background image

HARRIS CHARLAINE 

Martwy w rodzinie 

(eng. Dead in the Family) 

 

 

 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

Rozdział drugi 

Wróciłam  do  kuchni,  nie  mogąc  doczekać  się  już  mojej  kawy  i  kawałka  chleba  z  sosem 
jabłkowym, który Halleigh Bellefleur zostawiła dzień wcześniej w barze. Była miłą kobietą, 
bardzo  cieszyło  mnie  to,  że  ona  i  Andy  spodziewają  się  dziecka.  Słyszałam,  że  babcia 
Andiego, starsza Pani Caroline  Bellefleur nie posiadała się z radości,  nie wątpiłam w to ani 
przez chwilę. Starałam się myśleć o przyjemnych rzeczach takich jak dziecko Halleigh, ciąża 
Tary i o tym, że ostatnią noc spędziłam z Ericem, ale niepokojące wieści przekazane mi przez 
Basima dręczyły mnie przez cały poranek. 

Z  wszystkich  pomysłów,  jakie  przychodziły  mi  do  głowy,  telefon  do  szeryfa  gminy  Renard 
był  tym  najgłupszym.  Nie  było  mowy  abym  zdradziła  mu,  powód  moich  zmartwień. 
Wilkołaki ujawniły się  i  nie  było  nic  nielegalnego w pozwoleniu  im  na polowanie na  moim 
terenie,  jednak  nie  potrafiłam  wyobrazić  sobie  siebie  mówiącej  szeryfowi  Dearbornowi,  że 
wilkołaki powiedziały mi, iż wróżki przebywały na mojej posiadłości. 

Tu  pojawiał  się  problem.  Jak  do  tej  pory  wiedziałam  tylko  tyle,  że  wszystkie  wróżki,  z 
wyjątkiem  mojego  kuzyna  Claude’a  zostały  odcięte  od  świata  ludzi.  Przynajmniej  te  w 
Ameryce.  Nigdy  nie  zastanawiałam  się  na  tymi  z  innych  krajów.  Zamknęłam  oczy  i 
skrzywiłam  się  ubolewając  nad  swoją  głupotą.  Mój  pradziadek  Naill  zamknął  wszystkie 
portale  między  światem  wróżek,  a  naszym.  No,  przynajmniej  powiedział  mi,  że  właśnie  to 
zamierza  zrobić.  Założyłam  więc,  że  wszystkie  wróżki  odeszły,  prócz  Claude’a,  który  żył 
wśród  ludzi  już  wtedy,  gdy  go  poznałam.  Jakim  więc  cudem  wilkołaki  wyczuły  obecność 
wróżek w należącym do mnie lesie? 

Kogo  w  tej  sytuacji  miałabym  zapytać  o  poradę?  Nie  mogłam  tak  po  prostu  siedzieć  z 
założonymi  rękami.  Mój  pradziadek  próbował  wytropić,  odczuwającego  wstręt  do  samego 
siebie, półczłowieka i zdrajcę, Demrota, aż do chwili, gdy zamknął portal. Musiałam dopuścić 
możliwość, że Demrot, który był po prostu szalony, pozostał w ludzkim świecie. Jakkolwiek 
do  tego  podchodziłam,  wiedziałam,  że  bliskość  wróżki  nie  może  być  czymś  dobrym. 
Musiałam z kimś o tym porozmawiać. 

Mogłam polegać na Ericu odkąd był moim kochankiem, albo na Samie, ponieważ był moim 
przyjacielem  lub  też  na  Billu,  gdyż  jego  posesja  graniczyła  z  moją,  co  powodowało,  że 
sprawa dotyczyła również jego. Mogłam także pogadać z Claude’em, może dałby to mi jakiś 
wgląd  na  sytuację.  Usiadłam  przy  stole  z  moją  kawą  i  kromką  chleba  z  sosem  jabłkowym, 
zbyt  roztargniona  by  czytać  lub  też  włączyć  radio,  aby  wyłapać  najnowsze  wiadomości. 
Wypiłam  filiżankę kawy, po czym sięgnęłam po kolejną.  Wzięłam  prysznic, tak  jak zawsze 
pościeliłam łóżko i wykonałam wszystkie moje codzienne poranne czynności. 

W  końcu,  siadłam  przy  komputerze,  który  przywiozłam  do  domu  z  apartamentu  mojej 
kuzynki Hadley z Nowego Orleanu i sprawdziłam pocztę. Nie mam tego w zwyczaju. Znam 
naprawdę  tylko  kilka  osób,  które  mogłyby  mi  wysłać  maila,  dlatego  nie  sprawdzałam 
codziennie poczty internetowej. 

Miałam  kilka  wiadomości.  Na  pierwszy  rzut  oka  nie  rozpoznałam  adresu  zwrotnego. 
Ruszyłam myszką, aby na niego kliknąć. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

Stukanie do tylnych drzwi sprawiło, że podskoczyłam jak żaba. 

Odsunęłam krzesło. Po chwili wahania, wyjęłam  dubeltówkę z szafy. Potem podeszłam pod 
tylne drzwi i zerknęłam przez wizjer. - O wilku mowa - zamruczałam. 

Ten dzień był po prostu pełny niespodzianek, a nie było nawet jeszcze dziesiątej. 

Odłożyłam dubeltówkę i otworzyłam drzwi. - Claude - powiedziałam. - Wejdź. Chcesz coś do 
picia? Mam colę, kawę i sok pomarańczowy. 

Zauważyłam,  że  na  ramieniu  Claude  zawieszona  była  wielka  torba.  Dziwnym  trafem  torba 
była  po  brzegi  wypełniona  ubraniami.  Nie  przypominam  sobie  żebym  zapraszała  go  na 
pidżama party. 

