HARRIS CHARLAINE
Martwy w rodzinie
(eng. Dead in the Family)
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
2
Rozdział drugi
Wróciłam do kuchni, nie mogąc doczekać się już mojej kawy i kawałka chleba z sosem
jabłkowym, który Halleigh Bellefleur zostawiła dzień wcześniej w barze. Była miłą kobietą,
bardzo cieszyło mnie to, że ona i Andy spodziewają się dziecka. Słyszałam, że babcia
Andiego, starsza Pani Caroline Bellefleur nie posiadała się z radości, nie wątpiłam w to ani
przez chwilę. Starałam się myśleć o przyjemnych rzeczach takich jak dziecko Halleigh, ciąża
Tary i o tym, że ostatnią noc spędziłam z Ericem, ale niepokojące wieści przekazane mi przez
Basima dręczyły mnie przez cały poranek.
Z wszystkich pomysłów, jakie przychodziły mi do głowy, telefon do szeryfa gminy Renard
był tym najgłupszym. Nie było mowy abym zdradziła mu, powód moich zmartwień.
Wilkołaki ujawniły się i nie było nic nielegalnego w pozwoleniu im na polowanie na moim
terenie, jednak nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie mówiącej szeryfowi Dearbornowi, że
wilkołaki powiedziały mi, iż wróżki przebywały na mojej posiadłości.
Tu pojawiał się problem. Jak do tej pory wiedziałam tylko tyle, że wszystkie wróżki, z
wyjątkiem mojego kuzyna Claude’a zostały odcięte od świata ludzi. Przynajmniej te w
Ameryce. Nigdy nie zastanawiałam się na tymi z innych krajów. Zamknęłam oczy i
skrzywiłam się ubolewając nad swoją głupotą. Mój pradziadek Naill zamknął wszystkie
portale między światem wróżek, a naszym. No, przynajmniej powiedział mi, że właśnie to
zamierza zrobić. Założyłam więc, że wszystkie wróżki odeszły, prócz Claude’a, który żył
wśród ludzi już wtedy, gdy go poznałam. Jakim więc cudem wilkołaki wyczuły obecność
wróżek w należącym do mnie lesie?
Kogo w tej sytuacji miałabym zapytać o poradę? Nie mogłam tak po prostu siedzieć z
założonymi rękami. Mój pradziadek próbował wytropić, odczuwającego wstręt do samego
siebie, półczłowieka i zdrajcę, Demrota, aż do chwili, gdy zamknął portal. Musiałam dopuścić
możliwość, że Demrot, który był po prostu szalony, pozostał w ludzkim świecie. Jakkolwiek
do tego podchodziłam, wiedziałam, że bliskość wróżki nie może być czymś dobrym.
Musiałam z kimś o tym porozmawiać.
Mogłam polegać na Ericu odkąd był moim kochankiem, albo na Samie, ponieważ był moim
przyjacielem lub też na Billu, gdyż jego posesja graniczyła z moją, co powodowało, że
sprawa dotyczyła również jego. Mogłam także pogadać z Claude’em, może dałby to mi jakiś
wgląd na sytuację. Usiadłam przy stole z moją kawą i kromką chleba z sosem jabłkowym,
zbyt roztargniona by czytać lub też włączyć radio, aby wyłapać najnowsze wiadomości.
Wypiłam filiżankę kawy, po czym sięgnęłam po kolejną. Wzięłam prysznic, tak jak zawsze
pościeliłam łóżko i wykonałam wszystkie moje codzienne poranne czynności.
W końcu, siadłam przy komputerze, który przywiozłam do domu z apartamentu mojej
kuzynki Hadley z Nowego Orleanu i sprawdziłam pocztę. Nie mam tego w zwyczaju. Znam
naprawdę tylko kilka osób, które mogłyby mi wysłać maila, dlatego nie sprawdzałam
codziennie poczty internetowej.
Miałam kilka wiadomości. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałam adresu zwrotnego.
Ruszyłam myszką, aby na niego kliknąć.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
3
Stukanie do tylnych drzwi sprawiło, że podskoczyłam jak żaba.
Odsunęłam krzesło. Po chwili wahania, wyjęłam dubeltówkę z szafy. Potem podeszłam pod
tylne drzwi i zerknęłam przez wizjer. - O wilku mowa - zamruczałam.
Ten dzień był po prostu pełny niespodzianek, a nie było nawet jeszcze dziesiątej.
Odłożyłam dubeltówkę i otworzyłam drzwi. - Claude - powiedziałam. - Wejdź. Chcesz coś do
picia? Mam colę, kawę i sok pomarańczowy.
Zauważyłam, że na ramieniu Claude zawieszona była wielka torba. Dziwnym trafem torba
była po brzegi wypełniona ubraniami. Nie przypominam sobie żebym zapraszała go na
pidżama party.
Wszedł do środka. Wyglądał niezwykle poważnie i jakoś nieszczęśliwie. Claude bywał u
mnie w domu już wcześniej, ale nie za często, to też uważnie rozglądał się po mojej nowej
kuchni. Stara kuchnia została zastąpiona nowocześniejszą, ponieważ ta stara spłonęła w
pożarze, dlatego miałam lśniące urządzenia i wszystko było idealnie dopasowane.
- Sookie, nie mogę dłużej sam przebywać w moim domu. Czy mogę zamieszkać z tobą przez
jakiś czas, kuzynko?
Szczęka mi opadła. Musiałam szybko pozbierać się tak żeby nie zauważył wiele rzeczy. Po
pierwsze jak zaszokowała mnie wiadomość, że Claude sam przyznał się, że potrzebuje
pomocy. Po drugie, że przyznał się do tego właśnie mnie. A po trzecie faktem, że Claude,
chciałby zamieszkać ze mną w tym samym domu, kiedy normalnie ma mnie za istotę
niższego rzędu. Jestem człowiekiem i jestem kobietą, więc mamy tu dwa argumenty
przeciwko mnie, jeżeli Claude w ogóle to rozważał. Dodatkowo oczywiście, sprawa związana
Claudine, która zginęła broniąc mnie.
- Claude - powiedziałam, próbując brzmieć życzliwie. - Usiądź. Co się dzieje? - Zerknęłam na
dubeltówkę dziwnie zadowolona, że była w moim zasięgu.
Claude uraczył tę sytuacje jedynie spojrzeniem. Po chwili położył swoją torbę i tak po prostu
stał tam, jak gdyby nie wiedział, co ma dalej ze sobą zrobić.
Wydawało się to takie nierzeczywiste. Stałam w kuchni z moim kuzynem wróżem. Chociaż
najwyraźniej dokonał wyboru życia zostając między ludźmi, to nie miało to nic wspólnego z
byciem dla nich milszym. Według tego, co do tej pory zaobserwowałam, Claude, chociaż
piękny fizycznie, był zwykłym dupkiem. Zrobił sobie operację plastyczną uszu, aby wyglądać
jak człowiek. Uważał, że nie musi się więc wysilać i zachowywać jak człowiek. I o ile
wiedziałam, stosunki seksualne Claude odbywał jedynie z mężczyznami.
- Nadal mieszkasz w domu, który dzieliłeś ze swoimi siostrami? - To było prozaiczne ranczo
z trzema sypialniami w Monroe.
- Tak.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
4
W porządku. Czekałam na rozwinięcie tematu.
- Nie masz dużo pracy związanej z prowadzeniem barów? - Nie tylko posiadał i trzymał
pieczę nas dwoma klubami ze striptizem, Hooligans i nowego miejsca, które właśnie przejął,
ale także występował w Hooligans przynajmniej raz w tygodniu. Byłam sobie w stanie
wyobrazić, że Claude jest zarówno zapracowany jak i zamożny. Ponieważ był przystojny do
potęgi n-tej, zarobił dużo na napiwkach i tymczasowej pracy jako model, która znacznie
podwyższyła jego dochód. Claude potrafił sprawić, że nawet najbardziej stateczna babcia
zaczynała ślinić się na jego widok. Przebywanie w tym samym pokoju z kimś tak cudownym
dawało kobietom niesamowitą chwilę uniesienia... do momentu aż otworzył usta. Dodatkowo
nie musiał już dłużej dzielić klubowych zysków ze swoją siostrą.
- Jestem zajęty pracą i nie narzekam na brak pieniędzy, ale bez towarzystwa mojego
pokroju... czuję się jak na głodówce.
- Mówisz to na poważnie? - powiedziałam nie zastanawiając się. Powinnam ugryźć się w
język. Ale Claude potrzebował mnie (właściwie to kogokolwiek), co wydawało się
nieprawdopodobne. Jego prośba o pozwolenie na zamieszkanie ze mną była całkowicie
niespodziewana i nie na miejscu.
Moja babcia skarciła mnie mentalnie. Patrzałam na członka mojej rodziny, jednego z
nielicznych, którzy nadal żyli i/albo byli dla mnie uchwytni. Straciłam kontakt z moim
pradziadkiem Niallem wraz z jego powrotem do Słonecznej Krainy i zamknięciem portalu.
Chociaż ostatnio stosunki między mną, a Jasonem poprawiły się, to mój brat żył własnym
życiem. Moja mama, mój tata i moja babcia nie żyli. Moja ciocia Linda i moja kuzynka
Hadley również nie żyli, a do tego rzadko widywałam synka Hadley.
Na chwilę opanowało mnie straszne przygnębienie.
- Czy mam w sobie wystarczająco dużo z wróżki żeby być ci pomóc? - To było wszystko, co
mogłam z siebie wydusić.
- Tak - powiedział, tak po prostu. – Już jest mi lepiej. - Przypominało mi to moja ostatnia
rozmowę z Billem. Claude uśmiechnął się lekko. Jeżeli Claude wyglądał dziwnie, kiedy był
nieszczęśliwy, to kiedy się uśmiechał wyglądał bosko. - Przebywanie w towarzystwie wróżek
wydobyło na zewnątrz to, co masz z natury wróżek. A propos, mam list dla ciebie.
