background image
background image

 

0

 

  

 

PENNY JORDAN 

 

PUSTYNNE NOCE 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

 

1

 

PROLOG 

 

- Nie zapomnisz o mamusi, kiedy będzie zarabiać na chlebek, 

prawda, córeńko? 

Mariella współczująco patrzyła w załzawione oczy Tani, swej 

młodszej przyrodniej siostry, gdy ta podała jej czteromiesięczne niemowlę. 

- Wiem, że nikt lepiej od ciebie nie zaopiekuje się moim 

maleństwem - dodała z przejęciem Tania. - Po śmierci rodziców zastąpiłaś 

mi matkę. Wolałabym podjąć pracę, która nie łączy się z koniecznością 

wyjazdu, ale ten sześciotygodniowy kontrakt na występy podczas rejsu 

wycieczkowym transatlantykiem okazał się tak korzystny, że nie mogłam 

sobie pozwolić na jego odrzucenie. Wiem, wiem! Gotowa jesteś 

utrzymywać mnie i małą - nie dopuściła Marielli do słowa - ale taka 

sytuacja byłaby nie do przyjęcia. Chcę stać się całkowicie niezależna i 

odpowiadać za siebie. Poza tym utrzymywanie Fleur jest obowiązkiem jej 

ojca, a nie twoim! - dodała z goryczą. - Nie mam pojęcia, co widziałam w 

tym draniu i słabeuszu! Wymarzyłam sobie szalony romans z szejkiem, 

który miał kochać mnie do grobowej deski! Piękny sen zmienił się w 

koszmar. 

Mariella przyjaźnie spojrzała na Tanię, dodając jej w ten sposób 

otuchy. Trudno dojść do siebie po tak bolesnym rozczarowaniu. 

- Naprawdę nie musisz się martwić o pieniądze, Taniu - zapewniła 

łagodnie. - Zarabiam tyle, że wystarczy dla nas trzech, a w domu miejsca 

jest aż nadto. 

RS

background image

 

2

 

- Wiem, kochanie, i zdaję sobie sprawę, że chętnie zaharujesz się na 

śmierć, żeby mnie i Fleur niczego nie zabrakło, ale nie pozwolę, żebyś nas 

utrzymywała. Wystarczy, że przez tyle lat byłam pod twoją opieką, kiedy 

straciłyśmy rodziców. Miałaś wtedy zaledwie osiemnaście lat, o trzy lata 

mniej niż ja teraz. Pamiętam, jak wyszło na jaw, że jesteśmy bez grosza. 

Tata na pewno chciał nam zapewnić dostatek, ale nie przypuszczał, że tak 

szybko odejdzie z tego świata. Liczył na to, że dochód z akcji pozwoli 

spłacić kredyt wzięty na dom, ale nie przewidział nagłej bessy na giełdzie. 

Siostry w milczeniu popatrzyły na siebie. Po matce obie miały 

delikatną budowę, drobne owalne twarze, jasne włosy o rudawym połysku 

oraz nieskazitelną brzoskwiniową cerę. Tania odziedziczyła wysoki wzrost 

i piwne oczy swego ojca, a Mariella ciemnoturkusowe tęczówki 

lekkomyślnego pana, który niespełna rok po jej narodzinach doszedł do 

wniosku, że znudziły my się obowiązki związane z małżeństwem i 

ojcostwem, więc opuścił żonę i córeczkę. 

- Ella, będę dzwonie codziennie - przyrzekła Tania zduszonym 

głosem. - Musisz mi wszystko opowiadać.Chcę znać każdy szczegół 

dotyczący mojej córeńki. Czuję się winna... Kochana, śliczna Fleur. 

Mariella uścisnęła siostrę, trzymając małą na ręku. 

- Taksówka czeka - przypomniała, wypuszczając Tanię z objęć. 

Łagodnym ruchem otarła łzy spływające jej po policzkach. 

- Ella! Mam dla ciebie fantastyczny kontrakt. - Mariella poznała głos 

swojej agentki, Kate. Ułożyła wygodniej trzymaną w ramionach Fleur i 

spojrzała na nią czule. Dziecko chciwie piło z butelki. 

RS

background image

 

3

 

- Mnóstwo wspaniałych koni! Klient ma własną stadninę i tor 

wyścigowy w Zuranie. Należy do tamtejszej rodziny królewskiej. 

Zapewne dowiedział się o tobie od faceta z Kentucky, którego koń wygrał 

miejscowe derby. Jakiś czas temu namalowałaś portret zwycięzcy. Ten 

gość z Zuranu chce, żebyś tam przyleciała. Oczywiście pokrywa wszystkie 

koszta. Jego zdaniem, powinnaś na miejscu przeprowadzić wstępny 

rekonesans, obejrzeć stajnie i te jego zwierzaki. Potem omówicie warunki. 

Mariella roześmiała się, bo wiedziała, że agentka nie podziela jej 

zauroczenia zwierzętami. Nic dziwnego, skoro nosiła najelegantsze 

markowe ubrania, a sterylne mieszkanie urządziła na biało. W takim 

świecie nie było miejsca dla czworonożnych przyjaciół. 

- Ella, co to za hałasy? - zapytała nagle agentka płaczliwym głosem. 

- Fleur gaworzy. Właśnie ją karmię. Ciekawe zlecenie,lecz teraz 

jestem zawalona pracą. Zresztą nie ma mowy, żebym teraz poleciała do 

Zuranu. Przede wszystkim opiekuję się małą. Spędzi u mnie sześć tygodni, 

więc... 

- Nie ma problemu. Jestem pewna, że książę Said zgodzi się, abyś ją 

także przywiozła. Teraz mamy łuty, w Zuranie trwa najpiękniejsza pora 

roku. Pogoda jest śliczna: umiarkowane temperatury, cudowne powietrze. 

Ella, nie możesz odmówić. Na samą myśl o prowizji, którą dostanę, gdy 

kontrakt zostanie zawarty, chce mi się skakać z radości. 

- Ach tak! - Ella wybuchnęła śmiechem. Przypadek sprawił, że zajęła 

się portretowaniem zwierząt. Początkowo malarstwo stanowiło dla niej 

wyłącznie hobby. Chętnie pracowała nad portretami ulubieńców swoich 

przyjaciół, którzy zrobili jej reklamę wśród innych znajomych. 

Wiadomość podawana z ust do ust rozeszła się szeroko. Z czasem hobby 

RS

background image

 

4

 

stało się jej zawodem. Zarabiała nieźle, a dochody pozwalały na wygodne 

życie. W innych okolicznościach natychmiast przyjęłaby tak intratną 

propozycję. 

- Chętnie pojechałabym do Zuranu - odparła - ale teraz najważniejsza 

jest Fleur. 

- Przegapisz fantastyczną okazję - ostrzegła Kate. -Już mówiłam, że 

możesz zabrać małą. Nic jej nie grozi. Pojechałabyś na tydzień. To byłby 

wstępny rekonesans, pierwszy kontrakt z nowym zleceniodawcą. Wszelkie 

obawy odnośnie zagrożenia dla zdrowia są bezsensowne. Zuran jest 

czystym, nowoczesnym miejscem. 

Ella obiecała, że rozważy wszystkie za i przeciw, a potem spokojnie 

podejmie decyzję. 

Okna jej niezbyt dużego, dwupiętrowego domu wychodziły na park. 

Uznała, że mimo mżawki Fleur powinna odetchnąć świeżym powietrzem, 

więc wsadziła ją do staromodnego wózka, który sama wybrała. Tania, w 

przeciwieństwie do niej, wolała nowoczesne wzornictwo. 

- Ella, zachowujesz się, jakbyś dobiegała siedemdziesiątki - 

marudziła Tania. - Powinnaś lubić nowości. Masz dopiero dwadzieścia 

osiem lat. Nie rób z siebie staruszki. 

Poprawiając materacyk, Mariella przyznała w duchu, że gust ma 

dosyć tradycyjny. Zmarszczyła brwi, bo wyczuła pod kołderką papierową 

kulkę, a ostre krawędzie mogły podrażnić delikatną dziecięcą skórę. W 

pierwszym odruchu chciała wyrzucić papier, ale zmieniła zdanie, poznając 

charakter pisma siostry. 

RS

background image

 

5

 

Rozprostowała kartkę. Był to Ust z adresem umieszczonym nad 

tekstem jak w oficjalnych pismach: Szejk Xavier Al Agir, Quaffire Beach 

Road 24, Zuran City. 

Serce Marielli biło mocno, gdy starannie wygładziła list i przeczytała 

pierwsze zdanie: 

Skrzywdziłeś mnie i Fleur, zmarnowałeś nam życie, dlatego zawsze 

będę Cię za to nienawidzić. 

Miała w ręku list Tani do ojca Fleur. Siostra niechętnie o nim 

mówiła. Udało się z niej wyciągnąć, że ukochany jest bogaczem z 

Bliskiego Wschodu, którego poznała podczas występu w nocnym klubie. 

Mariella oburzała się, że tak łatwo odrzucił ciążące na nim 

obowiązki. Powinien zaopiekować się Tanią i Fleur. 

No i proszę! Teraz wydało się, że ten drań mieszka w Zwanie. 

Zmarszczyła czoło, starannie składając list. Zdawała sobie sprawę, że nie 

ma prawa się wtrącać, ale... Czy byłoby to zwykłe natręctwo? A może tak 

chce los? Mariella od lat daremnie wypatrywała sposobności, aby 

wygarnąć ojcu, od niedawna już nieżyjącemu, całą prawdę. Teraz 

przynajmniej miałaby okazję utrzeć nosa draniowi, który zawiódł jej 

siostrę. Na pewno żył i miał się dobrze. 

Ucałowała Fleur, pobiegła do telefonu i wystukała numer agentki. 

- Kate, przemyślałam sprawę - zaczęła bez żadnych wstępów. - 

Chodzi o wyjazd do Zuranu. 

- Zmieniłaś zdanie! Super! Jestem pewna, że nie pożałujesz. No 

wiesz, ten facet jest strasznie bogaty, więc zapłaci słono za 

unieśmiertelnienie na płótnie swoich czworonożnych faworytów. 

RS

background image

 

6

 

Słuchając tej paplaniny, Mariella z ponurą miną uznała, że Kate za 

dużo mówi o pieniądzach, lecz pomimo nadmiernego materializmu i 

lekceważenia emocji jest znakomitą agentką. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

7

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

 

Mariella odebrała bagaż i ruszyła do wyjścia. Przyznała w duchu, że 

port lotniczy w Zuranie po prostu lśni czystością. Jak zapowiedziała Kate, 

książę Said nie skąpił pieniędzy, bo ogromnie mu zależało na jej wizycie. 

Leciały pierwszą klasą, a Fleur była traktowana jak mała królewna. 

Mariellę uprzedzono, że kierowca z Beach Club Resort, gdzie miały 

zamieszkać, będzie na nie czekał i odwiezie pod same drzwi osobnego 

bungalowu. Dzięki znajomościom księcia w sferach dyplomatycznych 

udało się załatwić paszport dla małej. Gdy Tania wyraziła zgodę, rzecz 

poszła błyskawicznie. 

Mariella wyciągała szyję, szukając człowieka, który miał je odebrać 

z lotniska. Powinien mieć tabliczkę z jej nazwiskiem. 

Odniosła wrażenie, że coś dzieje się za plecami, lecz nie dlatego, że 

powstał jakiś szum; wręcz przeciwnie, wszyscy nagle się uciszyli. 

Zaniepokojona odwróciła głowę i otworzyła szeroko oczy, widząc, że tłum 

rozstępuje się przed grupą mężczyzn w białych szatach. Niczym straż 

przednia torowali szerokie przejście dla mężczyzny, który szedł za nimi po 

marmurowej posadzce. Usuwali mu z drogi wszelkie przeszkody. Był od 

nich wyższy. Nie rozglądał się na boki, więc Mariella patrząca okiem 

artystki spokojnie podziwiała arystokratyczny profil i dumną postawę, bez 

wątpienia cechującą człowieka przywykłego do rozkazywania. 

Nagle ogarnęła ją instynktowna niechęć. Ten facet działał jej na 

nerwy. Nie wzbudzał sympatii. Był zbyt arogancki, zadufany w sobie, a 

zarazem emanował męskim urokiem, który wzbudził w niej dziwną 

RS

background image

 

8

 

tęsknotę. Odruchowo mocniej przytuliła małą Fleur. Dziecko głośno 

krzyknęło, wyrażając niezadowolenie. 

Mężczyzna, który właśnie zrównał się z nimi, posępnymi, ciemnymi 

oczyma spojrzał na Mariellę. Zadrżała, bo pod jego wzrokiem poczuła się 

nagle bezbronna. Nie tyle rozbierał ją wzrokiem, co zaglądał do duszy. 

Uświadomiła sobie, że przez dłuższą chwilę obserwował jej twarz, a raczej 

patrzył prosto w oczy. Minę miał pogardliwą i sprawiał wrażenie 

rozgniewanego. Fleur znowu krzyknęła. Natychmiast zmierzył ją 

spojrzeniem, obserwował przez chwilę i znów popatrzył na Mariellę, jakby 

chciał coś sprawdzić. 

Nie wiedzieć czemu twarz jego przybrała wyraz jawnej pogardy, a 

usta zacisnęły się w ponurym grymasie. Mariella poczuła, że rumieni się z 

oburzenia. 

Jak śmiał patrzeć na nią w ten sposób? Nie dbała o to, kim jest ten 

ważniak. Kiedyś wyobrażała sobie, że tak właśnie ojciec spojrzał na 

matkę, nim odszedł, zostawiając ją w beznadziejnej sytuacji. Mariella 

dobrze pamiętała, jak trudno im było związać koniec z końcem, zanim 

kochający i dobry ojczym wyciągnął je z biedy oraz poniżenia, w którym 

dotąd żyły. 

Niewielka grupa mężczyzn równie szybko i cicho jak przedtem 

minęła hol i zniknęła jej z oczu. Osobliwe i dość pretensjonalne 

widowisko, uznała w duchu Mariella, gdy odnalazła wreszcie kierowcę 

czekającego na nią cierpliwie. Łaskawie pozwoliła zaprosić siebie i Fleur 

do luksusowej, klimatyzowanej limuzyny. 

RS

background image

 

9

 

Beach Club Resort zapewniał standard wyższy niż inne 

pięciogwiazdkowe hotele. Do takich wniosków doszła Mariella, gdy kilka 

godzin później skończyła zwiedzanie swego nowego lokum. 

Bungalow, w którym ją umieszczono, miał dwie obszerne sypialnie, 

małą kuchenkę, salon, wydzielony taras z jacuzzi, lecz największe 

wrażenie zrobiły na niej starania kierownictwa, żeby zadbać o wszelkie 

potrzeby niemowlaka. W sypialni umieszczono spore łóżeczko, do łazienki 

wstawiono nowiutką wanienkę, w łazience obok kosmetyków i przyborów 

toaletowych dla pani były również wszelkie dziecięce akcesoria, a 

lodówka pękała w szwach od markowej żywności dla maluchów. Ale 

dopiero list od dyrektora Beach Club z informacją, że możliwe jest 

również przygotowanie świeżutkich posiłków dla maleńkiej klientki, 

sprawił, że Mariella całkiem się uspokoiła. 

Położyła spać Fleur, która zasnęła szybko i grzecznie, jakby leżała 

we własnym łóżeczku. Nadszedł czas, aby zadzwonić do Tani. Jej 

transatlantyk krążył po wodach Karaibów i Zatoki Meksykańskiej. 

- Ella, jak tam Fleur? - spytała natychmiast. 

- Śpi jak aniołek - zapewniła Mariella. - Dobrze zniosła lot. Wszyscy 

ją rozpieszczali. Co u ciebie? 

- Och, świetnie. Haruję... Co wieczór mam dwa występy i ani chwili 

dla siebie, ale płacą świetnie. Ella, muszę kończyć. Ucałuj ode mnie Fleur. 

Gdy Mariella przerwała połączenie i spojrzała na aparat, ogarnęło ją 

poczucie winy. Nie powiedziała Tani, że postanowiła spotkać się z jej 

kłamliwym adoratorem i wygarnąć mu prawdę w oczy. Siostra dość lekko-

RS

background image

 

10

 

myślnie poszła z nim do łóżka, ale z pewnością nie kłamała, mówiąc, że 

była w nim zakochana i wierzyła, że mają przed sobą wspólną przyszłość. 

Źle spała tej nocy. Śnił jej się arogancki mężczyzna, którego widziała 

na lotnisku. Znienawidziła go od pierwszej chwili, a zarazem fascynował 

ją i przyciągał do siebie z nieodpartą siłą. We śnie krążył wokół niej jak 

drapieżnik. Wzdrygnęła się oburzona, gdy rozpuścił jej włosy. Poczuła 

jego dłonie na swoich ramionach i przebiegł ją rozkoszny dreszcz. Chciała 

uciec, ale nie mogła się ruszyć z miejsca. A może wolała zostać i... 

Na pół rozbudzona wstała z łóżka i poszła do łazienki. Potrząsnęła 

głową, żeby przywrócić jasność myślom. Daremnie. Nadal była pod 

urokiem tamtego mężczyzny i elektryzującego dotknięcia jego rąk. Tamten 

sen obudził w niej uśpione pragnienia. Uznała, że potrzebuje zimnego 

natrysku, i weszła do kabiny prysznicowej. 

Zadrżała, gdy pierwsze krople chłodnej wody dotknęły rozpalonej 

skóry. Po chwili, odświeżona i uspokojona, sięgnęła po wielki ręcznik z 

miękkiej białej tkaniny. Spojrzała w lustro na swoje odbicie, na jasną 

skórę o perłowym połysku. Sprawiała wrażenie odprężonej, ale zdawała 

sobie sprawę, że wystarczy przymknąć oczy, żeby pod powiekami ujrzała 

znowu obraz swego prześladowcy. Mimo woli wyobrażała sobie, jak ten 

wysoki, cyniczny, bystry obserwator podchodzi, aby zerwać z niej ręcznik 

i wziąć jak swoją. 

Zła na siebie, osuszyła wilgotną skórę, uruchomiła wentylację i 

zajrzała do sypialni. Fleur spała spokojnie w swoim łóżeczku. Mariella 

poszła do kuchni, wyjęła z lodówki butelkę wody mineralnej i otworzyła 

ją. Dłonie tak jej drżały, że wylała trochę wody na blat. 

RS

background image

 

11

 

Mariella i Fleur kończyły na tarasie przeciągające się śniadanko, gdy 

faksem przesłano wiadomość z pałacu księcia. Mariella przeczytała ją, 

marszcząc brwi. Jego Wysokość Said musiał niespodziewanie wyjechać, 

aby zająć się ważnymi sprawami państwowymi, i dlatego przez kilka dni 

będzie nieosiągalny. Przepraszał Mariellę za zmianę planów i prosił, żeby 

na jego koszt śmiało korzystała ze wszelkich wygód i uroków Beach Club. 

Obiecał skontaktować się zaraz po powrocie i ustalić nowy termin 

spotkania. 

Mariella starannie nacierała kremem przeciwsłonecznym drobne 

ciałko uradowanej i wiercącej się Fleur. Pochyliła się i ucałowała maleńki 

brzuszek. Nagle przyszło jej do głowy, że nadarza się idealna sposobność, 

żeby odszukać ojca dziewczynki. Miała przecież jego adres. Wystarczy 

jedynie wezwać taksówkę i pojechać tam na rekonesans. 

Kate miała rację, gdy mówiła, że luty w Zuranie jest wyjątkowo 

przyjemny. Gdy Mariella pół godziny później wyszła na słońce, 

rozkoszowała się ciepłem i piękną pogodą. Wybrała się do Zuranu w 

interesach, a nie na wakacje, więc ubrała się skromnie, odpowiednio do 

okoliczności. Miała na sobie białe lniane spodnie i jasną tunikę z długimi 

rękawami. Pokazała kopertę z adresem szejka taksówkarzowi, który 

uśmiechnął się i kiwnął głową. 

- Dojedziemy tam za trzy kwadranse - powiedział. - Ma pani sprawę 

do szejka? - zagadnął przyjaźnie. 

Mariella zdążyła się już przekonać, jak serdeczni i życzliwi są 

mieszkańcy Zuranu, więc nie poczuła się dotknięta swobodnym tonem. 

- O tak! Trafił pan w dziesiątkę - odparła ubawiona. 

RS

background image

 

12

 

- To sławny człowiek. Szanowany w swoim plemieniu. Ludzie 

uwielbiają go, ponieważ broni ich prawa do życia według dawnych zasad. 

Świetnie radzi sobie w interesach i ma ogromny majątek, lecz woli proste, 

spokojne życie na pustyni, jakie od wieków prowadzi jego lud. To bardzo 

dobry człowiek. 

Mariella zorientowała się od razu, że obraz nakreślony przez 

taksówkarza zdecydowanie różni się od wizerunku znanego z opowieści 

przyrodniej siostry. 

Tania poznała ukochanego w nocnym klubie. Mariella nie była 

zadowolona, że siostra tam pracuje. Była tam zatrudniona jako 

piosenkarka, ale lokal szczycił się głównie wdziękami zgrabnych i 

śmiałych tancerek. Sama Tania przyznawała otwarcie, że większość 

klienteli to panowie szukający mocnych wrażeń. 

Tania była ze swoim najdroższym przez cały rok, lecz Mariella ani 

razu nie usłyszała od niej, że przystojny szejk chętnie spędza wolne chwile 

na pustyni. Z tamtych opowieści wynikało za to jasno i wyraźnie, że jest 

typem playboya, co zapewne w jego przypadku było eufemizmem. 

Po czterdziestu minutach zatrzymali się przed imponującą białą 

rezydencją. Kierowca zapewnił, że trafili pod właściwy adres. Ogromna 

dwuskrzydłowa brama z kutego żelaza zagrodziła im drogę, ale jak za 

dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawił się służący. Wyszedł z jednej 

z dwu oficyn stojących przy wejściu i podbiegł do auta. 

Mariella stanowczo zażądała widzenia z szejkiem. 

- Przykro mi, ale pan jest nieobecny - powiedział odźwierny. - 

Przebywa obecnie w oazie i zostanie tam przez jakiś czas. 

RS

background image

 

13

 

Mariella nie przewidziała takich komplikacji. Fleur obudziła się i 

zaczęła marudzić. 

- Czy zechce pani zostawić wiadomość? - zapytał uprzejmie służący. 

Mariella z ponurą miną uznała w duchu, że tego rodzaju wiadomości, 

jakie miała oznajmić szejkowi, lepiej przekazywać osobiście. 

Podziękowała służącemu i poleciła kierowcy wrócić do hotelu. 

- Jeśli pani chce, znajdę chętnego, który zawiezie panią do tej oazy - 

zaproponował. 

- Wie pan, gdzie to jest? - zapytała. Wzruszył ramionami. 

- Pewnie! Ale trzeba mieć samochód terenowy z napędem na cztery 

koła, bo szlak zasypany jest piaskiem. 

- Mogłabym sama tam dojechać? - zaciekawiła się Mariella. 

- Chyba tak. To zajmie dwie, może trzy godziny. Opisać pani trasę? 

Mariella uznała, że to dobry pomysł. Taniej będzie, jeśli wynajmie 

samochód i sama usiądzie za kierownicą zamiast dodatkowo wynajmować 

kierowcę na cały dzień. 

- Bardzo proszę - odparła. 

Mariella starannie przejrzała wszystkie bagaże, które miały być 

zapakowane do dżipa. Recepcjonista Beach Club zapewnił, że w czasie 

podróży nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Zadbał również o 

przygotowanie auta do drogi. Dla Fleur przygotowano odpowiedni fotelik. 

Poinformowano ją, że dotrze do celu za trzy godziny; może za 

cztery, jeśli zatrzyma się, aby zjeść obiad w innej oazie, znanej jako 

miejscowość wypoczynkowa. Pracownicy Beach Club radzili jej tak 

RS

background image

 

14

 

zrobić, lecz na wypadek gdyby zdecydowała inaczej, w bagażniku był 

kosz piknikowy z suchym prowiantem. 

Gdyby nie inny powód wyjazdu, mogłaby czuć się jak dzielna 

podróżniczka rozpoczynająca odkrywczą wyprawę. Dżip wynajęty z 

wypożyczalni Beach Club jak wszystko w tym hotelu okazał się 

nieskazitelnie czysty. W środku był nawet telefon komórkowy. 

Na drodze, dobrze oznakowanej, utwardzonej i gładkiej Mariella 

poczuła się pewnie i świetnie sobie radziła, siedząc za kierownicą. 

Położona na uboczu oaza, w której przebywał szejk, znajdowała się 

w pobliżu góry Agir. Lekki wiatr, który zerwał się, gdy Mariella 

opuszczała Beach Club, po godzinie przybrał na sile i teraz był już tak 

mocny, że ciskał pył i piasek na auto oraz zasypywał drogę. Mikroskopijne 

drobiny wciskały się nawet do wnętrza samochodu, chociaż starannie 

zamknęła szyby. Wkrótce zjechała z ubitej drogi na dobrze oznakowany 

pustynny szlak. 

Odetchnęła z ulgą, gdy dotarła do oznaczonej na mapie beduińskiej 

wioski. Trafiła na dzień targowy, więc był tłok i dlatego jechała wolno za 

karawaną wielbłądów dostojnie kroczących przez osadę. Przyspieszyła 

dopiero, gdy minęła ostatnie domy. 

Postanowiła sobie, że za pół godziny zatrzyma się na posiłek, nawet 

gdyby nie zdążyła dojechać do kolejnej oazy zaznaczonej na mapie. W 

takim wypadku zamierzała wraz z Fleur urządzić piknik w samym środku 

pustyni. 

Zdziwiła ją wysokość piaszczystych pagórków zwanych diunami. 

Przyglądała się im, zdumiona i trochę wystraszona. Przypominały 

RS

background image

 

15

 

łańcuchy górskie. Nie mogła jednak dłużej podziwiać krajobrazu, bo Fleur 

obudziła się i gaworzyła. Mariella wyłączyła radio, wsunęła do 

odtwarzacza kasetę z jej ulubionymi kołysankami i śpiewała do wtóru. 

W turystycznej oazie, gdzie miała zatrzymać się na obiad, powinna 

być o pierwszej, a tymczasem minęła już druga. Nikła chmura niesionego 

wiatrem piasku zasnuła niebo, które przybrało rudozłote zabarwienie. Gdy 

Mariella wjechała na kolejną diunę i ujrzała za nią tylko bezmiar piasku, 

ogarnęła ją panika. Z takiej wysokości powinna zobaczyć upragnione 

osiedle. 

Pełna obaw sięgnęła po telefon komórkowy, uznając, że w takim 

położeniu najrozsądniej będzie wezwać pomoc, lecz daremnie wybierała 

kolejne numery wpisane do pamięci. Słyszała tylko statyczny szum. 

Zatrzymała auto i wyjęła swoją komórkę, ale i tym razem czekało ją 

przykre rozczarowanie. 

Niebo jeszcze bardziej pociemniało, a wiatr z taką siłą uderzał w 

samochód, że chwilami kolebał nim na boki. Fleur, wyczuwając 

zaniepokojenie cioci, zaczęła płakać. Była głodna i zapewne należało jej 

zmienić pieluszkę. Mariella miała wszystko pod ręką, więc machinalnie 

zajęła się niemowlakiem, próbując znaleźć jakieś wyjście z trudnej 

sytuacji. 

To niemożliwe, żeby się zgubiła. Auto miało wbudowany kompas, a 

poza tym otrzymała szczegółowy opis trasy i skrupulatnie się go trzymała. 

W takim razie dlaczego nie dotarła do turystycznej oazy? 

Fleur zjadła łapczywie swój obiad, ale Mariella straciła apetyt. Gdy 

zaczynała wpadać w panikę, nagle ujrzała karawanę. Rząd wielbłądów 

RS

background image

 

16

 

wyłonił się z chmury piasku i zmierzał w jej stronę. Prowadził je 

poganiacz ubrany w szeroką tunikę. 

Odetchnęła z ulgą, uruchomiła silnik i ruszyła ku niemu. Z powagą i 

wyszukaną uprzejmością wyjaśnił, że przegapiła boczną drogę prowadzącą 

do osady, bo w tumanach piasku niełatwo ją dostrzec. Mariella wy-

straszyła się, gdy dodał, że z powodu nagłego pogorszenia pogody 

turystów ostrzegano, żeby wrócili do miasta, bo dalszy pobyt na pustyni 

stanowi dla nich poważne zagrożenie, ale skoro zajechała tak daleko, 

zamiast zawrócić, powinna jak najszybciej dotrzeć do oazy szejka. Opisał 

trasę i pokazał, jak prowadzić, kierując się wskazaniem kompasu. 

Podziękowała i zgodnie z jego radą ruszyła, raz po raz sprawdzając, 

czy zachowuje właściwy kierunek. Wspinała się na niezliczone diuny, aż 

wreszcie ujrzała w oddali potężną górę majaczącą niewyraźnie wśród 

tumanów piasku. 

Dochodziła czwarta i robiło się coraz ciemniej, więc przestraszona 

dodała gazu. Kiedy opuszczała hotel, przez myśl jej nie przeszło, że 

podróż może się okazać ryzykowna. Teraz wyrzucała sobie, że powinna 

siedzieć w przytulnym bungalowie, ale przynajmniej cel podróży miała już 

w zasięgu wzroku. 

Minęła jeszcze godzina, nim, lawirując między wydmami, nareszcie 

wjechała na skalne podłoże u podnóża góry. Oaza leżała w głębokim 

wąwozie o ścianach tak wysokich, że Mariella zadrżała, zagłębiając się w 

ich cień. Kto by pomyślał, że były narzeczony siostry lubuje się w takich 

miejscach. 

Czy jego pustynna willa jest równie okazałą jak miejska rezydencja? 

Mariella zastanawiała się nad tym, wypatrując oazy leżącej u 

RS

background image

 

17

 

przeciwległego wejścia do wąwozu. Okolica piękna i odludna, z 

pewnością mało kto ją odwiedza, pomyślała, widząc palmowy krąg 

rozświetlony ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. Zahamowała i 

wysiadła z samochodu, osłaniając dłonią oczy. Rozejrzała się wokół. 

Gdzie ta willa? Zobaczyła tylko obszerny namiot mieszkalny we 

wschodnim stylu, niewątpliwie wygodny, ale gdzie mu tam do kosztow-

nego pałacu. Czyżby ponownie zabłądziła? 

Fleur zaczęła płakać ze złości, głodu i zmęczenia. Mariella 

zareagowała natychmiast. Przez wzgląd na małą trzeba się tu zatrzymać. 

Ostrożnie jechała wyboistą drogą usianą skalnymi odłamkami, która 

bardziej przypominała suche koryto rzeki niż wytyczony trakt. Piasek 

nawiewany z pustyni zasypywał kamienie i rzadką trawę. 