Wszedł  do  środka.  Wyglądał  niezwykle  poważnie  i  jakoś  nieszczęśliwie.  Claude  bywał  u 
mnie w domu  już wcześniej, ale  nie za często, to też uważnie rozglądał się po  mojej  nowej 
kuchni.  Stara  kuchnia  została  zastąpiona  nowocześniejszą,  ponieważ  ta  stara  spłonęła  w 
pożarze, dlatego miałam lśniące urządzenia i wszystko było idealnie dopasowane. 

- Sookie, nie mogę dłużej sam przebywać w moim domu. Czy mogę zamieszkać z tobą przez 
jakiś czas, kuzynko? 

Szczęka  mi opadła. Musiałam szybko pozbierać się tak żeby  nie  zauważył  wiele rzeczy. Po 
pierwsze  jak  zaszokowała  mnie  wiadomość,  że  Claude  sam  przyznał  się,  że  potrzebuje 
pomocy.  Po  drugie,  że  przyznał  się  do  tego  właśnie  mnie.  A  po  trzecie  faktem,  że  Claude, 
chciałby  zamieszkać  ze  mną  w  tym  samym  domu,  kiedy  normalnie  ma  mnie  za  istotę 
niższego  rzędu.  Jestem  człowiekiem  i  jestem  kobietą,  więc  mamy  tu  dwa  argumenty 
przeciwko mnie, jeżeli Claude w ogóle to rozważał. Dodatkowo oczywiście, sprawa związana 
Claudine, która zginęła broniąc mnie. 

- Claude - powiedziałam, próbując brzmieć życzliwie. - Usiądź. Co się dzieje? - Zerknęłam na 
dubeltówkę dziwnie zadowolona, że była w moim zasięgu. 

Claude uraczył tę sytuacje jedynie spojrzeniem. Po chwili położył swoją torbę i tak po prostu 
stał tam, jak gdyby nie wiedział, co ma dalej ze sobą zrobić. 

Wydawało się to takie nierzeczywiste. Stałam w  kuchni z  moim kuzynem wróżem. Chociaż 
najwyraźniej dokonał wyboru życia zostając między ludźmi, to nie miało to nic wspólnego z 
byciem  dla  nich  milszym.  Według  tego,  co  do  tej  pory  zaobserwowałam,  Claude,  chociaż 
piękny fizycznie, był zwykłym dupkiem. Zrobił sobie operację plastyczną uszu, aby wyglądać 
jak  człowiek.  Uważał,  że  nie  musi  się  więc  wysilać  i  zachowywać  jak  człowiek.  I  o  ile 
wiedziałam, stosunki seksualne Claude odbywał jedynie z mężczyznami. 

- Nadal mieszkasz w domu, który dzieliłeś ze swoimi siostrami? - To było prozaiczne ranczo 
z trzema sypialniami w Monroe. 

- Tak. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

W porządku. Czekałam na rozwinięcie tematu. 

-  Nie  masz  dużo  pracy  związanej  z  prowadzeniem  barów?  -  Nie  tylko  posiadał  i  trzymał 
pieczę nas dwoma klubami ze striptizem, Hooligans i nowego miejsca, które właśnie przejął, 
ale  także  występował  w  Hooligans  przynajmniej  raz  w  tygodniu.  Byłam  sobie  w  stanie 
wyobrazić, że Claude jest zarówno zapracowany jak i zamożny. Ponieważ był przystojny do 
potęgi  n-tej,  zarobił  dużo  na  napiwkach  i  tymczasowej  pracy  jako  model,  która  znacznie 
podwyższyła  jego  dochód.  Claude  potrafił  sprawić,  że  nawet  najbardziej  stateczna  babcia 
zaczynała ślinić się na jego widok. Przebywanie w tym samym pokoju z kimś tak cudownym 
dawało kobietom niesamowitą chwilę uniesienia... do momentu aż otworzył usta. Dodatkowo 
nie musiał już dłużej dzielić klubowych zysków ze swoją siostrą. 

-  Jestem  zajęty  pracą  i  nie  narzekam  na  brak  pieniędzy,  ale  bez  towarzystwa  mojego 
pokroju... czuję się jak na głodówce. 

-  Mówisz  to  na  poważnie?  -  powiedziałam  nie  zastanawiając  się.  Powinnam  ugryźć  się  w 
język.  Ale  Claude  potrzebował  mnie  (właściwie  to  kogokolwiek),  co  wydawało  się 
nieprawdopodobne.  Jego  prośba  o  pozwolenie  na  zamieszkanie  ze  mną  była  całkowicie 
niespodziewana i nie na miejscu. 

Moja  babcia  skarciła  mnie  mentalnie.  Patrzałam  na  członka  mojej  rodziny,  jednego  z 
nielicznych,  którzy  nadal  żyli  i/albo  byli  dla  mnie  uchwytni.  Straciłam  kontakt  z  moim 
pradziadkiem  Niallem  wraz  z  jego  powrotem  do  Słonecznej  Krainy  i  zamknięciem  portalu. 
Chociaż  ostatnio  stosunki  między  mną,  a  Jasonem  poprawiły  się,  to  mój  brat  żył  własnym 
życiem.  Moja  mama,  mój  tata  i  moja  babcia  nie  żyli.  Moja  ciocia  Linda  i  moja  kuzynka 
Hadley również nie żyli, a do tego rzadko widywałam synka Hadley. 

Na chwilę opanowało mnie straszne przygnębienie. 

- Czy mam w sobie wystarczająco dużo z wróżki żeby być ci pomóc? - To było wszystko, co 
mogłam z siebie wydusić. 