- Od kogo?
- Nialla.
- Jak to możliwe? Sądziłam, że świat wróżek został już odcięty od świata ludzi.
- On ma swoje sposoby - powiedział Claude wymijająco. - Jest teraz jedynym księciem i to
bardzo potężnym.
On ma swoje sposoby.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
5
- Mmm - powiedziałam. - W porządku, zobaczmy co jest w środku.
Claude wyciągnął kopertę ze swojej torby. Była płowożółta i zapieczętowana niebieską
kroplą wosku. W wosku został odbity ptak, a jego skrzydła były rozpostarte w locie.
- Więc mamy magiczną skrzynkę pocztową - powiedziałam. - Możesz wysłać i otrzymać
listy?
- Ten list.
Wróżki były dobre w unikaniu odpowiedzi. Obraziłam się pokazując swoje rozdrażnienie.
Wzięłam nóż i przesunęłam nim pod pieczęcią. Papier, który wyciągnęłam z koperty miał
bardzo ciekawą fakturę.
„Najdroższa prawnuczko” – tak zaczynał się list. „Są rzeczy, których nie zdążyłem ci
powiedzieć i wiele rzeczy, których nie zdążyłem dla ciebie zrobić przed tym jak moje plany
zostały zniweczone przez wojnę.”
W porządku.
„Ten list jest napisany na skórze jednej z wróżek wody, które zatopiły twoich rodziców.”
- Ohm! - zapłakałam i upuściłam list na kuchenny stół.
Claude znalazł się koło mnie w mgnieniu oka. - Co się stało? - zapytał, rozglądając się po
kuchni jakby w oczekiwaniu, że zaraz wyskoczy skądś trol.
- To jest skóra! Skóra!
- Na czym innym mógłby napisać Naill? - Wyglądał na naprawdę zaskoczonego.
- Bleee! - Nawet dla samej siebie brzmiałam jak mała dziewczynka. Ale tak szczerze…
skóra?
- Jest czysta - powiedział Claude, wyraźnie spodziewając się, że to rozwiąże mój problem.
- Została przetworzona.
Zacisnęłam zęby i ponownie zaczęłam czytać list od mojego pradziadka. Wzięłam głęboki,
przywracający równowagę, oddech. Właściwie to… to, z czego wykonano list, nie
śmierdziało. Dusząc pragnienie włożenia rękawic kuchennych, skupiłam się na czytaniu.
„Zanim opuściłem twój świat, upewniłem się, że jeden z moich ludzkich pośredników
przeprowadził rozmowę z kilkoma ludźmi mogącymi pomóc ci w uniknięciu przesłuchań ze
strony ludzkiego rządu. Kiedy sprzedałem przedsiębiorstwo farmaceutyczne, które
posiadaliśmy, zużyłem większą pieniędzy, aby zapewnić ci wolność.”
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
6
Mrugnęłam, ponieważ moje oczy zaczęły trochę łzawić. Może nie był typowym
pradziadkiem, ale psia kość, zrobił dla mnie coś cudownego.
- Przekupił jakichś rządowych urzędników, żeby odwołali FBI? Czy to właśnie zrobił?
- Nie mam zielonego pojęcia - powiedział Claude wzruszając przy tym ramionami. - Do mnie
też napisał, aby poinformować mnie, że mam dodatkowe trzysta tysięcy dolarów na swoim
koncie. Także Claudine przekazał ich część, ale ona nic jeszcze z nimi nie zrobiła, ponieważ
nie…
Spodziewała się, że umrze, dokończyłam w myślach.
Spodziewała się dziecka z wróżem, którego nigdy nie spotkałam. Claude otrząsnął się i
powiedział łamiącym głosem. - Niall sam stworzył jej ludzkie ciało, więc nie muszę czekać
latami na udowodnienie jej śmierci. Zostawiła mi prawie wszystko. Powiedziała tak naszemu
ojcu Dillonowi, kiedy ukazała się mu zgodnie z naszym rytuałem.
Wróżki mówiły swoim krewnym, że odeszły, tuż po tym jak opuściły ciało. Zastanawiałam
się, dlaczego Claudine powiedziała o tym Dillonowi, a nie swojemu bratu. Spytałam więc o to
Claude’a najtaktowniej jak tylko potrafiłam.
- Wizji doświadcza krewny starszy od zmarłego - powiedział Claude sztywno. - Nasza siostra,
Claudette ukazała się mi, ponieważ byłem starszy od niej o minutę. Claudine ukazała się
naszemu ojcu, ponieważ była ode mnie starsza.
- Więc powiedziała twojemu ojcu, że chce, abyś przejął jej udziały? - Wielkim szczęściem dla
Claude było to, że Claudine przekazała komuś jej ostatnią wolę. Zastanawiałam się, co się
działo, jeżeli najstarsza wróżka w rodzinie była tą, która umarła. Postanowiłam jednak
zachować to pytanie na później.
