LISA McMANN
MG A
Ł
Przek ad Karolina Post-Pa ko
ł
ś
NOWY ROK
1 stycznia 2006, godzina 1.31
Janie przebiega przez za nie one podw rka i dwie przecznice dalej w lizguje si cicho
ś ż
ó
ś
ę
frontowymi drzwiami do domu.
I nagle... Robi jej si czarno przed oczami.
ę
apie si za g ow , przeklinaj c pod nosem matk , a wiruj ce jak w kalejdoskopie kolory
Ł
ę
ł ę
ą
ę
ą
sprawiaj , e traci r wnowag . Zatacza si na cian i przytrzymuje, a potem powoli osuwa na
ą ż
ó
ę
ę
ś
ę
pod og , czuj c, jak dr twiej jej palce. Nie chce rozbi sobie g owy. Znowu.
ł ę
ą
ę
ą
ć
ł
Jest zbyt zm czona, eby teraz z tym walczy . Zbyt zm czona, eby wyrwa si ze snu.
ę
ż
ć
ę
ż
ć ę
Przyk ada policzek do zimnych kafelk w posadzki. Zbiera si y, eby spr bowa p niej, gdyby
ł
ó
ł ż
ó
ć óź
sen potrwa d u ej.
ł ł ż
Oddycha. Patrzy.
Godzina 1.32
To ten sam stary sen, kt ry ni cz sto jej matka. Ten sam, w kt rym jako m odsza i bardziej
ó ś
ę
ó
ł
szcz liwa osoba leci przez psychodeliczny tunel b yskaj cych, wiruj cych, barwnych wiate ,
ęś
ł
ą
ą
ś
ł
trzymaj c si za r ce z hippisem o wygl dzie Jezusa Ich okulary przeciws oneczne odbijaj
ą
ę
ę
ą
ł
ą
o lepiaj ce paski, dlatego Janie jeszcze trudniej walczy z zawrotami g owy.
ś
ą
ć
ł
Ten sen zawsze przyprawia Janie o md o ci.
ł ś
I dlaczego w og le jej g upia matka pi w salonie?
ó
ł
ś
Janie jest jednak zaciekawiona. Pr buje si skupi . Patrzy na m czyzn ze snu, unosz c
ó
ę
ć
ęż
ę
ą
si obok nie wiadomej niczego pary. Matka Janie mog aby j zauwa y , gdyby tylko spojrza a.
ę
ś
ł
ą
ż ć
ł
Ale nigdy tego nie robi.
M czyzna oczywi cie nie mo e jej zobaczy . To nie jego sen. Janie a uje, e nie mo e
ęż
ś
ż
ć
ż ł
ż
ż
sk oni go do zdj cia okular w. Chce zobaczy jego twarz. Zastanawia si , czy ma br zowe oczy,
ł
ć
ę
ó
ć
ę
ą
tak jak ona. Ale przez ten wielobarwny wir nigdy nie jest w stanie skupi na d u ej uwagi na
ć
ł ż
jednym punkcie.
Nagle sen si zmienia.
ę
Staje si ponury.
ę
Hippis rozp ywa si , a matka Janie stoi w kolejce, kt ra wydaje si ci gn kilometrami.
ł
ę
ó
ę ą ąć
Garbi ze znu eniem ramiona, kt re przypominaj cienkie kartki cz sto czytanej ksi ki.
ż
ó
ą
ę
ąż
Twarz ma ponur , zaci t . Z .
ą
ę ą łą
Trzyma...
ko ysz c...
ł ą
wrzeszcz ce niemowl o czerwonej twarzy.
ą
ę
O nie, znowu. Janie nie chce d u ej patrze ... nie znosi tej cz ci. Nienawidzi jej. Zbiera
ł ż
ć
ęś
wszystkie si y i koncentruje si . Mocno. St ka w duchu. I wyrywa si ze snu matki.
ł
ę
ę
ę
Jest wyko czona.
ń
Godzina 1.51
Janie powoli odzyskuje wzrok. Dygocze, zlana zimnym potem, i porusza obola ymi
ł
palcami, ciesz c si , e nigdy nie zostaje wessana z powrotem w sen, z kt rego uda o jej si
ą
ę ż
ó
ł
ę
uwolni . Jak dot d, w ka dym razie.
ć
ą
ż
Wstaje, s ysz c dolatuj ce z kanapy pochrapywanie matki, i idzie chwiejnym krokiem do
ł ą
ą
azienki, targana md o ciami. D awi si i wymiotuje, a potem pr buje bez przekonania umy
ł
ł ś
ł
ę
ó
ć
z by. Kiedy dociera do swojego pokoju, starannie zamyka za sob drzwi,
ę
ą
Pada na ko jak k oda.
łóż
ł
Po akcji brygady antynarkotykowej w zesz ym miesi cu Janie wie, e musi si wzmocni ,
ł
ą
ż
ę
ć
inaczej sny przejm kontrol nad jej yciem.
ą
ę
ż
Tej nocy Janie ni o wzburzonych oceanach, huraganach i kamizelkach ratunkowych,
ś
kt re ton jak kamienie.
ó
ą
Godzina 11.44
Janie budzi wpadaj ce przez okno s o ce. Umiera z g odu i marzy o jedzeniu. Czuje jego
ą
ł ń
ł
zapach.
- Cabe? - mamrocze z zamkni tymi oczami.
ę
- Hej. Sam sobie otworzy em. - Cabel siedzi na ku, odgarniaj c jej z twarzy spl tane
ł
łóż
ą
ą
w osy. - Ci ka noc, Hannagan? Wci nadrabiasz zaleg o ci?
ł
ęż
ąż
ł ś
- Mrr. - Janie przewraca si na ku. Widzi talerz z paruj cymi jajkami i tostami.
ę
łóż
ą
U miecha si szeroko i rzuca na jedzenie. - Jeste .. jeste najlepszym sekretnym ch opakiem na
ś
ę
ś
ś
ł
wiecie.
ś
Zadania i sekrety
2 stycznia 2006, godzina 11.54
To ostatni dzie przerwy wi tecznej,
ń
ś ą
Janie i Cabe siedz w drugim pokoju Cabela - jego pracowni komputerowej - sprawdzaj c
ą
ą
na szkolnej stronie wyniki egzamin w.
ó
Dobrze, e Cabel ma dwa laptopy, bo inaczej o dwunastej, kiedy zostan podane stopnie,
ż
ą
mog aby si rozp ta walka na ca ego. Ale kogo oni chc oszuka ? Mo liwe, e i tak b d
ł
ę
ę ć
ł
ą
ć
ż
ż
ę ą
musieli si mocowa , turlaj c si po pod odze.
ę
ć
ą
ę
ł
Janie si denerwuje.
ę
Kilka tygodni temu, po akcji brygady antynarkotykowej, na egzaminie z matematyki odda ał
czysty arkusz. Mia a dobre wyt umaczenie - jej bluza wci by a poplamiona krwi . Nauczycielka
ł
ł
ąż ł
ą
pozwoli a jej na drugie podej cie. Niestety wypad o ono po ci kiej nocy skakania ze snu w sen na
ł
ś
ł
ęż
dorocznym szkolnym charytatywnym maratonie tanecznym. Na czas imprezy zamkni to szko ,
ę
łę
nie mo na by o uciec.
ż
ł
Janie i Cabe odpu ciliby sobie ta ce, gdyby tylko mogli, ale to by o wykluczone. Mieli
ś
ń
ł
zadanie do wykonania.
Tajne.
Rozkazy Kapitana.
- Szukamy os b, kt re ni o nauczycielach, Janie - powiedzia a. - I nauczycieli, kt rzy
ó
ó ś ą
ł
ó
ni o uczniach.
ś ą
Janie uzna a, e brzmi to dziwnie i intryguj co.
ł ż
ą
- Jakie konkrety? - zapyta a.
ś
ł
- Nie tym razem - odpar a Kapitan. - Powiem wam wi cej po Nowym Roku, kiedy
ł
ę
za atwimy pewne sprawy. Na razie notuj wszystko, co ma zwi zek ze stosunkami nauczyciele-
ł
ą
uczniowie.
Dla Janie niespanie przez ca noc nie stanowi problemu. To przeskakiwanie ze snu w sen
łą
wysysa z niej energi . Po sze ciu godzinach, kt re sp dzi a, tkwi c w cudzych snach, ukryta pod
ę
ś
ó
ę ł
ą
trybunami, by a zupe nie wyko czona.
ł
ł
ń
Oczywi cie Cabel te tam by i podsuwa jej kartoniki mleka oraz batoniki PowerBar
ś
ż
ł
ł
(niech tnie przerzuci a si na nie ze snickers w). Sny okaza y si bardzo interesuj ce, ogl dnie
ę
ł
ę
ó
ł
ę
ą
ę
m wi c.
ó ą
Szkoda, e nie zdo a a wychwyci niczego istotnego. Niczego zwi zanego ze stosunkami
ż
ł ł
ć
ą
nauczyciele-uczniowie. Tylko uczniowie-uczniowie, ku jej rozgoryczeniu.
A kiedy Luke Drake, gwiazda szkolnej dru yny futbolowej, zasn na matach
ż
ął
gimnastycznych - gdy dotar na imprez , by ju totalnie nawalony - Janie krzykn a: „Do !"
ł
ę
ł ż
ęł
ść
- Cabe - j kn a mi dzy snami - obud go, do cholery, i nie pozw l mu znowu zasn .
ę ęł
ę
ź
ó
ąć
Nie znios tego.
ę
Luke cz sto ni o sobie samym i okazuje si , e nago jest troch zbyt pewny siebie. Cabe
ę
ś
ę ż
ę
widzia go pod prysznicem po wuefie.
ł
- Zdecydowanie kompensuje sobie w snach braki - m wi, s ysz c opis Janie.
ó
ł ą
Cabe nie wie, czy t noc mo e uzna za udan . Jego zadanie polega na budowaniu relacji,
ę
ż
ć
ą
wi c widzi efekty swojej pracy znacznie p niej ni Janie. Poznaje ludzi, zdobywa ich zaufanie i
ę
óź
ż
ma niezwyk umiej tno wyci gania z nich najdziwniejszych rzeczy. A Janie sprz ta. A
łą
ę
ść
ą
ą
przynajmniej tak im to pi knie wysz o za pierwszym razem.
ę
ł
Janie wie, rzecz jasna, e na poprawkowym egzaminie te nie posz o jej najlepiej. A dzi ,
ż
ż
ł
ś
dzie przed rozpocz ciem ostatniego semestru w Fieldridge High, denerwuje si swoimi
ń
ę
ę
stopniami.
Niepotrzebnie.
Dosta a wspania e stypendium.
ł
ł
Taka ju jest zabawna.
ż
Dok adnie w po udnie, wed ug radia policyjnego Cabela, loguj si , ka de ze swojego
ł
ł
ł
ą ę
ż
komputera, i sprawdzaj wyniki.
ą
Janie wzdycha. W innych okoliczno ciach dosta aby pi tk . Matma to jej ulubiony
ś
ł
ą ę
przedmiot. Co tylko pogarsza spraw .
ę
Cabel jest delikatny. Nie reaguje entuzjazmem na widok rz du pi tek od g ry do do u.
ę
ą
ó
ł
Czuje si odpowiedzialny za wypadek Janie na posterunku policji, przez kt ry trafi a do szpitala
ę
ó
ł
w tygodniu egzamin w.
ó
R wnocze nie zamykaj stron szko y.
ó
ś
ą
ę
ł
Nie eby ze sob rywalizowali.
ż
ą
Nie rywalizuj .
ą
No dobra, rywalizuj .
ą
Cabel spogl da k tem oka na Janie.
ą
ą
Janie odwraca wzrok.
Cabel zmienia temat.
- Czas na spotkanie z Kapitan - m wi.
ó
Janie zerka na zegarek i kiwa g ow .
ł ą
- Do zobaczenia na miejscu.
Janie wymyka si od Cabela i przebiega podw rkami dwie przecznice dziel ce j od
ę
ó
ą
ą
domu. Rozgl da si , nie widzi nikogo, wi c zagl da do sypialni matki. Jest tam, nieprzytomna, ale
ą
ę
ę
ą
ywa, dooko a jak zwykle walaj si butelki. Na szcz cie nie ni. Janie zamyka cicho drzwi
ż
ł
ą ę
ęś
ś
sypialni, bierze kluczyki do samochodu i wychodzi na zi b, eby odpali Ethel.
ą ż
ć
Ethel to nale cy do Janie chevrolet nova rocznik '77. Kupi a go od Stu Gardnera, kt ry od
żą
ł
ó
dw ch lat chodzi z najlepsz przyjaci k Janie, Carrie Brandt. Stu jest mechanikiem. Dba o Ethel
ó
ą
ół ą
ł
od trzynastego roku ycia i Janie stara si i w jego lady. Samoch d o ywa z rykiem. Janie
ż
ę ść
ś
ó
ż
poklepuje z uznaniem tablic rozdzielcz . Ethel mruczy.
ę
ą
Cabel i Janie docieraj osobno na posterunek policji. Parkuj w r nych miejscach.
ą
ą
óż
Wchodz do budynku innymi drzwiami. I spotykaj si ponownie dopiero w gabinecie Kapitana.
ą
ą ę
To wa ne, eby nikt nie widzia ich razem, dop ki sprawa ojca Shay Wilder nie zostanie
ż
ż
ł
ó
zamkni ta. W przeciwnym razie ich udzia w nowym przedsi wzi ciu stanie pod znakiem
ę
ł
ę
ę
zapytania.
Poniewa Janie i Cabel pracuj w liceum Fieldridge High jako tajni agenci do spraw
ż
ą
narkotyk w. Janie odkrywa, e w jej szkole dzieje si wiele dziwnych rzeczy. Wi cej ni by aby
ó
ż
ę
ę
ż ł
sobie w stanie wyobrazi .ć
Cabel siedzi ju przed Kapitanem, gdy Janie wchodzi do rodka. Podaje wszystkim
ż
ś
fili anki z kaw . Miesza kaw Janie mieszade kiem, przyrz dziwszy j tak, jak Janie lubi - trzy
ż
ą
ę
ł
ą
ą
mietanki, trzy tutki cukru.
ś
Janie potrzebuje kalorii.
Z powodu tych wszystkich sn w.
ó
Po ostatnim maratonie wreszcie nabra a troch cia a i mi ni.
ł
ę
ł
ęś
Janie siada, zanim Kapitan ka e jej usi
.
ż
ąść
- Milo ci widzie , Hannagan. Wygl dasz lepiej, ni kiedy ci widzia am ostatnim razem
ę
ć
ą
ż
ę
ł
- zauwa a szorstko Kapitan.
ż
- Ja te si ciesz - m wi Janie do kapitan Fran Komisky. - Pani te nie wygl da najgorzej.
ż ę
ę
ó
ż
ą
- Powstrzymuje u miech.
ś
Kapitan unosi brew.
- Wy dwoje nie le mnie dzi wkurzycie, czuj to przez sk r - m wi. Przeczesuje
ź
ś
ę
ó ę
ó
palcami kr tkie br zowe w osy i poprawia sp dnic . - Masz mi co do przekazania, Strumheller?
ó
ą
ł
ó
ę
ś
- W a ciwie to nie - odpowiada Cabel. - Tylko zwyk e plotki. Kr c si tu i tam. Chc
ł ś
ł
ę ę ę
ę
mie lepszy obraz tego, jak zachowuj si nauczyciele i uczniowie poza szko .
ć
ą ę
łą
Kapitan odwraca si do Janie.
ę
- Dowiedzia a si czego ze sn w, Hannagan?
ł ś ę
ś
ó
- Niczego po ytecznego - m wi Janie. Jest jej wstyd.
ż
ó
Kapitan kiwa g ow .
ł ą
- Tego si spodziewa am. To nie b dzie atwa sprawa.
ę
ł
ę
ł
- Czy mog zapyta ... - zaczyna Janie.
ę
ć
- Chcesz wiedzie , o co w tym wszystkim chodzi. - Kapitan wstaje energicznie, zamyka
ć
drzwi gabinetu i siada za biurkiem z powa n min .
ż ą
ą
- W marcu ubieg ego roku mieli my telefon na gor c lini „Zg o przest pstwo, odbierz
ł
ś
ą ą
ę
ł ś
ę
kas ". S yszeli cie o tej akcji? Bior w niej udzia wszystkie szko y w okolicy. Ka da szko a ma
ę ł
ś
ą
ł
ł
ż
ł
w asn lini , wi c wiemy, z kt rej z nich pochodzi skarga.
ł
ą
ę
ę
ó
Cabel kiwa g ow .
ł ą
- Uczniowie mog otrzyma nagrod , chyba pi dziesi t dolar w, je li zg osz
ą
ć
ę
ęć
ą
ó
ś
ł ą
przest pstwo zwi zane bezpo rednio ze szko . W ten spos b dostali my cynk o narkotykowych
ę
ą
ś
łą
ó
ś
imprezach w Hill, Janers.
Janie kiwa g ow . Te o tym s ysza a. Na lod wce przyczepi a magnes z numerem gor cej
ł ą
ż
ł
ł
ó
ł
ą
linii, jak wszyscy w Fieldridge.
- Hej, pi dziesi t dolc w to pi dziesi t dolc w. To nie g upi program.
ęć
ą
ó
ęć
ą
ó
ł
Kapitan ci gnie:
ą
- Tak czy owak, osoba, kt ra zadzwoni a, w zasadzie niczego nie powiedzia a. S ycha j
ó
ł
ł
ł
ć ą
by o z bardzo daleka, zupe nie jakby wykr ci a numer, ale nie przysun a s uchawki do ust. Po
ł
ł
ę ł
ęł ł
pi ciu sekundach si roz czy a. To jest to nagranie. Powiedzcie mi, co s yszycie.
ę
ę
łą
ł
ł
Kapitan wciska guzik magnetofonu stoj cego za jej plecami. Cabel i Janie wyt aj s uch,
ą
ęż ą ł
eby rozr ni zniekszta cone s owa. G os wydaje si dobiega z bardzo daleka, w tle dudni
ż
óż ć
ł
ł
ł
ę
ć
muzyka.
Janie ci ga brwi i pochyla si do przodu. Cabel kr ci g ow , zaintrygowany.
ś ą
ę
ę
ł ą
- Mo emy pos ucha jeszcze raz?
ż
ł
ć
- Puszcz wam to kilka razy. Skupcie si te na odg osach w tle. W oddali rozmawiaj
ę
ę ż
ł
ą
inne osoby. - Kapitan raz za razem odtwarza kr tk wiadomo . Spowalnia i przyspiesza
ó ą
ść
nagranie, eby zredukowa szumy w tle. Wreszcie wycisza glos dzwoni cego, eby s ycha by o
ż
ć
ą
ż
ł
ć ł
wy cznie t o.
łą
ł
- S yszycie cokolwiek? - pyta Kapitan.
ł
- Nie da si zrozumie ani jednego s owa tego, kto dzwoni - m wi Cabel. - Nikt nie
ę
ć
ł
ó
krzyczy, nikt nie jest zdenerwowany. W tle wy apa em miech. Muzyka brzmi jak Mos DeL Janie?
ł
ł
ś
- S ysz w tle g os jakiego go cia, kt ry m wi „panie Jaki tam".
ł ę
ł
ś ś
ó
ó
ś
Policjantka kiwa g ow .
ł ą
- Ja te to s ysz , Janie. To jedyne s owo, kt re wychwyci am z ca ego nagrania.
ż
ł ę
ł
ó
ł
ł
Pocz tkowo zlekcewa yli my ten telefon, nie zawracali my sobie nim g owy. Nie zawiera
ą
ż ś
ś
ł
ł
adnych informacji, adnej skargi, doniesienia o przest pstwie. Ale w listopadzie znowu kto
ż
ż
ę
ś
zadzwoni na gor c lini , i gdy us ysza am nagranie, przypomnia am sobie to, kt re w a nie
ł
ą ą
ę
ł
ł
ł
ó
ł ś
wam puszcza am. Pos uchajcie.
ł
ł
Kapitan odtwarza nowe nagranie. S ysz be kotliwy kobiecy g os, kt ry m wi, chichocz c
ł ą ł
ł
ó
ó
ą
spazmatycznie: „Chc odebra kas ! Fieldridge... High! Pieprz nauczycieli... pieprz uczni w. O
ę
ć
ę
ę
ę
ó
Bo e... to nie mo e by ... ups!". Zn w chichotanie, a potem rozmowa gwa townie si urywa.
ż
ż
ć
ó
ł
ę
Kapitan puszcza im nagranie kilka razy.
- Wow - m wi Janie.
ó
Policjantka przenosi wzrok z Janie na Cabela.
- Co was zaintrygowa o? Cabel mru y oczy.
ś
ł
ż
- „Pieprz nauczycieli, pieprz uczni w?" Czy to obelga pod adresem nauczycieli i
ę
ę
ó
uczni w Fieldridge High, czy nale y to rozumie , no wie pani, dos ownie?
ó
ż
ć
ł
- Muzyka w tle jest podobna do tej z pierwszego nagrania -zauwa a Janie.
ż
- Zgadza si , Janie. W a nie to nasun o mi skojarzenie z pierwszym nagraniem. I tak,
ę
ł ś
ęł
Cabe, dop ki nie zdob dziemy dowod w, e jest inaczej, traktujemy to dos ownie. Ten telefon
ó
ę
ó
ż
ł
dostarczy nam do informacji, eby wszcz ledztwo. Cho wiemy niewiele, co mi m wi, e
ł
ść
ż
ąć ś
ć
ś
ó
ż
po korytarzach Fieldridge High kr y przest pca seksualny.
ąż
ę
- Nie mo ecie si dowiedzie , kto dzwoni , i zapyta tej osoby, o co chodzi? - pyta Janie.
ż
ę
ć
ł
ć
- To by oby amanie prawa, Janie. Ca y sens akcji „Zg o przest pstwo, odbierz kas "
ł
ł
ł
ł ś
ę
ę
polega na tym, e rozmowy s anonimowe, aby chroni osob donosz c o przest pstwie, i musi
ż
ą
ć
ę
ą ą
ę
tak pozosta . Dzwoni cemu zostaje przypisany kod, przez kt ry identyfikujemy jego doniesienie.
ć
ą
ó
P niej mo e wykorzysta ten kod, eby sprawdzi , na jakim etapie jest dochodzenie i zg osi si
óź
ż
ć
ż
ć
ł ć ę
po nagrod , je li uda o mu si naprowadzi policj na w a ciwy trop.
ę ś
ł
ę
ć
ę
ł ś
- To ma sens - stwierdza zawstydzona Janie.
- Co zrobili cie do tej pory, Kapitanie? - pyta Cabel. - I co - dodaje ostro niej - pani
ś
ż
zdaniem mo emy zrobi my? -W jego g osie po raz pierwszy brzmi zdenerwowanie. Janie zerka
ż
ć
ł
na niego k tem oka lekko zdziwiona. Nie spodziewa a si , e Cabe mo e by tak niespokojny z
ą
ł
ę ż
ż
ć
powodu s u bowego zlecenia.
ł ż
- Dok adnie prze wietlili my wszystkich nauczycieli. S bez skazy. I utkn li my. Cabe,
ł
ś
ś
ą
ę ś
Janie, w a nie dlatego wysta am was na ca onocn imprez . Zale y mi na ka dej informacji o
ł ś
ł
ł
ą
ę
ż
ż
nauczycielach z Fieldridge High, kt rzy mog dopuszcza si przest pstw na tle seksualnym.
ó
ą
ć ę
ę
Podejmiecie wyzwanie? To mo e by niebezpieczne. Hannagan, istnieje du e
ż
ć
ż
prawdopodobie stwo, e przest pca jest m czyzn , je li zdo asz ustali , kogo szukamy, mo e
ń
ż
ę
ęż
ą ś
ł
ć
ż
b dziemy musieli wykorzysta ci jako przyn t , eby go przyskrzyni . Zastan w si nad tym i
ę
ć ę
ę ę ż
ć
ó
ę
powiedz mi, co my lisz. Je li nie chcesz bra w tym udzia u, masz wolne. Nie naciskam.
ś
ś
ć
ł
Cabel prostuje si na krze le, jeszcze bardziej zaniepokojony.
ę
ś
- Przyn t ? Chcecie j wystawi na er temu zboczkowi?
ę ę
ą
ć
ż
- Tylko pod warunkiem, e sama b dzie chcia a.
ż
ę
ł
- Nie ma mowy - o wiadcza Cabel. - Janie, nie, to zbyt niebezpieczne.
ś
Janie mruga i patrzy ze z o ci na Cabela.
ł ś ą
- Mamusiu? To ty? — mieje si nerwowo, ta konfrontacja wcale jej nie bawi. — Co to
Ś
ę
znaczy „zbyt niebezpieczne"?
- Ca y czas b dziesz mia a nasze pe ne wsparcie - zaznacza Kapitan. - Poza tym jeszcze nie
ł
ę
ł
ł
wiemy, co si tak naprawd dzieje. Mo e to nic takiego. Mam nadziej , e uda ci si zdoby cho
ę
ę
ż
ę ż
ę
ć
ć
cz
potrzebnych nam informacji poprzez sny.
ęść
Cabel patrzy na Janie i kr ci g ow .
ę
ł ą
- Nie podoba mi si to. Janie unosi brew.
ę
- Jasne. Tylko tobie wolno robi niebezpieczne rzeczy. Jezu, Cabe, to nie ty decydujesz.
ć
Cabel patrzy na policjantk , licz c na pomoc.
ę
ą
Ta ignoruje go ostentacyjnie i patrzy na Janie.
- Nie musz si nad tym zastanawia . Wchodz w to - m wi Janie.
ę ę
ć
ę
ó
- wietnie. Cabel ci ga brwi.
Ś
ś ą
Przez nast pne p godziny Kapitan robi im wyk ad o sztuce zdobywania informacji. To
ę
ół
ł
powt rka dla Cabela, kt ry ju prawie od roku dzia a jako tajny agent do spraw narkotyk w
ó
ó
ż
ł
ó
(cho Janie wie, e nie powinna si tak do niego zwraca ) i to on doprowadzi do aresztowania
ć
ż
ę
ć
ł
ojca Shay Wilder, kt ry trzyma na swoim jachcie istn g r kokainy. To Janie odkry a, gdzie
ó
ł
ą ó ę
ł
Wilder schowa towar, kiedy ten zasn w wi zieniu. Ona i Cabel tworz zgrany zesp .
ł
ął
ę
ą
ół
I policjantka o tym wie.
To dlatego przymyka oko na ich k opoty - od czasu do czasu.
ł
Kapitan rekapituluje im zadanie i zach ca do wyt onej pracy.
ę
ęż
- Je li mamy do czynienia z przest pc seksualnym, musimy z apa drania, zanim
ś
ę ą
ł
ć
skrzywdzi kolejnego ucznia.
- Tak jest - odpowiada Janie.
Cabel krzy uje r ce na piersi i kr ci g ow , pokonany. W ko cu m wi:
ż
ę
ę
ł ą
ń
ó
- Tak jest.
Kapitan wstaje z krzes a. Cabel i Janie te odruchowo si podnosz . To koniec spotkania.
ł
ż
ę
ą
Ale zanim wyjd z gabinetu, Kapitan odzywa si :
ą
ę
- Janie? Musz porozmawia z tob na osobno ci. Cabe, mo esz i .
ę
ć
ą
ś
ż
ść
Cabel si nie waha. Wychodzi, nawet nie zaszczyciwszy Janie spojrzeniem. Janie nie mo e
ę
ż
poj , dlaczego taksie zachowuje.
ąć
Policjantka podchodzi do rega u z aktami i wyjmuje z niego kilka grubych teczek.
ł
Janie stoi w milczeniu. Patrzy.
Zastanawia si .
ę
Kapitan wci j troch przera a.
ąż ą
ę
ż
Bo Janie jest w tej bran y zupe nie nowa.
ż
ł
W ko cu Kapitan wraca za biurko z plikiem teczek i lu nych papierzysk. Wk ada je do
ń
ź
ł
pude ka. Siada. Patrzy na Janie.
ł
- Nowy temat. To ci le tajne. Wiesz, co to oznacza?
ś ś
Janie kiwa g ow .
ł ą
- Nawet Cabe nie mo e nic wiedzie . Zrozumiano?
ż
ć
Janie zn w kiwa g ow z powag .
ó
ł ą
ą
- Tak jest - dodaje.
Kapitan przygl da si Janie przez chwil , a potem podsuwa jej stos teczek i kartek.
ą
ę
ę
- Raporty. Raporty i notatki z dwudziestu lat pracy. Autorstwa Marthy Stubin.
Oczy Janie robi si wielkie jak spodki. I nape niaj si zami, cho pr buje je
ą ę
ł
ą ę ł
ć
ó
powstrzyma .ć
- Zna a j , prawda? - pyta Kapitan, prawie oskar ycielsko. - Dlaczego o tym nie
ł ś ą
ż
wspomnia a ? Musia a wiedzie , e ci dok adnie prze wietl .
ł ś
ł ś
ć ż
ę
ł
ś
ę
Janie nie wie, jakiej odpowiedzi oczekuje policjantka. Zna tylko swoje powody. Waha si , a
ę
potem m wi:
ó
- Pani Stubin... by a... jedyn osob , kt ra rozumia a to... to g upie przekle stwo ze snami, a
ł
ą
ą ó
ł
ł
ń
ja i tak dowiedzia am si o tym dopiero po jej mierci. - Patrzy na swoje kolana. - Jestem taka
ł
ę
ś
zdo owana, e nie mia am okazji porozmawia o tym z ni . A teraz widuj j tylko od czasu do
ł
ż
ł
ć
ą
ę ą
czasu, kiedy postanowi ukaza mi si w czyim nie, eby poradzi , ja robi pewne rzeczy. -
ć
ę
ś ś
ż
ć
ć
Janie prze yka gul w gardle. - Ostatnio si nie zjawia.
ł
ę
ę
Kapitan Komisky rzadko zapomina j zyka w g bie. Ale teraz w a nie tak wygl da.
ę
ę
ł ś
ą
W ko cu m wi:
ń
ó
- Martha nigdy o tobie nie wspomina a. Szuka a intensywnie swojego nast pcy Byli
ł
ł
ę
podobni do niej, wiele lat temu, ale teraz te ju nie yj . Musia a ci znale niedawno.
ż ż
ż ą
ł
ę
źć
Janie kiwa g ow .
ł ą
- Wpad am w jeden z jej sn w w domu opieki. Rozmawia a ze mn w swoim nie, ale nie
ł
ó
ł
ą
ś
zdawa am sobie sprawy, e jest inna, e wystawia mnie na pr b , uczy mnie. Zrozumia am to
ł
ż
ż
ó ę
ł
dopiero po jej mierci.
ś
- My l , e tylko dlatego y a tak d ugo: bo by a zdecydowana znale nast pn
ś ę ż
ż ł
ł
ł
źć
ę ą
po awiaczk sn w. Ciebie.
ł
ę ó
Atmosfera w pokoju na chwil si ociepla. A potem zn w robi si oficjalna.
ę ę
ó
ę
- Przypuszczam, e znajdziesz tu wiele interesuj cych rzeczy. Cz
z nich mo e by
ż
ą
ęść
ż
ć
trudna. Masz miesi c na zapoznanie si z tymi materia ami. Je li znajdziesz co , czego nie
ą
ę
ł
ś
ś
b dziesz rozumia a albo co ci zaniepokoi, przyjdziesz porozmawia o tym ze mn . Czy to jasne?
ę
ł
ę
ć
ą
Janie patrzy na policjantk . Nie ma poj cia, czego si spodziewa po tych raportach. Ale
ę
ę
ę
ć
wie, co chce us ysze Kapitan.
ł
ć
- Tak jest - odpowiada. Z pewno ci w g osie, kt rej wcale nie czuje.
ś ą
ł
ó
Kapitan uk ada papiery na biurku na znak, e to koniec spotkania. Janie wstaje gwa townie
ł
ż
ł
i zabiera stert akt.
ę
- Dzi kuj , pani Kapitan - m wi i rusza do drzwi.
ę ę
ó
Nie widzi, jak Kapitan Fran Komisky odprowadzaj wzrokiem i z zadum stuka si pi rem
ą
ą
ę ó
w brod , gdy dziewczyna zamkn a ju za sob drzwi.
ę
ęł
ż
ą
Janie jedzie do domu, ciesz c si nielicznymi promieniami s o ca, kt re zdo a y przebi
ą
ę
ł ń
ó
ł ł
ć
si przez szare chmury w to zimne styczniowe popo udnie. Wyczuwa jednak z owieszcz aur
ę
ł
ł
ą
ę
wok sterty materia w otrzymanych od Kapitana, i dziwna reakcja Cabela na nowe zadanie
ół
łó
budzi jej niepok j. Wpada do domu, nawi zuje kr tki kontakt wzrokowy z matk i rzuca teczki
ó
ą
ó
ą
na ko.
łóż
P niej si nimi zajmie.
óź
ę
Teraz marzy tylko o tym, eby sp dzi ostatni dzie ferii z Cabelem.
ż
ę ć
ń
Zanim b d musieli wr ci do prawdziwego wiata szko y.
ę ą
ó ć
ś
ł
I udawa , e nie s w sobie zakochani.
ć ż
ą
Godzina 16.11
Janie biegnie przez podw rka, do domu Cabela, tym razem wybieraj c inn drog . Nie
ó
ą
ą
ę
mo e jej zauwa y kto zwi zany z ich liceum. Na szcz cie prawie nikt, kto si liczy w
ż
ż ć
ś
ą
ęś
ę
Fieldridge High, nie mieszka w biednej cz ci miasta.
ęś
Mimo to Janie nie zostawia samochodu przed domem Cabela. Na wypadek, gdyby
przeje d a a t dy Shay Wilder.
ż ż ł ę
Bo Shay wci leci na Cabela.
ąż
I nie ma poj cia, e Cabel wsypa jej ojca.
ę
ż
ł
To do zabawne.
ść
Ale nie do ko ca.
ń
Janie wchodzi tylnymi drzwiami, na wszelki wypadek. Ma klucz. W razie gdyby Cabel
poszed spa przed jej przyj ciem. Ale odk d rzuci a prac w Domu Opieki Wrzos, ma dla Cabela
ł
ć
ś
ą
ł
ę
wi cej czasu ni kiedykolwiek.
ę
ż
Ich zwi zek jest jedyny w swoim rodzaju.
ą
I kiedy jest mi dzy nimi dobrze, jest magiczny.
ę
Zamyka za sob drzwi, zdejmuje buty. Zastanawia si , gdzie jest Cabel. Przechodzi na
ą
ę
palcach przez mieszkanie, na wypadek gdyby si zdrzemn , ale nie ma go nigdzie na parterze.
ę
ął
Otwiera drzwi do piwnicy i widzi, e na dole pali si wiat o. Schodzi cicho po schodach i
ż
ę ś
ł
zatrzymuje si na najni szym stopniu, obserwuj c go. Podziwiaj c.
ę
ż
ą
ą
ci ga bluz i rzucaj na stopie , "wypr a si , oparta o metalowy s up no ny, prostuj c
Ś ą
ę
ą
ń
ęż
ę
ł
ś
ą
r ce, plecy i nogi. Chce wygl da silnie i seksownie. Pozwala, by w osy opad y jej na twarz.
ę
ą ć
ł
ł
Cabel zauwa aj i odstawia sztang na stojak. Wstaje. Jego mi nie faluj pod warstw
ż ą
ę
ęś
ą
ą
gruz owatych blizn po oparzeniach na brzuchu i piersi. Jest szczup y, wysoki i muskularny.
ł
ł
Nienapakowany. Dok adnie taki, jak trzeba. I Janie jest naprawd szcz liwa, e nie wydaje si
ł
ę
ęś
ż
ę
ju speszony jej obecno ci , gdy nie ma na sobie koszulki.
ż
ś ą
Janie ma ochot rzuci si na niego teraz, zaraz, na awce do wyciskania. Ale po tym, co
ę
ć ę
ł
przeszli razem w tak kr tkim czasie, adne z nich nie chce skomplikowa seksem tego, co ich
ó
ż
ć
czy. A Cabel, skr powany licznymi bliznami po oparzeniach, nie jest jeszcze gotowy pokaza jej
łą
ę
ć
tych poni ej pasa. Wi c Janie podziwia go z odleg o ci p tora metra. I ma nadziej , e pogodzi
ż
ę
ł ś
ół
ę ż
ł
si ju z faktem, i pomaga mu w ledztwie.
ę ż
ż
ś
- Zn w b yszcz ci oczy - m wi Cabel. - Dobrze, e odpocz a . A twoja blizna jest
ó
ł
ą
ó
ż
ęł ś
piekielnie seksowna. - Podnosi r cznik i ociera pot z twarzy, a potem wyciera nim miodowo-
ę
br zowe w osy. Kilka wilgotnych pasemek spada mu na szyj . Podchodzi do niej i odgarnia jej
ą
ł
ę
w osy z twarzy, eby przyjrze si lepiej trzy centymetrowej bli nie pod ukiem brwiowym, kt ra
ł
ż
ć ę
ź
ł
ó
adnie si goi.
ł
ę
- Bo e - mruczy. - Jeste pi kna. - Ca uje j delikatnie w usta, a potem wyciera
ż
ś
ę
ł
ą
r cznikiem pier , plecy i wk ada koszulk .
ę
ś
ł
ę
Janie mruga.
- Na pa e si ? - mieje si z za enowania. Wci nie przywyk a do bycia w centrum
ć ł ś ę
Ś
ę
ż
ąż
ł
uwagi, nie m wi c o komplementach.
ó ą
Cabel nachyla si i lekko przesuwa palcem od jej ucha, wzd u linii szcz ki, w d szyi.
ę
ł ż
ę
ół
Serce wali jej jak m otem i Janie mimowolnie zamyka oczy, wci gaj c powietrze. Cabel
ł
ą ą
wykorzystuje jej rozkojarzenie i zaczyna ca owa j w szyj . Pachnie dezodorantem Axe i
ł
ć ą
ę
wie ym potem, co doprowadza j do szale stwa. Wyci ga r ce. Przyci ga go do siebie. Czuje
ś
ż
ą
ń
ą
ę
ą
przez koszulk ar jego cia a.
ę ż
ł
Oboje t skni za dotykiem.
ę
ą
Przytulaniem.
Przez ca e ycie musieli obywa si bez jednego i drugiego. Najwy szy czas to nadrobi .
ł ż
ć ę
ż
ć
Cabel wr cza jej sztang .
ę
ę
- A wi c... - zaczyna ostro nie Janie - przekona e si ju do pomys u, ebym by a... hm...
ę
ż
ł ś ę ż
ł ż
ł
przyn t ?
ę ą
- Nie bardzo.
- O... - Janie opuszcza sztang na pier i wyciskaj w g r .
ę
ś
ą
ó ę
- Nie chc , eby to robi a.
ę ż
ś
ł
Janie koncentruje si i zn w wyciska.
ę
ó
- Dlaczego? Z czym masz problem? - sapie.
- Po prostu... nie podoba mi si to. Mo e ci si sta krzywda. Mo esz zosta zgwa cona.
ę
ż
ę
ć
ż
ć
ł
M j Bo e... - urywa. Zaciska z by. - Nie mog ci na to pozwoli . Odm w.
ó
ż
ę
ę
ć
ó
Janie odk ada sztang na stojak i siada, a jej oczy ciskaj b yskawice.
ł
ę
ą ł
- To nie ty decydujesz, Cabe.
Cabel wzdycha ci ko i przeczesuje w osy palcami.
ęż
ł
- Janie...
- Co? My lisz, e sobie nic poradz ? Ty mo esz zadziera z gro nymi dilerami
ś
ż
ę
ż
ć
ź
narkotyk w i sp dza noce w pudle, a ja nie mog bra udzia u w niczym niebezpiecznym? Co to
ó
ę
ć
ę
ć
ł
za podw jne standardy? - Podnosi si i staje naprzeciwko niego.
ó
ę
Patrzy mu w twarz.
Jego aksamitne br zowe oczy spogl daj na ni b agalnie.
ą
ą ą
ą ł
- To co innego - m wi s abo,
ó
ł
- Bo nie masz nad tym kontroli? Cabel prycha.
- Nie... po prostu... Janie si u miecha.
ę ś
- Ale ciemniasz. Lepiej si z tym pog d . Tym razem nie dam si sp awi .
ś
ę
ó ź
ę ł
ć
Cabel wpatruje si w ni minut albo d u ej. Zamyka oczy i powoli opuszcza g ow .
ę
ą
ę
ł ż
ł ę
Wzdycha.
- Nadal mi si to nie podoba. Nie mog znie my li, e b dzie si ko o ciebie kr ci jaki
ę
ę
ść
ś ż ę
ę ł
ę ł
ś
psychiczny nauczyciel
Janie zarzuca ma r ce na szyj i opiera g ow na jego ramieniu.
ę
ę
ł ę
- B d ostro na - szepcze. Cabel milczy.
ę ę
ż
Dotyka ustami jej w os w i zaciska powieki.
ł ó
- Dlaczego nie mo esz by jedyn bezpieczn rzecz w moim yciu? - szepcze.
ż
ć
ą
ą
ą
ż
Janie odrywa si od niego i podnosi wzrok.
ę
U miecha si ze wsp czuciem.
ś
ę
ół
- Poniewa bezpieczny oznacza nudny, Cabe.
ż
Janie wyciska sztang prawie przez godzin . Trzy tygodnie, twierdzi Cabel, i zauwa y
ę
ę
ż
zmiany. Janie wie tylko, e strasznie bol j mi nie po ladk w.
ż
ą ą ęś
ś
ó
Godzina 18.19
Depcz c sobie nawzajem po palcach w niewielkiej kuchni, Janie i Cabel piek ryb w piekarniku
ą
ą
ę
i przygotowuj g r warzyw. Cabel lubi si zdrowo od ywia . I upiera si , eby Janie te tak
ą ó ę
ę
ż
ć
ę ż
ż
jad a. Teraz, gdy tak strasznie schud a. Teraz, gdy dotar o do niego, co j czeka przez reszt ycia.
ł
ł
ł
ą
ę ż
- Dostaj sza u, gdy widz , jaka jeste chuda - gdera, sprawdzaj c ososia. - Chuda, nie
ę
ł
ę
ś
ą ł
szczup a.
ł
W te noce, kiedy Janie zostaje u niego, Cabel masuje przed snem jej obola e palce u r k i
ł
ą
st p. "wystarczy jeden paskudny koszmar i ma zdr twia e i obola e palce jeszcze przez kilka
ó
ę
ł
ł
godzin. Cabel, kt ry niedawno nauczy si kontrolowa do pewnego stopnia swoje sny, uczyni z
ó
ł ę
ć
ł
tego kontrolowania religi . Godzin dziennie po wi ca medytacji, nastawiaj c si na spokojne,
ę
ę
ś ę
ą
ę
s odkie sny, d
c do idea u - braku sn w Przynajmniej wtedy, gdy Janie u niego nocuje. Aby
ł
ążą
ł
ó
m g spa obok niej. Uda o mu si ju nie ni przez ca jedn noc - Janie wiadkiem. Obudzi a
ó ł
ć
ł
ę ż
ś ć
łą
ą
ś
ł
si taka rze ka, e ledwo j pozna .
ę
ś
ż
ą
ł
Jest jeszcze jeden pow d, dla kt rego to nowe zadanie dzia a mu na nerwy. Wie, e sny
ó
ó
ł
ż
dadz jej w ko bardziej ni jemu.
ą
ść
ż
W ka dym razie pod wzgl dem fizycznym.
ż
ę
Psychicznym? Emocjonalnym? Jemu b dzie trudniej.
ę
Poniewa mi o jest dla Cabela czym zupe nie nowym, I teraz, gdy znalaz Janie, staje si
ż
ł ść
ś
ł
ł
ę
wobec niej coraz bardziej opieku czy Nie ma ochoty dzieli jej z adnym m czyzn we
ń
ć
ż
ęż
ą
wszech wiecie. A zw aszcza ze zboczkiem.
ś
ł
Nawet gdyby mia o to wywo a skandal
ł
ł ć
Na wielk skal .
ą
ę
Najwi kszy skandal, jaki widzia o liceum Fieldridge High.
ę
ł
Godzina 10.49
Janie zostaje na noc.
- Ju dobrze? - pyta cicho.
ż
Po chwili milczenia Cabel szepcze:
- Tak.
Obejmuje j i rozmawiaj cicho, jak zwykle.
ą
ą
Janie wspomina o tym pierwsza.
- No to wal. Same pi tki, co? ciskaj i zamyka oczy.
ą
Ś
ą
- Tak.
- Dosta am cztery plus z matmy - wyznaje w ko cu Janie.
ł
ń
Cabel milczy. Nie jest pewny, co pragnie us ysze . Mo e po prostu chcia a to powiedzie i
ł
ć
ż
ł
ć
mie ju z g owy. Wyrzuci z siebie, eby odp yn o i przesta o sprawia b l.
ć ż
ł
ć
ż
ł ęł
ł
ć ó
Odczekuje chwil , a potem szepcze:
ę
- Kocham ci , Janie Hannagan. Nie mog si tob nacieszy . Budz si rano i jedyne,
ę
ę ę
ą
ć
ę ę
czego pragn , to by z tob . - Opiera si na okciu. - Czy masz poj cie, jakie to dla mnie
ę
ć
ą
ę
ł
ę
niezwyk e, jakie wa ne? W por wnaniu z jakim g upim egzaminem, kt ry dwa razy zdawa a w
ł
ż
ó
ś ł
ó
ł ś
wyj tkowo niesprzyjaj cych okoliczno ciach?
ą
ą
ś
Powiedzia to.
ł
Po raz pierwszy powiedzia to na g os.
ł
ł
Janie prze yka lin . Z trudem.
ł
ś ę
Rozumie, co Cabel ma na my li. Doskonale.
ś
Chce mu powiedzie , co do niego czuje.
ć
Problem polega na tym, e Janie nie pami ta, eby powiedzia a komu „kocham ci ".
ż
ę
ż
ł
ś
ę
Kiedykolwiek.
Wtula si w niego. Jak prze y a tyle lat bez czyjego dotyku? U cisk w? Obejmuje go
ę
ż ł
ś
ś
ó
lu no ramionami, jak sfatygowany prezent bo onarodzeniowy, kt ry ci gle ma doczepion
ź
ż
ó
ą
ą
wst k , a do ostatniej chwili.
ąż ę ż
Potwierdzaj tajny plan dzia ania na jutro. Maj ro ne rozk ady zaj , inaczej ni w
ą
ł
ą
ż
ł
ęć
ż
poprzednim semestrze, poniewa musz przeczesa ca szko . I innych nauczycieli. Tym razem
ż
ą
ć łą
łę
Cabel ustali sw j plan z dyrektorem Abernethym po tym, jak Janie otrzyma a sw j, eby
ł
ó
ł
ó ż
Abernethy nie wiedzia , dlaczego wybra akurat takie zaj cia, nauczycieli i godziny. Dyrektor
ł
ł
ę
Abernethy wie o pracy Cabela. Ale nie wie nic o Janie, a Kapitan chce, eby tak zosta o.
ż
ł
Cabel zgodzi si na r ne plany lekcji, z jednym wyj tkiem. Upar si , eby mie nauk
ł ę
óż
ą
ł ę ż
ć
ę
w asn razem z Janie. Aby u locj kry , je li kto zauwa y, co si z ni wtedy dzieje. Pani Kapitan
ł
ą
ą
ć ś
ś
ż
ę
ą
wyrazi a zgod .
ł
ę
W poprzednim semestrze Cabel i Janie mieli identyczne plany zaj . Cabel twierdzi, e to
ęć
ż
byt przypadek.
Janie mu nie wierzy.
A mo e chce wierzy , e znalaz j specjalnie. Nawet Janie ma prawo do marze .
ż
ć ż
ł ą
ń
Zapadaj w sen. A kiedy Cabel zaczyna ni , Janie budzi si gwa townie, wyrywa z jego
ą
ś ć
ę
ł
snu i odsuwa od niego. Zamyka drzwi jego sypialni i pi przez reszt nocy na kanapie.
ś
ę
3 stycznia 2006, godzina 6.50
Budzi j zapach bekonu i kawy. Burczy jej w brzuchu, ale to zwyk y g d, a nie potworne,
ą
ł
łó
gro ce omdleniem wyg odzenie, jakie odczuwa czasem po ca ej nocy wpadania w cudze
żą
ł
ł
koszmary.
Janie nie chce otwiera oczu, ale zaraz pojawia si Cabel, kt ry k adzie si na niej, ca uj c
ć
ę
ó
ł
ę
ł ą
j w ucho.
ą
- Nast pnym razem wykop mnie z ka - szepcze. To niesamowite wra enie czu na
ę
łóż
ż
ć
sobie jego ci ar.
ęż
Mo e dlatego, e tak cz sto jest odr twia a.
ż
ż
ę
ę
ł
A mo e dlatego, e by a odr twia a od rodka, zanim dopu ci a go do siebie.
ż
ż
ł
ę
ł
ś
ś ł
Powoli unosi powieki. Chwil zajmuje jej przywykni cie do jasnego wiat a padaj cego z
ę
ę
ś
ł
ą
kuchni, kt re razi j w oczy.
ó
ą
- Mo emy poprzestawia w tym tygodniu meble? - pyta sennie. - eby wszystkie ognie
ż
ć
Ż
piekielne nie o lepia y mnie z samego ranka, kiedy tutaj pi ?
ś
ł
ś ę
- Oj, nie marud . Zaczyna si najfajniejszy etap naszego ycia. Wi cej entuzjazmu!
ź
ę
ż
ę
Cabel artuje.
ż
Wszyscy, kt rzy wybieraj si do college'u, wiedz , e najfajniejszy semestr czeka ich za
ó
ą ę
ą ż
kolejne cztery lata. Cho ten b dzie prawdopodobnie atwiejszy.
ć
ę
ł
Ju obudzona, Janie spycha z siebie Cabela, cho wola aby le e tak przez ca y dzie .
ż
ć
ł
ż ć
ł
ń
- Prysznic - mamrocze, wlok c si do azienki. Po treningu bol j mi nie. Ale to
ą
ę
ł
ą ą
ęś
przyjemny b l.
ó
Kiedy wraca, niadanie jest ju na stole.
ś
ż
Wreszcie przywyk a do jedzenia tutaj, przy tym stole.
ł
Po koszmarze Cabela, o no ach i ca ej reszcie.
ż
ł
A potem musi ju i .
ż ść
Wr ci do domu, sprawdzi , jak si czuje mama, i wsi
do samochodu.
ó ć
ć
ę
ąść
Przytula si do niego.
ę
Nie rozumie, po co.
Ale to j uszcz liwia.
ą
ęś
On ca uje j .
ł
ą
Ona ca uje jego.
ł
Ca uj si .
ł ą ę
A potem Janie wychodzi.
Wychodzi na dw r i idzie z chrz stem po zlodowacia ej, p metrowej warstwie
ó
ę
ł
ół
michiga skiego niegu. Wbiega do domu, upewnia si , e mama ma w lod wce jedzenie, i bierze
ń
ś
ę ż
ó
troch pieni dzy na lunch.
ę
ę
Ona i Cabel przez przypadek parkuj obok siebie na szkolnym parkingu, z czego Ethel jest,
ą
zdaniem Janie, bardzo zadowolona.
Godzina 7.53
Carrie klepie Janie w ty g owy.
ł ł
- Hej,
chica! - wo a. Jak zwykle ma rozbiegany wzrok. -Prawie ci nie widzia am przez
ł
ę
ł
ferie. Lepiej si czujesz?
ę
Janie si u miecha.
ę ś
- W porzo. Zobacz, jak mam zajefajn blizn .
ą
ą
ę
Carrie gwi d e z wra enia.
ż ż
ż
- Jak Stu? Sp dzili cie mi o wi ta?
ę
ś
ł ś ę
- Po tej akcji z aresztem przez kilka dni by am kompletnie zdo owana, ale co tam, ka dy
ł
ł
ż
czasem wdepnie w g wno. Wczoraj mieli my rozpraw i zrobi am tak, jak radzi a . Wycofano
ó
ś
ę
ł
ł ś
zarzuty wobec mnie, ale Stu musia zap aci grzywn . Ale bez odsiadki. Dobrze, e nie wci ga
ł
ł ć
ę
ż
ą ł
koksu. - To ostatnie zdanie wypowiada szeptem.
- Dobra robota. - Janie si mieje. Wiedzia a, e Carrie zostanie oczyszczona z zarzut w,
ę ś
ł ż
ó
tylko nie mog a jej o tym powiedzie .
ł
ć
- O, przypomnia o mi si - ci gnie Carrie. Przekopuje sw j plecak i wyjmuje z niego
ł
ę
ą
ó
kopert . - Oddaj ci pieni dze na college - m wi. - Jeszcze raz dzi kuj , Janie. By a
ę
ę
ą
ó
ę ę
ł ś
niesamowita, e przysz a zap aci za nas kaucj w rodku nocy. To o co chodzi z tymi twoimi
ż
ł ś
ł ć
ę
ś
atakami? Nap dzi a mi niez ego stracha.
ę ł ś
ł
Janie mruga. Carrie prawie zawsze gada jak nakr cona i cz sto zmienia temat. I dobrze.
ę
ę
Bo dzi ki temu Janie mo e zignorowa pytania, na kt re nie ma ochoty odpowiada , a Carrie i
ę
ż
ć
ó
ć
tak niczego nie zauwa y.
ż
Carrie jest odrobin egocentryczna.
ę
I czasem niedojrza a.
ł
Ale jest jedyn przyjaci k Janie i obie s sobie piekielnie oddane.