Kilka metrów od namiotu stał dżip, więc Mariella zaparkowała obok 

niego. Ze środka namiotu wyjrzał jakiś mężczyzna. Zapewne usłyszał 

warkot silnika. Gdy szedł pod wiatr, trzepocąca szata przylgnęła do torsu i 

nóg, ujawniając wspaniałą muskulaturę. Mariella wstrzymała oddech, 

zaskoczona własną reakcją, bo na widok nieznajomego odżyły tłumione 

kobiece fantazje. 

Odwrócił głowę i spojrzał na nią, a wtedy ziemia omal nie usunęła 

się jej spod nóg. 

To jego widziała w porcie lotniczym. I we śnie. 

 

 

 

 

RS

background image

 

18

 

ROZDZIAŁ DRUGI 

 

Mężczyzna w mgnieniu oka chwycił klamkę dżipa, otworzył drzwi i 

zawołał gniewnie:

 

- Do diabła! Kim jesteś, kobieto? 

Zapomniał o uprzejmości i formach grzecznościowych, patrząc z 

jawną pogardą w jej oczy. Spojrzenie miał ostre, minę ponurą. 

- Chcę rozmawiać z szejkiem Xavierem Al Agirem - odparła 

zaciekawiona Mariella, nie odwracając wzroku. Twarz jej przybrała 

równie pogardliwy wyraz. 

- Ach tak? O czym? 

Był szorstki, niemal grubiański. Nic dziwnego. Czegóż mogła 

oczekiwać, biorąc pod uwagę swoje dotychczasowe obserwacje... oraz sen. 

- To moja sprawa. Pilnuj swego nosa! - odcięła się ze złością. 

W tej samej chwili Fleur zaniosła się płaczem. Mężczyzna zajrzał do 

auta i zapytał z niedowierzaniem: 

- Przywiozłaś tu dziecko? 

Odraza i gniew słyszalne w jego głosie dotknęły ją bardziej od 

kłujących ziaren piasku, które wiatr ciskał w twarz. 

- Co ci strzeliło do głowy? - pieklił się nieznajomy. - Słyszałaś 

prognozę pogody? Niedawno podany został komunikat stanowczo 

nakazujący turystom powrót do hotelu z powodu burzy piaskowej! 

Czerwona ze złości Mariella przypomniała sobie, że wyłączyła radio, 

bo puściła taśmę z ulubionymi kołysankami Fleur. 

RS

background image

 

19

 

- Przybyłam nie w porę - odparła sarkastycznie, żeby ukryć niepokój. 

- Proszę mi tylko wskazać drogę do oazy Istafan, a wtedy... 

- To tutaj - przerwał oschle. Aha. W takim razie... 

- Chcę się widzieć z szejkiem Xavierem Al Agirem - powtórzyła. - 

Powiedziano mi, że tu jest. 

- Po co chcesz się z nim spotkać? Mariella miała dość tej indagacji. 

- To nie twoja sprawa! - odparła bez zastanowienia. 

Z obawą myślała o powrocie do miasta i wygodnego hotelu. Co 

napadło takiego bogacza jak szejk, żeby wlec się na odludne pustkowie i 

spędzać czas z tym aroganckim... drapieżnikiem w ludzkiej skórze. 

- Och, sądzę, że wszystko, co odnosi się do Xaviera, bez wątpienia 

mnie dotyczy - padła zgryźliwa odpowiedź. 

Mariella nie była pewna, co sprawiło, że doznała olśnienia. Porażona 

odkryciem, spojrzała w oczy swemu rozmówcy, popatrzyła na jego usta, a 

potem znów napotkała jego wzrok. Poczuła zimny dreszcz, gdy stało się 

dla niej jasne jak słońce, kto przed nią stoi. 

- Nie mam chyba do czynienia z szejkiem... ? - głos jej drżał, 

zdradzając, że nie jest o tym przekonana. 

Czyżby to był kochanek siostry... i ojciec Fleur? Dlaczego na samą 

myśl o tym ogarnęły ją lęk oraz gorycz? 

- Rozmawiam z szejkiem, prawda? - powiedziała słabnącym głosem. 

Krótkie, lekceważące skinienie głową, które musiało jej starczyć za 

odpowiedź, nie budziło wątpliwości. 

RS

background image

 

20

 

Odwróciła się do niego plecami i ostrożnie wyjęła Fleur z 

dziecięcego fotelika. Gdy tuliła małą i całowała jasną główkę, twarz jej 

złagodniała i promieniała miłością. 

- Oto Fleur - oznajmiła z naciskiem, patrząc mu prosto w oczy. - 

Dziecko, którego nie chcesz uznać ani utrzymywać. 

Poznała od razu, że jest zaskoczony, choć szybko ukrył to przed nią. 

Zrobił krok do tyłu, więc pomyślała, że każe jej się wynieść. Sama chętnie 

zwiałaby gdzie pieprz rośnie. Ten mężczyzna, a także okoliczności i 

miejsce ich spotkania różniły się bardzo od scenariusza, na który była 

przygotowana. Oboje byli zbici z tropu i wytrąceni z równowagi. 

Mimo wszelkich starań Mariella nie potrafiła sobie wyobrazić tego 

mężczyzny jako bywalca nocnego klubu, w którym śpiewała Tania. 

Odludne miejsce budziło w niej artystyczne tęsknoty. Żałowała, że nie ma 

w samochodzie malarskich przyborów. A jej sytuacja... Na miłość boską, 

to się nie mieści w głowie! Przecież stał przed nią kochanek siostry, ojciec 

Fleur! 

Wspomnienia z przeszłości kładące się cieniem na jej dorosłym 

życiu nabrały znów wyrazistości, budząc obawy. Nie chce być taka jak 

matka, nie pozwoli sobie nigdy na poczucie bezradność wobec mężczyzny, 

który mógłby ją unieszczęśliwić. Można się zarazić skłonnością do 

kochania nieodpowiednich mężczyzn, ale nie słyszała dotąd, żeby ta 

przypadłość była dziedziczna. 

- Zabieraj się stąd! 

RS

background image

 

21

 

Ach tak? Bardzo chętnie! Jedną ręką chwyciła kierownicę, drugą 

zatrzasnęła drzwi. Błyskawicznie uruchomiła silnik i ze złością wrzuciła 

wsteczny bieg. 

Koła buksowały, sypał się spod nich piasek. Usłyszała głośny łomot. 

Xavier walił pięściami w drzwi. Zerknęła w okno i zobaczyła wyraz 

niedowierzania na jego wykrzywionej złością twarzy. 

Zorientowała się, że koła na dobre utknęły w wirującym piasku, więc 

natychmiast zgasiła silnik. Upokorzona i rozzłoszczona własną 

bezsilnością uznała, że jeśli ten gbur życzy sobie, aby odjechała, będzie 

musiał ją popchnąć. 

Ledwie ucichły odgłosy silnika, otworzył drzwi i spytał gniewnie: 

- Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery? 

- Kazałeś mi się stąd zabierać! - przypomniała mu, równie wściekła 

Mariella. 

- Chciałem, żebyś wyszła z samochodu, a nie... -Zaklął, a potem ku 

jej ogromnemu zaskoczeniu odpiął pasy, objął ją w talii tak mocno, że nie 

mogła złapać tchu, i wyciągnął z auta. Stali teraz blisko jak w tamtym śnie. 

- Puść mnie! - zażądała zduszonym głosem, próbując go odepchnąć. 

- Łapy przy sobie! Nie dotykaj mnie! 

- Łapy przy sobie? 

Dopiero kiedy oboje stanęli na piasku, uświadomiła sobie, jak 

wysoko musi zadzierać głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. 

- Z tego, co wiem, mało kto słyszy z twoich ust takie słowa. 

RS

background image

 

22

 

Mariella odruchowo uniosła ramię, żeby ukarać go w sposób dobrze 

znany kobietom i stary jak świat, lecz w tej samej chwili zatrzymał jej 

rękę, chwytając nadgarstek. W jego oczach ujrzała groźny błysk, gdy 

zacisnął palce jeszcze mocniej. 

- Cholerna kocica! - warknął. - Spróbuj tylko naznaczyć mi twarz 

pazurami, a obiecuję, że pożałujesz tego. - Po chwili dodał tonem nie 

znoszącym sprzeciwu: - Dziś wieczorem nie dasz rady stąd wyjechać. 

Zapowiadają tak silną burzę, że w połowie drogi piasek zasypie samochód, 

grzebiąc cię żywcem. Mała strata, ale przez wzgląd na dziecko... 

Dziecko... Fleur! 

Mariella biła się z myślami. Nie mogła zostać w tej dziczy z takim... 

niebezpiecznym osobnikiem, ale z drugiej strony zdrowy rozsądek 

podpowiadał, że nie ma innego wyjścia. Terenowe auto było już zasypane 

piaskiem do połowy kół. Czuła go w ustach, lepił się do skóry. Fleur 

znowu płakała. Mariella natychmiast odwróciła się do małej, lecz Xavier 

był szybszy i wziął ją na ręce. 

W jego objęciach wydawała się taka drobniutka. Mariella 

wstrzymała oddech. Xavier był ojcem, więc musi coś do niej czuć, 

prawda? Niech to będą wyrzuty sumienia, poczucie winy, cokolwiek... 

Istotnie przyglądał się małej, ale zachował kamienną twarz. 

- Ma włosy podobne do twoich - powiedział do Marielli i dodał 

ponuro: - Wichura się wzmaga. Musimy wejść do namiotu. A ty dokąd? - 

spytał, gdy odwróciła się ponownie w stronę auta. 

- Muszę zabrać jej rzeczy - wyjaśniła, ale znieruchomiała, słysząc 

podniesiony głos i arogancką odpowiedź: 

RS

background image

 

23

 

- Zostaw! Potem wszystko przyniosę. 

Mariella nie sądziła, że podmuchy wiatru mogą być tak silne. Miała 

wrażenie, że miliony szklanych igieł ranią jej skórę. Kiedy schroniła się w 

namiocie, bolały ją mięśnie nóg, bo z trudem brnęła wśród szalejącego 

piasku. 

Natychmiast zorientowała się, że namiot jest obszerniejszy, niż jej 

się z początku wydawało. Środkowa część wyłożona była dywanami i 

umeblowana niskimi sofami oraz drewnianymi kuframi. Przykrywały je 

barwne kobierce. Na stolikach z kunsztownie rzeźbionego drewna stały 

lampy oliwne i świece. W ich blasku Mariella zobaczyła dwie zaciągnięte 

kotary podtrzymywane grubym złocistym sznurem; zasłaniały pewnie 

wejście do innego pomieszczenia. 

- Muszę nakarmić Fleur i przebrać ją - oznajmiła krótko. - Chcę 

także zadzwonić do Beach Club i powiedzieć, co się stało. 

- Chcesz telefonować w czasie takiej burzy? Miałabyś szczęście, 

gdyby udało ci się z aparatu stacjonarnego. O używaniu komórki nie ma 

co marzyć. A jeśli chodzi o dziecko... 

- To jest Fleur! - poprawiła go rozzłoszczona. -Znasz prawdę, ale nie 

chcesz jej przyjąć do wiadomości, zgadłam? W takim razie pozwól, że ci 

powiem... 

- Najpierw mnie wysłuchasz. Każdy może być ojcem tego dziecka! 

Współczuję małej, bo ma bezpruderyjną matkę, która chętnie puszcza się z 

każdym, który wpadnie jej w oko. Postawmy sprawę jasno: nie dam się 

szantażować i nie zamierzam teraz płacić za uniesienia, które niewiele są 

RS

background image

 

24

 

warte. Nie dam sobą manipulować tylko dlatego, że narodziny dziecka 

zostały spowodowane chwilką zapomnienia z tym lub tamtym osobnikiem. 

Zaskoczona Mariella pobladła z oburzenia, ale nim odezwała się, 

żeby bronić siostry, Fleur wybuchnęła płaczem. Uspokoiła ją, szepcąc 

czule i nie zwracając uwagi na Xaviera. 

- Już dobrze, kochanie. Wiem, że jesteś głodna. -Machinalnie 

głaskała i całowała małą główkę. Kochała Fleur jak własne dziecko. Była 

przy jej narodzinach i miała wrażenie, że łączy je szczególna więź. 

Obudził się w niej instynkt macierzyński, o który dotąd siebie nie 

podejrzewała. 

- Nie wiem, co jada takie maleństwo, ale w lodówce są owoce i 

mleko. W kuchni znajdziesz mikser - poinformował ją Xavier. 

Mikser? Lodówka? Mariella szeroko otworzyła oczy. 

- Macie tu prąd? 

Rzucił jej ironiczne i trochę lekceważące spojrzenie. 

- Bez przesady. Jest tylko niewielki generator, wystarczający na moje 

potrzeby. - Lekko wzruszył ramionami. - Przyjeżdżam tu nie po to, żeby 

się umartwiać, tylko spokojnie pracować. Dzięki generatorowi mamy dość 

ciepłej wody, żebyś umyła dziecko, ale obawiam się, że nas oboje czeka 

wspólna kąpiel. 

Czekał, aż zaprotestuje. Od razu wiedziała, że to prowokacja. 

Dokuczanie jej sprawiało mu przyjemność. 

- Zamierzam tu jedynie przenocować, więc chyba mogę odmówić 

sobie tej osobliwej przyjemności - wycedziła przez zaciśnięte zęby. 

RS

background image

 

25

 

- Idę do auta po torbę z rzeczami dziecka. Kuchnia jest na prawo za 

tamtym przejściem - mruknął. 

Mariella na wszelki wypadek zabrała trochę mleka w proszku i kilka 

słoiczków dla niemowląt. I bardzo dobrze, bo świeże owoce, nawet 

starannie miksowane, mogłyby zaszkodzić Fleur. Mimo wszystko 

postanowiła się rozejrzeć i poznać tymczasowe lokum. 

Przeszła między kotarami i zobaczyła korytarzyk. Na prawo była 

dobrze wyposażona kuchnia, a na lewo nieskazitelnie czysta chemiczna 

toaleta, a obok kabina prysznicowa. Kolejne przejście wiodło zapewne do 

sypialni. Mariella wróciła do salonu. 

- Po co wam tyle tego? - usłyszała głos obładowanego Xaviera, który 

wszedł do salonu. 

W innych okolicznościach typowo męski brak wiedzy o potrzebach 

niemowlaka miałby swój urok, lecz tu i teraz... 

Nie zwracała na niego uwagi. Trzymając na ręku Fleur, otworzyła 

turystyczną lodówkę, w której woziła jedzenie dla małej. 

- Pyszne, spójrz tylko, Fleur - cicho zagadywała. - Miksowane 

bananki, twoje ulubione. Mniam, mniam. 

Jawne zainteresowanie w piwnych oczkach sprawiło, że uśmiechnęła 

się, zapomniała o Xavierze i skupiła się na dziecku. 

- Trudno się dziwić, że matka nie karmi jej piersią - oznajmił 

karcącym tonem. 

Mariella odwróciła się, a oczy pociemniały jej z gniewu. 

- Nie miała wyjścia, musiała wrócić do pracy, więc nie miała takiej 

możliwości. 

RS

background image

 

26

 

- Jakie wzniosłe słowa! Wiemy jednak, na czym polega ta praca. 

Nietypowe zajęcie z wielowiekową tradycją, prawda? Oczywiście 

zaprzeczysz, bo wiesz lepiej, tak samo jak masz pewność, kto spłodził... 

- Jesteś odrażający - przerwała Mariella. - Fleur nie zasługuje na 

takie traktowanie. Jest niewinnym maleństwem... 

- W rzeczy samej. Przynajmniej co do jednej kwestii zgadzamy się 

całkowicie. Szkoda tylko, że o tym nie pomyślałaś, nim zaczęły się 

pretensje i oskarżenia. 

Dlaczego był taki oschły i nieczuły? Tania mało o nim mówiła, ale z 

jej uwag wynikało, że jest mężczyzną żywo reagującym i bardzo 

uczuciowym. 

Owszem, w łóżku, uznała Mariella. Zarumieniła się, bo te 

rozmyślania zawiodły ją na manowce wyobraźni. Mimo woli nie siostrę, 

lecz siebie widziała jako namiętną partnerkę Xaviera. 

Co się z nią dzieje? Była przecież mądrą dziewczyną, która starannie 

analizowała sytuację, kierowała się zdrowym rozsądkiem i starała się 

zapobiegać przykrym sytuacjom. A jednak stało się... 

- Jak długo trwają burze piaskowe? - zapytała nagle. 

- Dzień, dwa, czasem trzy - odparł, unosząc brwi. 

- Trzy dni! - Mariella była zdruzgotana. Nie dość, że Tania oszaleje 

ze strachu, nie mogąc się dodzwonić, to na domiar złego książę Zuranu 

obrazi się, gdy wróci i nie zastanie jej w mieście. 

- Muszę nakarmić i przebrać Fleur. 

RS

background image

 

27

 

Na szczęście zabrała wanienkę, materacyk do przewijania, wózek i 

łóżeczko, głównie dlatego, że nie miała pojęcia, jakie wyposażenie 

znajdzie w turystycznej osadzie. 

- Jest oczywiste, że musicie tu przenocować, więc chyba najlepiej 

będzie, jeśli będziecie spały w moim... Zajmijcie sypialnię - poprawił się. 

Marielli zaschło w gardle. 

- Gdzie się położysz? - spytała z ociąganiem. 

- Oczywiście tutaj. - Wskazał niską kanapę. - Nakarmisz i wykąpiesz 

dziecko, potem zrobimy sobie coś do jedzenia, a następnie... 

- Dzięki, ale sama decyduję, kiedy jem - przerwała ostro. 

Okazała się znacznie bardziej niezależna i zadziorna, niż sądziłem, 

uznał Xavier, gdy Mariella i Fleur zniknęły za kotarą. Z pewnością nie 

była w typie Khalida. 

Na samą myśl o młodszym kuzynie zacisnął usta. Był wściekły, 

kiedy tamten do niego zadzwonił. Nie wierzył własnym uszom, kiedy 

okazało się, że Khalid zakochał się w dziewczynie poznanej w nocnym 

klubie i zamierza ją poślubić. Zawsze był kochliwy i często tracił głowę 

dla rozmaitych panienek, ale do tej pory ani razu nie wspomniał o 

małżeństwie. Mimo skończonych dwudziestu czterech lat zachowywał się 

jak smarkacz i daleko mu było do dojrzałości. Zdaniem Xaviera, powinien 

ożenić się z dziewczyną zrównoważoną i dostatecznie silną, żeby 

sprowadzić go na ziemię i nauczyć odpowiedzialności. Powinna być także 

bogata, żeby jej nie podejrzewano o interesowność. 

Xavier jeszcze bardziej sposępniał. Cyniczna babcia, z pochodzenia 

Francuzka, we wczesnej młodości uświadomiła mu, że bajeczna fortuna 

RS

background image

 

28

 

odziedziczona po ojcu czyni go łakomym kąskiem dla chciwych kobiet. 

Na jej żądanie po maturze spędził trochę czasu we Francji, zawierając 

znajomości z szykownymi córkami jej krewnych. Była przekonana, że 

francuska panna z dobrego domu godna jest zasiąść na jej tronie i 

współrządzić plemieniem, gdy ona sama abdykuje, co miało nastąpić, gdy 

Xavier się ożeni. 

Szlachetnie urodzone dziewczyny nie przypadły mu do gustu. 

Zdawał sobie sprawę, że właściwie zaaranżowane małżeństwo z rozsądku 

rozwiąże mnóstwo problemów, ale taki pomysł był dla niego nie do 

przyjęcia. 

Dlatego postanowił, że Khalid będzie musiał spłodzić następcę, który 

w przyszłości odziedziczy ogromny rodzinny majątek i, co najważniejsze, 

będzie władał niezwykłym plemieniem pustynnych nomadów, żyjących 

zgodnie z wielowiekową tradycją. Xavier nie spieszył się z wyborem 

odpowiedniej narzeczonej, póki nie usłyszał, że kuzyn związał się z 

nieodpowiednią kobietą. 

Trudno ocenić, które z nich dwojga bardziej go irytowało. Khalid 

zachował się jak mięczak: zniknął i niczym obrażony dzieciak nie dawał 

znaku życia, natomiast jego dziewczyna próbowała najpierw szantażować 

głowę rodziny, pisząc obraźliwy list, a potem osobiście przybyła do 

Zuranu z córką, której ojcem miał być Khalid. 

Trudno się było doszukać u małej zewnętrznych cech świadczących 

o rodzinnym podobieństwie. Miała jasne włosy matki i jej ładną buzię o 

delikatnych rysach. Tylko ich oczy się różniły. U tamtej zwracały uwagę 

tęczówki o dziwnym turkusowym odcieniu, zapewne z powodu soczewek 

kontaktowych, a oczy dziecka były jasnopiwne. 

RS

background image

 

29

 

Jak oczy Khalida? 

Xavier tłumaczył sobie, że nie ma żadnego dowodu, jakoby kuzyn 

był ojcem małej. Zgoda na jego małżeństwo z matką Fleur nie wchodziła 

w grę, zwłaszcza teraz, gdy Xavier poznał ją osobiście i wiedział już, co to 

za ziółko. W głowie się nie mieści, że Khalid stracił głowę dla takiej 

kobiety i pokochał ją całym sercem! 

„Ma wdzięk gazeli - pisał do rodziny. - Śpiewa głosem anioła. Jest 

najsłodszą, najłagodniejszą z kobiet... " 

Xavier żałował ogromnie, że sprawy nie ułożyły się inaczej. Gdyby 

w czasie pierwszego spotkania na lotnisku wiedział, z kim ma do 

czynienia, znalazłby sposób, żeby ją natychmiast deportować. 

Wspominając tamto zdarzenie, machinalnie podszedł do drzwi 

namiotu, uchylił zasłonę i wyjrzał na zewnątrz. Zgodnie z prognozą 

pogody burza piaskowa rozszalała się na dobre niczym dżin siejący 

zniszczenie. Tumany piasku sprawiały, że wzrok nie sięgał nawet do 

granic oazy. Szkoda, bo Xavier miał teraz ochotę odświeżyć się i dla 

odzyskania spokoju popływać w jeziorze leżącym na jej obrzeżach. To był 

jego popołudniowy rytuał. Dzisiaj musiał jednak zadowolić się szybkim 

prysznicem w ciasnej kabinie. 

Złościł się, że mimo woli pragnie tej latawicy. Jego zdaniem 

uosabiała najgorsze kobiece przywary: chciwość, wyuzdanie, egoizm. Do 

tej pory kobieta z takimi wadami była u niego bez szans, a ładna buzia i 

zmysłowe ciało nie mogły tego zmienić. Musiał jednak przyznać, że tym 

razem Khalid wykazał się gustem lepszym niż kiedykolwiek przedtem. 

RS

background image

 

30

 

Opuścił kotarę i zasunął ją starannie. Był rozdrażniony, bo Mariella 

ośmieliła się niepokoić go w odludnej pustelni, gdzie szukał schronienia, 

gdy brzemię odpowiedzialności nadmiernie mu ciążyło. Uśmiechnął się 

ironicznie. 

Z opowieści Khalida wynikało, że jego dziewczyna lubi zbytek, 

którym otaczali się oboje, kiedy byli razem. Z tego wniosek, że pobyt na 

pustyni nie jest dla niej przyjemnością. Nie dbał o jej wygody, ale dziecku 

nie żałował niczego. 

Dziecko! Xavier zacisnął usta jeszcze mocniej. Nie przewidział 

komplikacji wywołanych narodzinami małej Fleur. 

Dopiero gdy siostrzeniczka została nakarmiona i wykąpana, Mariella 

poczuła, że jest strasznie zmęczona. 

Nie łudziła się, Xavier spokojnie uzna jej pretensje odnośnie 

traktowania Tani i Fleur, ale przeżyła szok, słuchając wściekłych napaści i 

okrutnych uwag na temat moralnego upadku swojej siostry. Przecież sam 

ochoczo dzielił z nią łóżko, a, co gorsza, przysięgał miłość i chciał 

rzekomo związać się z nią na dobre. 

Mariella od początku uważała, że Tania i Fleur będą szczęśliwsze, 

gdy tamten lekkoduch usunie się z ich życia. Sama nie chciała mieć do 

czynienia z ojcem, który ją porzucił. Gdy po rozmowie z Xavierem prze-

konała się, że on nie ma żadnych wątpliwości ani wyrzutów sumienia, 

pragnęła od razu wyjechać, byle jak najdalej od niego, ale z powodu burzy 

piaskowej musiała siedzieć w pustynnym obozowisku. Razem z nim. 

Spacerowała po salonie, trzymając w ramionach Fleur i kołysząc 

małą do snu. Xavier obserwował ją ukradkiem. Zirytowany uznał, że 

RS

background image

 

31

 

turkusowe oczy wyglądają teraz jeszcze dziwaczniej. Intensywna barwa 

kontrastowała z bladością drobnej twarzy w kształcie serca. Khalid 

zapewne nieraz widział ją bez makijażu, z tą jasną karnacją i 

podkrążonymi oczyma, gdy wczesnym rankiem pochylał się nad kochanką 

i budził ją pieszczotami. 

Ogarnięty nagłym paroksyzmem zazdrości omal nie wybuchnął. Był 

na siebie wściekły. Co się z nim dzieje? Przecież to nie żadna piękność, 

tylko drobna, szczupła kobieta o gęstych włosach, zapewne farbowanych 

na blond, z próżności nosząca barwione soczewki kontaktowe. Skórę 

miała delikatną i białą jak mleko, ale dotykało jej pewnie tyłu kochanków, 

że normalny człowiek, zwłaszcza tak wstrzemięźliwy i wybredny jak on, 

nie jest w stanie wyobrazić sobie tak licznej gromady. 

Zasłużyła na to, żeby przespał się z nią i w ten sposób udowodnił 

lekkomyślnemu Khalidowi, jaką ladacznicą jest jego ukochana. Miałby 

widomy dowód, jakiego nieszczęścia uniknął, a także dostałby bolesną 

nauczkę za to, że opuścił swój gabinet w biurowcu firmy, zniknął bez 

śladu i nie powiedział nikomu, kiedy wróci. 

Z dzieckiem to całkiem inna sprawa. Jeśli okaże się, że Fleur 

naprawdę jest córką Khalida, powinna zamieszkać w Zuranie, gdzie 

zostanie wychowana na uczciwą dziewczynę, gotową okazać pogardę 

chciwej latawicy, która ją urodziła. 

 

 

 

 

RS

background image

 

32

 

ROZDZIAŁ TRZECI 

 

Mariella obudziła się, zanim niezadowolona i głodna Fleur zaczęła 

płakać. Naga wyśliznęła się spod świeżej lnianej pościeli i boso podeszła 

do dziecinnego łóżeczka, a potem zlustrowała swoje ubranie. Luźne spod-

nie koloru khaki nadawały się jeszcze do włożenia, ale bielizna oraz biały 

T-shirt, który nosiła pod marynarką, stanowczo nie. 

Gdy płukała rzeczy, krzywiła się lekko, świadoma, że wprawdzie 

przeschną trochę w ciepłym namiocie, ale będzie musiała włożyć je trochę 

wilgotne. Trudno! Lepsze to niż paradowanie w nieświeżym ubraniu. 

Wzięła na ręce Fleur, położyła ją na posłaniu - na ogromnym, niskim 

łóżku Xaviera, w którym oprócz właściciela bez trudu mieściła się 

zapewne połowa jego haremu. 

Wsunęła się pod lniane prześcieradło, pogłaskała gładki policzek i 

przyglądała się siostrzenicy w blasku jedynej zapalonej lampy. 

Dziewczynka ssała paluszek, co oznaczało, że jest głodna. Mariella 

przypomniała sobie, że w lodówce jest woda mineralna. Trzeba pobiec do 

kuchni i szybko przygotować mleko. Warunek numer jeden: powinna się 

jakoś przyodziać. Wczoraj wieczorem Xavier przyniósł jej stos wielkich 

ręczników, mogła owinąć się jednym z nich albo omotać wokół siebie 

prześcieradło. Nim podjęła decyzję, Fleur zaczęła płakać. 

- Cicho, skarbie - uspokajała ją Mariella. - Wiem, że jesteś głodna. 

Xavier westchnął, słysząc łkanie małej. Minęła druga w nocy. Na 

kanapie było mu niewygodnie. Za ścianą wiatr wył jak hiena, szarpiąc 

namiot, ale jego konstrukcja doskonalona przez wiele pokoleń oparła się 

RS

background image

 

33

 

wielu takim nawałnicom, więc nie było obawy, że zostanie porwana 

gwałtownym podmuchem. 

Xavier odrzucił kołdrę, włożył luźny szlafrok i pomaszerował do 

kuchni. Natychmiast sięgnął po jedną z butelek, wyszorowanych starannie 

wieczorem przez Mariellę, i przygotował mleko dla dziecka. 

Jego babcia, przez wielu ludzi uważana za dziwaczkę, kazała mu po 

maturze przepracować pół roku w obozie dla uchodźców. Dopiero po 

takiej praktyce mógł rozpocząć studia. 

- Wiesz, co znaczy być dumnym - tłumaczyła, gdy wyraził swoje 

niezadowolenie. - Teraz musisz nauczyć się także pokory. Bez tego nie 

możesz stać się wielkim przywódcą swego ludu, a właśnie prawdziwą 

wielkość winien jesteś poddanym swego dziadka. Tego od ciebie 

oczekują, bo inaczej rozproszą się we współczesnym świecie jak nasiona 

unoszone wiatrem. 

Xavier pracował między innym w żłobku dla dzieci uchodźców. Nie 

zapomniał nigdy poczucia bezradności na widok drobnych wychudzonych 

dzieciaków. 

Naciągnął smoczek na butelkę i poszedł do sypialni. 

Płacz Fleur brzmiał coraz głośniej. Obojętna i samolubna matka z 

pewnością śpi i nic nie słyszy, uznał ponuro Xavier, uparcie nie 

przyjmując do wiadomości, że Mariella nadzwyczaj troskliwie opiekuje 

się małą. 

Fleur płakała tak żałośnie i długo, że Mariella zaczęła się niepokoić. 

Pusty brzuszek nie mógł być jedynym powodem dziecięcego 

niezadowolenia. Usiadła na łóżku i przytuliła Fleur. 

RS

background image

 

34

 

- Co się stało, kochanie? - szepnęła do niej. - Chętnie byś... 

Znieruchomiała, gdy odsunęły się kotary zasłaniające wejście. 

Gwałtownym ruchem szarpnęła prześcieradło, żeby zasłonić swoją nagość. 

Zawstydzona spłonęła rumieńcem, spoglądając na Xaviera. 

- Czego chcesz? - spytała wrogo. 

- Aha, nie śpisz. Pomyślałem... 

Na widok butelki, którą podał jej niepewnym ruchem, Mariella 

otworzyła szeroko oczy. 

