Amor i porywacze duchów

background image
background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Aspiracja - Wszystkie dzieci kochają bajki

.

background image

L i l i a n a F a b i s i ƒ s k a

Amor i porywacze duchów

amor z ulicy tyulowe 23-11-2005 23:43 Page 1 (Black plate)

background image

L i l i a n a F a b i s i ƒ s k a

amor z ulicy tyulowe 23-11-2005 23:44 Page 2 (Black plate)

background image

Koalci

,

gotowej zawsze wymyÊliç dla mnie jakiegoÊ polimera,

Hance i Basi

– za ma∏e czerwone z ogonkiem,

Julce

,

która jest nie tylko chuda, ale i màdra jak Kuna,

a przede wszystkim

Maryli i Tomkowi

,

którzy gotujà jak trzy ciocie Ele

i cztery babcie Zosie razem wzi´te.

Marylko

,

jesteÊ anio∏em cierpliwoÊci!

Tomku

,

bez Ciebie nie by∏oby trzech sióstr

i w ogóle bez sensu by by∏o!

background image

No dobrze, wiedzia∏em, ˝e to nie b´dzie proste.

Jak mawia moja babcia: nikt nie obiecywa∏, ˝e b´-
dzie ∏atwo. Ale dlaczego jest tak cholernie trudno?
OczywiÊcie babcia nie u˝ywa s∏owa „cholernie”.
Przynajmniej nie przy mnie, bo kiedy myÊli, ˝e nie
s∏ysz´, zdarza jej si´ mówiç znacznie gorzej. W cza-
sie poprzednich wakacji wraca∏em do domu babci
znad rzeki i us∏ysza∏em z daleka, jak babcia krzyczy,
˝e ten pan Leon to d... a nie facet. Na mój widok
strasznie si´ speszy∏a, a potem wyjaÊni∏a mi, ˝e
facet, który nie umie poràbaç drewna, to nie jest
prawdziwy facet. Hm, chyba nie ma najlepszego
zdania o moim tacie. On na pewno ucià∏by
sobie r´k´, albo nawet obie r´ce, ràbiàc malutki
pieniek.

– Ty, Amorku, b´dziesz umia∏ ràbaç drewno,

prawda? – Babcia pog∏aska∏a mnie po g∏owie.

A ja, kiedy nie widzia∏a, usi∏owa∏em si´ tego

nauczyç. I prawie mi si´ uda∏o, tylko siekiera by∏a
troch´ za ci´˝ka i spad∏a mi na nog´. Có˝, by∏em

7

R o z d z i a ∏ 1

Samobójstwo

background image

wtedy jeszcze bardzo ma∏y. Teraz na pewno da∏bym
rad´. No, ale w te wakacje raczej nie pojad´ do bab-
ci. Chyba w ogóle nigdzie nie pojad´. W ka˝dej
chwili spodziewam si´ aresztowania.

– Nie mog´ tego ciàgle tuszowaç! – denerwowa∏

si´ wujek W∏adek, który jest policjantem. – Ju˝ mi
brakuje pomys∏ów, jak wyjaÊniaç komendantowi te
wszystkie dziwne przypadki. Musicie coÊ zrobiç,
˝eby z tym skoƒczyç. Inaczej...

Tak, wiem, inaczej komendant skoƒczy z nami.

A przede wszystkim z Wiltorem.

– Co ze mnà zrobià, jak si´ zdenerwujà? – zapy-

ta∏ swoim cudownym, frotowym g∏osem mój przyja-
ciel smok. Jak zwykle siedzia∏ pod klapà starego
fortepianu i poch∏ania∏ pó∏misek kanapek z serkiem
koperkowym. Od kiedy mieszka z nami Wiltor, któ-
ry zjada na Êniadanie kanapki z ca∏ego wielkiego
bochenka razowca, mama nauczy∏a si´ nawet kroiç
chleb i ˝ó∏ty ser troch´ proÊciej ni˝ normalnie.
Jestem z niej bardzo dumny!

– Zamknà go w wi´zieniu, tak? – wtràci∏ Jacek,

mój drugi przyjaciel, zupe∏nie ludzki i normalny,
kumpel z klasy po prostu.

