Chap 18
- I cant believe I had to see the girl of my dreams
cheatin on me –
Alice’s POV
Ale pojechaliśmy! Hahaha! Zwykle jestem spokojna, ale dzisiaj zaszalałam. I to nieźle. Tak
sobie myślę, że im dłużej tańczymy z Sivą, tym gorzej nam wychodzi. Ale kogo to obchodzi?
Nie nas!
Miałam wielką ochotę zrobić coś epickiego. Może nawet coś, czego bym później żałowała.
Żyje się raz! ;D
Wzięłam Sivę za rękę i zaciągną lam go do stolika z przekąskami, gdzie obściskiwali się nasi
przyjaciele. Wszyscy prócz Jay’a z Lizz. Pewnie woleli jakieś bardziej prywatne miejsce. Heh.
- A to co za orgia?! – Seev przekrzykiwał muzykę.
- Odczep się, Kaneswaran! – odpyskował mu w żartach Max.
- Mam genialny pomysł!!! – olałam ich i wykrzyczałam podekscytowana.
- Co znowu wymyśliłaś, Al? – spytała poirytowana Vicky.
- Farbnę się na czarno-czerwono!
Reakcja wszystkich była taka -> O_O
- Vicky, masz może farbę? – zapytał ją Parker.
- Jasne! Ale krótkotrwałą niestety. :/
- To dobrze. Jak mi się nie spodoba, to się szybko zmyje. – palną Siva.
- To tobie ma się podobać, czy Alice? – zaśmiał się Nath.
- Szczerze?
- Nie, okłam nas! – wypaliła Kate.
- No chyba bardziej liczy się moje zdanie, tak? To ja ją będę oglądał codziennie, więc mam
prawo decydować.
W odpowiedzi rzuciłam mu ciastkiem w głowę, które odbijając się od niej i uderzyło
rykoszetem jakiego kolesia tańczącego obok.
- Hej! – oburzył się poszkodowany.
- Orientuj się, a nie masz wonty!
- Matko, M.! Od kiedy ty taka wredna? – zdziwił się rozbawiony Nathan.
- Odkąd opróżniła nam całe zapasy alkoholu! Hahaha! – wyśmiał ją Thomas.
No ej! To była moja wielka chwila! Wszystko mi psują. Hańba ci, kolesiu, który ma wonty do
biednego, nikomu nic niewinnego, ciastka. Hańba ci, powiadam!
- Hańba ci! – wykrzyknęłam.
- CO?! – wszyscy się zdziwili, po czym wybuchli śmiechem.
- SIVA! Powiedz mi coś! Ja chcę moje WŁOSY! – zaczęłam się skarżyć jak mała rozpieszczona
dziewczynka.
- Dobra, ludzie. Chodźmy na górę do łazienki. – zarządził. Oh mój wybawca! *_*
Ruszyliśmy z miejsca, w celu opuszczenia własnej zabawy, kiedy Max, stojący z przodu,
zatrzymał się na środku schodów.
- Ale chwila. Skoro Victoria ma tą farbę u was w domu, to skąd ona tutaj? – zastanowił się.
- Ty chyba jeszcze nie widziałeś jej torby, kochanie. – pogłaskała go Kate po głowie i
zamierzała go wyminąć, ale walnęła jak długa na podłogę. Yyy… Raczej na schody. Ten ją
szybko podniósł i nie było sprawy.
Potem już ruszyliśmy do górę. Oczywiście po tym jak umarliśmy ze śmiechu. Na miejscu
wcisnęliśmy się wszyscy do nie za dużej łazienki i zaczęliśmy czary. Eeeek!
Martyna’s POV
Emm… Cóż… To chyba nie był najlepszy pomysł. No w sumie to był pomysł Alice, więc nie
mam co się obwiniać.
Thomas z Max’em zabrali się zawijanie Ally włosów w folie aluminiową, Kate, Vicky i ja
nakładałyśmy farbę, co szło nam dość nieudolnie – wina alkoholu – a Nathan i Siva mieszali
specyfiki.
- Kochanie, czy ty aby na pewno wiesz co robić? – spytałam, kiedy kolejna plama powstała na
brązowych niegdyś włosach, nie w tym miejscu gdzie zamierzałam ją zrobić.
