boją
postraszyłam,żepodamjądosąduzapomówienia,ale…

-Gdziejąspotkałaś?-Amauniosłabrwi.-Wmoimgabinecietojejnoga
postałatylkoraz,itonakrótko.Jakwykopałamzadrzwijejsynalka,przyszła
gousprawiedliwićizałagodzićsprawę.

Zniechęciłamjąiuprzedziłam,żenawetjakoklientkębędęjąoglądaćbez
przyjemności.Chybadoniejdotarło,bomamspokój.Gdziesięnanią
natknęłaś?

-Wstodoleprzystoiskuzwieprzowiną.Stosownemiejsce.Itoonawpadła
namnie,niejananią-wgłosieSabinydżwięczałairytacja.-Matupet!
Wyobraźsobie,zaproponowała,żebympoznajomościpomogłasynusiowi
uwolnićsięodpłaceniaalimentów,bojużsobiezdążyłupatrzećjakąśbogatą
panienkę,alenieślubnedzieckomukrzyżujeplany.Wdodatkuuznała,że
jesteśmyprawierodziną,więcchybaniebędęwymagałaodnichpieniędzy!-
Uderzyłapięściąwkuchennystół.-Rodziną!Pomoimtrupie!Zadarmotoja
prowadzęsprawydlafundacjiWeronikiWojnarowejirobiętoz
przyjemnością!

-Cotozafundacja,dlaktórejpracujeszzadarmo?-przerwałajejcórkaze
zdziwieniem.-

Nigdymiotymniemówiłaś.

-Boiniebyłooczym.-Sabinawzruszyłaramionami.-Prozażycia.
Weronikapomagakobietom,którepróbująwyjśćnaprostą.Czasami
przygotowujędlaniejporadyprawne,aczasembioręsprawęrozwodową.
Rzadko,bomadopomocytrojeprawnikówzrodziny.Powiedziałamtej
twojejniedoszłej,tfu,teściowej,żechętniepoprowadzęsprawęoalimenty,i
tonawetzadarmo,jeślisiędomniezgłosimamusiajejwnuczka!

Amaparsknęłaśmiechem.

background image

-Chybanaprawdęstraciłamklientkę.Jakośmnietoniemartwi,wiesz?

-Teżmyślę,żeodtegoniezbiedniejesz-zgodziłasięSabina.

-Mamo,orientujeszsięmoże,jakiewarunkitrzebaspełniać,żebyprowadzić
własnybiznes?

Chodzimikonkretniezakładkrawiecki-zagadałaAma,bojącsię,żematka
zaczniejąwypytywaćosprawysercowe.

-Głównienależymiećpojęcieoszyciu-odparłaSabinaiobrzuciłają
podejrzliwymwzrokiem.-Zamierzaszzmienićbranżę?

-Nieja.Aletakpomyślałam,że…AdaŁęckabyłakiedyśniezłąkrawcową,
prawda?

Pamiętam,żeteżuniejszyłaś.Może?…

-WstępujeszdoArmiiZbawienia?Maszzamiarorganizowaćżycie
emerytkom?-Rozbickauniosłabrwi.

-Nie!-rozzłościłasięAma.-Pomyślałamtylko,żematerazdużoczasui
mogłabypożyteczniegowykorzystać.Wnaszejdzielnicyniematakiego
zakładu.LudzieszukająpomocyusąsiadekalbojeżdżądoStaregoKraśnika.
Przepytałamswojeklientki.Bardzonarzekałynabrakmożliwościszybkiej
przeróbkischodzonychciuchów.Samamamwszafiekieckęzzepsutym
zamkieminawetmyślałam,żebyjąwyrzucić,alemiszkoda,bojąlubięi
ciąglesięwniąmieszczę.

Sabinawysłuchaławmilczeniuwywoducórki.Intensywniezastanawiałasię,
ocotaknaprawdęAmiechodzi.Nienoszonasukienkajejnieprzekonała.
DopieroskojarzeniezIząprzyniosłoolśnienie.

-Izacięprosiła,żebyśznalazłateściowejzajęcie!-zgadłaisięzaśmiała.-
CzymjejtakAdadaładowiwatu?Dobrymiuczynkami?

-Atyskądwiesz?-Córkapopatrzyłananiąpodejrzliwie.

-No,przecieżwszyscysąsiedzijąztegoznają!-Sabinawzruszyła
ramionami.-Jateżrazsięnacięłamnatęjejupiornążyczliwość.Onapo
prostutakajestinicnatonieporadzisz.Jeślichcesz,topodsunęjejten
pomysł.Możesięuda.Pawełbyjejpomógłwzałatwieniupapierkowych
formalności,ciąglejeszczemaznajomościwUrzędzieMiasta.

-Mogłabyś?-ucieszyłasięAma.-Fajniebybyło.Izajeszczejąlubi,alejak
będąsięzaczęstowidywać,możeprzestać.

-Acoteściowajejzrobiła?

AnnaMariaopowiadałamatceoperypetiachIzy,kiedydokuchnipośpiesznie

background image

wszedł

Krzysztofzkomórkąwdłoni.

-Ama,potrzebujętwojejpomocy-oświadczył,wyraźniezakłopotany.-
Twojakuzynkajestwdomu,aleniechcewpuścićpolicji.Łukaszstoipodjej
drzwiamiipróbujejąprzekonać,żebyotworzyła,aleonasięupiera,bosię
boi,żektośjąmożeskrzywdzić…

-Wanda?-Amaszerokootworzyłaoczy.-Odbiłojej?Przecieżjuż
rozmawiałaztymŁukaszem.Powinnagorozpoznać!

-Mogęztobąpojechać,Krzysiu-wtrąciłaniewinnieSabina,zerkającna
córkę.-Amamożemiećinneplany,amnieprzecieżWandateżzna.

-Niemaminnychplanów!-warknęłanatychmiastpannaRozbicka.-
Oczywiście,żejadęztobą!

Krzysztofprzezchwilęmiałniepokojącewrażenie,żejestprzedmiotem
niezrozumiałejmanipulacji.PrzyjrzałsięzuwagąSabinie,aleminęmiałatak
obojętną,żeporzuciłpodejrzenia,złapałAmęzaramięiobojepośpiesznie
wyszlizmieszkania.

MecenasRozbickauśmiechnęłasięzsatysfakcjąispokojniezabrałaza
szykowaniecodziennejporcjiziółekdlamęża.Zaniosłamujedopokoju,
powiadomiła,żewychodzinachwilędosąsiadki,iopuściłamieszkanie,
zamykającjenaklucz,bomałżonekwłaśnierozgrywałzlaptopempartię
szachówiresztaświatadlaniegonieistniała.

AdaŁęckaotworzyłajużpopierwszymdzwonkuiuśmiechnęłasię
promiennienawidokpanimecenas.

-Sabinka!Takdawnocięniewidziałam!Pewniebyłaśzajęta.Cotamu
ciebie?Mążzdrowy?

OAmęniepytam,boostatniojąwidziałam.Taksięcieszę,żesięznaszą
Beluniąprzyjaźni!

PamiętaszLuizę,prawda?

Sabinapuściłatensłowotokmimouszuibezceremonialniewepchnęłasiędo
pokoju.Usiadłaprzyławie.

-Trudnojejniepamiętać.Ada,usiądź,bomamwrażenie,żeusiłujeszsięw
tejchwilisklonować.Jednymokiemzerkasznamnie,adrugimdokuchni.
Przyszłamniewporę?Jesteśzajęta?

-Sabinko!-PaniŁęckaażsapnęłazezgrozy,żegośćmożepoczućsięnie
dośćuhonorowany.-Tyzawszewporę!Przecieżpamiętam,iledlamnie
zrobiłaś!

background image

-Nieprzyszłamdociebiepolaurki.Gotujeszcośiboiszsię,żewykipialbo
sięprzypali?

-Nie,jatylko…Kawęcizrobić?Iciastamogęukroić,chcesz?-Adadreptała
nerwowowdrzwiachpokoju.

-Kawynie.Ukrójtegociasta,bojakbędziesztakarozdartasosna,toraczej
niepogadamy-

zezwoliłaRozbickaiwygodniejrozparłasięwfotelu.-Poczekam.

AdaŁęckauwinęłasiębłyskawicznie.Jużpochwiliprzedgościemstała
paterazszarlotkąidzbanekzeschłodzonymkompotem,agospodyni
przycupnęłanaprzeciwkoizoddaniemwpatrywałasięwsąsiadkę.

-OcochodziłozLuizą?-zainteresowałasięSabina,sięgającpoplacek.-
ZnowunachodziPawła?Mówiłam,żebyjąpogonił.Warsztatzałożyłpo
rozwodzie.Onaniemażadnychprawdojegozysków.

-Jużnicniedostanie!-Adapojaśniałajaksłońcewpołudnie.-Nasza
Beluniająpogoniła!

Dzwoniładomnie!Belunia,nieLuiza!Opowiemci!-Ipowtórzyławiernie
wszystko,cousłyszałaodtryumfującejsynowej.Nakoniecwestchnęła.-Coś
misięzdaje,żenieprędkozobaczęTomaszka.Luizazrobiwszystko,żebymi
toutrudnić.Alemoże-pocieszyłasięnatychmiast-

Beluniasięzdecydujenadzieckoiznowubędęmiałacorobić.

-Atykonieczniemusiszcośrobićdlainnych?-Sabinauniosłabrwi.-Może
byśtakzajęłasięwreszciesobą?Słyszałam,żedziałaunasKlubSeniora.
Dlaczegosięniezapiszesz?

-Nawetotymmyślałam-wyznałaAda.-AleWiśniewska,taspodjedynki,
mniezniechęciła.TamterazrządziElizaDortowa.Podobnobardzo
nieprzyjemnaosoba.Wiśniewskamówiła,żeprzezniątenklubbardziej
przypominaszkółkęniedzielnąniżmiejscespotkańtowarzyskich.Możesię
zapiszęzamiesiąc,bomająwybieraćnowyzarząd.Wiesz,chciałamsięzająć
ogródkiemprzedblokiem.Burmistrzcorokuogłaszakonkursna
najpiękniejszyprzydomowyogródek.Mamdużoczasu,mogłabymsię
przyłożyć.

-Ale…?-Sabinazawiesiłagłos.

-Alesąsiadkipowiedziały,żeonejużtamposadziływszystko,cotrzeba.
Wiesz,Sabinko,chybaniemamsiłyprzebicia.

-Odpuśćsobieczynyspołeczneipomyśloczymśdlasiebie.Cobyś
powiedziałaozakładziekrawieckim?MojaAmanarzeka,żeuniejwszafie

background image

zalegamnóstwociuchów,którychnienosi,bosiękwalifikujądoprzeróbki.
Połowaludzimatensamproblem.Pchalibysiędociebiedrzwiamii
oknami…Pomyśl,Ada.-Sabinapochyliłasiękugospodyni.-Maszduże
mieszkanieidwiemaszyny.Wjednympokojumożeszszyć,aw
międzyczasiedopilnujeszobiadu.Niemusiszpracowaćprzezcałydzień.
Wyznaczyszgodziny,wktórychmogąprzychodzićklienci,aprzezresztę
czasumożeszzajmowaćsiędomem.Iniebierznasiebiezadużo.Imbardziej
będzieszmarudzić,tymbardziejbędącięcenić.Jednaklientkapolecicię
kolejnejijużmaszzgórki.Samamogęrozpuścićwici.Cotynato?

-Ależebyotworzyćinteres,trzebapozałatwiaćwszystkoformalnie.-Ada
wyglądałanalekkoprzerażoną.-Ipodatkiodprowadzać!

-MaszodtegoPawła!-oznajmiłaSabinaspiżowymgłosem.-Teżpłaci
podatki,znasięnatym.Niechcipomoże.Zastanówsięnadtym,Ada.Co
miałaśzżycia?Dorobiszsobieimożetrochęświatapozwiedzasz?Ajakci
siękolejnewnukiurodzą,tobędzieszbardziejhojnąbabunią.

No,lecę,bomuszęsprawdzić,czyWładziowypiłziółka.-Wstałaipoklepała
Łęckąporamieniu.-

PogadajzPawłemiIzą.Jestempewna,żecipomogąwszystkopozałatwiać.
No,topa!

NaklatceschodowejpoddrzwiamipaństwaPiecykówpanowałopewne
zagęszczenie.

Wanda,niewidoczna,tkwiłaprzezjakiśczaswprzedpokoju,wpatrzonaw
judasza,aleuznawszy,żeintruziraczejniewedrąsięsiłądomieszkania,
porzuciłamęczącezajęcieiwróciładokuchni.

Doszładowniosku,żenawypadekdłuższegooblężeniamusizapewnićsobie
pożywienie.

NaschodachsiedzielimłodziutkiposterunkowyiSzczęsny.Pierwszy
pracowałwpolicjiodmiesiącaiwjegoniedawnoprzeszkolonej
podświadomościuwiłosobieprzyjemnegniazdkoprzekonanie,żekażdy
zwykłyobywatelmabezszemraniawypełniaćrozkazypolicjantanasłużbie.

Drugibyłlekkozniecierpliwionybezrozumnymuporemważnegoświadka,
aleitrochęrozbawionycałąsytuacją.

KiedynamiejscedotarliAmaiprokurator,obajpolicjanciodetchnęlizulgą.

-Cosiędzieje,Łukasz?

-PaniPiecykowazabarykadowałasięwmieszkaniuiniechcenikogo
wpuszczać-wyjaśnił

background image

Szczęsny,wstając.-Upierasię,żemożemybyćfałszywymipolicjantamiiboi
się,żezostanieporwanalubzamordowana.

-WidziałasięzWacusiem!-zgadłaprzejętaAma.-Musiałjejpowiedzieć
cośpotężnego,skorotaksięboi.

-Jateżchciałbymsiędowiedziećczegośpotężnego-mruknąłKrzysztof.-Bo
mamnagłowienadętegoadwokacinę,któryjestpewien,żewyrwiemizrąk
tegoPletniakowa.Spróbujprzekonaćkuzynkę,żejesteśmypojejstronie.
Proszę!

AnnaMariaposłuszniepodeszładodrzwiiwcisnęładzwonek.Usłyszelijego
dźwięk,owszem,alenicpozatym.Żadnejreakcji.Niemielipojęcia,że
Wanda,zdenerwowanawydarzeniami,zajęłasięgastronomią,włączywszy
dośćgłośnoradio,byniesłyszećodgłosówzklatki.

Amazastukałagłośno,alenictymniewskórała.Wkońcu,zdopingowana
zniecierpliwionąminąprokuratora,wyjęłakomórkę.

-Wandziu!-odetchnęłazulgą,usłyszawszygłoskuzynki.-Dlaczegonie
otwierasz?Sterczętunaklatcejakułannawidecie.

-Sama?-zapytałaWandapodejrzliwie.