- Co tam wlałeś? - indagowała podejrzliwie, mocniej przytulając 

Fleur. 

- Mleko dla niemowląt - rzucił cierpko. - A czego się spodziewałaś? 

Cykuty? Naczytałaś się chyba głupich kryminałów. 

Bez słowa wzięła od niego butelkę i wylała parę kropel na grzbiet 

dłoni, żeby sprawdzić temperaturę. Xavier uważnie ją obserwował. 

- Może być? 

Popatrzyła na niego i zacisnęła wargi. 

- Niesamowite - dodał. - Nawet do spania nie zdejmujesz tych 

kretyńskich barwionych soczewek. Jeśli chcesz zrobić wrażenie na swoich 

kochankach... 

Fleur zabrała się do ssania, a dotknięta do żywego Mariella 

znieruchomiała z oburzenia. Barwione soczewki! Jak on śmie? 

- Skąd ta pewność? - odparła zduszonym głosem. - Bądź łaskaw 

przyjąć do wiadomości, że mój kolor oczu, który wydaje ci się idiotyczny, 

RS

background image

 

35

 

jest naturalny, i nie noszę żadnych soczewek, żeby zrobić wrażenie na 

adoratorach albo ich oszukać. 

Zaaferowana, niechcący wysunęła smoczek z buzi Fleur i 

natychmiast usłyszała głośny okrzyk niezadowolenia. Zduszonym głosem 

przeprosiła małą. Była tak oburzona, że brakło jej tchu. 

Xavier zmrużył oczy i ukradkiem przyglądał się krągłej piersi 

widocznej spod zsuwającego się prześcieradła. Mariella była tak wściekła, 

że na nic nie zwracała uwagi. Uznał złośliwie, że naturalna barwa 

tęczówek jest chyba jedyną autentyczną cechą tej zakłamanej panny. Nic 

dziwnego, że nie chce sama karmić dziecka, skoro ma taki piękny biust. 

Obawiała się pewnie zepsuć jego idealny kształt. Jeszcze kilka milimetrów 

i spod lnianego płótna wyłoni się różowa aureola sutka... 

Zakłopotany, przestąpił z nogi na nogę, czując aż za dobrze, jakie 

wrażenie wywiera na nim jej bliskość. Z pewnością zrobiła to umyślnie! 

Wszystkie kobiety jej pokroju tak postępują! 

Skarcił się w duchu, bo porzucił miejski zgiełk i przyjechał tutaj, 

żeby spokojnie przemyśleć kilka spraw, a nie snuć rozważania o paniach 

dość podejrzanej konduity. 

Prześcieradło zsunęło się jeszcze niżej. 

Skórę miała bielutką, nietkniętą promieniami słońca. Zmarszczył 

brwi. Khalid opowiadał, że byli razem na południu Francji. Ta jego 

ukochana z pewnością nie tylko opalała się bezwstydnie, lecz także robiła 

wszystko, żeby przyciągnąć pożądliwe męskie spojrzenia. Bywalcy 

luksusowych kurortów zjeżdżali tam między innymi po to, by 

rozkoszować się widokiem młodych, obnażonych kobiecych ciał. 

RS

background image

 

36

 

Xavier dobrze znał swego kuzyna i wiedział, że ten nie 

zainteresowałby się powściągliwą i skromną dziewczyną, która wstydzi się 

zdjąć na plaży górę od kostiumu. On sam z kolei uważał za niesłychanie 

podniecającą świadomość, że kobieta odsłania wszystkie swoje wdzięki 

jedynie w obecności ukochanego, z którym chce być do końca życia. 

Mariella z niepokojem obserwowała mocno zarumienioną Fleur. 

Chłodnymi palcami dotknęła jej policzka. Był rozpalony. Ogarnął ją 

strach. 

Xavier znieruchomiał. Gdy opuściła rękę, kształtna pierś ukazała się 

w całej okazałości. Pragnął jej dotknąć... 

Zaniepokojona Mariella całkiem zapomniała, gdzie jest i z kim 

rozmawia. Dopiero po chwili kątem oka zobaczyła kołyszącą się zasłonę. 

Po wyjściu Xaviera Fleur znowu się rozpłakała i w żaden sposób nie 

można jej było uspokoić. W końcu Mariella pełna obaw, że zirytowany 

Xavier wróci, żądając ciszy i spokoju, wstała z łóżka i owinięta 

prześcieradłem zaczęła chodzić po pokoju, czule kołysząc siostrzenicę, 

której oczka wkrótce zaczęły się kleić. Odetchnęła z ulgą i ostrożnie 

położyła ją do łóżeczka, lecz po chwili mała znów wybuchnęła płaczem. 

Nie tracąc ducha, Mariella po raz kolejny próbowała ją uśpić. Wiele 

razy... 

Trzy godziny później sama przed sobą przyznała wreszcie, że jest 

przerażona. Fleur płakała żałośnie, policzki miała czerwone, a całe ciałko 

rozpalone i spocone. Mariellę piekły zaczerwienione powieki, a ramiona 

bolały od dźwigania siostrzenicy. 

Na zewnątrz wiatr wył jak potępieniec. 

RS

background image

 

37

 

- Moje biedne maleństwo - szepnęła wystraszona. 

Tania z ufnością powierzyła jej ukochaną córeczkę. Jak by się czuła, 

gdyby wiedziała o szalonej wyprawie na pustynię, gdzie próżno szukać 

lekarza i skąd w żaden sposób nie można się wydostać? A jeśli Fleur jest 

poważnie chora? Może załapała niebezpieczną chorobę zakaźną? Nie da 

się wykluczyć... 

Targana rozpaczą i poczuciem winy Mariella w duchu błagała 

niebiosa, żeby dziewczynka wyszła z opresji bez szwanku. 

Xavier słyszał dobiegające z sypialni dziecięce kwilenie, lecz nie 

śmiał tam wejść, choć miał wielką ochotę sprawdzić, co się dzieje. Jednak 

nie dowierzał sobie. Z posępną miną przyznał się do tego. 

Minęła kolejna godzina. Mariella daremnie próbowała uspokoić 

siostrzenicę. W końcu ogarnięta paniką nabrała pewności, że nie jest 

dobrze. Była przerażona i całkiem bezradna. Ręce jej drżały. Zapaliła 

wszystkie lampy, rozebrała Fleur i starannie ją obejrzała, szukając wysypki 

lub innych oznak zakaźnej choroby. Raz i drugi przyjrzała się delikatnej 

skórce, ale nie znalazła żadnych niepokojących objawów, więc jeszcze 

bardziej się wystraszyła. 

Delikatnie wytarła łzy spływające po rozpalonej buzi i pocałowała 

czerwony policzek. Fleur chwyciła ją za palec i próbowała ssać... Ależ nie! 

Raczej ugryzła! Wszystko jasne! Wyrzynał jej się pierwszy ząbek. 

Mariella poczuła ulgę i radość, gdy odkryła, że siostrzenica ząbkuje i 

dlatego marudzi. Tak samo było z małą Tanią. Ich matka godzinami 

chodziła po mieszkaniu, nosząc na rękach młodszą córeczkę. Tłumaczyła 

Marielli, że ostry ząbek podrażnia wrażliwe niemowlęce dziąsełka. 

RS

background image

 

38

 

Troskliwa ciocia rzecz jasna miała w torbie podróżnej spory zapas 

dziecięcego paracetamolu, wiec natychmiast podała Fleur lekarstwo. 

- To ci pomoże, kochanie - zagadywała czule. - Taka jesteś malutka, 

a już masz pierwszy ząbeczek. Śliczny, nowiutki ząbek. Moja cudowna 

dziewczynka. 

Kilka minut po zażyciu lekarstwa Fleur zasnęła. Wyczerpana 

Mariella, tłumiąc ziewanie, pogłaskała ją po policzku i położyła do 

łóżeczka, a potem wślizgnęła się pod kołdrę. 

Xavier zmarszczył brwi. Słońce dawno już wzeszło. Zdążył się 

umyć, zjeść śniadanie i włączyć przywieziony ze sobą komputer. Usiłował 

pracować, ale miał kłopoty z koncentracją. Ilekroć myślał o kochance 

brata, budziły się w nim niebezpieczne odczucia. Od kilku godzin w 

sypialni było zupełnie cicho. Dziewczyna zatrudniona w nocnym klubie z 

pewnością przywykła za dnia odsypiać zaległości... raczej nie sama. 

Świadomość, że ona wyleguje się teraz na jego pościeli, wywoływała 

zaskakującą i dziwnie gwałtowną wściekłość, którą ledwie potrafił 

stłumić, a przecież uchodził za człowieka, który ma nerwy jak postronki i 

w każdej sytuacji trzyma na wodzy swoje emocje. 

Khalid powinien dziękować losowi, że jego małżeństwo z tą 

kokietką o turkusowych oczach zostało udaremnione, a tymczasem 

odgrywał rolę skrzywdzonego nieszczęśnika. Na pożegnanie oznajmił, że 

nie zrezygnuje z ukochanej, nawet gdyby Xavier wypełnił swoją groźbę i 

rzeczywiście go wydziedziczył. Z drugiej strony jednak udowodniona 

zdrada nawet dla miłości tak gorącej jak uczucie Khalida stanowi 

najcięższą próbę. Gdyby Xavier przespał się z tą jego ukochaną, byłoby po 

sprawie. Oto widomy dowód, że ta latawica wybierająca bogatszego goni 

RS

background image

 

39

 

za majątkiem i gotowa jest mu się oddać, byle położyć łapę na stosie 

pieniędzy. Khalid przeżyłby wstrząs, ale lepsze jest chwilowe cierpienie 

niż męka trwająca przez całe życie. 

Dziwne, że w sypialni jest tak cicho. Ta leniwa baba choćby przez 

wzgląd na dziecko od dawna powinna być już na nogach. 

Zirytowany wstał, podszedł do kotary i odsunął ją bezceremonialnie. 

Mariella spała w najlepsze z szeroko rozrzuconymi rękami, a delikatna 

skóra jaśniała w bladym świetle dnia. Gęste blond włosy były potargane, a 

kilka kosmyków przylgnęło do różowego policzka. Spod zamkniętych 

powiek i wyjątkowo ciemnych rzęs (z pewnością były farbowane!) nie 

widział turkusowych, rzekomo naturalnych tęczówek. 

Westchnęła przez sen, zmarszczyła brwi, poruszyła się niespokojnie, 

lecz nadal spała. Xavier nie mógł oczu od niej oderwać i przyglądał się 

uporczywie. Zdawał sobie sprawę, że ich gusta i zapatrywania są 

diametralnie różne, więc pod tym względem go nie pociągała, ale 

fizycznie... Była dla niego tak atrakcyjna, że mógłby teraz... 

Ogarnięty nagłym pożądaniem mimowolnie zrobił parę kroków w 

stronę łóżka. Gdyby wziął ją w ramiona, czyje imię wypowiedziałaby 

przez sen: jego czy Khalida? 

Ta wątpliwość skutecznie stłumiła żądzę. Zamiast niej pojawił się 

gniew. Xavier wściekał się na samą myśl, że Mariella, zamiast marzyć o 

nim, wzdycha do innych. Gdy zastanawiał się, co oznaczają te sprzeczne 

uczucia, jego uwagę przyciągnęło wesołe gaworzenie dobiegające z 

dziecięcego łóżeczka. Podszedł bliżej i obserwował Fleur. Jej córeczka... 

Miała dziecko z innym mężczyzną. Cierpiał, ogarnięty zawiścią. 

RS

background image

 

40

 

Fleur skopała kocyk i z kokieteryjnym uśmiechem bawiła się gołymi 

stopkami. Xavier wstrzymał oddech. Była taka malutka i bezbronna, tak 

podobna do matki... 

Odruchowo pochylił się, chcąc wziąć małą na ręce. 

Mariella nie miała pojęcia, co ją obudziło. Leżąc nieruchomo i 

patrząc na Xaviera pochylonego nad Fleur, pomyślała, że dał o sobie znać 

pierwotny kobiecy instynkt opiekuńczy. Podciągnęła wyżej kołdrę i zawo-

łała ostrzegawczym tonem: 

- Nie waż się jej skrzywdzić! 

- Słucham? - Odwrócił się, zaciskając usta. - Jak śmiesz wygadywać 

takie bzdury! Dla niej największa krzywda to narodziny z matki, która... - 

Nagle zabrakło mu słów, więc zacisnął usta. - Zapewne Fleur przywykła 

bawić się sama, gdy odsypiasz zarwane noce. 

Mariella była rozgniewana i z trudem powstrzymała się od wybuchu. 

- Masz tupet! Stawiasz mi idiotyczne zarzuty, a sam jesteś 

wyjątkowym nikczemnikiem. W życiu nie spotkałam równie podłego typa. 

Nie masz ani krzty litości, a poczucie odpowiedzialności jest ci 

najzupełniej obce. 

Dopiero teraz, gdy turkusowe tęczówki ściemniały, przybierając 

barwę niemal granatową, uwierzył, że kolor jej oczu jest naturalny. 

- Dochodzi jedenasta. Fleur pewnie zgłodniała -rzucił oschle. 

Tak późno? Jak to możliwe, zastanawiała się, ogarnięta poczuciem 

winy, ale wystarczył rzut oka na budzik, aby upewnić się, że Xavier ma 

rację. Nie można dłużej zwlekać, pora wrócić do miasta. Im szybciej 

RS

background image

 

41

 

zabierze stąd Fleur, tym lepiej, uznała, odprowadzając spojrzeniem 

wychodzącego Xaviera. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

42

 

ROZDZIAŁ CZWARTY 

 

Mariella weszła do pustego salonu i spochmurniała. Gdzie Xavier? 

Cicho szumiał przenośny komputer na składanym stoliku pod boczną 

ścianą namiotu. Zapewne Xavier tutaj pracował. 

Rozejrzała się po salonie urządzonym kosztownymi dywanami oraz 

nielicznymi meblami. Od razu poznała, że to cenne, a zarazem bardzo 

funkcjonalne antyki. Daremnie próbowała wyobrazić sobie Tanię w tym 

otoczeniu. Jej olśniewająca przyrodnia siostra chętnie przyznawała, że lubi 

miejski zgiełk, wakacje w drogich i modnych kurortach oraz mieszkania o 

nowoczesnym wystroju - w przeciwieństwie do stylowych, tradycyjnych 

domów. Pomimo ogromnego przywiązania do Tani Mariella miała 

świadomość, że ta dziewczyna kocha wygodne życie, czego zresztą wcale 

nie ukrywa. Naprawdę trudno ją sobie wyobrazić z mężczyzną pokroju 

Xaviera. To niemożliwe, że mógłby podzielać upodobania Tani. 

Mariella wmawiała sobie z uporem, że choć to niepojęte, Tania go 

kochała. Problem w tym, że zupełnie nie jest w jej typie, bo zawsze wolała 

przecież wiecznie roześmianych, wiecznie imprezujących wesołków o 

chłopięcym uroku. 

Fleur spała jak aniołek, więc Mariella postanowiła wyjść z namiotu i 

sprawdzić, co się dzieje. Ucichł odgłos wichury szarpiącej płótno namiotu, 

a wiec pojawiła się nadzieja, że można będzie ruszyć w drogę powrotną do 

miasta. 

RS

background image

 

43

 

Gdy stanęła przed wejściem, okazało się, że burza naprawdę ucichła i 

wokoło zapanował całkowity bezruch. Niebo przybrało kolor bladej ochry. 

Mariella popatrzyła na swego dżipa zasypanego piaskiem. 

Nad oazą górowało strome urwisko wąwozu; ściana była niemal 

pionowa, z osobliwymi półkami skalnymi wystającymi tu i ówdzie. 

Mariella przyznała w duchu, że to odludne, ukryte na pustyni siedlisko 

emanuje surowym pięknem. Patrzyła na nie teraz okiem artystki, a nie po-

dróżniczki zagubionej na pustynnych bezdrożach. 

Rzadki gaj palmowy otaczał jezioro podtrzymujące życie w oazie, a 

za nimi rosła ostra, niezbyt bujna trawa. Potwierdziło się przypuszczenie, 

że wyboista droga, którą Mariella tutaj dotarła, jest wyschniętym korytem 

rzeki. Bezruch w połączeniu z panującą wokół ciszą sprawiał niemal 

hipnotyczne wrażenie. 

Spostrzegła nagle człowieka idącego skrajem oazy. Poznała Xaviera 

i odruchowo napięła mięśnie. Dziś nie włożył tradycyjnej szaty nomadów, 

tylko dżinsy i biały T-shirt. Po chwili zorientowała się, że ogląda palmy, 

przy każdej zatrzymując się na moment. Nie widział Marielli stojącej w 

cieniu rzucanym przez namiot. Wkrótce wyszedł spomiędzy drzew i przez 

moment obserwował oazę, osłaniając dłonią oczy przed słońcem, a 

następnie zerknął na niebo. 

Ucieszył się, bo wichura nie osłabiła korzeni żadnej z palm. 

Wszystkie wytrzymały pierwsze uderzenie pustynnej nawałnicy. Nie miał 

już pretekstu, aby odwlekać powrót do namiotu. Powinien zabrać się do 

pracy. Wkrótce i tak trzeba wejść do środka. Teraz byli, jak to się mówi, w 

oku cyklonu, ale gdy masy powietrza zaczną się przesuwać, wichura 

uderzy z siłą dużo większą niż poprzednio. 

RS

background image

 

44

 

Na razie jednak nie mógł tam wejść, bo wciąż miał przed oczyma 

Mariellę... Spała w jego pokoju, w jego łóżku. 

Zirytowany, ściągnął koszulkę oraz resztę ubrania i wszedł do wody. 

Mariella nie była w stanie zrobić kroku. Znieruchomiała, jakby na 

nią rzucono magiczne zaklęcie. Cała napięta, ledwie śmiała oddychać, 

walcząc z odczuciami wywołanymi nagością Xaviera i jego pierwotną 

męską urodą. 

Była miłośniczką sztuki i sama malowała, więc potrafiła docenić 

piękno ludzkiego ciała. Zwiedziła Florencję i stawała w niemym podziwie 

przed dziełami wielkich mistrzów, lecz teraz ujrzała wspaniałe dzieło 

największego twórcy. 

Xavier brodził w jeziorze, a blade promienie słońca lśniły na równo 

opalonej skórze; bez wątpienia nie wstydził się własnej nagości i w 

pustynnym azylu często paradował bez ubrania. Mariella z zachwytem pa-

trzyła na pięknego mężczyznę, który mógłby... 

Zadrżała gwałtownie, bo omal nie pogrążyła się w bezdennej 

głębinie uczuć tak niebezpiecznych i zdradliwych, że nie potrafiłaby się z 

niej wydobyć. Nadal obserwowała Xaviera zanurzającego się coraz 

bardziej. W końcu ponad wodą widziała tylko jego barki i głowę. 

Zanurkował i skrył się pod powierzchnią. Wstrzymała oddech i wypuściła 

powietrze dopiero wtedy, kiedy wynurzył się kilka metrów dalej. Płynął 

szybko, rozgarniając wodę długimi, mocnymi ruchami ramion. 

Mariella była zdegustowana, wściekła jak osa, przerażająco 

bezradna. Drżała od stóp do głów, a całe jej ciało pulsowało od tajemnych 

RS

background image

 

45

 

pragnień. Gdy kobiecość doszła nagle do głosu, wszystkie zasady 

przestały nagle obowiązywać. 

Wykluczone, żeby pragnęła Xaviera... Z drugiej strony jednak nie 

mogła zignorować sygnałów śmiało i jednoznacznie nadawanych przez 

własne ciało. 

Ogarnęły ją mdłości na samą myśl, że pożąda mężczyzny, który 

boleśnie zranił jej siostrę, która bardzo go kochała. To pragnienie 

oznaczało dla Marielli jawną zdradę wobec życiowych pryncypiów, które 

wysoko ceniła. To nie do pomyślenia, aby coś takiego miało miejsce. W 

głowie się nie mieści, że kobieta tak wysoko ceniąca własną 

wstrzemięźliwość, spokój i zimną krew, a także doskonałe panowanie nad 

emocjonalną stroną swego charakteru, pozwoliła sobie na podobne 

szaleństwo... 

Oderwała wzrok od Xaviera, popatrzyła na oazę i przymknęła oczy. 

Śmiało, przyznaj się, szydziła z siebie. Tak na niego lecisz, że gdyby 

teraz podszedł, na wszystko byś mu pozwoliła. Mało tego, nalegałabyś, 

zachęcając go i kusząc. 

Uparcie kręciła głową, żeby odegnać natrętne myśli i zagłuszyć 

dręczący głos, który otwarcie się z niej natrząsał. 

Wróciła do namiotu, zaciskając powieki, więc uszło jej uwagi, że 

pierwsze podmuchy gorącego wiatru znów kołyszą wierzchołkami palm. 

Nie spostrzegła również, że tumany piasku przesłaniają słońce i 

przyćmiewają jego blask. 

Pobiegła do sypialni i upewniła się, czy Fleur śpi. Spędziła na 

zewnątrz zaledwie pół godziny, ale miała wrażenie, jakby w jej życiu 

RS

background image

 

46

 

minęła cała epoka. Znalazła się w innym świecie; nie miała pojęcia, kim 

jest i co sobą reprezentuje. 

Szybko pakowała rzeczy, bo chciała stąd zniknąć, nim Xavier wróci 

do namiotu. Nie była w stanie dłużej znosić jego obecności, nie potrafiłaby 

spojrzeć mu w oczy ani przebywać w tym samym pomieszczeniu. Nawet 

świadomość, że przyszło im żyć równocześnie na jednej planecie, 

napawała ją przerażeniem. Kto by przypuszczał, że spotka człowieka, 

przez którego nabierze odrazy do siebie i zacznie się obawiać własnych 

odczuć! Zaczerwieniona i lepka od potu miotała się po namiocie, bezładnie 

wrzucając rzeczy do torby podróżnej. 

Po chwili trochę ochłonęła i zamiast działać chaotycznie, zaczęła 

planować. Najpierw wrzuci bagaż do kufra, a potem wstawi dziecięcy 

fotelik i posadzi w nim Fleur. W drodze powrotnej do hotelu nie 

zamierzała się nigdzie zatrzymywać. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się 

w przytulnym bungalowie. 

Westchnęła głęboko. Była pewna, że w przyjaznym otoczeniu znów 

stanie się sobą. Pustynny krajobraz i ekstremalne przeżycia wytrąciły ją z 

równowagi, lecz już niedługo wszystko będzie jak dawniej, a Xavier znów 

stanie się dla niej tylko nikczemnikiem, który oszukał Tanię i wyparł się 

rodzonego dziecka. 

Gdy biegła do samochodu, wiatr szarpał liście palm, ale była ślepa i 

głucha na sygnały, które mogły zniweczyć jej śmiały plan. Walczyła przez 

chwilę z ciężkimi drzwiami auta, lecz w końcu otworzyła je i zaczęła 

wrzucać rzeczy do kufra. 

Xavier zobaczył ją z daleka, gdy po raz kolejny przepływał 

wydłużone pustynne jezioro. Rozgarniając wodę ramionami, z 

RS

background image

 

47

 

wściekłością i jawnym niedowierzaniem obserwował walkę Marielli z 

opornymi drzwiami oraz nerwową krzątaninę, gdy chaotycznie pakowała 

do samochodu swój dobytek. 

Gotowe! Trzeba wrócić po Fleur i można jechać. Miała nadzieję, że 

pluskający się w jeziorze Xavier nie zauważył jej nerwowych 

przygotowań. Skoro tak bardzo chciał popływać, czemu nie został w 

kąpielówkach? Zarozumialec! 

Miotając półgłosem gniewne obelgi, nie zwracała uwagi na Xaviera, 

który wyszedł z wody i nie wycierając się włożył ubranie. Biegiem ruszył 

w stronę namiotu, w którym przed chwilą zniknęła Mariella. 

- Chodź tu, moja śliczna dziewczynko - powiedziała czule do Fleur, 

podnosząc ją z wielkiego posłania. Składane łóżeczko zostało już 

umieszczone w bagażniku. - Pojedziemy razem... 

- Nigdzie nie pojedziecie! 

Odwróciła się i zbladła, mocno tuląc siostrzenicę. Popatrzyła na 

Xaviera. Bawełniana koszulka przylgnęła do wilgotnej skóry. Mariella 

znów poczuła znajomą tęsknotę. Ukradkiem podziwiała imponującą męską 

postać okrytą mokrym ubraniem. 

Xavier stał u drzwi, blokując przejście. Uświadomiła sobie, że 

zamiast się zastanawiać, jak ominąć niewątpliwą przeszkodę i 

urzeczywistniać swój plan, porównuje Xaviera nagiego z ubranym. Obaj 

mieli... niewątpliwe atuty. 

Skarciła się surowo za głupie myśli. Była dorosłą, samodzielną 

kobietą, stojącą u progu wspaniałej kariery, a nie żałosną samicą z 

buzującymi w niej hormonami. Przed chwilą przekonała się, do czego 

RS

background image

 

48

 

może człowieka doprowadzić ów słynny zew natury. Wyprostowała się z 

godnością i oznajmiła stanowczo: 

- Zabieram Fleur do miasta. To moja ostateczna decyzja, więc nie 

próbuj mnie zatrzymać. To niemożliwe. Zresztą nie sądzę, żebyś miał 

ochotę dłużej nas tu gościć, skoro ustawicznie dajesz do zrozumienia, że 

jesteśmy intruzami, i pozwalasz sobie na obraźliwe uwagi. 

- Wcale nie mam ochoty, żebyście zostały! - rzucił opryskliwie. - 

Niestety, będziesz musiała zmienić plany. No, chyba że zamierzasz skazać 

siebie i dziecko na pewną śmierć. 

Mariella patrzyła na niego, całkiem zbita z tropu. Dlaczego próbował 

ją przestraszyć? 

- Wyjeżdżamy - powtórzyła stanowczo i ruszyła do wyjścia, nie 

zwracając uwagi na nerwowe kołatanie serca i nieustępliwą postawę 

stojącego na drodze Xaviera. 

- Zwariowałaś? Miałabyś dużo szczęścia, gdyby udało ci się 

dojechać do połowy drogi i nie utknąć w piasku. Bardziej prawdopodobne, 

że zostaniesz pogrzebana żywcem wkrótce po wyjeździe z oazy. Pewnie 

uważasz, że mieliśmy prawdziwą wichurę, ale to nic w porównaniu z 

huraganem, który nadchodzi. 

Mariella odetchnęła głęboko. 

- Przed chwilą byłam na zewnątrz. Nie ma wiatru - tłumaczyła 

cierpliwie, z naciskiem wymawiając każde słowo. - Burza się skończyła. 

- Aha, jesteś zapewne ekspertem od pustynnej aury. Bez wątpienia 

znasz się na niej doskonale. A zatem przyjmij do wiadomości, że wiatru 

nie było, jak byłaś łaskawa to ująć, bo znaleźliśmy się w oku cyklonu. 

RS

background image

 

49

 

Wszyscy, którzy coś wiedzą o pustyni, znają to zjawisko. Zauważyłaś ten 

bezruch? Widziałaś drobiny piasku przesłaniające niebo jak mgła? 

Mariella czuła na sobie jego mordercze spojrzenie. Wiedziała, że w 

tej chwili najchętniej by ją udusił. 

- Kłamiesz - upierała się, zdecydowana postawić na swoim. - 

Próbujesz nas zatrzymać, bo... 

Zamilkła, gdy spojrzał na nią kpiąco. 

- Tak? Ciekawe, dlaczego chcę was zatrzymać. 

Bo wiesz, jak szaleńczo cię pragnę, odezwał się w głowie Marielli 

zdradliwy głos, i odczuwasz taką samą żądzę. Wzdrygnęła się, odsunęła 

niebezpieczną myśl i wróciła do rzeczywistości. Dość głupich mrzonek! 

Trzeba się uspokoić, żeby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. 

- Kłamiesz - powtórzyła stanowczo, z buntowniczą miną spoglądając 

na zasłonę w drzwiach. 

- Czyżby? - Odsunął się i podniósł tkaninę, żeby mogła wyjrzeć na 

zewnątrz. 

Palmy gięły się na wietrze, zielonymi pióropuszami zamiatając 

piasek. Spoglądała na nie z jawnym niedowierzaniem. Dopiero teraz 

uświadomiła sobie, że znów słyszy przeciągłe wycie pustynnej wichury. 

Gdy stanęła u wejścia do namiotu, poczuła gwałtowny pęd powietrza, a po 

chwili także drobny pył pod powiekami. Bolały ją oczy. Gwałtowne 

podmuchy rzucały w powietrze tumany piasku, które, wirując spiralnie, 

szalały przed nią w opętańczym tańcu. Trudno jej było dostrzec, gdzie 

kończy się ziemia, a zaczyna niebo. 

RS

background image

 

50

 

Nie wierząc własnym oczom, wyszła na zewnątrz,lecz gdy zrobiła 

pierwszy krok, wichura omal nie zbiła jej z nóg. Miała wrażenie, jakby 

została uderzona olbrzymią pięścią. Usłyszała płacz Fleur, którą trzymała 

na ręku. Xavier odruchowo wyciągnął ramiona i wyrwał jej małą, 

zamykając w bezpiecznym uścisku. Mariella zbladła, gdy uświadomiła 

sobie, co się mogło stać, gdyby wyjechała w taką pogodę. 

- Teraz mi wierzysz? - spytał ponuro, gdy oboje znaleźli się w 

bezpiecznym schronieniu, a zasłona opadła. 

Mariella bez słowa wyciągnęła ręce, żeby wziąć od niego Fleur, i 

niechcący dotknęła mokrej koszulki. Cofnęła się tak szybko, że omal nie 

straciła równowagi. Xavier zareagował błyskawicznie: chwycił ją za ramię 

i podtrzymał. Miał taką minę, jakby chciał obie zamknąć w bezpiecznym 

uścisku. 

Mariella doskonale wiedziała, z kim ma do czynienia, lecz mimo to 

ze wzruszenia oczy zaszły jej łzami. Po chwili zdała sobie sprawę, że 

powinna raczej zapłakać nad własną głupotą zamiast roztkliwiać się nad 

błahostkami. 

- Jak długo potrwa ta wichura? - spytała, odsuwając się od niego. 

- Co najmniej dobę, może dłużej. W czasie burzy nie działa radio ani 

telefon, więc trudno zdobyć informacje. O tej porze roku nieczęsto 

miewamy podobne nawałnice, ale kiedy się rozszaleją, końca nie widać. 

Są gwałtowne i nieprzewidywalne. 

Mariella wzięła Fleur od Xaviera i uznała z przekąsem, że burze 

piaskowe mają z jego naturą wiele wspólnego. 

