Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
Sposób, w jaki rozgrywany jest krwawy czyn Breivika, wyraźnie wskazuje na snucie planów
jakiegoś "ostatecznego rozwiązania" kwestii "skrajnej prawicy" i "chrześcijańskiego
fundamentalizmu"
Prof. Jacek Bartyzel -Dezinformacyjny montaż
To, co działo się i dzieje nadal w mainstreamowych mediach, od kiedy tylko poznano personalia
zamachowca z Oslo, winno stać się przedmiotem ćwiczeń warsztatowych na uczciwych
studiach dziennikarstwa, gdziekolwiek takowe jeszcze się uchowały. Jak w soczewce można tu
dostrzec, w jaki sposób panujący system preparuje ideologiczny wizerunek wroga, jak chce
zagospodarować zwiększony potencjał strachu i agresji, a nawet do pewnego stopnia można
się zorientować, jakie są bardziej długofalowe plany odnośnie do eliminacji tego, co w jego
gremiach decyzyjnych postrzegane jest jako zagrożenie.
Od pierwszych chwil przeto w montażowniach kłamstwa wykuwa się dwie podstawowe sztance
identyfikujące Andersa Behringa Breivika - i to od razu jako figurę reprezentującą pars pro toto
wroga ogólnego - "skrajny prawicowiec" i "chrześcijański fundamentalista". Dwa określenia i
cztery słowa. Dwa z nich: "prawica" i "chrześcijaństwo", mają funkcję quasi-referencyjną,
czytelnie, a nawet "łopatologicznie", powiadamiając, gdzie czai się zło. Dwa następne: "skrajny"
i "fundamentalizm", spełniają funkcję ekspresyjną, bo przedmiotowo nie znaczą nic. "Skrajność"
sygnalizuje tylko coś ogólnie nieprzyjemnego, bo nieumiarkowanego, "fundamentalizm"
natomiast - słówko niezmiernie popularne, które trafiło nawet, niestety, do języka
akademickiego - w przekładzie z żargonu demoliberalnego na język naturalny oznacza kogoś,
kto naprawdę wierzy i traktuje serio swoją wiarę, zamiast już na wstępie ogłosić akt kapitulacji
wobec wierzeń sprzecznych i konkurencyjnych. Używane w zasadzie w odniesieniu do
wyznawców religii, czasem także do pewnych systemów przekonań, ale zawsze tylko tych, o
których "wszyscy wiedzą", że są "niesłuszne". Proszę zauważyć, że nigdy nie mówi się o
"fundamentalistycznym demokracie", "fundamentalistycznym liberale" ani nawet - co jeszcze
ciekawsze - o "fundamentalistycznym rewolucjoniście".
Wróg uniwersalny
Naturalnie wizerunek z minuty na minutę obrasta następnymi "znakami szczególnymi".
Dowiadujemy się, że Breivik jest nacjonalistą, a nawet nazistą i rasistą, ale również
konserwatystą, też - a jakże - "skrajnym". Ze szczególnym wdziękiem połączyła to pewna młoda
osoba wezwana w charakterze ekspertki, która na pytanie dziennikarki w studiu telewizyjnym,
czy wiemy już coś o poglądach Breivika, odpowiedziała płynnie, mile się uśmiechając: "Tak,
wiemy. Jest nazistą i chciał zaprowadzić skrajny konserwatyzm". Na czym polega nazistowska -
a raczej, nazywajmy w końcu rzecz ściśle i po imieniu: narodowosocjalistyczna - metoda
zaprowadzania konserwatyzmu, już niestety nie wyjaśniła. Bo i po co zresztą.