-Niesama.Obokmniesądwajpolicjanci.Jednegoznam-dodałaszybko,bo
usłyszałazirytowanesapnięcie.-Przesłuchiwałmnie,kiedyznalazłamciotkę.
A,iprokuratortujest.Teżgoznamimogęzaniegoręczyć,żeniebandzior…
Wandziu,otwórz.Onitylkochcąwiedzieć,cocipowiedziałWacuś.

-Askądmamwiedzieć,czytobietamktośdogłowygnatanieprzystawia?-
zainteresowałasięWandazgryźliwie.-Jaotworzę,aoni…

-Niktminiczegonieprzystawia!-rozzłościłasięAma.-Znaszmnietylelat.
Naprawdęuważasz,żemożnamniedoczegośzmusić?Wandziu,psiakrew,
wpuśćnas!Głodnajestem,bonawetśniadanianiezjadłam!-dodała
podstępnie.

Przezchwilęwaparaciepanowałagłuchacisza.PotemWandawestchnęła
ciężkoioznajmiła:

-Otworzę.Alepamiętaj,Ama,będzieszmniemiałanasumieniu,jeślimnie
zatłuką.Aha,powiedzim,żetegomłodego,którytubyłpierwszy,nie
wpuszczę-dodałastanowczo.-Miałmojezdjęcieijamuniewierzę.

-Dobrze,powiem-zgodziłasięAmaniepewnieipodsunęła:-Wandziu,stań
poddrzwiami,tosamabędzieszwszystkowidziała.Jakuznasz,żejestOK,to
otworzysz.

ZanimpannaRozbickaskończyłarozmowę,Łukaszwydałodpowiednie

background image

dyspozycjemłodemutowarzyszowi,któryzwyraźnymociąganiemopuścił
zgromadzenie.

-Dlaczego„jakułannawidecie”?-zainteresowałsięKrzysztof,gdyAma
schowałakomórkę.

-Bonawidokupublicznym-mruknęłaniecierpliwieigłośnopowiedziała:-
Wandziu,możeszotwierać.

Całatrójkaodruchowoustawiłasięwdzięcznieprzedjudaszem,byznękana
Piecykowapołowicaosobiściemogłaobejrzećnachodzącychjąintruzów.
Najwyraźniejwidokniedokońcająuspokoił,bopochwiliusłyszeliszczęk
zasuwyidrzwiuchyliłysięnaszerokośćłańcucha,awszparzepojawiłsię
potwornejwielkościtopór.

-Mambroń-oświadczyłatwardoniewidocznajeszczewłaścicielka.-Jakby
co,toAmaświadkiem,żeumiemsiętymposługiwać.

ŁukasziKrzysztofspojrzelinasiebie.Pierwszyodruchowodotknąłkabury
przypasku,drugiemudłońpoleciałapodmarynarkę.Amakątemoka
dostrzegłatemanipulacje,obrzuciłaobupełnympolitowaniawzrokiemi
niecierpliwiepowiedziała:

-Oniteżmają.Wanda,przestań.Wpuśćnas,bozachwilęludziezaczną
wracaćzpracyibędzieszmiałazbiegowiskopoddrzwiami.Pococito?

-Ale…

-Litości!Nogimiwtyłekwłażą!Nienawidzęstać!Przysięgamnawszystko,
cochcesz,żenicciniezrobią!Jaichnaprawdęznam!

Topórzniknął,łańcuchopadłiwreszciemogliwstąpićwniegościnneprogi.
Wandazezłowrogimtasakiemwgarścityłemwycofałasiędokuchni,w
którejczułasięnajpewniej.Weszlizaniąijużwprogupowitałich
wywołującyślinotokcudownyaromatsmażonychkotletów.Całatrójka
mimowolniepociągnęłanosem,aAmaodezwałasięrozmarzonymgłosem:

-Mielonezgrzybami…

Wandaspojrzałananiąinatychmiastzapomniałaoswoichobawach.
Ulokowałatopórnakuchennejladzieirzuciłasiękupatelni,naktórej
skwierczałyidealnieowalnekotleciki.

Przewróciłajenadrugąstronęidopierowtedyfuknęła:

-Głodnajesteś!Pewniecięprostozpracywyciągnęli!

-Zrobiłamsobietygodniowyurlop.-Amazaprobatąpociągnęłanosem.-
Aległodnajestemjakwybrakowanahiena.Wandziu,nicsięniebój.Jakoni
tegospróbują,będącięwielbićdokońcażycia.Mogęwyjąćtalerze?-

background image

Kuzynkapotakującoskinęłagłową,więcAmasięgnęładoszafki.

-Dlaczegopowiedziałaś:„jakwybrakowanahiena”?-zainteresowałsię
prokurator,siadającostrożnieprzystole.

-Bołajza.Jakbybyłabezbraków,tobysobiejakieśżarcieupolowała,
prawda?-PannaRozbickaekspresoworozstawiłanastoletalerze,zaprosiła
dostołuwahającegosięSzczęsnegoizaczęłakroićchleb.-Niechpansiada-
poleciłastanowczo.-Możepanbyćpewien,żeon-

machnęłanożemwkierunkuprokuratora-teżbędziejadł.Niematakiej
opcji,żebypanaoskarżył

ołapówę,bowtedyjanakablujęnaniego.

ŁukaszzaśmiałsięiusiadłobokJerczyka.

-Paniepolicjant-Wandaprzerzuciłakotletynaprzygotowanypółmisek-jak
wamwszystkopowiem,totamafiamnieniesprzątnie?Bojęsięjakcholera.
Niktnagębieniemanapisane,coonjest.Wpuszczęlistonosza,aonmnie
utłucze…Ama,comamzrobić?

-Wszystkoimpowiedz!-AnnaMariasprawnierozdzieliłapożywieniei
usiadłaprzystole.-

Wrazieczegozamieszkaszumnie.Jasięniebojębandziorów.Mam
porządnykorkociąg-

prokuratorsięzachłysnął,słysząctesłowa-gazpieprzowywaerozolui
lakierwsprayu.

-Nożesąlepsze-mruknęłaWanda,kładącnapatelniękolejnąporcję
kotletów.-Itasakmogęzesobązabrać.Jedzcie,bowystygnie,azarazbędą
następne.

Łukaszzrozbawieniemsłuchałtejrozmowy,alespojrzałnaKrzysztofa,który
wyglądał,jakbyzachwilęmiałeksplodować,izrobiłomusiężalkolegi.

-Niechpaniezapomnąotakichpomysłach-powiedziałstanowczo.-Pani
Wandadostanieochronę.Pogadamzszefem,aiKrzysztofnapewnobędzie
natonaciskał.

-Będziemijakiśpawiansterczałzaplecami?!-ZaperzonaWandaodwróciła
sięodkuchenkiirzuciłamuwrogiespojrzenie.-Niemamowy!

-Goryl,Wandziu,goryl-poprawiłająAma.-Nieobrażajciężkopracujących
ludzi.

-Zrobimyinaczej.-Prokuratorzmobilizowałumysł,boewentualnerezultaty
współpracyobuniewiastzjeżyłymuwłosynagłowie.-Mamdużydom.

background image

Zabiorępaniądosiebie.Napewnonikomunieprzyjdziedogłowy,żebypani
szukaćumnie.Atu,nawszelkiwypadek,zostawimyczłowieka.

Możektośwpadniewpułapkę.

Wandapopatrzyłananiego,marszczącbrwi,iprzeniosłapytającywzrokna
kuzynkę.Amaprzełknęłapośpiesznie,skinęłagłowąistwierdziła:

-Zgódźsię.Onnaprawdęmadużydom.Widziałam.

-Acojatambędęrobić?-WgłosieWandydźwięczałaniechęć.-Całydzień
mamprzesiedziećnatyłku?Przecieżmożnazbzikowaćznudów.

-Możeszgotować.Wystarczy,żezadzwonisz,aprzywiozęciwszystko,co
trzeba-

podsunęłachytrzeAma.-Czytywiesz,jakonmaurządzonąkuchnię?
Makłowiczoszalałbyzzachwytu!

Wandaniecoprzychylniejspojrzałanamilczącegoprokuratoraiponamyśle
kiwnęłagłową.

-Dobrze.Tylkoodrazumusimipanpowiedzieć,czegopannielubi.

-Onjestwszystkożerny-wtrąciłszybkoŁukasz,którycorazlepiejsiębawił.
-Apanijestgenialnąkucharką!-Machnąłwymowniekawałkiemkotleta.-
Napewnoniebędziemarudził.Ateraztobymchciał,żebypaninamwszystko
spokojniepowiedziała.Dlaczegosiępaniboi?

Widziałasiępanizmężem?

Genialnakucharkaprzewróciłakotletynapatelninadrugąstronęipokiwała
głową.

-Widziałam.Myślałam,żeonsięgdzieśdalekozadekował,atałajzaw
Dzierzkowicachwylądowała-oznajmiłazpolitowaniem.-Utakiego
jednego,coznimkiedyśjeździłwtrasę.

Zadzwonił,żewyślepomnietegokumplaiżebymnaszykowaławałówkę.I
kazałmiznimprzyjechać.No,tonaszykowałam.Dzisiajranoprzyjechałten
znajomyizawiózłmniedoWacka.

Wkuchnipanowałaidealnacisza.Wszyscyjedli,boWandarozparcelowała
kolejnąporcjękotletówpomiędzyswoichgości,alestaralisiętorobićjak
najmniejakustycznie,bynieuronićsłowazopowieści.

-JakmnieWacekzobaczył-kontynuowała,układającnapatelninastępne
mielone-tonajpierwsięrzuciłnażarcie,apotemgocałkiemrozebrałoi
zacząłmówić.Zawszewiedziałam,żeJacuśrozumemniegrzeszy,ależejest
ażtakigłupi,toniemiałampojęcia.-Westchnęłazpolitowaniem.

background image

-Jakto?-zainteresowałasięAma,próbującprzełknąćpożywieniekulturalnie
ibezszkodydlazdrowia.

-PrzecieżwiedziałotejalergiiEleonory,prawda?Wystarczyłopowiedzieć,
żeidziedobabki,upiekłabymjakieśnieszkodliweciasto,niechbywziąłze
sobą.Bardzojejniekochałam,alenikomujeszczeżarcianiepożałowałam!-
Wandazirytacjąmachnęłakuchennąłopatką.-Atenbałwankupiłgotowcaw
sklepieinawetmudołbanieprzyszło,żebyzapytaćotecholerneorzechy!

-Akuratbymupowiedzieli,cotamwśrodkujest-mruknęłaAma,
wzruszającramionami.-Ico?Zeżarłaizaczęłasiędusić,tak?Aonnie
próbowałjejratowaćalbochociażzadzwonićnapogotowie?

-Jacuś?-Wandastuknęłasięwczołotłustąłopatkąizaklęłapodnosem.-
Wiesz,jakaonabyłapazernanaciasto.Zdążyłatylkokawępodaćiodrazu
złapałakawałek.Jacuśsiedziałjaknaszpilkach,bomuwpadłowokoto
pustemiejscepostolikuikonieczniechciałsiędowiedzieć,coznimzrobiła,
aletak,żebysięniepołapała.

Obajpanowiepożywialisięwmilczeniu,mającjednocześnieuszy
nastawionenaodbiór.

Doszlidowniosku,żepannaRozbickaradzisobieświetniebezichpomocy,a
gospodynipowiewięcej,jeślizapomnioichobecnościipowodach,dla
którychsiętuznaleźli.

-Guziksiędowiedział,boEleonorapochwaliłasiętylko,żejedziedoRzymu
nawycieczkęizaczęłasiędusić-kontynuowałaWanda,przewracająckotlety
nadrugąstronę.-Jacuśodtegocałkiemzbaraniał.Gapiłsięjakdebilinawet
muniezagrzmiało,żebyzadzwonićnapogotowie…

-Faktyczniedebil-mruknęłaAmagniewnie.-Przecieżjużrazwidziałciotkę
wakcji.

Powinienwyciągnąćjakieśwnioski.Szczególnie,jeślimuzależało,żebysię
dowiedzieć,cozrobiłazestolikiem.

-Wnioski?!-Wandapogardliwieprychnęła.-Wnioskitosięwyciąga,jaksię
myśli!

Jacusiowyrozumobsługiwałtylkojedentemat:forsa…Onitakmiałfart.-
PopatrzyłazirytacjąnaAmę.-Znalazłtenrachunekodstolarzaizabrałgoze
sobą,jakwiałstamtąd.

-Notak,idziękitemuwiedział,gdzieszukać-dokończyłaAnnaMaria.-
PolazłdoPawełkawnadziei,żeodkupistolik,ajakmążIzymuodmówił,
wynająłpomagiera.

-Toniebyłotak.-Wandapokręciłagłową.-Tenpomagier…Czekaj,jacito

background image

opowiempoporządku,jakmiWacuśsprzedał…Cholera,kombinowaliobaj
tylelat,amnietonawetdogłowynieprzyszło!-wybuchnęłazgniewem,
zgarnęłaostatniąpartiękotletównapółmisek,wyłączyłagaziciężkousiadła
obokAmy.-JakWacekjeździłnaprzewozach,tosięspiknąłztakimjednym
Ruskim.Tamtenszukałkogoś,ktobymutowarprzewoziłprzezgranicę.
Niemiecką,bopolsko-ruskiejtoonsięniebał…

SzczęsnyiKrzysztofpopatrzylinasiebie,jednakowopodekscytowani,i
przygarbilisięnieznacznie,jakbychcieliwogólezniknąćgospodynizoczu.

-ObiecałWackowidużepieniądzeitenbałwansięzgodził.Zaforsądopiekła
byposzedł!

Tobyłacałaszajka.Onikradli,aWacekprzewoziłbusem.

-Biżuterię?-upewniłasięAmasłuchającazwypiekaminatwarzy.

-Biżuterię-przytaknęłaWanda.-AkiedyWacekmusiałodejśćnarentę,na
głowiestawał,żebynaswojemiejscewsadzićJacusia.No,irobotaprzeszłaz
ojcanasyna.Balisiętrzymaćtowarwdomuiodpoczątkuchowaliu
Eleonory.NajpierwWacek,potemJacuś.Onaotejskrytceniemiała
zielonegopojęcia,aonimieliłatwydostępdołupów.

-Wandziu-przerwałaniecierpliwieAma.-Chybazaczynamrozumieć…
Jacuśmiałwodwłoku,żemubabkapadła!Onsiębałtejmafii!

-Bałsięjakcholera.Nieprzyznałsię,żemusięfantyzapodziały,tylkood
razunamierzył

tegostolarza.Wypłaciłzkontatrochękasyipoleciałdoniego,żebyodkupić
tennadzianystolik.