 

RS

background image

 

51

 

ROZDZIAŁ PIĄTY 

 

Mariella przerwała lekturę jednej z popularnonaukowych książek 

przywiezionych do Zuranu i wstała z łóżka. Pora zajrzeć do Fleur. 

Popatrzyła na zegarek. Dochodziła ósma. Dziewczynka nie spała, lecz była 

w dobrym humorze. Gaworzyła radośnie, gdy Mariella oglądała jej dziąsła 

i podziwiała śliczny, biały, wyrzynający się ząbek. Maleńka buzia 

wydawała się nadał trochę spuchnięta i zaczerwieniona, ale paracetamol 

złagodził ból, który poprzedniej nocy dokuczał dziecku. 

Po trudnym poranku atmosfera w salonie pozostała napięta, więc 

Mariella późnym popołudniem wycofała się do „swojej sypialni" tym 

chętniej, że ilekroć spoglądała na Xaviera, wyobraźnia podsuwała jej 

natychmiast obraz nagiej męskiej postaci... Doskonałym pretekstem była 

drzemka Fleur, której oczka się kleiły. 

Gdy wiatr zelżał na chwilę, Xavier przyniósł rzeczy, które Mariella 

zapakowała do samochodowego kufra. Przytargał je do sypialni i rozstawił 

tam dziecinne łóżeczko. Rozpakowując torbę, Mariella trafiła na 

szkicownik i fachową literaturę. Całkiem zapomniała, że ma ze sobą takie 

skarby. Kamień spadł jej z serca, bo miała wreszcie absorbujące zajęcie. 

Wzięła książkę, położyła się do łóżka i czytała zachłannie. Lektura była 

pasjonująca, a poza tym stanowiła dobry pretekst, żeby trzymać się z dala 

od Xaviera, który z kolei całe popołudnie tkwił przy komputerze. Mariella 

ani myślała przeszkadzać mu w pracy i do wieczora ani razu nie 

wyściubiła nosa za kotarę oddzielającą pomieszczenia. 

Odkąd zaczęła portretować zwierzęta, zwłaszcza konie, bardzo 

interesowała się anatomią zwierząt, a także hodowlą szlachetnych ras. 

RS

background image

 

52

 

Teraz z oczywistych względów pasjonowała się wierzchowcami czystej 

krwi arabskiej. Wiedza dotycząca anatomii pomagała także lepiej 

uchwycić cechy charakteru wyjątkowych zwierząt. 

Mariella starała się jak najlepiej przygotować do nowego zadania, bo 

zgadzała się z Kate, że praca dla księcia Zuranu będzie kamieniem 

milowym w jej karierze. 

Postanowiła zrobić kilka szkiców, żeby zilustrować omówione w 

książce przykłady. Oto gra silnych mięśni uchwyconych w ruchu... 

Ołówek fruwał nad kartką papieru. Mariella była tak zaabsorbowana pracą, 

że wróciła do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy usłyszała Fleur, głośno 

domagającą się zaspokojenia dziecięcych potrzeb. 

Uśmiechnęła się, podziwiając donośny głosik, odłożyła szkicownik, 

a potem ze zmarszczonymi brwiami ponownie spojrzała na swoje rysunki. 

Nie do wiary! Zaczerwieniła się ze wstydu i upokorzenia. 

Co ją napadło? Jak to możliwe? Zamiast szkicować konie, rysowała 

mężczyznę... Xaviera... pływającego, stojącego. Szczupłe, nagie ciało, 

silne mięśnie. 

Nękana poczuciem winy, przełożyła kartkę. Fleur cmokała na nią 

znacząco, jakby chciała dać do zrozumienia, że pora na małe co nieco. 

Wyraźnie zgłodniała. 

Mariella podeszła do łóżeczka i wsunęła szkicownik do stojącej obok 

torby z dziecięcymi rzeczami. Posadziła siostrzenicę w samochodowym 

foteliku, który zaniosła do kuchni. 

- Mam dla ciebie pyszną kolacyjkę - zagadywała, ogrzewając 

butelkę. 

RS

background image

 

53

 

Początkowo chciała wrócić do sypialni, żeby tam nakarmić małą, ale 

zmieniła zdanie i pomaszerowała do salonu. 

Fleur była przecież córką Xaviera, więc im obojgu -z różnych 

powodów - należałoby o tym przypomnieć. Chyba powinien zobaczyć, co 

traci, odrzucając rodzone dziecko. 

Gdy weszła, siedział przed komputerem. Ustawiła fotelik tak, żeby 

jej się wygodnie karmiło. Siedziała plecami do Xaviera. Fleur była zdrową 

i silną dziewczynką obdarzoną doskonałym apetytem, a gdy ustąpił ból 

spowodowany ząbkowaniem, odzyskała także wrodzoną pogodę ducha. 

Jadła zachłannie, a Mariella zaabsorbowana karmieniem nie spostrzegła, 

że Xavier przerwał pracę i przygląda się jej uważnie. Sporo czasu minęło, 

nim szósty zmysł ostrzegł ją, że jest obserwowana. 

- Ma twój nos - usłyszała niespodziewanie i ręce zaczęły jej drżeć. 

Obie z Tanią miały po matce kształtne nosy, a Fleur pod tym 

względem wdała się w swoją babcię. Tania powtarzała, że długie, gęste 

rzęsy są po tatusiu. 

Mariella poczerwieniała ze złości. Co sprawia, że niektórych 

mężczyzn cechuje okropna nieczułość wobec dzieci, które spłodzili? 

Zachowanie Xaviera wobec Fleur do złudzenia przypominało 

postępowanie jej ojca. Aż za dobrze wiedziała, jak smutne jest dzieciństwo 

bez ojcowskiego uczucia. Nie mogła pozwolić, żeby Fleur także cierpiała z 

powodu odrzucenia. 

Xavier przynajmniej częściowo powinien wziąć na siebie 

odpowiedzialność za wychowanie córeczki, zamiast definitywnie zniknąć 

z jej życia za cichą zgodą pozostałych uczestniczek rodzinnego dramatu. 

RS

background image

 

54

 

Miała świadomość, że nie chodzi o alimenty; znacznie ważniejsze jest 

zaangażowanie emocjonalne. 

Fleur opróżniła butelkę i powoli zasypiała. Mariella pochyliła się, 

żeby sprawdzić, czy małej jest wygodnie w samochodowym foteliku. 

Pocałowała różowy policzek, wstała i poszła do kuchni, żeby umyć i 

wyparzyć dziecięce naczynia. 

Xavier został sam z Fleur. Przyglądał się jej, marszcząc brwi. Miała 

jasną cerę i blond włoski. Khalid był śniadym brunetem. Podobieństwo 

Fleur do Marielli nie budziło wątpliwości, ale Xavier nie mógł się u niej 

doszukać żadnych rysów rzekomego ojca. Wzdrygnęła się przez sen, więc 

podbiegł do fotelika, świadomy, że pustynne noce są bardzo chłodne. 

Rączki dziecka były cieplutkie. Może jednak na wszelki wypadek 

przydałoby się dodatkowe przykrycie? 

Słyszał dobiegające z kuchni odgłosy domowej krzątaniny. Mariella 

była zajęta, więc sam poszedł do sypialni po koc. Gdy wyjmował go z 

torby, zobaczył szkicownik wciśnięty między dziecięce ubranka. 

Zaciekawiony odruchowo wziął do ręki swoje znalezisko i popatrzył na 

rysunek. Podobieństwo było uderzające. Zmarszczył brwi, spoglądając na 

swoje podobizny. 

Mariella uporała się ze zmywaniem, wytarła naczynia i poszła do 

sypialni, żeby je schować do torby na niemowlęce akcesoria. Odchyliła 

zasłonę i znieruchomiała. Xavier stał przy dziecinnym łóżeczku. Widziała 

tylko jego plecy. 

- Gdzie Fleur? - zapytała natychmiast. - Co... 

RS

background image

 

55

 

- Śpi tam, gdzie ją zostawiłaś - przerwał. - Na pierwszy rzut oka 

widać, że ma twoje rysy, lecz jeśli chodzi o podobieństwo do rzekomego 

ojca... 

Marielli znudziły się jego insynuacje. Natychmiast ogarnęła ją 

irytacja. 

- Jak śmiesz zaprzeczać, że to biedne dziecko należy do twojej 

rodziny? - powiedziała z goryczą, a potem dodała prowokacyjnie. - Jakieś 

kompleksy? Może i słusznie? Szczerze mówiąc, trudno wyobrazić sobie 

kobietę pragnącą ciebie do tego stopnia, żeby pójść... 

Z kpiącą miną przerwał jej wywody. 

- Czyżby? W takim razie co to ma być? Marielli zabrakło tchu, gdy 

zobaczyła w jego ręku szkicownik. Targały nią mieszane uczucia: 

przygnębienie, wstyd, poczucie winy i wściekłość. Rozzłoszczona, rzuciła 

się ku niemu, chcąc wyrwać rysunki, lecz jedną ręką mocno trzymał 

szkicownik, a drugą opędzał się od niej. 

Coraz bardziej zirytowana, nie dawała za wygraną, raz po raz 

rzucając się na niego jak nieustępliwe stworzonko, śmiało atakujące 

silniejszego przeciwnika. Chwycił jej nadgarstek. 

- Oddaj szkicownik! Jest mój! - krzyknęła zdyszana. 

Gdy próbowała zabrać mu rysunki, straciła równowagę i żeby nie 

upaść, chwyciła go za ramię tak mocno, że paznokcie wbiły się w śniadą 

skórę. Niechcący podrapała Xaviera. 

- Ach, ty... - rzucił urywanym głosem. 

RS

background image

 

56

 

Zaskoczona własnym zacietrzewieniem oraz jego reakcją, 

znieruchomiała. Niespodziewanie rzucił szkicownik i chwycił ją za obie 

ręce. 

- Inny mężczyzna pewne by ci darował, ale nie ja. Zapłacisz mi za 

to! - usłyszała jego groźby. Potrząsnął nią mocno. 

Gdy cofnęła się, żeby wyrwać ręce z jego mocnego uchwytu, poczuła 

za sobą krawędź łóżka. Xavier jej nie puścił. W trakcie walki nagle oboje 

stracili równowagę i przewrócili się na posłanie. 

Xavier był wściekły, ale czuł nie tylko złość i Mariella była tego 

świadoma. Co gorsza, sama uległa podobnym emocjom. 

Nie miała najmniejszych wątpliwości, że Xavier jej pragnie. Oboje w 

napięciu czekali, co będzie dalej. Stracili poczucie czasu i zapomnieli, 

gdzie się znajdują. Świat przestał dla nich istnieć. 

To znak od losu, pomyślał Xavier. Nadarzyła się sposobność 

urzeczywistnienia chytrego planu, którego celem było szybkie i 

jednoznaczne zniechęcenie Khalida do tej kobiety. Xavier zamierzał 

udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że nie jest godna miłości kuzyna, 

ale kiedy pochylił głowę, żeby ją pocałować, ze zdumieniem uświadomił 

sobie, że nie robi tego z poczucia obowiązku. Intensywność ogarniających 

go uczuć nie dawała się porównać z dotychczasowymi przeżyciami. 

Mariella daremnie powtarzała sobie, że dopuszcza się 

niewybaczalnej zdrady wobec ukochanej siostry, lecz mimo to pozostała 

głucha na głos rozsądku. Pod wpływem niezaspokojonego pożądania 

odczuwała ból graniczący z udręką. 

RS

background image

 

57

 

Gdy wargi Xaviera dotknęły nareszcie jej ust, oddała pocałunek. 

Drżała w jego objęciach. Zacisnęła dłonie na silnych ramionach. Chciała 

go odepchnąć czy mocniej przyciągnąć do siebie? 

Przerwał pocałunek i jak urzeczony zapatrzył się w turkusowe oczy, 

które lśniły niczym gwiazdy. Zadawał sobie pytanie, jak to możliwe, że 

ten zimny kolor lśni żarem płomienia. Sam też był rozpalony ponad 

wszelkie wyobrażenie. Nie mieli odwrotu. 

Mariella chłonęła jego pocałunki i pieszczoty, tuląc się z całej siły. 

Każde dotknięcie budziło śmielsze pragnienia, usuwało w cień wszelkie 

skrupuły i wątpliwości. 

Pozbyli się ubrań. Dopiero gdy oboje byli zupełnie nadzy, 

uświadomili sobie, że w tym momencie nic już ich nie dzieli. Xavier 

ukląkł i jak w transie podziwiał urodę Marielli. Pieszczoty jego ust i rąk 

były delikatne, niemal czułe. Przymknęła powieki i oczyma wyobraźni 

ujrzała go znowu na tle pustynnego jeziora i dorodnych palm. Gdy całował 

jej piersi, omal nie oszalała z pożądania. 

Xavier nie panował nad sobą. Zatracił się w zmysłowych rozkoszach, 

od których zwykle raczej stronił. Teraz nic nie było dla niego ważniejsze 

od dotykania Marielli, od jej cudownej niecierpliwości, od ich miłosnego 

zespolenia. Oboje zmierzali ku spełnieniu, które dla niego ż niczym nie 

dało się porównać. 

- Masz dziecko z moi kuzynem, ale czy dał ci równie wielką 

rozkosz? Czy tak się czułaś, gdy trzymał cię w ramionach? Zapominałaś o 

całym świecie, kiedy się kochaliście? Zatraciłaś się w bezmiernej 

rozkoszy, gdy spłodziliście Fleur? 

RS

background image

 

58

 

Mariella znieruchomiała, słysząc natarczywy szept Xaviera. 

- Jemu też oddałaś się bez najmniejszego oporu tak jak mnie? Ilu 

miałaś wcześniej kochanków? 

Krzyknęła rozpaczliwie i natychmiast odsunęła się od niego. Poczuła 

nieznośny ból, fizyczny i duchowy. Kiedy wyrywała się z jego objęć, 

miała wrażenie, że zaraz umrze. 

Xavier boleśnie odczuł nagłe odrzucenie. Wiedział, że sam jest sobie 

winien, ale nagłe cierpienie było nie do zniesienia! Chciał zagarnąć 

Mariellę, zamknąć ją w objęciach. Nagle uznał, że jej miejsce jest przy 

nim, w jego ramionach. Chciał, żeby raz jeszcze mu się oddała. Marzył, 

aby usłyszeć, że z nikim nie było jej tak dobrze. Pragnął mieć z nią 

dziecko. Od dziś powinna należeć tylko i wyłącznie do niego. 

Przeraził się, gdy uświadomił sobie pierwotną intensywność 

własnych pragnień. Nie w tym celu przespał się z Mariella! Zrobił to dla 

Khalida! Chciał go ustrzec przed popełnieniem fatalnego głupstwa. Ona 

jest wszystkiemu winna! Dał się złapać na uwodzicielskie sztuczki bez-

dusznej kokietki. 

- Przestań się zgrywać. Za późno na skromne minki. Przed chwilą 

wydało się, jaka naprawdę jesteś. Gdy tylko Khalid usłyszy, jak ochoczo 

się oddałaś, natychmiast przyzna mi rację i będzie wdzięczny, że gotów 

byłem na wszystko, by udaremnić wasz związek. 

A więc po to zaciągnął ją do łóżka? Taki miał powód? Chciał ją 

zdyskredytować w oczach innego mężczyzny? 

Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegł płacz Fleur. Mariella ubrała się 

pospiesznie i pobiegła do salonu. 

RS

background image

 

59

 

Wyjęła małą z fotelika i przytuliła do siebie, w bliskości dziecka 

szukając zapomnienia o doznanym rozczarowaniu i upokorzeniu. Została 

głęboko zraniona, niemal czuła, jak uchodzą z niej życiowe siły. Drżała na 

całym ciele, porażona niedawnym przeżyciem oraz zaskakującą wiedzą, 

którą przez nie zyskała. 

Fleur nie była córką Xaviera! Jego kuzyn jest ojcem! A, zdaniem 

Xaviera, Mariella to jej matka. Poszedł do łóżka z rzekomą kochanką 

Khalida, aby mu udowodnić, że zadał się z pospolitą ladacznicą gotową 

ulec każdemu mężczyźnie. 

Xavier uznał się za nieomylnego i, powodowany uprzedzeniami, 

wyrządził jej straszną krzywdę. Los dał jej surową nauczkę, lecz pomimo 

wszystko nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze, 

odetchnęła z ulgą, gdy wyszło na jaw, że nie przespała się z ukochanym 

siostry. Po drugie, miała widomy dowód, jakim draniem jest Xavier. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

60

 

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

 

Mariella pozwoliła sobie na głośne westchnienie ulgi dopiero wtedy, 

gdy znalazła się w przyjaznym otoczeniu hotelowego bungalowu Beach 

Club. Mogła się wreszcie rozluźnić. Odkąd wyjechała z oazy, nerwy miała 

napięte jak postronki. 

Czuła się znowu bezpieczna, więc mogła zapomnieć o wydarzeniach, 

które miały miejsce w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. 

Postanowiła ukryć je w najciemniejszym zakamarku swego umysłu i 

opatrzyć pieczęcią z napisem: Wyrzucić z pamięci. 

Czy to możliwe? Jak pozbyć się wspomnienia o bezprzykładnym 

okrucieństwie? Przeżycie było wyjątkowo bolesne i traumatyczne, a 

zachowanie Xaviera po prostu karygodne. 

Gdyby była inną kobietą i kierowała się w życiu zasadami 

odmiennymi od tych, które zawsze jej przyświecały, czerpałaby złośliwą 

satysfakcję z faktu, że Xavier naprawdę jej pragnął. Nie miała co do tego 

żadnych wątpliwości. Może powinna wykorzystać sytuację i upokorzyć 

tego drania, rzucając mu w twarz mocne słowa? Niechby uświadomił 

sobie, że nie jest takim ideałem, jak mu się wydało. Bardziej niż 

ktokolwiek inny zasługiwał na takie poniżenie. 

Nie ulega wątpliwości, że jest zaślepiony. Gdyby, zamiast z całą 

bezwzględnością urzeczywistniać swój nikczemny plan, choć trochę 

zważał na jej reakcje i odczucia, szybko zrozumiałby, że nie mogła być 

niczyją kochanką, a tym bardziej matką Fleur. 

RS

background image

 

61

 

Z drugiej strony jednak sobie też miała wiele do zarzucenia. 

Popełniła błąd, widząc w nim ukochanego Tani, lecz dowiedziała się o 

tym dopiero po fakcie. Krótko mówiąc, zanim odkryła prawdę, nie 

zważała na nic i po prostu zaspokoiła pożądanie. Zachowała się haniebnie, 

ale nie zamierzała nikomu o tym mówić. Takie sekrety ludzie zabierają ze 

sobą do grobu. 

Pulsowanie czerwonego sygnalizatora wmontowanego w aparat 

telefoniczny oznaczało, że ktoś zostawił wiadomość. Mariella włączyła 

odsłuch. Dzwonił do niej tylko osobisty sekretarz księcia. Prosił, żeby jak 

najszybciej się z nim skontaktowała. Postanowiła to odłożyć, bo najpierw 

musiała zadzwonić do siostry i wypytać ją o Xaviera. Trzeba się upewnić, 

że tych dwojga nic nie łączy. Gdy otrzyma od Tani takie zapewnienie, 

Xavier zostanie raz na zawsze zapomniany. 

Niełatwo przyszło jej dodzwonić się do siostry. Gdy wreszcie 

uzyskała połączenie, Tania sprawiała wrażenie zdenerwowanej. Wyraźnie 

się spieszyła. 

- Ella, daruj, ale mamy tu okropny zamęt - tłumaczyła, zdyszana. - 

Zrozum, nie mogę teraz pogadać. Co u Fleur? Wszystko w porządku? 

- Jest zdrowa i wesoła. Wyrżnął jej się pierwszy ząbek. Taniu, muszę 

cię o coś zapytać. - Mariella pospiesznie zmieniła temat, czując, że siostra 

chce zakończyć rozmowę. - Muszę wiedzieć, jak się nazywa ojciec Fleur. 

To ogromnie ważne. 

- Dlaczego? Co się stało? Ella, nie mogę ci powiedzieć... 

Mariella słyszała panikę w jej głosie, więc odetchnęła głęboko i 

spróbowała inaczej. 

RS

background image

 

62

 

- Dobrze, Taniu. Skoro nie możesz ujawnić prawdy, zdradź mi 

przynajmniej, czy ma na imię Xavier... 

- Co ty gadasz? - pisnęła z oburzeniem Tania. Mówiła poniesionym 

głosem, który raził wrażliwe uszy Marielli. - Xavier? Chodzi ci o tego 

potwora, kuzyna Khalida? Oczywiście, że nie jest ojcem Fleur! Chciał nas 

poróżnić! Rozłączył mnie z Khalidem! Nie chciał, żebyśmy się widywali. 

Uważa, że nie jestem godna wejść do ich rodziny. A przy okazji... Ella, 

skąd znasz Xaviera? Ostrzegam cię! To gbur i arogant, staroświecki 

moralizator, który żyje tak, jakby nadal trwało średniowiecze. Ella, 

przepraszam, ale na mnie już czas. Całuski dla Fleur. 

Skończyła rozmowę, nie dopuszczając do głosu Marielli, która długo 

siedziała bez ruchu, ściskając w dłoni słuchawkę. Dowiedziała się 

przynajmniej, że Xavier na pewno nie jest ojcem małej. Dobre i to. 

Uspokojona,zadzwoniła do asystenta władcy Zuranu. Jego Wysokość 

powrócił już do stolicy i chciał się z nią jak najszybciej zobaczyć. 

- Nic się nie stało - zapewnił asystent księcia, gdy, nie wdając się w 

szczegóły, wyjaśniła, że musiała przeczekać burzę piaskową w pustynnej 

oazie. - Chciałem pilnie się z panią skontaktować, ponieważ Jego Wyso-

kość jutro rano wydaje w stajniach i przylegającym do nich ogrodzie 

uroczyste śniadanie połączone z aukcją na cele dobroczynne i pragnie 

zaprosić panią na tę uroczystość. Oczywiście po pierwszym spotkaniu 

udzieli pani osobistej audiencji, żeby omówić wszystkie szczegóły. 

Jutrzejsze śniadanie będzie miało uroczysty charakter, więc obowiązuje 

odpowiedni strój. Jego Wysokość nalega, aby goście zrezygnowali z 

perfum, bo silne zapachy źle wpływają na konie. 

RS

background image

 

63

 

- Bardzo dziękuję za zaproszenie - odparła Mariella. - Mam jednak 

mały kłopot. Przyjechałam do Zuranu z czteromiesięczną siostrzenicą, 

którą czasowo się opiekuję... 

- Ależ to żaden problem - odpowiedział natychmiast sekretarz. - 

Przygotujemy wszystko, czego potrzeba małej. Niania się nią zaopiekuje. 

Oczywiście przyślemy samochód po panią i dziecko. 

Wdzięczni klienci często zapraszali Mariellę na wystawne przyjęcia, 

więc zdawała sobie sprawę, że ubrania, które ze sobą przywiozła, nie 

nadają się na takie okazje. Wiedziała również, że mieszkańcy Bliskiego 

Wschodu lubią się stroić, toteż ona i Fleur musiały sprostać 

wyzwaniu, pokazując się od najlepszej strony. Zapakowała małą do 

nosidełka, wezwała taksówkę i ruszyła na zakupy. 

Dwie godziny później piła kawę w ekskluzywnym centrum 

handlowym Zuranu. Z pobłażliwym uśmiechem spoglądała na lśniące 

torby i torebki. Największa opatrzona była znakiem firmowym 

renomowanej sieci sklepów z dziecięcymi ubrankami. Mariella nie potrafi-

ła się zdecydować, którą z dwu prześlicznych wyjściowych kreacji wybrać 

dla siostrzenicy, więc po głębokim namyśle kupiła obie. 

Dla siebie nie była taka szczodra, ale nie żałowała pieniędzy na 

efektowny kapelusz o nadzwyczaj kobiecym fasonie. Kupiła sobie również 

cudowne sandałki na bardzo wysokich, cieniutkich obcasach. Prawdziwe 

szpilki! Urzekły ją natychmiast, bo paseczki wykonano ze skóry tego 

samego koloru co jej nowa sukienka z turkusowego jedwabiu. Całości 

dopełniała torebka w podobnym odcieniu. Zdobił ją galopujący koń z 

koralików i cekinów. 

RS

background image

 

64

 

Z przyjemnością buszowała po sklepach, bo dzięki temu udało jej się 

na dwie godziny zapomnieć o Xavierze. No, może nie całkiem. Na 

szczęście przestała użalać się nad sobą i w duchu obrzucała go 

paskudnymi obelgami. Miała szczęście, że poznała się na nim i szybko 

ochłonęła po krótkotrwałym paroksyzmie zmysłowego szaleństwa. To się 

nie powtórzy. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie odważy się przy 

mężczyźnie na taki wybuch emocji. W kwestii uczuć nie mogła się zdać na 

niczyją łaskę czy niełaskę. Los porzuconej matki był dla niej najlepszą 

przestrogą. Wiadomo, mężczyźni to dranie. Xavier był taki sam jak cała 

reszta. Nie wolno mu ufać. 

Dopiła kawę, zebrała torby i sprawdziła, czy Fleur bezpiecznie siedzi 

w nosidełku. Przed centrum handlowym złapała taksówkę i wróciła do 

hotelu. 

Miała za sobą długi, męczący dzień. Poprzedniej nocy była tak 

zgnębiona i zrozpaczona, że prawie nie zmrużyła oka. Jej modlitwy 

zostały wysłuchane i nad ranem wiatr ucichł, więc, nie bacząc na 

zmęczenie, wczesnym rankiem ruszyła w drogę powrotną do miasta. W 

hotelu zdrzemnęła się trochę, ale zakupy, choć przyjemne, były też 

męczące. O ósmej już ziewała, więc postanowiła wcześnie położyć się do 

łóżka. 

Xavier niespokojnie krążył po namiocie. Powinien być uradowany, 

bo pozbył się intruza. Ta okropna kobieta nareszcie wyjechała. Nie miał 

wyrzutów sumienia, że ją uwiódł, i był zdecydowany powiedzieć wkrótce 

Khalidowi, jak łatwo przyszło mu zaciągnąć ją do łóżka. A podobno 

zarzekała się, że szczerze kocha tego biedaka. 

RS

background image

 

65

 

Xavier zdawał sobie sprawę, że mimo woli odczuwa dziwną 

tęsknotę, że... kogoś mu brak. Ale to nieważne. Szybko zapomni o chwili 

szaleństwa. A jeśli Khalid machnie ręką na jawną zdradę, nie posłucha 

mądrych rad i postanowi kontynuować związek z tą kobietą? Co wtedy? 

Jeśli Fleur to rzeczywiście jego córka, powinien się nią zająć i łożyć 

na jej utrzymanie. Być może zatrzyma przy sobie także matkę 

dziewczynki. Xavier próbował sobie wyobrazić, co by czuł, gdyby 

Khalidowi przyszła ochota zamieszkać w Zuranie z kochanką i ich córecz-

ką. Żyliby pod jednym dachem, a Mariella dzieliłaby łóżko... 

Rozzłoszczony, wyszedł przed namiot, w którym wszystko mu o niej 

przypominało. Nawet powietrze miało zapach jej perfum. Przedziwne 

turkusowe oczy, delikatna jasna skóra, szczupła sylwetka, namiętna re-

akcja na jego pieszczoty, bliskość doprowadzająca go do szaleństwa. 

Wcale się nie dziwił, że Khalid też oszalał na jej punkcie. 

Mariella z czułością pomyślała, że Fleur wygląda prześlicznie w 

nowym ubranku, bo wszyscy się za nią oglądają. Umknęło jej, że sama też 

jest obiektem powszechnego zainteresowania modnie ubranych gości, 

którzy wypełnili tłumnie zielony dziedziniec i ogrody w pobliżu 

książęcych stajni. 

Dopasowaną jedwabną suknię na cienkich ramiączkach, uszytą z 

cieniowanego jedwabiu mieniącego się wieloma odcieniami turkusowej 

barwy kupiła nie tak dawno na ślub i wesele koleżanki. Elegancka kreacja 

doskonale pasowała do kapelusza, sandałków i torebki tego samego 

koloru. Na ramiona Mariella narzuciła cienki, nieco jaśniejszy żakiecik z 

aksamitną lamówką. 

RS

background image

 

66

 

Jeden z sekretarzy powitał ją, gdy wysiadła z limuzyny, i 

zaprowadził do ogrodu, za którym były stajnie. 

Budynki okazały się wyjątkowo funkcjonalne, a wnętrza 

nieskazitelnie czyste. Szlachetne wierzchowce zerkały ciekawie z boksów 

i wyginały szyje, śmiało obserwując gości, jakby chciały dać do 

zrozumienia, że czują się prawdziwymi bohaterami dzisiejszej uroczy-

stości. 

Wytworne śniadanie przygotowano w namiotach z kosztownych 

tkanin rozstawionych na zielonej murawie. Za nimi znajdowała się altanka, 

gdzie czekała niania gotowa zaopiekować się małą Fleur. 

Mariella miała sporą tremę, gdy szła wśród tylu znakomitości. 

Wokół ludzi bardzo bogatych, utytułowanych i wpływowych czuło się 

aurę niczym niezmąconej pewności siebie. Nagle goście rozstąpili się, 

robiąc jej przejście, a stojący wśród nich mężczyzna odwrócił głowę, żeby 

na nią popatrzeć. 

- Panno Sutton, oto Jego Wysokość - młody sekretarz przedstawił jej 

potencjalnego klienta. 

- Witam panią! - ucieszył się książę. Głos miał przyjazny, ale 

wiedziała, że bacznie ją obserwuje. 

- Wasza Wysokość... - odparła, lekko pochylając głowę. 

- Jestem zachwycony pani obrazami, ale muszę powiedzieć, że 

malując „Wróżbitę", znakomitego wierzchowca mego przyjaciela, a 

zarazem rywala z toru wyścigowego, sir Johna Feinnesa, trochę 

podretuszowała pani tego zwierzaka. 

Mariella uśmiechnęła się pobłażliwie. 

RS

background image

 

67

 

- Maluję tak, jak widzę. To przywilej artystów - odparła z godnością. 

- Naturalnie, lecz nie wątpię, że moi ulubieńcy szybko usuną w cień 

wszystkie zwierzęta, które dotychczas pani uwieczniła. Życzę sobie, aby 

jak najdokładniej oddano ich zalety. 

Na większą chwałę księcia pana, pomyślała nie bez złośliwości, lecz 

taktownie zachowała dla siebie tę uwagę. 

- Mój przyjaciel, sir John, chwalił panią za świetne pomysły i 

świeżość w podejściu do tematu. Przy torze wyścigowym, któremu 

patronuje moja rodzina, powstanie wnet nowy kryty wybieg dla koni. 

Przyszło mi do głowy, że można by połączyć jego inaugurację z werni-

sażem i prezentacją pani obrazu, który stanowiłby główny element 

dekoracji wnętrza, a zatem... - zawiesił głos. 

