background image

 

Św. Maksymilian i spotkanie z masonerią  

 

 

 

 

 

 

Rajmund  Kolbe urodził  się 8 stycznia  1894 roku w Zduńskiej  Woli 
(pow. Sieradz,  woj. Łódzkie) na terenie zaboru  rosyjskiego.  4 
września  1910 roku,  a więc w wieku niespełna 17 lat wstępuje do 
Zakonu  Braci Mniejszych  Konwentualnych  i rozpoczyna  nowicjat  we 
Lwowie pod imieniem  Maksymilian.  Widząc  u niego zamiłowanie  do 
nauki  i znaczne  w niej postępy  przełożeni  skierowali  go do Rzymu 
gdzie 10 listopada  1912 roku  rozpoczyna  studia  filozoficzne  na 
Pontifica  Universitas  Gregoriana.  Po uzyskaniu  22 października  1915 
roku  doktoratu  z filozofii rozpoczyna  studiowanie  teologii na 

background image

Pontifica  Fakultas  Theologicus  S. Bonaventurae.  Studia  te wieńczy 
doktoratem  22 lipca 1919 roku  po czym wraca  do kraju.
 

Tych kilka lat pobytu we Włoszech  sprawiło,  że Maksymilian lepiej 
zrozumiał  ducha Kościoła. Obok związanych  z pobytem w Wiecznym 
Mieście rozmaitych  zachwytów szybko dostrzega  również  wiele 
negatywnych aspektów  toczącego  się tam życia. Mocno przeżywa 
każde spotkanie ze złem  toteż z rozżaleniem  wspomina w swoich 
„Dziennikach”: „Usłyszałem  okropne bluźnierstwo przeciwko 
N
[ajświętszej]  M[aryi] Pannie” (29 I 1918), „Znów bluźnierstwo 'della 
fantasia'” 
(15 II 1918) czy też „Bluźnierstwo  za oknem - co za kraj 
bluźnierców”
 (16 II 1918). Bardzo  go to razi, lecz potrafi  w tym 
wszystkim oddzielić zauważone  tam zło od żyjących tam ludzi. Obok 
bieli i czerni  widzi całą gamę szarości  i dostrzega  tam intensywną 
walkę dobra ze złem. 

W roku 1917 masoneria  na całym świecie obchodziła  okrągły 
jubileusz  dwustulecia  istnienia organizacji.  Wydarzenie  to świętowali 
również  wolnomularze  w Rzymie, gdzie godność wielkiego mistrza 
sprawował  w tym czasie dawny burmistrz  miasta Ernesto  Nathan, o 
którym Benedetto  Croce  wspominał,  iż „był to człowiek godny 
najwyższego  szacunki (uomo degnissimo)”
. Obchody te połączono  z 
uroczystościami  rocznicowymi ku czci Giordano  Bruna.  Wtedy to 
miało miejsce wydarzenie,  które bez wątpienia znacząco  zaważyło  na 
całym dalszym życiu młodego studenta  teologii z Polski. 

Masoneria  włoska w połowie  lat sześćdziesiątych  XIX wieku połączyła 
się w będący związkiem wszystkich lóż Wielki Wschód Włoch. Zawsze 
wykazywała ona ogromną  dążność do zjednoczenia  licznych 
państewek  włoskich w jedną całość.  „Wielki Wschód występował  jako 
spadkobierca i kontynuator i idei Garibaldiego i Mazziniego; jego 
przywódcy  jak Adrian Lemni, Ernesto Nathan, Lodovico Frapolli, 
Giorgio Tamaio, Timateo Riboli chlubili się tym że są 'naśladowcami, 
uczniami i następcami' tych dwu postaci, zaś w jego szeregach 

background image

znaleźli się ich dawni towarzysze  walk, jak Antonio Saffi czy Luigi 
Castelazzo”
 - pisał Ludwik Hass. 

Jedną z istotnych przeszkód  stojących na drodze  scalenia  półwyspu w 
jeden  twór państwowy stanowiło  znajdujące  się w jego centrum 
autonomiczne  Państwo  Kościelne.  Trudno więc dziwić się rozmaitym 
akcjom polegającym chociażby na rozrzucaniu  ulotek nawołujących 
do wkroczenia  policji na teren Watykanu. Ludwik Hass w odniesieniu 
do cech ówczesnej  masonerii włoskiej  użył nawet określenia  „bojowy 
antyklerykalizm”.
 Wydaje się to całkiem słuszne  jeżeli weźmiemy  pod 
uwagę,  iż w ogłoszonej  w 1906 roku wykładni pierwszego  artykułu 
Konstytucji Wielkiego Wschodu wolnomularstwo  określone  zostało 
m.in. jako ponadpartyjna  instytucja polityczna, otwarta  dla 
wszystkich zwolenników  postępu,  zwalczająca  klerykalizm i wszelką 
przemoc. 