Facetniechciałmugosprzedać,więcJacuśpróbowałsięwłamać,alemunie
wyszło.Zwiałiusiłowałprzeczekać.Przyszedłdonas,ostrzegłWacka…

-Głupi!-krzyknęłaAma.-Niemusiałprzychodzić.Niemógłzadzwonić?
Powinienbył

gdzieśprzycupnąćiwogólenikomuniewłazićwoczy!

-Jakbywiedział,comuzrobią,pewniebyprzycupnął.-Wandawestchnęła.-
Możemiał

nadzieję,żemuojciecpomoże…Wkażdymrazieniezdążyłsięschować,bo
godopadłten,cozawszeprzychodziłpotennielegalnyimport.Jacuśniemiał
towaru,noi…

-Czekaj!Toterazjacipowiem,botegoWacuśniemógłwiedzieć.-Ama
wycelowaławkuzynkęwideleciwymachującnimbojowo,kontynuowała:

background image

-TenRuskiwydoiłzJacusia,żemutowarwcięło,dowiedziałsię,gdziejest
aktualnieiuznał,żejużmutenbaranniepotrzebny.Wywiózłgona
obwodnicę,zaszlachtowałisampoleciałdoPawełkaodzyskiwaćłup…Ty
maszpojęcie,żejatambyłam,bomyślałam,żedopadnęJacusia!-

Sapnęłazezgrozą.-Gdybymwiedziała,żetoruskamafia!NaJacusia
miałamkorkociąg,alenatakichgangsterówtoikałasznikowbyłbyzamały.

Szczęsnyzerknąłnaprokuratora,któregoobliczenabrałowyglądudojrzałego
pomidora.O

korkociąguusłyszałporazpierwszyiprawiemusięzrobiłożalkolegi.
Ugryzłsięwjęzykipowstrzymałkomentarzcisnącymusięnausta.

-Wandzia,gdzieonitokradli?-zainteresowałasięAma.-WNiemczech?

-Chybatak.-Wandabezradniewzruszyłaramionami.-Wacekotymnie
mówił.Jegotylkojednointeresowało-jaknajwięcejuszarpaćdlasiebiez
tegogeszeftu…

-Wdziadkasięwdał-mruknęłapotępiającoAma.-Teśćciotkiteżrobiłtakie
geszefty…

-Myjużwiemy,jakonitamdziałali-wtrąciłniespodziewanieKrzysztof,
unikającpatrzenianaŁukasza.-Niemcyprzysłalinammateriały.Oddawna
próbowalinamierzyćtęszajkę,aleodczasudoczasuudawałoimsię
najwyżejzłapaćpojedynczegozłodziejaszka.Aresztowanydelikwentzwykle
naoczyniewidziałzleceniodawcy.

-Jakto?-zdziwiłasięAma.

-Dzwonilidoniego,podawaliadresjubileraiopiszabezpieczeń.Uzgadniali
dzieńskokuiprzekazywalinumerskrytkinadworcu,gdziemiałzostawićłup
iodebraćdolę-wyjaśnił

prokurator.-DziałaliwtensposóbnatereniecałychNiemiec.Potem
„ugadani”kierowcyprzewozilitowarprzezgranicęiunasodbierałgokurier
szajki.Opłacalnybiznes,złotociąglezwyżkuje.

-Itowszystkorobiłataruskasitwa?-zapytałaWandazniesmakiem.

-Właśnieniewszystko-włączyłsięŁukasz.-

Niemcybyliprzekonani,żetonasirodacywtymsiedzą.Bogłównienasi
kradli.Dopieroteraz,kiedytrafiliśmynategopomagiera,jakgopaniebyły
uprzejmeokreślić,pokazałsięruskiślad.Idlategotakbardzochcemy
porozmawiaćzpanemPiecykiem.Poprzednimrazemwzywaliśmygotylko
nazidentyfikowaniezwłok,alecośmisięwidzi,żeonmógłbynamtoiowo
otymPletniakowieopowiedzieć.

background image

-Pewnie,żemógłby!-stwierdziłaWanda.-Tylkoczypowie?Onsiętrzęsie
przedtymRuskimjakgalareta!Boisię,żegozabijejakJacusia!Atam!Mam
gownosie!Jaksięwygłupił,niechsięsamosiebiemartwi!Paniepolicjant,
powtórzęwszystko,comipowiedział-oświadczyłazdeterminacją.-Jateż
sięboję.Mało,żesamsiedziwbagnieikwiczyjakdzikaświnia,tojeszcze
przezniegoimniemogąkrzywdęzrobić.Całeżyciemamsięzasiebie
oglądać?

-Mów,Wandzia,mów-zachęciłająserdecznieAma.-Pozbędzieszsię
Wacusiawmajestacieprawaiwreszciebędzieszmiałaspokój.Bocośmisię
wydaje,żeonsiękwalifikujewkazamaty,prawda?-Rzuciłasiedzącemu
obokprokuratorowipytającespojrzenie.

-Przemytkradzionegomienia-mruknąłKrzysztof.-Kwalifikujesię.

-Nototak.-WandasplotłaręceispojrzałanaSzczęsnego,którywłączył
dyktafon.-Wacekznategobandziora.Jakjeszczesamjeździł,totenRuski
odbierałodniegoworeczekzbiżuteriąiodrazumu

płaciłzarobotę.

-Chwileczkę…-przerwałŁukasz.-AwNiemczech?Ktomutodawałdo
przewozu?

-TeżjakiśRuski.SpotykalisięwBerliniewknajpie,Wacek,apotemJacuś
odbieralitowarichowaliwbusie.Wacekmówił,żetenzbirwyglądałjak
rodowityNiemiec.Iponiemieckuznimgadał.Kazałmówićnasiebie:Kurt.
Aleraz,jaksięspotkali,podszedłdonichjakiśgorylizagadał

porusku.Tamtensięwkurzyłimachnąłnaniego,żebysięwynosił,a
Wackowipowiedział,żetojegoochroniarz.

-Wiepani,gdzieodbieralitowar?-zapytałSzczęsny.

-Różnie.Czasemzarazpoprzejechaniugranicy,jaksięWacekzatrzymywał
naobiad,boludziebyligłodni.Mielitamtakąknajpę,wktórejbardzoczęsto
jadali-wyjaśniłaWanda,naktórąkonkretnepytaniaaspirantapodziałały
uspokajająco.-Towarodbierałten,cosprzątnąłJacusia.

AlepotemjakośimKraśnikspasował.Ostatniotobyłotak,żeJacuś
przyjeżdżał,utykałtouEleonory,anadrugidzieńtenRuskidzwoniłdo
niegonakomórkę.Spotykalisięnarynkupodpomnikiem.Tamtenjuż
siedziałnaławceiszłozrączkidorączki.Ajakpadałdeszcz,towszystko
odbywałosięwtymdużymkościele.Wprzedsionku,bozwykletokościół
jestzamknięty.

Heretyki!-sapnęłazobrzydzeniem.-PanBógtomacierpliwośćdodrani.
Powinienimcościężkiegonałbyspuścić!

background image

-Powienampani,gdziesięmążukrywa?

-Adresunieznam-zakłopotałasięWanda.-Alegdybymniektośzawiózł,to
trafię.Totakizapuszczonydomzzielonymdachemprawienakońcuwsi.
Pojadęzwami,boczytojawiem,cotemumojemubałwanowiprzyjdziedo
łba,kiedypolicjęzobaczy?

-Mążmabroń?-zapytałSzczęsny.

-Nocopan?-Wandaprzeżegnałasięnabożnie.-Wacek?Taniedojda?
Nawetbytegotrzymaćnieumiał!

-Tosamisobieporadzimy.NazwiskotegokumplazDzierzkowicpanizna?
Świetnie.-

ŁukaszspojrzałnaJerczyka.-Toco,Krzysiu?Zrobimydyskretnerozeznanie
wsytuacjiiprzygarniemypanaPiecyka,zanimgodopadnąszefowie?

-Będzieszmiałludzidoobserwacji?Nawszelkiwypadek,gdybyktoś
zechciałzłożyćwizytę,zostawteżtutajswojegoczłowieka,dobrze?-
ProkuratorzzadowoleniemprzyjąłzgodękolegiizwróciłsiędoWandy:-
Myślę,żetoniepotrwadługo.Niechpaniweźmie,conajbardziejpotrzebne.
Amapomożewpakowaniu.Zainstalujępaniąusiebie,apotembędęmusiał
pojechaćdobiura.Jakbyco-popatrzyłnaSzczęsnego-tammniełap.Inie
mówzadużoszefowi.JestemnabieżącowkontakciezNiemcami.Przekażę
imteinformacje,możenacośimsięprzydadzą.W

końcunaswoimpodwórkupowinnimiećjakieśrozeznanie.

-Dobra!-Łukaszpoderwałsiężwawo.-Tojasięzmywam,atyzajmijsię
świadkiem.

Dziękujęzapoczęstunek,paniWando.-Położyłdłońnasercuizłożył
gospodynigłębokiukłon.-

Mojażonaświetniegotuje,aletakichkotletówwżyciuniejadłem.Do
widzenia.

Wandanatylnymsiedzeniurozparłasięjaknapuszonakwoka,botrochęją
niepokoiłatanagłazmianaadresu.Wśrodkuczułalekkiżal,żew
odpowiednimczasienieudałosięjejzapaśćmałżonkanaśmierć.Miałaby
terazświętyspokójimieszkaniedodyspozycjiiniemusiałabysięobawiać
ruskiejmafii.

ZprzoduobokprokuratorasiedziałaAma.Objadłasięukuzynkijakpytonpo
głodówceiopanowałojąprzyjemnerozleniwienie.Nagleprzypomniałasobie
otajemniczychkonszachtachKrzysztofazjejojcemiwrodzonaciekawość
wzięłagórę.

background image

-Oczymtakmataczyłeśztatą?-zapytałaodniechcenia.

-Mataczyłem?-Jerczykznadkierownicyrzuciłjejzdumionespojrzenie.

-Mamamówi,żeprzeważniegabinetsłużynamobojgudouzgadniania
zeznań,jaksięwzajemniekryjemy-wyjaśniłaAma.-Wszystkierozmowy,
któresiętamodbywają,nazywamataczeniem.

No,tooczym?

-Twojamatkanajwyraźniejmaskrzywieniezawodowe-mruknąłKrzysztofi
westchnął.-

Chciałemsiędowiedziećczegośotymadwokacie,którynamnienaciska.
Dowiedziałemsięijużwiem,comamrobić.

-Adwokat?-zdziwiłasięAma.-Aktogowynajął?Ikogoonbroni?
PrzecieżnieWacusia?

-Właśnieciekawbyłem,ktozanimstoi,bozachowujesiędośćarogancko,a
widać,żegówniarzjestświeżopoaplikacji.Niewiem,coonsobiewyobraża.

-Aczegoonchceodciebie?

-ŻebymwypuściłtegoPletniakowazakaucją.-Krzysztofsapnąłzirytacją.-
Mordercęmamwypuścić?Dowodywyraźniewskazująnaniego.Jago
wypuszczę,aonsięrozpłynie?Ijeszczetagnidamiędzywierszamidałami
dozrozumienia,żektośmożeokazaćwdzięcznośćalbozrobićmikrzywdę!

Ojciecchrzestnysięznalazł!

-Orany!-Amaspojrzałananiegozezgrozą.-Mogąciękropnąć!
Powinieneśmiećochronę!

-Niepanikuj.-Krzysztofuśmiechnąłsiępokrzepiająco.-Nicminiezrobią.
Tagnidatozerowdrogimgarniturku.Rozmawiałemztwoimojcem.Ma
znajomegowtejkancelarii,wktórejpanmecenasjestzatrudniony.Przyjęli
gonaosobistepoleceniebyłegowspólnika.Wspólniksięwycofał,wyczyścił
swojekontaiuciekłwobcelandy,bosięsmródkołoniegozrobił.Apana
mecenasaladamomentsamisiępozbędą,bopodobnokompletniesobienie
radziznajprostszymisprawami.Myślę,żeszeftegoPletniakowachciałmieć
podrękąjakiegośobrońcęwraziewpadki,apanamecenasaskusiły
pieniądze.Jakmuztąkaucjąniewyjdzie,toonbędziemiałproblem,nieja.
I,wieszco?Jakośmigonieżal.-Wzruszyłramionami.-Nielubiętakich
rozdętychpurchawek.

-Adotegopanadomutołatwowejść?-zapytałanagleWanda,którauważnie
słuchałaichrozmowy.

-Niebardzo.Niechsiępaninieboi.Nikttampaniniebędzieszukał.Od

background image

mokrejrobotymielitujednego,aonsiedziwkiciu.Wdomumam
zainstalowanyalarm,ananocwłączamkameręprzywejściu.

-No,ispluwęma,tochybaumiestrzelać-dodałapocieszającoAma.

-Mamnowiny-oznajmiłaradośnieIza,ledwoprzyjaciółkaweszłado
pokoju.-Chybaniebędęmusiałapisaćogłoszeńwsprawieteściowej.
Uznała,żemazadużoczasuichceotworzyćzakładkrawiecki.Terazsiedzą
razemzPawłemwjegowarsztacieikombinują,jaktozrobić,żebynie
straciłarenty.Jaksięzajmieczymśkonkretnym,przestaniemiećczasna
dobreuczynki!

-No,tobędzieszmiałarajskieżycie-mruknęłaapatycznieAmaiciężko
klapnęłanafotel.

-Cosięstało?-zaniepokoiłasięIza.-Jużmamkoić?Takszybko?Prokurator
cizwiałczywylazłzniegomacho?Amożeprzeciwnie:ciaputek-
pieszczoszek?

-Askądwiesz,żejanielubięciaputków?-zainteresowałasięniemrawo
Ama.

-Alubisz?Nieżartuj!-Izaprychnęła.-Żadnanormalnakobietanie
wytrzymazciaputkiem.

Dotakiegojestpotrzebnaspecjalnainstrukcjaobsługi.Togorzejniżz
dzieckiem.Dzieckomożeszewentualnieprzełożyćprzezkolanoiużyć
argumentówsiłowych,adorosłemuchłopuniedaszrady.

-Zaargumentysiłowepaństwomożeciodebraćdzieci-uświadomiłają
Ama.

-Nowidzisz,jakaniesprawiedliwość?Dziecimoże,aciaputkaniechce…
Czekaj,przyniosęjakiśwodopójiwszystkomiopowiesz.-Izawybiegłado
kuchni.

AnnaMariawestchnęłaipomyślała,żedladobraswojejfigurypowinnana
jakiśczaszrezygnowaćzsamochoduiperegrynowaćpomieściepiechotą.
Ewentualniezwiększyćilośćwypijanejcodzienniezielonejherbaty.

-Wiesz,jakszybkosięczłowiekprzyzwyczajadoluksusu?-powiedziałaz
żalem,kiedyprzyjaciółkawróciłazdzbankiemkompotu.