- Powinna go cechować pewna oryginalność? Wasza Wysokość 

Uczy na to, że wymyślę coś wyjątkowego - dokończyła z 

porozumiewawczym uśmiechem. 

- Otóż to - przytaknął książę. - Ale nie czas na rozmowy o interesach. 

Dzisiaj jest pani moim gościem, więc nie będziemy dyskutować o 

szczegółach kontraktu. To była, że tak powiem, towarzyska pogawędka. 

Fleur, która dotąd z jawną ciekawością obserwowała gości, nagle 

odwróciła główkę, spojrzała na księcia i uśmiechnęła się do niego. 

- Urocze ma pani dziecko - powiedział. 

- To moja siostrzenica - wyjaśniła Mariella. -Chwilowo się nią 

opiekuję. Moja agentka chyba o tym wspomniała. 

- Niewątpliwie. Przypominam sobie, że osobisty sekretarz mówił o 

małej dziewczynce. 

RS

background image

 

68

 

Inni goście czekali na prezentację, więc Mariella ukłoniła się i 

dyskretnie odeszła na bok. Widziała z daleka konie trenujące na wybiegu, 

a także zaaferowanych stajennych w szortach i spodniach koloru khaki 

oraz bawełnianych koszulkach. Trzy kolory T-shirtów wskazywały, jakie 

miejsce zajmują pracownicy w zawodowej hierarchii. 

Zniecierpliwiony Xavier przyglądał się gościom wypełniającym 

dziedziniec między książęcymi stajniami. Zadawał sobie pytanie, co tu 

robi. Do tej pory unikał przyjęć jak zarazy. Reprezentacja i kontakty 

towarzyskie to działka Khalida, lecz pod jego nieobecność przykry 

obowiązek uczestniczenia w takich imprezach spadł na Xaviera, który rad 

nierad uznał, że trzeba pójść na uroczyste śniadanie. Dodatkową zachętę 

stanowił bliski jego sercu charytatywny cel dzisiejszego spotkania. 

Wiele osób podchodziło do niego, żeby zamienić kilka słów. Byli 

wśród nich krewni Jego Wysokości. Po pewnym czasie uznał, że 

towarzyski obowiązek został wypełniony i pora się zbierać. Szkoda czasu. 

Niespodziewanie dostrzegł w tłumie turkusowy strój i znajomą sylwetkę. 

Bez namysłu zaczął torować sobie drogę w tłumie gości 

zmierzających ku namiotom, gdzie podawano śniadanie. 

Mariella zawahała się na moment, niepewna, czy może usiąść do 

stołu razem z Fleur. Po namyśle uznała, że lepiej na czas posiłku oddać 

małą w ręce wykwalifikowanej opiekunki, ale chciała się jeszcze poradzić 

sympatycznego asystenta, więc szukała go wzrokiem. 

Nie zauważyła obserwującego ją Xaviera, który zmarszczył brwi, 

czując przypływ wściekłości. Potwierdziły się jego podejrzenia. Bez trudu 

odgadł, po co ta kobieta przyszła do książęcych ogrodów. Zebrali się tutaj 

najwięksi bogacze Zuranu, a większość z nich wodziła za nią 

RS

background image

 

69

 

zachwyconym spojrzeniem. Od stóp do głów ubrana w turkusowe błękity, 

wyglądała jak uosobienie łagodnej kobiecości. Sprawiała wrażenie istoty 

bezbronnej, kruchej, całkiem bezradnej i szukającej silnego męskiego 

ramienia. Turkusowa barwa ubranka Fleur podkreślała więź uroczej mamy 

i ślicznej córeczki. Sama słodycz! 

Mariella nieświadoma, że zły jak diabli i dotknięty do żywego 

Xavier jest na jej tropie, przełożyła małą na drugą stronę. 

- Znakomicie! To było do przewidzenia, że przyjdziesz tu wystrojona 

według najnowszej europejskiej mody. Muszę cię ostrzec, że w Zwanie 

takie sztuczki nie mają wzięcia. Stanowczo przeceniasz swoje atuty. 

- Xavier! - Zaskoczona Mariella odwróciła głowę i poczuła, że nogi 

się pod nią uginają. Wysokie obcasy dodatkowo pogarszały sytuację. 

Xavier stał tuż za nią. 

- Nie mam pojęcia, jak się tu wkręciłaś. Musiałaś zamącić w głowach 

ochroniarzom. Chyba wiem, jak ci się to udało - ciągnął pogardliwym 

tonem. - Zwykle nie wpuszczają do pałacowych ogrodów utrzymanek i 

kobiet lekkich obyczajów. 

Mariella chciała go spoliczkować, ale uznała, że nie pora na takie 

gesty. Trzeba powierzyć Fleur niani, skoro ma usiąść do stołu z księciem i 

jego najbliższymi. Nie mogła ryzykować, że z powodu zacietrzewienia 

tego głupka Xaviera straci ważny kontrakt. 

- Zachowujesz się jak ostatni gbur, więc nie będę z tobą rozmawiać - 

odparła chłodno. - Daruj, ale muszę przyłączyć się do gości i... - Przerwała 

w pół słowa, widząc błysk flesza. Wstrzymała oddech. Jakiś reporter 

sfotografował ich podczas kłótni. 

RS

background image

 

70

 

- Nie dam się zwieść. Dobrze wiem, po co przyszłaś - rzucił wrogo 

Xavier. - Zdajesz sobie sprawę, że Khalid w końcu zmądrzeje i rzuci cię, 

więc chcesz znaleźć nowego kochanka gotowego cię utrzymywać. 

- Przyjmij do wiadomości, że nie potrzebuję cudzych pieniędzy. 

Jestem niezależna finansowo. - Odwróciła się i odeszła. W tej samej chwili 

podbiegł do niej sekretarz księcia i uprzejmie doradził, żeby na jakiś czas 

powierzyć Fleur niani. Mariella skwapliwie przytaknęła. 

Oburzony Xavier odprowadził ją wzrokiem. Gdy wmieszała się w 

tłum, kipiał ze złości. Jak śmiała tak kłamać! Niezależna finansowo? Też 

coś! Podła oszustka niewarta ani jednej myśli! 

Patrzył, jak uśmiecha się do innych mężczyzn, jak z nimi rozmawia. 

Gardził nią, a jednak był zazdrosny. Dlaczego? Przecież to sprzeczne ze 

zdrowym rozsądkiem! Sam przed sobą nie mógł przyznać, że odczuwa nie 

tylko pożądanie. Chciał mieć tę kobietę tylko dla siebie. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

71

 

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

 

- Fresk? 

Książę zmarszczył brwi, spoglądając niepewnie na Mariellę. Od 

uroczystego śniadania minęły trzy dni. Zaproszono ją dziś, żeby dokładnie 

obejrzała nowy wybieg dla najlepszych koni władcy Zuranu i zdecydowa-

ła, jak ma wyglądać ich zbiorowy portret. 

Po niedawnej rozmowie z Xavierem doszła do wniosku, że jest 

niereformowalny i wbrew oczywistym faktom uparcie trwa przy swoich 

uprzedzeniach. Nawet gdyby wszystko mu wyjaśniła, uznałby jej słowa za 

wierutne kłamstwo, więc nie należy dłużej zaprzątać sobie nim głowy. 

Rzuciła się w wir pracy i przez dwa dni robiła wstępne szkice. Miała 

nadzieję, że książę zaakceptuje jej pomysł. 

- Do wybiegu przylega półokrągła absyda, tworząc obszerną niszę, 

która w naturalny sposób przyciąga spojrzenia. Idealne miejsce dla fresku - 

tłumaczyła. -Będę mogła namalować konie Waszej Wysokości w różnych 

pozach... w boksach i na lonży. Rozmawiałam ze stajennymi i wiem, że 

każdy z wierzchowców ma indywidualne cechy i urocze dziwactwa, a 

portret zbiorowy pozwoli je odzwierciedlić. Dowiedziałam się na 

przykład, że Salomon zawsze musi iść na przedzie, Saladyn nie wyjdzie z 

boksu, póki chłopiec stajenny nie wypuści na dziedziniec kota, jego 

najlepszego przyjaciela, a Shazare nie znosi widoku innych koni mających 

białe skarpetki, a... 

Książę wybuchnął śmiechem. 

RS

background image

 

72

 

- Och, widzę, że jest pani znakomicie przygotowana. Fresk, powiada 

pani? Fresk w niszy przylegającej do wybiegu? Pomysł jest oryginalny i 

bardzo mi się podoba, ale to ogromna praca. Czy pani jej podoła? 

Mariella wzruszyła ramionami. 

- Oczywiście. Dla mnie najważniejsze jest, że będę miała do 

dyspozycji sporą powierzchnię. Chętnie namaluję pańskie konie w 

naturalnej wielkości. 

- Ale musiałaby pani skończyć fresk przed oficjalną inauguracją 

nowych stajni. 

- Kiedy nastąpi otwarcie? - spytała rzeczowo. 

- Za pięć miesięcy - odparł książę. 

Po chwili namysłu Mariella odetchnęła z ulgą. Na pewno zdąży. 

Czasu miała aż nadto. 

- Wystarczą mi dwa miesiące, ale to Wasza Wysokość podejmie 

ostateczną decyzję. 

- Pomysł bardzo mi się podoba, muszę jednak wszystko przemyśleć, 

więc odpowiem pani za kilka dni. Problem w tym, że w naszej części 

świata istotne jest, żeby w każdej sytuacji, jak to się u was mówi, 

zachować twarz, czyli nie stracić dobrego imienia oraz kredytu zaufania. 

Skoro zawczasu powiadomię gości, że zobaczą fresk, malowidło musi 

powstać na czas. Inaczej... stracę twarz, zarówno w oczach moich stronni-

ków, jak i wobec przeciwników. Oczywiście wierzę w pani skrupulatność i 

niewątpliwe kompetencje... 

Mariella domyśliła się, że książę chce przeprowadzić dyskretny 

wywiad i wypytać znajomych o jej styl pracy. W tym wypadku liczyła się 

RS

background image

 

73

 

systematyczność i terminowe ukończenie dzieła. Spodziewała się, że od 

dawnych kontrahentów dostanie znakomite referencje, więc mogła spać 

spokojnie. 

Przed audiencją książę zadbał, żeby Mariella mogła spokojnie i bez 

pośpiechu omówić z nim wszelkie szczegóły planowanego kontraktu. 

Fleur czekała na nią pod opieką niani, która uśmiechnęła się promiennie, 

gdy Mariella przyszła odebrać małą. 

- To bardzo grzeczna dziewczynka - oświadczyła z uznaniem. 

Po powrocie do Beach Club Mariella wystukała numer Tani, żeby jej 

opowiedzieć, co się ostatnio wydarzyło. Niestety, musiała zadowolić się 

pozostawieniem wiadomości w poczcie głosowej. 

Sądziła, że jeśli książę zdecyduje się powierzyć jej namalowanie 

fresku, wysokie honorarium pozwoli im trzem przez długi czas żyć 

dostatnio. Tania, rzecz jasna, będzie protestować. Już wcześniej upierała 

się, że musi pracować, ale teraz powinna wziąć pod uwagę przede 

wszystkim dobro Fleur, a poza tym... 

Okrągła sumka pozwoliłaby Marielli upiec dwie pieczenie przy 

jednym ogniu. Gdyby udało się jej przekonać Tanię do korzystania ze 

swoich pieniędzy i pozostania we wspólnym lokum, nie musiałaby się 

rozstawać z Fleur. Przeczuwała, że taka rozłąka byłaby dla niej bolesnym 

przeżyciem. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że decyzja, aby z nikim się 

nie wiązać, ma poważne minusy, bo może oznaczać także rezygnację z 

macierzyństwa. 

RS

background image

 

74

 

Mariella nerwowo wygładziła spódnicę. Minęło pół godziny od 

chwili, gdy przyjechała do pałacu, żeby usłyszeć werdykt księcia. Lada 

chwila miała się z nim spotkać. 

Cichutka niania wzięła Fleur na ręce. Mariella z niepokojem zerknęła 

na zegarek. Poprzedniej nocy siostrzenica znowu marudziła. Pewnie 

wyrzynał jej się kolejny ząbek. 

- Panno Sutton - usłyszała głos sekretarza. - Jego Wysokość oczekuje 

pani. 

Gdy weszła do sali audiencyjnej, władca Zuranu wyraźnie się 

ożywił. 

- Aha, jest nasza Mariella! 

- Wasza Wysokość... - Usiadła na jednej z kanap pokrytych 

wzorzystym jedwabiem, ustawionych wzdłuż ścian obszernej sali. 

Natychmiast pojawił się służący, który podał jej kawę i apetyczne 

ciastka z migdałami, rodzynkami oraz miodową polewą. 

- Miło mi panią poinformować, że zdecydowałem się podpisać 

kontrakt na fresk. Zgodnie z pani sugestią nisza zostanie ozdobiona fryzem 

- oznajmił książę. -Zależy mi na niezwłocznym rozpoczęciu pracy nad tym 

dziełem. W nowych stajniach nadal jest wiele do zrobienia, a do oficjalnej 

inauguracji pozostało niespełna pół roku. 

Mariella dopiła kawę i postawiła ją na tacy. Gdy służący chciał 

ponownie napełnić filiżankę, przykryła ją dłonią na znak, że odmawia. 

Książę wstał z fotela i zaczął spacerować po sali. 

- Jest wszakże pewna sprawa, która bardzo mnie niepokoi. 

RS

background image

 

75

 

Mariella sądziła, że władca Zuranu wciąż lęka się, czy termin 

zostanie dotrzymany, ale ku jej wielkiemu zaskoczeniu podszedł bliżej z 

gazetą w ręku. 

- Ten dziennik jest u nas bardzo popularny - powiedział. - 

Szczególnym wzięciem cieszy się kronika towarzyska - tłumaczył, 

przewracając strony. - Jest tu artykuł o wydanym przeze mnie śniadaniu. 

Proszę rzucić okiem na zdjęcie. Przedstawia panią i szejka Al Agira. 

Wyglądacie... jakby łączyła was bliska zażyłość. 

Serce Marielli kołatało niespokojnie, a palce drżały, gdy przyglądała 

się fotografii. Minęło trochę czasu, nim przypomniała sobie chwilę, gdy 

oślepił ją błysk flesza. 

Kłóciła się wtedy ze stojącym obok Xavierem, ale na zdjęciu 

wyglądali jak para: głowy pochylone ku sobie, rozchylone usta, jego 

spojrzenie utkwione w jej wargach, a na dodatek Fleur z promiennym 

uśmiechem na ładnej buzi. 

Mariella nie tknęła podanych słodkości, ale i tak omal jej nie 

zemdliło. 

Obok zdjęcia umieszczono notatkę: 

Kim jest urodziwa kobieta, z którą rozmawia szejk Xavier? Młodzi 

sprawiają wrażenie bardzo zżytych. Szejk uchodzi za człowieka o surowych 

zasadach moralnych, a jego oddanie sprawom plemienia Al Agir nie 

podlega dyskusji. Z wielkim poświęceniem sprawuje funkcję jego 

przywódcy. Dotychczas podporządkowywał jej także swoje życie osobiste, 

ale podczas uroczystego śniadania wydanego w ogrodach i stajniach 

księcia co najmniej dwukrotnie widziano, jak rozmawia z młodą 

RS

background image

 

76

 

nieznajomą. Czy znalazł nareszcie kobietę godną dzielić z nim życie? 

Tajemnicza dama w turkusach zjawiła się na przyjęciu z niemowlęciem. 

Czyje to dziecko? Jakie pokrewieństwo łączy je z szejkiem? 

- Inaczej niż w krajach zachodnich, u nas samotna kobieta z 

dzieckiem budzi ogólne zainteresowanie, a niekiedy i dezaprobatę. Z 

notatki jasno wynika, że zdaniem dziennikarza, pani i Xavier jesteście 

rodzicami dziewczynki... - ciągnął wyraźnie zakłopotany książę. 

- Co nie jest prawdą - Mariella natychmiast wpadła mu w słowo. - 

Fleur to moja siostrzenica. 

- Naturalnie. Przyjmuję do wiadomości takie wyjaśnienie, ale dla 

pani dobra należałoby zamieścić w gazecie oficjalne dementi. Dlatego 

poleciłem moim podwładnym, aby skontaktowali się z redakcją i 

wyjaśnili, jakie pokrewieństwo łączy panią z Fleur. Dziennikarze zostaną 

też poinformowani, że przybyła pani do Zuranu, aby dla mnie pracować. 

Mam nadzieję, że to zakończy sprawę. 

Mariella z ponurą miną po raz trzeci wybrała numer telefonu 

komórkowego siostry. Znowu odezwała się poczta głosowa. 

Dlaczego Tania nie oddzwoniła? 

Mariella postanowiła od razu rozpocząć pracę nad fryzem. Miała 

niewiele czasu, a pracy mnóstwo, dlatego zmieniła plany i postanowiła nie 

wracać do Anglii, tylko pozostać w Zuranie i od razu zabrać się do 

malowania. 

Książę oznajmił, że przydzieli jej niewielkie mieszkanie i samochód 

do wyłącznego użytku. Postanowiła w najbliższym czasie wybrać się na 

RS

background image

 

77

 

zakupy, ponieważ do pełni szczęścia jej i Fleur brakowało wielu przed-

miotów zostawionych w kraju. 

Ktoś zapukał do drzwi bungalowu. Pobiegła otworzyć, przekonana, 

że przyszedł ktoś z obsługi hotelowej. Oniemiała ze zdumienia, gdy 

ujrzała Xaviera. Nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka i trzasnął 

drzwiami. 

- Zechcesz mi łaskawie wyjaśnić, co to ma znaczyć? - spytał 

ironicznie, rzucając na stół egzemplarz gazety, którą Mariella przeczytała 

nieco wcześniej. Otworzył ją na stronie, gdzie była kronika towarzyska. 

- Nie muszę się przed tobą tłumaczyć - odparła, siląc się na spokój. 

- Piszą tutaj, że nie jesteś matką Fleur. 

- Owszem - przytaknęła. - To nie moja córeczka. Jestem jej ciocią. 

Opiekuję się dzieckiem mojej siostry Tani, którą tak haniebnie 

potraktowałeś i świadomie unieszczęśliwiłeś. Powinieneś wiedzieć, że 

moja siostra wcale nie jest... taka, jak mówiłeś. To zdolna tancerka i 

piosenkarka. Taki ma zawód. A jeśli nadal uważasz, że nie jest godna 

twego kuzyna, powiem ci jeszcze, że on nie jest wart Tani i na pewno nie 

zasługuje na miano ojca Fleur - perorowała z zapałem. Nie była w stanie 

dłużej tłumić gniewu. - Twój krewny zapewniał Tanię o swojej miłości. 

Snuli wspólne plany na przyszłość, ale opuścił ją, kiedy spodziewała się 

dziecka. Wyobrażasz sobie, jak się wtedy czuła? Byłam przy niej, kiedy 

rodziła Fleur. Facet ma ułatwioną sytuację, prawda? Nie musi przejmować 

się konsekwencjami romansu. Odchodzi w siną dal i cześć. Jeśli nie chce 

wziąć odpowiedzialności za dziewczynę, którą pokochał, i za wspólne 

dziecko, po prostu znika. Nie masz pojęcia, jakim koszmarem jest 

dzieciństwo, gdy ojciec nie kocha odrzuconej córki albo syna. Nie 

RS

background image

 

78

 

potrafisz sobie wyobrazić, co przeżywa matka, której złamano serce. Po 

takim ciosie kobieta nie wraca nigdy do duchowej równowagi, chociaż z 

pozoru jej życie toczy się normalnie. Wyciągnęłam wnioski z nieszczęścia 

Tani i nie powtórzę jej błędu. Żaden mężczyzna nie skrzywdzi mnie tak, 

jak ona została skrzywdzona. 

- Chciałaś mi zrobić na złość i dlatego umyślnie nie wyprowadziłaś 

mnie z błędu, kiedy sądziłem, że ty i Khalid jesteście kochankami! - 

wybuchnął Xavier, jakby nie słyszał jej tyrady. 

- Tak się składa, że początkowo uważałam cię za ojca Fleur. To 

chyba oczywiste, że nie miałam pojęcia, co kombinujesz. Spójrzmy 

prawdzie w oczy: chciałeś we mnie widzieć najgorszą wywłokę. 

Napawałeś się tym! We wszystkim szukałeś potwierdzenia swoich 

domysłów. Pamiętasz, jak zareagowałeś, kiedy na przyjęciu u księcia 

powiedziałam, że jestem niezależna finansowo? 

- Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo skomplikowała się nasza 

sytuacja? - przerwał jej Xavier. 

- Co ty pleciesz? - spytała z niedowierzaniem. -Moja siostra jest 

nowoczesną dziewczyną, która żyje, jak chce, i ponosi wszelkie 

konsekwencje swojego postępowania. Moim zdaniem jej największy błąd 

polega na tym, że się zakochała, ale ty nadal uważasz ją za... - Umilkła, bo 

oczy Xaviera pociemniały ze złości. 

- Czyżbyś i ty uważała się za nowoczesną kobietę żyjącą według 

swego widzimisię? Jeśli tak, przyjmij do wiadomości, że... 

Umilkł nagle, bo przypomniał sobie listy od dawnych kontrahentów 

Marielli podsunięte mu do czytania przez księcia, gdy wczesnym 

RS

background image

 

79

 

popołudniem jak burza wpadł do pałacu, żądając natychmiastowej 

audiencji. Chcąc nie chcąc, musiał uznać za pewnik, że w swojej 

dziedzinie Mariella jest artystką o międzynarodowej sławie. Do tego 

nienagannie się prowadzi i jest ogólnie poważana. W jej życiu nie było 

żadnych mrocznych sekretów. 

- Nie jestem ciekawa tego, co masz do powiedzenia. Moje sprawy 

nie powinny cię obchodzić - odparła lodowatym tonem. 

- Wręcz przeciwnie. Obchodzą, i to bardzo! Mariella patrzyła na 

niego z bijącym sercem. 

- Fleur jest córką Khalida, więc należy do mojej rodziny. Ty jako jej 

najbliższa krewna automatycznie stałaś się jedną z nas. Jako głowa rodu 

odpowiadam za was obie. Nie ma mowy, żebym w Zuranie pozwolił ci 

mieszkać osobno albo pracować dla księcia bez przyzwoitki. Nie mogę 

dopuścić, żeby ucierpiało poczucie godności naszej rodziny oraz jej honor. 

Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność. 

- Proszę? - Spojrzała na niego z jawną pogardą. -Jak śmiesz mówić o 

godności i honorze? Ty? Mężczyzna, który gotów był zaciągnąć do łóżka 

ukochaną swego kuzyna i matkę jego dziecka tylko po to, żeby ich 

poróżnić? Chyba ze mnie kpisz! Obrażałeś mnie, wielokrotnie 

upokorzyłeś, a teraz z podniesionym czołem zmieniasz front i wygłaszasz 

kazania o honorze rodu? A jeśli chodzi o twoje rzekome poczucie 

odpowiedzialności, dowiedz się, że w przeciwieństwie do wielu przy-

zwoitych i uczciwych ludzi, nie masz bladego pojęcia, co ten wyraz 

oznacza. 

RS

background image

 

80

 

Mariella widziała, że Xavier jest wzburzony, ale podejrzewała, że w 

ten sposób objawia się złość, a nie wyrzuty sumienia. 

- Sytuacja się zmieniła. 

- Czyżby? Bo nagle odkryłeś, że nie jestem utrzymanką twego 

kuzyna? No i proszę! Okazało się, że masz do czynienia z kobietą 

pracującą uczciwie na swoje utrzymanie. 

- Dostałem od Khalida... wiadomość. Potwierdził, że jest ojcem 

Fleur. - Na moment zacisnął usta. - Muszę teraz dbać o jej pozycję w 

rodzinie, o przyszłość... i reputację. 

- Nie mów głupstw! - zdenerwowała się Mariella. - Mówimy o 

czteromiesięcznym niemowlaku! Poza tym Jego Wysokość już o to zadbał, 

więc nie będzie żadnych plotek. 

- Rozmawiałem z księciem i zapewniłem, że podczas pobytu w 

Zuranie dla własnego bezpieczeństwa zamieszkasz pod moim dachem. 

Rzecz jasna, książę podziela mój pogląd. 

Mariella nie wierzyła własnym uszom. 

- Wykluczone - odparła, energicznie kręcąc głową. - Takie 

rozwiązanie w ogóle nie wchodzi w grę. 

- Mariello, błagam, uznaj moją propozycję za swego rodzaju 

zadośćuczynienie. Chcę się z tobą pogodzić i dlatego ofiarowałem ci 

gościnę. Zresztą, nie masz wyboru. Musisz się zgodzić, bo książę tego 

oczekuje. 

Po jego minie poznała, że mówi prawdę. Był nieprzejednany. 

RS

background image

 

81

 

- Poczekam, aż się spakujesz, i odwiozę cię do rezydencji. 

Poprosiłem owdowiałą ciotkę, żeby do mnie przyjechała. Będzie ci 

dotrzymywać towarzystwa, póki jesteś w Zuranie. 

Ach tak, przyzwoitka! 

- Mam dwadzieścia osiem lat. Nie potrzebuję niańki. 

- Jesteś kobietą niezamężną, masz zamieszkać u samotnego 

mężczyzny. Po tamtym artykule ludzie będą cię uważnie obserwować. 

- Mnie? A tobą nie będą się interesować? 

- Jestem mężczyzną, a to całkiem inna sprawa - odparł, gestykulując 

z jawną irytacją. 

Mariella zacisnęła zęby z wściekłości. 

Pół godziny później była prawie gotowa do odjazdu. Milczeli oboje, 

gdy wrzucała rzeczy do toreb i walizek. Xavier stał przy drzwiach, 

skrzyżowawszy ramiona na piersi, i wodził za nią gniewnym spojrzeniem. 

Gdy wszystko zostało już spakowane, chciała wziąć na ręce Fleur, 

ale Xavier ją uprzedził. Ponad główką dziewczynki spotkały się spojrzenia 

ich oczu. 

Samochód czekający przed hotelem okazał się równie luksusowy, jak 

limuzyna przysłana przez księcia. Początkowo Mariella była zdziwiona 

głównie tym, że Xavier prowadzi sam, obywając się bez kierowcy. Po 

chwili zastanowienia uznała jednak za większą osobliwość, że wybrał 

takie drogie auto. Wiedziała już, że nie gustuje w takich luksusach. Był 

wstrzemięźliwy i surowy niemal do granic ascezy. 

RS

background image

 

82

 

Z drugiej strony przekonała się, że w jego przypadku pozory mylą. 

Skoro pod maską doskonałego opanowania skrywał gwałtowne 

namiętności, zapewne miał także inne sekrety. 

Szybko dotarli do rezydencji, ale tym razem brama była szeroko 

otwarta. Żwirowaną aleją wysadzaną palmami dotarli do uroczej willi w 

stylu mauretańskim. Mariella podziwiała wytworność i prostotę uroczej 

budowli. 

Przez kolejną dwuskrzydłową bramę z ręcznie kutego żelaza 

wjechali na wewnętrzny dziedziniec wysypany drobnym żwirem i 

ozdobiony stojącą pośrodku kamienną fontanną. 

Xavier zaparkował, wysiadł z samochodu i otworzył drzwi po stronie 

Marielli. Natychmiast pojawiła się służba. Lokaj wziął bagaże. Nieśmiała 

dziewczyna, którą Xavier z przyjaznym uśmiechem przedstawił jako Herę, 

miała zająć się Fleur i być jej nianią. Oddał jej małą, nim Mariella zdążyła 

zaprotestować. 

Szybko zorientowała się, że Hera jest wykwalifikowaną opiekunką, 

ale i tak była niepocieszona, widząc siostrzenicę w objęciach tej 

dziewczyny. Miała wrażenie, że coś jej odebrano. 

- Po co niania? Nie będzie potrzebna - tłumaczyła przyciszonym 

głosem. - Sama zaopiekuję się małą. Na pewno dam sobie radę. 

- Nie wątpię, ale u nas zwyczajowo ludzie bogatsi zatrudniają 

ubogich ziomków, dając im pracę. Hera jest najstarsza w rodzinie, a jej 

matka niedawno owdowiała. Chcesz pozbawić tę dziewczynę możliwości 

zarabiana na utrzymanie rodzeństwa z obawy, że Fleur polubi kogoś poza 

tobą? 

RS

background image

 

83

 

Mariella nie odpowiedziała, ale w duchu przyznała mu rację. Szli 

teraz ciemnym korytarzem. Gwałtowny kontrast słonecznego światła i 

półmroku sprawił, że poczuła się niepewnie, zwolniła i nagle straciła 

równowagę. Xavier natychmiast ją podtrzymał, obejmując ramieniem w 

talii. Znieruchomieli oboje i przez chwilę stali, wstrzymując oddech. Gdy 

wzrok Marielli przywykł do półmroku, odsunęła się i popatrzyła mu w 

oczy. Spoglądał na nią z surową dezaprobatą. 

- Musisz bardziej na siebie uważać. Nie jesteś przyzwyczajona do 

południowego klimatu. Pamiętaj, że za miesiąc temperatura osiągnie 

czterdzieści stopni Celsjusza. Masz bardzo jasną karnację, więc musisz 

unikać słońca i pić dużo wody mineralnej. To samo dotyczy Fleur. 

- Dzięki za dobre rady - odparła z lekką irytacją. 

- Zdaję sobie sprawę, czym grozi odwodnienie organizmu. Nie 

jestem małą dziewczynką, tylko dorosłą kobietą i potrafię o siebie zadbać. 

Od wielu lat sama borykam się z życiem. 

Spojrzał tak, że na moment serce jej zamarło. 

- Wiem. Spotkało cię wielkie nieszczęście, gdy zostałaś bez matki i 

ojczyma. Na domiar złego w dzieciństwie straciłaś ojca... 

- Wcale go nie straciłam! - Spojrzała na Xaviera z goryczą. - Nic mu 

się nie stało. Po prostu rzucił matkę. Brzemię ojcostwa było dla niego zbyt 

ciężkie. Nie był dla mnie nigdy prawdziwym tatą, a mamie złamał serce. 

- Moi rodzice zginęli tragicznie, kiedy byłem nastolatkiem - odparł 

cicho Xavier. - Na szczęście miałem babcię, która pomogła mi się 

pozbierać. Oboje zdajemy sobie sprawę, że po takich ciosach człowiek się 

zmienia, staje się przewrażliwiony, otacza się murem - ciągnął powoli z 

RS

background image

 

84

 

ponurą miną. Starannie dobierał słowa, jakby chciał coś jej dać do 

zrozumienia. Umilkł, gdy niania idąca wolno z Fleur na ręku zrównała się 

z nimi. 