- Nie. – odpowiedział i wycisną jakąś tubkę do miseczki.
No trudno, sama tego chciała.
- Jak długo mam to trzymać teraz na głowie? – zapytała Alice.
- Pomyślmy… Na tym pudełku pisze, że 20 minut, a na tym… 30. Czyli poczekaj z godzinę i
będzie świetnie! – oznajmił Parker. Coś mi tu nie pasowało, ale tylko ramionami i
próbowałam się wydostać na zewnątrz.
- Dokąd to, moja mała? – wyszeptał mi zachrypniętym głosem do ucha Nath łapiąc mnie w
talii tymi męskimi dłońmi. Aż mi się przypomniało co robiliśmy wcześniej. Oh matko! Aż
jęknęłam.
- Emm… Po drinka. – odparłam przygryzając wargę, czego i tak pewnie nie widział.
- A ty już nie wypiłaś czasem za dużo?
- A ty co? Jej ojciec? – zaśmiał się Max. Oczywiście musieli podsłuchiwać.
- Choć, wujek Tom się tobą zajmie! – objął mnie i pociągnął na parter.
Reszta ruszyła za nami. Prócz Alice, ona nie chciała chodzić przy ludziach z aluminium na
głowie. Znając ją pewnie teraz zaśnie i nie wstanie do rana.
- Dziwne, dom jeszcze nie spłoną. – zażartowała Kate. A tuż po tym usłyszałam jak ktoś się
dobija do drzwi.
Całą ekipą poszliśmy odtworzyć. Ja i Nathan w objęciach staliśmy naprzodzie. Mój chłopak
popchnął drzwi i po drugiej stronie stali kolesie w strojach policjantów.
- Niezłe przebranie, koledzy! – pochwalił ich Parker po czym popił piwo, które już miał w
ręku.
- Ktoś z państwa jest właścicielem? – odparł ten gość twardym głosem.
- Ale się wczuliście. – pochwalił ich George – Wszyscy tu obecni przedstawiciele płci męskiej
są właścicielami. – oznajmił. Tamci tylko spojrzeli na nas spode łba.
- Kto z was jest najstarszy? – spytał ten drugi.
- Podobno ja. – uniósł do góry rękę Tom. Oczywiście tą z piwem, bo drugą przyciskał do
siebie pijaną Victorię.
- Zostaliśmy poinformowani o zakłócaniu ciszy nocnej. Będą musieli państwo ściszyć tą
muzykę. A pana spiszemy do dokumentacji.
- Jaja sobie robicie? – wypaliłam, zanim się powstrzymałam. Ci kolesie chyba na serio to
gliniarze.
- Co proszę? – oburzył się ten pierwszy – Wy w ogóle jesteście pełnoletni? – zapytał mnie i
Natha ostro.
- A nie widać? – spytał lekko bełkotliwie BabyNath.
- No właśnie nie widać. Będę potrzebował od waszej dwójki jakiś dokumentów, albo w
przeciwnym razie powiadomimy o ty waszych rodziców i traficie na izbę wytrzeźwień.
- No chyba, że grzecznie powiecie ile wypiliście i przeprosicie. – dopowiedział koleś numer 2.
- To chyba jakież żarty? – teraz to Siva wszedł do akcji, ale wszyscy go olali.
- Jasne. Zaraz wracam. – powiedział Nathan i mnie zostawił.
Ożesz orzeszek. A ja nie mam tu portfela. :/ I co, teraz mnie zamkną? I jeszcze zadzwonią do
moich rodziców? A jak oni mnie odeślą do dziadków do Polski? O ja wale! Już po mnie.
- Widzę, że się pani czegoś boi. – odezwał się jedynka, Kidy dwójka spisywał Thomasa.
- Ja nie chce jechać do Polski! – krzyknęłam przerażona nie na żarty. Tamten tylko spojrzał na
mnie jak na idiotkę i akurat wrócił Nathan. Wyglądał na trochę bardziej trzeźwego niż przed
chwilą.
- Proszę. – wręczył policjantowi dowód osobisty.
- Rocznik ‘93? Hmm… Byłem pewny, że jest pan młodszy.
- Pozory mylą. – odparł na nowo mnie przytulając – Co jest? – spytał mnie ciszej.
- Bo teraz rodzice mnie wyślą do dziadków, a ja nie chce jechać bez ciebie do Polski. :’(
- Nie płacz, głuptasie. Nigdzie nie jedziesz, co ci przyszło do głowy?
- A co z panią? – cholera, jednak gliniarz o mnie nie zapomniał.
- M. ma tyle lat co ja. – powiedział twardo Nafy. Mój obrońca!
- Dziękuję, panie Parker. A mogę jeszcze prosić o autograf dla córki. – odezwał się ten drugi.
- Jaki autograf? – zdziwił się jego partner, który nas maglował.
- To są chłopaki z ulubionego zespołu Alison, The Wanted.
- Naprawdę? Cóż w takim razie, można powiedzieć, że nie było sprawy, ale następnym razem
proszę ściszyć muzykę i wozić ze sobą dokumenty.
Łatwo poszło. Chłopcy tylko podpisali jakąś kartkę, cyknęli sobie z nimi fotkę i tamci
nareszcie pojechali. I dobrze, bo już naprawdę myślałam, że trafie do aresztu razem jakimiś
menelami i prostytutkami.
- Było blisko. – odetchnęła z ulgą Kate, zamknęła drzwi i zaczęła szukać swoich ulubionych
chipsów by to odreagować .
Jay’s POV
*** Tymczasem ***
Lizz, gdzie ty kurde jesteś? Szukam jej przez większość imprezy. Nie dość, że ostatnio
naprawdę rzadko się widywaliśmy – nie mam pojęcia dlaczego – to teraz jakby się rozpłynęła
w powietrzu.
Sprawdziłem, już chyba wszędzie. Telefonu też nie odbiera. Myślałem, że może wyszła, ale jej
rzeczy wciąż są na górze. O co tu chodzi. Pytam ludzi, nikt jej nie widział. Aż w końcu…
- Chyba była przy schowku pod schodami niedawno. – powiedział mi jakiś koleś, którego
imienia za nic w świecie nie pamiętam.
Schowek pod schodami? Co ona może robić w szafie na zimowe kurtki, szczotki i kartony? A
może ona się bawi ze mną w chowanego? Tak, to na pewno to!
Przecisnąłem się przez tańczący tłum, który już w zasadzie powoli rzedł. Doszedłem wreszcie
do owego miejsca, otworzyłem drzwi od schowka i o mało nie dostałem zawału.
- Elisabeth?! – tylko to byłem w stanie z siebie wyksztusić.
Moja… Moja narzeczona była tam. Naga. Z bardzo intymnej sytuacji z jakimś obcym mi
czarnym. Chciało mi się płakać i zapaść pod zimie. Było mi wstyd, choć to raczej jej powinno
być. Właśnie nakryłem ja na zdradzie i to do tego w moim własnym domu!
- To dlatego nie chciałaś razem zamieszkać?! – wykrzyknąłem, czując jak narasta we mnie
gniew i rozpacz za razem.
- To nie tak jak myślisz. Jay, kochanie, ja… - pośpiesznie się ubierała i zaczęła mnie
przepraszać, ale ją odepchnąłem.
- Nie nazywaj mnie tak. Nigdy więcej. Z nami koniec, rozumiesz? Wynoś się stąd!
- Ale…
- A i pierścionek możesz zachować, nie chce niczego, co należało do ciebie. – wycedziłem i
odeszłam upewniony, że i ona, i ten facet opuszczają mój dom.
- Jay? – usłyszałem głos Victorii.
Ona i reszta ekipy oprócz Alice wszystko słyszała.
- Jak ona mogła mi to zrobić? – spytałem i dosłownie rozpłakałem się wpadając w ramiona
moich przyjaciół.
Martyna’s POV
Biedny James. Kto by pomyślał, że Lizzy go zdradza. Przecież za rok mieli barć ślub. Teraz
biedak zalewa swoje smutki w alkoholu. Żeby go pocieszyć towarzyszymy mu w piciu.
W między czasie wszyscy goście się zmyli, a słońce chyba niedługo będzie świtać. Boże, czuję
się jak w Geordie Shore. Tam też uchlejewają się do białego rana. Nowe słowo! Zastrzegam
prawa autorskie!