Izanalałanapójdoszklanek,usiadłaiprzyjrzałajejsięzzastanowieniem.

-Atenluksustoco?-zapytałaostrożnie.

-Achoćbysamochód.Dosklepunaosiedluniepójdę,tylkoodrazujadę
autemdalejdohipermarketu.Dopracyteżautem,aprzecieżtuwszędzie
mamyblisko.-Naglecośjejprzyszłodogłowyiażsięwyprostowała.-

background image

Zdajeszsobiesprawę,ileczasutracimyprzeztakisamochód?

Zeszłabymnadółdosklepuobokbloku,zrobiłabymzakupyiwróciłabymdo
domu,prawda?Ataknajpierwjadę,potemszukammiejscanaparkinguiklnę
naczymświatstoi,potembiegampotymkobylastymsklepieisterczęw
kilometrowejkolejcedokasy.Wkońcuwychodzę,ładujęzakupydo
bagażnikaiznowuklnę,boprzeważniejakiśbałwanmniezablokujeinie
mogęwyjechać-

powiedziałazezłościąidodała:-Iwdodatkuzanieczyszczamśrodowisko.

-Pogięłocię?-Izapostukałasięwczoło.-Przyszłaś,żebymnienawrócićna
ekologię?

Możeszsobieodpuścić.Oszczędzamwodęienergię,bonielubiępłacić
wysokichrachunków.

Sorry,alekasabardziejdomnieprzemawia.Pozatymnieświnięnaulicachi
niedewastujęroślinności.Segregujęśmieciinawetzużytebateriewyrzucam
dopojemnikówwsklepach.Azsamochoduniezrezygnuję.Jakmuszę
jechać,tojadę.Ewentualniewramachdziałańekologicznychmogęsię
zaczaićnatychdebili,cowyrzucająśmiecidonaszegolasu.Chętnieze
spluwą...Odbiłoci?Przyszłaśdomnietakaprzymulonazpowodutej
ekologii?Ajamyślałam…

-Nie-Amawestchnęłarozdzierająco.-Jestemprzymulona,boWandadzisiaj
wróciładoswojegomieszkaniaiztegopowoduurządziłapoczęstunek.
Zeżarłam,ilemogłam,alecośmisięwidzi,żeKrzysztofbędzieresztęmęczył
przezjakieśpółroku.Wandazrobiłamuzapasy,bouznała,żeciężkopracuje.

-Czegośnierozumiem-zastanowiłasięIzairzuciłajejpodejrzliwe
spojrzenie.-Dlaczegotwojakuzynkaobsługujeprokuratora?Pracujeu
niego?Conatojejmąż?

-Jejmążnicnato,bosiedziiprędkoniewyjdzie...A,czekaj,botynicnie
wiesz…-

zorientowałasięAmaiszybkostreściłaprzyjaciółceperypetieWandy.-No,
aleterazjużWacuśtrzaskadziobem,ażiskryidą,bomanadzieję,żemu
wyrokzmniejszą-dodałanakoniec.

-CoWandazamierzaterazzrobić?-przejęłasięIza.-Rozwiedziesięznim?

-Matkajądotegonamawia-przyznałaAma.-Bowkońcupocojejtaki
grzmot?Oszukiwał

jąprzeztylelat,głuparżnął,apocichutkuzbierałszmalnabeztroskąstarość.
Imogęsięzałożyć,żeWandywtychplanachnieuwzględnił!-powiedziała
zezłością.

background image

-Acozgangiem?Rozbiligo?

-Krzysztofmówił,żeNiemcyjużmajątegoKurta.ŻadenzniegoNiemiec,
egzystowałtamnalewychpapierach.Ruskijakbyk.Rozpoznaligopodobno
właścicieleokradzionychsklepówjubilerskich,boosobiściewizytowałkażdy
znichprzedskokiem.Niekojarzyligowcześniej,borobiłzakupy.Myśleli,
żetobogatyklient.

-AtenzabójcaJacusia?

-No,tentomawięcejchybanasumieniu-prychnęłaAma.-Natymnożu,co
nimJacusiaskasował,znaleźliDNAjeszczekogośinnego,aleKrzysztof
mówił,żenarazieniemajątrafienia.

-Acoztymadwokatem?Mówiłaś,że…

-Protegowanypanmecenaspewnieprzeżyje,alewywalągozroboty-
powiedziałaAmazsatysfakcją.-Krzysztofmówił,żedałmuzgodęna
widzeniezklientemipotemstrażnikmupowiedział,żesięokropnie
pokłócili.Jedensiędomagałpieniędzy,adrugiwrzeszczał,żedopierojak
wyjdziezpaki,tomuzapłaci.Ijeszczegostraszył,żedoniesiekomutrzebao
lewychinteresachpanamecenasa.

-StraszniedużomówitentwójKrzysztof-zauważyłaIzaznaganą.-
Wydawałomisię,żeprokuratorpowinientrzymaćjęzykzazębami.

-Aco?-rozzłościłasięnatychmiastAma.-Zmegafonemlatam?Zauważ,że
opowiadamwszystko,jaktasprawaprawiesiękończy.Iniebylekomu,tylko
tobie.

Izadoceniłakomplementiporzuciładrażliwytemat.

-Ajaksobieznimradziszprywatnie?-zapytała.-Będziecośztego?Bo,
wiesz,ondociebiepasuje.

Amawydałazsiebiepotężnewestchnienieiskrzywiłasięzniesmakiem.

-Niewiem,jaksobieradzę-oznajmiłagniewnie.-Iniewiem,czycośztego
będzie.Onjestcholerniemęczący.

-Wjakimsensie?

-Niejestemwstanieprzewidzieć,comuzachwilęprzyjdziedogłowy!-
wypaliłazfuriąAma.-Zawszemisiętrafialiwmiaręnormalni,aten…
Jednymsłowemwszystkowywracadogórynogamiiszlagmnieodtego
trafia!Rozmawiamyojakichśpierdołach,aonnaglepowiecośnizgruszki,
nizpietruszki,ajapotemmyślęotympółdnia!

-Pewniepotomówi,żebyśmyślała-powiedziałauspokajającoIza,ale

background image

osiągnęłaodwrotnyskutek.

-Alejaniewiem,comammyśleć!-wrzasnęłaAmadesperacko.-Jużmiod
tegomyśleniałebpęka!Iniewiem,czytodobrze!Całeżycietakmam
myśleć?!

-Całeżycietonie-pocieszyłająIza.-Tosięnazywazakochanie.Pojakimś
czasieprzechodziijestnormalnie.Mogębyćnietaktowna?

-Niespałamznim-powiadomiłająAmaponuro.

-Towiem.Gdybyśspała,tobyłobywidać.Kiedypierwszyrazprzespałam
sięzPawłem-

rozmarzyłasięIza-zlustraspojrzałanamniezupełnieinnakobieta…A
pocałowałcięchociaż?-

Amarzuciłajejzłespojrzenie.-Rozumiem,żenie.-Westchnęła.-To
faktyczniemaszzgryza.Jatowolęzaczynaćodłóżka-wyznałauczciwie.-
Boodrazuwiem,zkimmamdoczynienia.

Egoistawyleziezniegonatychmiast,nawetjeśliudaje,żezrobidlaciebie
wszystko.

-Skądwiesz,żeniezależymutylkonatym,żebycięprzelecieć?-
zainteresowałasięAma.

-Toteżwylezie.Facetwłóżkujestprawdziwy,jeślirozumiesz,comamna
myśli.Wystarczywyciągnąćwnioskizjegozachowania.JanaPawełka
zdecydowałamsiępopierwszymrazie.

-Jaktytakamądrajesteś,topocowyszłaśzategopierwszegomęża?-
zapytałaAmazgryźliwie.

-Bonieodrazubyłamtakamądra-przyznałasięIza.-Popierwsze:
chciałamwyjśćzamążtakbardzo,jakbymojeżycieodtegozależało.Pewnie
nawetKingKongbymipasował.Wiesz,niktmnieniekocha,niktmnienie
lubi,tojaimpokażę.No,izrobiłamgłupotę.Jużponocypoślubnejdoszłam
downiosku,żewyszłamzadupka.Wszystkowiedziałnajlepiej,ajamiałam
siętylkodostosowaćdotejjegowiedzy.

Amawestchnęłaizmarszczyłabrwi.

-Mówiłam,żebędęnietaktowna-Izawróciładotematu.-Założęsię,żeco
wieczórmyśliszonimprzedzaśnięciem.Ico?Dojakichwnioskówdoszłaś?
Lecinaciebietaknapoważnieczydlarozrywki?

-Rozrywkowytoonchybazabardzoniejest.-Amapokręciłagłową.-
Wandapowtórzyłamiichrozmowę.Któregoświeczoruprzykolacjizapytała
go,dlaczegojeszczesięnieożenił.Bo,rozumiesz,domjużma,tokobietaby

background image

sięprzydała.Wandajestbezpośrednia,nigdynieowijawbawełnę.
Odpowiedział,żenastudiachuczyłsięjakszatan,żebyzdążyć,bojegoojciec
chorował

narakaionchciał,żebyjeszczezobaczyłjegodyplom…

-Amatka?

-Matkamuzmarła,kiedybyłmały.I…

-Sierotka-wzruszyłasięIzaiwestchnęłarzewnie,apochwilinamysłu
dodałarzeczowo:-

Tysięniezastanawiaj.Łapgo.Pomyśl,jakietoszczęścieniemiećteściowej.

-Mojamatkaobstaniezacałekomando-mruknęłaAmaponuroi
kontynuowała:-Potempodobnoniemiałczasunażycietowarzyskie,bo
chciałsięwykazaćwpracy.Wkońcukupiłdomiteżniemiałczasu,bogo
chciałurządzić.Iza,niewiem,czytodobrze.Jakonniemapraktyki,tomoże
majakieśukrytebrakiidopieropotemwszystkozniegowylezie…

-Jakiebraki?-naskoczyłananiąprzyjaciółka.-Powierzchownośćwięcejniż
przyjemna,inteligentnyinawetromantyk,bomusięchciałoszukaćtego
migdałowca.Imówiłaś,żeniekręci.

Samezalety!

-Musimiećjakieśwady-uparłasięAma.-Ideałysąwromansach.

-Jaksiębędzieszczepiać,tosięwkońcuzniechęci-postraszyłająIza.

-Dołóżkamammuwleźć?-rozzłościłasięAnnaMaria.-Gdybymnie
chociażtrochęzachęcał,tomogłabymulec,alesama?Niejestemkurtyzaną.

-Postarajsiętakwykorzystaćsytuację,żebywyszło,żetojegoinicjatywa-
poradziłaIzazfiglarnymuśmieszkiem.-Niepowieszmi,żenieumiesz!

WandaPiecykowazezwolenienawidzeniezzapuszkowanymmałżonkiem
dostałapokumotersku.ProkuratorJerczyk,kompletniezmiękczony
smakołykami,jakiemupodtykałapodczasprzymusowegopobytuuniegow
domu,uznał,iżwtymprzypadkuniezachodzimożliwośćmataczeniai
podpisałstosownypapier.TerazAmawiozłakuzynkędoLublina,zaśWanda
wiozłamężowiniespodziankęwpostaciwnioskurozwodowegonapisanego
pieczołowicieprzezSabinę.

-Daszmutoodrazu?

-No,właśnieniewiem-Wandazakłopotałasięnieco.-Czujęsiętrochę
świniowato.

MieszkaniejestWacka,porodzicach.Niewiem,czymamprawo…

background image

-Pewnie,żemasz!-Amaprawiepodskoczyłazezłości.-Atodrugie,po
dziadkach?!Nabrukniepójdzie!Krzysztofmówi,żeopieniądzachztego
interesumilczyjakzaklęty!Myślisz,żekiedywyjdzie,tozostaniebez
grosza?Tysięosiebiemartw,nieoniego!

-No,wiem…-Wandawestchnęła.-Alemimowszystko…paczkęmu
zrobiłam.Żarcie.

Pewniegotamssiewtymmamrze,bopojeśćtoonlubi.

-Dlazdrowotnościtodobrze-prychnęłaAma.-Sumieniecięgryzie?Poco?
Jegoniegryzło,jakcięoszukiwał.

-Etam,oszukiwał.Niemówiłwszystkiego.Możeidobrze,bowtedybym
dopieromiałazagwozdkę.Tojużtu?

-Tak.-Amawskazałanapisnabramie.-Wyciągnijpapier,którydałci
Krzysztof,bonasniewpuszczą.

Pochwiliokazałosię,żeAnnyMariiijejsamochoduniewpuszcząistotnie.
Mogławejśćjedynieosobawymienionawzezwoleniu.Amanawetsięnie
awanturowała,boniebyłaspragnionawidokuWacusia.Obiecałakuzynce,że
poczekananiąprzedbramą,ilebędzietrzeba.Wandziekazanoprzejśćprzez
specjalnąbramkę,akiedyrozległsięalarm,któryspowodował,że
skamieniała,zmuszonojądopokazaniawszystkichmetalowych
przedmiotów,jakiemiałaprzysobie.Amabyłazadowolona,żetonieona
przechodzitęprocedurę,boprzypomniałasobie,żewjejtorebcewdalszym
ciąguspoczywaobronnykorkociągdowina,astrażnicymoglibygouznaćza
bandyckienarzędzie.

Wkońcuokazałosię,żepaczkazjedzeniemrównieżniezostanie
przepuszczona,ponieważWandaniemiałazezwolenianajejwniesienie.
Poinformowanoją,żenatereniewięzienia,tużprzywejściujestkantynai
tammożekupićto,couznazastosowne.PaczkęprzejęłazatemAmai
pocieszyłakuzynkę,żezaopiekujesięniąnależycie.Niezmartwiłjejzbytnio
fakt,żeWacuśzostaniepozbawionydomowychrarytasów.Wgłębiduszy
byłazdania,żeniezasługujenanie.

ZnękanaWandazniknęławreszciezadrzwiamiwięziennegobudynku,aAma
rozsiadłasięwygodnie,włączyłaradioizaczęłazapetytemdematerializować
zawartośćpaczki.Niemiałapojęcia,żenapowrótkuzynkibędziemusiała
czekaćczterygodziny.

Wandazostaławprowadzonadomałejsalki.Naśrodkuznajdowałsięstoliki
dwakrzesła.Najednymsiedziałjejmałżonek,niecozarośniętyibardziej
skapcaniałyniżzwykle.Poczułasięnieswojoinajchętniejbyuciekła,aleza
drzwiaminakorytarzustałstrażnik,któryobserwowałjąspodoka.Usiadła

background image

zatemnadrugimkrześleizastanawiałasię,copowinnapowiedzieć.Użalać
sięnadmężemniemiałaochoty,bojeszczemiaławpamięciswójstrach,ale
wydawałosięjej,żenależałobygojakośpodnieśćnaduchu,zważywszyna
to,cozachwilęmiałamuoznajmić.Nicjednakżenieprzychodziłojejdo
głowy.

Wacuśniemiałtakichrozterek.

-Przyniosłaścośdożarcia?-zapytałniecierpliwie,spoglądającłakomiena
przezroczystąreklamówkę,którąwręczonojejwkantynie.

Wandapoczułaurazę.Bałwan!Obchodzigotylkowłasnyżołądekinic
więcej.Nawetśmierciąsynabardziejsięprzestraszył,niżprzejął.Aona,
głupia,martwisię,żegoskrzywdzi,domagającsięrozwoduijednego
mieszkania.Tylelatgoobsługiwała,cośjejsię,docholery,zafatygęnależy!

Przesunęłasiatkępostolewkierunkumałżonkaizniechęciąwgłosie
powiedziała:

-Miałamzesobąpaczkęzdomu,alenieprzepuścili.Kupiłamwtejkantynie
wszystkiegopotrochu.Główniesłodkie,bowyboruwielkiegoniemieli.A,i
pasztety…Tylkonierzucajsięodrazudojedzenia,bosięudławisz-dodała,
widząc,żeWacuśniecierpliwiesięgadotorby.

Niezareagowałnaostrzeżenie.Wyjąłpierwszyzbrzegubatonikiłapczywie
zacząłgryźć,jakbyodtygodnianicniemiałwustach.

NiechęćWandynabrałamonstrualnychrozmiarów,adoszładoniejpogarda
dlasamejsiebie,żeprzeztylelattkwiłaubokutegotroglodytyicieszyłasię,
żetakmusmakujejejkuchnia.Możepodrodzeprzegapiłakogośinnego.
Kogoś,komuteżbysmakowałaiktoprzyokazjidysponowałbyjakimiś
ludzkimicechami.Inieokazałbysiępospolitymzłodziejem.Iporozmawiałby
odczasudoczasu,jakczłowiekzczłowiekiem,aniewydawałjedyniejakieś
pomruki.I…

Wandajużniezdążyłasprecyzować,cojeszcze,bomałżoneknagle
znieruchomiał,wydałzsiebieprzerażającycharkot,ajegonalanatwarz
oblałasięczerwieniąprzechodzącąpowoliwnieprzyjemnąsiność.Stanęłajej
przedoczamiEleonoraiskamieniała.Alergia?!„Przecieżżarł

wszystko,nigdymunicniebyło…Jezusie,Maryjo,corobić?!”.

Oprzytomniaławreszcie,poderwałasięidopadładrzwi.

-Panie!Ratunku!Cośmusięstało!Niechpancośzrobi!

StrażnikrzuciłokiemnaPiecyka,którysprawiałmałoestetycznewrażenie,
bołapał

background image

powietrzejakwyjętazwodyryba,adodatkowodemonstrowałdość
przerażającywytrzeszcz,inatychmiastwbiegłdośrodka.Wezwałlekarza
przezcoś,coWandauznałazawalkie-talkie.

-Comusięstało?Sercowy?

-Niewiem!-jęknęłaWanda.-Żarłbatonaiwtedy…Panie,onsiędusi!
Wacek,cholero,oddychaj!Oddychaj,bocięzabiję!

Nieszczęsnaofiarasnickersabezżadnegomiłosierdziawalonaprzezstrażnika
wplecyusiłowałacośpowiedzieć.Wandapochyliłasięnadmężem.

-Lwy…-wyłapałapomiędzykolejnymicharkotami.-Mor…dy…Po…

Oczymustanęływsłupiosunąłsięnastolik.SkamieniałejWandynie
wyrwałozdrętwotynawetwejścielekarza.

Amastałaoboksamochodu,stwierdziwszy,żemusirozprostowaćnogi,bo
wszystkojejzdrętwiałoodsiedzeniaiczekania.

-Cosięstało?!-przeraziłasięnawidokzapłakanejkuzynkiwychodzącejz
bramy.

Wandaniemrawowsiadładoauta,wydmuchałanoswchusteczkęhigieniczną
zpaczki,którąmiłosiernieobdarzyłjąnaczelnikwięzienia,ijęknęła
rozpaczliwie:

-Teraztojużjestemsamajakpalec!

-Podpisałtepapiery?

-Jakiepapiery?!Namoichoczachszlaggotrafił!Wdowąjestem!

Amamilczałaprzezchwilę,wreszcieostrożniespytała:

-Taksięprzejął?Wacuś?Niepasujemitodoniego.

-Nawetmutegoniepokazałam!Niezdążyłam!Rzuciłsięnatocholerne
żarcie,jakbygogłodzili!

-Ico?Zaszkodziłomu?-zdziwiłasięAma.-Takszybko?Ażtakieświństwa
mająwtejkantynie?

-Ud…udławiłsię-wykrztusiłaWandaiwzdrygnęłasię,bowidokstanąłjej
przedoczami.

-Czym,nalitośćboską?-osłupiałaAma.

-Snickersem.Lekarzpowiedział,żeutknąłmudużykawałwtchawicyi…
cośzablokował.-

Wandawestchnęła.

background image

-Drogioddechowe.Udusiłsięjakciotka…Ranyboskie!-Amapróbowała
zebraćmyśli.

-Jeszczemikłopotunarobił,bomusiałamsiętłumaczyć.-Wgłosiekuzynki
dźwięczał

gniew.-Wszystkomiprzeszukaliiznaleźliwniosekrozwodowy.Dzięki
Bogu,żestrażniktambył.

Zeznał,żewidział,jakWaceksięrzuciłnatożarcieijamunicnasiłędo
gębyniewtykałam.

Jeszczewołałamopomoc.

-Aleśmierćmiałpiękną-stwierdziłaAmapocieszająco.-Zawszebył
obżartyiodżarciaumarł…

-Nawszelkiwypadekbędąrobićsekcję…Jezusie,Maryjo,jamamteraz
trojenieboszczykówdopochowania!-dotarłonagledoWandy.-Skądjana
towezmę…

-Cosięmartwisznazapas.Wszyscybyliubezpieczeni,atyjesteśnajbliższą
pozostałąrodziną.ZUSciwypłaci.Itrzebabytowszystkozałatwićjednego
dniaiwjednymzakładziepogrzebowym,tomożedostanieszzniżkę.Pewnie
rzadkoimsiętrafiatakiutargzjednejkieszeni.

Wandzia,nieprzejmujsiępochówkiem.Przecieżcipomożemy.Pomyśl,jakie
maszterazprzedsobąperspektywy-rozmarzyłasięAma.-Wdowajesteś.
Posażnawdodatku.MaszdwamieszkaniairentępoWacusiu.Ikupę
antykówdosprzedania.Możeszwogóleniepracować,alejakbyśchciała,to
maszkasęnatęswojąwymarzonąknajpę!Albobarzszybkimżarciem!

Wandawestchnęła,zadumałasięgłębokoijakbypoweselała.

AnnaMariasiedziaławprokuratorskimsalonierozpartawygodniew
miękkimfotelu,popijałaukochanązielonąherbatęispodrzęszerkałana
gospodarza.Zaprosiłjądosiebie,podał

smakowitąkolację,zabawiałinteligentnąkonwersacją,aleniemogłaoprzeć
sięwrażeniu,żecośgorozprasza.Ponamyśledoszładowniosku,żeniema
tonicwspólnegozjejosobą.Niestety.

Przezchwilęzastanawiałasię,czyniepowinnasięobrazić.Jużmiałacoś
złośliwegonakońcujęzyka,gdyspojrzałnaniąipowiedział:

-Przepraszam.Wiem,żeniejestemdziśnajlepszymkompanem.

„Topocholeręmniezapraszałeś?”-pomyślałaAma,agłośnozapytała:

-Cościęgryzie?Nie.Cofampytanie.Widzę,żecościęgryzie,tylkonie

background image

wiem,czychceszotymrozmawiać.

-Wzasadzieniepowinienemotymrozmawiać-wyznałKrzysztofuczciwie.
-Alejużwiem,żemożnapolegaćnatwojejdyskrecji.Amożecośmi
podpowiesz?-zastanowiłsię.-Ostatecznieznałaśtocałetowarzystwolepiej
niżja.

-ChodzioPiecyków?-Amapoprawiłasięwfotelu.-Wacuśpoległod
snickersa,myślałam,żejużzamknęliścieśledztwo.

-Wzasadzietak.-Krzysztofwestchnął.-Niemcyprzymknęliusiebie
złodziejaszkówipomysłodawcę,Pletniakowpójdziesiedziećza
morderstwo…SprawdziliśmyzŁukaszemtychtwoichkuzynów.Nakonto
starszegoPiecykawpływałatylkorenta,nakontomłodszego-poboryod
pracodawcy.Łukaszjestpewien,żeonigdzieśukrylitepieniądzezprzemytu.
Maszjakiśpomysł,gdziemoglijeschować?

Amapodciągnęłanoginafotel,bowtejpozycjilepiejjejsięmyślało,i
zmarszczyłabrwiwzadumie.

-Kajmanyiinneegzotycznebankiodpadają-stwierdziłapochwili.-Obaj
bylizagłupinatakiepomysły.Kontapewniemielitylkodlatego,że
szefostwosobieżyczyło.Pamiętam-ożywiłasięnagle-żeWacusiowi
pomagałamojamatka,bosamsiębałiśćdobanku.Wacekpracowałjuż
wtedyjakokierowca,ajegoszefniechciałwypłacaćmupieniędzydoręki,
tylkoprzelewem.Oniobajmielimentalność„skarpetowców”.Musieli…

-Cotosąskarpetowcy?-zainteresowałsięprokurator.

-Tacy,cotrzymająszmalwskarpecie,czyliwdomu-wyjaśniłaniecierpliwie
Ama.-Maszrację.Musieligdzieśukryćkasę…-Zapatrzyłasięprzedsiebie
nieobecnymwzrokiemiwolnopowiedziała:-Jacuśtrzymałprecjozau
Eleonory.Niewydajecisię,żetenprzemytowyzarobekteż…

-Ama,jesteśgenialna,dziewczyno!-Krzysztofzerwałsięzfotelaiucałował
jejdłoń.

-Wiem-stwierdziłaAnnaMariabezfałszywejskromności.-Jestem
genialna,bojeszczecośmiprzyszłodogłowy.Jabymposzukałauciotkiw
antykach.Idobrzebybyło,gdybybyłprzytymPaweł.Onsięznanastarych
meblach.Możeprędzejznajdzieniżwy.I…-zawahałasięwyraźnie.

-Ipewnienieźlebybyło,gdybyśsamaprzytymbyła-dokończyłprokurator
iroześmiałsię.

-Przezciebiezłamałemjużtyleprzepisów,żejedenwięcejnierobimi
różnicy.PogadamzŁukaszem.Możedałobysiętaktozałatwić,żetyitwoja
kuzynkabędziecieświadkamiprzeszukania.

background image

WzagraconymmieszkaniuEleonoryPiecykpanowałoniejakiezagęszczenie.
SzczęsnyiJerczykstaliwprzedpokojuizlekkimprzerażeniemmyślelio
porządnymprzeszukaniucałegolokalu.Obawialisię,żezajmieimtokilka
dni.Wanda,trochęprzygnębiona,siedziaławkuchnizAmą,wodzącoczami
poszafkachizastanawiającsię,czyznajdzieuteściowejcoś,comogłobyjej
sięprzydać.NaśrodkusalonusterczałjaksłupPawełekiroziskrzonym
wzrokiemwpatrywałsięwprzecudownesecesyjnemeble.Gdybymu
pozwolono,jużwtejchwiliwyniósłbyjestądnawłasnychplecach.

Amacałkowiciebezmyślniewysunęłajednązszufladwkuchennejszafcei
oczyjejbłysnęły.

-Wandzia!Patrz!Platery!Jakiepiękne!Nigdyniewidziałam,żebyciotkaich
używała.

Musząbyćsporowarte.-Wyjęłajednązłyżekiprzyjrzałasięjejz
upodobaniem.-TochybaspadekpostarymPiecyku.Zobacz,mają
monogram:splecioneLiS…Azprzodu…Lwiamorda!

Patrz,nawetgrzywa!-Pokazałaznaleziskokuzynce.-Nawet,jeślitoz
szabru,tojużchybaprzedawnione.Pięknarzecz.Będzieszmiałapamiątkępo
Piecykach.

Wandazpowątpiewaniemobejrzaładokładniełyżkę.

-Pamiątkę?Zszabru?No,niewiem…-Zmarszczyłabrwi,bocośjejsię
przypomniało.-

Lwiamorda-powtórzyła.-Cotobyło?Ama…-Niepewniespojrzałana
dziewczynę.-Jacośtakiego…dziwnego…Wacek…

-Co?-AnnaMariazbystrzałaodrazu.-Cościpowiedział?

-Zanimgotensnickerswykończył,tooncośmówiło…-wyznałaWanda
niechętnie.-Aleniewiem…Niemampojęcia,ocomuchodziło…

-Hej,chłopaki!-rozdarłasięAma,wywołująctymlekkiewzdrygnięcie
kuzynki.-Chodźcietu!Wandziesięcośprzypomniało!

Aspirantiprokuratornatychmiastznaleźlisięwkuchni.Pochwilidołączył
donichwniebowziętyPawełek,trochęzniecierpliwiony,boodrywanogood
ukochanegohobby.

-Cosiępaniprzypomniało?-Krzysztofwpatrzyłsięznadziejąwżałobnie
przyodzianąwdowępoPiecyku.

Wandapoczułasięniewyraźnie.Cojejsięprzypomniało?Mapowtarzaćte
Wackowegłupotyprzyobcychludziach?Abotowiadomo,coczłowiekowi
chodzipogłowie,kiedyumiera?

background image

Amożeoncoinnegomówił,aonaźlezrozumiała?Głupiątylkozsiebie
zrobi.

-PaniWando…-Łukaszdostrzegłjejrozpaczliwewahanie-tomożebyć
bardzoważne.

Widzipani,nieznaleźliśmytychpieniędzy,któreonidostawaliod
wspólników.Mamytylkozeznaniapanimęża,aonnieżyje,więcsądmożeje
podważyć.Musimymiećpewność,żePletniakownietylkozabiłpani
pasierba,alebyłczłonkiemtejcałejszajki.Gdybyśmycośznaleźli,może
byłybynatymodciski.PaniWando-zapytałłagodnie-czymążprzed
śmierciącośpowiedział?

Wandaskinęłagłowąwmilczeniu.

-Cotobyło?Pamiętapani?Możepanipowtórzyć?

-Niewyraźnie…-wyszemrałaWandaboleściwie.

-Tonic.Niechpanipowtórzytak,jakpaniusłyszała-poprosiłKrzysztof
gorąco.

-Lwy-wymamrotałaWanda.-Mordy.Po.Ityle.

