ROZDZIAŁ TRZECI
Przez kolejne dni pan Darcy miał okazję rozważyć wizytę w domu
Gardinerów pod kątem swoich własnych uczuć. Rozpamiętywał swoje
rozczarowanie z powodu nieobecności Elizabeth i chociaż wiedział, że
jej towarzystwo by go ucieszyło, uznał w końcu że dla obojga z nich
lepiej, że się nie spotkali. Czuł ulgę że uniknął dalszych
niebezpieczeństw związanych z przebywaniem w jej pobliżu, a jeśli
chodzi o nią, to nie chciał żeby widziała jakiekolwiek dalsze oznaki
admiracji z jego strony. Mogłoby to skończyć się rozwianiem jej
nadziei. Wmawiał sobie że jest zadowolony z jej braku, na przekór
pragnieniu by ją jeszcze raz zobaczyć zwiększonemu jeszcze przez
jego krótkotrwałe oczekiwanie, że mógłby ją spotkać podczas swojej
wizyty na ulicy Gracechurch.
Darcy nie mógł też nie rozpamiętywać aluzji pani Gardiner
dotyczących zażyłości Elizabeth z Wickhamem. Dlaczego nie
rozważyła jego ostrzeżenia na balu w Netherfield? Być może
powinien powiedzieć więcej, by odsłonić prawdziwą naturę
Wickhama, ale cała sprawa dotyczyła rzeczy, której wolałby nie
roztrząsać. W końcu Darcy stwierdził że skoro głównym motorem
działań Wickhama jest chciwość, a Elizabeth nie ma pieniędzy, nie
grozi jej wielkie niebezpieczeństwo... z wyjątkiem ryzyka rozwoju jej
uczuć i cierpienia, gdy zda sobie sprawę, że są nieodwzajemnione.
Myśl o jej złamanym sercu była nieprzyjemna, a idea że to Wickham
miał zdolność by je złamać jeszcze bardziej, nie tylko ze względu na
to że nie był jej wart, ale też na osobiste porachunki. Niemniej
Darcy'emu udało się znaleźć pewne pocieszenie w przekonaniu, że
Elizabeth nie groziła realna krzywda.
Elizabeth przyjechała na ulicę Gracechurch trzeciego dnia po wizycie
panów. Pani Gardiner nie poinformowała Jane że się jej spodziewa,
więc panna Bennet była miło zaskoczona. Siostry były zachwycone
tym że się widzą, a Jane zrelacjonowała wszystko o wizycie pana
Bingleya. Dla Elizabeth największym szokiem w całej sprawie była
informacja, że pan Darcy przybył z przyjacielem na ulicę
Gracechurch.
Kiedy już przedyskutowały wszystko odnośnie pana Bingley'a
Elizabeth wyraziła swoje zaskoczenie niespodziewanym
towarzystwem pana Darcy'ego, chociaż w duchu zastanawiała się czy
przypadkiem celem jego przyjścia nie było ustrzeżenie przyjaciela
przed niebezpieczeństwem związku, który uważał za nieodpowiedni.
Czy pan Darcy pragnie związku Bingley'a ze swoją siostrą tak bardzo
jak dążą do niego siostry Bingley'a? Tego nie mogła jednoznacznie
stwierdzić.
- Ledwo mogę uwierzyć, że pan Darcy tu przybył.
- Ale tak było - odparła Jane- Rozmawiał z naszą ciotką o Derbyshire
przez większą część wizyty. Miasteczko w którym mieszkała znajduje
się niecałe pięć mil od jego majątku.
Elizabeth odwróciła się do ciotki i powiedziała:
- Trudno mi uwierzyć, że rozmawiał dużo o czymkolwiek. Myślę, że
musiałaś wziąć na siebie ciężar całej konwersacji, podczas gdy on
odpowiadał tylko wtedy gdy wymagała tego grzeczność.
- Właściwie - powiedziała pani Gardiner - był bardzo uprzejmy, a
nawet miły. Wydawał się szczerze zainteresowany moimi związkami
z Derbyshire. Muszę stwierdzić, że nawet jeśli było trochę dumy w
jego zachowaniu, nie znalazłam w niej nic obraźliwego. Nie
dostrzegłam tej wielkiej arogancji i zadufania, które opisywałaś.
Przyznaję, że z początku był pełen dystansu, ale w miarę jak
rozmawialiśmy o miejscach i ludziach których zna, poczuł się
swobodniej w naszym towarzystwie.
Po usłyszeniu tych rewelacji zaskoczenie Elizabeth trwało nadal.
Przywołała więc słowa pana Wickhama opisującego jego towarzysza
dzieciństwa:
- Pan Darcy może zadowolić kogo tylko zechce. Nie brakuje mu ku
temu zdolności. Potrafi być dobrym rozmówcą, jeśli uzna że warto.
Jednak nie mogła wymyśleć żadnego powodu, dlaczego pan Darcy
mógłby uznać że warto poświęcić chwilę, by być uprzejmym dla pani
Gardiner.
Elizabeth była zdziwiona, kiedy ciotka dodała:
- To znaczy był taki, dopóki nie wspomniałam Wickhama.
- Nie mogę sobie wyobrazić, żeby chciał rozmawiać na ten temat -
odpowiedziała.
- Na początku kiedy wymieniłam jego imię, Darcy zamilkł. Potem
przemówił tylko po to, żeby poinformować mnie że nie utrzymują
kontaktów. Naciskałam dalej, aż wreszcie po pewnym wahaniu
powiedział, że Wickham ma braki charakteru.
- I nie wydał ci się arogantem kiedy założył że uwierzysz jego
poglądowi na sprawę, i odrzucisz słowa Wickhama?
- Tak, wtedy tak o nim pomyślałam.
- Czy znając obu dżentelmenów nie jesteś skłonna wierzyć bardziej
Wickhamowi?
- Nie widzę powodu, żebym miała jednemu wierzyć bardziej niż
drugiemu. Z pewnością pan Wickham jest bardzo przyjazny i
zajmujący, ale w manierach pana Darcy'ego nie znalazłam niczego co
by budziło moje obiekcje.
- Sądzę, że szczegóły które podał pan Wickham dla poparcia
prawdziwości ich wcześniejszych stosunków, nie pozostawiają
miejsca dla wątpliwości. Pan Darcy mówił coś więcej o sprawie?
- Nie o detalach przebiegu ich znajomości. Niemniej wspomniałam
twoją przyjaźń z panem Wickhamem, a pan Darcy zasugerował żebyś
miała się na baczności w stosunkach z nim. Wyraził też nadzieję, że
jesteś już zapoznana z jego winami.
- Skoro pan Wickham ma taki zły charakter, zastanawiam się jak pan
Darcy może mieć nadzieję, że miałam okazje dowiedzieć się o jego
skazach przez bliski z nim kontakt?
- Nie wierzę, że chciał byś doznała od Wickhama krzywdy, Lizzy,
tylko żebyś miała powód aby uznać jego charakter za wątpliwy.
- Powiedział mi kiedyś, że chociaż pan Wickham łatwo zdobywa
przyjaciół, trudniej mu ich utrzymać. Ale trudno oczekiwać, żeby pan
Darcy mówił uprzejmie o Wickhamie po tym jak oburzająco go
potraktował.
- Wydawał się szczerze zatroskany o twoje dobro, Lizzy.
Elizabeth roześmiała się.
- Cóż, ani on ani ty nie musicie się już martwić jeśli chodzi o pana
Wickhama. Jego uczucia do mnie wygasły. Jest teraz wielbicielem
innej. Od dwóch tygodni stara się przypodobać pannie King, co jest
całkiem mądrą zmianą uczuć skoro niedawno odziedziczyła 10 tysięcy
funtów. Oczekuję, że wkrótce się zaręczą i prawdopodobnie pobiorą
przez moim powrotem do domu.
- Mam nadzieję, że nie dotknęło cię zanadto jego zachowanie –
powiedziała z troską Jane, włączając się w rozmowę.
- Wcale nie . Jestem przekonana, że nigdy nie byłam za bardzo
zakochana, bo gdybym naprawdę doświadczyła tej czystej i
uwznioślającej pasji, powinnam obecnie nienawidzić jego imienia i
ż
yczyć mu wszystkiego najgorszego. A nie dość że moje uczucia ku
niemu są bardzo serdeczne, to jeszcze obojętne do panny King. Nie
potrafię jej nienawidzić, sądzę nawet że bardzo dobra z niej
dziewczyna. Nie mogło być w tym dużo miłości.
Jane uśmiechnęła się słuchając tych przekomarzań. Pomyślała, że
gdyby Pan Bingley skierował swe afekty ku pannie Darcy, ona nie
byłaby w stanie myśleć o niej źle, chociaż wiedziała, że była w nim
bardzo zakochana. Ale jej siostra nie wydawała się nieszczęśliwa z
powodu zmienności Wickhama i fakt, że może mówić tak lekko o tym
wystarczył, by uspokoić Jane.
- Jestem szczęśliwa słysząc że nie cierpisz po stracie wielbiciela.
Cieszę się, że twoje przywiązanie do niego nie było na tyle duże, aby
teraz sprawiać ci ból.
- Naprawdę, Jane, jak mogłabym się głębiej zaangażować, skoro
byłam tak mądrze ostrzegana o niestosowności takiego związku?-
Zwracając się do cioci, Elizabeth powiedziała- Więc widzisz, ciociu,
moja czujność była skuteczna. I chociaż na pewno byłabym dużo
bardziej interesująca dla was i dla wszystkich moich znajomych
gdybym nieprzytomnie się w nim zakochała, nie mogę powiedzieć, że
ż
ałuję mojego braku ważności. Znaczenie może czasami zostać nabyte
zbyt drogo."
- Pewne jego formy są mniej pożądane niż inne, Lizzy- upomniała ją
Pani Gardiner.
- Jednak nie wszystkie młode panie są wystarczająco mądre, by je
odróżnić.. Boję się, że Kitty i Lidia wzięły sobie do serca zdradę
Wickhama w dużo większym stopniu niż ja. Nie znają świata i nie
pojęły przerażającej prawdy, że przystojny młody człowiek musi mieć
z czego żyć, tak jak i brzydki. - po chwili dodała - niestety, nie mogę
usprawiedliwić w ten sposób podejścia mojej matki w kwestii jego
wyboru. Była niemal tak samo rozczarowana jak one.
Pani Gardiner nie miała zamiaru komentować zdania pani Bennet na
temat preferencji Wickhama, więc zamiast tego skupiła się na
pocieszaniu swojej bratanicy pochwałach że zniosła wszystko tak
dobrze. Była jednak trochę niespokojna z powodu komentarzy
Darcy'ego na temat Wickhama, dlatego spytała:
- Moja droga Elizabeth, jaką dziewczyną jest panna King? Przykro
byłoby mi uważać, że Wickham jest wyrachowany.
- Ależ droga ciociu, jaka jest różnica w decyzji o zawarciu
małżeństwa między wyrachowaniem a rozwagą? Gdzie się kończy
rozsądek a zaczyna chciwość? W święta bałaś się że poślubi mnie bo
byłoby to nieroztropne, a teraz, kiedy chce zdobyć dziewczynę z
zaledwie 10 tysiącami funtów, widzisz w tym wyrachowanie.
- Jeśli powiesz mi jaka jest panna King, będę wiedzieć co myśleć.
- Myślę że dobra z niej dziewczyna. Nie słyszałam o niej nic złego.
- Ale nie poświęcał jej żadnej uwagi dopóki jej dziadek nie uczynił ją
spadkobierczynią jego fortuny.
-Nie. Dlaczegóż miałby? Skoro nie mógł zabiegać o moje względy bo
nie miałam pieniędzy, dlaczego miałby okazywać uczucie
dziewczynie o którą nie dbał i która była równie biedna?
- Jednak w zalecaniu się do niej tak krótko po tym wydarzeniu jest
pewna niedelikatność.
- Człowiek dotknięty biedą nie ma czasu na wszystkie te eleganckie
obyczaje, których przestrzegają inni. Jeśli jej to nie przeszkadza,
dlaczego miałoby nam?
- Jej brak protestów go nie usprawiedliwia. Świadczy tylko o tym, że
czegoś jej brakuje - rozsądku albo uczuć. A co do jego sytuacji, nie
rozumiem czemu miałaby być tak zła. Dlaczego miałby oczekiwać
czegoś lepszego? Gdyby nigdy nie poznał Darcych i nie był
wychowywany w przekonaniu o przyjaźni z panem Darcym, byłby w
tej samej sytuacji, ale czy jego zachowanie wobec panny King byłoby
wtedy mniej akceptowane?
- Cóż - zawołała Elizabeth - Jak uważasz. Niech będzie: on jest
wyrachowany, a ona głupia.
- Nie, Lizzy, wcale tak nie uważam. Wiesz że przykro mi myśleć źle o
młodym człowieku który tak długo mieszkał w Derbyshire.
- Och, jeśli o to chodzi, to ja mam bardzo kiepską opinię o młodych
mężczyznach z Derbyshire.
W tym momencie Jane znowu się wtrąciła:
-Lizzy, nie sądzę, aby pan Darcy był tak zły jak sądzisz.
Elizabeth nie miała żadnego zamiaru kłócić się z Jane i dlatego
skierowała rozmowę na dużo przyjemniejszy temat, a mianowicie
spekulacje kiedy pan Bingley znowu złoży wizytę. Liczyła po cichu
ż
e jego siostry i - być może - przyjaciel, nie przekonają go do
trzymania się z dala od Jane, tak jak poprzednio.
Wszelkie przypuszczenia zostały ucięte następnego ranka, kiedy
panowie złożyli tak oczekiwaną wizytę. Pan Bingley zmusił swoje
siostry aby mu towarzyszyły, bo pragnął by odnowiły przyjaźń z jego
ukochaną. Pan Darcy czuł teraz, że jego obowiązki wzrosły. Nie tylko
musiał obserwować pannę Bennet w nadziei, że odkryje jej uczucia,
ale chronić też przyjaciela od dalszej interwencji jego sióstr.
Dziwił się własnej zmianie podejścia do całej sprawy. Jeszcze dwa
miesiące temu służył siostrom Bingley'a każdą możliwą pomocą w
rozdzieleniu ich brata od panny Bennet. Był głównym rzecznikiem w
przekonaniu przyjaciela aby do niej nie wracał i to jego argumenty w
końcu przeważyły. Teraz jednak obiecał przyjacielowi że wznowi
swoje obserwację i obietnica ta zobowiązywała go aby zapobiec
wszelkiemu dalszemu wtrącaniu się jego sióstr, do czasu kiedy wyda
osąd i poinformuje Bingley'a o swojej opinii na temat uczuć młodej
damy.
Podczas drugiej wizyty Darcy wkroczył do domostwa rozluźniony,
pewny że Elizabeth nie będzie, niemniej chętny by dowiedzieć się o
niej więcej. Mimo wszystkich rozmyślań o sytuacji Bingley'a, nie
udało mu się zapomnieć o Elizabeth. W byciu tutaj, w tym domu, z
krewnymi którzy ją lubili i których gorąco kochała, było coś co
przynosiło ulgę pustce jego serca, którą odczuwał po utracie jej
towarzystwa.
Po przybyciu do domu czwórka gości została szybko zaprowadzona
do salonu i przyjęta przez panią Gardiner i pannę Bennet. Zostały
wymienione pozdrowienia, a pani Gardiner poczuła szczególne
zadowolenie widząc siostry Bingleya. Ich obecność, chociaż nie
wskazująca na szczerość ich własnych uczuć wobec jej siostrzenicy,
ś
wiadczyła przynajmniej że Bingley uznał za ważne ich przyłączenie
się do wizyty. Z ich sztucznej serdeczności wynikało wyraźnie, że są
tu pod wpływem brata. Obecność pana Darcy'ego również była
interesująca. Pani Gardiner nie mogła nie zastanawiać się, dlaczego
wrócił, chyba że chodziło o dalsze obserwację panny Bennet. Jeśli
chodzi o jej własne spostrzeżenia w tej sprawie, zobaczyła
dostatecznie by upewnić się o sile uczuć pana Bingley'a i bez obaw
mogła skierować swoją uwagę na innych. Ostatnia rozmowa z panem
Darcym uczyniła go obiektem jej zainteresowania w powiązaniu z
drugą siostrzenicą. Powiedziała sobie, że jego reakcja na wzmiankę o
Elizabeth tamtego dnia mogła nic nie znaczyć, niemniej jednak
obserwowała go uważnie.
O pannie Bingley i pani Hurst można było powiedzieć jedno: mimo
ich oczywistej pogardy dla obecnego towarzystwa, były modnymi
kobietami, biegłymi w salonowych obyczajach i - dzięki temu -
rozmowa toczyła się gładko. Pan Darcy milczał, podczas gdy panie
rozmawiały o różnych znajomych i najnowszej modzie. Zauważył
próby panny Bingley by wspominać jego siostrę w dyskusji tak często
jak to możliwe. W końcu rozmowa zeszła na temat przyjaciół i
rodziny Jane w Hertfordshire.
- Mam nadzieję, że pani siostry znajdują w domu dostatecznie dużo
rozrywek - zaczęła panna Bingley - Jestem pewna, że zdążyły już
ś
ciągnąć uwagę wszystkich oficerów. - Pani Gardiner dostrzegła jej
szybkie spojrzenie w stronę Darcy'ego, kiedy dodała - Szczególnie
pani siostra, panna Elizabeth. Z jej pięknymi oczami i ładną twarzą,
jej wielbicieli pewnie trudno zliczyć. A jakim szczęściem dla pani
matki byłoby widzieć ją w dobrym związku.
Pani Gardiner zauważyła że pan Darcy wyglądał na nieco
zakłopotanego. Ale zanim Jane mogła odpowiedzieć, drzwi salonu
otworzyły się, i obiekt ich dyskusji wkroczył do pokoju. Pani Gardiner
obserwowała mnogość emocji przebiegających po twarzy Darcy'ego
wśród których wysokie miejsca zajmowały zaskoczenie i radość.
Darcy rzeczywiście był skrajnie zaskoczony. I - będąc całkiem
nieprzygotowanym na ponowne ujrzenie Elizabeth, nie miał
możliwości utrzymać maski obojętności. Modlił się tylko, by nie
zauważyła jego reakcji. Odwrócił się ku otwierającym drzwiom tak
jak wszyscy inni, z wyjątkiem pani Gardiner, a kiedy weszła, jego
oczy natychmiast na niej spoczęły. Ledwo mógł się ruszyć ze
zdziwienia. Nie miał czasu aby przeanalizować lub choćby zdać sobie
sprawę z burzy uczuć które wybuchły w piersi. Wstrzymał oddech i
uspokoił się na tyle na ile mógł, podczas gdy witała się z innymi
gośćmi. Jej późniejsze powitanie z nim było grzeczne, ale pozbawione
ciepła, które kierowała wcześniej do Bingley'a. Krótki moment w
którym uwaga Elizabeth skupiła się tylko na nim, wywołał jedyny
prawdziwy uśmiech jaki pani Gardiner kiedykolwiek widziała na jego
twarzy.
Wreszcie wszyscy zajęli miejsca. Elizabeth usiadła obok swojej
siostry. Darcy pragnął wiedzieć, gdzie była, kiedy przybyła do
Londynu, jak minęła jej podróż i wiele innych rzeczy, ale nie odważył
się spytać. Jane przyniosła mu nieco ulgi mówiąc:
- Mam nadzieje, że przechadzka po parku była miła.
- Owszem, dziękuję. Piękny mamy dziś dzień.
Darcy pomyślał, że ona też wygląda pięknie. Jej twarz była jasna i
zarumieniona, jej oblicze żywe i psotne jak zawsze. Ledwo mógł
uwierzyć, że jest z nią w tym samym pokoju, że znowu się spotykają
po wszystkim co uczynił by się od niej oddalić i o niej zapomnieć, po
tym jak był pewien że nigdy się nie spotkają. Szybko zrozumiał, że w
centrum jej zainteresowania była siostra i pan Bingley. Była szczerze
szczęśliwa widząc ich razem. Widział wyraz jej twarzy, kiedy z
ukontentowaniem spoglądała na swoją siostrę i Bingley'a. Czuł
wzruszenie widząc jak cieszyło ją szczęście siostry. Wydawała się
promieniować radością w imieniu siostry, co samo w sobie stanowiło
dowód co do prawdziwych uczuć panny Bennet. Elizabeth była
szczęśliwa, a to czyniło szczęśliwym Darcy'ego. Mimo wszystko nie
umknął mu moment kiedy skierowała podejrzliwie oczy na siostry
Bingley'a i był bardziej rozbawiony niż zaskoczony, kiedy i jego
objęła tym spojrzeniem. W tym samym czasie pani Gardiner oglądała
całą sytuację z wielkim zainteresowaniem.
Po kilku minutach od wejścia Elizabeth, Darcy odzyskał
wystarczające pozory spokoju by zachować się grzecznie wobec
gospodyni, która znowu chciała przerwać jego milkliwość. Nawet
kiedy prowadził rozmowę z panią Gardiner, jego uwaga ciągle była
skupiona na Elizabeth i był świadomy każdego niuansu jej obecności.
Szczególnie odnotował kiedy z nieskrywanym spojrzeniem spojrzała
na niego i jej ciotkę w trakcie ich rozmowy. Nie odwzajemnił jej
spojrzenia, ale kilka minut później, kiedy pani Gardiner rozmawiała z
panią Hurst, mógł ponownie skierować na nią oczy. Nie był świadomy
jak intensywnie się w nią wpatruje, dopóki nie złapała jego spojrzenia.
Wydawała się zaskoczona i odwzajemniła spojrzenie z ciekawością.
Natychmiast odwrócił wzrok, uśmiechając się mimowolnie. Czujna
pani Gardiner zauważyła wymianę spojrzeń.
Jakimś cudem mimo zajmowania się jej siostrą, Darcy pamiętał o
obserwacji panny Bennet. Jej obecne zachowanie pasowało do tego z
poprzedniej wizyty, ale wydawała się bardziej swobodna. Dacy był
ś
wiadomy ciepła w jej oczach kiedy kierowała je na przyjaciela i było
też oczywiste, że Elizabeth cieszy się widząc ich razem. Czy był to
rezultat prywatnej znajomości uczuć siostry czy też nadzieja że ujrzy
ją dobrze ustawioną w życiu, nie potrafił ocenić i wstrzymał się z
wyciągnięciem wniosków co do uczuć damy. Wiedząc że to jego
przekonanie o obojętności panny Bennet spowodowało zmianę
decyzji pana Bingley'a, Darcy'emu trudno było porzucić to
przekonanie teraz, mimo dowodów. Nie mógł jednak nie zrozumieć,
ż
e jeśli Bingley będzie wciąż widywał się z panną Bennet, jego
przywiązanie wzrośnie. Nie wiedział jak zapobiec tej sytuacji.
Jeśli chodzi o Elizabeth, była zadziwiona grzecznością Darcy'ego. To
ż
e złożył wizytę w tej części miasta, było wystarczająco zaskakujące,
ale że uczynił to drugi raz i rozmawiał uprzejmie z jej ciotką kłóciło
się ze wszystkim co dotąd o nim wiedziała. W pewnym momencie
zauważyła, że spogląda na nią tak samo jak w Hertfordshire.
Zrozumiała, że nadal jej nie akceptuje i że widocznie znalazł w niej
coś zabawnego, skoro uśmiechnął się do siebie i odwrócił wzrok.
Każde negatywne uczucie które dla niego miała obudziło się do życia,
ale pozytywne wrażenie pozostawione przez jego uprzejmość dla jej
ciotki nie mogło być łatwo zapomniane. Jego zachowanie dało jej do
myślenia.
Zaraz po tej wymianie, Bingley ponownie zaspokoił ciekawość
Darcy'ego pytając o jej obecność w mieście. Wyjaśniła że planowała
zatrzymać się w Londynie po drodze do Kentu w marcu, i że
zdecydowała się przyjechać wcześniej by towarzyszyć Jane. Dalej
naciskana, wyjawila że chciala odwiedzić swoją przyjaciółkę panią
Collins na plebani w Hunsford. Na tą nowinę Darcy drgnął, ale zanim
zdążył coś powiedzieć Bingley zauważył:
- Czy to nie blisko domu twojej ciotki, Darcy? Mówiłeś chyba, że
planujesz złożyć jej wizytę w Wielkanoc. Będziesz tam więc z tym
samym czasie co panna Elizabeth.
- Masz rację, Bingley. Mój kuzyn pułkownik Fitzwilliam i ja
spędzimy tej wiosny trzy tygodnie w Rosings, jak co roku - spojrzał
na Elizabeth i dodał - Wygląda na to, że się tam zobaczymy, panno
Bennet.
-Sądzę, że tak, panie Darcy, ponieważ mój kuzyn poinformował mnie
ż
e jego dom dzieli od Rosings Park tylko alejka-powiedziała
łobuzersko.
Darcy uśmiechnął się.
- Jestem pewien, że to bardzo dokładne dane.
Nie mogła nie odwzajemnić uśmiechu.
- Co jak się ma pani Collins po ślubie? - zapytała pani Gardiner.
Elizabeth zaczęła wymieniać informacje zawarte w listach od
Charlotte. Darcy był zadowolony ze zmiany tematu i zwolnienia od
konieczności formułowania słów i zdań. Potrzebował chwili, aby
pojąć, że Elizabeth będzie w Hunsford kiedy on będzie w Rosings.
Dumał nad zbiegiem okoliczności, że będą tam w tym samym czasie,
aż nagle uderzyła go myśl że i tak by się zobaczyli, nawet jeśli
Bingley nie natknąłby się na pannę Bennet. Zaraz po tej niezwykłej
rewelacji nadszedł czas wyjazdu, a Darcy czuł równy zawód i ulgę, że
wychodzi.