- Tak. Jej część domu. Jej samochód, chociaż mam już jeden. - Z jakiegoś powodu, Claude
czuł się skrepowany i winny. Dlaczego do cholery miałby się obwiniać?
- Jak go prowadzisz? - Spytałam, zmieniając temat rozmowy. - No wiesz, żelazo…
- Noszę niewidzialne rękawiczki na odkrytych częściach dłoni - powiedział. - Zakładam je po
każdym prysznicu, dzięki czemu z każdym rokiem moje ciało coraz lepiej przystosowuje się
do życia w ludzkim świecie.
Powróciłam do czytania listu. „Możliwe, że będę mógł zrobić dla ciebie coś więcej. Dam ci
jeszcze znać. Claudine zostawiła ci prezent.”
- Och, Claudine mi też coś zostawiła? Co takiego? - Popatrzyłam na Claude’a, który nie był
specjalnie zadowolony. Sądzę, że nie znał treści listu. Jeżeli Niall nie ujawnił zawartości
testamentu Claudine, Claude także nie musiał. Wróżki nie kłamią, ale często nie mówią też
całej prawdy.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
7
- Zostawiła ci pieniądze na swoim koncie - powiedział zrezygnowany. – Są to jej zarobki i
udziały w dochodach z klubu.
- Ooo… to bardzo miło z jej strony. - Zamrugałam kilka razy. Starałam się nie ruszać moich
oszczędności z konta, ponieważ nie było ono w najlepszym stanie. Do tego nie dostawałam
już zbyt wysokich napiwków, ponieważ stałam się przygnębiona. Wesołe kelnerki zarabiają
więcej niż smutne kelnerki.
Mogłabym wykorzystać kilkuset dolarów. Być może kupiłabym jakieś nowe ubrania i do tego
naprawdę potrzebowałam nowej ubikacji w łazience w holu. - Jak dokonasz przelewu?
- Dostaniesz czek od Pana Cataliades. On zarządza majątkiem.
Pan Cataliades, jeżeli posiadał imię to nigdy go nie usłyszałam, był prawnikiem i też
(głównie) demonem. Zajmował się sprawami nadnaturalnych zamieszkujących Luizjanę.
Poczułam się odrobinę lepiej, gdy Claude wypowiedział jego nazwisko, ponieważ znałam
Pana Cataliadesa i byłam z nim w dobrych stosunkach.
Cóż, musiałam podjąć decyzje odnośnie propozycji zamieszkania ze mną Claude'a.
- Pozwól, że wykonam jeden telefon - powiedziałam i wskazałam na dzbanek z kawą. - Jeśli
chcesz więcej to mogę dorobić. Jesteś może głodny?
Claude potrząsnął głową.
- Tak, więc zaraz po moim telefonie do Amelii, ty i ja musimy uciąć sobie małą pogawędkę.
Poszłam po telefon znajdujący się w mojej sypialni. Amelia była rannym ptaszkiem w
przeciwieństwie do mnie. No co, że mój zawód wymagał pracy do późna. Odebrała już po
drugim sygnale.
- Sookie - powiedziała i nie brzmiała ponuro tak jak się tego spodziewałam. - Co słychać?
Nie wymyśliłam żadnego taktownego sposobu na przejście do mojego pytania. - Mój kuzyn
chciałby zatrzymać się u mnie na jakiś czas - powiedziałam. - Mógłby skorzystać z tej
sypialni naprzeciwko mojej, ale gdyby zamieszkał na piętrze to oboje mielibyśmy więcej
prywatności. Jeżeli niedługo wracasz to oczywiście zajmie on sypialnię na parterze. Nie
chciałabym żebyś znalazła kogoś w swoim łóżku jak wrócisz.
Nastała cisza. Zaczynałam robić się spięta.
- Sookie – powiedziała. - Kocham cię. Wiesz o tym. I uwielbiałam mieszkać z tobą. To było
jak dar Boży, mieć gdzie się podziać po tej przygodzie z Bobem. Ale jak na razie, na jakiś
czas utknęłam w Nowym Orleanie. Jestem w trakcie… załatwiania wielu spraw.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
8
Spodziewałam się tego, ale mimo to było mi ciężko. Tak naprawdę to nie sądziłam, że wróci.
Miałam nadzieję, że szybciej dojdzie do siebie w Nowym Orleanie, i tak było, bo nie
wspomniała o Tray’u ani razu. To brzmiało tak jakby smutek powoli ja opuszczał.
- Czy wszystko w porządku?
- Tak - powiedziała. - Trenowałam trochę z Octavią. - Octavia, jej mentor, wróciła do
Nowego Orleanu ze swoją dopiero co odnalezioną miłością życia. - W końcu otrzymałam
także… wyrok. Mam zapłacić karę za… no wiesz, sprawę z Bobem.
Sprawa z Bobem. Tak Amelia nazywała przypadkową przemianę jej kochanka w kota.