-  Tak  -  powiedział,  tak  po  prostu.  –  Już  jest  mi  lepiej.  -  Przypominało  mi  to  moja  ostatnia 
rozmowę z Billem. Claude uśmiechnął  się  lekko. Jeżeli  Claude wyglądał dziwnie, kiedy  był 
nieszczęśliwy, to kiedy się uśmiechał wyglądał bosko. - Przebywanie w towarzystwie wróżek 
wydobyło na zewnątrz to, co masz z natury wróżek. A propos, mam list dla ciebie. 

- Od kogo? 

- Nialla. 

- Jak to możliwe? Sądziłam, że świat wróżek został już odcięty od świata ludzi. 

- On  ma swoje sposoby - powiedział  Claude wymijająco. - Jest teraz jedynym księciem  i to 
bardzo potężnym. 

On ma swoje sposoby

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

- Mmm - powiedziałam. - W porządku, zobaczmy co jest w środku. 

Claude  wyciągnął  kopertę  ze  swojej  torby.  Była  płowożółta  i  zapieczętowana  niebieską 
kroplą wosku. W wosku został odbity ptak, a jego skrzydła były rozpostarte w locie. 

-  Więc  mamy  magiczną  skrzynkę  pocztową  -  powiedziałam.  -  Możesz  wysłać  i  otrzymać 
listy? 

- Ten list. 

Wróżki były dobre w unikaniu odpowiedzi. Obraziłam się pokazując swoje rozdrażnienie. 

Wzięłam  nóż  i  przesunęłam  nim  pod  pieczęcią.  Papier,  który  wyciągnęłam  z  koperty  miał 
bardzo ciekawą fakturę. 

„Najdroższa  prawnuczko”  –  tak  zaczynał  się  list.  „Są  rzeczy,  których  nie  zdążyłem  ci 
powiedzieć  i  wiele  rzeczy,  których  nie  zdążyłem  dla  ciebie  zrobić  przed  tym  jak  moje  plany 
zostały zniweczone przez wojnę.” 

W porządku. 

„Ten list jest napisany na skórze jednej z wróżek wody, które zatopiły twoich rodziców.” 

- Ohm! - zapłakałam i upuściłam list na kuchenny stół. 

Claude  znalazł  się  koło  mnie  w  mgnieniu  oka.  -  Co  się  stało?  -  zapytał,  rozglądając  się  po 
kuchni jakby w oczekiwaniu, że zaraz wyskoczy skądś trol. 

- To jest skóra! Skóra! 

- Na czym innym mógłby napisać Naill? - Wyglądał na naprawdę zaskoczonego. 

-  Bleee!  -  Nawet  dla  samej  siebie  brzmiałam  jak  mała  dziewczynka.  Ale  tak  szczerze… 
skóra? 

- Jest czysta - powiedział Claude, wyraźnie spodziewając się, że to rozwiąże mój problem. 

- Została przetworzona. 

Zacisnęłam  zęby  i  ponownie  zaczęłam  czytać  list  od  mojego  pradziadka.  Wzięłam  głęboki, 
przywracający  równowagę,  oddech.  Właściwie  to…  to,  z  czego  wykonano  list,  nie 
śmierdziało. Dusząc pragnienie włożenia rękawic kuchennych, skupiłam się na czytaniu. 

„Zanim  opuściłem  twój  świat,  upewniłem  się,  że  jeden  z  moich  ludzkich  pośredników 
przeprowadził  rozmowę  z  kilkoma  ludźmi  mogącymi  pomóc  ci  w  uniknięciu  przesłuchań  ze 
strony  ludzkiego  rządu.  Kiedy  sprzedałem  przedsiębiorstwo  farmaceutyczne,  które 
posiadaliśmy, zużyłem większą pieniędzy, aby zapewnić ci wolność.” 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

Mrugnęłam,  ponieważ  moje  oczy  zaczęły  trochę  łzawić.  Może  nie  był  typowym 
pradziadkiem, ale psia kość, zrobił dla mnie coś cudownego. 

- Przekupił jakichś rządowych urzędników, żeby odwołali FBI? Czy to właśnie zrobił? 

- Nie mam zielonego pojęcia - powiedział Claude wzruszając przy tym ramionami. - Do mnie 
też  napisał,  aby  poinformować  mnie,  że  mam  dodatkowe trzysta  tysięcy  dolarów  na  swoim 
koncie. Także Claudine przekazał ich część, ale ona nic jeszcze z nimi nie zrobiła, ponieważ 
nie…  

Spodziewała się, że umrze, dokończyłam w myślach. 

Spodziewała  się  dziecka  z  wróżem,  którego  nigdy  nie  spotkałam.  Claude  otrząsnął  się  i 
powiedział  łamiącym głosem. - Niall sam stworzył  jej  ludzkie ciało, więc  nie  muszę czekać 
latami na udowodnienie jej śmierci. Zostawiła mi prawie wszystko. Powiedziała tak naszemu 
ojcu Dillonowi, kiedy ukazała się mu zgodnie z naszym rytuałem. 

Wróżki  mówiły  swoim  krewnym,  że  odeszły,  tuż  po tym  jak  opuściły  ciało.  Zastanawiałam 
się, dlaczego Claudine powiedziała o tym Dillonowi, a nie swojemu bratu. Spytałam więc o to 
Claude’a najtaktowniej jak tylko potrafiłam. 

- Wizji doświadcza krewny starszy od zmarłego - powiedział Claude sztywno. - Nasza siostra, 
Claudette  ukazała  się  mi,  ponieważ  byłem  starszy  od  niej  o  minutę.  Claudine  ukazała  się 
naszemu ojcu, ponieważ była ode mnie starsza. 