Wszyscyzaniemówili.Aspirantiprokuratorspojrzelinasiebieznadziejąi
rozczarowaniemjednocześnie.Pawełekprzestąpiłznoginanogęizrobił
minę,jakbydokonywałpotężnegowysiłkuumysłowego.Amazmarszczyła
brwi,wydęłaustaizapytałaznamysłem:

-To„po”byłosamoczyprzerwane?

Wandazrozumiała,ocojejchodzi,iodrazuodparła:

-Przerwane.Niedokończone.Tchumujużbrakło.

-Mógłpowiedzieć:„Poszukaj”-zadumałasięAma.-Lwy.Mordy.Poszukaj.

Pawełeknaglepodskoczyłioczymuzabłysły.

-Mordy,lwy!-Byłtakpodekscytowany,żewjegowykonaniubrzmiałoto
jakjedenwyraz.-

Mordy,lwy!Widziałem!

-Cowidziałeś?-Krzysztofodwróciłsiębłyskawicznieizłapałgozaramię.

-Widziałem!-Pawełekniemógłustaćwmiejscuzemocji.-Mordy,lwy!
Szafa!Szuflady!

Mordy,lwy!-Wydarłsięzuściskuprzyjacielairzuciłdopokoju.

-Paweł!Stój!-stanowczygłosprokuratorazatrzymałgowmiejscu.-

background image

Łukasz,dajmurękawiczki.Potrzebnenamodciskipodejrzanych,nietwoje.

Pawełekposłusznienaciągnąłlateksowerękawiczkiipoprowadziłichku
kobylastejszafie.

Tryumfalniewskazałdolneszuflady.Zdobiłyjeuchwytywkształcielwich
głów.

-Zaraz!-Łukaszprzepchnąłsiędoprzodu.-Poczekajcie.Najpierwwezmę
odciski.Jeśliktośtootwierał,powinnyjakieśzostać.

Wandausiadłaprzystoleizapatrzyłasięnaścianę.Wyglądała,jakbynagle
uszłozniejpowietrze.

Szczęsnyotworzyłmałąwalizeczkę,którąprzyniósłzesobą.Wydobyłzniej
stosowneakcesoriaiprzystąpiłdopracy.Najpierwdokładnieprzesunął
oprószonymczarnymproszkiempędzelkiempopowierzchniszuflady.Kiedy
ujrzałupragnioneodciski,najegotwarzypojawiłsięuśmiech.Zdjąłjeza
pomocąspecjalnejtaśmy.

Amaprzyglądałasięoperacjiroziskrzonymwzrokiem,ajejzkoleiprzyglądał
sięprokurator,którywłaśniedoszedłdowniosku,żedałbywiele,bytaksamo
zechciałakiedyśspojrzećnaniego.

Pawełekzniecierpliwościąprzeczekiwałpolicyjnedziałania,boręcesame
musięrwałydoprzecudownegomebla.Konieczniechciałsamsprawdzić,
jakiekryjewsobietajemnice.

WreszcieŁukaszprzesunąłsięnabokiskinąłnaniegogłową.Pawełek
natychmiastprzyklęknąłnapodłodzeiznabożeństwempociągnąłzauchwyt.
Kujegostraszliwemurozczarowaniuszufladanawetniedrgnęła.Nie
zwracającuwaginawiszącąnadnimpozostałątrójkę,podrapałsiępoczolei
zamyśliłgłęboko.Przyjrzałsięwskupieniulwiejmordzieiprzezchwilęmiał
wrażenie,żepaszczaszczerzysiędoniegozłośliwie.Wtymsamym
momencieodkrył,żeuchwytjestodwróconydogórynogami.Spróbował
przekręcićgowprawo.Anidrgnął.

Pociągnąłzatemwlewoiwgłuchejciszywszyscyusłyszeliszczęk
odblokowywanegomechanizmu.Szufladawyskoczyłanaglezeswojego
miejsca,uderzającPawełkawkolano.Nawettegoniezauważył,bowidokgo
ogłuszył.Wśrodkuznajdowałysięowiniętebibułkąpaczuszki,ananich
noteswczarnejokładce.

-Odsuńsię-poleciłprokurator.-Łukasz,zdjęcie!Potemwszystkozapakujw
torbęnadowody.Odciskisprawdzisznakomendzie.

-Tujestjeszczedrugaszuflada-zameldowałpośpieszniePawełek.

-Dobra.Otwórz.

background image

Drugaszufladanafaszerowanabyłapodobnązawartością,alenawierzchu
leżałplikbanknotówściśniętyjedyniegumką.AmazajrzałaPawełkowiprzez
ramięigwizdnęłacicho.

-Atocwaniaczki.Chybanaprawdęmielizamiarprysnąćnateswojewyspy
szczęśliwe.Toeuro.Ciekawe,czyprawdziwe?…

KrzysztofwydobyłzŁukaszowejwalizeczkiparęrękawiczek,założyłje,
odczekał,ażSzczęsnysfotografujeznalezisko,isięgnąłpobanknoty.Wyjął
ostrożniejeden,spojrzałpodświatłoisceptyczniepokręciłgłową.

-Niejestempewien,ale…Łukasz,trzebatosprawdzić.

-Sprawdzimy.-SzczęsnyopróżniłzawartośćszufladyizerknąłnaWandę,
którasiedziałaprzystole,milczącainajeżona.-Wszystkodobrze?Pani
Wando,źlesiępaniczuje?

-Bardzoźlesięczuję,paniepolicjant-wycedziłaWandaprzezzaciśnięte
zęby.-Niechmiktośnormalnywytłumaczy,cotencholerniksobiemyślał,
jakmitomówił?Dotrumnymumiałamwetknąćtennielegalnyszmal?Bo
mnietopoco?Tylelatznimbyłaminiezdążyłzauważyć,żejestem
uczciwa?!Mniebydogłowynieprzyszło,żebytuszukać.Cudboski,żew
ogólecośzapamiętałamztychcharkotów.Ajakbymsprzedałategostrupla?!
Niepomyślelibyście,żesamatozwinęłam?!

-Wandziu,uspokójsię.-Amapodeszłaipoklepałakuzynkęporamieniu.-
Niemanakazu,żekażdypolicjantiprokuratorwtymkrajumusibyćgłupi.
Jesteśostatniąosobą,którąbymożnapodejrzewaćokradzież.Wiesz,mnie
sięwydaje,żeWacuśrzadkoużywałrozumu.Możewostatniejchwilichciał
byćhojny?Normalnyczłowieknigdyniedojdzie,comutampołbielatało.

Grunt,żewszystkoznaleźli,imaszświętyspokój.Terazmożeszsprzedaćte
starocie.

-Jabymkupił!-powiedzielirównocześnieŁęckiiJerczyk.

-Widzisz?Nawetkupcówniemusiszszukać.ZapomnijoWacusiuipomyśl,
jakiepiękneżycieprzedtobą.

-Totykup,ajajeodnowię-ustąpiłPawełek,patrzącznadziejąna
przyjaciela.

-Maszczas?-Amapodeszładostojącegozbokuprokuratorairzuciłamu
pytającespojrzenie.-Wandacięzapraszanarodzinnąstypę.Niesłużbowo,
tylkoprywatnie.Bo,rozumiem,żenapogrzebiebyłeśsłużbowo?

Krzysztofcałkowicieprywatniezapatrzyłsięnakropelkideszczu,bowłaśnie
zaczęłomżyć,któreosiadłynajejrzęsachiwłosach.Widokgozauroczyłi

background image

dopieropochwilidotarłodoniego,ocopyta.Pośpiesznieusunąłzumysłu
obrazstertyakt,któraczekałananiegowbiurze,iskinął

głową.

-Dobra.SpotkamysięprzedblokiemWandy-powiedziałarzeczowoAma,
nieokazując,jakbardzocieszyjątazgoda,iodeszładorodziny.

WandaPiecykowastałaprzygrobieizkamiennymwyrazemtwarzy
przyjmowałakondolencjeodsąsiadów.Obokniej,jakczujnakwoka,tkwiła
SabinaRozbicka.Amapodeszładoojca,którywzamyśleniuspoglądałna
okazałenagrobki,iwzięłagopodrękę.

-DziękiBogu,żejużpowszystkim-mruknęła.-Wandawreszcie
odetchnie…No,ipopatrz-

dodałazłośliwie-taksięzażyciakochaliijużnawiecznośćbędąrazem.
Mamusia,synalekiwnuczekwjednymgrobie.

-Eleonoraniebyłatakanajgorsza-odmruknąłojciec.-Pechchciał,żemiała
tegoWacusiajednegoiprzelałananiegocałąmiłość.BoPiecykatoonanie
bardzokochała.

-Topocozaniegowyszła?-prychnęłacórka.

-Bomiałpieniądze.Ukochanywybrałjejsiostrę,więconachciała
przynajmniejżyćwluksusie.Każdypopełniawżyciujakieśbłędy,moja
droga.

-Tyteż?-zdziwiłasięAma,którauważałaojcazaideałmężczyzny.

-Adlaczegomiałbymnie?-Sędziakpiącouniósłbrwi.-Nieodrazubyłem
staryimądry.W

bardzozamierzchłychczasachzdarzałomisięnawetbrudzićpieluchy.

Amazachichotałaimatkanatychmiastrzuciłajejpełnenaganyspojrzenie.

-Acoztobą,dziecino?

-Aproposbłędów?-Amaspochmurniała.-Żyjąimająsięświetnie.-
Wzruszyłaramionami.

-Bojęsię,żeznowuudamisiępopełnićkolejny.Ibędziebolało.Tato,
dlaczegowszystkojesttakiecholernieskomplikowane?Dlaczegoniktnie
wymyśliłjakiegośrentgena,żebyodrazumożnabyłozobaczyć,jakiektoma
zamiary?

-Botobybyłozbytproste,jakpowiadamądraczarownicaMarta
Artymowicz.-Ojciecsięuśmiechnął.-Idźdowróżki.Możetrafisznataką,
którazatwojepieniądzepowieciprawdę.Tylkopoco?Przezcałeżycie

background image

odkrywamyprawdęodrugimczłowiekuipopełniamybłędy.

-Aletyimama…Wamsięudało.Teżtakchcę,tylkosięboję.Jużsiętyle
razysparzyłam.

-Ama,córkomojajedynainajdroższa,takjużjest,żesercowalokatajest
najbardziejryzykownazewszystkich.Jateżsiękiedyśbałem.ToSabina
podjęładecyzjęzanasoboje.

Posłuchaj,kochanie,jeśliKrzysztofcięskrzywdzi,osobiściewymierzęmu
najwyższywymiarkary.

-Tojużbędziepoherbacie.Dużomitopomoże…-Amawestchnęła.

-Powiedzswojemustaremuojcu,czegotysięwłaściwieboisz?

-Żelecinamnietylkozewzględunakoneksjerodzinne.Albonamajątek.Że
mniezdradzizsekretarką.Żepoślubiezajdęwciążę,będęwyglądaćjak
monstrualnapurchawkaionsięzniechęci.Żepotrzebujetaknaprawdę
reprezentacyjnejbabydotegowielkiegodomu,aniemnie.

Żeuznał,iżnajwyższyczas,żebyzałożyćrodzinęija…

-Ama!-Rozbickiparsknąłśmiechem,aleujrzawszyoburzonywzrokżony,
opanowałsięnatychmiastiściszyłgłos.-Pocomutwojekoneksje?Onjuż
zrobiłkarierę.Jestprokuratorem.

Majątek?Samgozdobył.Wiesz,żewkażdewakacjeposesjijeździł
zagranicędopracy?Harował

przytruskawkach,zmywałtalerzewbarach,pracowałnabudowach.Tendom
kupiłzapsiepieniądzeiprawiesamgowyremontował.Cotamjeszczebyło?
Aha,sekretarka!Jegosekretarkamaprawiedorosłedzieciijestszczęśliwą
mężatką.Ajeślipoślubiezajdzieszwciążę,podejrzewam,żeKrzyśbędzie
nosiłcięnarękachzeszczęścia.Niemażadnejbliskiejrodzinyodśmierci
ojca.

-Askądjamogęwiedzieć,czyonmnienaprawdękocha?-wymamrotała
AnnaMarianiechętnie.

-Niemożesz-zgodziłsięojciec.-Ijeślinieprzestaniesztraktowaćgojak
zagrożenia,nigdysiętegoniedowiesz.Miłośćtoniesłowa,Ama.Nawet,
jeślipowie,żeciękocha,niemusiszwierzyć.Przyglądajsiętemu,corobi,
jaksięzachowujeprzytobieiwtedybędzieszwiedziała.

Ustamogąkłamać,oczyprzeważniemówiąprawdę.Zawszewsalisądowej
uważnieobserwowałemświadków.Niemaszpojęcia,jakkłamstwobywa
widoczne.Wzasadzienarazieniewidzężadnychprzesłanekkutemu,żebyś
musiałasiębać.Trzymaszgonadystansibiedakwyraźnieboisię,żebynie

background image

zrobićfałszywegokroku.Poluzujtrochętenkaganiec,Ama,bobędzieciesię
takpodchodzićobojedosądnegodnia.Wiesz,właściwiejużchybadojrzałem
dobyciadziadkiem.-Puściłdoniejoko.-Chodź,przedstawieniedobiega
końca.Poczekamyprzedcmentarzem.

-Czyteeurobyłyprawdziwe?-zapytałaAmasiedzącegoobokprokuratora.

WszyscyskończylijeśćzupęiWandazSabiną,któramianowałasięjej
osobistąopiekunką,zbierałytalerzezestołu.

-Nie.Byłynieźlepodrobione,alefachowiecbyjepoznał.Podejrzewam,że
toPletniakowzasugerował,żebytwoikuzyniniechodziliztymdobanku.Na
tympliku,któryleżałnawierzchu,znaleźliśmyjegoczyściutkieodciski.
Wreszciemamkonkretnydowódłączącygozniemieckąszajką.

-No,tosięniedorobilinatymprzemycie.-Amapokręciłagłowąz
ubolewaniem.-Dwagłupki.Najbardziejryzykowaliinicimztegonie
przyszło.

-Aleprzynajmniejlososzczędziłimrozczarowania-wtrąciłsłuchającyz
uwagąsędzia.-

Zeszliztegoświatawzłudnymprzekonaniu,żesąbogatymiludźmi.

Sabinarzuciłaimostrzegawczespojrzenieinieznacznymruchemgłowy
wskazałanaWandę.

-Potempomogęcipozmywać,aterazprzyniesiemydrugiedanie-
powiedziałaszybko.

Wandatylkoskinęłagłowąiobiewyszłydokuchni.Wróciłyzpółmiskami,
któresprawnierozstawiłynastole,iwszyscywmilczeniuzabralisiędo
jedzenia.Ama,zewzrokiemutkwionymwtalerzu,zastanawiałasięusilnie,
coteżmęczyWandę,żewyglądanastraszniezdołowaną.Niewierzyła,że
ogarnąłjąnagłyżalzazmarłymi,asprawazostałazamknięta,więcwreszcie
mogłapomyślećosobie.