Octavia przywróciła Bobowi jego ludzką postać, ale to chyba naturalne, że Boba nie bawiło
zaklęcie Amelii, jak również i Octavii. Chociaż Amelia szkoliła się w swoim rzemiośle to
najwyraźniej transformacja nie była jej mocną stroną.
- Nie będą smagali cię biczem lub coś w tym rodzaju, prawda? - spytałam, próbując brzmieć
jakbym żartowała. - W końcu to nie to samo jak gdyby umarł. - Tylko stracił część ze
swojego życia, do tego ominęła go całkowicie Katrina, no i mógł już powiadomić rodzinę, o
tym, że żyje.
- Część z nich chętnie by mnie ubiczowała, jakby tylko mogła, ale to nie w stylu czarownic.
Amelia zaśmiała się, ale nie było to przekonywujące. - W ramach kary mam odpracować to,
jako pomoc społeczną.
- Coś w stylu zbierania śmieci albo uczenia dzieci?
- Tak… mieszając napoje i pakując paczki ze składnikami tak żeby były gotowe do użycia.
Dodatkowe godziny pracy w magicznym sklepie. Co jakiś czas zabijanie kurczaków na
potrzeby rytuałów. Dużo ciężkiej pracy bez zapłaty.
- Kiepsko - powiedziałam, ponieważ pieniądze są dla mnie drażliwym tematem. Amelia
wychowała się w bogatej rodzinie, ale ja nie. Jeżeli ktoś pozbawia mnie dochodu to strasznie
mnie to wkurza. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym jak wiele pieniędzy mogła mi
zostawić Claudine i błogosławiłam ją za pamięć o mnie.
- No tak, Katrina wystraszyła wiele wiedźm i czarowników z Nowego Orleanu. Straciliśmy
kilku członków, którzy nigdy już nie wrócą i nie będą więcej wykładać, a ja nigdy nie użyję
pieniędzy mojego ojca na potrzeby sabatu.
- Więc ostatecznie jak to wygląda? - zapytałam.
- Muszę tu zostać. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się wrócić do Bon Temps. I jest mi
naprawdę przykro, ponieważ lubiłam z tobą mieszkać.
- Ja z tobą też. - Wzięłam głęboki wdech, byłam zdeterminowana, aby nie zabrzmieć na
osamotnioną. - A co z twoimi rzeczami? Nie to, że jest ich wiele, ale wciąż tu jakieś są.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
9
- Na razie je tam zostawię. Mam tu wszystko, co jest mi potrzebne, a resztę możesz
wykorzystać zgodnie ze swoimi potrzebami, dopóki nie przygotuję się żeby je zabrać.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, ale tylko o rzeczach najważniejszych. Zapomniałam ją
zapytać, czy Octavia znalazła rozwiązanie, aby rozerwać moją więź krwi z Ericem.
Prawdopodobnie nie byłam za bardzo zainteresowana odpowiedzią. Odłożyłam słuchawkę
czując się zarazem smutna jak i zadowolona: zadowolona z tego, że Amelia odpracowywała
swój dług wobec sabatu i że była szczęśliwsza niż podczas pobytu w Bon Temps po śmierci
Tray’a, a smutna, ponieważ zrozumiałam, że nie zamierza wrócić. Uczciłam to minuta ciszy,
potem poszłam do kuchni, aby przekazać Claude’owi, że piętro jest do jego dyspozycji.
Po otrzymaniu wyrazów jego zadowolenia, przeszłam do innej sprawy. Nie wiedziałam jak
zadać mu moje pytanie, ale w końcu zapytałam go wprost. - Czy byłeś w moim lesie za
domem?
Jego twarz była całkowicie pozbawiona wyrazu.
- Dlaczego miałbym tam być? - zapytał.
- Nie pytałam cię o motywy twojego postępowania. Spytałam, czy byłeś tam. - Potrafię
rozpoznać wymijającą odpowiedź.
- Nie - powiedział.
- To zła wiadomość.
- Dlaczego?
- Ponieważ wilkołaki powiedziały mi, że wyczuły tam wróżki - zatrzymałam swoje oczy na
jego. – I jeżeli to nie ty, to kto to mógł być?
- Pozostało niewiele innych możliwości - powiedział Claude.
Ponowne unikanie odpowiedzi. - Jeżeli są inne wróżki, które nie zdążyły przed zamknięciem
portalu, mógłbyś trzymać się z nimi - powiedziałam. - Nie musiałbyś mieszkać ze mną.
Nadal tu jesteś, a gdzieś w lesie są jeszcze inne wróżki - przyjrzałam się mu. - Nie widzę,
żebyś był podekscytowany tym faktem. W czym problem? Dlaczego nie popędzisz tam, aby
znaleźć wróżkę, związać się z nią i być szczęśliwym?
Claude spuścił wzrok.
- Przejście w twoim lesie zostało zamknięte na samym końcu - powiedział. - Prawdopodobnie
nie jest całkiem zamknięte. I wiem, że Dermot, twój dziadek stryjeczny, był tu. Jeżeli Dermot
posiada umiejętność wyczuwania innych wróżek, to nie ucieszyłby się na mój widok.