W naturze  człowiek zawsze  leżało  to, iż z upodobaniem  stosował 
rozmaite  uproszczenia  i skróty myślowe. Możliwe,  że właśnie  w 
związku z tym znaleźli się tacy, którym zdawało  się, że można 
postawić znak równości pomiędzy zarządzanym  przez  papieża 
Państwem  Kościelnym a kierowanym przez  niego Kościołem czy 
religią katolicką. Przy takim podejściu  do sprawy jedyna drogą do 
zjednoczenia  Włoch musiała prowadzić  poprzez  walkę i w 
konsekwencji  tego całkowite zniszczenie  katolicyzmu. 

W październiku  1917 roku na ulicach Wiecznego  Miasta 
zorganizowano  regularną  demonstrację  pod znakiem Szatana. Jej 
uczestnicy niejako w reakcji na katolicyzm głosili otwarcie,  że 
ukoronowaniem  ich działań  ma być panowanie diabła,  a zwłaszcza 
jego panowanie  na Watykanie. W trakcie jej trwania  rozwinięto 
czarny sztandar  giordano-brunistów  przedstawiający  postać 
Archanioła  Michała, uchwyconą szponami  Lucypera i powaloną na 
ziemię.  Na jednym z transparentów  widniał napis postulujący w 
formie  imperatywu: „Szatan musi zapanować  w Watykanie a papież 
będzie  jego sługą”. 

background image

Potężne  demonstracje  antykatolickie zrobiły ogromne wrażenie  na 
młodym Maksymilianie. Nie był już dzieckiem,  ale tutaj wydarzyło się 
coś wobec  czego stanął zupełnie  bezradny.  Nie rozumiał motoru 
postępowania  tych ludzi toteż z uwagą wsłuchiwał się w opinie 
wychowawców  i niektórych wyższych hierarchów.  Ich ocena  była 
bardzo  jednoznaczna,  stąd też prowokacja ta nie pozostała  zbyt długo 
bez reakcji strony przeciwnej.  André  Frossard pisał o Maksymilianie 
„Tak jak święty  Franciszek z Asyżu  wyruszył  nawrócić sułtana 
tureckiego, on prosi przełożonego  o zgodę na nawrócenie wielkiego 
mistrza masonów, którzy hałasują wokół Watykanu, powiewając 
ognistymi sztandarami, na których smok zwycięża  Świętego Michała 
Archanioła, co ma wróżyć papieżom już pozbawionym władzy 
doczesnej bliską utratę władzy duchowej”.  
W odpowiedzi  na, jak pisał 
o. Kolbe: „coraz to bardziej jawne poczynania masonów i innych 
wrogów Kościoła Chrystusowego  w samej stolicy chrześcijaństwa”
  16 
października  1917 roku siedmiu kleryków Międzynarodowego 
Kolegium Franciszkańskiego  „Seraphicum”  przy Via S. Teodoro  41F w 
Rzymie zawiązało  pod przewodnictwem  brata Maksymiliana związek 
„Militia Immaculatae”  (znany u nas pod swoją polską nazwą  - 
Rycerstwo  Niepokalanej  lub też Milicja Niepokalanej).  W literaturze 
brak jest całkowitej  zgodności co do daty dziennej  tego wydarzenia  w 
związku z tym, że już sam założyciel  obok 16 X podaje  w niektórych 
dokumentach  dzień 17 X. 

Członkowie  tego stowarzyszenia  poświęcili się w całości i 
bezwarunkowo  Niepokalanej Dziewicy.  Podkreślał to bardzo mocno 
jego założyciel pisząc,  że: „Pierwszych  członków łączyło jedynie mniej 
więcej wyraźne  pragnienie całkowitego poświęcenia się Niepokalanej 
jako narzędzie w Jej niepokalanych rękach dla ratowania dusz 
(zwłaszcza  masonów) i dla ich uświęcenia”
. Jak wspominała  później s. 
Szczęsna  Sulatycka, Maksymilian Ma Kolbe mocno podkreślał,  iż 
„Milicja nie jest jakąś organizacją, ale ruchem, który ma pociągnąć 
masy wyrywając je szatanowi”

