K
RZYSZTOF
K
ORZ
˙ YK
Człowiek, je˛zyk i rzeczywistos´c´
w grotesce Stefana Themersona
Wyczerpuja˛ce przedstawienie głównych idei, zawartych w groteskowych utworach The-
mersona, nie wydaje sie˛ moz˙liwe w pracy o takim charakterze, jaki reprezentuje niniejszy
szkic. Czytelnik „Wykładu profesora Mmaa”, „Kardynała Pölätüo” czy „Generała Piesca”
staje bowiem wobec tekstów niejednoznacznych w swej wymowie, posługuja˛cych sie˛
szeroko rozumiana˛ kategoria˛ ironii, z˙artu, absurdalnego humoru; utworów pełnych nie-
konwencjonalnych analiz wybranych problemów, przechodza˛cych niepostrzez˙enie w dy-
gresje˛, w których precyzja wysławiania i rzetelnos´c´ rozumowan´ idzie o lepsze z równie
rzetelnymi i precyzyjnie sformułowanymi dowodami, wykazuja˛cymi relatywnos´c´ prezen-
towanych cia˛gów mys´lowych.
Wprawdzie doskonałe panowanie Themersona nad je˛zykiem zapewnia mu precyzje˛
i przejrzystos´c´ niezbe˛dna˛ dla groteski filozoficznej, która jest przeciez˙ groteska˛ mys´li,
niemniej jednak przejrzystos´c´ owa paradoksalnie pote˛guje trudnos´ci, jakie napotykamy,
podejmuja˛c zadania opisania i interpretowania w je˛zyku dyskursywnym sensów, zrealizo-
wanych w utworze artystycznym.
Groteskowe utwory Themersona podejmuja˛ w komplementarny wobec siebie sposób
próby rozpoznania sytuacji człowieka we współczesnym s´wiecie. Punktem wyjs´cia jest
s´wiadomos´c´, z˙e usiłowania całkowitego zamknie˛cia rzeczywistos´ci w konsekwentnie
racjonalnych systemach mys´lowych kon´czyc´ sie˛ musza˛ kompletnym fiaskiem, bowiem
owa rzeczywistos´c´ stale okazuje sie˛ bogatsza niz˙ moz˙liwos´ci struktur poje˛ciowych, w któ-
re ludzie staraja˛ sie˛ ja˛ uja˛c´. W sytuacji istnienia wielu moz˙liwych, wzajemnie do siebie
niesprowadzalnych je˛zyków opisu rzeczywistos´ci, z których kaz˙dy ujmuje jej cza˛stke˛
w jedyny, włas´ciwy sobie sposób, a z˙aden z nich nie moz˙e pretendowac´ do miana je˛zyka
doskonałego lub uniwersalnego, obraz rzeczywistos´ci jaki tworza˛ sobie ludzie, przestaje
byc´ spójny i traci charakter całos´ciowy.
Oto jak charakteryzuje zaistniała˛ sytuacje˛ Themerson:
„Spójnos´c´ poje˛ciowa nie stała sie˛ scalona. Przeciwnie. Stała sie˛ podzielona i pokawał-
kowana. Pewne poje˛cia zostały przyje˛te przez naukowców (fizyków, biologów, cyberne-
tyków, inz˙ynierów), którzy wstrzykne˛li nowa˛ krew w takie idee, jak czas, odległos´c´,
słusznos´c´, pewnos´c´ i dodali nowe: pole, sprze˛z˙enie zwrotne, itd.; niektóre zostały przyje˛te
przez matematyków–logików, którzy narzucili pewien stopien´ precyzji takim słowom, jak:
nieskon´czonos´c´, prawda, itd., a niektóre zostały ogłoszone za nie posiadaja˛ce znaczenia
przez pozytywistów logicznych. To, co pozostało, z czym przypuszczalnie ma dawac´ sobie
rade˛ prosty człowiek z ulicy i jego gazeta, jest rodzaj tragicznego, kołacza˛cego sie˛ Inter-
polu błe˛dnie zaszeregowanych albo porzuconych rzeczowników: pan´stwo, suwerennos´c´,
siła; wolnos´c´, demokracja, sprawiedliwos´c´; wolna wola, osa˛d moralny, nies´miertelnos´c´;
naród, religia, rasa; bliz´ni, klasa, społeczen´stwo; władza, bodziec i reakcja, natura ludzka;
wielka szkarłatna kloaka poje˛c´, w która˛ niepowstrzymanie wyciekali wszyscy próz˙niacy
historii... ”
1
Przytoczona wypowiedz´ zwraca uwage˛ na fakt, iz˙ pomie˛dzy przestrzeniami
róz˙nych systemów mys´lowych tworza˛ sie˛ obszary juz˙ nie obejmowane jednym porza˛dkiem
mys´li, a jeszcze nie poddane władzy innego – wypełnia je zwykle amalgamat przypadko-
wych poje˛c´, doraz´nych racjonalizacji, wa˛tpliwej prawdziwos´ci twierdzen´.
Utwory Themersona rozpoznaja˛ i opisuja˛ włas´nie mechanizmy tworzenia sie˛ i funkcjo-
nowania owych „obszarów niczyich”. Czynia˛ to metoda˛ „nie wprost”, zainteresowanie
autora skupia sie˛ bowiem na ujawnianiu wad i wyznaczaniu granic stosowalnos´ci róz˙no-
rakich systemów mys´li, opisuja˛cych rzeczywistos´c´ człowieka. Obnaz˙anie ich relatywno-
s´ci, wskazywanie, w jakich sytuacjach sa˛ sprawnym narze˛dziem poznania, a w jakich
zawodza˛, wyznacza tym samym strefy ich optymalnej uz˙ytecznos´ci. Z kolei, granice
owych stref wyznaczaja˛ „terytorium niczyje”, na którym znajduja˛ schronienie „błe˛dnie
zaszeregowane albo porzucone rzeczowniki”. Teren badan´ scharakteryzowanej w ten
sposób metody – to szeroko rozumiane je˛zyki i procedury opisywania rzeczywistos´ci;
je˛zyki ujmowane jako wszelkie systemy symboliczne spełniaja˛ce funkcje poznawcze
2
.
Zobrazowanie w twórczos´ci artystycznej relatywnos´ci i ograniczonos´ci owych syste-
mów wymaga posłuz˙enia sie˛ specyficznym typem literatury, gwarantuja˛cym moz˙liwos´c´
operowania róz˙norakimi konwencjami i taka˛ swoboda˛ konstruowania dowolnych modeli
rzeczywistos´ci, która umoz˙liwiłaby autorowi nieskre˛powane kształtowanie obrazów róz˙-
norodnych „form z˙ycia”
3
i wyznaczonych przez nie gier je˛zykowych
4
.
Moz˙liwos´ci, o jakich mowa, oferuje jedynie groteska
5
– ponadgatunkowa kategoria
estetyczna, odwzorowuja˛ca wprawdzie elementy s´wiata ludzi, ale w taki sposób, z˙e ich
układ nie odpowiada z˙adnemu stanowi rzeczy. Janusowe oblicze groteski (zwłaszcza w jej
typie realistycznym, a taki głównie wykorzystuje Themerson) pozwala z jednej strony,
poprzez respektowanie groteskowej zasady typizacji
6
, odzwierciedlic´ istotne cechy rze-
czywistos´ci, z drugiej zas´, poprzez konstrukcje specyficznego mikros´wiata, zespalaja˛cego
to, co urojone, z tym, co istnieje obiektywnie, umoz˙liwia „wyraz˙enie esencji jakiegos´
problemu, pewnego czasu historii”
7
. Ta specyficzna włas´ciwos´c´ groteski sprawia, z˙e
tworza˛c s´wiat umowny a jednoczes´nie konkretny, buduja˛c znak – model rzeczywistos´ci
z elementów ludzkiego, realnego s´wiata, ukazuje takie jego sprzeczne cechy, które z ko-
niecznos´ci ukonstytuowac´ musza˛ włas´nie efekt groteskowy
8
. „To, co pojawia sie˛ w gro-
tesce jako dziwne i niezwykłe, wyraz˙a realna˛ dziwnos´c´”
9
, nie postrzegana˛ przez człowieka
w jego codziennych, rutynowych kontaktach z rzeczywistos´cia˛. Typ groteski, o jakim
mówimy, ma charakter par excellence poznawczy – zestawianie realnego i nierealnego
stanu rzeczy znajduje mocne podstawy we włas´ciwos´ciach s´wiata ludzi.
Groteska, z istoty swej obdarzona ogromna˛ zdolnos´cia˛ dekompozycji całos´ci, pełni
w utworach Themersona funkcje˛ elenktyczna˛ – umoz˙liwia odbiorcy zrewidowanie warto-
s´ci przekonan´ powzie˛tych bez dostatecznych podstaw. Wchodza˛c w konflikt z wyobraz˙e-
niami utrwalonymi w s´wiadomos´ci społecznej, dotycza˛cymi struktury s´wiata, zachowan´
26
ludzkich, człowieka, jego kultury i je˛zyka, kwestionuje spetryfikowane systemy poznawa-
nia i oceniania rzeczywistos´ci
10
. Ujmuja˛c s´wiat człowieka „od zewna˛trz”, wychodzi poza
rutynowe kontakty ludzi z rzeczywistos´cia˛, przywracaja˛c tym ostatnim s´wiez˙os´c´ spojrze-
nia i zdolnos´c´ dziwienia sie˛ s´wiatu, stanowia˛ca˛ fundament refleksji i filozofii. Czynia˛c tak,
groteska zawiera z czytelnikiem swego rodzaju pakt. „Pakt, który wymaga od niego
uchylenia s´wiatopogla˛du codziennego, wymaga zgody na swoistego typu gre˛, polegaja˛ca˛
na operowaniu w szczególny sposób tym, co jest lub ma byc´ uznane za racjonalne,
naturalne, oczywiste (...). Pakt ten odznacza sie˛ istotna˛ włas´ciwos´cia˛: kształtuje sie˛ zawsze
w opozycji do obowia˛zuja˛cych form kultury i do oficjalnych ideologii”
11
. Themerson, jako
autor groteskowych utworów, „podpisuje” ów pakt z sygnatariuszem, wyposaz˙onym
w prawdy cza˛stkowe, chronia˛ce go od widzenia całos´ci. Udaja˛c, z˙e nie zna tych prawd,
nie rozumie ich sensu, uwraz˙liwia odbiorce˛ na sens całos´ci, umoz˙liwiaja˛c mu wieloaspe-
ktowe uje˛cie rzeczywistos´ci. Cza˛stkowe prawdy przestaja˛ wówczas chronic´ przed Prawda˛
trudno uchwytna˛, której sie˛ nie posiada, lecz ku której sie˛ da˛z˙y; Prawda˛, odkrywana˛
w uczciwym, bezstronnym dialogu badawczym.
Podobnie jest w przypadku „Bayamusa” i „Wykładu profesora Mmaa”, którym pos´wie˛-
cimy nieco wie˛cej uwagi. S
´ wiat przedstawiony obu powies´ci nie jest rzeczywisto-
s´cia˛, w której w pełni rza˛dza˛ prawa realnego, ludzkiego s´wiata – przeciwnie – jest tworem
hipotetycznym, ukonstytuowanym przez autorska˛ sugestie˛ modalna˛: „tak mogło by byc´”
12
.
Moz˙liwy, eksperymentalny mikros´wiat złoz˙ony z elementów realnych i urojonych w ca-
łos´ci funkcjonuje jako model pewnej rzeczywistos´ci. Dzie˛ki odrzuceniu zasad mimesis,
elementy moga˛ce uchodzic´ za realne, cza˛stki potocznego obrazu s´wiata funkcjonuja˛
w całos´ci wyz˙szego rze˛du, rza˛dzonej przez prawa odmienne od tych, jakie dałoby sie˛
wywies´c´ z obserwacji z˙ycia codziennego. Naruszenie reguł sie˛ga podstaw ludzkiego
postrzegania rzeczywistos´ci. Znana kaz˙demu norma zostaje zasta˛piona „antynorma˛”,
której spoistos´c´ dorównuje zawartos´ci reguły negowanej
13
. Wraz˙enie wyobcowywania sie˛
s´wiata pogłe˛biaja˛ groteskowe sytuacje, w jakich uczestnicza˛ (równiez˙ groteskowe) posta-
cie „Bayamusa” i „Wykładu.... ”
14
. Zdarzenia owe oraz status ontologiczny, wygla˛d,
wypowiedzi i działania uczestnicza˛cych w nich aktorów, nieustannie podkres´laja˛ zawod-
nos´c´ ludzkich kategorii orientacji w rzeczywistos´ci. Podwaz˙ona zostaje zasadnos´c´ oparte-
go o racje˛ rozumu zaufania zarówno do Natury, jak i do moz˙liwos´ci człowieka, w które
wyposaz˙a go cywilizacja. W konsekwencji, zamiast znanego ludziom uniwersum, s´wiat
przekształca sie˛ w teren działania nieznanych sił, których człowiek jest jedynie igraszka˛.
Groteska, ze swym mechanizmem, rozbrajaja˛cym le˛k i przeraz˙enie przez s´miech i ironie˛,
jest próba˛ zakle˛cia owego chaosu, poprzez który pojawia sie˛ zasadnicza – w tym uje˛ciu –
jakos´c´: przez˙ycie absurdalnos´ci istnienia. Upostaciowania groteskowos´ci sa˛ gra˛ z absur-
dem
15
.
Najłatwiej przes´ledzic´ jej przebieg, obserwuja˛c poznawcze poczynania aktorów grote-
skowego s´wiata. Zacznijmy od „Wykładu profesora Mmaa”, powies´ci – paraboli, nawia˛-
zuja˛cej w sposobie uje˛cia tematu do tradycji racjonalistycznej powiastki filozoficznej. Jej
autor skonstruował groteskowy mikros´wiat, w którym w laboratoryjnych warunkach ob-
serwowany jest i testowany człowiek i jego kultura. O przebiegu eksperymentu, prze-
prowadzonego przez naukowców-termity informuje kronikarz-termit, przedstawiaja˛cy
w swym narratorskim monologu dzieje Osiedla Termitów Białych.
Efekt groteskowy powstaje jako rezultat napie˛cia, stwarzanego i podtrzymywanego
przez nieustanne zderzenia dwóch punktów widzenia: „neutralnego”, „akulturowego”
27
spojrzenia termitów na badany przez nich gatunek i kulture˛ homo oraz zaangaz˙owanego,
„uwikłanego w kulture˛”, ludzkiego, potocznego widzenia człowieka i jego s´wiata. Pier-
wszy sposób percypowania rzeczywistos´ci ujawnia sie˛ poprzez wypowiedzi naukowców-
-termitów opisuja˛cych kulture˛ gatunku homo i zachowanie wybranych, zaliczanych do
tegoz˙ gatunku jednostek. Drugi realizuje sie˛ poza rzeczywistos´cia˛ tekstowa˛, w umys´le
odbiorcy. Jego działalnos´c´ interpretacyjna polega na nieustannym konfrontowaniu termi-
tian´skich tez, dotycza˛cych człowieka, z własnym dos´wiadczeniem. Sytuacje˛ dodatkowo
komplikuje fakt, iz˙ załoz˙ona dla „Wykładu... ”, wskazana wyz˙ej konwencja, wymaga od
odbiorcy traktowania dziejów Osiedla Termitów Białych jako figury losów społeczen´stw
ludzkich, zas´ dywagacje, dotycza˛ce antropomorfizowanych termitów, kaz˙e odczytac´ jako
kryptoanalizy kondycji ludzkiej. W ten sposób powstaje rozbiez˙nos´c´ pomie˛dzy oczekiwa-
niami odbiorcy a charakterem informacji, jakie odkrywa on w teks´cie. Z jednej strony
czytelnik wie, z˙e kronikarz-termit przedstawia dzieje osiedla i poszczególnych, wybra-
nych, reprezentuja˛cych termitian´ska˛ społecznos´c´ jednostek, z drugiej zas´ spostrzega, z˙e
ów narrator jest jedynie autorskim medium, któremu auktoralna forma narracji pozwala
w formie oscyluja˛cej mie˛dzy parodia˛ a groteska˛ portretowac´ istotne rysy cywilizacji
człowieka i jej przedstawicieli.
Groteskowy efekt współkonstytuuje pojawiaja˛cy sie˛ w powies´ci konflikt je˛zyków opisu
rzeczywistos´ci
16
, za którymi stoja˛ odmienne w swej istocie sposoby ujmowania i porza˛d-
kowania ludzkich dos´wiadczen´ poznawczych; pochodna˛ owej niespójnos´ci jest wspomnia-
na, bogata w konsekwencje, sprzecznos´c´ mie˛dzy oczekiwaniami odbiorcy a jakos´cia˛ uje˛-
cia, które proponuje narrator. Zarówno on, jak i wie˛kszos´c´ naukowców-termitów,
posługuje sie˛ specyficznym je˛zykiem opisu rzeczy i zjawisk, poza którym łatwo odkryc´
wielbiona˛ przez nich, a przedstawiona˛ przez Themersona w zwierciadle parodii i groteski,
filozofie˛.
Paradygmat termitian´skiej nauki, której luminarzem jest profesor Mmaa, zdradza
wielkie podobien´stwo do uje˛c´ neopozytywistycznych – najłatwiej uchwytnym jego rysem
jest podejmowanie wa˛tków mys´lowych, stanowia˛cych zasadniczy zra˛b antymetafizycz-
nych enuncjacji członków Koła Wieden´skiego i kontynuatorów jego tradycji. Zdaniem
prof. Mmaa: „Od czasów naszego wielkiego Augusta Chrabi (sic!) (pod którym to mianem
kryje sie˛ oczywis´cie termit o cechach umysłu i pogla˛dach Augusta Comte’a – K. K.)
wiemy, z˙e pocza˛tkiem kaz˙dej prawdziwej nauki pozytywnej jest klasyfikacja”. (W 55)
17
Włas´nie wymogowi klasyfikowania przedmiotów i zjawisk zachodza˛cych w rzeczywisto-
s´ci podporza˛dkowane sa˛ procedury poznawcze stosowane przez naukowców-termity.
Bezkrytyczne, z ludzkiego punktu widzenia, stosowanie metod badawczych, opartych na
respektowaniu absurdalnych podziałów akcentuja˛cych waz˙nos´c´ przypadkowych cech,
z jednoznacznym wyła˛czeniem z obszaru obserwacji własnych istotnych dla toz˙samos´ci
badanego obiektu, prowadzi do groteskowych zafałszowan´ obrazu opisywanej rzeczywi-
stos´ci. Oto kilka przykładów: ludzie, w mys´l pogla˛dów termitian´skich naukowców, to
istoty zwane „bezwłosymi ssakami mammiferes primates czyli Łysymi Małpami”, przy-
nalez˙a˛ce do rodzaju homo (W17). Jednoczes´nie – zdaniem prof. Mmaa – osobniki owe
„genus hominidae, rodzaj (jeden tylko): homo, podrodzaj (takz˙e tylko jeden): homo
sapiens, poklasyfikowac´ moz˙na dalej jeszcze bardzo rozmaicie” (W55). Moz˙na uczynic´
to, biora˛c za podstawe˛ podziału „pozycje˛ z˙yciowa˛” – wertykalna˛ lub horyzontalna˛ –
otrzyma sie˛ wówczas homo pionowego i homo poziomego (por. W 18,29,55–6); do
ostatniego rodzaju nalez˙a˛ oczywis´cie zmarli i – dodatkowo – homo podziemnego, który
28
„przeds´miertne z˙ycie biologiczne prowadzi równiez˙ pod ziemia˛” (W56). Osobniki niepo-
wierzchniowe podzielic´ moz˙na w oparciu o tzw. metode˛ helioilos´ciowa˛ na trzy grupy.
„Mianowicie:
na G r u p e˛ G o r y l o w a t y c h, pochłaniaja˛cych wszystkie promienie rzuconego
na naskórek s´wiatła;
na G r u p e˛ O r a n g u t a n g o w a t y c h, pochłaniaja˛cych promienie, prócz z˙ółtych;
na G r u p e˛ S z y m p a n s o w a t y c h, odrzucaja˛cych wszystkie promienie, od nad-
fioletu do podczerwieni” (W 57). Ponadto, korzystaja˛c nie tylko z bezpos´rednich danych
obserwacyjnych” (W 58), ale i z prac termitian´skich socjologów f i l o l o-
g i c z n y c h (W 58), podzielono homo, zwanego równiez˙ przez wspomnianych socjolo-
gów: l’homme, man, mann lub człowiek, na podgrupy reprezentowane przez typy chara-
kterystyczne, ws´ród których pojawia sie˛ m. in.:
1. „(według terminologii operuja˛cej kluczem: homo)
homo nullius coloris (...)
homo–sociale animal;
homo alieni iuris i
homo sui iuris,
homo multarum litterarum,
homo trium litterarum (...)
i homo unius libri” itd. (W 58).
2. Według terminologii nowszej wyodre˛bniono m. in. typy: „L’homme des bois, (...)
homme d’etat, homme d’èglise, homme de lettres, homme d’affaires i homme d’argent”
itd. (W 59).
3. „Dziwnie brzmia˛cy klucz: Człowiek, utoz˙samiony przez niektórych z kluczem: Ma˛z˙,
nie wnosi zmian istotnych do powyz˙szych prób klasyfikacyjnych. I tu widzimy c z ł o-
w i e k a i n t e r e s u i m e˛ z˙ a o p a t r z n o s´ c i o w e g o, c z ł o w i e k a c z y n u
i m e˛ z˙ a s t a n u, c z ł o w i e k a u l i c y i po prostu: m e˛ z˙ a, czyli samca, zwia˛zanego
przed Bogiem z samica˛” (W 59).
Róz˙norakim procedurom klasyfikacyjnym odpowiada, w sferze je˛zyka opisu rzeczy-
wistos´ci, stosowanie przez naukowców-termity, hołduja˛cych neopozytywistycznym regu-
łom uprawiania nauki, sformułowan´, które zwykło sie˛ uwaz˙ac´ za przynalez˙a˛ce do zasobu
terminów, jakimi z reguły operuja˛ nauki przyrodnicze. Biora˛c rzecz od strony stylistycznej
i uwzgle˛dniaja˛c funkcje˛, jaka˛ owe wyraz˙enia pełnia˛ w powies´ci, wypada uznac´ je za
semantyczne peryfrazy odpowiednich słów i zwrotów je˛zyka ogólnego. Peryfrazy owe,
w wielu przypadkach usiłuja˛ce upodobnic´ sie˛ do definicji (s´cis´lej – definiensów), spełnia-
ja˛cych wymagania taksonomii opartej na kryteriach nauk empirycznych, pozwalaja˛ od-
biorcy przekonac´ sie˛ o wzgle˛dnej jedynie wartos´ci je˛zyka opisu, który reprezentuja˛. Oto
kilka przykładów owych specyficznych predylekcji filozoficznych i je˛zykowych: termity
zwykle nie mówia˛ o człowieku, konsekwentnie natomiast rozprawiaja˛ o sklasyfikowanym
i wła˛czonym w róz˙norakie systematyki homo, jego własnos´ciach, jego organach, o fun-
kcjonowaniu jego narza˛dów itp. W ich słowniku znajdziemy wie˛c (oprócz nazw potocz-
nych powyz˙ej w zwia˛zku z zagadnieniem klasyfikacji) np. „homo-istote˛”, „homo horyzon-
talnego” i „homo wertykalnego”, „homo-samice˛”, „homo-głowe˛”, „homo-ciało”,
„homo-skóre˛”, „homo-włos”, „homo-policzek”, „homo-paznokiec´”, „homo-krtan´”, „ho-
mo-cia˛z˙a”, „homo-niedomoge˛”, „homo-zwyczaj”, „homo-długos´c´” itd. Ponadto: mózg
czy umysł to dla nich „substancja skojarzeniowa”, skóra to „naskórek”, serce zas´ to „pompa
29
sercowa”. Kobiete˛ okres´laja˛ jako „homo-samice˛”, sen jako „conocna˛ regeneracje˛ hory-
zontalna˛”, zas´ łóz˙ko jako „homo-przyrza˛d do regeneracji horyzontalnej” i stosownie do
swoich przes´wiadczen´ unikaja˛ uz˙ywania w swoim „naukowym” je˛zyku nazw, którymi
przecie˛tny człowiek, uz˙ytkownik ludzkiego je˛zyka naturalnego, zaopatrzyłby wymienione
desygnaty. Termity z upodobaniem opisuja˛ rzeczywistos´c´ w terminach fizycznych – mó-
wia˛c o sile i pracy mierza˛ ich wielkos´c´ w dynach i ergach, s´wiatło dzienne jest dla nich
„widmem drgan´ elektromagnetycznych od 3600 Å (tzw. fiolet) do 7600 Å (tzw. czerwien´)”
(W 56); biały człowiek to osobnik nalez˙a˛cy do Grupy Gorylowatych wg klasyfikacji
helioilos´ciowej, maja˛cy „zdolnos´c´ pochłaniania wszystkich promieni elektromagnetycz-
nych od 7,0
×
10
-5
do 4,1
×
10
-5
„ (W 72), zas´ „kolor” zachodza˛cego słon´ca uznaja˛ za fale˛
długos´ci 630m (W 258) itd. Podobnie, tj. jako procesy fizyczno-chemiczne, wyobraz˙aja˛
sobie termity zjawiska psychiczne i funkcjonowanie organizmu w ogóle – i tak tez˙ o nich
mówia˛. Nim zagadnienie to omówimy obszerniej, próbka takiego uje˛cia: „Z paru neuronów
w głowie Putidusa Nosa wysa˛czyła sie˛ nagle odrobina substancji chemicznej i dwie,
niezalez˙ne dota˛d konstelacje napie˛c´ elektrycznych poła˛czyły sie˛ nie wiadomo jak w jego
substancji skojarzeniowej” (W 365). Jak łatwo spostrzec, spora cze˛s´c´ przytoczonych
peryfraz semantycznych to w istocie wyraz˙enia analityczne o budowie definicji klasycznej
(sa˛ to włas´ciwie mniej lub bardziej rozbudowane definiensy), okres´lanej tez˙ jako real-
noznaczeniowa
18
, podaja˛ce cechy desygnatów w je˛zyku nauk przyrodniczych. A oto
dalsze przykłady, w których w miejscach, gdzie moz˙liwe byłoby uz˙ycie wyraz˙en´ ludzkich
je˛zyka ogólnego, termity wprowadziły wyraz˙enia, be˛da˛ce z punktu widzenia tegoz˙ je˛zyka
w jego odmianie potocznej semantycznymi peryfrazami–charakterystykami cech desyg-
natów. Badaja˛c „niewielkie, pojedyncze homo-osiedla zbudowane na bazach strawialnej
celulozy” (czyli po prostu drewniany domek), termity natrafiły na rozmaite obiekty, które
po poz˙arciu (co jest ich stałym sposobem badania i poznawania przedmiotów) opisały jako
m. in.:
– „tylne, przesycone dymem kon´czyny mammifera pachiderma domowego zwanego
chrza˛kaja˛cym” (W 72);
– „puszki z z˙elaza powleczonego cyna˛”, których zawartos´c´ „w wie˛kszos´ci wypadków
okazała sie˛ pochodzenia ichtiologicznego” (W 73);
– „naczynia cylindrowate, zwe˛z˙one u jednego kon´ca, sporza˛dzone ze szkliwa, (...)
zatkane, które „zawierały płyn sfermentowany i destylowany” (W 73);
– „cztery wertykalne filary, z których dwa krótsze zakon´czone były pozioma˛ płaszczy-
zna˛, sie˛gaja˛ca˛ mniej wie˛cej w połowie dwóch dłuz˙szych. Konstrukcja ta słuz˙y homo-osob-
nikowi do przybierania tzw. pozycji złamanej” (W 75);
– „arkusz celulozy, przykryty pionowa˛ płaszczyzna˛ szklista˛”, zawieraja˛cy „rzut płaski
nagiej homo-samicy w pozie (...) z opierzonym osobnikiem palmipedes długoszyim, łabe˛-
dziowatym, rodzaju me˛skiego... ” (W 77) itd.
W wyniku zderzenia rezultatów poznawczej działalnos´ci termitów z mys´lowo-je˛zyko-
wymi nawykami przecie˛tnego uz˙ytkownika je˛zyka powstaje efekt groteskowy. Nazywanie
kawałka we˛dzonej szynki, konserw rybnych, butelek z winem i reprodukcji Ledy z łabe˛-
dziem (nie wspominaja˛c juz˙ o desygnatach i nazwach z poprzednich przykładów) w przy-
toczony sposób, przecie˛tny native speaker oceni z pewnos´cia˛ jako praktyke˛ co najmniej
dziwna˛ i o problematycznej wartos´ci. Rzeczywis´cie, owo z pozoru neutralne i pretenduja˛-
ce do obiektywnos´ci uje˛cie, abstrahuja˛c od istotnych z punktu widzenia kultury wytwo-
rzonej przez człowieka cech opisywanych desygnatów, uniemoz˙liwia dociekliwym bada-
30
czom poznanie nie tylko kultury homo sapiens, ale i rzeczywistego znaczenia, jakie maja˛
dla człowieka przedmioty, które stały sie˛ obiektem „naukowych” badan´ termitów. Nawet
tak znakomity naukowiec, jakim jest prof. Mmaa, dał sie˛ zwies´c´ absolutyzmowi poznaw-
czemu „nauki pozytywnej” i omamiony opisem łóz˙ka jako przedmiotu, na którym ludzie
zwykli „przez˙ywac´ czas regeneracji poziomej”, mys´li o nim: „Gdyby tak miec´ ten homo-
przyrza˛d do regeneracji horyzontalnej! Ciekawe, jak tez˙ on włas´ciwie funkcjonuje? Te
pare˛ belek celulozy, pare˛ spiral metalicznych, plecionka z włókien ros´linnych, troche˛
pierza zdartego z fruwaja˛cych! Jak to moz˙e funkcjonowac´? Gdyby tak moz˙na było
przystana˛c´ na tym homo-przyrza˛dzie do regeneracji horyzontalnej, o niczym nie mys´la˛c
(...) a potem ruszyc´ dalej z nowymi siłami!... ” (W 170) Rozumowanie to i poprzednio
opisane praktyki termitów wydaja˛ sie˛ tym dziwniejsze, z˙e znaja˛ one kilka ludzkich je˛zyków
naturalnych. Ws´ród róz˙nych, poz˙artych przez nie ksia˛g (co jest ich sposobem odczytywa-
nia pisma), poczesne miejsce zajmuja˛: „Encyklopedia Britannica”, „The Universal Dictio-
nary of the Englisch Language” oraz „Petit Larousse”. Jes´li zatem w encyklopediach
i słownikach odnalazły one ba˛dz´ to opisy przedmiotów uz˙ywanych przez ludzi, opatrzone
odnosza˛cymi sie˛ do nich nazwami, ba˛dz´ to natrafiły na eksplikacje znaczen´ wyraz˙en´ je˛zyka
ogólnego i zrozumiały je, to powinny umiec´ stosowac´ je w zdaniach, dotycza˛cych owych
przedmiotów. Termity jednak, rozmys´laja˛c czy rozmawiaja˛c o nich, posługuja˛ sie˛ chara-
kterystykami desygnatów, jakby nie umiały skojarzyc´ ich ze stosownymi nazwami. Ich
s´wiadomos´c´, zdeterminowana przez scjentyczny je˛zyk opisu, odwzorowuje jedynie zbiory
i konfiguracje cech. Principium klasyfikacji, stanowia˛ce fundament „kaz˙dej prawdziwej
nauki pozytywnej”, okazuje sie˛ utrudnieniem, zniekształcaja˛cym obraz badanej kultury
i zatracaja˛cym ludzkie, zdroworozsa˛dkowe, potoczne widzenie rzeczywistos´ci w ga˛szczu
charakterystyk i podziałów podporza˛dkowanych rygorom specyficznie poje˛tej „naukowo-
s´ci”.
Termitom nie udaje sie˛ dotrzec´ do ludzkiego obrazu rzeczywistos´ci zakodowanego
w je˛zyku ogólnym. Granice
19
ich s´wiata zakres´lone sa˛ przez reguły naukowego opisu.
Podlegaja˛ce ich rygorom specjalistyczne je˛zyki o nastawieniu teoriopoznawczym, przy-
stosowane do ujawnienia w sposób sobie włas´ciwy jedynie wybranych aspektów rzeczy-
wistos´ci, przeciwstawiaja˛ sie˛ w tym uje˛ciu je˛zykowi ogólnemu o nastawieniu przede
wszystkim pragmatycznym – odbijaja˛cemu obraz ludzkiego s´wiata ze spójnos´cia˛ i jedno-
litos´cia˛ zwierciadła, integralnie ujmuja˛cego przedmiot, ku któremu sie˛ zwraca. Okazuje
sie˛, iz˙ za pomoca˛ omówionych metod moz˙na wprawdzie ludzka˛ rzeczywistos´c´ opisac´
i w pewien sposób poznac´, ale nie moz˙na nauczyc´ sie˛ mys´lec´ jej kategoriami – ergo – nie
moz˙na jej zrozumiec´. Niestety, w Osiedlu Termitów Białych dogmaty empirycznego
mys´lenia maja˛ władze˛ tak wielka˛, z˙e pod jej wpływem pozostaja˛ nawet poeci. Oto fragment
„Ody przeciw NIKOMU” Artura Rzeczuchy:
„Wszystkie nasze mie˛s´nie sa˛ w owym stanie pogotowia mechanicznego,
o Termity!
elektrycznego, termicznego, chemicznego i energetycznego,
o Termity!
Czy obawiacie sie˛ czegos´, co nadchodzi ze s´wiata rzeczywistos´ci,
o Termity!
W tym wypadku nie do mie˛s´ni ani do wewne˛trznych hodowli bakterii uczuc´ zwracac´
sie˛ nalez˙y,
o Termity!
31
a do substancji skojarzeniowej, która powinna była przewidziec´, obliczyc´ i przygoto-
wac´,
o Termity!”
itd. (W 271)
Ów groteskowy twór z beztroska˛ dezynwoltura˛ gwałca˛cy kanony poetyckos´ci poprzez
wprowadzanie w obre˛b tekstu elementów zupełnie nie powołanych do realizowania fun-
kcji poetyckiej, z pewnos´cia˛ wyda sie˛ kaz˙demu czytelnikowi fantomem z krainy nonsensu.
Nie jest z niego zadowolony i sam autor, z jakz˙e innych jednak wzgle˛dów! „Artur Rzeczu-
cha przeczytał swa˛ ode˛ i wymazał ja˛ zaraz z pamie˛ci. Nie. To nie tak. Jest za bardzo
bezpos´rednia, za bardzo wulkaniczna. Trzeba spokojnie i trzeba operowac´ faktami” (W
272).
Ów kult faktów, praw empirycznie weryfikowalnych i obiektywnos´ci ujmowania zja-
wisk, znamienny dla pozytywistycznej (najszerzej rozumianej, jednak tak by zawsze
kojarzyła sie˛ z neopozytywizmem vel logicznym pozytywizmem vel naukowym empiry-
zmem) formacji umysłów luminarzy termitian´skiej nauki, zaowocował w specyficznym
uje˛ciu człowieka jako bytu jedynie biologicznego. W s´wiecie antropomorfizowanych
termitów, maja˛cych dusze˛, sumienie (s´cis´lej – bakterie sumienia) i umysł, zorganizowa-
nym na obraz i podobien´stwo ludzkiego, homo – na zasadzie groteskowej analogii a rebo-
urs uznany jest za zwierze˛, za „mierzalny” biomechanizm. Owego „mierzalnego”, biome-
chanicznego homo badaja˛ naukowcy skrupulatnie w mys´l „obiektywnych”
(pozytywistycznych) metod, których zastosowanie doprowadziło do odkrycia „szeregu
praw zbudowanych według formuły s´cisłej. Jez˙eli homo w warunkach takich i takich
zostanie poddany działaniu zjawisk takich i takich, to jego reakcja be˛dzie taka i taka” (W
273). Skutki przyje˛cia wzorca obiektywnos´ci i racjonalnos´ci, któremu zdaja˛ sie˛ patrono-
wac´ dokonania Watsona i Pawłowa, ujawniaja˛ sie˛ m. in. w opisie najpowaz˙niejszego
eksperymentu przeprowadzonego przez termity na „homo wertykalnym”.
Z ludzkiego punktu widzenia: dorosły me˛z˙czyzna w stanie kompletnego zamroczenia
alkoholem wpadł do s´wietnie zamaskowanego „wilczego dołu” i nie moga˛c sie˛ zen´
wydostac´, zasna˛ł. Pułapka okazała sie˛ „Jama˛ Milczenia”, specjalnie przygotowanym przez
termity urza˛dzeniem eksperymentalnym do badania wszelkiego rodzaju reakcji organi-
zmu. Znalezionego w niej osobnika unieruchomiono, i aby miec´ „obiektywny” i mierzal-
ny odczyt jego reakcji, wycie˛to cze˛s´c´ policzka i wywinie˛to na zewna˛trz tzw. przewód
Warthona. Spostrzegłszy po przebudzeniu, iz˙ moz˙e sie˛ ruszyc´, czuja˛c przejmuja˛cy ból
szarpia˛cy policzek i widza˛c zbliz˙aja˛ce sie˛ do jego twarzy wielkie mrówki, człowiek wpada
w przeraz˙enie. Beznamie˛tny, „naukowy” opis ujmuje to tak: „jama ustna homo otworzyła
sie˛ natychmiast sama z siebie i wyrzuciła pote˛z˙nie rozfalowane strumienie powietrza,
pachna˛cego dwutlenkiem we˛gla i wibruja˛cego z cze˛stos´cia˛ od 162 az˙ do 2069 drgan´ na
sekunde˛. Równoczes´nie gruczoły, znajduja˛ce sie˛ w górnej cze˛s´ci zewne˛trznej ka˛ta oczu,
zacze˛ły wydzielac´ tak wielka˛ ilos´c´ 1% -owego roztworu chlorku sodu w wodzie, z˙e płyn
ten przelewał sie˛ przez brzegi powiek i oblał tzw. twarz homo” (W 278). Terminy
medyczne (jama ustna, gruczoły), chemiczne (dwutlenek we˛gla, 1% roztwór chlorku sodu
w wodzie) i fizyczne (wibracja z cze˛stos´cia˛ od 162 az˙ do 2069 drgan´ na sekunde˛), opisuja˛
precyzyjnie i bezosobowo działanie biomechanizmu. To nie płacze s´miertelnie przeraz˙ony
człowiek, lecz po prostu gruczoły wydzielaja˛ wielka˛ ilos´c´ 1% roztworu chlorku sodu
w wodzie, który to płyn zwyczajnie sie˛ przelewa przez brzegi powiek. Idz´my dalej: „Z
32
chwila˛ jednak, kiedy przez nadmiernie rozszerzona˛ te˛czówke˛ optyczny obraz dra Milko,
zbliz˙aja˛cego sie˛ po klatce piersiowej do podbródka, padł na siatkówke˛ homo-oka i pobu-
dził zakotwiczone w niej czubki nerwów, z ta˛ chwila˛ (...) subtelne wprzód drz˙enie fizjo-
logiczne całego ciała, nie zmieniaja˛c swego rytmu, zwie˛kszyło tak swa˛ amplitude˛ (...), z˙e
wszystkie członki homo (...) zacze˛ły trza˛s´c´ sie˛ i miotac´ niby lis´cie szarpane wiatrem (...).
Jednoczes´nie (...) przepona homo zacze˛ła wznosic´ sie˛ i opadac´ (...) spazmatycznie (...),
w całej Jamie Milczenia słychac´ było szum porywów wdychanego i wydychanego wiatru
oraz odgłosy hucza˛cej w przys´pieszonym tempie pompy sercowej (...), peryferyczne
naczynia krwionos´ne znajduja˛ce sie˛ na całym obwodzie homo-ciała skurczały sie˛ gwał-
townie, a trzy miliony (sic!) gruczołów, (...) zacze˛ły wyciskac´ z siebie, z szybkos´cia˛
dziesie˛ciu centymetrów szes´ciennych na minute˛, wielkie i zimne krople wody, zawieraja˛-
cej pół procenta soli mineralnych i pół procenta ciał organicznych, takich jak kwasy
tłuszczowe, tłuszcze mineralne i mocznik (...). Reszta mocznika wydostawała sie˛ wraz
z litrem gora˛cego płynu o kolorze z˙ywicznym, zapachu kwaskowatym i smaku gorzkawo-
słonawym, płynu, który po nagłym skurczu tzw. pe˛cherza, wytrysna˛ł pod cis´nieniem jednej
dziesia˛tej atmosfery przez tzw. kanał tzw. cewki moczowej, zalewaja˛c (...) Jame˛ Milcze-
nia” (W 278–280). Równiez˙ i w tym fragmencie spotykamy znane elementy scjentycznego
opisu zjawisk – terminy medyczne (te˛czówka, siatkówka, czubki nerwów, drz˙enie fizjo-
logiczne ciała, przepona, naczynia krwionos´ne, gruczoły, pe˛cherz, kanał, cewka moczo-
wa), fizyczne (obraz optyczny, amplituda, 10 cm
3
/min, 0,1 atm) i chemiczne (1/2 soli
mineralnych, 1/2 ciał organicznych, kwasy tłuszczowe, tłuszcze mineralne, mocznik) oraz
rozbudowane wyraz˙enia analityczne (peryfrazy semantyczne) opisuja˛ce cechy desygna-
tów i zaste˛puja˛ce nazwy, jakie nosza˛ one w je˛zyku ogólnym (zwłaszcza w jego odmianie
potocznej)
20
.
Ów opis, podany w neutralnie emocjonalnych terminach, wywołac´ moz˙e jednak
us´miech rozbawienia na obliczu czytelnika, który da sie˛ zwies´c´ specyficznemu tonowi
przytoczonych fragmentów – efektowi, be˛da˛cemu wynikiem kontrastu, jaki zachodzi
pomie˛dzy sytuacja˛, domagaja˛ca˛ sie˛ je˛zykowego uje˛cia, a sensem wygłoszonej w zwia˛zku
z nia˛ formuły. Zabawne musi wydawac´ sie˛ czytelnikowi opisywanie ludzkich reakcji
w sposób tak szczegółowy, tak głe˛boko wnikaja˛cy w nature˛ róz˙norodnych, złoz˙onych
procesów, składaja˛cych sie˛ na najprostsze zachowania człowieka. Us´miechaja˛cy sie˛ czy-
telnik zwraca przede wszystkim uwage˛ na specyfike˛ opisu, zwiedziony jego niecodzien-
nos´cia˛ i odmiennos´cia˛ od tego, czego mógłby sie˛ spodziewac´. Dopiero na dalszym planie
bła˛ka sie˛ mys´l, z˙e przeciez˙ opis ten dotyczy człowieka. Przedstawia człowieka w s´mier-
telnym niebezpieczen´stwie, przeraz˙onego, pozbawionego moz˙liwos´ci obrony, bezradne-
go.
Bardziej ludzka˛ reakcja˛ na podobne sytuacje byłoby, jak sa˛dzic´ wypada, współczucie
i przeraz˙enie, bo jes´li moz˙liwy byłby opisywany przez Themersona s´wiat, to kaz˙dego
homo mógłby w nim spotkac´ podobny los.
Za uz˙yciem je˛zyka opisu o omówionych włas´ciwos´ciach dla przedstawienia ludzkich
reakcji stoi aksjologia, pozwalaja˛ca na wzie˛cie w nawias człowieczen´stwa i potraktowanie
człowieka jako biomechanizmu. Ujmowana w ten sposób istota to człowiek-maszyna,
rzeczywis´cie „mierzalny”. Jednakz˙e wczucie sie˛ w sytuacje˛ człowieka-obiektu, człowie-
ka-przedmiotu, badanego bezlitos´nie z chłodna˛ precyzja˛ „naukowych” metod i jednoczes-
ne us´wiadomienie sobie, z˙e jest sie˛ jedynym uczestnikiem gry róz˙norakich konwencji –
33
je˛zykowych i literackich – prowadzi niechybnie do ukonstytuowania sie˛ u odbiorcy „Wy-
kładu... ” ambiwalentnych uczuc´ – le˛ku i zarazem rozbawienia, a sta˛d juz˙ tylko krok do
uznania prezentowanego s´wiata za suwerenne dominium absurdu, nonsensu i groteski.
W s´wiecie pozornie odmiennym, lecz w istocie toz˙samym z rzeczywistos´cia˛ „Wykła-
du...” ze wzgle˛du na jej scharakteryzowana˛ wyz˙ej nature˛, działaja˛ postacie „Bayamusa”.
Pierwszoosobowy, bezimienny bohater mikropowies´ci podejmuje wcia˛z˙ nowe próby
usensowniania groteskowego s´wiata
21
; próby, których cza˛stkowa, bo opatrznie poje˛ta
racjonalnos´c´ i naukowos´c´ prowadzi nie do skonstruowania narze˛dzi poznania, których
wykorzystanie mogłoby umoz˙liwic´ stworzenie uz˙ytecznego i bogatego informacyjnie
je˛zyka opisu rzeczywistos´ci, lecz jedynie do ukonstytuowania sie˛ złudzen´ koja˛cych jego
niepokój poznawczy. Pocza˛tkowo nies´wiadomie, póz´niej z coraz wie˛ksza˛ pasja˛ poznaw-
cza˛, owocuja˛ca˛ w kon´cu teoria˛ Poezji Semantycznej
22
, „oswaja” rzeczywistos´c´ w kolej-
nych, uporczywie podejmowanych usiłowaniach zamknie˛cia jej w zbiorze precyzyjnych,
naukowych charakterystyk przedmiotów. Juz˙ sposób, w jaki postrzega siebie i w jaki
opisuje swoje reakcje, daje wiele do mys´lenia.
Przyjrzyjmy sie˛ mu bliz˙ej: „Ciała nasze jednak s´cis´nie˛te były z soba˛ tak bardzo, z˙e
pewien rodzaj energii, jaka˛ posiadały dzie˛ki ruchowi składaja˛cych sie˛ na nie molekuł,
przenosił sie˛ od jednego do drugiego i podnosił jeszcze bardziej ich temperature˛ i tak juz˙
podwyz˙szona˛ przez energie˛ promieniuja˛ca˛ od kawałków skały i drzewa oraz od rozz˙arzo-
nej masy gazowej. Cie˛z˙ko pracuja˛cy robotnik, 1m 82 cm wzrostu, 80 kg wagi wymaga
około 4 duz˙ych kalorii na minute˛. A kaz˙dy gram alkoholu, jaki wypilis´my w naszym
trunku i który utlenił sie˛ juz˙ w naszych tkankach, wydzielił energie˛ w ilos´ci takiej, z˙e
mogłaby ona podnies´c´ temperature˛ kilograma wody o 7,0 C., co równoznaczne było
z 7 duz˙ymi kaloriami, i energia ta musiała byc´ zamieniona na prace˛ dokonana˛ przez
narza˛dy naszych ciał”. (G 48)
23
Relacja ta stwierdza po prostu, iz˙ kilku osobom siedza˛cym
na szezlongu, przy kominku, zrobiło sie˛ gora˛co juz˙ to wskutek działania wypitego alkoho-
lu, juz˙ to dzie˛ki ciepłu ida˛cemu od paleniska, na którym płone˛ły drwa i kawałki we˛gla.
Zauwaz˙my – wszystko to działo sie˛ nie z ludz´my, lecz z ich ciałami, złoz˙onymi
z molekuł i charakteryzuja˛cymi sie˛ pewnym rodzajem energii. Opis zjawiska sformuło-
wany jest w terminach nauk przyrodniczych: fizyki (ciało, ruch, energia, molekuły, tem-
peratura, rozz˙arzona masa gazowa, kalorie, kilogram, praca) i chemii (molekuły, tempe-
ratura, masa gazowa, utlenianie).
Idz´my dalej: „I nagle pie˛s´ci moje zacisne˛ły sie˛, palce u nóg zgie˛ły sie˛ silnie i poczułem,
z˙e całe moje ciało, od stóp do głowy, zapragne˛ło gwałtownie ukryc´ te˛ realna˛ prawde˛ jaka
zawarta była w tym fragmencie rzeczywistos´ci (...)” (G 53–54). Zareagowało ciało
i zapragne˛ło ciało, nie człowiek.
Przyjrzyjmy sie˛ innej reakcji bohatera: „Był to plakat Teatru Poezji Semantycznej.
Kiedy patrzałem nan´ przez chwile˛, oko moje wyłowiło z niego obraz czegos´, co natych-
miast głe˛boko wstrza˛sne˛ło wszystkimi moimi narza˛dami wewne˛trznymi (...). Wraz˙enie
zaistniało w mych narza˛dach wewne˛trznych, nie dotkne˛ło jednak mie˛s´ni mego aparatu
mowy” (G 58). Łatwo spostrzec iz˙ Semantyk opisuje zachowanie w behawiorystycznych
kategoriach bodz´ca i reakcji. W opisie tym waz˙na jest relacja, odnosza˛ca efekty działania
bodz´ców nie do nieuchwytnej całos´ci zwanej „człowiekiem”, lecz do wyodre˛bnionego
obiektu fizycznego zwanego „ciałem człowieka”
24
, który to obiekt pojmowany jest jako
przedmiot skrupulatnej chłodnej obserwacji, nie zas´ jako niesprowadzalny do poziomu
34
rzeczy fundament istnienia osoby ludzkiej. Ciało, ogla˛dane w ten sposób, wymyka sie˛
kontroluja˛cym czynnos´ciom umysłu, dowolnie reaguja˛c na atakuja˛ce je bodz´ce; staje sie˛
bytem suwerennym.
Popatrzmy: „Nogi moje były jakby zamarznie˛te, stopy zas´ jakby przyklejone do podłogi
(...) i nagle poczułem fale˛ ciepła, spływaja˛ca˛ powoli po moim udzie az˙ do zgie˛cia, za
kolanem, a potem po łydce az˙ do kostki i do mego lewego bucika (...). Wtedy zrozumiałem,
z˙e cos´ tam jest nie w porza˛dku ze zwieraczem mego pe˛cherza moczowego i z˙e to uczucie
fali cieplnej spowodowane zostało przez płyn, wydzielony przez moje nerki, przeniesiony
przez moczowód do pe˛cherza i, naste˛pnie, usunie˛ty z mego ciała przez cewke˛. Wiedzia-
łem, z˙e składał sie˛ głównie z wody oraz z pewnych odpadków, nie wykorzystanych przez
mój metabolizm. I zrozumiałem, z˙e te drobniutkie cza˛steczki, nie wie˛ksze byc´ moz˙e niz˙
1
10 000 000
grama, oraz gazowe molekuły tego włas´nie płynu znalazły sie˛ w nosie młodej
kobiety w czerwonej sukni, pobudziły zakon´czenia jej nerwu we˛chowego, wznieciły
w nim impulsy i wywołały w centrum nerwowym jej mózgu owo wraz˙enie zapachu,
którego charakter »nieprzyjemny« spowodowany był, tak sa˛dziłem, głównie tym, z˙e
wyparowane molekuły były molekułami bezbarwnego, gryza˛cego, rozpuszczalnego, alka-
licznego gazu, zwanego amonem” (G 85086). Do znanych z poprzednich uje˛c´ terminów
chemicznych dochodza˛ nowe: molekuły gazowe, gaz alkaliczny i jego nazwa: amon.
Novum jest słownictwo medyczne z dziedziny anatomii i fizjologii: udo, kolano, łydka,
kostka, zwieracz pe˛cherza moczowego, płyn, nerki, moczowód, pe˛cherz, cewka, metabo-
lizm, nerw we˛chowy i jego zakon´czenie, impulsy, centrum nerwowe, mózg. Rzecz chara-
kterystyczna: Semantyk opisuje swoje reakcje w przytoczony sposób, zanim dowie sie˛, iz˙
organizm, którym kieruje „jego” umysł, tak naprawde˛ nie jest wcale „jego”. Czyni to wie˛c,
nie maja˛c poje˛cia, z˙e jest heterogenicznym tworem groteskowym, złoz˙onym z elementów
swoich i cudzych
25
.
Ciało uprzedmiotowione, obserwowane i opisywane przy pomocy poje˛c´ fizyki, chemii
i medycyny, przestaje byc´ bytem przyjaznym człowiekowi. Ów, w trudno uchwytny
sposób uzalez˙niony od „swego” ciała, konstatuje, iz˙ maszyneria organizmu jest jedynie
medium, poprzez które przejawia sie˛ działanie nieokres´lonych sił
26
. Bohater nazywa je
Natura˛, formułuja˛c taka˛ charakterystyke˛: „suma sił i czynników działaja˛cych w fizycznym
s´wiecie; (...) suma przyczyn i skutków, które lez˙a˛ u podstawy wszystkich istnieja˛cych
zjawisk i wytwarzaja˛ je” (G 18).
Upodobania pierwszoosobowego bohatera, przejawiaja˛ce sie˛ w stosowaniu uje˛c´ „zew-
ne˛trznych”, „obiektywnych” i scjentycznych, sprawiaja˛, z˙e czytelnik nieustannie konfron-
tuje dos´wiadczenie i wiedze˛ o sobie, jako przedstawicielu gatunku, z wypowiedziami
reprezentuja˛cymi uje˛cie, odbiegaja˛ce od przyzwyczajen´ przecie˛tnego uz˙ytkownika je˛zyka.
O sobie mówimy zwykle posługuja˛c sie˛ je˛zykiem ogólnym, opieraja˛cym sie˛ równiez˙
na ogólnych, przednaukowych poje˛ciach tworza˛cych naiwny (bez konotacji ujemnych)
obraz s´wiata
27
.
Zwykle, mys´la˛c o swych reakcjach, ujmujemy je równiez˙ w sposób przednaukowy,
opisuja˛c poszczególne zjawiska s´rodkami, jakie stawia nam do dyspozycji je˛zyk ogólny.
Z
˙ aden człowiek, nie wdroz˙ony do dokładnego (przekraczaja˛cego przecie˛tny ogólnoludzki
poziom analizy) badania swoich reakcji i nie przyzwyczajony do ujmowania ich za pomoca˛
precyzyjnych terminów specjalistycznych, nie powie ani nie pomys´li o sobie, iz˙ np.
35
odczuwa ból w prawym płacie czołowym, z˙e włas´nie jego trzy miliony gruczołów wydzie-
liły wielkie i zimne krople płynu, zawieraja˛cego pół procenta soli mineralnych i pół
procenta ciał organicznych, ani z˙e przez te˛czówke˛ na siatkówke˛ jego narza˛du wzroku padł
optyczny obraz przedstawiciela gromady kre˛gowców Aves. Kaz˙dy natomiast w zwykłej
sytuacji powie, z˙e boli go głowa, z˙e okrył sie˛ potem (lub coraz bardziej prawdopodobne,
z˙e sie˛ spocił), z˙e widzi ptaka. Wielu nie umiałoby nawet sformułowac´ opisu swojej reakcji,
ani przedstawic´ przebiegu zdarzen´, których sa˛ s´wiadkami, w je˛zyku uje˛c´ scjentycznych
nie dlatego, z˙e zjawiska te umykaja˛ ich uwadze ba˛dz´ maja˛ inny przebieg, lecz dlatego, z˙e
pojmuja˛ oni siebie, swoje reakcje i procesy zachodza˛ce w s´wiecie w inny, włas´ciwy sobie
sposób, daja˛c im wyraz słowami je˛zyka ogólnego. Jego granice sa˛ granicami ich s´wiata
28
,
s´cis´lej: rodzaj doste˛pnej ich s´wiadomos´ci wiedzy i charakter poje˛c´, jakimi sie˛ posługuja˛
w zwykłym procesie mys´lenia–mowy w wysokim stopniu kształtuje i okres´la nie tyle
poziom ich wraz˙liwos´ci, ile raczej sposób, w jaki ujmuje s´wiat ich umysł. Groteskowy
efekt ambiwalentnych uczuc´ konstytuuje sie˛ włas´nie w oparciu o wskazana˛ własnos´c´
ludzkiego umysłu.
W chwilach obcowania z fragmentami typów przytoczonych, oczekiwania czytelnika,
wyposaz˙onego we włas´ciwy wiedzy potocznej obraz s´wiata i daja˛cego temu wyraz w po-
sługiwaniu sie˛ je˛zykiem ogólnym w jego odmianie potocznej, sa˛ gwałcone przez narzuca-
nie jego s´wiadomos´ci opisów zjawisk, uje˛tych w terminach specjalistycznych. Granice
jego uje˛zykowionego s´wiata zmieniaja˛ sie˛, jednoczes´nie zaczyna widziec´ głe˛biej, dostrze-
ga wie˛cej szczegółów. Jednolita perspektywa, włas´ciwa je˛zykowi ogólnemu, odbijaja˛ca
obraz ludzkiego s´wiata ze spójnos´cia˛ zwierciadła, integralnie ujmuja˛cego przedmiot, ku
któremu sie˛ zwraca, zasta˛piona zostaje mozaika˛ uje˛c´ specjalistycznych je˛zyków poszcze-
gólnych nauk, przystosowanych do opisywania, w sposób sobie włas´ciwy, jedynie wybra-
nych aspektów rzeczywistos´ci. Zwarte, wzgle˛dnie jednolite elementy, zdaja˛ce sie˛ byc´
niepodzielnymi monadami, okazuja˛ sie˛ strukturami złoz˙onymi z mniejszych cza˛stek.
Powróc´my do tekstu „Bayamusa”.
W swej we˛drówce przez groteskowa˛ rzeczywistos´c´ pierwszoosobowy bohater, realizu-
ja˛c funkcje˛ narratora, jedne przedmioty obdarza szczególna˛ uwaga˛, dokładnie charakte-
ryzuja˛c ich włas´ciwos´ci, inne zas´ opatruje nazwami, czynia˛c to po prostu, zwyczajnie –
tak, jak czynimy my, uz˙ywaja˛c je˛zyka mówionego – nie wnikaja˛c bliz˙ej w sens wypowia-
danych słów. Kilkadziesia˛t wyraz˙en´, które powinny wysta˛pic´ w narratorskim monologu,
zasta˛pił pierwszoosobowy bohater ich bardziej lub mniej rozwinie˛tymi peryfrazami se-
mantycznymi o omówionych wczes´niej cechach. W miejsce nazw przedmiotów, zjawisk,
procesów itd. wprowadził definicje stanowia˛ce charakterystyki desygnatów. Przewaz˙nie
podaja˛ one toz˙samos´ciowe (substancjonalne) ba˛dz´ relacyjne – aktualne lub potencjalne –
cechy
29
„przedmiotowych odpowiedników” nazw. Czynia˛ to – jak definicje klasyczne –
poprzez wskazanie rodzaju „materii-substancji” tworza˛cej przedmiot, scharakteryzowanie
„formy” wyznaczaja˛cej włas´ciwos´ci desygnatu oraz przez okres´lenie pełnionej przezen´
funkcji. Oto krótka (stworzona jedynie dla zorientowania odbiorcy w obszarze zaintereso-
wan´ bohatera „Bayamusa” i sta˛d tez˙ niekompletna) lista wybranych desygnatów nazw,
zasta˛pionych w teks´cie peryfrazami, z pominie˛ciem materiału z utworów Poezji Seman-
tycznej. Desygnatami tymi sa˛:
1. cze˛s´ci ciała ludzkiego np. głowa 38
30
; włosy 46; oczy 92; powieki 22; uszy 92; usta
18; dłonie 38; itd.
2. cze˛s´ci garderoby np. cylinder 5–6; koszula 92; spodnie 92; itd.
36
3. elementy budowli np. sufit szklany 6; drzwi obrotowe 17; podłoga 43; s´ciany 43;
okna 43; itd.
4. przedmioty stanowia˛ce wyposaz˙enie mieszkania np. stół 8; szafa 32; dywan 43;
obraz w ramach 43; lampa 44; kominek 45; materac 49; łóz˙ko 49; itd.
5. urza˛dzenia i mechanizmy np. zegarek re˛czny 17; wrotka 28; silnik samochodu 33;
z˙arówka 44; itd.
6. zjawiska fizyczne np. s´wiecenie 45; spalanie 45; pra˛d elektryczny 44; itd.
Wydaje sie˛, z˙e pierwszoosobowy bohater, zwracaja˛c uwage˛ na wymienione przedmioty
i zjawiska, próbował swych sił w dziedzinie „definiowania” człowieka i jego s´rodowiska,
daja˛c tym samym wyraz swois´cie poje˛temu antropocentryzmowi (paradoksalnie – antro-
pocentryczny, moca˛ wymogów obu wskazanych wczes´niej konwencji, jest równiez˙ „Wy-
kład profesora Mmaa”). Zauwaz˙my – scharakteryzował człowieka, opisuja˛c go w miare˛
dokładnie jako twór biologiczny i zaprezentował cze˛s´ci jego garderoby; nakres´lił ogólny
schemat konstrukcyjny budowli, w jakiej zwykł mieszkac´ homo sapiens; przedstawił
wygla˛d typowego ludzkiego mieszkania; wskazał cechy charakterystyczne i przeznacze-
nie kilku uz˙ywanych przez człowieka urza˛dzen´ i mechanizmów; wreszcie – opisał w ter-
minach naukowych przebieg niektórych, waz˙nych zjawisk fizycznych, blisko zwia˛zanych
z ludzka˛ egzystencja˛. Oto kilka dalszych przykładów. W uje˛ciu pierwszoosobowego bo-
hatera usta to: „podłuz˙na szczelina chroniona przez wargi znajduja˛ce sie˛ w (...) głowie” (G
18), zas´ jama ustna to „jama, do której ta szczelina prowadzi, (...) wys´cielona błona˛
s´luzowa˛, zawieraja˛ca je˛zyk, ze˛by itd., ” i „słuz˙a˛ca do przepuszczania dz´wie˛ków wytwa-
rzanych przez (...) struny głosowe oraz do rozdrabniania pokarmów i mieszania ich ze
s´lina˛” (G 18). Guzik przedstawia mu sie˛ jako „niewielka ilos´c´ spłaszczonej, okra˛głej masy
rogowej, która przyczepiona do prawego skraju (...) marynarki, przechodziła przez dziurke˛
w odpowiednim miejscu lewego skraju i w ten sposób trzymała ja˛ zamknie˛ta˛” (G 38), zas´
okno jako „otwór (w s´cianie) zamknie˛ty szklanymi płytami, wprawionymi w ruchome
ramy” (G 43). Wrotka jest w jego uje˛ciu „z˙elaznym mechanizmem składaja˛cym sie˛
z rodzaju podeszwy oraz z czterech małych kółek osadzonych na łoz˙yskach kulkowych”
(G 28), a z˙arówke˛ opisuje jako „rodzaj ban´ki ze szkła, w której to ban´ce znajdował sie˛
krótki, cienki, skre˛cony drucik z trudno topliwego metalu; 6,3
×
10
18
elektronów przepły-
wało przez ten drucik w cia˛gu kaz˙dej sekundy, co (...) powodowało, z˙e drucik (...) rozz˙arzał
sie˛ do białos´ci i (...) wysyłał s´wiatło w ilos´ci około 1590 lumenów” (G 44–45). Na
zakon´czenie tego, z koniecznos´ci moz˙liwie najkrótszego przegla˛du, przytoczmy fragment,
obrazuja˛cy sposób, w jaki bohater „Bayamusa” postrzega i przedstawia znane kaz˙demu
zjawisko – płona˛ce na kominku drwa i kawałki we˛gla: „kawałki skały i kawały drzewa
ła˛czyły sie˛ pos´piesznie z tlenem zawartym w powietrzu, czemu towarzyszyła rozz˙arzona
masa gazowa, której warstwa zewne˛trzna miała wysoka˛ temperature˛, na skutek czego
promieniowanie cieplne i s´wietlne szło na salon” (G 45).
Czemu moz˙e słuz˙yc´ stosowanie tak kontrowersyjnej z punktu widzenia przecie˛tnego
uz˙ytkownika je˛zyka metody?
Z pewnos´cia˛ nie opisywaniu włas´ciwos´ci wybranych przedmiotów, bowiem tak szcze-
gółowych i wyczerpuja˛cych informacji o charakterze technicznym i encyklopedycznym,
podawanych przez narratora w obfitos´ci przez niego nie oczekiwanej, nie wymaga równiez˙
nikt.
Omawiane definicje funkcjonuja˛ w aktach komunikacji, realizuja˛cych sie˛ mie˛dzy po-
staciami rzeczywistos´ci przedstawionej „Bayamusa” – z˙adna z nich, oprócz oczywis´cie
37
bohatera–narratora, nie korzysta w sposób czynny z semantycznych peryfraz. W tej sytu-
acji leksykologiczno-semantyczna ekwilibrystyka kieruje sie˛ przede wszystkim ku odbior-
cy tekstu. To głównie dla niego zdaja˛ sie˛ byc´ przeznaczone enuncjacje pierwszoosobowego
bohatera, których fragment przytaczamy poniz˙ej, dostrzegaja˛c w nich wyjas´nienie przed-
stawionej wyz˙ej kwestii – czemu słuz˙yc´ miałoby tak dokładne opisywanie desygnatów
nazw je˛zyka ogólnego w jego odmianie potocznej?
Mówi narrator: „My wszyscy gubimy znaczenie słów, jakich uz˙ywamy, zadowalamy
sie˛ utartymi, przyje˛tymi formułami, przeraz˙eni rzeczywistos´cia˛ nie s´miemy pus´cic´ z ust
nic poza stereotypowymi zwrotami, które, jako z˙e juz˙ milion razy uz˙ywane były bezkarnie,
zdaja˛ sie˛ nosic´ na sobie gwarancje˛ bezpieczen´stwa, lubimy poz˙erac´ hasła i lubimy brac´ do
łóz˙ka cliches” (651–652). Włas´nie przeciwko owemu „zadowoleniu sie˛ utartymi, przyje˛-
tymi formami” wyste˛puje pierwszoosobowy bohater posługuja˛c sie˛ w tym celu opisana˛
metoda˛.
Nie wystarcza mu znaczenie skrótowe
31
wyraz˙en´, kojarza˛ce sie˛ zwykle z nimi w aktach
komunikacji, realizowanych przy pomocy je˛zyka ogólnego. Zdaje sie˛ wymagac´, by uz˙yt-
kownicy je˛zyka porozumiewali sie˛ ze soba˛, wymieniaja˛c charakterystyki egzystencjal-
nych
32
cech desygnatów, zamiast po prostu nazywac´ te ostatnie odpowiednimi, zrozumia-
łymi dla wszystkich słowami; tym samym zakłada u uczestników aktu komunikacji wielka˛
wiedze˛ i s´wiadomos´c´, która pozwoliłaby przypisac´ kaz˙demu ze słów odpowiednie znacze-
nie rozwinie˛te
33
. Wprawdzie kaz˙dy członek wspólnoty je˛zykowej potrafi sformułowac´ sa˛d
o cechach, których posiadanie przez pewne przedmioty uwaz˙a za niezbe˛dne aby moz˙na im
było dana˛ nazwe˛ przypisac´, ale nie kaz˙dy umiałby podac´ definicje desygnatu uz˙ytej przez
siebie nazwy, a tego włas´nie zdaje sie˛ wymagac´ pierwszoosobowy bohater. Lekcewaz˙y
sie˛ tu fakt, z˙e operowanie skrótowymi znaczeniami wyraz˙en´ jest koniecznos´cia˛, bez tego
bowiem nie sposób sobie wyobrazic´ funkcjonowanie je˛zyka – mys´lenia.
Postulat kojarzenia z wyobraz˙eniami ich znaczen´ rozwinie˛tych, nie zas´ skrótowych,
przyczyniaja˛cych sie˛ wprawdzie do efektywnego realizowania funkcji komunikatywnej
je˛zyka, ale zmniejszaja˛cych wartos´c´ poznawcza˛ wypowiedzi, jest jedynie wyrazem spe-
cyficznych upodoban´ bohatera. Idzie mu o rzetelne i moz˙liwie najbardziej obiektywne
poznanie rzeczywistos´ci – zagadnienie to wia˛z˙e sie˛ dla niego integralnie z problemem
wiernos´ci opisu wobec tego, co jest jego przedmiotem.
Pierwszoosobowy bohater pragnie odkryc´ „naga˛ realna˛ prawde˛” (G 54). „Za pomoca˛
odrzucenia precz wszystkich mistyfikacyjnych aureoli, połyskuja˛cych konwencjonalnymi,
tradycyjnymi, patriotycznymi, artystycznymi, moralnymi, obyczajowymi, couleur lokal-
nymi skojarzeniami, i za pomoca˛ wprowadzenia na ich miejsce odpowiednich definicji,
zbudowanych ze słów wzie˛tych z˙ywcem z neutralnych emocjonalnie słowników, słów
s´cisłych, dokładnie odpowiadaja˛cych normalnym wymaganiom precyzji” (G 54). Ulega
kolejnemu złudzeniu – informacyjnos´c´ przekazu nie jest tym wie˛ksza, im bardziej jest on
dokładny i szczegółowy. Kaz˙da wypowiedz´, która w załoz˙eniu ma zwrócic´ na cos´ (lub ku
czemus´) uwage˛ odbiorcy, musi odznaczac´ sie˛ intencjonalna˛ selektywnos´cia˛
34
. Jez˙eli,
w przypadku podawania znaczen´ rozwinie˛tych, nadawca wypowiedzi nie kieruje sie˛
jakimis´ szczególnymi wzgle˛dami, które nakazuja˛ mu zrezygnowanie z uz˙ycia znaczenia
skrótowego, a po stronie odbiorcy brak intencji zados´c´uczynienia owej celowos´ci, wów-
czas wypowiedz´, mimo swej s´cisłos´ci staje sie˛ bardziej myla˛ca; zawieraja˛c informacje,
przekraczaja˛ce poziom niezbe˛dny do efektywnego komunikowania, wywołuje niepew-
nos´c´ co do funkcji i rzeczywistej wartos´ci podawanej w ten sposób tres´ci. Jez˙eli wyobra-
38
zimy sobie je˛zyk naturalny, który miałby posługiwac´ sie˛ s´cis´le zdefiniowanymi poje˛ciami,
to trzeba stwierdzic´, z˙e jego uz˙ytkownicy byliby nieustannie wprowadzani w bła˛d co do
relewancji komunikowanych szczegółów
35
. Niezalez˙nie od tych zastrzez˙en´, us´wiadamia-
nie sobie i informowanie innych o tym, z˙e musimy ich poz˙egnac´, bowiem na „małym
przyrza˛dzie do mierzenia czasu, poruszanym za pomoca˛ cienkiej, skre˛conej, stalowej
spre˛z˙yny, zamknie˛tym w płaskim, okra˛głym, srebrnym pudełku, umocowanym za pomoca˛
paska do przegubu (...) dłoni” (G–17) odczytalis´my godzine˛, na która˛ umówilis´my sie˛
z kims´ innym, nie jest nikomu potrzebne.
Omówione propozycje kaz˙dy oceni jako groteskowe. Mówienie o przedmiotach zwy-
kłych, znanych kaz˙demu z codziennego obcowania z nimi, za pomoca˛ sformułowan´ spo-
tykanych w słownikach, podaja˛cych wzorcowe
36
znaczenie wyrazów, sprawia wraz˙enie
komiczne, dziwi i zarazem zaskakuje. Okazuje sie˛, z˙e rzeczy, które znamy, sa˛ zupełnie
inne niz˙ przywyklis´my sa˛dzic´. Powtarzalnos´c´ ludzkich spotkan´ ze s´wiatem sprawia, z˙e
w sytuacje kontaktowania sie˛ z rzeczywistos´cia˛ wszczepione sa˛ formuły je˛zykowych uje˛c´.
Reagujemy na rzeczywistos´c´ poprzez przyzwyczajenie; nie wykorzystujemy twórczych
moz˙liwos´ci je˛zyka, lecz opatrujemy napotkane zjawiska dobrze znanymi słowami, wia˛z˙a˛c
z ich uje˛ciem jedynie znaczenie skrótowe. Zaprzepaszczamy w ten sposób zdolnos´c´ dzi-
wienia sie˛ s´wiatu, a słowa traca˛ swe pierwotne i niezbywalne własnos´ci narze˛dzi rozpo-
znawania rzeczywistos´ci. „Oswoiwszy” w ten sposób rzeczywistos´c´ przestajemy dostrze-
gac´ jej niepowtarzalne cechy.
Groteskowy zabieg, zaste˛puja˛cy uje˛ciami naukowymi przednaukowe ogólne poje˛cie,
jakie daje człowiekowi do dyspozycji je˛zyk potoczny, przeciwstawia sie˛ wprawdzie
zamykaniu rzeczywistos´ci w szablonach wcia˛z˙ tych samych formuł, godzi jednak w samo
serce naiwnego obrazu s´wiata, obrazu dla niektórych jedynego
37
.
S
´ wiat moz˙na opisac´ za pomoca˛ wielu róz˙nych je˛zyków, z których kaz˙dy be˛dzie
optymalny w dziedzinie, w której najlepiej pełni swoje zadania. Wady je˛zyka ogólnego,
na które zwraca uwage˛ Themerson poprzez swoje medium, nie sa˛ z tego punktu widzenia
wadami. Przeciwnie – niezbywalne cechy je˛zyka naturalnego, jak np. ogólnos´c´ nazw i ich
nieostros´c´, istnienie znaczen´ skrótowych itp., umoz˙liwiaja˛ komunikowanie wszystkich
charakterystyk, których wymagaja˛ typowe formy z˙ycia ludzkiego. Je˛zyk ogólny broni sie˛
sam, pozostaja˛c wcia˛z˙ sprawnym narze˛dziem mys´lenia i poznawania rzeczywistos´ci. Jes´li
pod jego adresem formułuje sie˛ jakies´ zarzuty, czyni sie˛ to zwykle abstrahuja˛c od jego
specyfiki i w stanie zauroczenia poznawczymi efektami stosowania innych, doskonal-
szych formalnie narze˛dzi poznawania rzeczywistos´ci.
Pora przejs´c´ do omówienia problemów ogólniejszej natury, zwia˛zanych z zagadnienia-
mi sensów groteskowej prozy Themersona. W pocza˛tkowych partiach tekstu wspomnieli-
s´my o moz˙liwos´ciach wykorzystania poje˛cia gier je˛zykowych do opisu specyfiki omawia-
nej twórczos´ci – zastosujemy je do mikros´wiata obu badanych utworów.
Gry je˛zykowe, których wartos´c´ ocenia sie˛ w „Bayamusie” i „Wykładzie profesora
Mmaa”, to m. in. gry:
– w zaste˛powanie słów definicjami ich desygnatów,
– w odgadywanie nazw na podstawie charakterystyk ich odpowiedników przedmioto-
wych,
– w podawanie rozwinie˛tych znaczen´ wyrazów,
– w operowanie skrótowymi znaczeniami wyrazów,
– w posługiwanie sie˛ naukowymi znaczeniami wzorcowymi wyrazów,
39
– w konstruowanie potocznego znaczenia wzorcowego wyrazów,
– w opisywanie reakcji człowieka za pomoca˛ terminów nauk przyrodniczych,
– w opisywanie zachowania człowieka za pomoca˛ poje˛c´ je˛zyka ogólnego,
– w traktowanie słów, jakby wyposaz˙one były jedynie w odmiennos´c´ przedmiotowo-
-logiczna˛, itd.
Podejmuja˛c problem wartos´ci poszczególnych gier je˛zykowych w kaz˙dym z ich zasto-
sowan´, Themerson zwykle nie ujmuje zagadnien´ w forme˛ systematycznego wykładu, lecz
w taki sposób operuje tworzywem je˛zykowym, by zasygnalizowac´ czytelnikowi istnienie
jak najwie˛kszej ilos´ci cech wartych dostrzez˙enia i by sprowokowac´ go do samodzielnego
przemys´lenia jak najwie˛kszej liczby zagadnien´. Ukonstytuowanie sie˛ efektu groteskowego
sygnalizuje istnienie jednej z we˛złowych kwestii, na która˛ powinna zostac´ zwrócona
baczniejsza uwaga.
Chwyty je˛zykowe współkonstytuuja˛ce efekt groteskowy uruchamiaja˛, wskutek swego
powia˛zania z innymi elementami struktury utworu, wielopoziomowe cia˛gi skojarzen´.
Dzie˛ki nim czytelnik w jednym momencie „jasnowidzenia” uzyskuje moz˙liwos´c´ wejrzenia
w skomplikowany charakter zjawiska. Jest to cecha konstytutywna omawianego typu
groteski, groteski filozoficznej. Ostatecznie pełne efekty powstaja˛ w niej w strukturach
dyskursu, w całos´ciach rze˛du wyz˙szego niz˙ jednostki be˛da˛ce przedmiotem opisu składnio-
wego. Wielki udział w kształtowaniu tych efektów maja˛ elementy pragmatyczne, w tym
zwłaszcza operowanie zmiennymi układami odniesienia i presupozycja˛.
Groteska filozoficzna nie kontentuje sie˛ jedynie ekwilibrystycznymi chwytami słow-
nymi, łamia˛cymi reguły posługiwania sie˛ je˛zykiem, do jakich przywyklis´my; nie wystarcza
jej gwałcenie oczekiwan´ odbiorców. Ostentacyjnie manifestowana kompetencja lingwi-
styczna, której wytworem sa˛ ekscentryczne efekty stylistyczne, nie jest jedynie zabawa˛
słowem. Tworzywem je˛zykowym operuje sie˛ w taki sposób, by działało ono samozwrot-
nie, kieruja˛c uwage˛ odbiorcy ku je˛zykowo uje˛tej mys´li.
Takie ujmowanie kwestii ma charakter wybitnie racjonalistyczny, jes´li za racjonalizm
uznac´ postawe˛ wobec s´wiata polegaja˛ca˛ na dostrzeganiu, z˙e kaz˙dy punkt widzenia i kaz˙dy
sposób uje˛cia rzeczywistos´ci jest jednostronny, a przedmiot obserwacji jest jedynie drob-
nym wycinkiem wie˛kszej całos´ci. Tak poje˛ty racjonalizm, nie be˛da˛c bynajmniej relatywi-
zmem, jest poszukiwaniem wspólnej miary, umoz˙liwiaja˛cej spotkanie sie˛ z mys´la˛ innych,
z mys´la˛ be˛da˛ca˛ owocem dos´wiadczen´ odmiennej osobowos´ci, poznaja˛cej s´wiat w sposób
równie fragmentaryczny, jak czyni to nasza własna s´wiadomos´c´
38
. Tak poje˛ty racjonalizm
jest pochodna˛ dyskursywnego, dialogicznego ujmowania s´wiata i rezultatem przyje˛cia
postawy intelektualnej pokory. Umoz˙liwia dostrzeganie „ratio” (miary) kaz˙dej rzeczy
i postuluje „bezstronnos´c´ mys´lenia” jako jedyna˛ włas´ciwa˛ postawe˛ wobec rzeczywistos´ci.
Oceniaja˛c wartos´c´ róz˙nych gier je˛zykowych, pełnia˛cych funkcje˛ narze˛dzi poznawania
i opisywania rzeczywistos´ci, czyni to Themerson włas´nie w postawie racjonalisty i taka˛
tez˙ zdaje sie˛ sugerowac´ jako najbardziej wartos´ciowa˛ w warunkach współczesnych. „S
´ wiat
jest bardziej skomplikowany niz˙ nasze prawdy o nim. Dlatego trzeba je tłumaczyc´.
Ogółowi tłumacza˛ je artys´ci i pisarze” (G 263) – mówi jeden z aktorów Themersonowskie-
go s´wiata. Autor „Bayamusa” wyste˛puje wobec czytelnika w podobnej roli. Sposób, w jaki
to czyni, doskonale okres´la monolog wypowiedziany przez persone˛, której sa˛d o „skom-
plikowaniu s´wiata” przytoczylis´my powyz˙ej: „Nie powiadam BIAŁE wtedy, kiedy wie˛-
kszos´c´ mówi CZARNE; nie mówie˛ CZARNE wtedy, kiedy wie˛kszos´c´ mówi BIAŁE, ale
mówie˛ CHLOROFIL wtedy, kiedy wie˛kszos´c´ powiada ZIELONE i kiedy wie˛kszos´c´ mówi
40
CHLOROFIL, pytam: czy widzielis´cie te˛ pie˛kna˛ ZIELEN
´ ? Albowiem s´wiat jest bogatszy
niz˙ nasze o nim prawdy”. (G 265).
Pisze Themerson: „Wydaje sie˛, z˙e istnieje ziemia niczyja pomie˛dzy róz˙nymi obozowi-
skami mys´li, pomie˛dzy forma˛ a tres´cia˛, pomie˛dzy aksjomatycznym a empirycznym, po-
mie˛dzy syntaktycznym a semantycznym, pomie˛dzy matematycznym a fizycznym, ziemia
niczyja, sta˛panie po której nuz˙y ekspertów. Jest to byc´ moz˙e to miejsce, gdzie czai sie˛
i figluje nasz stary przyjaciel, nie daja˛ca sie˛ okres´lic´ s´wiadomos´c´. Jest to byc´ moz˙e to
miejsce, gdzie, anonimowe i bezimienne, pewne nowe mys´li rodza˛ sie˛ ze zmienionych
zwyczajów umysłu. Jest to byc´ moz˙e to miejsce (...), gdzie dokonuje sie˛ stałe tworzenie
niezwerbalizowanych mys´li i rozwija sie˛ zwykły je˛zyk”
39
. Penetrowanie tego obszaru
krytyczna˛ i bezstronna˛ mys´la˛ wydaje sie˛ koniecznos´cia˛.
Przypisy
1
S. T h e m e r s o n, Logika, etykietki i ciało, przełoz˙ył A. Sobota, „Odra” 1978 nr 3, s.39.
2
Podobnie ujmuje je˛zyk Wittgenstein w „Traktacie logiko-filozoficznym”. Wszystko, co w jakikolwiek
sposób odwzorowuje „logiczna˛ forme˛” rzeczywistos´ci, jest dla niego je˛zykiem lub symbolizmem. Zob.
L. W i t t g e n s t e i n , Tractatus Logico-phylosophicus, Warszawa 1970.
3
Termin „sposób z˙ycia” („forma z˙ycia”) przyjmujemy od Wittgensteina. Jego znaczenie nie jest zupełnie
jasne, moz˙na jednak sa˛dzic´, z˙e obejmuje struktury postaw i przekonan´ (wzorce zachowan´) podzielanych przez
członków danej wspólnoty je˛zykowej (grupy społecznej). Por. L. W i t t g e n s t e i n, Dociekania filozoficzne,
Warszawa 1972, § 19, 23, s.241 oraz s.317. Zob. tez˙ A. G a w r o n´ s k i, Dlaczego Platon wykluczył poetów
z Pan´stwa. U z´ródeł współczesnych badan´ nad je˛zykiem, Warszawa 1984, s.96–125 oraz W. S a d y, Gry
je˛zykowe i sposoby z˙ycia. Wprowadzenie do „Dociekan´ filozoficznych”. „Colloquia Comunia” 1984, nr 2 (13),
s.57–96.
4
W uje˛ciu „drugiej filozofii” Wittgensteina je˛zyk jest mnogos´cia˛ „gier je˛zykowych”, czyli form i funkcji
symbolicznych, wielorako, lecz w sposób luz´ny powia˛zanych ze soba˛. Nie moz˙na wskazac´ niczego, co byłoby
im wszystkim wspólne, nie moz˙na uja˛c´ ich w spójny system. Podobien´stwa, jakie zachodza˛ mie˛dzy nimi, nazywa
autor „podobien´stwami rodzinnymi”; krzyz˙uja˛ sie˛ one i zachodza˛ na siebie. Gry je˛zykowe nie zostały ustanowio-
ne w drodze konwencji, lecz sa˛ wyrazem pewnego „sposobu z˙ycia”, stanowia˛cego cze˛s´c´ ogólnej kultury danej
wspólnoty je˛zykowej. Zob. L. W i t t g e n s t e i n, Dociekania filozoficzne. Warszawa 1972, § 7, 23, 31, 65–69,
71, 654–655. Por. takz˙e prace Gawron´skiego i Sadego (patrz przypis 3.) oraz artykuł W o l n i e w i c z a, (w:)
Słownik filozofów, t. I, Warszawa 1966, s.484–487.
5
Wobec braku jednolitej teorii groteski, w przedstawionych rozwaz˙aniach słuz˙y nam nie spójny system poje˛c´,
lecz zbiór uwag specjalistów, które okazały sie˛ przydatne w poste˛powaniu badawczym. Posługujemy sie˛ zatem
terminem „groteska” w jego uz˙yciu instrumentalnym, zakładaja˛c przy tym, z˙e jego sens jest czytelnikowi znany
przynajmniej intuicyjnie. (W kwestii instrumentalnego uz˙ycia wyraz˙en´ zob. J. P e l c, O uz˙yciu wyraz˙en´, Wroc-
ław 1971, s.216–218).
Przy ustalaniu cech Themersonowskiej groteski korzystalis´my przede wszystkim z naste˛puja˛cych opracowan´:
D. B u t t l e r, Groteska je˛zykowa K. I. Gałczyn´skiego, „Przegla˛d Humanistyczny” 1973, nr 2, s.35–71;
M. G ł o w i n´ s k i, O grotesce. Style, poje˛cia, nurty, „Tygodnik Kulturalny” 1979, nr 12, s.6;
M. G ł o w i n´ s k i, Cztery typy fikcji narracyjnej, (w:) Teoretycznoliterackie tematy i problemy, red. J.
Słowin´ski, Warszawa 1986, s.25–34; S. M. H a l l e r a n, Je˛zyk i absurd, „Pamie˛tnik Literacki” LXX, 1979, z.4,
s. 329–339; L. B. J e n n i n g s, Termin „groteska”, ibid., s.281–318; W. K a y s e r, Próba okres´lenia istoty
groteskowos´ci, ibid., s.271–280; J. O n i m u s, Groteskowos´c´ a dos´wiadczenie s´wiadomos´ci, ibid., s.319–327;
L. S o k ó ł, Przegla˛d prac o grotesce w literaturze, „Pamie˛tnik Literacki” LXI, 1970, z.4, s.330–350;
L. S o k ó ł, O poje˛ciu groteski (I), „Przegla˛d Humanistyczny” 1971, nr 2, s.71–98; L. S o k ó ł, O poje˛ciu grote-
ski (II), „Przegla˛d Humanistyczny” 1971, nr 3, s.21–51.
6
L. Sokół, omawiaja˛c pogla˛dy Jurija Manna, podaje, iz˙ z typem groteski realistycznej mamy do czynienia,
kiedy: „artysta jest opanowany pragnieniem zobiektywizowania sprzecznos´ci, znalezienia wobec niej takiego
punktu zewne˛trznego, z którego mógłby okres´lic´ i jej rzeczywista˛ postac´, i historyczne znaczenie, a zatem
41
mógłby wynies´c´ sie˛ nad nia˛”. L. S o k ó ł, O poje˛ciu groteski (II), op. cit., s.43. O zasadzie typizacji u J. Manna
zob. ibid., s.42.
7
Ibid., s.42.
8
Ibid., s.42.
9
Ibid., s.42.
10
W tej sprawie zob. M. G ł o w i n´ s k i, Cztery typy fikcji narracyjnej, op. cit. s. 25–34, oraz M. G ł o w i n´-
s k i, O grotesce. Style, poje˛cia, nurty, op. cit., s.6.
11
Ibid., s.6.
12
Wykorzystujemy tu ustalenia pomieszczone w pracy M. P r z y ł e˛ c k i e g o, Wartos´c´ poznawcza wypo-
wiedzi literackich i filozoficznych, (w:) Wypowiedz´ literacka a wypowiedz´ filozoficzna, red. M. Głowin´-
ski, J. Sławin´ski, Wrocław 1982.
13
Zob. L. B. J e n n i n g s, Termin „groteska”, op. cit., s.296.
14
Jennings, poszukuja˛c s´cis´le współczesnego sensu terminu „ groteska” analizuje ukształtowanie wybranych
przedmiotów, postaci i sytuacji, w nich bowiem widzi najbardziej wyraz´nie manifestacje groteskowos´ci. W na-
szych rozwaz˙aniach poste˛pujemy podobnie. Warunki uznania postaci i sytuacji za groteskowe znalez´c´ moz˙na
w tekstach Jenningsa i Kaysera (zob. przypis 5).
15
W. K a y s e r, Próba okres´lenia istoty groteskowos´ci, op. cit., s.279.
16
Traktujemy je jako „symbolizmy” w rozumieniu Wittgensteina (zob. przypis 2); ilekroc´ w dalszej cze˛s´ci
pracy pojawi sie˛ termin „je˛zyk” bez dodatkowych us´cis´len´ w rodzaju „naturalny”, „ogólny”, „ludzki” itp., nalez˙y
rozumiec´ go w powyz˙szy sposób.
17
S. T h e m e r s o n, Wykład profesora Mmaa, przedmowa Bertranda Russella, Warszawa 1958, s.55.
W dalszych partiach tekstu podobnie – „W” jest skrótem tytułu powies´ci, zas´ cyfra oznacza jej kolejna˛ strone˛.
18
Zob. np. Słownik je˛zyka polskiego, red. nacz. W. Doroszewski, Warszawa 1958–1968, t. I, s. XXVII, XXX,
XXXIV.
19
„Granice mego je˛zyka oznaczaja˛ granice mego s´wiata” Wittgenstein L., Tractatus..., op. cit., § 6. „To, z˙e
s´wiat jest moim s´wiatem, uwidacznia sie˛ w tym, z˙e granice je˛zyka (jedynego je˛zyka, jaki rozumiem) oznaczaja˛
granice mego s´wiata”. Ibid., § 62.
20
W tym uje˛ciu je˛zyk potoczny to „człon takiej opozycji, której przeciwczłonem jest je˛zyk nauki. (...)
Uz˙ytkownicy danego je˛zyka naturalnego posługuja˛ sie˛ wyraz˙eniami je˛zyka potocznego zgodnie z ich sensem,
ustabilizowanym na mocy ogólnospołecznej konwencji”. M. G r o c h o w s k i, Poje˛cie celu. Studia semantycz-
ne, Wrocław 1980, s.12.
21
Por. przypis 14. Najwaz˙niejsze groteskowe postacie „Bayamusa” to bezimienny, pierwszoosobowy
bohater, jego alter ego – persona o imieniu Karl oraz trzynogi Bayamus, który urodził sie˛ dziewczynka˛, póz´niej
zas´ przekształcił sie˛ w chłopca. O innych postaciach wspomina narrator na s.97 badanej mikropowies´ci. Grote-
skowe sytuacje to np. okolicznos´c´ dokonania operacyjnej zamiany głów i ciał pierwszoosobowego bohatera
i Karla oraz konsekwencje owej wymiany – cia˛g „definicyjnych” nieporozumien´. Zob. S. T h e m e r s o n, Ge-
nerał Piesc i inne opowiadania, Warszawa 1980, s.104–112.
22
W mys´l jej ustalen´ utwory P. S. maja˛ byc´ budowane z wzorcowych słów je˛zyka, przy których doborze
zwraca sie˛ uwage˛ przede wszystkim na odnos´nos´c´ przedmiotowo-logiczna˛ wyrazu, celowo abstrahuja˛c od jego
walorów emocjonalno-stylistycznych (Dwa ostatnie sa˛ własnos´cia˛ Danuty B u t t l e r. Zob. tejz˙e: Rozwój
semantyczny wyrazów polskich, Warszawa 1978, s.25). Celem tych poczynan´ jest spowodowanie, by znaczenia
słów uz˙ytych w wierszu w sposób moz˙liwie najwierniejszy odtwarzały w s´wiadomos´ci członków je˛zykowej
społecznos´ci przedmioty i zjawiska rzeczywistos´ci pozaje˛zykowej. Zob. Themerson S., Generał..., op. cit., s.54,
71–73, 96, 98, 101–102.
23
Skrót odsyła do pozycji S. T h e m e r s o n, Generał Piesc i inne opowiadania, Warszawa 1980; „G” jest
skrótem tytułu, cyfra zas´ lokalizuje cytat.
24
Kwestie˛ te˛ ujmuje z semantycznego punktu widzenia A. W i e r z b i c k a. Zob. tejz˙e: Dociekania seman-
tyczne, Wrocław 1969, s.62–83.
25
Por. przypis 21. Szerzej o heterogenicznos´ci utworów groteskowych pisze L. B. J e n n i n g s, op. cit.,
s. 293–297.
26
Zob. W. K a y s e r, op. cit., s.276–277.
27
Zob. J. D. A p r e s j a n, Semantyka leksykalna, Wrocław 1980, s.80–84 oraz T. H o ł ó w k a, Mys´lenie
potoczne, Warszawa 1986.
28
Por. przypis 19.
29
Zob. W. D o r o s z e w s k i, Elementy leksykologii i semiotyki. Warszawa 1970, s.190–192, 205–208,
210–216, 223–224.
42
30
Cyfra oznacza strone˛ „Generała Piesca... ”, na której znajduje sie˛ „semantyczna peryfraza” maja˛ca postac´
definicji realnoznaczeniowej.
31
Przez znaczenie skrótowe nazwy ogólnej w pewnym je˛zyku, jakie ma ona dla rodzimego uz˙ytkownika
tegoz˙ je˛zyka, rozumiemy za Grodzin´skim mys´l owego uz˙ytkownika o desygnacie nazwy, która˛ przez˙ywa
w chwili czynnego uz˙ycia owej nazwy w zwykłym procesie mys´lenia–mowy albo jej uz˙ycia biernego przy
słuchaniu cudzej wypowiedzi. Znaczenie skrótowe jest tu korelatem wypowiedzenia lub usłyszenia nazwy. Zob.
E. G r o d z i n´ s k i, Znaczenie słowa w je˛zyku naturalnym, Warszawa 1964, s.103–110, 133–134.
32
Cechy egzystencjalne sa˛ to cechy konieczne i zarazem wystarczaja˛ce do tego, aby klasa desygnatów danej
nazwy ogólnej zachowała swoja˛ toz˙samos´c´; sa˛ one zatem wspólne wszystkim desygnatom tej nazwy. Zob. ibid.,
s.103–104, 177–182, 188–197 oraz 199–210.
33
Zgodnie z ustaleniami Grodzin´skiego, przez znaczenie rozwinie˛te nazwy ogólnej w danym je˛zyku natu-
ralnym dla rodzimego uz˙ytkownika tegoz˙ je˛zyka rozumiemy zespół sa˛dów owego uz˙ytkownika o egzystencjal-
nych cechach desygnatu nazwy. Zob. ibid., s.100–103.
34
Por. Mała encyklopedia logiki. Wrocław 1970, s.88–89 oraz Mały słownik terminów i poje˛c´ filozoficznych
dla studiuja˛cych filozofie˛ chrzes´cijan´ska˛, oprac. A. Podsiad, Z. Wie˛ckowski, Warszawa 1983, s.162–163.
35
A. G a w r o n´ s k i, Dlaczego Platon wykluczył poetów z Pan´stwa? op. cit. s.139–142.
36
„Jednoznaczna charakterystyka przedmiotu, która jest wzorcowym znaczeniem słowa, oznaczaja˛cego ten
przedmiot w je˛zyku, powinna okres´lac´ cechy istotne i egzystencjalne tego przedmiotu tak, jak je okres´la
współczesna wiedza naukowa”. E. G r o d z i n´ s k i, op. cit., s.167.
37
Por. przypis 27. Na stronie 80. „Semantyki leksykalnej” Apresjan przytacza znamienna˛ opinie˛ Szczerby:
uwaz˙ał on, z˙e nie trzeba „narzucac´ je˛zykowi ogólnemu poje˛c´, które nie sa˛ dla niego charakterystyczne i które –
co najwaz˙niejsze i decyduja˛ce – nie sa˛ z˙adnymi czynnikami działaja˛cymi w procesie komunikacji je˛zykowej”.
38
W ten sposób rozumie racjonalizm Gawron´ski, op. cit., s.31–38.
39
S. T h e m e r s o n, Logika, etykietki i ciało, op. cit., s.43.
43
44