Myślałam, że będzie miał więcej do powiedzenia, ale poprzestał na tym.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
10
Przekazał mi wiele złych wiadomości i kolejną porcję problemu, których chciałam uniknąć.
Nadal byłam niepewna co do jego zamiarów, ale Claude był moją rodziną, a niewielu jej
członków mi pozostało. - W porządku - powiedziałam, otwierając szufladę, w której
składowałam drobiazgi. - Tutaj masz klucz. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Muszę iść do
pracy na popołudniową zmianę. A musimy jeszcze pogadać. Wiesz, że mam chłopaka, tak?
Teraz czułam się jakby zawstydzona.
- Z kim się spotykasz? - spytał Claude, rodzaj zawodowego zainteresowania.
- Tak, więc… z Ericem Northmanem.
Claude zagwizdał. Spojrzał zarówno z podziwem jak i ostrożnością.
- Czy Eric zostaje tu na noc? Muszę wiedzieć, czy się na mnie nie rzuci. - Claude wyglądał
tak jak gdyby nie było to całkowicie niepożądane. Ale istotną kwestią było to, że wróżki
naprawdę są upajające dla wampirów, jak kocimiętka
1
dla kotów. To byłyby trudne czasy dla
Erica, jeżeli miałby się powstrzymywać od ugryzienia Claude, kiedy ten były blisko niego.
- To prawdopodobnie skończyłoby się źle dla ciebie - powiedziałam. - Ale myślę, że
zachowując pewne środki ostrożności możemy temu zapobiec. - Eric rzadko spędzał noce w
moim domu, ponieważ lubił być w Shreveport przed świtem. Każdej nocy miał bardzo dużo
pracy, dlatego założył, że będzie lepiej dla niego, jeżeli będzie budzić się w Shreveport. Mam
schowek, w którym wampir może się spokojnie schronić, ale nie jest ono zbyt luksusowe. No,
nie tak jak dom Erica.
Bardziej skupiłam się na możliwości sprowadzenia przez Claude jakiegoś obcego mężczyzny
do mojego domu. Nie chciałam natknąć się na kogoś, kogo nie znam w drodze do kuchni,
kiedy miałabym na sobie tylko koszulę nocną. Amelia miała w nocy kilku gości, ale byli to
ludzie, których znałam. Wziąłem głęboki oddech, mając nadzieje, że to, co zaraz powiem nie
zabrzmi antygejowsko.
- Claude, to nie jest tak, że nie chce, abyś spędzał miło czas - powiedziałam, marząc o tym
żeby mieć już za sobą tę rozmowę. Podziwiałam bezwstydną akceptację faktu, że miałam
życie seksualne i tylko żałowałam, że nie mogłam dorównać mu nonszalancją.
- Jeżeli będę chciał uprawiać sex z kimś, kogo nie znasz, wezmę go do mojego domu w
Monroe - powiedział Claude ze sprośnym uśmieszkiem. Zauważyłam, że jak chciał to potrafił
być przenikliwy. - Albo dam ci znać wcześniej. Czy tak będzie w porządku?
- Oczywiście - powiedziałam, zaskoczona łatwym dostosowaniem się Claude'a. Ale to on
ustalił te zasady. Odprężyłam się gdy pokazywałam Claude’owi gdzie znajdują się
najważniejsze rzeczy w kuchni, dałam mu kilka wskazówek, co do pralki i suszarki i
powiedziałam, że łazienka w holu należy cała do niego. Potem zaprowadziłam go na górę.
1
Kocimiętka znana jest z wpływu, jaki wywiera na koty, od czego pochodzi nazwa rodzaju. Około 2/3 kotów
jest podatnych na działanie kocimiętki, cecha ta jest dziedziczna.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
11
Amelia ciężko się napracowała przy upiększaniu jednej z małych sypialni i przekształceniu
drugiej na pokój dzienny. Zabrała ze sobą laptopa, ale telewizor wciąż tu stał. Upewniłam się,
że łóżko zostało posłane czystą pościelą, a szafa w większości pozbawiona ubrań Amelii.
Wskazałam mu drzwi do wejścia na strych, na wypadek gdyby potrzebował cokolwiek
przechować. Claude otworzył je i zajrzał do środka. Rozejrzał się po zacienionej i zatłoczonej
przestrzeni. Pokolenia Stackhousów zgromadziły tam rzeczy, które miały się jeszcze przydać.
Przyznaję, że z boku wyglądało to na bałaganiarstwo.
- Musisz zrobić z tym porządek - powiedział. - Wiesz przynajmniej, co w tym jest?
- Rodzinne śmieci - powiedziałam, trochę przerażona. Po prostu nie potrafiłam się zdobyć na
zrobieniu porządku z tym wszystkim od śmierci babci.
- Pomogę ci - zadeklarował się Claude. - Będzie to zapłata za gościnę.
Otworzyłam usta, aby uświadomić mu, że Amelia płaciła mi gotówką, ale zastanowiłam się
nad tym ponownie, przecież on był moją rodziną.