Krzysztofkombinował,jakuporaćsięzpracą,żebywydłubaćczasnakolację
zAnnąMarią.

Byłpiątek,awponiedziałekczekałagorozprawa,doktórejpowiniensię
porządnieprzygotować,boprocesbyłposzlakowy.Jeślichciałuzyskać
wyrokskazujący,musiałdokładnieopracowaćpytaniadoświadków.Jakbyto
byłopięknie,gdybymożnasiębyłosklonować…

Rozbicki,jedząc,spodokaobserwowałcórkęipotencjalnegozięcia.Doszedł
downiosku,żeSabinamarację.Rzeczywiścietworzyliładnąparę.Pozatym
znałJerczykaoddawnaiwidziałwnimsamepozytywnecechy.Krzysztof
byłkryształowouczciwyiambitny,alebezprzesady,cojużlokowałogo

background image

bardzowysokonaprywatnejliściesędziego,bonieznosiłobłudyi
lizusostwa.

Priorytetypanprokuratorteżmiałustawioneprawidłowo.Sędzia
przypuszczał,żewpłynęłanatowczesnaśmierćmatki,apotemchorobaojca.
ChłopakprzylgnąłdoSabinypewniedlatego,żelubiłamumatkować.Dobrze
imsięwspółpracowałoichociażczasemokropniesiękłócili,szanowalisię
wzajemnie.Aniewielubyłotakich,dlaktórychSabamiałaszacunek.Amie
był

potrzebnyktośtaki.Dotejporyzoślimuporemwybierałamężczyzn,którzy
zpomocąjejpieniędzyirodzinnychukładówchcieliułożyćsobiewygodne
życie.GdybywyszłazaKrzysztofa,obojezSabinąmielibypewność,żeten
mężczyznanaprawdęsięniązaopiekuje.

Wandajadładrugiedaniezroztargnieniem,boprzezcałyczaszastanawiała
się,czynależycieodegrałarolęzbolałejwdowy,matkiisynowej.Sąsiedzi
plotkowalichybanawetprzezsen,aleniezrobiłanic,żebymoglisiędoniej
przyczepić.NawetoaresztowaniuWackaniktniewiedział,bowmawiała
wszystkim,żemałżonekmusiałwyjechaćwsprawachrodzinnych.Otym,że
Jacusiazamordowano,wszyscywiedzieli,aleniktniemiałpojęcia,iż
wcześniejwdałsięwjakieśszwindle.Prokuratorobiecał,żenikomunicnie
powie,iWandamuuwierzyła.Naszczęściesąsiedziniewiedzieli,że
zamierzałasięrozwieść.Dopierobyłobygadanie.Atakbędziemiałaspokój.
Ludziebojąsiętych,którychdotknęłonieszczęście.Niemająpojęcia,jakz
nimirozmawiać,więcsięnienarzucają.Niktjejonicniezapyta.

-Wandziu,cotytakamilczącajesteś?-Sabinarzuciłajejprzenikliwe
spojrzenie.-Źlesięczujesz?Niemartwsię,jużpowszystkim.Ludzie
pogadająparędniizajmąsięinnymi.Pogrzebbyłbardzouroczysty,ksiądz
piękniemówił,tywyglądałaśdostojnie-wszystkobyło,jaktrzeba.

Nikomunieprzyjdziedogłowy,żeWacekumarłwmamrze.Głównym
tematemplotekbędziespadekpoPiecykach.Wszyscybędąkombinować,ile
odziedziczyłaś.

-Właśnie-powiedziałaWandazgoryczą.-Ileodziedziczyłam.Icomam
terazzrobić?Jakbymisiętrafiłjakiśchętny,toskądbędęwiedziała,czyon
zemnąchcebyć,czyzmoimspadkiem?

Amazakrztusiłasiękawałkiemmięsa,przełknęłapośpiesznieispuściła
głowę,żebynieparsknąćgłośnonawidokminymatki.Sabinaotworzyła
usta,wpatrzyłasięwkrewnązniedowierzaniemijęknęła:

-Jezu,Wanda,japrzezcałyczasmyślałam,żetysięprzejmujesztym
pogrzebem,aty…

background image

Ustrzeliłaśmniekompletnie…

-Przejmowałamsięprzezprawietrzydzieścilat-oznajmiłaWandazwyraźną
uraząwgłosie.

-Wystarczy.Terazzacznęsięprzejmowaćsobą.Myślałam,żeakuratty…

-Wandziu,jawszystkorozumiem-uspokoiłająSabina.-Tylkonacmentarzu
wyglądałaśtak,jakbyśzachwilęmiałasięrzucićdogroburazemznimiinie
miałampojęcia,żeudajesz!

-Naprawdę?-WgłosieWandydźwięczałasatysfakcja.-Tobardzodobrze.
Niechsobieludziemyślą,żetakprzeżywam,todadząmispokój,bogłupio
imbędziewypytywać.

AmaiKrzysztofspojrzelinasiebiezrozbawieniemijednocześnieprzygryźli
wargi.Widaćbyło,żeSabinajestpodwrażeniemaktorskichzdolności
kuzynki.

-Niemartwsię,Wandziu-odezwałsięRozbickizledwiesłyszalnąkpiną.-
WrazieczegoprzyśleszkonkurentadoSaby.Jużonadowiesięwszystkiego.

-Naprawdę?-ucieszyłasięWanda.-No,jakbySabinagoprzesłuchała,toja
bymwtedybyłaspokojna.Możeifaktycznietakzrobię.

Sabinazmilczała,rzuciwszyjedyniemężowiroziskrzonespojrzenie.
Pośpieszniedokończyłaposiłekiwstałaodstołu.

-Jeślijużskończyliście,topowynoszę-powiedziałasucho.-Siedź,Wandziu.
Zarazpodamciasta.

-Niewiesz,gdziecojest.-Piecykowapoderwałasięraźnoizaczęłajej
pomagać.

Kiedyobiewyszłydokuchni,Amausilniepróbowałazachowaćpowagę,ale
niedałarady.

UkryłatwarznaramieniuKrzysztofaiparsknęłazduszonymśmiechem.Na
wspomnienieminymatkiłzypociekłyjejzoczu.

-Zjadanożenaśniadanie,adałasięnabraćWandzie-wykrztusiłaztrudem.-
Powinnamtouwiecznićnazdjęciu!

-Żebyjąszantażować?-zainteresowałsięsędzia.

ObajzKrzysztofemzprzyjemnościąpatrzylinaroześmianądziewczynę.

-Krzysiu,chybacizmoczyłammarynarkę.-Amauniosłagłowęi
zachichotała.-

Przepraszam,aletenwidok…Chciałabyćmatką-kwoką,aWanda…-Znowu

background image

prychnęła.

-Przeżyję-Uśmiechnąłsięprokuratoridodałśmiertelniepoważnie:-
Zasuszęsobietwójśmiechnapamiątkę.Powieszęmarynarkęwszafieinie
będęprał.

-Przestań!-Amałapałapowietrzejakwyjętazwodyryba,trzymającgo
kurczowozaramię.

-Muszę...muszęsiępozbierać,bojakwróci…

-…skażecięnadożywocie-dokończyłzłowieszczoojciec.-Jachyba
zarobiłemnakrzesłoelektryczne.

Amarzuciłamupełnewyrzutuspojrzenieiponowniezaczęłasięśmiać.

SabinaRozbickabyłakobietązcharakterem.Silnąiniezależną.Jejpsychika
miałastrukturęgranitu.Wsądziewalczyłazaciekleidoostatniejkroplikrwi,
podwarunkiemżebyłapewnasłusznościroszczeńklienta.Jeślimiała
wątpliwości,nieprzyjmowałasprawy.Specjalizowałasięwrozwodachi
podziałachmajątkowych.Płećklientaniemiaładlaniejznaczenia.Sabina
byłaidealistką.Wierzyła,żesprawiedliwośćniemusibyćślepa.Odczasów
studenckichjejmentorembyłmąż.SędziaRozbickibyłkarnistą,aleświetnie
orientowałsięwprawiecywilnymitouniegoszukałapomocywrazie
problemów.Wskrytościduchamarzyła,żebymudorównać.

Mężaicórkękochałaślepo,conieprzeszkadzałojejczęstonimi
manipulować,ponieważżyławprzekonaniu,żenajlepiejwie,cojestdlanich
dobre.Sztukęmanipulacjimusiałaopanować,kiedyzorientowałasię,że
AnnaMariaupórodziedziczyłaponiej.Sabinaszybkosięnauczyła,iż
poleceniawydawanemałejAmiemusząbyćzaprzeczeniemtego,cochciała
osiągnąć.Kiedybyłazmęczonaizapominałaowypracowanejtaktyce,Anna
Mariatrwałaprzyswoimjakosioł,anaprzymusreagowałarykiemo
natężeniusyrenyokrętowej.Sabinanieuznawałabicia,achciałastworzyć
mężowirodzinęidealną,bobyłazdania,żezasługiwałnatojakmałokto.
Pozostawałazatemmanipulacja.Radziłasobienieźle,chybażedogłosu
dochodziłyemocje,iwtedyskutkibywałyopłakane.Jakwprzypadkutego
ostatniegoidioty,któryomaływłosniewżeniłsięwrodzinę.

Tymrazemteżemocjewzięłygórę.Sabinamiałatylkojedną,bardzokobiecą
słabość-wgronierodzinnymracjazawszemusiałabyćpojejstronie.
Nienawidziłasięmylić,bomążicórkazajejplecamizawiązywalikoalicjęi
kpilisobiezniej.Niebyłaprzyspawanadoswoichprzekonań.Zwykle
dochodziładonichnapodstawieszczegółowejobserwacji.Mogłazmienić
zdanie,jeśliktośjejprzedstawiłprzekonująceargumenty.AledziśWandają
zupełniezaskoczyła.

background image

Byłapewna,żedokuzynkinagledotarło,żezjejżyciaodeszłytrzy
najbliższeosoby,itaświadomośćjąprzytłoczyła.WkościeleWanda
trzymałachusteczkęprzyoczach.Nacmentarzustałazkamiennątwarząi
zaciśniętymiustami.Sabinauważałasiebiezaniezłegopsychologa.No,i
miałaodruchśpieszeniabliskimzpomocą.Zanimdojechalinastypę,zdążyła
ułożyćsobiewgłowieplan,którymiałwyrwaćWandęzżałoby.Kiedy
usłyszała,żebyłatotylkograprzeznaczonanaużytekwścibskichsąsiadów,
poczułasięjakgłupidzieciak,któregonabranonastarykawał.Kpinaw
głosiemężaprzepełniłaczarę.Sabinapoprostumusiałanatychmiast
zneutralizowaćtokoszmarneuczucieporażki.

Okazjasamawpadłajejwręce.KiedyweszłazaWandąpopokoju,niosąc
talerzykideserowe,okojejpoleciałonarozchichotanącórkęprzytulonądo
Krzysztofa.Natychmiastpojęłapowódjejwesołościizawrzałowniej.

-O,widzę,żejużsiędogadaliście-wyrwałosięjej,zanimzdążyłapomyśleć
oskutkach.-

Tokiedyślub?

Amaodrazuprzestałasięśmiać.Poczerwieniała,zerwałasięzkrzesłajak
furia,rzuciłamatcewściekłespojrzenieiwypadłazpokoju.Pochwili
usłyszelitrzaśnieciedrzwi.

-Saba!-Sędziazwyrzutempopatrzyłnażonęiwestchnął.-Kiedynauczysz
sięgryźćwjęzyk?Tylerazyprosiłem:policzdodziesięciu.Mamnadzieję,że
Amadojedziedodomuwcałościibezmandatu.

Wandapostawiłanastolepateręzciastami,opadłanakrzesłoispojrzałana
Rozbickichpytająco.

Krzysztofwstał.Jegooczyciskałygromy,alehamowałsięzewzględuna
Wandęisędziego,choćnajchętniejudusiłbySabinęgołymirękami.Jużbyło
takdobrze!Amasięrozluźniła,jeszczechwilaizaproponowałbyjejkolacjęu
siebie.Możeudałobymusięskrócićtendystans,któryusiłowałanarzucićich
znajomości?Sabinazniszczyłateplanyjednąidiotycznąodżywką.

-Saba-zwysiłkiempanowałnadgłosem-cojacizrobiłem,żemnieażtak
nieznosisz?

DoSabinydopieroterazdotarło,coudałojejsięosiągnąć.Poczułasiępodle.
Amauznała,żezostałaupokorzona,iniezbliżysiędoKrzysztofana
odległośćmniejsząniżkilometr.Amożejeszczeniewszystkostracone?
Możewreszciepanprokuratornabierzerozpęduipoważnieweźmiesięza
zdobywaniejejcórki?Jeślisiępostara,Amaprędzejczypóźniejsiępodda.

-Ależ,Krzysiu-powiedziałaniewinnie,unikającwzrokumęża.-Jacię

background image

naprawdębardzolubię.

-WięcniechmnieBógstrzeże,gdybyśmiałamnieznienawidzić-odparł
zimnoKrzysztofizwróciłsiędomilczącejWandy:-Bardzodziękujęza
zaproszenieipoczęstunek,ale,niestety,muszęwracaćdopracy.Dowidzenia,
paniWando.Paniesędzio…-UścisnąłdłońRozbickiegoiwyszedł.

-Jezusie,Maryjo,cotusiędzieje?-Wandęodblokowało.-DlaczegoAma
takwybiegła?Ajegocougryzło?Saba,cotymówiłaśoślubie?Amai
prokurator?Naprawdę?

-Niepotrzebniemisięwyrwało-przyznałaSabinazwestchnieniem.-Mam
nadzieję,żenieprzyjdziemudogłowy,żebyterazzaniąjechać.Zamkniemu
drzwiprzednosem.Alejeszczeniewszystkostracone.Krzysiobędziemusiał
trochębardziejsiępostarać.

-Saba,tylerazycięprosiłem!-jęknąłRozbicki.-PrzestańukładaćAmie
życiewedługwłasnegowidzimisię.Tobyłodobre,kiedybyłamała,ale,na
litośćboską,jestjużdorosła!Jeślisięmajądogadać,zrobiątoibeztwojej
pomocy!

-Dobrze,Władziu-zgodziłasięmałżonka.-Tobyłostatniraz.Zdajęsobie
sprawę,żeomałowszystkiegoniezepsułam.Aleweźpoduwagę
okolicznościłagodzące.Amatomojejedynedzieckoijająnaprawdę
kocham.Zależymi,żebytrafiłanadobregomęża.Takjakja.JaksięKrzysio
pomęczy,bardziejdoceniswojązdobycz.