- Więc powiedziała twojemu ojcu, że chce, abyś przejął jej udziały? - Wielkim szczęściem dla 
Claude  było  to,  że  Claudine  przekazała  komuś  jej  ostatnią  wolę.  Zastanawiałam  się,  co  się 
działo,  jeżeli  najstarsza  wróżka  w  rodzinie  była  tą,  która  umarła.  Postanowiłam  jednak 
zachować to pytanie na później. 

- Tak. Jej część domu.  Jej samochód, chociaż  mam  już  jeden. - Z  jakiegoś powodu, Claude 
czuł się skrepowany i winny. Dlaczego do cholery miałby się obwiniać? 

- Jak go prowadzisz? - Spytałam, zmieniając temat rozmowy. - No wiesz, żelazo…  

- Noszę niewidzialne rękawiczki na odkrytych częściach dłoni - powiedział. - Zakładam je po 
każdym prysznicu, dzięki czemu z każdym rokiem moje ciało coraz lepiej przystosowuje się 
do życia w ludzkim świecie. 

Powróciłam do czytania  listu. „Możliwe, że będę  mógł zrobić dla ciebie  coś  więcej. Dam ci 
jeszcze znać. Claudine zostawiła ci prezent.”
 

- Och, Claudine mi też coś zostawiła? Co takiego? - Popatrzyłam na Claude’a, który nie był 
specjalnie  zadowolony.  Sądzę,  że  nie  znał  treści  listu.  Jeżeli  Niall  nie  ujawnił  zawartości 
testamentu  Claudine,  Claude  także  nie  musiał.  Wróżki  nie  kłamią,  ale  często  nie  mówią  też 
całej prawdy. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

-  Zostawiła  ci  pieniądze  na  swoim  koncie  -  powiedział  zrezygnowany.  –  Są  to  jej  zarobki  i 
udziały w dochodach z klubu. 

- Ooo… to bardzo miło z jej strony. - Zamrugałam kilka razy. Starałam się nie ruszać moich 
oszczędności z konta, ponieważ  nie  było ono w  najlepszym stanie. Do tego nie dostawałam 
już  zbyt wysokich  napiwków, ponieważ  stałam się przygnębiona.  Wesołe kelnerki zarabiają 
więcej niż smutne kelnerki. 

Mogłabym wykorzystać kilkuset dolarów. Być może kupiłabym jakieś nowe ubrania i do tego 
naprawdę potrzebowałam nowej ubikacji w łazience w holu. - Jak dokonasz przelewu? 

- Dostaniesz czek od Pana Cataliades. On zarządza majątkiem. 

Pan  Cataliades,  jeżeli  posiadał  imię  to  nigdy  go  nie  usłyszałam,  był  prawnikiem  i  też 
(głównie)  demonem.  Zajmował  się  sprawami  nadnaturalnych  zamieszkujących  Luizjanę. 
Poczułam  się  odrobinę  lepiej,  gdy  Claude  wypowiedział  jego  nazwisko,  ponieważ  znałam 
Pana Cataliadesa i byłam z nim w dobrych stosunkach. 

Cóż, musiałam podjąć decyzje odnośnie propozycji zamieszkania ze mną Claude'a. 

- Pozwól, że wykonam jeden telefon - powiedziałam i wskazałam na dzbanek z kawą. - Jeśli 
chcesz więcej to mogę dorobić. Jesteś może głodny? 

Claude potrząsnął głową. 

- Tak, więc zaraz po moim telefonie do Amelii, ty i ja musimy uciąć sobie małą pogawędkę. 

Poszłam  po  telefon  znajdujący  się  w  mojej  sypialni.  Amelia  była  rannym  ptaszkiem  w 
przeciwieństwie  do  mnie.  No  co,  że  mój  zawód  wymagał  pracy  do  późna.  Odebrała  już  po 
drugim sygnale. 

- Sookie - powiedziała i nie brzmiała ponuro tak jak się tego spodziewałam. - Co słychać? 

Nie wymyśliłam żadnego taktownego sposobu na przejście do  mojego pytania. - Mój kuzyn 
chciałby  zatrzymać  się  u  mnie  na  jakiś  czas  -  powiedziałam.  -  Mógłby  skorzystać  z  tej 
sypialni  naprzeciwko  mojej,  ale  gdyby  zamieszkał  na  piętrze  to  oboje  mielibyśmy  więcej 
prywatności.  Jeżeli  niedługo  wracasz  to  oczywiście  zajmie  on  sypialnię  na  parterze.  Nie 
chciałabym żebyś znalazła kogoś w swoim łóżku jak wrócisz. 

Nastała cisza. Zaczynałam robić się spięta. 

- Sookie – powiedziała. - Kocham cię. Wiesz o tym. I uwielbiałam mieszkać z tobą. To było 
jak  dar  Boży,  mieć  gdzie  się  podziać  po tej  przygodzie  z  Bobem.  Ale  jak  na  razie,  na  jakiś 
czas utknęłam w Nowym Orleanie. Jestem w trakcie… załatwiania wielu spraw. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

Spodziewałam się tego, ale mimo to było mi ciężko. Tak naprawdę to nie sądziłam, że wróci. 
Miałam  nadzieję,  że  szybciej  dojdzie  do  siebie  w  Nowym  Orleanie,  i  tak  było,  bo  nie 
wspomniała o Tray’u ani razu. To brzmiało tak jakby smutek powoli ja opuszczał. 

- Czy wszystko w porządku? 

-  Tak  -  powiedziała.  -  Trenowałam  trochę  z  Octavią.  -    Octavia,  jej  mentor,  wróciła  do 
Nowego  Orleanu  ze  swoją  dopiero  co  odnalezioną  miłością  życia.  -  W  końcu  otrzymałam 
także… wyrok. Mam zapłacić karę za… no wiesz, sprawę z Bobem. 

Sprawa  z  Bobem.  Tak  Amelia  nazywała  przypadkową  przemianę  jej  kochanka  w  kota. 
Octavia przywróciła Bobowi  jego  ludzką postać, ale to chyba naturalne, że Boba nie  bawiło 
zaklęcie  Amelii,  jak  również  i  Octavii.  Chociaż  Amelia  szkoliła  się  w  swoim  rzemiośle  to 
najwyraźniej transformacja nie była jej mocną stroną. 

- Nie będą smagali cię biczem lub coś w tym rodzaju, prawda? -  spytałam, próbując brzmieć 
jakbym  żartowała.  -  W  końcu  to  nie  to  samo  jak  gdyby  umarł.  -  Tylko  stracił  część  ze 
swojego życia, do tego ominęła go całkowicie Katrina, no i mógł już powiadomić rodzinę, o 
tym, że żyje. 

- Część z nich chętnie by mnie ubiczowała, jakby tylko mogła, ale to nie w stylu czarownic. 

Amelia zaśmiała się, ale nie było to przekonywujące. - W ramach kary mam odpracować to, 
jako pomoc społeczną. 

- Coś w stylu zbierania śmieci albo uczenia dzieci? 

- Tak…  mieszając  napoje  i pakując paczki  ze  składnikami tak żeby  były  gotowe do użycia. 
Dodatkowe  godziny  pracy  w  magicznym  sklepie.  Co  jakiś  czas  zabijanie  kurczaków  na 
potrzeby rytuałów. Dużo ciężkiej pracy bez zapłaty. 

-  Kiepsko  -  powiedziałam,  ponieważ  pieniądze  są  dla  mnie  drażliwym  tematem.  Amelia 
wychowała się w bogatej rodzinie, ale ja nie. Jeżeli ktoś pozbawia mnie dochodu to strasznie 
mnie  to  wkurza.  Przez  chwilę  zastanawiałam  się  nad  tym  jak  wiele  pieniędzy  mogła  mi 
zostawić Claudine i błogosławiłam ją za pamięć o mnie. 

- No tak, Katrina wystraszyła wiele  wiedźm  i  czarowników z Nowego Orleanu. Straciliśmy 
kilku członków, którzy nigdy już nie wrócą i nie będą więcej wykładać, a ja nigdy nie użyję 
pieniędzy mojego ojca na potrzeby sabatu. 

- Więc ostatecznie jak to wygląda? - zapytałam. 

- Muszę tu zostać. Nie  wiem, czy kiedykolwiek  uda  mi się  wrócić do Bon Temps. I  jest mi 
naprawdę przykro, ponieważ lubiłam z tobą mieszkać. 

-  Ja  z  tobą  też.  -  Wzięłam  głęboki  wdech,  byłam  zdeterminowana,  aby  nie  zabrzmieć  na 
osamotnioną. - A co z twoimi rzeczami? Nie to, że jest ich wiele, ale wciąż tu jakieś są. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

 

-  Na  razie  je  tam  zostawię.  Mam  tu  wszystko,  co  jest  mi  potrzebne,  a  resztę  możesz 
wykorzystać zgodnie ze swoimi potrzebami, dopóki nie przygotuję się żeby je zabrać. 

Rozmawiałyśmy  jeszcze  chwilę,  ale  tylko  o  rzeczach  najważniejszych.  Zapomniałam  ją 
zapytać,  czy  Octavia  znalazła  rozwiązanie,  aby  rozerwać  moją  więź  krwi  z  Ericem. 
Prawdopodobnie  nie  byłam  za  bardzo  zainteresowana  odpowiedzią.  Odłożyłam  słuchawkę 
czując się zarazem smutna jak i zadowolona: zadowolona z tego, że Amelia odpracowywała 
swój dług wobec sabatu i że była szczęśliwsza niż podczas pobytu w Bon Temps po śmierci 
Tray’a, a smutna, ponieważ zrozumiałam, że nie zamierza wrócić. Uczciłam to minuta ciszy, 
potem poszłam do kuchni, aby przekazać Claude’owi, że piętro jest do jego dyspozycji. 

Po otrzymaniu  wyrazów  jego  zadowolenia,  przeszłam  do  innej  sprawy.  Nie  wiedziałam  jak 
zadać  mu  moje  pytanie,  ale  w  końcu  zapytałam  go  wprost.  -  Czy  byłeś  w  moim  lesie  za 
domem? 

Jego twarz była całkowicie pozbawiona wyrazu. 

- Dlaczego miałbym tam być? - zapytał. 

-  Nie  pytałam  cię  o  motywy  twojego  postępowania.  Spytałam,  czy  byłeś  tam.  -  Potrafię 
rozpoznać wymijającą odpowiedź. 

- Nie - powiedział. 

- To zła wiadomość. 

- Dlaczego? 

- Ponieważ wilkołaki powiedziały  mi, że wyczuły tam wróżki - zatrzymałam  swoje oczy  na 
jego. – I jeżeli to nie ty, to kto to mógł być? 

- Pozostało niewiele innych możliwości - powiedział Claude. 

Ponowne unikanie odpowiedzi. - Jeżeli są inne wróżki, które nie zdążyły przed zamknięciem 
portalu,  mógłbyś  trzymać  się  z  nimi  -  powiedziałam.  -  Nie  musiałbyś  mieszkać  ze  mną.  
Nadal  tu  jesteś,  a  gdzieś  w  lesie  są  jeszcze  inne  wróżki -  przyjrzałam  się  mu.  -  Nie  widzę, 
żebyś był podekscytowany tym faktem. W czym problem? Dlaczego nie popędzisz tam, aby 
znaleźć wróżkę, związać się z nią i być szczęśliwym? 

Claude spuścił wzrok. 

- Przejście w twoim lesie zostało zamknięte na samym końcu - powiedział. - Prawdopodobnie 
nie jest całkiem zamknięte. I wiem, że Dermot, twój dziadek stryjeczny, był tu. Jeżeli Dermot 
posiada umiejętność wyczuwania innych wróżek, to nie ucieszyłby się na mój widok. 

Myślałam, że będzie miał więcej do powiedzenia, ale poprzestał na tym. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

10 

 

Przekazał  mi  wiele złych wiadomości  i kolejną porcję problemu, których chciałam uniknąć. 
Nadal  byłam  niepewna  co  do  jego  zamiarów,  ale  Claude  był  moją  rodziną,  a  niewielu  jej 
członków  mi  pozostało.  -  W  porządku  -  powiedziałam,  otwierając  szufladę,  w  której 
składowałam  drobiazgi.  -  Tutaj  masz  klucz.  Zobaczymy  co  z  tego  wyjdzie.  Muszę  iść  do 
pracy na popołudniową zmianę. A musimy jeszcze pogadać. Wiesz, że mam chłopaka, tak? 

Teraz czułam się jakby zawstydzona. 

- Z kim się spotykasz? -  spytał Claude, rodzaj zawodowego zainteresowania. 

- Tak, więc… z Ericem Northmanem. 

Claude zagwizdał. Spojrzał zarówno z podziwem jak i ostrożnością. 

- Czy Eric zostaje tu na noc? Muszę wiedzieć, czy się na mnie nie rzuci. - Claude wyglądał 
tak  jak  gdyby  nie  było  to  całkowicie  niepożądane.  Ale  istotną  kwestią  było  to,  że  wróżki 
naprawdę są upajające dla wampirów, jak kocimiętka

1

 dla kotów. To byłyby trudne czasy dla 

Erica, jeżeli miałby się powstrzymywać od ugryzienia Claude, kiedy ten były blisko niego. 

-  To  prawdopodobnie  skończyłoby  się  źle  dla  ciebie  -  powiedziałam.  -  Ale  myślę,  że 
zachowując pewne środki ostrożności możemy temu zapobiec. - Eric rzadko spędzał noce w 
moim domu, ponieważ lubił być w Shreveport przed świtem. Każdej nocy miał bardzo dużo 
pracy, dlatego założył, że będzie lepiej dla niego, jeżeli będzie budzić się w Shreveport. Mam 
schowek, w którym wampir może się spokojnie schronić, ale nie jest ono zbyt luksusowe. No, 
nie tak jak dom Erica. 

Bardziej skupiłam się na możliwości sprowadzenia przez Claude jakiegoś obcego mężczyzny 
do  mojego  domu.  Nie  chciałam  natknąć  się  na  kogoś,  kogo  nie  znam  w  drodze  do  kuchni, 
kiedy  miałabym  na sobie tylko koszulę  nocną.  Amelia  miała w nocy kilku gości, ale  byli to 
ludzie, których znałam. Wziąłem głęboki oddech, mając nadzieje, że to, co zaraz powiem nie 
zabrzmi antygejowsko. 

- Claude, to nie  jest tak, że nie chce, abyś spędzał  miło czas - powiedziałam,  marząc o tym 
żeby  mieć  już  za  sobą  tę  rozmowę.  Podziwiałam  bezwstydną  akceptację  faktu,  że  miałam 
życie seksualne i tylko żałowałam, że nie mogłam dorównać mu nonszalancją. 

-  Jeżeli  będę  chciał  uprawiać  sex  z  kimś,  kogo  nie  znasz,  wezmę  go  do  mojego  domu  w 
Monroe - powiedział Claude ze sprośnym uśmieszkiem. Zauważyłam, że jak chciał to potrafił 
być przenikliwy. - Albo dam ci znać wcześniej. Czy tak będzie w porządku? 

-  Oczywiście  -  powiedziałam,  zaskoczona  łatwym  dostosowaniem  się  Claude'a.  Ale  to  on 
ustalił  te  zasady.  Odprężyłam  się  gdy  pokazywałam  Claude’owi  gdzie  znajdują  się 
najważniejsze  rzeczy  w  kuchni,  dałam  mu  kilka  wskazówek,  co  do  pralki  i  suszarki  i 
powiedziałam, że łazienka w holu należy cała do niego. Potem zaprowadziłam go na górę.  

                                                             

1

 Kocimiętka znana jest z wpływu, jaki wywiera na koty,  od czego pochodzi nazwa rodzaju. Około 2/3 kotów 

jest podatnych na działanie kocimiętki, cecha ta jest dziedziczna. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

11 

 

Amelia  ciężko  się  napracowała  przy  upiększaniu  jednej  z  małych  sypialni  i przekształceniu 
drugiej na pokój dzienny. Zabrała ze sobą laptopa, ale telewizor wciąż tu stał. Upewniłam się, 
że  łóżko  zostało  posłane  czystą  pościelą,  a  szafa  w  większości  pozbawiona  ubrań  Amelii. 
Wskazałam  mu  drzwi  do  wejścia  na  strych,  na  wypadek  gdyby  potrzebował  cokolwiek 
przechować. Claude otworzył je i zajrzał do środka. Rozejrzał się po zacienionej i zatłoczonej 
przestrzeni. Pokolenia Stackhousów zgromadziły tam rzeczy, które miały się jeszcze przydać. 
Przyznaję, że z boku wyglądało to na bałaganiarstwo. 

- Musisz zrobić z tym porządek - powiedział. - Wiesz przynajmniej, co w tym jest? 

- Rodzinne śmieci - powiedziałam, trochę przerażona. Po prostu nie potrafiłam się zdobyć na 
zrobieniu porządku z tym wszystkim od śmierci babci. 

- Pomogę ci - zadeklarował się Claude. - Będzie to zapłata za gościnę. 

Otworzyłam usta, aby  uświadomić  mu, że  Amelia płaciła  mi  gotówką, ale zastanowiłam się 
nad tym ponownie, przecież on był moją rodziną. 

- Tak będzie wspaniale - powiedziałam. - Chociaż nie wiem, czy temu podołam. - Dziś rano 
bolały mnie nadgarstki, chociaż i tak było z nimi już dużo lepiej. - Jest jeszcze dużo innych 
prac do wykonania w domu, więc jeżeli byłbyś tak miły... 

Ukłonił się. - Byłbym zaszczycony - powiedział. 

Była to zupełnie inna strona Claude, niż ta, którą do tej pory poznałam. 

Smutek  i  samotność wydawały się coś obudzić w pięknym wróżu. Pokazał, że  jednak zdaje 
sobie  sprawę  z  tego,  iż  musi  okazać  odrobinę  uprzejmości  innym  ludziom,  jeżeli  chce 
otrzymywać  ją  w  zamian.  Claude  wydawał  się  zrozumieć,  że  potrzebuje  innych,  zwłaszcza 
teraz, gdy odeszła jego siostra. 

Byłam troszkę bardziej swobodna dzięki naszym ustaleniom do czasu aż nie zaczęłam zbierać 
się  do  wyjścia  do  pracy.  Słyszałam  jak  Claude  krząta  się  na  piętrze,  po  czym  zszedł  na  dół 
znosząc  kosmetyki  do  pielęgnacji  włosów,  zamierzał  ustawić  je  w  łazience.  Już  wcześniej 
wywiesiłam  tam  dla  niego  czyste  ręczniki.  Wydawał  się  być  zadowolony  z  łazienki,  która 
była dość staromodna, ale przecież Claude żył już przed tym jak zaczęto instalować łazienki 
w domach, dlatego być może patrzył na nią z innej perspektywy. Prawdę mówiąc, słuchanie 
kogoś innego krzątającego się po moim domu przyniosło mi ulgę. Odeszło jakieś napięcie, o 
którego obecności nawet nie wiedziałam. 

- Cześć Sam - powiedziałam. Stał za barem, kiedy wyszłam z zaplecza, w którym zostawiłam 
torebkę  i  założyłam  fartuch. Merlotte’s  nie  było  zatłoczone. Holly  jak zawsze rozmawiała  z 
Hoytem,  który  zaszył  się  w  kącie  ze  swoją  kolacją.  Do  koszulki  Merlotte’s,  zamiast 
zwyczajowej czerni, Holly założyła szorty w różowo-zieloną kratkę. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

12 

 

- Wyglądasz  świetnie Holly – zawołałam, a ona  odwzajemniła się promiennym uśmiechem. 
Kiedy  Hoyt  rozpromienił  się,  Holly  wyciągnęła  rękę,  aby  pochwalić  się  nowiusieńkim 
pierścionkiem. Krzyknęłam z radości i przytuliłam ją. 

- Jak wspaniale! - powiedziałam. - Holly, jest taki piękny! A więc wybraliście już datę ślubu? 

-  Prawdopodobnie  odbędzie  się  jesienią  –  powiedziała  Holly.  –  Wiosną  i  latem  Hoyt  musi 
pracować do późna. To jest najbardziej napięty czas w jego pracy, więc zgodziliśmy się oboje 
na październik albo listopad. 

-  Sookie  -  powiedział  Hoyt, ton  jego  głosu  obniżył  się,  a  twarz  spoważniała.  -  Teraz,  kiedy 
stosunki  między  mną,  a  Jasonem  poprawiły  się,  zamierzam  poprosić  go  żeby  został  moim 
drużbą. 

Spojrzałam pospiesznie  na Holly, która nigdy  nie była  fanem  Jasona. Nadal uśmiechała  się, 
ale miała pewne zastrzeżenia, Hoyt nie mógłby ich mieć. 

- Będzie podekscytowany - powiedziałam 

Musiałam przepychać  się do moich  stolików, ale  cały czas się uśmiechałam. Zastanawiałam 
się czy ich ślub odbędzie się po zmroku. Wtedy Eric mógłby pójść ze mną. Byłoby wspaniale! 
Zmieniłoby to mój wizerunek "biednej Sookie, która nigdy, przenigdy nie była zaręczona” na 
„Sookie,  która  przyprowadziła  olśniewającego  faceta  na  ślub”.  Wtedy  pomyślałam  o  planie 
awaryjnym. Jeżeli ślub odbyłby się za dnia, mogłabym poprosić Claude, aby ze mną poszedł! 
Wyglądał  dokładnie  jak  model  z  okładki  romansu.  Cóż,  on  był  modelem  z  okładek 
romansów. (Czytaliście kiedykolwiek „The Lady and the Stableboy”

2

 albo „Lord Darlington’s 

Naughty Marriage”

3

? Tak!)  

Byłam unieszczęśliwiona  świadomością, że  myślałam o nadchodzącym  ślubie zastanawiając 
się  wyłącznie  nad  własnymi  uczuciami…  ale  nie  ma  nic  bardziej  żałosnego  niż  bycie  starą 
panna  na  ślubie.  Zdaję  sobie  sprawę  z  tego,  że  głupotą  jest  czuć  się  odstawioną  w  wieku 
dwudziestu siedmiu lat, ale minęły już lata mojej świetności i w pełni zdawałam sobie z tego 
sprawę.  Tak dużo z moich licealnych przyjaciół wzięło już ślub (niektórzy nawet więcej niż 
raz) i kilkoro z nich było w ciąż, jak na przykład Tara, która właśnie przechodziła przez drzwi 
mając na sobie za dużą koszulkę. 