- Hera zaprowadzi cię do skrzydła dla kobiet. Wkrótce przyjedzie 

moja ciotka. 

Odwrócił się i odszedł wyprostowany. Śnieżnobiała szata 

pustynnych nomadów jaśniała w półmroku korytarza. Mariella nie miała 

wyboru, poszła za uśmiechniętą, nieco onieśmieloną służącą. 

Willa była obszerniejsza, niż jej się wydawało. Prawdziwy pałac! 

Poszły długim korytarzem łączącym pałacowe skrzydła, przecięły 

obszerną sień, weszły po schodach i ruszyły ocienionym krużgankiem, 

gdzie czuło się miły, chłodny wiatr. Mariella spojrzała w dół na 

wydzielony, zamknięty dziedziniec z basenem. 

- W tym skrzydle mieszka szejk Xavier - szepnęła nieśmiało Hera, 

unikając wzroku Marielli, która zatrzymała się, żeby na nią popatrzeć. - 

Zazwyczaj nie wolno nam tędy chodzić. Do kobiecego skrzydła prowadzi 

inne wejście. 

- Daj mi Fleur - powiedziała Mariella, stanowczym ruchem biorąc 

dziecko na ręce. 

W końcu dotarły do kobiecego skrzydła. Gustowne wnętrza miło 

zaskoczyły Mariellę. Krużganek prowadził na zamknięty dziedziniec, skąd 

roztaczał się widok na ogród urządzony z dużą swobodą. Inne, zaprojekto-

wane przez francuską babcię Xaviera, wydawały się nazbyt formalne. Tu 

klomby rozrzucone były z pozoru bezładnie, uroczo pomieszane odmiany 

RS

background image

 

85

 

kwiatów rozkosznie pachniały, wśród krzewów kryła się altana z wie-

życzką, a obok, jak zwykle, była sadzawka i fontanna. 

Mariella zwiedziła cztery bogato urządzone sypialnie. Do każdej 

przylegała zbytkowna łazienka i garderoba. Nie brakowało jadalni i 

salonu. Wszędzie królowały francuskie meble i bibeloty. Na półkach obok 

kominka stały oprawione w skórę książki najsławniejszych francuskich 

pisarzy. Zapewne kobiece skrzydło urządziła osobiście babcia Xaviera. 

- Szejk powiedział, że łóżeczko Fleur ma stać w pani sypialni - 

powiedziała cicho Hera. - Już wydał odpowiednie rozporządzenia. 

Wszystkie potrzebne rzeczy zostaną wkrótce dostarczone. Nie wiem tylko, 

który pokój pani dla siebie wybrała. 

Mariella miała ochotę wyznać, że gdyby to od niej zależało, 

natychmiast wróciłaby do hotelu, ale ugryzła się w język. Po co mącić w 

głowie młodziutkiej niani? Kiwnęła głową i raz jeszcze obejrzała 

sypialnie. Wybrała najskromniejszą. 

- Tutaj? - upewniła się Hera, a gdy Mariella kiwnęła głową, dodała z 

uśmiechem: - Szejk będzie zadowolony. To pokój jego matki. 

Mariella poczuła się nieco zakłopotana. Ale gafa! Niestety, za późno, 

by zmienić decyzję... 

- Jakiej była narodowości? - zapytała Herę. 

- Pochodziła z naszego plemienia. Ojciec szejka przez jakiś czas 

koczował ze swoim ludem i zakochał się w niej. 

Rozmowę przerwała Fleur, która zgłodniała i postanowiła 

przypomnieć cioci, że teraz należy zająć się dzieckiem, a nie wypytywać o 

rodzinę Xaviera. 

RS

background image

 

86

 

ROZDZIAŁ ÓSMY 

 

Mariella z niepokojem spoglądała na telefon komórkowy. Odkąd 

przeniosła się do rezydencji Xaviera, czterokrotnie usiłowała porozmawiać 

z siostrą. Bez powodzenia. Zostawiła kolejną wiadomość. Podała swój 

nowy adres oraz numery telefonów stacjonarnych i błagała Tanię, żeby się 

z nią skontaktowała. Policzyła dni, które minęły od ich ostatniej rozmowy, 

i ogarnęła ją panika. Co z Tanią? Może jest chora albo ranna? A jeśli... 

Mariella podjęła decyzję. Minęło trochę czasu, nim zdobyła numer 

telefonu komórkowego oficera, który na transatlantyku zajmował się 

organizowaniem rozrywek dla pasażerów, ale w końcu dopięła swego. 

- Przepraszam, kto mówi? - zapytał mężczyzna o niskim, władczym 

głosie, kiedy poprosiła, żeby wezwał Tanię, wyjaśniając pobieżnie, w 

czym rzecz. 

- Siostra - odparła Mariella. 

- Rozumiem. Cóż, muszę panią poinformować, że Tani tu nie ma. 

Szczerze mówiąc, opuściła statek. 

- Niemożliwe! - zdenerwowała się Mariella. - Ale dlaczego? 

- Proszę wybaczyć, ale nie wolno mi podawać żadnych szczegółów. 

Mogę tylko powiedzieć, że pożegnała nas na własne życzenie, i to bez 

uprzedzenia. 

Mariella podziękowała za informacje i zakończyła rozmowę. 

Odwróciła głowę, żeby popatrzeć na Fleur śpiącą w nowiutkim łóżeczku. 

Hera miała rację. Xavier zakupił pełne wyposażenie potrzebne 

niemowlęciu i jego opiekunce. Wszystkie rzeczy były w najlepszym 

RS

background image

 

87

 

gatunku. Marielli nie byłoby stać na taki wydatek, choć całkiem nieźle 

zarabiała. Tani zresztą też... 

No właśnie! Co z Tanią? Gdzie ona się podziewa? I czemu, na 

miłość boską, nie odbiera telefonów? Powinna wiedzieć o 

przeprowadzce... o wszystkim, co dotyczy Fleur. Była wprawdzie 

lekkomyślna, interesowna i wygodnicka, ale szczerze kochała córeczkę. 

Mariella nie mogła pojąć, dlaczego tak nagle przestała się nią interesować. 

Sama na miejscu Tani telefonowałaby co godzinę, żeby sprawdzić, jak się 

czuje najdroższe maleństwo. Przede wszystkim jednak nie pozwoliłaby 

sobie na tak długą rozłąkę. Z drugiej strony jednak biedna Tania nie miała 

wyboru, skoro postanowiła usamodzielnić się i osiągnąć niezależność 

finansową. 

Mariella stała przy łóżeczku, obserwując śpiącą Fleur. Od niedawna 

odczuwała coraz silniejszą potrzebę urodzenia własnego dziecka. Gdy 

przysięgła sobie, że z obawy przed odrzuceniem nie pokocha żadnego 

mężczyzny, nie sądziła, że ujawniony niespodziewanie instynkt 

macierzyński tak skomplikuje jej życie. 

Xavier z ponurą miną chodził po gabinecie. Faks raz po raz wyrzucał 

nowe informacje - wszystkie najzupełniej bezwartościowe. Khalid 

przepadł jak kamień w wodę. Od dawna nie pojawiał się w żadnym ze 

swych ulubionych lokali i kurortów. Gdzie on jest? 

Xavier nie wiedział, co o tym myśleć. Khalid potwierdził, że jest 

ojcem Fleur, ale czemu się ukrywa? Czy to moralny szantaż, żeby 

ochronić ukochaną oraz ich dziecko. A może próba uchylenia się od 

rodzicielskiej odpowiedzialności? 

RS

background image

 

88

 

Khalid wiedział, że dla Xaviera pokrewieństwo jest najwyższą 

wartością. Tania była nadal persona non grata w domu szejka Al Agira, 

lecz potomstwo Khalida, choćby z nieprawego łoża, mogło liczyć na 

opiekę i finansowe zabezpieczenie. Xavier nie byłby sobą, gdyby tego 

zaniedbał. Wystarczył faks z potwierdzeniem ojcostwa, żeby nadać 

sprawie bieg. 

Xavier bił się z myślami. Uświadomił sobie, że wcale nie jest 

nieomylny. Popełnił wielki błąd, zakładając, że Mariella to matka Fleur. 

Tajne raporty pokazane mu przez księcia stanowiły najlepszy dowód, że 

nie powinien wypowiadać pochopnych sądów. 

Wiedział teraz, że Mariella od lat odważnie stawia czoło życiowym 

przeciwnościom. Uczciwie zarabiała na utrzymanie swoje i siostry. 

Prowadziła się nienagannie, a w jej życiu nie można się doszukać żadnych 

mrocznych sekretów. Po prostu chodząca doskonałość. Nie miała nic do 

ukrycia. Wszyscy ludzie, którzy mieli z nią do czynienia, sypali 

pochwałami i nie ukrywali swojej sympatii. 

Xavier zadawał sobie pytanie, jak to możliwe, że się na niej nie 

poznał. A tak się chełpił swoją przenikliwością i sprawnym umysłem. 

Fakt; gdy pojęła, że bierze ją za kogoś innego, nie wyprowadziła go z 

błędu, ale... 

Zachował się wobec niej podle, wprost haniebnie. Gdyby doszły go 

słuchy, że inny mężczyzna odnosi się tak do kobiety, bez namysłu 

potępiłby jego zachowanie. Teraz gdy się opamiętał, dla siebie również nie 

znajdował usprawiedliwienia. Nie mogła nim być nawet chęć uchronienia 

Khalida przed fatalnym związkiem. 

RS

background image

 

89

 

Przyznał w duchu, że kiedy zaciągnął Mariellę do łóżka, wcale nie 

myślał o kuzynie. Kierowało nim tylko pożądanie. 

Po raz pierwszy w życiu zachował się jak szaleniec. Nie słuchał 

rozumu. Głuchy na głos rozsądku uległ rozbuchanym emocjom. Starzy 

ludzie z jego plemienia zapewne powiedzieliby, że ogarnęła go pustynna 

gorączka. Chwilami miał wrażenie, że nadal go trawi. Musiał być szalony, 

kiedy zmusił Mariellę, żeby zamieszkała w jego rezydencji. Powinien 

zacząć od przeprosin, a jeszcze tego nie zrobił. 

Mariella to wspaniała kobieta. Cenił ją za życiową mądrość i 

poczucie odpowiedzialności. Mężczyzna, któremu zechce urodzić dzieci, 

stanie się prawdziwym szczęściarzem i zyska niezłomną pewność, że ich 

pociechy będą kochane i hołubione jak bezcenny skarb. 

Upomniał się z całą surowością za te myśli. Przecież obiecał sobie, 

że nigdy się nie ożeni. Nie mógł ryzykować związku z kobietą niezdolną 

zaakceptować jego życiowej misji. 

Z drugiej strony jednak musiał dbać o dobrą reputację Marielli, a to 

oznacza, że powinien ją poślubić, skoro ma nadal mieszkać pod jego 

dachem. Ludzie będą plotkować... 

Bez przesady, pomyślał Xavier z ponurą miną. Wezwał przecież 

ciotkę, a właściwie cioteczną babkę, która miała czuwać nad Mariellą i 

dotrzymywać jej towarzystwa. 

Dość tych rozmyślań. Jak tak dalej pójdzie, gotów wmówić sobie, że 

naprawdę chce poślubić Mariellę, kochać się z nią jak przedtem... i tak do 

końca życia. 

RS

background image

 

90

 

Zirytowany odwrócił się i popatrzył na faks, który znów cicho 

postukiwał. 

- Xavier wezwał mnie, żebym dotrzymywała ci towarzystwa podczas 

pracy nad freskiem malowanym u Jego Wysokości, non

- Niezupełnie - odparła Mariella z kwaśną miną. 

Od razu polubiła pełną werwy Francuzkę, młodą duchem mimo 

podeszłego wieku. Cioteczna babka Xaviera od godziny była w rezydencji. 

Przywiozła ze sobą górę bagaży oraz fertyczną służącą. Bez większych ce-

remonii od razu przeszła z Mariellą na „ty" i, wyraźnie zaciekawiona, raz 

po raz zagadywała przyjaźnie. 

- Nie pracuję w pałacu, tylko w budynkach przylegających do stajni. 

Jeśli mam być szczera, nie zgadzam się z Xavierem... 

- Naprawdę? Obawiam się, cherie, że póki jesteś w Zuranie, musisz 

przestrzegać praw obowiązujących w tym kraju, zarówno pisanych, jak i 

niepisanych. - Starsza pani zrobiła dramatyczną pauzę, przewróciła 

oczyma i dodała: - Pamiętam, że i mnie było trudno, kiedy po raz pierwszy 

zjechałam tu na dłużej. Moja siostra wyszła za dziadka Xaviera kilka lat 

wcześniej. Była ode mnie starsza o calutką dekadę. Spora różnica wieku, 

prawda? Odkąd owdowiałam, część roku spędzam w Paryżu, a resztę w 

Zuranie. Mała jest córką Khalida, tak? - niespodziewanie zmieniła temat. - 

Czarujący młodzieniec, ale mięczak, niestety. Ma szczęście, że Xavier mu 

pobłaża. Słyszałaś pewnie, że sam Xavier nie chce się żenić. Jego 

zamiarem jest, aby syn Khalida przejął po nim tytuł i całą schedę. Moim 

zdaniem to głupi pomysł. 

- Naprawdę? Nie myśli o ślubie? - zapytała Mariella. 

RS

background image

 

91

 

- Tak powiedział. Tragiczna śmierć rodziców była dla niego 

poważnym ciosem. Taka strata! No wiesz, nigdy tego nie przebolał. 

Odeszli, gdy był nastolatkiem. Trudny wiek. Wszystko przeżywa się z 

ogromną siłą. Moja siostra też nie jest bez winy. To typowa matrona w 

dawnym stylu. Nakładła mu do głowy rozmaitych mądrości. Ciągle słyszał 

od niej, że jest odpowiedzialny za swój lud, że ma misję do spełnienia. No 

i teraz jest głęboko przekonany, że dobro plemienia znaczy więcej niż jego 

osobiste szczęście, więc nie zaryzykuje małżeństwa z dziewczyną, której 

trudno byłoby zrozumieć, jakie ciążą na nim obowiązki i jakim 

wyzwaniom powinien sprostać. To bez sensu, ale mężczyźni tak rozumują. 

Wmawiają sobie, że my to słaba płeć, więc nie dostrzegają naszej siły. Ty, 

moje dziecko, jesteś silna. Ja to widzę. I wrażliwa. Będziesz tęsknić za tym 

maleństwem, kiedy oddasz je matce - dodała z wyjątkową przenikliwością. 

Zaskakujące przeskoki z tematu na temat sprawiły, że Mariella była 

mocno oszołomiona. Nie nadążała za madame Flavel! 

- Widzę, że sypialnia mojej siostry nie przypadła ci do gustu. Pozwól 

sobie powiedzieć, że to ci się chwali. Bardzo mądre posunięcie. Nie mam 

pojęcia, co ją pod-kusiło, żeby w tym kraju odtworzyć wystrój wnętrza 

naszego mieszkania w alei Foche'a! Sophie była zawsze okropną 

tradycjonalistką. No wiesz, pierworodna córka, spadkobierczyni 

rodzinnych tradycji, dumna jak sam diabeł i uparta niczym osioł. - 

Uśmiechnęła się melancholijnie, ukazując dołeczek w policzku. - Ja byłam 

najmłodsza i okropnie rozpieszczona. - Zamilkła na moment, wspominając 

dawne czasy. 

- Chybabyś jej nie polubiła. Uwielbiała decydować za innych. 

Wystarczyłoby jej raz spojrzeć i natychmiast uznałaby cię za idealną 

RS

background image

 

92

 

kandydatkę na żonę dla Xaviera. Nie wierzysz? Zapewniam, że to prawda. 

W mig spostrzegłaby, że jesteście dla siebie stworzeni. 

Mariella sceptycznie odniosła się do tej hipotezy. Ona idealną żoną 

dla Xaviera? Wolne żarty! A jednak zrobiło jej się ciepło na sercu. 

Natychmiast wzięła się w garść. 

- Nie chcę wychodzić za mąż - odparła rzeczowo. 

- No proszę! Od razu widać, że wy dwoje myślicie podobnie. Ale 

dość o tym. Jestem inna niż moja siostra, więc nie zamierzam bawić się w 

swatkę i decydować za innych, jak mają ułożyć sobie życieNon! Xavier 

jest młody, więc ma czas. Za sprawą naszej Sophie jest przeczulony na 

punkcie dobra swego ludu, ale, moim zdaniem, za jakiś czas znajdzie 

odpowiednią dziewczynę. Potrzebuje żony gotowej pokochać całym 

sercem nie tylko jego, lecz także koczowniczy żywot na pustyni, dzielić 

jego marzenia oraz namiętności. 

Nie miałabym z tym najmniejszego problemu, uznała Mariella i 

spojrzała z ukosa na wiekową damę. Co ona knuje? Madame Ravel 

popatrzyła na nią z miną niewiniątka. Zmieniła temat i z prawdziwym zna-

wstwem opowiadała barwnie o życiu nomadów. Mariella słuchała jak 

urzeczona. 

- Madame, zapewniam, że nie musi pani dotrzymywać mi 

towarzystwa - przekonywała Mariella. Nadal używała form 

grzecznościowych, chociaż pani Flavel zwracała się do niej po imieniu. 

Fleur leżała w wózku i bawiła się paluszkami u nóg. Mariella 

przypięła do stojących przed nią sztalug duże zdjęcia koni księcia. Sama 

przygotowała dokumentację fotograficzną. 

RS

background image

 

93

 

Starsza pani była nieugięta. 

- Xavier po to mnie tutaj ściągnął, żebym dotrzymywała ci 

towarzystwa, więc będziemy nierozłączne -przypomniała. 

- Zanudzi się pani na śmierć, obserwując mnie przy pracy - jęknęła 

Mariella. 

- Nigdy się nie nudzę. Mam robótkę, książki, gazety. Koło południa 

Ali zawiezie nas do rezydencji na lekki posiłek i krótką drzemkę. Siesta 

jest tu obowiązkowa, kochanie. 

Mariella umilkła. Wolała nie dyskutować z madame Flavel, lecz 

obiecała sobie, że nie będzie żadnych popołudniowych drzemek. Chciała 

jak najszybciej skończyć fresk, co oznaczało, że powinna malować przez 

cały dzień. Miała już wizję całości. Po chwili była całkiem zaabsorbowana 

pracą. 

Postanowiła odejść od schematu i zrezygnować z przedstawienia toru 

wyścigowego. Na jej fresku tłem dla galopujących koni będą fale oceanu, 

z których miały się wyłaniać rozpędzone rumaki. Takie zestawienie 

niewątpliwie zachwyci mieszkańców pustynnego kraju, gdzie każda kropla 

wody jest na wagę złota. Taką miała nadzieję. Jego Wysokość był 

zachwycony tą sugestią. 

Odłożyła pędzel, gdy zdrętwiały jej palce. Madame Flavel drzemała 

w wygodnym fotelu, opierając stopy na podnóżku. Ali zadbał o jej 

wygodę. Chrapała cicho. Zaciekawiona Fleur nadstawiała uszu. 

Mariella uśmiechnęła się, otworzyła butelkę wody mineralnej, 

pociągnęła spory łyk, napoiła małą i zaraz pomyślała o jej matce. Gdzie 

jest Tania? Dlaczego nie dzwoni? 

RS

background image

 

94

 

W drzwiach prowadzących do korytarza pojawiła się Hera, a za nią 

wszedł Ali. 

- O Boże! To już pora obiadu? - zapytała madame Flavel, otwierając 

oczy. 

Mariella niechętnie spakowała rzeczy. Zamiast wracać do rezydencji 

wolałaby dalej pracować, ale zdawała sobie sprawę, że starsza pani musi 

odpocząć. Nie miała sumienia trzymać jej przez cały dzień w książęcych 

stajniach. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

95

 

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

 

Urocza madame Flavel okazała się damą o żelaznej woli. 

Zapowiedziała, że sjesty będą i postawiła na swoim. Mariella, chcąc nie 

chcąc, musiała wziąć pod uwagę jej życzenia. Z końcem tygodnia miała 

serdecznie dość ciągnących się godzinami przerw w pracy, rozmów o 

rzekomym podobieństwie charakterów jej i Xaviera oraz popołudniowych 

drzemek. 

Około drugiej madame Ravel smacznie spała w swoim pokoju, a 

zdesperowana Mariella nerwowo spacerowała po ogrodzie. Chciała wrócić 

do malowania. Przystanęła i zmarszczyła brwi. Po chwili namysłu podjęła 

decyzję. Wróciła do sypialni, zapakowała Fleur do wózka i posłała po 

Alego, który, nie mrugnąwszy okiem, zawiózł ją do książęcych stajni i 

uprzejmie otworzył drzwi, kiedy wysiadała. Panował okropny upał, ale 

kryty wybieg był klimatyzowany. Radosna i wypoczęta, Mariella 

popatrzyła z czułością na śpiącą Fleur, a następnie ochoczo zabrała się do 

pracy. 

Szło jej doskonale, lecz po pewnym czasie musiała przerwać na 

chwilę, ponieważ bolały ją ramiona. Spojrzała znowu na siostrzenicę i 

przeżyła szok. Obok wózka stał Xavier. 

Pokonując opór zesztywniałych mięśni, podeszła na skraj 

rusztowania. Zbyt długo pracowała, stojąc niemal bez ruchu. 

- Co tutaj robisz? - spytała zaczepnie, starając się ukryć zakłopotanie, 

które ją ogarnęło, kiedy go zobaczyła. 

RS

background image

 

96

 

- Zdajesz sobie sprawę, jak zdenerwowała się Cecilie, kiedy pojęła, 

że zlekceważyłaś moje zalecenia? -spytał oschle. 

Mariella unikała spojrzenia szarych oczu. Szczerze lubiła cioteczną 

babkę Xaviera, więc posmutniała na myśl, że sprawiła jej przykrość. 

- Bardzo przepraszam. Szkoda, że tak się przejęła moją 

nieobecnością - odparła znużonym głosem i bezradnie pokręciła głową. 

Znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Rzecz jasna, popołudniowa sjesta była 

jej nie na rękę, z drugiej strony jednak czuła się podle, bo starsza pani 

martwiła się z jej powodu. - Przyrzekłam, że postaram się jak najszybciej 

skończyć fresk. Twoja ciotka jest w podeszłym wieku i dlatego po 

południu chce odpoczywać, a ja wolałabym malować. Xavier, wierz mi 

albo nie, lecz w moim środowisku zawodowa reputacja jest ważniejsza niż 

wszelkie świadectwa moralności, więc muszę ją utrzymać. 

- W takim razie czemu nie zwróciłaś się z tym do mnie, zamiast 

chyłkiem wymykać się z willi jak smarkula, która tylko czeka, żeby moja 

stara ciotka ucięła sobie drzemkę. 

Mariella spochmurniała. Jego uwagi brzmiały sensownie. Każdy 

przyznałby mu rację, gdyby przysłuchiwał się tej rozmowie. 

Szybko się zreflektowała. Miałaby prosić o pomoc Xaviera? I kto to 

mówi! 

- Trudno powiedzieć, żeby twoje zachowanie i kąśliwe uwagi 

stanowiły zachętę do szukania pomocy. Nie można także powiedzieć, 

żebym cieszyła się twoją sympatią - przypomniała mu, starając się 

rozluźnić boleśnie napięte mięśnie. Uznała, że czas zejść z rusztowania i 

trochę pospacerować. 

RS

background image

 

97

 

Xavier mamrotał coś niewyraźnie, a po chwili odparł 

przepraszającym tonem: 

- Ciotka nie chce przyjąć do wiadomości, że jest mocno starszą 

panią, więc... - Przerwał, podbiegł do rusztowania i rzucił ostrzegawczo: - 

Uważaj, zaraz spadniesz! 

Rusztowanie zachwiało się niebezpiecznie. Mariella daremnie 

próbowała odzyskać równowagę. Omal nie upadła, lecz Xavier porwał ją 

na ręce, a potem ostrożnie postawił na podłodze. Zakręciło jej się w 

głowie, więc przymknęła oczy i oddychała głęboko. 

- Mariello! Co ci jest? Źle się czujesz? - słyszała pełen niepokoju 

głos. - Uderzyłaś się? 

Mariella otworzyła oczy. 

- Nie, wszystko w porządku - wykrztusiła, mimo woli spoglądając na 

jego usta. Gdyby ją pocałował... 

Xavier wpatrywał się w nią z dziwnym wyrazem twarzy. Uniosła 

dłoń i pogłaskała go po policzku. Poczuła, że drży i wstrzymuje oddech, 

zaskoczony łagodną pieszczotą. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje, więc 

przytuliła się do niego. Czuły pocałunek był dla niej całkowitym 

zaskoczeniem. Zamiast burzy zmysłów -bezmiar łagodności. Zatraciła się 

w nowych odczuciach. Gdy Xavier odsunął się nagle, westchnęła zawie-

dziona. 

W tej samej chwili usłyszała odgłos kroków, jakby ktoś szedł 

korytarzem. W drzwiach stanął Ali. Zbliżył się do Xaviera. Usłyszała ich 

przyciszone głosy. Po chwili wrócił do niej. 

- Musimy natychmiast jechać do rezydencji. 

RS

background image

 

98

 

- Co się stało? - spytała zaniepokojona. - Twoja ciotka źle się czuje? 

Zdenerwowana, chciała zebrać swoje rzeczy, ale Xavier rzucił 

oschle: 

- Zostaw to. 

Wziął na ręce Fleur, Ali pchał wózek. Mariella była przerażona. 

Obawiała się na serio o zdrowie madame Flavel. Na pewno okropnie się 

zdenerwowała, kiedy odkryła jej nieobecność. Mariella wyrzucała sobie 

lekkomyślność i brak wrażliwości. 

Po wyjściu z książęcych stajni Xavier milczał uparcie. Gdy 

przyjechali do rezydencji, zaprowadził ją do największego salonu 

urządzonego z takim przepychem, że w pierwszej chwili zaparło jej dech 

w piersiach. Ledwie ochłonęła, wzrok jej padł na dwoje ludzi, ramię przy 

ramieniu stojących obok kominka. Mieli przerażone miny. 

- Tania! - szepnęła Mariella. 

Jej siostra wyglądała świetnie: opalona, zadbana, świetnie ubrana. 

Krótka spódnica i skąpy top podkreślały nienaganną sylwetkę. Tania 

zmieniła uczesanie, zrobiła pasemka. Trzeba było wielu starań dobrego 

fryzjera, żeby jej włosy sprawiały wrażenie lekko potarganych. 

Wypielęgnowane paznokcie rąk i nóg były starannie pomalowane 

błyszczącym lakierem. Istna Barbie, ale Mariellę bardziej interesował 

stojący obok niej mężczyzna, trochę niższy od Xaviera i mocniejszej 

budowy. Od razu dostrzegła rodzinne podobieństwo. Z pewnością był to 

Khalid, ojciec Fleur. 

- Khalidzie - rzucił oschle Xavier, na moment skłaniając głowę. - A 

to jest zapewne... 

RS

background image

 

99

 

- Moje żona - wpadł mu w słowo Khalid i ścisnął mocno rękę Tani. - 

Trzy dni temu wzięliśmy ślub. 

- Wierz mi, Ella, osłupiałam, gdy w Kingston mój Khalid wszedł na 

pokład. Z początku w ogóle nie chciałam się z nim zadawać, ale nie dawał 

za wygraną i w końcu... 

Od niespełna doby Mariella wiedziała, że siostra wyszła za Khalida. 

Siedziały teraz w ogrodzie przylegającym do kobiecego skrzydła. Tania 

opowiadała szczegółowo o spotkaniu z ukochanym i ślubie. Fleur leżała w 

wózku i gaworzyła pogodnie. 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś, kiedy do ciebie dzwoniłam? - 

wypytywała Mariella. 

- Najpierw nie miałam pojęcia, jak to się skończy. 

- Tania spojrzała na nią przepraszająco. - Zrozum, Khalid był uroczy, 

zapewniał, że mnie kocha i okropnie żałuje tego, co się stało, ale... Potem 

odsłuchałam twoją wiadomość i dowiedziałam się, że zamieszkałaś w 

rezydencji Xaviera, więc spanikowałam. Gdybyś się wygadała, ten 

człowiek pewnie znalazłby jakiś sposób, żeby nas znowu rozdzielić. 

- Strasznie się o ciebie martwiłam - powiedziała z wyrzutem 

Mariella. 

Tania zaczerwieniła się i odparła przepraszająco: 

- Miałam próbować z zespołem i dawać codziennie dwa koncerty. 

Straszna harówka, co? Miałam nadzieję, że tak to sobie wytłumaczysz. Nie 

przyszło mi do głowy, że zadzwonisz do szefa. Nie gniewaj się: było, 

minęło. Teraz jest super. Podoba ci się mój pierścionek zaręczynowy? - 

Błysnęła siostrze przed oczyma ogromnym brylantem. 

RS

background image

 

10

- Bardzo - odparła pobłażliwie Mariella. 

- Ella, nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa -westchnęła radośnie 

Tania. - Cudownie zajmowałaś się Fleur. - Wyjęła małą z wózka i 

cmoknęła ją w policzek. 

- Mamusia strasznie za tobą tęskniła, mój skarbie. Tata i ja nie 

możemy się doczekać, kiedy znów będziemy cię mieli tylko dla siebie. 

Mariella nagle posmutniała, ale milczała, żeby nie urazić siostry, 

choć była przerażona rychłym rozstaniem z Fleur. 

- Fantastycznie - wykrztusiła, zdobywając się na wymuszony 

uśmiech. Tania jeszcze bardziej się rozpromieniła. - Zamierzacie 

wyjechać? Kiedy? 

- Jutro! Wszystko załatwione. Khalid nalegał, żebyśmy wpadli do 

Zuranu, bo chciał osobiście zawiadomić Xaviera o naszym ślubie, no i 

zabrać Fleur. 

- Oczywiście - mruknęła bez przekonania Mariella. 

Była okropnie zmęczona. Napięte mięśnie ramion i karku nadał 

bolały, gdy siedziała obok sadzawki w ogrodzie kobiecego skrzydła 

rezydencji. Pracowała jak szalona nad freskiem dla księcia i teraz była już 

pewna, że wkrótce dzieło będzie gotowe. Na pewno skończy przed 

terminem. 

Zbierała się już do odejścia, gdy książę przyjechał, żeby sprawdzić, 

jak postępuje praca. 

- Znakomite! Robi wrażenie - z wielkim zapałem chwalił malowidło. 

- Po prostu chwyta za serce. 

RS

background image

 

10

- Miło mi to słyszeć - odparła spokojnie, lecz w głębi serca cieszyła 

się jak dziecko. 

Szczere komplementy to prawdziwa radość, ale jestem tak znużona, 

że nie chce mi się nawet jeść kolacji, pomyślała, masując obolały kark. 