ą
ół ą
ą
- No wiesz - Janie ziewa - doktorek ma mi zrobi jakie badania. Kaza mi wzi troch
ć
ś
ł
ąć
ę
wolnego w domu opieki. Ale je li kiedy zobaczysz, e znowu mam atak, nie przejmuj si . tylko
ś
ś
ż
ę
pilnuj, ebym nie upad a i nie roztrzaska a sobie czaszki o zardzewia y w zek z kaw , dobra?
ż
ł
ł
ł
ó
ą
Carrie si wzdryga.
ę
- We , przesta ! Ciarki mi chodz po plecach. Hej, s ysza am, e Cabel ma powa ne
ź
ń
ą
ł
ł
ż
ż
k opoty z policj po tej aferze z kokain . Widzia a go? Ciekawa jestem, czy wci siedzi w pudle.
ł
ą
ą
ł ś
ąż
Janie robi wielkie oczy.
- Bez kitu! My lisz? Daj mi zna , gdy dowiesz si czego od Melindy i Shay.
ś
ć
ę
ś
- Oczywi cie! - Carrie szczerzy z by w u miechu. Carrie uwielbia skandale.
ś
ę
ś
A Janie uwielbia Carrie. Wola aby nie mie przed ni adnych sekret w.
ł
ć
ą ż
ó
Godzina 14.25
Janie i Cabel maj na ostatniej lekcji nauk w asn w szkolnej bibliotece. Nie siedz
ą
ę ł
ą
ą
razem. Nikt nie wygl da na pi cego. Wszystko idzie jak z p atka.
ą
ś ą
ł
Janie, kt ra zaszy a si przy swoim ulubionym stoliku w k cie na ty ach biblioteki, ko czy
ó
ł
ę
ą
ł
ń
nudn prac z literatury angielskiej i zabiera si do zadania z zaawansowanej chemii. Jej
ą
ę
ę
pierwsze wra enia z tych zaj s pozytywne. Chodzi na nie tylko garstka zapale c w - to kurs
ż
ęć ą
ń ó
punktowany w college'u. A Janie, kt ra uko czy a ju wszystkie wymagane zaj cia, chodzi na
ó
ń
ł
ż
ę
wszystkie kursy, kt re mog jej si przyda w college'u. Zaawansowan matematyk , hiszpa ski,
ó
ą
ę
ć
ą
ę
ń
zaawansowan chemi i psychologi . Psychologia to wym g pani Kapitan. „Ma kluczowe
ą
ę
ę
ó
znaczenie w pracy w policji, powiedzia a. Szczeg lnie takiej, jak b dziesz wykonywa a".
ł
ó
ą ę
ł
Na kartce z prac domow Janie l duje papierowa kulka, odbija si i spada na ziemi .
ą
ą
ą
ę
ę
Janie podnosi j , nie odrywaj c wzroku od podr cznika, otwiera i rozprostowuje.
ą
ą
ę
„Szesnasta?"
Tak jest napisane na kartce.
Janie zerka niby przypadkiem w lewo, mi dzy dwa rz dy rega w z ksi kami, i kiwa
ę
ę
łó
ąż
g ow .
ł ą
Godzina 14.44
Ksi ka do chemii uderza g ucho o st i wszystko ogarnia ciemno .
ąż
ł
ół
ść
Janie uk ada g ow na r kach, wessana w czyj sen.
ł
ł ę
ę
ś
Na lito bosk ! - my li. To sen Cabela. Jak eby inaczej.
ść
ą
ś
ż
Janie zostaje w nim, cho odk d koszmary Cabela si sko czy y, stara si wyrywa z jego
ć
ą
ę
ń
ł
ę
ć
sn w. Ale teraz, zaciekawiona, pod a za tym snem, wiedz c, e wkr tce zadzwoni dzwonek
ó
ąż
ą ż
ó
oznajmiaj cy koniec lekcji.
ą
Cabel przetrz sa szaf , metodycznie wk adaj c podkoszulki i swetry jeden na drugi, coraz
ą
ę
ł
ą
wi cej warstw, a w ko cu ledwo mo e si rusza .
ę
ż
ń
ż ę
ć
Janie nie wie, co o tym my le . Czuj c si jak intruz, wydostaje si z jego snu.
ś ć
ą
ę
ę
Kiedy odzyskuje wzrok, pakuje ksi ki do plecaka i zamy lona czeka na dzwonek.
ąż
ś
Godzina 16.01
Janie w lizguje si tylnymi drzwiami do domu Cabela, strz sa nieg z but w i zostawia je
ś
ę
ą ś
ó
w podgrzewanym drewnianym pudle przy drzwiach. Sk ada p aszcz, k adzie go obok but w i
ł
ł
ł
ó
rusza do piwnicy.
- Hej - st ka Cabel z aweczki do wyciskania.
ę
ł
Janie si u miecha. Rozci ga obola e mi nie, podnosi pi ciokilogramowe ci arki i
ę ś
ą
ł
ęś
ę
ęż
zaczyna od przysiad w.
ó
wicz w milczeniu przez czterdzie ci pi minut.
Ć
ą
ś
ęć
Oboje prze ywaj w my lach miniony dzie .
ż
ą
ś
ń
Porozmawiaj o nim. Wkr tce.
ą
ó
Godzina 17.32
Po prysznicu siadaj przy ma ym okr g ym stole konferencyjnym, Cabel wyjmuje kartk i pi ro, a
ą
ł
ą ł
ę
ó
Janie odpala swojego laptopa.
- Tak powinny wygl da twoje karty z charakterystykami -m wi, szkicuj c. - Wys a em ci
ą ć
ó
ą
ł ł
mejlem szablon.
Cabel wskazuje kolejne kolumny, obja niaj c wyczerpuj co, jakie informacje powinny
ś
ą
ą
znale si w poszczeg lnych polach. Janie otwiera szablon na ekranie, mru y oczy, ci ga brwi,
źć ę
ó
ż
ś ą
a potem wype nia pierwsz kolumn .
ł
ą
ę
- Dlaczego mru ysz oczy?
ż
- Nie mru . Koncentruj si .
żę
ę ę
Cabel wzrusza ramionami.
- Dobra, pierwsza lekcja z pann Gardeni , hiszpa ski, klasa 1 12 i lista uczni w. Mam
ą
ą
ń
ó
wpisa ich prawdziwe czy hiszpa skie imiona? - Janie patrzy na niego ze mierteln powag .
ć
ń
ś
ą
ą
Cabel u miecha si i ci gnie j za w osy.
ś
ę
ą
ą
ł
Janie stuka szybko w klawisze.
Dziewi dziesi t s w na minut .
ęć
ą łó
ę
U ywa wszystkich palc w, a nie po jednym z ka dej d oni. Wyobra cie sobie tylko.
ż
ó
ż
ł
ź
Cabel rozdziawia buzi .
ę
- Jasny gwint. Wypiszesz mi moj kart ?
ą
ę
- Spoko. Ale b dziesz musia mi dyktowa . Od przenoszenia wzroku z monitora na
ę
ł
ć
odr czne notatki boli mnie Ig owa. I robi si nerwowa.
ę
ł
ę ę
- Jak...? - Wie, e Janie nie ma komputera.
ż
- W domu opieki - odpowiada Janie. - Akta, akta, akta. Formularze, raporty, transkrypcja
termin w medycznych, recepty i tak dalej.
ó
- O kurcz .
ę
- Mo e zaczniemy od twoich zaj ? B d wiedzia a, jak wype ni moj kart .
ż
ęć ę ę
ł
ł ć
ą
ę
Cabel kartkuje ko onotatnik.
ł
- Dobra - m wi. - Zrobi em ju troch notatek w szkole. .. nie! Tylko nie to gro ne
ó
ł
ż
ę
ź
spojrzenie! Odcyfruj je i przedyktuj ci, s owo!
ę
ę
ł
Janie zerka na jego notatki.
- Co u... - mruczy i bierze notes.
Czyta.
Patrzy na niego.
- Pan Green, pani White, panna Scarlet... A to pewnie profesor Plum. A gdzie si podzia
ę
ł
pu kownik Mustard? - Wybucha miechem.
ł
ś
- Pu kownikiem jest dyrektor Abernethy - prycha Cabel Janie przestaje si mia .
ł
ę ś
ć
Tak jakby.
W a ciwie chichocze co kilka minut. Szczeg lnie gdy odkrywa, e panna Scarlet to w
ł ś
ó
ż
rzeczywisto ci pan Garcia, nauczyciel techniki.
ś
- Chodzi o utajnienie danych. - Cabel nie jest ani troch rozbawiony. - Na wypadek
ę
gdybym zgubi notes albo kto zajrza mi przez rami .
ł
ś
ł
ę
Janie przestaje si z niego nabija .
ę
ć
Ale Cabel ci gnie:
ą
- To dobry pomys . Te powinna szyfrowa notatki, je li b dziesz je robi a. Wystarczy
ł
ż
ś
ć
ś
ę
ł
jeden g upi b d, eby si zdemaskowa . A wtedy mamy przechlapane.
ł
łą ż
ę
ć
Janie czeka.
Upewnia si , e sko czy .
ę ż
ń
ł
Potem m wi:
ó
- Masz racj . Przepraszam, Cabe.
ę
Cabel sprawia wra enie udobruchanego.
ż
- No dobra, lecimy dalej — m wi. - Pierwsza lekcja zaawansowana matma. Pan Stein.
ó
Klasa 134.
Janie wklepuje informacje, cznie z list uczni w.
łą
ą
ó
- Co interesuj cego? - pyta.
ś
ą
- W tym miejscu - wskazuje Cabel - wpisz: „lekki niemiecki akcent, sk onno do
ł
ść
po ykania s w, gdy jest podekscytowany, ci gle bawi si kred ". Ten go to wrak cz owieka -
ł
łó
ą
ę
ą
ść
ł
wyja nia.
ś
- Nast pna jest pani Pancake. - Nie chichocz na d wi k jej nazwiska, bo zna j ju od
ę
ą
ź ę
ą ż
lat. - Nie mam nic ciekawego na jej temat. To typ s odkiej pulchnej babuni.., nie pasuje do profilu,
ł
ale nikogo nie skre lamy, dobra? B d j obserwowa .
ś
ę ę ą
ł
Janie kiwa g ow i przechodzi na trzeci stron , wpisuje stosowne informacje i p
ł ą
ą
ę
ół
godziny p niej ko cz wype nia formularz Cabela. Wysy a mu go mejlem.
óź
ń ą
ł ć
ł
- Je li nie masz nic przeciwko, sko cz odrabia lekcje, kiedy b dziesz wype nia a sw j
ś
ń ę
ć
ę
ł ł
ó
formularz - m wi Cabel. - Daj zna , je li b dziesz mia a jakie pytania. I koniecznie notuj
ó
ć
ś
ę
ł
ś
wszystkie przeczucia, domys y, podejrzenia... wszystko. Nie ma niew a ciwych trop w.
ł
ł ś
ó
- Rozumiem - mruczy Janie. Z bieg o ci przebiera palcami po klawiaturze i ko czy
ł ś ą
ń
wype nia sw j formularz, zanim Cabel odrobi prac domow . Czyta jeszcze raz wszystkie
ł ć
ó
ł
ę
ą
wpisy, usi uj c przypomnie sobie co godnego uwagi, i obiecuje sobie, e jutro b dzie bardziej
ł ą
ć
ś
ż
ę
uwa na.
ż
- A wi c - rzuca lekko, kiedy Cabel zamyka ksi ki - rozmawia e dzi z Shay? - Janie nie
ę
ąż
ł ś
ś
mog a nie zauwa y , e chodz razem na trzy przedmioty.
ł
ż ć ż
ą
Cabel patrzy na ni z niewyra nym u miechem. Wie, o co naprawd pyta.
ą
ź
ś
ę
- My l o przebywaniu z Shay Wilder sprawia, e mam ochot , wyd uba sobie oczy
ś
ż
ę
ł
ć
no em do mas a - m wi. Przyci ga Janie do siebie i obejmuje. Janie opiera g ow na jego
ż
ł
ó
ą
ł ę
ramieniu, a on g aszcze jej w osy. - Zostajesz na noc? - pyta po chwili. W jego g osie s ycha
ł
ł
ł
ł
ć
nadziej .
ę
Janie my li o pude ku z raportami na jej ku.
ś
ł
łóż
Nie mo e znie my li, e le y tam, nietkni te. Jak wisz ca nad ni praca domowa. Nie
ż
ść
ś ż
ż
ę
ą
ą
mo e tego znie .
ż
ść
Ale...
Nie mo e te znie my li o rozstaniu si z Cabelem.
ż
ż
ść
ś
ę
Pytanie zawisa w powietrzu.
- Nie mog - odpowiada w ko cu. - Mam w domu kilka rzeczy do zrobienia.
ę
ń
Dzi wieczorem po egnanie jest trudne. Stoj d ugo przy tylnych drzwiach, zetkni ci
ś
ż
ą ł
ę
czo ami, jak pos gi, szepcz c i muskaj c si ustami.
ł
ą
ą
ą
ę
Godzina 21.17
Janie wraca do zapuszczonego domu. Musia a si ukrywa przez kwadrans w k pie
ł
ę
ć
ę
drzew, podczas gdy Carrie od nie a a samoch d, po czym odjecha a, zapewne do Stu. Janie nie
ś ż ł
ó
ł
chcia a odpowiada na pytanie, gdzie by a. Wie, e pewnego dnia Carrie okryje, e Janie nie ma w
ł
ć
ł
ż
ż
domu, cho jej samoch d stoi na podje dzie.
ć
ó
ź
Na szcz cie Stu i Carrie wi kszo czasu sp dzaj razem. Rodzice Carrie lubi Stu.
ęś
ę
ść
ę
ą
ą
Nawet po tym, jak Carrie za ama a si i wyzna a, e zosta a aresztowana. Przyj li z ulg fakt, e
ł
ł
ę
ł ż
ł
ę
ą
ż
Stu nie bierze kokainy.
Oczywi cie Carrie i tak dosta a szlaban. Do ko ca ycia. Jak zwykle.
ś
ł
ń ż
Godzina 21.25
Janie uk ada si w ku pod ko dr i otwiera pud o z materia ami od pani Kapitan.
ł
ę
łóż
ł ą
ł
ł
Wyci ga pierwsz teczk i zanurza si w yciu pani Stubin.
ą
ą
ę
ę ż
Wiadomo dnia: Pani Stubin nigdy nie uczy a w szkole.
ść
ł
I by a m atk .
ł
ęż ą
Janie czyta z rozdziawion buzi przez dwie godziny. Krucha, powykr cana, lepa, chuda
ą
ą
ę
ś
jak patyk by a nauczycielka, kt rej Janie czyta a ksi ki, prowadzi a podw jne ycie.
ł
ó
ł
ąż
ł
ó
ż
Godzina 23.30
Janie trzyma si za bol c g ow . Zamyka teczk . Odk ada plik papier w do tekturowego
ę
ą ą ł ę
ę
ł
ó
pude ka i chowa je w szafie. Potem gasi wiat o i zn w wsuwa si pod ko dr .
ł
ś
ł
ó
ę
ł ę
Rozmy la o wojskowym ze snu pani Stubin.
ś
Pani Stubin, my li Janie, a na jej ustach pojawia si u miech, by a kiedy wytrawnym
ś
ę ś
ł
ś
graczem.
Godzina 1.42
Janie ni w czerni i bieli.
ś
Idzie o zmierzchu Center Street. Jest ch odno i pada deszcz. Janie ju tu kiedy by a, cho
ł
ż
ś ł
ć
nie wie, jakie to miasto. Spogl da podniecona na r g przy sklepie z tekstyliami, ale nie zauwa a
ą
ó
ż
m odej pary przechadzaj cej si pod r k .
ł
ą
ę
ę ę
- Tu jestem, Janie - s yszy za plecami cichy g os. - Usi d ze mn .
ł
ł
ą ź
ą
Janie odwraca si i widzi pani Stubin, kt ra siedzi na w zku inwalidzkim obok ulicznej
ę
ą
ó
ó
awki.
ł
- Pani Stubin?
Niewidoma staruszka si u miecha.
ę ś
- Jak dobrze. Fran da a ci moje notatki. Mia am nadziej , e si tu pojawisz.
ł
ł
ę ż ę
Janie siada na awce, serce jej wali. Czuje nap ywaj ce do oczu zy i szybko mruga, eby je
ł
ł
ą
ł
ż
powstrzyma .ć
- Mi o zn w pani widzie , pani Stubin. - Janie wsuwa d o pomi dzy powykr cane
ł
ó
ą
ć
ł ń
ę
ę
palce pani Stubin.
- Tak, pojawi a si tutaj. - Pani Stubin zn w si u miecha. - A zatem zaczynamy?
ł ś ę
ó
ę ś
Janie jest zaskoczona.
- Co zaczynamy?
- Skoro tu jeste , musia a si zgodzi na wsp prac z Kapitan Komisky, tak jak ja.
ś
ł ś ę
ć
ół
ę
- Czy Kapitan wie, e mam ten sen? - Janie jest zdezorientowana.
ż
Pani Stubin chichocze.
- Oczywi cie, e nie. Mo esz jej powiedzie , je li chcesz. Pozdr w j ode mnie serdecznie.
ś
ż
ż
ć ś
ó ą
Ale jestem tu, aby spe ni obietnic , kt r z o y am samej sobie. Aby by do twojej dyspozycji, tak
ł ć
ę ó ą ł ż ł
ć
jak ta, kt ra uczy a mnie, a by am w pe ni przygotowana, w pe ni wiadoma tego, jaki mam cel w
ó
ł
ż ł
ł
ł ś
yciu, jestem tu, eby ci pomaga najlepiej, jak potrafi , tak d ugo, jak b d ci potrzebna.
ż
ż
ć
ę
ł
ę ę
Janie robi wielkie oczy. Nie! - my li, ale nie m wi tego na g os. Ma nadziej , e minie
ś
ó
ł
ę ż
sporo czasu, nim przestanie potrzebowa pani Stubin.
ć
- B dziemy si tu spotyka y co jaki czas, w miar , jak b dziesz czyta a akta
ę
ę
ł
ś
ę
ę
ł
prowadzonych przeze mnie spraw, je li b dziesz mia a pytania zwi zane z moimi notatkami, |
ś
ę
ł
ą
wr tutaj. Wiesz, jak znowu mnie znale ?
óć
źć
- Ma pani na my li powr t do tego snu? Panna Stubin kiwa g ow .
ś
ó
ł ą
- Tak, chyba potrafi . Ostatnio nie mia am wiele prakty-1 ki - m wi nie mia o Janie.
ę
ł
ó
ś
ł
- Wiem, e potrafisz, Janie. - S kate palce starej kobiety zaciskaj si nieco mocniej na
ż
ę
ą ę
d oni Janie. - Dosta a ju od Kapitan zadanie?
ł
ł ś ż
- Tak. Podejrzewamy, e jeden z nauczycieli liceum w Fieldridge molestuje uczni w.
ż
ó
Pani Stubin wzdycha.
- Trudna sprawa. B d ostro na. I tw rcza... mo esz mie k opot ze z owieniem
ą ź
ż
ó
ż
ć ł
ł
w a ciwych sn w. Dbaj o siebie. B d gotowa szuka prawdy przy ka dej okazji. Sny zdarzaj si
ł ś
ó
ą ź
ć
ż
ą ę
w najdziwniejszych miejscach. Czekaj na
- Do... dobrze - mamrocze cicho Janie. Pani Stubin przekrzywia g ow .
ł ę
- Czas na mnie. - U miecha si i rozp ywa w powietrzu, a Janie zostaje sama na awce.
ś
ę
ł
ł
Godzina 2.27
Janie otwiera oczy i mruga. W ciemno ci wpatruje si w sufit, a potem zapala nocn lampk .
ś
ę
ą
ę
Zapisuje sen w notesie.
O rany, my li, ale czad.
ś
U miecha si sennie, gasi wiat o, przewraca na drugi bok i szybko zasypia.
ś
ę
ś
ł
Prawda w oczy kole
6 stycznia 2006, godzina 14.10
Teraz Janie te szyfruje swoje notatki:
ż
Wstydzioch - hiszpa ski, panna Gardenia
ń
Doktorek - psychologia, pan Wang
Szcz ciarz - chemia 2, pan Durbin
ęś
Palant - literatura angielska, pan Purcell
G upek - matma, pani Craig
ł
Dupek - wuef, trener Crater
I oczywi cie pioch - nauka w asna.
ś
Ś
ł
W najciemniejszych miesi cach roku, styczniu i lutym w Michigan jest zdecydowanie co
ą
ś
sennego.
Nauka w asna okazuje si katastrof . I po stosunkowo nielicznych incydentach przez kilka
ł
ę
ą
ostatnich tygodni - nie licz c sn w Cabela - Janie czuje wci gaj c moc snu silniej ni
ą
ó
ą ą ą
ż
kiedykolwiek.
Powinna po wiczy koncentracj w domu, we w asnych snach. B d silna, jak
ć
ć
ę
ł
ą ź
powiedzia a jej we nie pani Stubin. Inaczej utoniesz.
ł
ś
Godzina 14.17
Janie czuje, e nadchodzi sen. Odk ada ksi k i zerka na Cabela. To nie on. Na widok jej miny
ż
ł
ąż ę
obdarzaj wsp czu bym p u miechem, a ona pr buje go odwzajemni . Ale jest ju za p no.
ą
ół
ł
ół ś
ó
ć
ż
óź
Uderzenie jest pot ne jak cios torb kamieni w o dek. Janie zgina si wp na krze le,
ęż
ą
ż łą
ę
ół
ś
o lepiona, jej umys zosta wci gni ty w sen Stacey O'Grady. Janie rozpoznaje go - w poprzednim
ś
ł
ł
ą
ę
semestrze Stacey mia a nauk w asn razem z ni i kilka miesi cy temu ni a ten sam koszmar.
ł
ę ł
ą
ą
ę
ś ł
Janie siedzi w samochodzie Stacey, kt ra p dzi jak szalona ciemn ulic w pobli u lasu. Z
ó
ę
ą
ą
ż
tylnego siedzenia rozlega si warkni cie i nagle pojawia si m czyzna, kt ry apie Stacey od ty u
ę
ę
ę ęż
ó ł
ł
za szyj . Stacey si dusi. Traci panowanie nad samochodem, kt ry przeje d a przez r w, wpada
ę
ę
ó
ż ż
ó
w krzaki i dachuje.
M czyzna puszcza Stacey, a kiedy samoch d zatrzymuje si na parkingu, Stacey,
ęż
ó
ę
krwawi c, wydostaje si Z niego przez zbit przedni szyb i zaczyna biec. M czyzna
ą
ę
ą
ą
ę
ęż
wychodzi z wraku i biegnie za ni . To szale czy po cig i Janie zostaje w niego wci gni ta. Nie
ą
ń
ś
ą ę
jest w stanie kupi si na tyle, eby zwr ci na siebie uwag Stacey, kt ra wrzeszczy na ca e
ć ę
ż
ó ć
ę
ó
ł
gard o. M czyzna goni j wok parkingu, okr enie za okr eniem, a Stacey skr ca w stron
ł
ęż
ą
ół
ąż
ąż
ż
ę
ę
lasu...
…przewraca si ,
ę
...upada,
…a on rzuca si na ni , przygwa d a do ziemi, warcz c jak pies, prosto w jej twarz...
ę
ą
ż ż
ą
Godzina 14.50
Janie czuje dr enie mi ni jeszcze przez trzy minuty po wszystkim. Nie s ysza a dzwonka, ale
ż
ęś
ł
ł
najwyra niej us ysza a go Stacey, bo sen sko czy si nagle.
ź
ł
ł
ń
ł ę
Janie wci nic nie czuje. Nie widzi. Ale s yszy obok Cabela.
ąż
ł
- Ju dobrze, ma a - szepcze. - Wszystko b dzie dobrze.
ż
ł
ę
Godzina 14.57
Cabel delikatnie rozciera jej palce. Nadal m wi szeptem, przekazuj c jej, e w pobli u nie ma
ó
ą
ż
ż
nikogo, wszyscy ju wyszli, i e wszystko b dzie w porz dku.
ż
ż
ę
ą
Janie powoli prostuje si na krze le.
ę
ś
Zaciska d onie, a pulsuj b lem i przyjemno ci . Porusza wielkimi palcami u st p. Twarz
ł
ż
ą ó
ś ą
ó
ma tak zdr twia , jak gdyby by a u dentysty plombowa z b.
ę
łą
ł
ć ą
Cabel rozciera jej barki, r ce i skronie. Janie przestaje si trz
. Pr buje co powiedzie .
ę
ę
ąść
ó
ś
ć
Z jej ust wydobywa si syk.
ę
Godzina 15.01
- Cabel - odzywa si w ko cu.
ę
ń
- Spr bujesz wsta ? - W jego g osie s ycha trosk .
ó
ć
ł
ł
ć
ę
Janie powoli kr ci g ow . Odwraca si w jego stron . Wyci ga r ce.
ę
ł ą
ę
ę
ą
ę
- Jeszcze nie widz - m wi cicho. - Ile czasu min o?
ę
ó
ęł
Cabel przesuwa d o mi po jej ramionach, a potem znowu
ł ń
w d , do palc w.
ół
ó
- Niewiele - m wi cicho. - Kilka minut. - Raczej dwana cie, my li.
ó
ś
ś
- Wyj tkowo paskudny sen.
ą
- Tak. Pr bowa a si z niego wydosta ?
ó
ł ś ę
ć
Janie opiera czo o o nasad d oni i powoli kr ci g ow . C tIos ma s aby.
ł
ę ł
ę
ł ą
ł
- Nie. Pr bowa am pom c jej go zmieni . Nie potrafi am '.prawi , eby zwr ci a na mnie
ó
ł
ó
ć
ł
ć ż
ó ł
uwag .
ę
Cabel chodzi tam i z powrotem.
Czekaj .
ą
Janie powoli zaczyna rozr nia kszta ty. Rozmazany wiat nabiera ostro ci.
óż ć
ł
ś
ś
- Uff - sapie i u miecha si niepewnie.
ś
ę
- Odwioz ci do domu - oznajmia Cabel, gdy do biblioteki wchodzi wo ny, przygl daj c
ę ę
ź
ą ą
im si podejrzliwie. Cabel wrzuca ksi ki Janie do jej plecaka, min ma ponur . Przeszukuje
ę
ąż
ę
ą
plecak, ale niczego nie znajduje.
- Nie nosisz przy sobie nic do jedzenia? Sko czy y mi si batoniki.
ń
ł
ę
- Ehm... - Janie przygryza warg . - Ju dobrze. Nic mi nie b dzie. Mog prowadzi .
ę
ż
ę
ę
ć
Cabel si krzywi. Nie odpowiada. Pomaga jej wsta , przerzuca sobie przez rami jej plecak
ę
ć
ę
i wychodz na parking. 1'r szy nieg.
ą
ó
ś
Otwiera drzwi od strony pasa era w swoim samochodzie i patrzy na ni , zaciskaj c z by.
ż
ą
ą ę
Czeka. Cierpliwie.
A Janie wsi dzie.
ż
ą
Jedzie w milczeniu przez nieg do pobliskiego minimarketu, wchodzi do rodka i wraca z
ś
ś
kartonem mleka oraz plastikow torebk .
ą
ą
- Otw rz plecak - m wi. fanie wykonuje polecenie.
ó
ó
Cabel wsypuje jej do rodka kilka batonik w PowerBar. Rozpakowuje jeden z nich i podaje
ś
ó
jej razem z mlekiem.
- P niej przyprowadz tw j w z - m wi, wyci gaj c r k po kluczyki. Janie spuszcza
óź
ę
ó
ó
ó
ą ą ę ę
wzrok. Potem mu je wr cza.
ę
Cabel odwozi j do domu.
ą
Prowadzi ze wzrokiem wlepionym w kierownic , z by ma zaci ni te.
ę ę
ś ę
Czeka, a Janie wysi dzie.
ż
ą
Janie patrzy na niego zdezorientowana.
- Och - m wi w ko cu. Przetyka gul w gardle. Bierze sw j plecak, mleko i wysiada z
ó
ń
ę
ó
samochodu. Zatrzaskuje drzwi. Wchodzi po stopniach i strz sa nieg z but w. Nie odwraca si .
ą ś
ó
ę
Cabel powoli wyje d a z podjazdu, upewniaj c si , e Janie wesz a do rodka. I odje d a.
ż ż
ą
ę ż
ł
ś
ż ż
Janie k adzie si do ka, sko owana i smutna, ucina sobie drzemk .
ł
ę
łóż
ł
ę
Godzina 20.36
Nie pi. Umiera z g odu. Rozgl da si po domu za czym zdrowym do jedzenia, ale w lod wce
ś
ł
ą
ę
ś
ó
znajduje tylko rozmi kaj cego pomidora. Na ody ce jest k aczek ple ni. Wzdycha. Nic innego
ę ą
ł
ż
ł
ś
nie ma. Zarzuca p aszcz i wsuwa kozaki, bierze pi dziesi t dolar w z koperty z pieni dzmi na
ł
ęć
ą
ó
ę
zakupy i rusza w drog .
ę
nieg jest pi kny. P atki s tak drobne, e skrz si niczym cekiny w wiat ach
Ś
ę
ł
ą
ż
ą ę
ś
ł
nadje d aj cych samochod w i ulicznych latarni. Jest zimno, z minus sze stopni. Janie wk ad;
ż ż ą
ó
ść
ł
r kawiczki i poprawia p aszcz pod szyj . Cieszy si , e w o y a kozaki.
ę
ł
ą
ę ż
ł ż ł
Kiedy dociera do oddalonego o p tora kilometra sklep spo ywczego, przekonuje si , e
ół
ż
ę ż
nie ma du ego ruchu. Kilka os b przechadza si w r d p ek w rytmie s cz cej si z g o nik w
ż
ó
ę ś ó
ół
ą ą
ę
ł ś
ó
dyskretnej muzyki. W sklepie jest jasno od tych wiate i Janie, wchodz c, mru y oczy. Bierze
żół
ś
ł
ą
ż
w zek i kieruje si do dzia u warzyw i owoc w, po drodze strz saj c z w os w p atki niegu.
ó
ę
ł
ó
ą ą
ł ó
ł
ś
Rozpina p aszcz i wtyka r kawiczki do kieszeni.
ł
ę
Robienie zakup w dzia a na ni relaksuj co. Nie spieszy si , czyta dok adnie etykiety,
ó
ł
ą
ą
ę
ł
zastanawiaj c si , jakie produkty b d ze sob dobrze smakowa , wybiera naj adniejsze
ą
ę
ę ą
ą
ć
ł
warzywa, oblicza w my lach ca kowity koszt zakup w. To jak terapia. Kiedy zbli a si do
ś
ł
ó
ż
ę
posiadanej sumy, przemyka przez dzia z pieczywem w stron kas. Mijaj c p ki z r nymi
ł
ę
ą
ół
óż
rodzajami oliwy i przypraw, zwalnia.
Patrzy w lewo.
Jeszcze raz podlicza zawarto koszyka.
ść
I z wahaniem wybiera czerwone pude ko oraz ma e okr g e opakowanie. Wk ada je do
ł
ł
ą ł
ł
w zka obok jaj i mleka.
ó
Jedzie na prz d sklepu i staje w kr tkiej kolejce do jedynej samotnej kasy. Czekaj c,
ó
ó
ą
ogl da ok adki czasopism. Z g odu ogarniaj fala md o ci. Wyk ada zakupy na ta m i obserwuje
ą
ł
ł
ą
ł ś
ł
ś ę
niespokojnie skaner, podczas gdy suma ro nie.
ś
- Pi dziesi t dwa dolary i dwana cie cent w.
ęć
ą
ś
ó
Janie zamyka na chwil oczy.
ę
- Przepraszam - m wi. - Mam r wno pi dziesi t dolar w. Musz co od o y .
ó
ó
ęć
ą
ó
ę ś ł ż ć
Kasjerka wzdycha. Ludzie w kolejce za Janie pomrukuj . Janie rumieni si i nie patrzy na
ą
ę
nich. Decyduje, co jest zb dne.
ę
Z wahaniem wybiera ciasto w proszku i lukier.
Podaje je kasjerce.
- Prosz to odliczy - m wi cicho. Jak na z o , my li.
ę
ć
ó
ł ść
ś
Kasjerka zachowuje si , jakby robi a jej ask . Wali palcami w klawiatur .
ę
ł
ł
ę
ę
Za plecami Janie ludzie rozmarzaj , ociekaj i przest puj z nogi na nog .
ą
ą
ę
ą
ę
Ignoruje ich, poc c si obficie.
ą
ę
- Czterdzie ci osiem dolar w i jeden cent oznajmi a w ko cu kasjerka. Odlicza dolara i
ś
ó
ł
ń
dziewi dziesi t dziewi cent w z takim mozo em, jak gdyby pod ci arem tylu monet mog y
ęć
ą
ęć
ó
ł
ęż
ł
jej p kn plecy.
ę ąć
Janie bierze wypchane torby, trzy do ka dej r ki, i ucieka Wci ga do p uc wie e, ch odne
ż
ę
ą
ł ś
ż
ł
powietrze. Po wyj ciu n drog podnosi i opuszcza ramiona, eby mie z g owy dzisiejszy trening,
ś
ę
ż
ć
ł
staraj c si nie zbi jajek i nie pokruszy chleba. Na pocz tku czuje przyjemny b l. Potem po
ą
ę
ć
ć
ą
ó
prostu b l.
ó
Czterysta metr w dalej jaki samoch d zwalnia i zatrzymuje si przed ni . Wysiada z
ó
ś
ó
ę
ą
niego m czyzna.
ęż
- Panna Hannagan, zgadza si ? - pyta. To Szcz ciar Zwany te panem Durbinem,
ę
ęś
ż
nauczyciel chemii. - Podwie ci ? Sta em kilka os b za tob w-kolejce.
źć ę
ł
ó
ą
- Nie... nie trzeba. Lubi si przej .
ę ę
ść
- Jeste pewna? - Durbin u miecha si sceptycznie. - Daleko idziesz?
ś
ś
ę
- Tylko na wzg rze. - Janie wskazuje gestem i ruchem g owy za nie on drog znikaj c
ó
ł
ś ż ą
ę
ą ą
w ciemno ciach poza zasi giem przednich wiate samochodu Durbina. - To nie tak daleko.
ś
ę
ś
ł
- To aden k opot. Wsiadaj. - Pan Durbin stoi i czeka, z r k na szczycie otwartych drzwi,
ż
ł
ę ą
jakby nie liczy si z odmow . Janie czuje mrowienie na sk rze. Ale... mo e powinna skorzysta z
ł ę
ą
ó
ż
ć
okazji, eby pozna pana Durbina troch lepiej, w ramach ledztwa.
ż
ć
ę
ś
- No... - Janie zaczyna trz
si z g odu. - Dzi kuj -m wi, otwieraj c drzwi od strony
ąść ę
ł
ę ę
ó
ą
pasa era. Durbin wsiada do samochodu i przestawia cztery czy pi toreb z zakupami na tylne
ż
ęć
siedzenie. - Prosto, przy Butternut. Przepraszam - dodaje. Nie jest pewna, za co. Mo e za k opot.
ż
ł
- To naprawd aden k opot. Mieszkam tu za wiaduktem, przy Sinclair - zapewnia
ę ż
ł
ż
Durbin. - To po drodze. - Szum klimatyzacji wype nia cisz . - To jak ci si podobaj moje
ł
ę
ę
ą
zaj cia? Ucieszy em si na widok tylu uczni w. Dziesi os b to ca kiem sporo.
ę
ł
ę
ó
ęć ó
ł
Podobaj mi si - odpowiada Janie. Tak naprawd to jej ulubione zaj cia. Ale on nie musi
ą
ę
ę
ę
o tym wiedzie . - Podoba mi si to - dodaje po chwili milczenia - e ka dy ma w asne stanowisko.
ć
ę
ż
ż
ł
Przedtem zawsze pracowali my w parach.
ś
- Fakt. Mieli cie zaj cia z pani Beecher? Janie kiwa g ow .
ś
ę
ą
ł ą
- Tak.
Pan Durbin zje d a na wskazany przez ni podjazd i wysiada na zaskoczonego widokiem
ż ż
ą
samochodu Janie, kt ry musia by dopiero co na chodzie. Na karoserii nie ma niegu, a znad
ó
ł
ć
ś
maski unosi si para.
ę
- A wi c wolisz maszerowa w taki zi b jak dzi , taszcz c przez nieg te wszystkie
ę
ć
ą
ś
ą
ś
zakupy? - mieje si .
Ś
ę
- Nie by am pewna, czy staruszka Ethel wr ci do mnie przed wieczorem. Jak wida , ju
ł
ó
ć
ż
jest. - Nie wyja nia nic wi cej. Durbin parkuje samoch d i otwiera drzwi po swojej stronie. -
ś
ę
ó
Mog ci pom c?
ę
ó
Jej torby porozwala y si po ca ym samochodzie, tworz c spl tan mas .
ł
ę
ł
ą
ą ą
ę
- Naprawd nie ma potrzeby, panie Durbin.
ę
Durbin wyskakuje z samochodu i szybko przechodzi na jej stron .
ę
- Prosz - m wi. apie trzy torby i robi jej miejsce, a polem idzie za ni do drzwi.
ę
ó
Ł
ą
Janie waha si , tupaniem strz saj c nieg z but w i przek adaj c torby do jednej r ki,
ę
ą ą ś
ó
ł
ą
ę
eby otworzy drzwi. Zauwa a i rzeczy, kt re zwykle nie rzucaj jej si w oczy. Rozdart
ż
ć
ż
ó
ą
ę
ą
moskitier na obluzowanych zawiasach. Drewnian elewacj podgni przy ziemi, uszcz c si
ę
ą
ę
łą
ł
ą ą ę
farb .
ę
Ale obciach, my li, wchodz c do rodka. Durbin prawie nast puje jej na pi ty. Zapala
ś
ą
ś
ę
ę
wiat o przy wej ciu i jasno o lepiaj na chwil . Zatrzymuje si gwa townie i pan Durbin
ś
ł
ś
ść ś
ą
ę
ę
ł
wpada na ni .
ą
- Przepraszam. - Sprawia wra enie zawstydzonego.
ż
- To moja wina - m wi Janie, kt r jego obecno napawa lekkim niepokojem. Ma si na
ó
ó ą
ść
ę
baczno ci. Kto wie, mo e t§ w a nie jego szukaj ?
ś
ż
ł ś
ą
Skr caj do ciemnej kuchni. Janie k adzie torby na blacie, on r wnie .
ę ą
ł
ó
ż
- Dzi kuj .
ę ę
Durbin si u miecha.
ę ś
- Nie ma za co. Do zobaczenia w poniedzia ek. - Macha jej i kieruje si do wyj cia.
ł
ę
ś
W poniedzia ek. Osiemnaste urodziny Janie.
ł
Przeszukuje torby. Chwyta ki winogron, op ukuje pospiesznie i wpycha do ust, marz c o
ść
ł
ą
s odkim smaku fruktozy. Zaczyna rozpakowywa zakupy, gdy s yszy za sob czyje kroki.
ł
ć
ł
ą
ś
Obraca si .
ę
- Jezu, Cabe, ale mnie nastraszy e .
ł ś
Cabe macha jej kluczykami do samochodu.
- Sam sobie otworzy em. My la em, e ci zastan . Us ysza em obcy glos, wi c schowa em
ł
ś ł
ż
ę
ę
ł
ł
ę
ł
si w twoim pokoju. Kto to by ? - pyta. Stara si m wi nonszalancko. W og le mu to nie
ę
ł
ę ó ć
ó
wychodzi.
- Jeste zazdrosny? - droczy si Janie.
ś
ę
- Kto. To. By - powtarza Cabel, przesadnie akcentuj c ka de s owo.
ł
ą
ż
ł
Janie unosi brwi.
- Pan Durbin. Zauwa y , e wracam pieszo do domu, i zaproponowa , e mnie podwiezie.
ż ł ż
ł ż
Sta za mn w kolejce w sklepie.
ł
ą
- To by Durbin?
ł
- Tak. Uzna am, e to bardzo mi e z jego strony. - Instynkt podpowiada Janie co innego,
ł
ż
ł
ś
ale nie ma teraz ochoty na s u bow dyskusj z Cabelem.
ł ż
ą
ę
- Jest... m ody. Co on kombinuje? Podrywa uczennice? Dziwne.
ł
Janie czeka, a Cabe powie, o co mu w a ciwie chodzi. Ale i chyba o nic. Mimo to Janie
ż
ł ś
notuje w pami ci, eby zapisa to zaj cie w notesie - ostro no ci nigdy za wiele. Janie odwraca
ę ż
ć
ś
ż ś
si i nadal rozpakowuje zakupy. I nadal nie rozumie powodu wcze niejszego milczenia Cabela.
ę
ś
Nie odzywa si .
ę
- Nie wiedzia em, gdzie jeste - odzywa si w ko cu Cabel.
ł
ś
ę
ń
- Gdybym wiedzia a, e przyjdziesz, zostawi abym ci jak wiadomo . Jednak - ci gnie
ł ż
ł
ąś
ść
ą
ch odno - mia am wra enie, e jeste na mnie wkurzony. Wi c nie spodziewa am si odwiedzin.
ł
ł
ż
ż
ś
ę
ł
ę
- Teraz trz sie si ju w widoczny spos b, apie mleko, odrywa kapsel i popija z butelki.
ę
ę
ż
ó ł
Odstawiaj i rozgl da si za czym , co mo na szybko przyrz dzi . Bierze jeszcze kilka winogron
ą
ą
ę
ś
ż
ą ć
i po era je apczywie.
ż
ł
Cabel j obserwuje. W jego wzroku jest co dziwnego, czego Janie nie rozumie.
ą
ś
- Dzi ki za odstawienie wozu. Naprawd to doceniam. Czy szed e pieszo ca drog do
ę
ę
ł ś
łą
ę
szko y?
ł
- Nie. M j brat Charlie mnie podwi z .
ó
ó ł
- No to podzi kuj mu ode mnie.
ę
Otworzy a ju mas o orzechowe i smaruje nim kromk chleba. Nalewa troch mleka do
ł
ż
ł
ę
ę
szklanki, bierze kanapk i wymija Cabela, id c do salonu. W cza telewizor i wbija wzrok w
ę
ą
łą
ekran, mru c oczy.
żą
- Chcesz kanapk ? - pyta. - Chcia by zosta ? - Nie wie, co jeszcze powiedzie . On wci
ę
ł ś
ć
ć
ąż
si jej przygl da.
ę
ą
W ko cu wyci ga z kieszeni marynarki kawa ek papieru, rozk ada go i wy cza telewizor.
ń
ą
ł
ł
łą
- Zr b co dla mnie, to zajmie tylko chwil - prosi.
ó
ś
ę
Staje dok adnie naprzeciwko niej, a potem odwraca si i idzie pi tna cie krok w w
ł
ę
ę ś
ó
przeciwn stron . Zatrzymuje si i zn w odwraca twarz do niej.
ą
ę
ę
ó
ą
- Co ty, do cholery, wyprawiasz?
- Przeczytaj to. Na glos, prosz .
ę
To tablica okulistyczna.
- S uchaj, w a nie pr buj co zje ...
ł
ł ś
ó ę ś
ść
- Przeczytaj. Prosz .
ę
Janie wzdycha i patrzy na tablic .
ę
- E - zaczyna. I u miecha si drwi co. Cabel si nie mieje.
ś
ę
ą
ę
ś
Czyta nast pn linijk .
ę ą
ę
I kolejn . Mru c oczy. I zgaduj c.
ą
żą
ą
- Zakryj prawe oko i przeczytaj to jeszcze raz - poleca Cabel.
Janie czyta.
- Teraz zakryj lewe.
- Wrr - z yma si Janie, ale czyta. Z pami ci.
ż
ę
ę
Prawym okiem mo e odczyta wy cznie E. Nie zdradza si z tym. Wymienia tylko
ż
ć
łą
ę
zapami tane litery.
ę
A potem Cabel wyjmuje drug , inn tablic .
ą
ą
ę
- Jeszcze raz to samo oko.
- O co ci chodzi? - prawie wrzeszczy Janie. - Jezu, Cabel. Nie jestem twoim ma ym
ł
dzieckiem.
- Potrafisz to przeczyta czy nie?
ć
- Nie.
- Czy to wszystko, co jeste w stanie przeczyta ?
ś
ć
- Tak.
- W porz dku. - Cabel zagryza warg . - Teraz zostawi ci na chwil , dobra?
ą
ę
ę ę
ę
- Jak chcesz - ucina Janie. Wi c powinna nosi okulary... - By mo e. Wielkie rzeczy.
ę
ć
ć
ż
Cabel znika w jej sypialni i Janie s yszy skrzypienie pod ogi, gdy chodzi po niej tam i z powrotem,
ł
ł
gadaj c sam do siebie.
ą
Janie wcina kanapk i wypija szklank mleka. Idzie do kuchni i robi sobie jeszcze jedn
ę
ę
ą
kanapk . Bierze marchewk i obiera j nad koszem na mieci. Nalewa sobie kolejn szklank
ę
ę
ą
ś
ą
ę
mleka.
Zabiera swoj uczt do salonu i siada. W cza telewizor. Czuje si znacznie lepiej.
ą
ę
łą
ę
Przesta y trz
jej si r ce. Prze yka ostatnie krople mleka i czuje, jak przelewa jej si w o dku.
ł
ąść
ę ę
ł
ę ż łą
U miecha si zadowolona. Stwierdza, e jej zdj cie powinno widnie na plakacie reklamuj cym
ś
ę
ż
ę
ć
ą
mleko.
Godzina 22.59
Janie wyrywa si z ot pienia, jakie opanowa o j po kolacji, i zastanawia si , co Cabel robi tyle
ę
ę
ł ą
ę
czasu w jej pokoju. Wstaje, idzie kr tkim korytarzem, pchni ciem otwiera drzwi i natychmiast
ó
ę
zostaje wessana w ciemno .
ść
Chwieje si .
ę
Pada na pod og .
ł ę
Cabel gor czkowo pr buje zamkn drzwi na klucz. Za ka dym razem, gdy zamyka
ą
ó
ąć
ż
zamek, pojawia si kolejny. Gdy tylko przekr ci klucz w jednym, inne si otwieraj . Nie jest w
ę
ę
ę
ą
stanie nad y .
ąż ć
Janie si ga na o lep do drzwi.
ę
ś
Wycofuje si ze swojego pokoju na czworakach, zamyka za sob drzwi.
ę
ą
Po czenie zostaje przerwane.
łą
Janie mruga, widz c gwiazdy, i wstaje. Wyci ga z szafy stary, wylinia y koc i z cichym
ą
ą
ł
westchnieniem mo ci si na kanapie. Ostatnio nie mo e nawet spa we w asnym ku.
ś
ę
ż
ć
ł
łóż
7 stycznia 2006, godzina 6.54
Janie budzi si gwa townie. Rozgl da si , gdy do pokoju wpada podmuch zimnego powietrza.
ę
ł
ą
ę
Wstaje i idzie do kuchni, wygl da przez okno. wie e lady na niegu prowadz na podjazd,
ą
Ś
ż ś
ś
ą
przez ulic i w g b podw rka po drugiej stronie.
ę
łą
ó
Sprawdza sypialni .
ę
Cabela nie ma.
Kr ci g ow . Co za palant, my li.
ę
ł ą
ś
Potem znajduje wiadomo .
ść
„J.,
Cholera, ale ze mnie palant. Przepraszam, trzeba by o zbudzi mnie kopniakiem.
ł
ć
Mam dzi par spraw do za atwienia, ale zadzwo do mnie. Prosz ,
ś
ę
ł
ń
ę
Ca uj ,
ł ę
Cabe"
Go , kt ry sam przyznaje, e jest palantem, zas uguje na wybaczenie.
ść ó
ż
ł
Janie k adzie si na ku. Poduszka pachnie Cabelem. U miecha si . Wtula w ni .
ł
ę
łóż
ś
ę
ą
- Chcia abym ni o Center Street, chcia abym zn w porozmawia z pani Stubin -
ł
ś ć
ł
ó
ć
ą
powtarza raz za razem, zasypiaj c.
ą
Godzina 7.20
Janie przewraca si na ku i budzi. Patrzy na zegar. Wzdycha. Troch wysz a z wprawy.
ę
łóż
ę
ł
Recytuje swoj mantr . Wyobra a sobie ca scen .
ą
ę
ż
łą
ę
Godzina 8.04
Stoi na Center Street. Zn w jest ciemno, ch odno i pada. Rozgl da si .
ó
ł
ą
ę
Nie ma nikogo.
Janie chodzi ulic tam i z powrotem, szukaj c pani Stubin, ale na ulicy nie ma ywego
ą
ą
ż
ducha. Janie siada na awce, tej samej, co poprzednim razem.
ł
Czeka.
Zastanawia si .
ę
Przypomina sobie ich rozmow .
ę
„Je li b dziesz mia a pytania zwi zane z moimi notatkami, wr tutaj", powiedzia a pani
ś
ę
ł
ą
óć
ł
Stubin.
Janie klepie si otwart d oni w czo o i sen si rozmywa.
ę
ą ł ą
ł
ę
Kiedy si budzi, obiecuje sobie solennie wiczy co noc kontrolowanie sn w i kierowanie
ę
ć
ć
ó
ich przebiegiem. To pomo e. Wie o tym.
ż
Obiecuje sobie te przeczyta reszt notatek pani Stubin, eby wiedzie , o co j zapyta .
ż
ć
ę
ż
ć
ą
ć
Godzina 10.36
uj c grzank , wyci ga pude ko z teczkami od Kapitan. Zaczyna w miejscu, gdzie sko czy a
Ż ą
ę
ą
ł
ń
ł
ostatnim razem, i zafascynowana czyta raporty.
Godzina 16.14
Ko czy czyta zawarto drugiej teczki, wci siedz c na ku w pi amie. Wsz dzie walaj si
ń
ć
ść
ąż
ą
łóż
ż
ę
ą ę
okruchy. Dzwoni telefon i Janie wydaje cichy okrzyk, przypominaj c sobie pora: wiadomo od
ą
ść
Cabela.
- Halo?
- Hej.
- Kurde.
Cabel si mieje.
ę ś
- Mog przyj ?
ę
ść
- Ci gle jestem w pi amie. Daj mi trzydzie ci minut
ą
ż
ś
- Dobra.
- Hej, Cabe?
- Tak?
- Dlaczego jeste na mnie z y?
ś
ł
Cabel wzdycha.
- Nie jestem na ciebie z y. Przysi gam. Po prostu… martwi si o ciebie. Czy mo emy o
ł
ę
ę ę
ż
tym pogada , kiedy przyjd ?
ć
ę
- Jasne.
- No to na razie.
Godzina 16.59
Janie s yszy ciche pukanie i d wi k otwieranych drzwi. Wystawia g ow z pokoju, ale ku jej
ł
ź ę
ł ę
wielkiemu zaskoczeniu to Carrie.
- Cze , to ja, twoja przyjaci ka od siedmiu bole ci. -* Carrie u miecha si niepewnie.
ść
ół
ś
ś
ę
Cholera, my li Janie.
ś
Bierze p aszcz i przywo uje u miech na twarz.
ł
ł
ś
- Cze , ma a - m wi. - W a nie wychodzi am od nie a . Przy czysz si ?
ść
ł
ó
ł ś
ł
ś ż ć
łą
ę
- Ee.... chyba tak.
- Jak leci?
- Nuda. Nic ciekawego.
- Gdzie Stu?
- Gra w pokera.
- Aaa. Cz sto grywa?
ę
- W zasadzie nie. Kiedy kumple do niego zadzwoni .
ą
- Aha. - Janie bierze opat i zaczyna od nie a schody, potem chodnik. Stara si sta
ł
ę
ś ż ć
ę
ć
twarz w stron , z kt rej spodziewa si nadej cia Cabela. Robi si ciemno i ma nadziej , e j
ą
ę
ó
ę
ś
ę
ę ż ą
zauwa y.
ż
- Wi c co robisz wieczorem?
ę
- Ja? - Janie wybucha miechem. - Odrabiam lekcje, ma si rozumie .
ś
ę
ć
- Masz ochot na towarzystwo? — Carrie patrzy na ni prosz co.
ę
ą
ą
- Masz co zadane?
ś
- Jasne. Pytanie brzmi, czy si do tego zabior .
ę
ę
Janie dostrzega Caleba k tem oka. Stan nieruchomo w ogr dku s siad w z
ą
ął
ó
ą
ó
naprzeciwka. Janie mieje si z Carrie i m wi:
ś
ę
ó
- No, wystarczy. - Odstawia z brz kiem opat i wspina si po schodach. - W a -
ę
ł
ę
ę
ł ź
zaprasza.
Carrie wchodzi do domu, a Janie rzuca Cabelowi przez rami kr tkie spojrzenie. Cabel
ę ó
wzrusza ramionami i pokazuje jej znak OK. Janie rusza za Carrie.
Carrie zostaje do p nocy. Jest ju wystarczaj co ubzdryngolona alkoholem matki Janie.
ół
ż
ą
Janie zastanawia si , czy p j do Cabela po jej wyj ciu, ale postanawia wyspa si u
ę
ó ść
ś
ć ę
siebie i zobaczy z nim rano.
ć
8 stycznia 2006, godzina 10.06
Janie dzwoni do Cabela. W cza si poczta g osowa.
łą
ę
ł
Godzina 11.22
Cabel oddzwania do Janie. Zostawia wiadomo na automatycznej sekretarce.
ść
Godzina 12,14
Janie dzwoni do Cabela. Odzywa si poczta g osowa.
ę
ł
Godzina 14.42
Dzwoni telefon.
- Halo? - odbiera Janie.
- Cholernie za tob t skni - m wi Cabel ze miechem.
ą ę
ę
ó
ś
- Gdzie jeste ?
ś
- Na uniwerku. Musia em co za atwi .
ł
ś ł
ć
- Kurna.
- Wiem.
Zapada milczenie.
- Kiedy wr cisz?
ó
- P no. Przykro mi, skarbie.
óź
- Dobra - wzdycha Janie. - Mo e jutro si zobaczymy.
ż
ę
- No. Jutro - m wi cicho Cabel.
ó
Urodziny, tajnie
9 stycznia 2006, godzina 7.05
Janie budzi si w swoje urodziny i jest jej siebie strasznie al.
ę
ż
Powinna si by a tego spodziewa .
ę ł
ć
Tak jest co roku.
Ale w tym roku jest jakby gorzej.
Wita si z mam w kuchni. Mama mruczy co niewyra nie, przyrz dza sobie porannego
ę
ą
ś
ź
ą
drinka i znika w sypialni. Jak co dzie .
ń
Janie robi sobie na niadanie mro onego gofra. Wbija W niego pieprzon wieczk .
ś
ż
ą ś
ę
Zapala. Zdmuchuje.
Wszystkiego najlepszego, yczy sobie w my lach.
ż
ś
Kiedy y a jej babcia, przynajmniej dostawa a prezent.
ż ł
ł
Sp nia si do szko y. Wstydzioch odnotowuje to skrz tnie nie chce zmieni zdania.
óź
ę
ł
ę
ć
Janie zawsze nienawidzi a Wstydziocha.
ł
Najg upsza. Karlica. wiata.
ł
Ś
Psychologia jest interesuj ca.
ą
Inaczej.
Pan Wang jest najbardziej niekompetentnym wyk adowc w historii tego przedmiotu. Na
ł
ą
razie Janie wie wi cej od niego. Jest prawie pewna, e to tylko posada na przeczekanie, dop ki nie
ę
ż
ó
uda mu si zrobi kariery w show-biznesie. Najwyra niej lubi ta czy . Carrie opowiada a, e
ę
ć
ź
ń
ć
ł ż
Melinda widzia a go w klubie w Lansing i naprawd dawa czadu.
ł
ę
ł
To dziwne, bo wydaje si bardzo, bardzo nie mia y. Janie notuje to, a potem rozlewa na
ę
ś
ł
notes czerwon powerade. Nap j opryskuje jej but i wsi ka.
ą
ó
ą
A potem, na chemii, wybucha jej zlewka.
Od amek szk a, niczym gwiazdka do ciskania, wbija jej si w brzuch.
ł
ł
ę
Rozrywa koszul .
ę
Janie przeprasza i wychodzi z klasy, eby zatamowa krwawienie. Szkolna piel gniarka
ż
ć
ę
ka e jej bardziej uwa a . Janie przewraca oczami.
ż
ż ć
Gdy wraca na lekcj , pan Durbin pyta, czy mo e zosta po szkole, eby om wi powody
ę
ż
ć
ż
ó ć
wybuchu.
Na lunch s barfaritos.
ą
Palant, G upek i Dupek dwoj si i troj . Dzi uczniowie maj wype ni kwestionariusze
ł
ą ę
ą
ś
ą
ł ć
zdrowotne i na ka dej z ich lekcji kto zasypia, nawet na wuefie. Janie ucieka si w ko cu do
ż
ś
ę
ń
rzucania spinaczami w g owy pi cych, eby ich obudzi .
ł
ś ą
ż
ć
Kiedy dociera do czytelni, ma ochot si rozp aka . Carrie jak zwykle zapomnia a ojej
ę ę
ł
ć
ł
urodzinach. A potem orientuje si z przera eniem, e w a nie dosta a okres.
ę
ż
ż
ł ś
ł
Dostaje przepustk i sp dza prawie ca godzin nauki w asnej w azience, eby tylko
ę
ę
łą
ę
ł
ł
ż
uciec przed wszystkimi. Nie ma tamponu ani dwudziestu pi ciu cent w, eby kupi go w
ę
ó
ż
ć
automacie. Wi c po raz drugi w dniu dzisiejszym trafia do szkolnej piel gniarki.
ę
ę
Piel gniarka nie okazuje jej wsp czucia.
ę
ół
Wreszcie, gdy do ko ca lekcji zosta o tylko pi minut, wraca do biblioteki. Cabel rzuca jej
ń
ł
ęć
pytaj ce spojrzenie. Janie kr ci g ow na znak, e wszystko w porz dku.
ą
ę
ł ą
ż
ą
Cabel si rozgl da. W lizguje si na krzes o naprzeciwko niej.
ę
ą
ś
ę
ł
- Dobrze si czujesz?
ę
- Tak, po prostu mam kiepski dzie .
ń
- Zobaczymy si wieczorem?
ę
- Chyba tak.
- Kiedy mo esz przyj ? Janie si zastanawia.
ż
ść
ę
- Nie wiem. Mam kilka spraw do za atwienia. Mo e ko o pi tej?
ł
ż
ł
ą
- Masz ochot potrenowa ? Janie si u miecha.
ę
ć
ę ś
- Tak.
- B d na ciebie czeka .
ę ę
ł
Dzwoni dzwonek. Janie ko czy zadanie z anglika, apie plecak, p aszcz i rusza do pokoju
ń
ł
ł
pana Durbina. Wie ju , dlaczego jej zlewka wybuch a, i jako nie ma ochoty wyja nia mu, co si
ż
ł
ś
ś ć
ę
sta o.
ł
Otwiera drzwi. Pan Durbin siedzi z nogami na biurku. Krawat ma poluzowany, g rny
ó
guzik koszuli odpi ty. W osy stercz mu lekko, jakby w a nie przeczesa je palcami. Na kolanach
ę
ł
ą
ł ś
ł
trzyma podk adk z klipsem, a na niej klas wki. Podnosi wzrok.
ł
ę
ó
- Witaj, Janie. Zaraz ko cz . - Zapisuje co .
ń ę
ś
Janie stoi i czeka, przest puj c z nogi na nog . Ma skurcze. I boli j g owa.
ę
ą
ę
ą ł
Pan Durbin robi jeszcze kilka notatek, a potem odk ada pi ro i patrzy na Janie.
ł
ó
- Ci ki dzie , co?
ęż
ń
Janie u miecha si wbrew sobie.
ś
ę
- Sk d pan wie?
ą
- Domy li em si . - Wygl da, jakby zastanawia si , co teraz powiedzie , i w ko cu pyta: -
ś ł
ę
ą
ł ę
ć
ń
Dlaczego ciasto i lukier?
- S ucham?
ł
- Dlaczego spo r d wszystkich rzeczy, kt re mia a w koszyku, od o y a akurat ciasto i
ś ó
ó
ł ś
ł ż ł ś
lukier?
- Mia am za ma o got wki.
ł
ł
ó
- Rozumiem. Nie znosz , kiedy mnie to spotyka. Ale dlaczego nie od o y a winogron,
ę
ł ż ł ś
marchewki czy czego innego?
ś
Janie mru y oczy.
ż
- Dlaczego?
- Masz dzi urodziny? Tylko nie k am, sprawdzi em w twoich dokumentach.
ś
ł
ł
Janie wzrusza ramionami i odwraca wzrok.
- A na co komu tort? - odpowiada. G os ma cieniutki, walczy ze zami.
ł
ł
Durbin przygl da jej si zamy lony. Janie nie potrafi odczyta wyrazu jego twarzy. A
ą
ę
ś
ć
potem on zmienia temat.
- No to opowiedz mi o tym twoim ma ym wybuchu.
ł
Janie si wzdryga.
ę
Wzdycha.
Wskazuje tablic .
ę
- le widz z daleka - m wi.
Ź
ę
ó
Pan Durbin puka si w brod .
ę
ę
- To by wiele t umaczy o. - U miecha si i odsuwa z krzes em od biurka. - By a ju u
ł
ł
ś
ę
ł
ł ś ż
okulisty?
Janie si waha.
ę
- Jeszcze nie. - Spuszcza g ow .
ł ę
- Kiedy masz wizyt ? - pyta znacz co Durbin. Wstaje, bierze zlewk , potrzebne
ę
ą
ę
odczynniki i stawia je na stole laboratoryjnym Janie. Zapraszaj gestem.
ą
- Jeszcze si nie um wi am.
ę
ó ł
- Potrzebujesz pomocy finansowej, Janie? - pyta yczliwie.
ż
- Nie... - odpowiada Janie. - Mam troch pieni dzy. -Rumieni si . Nie potrzebuje
ę
ę
ę
ja mu ny.
ł
ż
Pan Durbin spogl da na wz r.
ą
ó
- Przepraszam, Janie. Staram si tylko pom c. Jeste rewelacyjn uczennic . Chc , eby
ę
ó
ś
ą
ą
ę ż
ś
dobrze widzia a.
ł
Janie milczy.
- Spr bujemy powt rzy ten eksperyment? — Popycha zlewk w jej stron .
ó
ó ć
ę
ę
Janie zak ada okulary ochronne i w cza palnik.
ł
łą
Mru c oczy, czyta instrukcj i odmierza uwa nie odczynniki.
żą
ę
ż
- Tu jest jedna czwarta, niejedna druga - m wi Durbin, wskazuj c palcem.
ó
ą
- Dzi kuj - mamrocze Janie, koncentruj c si .
ę ę
ą
ę
Tym razem tego nie schrzani.
czy odczynniki. Miesza je jednostajnym ruchem przez dwie minuty.
Łą
Pozwala im zawrze .
ć
Odmierza czas.
Wy cza palnik.
łą
Czeka.
Roztw r przybiera wspania fioletow barw .
ó
łą
ą
ę
Pachnie jak syrop na kaszel.
Jest idealny.
Pan Durbin klepie j po ramieniu.
ą
- Dobra robota, Janie.
Janie u miecha si szeroko. Zdejmuje okulary ochronne.
ś
ę
D o Durbina wci spoczywa na jej ramieniu.
ł ń
ąż
Teraz je g aszcze.
ł
Janie zbiera si na md o ci. O Bo e, my li. Chce si st d wydosta .
ę
ł ś
ż
ś
ę ą
ć
Durbin u miecha si do niej z dum . Jego d o zsuwa si w d jej plec w, tak lekko, e
ś
ę
ą
ł ń
ę
ół
ó
ż
Janie prawie jej nie czuje, a potem zatrzymuje w talii. Janie jest skr powana.
ę
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Janie - m wi Durbin niskim g osem, zbyt
ó
ł
blisko jej ucha.
Janie usi uje si nie wzdrygn . Stara si normalnie oddycha . Znie to, Hannagan,
ł
ę
ąć
ę
ć
ś
powtarza sobie w my lach.
ś
Durbin odsuwa si i pomaga jej posprz ta stanowisko.
ę
ą ć
Janie chce uciec. Wie, e powinna zachowa zimn krew, ale wymyka si przy pierwszej
ż
ć
ą
ę
okazji. Rozmowa o tym, co si mo e wydarzy , to jedno, a do wiadczenie tego na w asnej sk rze
ę
ż
ć
ś
ł
ó
to drugie. Janie dygocze i zmusza si , eby i spokojnie. Zebra my li.
ę ż
ść
ć
ś
Wychodzi na parking przed szko . A potem przypomina sobie, e zostawi a sw j cholerny
łą
ż
ł
ó
plecak na cholernym stole laboratoryjnym.
W plecaku ma kluczyki.
Gabinet jest ju zamkni ty.
ż
ę
A ona nie ma pieprzonej kom rki. „Cze , tu rok 2006, dzwoni , eby ci powiedzie , e
ó
ść
ę ż
ć ż
jeste sko czon frajerk ".
ś
ń
ą
ą
Mimo to wraca, czuj c si jak kretynka, i w po owie drogi spotyka Durbina. Niesie jej
ą
ę
ł
plecak.
- Pomy la em, e po niego wr cisz - m wi.
ś ł
ż
ó
ó
Umys Janie pracuje na przyspieszonych obrotach. Wie, co powinna zrobi . Z trudem
ł
ć
przemaga obrzydzenie.
- Dzi kuj , panie Durbin - m wi. - R wny z pana go . - ciska szybko jego d o i rzuca
ę ę
ó
ó
ść Ś
ł ń
mu zawstydzony u miech. A potem odwraca si i odchodzi korytarzem d ugim, rozko ysanym
ś
ę
ł
ł
krokiem. Wie, na co on patrzy.
Skr caj c w boczny korytarz, zerka na niego przez rami . Stoi tam i obserwuje j z
ę ą
ę
ą
r kami skrzy owanymi na piersi. Janie macha mu i znika.
ę
ż
Nie chce opowiedzie o tym Cabelowi. B dzie z y.
ć
ę
ł
Jedzie do domu i znajduje numer Kapitan. Dzwoni na jej kom rk .
ó ę
Opowiada o swoim przeczuciu.
- Dobra robota, Janie. Masz wrodzony talent. Dobrze si czujesz?
ę
- Chyba tak.
- Dasz rad to poci gn ?
ę
ą ąć
- My l , e tak.
ś ę ż
- Jestem o tym przekonana. Teraz chc , eby si czego dowiedzia a. Czy odbywa si
ę ż
ś ę
ś
ł
ę
jaki kiermasz chemiczny? Konkurs og lnostanowy, na kt ry Fieldridge wysy a dru yn ? Co w
ś
ó
ó
ł
ż ę
ś
tym rodzaju?
- Nie wiem. My l , e tak. Na pewno jest olimpiada matematyczna.
ś ę ż
- Sprawd to. Je li tak, a ten Durbin si tam wybiera, chc , eby si zg osi a. Zap acimy
ź
ś
ę
ę ż
ś ę ł ł
ł
za to, nie martw si . Zastanawia am si nad tym i nie przychodzi mi do g owy aden inny pomys ,
ę
ł
ę
ł
ż
ł
jak mog aby si dosta do sn w jego i jego uczni w. Mam racj ?
ł
ś ę
ć
ó
ó
ę
- Tak. To znaczy: dobrze, zg osz si . - Janie wzdycha, przypominaj c sobie wycieczk
ł ę ę
ą
ę
autobusem do Stratfordu.
- Przejrza a ju raporty Marthy?
ł ś ż
- Cz
z nich.
ęść
- Masz jakie pytania?
ś
Janie waha si , my l c o tym, co pani Stubin powiedzia a we nie.
ę
ś ą
ł
ś
- Nie. Jeszcze nie.
- Dobrze. A, jeszcze jedno, Janie.
- Tak, Kapitanie?
- Dzwonisz z domu. Nie da am ci jeszcze cholernej kom rki?
ł
ó
- Nie.
- Od teraz masz si nigdzie nie rusza bez telefonu. S yszysz? Jutro b d mia a dla ciebie
ę
ć
ł
ę ę
ł
kom rk . Wpadnij po szkole. I musisz powiedzie o tym facecie Cabelowi, je li jeszcze tego nie
ó ę
ć
ś
zrobi a . Nie chc , eby prowadzi a t spraw sama. S abo mi si robi, gdy pomy l , e ten
ł ś
ę ż
ś
ł ę
ę
ł
ę
ś ę ż
padalec podrywa uczennice, nie m wi c o tobie.
ó ą
- Tak jest.
- Jeszcze jedno...
Chwila ciszy.
- "Wszystkiego najlepszego. Na moim biurku czeka na ciebie prezent. Jutro po szkole
znajdziesz obok niego telefon, je li przyjdziesz, gdy mnie nie b dzie.
ś
ę
Janie nie mo e wydoby g osu.
ż
ć ł
Prze yka lin .
ł
ś ę
- Czy to jasne? - pyta Kapitan.
Janie mruga, eby powstrzyma zy. - Tak jest, Kapitanie.
ż
ć ł
- To dobrze. - Jej g os zdradza, e si u miecha.
ł
ż ę ś
Janie dociera do domu Cabela dobrze po sz stej. Potrz sa kluczami, eby znale
ó
ą
ż
źć
w a ciwy, ale to Cabel otwiera drzwi. Podnosi na niego wzrok. U miecha si .
ł ś
ś
ę
- Hej.
- Gdzie si podziewa a ?
ę
ł ś
- Sorki. Co mi wypad o. - Wchodzi do domu. Zdejmuje p aszcz i buty.
ś
ł
ł
- Co si sta o?
ś ę
ł
Janie poci ga nosem.
ą
- Co gotujesz?
- Kurczaka. Co si sta o?
ś ę
ł
- Och, no wiesz, sp ni am si do szko y, a potem wszystko si posypa o. Nie masz czasem
óź ł
ę
ł
ę
ł
takich dni?
Cabel podchodzi do piekarnika i obraca kurczaka na drug stron .
ą
ę
- Mam. W zasadzie w poprzednim semestrze ka dy dzie by taki, kiedy nie chcia a ze
ż
ń
ł
ł ś
mn gada . Wi c co si sta o?
ą
ć
ę
ę
ł
Janie wzdycha.
- Moja zlewka wybuch a. Na trzeciej lekcji. Durbin. Musia am przyj do niego po szkole,
ł
ł
ść
eby powt rzy eksperyment
ż
ó ć
Cabel zastyga ze szczypcami w r ku.
ę
- Ten go od zakup w?
ść
ó
Janie kiwa g ow .
ł ą
- I?
- I... my l , e to w a nie jego szukamy. Dzwoni am do Kapitan.
ś ę ż
ł ś
ł
Cabel z brz kiem odk ada szczypce na blat.
ę
ł
- Dlaczego tak my lisz?
ś
- Dotkn mnie. To by o... dziwne. - Wyrzuca to z siebie, a potem odwraca si i idzie do
ął
ł
ę
azienki.
ł
Ale Cabel idzie za ni i blokuje drzwi stop , nie pozwalaj c ich zamkn .
ą
ą
ą
ąć
- Gdzie ci dotkn ?! - krzyczy.
ę
ął
Janie si kuli. Piszczy. Oddycha g boko, zbiera si na odwag i piorunuje go wzrokiem.
ę
łę
ę
ę
- Przesta , Cabe! Je li nie potrafisz tego znie bez rzucania mi si do gard a, przestan ci
ń
ś
ść
ę
ł
ę
cokolwiek m wi .
ó ć
Wytrzeszcza oczy.
- Och, kochanie - szepcze. Robi krok w ty . Puszcza drzwi. Twarz ma szar jak popi .
ł
ą
ół
Wolnym krokiem wraca do kuchni. Pochyla si nad blatem. Obejmuje g ow r kami. W osy
ę
ł ę ę
ł
padaj mu na palce.
ą
Drzwi do azienki zamykaj si z hukiem.
ł
ą ę
Janie d ugo siedzi w rodku.
ł
ś
Cabel rwie sobie w osy z g owy.
ł
ł
W ko cu sfrustrowany dzwoni do Kapitan.
ń
- Co si dzieje, Kapitanie? Chwila ciszy, a potem m wi:
ę
ó
- Powiedzia a, e jej dotyka . Tylko tyle uda o mi si z niej wyci gn .
ł ż
ł
ł
ę
ą ąć
Kiwa g ow . Targa si za w osy.
ł ą
ę
ł
- Tak jest.
S ucha uwa nie.
ł
ż
Zmienia si na twarzy.
ę
- Co takiego?
A potem.
- Do cholery! - klnie pod nosem. - artuje pani. - Zamyka oczy. - Mo e mnie pani
Ż
ż
zastrzeli , ale nie wiedzia em.
ć
ł
Roz cza si .
łą
ę
Odk ada telefon na st .
ł
ół
Podchodzi do drzwi azienki.
ł
Opiera si czo em o framug .
ę
ł
ę
- Janie. Przepraszam, e wrzasn em. Nie mog znie my li, e ten zbok ci dotyka .
ż
ął
ę
ść
ś ż
ę
ł
B d nad tym panowa . Obiecuj .
ę ę
ł
ę
Czeka. Nas uchuje.
ł
- Janie? - powtarza.
A potem zaczyna si martwi .
ę
ć
- Janie, prosz , daj zna , e nic ci nie jest. Martwi si . Powiedz co , cokolwiek, ebym...
ę
ć ż
ę ę
ś
ż
- Nic mi nie jest.
- Wyjdziesz stamt d?
ą
- A przestaniesz si na mnie wydziera ?
ę
ć
- Tak. Przepraszam.
- Doprowadzasz mnie do sza u - m wi Janie, wychodz c. -1 wystraszy e mnie.
ł
ó
ą
ł ś
Cabel kiwa g ow .
ł ą
- Nie r b tego wi cej.
ó
ę
- Dobrze.
Godzina 19.45
Cabel zmniejsza ogie pod kurczakiem w nadziei, e uda si go jeszcze uratowa . Janie
ń
ż
ę
ć
jest w pokoju komputerowym, robi notatki.
Cabel wchodzi i siada naprzeciwko niej, przy drugim komputerze. Troch surfuje. Troch
ę
ę
pisze. Wciska „wy lij". Komputer Janie wydaje pisk. Kiedy Janie ko czy robi notatki, sprawdza
ś
ń
ć
poczt . Klika na link. Patrzy na ekran.
ę
To e-kartka we Flashu.
Prosta i pi kna.
ę
„Kocham Ci i przepraszam, e zachowuj si jak dupek.
ę
ż
ę ę
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Ca usy,
ł
Cabe"
Janie patrzy na klawisze. Zbiera my li.
ś
Wciska „odpowiedz".
„Drogi Cabe,
dzi kuj Ci za kartk .
ę ę
ę
Wiele dla mnie znaczy.
Ostatni raz dosta am kartk na urodziny, kiedy sko czy am dziewi lat. W a nie dotar o
ł
ę
ń
ł
ęć
ł ś
ł
do mnie, e to p mojego ycia temu. Ja te przepraszam za swoje zachowanie. Wiem, e
ż
ół
ż
ż
ż
denerwujesz si , kiedy o siebie nie dbam - to dlatego tak si w ciek e tamtego dnia, prawda?
ę
ę ś
ł ś
Postaram si popracowa nad snami, eby nie dawa y mi tak strasznie w ko . I b d nosi a w
ę
ć
ż
ł
ść
ę ę
ł
plecaku zapasy. Ju od dawna powinnam to robi , eby nie musia si tak bardzo martwi .
ż
ć ż
ś
ł ę
ć
K opot w tym, e lubi , kiedy si o mnie troszczysz. Czuj wtedy, e kogo obchodz ,
ł
ż
ę
ę
ę
ż
ś
ę
wiesz? Mo e specjalnie zaniedbywa am par rzeczy eby to zauwa y . To g upie, sko cz z tym.
ż
ł
ę
ż
ś
ż ł
ł
ń ę
Dlaczego tak Ci martwi ta sprawa?
ę
Wiem tylko, e bardzo za Tob t skni .
ż
ą ę
ę
Ca usy,
ł
J.”
Czyta ca o i wciska „wy lij".
ł ść
ś
„Droga J.,
chc co wyja ni .
ę ś
ś ć
Po tym, jak ojciec mnie podpali ... c ... Zmar w wi zieniu, kiedy mnie przeszczepiano w
ł
óż
ł
ę
szpitalu sk r . I nigdy nie zdo a em mu powiedzie , jak bardzo mnie zrani . Nie tylko fizycznie,
ó ę
ł ł
ć
ł
ale i w rodku, rozumiesz? Wi c przez pewien czas wy adowywa em si na innych.
ś
ę
ł
ł
ę
Teraz si poprawi em. Chodz na terapi i czuj si naprawd lepiej. Ale nie idealnie. I
ę
ł
ę
ę
ę ę
ę
wci z tym walcz . Widzisz... Jeste jedyn osob w moim yciu, na kt rej naprawd mi zale y.
ąż
ę
ś
ą
ą
ż
ó
ę
ż
I jestem zazdrosny. Nie chc , eby ktokolwiek Ci dotyka . Chc , eby by a bezpieczna. To
ę ż
ę
ł
ę ż
ś
ł
dlatego tak mi si nie podoba ta sprawa. Teraz, gdy mam Ciebie, boj si , e mo esz zosta
ę
ę ę ż
ż
ć
skrzywdzona, tak jak ja. Chyba boj si , e Ci strac .
ę ę ż
ę
ę
Chcia bym, eby zawsze by a bezpieczna. Du o si martwi . Gdyby nie by a taka
ł
ż
ś
ł
ż
ę
ę
ś
ł
cholernie niezale na. No c ... :)
ż
óż
Cho przez ostatnie miesi ce du o razem przeszli my, wci nie znamy si a tak dobrze,
ć
ą
ż
ś
ąż
ę ż
co? Chcia bym to zmieni . A Ty?
ł
ć
Chc Ci lepiej pozna . Chc wiedzie , co Ci uszcz liwia, a co przera a. I chc , eby
ę
ę
ć
ę
ć
ę
ęś
ż
ę ż
ś
wiedzia a to samo o mnie.
ł
Kocham Ci .
ę
Postaram si ju nigdy Ci nie zrani .
ę ż
ę
ć
Wiem, e nawal . Ale b d si stara , tak d ugo jak mi pozwolisz.
ż
ę
ę ę ę
ł
ł
Ca usy,
ł
Cabe"
Wy lij.
ś
Janie czyta.
Z trudem prze yka lin .
ł
ś ę
Odwraca si do niego.
ę
- Ja te tego chc - m wi. Wstaje i siada mu na kolanach. Zarzuca r ce na szyj . Cabel
ż
ę
ó
ę
ę
obejmuje j w talii i zamyka oczy.
ą
10 stycznia 2006, godzina 16.00
Janie przemyka chy kiem na posterunek policji, przechodzi przez wykrywacz metalu i idzie
ł
schodami w d .
ół
- Hej, nowa - zaczepia j trzydziestokilkuletni m czyzna, gdy Janie staje przed drzwiami
ą
ęż
Kapitan Komisky i puka. - Hannagan, zgadza si ? Kapitan kaza a ci przekaza , e masz wej .
ę
ł
ć ż
ść
Zostawi a co dla ciebie. Jestem Jason Baker. Pracowa em z Cabelem przy sprawie Wildera.
ł
ś
ł
Janie si u miecha.
ę ś
- Mi o mi pana pozna . - ciska jego d o . - Dzi kuj -dodaje i otwiera drzwi gabinetu. Na rogu
ł
ć Ś
ł ń
ę ę
biurka le y najmniejsza kom rka, jak kiedykolwiek widzia a, a obok niej rednich rozmiar w
ż
ó
ą
ł
ś
ó
paczka i koperta. Na paczce jest kokarda. Janie u miecha si szeroko, bierze paczk , kopert oraz
ś
ę
ę
ę
kom rk i wy lizguje si na korytarz. W samochodzie ogl da paczk i kopert , smakuj c
ó ę
ś
ę
ą
ę
ę
ą
przyjemno .
ść
Postanawia zaczeka .ć
Godzina 16.35
Siedz c na ku, najpierw otwiera kopert . To tradycyjna kartka urodzinowa z podpisem na dole
ą
łóż
ę
„Fran Komisky". W rodku Janie znajduje bon prezentowy na kurs samoobrony w szkole Mario
ś
Martial Arts. Super.
A w pude ku odkrywa najr niejsze drobiazgi, kt rych sama nigdy by sobie nie kupi a.
ł
óż
ó
ł
wieczki relaksacyjne, antystresowe olejki do masa u, aromaterapeutyczne sole do k pieli i ca
Ś
ż
ą
łą
mas zapachowych balsam w w uroczych male kich buteleczkach. Janie piszczy z zachwytu. To
ę
ó
ń
najwspanialszy prezent, jaki kiedykolwiek dosta a.
ł
Dzwoni do szko y sztuk walki i zapisuje si na kurs, kt ry zaczyna si nast pnego dnia. A
ł
ę
ó
ę
ę
potem idzie po ksi k telefoniczn i szuka okulist w. Znajduje salon okulistyczny otwarty
ąż ę
ą
ó
wieczorem i umawia si na wizyt . Recepcjonistka m wi, e zwolni si termin na siedemnast
ę
ę
ó
ż
ł ę
ą
trzydzie ci i pyta czy zd y.
ś
ąż
Zd y.
ąż
I zd a.
ąż
Uszczupla fundusze na college.
Godzin p niej wychodzi od okulisty ubo sza o czterysta dolar w, ale w nowych,
ę óź
ż
ó
modnych, seksownych okularach. Strasznie jej si podobaj .
ę
ą
I wreszcie widzi.
Nie mia a poj cia, jak le widzia a do tej pory.
ł
ę
ź
ł
Nie mo e uwierzy w r nic .
ż
ć
óż ę
Jedzie prosto do Cabela, wiedz c, e nie b dzie mog a zosta d ugo. Puka do frontowych
ą ż
ę
ł
ć ł
drzwi. Cabel otwiera, wycieraj c r cznikiem w osy. Janie u miecha si promiennie.
ą ę
ł
ś
ę
Cabel stoi w progu, gapi c si na ni .
ą
ę
ą
- Jasna cholera - m wi. - Chod no tutaj. - Wci ga j do domu i zatrzaskuje z hukiem
ó
ź
ą
ą
drzwi. - Wygl dasz fantastycznie.
ą
- Dzi kuj . - Janie ko ysze si na stopach w prz d i w ty . - Ale to nie wszystko.
ę ę
ł
ę
ó
ł
- Niech zgadn . Wreszcie co widzisz?
ę
ś
- Sk d wiedzia e ?
ą
ł ś
- Takie tam przeczucie.
- Hej, zamie my si !
ń
ę
Cabel u miecha si przebiegle. Zdejmuje okulary i podaje je Janie. Janie zdejmuje swoje i
ś
ę
zak ada oprawki Cabela, podczas gdy on przygl da jej si z rozbawieniem.
ł
ą
ę
- O rany, masz tragiczny wzrok.
- Nie. To ty masz tragiczny wzrok. Nosz zer wki. Janie zdejmuje jego oprawki i dla artu
ę
ó
ż
uderza go pi ci
ęś ą
w pier .ś
- Ale z ciebie palant! Nawet nie musisz nosi okular w? Cabel obejmuje j i przyciska do
ć
ó
ą
siebie.
- Element wizerunku - wyja nia ze miechem, - Nawet >;i do nich przyzwyczai em.
ś
ś
ę
ł
Polubi em siebie w nich, wi c ca y czas je nosz . Wygl dam w nich sexy, nie uwa asz? -dra ni
ł
ę
ł
ę
ą
ż
ż
si , a potem ca uje j w czubek g owy.
ę
ł
ą
ł
- Wspaniale pachniesz - wzdycha Janie. Obejmuje go i podnosi g ow . - Och! Sp jrz na
ł ę
ó
to. - Si ga do kieszeni i wyjmuje z niej telefon. - Nie mam poj cia, jak dzia a, ale czy to nie jest
ę
ę
ł
najbardziej uroczy drobiazg, jaki widzia e ?
ł ś
Cabel bierze telefon i ogl da go uwa nie. Dok adnie.
ą
ż
ł
- Ten telefon - m wi w ko cu. - Chc go mie .
ó
ń
ę
ć
Janie si mieje.
ę ś
- Nie. Jest m j.
ó
- Janie, chyba mnie nie zrozumia a . Chc go.
ł ś
ę
- Przykro mi.
- Ma funkcj wy wietlania zdj cia dzwoni cego, Internet, kamer , aparat fotograficzny i
ę
ś
ę
ą
ę
dyktafon? O matko... A mi si gor co zrobi o.
ż
ę
ą
ł
- Naprawd ? - pyta Janie zmys owym g osem. - Chcesz si zabawi moim telefonem,
ę
ł
ł
ę
ć
kotku?
Patrzy na ni p omiennym wzrokiem.
ą ł
- I to jak. - Przeczesuje palcami jej w osy, wsuwa d onie w tylne kieszenie jej d ins w i
ł
ł
ż ó
pochyla si , eby j poca owa .
ę ż
ą
ł
ć
Stukaj si oprawkami.
ą ę
- Kurcz - szepcz jednocze nie, chichocz c.
ę
ą
ś
ą
- I tak nie mog zosta - wzdycha Janie. - Poza tym zaparkowa am na twoim podje dzie.
ę
ć
ł
ź
- Zaczekaj sekund , dobrze? - Cabel wymyka si i wraca po chwili. - Prosz . - Wr cza jej
ę
ę
ę
ę
niewielkie pude ko. - To dla ciebie. Prezent urodzinowy.
ł
Janie otwiera usta, zaskoczona. Bierze prezent. Dziwnie si czuje, maj c go otworzy w
ę
ą
ć
obecno ci Cabela. Oblizuje wargi, ogl daj c pude ko i wst k , kt r jest owini te.
ś
ą ą
ł
ąż ę ó ą
ę
- Dzi kuj - m wi cicho.
ę ę
ó
- Ee... - Cabel odchrz kuje. - Prezent jest w pude ku. Pude ko to tylko dodatek. Tak to
ą
ł
ł
robimy na planecie Ziemia.
Janie si u miecha.
ę ś
- Mimo to ciesz si z pude ka i faktu, e kupi e mi prezent. Nie musia e , Cabe.
ę ę
ł
ż
ł ś
ł ś
- a uj tylko, e nie powiedzia a mi, e masz urodziny, ebym m g go wr czy
Ż ł ę
ż
ł ś
ż
ż
ó ł
ę
ć
w a ciwego dnia.
ł ś
- No - u miecha si Janie - chcia am si troch nad sob pou ala . Powinnam by a co
ś
ę
ł
ę
ę
ą
ż ć
ł
ś
powiedzie . Kiedy s twoje? pyta nagle.
ć
ą
- Dwudziestego pi tego listopada.
ą
Podnosi na niego wzrok, Pami ta.
ę
- Weekend wi ta Dzi kczynienia.
Ś ę
ę
- Ano. Posz a do instytutu snu. I tak jakby nie odzywali my si do siebie.
ł ś
ś
ę
- Ten weekend musia by do bani - stwierdza Janie. Cabel milczy przez chwil .
ł ć
ę
- Otw rz go, J.
ó
Janie zsuwa wst k .
ąż ę
Otwiera pude ko. To male ki wisiorek z brylancikiem na srebrzystym a cuszku. Skrzy si
ł
ń
ł ń
ę
w pude ku.
ł
Janie wydaje cichy okrzyk.
I wybucha p aczem.
ł
Zielony notes
26 stycznia 2006, godzina 9.55
Pan Wang zatrzymuje Janie po drugiej lekcji.
- Masz chwil , Janie?
ę
- Oczywi cie. - Pan Wang ma na sobie koszulk polo.
ś
ę
Klasa pustoszeje.
- Chcia em ci tylko pochwali za dotychczasowe osi gni cia. Sporo wiesz o psychologii.
ł
ę
ć
ą ę
Twoje odpowiedzi na pytania opisowe na ostatniej klas wce by y naprawd b yskotliwe.
ó
ł
ę ł
Janie si u miecha.
ę ś
- Dzi kuj .
ę ę
- My la a kiedy o karierze w psychologii?
ś ł ś
ś
- Och... wie pan. Przemkn o mi to przez my l. Jeszcze nie wiem, jaki kierunek wybior w
ęł
ś
ę
college'u.
- A wi c planujesz i do college'u? - W jego g osie s ycha niedowierzanie. - Mo e
ę
ść
ł
ł
ć
ż
Franklin Community?
Janie mruga, ura ona.
ż
Czuje si uboga.
ę
Jakby dlatego, e mieszka w gorszej cz ci miasta, mo na by o od niej mniej wymaga .
ż
ęś
ż
ł
ć
- Chcia abym - odpowiada, nadaj c g osowi lekki akcent -gdybym nie spodziewa a si
ł
ą
ł
ł
ę
dzieciaka, zreszt moja mamcia nie mo e ju mieszka sama w przyczepie. Musz znale
ą
ż
ż
ć
ę
źć
tatu ka bachora, eby wyci gn od niego troch kaski, rozumie pan?
ś
ż
ą ąć
ę
Pan Wang gapi si na ni .
ę
ą
Dzwoni dzwonek, Janie odwraca si , wychodzi i sp niona wpada na chemi .
ę
óź
ę
- Przepraszam - m wi bezg o nie do pana Durbina i przemyka na swoje miejsce na ty ach
ó
ł ś
ł
klasy. Pozostali ju pracuj , fanie przepisuje r wnania z tablicy. Wci nie mo e wyj ze
ż
ą
ó
ąż
ż
ść
zdumienia, jak dobrze teraz widzi.
Pochyla si nad sto em i gryzmoli na kawa ku kartki z notesu, raz po raz sprawdzaj c
ę
ł
ł
ą
obliczenia. Pan Durbin przechadza si po klasie, podpowiadaj c i jak zwykle artuj c z uczniami.
ę
ą
ż
ą
Od czasu do czasu Janie podnosi wzrok, eby sprawdzi , gdzie jest, obserwuje j zyk jego
ż
ć
ę
cia a, gdy rozmawia z uczniami. Od czasu tamtego drobnego incydentu kilka tygodni temu nie
ł
powiedzia ani nie zrobi niczego niestosownego i Janie zaczyna si zastanawia , czy si nie
ł
ł
ę
ć
ę
pomyli a. Czy to wydarzy o si naprawd ? Czy mo e tamtego dnia mia a tak pod y nastr j, e
ł
ł
ę
ę
ż
ł
ł
ó ż
sobie to wyobrazi a?
ł
Durbin jest naprawd wietnym nauczycielem.
ę ś
Chwil p niej przystaje nad jej sto em i sprawdza, jak jej idzie.
ę óź
ł
- Pi kny widok, Hannagan - m wi cicho. Ale nie patrzy na roztw r bulgocz cy weso o
ę
ó
ó
ą
ł
nad palnikiem.
Patrzy w dekolt jej bluzki, gdy Janie si pochy a.
ę
ł
Po lekcji zatrzymuje j w drodze do drzwi.
ą
- Masz dla mnie karteczk ? Janie nie wie, o co mu chodzi.
ę
- Karteczk ?
ę
- Usprawiedliwienie,
- Czego?
- Sp ni a si .
óź ł ś ę
Janie uderza si d oni w czo o.
ę ł ą
ł
- Ach tak! Hm... nie, nie mam, ale pan Wang zatrzyma mnie po ostatniej lekcji. Por czy za
ł
ę
mnie.
- Pan Wang, co?
- Tak.
- Zaczekaj tu, zadzwoni do niego.
ę
- Ale...
- Napisz ci usprawiedliwienie na nast pn lekcj , nic martw si . - Podnosi s uchawk i
ę
ę ą
ę
ę
ł
ę
wykr ca numer gabinetu pana Wanga.
ę
Pan Wang najwyra niej potwierdza, e zatrzyma Janie po lekcji. Dzwoni dzwonek. Wang
ź
ż
ł
m wi co jeszcze i Durbin chichocze.
ó
ś
- Doprawdy - Zn w s ucha. - Racja. - Zerka na Janie z ukosa. Jego wzrok zatrzymuje si
ó
ł
ę
na jej biu cie, gdy odk ada s uchawk .
ś
ł
ł
ę
- Dobrze, jeste w porz dku - stwierdza z u miechem. - A wi c, kto jest tatusiem twojego
ś
ą
ś
ę
dziecka?
Janie u miecha si za enowana.
ś
ę ż
- To by taki arcik - wyja nia, oblizuj c wargi. - Dzi kuj . Mo e mi pan wypisa to
ł
ż
ś
ą
ę ę
ż
ć
usprawiedliwienie?
- Oczywi cie - odpowiada leniwie Durbin. Si ga po pi ro i pisze co na kwadratowym
ś
ę
ó
ś
kawa ku papieru z makulatury. Wyci ga r k ze wistkiem, tak eby Janie musia a do niego
ł
ą
ę ę
ś
ż
ł
podej . - Jak to brzmi? - U miecha si szeroko.
ść
ś
ę
Janie bierze wistek.
ś
- Mam to przeczyta ? - pyta.
ć
Durbin kiwa g ow i gryzmoli co na nast pnej kartce.
ł ą
ś
ę
- A to dla twojego nast pnego nauczyciela. Janie wyci ga r k .
ę
ą
ę ę
- Aha - m wi. – Yy…
ó
- Na pierwszej kartce masz informacje o przyj ciu, kt re urz dzam co semestr u siebie w
ę
ó
ą
domu, tylko dla uczestnik w zaj z chemii. Przygotowa aby dla mnie ulotki, kt re m g bym
ó
ęć
ł
ś
ó
ó ł
wszystkim rozda ?
ć
Janie patrzy na kartk .
ę
- Oczywi cie. Z przyjemno ci .
ś
ś ą
- Wygl dasz na osob znaj c si na grafice komputerowej -ci gnie Durbin. - Wiesz, co
ą
ę
ą ą ę
ą
mam na my li. - Przebiera palcami. - Z elektronik za pan brat.
ś
ą
- To pewnie przez te kujo skie okulary - odpowiada g adko Janie.
ń
ł
- Masz bardzo adne okulary, Janie. Lepiej w nich widzisz?
ł
- Tak, wietnie. Dzi kuj , e pan pyta. - U miecha si . -chyba powinnam... i na
ś
ę ę ż
ś
ę
ść
nast pn lekcj . Nie ma pan zaj na tej godzinie?
ę ą
ę
ęć
- Nie. Mam teraz wolne.
- O, super. Chcia am pana ju wcze niej o to zapyta : czy przygotowuje pan uczni w na
ł
ż
ś
ć
ó
jaki kiermasz albo olimpiad
ś
ę
chemiczn ?
ą
Pan Durbin puka si z namys em w brod .
ę
ł
ę
- W tym roku nie planowa em, bo kiermasz odbywa si na MTU ale jeste ju trzeci
ł
ę
ś ż
ą
osob , kt ra mnie o to pyta. Jeste zainteresowana zebraniem zespo u? Musimy si pospieszy . To
ą ó
ś
ł
ę
ć
ju w przysz ym miesi cu.
ż
ł
ą
Janie b yszcz oczy.
ł
ą
- O tak - m wi. - Bardzo bym chcia a pojecha !
ó
ł
ć
- To kawa drogi. B dziemy musieli zarezerwowa hotel. Czy to... wykonalne? Chyba nie
ł
ę
ć
ma adnych pieni dzy na ten cel.
ż
ę
Janie si u miecha.
ę ś
- Mog wyda kilkaset dolc w. Pan Durbin przygl da si jej uwa nie.
ę
ć
ó
ą
ę
ż
- My l , e to mo e by wspania e prze ycie - m wi powoli niskim g osem.
ś ę ż
ż
ć
ł
ż
ó
ł
Janie kiwa g ow .
ł ą
- Super! Prosz da mi zna . Wkr tce dostarcz panu t( ulotki. Dziesi kopii?
ę ć
ć
ó
ę
ęć
- Nie ma po piechu. Impreza odb dzie si dopiero w pierwszym tygodniu marca.
ś
ę
ę
Dziesi kopii b dzie w sam raz. Na wszelki wypadek zr b dwana cie, Finch zawsze wszystko
ęć
ę
ó
ś
gubi. Dzi kuj , Janie.
ę ę
- Zawsze do us ug - m wi Janie i si rumieni. - To znaczy. .. no, wie pan. - Wybucha
ł
ó
ę
miechem i kr ci g ow , jakby by a zawstydzona. - Niewa ne,
ś
ę
ł ą
ł
ż
Durbin u miecha si do jej biustu.
ś
ę
- Do zobaczenia jutro.
Godzina 14.05
Janie siada przy stoliku i ukradkiem wyjmuje kom rk z plecaka. W czaj . Wysy a Cabelowi
ó ę
łą
ą
ł
SMS-a. „Dasz rad zdoby listy uczni w chemii z poprzednich lat?”
ę
ć
ó
Chwil p niej dostaje odpowied . „Spoko. O 4?"
ę óź
ź
Janie pochyla si do przodu i go zauwa a. Cabel mruga, Janie u miecha si i kiwa g ow .
ę
ż
ś
ę
ł ą
Godzina 15.15
Janie dzwoni do pani Kapitan
- Chyba uda o mi si nam wi Durbina, eby zabra grup uczni w na kiermasz
ł
ę
ó ć
ż
ł
ę
ó
chemiczny. Odbywa si w przysz ym miesi cu. A w Houghton.
ę
ł
ą
ż
- Doskona a robota, Janie. B dzie musia wzi ze sob przyzwoitk . Nic ci nie grozi.
ł
ę
ł
ąć
ą
ę
- Urz dza te przyj cie dla uczestnik w zaj z chemii. Chyba urz dza je co roku, w
ą
ż
ę
ó
ęć
ą
marcu i listopadzie.
Kapitan milczy. Przygl da notatki.
ą
- Bingo. Pierwszy telefon nagrano pi tego marca. Drugi na pocz tku listopada. Chyba
ą
ą
wpadli my na trop, Janie. Dobra robota.
ś
Janie roz cza si , czuj c nerwowe podniecenie. To zbyt pokr cone, my li.
łą
ę
ą
ę
ś
Godzina 16.00
U Cabela Janie odtwarza z pami ci rozmow z Durbinem, cho zaraz po przyj ciu na nast pn
ę
ę
ć
ś
ę ą
lekcj zrobi a notatki. Cabel nie wiruje, tak jak obieca .
ę
ł
ś
ł
Zdoby list uczni w z poprzedniego semestru, a tak e z ubieg ej wiosny.
ł
ę
ó
ż
ł
- Sprytne, Cabe.
- Jutro poszukam dziewczyn, kt re Durbin kiedy uczy , i sprawdz , na jakie zaj cia
ó
ś
ł
ę
ę
chodz teraz.
ą
- Super - m wi Janie.
ó
Skleca napr dce ulotk informuj c o przyj ciu. Ma si odby w sobotni wiecz r,
ę
ę
ą ą
ę
ę
ć
ó
czwartego marca. Drukuje pi tna cie kopii. Dwie wr cza Cabelowi.
ę ś
ę
- Jedna dla ciebie, jedna dla Kapitan.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcia bym tam by .
ł
ć
- B dziesz przecie w pobli u?
ę
ż
ż
- No, raczej.
Janie wstaje i go obejmuje.
- Musz lecie .
ę
ć
Cabel patrzy na ni t sknie.
ą ę
- Mam si martwi , e od trzech tygodni nie u mnie na noc?
ę
ć ż
- Mog zosta jutro? Cabel si u miecha.
ę
ć
ę ś
- W sobot tez?
ę
- Tak, Nic musisz nigdzie i ?
ść
- Nie w ten weekend.
- No to jeste my um wieni.
ś
ó
- Super. Na razie. - Przyci gaj do siebie, eby poca owa , a potem Janie ucieka, biegn c
ą ą
ż
ł
ć
ą
przez nieg.
ś
Godzina 18.37
Janie zabiera si do raport w pani Stubin. Wie, e Kapitan chce, eby si z nimi zapozna a. A ma
ę
ó
ż
ż
ę
ł
je ju prawie od miesi ca. Ale wszystko jest takie interesuj ce, a ona uczy si jak szalona. Jak
ż
ą
ą
ę
wyci ga informacje ze sn w. Sk d wiedzie , czego w danym nie szuka . Pani Stubin potrafi a
ą ć
ó
ą
ć
ś
ć
ł
czasem zatrzyma sen i przesun obraz jak w obiektywie aparatu, eby zobaczy tak e to, co
ć
ąć
ż
ć
ż
jest za ni . Kilka razy wspomina a o przewijaniu snu, eby obejrze co dwa razy. Janie nie uda o
ą
ł
ż
ć ś
ł
si jeszcze zrobi adnej z tych rzeczy. Pr buje na ka dej godzinie nauki w asnej. Mo e spr buje
ę
ć ż
ó
ż
ł
ż
ó
te z Cabelem w ten weekend.
ż
Godzina 22.06
Janie zbli a si do ko ca ostatniej teczki. Czytaj c, pociera skronie. Boli j g owa. Idzie do kuchni
ż
ę
ń
ą
ą ł
po tabletk przeciwb low i szklank wody i wraca do czytania.
ę
ó
ą
ę
Jest zafascynowana. Oczarowana. Uk ada w my lach list pyta do pani Stubin i zamierza
ł
ś
ę
ń
wkr tce odwiedzi j we nie.
ó
ć ą
ś
W ko cu zamyka ostatni teczk i odk ada na bok. Zosta o tylko kilka lu nych kartek i
ń
ą
ę
ł
ł
ź
cienki zielony ko onotatnik.
ł
Janie zerka na kartki. To odr czne notatki, nagryzmolone nieczytelnie i wychodz ce poza
ę
ą
linie. Pozosta e raporty by y napisane na maszynie. Janie cieszy si , e nie musia a czyta ca o ci
ł
ł
ę ż
ł
ć ł ś
w takiej formie. Musia y zosta spisane pod koniec kariery pani Stubin, kiedy ju przesz a na
ł
ć
ż
ł
emerytur i straci a wzrok
ę
ł
Janie odk ada kartki i otwiera notes.
ł
Czyta pierwsz linijk . Jest napisana pewnym, zamaszystym pismem - niesko czenie
ą
ę
ń
bardziej czytelnym ni notatki le ce na ku. Wygl da jak tytu ksi ki.
ż
żą
łóż
ą
ł
ąż
Podr ku wiat u
óż
ś
ł
autorstwa Marthy Stubin
Pod tytu em jest dedykacja.
ł
„Ten dziennik dedykuj owcom sn w. Zosta napisany specjalnie dla tych, kt rzy p jd w
ę ł
ó
ł
ó
ó ą
moje lady, gdy ju odejd .
ś
ż
ę
Na informacje, kt rymi chc si podzieli , sk adaj si dwie rzeczy: rado i l k. Je li nie
ó
ę ę
ć
ł
ą ę
ść ę
ś
chcecie wiedzie , co was czeka, prosz , zamknijcie ten dziennik ju teraz. Nie przewracajcie
ć
ę
ż
strony.
Je li macie jednak do odwagi i pragniecie zmierzy si z najgorszym, mo e lepiej
ś
ść
ć ę
ż
b dzie wiedzie . Ale wiedza ta mo e was prze ladowa do ko ca ycia. Prosz , zastan wcie si
ę
ć
ż
ś
ć
ń ż
ę
ó
ę
nad tym powa nie. To, co zaraz przeczytacie, budzi o wiele wi kszy l k ni rado .
ż
ę
ę
ż
ść
Przykro mi, ale nie mog podj tej decyzji za was. Ani nikt inny. Musicie to zrobi sami.
ę
ąć
ć
Prosz , nie obarczajcie innych t odpowiedzialno ci . To ich zniszczy.
ę
ą
ś ą
Cokolwiek zdecydujecie, czeka was d uga i ci ka droga. Oby cie nie a owali.
ł
ęż
ś
ż ł
Zastan wcie si . B d cie pewni swojej decyzji, cokolwiek wybierzecie.
ó
ę ą ź
Powodzenia, przyjaciele,
Martha Stubin, owczyni sn w".
ł
ó
Janie zbiera si na md o ci.
ę
ł ś
Notes zsuwa jej si z kolan.
ę
Zamyka go.
Wbija wzrok w cian , z trudem oddychaj c.
ś
ę
ą
Chowa twarz w d oniach.
ł
A potem.
Powoli.
Podnosi notes.
Wk ada go do pude ka.
ł
ł
Uk ada na nim teczki.
ł
I chowa pude ko g boko w szafie.
ł
łę
Godzina 3.33
Janie spada na eb na szyj . Patrzy w d i widzi pana Durbina, kt ry czeka, a wyl duje.
ł
ę
ół
ó
ż
ą
mieje si paskudnie, wyci gaj c do niej r ce.
Ś
ę
ą ą
ę
Zanim uda mu si j z apa , Janie rzuca si w bok i zostaje wessana na Center Street,
ę ą ł
ć
ę
ci gni ta z powietrza na awk , na kt r opada. Pan Durbin znika.
ś ą ę
ł
ę
ó ą
Obok awki na w zku inwalidzkim siedzi Martha Stubin.
ł
ó
- Masz pytania - stwierdza szorstko.
Zaniepokojona Janie pr buje z apa oddech. Zaciska d onie na pod okietnikach awki.
ó
ł
ć
ł
ł
ł
- Co si dzieje?! - krzyczy.
ę
Pani Stubin ma nieobecny wzrok. Z k cika jej oka sp ywa krwawa za i powoli toczy si po
ą
ł
ł
ę
pomarszczonym policzku. Ale m wi tylko:
ó
- Porozmawiajmy o twoim zadaniu.
- Ale co z zielonym notesem?
- Nie ma adnego zielonego notesu.
ż
- Ale... pani Stubin!
Pani Stubin odwraca si do Janie i rechocze.
ę
Janie patrzy na ni .
ą
A potem...
Pani Stubin zmienia si w pana Durbina. Jego twarz rozp ywa si powoli, a zostaje tylko
ę
ł
ę
ż
wydr ona czaszka.
ąż
Janie wci ga gwa townie powietrze.
ą
ł
Oblewa si zimnym potem.
ę
I budzi si , siadaj c z wrzaskiem na ku.
ę
ą
łóż
Odrzuca ko dr , zeskakuje na pod og , zapala wiat o i zaczyna chodzi tam i z powrotem
ł ę
ł ę
ś
ł
ć
pomi dzy drzwiami a kiem, staraj c si uspokoi .
ę
łóż
ą
ę
ć
- To nie wydarzy o si naprawd - pr buje przekona sam siebie. - To nic by a pani
ł
ę
ę
ó
ć
ą
ł
Stubin. To by koszmar senny. Tylko koszmar. Nie pr bowa am si tam dosta .
ł
ó
ł
ę
ć
Ale teraz boi si znowu zasn .
ę
ąć
Boi si wr ci na Center Street.
ę
ó ć
27 stycznia 2006
Janie my lami jest daleko, wewn trz zielonego notesu, wspomina koszmar. Chodzi szkolnymi
ś
ą
korytarzami jak w transie i o ma o nie wpada na Carrie mi dzy zaj ciami z Wstydziochem i
ł
ę
ę
Doktorkiem.
- Hej, Janers, masz ochot spotka si wieczorem?
ę
ć ę
- Jasne. - Janie si zastanawia. - Hm, nie, nie mog . Przykro mi.
ę
ę
Carrie patrzy na ni dziwnie.
ą
- Dobrze si czujesz? Chyba nie zamierzasz zas abn , co?
ę
ł
ąć
Janie wraca my lami na ziemi i u miecha si .
ś
ę ś
ę
- Przepraszam. Nic mi nie jest. Po prostu mam mas spraw na g owie. College i takie tam.
ę
ł
Musz wype ni ton papierzysk, w domu mam burdel, a poza tym czuj , e zaraz rozboli mnie
ę
ł ć
ę
ę ż
eb.
ł
- Spoko - m wi Carrie. - Pomy la am tylko, e zainteresuj ci najnowsze ploteczki. -
ó
ś ł
ż
ą ę
Sprawia wra enie rozczarowanej. Oczywi cie ostatnio chce si spotyka z Janie tylko wtedy, gdy
ż
ś
ę
ć
Stu gra akurat w pokera. Ale Janie nie ma nic przeciwko temu, e Carrie odzywa si do niej, kiedy
ż
ę
jej ch opak jest zaj ty. Ma i tak do zaj bez Carrie kr c cej si bez przerwy w pobli u.
ł
ę
ść
ęć
ę ą
ę
ż
- A co z Melind ?
ą
- Dzi ki - odpowiada z sarkazmem Carrie - ale nie musisz organizowa mi czasu. Sama
ę
ć
potrafi si sob zaj . Z api ci p niej.
ę ę
ą
ąć ł ę ę óź
Janie mruga.
- Jak sobie chcesz - mruczy pod nosem. I wchodzi do pokoju pana Wanga. Pan Wang
obserwuje j , udaj c, e czyta trzyman w r ku kartk . Janie u miecha si odruchowo, Kiedy
ą
ą ż
ą
ę
ę
ś
ę
Wang nie odpowiada u miechem ani nie odwraca wzroku, mruga do niego.
ś
To wystarcza.
Wang czerwienieje i siada gwa townie na krze le.
ł
ś
Trzecia godzina. Zaj cia z panem Durbinem. Janie czeka do ko ca lekcji, eby pokaza
ę
ń
ż
ć
mu ulotki informuj ce o imprezie czwartego marca. Bez po piechu pakuje swoje rzeczy. Wkr tce
ą
ś
ó
zostaje w klasie sama. K tem oka widzi, e Durbin j obserwuje.
ą
ż
ą
Wyjmuje ulotki i podchodzi szybkim krokiem do jego biurka, jakby nie chcia a si sp ni
ł
ę óź ć
na nast pn lekcj .
ę ą
ę
- Mo e by ?
ż
ć
Durbin bierze ulotki i gwi d e z aprobat .
ż ż
ą
- Wspaniale. - Odwraca si do niej i unosi brwi. - Podoba mi si - stwierdza, patrz c
ę
ę
ą
teraz na ni .
ą
Janie pochyla si nieco nad jego biurkiem.
ę
- Mo e pan liczy na wi cej, gdyby pan potrzebowa .
ż
ć
ę
ł
Durbin prze yka lin .
ł
ś ę
- B d ci trzyma za s owo. Janie si u miecha.
ę ę ę
ł
ł
ę ś
- Musz lecie .
ę
ć
- Zanim wyjdziesz... - zaczyna Durbin. - Dosta em zgod , na zabranie si demki uczni w
ł
ę
ó
ó
na kiermasz chemiczny. Je li wci jeste zainteresowana... Kiermasz wypada dwudziestego
ś
ąż
ś
lutego. Wyjedziemy w niedziel dziewi tnastego w po udnie, roz o ymy nasz wystaw ,
ę
ę
ł
ł ż
ą
ę
/ostaniemy na noc, we miemy udzia w kiermaszu i wyruszymy w drog powrotn o osiemnastej
ź
ł
ę
ą
w poniedzia ek, wi c stracimy tylko jeden dzie zaj . Tu masz informacje i druczek dla
ł
ę
ń
ęć
rodzic w, e wyra aj zgod . Koszt wyjazdu wynosi dwie cie siedemdziesi t dolar w plus
ó
ż
ż ą
ę
ś
ą
ó
pieni dze na posi ki. Jedziesz?
ą
ł
Janie si u miecha.
ę ś
- Tak. - Bierze od Durbina wistek papieru i wypada z klasy, eby nie sp ni si na
ś
ż
óź ć ę
nast pn lekcj , zerkaj c w biegu na list uczni w jad cych na kiermasz. Jest na niej jedyn
ę ą
ę
ą
ę
ó
ą
ą
osob ze swojej klasy.
ą
Doskonale, my li.
ś
Na lekcjach z Palantem, G upkiem i Dupkiem nie dzieje si nic ciekawego. Odk d Cabel
ł
ę
ą
nam wi Janie na treningi, nawet polubi a wuef. Cho wola aby nie mie do czynienia z Dupkiem.
ó ł
ł
ć
ł
ć
Uwielbia za to kurs samoobrony, na kt ry chodzi dwa razy w tygodniu. Czasem Cabel pozwala jej
ó
wiczy na sobie.
ć
ć
Ale nie za cz sto.
ę
Nie po tym, jak cisn a nim o gleb .
ęł
ę
Wuef znowu jest koedukacyjny i trener Dupek Crater t umaczy na jej przyk adzie,
ł
ł
dlaczego dziewczyny nie graj ju przeciwko ch opakom w gry kontaktowe. Dlatego e zgniot a
ą ż
ł
ż
ł
Cabelowi jaja w meczu koszyk wki w ubieg ym semestrze. Specjalnie.
ó
ł
Dzi Dupek przeprowadza wymagane przez stan testy si owe i Janie ustanawia klasowy
ś
ł
rekord dziewcz t w podci ganiu si na dr ku. Gdy tak wisi, Dupek dostrzega jej umi nione
ą
ą
ę
ąż
ęś
ramiona oraz przedramiona i przezywa j Buffy. Janie przewraca oczami i a uje, e Crater nie
ą
ż ł
ż
stoi na wprost niej. Obiecuje sobie, e je li kiedykolwiek spotka go w ciemnej uliczce, nauczy go
ż
ś
piewa cienkim g osem.
ś
ć
ł
W czytelni jest cicho. Janie zostaje wci gni ta tylko w jeden sen i to s aby. Nie jest to
ą
ę
ł
koszmar. Kiedy orientuje si , e to seksualna fantazja z dw jk uczni w ostatniej klasy, kt rych
ę ż
ó ą
ó
ó
nie ma wcale ochoty ogl da nago w rolach g wnych, opuszcza sen. Wyrywa si z niego.
ą ć
łó
ę
U miecha si triumfalnie.
ś
ę
Cabel j obserwuje - Janie pokazuje mu uniesione kciuki i posy a u miech. Cabel
ą
ł
ś
odpowiada tym samym.
Sko czy a odrabia lekcje zadane na weekend, wi c ma czas, eby zrobi kilka notatek o
ń
ł
ć
ę
ż
ć
Durbinie i Wangu.
Poprawka: o Szcz ciarzu i Doktorku.
ęś
A potem po prostu siedzi, wpatruj c si w przestrze .
ą
ę
ń
Gdy my li o pani Stubin i zielonym ko onotatniku, ogarniaj ... c ... strach.
ś
ł
ą óż
W drodze ze szko y do domu Janie wpada na chwil do spo ywczego, kupi kilka rzeczy
ł
ę
ż
ć
do domu, eby mama nie umar a z g odu, oraz kilka osobistych drobiazg w na weekend. Pakuje
ż
ł
ł
ó
torb . Szczoteczka do z b w, szampon oraz olejek do masa u i wieczki, kt re dosta a od
ę
ę ó
ż
ś
ó
ł
Kapitana. Wpycha wszystko do plecaka i idzie do domu Cabela, zostawiwszy matce kartk , gdzie
ę
jej szuka w razie potrzeby.
ć
Trenuj , bior prysznic, a potem uk adaj si obok siebie na gigantycznym fotelu
ą
ą
ł
ą ę
wype nionym kulkami i rozmawiaj o tym, jak min im dzie . Ale Janie nie mo e si skupi na
ł
ą
ął
ń
ż
ę
ć
rozmowie. Cichnie, rozmy laj c o zielonym notesie i zadaniu powierzonym im przez Kapitana.
ś ą
Cabel to zauwa a.
ż
- Gdzie jeste ? - pyta po chwili.
ś
Janie podrywa si . U miecha.
ę ś
- Przepraszam, skarbie... jestem tutaj. - Ale nie m wi prawdy. W my lach odgrywa po raz
ó
ś
kolejny sen o przemianie pani Stubin w Durbina, coraz bardziej przekonana, e to by koszmar, a
ż
ł
nie prawdziwa wizyta pani Stubin.
Cabel prostuje si w ciszy. Obserwuje jej twarz. Chrz ka.
ę
ą
Janie zauwa a go nagle, jedynego faceta, z kt rym chce by — i z kt rym ma sp dzi ca y
ż
ó
ć
ó
ę ć
ł
weekend. Odp dza my li o ohydnym koszmarze z Durbinem w roli g wnej i u miechaj c si ,
ę
ś
łó
ś
ą
ę
przekrzywia g ow .
ł ę
- Ups, znowu to zrobi am.
ł
Cabel patrzy na ni pytaj co.
ą
ą
- Zupe nie nie zwracasz na mnie uwagi.
ł
Janie g aszcze kciukiem jego policzek. Przyci ga do siebie jego g ow i ca uje go,
ł
ą
ł ę
ł
przesuwaj c j zykiem po jego z bach a udaje jej si go sk oni do tego samego.
ą ę
ę
ż
ę
ł
ć
Przyp yw czego - mi o ci? - sprawia, e Janie dostaje g siej sk rki. Ale przera a j my l o
ł
ś
ł ś
ż
ó
ż ą
ś
przysz o ci, w kt rej zawsze b dzie nad ni wisie to przekle stwo ze snami. Nigdy nie s dzi a,
ł ś
ó
ę
ą
ć
ń
ą ł
e b dzie kogo mia a. Nigdy nie wyobra a a sobie, e kto po wi ci a tyle, aby upora si z jej
ż ę
ś
ł
ż ł
ż
ś ś ę
ż
ć ę
dziwacznymi problemami. Zastanawia si , kiedy Cabel si ni znudzi i postawi na niej kresk .
ę
ę ą
ę
Rozpaczliwie odsuwa od siebie t my l. Dotyka gor cymi ustami jego karku.
ę
ś
ą
Szarpie jego koszulk i wsuwa pod ni dr ce palce, ponownie odkrywaj c jego
ę
ą
żą
ą
gruz owat sk r . Dotyka blizn na jego brzuchu i piersi. Wie, e Cabel czuje czasem to samo co
ł
ą ó ę
ż
ona - e z powodu jego problem w nikt nie b dzie chcia z nim by . Mo e nam dwojgu mog oby
ż
ó
ę
ł
ć
ż
ł
si naprawd uda , my li Janie. Parze odmie c w.
ę
ę
ć
ś
ń ó
Gdy si ca uj , palce Cabela sun powoli od ramienia Jani' do jej biodra. Potem zdejmuje
ę ł ą
ą
koszulk przez g ow i odrzuca j na bok. Przytula si do niej.
ę
ł ę
ą
ę
- Tak jest troch lepiej - szepcze jej do ucha.
ę
- Tylko troch ?
ę
Zimowy zmierzch p nego popo udnia ws cza si do pokoju. Janie si ga do guzik w
óź
ł
ą
ę
ę
ó
bluzki i rozpina je powoli. Pozwala bluzce si rozsun .
ę
ąć
Cabel nieruchomieje i wpatruje si w ni , nie wiedz c, co zrobi . Zamyka na chwil oczy
ę
ą
ą
ć
ę
i prze yka g o no lin .
ł
ł ś ś ę
Janie si ga mi dzy piersi i rozpina stanik.
ę
ę
A potem powoli odwraca twarz w jego stron .
ę
- Cabelu? - Patrzy mu w oczy.
- Tak - szepcze on. Z trudem dobywa g os.
ł
- Chc , eby mnie dotkn - m wi Janie, prowadz c jego d o . - Dobrze?
ę ż
ś
ął
ó
ą
ł ń
- O Bo e.
ż
Janie wyjmuje z kieszeni kupiony dopiero co kondom.
K adzie opakowanie na sk rze swojego brzucha.
ł
ó
Si ga do zapi cia d ins w.
ę
ę
ż ó
Cabel, kt remu na chwil odebra o mow , bezradny, z tylko jedn my l w g owie,
ó
ę
ł
ę
ą
ś ą
ł
wzdycha urywanie, dotykaj c jej sk ry, piersi, ud, a potem, gdy za oknem zapada zmrok, ca uj
ą
ó
ł ą
si tak, jak gdyby ich ycie zale a o od tych wsp lnych oddech w, i kochaj si zapami tale po
ę
ż
ż ł
ó
ó
ą ę
ę
raz pierwszy, oczami i cia ami, jakby ju nigdy nie mieli mie nast pnej okazji.
ł
ż
ć
ę
Wieczorem, gdy le w ku Cabela, Janie wie, e nadszed czas. Zanim przeczyta zielony
żą łóż
ż
ł
notes, zanim to, co ma si wydarzy , wydarzy si , musi powiedzie mu, co czuje. Bo tylko on si
ę
ć
ę
ć
ę
liczy.
wiczy w my lach.
Ć
ś
Obraca w ustach s owa.
ł
A potem po raz pierwszy wypowiada je na g os:
ł
- Kocham ci , Cabe.
ę
Cabel milczy, a ona zastanawia si , czy zasn .
ę
ął
Ale on wtula twarz w jej kark.
1 lutego 2006
Przez ca y tydzie Janie wymienia a zdania pe ne seksualnych podtekst w z panem Durbinem,
ł
ń
ł
ł
ó
zmieszane spojrzenia z panem Wangiem oraz k liwe uwagi z trenerem Craterem.
ąś
Cabel tropi uczni w chodz cych w poprzednim semestrze na chemi dla
ó
ą
ę
zaawansowanych. Pracuje jak szalony na drugim planie, niewiele o tym m wi c. Panuje nad
ó ą
uczuciami, jakie budzi w nim oble ny go przebywaj cy w pobli u kobiety, kt r kocha. Wie,
ś
ść
ą
ż
ó ą
e je li powie to, co naprawd my li atmosfera mi dzy nimi zn w zrobi si napi ta.
ż
ś
ę
ś
ę
ó
ę
ę
- A wi c - zaczyna ostro nie - na wycieczk jedziecie ty i sz stka innych uczni w plus
ę
ż
ę
ó
ó
Durbin. A kto b dzie wasz przyzwoitk ?
ę
ą
ą
Janie podnosi wzrok znad podr cznika chemii. ,
ę
- Pani Pancake. Cabel zapisuje to w notesie.
- Cztery dziewczyny Macie wsp lny pok j?
ó
ó
- Nie, my la am, e b d spa w pokoju Durbina - odpowiada Janie.
ś ł
ż ę ę
ć
- Ha, ha, ha. - Cabel patrzy na ni gro nie, a potem wyrywa jej podr cznik i rzuca si na
ą
ź
ę
ę
ni . Zatapia palce w jej w osach i ca uje. - Prosisz si o k opoty, Hannagan - mruczy
ą
ł
ł
ę
ł
- A ty jeste ...? - pyta Janie. Chichocze,
ś
- A ja to k opoty.
ł
Samodzielność
5 stycznia 2006, godzina 5.15
Janie, wyci gni ta na kanapie Cabela, w ko cu odnajduje pani Stubin na w asnych warunkach.
ą
ę
ń
ą
ł
Siedzi na awce. Pani Stubin jest tam, obok niej. Zapada zmierzch. Jak zwykle si pi deszcz.
ł
ą
- Wybieram si na ca onocny wyjazd z nauczycielem, kt rego podejrzewamy o
ę
ł
ó
molestowanie seksualne. Jedzie z nami kilka jego by ych uczennic, kt re mog by ofiarami -
ł
ó
ą
ć
m wi Janie.
ó
- Jak mamy por roku? - pyta pani Stubin. Janie patrzy na ni zaskoczona.
ą
ę
ą
- Zim . Jest luty.
ę
- W lu ny p aszcz, eby ukry dygotanie, je li zostaniesz wessana w czyj koszmar.
łóż ź
ł
ż
ć
ś
ś
Otul si nim. Jedziecie szkolnym autobusem?
ę
- Tak.
- Usi d z ty u. A je li zostaniesz wci gni ta w sen, kt ry jest nieistotny dla sprawy,
ą ź
ł
ś
ą
ę
ó
wyrwij si z niego. Nie marnuj si . Potrafisz si ju z nich wydosta , prawda?
ę
ł
ę ż
ć
- Najcz ciej tak, w ka dym razie ze zwyczajnych sn w. Z koszmar w nie zawsze.
ęś
ż
ó
ó
- Pracuj nad tym. To bardzo wa ne.
ż
- Chc spr bowa zatrzymywa sny. Zmienia k t patrzenia. Jak pani to robi a?
ę
ó
ć
ć
ć ą
ł
- Najwa niejsza jest koncentracja, tak jak wtedy, gdy koncentrujesz si , eby uciec ze snu,
ż
ę ż
Janie. Tak jak koncentrujesz si , eby pom c ludziom zmieni ich sen. Wpatrujesz si uwa nie w
ę ż
ó
ć
ę
ż
ni cego i przemawiasz do niego w my lach. M wisz mu, eby przesta . Najpierw spr buj
ś ą
ś
ó
ż
ł
ó
zmiany k ta patrzenia, to najprostsze. Potem spr buj zatrzyma sen. Kto wie, mo e kiedy
ą
ó
ć
ż
ś
nauczysz si robi zbli enia i przewija do ty u, to bardzo przydatne w sprawach kryminalnych. I
ę
ć
ż
ć
ł
nie przestawaj bada znaczenia sn w. Czytasz ksi ki na ten temat, prawda?
ć
ó
ąż
- Tak.
- Twoja praca b dzie atwiejsza, kiedy nauczysz si interpretowa cz
dziwnych
ę
ł
ę
ć
ęść
zjawisk, kt re zajmuj normalnie miejsce w snach. To te oka e si nieocenion pomoc .
ó
ą
ż
ż
ę
ą
ą
Przestudiuj moje zapiski, zobacz, jak ja interpretowa am sny przez te wszystkie lata.
ł
Janie kiwa g ow , a potem rumieni si , przypominaj c sobie, e pani Stubin jej nie widzi.
ł ą
ę
ą
ż
- Dobrze. Pani Stubin?
- Tak, Janie?
- Ten zielony notes...
- Ach, a wi c go znalaz a .
ę
ł ś
- Tak.
- M w dalej.
ó
- Czy Kapitan o nim wie? Czyta a go?
ł
- Nie. Notesu nie.
- Czy wie, na jakiej zasadzie dzia a owienie sn w?
ł ł
ó
- Co nieco - odpowiada ostro nie pani Stubin. -Rozmawia y my o tym przez te
ś
ś
ż
ł ś
wszystkie lata. Na pewno jest osob , z kt r mo esz porozmawia w razie potrzeby.
ą
ó ą
ż
ć
- Czy opr cz mnie i pani jest kto jeszcze, kto si na tym zna?
ó
ś
ę
Pani Stubin si waha.
ę
- Nic mi o tym nie wiadomo. Janie wierci si niespokojnie.
ę
- Czy powinnam go przeczyta ? Chce pani tego? Czy to co strasznego?
ć
ś
Pani Stubin milczy przez d u sz chwil .
ł ż ą
ę
- Nie odpowiem za ciebie na to pytanie. W dobrej wierze nie mog ci ani zach ca , ani
ę ę
ę ć
zniech ca do przeczytania go. Musisz zdecydowa sama, nie sugeruj c si moimi s owami.
ę ć
ć
ą
ę
ł
Janie wzdycha i si ga po d o staruszki, g aszcze ch odn , cienk jak papier sk r .
ę
ł ń
ł
ł
ą
ą
ó ę
- Tak my la am, e powie pani co takiego.
ś ł
ż
ś
Pani Stubin g aszcze s kat d oni mi kk d o Janie. U miecha si z alem i powoli rozp ywa w
ł
ę ą ł ą
ę ą ł ń
ś
ę ż
ł
mglistym wieczorze.
Godzina 7.45
Jest niedziela rano. Ju czas. Od znalezienia zielonego notesu min o dziesi dni.
ż
ęł
ęć
Janie w lizguje si na kilka minut do ka Cabela. Cabel drzemie tylko, nie ni, a ona
ś
ę
łóż
ś
przytula go mocno, chc c nacieszy si nim, zanim wyjdzie.
ą
ć ę
- Kocham ci , Cabe - szepcze.
ę
I wychodzi.
Wraca do swojego pokoju, dwie przecznice dalej.
Godzina 8.15
Notes le y z owieszczo na ku Janie, kt ra odwleka jak mo e chwil jego otwarcia.
ż ł
łóż
ó
ż
ę
Najpierw odrabia lekcje.
Robi sobie misk p atk w na mleku. niadanie - jeden z pi ciu najwa niejszych posi k w
ę ł ó
Ś
ę
ż
ł ó
w ci gu dnia. Nie nale y o nim zapomina .
ą
ż
ć
Godzina 10.01
Nie mo e ju d u ej zwleka .
ż
ż ł ż
ć
Wpatruje si w zielony notes.
ę
Otwiera go.
Czyta po raz kolejny pierwsz stron .
ą
ę
Oddycha g boko.
łę
Godzina 10.02
Jeszcze raz oddycha g boko.
łę
Godzina 10.06
Podnosi kom rk i wybiera skr t numer 2.
ó ę
ó
- Komisky - s yszy.
ł
Janie odzywa si piskliwym g osem. Chrz ka.
ę
ł
ą
- Witam, Kapitanie. Przepraszam, e dzwoni w...
ż
ę
- Nic nie szkodzi. Co si dzieje?
ę
- No wi c tak. Sny... Czy pani Stubin pokazywa a pani kiedykolwiek zawarto teczek?
ę
ł
ść
- Czyta am jej policyjne raporty, tak.
ł
- A pozosta e notatki, o kontrolowaniu sn w i tak dalej?
ł
ó
- Przejrza am kilka pierwszych lu nych kartek w teczce, ale czu am si tak, jakbym
ł
ź
ł
ę
narusza a jej prywatno , wi c od o y am je zgodnie z jej pro b .
ł
ść
ę
ł ż ł
ś ą
- Czy kiedykolwiek... rozmawia y cie o jej zdolno ciach? Milczenie.
ł ś
ś
Przed u aj ce si milczenie.
ł ż ą
ę
- Co masz na my li?
ś
Janie kuli si w ciszy.
ę
- Nie wiem. Nic. Kapitan si waha.
ę
- W porz dku.
ą
Nerwowe westchnienie.
- Kapitanie?
- Janie, czy wszystko w porz dku?
ą
- Tak - odpowiada Janie po chwili milczenia.
Kapitan nic nie m wi.
ó
Janie czeka. A Kapitan nie naciska.
- Dobra - m wi w ko cu Janie.
ó
ń
- Janie?
- Tak, Kapitanie - szepce.
- Czy martwisz si z powodu Durbina? Chcesz si wycofa ?
ę
ę
ć
- Nie, Kapitanie. Ani troch .
ę
- Je li co innego nie daje ci spokoju, mo esz mi o tym powiedzie .
ś
ś
ż
ć
- Wiem. Nic mi nie jest. Dzi kuj .
ę ę
- Mog udzieli ci rady, Janie?
ę
ć
- Pewnie.
- To tw j ostatni rok w liceum. Jeste zbyt powa na. Spr buj si zabawi . Id od czasu do
ó
ś
ż
ó
ę
ć ź
czasu na kr gle albo do kina, co?
ę
Janie u miecha si niepewnie.
ś
ę
- Tak jest.
- Dzwo , kiedy tylko zechcesz, Janie - m wi Kapitan.
ń
ó
Janie ma ci ni te gard o.
ś ś ę
ł
- Do widzenia - m wi w ko cu.
ó
ń
I si roz cza.
ę
łą
Godzina 10.59
Janie oddycha g boko.
łę
Odwraca stron .
ę
Jest pusta.
Godzina 11.01
Odwraca pust stron .
ą
ę
Widzi znajome pismo.
Wyg adza stron .
ł
ę
A potem o dek podchodzi jej do gard a i zamyka notes. Odk ada go do pude ka.
ż łą
ł
ł
ł
I do szafy.
Godzina 11.59
Janie dzwoni do Carrie.
- Masz ochot na kr gle?
ę
ę
Wyobra a sobie, jak Carrie kr ci g ow ze miechem, idzie powt rzy jej s owa Stu i
ż
ę
ł ą
ś
ó ć
ł
wraca do telefonu.
- Ale z ciebie frajerka, Hannagan. Czemu by nie? Chod my na kr gle.
ź
ę
Konkrety
13 lutego 2006
Imiona i plany lekcji uczestnik w zaj z chemii s wyryte w pami ci Janie. Problem polega na
ó
ęć
ą
ę
tym, e wi kszo kujon w nie sypia w szkole. A nawet gdyby zdarzy o im si zasn ,
ż
ę
ść
ó
ł
ę
ąć
nierozwi zana pozostaje kwestia, jak Janie mia aby si znale w tym samym pomieszczeniu.
ą
ł
ę
źć
Wydaje si to niemo liwe.
ę
ż
A poniewa jest zima, czajenie si po nocach pod ich sypialniami nie ma sensu. Janie
ż
ę
wi e wielkie nadzieje z kiermaszem chemicznym. Stawia na niego wszystko.
ąż
Cabel pr buje nawi za kontakt z ka dym uczniem z listy. Ma z nimi wi cej zaj ni
ó
ą ć
ż
ę
ęć ż
Janie. Ale pozostaj wynio li, kojarz c go z popularnymi imprezowiczami z Hill ze wzgl du na
ą
ś
ą
ę
to, co czy o go kiedy z Shay Wilder. Cabel jest sfrustrowany.
łą
ł
ś
Z ca ego ich rocznika na chemi dla zaawansowanych chodzi osiemna cie os b. W
ł
ę
ś
ó
ubieg ym roku by o ich trzyna cie. Ca a trzynastka uko czy a liceum i zda a do college'u,
ł
ł
ś
ł
ń
ł
ł
niekt rzy a w po udniowej Kalifornii. Cabel ledzi wytrwale ich losy na wypadek, gdyby w ich
ó
ż
ł
ś
yciu przez te dziewi miesi cy, jakie up yn y od wr czenia dyplom w, zasz y zmiany.
ż
ęć
ę
ł ęł
ę
ó
ł
Ka dego wieczoru wysiaduje godzinami przed komputerem, ogl daj c ich b ogi, strony na
ż
ą ą
ł
Facebooku i Myspace, szukaj c szokuj cych opowie ci, kt rymi podzielili si - jak s dzili - tylko
ą
ą
ś
ó
ę
ą
z wybranymi osobami. Razem maj jedno wielkie nic.
ą
Jedynym punktem zaczepienia, jaki ma w tej chwili Janie, jest Stacey O'Grady, kt ra
ó
chodzi a na chemi w pierwszym semestrze. Maj razem z Janie nauk w asn . Stacey ni si
ł
ę
ą
ę ł
ą
ś ą ę
okropne koszmary, je li w og le pi. Co rzadko jej si zdarza.
ś
ó ś
ę
Jednak wiele os b nawiedzaj przera aj ce sny i o ile Janie wiadomo, o niczym to nie
ó
ą
ż ą
wiadczy. Nawet je li we nie pojawia si gwa ciciel. Janie wie, e sen o byciu cigan przez
ś
ś
ś
ę
ł
ż
ś
ą
gwa ciciela mo na odczyta dos ownie, ale raczej zdradza l k dotycz cy innej sfery ycia. L k,
ł
ż
ć
ł
ę
ą
ż
ę
kt ry czujesz, gdy co ci dogania, kiedy nie jeste w stanie szybciej biec albo straci e g os i nie
ó
ś ę
ś
ł ś ł
mo esz krzycze - to wszystko mo e po prostu wiadczy o zbyt du ym napi ciu w szkole lub w
ż
ć
ż
ś
ć
ż
ę
domu, albo o poczuciu bezradno ci. W a ciwie ka dy mo e si tak czu w ostatniej klasie.
ś
ł ś
ż
ż ę
ć
Mimo to Janie zaklina w duchu Stacey, eby zasn a w czytelni, aby m c lepiej przyjrze
ż
ęł
ó
ć
si jej koszmarom.
ę
Sze z dziesi ciu os b chodz cych na chemi to dziewczyny Janie nie zna dobrze adnej
ść
ę
ó
ą
ę
ż
z nich, ale odnosz si do siebie przyja nie. Ani jedna nie jedzie na kiermasz.
ą ę
ź
Kiedy Desiree Jackson zapraszaj do siebie do domu na wiecz r wsp lnej nauki przed
ą
ó
ó
zbli aj c si klas wk , Janie ochoczo przyjmuje zaproszenie. Mo e w ten spos b uda jej si
ż ą ą ę
ó ą
ż
ó
ę
zdoby jakie informacje. Kilku innym osobom pomys r wnie przypada do gustu. Umawiaj si
ć
ś
ł ó
ż
ą ę
na spotkanie o dziewi tnastej w czwartek u Desiree.
ę
Pan Durbin rozdaje ulotki z informacjami o imprezie maj cej si odby czwartego marca i
ą
ę
ć
Janie chce go o co zapyta .
ś
ć
- Co pan my li o zaproszeniu grupy z pierwszego semestru? Wi cej os b, lepsza zabawa.
ś
ę
ó
A mo e nie ma pan tyle miejsca w domu, panie Durbin?
ż
Janie przeje d a a obok domu pana Durbina. Cabel zdo a zdoby jego plan w urz dzie
ż ż ł
ł ł
ć
ę
miasta. Janie wku a go na pami . Dom ma trzy sypialnie i du kuchni po czon z
ł
ęć
żą
ę
łą
ą
przestronnym salonem. Razem z wyko czon piwnic z atwo ci pomie ci dwadzie cia i wi cej
ń
ą
ą ł
ś ą
ś
ś
ę
os b.
ó
Pan Durbin drapie si po brodzie.
ę
- Podoba mi si ten pomys . Klaso, co s dzicie? Nie macie nic przeciwko?
ę
ł
ą
Uczniowie chc wiedzie , kto w a ciwie mia by przyj . Durbin wymienia z pami ci
ą
ć
ł ś
ł
ść
ę
osiem nazwisk i klasa wyra a zgod .
ż
ę
- Super - m wi Janie. - Przygotuj jeszcze kilka ulotek. Powinni my wiedzie z
ó
ę
ś
ć
wyprzedzeniem, ile os b zamierza si pojawi .
ó
ę
ć
- Dobry pomys . Rety, osiemnastka dzieciak w. Wyczy cicie mi konto - artuje pan
ł
ó
ś
ż
Durbin.
Kilka dziewczyn oferuje si , e przynios przek ski, i pan Durbin z wdzi czno ci
ę ż
ą
ą
ę
ś ą
przyjmuje ich propozycj . Janie jest zaskoczona. My la a, e nie spodoba mu si ten pomys . Ale
ę
ś ł ż
ę
ł
Durbin niczym nie zdradza, e planuje co wi cej ni udan imprez dla maniak w nauki.
ż
ś ę
ż
ą
ę
ó
- Tylko ebym nie widzia , jak przynosicie alkohol - m wi lekko i u miecha si tak, jakby
ż
ł
ó
ś
ę
z racji m odego wieku potrafi czyta w my lach uczni w ostatnich klas i zamierza zdusi je w
ł
ł
ć
ś
ó
ł
ć
zarodku. Ale sama wzmianka o tym sprawia, e kilka os b wymienia porozumiewawcze
ż
ó
spojrzenia.
Powiedzia to specjalnie, my li Janie. eby zacz li o tym my le .
ł
ś
Ż
ę
ś ć
Durbin zatrzymuje j po lekcji.
ą
- To by wietny pomys , Janie. Mo e mog aby przyj z kilkoma dziewczynami troch
ł ś
ł
ż
ł
ś
ść
ę
wcze niej, eby pom c mi w przygotowaniach? - Rzuca jej bezradne spojrzenie kawalera.
ś
ż
ó
Janie dostaje g siej sk rki, ale u miecha si z udawanym podnieceniem.
ę
ó
ś
ę
- Super. To b dzie odlotowa impreza! Fantastyczny z pana nauczyciel. Zupe nie jakby by
ę
ł
ł
pan jednym z nas.
Durbin si u miecha.
ę ś
- Staram si . Sko czy em liceum zaledwie osiem lat temu. Nie jestem jakim starym
ę
ń
ł
ś
prykiem. - M wi to ospale, opieraj c si o bok biurka, z ramionami skrzy owanymi na piersi.
ó
ą
ę
ż
A potem wyci ga r k .
ą
ę ę
- Nie ruszaj si - prosi. - Masz rz s na policzku. - Leciutko przesuwa kciukiem po
ę
ę ę
policzku Janie, jego palce zatrzymuj si na linii jej w os w sekund d u ej ni to konieczne.
ą ę
ł ó
ę ł ż
ż
Janie spuszcza skromnie oczy, a potem podnosi g ow i patrzy mu prosto w twarz.
ł ę
- Dzi kuj - m wi cicho.
ę ę
ó
Durbin omiata j p omiennym spojrzeniem, kt rego wymowa jest jednoznaczna. Janie
ą ł
ó
waha si przez chwil , a potem macha mu leciutko palcami, odwraca si i wybiega z klasy na
ę
ę
ę
nast pn lekcj .
ę ą
ę
W czytelni Janie odnajduje Stacey i siada naprzeciwko niej. Janie chce by pierwsz osob ,
ć
ą
ą
kt ra powie jej o zaproszeniu na imprez u Durbina, eby m c oceni jej reakcj .
ó
ę
ż
ó
ć
ę
- Cze - m wi z u miechem.
ść
ó
ś
Zaskoczona Stacey podnosi wzrok znad ksi ki.
ąż
- O, cze , Janie. Jak leci? - Janie wzdryga si , widz c, e Stacey czyta
ść
ę
ą ż
Opowieść
podr cznej
ę
Margaret Atwood.
- Chodzi a w poprzednim semestrze na chemi do Durbina?
ł ś
ę
- Taak. — Stacey sprawia wra enie podejrzliwej.
ż
- I jedziesz na kiermasz chemiczny, zgadza si ?
ę
- A, o to chodzi. Tak. Ty te ?
ż
- Tak. Chyba b dzie fajnie. W przysz ym tygodniu b d na spotkaniu w sprawie naszej
ę
ł
ę ę
ekspozycji.
- Super. To nie powinno by trudne.
ć
- Tak naprawd przysz am w sprawie Durbina. Stacey mru y oczy.
ę
ł
ż
- Co z nim?
- Urz dza u siebie imprez dla uczestnik w zaj z chemii i nasza klasa postanowi a
ą
ę
ó
ęć
ł
zaprosi wasz klas .
ć
ą
ę
Na twarzy Stacey pojawia si g upawy u miech.
ę ł
ś
- Ale czad! Nie wspomina wam przypadkiem, co si wydarzy o w zesz ym semestrze, co?
ł
ę
ł
ł
Janie przekrzywia g ow .
ł ę
- Nie. M wi tylko, e wszyscy wietnie si bawili.
ó ł
ż
ś
ę
Stacey u miecha si szerzej. Pochyla si nad sto em
ś
ę
ę
ł
i szepcze:
- Wszyscy si kompletnie skuli. Nawet Durbin i Wang.
ę
Serce Janie podskakuje. Staraj c si nie zdradza zaskoczenia, pyta cicho:
ą
ę
ć
- Wang te tam by ?
ż
ł
- Tak. Durbin i Wang to kumple. Wydaje mi si , e grywaj razem w kosza czy co w tym
ę ż
ą
ś
stylu. Durbin twierdzi , e Wang ma zapewni rozrywk i panowanie nad t umem. - Wybucha
ł ż
ć
ę
ł
miechem, a potem powa nieje. - Nie m w nikomu o alkoholu, dobrze? Durbin i Wang mogliby
ś
ż
ó
sko czy za kratkami. Ale my, chemicy, jeste my lojalni. I potrafimy trzyma j zyk za z bami -
ń
ć
ś
ć ę
ę
dodaje, chichocz c sama do siebie.
ą
- Jasne - odpowiada powa nie Janie. - Nigdy bym na niego nie donios a, jest najlepszy.
ż
ł
- No, raczej - wzdycha Stacey. - Niez e z niego ciacho. Wang te nie jest z y, jak na snoba z
ł
ż
ł
Hill. - Dziewczyny chichocz cicho i Janie wyjmuje dodatkow ulotk o imprezie.
ą
ą
ę
- Tu masz namiary. My lisz, e dasz rad przyj ? Musimy okre li z g ry liczb os b,
ś
ż
ę
ść
ś ć
ó
ę ó
eby wiedzie , ile jedzenia przygotowa .
ż
ć
ć
- Jasne, e przyjd . Przyda mi si przerwa od tego szalonego tempa. Mam poda to dalej?
ż
ę
ę
ć
Wi kszo zaproszonych chodzi ze mn na fizyk .
ę
ść
ą
ę
- Pewnie. Jutro dam ci wi cej ulotek.
ę
- Bosko. To naprawd mi o ze strony waszej klasy, e nas zaprosili cie - dodaje z
ę
ł
ż
ś
u miechem.
ś
Janie te si u miecha.
ż ę ś
- Wi c my lisz, e wi kszo b dzie chcia a przyj ? Stacey zastanawia si przez
ę
ś
ż
ę
ść ę
ł
ść
ę
moment.
- Nie przychodzi mi do g owy nikt, kto by si nie ucieszy .
ł
ę
ł
Godzina 19.02
Janie ko czy robi notatki w domu Cabela i my li na g os.
ń
ć
ś
ł
- Robi si coraz zdziwniej i zdziwniej.
ę
Cabel czyta jej przez rami . Burczy pod nosem.
ę
- Zrobi t beznadziejn sztuczk z rz s ? Bo e, co za frajer. - Zaczyna chodzi po
ł ę
ą
ę
ę ą
ż
ć
pokoju.
- Spokojnie, wielkoludzie - mamrocze z roztargnieniem Janie, wklepuj c informacje
ą
zdobyte dzisiaj od Stacey. Kiedy ko czy, otwiera na ekranie ulotk i drukuje dziesi kopii.
ń
ę
ęć
Cabel rozmawia przez telefon.
- Tu Cabe - m wi. - Uwa am, e powinni my obserwowa wieczorami dom Durbina,
ó
ż
ż
ś
ć
dop ki... - Urywa. - O, dlatego to pani dowodzi. - U miecha si niepewnie do s uchawki. -
ó
ś
ę
ł
Dzi kuj , Kapitanie.
ę ę
Odk ada s uchawk .
ł
ł
ę
- Wiedzia a , e Kapitan ju od dw ch tygodni obserwuje dom Durbina?
ł ś ż
ż
ó
- Nie. Ale to dobry pomys . A tobie jak idzie, Cabe? To dziwne, e nie mog znale nikogo,
ł
ż
ę
źć
kto by nie lubi Durbina. Rozmawia e ju o tym ze swoimi nowymi kontaktami?
ł
ł ś ż
- Niekt rymi. Ale na razie wszystko wskazuje na to, e ma szanse zosta nauczycielem
ó
ż
ć
roku.
- Je li na gor c lini dzwoni jeden z uczni w, dlaczego nie doprowadzi sprawy do
ś
ą ą
ę
ł
ó
ł
ko ca i nie zgarn nagrody? Nie rozumiem tego. Nie wszyscy pij . A je li na przyj cie w
ń
ął
ą
ś
ę
ubieg ym roku przyszed kto , kto nie wiedzia , co to za impreza, dlaczego nie wycofa si
ł
ł
ś
ł
ł ę
ukradkiem, a przynajmniej nie porozmawia z kim o tym? Nigdy wcze niej o tym nie s ysza am.
ł
ś
ś
ł
ł
Carrie powinna chyba co wiedzie .
ś
ć
Cabe zn w zaczyna chodzi po pokoju. Po chwili m wi:
ó
ć
ó
- Carrie nie mia a sk d si dowiedzie . Ona, Melinda, Shay i imprezowicze z Hill to nie
ł
ą
ę
ć
naukowi maniacy. Na li cie nie ma ani jednej osoby, kt r widzia bym na imprezce w Hill. To
ś
ó ą
ł
dwa r ne wiaty.
óż ś
- Wi c jak w adz ma Durbin nad kujonami, e chc go chroni ?
ę
ą ł
ę
ż
ą
ć
Cabel my li intensywnie. Janie prawie widzi trybiki obracaj ce si w jego g owie. Zerka na
ś
ą
ę
ł
ulotki i ni z tego, ni z owego loguje si na swoje konto na gmailu i pisze mejla na adres, kt ry
ę
ó
poda jej Durbin.
ł
„Witam, Panie Durbin,
Rozmawia am dzi ze Stacey O'Grady, kt ra jest zachwycona zaproszeniem na Pa skie
ł
ś
ó
ń
przyj cie. Powiedzia a mi, e impreza w poprzednim semestrze by a bardzo udana. Je li nie ma
ę
ł
ż
ł
ś
Pan nic przeciwko temu, rozda ulotki pozosta ym uczestnikom kursu. Czy mo emy przyj obie
ł
ż
ść
godzink wcze niej, eby pom c Panu w przygotowaniach?
ę
ś
ż
ó
Wiem, e zabroni Pan przynosi alkohol, ale znam przepis na wietny deser, kt ry
ż
ł
ć
ś
ó
chcia am przygotowa ... Jest w nim likier mi towy. Odrobina. Na tyle ma o, e nawet po du ym
ł
ć
ę
ł ż
ż
kawa ku nikomu nie zaszumi w g owie. Czy ma Pan co przeciwko? Je li tak, zawsze mog
ł
ł
ś
ś
ę
przynie chrupki ry owe.
ść
ż
Janie Hannagan
PS Troch si martwi klas wk w pi tek - nauka i przygotowania do kiermaszu
ę ę
ę
ó ą
ą
zabieraj du o czasu. Czy mog si z panem spotka , eby om wi kilka wzor w?
ą ż
ę ę
ć ż
ó ć
ó
Dzi kuj , J."
ę ę
Naciska „wy lij" i zostawia komputer w czony, podkr caj c odrobin g o no na
ś
łą
ę ą
ę ł ś ść
wypadek, gdyby Durbin by zalogowany i szybko odpowiedzia .
ł
ł
- Co robisz? - pyta nagle Cabel.
- Flirtuj z Durbinem.
ę
- O. - Cabel zaczyna chodzi tam i z powrotem, a potem zn w si zatrzymuje. - Wiesz,
ć
ó
ę
chyba wreszcie rozumiem, jak musia a si czu . Pami tasz, jak zatrzyma a si pod moim
ł ś ę
ć
ę
ł ś ę
domem, kiedy by a u mnie Shay?
ł
- A... tak. Wry o mi si to w m zg jak pocisk.
ł
ę
ó
- Nie chcia em, eby to widzia a. Nie dlatego, e chcia em to przed tob ukry . Nie
ł
ż
ś
ł
ż
ł
ą
ć
chcia em sprawi ci b lu.
ł
ć
ó
Janie u miecha si do niego.
ś
ę
- Wiem. Kijowe uczucie, co?
- Doprowadza mnie to do sza u - przyznaje Cabel. - Je li ten dra zrobi ci krzywd , zabij
ł
ś
ń
ę
ę
go. Wci nie jestem przekonany, czy powinna tak si nara a .
ąż
ś
ę
ż ć
- W takim razie dobrze, e nie pracuj dla ciebie. - Wie, e zabrzmia o to oschle.
ż
ę
ż
ł
Cabel przystaje. Patrzy na ni .
ą
- Cholera. Masz racj . - Zn w zaczyna chodzi po pokoju. - Wi c uwa asz, e Durbin
ę
ó
ć
ę
ż
ż
jest sexy?
- Nie dziwi si , e dziewczyny na niego lec .
ę ę ż
ą
- A ty?
Janie wzdycha.
- Oj, Cabe. Shay jest lask , bogat , seksown , lubian . Cheerleaderk . Lecia e na ni ?
ą
ą
ą
ą
ą
ł ś
ą
- Nie. By a cz ci mojej pracy.
ł
ęś ą
- No w a nie.
ł ś
- Nie odpowiedzia a na moje pytanie. Janie waha si , nie chc c sk ama .
ł ś
ę
ą
ł
ć
- Durbin jest przystojny. Nie mog zaprzeczy . Ale kiedy zrobi t sztuczk z rz s ,
ę
ć
ł ę
ę
ę ą
dosta am g siej sk rki. On budzi we mnie l k, Cabe.
ł
ę
ó
ę
Cabel kiwa g ow z roztargnieniem, nie przestaj c chodzi po pokoju.
ł ą
ą
ć
- W porz dku. Troch mi lepiej.
ą
ę
Janie si u miecha. Rozumie go - tak samo ba a si o niego i Shay. I jest dumna, e zmieni
ę ś
ł
ę
ż
ł
stosunek do jej pracy.
- Kocham ci , wiesz? - m wi. Przychodzi jej to coraz atwiej.
ę
ó
ł
Cabel staje nad siedz c Janie i lekko masuje jej ramiona. Ale g os ma powa ny.
ą ą
ł
ż
- Ja te ci kocham, Janie.
ż ę
- I potrafi coraz lepiej o siebie zadba - dodaje Janie. - Moje zaj cia z samoobrony s
ę
ć
ę
ą
zar biste.
ą
Cabel targa jej w osy.
ł
- Ciesz si , e na nie chodzisz. Wiesz, e robisz si przypakowana? To bardzo sexy.
ę ę ż
ż
ę
Dop ki nie zaczniesz mnie t uc.
ó
ł
- Nie zmuszaj mnie, ebym zrobi a ci krzywd - ostrzega szeptem Janie. - Hej, mog
ż
ł
ę
ę
zosta na noc?
ć
- Kurcz , nie wiem, Jezu, jestem naprawd zarobiony i...
ę
ę
Janie u miecha si szeroko.
ś
ę
A potem s yszy d wi k przychodz cego mejla.
ł
ź ę
ą
„Janie,
LOL! Przynie ten deser. I butelk .
ś
ę
Oraz gromkie tak! na wszystkie pytania, kt re mi zada a i kt rych nie zada a .
ó
ł ś
ó
ł ś
Mo emy si spotka jutro (wt), eby om wi te wzory. W pozosta e dni jestem zaj ty do
ż
ę
ć
ż
ó ć
ł
ę
oko o si dmej wieczorem, ale je li nie potrzebujesz pe nego wyposa enia, zawsze mo esz wpa
ł
ó
ś
ł
ż
ż
ść
do mnie do domu po si dmej, jutro, albo w rod .
ó
ś
ę
Dave Durbin"
- Cholerny spryciarz - stwierdza Cabel. - Wie, e jutro s walentynki i w szkole odbywa
ż
ą
si wa ny mecz koszyk wki, a po lekcjach zbi rka kibic w i walentynkowa dyskoteka od
ę
ż
ó
ó
ó
si dmej do dziesi tej. Liczy na to, e nie b dziesz mog a przyj . - Cabel zastanawia si przez
ó
ą
ż
ę
ł
ść
ę
chwil . - Kiedy b dziesz odpisywa , nazwij go Dave. Prosi si o to.
ę
ę
ć
ę
To powiedziawszy, Cabel wychodzi z pokoju.
Janie wydyma usta i wciska „odpowiedz".
„Dave,
Mo e by w rod ko o smej? Wiem, gdzie mieszkasz. Dzi kuj !
ż
ć ś
ę ł ó
ę ę
J."
Wciska „wy lij" i czeka nieca minut na odpowied .
ś
łą
ę
ź
„Nie mog si doczeka .
ę ę
ć
Dave"
Janie wy cza komputer i znajduje Cabela w salonie, gdzie ogl da jaki stary western na
łą
ą
ś
kanale filmowym. W lizguje si na kanap obok niego.
ś
ę
ę
- Id do niego do domu w rod o smej - m wi. - B dziesz mnie ubezpiecza ?
ę
ś
ę ó
ó
ę
ł
Cabel otacza ramieniem jej szyj i przyci ga lekko do siebie.
ę
ą
- Jasne. I zawiadomi Kapitana.
ę
- Dobra - m wi Janie, wtulaj c si w niego.
ó
ą
ę
Po chwili ogl dania telewizji nastawionej tak cicho, e nie s ycha dialog w, Cabe m wi:
ą
ż
ł
ć
ó
ó
- Chcia bym wyj gdzie z tob jutro wieczorem. Mam ju powy ej uszu tego ci g ego
ł
ść
ś
ą
ż
ż
ą ł
ukrywania si . Nasz najwi ksz rozrywk jest podnoszenie ci ar w i decydowanie, czy zjemy
ę
ą
ę ą
ą
ęż ó
broku y, czy brukselk .
ł
ę
Janie wzdycha.
- Ja te . My lisz, e kiedy b dziemy mogli um wi si na randk ?
ż
ś
ż
ś ę
ó ć ę
ę
- Tak. Mo e tego lata... Na pewno jesieni . Kiedy uwolnimy si z tej paj czyny k amstw,
ż
ą
ę
ę
ł
jak zostawiamy w Fieldridge.
ą
Oboje powa niej .
ż
ą
Janie kiwa g ow .
ł ą
Opiera g ow na jego ramieniu.
ł ę
Cabel mierzwi jej w osy.
ł
- Hej, Cabe? - pyta Janie, gdy k ad si do ka.
ł ą ę
łóż
- Tak, skarbie?
- Mog po wiczy w nocy na twoich snach?
ę ć
ć
- Jasne. Nie musisz pyta .ć
- Dziwnie si czuj , je li nie zapytam, kiedy planuj to z wyprzedzeniem.
ę
ę ś
ę
- Nie ma sprawy. wiczysz co szczeg lnego?
Ć
ś
ó
- Tak... Bawi si w TiVo. Cabel si mieje.
ę ę
ę ś
- Masz na my li zatrzymywanie, przewijanie, takie rzeczy?
ś
- Dok adnie.
ł
- Interesuj ce. Mam nadziej , e ci si uda. Nie zabierzesz mnie ze sob , co?
ą
ę ż
ę
ą
- Nie tym razem. Musz by bardzo skoncentrowana. Ale kiedy naucz si to robi ,
ę
ć
ę ę
ć
ch tnie ci zademonstruj .
ę
ę
Cabel gasi wiat o i obejmuje j w pasie. G adzi jej brzuch kciukiem, jakby stroi gitar .
ś
ł
ą
ł
ł
ę
- Wiesz - m wi - mog aby mie naprawd niez zabaw z dobrym snem, kiedy
ó
ł
ś
ć
ę
łą
ę
nauczysz si to robi .
ę
ć
- Zgadnij, dlaczego chc wiczy na tobie? - odpowiada Janie, u miechaj c si w
ę ć
ć
ś
ą
ę
ciemno ci.
ś
- Uwa aj, bo p jdziesz jutro do szko y ca a zarumieniona od seksu.
ż
ó
ł
ł
Janie chichocze cichutko.
- To cz
planu, cukiereczku.
ęść
- To powinno podnieci Durbina. - W g osie Cabela s ycha gorycz.
ć
ł
ł
ć
Janie odwraca si w jego stron .
ę
ę
- Wymy li e ju , dlaczego nikt na niego nie donosi?
ś ł ś ż
- Chyba tak. Jest tylko kilka lat starszy, przystojny atletycznie zbudowany i naprawdę
zachowuje si tak, jakby lubi kujon w. Akceptuje i docenia ich cis e umys y. Jest uciele nieniem
ę
ł
ó
ś ł
ł
ś
lubianego, popularnego dzieciaka, kt rego fani nigdy nie byli popularni. A oni to ykaj .
ó
ł
ą
Janie odchrz kuje. Czeka.
ą
Zn w odchrz kuje.
ó
ą
- To znaczy... - j ka si Cabel - to znaczy niekt rzy tacy s , no wiesz. A inni, na przyk ad
ą
ę
ó
ą
ł
ty, przejrzeli jego poz i... tak dalej.
ę
- Mhm - mruczy Janie.
- I... tak bardzo ci kocham. A teraz si zamkn i zasn , eby ty mog a manipulowa
ę
ę
ę
ę ż
ś
ł
ć
moim umys em na kilkana cie sposob w.
ł
ś
ó
- S abo - m wi Janie - Ale ujdzie.
ł
ó
Cabel ni.
ś
Janie osuwa si w mrok, a potem do pokoju komputerowego.
ę
To sen oparty lu no na nocy kiedy si tam kochali. Obserwuje jego, obserwuje siebie,
ź
ę
zaskoczona tym, jak szybko znajduj po raz pierwszy wsp lny rytm.
ą
ó
Koncentruje si ze wszystkich si . Wpatruje w Cabela. Stop, my li, stop, stop.
ę
ł
ś
Mija minuta, ale nic si nie zmienia.
ę
Kolejna minuta.
A potem sen zwalnia.
Dziesi sekund p niej zatrzymuje si . W bardzo interesuj cym momencie, zauwa a
ęć
óź
ę
ą
ż
Janie.
Janie rozgl da si po pokoju, pr buj c wszystko zapami ta . Przybory biurowe na biurku;
ą
ę
ó ą
ę ć
zegar na cianie, kt ry te si zatrzyma ; kolory wszystkich przedmiot w. A potem zaczyna traci
ś
ó
ż ę
ł
ó
ć
kontrol nad sytuacj . Czuje, jak jej cia o si trz sie, s abnie, a sen zn w zaczyna biec ze sta
ę
ą
ł
ę
ę
ł
ó
łą
pr dko ci .
ę
ś ą
Huczy jej w g owie. Palce ma zdr twia e. Uderza Cabela pup , usi uj c wybudzi go na
ł
ę
ł
ą
ł ą
ć
tyle, eby nie musia a u ywa nadw tlonych si do wyrwania si ze snu na w asn r k . Wie, e
ż
ł ż
ć
ą
ł
ę
ł
ą ę ę
ż
po takim wysi ku jej si nie uda. Ju teraz ledwo czuje r ce i nogi.
ł
ę
ż
ę
Cabel wci ga gwa townie powietrze i Janie czuje go na plecach, podnieconego we nie.
ą
ł
ś
Zaczyna g aska jej dr twiej ce cia o, wci ni c. Czuje na sk rze jego dotyk, r wnocze nie
ł
ć
ę
ą
ł
ąż ś ą
ó
ó
ś
widz c wszystko w jego umy le. Utkn a. I spada. Bardzo podniecona, lepa i odr twia a
ą
ś
ęł
ś
ę
ł
obserwuje ca scen w my lach, jednocze nie czuj c wszystko na swoim ciele, i chce tego. Chce
łą
ę
ś
ś
ą
si teraz kocha . Ale jest ca kowicie sparali owana.
ę
ć
ł
ż
Nie mo e si rusza .
ż ę
ć
Nic nie czuje.
Nie mo e m wi .
ż
ó ć
To nie mo e si zdarzy . Nie w ten spos b.
ż ę
ć
ó
Musi go obudzi , zanim co si wydarzy. eby mogli to zrobi tak jak nale y.
ć
ś ę
Ż
ć
ż
Zbiera wszystkie si y, ca koncentracj , ca si woli. Gryzie na o lep. Czuje w osy w
ł
łą
ę
łą łę
ś
ł
z bach. Odchyla g ow .
ę
ł ę
Ogarnia j ciemno .
ą
ść
Dygocze.
Trz sie si .
ę
ę
Pr buje z apa oddech, rozpaczliwie pragn c co zobaczy . Cokolwiek. Jego twarz. Chce
ó
ł
ć
ą
ś
ć
zobaczy jego twarz.
ć
Cabel m wi co do niej.
ó
ś
Jego d o dotyka jej policzka, przesuwa si po r d ez. A teraz to do niej dociera.
ł ń
ę ś ó ł
Dociera do niej, e nigdy nie b d mogli by w ku, nie wiadomie, i kocha si , na
ż
ę ą
ć
łóż
ś
ć ę
wp pi c w rodku zimowej nocy, my lami w resztkach snu.
ół ś ą
ś
ś
Janie jest po amana.
ł
Jej mi nie s jak woda.
ęś
ą
A on jest przy niej, unosi jej ramiona, przytyka jej szklank do ust, ka e napi si i
ę
ż
ć ę
prze kn .
ł ąć
Czuje, jak jego palce odgarniaj jej w osy z oczu. S yszy w uchu jego g os. Czuje zapach
ą
ł
ł
ł
jego sk ry. Na j zyku, w gardle smak mleka. A potem, powoli, zaczyna widzie cienie. Najpierw
ó
ę
ć
czarno-bia e, a potem jego twarz oszala z niepokoju. Jego w osy stercz ce na wszystkie strony.
ł
łą
ł
ą
Rozognione policzki.
- W porz dku - m wi Janie chrapliwie.
ą
ó
Ale nic nie jest w porz dku.
ą
Poniewa go pragnie, a teraz on boi si jej dotyka w taki spos b.
ż
ę
ć
ó
Zmusza j , eby co zjad a.
ą ż
ś
ł
Siedzi przy ku.
łóż
Czeka, a zapadnie w sen.
ż
Rankiem, gdy si budzi, Cabel siedzi na kanapie, nie pi.
ę
ś
Janie siada obok niego.
Patrz na siebie i obojgu jest tak strasznie przykro, cho adne nie ma ku temu powod w.
ą
ć ż
ó
Cabel czuje si bezradny. Janie - schwytana w pu apk w asnych zdolno ci. Przez chwil
ę
ł
ę ł
ś
ę
rozpaczaj w my lach, zanim b d w stanie pogodzi si z yciem, jakie ich czeka. I ka de z
ą
ś
ę ą
ć ę ż
ż
nich, w walentynki, zadaje sobie w skryto ci ducha pytanie, czy jest sens to ci gn .
ś
ą ąć
Czy powinni to ci gn .
ą ąć
Torturowa si nawzajem nieoczekiwanie, w niesko czono .
ć ę
ń
ść
- Cabe - m wi Janie.
ó
- Tak?
- Wiesz, co zawsze sprawia, e czuj si lepiej? Cabel zastanawia si chwil .
ż
ę ę
ę
ę
- Mleko?
- Opr cz mleka.
ó
- Co?
- Kiedy mnie trzymasz. Mocno. ciskasz tak, jakby nigdy nie mia pu ci . Albo k adziesz
Ś
ś
ł
ś ć
ł
si na mnie.
ę
Cabel milczy.
- Naprawd ?
ę
- Nie artowa abym sobie. Nacisk na moje cia o sprawia, e odr twienie szybciej mija. -
ż
ł
ł
ż
ę
Janie czeka. Ma nadziej , e nie b dzie musia a prosi go wprost.
ę ż
ę
ł
ć
Nie musi.
Durbin manipulator
15 lutego 2006, godzina 20.04
Janie wje d a na podjazd przed domem Durbina.
ż ż
Cabel, zaopatrzony w lornetk , zaparkowa p przecznicy dalej, sk d widzi boczne okno
ę
ł ół
ą
salonu.
Baker i Cobb s na stanowiskach.
ą
Janie nie ma pods uchu.
ł
Nikt nie spodziewa si , e do czego dojdzie.
ę ż
ś
Jeszcze nie.
Pan Durbin jest zbyt sprytny, eby wszystko zepsu .
ż
ć
Janie bierze ksi ki i podchodzi do frontowych drzwi. Naciska dzwonek.
ąż
Durbin otwiera drzwi. Nie za szybko. Ale i nie powoli. Zaprasza j do rodka.
ą
ś
Janie zdejmuje i podaje mu kurtk . Ma na sobie d insy i wydekoltowan , przezroczyst
ę
ż
ą
ą
bluzk , a pod spodem bieli nian koszulk - str j, w jakim nie mog aby si pokaza w szkole.
ę
ź
ą
ę
ó
ł
ę
ć
Durbin jest ubrany w spodnie od dresu i podkoszulek z napisem „University of Michigan".
Jest spocony.
- W a nie sko czy em trenowa - wyja nia, zarzucaj c sobie r cznik na ramiona.
ł ś
ń
ł
ć
ś
ą
ę
Prowadzi j do kuchennego sto u.
ą
ł
- Pi kny dom - m wi Janie. - Idealny na przyj cia.
ę
ó
ę
- W a nie dlatego go kupi em. Lubi , kiedy uczniowie wpadaj do mnie od czasu do czasu
ł ś
ł
ę
ą
na imprezk i maj si gdzie przekima . - Bierze butelk wody, drug podaje Janie. - Przygotuj
ę
ą ę
ć
ę
ą
si . Wezm szybki prysznic. Zaraz wracam.
ę
ę
Janie przewraca oczami, gdy wychodzi, i nagle doznaje ol nienia.
ś
Zosta a sama.
ł
Przechodzi przez mieszkanie, rozpoznaj c teren. S yszy szum prysznica w azience.
ą
ł
ł
Dwie sypialnie i azienka w korytarzu wychodz cym z salonu. Za aneksem kuchennym
ł
ą
gabinet pe en najr niejszych tablic chemicznych, ksi ek i butelek. I g wna sypialnia, obok
ł
óż
ąż
łó
kt rej Durbin bierze teraz prysznic. Janie zerka do rodka. To du y pok j z podw jnym kiem,
ó
ś
ż
ó
ó
łóż
na kt rym walaj si ubrania. Na nocnym stoliku le y magazyn pornograficzny.
ó
ą ę
ż
Kiedy s yszy, e woda przestaje lecie , wraca szybko do kuchni, siada przy stole i udaje, e
ł
ż
ć
ż
studiuje notatki. Durbin wraca. Jest ubrany w d insy i bia y podkoszulek a la James Dean. Brakuje
ż
ł
mu tylko papierosa.
Obchodzi salon, opuszczaj c aluzje. Janie wzdryga si , wiedz c, e Cabel musia si
ą ż
ę
ą ż
ł ę
w a nie zje y . Ale Cabe obieca Kapitanowi, e b dzie nad sob panowa , i wie, e w
ł ś
ż ć
ł
ż
ę
ą
ł
ż
przeciwnym wypadku zostanie odsuni ty od sprawy - jest w ni zbyt zaanga owany. Janie s dzi,
ę
ą
ż
ą
e zostanie w aucie.
ż
- Dobra, ma a, z czym masz problem? - pyta Durbin, wracaj c do sto u. Siada na krze le
ł
ą
ł
ś
obok niej, przeczesuj c palcami mokre w osy
ą
ł
- Ma a? - Janie si mieje. - Mam osiemna cie lat.
ł
ę ś
ś
- Przepraszam. Co ja sobie my la em. Aaach - prycha, nachylaj c si nad jej notatkami. -
ś ł
ą
ę
Truj ce gazy. - Zaciera r ce z rado ci . - Ekscytuj ce, co?
ą
ę
ś ą
ą
Janie odwraca si i patrzy na niego.
ę
- To interesuj ce. Ale nie rozumiem, jak to - wskazuje o wkiem - prowadzi do tego. To
ą
łó
nie ma sensu.
- Hm... - Durbin powoli wysuwa o wek spomi dzy jej palc w. - Zacznijmy od pocz tku.
łó
ę
ó
ą
Odwraca kartk i na drugiej stronie wypisuje z wpraw r wnania. Pogwizduje pod
ę
ą ó
nosem. Janie nachyla si , centymetr po centymetrze, jakby chcia a lepiej widzie , a Durbin
ę
ł
ć ż
zaczyna pisa wolniej.
ć
Pope nia kilka b d w.
ł
łę ó
Wymazuje je.
Zmienia pozycj na krze le.
ę
ś
Janie nieruchomieje, kiwa lekko g ow . W pe ni, ca kowicie, bez reszty poch oni ta
ł ą
ł
ł
ł
ę
skrzypieniem jego o wka.
łó
Upija yk wody z butelki, kt r jej da , i w pokoju s ycha tylko, jak prze yka.
ł
ó ą
ł
ł
ć
ł
Patrzy, jak jego jab ko Adama porusza si odruchowo.
ł
ę
- Dobrze - m wi w ko cu Durbin. Obja nia zajmuj ce p strony r wnanie od pocz tku
ó
ń
ś
ą
ół
ó
ą
do ko ca, a ona siedzi, zwr cona w jego stron , z okciem na stole i palcami we w osach, kiwaj c
ń
ó
ę ł
ł
ą
g ow , zastanawiaj c si , czekaj c.
ł ą
ą
ę
ą
- Chyba rozumiem - odzywa si , kiedy sko czy .
ę
ń
ł
- Teraz ty spr buj. - Durbin patrzy na ni . Zabiera kartk i wsuwaj pod notes Janie,
ó
ą
ę
ą
ocieraj c si ramieniem o jej pier . Oboje udaj , e niczego nie zauwa yli.
ą
ę
ś
ą ż
ż
Janie bierze czystk kartk i zaczyna od r wnania wyj ciowego. Nachyla si nad ni , tak
ą
ę
ó
ś
ę
ą
e w osy spadaj jej przez rami , i pisze. Po chwili on odgarnia jej w osy na plecy. Jego palce
ż
ł
ą
ę
ł
zatrzymuj si na sekund na jej karku.
ą ę
ę
- Nie widz , co piszesz — wyja nia.
ę
ś
- Przepraszam. - Przerzuca w osy na drug stron szyi, czuj c na sobie jego wzrok. Waha
ł
ą
ę
ą
si . Zastanawia. - Chwileczk - mamrocze - prosz mi nie podpowiada .
ę
ę
ę
ć
- Spokojnie - m wi cicho Durbin. Nachyla si nad ni , Janie czuje na ramieniu jego
ó
ę
ą
oddech. - Nie spiesz si .
ę
- Nigdy si tego nie naucz - wzdycha Janie.
ę
ę
Jego palce dotykaj delikatnie jej plec w.
ą
ó
Janie udaje, e niczego nie zauwa y a.
ż
ż ł
Kalkuluje, co zrobi , staraj c si wej w umys kogo , kto ucieszy by si z takich
ć
ą
ę
ść
ł
ś
ł
ę
awans w. Uznaje, e kto taki nie zrobi by absolutnie nic, boj c si k opot w, wi c oddycha
ó
ż
ś
ł
ą
ę ł
ó
ę
p ytko i zn w zaczyna pisa , po chwili ryzykuje kr tki rzut oka na Durbina, kt ry m wi mu
ł
ó
ć
ó
ó
ó
wszystko, co chce wiedzie .ć
- I jak? - pyta, wskazuj c swoje obliczenia.
ą
- wietnie, Janie. Doskonale. - Jego r ka zsuwa si dok adnie na rodek jej plec w.
Ś
ę
ę
ł
ś
ó
Janie u miecha si i przez chwil wpatruje w kartk , a potem zaczyna powoli pakowa
ś
ę
ę
ę
ć
ksi ki.
ąż
- Dzi kuj , panie Durbin, za... no, wie pan. e pozwoli mi pan na to wieczorne naj cie.
ę ę
Ż
ł
ś
Durbin odprowadza j do drzwi i opiera si o nie, z r k na klamce.
ą
ę
ę ą
- Ca a przyjemno po mojej stronie. Mam nadziej , e jeszcze tu wpadniesz. Tylko wy lij
ł
ść
ę ż
ś
mi mejla. Jako to zorganizuj .
ś
ę
Janie rusza w jego stron , chce otworzy drzwi, eby wyj , ale on wci trzyma klamk .
ę
ć
ż
ść
ąż
ę
Znalaz a si w pu apce.
ł
ę
ł
- Janie...
Janie si odwraca.
ę
- Tak?
- Oboje wiemy, dlaczego chcia a tu przyj dzi wieczorem. Janie prze yka g o no lin .
ł ś
ść
ś
ł
ł ś ś ę
- Tak?
- Tak. I nie r b sobie wyrzut w. Bo ty te mi si podobasz. Janie mruga. Czerwieni si .
ó
ó
ż
ę
ę
- Ale dop ki jeste moj uczennic - ci gnie Durbin - nic nie mo e nas czy . To nie w
ó
ś
ą
ą
ą
ż
łą
ć
porz dku. Mimo e masz osiemna cie lat.
ą
ż
ś
Janie milczy ze wzrokiem wbitym w pod og .
ł ę
Durbin unosi jej podbr dek. Przez chwil dotyka palcem jej twarzy.
ó
ę
- Ale kiedy sko czysz liceum - m wi, patrz c znacz co – no, to zupe nie inna historia.
ń
ó
ą
ą
ł
Janie nie mo e w to uwierzy .
ż
ć
A potem mo e.
ż
To w a nie tak zamyka im usta.
ł ś
Obwinia je.
Janie wie, co powinna powiedzie .ć
Wypowiedzenie tego sprawia, e ma ochot zwymiotowa na w asne buty.
ż
ę
ć
ł
- Przepraszam. Jestem taka zawstydzona.
- Niepotrzebnie – uspokaja j Durbin, a ona wie, e w a nie taki by jego ce .
ą
ż
ł ś
ł
ł
Czeka na to. Czeka na zdanie, kt re z pewno ci wypowie teraz ten egocentryczny dra .
ó
ś ą
ń
Opiera si pokusie uprzedzenia go.
ę
- Takie rzeczy si zdarzaj - stwierdza Durbin. Udaje jej si zamaskowa grymas odrazy
ę
ą
ę
ć
smutnym u miechem i wychodzi bez s owa, cho kusi j , eby po egna si filmowym
ś
ł
ć
ą ż
ż
ć ę
okrzykiem: „Ale ze mnie idiotka!"
ż
Jakie cztery sekundy po tym, jak wyje d a z podjazdu, dzwoni jej kom rka. Czeka, a nie
ś
ż ż
ó
ż
b dzie jej wida z domu i odbiera.
ę
ć
- Nic mi nie jest, Cabe.
- To dobrze. Kocham ci . Janie si mieje.
ę
ę ś
- To wszystko?
- Staram si zachowywa jak dobry glina.
ę
ć
- Durbin to cwaniak. Wracam do domu. Chcesz wpa , eby us ysze szczeg y?
ść ż
ł
ć
ół
- Tak.
- Zadzwoni teraz do Bakera, a potem do Kapitana. Zobaczymy si u mnie.
ę
ę
Janie dzwoni na posterunek i opowiada o wszystkim, a Kapitan daje jej jasno do
zrozumienia, e to klasyczny przypadek „syndromu popieprzonego autorytatywnego
ż
egocentryka".
Sama wymy li a ten termin. A potem Kapitan m wi:
ś ł
ó
- Nie martwi si wyjazdem na kiermasz chemiczny, bo ca y czas b dzie z wami pani
ę ę
ł
ę
Pancake, ale uwa aj na siebie na imprezie, Janie. Zgaduj , e kr ci go upijanie dziewcz t, mo e
ż
ę ż
ę
ą
ż
nawet je wykorzystuje, kiedy zabawa trwa w najlepsze. Nie tra g owy.
ć ł
- Nie strac , Kapitanie.
ę
- I dowiedz si czego o tabletkach gwa tu. Mam kilka broszurek, kt re chc , eby
ę
ś
ł
ó
ę ż
ś
przeczyta a.
ł
- Tak jest.
Godzina 21.36
Janie wraca do domu, pa aj c now nienawi ci do Durbina. Co za manipulator. Chcia aby si
ł ą
ą
ś ą
ł
ę
kiedy dosta do jego snu. Zmieni go w koszmar.
ś
ć
ć
Dziesi minut p niej Cabel w lizguje si do rodka i ogl da Janie od st p do g w.
ęć
óź
ś
ę
ś
ą
ó
łó
Przytula j .
ą
- Twoja koszula pachnie jego wod po goleniu - zauwa a, mru c oczy. — Co si dzia o?
ą
ż
żą
ę
ł
- Zrobi am, co do mnie nale a o - odpowiada Janie.
ł
ż ł
- A on?
- Usi d tutaj. Udawaj, e rozwi zujesz zadanie z chemii. - Odgrywa przed nim ca
ą ź
ż
ą
łą
scen .
ę
- Skurczybyk.
- A potem pr bowa mi wm wi , e jestem niegrzeczn dziewczynk , skoro my la am, e
ó
ł
ó ć ż
ą
ą
ś ł
ż
w og le zechce mnie tkn . Chocia w a nie to zrobi .
ó
ąć
ż ł ś
ł
Cabel zamyka oczy.
- Jasne. – Kiwa g ow . – To dlatego siedz cicho.
ł ą
ą
- To samo sobie pomy la am, kiedy strzeli mi gadk umoralniaj c , jednocze nie
ś ł
ł
ę
ą ą
ś
opieraj c si o drzwi tak, ebym nie mog a wyj .
ą
ę
ż
ł
ść
Cabel chodzi po pokoju.
Janie si u miecha.
ę ś
- Id spa . Sam sobie otworzysz, kiedy sko czysz.
ę
ć
ń
17 lutego 2006, godzina 19.05
Janie siedzi na pod odze salonu Desiree Jackson. Wok niej kilka dziewczyn chodz cych na
ł
ół
ą
chemi . Od razu zabieraj si do nauki.
ę
ą ę
Za ka dym razem, gdy kt ra wspomni o panu Durbinie, pozosta e dziewczyny
ż
ó ś
ł
rozp ywaj si w zachwytach nad nim. Janie udaje, e podziela ich entuzjazm, wypytuj c o niego
ł
ą ę
ż
ą
najostro niej jak si da. Ale nikt nie ma na jego temat nic z ego do powiedzenia.
ż
ę
ł
Godzina 22.12
Janie zbiera swoje ksi ki i notatki, wzdycha i wraca do domu, nie us yszawszy niczego opr cz
ąż
ł
ó
zachwyt w nad Durbinem.
ó
Wszyscy go uwielbiaj .
ą
Noc nauki zmarnowana. Zna to wszystko na pami .
ęć
Wycieczka
19 lutego 2006, godzina 12.05
Sypie nieg.
ś
Na szkolnym parkingu uczniowie pakuj elementy ekspozycji i baga e do
ą
ż
pi tnastoosobowego busa, podczas gdy pan Durbin chodzi tam i z powrotem, r k w r kawiczce
ę
ę ą
ę
trzymaj c przy uchu kom rk . Na w osach ma grub warstw niegu. M wi zrywami, jego
ą
ó ę
ł
ą
ę ś
ó
s owa zag usza porywisty wiatr.
ł
ł
Wszyscy wpychaj si do busa, podekscytowani i zdenerwowani. Uczniowie zajmuj trzy
ą ę
ą
przednie rz dy siedze . Opr cz Janie.
ę
ń
ó
Janie siada w czwartym rz dzie.
ę
Sama.
Dygocze.
Pani Pancake, otulona d ug do kostek liliow puch wk , patrzy niespokojnie przez okno
ł ą
ą
ó ą
na pana Durbina i zadymk .
ę
- Powinni my odwo a wyjazd - mruczy sama do siebie. - Dalej na p noc i zach d
ś
ł ć
ół
ó
b dzie jeszcze gorzej. Efekt jeziora.
ę
Uczniowie rozmawiaj p g osem.
ą ół ł
Janie zaklina pogod , eby si poprawi a. Cho nienawidzi szkolnych wycieczek, wie, e
ę ż
ę
ł
ć
ż
na t powinna pojecha .
ę
ć
W ko cu pan Durbin opada na siedzenie kierowcy, a wraz z nim wpada do rodka
ń
ś
podmuch niegu i lodowatego wiatru. Zapala silnik.
ś
- Sekretarka kiermaszu twierdzi, e na p nocy wieci s o ce - oznajmia. - A wed ug
ż
ół
ś
ł ń
ł
ostatnich prognoz pogody ten pas opad w jest ograniczony do dolnej po owy dolnego Michigan.
ó
ł
Gdy miniemy Grayling, powinno si rozpogodzi .
ę
ć
- Wi c jedziemy? - pyta nerwowo pani Pancake. Pan Durbin puszcza do niej oko.
ę
- O tak, moja droga. Jedziemy. Zapnijcie pasy. - Rusza i sunie przez za nie ony parking. -
ś ż
W drog .
ę
Uczniowie wydaj okrzyki rado ci. Janie u miecha si i sprawdza zapasy w plecaku. Ma
ą
ś
ś
ę
wszystko, czego jej trzeba, eby przetrwa kolejne trzydzie ci sze godzin. Wyjmuje
ż
ć
ś
ść
Harry'ego
Pottera i Zakon Feniksa, latark i pogr a si w lekturze.
ę
ąż
ę
Godzina 17.38
Dotarcie do Grayling zajmuje im ponad pi godzin, cho powinno trzy. Ale przynajmniej nieg
ęć
ć
ś
przesta pada . Szkolny bus wtacza si na parking pod Wendy's.
ł
ć
ę
- Przed nami sze godzin jazdy! - krzyczy Durbin. - B dziemy musieli zamontowa
ść
ę
ć
ekspozycj z samego rana; sal gimnastyczn zamykaj o p nocy i otwieraj o sz stej rano.
ę
ę
ą
ą
ół
ą
ó
Lepiej zdrzemnijcie si w drodze.
ę
Janie nastawia ucha.
Trzyma si z daleka od Durbina. Wci jest wkurzona na zachowanie nauczyciela
ę
ąż
tamtego wieczoru w jego domu, cho wie, e musi poradzi sobie z pogard , jak do niego czuje.
ć
ż
ć
ą
ą
Co zabawne, ma wra enie, e Durbin kr ci si wok niej tym bardziej, im bardziej ona stara si
ż
ż
ę
ę
ół
ę
go unika .ć
Zr wnuje si z ni , gdy wchodz do restauracji, ale Janie ignoruje go i idzie do azienki.
ó
ę
ą
ą
ł
Wszyscy pozostali te id do azienki. Janie dzwoni do Cabela.
ż ą
ł
- Cze ... ee... mamo - m wi. Cabel prycha.
ść
ó
- Witaj, kochanie. Wydostali cie si ze nie ycy?
ś
ę
ś ż
- Tak. Ledwo, ledwo. - Janie u miecha si do telefonu.
ś
ę
- Masz ju co ?
ż ś
- Nie, na razie nie. Zosta o nam jeszcze sze godzin jazdy. To b dzie d uga noc.
ł
ść
ę
ł
- Trzymaj si , skarbie. T skni .
ę
ę
ę
- Ja... ja te ci kocham, mamo.
ż ę
- Zadzwo , kiedy b dziesz mog a. Je li co si wydarzy.
ń
ę
ł
ś
ś ę
- Dobrze.
- Kocham ci , Janie. Uwa aj na siebie.
ę
ż
- Dobrze. Nied ugo zadzwoni .
ł
ę
Pi tna cie minut p niej zn w ruszaj w drog .
ę ś
óź
ó
ą
ę
Nikt nie pi.
ś
Jak na z o , my li Janie.
ł ść
ś
Zapada w drzemk , p ki jeszcze mo e.
ę ó
ż
Godzina 24.10
W pokoju hotelowym pi z Janie jeszcze trzy dziewczyny. Stacey O'Grady, Lauren Bastille i
ś ą
Lupita Hernandez. Wszystkie cztery plotkuj i chichocz przez kilka minut, ale zm czenie robi
ą
ą
ę
swoje i padaj na ka, nastawiwszy budziki na pi t trzydzie ci.
ą
łóż
ą ą
ś
Godzina 1.55
Janie zostaje wessana w pierwszy sen. To Lupita, kt ra pi na ku obok niej. Janie s yszy, jak
ó ś
łóż
ł
wierci si przez sen.
ę
S w klasie. Wsz dzie lataj kartki. Lupita apie je rozpaczliwie, ale na ka d , kt r
ą
ę
ą
ł
ż ą
ó ą
podnosi z pod ogi, spada z sufitu pi dziesi t nowych.
ł
ęć
ą
Lupita jest u kresu wytrzyma o ci.
ł ś
Spogl da na Janie. Janie patrzy na ni , koncentruj c si .
ą
ą
ą
ę
- Pom mi! - krzyczy Lupita. Janie u miecha si pokrzepiaj co.
óż
ś
ę
ą
- Zmie to, Lupito - m wi. - Ka kartkom spada na stert . To tw j sen. Potrafisz go
ń
ó
ż
ć
ę
ó
zmieni .ć
Janie skupia si na dotarciu z tym przekazem do Lupity. Oczy Lupity powoli robi si
ę
ą ę
coraz wi ksze. Wyci ga r ce w stron kartek, kt re sp ywaj agodnie na r wny stosik na jej
ę
ą
ę
ę
ó
ł
ą ł
ó
biurku. Lupita wzdycha z ulg .
ą
Janie wyrywa si ze snu.
ę
Lupita przesta a si wierci . Oddycha r wno, g boko, spokojnie.
ł
ę
ć
ó
łę
Janie u miecha si i przewraca na drugi bok.
ś
ę
Czeka cierpliwie na sen, kt ry jest jej potrzebny.
ó
Godzina 2.47
Tym razem ni Lauren Bastille.
ś
S w pokoju w domu, kt ry wydaje si Janie znajomy. Sk adane krzes a ustawiono w
ą
ó
ę
ł
ł
kr gu. Wsz dzie stoj i siedz ludzie. Niekt rzy miej si i artuj . Wszyscy pij co , co
ę
ę
ą
ą
ó
ś
ą ę ż
ą
ą
ś
wygl da jak r owy poncz; niekt rzy zanurzaj d onie w misie z napojem i siorbi .
ą
óż
ó
ą ł
ą
Wszyscy opr cz Lauren s niewyra ni. Janie, cho by, nie wiem jak si skupi a, nie widzi
ó
ą
ź
ć
ę
ł
ich twarzy.
Lauren ta czy wewn trz kr gu. Zdj a bluzk i wymachuje ni , potykaj c si , miej c,
ń
ą
ę
ęł
ę
ą
ą
ę ś
ą
ubrana w same d insy i czarny stanik.
ż
Kto do niej do cza.
ś
łą
M czyzna zdejmuje koszul i obejmuje Lauren.
ęż
ę
Wszyscy klaszcz i pohukuj , gdy facet ci gnie Lauren w swoj stron . Ca uj si i
ą
ą
ą
ą
ę
ł ą ę
ocieraj o siebie, w tle dudni muzyka.
ą
Hip-hop.
Janie patrzy przera ona, jak m czyzna rozbiera Lauren i spuszcza d insy do kolan.
ż
ęż
ż
Popycha dziewczyn na pod og , pada na ni , rozlewaj c ich drinki, a reszta ludzi te zaczyna
ę
ł ę
ą
ą
ż
si ob ciskiwa i zdziera z siebie ubrania. Potem wszyscy rzucaj si na Lauren, jedno na
ę
ś
ć
ć
ą ę
drugie, a piramida si ga pod sam sufit. Lauren wrzeszczy zduszonym g osem. Zaraz zostanie
ż
ę
ł
zmia d ona na mier .
ż ż
ś
ć
Janie jest odr twia a. Dygocze. Ma do , ale to jest zbyt straszne. Nie mo e uciec. Usi uje
ę
ł
ść
ż
ł
si wydosta , ale koszmar jest zbyt pot ny.
ę
ć
ęż
Janie pr buje krzykn , ale wie, e nie jest w stanie.
ó
ąć
ż
Popatrz na mnie! - krzyczy w my lach do Lauren. Popro mnie o pomoc!
ś
ś
Ale ten koszmar wymkn si spod kontroli. Janie nie potrafi ci gn na siebie jej uwagi.
ął ę
ś ą ąć
Obserwuje ze zgroz jak Lauren walczy, na pr no szarpi c le cych na niej ludzi wrzeszcz c:
ą
óż
ą
żą
ą
„Nie! Przesta cie! Nie!"
ń
Janie zbiera wszystkie si y i stara si zatrzyma sen. pr buje zn w rozejrze si po pokoju.
ł
ę
ć
ó
ó
ć ę
Nie udaje jej si .
ę
A ...
ż
Ostatnim heroicznym wysi kiem Janie udaje si oderwa wzrok od Lauren i rozejrze si
ł
ę
ć
ć ę
po pokoju.
Tam.
W kuchni.
miej c si i popijaj c, obserwuj c ca e to szale stwo, jak gdyby to by mecz futbolu...
Ś
ą
ę
ą
ą
ł
ń
ł
Stoi dziewczyna z kom rk .
ó ą
Jej zamazana, u miechni ta twarz ma dziwny wyraz.
ś
ę
Kiedy Lauren wrzeszczy, Janie ogarnia ciemno . Jest sparali owana, o lepiona. S yszy, jak
ść
ż
ś
ł
Stacey mamrocze: „Co, u licha?", na co Lupita j czy i chowa g ow pod poduszk . A Janie czeka
ę
ł ę
ę
na trzy rzeczy.
A Lauren przestanie tak ci ko oddycha .
ż
ęż
ć
A sama odzyska wzrok.
ż
A co poczuje.
ż ś
Cokolwiek.
Minie d ugi czas, zanim te trzy rzeczy si wydarz .
ł
ę
ą
Ranek nadchodzi zbyt szybko.
20 lutego 2006, godzina 8.30
Zesp chemik w ko czy montowa ekspozycj . To helisa DNA oraz plakaty opisuj ce, jak
ół
ó
ń
ć
ę
ą
mo na bezpiecznie sklonowa ludzi.
ż
ć
Janie nie jest tym specjalnie zainteresowana. Ca robot pozwala odwali prawdziwym
łą
ę
ć
zapale com.
ń
Za co s jej pewnie wdzi czni.
ą
ę
Pojawia si pani Pancake z p czkami i wszyscy siadaj , czekaj c na przybycie
ę
ą
ą
ą
publiczno ci oraz s dzi w. Wszyscy wygl daj na zm czonych, pan Durbin te .
ś
ę ó
ą ą
ę
ż
Janie przeprasza i idzie do azienki.
ł
Dzwoni do Cabela.
Opowiada mu sen Lauren.
Przez chwil trwaj oboje w ponurym milczeniu.
ę
ą
- Uwa aj na siebie - prosi Cabel po raz setny.
ż
- Po prostu nie mog poj , dlaczego nikt nie doni s ani nie dr y dalej tej sprawy,
ę
ąć
ó ł
ąż ł
chyba e wszyscy byli zbyt nawaleni, eby cokolwiek zapami ta - mruczy Janie pod nosem. - W
ż
ż
ę ć
tym ponczu musia o co by . Kapitan kaza a mi poczyta o pigu kach gwa tu. Chyba trafi a w
ł
ś
ć
ł
ć
ł
ł
ł
sedno.
- Chyba tak, J.
Drzwi do azienki otwieraj si i wchodzi Lupita, machaj c rado nie do Janie.
ł
ą ę
ą
ś
- Musz ko czy - m wi cicho Janie, odmachuj c Lupicie, i si roz cza.
ę ń
ć
ó
ą
ę
łą
Godzina 16.59
Zesp pakuje ekspozycj . Odchodz z bia ymi wst kami za zaj cie trzeciego miejsca.
ół
ę
ą
ł
ąż
ę
Nie le, jak na idiotyczn teori i pierdyliard patyczk w do lod w.
ź
ą
ę
ó
ó
Przed dwudziest pierwsz wszyscy pasa erowie busa ju drzemi . Wszyscy opr cz Janie
ą
ą
ż
ż
ą
ó
i Durbina. Janie walczy i ucieka z najr niejszych idiotycznych sn w. Na szcz cie z tych
óż
ó
ęś
niem drych naj atwiej si wyrwa .
ą
ł
ę
ć
Podjada i stara si spa mi dzy snami.
ę
ć ę
W ko cu pan Durbin zatrzymuje si na poboczu autostrady. Zaspani pasa erowie budz
ń
ę
ż
ą
si , eby sprawdzi , co si dzieje.
ę ż
ć
ę
- Moja droga Rebeko - m wi pan Durbin do pani Pancake - mo esz troch poprowadzi ?
ó
ż
ę
ć
Zasypiam nad kierownic .
ą
Pani Pancake zerka nerwowo na Durbina.
- Tylko godzink - prosi Durbin.
ę
- Dobrze - zgadza si pani Pancake.
ę
Durbin wysiada z busa i otwiera przesuwne drzwi z ty u.
ł
- Czy kto m g by usi
z pani Pancake? Musz si wyci gn .
ś ó ł
ąść
ą
ę ę
ą ąć
Opada na tylne siedzenie obok Janie.
- Hej - m wi i przesuwa wzrokiem po jej opatulonym ciele.
ó
- Hej - odpowiada Janie, staraj c si sprawia wra enie zainteresowanej, ale zaraz daje za
ą
ę
ć
ż
wygran i patrzy przez okno w noc. Spogl da na nieg, kt ry w a nie zaczyna pr szy .
ą
ą
ś
ó
ł ś
ó ć
Zastanawia si , czy zaraz wydarzy si co okropnego. Boi si , e zostanie przy apana, jak
ę
ę
ś
ę ż
ł
dygocze, o lepiona snami Durbina, albo e on spr buje zrobi co obrzydliwego w mroku z ty u
ś
ż
ó
ć ś
ł
busa.
adna z tych mo liwo ci nie brzmi poci gaj co.
Ż
ż
ś
ą ą
Pan Durbin przeci ga si i ziewa. Po pi tnastu kilometrach chrapie leciutko obok Janie, z
ą
ę
ę
nogami w przej ciu, przechyla si i osuwa, centymetr za centymetrem, w stron Janie.
ś
ę
ę
Jest w pu apce.
ł
Si woli zmusza si , eby nie zasn i nie straci g owy. Udaje jej si wytrwa godzin .
łą
ę ż
ąć
ć ł
ę
ć
ę
Godzina 23.48
Janie wyrywa si ze snu.
ę
Bus mruczy. Wszyscy opr cz pani Pancake pi . Wszyscy s zbyt wyczerpani, eby ni .
ó
ś ą
ą
ż
ś ć
Janie spogl da na Durbina.
ą
Opiera si ramieniem o jej rami . D o trzyma na jej udzie.
ę
ę ł ń
Janie blednie. Zrzuca z nogi jego r k . Odsuwa si jeszcze dalej w sw j k t i odwraca do
ę ę
ę
ó ą
niego plecami.
Durbin pi.
ś
Nie ni.
ś
Bezu yteczny ch am, my li Janie.
ż
ł
ś
Godzina 3.09
Furgonetka wje d a na szkolny parking. Na samochodach wszystkich uczni w le y
ż ż
ó
ż
p metrowa warstwa niegu.
ół
ś
Janie szturcha Durbina, eby si obudzi .
ż
ę
ł
- Jeste my na miejscu - m wi szorstko. Marzy wy cznie o tym, eby po o y si w domu
ś
ó
łą
ż
ł ż ć ę
spa .ć
Grupa wygrzebuje si niemrawo z furgonetki.
ę
- Do zobaczenia w szkole, ranne ptaszki! - wo a w mro nym nocnym powietrzu pani
ł
ź
Pancake, gdy uczniowie ze znu eniem spychaj nieg z przednich szyb.
ż
ą ś
Janie dzwoni do Cabela.
- Hej, czeka em na ciebie - m wi Cabel zaniepokojony - Dasz rad prowadzi ?
ł
ó
ę
ć
- Nie wiem, kto m g by mie otwarte okno w tak noc jak dzi - odpowiada Janie.
ó ł
ć
ą
ś
- Przyjed do mnie.
ź
- B d za pi minut.
ę ę
ęć
Janie pada w ramiona Cabela, wyko czona. Opowiada mu o Durbinie na tylnym siedzeniu
ń
busa.
Cabel prowadzi j do azienki, pomaga przebra si w jeden ze swoich podkoszulk w i
ą
ł
ć ę
ó
szepcze jej do ucha, gdy zasypia:
- wietnie si spisa a .
Ś
ę
ł ś
Zamyka drzwi do swojej sypialni.
ciele sobie na kanapie.
Ś
Le y, nie pi c, i ok ada w ciszy poduszk .
ż
ś ą
ł
ę
21 lutego 2006, godzina 15.35
Janie, z podkr onymi oczami, i Cabel, z zatroskan min , siedz w biurze Kapitana. Janie popija
ąż
ą
ą
ą
mlekiem migda y, zdaj c raport z wyjazdu na kiermasz chemiczny.
ł
ą
- Tamto miejsce przypomina o dom Durbina - m wi. – Jego salon.
ł
ó
- Ale nie rozpozna a adnych twarzy? - dr y Kapitan.
ł ś ż
ąż
- Nie. Tylko Lauren. To by jej sen.
ł
- W porz dku, Janie. Naprawd . Dostarczy a nam mn stwa informacji.
ą
ę
ł ś
ó
- Szkoda, e nie wi cej.
ż
ę
Cabel ciska jej d o . Troch za mocno.
ś
ł ń
ę
Janie wraca do domu, sprawdza, co u matki, wcina kolacj i rzuca si na ko. pi
ę
ę
łóż
Ś
dwana cie godzin bez przerwy.
ś
27 lutego 2006
Cabel dzwoni do Janie w drodze do szko y.
ł
- Jad zaraz za tob - m wi.
ę
ą
ó
- Widz ci . - Janie u miecha si do wstecznego lusterka.
ę ę
ś
ę
- Hej, Janie?
- No?
- Mam wielki, straszliwy problem.
- Och nie! Ale nie chodzi o t okropn grzybic paznokci, kt rej wyleczenie zajmuje
ę
ą
ę
ó
sze tygodni?
ść
- Nie, nie, nie. Znacznie gorzej. To szokuj ce wie ci. Jeste pewna, e powinienem ci to
ą
ś
ś
ż
powiedzie , kiedy prowadzisz?
ć
- Mam w czony zestaw s uchawkowy. Obie r ce na kierownicy. Zamkni te okna. Wal.
łą
ł
ę
ę
- Dobra, no to s uchaj... Dyrektor Abernethy poprosi mnie dzi rano do siebie, eby mi
ł
ł
ś
ż
przekaza , i ubiegam si o tytu najlepszego ucznia.
ć ż
ę
ł
Zapada cisza.
Wreszcie rozlega si ca kiem g o ne parskni cie.
ę ł
ł ś
ę
I chichot.
- Gratulacje - m wi w ko cu Janie. - I co zrobisz?
ó
ń
- Od dzi zamierzam zawala wszystkie projekty.
ś
ć
- Nie uda ci si .
ę
- Zobaczymy.
- Nie mog si ju doczeka . A tak poza tym, jeste beznadziejny.
ę ę ż
ć
ś
- Wiem.
- Kocham ci .
ę
- Ja te ci kocham. Pa.
ż ę
Janie roz cza si i zn w wybucha miechem.
łą
ę
ó
ś
Na psychologii na drugiej lekcji mo na zasn z nud w. Janie dla zabawy zabija panu
ż
ąć
ó
Wangowi wieka pytaniem o sny. Kiedy ten si j ka, wychodzi, eby nie sp ni si na chemi z
ć
ę ą
ż
óź ć ę
ę
Durbinem.
Przez ca y tydzie przed imprez Janie gra przed Durbinem kobiet o mieszon , a on
ł
ń
ą
ę ś
ą
chyba to ykn . Prawd m wi c, im bardziej go unika, tym wi cej znajduje pretekst w, eby
ł
ął
ę ó ą
ę
ó
ż
przywo a j po lekcji do swojego biurka albo prosi , eby wpad a po szkole.
ł ć ą
ć ż
ł
Pozostaje wynios a, a on wy azi z siebie, prawi c jej komplementy - wyniki jej klas wki,
ł
ł
ą
ó
eksperymenty, sweterek...
1 marca 2006, godzina 10.50
- Nadal zamierzasz przyj w sobot godzin wcze niej? -pyta Durbin po lekcji.
ść
ę
ę
ś
- Oczywi cie. Przecie obieca am. Stacey i ja b dziemy o sz stej.
ś
ż
ł
ę
ó
- Doskonale. Hej, wiesz, e nie da bym rady zorganizowa tak du ej imprezy bez twojej
ż
ł
ć
ż
pomocy.
Janie u miecha si lodowato i idzie w stron drzwi.
ś
ę
ę
- Oczywi cie, e da by pan rad . Jest pan Dave'em Durbinem.
ś
ż
ł
ę
- Wymyka si z klasy i idzie na literatur angielsk ze starym nudnym panem Purcellem.
ę
ę
ą
Uosobieniem cn t wszelakich.
ó
Godzina nauki w asnej daje jej ostro w ko . Przed ko cem przygniata j nat ok
ł
ść
ń
ą
ł
nieistotnych informacji. A gdy podnosi g ow , widzi obok swojego stolika czyje stopy.
ł ę
ś
- Nic ci nie jest, Janie? - To g os Stacey. Janie odchrz kuje i nagle w cz ci bibliotecznej po
ł
ą
ęś
lewej rozlega si oskot. Stacey odwraca si i gapi. Janie nie widzi, co si dzieje, ale gdy tylko
ę ł
ę
ę
mo e zn w porusza ustami, u miecha si . Cabel co kombinuje, my li.
ż
ó
ć
ś
ę
ś
ś
Siada prosto, jakby co widzia a, i rzeczywi cie zaczyna odzyskiwa wzrok. Kaszle i zn w
ś
ł
ś
ć
ó
chrz ka, a Stacey odwraca si w jej stron .
ą
ę
ę
- Rany, co za palant. Niewa ne, chcia am si tylko upewni , czy sobota o sz stej jest
ż
ł
ę
ć
ó
aktualna.
- Tak. Tylko ty i ja idziemy do Durbina, eby wszystko przygotowa . Nie masz nic
ż
ć
przeciwko temu?
Stacey patrzy na ni dziwnie.
ą
- A dlaczego mia abym mie ?
ł
ć
- Nie mam poj cia, ale ostro no ci nigdy nie za wiele. Stacey si mieje.
ę
ż ś
ę ś
- Chyba tak. Przystawki mamy ju odfajkowane. Mam nadziej , e jest tam wystarczaj ca
ż
ę ż
ą
liczba kontakt w, bo b dzie ca a masa podgrzewaczy do jedzenia. Oczywi cie zawsze mo emy
ó
ę
ł
ś
ż
u y palnik w Bunsena.
ż ć
ó
- Dobre, dobre! Hej, mam tu list deser w i przek sek. Phil Klegg przyniesie co , co si
ę
ó
ą
ś
ę
nazywa „ mieciowe ciasto" i nawet nie chc wiedzie , co w nim mo e by .
ś
ę
ć
ż
ć
Gadaj chwil o imprezie i kiermaszu chemicznym, a gdy rozlega si dzwonek, Stacey
ą
ę
ę
ucieka. Janie zagl da mi dzy rega y i gdy biblioteka pustoszeje, ukradkiem podchodzi do miejsca,
ą
ę
ł
gdzie siedzi Cabel.
- Nic ci nie jest? - szepcze, chichocz c.
ą
- Mnie? Nie. Ale mo liwe, e b dziesz musia a mnie st d wynie .
ż
ż ę
ł
ą
ść
- Co si sta o?
ę
ł
- Spowodowa em ma e zamieszanie.
ł
ł
- Domy li am si .
ś ł
ę
- Schodki, encyklopedie, pod oga.
ł
- api . Nie wiem, jak ci dzi kowa .
Ł ę
ę
ć
- Jasne, e wiesz. Pom mi obla tyle klas wek, eby nie brano mnie pod uwag w
ż
óż
ć
ó
ż
ę
konkursie na najlepszego ucznia.
- Nie mo esz po prostu powiedzie Abernethy'emu, e musisz dba o opini lesera i nie
ż
ć
ż
ć
ę
chcesz zamieszania wok swojej osoby?
ół
- Oblewanie klas wek jest zabawniejsze. Janie kr ci g ow ze miechem.
ó
ę
ł ą
ś
- Mo e na pocz tku. Ale za o si , e d ugo tak nie wytrzymasz.
ż
ą
ł żę ę ż ł
- Przyjmuj zak ad.
ę
ł
Janie opiera r ce na biodrach.
ę
- Po czwartym oblanym te cie czy klas wce zrobisz wszystko, eby nie obla pi tego. Tak
ś
ó
ż
ć ą
obstawiam. Zwyci zca zaprasza na nasz pierwsz prawdziw randk .
ę
ą
ą
ą
ę
- Stoi. Zaczynaj zbiera kas .
ć
ę
Przedstawienie
3 marca 2006, godzina 10.04
Na lekcji chemii panuje zamieszanie, uczniowie wyg upiaj si , zamiast uczy . Pan Durbin
ł
ą ę
ć
pozwala na to. Na ostatniej klas wce wszystkim posz o stosunkowo dobrze, na kiermaszu
ó
ł
chemicznym zaj li lepsze miejsce, ni si spodziewali i wszyscy s podekscytowani jutrzejsz
ę
ż ę
ą
ą
imprez . Pan Durbin sam jest nie le zakr cony z jej powodu. Trener Crater, kt ry zatrzyma si
ą
ź
ę
ó
ł ę
pod drzwiami, zwabiony ha asem, wsuwa g ow do klasy.
ł
ł ę
- Impreza musi by ju nied ugo - zauwa a, przygl daj c si uczniom.
ć ż
ł
ż
ą ą
ę
- Jutro wieczorem, Jim - odpowiada Durbin. - Wpadnij, je li ona ci pu ci. - Obaj
ś ż
ę
ś
rechocz .
ą
Janie mru y oczy, s ysz c t uwag , ale nadal czyta podr cznik. Szuka wzoru - wzoru
ż
ł ą ę
ę
ę
chemicznego pigu ki gwa tu. Oczywi cie nie znajdzie go w szkolnym podr czniku. To by aby
ł
ł
ś
ę
ł
gotowa recepta na katastrof . Ale mo e znajdzie jak podpowied .
ę
ż
ąś
ź
Kiedy jednak pan Durbin zaczyna przechadza si mi dzy stanowiskami, otwiera ksi k
ć ę
ę
ąż ę
na odpowiednim rozdziale i udaje, e czyta. Durbin zatrzymuje si na chwil za jej plecami, ale
ż
ę
ę
ona nie zwraca na niego uwagi. Durbin idzie dalej.
Na wuefie od czterech tygodni wicz w si owni, ucz c si obs ugi maszyn i prawid owej
ć
ą
ł
ą
ę
ł
ł
pozycji do wicze z obci eniem. Dupek wywo uje Janie, eby pomog a mu w demonstracji.
ć
ń
ąż
ł
ż
ł
- Jakie chcesz obci enie, Buffy? Janie patrzy na niego.
ąż
- To chyba zale y od wiczenia, kt re mam wykona , prosz pana.
ż
ć
ó
ć
ę
- S usznie! - chwali Crater, jakby zada jej podchwytliwe pytanie. Wyraz twarzy Janie si
ł
ł
ę
nie zmienia. - Mo e aweczka do wyciskania? - proponuje.
ż ł
- Sztanga czy maszyna?
- Oho, ale z ciebie spryciara! Zacznijmy od sztangi. Janie patrzy na niego przeci gle.
ą
- B dzie mnie pan asekurowa ?
ę
ł
Crater chichocze do widowni, jakby wykonywa magiczn sztuczk .
ł
ą
ę
- Oczywi cie. Janie kiwa g ow .
ś
ł ą
- Dobrze. Mo e by sze dziesi t kilo.
ż
ć
ść
ą
Crater wybucha miechem.
ś
- Zacznijmy od, powiedzmy, dwudziestu pi ciu.
ę
- Sze dziesi t kilo mo e by na jedno powt rzenie. - Pochyla si i sama zaczyna
ść
ą
ż
ć
ó
ę
zak ada obci niki. Uczniowie, zach cani przez trenera, wietnie si bawi .
ł
ć
ąż
ę
ś
ę
ą
Janie mocuje zaciski i k adzie si na aweczce, z dr kiem nad piersi .
ł
ę
ł
ąż
ą
- Gotowy?
Czeka, a trener stanie na pozycji asekuruj cego, i chwyta dr ek. Zamyka oczy.
ż
ą
ąż
Koncentruje si , oddycha, a przestaje s ysze szum dooko a. Zdejmuje sztang ze stojaka, trzyma
ę
ż
ł
ć
ł
ę
przez chwil , potem opuszcza tu nad klatk piersiow , poczym wyciska w g r ze wszystkich
ę
ż
ę
ą
ó ę
si . Trzyma tak przez kilka sekund, a potem opuszcza powoli na stojak.
ł
- I czterdzie ci kilo - m wi, zmniejszaj c obci enie. Wykonuje seri o miu powt rze ,
ś
ó
ą
ąż
ę ś
ó ń
odk ada sztang na stojak i dopiero wtedy zaczyna do niej dociera , co si wok dzieje. Wszyscy
ł
ę
ć
ę
ół
milcz .
ą
Trener Crater stoi nad ni i gapi si , zdumiony, z g upim u miechem na twarzy. Janie
ą
ę
ł
ś
odwraca si na bok i siada na aweczce, a potem idzie na tyl si owni. Do ko ca lekcji udaje jej si
ę
ł
ł
ń
ę
odfajkowa po ow dziennego treningu. Taki bonus.
ć ł ę
- Dupek - mamrocze do trenera Cratera, wychodz c z lekcji.
ą
- Co?
Janie si nie zatrzymuje.
ę
Po pi ciu minutach nauki w asnej dostaje w ucho papierow kulk ci ni t przez Cabela.
ę
ł
ą
ą ś ę ą
Przewraca oczami. Rozk ada wistek.
ł
ś
„Stacey", napisa Cabel.
ł
Janie podnosi g ow . Stacey po o y a g ow na ksi kach. Oczy ma zamkni te. Janie
ł ę
ł ż ł
ł ę
ąż
ę
zagryza warg i kiwa g ow Cabelowi. Cabel u miecha si do niej pokrzepiaj co.
ę
ł ą
ś
ę
ą
Po wuefie wci szumi jej w uszach krew. Czuje si silna. Dobrze spa a, najad a si ,
ąż
ę
ł
ł
ę
wszystko przemawia na jej korzy . Teraz tylko Stacey musi...
ść
apie si kurczowo sto u i nagle jest w samochodzie Stacey. Stacey prowadzi w ciekle, tak
Ł
ę
ł
ś
jak poprzednim razem. Z tylnego siedzenia s ycha pomruk, d onie m czyzny zaciskaj si na
ł
ć
ł
ęż
ą ę
szyi dziewczyny.
Janie zastanawia si , czy to najlepsza okazja, na jak mo e liczy , czy mo e powinna
ę
ą
ż
ć
ż
zaczeka . Postanawia zaryzykowa na wypadek, gdyby Stacey obudzi a si , zanim dotr do lasu.
ć
ć
ł
ę
ą
Stacey prowadzi nerwowo. Janie koncentruje si i zaciska d onie w pi ci, zanim
ę
ł
ęś
zdr twiej , i pr buje zatrzyma sen. Sen zwalnia i Janie stara si skierowa obraz na m czyzn .
ę
ą
ó
ć
ę
ć
ęż
ę
Ale sen zn w przyspiesza. Janie nie potrafi robi dw ch rzeczy naraz. Zn w skupia si na
ó
ć
ó
ó
ę
zatrzymaniu sceny, ale wie, e jej moc jest ograniczona. Jeden wi kszy wydatek energii i sen
ż
ę
zwalnia, zatrzymuje si . Janie pozostaje skupiona, odwraca si powoli, spokojnie. Widzi
ę
ę
przera enie na twarzy dziewczyny, d onie m czyzny na jej szyi, jego ramiona, a potem, powoli,
ż
ł
ęż
powoli, odwraca si tak, eby zobaczy jego twarz...
ę
ż
ć
M czyzna ma na twarzy kominiark .
ęż
ę
Janie dekoncentruje si i sen wraca do normalnej pr dko ci. Niech to szlag. Wpadaj do
ę
ę
ś
ą
rowu, w krzaki. Samoch d kozio kuje, zatrzymuje si . Zakrwawiona Stacey wydostaje si
ó
ł
ę
ę
niezdarnie przez pot uczon przedni szyb i biegnie w stron lasu, a gwa ciciel za ni . Janie
ł
ą
ą
ę
ę
ł
ą
stara si ze wszystkich si . Ale nie potrafi. Gwa ciciel dogania Stacey, Stacey potyka si , a on pada
ę
ł
ł
ę
na ni i sen ko czy si gwa townie, tak jak zawsze.
ą
ń
ę
ł
Teraz a uje, e nie spr bowa a pom c Stacey go zmieni . Mo e nast pnym razem.
ż ł
ż
ó
ł
ó
ć
ż
ę
Tak naprawd ma nadziej , e nie b dzie ju nast pnego razu.
ę
ę ż
ę
ż
ę
Pi tna cie minut p niej, gdy wraca jej wzrok i zn w mo e si rusza , a biblioteka
ę ś
óź
ó
ż
ę
ć
pustoszeje, Cabel ciska j mocno przez d u sz chwil , a ona nie potrafi odda s owami, jakie to
ś
ą
ł ż ą
ę
ć ł
niesamowite uczucie. Odprowadza j na parking, odwozi do domu, a potem wraca po jej w z, tak
ą
ó
jak ostatnim razem. Janie je i pije, sprawdza, co u matki, i zasypia na kanapie.
Cabel jest przy niej, gdy si budzi. Czyta ksi k , trzymaj c nogi na stoliku.
ę
ąż ę
ą
- Hej - m wi Janie. - Kt ra jest?
ó
ó
- Par minut po dwudziestej. Jak si masz?
ę
ę
- Dobrze.
- Twoja mama jest w domu?
- W swojej sypialni, jak zawsze. Cabel kiwa g ow .
ł ą
- Kapitan chce spotka si z nami rano, eby om wi jutrzejszy wiecz r.
ć ę
ż
ó ć
ó
- Domy lam si .
ś
ę
- Martwi si o ciebie, Janie.
ę ę
- O ten sen? Poczu am si gorzej, bo go zatrzyma am.
ł
ę
ł
- Uda o ci si ? Super!
ł
ę
- Tak. Ale niczego nie zauwa y am.
ż ł
- M wi si trudno. Tak naprawd martwi si o jutrzejszy wiecz r.
ó
ę
ę
ę ę
ó
- Prosz , nie martw si . Nic mi nie b dzie. Osiemnastka uczni w, Cabe. Nie upij si .
ę
ę
ę
ó
ę ę
B d trzyma a w r ku browar, eby Durbin niczego nie podejrzewa , ale b d tylko udawa a, e
ę ę
ł
ę
ż
ł
ę ę
ł ż
pij . I najem si przed wyj ciem.
ę
ę
ś
- Mam nadziej , e Kapitan ma plan awaryjny. B dziesz mia a kom rk ?
ę ż
ę
ł
ó ę
- Tak. eby do ciebie zadzwoni , wystarczy wcisn jeden guzik.
Ż
ć
ąć
- B d w pobli u.
ę ę
ż
- Ale nie za blisko, Cabe, dobra?
Cabel rzuca ksi k na st .
ąż ę
ół
- Mo esz si jeszcze wycofa , Janie.
ż
ę
ć
Janie wzdycha.
- Cabe, pos uchaj: chc to zrobi . Chc powstrzyma tego go cia! Dlaczego nie mo esz
ł
ę
ć
ę
ć
ś
ż
tego zrozumie ?
ć
Cabel si kuli.
ę
- Nic na to nie mog poradzi . Nie mog znie my li, e ten zboczek ci dotyka, Janie. A
ę
ć
ę
ść
ś ż
ę
je li stanie ci si co strasznego? Bo e, nienawidz tego zadania.
ś
ę ś
ż
ę
- Wiem. - Janie opiera si na okciach i siada. Sprzeczka jest ostatni rzecz , jakiej jej
ę
ł
ą
ą
teraz potrzeba. Zmienia temat: - Przyprowadzi e Ethel?
ł ś
- Tak, stoi na podje dzie.
ź
- Dzi kuj . Nie wiem, co bym bez ciebie zrobi a.
ę ę
ł
- Na twoim miejscu bym si tym nie przejmowa .
ę
ł
Janie opiera si o niego. G aszcze jego udo koniuszkami palc w.
ę
ł
ó
- Dlaczego to znosisz?
Cabel odpr a si i zaczyna nawija na palec pasmo jej w os w.
ęż
ę
ć
ł ó
- Ech, bo za o si , e pewnego dnia staniesz si bogata i s awna. B dziesz mia a w asny
ł żę ę ż
ę
ł
ę
ł
ł
program w telewizji, a ludzie b d ci obsypywali pieni dzmi, eby tylko zmieni a ich sny.
ę ą ę
ę
ż
ś
ł
Czekam na t kask . Potem si zmywam.
ę
ę
ę
Janie si mieje.
ę ś
- M wi am ci, e wycisn am dzi na wuefie sze dziesi t kilo? A potem nazwa am
ó ł
ż
ęł
ś
ść
ą
ł
trenera Cratera dupkiem.
Cabel ryczy ze miechu.
ś
- On jest dupkiem. A sze dziesi t kilo to chyba krajowy rekord. To prawie wi cej ni
ść
ą
ę
ż
sama wa ysz.
ż
- Rekord krajowy to ponad sto kilo dla mojego wieku i kategorii wagowej. Ale jako to
ś
prze yj .
ż ę
Rozmawiaj jeszcze przez godzin , a potem Cabel idzie do domu. Jutro spotkaj si w
ą
ę
ą ę
biurze Kapitana.
Po wyj ciu Cabela Janie bierze podr cznik do chemii. Z zainteresowaniem kartkuje
ś
ę
interesuj cy j rozdzia . Przez kom rk czy si z Internetem na jak godzin , a udaje jej si
ą
ą
ł
ó ę łą
ę
ąś
ę ż
ę
znale potrzebne informacje o tabletkach gwa tu, po czym idzie spa .
źć
ł
ć
4 marca 2006, godzina 9.00
Baker i Cobb do czaj do Cabela i Janie w biurze Kapitana. Janie poznaje Cobba i raz jeszcze wita
łą
ą
si z Bakerem.
ę
Kapitan omawia plan wieczoru. Janie zjawi si z kole ank u Durbina o osiemnastej.
ę
ż
ą
Pozostali go cie maj przyj o si dmej.
ś
ą
ść
ó
Kapitan daje Janie cienk , seksown zapalniczk , jeden z popularnych ostatnio,
ą
ą
ę
staromodnych otwieranych modeli.
- To nie jest prawdziwa zapalniczka, Janie. Kiedy j otworzysz, wy le sygna alarmowy do
ą
ś
ł
Bakera i Cobba, kt rzy b d czekali pod domem. Najpierw zadzwoni na twoj kom rk , w
ó
ę ą
ą
ą
ó ę
razie gdyby zrobi a to niechc cy, wi c nie panikuj, je li tak si stanie, odbierz. Staraj si
ś
ł
ą
ę
ś
ę
ę
trzyma zapalniczk w kieszeni i wszystko b dzie dobrze. Je li nie odbierzesz telefonu,
ć
ę
ę
ś
zadzwoni jeszcze raz. Je li nadal nie b dziesz odbiera a, przyjd po ciebie.
ą
ś
ę
ł
ą
- Innymi s owy, je li wpadniesz w tarapaty, otw rz zapalniczk . Ustaw kom rk na
ł
ś
ó
ę
ó ę
wibracje i schowaj na przyk ad za stanik, je li to konieczne, ale musisz odebra , gdy wszystko
ł
ś
ć
b dzie w porz dku. Je li nie odbierzesz, uznaj , e masz k opoty. Czy to jasne? - Tak jest.
ę
ą
ś
ą ż
ł
- Dobrze. Porozmawiajmy o piciu. Uwierz mi, Durbin b dzie pilnowa , eby wszyscy mieli
ę
ł ż
drinki w r kach.
ę
Janie patrzy na ni podejrzliwie.
ą
- Nie aresztuje mnie chyba pani, je li b d trzyma a drinka? Kapitan unosi brew.
ś ę ę
ł
- Pod warunkiem, e nie zrobisz niczego g upiego. Ale uwa am, e powinna mie co do
ż
ł
ż
ż
ś
ć ś
picia, eby nikt nie nabra podejrze . Cho nie pochwalam picia na s u bie.
ż
ł
ń
ć
ł ż
- Dobrze... i nie mog go ani na chwil odstawi , zgadza si ? adnego piwa, ponczu,
ę
ę
ć
ę Ż
adnych drink w.
ż
ó
Kapitan kiwa g ow z uznaniem.
ł ą
- Widz , e odrobi a zadanie domowe. Dobra robota. -Wyjmuje z szuflady ma e
ę ż
ł ś
ł
opakowanie tester w na narkotyki gwa tu i podaje je Janie. - Wiesz, co to jest?
ó
ł
Janie u miecha si , si ga do swojej torby i wyjmuje identyczne opakowanie.
ś
ę ę
- Doskonale. - Kapitan kiwa g ow . - Cabelu... jakie ty masz zadanie?
ł ą
- Obserwowa w m czarniach. Kapitan t umi u mieszek.
ć
ę
ł
ś
- Kaza abym ci zosta w domu, gdybym nie wiedzia a, e i tak si wymkniesz. Gdy tak
ł
ć
ł ż
ę
b dziesz obserwowa w m czarniach, notuj ka dego, kto wchodzi do Durbina albo stamt d
ę
ł
ę
ż
ą
wychodzi, a nie ma go na li cie.
ś
- Dzi kuj - m wi potulnie Cabel.
ę ę
ó
- Baker i Cobb, wszystko jasne?
- Tak jest - odpowiadaj policjanci.
ą
- wietnie. Wy dwaj mo ecie i .
Ś
ż
ść
Baker i Cobb klepi Janie po plecach, jakby by a jednym z nich, pokazuj jej uniesione
ą
ł
ą
kciuki i wychodz . Janie si u miecha.
ą
ę ś
Kapitan odwraca si w jej stron .
ę
ę
- Niedobrze by by o da si wci gn dzi wieczorem w czyj pijacki sen. Postaraj si
ł
ć ę
ą ąć
ś
ś
ę
tego unikn . Je li ci si nie uda, zajmiemy si tym p niej. Zdaj sobie spraw , e nie mo esz
ąć ś
ę
ę
óź
ę
ę ż
ż
kontrolowa tego, co robi inni, wi c nie panikuj, je li zostaniesz wessana i utkniesz.
ć
ą
ę
ś
Janie kiwa g ow .
ł ą
- I b d ostro na. Zaufaj swoim przeczuciom. Jeste bystra. Masz fenomenaln intuicj .
ą ź
ż
ś
ą
ę
Korzystaj z niej tak jak do tej pory, a wyjdziemy z tego ca o. Dobrze?
ł
- Tak jest.
- Jakie pytania?
ś
- Nie.
- wietnie. Zadzwo do mnie, je li przyjdzie ci co do g owy - m wi Kapitan. - I Janie,
Ś
ń
ś
ś
ł
ó
m wi to jak najbardziej powa nie: w razie potrzeby u yj zapalniczki. Nie b d m czennic i
ó ę
ż
ż
ą ź ę
ą
nie my l, e dasz sobie rad sama. Tworzymy zesp . Rozumiesz?
ś ż
ę
ół
- Tak. Jestem gotowa, Kapitanie.
- Przypominam: to mo e by tylko zwyk a impreza. Naszym celem jest zdemaskowanie i
ż
ć
ł
aresztowanie seksualnego przest pcy. Nie chcemy przyskrzyni go cia za podawanie nieletnim
ę
ć
ś
alkoholu. Za to zawsze mo emy go wsadzi nast pnym razem. Jak ju m wi am, u yj swojej
ż
ć
ę
ż ó ł
ż
intuicji i umiej tno ci oceny sytuacji.
ę
ś
- Dobrze.
- Cabelu, jakie pytania?
ś
- Nie, kapitanie.
- No to zmykajcie. Do zobaczenia w ci gu najbli szych dwudziestu czterech godzin.
ą
ż
Cholera, nie znosz tej roboty.
ę
Godzina 10.09
Janie przygotowuje rurki z likierem mi towym i wk ada je do lod wki, a potem robi sobie lunch.
ę
ł
ó
Cabel wpada do niej i snuje si bezu ytecznie po domu, nie b d c w stanie o niczym rozmawia .
ę
ż
ę ą
ć
W ko cu Janie go wyrzuca.
ń
- Uwa aj na siebie, kochanie - m wi Cabel, ca uj c j w czubek g owy
ż
ó
ł ą ą
ł
Janie milczy.
A on odchodzi.
Godzina 14.32
Janie zapala wieczki relaksacyjne i siedzi nieruchomo na ku, oczyszczaj c umys , medytuj c.
ś
łóż
ą
ł
ą
Przygotowuje si .
ę
Przypomina sobie profile podejrzanych. Wszystkie wydarzenia, kt re doprowadzi y do
ó
ł
dzisiejszego dnia. A potem w druje my lami do samochodowego snu Stacey. Odtwarza go, krok
ę
ś
po kroku. Wie, e istnieje zwi zek mi dzy tym snem a panem Durbinem, ale jaki? Czy Durbin
ż
ą
ę
naprawd zgwa ci Stacey? Janie my li o Lauren. a uje, e nie potrafi a skupi si na twarzach
ę
ł ł
ś
Ż ł
ż
ł
ć ę
os b obecnych na przyj ciu, ale by y rozmazane i nie do rozpoznania. Ale skoro Lauren dr cz
ó
ę
ł
ę ą
koszmary o imprezie u Durbina, dlaczego sam gospodarz nie budzi w niej obaw czy wr cz jawnej
ę
pogardy? Dlaczego osoba dzwoni ca anonimowo na gor c lini nie zadzwoni a jeszcze raz?
ą
ą ą
ę
ł
Drzemie przez godzin , prosz c sam siebie o wykrycie zwi zku mi dzy snami a
ę
ą
ą
ą
ę
dzisiejsz imprez .
ą
ą
Jej „ja" odmawia.
Tu po obudzeniu, bierze prysznic i wk ada obcis e d insy oraz sweter z g bokim
ż
ł
ł
ż
łę
dekoltem w serek. Maluje si lekko i zwi zuje w osy wst k , nisko na karku, zostawiaj c z
ę
ą
ł
ąż ą
ą
przodu kilka lu nych pasemek okalaj cych twarz. Przegryza co w po piechu i popija mlekiem,
ź
ą
ś
ś
myje z by. Nak ada na usta troch b yszczyku.
ę
ł
ę ł
Czas zacz przedstawienie.
ąć
Godzina 17.57
- Podje d am pod dom. Zobaczymy si po imprezie - m wi Janie.
ż ż
ę
ó
- Je li b dziesz mia a okazj zadzwoni do mnie... bezpiecznie... no, wiesz... - W g osie
ś
ę
ł
ę
ć
ł
Cabela s ycha zdenerwowanie.
ł
ć
- Zadzwoni , je li b d mog a. Kocham ci , Cabe.
ę ś ę ę
ł
ę
- Kocham ci , Janie. B d ostro na.
ę
ą ź
ż
Roz czaj si . Wiecz r jest ciep y jak na marzec, nieg stopnia , zostawiaj c wsz dzie
łą
ą ę
ó
ł
ś
ł
ą
ę
zab ocone podw rka, ka u e i dziury w nawierzchni. Janie parkuje na ulicy, dwa razy sprawdza
ł
ó
ł ż
zawarto kieszeni, apie deser i bierze g boki oddech, a potem zdejmuje kurtk i rzucaj na
ść
ł
łę
ę
ą
siedzenie pasa era obok siebie. Nigdy nie zawadzi mie wym wk , eby wyj z domu.
ż
ć
ó ę ż
ść
Wcze niej kupi a paczk papieros w i zostawia je w kieszeni kurtki.
ś
ł
ę
ó
Zamyka na chwil oczy, wchodzi w rol i wysiada z auta. W g bi ulicy widzi ty godnego
ę
ę
łę
ł
pe noetatowej mamu ki minivana Bakera, kt ry miga jej wiat ami stopu. Janie czuje niesamowity
ł
ś
ó
ś
ł
przyp yw pewno ci siebie i u miecha si w jego stron , wiedz c, e b dzie j obserwowa przez
ł
ś
ś
ę
ę
ą ż ę
ą
ł
swoj pot n lornetk . Cobb zaj stanowisko na s siedniej ulicy, sk d ma cz ciowy widok na
ą
ęż ą
ę
ął
ą
ą
ęś
ty y domu. Nie rozgl da si za Cabelem, ale wie, gdzie jest - za rogiem.
ł
ą
ę
Trzaska drzwiami samochodu i idzie przed podjazd ku frontowym schodkom domu pana
Durbina, maj c nadziej , e Stacey zaraz si poka e. Puka i s yszy kroki. Pan Durbin otwiera
ą
ę ż
ę
ż
ł
drzwi i zapraszaj do rodka.
ą
ś
- Cze , Janie - m wi, wpuszczaj c j i zamykaj c za ni drzwi.
ść
ó
ą ą
ą
ą
- Super to wygl da, panie Durbin - chwali Janie z u miechem, rozgl daj c si . Durbin
ą
ś
ą ą
ę
przemeblowa salon i dostawi dodatkowe sk adane krzes a oraz dwa stoliki do kart.
ł
ł
ł
ł
- Ty te , Janie. - Taksuje j od st p do g w. - Poza szko mo esz mi m wi Dave.
ż
ą
ó
łó
łą
ż
ó ć
Janie odwraca si w jego stron i po wi ca mu ca swoj uwag , patrz c, jak jego wzrok
ę
ę
ś ę
łą
ą
ę
ą
zsuwa si na jej piersi.
ę
- Dave - powtarza. - Chyba powinnam wstawi to do lod wki. - Wskazuje przyniesiony
ć
ó
deser. - Masz co przeciwko temu, ebym pokr ci a si po kuchni i sprawdzi a, gdzie co jest?
ś
ż
ę ł
ę
ł
Mog abym pom c przy podawaniu jedzenia i picia, kiedy wszyscy si ju pojawi .
ł
ó
ę ż
ą
- Prosz bardzo. - W g osie Durbina nie ma nawet cienia niepokoju.
ę
ł
Punkt dla mnie, my li Janie. Nauczyciel idzie za ni i pokazuje, gdzie trzyma dodatkowe
ś
ą
naczynia, szklanki, sztu ce i serwetki.
ć
- Lod wka jest zapakowana prawie na maksa - m wi - ale zosta o troch miejsca na
ó
ó
ł
ę
dolnej p ce, je li przesuniesz kilka piw. - Stoi za ni , gdy Janie pochyla si , eby schowa deser.
ół
ś
ą
ę ż
ć
- Masz ochot na piwo? Przygotowuj te poncz.
ę
ę ż
- Pan te si napije? - pyta Janie.
ż ę
- Jasne.
Na lod wce, przytrzymuj c - c by innego? - dwa zdj cia samego Durbina, wisi magnes.
ó
ą
óż
ę
Magnes z numerem gor cej linii „Zg o przest pstwo, odbierz kas ". Janie wali serce. Sam si
ą
ł ś
ę
ę
ę
wkopa , u wiadamia sobie Janie, my l c o zamazanej, anonimowej osobie w kuchni, kt ra
ł ś
ś ą
ó
dzwoni na policj .
ę
Janie szybko wyjmuje dwie butelki piwa i Durbin pokazuje jej w a nie, gdzie le y
ł ś
ż
otwieracz, gdy do kuchni wchodzi nie kto inny, jak pan Wang we w asnej osobie. Jest boso i ma
ł
mokre w osy.
ł
- Pan Wang - odzywa si Janie, staraj c si ukry zaskoczenie. - Nie wiedzia am, e pan
ę
ą
ę
ć
ł
ż
tu jest.
- Pani Hannagan - odpowiada Wang ze skinieniem g owy.
ł
Durbin u miecha si szeroko.
ś
ę
- Ale jeste cie oficjalni. Chris, Janie - m wi. - Janie, podasz browar Chrisowi? Musz si
ż
ś
ó
ę ę
zaj ponczem. Chris przyszed wcze niej, eby pom c mi przestawi sto y i krzes a, a
ąć
ł
ś
ż
ó
ć
ł
ł
sko czyli my na do agresywnej rozgrywce jeden na jednego. Koszyk wki - dodaje.
ń
ś
ść
ó
- Rozumiem. Mi o ci widzie ... ee... Chris. - Mruga, a Wang sprawia wra enie
ł
ę
ć
ż
zdenerwowanego.
- Mnie r wnie , Janie.
ó
ż
Janie podaje panu Wangowi piwo. On rozgl da si po pokoju, sprawdzaj c, co trzeba
ą
ę
ą
zrobi , i w ko cu, do bezradnie, podchodzi do wie y i zaczyna przegl da p yty.
ć
ń
ść
ż
ą ć ł
- Jak zwykle zajm si did ejowaniem - oznajmia. Dzwonek do drzwi i do rodka, nie
ę ę
ż
ś
czekaj c na zaproszenie, wpada Stacey, krzycz c:
ą
ą
- Tadaam!
Janie unosi brew.
- Hejka, Stacey - rzuca, kiedy Stacey zanosi Crock-Pot na kuchenn wysp .
ą
ę
- Janie! - Od Stacey zalatuje ju piwem. - Gotowa si zabawi ?
ż
ę
ć
Pan Wang w czy Coldplay i teraz podkr ca g o no .
łą
ł
ę
ł ś ść
- Teraz ju tak - m wi Janie, unosz c swoje piwo. Zastanawia si , jak bardzo impreza
ż
ó
ą
ę
musi si rozkr ci , eby pan Wang w czy hip-hop.
ę
ę ć ż
łą
ł
Zanosi papierowe kubki i serwetki do salonu, gdzie Durbin dolewa butelk soku
ę
urawinowego do misy z ponczem, w kt rej jest ju przezroczysty p yn. Dodaje jeszcze butelk
ż
ó
ż
ł
ę
cytrusowego napoju gazowanego, a potem bierze ze zlewu kr ek zamro onych owoc w i
ąż
ż
ó
wrzuca go do misy.
Janie otwiera paczk serwetek, uk ada je w spiralny wz r.
ę
ł
ó
- Co ma sta na drugim stole? - pyta.
ć
Pan Durbin miesza poncz chochl .
ą
- Pomy la em, e postawimy tam jakie przegryzki. Chcesz si tym zaj ? - Bierze kubek i
ś ł
ż
ś
ę
ąć
nalewa sobie odrobin ponczu, pr buje i kiwa g ow z aprobat .
ę
ó
ł ą
ą
- Pewnie. Widzia am jakie na blacie. Znajd miski i wystawi je tutaj.
ł
ś
ę
ę
- Mam fartuszek, kt ry mog aby za o y - m wi na tyle cicho, eby tylko ona go
ó
ł
ś
ł ż ć
ó
ż
us ysza a.
ł
ł
Janie unosi brew i patrzy na niego. On u miecha si szeroko.
ś
ę
Stacey podchodzi do stolika z ponczem.
- To taki sam poncz, jaki poda e poprzednim razem, Dave? Je li tak, chyba powinnam go
ł ś
ś
spr bowa , nie s dzisz? - Patrzy na niego z niewinn min .
ó
ć
ą
ą
ą
- Racja, racja - odpowiada Durbin, nalewaj c jej szklank ponczu.
ą
ę
Janie idzie do kuchni i zaczyna nak ada przek ski do misek r nej wielko ci. Kiedy
ł
ć
ą
óż
ś
zanosi je na st , pan Wang te popija poncz.
ół
ż
- Masz ochot , Janie? - Durbin proponuje jej szklank .
ę
ę
- Dopij piwo - odpowiada Janie z u miechem. - A co w tym w og le jest?
ę
ś
ó
- Tylko troch w dki. Nawet jej nie czu - odpowiada Durbin.
ę ó
ć
- Ale dzia a - chichocze Stacey.
ł
Pan Wang zaczyna si rozlu nia i gdy dochodzi si dma on, Durbin i Stacey nawijaj ju
ę
ź ć
ó
ą ż
w najlepsze.
Janie korzysta z chwili spokoju, eby odla troch piwa do zlewu, zanim rozdzwoni si
ż
ć
ę
ę
dzwonek. Dzwonek nie przestaje dzwoni przez nast pn godzin . Janie gra rol gospodyni.
ć
ę ą
ę
ę
Godzina 20.17
Wszyscy ju s i impreza zaczyna si rozkr ca . Janie krz ta si po kuchni, rozstawiaj c
ż ą
ę
ę ć
ą
ę
ą
jedzenie przyniesione przez go ci. Stawia przystawki na stole w jadalni, a w pewnym momencie
ś
wymawia si poszukiwaniem przed u acza, eby pomyszkowa w pozosta ych pomieszczeniach.
ę
ł ż
ż
ć
ł
Jest w gabinecie/kryj wce na ty ach kuchni, gdy Durbin j nakrywa.
ó
ł
ą
- Co tu robisz? Co podniecaj cego? Janie odwraca si i u miecha, staraj c si ukry
ś
ą
ę
ś
ą
ę
ć
zawstydzenie.
- Szukam przed u acza, eby przystawki nie wystyg y. Ma pan zapasowy?
ł ż
ż
ł
Stoi bardzo blisko niej.
- Na dole. Chod , poka ci. - Ma zmys owy g os. Janie oblizuje wargi, patrz c mu w oczy.
ź
żę
ł
ł
ą
- Prowad - m wi, wskazuj c kierunek puszk z piwem. Serce wali jej mocno.
ź
ó
ą
ą
Drzwi do piwnicy znajduj si w kuchni. Piwnica jest wyko czona i wyposa ona w barek,
ą ę
ń
ż
telewizor z wielkim ekranem oraz dwie gigantyczne kanapy. Janie wchodzi za Durbinem do
warsztatu z niewielkim roboczym sto em. Na stoliku stoi palnik Bunsena oraz kilka butelek i
ł
zlewek. Na p kach nad sto em stoj najr niejsze chemikalia. Janie podchodzi bli ej i szybko
ół
ł
ą
óż
ż
przebiega wzrokiem etykiety.
- Ale czad! Ja te chc mie w domu w asne laboratorium! - j czy.
ż
ę
ć
ł
ę
Durbin staje za ni i delikatnie obejmuje j w talii. Przesuwa lekko kciukiem po jej boku,
ą
ą
w g r i w d . Janie wtula si w niego nieznacznie, nie odrywaj c wzroku od p ki.
ó ę
ół
ę
ą
ół
A potem on bierze j za r k i ci gnie za sob .
ą
ę ę
ą
ą
- Musz zabawia go ci - m wi. Wspinaj si po schodach, gdzie zn w s ycha g o n
ę
ć ś
ó
ą ę
ó
ł
ć ł ś ą
muzyk . - Tu masz przed u acz. -Wr czaj jej kabel. - Chod , musisz si troch rozerwa .
ę
ł ż
ę
ź
ę
ę
ć
Wy cz tryb „praca" i troch si zabaw. To impreza, na mi o bosk . - U miecha si i szczypie
łą
ę ę
ł ść
ą
ś
ę
j w pup . - Napij si troch ponczu, Janie - zach ca, unosz c sw j pusty kubek. - Obiecuj ci,
ą
ę
ę
ę
ę
ą
ó
ę
rozchmurzysz si i b dziesz si wietnie bawi a.
ę ę
ę ś
ł
Odstawia sw j kubek na kuchenny blat i kiedy Janie udaje si rozpracowa pl tanin
ó
ę
ć ą
ę
kabli i wtyczek tak eby nikt si o nie nie potyka , rozgl da si , apie kubek i biegnie do azienki.
ż
ę
ł
ą
ę ł
ł
Do azienki jest kolejka. Janie nie chce czeka .
ł
ć
Przemyka korytarzem, zagl da do ciemnej sypialni, w lizguje si do rodka i zamyka za
ą
ś
ę
ś
sob drzwi. Zapala lamp na nocnej szafce i wyci ga z kieszeni paczuszk . Rozrywa j , wyjmuje
ą
ę
ą
ę
ą
papierowe k ko i przechyla prawie pusty kubek tak, e pojedyncza kropla zatrzymuje si na
ół
ż
ę
brzegu, po czym spada na papierek.
Wciera j i czeka.
ą
Trzydzie ci sekund i papierek jest suchy.
ś
Nic si nie dzieje.
ę
Bierze nast pny papierowy kr ek i ponawia pr b .
ę
ąż
ó ę
Wci nic.
ąż
- Hm - mruczy. Zgniata oba papierki i wciska do jednej kieszeni, paczuszk chowa do
ę
drugiej, bierze kubek, piwo i wraca do salonu.
Wrzuca kubek do mieci i zerka do rodka. Na dnie torby ze mieciami le dwie puste
ś
ś
ś
żą
butelki po absolucie. Zamyka kube i myje r ce. S yszy uczni w, kt rzy miej si coraz g o niej i
ł
ę
ł
ó
ó
ś
ą ę
ł ś
ta cz .
ń ą
Godzina 21.45
Janie jest znudzona. I umiera z pragnienia. Wszystkie napoje bezalkoholowe stoj w otwartych
ą
dwulitrowych butelkach, kt rych nie pilnowa a, i mo e ma paranoj , ale nie chce napi si wody
ó
ł
ż
ę
ć ę
z kranu, bo jest do niego pod czony filtr. Patrzy na opr nion do po owy butelk ciep ego piwa.
łą
óż
ą
ł
ę
ł
Wie, e to prawdopodobnie jedyny bezpieczny nap j w domu, gdy nie rozstawa a si z ni od
ż
ó
ż
ł
ę
ą
chwili, gdy j otworzy a.
ą
ł
Wielu ch opc w, a tak e kilka dziewczyn, zesz o na d ogl da mecz koszyk wki. Ale
ł
ó
ż
ł
ół
ą ć
ó
wi kszo dziewczyn podryguje ze miechem w salonie, a pan Wang zabawia je swoimi
ę
ść
ś
tanecznymi ruchami. Cztery siedz na pod odze i graj w sportowego pokera. Jedzenie jest prawie
ą
ł
ą
nietkni te. Ka dy ma w r ku piwo albo jaki kubek. Janie nabija na wyka aczk mi sn kulk i
ę
ż
ę
ś
ł
ę
ę ą
ę
zaczyna j pogryza . Jest pyszna, ale tylko wzmaga pragnienie.
ą
ć
A potem Durbin wychodzi z kuchni z now mis ponczu. Og asza to wszem wobec i
ą
ą
ł
po owa dziewczyn gromadzi si wok niego, wyci gaj c swoje kubki. Nalewa hojnie im, a tak e
ł
ę
ół
ą ą
ż
sobie i panu Wangowi. Pan Wang, spocony od ta ca, wychyla sw j kubek jednym haustem i
ń
ó
unosi go patrz c na Janie, kt ra siedzi na kanapie z Desiree i gada o pierdo ach. Desiree jest
ą
ó
ł
przyjemnie wstawiona, jeszcze nie be kocze, i Janie zd y a j naprawd polubi . Jest bystra i
ł
ąż ł ą
ę
ć
zabawna.
Pan Wang nalewa kolejny kubek ponczu i przynosi Janie.
- To dla ciebie - m wi. Jego ciemne oczy l ni . Siada obok Janie i odchyla si na oparcie,
ó
ś ą
ę
zamykaj c oczy.
ą
- D ugi dzie , Chris? - pyta Janie, kiedy Desiree wymyka si , eby znowu nape ni
ł
ń
ę ż
ł ć
szklank .
ę
Wang otwiera leniwie jedno oko.
- D ugi i potem napi cia - odpowiada perfidnie.
ł
ę
Janie kiwa g ow .
ł ą
- Dzi ki za zaufanie. - Trzyma kubek. S ucha muzyki. Akurat leci Black Eyed Peas.
ę
ł
- Jest tam mo e Mos Def? - pyta Janie.
ż
- Definitywnie - odpowiada Wang, miej c si z w asne g upiego artu. Przesuwa si
ś
ą
ę
ł
ł
ż
ę
chwiejnie w jej stron . - Ooj -mamrocze, opieraj c si na jej udzie. - P niej to puszcz . Hej,
ę
ą
ę
óź
ę
rozchmurz si , ksi niczko - zagaduje, przechylaj c pytaj co g ow . - Takie dziewczyny jak ty
ę
ęż
ą
ą
ł ę
powinny si wstawia na tego rodzaju imprezach. No, wiesz, darmowy alkohol. - Nachyla si i
ę
ć
ę
w cha jej szyj . - Cudownie pachniesz - szepcze. Opiera spocon g ow na jej ramieniu.
ą
ę
ą ł ę
Dziewczyny takie jak ja? Janie gotuje si ze z o ci. Nie mo e nic na to poradzi . Ma ochot
ę
ł ś
ż
ć
ę
skopa Wangowi ty ek.
ć
ł
- Jezu Chryste - mamrocze. - Chcesz wiedzie , co lubi dziewczyny z przyczep, co, Chris?
ć
ą
- Nie wszystkie. Tylko ty - be kocze Wang.
ł
- W takim razie zaczekaj tu na mnie - m wi, zrzucaj c jego g ow z ramienia i usi uj c
ó
ą
ł ę
ł ą
zapanowa nad odraz . - Zaraz wracam.
ć
ą
- O tak. - Wang u miecha si rado nie.
ś
ę
ś
Janie przepycha si w stron azienki z nietkni tym ponczem w r ku i ustawia si w
ę
ę ł
ę
ę
ę
kolejce. Kiedy wreszcie wchodzi do rodka, s yszy tupanie kilkunastu par n g na schodach.
ś
ł
ó
Durbin wyja nia na ca y g os, e kto musi zacz wreszcie je , bo dziewczyny si nie kwapi .
ś
ł ł
ż
ś
ąć
ść
ę
ą
Janie zamyka si w azience i powtarza test.
ę ł
Rozciera kropl ponczu na papierku.
ę
Czeka trzydzie ci sekund.
ś
Patrzy, jak papier zmienia kolor na jaskrawoniebieski.
o dek podchodzi jej do gard a.
Ż łą
ł
Flunitrazepam.
Wylewa poncz do klozetu i spuszcza wod .
ę
Szuka w szufladach i szafkach buteleczek, proszk w i pigu ek. Niczego nie znajduje. Wie,
ó
ł
e mog aby ju teraz wezwa gliny. Ale nie ma dowodu, e to sprawka Durbina. A co, je li to
ż
ł
ż
ć
ż
ś
robota jednego z uczni w? Gdyby uda o jej si znale narkotyk, pomog oby to w oskar eniu
ó
ł
ę
źć
ł
ż
drania. Pami ta ostatni spraw i to, jak sfrustrowani byli Cabel i Kapitan, gdy Baker i Cobb
ę
ą
ę
wkroczyli do akcji, zanim Cabel wy ledzi miejsce ukrycia kokainy. Janie chce mie dowody. Chce
ś
ł
ć
to zrobi jak nale y. Jest jeszcze wcze nie, my li, przegl daj c rzeczy Durbina. Znajd je.
ć
ż
ś
ś
ą ą
ę
Przechodzi korytarzem i przeszukuje sypialni . W lizguje si do drugiej sypialni i j te
ę
ś
ę
ą ż
przeszukuje. Nic a nic. Na dole, my li.
ś
Jest gor co i Janie naprawd chce si pi . Poci ga yk z trzymanej w r ku butelki. Piwo
ą
ę
ę ć
ą ł
ę
jest odgazowane i ciep e. Ale musi wystarczy . Kapitan nie b dzie chyba mia a pretensji, e stara a
ł
ć
ę
ł
ż
ł
si nie odwodni ? Poza tym Janie jest rozs dna. Wie z do wiadczenia, e wypicie nawet dw ch
ę
ć
ą
ś
ż
ó
piw nie ma wp ywu na jej zachowanie.
ł
Janie mija kilka os b stoj cych w kuchni i schodzi do piwnicy. Telewizor i wiat a s
ó
ą
ś
ł ą
w czone, ale wszyscy s teraz na g rze. Ma nadziej , e tam zostan . Zakrada si do ciemnego
łą
ą
ó
ę ż
ą
ę
warsztatu, gdzie stoi st laboratoryjny, i przygl da si etykietom, przesuwaj c wi ksze
ół
ą
ę
ą
ę
pojemniki w poszukiwaniu tych mniejszych. Nie znajduje tego, czego szuka. Sfrustrowana,
odwraca si i wraca na g r . Wylewa resztk st ch ego piwa. Wyjmuje z lod wki wie e, a ze
ę
ó ę
ę ę ł
ó
ś
ż
sto u bierze papierowy talerzyk.
ł
Nape nia go jedzeniem i poci ga d ugi yk piwa mi dzy k sami klops w i warzyw. Musi tu
ł
ą
ł
ł
ę
ę
ó
gdzie by , my li. Mo e w sypialni Durbina? Ale drzwi s zamkni te, a wchodzi si tam z salonu.
ś ć
ś
ż
ą
ę
ę
Zosta aby zauwa ona. A je li on tam jest?
ł
ż
ś
Janie wpycha do ust p klopsika i uje. Pycha. Chrupi c marchewk , rusza do salonu.
ół
ż
ą
ę
Znajduje sobie w t umie miejsce, staje i je. My li. My li intensywnie.
ł
ś
ś
Go cie zaczynaj traci nad sob panowanie.
ś
ą
ć
ą
Janie prze uwa, wypatruj c zmru onymi oczami Durbina i Wanga. Ryk g os w narasta z
ż
ą
ż
ł ó
ka d minut . Muzyka robi si coraz g o niejsza.
ż ą
ą
ę
ł ś
Koncentruje si na swoim zegarku. Skupia na nim wzrok.
ę
23.08
Godzina 23.09
Z talerzem w jednej i piwem w drugiej r ce przeciska si mi dzy dwoma ch opakami i odkrywa,
ę
ę
ę
ł
co obserwuj z taki przej ciem.
ą
ę
Janie patrzy na rozgrywaj c si przed ni scen . Czuje ju dzia anie piwa, cho
ą ą ę
ą
ę
ż
ł
ć
wys czy a jedynie odrobin pierwszego i wypi a po ow drugiego. Mimo to umiera z pragnienia,
ą
ł
ę
ł
ł ę
a nie mie napi si czego innego. Dopija piwo, a potem szybko wpycha w siebie jedzenie,
ś
ć ę
ś
wiedz c, e ma jeszcze zadanie do wykonania. Wiedz c, e wszystkich ogarnia szale stwo.
ą ż
ą ż
ń
Zerka na mis ponczu. Prawie pusta. Uczniowie, rozproszeni po pokoju, siedz sobie
ę
ą
nawzajem na kolanach i ob ciskuj si . Kilka os b siedzi samotnie, z pustym, ot pia ym wyrazem
ś
ą ę
ó
ę ł
twarzy. A na rodku pokoju, gdzie zwr cone s wszystkie oczy, pan Wang i Stacey O'Grady
ś
ó
ą
wyginaj si w nieprzyzwoitym ta cu. Bardzo nieprzyzwoitym. Pan Wang zdj koszul , jego
ą ę
ń
ął
ę
napi te mi nie l ni od potu. Janie omiata wzrokiem jego cia o i zaskoczona odkrywa, e nagle
ę
ęś
ś ą
ł
ż
wydaje jej si zaskakuj co atrakcyjny.
ę
ą
Stacey jest nawalona. Ledwo trzyma si na nogach. Janie notuje w my lach, eby mie j
ę
ś
ż
ć ą
na oku. Go cie dopijaj resztki ponczu tak apczywie, jakby znale li si w oazie na pustyni. Pan
ś
ą
ł
ź
ę
Durbin donosi z kuchni kolejn porcj .
ą
ę
Jedz c, Janie rozgl da si leniwie dooko a. Jest zm czona. I lekko wstawiona. Osoby, kt re
ą
ą
ę
ł
ę
ó
nie s w tej chwili zaj te, wracaj na d , by ogl da telewizj , potykaj c si i popychaj c na
ą
ę
ą
ół
ą ć
ę
ą
ę
ą
schodach. Janie szumi w g owie i jest tym zaskoczona - tak naprawd wypi a przecie tylko jedno
ł
ę
ł
ż
piwo. Powinna wi cej zje , powtarza sobie, eby szum usta .
ę
ść
ż
ł
W kuchni nak ada sobie kolejn porcj . Zaczyna kr ci jej si w g owie. Opiera si o blat
ł
ą
ę
ę ć
ę
ł
ę
w nadziei, e zawroty ustan .
ż
ą
A potem zastyga.
Nagle co jej si przypomina. Co , co mia a zrobi . Wyobra a to sobie.
ś
ę
ś
ł
ć
ż
Podnosi wzrok na szczyt lod wki.
ó
Puszka rozpuszczalnika do farb.
Butelka sody kaustycznej.
To... wa ne, my li, zaciskaj c powieki, usi uj c si skoncentrowa . Ale jej m zg nie
ż
ś
ą
ł ą
ę
ć
ó
pracuje jak trzeba. To... w a nie to. Wie, e powinna to zapami ta , ale teraz nie ma poj cia po
ł ś
ż
ę ć
ę
co.
W g owie szumi jej coraz bardziej i nie jest pewna, czyjej si to podoba. Siada na pod odze
ł
ę
ł
i zabiera si do jedzenia, pr buj c opanowa zawroty g owy, sko czy to, co ma na talerzu. Czuje
ę
ó ą
ć
ł
ń
ć
ogarniaj c j senno . Musz zadzwoni ... Ta my l wita jej nagle w g owie, ale r wnie szybko
ą ą ą
ść
ę
ć
ś ś
ł
ó
znika. Kto potyka si o jej nog i Janie zwleka si z pod ogi, a potem pr buje sobie przypomnie ,
ś
ę
ę
ę
ł
ó
ć
po co w og le wstawa a. Potrz sa g ow , staraj c si oprzytomnie , ale traci r wnowag i prawie
ó
ł
ą
ł ą
ą
ę
ć
ó
ę
si wywraca, wpadaj c na kogo , kto wydaje jej si jakby znajomy. miej c si sama z siebie,
ę
ą
ś
ę
Ś
ą
ę
przypomina sobie, co powinna zrobi . Bierze sw j talerzyk i wrzuca go do kosza na mieci. Dwa
ć
ó
ś
punkty.
Czuje mrowienie na sk rze, gdy przechadza si po domu, obserwuj c na kanapach pary
ó
ę
ą
uczni w na r nych etapach gry wst pnej. Przygl da im si z zaciekawieniem. A potem
ó
óż
ę
ą
ę
przychodzi jej do g owy my l, e mo e jest w czyim nie. Chodzi chwiejnym krokiem po salonie,
ł
ś ż
ż
ś ś
wiedz c, e je li naprawd jest w czyim nie, nikt nie mo e jej zobaczy . Stacey i pan Wang
ą ż
ś
ę
ś ś
ż
ć
znikn li. Szkoda, bo Janie mia a ochot jeszcze popatrze , jak ta cz .
ę
ł
ę
ć
ń ą
Dwunasta z minutami. Oczy Janie zatrzymuj si na zegarze, nie do ko ca rozumiej c, co
ą ę
ń
ą
oznacza pozycja wskaz wek.
ó
W pokoju nagle podnosi si wrzawa i Janie przytomnieje, usi uj c przypomnie sobie,
ę
ł ą
ć
gdzie jest i co tu robi. Wstaje z pod ogi, zastanawiaj c si , jak si na niej znalaz a. Pan Durbin stoi
ł
ą
ę
ę
ł
przy drzwiach i podaje trenerowi Craterowi drinka. Crater wypija go jednym haustem. Janie jest
pod wra eniem. Jest przystojny, my li. A jej ci gle tak strasznie chce si pi . Idzie do kuchni,
ż
ś
ą
ę ć
zagl da do lod wki i widzi deser, kt ry sama przygotowa a.
ą
ó
ó
ł
- Hej - m wi, a j zyk ma jak ko ek - powinnam to poda . - Si ga po rurki z kremem,
ó
ę
ł
ć
ę
chybia za pierwszym razem, ale trafia za drugim - po chwili wyt onej koncentracji. Kto dotyka
ęż
ś
jej pupy.
Janie prostuje si i odstawia deser na blat, eby go nie upu ci .
ę
ż
ś ć
- Ej, no - m wi ze miechem.
ó
ś
- Mm - mruczy Durbin. - Prosz , przynios em ci co do picia. Wygl dasz na spragnion .
ę
ł
ś
ą
ą
- On te be kocze, my li Janie. To musi by jego sen. Janie pami ta, e powinna si cieszy , e
ż ł
ś
ć
ę ż
ę
ć ż
znalaz a si we nie pana Durbina, ale nie mo e sobie przypomnie dlaczego.
ł
ę
ś
ż
ć
U miecha si z wdzi czno ci .
ś
ę
ę
ś ą
- Bardzo panu dzi kuj - papla i unosi kubek, czuj c, e mo e by w nim co , o czym
ę ę
ą ż
ż
ć
ś
powinna wiedzie , ale pragnienie zwyci a. - Czy tu wszystko si odrobin przechyla? - pyta,
ć
ęż
ę
ę
jakby to by a naj mieszniejsza rzecz, jak wymy li a przez ca y dzisiejszy dzie , a potem przytyka
ł
ś
ą
ś ł
ł
ń
kubek do ust. Poncz sp ywa jej do gard a, ch odz c je. - My la am, e poncz ju si sko czy .
ł
ł
ł
ą
ś ł
ż
ż ę
ń
ł
Mmm, o Bo e. Pycha.
ż
A potem Durbin popycha j na blat i zaczyna ca owa , a ona czuje w ustach jego gor cy
ą
ł
ć
ą
j zyk. Zaczyna odwzajemnia poca unki, bo wydaje jej si , e powinna. Coraz trudniej zebra jej
ę
ć
ł
ę ż
ć
my li.
ś
- Musz i ... - stwierdza nagle, odrywaj c si od niego.
ę ść
ą
ę
- Nie, nie musisz.
- To znaczy, do azienki - dodaje powa nie Janie.
ł
ż
- Mam azienk przy sypialni - odpowiada Durbin, po eraj c j wzrokiem.
ł
ę
ż
ą ą
- Czadowo. Ma pan tam wci te gazetki porno? - Janie waha si zbyt p no, zastanawia,
ąż
ę
óź
czy powinna by a to powiedzie , ale nie mo e sobie przypomnie , dlaczego nie.
ł
ć
ż
ć
- Mn stwo. Ale nie s mi potrzebne, kiedy ty tu jeste .
ó
ą
ś
- Aha. - Idzie za nim przez otumaniony i na wp nagi t um. Durbin zatrzymuje si po
ół
ł
ę
jeszcze jeden kubek ponczu i podaje go jej. Po drodze do sypialni Janie macha trenerowi
Craterowi. - Hej - m wi, odwracaj c si do Durbina. - Nie by o tu Stacey? Wcze niej?
ó
ą
ę
ł
ś
- Stacey ci gle tu jest, Janie. - Starannie dobiera s owa, jakby musia si skupi . - Pieprzy
ą
ł
ł ę
ć
si z Chrisem w drugiej sypialni, eby my my mogli si pieprzy tutaj. - Jego s owa brzmi jak w
ę
ż
ś
ę
ć
ł
ą
zwolnionym tempie, rzeczowo, i Janie jest ju pewna, e znajduje si w jego nie.
ż
ż
ę
ś
Durbin wskazuje jej azienk i Janie stwierdza, e powinna zamkn za sob drzwi,
ł
ę
ż
ąć
ą
chocia nie ma na to ochoty. Tyle zachodu. Ale to dziwne, bo skoro jest we nie pana Durbina, jak
ż
ś
znalaz a si w pomieszczeniu, w kt rym go nie widzi?
ł
ę
ó
Siada na sedesie, g owa jej ci y. Co jest nie tak, ale nie wie co. Siedzi tak d u szy czas, w
ł
ąż
ś
ł ż
p nie. Prawie zasypia, jest jej tak ciep o i przyjemnie. W jej g owie kot uj si wspomnienia,
ółś
ł
ł
ł ą ę
pojawiaj ce si i znikaj ce na przemian.
ą
ę
ą
S yszy pukanie, gdzie z daleka.
ł
ś
- Wracaj do domu, Carrie - mamrocze.
Nie jest w stanie otworzy oczu.
ć
Przechyla si na prawo i opiera policzek o przyjemnie ch odn cian .
ę
ł
ą ś
ę
Zn w s yszy pukanie. Ale tym razem przechodzi ono w strza silnika, prowadzi Stacey.
ó
ł
ł
Zaraz z tylnego siedzenia rzuci si na ni m czyzna, przypomina sobie Janie, i faktycznie jest,
ę
ą ęż
apie Stacey za gard o. Ma seksowne d onie, my li Janie.
ł
ł
ł
ś
- Wychod Janie, nie wstyd si - s yszy z daleka i budzi si .
ź
ź ę ł
ę
- Co? - pyta.
- Wychod , skarbie. Wszyscy na ciebie czekamy.
ź
To musi by Cabel. On du o pi. A potem przypomina sobie, e siedzi na sedesie,
ć
ż ś
ż
chichocze w duchu i ko czy siusia .
ń
ć
Pije d ugo i apczywie z azienkowego kranu. Tak bardzo chce jej si pi . Ma ochot na
ł
ł
ł
ę ć
ę
mleko. Mleko zawsze dodaje jej si . Odwraca si , eby wyj , ale drzwi znik y. Ma przed sob
ł
ę ż
ść
ł
ą
tylko cian .
ś
ę
Drapie si po g owie.
ę
ł
Rozgl da si .
ą
ę
mieje.
Ś
Drzwi s na drugiej cianie.
ą
ś
Potykaj c si , Janie napiera ca ym cia em na drzwi, eby je popchn , a w ko cu pr buje
ą
ę
ł
ł
ż
ąć
ń
ó
poci gn je do siebie. Otwieraj si i widzi na ku pana Durbina. Razem z nim le trzy
ą ąć
ą ę
łóż
żą
dziewczyny, z kt rymi chodzi na chemi . Durbin je rozbiera.
ó
ę
Janie uznaje, e to fascynuj cy widok.
ż
ą
Ale teraz przypomina sobie, e chce si napi mleka, wi c wychodzi ostro nie z sypialni,
ż
ę
ć
ę
ż
staraj c si na nic nie wpa .
ą
ę
ść
Przy przesuwnych drzwiach stoi pan Wang w samej bieli nie, do rodka wpada ch odne
ź
ś
ł
powietrze.
- Jak mi o - m wi Janie. Wci ga powietrze w p uca. Pachnie papierosowym dymem.
ł
ó
ą
ł
Kr ci jej si w jej g owie, gdy tak stoi. Znowu to samo. To dziwne uczucie.
ę
ę
ł
Trener Crater idzie korytarzem w ich stron i Janie usi uje sobie przypomnie , po co
ę
ł
ć
przysz a do kuchni.
ł
- Tu jeste , Buffy - m wi Crater.
ś
ó
Ku jej zaskoczeniu, ma na sobie d insy i koszul . Koszula jest rozpi ta i wida ow osienie
ż
ę
ę
ć
ł
na klatce.
Janie si rozgl da. Cofa, eby zajrze do salonu. Wszyscy s praktycznie nadzy. Jakie to
ę
ą
ż
ć
ą
dziwaczne, my li, i wraca, eby zn w poczu powiew ch odnego powietrza.
ś
ż
ó
ć
ł
I wtedy trener Crater apie j za ramiona i odwraca do siebie. Ca uje j mocno w usta. I
ł
ą
ł
ą
idzie dalej.
Potyka si , id c po kolejn porcj ponczu.
ę ą
ą
ę
Janie przypomina sobie, e chyba go nie lubi. Ale mo e to nieprawda.
ż
ż
Tak trudno stwierdzi , co jest prawd , a co nie.
ć
ą
Zn w czuje papierosowy dym i ma ochot wyj na zewn trz na papierosa. Podchodzi do
ó
ę
ść
ą
drzwi.
Na tarasie jest ciemno. Pan Wang wychodzi za ni w bokserkach od Calvina Kleina. Janie
ą
wdycha ch odne powietrze. Trzyma si mocno balustrady, gdy Wang zaczyna jej dotyka .
ł
ę
ć
- Poczu am dym - wyja nia, ale nie widzi nikogo, kto pali. A potem pojawia si tak e
ł
ś
ę
ż
Crater. Wang ca uje j w szyj , a trener m wi jej, jaka z niej laska i obmacuje j , opowiadaj c
ł
ą
ę
ó
ą
ą
co o wyciskaniu sztangi.
ś
W ko cu przypomina sobie, dlaczego go nienawidzi.
ń
I przypomina sobie, e czu a dym, cho nikt nie pali.
ż
ł
ć
A potem, w jej umy le, podczas gdy dwaj m czy ni ca uj j i ob apiaj , pojawia si
ś
ęż
ź
ł ą ą
ł
ą
ę
Martha Stubin.
Co do niej m wi.
ś
ó
Janie pr buje s ucha . Pami ta, e z jakiego powodu lubi t starsz pani .
ó
ł
ć
ę ż
ś
ę
ą
ą
„Papieros", m wi pani Stubin w umy le Janie.
ó
ś
- Musz zapali - szepcze Janie.
ę
ć
„U yj zapalniczki", m wi pani Stubin. „Masz j w kieszeni".
ż
ó
ą
- Musz zapali - powtarza g o niej Janie. - Teraz. Trener Crater wchodzi do domu i
ę
ć
ł ś
wraca ze skr tem.
ę
- Mo e by , Buffy?
ż
ć
- Obleci. - Janie bierze skr ta, wzruszaj c ramionami, i si ga do kieszeni. Nie wiedzia a,
ę
ą
ę
ł
e ma zapalniczk . Mo e w o y a j tam staruszka?
ż
ę
ż
ł ż ł ą
A potem dociera do niej, co powiedzia w a nie trener Crater. Janie.
ł ł ś
Nie lubi.
Gdy nazywa si j ...
ę ą
Buffy.
Janie zatacza si na balustrad , zrywa r k Cratera ze swoich piersi, wykr ca mu okie ,
ę
ę
ę ę
ę
ł
ć
obracaj c go plecami do siebie, i kopie mocno w nerki.
ą
- Nie nazywaj mnie Buffy - m wi agodnie. - Nigdy wi cej.
ó ł
ę
Stopy wykrzywiaj mu si na boki i Crater, j cz c, pada z g uchym oskotem na mokre
ą
ę
ę ą
ł
ł
deski.
Janie wyci ga z kieszeni zapalniczk . Wang gapi si na ni . Janie przygl da si
ą
ę
ę
ą
ą
ę
zapalniczce, wk ada skr ta do ust i odci ga wieko.
ł
ę
ą
Pr buje zapali skr ta.
ó
ć
ę
Nie ma p omienia.
ł
Pr buje jeszcze raz.
ó
Pan Wang jest zdezorientowany, patrzy na trenera Cratera, kt ry j czy i ledwo si rusza.
ó
ę
ę
- Przynie mi cholern zapalniczk , kt ra dzia a, albo tobie te spuszcz manto - m wi
ś
ą
ę
ó
ł
ż
ę
ó
Janie do Wanga i osuwa si na ziemi , wyko czona. Kiedy jej biodro zaczyna wibrowa , uznaje,
ę
ę
ń
ć
e to jedna z tych dziwacznych rzeczy, kt re dziej si przez ca y wiecz r. Patrzy na trenera
ż
ó
ą ę
ł
ó
Cratera. Le y na ziemi jak d ugi. Wyci ga r ce. Wyci ga r ce w stron jej nogi. Obserwuje je, jak
ż
ł
ą
ę
ą
ę
ę
gdyby jej to nie dotyczy o. Skupia wzrok na jego palcach, my l c o tym, jak dziwaczne s to palce.
ł
ś ą
ą
Jak ma e zwierz tka, yj ce w asnym yciem.
ł
ą
ż ą
ł
ż
Na jednym z nich Crater nosi dziwny kwadratowy pier cie . Janie chce go mie . Wygl da
ś ń
ć
ą
odlotowo, jakby jego w a ciciel nale a do jakiego stowarzyszenia.
ł ś
ż ł
ś
Pan Wang wraca z zapalniczk w chwili, w kt rej biodro Janie zn w zaczyna wibrowa .
ą
ó
ó
ć
Mo e b dzie musia a mie amputowan ca nog , my li ze smutkiem. To by by o naprawd
ż
ę
ł
ć
ą łą
ę
ś
ł
ę
okropne.
Zapala skr ta i zaci ga si dymem. Zatrzymuje go w p ucach. Wypuszcza powoli. Pan
ę
ą
ę
ł
Wang opada na deski obok niej i zaczyna ca owa jej dekolt.
ł
ć
Janie stwierdza, e jej si to nie podoba. Przeszkadza jej. Przecie stara si pali skr ta.
ż
ę
ż
ę
ć
ę
Uk ada palce w znak pokoju, nie mog c si im nadziwi . Potem, gdy Wang apie w usta jej
ł
ą
ę
ć
ł
sutek, d ga go palcami w ga ki oczu.
ź
ł
Nauczy a si tego gdzie .
ł
ę
ś
Nie wie gdzie.
Pan Wang macha na odlew pi ci , wrzeszcz c z b lu. Trafia j w szcz k , g owa leci jej
ęś ą
ą
ó
ą
ę ę ł
w ty , uderza w balustrad i Janie traci przytomno . Skr t dopala si mi dzy jej palcami.
ł
ę
ść
ę
ę ę
Niedobrze
5 marca 2006, godzina 6.13
Janie ni. ni w k ko sen Stacey i ni jej si , e nie mo e si z niego wydosta . Pr buje. Ze
ś
Ś
ół
ś
ę ż
ż
ę
ć
ó
wszystkich si . Ale utkn a na gwa cicielu na tylnym siedzeniu.
ł
ęł
ł
Raz po raz obraz zatrzymuje si na d oniach gwa ciciela. A potem Janie co zauwa a.
ę
ł
ł
ś
ż
Budzi si z krzykiem i siada gwa townie, mimo e ca a jest odr twia a.
ę
ł
ż
ł
ę
ł
- O Bo e - chrypi, nie mog c doby g osu. Nic nie widzi. Ale kto co m wi, rozcieraj c
ż
ą
ć ł
ś ś ó
ą
jej d onie i ramiona. Przemawia do niej koj cym g osem. Janie oddycha ci ko, wdech, wydech, i
ł
ą
ł
ęż
p acze gor cymi zami, bo jedyne, czego pragnie, to otworzy oczy. Ale oczy wydaj si otwarte.
ł
ą
ł
ć
ą ę
- Musz za o y okulary! - krzyczy ami cym si g osem. - Nic nie widz !
ę ł ż ć
ł
ą
ę ł
ę
- Janie, to ja, Cabel. Jestem tu. Mam twoje okulary i za par minut zaczniesz widzie .
ę
ć
Jeste bezpieczna. - G os mu si amie i urywa. - Jeste bezpieczna. Po si i odpoczywaj.
ś
ł
ę ł
ś
łóż ę
Czekaj. Zaraz zobaczysz cienie, a potem odzyskasz wzrok.
Janie osuwa si do ty u.
ę
ł
Wzdryga si , ale nie pami ta dlaczego.
ę
ę
Pr buje oddycha : wdech, wydech.
ó
ć
- Kt ra godzina? - szepcze.
ó
- Sz sta pi tna cie.
ó
ę ś
- Rano? - zgaduje.
- Tak, rano.
Zn w oddycha g boko.
ó
łę
- Jaki dzie ?
ń
Kr tka chwila ciszy.
ó
- Niedziela rano, skarbie. Pi ty marca.
ą
- Czy Stacey O'Grady jest w tym pokoju?
- Nie, kochanie. W pokoju obok.
- Czy drzwi s zamkni te?
ą
ę
- Tak.
Janie nie rozumie, co si dzieje, ale jej umys wci jest zm cony, tak jak jej wzrok. A
ę
ł
ąż
ą
potem, powoli, powracaj strz pki wydarze .
ą
ę
ń
I wie, e s dwie bardzo wa ne rzeczy, kt re kaza a sobie zapami ta , cho wszystko
ż ą
ż
ó
ł
ę ć
ć
wymkn o si spod kontroli.
ęł
ę
- Cabel? - pyta powoli.
- Tak?
- GHB. Pan Durbin sam je przygotowa z rozpuszczalnika do farb i sody kaustycznej. Tak
ł
przypuszczam. Czyta am o tym. Nie widzia am, jak to robi , ale mia odczynniki. I potrzebne
ł
ł
ł
ł
umiej tno ci.
ę
ś
Oddycha wyczerpana.
- Za dwana cie godzin b dzie niewykrywalne. Badanie moczu. Wszyscy. Co do jednego.
ś
ę
Nie widzi, jak Cabel mruga.
- Dobra robota - mamrocze Cabel i dzwoni do kogo . Gada bez sensu.
ś
Janie pr buje si skupi . Jest jeszcze co . Co takiego? Nie pami ta.
ó
ę
ć
ś
ę
Cabel ko czy rozmawia przez telefon i rozciera jej r k .
ń
ć
ę ę
A potem Janie sobie przypomina.
- Klopsiki - m wi. - Narkotyk by w ponczu, ale przysi gam na Boga, e go nie tkn am.
ó
ł
ę
ż
ęł
Przynajmniej nie pami tam. Sprawdza am poncz. Mam testery w kieszeni d ins w. Z prawej. -
ę
ł
ż ó
Urywa i ka przez chwil . - Musia doda GHB do sosu do klopsik w, kiedy by am w azience
ł
ę
ł
ć
ó
ł
ł
testowa poncz. Bo e, jestem taka g upia!
ć
ż
ł
Janie, wci nic nie widz c, odp ywa i pi niespokojnie przez kilka godzin.
ąż
ą
ł
ś
Godzina 9.01
Janie mruga i budzi si . wiat o padaj ce na ni z sufitu jest o lepiaj ce.
ę Ś
ł
ą
ą
ś
ą
- Gdzie ja, do cholery, jestem? - pyta.
- W szpitalu w Fieldridge - odpowiada Cabel.
Janie siada powoli. Boli j g owa. Zas ania twarz d o mi.
ą ł
ł
ł ń
- Co jest, kurna?
- Janie, widzisz co ?
ś
- Jasne, e widz , palancie.
ż
ę
Cabel patrzy na ni zdziwiony, a potem na kobiet obok siebie, kt ra chichocze, i zamyka
ą
ę
ó
na chwil oczy.
ę
- Chcesz porozmawia ? - pyta ostro nie.
ć
ż
Janie mruga kilka razy. Siada prosto.
- Gdzie ja, do cholery, jestem? - pyta znowu.
Cabel opiera czo o na d oniach. Pa eczk przejmuje Kapitan.
ł
ł
ł
ę
- Janie, wiesz, kim jestem? Janie przygl da si jej.
ą
ę
- Tak jest.
- Dobrze. A to kto?
- Cabel Strumheller, Kapitanie. Pami ta go pani, prawda? Kapitan t umi u miech.
ę
ł
ś
- Tak, teraz gdy o nim wspomnia a . - Robi pauz . - Co pami tasz?
ł ś
ę
ę
Janie zamyka oczy. Boli j g owa. D ugo si namy la.
ą ł
ł
ę
ś
Cabel i Kapitan czekaj .
ą
W ko cu si odzywa:
ń
ę
- Posz am na imprez do Durbina.
ł
ę
- Tak - potwierdza Kapitan.
Cabel zsuwa si z krzes a i zaczyna chodzi po pokoju.
ę
ł
ć
- Pami tam, e rozk ada am jedzenie. - Janie walczy z ot pieniem.
ę
ż
ł
ł
ę
- wietnie, Janie. Nie spiesz si . Mamy ca y dzie .
Ś
ę
ł
ń
Janie zn w si waha.
ó
ę
- O Bo e. - Jej g os dr y i si za amuje.
ż
ł
ż
ę ł
- W porz dku, Janie. Podano ci narkotyk.
ą
Po policzku Janie sp ywa za.
ł
ł
- To nie mia o tak by - szepcze. Kapitan bierze j za r k .
ł
ć
ą
ę ę
- Zrobi a wszystko jak nale y. Nie martw si . Nie spiesz.
ł ś
ż
ę
Janie ka przez chwil bezg o nie.
ł
ę
ł ś
- Cabe b dzie w ciek y - szepcze do Kapitana.
ę
ś
ł
- Nie, Janie. Jest spokojny. Zgadza si , Cabe?
ę
Cabel patrzy na Kapitana i Janie. Twarz ma szar jak popi .
ą
ół
- Tak, Janie - udaje mu si wychrypie . Kapitan podchwytuje spojrzenie Janie.
ę
ć
- Cholera, Hannagan, przecie to wiesz. Wszystko, co wydarzy o si wskutek podania ci
ż
ł
ę
narkotyku wbrew twojej woli, nie jest twoj win . Tak? Znasz swoje prawa. I wiesz o tym. Je li
ą
ą
ś
ktokolwiek co ci zrobi , p jdzie siedzie . To nie twoja wina. Nie rozklejaj mi si tu, Janie -
ś
ł ó
ć
ę
dodaje. - Jeste siln babk . wiatu potrzeba wi cej takich jak ty.
ś
ą
ą Ś
ę
Janie z trudem prze yka lin i odwraca g ow . Ma ochot zakopa si w po cieli i
ł
ś ę
ł ę
ę
ć ę
ś
znikn .
ąć
- Tak jest.
- Czy b dzie ci atwiej przypomnie sobie, co si dzia o, je li wymieni kilka nazwisk? -
ę
ł
ć
ę
ł
ś
ę
pyta Kapitan.
- Mo e. Niewiele pami tam. Same strz pki.
ż
ę
ę
- Zacznijmy od Durbina. Co si z nim dzia o?
ę
ł
Janie wzdycha. A potem otwiera szeroko oczy.
- GHB - m wi i siada. - GHB.
ó
Cabel rzuca Kapitanowi przestraszone spojrzenie.
- Spokojnie - uspokaja go p g osem policjantka. - Nie pami ta, co m wi a wcze niej. To
ół ł
ę
ó ł
ś
normalne. - Odwraca si do Janie. - Co z GHB, Janie?
ę
Janie si zastanawia.
ę
- Sprawdzi am pierwszy poncz - m wi. - By am pewna, e jest w nim flunitrazepam. Ale
ł
ó
ł
ż
by czysty. Sama w dka. Tak mi powiedzia .
ł
ó
ł
- Dobra robota. Jeste profesjonalistk .
ś
ą
- A potem ludzie zacz li si dziwnie zachowywa . Durbin wni s now mis ponczu. -
ę
ę
ć
ó ł
ą
ę
Wspomnienia staj si wyra niejsze.
ą ę
ź
Kapitan milczy, daje jej czas do namys u.
ł
- Zawo a wszystkich ch opak w z piwnicy. Ogl dali tam telewizj . Powiedzia , eby
ł ł
ł
ó
ą
ę
ł ż
zacz li je , bo dziewczyny grymasz .
ę
ść
ą
Kapitan krzywi si , ale panuje nad odraz .
ę
ą
- A potem... - Janie si zastanawia. - Wang da mi troch ponczu i zacz chrzani o
ę
ł
ę
ął
ć
mieciach z przyczep. Co za skurwiel. - Oczy zachodz jej zami. P acze przez minut , a potem
ś
ą
ł
ł
ę
bierze si w gar . - Ju wtedy dziwnie si zachowywa - ci gnie - wi c podejrzewa am, e co
ę
ść
ż
ę
ł
ą
ę
ł
ż
ś
musi by na rzeczy. Dlatego wzi am poncz, kt ry mi przyni s , i sprawdzi am go... nie wypi am
ć
ęł
ó
ó ł
ł
ł
ani kropelki. Papierek zabarwi si na niebiesko, wi c wyla am wszystko do toalety. – Zn w
ł ę
ę
ł
ó
zamyka oczy. - Zesz am do piwnicy. Sprawdzi am odczynniki na jego stole laboratoryjnym, ale nie
ł
ł
znalaz am tych, kt rych szuka am, GBL i NaOH. Te dwa zwi zki tworz razem GHB, pigu k
ł
ó
ł
ą
ą
ł ę
gwa tu. Czyta am o tym wcze niej, tak jak mi pani kaza a.
ł
ł
ś
ł
Kapitan kiwa g ow .
ł ą
- Ale gdy wr ci am na g r , przypomnia o mi si , e widzia am jakie butelki na lod wce.
ó ł
ó ę
ł
ę ż
ł
ś
ó
Rozpuszczalnik do farb i soda kaustyczna. Te same zwi zki, kt re tworz GHB. Ale wtedy mia am
ą
ó
ą
ł
ju niez paranoj . Wszystkie napoje bezalkoholowe sta y w otwartych dwulitrowych butelkach,
ż
łą
ę
ł
a ja nie chcia am si napi nawet wody z kranu, bo Durbin mia przy uj ciu wody za o ony filtr i
ł
ę
ć
ł
ś
ł ż
ba am si , e mo e tam umie ci narkotyk. Wi c wzi am piwo... przepraszam, Kapitanie... i
ł
ę ż
ż
ś ł
ę
ęł
wypi am je do szybko, ale do tego czasu zd y am te co zje . Jedno piwo to naprawd
ł
ść
ąż ł
ż
ś
ść
ę
niewiele jak na mnie. Nie wiem, co si sta o - m wi, zn w p acz c i zas aniaj c twarz. - Da am
ę
ł
ó
ó
ł
ą
ł
ą
ł
cia a, co?
ł
Kapitan zamyka oczy.
- Nie, Janie, wietnie sobie poradzi a . Powinni my byli wys a ci z w asn butelk wody.
ś
ł ś
ś
ł ć ę
ł
ą
ą
Cabel przestaje chodzi po pokoju i opiera czo o o okno. Kilka razy uderza g ow w szyb .
ć
ł
ł ą
ę
Mamrocze niezrozumiale.
Kapitan ostro nie pyta dalej:
ż
- Kilka godzin temu m wi a co o klopsikach. Pami tasz? Janie milczy. Jest sko owana.
ó ł ś ś
ę
ł
- Nie pami tam.
ę
Kapitan kiwa g ow Cabelowi. On patrzy na ni pytaj co, a potem te kiwa g ow .
ł ą
ą
ą
ż
ł ą
Wybiera numer. Rozmawia z kim przez telefon. W ko cu si roz cza.
ś
ń
ę
łą
- GHB, potwierdzone w sosie do klopsik w i dipie do warzyw - m wi. - Jezu Chryste. -
ó
ó
Zdejmuje bluz i zostaje w samym podkoszulku. Zn w zaczyna chodzi po pokoju. -Nie
ę
ó
ć
wiedzia em, e mo na to doda do jedzenia.
ł
ż
ż
ć
- Najwyra niej Durbin chcia si zabezpieczy na wszystkich frontach - stwierdza cicho
ź
ł ę
ć
Kapitan, przygl daj c si uwa nie Cabelowi. Odwraca si do Janie. - Pami tasz co jeszcze? Nie
ą ą
ę
ż
ę
ę
ś
przejmuj si , je li nie. To ju chyba wszystko.
ę ś
ż
Janie d ugo milczy. W ko cu m wi:
ł
ń
ó
- To dziwne, ale ja wiem, e trener Crater zgwa ci Stacey. Nie tym razem. W poprzednim
ż
ł ł
semestrze.
Cisza w pokoju a dzwoni.
ż
- Sk d to wiesz, Janie? - pyta Kapitan. Janie si waha.
ą
ę
- Nie mog tego udowodni .
ę
ć
- Nie szkodzi. Podziel si swoimi domys ami. Pami tasz? Nie da si rozwik a sprawy bez
ę
ł
ę
ę
ł ć
trop w.
ó
Janie kiwa g ow . Opowiada Kapitan o nie z samochodem, kt ry prze ladowa Stacey od
ł ą
ś
ó
ś
ł
zesz ej jesieni. A potem opowiada o tym, jak stara a si zatrzyma sen i nie mog a zobaczy twarzy
ł
ł
ę
ć
ł
ć
gwa ciciela.
ł
- Ale widzia am jego r k - dodaje. - We nie ma na palcu kwadratowy pier cie
ł
ę ę
ś
ś ń
jakiego studenckiego bractwa. Pami tam, e zesz ej nocy widzia am taki sam pier cie na palcu
ś
ę
ż
ł
ł
ś ń
prawej d oni Cratera.
ł
Milczenie.
Przed u aj ce si milczenie. Cabel zn w dok d dzwoni.
ł ż ą
ę
ó
ą ś
Kapitan ryzykuje kolejne pytanie, prawie si u miechaj c:
ę ś
ą
- Pami tasz, kiedy nada a sygna alarmowy?
ę
ł ś
ł
Janie patrzy na ni i kr ci g ow .
ą
ę
ł ą
- Wi c nie pami tasz, jak spu ci a omot Craterowi i Wangowi?
ę
ę
ś ł ś ł
Janie gapi si na ni .
ę
ą
- Co takiego? Kapitan si u miecha.
ę ś
- By a niesamowita, Janie. Mam nadziej , e kiedy to sobie przypomnisz. Bo powinna
ł ś
ę ż
ś
ś
by z siebie bardzo dumna, tak jak ja z ciebie.
ć
Janie zamyka oczy. W ko cu pyta:
ń
- Cabe, mo esz na chwil wyj ?
ż
ę
ść
Cabel rzuca jej kr tkie spojrzenie i wychodzi.
ó
- Kapitanie, czy do czego dosz o? No, wie pani. Kapitan apie j za r k .
ś
ł
ł
ą
ę ę
- Nic poni ej pasa, ma a. Kiedy Baker i Cobb ci znale li, mia a sweter ci gni ty z
ż
ł
ę
ź
ł ś
ś ą
ę
jednego ramienia. Tylko tyle. Lekarze ci zbadali. Powstrzyma a ich, Janie.
ę
ł ś
Janie wzdycha z ulg .
ą
- Dzi kuj , Kapitanie.
ę ę
Godzina 18.23
Cabel odwozi Janie do domu.
- Dwadzie cia jeden pozytywnych test w na GHB, Janie - m wi oschle. - Wszyscy na
ś
ó
ó
przyj ciu zostali odurzeni. Durbin te wzi narkotyk. Pono wzmaga potencj . - Urywa. - Blee. -
ę
ż
ął
ć
ę
Oboje si wzdrygaj . - Kiedy Baker, Cobb i wsparcie dotarli na miejsce, by w ku z trzema
ę
ą
ł
łóż
uczennicami.
Janie milczy.
- Czeka go d uga odsiadka, Janie.
ł
- A co z Wangiem?
- Jego te . Niestety, zgwa ci Stacey, zanim Baker i Cobb dotarli na miejsce. Wykryto jego
ż
ł ł
DNA. Stacey poprosi a o pigu k „po". Nie pami ta niczego, co wydarzy o si wczorajszej nocy. -
ł
ł ę
ę
ł
ę
Cabel zaciska d onie na kierownicy, a bielej mu knykcie.
ł
ż
ą
Janie milczy.
- Jasna cholera - m wi w ko cu.
ó
ń
Mog a si lepiej postara .
ł
ę
ć
Ze wzgl du na Stacey.
ę
Do wieczora b l g owy przechodzi w t pe pobolewanie. Janie je wszystko, co Cabel jej
ó ł
ę
podsuwa, a potem oznajmia, e ju czuje si dobrze.
ż
ż
ę
- Przesta mnie nia czy - prosi z ostro nym u miechem. Wie, e Cabel w og le nie spa .
ń
ń
ć
ż
ś
ż
ó
ł
Cabel rzuca jej zm czone, zagubione spojrzenie. Wci ga powietrze, a jego twarz
ę
ą
wykrzywia grymas. Kiwa g ow .
ł ą
- Ju sko czy em - m wi. - Przepraszam. - Wychodzi z pokoju i Janie s yszy go z sypialni.
ż
ń
ł
ó
ł
Wrzeszczy w poduszk .
ę
Janie si kuli.
ę
Dociera do niej, e sytuacja j przeros a. I Cabela by mo e te .
ż
ą
ł
ć
ż
ż
Po pewnym czasie Cabel milknie. Janie odwa a si zajrze do jego pokoju. Cabel pi na
ż
ę
ć
ś
brzuchu, w ubraniu, okulary rzuci na nocny stolik, r ce i nogi zwisaj mu z ka, zy wci
ł
ę
ą
łóż
ł
ąż
zlepiaj rz sy, jest zarumieniony. Nie ni.
ą ę
ś
Janie kl ka obok ka, odgarnia w osy z jego policzka i bardzo d ugo mu si przygl da.
ę
łóż
ł
ł
ę
ą
9 marca 2006, godzina 15.40
Poruszenie w Fieldridge High troch opad o. Trzej nauczyciele na zast pstwie s nudni jak
ę
ł
ę
ą
flaki z olejem. Janie nie narzeka, bo i tak ma k opoty z koncentracj . Nie z powodu imprezy u
ł
ą
Durbina. Z powodu tego, co sta o si p niej, z Cabelem.
ł
ę óź
Po szkole Janie le y w domu na kanapie, wpatruj c si w sufit, gdy Carrie wysuwa g ow
ż
ą
ę
ł ę
przez frontowe drzwi.
Janie siada i zmusza si do u miechu.
ę
ś
- Hej, wszystkiego najlepszego. Robi a co fajnego w urodziny? - Wr cza Carrie torebk
ł ś ś
ę
ę
z prezentem, kt ra sta a na stoliku kawowym od wielu dni.
ó
ł
- To co zwykle. Nic specjalnego. Stu uwa a, e powinnam si zarejestrowa w spisie
ż ż
ę
ć
wyborc w. Mam nadziej , e artuje.
ó
ę ż ż
Janie pr buje si roze mia , cho wcale nie jest jej do miechu.
ó
ę
ś
ć
ć
ś
- Powinna si zarejestrowa . To twoje obywatelskie prawo.
ś ę
ć
- Ty si zarejestrowa a ?
ę
ł ś
- Tak.
- O Bo e! - krzyczy Carrie, zas aniaj c usta d oni . - Przegapi am twoje urodziny?
ż
ł
ą
ł ą
ł
Janie wzrusza ramionami.
- A czy kiedy o nich pami ta a ?
ś
ę ł ś
- Hej! To nie w porz dku - m wi Carrie, u miechaj c si niepewnie. Ale Janie wie, e to
ą
ó
ś
ą
ę
ż
prawda. Carrie te .ż
Nie eby to mia o jakie znaczenie.
ż
ł
ś
Tak po prostu z nimi jest.
Carrie zachwyca si p yt CD, kt r kupi a jej Janie. Napi cie min o. Ale Janie wie, e
ę ł ą
ó ą
ł
ę
ęł
ż
wszystko szybko si zmienia.
ę
Carrie nie zostaje d ugo.
ł
Janie nie ma adnych plan w na wiecz r.
ż
ó
ó
Ani na reszt ycia, jak si wydaje.
ę ż
ę
Dzwoni do Cabela.
- T skni za tob - nagrywa si na poczt g osow . - Musia am... ci to powiedzie . Hm,
ę
ę
ą
ę
ę ł
ą
ł
ć
no tak. Przepraszam. Pa.
- Musz zrobi sobie przerw . - Tak jej powiedzia w poniedzia ek po szpitalu, kiedy
ę
ć
ę
ł
ł
pr bowa jej dotkn , ale nie by w stanie.
ó
ł
ąć
ł
Nic do stracenia
24 marca 2006, godzina 15.00
Janie jest jak otumaniona. Min y ju trzy tygodnie. Chodzi z lekcji na lekcj jak zombie. Po
ęł
ż
ę
szkole wraca do domu. Sama.
Sama.
Samotno jest dojmuj ca. Teraz ma za czym t skni . Bycie samej przed Cabelem by o
ść
ą
ę
ć
ł
znacznie atwiejsze ni po Cabelu.
ł
ż
Nie siada ju blisko niej w czytelni. Nie dzwoni. Nie sprawdza, jak si czuje, gdy zostaje
ż
ę
wci gni ta w czyj sen.
ą ę
ś
Nawet nie chce na ni spojrze . A kiedy zdarzy mu si przez przypadek - w korytarzu, na
ą
ć
ę
parkingu - robi zbola min i ucieka bez s owa.
łą
ę
ł
Ucieka przed ni .
ą
Nawet na spotkaniu z Kapitanem by a sama. Cabel spotka si z ni osobno.
ł
ł ę
ą
Janie jedzie do domu, okna samochodu s otwarte w ten rze ki wiosenny dzie , nie ma nic
ą
ś
ń
do stracenia.
Godzina 15.04
Zatrzymuje si za gimbusem, kt ry mruga czerwonymi wiat ami. Patrzy na dzieci przechodz ce
ę
ó
ś
ł
ą
przed ni przez ulic . Zastanawia si , czy kt re z nich jest takie jak ona.
ą
ę
ę
ó ś
Wie, e zapewne nie.
ż
A potem...
Sen j zaskakuje. O lepiona, zostaje wci gni ta w sen ma ego dziecka.
ą
ś
ą ę
ł
Spada, spada z g ry.
ó
Wzdycha bezg o nie.
ł ś
Jej stopa ze lizguje si z hamulca.
ś
ę
Klakson autobusu zawodzi i wyje.
Janie apie rozpaczliwie kierownic i usi uje si skupi . Wyrywa si ze snu w chwili, w
ł
ę
ł
ę
ć
ę
kt rej Ethel zbli a si niebezpiecznie do dzieci przechodz cych przez ulic .
ó
ż
ę
ą
ę
Uderza zdr twia , ci k stop w hamulec i na o lep si ga do stacyjki, by wyj
ę
łą
ęż ą
ą
ś
ę
ąć
kluczyki.
Ethel kaszle i ga nie, a Janie odzyskuje wzrok.
ś
Kierowca autobusu rzuca jej spojrzenie pe ne nienawi ci.
ł
ś
Dzieci uciekaj na pobocze, wpatruj c si w Janie oczami rozszerzonymi strachem.
ą
ą
ę
Przera ona, potrz sa g ow , eby oprzytomnie . - Tak mi przykro - m wi bezg o nie. Jest
ż
ą
ł ą ż
ć
ó
ł ś
jej niedobrze. Autobus odje d a z rykiem.
ż ż
Janie usi uje zapali ponaglana niecierpliwym tr bieniem stoj cych za ni samochod w.
ł
ć
ą
ą
ą
ó
Wyt a wzrok.
ęż
Nienawidz c swojego ycia.
ą
ż
Zastanawiaj c si , co z ni , do cholery, b dzie, zastanawiaj c si , jak przejdzie przez
ą
ę
ą
ę
ą
ę
ycie, nikogo nie zabijaj c.
ż
ą
Dociera do domu.
Ociera twarz r kawem.
ę
Wchodzi zdecydowanie do rodka. Idzie prosto do sypialni, po drodze rzucaj c na kanap
ś
ą
ę
kurtk i plecak.
ę
Zatrzymuje si dopiero przed szaf .
ę
ą
Wyjmuje pude ko i siada na ku. Wyrzuca zawarto i bierze do r ki zielony notes.
ł
łóż
ść
ę
Otwiera go. Czyta ponownie dedykacj .
ę
Podr ku wiat u
óż
ś
ł
autorstwa Marthy Stubin.
„Ten dziennik dedykuj owcom sn w. Zosta napisany specjalnie dla tych, kt rzy p jd w
ę ł
ó
ł
ó
ó ą
moje lady, gdy ju odejd .
ś
ż
ę
Na informacje, kt rymi chc si podzieli , sk adaj si dwie rzeczy: rado i l k. Je li nie
ó
ę ę
ć
ł
ą ę
ść ę
ś
chcecie wiedzie , co was czeka, prosz , zamknijcie ten dziennik ju teraz. Nie przewracajcie
ć
ę
ż
strony.
Je li macie jednak do odwagi i pragniecie zmierzy si z najgorszym, mo e lepiej
ś
ść
ć ę
ż
b dzie wiedzie . Ale wiedza ta mo e was prze ladowa do ko ca ycia. Prosz , zastan wcie si
ę
ć
ż
ś
ć
ń ż
ę
ó
ę
nad tym powa nie. To, co zaraz przeczytacie, budzi raczej l k ni rado .
ż
ę
ż
ść
Przykro mi, ale nie mog podj tej decyzji za was. Ani nikt inny. Musicie to zrobi sami.
ę
ąć
ć
Prosz , nie obarczajcie innych t odpowiedzialno ci . To ich zniszczy.
ę
ą
ś ą
Cokolwiek zdecydujecie, czeka was d uga i ci ka droga. Oby cie nie a owali.
ł
ęż
ś
ż ł
Zastan wcie si . B d cie pewni swojej decyzji, cokolwiek wybierzecie.
ó
ę ą ź
Powodzenia, przyjaciele.
Martha Stubin, owczyni sn w”.
ł
ó
Janie ignoruje wzbieraj cy w niej strach i przewraca stron . A potem przewraca pust
ą
ę
ą
kartk . I czyta.
ę
„Przeczytali cie ju pierwsz stron , przynajmniej raz. Domy lam si , e rozmy lali cie
ś
ż
ą
ę
ś
ę ż
ś ś
nad ni jaki czas, mo e nawet wiele dni, decyduj c, czy chcecie czyta dalej. A teraz tu jeste cie.
ą
ś
ż
ą
ć
ś
Je li wali wam serce, powiem, e zaczn od rado ci. Aby cie mogli zmieni zdanie, je li
ś
ż
ę
ś
ś
ć
ś
nie zechcecie czyta dalej. Przed informacjami, kt re zatytu owa am l k, pojawi si w notesie
ć
ó
ł
ł
ę
ę
pusta kartka. eby cie nie odwracali stron przera eni.
Ż
ś
ż
Przykro mi, e zasia am w waszych sercach niepok j. Ale mam ku temu powody. By
ż
ł
ó
ć
mo e zrozumiecie je, kiedy sko czycie czyta .
ż
ń
ć
Ale teraz macie jeszcze czas, eby si wycofa i zamkn notes. Je li postanowicie
ż
ę
ć
ąć
ś
kontynuowa , prosz , odwr cie kartk ".
ć
ę
óć
ę
Godzina 15.57
Janie odwraca kartk .
ę
"
Radość
Domy lam si , e ju jej do wiadczyli cie. Je li nie, na pewno nadejdzie.
ś
ę ż
ż
ś
ś
ś
Z czasem pojawi si zar wno sukcesy, jak i pora ki. Cz
najwi kszych sukces w jako
ą ę
ó
ż
ęść
ę
ó
owcy sn w odniesiecie dopiero za kilka lat.
ł
ó
Zd yli cie ju odkry , e macie wi ksz moc, ni przypuszczali cie. Mo ecie pomaga
ąż ś
ż
ć ż
ę ą
ż
ś
ż
ć
innym zmienia ich sny na lepsze. Mniej przera aj ce. A mo e nawet dokona radykalnej
ć
ż ą
ż
ć
zmiany, na przyk ad zmieni potwora w posta z kresk wki.
ł
ć
ć
ó
Powinni cie jednak wiedzie , zanim zaczniecie pomaga innym, e nie wszystkie sny
ś
ć
ć
ż
mo na zmieni . Wasza moc jest wielka, ale istniej sny silniejsze od niej. Prosz , nie oczekujcie,
ż
ć
ą
ę
e uda wam si zmieni wiat.
ż
ę
ć ś
To powiedziawszy, ja, Martha Stubin, oznajmiam, e bywa am w snach wielu os b
ż
ł
ó
odnosz cych sukcesy. Zacz y je odnosi dopiero wtedy, gdy zmieni y si ich sny. Czy to moja
ą
ęł
ć
ł
ę
zas uga? Oczywi cie, e nie. Ale by am wa nym czynnikiem kszta tuj cym przysz o wielu ludzi
ł
ś
ż
ł
ż
ł ą
ł ść
biznesu. Cho nie ujawni nazwisk, jako e osoby te wci yj , gdy pisz te s owa, pomy lcie,
ć
ę
ż
ąż ż ą
ę
ł
ś
prosz , o bran y informatycznej, to powinno wystarczy za podpowied .
ę
ż
ć
ź
Macie zdolno wp ywania na nie wiadomy umys , moi drodzy owcy sn w.
ść
ł
ś
ł
ł
ó
Uratowane ma e stwa.
łż ń
Naprawione przyja nie.
ź
Wygrane zawody sportowe.
ywoty prze ywane z odwag zamiast l ku.
Ż
ż
ą
ę
Poniewa nasza moc daje motywacj , p d i ochot do zmian tym, kt rzy ni o pora ce.
ż
ę ę
ę
ó
ś ą
ż
Ta praca ma zbawienn moc, gdy wszystko idzie dobrze.
ą
Mo ecie zmieni ca spo eczno .
ż
ć łą
ł
ść
Macie rzadki dar.
Mo ecie korzysta ze swojej mocy, aby zaprowadzi lub przywr ci pok j w targanej
ż
ć
ć
ó ć
ó
konfliktami spo eczno ci - szkole, Ko ciele, miejscu pracy czy jednostce rz dowej. Macie wi ksze
ł
ś
ś
ą
ę
mo liwo ci rozwik ania zbrodni ni ktokolwiek nosz cy odznak .
ż
ś
ł
ż
ą
ę
Nie zapominajcie o tym.
W miar jak b dziecie doskonalili swoje zdolno ci - sw j dar - b dziecie mogli pomaga
ę
ę
ś
ó
ę
ć
prawu na r ne sposoby, o jakich nie ni o si jego str om. Sposoby, kt re w ich
óż
ś ł
ę
óż
ó
prze wiadczeniu s niemo liwe. Macie ogromn moc czynienia dobra.
ś
ą
ż
ą
Korzystajcie z niej, je li si odwa ycie.
ś
ę
ż
Nigdy nie b dziecie musieli szuka pracy. R bcie wielkie plany. Du o policyjnych agencji
ę
ć
ó
ż
dowie si o waszym istnieniu. Podr ujcie po kraju - mo e nawet po wiecie. Szukajcie innych
ę
óż
ż
ś
os b obdarzonych niezwyk ymi talentami, kt re pracuj w podziemiu, tak jak wy.
ó
ł
ó
ą
Pozw lcie, e p jd o krok dalej. W g b waszych serc.
ó
ż ó ę
łą
Z czasem zdob dziecie w adz nad w asnymi snami.
ę
ł
ę
ł
Cz
z was mo e nie ni .
ęść
ż
ś ć
To przyjdzie z czasem.
Mo ecie ni , aby przepracowa problemy, z kt rymi si mierzycie, sny pomog wam
ż
ś ć
ć
ó
ę
ą
odnale pokrzepiaj c mi o , za kt r t sknicie w tym wiecie samotnik w.
źć
ą ą ł ść
ó ą ę
ś
ó
A ukochane osoby, z kt rymi rozstaniecie si na cie ce ycia, b d y y wiecznie, je li
ó
ę
ś ż ż
ę ą ż ł
ś
u yjecie swej mocy. Nigdy nie b dziecie rozstawa si na d ugo. Tylko do kolejnego snu. Mo ecie
ż
ę
ć ę
ł
ż
sprowadzi ich z powrotem.
ć
To ten aspekt okaza si dla mnie zbawienny. W a nie to trzyma o mnie tak d ugo przy
ł ę
ł ś
ł
ł
yciu. Umr szcz liwa, nawet je li moje ycie by o pe ne niepokoju.
ż
ę
ęś
ś
ż
ł
ł
Nie zapominajcie o tych pozytywnych stronach, gdy przeczytacie reszt .
ę
A teraz, gdy odwr cicie kartk , nast pna b dzie pusta. Potem nast pi rzeczy, o kt rych
ó
ę
ę
ę
ą ą
ó
wola abym wam nie m wi . Sami zdecydujcie, czy chcecie czyta dalej".
ł
ó ć
ć
Godzina 16.19
Janie chowa twarz w d oniach, a potem czyta dalej.
ł
"
L k
ę
Oczy zachodz mi zami, gdy pisz t cz
.
ą
ł
ę ę ęść
S rzeczy, kt rych woleliby cie nie us ysze ani nie wiedzie .
ą
ó
ś
ł
ć
ć
Czy wam pomog ?
ą
Odpowied brzmi „tak".
ź
Czy was zrani ?
ą
Bardzo.
Prawa i obowi zki
ą
Po pierwsze, przypomnijmy, e potraficie zmienia cudze sny.
ż
ć
To, e posiadacie tak moc, nie zawsze oznacza, e macie prawo i obowi zek to robi .
ż
ą
ż
ą
ć
A poniewa macie moc manipulowania snami, cz
z was wykorzysta j , aby rani
ż
ęść
ą
ć
innych ludzi.
Nie mog was przed tym powstrzyma .
ę
ć
Mog was tylko b aga , eby cie oparli si pokusie krzywdzenia innych w ten spos b.
ę
ł
ć ż
ś
ę
ó
By y takie przypadki.
ł
Paskudne.
Gin li ludzie.
ę
Oto kilka fakt w, kt re powinni cie pozna :
ó
ó
ś
ć
* Je li uwa acie, e to choroba, nie ma na to „lekarstwa". Dop ki nie wyja ni si , sk d si
ś
ż
ż
ó
ś
ę
ą
ę
bierze talent owc w sn w, nie b dzie na niego lekarstwa.
ł
ó
ó
ę
* Przez pi dziesi t lat pr bowa am go zmieni , ale potrafi go tylko kontrolowa -
ęć
ą
ó
ł
ć
ę
ć
czasami.
Prowadzenie samochodu
Mo liwe, e zdajecie ju sobie spraw z ryzyka, jakie niesie prowadzenie samochodu. By
ż
ż
ż
ę
ć
mo e mieli cie ju dziwny wypadek. I wci yjecie. Ale z powodu ryzyka - nawet przy
ż
ś
ż
ąż ż
zamkni tych oknach - jeste cie tykaj c bomb .
ę
ś
ą ą
ą
By y ju takie przypadki.
ł
ż
Czytali cie o tym w gazetach, prawda?
ś
Kto traci przytomno na autostradzie. Zje d a na przeciwny pas. Zabija trzyosobow
ś
ść
ż ż
ą
rodzin .
ę
owcy sn w. owi cy przypadkiem sny osoby pi cej w samochodzie obok.
Ł
ó Ł
ą
ś ą
Przez szklane szyby obu aut.
Takie rzeczy si zdarzaj .
ę
ą
To si zdarzy o.
ę
ł
A ja nigdy sobie nie wybaczy am.
ł
Nie prowad cie samochodu.
ź
Ryzykujecie nie tylko swoje ycie, ale ycie niewinnych os b.
ż
ż
ó
Mo ecie mnie zlekcewa y .
ż
ż ć
Prosz , eby cie tego nie robili.
ę ż
ś
Je li chcecie czyta dalej, odwr cie kartk ".
ś
ć
óć
ę
Godzina 16.53
Janie - trz s c si , p acz c, pami taj c uczni w podstaw wki - czyta dalej.
ę ą
ę ł
ą
ę ą
ó
ó
„
Skutki uboczne
To najtrudniejsza cz
. Je li dacie rad j przeczyta , to ju koniec.
ęść ś
ę ą
ć
ż
By mo e uznacie, e nie jest tak le, jak zapowiada am. Mam tak nadziej .
ć
ż
ż
ź
ł
ą
ę
Bycie owc sn w ma kilka skutk w ubocznych. Do wiadczyli cie ju os abienia z
ł
ą
ó
ó
ś
ś
ż
ł
powodu utraty kalorii. Z wiekiem robi si coraz gorzej.
ę
Im jeste cie silniejsi, im lepiej przygotowani, tym lepiej b dziecie sobie radzili. Zawsze
ś
ę
miejcie przy sobie co do jedzenia. Sny zdarzaj si w najbardziej niespodziewanych miejscach.
ś
ą ę
Im wi cej sn w z owicie, tym wi kszej ilo ci os b mo ecie pom c. Taka jest prawda, to
ę
ó
ł
ę
ś
ó
ż
ó
prawo rednich.
ś
Ale im wi cej sn w z owicie, tym dotkliwsze b d skutki uboczne.
ę
ó
ł
ę ą
Tym szybciej os abniecie.
ł
Musicie nauczy si kontrolowa to, kt re sny owicie.
ć ę
ć
ó
ł
wiczy wydostawanie si z nich, co obja nia am w wielu aktach spraw, w kt rych
Ć
ć
ę
ś ł
ó
bra am udzia .
ł
ł
Przestudiujcie je.
Prze wiczcie kroki, procesy my lowe, wiczenia relaksacyjne.
ć
ś
ć
Ale musieli cie si ju zorientowa , e to b dne ko o. Bo im wi cej wiczycie, tym gorzej
ś
ę ż
ć ż
łę
ł
ę
ć
wychodzi na tym wasze cia o.
ł
Musicie uwa nie wybiera sny, je li zdecydujecie si wykorzysta sw j dar do pomagania
ż
ć
ś
ę
ć
ó
innym.
Jest te alternatywa.
ż
Izolacja.
Je li si odizolujecie, mo ecie prowadzi normalne ycie... Na tyle normalne, na ile
ś
ę
ż
ć
ż
pozwala izolacja, ma si rozumie .
ę
ć
A teraz macie ostatni szans , eby przesta czyta ".
ą
ę ż
ć
ć
Godzina 17.39
Janie odwraca wzrok. Czyta t cz
jeszcze raz. Huczy jej w g owie. Ale czyta do samego
ę ęść
ł
ko ca.
ń
"
Jako ycia
ść ż
W swoim yciu pozna am osobi cie tr jk owc w sn w. Jestem ostatnim yj cym z nich.
ż
ł
ś
ó ę ł
ó
ó
ż ą
W chwili, kiedy to pisz , nie znam innych. Ale jestem przekonana, e gdzie tam jeste cie.
ę
ż
ś
ś
Powiem wam najpierw, e nie ja pisa am ten dziennik. Pisze go moja asystentka, poniewa
ż
ł
ż
moje d onie s zbyt powykr cane.
ł
ą
ę
Straci am w adz w d oniach i palcach w wieku trzydziestu czterech lat.
ł
ł
ę
ł
Tr jka moich znajomych owc w sn w mia a odpowiednio trzydzie ci pi , trzydzie ci
ó
ł
ó
ó
ł
ś
ęć
ś
jeden i trzydzie ci trzy lata, gdy nie byli ju w stanie utrzyma pi ra.
ś
ż
ć ó
Takie s skutki owienia sn w".
ą
ł
ó
Godzina 18.00
Po twarzy Janie p yn zy. Przyciska do ust przemoczony r kaw. I czyta dalej.
ł ą ł
ę
„
I wreszcie.
To, co uwa am za najgorsze.
ż
Gdy po raz pierwszy z owi am cudzy sen, mia am jedena cie lat. A przynajmniej dalej nie
ł
ł
ł
ś
si gam pami ci .
ę
ę ą
Pocz tkowo sny by y nieliczne i zdarza y si rzadko, zapewne podobnie jak u was, chyba
ą
ł
ł
ę
e dzielili cie z kim pok j.
ż
ś
ś
ó
W szkole redniej ich liczba wzros a.
ś
ł
College. W klasie, w bibliotece, podczas przechadzki przez kampus w wiosenny dzie ... nie
ń
m wi c o wsp lokatorce. W college'u sny s wsz dzie. Kilka z najgorszych do wiadcze w
ó ą
ół
ą
ę
ś
ń
yciu.
ż
A potem, pewnego dnia, przestaniecie.
Przestaniecie widzie .ć
Bo b dziecie ca kowicie, nieodwracalnie, bezdusznie lepi.
ę
ł
ś
Moi znajomi owcy sn w: dwadzie cia trzy lata, dwadzie cia sze lat, dwadzie cia jeden
ł
ó
ś
ś
ść
ś
lat.
Ja mia am dwadzie cia dwa lata.
ł
ś
Im wi cej sn w z owicie, tym szybciej o lepniecie.
ę
ó
ł
ś
Domy lali cie si tego, prawda?
ś ś
ę
Mo e ju macie os abiony wzrok.
ż
ż
ł
Tak mi przykro, drodzy przyjaciele.
Wybierzcie m drze swoj przysz o .
ą
ą
ł ść
Mog was pocieszy tylko w taki spos b:
ę
ć
ó
Kiedy ju o lepniecie, ka da senna podr b dzie zn w podr
ku wiat u i w snach
ż ś
ż
óż ę
ó
óżą
ś
ł
zobaczycie rzeczy takimi, jakimi widzieli cie je w yciu.
ś
ż
Cudze sny to wasze okna. S ca ym waszym wiat em. Wsz dzie opr cz sn w b dzie was
ą ł
ś
ł
ę
ó
ó
ę
otacza ciemno .
ć
ść
Pytam was zatem, kto nie pragn by y dla jeszcze jednego snu? Jeszcze jednej szansy
ął
ż ć
ujrzenia ukochanej osoby, kiedy b dzie si starza a, kolejnej szansy zobaczenia siebie, je li b dzie
ę
ę
ł
ś ę
o was ni a.
ś ł
Nie macie wyboru.
Jeste cie skazani na ten dar, na to przekle stwo.
ś
ń
Teraz wiecie, co was czeka.
Zostawiam wam promyk nadziei: nie a uj mojej decyzji o pomaganiu innym poprzez
ż ł ę
owienie sn w.
ł
ó
Nie cofn abym ani jednego snu.
ęł
Teraz jest dobra chwila, eby usi
i pomy le . Zap aka . A potem zn w si podnie .
ż
ąść
ś ć
ł
ć
ó
ę
ść
Znajd cie powiernika. Skoro czytacie te s owa, musicie mie kogo takiego. Powiedzcie
ź
ł
ć
ś
jemu lub jej, czego mo e si spodziewa .
ż ę
ć
Mo ecie zabra si do roboty. Albo ukrywa si bez ko ca, op niaj c skutki. To wasza
ż
ć ę
ć ę
ń
óź
ą
decyzja.
Niczego nie a uj ,
ż ł ę
Martha Stubin, owczyni sn w".
ł
ó
Janie wpatruje si w ksi eczk . Przewraca kartki, wiedz c, e nie ma w niej nic wi cej.
ę
ąż
ę
ą ż
ę
Wiedz c, e to nie art.
ą ż
ż
Patrzy na swoje d onie. Porusza palcami. Widzi je, pomarszczone knykcie i kr tko obci te
ł
ó
ę
paznokcie. Spos b, w jaki si kurcz i prostuj . A potem rozgl da si po pokoju.
ó
ę
ą
ą
ą
ę
Zdejmuje okulary.
My li intensywnie i zna ju odpowied . Sny, b le g owy, powykr cane d onie pani Stubin i
ś
ż
ź
ó
ł
ę
ł
jej niewidz ce oczy. Jej w asny s abn cy wzrok. Wiedzia a.
ą
ł
ł
ą
ł
Wiedzia a to ju od pewnego czasu.
ł
ż
Tylko nie chcia a o tym my le . Nie chcia a w to uwierzy .
ł
ś ć
ł
ć
Mo e Cabel ju wie, my li. Te jego g upie tablice okulistyczne. Mo e to dlatego musia
ż
ż
ś
ł
ż
ł
zrobi sobie przerw . Wie, e Janie si sypie. I nie poradzi sobie z kolejnym z jej problem w.
ć
ę
ż
ę
ó
Janie jest tak oszo omiona, e nie jest ju w stanie p aka .
ł
ż
ż
ł
ć
Bierze kluczyki do samochodu i rzuca si do drzwi, ale sobie przypomina.
ę
Pani Stubin z powodu snu zabi a w wypadku trzy osoby.
ł
Janie patrzy przez okno na Ethel, a potem powoli osuwa si na pod og , kaj c, bo jej wiat
ę
ł ę ł ą
ś
si sko czy .
ę
ń
ł
Nie wstaje.
Nie.
Nie tej nocy.
25 marca 2006, godzina 8.37
Janie wci le y na pod odze salonu, przed frontowymi drzwiami. Jej matka przechodzi nad ni
ąż ż
ł
ą
raz, dwa, nie zwracaj c na ni uwagi, po czym znika w ciemnych czelu ciach swojej sypialni.
ą
ą
ś
Widywa a ju Janie pi c na pod odze.
ł
ż
ś ą ą
ł
Janie nie rusza si , kiedy kto puka do drzwi. Kolejne pukanie, bardziej natarczywe, nie
ę
ś
robi na niej wra enia. A potem s owa:
ż
ł
- Nie zmuszaj mnie, ebym wywa y a drzwi, Hannagan!
ż
ż ł
Janie unosi g ow . Patrzy na klamk .
ł ę
ę
- Otwarte - m wi t po, cho stara si odnosi do go cia z szacunkiem.
ó
ę
ć
ę
ć
ś
I Kapitan jest ju w rodku, w salonie Janie. W malutkim domku wydaje si Janie o wiele
ż
ś
ę
wi ksza.
ę
- Co jest grane, Janie? - pyta, zaniepokojona widokiem Janie na pod odze.
ł
Janie kr ci g ow i m wi cienkim g osem:
ę
ł ą
ó
ł
- Chyba umieram.
Janie siada. Czuje, e wz r dywanu odcisn jej si na policzku. Policzek przypomina teraz
ż
ó
ął
ę
w dotyku gruz owate blizny Cabela.
ł
- Mia am zamiar spotka si z pani wczoraj - m wi, patrz c na kluczyki le ce na
ł
ć ę
ą
ó
ą
żą
pod odze obok niej. - Dochodzi am ju do drzwi, kiedy to do mnie dotar o. Jazda samochodem. I to
ł
ł
ż
ł
wszystko. I po prostu... - Kr ci g ow . - Ja lepn , pani Kapitan. Tak jak pani Stubin.
ę
ł ą
ś
ę
Kapitan stoi, milczy. Czeka cierpliwie, a Janie wyja ni. Wyci ga do niej r k . Pomaga jej
ż
ś
ą
ę ę
wsta i j obejmuje.
ć ą
- Porozmawiaj ze mn - prosi agodnie.
ą
ł
I Janie, kt rej ju kilka godzin temu sko czy y si zy, znajduje nowe i wyp akuje si
ó
ż
ń
ł
ę ł
ł
ę
Kapitanowi w r kaw, opowiadaj c jej o wszystkim, co by o w zielonym notesie. Pozwala, eby
ę
ą
ł
ż
Kapitan go przeczyta a. Kapitan przytula j mocno, gdy zn w zaczyna szlocha . Po pewnym
ł
ą
ó
ć
czasie Janie si uspokaja. Rozgl da si , szukaj c czego , czym mog aby wytrze p aszcz Kapitana,
ę
ą
ę
ą
ś
ł
ć ł
ale niczego nie znajduje. W domu Janie nigdy niczego nie ma.
- Dzwoni a ju do szko y, eby si usprawiedliwi ?
ł ś ż
ł ż
ę
ć
- Cholera.
- To aden problem. Ja to zrobi . Czy twoja matka przedstawia si jako pani Hannagan?
ż
ę
ę
Nie chc , eby w sekretariacie wiedzieli, e ci znam.
ę ż
ż
ę
Janie kr ci g ow .
ę
ł ą
- Nie, nie „pani" - m wi. - Po prostu Dorothea Hannagan. - Kiedy Kapitan odk ada
ó
ł
s uchawk , Janie pyta: - Sk d pani wiedzia a, eby przyj ?
ł
ę
ą
ł ż
ść
Kapitan si krzywi.
ę
- Cabel do mnie zadzwoni . Powiedzia , e nie przysz a do szko y, zastanawia si , czy
ł
ł ż
ł ś
ł
ł ę
kontaktowa a si ze mn . Chyba pr bowa dodzwoni si do ciebie na kom rk .
ł ś ę
ą
ó
ł
ć ę
ó ę
A wi c musz znikn , eby do mnie zadzwoni . Janie nic nie m wi. Z ca ego serca
ę
ę
ąć ż
ł
ó
ł
pragnie zapyta Kapitana, dlaczego Cabel nie chce z ni rozmawia . Ale nie zrobi tego. Wi c
ć
ą
ć
ę
m wi tylko:
ó
- To mi o, e o mnie pomy la . - Zastanawia si przez chwil . - Spodziewa a si pani tego?
ł ż
ś ł
ę
ę
ł
ę
Czy pani Stubin o czym takim wspomina a?
ś
ł
- Wiedzia am, e co ci trapi, kiedy zadzwoni a do mnie kilka tygodni temu, ale nie
ł
ż
ś ę
ł ś
wiedzia am co. Pani Stubin by a bardzo skryt osob , Janie. Nie m wi a du o o sobie, a ja nie
ł
ł
ą
ą
ó ł
ż
pyta am. Nie mia am do tego prawa.
ł
ł
- My li pani, e Cabel wie?
ś
ż
- My la a , eby go o to zapyta ?
ś ł ś ż
ć
Janie podnosi wzrok, staraj c si odczyta wyraz jej twarzy. Zagryza dr c warg .
ą
ę
ć
żą ą
ę
- Tak jakby nie rozmawiamy ze sob . Kapitan wzdycha.
ą
- Domy li am si . Cabel ma swoje w asne demony - ci gnie ostro nie - i je li wkr tce nie
ś ł
ę
ł
ą
ż
ś
ó
dojdzie z nimi do adu, dam mu wycisk. Pr buje si teraz upora z wieloma sprawami.
ł
ó
ę
ć
Janie kr ci g ow .
ę
ł ą
- Nie rozumiem. Kapitan milczy.
- Mo e powinna go o to zapyta . I opowiedzie mu, przez co sama przechodzisz.
ż
ś
ć
ć
- Po co? eby nie chcia mnie zna , kiedy powiem mu, e zostan lep kalek ?
Ż
ł
ć
ż
ę ś ą
ą
Kapitan u miecha si smutno.
ś
ę
- Nie potrafi przewidywa przysz o ci, Janie. Ale w tpi , by kilka fizycznych u omno ci
ę
ć
ł ś
ą ę
ł
ś
mog o go odstraszy , je li wiesz, co mam na my li. Ale nikt te nie twierdzi, e musisz mu
ł
ć
ś
ś
ż
ż
powiedzie . - Urywa. - Chyba przyda oby ci si niadanie. Przejed my si , Janie.
ć
ł
ę ś
ź
ę
Janie patrzy na siebie, na wygniecione ubranie.
- Jasne, czemu nie - m wi. Przez kilka minut szczotkuje w osy i spogl da w lustro. Patrzy
ó
ł
ą
w swoje oczy.
Kapitan zabiera Janie do Ann Arbor. Zatrzymuj si na niadanie w Angelo's, gdzie
ą ę
ś
Kapitan najwyra niej wszystkich zna, cznie z Victorem, kucharzem przygotowuj cym szybkie
ź
łą
ą
dania. Victor osobi cie przynosi jedzenie do ich stolika. Janie, kt ra nie jad a nic od wczorajszego
ś
ó
ł
lunchu, pa aszuje z wdzi czno ci .
ł
ę
ś ą
Po niadaniu Kapitan obje d a kampus uniwersytecki.
ś
ż ż
- Maj tu kilka najlepszych jednostek badawczych i medycznych, Janie. Mo e jest szansa...
ą
ż
- Kapitan wzrusza ramionami. - Pami taj, e Martha Stubin straci a wzrok pi dziesi t lat temu.
ę
ż
ł
ęć
ą
Od tamtego czasu wiele si zmieni o w wiecie medycyny. Nie spisuj si na straty, zanim nie
ę
ł
ś
ę
dowiesz si , do czego zdolni s dzi lekarze. I nie m wi tylko o oczach, o d oniach te . A mo e
ę
ą
ś
ó ę
ł
ż
ż
nawet o snach. Widzisz ten budynek? To pracownia snu. Mo e uda si za atwi , eby kto si
ż
ę ł
ć ż
ś ę
tob odpowiednio zaj . Mam w kampusie kilku przyjaci , kt rym ufam. Wiedzieli o Marcie.
ą
ął
ół
ó
Pomog nam.
ą
Janie ogl da wszystko. Kie kuje w niej nadzieja. Ona i Cabel zamierzali przyjecha tu kilka
ą
ł
ć
razy latem, kiedy b d ju mogli pokazywa si razem. Teraz Janie nie wie, co my le . Mo e
ę ą ż
ć ę
ś ć
ż
Cabel wr ci.
ó
A mo e zn w si wystraszy.
ż
ó
ę
Janie nie umie przewidzie , ile jeszcze zerwa i powrot w w ich zwi zku jest w stanie
ć
ń
ó
ą
znie .
ść
- Dlaczego wszystko musi by takie trudne? - pyta na g os. A potem si rumieni. - To
ć
ł
ę
pytanie retoryczne. Przepraszam, Kapitanie.
Kapitan si u miecha.
ę ś
- Dlaczego przeczyta a w ko cu notes? Janie prze yka z trudem lin .
ł ś
ń
ł
ś ę
- Teraz, kiedy Cabel przesta si do mnie zbli a , uzna am, e nie mam nic do stracenia.
ł ę
ż ć
ł
ż
Ponury art, co?
ż
Kapitan zaciska usta i mruczy co pod nosem.
ś
- W porz dku - m wi - a co my lisz teraz o byciu owczyni sn w?
ą
ó
ś
ł
ą ó
Janie si zastanawia.
ę
- Chyba nie widz r nicy.
ę óż
Na twarzy Kapitana maluje si zdziwienie.
ę
- Jak wpisuje si w to twoja matka?
ę
- Wcale.
- A tw j ojciec?
ó
- Z tego, co mi wiadomo, nie istnieje.
- Rozumiem. - Kapitan urywa. - a ujesz, e go przeczyta a ?
Ż ł
ż
ł ś
Janie milczy przez chwil .
ę
- Nie, Kapitanie.
Siedz w ciszy, a potem Kapitan wskazuje kilka budynk w.
ą
ó
- Chcesz zrezygnowa z pracy u mnie, Janie? Odizolowa si ?
ć
ć ę
Janie patrzy na policjantk .
ę
- Chce pani, ebym zrezygnowa a?
ż
ł
- Oczywi cie, e nie. Jeste wietna w tym, co robisz.
ś
ż
ś ś
- Chcia abym zosta d u ej, je li ma pani dla mnie dalsze zlecenia.
ł
ć ł ż
ś
Kapitan u miecha si , a potem zn w powa nieje.
ś
ę
ó
ż
- My lisz, e b dziesz w stanie nadal pracowa z Cabelem, nawet je li nie b dzie was ju
ś
ż ę
ć
ś
ę
ż
czy romantyczny zwi zek?
łą
ć
ą
Janie wzdycha.
- Je li nie b dzie si zachowywa jak dupek, to tak. - A potem g os jej si za amuje: - Ja
ś
ę
ę
ł
ł
ę ł
tylko... - Kr ci g ow i bierze si w gar , nie chc c zn w si rozp aka .
ę
ł ą
ę
ść
ą
ó
ę
ł
ć
Kapitan patrzy gniewnie przez przedni szyb . Zagryza warg . R wnie kr ci g ow .
ą
ę
ę ó
ż ę
ł ą
- Przysi gam na Boga, e waln tego ch opaka - gdera. -Pos uchaj, Janie, Cabel nie ma
ę
ż
ę
ł
ł
zbyt... matka, kt ra go porzuci a, ojciec, kt ry prawie go zabi ... A teraz, gdy jest z tob ,
ó
ł
ó
ł
ą
rozpaczliwie pragnie ukry ci w jakim bezpiecznym miejscu. Ale wie, e to niemo liwe. Musi
ć ę
ś
ż
ż
si nauczy , jak sobie z tym radzi .
ę
ć
ć
Janie przetrawia jej s owa.
ł
- Ale, Kapitanie, on nie m g si nawet zmusi , eby mnie dotkn po nalocie na dom
ó ł ę
ć ż
ąć
Durbina. - Zaczyna p aka . -Zupe nie jakby si mnie brzydzi , bo tamci mnie dotykali czy co ... -
ł
ć
ł
ę
ł
ś
Si ga mi dzy siedzenia po chusteczk .
ę
ę
ę
- Jezu Chryste, Janie, pos uchaj mnie. Jeste ju niez ym detektywem. Wiesz, e w naszej
ł
ś ż
ł
ż
pracy mamy przeczucia i szukamy odpowiedzi. Tak dobrze ci to idzie w pracy. Dlaczego nie
kierujesz si t sam logik w yciu prywatnym? Musisz porozmawia z Cabelem, je li chcesz
ę ą
ą
ą
ż
ć
ś
pozna odpowiedzi. Nieko cz ce si spekulacje prowadz w lep uliczk .
ć
ń ą
ę
ą ś ą
ę
Janie zamyka oczy i opiera g ow o podg wek.
ł ę
łó
- Przepraszam, Kapitanie. Ma pani racj . Przysi gam, e nie pozwol , eby przeszkodzi o
ę
ę
ż
ę ż
ł
mi to w pracy. Praca dla pani to najlepsza rzecz, jaka przydarzy a mi si w yciu. Mam poczucie,
ł
ę ż
e mog co zmieni , rozumie pani?
ż
ę ś
ć
Kapitan ciska kr tko rami Janie.
ś
ó
ę
- Rozumiem, ma a. I mam wobec ciebie wielkie plany, je li tylko b dziesz chcia a.
ł
ś
ę
ł
- Kapitanie?
- Tak.
- Jak dostan si gdziekolwiek, skoro nie powinnam prowadzi ?
ę ę
ć
Kapitan wzdycha.
- Jeszcze tego nie rozgryz am.
ł
- Wiedzia a pani, e Martha Stubin mia a wypadek samochodowy z powodu snu? Zabi a
ł
ż
ł
ł
trzy niewinne osoby.
Kapitan zwalnia i zerka na Janie.
- Z wywiadu na jej temat wynika o, e bra a udzia w straszliwej kraksie. Nie wiedzia am,
ł ż
ł
ł
ł
e powodem by sen. - Kapitan urywa na chwil . - Mia a wtedy szesna cie lat.
ż
ł
ę
ł
ś
Zdumiona Janie siedzi i milczy.
Kapitan ci gnie:
ą
- Zosta a skazana za zab jstwo na drodze, Janie. Straci a prawo jazdy i sp dzi a trzy lata w
ł
ó
ł
ę ł
zak adzie poprawczym dla dziewcz t. Kara by aby surowsza, gdyby nie by a wtedy nieletnia. To
ł
ą
ł
ł
powa na sprawa.
ż
Janie zbiera si na md o ci.
ę
ł ś
- Wczoraj prawie wjecha am w dzieci wracaj ce ze szko y - wyznaje cicho. - Jakiemu
ł
ą
ł
ś
dzieciakowi w autobusie co si ni o.
ś ę ś ł
Kapitan kr ci zdecydowanie g ow .
ę
ł ą
- Nie ma o czym gada . Je li zn w z api ci za k kiem, Janie, sama wlepi ci mandat,
ć ś
ó
ł ę ę
ół
ę
B g mi wiadkiem. A na razie, je li b d ci gdzie potrzebowa a, podwioz ci albo wy l po
ó
ś
ś
ę ę ę
ś
ł
ę ę
ś ę
ciebie w z. Nie chc , eby marnowa a sny na jaki przekl ty miejski autobus.
ó
ę ż
ś
ł
ś
ę
Janie czuje si tak, jakby w a nie zamkni to j w klatce.
ę
ł ś
ę ą
- A co ze szko ? B d musia a je dzi szkolnym autobusem. Co ja powiem ludziom?
łą
ę ę
ł
ź ć
Cabel wszystkiego si domy li. Przer bane.
ę
ś
ą
Kapitan patrzy na ni twardo.
ą
- Wiesz, co to znaczy mie przer bane? Zabi tr jk niewinnych ludzi? Je li uwa asz, e
ć
ą
ć ó ę
ś
ż
ż
twoje ycie jest do dupy, spr buj y z czym takim. - G os ma surowy.
ż
ó
ż ć
ś
ł
Janie milczy.
Wracaj do Fieldridge.
ą
Kiedy dzwoni kom rka Kapitana, ta rzuca na ni okiem i odbiera:
ó
ą
- Komisky. - Cisza. - Tak, jest ze mn . - Zn w chwila ciszy. - Tak, nic jej nie jest. - Kiwa
ą
ó
g ow , z ponurym u miechem zerka z ukosa na Janie, a potem si roz cza. - Zupe nie nic -
ł ą
ś
ę
łą
ł
powtarza, zaciskaj c usta w w sk kresk .
ą
ą ą
ę
Godzina 12.36
Kapitan odwozi Janie pod dom i szybko ciska.
ś
- Dzwo do mnie, je li b dziesz jeszcze chcia a o tym pogada .
ń
ś ę
ł
ć
- Dzi kuj , Kapitanie.
ę ę
- To ty decydujesz, co chcesz powiedzie Cabelowi i czy w og le chcesz mu co m wi .
ć
ó
ś ó ć
Mo esz by pewna, e ode mnie niczego si nie dowie, chyba e jego niewiedza b dzie mia a
ż
ć
ż
ę
ż
ę
ł
bezpo redni wp yw na wasz wsp prac , ale nawet wtedy poprosz ciebie, eby to zrobi a. A
ś
ł
ą
ół
ę
ę
ż
ś
ł
je li chodzi o rezygnacj z jazdy samochodem, my l , e Cabel przyjmie to bardzo dobrze. Ju i
ś
ę
ś ę ż
ż
tak wystarczaj co si tym martwi. Zwal win na mnie.
ą
ę
ę
Janie macha s abo, egnaj c odje d aj c policjantk . Spogl da smutno na Ethel, kt ra
ł
ż
ą
ż ż ą ą
ę
ą
ó
stoi cicho i samotnie na podje dzie. Odwraca si i wchodzi do domu.
ź
ę
Nie jest pewna, co ma teraz zrobi .ć
Idzie do swojego pokoju. Otwarty zielony notes po yskuje z owieszczo z miejsca na ku,
ł
ł
łóż
gdzie go zostawi a.
ł
Janie zamyka go ostro nie i chowa do pude ka w szafie. Pada na ko i le y, gapi c si w
ż
ł
łóż
ż
ą
ę
sufit.
Godzina 14.23
Ch odny, wilgotny wiatr wieje rze ko przez czy ciec pani Stubin przy Center Street.
ł
ś
ś
- Teraz wiesz tyle, co ja, Janie.
Janie siedzi w milczeniu obok pani Stubin. Z niewidz cych oczu staruszki p yn zy.
ą
ł ą ł
Nie ma ju potrzeby nic m wi . Jest tylko porozumienie, stanowczo , nik a si a, przep yw
ż
ó ć
ść
ł
ł
ł
emocji mi dzy nimi. I ulga. Dzie o pani Stubin dobieg o ko ca.
ę
ł
ł
ń
To po egnanie.
ż
Pani Stubin powykr canymi palcami ciska powoli d o Janie.
ę
ś
ł ń
- Musz si teraz zobaczy z moim o nierzem. - A potem zaczyna si rozp ywa .
ę ę
ć
ż ł
ę
ł
ć
- Czy jeszcze kiedy pani zobacz ?! - wo a niespokojnie Janie.
ś
ą
ę
ł
- Nie tutaj, Janie.
- A wi c gdzie indziej? - W g osie Janie s ycha nadziej .
ę
ś
ł
ł
ć
ę
Ale staruszka ju znik a.
ż
ł
Janie si rozgl da. Przygryza warg . Przed pasmanteri przechadzaj si m ody
ę
ą
ę
ą
ą
ę
ł
m czyzna w mundurze i m oda kobieta o jasnym spojrzeniu, kt ra ogl da si przez rami .
ęż
ł
ó
ą
ę
ę
Posy a Janie ca usa, skr ca w boczn uliczk i znika jej z oczu.
ł
ł
ę
ą
ę
Janie zostaje na zimnej mokrej awce. Sama.
ł
31 marca 2006
Cabel ni o zak adaniu na siebie kolejnych warstw ubra . Janie wydostaje si z tego snu. Nie
ś
ł
ń
ę
mo e na to patrze . Wie, co ten sen oznacza. Cabel rozpaczliwie pr buje si os oni . Os oni
ż
ć
ó
ę ł ć
ł ć
swoje serce.
Kiedy dzwoni dzwonek, Cabel budzi si gwa townie. Janie go obserwuje. Spogl da na ni
ę
ł
ą
ą
ze zmartwion min . Janie patrzy na niego b agalnym wzrokiem przez ca bibliotek .
ą
ą
ł
łą
ę
Cabel spuszcza wzrok.
Odwraca si .
ę
Odchodzi.
6 kwietnia 2006, godzina 8.53
S ferie. Gdy Janie si budzi, na ziemi le y dwana cie centymetr w wie ego niegu. Obiecuje
ą
ę
ż
ś
ó ś
ż
ś
sobie, e kt rego roku podczas wiosennej przerwy pojedzie na Floryd . Nawet je li b dzie to
ż
ó
ś
ę
ś
ę
oznacza o wpadanie w cudze sny przez ca y lot. Nawet je li sp dzi ca y tydzie sama, patrz c, jak
ł
ł
ś
ę
ł
ń
ą
inni wietnie si bawi .
ś
ę
ą
Ubiera si i czeka na samoch d wys any przez Kapitana. Od nie a Ethel, eby przez okno
ę
ó
ł
ś ż
ż
zn w by o wida napis „Na sprzeda ". Odgarnia nieg z chodnika i zabiera si do podjazdu.
ó
ł
ć
ż
ś
ę
nieg jest ci ki, mokry i l ni w porannym s o cu.
Ś
ęż
ś
ł ń
Kiedy Carrie wypada z s siedniego domu i biegnie przez podw rko, Janie u miecha si
ą
ó
ś
ę
pod nosem.
- Hejka - rzuca.
- Janie Hannagan, jak miesz sprzedawa Ethel! Biedaczka. Stu jest za amany.
ś
ć
ł
Janie jest przygotowana na to pytanie.
- Nie sta mnie ju na ubezpieczenie i benzyn , Carrie. Powiedz Stu, e jest mi naprawd
ć
ż
ę
ż
ę
przykro.
Carrie u miecha si przebiegle i wyci ga zwitek banknot w z kieszeni kurtki.
ś
ę
ą
ó
- Ile? - pyta. - Sprzedaj swojego grata. Ethel szepn a mi na ucho, e chce zosta w
ę
ęł
ż
ć
okolicy.
Oczy Janie si zapalaj .
ę
ą
- Niemo liwe!
ż
- Mo liwe! - chichocze Carrie. - Ile? Janie podskakuje na niegu w g r i w d .
ż
ś
ó ę
ół
- Dla ciebie? Tysi c dwie cie dolc w. Tanio jak barszcz! Carrie odlicza tysi c dwie cie
ą
ś
ó
ą
ś
dolar w i wciska je Janie.
ó
- Sprzedane!
- O rany! Nie mog uwierzy , e naprawd sprzedajesz Ethel!
ę
ć ż
ę
- Stu po yczy mi kask do czasu, a m j w z si sprzeda. Pewnie b dzie najszcz liwszy
ż
ł
ę
ż ó ó
ę
ę
ęś
ze wszystkich. A teraz ci gaj ten znak z okna biedaczki, bo si jeszcze nabawi kompleks w!
ś ą
ę
ó
Musz zadzwoni do Stu, e si dogada y my. P niej zajmiemy si papierkami, dobra? - Carrie
ę
ć
ż
ę
ł ś
óź
ę
biegnie z powrotem do siebie, nie czekaj c na odpowied , a Janie, u miechaj c si , zdejmuje
ą
ź
ś
ą
ę
kartk z okna Ethel i poklepuje czule za nie on mask .
ę
ś ż ą
ę
Detektyw Jason Baker przyje d a po ni swoim vanem.
ż ż
ą
- Cze , kole anko od sn w - m wi z u miechem. - Widzia em, jak potraktowa a tych
ść
ż
ó
ó
ś
ł
ł ś
drani na tarasie Durbina. Przypomnij mi, ebym nie wchodzi ci w drog .
ż
ł
ę
- Szkoda, e tego nie pami tam - wzdycha Janie. Lubi i Bakera, i Cobba.
ż
ę
- Wci nie odzyska a pami ci, co? Tak ju jest z tymi pigu kami gwa tu. To dlatego tyle
ąż
ł ś
ę
ż
ł
ł
gwa t w nie zostaje zg oszonych. Utrata pami ci pozwala takim kreaturom jak Durbin i jemu
ł ó
ł
ę
podobni uprawia bezkarnie sw j proceder. Jeste prawdziw bohaterk , Janie.
ć
ó
ś
ą
ą
Janie rumieni si i patrzy na swoje r ce. Nie czuje si jak bohaterka.
ę
ę
ę
Na posterunku Janie puka do drzwi Kapitana.
- Wej ! - wo a jak zwykle Fran Komisky. Janie u miecha si i wchodzi.
ść
ł
ś
ę
I staje jak wryta.
Cabel te tam jest. Zmusza si do oficjalnego u miechu, gdy Janie dochodzi do siebie i
ż
ę
ś
siada obok niego. Kapitan natychmiast przechodzi do rzeczy:
- Stacey O'Grady wr ci jednak do Fieldridge High. Jej rodzice s usatysfakcjonowani
ó
ą
aresztowaniem wszystkich przest pc w, a Stacey bardzo chce zostawi przesz o za sob i
ę ó
ć
ł ść
ą
sko czy szko razem z kolegami z klasy.
ń
ć
łę
Janie i Cabel kiwaj g owami. Janie cieszy si z tych wie ci.
ą ł
ę
ś
- Wielu rozgniewanych rodzic w wszcz o post powanie... i nie mam o to do nich
ó
ęł
ę
pretensji. Ale obawiam si , e b dziesz musia a zeznawa , Janie. Przes uchania maj si odby w
ę ż ę
ł
ć
ł
ą ę
ć
czerwcu. Przedtem spotkasz si z prokuratorem okr gowym, eby ustali , co masz powiedzie .
ę
ę
ż
ć
ć
To mo e by trudne. Musisz by przygotowana na paskudne pytania obrony. I b dziesz musia a
ż
ć
ć
ę
ł
na nie odpowiada w obecno ci Durbina, Wanga i Cratera, kt rzy b d si na ciebie gapili.
ć
ś
ó
ę ą ę
Rozumiesz?
Janie zaciska usta, eby powstrzyma jak dr enie.
ż
ć
ż
- Tak, Kapitanie.
- Zuch dziewczyna. Zrobimy wszystko w granicach prawa, eby utrzyma twoj zdolno
ż
ć
ą
ść
owienia sn w w tajemnicy. Ale najprawdopodobniej wyda si , e posz a na imprez jako moja
ł
ó
ę ż
ł ś
ę
tajna agentka. B d nam potrzebne twoje zeznania i testery do narkotyk w jako dow d. Je li
ę ą
ó
ó
ś
oskar eni s zbyt g upi, eby przyzna si do winy po konfrontacji z materia em dowodowym,
ż
ą
ł
ż
ć ę
ł
b dziemy si procesowali i mo esz zosta zdemaskowana. Ale musisz odpowiada na pytania
ę
ę
ż
ć
ć
zgodnie z prawd , a my ju sobie jako poradzimy. Janie robi wielkie oczy.
ą
ż
ś
- Wi c je li zostan zdemaskowana... czy ja... czy pani... Kapitan si u miecha.
ę
ś
ę
ę ś
- Nadal masz u nas prac . Nie martw si . Martha te mia a kilka razy podobn sytuacj ,
ę
ę
ż
ł
ą
ę
ale jej sekret nigdy nie zosta ujawniony w s dzie. Adwokaci obrony nie wiedz nic o owcach
ł
ą
ą
ł
sn w, nigdy nie potrafi zada w a ciwych pyta . Wi c nie martwmy si teraz o to, dobrze?
ó
ą
ć ł ś
ń
ę
ę
Chc , eby zrobi a sobie teraz troch wolnego, eby si zrelaksowa i odpr y przed ko cem
ę ż
ś
ł
ę
ż
ę
ć
ęż ć
ń
roku. - Kapitan obraca si na krze le i ci gnie g adko: - Cabe, mam dla ciebie kilka drobnych
ę
ś
ą
ł
zada , od poniedzia ku po szkole. Masz by sam. Jasne? - Patrzy na nich oboje.
ń
ł
ć
- Tak jest - odpowiadaj jednocze nie Janie i Cabel.
ą
ś
- Czy w przysz o ci b dziecie w stanie pracowa razem, czy te musz zmodyfikowa
ł ś
ę
ć
ż
ę
ć
moje plany? - pyta Kapitan bez owijania w bawe n .
ł ę
Janie patrzy na Cabela. Cabel patrzy na swoje buty.
- Tak, Kapitanie - odpowiada w ko cu Janie, rzucaj c wyzwanie Cabelowi.
ń
ą
- Oczywi cie - m wi Cabel. Nie patrzy na Janie. Kapitan kiwa g ow i przek ada papiery
ś
ó
ł ą
ł
na biurku.
- To dobrze. Janie, sprawd , czy jest tam gdzie Cobb, Baker albo Rabinowitz i popro ,
ź
ś
ś
eby odwie li ci do domu. Wkr tce si do ciebie odezw .
ż
ź
ę
ó
ę
ę
- Tak jest. - Janie wstaje, twarz jej p onie. Czuje si jak dzieciak. Wybiega z pokoju,
ł
ę
zostawiaj c Cabela i Kapitana, i postanawia wr ci do domu pieszo, byle tylko nie musie prosi
ą
ó ć
ć
ć
o podwiezienie.
Nie udaje jej si odej zbyt daleko, gdy mija j samoch d Cabela, wzbijaj c tumany
ę
ść
ą
ó
ą
niegu. Cabel zwalnia.
ś
Staje.
Zawraca.
Janie spogl da w stron krzak w, szukaj c jakiej kryj wki.
ą
ę
ó
ą
ś
ó
Cabel odsuwa szyb od strony pasa era i patrzy na Janie. U miecha si ponuro. Zagryza
ę
ż
ś
ę
warg .
ę
- Podwie ci , Hannagan?
źć ę
Janie kiwa ch odno g ow i wsiada. Wie, e je li maj razem pracowa , b d kiedy
ł
ł ą
ż
ś
ą
ć ę ą
ś
musieli zacz rozmawia .
ąć
ć
- Mog doj od ciebie, eby nie robi ci k opotu - proponuje Janie uprzejmie.
ę
ść
ż
ć
ł
Przez ca drog milcz .
łą
ę
ą
Cabel parkuje na swoim podje dzie.
ź
Wysiadaj .
ą
Wpatruj si w siebie przez minut , a w ko cu Janie odwraca wzrok. W Janie wzbieraj
ą ę
ę ż
ń
ą
nagromadzone emocje. Jest z a. Nadal nie rozumie, dlaczego zerwa z ni tak nagle. Przypuszcza,
ł
ł
ą
e to dlatego, e dotykali jej nauczyciele. Chce zna prawd . Ale nie chce zosta po raz kolejny
ż
ż
ć
ę
ć
wdeptana w gleb .
ę
- Dzi ki za podw zk - m wi w ko cu.
ę
ó ę
ó
ń
Kiedy Cabel si nie odzywa ani nie rusza, Janie odwraca si powoli i zaczyna i w stron
ę
ę
ść
ę
domu.
Wyznania
- Czekaj - m wi Cabel.
ó
Janie czeka ju od dawna. Czeka na odpowiedzi. Czeka, a Cabel przyzna, e nie potrafi jej
ż
ż
ż
dotkn , bo zosta a zbrukana przez te kreatury. Janie nie chce ju d u ej czeka . Przyspiesza
ąć
ł
ż ł ż
ć
kroku.
Cabel waha si , a potem biegnie za ni . Zatrzymuje j na rodku ulicy.
ę
ą
ą
ś
- Wejd ze mn do rodka. - Sprawia wra enie zm czonego. - Prosz . Musimy
ź
ą
ś
ż
ę
ę
porozmawia .ć
Oczy Janie b yskaj gro nie, ale wchodzi za nim do domu. Mo e przynajmniej odpowie jej
ł
ą
ź
ż
na kilka pyta .
ń
Janie siada na brze ku krzes a w salonie, nie zdejmuj c kurtki. Oddycha g boko i
ż
ł
ą
łę
postanawia mie to z g owy.
ć
ł
- Masz trzy minuty, eby przekona mnie, e to nie dlatego, e ci dranie mnie dotykali.
ż
ć
ż
ż
Cabel si zatacza.
ę
- Co takiego?
Janie spogl da na zegarek.
ą
Cabel zaczyna chodzi po pokoju.
ć
- Znios to chodzenie - m wi Janie po up ywie minuty. - Znios to, e musisz
ę
ó
ł
ę
ż
przepracowa kilka spraw. Znios nawet to, e powiesz, e po prostu mnie nie kochasz.
ć
ę
ż
ż
My la am, e to dziwaczne przekle stwo ze snami nigdy nie pozwoli mi na aden zwi zek, wi c
ś ł
ż
ń
ż
ą
ę
chyba i tak mam szcz cie, e ten trwa tak d ugo. Ale kiedy nagle stwierdzasz, e nie mo esz
ęś
ż
ł
ł
ż
ż
mnie ju dotyka zaraz po tym, jak banda palant w pr buje mnie zgwa ci , c , chcia abym
ż
ć
ó
ó
ł ć óż
ł
wiedzie , czy naprawd jeste taki okropny. A je li jeste , b dzie mi znacznie atwiej, je li wyjd
ć
ę
ś
ś
ś ę
ł
ś
ę
st d... - sprawdza godzin - za minut i dwadzie cia cztery sekundy.
ą
ę
ę
ś
Cabel wpatruje si w ni . Przez jego twarz przep ywa fala emocji. Podchodzi do Janie i
ę
ą
ł
kl ka przed ni . R ce mu dr , gdy ona dotyka jego twarzy.
ę
ą ę
żą
Janie patrzy na niego powa nie. Daje mu szans .
ż
ę
- Janie - m wi w ko cu - teraz ju zawsze b dziesz si tak zachowywa a?
ó
ń
ż
ę
ę
ł
Oczy Janie b yskaj gro nie, gdy wpatruje si w zegarek.
ł
ą
ź
ę
- Co takiego? Nie zmieniaj tematu. Masz jedn minut , eby powiedzie , e to nie dlatego,
ą
ę ż
ć ż
e mnie dotykali. A mo e dlatego? O to chodzi, Cabe? Dotykali mnie i teraz jestem zbrukana, a ty
ż
ż
nie mo esz znie my li o powrocie do mnie?
ż
ść
ś
- O Bo e. M wisz powa nie?
ż
ó
ż
Janie podnosi g os.
ł
- Trzydzie ci sekund!
ś
- A uwierzy aby mi, gdybym zaprzeczy ? - Cabel oddycha ci ko. Wstaje gwa townie i
ł
ś
ł
ęż
ł
odwraca si od niej plecami, przeczesuj c palcami w osy.
ę
ą
ł
- Pi tna cie sekund. - G os Janie jest teraz spokojny. Wstaje, eby wyj .
ę ś
ł
ż
ść
Cabel odwraca si i apie j za r k . Przyci ga do siebie. Ca uje mocno, wpl tuj c palce w
ę ł
ą
ę ę
ą
ł
ą ą
jej w osy. Wpycha jej j zyk do ust i odnajduje jej j zyk, smakuj c go, jakby znalaz si w oazie na
ł
ę
ę
ą
ł ę
pustyni, napieraj c na ni niecierpliwie i pieszcz c d o mi jej kark.
ą
ą
ą ł ń
Janie stoi przez chwil jak wmurowana, a potem j czy i wyci ga do niego r ce. Cabel
ę
ę
ą
ę
zsuwa jej z ramion kurtk , kt ra spada na pod og , a on unosi Janie i przytrzymuje, a oplecie go
ę ó
ł ę
ż
nogami w pasie. Szuka ustami jej szyi i walczy z guzikami przy koszuli.
- Czas si sko czy - m wi Janie, dysz c.
ę
ń
ł
ó
ą
Odrywa usta od jej sk ry. Przesuwa d oni po jej ciele. Guzik koszuli spada na pod og ,
ó
ł ą
ł ę
odbija si i wtacza pod krzes o. Cabel podchodzi do kanapy, wci j nios c, i siada z ni na
ę
ł
ąż ą
ą
ą
kolanach.
- Janie, o Bo e, nie dam rady - szepcze i przytula j mocno. ciska. Tak jak Janie uwielbia.
ż
ą
Ś
- Janie - powtarza - zupe nie si pogubi em. Straszny ze mnie idiota. Przepraszam. Nie. To znaczy:
ł
ę
ł
odpowied brzmi nie, to nie dlatego, e ci dotykali. Po prostu nie wiedzia em, czy sobie z tym
ź
ż
ę
ł
poradz . Jeste zbyt... Nie wiem. Jeste niebezpieczna! Nie mog em sobie z tym poradzi . Poradzi
ę
ś
ś
ł
ć
ć
sobie z kochaniem ciebie.
- Co to, do cholery, znaczy? Wcze niej nie mia e jako problem w z byciem
ś
ł ś
ś
ó
zakochanym. Co si sta o?
ę
ł
Cabel patrzy na ni z min zbitego psa.
ą
ą
- Co b dzie, je li ci pokocham, oddam wszystko, co w sobie mam, otworz przed tob
ę
ś
ę
ę
ą
serce, i wydarzy si co okropnego? A gdyby naprawd zosta a zgwa cona? To zmieni oby tak
ę ś
ś
ę
ł
ł
ł
wiele, Janie. Zmieni oby ci na zawsze. A co by by o, gdyby zosta a wessana w jaki sen, gdy
ł
ę
ł
ś
ł
ś
prowadzisz samoch d? Czy my la a o konsekwencjach? Dla ciebie? Dla innych? Dla mnie, na
ó
ś ł ś
mi o bosk . Janie, m j ojciec... On. Mnie. Podpali . W tamtej chwili wszystko si zmieni o.
ł ść
ą
ó
ł
ę
ł
Sta em si inn osob . Takie rzeczy zmieniaj cz owieka. To mnie porani o, rozpieprzy o mi ycie.
ł
ę
ą
ą
ą ł
ł
ł
ż
Na r ne sposoby. -Cabel dotyka swoich blizn przez materia koszulki. - Od tamtej pory nie
óż
ł
dopu ci em do siebie nikogo opr cz ciebie. To trudne, Janie. Wydaje si niemo liwe. A potem ty
ś ł
ó
ę
ż
zachowujesz si tak nierozwa nie... - Nabiera powietrza. - Potrzebowa em bezpiecze stwa, a
ę
ż
ł
ń
zakocha em si w tobie.
ł
ę
A teraz nie mog pogodzi si z my l , e co ci si mo e sta . e mo esz si zmieni . A
ę
ć ę
ś ą ż
ś
ę
ż
ć Ż
ż
ę
ć
ja ci strac . Janie mruga z rozdziawionymi ustami.
ę
ę
- Masz naprawd ciekawy spos b okazywania tego.
ę
ó
- Wiem. Jestem... jestem por bany. My la em, e tak b dzie atwiej, wiesz? Odpocz od
ą
ś ł
ż
ę
ł
ąć
siebie. Tylko e... To nie... - Szuka s w. - To nie s arty, Janie. Strasznie si boj . Chcia em, eby
ż
łó
ą ż
ę
ę
ł
ż
ś
by a czym bezpiecznym w moim yciu. adnego ryzyka, tylko jakie proste zadania ze snami dla
ł
ś
ż
Ż
ś
Kapitana. Nic w rodzaju tego, co przesz a z Durbinem! Kto, do cholery, przypuszcza , e tak
ł ś
ł ż
b dzie wygl da twoje nast pne zlecenie? Bo e, ciekawe, jakie b dzie kolejne...
ę
ą ć
ę
ż
ę
- Wi c zerwa e ze mn , bo nie mog e znie my li, e si zmieni , e co mi si stanie
ę
ł ś
ą
ł ś
ść
ś ż
ę
ę ż
ś
ę
albo ci zostawi ? Czy to starasz si powiedzie ? Czy nie jest tak, e ka dy musi podj to
ę
ę
ę
ć
ż
ż
ąć
ryzyko? Kochasz mnie jeszcze czy nie? -Janie dr usta. My li o tych wszystkich zmianach, kt re
żą
ś
ó
czekaj j w nadchodz cych latach, i czuje, e Cabel zn w jej si wy lizguje.
ą ą
ą
ż
ó
ę
ś
- Chc powiedzie , e ci kocham i wci si ucz ... i chc si nauczy , jak sobie z tym
ę
ć ż
ę
ąż ę
ę
ę ę
ć
radzi . Wiem jedno: my la em, e to rozstanie pomo e, ale sprawi o, e jeszcze bardziej mi
ć
ś ł
ż
ż
ł ż
odwala. - Cabel urywa. U miecha si s abo. - Wi c... hm... czy mog aby nie robi niczego
ś
ę ł
ę
ł
ś
ć
niebezpiecznego? Czy ycie nie jest ju wystarczaj co paskudne, gdy nie mo esz kontrolowa
ż
ż
ą
ż
ć
tego, co wyprawiaj z tob koszmary? Czy naprawd musisz podejmowa jeszcze wi ksze
ą
ą
ę
ć
ę
ryzyko?
Janie u miecha si smutno. Zarzuca mu ramiona na szyj i opiera g ow na jego
ś
ę
ę
ł ę
ramieniu. Zastanawia si .
ę
- A je li stanie mi si krzywda? Albo co .... mi si przytrafi. Przestaniesz mnie kocha ? -
ś
ę
ś
ę
ć
pyta spokojnie.
- Jak bym m g ? - Cabel g aszcze j po w osach. - Ale musz si nauczy radzi sobie z
ó ł
ł
ą
ł
ę ę
ć
ć
uczuciami, kt re id z tym w parze. Nie jestem przyzwyczajony do tego, e mi na czym albo na
ó
ą
ż
ś
kim zale y tak bardzo, e a boli. Nie a tak.
ś
ż
ż ż
ż
Janie milczy, zadumana.
- Wiedzia e , e jeste pierwsz osob , kt rej powiedzia am, e j kocham? Nie
ł ś ż
ś
ą
ą
ó
ł
ż
ą
pami tam, ebym powiedzia a tak nawet do mojej matki. Co jest naprawd smutne.
ę
ż
ł
ę
- Nie wiedzia em - m wi Cabel. Pozwala, by g owa opad a mu na oparcie kanapy i
ł
ó
ł
ł
oddycha g boko. - Kochasz mnie jeszcze, Janie?
łę
Janie wpatruje si w niego z niedowierzaniem.
ę
- Oczywi cie! I nie m wi tego beztrosko.
ś
ó ę
- Powiedz mi to beztrosko na ucho - rozkazuje Cabel. Janie u miecha si , opiera mi kkim
ś
ę
ę
policzkiem o jego k uj cy policzek i szepcze:
ł ą
- Kocham ci , Cabe.
ę
Siedz obj ci, a potem Cabel pyta:
ą
ę
- Prawda czy wyzwanie?
Janie mruga.
- A mam jakie wyj cie?
ś
ś
- Nie. Dobra, hm... - Cabel zn w oddycha g boko. -Co si z tob dzieje, Janie? Po prostu...
ó
łę
ę
ą
musz wiedzie . Prosz . – Odwraca j , eby m c patrze jej w oczy.
ę
ć
ę
ą ż
ó
ć
Oczy Janie zachodz zami.
ą ł
Cabel poprawia jej okulary.
- Powiedz mi - prosi.
Janie zagryza warg .
ę
- Nic, Cabe, nic mi nie jest. - Nie potrafi spojrze mu w oczy.
ć
Cabel przeczesuje palcami w osy.
ł
- Po prostu... po prostu to powiedz. Wyrzu to z siebie, eby my mogli si z tym upora .
ć
ż
ś
ę
ć
lepniesz z powodu tych wszystkich sn w, prawda?
Ś
ó
Janie mruga. Zaskoczona otwiera usta.
- Co... sk d...? - zaczyna.
ą
- Mru ysz oczy, nawet kiedy nosisz okulary. Bez przerwy boli ci g owa. Razi ci jasne
ż
ę ł
ę
wiat o. Coraz d u ej odzyskujesz wzrok po ka dym nie, w kt ry zosta a wci gni ta. - Waha
ś
ł
ł ż
ż
ś
ó
ł ś
ą
ę
si . Jest zdenerwowany. - A potem, w szpitalu kiedy nie zosta a wessana w niczyj sen, tylko sama
ę
ł ś
mia a koszmar, nie widzia a nic, kiedy si obudzi a . To by pierwszy raz, prawda?
ł ś
ł ś
ę
ł ś
ł
Janie opada na jego rami . Nie pami ta snu ze szpitala. I nie chce znowu p aka .
ę
ę
ł
ć
- Cholera, niez y z ciebie detektyw.
ł
- Kiedy? - szepcze Cabel.
Janie przyciska usta do jego policzka, a potem wzdycha.
- Za kilka lat.
Cabel gwa townie wci ga powietrze, a potem powoli je wypuszcza.
ł
ą
- Co jeszcze, Janie?
Janie zamyka oczy, zrezygnowana.
- Moje d onie - m wi. - Za pi tna cie lat b d powykr cane, wstr tne i bezu yteczne.
ł
ó
ę ś
ę ą
ę
ę
ż
Cabel czeka, g adz c jej plecy.
ł
ą
- Co jeszcze? - W jego g osie s ycha zdenerwowanie.
ś
ł
ł
ć
- W a ciwie nie - odpowiada Janie szeptem. - Tylko... nie mog ju prowadzi . Nigdy
ł ś
ę ż
ć
wi cej. - Przegrywa walk ze zami. - Biedna Ethel. Przynajmniej ma teraz dobry dom.
ę
ę
ł
Cabel obejmuje j , ko ysz c si , g aszcz c jej w osy.
ą
ł ą
ę ł
ą
ł
- Janie - m wi po chwili. - Ile lat mia a pani Stubin, kiedy zmar a?
ó
ł
ł
- Ponad siedemdziesi t.
ą
Cabel oddycha z ulg .
ą
- Och, Bogu niech b d dzi ki.
ę ą
ę
- Prze yjesz to, Cabelu? Bo je li nie... - D awi si . - Bo je li nie, powiedz mi to teraz.
ż
ś
ł
ę
ś
Patrzy jej w oczy.
Dotyka jej policzka.
Godzina 16.22
Cabel dzwoni do Kapitana.
- Komisky.
- Kapitanie, s jakie szanse, eby my mogli pokaza si z Janie razem publicznie?
ą
ś
ż
ś
ć ę
- W obecnej sytuacji zrobiliby cie mi tym ogromn przyjemno . Poza tym sprawa
ś
ą
ść
Wildera zosta a rozpatrzona w poniedzia ek. Przyzna si do winy.
ł
ł
ł ę
- Daje pani czadu.
- Tak, tak, wiem. Id cie do kina czy gdzie , dobrze?
ź
ś
- Natychmiast. Dzi kuj .
ę ę
- I przesta mi zawraca gitar .
ń
ć
ę
- Dowidzenia.
- Uwa ajcie na siebie. Obydwoje. Cabel u miecha si i roz cza.
ż
ś
ę
łą
- Zgadnij, co jest grane.
- Co? - pyta Janie.
- Mo emy i na nasz pierwsz randk .
ż
ść
ą
ą
ę
- Juhu!
- To nie wszystko. Ty stawiasz!
- Ja? Dlaczego?
- Bo przegra a zak ad.
ł ś
ł
Janie zastanawia si przez chwil . Wali Cabela pi ci w rami .
ę
ę
ęś ą
ę
- Nie obla e pi ciu test w i klas wek!
ł ś ę
ó
ó
- Owszem. Mam dowody.
- Cholera!
- No.
Nie ogl daj si za siebie
ą
ę
24 marca 2006, godzina 19.06
Janie wkracza do audytorium Fieldridge High, gdzie na trybunach, sk adanych krzes ach i
ł
ł
balkonach siedz setki rodzic w, dziadk w, braci i si str, wachluj cych programami spocone
ą
ó
ó
ó
ą
szyje w ponadtrzydziestostopniowym upale. Wydaje si , e klimatyzacja w starym budynku nie
ę ż
jest w stanie przetrwa kolejnej uroczysto ci wr czenia dyplom w.
ć
ś
ę
ó
Rozgl da si i zauwa a Cabela kilka rz d w za sob . Cabel przesy a jej figlarnego ca usa,
ą
ę
ż
ę ó
ą
ł
ł
a ona si u miecha. Ma wra enie, e opaska biretu zaraz zmia d y jej m zg na papk , i czuje,
ę ś
ż
ż
ż ż
ó
ę
jak materia przesi ka potem.
ł
ą
Patrzy w drug stron , lustruj c widowni . Kilka znajomych twarzy. Rodzice Carrie
ą
ę
ą
ę
siedz troch z boku na drewnianych awkach i Janie u miecha si leciutko, mimo e wcale na
ą
ę
ł
ś
ę
ż
ni nie patrz .
ą
ą
Cho ma na nosie nowe okulary, nie widzi wyra nie tego, co jest w oddali. Kolory sukienek
ć
ź
si zlewaj . Ale w ko cu Janie j dostrzega. Jej br zowe w osy kontrastuj ce z ciemn sk r .
ę
ą
ń
ą
ą
ł
ą
ą ó ą
Obok Kapitana siedzi pot ny m czyzna podobny do Denzela Washingtona za dwadzie cia lat.
ęż
ęż
ś
Rami opar leniwie na oparciu jej krzes a. Janie widzi, jak Kapitan d ga m a w bok i wskazuje
ę
ł
ł
ź
ęż
palcem. Janie mru y oczy i u miecha si , a potem spuszcza wzrok. Nie jest pewna dlaczego.
ż
ś
ę
Na scen wychodzi najlepszy ucze i zebrani cichn , s ycha tylko szum wachluj cych
ę
ń
ą ł
ć
ą
program w.
ó
To nie Cabel.
Na szcz cie.
ęś
Zdo a obni y redni do 3.93. Trzecie miejsce. To wystarczy o, eby pozosta w cieniu.
ł ł
ż ć ś
ą
ł ż
ł
Bo tylko na tym mu zale a o. Janie jest tu za nim, z wynikiem 3.85. Jest zachwycona.
ż ł
ż
W tym roku trzy nauczycielskie krzes a pozosta y puste. Doktorka, Szcz ciarza i Dupka.
ł
ł
ęś
Zawieszeni bez prawa do pensji. Czekaj na przes uchanie. Janie czuje uk ucie smutku z ich
ą
ł
ł
powodu.
Nie z powodu m czyzn, kt rzy na nich siedzieli.
ęż
ó
Tak dla jasno ci.
ś
Mimo to.
Przypominaj jej o b lu i wstydzie, przera eniu opakowanym jak prezent. Janie cieszy si ,
ą
ó
ż
ę
e pude ko wybuch o.
ż
ł
ł
Zaczyna przemawia Stacey O'Grady. Wygl da teraz jako inaczej. Zmieni a si przez
ć
ą
ś
ł
ę
ostatnie miesi ce. Bije z niej opanowanie. Powaga. By mo e dojrza o albo zrozumienie faktu,
ą
ć
ż
ł ść
e nie wszystko okazuje si takie, jak by my chcieli.
ż
ę
ś
Matka Janie nie przysz a.
ł
Matka Cabela te nie, ale nikt si jej nie spodziewa , cho starszy brat Cabela, Charlie, i
ż
ę
ł
ć
jego ona, Megan, s gdzie w t umie.
ż
ą
ś
ł
Oczekiwania. Zawsze si o tym m wi na podobnych uroczysto ciach. Zmienianie
ę
ó
ś
przysz o ci. D enie do doskona o ci. Bla, bla, bla.
ł ś
ąż
ł ś
Janie ociera z czo a kropl potu. Rozgl da si , gdy Stacey m wi z podium: „Najlepsze lata
ł
ę
ą
ę
ó
wci s przed nami", i zrywa si burza oklask w.
ąż ą
ę
ó
Janie nie przy cza si do nich.
łą
ę
Z owieszcze s owa wci dzwoni jej w uszach.
ł
ł
ąż
ą
T um absolwent w wstaje i przez kolejn godzin wchodz , jeden po drugim, na podium.
ł
ó
ą
ę
ą
Janie idzie ostro nie przez scen , modl c si w duchu, eby pi ce niemowl nie zacz o ni , i
ż
ę
ą
ę
ż
ś ą
ę
ęł ś ć
odbiera sw j dyplom. Potrz sa d oni Abernethy'ego. Przerzuca chwost biretu na drug stron .
ó
ą
ł ą
ą
ę
Lekko schodzi po schodach ze sceny, wraca na swoje krzes o i czeka.
ł
Kiedy na podium zapada cisza i dyrektor Abernethy gratuluje im po raz ostatni, birety
wylatuj w g r i g osy wok Janie podnosz si , wype niaj c audytorium. Janie zdejmuje biret i
ą
ó ę ł
ół
ą ę
ł
ą
wtyka go pod pach , czekaj c, czekaj c. Czekaj c na koniec. eby mog a po egna si z tym
ę
ą
ą
ą
Ż
ł
ż
ć ę
miejscem raz na zawsze.
Kiedy dom wariat w pustoszeje, Janie wci stoi w tym samym miejscu. Tylko kilka os b
ó
ąż
ó
zosta o w budynku, kt ry przypomina teraz las deszczowy po ulewie. Janie idzie powoli
ł
ó
przej ciem mi dzy awkami w stron schod w prowadz cych na zewn trz, gdzie spotka si z
ś
ę
ł
ę
ó
ą
ą
ę
Cabelem i kim jeszcze, z kim wda si w pogaw dk . Ale teraz jest sama.
ś
ł ę
ę ę
Wchodzi wo ny z miot i u miecha si do niej. Janie kiwa mu g ow i odpowiada
ź
łą
ś
ę
ł ą
u miechem, a on zaczyna zamiata wy o one deskami przej cia, kt re zazwyczaj s u jako
ś
ć
ł ż
ś
ó
ł żą
boisko do koszyk wki. A potem wiat o lekko przygasa.
ó
ś
ł
Janie mruga i opiera si o cian , na wszelki wypadek.
ę ś
ę
Ale to nie jest czyj sen.
ś
To po prostu koniec pewnej ery.
I pocz tek nast pnej.
ą
ę
Podzi kowania
ę
Bardzo dzi kuj :
ę ę
Mojemu wspania emu agentowi Michaelowi Bourretowi.
ł
Mojej niewiarygodnej redaktor Jennifer Klonsky.
Sammy'emu Yeunowi i Mike'owi Rosamilii, kt rzy tworz najlepsze ok adki na wiecie.
ó
ą
ł
ś
Mattowi Schwarzowi za tyle spraw, e trudno je tu wymienia .
ż
ć
Lili Haber i Kate Smyth za ich nieustaj ce wysi ki promocyjne i za to, e zawsze by y
ą
ł
ż
ł
dost pne. A tak e Victorowi Iannone i wspania ej ekipie ds. sprzeda y: Rickowi Richterowi,
ę
ż
ł
ż
Paulowi Crichtonowi, Bethany Buck, Lucille Rettino, Kelly Stocks, Bess Brasswell, Maty McAueney,
Mattowi Pantolianowi, Emilii Rhodesjeannie Ng i Molly McLeod. Cassandrze Clare, Chrisowi
Crutcherowi, Ally Carter, Richardowi Lewisowi, Lauren BaratzLogsted, AS. King, Melissie Walker,
FanLib.com i BookDivas.com.
Wszystkim fantastycznym nastoletnim oraz doros ym recenzentom i fanom, kt rzy pisz o
ł
ó
ą
mojej ksi ce na swoich stronach internetowych i blogach.
ąż
Moim rodzicom, rodze stwu, powinowatym i niespowinowaconym za ich wsparcie.
ń
Dzi kuj te :
ę ę ż
Alyssie, Jamiemu, Hannie, Kevinowi, Maxowi, Casey, Chloe, Jackowi i Lili Evie Bethel z
Primlicious.com.
Scottowi, Michelle, Danielle, Tylerowi i Morganowi Bloyerowi. Lori Rourke, fryzjerce
gwiazd.
fade Corn i Cori Ashley z Phoenix Book Company, a tak e Faith Hochalter oraz wszystkim
ż
cz onkom klub w ksi kowych.
ł
ó
ąż
Ksi garniom Treehouse, Anderson's, Changing Hands i Kepler's.
ę
Moim niewidzialnym przyjacio om, kt rzy rz dz : fulianie, Ashlea, Cassie, Nicole,
ł
ó
ą ą
Chelsea, Melissie i famesowi Boothom oraz wszystkim ludkom z tego miejsca, od kt rych
ó
otrzyma am tyle wsparcia - wiecie, o kim m wi .
ł
ó ę
Jill Morgan z Fiat Rock High.
Oraz Vickie, Sahrie, Tashii, Nikki i Katherine, pierwszej pi tce znajomych z MySpace,
ą
kt re pozna am na wyje dzie promuj cym ksi k , Jeste cie debe ciary!
ó
ł
ź
ą
ąż ę
ś
ś