background image

Klerycy uzyskali od rektora kolegium o. Stefana  Ignudiego  zgodę i 
aprobatę  dla swojego  przedsięwzięcia.  Było to tym łatwiejsze,  że 
znany był on z tego, iż zawsze  mocno starał  się uwrażliwiać  swoich 
wychowanków na zagrożenia  płynące ze strony ideologii masońskiej. 
Podobnie  będący ich ojcem duchownym o. Aleksander  Basile T.J. 
również  udzielił młodym studentom  swego poparcia.  Może warto w 
tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że o. Basile  był spowiednikiem 
papieża  Benedykta XV, który zatwierdził  obowiązujący w Kościele  w 
latach 1917-1983 Kodeks  Prawa Kanonicznego.  W tej sytuacji można 
by zastanowić  się nad tym jak daleko sięgało  udzielone  przez  niego 
poparcie  dla inicjatywy kleryków i czy była to jedynie akceptacja 
czegoś  co już zaistniało. 

Opracowany przez  brata  Maksymiliana statut Milicji jako 
podstawowy  cel członków wymieniał: „staranie się o nawrócenie 
grzeszników,  heretyków, schizmatyków itd., a najbardziej masonów, 
oraz uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem 
Najświętszej  Maryi Panny Niepokalanej”. 
Bardzo  mocno wziął sobie 
tą intencję  do serca  stąd też odprawiając  dnia 28 kwietnia 1918 roku 
drugą w swym życiu mszę  świętą czyni to właśnie  w intencji o 
nawrócenie  schizmatyków, akatolików, masonów itd. Cel ten 
podkreślany  jest w różnych jego pismach wielokrotnie.  W liście do o. 
Wincentego  Borunia  Maksymilian pisze: „M.I. stara się o nawrócenie 
wszystkich,  którzy nawrócenia potrzebują, z masonerią na czele, i o 
uświęcenie wszystkich i każdego z osobna, co są i będą kiedykolwiek i 
gdziekolwiek”. 
W innym miejscu zaznacza  on: „Naszym 
pierwszorzędnym  celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, 
czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, 
nawet Żydów, masonów i heretyków itp.
” Służyć temu miało 
codzienne  odmawianie  aktu strzelistego  do Niepokalanej,  gdyż jak 
pisał Maksymilian Ma Kolbe o członkach Rycerstwa:  „Stając się w ten 
sposób narzędziem w ręku Niepokalanej, co dzień gorącym 
westchnieniem modlą się do Niej słowami, które sama na Cudownym 

background image

Medaliku objawiła: 'O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, 
którzy się do Ciebie uciekamy', a pomni i na tych, których zbawienia 
pragną, dodają: 'i za wszystkimi,  którzy się do Ciebie nie uciekają, a 
zwłaszcza  za masonami'”.
 

Stowarzyszenie  to jako „Pia Unio Militiae Mariae Immaculatae” 
(Pobożny Związek Rycerstwa  Niepokalanej)  zatwierdził  dnia 2 stycznia 
1922 roku wikariusz generalny  Rzymu kardynał Bazyli Pompilij 
wydając w tej sprawie  specjalny dekret.  Jako „pobożny związek” M.I. 
miała działać .w oparciu o przepisy  prawa kanonicznego  zawarte  w 
kanonach 707-719 Codex  Iuris Canonici. Zostało ono określone  jako 
Związek Pobożny co zgodnie z zapisem Kodeksu  Prawa Kanonicznego 
oznaczało  zrzeszenie  wiernych założone  w celu wykonywania dzieła 
zbożnego  lub dzieła  miłości. Maksymilian niezwykle rzadko używał 
nazwy „pia unio”, ponieważ  nie oddaje ona istoty Rycerstwa. 
Określenie  to jest mylące po dwakroć gdyż „unio” sugeruje  zespół 
ludzi zorganizowanych,  zaś „pia” kładzie zbyt duży nacisk na stronę 
dewocyjną,  podczas gdy zasadniczy  cel M.I. stanowiło  apostolstwo. 

Zamiarem Maksymiliana Ma Kolbego było utworzenie  z pobożnego 
związku oznaczanego  umownie M.I. 1 pierwszego  stopnia w 
rozbudowanej  później  trójstopniowej  strukturze.  Stopień drugi M.I.  2 
miał tworzyć sodalicję  tzn. być związkiem  pobożnym mającym zarząd 
złożony z różnych stopni. Członkowie  M.I. 2 mieli pełnić rolę 
moderatorów  w stosunku do M.I. 1. O ile w przypadku pierwszego 
stopnia ograniczano  się prawie wyłącznie  do akcji indywidualnych, o 
tyle M.I.2 to już koła prowadzące  zorganizowaną  akcję. O rycerstwie 
trzeciego  stopnia jego założyciel  wspominał bardzo  niewiele.  Pieczę 
nad działalnością  stowarzyszenia  sprawować  miały centrale 
terytorialne:  międzynarodowa,  narodowa  i lokalna. Pisał o tym, iż 
„centrala stara się dopomóc i niepokalanowianom w osiągnięciu celu 
M.I. (M.I.N.)  i Rodakom (M.I.P.)  i wszystkim  innym przez M.I.M.,  czyli 
M.I. mundialis - światowa”.
 

background image

Brat Maksymilian nieustannie  dbał o rozwój Rycerstwa  zarówno  w 
Polsce jak i w innych krajach. Tworzył tam klasztory- wydawnictwa 
wzorowane  na Niepokalanowie  mając przy tym nadzieję,  że jak pisał 
do o. Felice Castagnaro  w Rzymie „z czasem jeśli Niepokalana zechce, 
może również powstanie Niepokalanów międzynarodowy”.
 

Zdając sobie sprawę  ze znaczenia  mediów swoje działania 
skoncentrował  Maksymilian głównie na działalności pisarskiej  i 
wydawniczej.  Od stycznia 1922 roku wychodzi organ M.I.  - „Rycerz 
Niepokalanej”.  Obok niego w niedługi czas później  ukazuje się 
również  skierowany do najmłodszych  „Rycerzyk Niepokalanej”.  W 
wypełnianiu  swojej misji Maksymilian okazuje  niespożyte  siły stąd też 
w 1931 roku w liście do o. Floriana Koziury pisze: „Zdaje mi się, że 
obok 'Rycerza'  (dla wszystkich) i 'Rycerzyka'  (dla dzieci) z czasem 
staną do boju inne wydawnictwa periodyczne (dzienniki, tygodniki, 
miesięczniki i kwartalniki - poważne) i nie periodyczne (broszury, 
książki) dla obszerniejszego  spraw jakich omówienia”
. Zgodnie z tymi 
założeniami  w maju 1935 pojawił się wielkonakładowe  pismo 
codzienne  „Mały Dziennik” drukujące  w szczytowym okresie  nawet 
175.000 egzemplarzy  w dni powszednie  i 275.000 egzemplarzy  w 
niedziele.  Sumaryczny nakład wszystkich wydawnictw periodycznych 
powstających  w Niepokalanowie,  wliczając w to „Rycerza 
Niepokalanej”,  „Mały Dziennik”, pisemka dla dzieci, „Informator 
Rycerstwa  Niepokalanej  - Pismo dla kół M.I.” oraz wydawany dla 
duchowieństwa  kwartalnik w języku łacińskim, dochodził w 1939 roku 
niemal do 1.500.000 egzemplarzy. 

Już w najwcześniejszych  pismach brata Maksymiliana szczególny 
nacisk położony  jest na zagrożenia  osoby ludzkiej począwszy  od 
dzieci. Starał się stworzyć specjalnie  dla nich oddzielne  pisemko 
wpajające  już tym najmniejszym  członkom Kościoła podstawowe 
wartości katolickie. W związku z tym w liście do o. Floriana Koziury 
zapytywał m.in. „Czy Niepokalana zechce już od Nowego Roku 
przemawiać do małej dziatwy przez swego 'Rycerzyka'?”  
Powstanie 

background image

takiego pisma było jego zdaniem  niezbędne,  gdyż jak uzasadniał 
pisząc dalej: „Bo ponoć masoneria truje ją niemoralnymi drukami?” 

Równie  wielką troskę przejawiał  on o młodzież  akademicką, z której 
wywodzić się miała przyszła  elita intelektualna  kraju. Pisząc w marcu 
1920 roku o tym w jednym z listów do ojca Ignudiego podkreślał: 
„Masoneria natomiast działa szczególnie wśród słuchaczy 
uniwersytetów”.
  Dbałość  o tę właśnie  grupę widać było 
niejednokrotnie  na kartach „Rycerza  Niepokalanej”  którego był 
redaktorem  naczelnym. Z wielkim niepokojem  i troską pismo to 
informowało  czytelników o wszelkich  przejawach  aktywności 
wolnomularstwa  na tym polu. Stąd też z pewną obawą pisało np. o 
tym, że: „masoni w Los Angelos wydali w roku zeszłym  około 30 
tysięcy dolarów na zapomogi dla studentów, co wskazuje, jak zależy 
masonerji na pozyskaniu młodzieży akademickiej”.
 Było to zresztą  o 
tyle ważne,  że zdaniem Ludwika Hassa istniejąca  w tym czasie 
sytuacja skierowała  „w różnych krajach uwagę zwolenników udziału 
'sztuki królewskiej' w życiu publicznym na sprawę wychowania 
młodzieży w duchu ideałów humanitaryzmu”.
 

Zainteresowanie  masonerii  młodzieżą  jest więc aż nadto widoczne. 
Czemu  jednak ochrona  tej grupy przed  wpływami wolnomularstwa 
była wg o.Maksymiliana aż tak istotna? Pisząc o zaniku moralności, 
zwłaszcza  wśród  młodzieży,  motywował to zjawisko tym, iż „kina, 
teatry, literatura, sztuka kierowane w wielkiej części niewidzialną 
ręką masonerii, zamiast szerzyć  oświatę, gorączkowo pracują w myśl 
uchwały masonów: 'My Kościoła katolickiego nie zwyciężymy 
rozumowaniem, ale zepsuciem obyczajów'”. „
Niewidzialna  ręka 
masonerii...”  Można by się w tym miejscu zapytać - cóż to za 
insynuacje i skąd w ogóle takie przypuszczenia.  Czy jednak 
podejrzenia  o usiłowanie  wpływania przez  wolnomularstwo  na opinię 
publiczną były całkiem bezzasadne?  Spróbujmy rozejrzeć  się za jakąś 
podstawą  do tego typu stwierdzeń.  Pisząc o tym okresie  Ludwik Hass 
zauważa  przecież,  że w UFL-u (Powszechnej  Lidze Masońskiej)  „sporo 

background image

uwagi poświęcano zagadnieniu propagandy wolnomularstwa za 
pośrednictwem sztuki, prasy i kina”.
 Ten fakt może chyba o czymś 
świadczyć. 

W opublikowanym 30 czerwca  1982 roku w „St. Louis Jewish Light” 
artykule „Oskarżenia  i prawda”  autorzy oskarżają  brata Maksymiliana 
o naiwność.  Twierdzenie  takie starają się argumentować  tym, że 
„bezkrytycznie  przyjmował  i szerzył  mit o 'spisku międzynarodowym', 
w którym Żydzi, masoni, liberałowie, socjaliści i komuniści łączą się ze 
sobą i spiskują po to, by podkopać istniejący porządek światowy  i 
czynią to szerząc  niezadowolenie i przygotowując światową 
rewolucję, która ma w ostatecznym wyniku doprowadzić do 
zapanowania Żydów nad światem. Kolbe coraz to wspominał o 
żydowsko- masońsko- komunistycznym 'spisku', rzekomo 
wymienianym w 'Protokółach mędrców Syjonu', sfałszowanym 
dokumencie rosyjskim”.
  Poruszony tu został  problem  „Protokółów...” 
do których miałby się odwoływać  Maksymilian Ma Kolbe przy 
uzasadnianiu  twierdzeń  o „światowym spisku”. W rzeczywistości  w 
jego pismach dokument ten wspominany jest zaledwie  dwukrotnie. 
Czy jednak fakt, iż w ogóle się tam pojawia musi od razu oznaczać 
naiwność autora? Dzisiaj patrzymy na tę książkę z perspektywy 
kilkudziesięciu lat, ale jak pisał Jędrzej  Giertych,  bez względu na to co 
o niej myślimy „nie można uważać za podstawę do krytyki, czy 
potępienia kogoś za to, że na nim ta książka zrobiła wrażenie w 
r.1924 i 1926,
 [...]  Ojciec Kolbe nie mógł wiedzieć, jakie opinie o tej 
książce będą ogłoszone po jego śmierci”. 
Zdania na temat tego 
dokumentu od samego początku były podzielone  i jeszcze 
współcześnie  Adrian  Nikiel pisze: „Oczywisty  jest autentyzm 
'Protokołów Mędrców Syjonu', których tekst to zwykły  wyciąg z 
Talmudu. Oczywiście dostrzegamy  w tym dziele liczne naiwności i 
dziwactwa, ale nikt nie powinien ogłupiać ludzi zarzutem fałszerstwa 
czy antysemickiego spisku. Nawet gdyby ktoś udowodnił niezbicie, że 

background image

'Protokoły' nie są tym, czym są, musiałby przynajmniej zgodzić się, że 
tajemniczy autor był potężnym prorokiem”.
 

Sygnowany nazwiskami dyrektora  „St. Louis Center  for Holocaust 
Studies” Warrena  Greena  i profesora  Daniela L. Schlafly'ego jr z 
Uniwersytetu  Saint Louis, artykuł „Oskarżenia  i prawda”  nie jest 
głosem odosobnionym.  W związku z kanonizacją o. Maksymiliana 
pojawiło się w stosunku do niego szereg  oskarżeń  o antysemityzm. 
Oskarżenie  o naiwność mogło w taj sytuacji, zdaniem niektórych 
stanowić pewne  usprawiedliwienie  wobec zarzutów.  Kilka dni 
wcześniej,  25 czerwca,  ci sami autorzy  rozpoczęli  więc drobiazgową 
kampanię w obronie  o. Maksymiliana. W oświadczeniu 
zamieszczonym  w „St. Louis Review”  podtrzymywali, że  „oskarżenia, 
iż ojciec Kolbe był związany  'wściekłym rasistowskim 
antysemityzmem'  są fałszywe”
.  W liście do wydawcy „New York 
Review  of Books” reagowali  oni podobnie  w przeglądzie  książki Johna 
Grossa,  w której autor  wyraził opinię, że o. Kolbe „podnosił w górę 
bezwzględną antysemicką kampanię
”. Green  i Schlafly zauważyli 
wtedy niezwykle trafnie,  że „jego obraz Żydów jak i wszystkich  którzy 
nie podzielali jego wiary to dostrzeganie ludzi którzy byli więźniami 
błędu a nie obiektem nienawiści”
. Wszak jak pisał o. Maksymilian w 
liście do br. Łukasza Kuźmy z 23 sierpnia 1934 roku: „co się tyczy 
Żydów, uważam, że należałoby poważnie podjąć zadanie nawrócenia 
ich, ale w sposób roztropny,  doprawdy bardzo roztropny. 
Niekoniecznie trzeba o tym pisać na łamach 'Rycerza',  ani w ogóle 
nigdzie w sposób głośny. Być może w odpowiednim czasie 'Rycerz' w 
żargonie spełni to zadanie”

14 grudnia  1982 Cohen, reporter  „Washington  Post”, pisał iż przy 
okazji wspominania  o kanonizacji o. Kolbe pojawia się pogłoska,  że 
był on antysemitą.  Podczas gdy pozornie  uznaje  on, że był to 
nadzwyczajny  i bezinteresowny"  człowiek  równocześnie 
podsumowuje  swój przekaz  stwierdzeniem  „On i jemu podobni 
tworzyli środowisko sprzyjające dla
 Holokaustu przez propagowanie 

background image

antysemityzmu,  oni tworzyli pomost dla horroru nie do pomyślenia 
który z tego wyniknął
”. Tu atak stanowi jedynie niewielką  konkluzję 
do zasadniczego  tekstu lecz nie zawsze  zarzuty były tak zawoalowane. 
Zwłaszcza  w środowiskach  Żydów amerykańskich pojawiło  się szereg 
głosów zgodnych z waszyngtońskim  korespondentem  „The Nation” 
Christopherem  Hitchensem,  który opisywał o. Kolbe jako „człowieka 
rzeczywiście  stosownego do Inkwizycji"
 do „bezwzględnego 
rozpalania pieca”
 prowadzącego  w konsekwencji  do zniszczenia. 
Rabbi Zev Nelson, pisał dla „Boston  Jewish Advocate”,  że o. 
Maksymiliana poprzez  swoją aktywną publicystykę„realizował 
bezwzględne kampanie antysemickie"
. Żydowski wydawca Rabbi 
Robert  Gordis  pytał wręcz „Jeżeli tak wygląda święty, kto potrzebuje 
grzeszników?”
 

André  Frossard  słusznie  zauważa  jednak, iż „Nie można osądzać 
wstecz ojca Kolbego na podstawie dowodów, jakich dostarczyła 
później nienawiść. Niskiego, podłego uczucia antysemityzmu  - zostało 
to dowodnie wykazane - nie znał najdrobniejszy atom jego osoby. Żyd 
był jego bliźnim, chciałby, żeby stał się mu jeszcze bliższy,  to wszystko. 
Nigdy, ale to nigdy, nie uchybił miłości”. 
Nie bez kozery więc Jędrzej 
Giertych akcentował  z naciskiem „chcę podkreślić to, że Ojciec Kolbe z 
pewnością nie był wrogiem Żydów, a już w szczególności 'rasowym' 
(rasistowskim),  czy 'zoologicznym' antysemitą. Widział on w Żydach 
dusze stworzone przez Boga, za które się modlił i którym chciał przyjść 
z pomocą, gdy były  w potrzebie”

Antysemityzm to jak czytamy w Encyklopedii Katolickiej  „uprzedzenie, 
nietolerancja, wrogość lub nienawiść w stosunku do ludzi 
narodowości lub pochodzenia żydowskiego”
. Jest to określenie 
zgodne  z ogólnie przyjętymi definicjami.  Jak więc miał się do tego 
rzeczywisty  stosunek Maksymiliana Kolbego do Żydów? Wbrew 
pojawiającym się niekiedy zarzutom  z pewnością  nie był on 
„zoologicznym” antysemitą,  a co więcej jego stosunek  do takich 
poglądów był z gruntu  negatywny. On sam w liście do o. Anzelma 

background image

Kubita z 22 czerwca  1937 roku pisząc o ks. Trzeciaku  podkreślał  „jest 
to taki antysemita,  graniczący z szowinizmem, że 'Mały Dziennik' nie 
może iść po jego linii i dlatego nie wszystkie  jego artykuły (które on 
przysyła)  są drukowane w 'Małym Dzienniku'”
. Myślę że nie od rzeczy 
będzie  zacytować w tym miejscu jego list z Nagasaki do o. Mariana 
Wójcika z 15 lipca 1935 roku. Czytamy tam m.in.:  „Mówiąc o Żydach 
bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić,  albo nie 
pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do 
nich czasem nawet wrogo. Na ogól więcej bym się starał o rozwój 
polskiego handlu i przemysłu  niż piętnował Żydów. Oczywiście 
zdarzają się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie 
wystąpić energiczniej, nie zapominając, jednak o tym, że naszym 
pierwszorzędnym  celem jest zawsze n a w r ó c e n i e i uświęcenie 
dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, 
nawet Żydów i masonów i heretyków.  itp.”
 

Używane  przez  ojca Kolbe określenie  „masoneria”  jest pojęciem 
bardzo  szerokim.  Problem ten uważał za sprawę  niezwykle ważną, 
gdyż z jej działalnością  wiązał większość  działań antykatolickich. 
Przekonanie  takie widać w słowach:  „Czytając dyplomik widzimy że 
celem M.I. jest w pierwszym rzędzie  nawrócenie wszystkich,  a 
zwłaszcza  masonów , ponieważ w naszych czasach oni niestety  stoją 
na czele akcji antykatolickiej, również i tam, gdzie ich niezbyt widać”

W rękopisie  „Wrogowie Kościoła dzisiaj” brat Maksymilian zapisał 
ponadto w związku z tym, iż: „Głowa [masonerii]  jest nieznana i 
działa zawsze  z ukrycia, tak ażeby utrudnić przeciwdziałanie.  To z 
tego warsztatu zaczęła się rewolucja francuska i seria rewolucji 
między 1789r. i 1815 i także...  wojna światowa, a pod jej wpływem 
działali Voltaire, d'Alembert, Rousseau, Diderot, Choiseul, Pombal, 
Arands, Tanucci, Haugwitz, Byron,  Mazzini, Palmerston, Garibaldi i 
inni”.
 

Z wizją odpowiedzialnej  za wszystkie poczynania  antykatolickie 
masonerii  związana  jest również jego gwałtowna  i zdecydowana 

background image

reakcja na opublikowany w socjalistycznym „Dzienniku  Ludowym” 
oszczerczy  artykuł na temat Niepokalanowa.  W skierowanym  wtedy 
do o. Anzelma Kubita liście zwierzał  się z go dręczących  wątpliwości 
co do właściwego  postąpienia  w tej sprawie.  Naświetlając cały 
problem  pisał: „Na ogół prasa socjalistyczno- komunistyczno- 
masońska ciągle łączy napaść na religię i instytucje kościelne z 
Niepokalanowem, 'Rycerzem' lub 'Małym Dziennikiem'”.
 

„Przez całe swoje życie Ojciec Kolbe był przeświadczony  o wielkim 
niebezpieczeństwie,  jakie dla Kościoła przedstawiała masoneria. W 
jego pismach drukowanych zarówno jak i w jego listach, ciągle 
przewijają się wzmianki o masonerii”
 - pisał Jędrzej  Giertych.  Prawdą 
jest, iż problematykę masońską  brat Maksymilian poruszył ogółem  w 
58 swoich pismach. Wśród  nich wymienić należy: listy, teksty 
programu  Rycerstwa  Niepokalanej,  dzienniczek  mszalny, zapiski z 
podróży,  pamiętnik, artykuły oraz dwie konferencje  ascetyczne 
zanotowane  przez  słuchaczy. Jest to dosyć dużo, choć biorąc pod 
uwagę jego niezwykle bogatą spuściznę  pisarską nietrudno  zauważyć, 
że nie jest to u niego temat wiodący i pozostaje  on raczej  w cieniu 
pracy nad rozwojem  duchowym i działalności misyjnej. 

Mimo swego  zdecydowanie  negatywnego  stosunku nie demonizował 
on działalności  wolnomularzy  tj. nie starał się przypisywać należącym 
do tej organizacji  ludziom cech przynależnych  demonowi.  Szatan 
charakteryzuje  się tym, że całe jego działanie  jest już z założenia  złe  i 
nie ma w nim działań przemieszanych.  W tym co robi nie może  być 
mowy o zaślepieniu  czy nierozwadze,  ponieważ  jedynie zło jest tym 
co popycha go do działania. 

Maksymilian Ma Kolbe wyraźnie  odróżniał  ludzi od struktur,  które 
uważał za błędne  i niewłaściwe.  Pisał więc „Głową piekielnego węża, 
to bez wątpienia obecna m a s o n e r i a. Nie mówię masoni, bo to 
ludzie nieszczęśliwi,  ale ich dążność, ich organizacja skierowana 
przeciw Bogu i szczęściu dusz”.
 Przynależność  do wolnomularstwa 
uważał za jakiś przejaw  głupoty czy bezmyślności.  Można to zauważyć 

background image

w jego liście skierowanym  do o. Kornela Czupryka,  kiedy to 
nakreślając  cele Niepokalanowa podsumowuje  to zdaniem  „Wtedy 
padną herezje, ateizmy, masonerie i wszystkie inne podobne z 
grzechów płynące głupstwa
”. 

O takim właśnie stosunku  do wolnomularzy  świadczyć może również 
fakt złożenia  przez  o. Maksymiliana w dniu 28 października  1928 roku 
wizyty w mieszkaniu Tadeusza  Gałeckiego  w Warszawie.  Ten, którego 
próbuje  się niejednokrotnie  określać mianem „masonożercy” 
odwiedza  najwyższego  w kraju dostojnika wolnomularskiego.  Wszak 
dopiero  w rok później,  w grudniu 1929 roku doszło do rezygnacji 
Andrzeja  Struga ze stanowiska Wielkiego Suwerennego  Komandora 
Rady Najwyższej 33 i Ostatniego  Stopnia Rytu Szkockiego Dawnego 
Uznanego.  Jeszcze  później  wystąpił on całkowicie z ruchu, choć jak 
podkreśla  Ludwik Hass „bez formalnego jednak zerwania z nim”. 

Maksymilian nigdy nie próbował  demonizować,  w efekcie  czego nie 
mówił o potrzebie  zwalczania  masonów czy też ich unicestwienia  lecz 
raczej  starał się podkreślać  konieczność ich nawracania.  Zapytywał 
więc na kartach „Rycerza Niepokalanej”:  „czyż nie lepiej wam, 
masonom polskim 
[...]  zwrócić się szczerze  do Boga, uznać Zbawiciela 
Jezusa Chrystusa, pokochać Niepokalaną i pod Jej sztandarami 
zdobywać dla Niej dusze?...  Czyż wolicie należeć do tej głowy węża 
oplatającego świat, o którym powiedziano: 'Ona zetrze  głowę 
twoją?”
. Nie próbował  demonizować  i nie nawoływał  w swych 
wypowiedziach  do wytępienia  ogniem i mieczem. „R y c e r z , M i l i c 
j a, w a l k a: wojowniczo brzmią te słowa, bo i oznaczają wojnę. Nie 
walkę przy pomocy karabinów, kulomiotów, armat, samolotów, 
trujących gazów, ale - prawdziwą walkę. Jakaż jej taktyka? Przede 
wszystkim modlitwa”
 - pisał w artykule „Nasza Taktyka”. Przez  całe 
życie toczył więc „Walkę ze złem, które stanowi to wszystko  co 
skalane, co nie pochodzi od Boga, to wszystko co pochodzi od węża 
piekielnego... wszystkie nasze wady, nasze winy”

  

background image

Nornert  Wójtowicz/opoka.org.pl