WHO – Światowa Organizacja Chorób i
Depopulacji
Czyli o wpływie judaizmu i
talmudyzmu na nasz „chleb
codzienny”.
O szkodliwych, czy wręcz
zbrodniczych planach WHO
związanych z wprowadzeniem
Codexu Alimentarius pisano już
wiele.
Sprawa Codexu A nie pozostawia
wątpliwości co do zamiarów
WHO. Jej celem jest delegalizacja
medycyny naturalnej i
ziołolecznictwa. Jest to
równoznaczne ze skazaniem nas na
trucizny produkowane przez
przemysł farmaceutyczny.
O podejrzanej roli WHO mogliśmy
także przekonać się obserwując jej
rolę w światowym przekręcie i
oszustwie znanym jako „pandemia świńskiej grypy”. WHO bezpodstawnie ogłosiła pandemię i
nalegała na masowe szczepienia przeciwko nieistniejącej pandemii. I to przy pomocy szkodliwych i
nietestowanych szczepionek. Na fikcyjnej pandemii wskazane przez WHO koncerny
farmaceutyczne zarobiły miliardy. W wielu krajach w związku z fikcyjną pandemią zaostrzono
przepisy prawne dające rządom prawo przeprowadzenia przymusowych szczepień. Informacje o
szkodliwości nietestowanych szczepionek podlegały w kontrolowanych przez Żydów mediach
cenzurze. Nigdy nie dowiemy się, ilu ludzi szczepionki te ciężko odchorowało czy wręcz
przypłaciło je życiem.
Wobec dwóch przytoczonych powyżej faktów ciężko jest uwierzyć w to, że WHO stoi na straży
naszego zdrowia. Jednak nawet te
przytoczone fakty nie pokazują w
całości zbrodniczego charakteru tej
ONZ-owskiej agendy. Zaledwie
niewiele osób domyśla się faktu
celowego propagowania przez
WHO szkodliwego wzorca
odżywiania nazywanego też
piramidą żywieniową.
Już samo uznanie słodyczy za
produkt żywnościowy i
umieszczenie go w piramidzie jest
zwykłym oszustwem. Biały cukier
– podstawowy składnik słodyczy –
to zabójca ludzkości nr 1.
Odpowiedzialny jest on za wszystkie choroby cywilizacyjne, zabija znacznie więcej ludzi niż
alkohol, nikotyna i narkotyki razem wzięte. Dodatkowo cukier używany jest w przemyśle
spożywczym jako dodatek do praktycznie wszystkiego. Symbolem podboju świata przez tego
zabójcę jest coca-cola – czyli gęsty roztwór cukru z różnymi dodatkami smakowymi, wypłukujący
resztki oleju z głów miłośników coli. Cukier w ogromnych ilościach znajduje się w wielu
produktach. Niewielu wie, że popularny ketchup to cukrowa bomba. Cukier powinien zostać
zdelegalizowany i być ścigany bardziej niż heroina czy kokaina. Niestety, nadal jest on
produkowany w milionach ton rocznie (w roku 2000 wyprodukowano 133 miliony ton cukru).
Na samym dole piramidy żywieniowej jako najbardziej zalecane do masowej konsumpcji
umieszczone są zboża. Natomiast na samej górze piramidy, jako produkty których powinniśmy jeść
jak najmniej, umieszczone są mięso i tłuszcze zwierzęce.
Istnieją dziesiątki dziwnych, egzotycznych diet. Najczęściej są one podbudowane i uzasadnianie
ideologicznie z całkowitą ignoracją kilku ważnych faktów dotyczących historii gatunku ludzkiego.
Do oddzielnej grupy diet należą trzy b. podobne do siebie modele żywienia, na których się skupimy.
Nazywane są one dietami niskowęglowodanowymi lub wysokotłuszczowymi. Pierwsza z nich to
znana w USA dieta dra. Atkinsa. Krytycy z obozu medycyny oficjalnej zarzucali jemu m.in. to, że
jego dieta powodowała u części jego pacjentów i wyznawców zawały serca. Zarzut ten jest o tyle
dziwny i śmieszny, bowiem wśród pacjentów „leczonych” konwencjonalnie i będących na diecie
„normalnej” w skali całego świata umiera rocznie miliony osób na zawały serca i na inne choroby
cywilizacyjne, wobec których medycyna oficjalna (kierowana przez WHO) jest kompletnie
bezsilna.
Widzą źdźbło w oku bliźniego, nie dostrzegają belki w oku u siebie.
Doktorowi Atkinsowi można i należy postawić jeden zarzut: nie dostrzegał on wyraźnej różnicy
pomiędzy białkiem a tłuszczem. A to tak, jakby mylił on części zamienne do samochodu z paliwem.
Białko powinno być bowiem tylko i wyłącznie budulcem. Dostarcza ono części zamiennych do
regeneracji już istniejących komórek. Jest też materiałem budowlanym przy tworzeniu nowych
komórek w miejsce komórek obumierających. Tłuszcz natomiast jest paliwem dostarczającym
energii organizmowi. Pomiędzy nimi musi być zachowana odpowiednia proporcja. Zastąpienie
tłuszczu większą ilością białka jest szkodliwe. Tej szkodliwości dr Atkins jednak nie dostrzegał.
Drugą podobną dietą jest model
opracowany przez dra Wolfganga
Lutza, austriackiego internistę.
Znany jest on z opublikowanej
książki pt. „Leben ohne Brot”
(Życie bez chleba). Już tutaj istotna
jest pewna ciekawostka. Książka
jego cieszy się dużą popularnością.
Doczekała się piętnastu wydań
(których by nie było, gdyby w
księgarniach o nią nie pytano). A
jednak zarówno nazwisko dra
Lutza, jak i jego model
żywieniowy są w
niemieckojęzycznych mediach
kompletnie ignorowane (chciałoby
się rzec – cenzurowane). Krążą
także opowieści o młodych
lekarzach, chcących leczyć jego
metodą, a których stawiano przed
alternatywą – powrót do medycyny „konwencjonalnej” lub…utrata licencji lekarskiej. Wolfganga
Lutza zainspirowała do zastosowania w leczeniu diety mięsnej wizyta w jednej z jaskiń
zamieszkałej przed dziesiątkami tysięcy lat przez naszych praprzodków. Lekarz ten uświadomił
sobie wówczas, że w epoce lodowcowej nasi przodkowie przez dziesiątki tysięcy lat skazani byli
(podczas trwających nawet 9 miesięcy zim) na jedzenie wyłącznie mięsa. Ponadto nawet w
okresach pomiędzy epokami lodowymi nasi praprzodkowie nie mieli do dyspozycji ogromnych
sadów owocowych i ogrodów warzywnych. Dla tysięcy generacji głównym pożywieniem była
upolowana zwierzyna. Dzikie owoce, niewielka ilość warzyw czy bulwy były wyłącznie dodatkami.
W ciągu tych tysięcy generacji nasz metabolizm dopasował się do mięsa i tłuszczu zwierzęcego.
Pierwsza „rewolucja” a więc przejście z trybu życia koczowniczego do życia osiadłego i
„wynalezienie” rolnictwa spowodowało zmianę odżywiania. Zboże, uprawiane początkowo jako
karma dla zwierząt stopniowo stało się głównym pożywieniem ludzi (zwłaszcza z nizin
społecznych). Fryderyk Engels napisał o tym, że kiedy zaczęto ludzi, zwłaszcza poddanych, karmić
zbożem, wyhodowano ludzkie bydło robocze. Zdaniem wielu genetyków, aby metabolizm
człowieka całkowicie przestawił się z przystosowania do spożywania mięsa i tłuszczu na
węglowodany, upłynąć musi ok. 250 tysięcy lat. W tym okresie przejściowym trapić będą
człowieka przeróżne zaburzenia matabolizmu, zwane chorobami cywilizacyjnymi. U ludów, które
pierwsze zaczęły eksperyment z węglowodanami, nastąpiło już częściowe dopasowanie się
metabolizmu do nowej diety. Choroby cywilizacyjne mniej je dziesiątkują. Do Europy po północnej
stronie Alp węglowodany dotarły dużo później. Dlatego choroby cywilizacyjne zbierają tutaj tak
obfite żniwo. Przez gabinet dra Lutza przewinęło się ok. 10 000 pacjentów. Jego specjalnością było
leczenie praktycznie wszystkich chorób cywilizacyjnych. W jego książce istnieje wiele opisów
radykalnej poprawy zdrowia i wyleczeń pacjentów uznanych przez konwencjonalną medycynę za
przypadki beznadziejne czy nieuleczalne. Głównym narzędziem jego leczenia była dieta, przez
niego samego nazywana dietą niskowęglowodanową.
Także i dr Lutz nie opracował wzajemnej proporcji tłuszczu i białka, choć dostrzegał konieczność
ich rozróżniania i zastąpienia węglowodanów tłuszczami zwierzęcymi. Górna granica
dopuszczalnej ilości spożywanych węglowodanów w jego diecie podobna była do propozycji dra
Atkinsa i dra Kwaśniewskiego (o nim za chwilę). W swej książce dr Lutz opisał ciekawy
eksperyment medyczny w USA (lata 50-te XX wieku).
Pewien farmer (będący w młodości badaczem życia Eskimosów) z różnymi chorobami wylądował
w szpitalu u znajomego lekarza. Farmer ów, mając w pamięci doskonały stan zdrowia „mięsnych”
Eskimosów zrezygnował z kuracji przy pomocy medykamentów. Przez rok przebywał on pod ścisłą
kontrolą lekarzy w szpitalu jedząc wyłącznie mięso. Już na początku eksperymentu lekarze
zakładali się pomiędzy sobą, od którego tygodnia u farmera wystąpią pierwsze objawy
awitaminozy. A także – jakich nowych chorób jeszcze dodatkowo się on nabawi. Ku zdziwieniu
lekarzy nic takiego nie nastąpiło. Farmer z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc, bez
przyjmowania jakichkolwiek
„medykamentów” pozbył się
trapiących go dolegliwości i
chorób. Po roku jako zdrowy
człowiek wrócił do domu.
Zastanawiająca była reakcja
lekarzy. Stwierdzili oni
lakonicznie, że najbardziej
zadziwiające było w
eksperymencie to, że nic dziwnego
się nie przytrafiło. Było to
oczywiste kłamstwo. Farmer ów
udowodnił jego eksperymentem, że
założenie zachodniej medycyny
dotyczące szkodliwości mięsa i
tłuszczu, jak i założenie konieczności jedzenia owoców i warzyw (witamin) jest błędne i
nieprawdziwe. Medycyna, gdyby rzeczywiście była zainteresowana leczeniem ludzi, nie mogłaby
zignorować owego doświadczenia. Powinna pójść za ciosem, odrzucić dogmaty i przeprowadzić
szczegółowe badania dotyczące wpływu diety mięsno-tłuszczowej na ludzi. A jednak tego
medycyna nie zrobiła.
Trzecim znanym lekarzem stosującym dietą wysokotłuszczową jest znany w Polsce (i na świecie)
dr Jan Kwaśniewski. Jego dietę nazwał on „dietą optymalną„. Dr Kwaśniewski dysponuje
dokumentacją tysięcy wyleczonych,beznadziejnych i nieuleczalnych wg. oficjalnej medycyny,
przypadków chorób cywilizacyjnych.
Dieta dra Kwaśniewskiego poparta jest bogatą dokumentacją badań biochemicznych. Choć
najbardziej do wyobraźni przemawiają owe tysięczne rzesze wyleczonych beznadziejnych
przypadków chorób cywilizacyjnych. Główna zasada leczenia optymalnego to tłuste życie. Jest to
także tytuł jednej z książek dra Kwaśniewskiego.
W przypadku dra Kwaśniewskiego zadziwia kompletne wyciszanie go w oficjalnych mediach i
gwałtowne zwalczanie go za kulisami przez tzw. medycynę oficjalną. