Alexander Meg Regencja Najlepszy wybor

background image
background image

MegAlexander

Najlepszywybór

Rozważniiromantyczni

TłumaczyłaWeronikaŻółtowska

ROZDZIAŁPIERWSZY

Rok1811

Starszazdwudamsiedzącychprzykominkuwmałymdomkubyławyraźniewzburzona.
Łzyspływałyjejpopoliczkach,gdypatrzyłanasirJamesaPercevala.

-Powiedzmi,żetonieprawda!-błagała.-CzyIshammusizabraćwszystko?Ochproszę,
niechzostawiprzynajmniejmójposagiczęśćnależnądziewczętom.

SirJameszawahałsię.zniechęciąmyślącoprzykrymobowiązku,którymusiałspełnić.

-Niemarady-odparłwkońcu.-MojadrogaIsabel,lepiejodrazuprzygotujsięna
najgorsze.Próbowałemocalićchociażresztki,aledługjestzbytwielki.Kiedy
powiedziałem,żestraciłyściewszystko,miałemnamyślinietylkodom,konie,powóz…

-Niedbamonie-rozpaczałapaniRushford,bagatelizującwygody,zktórychkorzystała
przezcałeżycie.-Alemojedziewczynki!Wiązałamznimiogromnenadzieje.

Ktojeterazweźmie?Jakmamyżyć?-Wyciągnęłarękędomilczącejcórki.-Indio,
jesteśmybezśrodkówdożycia,niemalzrujnowane!-Potem,kuprzerażeniuswego
rozmówcy,wybuchnęłahisterycznymśmiechem.

Indiawstałaizadzwoniłanasłużącą.Następnieujęładłoniematkiipowiedziała
przyciszonymgłosem:

-Jesteśbardzozmęczona.Pójdziemydotwegopokoju,dobrze?Martaobmyjecięwodą
różanąiprzygotujegorącącegłę,żebyrozgrzaćstopy.Wujekijawszystkotuomówimy.

Możezdołamycośwymyślić.

Objęławtaliizrozpaczonąmatkęipomogłajejwyjśćzsalonu.Minęłotrochęczasu,nim
wróciłaisirJamesjużzacząłsięniepokoić,aleIndiaszybkorozwiałajegoobawy.

-Mamaodpoczywa-tłumaczyłacicho-aleposłałamLettypolekarza.Środek
uspokajającyprzyniesiejejpewnąulgę.Potymwszystkim,coostatniomusiałaznieść,to
był

dlaniejwstrząs.

-Gdybymmógł,chętniebymjejtegooszczędził,mojadroga,aleniejestemwstanie.

Paskudnasprawa,leczprzykromi,żetwojamatkareagujetakgwałtownie.

-Obawiamsię,żenowinaoutraciejejposagudopełniłakielichgoryczy.-Indiapokiwała
głową.-Czterymiesiące,któreminęłyodśmierciojca,byłykoszmarem.Samwiesz,że
miaławzględemnaswielkieplany.

background image

-Owszem,mojedrogiedziecko.Bógmiświadkiem,żepróbowałemzachować
przynajmniejwaszączęść,alenależnościsąogromne.Postępowanietwegoojcacałkiem
gopogrążyło,adługihonorowetrzebapłacić.

-Honorowe?-żachnęłasięIndia.-Daruj,wujku,alemoimzdaniemtegorodzaju
zachowanieniemanicwspólnegozpoczuciemhonoru.Ishamnapewnowiedział,żenie
możeżądaćodojcawypłaceniatakiejsumy.Tonikczemnik.Gdybymbyłamężczyzną,
wyzwałabymgonapojedynek.

-Obawiamsię,żenierozumiesz,wczymrzecz.-SirJamesprzybrałsurowąminę.-

Gdymężczyznazasiadaprzyzielonymstoliku,graczeniepytająostanjegofinansów,
tylkozakładająmilcząco,żebędziewstaniespłacićzobowiązania.Wprzeciwnymrazie
uchodzizaoszusta.

Indiamilczała.Musiałaprzyznać,żelordIshamnieponosicałejodpowiedzialnościza
katastrofę,którajespotkała.Porazpierwszywżyciuzdałasobiesprawę,żejejukochany
papa,mimourokuiradościżycia,niewykazywałnajmniejszegopoczucia
odpowiedzialnościzarodzinę.Musiałaspojrzećprawdziewoczy:nietylkopozbawiłje
dachunadgłową,lecztakżetrwoniłpieniądze,którychniepowinientknąć.Doskonale
wiedziała,żeustawysąprzeciwkokobietom.Żonaniemiałażadnychprawdowłasnego
majątku,którymmążdysponowałwedługswegowidzimisię.Jakpapamógłzostawićje
bezśrodkówdożycia?Owerozterkizapewnesprawiły,żezmieniłasięnatwarzy,co
dostrzegł

sirJames.

-Mamnadzieję,żemnierozumiesz-dodałłagodniej.-Krawców,dostawcówżywności,
nawetbudowniczychmożnabezkarniezwodzić,odkładającwypłatę,aledługikarciane
płacisięodrazu.

-Awięcdobrze-odparłachłodnoIndia.-Tenpandostanieswojepieniądzeiniechsię
nimiudławi.WcałymLondynieniemachybanikogo,ktobyichmniejpotrzebował.

-Niewtymrzecz,kochanie.Przestańbyćtakazgorzkniała.Jegolordowskamośćposzedł
naustępstwa.Pozwoliłzwlekaćtrzymiesiącezprzeprowadzką,chociażmógł

nakazaćwamniezwłoczneopuszczeniedomu.

-Jakżetowielkoduszniezjegostrony!-zawołałaIndia,niedającsięułagodzić.-

Pewnieczekałniecierpliwie,ażobejmieGrange.Potychjegopałacachnaszaruderato
zabawnaodmiana.

-Waszdomwcaleniewydajesiętakizniszczony,Indio.-SirJamesposmutniał,
rozglądającsięwokół.

-Obawiamsię,żetutaj…

-Wujku,jestemokropna!-Indięogarnęłaskrucha.

-Tylkoniemyśl,żeznasniewdzięcznice.Dzięki,żepozwoliłeśnamtutajzamieszkać.

Jesteśmyzadowolone…-Głoszadrżałjejlekko,aleopanowałasięiciągnęłaśmiało:-

Chcemyuprawiaćogród,będąwnimowoceiwarzywa.-Zdobyłasięnawymuszony

background image

uśmiech.-Uczęsięgotować.

-Mojadroga,czytonaprawdękonieczne?-SirJamesbyłmocnozbityztropu.-

Sądziłem,żeMarta…

-Martajestznakomitąpokojówką,alemiernąkucharką.Dlawłasnegodobrawolęsama
gotować.Zresztątonictrudnego.Hesterofiarowałamiegzemplarzksiążkikucharskiej
paniRundle,którejradprzestrzegamcodojoty.

-Mimowszystkotoniejestzajęcieodpowiedniedlamłodejdamy.Przyślęwamkogośz
mojejsłużby.

-Błagam,żebyśtegonierobił.Itakzbytwielecijużzawdzięczamy.

-Szkoda,żeniemogęuczynićwięcej.Niezabrakniewamopałuaniżywności,możecie
równieżkorzystaćzpowozu,jeślizajdzietakapotrzeba.Przykromizpowodudomuw
Londynie.Gdybynieto,żeczynszokazałsiędlamniezawysoki,mogłybyścietam
pozostaćdokońcasezonu.Bardzożałuję.

-Niepotrzebnie.Jakmogłybyśmytamzostać?Pośmierciojcakrążyłotyleplotek,że
choćbyztegopowodumusiałyśmywyjechać.Dalszypobytbyłniedopomyślenia.

SirJameszniepokojemprzyjrzałsięIndii,Ilesłyszała?Starałsięuchronićrodzinęprzed
londyńskimiplotkarzami,alewśródtamtejszejsocjetywieściszerzyłysięjakpożarw
czasiesuszy,itoznajdrobniejszymiszczegółami.AprzecieżIndiadośćsięnacierpiała.
Byłaulubienicąojcaipatrzyławniegojakwobraz.Przeżyłaogromnyzawód.SirJames
miał

świadomość,żejejgniewnalordaIshamawdużymstopniuwynikazrozczarowaniai
goryczy,jakiestałysięjejudziałem.Indiamusiałaprzyjąćdowiadomości,żejejbohater
tokolosnaglinianychnogach.ŚmierćGarethaRushfordabyłaprawdziwymwstrząsem
dlajegonajbliższych,ato,conastąpiłopotem-klęską.

Niechgodiabliporwą,zezłościąpomyślałsirJames.Odlatwiedział,żezabeztroskim
życiemczarującegoutracjuszakryjesiępiramidadługów.Pofatalnymwieczorzewklubie
takonstrukcjazawaliłasięniczymdomekzkart,przezcorodzinazostaławnędzy.

-Doszłydociebiejakieśszczegóły?-spytałaIndia.-Mamnamyśliwypadek.

.-Skądże!-skłamał.Niemożnadopuścić,żebyIndiapoznałaprawdę.Plotkarzesięnie
mylili.SirJameszadałsobiewieletrudu,żebysprawdzićzasłyszanepogłoski.Kiedy
Rushfordzrozumiał,żejestzrujnowany,pozostałwklubieipiłnaumór.Oświciewyszedł

naStJamesStreet.Czynajbliżsikiedykolwiekuświadomiąsobie,żenieprzypadkowo
wpadł

podkopytakoniciągnącychrozpędzonypowóz?SirJamespodejrzewał,żetakwłaśniesię
stało.CzyRushfordwolałuniknąćjawnegosamobójstwa,abyoszczędzićrodzinie
wstydu?

Zapewne.Takczyinaczejstratowanyzginąłnamiejscu.

-Pamiętaj,mojadroga,żebyłojeszczeciemno.-SirJamesniewielemógłpowiedzieć,by
pocieszyćkuzynkę,leczpróbowałdodaćjejotuchy.-Przypuszczamy,żespostrzegł

background image

powózdopierowostatniejchwili.Przynajmniejniecierpiał.

-Mimowszystko…Trudnomiuwierzyć,żeniesłyszałkońskiegotętentu.Tobardzo
dziwne.

-Mojedrogiedziecko,przestańsięzadręczać.Twójpapabyłpewniezaabsorbowany…

-…długamikarcianymi?Och,wujku,cóżzaohydnyproceder!Należałobygoprawnie
zakazać.

-Przynajmniejpodtymwzględemjesteśmyzgodni.Oczywiściewiadomoci,żemój
majątekzostałpoważniezadłużonyzażyciadziadka,którymusiałsprzedaćdużąjego
część,abyzapłacićkarcianedługi.Odlatstaramsiępotrochuodkupićutraconedobra.

-Wiem-odparłaciepło.-Hesteropowiadałamiotwoichwysiłkach.Jestemsamolubna,
zajmującsięwyłącznienaszymikłopotami,lecztrudnomipojąć,czemupanowiesiadają
dokartiryzykująswojąwłasność.

-Nietylkooni,kochanie.Toplaganaszychczasów,boidamychętniegrywają,coz
pewnościąrzuciłocisięwoczy,gdybyłaśwLondynie.

-Niezwracałamuwaginatakierzeczy-wyznałaIndia.-Zajmowałamsięinnymi
sprawami.Tylebyłoprzyjęć,baliikoncertów.

-Twojeżyciebędzieterazwyglądaćinaczej.-SirJamesująłjejdłoń.-Powiedzmi,czy
podczasostatniegosezonuktośwreszcie…Chodzimioto…

-Czyktośmisięoświadczył?-PorazpierwszyodpoczątkurozmowyIndiazdobyłasię
nalekkiuśmiech.-Nie,wujku.Spójrznamnie!Przedewszystkimjestemzawysoka!W

tańcugórujęnadwiększościąpartnerów.Powtóre,jaksamwidzisz,trudnopowiedzieć,że
jestemwiotkaieteryczna.Wnajlepszymraziemożnamiprzypisaćposągowekształty.

Włosyniesąwprawdziemarchewkowe,tylkokasztanowe,alejednakrude.Pozatymoczy
niebieskiepodobająsiębardziejodpiwnych.-PobłażliwyuśmiechsirJamesawyrażał
jawnąniezgodę.NatwarzyrozbawionejIndiipojawiłysiędołki,gdywyznała:-Udałomi
sięjednaknarobićzamieszania.MiałamnieszczęścieurazićGeorge’aBrummella,który
natychmiastmnieskarcił.Powinnamokazaćskruchę,alewybuchnęłamśmiechem,czego
mijużniewybaczy.

-Moimzdaniemmężnietozniesiesz-odparłzprzekąsemsirJames.-Tokolejny
utracjusz.-Indiamilczała,ponieważbyłatoaluzjadoniedawnychprzeżyć,awuj
natychmiastzmieniłtemat.-JaksięczujeLetty?-zapytał.-Mamnadzieję,żewtych
niełatwychchwilachjestdlaciebiepodporą.

-Chodzismutna,leczniezewzględunaponiesioneprzeznasstraty.Miałyśmynadzieję,
żeOliverWellssięjejoświadczy,aleteraz…Trudnopowiedzieć.

-Wells?-SirJameszastanawiałsięprzezmoment.-ZWellsówosiadłychwBristolu?

Ciniemusząsięmartwićopieniądze,więctobezróżnicy,czyLettymaposag,czyteż
nie.

Wieszprzecież,żejasamożeniłemsięzmiłości.

-Owszem,wujku,leczOlivertomłodszysyn,ajegomatkajestdumnajakpaw.

background image

OstatnioLettynapisaładoniego,żemiędzynimiwszystkoskończone.Ukrywa
przygnębienie,alewidzę,żejestzmartwiona.

-Awaszbrat?GdziesiępodziewaGiles?Miałemnadzieję,żegotuzastanę.Trzeba
podjąćwieledecyzji.Miałaśodniegowiadomości?

-PojechałdohrabstwaDerby-odparłazwahaniem.-Cromfordowiezaprosiligona
dłużej.

-Czyżby?-rzuciłoschlesirJameszjawnądezaprobatą.-Powinienzrezygnowaćz
odwiedzin.Jegomiejscejestterazprzywas.-Niekryłoburzenia,bozawszelękałsię,że
Gilespójdziewśladyojca.Indiaodruchowochciałastanąćwobroniebrata,aleugryzła
sięwjęzyk.WejścieLettysprawiło,żeniemusiaławysłuchiwaćkolejnychzarzutów
przeciwkoGilesowi.Jejsiostrabyłazmęczonaiblada,leczobdarzyławujauśmiechemi
zwróciłasiędoIndii.

-Lekarzposzedłdomamy-powiedziałacicho.-Zastałamgowostatniejchwili,nim
wyruszyłdopacjentów.Natychmiastzemnąprzyjechał.

-Doskonałe!-Indiauśmiechnęłasię,żebydodaćjejotuchy.-Mamaprzedewszystkim
potrzebujeodpoczynku.Kiedypoczujesięlepiej,powiemyjejonaszychplanach.

-Acowymyśliłyście?-SirJameszuwagąobserwowałdziewczętatakbardzoodsiebie
różne.Ktobypomyślał,żełączyjebliskiepokrewieństwo.

LettybyłaogłowęniższaodIndiiidrobnajakbaśniowyelf.Wrażenietopodkreślały
krótkie,jasnelokinadciemnoniebieskimioczyma.ZdaniemsirJamesabyłaprawdziwą
pięknością,aleIndiajązaćmiewała.Znichdwutostarszasiostraprzyciągałaspojrzenia.

Miaławyrazistątwarz,pięknyowalpoliczkówiwspaniałebrwi.Pogardzaneprzeznią
kasztanowewłosyzaczesanebyłygładkodotyłuizwiniętewkok,aspodcudownych
czarnychbrwipatrzyłyślicznepiwneoczyocienioneczarnymijaksmołarzęsami.Sir
Jamesuśmiechnąłsięwduchu.SkoroIndiauważasięzabrzydką,niemawsobieani
krztypróżności.

Jednakwiedziała,comówi,kiedytłumaczyła,czemunależyprzypisaćbrakkandydatów
dojejręki.Nawetdlaprzypadkowegoobserwatoranapierwszyrzutokabyłojasne,żeztą
młodąkobietąnależysięliczyć.Dumneuniesieniegłowyiwyrazpiękniewykrojonych
ustzdradzałystanowczość.SirJameswestchnął.Takiecechyniemiaływzięciana
małżeńskimtargowisku.Indiibrakowałozadatkównapokornążonę.

NieporazpierwszymyślałzirytacjąopołożonejwsąsiedztwieszkolepaniGuarding.

Uczęszczałodoniejwielemiejscowychpanien.Gdybywiedział,jakiwpływwywrąna
jegoHesterradykalneprzekonaniaznakomitejnauczycielki,posłałbycórkęnazwykłą
pensjędlapanienekzdobrychdomów.Nacóżpannomgreka,łacinaifilozofia?Czy
roztropnakobietabędzieczerpaćzowychnaukjakiśpożytek?NadomiarzłegoIndiai
Hesterpoprostusięznarowiły.Obiemiałyskłonnośćdoswobodnegowyrażaniaopiniiw
obecnościpanów,którzynieakceptowalitakiejniezależności.Zciężkimwestchnieniem
powróciłdotematu,zwracającsiędoLetty.Przynajmniejonazachowywałasięjak
przystoimłodejkobiecie.

-Cowymyśliłyście?-powtórzył.Lettyuśmiechnęłasię,alepokręciłagłową.

background image

-NiechIndiacipowie-odparłaskromnie.

-Indio?

-Wujku,próbujemyznaleźćwyjściezsytuacji-zaczęłastarszazsióstr.-Niemożemy
nadalkorzystaćztwojejpomocy.

SirJamesniebyłzdziwiony,borozumiałjejniechęćprzyjmowaniaswoistejjałmużny.

-Copostanowiłyście?-niedawałzawygraną.Lepiejniżkuzynkiwiedział,jakniewiele
możliwościotwierasięprzedpannamizdobrychdomów,gdyzostanąbezgrosza.-

Zpewnościąniezamierzacieopuścićmatki.

-Byćmożeniemiałybyśmyinnegowyboru,alewczorajdowiedziałamsię,żejednaz
nauczycielekzrezygnowałazpracywszkolepaniGuardingwięczwolniłasiętamposada.

-Chceszuczyć,mojadroga?Czytocidazadowolenie?

-Mojezadowolenieniemanicdorzeczy-odparłarzeczowoIndia.-Najważniejsze,że
mogłabymtuzostać.Posadadamydotowarzystwaalboguwernantkioznaczarozstaniez
mamą,apókionaniepoczujesięlepiej,wolałabymtegouniknąć.-Uniosłagłowę.-
Doktorodjeżdża?Słyszępowóz.Powinienznamiporozmawiać.

-Tonieon.-Lettywyjrzałaprzezokno.-Mamygościa.

-Ktośznajomy?

-Nierozpoznajępowozu.Myślałam,żetoprzyjezdny,któryzabłądził,alemłodyJesse
Ekinwskazujenaszedrzwi.

-Dziwne.-Indiawstała,słyszącgłośnepukanie.-Pójdęotworzyć,Letty.Martajestchyba
nagórze.

Niemiałapojęcia,ktotomożebyć.Cofnęłasięnawidokstojącegoprzedniąmężczyzny.
Przewyższałjąwzrostem,byłmocnejbudowy,szerokiwramionach,smagły.

Bezskrępowaniaobrzuciłjejpostaćtaksującymspojrzeniembystrychczarnychoczu.

-Tak?-rzuciłaoschle.

-NazywamsięIsham-odparłkrótko.-ChcęsięwidziećzpaniąRushford.

PrzezchwilęIndiabyłatakzdumiona,żeniezdołaławykrztusićsłowa.Toniewiarygodne,
żesprawcawszystkichnieszczęśćośmieliłsięjenachodzić.Cozatupet!

Niewątpliwieprzyszedłsięnatrząsaćzupodleniaswychofiar.Niedoczekanie!

-PaniRushfordnieprzyjmuje-oznajmiłalodowatymtonem.

-Rozumiem.-Czułanasobiespojrzenieczarnychoczu.-Kimpanijest?

-Jejcórką.Mnierównieżdlanikogoniemawdomu.

-Wręczprzeciwnie.Pozwolęsobiezauważyć,żejesttupaniwewłasnejosobie.Panno
Rushford,przybywamzwiadomościąistotnądlacałejwaszejrodziny.Zechcemniepani
wysłuchać.

-Pańskierewelacjenasnieinteresują.-Indiachciałazamknąćdrzwi,leczintruzpostawił

background image

butnaprogu.

-Pochopnaodpowiedź,skoroniewiepani,wczymrzecz.WidzętupowózsirJamesa
Percevala.Rozmówięsięznim.

-Ależzpananatręt!Proszęłaskawiecofnąćnogę.

-Wykluczone!Niepotojechałemtakikawałdrogi,żebymnieterazodprawionoz
kwitkiem.

Indiazdawałasobiesprawę,żeniematylesił,bygowypchnąć.

-Dobrze-powiedziaławkońcu.-Chcepanzobaczyćsięzwujem?Proszębardzo.Nie
sądzę,żebyznimposzłopanułatwo.

Zirytowanastwierdziła,żekącikiustjegolordowskiejmościdrżą,jakbymiał

wybuchnąćśmiechem.

-Denerwującajestzapewnetakobiecabezbronność-oznajmiłpojednawczymtonem.-

Ateraz,łaskawapani,proszęmniezaprowadzićdosirJamesa.

Indiaruszyłaprzodemwyprostowana,jakbykijpołknęła.Zachwilętenintruzdostanie
należnąodprawę.SirJamesniebędziesobiezawracaćnimgłowy.Myliłasię.Kujej
ogromnemuzdziwieniuwujwyszedłgościowinaprzeciwiwyciągnąłrękę.

-Copantutajrobi,milordzie?-zapytał.-SpodziewaliśmysiępanadopieropoNowym
Roku.

-Przybywamzpropozycjądotyczącąpańskiejrodziny.Miałemnadzieję,żespotkamsięz
paniąRushford,aleskoroniemożemnieprzyjąć…

-Obawiamsię,żejestcierpiąca.Czymogęjązastąpić?

-Owszem,jeślipantakłaskaw.Sprawajestdelikatnejnatury.Potrzebujępańskiejrady.

Czyzechciałbypannajpierwprzedstawićmnietymdamom?-IgnorującIndię,zwróciłsię
doLettyirzuciłjejpytającespojrzenie.

-Proszęwybaczyć,milordzie.Otomojekuzynki.Indięjużpanpoznał,atojejmłodsza
siostraLetycja.

Ishamskłoniłsięuprzejmie,alejegozuchwałespojrzeniewywołałorumieniecna
policzkachLetty.Indiamiałaochotęjąuderzyć.Czymusibyćtaka…przejętajego
wizytą?

Ujęładłońsiostry,rzuciłazdawkoweusprawiedliwienieiniemalwywlokłajązpokoju.

-OBoże!PowinnyśmyokazaćlordowiIshamowiwięcejuprzejmości.-Lettybyłazbitaz
tropu.-Indio,czemupatrzyłaśnaniego,jakbyśchciałagozamordować?

-Dziwiszsię?Wgłowiemisięniemieści,żeśmienastunachodzić.Toprawdziwy
afront.

-Kochanie,niewiemyprzecież,zczymprzychodzi.

-Zapewneposwojenależności.Niewidzęinnegopowodu.Niewątpliwiebyłjużw
Grangeiczujesięoszukany.

background image

-Istotniedomjestwopłakanymstanie.Odlatniebyłremontowany.

-Cotomadorzeczy?Wygrałgowkartyitomupowinnowystarczyć.

Indiawciążkipiałazoburzenia,idącdosypialninagórze,alezłagodniała,gdyzobaczyła
bladąmatkęspoczywającązzamkniętymioczymawstarymłóżkuzbaldachimem.Lekarz
położyłpalecnaustach.

-Niewolnojejniepokoić.Podałemśrodkiuspokajające.Terazbędziespała,apo
przebudzeniuzapewnepoczujesięlepiej.

-Wyglądanabardzochorą-powiedziałaLettyzduszonymgłosem.-Czyżbybyła…

umierająca?

-Ależskąd,głuptasie!Waszamatkajesttylkoprzesadnienerwowa.Dajciejejtrochę
czasu,żebydoszładosiebiepoprzeżyciachostatnichmiesięcy,abędziejaknowo
narodzona.-Doktorwziąłtorbęiwyszedł.

-Trzebapowiedziećotymwujowi.-Indiawyjrzałaprzezokno,alepowózIshamanadal
stałprzeddomem.

-Diabelnynatręt!-rzuciłagniewnie.-Dlaczegosiedziunastakdługo?Miałtylko
zamienićkilkasłów.

-Cieszsię,żemamaśpi.-Lettyzachichotała.-Byłabywstrząśnięta,gdybyusłyszała,że
klniesz.

-Przepraszam,aletamtennikczemnikiświętegowyprowadziłbyzrównowagi.

Zauważyłaś,jaknamsięprzyglądał?Niczymkrowomnatargowisku.Szkoda,żenie
zdradził,nailenaswycenia.

-Wiem,alesłyszałaś,jakąmareputację.-Lettyspłonęłarumieńcem.-WLondynie
plotkują…

-Mówiszotancercezbaletu?Bardzokosztownaślicznotka.Staćgonadom,powózi
klejnoty.Mówisię,żejestnajnowszązwieluzdobyczy,alegdybyniepieniądze,nawetby
naniegoniespojrzała.

-PodobnowszystkieswatkimachnęłyrękąnaIshama.-Lettyjeszczebardziejsię
zarumieniła.-Twierdzą,żeonsięnigdynieożeni.

-Aktórabygochciała?Nicdziwnego,żemusizadowalaćsięutrzymankami.Nie
widziałamdotądrówniepaskudnegomężczyzny.Przypominacyganaalbopirata.Brakmu
tylkozłotegokolczykawuchu.

-Niejestznimtakźle,Indio-sprzeciwiłasięLetty.-Maciemnącerę,alebardzoładne
oczy.

-Jesteśwzoremchrześcijańskiegomiłosierdzia,siostrzyczko.Zgadzamysięjednak,żema
fatalnąreputację.Dlategomimoogromnegomajątkunieliczysięnamałżeńskim
targowisku.

-Jestempewna,żeniewtymrzecz.-Lettypostanowiłabyćsprawiedliwa.-Moim
zdaniemludziesięgoboją.Tonatrętnespojrzenie…Kiedynamniepopatrzył,odniosłam

background image

wrażenie,żezapomniałamwłożyćsuknię.Chciałamucieciszukaćkryjówki.

-Letty,czemujesteśtakabojaźliwa?Trzebaudawać,żeniedbamyojegoopinię.

Zamierzamtraktowaćgopogardliwie.

-Musimyzejśćnadół,żebysięznimpożegnać?

-Ależskąd!DlalordaIshamaznaczymytyleconic.Oilesięniemylę,kobietysłużąmu
wyłączniedojednegocelu.

Lettyznowusięzarumieniła,apotemodetchnęłazulgą.

-Indio,wychodzi.Bogudzięki.-Staławoknie,patrzącnaodjeżdżającypowóz.-

Powinnyśmyzejśćnadół.

-Zachwilę.Letty,wujzpewnościąbędzienasznówwypytywał,cozamierzamy.Masz
jakiśpomysł?

-Nicminieprzychodzidogłowy-przyznałabezradnieLetty.-Nawetgdybypani
Guardingzaproponowałamiposadę,niemogłabymjejprzyjąć,boniepotrafięuczyć.Jeśli
zostanędamądotowarzystwa,będęmusiałaopuścićdom.-Wargijejdrżały.

-Kochanie,przestańrozpaczać.Wprzeciwieństwiedomnieznaszsięnaszyciu,pozatym
ładnieśpiewasz.Mogłabyśdawaćlekcje.

-UpaniGuarding?Wujniepochwalitakiegorozwiązania.

-Wcaletegonieoczekuję.WinipaniąGuardingzapostępoweopiniegłoszoneprzez
Hester,aleniemaracji.Hestermyślałabysamodzielnieniezależnieodtego.ktobyją
uczył.

-Indiazachichotała.-Wujłudzisię,żeprzemówięjejdorozsądkuipomogęzrozumieć,
naczympolegapowinnośćkobiety.Jaksiędomyślasz,chodziomałżeństwo.

-Życzęszczęścia-powiedziałaLetty.Rozchmurzyłasięidodałapogodniej:-Możeją
dziśodwiedzimy?Znawszystkiemiejscoweploteczki.

-Wtakimraziewybierzmysięrazemnamiłąpogawędkę.Mamabędziespałaprzezkilka
godzin,możemywięcpojechaćzwujem.Takaodmianadobrzecizrobi.

-Bardzochętnie.Ostatnionaszeżyciejesttakiemonotonne.Samezmartwieniai
rozczarowania.-Lettyznowuspochmurniała.-Miałamnadzieję,żeOliverdomnie
napisze,chociażmuzapowiedziałam,żetrzebaporzucićmyślozaręczynach.

-Bzdura!Przestańbyćgłupiągąską.Nieufaszmu?Jeślinaprawdękocha,łatwozciebie
niezrezygnuje.

Wytrzyjoczy.Schodzimynadół.Ciekawe,cowujmanamdopowiedzenia.Ishampewnie
zaproponował,żebynasposłaćdokopalnisoli,gdziezarobimynakawałeksuchego
chleba.

Taabsurdalnawizjasprawiławkońcu,żeuśmiechpowróciłnatwarzLetty.Protestując
energicznieprzeciwkobezsensownympomysłom,szłazasiostrąposchodach.

-TwoimzdaniemIshamjestzdolnydowszystkiego-żartowała.MimotonawetIndianie

background image

byłaprzygotowananawstrząs,którymstałasięnowinaoznajmionaprzezsirJamesa.

Minęmiałtakpoważną,żeobiesiostrynatychmiastogarnąłstrach.

-Ocochodzi?-zapytałaIndia.-Ishamżądawięcej?Przecieżnicnamniezostało.

-Usiądźcie,mojedrogie.Niewtymrzecz.Ishamsięoświadczył.Chcepoślubić…jednąz
was.Samemaciezdecydować,którazaniegowyjdzie.

ROZDZIAŁDRUGI

PrzezkilkachwilzdumionaIndianiebyławstaniewykrztusićsłowa,leczwkrótce
odzyskałazdolnośćmówienia,anajejtwarzypojawiłsięuśmiech.

-Wujku,domyślamsię,żechcesznasukaraćzaopryskliwośćwobeclordaIshama.Cóżto
zalosdlamłodejpanny!Okropnaperspektywa,nawetgdybyśżartował.-Zpogodnąminą
spojrzałanawuja,leczniedostrzegałanajegotwarzyoznakrozbawienia.Obserwowała
gozniedowierzaniem.-Chybaniemówiszpoważnie!JeślilordIshamzamierzałdowieść,
żemapoczuciehumoru,toniejestononajwyższejpróby.Czyniedośćzaszkodziłnaszej
rodzinie?

Nadodatekmusiznasdrwić?Miałamnadzieję,żepokażeszmudrzwi.

-Tegoniezrobiłem,apropozycjaniebyłażartem.Zdumiewaszmnie,drogiedziecko,
chociażgotówjestemtłumaczyćtwojesłowazaskoczeniem.WobeclordaIshama
zachowałaśsięwsposóbpozostawiającywieledożyczenia.Niespodziewałemsię,żeze
stronymojejrodzinyspotkagotakiafront.

-Afront?-krzyknęłazacietrzewionaIndia.-Tenczłowiekjestnaszymwrogiem.

Twoimzdaniemmamysiędoniegoprzymilać?

-Zapominaszsię,Indio.Czymamporazwtóryprzypomniećci,żeIshamniezmusił

twegoojca,bysiadłznimdogry?Rozczarowałaśmnie.Tupotrzebazdrowegorozsądku,
aniedąsów-przemawiałsurowo,leczIndiabyłazbytporuszona,byzwracaćuwagęna
niezadowoleniewuja.

-Chybaniewierzysz,żemówiłserio.Niesłyszałamdotądopodobnychoświadczynach.
Chceszpowiedzieć,żeIshamowijestwszystkojedno?Obiesięnadajemy?

Ależtoobraźliwe!Daruj,leczjegointencjewydająsiępodejrzane.

-Indio,niejesteśdzieckiem.Oświadczynyistotniebyłyniezwykłe,alerzeczwtym,że
potrzebnymuspadkobierca.Wrazienagłegozgonutytułprzechodzinaprzyrodniego
brata,Henry’egoSaltona,któryniemazadatków…-urwał,niekończączdania.

Indiausiłowałaodzyskaćpanowanienadsobą.

-AzatemIshampragniemiećspadkobiercę.Tomogęprzyjąćdowiadomości,aleczemu
starasięoLettylubomnie?Wszystkielondyńskiematronyzajmującesięswataniempar
odlatnaniegopolują.Mógłbyprzebieraćwkandydatkach.

-Przykromi,żeprzypisujeszmuwyłączniezłeintencje.Nieprzyszłocidogłowy,żeion
masumienie?Doskonalezdajesobiesprawę,jakwyglądaterazwaszeżycie.-Mam
rozumieć,żejegooświadczynytoswoistadobroczynność?Chcewtensposóbzagłuszyć

background image

poczuciewiny?Uważanaszagodnepolitowanianędzarki?Codomnie,nieskorzystamz
jegooferty.Niechgdzieindziejszukachętnej.

-Głupstwagadasziprzemawiaprzezciebiewyłącznieduma.AcoztwojąmamąiLetty?

Indiaspojrzałanasiostrę,któramiałałzywoczach.

-Wujmarację-szepnęłaLetty.-Intencjejegolordowskiejmościsąchwalebneinie
powinnyśmysięnaniegoobrażać.

-Owszem,mojadroga.-SirJameszzadowoleniempopatrzyłnamłodszązsióstr.-

Wysłuchajciemnie,nimprzepuścicietakąokazję.Ishambędziehojny,jegożonie
przypadnieGrange.Waszamatkabędziemogłatamwrócić.Dostaniestosowneapanaże,
byżyćnaodpowiedniejstopie.Odzyskacieposagi,którezostanąznaczniepowiększone,a
przyszłaladyIshamotrzymateżinnedobra.

-Tenczłowiekpróbujenaskupić!-zawołałaoburzonaIndia.-Mamanigdysięnatonie
zgodzi.

-Opanujsię,Indio,iłaskawiespuśćniecoztonu.Oczywiścierozmówięsięzwaszą
matką,gdytylkowydobrzeje,atymczasembyłbymzobowiązany,gdybyśdarowałasobie
takieuwagi.JaksłuszniepodkreśliłaLetty,błędemjestkrytykowaćczłowieka,który
próbujenaprawićniezawinioneprzezsiebiekrzywdy.

-Zbytpochopniegooceniłam-przyznałaIndia,pochylającgłowę-alejego-

oświadczynywydająsięcałkiembezsensowne.Możnawręczuznać,żezadowoliłbysię
pierwsząlepszą.

-Wcaletakniejest,zresztąsamaotymwspomniałaś.Ishammajakieśtrzydzieścipięćlat.
Wciąguostatnichpiętnastumógłdowoliprzebieraćwkandydatkachnażonę.

Indiazcałegosercażałowała,żejejdotychczasnieznalazł,alemilczała,niechcącdrażnić
wuja.

-Wtakimraziecoteraz?

-IshamzatrzymałsięwGrange.Wrócijutropoodpowiedź.

-Takszybko?-zapytałaLettysłabymgłosem.-Medanamwięcejczasudonamysłu?

-Nie.Mojedrogie,terazmuszęwasopuścić,alewieczoremzobaczymysięponownie.

Dotegoczasuwaszamamazapewnepoczujesięlepiej,więcomówimyszczegółowotę
sprawę.

PomysłodwiedzeniaHestercałkiemwywietrzałIndiizgłowy.Zroztargnieniem
pożegnaławujaidługomilczała.DopierogłoswystraszonejLettyprzywołałjądo
rzeczywistości.

-Indio,cozrobimy?

-Nic,kochanie.Niemamypowodudoobaw.Mamaoburzysiępodobniejakmy.Nie
weźmiepoduwagętejpropozycji.

Indiasiępomyliła.Gdywieczoremprzyszładopokojumatki,zastałatamsirJamesa.

background image

PaniRushfordodmiesięcyniebyłarównieożywiona.Przywitałacórkipromiennym
uśmiechem.

-Icóż,mojedrogie?Toprawdziwyuśmiechlosu,prawda?Tegozawszedlawas
pragnęłam.Cóżzawspaniałeparantele!NawetwLondynieniemierzyłamtakwysoko.-

Wyciągnęłaręcedodziewcząt.-Awięcktórazwas?Pewnienaradziłyściesię,kiedy
spałam.

-Tylkootymrozmawiałyśmy.-Indiaspoglądałananiązezdumieniem.-Mamo,chyba
nietraktujeszpoważnietegopomysłu.Toczystyidiotyzm.OIshamiewiemytylko,że
doprowadziłnasząrodzinędoruiny.

-Zaniepokojonaobserwowałatwarzmatki,zktórejzniknąłuśmiech.

-Nieonponosiwinę-usłyszałastanowcząodpowiedź.-Tosprawkawaszegoojca.

Och,wiem,żepatrzyłaśwniegojakwobraz.-Roześmiałasięzgoryczą.-Twoim
zdaniemzawszepostępowałwłaściwie,aleterazwiesz,żebyłoinaczej.Mówisz,że
propozycjaIshamatoidiotyzm?Raczejwaszojcieczachowałsięidiotycznie.Czynadal
będzieszprzedkładaćswojąopinięponadnaszą?-Indiasięnieodezwała,więcpani
Rushforddodałajeszcze:-Maszogromneaspiracje,mojapanno,skorolordIshamniejest
dlaciebiedośćdobry,chociażniewydajemisię,żebyśmogłaprzebieraćwofertach.

Indiaprzygryzławargęiodwróciłagłowę,słysząccierpkiesłowa.

-DrogaIsabel,nieunośmysię-wtrąciłsirJamespojednawczymtonem.-Twojecórki
słaboznajążycie,więctapropozycjabyładlanichzaskoczeniem.Zanimpodejmą
decyzję,powinnydowiedziećsięczegoświęcejopochodzeniujegolordowskiejmości.

Lettyuśmiechnęłasiędowuja.PrzerażałająperspektywamałżeństwazIshamem,ale
lękałasięrównieżdalszychnapaścinasiostrę.

-Wuju,opowiedznamonim.Takniewielewiemy-powiedziała.IsabelRushfordnie
dopuściłasirJamesadosłowa.

-Dobrze,głuptasy.LordIshammaznakomitekoneksjeJegoródnależydonajstarszychw
tymkraju.Samewiecie,jakogromnyposiadamajątek.

-Owszem,alesłyszałyśmytakżeojegoutrzymancezbaletu!-wtrąciłabuntowniczo
India.

-Cozanietakt!Wobecnościwuja!-krzyknęłazezgroząjejmatka.

-Wujzdajesobiesprawę,żeniejestemdzieckiem.Dziśranodałmitodozrozumienia.

-Zapewne,leczniewypada,żebypannanawydaniuporuszałatakietematy.Muszę
przyznać,żedlamnietoprawdziwywstrząs.

-AofertaIshamanie,mamo?-śmiałozapytałaIndia.Byławniełasce,alewalczyłao
ocaleniesiebiealboLetty.Dobrzeznałamatkę,którazuporemtypowymdlaistotsłabych
ibezsilnychzawszelkącenęchciałapostawićnaswoim,cozwykłeoznaczało,żewkrótce
nastąpiatakhisterii.Lettytakżedostrzegłaniebezpieczeństwo,lecznimzdążyłasię
odezwać,matkaperorowaładalej.

-Tonieoferta,tylkooświadczyny.Zapewniamcię,zeróżnicajestogromna.Dziwięsię,

background image

żetrzebacitłumaczyćterzeczy,skorotakazciebiemądrala.

-Mamo,znaszlordaIshama?-spytałanieśmiałoLetty.

Isabelpopatrzyłanamłodszącórkęinadziejaznówjejzaświtała.

-Ależtak,kochanie-odparłaspokojniej.-Razznimrozmawiałam.Byłwyjątkowo
uprzejmy.

Pewniemiałdobryhumor,boudałomusięwyzućzmajątkukolejnegonieszczęśnika,
pomyślałaIndia.

-Zastanawiamsię-ciągnęłaLettyzminąniewiniątka-czemumimoniewątpliwych
atutówjeszczesięnieożenił.

-Wątpię,mojadroga,bymiałczasotymmyśleć.-SirJameszuznaniempopatrzyłna
Letty.-DługosłużyłpodrozkazamiWellingtonaiprzebywałzagranicą.

-Potym,jakBarbara…-IsabelspojrzałanasirJamesa,którynieznaczniepokręcił

głową,więcprzerwaławpółzdania.

-IshamzostałrannypodTalaverą-dodałpospieszniewuj.-Obrażeniabyłytakpoważne,
żemusiałwrócićdoAnglii.

-Zpewnościącechujegoodwaga-przyznałaLetty,ajejmatkasięrozpromieniła.

-Toprawda,mojedrogiedziecko.Mamrozumieć,żeprzyjmieszjegooświadczyny?

Lettyosłupiała.Przecieżwcaletegoniepowiedziała.Łzynapłynęłyjejdooczu.

-Och,nie!-zawołała.-Niemogę.SkoroOliverjestdlamniestracony,nigdyniewyjdę
zamąż.

Tesłowanieuchronniespowodowałyatakhisterii.IsabelRushfordrzuciłasięnapoduszki,
zerwałaczepekipoddałasięczarnejrozpaczy.Wygłosiłaprzerywanąurywanym
szlochemtyradęotypowejdladzisiejszychczasówniewdzięcznościcórek,którepragną
widziećmatkęwyrzuconąnabrukiumierającązgłodu.Indiaznałanapamięćtezarzuty,
lecznadalbrałajesobiedoserca.TerazjednakwidzącłzywoczachLettyiwielkie
zakłopotaniewuja,starałasięprzedewszystkimzałagodzićsytuację.

-Czymożemyrozmawiaćspokojnie?-zapytałaruskim,dźwięcznymgłosem
wybijającymsięponadhisterycznąperorę,-Możeniepotrzebniezgłaszamtyle
wątpliwości,leczskorojeprzedstawiłam,niechwujpowie,conatentematsądzi.

Zapadłacisza.PaniRushtbrdprzestałaszlochaćijednymokiemzerknęłapodejrzliwiezza
mokrejchusteczki.

-Rzeczwyglądadokładnietak,jakcitłumaczyłem,Indio.-SirJameszwyraźnąulgą
usiadłznówwfotelu.Nielubiłkobiecychfochów.Winnejsytuacjipewniebyumknął,nie
chcącbyćświadkiemtejsceny,alesprawabyłaniezwykłejwagi,awtakichrazach
tchórzo-stwoniepopłaca.-Ishamzpewnościąbędziehojny-ciągnął.-Nieposkąpi
grosza.JużterazzarządziłwGrangepoważnyremont.Mamnadzieję,żepodejmiecie
decyzjępogłębokimnamyśle.Małżeństwoniewątpliwieodmieniżyciecałejwaszej
trójki.

background image

-Nieodrzucicietychoświadczyn,prawda?-wykrzyknęłapaniRushford.-Możeudasię
skłonićIshama,żebypomógłGilesowi.-SpojrzałaznacząconaIndie,świadomajej
serdecznegoprzywiązaniadobrata.-Pamiętajcie,żewgręwchodziszczęściewieluludzi.

Niewolnomyślećtylkoosobie,towyjątkowesamolubstwo.

Indiamilczała.Doskonalewiedziała,jakrozumiećstwierdzeniematki.Moralnyszantaż
byłjejulubionąironią..

-Ishamwyglądaponuro:brunet,smagłacera-jęknęłazrozpaczonaLetty,śmielszaniż
zwykle.-Bojęsięgo!Mamo,niekażmizaniegowychodzić.

Indiapołożyładłońnajejramieniuiwmilczeniuścisnęłajemocno.

-Twoimzdaniemjestszpetny?-żachnęłasięIsabel.-Pozwólsobie,przypomnieć,moja
panno,żepoślubiłamnajprzystojniejszegokawalerawLondynie.Iconamztego
przyszło?

-Zgadzamsię,żeurodatoniewszystko-powiedziałacichoIndia.-Wspomniałeśchyba,
wuju,żeIshamwrócitujutro.

-Popołudniu,zapewneoczwartej.Takprzynajmniejzapowiedział.

-WtakimrazieczymogłabymranospotkaćsięzHester?Wiekijejniewidziałam.

SirJameswahałsięprzezmoment,szukającpretekstudoodmowy.Jegostarszacórka,
zdecydowanaprzeciwniczkamałżeństwa,zpewnościąbędzieodradzaćkuzynkomten
związek.PaniRushfordtakżedostrzegłaniebezpieczeństwo.

-Zapomniałaś,kochanie,żejutromanasodwiedzićsirWilliam?-zapytałasłodkim
głosem.-Zpewnościąpoczujesięurażony,jeślicięniezastanie.

ObiepannyRushforddopieroterazusłyszałyoplanowanejwizycie,aIndianatychmiast
pojęła,wczymrzecz.Chodziłooto,żebyzawszelkącenęudaremnićrozmowęzeszczerą
iodważnąHester.ZwróciłasiędosirJamesa.

-Jesteśpewny,wuju,żenicnamniezostało?Straciłyśmywszystkodoostatniejgwinei?

-Niestety,mojadroga.Bardzomiprzykroztegopowodu,alenicjużniemożnaporadzić.

ZpewnychpowodówostatniepytanieIndiizaniepokoiłogoznaczniebardziejniż
wszystkiepoprzednie.Rzuciłjejbadawczespojrzenie.Tadziewczynamiałaswójrozum.

Obytylkonigdysięniedowiedziała,jaktrudnomubyłospłacićczęściowodługijejojca
przyzachowaniufinansowejrównowagi.Musiałodłożyćremontdachu,alehonorrodziny
byłdlaniegoważniejszy.Indiapowstrzymałasięoddalszychpytańipowiedziałado
matki:

-Czypozwolisz,żebymjutroporozmawiałazlordemIshamemwczteryoczy?

Będzieszzbytsłaba,żebygoprzyjąć.Niemarównieżpowodu,abywujponowniesiędo
nasfatygował.

-Bzdura.-IsabelRushfordbardzosięzaniepokoiła.-Wykluczone.Toniewypada.

Pozatymczujęsięznacznielepiej.

background image

-Przyszłomidogłowy,żegdybymgolepiejpoznała…

-Maszskłonnośćdoprzesadnejotwartości.-Spojrzałapodejrzliwienacórkę.-Uwagi
podobnedowypowiedzianychtudzisiajszybkogozniechęcą.

-Obiecuję,żegonieodstraszę.-Indiapróbowałazyskaćnaczasie.

-Mojakochanacóreczka!-rozpromieniłasięIsabel.-Zawszemiałaśsporozdrowego
rozsądku,apozatymnikogoniedarzyszuczuciem.-ZwróciłasiędosirJamesa.-Szkoda,
żewczasielondyńskiegosezonuniktsiębiednejIndiinieoświadczył.

-Tooznacza,żekawalerombrakgustu-odparłzgalanterią.-Namniejużpora,ale
proszę,drogiedziewczęta,żebyściesiędobrzenamyśliły.Jednazwaszrobidobrąpartię.

Lettyniemogłasiędoczekać,kiedyzostaniesamazIndią.Gdywyszłyzsypialni
rozmarzonejiuradowanejmatki,chwyciładłońsiostryipociągnęłajązasobądopokoju
Indii.

-Corobić?-krzyknęłaboleśnie.-Mamajestcałymsercemzatymmałżeństwem.

-Niemampomysłu-wyznałaIndia.-Letty,czywidziałaś,jakąminęzrobiłwujek,kiedy
spytałamgoopieniądze?

-Kochanie,chybaniewierzysz,żemógłbyukryćdochody,którenamsięnależą.

-Ależskąd!Obawiamsię,żenaszmajątekwręczniewystarczyłnapokryciedługów.

Moimzdaniemwujspłaciłresztę.

-Och,nie!Tobyłobyokropne!AcodoślubuzIshamem…Indio,niemogępozwolić,aby
tobrzemięspadłonaciebie.Dlaczegozgodziłaśsięznimspotkać?Przecieżgonie
znosisz,więc…Chybaniezamierzaszprzyjąćoświadczyn?

-Musiałamcośpowiedzieć.Mamacorazbardziejsiędenerwowała,awujnienawidzi
takichscen.-Indiawestchnęła.-Liczęnacud,alechciałabymrównieżzyskaćnaczasie.

Szkoda,żeniematuGilesa.Możeznalazłbywyjściezsytuacji,pozatymmamaliczysię
zjegozdaniem.

-Acóżbyzdołałuczynić?Wszyscyjesteśmynędzarzami.Utratamajątkubyładlaniego
ciosem.Marzył,żebędzienimzarządzać.

-Wiem-odparłazroztargnieniemIndia.-Kochanie,niebędziesznamniezła,jeślisię
położę?Jeszcze-wcześnie,aległowamipęka.

LettybardzowspółczułaIndii,więcbezzbędnychceregielidałajejspokój,bodomyślała
się,żesiostrachcezostaćsama.

-Napewnocośwymyślisz.Zawszetakjest-dodałaufnie,pocałowałająwczołoiwyszła
zpokoju.

WumyśleIndiipanowałkompletnyzamęt.Byłaświadoma,żeLettydaremniepokładaw
niejnadzieję.

Ztejsytuacjiniebyłoinnegowyjściapróczzgodynaniechcianemałżeństwo.Kochany
wujniemożenadalłożyćnaichutrzymanie.

background image

Liczyłajedynienato,żeniespodobasięIshamowi,aleitakierozwiązaniebudziłowniej
opory,bowówczasLettymusiałabygopoślubić.Takbyćniemoże.Łagodnadziewczyna
niepasowaładotegogbura,któryzmieniłbyjejżyciewpasmoudręk.

Indiazastanawiałasię,czypoewentualnymślubiepotrafiłabyodpłacićIshamowiza
finansowąruinę,doktórejichdoprowadził.Myślozemściebyłakusząca.Należałojednak
wziąćpoduwagętakżeinneczynniki.JakoladyIshambyłabyosobąwpływowąze
względunaprestiżstaregorodu,arystokratycznytytułiwielkimajątek.Mogłabypomóc
Gilesowi,matkadokońcażyciaopływałabywdostatki,aLettypoodzyskaniuposagu
mogłabywyjśćzaukochanego.Wieleprzemawiałozapoślubieniemjegolordowskiej
mości,zdrugiejstronyjednakwewnętrznygłospodpowiadałIndii,żebytegonierobiła.
Trudnojejbyłozapomniećociemnychstronachowegomałżeństwa.Mężczyźnipokroju
Ishamabudziliwniejodrazę.Przecieżtograczinikczemnikmającywpogardziekobiety.
Czytakiebyłojejprzeznaczenie?Czytoostatecznykresmarzeńoszczęściu?Długo
leżałabezsennie,wpatrzonawciemność,aleoświciepodjęładecyzję.

Gdynastępnegodniaprzejrzałasięwlustrze,tylkocieniepodlśniącymi,piwnymioczami
zdradzały,żemazasobąnieprzespanąnoc.Cerajakzwyklebyłajasnaigładka.

Indiawzdychała,szczotkującgęstekasztanowewłosy.Dałabywiele,żebyskorzystać
terazzusługmodnegolondyńskiegofryzjera,którypotrafiłtakułożyćniesfornączuprynę,
żebypodkreślićwysokiekościpoliczkoweiładniezarysowanyprofil.Starałasię
naśladowaćmistrza,leczefektpozostawiałwieledożyczenia.

Ponamyśleuznała,żeIshamowijestwszystkojedno.Niepotrzebujeukochanej,tylko
kobiety,któranieskompromitujegowtowarzystwieiurodzimuspadkobiercę.Indianie
pasowaładoobowiązującegowzoruurody,leczwystarczyłrzutoka,byrozpoznaćwniej
damęzdobrymrodowodem.Skrzywiłasię,ponieważokreślenieprzywodziłonamyśl
rasowąklacz,ajegokonsekwencjeprzyprawiałyjąomdłości.Wzdrygnęłasię.Czy
pozwolisiędotknąćIshamowi?Wszystkiejejzmysłyburzyłysięprzeciwkotemu.
Przełykającłzy,pospieszyładosalonu.

Zastałatampastorapogrążonegowrozmowiezmatką.WielebnyWilliamPerceval,
młodszybratsirJamesa,odlatosiadływparafii,byłuroczymczłowiekiemiulubieńcem
sióstrRushford.Indiaucałowałagoserdecznieiwypytałaozdrowierodziny.

-WaszaciociaElizabethmasiędobrze,alenarzekanazimowychłódiwilgoć.

Dziewczęta,rzeczjasna,niezwracająuwaginatakiebłahostki.Toprzywilejmłodości-

odparłpogodnie.Indiauśmiechnęłasięnamyślociotce,któraotwarciedawałado
zrozumienia,żenienawidzizimspędzanychnaplebaniinękanejprzeciągami,leczniewy-
godyznosiłamężnie,jakprzystałochrześcijance.-Waszamamawspomniałao
oświadczynachlordaIshama-ciągnąłpastor,spoglądajączczułościąnamłodąkuzynkę.-

Zdziwiłomnietrochęjejporannezaproszenie…

Indiaunikaławzrokumatki.Słusznieuważała,żepowiastkaowizyciesirWilliama
zostaławyssanazpalca,żebyuniemożliwićjejodwiedzenieHester.

-Zawszemiłocięzobaczyć-odparłaszczerze.

-Acozoświadczynami?Jaksięnaniezapatrujesz?

background image

-Byłyprawdziwymzaskoczeniem.-Indianiezamierzaładodawaćnicwięcej,alewujbył
zaciekawiony.RzadkopoświęcałczaspaniRushford,którąuważałzahisteryczkęi
hipochondryczkę.Doskonalewiedział,jakichsposobówsięima,żebypostawićnaswoim.

WielokrotniezdarzałomusiędziękowaćBogu,żebratzdwusióstrwybrał

rozsądniejsząiwziąłjązażonę.

Adziewczęta?BiednaLettysprawiaławrażeniezatroskanej,aIndiabyławprawdzie
opanowana,leczukrywałaogromnezdenerwowanie.Pastorniewielemógłdlanichzrobić
bezjawnegoingerowaniawżycierodziny.Naraziezadowoliłsięuwagą,żepartiajest
znakomita,aniespodziewaneoświadczynywartorozważyć.

-Drogipastorze,odwujamoichcórekspodziewałamsięwiększejtroskioichprzyszłość.
Nadczymsiętuzastanawiać?Podobnaokazjawięcejsięniepowtórzy.

-Czymojekuzynkirównieżsątegozdania?-spytałpogodnie,świadomynapięcia
panującegowsalonie.Zapadłomilczenie,którebyłowystarczającowymowne.Pani
Rushfordrzuciłapastorowimorderczespojrzenie,apotemdodała,próbujączałagodzić
sytuację:

-Cóżmłodepanienkiwiedząotakichsprawach?Doroślimusząnimipokierować.

-Rozumiem-odparłzgodniezprawdą.Doskonalezdawałsobiesprawę,wczymrzecz.

Dziewczętanieza-znająspokoju,ażjednaznichprzyjmieoświadczynylordaIshama.

Pastoruznał,żewostatecznościodmówiudzieleniaślubuzbogatymkonkurentem,jeśli
pannamłodazostaniezmuszonadozamążpójścia.PaniRushfordpojegominiepoznała,
nacosięzanosi,inatychmiastzmieniłatemat.

-Sąjakieświeścinatematmarkizy?-zapytała.-Jakatodziwnasprawa.

-Wistocie.Krążąrozmaiteplotki,lecztrudnoznaleźćwnichziarnoprawdy.Tyle
miesięcyminęło,odkądwidzianojąporazostatni,żemożemysiętylkomodlić,bynie
spotkałabiedaczkijakaśzłaprzygoda.

-Mówisię,żeSywelljązamordował-oznajmiłazaaferowanapaniRushford.

-Pogłoskinieznajdującepotwierdzeniawfaktach,Isabel.Markizjestgwałtownikiem
skłonnymdoużywaniaprzemocy,alemoimzdaniemwobecżonynigdybysięnatonie
zdobył.Byłjejbardzooddany.

-Alegdzieonasiępodziała?

-Chybaniktniepotrafiodpowiedziećnatopytanie.Zamierzałemporozmawiaćz
markizem,aleniejestemwopactwiemilewidziany.Jakciwiadomo,odpoczątku
sprzeciwiałemsiętemumałżeństwu.Gdymajłączysięzgrudniem,prognozyniesą
optymistyczne,aprzecieżLouiseHanslopebyłaniemaldzieckiem,gdyodważyłasię
poślubićmężczyznętrzyrazyodniejstarszego.Przeczuwałem,żetosięźleskończy.

-Twoimzdaniemjestistotne,żebyprzyszlimałżonkowiedosiebiepasowali?-zapytała
cichoIndia.

-Wrzeczysamej.-Pastoruśmiechnąłsię.-Nawetjeśliwszystkodobrzesięukłada,stan
małżeńskitrudnonazwaćsielanką.Gdyrodzisięuczucie,większośćludziwogólenie

background image

myśliotakichsprawach,alenieulegawątpliwości,żewspólneżyciewymaga
opanowania,tolerancjiorazgotowościdopoświęceń.Tezaletytorzadkośćwśród
bliźnich.Najlepiej,gdymałżonkowiesązarazemprzyjaciółmi.

-Brzmipięknie,leczmałorealnie-zauważyłaIndia.

-Aletakbywa,mojadroga,awówczasnaprawdężyjemypełniążycia.Niezamierzam
terazwygłaszaćkazania,będzienanieczaswniedzielę,alejeślizechceszsięzemną
zobaczyć,przyjdźkoniecznie.

Ledwiedrzwisięzanimzamknęły,Isabeldaławyrazniezadowoleniu.

-Zastanawiamsię,skądwujowiprzyszłodogłowy,żechciałybyścieznimporozmawiać.
Mamanajlepiejwamdoradzi.

-Moimzdaniemwspomniałotymzczystejżyczliwości-odparłaLetty,alematkazbyła
jąpogardliwymprychnięciem.Niebyłaszczególniereligijna,leczregularnie
uczestniczyławnabożeństwach,żebyzupodobaniemgraćrolęzbolałejwdowyisłuchać
plotek.OstrymtonemzwróciłasiędoIndii:-Mamnadzieję,żeprzedwizytąlordaIshama
zmieniszsuknię.Takrepawyglądapaskudnie.

-Włożyłamnajcieplejszeubranie,mamo-wyjaśniłaIndia.-Pogodajestokropna,adom
zimny.Chcesz,żebymzmarzła,starającsięprzypodobaćlordowiIshamowi?

-Dlaczegostalemisięsprzeciwiasz?Wiem,żeczarnajedwabnazewstawkamibyła
przerabianaifarbowana,alebardziejciwniejdotwarzy.

PaniRushfordszczerzecieszyłasięzoświadczynIshama,ajednakpełnaniepokoju
czekałanajegowizytę.Wolałaby,żebywybrałLetty,choćżyczyłsobie,bypannysame
podjęłydecyzję.ZawszelkącenęnależałoudaremnićIndiirozmowęwczteryoczyzjego
lordowskąmością.Córkaprzyrzekławprawdzie,żegoniezniechęci,aleczybędziew
staniedotrzymaćobietnicy?IsabelRushfordzdawałasobiesprawę,żeporaużyć
najmocniejszegoargumentu.

-Pomyślobracie-zachęciła.-ZpewnościądziękiIshamowiznajdziedobrąposadę.

Jegolordowskamośćmazapewnewswoichdobrachkilkadochodowychparafii.

-O,nie!Gilesmiałbyzostaćpastorem?-Lettyniezdołałapowstrzymaćśmiechu.-Coza
pomysł,mamo!

-Niemówbzdur,głupiadziewczyno!Niechsamdecyduje.

-Zpewnościątakbędzie.-Indiarzuciłasiostrzeporozumiewawczespojrzenie.Pani
Rushfordzmieniłasięniedopoznania.Wczorajsłabaichora,dziśczułasięmatką
przyszłejladyIshaminabrałaprzekonania,żewpływowipowinowacibędąsięliczyćzjej
zdaniem.

-Niewydajemisię,żebyIshamchętniesłuchałcudzychrad-zauważyłaIndia.

-Zapewnetakjestobecnie,leczsytuacjajegożonybędziewyjątkowa.Całkieminna!

Zapamiętajsobiemojesłowa!

TauwagawcaleniebyładlaIndiipociechą.Wmiaręjaknadchodziłagodzinaferalnego
spotkania,uciskwżołądkustawałsięcorazdokuczliwszy.Indiałudziłasięjeszcze,że

background image

Ishamodwołaniezwykłeoświadczyny.Ktowie,czypodobrzeprzespanejnocynie
zmieniłdecyzji.Niemogłajednakliczyćnatakpomyślnerozwiązanie.Chcącniechcąc,
zasiadładoprostegoposiłku.Nastoleczekałozimnemięso.

-Jedz,mojedziecko!-namawiałamatka.-Zemdlejesz,jeślibędzieszsięgłodzić.Nie
możnapozwolić,abylordIshamuznał,żejesteśsłabowita.Niepokoimnietwojabladość.

Jakaszkoda,żenosiszżałobę.Chybapowinnaśzmienićsuknię.Czyszaraniebyłaby
lepsza?

-Mamo,przecieżtobezznaczenia-protestowałaIndia.-WczorajlordIshamwidział

naswzwykłychporannychsukienkach,więcniemazłudzeńcodonaszegowyglądu.

-Rób,comówię!-odparłazezłościąpaniRushford.-Lettyrównieżmusisięprzebrać,bo
wyglądajakpraczka.

Dziewczętawyszłybezsłowa.GdyznalazłysięwpokojuLetty,tachwyciładłońIndii.

Zjejoczuwyzierałaobawa.

-Błagam,niebierztegonasiebie!Niemożeszsiędlamniepoświęcać!

-Doprawdyniewiem,doczegozmierzasz.-Indiazdecydowałasięnaniewinne
kłamstwo.-Decyzjajeszczeniezapadła.Wiesz,żechcęzyskaćnaczasie.

-Niepróbujmniezwodzić.Zbytdobrzecięznam.Zamierzaszgoprzyjąć,tak?

-Chcęznimporozmawiać.Jakwspomniałam,prawiegonieznamy.Możeokazaćsię
rozsądniejszy,niżnamsięwydaje.Ktowie,czynieudamisięgoskłonić,abypoczekałz
decyzjąprzynajmniejdopowrotuGilesa.

-Conamprzyjdzieztakiejzwłoki?

-MożeGilessłyszałodobrejposadzie,którapozwolimuodzyskaćmajątek?-Wgłębi
duchaIndiabyłaprzekonana,żetomrzonki,alenietraciłanadziei.-Naraziemuszęsama
porozmawiaćzIshamem.Mamaniechcesłyszećozwłoce,więcnimsięobejrzymy,jedna
znasbędziezaręczonaztymokropnymczłowiekiem.

Lettynadałbyłazatroskana.Niedowierzałasiostrze,aleprzyrzekła,żeprzekonamatkęi
uzyskaodniejzgodę,byIndiamogłanaosobnościporozmawiaćzlordem.

-Alemusiszdaćmisłowo.

-Siostrzyczko,niejestemtypemmęczennicy.Jeśliinnesposobyzawiodą,przystanęna
zaręczyny.Mogęjepóźniejzerwać.

-Chybatak.-Lettyuśmiechnęłasięblado.-Kochanie,czujęsięokropnąegoistką,bo
natychmiastodmówiłam.

-Dośćtego.-Indiapopatrzyłanazegar.-Pomóżmi.Ishamnapewnozjawisię
punktualnie.

Miałarację.Długonieczekały.Ledwiezegarwybiłczwartą,zaanonsowanolordaIshama,
któryzostałwprowadzonydosalonu.GdywitałsięzpaniąRushford,Indiaobrzuciłago
uważnymspojrzeniem.Zamiaststrojudokonnejjazdy,miałdziśnasobiewytworniejszy
ubiór,lecznienagannieskrojonysurdutpodkreślałszerokiebaryorazpotężną

background image

muskulaturę.Ishamniemiałwsobieniczdandysa.Indiabyłaprzekonana,żepowłożeniu
ubraniawogóleniezastanawiałsięnadswoimwyglądem.

Jegomanierybyłynieskazitelne,ajednakprzyjemnynastrójpanującywsalonienagle
zostałzmącony.Indiaodniosławrażenie,jakbymocnypowiewwiatruzmiótłwszelkie
towarzyskiekonwenanse.Zpozoruodczucietowydawałosiębezpodstawne.Ishambył

arystokratąwkażdymcalu.Jakwielumężczyznimponującejpostury,poruszałsięz
niezwykłąlekkościąiwdziękiem.Odetchnęłaukradkiem,botymrazemoszczędziłjej
taksującychspojrzeńibawiłrozmowąjejmatkę.

-Mamnadzieję,żezastajępaniąwdobrymzdrowiu-rzekłprzyciszonymgłosem.-

Bardzomniezaniepokoiływieściopanichorobie.

-Nicpoważnego,milordzie.-PaniRushfordzbyłalekceważącowzmiankęoswej
niedyspozycji.-Zwykłamigrenawywołanafatalnąpogodą.Toprawdziwaradośćwidzieć
znówpanawAbbotQuincey.

-Dobrzeznapanitestrony?

-Urodziłamsiętutaj,amojecórkiprzyszłynaświatw…wGrange.

-Ach,tak!-Ishambezśladuzakłopotaniaprzyjąłwzmiankęoswymnajnowszym
nabytku.-Właśniestamtądprzyjeżdżam.Obawiamsię,żekoniecznyjestpoważny
remont.

Czyzechcepaniwesprzećmniedobrąradą?

Indiazerknęłanasiostrę.Lordbezwątpieniaznalazłdrogędosercaichmatki.Przez
następnepółgodzinyIndiaprzysłuchiwałasięrozmowieozmianach,któremusząbyć
dokonanewGrange,orazprzymiotachposzczególnychrzemieślnikówzmiasteczka.

Popatrzyłanaswojedłonie,którelekkodrżały,więcukryłajewfałdachsukni.Ściskałoją
wżołądku,alenatojużnicniemogłaporadzić.Szykującsiędorozmowy,zebrałacałą
odwagę,któraszybkojąopuściła.Indiamarzyła,bynajgorszemiećjużzasobą,lecz
wiekiminęły,nimmatkapodniosłasięiskinęłanaLetty.

-Proszędarować,milordzie,aleIndiachciałabyzpanemporozmawiać.

Ishamskłoniłsięwmilczeniuiotworzyłprzednimidrzwi.Kiedyjezamknął,odwrócił

sięioparłonieplecami.PrzezchwilęwystraszonaIndiaczułasięjakschwytanaw
pułapkę.

Ishamobrzuciłjąprzeciągłym,badawczymspojrzeniem.

-Azatempanijestbarankiemofiarnym-rzekłwkońcu.-Lostakchciał,mojadroga!

ROZDZIAŁTRZECI

Początekrozmowyokazałsięniefortunny,więcIndiautkwiławzrokwdywanie.

-Mówipanzagadkami,milordzie-odparła.-Proszęusiąść.-Drżącedłonieukryław
fałdachsukni.Trudnojejbyłozebraćmyśliwobecnościwysokiego,barczystegoIshama,
któryposłuszniezająłmiejsce.

background image

-Cóżzaspokój,pannoRushford!Niepasujedopani.Bardziejmisiępodobałatamta
złośnica,naktórąwczorajnatknąłemsięwdrzwiach.

Indiachętnieodcięłabysię,mówiąc,żenicjejnieobchodząjegogusta,aleniemogła
sobienatopozwolić.

-Chciałpanzemnąmówić,prawda?

-Wydawałomisię,żeraczejpanizależałonatejrozmowie.

Bezpośpiechuponowniezmierzyłjąuważnymspojrzeniem.Przypomniałasobieuwagę
Letty,żepodjegowzrokiemczułasięobnażona.Indiarównieżodniosłatakiewrażenie.

Próbowałaopanowaćgniew.Tenczłowiektoimpertynent!Przekonasię,żemawniej
godnąprzeciwniczkę.

-Wujwspomniał,żeszukapankandydatkinażonę-ciągnęłalodowatymtonem.-Jak
rozumiem,oświadczyłsiępanomnie.

-Oświadczynydotyczyłyobupań-poprawił,jakbychciałjąobrazić.Indiajeszcze
bardziejsięrozzłościła,kiedydodałdrwiącymtonem:-Siostrauchodzizaładniejszą,ale
trzebaprzyznać,żepanicośwsobiema.WLondynieczęstoprzychodziłamidogłowyta
myśl.

-WLondynie?-Indiapopatrzyłananiego.-Chybaniebyliśmysobieprzedstawieni.

-Wcaletegoniepowiedziałem.Niezaglądapanidosalonówgry,aledziewczynapani
wzrosturzucasięwoczy.-UpokorzonaIndiaspłonęłarumieńcem.Nakońcujęzykamiała
ciętąripostę,aleniezdążyłajejwypowiedzieć,boIshamdodał:-Niemasięczego
wstydzić.

Przecieżtoniepaniwina.Ilekroćpatrzęnawysokiekobiety,dochodzędowniosku,że
cechujejegracjaiwytworność,którejmogąimpozazdrościćniższekuzynki.

-Jakipanmiły!-rzuciła.-Ainneuwaginatematmojejaparycji,milordzie?Nosjestza
długi,austazaszerokie,prawda?

Wjednejchwiliznalazłsięprzyniej.Byłacałkiemzaskoczona,gdywielkądłoniądotknął
jejpoliczkaiobróciłtwarzwswojąstronę.

-Ależskąd!Panisiebieniedocenia.Ładneoczy,ślicznacera.Awłosy?Nocóż…

dosyćoryginalne…

-Mogęnosićperukę-burknęłazwściekłością,odsuwającjegodłoń.

-Tojużlepiej!-Ishamwybuchnąłśmiechem,patrzącnaniązgóry.-Terazjestpanisobą.
Stworzymydobranąparę,mojadroga,podwarunkiem,żebędziemywobecsiebie
zupełnieszczerzy.Proszęnieudawaćpensjonarki.

Indiamilczała.Tospotkanieprzybrałocałkiemnieoczekiwanyprzebieg.Ishampróbował
wyprowadzićjązrównowagiiwyraźniechciał,żebystraciłacierpliwość.

-Nietakszybko,milordzie-odparła.-Wogólepananieznam.

-Aletoiowodopanidotarło.Copaniąoburza?Grawkarty?Utrzymankazbaletu?

background image

TegojużbyłodlaIndiizawiele.Zerwałasięispojrzałamuprostowoczy.

-Chcemniepanobrazić?Jeślitak,zastanawiamsię,pocotawizyta.

-Przyjechałem,żebysiępanioświadczyć.Czyzostanęprzyjęty?Obiecujęzapomniećo
baletnicy.-Zmieniłton,leczIndianiedałasięułagodzić.Mimotoostrożniedobierała
słowa.

-Odwujasłyszałamopańskichobietnicach.Czypanjepotwierdza?

-Skoropanisobietegożyczy,otomojepropozycje.-Spochmurniałichłodnymtonem
wymieniłkolejnepunktymałżeńskiejumowy.-Jestpanizadowolona?

-Oczywiście,dziękujębardzo.Czegopanżądawzamian?-Indiamiałaświadomość,że
złoszczągoowetargi,alenieprzejmowałasię,boślubnykontraktbyłjegopomysłem.W

rezultaciekupowałjąjakniewolnicęnawschodnimbazarze.Niemiałazamiaruudawać,
żegodzisięnamałżeństwozewzględówinnychniżmaterialne.

-Potrzebujęspadkobiercy-odparł,nieowijającwbawełnę.-Niezbędnajestmirównież
panidomu.

Zamierzamzająćsiępolityką,więcmojażonamusipokrólewskupodejmować
najwybitniejszeosobistościtegokraju.

-Dołączypandowigówczytorysów?-Indiabyłaszczerzezaciekawiona.

-Jestemzawigami.Mapanijakieśzastrzeżenia?

-Ależskąd.-Wgłębiduchabyłazadowolona,bosamaceniłaichpolitykę.

-Azatemdoszliśmydoporozumienia?-Ishamwyciągnąłrękę.

-Jeszczenie,milordzie.Potrzebujęwięcejczasudonamysłu.

-Bzdura!-rzuciłostro.-Jeśliwcześniejsiępaniniezdecydowała,proszętozrobićwtej
chwiliioszczędzićmipanieńskichfochów.-Widzącjejwahanie,dodał:-Śmiało!Niech
paniterazdamiodpowiedź,boinaczejsięwycofam.

-Skądtenpośpiech?

-Mamswojepowody,aleniezamierzamterazpanitymnudzić.

-Proponujęzaręczyny…

-Którezerwiepanipodbylepretekstem?O,nie,mojadroga.Proszęmiwierzyć,nie
jestemgłupi.Jeślizostanęprzyjęty,pobierzemysięnaBożeNarodzenie.

-Takszybko?Zaparętygodni?

Uśmiechnąłsię,widzącjejzakłopotanie,czymjeszczebardziejjąrozzłościł.Zakładała,że
jestbezlitosny,imiałarację.Niemogłaodmówićmuręki,zczegodoskonalezdawał

sobiesprawę.Napewnosiędomyślał,żedziałałapodpresją,ateraznadomiarzłego
groził,żesięwycofa.

-Postawmysprawęjasno-odparłwkońcu.-Dotrzymamzobowiązań,jeślipaniwypełni
swoje.Mniejszaożywionewobecmnieuczucia.-Wybuchnąłśmiechem.-Panimnienie
znosi,proszęniezaprzeczać.Gdybyspojrzeniemogłozabijać,leżałbymmartwyupani

background image

stóp.

Indiamilczała.Nigdydotądniespotkałapodobnegoekscentryka.Którymężczyzna
oświadczyłbysiępannieokazującejmujawnąniechęć?Powinnanatychmiastdać
Ishamowikosza,alecośjąpowstrzymałoiniebyłtojedyniewzglądnamaterialne
pożytki.Niewątpiła,żeubokulordaIshamaczekająciekaweżycie.Jakbędzie
wyglądało,gdybygoodrzuciła?PoślubieLettyprzyszłobyjejwiędnąćw
staropanieństwieizadowolićsięroląopiekunkisłabowitejmatki,odktórejnapróżno
oczekiwałabywdzięcznościiserdecznychuczuć.

-Jesteśmyposłowie,milordzie-oznajmiłanaglekuswemuzaskoczeniu.Podałamurękę,
którąująłiucałował.Poczułamiłydreszcz,gdyciepłeustamusnęłyskórę,więc
pospieszniecofnęładłoń.-Powiemymamie?

Jakmożnasiębyłodomyślić,paniRushfordoszalałazradości.Chętnieuściskałabylorda
Ishama,alekuucieszeIndiisprytnieuniknąłowychobjawówwylewności.Letty
sprawiaławrażeniezdruzgotanej.Indiachciaładoniejpodejść,leczIshamjąubiegł.
RozmawialiprzezchwilęnauboczuiLettysięrozchmurzyła,aIndiapomyślałaz
goryczą,żeIshamzjednasobiewnetcałąjejrodzinę.

-Niemaszdomniepretensji?-upewniłasiępółgłosem.-Sądziłam,żejesteśprzeciwna
temumałżeństwu.

-Istotnietakbyło-Lettysprawiaławrażeniezadowolonej-alewierzęwtwójrozsądek.

Indianiekryłazdziwienia.CzyIshamobiecałpomócGilesowi?AmożeOliverowi?

Całkiemprawdopodobne,żepostanowiłichwesprzećstosowniedoswychmożliwości.
NieudałojejsiętegodowiedziećodnieskorejdozwierzeńLetty.

OdtamtegodniaIndiamiałaniewieleczasunarozważaniesytuacji,wjakiejsięznalazła,
bonatychmiastrozpoczęłysięgorączkoweprzygotowaniadoślubu.Ishamniechciał
słyszećozwłoce,apaniRushfordprotestowałabezprzekonania,argumentując,żekończy
sięlistopad.MimoniechęcidoIshamaIndiazpodziwemobserwowała,jakradzisobiez
jejmatką.Wszelkiesporypotrafiłzdusićwzarodku,apaniRushfordniemiałacienia
szansy,byforsowaćszumneplanywystawnejceremoniiślubnej.

-Niemogęwymagaćodchorejdamytakiegowysiłku,łaskawapani.Panizdrowiejestdla
mnienajważniejsze-tłumaczyłprzyciszonymgłosem.Indiaomalniewybuchnęła
śmiechem.Zważywszynahipochondrięmatki,argumentbyłwyjątkowocelny,alelord
niepowiedziałjeszczeostatniegosłowa.-Jakpaniwspomniała,czasumamyniewiele.
Nienalegałbymnatakkrótkiczasnarzeczeństwa,gdybyniewzględy,któresądlapani
szczególnieistotne.-GdyIsabelRushfordspojrzałananiegozezdziwieniem,dodał:-

Niedawnabolesnastratapowoduje,żeniemożemyświętowaćtakhucznie,jakbyśmytego
chcieli.Gdybynieżałoba,ślubodbyłbysięwLondynie,atakmusimyzadowolićsię
skromnąuroczystością.

Tobyłostwierdzeniefaktu,niepytanie.Indiaprzypuszczała,żeodpoczątkutegowłaśnie
sobieżyczył,leczprzypisałdecyzjęmatce,azarazemprzypomniałjej,żenależy
przestrzegaćkonwenansów,naosłodędodającuwagiświadczące,żetroszczysięojej
zdrowie.

background image

-Obawiamsię,żeitakczekapaniąmnóstwopracy,bowMorningPostukażesię
wzmiankaoślubie,więcnapewnozostaniemyzasypanilistami.-Westchnąłciężko.-

Obawiamsię,żetonieuniknione.

RadosnaperspektywapoprawiłaniecohumorpaniRushford.Uśmiechnęłasięserdecznie
doprzyszłegozięciaiodeszła,zostawiającmłodychsamnasam.

-Icóż?-zacząłpogodnieIsham.-Zadowolona?Słuszniesiędomyślamsię,żeniegustuje
paniwwystawnychceremoniach?

-Agdybymmiałaochotęnahucznyślub,czytobycośzmieniło?-spytałazgodnością.

Żałowała,żewidziałuśmiechnajejtwarzy,kiedyprzejrzałajegomachinacje.

-Ależskąd,mojazłośnico!Czymamrację,sądząc,żemimowszystkożyczysobiepani
sukniślubnejiwyprawy?-zapytał,uważnieobserwującjejtwarz.-Właściwiesamio
sobiedecydujemy,azatemwtymprzypadkupannamłodaotrzymawyprawędopieropo
ślubie.

-Niemapotrzeby.Jakpanniedawnoprzypomniał,jestemwżałobie.-Obcesowa
wzmiankaośmierciojcaIndiisprawiła,żeIshamspochmurniał.

-Jakpanisobieżyczy-odparłkrótko.Indiamilczała.Zdawałojejsię,żewjegooczach
widzizniecierpliwienie,alezmieniłtemat.

-JutroranowyjeżdżamdoLondynunakilkadni-oznajmił.-Mapanidlamniejakieś
zlecenia?

-Nie,milordzie,ależyczęszczęśliwejpodróży.

-Dzięki,mojadroga-odparłironicznie.-Zwdzięcznościąprzyznaję,żedobreito.

Indio,czymożemyzapomniećokonwenansach?NaimięmiAnthony.

-Dobrze,milordzie…ToznaczyAnthony.Kiedywrócisz?

-Doprzyszłegoczwartkubędzieszpozbawionamegotowarzystwa.Muszęzałatwićkilka
spraw-wyjaśnił.Indiadomyślałasię,żenależądonichodwiedzinyubaletnicy.Toniejej
sprawa.-MamnadziejęprzywieźćtuHenry’ego.Jestmoimprzyrodnimbratem-dodał

Isham.-Będziepierwszymdrużbą.

TesłowastanowiłydlaIndiinieprzyjemneprzypomnienieokonsekwencjachjej
postanowienia,alebyłazdecydowanagraćswojąrolęjaknależy.

-Zprzyjemnościągopoznam-powiedziałauprzejmie.

Trochęjejbyłowstyd,żejestopryskliwawobecIshama,którymimojawnychafrontów
odnosiłsiędoniejzprawdziwąkurtuazją.Niespodziewaniewyciągnęłarękę,którejnie
ujął,ajegotwarzprzybraładziwnywyraz.Sprawiałwrażenieroztargnionego.

-Muszęwiedzieć…Częstowyjeżdżająpaniewieczorami?

Przyglądałamusię,zdziwionaosobliwympytaniem.

-Nie,wręczprzeciwnie-oznajmiłakrótko.Zpewnościązdawałsobiesprawę,żeniestać
ichnapowózikonie.

background image

-Domyślamsię,żeodczasudoczasukorzystająpaniezpowozusirJamesa-niedawał

zawygraną.-Czymogęprosić,żebyścieniejeździłynigdziepozmierzchu?

Indiazesztywniała.Jeszczeniebyłajegożoną.Dlaczegouznałzastosownedyktowaćjej,
comarobić?Naraziemogłaopuszczaćdom,kiedyjejsiępodobało.Ishamwpatrzonyw
twarznarzeczonejuśmiechnąłsięipokręciłgłową,apotemznowuspoważniał.

-Niebezpowoduostrzegamprzezwieczornymieskapadami.Słyszałaśozamieszkach?

-Nie,milordzie-odparłazdumiona.-Wczymrzecz?

-Wtychstronachzrobiłosięgroźnie,aniebezpieczeństwojestcorazpoważniejsze.

Pospólstwozbierasię,wieczoramigromadniewylęganadrogi,zmierzającdofabryk,
żebyjepodpalaćiniszczyćmaszyny.

-Dlaczego?Kimsąciludzie?

-Większośćstanowiąpracownicytkalni.

-Czemudewastujązakładydająceimpodstawęutrzymania?

-Bopraktycznieniemajązatrudnienia.WojnazFrancjąsprawiła,żezapotrzebowaniena
ichwyrobyorazeksporttkaninbawełnianychnakontynentspadłydojednejtrzeciej.Poza
tymzbiorybyłymarne,więccenyżywnościznaczniewzrosły.Trudnosięwyżywićza
zmniejszonewynagrodzenie.Połowamiejscowejludnościwegetujedziękijałmużnie.

-Rozumiemtychbiedaków.

-Ichrozpaczjestuzasadniona,aleniemożnatolerowaćwystępków.Nastrojesąfatalne,ci
ludziesądobrzeuzbrojeni,mająpistolety,muszkiety,siekiery.Jestjużconajmniejjedna
ofiaraśmiertelna.

Indiawstrzymałaoddech,apotempowiedziałazociąganiem:

-Nicotymniewiedziałyśmy.Anthony,dlaczegomielibyatakowaćprywatnepowozy?

Mynieopuszczamydomuwieczorami,aleobajwujowieczęstonasodwiedzają.

Ishamniezdradziłsię,czysprawiłomuprzyjemność,żezwróciłasiędoniegopoimieniu.

-Niechciałemcięprzestraszyć-tłumaczyłłagodnie-aletrzebapamiętać,żetłumbywa
nieprzewidywalny.Wszystkozależyodtego,ktonimkieruje.Wystarczykilkagorących
głów,żebyuinnychrozpalićwściekłość,awówczaspowody,któreskłoniłybiedakówdo
działania,idąwniepamięćikażdymożestaćsięichofiarą.-GdyIndiazadrżała,ujął

jejdłońiścisnąłmocno.-Wdomujesteściebezpieczne-zapewnił.-Pozatymdotejpory
nieodważylisięnapadaćzadnia.

Uniósłjejdłońdoust.Tymrazemniecofnęłaręki.Gdypodszedłbliżej,modliłasię,żeby
niepróbowałjejobjąć.Nadaluważałagozaobcegoczłowieka.Potrzebowaławięcej
czasu,żebyoswoićsięztymdziwnymmężczyzną,którytakniespodziewaniewkroczyłw
jejspokojneżycie.Kierowanytajemniczymzmysłem,pozwalającymodgadywaćjej
uczucia,ukłoniłsiętylkoipuściłjejrękę.

Indiaodwróciławzrokjakspeszonapensjonarka.Czykiedykolwiekprzynimbędziesię

background image

czułaswobodnie?Wśródjejznajomychbyłczłowiekiemwyjątkowym.Wyczuwaławnim
pierwotnąsiłęukrytąpodnienagannymimanierami.Niedałasięzwieśćkurtuazjii
urokowi.

Byłaświadoma,żepoślubiniebezpiecznegomężczyznę.

Tegodniapanienieoczekiwałyżadnychwizyt,leczniespodziewanieodwiedziłjesir
JamesPerceval.Spragnionynowinwbiegłdosalonu.

-Icóż,mojedrogie?JakwamidziezIshamem?-wypytywałzciekawością.

-Och,Jamesie,wspaniałanowina!-IsabelRushfordniekryłaradości.-Jegolordowska
mośćżenisięzIndią!

SirJamesobjąłkuzynkęigłośnocmoknąłwpoliczek.

-Znakomicie,mojedziecko!Ishamjestszczęściarzem,atyniemogłaśwybraćlepiej-

oznajmił.Indiapodziękowałazwymuszonymuśmiechem.Wcalesięniezdziwiła,gdy
wujodwróciłsiędojejmatkiipowiedziałzponurąminą:-Szkoda,żeHesternie
wykazujetylezdrowegorozsądku.Mamnadzieję,żeskoroIndiasięzaręczyła,przekona
mojąsamowolnącórkę,abyposzławjejślady.

Isabeltaktowniemilczała.Hesterniebyłajejfaworytką.Indiaczasamiupierałasięprzy
swoimzdaniu,leczwporównaniuztamtąwydawałasięwzoremposłuszeństwa.Zdaniem
paniRushfordHesterbyłataksamowolna,żeniktjejniezdołaposkromić.

-Indio,cotynato?-spytałniespokojnysirJames.-Porozmawiaszznią?

-Bardzochętnie,wujku,aleniemogęobiecać,żeudamisięjąprzekonać-odparłaz
uśmiechem.

Hester,jejnajlepszaprzyjaciółka,nieukrywałaswychpoglądównamałżeństwo.Nie
chciałastaćsięwłasnościąjakiegośmężczyzny.Indiabyłapewna,żewiadomośćo
zaręczynachnapewnoskłoniHesterdorychłychodwiedzinwLilacGottage.

Niemyliłasię.NastępnegorankasłużącazaanonsowałaHester,któranatychmiastpo
powitaniuprzeszładosednasprawy.

-Czytoprawda?-zapytała.-Ojciecpowiedziałnam,żewychodziszzamąż.

-Owszem!-Indiasięzarumieniła.-Hester,pragnęłamcięodwiedzićiwszystkoci
opowiedzieć,aleniemogłam.

-Zapewne!-odparłauszczypliwieprzyjaciółka.-Wszyscybyliśmyzdumieni.Nie
mieliśmypojęcia,nacosięzanosi.

-Jarównież.

-Azatemsłusznieprzypuszczałam,żezmuszonociędoprzyjęciaoświadczynIshama?

-Niezupełnie.Samapodjęłamdecyzję.

-Zcudząpomocą.Bezwątpieniapodgroźbąatakuhisterii.-NiechęćpaniRushforddo
Hesterbyłaodwzajemniona.-Indio,sprawajestzbytpoważna,abyulegaćtakiejpresji.
Tuchodziotwojąprzyszłość.Wybacz,żemówięśmiało,alezależyminatwoim
szczęściu.

background image

-Wiem,kochanie,leczpozwólmiwyjaśnić.Mamabyłazatymmałżeństwem,wujtakże
jepopiera.

-Naturalnie.Kochanyojciec!Jegozdaniemkobietamatylkojedensposób,abyzyskać
poczuciebezpieczeństwa.-Hesterbyłaoburzona,leczwkrótcetwarzjejzłagodniała.-

Obawiamsię,żewtejkwestiimoirodziceniesąbezstronni.Jakwiesz,pobralisięz
miłościiżyjąrazemszczęśliwie,więcniewinięich,żetegosamegopragnądlainnych.
Możeszsobiewyobrazić,jaknaciskają,żebymwyszłazamąż.Przykromi,żedoznają
rozczarowania,aleniezgodzęsięnamałżeństwo.

-Twojasytuacjajestinna-odparłacichoIndia.-Maszzczegożyć.

-Nicpewnego.Ktowie,czyniebędęzmuszonazarabiaćnaswojeutrzymanie.-Hester
wybuchnęłaśmiechem,-Jeśliojciecpostanowisiłąwydaćmniezamąż,ucieknęzdomu.

-Samarozumiesz,żetoabsurd.Rodzicecięuwielbiają.

-Ichuczuciamogąsięodmienić,jeślinadalbędężądaćdlakobietprawawyboruwłasnej
drogi.Weźtylkonaszązaginionąmarkizę.Czypotrafiszmipowiedzieć,coskłoniło
LouiseHarislopedoślubuzłajdakiemtrzykrotnieodniejstarszym?Mójojciecz
pewnościąniezmusiłbymniedotakiegomałżeństwa.Nawettwojamatkamiałabyopory.
Sąjakieświadomościolosietejbiedaczki?

-Anisłowa.Cośsłyszałaś?

-Sameplotki.Jednimówią,żezginęłazrękimarkiza,ainni,żeuciekłazkochankiem.

-Zapewneumknęła.Jejżyciemusiałoprzypominaćpiekło.-Indiaodwróciłasię,byukryć
smutek.Hesterspostrzegłatoiwróciładosprawyjejzaręczyn.

-Dlaczegorozmawiamyomarkizie?-zawołała.-Coztobą?NaprawdęprzyjęłaśIshama?

-Owszem,alejestinaczej,niżsądzisz.Przemyślałamtędecyzję.Twójojciecnie
powiniendłużejłożyćnanaszeutrzymanie…

-Bzdura!-wybuchnęłaHester.-Chętniewampomaga.Cowięcej,nigdybysobienie
wybaczył,gdybywiedział,żetakiewzględymiaływpływnatwojepostanowienie.

-Powieszmicałąprawdę?-Indiarzuciłajejbadawczespojrzenie.-Sądzę,żenasz
majątekniewystarczyłnapokrycienależności.Wujdołożyłbrakującąkwotę,prawda?

Hesterunikałajejwzroku,alenieśmiałakłamać.

-Mówiłosięotym-przyznałaniechętnie.-Todrobiazg.

-Niedlamnie.Pozatymniezapominaj,żemuszęteżmyślećoLetty.Wtych
okolicznościachOliverWellsniemożesięoniąoświadczyć,alejakopowinowatalorda
Ishamastaniesiędobrąpartią.

-AGiles?Coonnato?

-Niemiałyśmyodniegowiadomości,leczjegomożliwościdziałaniasąniewielkie.

Straciłwłasnedziedzictwo.Mamaspodziewasię,żeIshammupomoże.

-Nocóż,przynajmniejtwojamatkabędzieżyćwdostatku.-Hesterbyławyraźnie

background image

zdegustowana.-Czybiorąctowszystkopoduwagę,myślałaśtakżeosobie?

-Naturalnie.Zastanówsię,Hester,czyjestinnewyjście.Lettyijamamytylkodwie
możliwości:zapewnejednaznasdostałabyposadęwszkolepaniGuarding,aleznacznie
bardziejprawdopodobnejest,żezatrudniłybyśmysięwbogatychdomachjakodamydo
towarzystwa,aprzecieżniechcemyzostawiaćmamysamej.

-Rozumiem-odparłaHesterzponurąminą.-Chybaniedziwiszsięteraz,żechcę
walczyćoprawadlakobiet.Obecnieznaczymyniewielewięcejodsprzętów
domowych…-

urwałaizczułościąspojrzałanaIndię.-Poczucietaktuniejestmojąnajmocniejszą
stroną,alezłośćmnieogarnia,kiedymyślę,jakniewielemamydopowiedzeniaw
sprawachdotyczącychnaszegożycia.Powiedz,cowieszoIshamie.

-Mało-przyznałaIndia.-Spędziłamznimniespełnatrzygodziny.

-Imimotopostanowiłaśzaniegowyjść?

-Tak.Niepróbujmnieodtegoodwodzić.Dałamsłowoigoniecofnę.

-Oczywiście.-Hesterobrzuciłająbadawczymspojrzeniem.-Skorotakajest
konieczność,muszęprzyznać,żemogłaśtrafićznaczniegorzej.Niemawątpliwości,że
lordIshamtomądryczłowiekointeligencjibudzącejszacunek.Czytałamkilkajego
przemówień.

-Wspomniał,żechcesięzająćpolityką.

-Ipowinien.Trzebanamwrządzietakichludzi.

-Byłciprzedstawiony?

-Nie,alechętniebymgopoznała.Interesujesięstanemfabrykwpółnocnejczęścikraju.
MarodzinnymajątekwCheshire,prawda?Zapewnewiadomomu,żetamtrudnoopracę.
Słyszałam,żehandelzamiera,akupcybankrutujązpowodunapoleońskiejblokady.

-Rządmusicośnatoporadzić.-Nasiministrowieogranicząsiędowysłaniaoddziałów
wojskowychwcelustłumieniazamieszek.Zamiastpomocystosujesięprzemoc.Wydaje
misię,żeIshampopierainnerozwiązania,chociażniejestembiegławtychsprawach.

-Naprawdętakdobrzeonimmyślisz?-IndiabyłazdumionapełnązapałutyradąHester.

-Tak,aleztwegotonuwnioskuję,żeniepodzielaszmegozdania.

-MałowiemoIshamie,alewydajemisiędziwakiem.Przynimczujęsięzbitaztropu.

-PodobnoniejestAdonisem,leczdlaciebietochybabezznaczenia.

-Naturalnie.Maniezłąprezencję,lecz…

-Trochęsięgoboisz,co?Zadziwiaszmnie,Indio.LordIshamwkrótceciępokochai
szybkozrozumie,żezdobyłprawdziwyskarb.

-Pochlebiaszmi,kochanie.Prawdajesttaka,żepotrzebujespadkobiercyitylkodlatego
misięoświadczył.-Indiaumilkła,bopowiedziaławięcej,niżzamierzała.Wjejgłosie
zapewnepobrzmiewałagorycz.

background image

-Bzdura!-zaprotestowałażywoHester.-Mógłwybieraćwśródnajlepszychpartii.

Domyślamsię,żetwoimzdaniembrakmuromantyzmu.

-Otóżto!Wkażdymrazienietwierdził,żekochamnienadżycie.

-Bardzorozsądneposunięcie!Zapewneprzeczuwał,żemunieuwierzysz.Przyznaj,że
zostałbywyśmiany,gdybywspomniałouczuciach.

-Znaszmnieażzadobrze.-Indiauśmiechnęłasięzociąganiem.-Rzeczywiścienie
znoszęfałszu.Muszęprzyznać,żeIshamzawszejestszczery.

-Azatem?

-Samajużniewiem.Częstoranimojądumęimaszczególnytalentdowyprowadzania
mniezrównowagi.

-Dlaczego?

-Pewniezbytpochopniegooceniam.Naprzykładwczorajuznałam,żepróbuje
decydować,czywolnomipozmierzchuwychodzićzdomu.Nieukrywałamgniewu.
Potemokazałosię,żeniepokoiłsiętylkoomojebezpieczeństwo.Byłomiwstyd,
zachowałamsięjakidiotka.

-Powinnaśgosłuchać.Niewyjaśniłciswoichmotywów?

-Wspomniałozamieszkachwywołanychprzezzdesperowanychrobotników.Muszę
przyznać,żebardzoimwspółczuję.

-Ijabyłampoichstronie,aleojciecuświadomiłmi,żedochodzidoaktówprzemocy.

Niezadowalająsięjużniszczeniemmaszynifabryki,podpalająteżstodołyistogisiana.
W

naszejokolicyzrobiłosięterazniebezpieczne.

-Czywujniemógłbyporozmawiaćztymiludźmi?

Mawielerozsądku.Jeśliobiecazwrócićsięwichimieniudorządu…

-Cóżmógłbydlanichuczynić?Niedaimprzecieżchlebaanipracy.Pozatymwłaściwie
niewiadomo,cotozaludzie.Nosząmaskilubczerniątwarzeimszcząsięokrutniena
tych,którzyprzekazująonichinformacje.

-Czynicniemożnazrobić?

-Rządprzysyławojskozobawy,żepodobniejakweFrancjiwybuchnieunasrewolucja,
jeślizamieszkisięrozszerzą.

-WAngliimiałbyzapanowaćterror?Wykluczone.

-Francjaprzeżyłatodwadzieścialattemu.Unasruchniezadowolonychszybkoprzybiera
nasile.Ciludziesądoskonalezorganizowani,majątajemnehasłaiznaki,nowicjusze
musząbyćwprowadzeniizaprzysiężeni.

-Niewyglądamitonaspontanicznedziałaniezwykłychrobotników.

-Maszrację.Przeważająwśródnichanalfabeci,ajednakwysyłajądopracodawców,a
nawetdopremieralisty,którepodpisujeniejakigenerałLudd.Trudnoimsięskutecznie

background image

przeciwstawić,choćniszczeniemaszynobwarowanejestkarązesłaniadokoloniikarneji
możezostaćuznanezaciężkieprzestępstwo.

-DziękiBogu,żemamaiLettyjeszczeotymniewiedzą.-Indiawzdrygnęłasię.-

Poszłydziśnaplebanię,żebyprzekazaćradosnąnowinę.-Ostatniesłowapowiedziałaz
goryczą,apotemdodała:-Muszęimpowiedzieć?

-Kochanie,prędzejczypóźniejitaksiędowiedzą.

-Hesterspojrzałananiązpowagą.-Jestempewna,żecodorobotnikówmaszrację.

Ktośzatymstoi:jakiśspryciarzgrającynanastrojach.

-Ciludziesąwrozpaczy!-żachnęłasięIndia.

-Racja.Przyszłoimgłodować,alezamieszkiniesątylkowołaniemonaprawienie
krzywd.Doludziwalczącychosłusznąsprawęprzyłączająsięczęstoosobnicy
załatwiającyprywatneinteresy.Ojciecjestotymprzekonany.-Hesterwstała.-Bądź
ostrożna,dobrze?

-Wątpię,żebychcielisięmścićnanaszejrodzinie-odparłaIndiazesmutnym
uśmiechem.-Nieprzypominamsobie,żebyśmykogośskrzywdzili.

-Tooczywiste,kochanie.-Hesterobjęłająserdecznie.

-Będziesznamoimweselu?Bardzominatymzależy.

-Możeszliczyćnaduchowewsparcie,najmilsza.Dołączęponadtożyczeniadługiegoi
szczęśliwegożycia.

-Amożepójdzieszwmojeślady?-zapytałakpiącoIndia,ulegającpokusie,żebysię
trochępodroczyćzprzyjaciółką.

-NaBoga,tylkonieto!Marzęowłasnymdomku.Jeślidostanęposagwswojeręce,będę
pisaćotoczonaksiążkami.

-Wtakimrazietegociwłaśnieżyczę.Pięknaperspektywa.

-Naraziebezszansnaurzeczywistnienie.Matkanalega,żebymkarnawałznówspędziła
wLondynie.Manadzieję,żetymrazemzłapięmęża.Urodzonaoptymistka.

Ostatniapróbatobyłhorror.

-Chybaniegorszyniżwmoimprzypadku?

-Obawiamsiężetak.Jestemprzesadnieszczera,więcpanowiepierzchalinawszystkie
strony.-Hesterwybuchnęłaśmiechem.-jeślichcesz,opowiemci,jakdokonałam
jedynegopodboju.Nieuwierzysz,alewbiblioteceksiężnejSutherlandnapastowałmnie
jakiśstarylowelasledwiechodzącyolasce.Oszczędzęcijegonazwiska,alemój
wielbicielbyłgłuchy,cowieletłumaczy.OcaliłmnieHugo.Szkoda,żenicwidziałaśjego
miny.

WesołośćHesterbyłazaraźliwaipochwiliobiepannyzanosiłysięśmiechem.

ROZDZIAŁCZWARTY

OdwiedzinykuzynkipoprawiłyIndiihumorbardziej,niżmożnasiębyłospodziewać.

background image

LiczyłasięzezdaniemHestericeniłajejzdrowyrozsądek.Ucieszyłasię,żeta
prostolinijnadziewczynanieskarciłajejzaprzyjęcieoświadczynlordaIshamaichwaliła
jegoprzymioty.

Indianiemogłasięnadziwić,żeinnitakdobrzeonimmyślą.Szkoda,żesamaniemogła
sięnatozdobyć,borazporazprzypominałasobie,żeprzyczyniłsiępośredniodośmierci
jejojca,czegoniepotrafiłamuwybaczyć.

Naodjezdnympowiedział,żeprzezkilkanastępnychdnibędziepozbawionajego
towarzystwa.Westchnęłaiposzładokuchni.PopowrociezplebaniiLettyimatkana
pewnochętniezjedzątalerzgorącejzupy.Poprzedniegodniagotowałaprzezdwie
godzinykawałekbaraniny,więcmiałajużwywar,któryprzecedziła,apotemdodała
cielęcągicz,warzywa,ziołaigotowała,ażskładnikizmiękły.Pozostałojedynieprzetrzeć
zupęizaprawićbiałkiem,żebysięsklarowała,anastępniewrzucićmięsopokrojonew
kostkę,dodaćnatkępietruszkiikieliszeksherry.Próbowałaswojąpotrawę,gdyz
korytarzadobiegłodgłoskroków.

-Ach,jakimiłyzapach!-MłodszapannaRushfordwbiegładokuchni.-Cotojest?

-Wykwintnazupajarzynowa-odparłazdumąIndia.-Samochwałazemnie,alesmakuje
wybornie.Pomóżmizanieśćwazędojadalni.Potemchcęusłyszećwszystkieplotki.

-Niewieleichjest.Jednaważnanowina:earlYardleychciałbyodkupićopactwo.Obymu
sięudało!Raznazawszepozbylibyśmysięmarkiza.

-Sprzedamajątek?CootymsądziwujWilliam?

-Niewie,comyśleć,aleteżmanadzieję,żecośztegowyjdzie.Złeczasynastałydla
naszejokolicy,kiedytenczłowiektutajzamieszkał.Naszczęściejestjużzastary,żeby
uwodzićmiejscowedziewczyny.

-Letty!-PaniRushfordbyłaoburzonaśmiałąwzmianką,aletymrazemmłodszacórka
nieustąpiła.

-Zaprzeczysz,mamo?

-Ależskąd,lecznienależyporuszaćtakichtematów.Młodepannyzadużosobieteraz
pozwalają.

-Wszystkoułożyłobysięinaczej,gdybymajątekYardleyaniewpadłwręcemarkiza-

zauważyłazasmuconaIndia.-Prawdziwatragedia.

-Podobnoearlstraciłzainteresowaniedlaświata,gdywydziedziczyłsyna.Czysty
idiotyzm!Idlaczego?Bowicehrabiazapragnąłpoślubićkatoliczkę.Przecieżtobez
znaczenia!-perorowałaIsabelRushford,aIndiastarałasięzachowaćpowagę.Jejmatka
niebyłaszczególniereligijna.-Nadomiarzłegopannabyłacudzoziemką.Pochodziłaz
Francji,alemoimzdaniemprzydziedziczeniutakiesprawyniemająnajmniejszego
znaczenia-

oznajmiłapaniRushford,aIndiawduchuprzyznałajejrację.-Obawiamsię,żezawiniły
uprzedzeniaiwrodzonagłupota,aileżztegonieszczęść.Ciarkimnieprzechodzą,gdy
myślęocierpieniu,którewkońcudoprowadziłoYardleyadosamobójstwa.

-Życzmypowodzenianowemuearlowi-wtrąciłaLetty.-Ciekawe,czymarkizsprzeda

background image

majątek.Jaksądzicie?

-Całkiemprawdopodobne.Jestokropniezadłużony.-PaniRushforduśmiechnęłasię
drwiąco.-Niezapłaciłrachunków,toteżkupcywstrzymalidostawy.Całasłużbaodeszłaz
wyjątkiemBurnecka,jegokamerdynera,orazparunajętychkobietzmiasta.-Wydęła
usta.-

Chybaniesąpokojówkami.

Indiaprzestałasłuchać.Jejmyślipobiegłydaleko.CzyIshamjestwistocietakim
monstrum,zajakiegouznała?Okazałosięniedawno,żemająpodobnezainteresowania.
Jąrównieżmartwiływieścidotyczącesytuacjinapółnocykraju,gdziekobietyidzieci
traktowanoniemaljakniewolników.Wkrótcewyszłonajaw,żeiwjejstronachzdarzają
siępodobnenadużycia.

Trzydnipóźniejzkuchnidobiegłdziwnyhałas.Ciszęspokojnegodomuzakłóciłypiskii
krzyk.

-Cosięstało,Marto?-Indiapobiegła,żebysprawdzić,cosiędzieje,izobaczyła
pokojówkęzaciskającąpalcenałachmanachdwumałychoberwańców.

-Wstrętnebrudasy,panienko!Zdybałamichwszopienadrewno.

Indiaprzyjrzałasięchłopcom.Żadenniemiałdziesięciulat.

-Tojeszczedzieci,Marto-strofowałasłużącą.

Zwróciłasięzpytaniemdowyższegomalca:-Coturobicie?

-Niczłego-odparłśmiało.-Niemieliśmygdzieprzenocować.Tamciwszystkospalili.

-Aleco?

-Fabrykę,panienko.

-Kiedytosięstało?

-Przedwczorajwieczorem.Odtamtejporyszliśmy…

Indiaspostrzegła,żechłopiecpożerawzrokiemświeżoupieczonychleb,którystygłna
kuchennymstole.Wymyślającsobieodbezdusznychidiotek,ukroiłaparękromekihojnie
posmarowałamasłem.

-Proszę!Napewnojesteściegłodni.-Przesunęłakanapkiwstronęchłopców,którzy
natychmiastrzucilisięnajedzenie,więcdodałazuśmiechem:-Spokojnie,niema
pośpiechu,będziedokładka.

Gdyposłuchali,zaczęłaimsięprzyglądać.Obajchudzijakpatyki,bosi,pokrycibrudemi
sadzą.Drobniejszychłopczykmiałdreszcze.

-Podejdźciedoognia-zachęciła.-Strasznezwasgłuptasy.Trzebabyłozapukaćdo
naszychdrzwiipoprosićoschronienie.Poprzednianocbyłachłodna,mogliście
zamarznąćnaśmierć.-Niewielebrakowało,pomyślała,spoglądającnaichłachmany.-
Marto,przynieśmi,proszę,kilkaciepłychszali.

-Chcepanienkazmarnowaćtakiedobreubrania?Cismarkaczenapewnosązawszeni.

background image

-Niepytamcięozdanie-odparłachłodnoIndia.-Rób,comówię.

-PaniRushfordniebędziezadowolona-rzekłaponuroMarta,wychodzączkuchni.

Miałarację.Indiabyławdzięcznalosowi,żematkawtowarzystwieLettykrążypo
okolicy,składającporannewizyty.Samawymówiłasięodnudnegoobowiązku,
wspominającmimochodem,żeoczekujedziśpowrotuIshama.Domyślałasię,jakna
widokdwumałychoberwańcówzareagowałabyjejmatka.

-Powiedzciemi,kimjesteście-zwróciłasiędonich,leczuparciemilczeli.-Mówcie
śmiało-zachęcała.-Wasirodzicenapewnoumierajązniepokoju.

-Onipomarli.Jesteśmysierotami-odparłwyższyzchłopców,spoglądającnaniąze
strachem.Uznałchyba,żejestjejwinienjakieśwyjaśnienia,bododał,żemanaimięJoe.

-Akolega?

-TomójbraciszekTom.Młodszyzchłopcówniezareagowałnaswojeimię.

Indiapopatrzyłananiegoztroską.Sięgnąłwprawdziepojedzenie,ależułchleb
mechanicznie,aterazbezsłowaskuliłsięwkącieobokpaleniska.

-Twójbratjestdziwniemilczący-powiedziałazaniepokojona.-Nieumiemówić?

-Odpożaruwogólesięnieodzywa.Zestrachałsię.-Nagleminamuzrzedła.Brudną
rączkąprzesunąłpooczach.

-Tomusiałobyćokropneprzeżycie.Twójbratprzeżyłwstrząs.Powieszmi,cosięstało?-
IndiawzięłaszaleodponurejMartyiotuliłanimiramionachłopców.

-Spaliśmypodwarsztatami,jaktamciprzyszli.

Najpierwwybiliszyby,żebywleźćdośrodka.Przyczailiśmysięzabelamibawełny,kiedy
rozwalalimaszyny.Jużmyśleliśmy,żesobieposzli,ażtunaglepokazałsiędym.

Wszystkosięspaliło.

-Cotamrobiliściewśrodkunocy?

Nimzdążyłodpowiedzieć,płonącagłowniaprzesunęłasięispadłazpaleniska.Tom
skoczyłnarównenogiikilkarazyprzeraźliwiepisnął.Indiaobjęłagoipowiedziała
uspokajającymtonem:

-Cicho,cicho.Niccituniegrozi.

-Alenamwyjdzietobokiem-gderałaMarta.-Panienkagoniedotyka,bojeszczezłapie
jakąchorobę.

-Marto,przestańnadużywaćmojejcierpliwości-odparłaIndialodowatymtonem.-

Niemaszżadnejroboty?

-Ażzadużo,panienko.Samatujestem,wszystkonamojejgłowie.Wkrótcesiędowiemy,
conaszapanipowienatefanaberie.-Zirytowanawybiegłazkuchni.

-Dowiemsięwreszcie,corobiliściewfabryce?

-Pracowaliśmytam,panienko.

background image

-Jakto?Jesteściezamali,żebydźwigaćbelebawełnyalbostaćprzymaszynach.

-Sprzątaliśmyhalę.Kazalinamwłazićpodmaszynyiwymiataćśmieci,ajakcośw
środkupękło,toreperowaliśmy.

-Niebezpiecznezajęcie,odpowiednieraczejdladorosłych.

-Sązaduzi,panienko,tylkomalisięwcisną.

-Alezmyśla!-Martawróciładokuchni,rzekomopozapomnianąmiotłę.-Cidwajsą
kominiarczykami.Panienkaspojrzynaichnogi.

-Widzęśladyoparzeń.-Indiapopatrzyłanachudełydkistojącychprzedniądzieci.

Widokbyłprzerażający.-Zapewneucierpieliwczasiepożaru.

-Bzdura!-Martazapomniałaouprzejmości,ponieważbyłapewna,żepaniRushford
weźmiejejstronę.Zaśmiałasięurągliwie,podeszładoJoeiodsłoniłajegoramię.-Strupy
iblizny,panienko.Niemaświeżychoparzeń.-Obejrzałapoobijanekolanachłopca.-
Małotobachorówwidziałamwżyciu?Potrafięodróżnićzwykłeotarciaodblizn
kominiarczyków.Cidwajoszuścicuchnąsadząipopiołem.Moimzdaniemuciekliswemu
pryncypałowi.Tenmałyłżejakpies!

-Nieprawda!Wcaleniekłamałem!-żachnąłsięJoeiodrazudostałodMartypogłowie.

-Jeślirazjeszczeośmieliszsięgouderzyć,straciszmiejsce.

-Teżmiwielkastrata!-Martaodeszła,aIndiaodwróciłasiędochłopca.

-Niebójsię.Możeszmipowiedziećcałąprawdę.Jesteściekominiarczykami?

-Byliśmy,aleteraznawetbezubranianiewciśniemysiędokomina.

-Mamrozumieć,żemusieliściewspinaćsięnago?-Indiazniedowierzaniemspojrzałana
chłopca.

-Tak,panienko.Dotejrobotybiorątylkomałych.

-Jesteściezupełniemali.Takiechudziny!Ilemacielat?

-Niewiem,panienko.Japewniezdziesięć,aleobajitakzrobiliśmysięzaduzi,żeby
włazićdokominów.

-.Tomjesttrochęmłodszy,prawda?

-Teżsięnienadaje.Naszpryncypałmówi,żeczterolatekjestnajlepszy-tłumaczyłJoe.

Indiabyławstrząśnięta.

-Barbarzyńca!-mruknęła.-Istnypotwór!Uciekliścieodniego?

-Nie,panienko.Sprzedałnasnadzorcytamtejfabryki.

-Sprzedał?-Indianiewierzyławłasnymuszom,alemiałapewność,żechłopiecmówi
prawdę.-Kimjesttenczłowiek?-Joezamilkłnadobre.Indiadaremniepróbowała
skłonićgodomówienia.Razporazbojaźliwiespoglądałnadrzwi,więczapewniła:-Nic
cituniegrozi.Powiedzmi,jaknazywasięwaszdawnypryncypał.

-Nieodeślemniepanienkadoniego?-spytałbłagalnieJoe.

background image

-Ależskąd!Mamzamiarpostawićgoprzedsądem.Niemusiszsięgoobawiać,alenie
mogęwnieśćoskarżenia,skoronieznamnazwiska.

-TopanBriggs-odparłniechętnie.Wtejsamejchwiliotworzyłysiętylnedrzwiistanął
wnichpotężniezbudowany,rumianymężczyznaopaskudnejfizjonomii.Tomzpiskiem
skryłsięzaspódnicąIndii,aJoezrobiłkrokwtył.

-Nienauczonopana,żenależypukać?-zapytałachłodnoIndia.

-Masięrozumieć,aledostałemcynk,żesątumojechłopaki.

WtymmomencieIndiazdecydowała,żeMartawkońcuodejdzie.Wyprostowałasięz
godnością.

-Kimpanjest?

-MojenazwiskoHaddon,nadzorcafabryki.

-Awięctopanhandlujeżywymtowarem?HaddonowiniepodobałsiętonIndii,alemiał
doczynieniazwysokourodzonąpanną,więcspokorniał.

-Miło,żepanienkawpuściłaichtutaj.Martwiłemsięotedzieciaki.

-Dotegostopnia,żezostawiłjepannanocwpustejfabryce?Niewielebrakowało,a
spłonęlibyżywcem.

-Abotomojawina?Skądmiałemwiedzieć,nacosięzanosi?Panienkazarazpozbędzie
siękłopotu.Zabieramsmarkaczy.-Zdecydowanymkrokiemruszyłwichstronę,aleIndia
zatrzymałagoruchemdłoni.

-Mapanwobecnichjakieśplany?Słyszałam,żefabrykazostałasplądrowana.

-Zgadzasię.Straciliśmyrobotę,aletychdwumogęsprzedać.Każdyznichkosztował

mniegwineę,adlatakiegonędzarzajakjatosporywydatek.

-Niemamowyosprzedaży-odparłazapalczywieIndia.

-Bachorysąmojąwłasnością.-Mężczyznaspochmurniał.-Niepozwolęsięokradać!

ZniecierpliwionaIndiapodeszładokredensu,opróżniłaniewielkąmiseczkęiodliczyła
dwiegwinee.

-Otonależność!-oznajmiłazpogardą.-Proszęwziąćpieniądzeiodejść.

-Cotywyprawiasz,Indio?-DokuchniwpadłapaniRushford,azaniąLettyoraz
tryumfującaMarta.Najejwidokobajchłopcydalinurkapodstół,alepanidomuzdążyła
ichobejrzeć.Zacisnęładłonienaoparciukrzesła,jakbyladachwilamiałazemdleć.

-Poderżnąnamgardła,gdypośniemy-oznajmiłazprzejęciem.

-Przesadzasz,mamo.

-Niemogątuzostać!Tenczłowiekmusiichzabrać.

-Dajspokój,paniusiu!Nicmidonich.Wziąłemzapłatę.-Haddonnatychmiastruszył

kudrzwiomzobawy,żeusłyszyprośbęozwrotpieniędzy.

-Co?-Podniesionygłosprzeszedłwpisk,gdyIsabelRushfordchwyciłaramięIndii.-

background image

Typodładziewczyno!Trwonisznaszepieniądzenadwuuliczników?Myślisz,żenasnato
stać?

-Mamo,tenczłowiekzamierzałsprzedaćchłopców.

-Nowłaśnie,atyichkupiłaś.-PaniRushfordzachwiałasięidotknęłarękączoła.-

Przepełniłasięczaragoryczy.Doprowadziszmniedośmierci!

Martapodbiegładochlebodawczyni.

-Mojabiednapani!NiechHaddonzabieratychoberwańców,mniejszaopieniądze.-

Rozejrzałasię,alenadzorcajużzniknął.

-Wykluczone-odparłazdecydowanieIndia.-Marto,skorotakcięinteresujelostych
dzieci,możepofatygujeszsięnaplebanięipoprosiszciocięoubraniadlanich.

-Japójdę-wtrąciłapospiesznieLetty,gdyMartapuściłapoleceniesiostrymimouszu.

-Nicztego,mojapanno.Zastanieszwdomu!-PaniRushfordrzuciłaIndiiwrogie
spojrzenie.-Niechcisięniewydaje,żemniezwiedziesz.Przejrzałamtwojągrę.Od
początkutylkoudawałaś,żechceszpoślubićjegolordowskąmośćistarałaśsię
doprowadzićdozerwaniazaręczyn.Tymostatnimwybrykiemcałkiemgozniechęcisz.

Niesprawiedliweoskarżeniewywołałogwałtownąripostę,leczIndięzaskoczyłyjej
własnesłowa,kiedyzawołała:

-GdybywserculordaIshamaniebyłowspółczuciadladwojgagłodującychdzieci,
straciłabymonimdobremniemanie.

-Omniemowa?-Niskigłosprzebiłsięprzezpanującywkuchnizgiełk.Indiaodwróciła
sięiujrzałaIshama.Niebyłsam.Wystarczyłydwadługiekroki,bystanąłobokjejmatki.
-Proszęnamwybaczyć,łaskawapani.Drzwibyłyotwarte.Pukałem,leczniktsięnie
pojawił,więcpozwoliłemsobiewejść-powiedziałcichoiobdarzyłjączarującym
uśmiechem.-Niemuszępytaćozdrowie.Radjestem,widzącpaniąwpełnisił.Rozkwita
paniwoczach!

IndiaiLettywymieniłyporozumiewawczespojrzenia.Obieztrudemzachowałypowagę.
PaniRushfordrzuciłastarszejcórcekarcącespojrzenie,alejejtwarzprzybrałaznów
pogodnywyraz.IshamukłonemprzywitałLetty,apotemodwróciłsiędoIndii,ująłjej
dłonieilekkopocałowałjąwpoliczek.

-Jaksamopoczucie,najdroższa?Zakłopotanawymamrotałazdawkowąodpowiedź.Na
pewnosłyszałodgłosyrodzinnejsprzeczki.Razjeszcześcisnąłjejdłonieipodszedł
znowudopaniRushford.

-Łaskawapani,mamnadzieję,żenieprzeszkadzamy,alespiesznomibyłoprzedstawić
brata.NazywasięHenrySalton.

Isabelnatychmiastwstała,przywołałanatwarzprzyjaznyuśmiechipodeszłado
towarzyszącegoIshamowimłodzieńca.Wystarczyłrzutoka,byuznała,żetodobrapartia.

MożeLettyprzypadniemudogustu?

-Cóżzafatalnyzbiegokoliczności,żeprzyjmujemyobupanówwkuchni.Zapewniam,że

background image

niezwykłyśmy…

-Jakietomaznaczenie,gdziesięspotykamy?Cieszęsię,mogącnareszciepoznaćpanią.

HenrySaltonkłaniałsięnienagannie.Indiaodetchnęłazulgą,bogawędzącuprzejmiez
jejmatką,ruszyłdosalonu.Rozejrzałasięistwierdziła,żeLettyzniknęła,aMarta
pospieszniezmierzadowyjścia.

-Indio,cosięstało?-Ishamjakzwyklenieowijałwbawełnę.

-Tochybaoczywiste!Znówsięskompromitowałam.

-Wmoichoczachnapewnonie.Ocoposzło?

-Poczekajzoceną,ażpoznaszszczegóły.

-Gotówjestemwasrozsądzić.Dowiemsięwreszcie,jaktobyło?-odparłzuśmiechem.
Indiaopowiedziałamucałąhistorię.

-Gdziesąchłopcy?

Spodstołuniedobiegałżadendźwięk.Indiapoweselała,boIshamsłuchałjejzpogodną
twarzą.Pochyliłasięiszepnęła:

-Joe,możeciewyjść.Jegolordowskamośćnicwamniezrobi.-Zapadłacisza.Po
dłuższejchwilispodstołuwyjrzałaponuratwarzyczka.-Chodźciedomnie-zachęcała
India.-Chcemyzwamipomówić.

Joepodniósłsięzklęczek.Domyślałasię,żezebrałcałąodwagę,bymimoobawwyleźćz
kryjówki.Tomzostałpodstołem.

-NiemajużpanaHaddona-zapewniłaIndia.

-Terazjesteśmypanienki,dobrzemówię?

-Wpewnymsensie.Natowygląda,choćniezamierzamdochodzićswoichpraw.

-Nambezróżnicy-oznajmiłzgodnościąJoe.-Czypanistarszazgodzisię,żebyśmytu
zostali?

Indiastarałasięzachowaćpowagę.Matkabyłabywściekła,gdybyusłyszała,jakzostała
nazwana.Ishamzadałchłopcukilkapytań.Indianieposądzałagootakąłagodność.Joe
odpowiadałdośćchętnie.StopniowoprzysuwałsiędopostawnegoIshama,patrzącna
niegozpodziwem.

-Aleonwielki,nie?-mruknąłwkońcudoIndii.

-Joe,nienależyrobićtakichuwag.Trzebabyćuprzejmymdlainnychłudzi…-

Umilkła,boIshamwybuchnąłśmiechem.

-Szkrabmarację.Niewyglądamnakrasnala.-Pochyliłsięizuwagąoglądałskórę
chłopca.-Przyprowadźbrata.Chciałbymmusięprzyjrzeć.

-Wczymrzecz?-zapytałazaniepokojonaIndia.

-Niepodobająmisięichbliznypokrytesadzą.Uważam,mojadroga,żePettifermusina
niespojrzeć.

background image

-Znasznaszegolekarza?

-WubiegłymtygodniuprzyjechałdoGrange,bojednazesłużącychsiępoparzyła.

Doktorbywauwas?

-OBoże,dziśmasięzjawić!Zapomniałamgozawiadomić,żemamaczujesięlepiej.

-Wtakimraziezbadachłopców.

-Bliznysąniebezpieczne?

-Mogąsięjątrzyć,kochanie-zniżyłgłosdoszeptu-awnajgorszymrazienawet
spowodowaćśmierć.Cichłopcywogólesięniemyją,więcniebezpieczeństwozakażenia
jestpoważne.

-Milordzie,niesądziłam…

-Żetylewiemotychsprawach?Byłemkiedyśpomocny…Powiedzmy,żeprzedkilku
latyprzyczyniłemsiędoskazaniazamorderstwopewnegonadzorcyorazjegożony.

-Awięcniezrobiłamgłupstwa.-Indiapobladła.

-Przeciwnie,moimzdaniemuratowałaśchłopcomżycie.Losmłodocianychrobotnikówi
małychkominiarzyjestrówniestraszny.

-Gdziemamichumieścić?Mamaniepozwoliimtuzostać.Wątpię,czyzgodzisię,żeby
lekarzichzbadał.

-WtakimrazieodeślemymalcówdoGrange.Służbyterazniebrakuje,więcbędąmieli
dobrąopiekę.

-Naprawdęzajmieszsięnimi?-Ogarniętawdzięcznościąuśmiechnęłasięserdeczniedo
Ishama.-Tobardzoszlachetnieztwojejstrony.

-Mojeakcjeidąwgórę?-spytałpogodnie.-Zasłużyłemnapocałunek?

Indiaspłonęłarumieńcemiodetchnęłazulgą,bodokuchniweszłaLettyznaręczem
dziecięcychubrań.

-Doskonale!-Ishamwziąłjeodniej.-Joe,zabieramciebieibratadomojegopowozu.

-Niedodającnicwięcej,wyprowadziłchłopcówkuchni.Indiazdziwiłasię,boJoenie
protestował.

-Ishamwybawiłcięzopresji-zauważyłazuśmiechemLetty.

-Tak,wspanialesięzachował-przyznałazamyślonaIndia.-Chybamusimypójśćdo
mamy.

-Racja!ZapewnepoznałajużwszystkietajemniceHenry’goSaltona,jegostancywilnyi
wysokośćdochodów.

Trudnostwierdzić,czypaniRushfordzaspokoiłaciekawość,byłajednakwyraźnie
zadowolonaztego,czegosiędowiedziała.Nawidokcórekwchodzącychdosalonu
uśmiechnęłasiępromiennie.

-Mojedrogie,musiciesprawić,żebypanSaltonczułsięwnaszychstronachjakusiebie
wdomu.Niematuprzecieżżadnychznajomych.

background image

-Wielkaszkoda-odparłpogodnieHenry.-Gdybymwiedział,żewtejczęścikrajumożna
spotkaćnadzwyczajurodziwedamy,napewnoniejeździłbympoświecie.

-Cóżzamiłesłowa!-ucieszyłasiępaniRushford.-Jakpanwie,Indiajestzaręczonaz
lordemIshamem,alechciałabympanaprzedstawićmłodszejcórce.-Jejintencjebyłytak
oczywiste,żeLettyogarnąłwstyd.HenrySaltontaktownieudawał,żeniedostrzegajej
za-kłopotania.KuogromnejirytacjipaniRushfordzwróciłsiędoIndii.

-Proszęwybaczyć,żeprzybyliśmyniewporę-zacząłprzyciszonymgłosem.-

Narobiliśmyzamieszania,alebratniemógłsiędoczekaćspotkaniazpanią.

UwagaprzeznaczonabyłatylkodlaIndii,alejejmatkapilnienadstawiałaucha.Niemiała
pojęcia,jakdługomłodziludzieprzysłuchiwalisięniedawnejkłótni.Podchwyciłaostatnie
słowaSaltona,obracającjenaswojąkorzyść.

-Wizytapanówtoniekłopot.Niechcęsłyszećżadnychusprawiedliwień.Zawszesątu
panowiemilewidziani.Uznajmy,żenależyciedorodziny-zawołałaradośnie.Henry
Saltonukłoniłsięznowu.-Oczywiściewśródnajbliższychzdarzająsiędrobne
nieporozumienia.-

Umilkłaświadoma,żemusiuważaćnasłowa.Pochwilidodałaafektowanymtonem:-

Trzebapanuwiedzieć,żemojastarszacórkamawielkieserce,alejeszczenierozumie,że
wpojedynkęniezmieniświata.

-Każdapróbaświadczyoszlachetnościcharakteru.-SaltonuśmiechnąłsiędoIndii.

-Zapewne,aletonieoznacza,żewolnojejwpuścićdodomudwubrudnychoberwańców
roznoszącychwszelkiemożliwechoroby.Niedziwisiępanzapewne,żeprotestowałam,
zwłaszczagdydowiedziałamsię,żecórkakupiłasmarkaczyodichpryncypała.Niemam
pojęcia,cochceznimizrobić.

-Proszęniezaprzątaćsobietymgłowy-wtrąciłIsham,któryniecowcześniejwszedł

dosalonuirozmawiałzLetty.NagleodwróciłsiędoIsabelipowiedziałuprzejmym
tonem,wktórympobrzmiewałanutadotądIndiinieznana:-Mapanirację,żetendomnie
jestodpowiednimmiejscemdlamałychchłopców.OdesłałemichdoGrange.

-Widziałichpan,milordzie?-PaniRushfordniemalosłupiała.-Topaskudneindywidua.
Proszęsięimprzyjrzeć…

-Jużtozrobiłem.-Ishamspochmurniał.-WymagająleczeniaWezwałemdoktora
Pettifera.

PaniRushfordspuściłaztonu.MinaIshamaniezachęcaładokontynuowaniasporu.

-Indiazapewnejestuszczęśliwiona.Prawda,kochanie?-ciągnęła.Indiawmilczeniu
kiwnęłagłową.-Milordzie,jestpannazbytpobłażliwydlanarzeczonej.Obawiamsię,że
całkiemprzewrócisięjejwgłowie.-PaniRushfordodczuwałaulgę,bopozbyłasię
intruzów,azarazemirytację,ponieważIshamwziąłstronęIndii,choćmiałanadzieję,że
ostroskarcijejgłupotę.Niemogłasobiedarowaćostatniejzłośliwości.-Obyniewynikło
ztejawanturyżadnenieszczęście.Miejmynadzieję,żenawypadekśmierciktóregośz
dzieciakówIndianiebędziemusiałaskładaćzeznań.

background image

PaniRushfordpopełniłabłąd.Ishamodpowiedziałcichymgłosem,wktórymsłyszałosię
jednaktongroźby.

-Samzamierzamwypytaćchłopców-tłumaczyłzpozorułagodnie.-Najpierwjednak
odwiedzęprzytułek,wktórymsięwychowali,iporozmawiamzichpryncypałem.Indio,
zechceszmitowarzyszyć?

-Zprzyjemnością-odparłazuśmiechem.IsabelRushfordpoczerwieniałazoburzenia,ale
nieprotestowała.Doskonalezdawałasobiesprawę,żewkażdymsporzezIshamem
zostaniepokonana.Zmieniałosiępowolijejnastawieniedoniego.Czarującyzalotnik
ujawniłpaskudnecechy.Trudno,niechschlebiagłupiejIndii,skoromanatoochotę.

Najważniejsze,żesięniewycofał.

PopatrzyłanaLetty.Ciekawe,dlaczegojesttakamilcząca.Pojawiłsięodpowiednimłody
człowiek,atawogólesiędoniegonieodzywa.Zmarszczyłabrwiispojrzałaznaczącona
krnąbrnącórkę,aleIshamtaktownieudaremniłjejknowania,proszącoradę.

Wypytywał,jakiemeblewidziałabynajchętniejwGrange,więcprzestałasięinteresować
Letty,któranatychmiastpoczułaulgę.

-Mapaninamegobratazbawiennywpływ,pannoRushford.Zmieniłsięniedopoznania.
-IndiapopatrzyłanaHenry’egoSaltona,któryzrozbawieniemobserwował

Ishama.

-Naprawdę?Domyślamsię,żeniemaprzedpanemtajemnic.

-Żadnych,łaskawapani.-Popatrzyłjejwoczyidodał:-Mamnadzieję,żenieodniosła
paniwrażenia,iżkrytykujęAnthony’ego.Chciałemjedyniepanioddaćsprawiedliwość.

-Panmipochlebia.-MimouprzejmychzapewnieńiprzyjaznychuśmiechówIndia
wyczuwałaosobliwenapięcie.

-MamnaimięHenry,więczapomnijmyoceremoniach.Właściwiełącząnasjużwięzy
rodzinne.Mójbratzwyklebywaprzesadnieoficjalny,aleprzypanizachowujesięinaczej.

Szczęściarzzniego.Dlawszystkichjestoczywiste,żestanowiciedobranąparę.

Indiaprzytaknęłaruchemgłowy,alebyłazaniepokojonaitrochęzirytowana.CzyHenry
Saltonznałwszystkieokoliczności,któreprzesądziłyozaręczynachIshama?Możejego
ostatniauwagatożart?Obrzuciłagoprzenikliwymspojrzeniem,aleniezdołałanic
wyczytaćzpogodnejtwarzy.Henryniespodziewaniewybuchnąłśmiechem.

-Nieukrywam,żezżeramniezawiść,Indio.Mogęciętaknazywać,prawda?Sądziłem,że
ożenięsiępierwszy,boAnthonyniezdradzałskłonnościdostanumałżeńskiego,alety
zawróciłaśmuwgłowie.-Widzącrumieńcenajejpoliczkach,dodał:-Jestemokropnym
zazdrośnikiem.Znaszjakieślekarstwonatęprzywarę?

-Powinieneśtakżepomyślećoślubie-odparłazuśmiechem,rozbrojonajegoszczerością.

-Któramniezechce?Młodszysyn,bezprawadotytułuirodzinnychdóbr.Musiałbystać
sięcud,chybażewrócędokoloniiitamzbijęogromnymajątek.

-Bierzeszpoduwagętakąmożliwość?-spytałatrochęrozbawiona.

background image

-O,tak.Tocałkiemprawdopodobne.Niechcęmartwićcięmoimikłopotami.Miesiąc
miodowyspędziciewCheshire?

-Jeszczeotymnierozmawialiśmy.

-Naprawdę?-RoześmianyHenryzwróciłsiędobrata.-Anthony,cóżtomaznaczyć?

Jakieśsekrety?Niezdradzisznam,gdziespędziciemiodowymiesiąc?

-OtymzdecydujeIndia.-LordIshamująłjejdłoń,odwróciłją,pocałowałiczule
uścisnął.-Cheshire,Londyn,Brighton?Cowybierasz,najdroższa?

Indiapoczuła,żesięrumieni.Policzkijejpłonęły.Znowubyłazbitaztropu,gdyciepłe
ustamusnęłyjejskórę.Tymrazemzwdzięcznościąprzyjęłauwagęmatki.

-Milordzie,podróżwgrudniu?Czytorozsądne?Drogirozmięknąpoulewnych
deszczach.Lettyijamiałyśmynadzieję,żeprzeniesieciesiędoGrange,pókiwLondynie
niezaczniesiękarnawał.

-Dziękizatroskę,łaskawapani.-Ishamnieprzejąłsięjejuwagą,aletonprzeczył

uprzejmymsłowomisugerował,żeniepowinnasięwtrącać.-Zapewniam,żemojekonie
przywykłydopodróżywkażdąpogodę.NiemusipanibaćsięoIndię.Sądzę,żeporadzi
sobiezwszelkimitrudnościami.-WjegooczachIndiadostrzegłakpiącybłysk,więc
spochmurniałanieco,aHenrySaltonnatychmiasttozauważył.

-NiemiejzazłeAnthony’emu,żedroczysięztobą-powiedziałcicho.-Takijużjest.

Samczęstobywamobiektemjegożartów.Możepowinniśmyzawiązaćsojusz?

-Przywykłamdoobyczajówjegolordowskiejmości-odparłazgodnościąIndia.-Nie
czujęsięurażona.Zapewnebawiągotakiesytuacje.

-Noproszę!-Henryobronnymgestemuniósłrękę.

-Widzę,żenaprawdędosiebiepasujecie.Mamnadzieję,żeniebędzieszsięnadnim
pastwiła,gdycałkiemstracigłowęizaczniegadaćbezsensu.-Mrugnąłdoniej
porozumiewawczo.-Wgruncierzeczyniemaodniegozacniejszegoczłowieka.

Indiazdobyłasięnaniecowymuszonyuśmiechiobserwowałauważnieswegorozmówcę.
Rodzinnepodobieństwobyłoraczejznikome.PrzymocnozbudowanymIshamieSalton,
teżsmagłybrunet,wydawałsięprzesadnieszczupły,choćporuszałsięzwdziękiem.

Rysytwarzyrównieżbyłyodmienne.Henrymiałnoskrótki,raczejprosty,zniewielkim
garbkiem,awesołeniebieskieoczykontrastowałyzoliwkowącerą.Indiauznałagoza
przystojnego.Miałurodę,którejbrakowałoIshamowi,iznacznieprzyjemniejsze
usposobienie.

-Indio,kochanie,zagarnęłaśdlasiebiepanaSaltona.-Sztucznieuśmiechniętaprzez
wzglądnagościpaniRushfordstrofowałaIndięłagodniejniżzwykle.-Mojakochana
córeczkatostrasznagaduła-szczebiotała.-Mamnadzieję,żeniejestpanznudzonyjej
pap-laniną.

-Wręczprzeciwnie,łaskawapani.-Henryzerknąłnabrataizdziwiłsięmocno,gdyten
pożegnałdamyznaczniemniejoficjalnie,niżmożnabyłooczekiwać.

background image

-Życzęszczęściawpotyczkachzteściową-powiedziałwdrodzepowrotnej.-Coza
sekutnica!

-Alełatwojąokiełznać,Henry.Zapewniamcię,żesobiezniąporadzę.-Isham
spochmurniał.

-Aniprzezmomentwtoniewątpiłem.-Henrypopędziłkoniairuszyłkłusem.

ROZDZIAŁPIĄTY

Indiabyławniełasce,ponieważzaniedbywałanarzeczonego,zajmującsięjegobratem,a
nadomiarzłegouniemożliwiłaLettyrozmowęztymmłodymczłowiekiem.

-Ależ,mamo,wcaleniezamierzałamznimdyskutować.Niemamywspólnychtematów-
oburzyłasięmłodszapannaRushford.

-Szczerzemówiąc,nierozumiemcię,mojapanno.Wyglądanato,żetwojasiostraszybko
jeznalazła.-SpojrzałapodejrzliwienaIndię.-Oczymtakszeptaliście?

-MówiliśmyolordzieIshamie-odparłazgodniezprawdą.

-Ach,tak!Mamnadzieję,żenieośmieliłaśsięwypytywaćpanaSaltonao…sposóbżycia
jegolordowskiejmości.

Indiadoskonalewiedziała,doczegozmierzamatka.Chodziłookochankę.Czyżby
posądzaławłasnącórkęokarygodnybraktaktu?Indiaspłonęłarumieńcem,aledarowała
sobiesarkastycznąripostę.

-PanSaltonzapewniłmnie,żelordIshamtoniezwyklezacnyczłowiek-wyjaśniła
rzeczowo.

-Itoprawda!Lordpoprosił,żebymwybrałamebledoGrange,niezważającnakoszta.

-IsabelRushfordwyraźniepoweselała.

-ToIndiadostaniemajątekidwórwprezencieślubnym.Możesamazechcedokonać
wyboru?-zauważyłaLetty.

Pochopniewypowiedzianaopiniawywołałatyradęnatematwspółczesnejmłodzieży.

Potoksłówustałdopierowtedy,gdyIndiazapewniła,żewsprawachdotyczących
wystrojuwnętrzzdajesięnamatkę,atazadowolonaztakiegoobrotusprawyoznajmiła:

-RozmawiałamzlordemIshamemotwojejsukniślubnej.Wiesz,żeniestaćmnienataki
wydatek.

-O,nie,chybażartujesz,mamo!-zawołałaprzerażonaIndia.-Przecieżkreacjekupione
przedwyjazdemdoLondynunadająsięjeszczedowłożenia.

-Czyśtyrozumstraciła?Tesukniesąniemodne,będzieszwnichwyglądałajakuboga
krewna.Nieprzyszłocidogłowy,żetokompromitacjadlatwegoprzyszłegomęża?

-Mamo,niezapominaj,żejesteśmywżałobie.

-Czymusiszmiciągleprzypominaćobolesnejstracie?-PaniRushfordsięgnęłapo
chusteczkę.-Jesteśbezserca!Dlaciebiekażdypretekstjestdobry,żebysprzeciwićsię
matce.Naprzykładranonamówiłaślorda,żebyzająłsiętamtymidwomaoberwańcami,

background image

choćwiedziałaś,żemniesiętoniepodoba.

-Sampostanowiłjechaćdoprzytułkuiporozmawiaćzzarządcą-oburzyłasięIndia.

-Bzdura!Widział,żeciętoobchodzi.Wprzeciwnymraziepocomiałbysiętrudzić?

-Hestermówi,żeinteresujesiędolądzieciwcałymkraju.Jestztegoznany.

-Naprawdę?-odparłapaniRushtbrddrwiącymtonem.-Oczekuję,żeprzestaniesz
wreszciecytowaćjejopinieniczymsłowawyroczni.Niezapominaj,żetadziewczyna
własnychrodzicówdoprowadzadoczarnejrozpaczy.

-Tonieprawda,mamo!

-Cotywiesz!KochanywujJamesnalega,żebytwojeweseleodbyłosięwPercevalHall,
aprzecieżwiadomo,żejegonajwiększympragnieniemjestzobaczyćtamHesterw
ślubnejsukni.-Przysłoniłaoczychusteczką.-Niemampojęcia,dokądzmierzatenświat.

-Możepragnieniewujasięspełni-wtrąciłanieśmiałoLetty.-Hesterspędzikarnawał

wLondynie.Wspomniałamiotymdziśrano.

-Czydlategotakdługomusiałamnaciebieczekaćukupcabławatnego?Plotkowałaśz
kuzynką?Ciekawe,dlaczegoniepodeszła,żebysięzemnąprzywitać.

-ByławtowarzystwiepaniGuarding.Moimzdaniemdomyśliłasię,żewolałabyśnie
odnawiaćtejznajomości.

-Słusznie.Takobietawywierazgubnywpływ.Wielokrotnietłumaczyłamwaszemu
wujowi,żejeślichcezrozumieć,czemutylemiejscowychpanienekżywinowomodne
przekonania,niechprzyjrzysięprogramowijejszkoły.Dążeniedoniezależności?Za
moichczasówniktotymniesłyszał!

Indiazdawałasobiesprawę,żeniewartosięodzywać,skoromatkazaczęłaperorowaćna
ulubionytemat.

Dobrzeprzynajmniej,żeniesprzeciwiłasięwyprawiedoprzytułku.

-KiedylordIshammapociebieprzyjechać?-zapytaławkońcu.

-Niepowiedział.Możejutro?

-Niepodobająmisiętakiepomysły,alewpewnychsprawachtrzebamuustępować.

Gdybędziesznamiejscu,zakryjustainos,żebycięnieopadłyszkodliwemiazmaty.

Najlepszajestgąbkanasączonaoctemwinnym.

Indiastarannieunikaławzrokusiostry.Wyobraźniapodsunęłajejzabawnyobraz,lecz
gdybymatkausłyszałaichśmiech,zaczęłabyjąznowustrofować.

-Muszęcięostrzec,Indio,żeniepowinnaśnadużywaćdobrejwoliIshama.-Pani
Rushfordjeszczenieskończyła.-Terazjestnadzwyczajpobłażliwy,aleniezawszetak
będzie.Mężczyźninietolerująkobietśmiałowyrażającychswojezdanie,atyjesteś
przesadnieszczera.

Indiamilczała,jakbyprzyjęładowiadomościtęreprymendę.Byłodlaniejoczywiste,że
narzeczonywrozmowachzmatkąnieujawniaswoichpoglądów,aleczywobecprzyszłej

background image

żonyokazałsiębardziejotwarty?Nazwałjązłośnicą,leczwjegoustachtookreślenie
zabrzmiałojakkomplement.Najwyraźniejwolałrozumnąjędzęodbezmyślnej
pensjonarki.

Tojużcoś.Indiazastanawiałasięnadtymwczasiepóźnegoobiadu.Gdymatkajak
zwykleposzłasięzdrzemnąć,LettystreściłasiostrzerozmowęzpaniąGuarding.

-Mamnadzieję,żeniepopełniłamnietaktu,pytającją,czywszkolesąwolneposady.

-Czemusięnatozdecydowałaś,kochanie?

-Dlamnietasprawajestbardzoważna,Indio.Muszęmiećpewność,żejesteś
zadowolonazplanowanegomałżeństwa.Wprzeciwnymraziezatrudnięsięupani
Guarding.

-Wiem,żeniejesteśuszczęśliwionatakąperspektywą.Pozatymgdybyjednaznassięu
niejzatrudniła,itaknieutrzymarodziny.Wierzmi,brałampoduwagętakąmożliwość,
alerzeczwtym,żeniemożemydłużejkorzystaćzhojnościwujaJamesa.

-Trudnomisięztympogodzić.-Lettybyłabliskapłaczu.-Wiem,żeprzyjęłaś
oświadczynylordaIshamaprzezwzglądnamnieimamę.Jaksięmiędzywamiułoży?Nie
kryłaśswegozdanianatematjegoskłonności.Niewzbudziłtwojejsympatii,prawda?

-Mogłamsiępomylić-odparłaIndia.-Częstomisięzdarzapochopnieoceniaćludzi.

Hesterdobrzesięonimwyrażała.

-Znago?-spytałazaskoczonaLetty.

-Nie,leczzdajesię,żeIshamzyskujenapopularnościnietylkodlatego,żeutrzymuje
baletnicę.-Indiazdobyłasięnasłabyuśmiech.-Zabronionomiwprawdzieprzytaczać
słowaHester,alewedługniejIshamowiniebrakrozumu,awłaśnietakichludzipotrzeba
wrządzie.

-Możezczasemgopokochasz.-Lettypoweselała.-Wydajesię,żejestcibardzooddany.

-Ależskąd!Przecieżprawiemnieniezna-zauważyłarzeczowoIndia.-Pozatym
słyszałaśopinięmamy.Jestemzbytśmiała,uparta,mamwłasnezdanie.

-Onrównież!-Lettywybuchnęłaśmiechem.-Cozaulga,siostrzyczko!Cieszęsię,że
Ishamniebudziwtobieodrazy.PaniGuardingniematerazwolnejposady.Całakadra
zostaje,masięteżpojawićnowaosoba,którejnazwiskapaniGuardingniechcezdradzić.

-Możetoilepiej.NiepowinnaśrezygnowaćzmarzeńoślubiezOliverem.Wkrótce
naszasytuacjaradykalniesięzmieni.

-Niechcębyćszczęśliwatwoimkosztem-odparłaniepewnieLetty.

-Ależskąd!Pomyśltylko,kochanie,stanęsiępaniąwłasnegodomu…araczejkilku
domów.

-Przecieżniezależycinatakichrzeczach.

-Wręczprzeciwnie,mojakochana!

-Będzieszmiaławłasnemaleństwa.-Lettyuśmiechnęłasięwkońcu.-Pomyślotym,
Indio.Dziecicięlubią.Nierazmogłamsięotymprzekonać.Będzieszwspaniałąmamą.

background image

OgarniętapanikąIndiauświadomiłasobie,żechoćprzekonujesięzwolnado
narzeczonego,nadaluważagozaobcegoczłowieka.Ilekroćcałowałjejrękę,odczuwała
zakłopotanie.Czybędziewstanieznieśćśmielszedotknięcie?Będziemusiała.Takabyła
umowa.Pomyślałazgniewem,żepotraktowanojąniczymrasowąklacz,odktórej
oczekujesiępotomstwa.

-Hesterbyławdobrymhumorze?-zmieniłatemat.

-Plotkowałajaknajęta.-Lettyzachichotała.-Niemampojęcia,skądotymwie,ale
podobnoLouisewyszłazaSywella,bonałożuśmierciżyczyłsobietegoJohnHanslope.

-Och,jakmogłasięzdecydowaćnatakikrok?!-zawołałaIndia.-Markizjestodrażający!

-Icałkiemzniedołężniały!Prawdopodobnieniebyłwstanie…niepotrafił…-Letty
zarumieniłasięzewstydu.-Chodzimioto,żeniemógłzostaćojcem.

-NaszczęściedlaLouise-odparłakpiącoIndia.-Sąjakieświadomościoniej?

-Narazienie.Bardzodziwnahistoria,prawda?Pamiętajmy,żeLouisejakomała
dziewczynkawniezwykłychokolicznościachtrafiładoopactwaSteepwood.Wszyscysię
dziwili,dlaczegowładzeoddałymałążonieJohnaHanslope’a.

-Wielusądziło,żeLouisetojegonieślubnacórka.

-Mnietawersjanieprzekonuje-odparłastanowczoLettyzbytpochłoniętarozmową,by
odczuwaćzakłopotanie.-Byłczłowiekiemżelaznychzasad.Zpewnościąkryjesięzatym
jakaśtajemnica.

-Letty,jesteśaniołem-kpiładobrotliwieIndia.-Zawszeżyczliwiemówiszobliźnich.

NawetIshammauciebiedobrenotowania.

-Oczymtymówisz?

-Zastanawiamsię,dlaczegoniespodziewanieprzestałycięniepokoićmojezaręczyny.

-NazbytpochopnieuznałamIshamazapotwora.Kiedypoznasięgobliżej…Krótko
mówiąc,jestmilszy,niżsądziłam.

Siostranieodpowiedziałanapytanie,uświadomiłasobieIndia.Kolejnysekret,jedenz
wieludotyczącychtajemniczegomężczyzny,któregowkrótcemiałapoślubić.Byłdlaniej
zagadką.Kiedyprzyjęłaoświadczyny,porzuciłdrwiącyton,którymzwracałsiędoniejw
czasiedwupierwszychwizyt.Starałsięzdobyćjejwzględyibyłniezwykleuprzejmy.
Indiazastanawiałasiędlaczego.Przecieżniemusiałjużoniązabiegać.Zawarliukładi
bezwątpieniażadnazestronniezłamiedanegosłowa.

Wzruszyłaramionami.Zjejobserwacjiwynikało,żemężczyźninieznosządąsówiscen.
ZapewneIshamniechciałjejdenerwowaćidlategozmieniłton.Bardzosobiechwaliła
jegoobecnezachowanie.Jakwcześniejzauważył,tworzylidosyćdobranąparę.India
westchnęła.Tenzwiązekzapowiadałsiępomyślniej,niżpoczątkowoprzypuszczała,lecz
bardzoróżniłsięodromantycznejmiłości,októrejmarzyłajakomłodziutkadziewczyna.

GłosLetty,perorującejozaginionejmarkizie,przywołałjądorzeczywistości.

-Jakmyślisz,dokądwyjechała?

background image

-Niemampojęcia,kochanie,alegdziekolwiekjest,najważniejsze,żebymiałazczego
żyć.Biednadziewczyna!Musiałaprzejśćkatusze!

-Żałowałamjejnawetwtedy,gdybyładzieckiem-powiedziałaznamysłemLetty.-

Mytrzymałyśmysięrazem,miałyśmyteżGilesa,krewnychiznajomych,aLouisezawsze
byłasama.Nieprzypominamsobie,byznalazłatowarzyszyzabawwśróddziecizwioski.

-MoimzdaniemHanslope’owiesobietegonieżyczyli.Możedlategoledwieskończyła
trzynaścielat,wysłalijądalekostąd.Zpewnościąniechodziłooedukację,bopani
Hanslopejakodawnaguwernantkasamapotrafiłająwszystkiegonauczyć.Pewnie
chodziłoopoznanietajnikówdobregozawodu.PośmierciżonyHanslopezpewnością
bardzosięniepokoiłoprzyszłośćLouise.

-Naturalnie!Strachpomyśleć,cogroziłomłodziutkiejpannie,gdywpadławłapy
markiza!-Lettyażsięwzdrygnęła.-Hanslopepostąpiłwłaściwie,wysyłającjądaleko
stądnasiedemlat.Ciekawe,dlaczegowróciła.

-Hanslopebyłumierającyichciałsięzniąpożegnać.

-Torozumiem,alebyłobylepiej,gdybyzrezygnowałzodwiedzin,skorokilkatygodnipo
powrociewyszłazamarkiza.

-Zapewnesamatakpostanowiła.Hanslopenapewnojejdotegoniezmusił.

-Chybanie.-Lettywestchnęła.-Gdziekolwiekjest,życzęjejszczęścia.

-Kochanie,niezaprzątajsobiegłowycudzymiproblemami.Dośćmamywłasnych,a
przypuszczam,żemamaprzysporzynamichwięcej.JakiewrażeniezrobiłnatobieHenry
Salton?

-Moimzdaniemjestczarujący.Niezorientowałsięjeszcze,żemamausiłujenas
wyswatać.

-Przeciwnie,doskonalezdajesobieztegosprawę-zauważyłaponuroIndia.-Moim
zdaniemjejstaraniabyłyażnazbytoczywiste,alepanSaltonjestzbytdobrzewychowany,
żebywprawiaćnaswzakłopotanie.

-Ajamiałampustkęwgłowieiniepotrafiłamwykrztusićsłowa.Chybanieoczekiwał,że
okażęmuzainteresowanie.

-Niekłopoczsię.Natychmiastdałmidozrozumienia,żeniejestdowzięcia.Wprosttego
niepowiedział,alemoimzdaniemszukabogatejżony.

-BratIshamabezpieniędzy?

-Przyrodnibrat,Letty.Anthonydziedziczytytułirodzinnedobra.MatkapanSaltonaz
pewnościązostaładobrzezabezpieczona,alepókiżyje,samadysponujemajątkiem.

-Czymamajesttegoświadoma?

-Jeszczenie.Niechciałamonimplotkować.Kiedymamadowiesię,jaksprawystoją,na
pewnozmieninastawienie.

-ComyśliszoSaltonie,Indio?

-Jegomanierysąnienaganne,spojrzenieotwarteiszczere.Toczarującymłodyczłowiek

background image

obdarzonypoczuciemhumoru,jednak…Przyłapałamgonakilkuniedomówieniach.

-Zaskoczyłaśmnie.Cocięniepokoi?

-Niepotrafiętegookreślić.Wiem,żewyrażamsięniejasno,aleodniosłamwrażenie,
jakbymnieostrzegałprzedswoimbratem.

-Itocięoburzyło?-spytałazuśmiechemLetty.-Nieprzypuszczałam,żezechceszbronić
dobrejsławynarzeczonego,aleprzyznaję,żebardzomnietocieszy.

-Widzę,Letty,żeAnthonymateżinnąobrończynię.Wierzmi,onwcaleniepotrzebuje
naszegowstawiennictwa,bosamustanawiazasadyiwedlenichpostępuje.Askorojużo
nimmowa…Zechceszuświadomićmamie,żenalegał,byślubiweselebyłyskromne?
Jużtoodniegosłyszała,ajednakplanujewielkąuroczystość.

-Biednamama!Wymarzyłasobieceremonię,któraprzyćmiłabyzaślubinyBeatriceRoade
wyznaczonenadwudziestegodrugiegogrudnia.Szykujesięsensacjanacałąokolicę,choć
mamanaraziezawiadomiłaowaszychzaręczynachtylkosąsiadów,doktórychmogła
dotrzećpiechotą.

-WujJamesprzekażewiadomośćpozostałym-zauważyłaprzygnębionaIndia.-

Wczorajmamawysłaładoniegobilecikzprośbąoużyczeniepowozu,bochcejechaćdo
Northamptonpostrójdlamnie.Próbowałamjejuświadomić,żeniepotrzebujęnowych
rzeczy.

-Zróbdrobneustępstwo.Dlaniejtowielkaprzyjemność-nalegałaLetty.-Zresztąprzyda
cisięsukniaślubnainowyczepek.

-Takiezakupywydająsięniewłaściwe,ponieważjesteśmywżałobie-odparłacicho
India.-Och,Letty,ogromnietęsknięzatatą.Musimyzawszeonimpamiętać.

-Naturalnie-zapewniłaLetty-alemoimzdaniemniechciałby,żebyśbyłaprzygnębiona.
Zawszeżyczyłsobie,bynaszelosyszczęśliwesięułożyły.

Niestetyowożyczenieniezniechęciłogodohazardu,pomyślałazasmuconaIndia.

Mimowszystkoniepotrafiłagowinićzpowoduowejsłabości,zktórąniewalczył.

Spróbowałaotymniemyśleć.

-Ustaliliściejużdatęślubu?-spytałaLetty.

-TrzebasięnajpierwnaradzićzwujemWilliamem.Anthonymusisięznimzobaczyć.

Pierwszezapowiedzizostanąogłoszonewprzyszłymtygodniu.

-WtakimrazieprzedBożymNarodzeniembędzieciemałżeństwem.

-Zapewne.Moimzdaniempośpiechniejestwskazany,aleIshamsięuparł.

-Akiedyzabierzeciędoprzytułku,żebystanowczorozmówićsięzzarządcą?Tobardzo
dobrypomysł.

-Maszrację.-Indiawkońcusięuśmiechnęła.-Niewiem,cobymzrobiła,gdybymi
wtedyniepomógł.Cieszęsię,żepostanowiłniedopuścić,abytamtenczłowieknadal
krzywdziłdzieci.Sądzę,żejutrotampojedziemy.

background image

GdynastępnegodniadopołudniaAnthonysięniepojawił,uznała,żewyprawaniedojdzie
doskutku.Northamptonbyłoodległeokilkamil,azimąszybkozapadałzmierzch.

Niesądziła,byIshamchciałforsowaćzaprzęg,jeżdżącwieczorempodrogach
rozmiękłychodjesiennegodeszczu.Włożyłamocnoznoszonąsukienkęiposzłado
kuchni.Martawciążboczyłasięnanią,bozostałasurowoskarconazaniedawną
samowolęikrnąbrność.

Przepadłagdzieś,aogieńnakuchennympaleniskujużprzygasał.

Indiadorzuciładrewnażarzącesięgłownie,zawiesiłakociołektużnadpłomieniamii
poszładospiżarni,którawedlejejzdanianiebyłanależyciezaopatrzona,leczznalazłsię
tamkawałekwieprzowinywsamraznapieczeń.Indianadziałagonarożeniumieściła
nadpło-nącymipolanami,żebymięsosięładniezarumieniło.Znalazłateżostatniejabłka
ztegorocznegozbioru.Wśrodkuzimymiłozjeśćjabłkawcieście,więcsięgnęłapomąkę,
wysypałająnakuchennystółizagniotłaciasto.Zajętarobotąnieusłyszała,żezajej
plecamiotworzyłysiędrzwi.

-Miłyzapach.Mogęzostaćnaobiad?-dobiegłjągłębokimęskigłos.Wystraszona
odwróciłasięiujrzałastojącegowdrzwiachlordaIshama.

-Toty?-zawołała.-Myślałam,żenieprzyjedziesz.

-Wielkibłąd,mojadroga.Przecieżbyliśmyumówieni.

-Zrobiłosiępóźno.Mamyjechać,milordzie?Oczwartejbędziejużciemno.

-Owszem.-Wcaletymniezmartwionypodszedłdostołu,naktórymleżałociasto
starannieokryteprzejrzystągazą,aobokjabłkazwyciętymiśrodkami.

-O!Jabłkawcieście!-NatwarzyIshamapojawiłsiępromiennyuśmiech.-Dlakróla
JerzegoTrzeciegotoprawdziwazagadka.

-Dlaczego?-spytałazaciekawiona.

-Naszbiednyszalonywładcaniebyłwstaniepojąć,jakmożnaupiecwcieściecałe
jabłko.-Wyciągnąłzkieszeniśnieżnobiałąchusteczkę,przysunąłjądoustIndiiipolecił:
-

Napluj!-Gdynazbytzdumiona,żebyprotestować,zrobiła,cokazał,zuśmiechemwytarł
jejtwarz.-Miałaśtrochęmąkinaślicznymnosku-wyjaśniłidodał:-Aterazłaskawa
panizechcewłożyćpłaszcz.Mojekonienielubiądługoczekać.

-Chceszjechaćnatychmiast?Wtejchwili?

-Tak.

-Ależ,milordzie,niemogęterazwyjść.-Wskazałanakuchennystół.-Pozatymnie
jestemodpowiednioubrana.

Ishamrzuciłokiemnapieczeńskwierczącąnarożnie.

-Twojarodzinaniebędziegłodować-powiedział.-Ajazajmęsięjabłkami.

-Anthony,mojasukienka…Stanąłprzedniąipołożyłjejręcenaramionach.

-Indio,musiszzdecydować,cojestważniejsze:eleganckakreacjaczydobrodzieciaków,

background image

którewczorajuratowałaś.Musiszdokonaćwyboru.Jedziemyterazalborezygnujemyz
wyprawy.

-Naturalniemaszrację.-Indiapopatrzyłanajegozachmurzonątwarzipoczuławstyd.

-Daszmidziesięćminut?

-Tylkodziesięć?-powtórzyłzuśmiechem.-Zdążysz?

-Lettymipomoże.Uwiniemysiębłyskawicznie.-Uległapokusieipostanowiłazniego
zażartować,abyzatrzećzłewrażenie.Niepotrzebniespierałasięobłahostki.-Bezobaw.
Nieubieramsięwskomplikowanekreacje.

-Tosięzmieni,kochanie,tosięzmieni.-Ishamwyjąłzegarek.-Straciłaśminutę.

Indiapobiegładodrzwi.Nagleoczymśsobieprzypomniała.

-Amama?Porozmawiaszznią,Anthony?Niewie,żeprzyjechałeś,tak?

-Czywprzeciwnymraziezastałbymcięprzypracy?DrzwiotworzyłaLettyipokryjomu
wpuściłamniedośrodka.PaniRushfordmagościa,jestzajętarozmowąinanicnie
zwracauwagi.Zmykaj.Przekonamją.

Ruszyłdosalonu,aIndiapobiegłanagórę.Lettybyławjejpokojuizdążyłajuż
przygotowaćnajbardziejtwarzowąsuknię.

-Powinnaśmnieuprzedzić,żeIshamprzyjechał-zawołałazuśmiechem.-Gdywszedł,
nosmiałamwmące.

-Jemutowcalenieprzeszkadza.-LettyszybkopomogłaIndiizdjąćstarąsukienkę.-

Pozatymchciałpostawićmamęprzedfaktemdokonanym,bojegozdaniemmarudziłaby,
próbującwaszatrzymać.

Indiawłożyłapopołudniowąsuknię,drżącymipalcamizapięłaguzikiukarczkai
mankietów,apotemzerknęławlustro.

-OBoże!Jestemrozczochrana,aniemamczasusięuczesać.

-Czepekzakryjeniedbałąfryzurę,kochanie.Włożyszpłaszcz?

-Chybatak.Zrobiłosięchłodno.Letty,lordIshamwstawiłdopiecajabłkawcieście.

Możeszjewyjąćlubdopilnować,żebyMartasiętymzajęła?

-Cozrobił?-spytałaLettyzniedowierzaniem.

-Mnierównieżzaskoczył.Wyobraźsobie,wienawet,jakdługopowinnysiępiec.Znasię
nawieludziedzinach-dodałauszczypliwie,narzucającpłaszcz.Poprawiłaczepeki
zbiegłaposchodach.

-A,jesteś,najdroższa!-Ishampodszedł,gdywpadładosalonu,ująłjejdłońizłożyłna
niejpocałunek.-Dotrzymałaśsłowa.Twojamatkaprawiemiwybaczyła,żecięporywam.

Obiecałem,żebędęociebiedbać.

Indiaunikałaspojrzeniamatki,gdywitałasięzjejgościem.PaniHorton,najbliższa
sąsiadka,zwyklerozgadana,zamilkłanawidoklordaIshama,którybyłwobecniej
uprzejmyitrochęprotekcjonalny,jakprzystałonaprawdziwegoarystokratę.Zdaniem

background image

Indiiumyślniezachowywałsięwtensposób-zarównoprzezwzglądnajejmatkę,jakina
paniąHorton.

-Możemyruszać?-zagadnąłprzyjaznymtonem.-Mamysporozajęć.

UkłoniłsiępaniomiwyprowadziłIndięzsalonu.Uśmiechałasię,gdypomagałjejzająć
miejscewpowozie,otulałnogifutremiwsuwałpodstopygorącącegłę.

-Cociętakubawiło?-spytał,zerkającnajejtwarz.

-Milordzie,cóżtozamaniery?PaniHortonomalnieumarłazestrachu.

-Naprawdę?-rzuciłIshamzminąniewiniątka.-Indio,musiszwybaczyćpewną
szorstkośćdawnemużołnierzowi.Wydawałomisię,żebyłemnadzwyczajuprzejmy,ale
widzę,żetrzebasięuczyćdobrychobyczajów.

-Niechmiwaszalordowskamośćnieopowiadabzdur!Przejrzałamtęgrę.Biednapani
Horton!Chybasiędomyślasz,żewnaszymsalonienatychmiastrozgorzaładyskusjana
temattwojegocharakteru.

-Niezmarzłaś?-zapytałIsham,wsuwającjejdłońpodswojeramię.-Podróżniepotrwa
długo.Wstąpimynaobiaddomiejscowegozajazdu.Niewartozpustymżołądkiem
załatwiaćżadnejsprawy.

-Rozumiem,żeposiłkisąważne,tak,milordzie?

-Oczywiście.Chybakażdytakuważa.-Popatrzyłwjejroziskrzoneoczy.-Aha,
rozumiem!Chceszmniewybadać.Zapewniamcię,kochana,żewkwestiijadłainapitku
mamogromnedoświadczenie.NaprzykładwHiszpaniigłodowałem.Trudnotambyło
zdobyćżywność.Wmałymkociołkugotowałemkrólika,pulpęzgrochu…cokolwiek
udałosięznaleźć.

-Niebyłoordynansa,którypowiniensiętymzajmować?-Indianiewierzyławłasnym
uszom.-Próbujeszmiwmówić,żeoficerkucharzyłprzyobozowymognisku,aordynans
wypoczywał?

-Niebyłoinnegowyjścia,Indio.Zostaliśmyodcięciodnaszegodowództwa,atamten
nieszczęśnikbyłciężkoranny.

-Och,przepraszam!-Miałaświadomość,żetesłowaniestanowiąwłaściwego
zadośćuczynienia.Porazkolejnyjejpochopnaocenanieprzystawaładorzeczywistości.-

Gdybymwiedziała…

-Anibyskąd?-Ishamniewziąłsobiedosercajejkąśliwejuwagi.-Niechciałbym,żebyś
mnieuważałazaczłowieka,któryniemapojęcia,cosiędziejewjegowłasnejkuchni.

-Poznałamkilkupanówchętniezaglądającychdogarnków-odparłacicho,mającna
myśliojcaiwujów.

-Awidzisz?

-Czybratsłużyłztobąwwojskupodczashiszpańskiejkampanii?-zapytała.

-Wspomniałemci,żeHenryjestmoimprzyrodnimbratem.Ojciecbyłdwukrotnieżonaty.

-Maszpewniemacochę,tak?

background image

-Owszem-powiedziałtonemniezdradzającymżadnychemocji.-MieszkawLondynie,
aleprzyjedzienaślub.

-Ach,tak!Milordzie,nieusłyszałamodpowiedzinapytanie.

-Henryniepalisiędosłużbywojskowej.NiedawnowróciłzIndii.-TonIshamanie
zachęcałdorozwijaniatematu,aleIndianiedałazawygraną,ponieważchciałazdobyć
więcejinformacjiozagadkowymmłodzieńcu,któregoniepotrafiłarozszyfrować.

-Jesteściebraćmi,leczsporowasróżni,prawda?HenryzostaniewAnglii?

-Zapewne!Twojamatkachybamiałarację,odradzającnamzimowąpodróżdoCheshire.
Boiszsiętejwyprawy?

-Chceszjechać,prawda?

-Tak,ale…

-Wtakimrazieniezmieniajplanówprzezwzglądnamnie.Niejestemkruchąistotką,
którątrzebanosićnarękach.

-Mimotowswoimczasiechętniewezmęcięnaręce-odparłzuśmiechem,aIndia
zarumieniłasię,złanasiebie,bosprowokowałagodośmiałejidwuznacznejuwagi,którą
umyślniezbiłjąztropu.

-Jaksięmająchłopcy?-pospieszniezmieniłatemat.

-Zbadałichlekarzistwierdził,żesąwgorszymstanie,niżnamsiępoczątkowo
wydawało,caliwoparzeniachibliznach.Tuiówdziewdałosięzakażenie.

-Anthony,onimuszążyć!

-Twoimpodopiecznymniebrakodwagi.Joejestbardzodzielnyichętniepomaga
Tomowi.Skóramicierpła,gdylokajeichmyli,alezrobilitodelikatnie,achłopcynawet
niepisnęli.

-Lokaje?

-Joepostawiłsprawęjasnoioznajmił,żeniejestjużmałymberbeciem,więcbabynie
będągokąpać.Oglądałaśpodeszwydzieciaków?

-Nie.Czemupytasz?

-Obajchłopcybardzokuleją.Briggs,zarządcaprzytułkumiałswojesposoby,żebyich
zapędzićdownętrzakominów:wbijałszpilkiwpodeszwyalborozpalałpodnimiogień.

-Och,gdybymdostałategodraniawswojeręce!-zawołałaIndia,ztrudemopanowując
wściekłość.-Trzebagopowstrzymać,nimjakieśdzieckoumrze.Będziewprzytułku?

-Uspokójsię-odparłnatychmiastIsham.-Uprzedziłemgoonaszejwizycie.Z

pewnościąnieodważysięzlekceważyćtejwiadomości.

-Napewnozacznieszukaćwymówekispróbujenasprzekonać,żeobrażenianiepowstały
zjegowiny.Pamiętasz,żeBriggssprzedałmalcówdofabryki?

-Zrobiłtoprzedczteremadniami.Chłopcywykonywalibytampracę,któraniegrozi
podobnymiranamiioparzeniami.

background image

-Alejestniebezpieczna.

-Maszrację,leczuJoeiTomabraknowychran.Natejpodstawiemożemypociągnąć
Briggsadoodpowiedzialności.

Indiazamilkła.Najchętniejprzypiekłabyzarządcęnawolnymogniuwjegowłasnym
palenisku,choćżadnakaraniewydawałajejsiędośćsurowadlategonikczemnika.
ZerknęłaukradkiemnatwarzIshamainabrałaotuchy.Pojegominiepoznała,żeBriggs
będziewnetprzeklinałdzień,wktórymrozpocząłswójohydnyproceder.

-OpowiedzmiowalkachwHiszpanii-poprosiła.-WAngliiniewielesięwieo
warunkachpanującychwtymkraju.

PorazkolejnyudałojejsięzaskoczyćIshama.

-Niemusiszbawićmnieuprzejmąrozmową,Indio.Zpewnościąnieobchodzicię…

-Wręczprzeciwnie,jestembardzozainteresowana.

Wprzeciwnymrazienieprosiłabymorelację-przerwałaopryskliwie,zirytowanajego
protekcjonalnymtonem.Ishamprzyglądałsięjejprzezchwilę.

-Nadzwyczajne!My,weterani,przywykliśmy,żeludzietłumiąziewanie,ilekroćjesteśmy
natyległupi,bywspominać,przezcoprzeszliśmy.

-Pomyłka,milordzie.Wszyscyjesteśmyświadomi,ilezawdzięczamynaszejarmiioraz
flocie.

-MarynarzyistotniewychwalasięodczasuzwycięstwaodniesionegoprzezNelsonapod
Trafalgarem,leczpiechotysięnieceni,bonalądzieNapoleonuchodziza
niezwyciężonego,amywielokrotniedoznaliśmyporażki.

-Wiem,żebyłyteżzwycięstwa.WalczyłeśpodTalaverą?

-Tabitwazakończyłamojąwojskowąkarierę,chociażsłużyłempodrozkazami
Wellesleyaodkampaniiholenderskiej.

-Tęskniszzatamtymżyciem,milordzie?

-Czasami.Ceniłemsobieżołnierskąsolidarnośćiciągłestarania,żebywybrać
odpowiedniątaktykęiprzechytrzyćnieprzyjaciela,aleprzerażałmniezgiełkpolabitwy,
jękirannych,prymitywnezabiegichirurgicznebezznieczuleniaizimnoprzenikającedo
szpikukości.

-Sądziłam,żewHiszpaniipanująupały.

-Latemżarjestniezniesienia,aleniemaszpojęcia,jakniskietemperaturyzdarzająsię
tamzimą.-Ishamumilkłidodałpochwili:-Niebędęotymmówić,bozniszczętwoje
wzniosłewyobrażeniaożyciuwojskowych.

-Maszmniezaidiotkę,milordzie?-zapytałacichoIndia.-Żyjemytuwygodnie,zdalaod
niebezpieczeństw,aleodczegowyobraźnia?Mojawciążpracuje.

-Stalemniezaskakujesz!-oznajmiłIsham,obrzuciłIndiębadawczymspojrzeniemi
wziąłjązarękę.-Wybacz,kochanie.Niedoceniłemcię.

Wtejsamejchwilipowózskręciłzgłównejdroginadziedzinieczajazdu„PodAniołem”,

background image

gdziejużichwyglądano.Drzwiotworzyłysię,ledwiedonichpodeszli,awłaścicielstanął
naprogu,żebyichpowitać.Indięwprowadzonodośrodkawśródukłonówiokrzyków,z
którychwynikało,żepryncypałuważaodwiedzinylordaIshamazaniebywałyzaszczyt.
Oddałimdodyspozycjiosobnygabinetizapewniłsolennie,żenimzdejmąpłaszcze,
obiadbędzienastole.

Indiazrozbawieniempomyślała,żesamaobecnośćIshamazapewniausługęna
najwyższympoziomie.Miałarację,bodaniaokazałysięwyborne.Indiajadłajednak
niewiele.

-Niesmakujeci?-spytałzatroskanyIsham.-Wolałabyśinnepotrawy?

-Tesąpyszne,milordzie-zapewniłaszczerze-alemyślorozmowiezBriggsemodbiera
miapetyt.

-Zaufajmi,Indio,iniepozwól,żebyohydnepostępkitamtegodraniapozbawiłycię
wspaniałegoposiłku.ZapomnijonimnachwilęiopowiedzmioLettyorazjejnadziejach
wiązanychzOliveremWellsem.

ROZDZIAŁSZÓSTY

-Powiedziałaciotym?-Indiabyłzdumiona.

-Tak.Ztwojąsiostrąłączymnieserdecznazażyłość.

-Zauważyłam-odparłaIndia,starającsięukryćzłość.

Letty,którazawszebyłajejsojuszniczką,niespodziewanieprzeszładowrogiegoobozu.

KorciłoIndię,abyzapytać,cojejobiecał,żetakdobrzesięonimwyraża.Pokusabyła
silna,lepiejjednaktrzymaćjęzykzazębami.

-CzyLettyjestpewnaswoichuczuć?-Ishamniedawałzawygraną.

-JejsercenależydoOliveraWellsa.Niesądzę,abyzmieniłazdanie.

-Atenmłodyczłowiek?

-Uwielbiają.Lettykażdegopotrafisobiezjednać,bojestłagodnaimiła.Wszystkim
okazujeżyczliwość.

-Wprzeciwieństwiedostarszejsiostry?-Umyślniebyłtrochęuszczypliwyitrafnie
przewidziałreakcjęIndii.

-Milordzie,najlepsząznawczyniąmojegocharakterujestmatka.Proszęsiędoniej
zwrócić.

-Mojadroga,usłyszałemodniej,żejesteśnajpotulniejszązpanien,ustępliwąniemaldo
przesady!Oczywiściedomyślamsię,żejestodrobinęstronnicza.-Mówiłtozpoważną
miną,alewjegogłosiesłyszałatłumionyśmiech.NanicsięzdaływszelkiestaraniaIndii.

Niezdołałazachowaćpowagi,austasameułożyłysiędouśmiechu.

-Nietrzebaobawiaćsięjejstronniczości,milordzie.Zapewniam,żedoskonaleznamoje
wady.

-Maszje?Prawdziwaniespodzianka!

background image

-Nieżartujzemnie.Doskonałewiesz,żeniejestempotulnaaniustępliwa.Ktomnie
nazwałzłośnicą?

-Świętesłowa.Opowiedzmioinnychswoichwadach.Byłobyfatalnie,gdybympoznał

jedopieropoślubie.-Ishambawiłsiędoskonale,leczdałasięwciągnąćdotejgry.

Wybuchnęłaśmiechemibezsłowapokręciłagłową.Tymrazemwzmiankaorychłym
małżeństwieniesprawiłajejprzykrości.

-Podobnomieliśmyrozmawiaćomojejsiostrze.

-Owszem.Jakieprzyczynyuniemożliwiająjejmałżeństwo?Niechciałaotymmówić.

-Nicdziwnego.Smucisiębardzo,ponieważrodzinaOliveramawobecniegoinneplany.

-Znaszich?

-PoznałamtylkoladyWells-odparłacicho.-NiebyłazbytmiładlaLetty.

-Okropnybabsztyl.Czasamibywaśmieszna.

-Jakto?-Indiaosłupiała.LadyWells,damaowyniosłychmanierach,sprawiaławrażenie
prawdziwejwładczyninajsłynniejszychlondyńskichsalonów.TaksięprzynajmniejIndii
wydawało.

-Mafatalnepochodzenie,ajejwysiłki,żebystaćsiębardziejkrólewskąodrodziny
panującej,wzbudzająogólnąwesołość.

-Lettywcaleniebyłaubawiona.

-PaniWellsdziałaludziomnanerwy.Indio,opowiedzmiterazowaszymbracie.Mana
imięGiles,prawda?ChybarzadkozaglądadoLondynu.Niebyliśmysobieprzedstawieni.

-Lubiprzebywaćnawsi.-Odpowiedźbyławymijająca,aleIndiawolałanietłumaczyć,
żeGilesniemaochotyanipotrzebywłóczyćsiępolondyńskichklubach,takchętnie
odwiedzanychprzezIshamaijegokompanów.

-Gdzieterazprzebywa?

-WhrabstwieDerby.Chciałbyzatrudnićsięjakozarządcamajątku.Matamznajomych,
którzypomogąmuznaleźćodpowiedniąposadę.

-Interesujesięrolnictwem?

-Tojegopasja.Oddawnazamierzałprzywrócićmajątek…Chciałampowiedzieć…-

Umilkłaświadoma,żewkraczananiebezpiecznygrunt,leczIshamwcaleniebył
speszony,żewspomniałaoutracierodzinnychdóbr.Popatrzyłnazegarek.

-Porajechać-oznajmił.-Zimąwcześnierobisięciemno.Niechcę,żebytwojamatka
wyobrażałasobierozmaitenieszczęścia,któremogłybysięnamprzytrafić,gdybyśmy
wracalipozmierzchu.

-Dalekostąddoprzytułku?-Jesteśmywpobliżu.

-ABriggs?Wiesz,gdziegoszukać?

-Będzienamiejscu.Wysłałemmuwczorajwiadomość.-Ishamotworzyłdrzwii

background image

przepuściłIndię.Wyszłaiprzezchwilęczekała,ażzałatwirachunkizwłaścicielem
zajazdu.

Wgłębikorytarzazajejplecamiotworzyłysiędrzwi.Kątemokazobaczyłaroześmianą
parę.

Potemrozległsięradosnypisk.

-Anthony!Kochanie,wiekicięniewidziałam!Gdziesięukrywasz?

Indiaodwróciłagłowę.Naszyijejnarzeczonegouwiesiłasięmłodakobietaowyjątkowej
urodzie.Stojącyobokmłodzieniecenergiczniepotrząsałjegodłonią.

-Aniechciędiabli!-zawołał.-Ktobyprzypuszczał,żeciętuspotkamy.Chybanie
zostałeśzmuszonydoprzeprowadzkinawieś?

-Jeszczenie.-LordIshamzestoickimspokojemuwolniłsięzuściskuznajomych.

PonadichgłowamispojrzałnazdumionąIndięirzekł:-Mojadroga,właścicielzajazdu
odprowadziciędopowozu.Zamomentdociebiedołączę.

Jegoznajomiodwrócilisięnatychmiast,żebypopatrzećnaIndię,któraruszyładowyjścia.
Czułasięupokorzona.Byłooczywiste,żeIshamniezamierzajejprzedstawić.

Czyżbysięjejwstydził?Popatrzyłanaswójciemnystrójpozbawionywszelkichozdób.W

porównaniuztamtąpięknością,którąAnthonyprzedchwilątrzymałwramionach,
wyglądałajakwyliniaławrona.Mimowszystkojegolordowskamośćniemiałprawatak
jejpotraktować.Byłazdumiona,żezabrakłomupoczuciataktu.

Dotrzymałsłowa.Ledwieusiadławpowozie,oparłastopynarozgrzanejcegleiotuliła
kolanafutrem,wróciłikazałstangretowiruszać.Milczałaniepewna,czyzdoła
powstrzymaćsięodnieprzyjemnychuwag,skorotaksięzachowałwobecnościswoich
znajomych.Ishamzdawałsięniedostrzegaćjejniechęci.

-GotowadopotyczkizBriggsem?-spytałpogodnie.

-Tak-rzuciłaiznówwpowoziezapadłacisza.

-OBoże,jestemwniełasce.-Szybkozorientowałsię,cojestprzyczynąjej
niezadowolenia,idodałprzyciszonymgłosem:-Niepowinnaśzaprzątaćsobiegłowy
tamtąkobietą.Niemogłem…niebyłomowyodokonaniuprezentacji.

-Odniosłamwrażenie,żejestcibliska-odparłazjawnąirytacją.

-Najdroższa,gdybymnieznałciętakdobrze,pomyślałbym,żejesteśzazdrosna.-W

ciemnychoczachpojawiłysięwesołeiskierki.-Toniebyła…baletnicazopery.

-Takamyślniepostałamiwgłowie-skłamałaIndiaispłonęłarumieńcem.-Bardzo
proszęwmojejobecnościbardziejuważaćnasłowa.

-Zgorszyłemcię?Niesądziłem,żetomożliwe!-Popatrzyłnajejprofilidodał

pojednawczymtonem:-TapannaimłodyStillingtonsą…zaprzyjaźnieni.Wtych
okolicznościachniemogłemcigoprzedstawić.

-Rozumiem.-Indiazłagodniała.-Onajestprześliczna.

background image

-Owszem,rzucasięwoczy!-przyznał.-Isporokosztuje.

-Oszczędźmiszczegółów.-Indiaznowusięzarumieniła.-Wiem,żepanowiemiewają…
przyjaciółki,aletoniemojasprawa.

-Czyżby?-Ishamprzyglądałsięjejzciekawością.-Bardzoliberalnepodejściedo
sprawy.Zapewneprzemyślałaśtękwestię.Jakietociekawe!Zechceszmiłaskawie
powiedzieć,dojakichwnioskówdoszłaśwtejmaterii?

Oburzonajegolekceważącymtonem,postanowiławyjawićswezdanie.

-Słyszałam,żewiernośćjestniemodna-odparłachłodno.-Panowieztowarzystwa
szukająwiadomychprzyjemności,aichżony…Kiedywydadząnaświatspadkobierców,
biorąsobiekochanków.

ChciaławytrącićIshamazrównowagiidopięłaswego.Usiadłwyprostowany.Wjednej
chwilizniknęłopobłażliwerozleniwienie.

-Niewypowiadajpochopnychsądów!Czytakajesttwojawizjamałżeństwa?

-Ależskąd!-zaprzeczyła.Mocnowystraszonanagłązmianąjegowyglądunadrabiała
miną.-Muszęjednakprzyznać,żemy,panieztowarzystwa,niejesteśmywstanie
współzawodniczyćzkobietamitakimijakprzyjaciółkamłodegoStillingtona.

-Głupstwamówisz!-Ishamponowniezmieniłsięnatwarzy.-Tamtadzierlatkaniejest
godna,żebyczyścićcibuty!Niktciniepowiedział,żejesteśwyjątkowopiękna?-Gdy
Indiapopatrzyłananiegozniedowierzaniem,dodałzniecierpliwiony:-Naprawdęsądzisz,
żepuder,szminkaimodnefatałaszkiprzesądzająokobiecejurodzie?

-Bezwątpieniająpodkreślają-upierałasię.

-Bzdura!Pewnegodniaprzekonamcię…-urwałwpółzdania,bopowózsięzatrzymał.

-Jesteśmynamiejscu.Cóżzaponurywidok!

Indiabyłategosamegozdania,gdyujrzaładługą,niską,pozbawionąokienceglanąścianę.

-Przypominawięzienie-szepnęła.

-Wkrótcetosięzmieni.-Pomógłjejwysiąść,astangretzadzwoniłdodrzwi.-Jesteś
pewna,żechceszrozmawiaćztymiludźmi?-upewniłsię.-Jeślisobieżyczysz,samsię
nimizajmę.

-Nie-odparłacicho.-Chcębyćprzytymobecna.

Wkrótceznaleźlisięwobszernejsieni,gdzieniebyłożadnychmebli.Indiadrżała,bo
chłódprzenikałdoszpikukości,alekobieta,którawyszłaimnaspotkanie,zpewnością
nieodczuwałaprzejmującegoziąbu,bospowijałyjąniezliczonechusty.Byłaniska,otyła,
rysymiałapospoliteicuchnęładżinem.Zbliżyłasięiwykonałagłębokidyg.

-Takizaszczyt,łaskawypanie!-Małym,bystrymoczomnieumknąłżadenszczegół.

Indiadomyślałasię,żejejstrójzostałbłyskawicznieoszacowany.Spojrzałazgóryna
kobietęidumnieuniosłagłowę.

-GdzieBriggs?-Ishamnietraciłczasunazbędneuprzejmości.

background image

-Czekanawasząlordowskąmość.Proszęzamną.-Kobietaruszyłaprzodemiotworzyła
drzwiwgłębikorytarza.

Kontrastbyłuderzający.Ogieńbuzowałwesołonaogromnymkominku,przyktórym
drobnymężczyznanalewałsobiegorącegoponczuzmisyspowitejkłębamipary.

-Czywaszalordowskamośćzechcesięczegośnapić?-Kobietaznadziejąpopatrzyłana
Ishama,wyraźniegotowaspędzićmiłągodzinkęwtowarzystwiedostojnegogościa.

-Nie,dziękujemypani.-Jegouprzejmośćbyłaniemalobraźliwa.-Sprowadzająnastu
poważnesprawy.

-Popatrzyłsurowonazarządcęprzytułku,atenzerwałsięnarównenogi.-Briggs,
prawda?

-Tak,milordzie,dousług.-Mężczyznaukłoniłsięnisko.Ishamprzeniósłwzrokna
kobietę.

-Współpracujepaniztymczłowiekiem?

-Tak,milordzie.Jestnambardzopomocny.Gdymoipodopiecznizsierocińcadochodzą
doodpowiedniegowiekuimogązarabiaćnautrzymanie,zarazmuichpowierzamy.
Znajdujeimzajęcie.

-Rozumiem.Iledziecizabrałwciąguostatnichsześciumiesięcy?

-Trudnozliczyć,dostojnypanie.-Kobietazastanawiałasięprzezchwilę.-Staramysię
prowadzićrejestr,aletoniejestłatwe,bodzieciakiprzychodząiodchodzątakszybko,że
człowiekledwiemożesięwtympołapać.

-CzyBriggslepiejsięorientuje?-LordIshamznówpopatrzyłnazarządcę.

-Imnieniełatwozliczyćtendrobiazg,bo,proszęwaszejlordowskiejmości,przychodzito
iznika…

-Dokądodchodzątedzieci,Briggs?Zarządcadopieroterazwyczułniebezpieczeństwo.

Dżentelmenonienagannychmanierachzbiłgoztropu.

-Biedactwa!Niemiałyłatwegożycia-tłumaczył.

-Brakimsiłdopracy.Nicdziwnego,dostojnypanie.Większośćtosieroty,inneprzez
długiczasbyłyzaniedbywaneprzezrodziców,którzymielizadużodziecido
wykarmienia.

Przygnębiające!-Smutnopokiwałgłową.-Bardzoprzygnębiające.

-Owszem.Mamrozumieć,żewieleztychdzieciznajdziemynacmentarzu?-GdyBriggs
wydąłustaiprzytaknąłskinieniemgłowy,Ishamzadałkolejnepytanie:-Niektórymudaje
sięjednakuniknąćśmierci,prawda?Cosięznimidzieje?

Briggsniedałsięzwieśćuprzejmymtonem.Przeczuwał,żelordprzyjechałtuw
konkretnymcelu,iwidziałpogardęwewzrokutowarzyszącejmudamy.Przezniąte
wszystkiekłopoty!Miałwyrobionezdanieokobietachwtrącającychsiędospraw,które
niepowinnyichobchodzić,alegonieujawniał,tylkoskłoniłsiępokornie.

-Tobiednemaleństwa,aleicwanepróżniaki.Brakimpoczuciaobowiązku.Powinnibyć

background image

wdzięczni,żemająrobotę,aleskąd!

-Wdzięczni!-zawołałaIndiazogniemwoczach.

-Majądziękować,żezapędzacieichdorozgrzanegokomina,zmuszającdowspinaczki
ogniemiszturchańcami?

Briggsrzuciłjejwrogiespojrzenie.Gdybyprzyjechałasama,usłyszałaby,gdziejestjej
miejsce,alewobecnościarystokratyoimponującejposturzenieśmiałwypowiedzieć
obraźliwejuwagi.

-Jakmamichprzekonać,łaskawapani?-biadolił.

-Ciężkopracujęnażycieiużeramsięzbandąleniuchów.Szkoda,żeniesłyszałapani,jak
marudząipyskują,gdykażęimwziąćsiędopracy.

-Nicdziwnego,żeprotestują!-zawołałazprzejęciemIndia.-Korcimnie,żebychwycić
głownięzpaleniska.Niechbyipanposmakowałlekarstwaaplikowanegoimnarzekome
lenistwo.

-Acoteżpanienka!-Zarządcaodsunąłsięjaknajdalej,abyniemogłagodosięgnąć.

Niemiałwątpliwości,żegotowąjestspełnićgroźbę.-Zapewniam,żejestemrozsądnym
człowiekiem,leczkominytrzebaczyścić.Zatrudnianiedzieciakówdotakiejrobotynie
jestwbrewprawu,jakpewniewiadomojegolordowskiejmości.-Ztryumfempopatrzył
naIshama.

-Istotnie,Briggs.Prawastanowiąjasno,akarazaichłamaniejestsurowa-odparł

Ishamzpozornąłagodnością.-Naprzykładwiadomopanu,żezamorderstwotrafiasięna
galery.

-Morderstwo?-Briggspobladł.-Ależ,milordzie,mnietooskarżenieniedotyczy.

Naszeszkrabysąnamiejscuimająsiędobrze.Zarazpokażękilkorowaszejlordowskiej
mości.Emily,przyprowadździeciaki.

Kobietanatychmiastpobiegłakudrzwiom,jakbychciałaodejśćiuniknąćprzykrej
rozmowy.Gdywróciłazdwomamałymichłopcami,zamierzałaponowniewyjść,lecz
Ishamtoudaremnił.

-Proszębliżej,niechpaniusiądzie-nakazałstanowczo.-Mamkilkapytań.-Popatrzył

nawystraszonychośmiolatków.-Sązprzytułku?

-Nie,milordzie.-Kobietaodetchnęłazulgą,bowtymprzypadkuśmiałomogłaudawać,
żeniewieomatactwachzarządcy.-Todzieciakizsierocińca.Tutajprzychodząnastałe
wtedy,gdykończądziewięćlat.

IshamusłyszałwestchnienieIndii.PopatrzyłnaBriggsa.

-Jakdługocichłopcypracujądlapana?-zapytał.

-Niecałytydzień,milordzie.Jeślichorują,toniezmojejwiny-odparłBriggszchytrym
uśmiechem.Wrodzonysprytznówprzyszedłmuwsukurs.Chłopcybyliusmoleni,lecz
moglisięubrudzićwpracy.Niezdążyłichodkarmić,więcsprawialiwrażeniezabiedzo-
nych.Nawszystkomiałgotowąodpowiedź,aleIshamprzerwałmu,unoszącdłoń.

background image

-Cosięstałozpoprzednimikominiarczykami?

-Sądzę,żespalilisiężywcem,kiedytłumpodpaliłfabrykę,milordzie.-Zarządcainato
pytaniebyłprzygotowany.

-Dlaczegoprzebywaliwhalifabrycznej,anieupana?

Briggsstałsięczujny.Tośmierćdwusmarkaczyjestprzyczynąwszystkichjegokłopotów.
Takczyinaczejniemiałpowodudoobaw.Wiadomo,ktopodłożyłogieńwfabryce,więc
niemożnagoobciążyćodpowiedzialnością.

-Nadzorcawziąłichpodswojeskrzydła.Musząpracować,waszalordowskamość,a
moimklientomjużsięnieprzydadzą,bosązaduzi.

-Tennadzorcatoprawdziwyaniołdobroci!Pańskidobryznajomy?

-Małogoznam.

-Zapłaciłpanuzachłopców?

Briggszawahałsięizakląłcicho.Ktodoniósłotransakcjitemupyszałkowi?Chętnie
skłamałby,alezmieniłzdanie,bonieżyczyłsobiekonfrontacjizfabrycznymnadzorcą.
Byliteżinniświadkowieichukładu.

-Dostałemparęmiedziakówjakozwrotkosztów.Dzieciakibyłyumniepólroku.

Wyuczyłemjefachuitraktowałemjakwłasne.

-WtakimrazieniechBógmawswojejopiecepańskiepotomstwo-zawołałaIndia.

Niebyławstaniedłużejnassobąpanować.-Stanchłopcówjestkrytyczny,młodszemu
groziśmierć.

-Przykromitosłyszeć,łaskawapani.Okropnatragedia.Poparzeniwtakmłodymwieku.
-Briggszrobiłponurąminęibłyskawicznieanalizowałnowiny.Bachoryprzeżyły,ale
skądtawymuskanaparkasięonichdowiedziała?

-Wczasiepożarunieodnieśliżadnychobrażeń.-Ishamniepodniósłgłosu,alezarządca
słyszałwyraźnienutęgroźby.-Widziałemtylkostareoparzeniaiblizny.

Słyszeliśmy,żeopiekowałsiępanchłopcamiprzezwielemiesięcy.Jakpantowyjaśni?

-Ucierpieliwfabryce-padłaszybkaodpowiedź.

-Przezkilkadni?Toniejestdobrewytłumaczenie.Dziecisąwokropnymstanie,ktośje
głodził,biłistraszliwiesięnadnimiznęcał.Jeślichłopiecumrze,staniepanprzed
trybunałemoskarżonyomorderstwo,atymczasempostawionyzostanielżejszyzarzut.Za
okrutnetraktowaniepodopiecznychtrafipanzakratki.

Briggspadłnakolana,błagającozmiłowanie,aleIshampodszedłdodrzwiiwezwał

służącego.

-Odstawtegoprzestępcędoaresztu.Wratuszujużnaniegoczekają.

Rozległysięprzekleństwainastąpiłakrótkaszamotanina,alesłużącyIshama,wybranyze
względunapotężnąmuskulaturę,szybkouporałsięzprzeciwnikiem.

Kobietazaczęłabłagaćolitość.Wylewałałzy,próbującsięusprawiedliwić.

background image

-Niewiedziałam,żetonikczemnik-zawodziłapłaczliwie.-Dostojnypanie,musimy
szukaćdobrzepłatnegozajęciadlasierot,żebyzarobiłynaswojeutrzymanie.Jesteśmy
wdzięcznikażdemu,ktochcejezatrudnić.

-Mamrozumieć,żejestdlapaniopłacalne,żebypodopieczninajmowalisiędopracyjak
najwcześniej?-zapytałIsham.

-Milordzie,wtym,copowiedziałBriggs,jestsporoprawdy.Nawetwnajgorsząpogodę
znajdujemydziecipoddrzwiamialbonadziedzińcu.Bywa,żewcześniejgłodowały
latami,nimktośzparafiidowiedziałsię,jakżyją.Niemożemyuratowaćwszystkich.Nie
staćnasnalekarza.

-Wprzyszłościbędzieinaczej-obiecałIshamniecołagodniejszymgłosem.Kobieta
kiwnęłagłowąiwytarłaoczyrogiemfartucha.-Będęstarannienadzorowaćprzytułeki
sierociniec.PannaRushford,którawkrótcezostaniemojążoną,równieżsięnimi
interesuje.

Proszęwięcejnieposyłaćdziecidopracy.Jeśliktośzechcejezatrudnić,musistanąć
przedradąopiekuńczą,doktórejimybędziemynależeli.Przyjrzymysięrównież
obecnemupersonelowi.-Ruchemgłowywskazałbutelkędżinustojącąnakomodzie.

-Dzięki,milordzie.Comamzrobićztymichłopcami?Zabraćichzpowrotemdo
sierocińca?

-Lepiejnie.Proszęichtutajumyćinakarmić.

Niemożemy,niestety,zostaćdłużejisprawdzić,jaksiępaniztegowywiąże,alewrócimy
-zapowiedziałstanowczolordIsham,poczymopuściłpokójwrazzIndią.

-Anthony,czymożemyzostawićdzieciztąkreaturą?Ajeślinatychmiastzajrzydo
butelki?-spytałazatroskana,gdypomagałjejwsiąśćdopowozu.

-Wątpię,najdroższa.Dostateczniejasnowyraziłemswojeżyczeniaichybaudałomisięją
nastraszyć.Jeśliniechcezostaćodprawionazfatalnymireferencjami,napewnosię
opamięta.

-Mamnadzieję,alepowinniśmychybaobejrzećprzytułek.Bógraczywiedzieć,jakie
okropieństwatamzobaczymy.

-Jestemtegoświadomyidlategozapowiedziałem,żewrócę,niepodająckonkretnejdaty.
Mamnadzieję,żedotegoczasuwarunkiznaczniesiępoprawią.

-Asierociniec?

-Jużtambyłem,Indio.Trzebawymienićcałypersonel.

-Nietraciszczasu,milordzie.-Uśmiechnęłasiędoniegozwdzięcznością.

-Naturalnie,oilecośmileżynasercu.-Mrugnąłdoniejporozumiewawczo.-Nie
zdziwiłocię,czemutaknaglepoprosiłemotwojąrękę?-Natychmiastzrozumiał,że
popełnił

błąd,wypowiadająctęuwagę.Indiaukryłasięznowuwswojejskorupie.

-Oświadczynydotyczyłymnieimojejsiostry-odparłazpowagą.

background image

-Istotnie!Zapomniałem!-Ishamwróciłdokpiącegotonu,któregozwykleużywał.-

Czynadalczujeszsięurażonaztegopowodu?

-Wogólenieczułamurazy-skłamała.-Wiem,cociędotegoskłoniło,milordzie.

-Naprawdę,kochanie?Ciekawe!-Zamilkł,choćIndiachętniedowiedziałabysię,comiał
namyśli.Zapadłacisza,którąwkońcuzdecydowałasięprzerwać.

-CodalejzBriggsem?

-Posiedziwareszcietydzieńlubdwa,tozmięknie.Trzebaciwiedzieć,żewtakich
sprawachtrudnoprowadzićdochodzenie.Niemaosobnegoprawabroniącegonieletnich
kominiarzy.

-Przecieżmupowiedziałeś…

-Wspomniałem,żeniewolnomordowaćtychdzieci,itoprawda.Codozarzutu
okrucieństwaizaniedbańzeskutkiemśmiertelnym…Owszem,brzmiprzekonująco,ale
potrzebujemydowodów.Lekarzbędziezeznawać,aleniewiem,czytowystarczy.

-Cóżzaniesprawiedliwość!-Indianiekryłaoburzenia.-Dwajchłopcy,którychprzed
chwiląwidzieliśmy,tozupełnemaleństwa.Chceszpowiedzieć,żeprawoichniebroni?
Conatorząd?

-Trwająstaraniaoustanowieniezakazunajmowaniadziecidoczyszczeniakominów.

ChybaprzejdziewIzbieGmin,leczwIzbieLordówniemaszans.

-Twoiarystokracisąprzeciwni?-Indianiekryłapogardy.-Widzę,żeludziebogacinie
dbająobezbronnądziatwę.

-Broniąprywatnychinteresów.-IshamuważnieprzyglądałsięIndii.

-Naprawdę?Zpewnościąmożnainaczejczyścićkominy.

-Owszem.Cościopowiem.Przedparulatykilkaosóbpowołałostowarzyszenie,którego
celembyłystaraniaozastąpieniepracynieletnichkominiarzyinnymimetodami.

Zaproponowaliśmy…Ufundowanezostałostypendiumdlawynalazcyurządzenia,które
zastąpiłobytychchłopcówidziewczynki.

-Onerównieżwchodządokominów?

-Tak,bywajątakieprzypadki.

-Byłyzgłoszenia?

-Naturalnie.NagrodęotrzymałpanSmart.ObecniejegomaszynastajesięwAngliicoraz
popularniejsza.

-Awięcwczymproblem?

-UrządzeniepanaSmartaskutecznieczyścidziewięćdziesiątdziewięćnastokominów.

Nieliczne,wktórychniedasięgoużywać,górująnadwiejskimidomamibogaczy.

-TwoimzdaniemIzbaLordówzewzględunakilkaprywatnychkominówutrąciprojekt
ustawypiętnującejtehaniebnepraktyki?-Indiapopatrzyłananiegozniedowierzaniem.

background image

-Jestemtegopewny.Moiznajomijasnodalimitodozrozumienia.

-Gardzęwami!-Indiabyłabliskałez.

-Niezłośćsię,kochana.Przecieżniepowiedziałem,żesięznimizgadzam.-Ishamujął

jejrękęizatrzymałwswojej.-Miałemnadzieję,żejesteśomnielepszegozdania.

SzybkonadchodziłzimowyzmierzchiwmrocznymwnętrzupowozuIndianiepotrafiła
określić,cowyrażałyjegooczy.

-Życiaminiestarczy,abytobieudowodnić,żejestemcośwart,prawda?-zapytał

cicho.-Wtymsięchybazgadzamy,cojestprawdziwąrzadkością.

Indianiecofnęładłoni.Zawstydziłasię,ponieważzdawałasobiesprawę,żejestwobec
niegoniesprawiedliwa.Uczyniłwszystko,czegosobieżyczyła,abyuniemożliwić
Briggsowidręczeniekolejnychpodopiecznych.

-Przepraszam!-odparłapospiesznie.-Mówiłambezzastanowienia.Mampoważnąwadę:
wpadamwzłość,ilekroćczujęsiębezradna.

-Zauważyłem.Podejrzewam,żetylkokiedycięrozzłoszczę,jestemwstanieskupićna
sobietwojąuwagę.

-Nieprawda!Doskonalewiem…Toznaczymamświadomość…-umilkłazawstydzona.

Próbowaławysunąćdłońzjegouścisku,leczIshamjejniepuścił,akiedysięodezwał,w
niskimgłosiepobrzmiewałanutaserdeczności.

-Kiedyujrzałemcięporazpierwszy,zrozumiałem,żejesteśwyjątkowa.Kroczyłaśwśród
rozchichotanychpanienjakpełenwdziękułabędźotoczonystademgęsi.Odtamtejpory
zawszewyczuwałemtwojąobecność,zanimcięzobaczyłem.

Indiaznieruchomiała.CzyIshamzniejkpi?Przyznaławduchu,żezasłużyłasobiena
takietraktowanie.Byławobecniegoopryskliwa,chociażpowinnabyćwdzięczna,że
zainteresowałsiędoląbiednychdzieci.

-Milordzie,darujmysobieuwagidotyczącemegowzrostu-powiedziaławstydliwie.

Byłatakzbitaztropuipełnaobaw,żestaniesięprzedmiotemjegodrwin,iżmówiła
bardziejchłodnymtonem,niżzamierzała.Wysunęładłońzjegoręki,leczwtejsamej
chwiliotoczyłramieniemjejtalię.

-Niechodziłomiotwójwzrost,złośnico!Czyniemamprawamówićcikomplementów?

Zirytowanapoczuła,żesięrumieni.Naszczęściewpółmrokuzapewneniewidziałjej
wyraźnie.Niezamierzałasięwyrywać,botakiezachowanienieprzystoidamie.Azresztą
tobezcelowe.Wyczuwałasiłęramienia,którymjąobejmował,izdawałasobiesprawę,że
gdybychciałjąprzytulić,niebyłabywstaniegoodepchnąć.Słowabyłyjedynąjejbronią
wtejpotyczce.

-Komplementsprawiaprzyjemność,oilejestszczery-odparła.

-Uważasz,żemijamsięzprawdą?-Wjegogłosiebrzmiałtłumionyśmiech.-

Głuptasie!Czyniktdotądniepoświęciłsonetuurodzietwoichoczulubwłosomlśniącym

background image

jakmiedź?

Upewniłasięwreszcie,żedrwizniejotwarcie.Ogarnęłojąoburzenieipowróciłydawne
uprzedzenia.Tojasne,żeIshamchcejąupokorzyć.

-Czymojeprzeprosinyniewystarczą,milordzie?-spytałalodowatymtonem.

-Ależskąd!-odparłuroczyście.-Domagamsięczegoświęcejniżzwykłegoaktu
skruchy.-Zacieśniłuściskiprzyciągnąłjąbliżej.-Naszezaręczynyniezostałyjeszcze
przypieczętowanepocałunkiem.

Indiaznieruchomiała.Odsamegopoczątkulękałasięfizycznejbliskości.Nadalsłabo
znałaIshamainiemiaładośćczasu,żebysiędowiedzieć,zkimzwiązałaswójlos.W
jednejkwestiidawnopozbyłasięwszelkichzłudzeń:miałwielekobiet,więcuznająza
nudnąipruderyjną.Chętnieuniknęłabydalszychupokorzeń,aleobiecałagopoślubić,
więczkoniecznościbędziedoniegonależała.Zebrałacałąodwagęiśmiałouniosła
głowę.Ishamroześmiałsięcicho.

-Zapewniamcię,najdroższa,niebędzietoprzykredoświadczenie.-Jegowargimusnęły
ustaIndiiczuleidelikatnie,beznatręctwaibrutalności.

Niespodziewałasięponimpodobnejtkliwości,więcogarnęłojązakłopotanie,leczani
myślaławyrywaćsięzjegouścisku,chociażtargałyniąmieszaneuczucia.Wduchu
przyznałamurację.Pocałunekokazałsięniezwykleprzyjemny.Indiauspokajałasięz
wolna.

-Mamnadzieję,kochanie,żenieposądzałaśmnieobrutalność-szepnąłzatroskany
Isham.

Niezdążyłaodpowiedzieć,boledwieodsunąłsięnieco,powózzatrzymałsiętaknagle,że
wyrwanazjegoopiekuńczychramionupadłanaprzeciwległesiedzenie.Usłyszałatętent
kopytikwikprzerażonychkoni.Powózzacząłkołysaćsięgwałtownieniczymstatekna
wzburzonymmorzu.WtejsamejchwiliIshamchwyciłIndięzaramiona,rozciągnąłna
siedzeniuiprzykryłwłasnymciałem.Daremniepróbowaławyrwaćsięzmocnego
uścisku.

Wtejsamejchwilizaoknemprzemknąłjakiścień.

-Leżspokojnie,jeśliciżyciemiłe!-rzuciłostrzegawczymtonem.

ROZDZIAŁSIÓDMY

Indiaprzeraziłasię,bonabrałapewności,żepowózsięprzewróci.Nazewnątrzpanował
kompletnychaos:koniebiłykopytamiirżały,stangretklął,powózniebezpiecznie
chybotałsięnaboki.Potemusłyszeligłuchyodgłos,jakbyktośspadłzkozła.Wkrótce
kołysanieustało,awokniepojawiłasięokrwawionatwarz.IshampomógłIndiiusiąść.

-Bardzoucierpiałeś,Watson?-zwróciłsięzaniepokojonydolokaja.

-Potłukłemsiętylko,milordzie.Ajaśniepanipanienka?

-Chybanicnamniejest.

-Topójdędokoni,jaśniepanie.Porządniesięwystraszyły.Przeklętyszaleniec!Pędził

nałebnaszyjębezświatła,aminąłnastakblisko,żeomalniezarysowałlakieruna

background image

drzwiach.

-JaktamHickey?

-Klniejakszewc,aleniejestranny.

-Wtakimraziejedźmy,alewolno.-IshampopatrzyłnaIndię.-Wybacz,mojadroga,że
byłemtakibrutalny,aleobawiałemsię,żezałamieszkarkalbonogę,gdyzacznietobą
rzucaćnawszystkiestrony.

-Nicminiejest.-Nadaldrżała,aleszybkowzięłasięwgarśćzobawy,żeuznająza
tchórza.-Czepekmisięnieprzekrzywił?

Zapadłomilczenie,apotemIshamwybuchnąłśmiechem.

-Sądzę,żeprzeznaczonemijestzostaćtwoimpokornymniewolnikiem-powiedział.-

Nadzwyczajne!Niekrzyczałaśaniniezemdlałaś.Nie,najmilsza,twójczepekwygląda
nienagannie.Cieszęsię,żeniemaszinnychzmartwień.

Słyszałatonpodziwuwjegogłosie,więcszybkozmieniłatemat,ponieważlękałasię,że
zechcejąznówpocałować.Potrzebowałaczasu,żebyprzemyślećswojeodczucia.Były
dośćprzyjemne,leczogromniejąniepokoiły.

-Zastanawiamsię,ktotobył-myślałagłośno.-Widziałeśgo?

-Nielepiejniżty,Indio.Moimzdaniemminąłnaslekarzpędzącydochorego.

-Wykluczone!-Pokręciłagłową.-Tobyłjakiśobcy.Niktzmiejscowychniegnałbytak
pociemkunieoświetlonympowozempowiejskichdrogachzgłębokimikoleinami.W

okolicyzdarzałysięgroźnewypadki.

-Zapewnebandanarwanychmłodzikówurządzasobiewyścigi.Tacyszaleńcyprzepłacają
stangretów,żebyzdobyćmarnetrofeum.

-Awięctonieluddyści?-zapytałacichoIndia.

-Zpewnością!-Ishamwybuchnąłśmiechem.-ZwolennicygenerałaLuddaniejeżdżą
powozami.Przeważająwśródnichzwyklirobotnicy,Indio.-Znówobojeumilkli.Isham
wziąłjązarękę.-Niemartwsię,najdroższa.Takczyinaczejmoimzdaniempostąpimy
rozumnie,jeśliniewspomnimytwojejmatceotymincydencie.Uniknęliśmynajgorszego,
więcniepowinniśmyjejniepokoić.

-Bardzojesteśmyspóźnieni?-zapytała.-Pewniejużsięzastanawia,czemunasniema.

Okazałosię,żeteobawybyłybezpodstawne.Wkrótcedotarlinamiejsce.Ishampomógł
jejwysiąść.

-Chwileczkę,Indio.-Zatrzymałjąprzyświetlelampypowozu,wygładziłpłaszczi
delikatniepoprawiłczepek.-Taklepiej.Niemożemydawaćpowodudoplotek.

Jegouśmiechjednoznaczniewskazywał,ocomuchodzi,aIndiapoczuła,żepłonąjej
policzki.Zebraławszystkiesiły,wyprostowałasięzgodnością,minęłaIshamaiposzław
stronędomu.Dlaczegorazporazpróbujezbićjąztropu?Niktprzecieżnieuwierzy,że
pozwalałamusięobejmowaćwpowozie.Owszem,pocałowałją.Tamtowspomnienie
ponowniezbiłojąztropu.Gdyweszładosalonu,poczułanasobiebadawczespojrzenie

background image

Letty.Matkaniczegoniespostrzegła.

-A,jesteście,kochani!Milordzie,proponujęmałypoczęstunek.

-Zprzykrościąmuszęodmówić,łaskawapani,alechciałbymsięzapowiedziećnajutro.

-O,nie,nie!-PaniRushfordpogroziłamupalcem.-JutrozabierampanuIndię.-Gdyta
popatrzyłananiązjawnymzdumieniem,usłyszaławyjaśnienie:-Chodziosuknienaślub
iwesele.DobryBoże,itomabyćpannamłoda?Możnapomyśleć…-PaniRushford
zamilkła,bouświadomiłasobie,żenierozsądniejeststrofowaćIndięwobecnościIshama.

Jeszczezrodząmusięwgłowiewątpliwości.-Wujzgodziłsiępożyczyćnampowóz,
więcodwiedzimykrawcowąwNorthampton.-PaniRushfordzwróciłasiędoIshama.-

Milordzie,jakwiadomo,czasumamyniewiele,więcproszędarować…

-Wszystkorozumiem,łaskawapani-odparłgrzecznieIsham.-Niewątpię,żewrócą
paniezadnia.

Indiaobrzuciłagobadawczymspojrzeniem.Czyżbyobawiałsiękolejnychincydentówna
drodze?

-Wyruszymyrankiem-zapewniłapaniRushford.-Powózzajedzieponasodziesiątej,
więczdążymyprzedzmierzchem.

-Dobrawiadomość.Nastałytrudneczasy.Nigdyniewiadomo…-umilkłwpółzdaniai
pożegnałsięzpaniami.

-Dziwnauwaga!Zastanawiamsię,coIshammiałnamyśli?-PaniRushfordzwróciłasię
doIndii,któraodparławymijająco:

-Chodziłomupewnieozamieszki.

Jejmatkabyławyraźniezbitaztropu,rozdartamiędzylękiemaradościązjutrzejszej
wyprawydoNorthamptoniwizytyurenomowanejkrawcowej.

-Tełotrypaląfabryki-odparławkońcu.-Nienapadająpodróżnych,apozatymniemają
śmiałościpokazywaćsięzadnia.

Gdywątpliwościzostałyusunięte,rozmowazeszłanastrojeślubneiweselne.

-Mamo,niepotrzebujęnowychsukien-protestowałaIndia.-Przedwyjazdemdo
Londynudostałamnowekreacje,parujeszczeniemiałamnasobie.Ishamobiecał…

Chciałampowiedzieć,żejegozdaniemwyprawępowinnamkupićsamajużpoślubie.

-Musiszmiećsuknięślubną.ALettyija?Niemożemycięskompromitować.

-Niestaćnasnatakiewydatki-upierałasięIndia.

-Bzdura!-rzuciłaostrojejmatka.-JakoprzyszłażonaIshamabędzieszmiała
nieograniczonykredyt.MoimzdaniemmusimyzamówićstrojeumadameRenaud.

-PrzedwyjazdemdoLondynuuznałaś,żejestzadroga.

-Namiłośćboską,jakmamciuświadomić,żesytuacjasięzmieniła?Kosztaniesą
naszymgłównymzmartwieniem.Wwyższychsferach…

-Ishamnielubiostentacji,mamo.Życzysobie,abyśmypostępowałystosowniedonaszej

background image

obecnejsytuacji.

Matkapuściłajejsłowamimouszu.

-Panowiesłabosięorientująwtychsprawach.Powinnaśwreszciezrozumieć,żenie
zawszemówią,comyślą,inaodwrót.Ishamnapewnożyczysobie,abyśwdniuślubu
wyglądałaprześlicznie.

Indiapostanowiła,żeniewartodłużejspieraćsięobłahostki,izradościąoczekiwała
wizytyuznanejfrancuskiejkrawcowej.

Wyprawadomiastazaczęłasięmiłąniespodzianką.Nimujechałymilę,dołączylidonich
dwajjeźdźcy:Ishamorazjegobrat.

-Cudownie!-zawołałapaniRushfordafektowanymtonem.-Indio,jesteśszczęściarą!

background image

Jegolordowskamośćniemożesięztobąrozstaćnawetnakrótko.Letty,panSaltonsię
kłania.Pomachajdoniego.

Indiarzuciłanarzeczonemurozpaczliwespojrzenie,alewjegooczachujrzałażartobliwy
błysk.Poczuławstydizakłopotanie,ponieważbawiłsiękosztemjejmatki.Jakzwykle
szybkoodkrył,coprzeżywała,więcnieznaczniepokręciłgłową.Dopierogdypomagałjej
wysiąśćprzedsalonemkrawcowej,zrozumiała,wczymrzecz.

-Rozchmurzsię!-szepnął.-Patrzącnatwojąminę,możnabyuznać,żeczekacię
egzekucja.

-Niewiem,ococichodzi-odparłazgodnością.

-Przeciwnie,najdroższa.Mówśmiało.Przecieżniemamyprzedsobątajemnic,a
przynajmniejtakmisięwydaje.

-Powiedziałammamie,żetwoimzdaniem…Wcaleniepotrzebujemynowychstrojówna
ślubiwesele.Mamaniechcetegoprzyjąćdowiadomości.

Ishamwielkądłoniąpogłaskałjąpopoliczku.

-Nieprzejmujsiędrobiazgami-pocieszał.-Niechtymrazempostawinaswoim.

Niedługowszystkosięzmieni.-Dosiadłkonia,skinąłnabratairazemodjechali.

SpotkaniezfrancuskąmistrzyniąigłyokazałosiędlaIndiimiłymzaskoczeniem.

MadameRenaudniebyławylewna,niesprawiałateżwrażeniainteresownej,chociaż
noweklientkipowitałapromiennymuśmiechem.Indiaodrazująpolubiła.Miałaprzed
sobąkobietęświadomąwłasnychmożliwościizdolnąprzemienićbrzydkiekaczątkow
prawdziwąozdobęsalonów.Myliłasię,sądząc,żewjejprzypadkuzadaniebędzietrudne.

KrawcowaodrazudoceniłaimponującywzrostprzyszłejladyIshamorazjejpiękną
figuręizprzyjemnościąmyślałaomodnychstrojachszytychdlatakiejmodelki.Indiaz
koleipodziwiałataktmadame,którałatwoporadziłasobiezeskłonnościądoprzesady
typowądlajejmatki,któraoznajmiłanatychmiast:

-Moimzdaniemsukniapowinnabyćśnieżnobiała.Bieljestterazmodna,stanowiteż
znakomitetłodlafrancuskiejkoronkiisatynowychwstążek.

-Ależ,mamo!-sprzeciwiłasięIndia.-Jesteśmywżałobie.

PaniRushfordprzewidziała,żepadnietakiargument,imiałaprzygotowanąodpowiedź.

-SłyszałamodGilesa,żenaWschodziebieljestkoloremżałoby-oznajmiłasurowo.

-Alenieunas-odparłaIndia.-Pozatymwkoronkachiwstążkachbędęwyglądałajak
tortbezowy.-Pochwyciłaspojrzeniemadameizrozumiała,żemawniejsojuszniczkę,a
jejżyczeniazostanąwziętepoduwagę.Odtegomomenturoztropnietrzymałajęzykza
zębami.

Madameumiałapostępowaćztrudnymiklientamiitaktowniepodsuwaćimdobre
pomysły.

-PaniRushfordmarację-zaczęłauprzejmie-leczobecnietylejestmożliwości,więc
zdajęsięnadobrygustszanownejklientki.Zechcepaniobejrzećnajnowszepróbki

background image

materiałówiwyrazićonichswojezdanie,nimzdecydujemysięnakonkretnyodcień?

PaniRushfordnatychmiastodzyskaładobryhumor,ponieważradziłasięjejmodna
krawcowa,októrejwiedziano,żesprowadzatkaninyzewszystkichstronświata:chińskie
jedwabie,indyjskiemuśliny,anawet,jakszeptanoukradkiem,francuskiekoronkiisatyny
przemycanezanapoleońskąblokadę.

-Chętniepopatrzę-zgodziłasię.-Chodź,Indio.Ciebietasprawadotyczybardziejniż
nas.

MagazynpaniRenaudokazałsiębaśniowymsezamem.Naregałachsięgającychod
podłogidosufituspoczywałybeletkanin.Woczachmąciłosięodnadmiarubarw,lecz
Indianatychmiastwypatrzyłaślicznyjasnopopielatyjedwabwgołębimodcieniu.
Pogłaskałagoczule.

-Jakipiękny-mruknęła.

-Iokropnienudny,kochanie.-PaniRushfordoglądałasatynęnaszywanąperełkami.

KuprzerażeniuIndiimadamepochwaliławybór,leczniestraciłakontrolinadsytuacją.

-Widzę,żetrafiładomnieklientkaświetniezorientowanawnajnowszychtendencjach
mody.Ztegomateriałubyłabypięknasukniadlałaskawejpani.Trzebajedyniedobrać
odpowiedniątkaninęnaspód.

-O,tak!-PaniRushfordsięrozpromieniła.-Mapanirację.Takakreacjabędzie
odpowiedniadlakobietydojrzałej,niedlapłochejmłódki.-Wskazałabelęróżowego
brokatu.-Indio,jakcisiępodoba?

-Niepasujedokolorumoichwłosów.-Indiaodeszłanabok,powierzającpaniRenaud
niełatwąmisjęprzekonaniamatki,żezpopielategojedwabiumożnauszyćprzepiękną
suknięślubną.Niemiałapojęcia,jakichsposobówużyłamadame,żebydopiąćswego.
TakczyinaczejdecyzjazostałapodjętapomyśliIndii,którejwkrótcewziętomiarę,
podczasgdyjejmatkaprzeglądałanajnowszeżurnale.

-Sukniamusibyćprosta-szepnęłaIndiadomadameRenaud.

-Naturalnie,pannoRushford.-Krawcowazzaciekawieniempopatrzyłanaswąnową
klientkę,któramiaładobrygust,więcdokonaławłaściwegowyboru.Popielatyjedwab
znakomiciepodkreślirudewłosy.Urodziwadziewczynaosłusznymwzrościemogłanosić
najwytworniejszefasony.

MadameRenaudwestchnęła.Jakżecieszyłabysięjejostatniauczennica,gdybymogła
ubieraćpannęRushford,któraterazbyławżałobie,alezczasemnapewnodołączydo
szczupłegogronapań,zpowodzeniemnoszącychmocnekolorystanowiąceznak
rozpoznawczymłodejprotegowanej.PełnawrodzonejdystynkcjiprzyszłaladyIsham
mogłastaćsięjednąznajelegantszychlondyńskichdam.

Mistrzynimiałatalentiwiedzę,więcpotrafiładocenićgeniuszswejmłodziutkiej
uczennicyobdarzonejnadzwyczajnymwyczuciemstyluiniezwykłąwyobraźnią.Popadła
wczarnąrozpacz,gdydziewczynapostanowiławrócićdoAbbotQuincey,apotem
niespodziewaniezdecydowałasięnaślubzmarkizemSywell.Przyczynyowejdecyzji
byłyniezrozumiałe,aleszczęśliwymtrafemzłojużzostałonaprawione,boLouise

background image

zdobyłasięnaodwagęiuciekłaodmęża.MadameRenaudchętniezatrzymałabyjąw
Northampton,alebyłobytodlamłodejmarkizyzbytniebezpieczne,więczostaławysłana
doLondynu,gdziejakomadameFeliceodniosławświeciemodyprawdziwysukcesi
ubierałapanieznajlepszychdomów.

-PannoRushford,proszęniemiećmizazłe,alepozwolęsobiecośzaproponować.

-Proszęmówić.Każdapaniradajestdlamniebezcenna-odparłaIndiazprzyjaznym
uśmiechem.

-Zapewneprzydasię,kiedyodwiedzipaniLondyn.Jeślipotrzebnabędziezdolna
krawcowa,polecammadameFelice.Znamjądobrze…

-Wszyscychybaoniejsłyszeli.Wielenaszychznajomychpisałosiostrzeimnieojej
wyjątkowymtalencie.Maogromnewzięcie.Podobnojestprawieniemożliwe,byumówić
sięzniąnaspotkanie.

-Paniniebędziemiałaztymżadnychtrudności.Proszętylkopowołaćsięnamnie.

-Dziękizarekomendację.Słyszałam,żemadameFelicebywakapryśna.Niekażdądamę
chceubierać.Kilkanaszychznajomychodesłałazkwitkiem.

-Dlapaninapewnobędzieszyła.-Krawcowauniosłagłowęizuśmiechempopatrzyłana
wysokądziewczynę,którąodrazupolubiła.-Mapanisłusznywzrostimnóstwogracji.

Jejkreacjebędąpasowałyjakulał.

-Panimipochlebia!-Indiabyłazdumiona,ponieważdotejporyuważałasięza
przeciętną,atymczasemusłyszałaniespodziewanie,żemazadatkinaprawdziwą
elegantkę.

-Ależskąd!Niemamtakiegozwyczaju-odparłamadame,zaskoczonauroczą
skromnościąklientki,wyraźnienieświadomejwłasnychatutów.Przyjrzałasięrazjeszcze
kształtnejgłowie,wysokimkościompoliczkowym,ładnemuowalowitwarzyismukłej
szyibezznamionwieku.

Westchnęłagłęboko.Wysokiecenysprawiały,żewśródjejklientekprzeważały
podstarzałeżonybogaczy.Pieniądzeniemogłyzatrzećśladówupływającegoczasu.

Niekiedymusiałauciekaćsiędorozmaitychsztuczek,żebyukryćobwisłybiust,
nadmiernątuszę,zwiotczałeramionalubzmarszczkinaszyi.PannaRushfordniemiała
takichproblemów.Louise,zwanaobecniemadameFelice,powitaniewątpliwieprzyszłą
ladyIshamzotwartymiramionamijakoidealnąmodelkędlaswychstrojów.

Madamewbiłaostatnieszpilkiwtkaninęudrapowanąnauroczejklientceiodwróciłasię
dojejmatki.Jakoznawczyniludzkichcharakterówniezdziwiłasięwcale,gdytawybrała
dlasiebieimłodszejcórkinajdroższetkaninyidodatkizprzedstawionejoferty.Trzeba
byłowieletaktu,abyjąprzekonać,żeprawdziwaelegancjatoskromnośćinienaganny
krój,aniebogactwoozdób.Indianatychmiastprzyznałaracjęmadame,alepaniRushford
wyraziłaswojezdaniedopiero,gdywyszłyzsalonumód.

-Obawiamsię,żepodczasceremoniiwypadniemyblado-narzekała,zwracającsiędo
Indii.-LordIshambędzieniezadowolony.Copomyśląjegokrewni?

-Wysokośćrachunkuprzekonago,żepróbowałyśmysprostaćwyzwaniu-odparła

background image

drwiącoIndia.-Och,gdybyśmymogłykupićtestrojezawłasnepieniądze!

-Cotygadasz?Wiesz,żetoniewykonalne.Chwilamizupełniecięnierozumiem.

Sprawiaszwrażenie,jakbyśwogólenieorientowałasięwnaszejsytuacji.

Niesprawiedliwesłowasprawiły,żeIndiaoniemiała,bolepiejniżresztarodzinyzdawała
sobiesprawęzichpołożeniaiwłaśniedlategozdecydowałasiępoślubićlordaIshama.
MimotopaniRushfordwciążgderała,kiedyszłydopowozu.Miałanadzieję,że
zamążpójściecórkiwzbudzizawiśćcałegosąsiedztwa,leczterazcorazbardziejsię
obawiała,żeprzyćmijeślubBeatriceRoade,którymiałsięodbyćwprzyszłymtygodniu,
jeszczeprzedBożymNarodzeniem,więcniekryłaniezadowolenia.

-MadameRenaudbardzomniezaskoczyła.Niepojmuję,czemutakjąwychwalają.

Możnabypomyśleć,żebrakjejwyczucia.Chybanierozumie,żemusimybraćpoduwagę
pozycjęIshamawwielkimświecie.

-Mamo,niewątpliwiejesttegoświadoma-odparłałagodnieIndia.-Wspomniałyśmy
przecieżożałobie,apozatymuszanowałanaszeżyczeniaorazgust.

-Owszem-przyznałaIsabelRushford,niecoudobruchananiewinnymkłamstwem.-

Czyzauważyłaś,żewogólesięniesprzeciwiała,gdywybierałamkreacjedlasiebiei
Letty?

Indiaztrudemzachowałapowagę.DrobnaFrancuzkabyłakobietąinteresu,więccieszyły
jąekstrawagancjepaniRushford.Wypadasiętylkodziwić,żeniedopuściła,bystrojejej
projektuzostałyzeszpeconekosztownymiwstawkamizkoronki.Mimowszystko
rachunekbyłogromny,więcIndiaczułasięupokorzona.Ishamuznająnapewnoza
utracjuszkę.Postanowiłaniedyskutowaćzmatkąoswoichodczuciach,aleprzekonanie,
żejestuzależnionaodhojnościIshama,boleśnieraniłojejdumę.Wmilczeniuszłado
powozu.

CzekającyprzynimstangretsirJamesazwróciłsiędopaniRushford.

-LordIshamprzesyłapozdrowieniainalega,żebypanieprzyjęłyzaproszeniena
poczęstunekwzajeździe„PodAniołem”.

-Ależtak!Oczywiście!-Isabelodwróciłasiędocórek.-Doskonałypomysł!-dodała
przyciszonymgłoseminatychmiastodzyskaładobryhumor.-Muszęprzyznać,że
umieramzgłodu.

RozbawionaIndiazastanawiałasię,czyznajomiIshamaopuścilijużzajazd.W

przeciwnymrazieniemożnawykluczyć,żematkaujrzywnetprzyszłegozięciaw
objęciachkurtyzany.Gdywitałasięznarzeczonym,nadalbyłauśmiechnięta.

-MadameRenauddokonałatego,codlamniebyłonieosiągalne?

-Zdumiewamnietwojaodwaga,milordzie.-Obrzuciłagobadawczymspojrzeniem.

-Proszę?-Ishambyłwyraźniezaintrygowany.

-Skorobiesiadujemyznów„PodAniołem”,spodziewamsięladachwilaujrzećcięw
objęciachtwojejznajomej.Dlaczegoniezamówiłeśstolikawgospodzie„UGeorge’a”?-

background image

OczyIndiirozświetliłżartobliwyblask.ChciaławprawićIshamawzakłopotanie,alejej
sięnieudało.

-Spryciara!-odparłIsham.-Chciałabyśzrobićzemnietchórza,drogaIndio?Nawszelki
wypadekwyjaśniam,żetamtaosobawyjechałajużzeswoimznajomym.

-Bardzosięcieszę-odparłazpowagą.-Mężczyźnietrudnoowiarygodnewyjaśnienie,
gdymłodapięknośćrzucamusięnaszyję.Mamabyłabyzdumiona!

-Niewątpliwie.-Ishamzaśmiałsię.-Wolałabyś,żebympodjąłwasobiadem„U

George’a”?

-O,nie,milordzie.Jestemprzekonana,żewkażdychokolicznościachpotrafiłbyś
wytłumaczyćswojeniezwykłezachowanie.

-Indio,przerażaszmnie!Niezwiodąciężadneusprawiedliwienia.-Wybuchnął

ponownieśmiechem,prowadzącjemiędzystolikamidoosobnegogabinetu.

Paniespodziewałysięlekkiejprzekąski,więcczekałojesporezaskoczenie.Właściciel,
zaszczyconydwadnitemuodwiedzinamilordaIshamaipodbityjegohojnością,nakazał

kucharzowiprzygotowaćwspaniałąucztę.Wesołetowarzystwozasiadłodoobiadu
złożonegozkilkuprzystawek,pieczonejgęsiwypełnionejrozmaitymnadzieniemi
warzywsmażonychnamaśle.

-Bożemiłosierny!Tenczłowiekzamierzachybanakarmićcałąarmię!-Indiazerknęłana
Letty.

Henryusłyszałjejuwagę.

-Szczerzemówiąc,umieramzgłodu,mojadroga.Myślę,żewszyscybędziemysięraczyć
dowolitymismakołykami.-PospiesznieusadowiłsięmiędzyIndiąajejmatką.

Ishamzasiadłuszczytustołu,mającpolewejręceLetty,poprawejzaśIsabelRushford.

-Niepotrafipanisobiewyobrazić,jaknaWschodzietęskniłemzaangielskimjedzeniem-
powiedziałdoniejHenry.

-Zpewnościąjakośpansobierekompensowałjegobrak.-PaniRushforduśmiechnęłasię
pobłażliwie.-Wielesłyszałyśmyomajątkachzdobywanychwindyjskichkoloniach.

-Wieścisąprawdziwe,łaskawapani,leczniełatwosięwzbogacić,bohandeljestwrękach
kupcówosiadłychtamprzedlaty.Nowyprzybyszmusiwalczyćoswojemiejsce.

-Jakdługopantamprzebywał?-zapytałaIndia.

-Obawiamsię,żezbytkrótko.

-Aczemupanwrócił?

-Będziepanizemniedrwić,aletęskniłemzaAngliąirodziną.Martwiłemsięrównieżo
matkę.Pośmierciojcamatylkomnie.

-Abrat?

-Och,proszęmnieźleniezrozumieć,drogapani.Anthonyjestprzezacnymczłowiekiem,
aleniełączyichżadnepokrewieństwo.Niestety,towieleznaczy.

background image

-Ach,tak.-ZdziwionaIndiausłyszałatonrezerwywjegogłosie.

Zpozorudwajbraciabyliprawdziwymiprzyjaciółmi.Czyżbyichzażyłośćnapokazkryła
jakąśtajemnicę?Byłobynietaktemwypytywaćrozmówcęotakiesprawy.Doszłado
wniosku,żejeślicośistotnieporóżniłobraci,dowiesięotymwodpowiednimczasie.

-Widywałpanhinduskichksiążąt??-zapytała.-Podobnomająbajeczneskarby.

-Wprostniedouwierzenia-przytaknął,-Rubinywielkiejakgołębiejajka,imponujące
sznurynajpiękniejszychpereł,szafirówibrylantów,skrzyniewypełnionezłotemi
srebrem.

-Ztegowniosek,żewschodniekrainyopływająwbogactwa-odparłazamyślonaIndia.

-Słyszałamjednakopanującejtamwyjątkowejnędzy.:

-Trudnosobiewyobrazić,jakmarniewegetujątamludzkieistoty.

Indiapochwyciłaspojrzeniematki,któraenergiczniekręciłagłowąikarciłająwzrokiem,
leczszybkoprzestałazewzględunaobecnośćIshama.

-PanieSalton,mojacórkachciałabywziąćwopiekęwszystkichbiedakówżyjącychna
świecie.Proszęsobiewyobrazić,żeprzeddwomadniamizachciałojejsięratowaćdwu
brudnychoberwańców.PodrzuciłaichlordowiIshamowi,któregodobroć,jakpanmówił,
jestniewyobrażalna.

-Oiledobrzepamiętam,łaskawapani,samichdosiebiezabrałem.-Ishamodwrócił

siędopaniRushfordzuśmiechem,leczwjegogłosiebrzmiałaostrzegawczanuta.-
Cieszęsię,żeleżypaninaserculostychchłopców.ProszęjutroprzyjechaćdoGrange.
Przekonasiępaninawłasneoczy,żemająsiędobrze.Będzietorównieżdoskonała
sposobność,abyobejrzećodnawianepokoje.Możezechcepanisamazaproponować
pewneinnowacje?

Indiaprzygryzławargi,żebysięnieuśmiechnąć.LordIshambyłniezrównanym
przeciwnikiem.Porazkolejnytaktownierozprawiłsięzkrytykanctwemjejmatki,któraz
tejkrótkiejwymianyzdańwychwyciłatylkozaproszeniedoodwiedzin.Mogła
dysponowaćpieniędzmiIshama,więczamierzałauwićsobiewygodnegniazdko.Dotej
poryakceptował

wszystkiesugestie.DomwGrangebędzienareszciepasowaćdojejwyobrażeń.
Postanowiłaurzeczywistnićwszystkieswojeplany,aponadtodobrzewydaćLettyza
mąż…możezaHenry’egoSaltona.Zagadnęłagoponownie.

--Przypuszczam,żewróciłpandoAnglii,żebyznaleźćżonę-oznajmiła,tłumiąc
chichot.-WielupanówprzybywazeWschoduwtymcelu.

-Owszem,łaskawapani-odparłzpowagą.-WkoloniachnakażdąAngielkęprzypadają
setkimężczyzn.Paniemogąkaprysićdowoli,aletamtekrainysązabójczedla
delikatnychpań.Nacmentarzachspoczywamnóstwodam,którymzabrakłosił,by
walczyćzklimatemichorobami.Zanimiidądzieci.

PaniRushfordnielubiłatakichrozmów.Przywołałanatwarzwspółczującyuśmiech,
odwróciłasiędoIshamaizaczęłaznimomawiaćrenowacjęGrange.

background image

-Proszęmówićdalej-powiedziaławzruszonaIndia,zaskoczonawrażliwościąHenry’ego,
któryokazałwyjątkoweutakmłodegomężczyznywspółczuciedlabliźnich
mieszkającychnaobczyźnie.-Dziwięsię,żekobietywogóledecydująsięmieszkaćw
tamtychstronach.

-Niepoprosiłbymnajbliższychotakiepoświęcenie-zapewniłHenry.-Proszęmi
opowiedziećochłopcach,którymizaopiekowałsięAnthony.Niewidziałemichdotąd.

Ishamusłyszałostatniesłowaiskarciłgożartobliwie.

-Uważaj,comówisz,bracie!Indiazaczniepodejrzewać,żeutopiłemichwstudni.

Jegouwagawywołałaogólnąwesołość,aleIndiaczułasięwobowiązkuzaprotestować.

-Dogłowybymitonieprzyszło-zawołała.-Szczególniepotym,jakrozprawiłeśsięz
nadzorcąprzytułkuiprzywołałeśdoporządkutęokropnąkobietę.

-Miałemrację,Anthony.-Henryuniósłramiona.

-Nadzwyczajnyzciebieczłowiek.-PotemzwróciłsiędoIndiiidodałcicho,jakbyna
stronie:-Aniemówiłem,żestałsięinnymczłowiekiem?Towyłączniepanizasługa.

Indięznówogarnąłniepokój.CzyżbyHenryrobiłaluzjędowstydliwieukrywanych
sekretówzprzeszłościIshama?Zapewnedostrzegłjejwahanie,bododałnatychmiast:

-Chybaniemuszęporazkolejnyzapewniaćpani,żetonajlepszyczłowiekpodsłońcem.
Któżwieotymlepiejodemnie?

Indianiedałasięprzekonać,chociażHenryprzybrałpogodnąminę.Uśmiechnąłsię
jeszczeszerzej,gdyIshamzacząłzniegożartować.

-Trudnosiędziwić,żeniewidziałeśjeszczetychchłopców.Toskowronki,atydługo
sypiasz.

Henrybyłwyraźnieskruszony,czymująłIndię.

-Terazpanirozumie,naczympolegamójkłopot:niemamszanssprostaćwymaganiom
Anthony’ego,któryuważamniezaleniwegonicponia.

-Jestempewna,żewcaletakopanuniemyśli-zapewniłaserdecznieIndia.-Niema
powodu,abyzajmowałsiępantymidziećmi.

-AjednakAnthonyzainteresowałsięichlosem.Ciekawedlaczego.Jakpanisądzi?

-Pewniechciałmizrobićprzyjemność.Okolicznościbyłydosyćdziwne.-

Opowiedziałapokrótcetamtąhistorię.

-Bożemiłosierny!Niewielebrakowało,żebychłopcyspłonęliżywcemwpodpalonej
fabryce!

-Naszczęściezdołaliuciec.StarszymanaimięJoeijestnadwiekdojrzały.Terazmogę
byćonichspokojna.

-Jestpanibardzodobregozdaniaomoimbracie.

-Tochybaoczywiste,skoropostanowiłamwyjśćzaniego.-Indiastałasięnieufna.

WolałanieujawniaćswejopiniinatematlordaIshamajegobratu.

background image

Henryjakzwyklewyczułtowahanieizacząłbawićrozmowąjejmatkę,więcmiałateraz
sposobność,byobserwowaćnarzeczonego.Wcalesięniezdziwiła,żecałąuwagę
poświęciłLetty,którazapomniałaozwykłejbojaźliwościiwyjątkowosięożywiła.

Ishamowiokazywałajawnąserdeczność.Indiaczułasięoszukanaisamotna.

Natychmiastskarciłasięzatakiemyśli.Powinnabyćuradowana,żeIshampróbuje
zjednaćsobiejejnajbliższych.Wtejkwestiispotkałająmiłaniespodzianka,zwłaszczaże
samaniewiedziała,jaksiędoniegoodnosić.Zzadumywyrwałojąogólneporuszenie
wśródbiesiadników.

-Naprawdęzabrakłojabłekwcieście?-dopytywałsięzdumionyIsham.-Drogi
gospodarzu,jestemzawiedziony!

Właścicielzajazdurozłożyłręce.

-Milordzie,gdybyraczyłpanwcześniejwyrazićtakieżyczenie…

-Jegolordowskamośćżartuje-wtrąciłapogodnieIndia.-Wystarczyszarlotkaitartaz
budyniem.

-Niewtrącajsię!-syknęłaoburzonapaniRushford.-Jakśmieszodzywaćsięwten
sposób!

Indiawmilczeniuzmierzyłamatkębadawczymspojrzeniem,atanatychmiastumilkła,
jakbystałosiędlaniejjasne,żeodtejchwilicórkaniepozwolisobąpomiatać.
Utwierdziłasięwtymprzekonaniu,gdyIshamdodał:

-Słusznauwaga,kochanie.Gospodarzu,znakomicienasugościłeś.Najabłkawcieście
będęmusiałpoczekać.-UśmiechnąłsięporozumiewawczodoIndii,jakbymieliwspólną
tajemnicę.

Odkryteustarszejcórkipoczucieniezależnościniebyłojedynymzaskoczeniem,jakie
paniRushfordprzeżyłategopopołudnia.Niedziwiłasięnatomiast,kiedydwajmłodzi
panowiezapowiedzieli,żebędąimtowarzyszyćwdrodzepowrotnejdoAbbotQuincey.

Indięogarnąłniepokój.CzyżbyIshamobawiałsięzamieszekinapadówdokonywanych
przezluddystów?Zaskakującadecyzja,bywłaśnietegodniaudaćsiędoNorthampton,
dawaładomyślenia,zwłaszczażewczorajanisłowemniewspomniałoplanowanej
wyprawie.Indiazastanawiałasięnadtym,gdyjechalidodomu.Ledwiepowózstanął
przeddrzwiami,wydałaokrzykradości.

-Mamo,Gileswrócił!-zawołałaipobiegłauściskaćbrata.

ROZDZIAŁÓSMY

GilesuścisnąłIndięiszybkowysunąłsięzjejobjęć,żebyprzywitaćLettyimatkę,której
rzuciłpytającespojrzenie,bonieznałtowarzyszącychpaniomdżentelmenów.

-LordzieIsham,chciałabymprzedstawićsyna-powiedziałanatychmiastIsabel-Giles
wyjechałnapewienczas,aleterazzradościąpoznaprzyszłegomężaIndiiorazjegobrata.

Gilesniewyglądałnauradowanego.Jegotwarz,zwyklemiłaiotwarta,była
zachmurzona,gdyukłoniłsięsztywno.Wymienionozwyczajoweuprzejmości,leczjego
grzecznościwydawałysięniemalobraźliwe.Indiamiałaochotędaćmuklapsa,jakby

background image

całkiemzapomniała,żepoczątkowotaksamoodnosiłasiędolordaIshama.Wtejchwili
niktbynieuwierzył,żeGilesmapoojcuniezwykleujmującysposóbbycia.Indiarzuciła
muostrespojrzenie,bolękałasię,żenarzeczonyuznabratazawiejskiegoprostaka,który
niepotrafisięodpowiedniozachowaćweleganckimtowarzystwie.Isham,któryzdawał
sięniedostrzegaćjawnejwrogości,odciągnąłIndięnabok.

-Skorobratwróciłdodomu,pewnienieznajdzieszjutroczasunaodwiedzinywGrange,
jaksięwcześniejumawialiśmy.Dajmiznać,jakidzieńciodpowiada.Rzeczjasna,pan
Rushfordteżbędziemilewidziany.

-Jesteśwyjątkowopobłażliwy-przyznałazociąganiem.-Giles…niejestdziśsobą.

-Awięcprzedemnąkolejnyszczytdozdobycia?-Nieczekającnaodpowiedź,skinął

nabrata,przypominającmu,żesązaproszeninakolacjęuwysokiegourzędnikaosiadłego
wtychstronach.

Rushfordowieweszlidośrodka.Ledwiedrzwisięzanimizamknęły,Indiastanęłaz
bratemtwarząwtwarz.

-Czemubyłeśtakiopryskliwy?-zapytała.-Wstydziłamsięzaciebie.

-Wstydziłaśsię?-Gilesspochmurniał.-Cotymówisz?Poprostuosłupiałemnawieść,że
zgodziłaśsięwyjśćzategopotwora.Jużzapomniałaś,conasprzezniegospotkało?

-Wszystkopamiętam-odparła.-Przyjmijdowiadomości,żewcaleniejestpotworem.

Zachowujesięjakprzystałonadżentelmena,czegoniemożnapowiedziećotobie.-

Zadziwiłasamąsiebie,broniącnarzeczonego.

-Dzieci,dośćkłótni-zawołałapaniRushford.-Nieznoszętakichscen.Tonienamoje
nerwy.Giles,nicnierozumiesz,kochanie.

-Przeciwnie,mamo.Doskonalewiem,ocochodzi.Indiachcenasuchronićprzednędzą.
Poświęcasię,żebyocalićrodzinę,bojaniepotrafięzapobieckatastrofie.Napewnojesteś
zniejbardzodumna.

Indiapobladłaizamilkłanadobre,botrafnieokreśliłichpołożenie,aleLetty-

zazwyczajuosobieniełagodności-odrazunaniegonapadła.

-NieznaszlordaIshamaizbytpochopniegooceniasz!

Gileszaskoczonytymwybuchemnieufniewpatrywałsięwjejpoczerwieniałązgniewu
twarz,leczpochwiliodparłbutnie:

-Mamsięzdaćnatwojąopinię?Zadziwiaszmnie.Ishamjestwinienśmierciojca.Nie
wspomnęjużotym,żenaszrujnował.

-Tonieprawda!-zaperzyłasięspokojnazwykleLetty.-Przyznajuczciwie,żetoojciec
przegrałwkartycałymajątek.Ishamnieciągnąłgosiłądostolika.

-Zapewne-przytaknąłniechętnieGilesizacząłchodzićpopokoju.-Nawetgdybytak
było,niemadlaniegomiejscawnaszejrodzinie.Namiłośćboską,cotywnimwidzisz,
Indio?Zwygląduodrażającytyp,acogorszamafatalnąreputację.Skorochceszbogato
wyjśćzamąż,znajdziesięinnypretendentdotwojejręki.

background image

-Wątpię.-Indiaodzyskałaspokój.-Jakwiesz,niktmisiędotądnieoświadczył-Oby
tylkoGilesnieodkrył,żeIshamowibyłowszystkojedno,którazsióstrRushfordzechce
byćjegożoną,bopodwpływemzłościgotówwyzwaćnapojedynekAnthony’ego.Nie
darowałbymutakiejobelgi.

-Mójdrogichłopcze!-powiedziałapaniRushford.-Bądźmiłydlasióstr.Wszystkie
uznałyśmy…Chciałampowiedzieć,żezdaniemIndiitoznakomiterozwiązanie.

-Powinnaśjąpowstrzymać,mamo.Trzebajejbyłozabronićtegozamążpójściaalbo
przynajmniejnaradzićsięzemną.Przecieżjestemterazgłowąrodziny.

-Aleciętuniebyło-zauważyłaspokojnieLetty.

Powiedziałajużwszystko,cojejleżałonasercu,więcusiadłaprzyoknieizajęłasię
haftem.

-MiałemzostaćwtymdomkuiwegetowaćnałascewujaJamesa?-zapytałGiles.-

Próbowałemznaleźćjakieśzajęcie.

Indiarozumiała,czemubratjesttakiposępny.Cierpiałzpowodugorzkiegorozczarowania
izranionejdumy.Kochałmatkęisiostry,więcczułsięwinny,żeniepotrafisięnimi
zaopiekować.Obdarzyłagoserdecznymuśmiechem,alewtejsamejchwiliprzemówiła
Isabel.

-Synku,postarajsięzrozumieć.DlaIndiitoznakomitapartia,ajegolordowskamośćjest
bardzohojny.WłaśnieodnawiaGrange.Zaprosiłnas,abyśmyzobaczyli…

-Jedźcie,alebezemnie.Niechcębyćgościemwewłasnymdomu.

-Przecieżmajątekpozostaniewnaszejrodzinie.PoślubieLettyijabędziemytam
mieszkać.IndiadostanieGrangeodmęża.

-Życzęszczęściajej…ilordowiIshamowi.

-Nieirytujsię,synku.Zpewnościąpotrafiszsięcieszyćszczęściemsiostry.

-Indio,jesteśszczęśliwa?-Gilesprzestałchodzićzkątawkąt,przystanąłispojrzałjej
prostowoczy.Nieodwróciławzroku.

-Tak!-odparłastanowczo.-Ishamijamamyzesobąwielewspólnego…

-Hazard?Upodobaniedooperowychbaletnic?-Gileswybuchnąłdrwiącymśmiechem.

-Zdumiewaszmnie,Indio.

-Zapewne,aledałamsłowo.WyjdęzaIshama,atypoprowadziszmniedoołtarza,gdzie
będzieczekaćmójprzyszłymąż.

-Wykluczone!Niezamierzamnawetuczestniczyćwtejceremonii,boniechcępatrzeć,
jakwiążeszsięzczłowiekiem,któryprzysporzycitylkozgryzoty.

TegojużbyłozawieledlapaniRushford.Westchnęłacichoipadłazemdlona.

-Widzisz,doczegodoprowadziłeś!-Lettyrzuciłarobótkęipodbiegładomatki.Indiajuż
masowałajejdłonie.

-Przynieśtrochękoniaku!-zawołała,odwracającgłowę.

background image

Gilesnatychmiastspełniłrozkazistałnadnimibezradnie,ażmatkawróciłado
przytomności.

-Mamo,niemiejmizazłe…OBoże,przepraszam!IndiazawołałaMartę,którawrazz
Lettyodprowadziłachorądopokoju.

-Niewartosiętakprzejmować.-IndiauspokajałaGilesa.-Wiesz,żemamieniewiele
trzeba,zbylepowodudostajeataku.Zawszebyłanerwowa.

-Maszrację.-Osunąłsięnakrzesło.-Niestety,wyprowadziłemjązrównowagi.

Bardzochciałbymwamwszystkimpomóc,alespotykająmniesameporażki.

-Nieprawda!-zaprzeczyłastanowczoIndia.-Przezostanielataznaczniepowiększyłeś
majątek…

-Alenieudałomisięgozachować,prawda?

-Jakmógłbyśtegodokonać,kochanybraciszku?Niejestemślepa.Wiem,jakiciężar
przyszłocidźwigać.

-Owszem.Pieniądze,którenależałowydaćnaziarnosiewne,sprzętlubmeliorację,
zostałyroztrwonionena…Niechcęźlemówićoojcu,alegdybyzrozumiał…

-Tonieleżałowjegonaturze,leczkochaliśmygotakim,jakibył.Wciążbardzozanim
tęsknię.

-Jarównież.-Gilesmówiłszczerze,choćzdawałsobiesprawęzojcowskichsłabości.

SytuacjafinansowaRushfordówoddawnabyłaniepewna.DziewięćlattemuGiles,
przebywającywówczasweWłoszech,zostałwezwanydokrajuprzezwujaJamesa,który
mudoradziłprzejęciepieczynadrodzinnymidobrami.Groziłaimcałkowitaruina,ale
zdołałjejzapobiec.Terazokazałsiębezsilny.

-Życzęszczęścia,Indio-powiedziałcicho.-Jeślicinatymzależy,będęnaślubieisam
oddamcięmężowi.

-Wiedziałam,żesięzgodzisz.-Uśmiechnęłasiędoniegoczule.-Jakieprzywozisz
nowiny?

-Niestety,jestichniewiele.Wszędziezastój,poczęścizewzględunablokadęzarządzoną
przezNapoleona,apoczęściprzezmarnezbiory.Brakwolnychposaddlazarządców.

-Tominie.Kryzysniemożetrwaćwiecznie.

-Samniewiem.Wcałymkrajupanujeniezadowolenie.Martawspomniała,żeiunas
zdarzająsięzamieszki.

-Tak,zbuntowanirobotnicy,zwaniluddystamiwubiegłymtygodniupodpalilifabrykę.

-OpowiedziałabratuouratowanychkominiarczykachorazinterwencjiIshama.

-Zdumiewaszmnie-rzekł,gdyskończyła.-Toniepodobnedowszystkiego,coonim
słyszałem.

-Szkoda,żeniewidziałeś,jaksięrozprawiłzzarządcąprzytułku.-Indiauśmiechnęłasię
nawspomnienietamtejrozmowy.-Okropniewystraszyłtegonikczemnika,któryma

background image

wielegrzechównasumieniu.

-Isham,szlachetnyrycerziobrońcauciśnionych-odparłdrwiącoGiles.

-Raczejnie,ajednakbezwahaniazaoferowałpomoc,kiedyjejpotrzebowałam.Trzebaci
wiedzieć,żemamanieżyczyłasobie,abychłopcytuzostali.

-Wcalemnietoniedziwi.Obawiamsię,żecimalinędzarzeniepasowalidojej
wyobrażeńowytwornymżyciu.-Gilesspojrzałnaniązukosa.-Wcalesięniezmieniłaś.

Nadalwalczyszosprawiedliwość.

-Gdykomuśdziejesiękrzywda,niepotrafięstaćzboku-przyznała,pobłażliwie
traktującjegodocinki.

-Ishamowitonieprzeszkadza?

-Moimzdaniemdobrzesiębawi.Raczyłmioznajmić,żenieinteresujągomdłe
pensjonarki.

-Szczęśliwyzbiegokoliczności.-Gileszamyśliłsięizmieniłtemat.-Szerząsięrozruchy,
Indio.ZamieszkitrwająwhrabstwieDerbyidalejnapółnocy.

-Niesądziszchyba,żewybuchnierewolucja!-zawołałaprzerażona.-Teokropnościwe
Francji!Strachpomyśleć,żeiunasmogłybysięzdarzyć.

-Niemamowy,kochanie.Krajsięburzy,tuiówdziewybuchająbunty,lecznaogół

niejesteśmyskłonnidoużywaniaprzemocy.

-Obyśmiałrację.Wróciłeśdodomunadobre?

-Oileznajdziesiędlamniepokój.Tendomjestbardzomały.-Gilesrozejrzałsięwokół.
-WujJameszaproponowałmilokumwPercevalHall.Takierozwiązaniebyłobydlawas
wygodniejsze.

-Ależskąd!Znajdziemydlaciebiemiejsce.Lettyijamożemydzielićsypialnię.

Wkrótcesięprzekonasz,jakdobrzegotuję.

-Ciągleodkrywaszwsobienowetalenty,drogasiostro?-Gileswybuchnąłśmiechem.-

Októrejpodaszkolację?ObiecałemzajrzećnaplebanięiodwiedzićwujaWilliama.

-Możemysiąśćdostołuosiódmej.Indiapożegnałago,unoszącdłońiposzłanagórę,
żebysięprzebrać.Czekałojąsporopracy.Lekkiposiłekodpowiednidlatrzechdamnie
zaspokoiapetytugłodnegomężczyzny.

Wkrótcezobawąspoglądałanaproduktywdomowejspiżarni.Kawałekwieprzowej
szynkinadawałsięnapieczeń.Byłyteżpóźnewarzywa.PoleciłaMarcieoskrobać
marchewirzepę,żebyjeudusićzmasłem,soląipieprzem.Zniecożylastejkuryoraz
cebulibędziegulasz,nadeseromletgruboposmarowanykonfiturą.Kiedyprzestawiała
słoikizprzetworami,dospiżarniweszłaLetty.

-Maszdlamnierobotę?-zapytała.

-Możeszubićjajkanaomlet.Jakmama?

-Znacznielepiej.UcieszyłasiębardzozpowrotuGilesa,alemartwijąwaszakłótnia.

background image

-Jużsiępogodziliśmy.Niepotrafiędługosięnaniegozłościć.Jesteśkochana,żemnie
broniłaś.

-Staramsięoceniaćinnychsprawiedliwie-odparłaspokojnieLetty.-Ludzieoczerniają
Ishama,atoniezwyklezacnyczłowiek.

-TaksamopowiedziałHenry.

-Naprawdę?-Lettyzajęłasięubijaniemjajek.

-Nieinteresujeszsięnim,prawda?Mogęspytaćdlaczego?

-Zbytmałoonimwiem.Wolałabymnierozmawiaćnajegotemat.

-WobecIshamaniejesteśtakapowściągliwa.-Lettymilczała,leczIndianiedałaza
wygranąidodałaniepewnie,świadoma,żewkraczananiebezpiecznygrunt.-Łączywas
serdecznazażyłość.Bardzosiępolubiliście.Kochanie,bądźzemnąszczera.Możeciżal,
żenieprzyjęłaśjegooświadczyn?Znalazłabyśznimwspólnyjęzykszybciejniżja.-
NapotkałazdumionespojrzenieLetty,więcumilkła.Pochwiliwykrztusiłaztrudem:-
Przecieżwidzę,żechętnierozmawiacienaróżnetematyitrudnowamprzerwać.Jeszcze
niejestzapóźno.

Jeślisobieżyczysz,zerwęzaręczyny.

-Niemamowy!-Lettypokręciłagłowąidodałastanowczymtonem:-Chybacirozum
odjęło!Ishamwogólesięmnąnieinteresuje.Onciękocha.Niemaszoczu?

-Cotywygadujesz?-odparłaIndia,zaskoczonaizirytowana.-Zapomniałaś,żekiedysię
oświadczał,byłomuobojętne,którąpoślubi?

-Czyżby?-Lettyenergicznieubijałajajka.-Atobienajwyraźniejwyleciałozpamięci,że
mojesercenależydoOliveraWellsa.

-Miałaśodniegowiadomości?

-Jeszczenie-odparłaLettyztajemniczymuśmiechem.

-Dobrze,żeGilesnareszciewróciłdodomu-zmieniłatematIndiaiodrazupoweselała.-
Przemyślałamsprawę,Letty.SkoroGrangemanależećdomnie,będęmogłarobićz
majątkiem,comisiępodoba.Mamnadzieję,żeGileszgodzisięnimzarządzać.Nie
zabrakniemupieniędzynawprowadzanieulepszeń,noizamieszkazwami.

-Trudnopowiedzieć,czysięzgodzi.Możeuznać,żepropozycjawyszłaodIshama,więc
jejnieprzyjmie,bouznatozajałmużnę.

-Nonsens!-żachnęłasięIndia.-Majątekwymagaogromnejpracy.Gilesbędzieharować
odświtudozmierzchu.PorozmawiamzIshamem,atymczasemniemównicGilesowi.

-Będzienaślubie?

-DziękiBogu,tak!Niezniosłabymrozłamuwrodzinie,zwłaszczateraz.

-Tobyłobyokropne.Gilesmatylezmartwień,więcnieprzysparzajmymudodatkowych.
Pamiętasz,wdzieciństwieizamłodubyłtakibeztroski.Śmiałsięnieustannieipłatał
figle.

background image

-Rzeczywiście.ZmieniłsiępopowrociezWłoch.Wszyscytozauważyliśmy.

-Możezbytniomuciążyłaodpowiedzialnośćzanaszedobra?Byłtakimłody,gdyzaczął
nimizarządzać.Ojcieccieszyłsię,żeprzerzuciłtobrzemięnajegobarki.BiednyGiles.
Niemiałłatwegożycia.

-Toprawda.Gdystuknęłamutrzydziestka,musiałstawićczołonajgorszemuupokorzeniu
ipatrzeć,jakcałajegopracaidzienamarne.Nicdziwnego,żejestroz-goryczony.

-Możeniewszystkostracone?-odparłaznadziejąLetty.-Jaksądzisz,dasięprzekonać
dotwojegopomysłu?

-Niemampojęcia,leczAnthonyznajdziesposób…-Indiaumilkła,zbitaztropu,aLetty
uśmiechnęłasiętajemniczo.Czyżbyjejniezależnasiostrapolegałanazdaniubudzącego
respektoblubieńca?Indiadomyśliłasię,cojejchodzipogłowie,więcdodałaurażona:-
Niepowinnaśzemniekpić.Ishamumiepostawićnaswoim.Manatoswojesposoby.

-Niewątpliwie!-przytaknęłaLettyzpowagą,aleoczyjejsięśmiały.

-Chodzioto,żejakomężczyznapomożemidobraćargumentytrafiającedoprzekonania
Gilesowi.Panowiesątacydziwni.Nigdyichniezrozumiem.

-Istotnie,życianiestarczy!PorozmawiaszwkrótcezlordemIshamem?

-Oczywiście.Imszybciej,tymlepiej.Gilesjestbardzoprzygnębiony.Chciałabym
poprawićmuhumor.

-Obycisięudało.Byłbyznówsobą.

-Niejestemtegopewna.Możesięmylę,aleczasamiodnoszęwrażenie,żeoprócz
kłopotówzmajątkiemcośjeszczemuciąży.Wolałabymgoniewypytywać,leczmoim
zdaniemweWłoszechdoznałjakiegośzawodu.

-Nieszczęśliwamiłość?Minęłodziewięćlat.Dotejporyraczejbyzapomniał.

-Aty?-zapytałaIndia,apotemspojrzaławoczysiostryidodałaskruszona:-

Przepraszam,kochanie.Niechciałamcięurazić,aleGilesjestnapewnorówniestaływ
uczuciach.

-Maszrację.Czasnieuleczyzłamanegoserca.Częstosięzastanawiałam,dlaczegonie
szukażony.Dlamamytopoważnezmartwienie.

-Mnietorównieżdziwiło,aletłumaczyłamsobie,żeuznał,jakobyniemiałszans,by
oświadczynyzostałyprzyjęte.

-Ciekawedlaczego.Jestniezwykleprzystojnyiczarujący,choćtopewniestronnicza
opinia.

-Mamtensamproblem.Spojrzałynasiebieiwybuchnęłyśmiechem,bojeślichodzio
zaletybrata,byłyjednomyślne.NagleGileswszedłdokuchni.Minęmiałponurą.

-Cosięstało?Chorobanaplebanii?-zapytałazaniepokojonaIndia.Pokręciłgłową.

-Wszyscyzdrowi,lecznastrojewokolicysiępogorszyłyWczorajzginąłczłowiek.

Strzelanodoniego.WujWilliambyłprzyłóżkuumierającego.

background image

-Morderstwo?-Lettypobladła.

-Trudnoznaleźćinneokreślenie.Spokojnypodróżnyzajętywłasnymisprawami…

Strzałpadłzzażywopłotu.

-Dlaczego?-Lettybyłaprzerażona.

-Oilewiem,bezpowodu.Zdaniemwujapomylonogozwłaścicielemfabryki.

-Znowuluddyści?Wnaszychstronachtakierzeczydotądsięniezdarzały.Miejscowi
ludziezgłaszająrozmaitepretensje,lecztrudnouwierzyć,żebyposunęlisiędo
morderstwa.

GilesobrzuciłIndiębadawczymspojrzeniem.Mądradziewczyna,pomyślał.

-Wujpodzielątwojąopinię,alemówisię,żeagitatorzywędrujązhrabstwadohrabstwa.
Toniesązwyklitkacze,tylkosprytnimąciciele.Chcąwzniecićzamieszki.

Indiasięzamyśliła.ZapewneIshamsłyszałoincydencie,leczwołałjejotymnie
wspominać.Czydlategoniespodziewaniepostanowiłimdziśtowarzyszyć?Wdrodzedo
Northamptonizpowrotemwrazzbratemtrzymałsiębliskopowozu.Matkauznała,że
powodujenimtęsknotazaIndią.Terazwyszłonajaw,żechodziłooichbezpieczeństwo.

-Bardzoproszę,niewspominajmyotymmamie-nalegała.-Jesteśmybezsilni,więcnie
wartojejdenerwować.

NaglezcałegosercazapragnęłaujrzećIshama.Byłbyzniącałkowicieszczery,nie
uciekałbysiędopółprawdiniedomówień.Podczaskolacjiprzypomniałaoplanowanych
odwiedzinachwGrange.

-Kiedychciałabyśtampojechać,mamo?-zapytała.

-Wydawałomisię,żejesteśmyumówionenajutro.TakzaproponowałlordIsham.-

PaniRushfordbyłapogodniejsza,bojejdziecidoszłydoporozumienia.

-Uznał,żezechceszprzełożyćwizytę,skoroGileswróciłdodomu.Rzeczjasna,onteż
jestzaproszony.

-Nieprośmnie,żebymtamjechał-wtrąciłnatychmiast.Indiaspojrzałananiego,jakby
chciałaprzypomnieć,żepostanowiliniedenerwowaćmatki,więcdodał:-Oczywiście
będęnaślubie,zaprowadzęIndiędoołtarzaipowierzęjąprzyszłemumężowi.Wybaczysz
mitamtepochopnesłowa,mamo?

-Drogichłopcze,twojeoburzeniebyłozrozumiałe.-PaniRushforduśmiechnęłasiędo
pierworodnegoipowiedziała,patrzącnaIndię:-Moimzdaniemjestzapóźno,żeby
zmienićterminwizyty,leczmożnabyjechaćpojutrze,gdybytoIshamowiodpowiadało.
Potembędziemynazbytzajęte.Muszępoprosićwuja,żebynamznówużyczyłpowozu.

Powinniśmywybraćodpowiednieczepki,atooznaczakolejnąwyprawędoNorthampton.

Indiapochwyciłaspojrzeniebrata.

-Nie!-odparłastanowczo.-Przecieżmamynowenakryciagłowykupioneprzed
wyjazdemdoLondynu.Pozatymniemożemynadużywaćuprzejmościwuja,zagarniając
dlasiebiejegopowóz,któregotakczęstopotrzebuje.

background image

-Jamesjestzdania,żewrodzinietrzebasobiepomagać-powiedziałaopryskliwiepani
Rushford.-Atamteczepkisięnienadają,bowyszłyzmody,azresztąpasujątylkodo
letnichstrojów.

Lettyznalazławyjścieztrudnejsytuacji.

-Chybawartopoczekać,ażzostanąprzysłanenaszesuknieidobraćdonichczepki-

zaproponowałaspokojnie.PaniRushfordszybkoprzemyślałajejpropozycję.

-Maszrację,kochanie-przyznała.-Bardzorozsądnauwaga!Znakomicie.Wybierzmysię
doGrangenajszybciej,jaksięda,czylipojutrze.KtozawiadomiIshama?

-Pojadęzwiadomością-powiedziałGiles,zawstydzonyniedawnymwybuchem.-

Napiszcielist.Oddamgoizarazwrócę.

Gilesspełniłobietnicę,aleniebyłogotakdługo,żeIndiaumierałazniepokoju.W

najlepszymraziemógłsiępokłócićzIshamem,alezprzerażeniemmyślałateżo
najgorszymwariancie,amianowicie,żepadłofiarąkolejnejtchórzliwejnapaścii
dogorywagdzieśprzydrodze.

-Namiłośćboską,gdziesiępodziewałeś?!-zawołała,kiedywróciłpóźnym
popołudniem.

-ByłemwGrange-odparłzroztargnieniem.-Czywiesz,żeIshambyłzsirJohnem
Moore’empodCorunną?

-Nie,choćwiadomomi,żesłużyłwHiszpanii,kiedydowodziłWellesley.

-Tobyłopóźniej.Bożemiłosierny,niemaszpojęcia,jakietampanowaływarunki.

Włosyjeżyłysięnagłowie,kiedytegosłuchałem!

-Ishamwspomniał,żesłużyłwwojsku,alenieznamszczegółów.

-Nicdziwnego.Wyobraźsobie…Zresztąskoropostanowiłciichoszczędzić,nie
powinienemonichmówić.

-Mamrozumieć,żeprzeztylegodzindyskutowaliścieotaktyceistrategii?

-Skądże!OglądaliśmyrazemGrange.Będzieszzdumiona.Wdomuwielezmieniłosięna
lepsze.Ishammateżśmiałeplanydotyczącemajątku.Bytemzaskoczony,żetylewieo
nowoczesnychmetodachgospodarowania.ZnadoskonaleWłochy.-Gilesnagle
spochmurniał,aIndiautwierdziłasięwprzekonaniu,żeprzywiózłstamtądprzykre
wspomnienia.

-Ishamzainteresowanyuprawąroli?-wróciłapospieszniedoulubionegotematubrata.

-Ktobypomyślał,żeciekawiągotakiesprawy.Większośćdżentelmenówpowierza
majątkizarządcom.

-Jegozdaniempopełniająbłąd.PracowniknadzorującydobrawCheshirewwielu
sprawachmawolnąrękę,aleIshamsamszukanajlepszychrozwiązańiprzekazujemu
wnioski.Dziękitemuosiągawysokiedochody.

PrzeznastępnągodzinęzanudzałIndięopowieściamionawozach,płodozmianieoraz

background image

zaletachróżnychgatunkówbydłaiowiec.Słuchałajednymuchem,niewielerozumiejącz
tegomonologu,alebyładobrejmyśli.Liczyłanato,żeudajejsięprzekonaćIshama,aby
powierzyłGilesowizarządzaniemajątkiem.Wkońcupostanowiłaprzerwaćbratu.

-CzyAnthonymożenasjutroprzyjąć?

-Przyślepowóz.Możemyprzyjechaćodowolnejporze.

-My?-upewniłasięzuśmiechem.

-Owszem.Zachowałemsięjakgłupiec.TwójIshamwcaleniejesttakizły.

-Miłomitosłyszeć.-Wgłębiduchacorazcieplejmyślałaonarzeczonym.Zdołał

wkraśćsięwłaskiLetty,aterazprzekonałdosiebieGilesa.Jakzwykleszybkoznalazł
tematbliskirozmówcy.

KiedynastępnegodniaodwiedziliGrange,przekonałasię,żeGilesnieprzesadzał.

Starydomzostałpoddanygruntownejrenowacji.PaniRushfordbyłazachwycona.

-Właściwiedobrałamkoloryorazmeble,prawda?-zapytała.

Indiachętnieprzyznałajejrację.Zamiastodrapanychścianistarejfarbywidziałajasne,
słonecznepokoje.

Ucieszyłasię,żeniewszystkouległozmianie,awielestarychsprzętówpozostałona
swoimmiejscu.

-Podobacisię?-zapytałIsham,kiedynachwilęznaleźlisięsami.-Jeślinie,zaproponuj
innywystrój.Powinienemodrazuzapytaćozdanieciebie,anietwojąmatkę,alewtedy
sądziłem,żepostąpięwłaściwie,jeślidoniejsięztymzwrócę.

-Bardzomądrze!-kpiładobrodusznieIndia.-Wyglądanato,żepodbiłeśsercacałej
naszejrodziny.

-Nawettwoje?-zapytał,wpatrującsięwniąjakurzeczony.

-Jaktupięknie!-zawołałapospiesznie,unikającodpowiedzinatrudnepytanie,izdziwiła
się,widzącrozczarowanienajegotwarzy.Pochwilidodałaciszej:

-Anthony,czymożemyporozmawiaćnaosobności?

-Oczywiście,najmilsza.-Zaprowadziłjądomałegopokoju,gdzieurządziłgabinet.-O

cochodzi,Indio?

-Toprawda,żewokolicypopełnionomorderstwo?

-Gdykiwnąłgłową,zadałakolejnepytanie:-Dlategotowarzyszyłeśnamwdrodzedo
Northampton?

-Niezupełnie.-Uśmiechnąłsięlekko.-Chciałemcięrównieżzobaczyć.

-Powiedzszczerze,czytwoimzdaniemgrozinamniebezpieczeństwo.

-Wątpię.Rządprzyślewojsko,którestłumirozruchy,aletymczasemlepiejnieopuszczać
domu.Usiebiebędzieszcałkiembezpieczna.

-Rozumiem.-Indiawahałasięprzezmoment.-Miłoztwojejstrony,żerozmawiałeśz

background image

Gilesemojegopasjach.

Uśmiechnąłsię,apotemodparłzpowagą:

-Nowidzisz,mamsamezalety.Czytooznacza,żemogęuznaćjegopretensjezaniebyłe?

-Naturalnie!-Zawahałasię,alepostanowiłazaryzykować.-Przyszłomidogłowy,że…
Oczywiścierzeczwymagatwojejzgody,ale…Czyzechciałbyśmupowierzyć
zarządzaniemajątkiem?

-Tedobranależądociebie,mojadroga,więcsamadecyduj.Muszęprzyznać,żeimnie
takamyślprzyszładogłowy.Odwszystkichdzierżawcówipracownikówsłyszałemsame
pochwałynajegotemat.

-Jesteśkochany-powiedziałauradowanaipodwpływemnagłegoimpulsudotknęłajego
ramienia.-Niepożałujeszswojejdecyzji,byletylkozechciał…

-Przyjąćofertę?Zostawtomnie.Postawiętwardewarunkiibędęsięgłośnozastanawiać,
czypodołaobowiązkom.Takiepodejściedosprawymusigozachęcićdodziałania.

-Jestemcibardzowdzięczna.

-Mojadroga,niezależyminatwojejwdzięczności-odparłdziwnieszorstko.-

Chodźmyposzukaćtwoichmałychprotegowanychzfabryki.-Podałjejramięi
poprowadził

korytarzemwstronękuchni.

LedwiepoznałaJoeiToma.Starannieumyci,wciepłychiwygodnychubrankachsiedzieli
przystoleipałaszowalizdrowejedzenie.NawidokIndiizerwalisięzkrzesełiukłonili
grzecznie.

-PaniDowlingznówkarmitedzieciaki!-rzekłIshamzudawanymprzerażeniem.-

Ladachwilapękną.

-Niesądzę,milordzie.Sampanmówił,żemająjeśćdosyta.-Pulchnakucharka
spokojnieznosiładocinkichlebodawcy.-Wychudzonetemojebiedactwa!

-Wyglądająterazznacznielepiej.-Indiauśmiechnęłasię.

-Dziękuję,panienko,-Kucharkadygnęła.

-PannaRushfordzadwatygodniezostanieladyIshamibędziepaniątegodomu.

-Życzęszczęściapanienceimilordowi.Joe,sprzątnijnaczyniazestołuidopilnuj,żebyje
starannieumyto.Potemmożeszmiprzynieśćtrochękartofli.

Chłopiecposłuszniezsunąłsięzkrzesła,abraciszekpodreptałzanim.Indiazatrzymała
ich,kiedyjąmijali.

-Joe,dobrzewamtutaj?

Pojegominiepoznała,żenareszcieznalazłbezpiecznemiejsce.Jeszczewięcej
powiedziałojejpełneuwielbieniaspojrzenierzuconenalordaIshama.Kiwnąłgłowąi
pobiegłspełnićpoleceniakucharki.

-Sągrzeczni?-zapytałająIndia.

background image

-Ajakże,panienko!Mamkłopot,żezbytniorwąsiędoroboty,Joetowspaniałydzieciak.
Opiekujesiębraciszkiemjakrodzonamatka.

-Dzięki,żepanionichdba.-Indiauścisnęłajejdłoń.

-Ojej,panienko,niemapotrzeby.Całajestemwmące,samapanienkawidzi.Alebardzo
dziękuję.

-Indio,dokonałaśkolejnegopodboju.-Ishamzaśmiałsię,wyciągającjązkuchni.-

Obawiamsię,żewprzyszłościsłużbabędziesłuchaćciebie,niemnie.Życzeniapana
domuprzestanąsięUczyć.

-Wtakimraziemusimyzawszebyćzgodni,milordzie.-Spojrzałananiego
protekcjonalnie.

-Mądrala!Obawiamsię,żetoniewykonalne,boniemamiędzynamijednomyślności.

WgłębikorytarzapojawiłsięHenry.WrazzGilesemszedłwichstronę.

-Anthony,maszkluczeodzbrojowni?Gileschciałbyobejrzećdwaniedawno
sprowadzonekarabiny.

-Aktomuonichwspomniał?-spytałkpiącoIsham.-Trzebaciwiedzieć,Indio,żeHenry
niemożesiędoczekać,kiedyweźmiedorękimojenowenabytki.Wybacz,żezostawięcię
samąnakilkaminut.Chcęmiećnanichoko-tłumaczyłpogodnie.Indiakiwnęłagłową.Z
radościązauważyła,żeGilesteżjestspokojnyizadowolony.-Proponuję,żebyśobejrzała
pokojenapiętrze-dodałIsham.-Będęwdzięczny,jeślipowieszmi,cotamnależy
zmienić.Wkrótcedociebiedołączę.

Indiastwierdziła,żeLettyimatkiniemawpobliżu,więcruszyłaposchodachdoswej
dawnejsypialni.Zezdumieniemodkryła,żetojedynypokójwcałymdomu,gdzienie
dokonanożadnychzmian.Ishamporazkolejnydałdowódniezwykłegopoczuciataktu.

Uznał,żesamapowinnazdecydować,jakmawyglądaćjejdawnasypialnia,zktórą
łączyłosiętylewspomnieńzdzieciństwaipierwszejmłodości.

Zaglądałakolejnodopokoinapierwszympiętrze.Zniknęłystarefirankiisprzęty
zastąpionegustowniedobranymitkaninamiimeblami.Usuniętosfatygowanekotaryi
baldachimyłóżek,anoweidealniepasowałydokolorystykiwnętrz.

NiecoroztargnionaIndiazastanawiałasięnadprzedziwnymcharakteremmężczyzny,z
którymmiałaspędzićresztężycia.Czyzdołagokiedyśzrozumieć?Gdyoddałamurękę,
stał

sięserdecznyitroskliwy.Starałsięodgadywaćjejżyczenia.Niepotrafiłajednak
zapomniećojegowadach.Nasamympoczątkubyłomucałkiemobojętne,którazpanien
Rushfordzostaniejegożoną:IndiaczyLetycja.Obiesięnadawały.Wzruszyłaramionami.
Naszczęścieniebyławnimzadurzona.

Nagleusłyszałaswojeimię.Ktośwołałzparteru.Zaledwiekilkakrokówdzieliłojąod
drzwiprowadzącychnatylneschody.Otworzyłajeikrzyknęłaprzerażona,bozobaczyła
przedsobąpustkę.Schodyzniknęły.

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

background image

Indiarozpaczliwiepróbowałasięratować.Wyrzuciłaramionadoprzodu,chwytając
poręczbalustrady,ipodciągnęłasięjednocześnie.Zacisnęłapalcenatwardymdębowym
drewnie,przylgnęładoporęczyileżącnabrzuchu,zaczęłasięzsuwać.

Gdybyłamałądziewczynką,kolumienkaprzyschodachnaparterzeuniemożliwiałajej
szybkiezjeżdżanienasamdół,aletymrazemniebyłatodziecinnazabawa.Odtamtej
poryIndiaznacznieprzybrałanawadze,toteżzsuwałasięznacznieszybciej.Zerknęław
dółistwierdziła,żeniemakolumienki.Spadłazbalustradyiciężkowylądowałana
kamiennejposadzce.Uderzeniebyłotakmocne,żezaparłojejdechwpiersiach.Przez
kilkachwilleżałabezwładnie,niebyławstaniesięporuszyćanikrzyknąć.

Usłyszałazasobąkroki,aleniktniepodbiegł,żebyjejpomóc.Potemdobiegłjąkrzyk
dziecka,któryodbiłsięechemwpustympomieszczeniu.Ktośukląkłobokniej.

-Proszęnieumierać,panienko!Niemożna!-Szlochałrozpaczliwie.Indiaotworzyłaoczy
izobaczyłaprzerażonątwarzyczkęJoe.

-Miałamniegroźnywypadek-zapewniłasłabymgłosem.-Mógłbyśsprowadzićlorda
Ishama?

-Nie,panienko.Japanienkisamejniezostawię.-Chłopiecskinąłnabraciszka,który
natychmiastwybiegłzsieni.

-Niebójsię.Jestemtrochępoobijana,alechybanicsobieniezłamałam.-Ostrożnie
poruszyłarękamiinogami.Otarłakolanadokrwi,gdyzsuwałasiępobalustradzie,aprzy
upadkustłukłałokiećokamiennąposadzkę.Wydawałojejsię,żepozatymnieodniosła
żadnychobrażeń.-Pomożeszmiusiąść?-zapytała.Uniosłasię,podtrzymywanaprzez
Joe,lecznatychmiastdostałamdłości.Wtejsamejchwilisilnedłonieprzyciągnęłyjej
głowędokolan,apotemznalazłasięwmocnychramionachIshama.

-Możeszsięporuszać?-zapytał.

Dopieroterazuświadomiłasobie,jakżałośniewygląda.Próbowaławstać,żebynierobićz
siebiewidowiska.

-Nie!-zabroniłstanowczo.-Leżspokojnie!Sprawdził,czyniemapoważnychobrażeń,i
zulgąstwierdził,żeżadnakośćniejestzłamana,więcprzytuliłjejgłowędoramienia.

-Powieszmi,cosięstało?-spytał.Indiabezsłowaspojrzałanaotwartedrzwiwgórzei
napustemiejsce,gdziedawniejbyłyschody.

-Samajestemsobiewinna,Anthony-odparłapochwili.-Niepatrzyłam,dokądidę.

Dogłowyminieprzyszło,żeschodyzniknęły.

-Najdroższa,chceszpowiedzieć,żespadłaśzpierwszegopiętra?-SmagłatwarzIshama
pobladła,azciemnychoczuwyzierałoprzerażenie.

-Niezupełnie.Chwyciłamsięporęczy.Tozłagodziłoupadek.

ZgórydobiegłkrzykpaniRushford,któranatychmiastzemdlała.Ishamnawetnie
spojrzałwjejstronę.

-Indio,możeszobjąćmnieramionamizaszyję?-zapytałcicho.

Posłuszniespełniłajegożyczenie.Bezwysiłkuwziąłjąnaręceizaniósłdosalonu.Gdy

background image

leżaławygodnienakanapie,zadzwoniłnakamerdynera,którypobladł,widzączbolałą
pannę.

-Poślijpolekarza-rozkazałIsham.-Potemwróćdomnie.

-Anthony,pocorobićtylezamieszania?-sprzeciwiłasięIndia.-Przecieżnicmisięnie
stało…

-Jaktonic?Mogłaśzłamaćkark,aleszczęśliwymtrafemuniknęłaśnajgorszego.-

Ishammiałponurąminę,aspochmumiałjeszczebardziej,gdywdrzwiachponownie
stanął

jegokamerdyner.

-Tibbs,poleciłemwyraźnie,żebydrzwiprowadzącezgórynakuchenneschodybyły
stalezamkniętenaklucz,prawda?

-Owszem,milordzie.Niktichnieotwierał.

-Czyżby?Najwyraźniejsięmylisz.Przynieśmiklucz.

Gdykamerdynerwrócił,minęmiałzakłopotaną.

-Milordzie,kluczzniknął.

-Czasamizastanawiamsię,zacocipłacę,Tibbs.Potrafiszwyjaśnić,cosięstałoz
kluczem?

-Nie,milordzie.Wpałacujestwielurzemieślników.Zapewnejedenznichgozabrał.

-Ciekawepoco.

-Niepotrafiętegowyjaśnić,milordzie.Żeteżmusiałodojśćdowypadku!Takie
nieszczęście!Panienkacudemuniknęłaśmierci.

-Niewielebrakowało!Idźzaraznagóręikażzabićdrzwigwoździami.Późniejztobą
porozmawiam.

Gdykamerdynerwyszedł,IndiapociągnęłaIshamazarękaw.

-Niebądźdlaniegozbytsurowy-szepnęła.-Przecieżtoniejegowina.

-Płacęsłużbiezawykonywanieobowiązków-oznajmił.Nadalbyłponury.-Tibbs
doskonalewie,żecodzienniemaobejśćcałypałaciwszystkosprawdzić.

-Przecieżniemożestaćnastrażyprzytamtychdrzwiach-odparłarozsądnie.-

Wystarczyparęsekund,byzabraćklucz.Anthony,dziwnerzeczydziałysię,kiedyleżałam
napodłodze.Byłamoszołomionaupadkiem,aleodniosłamwrażenie,żektośdomnie
podchodzi,apotemwracakudrzwiom.

-Rzemieślnikprzerażonyskutkamiwłasnegoniedbalstwa?

-Niewiem.Możetamtenczłowiekchciałmnieratować,alekiedyotworzyłamoczy,
ujrzałamoboksiebietylkoJoe.

-Chłopcyumieralizestrachu.Onasniewspomnę.Joesiedzitukamieniem.Przemówdo
niegochoćsłowo,tosięuspokoi.-Skinąłnachłopców,którzyprzykucnęliwkącie

background image

salonu.Indiaztrudemsiędonichuśmiechnęła.

-Niemapowodudoobaw,moidrodzy,zarazpoczujęsięlepiej.Wiem,żemacietusporo
obowiązków,alechętnienapiłabymsięwody.Joe,mógłbyśznaleźćmójworeczek?-

Uśmiechnęłasięznowu,gdyobajpomknęlidodrzwi,-Szybciejdojdądosiebie,gdybędą
mielizajęcie.-WtejsamejchwilizobaczyłaGilesaiHenry’ego,wchodzącychdopokoju,
więczapytała:-Cozmamą?

-Lepiej-odparłkrótkoGiles.-Namiłośćboską!Indio,cosięstało?Czemupostanowiłaś
zejśćkuchennymischodami?-Byłtakwystraszony,żemówiłniemalopryskliwie.

Trochęzirytowanausłyszała,żezostałostroskarconyprzezrozgniewanegoIshama,
któregostarałasięułagodzić,dotykającjegoramienia.

-Dlaczegomiałabymtegonierobić,skorobyłamwtamtejczęścidomu?-odparła
spokojnie.-Pozatymktośmniezawołał…Takmisięprzynajmniejwydawało.

-Skąddobiegałgłos?

-Zdołu,alemogęsięmylić.

-Rozpoznałaśgo?-wypytywałIshamzpozoruobojętnie.

-Nie,alezpewnościąnależałdomężczyzny.Ishamwstał,bodosalonuwszedłlekarzw
towarzystwieLetty.

-Milordzie,taksięzłożyło,żeprzyjechałemdochorej.Tojednazesłużących.

Szczęściewnieszczęściu!Widzęprawdziwezbiegowisko:dzieci,panowie…Niemogę
siędopchaćdopacjentki.Proszę,żebywszyscywyszli.ZostanietylkopannaLetty.

Indiakrzywiłasię,gdybadałotartekolanoikrwawiącąranęnałokciu.PoleciłLetty
obmyćstarannieobolałemiejsca.Potemzabandażowałjeioznajmił,żepacjentkamoże
wrócićdodomu.

-Alepodjednymwarunkiem-dodał-musiodpoczywaćprzezkilkadni.Jutrobędzie
trochębolało,leczitakmiałapanidużoszczęścia.-DoktorPettiferpopatrzyłnaLetty.-

Trzebawziąćpoduwagę,żechoradoznaławstrząsu.Potrzebujeciepłaispokoju.Możejej
topanizapewnić?

-Jawszystkiegodopilnuję.-Ishamwszedłdosalonu.-Pańskapacjentazostajetutaj.

-Nie!-Indiazarumieniłasięzewstydu.-Mamasięnatoniezgodzi.Muszęwrócićdo
LilacCottage.

-Dobrze.Wtakimrazieprzyjadęjutro,żebysprawdzić,czyprzestrzegaciemoichzaleceń.

LekarzwziąłtorbęiwyszedłodprowadzanyprzezIshama.Lettystarannieotuliłasiostrę
kocem.Wyglądałanawystraszoną.

-MoimzdaniemIshamczujesięwinny.Tobyłookropne,Indio.Mogliśmycięstracić.

-Naszczęściedotegoniedoszło.Letty,przestańmywreszcieotymrozmawiać.Sama
jestemsobiewinna.Naprzyszłośćbędęmiałanauczkę.

Ishamwróciłdosalonuipowiedziałbłagalnymtonem:

background image

-Indio,możezmieniszzdanie?Jeślitutajzostaniesz,będzieszmiałaznakomitąopiekę.

-Przypuszczam,żenieodstępowałbyśmnienakrok.-Uśmiechnęłasiędoniego.-

Byłabymtraktowanajakistotasłabaibezbronna,aprzecieżniematakiejpotrzeby.Czy
mamadoszłajużdosiebie?Jeślitak,wracamydoAbbotQuincey.

-Czujesięznacznielepiej.-TwarzIshamanadalbyłapoważna.-Usłyszyszodniej,że
winęzatwójwypadekponosząchłopcy,bootworzylidrzwi.

-O,nie!Jakmożetakmyśleć!Niewierzyszwtebzdury,prawda?Anthony,dlanich
twojesłowojestprawem,więcniezłamalibyzakazu.

-Zgadzamsięztobą,Indio.Rozmawiałemznimi.Obajtwierdzą,żetegoniezrobili,anie
majązwyczajukłamać.

Indiaodetchnęłazulgą.Joebyłprzerażony,gdyklęczałprzyniej.Aniprzezmomentnie
sądziła,żeonalboTomponosząodpowiedzialnośćzawypadek.

Ishamzadzwoniłnalokajairozkazał,żebyzajechałpowóz.PotemusiadłobokIndiina
kanapieiująłjejdłonie.

-Nigdysobieniewybaczę,żetakcierpisz.Drogamoja,wielebymdał,żebytocięnie
spotkało.

-Przestańotymmyśleć-poradziła,ściskającjegodłonie.-Niepowinieneśczućsię
winny.Jużpowszystkim.Właściwienicsięniestało.

-Jesteśdlamniezbytwyrozumiała,kochanie.Mimowszystkozamierzamprzeprowadzić
śledztwo.

-Wjakimcelu?Zapewnenigdysięniedowiemy,ktootworzyłdrzwiizabrałklucz.

Takczyinaczejnienależysądzić…-Podniosłagłowęispojrzałamuwoczy.Była
zaskoczona,gdywyczytałaznichniejasnedomysły.-Wieszalbopodejrzewasz,ktojest
sprawcą,tak?

-Ależskąd!-odparłzkamiennątwarzą.-Samapowiedziałaś,żechybanierozwiążemy
tejzagadki.

WtejsamejchwilidosalonuweszliGilesiHenry.PodtrzymywalipaniąRushford,która
chwiejnymkrokiempodeszładoIndii.

-DziękiBogu,żyjesz!-Zachwiałasię,jakbymiałaznowustracićprzytomność.

-Wcaleniezamierzałamumierać,mamo!DoktorPettifertwierdzi,żezaparędnicałkiem
wydobrzeję.

-Dodałponadto,żechorapotrzebujespokoju.Wszelkiewzruszeniamogąbyćdlaniej
zgubne-wtrąciłznaczącoIsham.-Potrzebujeciepłaiwytchnienia,żebyodzyskaćsiłypo
niedawnymwstrząsie.

-Rozumiem!Mniezaleciłtosamo.Dlaosóbosłabychnerwachsilneprzeżyciasąniedo
zniesienia,więc…

-Mójpowózniezwłoczniezawieziepaniedodomu.Będziemywamtowarzyszyć.

background image

WrazzHenrymodprowadziłjepodsamedrzwi.Niedalisięnamówićnakrótkąwizytę,
obiecalijednakprzyjechaćnastępnegodnia,apotemwrócilidoGrange.

PaniRushfordopadłanaulubionyfotelirzuciłaIndiioskarżycielskiespojrzenie.

-Tyjesteśwszystkiemuwinna!-zawołała.-Mamnadzieję,żewprzyszłościzechcesz
braćpoduwagęostrzeżeniamatki.

-Cojatakiegozrobiłam?-Indiapatrzyłananiązezdumieniem.-Wiem,żeniepowinnam
bezmyślniewchodzić…

-Tygłupiadziewczyno!Jakmyślisz,ktootworzyłdrzwiizabrałklucz?Tedwaszatańskie
pomioty!Wstrętne,brudneobdartusy!

-Anthonytaknieuważa,jarównież.

-LordIshamrobiwszystko,żebycisięprzypodobać,aletymrazemprzesadził.

-Wierzęwjegorozsądek.

-Teżcoś!Chwilamimyślę,żeobojejesteściegłupcami.

-Dosyć,mamo!-Gilesrzuciłjejkarcącespojrzenie.-Sądziłem,żejesteśzachwycona
jegohojnością.Przyznaj,żenieżałujepieniędzynarenowacjęGrange.

-Naturalnie!-PaniRushfordspojrzałaniepewnienasyna.Wolałagoniedrażnić.-Te
dwiesprawyniemajązesobąnicwspólnego.Indiazachowałasięjakidiotka,namawiając
jegolordowskąmość,żebysięzająłtymipaskudnymibachorami.

-LordIshamjestinnegozdania-wtrąciłaLettystanowczo.-Pozatymniezapominaj,że
doktorPettiferzaleciłIndiicałkowityspokój.Niewolnojejdenerwować.

-Och,rozumiem!Alechorąmatkęwolnooskarżaćdowoli?!Proszę,dziecizwróciłysię
przeciwkomnie.Otoczarnaniewdzięczność!Wychowałamżmijenawłasnymłonie.-

Szlochającrozpaczliwie,dałasięwyprowadzićzsalonuMarcie.

-Niepróbujciemiwmówić,żewierzyciewtebzdury-zacząłGiles,uśmiechającsiędo
sióstr.-Naszamamapowinnawystępowaćnascenie.Tourodzonaaktorkaozacięciu
dramatycznym.

.-Naprawdębyłaprzygnębiona-przypomniałaLetty.

-Jakmywszyscy.-GilespopatrzyłnaIndięiuznał,żenależyzmienićtemat,więczapytał
Letty:-Cosądziszorenowacjipałacu?

-Moimzdaniemjestbardzoudana-odparłabeznamysłu.-Trochęsiębałamtamwrócić,
bomamżywowpamięcidzień,gdyopuściliśmyGrange.

-Jarównieżzachowamnazawszetowspomnienie-przyznałGiles.-Miałemwrażenie,
żeświatsiękończy.

-Wpewnymsensietakbyło.-Indiawierciłasięnakanapie,bydaćulgęobolałym
plecom.

-Chceszsiępołożyć?Zaprowadzimyciędopokoju,-Lettyzobaczyłanajejtwarzy
bolesnygrymas.-Włóżkubędzieciwygodniej.

background image

-Nie!Przecieżniejestemobłożniechora.Trochęsiępotłukłamitowszystko.Ranobędę
miałasiniakiwewszystkichkolorachtęczy.Letty,powiedzMarcie,żebyupiekła
baraninę…

-OBoże!Skoroznówmagotować,wolęsamzakasaćrękawyiwziąćsiędoroboty.

Letty,pomożeszbratu?

-Giles,jesteśniesprawiedliwy!Biedaczkastarasię,jakmoże.

-Naprawdę?Jejkwaśnaminawystarczy,żebyśmietanasięzwarzyła.Niemogępojąć,
dlaczegomamajątrzyma.

-Niktinnysięnietrafił-odparłapogodnieLetty.-Zresztąojedzeniemożeszsięnie
martwić.Ishamprzysłałnamkoszwypełnionysmakołykami.Indiadostanienakolację
zimnydróbwgalarecie,dotegosałatę,nadeserbudyńigalaretkęzowocami.Samatak
zadysponowałam.

-Amożnawybierać?-Gilesprzypomniałsobie,żeodrananicniejadł.

-Zawartośćkoszawystarczydowykarmieniasporegooddziałużołnierzy.Będzieszmusiał
sięmocnonapracować,żebychociażwniewielkiejczęścinadszarpnąćtezapasy.

-Wtakimraziechętniesięimprzyjrzę.-Gilespospieszyłdokuchni.

-Indio,niezamierzamcisięnaprzykrzać,aleznowupobladłaś.Możepołożyszsiędo
łóżka?-zapytałaLetty.

-Chybaposłuchamtwojejrady.-Indialedwiewstała.-Nieczujęsiędobrze.

Odetchnęłazulgą,gdyzdjęłaubranieiwsunęłasiępodkołdrę.Dokuczałyjejotarciai
skaleczenia,więcbezprotestupołknęłamiksturęnauśmierzeniebólu,którąprzygotowała
siostra.

-Zaparzyćciziółka?

-Nie,skarbie,chciałabymsięzdrzemnąć.

Lettykiwnęłagłowąicichowyszłazpokoju,aleIndianiemogłazasnąć.Nawspomnienie
wypadkudostaładreszczy,jakbydopieroterazuświadomiłasobie,cojejgroziło.Kiedy
spadała,byłaniemalpewna,żeroztrzaskasięokamiennepłyty.Musiałazebraćcałąsiłę
woli,żebyuwolnićsięodtejwizji.Uniknęłanajgorszego,więcniewartorozpamiętywać
okropnegoprzeżycia.Skończyłosięnakilkusiniakach.Wkrótcelekarstwozdodatkiem
opiumzaczęłodziałaćizasnęła.

Ishamniezdołałtakszybkouwolnićsięodprzykrychmyśli.Wezwałcałąsłużbę
zatrudnionąwGrangeipracującychtamrzemieślników,leczmimozapewnieńo
złagodzeniukarynieudałosięznaleźćwinowajcy.Wkońcuzrezygnowanydałza
wygranąiposzedłdogabinetu.Henrydeptałmupopiętach.

-Anthony,zabardzosięprzejmujesztymincydentem-przekonywał.-Wypadkisię
zdarzają.Niesposóbwszystkimzapobiec.

-Tamtenbyłdoumknięcia-padłaopryskliwaodpowiedź.-Drzwipozostałyotwartez
powoduludzkiejniedbałości.Niewielebrakowało,żebyśmymielitrupa.-Odwróciłsię,
chcącukryćwzburzeniemalującesięnajegotwarzy.

background image

-Indiawyszłaprawiebezszwanku-uspokajałgoHenry.-Moimzdaniemtodzielna
dziewczyna,więcszybkoodzyskadobryhumor.

-Owszem,niebrakjejodwagi.Przekonałemsięotym,gdyparędnitemuwracaliśmy
powozemzNorthamptonijakiśszaleniecomalniezepchnąłnaszdrogi.Miaławrażenie,
żepowózsięprzewrócił,alemartwiłasiętylko,czyczepekniejestprzekrzywiony.

-Dlaczegowcześniejniewspomniałeśmiotym?-spytałzpowagąHenry.

-Postanowiłemzapomniećotamtejsprawie.-Zakląłszpetnie.-Przynoszęjejpecha.

Odpoczątkutakbyło.

-Jaktomożliwe?

-Niepojmujesz?-Uśmiechnąłsięzgoryczą.-Indiawinimniezaśmierćojca.

-Chybażartujesz!-oburzyłsięHenry.-Niezmuszałeśgodogryaniniewepchnąłeśpod
koła.

-Moimzdaniemwgłębiduchajesttegoświadoma,aleniepotrafirozmawiaćnaten
temat.Jestempewny,żebardzokochałaojca.

-Mimowszystko…

-Nie,tumuszęjejbronić!Masercedzielneiwierne.Takpragnęjezdobyć.

-Napewnocisięuda.-Henrywybuchnąłśmiechem.-Jakdotądwszystkiedamy
ubiegałysięotwojewzględy.

-AzatemIndiajestwyjątkiem.-Ishamnakilkachwilpogrążyłsięwzadumie,apotem
wzruszyłramionami.-Chodź!-rzuciłnagle.-Pojeździmykonnoprzezgodzinę.Muszę
sprawdzić,jakpostępująpracemelioracyjnenagranicymajątku.

Wtensposóbchciałoderwaćsięodnatrętnychmyślioporannymnieszczęściu,więc
Henrynieprotestował.Ishamrozchmurzyłsiędopieronastępnegodnia,gdypojechał

odwiedzićnarzeczoną.

WLilacCottageIndiaiLettypisałylisty,apaniRushfordukładałaspisweselnychgości.
Isham,kłaniającsięnisko,zerknąłukradkiemnalistęimrugnąłporozumiewawczodo
Indii,anastępniepodszedłbliżejiwziąłjązaręce.

-Jaksiędziśczujesz,najdroższa?-zapytałczule,całującczubkijejpalców.Pani
Rushfordoburzonabrakiemzainteresowaniadlajejsłabegozdrowia,prychnęłaiodparła
uszczypliwie:

-Zasłużyłasobienamarnesamopoczucie,bozachowałasięgłupioinadomiarzłego
okropnienaswystraszyła.Niewielebrakowało,żebymprzezniąwyzionęładucha!

Pozostalimieliświadomość,żeprędzejIndiigroziłaśmierć,aleIshamjakojedyny
wypowiedziałnagłostęmyśl.

-Cieszęsię,łaskawapani,żeIndiaodzyskujezdrowie.Musiprzestrzegaćzaleceńdoktora
Pettifera:żadnychtrosk,dużoodpoczynku.Taksięwyraził,prawda?-Długoprzyglądał
sięIsabelRushford,dającjejdozrozumienia,wczymrzecz,uznałjednak,żepowiniento
wyrazićjeszczedobitniej.-Ufam,żeniedoznałaurazukręgosłupa,bowtakimprzypadku

background image

naszemałżeństwoniedoszłobydoskutku.

Isabelwpatrywałasięwniegodośćniepewnie.Czyżbychciałjejuświadomić,żenie
pozwałastrofowaćIndii?Spuściłaoczyporażonasiłąjegowzroku.Imlepiejgoznała,
tymmniejlubiła.Byłwprawdziehojnyiszarmancki,alewgłębiduchawiedziała,żejej
histeriaiłzynierobiąnanimwrażenia.NiechnotylkoożenisięzIndią!Narazietrzeba
jednakspuścićztonu.

-PanSaltonnietowarzyszydziśwaszejlordowskiejmości?-zapytała.

Ishamprzyjąłgałązkęoliwną,zachęconypełnymwdzięcznościspojrzeniemIndii,która
tegorankawysłuchałajużkilkumatczynychtyrad.

-WróciłdoLondynu.PrzyjedziedoAbbotQuinceyzmatką.

-Naturalnie!Tenradosnydzieńszybkosięzbliża.SirJamesprzysyładziśpowóz.Moja
siostrachceznamiomówićprzygotowaniadouroczystości.-Isabelzzadowoleniem
popatrzyłanależącyobokstoskopertidodałaniecozdziwiona:-Tylugościprzyjęło
zaproszenie!Naślubiebędzietłum,bookoliczniwieśniacyteżprzyjdą.Mamnadzieję,że
Indiajutroznamipojedzie,bojestnajbardziejzainteresowana.

-Wykluczone!-oznajmiłstanowczoIsham.-Niepozwolęnato,łaskawapani.

-Będęcitowarzyszyć,mamo,alordIshamposiedzizIndią.-Lettyuśmiechnęłasiędo
niegoporozumiewawczoipopatrzyłanazegar.-Chodźmyponaszepłaszcze.Dochodzi
jedenasta.Wujniebędziezadowolony,jeślikażemyjegozaprzęgowidługoczekaćwtaką
pogodę.

GdyLettysprytniewywabiłamatkęzsalonu,Ishamprzysunąłkrzesłodokanapyiujął

dłońIndii.

-Byłemnależyciewładczy?-spytałpogodnie.

-Ażzabardzo-odparłaspokojnie.-Mocnosięwystraszyłam.

-Wtozpewnościąnieuwierzę.Przytobiemamzadatkinapantoflarza,mojadroga.

Powiedzmiszczerze,naprawdęcijużlepiej?

-jestemtrochęobolała,aletonormalne.

-Icojeszcze?

-Wielobarwnesiniaki,leczodtegosięnieumiera.Ishamspoważniał.Chciałprzytulić
Indię,alebałsię,żesprawijejból,więczrezygnował.

-Czujęsięwinny-dodałzgoryczą.

-Głupstwagadasz,Anthony.Zdarzyłsięwypadek.

-Niestety.Wypytałemsłużbęiwszystkichrzemieślników,aleniktsięnieprzyznałdo
zabraniaklucza.MoimzdaniemJoecoświe,leczboisiępowiedzieć.

-Chybagoniepodejrzewasz.

-Ależskąd!Nasipodopieczninieotworzylitamtychdrzwi,leczsądzę,żeJoewie,ktoto
zrobił.

background image

-Byłprzerażony-odparłazamyślonaIndia.-Możeboisięmówić?

-Niezaprzątajsobietymgłowy.Jakwspomniałem,lekarzkazałcizapomniećo
kłopotach,alepodejrzewam,żeporanekniebyłdlaciebiełatwy.

-O,tak!Mamajestnamniezła,aleprzywykłamdojejdąsów.Aha,muszęci
podziękowaćzaprzysłanesmakołyki.Wczorajszakolacjabyłaprawdziwiekrólewską
ucztą,aleniepowinieneśtegorobić.

-Cośtakiego!Ośmielaszsięmniestrofować,kobieto?-zawołałzudawanąsurowością.

-Najwyraźniejniejestemdośćwładczy.-Popatrzyłnanią,jakbypoczuwałsiędowiny.-

Taksięskłada,żeprzywiozłemnastępnykosz.

-O,nie!-protestowałaroześmiana.-Jakmytowszystkozjemy,milordzie?

-Zaprościemnie,chętniepomogę-odparłżartobliwie.-Aprzyokazjiopowieszmio
ślubnejsukni.

-Wiem,uwielbiaszplotkowaćostrojach-kpiładobrodusznie.

-Musimyrównieżprzejrzećlistęgości.Wyglądanato,żestaleichprzybywa.

-Drażnicięto?Obawiamsię,Anthony,żemamatrochęprzesadziła,alewielunaszych
znajomychprzyjeżdżanaweselesąsiadki,BeatriceRoade,więcuznała,żewypadaich
zaprosićidonas.

-Wolałabyścichyślub,prawda?-Uśmiechnąłsięlekko.-Niemamnicprzeciwko
zamysłomtwojejmatki,kochanie,oiletysięimniesprzeciwiasz.

-Niewspomniałeś…Kogozeswoichbliskichchceszzaprosić?

-TylkoHenry’ego,macochęiStillingtona,którybędziedrugimdrużbą.Poznałaśgo,ale
dopieroterazzostaniecioficjalnieprzedstawiony.

-Zapewneprzyjedziebeztejswojejpani-mruknęłarozbawiona.

-Naturalnie!-Ishamzmarszczyłbrwi,aleciemneoczyrozjaśniłżartobliwybłysk.-Nie
zapomniałaśotamtymincydencie.

-Nazawszeutrwaliłsięwmojejpamięci.-Indiaprzypomniałasobienagle,żemapełnić
honorydomu.-Czegosięnapijesz?-Usiadłaztrudem,agdypostawiłastopyna
podłodze,skrzywiłasięzbólu.

Ishamzareagowałnatychmiastiłagodnymruchemzmusiłją,żebypołożyłasięna
kanapie,apotemlekceważącwymogiprzyzwoitości,podciągnąłspódnicęsukniiodsłonił

stłuczoną,mocnospuchniętąkostkę.

-Trzebasięzająćtwojąstopą-oznajmił,podszedłdostolikaizadzwoniłnaMartę,która
jakzwykleprzywlokłasięzopóźnieniem.Niezadowolonastanęławdrzwiach.

-Twojapanipotrzebujedwumisekzwodą-powiedziałIsham.-Wjednejmabyćzimna,
wdrugiejgorąca.

-Onaniejestmoją…-WystarczyłojednospojrzenienatwarzIshama,żebyprzestała
marudzić.

background image

-Tak,Marto?Słuchamcię.-WcichymgłosieIshamazabrzmiałtongroźby.

-Jużsięrobi,jaśniepanie.-Martawybiegłazsalonu.

-Indio,cóżtozakreatura?Czemujejnieodprawicie?

-Nieznajdziemynikogoinnego,apozatymjestbardzooddanamamie.Nietraktujjej
zbytsurowo.Czasaminadużywamojejcierpliwości,aletoznakomitapokojówka.
Ostatniostałasięmarudna,bomapoczucie,żezostałazdegradowana.

-Moimzdaniemzasłużyła,byspaśćnasamodno.TwojamatkachcejązabraćdoGrange?

-Obawiamsię,żetak,oileniebędzieszzgłaszaćzastrzeżeń.

-Nie,aleMartamusiprzyjąćdowiadomości,żetybędziesztampanią.Niepozwolęna
brakszacunkuiimpertynenckiezachowanie.

-Anthony,jakdobierałeśsłużbę?Uciebiewszyscysąniezwyklemili.

-Zająłsiętymmójlondyńskiplenipotent.Wie,jakiestawiamwymagania.Będzieci
potrzebnaosobistapokojówka,więcpozwoliłemsobie…Tadziewczynajestjużw
Grange.

Wczorajchciałemcijąprzedstawić,aleodłożymytonapóźniej.Najpierwmusisz
wyzdro-wieć.Jeśliniebędzieciodpowiadała,znajdziemyinną.

Indiauśmiechnęłasię,pogrążonawzadumie.Natyleznałajużswegoniezwykłego
oblubieńca,abyprzypuszczać,żepokojówkazostałaprzywiezionadoGrange,boposiada
wszelkieniezbędnekwalifikacje.Słuszniesiędomyślała,żerozmawiałzniąnietylko
londyńskiplenipotent,lecztakżesamIsham.Wjegosferachtakaskrupulatnośćbyła
prawdziwymwyjątkiem,aleniedbałoto,bożyłwedługzasad,któresamustanowił.

IndiapodniosławzrokizobaczyłaMartę,któraweszładopokoju,niosącogromnątacę,a
naniejnietylkodwiemiskizwodą,lecztakżemiękkieręczniki.Samasiędomyśliła,że
będąpotrzebne.

-Czypanienkażyczysobie,żebympomogławymoczyćnogę?-Martawyraźniestarała
sięzatrzećzłewrażenie.

-Twojapomocniebędziepotrzebna-zdecydowałIsham,leczuśmiechnąłsiędoniej
życzliwie.-PowiempannieRushford,comarobić.Samisobieporadzimy.-Odprawiłją
stanowczymgestem.

-Kochanie,zdejmijpończochę-oznajmiłpochwili,zwracającsiędoIndii,któranie
zdołaławypełnićprostegopolecenia,boniemogłaruszyćobandażowanymramieniem.
Niezważającnaprotestyiwstydliwerumieńce,podciągnąłspódnicęjeszczewyżej.-
Indio,przestańsiękrygować!-rzuciłostro.-Niemamyczasunapanieńskiefochy.Chyba
niesądzisz,żenawidoktwoichzabandażowanychkolanipaskudniespuchniętejkostki
ogarniętynamiętnościązapomnęodobrymwychowaniuiporwęcięwramiona.

Trafiłwsedno!Daremniepróbowałazachowaćpowagęipokrótkiejwalceparsknęła
śmiechem.

-Torozumiem!-ucieszyłsięIsham.

ZniewyobrażalnądelikatnościązdjąłIndiipończochę,apotemzanurzałstopęna

background image

przemianwgorącejizimnejwodzie.Przyglądałasięjegociemnejczuprynie,gdyw
skupieniu,zpochylonągłowąstosowałprostąterapię.Smukłepałcełagodniemasowały
kostkę,abólodrazustałsięmniejdokuczliwy.GdyIshamwycierałstopęIndii,drzwisię
otworzyłyiMartazaanonsowaładoktoraPettifera.

-Wspaniale!Znakomicie!-Lekarzbyłzachwyconyefektamiwodnejkuracji.

Pokrótkichoględzinachstwierdził,żerankiiskaleczeniagojąsiębardzodobrzeiniema
obawy,żewdasięzakażenie.

-Milordzie,trzebadopilnować,żebytamłodadamaprzezcałynastępnytydzieńnie
chodziła.Powinnasięoszczędzać,bowprzeciwnymraziedoołtarzabędziekuśtykać.

-Niemożnapozwolićnatakąkompromitację-uznałIsham.-DrogaIndio,słyszałaś,co
powiedziałlekarz?Jeśliniezastosujeszsiędotegozalecenia,przedślubembędęmusiał

sprawićcikule.Niesądzę,żebypasowałydosukniślubnej.

Indiaznówwybuchnęłaśmiechem.Starałasięzachowaćdystans,alenieuszłojejuwagi,
żeIshammapoczuciehumoru.Bawiłyichpodobneżarty.Odwielupańsłyszała,że
trudnosięoprzećmężczyźnie,którychwytawlot,ocochodziwdobrymdowcipie.

Błyskotliwydżentelmenzdolnyrozbawićdamęsubtelnymiżartamibeztrudupodbijajej
serce.Indiapostanowiłamiećsięnabaczności.

-Jegolordowskamośćtakżewychodzi-mruknęła,spoglądającnazbierającegosiędo
odejściadoktoraPettifera.

-Niemapośpiechu-zapewniłIsham,pożegnałsięzlekarzemiusiadłznówobokniej.

-Proponowałaśmicośdopicia?Chybasięnieprzesłyszałem.

-Och,całkiemzapomniałam!-Indiauznała,żełatwosięgoniepozbędzie.-Milordzie,
proszęzadzwonićnaMartęizadysponowaćwedleuznania.

Odziwo,Martaprzybiegłanatychmiast,zabraławielkątacęzprzyboramidowodnej
kuracji,apochwiliwróciłazbutelkączerwonegowinaidwomakieliszkami.

-Anthony,jeszczenieminęłopołudnie.Mamaniepozwalanampićwinatakwcześnie.

-Alejejtuniema.Zresztąwypijesztylkokieliszekdlazdrowia.Wierzmi,kochanie,na
pewnoniedojdziedopijackiejorgii,główniedlatego,żenatwoimcielejesttylesiniaków,
żepróżnoszukałbymskrawkaskóry,którymożnacałowaćdowoliwszalenamiętności.

Indiaznowusięroześmiała.Panieńskawstydliwośćposzławzapomnienie.Ishambył

poprostuniemożliwy.

-Śmiejsię,śmiej,mojaśliczna.Siniakiznikną,awtedybędzieszmiećzemnądo
czynienia.

-Ocalimniebłędnyrycerz-odcięłasiężartobliwie.

-Rycerzeniemająterazwzięcia,azpowodubezczynnościzbrojeimpordzewiały.

Samipotrzebująpomocy.Twojegobohaterawiejskikowalbędziemusiałwyciągaćz
żelaznegopancerza.

background image

-Mogęsalwowaćsięucieczką.

-Wykluczone!Nigdyminieumkniesz!

Rozbawionyprzybrałheroicznąpozę.Indiiniespodziewaniezrobiłosięciepłonasercu.

Wiedziała,żeomiłościzjejstronyniemamowy,alenabrałaprzekonania,żezostaną
przyjaciółmi.

-Przygotowaniazwiązaneznaszymmałżeństwemprzebiegająpotwojejmyśli?-spytał

nagle.-Czymogębyćci…użytecznywjakiejśsprawie?

Indiauświadomiłasobie,żedoważnejuroczystościpozostałoniewieleczasu.

Ogarniętanagłymlękiemszybkosięopanowała.

-Niesądzę,milordzie.Wszystkoprzebiegachybazgodniezplanem.Wujostwosą
nadzwyczajhojni.Zaproponowalinawet,żebymprzeniosłasiędoPercevalHall,alewolę
stądpojechaćdoślubu.WujJamesużyczymipowozu.

Wciążczepiasiędawnegożyciaitakbędziedoostatniejchwili,pomyślałIsham,alenie
oceniałgłośnotakiegopostępowania,tylkopocałowałjejdłońiścisnąłlekko.Itymrazem
pieszczotaciepłychustprzyprawiłaIndięorozkosznydreszcz.Zamierzaładotrzymać
słowaidaćmudziedzica,alewgłębisercabuntowałasięprzeciwtejchłodnejkalkulacji.

Dawniejmarzyła,żeoddasiętylkomężczyźnie,któregopokocha,aleterazbyłozapóźno
nawahaniaiwątpliwości.Ishamprzekonasię,żejestwstydliwaipozbawionawszelkiego
do-

świadczenia,jeślichodziodobrzemuznaneuciechy,awtedybezwątpieniarzucisię
znowuwramionaswojejbaletnicy.

Tamyśl,dotądkrzepiąca,nieprzyniosłaulgi.MimotychrozważańIndiapożegnała
Ishamazpogodnątwarzą,gdypodniósłsięwreszcieioznajmił,żemusijużiść.

-Azatemdojutra?-Popatrzyłnaniąidodał:-Mambyćnakolacji?

-Oczywiście,milordzie.Cieszęsięnatospotkanie.

-Naprawdę,mojadroga?-Uśmiechnąłsięiwyszedł.Zostałasamazeswoimimyślami.

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

-Indio,czyśtyoszalała?-PaniRushfordbyłaprzerażonanowinąoproszonejkolacji.-

Jakzdołamyodpowiedniougościćjegolordowskąmość?Niejesteśwstanienadzorować
przygotowań,aMartasamanieporadzisobiezewszystkim.Wgłowiemisięniemieści,
żewystąpiłaśztakąpropozycją.Toszczytbezmyślności.

-Niejawpadłamnatenpomysł-odparłaIndia.-Anthonynalegał,żebymgozaprosiła.

Augościmygobeztrudu,bozGrangeznówprzysłanokoszzjedzeniem.ZnającIshama,
niewątpię,żewystarczynasolidnyposiłek.

-Zgłaszamsiędopomocyprzykolacji-wtrąciłaLetty.-Mamo,nieopowiedziałaśIndiio
przygotowaniachdoślubu.

-Mogłobyćgorzej-przyznaławspaniałomyślnieIsabelRushford.-Uroczystośćbędzie,

background image

rzeczjasna,dośćprowincjonalna.GdybyściebraliślubwLondynie,zapewnesamksiążę
regentzaszczyciłbynasswojąobecnością.MoimzdaniemIshampowinienuważać,żeby
niezniechęcićgodosiebie.Podobnojegoksiążęcawysokośćjestpamiętliwyiniechętnie
przebaczaurazy.

-Książęwie,żejesteśmywżałobie.Anthonyjużsięznimwidział.

Ostatniauwagasprawiła,żepaniRushfordzamilkłanachwilę,leczszybkoodzyskała
rezon.

-Martawspomniała,żedoktorPettiferprzyjechał,żebycięzbadać.Copowiedział?

ZainteresowanieokazaneprzezmatkębyłodlaIndiiogromnymzaskoczeniem,lecz
wkrótcepojęła,zczegowynikało.

-Szybkowracamdozdrowia,aleniepowinnamforsowaćkostki,bowprzeciwnymrazie
będękuleć,idącdoołtarza-tłumaczyłaIndia.

-Tegonamtylkobrakowało!-zawołałapaniRushfordiwzniosłaoczydonieba.-

Sukniaślubnainaszestrojejeszczeniegotowe,braknamczepków,aniestarczyczasuna
kolejnywyjazdorazichwybranie.Zostaniemywyśmiane!Istnenędzarki!

Myliłasię.Niecopóźniejnadjechałpowózwiozącystospudełek.UszczęśliwionaIsabel
oglądałaichzawartośćprzezcałągodzinę.Sukniebyłyprześliczne,amadameRenaud
roztropniedołączyłakilkastaranniedobranychnakryćgłowy.

-Dotwarzymiwtym?-zawołałaradośniepaniRushford,odwracającsiędocórek.

Mierzyławłaśnieozdobionypióremturbanzsatynynaszywanejperełkami.Ztejsamej
tkaninyuszytabyłasuknia.

-Tochybanienasze-wyraziłaprzypuszczenieIndia,zaglądającdokolejnegopudełka.

Wyjęłazniegopantalonyobszyteszwajcarskąkoronkąorazuroczypeniuarz
seledynowegojedwabiu.

-Teślicznefatałaszkinależądociebie-rzuciłaopryskliwiepaniRushford.-

Zamówiłamje,gdywybierałaśmateriały,bowiedziałam,żeniepomyśliszowytwornej
bieliźnie,apotrzebujeszkoszulek,halekoraznocnegostroju.

-Czyniesąnazbytśmiałe?-spytałazarumienionaLetty,oglądającwąskiekalesony.-

Wydawałomisię,żetylkopanowietakienoszą.

-Najnowszykrzykmody-wyjaśniłamatka.-Letty,skromnośćjestpożądana,aletrzeba
wiedzieć,cosięteraznosi.Wiesz,doczegosłużąkalesony,bowaszbratichużywa.

Ilekroćrobimywielkiepranie,możeszsięimprzyjrzeć.Terazidamyponiesięgają,więc
nienależysiędziwić.

RozbawionaIndiastarałasięzachowaćpowagę.Zdaniemjejmatkimoda
usprawiedliwiaławszelkieekstrawagancje.Indiazamknęłapudełko,trochęzaniepokojona
cenąpięknychstrojów.Drżałateżnamyśl,żeprzyjdziejejpokazaćsięmężowiw
cieniutkimnegliżu,któryniewieleukrywał.

background image

GdypaniRushfordposzłanagórę,żebyodpocząć,IndiazwróciłasiędoLetty.

-Przepraszamzatękolację.Jesteśnamniezła?NiemiałamsumieniaodmówićIshamowi.
Samsiędonaswprosił.

-Niesprzeciwiamsięjegowizycie,choćmoimzdaniemdomekpękniewszwach.

Ishamtoprawdziwyolbrzym.Wypełnicałąjadalnię.-Lettyzachichotała.-Przystole
będziemysięszturchaćłokciami.

-Niewiem,cogonapadło.

-Ajeślizapragnąłspędzićwieczórwtwoimtowarzystwie?-odparłanieśmiałoLetty.

Indiauśmiechnęłasię,alepokręciłagłową.

-Czemuuporczywiedowodzisz,żecośdomnieczuje?Przecieżtonieprawda.Nadal
jesteśmysobieobcy.Byłabymnaiwna,łudzącsię,żepoślubiezmieniobyczaje,
przestaniegraćwkartyiuganiaćsięzakobietami.

Lettybyławyraźniezakłopotana,aleniedawałazawygraną.

-Wydawałomisię,żegopolubiłaś.Jesttakimiły.

-Owszem:miły,hojny,rozumnyidowcipny,aletobezznaczenia-przyznałaIndia,
wzruszającramionami.-Pomówmyoprzygotowaniachdojutrzejszejkolacji.

-Nie!-ZdenerwowanaLettypoczerwieniałazprzejęcia.-Muszępowiedzieć,comileży
nasercu,choćbyśmiałamniezatoznienawidzić.Niesprawiedliwieoceniaszlorda
Ishama.Zgóryzałożyłaś,żegoniepokochasz,więcjestuciebiebezszans,askorotaksię
sprawymają,powinnaśzerwaćzaręczyny.

Indiazniedowierzaniemspoglądałanasiostrę.Nieposądzałajejotakitemperament.

Ostresłowamocnobolały,główniedlatego,żebyłyprawdziwe.

-Tegoniezrobię.Naszemałżeństwodojdziedoskutku-odparłachłodnoIndia.Gdy
siostrzeoczysięzaszkliły,natychmiastzłagodniała.-Spróbujęzmienićsięnalepsze.

Wyglądanato,żeAnthonyijazostaniemyprzyjaciółmi.Wiesz,żepotrafimnie
rozśmieszyć.Zgoda,przestanęgodręczyć.Jutrowszystkomuwynagrodzę.

Niestety,zawiodłasięwswychrachubach.NastępnegodniaprzybyłodIshamaposłaniec
zwiadomością,żejegolordowskamośćniezmiernieżałuje,leczniecierpiącezwłoki
obowiązkiwzywajągodoLondynu.Indięznówogarnęływątpliwości,bopodczas
ostatniejwizytyniewspomniałopilnychzajęciach.Mimowolizastanawiałasię,jakie
sprawyskłoniłygodowyjazdu.WspomniałaotymLetty.

-Indio,czychoćrazniemogłabyśmuzaufać?Dlaczegostalepodejrzewaszgoo
najgorsze?

Indiamusiałaprzyznaćjejrację.ZnowuoceniłaIshamanapodstawiewłasnych
uprzedzeń,chociażnieznałafaktów.Takczyinaczejniecierpliwieczekałanawieściod
niego,aleprzezkilkanastępnychdniniemiałażadnychwiadomości.Przykutadokanapy
daremniepróbowałaodgadnąć,jakiebyłyrzeczywistepowodynagłegowyjazdu.

Postanowiłazapomniećonurtującychjąwątpliwościach,leczniepotrafiłaurzeczywistnić

background image

tegozamiaru.Znużonabezczynnościąnarzekała,gdyLettypróbowaławciągnąćjądo
rozmowyohaftachorazinnychrozrywkachwysokourodzonychdam.

-Namalujpamiątkowyobrazek-zachęcałapogodniesiostra.

-Byłbywyłączniepamiątkąmojejnieporadności,kochanie.Zapomniałaś,żewszkole
lekcjerysunkubyłymojąpiętąachillesową?Usiłowałammalowaćnaszkle,jedwabiui
wszelkichmateriałach.Efektzawszebyłżałosny.PaniGuardingwemniezwątpiła.

Odwiedzinykrewnychiznajomychbyłydlachorejmiłąrozrywką.Zplebaniiprzyszła
ciotkaElizabethijejcórki,aledopieroHesterznalazłaskutecznelekarstwona
przymusowąbezczynnośćinudę.

-Znaszto?-spytała,wręczającIndiiksiążkę.

-Rozważnairomantyczna?Jeszczenie.Dziwnytytuł.

-Alepowieśćjestniesłychaniezajmująca.Wypręsięciebie,jeśliniezwariujesznajej
punkcie.

-Nieszczędziszpochwał!

-Sązasłużone.Gdzietwójnarzeczony?Byłampewna,żegotuzastanę.

-WyjechałdoLondynu.Hesternieodpowiedziała,natomiastpaniRushfordwykorzystała
sposobność,bywyrazićswojeniezadowolenie.

-Tenwyjazdjestminienarękę-marudziła.-Tylemamwątpliwościdotyczących
remontuwGrange,więcchciałamsięnaradzićzIshamem.Niechtobędziedlaciebie
nauczką,Indio.Panowierobią,cochcą,nieoglądającsięnainnych.

Indiaspojrzałanaprzyjaciółkęiudającatakkaszlu,zakryłatwarzchusteczką.

-Jaktwojastopa?-spytałapochwiliHester,miłosierniepowstrzymującsięod
komentarzy.-Kiedyzacznieszchodzić?

-DoktorPettiferzapewnia,żejutrostanęnanogi.

-Niejestempewna,czywartonadalkorzystaćzjegousług.Jestprzesadnieostrożny.

Gdybysięnieuparł,Indiachodziłabyodtygodnia-gderałapaniRushford.

Hesterzacisnęłausta,alepodwpływembłagalnegospojrzeniaprzyjaciółkidarowałasobie
kąśliwąuwagęizmieniłatemat.

-Czymogęciwczymśpomóc?-zwróciłasiędoniej.-Spakowałaśkufry?

-Toniezajmiejejwieleczasu,skoromusirozpocząćmałżeńskieżyciebezporządnej
koszulinagrzbiecie-burknęłapaniRushford.

-Mamo,chybaciwspomniałam,żegdypojedziemydoLondynu,Ishamzawieziemniedo
madameFelice.

-Adotegoczasumasznosićstarełachmany?WCheshireniebędzieszmiałaconasiebie
włożyć.

-Zamierzamyprowadzićciche,spokojneżycie.Hester,skorozaoferowałaśpomoc,
pomóżmiwejśćposchodach.Lettypoukładaławiększośćrzeczywkufrach,aletrzeba

background image

spakowaćresztę.-Gdyschroniłysięwsypialninagórze,Indiaodetchnęłazulgą,stanęła
przedkuzynkąipokręciłagłową.-Ilekroćspotykaszmamę,niewiedziećczemuodnoszę
wrażenie,żeladachwilawybuchniesz.

-Zapewnedlatego,żeonadziałaminanerwy-padłaszczeraodpowiedź,aHesternie
miaławyrzutówsumienia.-Cosprawiło,żeIshamtaknaglewyjechał?Ojciecchciał,
żebyściewtygodniupoprzedzającymślubprzyjechalidonasnakolację.

-Niemampojęcia-odparłaszczerzeIndia.-Jakwspomniałaś,Ishamopuściłnascałkiem
niespodziewanie.

-Byłaśrozczarowana?

-Raczejnie.-Indiatrochęoszukiwała.Musiałaprzyznaćuczciwie,żezaskoczyłjąnagłą
zmianąplanów.Zaskoczenie?Nicwięcej?WgłębiduchaIndiaodczuwałalęk.Czyżby
IshamwróciłdoLondynu,abyprzedślubemzłożyćostatniąwizytęswejbaletnicy?Czy
wdziękitejpannystanowiątaksilnąpokusę,żeniejestwstaniedługoprzebywaćzdala
odniej?Zapewneterazzaśmiewasię,przekomarzasięzniąiżartujewsposób,który
Indiabardzopolubiła.Trudno…Jeślitakmawyglądaćichwspólneżycie,trzeba
zawczasupogodzićsięzlosem.

-Jestemszczęśliwa,żemnieodwiedziłaś-powiedziałaserdecznie,odwracającsiędo
Hester.-Idziękizaksiążkę.Źleznoszęprzymusowąbezczynność.

-Próbujęsobieprzypomnieć,jakiezajęciaproponowanomi,kiedybyłam
rekonwalescentką.Miałamwybór:rysunkizużyciemszablonów,robieniewycinaneki
sylwetdoozdobylistówokolicznościowych,szycie,atakżeukładaniebukietówze
sztucznegokwiecia.-Skrzywiłasiętakzabawnie,żeIndiawybuchnęłaśmiechem.-Nie
kpijzemnie-skarciłająHester,-Nawypadekgdybymisiępogorszyło,mamadoradzała
skomplikowanehaftygobelinowe.

-Jesteśniemożliwa!-Indiaodwieludniniebyłarówniewesoła.

-Maszrację!Nierokujężadnychnadziei.Bierzmysiędopracy.Comamwłożyćdo
kufrów,skarbie?

-Lettyprawiewszystkospakowała.PrzejrzałyśmyrzeczykupionenawyjazddoLondynu,
wybierającteuszytezciemniejszychicięższychtkanin.WCheshirezpewnościąbędzie
chłodno.

-Starczycitego?-Hestersprawdzałazawartośćwypełnionychdopołowykufrów.-

Chętniepożyczyłabymcikilkasukienek,aleniebędąpasować.Przyślęciszalei
rękawiczki,dobrze?Napewnosięprzydadzą.

Indiazamierzałaodmówić,aleHestertakszczerzezaoferowałapomoc,żeniechciałajej
robićprzykrości.

-Bardzoproszę,jeślitoniekłopot.Mamasięucieszy.Jestprzekonana,żebędęwyglądać
jakostatnianędzarkaiskompromitujęsię,wchodzącdowyższychsfer.Ishamowi
wystarczyjednospojrzenie,żebynabrałdomnieodrazy.

-Sądzisz,żetomożliwe?Jeślidlaniegoliczysięgłówniewygląd,wcozresztąnie
wierzę,niepowinienbyćtobąrozczarowany.

background image

-Chybamaszrację,żeniebędziezwracaćuwaginamojąprezencję.-Indiaposmutniała,
aleniedałaposobiepoznać,conaprawdęmyśli.Czułabysięupokorzona,gdybyjej
obawysiępotwierdziły.Pochwilidodała:-Otwórzkomodęiszafę.Pewnieznajdziemy
trochęrzeczy,któreuzupełniąmojąkolekcjętakzwanychłachmanów.

-Możeto?-Hesterwyjęłaciepłypłaszczwkolorzejasnegobrązu.-Doskonałyna
podróż.

-Oczywiście!Całkiemonimzapomniałam.Latembyłzaciepły,więcanirazuniemiałam
gonasobie.Czytenfasonwyszedłjużzmody?

-Ależskąd!-Hesterwybuchnęłaśmiechem.-Wciąguostatniegopółroczamodaprawie
sięniezmieniła.Domyślamsię,dlaczegopytasz.ChceszrzucićLondynnakolana.

-Niemamtakichaspiracji.Moimprzeznaczeniemjestzostaćposłusznążoną,paniąkilku
wytwornychdomówikochającąmamą.-Natychmiastpożałowałatychsłów,boHesterz
pewnościąsłyszaławgłosietongoryczy,atakbyćniepowinno.Kujejogromnemu
zdziwieniuostatniauwagazostałaprzezkuzynkęzbagatelizowana.

-Twojeżycienapewnookażesięznaczniebogatsze.Wierzmi,ubokumężczyzny
takiegojakIshambędzieszmusiałatakżemyśleć.

-Ktowie?Możeistotnietaksięułoży-przyznałaIndia.RozmowazHesterjakzawsze
dodałajejotuchy.-Zobaczymysięprzedmoimślubem?

-Niesądzę.Niemaszpojęcia,jakiezamieszaniepanujewPercevalHall.Ojciec
postanowiłwydaćcięzamążwwielkimstylu.Mamajestogromniezajęta,więc
obiecałam,żejejpomogę.-Hesterpocałowałakuzynkęwczoło.-Nieforsujstopy.
Trudnobyłobymipowstrzymaćśmiech,gdybymmusiałapatrzeć,jakkuśtykaszdo
ołtarza.-Podeszładodrzwi,alenaodchodnymjeszczesięodwróciła.-Kochanie,jestem
pewna,żetomałżeństwowyjdziecinadobre,imamnadzieję,żebędzieszszczęśliwa.
Przestańsięzamartwiać.

Podjęłaśwłaściwądecyzję.

TekrzepiącesłowadobrzewpłynęłynaIndięiprzezkilkanastępnychdnipomagałyjej
walczyćzwątpliwościami.Zbliżałasiędataślubu.Indiażyłajakweśnie.Wszystko
wydawałosiętrochęnierzeczywistenawetwówczas,gdyIshampojawiłsięnareszciena
dzieńprzedceremonią.Wydawałsięzatroskany,chociażjakzwyklepowitałjąmiłym
uśmiechem.Następniepocałowałwrękę,musnąłwargamipoliczekiwyjąłzkieszeni
płaską,niedużąpaczuszkę.

-Cotojest?-spytałaIndia.

-Otwórz,kochanie.Gdyodwinęłapapier,jejoczomukazałosięzieloneskórzaneetuiz
ozdobnymzameczkiem.Uniosławiekoiwstrzymałaoddech.Nasatynowejpoduszce
leżał

sznurcudowniedobranychpereł.Nawetzupełnylaikniemiałbywątpliwości,żenaszyjnik
kosztowałmajątek.

-Todlamnie?-spytałazniedowierzaniem.

-Pierwszyztwoichślubnychprezentów.Mogę?-Nieczekającnaodpowiedź,wyjął

background image

sznurpereł,założyłjejnaszyjęizapiąłstarannie.-Niechceszsięprzejrzeć?

Bezsłowapodeszładolustraizradościąprzyglądałasięnaszyjnikowipołyskującemu
lekkonatlejasnejskóry.

-Przepiękny-westchnęła.

-Taksamojakty,najdroższa.Kupiłemteżślubnypierścień,choćniebyłempewny
rozmiaru.Przymierzysz?-Ująłjejdłońinaserdecznypalecwsunąłpierścionekzwielkim
szmaragdem.-Mamnadzieję,żetrafiłemwtwójgust.

-Anthony,pasujeidealnie,leczbojęsięnosićtakicennyklejnot.Cozrobię,jeślimigo
ukradną?

-Narazieniemawpobliżuzłodziei.-Zuśmiechemrozejrzałsiępopokoju.-Obiecuję,
żeodtądzawszebędęmiećprzysobiepistolet.

-Mamasłusznietwierdzi,żemniepsujesz-odparłanieśmiało.

-Przesada,todopieropoczątek.Najdroższamoja,obiecujęciszczęśliweżycie.

Wierzyszmi?-Gdykiwnęłagłową,nazbytwzruszona,żebyodpowiedzieć,dodał:-Jutro
jerozpoczniemy.Mamdlaciebieniespodziankę.

-Jeszczejedną?Powieszmi,cowymyśliłeś?

-Nie,musiszsięuzbroićwcierpliwość.Jeszczejednomusimyustalić.Moimzdaniempo
weselunależałobyspędzićnocwGrange.Czekanasdzieńpełenwrażeń,aprzyjęcie
weselneskończysięzbytpóźno,żebyplanowaćdalsząpodróż.Mamrację?

-Chceszruszyćnastępnegodniawczesnymrankiem?

-Tak.DoCheshiredalekadroga.Będziemyjechaćetapami,częstoodpoczywając.

-Anthony,wydajemisię,żecościętrapi.-Indianiechciałagowypytywać,pomnana
uwagiswejmatkinatematwścibskichżon,aleczuła,żejestnieswój.

-Nictakiego,kochanie.Awięcdojutra.Wkrótcerozpoczniemynoweżycie.-Przytulił

Indię,szybkowypuściłzobjęćiwyszedł,zostawiającjąwniepewności,czyabynie
żałuje,żezdecydowałsięnamałżeństwozrozsądku.

DzieńślubuIndiiwstałjasnyipogodny.ZGrangeprzyjechałarankiempokojówkaNan.
Paniisłużącaodrazupoczuływzajemnąsympatię.SpokojnaimiłaNanbyłarównież
znakomitąfryzjerką.Indiaanisięobejrzała,jakusadowionojąwpowozie,którymmiała
jechaćdokościoła.

Wszystkozdawałosięnierealne.Niebyłanawetcałkiempewna,czyistotniejestIndią
Rushford,mającąwnetpoślubićmężczyznę,któregoledwieznała.Tosięniemieściłow
głowie.

Zezdumieniemstwierdziła,żekościółwypełniłsiętłumemgości,aleichtwarzezlewały
się,gdyprowadzonapodrękęprzezbrataszławolnogłównąnawą.

Potemzobaczyławysokąsylwetkęnastopniachołtarza.GdyIshamodwróciłsiędoniej,
jegotwarzpromieniałaszczęściem.Indiauśmiechnęłasię,gdynagłeujrzałaznajomą
postać.ObokAnthony’egostałOliverWells.Awięctobyłakolejnaniespodzianka!

background image

PastorWilliamPercevalgestemzachęciłpaństwamłodych,żebysiędoniegozbliżyli,i
rozpocząłuroczystenabożeństwo.Ishamgłośnoizdecydowaniepowtarzałzanim
małżeńskąprzysięgę.Indiamówiłaniemalszeptem.

Poceremoniizłożylipodpisypoddokumentamiiprzeszligłównąnawąwśródtłumu
uradowanychgości.Jaktoszybkosięodbyło:zaślubiny,nabożeństwo…ibyłajużlady
Isham,związanąnacałeżyciezidącymobokniejmężczyzną.WzdłużdrogidoPerceval
Hallzgromadzilisięokoliczniwieśniacy,zktórychwielupracowałowposiadłościsir
Jamesa.Indiapozdrawiałaichuniesionąręką.

-Jesteśbardzolubiana,drogażono.-Ishamobjąłjąramieniem.

-Większośćtychludziznamoddziecka.Miłozichstrony,żeprzyszliżyczyćnam
pomyślności.Milordzie,jakwśródtwoichdrużbówznalazłsięOliverWells?

-Stillingtonmainnezobowiązania.Pomyliłdaty…-Ishampuściłdoniejoko,więc
domyślniepokiwałagłową.

-Ijamamwtouwierzyć?Sądziłam,żesięnieznacie.

-Postarałemsię,żebynassobieprzedstawiono.

-PojechałeśdoBristolu?Nicmiotymniemówiłeś.

-Tobyłajednazmoichtajemnic.Spodobałacisięniespodzianka?

-JestemniązachwyconaprzezwzglądnaLetty.JaknamówiłeśmatkęOlivera,żeby
przystałanawizytęunas?

-Tenmłodyczłowiekniejestpokornymmaminsynkiem.Cechujegoogromna
stanowczość.Acodomatki,niemusiałemjejdługoprzekonywać.Wręczprzeciwnie,była
niezwykleuradowana.

-Anthony,wykorzystałeśjejsnobizm?

-Chybatak.-Uśmiechnąłsię.-ConasobchodziOliverWells?Musimyonim
rozmawiać?Chcęcipowiedzieć,żewyglądaszprześlicznie.

UniósłpodbródekIndiiiczułepocałowałjąwusta.Dotknięcieciepłychwargbyło
rozkoszneiniepokojące.Odruchowozaprotestowała.

.-Anthony,wszyscynanaspatrzą!

-Drogażono,oddziśmamyprawodotakichczułości.

-Aleniewmiejscachpublicznych.Tomiałamnamyśli.

-Racja,kochanie,ostrzegamcięjednak,żeznajdęjakiścichykąt.

Zarumieniłasięizulgąstwierdziła,żepowózstoiprzedPercevalHall,więcIsham
przestałsięzniądroczyć.Potemdługoniemieliokazji,żebyporozmawiaćnaosobności.

Ustawiłsięprzednimidługirządskładającychżyczeniaweselnychgości.Jednąz
pierwszychosób,którepodeszłydonowożeńców,byłapoprzednialadyIsham,matka
Henry’ego.GdyprzedstawiłjąIndii,taniekryłazdumieniaizzachwytempatrzyłana
wysoką,szczupłądamęowielkich,ciemnychoczachiklasycznychrysach.Pomyślała,że
torzeczywiściepięknakobieta.

background image

-Miałamnadzieję,żepoznamysięwcześniej,mojadroga.-Pochyliłasię,żebyucałować
pannęmłodą.-Niestety,Henryprzyjechałspóźniony.Dotarliśmytutajdopierowczoraj,
późnąnocą.Niebędzieszsięotonamniegniewać,prawda?-Ledwiewyczuwalnyakcent
zdradzałobcepochodzenie.Indiaprzywitałasięserdecznie.

-Ogromniesięcieszymy,żepanizechciałaprzyjechać.

-MamnaimięLucia,Bezzbędnychceremonii,proszę.Liczęnato,żebędziemy
przyjaciółkami-dodałaizwróciłasiędoIshama,żebymuzłożyćżyczenia.

DużopóźniejIndiaznówmiałasposobnośćzniąrozmawiać.Gdywygłoszonotoasti
mowyokolicznościowe,aprzyjęcieweselnedobiegałokońca,Luciasamadoniej
podeszła.

-Milady…

-Proszęmówićmipoimieniu.JestemIndia.Wczymrzecz?

-NiemogęznaleźćHenry’ego.Pewnieuznasz,żetoidiotycznawymówka,aleszybko
opadamzsił.Miałamnadzieję,żesynodwieziemniedogospody.

-Proszę?-Indiapopatrzyłananiązniedowierzaniem.-NiezatrzymaliściesięwGrange?
Przecieżtobezsensu.

-Niemaszracji,mojadroga.PrzekonałamHenry’ego,żedlanowożeńcówgościesą
jedyniezawadą.

-Ależniepotrzebniemiałaśtyleskrupułów.-MimowszystkonieudałosięIndii
przekonaćjej,żebynocowaławGrange,więcdodała:-Wtakimrazieobiecajmi,że
Henryjutroprzywiezieciędopałacu.Mojamatkaisiostrabędątammieszkać.Letty
ucieszysięzmiłegotowarzystwa.

-Tyisiostrajesteściesobiebardzobliskie,prawda?

-Owszem.-Indiaspojrzałanazacisznąwnękę,wktórejschronilisięLettyiOliver.

Wydawałojejsię,żeotaczaichświetlistaaurawzajemnejmiłości.Gdypatrzylisobiew
oczy,niebyłowątpliwości,żesiękochają.

-Uroczaistota.Odrazuwidać,żetenmłodyczłowiekjąuwielbia-szepnęłaLuciai
zachwiałasięlekko.

-Jesteśbardzosłaba!Błagam,usiądź!

-Nicminiejest.Wybacz,niechciałabymcizepsućwesela.

ZatroskanaIndiadostrzegłanajejtwarzywyraźneoznakizmęczenia.Pogłębiłysię
nielicznezmarszczkiwkącikachoczu,podktórymiwidaćbyłociemnesińce.

-Chodźzemnądomałegosalonu.Nikttamniebędziecięniepokoił.PrzyślęciLetty…

-Nie,proszę.

-Jestspokojna,niebędziecisięnaprzykrzać.

Lettynatychmiastspełniłajejprośbę.Byłatakszczęśliwa,żewszystkimprzychyliłaby
nieba.Indiadaremnierozglądałasię,szukającwzrokiemHenry’ego.Zdziwiłasię,bow

background image

tłumiegościniewidziałateżwysokiejpostaciIshama.Czyżbybraciawybralisięna
przejażdżkępookolicy?Wtakidzień?Tochybaniemożliwe.

Zobaczyłaichwgłębidługiegokorytarzapogrążonychwrozmowie.Gdypodeszłabliżej,
usłyszaławgłosieIshamagniewnyton.

-Niebędziemynatentematdyskutować.Toniejestodpowiedniczasimiejsce.

-Przecieżmusisz…-Henrybłagalnymgestemdotknąłjegoramienia.

-Nie!-uciąłIsham,odsuwającsięgwałtownie.-Tomojeostatniesłowo!

Indiapodbiegładonich,przerywająckłótnię.Wiedziała,żesięporóżnili,alepostanowiła
niezwracaćnatouwagi.

-Henry,matkacięszuka-rzuciłapospiesznie.-Możeszzawieźćjądogospody?Jest
wyczerpana.

Henrywydawałsięzaskoczony,alenatychmiastposzedłspełnićjejprośbę.India
poczekała,ażodejdzie,izwróciłasiędoIshama.

-Luciapowinnadłużejodpoczywaćpopodróży.Szkoda,żeHenrynieprzywiózłjejprzed
kilkomadniami,zamiastwczorajpędzićtuzLondynu.-Popatrzyłanamęża.-

Wybacz,niezamierzamciękrytykować,aleniepodobamisię,żetwojarodzinanocujew
gospodzie,skoromamytylewolnychpokoi.Nalegałam,żebyjutroprzenieślisiędo
Grange.

-Spodziewasz,że,jaknawładczegomężaprzystało,stanowczozabronię?-Objąłją
ramieniemimocnoprzytulił.

-Jestempewna,żetegoniezrobisz.BardzopolubiłamLucię.JestHiszpanką?

-Nie,Włoszką.OjciecpoznałjąprzedlatywczasiedługiejpodróżypoEuropie.Lucia
mieszkawAngliioddwudziestupięciulat,aleniepozbyłasiędotądobcegoakcentu.

-Podobamisięjejsposóbmówienia.Mamnadzieję,żeodwiedziGrange.Lettymiałaby
towarzystwo.

-Oilesięniemylę,wystarczyjejterazOliver.Musiszsiępogodzićztym,żesiostra
niedługowyfruniezrodzinnegogniazda.

-Niezamierzamprotestować,oilebędzieszczęśliwa.

-Chybawypełniliśmyjużtowarzyskieobowiązki.Możemyopuścićnaszychgości.

Wziąłjązarękę.Szliprzezzatłoczonysalondociotkiiwuja.Tenostatniniedbałym
ruchemrękinakazałimmilczenie,gdymudziękowali.JegożonaElizabethuściskała
Indięirazjeszczezłożyłażyczeniamłodejparze.PaniRushfordostentacyjnieuniosłado
oczuchusteczkę.NajtrudniejszebyłojednakpożegnaniezLetty.Indiarzuciłasięwjej
ramiona.

-Jesteśszczęśliwa?-szepnęła.

-Ażtrudnouwierzyć-odparłazprostotąLetty.-Anthonyobiecałmipomóc,alenie
śmiałamżywićnadziei.Powiedziałamniedawno,żemójkochanyszwagierto
najzacniejszyzludzi.Będzieciznimjakwniebie.

background image

ZdumionaIndiapatrzyławjejlśniąceoczy.Czytakwyglądająludziekochającyz
wzajemnością?Stałosięjasne,oczymLettygodzinamirozmawiałazIshamem.

NajważniejszymtematembyłOliverWells.

UcałowałaHesteriGilesa,apotemwsiadładopowozu,którymiałzawieźćnowożeńców
doGrange.KiedyopuszczaliPercevalHall,machałanapożegnanie,ażprzestała
rozpoznawaćznajomesylwetki.DopierowtedyIshamsięodezwał.

-Dlanasobojgazaczynasięnoweżycie-przypomniałcicho.-Indio,będzieszmojążona,
aleczyzechcesztakżesięzemnązaprzyjaźnić?Tworzymydobranąparę,ajazrobię
wszystko,żebyuczynićcięszczęśliwą.

-Jużcisiętoudało.-Odruchowodotknęłajegoręki.-Lettyznówjestsobą.Poraz
pierwszyod…odkądwróciłyśmyzLondynu,promieniejeradością.

-Bardzosięztegocieszę.LettyiOliverbardzodosiebiepasują.Pięknaznichpara.-

ZapewneIshamzorientowałsię,żeIndiaominęłazręczniedrażliwytemat,jakimbyła
śmierćojca,aleniedałtegoposobiepoznać.Uradowanazaczęłasięznimprzekomarzać.

-Ładnietotak,milordzie?Zostałampaskudnieoszukana.Twierdziłeś,żemusiszbyćw
Londynie,ipojechałeśdoBristolu.-GdyIshamzmieniłsięnatwarzy,zawołała
natychmiast:-Bardzoproszę,wybaczmi!Tylkożartowałam.-Niemiałapojęcia,
dlaczegopoczułsięurażony.

-Naturalnie.-Wziąłjąwramionaiprzytulił.-Zapewniam,żenieoszukałemcię,Indio.
ZajechałemidoLondynu.

Wjegogłosiebrzmiałanutasugerująca,żenienależyciągnąćtegotematu.Gdyją
pocałował,wszelkieostrzeżeniastałysięniepotrzebne,boIndiazapomniałaocałym
świecie.

Oddychałaztrudem,gdywypuściłjązobjęć.

-Mamdociebieprośbę-rzekł,dotykającpoliczkiemjejwłosów.

-Jaką?-spytałaprzytulonadojegoramienia.

-Nieprzebierajsiędokolacji.Chciałbymzawszepamiętać,jakdzisiajwyglądałaś.

-Todrobiazg.Staniesięwedługtwegożyczenia,milordzie.-Popatrzyłananiegoi
roześmiałasię,niezwykledumna,żepochwaliłjejwybór.Znowujązaskoczył.Nie
posądzałagooromantyczneskłonności.

WGrangenaschodachzebrałasięcałasłużba,witającmłodąparę.Indiazkażdym
zamieniłakilkasłów,przypominającsobieznanewcześniejimionaiobiecującwduchu,
żeszybkonauczysięnowych.

Poszłanagórę,abyzdjąćbajeczny,podbityfutrempłaszczpodróżny,następnykosztowny
prezentślubnyodIshama.Machinalnieskierowałasiękudrzwiomswejdawnejsypialni,
alezatrzymałająNan,którawyjrzałazzauchylonychdrzwinajwiększegopokojuna
pierwszympiętrze.

-Tutajjestpanisypialnia,milady.

background image

-Oczywiście.

Czułasięniezręcznie,wchodzącdozbytkownieurządzonegopomieszczenia.

Uświadomionojejprzedchwilą,żenastałkrespanieńskiejswobody.Oddziśmiaładzielić
sypialnięzAnthonym.Ogieńpłonąłwesołonakominku.Nanwyjęłazkufranocnystrój
Indiiiztroskąprzyglądałasięswojejpani.

-Którąsuknięprzygotowaćnawieczór,milady?

-Niebędęsięprzebierać.LordIshamwoli,żebymzostaławsukniślubnej.Możeszmnie
uczesać?

StojącaprzyłóżkuNanwsunęłacośpodpoduszkęicofnęłasięnatychmiast.

-Corobisz?-spytałazaciekawionaIndia.

-Proszęniemiećmizazłe,milady.Unasnawsijesttakizwyczaj.Pewneamulety
przynosząszczęście-tłumaczyłazarumienionaNan.

Indiapokręciłagłową.Jużwiedziała,ocochodzi.Talizmanzapewniającypłodność…

Milczała,gdypokojówkaukładałajejwłosy.Potemzeszłanadół,gdzieczekałmąż.

-Zarazpodadząkolację-powiedział.-Jesteśgłodna?

-Raczejnie.

-Musiszcośzjeść,najdroższa.Tobyłmęczącydzień,ajutrotrzebawcześniewstać.

Niechcę,żebyśopadłazsił.

PodczaskolacjiIshamumyślniepodtrzymywałlekkąimiłąkonwersację,bowyczuwał,że
Indiasiędenerwuje.RozmawiałoGilesieiLetty,ozarządzaniumajątkiemiszczęściu
zakochanych.Taktykaprzyniosłaspodziewaneefekty,bowkrótcedyskutowałaznimbez
skrępowania.Gdyzamierzaliprzejśćdosalonu,ktośzałomotałdodrzwi.Zdziwiony
Ishamspojrzałpytająconakamerdynera.

-Zarazsprawdzę,milordzie.-Tibbswyszedłzjadalni.Wróciłpokilkuminutach.

-Ktośdopana,milordzie.

-Każmuodejść.

-Jużpróbowałem,leczodmówił.-Tibbspodałnasrebrnejtacywizytówkę.

NiezadowolonyIshamrzuciłokiemizerwałsięnarównenogi.

-Przepraszam,Indio.Zarazwrócę-powiedziałinatychmiastopuściłsalon.

ROZDZIAŁJEDENASTY

Indiadługosiedziałasamaprzystole.CozatrzymałoIshama?Zniecierpliwionawstałai
zaczęłachodzićpopokoju.Zpowoduogromnegonapięcia,wjakimżyławciągukilku
ostatnichtygodni,jejnerwybyływopłakanymstanie.NawetwGrange,gdziespędziła
dzieciństwoimłodość,nieczułasięjakusiebiewdomu,ponieważwystrójzmieniłsięnie
dopoznania…itaksamobyłozjejżyciem.RanonazywałasięIndiaRushford,akilka
godzinpóźniejzbłogosławieństwemkościołazostałaladyIsham,poślubionąmężczyźnie,
którybył

background image

wprawdzieuprzejmyihojny,leczniemalobcy.Miaławrażenie,żeśni.

Pochwiliwzięłasięwgarść.Samapodjęładecyzję,odrzucającpoważnewątpliwości.

DziękitemupołożeniewszystkichRushfordówpoprawiłosięowielebardziej,niżmożna
byprzypuszczać.Terazpozostałdospełnieniakolejny-najtrudniejszy-obowiązek.
MusiałatejnocyoddaćsięIshamowi.

Zadzwoniłanasłużbę,kazałapodaćherbatęwsalonieiwyszłazjadalni.Idąckorytarzem,
spostrzegła,żedrzwidogabinetumężasązamknięte.Dobiegałyzzanichstłumione
męskiegłosy.WieczornygośćIshamazajmowałgoswoimisprawamiznaczniedłużej,niż
wypadało.Indiazastanawiałasię,czyniewejśćdośrodka,leczpochwilizmieniłazdanie.

Gdywprzyległymsalonienalewałaherbatę,dobiegłyjąpodniesionegłosy.Z

niepokojemstwierdziła,żedrugiedrzwiwiodącezsalonudogabinetusąuchylone.
Podesz-

ła,żebyjezamknąć,aleniezrobiłatego,bopanowiemoglibyjązauważyćiposądzićo
podsłuchiwanie.Ishammówiłtonem,którysprawił,żezimnydreszczprzebiegłjejpo
plecach.Brzmiaławnimnutawzgardy.

-Musiszczekać-oznajmił.-JutrowyjeżdżamdoCheshire.Twoimisprawamizajmęsię
popowrocie.

-Niemamowyozwłoce,Anthony!Przecieżcitłumaczyłem.Jeślimiterazniepomożesz,
będęzrujnowany.

-Trzebabyłootympomyśleć,nimrozpocząłeśswójproceder.Narazieniemogęnicdla
ciebiezrobić.

-Będzieszmusiał,jeśliniechcesz,żebynaszarodzinaokryłasięhańbą.Cobynato
powiedziałatwojamłodażona?

-Szantaż,Henry?Nieważsięnawetotymmyśleć.Zapewniam,żeniedamsięzastraszyć.
Powiedziałeśwszystko,comiałeśdopowiedzenia,aterazsłuchaj.

Indiawzdrygnęłasię,bomówiłbezlitosnymtonem.Niesądziładotąd,żemożnatak
upokorzyćczłowieka.Chwilaminierozumiała,wczymrzecz.Uwagidotyczącekorupcji,
oszustw,szkalowaniawspółobywatelistanowiłydlaniejprawdziwązagadkę.Jednego
byłapewna:Ishambezcienialitościodzierałbratazludzkiejgodnościipoczuciahonoru.
Drżączprzerażenia,zakryłauszyrękoma,leczchoćsłowaprzestałydoniejdocierać,
ostrytonbył

niedozniesienia.Doprowadzonadoostatecznościszerokootworzyładrzwiipodbiegłado
rozgniewanychmężczyzn.

-Przestańcie-błagała.-Dzisiejszydzieńjestwyjątkowy,niewolnosiękłócić.

Anthony,przecieżniedawnowzięliśmyślub.

GdyIshamodwróciłsiędoniej,przerażonacofnęłasięnatychmiast.Smagłątwarz
wykrzywiławściekłość.

-Wyjdźstąd!-krzyknął.-Niccidotego!Pobladłajakściana.Niepoznawałastojącego

background image

przedniąmężczyzny.Obawiałasięnawet,żemógłbyjąuderzyć,więcbezsłowa
odwróciłasięiwybiegła.

Siedziaławsypialniprzygasnącymogniu,gdywreszciedoniejprzyszedł.Nawetnie
spostrzegła,kiedyNanzdjęłajejsuknięiubraławkoszulęnocnąobszytąkoronkamioraz
przezroczystypeniuar.Nieustanniemyślałaomężczyźnie,któregopoślubiła.Dziśpokazał

jejsięodnajgorszejstrony,aniedawneodkryciezaskoczyłojąiprzeraziło.Powinnabyła
zaufaćpierwszemuwrażeniu,któreokazałosięprawdziwe.Popełniłabłąd,bozwiedziona
czułymisłówkamiIshamaijegohojnościąnabrałapoczuciabezpieczeństwa.Niemalgo
polubiła.Namyślotymznówsięwzdrygnęła.

-Zmarzłaś?-Wdźwięcznymbarytonieniesłyszałagniewu.-Jakmogłaśpozwolić,żeby
ogieńprzygasł?

Ishamcisnąłnarozżarzonewęglekilkapolan,któreszybkosięzajęły,abuzujące
płomienierzucałyświetlnerefleksynarudewłosyIndii.Zrobiłosięcieplej,leczjejserce
nadalściskałchłód.IshamukląkłobokfotelaiwziąłIndięzaręce.Mruknąłcoś
niezrozumiale,pochyliłsięidotknąłjejstóp.

-Przemarzłaśdoszpikukości.Czemuniepołożyszsiędołóżka?

Bezsłowapokręciłagłową.Niemogłaścierpiećjegoobecnościwswoimpokojuichciała,
żebysobieposzedł.UnikaławzrokuIshama.

-Niemożeszmiprzebaczyć?-spytałcicho.-Zapomniałemsiędziświeczorem.Nie
miałemprawaodezwaćsiędociebietakimtonem,alemojacierpliwośćzostałapoddana
wyjątkowotrudnejpróbie.Czypozwoliszmiwyjaśnić,ocoposzło?

-Niemusiszsiętłumaczyć-rzuciłaoschle.Żadnewyjaśnienianiemogływymazaćzjej
pamięcitamtejokropnejchwili.Terazwiedziała,zkimnaprawdęmadoczynienia.Pod
bylepretekstemIshammożesięznówrozgniewać,awtedyupokorzyjątak,jakupokorzył

brata.

-Wtakimraziechodźdołóżka,kochanie.Pomógłjejwstać,alegdyobjąłjąwtalii,
wyrwałasięnatychmiast.Zacisnąłdłońnajejramieniuiobróciłtak,żestanęlitwarząw
twarz.Popatrzyłgłębokowpiwneoczy,ajegospojrzeniepozbawionebyłowszelkiego
wyrazu.

-Cotoznaczy?-zapytałcicho.-Budzęwtobieodrazę,Indio?

-Nie!Ja…Och,wybaczmi!Niechciałamuciekać.

-Jesteśbardzodzielna!-Opuściłramiona,ajegotwarzprzypominałakamiennąmaskę.

-Czyżbymsięmyliłcodociebie,mojadroga?Miałemnadzieję,żebędziemywobec
siebieszczerzy,ichoćwiedziałem,żemnieniekochasz,pochlebiałemsobie,żebudzęw
tobiecorazwiększąsympatię.

-Takbyło!-Indianiepotrafiładłużejukrywaćswoichuczuć.-Ażdodzisiejszego
wieczoru!Niesądziłam,milordzie,żejakakolwiekludzkaistotazdolnajesttotakiego
wybuchuwściekłości,jakiegoświadkiembyłamniedawno.

-Ogromnieżałuję,żepozwoliłemsobienatowtwojejobecności.

background image

-Niewątpię.Pogratulowaćsprytu,milordzie!Zdołałeśukryćswójprawdziwycharakter
przedcałąmojąrodziną.Jakłatwodaliśmysięzwieść!

-Wy!-Roześmiałsięzgoryczą.-Jeślichodziołatwowierność,mnienależysiępalma
pierwszeństwa.Obiecałaś,żezostaniesznietylkomojążoną,lecztakżeprawdziwą
przyjaciółką!

-Dotrzymamsłowainiewycofamsięznaszegoukładu-oznajmiłastanowczo.-Będę
twojążoną…

-Izgodziszsiędzielićzemnąłoże?Cóżzaszlachetnepoświęcenie!Wybacz,alenie
skorzystam.-Popatrzyłananiegozezdumieniem,więcspytał:-Jesteśzaskoczona,moja
droga?Wierzmi,dotejporyanirazuniemiałemdoczynieniazniechętnąkobietą.

Wszystkieulegałymizwłasnejwoli.

Indiastałaprzednimzwysokouniesionągłowąiczerwonymipoliczkami,czekającna
potokwyzwisk,leczIshammówiłkrótkoitreściwie.Wjegogłosiesłyszała
rozgoryczenie.

-Zwodziszmnie,Indio,alewiem,żetwójgniewjesttylkopretekstem,żebymnie
odtrącić.Odpoczątkumiałaśtakizamiar,prawda?-Milczała,więcmówiłdalej:-Nie
chciałaśsłuchaćmoichwyjaśnień,niepozwoliłaśsięusprawiedliwić.Oczywiścienie
mogłaśtegozrobić,boniebyłobypowodudonegowanianaszegozwiązku.

Indianieodpowiedziała.Zapadłodługie,kłopotliwemilczenie.Ishamnaglesięodwrócił.

-Niemusiszzamykaćdrzwi.Niebędęcisięnaprzykrzać,pókisamadomnienie
przyjdziesz.

Trzaskzamykanychdrzwizabrzmiałwjejuszachjakhukopadającejpłytygrobowca.

Jakmogła?OstresłowaIshamazraniłyją-międzyinnymidlatego,żebyłyprawdziwe.
Czybyławobecniegoniesprawiedliwa?Dotejporyniepotrafiłasobiewyobrazić
podłościusprawiedliwiającejbezwzględnepotępieniebrata,leczrzeczywiścieniezadała
sobietrudu,żebysiędowiedzieć,czydopuściłsięnikczemności.

CzyistotniewykorzystałaswojeoburzenienaIshamaspowodowanejegowybuchem
złości,żebyodmówićnależnychmężowipraw?Pogrążonawrozpaczy-usiałastawić
czołoprawdzie.Ishampoznałciemnezakamarkijejsercalepiejniżonasamaiodkryłtam
obawę,którejniechciałaprzyjąćdowiadomości.Wstydziłasięswegopostępku,alebyło
zapóźno,żebynaprawićbłąd.Okazałasięoszustką.

Dużoczasuminęło,nimpołożyłasięwkońcudołóżka.Ogieńnakominkudawnozgasł,
gdywślizgnęłasiępodkołdrę.Wymacałapodpoduszkąniedużyamuletzaczęła
rozpaczliwieszlochać.

NastępnegodniaIndiaobudzonaprzedświtemprzezNanmiaławrażenie,żeniezmrużyła
oka.DowiedziałasiężelordowiIshamowibardzozależy,abyjaknajwcześniejwyjechali.
Ubrałasiępospiesznieiniechętniewypiłafiliżankęgorącejczekoladypodanejdo
śniadania.

-Milady,nicpaniniezjadła!-oburzyłasięNan.Rankiemnieokazałazdziwienia,żeIndia
jestsamawłóżku.Słyszałajużwcześniej,żemężowieiżonysypiająoddzielnie.

background image

-Niejemnicotejporze-odparłaIndia.-Wdrodzezrobimypopas,żebykonie
odpoczęły.Wtedybędzieczasnaposiłek.

ZpomocąNanwłożyłaciepłypłaszcz,chwyciławoreczekizbiegłaposchodach.Isham
czekałwsieni.Bałasiętegospotkania,alejaksięokazało,niepotrzebnie.Przywitałsięz
Indiąuprzejmieipomógłjejwsiąśćdopowozu.

Byłojeszczeciemno,gdyopuściliGrangeiwjechalinatraktbiegnącywstronęDerby.

TwarzIshamaginęławmroku.Zadbałowygodężony.Podstopamimiałagorącącegłę,a
kolanaokrytefutrzanympledem.

-Jestciciepło?-zapytałztroską.

-Tak,dziękuję.-Niemiałanicwięcejdopowiedzenia,wspartanapoduszkachudawała,
żeśpi.

Nieborozjaśniłosięnieco,aledzieńbyłpochmurny.Naszczęścieniepadało,więcszybko
pokonalipierwszyodcinekdrogi.WpewnymmomencieIshamprzerwałmilczenie.

-Indio,takdłużejbyćniemoże.Spróbujmysięporozumieć,boinaczejnaszeżyciezmieni
sięwpiekło.

Odwróciłagłowę,żebynaniegopopatrzeć,izezdumieniemstwierdziła,żewczarnych
oczachniemagoryczy.Winnychokolicznościachuznałaby,żetorozpacz.

-Zgadzamsię,milordzie-odparłanatychmiast.-Obawiamsię,żeniesprawiedliwiecię
oceniłam.Niepowinnamwyrażaćtakpochopnychsądów.Popełniłambłąd,bonie
pozwoliłamcisięwytłumaczyć.

-Tobezznaczenia.

-Nieprawda!Rzeczjestniesłychanieważna.Powieszmiteraz,ocoposzło?

-Żebyodzyskaćtwojezaufanie?Czyprzedtemnaniezasłużyłem?Niesądzę,mojadroga.
Razjedenstraciłempanowanienadsobąiwyglądanato,żeprzyjdziemidrogozapłacić
zatenbłąd.Nieprzypuszczałem,żektośbliskitakpodlemnieoszuka.

-Proszę!-zawołałabłagalne,drżącnacałymciele.-Niemyśl,żecięoszukiwałam!

-Ty?-Ishamspojrzałjejprostowoczy.-Niemówiłemotobie,mojadroga.Ajeśli
chodziowszystko,conasspotkało,obwiniamtylkosiebie.

-Nierozumiem.-Zmarszczyłabrwi.

-Czyżby?Zatemprzyjmijdowiadomości,żepostępowałemjakgłupiec.Zmusiłemciędo
małżeństwa,chociażomniedbałaśmałoalbowcale.Łudziłemsięjednak,żeznajdę
własnysposób,żebyśmniepokochała.Cóżzagłupota!Możeszprzypisaćtęklęskęmojej
pyszeizarozumiałości.

-Niesądziłam,żezależałocinamojejmiłości-wykrztusiła,spoglądającnaniegoz
niedowierzaniem.

-Skądmiałaświedzieć?Trzebabywynająćjasnowidza,żebyprzeniknąćmojezamysły.

-O,tak!-Indiazamilkła,adojejsercawkradłysięwątpliwości.Chybaźlegooceniła.

background image

MożeLettymiałarację,choćiterazIndiitrudnobyłowtouwierzyć.Jeślitakbyło,
odrzuciłaprawdziweuczucie.Niepotrafiłasięztympogodzić.

-CospowodowałokłótnięzHenrym?-zapytała.

-WspomniałemcioswoimwyjeździedoLondynu.Zostałemtamwezwanyprzez
najwyższewładze.KiedyHenryprzebywałwIndiach,okryłhańbąnietylkosiebie,lecz
takżenaszkraj.Wzamianzałapówkizłożyłobietnice,którychspełnienianiebyłwstanie
dotrzymać.Darujęciopowieśćośrodkachisposobach,którewjegomniemaniupowinny
doprowadzićdouznaniatychzobowiązańzaniebyłe.

-Jakmógł?-Indiaznieruchomiała.-Anthony,mimowszystkopomożeszbratu,prawda?

-Złożyłemodpowiedniąsumęwmoimbankuiwykorzystałemswojewpływy,żeby
oddalononajcięższezarzuty.-Westchnąłciężko.

-Byłamwobecciebieniesprawiedliwa-przyznałacicho.-Wybaczmi.

ByłazdegustowananietylkopostępkamiHenry’ego,lecztakżewłasnymzachowaniem.

Skąduniejtaskłonność,żebymyślećjaknajgorzejosiedzącymprzedniąmężczyźnie?
Niemiałaodwagispojrzećmuwoczy.

Ishampochyliłsięizastukałwścianępowozu.

-Przejmęodstangretalejcenajakiśczas-powiedział.-Czychcesz,żebyNandotrzymała
citowarzystwa?

Indiapokręciłagłową.NanjechaładrugimpowozemzlokajemIshamaorazbagażami.

Kilkagodzinpoślubiemałżonkowieprzekomarzalisięnatentemat,aIsham
przypomniał,żeprzydasiępomoc,gdypodczaszimowejjazdyodpadniekoło.Terazów
żartobliwytonbyłmiędzyniminiedopomyślenia.Ishamowiwyraźnieciążyłajej
obecność.

-Jaksobieżyczysz-rzucił.Wkrótceuświadomiłasobie,żepuściłmimouszujej
przeprosiny.

Podróżokazałasięprawdziwymkoszmarem.Kiedystanęlinapopas,żebyodpocząć,
posilićsięizmienićkonie,Ishamtroskliwiedbałowygodyżonyizwracałsiędoniejz
pełnąkurtuazją.NanoclegstanęliwDerbyitamzrozumiała,jakgłębokoczułsię
zraniony.

Kolejnąnocspędziłasamotnie.Niemogłapojąćswegoniepokoju.Powinnaodczuwać
ulgę,żeprzestałsięniąinteresować,aletakniebyło.

ZDerbywyruszylinastępnegodniaoświcie,kierującsięstalenapółnoc.Ishamznów
powoził.Zasiadłwśrodkudopierowtedy,gdyodjegomajątkudzieliłaichzaledwiemila.

Indiaobrzuciłagobadawczymspojrzeniem.Miałczas,żebywszystkoprzemyśleći
przyjąćjejprzeprosinyzapochopnyosąd,anawetprzebaczyćjej.żewnocpoślubną
został

odrzuconyiupokorzony.Niezdołałajednaknicwyczytaćzjegotwarzy.Jakzwykle
okazywałjejogromnewzględy,byłzarazemuprzejmyiniedostępny.Ściana,która
wyrosłamiędzynimi,byłaniemaldotykalna.

background image

Dopierogdywjechalidoniedużejmiejscowości,zrozumiała,czemuzdecydowałsię
dotrzymaćjejtowarzystwaizasiadłwewnątrzpowozu.Wzdłużgościńcazgromadziłsię
tłumwieśniaków,którzywznosiliokrzyki,machalirękamiibiegliobokpowozu.

-Znasztychludzi?-spytałazdumiona.

-Tomoidzierżawcy.

-Awięcjesteśmywtwoichdobrach.-Odetchnęłazulgąnamyśl,żepodróżwkrótce
dobiegniekońca.

-Jedziemyprzezniegodzinęalbodłużej.Pozdrówtychludzi,Indio.Niektórzydługotu
stali,czekającnanaszprzyjazd.

Posłusznieuniosładłoń,aokrzykizabrzmiałyjeszczegłośniej.Taksamobyłow
sąsiedniejosadzieiwielunastępnych,ażstanęliprzedozdobnądwuskrzydłowąbramąz
kutegożelazaosadzonąwgrubymmurze.

Tłumzebranyprzystróżówcebyłwyjątkowoliczny,więcpowózmusiałsięzatrzymać.

Indiausłyszaławesołeokrzykiiśmiech.Zdumiałasię,widząc,żemężczyźni
odprowadzająnabokkonie.Gdypowózznowuruszył,zorientowałasię,żeciągniego
gromadakrzepkichwieśniaków.

-Taksiętuwitażonędziedzica-tłumaczyłIsham,uśmiechającsięlekko.

Zpozoruniewinnesłowawywołałyuniejkolejnąfalęwyrzutówsumienia.Wnoc
poślubnąniedotrzymałasłowadanegomężowi,aterazzwodziłatychzacnychludzi.

Ceremoniasięodbyła,leczIndiawłaściwieniestałasiężonąIshama.Małżeństwonie
zostałodopełnione.

ZapomniałaosmutnychmyślachnawidokHambledon,ogromnejsiedzibyIshama
położonejwśródniewysokichwzgórz.

-Niewiedziałam,żejesteśwłaścicielemprawdziwegozamczyska!-krzyknęłazdziwiona.
-Wielkienieba!Iletamjestpokoi?

-Pewniekilkaset-odparłnonszalanckimtonem.-Każdepokolenierozbudowywałonaszą
siedzibę,stądmieszankastylów.Najpierwbyłelżbietańskidwór.Jednoskrzydłozostało
dodanezaKarolaDrugiego,drugienapoczątkuubiegłegostulecia.

-Poszczególneczęściidealniedosiebiepasują.Cóżtomusibyćzawidok,gdysłońce
przeglądasięwszybach!Zamekwyglądapewnie,jakbystanąłwogniu.

-Miejmynadzieję,żenigdydotegoniedojdzie.Niewykluczone,żejedynietaka
katastrofaskłoniłabyludzi,którzyzachwilębędąnaswitać,doskróceniakwiecistych
mów.

Czyjesteśnazbytzmęczona,żebyichwysłuchać?

-Ależskąd!-Indiapokręciłagłową.-Miłozichstrony,żechcąnamzłożyć
powinszowania.

Nieodpowiedział,tylkowmilczeniupomógłjejwysiąśćzpowozu.Miałaprzedsobą
istnemorzetwarzylaswyciągniętychrąk,któreściskała,przyjmującjednocześniebukiety

background image

kwiatów,cudemzdobytychwśrodkuzimy.Uważniewysłuchałamówwydukanychprzez
ludzinieprzywykłychnacodzieńdoprzemawiania,alebyłatodlaniejtrudnapróba.

Ishamwybawiłjązopresji,prowadzącdowykładanegoboazeriąwielkiegoholu,gdzie
ogieńwesołobuzowałwkominku.Niemiałaczasunapodziwianieogromnego
pomieszczenia,boustawiłsiętamdługiszeregsłużących.Ishamżartowałznimi,
uśmiechał

sięprzyjaźnie,wypytywałorodziny.Indiadreptałazanim,starającsięokazywaćtyle
samożyczliwości.Ciekawe,czykiedykolwieknauczysięwszystkichimion,cozresztąnie
miałoterazwiększegoznaczenia.Ciepłesłowoiuściskrękizupełniewystarczyły,by
zyskaćsympatię.WkońcuIshamskinąłnaochmistrzynię.

-Proszęzaprowadzićjaśniepaniądojejpokoju.

-Tędy,milady.Indiaszłazaochmistrzyniądługimikorytarzami.

Wkońcuotwartoprzedniądrzwisypialniowystrojuznaczniemniejzbytkownym,niżsię
obawiała.Odetchnęłazulgą.Tenpokójurządzononaludzkąmiarę.Niebyłozłoceńani
kosztownychozdób.Zasłonyikotaryprzyłóżkuwprawdzielekkospłowiały,leczfotele
byływygodne,szafyikomodypojemne,anabiureczkuprzygotowanopapierlistowyi
pióra.

Tasypialnianieonieśmielałajakinneczęścirodowejsiedziby.Indiabystrymokiem
dostrzegłacennydywanikosztownąpościel.Przyjrzałasięobrazomistwierdziła,żesą
wartemajątek.Mebleprzekazywanezpokolenianapokoleniewykonaliznakomici
rzemieślnicy.

Otomojazłotaklatkanamiaręwielkopańskichoczekiwań,pomyślałazgoryczą.

PozwoliłaNanzdjąćzsiebiepłaszcziczepek,apotemzapadławfotelprzykominku
wyczerpanapodróżąiznużonaprzyjemnymi,alemęczącymidowodamiżyczliwości
wieśniaków.

-Możewoliszzjeśćtutaj?-zapytałIsham,stającwdrzwiachłączącychichsypialnie.

Pokręciłagłową,chociażcałkiemopadłazsił.Zapewnesłużbaprzygotowałauroczystą
kolację,niewolnosprawiaćkucharzomzawodu.-Wtakimraziespotkajmysięza
godzinę.

Czekamnadole.-Wyrażającyzadowolenieuśmiechmężabyłnagrodązajejpoświęcenie.

Przezkilkatygodni,którespędziliwHambledon,Ishamanirazuniewszedłponowniedo
jejsypialni.Drzwipozostałyzamknięte,chociażichnieryglowała.

Życiewogromnymzamczyskuoddawnaprzebiegałowedługokreślonegoplanu.Dbałao
toarmiasłużących,więcIndianiemiałapraktycznieżadnychobowiązków.Matka
uprzedziłają,żedocodziennychzajęćpanidomunależyomawianiemenuzszefem
kuchni,leczpopierwszymspotkaniuzchimerycznymkucharzem,pełnymuroku
Francuzem,Indiauświadomiłasobie,żelepiejniewchodzićmuwdrogę,zpewnościąnie
potrzebowałjejrad.

Potrawy,którepodawałnapańskistół,byłysmaczniejszeniżwszystko,cokiedykolwiek
jadła.ZachwycalisięnimigościeodwiedzającyHambledon.

background image

NadeszłoBożeNarodzenie,aznimludowyfestyn.IshamzabierałIndięnacorazdalsze
przejażdżkipoichdobrach,byodwiedzaćstarcówichorych.Zdumiewałajegohojność
dlapotrzebującychidziwiłaszczegółowawiedzaoichżyciu.Byłprzeztychprostych
ludziszczerzelubianyichętniewitany.

Indiazastanawiałasię,czychoćtrochęwobecniejzmieniłnastawienie.Zachowywał

sięnadzwyczajuprzejmie,alenadałdzieliłichmur,któregoistnieniewyraźnie
wyczuwała.

Dopieroterazzaczynałarozumieć.jakbardzocieszyłasię,widzącwswoimdomuwysoką
postaćIshama,słuchającjegożartów,śmiechu,zaczepekiciętychripost.Niestety,tamta
radosnazażyłośćnależaładoprzeszłości.

Pogodasięzmieniła,apodniachsuchychizimnychprzyszłyuporczywedeszcze.Indii
brakowałocodziennychprzejażdżekpopagórkowatejokolicy,takinnejodjejwyobrażeń
oangielskiejpółnocy.Byłazima,leczwieleoznakświadczyło,żeziemiesątużyzne,
dobrzeuprawianeiprzynosząznakomiteplony,chociażwinnychregionachzbiorybyły
marne,agruntazaniedbane.Niemogłasiędoczekaćwiosnyilata,żebyujrzećmajątekw
pełnymrozkwicie.Naraziejednakmusiałauzbroićsięwcierpliwość.

PewnegodniaIshamzaszedłdobiblioteki,gdziesiedziała,kartkującdziełaWalteraScotta
ilordaByrona.Znużonaichkwiecistymjęzykiemsięgnęłapoksiążkęrenesansowego
poetyJohnaDonne’a,któregodotądnieznała.Kiedyzaczęłaczytać,dechjejzaparłoz
wrażenia.Wyjątkowaintensywnośćuczućizmysłowośćpoetyckiejwizjisprawiły,że
sercekołatałojejniespokojnie,aerotykinajwyższejpróbywycisnęłyzoczułzy.

Zadawałasobiepytanie,cosięzniądzieje,iznalazłaodpowiedź,gdyujrzała
Anthony’ego.Tobyłojakgromzjasnegonieba.Wstała,podeszłabliżej,dotknęłajego
ramieniaidoznałagorzkiegozawodu,gdyjecofnął.Niebyławstaniepopatrzećmuw
oczy.

Iconarobiła?Dopierotrzytygodniebylimałżeństwem,ajużcałajejprzyszłośćlegław
gruzach.Cierpieniebyłobymniejsze,gdybyzostałauderzona.Ishamzdawałsięnie
zauważaćjejrozpaczy.

-Indio,zostałemwezwanydoLondynu-oznajmił.-Niemogęzostawićciętusamej.

Szerząsięzamieszki,aoddziaływojskowesąbezsilnewobecgrasującychnocą
ruchliwychband.

-Znowuluddyści,milordzie?

-Owszem,alesąteżinni.UjawnilisięwhrabstwieDerby,czyliniedalekostąd.

DziałajątakżewhrabstwieLeicester,azatemnagranicynaszychdóbr.Niektórym
sąsiadomgrożonośmiercią.

-Anthony,przecieżwtejokolicyniemafabryk.Sądziłam,żeciludzieniszcząprzędzarki.

-Zwykleatakująrozmaiteurządzenia:maszynydziewiarskie,przędzarki,warsztaty
tkackie,aleteraznadomiarzłegopodpalająteżstodołyorazstogisiana,awkrótceruszą
pewnienaprywatnedomostwa.

-Kiedychceszwyjechać?-zapytała.

background image

-Jutrooświcie.Jeślisobieżyczysz,możemypodrodze,odwiedzićAbbotQuincey.W

Grangebyłabyścałkiembezpieczna.Twójwujsformowałsilnyoddziałzłożonyz
ochotników.

-GdybędęztobąwLondynie,teżmisięnicniestanie.Niemasznicprzeciwkotemu,
żebymtowarzyszyłaciwpodróży?

Popatrzyłnanią,ajegominaświadczyłaowalcenadzieizcynizmem.Pochwiliznów
przybrałkamiennywyraztwarzy.

-Ależskąd-odparłcicho.Podczasjazdynapołudniezostawiłpowożeniestangretowi,
więcIndianabrałaotuchy.Możeskłonnybyłjejprzebaczyć?Rozmawialiokrajobrazie,
planachdotyczącychmajątkuirozruchachszerzącychsięwposzczególnychhrabstwach.

-Możewnetustaną-rzuciłapółgłosem.

-Mamnadzieję,bowprzeciwnymrazienastąpiąsurowerepresje.Władzesąmocno
przerażone.Mówisięoszubienicyideportacjach.

-Tysięztymniezgadzasz,prawda?

-Słusznauwaga,mojadroga.Zubożalibuntownicyspowodowalizałamanieeksportu,co
mateżzwiązekznapoleońskąblokadą.PołowaludnościNottinghamżyjeterazz
jałmużny.Cenachlebajestwysoka,więcniemogąwyżywićrodzin.

-Napewnoinnipodzielajątwojąopinię.

-Owszem.Pewniesięzdziwisz,gdypowiem,żejednymzmoichstronnikówjestlord
Byron,którybłagałomiłosierdziedlawinowajców.

-Wielkienieba!Sądziłam,żetobufoninikczemnik.

-Znowupochopnaocena,Indio?-Pożałowałtychsłów,ledwiezostaływypowiedziane,
bonapowrótzamknęłasięwswojejskorupie.

PrzytykIshamarozstroiłjąponadwszelkiewyobrażenie,alestarałasiętegonieokazać.

Postanowiła,żeniedamuwięcejpowodudokrytycznychuwag,więcpodczasdługiej
podróżyanirazunieposkarżyłasię,żecierpnąjejnogi,apowóztrzęsienagorszych
drogach.Ukradkiemodetchnęłazulgą,gdywjechalidomodnejdzielnicyLondynui
zatrzymalisięnaGrosvenorSquare.

PowspaniałościachHambledonbezzdziwieniastwierdziła,żemiejskidomIshamama
wyjątkowokorzystnąlokalizację,natomiastwystrójtrochęjązaskoczył.Westchnęłaz
zachwytu,gdyweszładogłównegosalonu.Bezpretensjonalnaelegancjabarwisprzętów
odpowiadałajejgustowi.LordIshamnieuległwszechobecnejmodzienaorientalną
stylizację.Meblebyłyangielskie,nawetlaikstwierdziłbyodrazu,żezostaływykonane
przezmistrzówwswoimfachu.

ZgodniezoczekiwaniamiIndiiwlondyńskiejsiedzibiewszystkobyłoperfekcyjne,czemu
trudnosiędziwić,zważywszynaliczebnośćsłużby.Poznaławszystkich:głównego
kamerdynera,ochmistrzynięiszefakuchni,lokai,pokojówki,odźwiernego,nawet
najniższerangąpomywaczki.

-Znajdziesiętudlamniejakieśzajęcie?-spytała,uśmiechającsiędoIshama.-Tendom

background image

funkcjonujezprecyzjąszwajcarskiegozegarka.

-Owszem-przytaknął,rozglądającsiępopokoju.-Inaczejbyćniemoże.Gdycała
socjetazjedziedoLondynu,niestarczyciczasunazajmowaniesiędetalami.Terazwieje
nudą,bowstyczniuwszyscyuciekająnawieśitrudnoznaleźćtowarzystwo.

-Mnietonieprzeszkadza-odparłaszczerze.

-Zapewne.-Przyjrzałjejsięuważnie.-Mamdlanasodpowiedniezajęcie.Powinnaś
wybraćstrojenanadchodzącysezon.MamcięumówićzmadameFelice?

-Doskonałypomysł.-Cheshiretoprowincja,aleitakIndiazdałasobiesprawę,żejestźle
ubrana.Zakupieniemodnychstrojówbyłonaglącąpotrzebą.-Madamechybamnie
przyjmie.Ktośobiecałszepnąćzamnąsłówko.

-Napewnosięznamizobaczy.-PoważnatwarzIshamawypogodziłasięnagłe.-

Możeszbyćtegopewna.

-Nas?-powtórzyłaIndia.

-Oczywiście!Zamierzamcitowarzyszyć.Byłananiegotrochęzła.Miałjąchybaza
prostaczkęniezdolnądowybraniastosownejgarderoby.Śmiechuwarte!Przecieżdla
wszystkichznanychjejpanówsalonmodybyłgorszyniżizbatortur.Czułanasobie
badawczespojrzenieciemnychoczu.WkońcuIshamwybuchnąłśmiechem.

-Chceszwiedziećdlaczego,mojadroga?Interesująmniewszelkieprzejawyżycia
gospodarczego,apozatymmuszędopilnować,żebyśsamodzielniewybrałasuknie.Nie
uwolniszsięodemnie.RazempojedziemydomadameFelice.

-Milordzie,niedostałeśjeszczerachunkuodkrawcowejzNorthampton-odparła
zaniepokojona.

-Wątpię,żebyjegowysokośćspędzałamisenzpowiek-odparłlekceważąco.-Indio,
przezparędnibędęmiałmnóstwozajęć,więcjedźmyjutroponowekreacje.

Wkrótceprzestaławątpić,żeIshamjestwstanieumówićjązmodnąkrawcowązdniana
dzień,bonalistwysłanyprzezposłańcanatychmiastprzyszłaodpowiedź.MadameFelice
napisała,żezradościąspotkasięjutrozlordemiładyIsham.

NastępnegodniaIndiapełnaobawpatrzyłanaswojeodbicie.Wbrązowympłaszczui
skromnymczepkubyłojejdotwarzy,aleniesposóbukryć,żetorzeczyzpoprzedniego
sezonu.Madamebędziemusiałaprzywołaćnapomoccałytalent,żebyprzemienić
brzydkiekaczątkowprawdziwąmodnisię.Indiaspodziewałasięnajgorszego,lecz
przeżyłanadzwyczajmiłezaskoczenie.

Byłazdumiona,gdygwiazdalondyńskiejmodyokazałasięurocząpanienką.Zamiast
przerażającejdyktatorkistałoprzedniąuśmiechniętedziewczę,któregrzeczniepoprosiło
gości,byzechcieliusiąść.MadameFelicesprawiaławrażeniezakłopotanej,więcIndii
wydawałosię,żezaszłapomyłka.Taszczupłablondyeczka,prawdziwapięknośćo
cudownychoczach,byłazbytmłoda,żebyzrobićzawrotnąkarierę.

Indiazmieniłazdanie,gdyobejrzałaparadęmodelekprezentującychkreacje.Odrazu
stałosięjasne,żewyszłyspodrękiprawdziwejartystki.Wybórbyłtrudny,więcIndianie
potrafiłasięzdecydować,chętnienatomiastzniknęławgarderobie,żebyprzymierzyć

background image

suknie.

Ishammówiłniewiele,lecznajwyraźniejczułsięswobodniewwytwornymsaloniemódi
bezobawdotrzymywałtowarzystwamadameFelice.GdyIndiawróciła,rozmawializ
ożywieniem.Zastanawiałasięprzezmoment,jakudałoimsięznaleźćtematciekawydla
obojga.Przyglądałasięnienagannieskrojonejsuknimadameijejfryzurzezdradzającej
stylnajlepszejlondyńskiejfryzjerki,zpochodzeniaFrancuzki.

-Zechcepani,milady,zdaćsięnamójgust?-spytałanieśmiałomadame.Indiakiwnęła
głową.-Wtakimraziedarujemysobiefalbankiikokardy.Widzępaniąwbarwach
klejnotów.Mocnezielenieibłękity,niekiedyzłoto.Urodatkaninpodkreślikolorpani
włosóworazpięknącerę.-Umilkłanamoment.-Wzrosttokolejnyatut.Mojesuknie
wyglądająznakomicienadamachotakiejfigurze.

-Wszystkiesąbardzopiękne-odparłaIndia.-Samaniewiem,którewybrać.

-Zechcepanipolegaćnamnie?Jegolordowskamośćzaproponowałjużtamtestrojena
wczesnąwiosnę.-Wskazałagrupęmodelekprezentującychsukniezpołyskliwego
aksamituipelerynykrytedoskonałąwełną.

-Wszystkie?

-Naturalnie-wtrąciłstanowczoIsham.-Porawybraćnakryciagłowy.Tuniebędęsię
wtrącać.

Czekałcierpliwie,gdyprzeszłydosąsiedniegopokoju.Szybkoznalazłyodpowiednie
kapelusze,ponieważmadameFelicemiałajużwyraźnypoglądiwizjęcałości.Wkrótce
podziękowałanowymklientomzaodwiedzinyipożegnałaichuprzejmie.Ishamkazał
jechaćnaGrosvenorSquareipopatrzyłnażonę.

-Czemuzamilkłaś,Indio?Mamnadzieję,żepodobającisięnowestroje.

-Jestemoszołomiona.Dziękuję,żebyłeśtakihojny.

-Całaprzyjemnośćpomojejstronie,aleprzestańsobiezaprzątaćtymgłowęinie
przejmujsięrachunkiem.

-Bardzochętnie!Wciążmyślęomadame.Przyznaję,żejestemzaskoczona.Niesądziłam,
żetomłodaosoba.

-Moimzdaniemposiadawyjątkowytalent.

-Niewątpliwie.Wieszcośoniej?JestFrancuzką?Niesłyszałamobcegoakcentu.

-Dlawszystkichstanowizagadkę,mojadroga.Nicniewiadomoojejpochodzeniu.

Zastanawiafakt,żewciąguparumiesięcyzyskałabardzowysokąpozycjęwświecie
mody.

-Słusznauwaga.ZarazponaszymwyjeździezLondynuzaczęłynadchodzićlistyod
przyjaciółekwychwalającychjejniebywałezdolności.

-CzytwoiznajomisąterazwLondynie?Chętnieichpoznam,jeśliuznaszzastosowne,
żebyprzyszlidonasnakolację.

-Zrobięmaływywiad,aleobawiamsię,żezjadądopieronapoczątkukwietnia,gdy

background image

zaczniesięwiosennysezon.

-Rozumiem,mojadroga.Zresztąimyniezabawimytudługo.Zadzieńlubdwazakończę
wszystkiespranyiwrócimydoAbbotQuincey.Cieszyszsiępewnienaspotkaniez
rodziną?PókijesteśmywLondynie,wybierzsięzNanpozakupy.SugerujęBondStreeti
BurlingtonArcade.

PrzezkilkanastępnychdniIndiarzadkowidywałamęża.Niepytała,czymsięzajmuje,a
onnicjejniemówił.Naszczęście,myślałazulgą,wyglądanato,żebaletnicaprzestała
interesowaćjegolordowskąmość.Wieczoryspędzałwdomuijadałzniąkolacje.

Skorzystałazjegopropozycjiiposzłaposprawunki.Kupiłabutyirękawiczki,szalei
chusteczki,atakżeprześlicznyworeczek,któryodrazujejsięspodobał.Przestałaszastać
pieniędzmi,gdydodomuzaczęłyprzychodzićrozmaitepakunki.Wjednymznichbyły
dwiefutrzanemufki.WspomniałaIshamowi,żeichniezamówiła.

-Chybajeodeślę-powiedziała.

-Nieradzę,bosampoleciłem,abyjeprzysłano-odparł.-Pamiętajouciążliwościach
angielskichzim.Lutyimarzecbywająchłodne.

Podziękowałazakolejnyprezent.Ciepłamufkaprzydałasiębardzo,gdypodkoniec
tygodniawyruszylidoAbbotQuincey.

ROZDZIAŁDWUNASTY

WGrangepanowałokropnyzamęt,boLettymiaławkrótcewyjechaćzmatkądoBristolu,
aGileszamierzałimtowarzyszyć.

-Czyżtoniecudowne”?-IsabelRushfordniewierzyławłasnemuszczęściu.-LadyWells
naszaprosiła.

-PrzestałasięsprzeciwiaćtwojemumałżeństwuzOliverem?-wypytywałaIndia,
spoglądającwroziskrzoneoczyLetty.

-Najwyraźniej-usłyszaławodpowiedzi.-Oczywiściepojedziemy,oilelordIsham
użyczynampowozu.

Lettyuśmiechnęłasiępromienniedoszwagra,któryskłoniłgłowę.

-Naturalnie.Cieszęsiętwoimszczęściem-odparł,spoglądająckpiąconaIndię,która
doskonałewiedziała,ocochodzi.

NieznośnamatkaOliveradostrzegłaszansęnapowinowactwozutytułowanym
arystokratą,cobyłobydlaniejbiletemwstępudonajwyższychsfer,bowiedziano,że
Ishamjestprzyjacielemksięciaregenta.Zapomniaławięcowszelkichuprzedzeniach.

-Czekaliśmyzwyjazdemdowaszegopowrotu-tłumaczyłasiostrzeLetty-bonie
chcieliśmy,żebyLuciazostałasamawGrange.

-GdziejestHenry?-zapytałIsham,marszczącbrwi.

-Niewiemy-wtrąciłazatroskanaLucia.-Niepokazałsię,odkądprzybyliśmytutajz
zajazdu„PoAniołem”.Myślisz,żespotkałogocośzłego?

-Małoprawdopodobne,mojadroga.Zpewnościądotarłabydonasjakaświadomość.

background image

Bardzoproszę,przestańsięmartwićoswegowłóczykija.Indiaijadotrzymamyci
towarzystwa.-Ishamująłdłońmacochyiścisnąłlekko,żebyjejdodaćotuchy.

-Cieszęsięzwaszegopowrotu-odparłaizwróciłasiędoIndii:-Musiszwiedzieć,
kochanie,żetwojarodzinaprzyjęłamniewyjątkowoserdecznie.

-Miłomitosłyszeć.-WzruszonaIndiapocałowałająwpoliczek.ZostawiłaIshamaw
towarzystwiepańiposzłazLettynagórę.

-Och,Indio,wydajemisię,żewiekminąłodnaszegoostatniegospotkania.Niemogę
uwierzyć,żespełniasięmojenajskrytszemarzenie.Proszę,życzmiszczęścia.

-Wszędzieiokażdejporze.-Indiaobjęłamłodsząsiostrę.-Oddawnategodlaciebie
pragnęłam.

-Przyznaj,żejesteśwyjątkowąszczęściarą!-Indiapozostawiłabezodpowiedzitę
ostatniąuwagę.Łzyzakręciłyjejsięwoczach,aLettyodrazutospostrzegła.-
Siostrzyczko,cocijest?Przecieżnierozstajemysięnazawsze.Będziemysięczęsto
odwiedzać.

-Tak.Właściwie…

-Muszęwiedzieć,wczymrzecz,skarbie.JeśliIshamciuchybił,samasięznim
rozmówię.

Indiazdobyłasięnasłabyuśmiech,boLettyprzypominałamłodąnastroszonąkwokę
gotowądaćnauczkędrapieżnemulisowi.Widokbyłzarazemzabawnyiwzruszający.

-Jestnaodwrót,siostrzyczko.Zawiniłamwobecniegoiokropniesiępokłóciliśmy.

-Szybkodojdziemiędzywamidozgody.Ishamodtakdawnajestwtobiezakochany…

-Och,przestań!Niewmawiajmitakichrzeczy!Niewiem,dlaczegotakmuzależałona
ślubie.-Indianiepróbowałapowstrzymaćłez.

-Niewiesz?Powiemci,Indio.Jestemnaciebiezła,itobardzo.Zawszeciępodziwiałami
wydawałomisię,żemaszdużozdrowegorozsądku,aleteraznabrałamwątpliwości.
Zadawałaśsobiepytanie,czemuIshampoprosiłotwojąrękę?

-Oświadczynydotyczyłynasobu.Iciebiegotówbyłpoślubić.

-Czyżby?Proponuję,żebyśjegootozapytała.Jesteśskończonąidiotką!Kochałsięw
tobieodwielumiesięcy.

-Bzdura!Przecieżznamysięzaledwiekilkatygodni.

-Niesłyszałaśnigdyomiłościodpierwszegowejrzenia?Ishambyłprzytym,jak
wyśmiałaśBrummella.Wtedysięwszystkozaczęło.Odtamtejporybaczniecię
obserwował.

-Byłamśledzona?-odparłazgoryczą.

-Niezapominaj,żeIshamsłużyłwwojskuibyłdowódcą.Staranniezaplanował

miłosnypodbój.Widział,żeodstraszaszwielbicieli,którzyzdobylisięnaodwagę,by
okazaćcizainteresowanie.

background image

-Niebyłoichwielu.

-Oczywiście.Samadotegodoprowadziłaś.

-Toprawda,żeszydziłamzmężczyzn,ależadenniezawładnąłmoimsercemtakjak
Olivertwoim.ZresztącóżtomawspólnegozIshamem?Wtedyniebyliśmysobie
przedstawieni.

-Cobytozmieniło?Sądzisz,żepotraktowałabyśgoinaczejniżpozostałych?

-Chybanie-odparła,uśmiechającsięmimowoli-alepowinienbyłzaryzykować.

-Zastosowałinnątaktykę:postanowiłnajpierwzaprzyjaźnićsięztobą,alezabrakłoczasu
nazrealizowaniekampanii.Dopieropośmierciojcadowiedziałsię,czyjąjesteścórką.

NadomiarzłegonatychmiastopuściłyśmyLondyn.

-Zadziwiające!Jesteśdobrzepoinformowana.

-Indio,niedomyślaszsię,czemuzmieniłamzdanienatematwaszegomałżeństwa?

Ishamwyznałmi,coczuje,tegosamegodnia,wktórymsięzaręczyliście.Niedziwiłocię,
żetakczęstoszepczemypokątach?TylkoczęśćnaszychrozmówdotyczyłaOlivera.

-Powinnaśimniewtajemniczyć!

-Ishamkazałmiprzysiąc,żeprzedwaszymślubemnieujawnięsekretu.Popierwsze,
słusznieprzypuszcza,żeobwiniaszgoośmierćojca,atakżeonasząfinansowąruinę.Po
drugie,wątpił,czyuwierzysz,żemusiępodobasz,niemówiącjużomiłości.

-Niewyglądaminaczłowiekagotowegowielbićukochanązdaleka-zauważyła
powątpiewającoIndia.

-Gdybymbyłaładna,możedałabymtemuwiarę,aletakniejest.Potrzebował

spadkobiercyikoniec.

-Namiłośćboską,oczymtymówisz?-Lettyzarumieniłasięlekko.

-Błagam,niewmawiajsobie,żemunamniezależy.Onmnienietknie.-Głosjejzadrżał.
-Daremniepróbowałamsięznimpogodzić.Odsunąłsię,kiedypołożyłamdłońnajego
ramieniu.ZostałamladyIsham,aleniejestemżonąAnthony’ego.-Ukryłatwarzw
dłoniachirozpłakałasię.

-Siostrzyczko,przestańsięzadręczać!Zapewneogarnęłygowyrzutysumienia,bow
znanychokolicznościachpraktyczniewymusiłnatobieprzyjęcieoświadczyniszybki
ślub.

Niewidziałinnegosposobu,bycięzdobyć.

-Wtakimraziejestnajwiększymgłupcem,jakiegowżyciuspotkałam.

-Niemaszracji-tłumaczyłaLetty.-Ishamznacięlepiejniżtysama.Powiedzmi
szczerze,czyprzyjęłabyśgo,znającwszystkiefakty?

-Ależskąd!Letty,takbardzochciałabymciuwierzyć,aleniepotrafię.Czujęsię
bezradna,ponieważ…bardzogokocham.-Gdyuniosłazapłakanątwarz,Lettypopatrzyła
naniązuśmiechem.

background image

-Zastanawiałamsię,jakdużoczasubędzieszpotrzebowała,abytoodkryć.Jestempewna,
żewszystkosięułoży.Powieszmu,coczujesz?

-Niepotrafię.Umarłabymzrozpaczy,gdybyrazjeszczemnieodtrącił.

-Wtakimrazieniespieszsię,kochanie.-Lettypostanowiłazmienićtemat.-Comyśliszo
Hambledon?

-Istnezamczysko!Hambledonopuściliśmywpośpiechu,boIshamdostałwiadomośćz
Londynu.Spędziliśmytamzaledwieparędni.Nalegał,żebyśmywrócilidoAbbot
Quincey.

Wiesz,dlaczegotakmunatymzależało?Lettypokręciłagłową.

-Niemampojęcia.Zamieszkiwywołaneprzeztkaczyprzybierająnasile.Podobnow
lasachwidywanoświatła.Pewnietokłusownicy.

-Niezdradzalibywtensposóbswojejobecności.Czybuntownicypojawilisięwnaszym
majątku?

-Tak!-DłonieLettydrżały.-Och,Indio,jestemokaprzerażona.Cieszęsięzpodróżydo
Bristolu,botampanujespokój,leczniechciałabymciętuzostawić.

-Damysobieradę.Rządnareszciezacząłdziałać,wysyłającbatalionydragonówi
piechoty,atakżezachęcającdotworzeniaoddziałówochotniczych.

Lettynabrałaotuchyizaczęławypytywaćoinnenowiny.

-OdwiedziłaśmadameFelice?

-Tak.Byliśmytamwedwoje.Ktobypomyślał?

-Takmisięwydawało.-Lettypogłaskałaaksamitsukni.-Jestśliczna.Pięknyodcień
zieleni.Czymadamejestrzeczywiścietakanieprzystępna,jakopowiadają?

-Ależskąd!Niewierzyłamwłasnymoczom.Tomłoda,uprzedzającogrzecznakobieta.

MoimzdaniemniejestFrancuzką.Aniśladuobcegoakcentu.

-Taksądziłam.Większośćrenomowanychkrawcowychprzypisujesobiefrancuskie
pochodzenie.

-Owszem,alemamteżinnewątpliwości.MadameFelicejesturoczaiświetnieubrana,co
zresztąwydajesięoczywiste,alegdywpewnymmomencieodwróciłagłowę,wydałami
sięznajoma.Odniosłamwrażenie,jakbymjąkiedyśspotkała.Pewnietowinaoświetlenia.

Obracałyśmysięprzecieżwodmiennychsferach.

-MożnenatknęłaśsięnaniąwsklepachprzyBondStreetalboBurlingtonArcade?

-Zapewne,choćtyijaprzebywającostatniowLondynie,rzadkotamchodziłyśmyze
względunawysokieceny.

-Terazniemusiszsięnimiprzejmować.Dużonakupiłaś?

-Osłupiejesz,gdyzajrzyszdomoichkufrów.-Indianareszciepoweselała.-Mojejedyne
zmartwieniepoleganatym,abyznaleźćczasisposobnośćpokazaniatylukreacji.

MożeweźmieszkilkadoBristolu?Możnajedopasować.

background image

-Wykluczone!-Lettypokręciłagłową.-Chodź,Indio,pomożeszmiwpakowaniu.

Chcemyjaknajszybciejwyruszyć,aMartaniemaczasu,bomamajestdlaniej
najważniejsza.

-Jedziezwami?

-Spróbujjąpowstrzymać!Jakopokojówkawielkiejdamyznajlepszegotowarzystwa
zajmujepozycję,októrejnieśmiałanawetmarzyć.Okropniezadzieranosa.

RoześmianesiostryposzłydopokojuLettyRadośćokazałasięzaraźliwa.Indiaczułasię
niemalszczęśliwa,gdynastępnegodniażegnałagrupkęnajbliższych.Dopókipowóznie
zniknąłjejzoczu,wokniewidziałarozpromienionątwarzLetty.Miaładoskonały
pretekst,żebyprzyjaźniezagadnąćIshama.

-DziękitobieLettyjesttakaszczęśliwa-powierzałaciepło.

-Przynajmniejjednomisięudało,prawda,Indio?-Ironicznyuśmiechsprawił,że
pożałowałaserdecznychsłów.

Odwróciłasiębezsłowaizostawiłagosamego.Byłaskazananażyciezmężczyzną,który
okazywałjejtylkochłódipogardę.Wyprostowałasiędumnieiobiecałasobie,żechoć
Ishamnicinnegoniemiałdozaoferowania,mimowszystkobędziesięstarałazachować
pogodęJucha.Poszładobiblioteki,żebyszukaćpociechywlekturze.Tomwierszy
zatytułowanyKublaKhanfascynowałwschodniąegzotyką,lecznajbardziejurzekłją
poematTheAncientMariner.Poddałasięczarowimonumentalnejwizji,wstałaizaczęła
chodzićpobibliotece,czytającgłośno.

Naglepoczuła,żemałapiąstkaciągniejązaspódnicę.SpojrzaławdółidostrzegłaJoe,
któryskuliłsiępodbiurkiem.ObokprzycupnąłTom.Chłopcybyliprzerażeni.

-Cocijest,dziecko?Przestraszyłeśsię?Niemaobawy.Nicsięniestało,tozmyślona
opowieśćożeglarzuiogromnymptaku.

-Nietegosięboję!Musipanienkawyjechać!

-Przecieżniedawnowróciliśmy.Niecieszyszsięzespotkania?

Zdziwiłasię,gdyścisnąłdobólujejrękę.

-Proszęuciekać!Taktrzeba,panienko!Widzieliśmygo!Myśleliśmy,żewięcejniebędzie
siętupętać,aleprzyjechał.

-Nierozumiem.Okimmówisz?Joezacisnąłwargi,apochwilidodał:

-Niechpanienkanasposłucha.Tymrazempostawinaswoim-tłumaczyłwpanice.

Indiausiadłanapodłodzeiprzyciągnęłagodosiebie.

-Cóżtozatajemnica,Joe?Ktościęnastraszył?Postaramsię,żebyzostałukarany.-

Gdypokręciłgłowąipróbowałsięodsunąć,Indiaoznajmiłastanowczo:-Powinieneś
mniesłuchać.Jegolordowskamośćrozgniewasię,gdydowiesięotwoim
nieposłuszeństwie.

Joenadalmilczał,aleIndianieoczekiwaniezyskałasojusznika.

background image

-Musiszpowiedzieć!-zawołałTom,chwytajączcałejsiłybratazarękę.

-Nieufaszmi?-nalegałaIndia.-Wtymdomujesteśbezpieczny.

-Alepanienkaniebyła.-Joeskrzywiłsię.Wpierwszejchwiliniemiałapojęcia,wczym
rzecz,aleprzypomniałasobieowypadku.

-Masznamyślitamtendzień,kiedyspadłamzpierwszegopiętra?Tonieszczęśliwyzbieg
okoliczności.

-Askąd!ObajzTomemwidzieliśmytegołobuza,panienko.Otworzyłdrzwinagórzei
zabrałklucz.

-Kto?Jedenzrzemieślników?

-Toniebyłrzemieślnik.-Joeunikałjejwzroku.-Panienko,mygowidzieliśmyi
dawniej,kiedyfabrykasiępaliła.

-Alekogo?-Chłopiecniechciałmówić,więcpotrząsnęłanimdelikatnieioznajmiła:-

Zrozum,skororozpoznałeśtegoczłowieka,możnagopowstrzymać.

Joebezsłowapatrzyłnaniąoczymapełnymiłez.

-Tobogacz.Znajomypanienki-wtrąciłnaglejegobrat.

-Jakibogacz?Tom,okimtymówisz?Obajspojrzelinaniąinaglezaczęlimówićjeden
przezdrugiego.

-OnsięnazywapanSalton.Słyszeliśmy,jakdawałrozkazywfabryce.

-Niemożliwe!-Indiamiaławrażenie,żesercezamarłojejwpiersi.-Topomyłka!

-Nie,panienko.-Gdyprawdawyszłanajaw,Joeodrazunabrałpewnościsiebie.-Nie
widziałagopanienka,kiedyspadłazwysoka?

-Rzeczywiściektośdomniepodszedł-przyznałaIndia-aleszybkozniknął.

-Tonapewnobyłon.Zwiał,bomniezobaczył.

Indiapoczuła,żestrachchwytajązagardło.Niemiaławątpliwości,żechłopcymówią
prawdę,aletrudnobyłowniąuwierzyć.GdybyIshamnieujawniłinnychpostępków
Henry’ego,niedałabysięprzekonać.

Joepociągnąłjązarękaw.

-Terazpanienkawyjedzie,co?-nalegał.-Onichtuprzyprowadzidziświeczorem.

Indiaznieruchomiała,niewierzącwłasnymuszom.

-Cotyopowiadasz?-szepnęła.

-Oninapadają,panienko-tłumaczyłcierpliwieJoe.-Powiedziałim,żetusięmożna
obłowić.

-Zamierzaprzyprowadzićdonastęhałastrę?Joe,tomisięwgłowieniemieści.Jak
możeszrozsiewaćplotki?

-Jakieplotki?Byliśmytam.Wszystkosłyszeliśmy.

background image

-Wjakisposób?Chodziliścienaichzebrania?

-Nopewnie!Niezwracająuwaginatakiemikrusy.Chybawogólenasniewidzieli.

-Miejmynadzieję.-Indiaprzytuliłachłopców.-Obiecajciemi,żezachowacietewieściw
tajemnicy.MuszęznaleźćlordaIshama.-Gdyzorientowałasię,żechłopcynadalsą
wystraszeni,dodała:-Niebójciesię.Onbędziewiedział,cozrobić.

Chybaichprzekonała.Wysunęlisięzjejobjęćiwybiegli.Gdyzostałasama,zadzwoniła
naTibbsa.

-Widziałeśjegolordowskąmość?-zapytałapospiesznie.-Chcęznimpomówić.

-Wyjechałkonnopółgodzinytemu.

-Powiedział,dokądjedzie?

-Nie,milady,alewcześniejmówił,żemacośdozałatwieniawNorthampton.

-Dziękuję,Tibbs.Gdypanwróci,zawiadommnienatychmiast,dobrze?

-Oczywiście,milady.-Kamerdynerpopatrzyłzniepokojemnaswojąpanią.Zbladła,
jakbyladachwilamiałazemdleć.-Czyprzynieśćcośdopicia?

-Nie,dziękuję.-Indiaodprawiłagoiusadowiłasięwfotelu..

Wgłowiemiałazamęt.JakpowiedziećmężowioknowaniachHenry’ego?Niemiałabydo
niegopretensji,gdybyodrzuciłteoskarżenia.Wgłowiesięniemieści,żebratchciałbygo
skrzywdzić.Tobolesnycios,alefaktymówiłysamezasiebie.Daremniełudziłasię,żeJoe
iTompopełniliomyłkę.Intuicjapodpowiadałajej,żemówiliprawdę.Wszystkie
tajemnicenaglesięwyjaśniły.

OdsamegopoczątkuHenrypróbowałjązniechęcićdomałżeństwazIshamem,sprytnie
przemycająckrytyczneuwaginajegotemat.Czypróbowałudaremnićichślub?
Wzdrygnęłasię.Gdybyspadłanakamiennąpodłogęizabiłasięnamiejscu,Henry
pozostałbyspadkobiercąIshama.

Pobladłajeszczebardziej.Całeszczęście,żeJoeiTomprzybiegliwtedynapomoc.W

przeciwnymrazieHenrymógłbyrozbićjejgłowę.Potemstwierdzonobyśmiertelneurazy
czaszkispowodowaneupadkiem.Indiaukryłatwarzwdłoniach.CzyHenrybyłzdolny
po-pełnićmorderstwo?

Minęłotrochęczasu,nimodzyskałaspokój.Jeślichłopcysięniepomylili,ataknastąpi
dziświeczorem.Ishammusitemuzapobiec.PałacwGrangewzniesionozkamienia,więc
pożarniebyłpoważnymzagrożeniem,aleduże,wysokieoknaparteruniestanowiłydla
tłumużadnejprzeszkody.Łatwomożnawybićszybyiwtargnąćdośrodka.

Asłużba?Wartobyuzbroićstajennychiogrodników,aleTibbsmajużswojelata,więc
niestaniedowalki.Jakgarstkaludzimaodeprzećzmasowanyatak?NawetGiles
wyjechał.

Zdawałasobiesprawę,żeHenrysprytniezaplanowałnapaść.Czekałcierpliwie,ażw
pajacuzostanądwieupatrzoneofiary.

Dwie?O,tak,byłategopewna.Henryzamierzałusunąćzdrogibrataijegożonę.W

background image

przeciwnymrazienieodziedziczyłbydóbr.Przestaładrżeć,gdyogarnąłjązimnygniew.

Postanowiławalczyć.Niebędzieczekałabezradnieniczymofiarnybaranek,aż
zaprowadzająnarzeź.Udaremniponadtozrzuceniewinynabuntowników.Nawetjeśli
przyjdziejejzginąć,zabierzeHenry’egonatamtenświat.

Ponowniechwyciładzwonek.

-Tibbs,czypanwrócił?

-Jeszczenie,milady.Napewnodałbymznać.

-Niewątpię!-Indiauśmiechnęłasiędoniego.-Czymaszkluczedozbrojowni?

-Sąwbiurkupana,milady.

-Przynieśmije,proszę.-Sądziła,żepoczujesiępewniej,gdybędziemiałajewdłoni.

Tibbsbezsłowaspełniłniezwykłyrozkaz,choćjegoobawyzwiązanez
niebezpieczeństwematakustopnioworosły.Ktośzapewneostrzegłpanią.Tibbsniemógł
siędoczekaćpowrotupana.Indiapodzielałajegogorącepragnienie,leczdzieńmijał,a
Ishamsięniepojawiał.Kołopołudniausiadładoobiaduzjegomacochą.Luciadostrzegła
bladośćIndii.

-Drobiazg,lekkamigrena.Myślę,żepoobiedziepołożęsięnagodzinę.-India
zarumieniłasiępodjejbadawczymspojrzeniem.

-Wybacz,jeślitoimpertynencja,aleczekamniecierpliwie,ażsięzaokrąglisz.

-Nie!-odparłapodniesionymgłosem,leczwporęprzypomniałasobieodobrych
manierach.-Jeszczeniepora-dodała.

-Przeciwnie.Niesłyszałaśodzieciachpoczętychwczasiemiodowegomiesiąca?

Tesłowabyłyjakostatniakroplaprzepełniającakielichgoryczy.

-Zapewniam,żetojeszczeniepora-powtórzyła.Indianiebyławstaniepodtrzymywać
rozmowy.

Wstałaodstołu,przeprosiłaiodeszładoswegopokoju.Musiaławszystkoprzemyśleć.

Chłopcyniepowiedzieli,októrejgodzinienastąpiatak.JeślipodnieobecnośćIshama
samauzbroistajennychiogrodników,możesięośmieszyć.Wiedziała,żegajowistałe
nosząbrońipotrafiąsięniąposługiwać.Długozastanawiałasię,czydaćinnympistoletyi
karabiny,wkońcujednakuznała,żelepiejtegonierobić.Brońwrękachdyletantów
spowodujewięcejszkodyniżpożytku,aprzypadkowystrzałmożeskłonićtłumdoużycia
przemocy.

Dzieńdobiegałkońcaizapadałzmierzch.IndiaznówwezwałaTibbsa.Musiałagoprosić
opomoc,choćbymiałuznaćjązadziwaczkę.Niedbałaoto.

-Doniesionomi,żemożemysięspodziewaćataku,zapewnedziśwnocy-tłumaczyła
pospiesznie.-Służbajeterazkolacjęnadole?

-Tak,milady.-Tibbskiwnąłgłowązniezmąconymspokojem.

-Byćmożetofałszywyalarm,więcnieżyczęsobiepanikiwśródkobiet.Mógłbyś

background image

dyskretnieprzesłaćwiadomośćgajowymi?Chciałabym,żebyzajęlistanowiskanadrodze
iczekalinajegolordowskąmość.Chybaniewartoszukaćgoprzezposłańców.

-Owszem,milady.Niejesteśmypewni,skądnadjedzie.

-Wtakimraziemusimysamisobieradzić.Niechmężczyźnitejnocyzostanąwpałacu
uzbrojeniwkijeito,cojestpodręką.Przedewszystkimmuszązachowaćczujność.
Gdybydziałosięcośzłego,niechnatychmiastzejdądopiwnicy,adrzwizamknąod
środkanaklucz.Niesądzę,żebytłumpróbowałsiętamwedrzeć.Szukainnychofiar.
Gdybyjednakwaszaatakowali,moimzdaniempowinniściestanąćdowalki.

-Oczywiście,milady.Indiapopatrzyłananiegozuśmiechem.Miałtakąminę,jakby
kazałamuwłaśniepodaćherbatęwsalonie.Terazsięprzekonała,żestaryTibbsto
prawdziwyskarb.

-Mamyrównieżinnyproblem,milady.CozpaniąiladyLucią?

-Zabierzciejązesobą.Japóźniejdowasdołączę.Otworzyszmidrzwitylkowówczas,
gdyusłyszysztakisygnał.-Rytmiczniezapukaławblatbiurka.-Niezapomnijo
chłopcach.

Uważajnanich.

Tibbswyprostowałsięzgodnością.

-Będęmiałszczególnebaczenienajejlordowskąmośćidwojedzieci,milady.

-Doskonale!-Indiauśmiechnęłasięznowu.-Polegamnatobie.Czyprzychodzącido
głowyinneśrodki,któremoglibyśmyzastosować?

-Wartobyrozstawićkandelabryzpłonącymiświecamiwwielupokojach.Niechsię
wydaje,żewpałacutrwaprzyjęcieiżebawiunaswielupanów.

-Doskonałypomysł!Uważajtylko,abynierozeszłysięplotki,bowybuchniepanika.

Tibbsskłoniłsięiposzedłwypełnićrozkazy,aIndiazostałasama.Zastanawiałasię,co
jeszczemożnazrobić.WkrótceponowniezadzwoniłanakamerdyneraIwręczyłamu
kluczedozbrojowni.

-Przynieśmi,proszę,dwanabitepistolety-poleciła.Zawahałsięporazpierwszy,więc
zapewniła:-Umiemsięznimiobchodzić.Mójbratjestniezłymstrzelcemisamudzielał
milekcji.

Tibbspochyliłgłowęwukłonie.Toniebyłaodpowiedniachwilanaspory,chociażnie
miałpewności,czyjegopanuspodobałobysiętożyczenie.

-Czykolacjępodaćozwykłejporze,milady?-spytałpopowrocie.

GdywręczyłIndiipistolety,miałaochotęwybuchnąćśmiechem.Opanowałasięzobawy,
żeTibbsuznajązahisteryczkę,podczasgdysamwywołałtenatakwesołości,z
niezmąconymspokojemwypełniającpolecenie,zapewnenajdziwniejsze,jakiedotąd
słyszał.

-Owszem-przytaknęła.-LadyLuciazaniepokoiłabysię,gdybyśmynaglezmienili
porządekdnia.

background image

PrzedłużającasięnieobecnośćIshamazaczynałająmartwić.Czyżbykonnoobjeżdżał

majątek?Nasamąmyślotymprzebiegłjązimnydreszcz.Łatwojeststrzelićdo
samotnegojeźdźcazzamuraalbożywopłotu.Jakbezsensownewydawałysięterazich
nieporozumienia.

Przysięgłasobie,żejeśliocaleje,dziśwnocypołożyimkres.Tymczasemjednakmusiała
udawać,żeniczłegosięniedzieje.Umyłatwarziręce,apotemzeszładosalonu.

-Jaksamopoczucie?

-Znacznielepsze,dziękuję.

-Nadaljesteśblada,kochanie.Powieszmi,cociętrapi?

-NiepokojęsięoAnthony’ego-wyznałanagleIndia.-Zwyklewracadodomuznacznie
wcześniej.

-Obawiaszsięwypadku?-Zrozpaczonakiwnęłagłową,aLuciadodała:-Myteżoniego
drżymy.Niepokójoludzi,którychkochamy,jestzrozumiały,alewszyscyzachowujemy
sięniemądrze.Pamiętaj,żeAnthonytostarywiarus,jedenzulubionychtowarzyszybroni
Wellesleya.

SłowapociechypomogłyIndiiwytrwaćprzyposiłkudłużącymsięwnieskończoność.

Wcichościduchadziękowałaniebiosom,gdyLuciaoznajmiła,żepołożysięwcześniej.

-Chybapójdęwtwojeślady-odparła,całującjąwpoliczek.Wkrótceschroniłasięw
swoimpokoju.

Podeszładooknaispoglądałanapagórkowatykrajobraz.Zapadłjużzmierzch,ale
okrągłyksiężycwznosiłsięcorazwyżej.Plamyświatłaigłębokiecienierysowałysię
wyraźnie.CzyHenryprzyprowadziswoichludzimimopełni?Gdywpałacuzrobiłosię
cicho,zeszłanadół.

Salontonąłwblaskuświec.Tibbsichnieskąpił,zaciągnąłteżzasłony.Pokójwydawał

sięprzytulnyimiły,aleIndianiedałasięzwieśćpozoromspokoju.Usiadławfoteluobok
kominka,apistoletyumieściławzasięgurękinaniskimstoliku.Godzinymijały.
Drzemałaibudziłasięwielerazy,żebypopatrzećnawielkizegarwidocznyzholu.Nagle
usłyszałagłośnyzgrzytkamykównażwirowanympodjeździe,chybadeptałoponimwiele
stóp.

Wślizgnęłasiędociemnegoholu,odczekałachwilę,żebyoczyprzywykłydociemności,i
ukradkiemwyjrzałaprzezokno.Przebiegłjądreszcz.Zewszystkich>tronpodchodziły
poddomciemnepostaci.Byłyichsetki.Ludziezatrzymalisięnaczyjąśkomendęiku
oknompoleciałgradkamieni.Tylkojedenczłowieknierzucałnimiwszyby.

Odłączyłsięodmrocznejtyralieryiprzebiegłprzeztaras.

Zamekwdrzwiachirozbiteszkłozatrzymałogonachwilę,aleIndiazdążyławrócićna
swojemiejsceiukryćpistoletyzapaskiem,podwierzchniąsukienką.Siedziaławpatrzona
wzasłony,którerozchyliłysięidosalonuwkroczyłzamaskowanyintruz.

-Henry,zdejmijmaskę-powiedziałalodowatymtonem.-Chcępatrzećciwtwarz,kiedy
będzieszdomniestrzelać.

background image

-Zastanawiamsię,skądwiesz,mojadroga.Zostałaśpewnieostrzeżona.-Posłuchałjeji
wybuchnąłśmiechem.Oczybłyszczałymuzpodniecenia,alepistolettrzymałpewnąręką.

-Łatwocięprzejrzeć,więcniezyskałeśmegozaufania.

-Tosamomogępowiedziećotobie,jeślichceszznaćprawdę.Szczerzepodziwiamtwoją
odwagęimuszęprzyznać,żeposiadaszjedenbezcennyatut,którydotejporyudaremniał
mojewysiłki.-Gdyrzuciłamupytającespojrzenie,ciągnął:-Niewiesz,oczymmówię?
Chodziołutszczęścia.-Usiadłnablaciesekretarzykaustawionegowsaloniei
nonszalanckomachałnogą.-Pomyślećtylko…NagościńcudoNorthamptontwójpowóz
cudemsięniewywrócił.Aupadek?

Byłemprzekonany,żejużpotobie,lecztaksięniestało.Niestety,znówlosbył

przeciwkomnie!

-Jesteśgłupcem!Dajsobieztymspokój.Chcesz,żebyciępowiesilizamorderstwo?

-Wcalemisiętonieuśmiecha.Pozatymsamjestemszczęściarzem.Ponurytłum
wieśniakówzatrzewszelkieślady.Winaspadnienanich.Słyszyszwrzaski?Oniłakną
krwi.

Niktniezgadnie,ktoichpodburzył.

Indiawsunęładłoniepodnarzutkęidotknęłapistoletów.Niezastrzeliładotądżadnego
stworzenia.Czyzdołarozprawićsięzeswymprześladowcą?NastępnesłowaHenry’ego
rozproszyłyjejwątpliwości.

-GdzieAnthony?-zagadnąłuprzejmie.

-Wdomu-skłamała.-Chybagrawbilardzprzyjaciółmi.

-Tylkoniekłam,mojadroga.Hałasściągnąłbygotutaj,dociebie.-Podszedłbliżej,
wsunąłpalcewjejwłosyipociągnąłtakmocno,żepoczułaból.Miałałzywoczach.-
Pytamporazdrugi.Gdzieonjest?

-Niewiem!-jęknęła.-Czemuminiewierzysz?

-Szukałeśmnie?PodniosławzrokizobaczyłastojącegowdrzwiachIshama.Z

rozpacząstwierdziła,żejestnieuzbrojony.

-Uważaj!-krzyknęła.-Mapistolet!

-Widzę.-Ishampodszedłdobrata.-Awięctoprawda.Przewodzisztymludziom.Nie
chciałemwierzyć.

-Zawszebyłeśmięczakiem-drwiłHenry.-Niedlaciebietytułimajątek.Japowinienem
jedostać.Wiedziałbym,jakznichkorzystać.Czemuwszystkonależydociebie?Bo
przypadekzrządził,żeurodziłeśsiępierwszy.Byłemtwoimspadkobiercą.

Powinieneśzginąćnawojnie.Szkoda,żeprzeżyłeś.Terazjesteśżonatyipewniespłodzisz
dziedzica,ajazostanęograbionyznależnegomispadku.

-Niemaszracji,Henry.-WypowiedzianecichymgłosemsłowaLuciizaskoczyły
wszystkichobecnychwsalonie.-NiejesteśkrewnymAnthony’ego.Twójojcieczginął,
nimpoznałamlordaIshama.Nosiszjegonazwisko,alejesteśinnejkrwi,więcniemożesz

background image

dziedziczyć.:

-Kłamiesz,matko!-ZłośćwykrzywiłaurodziwątwarzHenry’ego.-Wszystkobędzie
moje.

-Nie,synu.

-Ktomniepowstrzyma?-Henrycofałsiękuoknom.

-Jatozrobię.Wyznamprawdę,choćbymmiałacierpieć.

-Tosięnieuda!-wrzasnąłHenry.-Chciałemcięoszczędzić,alezmieniłemzdanie.-

Gdypróbowaładoniegopodejść,odwróciłsięiuniósłbroń.-Stój,bostrzelę.

-Oddajmipistolet!-krzyknęłaLucia,idącśmiałowjegostronę.

Indiawidziała,jakpalecHenry’egowolnonaciskaspust.Życiewszystkichzawisłona
włosku.Musiaładziałać,niemiałanicdostracenia.Krzyknęłairzuciłasięwramiona
Ishama.

-Chcęumrzećwtwoichobjęciach!-zawołałapatetycznie.Tesłowazabrzmiałyjak
kwestiazmarnejsztuki,alenicinnegonieprzyszłojejdogłowy.Daremnieprosiłaby
Henry’ego,żebysięnadnimiulitował.-Bierzpistolety!-syknęła,wciskającjewdłonie
Anthony’ego.Zarzuciłamuramionanaszyję,zacisnęłapowiekiiczekała,ażkule
przeszyjąplecy.

-Wzruszającascena!-Henryśmiałsięnacałegardło,lecznachwilęzapomniałomatce.
Trzymającichnamuszce,wolnąrękąuchyliłzasłonę.Promieńświatłapadłnatrawnik.-
Teraz!-krzyknąłdotłumu.

Tobyłoostatniesłowo,którewypowiedziałwtymżyciu.PadłstrzałiHenryosunąłsięna
kolana.Gdymatkapodbiegładoniego,próbowałunieśćpistolet,apotemzwaliłsię
bezwładnienapodłogę.

ROZDZIAŁTRZYNASTY

PrzerażonaIndiastałanieruchomojakposąg,patrzącnaLuciętulącąwramionach
martwegosyna.PochwiliwysunęłasięzobjęćIshamaipodbiegładozrozpaczonej
kobiety.

Wsaloniepanowałacisza,aletłumzgromadzonynazewnątrzwestchnąłnagłe.Dźwięk
przypominałszelestzbożaporuszanegowiatrem.Indiawyczułaprzerażeniebuntowników,
jakbystaławśródnich.Najwięksitchórzepierzchaliukradkiem.Wkrótcepozostali
równieżrzucilisiędoucieczkinawidokszarżującegooddziałudragonów.India
zaciągnęłastaranniezasłony,żebystłumićwrzaskijękiprzerażenia.Luciaklęczała
nieruchomo.WystarczyłopopatrzećnaHenry’ego,abysięupewnić,żenieżyje.India
ujęłajegomatkęzaręceipróbowałaodciągnąć.

-Dajspokój,kochanie.Niechpłacze-szepnąłIsham,pomagającjejwstać.-Niccinie
jest?-Objąłjąimocnoprzytulił.Drżaławjegoramionach.

-Anthony,musiałeśgozabić?

-Nieużyłembroni,najdroższa.Strzałpadłzzewnątrz.

background image

-Jakto?Przecieżtamsąjegostronnicy.

-Zdjąłmaskę.Pewnieuznali,żejestjednymznas.

Samniewiem.Jegosylwetkaodcinałasięwyraźnienatleokna.

-DziękujęBogu,żetoniebyłeśty.Strachpomyśleć!

Opadłanafotel,bonogisiępodniąugięły.Byłatakwstrząśnięta,żeniepotrafiłanawet
uronićłzy.

-Źlesięczujesz!-powiedziałzaniepokojony.-Towszystkomojawina.

Wziąłjąnaręceiposadziłnaswoichkolanach.Uniosładłońipogłaskałaskurczoną
cierpieniemtwarz.

-Kochamcię-wyznałapoprostu.Przymknęłaoczyizapadławciemnąotchłań.

Gdyodzyskałaprzytomność,leżaławłóżku.Ktośmocnościskałjejrękę.

-Anthony?-mruknęła,przebijającwzrokiempanującywsypialnipółmrok.

Świecananocnymstolikubyłaosłonięta,agasnącyżarnakominkuemanowałsłabą
poświatą.Mimotorozpoznałasylwetkęukochanegoiczerpałapociechęzjegoobecności.

Wyciągnęłaramięidotknęłajegorękawa.

-DziękiBogu!-szepnął.Gdyuniósłgłowę,spostrzegła,żeoczymawilgotne.-

Myślałemjuż,żecięstracę.

-Niemaobawy,najdroższy.Tylkozemdlałam.Zachowałamsięgłupio.

-Towcaleniebyłonajgorsze.Swójpopisowynumerwykonałaś,próbujączasłonićmnie
własnymciałem.

-Chciałamtylkodaćcipistolety.

-Wybrałaśbardzoniebezpiecznysposób.-Ishamzasłoniłoczyręką.-Kiedyrozległsię
strzał,lękałemsię,żetrafiłciebie.

-Przestańotymmyśleć!Najważniejsze,żewyszliśmyztegocało.

-O,nie!-Pokręciłgłową.-Dokońcażyciabędęciębłagaćoprzebaczenie.Niezasługuję
naciebie,Indio,aletakbardzominatobiezależało.

-Cotuprzebaczać?-szepnęła,dotykającjegopoliczka.-Lettyzapewniała,żemnie
kochasz,aleniedałamsięprzekonać.

-Dlaczegomiałabyśuwierzyć?Niepowiedziałemcioswojejmiłościipozwoliłem
sądzić,żezawarliśmykontrakt.Potymwszystkimnabrałemdosiebieodrazy.Chyba
bytemszalony,gdywymyśliłemtamtekoszmarneoświadczyny.Zasłużyłemnachłostęz
powodupychy.

-Mogłeśwpaśćwewłasnąpułapkę.-Indiazachichotała.-AgdybytoLettyprzyjęła
twojeoświadczyny?

-Niebyłotakiegozagrożenia,mojasłodkamądralo.-Ishamrozchmurzyłsięnieco.-

Poznałemcięlepiej,niżsądzisz.Niepozwoliłabyśsiostrzenatakiepoświęcenie.

background image

-Racja!-Udała,żemarszczybrwi.-Muszęprzyznać,żemojaofiarabyłaogromna.

Którapannachciałabypoślubićmężczyznęspełniającegowszystkiekaprysyswejżony,
zmagającegosięzjejnajbliższąrodzinąiobsypującegoswąpaniąupominkami?

-Alepodbójmisięnieudał,nieprawdaż?Przyznaj,zechwilamimnienienawidziłaś.

-Owszem,niezaprzeczam.Zwolnaprzekonywałamsięjednakdociebie,potemzrodziła
sięmiłość,alegdyzdałamsobieztegosprawę,byłozapóźno.Byłamprzekonana,że
nigdyjużdomnienieprzyjdziesz.

Zamiastodpowiedzieć,pocałowałIndię.Najpierwdelikatnie,potemcoraznamiętniej,
ponieważtuliłasiędoniego,zchęciąoddającpocałunek.Jejzmysłystopniowonabierały
wrażliwości,boporwanagwałtownąsiłąuczuć,czułasiębezpiecznawramionach
ukochanego.Spełniłosięjejnajwiększemarzenieoprawdziwymmałżeństwie,którenie
jesttylkozwierzęcympołączeniemciałdlawydanianaświatpotomstwa,leczprawdziwą
wspólnotą,gdziezaufanie,uczucieiszacunekodgrywająrównieważnąrolę.

Anthonywypuściłjązobjęćipopatrzyłwpiwneoczy.Pojegominiepoznała,żepozbył
sięwszelkichwątpliwości.Uniosłarękęiopuszkamipalcówobrysowałakonturjego
pełnychust,jakbyprosiłaokolejnypocałunek.Spełniłjejżyczenie.Tymrazempocałunki
byłynajczulsząpieszczotą.Najpierwmusnąłkącikijejust,następniepowieki,wkońcu
czubeknosa.Miaławrażenie,żemotyldotykajejtwarzybarwnymiskrzydłami.

-Musiszodpocząć.Przeszkadzamci-szepnąłzasmucony.-Tobyłchybanajgorszydzień
wtwoimżyciu.

-Ależskąd!Naprawdępodłeczułamsię,gdysądziłam,żenigdymnieniepokochasz.

-Mojamiłośćprzetrwaławszystkiepróby,najdroższa.Zakochałemsięwtobieod
pierwszegowejrzenia,aleniemiałempojęcia,jakcięzdobyć.-Czuleucałowałjejdłoń.-

Byłemniezdarąigłupcem,Indio.Klnęzbezsilności,ilekroćpomyślę,żezmarnowałem
bezpowrotniekilkatygodniwspólnegożycia,ateraz…naraziłemcięnastraszliwe
niebezpieczeństwo!

-Niepowinieneśsiebieobwiniać-odparłacicho.-Skądmiałeświedzieć,żewszystkie
dziwnewypadkitosprawkaHenry’ego.-PrzypomniałasobieoLucii.-Ajegomatka?Co
znią,Anthony?

-Odpoczywa.Lekarzpodałśrodeknauspokojenie.SiedziprzyniejNan.

-Znalazłeśsłużbę?Kazałamimzamknąćsięwpiwnicy.Zapowiedziałam,żebynie
otwierali,ażusłysząumówionysygnał.

-DlaTibbsamójgłostoabsolutnypewnik.-Ishamwybuchnąłśmiechem.-

Wrzeszczałemtak,żezbudziłbymumarłego…-PopatrzyłnaIndięzżartobliwym
podziwem.

-Jesteśwspaniałymstrategiem!PrzydałabyśsięWellesleyowi.Sambytegolepiejnie
wymyślił.

-Chybazrezygnujęzesłużbypodjegodowództwem.-Indiapokręciłagłową.-

Okropniesiębałam.Długoniewracałeś.

background image

-Pojechałemsprowadzićwojsko,kochanie.Doniesionomiospodziewanymataku.

-Ktocięzawiadomił?Nicminiepowiedziałeś.

-Wielumiejscowychsprzeciwiasięzamieszkom.-UsiadłobokIndiiiobjąłjąramieniem.
-Niechciałemciędenerwować.Planowałem,żewrócęzżołnierzamiznaczniewcześniej,
aleformalności…Niesądziłem,żegroziciogromneniebezpieczeństwo,chociażliczyłem
sięzdrobnymiszkodami,takimijakwybiteszybyalbosplądrowaniestodoły.

Byłempewny,żebuntownicyniezrobiąkrzywdykobietom.

-Cosięterazznimistanie?

-Niebędęszukałodwetunagłodujących.Większośćzdołałaumknąć.Jeśliktośzostanie
złapany,wstawięsięzanim.

-AmordercaHenry’ego?

-Pewnienigdysięniedowiemy,ktostrzelił.

-BiednaLucia!Wybuchnieskandal,gdykolejnesprawkiHenry’egowyjdąnajaw.

Anthony,onategoniezniesie.Sercejejpęknie.

-Niemartwsię.DziałaniaHenry’egoprzyniosłydziwnyskutek.Winązajegośmierć
obarczasiętłumbuntowników.Nieprzypuszczam,żebyotwarciedonichprzystał.

Prawdopodobnienosiłzawszemaskę,nieujawniłteżswegonazwiska.

-DziękujmyBogu,żezdjąłmaskę,nim…

-Przestań-nalegałczuleIsham.-Żołnierzeniebędąznaćprawdy.DlanichHenrySalton
pozostaniemężnymbohaterem,któryzginął,broniącrodziny.Zarzuty,októrychci
wspomniałem,napewnozostanąoddalone.

-Cieszęsięprzezwzglądnaciebieijegomatkę.Indiabawiłasięguzikamijegokoszuli.

Wsunęładłońpodmateriałidotknęłagładkiejskórytorsu.Ishamwestchnąłgłębokoi
zamknąłprzegubjejrękiwżelaznymuścisku.

-Wystawiaszmojącierpliwośćnaarcytrudnąpróbę.Niejestemzkamienia.Kiedymnie
dotykasz,zapominamoswoichpostanowieniach.

-Jakieżto,milordzie?

-Znaszjedoskonale.Obiecałem,żeniedopełnięmałżeńskiegoobowiązku,pókidomnie
nieprzyjdzieszzwłasnejwoli.Dopierowtedynaprawdęstanieszsięmojążoną.

-Czyżbymsięterazopierała?Najejtwarzypojawiłsięłagodnyuśmiech.Wysunęłarękęz
jegouściskuigłaskaładalejszerokąpierś,aIshamtłumaczył,cosprawiło,żetakuparcie
trzymałsięodniejzdaleka.Naglewyczułapodpalcamilekkiezgrubienie.

Ciekawośćkazałajejrozpiąćmukoszulę.Torsprzecinaładługablizna,prawiebiałanatle
oliwkowejskóry,sięgającaodramieniadopasa,zapewnepamiątkapocięciuzadanym
szablą.

-Najdroższy,ilesięnacierpiałeś!-Przycisnęłaustadojasnejblizny,alezostałaodsunięta
stanowczymgestem.

background image

-Indio,toniejestodpowiedniachwila-oznajmiłzduszonymgłosem.-Niejesteśsobą.

Wciąguostatnichgodzinprzeżyłaśistnepiekło.

-Owszem.Szczerzemówiąc,byłmoment,gdycierpiałamjakpotępieniec.

-Kiedy?-PrzytuliłIndię,otaczającciasnoramionami,jakbynaprzyszłośćchciał

obronićjąprzedkolejnymiciosami.

-Luciazapytała,czyspodziewamsiędziecka.Musiałamzaprzeczyć,cobyłodlamnie
prawdziwątorturą.

Ishamznieruchomiał,apotemuniósłjejtwarzkuswojej.

-Kusicielka!-powiedziałcicho.-Drogażono,jesteśbezwstydnicą.Nawetsięnie
rumienisz.

-Chciałeśznaćprawdę-szepnęła.-Niemogęsięczerwienić,bomówięszczerze.

-Naprawdę?-Popatrzyłjejwoczy.

-Porazpierwszywżyciujestemtakpewnaswego.Kochamcię,Anthony.Chcędaćci
synów.

Dotknąłwargamijejust,adługiinamiętnypocałuneksprawił,żewszelkieurazyi
nieporozumieniazniknęłyjakśniegroztopionygorącymipromieniamisłońca.Im
zachłanniejjącałował,tymwrażliwszestawałysięjejzmysły.Przylgnęładoniegotak
mocno,jakbyodsiłyuściskuzależałojejżycie.Wkońcuwypuściłjązobjęć,wstałz
łóżkaipodszedłdodrzwi,żebyprzekręcićklucz.

-Anthony!-usłyszałcichewołanieiodwróciłsię,żebynaniąpopatrzeć.

Stałaprzyłóżku.Obserwowałją,gdyszarpałatasiemkinocnejkoszuli.Delikatnyjedwab
zcichymszelestemopadłnapodłogę.Zdumąiufnościąprzyjęłauściskiserce
mężczyzny,któregoszczerzekochała.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
89 Alexander Meg Tajemnica opactwa Steepwood 3 Rozważni i romantyczni (Najlepszy wybór)
Alexander Meg Rozważni i romantyczni
Alexander Meg Ryzykowna decyzja
Alexander Meg Dziecko miłości
Alexander Meg Przyjaźń i kochanie 2
Alexander Meg Honor Rushforda
046 Alexander Meg Dziecko miłości
Alexander Meg Kłopoty lorda Marcusa
203 Alexander Meg Ryzykowna decyzja
Alexander Meg Cena wolności
Alexander Meg Tajemnice Opactwa Stepwood 03 Rozważni i romantyczni
109 Alexander Meg Honor Rushforda (Tajemnica opactwa Steepwood 13)
Tajemnice opactwa Steepwood 13 Alexander Meg Honor Rushforda
Alexander Meg Tajemnice Opactwa Steepwood 13 Honor Rushforda
Alexander Meg Zauroczenie
Alexander Meg Przyjazn i kochanie
Alexander Meg Kłopoty lorda Marcusa
Alexander Meg Cena wolnosci

więcej podobnych podstron