Jak widać, "portret pamięciowy" wroga uniwersalnego jest niemal kompletny. Do pełni
szczęścia brakuje "montażystom" chyba tylko "homofobii", więc jak na razie na tym odcinku
frontu ideologicznego muszą się zadowolić szczuciem na zacnego i mądrego prof. Aleksandra
Nalaskowskiego. Tu jednak nie ma co ironizować, bo sposób, w jaki rozgrywany jest krwawy
czyn Breivika, wyraźnie wskazuje na snucie planów jakiegoś "ostatecznego rozwiązania"
kwestii "skrajnej prawicy" i "chrześcijańskiego fundamentalizmu". Gnijący od libertynizmu, który
1 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
sam propaguje, podbijany przez inwazję ludów "licznych jak piasek morski", do której sam
zachęca w obłędzie "wielokulturowości", bankrutujący finansowo od Grecji po Portugalię,
socdemoliberalizm dostrzegł w mobilizacji sił do rozprawienia się z "wrogiem wewnętrznym"
szansę na przedłużenie o kilka czy kilkanaście lat swojej agonii, z której nieuchronnością nie
chce się pogodzić.
Masoński trop
Zostawmy jednak na boku prognozy i wróćmy do naszej analizy. W miarę jak napływają kolejne
informacje, zwłaszcza publikacje samego sprawcy, który okazał się nie tylko mordercą, ale i
nieokiełznanym grafomanem, jego "portret pamięciowy" mocno się komplikuje. Kluczowa staje
się przede wszystkim wiadomość, że Breivik jest masonem należącym do loży Solene - pojawia
się nawet jego zdjęcie w stroju "rytualnym". Fakt ten potwierdzili sami wolnomularze,
wykluczając Breivika ze swoich szeregów. Informacji o masońskiej przynależności nie sposób
ukryć, niemniej zdaje się ona kompletnie nie interesować tych, których z racji wykonywanego
formalnie zawodu powinna interesować najbardziej. Nagle gdzieś zniknęli sławni "dziennikarze
śledczy": czyżby wszyscy wyjechali na urlop, czy może jednak raczej dobrze wiedzą, że nie
powinni wściubiać nosów tam, gdzie nie trzeba? W każdym razie fakt ów, tak kapitalnej wagi,
podawany jest jako nic nieznacząca ciekawostka, ot tak, jakby chodziło o to, że lubi
kolekcjonować znaczki. Nie twierdzę, że przynależność mordercy do masonerii ma na pewno
bezpośredni związek z jego krwawym wyczynem; na razie brak na to bezpośrednich dowodów.
Ale przecież elementarna wiedza historyczna pozwala nam stwierdzić, że masonerię spotykamy
nieustannie jako siłę inspirującą i sprawczą znakomitej części, jeśli nie większości, spisków,
rewolucji, przewrotów, zbrodni, zamachów, tak kolektywnych, jak i indywidualnych, jakie
wydarzyły się przez ostatnie ponad dwa stulecia. Winno to skłaniać przynajmniej do zbadania,
czy i tym razem nici nie prowadzą do tego diabelskiego kłębka. Jak słyszę, nasze ABW też jęło
sprawdzać jakowyś "polski ślad" zamachu w Oslo: czy nie od tego należałoby zacząć?
Cokolwiek zresztą z masoństwa Breivika wynika albo nie wynika praktycznie, jedno jest pewne:
przynależność do masonerii absolutnie wyklucza "chrześcijański fundamentalizm". Sama ta
etykietka zresztą jest w naszym kraju wyjątkowo perfidną manipulacją. Przeciętny odbiorca w
Polsce przecież (który zazwyczaj nie wie nic o tzw. ewangelikanach protestanckich w USA)
kojarzy to natychmiast z katolicyzmem - w pewnym sensie zresztą słusznie, bo przecież nie ma
innego prawdziwego chrześcijaństwa niż katolickie. Nie umniejsza to jednak manipulacji, bo
wiadomo, że w Norwegii katolicyzm jest wyznaniem śladowym, liczbowo mniejszym chyba
nawet od zielonoświątkowców. Gdyby nawet zatem nic innego nie było wiadomo o Breiviku, to z
samego rachunku prawdopodobieństwa możliwość przynależności tego "chrześcijańskiego
fundamentalisty" do Kościoła katolickiego zbliżałaby się do zera. Ale przecież już to i owo
wiadomo. Jak poinformował dyrektor Centrum Studiów nad Nowymi Religiami (CENSUR)
Massimo Introvigne, Breivik w liście rozesłanym kilka godzin przed zamachami groził Papieżowi
Benedyktowi XVI, wypowiadając się o nim w słowach pogardliwych i nienawistnych ("tchórzliwy,
niekompetentny, skorumpowany i nielegalny" [sic!] - ciekawe, z punktu widzenia jakiego
"legalizmu", skoro sam Breivik formalnie jest luteraninem?). Na jego blogu znajdują się też
wypowiedzi skrajnie nieprzychylne chrześcijaństwu średniowiecznemu i powtarzające
bajdurzenia wszystkich wrogów Kościoła o jego rzekomych milionach ofiar. Interesującym
wątkiem jest także podpisywanie się jako "templariusz"; to znana metoda różnych masońskich i
paramasońskich bractw "ezoterycznych" podszywania się pod ten czcigodny i nieszczęśliwy
2 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
zakon rycerski. Sam zainteresowany wreszcie określa się jako "chrześcijanin kulturowy" o
wyłącznie antyislamskim ostrzu oraz zwolennik zwołania ogólnochrześcijańskiego kongresu,
który by stworzył "jednolity, antyislamski kościół europejski". Wszystko to na kilometr pachnie
wolnomularskim synkretyzmem, okultyzmem, "klimatami" New Age, a nie żadnym
"fundamentalizmem chrześcijańskim".
Wyznawca postępu
Nic się nie zgadza również w pozostałych kwalifikacjach jego tożsamości, gdzie sprzeczność
goni sprzeczność. Podobno był użytkownikiem profilu jakiegoś portalu nazistowskiego.
Zakładając nawet, że to prawda - czego nie możemy uznać za pewnik, wiedząc, jak łatwo
przykleja się tę łatę wszystkiemu, co niezgodne z panującą ideologią - to jak pogodzić to z
faktem, że do swoich idoli zalicza bohatera antyhitlerowskiego ruchu oporu Maxa Manusa?
Mówią też, że rasista: wydaje się, że tak, ale jakiś taki bardzo selektywny, bo tylko antyislamski,
a co najważniejsze - mocno niewygodny dla mainstreamu, bo prosyjonistyczny i proizraelski, i
to w sposób wręcz egzaltowany. Na swoim blogu napisał na przykład, że "Europa zginęła w
Auschwitz". Ważnym - a skrzętnie ukrywanym przez media masowego rażenia - motywem jego
drugiej zbrodni, na wyspie Utoya, wymierzonej w obóz młodzieżowy Partii Pracy, było to, że ta
ultralewicowa partia jest propalestyńska i antyizraelska, reprezentując coraz powszechniejszy
na Zachodzie nurt "lewicowego antysemityzmu". Wydaje się więc, że Breivikowi wyjątkowo
blisko jest do sprawcy niegdysiejszej masakry Palestyńczyków w Hebronie, dr. Barucha
Goldsteina - oczywiście jedynie "duchowo", bo z facjaty może uchodzić za wzór błękitnookiego
blond nordyka.
Nazywają go też nacjonalistą. Wiadomo jednak, że atakował w swoich wynurzeniach
autentycznie nacjonalistyczne ruchy, jak francuski Front Narodowy, natomiast jego
jednostronna islamofobia ma raczej to samo podłoże, co zamordowanych holenderskich,
laickich populistów: Pima Fortuyna i Theo van Gogha czy Oriany Fallaci, histerycznie broniącej
bardzo specyficznie pojmowanych "europejskich wartości". Jeśli to ma być europejska prawica,
to trzeba powiedzieć, że w dekadenckim bagnie, jakim dziś jest Europa, nawet "prawica" może
być tylko bagienna.
Tym bardziej podejrzany jest jego "konserwatyzm", kojarzony z tym, iż Breivik należy do Partii
Postępu. A od kiedy to konserwatyści są czcicielami postępu? Wiadomo przecież, że oprócz
lewicy postępowy jest jedynie paraliż. Co się zaś tyczy norweskiej Partii Postępu
(Fremskrittspartiet), to wiadomo o niej, że założył ją (nieżyjący już) Anders Lange, który był
wyznawcą tzw. obiektywizmu Ayn Rand, apologetki kapitalizmu, nienawidzącej chrześcijaństwa
i konserwatyzmu nie mniej niż komunizmu. W partii tej długi czas dominującą rolę odgrywali
libertarianie, czyli wyznawcy indywidualistycznej wersji anarchizmu. I chociaż wskutek secesji
"ortodoksyjni" libertarianie znaleźli się potem poza partią, to jednak jej ideologią pozostaje
klasyczny liberalizm, ekonomiczny i polityczny - aczkolwiek śladowym elementem
konserwatyzmu w sferze wartości jest w niej to (za co należy się jej uznanie), iż sprzeciwia się
legalizacji "związków jednopłciowych". Lecz przecież i tego "libertarianizmu" Breivika
niepodobna brać całkiem na serio, skoro na motto swojego manifestu wziął cytat z
progresywnego socjalliberała Johna Stuarta Milla. Przecież J.S. Mill jest również ulubionym
autorem na przykład prof. Magdaleny Środy, a chyba nikt nie będzie podejrzewał tej niewiasty o
jednoczesne bycie konserwatystką i chrześcijańską fundamentalistką? Ów wielbiciel Milla
wygrażał tak samo i liberalizmowi, i marksizmowi!
3 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
W bagnie pojęć
Wniosek z powyższego nasuwa się w sposób oczywisty: nie ma najmniejszego sensu
traktowanie z powagą jakichkolwiek deklaracji ideowych zbrodniarza z Oslo. "Światopogląd"
Breivika to bełkotliwy zlepek haseł, zmieszanych i wyjętych jak słowa na kartkach z kapelusza w
"poezji" dadaistów. To wytwór nieuporządkowanego umysłu "inteligentnego półgłówka", który
naczytał się chaotycznie rozmaitych rzeczy i wszystko mu się pomieszało: masońskie mity z
chrześcijaństwem, Izrael z wikingami, Cyd z Drakulą, Jan III Sobieski z Winstonem Churchillem
itd., itp. Nawiasem mówiąc, dokładnie taką samą breję pojęciową ma w umyśle wspomniana
przeze mnie "ekspertka", której nazizm kojarzy się z zaprowadzaniem skrajnego
konserwatyzmu - choć oczywiście nie sugeruję, by ta, zapewne miła i łagodna osoba, miała
jakieś zbrodnicze zamiary i skłonności.
Lecz jako exemplum jest to coś jeszcze. Breivik to produkt postmodernistycznego nihilizmu
metafizycznego i epistemologicznego, w którym pojęcia i ich desygnaty utraciły wszelką
substancjalność, przeto dadzą się używać jako dowolne elementy składanki niezobowiązującej
do czegokolwiek lub przeciwnie - uzasadniającej wszystko. Te słowa to przecież tylko - jak pisał
jeden z guru tej antyfilozofii - zwłoki metafor naszych przodków. Jak widać, mogą one jednak
przekształcić się również w stos zwłok jak najbardziej empirycznych. Jeśli nawet jest to swoista
droga powrotu od "hermeneutyki pustki" do rzeczywistości, w której grę interpretacyjną "zobacz
gdziekolwiek" zastępuje "zabij kogokolwiek", to musi budzić przerażenie taki sposób
odzyskiwania substancjalności.
Autor jest kierownikiem Katedry Hermeneutyki Polityki na Wydziale Politologii i Studiów
Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110726&typ=my&id=my05.txt (kn)
***
Breivik postuluje to samo, czego dziś tak głośno domaga się nowa europejska lewica
Kto szkolił zamachowca
Z Massimo Introvignem, włoskim socjologiem, założycielem i dyrektorem Centrum Studiów nad
Nowymi Religiami (CESNUR), światowym ekspertem w dziedzinie ruchów religijnych, rozmawia
Łukasz Sianożęcki
W rządowej dzielnicy Oslo i na pobliskiej wyspie Utoya z całą pewnością mieliśmy do
czynienia z zamachem terrorystycznym. Zgadza się Pan z teorią, że był to zamach
motywowany religijnie, jak podaje dziś większość środków społecznego przekazu?
- Na początku media nazwały Andersa Breivika "chrześcijańskim fundamentalistą". Niektóre
posunęły się jeszcze dalej, próbując przypisać go do konkretnego Kościoła. To obrazuje nam,
jak bezceremonialnie używa się dziś słowa fundamentalista, w przeważającym stopniu zupełnie
go nie rozumiejąc. W rzeczywistości Breivik jest kimś zupełnie innym. Uzmysłowiają nam to
4 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
jego filmy wideo, a także 1500-stronicowy dokument przez niego stworzony, czyli "2083.
Europejska Deklaracja Niepodległości". Został publicznie udostępniony w internecie - co też jest
niezmiernie ciekawe - przez Kevina Slaughtera, członka satanistycznego antykościoła Antona
LaVeya. Przy okazji warto wspomnieć, że sekta ta ma wielu swoich zwolenników w Norwegii.
Przeglądając profil Breivika na Facebooku, nieodparcie rzuca się w oczy jego ogromne
zainteresowanie masonerią, a także jego fotografia w pełnych masońskich regaliach. Dzięki
temu zidentyfikowano go jako członka loży masońskiej, a po oficjalnym wykluczeniu go z niej
przez mistrza Norweskiego Zakonu Wolnomularskiego Ivara Skara mamy pewność, że należał
do tego kręgu. Oczywiście żaden fundamentalista nie przyznałby się do członkostwa organizacji
wolnomularskiej, tak jak to zrobił Breivik. Ponadto Norweg opisuje siebie jako fana rozrywki
sieciowej, gustującego w grach RPG takich jak World of Warfcraft, Fallout czy Bioshock oraz
wiernego widza serialu o wampirach "Blood Ties".
Niektórzy dziennikarze doszukali się we fragmentach jego dokumentów śladów
identyfikacji z katolicyzmem.
- Cóż, jest to całkowita nieprawda. Z jednej strony wprawdzie pisze on w swojej książce, że
popiera tradycyjny model rodziny, z mężczyzną jako jej głową, ale już kilka akapitów później
zaznacza, że zdrady małżeńskie są "relatywnie małym grzechem" i - jak dodaje - sam
postanowił odłożyć 2 tys. euro z budżetu operacyjnego, aby "zabawić się" z modelką na kilka
dni przed akcją. Żaden katolik nie podpisałby się pod taką teorią. Ponadto każdy katolik potępia
aborcję. Breivik zaś w swoich postulatach wnosi o umożliwienie zabijania nienarodzonych
dzieci, "jeśli dziecko jest upośledzone umysłowo lub niesprawne fizycznie", a także w kilku
innych przypadkach, co jednocześnie nie przeszkadza mu określić aborcji jako zjawiska
negatywnego. Co ponadto dyskredytuje go jako katolika, to przyznanie się do sympatyzowania
z treściami prezentowanymi na stronie internetowej Deiligst.no oraz przyjaźni z autorem tej
witryny. Deiligst jest jednym z najbardziej dochodowych serwisów społecznościowych w tym
kraju. Warto jednak zaznaczyć, że opiera się on głównie na promowaniu przygodnych,
jednorazowych stosunków seksualnych.
Jak więc można sklasyfikować poglądy norweskiego zamachowca?
- W zasadzie to można by dość krótko odpowiedzieć, że po co tracić swój cenny czas, aby
zrekonstruować poglądy szaleńca, prawda? Jednakże książka "2083. Europejska Deklaracja
Niepodległości" pokazuje, że w jego szaleństwie jest metoda, oczywiście zaraz obok
megalomanii oraz licznych wewnętrznie sprzecznych stwierdzeń. Główną tezą jego książki jest
stwierdzenie, że Europa znajduje się w niebezpieczeństwie, ponieważ zalewa ją fala imigracji
muzułmańskiej, a islam jest najbardziej niebezpieczną ideologią na świecie. Jedna trzecia jego
dokumentu to zbiór cytatów z antyislamskich autorów, niektórych całkiem rozsądnych,
przeplatanych słowami innych zakrawających zwyczajnie na paranoję. Aby zastopować islam,
Breivik stwierdza, że należy zawrzeć szeroką koalicję. Nie do końca jest przekonany jednak, że
w jego antyislamskiej rewolucji powinni uczestniczyć chrześcijanie, ponieważ - jak stwierdza -
Norweski Kościół Luterański, w którym został ochrzczony w wieku 15 lat, jest dziś zupełnie
oddany lewicowej, proimigracyjnej agendzie. Nie do końca zgadza się także z poglądami
Kościoła katolickiego na temat islamu, ponieważ - jak stwierdził - "papież Benedykt XVI,
prowadząc dialog z muzułmanami, porzucił chrześcijaństwo i wszystkich chrześcijan Europy i
5 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
dlatego uważany jest za tchórzliwego, niekompetentnego, skorumpowanego i nieprawnego
papieża". Wobec czego Breivik uważa za konieczne "zlikwidowanie" zarówno protestanckich,
jak i katolickich liderów i zwołanie "Wielkiego Kongresu Chrześcijan", który powoła do życia
nowy europejski Kościół. Breivik formułuje także zestaw zasad, którymi jego nowy "Kościół"
miałby się kierować. Jak stwierdza, "ani Kościół, ani jego liderzy nie będą mieli wpływu na
żadne pozakulturowe sprawy polityczne, w jakiejkolwiek mierze". Wyszczególnia, że dotyczy to
także nauki, badań, rozwoju i wszystkich innych dziedzin, które prowadzą do lepszej przyszłości
Europy. Jednym słowem - Breivik, nazywając siebie antylewicowcem, sam postuluje to, czego
dziś tak głośno domaga się nowa europejska lewica. Tak jak mówiłem, wewnętrzne
sprzeczności są tu obecne na każdym kroku.
W kim Breivik widzi swoich sprzymierzeńców?
- Breivik widzi swoich sojuszników przede wszystkim w judaizmie, choć może bardziej w swoim
wyobrażeniu judaizmu, który postrzega jako jedyną religię szczerze oddaną walce z islamem.
Jest on fanatycznie proizraelski i tak samo fanatycznie antyarabski. Uważa, że Żydzi są
najbardziej szlachetnym z narodów świata. Pisze, że gdyby była możliwość przeniesienia się w
czasie, wówczas cofnąłby się do roku 1933 do Berlina i jako pierwszy wyciągnąłby broń, aby
zastrzelić Adolfa Hitlera. Ale z drugiej strony pisze, że neonaziści mają w swojej ideologii kilka
punktów, z którymi warto się zapoznać. Z tego, co wiemy, był on stałym komentatorem na
przynajmniej jednym z nazistowskich forów internetowych. W swojej książce odwołuje się także
do najstarszej wersji tzw. izraelizmu brytyjskiego, czyli doktryny stwierdzającej, że północne
narody europejskie, szczególnie Brytyjczycy i Skandynawowie, są potomkami zagubionych
plemion Izraela. Według tej teorii np. Dania swoją nazwę zawdzięcza izraelskiemu plemieniu
Dana. W jego twórczości możemy znaleźć także wiele odwołań do Angielskiej Ligii Obrony
(English Defence League), a także innych świeckich organizacji antyislamskich. Do najczęściej
cytowanych przez Breivika autorów należy norweski bloger Fjordman (który po zamachach
oświadczył, że nieprawdą jest, jakoby kiedykolwiek spotkał Breivika). Sam Fjordman z kolei jest
osobą bardzo nielubiącą katolicyzmu. Docenia jedynie dokonania Kościoła w średniowieczu
oraz Sobór Watykański II - za otwarcie się na pozostałych chrześcijan oraz na żydów. To na
niego zamachowiec powołuje się, pisząc, że wysoko ceni Kościół średniowieczny za jego
militarne wartości, które były skuteczne zarówno w walce z pogaństwem, jak i islamem.
Obecnie jednak, jak uważa Norweg, Kościół zatracił wszystkie te wartości i stał się zagrożeniem
zarówno dla nas samych, jak i dla naszych bliskich, podobnie jak kiedyś marksizm.
Trudno znaleźć kogoś, kto opowiedziałby się za tego typu pokrętną ideologią.
- Dlatego Breivik wzywa do zawarcia przymierza wszystkich, którzy są w jakikolwiek sposób
przeciwko islamowi. Szuka sprzymierzeńców dosłownie wszędzie, np. przypomina stanowisko
tej religii w kwestii homoseksualizmu, zauważając, że w wielu krajach arabskich za
utrzymywanie kontaktów płciowych z osobą tej samej płci grozi śmierć. Wobec czego wzywa
ruch świeckich humanistów, który ma dużo większe znaczenie w Norwegii niż gdziekolwiek
indziej w Europie, aby zmienił swoich dotychczasowych przywódców i przyłączył się do walki z
islamem, zamiast - jak do tej pory - "koncentrować się na bezużytecznej krytyce
chrześcijaństwa". W związku z tym nic dziwnego, że wśród przyjaciół Breivika znajdziemy
satanistyczną sektę LaVeya. Do przyłączenia się do rewolucji wzywa także Romów i Sintów
6 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
[wędrowna grupa etniczna, pochodząca z Półwyspu Indyjskiego, pokrewna Romom - przyp.
red.], ponieważ - jak wyjaśnia mężczyzna - istnieje teoria, że przed laty zostali oni zniewoleni
przez muzułmanów, co z kolei doprowadziło do ich dzisiejszego bardzo kłopotliwego położenia.
W zamian za udział w antyislamskiej kampanii obiecuje im nagrodę w postaci wolnego,
suwerennego państwa romskiego w "nowej Europie".
Rozumiem, że z tych pism wynika, iż Breivik po wprowadzeniu skutecznej rewolucji
widziałby się w roli nowego przywódcy całej Europy?
- Mężczyzna twierdzi, że w 2002 roku założył w Londynie wraz z ośmioma znajomymi nowy
zakon neotemplariuszy nazwany PCCTS (z angielskiego Biedni Bracia - Żołnierze w Chrystusie
i Świątyni Salomona). Wprawdzie to wszystko, co napisał o działalności tej grupy, może być
nieprawdą, ale to już sprawdzi policja. Jednocześnie wskazuje to, że miał ochotę być liderem,
przywódcą. To także przebija się z kart jego książki.
Wynika z tego, że założył lub chciał założyć pewien rodzaj sekty. Jakie miałyby być jej
cele?
- Breivik pisał wówczas: "Chrześcijanie, chrześcijańscy agnostycy i chrześcijańscy ateiści mogą
przyłączyć się do PCCTS i stać się sędziami-rycerzami". Zadania tego "zakonu" miały odbywać
się w trzech fazach. Podczas pierwszej (lata 1999-2030) ma nastąpić "przebudzenie Europy do
bezlitosnej rzeczywistości, którą jest zbliżająca się wojna domowa z muzułmańskimi
imigrantami". Owe przebudzenie miało nastąpić dzięki "śmiertelnym, szokującym atakom",
wykonanym przez niewielkie grupy, a nawet jednoosobowe "tajne komórki", a wymierzonym w
"zdrajców" z tych partii politycznych, które wspierają imigrację. Jednocześnie Breivik zdawał
sobie sprawę, że niewiele osób poprzez takie radykalne rozwiązania, a odpowiedzialnych za
ataki zostanie nazwanych terrorystami, dlatego obiecał, że męczeństwo sędziów-rycerzy, którzy
zginą w tych akcjach, będzie prawdziwie uznane i docenione. Drugą fazą przypadającą na lata
2030-2070 ma być eskalacja walk i przerodzenia się ich w wojnę partyzancką, wymierzoną z
kolei już w konkretne europejskie rządy. W ostatniej, trzeciej fazie (2070-2083) zdaniem autora
dojdzie do prawdziwej wojny pomiędzy rodowitymi Europejczykami a muzułmańskimi
emigrantami. Skończy się ona zabiciem lub deportacją wszystkich muzułmanów poza Stary
Kontynent. Twierdzi też, że jego zakon już znalazł poparcie w świecie. Pisał, że wszyscy
spośród serbskich zbrodniarzy wojennych są tak naprawdę prawdziwymi europejskimi
antyislamskimi bohaterami i wielokrotnie popierali jego i jego przyjaciół. Czytamy nawet, że
Breivik był w Liberii, aby spotkać się tam z bliskim współpracownikiem Radowana Karadżicza.
W ubiegły piątek Anders Breivik po prostu samotnie rozpoczął swoją rewolucję...
- Wyjątkowo mocno podejrzane jest to, że Breivik, który nigdy nie był w wojsku, tak doskonale
zna się na militariach: broni, materiałach wybuchowych, kamizelkach kuloodpornych. Prawdą
jest oczywiście, że internet dziś to ogromne źródło wiedzy, z którego mógł umiejętnie korzystać
zamachowiec. Jednakże wiele spośród posiadanych przez niego informacji jest niedostępnych
dla zwykłego użytkownika sieci, a ich szczegółowość wprost zadziwia. Dlatego otwarte
pozostaje pytanie, czy działał sam, czy też miał jakąś pomoc z zewnątrz.
7 / 8
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
piątek, 29 lipca 2011 12:33
Dziękuję za rozmowę.
***
Jak mason z loży John Piliers stał się w mediach "chrześcijaninem"
Dołożyć prawicy
Z prof. Bruno Gollnischem,francuskim posłem do Parlamentu Europejskiego, członkiem biura
politycznego Frontu Narodowego, rozmawia Franciszek L. Ćwik
Francuskie media nie przestają powtarzać, że sprawcą zbrodni w Norwegii był "prawicowy
ekstremista", "chrześcijaninkonserwatysta". To oczywista próba wykorzystania tragedii do
dyskredytowania rodzimej prawicy...
- Zabójcę, Andersa Behringa Breivika, prezentuje się jako "fundamentalistę chrześcijańskiego"
tylko dlatego, że podobno odwiedzał strony internetowe, które można tak zakwalifikować.
Okazuje się, o czym informuje na stronie internetowej "Nouvelles de France" Eric Martin, że o
ile sam sprawca określa się jako "chrześcijanin" i "konserwatysta", co nie jest czymś
wyjątkowym w Norwegii, o tyle w swoich poczynaniach nie odnosi się do żadnej przynależności
religijnej, tylko do masonerii. Należał on do loży John Piliers (Soilene), w spisie na stronie
internetowej figurował jako jej członek.
Dlaczego media nie są zainteresowane podawaniem tej informacji?
- Dlatego że tworzony przez nie obraz i zamierzone cele propagandowe wymierzone w
narodowe partie prawicowe i chrześcijan kłócą się z wizją "postępowej" masonerii, której w
ramach poprawności politycznej nie można kojarzyć z taką zbrodnią. Z reguły kiedy tylko
dochodzi do ataków na synagogi (zamach na ulicy Copernic w Paryżu) czy profanacji
żydowskich cmentarzy (Carpontra), mamy do czynienia z manipulacyjnymi oskarżeniami
wymierzonymi w narodową prawicę i obrońców tradycyjnych wartości.
Sprawstwo zamachów bywa "uogólniane" - ale tylko w przypadku, kiedy morderców nazywa się
"skrajną prawicą"...
- Zabójca jest indywidualnie odpowiedzialny za swoje czyny, niezależnie od tego, czy byłby
chrześcijaninem, czy masonem. W praktyce media stosują tę zasadę, ale tylko wtedy, gdy
sprawcami zbrodni są ludzie związani z lewicą. Tak było w 2002 r., kiedy to aktywista Zielonych
Richard Durn zabił ośmiu członków rady miasta Nanterre i ranił czternastu innych. Nikt
wówczas nie wskazywał na jego zaangażowanie polityczne.
Dziękuję za rozmowę.
za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110727&typ=sw&id=sw11.txt (kn)
8 / 8