Aktualnie rozsiedliśmy się przy stole z żarciem, którego ubywa jak po huraganie. Jay leży
zrozpaczony.
- A może nie powinienem jej rzucać? Pewnie była pijana i nie wiedziała co robi.
- Ona nie wyglądała jakby w ogóle coś piła, Jay. – zaprzeczyła jego torii Kate wpatrując się w
swój do połowy pełen kieliszek i po chwili go opróżniła.
- A co jeśli ten gość ją zmusił i to był gwałt? – język już mu się plątał od wódki.
- Nie, nie wydaje mi się. Ona była bardzo chętna. – posłałam Alice pogromcze spojrzenie
znad stołu – No co?! Mówię co myślę.
- A ty już nie powinnaś zmyć tego czegoś? – spytała ją Vicky dotykając z lekkim obrzydzeniem
folii na jej włosach.
- Oh Boże!!! – i wybiegła z krzykiem do łazienki.
- Co za ciota! Hahaha! – wyśmiałam ją i pożarłam garść chipsów.
- Dzwonie do niej! Przeproszę ją i powiem, że tylko żartowałem z tym pierścionkiem. –
powiedział James, który żył jakby w innym świcie. Ciągle o niej gadał, aż mi niedobrze. No już
bez przesady!
- Daj sobie wreszcie spokój z tą puszczalska ździrą! – wydarła się na niego zdenerwowana już
Vicky.
- Ale ja ją kocham!!! – i znowu się rozpłakał upadając głową na stół. Boże dopomóż.
Jeżeli ja wyglądałam podobnie po zerwaniu z Nathanem to osobiście wszystkim współczuje,
że byłam taka wkurzająca. Ja wszystko rozumiem, ale na orzeszka, ta laska go bezczelnie
zdradziła na imprezie w jego własnym domu. I to jeszcze z jakimś murzynem. Te jej blond
tlenione włosy gryzły się z jego skórą.
Nagle spostrzegłam, że Jay piorunuje mnie wzrokiem jakbym mu zarąbała składaka.
- Emmy, na przyszłość myśl ciszej. – odezwał się do mnie Nath.
- Oj!
- A tak w ogóle to ona nawet nie była ładna, stary. Widziałeś te jej odrosty i krzywe nogi? –
wypalił PeckerParker klepiąc go po plecach i polewając kolejną kolejkę.
- No wiesz, Tom? To jeszcze za wcześnie! –wysapał zrezygnowany i… Chyba usnął.
Kurde. Nie ciekawa sytuacja. Szkoda mi tego kędzierzawego alkoholika małego. Mam
nadzieję, że mu szybko przejdzie.
Nagle usłyszeliśmy krzyk Al. Znowu.
- AAA!!! Coście mi zrobili, wy idioci?!
Wbiegła do salonu jak oparzona, a na głowie miała… A nie, czekaj, to tylko jej włosy. No więc
wyglądały one jak jakaś kolorowa papka. Miały jakiś różnokolorowe plamy i paski i ogólnie
wyglądała jakby dopadły ją przedszkolaki z plakatówkami. A tylko przedszkolakami byliśmy
my.
- Na swoje usprawiedliwienie ma tyle, że sama tego chciałaś. – wyśmiała ją Vicky i wybuchła
wraz z nami w dziki napad głupawki.
Śmiali się wszyscy prócz Jamesa.
- To nie jest zabawne, łosie niedorobione! Myłam je chyba dziesięć razy! Nie schodzi!!! –
Alice rozpłakała się i wcale nie było jej do śmiechu.
- Oj moje biedactwo, chodź, niech cię przytulę. – powiedział Seev i wciągnął ją sobie na
kolana, a ona się w niego wtuliła upokorzona i zrozpaczona.
Po jakimś czasie zawlekliśmy się nawzajem do łóżek. To musiało śmiesznie wyglądać, jak
ósemka pijanych ludzi ni mogła poradzić sobie zawlec jednego śpiącego chudzielca na
kanapę w drugim końcu pokoju. I skończyło to się dla mnie spaniem na schodach.
Będę potrzebować masażu. I czegoś na kaca.
…