Znieruchomiała, widząc Xaviera, który szedł w jej stronę ogrodową alejką. 

- Wracam od Jego Wysokości. Rozmawiałem z nim - powiedział. - 

Koniecznie chciał mi pokazać twoje dzieło. Był nim zachwycony. 

Doskonale go rozumiem. Fresk jest znakomity. 

Mariella oniemiała, słuchając pochwał, które były dla niej 

całkowitym zaskoczeniem. Popatrzyła na niego. Od razu spostrzegł, że 

turkusowe oczy są smutne, pozbawione blasku i mocno podkrążone. 

- Masz wiadomości od siostry? Rozmawiałyście o Fleur? - 

wypytywał. 

Bała się, że głos jej zadrży, więc tylko w milczeniu pokręciła głową, 

ale zaraz skrzywiła się, bo mięśnie karku dokuczały jej okropnie. Bystre 

oko Xaviera spostrzegło ten grymas. 

- Coś cię boli, prawda? - zapytał natychmiast. 

- Nic poważnego. Mięśnie mam napięte - odparła. 

- Aha! Gdzie? Pokaż mi. 

Nie czekając na odpowiedź, usiadł obok niej i delikatnie przesunął 

dłońmi po jej ramionach i barkach. 

- Siedź spokojnie - upomniał ją, gdy odruchowo próbowała się 

odsunąć. - Nic dziwnego, że odczuwasz ból. Twoje mięśnie są twarde jak 

supły. Za dużo od siebie wymagasz. To nie praca, tylko niewolnicza 

harówka. Za bardzo bierzesz sobie do serca potrzeby innych ludzi i dlatego 

RS

background image

 

10

pozwalasz się wykorzystywać. Oni wiedzą, że masz wybujałe poczucie 

odpowiedzialności! 

Mariella natychmiast odwróciła głowę. 

- I kto to mówi? - odcięła się z uśmiechem. Przez chwilę bez słowa 

patrzyli sobie w oczy. Coraz lepiej poznawała tego mężczyznę, 

odkrywając w nim wiele nowych cech, więc siłą rzeczy musiała zmienić 

opinię, którą o nim miała. 

Xavier po raz kolejny uświadomił sobie, jak bardzo skrzywdził 

Mariellę niepochlebną oceną. Była zupełnie inna, niż mu się wydawało. 

- Siostra powinna do ciebie zadzwonić - mruknął. Poczuła się 

urażona, więc odruchowo napięła mięśnie i stanęła w obronie Tani. 

- Jest matką Fleur. W żadnej sprawie nie musi pytać mnie o zdanie. 

Wyjazd we trójkę to świetna okazja, aby Tania i Khalid przywykli do 

myśli, że stanowią rodzinę. Powinni teraz dużo czasu poświęcać Fleur. 

- Ja też tęsknię za małą - mruknął Xavier. Jego wyznanie zaskoczyło 

Mariellę. - Szczerze mówiąc, sądzę, że lepiej by się czuła tutaj, w dobrze 

znanym otoczeniu. Nie powinni jej ciągać po modnych uzdrowiskach. Mo-

im zdaniem, gonią za przyjemnościami, a dziecko zostawiają w hotelu z 

opiekunką. 

- Niesprawiedliwie ich oceniasz - oburzyła się Mariella. 

- Znam upodobania ich obojga. Gdy Khalid wróci, zamierzam jasno i 

wyraźnie dać mu do zrozumienia, że Fleur potrzebny jest prawdziwy dom. 

To jej da poczucie bezpieczeństwa. 

RS

background image

 

10

Mariella pomyślała, że Xavier byłby wspaniałym ojcem. 

Zreflektowała się natychmiast, bo wiedziała, że on nie chce założyć 

rodziny. 

- Staraj się rozluźnić. Wtedy ból ustąpi - poradził jej cicho. 

Powoli ogarniało ją uczucie błogości. Rozgrzane mięśnie przestały 

dokuczać, a zmęczenie ustępowało. Czuła przyjemne oszołomienie 

wywołane nie tyle masażem, co bliskością Xaviera. 

Z każdym dotknięciem budziły się w niej śmielsze pragnienia. 

Zadrżała, gdy przesunął dłonią po jej plecach. 

- Mariello... - powiedział głosem stłumionym i lekko schrypniętym. 

Czuła na ramieniu jego ciepły oddech. Z wrażenia dostała gęsiej skórki. 

Nie śmiała odwrócić głowy i bała się do niego odezwać. Nagle 

obrócił ją, szukając rozchylonych warg. Zadrżała uradowana, gdy 

przemknęła ją fala nagłej rozkoszy. Ani myślała się opierać, więc pozwolił 

sobie na odważniejsze pieszczoty. Oboje zapomnieli o bolących mięśniach 

i leczniczym masażu. Marzyły im się zupełnie inne przyjemności. 

Xavier opamiętał się pierwszy. Zaprosił Mariellę do swojego domu 

w trosce o jej reputację. Została powierzona jego opiece, należała do 

rodziny. Gdyby poważnie traktował swoje obowiązki, nie śmiałby jej 

tknąć. 

Jęknęła rozpaczliwie, gdy się odsunął. 

- Wybacz. Jestem ci winien przeprosiny... Raz już zachowałem się 

wobec ciebie... niewłaściwie - powiedział zduszonym głosem. - Wygląda 

na to, że powtarzam tamten błąd. Obiecuję, że nigdy więcej się tak nie 

zapomnę. 

RS

background image

 

10

Wstał i odszedł, a Mariella daremnie próbowała odgadnąć, czy jego 

słowa miały ją uspokoić, czy też stanowiły ostrzeżenie. Była kompletnie 

wytrącona z równowagi, gardło miała ściśnięte. Nie odezwała się, nie 

zawołała Xaviera, ponieważ nie była w stanie wykrztusić ani słowa. 

Odprowadziła go spojrzeniem, gdy szedł przez ogród do małych, ledwie 

widocznych drzwi, które prowadziły do jego prywatnych apartamentów. 

Tylko on miał do nich klucz. 

Xavier długo spacerował po swoim gabinecie. W końcu podjął 

decyzję. Nie ufał sobie i mimo obecności ciotki bał się przebywać z 

Mariellą pod jednym dachem, ponieważ jej pragnął. Powinien uciec jak 

najdalej, a najlepszym miejscem była pustynna oaza. Najwyższy czas tam 

wrócić. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

10

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

 

- Xavier już prawie tydzień siedzi w tej swojej oazie. 

Mariella skupiła się na pracy. Wolała nie dyskutować na ten temat z 

madame Flavel. I tak była trochę wytrącona z równowagi, bo parę dni 

temu książę przyprowadził do stajni żonę i dzieci, żeby im pokazać fresk. 

Widok czwórki ciemnowłosych i czarnookich dzieci skupionych wokół 

rodziców obudził w Marielli bolesną tęsknotę. 

Rozpaczliwie chciała urodzić dziecko, a rozstanie z Fleur nie było 

jedynym powodem uporczywego pragnienia. Wkrótce po narodzinach 

małej uświadomiła sobie, że biologiczny zegar tyka coraz głośniej. Potrze-

ba macierzyństwa nie dawała jej spokoju, powracała w snach i na jawie. 

Dopiero teraz zrozumiała, czemu tak bardzo pożądała Xaviera. 

Instynktownie rozpoznała w nim mężczyznę zdolnego dać jej zdrowe, 

piękne dziecko. Kiedy uświadomiła sobie, czemu tak ją pociągał, 

odzyskała względny spokój, bo najbardziej lękała się nieszczęśliwej mi-

łości. Gdyby zakochała się w Xavierze, byłaby to dla niej prawdziwa 

katastrofa. Teraz miała pewność, że emocjonalne bariery pozostały 

nienaruszone, choć sama świadomość, że odczuwała i nadal odczuwa 

gwałtowne pożądanie, także wydawała się niepokojąca. Pojawiło się 

jednak logiczne wyjaśnienie: Mariella podświadomie wybrała Xaviera na 

ojca swojego dziecka. 

Wyjaśnienie było sensowne i przekonujące. Co więcej, przypomniała 

sobie niedawno o pewnym artykule, w którym pisano, że od 

niepamiętnych czasów kobiety instynktownie rozglądają się za 

RS

background image

 

10

mężczyznami zdolnymi przekazać potomstwu geny ułatwiające 

przetrwanie w trudnym środowisku. Najwyraźniej podświadomość 

Marielli rozpoznała je u Xaviera, i stąd taka silna potrzeba, żeby z nim 

być. 

- Xavier dzwonił. Pozostanie w oazie jeszcze tydzień - oznajmiła z 

lekkim westchnieniem madame Flavel podczas kolacji. - Pewnie nudzisz 

się tutaj, chérieŻadnych atrakcji. Tylko praca i towarzystwo starej 

kobiety... 

- Ależ skąd! - sprzeciwiła się Mariella. 

- Non? Ale brak ci la petite bébéprawda? Teraz Mariella 

westchnęła. 

- Owszem. 

- Powinnaś chyba postarać się o własne maleństwo 

- odparła współczująco Cecilie. - Ogromnie żałuję, że nie wydałam 

na świat dziecka. Tego jednego zazdrościłam siostrze. Muszę przyznać, że 

nie rozumiem, dlaczego młodzi ludzie tacy jak ty i Xavier stanowczo 

odżegnują się od małżeństwa i życia rodzinnego, chociaż od razu widać, że 

bylibyście świetnymi rodzicami. Nawiasem mówiąc - madame Flavel 

zgodnie ze swoim zwyczajem nagle zmieniła temat - za ciężko pracujesz 

nad freskiem. Powinnaś odpocząć przez kilka dni. Dobrze by ci to zrobiło. 

Mariella podzielała jej opinię, ale nie powiedziała tego na głos. Fresk 

był na ukończeniu. Uzupełniała go, starając się dopieścić dzieło w każdym 

szczególe. Chciała uczynić je doskonałym, ale przed ostatnim po-

ciągnięciem pędzla rzeczywiście należała jej się chwila oddechu, żeby 

mogła świeżym okiem spojrzeć na malowidło. Ale jak spędzić wolne dni? 

RS

background image

 

10

Więcej przebywać z madame Flavel? Marzyć skrycie o własnym dziecku? 

Wyobrażać sobie namiętne sam na sam z Xavierem? Przecież 

zapowiedział, że to, co było między nimi, więcej się nie powtórzy. Z 

drugiej strony jednak niewątpliwie był pod jej urokiem, więc gdyby się 

bardziej postarała, zachęciła go, uwiodła... Wiedziała, jak go rozpalić do 

tego stopnia, żeby stracił panowanie nad sobą i zapomniał o 

uprzedzeniach. Uświadomiła sobie, że takie intymne spotkanie to dla niej 

realna szansa na własne dziecko. 

Gorączkowo zastanawiała się nad tym podczas kolacji. Kiedy 

skończyły posiłek, madame Flavel poszła do swojej sypialni, a Mariella 

spacerowała po ogrodzie. Jaka szkoda, że Xavier wyjechał, pomyślała. 

Gdyby tu był, zaraz poszłaby do niego. I co dalej? Miała poprosić, żeby się 

z nią przespał i zrobił jej dziecko? 

Już widziała jego minę. Nie ma mowy, żeby przystał na taką 

propozycję. 

A właściwie dlaczego miałaby prosić? Kobieta ma swoje sposoby, 

potrafi wzbudzić pożądanie. Xavier nie był z kamienia... 

Problem w tym, że go tu nie ma. Pojechał na pustynię. 

Oaza... Mariella przymknęła powieki i oczyma wyobraźni ujrzała go 

wśród palm, w namiocie, w sypialni... 

Mariella ze złością odrzuciła szkicownik. Zagryzając wargę, 

popatrzyła na swoje rysunki. Machinalnie, uporczywie szkicowała dzieci o 

rysach Xaviera. Przez całą noc prawie nie spała, a kiedy zapadała w 

drzemkę, nawiedzały ją erotyczne sny z nim w roli głównej. Budziła się, 

płacząc z tęsknoty. 

RS

background image

 

10

Po chwili układała w głowie śmiały plan. Nie przyszła góra do 

Mahometa, więc Mahomet przyjdzie do góry. Postanowiła jechać na 

pustynię, ale musiała dobrze przygotować się do tej wyprawy. Następnego 

dnia zajrzy do sklepów z markowymi kosmetykami oraz dobrą bielizną. 

Nie miała pojęcia, czego szukać, ale postanowiła naradzić się z 

ekspedientkami. One będą wiedziały, czego jej potrzeba. 

Kompletowanie rynsztunku uwodzicielki okazało się bardziej 

męczące, niż sądziła. Gdy po udanych zakupach wróciła do rezydencji, 

całkiem opadła z sił. Była teraz szczęśliwą posiadaczką flakonu perfum z 

kompozycją zapachową przygotowaną specjalnie dla niej oraz markowego 

balsamu, po użyciu którego skóra na całym ciele stawała się gładka 

niczym jedwab. Uległa nieodpartej pokusie i kupiła sobie nową bieliznę. 

Gdy wtajemniczyła sprzedawczynię w swój śmiały plan, ta radziła kupić 

haremowe szarawary z muślinu, lecz Mariella nie odważyła się na taką 

ekstrawagancję. Wybrała skromną i pełną kobiecego uroku francuską 

bieliznę, która miała tę niewątpliwą zaletę, że można ją było nosić pod 

dżinsami i T-shirtem. 

Pakowanie zajęło niewiele czasu. Napisała list do madame Flavel, 

wezwała Herę i poleciła oddać go, kiedy starsza pani obudzi się z drzemki. 

Nie chciała jej trzymać w niepewności, więc napisała, że wyjeżdża na 

pustynię, bo musi omówić z Xavierem kilka pilnych spraw. 

Wezwała taksówkę i pojechała do wypożyczalni, gdzie czekał na nią 

duży dżip. Tym razem od razu włączyła radio, znalazła program nadający 

wiadomości i wysłuchała prognozy pogody. Nie było w niej ani słowa o 

burzach piaskowych. 

Odetchnęła głęboko i uruchomiła silnik. 

RS

background image

 

10

Xavier zaklął cicho, odsunął laptop i wstał. Dłuższa wyprawa do 

oazy miała przynieść mu ulgę, lecz daremnie łudził się, że z dala od 

Marielli przestanie o niej myśleć. Rozstanie sprawiło, że nieustannie miał 

ją przed oczyma. To wcale nie byłoby takie męczące, ale pamięć 

sprzysięgła się przeciwko niemu wraz z wyobraźnią, podsuwając 

zmysłowe wizje. 

Na szczęście jego plemię obozowało teraz zaledwie trzydzieści 

kilometrów od oazy, więc pod wpływem nagłego impulsu postanowił 

wybrać się tam w odwiedziny. Pobyt w bezludnej oazie nie przyniósł 

ukojenia. Gdziekolwiek spojrzał, wszędzie widział Mariellę. Dzieliła ich 

kulturowa przepaść, ale posiadali też wiele podobnych cech. Tak samo jak 

on miała silne poczucie odpowiedzialności, niełatwo ulegała porywom 

serca i zmysłów, a gdyby się z kimś związała, na pewno byłaby z nim do 

końca życia. Zastanawiał się, czy i ona tęskni za taką bliskością, która 

prawie była im dana, gdy siedzieli razem w ogrodzie. Bał się do tego 

przyznać, ale miał wrażenie, że nie chodziło wyłącznie o fizyczną rozkosz. 

Jego uczucia wydawały się o wiele bogatsze, głębsze, duchowe. A 

Mariella? Czy zdolna jest pokochać tak mocno, żeby zaakceptować jego 

powinności wobec plemienia i trudne przywództwo wymagające 

prawdziwego poświęcenia? Nie wiedział, czy odważy się powiedzieć jej o 

swoich uczuciach. Czy wyzna miłość? A z drugiej strony jak by się czuł, 

gdyby, idąc za głosem serca, porzucił drogę obowiązku? 

Wyłączył komputer i sięgnął po kluczyki do auta. 

Mariella zdawała sobie sprawę, że nigdy w życiu nie była taka 

zdenerwowana. Ostrożnie jechała usianym kamieniami wyschniętym 

korytem pustynnej rzeki. 

RS

background image

 

11

W oddali zobaczyła namiot i serce zabiło jej mocniej, jakby miało 

wyskoczyć z piersi. Nagle ogarnął ją strach. A jeśli Xavier okaże się 

odporny na uwodzicielski czar i każe jej odjechać? 

Przez moment kusiło ją, żeby zawrócić. Może lepiej wrócić do 

rezydencji? Natychmiast przypomniała sobie, że w ogrodzie omal nie 

doszło między nimi do zbliżenia. Gdyby Xavier nie opamiętał się w 

ostatniej chwili, znów byliby kochankami. Pragnął jej i otwarcie przyznał 

się do tego. 

Miała nadzieję, że lada chwila zobaczy go u wejścia do namiotu, ale 

spotkało ją rozczarowanie. Ani śladu Xaviera! 

Pocieszała się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 

Lepiej niech siedzi w środku, to nie każe jej od razu wrócić do miasta. 

Zaparkowała samochód, wysiadła i otworzyła bagażnik, żeby wyciągnąć 

rzeczy. Znieruchomiała na moment, wpatrzona w ogromny namiot. 

Szkoda, że nie zaplanowała wyjazdu tak, by przybyć tutaj po 

zmroku. Pod osłoną nocy łatwiej byłoby grać rolę uwodzicielki. 

Dźwigając ciężką torbę, śmiała się w duchu. No i proszę! Szybko 

odnalazła się w roli zmysłowej kusicielki. Odetchnęła głęboko i 

postanowiła odważnie stawić czoło życiowemu wyzwaniu. 

Pięć minut później z rezygnacją przyjęła do wiadomości, że Xavier 

nie wyszedł jej na spotkanie, bo nie ma go w oazie. Samochód zniknął. 

Ogarnęło ją potworne rozczarowanie. Gdzie on się włóczy? Może 

zmienił zdanie i pojechał do domu, chociaż powiedział ciotce, że planuje 

tu zostać jeszcze tydzień. Cóż za ironia losu! Po tylu staraniach kompletne 

fiasko! Za bardzo się pospieszyła. Byłoby lepiej, gdyby siedziała w 

RS

background image

 

11

rezydencji, czekając na jego powrót. Zwątpiła, że uda jej się zrealizować 

plan. 

Nagle przypomniała sobie, że na stole w salonie widziała przenośny 

komputer. Xawier nie zostawiłby go w oazie, gdyby rzeczywiście 

zamierzał przenieść się do miasta. 

Wielkie czerwone słońce chyliło się ku zachodowi. Wkrótce będzie 

ciemno. Mariella postanowiła zostać w oazie i czekać na niego. Nie 

odważyłaby się nocą jeździć po pustyni. 

Poszła do kuchni po butelkę wody, bo w gardle jej zaschło. Napiła 

się i przesunęła dłonią po ramieniu. Pod palcami wyczuła piasek. Skóra 

była szorstka. Kusicielki nie powinny włóczyć się po diunach, pomyślała 

ironicznie. Oczy ją bolały, więc na pewno były zaczerwienione i 

spuchnięte po długiej jeździe w oślepiającym słońcu. Nie tak ma wyglądać 

uwodzicielska syrena. Ogarnęło ją zniechęcenie. Była prawie pewna, że 

Xavier nie podda się jej wątpliwemu urokowi. 

Zmarkotniała i powlokła się do salonu, ale w połowie drogi zmieniła 

zdanie i zajrzała do sypialni. Westchnęła ciężko, rozglądając się wokół. 

Nagle zatęskniła za Xavierem bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Niemal 

czuła jego gorące pocałunki. Zakręciło jej się w głowie. Widziała go 

oczyma wyobraźni: ciemna czupryna, silne ramiona, śniada skóra... 

Muszę wziąć prysznic, a potem do łóżka, pomyślała, odzyskując 

panowanie nad sobą. 

- Szczęśliwej podróży, Ashar. - Xavier uśmiechnął się smutno, 

obejmując wiekowego mężczyznę. 

RS

background image

 

11

Inni współplemieńcy rozeszli się już do swoich zajęć. Metodycznie 

zwijali obóz, szykując się do powolnej wędrówki przez pustynię. 

- Jedź z nami - odparł Ashar. 

- Nie tym razem. - Xavier pokręcił głową. 

Zewsząd dobiegały znajome odgłosy obozowej krzątaniny i cicha 

muzyka dzwonków przy wielbłądziej uprzęży. Dobrze znał te dźwięki 

towarzyszące odjazdowi. Jego ludzie chętnie podróżowali nocą, kiedy 

robiło się chłodno, a w ciągu dnia pozwalali wielbłądom odpocząć. 

Ashar zmierzył go bystrym spojrzeniem piwnych oczu. Znał dziadka 

Xaviera i jego ojca. Szanował ich potomka jako przywódcę swego 

plemienia, ale miał dla niego również ojcowskie uczucia. 

- Coś cię dręczy? Może chodzi o kobietę? Wszyscy ucieszyliby się, 

gdybyś wziął sobie żonę, która da ci synów gotowych z czasem przejąć 

schedę po tobie, twoim ojcu i dziadku. 

- To nie jest takie proste, Ashar - odparł Xavier. 

- Dziwisz się? Tak to bywa. Pewnie lękasz się, że ta kobieta nie 

uszanuje naszej tradycji i każe ci wybierać między nią i plemieniem, tak? 

Znam cię dobrze, Xavier, i wiem, że w twoim sercu nie ma miejsca dla 

kogoś takiego. Powinieneś zaufać temu, co kryje się tutaj - powiedział, 

kładąc rękę na piersi - zamiast kierować się wyłącznie tym. - Dotknął 

swojej głowy, a Xavier uśmiechnął się smutno. Ashar nie miał pojęcia, jak 

trudno było mu teraz panować nad uczuciami. 

Czekał, aż współplemieńcy ruszą w drogę. Kiedy zniknęli za 

pustynnymi diunami, wsiadł do dżipa i pojechał do oazy. 

RS

background image

 

11

Ostro zakończony sierp księżyca lśnił na niebie w otoczeniu 

migotliwych gwiazd, które przypominały brylanty ułożone na szafirowym 

aksamicie. Nocą pustynia wydawała się Xavierowi najpiękniejsza i pełna 

tajemnic. Wtedy najpełniej pojmował sens własnego dziedzictwa. Jego 

przodkowie od wielu pokoleń wędrowali pustynnymi szlakami. Przysiągł 

sobie, że kolejne generacje też będą je przemierzać. Obowiązkiem szejka 

była dbałość o podtrzymanie wielowiekowej tradycji. Nie wypełni 

obietnicy, jeśli zamknie się w klimatyzowanym gabinecie i będzie patrzył 

na świat z okien nowoczesnego biurowca. Gdyby, jak Khalid, wybrał lu-

ksusy wielkiego świata, z pewnością szybko zapomniałby o swoich 

korzeniach. Jedyny sposób, żeby ocalić godność współplemieńców i 

odwieczną tradycję to uczestniczyć w ich codzienności. Xavier dawno 

postanowił sprawiedliwie dzielić swój czas między pustynię i miasto, więc 

nie wolno mu teraz zboczyć z tej drogi. 

Ale nie mógł też sprzeniewierzyć się własnym uczuciom i zapomnieć 

o miłości do Marielli. Kiedy zdał sobie sprawę, co dzieje w jego sercu, w 

pierwszej chwili poraziła go moc tego uczucia, ale gdy ochłonął, stało się 

oczywiste, że nie jest w stanie go stłumić ani podporządkować rozumowi. 

Z daleka dostrzegł zaparkowany przed namiotem samochód i 

przyglądał mu się z ponurą miną. Nie zachęcał nikogo do odwiedzenia 

oazy, nie był też w nastroju do przyjmowania gości. 

Zmarszczył brwi i wszedł do namiotu. W środku było ciemno, ale 

znał dobrze to wnętrze i poruszał się pewnie, nie tracąc czasu na zapalanie 

lamp. Śmiało podszedł do zasłony oddzielającej korytarz od sypialni. 

Mariella spała pośrodku wielkiego łóżka. Była okropnie zmęczona, 

więc zwinęła się w kłębek jak małe dziecko. Miała na sobie obszerną szatę 

RS

background image

 

11

Xaviera otulającą miękko drobną postać. Zostawiła palącą się lampę, a 

rozproszone światło padało na jej twarz, uwydatniając owalny kształt. 

Długie, gęste rzęsy rzucały cień na policzki. Xavier poczuł znajomy 

zapach i natychmiast ogarnęło go pożądanie. 

Wsłuchany w mocne, powolne uderzenia swego serca zacisnął palce 

na sznurze podtrzymującym zasłonę przy wejściu do sypialni. Gdyby 

zachował odrobinę zdrowego rozsądku, natychmiast wziąłby Mariellę na 

ręce, zaniósł do dżipa i odwiózł do miasta, ani razu nie zatrzymując się po 

drodze. 

Puścił ciężką zasłonę, która opadła i oddzieliła ich od reszty świata, 

zamykając w ciepłym półmroku. Stanął przy łóżku i patrzył na ukochaną. 

Mariella ocknęła się z wyraźnym przeczuciem, że w jej otoczeniu 

zaszła jakaś zmiana. Nachmurzona, poruszyła się niespokojnie i otworzyła 

oczy. 

- Xavier! 

Poczuła ulgę... i ogromną tęsknotę. Odruchowo próbowała wstać, 

lecz zaplątała się w fałdach jego obszernej szaty. 

- Co ty tutaj robisz? - zapytał ostro. 

- Czekam na ciebie - odparła. - Musiałam ci powiedzieć, jak bardzo 

cię pragnę, i mam nadzieję, że ty również chcesz ze mną być. 

Spojrzała w szare oczy rozjaśnione dziwnym blaskiem i od razu 

wiedziała, że jest zbity z tropu. 

- Przejechałaś kawał drogi, żeby mi o tym powiedzieć! 

RS

background image

 

11

Nie zwracała uwagi na opryskliwy ton, bo poznała po wyrazie jego 

twarzy, że tamte słowa zrobiły na nim ogromne wrażenie. Mowa ciała 

zdradziła, co naprawdę czuł. Mariella uznała, że nadszedł czas, by posunąć 

się jeszcze dalej. 

- Nie. Słowa mi nie wystarczą. Zamierzam ci to udowodnić - 

wyjaśniła odważnie. 

Wstała i podeszła do niego, pozwalając szacie ześlizgnąć się z 

ramion i opaść na podłogę. W najśmielszych marzeniach nie 

przypuszczała, że będzie kiedyś taka dumna ze swojej nagości, tak bardzo 

świadoma mocy kobiecego uroku. Milczenie znieruchomiałego Xaviera 

było najlepszym dowodem, jak zaciekle walczy ze sobą, starając się 

trzymać na wodzy pożądanie. 

Ani drgnął, kiedy zatrzymała się przed nim. Omal nie straciła 

nadziei, ale kątem oka spostrzegła jego dłonie zaciśnięte w pięści - 

oczywisty dowód wewnętrznej walki. Próbował ukryć przed nią swoje 

reakcje. 

Wspięła się na palce i objęła dłońmi jego twarz. Nie sądziła dotąd, że 

przejęcie inicjatywy sprawi jej taką przyjemność. Popatrzyła mu w oczy, 

pożądliwie spojrzała na usta, a potem musnęła je wargami. Drugi po-

całunek był śmielszy, ale Xavier nie poddał się łatwo. Długo musiała go 

całować, nim szare oczy rozgorzały dzikim blaskiem jawnej żądzy. Dotąd 

stał jak słup soli. Pozwolił jej na pewien czas przejąć inicjatywę, ale jego 

cierpliwość szybko się wyczerpała. 

Mariella od początku wiedziała, ze Xavier nie ma zadatków na 

pasywnego kochanka. Na takim założeniu opierały się jej kalkulacje. 

RS

background image

 

11

Zadrżała z radości, gdy wreszcie zamknął ją w objęciach i pocałował 

zachłannie. 

- Trudno uwierzyć, że do mnie przyjechałaś - usłyszała jego szept. 

- Musiałam - odparła cicho. Mówiła prawdę, rzeczywiście nie miała 

innego wyjścia. Tylko on wchodził w grę. 

- Muszę z tobą być. Tak jak teraz. Chcę być twoja. Proszę - dodała 

jeszcze ciszej. - Błagam cię, Xavier. 

- To szaleństwo. Przecież wiesz, prawda? - mamrotał. - Nie jestem 

przygotowany. Ty chyba nie... - Przerwał, zasypując pocałunkami jej 

ramiona i szyję. Niecierpliwie przyciągnął ją do siebie. 

- Nie ma powodu do obaw - powiedziała. Xavier dał za wygraną. 

Kiedy wziął ją w objęcia,uwierzył całym sercem, że odtąd będą razem. Nie 

mógł pozwolić, żeby odeszła. Miał nadzieję, że będzie dzielić z nim życie, 

znajdzie dla siebie miejsce w jego świecie. Zapomniał o wątpliwościach i 

cieszył się jej bliskością. Do łóżka był tylko krok, więc osunęli się na nie, 

szepcąc czułe słowa. 

Mariella z trudem uniosła powieki. Słyszała cichy szum wody 

dobiegający z łazienki. Czuła się dziwnie ociężała i senna. 

- Nareszcie się obudziłaś! 

Zamarła w bezruchu na widok Xaviera idącego w jej stronę. Włosy 

miał wilgotne, biodra niedbale owinięte ręcznikiem. Pochylił się i 

pocałował ją. Pachniał mydłem i świeżością. Zadrżała, kiedy jej dotknął. 

Nie potrafiła oprzeć się jego męskiemu urokowi. 

RS

background image

 

11

Pocałował ją znowu, gładząc czule obnażone ramię. Długo nie 

odrywał warg od jej ust. Rozkoszowała się niespieszną, łagodną 

pieszczotą. Xavier odsunął na bok kołdrę. 

Mariella była zbita z tropu. Przyjechała tu, bo chciała mieć z nim 

dziecko. Była niemal pewna, że nie zawiodła się w swych rachubach i 

będzie matką. Posłużyła się Xavierem i dopięła swego, więc czego jeszcze 

chce? Zamiast dopraszać się o pieszczoty, powinna jak najszybciej wrócić 

do miasta, a potem dyskretnie usunąć się z jego życia. 

Xavierowi ręcznik zsunął się z bioder. Nie miała wątpliwości, że jej 

pragnie. Była dumna, że tak na niego działa. Powtarzała sobie, że natura 

jest mądra i nie zostawia niczego przypadkowi. Stąd nieodparte pragnie-

nie, żeby raz jeszcze mu się oddać. Dla większej pewności. Uczucia nie 

mają tu nic do rzeczy. 

- Po powrocie do rezydencji czeka nas poważna rozmowa. 

- Aha - przytaknęła senna Mariella, tak cudownie zaspokojona, że nie 

chciało jej się nawet unieść głowy, gdy Xavier pocałował ją czule. 