- Tak będzie wspaniale - powiedziałam. - Chociaż nie wiem, czy temu podołam. - Dziś rano
bolały mnie nadgarstki, chociaż i tak było z nimi już dużo lepiej. - Jest jeszcze dużo innych
prac do wykonania w domu, więc jeżeli byłbyś tak miły...
Ukłonił się. - Byłbym zaszczycony - powiedział.
Była to zupełnie inna strona Claude, niż ta, którą do tej pory poznałam.
Smutek i samotność wydawały się coś obudzić w pięknym wróżu. Pokazał, że jednak zdaje
sobie sprawę z tego, iż musi okazać odrobinę uprzejmości innym ludziom, jeżeli chce
otrzymywać ją w zamian. Claude wydawał się zrozumieć, że potrzebuje innych, zwłaszcza
teraz, gdy odeszła jego siostra.
Byłam troszkę bardziej swobodna dzięki naszym ustaleniom do czasu aż nie zaczęłam zbierać
się do wyjścia do pracy. Słyszałam jak Claude krząta się na piętrze, po czym zszedł na dół
znosząc kosmetyki do pielęgnacji włosów, zamierzał ustawić je w łazience. Już wcześniej
wywiesiłam tam dla niego czyste ręczniki. Wydawał się być zadowolony z łazienki, która
była dość staromodna, ale przecież Claude żył już przed tym jak zaczęto instalować łazienki
w domach, dlatego być może patrzył na nią z innej perspektywy. Prawdę mówiąc, słuchanie
kogoś innego krzątającego się po moim domu przyniosło mi ulgę. Odeszło jakieś napięcie, o
którego obecności nawet nie wiedziałam.
- Cześć Sam - powiedziałam. Stał za barem, kiedy wyszłam z zaplecza, w którym zostawiłam
torebkę i założyłam fartuch. Merlotte’s nie było zatłoczone. Holly jak zawsze rozmawiała z
Hoytem, który zaszył się w kącie ze swoją kolacją. Do koszulki Merlotte’s, zamiast
zwyczajowej czerni, Holly założyła szorty w różowo-zieloną kratkę.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
12
- Wyglądasz świetnie Holly – zawołałam, a ona odwzajemniła się promiennym uśmiechem.
Kiedy Hoyt rozpromienił się, Holly wyciągnęła rękę, aby pochwalić się nowiusieńkim
pierścionkiem. Krzyknęłam z radości i przytuliłam ją.
- Jak wspaniale! - powiedziałam. - Holly, jest taki piękny! A więc wybraliście już datę ślubu?
- Prawdopodobnie odbędzie się jesienią – powiedziała Holly. – Wiosną i latem Hoyt musi
pracować do późna. To jest najbardziej napięty czas w jego pracy, więc zgodziliśmy się oboje
na październik albo listopad.
- Sookie - powiedział Hoyt, ton jego głosu obniżył się, a twarz spoważniała. - Teraz, kiedy
stosunki między mną, a Jasonem poprawiły się, zamierzam poprosić go żeby został moim
drużbą.
Spojrzałam pospiesznie na Holly, która nigdy nie była fanem Jasona. Nadal uśmiechała się,
ale miała pewne zastrzeżenia, Hoyt nie mógłby ich mieć.
- Będzie podekscytowany - powiedziałam
Musiałam przepychać się do moich stolików, ale cały czas się uśmiechałam. Zastanawiałam
się czy ich ślub odbędzie się po zmroku. Wtedy Eric mógłby pójść ze mną. Byłoby wspaniale!
Zmieniłoby to mój wizerunek "biednej Sookie, która nigdy, przenigdy nie była zaręczona” na
„Sookie, która przyprowadziła olśniewającego faceta na ślub”. Wtedy pomyślałam o planie
awaryjnym. Jeżeli ślub odbyłby się za dnia, mogłabym poprosić Claude, aby ze mną poszedł!
Wyglądał dokładnie jak model z okładki romansu. Cóż, on był modelem z okładek
romansów. (Czytaliście kiedykolwiek „The Lady and the Stableboy”
2
albo „Lord Darlington’s
Naughty Marriage”
3
? Tak!)
Byłam unieszczęśliwiona świadomością, że myślałam o nadchodzącym ślubie zastanawiając
się wyłącznie nad własnymi uczuciami… ale nie ma nic bardziej żałosnego niż bycie starą
panna na ślubie. Zdaję sobie sprawę z tego, że głupotą jest czuć się odstawioną w wieku
dwudziestu siedmiu lat, ale minęły już lata mojej świetności i w pełni zdawałam sobie z tego
sprawę. Tak dużo z moich licealnych przyjaciół wzięło już ślub (niektórzy nawet więcej niż
raz) i kilkoro z nich było w ciąż, jak na przykład Tara, która właśnie przechodziła przez drzwi
mając na sobie za dużą koszulkę.
Dałam jej znać, że do niej podejdę jak tylko będę mogła i zaniosłam mrożoną herbatę Dr.
Lindy Tonnesen i piwo Michelob Jesse Wayne Cummins.
- Co się dzieje Tara? – Pochyliłam się, aby się do niej przytulić. Usiadła niedbale przy stole.
- Potrzebuję jakiejś bezkofeinowej, dietetycznej coli – powiedziała. - I potrzebuję jeszcze
cheeseburgera. Z dużą ilością smażonych ogórków kiszonych – wyglądała jakby zwariowała.
- Oczywiście - powiedziałam. - Zaraz przyniosę ci colę i dodam do listy twoje zamówienie.
2
Polskie tłumaczenie – „Dama i chłopiec stajenny”
3
Polskie tłumaczenie - „Pikantne małżeństwo Lorda Darlinghtona”
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
13
Kiedy wróciłam, wypiła już całą szklankę coli. - Muszę cię przeprosić na pięć minut,
ponieważ muszę iść do toalety - powiedziała. - Jedyne co robię to sikam i jem.
Tara miała mocno podkrążone oczy, a jej cera nie była w najlepszym stanie. Gdzie ten blask
bijący od kobiety w ciąży, o którym tyle słyszałam?
- Ile jeszcze zostało do rozwiązania?
- Trzy miesiące, tydzień i trzy dni.
- Dr. Dinwiddie podał ci termin porodu!
- JB nie może uwierzyć, jaka jestem już duża – powiedziała Tara przewracając oczami.
- Powiedział ci to? Używając tych słów?
- Tak jest. Taaa. Zrobił to.
- O mój Boże. Ten chłopak potrzebuje lekcję albo dwie na temat sposobu wysławiania się.
- Zdecydowałam, że lepiej będzie dla niego, jeżeli będzie trzymał język za zębami.
Tara poślubiła JB wiedząc, że inteligencja nie była jego mocną stroną i teraz miała tego
rezultaty. A ja tak bardzo chciałam, żeby byli szczęśliwi. Nie można mieć wszystkiego. - Jak
sobie pościelisz tak się wyśpisz.
- On cię kocha - powiedziałam, próbując brzmieć kojąco - Jest tylko…
- JB - powiedziała. Wzruszyła ramionami i przywołała uśmiech na twarzy.
Wtedy Antoine zawołał, że moje zamówienie jest już gotowe, a pożądliwy wyraz twarzy Tary
powiedział mi, że jest bardziej skupiona na jedzeniu niż na nietakcie swojego męża. Wróciła
do „Tara’s Togs” jako szczęśliwsza i najedzona kobieta.
Jak tylko się ściemniło zadzwoniłam do Erica z mojej komórki, będąc w damskiej toalecie.
Nienawidziłam wykradać się podczas zmiany, żeby zadzwonić do mojego chłopak, ale
potrzebowałam wsparcia. Teraz gdy miałam numer jego komórki nie musiałam dzwonić do
Fangtasii, co miało zarówno swoje dobre jak i złe strony. Nigdy nie wiedziałam, kto odbierze
telefon, a ja nie jestem ulubienicą podwładnych Erica. Z drugiej strony tęskniłam za
rozmowami z Pam, zastępczynią Erica. Właściwie to ja i Pam jesteśmy prawie
przyjaciółkami.
- Jestem, moja ukochana - powiedział Eric. Ciężko było nie zadrżeć słysząc jego głos, ale
atmosfera w damskiej toalecie w Merlotte’s nie sprzyjała za bardzo pożądaniu.
- A ja jestem z drugiej strony, oczywiście. Posłuchaj, naprawdę muszę z tobą porozmawiać -
powiedziałam.
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie
14
- Martwisz się.
- Tak i mam ku temu dobry powód.
- Za trzydzieści minut spotykam się z Victorem - powiedział Eric. - Wiesz, że nie będzie ono
przyjemne.
- Wiem, przepraszam, że niepokoję cię swoimi problemami, ale jesteś moim chłopakiem, a
częścią bycia dobrym chłopakiem jest słuchanie.
- Twoim chłopakiem - powiedział. - To brzmi... dziwnie. Na pewno nie jestem chłopcem.
- Pfff, Eric! - Byłam zirytowana. - Nie mam zamiaru stać tutaj w łazience próbując dobrze
sprecyzować terminologię! Jak będzie? Znajdziesz później wolną chwilę czy nie?
Zaśmiał się. - Dla ciebie zawsze. Możesz do mnie przyjechać? Zaczekaj, wyślę po ciebie
Pam. Będzie w twoim domu o pierwszej, może być?
Możliwe, że będę musiała się pospieszyć żeby zdążyć na czas, ale było to wykonalne.
- W porządku. I ostrzeż Pam, że... może każ jej nie zwracać uwagi na nic, słyszałeś?
- Och, z pewnością, będę zaszczycony mogąc jej przekazać tą przedziwną wiadomość -
powiedział Eric. Odłożył słuchawkę. Nie zadał sobie fatygi by się pożegnać tak jak większość
wampirów.
Zapowiadał się bardzo długi dzień.
Tłumaczenie: olcia86bar
Korekta: NightSun