Sędziaprzewróciłteatralnieoczamiizłapałsięzagłowęwdesperacji.

-Obiejesteścieupartejakkozy.Chybawezmęodwasurlopizamieszkamu
Wandy.Sąsiedzibędąmielitematdoplotek.

Amawpadławtakąfurię,żepojechałaprostodoIzy,bomusiałasię
wyładować.Przyjaciółkanawidokjejminybezsłowazaciągnęłajądo
pokoju,posadziłaprzystole,zktóregowcześniejjednymruchemzgarnęła
stertępapierów,usiadłaobokipoleciłakrótko:

-Mów.

-UpokorzyłamnieprzyKrzysztofie!-wrzasnęłaAmawściekłymgłosem.-
Terazpomyśli,żejestemzniąwzmowieipróbujęgozłapać!Cholera!Czyja
jestemniesprawnaumysłowo,żetrzebazamniedecydować?!Boże,coon
terazomniepomyśli?!Mamchodzićkanałami,żebynaniegoniewpaść?!

-Dobra.Tobyłskrótwiadomościdlatychbystrzejszych-powiedziałaIza
spokojnie.-Jajestemtępa,więcproszęorozwinięcie.Wjakisposóbcię
upokorzyła?Bo,rozumiem,żemasznamyślimatkę?IdlaczegoKrzysztof
mauważać,żechceszgozłapać?

background image

Amawyrzuciłazsiebieresztkęzłości,wzięłagłębokioddechiopowiedziała
oswoimnieszczęściu.Izazzainteresowaniemwysłuchałarelacji.

-No,iczymsiętakprzejmujesz?-Wzruszyłaramionami,kiedyprzyjaciółka
zamilkła.-Onminagłupiegoniewygląda.Twojąmatkęznadłużejniż
ciebie.Ijestprokuratorem.Uważasz,żejeszczeniezałapał,jakiemacie
układy?Dotejporyraczejsięnaniegonierzucałaś.Dlaczegomamyśleć,że
chceszgozłapać?Anawet,jakbytakmyślał,tomożeonchcebyćzłapanyi
wisimu,cokombinujetwojamatka?

-Niechcę,żebymyślał-wymamrotałaAmazezłością.

-Wolałabyśdebila?-zainteresowałasięuprzejmieIza.

-Niechcę,żebymyślał,żewcośgowkręcam!Niespotkamsięznimwięcej!
Niemogłabymmuspojrzećwoczy!Iza,maszpojęcie,jakjasiępoczułam?

-Niemampojęcia,bomojejmatcebyłowszystkojedno,cozesobązrobię-
mruknęłaIza.-

Alemogętosobiewyobrazić.

-Jaktybyśzareagowałanamoimmiejscu?

-Niewiem.Alenapewnobymniepanikowała.Inieczułabymsięgłupio.
Twojamatkajestdorosła,niemożeszodpowiadaćzato,comówi.
Obróciłabymtowżart.Żejużniemożesiędoczekać,ażzmienięstan
cywilnyi,jakzobaczykandydata,dostajemałpiegorozumu.Cościpowiem,
Ama.WcaleniechciałamwychodzićzaPawła.Dobrzemibyłobezślubu.
Składałmiwizyty,kiedysobieżyczyłam,ajakminiepasowało,zawsze
mogłamgoodesłaćdomamusi.Ślubminieleżał.Alewiesz,jakijestPaweł.
Jakbysiękołoniegozakręciłajakaśsprytniejszaizłapałagonabrzuszekalbo
innenieszczęście,zostałabymnalodzie.Onjesttakidiotycznieuczciwyi
łatwowierny,że…No,wybryknatury.Drugiegotakiegowtymżyciunie
znajdę.Noikochamgochybaporządnie,bomamcierpliwośćdotego
cholernegowarsztatuidojegożyciowejnaiwności.-

Pochyliłasięwstronęprzyjaciółkiiznaciskiempowiedziała:-Ama,mnieby
wisiało,comówimatka.ChciałamPawłaigomam.Gdybymbyłatobąi
chciałaprokuratora,tobymgosobieprzygruchała.

-Jabymwolała…

-Wiem.Toonipolują.Alepamiętaj,żesygnałdopolowaniadajemymy.

-Iza,jatowszystkorozumiem.Iwiem,żetybyśtakzrobiła.Alejanie
umiem!Czujęsięparszywie!Przezcałyczaszastanawiamsię,coonsobieo
mnieterazmyśli!Onjest…No,podobamisię-wyznałaniechętnie.-Chyba
gonawetwięcejniżlubię.Idlategotakgłupiosięczuję.

background image

Ambicjamniezżera.

-Tomaszkłopot.Miłośćiambicjatoniejestnajlepszepołączenie.Dobra,
ukryjsię,jakinaczejnieumiesz,ispróbujsobiepoprzestawiaćpriorytety.
Wierzmi,czasemwarto.

Wpadlinasiebiewsupermarkecie.KrzysztofdostrzegłAmęprzystoisku
kuchniwłoskiejisercemumocniejzabiło.Odtygodniapróbowałsiędoniej
dodzwonić,alenieodbierałatelefonu.

NaSMS-yteżnieodpowiadała.Wysyłałkwiaty.Niebyłoreakcji.Przeklinał
Sabinęijejostryjęzykibliskibyłzłożeniawizytypanidermatologwjej
gabinecie.Terazniemiałzamiaruprzegapićokazji,którąlosmuzsyłał.
PowoliruszyłwkierunkuzajętejoglądaniemtowaruAmy.

-Cześć,wielbicielkoMoneta-odezwałsięcicho,stająctużzanią.

Prawiepodskoczyłaiomaływłosnieupuściłatrzymanegowdłonisłoika.
Odwróciłasięgwałtownieispojrzałananiegozwyraźnympopłochem.

-Widziałemsięztwojąkuzynką-mówiłnajspokojniejszymtonem,najaki
umiałsięzdobyć,żebydaćjejczasnaochłonięcie.-Kupiłemodniejmeble.
Pawełjużjeprzewiózłdowarsztatu.Ipomogłemjejnapisaćogłoszenie,bo
chcesprzedaćmieszkaniepoteściach.Chybarzeczywiściezamierza
zawodowozająćsięgastronomią.

-T…todobrze-Amaunikałajegowzroku,alerozluźniłasięodrobinę.-A…
-Chrząknęła,jakbyuwierałojącośwgardle.-Couciebie?Pewniejesteś
zajęty?Niebędęcię…

-Wolałbymbyćbardziejzajęty-przerwałjejKrzysztof.-Iniepracą.Nie
odpowiadasznatelefony.Kwiatydociebiedotarły?

Skinęłagłowąiodstawiłasłoiknapółkę.

-Wiesz,coznaczągroszki?-Kiedyzaprzeczyła,pochyliłsiękunieji
oznajmiłcicho:-

Tęsknięzatobą.Niezapominajkimiałycipowiedzieć,żepamiętam.
Posłuchaj,niebyłemwzmowieztwojąmatką.Nicmnienieobchodzi,jakie
onamaplany.Niepotrzebujęjejpomocy.

-Aleja…-Amaspojrzałananiegozeszczerymzdziwieniem.-Jatowiem.
Podsłuchałamwtedy,jakmojamatkabierzecięwkrzyżowyogieńpytańijak
jejodpowiadasz-wyznała.-Wiem,żetonieonaciędomniepcha…Ja
tylko…Takmicholerniegłupio…Bo…Jakonawtedyzapytała…Mogłeś
pomyśleć,żeobiecośkombinowałyśmy,aja…-Zwiesiłagłowęi
poczerwieniałazzakłopotania.

background image

-Ama!-Krzysztofpuściłwózekizłapałjązarękę.-Cholerniechciałbymjej
odpowiedziećnatopytanie.Podaćkonkretnądatę,jeślijątouszczęśliwi.To
prawda,żeonamniedociebieniepcha.Awiesz,comniepcha?Zakochałem
sięwtwoimzdjęciujaksmarkacz,akiedyspotkałemoryginał…AnnoMario
Rozbicka-powiedziałsurowymtonem-straciliśmytydzieńprzeznaszą
głupotę.Błagamcię,następnymrazemniedomyślajsię,cojamyślę,tylkood
razumniepytaj,jeśliniejesteśpewna.Mnieteżnicniebrakuje.-Machnął
rękąiwestchnął.-Chciałembyćszlachetnyidaćciczas.Coterazzrobimy?
Bomamwrażenie,żeprzezciebiepopadamwdziwnąparanoję.

Ostatnioprzyszłomidogłowy,żebyzakućcięwkajdanki,zakneblowaći
zamknąćwdomu,bowtedymusiałabyśmniewysłuchać.Maszjakiśpomysł,
żebymznowumógłmyślećrozsądnie,jakprzystałonaprawnika?

AnnaMariapoczuła,jakrośniewniejnieśmiałanadzieja.Jeślinawetmatka
goniezraziła…

Zerknęłananiegoukradkiemiwjegooczachzobaczyłatęsamąnadzieję.
Nagleryzykoprzestałomiećznaczenie.Zadźwięczałyjejwuszachprzestrogi
Izy.

-Jabymchyba…miałapewne…sugestie,panieprokuratorze-powiedziała
beztchu,zanimzdążyłasięrozmyślić.

-Słuchamuważnie,pannoRozbicka.-Oczymubłyszczały,kiedyblisko
pochyliłsiękuniej.

-Czymapanjużurządzonąsypialnię?-Ukradkiemzacisnęłakciukna
szczęście;wolałaniezastanawiaćsię,cozrobi,jeśliterazjąodtrąci.-Bonie
jestempewna,czynadłuższąmetęmisięspodoba…-Uśmiechnęłasię
niepewnie.

Krzysztofzaniemówił.Przezchwilęwyglądał,jakbyusiłowałzrozumieć,co
onamanamyśli,apotemnaglezacząłsięstrasznieśpieszyć.

-Kupiłaśjużto,cochciałaś?-Pociągnąłjąwkierunkukas.-Toidziemy.

-Niezupełnie.-Amanawidokjegominyodzyskałapewnośćsiebie.

Wysunęładłońzjegorękiiskrupulatniezaczęłaprzeglądaćzawartośćpółek.
Włożyładowózka

tagliatelle,słoiczkizziołami,parmezaniplastrywłoskiejszynki.Z
zaaferowanąminąstanęłaprzedkolejnąpółką,aleKrzysztofstanowczo
pociągnąłjąkusobie.

-Wystarczy.Idziemydokasy.

Amastarannieukryłasatysfakcjęiposłałamuniewinnyuśmiech.Pan

background image

prokuratorwcaleniebyłtakiopanowany,zajakiegochciałuchodzić.

Stanęliwogonku.Krzysztofniespuszczałzniejoka,jakbybałsię,żemu
zniknie.Gdynadeszłaichkolej,wyłożyłnataśmęzakupyzobuwózkówi
oznajmiłzdecydowanymtonem:

-Płacęzawszystko.

Amanieprotestowała,bojegowyraźnaniecierpliwośćdobrzejejrobiłana
samopoczucie.

Potulniewyszłazanimnaparkingiwskazałaswójsamochód.

-Pojedzieszzamną,dobrze?-poprosił.-Nierozmyśliszsię?

-Napierwszepytanieodpowiedźbrzmi:tak,nadrugie:nie.

AmależałazgłowąnaramieniuKrzysztofaipowolidochodziładosiebie.
Uznała,żeIzamiałarację.Zachowaniewłóżkunaprawdędużomówio
mężczyźnie.Ijeślito,czegosięwłaśniedowiedziałaoKrzysztofie,było
prawdą,totrafiłsięjejunikat.Porazpierwszywżyciupoczułasiękobietą,a
nieprzedmiotem.DotychczasowiamancipoprostulubilitensportiAmanie
mogłasięoprzećwrażeniu,żebyłoimwszystkojedno,zkimgouprawiają.
Krzysztofbył…Brakowałojejsłów,żebynazwaćto,coprzedchwilą
przeżyła.Nigdywcześniejniespotkałasięztakączułościązestrony
mężczyzny.Byłaoszołomionaipodbita.

-Wyrobiłaśsobiejużzdanienatematsypialni?-zapytał,przesypującjej
włosymiędzypalcami.

-Owszem.Podobamisię.

-Natyle,żebyśjąuznałazaswoją?

-Tooświadczyny?-Amauniosłabrwi.

-Wstępne.-Uśmiechnąłsię.-Formalniesięoświadczę,kiedybędę
eleganckoubranyizaopatrzonywstosownerekwizyty.

-Czyli?

-Kwiatyipierścionek.Niezagadujmnie.Czekamnaodpowiedź.

-Chyba…jestemchętna.Choćpodejrzewam,żegłównymmotywemtwojej
propozycjijestchęćposiadaniamojegofałszywegoMoneta-westchnęłaz
ubolewaniem.

-Ama,tyupartakozo!-Krzysztofjęknął.-PocomifałszywyMonet,jeśli
będęmiał

prawdziwąAnnęMarię?Głównymmotywemmojejpropozycjijestmiłość!

background image

Pomyśl,jakbardzomuszęciękochać,jeżelinieprzerażamnienawetmyśl,że
twojamatkazostaniemojąteściową!

-Nieprzejmujsię-pocieszyłagoAma,układającsięwygodniej.-Mam
pomysł.Jakjużnambardzodokuczy,pomogęcirozlepiaćogłoszenia.

-Jakieogłoszenia?

-„Teściowąoddamodzaraz”.Jakchceszbyćdalejtakiszlachetny,możesz
dopisać:„W

dobreręce…”.

Copyright(c)byMałgorzataJ.KursaCopyright(c)byWydawnictwo
ProzamiSp.zo.o.,2011

Projektokładki:IlonaGostyńska-Rymkiewicz

Redakcja:

EwaMościcka

Korekta:SylwiaReszka

Składiłamanie:IzabelaWójcik

Drukioprawa:EditSp.zo.o.

Warszawa

WydawnictwoProzamiSp.zo.o.www.prozami.plWarszawa2011

ISBN:978-83-932841-1-5


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kursa Małgorzata J Teściową oddam od zaraz
Kursa Małgorzata J Teściową oddam od zaraz 4
Kursa Małgorzata J Teściową oddam od zaraz
Kursa Małgorzata J Teściową oddam od zaraz
Perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z
Hlasko Sherlock Holmes Potrzebny Od Zaraz, inne
02 Przyjaciel od zaraz (2)
Perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z
ZatrudniÄ™ od zaraz, S E N T E N C J E, Różne
PRZYJACIEL OD ZARAZ
PRZYJACIEL OD ZARAZ
perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z
PRZYJACIEL OD ZARAZ (2)
PRZYJACIEL POTRZEBNY OD ZARAZ
PRZYJACIEL OD ZARAZ

więcej podobnych podstron