Nie mógł się na nią napatrzeć, gdy leżała na jego łóżku uśmiechnięta, 

nasycona, z półprzymkniętymi powiekami. Starał się nad sobą panować, 

ale musiał bezradnie przyjąć do wiadomości, że znowu gotów jest się z nią 

kochać. Wystarczyła iskra, żeby w nich obojgu na nowo rozgorzała żądza, 

ale najpierw musieli spokojnie porozmawiać. 

- Mariello - zaczął uroczyście, więc starała się uważnie słuchać. - 

Jestem szejkiem koczowniczego plemienia. Odpowiadam za moich 

poddanych i dlatego zawsze byłem przekonany, że nie przysługuje mi... 

prawo do swobody, którą cieszą się inni mężczyźni. Nie mogłem sobie 

RS

background image

 

11

pozwolić na związek z kobietą niezdolną pojąć, kim jestem, i 

zaakceptować ciążących na mnie powinności. Nie mogę zmienić swego 

życia ani... 

- Xavier, nie musisz mi tego tłumaczyć - zapewniła pospiesznie 

Mariella. Zrobiło jej się ciężko na sercu. Poczuła ostry, przenikliwy ból, 

chociaż sama przed sobą nie chciała przyznać, że go odczuwa. Nie chciała 

także słuchać tego, co Xavier miał jej do powiedzenia. - Żadnego 

mężczyzny nie poprosiłabym, żeby dla mnie zmienił styl życia. 

Zapewniam cię, że nie masz powodu do obaw. Nie przywiązuję większej 

wagi do tego, co między nami zaszło, i nie uważam, abyś w związku z tym 

miał wobec mnie jakieś zobowiązania. - Chcę mieć dziecko, niczego 

więcej od ciebie nie chcę, pomyślała. Rzecz jasna, on nie mógł o tym 

wiedzieć. - Szczerze mówiąc, stały związek to ostatnia rzecz, której mi po-

trzeba. - Z pozoru obojętnie wzruszyła ramionami i dodała: - Jesteśmy 

dorosłymi ludźmi. Uprawialiśmy seks, bo mieliśmy na to ochotę. 

Poszliśmy do łóżka, żeby zaspokoić pożądanie, lecz nie ma powodu, 

abyśmy z tego powodu składali sobie solenne obietnice i wiązali się na 

całe życie, zwłaszcza że nikt z nas o tym nie marzy. Wierz mi, Xavier, 

podobnie jak ty nie mam ochoty na ślub. Postanowiłam, że nigdy nie 

wyjdę za mąż - oznajmiła stanowczym tonem. 

- Co? 

Czemu tak na nią patrzył? Powinien odetchnąć z ulgą i spokojnie 

przyjąć do wiadomości jej sugestię, że poszli do łóżka jedynie po to, aby 

zaspokoić pożądanie i mieć z tego odrobinę przyjemności. Dlaczego 

spoglądał na nią tak, jakby z trudem powstrzymywał atak wściekłości? 

RS

background image

 

11

- Co ty mówisz? - usłyszała nagle jego natarczywe pytanie. - Mówisz 

jak twoja siostra, a przecież bardzo się od niej różnisz. Nie jesteś płytkim, 

głupim powierzchownym kobieciątkiem. Nie ulegasz chwilowym ka-

prysom i nie przeskakujesz z łóżka do łóżka. Żyjesz inaczej... - Pokręcił 

głową. - Bardzo się różnicie... Nie wiesz, o czym mówisz. Seks bez uczuć 

to... 

Mariella widziała, że narasta w nim gniew. Co gorsza, ze 

zdziwieniem stwierdziła, że targają nią sprzeczne uczucia. Nie potrafiła się 

w nich rozeznać. Obawy mieszały się z cierpieniem. Nie mogła pozwolić, 

żeby nią owładnęły. 

- Nie zamierzam się z tobą kłócić. Wiem, czego chcę od życia i na 

czym mi nie zależy. 

Teraz była z nim szczera, prawda? Dobrze wiedziała, czego pragnie, 

i miała nadzieję, że poprzedniej nocy Xavier nieświadomie ofiarował jej 

ten dar. 

- Mam uwierzyć, że przejechałaś taki kawał drogi, bo potrzebowałaś 

faceta do łóżka? 

- Dlaczego nie? - Wzruszyła ramionami. - W rezydencji raczej 

trudno byłoby mi przyjść do twojej sypialni - podkreśliła, starając się 

przekonująco grać rolę kobiety swobodnie traktującej łóżkowe sprawy. - 

Nadarzyła się idealna sposobność, więc z niej skorzystałam. 

Z niepokojem stwierdziła, że Xavier ma taką minę, jakby chciał ją 

zmusić, aby cofnęła swoje słowa. Zapewne to męska duma była powodem 

takiej reakcji. Faceci dość nonszalancko traktują związki z kobietami i 

RS

background image

 

12

sypiają z wieloma choć nic do nich nie czują, ale oburzają się, kiedy 

zachodzi podejrzenie, że sami zostali wykorzystani. 

Na szczęście Xavier nie wiedział, że przyszła do niego jedynie po to, 

żeby dał jej dziecko. Wolała nie myśleć, jaką tyradę usłyszałaby wówczas. 

Zapadła kłopotliwa cisza. Mariella odetchnęła z ulgą, gdy 

niespodziewanie zadzwonił telefon komórkowy. Wyszła z sypialni, żeby 

Xavier mógł swobodnie rozmawiać. Mówił po arabsku, więc nie 

rozumiała ani słowa, ale słysząc jego ton, domyśliła się, że to złe nowiny. 

Xavier potwierdził wkrótce jej podejrzenia. 

- Moi współplemieńcy mają problem. Dwaj młodzi mężczyźni 

okropnie się pokłócili. Trzeba ich natychmiast rozsądzić. Muszę jechać do 

obozowiska. 

- Nic nie szkodzi. O mnie się nie martw. Dojadę bezpiecznie do 

miasta - zapewniła Mariella. 

- Nie skończyliśmy tej rozmowy - odparł ponuro. - Wrócimy do niej, 

gdy będę w willi. 

Mariella miała inny plan. Fresk został ukończony, więc nic jej nie 

trzymało w Zuranie. Mogła spokojnie wyjechać. Najwyższy czas wrócić 

do Anglii. 

 

 

 

 

 

RS

background image

 

12

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

 

- Ella, musisz tam być! - przekonywała Mariellę jej agentka, Kate. - 

Książę poczuje się urażony, jeśli cię nie będzie. A zresztą pomyśl o tych 

wszystkich zamówieniach, które na pewno przejdą ci koło nosa, jeśli się 

nie pokażesz na wernisażu. Przez znajomych dyskretnie sprawdziłam, kto 

jest na Uście gości. Zrozum, przyjadą wszyscy ważniacy z lobby 

wyścigów konnych, a także sporo gwiazd. Doborowe towarzystwo! Jako 

autorka fresku masz szansę zostać bohaterką dnia. Potem będziesz mogła 

przebierać w zamówieniach. 

Mariella słyszała ton zniecierpliwienia w głosie Kate. Niechętnie 

przyznała jej rację. Dla nich obu to naprawdę wielka szansa. Z drugiej 

strony jednak nikt nie wiedział, że ma dwa powody, aby z obawą myśleć o 

powrocie do Zuranu. Chodziło o Xaviera, a także... 

Odruchowo spojrzała na siebie. W trzecim miesiącu nic jeszcze nie 

widać. Lekarz zapewniał Mariellę, że jest okazem zdrowia, a ciąża 

przebiega prawidłowo. Jego zdaniem, maleństwo także było w dobrej 

formie. 

Po namyśle Mariella uznała, że nie ma szans, aby Xavier odkrył jej 

tajemnicę. Co więcej, gdyby nie przyjechała do Zuranu na wernisaż swego 

fresku, wzbudziłaby podejrzenia. Zaczęłyby się plotki, ciekawscy 

wypytywaliby o nią, strzępy wiadomości dotarłyby do Xaviera... Po co jej 

taki kłopot? 

Poza tym Tania strasznie by marudziła. Liczyła na to, że się wkrótce 

spotkają. Mariella z kolei chciała zobaczyć Fleur, za którą bardzo tęskniła. 

RS

background image

 

12

Znowu pomyślała o Xavierze. Nie powinna tak się nim przejmować. 

Trzeba o nim zapomnieć; zbyt często go wspominała. Za każdym razem 

ogarniała ją obezwładniająca tęsknota. Broniła się przed nią, bo miała 

świadomość, że tak reagują zakochani, a przecież wyrzekła się miłości. 

- Musisz tam być - nalegała Kate. 

- Nie rób mi tego! Przyjedź! - błagała Tania. 

- No dobrze, poddaję się - odparła Mariella. 

- Oczywiście zamieszkasz z nami - paplała radośnie Tania, gdy 

wsiadły do luksusowej limuzyny. - Nie zabrałam Fleur, bo trochę marudzi. 

Wyrzyna jej się kolejny ząbek. Już go widać, ale mamy za sobą nieprze-

spaną noc. Nie mogę się doczekać wernisażu. To największe wydarzenie 

sezonu. Z tej okazji Khalid kupił mi zachwycającą kreację. A co ty 

włożysz? Jeśli niczego ze sobą nie przywiozłaś, będziemy razem 

buszować po sklepach. 

- Nie ma takiej potrzeby. Mam odpowiedni strój. Mariella z 

wdzięcznością pomyślała o Kate, która zabrała ją do markowego sklepu i 

pomogła wybrać elegancką suknię. Podczas przymiarki Tania na pewno 

zauważyłaby drobne zmiany i domyśliłaby się prawdy. Miała za sobą 

ciążę, więc lepiej uważać. Nawet gdyby obiecała dochować sekretu, 

mogłaby się wygadać. 

Mariella zamierzała powiedzieć Tani, że spodziewa się dziecka, ale 

wolała poczekać na odpowiedni moment. Przygotowała sobie małe 

kłamstewko o sztucznym zapłodnieniu. Ojciec nieznany, dawca z banku 

spermy. 

Spojrzała w okno i rozpoznała okolicę. 

RS

background image

 

12

- Jak daleko stąd do waszej nowej willi? - zapytała Mariella. 

Tania zasypywała ją e-mailami, w których opisywała rezydencję 

zbudowaną dla niej i Khalida. Wspominała także o przeprowadzce. 

- Od posiadłości Xaviera jeszcze parę kilometrów wzdłuż wybrzeża. 

Nie mogę się doczekać, kiedy tam osiądziemy, chociaż boję się, jak Fleur 

zniesie przeprowadzkę. Uwielbia Herę, a rezydencja Xaviera stała się jej 

domem, więc... 

- Chcesz powiedzieć, że nadal u niego mieszkacie? - upewniła się 

zaniepokojona Mariella. 

- No tak. Pisałam o przeprowadzce, ale nie dostarczono jeszcze 

naszych mebli, więc sprawa się odwleka. Ciotka Xaviera przyjechała z 

wizytą. W przeciwieństwie do mnie jesteś jej ulubienicą. Wygłasza peany 

na twoją cześć. 

Ogarnięta paniką Mariella po prostu zaniemówiła. Nie brała pod 

uwagę takiej ewentualności, a tymczasem w oddali dostrzegła już znajomą 

bryłę rezydencji w stylu mauretańskim. Najchętniej poleciłaby Alemu, 

żeby zawrócił i odwiózł ją na lotnisko, ale nie mogła się tak wygłupić. 

Gdy limuzyna zatrzymała się przed wejściem, Tania skrzywiła się i 

mruknęła: 

- Cecilie kazała mi natychmiast cię do niej przyprowadzić. Chodźmy, 

bo inaczej będzie marudzić. Gadać to ona potrafi. Wyobraź sobie, poleciła 

kucharzowi upiec magdalenki na twój przyjazd. 

Poszły razem do kobiecego skrzydła willi. 

- Służba przygotowała dla ciebie tę samą sypialnię, którą zajmowałaś 

poprzednio. My zajmujemy tu osobny apartament. Khalid nie zgodził się, 

RS

background image

 

12

żebym mieszkała w pokojach kobiecych, z dala od niego. Ja zresztą też 

bym tego nie ścierpiała! - oznajmiła buntowniczo Tania. - Ach, te lokalne 

zwyczaje! Coś okropnego! Nie rozumiem, jak Xavier może mieszkać 

wśród nomadów. Ja bym tak nie potrafiła. - Tania wzdrygnęła się. - Na 

samą myśl o takim życiu robi mi się słabo. Upał, piach i w ogóle. 

Wielbłądy śmierdzą. Ohyda! Na szczęście Khalid jest tego samego zdania. 

Nie rozumie, dlaczego Xavier bez szemrania przestrzega kilku dziwnych 

zasad ustanowionych dawno temu przez jego dziadka. Dla mnie to 

również niepojęte. Gdyby Khalid został szejkiem i głową rodziny, 

wszystko byłoby inaczej... 

- I pewnie dlatego nim nie jest - wpadła jej w słowo Mariella. 

Widząc zdumienie w oczach siostry, tłumaczyła cierpliwie: - Xavier stoi 

na straży plemiennej tradycji. Gdyby odrzucił brzemię odpowiedzialności 

za współplemieńców, ci szybko utraciliby swoją tożsamość i zapomnieli o 

dawnym stylu życia. 

- A co to za życie? Istna udręka. Wiesz, że oni zmuszają zwykłych 

ludzi, żeby co roku przez kilka tygodni włóczyli się po pustyni? Oszaleć 

można. Tradycja jest fajna, ale na zdjęciach. To nie dla mnie. Chyba nie 

sądzisz, że normalna dziewczyna zgodzi się dzielić z Xavierem takie 

niewygody. 

- Na stałe byłoby to dość męczące - przyznała Mariella po chwili 

zastanowienia - ale jako swoiste wsparcie dla człowieka, którego się 

kocha, i pomoc w osiągnięciu jego życiowych celów... Czemu nie? Raz na 

jakiś czas taki wypad na pustynię mógłby się okazać interesujący. 

RS

background image

 

12

- Co ty? Chyba ci odbiło. - Tania popatrzyła na nią z jawnym 

niedowierzaniem. - Jesteś taka sama jak Xavier. Oboje macie źle w 

głowie... 

Przerwała, bo weszły do salonu, gdzie czekała stęskniona madame 

Flavel. Ledwie Mariella zdążyła się z nią przywitać, nadszedł Xavier. 

Na jego widok doznała olśnienia. Od trzech miesięcy wmawiała 

sobie, że przeżyła bajkowy romans z szejkiem, który zaciekawił ją, ale 

pozostał obcy. Kiedy znów ujrzała Xaviera, powróciły wszystkie przeżyte 

razem chwile. Nie był już dla niej przystojnym cudzoziemcem o bujnym 

temperamencie, ale... jej mężczyzną! 

Nie potrafiła określić, co do niego czuje. Nim się w tym połapała, 

Tania zawołała pogodnie: 

- Cześć, Xavier! Właśnie mówiłam Elli, że jesteście tacy sami. Para 

nawiedzonych szaleńców. Dobraliście się w korcu maku! 

- Naprawdę? 

Mariella odniosła wrażenie, że szare oczy widzą ją na wylot. Była 

kompletnie wytrącona z równowagi. Wpatrywała się w niego i marzyła, 

żeby wziął ją w ramiona, przytulił i pocieszył. Zachowywała się jak... za-

kochana kobieta, jak chora z miłości wariatka. Nie, wykluczone! Dawno 

wyrzekła się miłości. Trzeba wziąć się w garść i walczyć z fatalnym 

zauroczeniem. Nie można ulegać zwodniczym emocjom. 

Mariella czuła się fatalnie. Do tej pory świetnie znosiła ciążę, lecz 

daleka podróż i zdenerwowanie sprawiły, że opadła z sił. Tania spostrzegła 

niepokojącą bladość siostry i natychmiast zaczęła rozmawiać o tym ze 

wszystkimi, nie wyłączając Xaviera. Komentowała jej brak apetytu i 

RS

background image

 

12

ustawiczne zmęczenie, drażliwość i zniecierpliwienie okazywane, ilekroć 

mówiło się o nadchodzącym wernisażu. Uznała w końcu, że to kaprysy ar-

tystki zatroskanej o przyszłość dzieła i albo dogadzała Marielli, albo kpiła 

z niej dobrodusznie. 

Gdy nadszedł dzień inauguracji nowego wybiegu dla koni księcia, 

Mariella tak długo szykowała się do wyjścia, że zniecierpliwiona Tania 

zaczęła ją popędzać. Wkrótce opamiętała się i z niepokojem komentowała 

bladość siostry. 

- Naprawdę źle wyglądasz. - Gdy dotarli na miejsce i szli przez 

trawnik, Mariella usłyszała tuż przy uchu głos Xaviera. Po raz pierwszy, 

odkąd przyjechała, zbliżył się do niej i zagadnął przyjaźnie: - Coś ci 

dolega? A może to wyrzuty sumienia? - ironizował. - Wyjechałaś nagle. W 

ogóle się ze mną nie pożegnałaś. Dlaczego? Spędziliśmy razem wiele 

miłych chwil. A może nadal mnie chcesz? 

- Przestań! Czemu się nade mną pastwisz? - syknęła oburzona 

Mariella. 

- Rozmawiałem dziś z twoją agentką. Uznała, że będziesz 

zachwycona, kiedy usłyszysz, co wymyśliłem. Chcę podpisać z tobą 

kontrakt. Oniemiała, kiedy wymieniłem sumę, którą gotów jestem 

zapłacić, żebyś pracowała tylko dla mnie. Chcę cię mieć... na wyłączność. 

- Proszę, Xavier... 

- O co? - szepnął łagodnie. Oboje pamiętali, kiedy słyszał od niej te 

same słowa. 

- No chodźcie! Czemu się tak wleczecie? - utyskiwała Tania. 

RS

background image

 

12

- Już idziemy! - odkrzyknął pogodnie Xavier, biorąc Mariellę pod 

rękę i szukając przejścia w tłumie gości. - Miałem z twoją siostrą kilka 

spraw do omówienia. 

Zarówno przyjęcie ogrodowe przed krytym wybiegiem dla koni, jak i 

pierwszy pokaz fresku wzbudziły ogromne zainteresowanie. To był 

prawdziwy sukces. Mariella zbierała pochwały i gratulacje. Z 

wymuszonym uśmiechem odpowiadała na komplementy i mimo fatalnego 

samopoczucia nadrabiała miną. Rozglądała się niespokojnie z obawy, że 

Xavier znów do niej podejdzie. 

- Idziemy z Khalidem coś zjeść. Przyłączysz się do nas? - zapytała 

Tania, a Mariella pokręciła głową. Od rana miała okropne mdłości. Na 

samą myśl o jedzeniu robiło jej się słabo. 

- Uwaga, książę! - Tania jako pierwsza zauważyła księcia 

nadchodzącego w otoczeniu świty. 

- Mariello, serdecznie gratuluję. Wszyscy są zachwyceni pani 

malowidłem. 

Podziękowała za miłe słowa i nagle zorientowała się, że obok księcia 

stoi Xavier. Na jego widok omal nie zemdlała. Było jej niedobrze, ale 

zacisnęła zęby i postanowiła znieść ze stoickim spokojem kolejną próbę. 

- Xavier opowiadał mi właśnie, że chce powierzyć ci sporządzenie 

graficznej dokumentacji codziennego życia swego ludu - ciągnął książę. - 

Znakomity pomysł! -Uśmiechnął się do niej i wolno ruszył ku innym 

gościom. 

RS

background image

 

12

A więc to miał na myśli Xavier, gdy mówił o zyskownym 

kontrakcie. Mariella pożegnała księcia. Szybko podniosła wzrok, chcąc 

spojrzeć na swego prześladowcę, ale zakręciło jej się w głowie. 

- Dobrze się czujesz? Co ci jest? - wypytywała zdenerwowana Tania. 

- Wyglądasz tak, jakbyś miała zemdleć. Masz mdłości, jesteś osłabiona... 

Ej! Można by pomyśleć, że jesteś w ciąży. - Zachichotała ubawiona swoim 

żartem. 

Mariella poczuła, że Xavier uważnie się jej przygląda. Usłyszał 

kpiącą uwagę Tani, przeanalizował fakty i domyślił się prawdy. 

Najchętniej uciekłaby jak najdalej stąd, lecz nie miała siły, żeby torować 

sobie drogę w gęstym tłumie. 

Xavier, jakby czytał w jej myślach, natychmiast podszedł bliżej. Stali 

teraz ramię przy ramieniu. 

- Taniu, twoja siostra nie czuje się dobrze - usłyszała jego głos. - 

Zabieram ją do domu. 

- Nie... 

Daremnie protestowała. Ruszył z nią ku bramie, a Khalid pociągnął 

Tanię do bufetu. 

Ali przywiózł ich do rezydencji. Gdy wysiedli, Xavier delikatnie, 

lecz stanowczo objął ją w talii i poprowadził do swego apartamentu. 

- O nie! - zawołała drżącym głosem. - Przecież to kompromitacja! 

Pamiętaj, że jestem samotną kobietą, a ty... 

- Racja, ale oczekujesz mojego dziecka - odciął się ze złością. 

RS

background image

 

12

Mariella była tak znużona po długim i trudnym dniu, że padała ze 

zmęczenia. Nie miała sił na kłótnię z Xavierem. W ogóle nie chciała mieć 

z nim do czynienia, ani teraz, ani później. 

- Xavier, źle się czuję. Powinnam odpocząć. 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Powinnaś się oszczędzać! A 

może umyślnie się głodzisz, żeby spowodować poronienie? - oskarżał, nie 

zważając na jej prośby. 

- Nie! - zaprzeczyła przerażona. - Nie! Jak śmiesz stawiać mi takie 

zarzuty? - Turkusowe oczy były pełne łez. - Chciałam mieć to dziecko! - 

krzyknęła rozdrażniona. -Ja... 

- Powtórz łaskawie to, co przed chwilą powiedziałaś - poprosił z 

wyszukaną uprzejmością, która budziła grozę. 

Zdenerwowana Mariella oblizała wargi. 

- Co takiego? 

- Nie próbuj mnie zbić z tropu - ostrzegł. - Doskonale wiesz, w czym 

rzecz. Przed chwilą powiedziałaś: „Chciałam mieć to dziecko". Z tego 

wniosek... Mam rozumieć, że kiedy do mnie przyjechałaś, nie chodziło ci 

wyłącznie o... ? Dlaczego milczysz? Nie masz mi nic do powiedzenia? To 

nie była wpadka? - dopytywał się natarczywie. 

- Spokojnie, nie masz powodu do obaw - odparła drżącym głosem. - 

O nic cię nie poproszę. Nie będzie żadnych pretensji. Wezmę na siebie 

całą odpowiedzialność... Dam sobie radę - dodała śmielej. - Nie pozwolę, 

żeby moje dziecko cierpiało przez ojca tak jak ja... 

- Twoje dziecko? - przerwał ostro Xavier. - A co ze mną? Ono jest 

moje! 

RS

background image

 

13

- Nieprawda! - krzyknęła Mariella. - Nie ma z tobą nic wspólnego! 

Jest i będzie tylko moje. 

- Nic wspólnego? Własnym uszom nie wierzę! -Xavier odetchnął 

głęboko, żeby się uspokoić. - To dziecko... Moje dziecko łączy ze mną 

silna więź. Beze mnie w ogóle by nie istniało. Zorganizuję wszystko tak, 

żebyśmy mogli jak najszybciej wziąć cichy ślub, a potem. 

- Nie będzie żadnego ślubu - sprzeciwiła się, zdecydowana stawić 

mu czoło. - Nie wyjdę za ciebie, Xavier. Małżeństwo nie wchodzi w grę. 

Nie chcę być nieszczęśliwa jak moja matka, która zaufała ojcu, bo wie-

rzyła, że jest kochana. Rzucił ją, zostawił nas obie. Odszedł, ponieważ 

byłam dla niego ciężarem... 

Krzyczała, wyrzucając z siebie narastający latami żal. Rozpaczliwie 

upierała się przy swoim zdaniu, ale w głębi ducha pragnęła, żeby Xavier 

wyznał, że jest zachwycony i uszczęśliwiony, bo urodzi im się dziecko. 

Chciała usłyszeć od niego miłosne wyznanie. Byłaby w siódmym niebie, 

gdyby powiedział, że kocha ją nad życie, więc na zawsze zostaną razem. 

Własne uczucia nagle przestały być dla niej tajemnicą i przeraziło ją to 

odkrycie. W tej chwili marzyła, by Xavier po prostu objął ją, tulił w 

ramionach, przywrócił poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony jednak 

wiedziała, że musi być twarda, bo nie należy ulegać złudzeniom. 

- Mariello, jestem zupełnie inny niż twój ojciec i naprawdę zależy mi 

na dziecku. - Zacisnął usta, a potem dodał: - W Zuranie prawo broni 

ojców, więc mogę postarać się o nakaz sądowy, który uniemożliwi ci 

opuszczenie kraju z moim dzieckiem, zarówno teraz, jak i po rozwiązaniu. 

RS

background image

 

13

- Dlaczego tak się upierasz? - wypytywała oburzona i wściekła. - 

Twoje ciotka powiedziała mi, że nie chcesz się żenić ani mieć dzieci. Taką 

złożyłeś obietnicę. 

- Nieprawda - odparł stanowczo. - Zrezygnowałem z małżeństwa, bo 

nie wierzyłem, że spotkam kobietę namiętną, kochającą i wierną, która 

doceni mnie samego, nie zważając na majątek i pozycję w świecie, a także 

zechce dzielić ze mną brzemię odpowiedzialności za mój lud. Zwątpiłem, 

że taka istnieje! 

- Nie spotkałeś ideału, ale ja oczekuję twojego dziecka, więc gotów 

jesteś przystać na małżeństwo z rozsądku? Wykluczone, Xavier. Nie 

wyjdę za ciebie tylko dlatego, że jestem w ciąży. - Głos jej drżał. 

Zrozpaczona, ukryła twarz w dłoniach, żeby nie widzieć pogardy w jego 

oczach. 

- Mariello... 

Znieruchomiała, czując na policzku jego ciepły oddech. Gdy 

wybuchnęła płaczem, objął ją mocno. 

- Przestań! - rzucił błagalnie. - Po prostu nie mogę znieść myśli, że ty 

i nasze dziecko, dwie istoty, które kocham najbardziej na świecie, będą 

żyć z dala ode mnie, ale byłbym zdruzgotany, gdybym zatrzymał cię tutaj 

wbrew twojej woli. Kiedy przyjechałaś na pustynię, odniosłem wrażenie, 

że czytasz w moich myślach,dzielisz wszystkie uczucia. Wydawało mi się, 

że wiesz, jak ważna jest dla mnie nasza wspólna przyszłość. Czekałem na 

odpowiednią chwilę, żeby otworzyć przed tobą serce, bo wiedziałem, jak 

bardzo cierpiałaś przez ojca. Chciałem najpierw zasłużyć na twoje 

zaufanie. Przekonałem się, że jesteś mądra i odpowiedzialna. Z całym 

spokojem mógłbym ci powierzyć przyszłość moich współplemieńców. 

RS

background image

 

13

Sądziłem, że czeka nas życie we dwoje... Niestety, jasno i wyraźnie dałaś 

do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, bo mnie nie kochasz. Chciałaś 

tylko, żebym dał ci dziecko. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo pragnę 

zatrzymać was oboje przy sobie, tutaj w Zuranie, ale nie kosztem twego 

cierpienia. Skoro wolisz mieszkać w Anglii, wszystko załatwię po twojej 

myśli. Pozwól mi tylko od czasu do czasu widywać moje dziecko. Nie 

chciałbym całkiem zniknąć z jego życia. Pragnę mieć w nim jakiś udział, 

choćby minimalny. Chyba zgodzisz się, żebym je widywał choć raz w 

roku. Jeśli sobie życzysz, mogę przyjeżdżać do Anglii. I nie martw się o 

pieniądze. To moje prawo, nie obowiązek, żeby łożyć na dziecko. Poza 

tym... 

Mariella starała się ogarnąć wszystko, co przed chwilą usłyszała. 

Była potrzebna Xavierowi. Kochał ją... do tego stopnia, że zgodził się 

postawić jej dobro ponad własnym. 

- Nie wiedziałam, że mnie kochasz - szepnęła. 

- Teraz wiesz - odparł cicho. 

Popatrzyła w szare, smutne oczy i nagle uświadomiła sobie, że 

Xavier w ogóle nie przypomina jej ojca. Był inny: mądry, odpowiedzialny, 

godny zaufania. Oszołomiona nagłym szczęściem poczuła się wolna, jakby 

kamień spadł jej z serca. Dzięki Xavierowi odrzuciła brzemię, które 

dźwigała przez tyle lat. Uwolnił ją od tego ciężaru, ofiarowując miłość, 

która jak cudowny balsam zabliźniła stare rany. 

Westchnęła i z całej siły przytuliła się do niego. 

- Łgałam jak z nut - wyznała szczerze. - Nie chodziło wcale o łóżko. 

Udawałam przed sobą, że szukam mocnych wrażeń, bo nie chciałam 

RS

background image

 

13

przyjąć do wiadomości tego, co do ciebie czuję. W głębi ducha od 

początku wiedziałam... Potem również... Rozstanie niczego tu nie 

zmieniło. Nadal cię pragnęłam. 

- Znowu czas przeszły? 

- Mogę ci przytoczyć pełną odmianę słowa „pragnąć" we wszystkich 

czasach! To nie jest tylko pożądanie. Ja cię kocham - powiedziała drżącym 

głosem. 

- Kochasz? A zaufanie? Czy wierzysz mi, kiedy mówię, że nigdy cię 

nie opuszczę? Nie wątpisz, gdy zapewniam, że będę zawsze kochać ciebie 

i nasze dziecko... nasze dzieci? 

Mariella na chwilę zacisnęła powieki, a potem uniosła je i 

powiedziała stanowczo: 

- Tak. 

Z jej oczu wyczytał, że mówi szczerze. 

- Xavier! - skarciła go, kiedy zaczął ją całować. - Ktoś może wejść. 

Niedługo wrócą. 

- Naprawdę chcesz, żebym przestał? - zapytał i delikatnie musnął 

wargami jej usta. 

- Chyba... nie - odparła, poddając się jego pieszczotom. 

- Każdej nocy śniłem, że trzymam cię w ramionach. Na jawie też o 

tobie marzyłem. Gdybym wiedział, że mam u ciebie jakieś szanse, choćby 

najmniejsze, nie pozwoliłbym ci wyjechać. Ostrzegam, że teraz, gdy wy-

znałaś, co do mnie czujesz, już stąd nie umkniesz. 

RS

background image

 

13

- Nie sądzę, żeby mi to kiedykolwiek przyszło do głowy - odparła 

uradowana. - A teraz chodźmy do twojej sypialni. Myślę, że masz 

prorocze sny. 

RS


Document Outline