Dałam  jej  znać,  że  do  niej  podejdę  jak  tylko  będę  mogła  i  zaniosłam  mrożoną  herbatę  Dr. 
Lindy Tonnesen i piwo Michelob Jesse Wayne Cummins. 

- Co się dzieje Tara? – Pochyliłam się, aby się do niej przytulić. Usiadła niedbale przy stole. 

-  Potrzebuję  jakiejś  bezkofeinowej,  dietetycznej  coli  –  powiedziała.  -  I  potrzebuję  jeszcze 
cheeseburgera. Z dużą ilością smażonych ogórków kiszonych – wyglądała jakby zwariowała. 

- Oczywiście - powiedziałam. - Zaraz przyniosę ci colę i dodam do listy twoje zamówienie. 

                                                             

2

 Polskie tłumaczenie – „Dama i chłopiec stajenny” 

3

 Polskie tłumaczenie - „Pikantne małżeństwo Lorda Darlinghtona”

 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

13 

 

Kiedy  wróciłam,  wypiła  już  całą  szklankę  coli.  -  Muszę  cię  przeprosić  na  pięć  minut, 
ponieważ muszę iść do toalety - powiedziała. - Jedyne co robię to sikam i jem. 

Tara miała mocno podkrążone oczy, a jej cera nie była w najlepszym stanie. Gdzie ten blask 
bijący od kobiety w ciąży, o którym tyle słyszałam? 

- Ile jeszcze zostało do rozwiązania? 

- Trzy miesiące, tydzień i trzy dni. 

- Dr. Dinwiddie podał ci termin porodu! 

- JB nie może uwierzyć, jaka jestem już duża – powiedziała Tara przewracając oczami. 

- Powiedział ci to? Używając tych słów? 

- Tak jest. Taaa. Zrobił to. 

- O mój Boże. Ten chłopak potrzebuje lekcję albo dwie na temat sposobu wysławiania się. 

- Zdecydowałam, że lepiej będzie dla niego, jeżeli będzie trzymał język za zębami. 

Tara  poślubiła  JB  wiedząc,  że  inteligencja  nie  była  jego  mocną  stroną  i  teraz  miała  tego 
rezultaty. A ja tak bardzo chciałam, żeby byli szczęśliwi. Nie można mieć wszystkiego. - Jak 
sobie pościelisz tak się wyśpisz. 

- On cię kocha - powiedziałam, próbując brzmieć kojąco - Jest tylko… 

- JB - powiedziała. Wzruszyła ramionami i przywołała uśmiech na twarzy. 

Wtedy Antoine zawołał, że moje zamówienie jest już gotowe, a pożądliwy wyraz twarzy Tary 
powiedział mi, że jest bardziej skupiona na jedzeniu niż na nietakcie swojego męża. Wróciła 
do „Tara’s Togs” jako szczęśliwsza i najedzona kobieta. 

Jak  tylko  się  ściemniło  zadzwoniłam  do  Erica  z  mojej  komórki,  będąc  w  damskiej  toalecie. 
Nienawidziłam  wykradać  się  podczas  zmiany,  żeby  zadzwonić  do  mojego  chłopak,  ale 
potrzebowałam  wsparcia.  Teraz  gdy  miałam  numer  jego  komórki  nie  musiałam  dzwonić  do 
Fangtasii, co miało zarówno swoje dobre jak i złe strony. Nigdy nie wiedziałam, kto odbierze 
telefon,  a  ja  nie  jestem  ulubienicą  podwładnych  Erica.  Z  drugiej  strony  tęskniłam  za 
rozmowami  z  Pam,  zastępczynią  Erica.  Właściwie  to  ja  i  Pam  jesteśmy  prawie 
przyjaciółkami. 

-  Jestem,  moja  ukochana  -  powiedział  Eric.  Ciężko  było  nie  zadrżeć  słysząc  jego  głos,  ale 
atmosfera w damskiej toalecie w Merlotte’s nie sprzyjała za bardzo pożądaniu. 

- A ja jestem z drugiej strony, oczywiście. Posłuchaj, naprawdę muszę z tobą porozmawiać - 
powiedziałam. 

background image

Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w Rodzinie 

 

14 

 

- Martwisz się. 

- Tak i mam ku temu dobry powód. 

- Za trzydzieści minut spotykam się z Victorem - powiedział Eric. - Wiesz, że nie będzie ono 
przyjemne. 

-  Wiem,  przepraszam,  że  niepokoję  cię  swoimi  problemami,  ale  jesteś  moim  chłopakiem,  a 
częścią bycia dobrym chłopakiem jest słuchanie. 

- Twoim chłopakiem - powiedział. - To brzmi...  dziwnie. Na pewno nie jestem chłopcem. 

-  Pfff,  Eric!  -  Byłam  zirytowana.  -  Nie  mam  zamiaru  stać  tutaj  w  łazience  próbując  dobrze 
sprecyzować terminologię! Jak będzie? Znajdziesz później wolną chwilę czy nie? 

Zaśmiał  się.  -  Dla  ciebie  zawsze.  Możesz  do  mnie  przyjechać?  Zaczekaj,  wyślę  po  ciebie 
Pam. Będzie w twoim domu o pierwszej, może być? 

Możliwe, że będę musiała się pospieszyć żeby zdążyć na czas, ale było to wykonalne. 

- W porządku. I ostrzeż Pam, że... może każ jej nie zwracać uwagi na nic, słyszałeś? 

-  Och,  z  pewnością,  będę  zaszczycony  mogąc  jej  przekazać  tą  przedziwną  wiadomość  - 
powiedział Eric. Odłożył słuchawkę. Nie zadał sobie fatygi by się pożegnać tak jak większość 
wampirów. 

Zapowiadał się bardzo długi dzień. 

Tłumaczenie: olcia86bar 
Korekta: NightSun