– W wi´zieniu? – To Kuna, czyli Kunegunda

Brzuchacz, moja przyjació∏ka. Te˝ ludzka. Chocia˝
znacznie sprytniejsza ni˝ przeci´tny cz∏owiek. I nad-
ludzko zwinna. Jak prawdziwa kuna. – Stuknijcie si´
w g∏ow´, w jakim wi´zieniu? Smok w wi´zieniu?
JeÊli ju˝, to chyba w schronisku dla zwierzàt!

8

background image

Nie wiem, dlaczego smok mia∏by si´ bardziej

nadawaç do schroniska dla zwierzàt ni˝ do wi´zie-
nia. Przecie˝ on mówi, je z talerza, pije z kubeczka
(bardzo du˝ego kubeczka, w koƒcu ma du˝e ∏apy
i trudno mu trzymaç ma∏e naczynie), korzysta z ∏a-
zienki, uwielbia zw∏aszcza nasze jacuzzi. Jest zupe∏-
nie taki sam jak my. Tylko zielony i skrzydlaty. No
i jeszcze s∏yszy ludzkie myÊli, nawet z odleg∏oÊci kil-
ku metrów. Tyle ˝e teraz nie mamy z tego za du˝ych
korzyÊci, bo Wiltor, nawet siedzàc dziesi´ç metrów
od cz∏owieka, natychmiast budzi takie zainteresowa-
nie, ˝e nikt nie myÊli nic oprócz: „To smok!!!”, „Wi-
dz´ smoka!!!”, albo: „Smok? Chyba si´ upi∏em tà
herbatà? Przecie˝ smoki nie istniejà!”

Istniejà. Przynajmniej jeden. Istnieje i mieszka

w moim domu. Do niedawna by∏ tylko duchem
smoka. Niewidzialnym. Pod wieloma wzgl´dami
by∏o to okropne. Niczego nie pragnà∏em tak bardzo
jak tego, ˝eby wreszcie móc go zobaczyç. No i zo-
baczy∏em. Nie tylko ja, ale te˝ moi rodzice, Kuna,
Jacek, pan Adam WiÊniewski, najbli˝szy oprócz
mnie przyjaciel Wiltora... i, niestety, dwaj policjan-
ci, podw∏adni wujka W∏adka. Wujek oczywiÊcie wy-
da∏ polecenie s∏u˝bowe, ˝eby nikomu nie mówili
o zielonoskrzyd∏ym stworze widzianym na ulicy
Rozkosznej w MaÊlankach. I oni, jak przysi´gali,
nikomu nie powiedzieli. Prawie nikomu. Tylko ma-
mie i siostrze, i kumplowi z komisariatu, który
umie milczeç jak grób. I ten kumpel milcza∏, oczy-

9

background image

wiÊcie, tylko powiedzia∏ jedno zdanie swojej dziew-
czynie...

Jak to jest, ˝e dzieci z podstawówki, takie jak ja,

Kuna czy Jacek, potrafià trzymaç j´zyk za z´bami,
a doroÊli, i to w dodatku policjanci, nie potrafià?
Babcia pewnie by powiedzia∏a, ˝e to d... a nie poli-
cjanci. OczywiÊcie powiedzia∏aby tak wtedy, kiedy
ja bym nie s∏ysza∏.

Ale tak naprawd´, nawet gdyby policjanci za-

chowali si´, jak na policjantów przysta∏o, i nie po-
wiedzieli nikomu ani s∏owa, i tak by∏oby trudno
utrzymaç w tajemnicy to, ˝e mamy w domu smoka.
W koƒcu MaÊlanki nie sà anonimowym blokowi-
skiem, gdzie nikt nikogo nie zna i na nic nie zwraca
uwagi. Mama mówi, ˝e to przedmieÊcie stolicy, ale
prawd´ mówiàc, jest to po prostu wioska zabita
dechami. Cudowna wioska, ale wioska. Zaglàdanie
sàsiadom w okna jest tu g∏ównà rozrywkà. Jedynà
rozrywkà, przynajmniej dla niektórych.

Adam WiÊniewski, widzàc, co si´ Êwi´ci, przy-

wióz∏ nam grube zas∏ony. Sà zielone, aksamitne i nie
pasujà absolutnie do niczego.

– Âwietnie pasujà do mojego futra! – ucieszy∏ si´

Wiltor.

Jasne, do jego futra tak. Ale dom z tymi zas∏ona-

mi wyglàda jak...

– Tu jest jak w jakimÊ prowincjonalnym teatrze,

który kupi∏ zielonà kurtyn´ na wyprzeda˝y, bo by∏a
taƒsza od czerwonej – kr´ci∏ g∏owà tata. – Brakuje

10

background image

jeszcze tylko z∏otych sznureczków, którymi byÊmy
zwiàzywali te kotary na dzieƒ.

A pan WiÊniewski, to znaczy Adam, bo przecie˝

prosi∏ nas wszystkich, ˝ebyÊmy mówili mu po imie-
niu... a wi´c Adam zrobi∏ si´ czerwony jak burak.
Nawet jego piegi sta∏y si´ buraczkowe! A potem
poda∏ mamie grube, z∏ote sznureczki.

– Nie radz´ wam za cz´sto z nich korzystaç – po-

wiedzia∏ jednak od razu. – By∏oby bezpieczniej,
gdybyÊcie przez ca∏y dzieƒ mieli zas∏oni´te okna.
W ostatecznoÊci mo˝ecie ods∏aniaç te, które wycho-
dzà na ogród. Nikt nie powinien zauwa˝yç Wiltora
przez g´ste, stare drzewa.

Âwietnie. Nie ma powodów, ˝eby zamykaç Wilto-

ra w wi´zieniu. Nasz dom ju˝ jest wi´zieniem. Sami
zamieniliÊmy przestronne pokoje w ciemne wi´zien-
ne cele.

– Wola∏byÊ, ˝ebym by∏ duchem, tak jak kiedyÊ,

prawda? – szepnà∏ Wiltor, kiedy ju˝ k∏adliÊmy si´
spaç w niegdyÊ moim, a teraz naszym wspólnym
pokoju.

– No co ty! – zaprotestowa∏em, naprawd´ szcze-

rze. – Przecie˝ jako duch mog∏eÊ ze mnà rozmawiaç
tylko kilka minut na dob´ i by∏eÊ coraz s∏abszy, i do
tej pory w ogóle ju˝ by ci´ nie by∏o. Nie mog∏eÊ byç
d∏u˝ej duchem, prawda? UratowaliÊmy ci´ w ostat-
niej chwili! Ciebie i ca∏y Êwiat.

Wiltor pokiwa∏ swojà zielonà g∏owà i smutno

zamruga∏ d∏ugimi, zupe∏nie niesmoczymi rz´sami.

11

background image

– No to nie duchem, ale pewnie wola∏byÊ, ˝e-

bym by∏ niewidzialny. Wszystkim by∏oby ∏atwiej, nie
mielibyÊcie ˝adnych problemów...

Nie wiedzia∏em, co mu na to odpowiedzieç.

Zresztà nie musia∏em nic mówiç, przecie˝ czyta∏
w moich myÊlach. Bez wzgl´du na to, jak bardzo
bym zaprzecza∏, i tak wiedzia∏, ˝e w g∏´bi duszy tak
w∏aÊnie czuj´: to, ˝e nagle sta∏ si´ prawdziwym smo-
kiem, sprawi∏o nam wszystkim nie tylko wiele rado-
Êci, ale i mnóstwo k∏opotów, na które zupe∏nie nie
byliÊmy przygotowani.

Prawie zasypia∏em, kiedy us∏ysza∏em cichutki

g∏os Wiltora:

– Wiesz, Amor, ja te˝ bym wola∏, ˝eby nie by∏o

mnie widaç, ˝eby by∏o tak jak kiedyÊ. Nawet gdy-
bym znowu musia∏ przez siedemset lat walczyç
z P∏ywalcem. Nigdy nie sàdzi∏em, ˝e kiedy spe∏ni si´
moje najwi´ksze marzenie, b´d´ taki nieszcz´Êliwy.

A mo˝e to tylko mi si´ Êni∏o?!

Nast´pnego dnia obudzi∏ mnie dzwonek telefo-

nu. Tata oczywiÊcie siedzia∏ od Êwitu w swoim labo-
ratorium, a mama odsypia∏a nocny dy˝ur i nie
obudzi∏by jej nawet alarm przeciwpo˝arowy. Wiem,
co mówi´, w bloku, w którym mieszkaliÊmy przed
przeprowadzkà do MaÊlanek, by∏ kiedyÊ wybuch
gazu. To znaczy nie by∏o wybuchu, tylko jakieÊ po-
dejrzenie, no i w∏àczono alarm, przeraêliwe wycie
na pó∏ osiedla. Do tego przez megafony nawo∏y-

12

background image

wano do natychmiastowej ewakuacji. A mama spa∏a
i nic nie s∏ysza∏a. MyÊla∏em, ˝e jest w pracy, wybieg-
∏em na podwórko, nie zaglàdajàc do pokoju rodzi-
ców. Po godzinie alarm odwo∏ano, wróci∏em do
domu... mama chrapa∏a w najlepsze. Dzwonek tele-
fonu zupe∏nie jej nie przeszkadza∏. Móg∏by tak
terkotaç do wieczora, a ona i tak by nie odebra∏a.
Wsta∏em z ∏ó˝ka i zaspanym g∏osem powiedzia∏em:

– Halo?
– Dzieƒ dobry, dzwoni´ z redakcji „Kuriera

Przedmiejskiego” – rzuci∏a jakaÊ kobieta, bardzo
podekscytowana, a ja wiedzia∏em dobrze, co b´dzie
dalej. – DostaliÊmy anonimowà wiadomoÊç, ˝e
w paƒstwa domu mieszka jakiÊ potwór. Podobno
dinozaur. Czy mog∏abym prosiç o skomentowanie
tej informacji?

– Dinozaur? – nie wytrzyma∏em i prychnà∏em

do s∏uchawki.

Stojàcy obok mnie i potwornie ziewajàcy Wiltor

te˝ wyda∏ z siebie coÊ podobnego do prychni´cia. Tyl-
ko by∏o to znacznie g∏oÊniejsze. W koƒcu jego dziur-
ki w nosie sà ze trzydzieÊci razy wi´ksze od moich.

– Nasz informator twierdzi, ˝e mo˝e dostarczyç

zdj´cia.

Kobieta po drugiej stronie s∏uchawki mia∏a coraz

bardziej piskliwy g∏os. Pewnie ju˝ sobie wyobra˝a∏a
swój sensacyjny artyku∏ na pierwszej stronie gazety.

Jeszcze tylko tego nam brakowa∏o! Wiltor na

czo∏ówkach gazet w ca∏ym kraju! Ju˝ i tak kilka osób

13

background image

usi∏owa∏o przedrzeç si´ przez p∏ot do naszego ogro-
du! Goràczkowo usi∏owa∏em wymyÊliç jakieÊ w mia-
r´ prawdopodobne wyjaÊnienie. CoÊ, co sprawi, ˝e
dziennikarka odczepi si´ przynajmniej na kilka go-
dzin. Dlaczego nie by∏o tu Kuny? Ona na pewno od
razu by coÊ wymyÊli∏a! Namawia∏a mnie ju˝ dwa dni
temu, ˝ebyÊmy za∏o˝yli notes, w którym zapiszemy
odpowiedzi na k∏opotliwe pytania, ˝ebyÊmy przewi-
dzieli, co mo˝e si´ zdarzyç, kiedy ludzie dowiedzà
si´ o Wiltorze, i ustalili, co b´dziemy im odpowia-
daç. ˚ebyÊmy narysowali grafy, takie drabinki,
w których przewidzimy wszystkie mo˝liwe warianty
odpowiedzi, i zapiszemy ca∏à rozmow´ takà, jak ta.
Z dziennikarzem, ze wÊcibskim sàsiadem, z dziec-
kiem, z doros∏ym, z agresywnym, z dowcipnym.
Dlaczego wtedy jej powiedzia∏em, ˝e szuka proble-
mów tam, gdzie ich nie ma, i ˝e b´dziemy si´
martwiç wtedy, kiedy ktoÊ si´ zacznie dopytywaç
o smoka, i ˝e nie ma sensu zadr´czaç si´ na zapas?
Dlaczego by∏em taki g∏upi?!

– U nas nie ma ˝adnego dinozaura – oÊwiadczy-

∏em najbardziej stanowczym tonem, na jaki by∏o
mnie staç. – I prosi∏bym, ˝eby pani ju˝ wi´cej...

Chcia∏em powiedzieç „ju˝ wi´cej do nas nie

dzwoni∏a, zw∏aszcza o tak wczesnej porze”, ale
nie zdà˝y∏em, bo nagle ktoÊ wyrwa∏ mi s∏uchawk´.

– Zepsu∏a pani urodzinowà niespodziank´ dla

naszego synka! – To Wiltor! Mówi∏ grubym g∏osem,
wyraênie zdenerwowany. – KupiliÊmy mu wielkiego

14

background image

pluszowego dinozaura. Widaç ktoÊ nas podejrza∏,
jak go wnosiliÊmy do gara˝u. Ale ˝eby od razu lecieç
z tym do prasy? Ludzie to ju˝ nie wiedzà, gdzie szu-
kaç sensacji. Widzi pani, to jest ma∏a wieÊ, nawet
pluszowa zabawka mo˝e wydawaç si´ komuÊ warta
uwagi mediów. Przepraszam, ˝e przez naszà rodzin´
traci∏a pani czas.

– A ja przepraszam, ˝e popsu∏am urodzinowà

niespodziank´ pana synkowi – wymamrota∏a dzien-
nikarka i szybko si´ roz∏àczy∏a.

Wybuchnà∏em Êmiechem.
– Nieêle jà za∏atwi∏eÊ! – Przytuli∏em si´ do mi´k-

kiego brzucha Wiltora. – Czy mi si´ wydaje, czy
troszk´ uty∏eÊ? – Pog∏aska∏em go z czu∏oÊcià. – S∏u-
˝y ci dieta kanapkowa.

– I brak ruchu – burknà∏ Wiltor. – MyÊlisz, ˝e

b´d´ si´ musia∏ ukrywaç do koƒca ˝ycia?

– ˚ycia? – unios∏em brwi. – Przecie˝ smoki sà

nieÊmiertelne. B´dziesz ˝y∏ wiecznie, sam mówi∏eÊ...

Wiltor nic nie odpowiedzia∏, tylko poszed∏ do

kuchni, wzià∏ z szafki tabliczk´ czekolady i wsadzi∏
jà sobie szybkim ruchem do pyska.

Hm, jedzàc ca∏à tabliczk´ czekolady na raz,

naprawd´ w b∏yskawicznym tempie zamieni si´
w zielonà, toczàcà si´ kulk´. Bardzo smutnà kulk´.

I nagle zelektryzowa∏a mnie potworna myÊl: po-

wiedzia∏ „do koƒca ˝ycia”, bo chce ze sobà skoƒczyç!
Ma tak bardzo doÊç ukrywania si´ za aksamitnymi
kotarami, ˝e postanowi∏ pope∏niç samobójstwo!

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Aspiracja - Wszystkie dzieci kochają bajki

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Amor i porywacze duchow
Amor i porywacze duchów
Amor i porywacze duchów ebook
WYWOŁYWANIE DUCHÓW
Duchowość miłosierdzia
Wyzwania i gotowość do zmian, Rozwój duchowy
Duchowość niedoskonałości, Terapia uzależnień(1)
Metoda dwupunktowa, Rozwój duchowy, Dwupunkt
Rozeznawanie duchów cz 2, Po drugiej stronie-zycie po smierci
Korzystaj z intuicyjnych inspiracji, Rozwój duchowy
O rozwoju zdolności PSI, TXTY- Duchowosc, ezoter, filozof, rozwój,psycholia, duchy ,paranormal
Opis zawodu Duchowny chrześcijański, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Kapłan i jego zdrowie psychiczne, Duchowieństwo
Co to jest REIKI, Rozwój duchowy, Reiki
Moja żona była opętana(1), Zagrożenia duchowe i demonologia
O duchowości, Rozwój Osobisty Dobre materiały
Biskupia dola, Duchowieństwo

więcej podobnych podstron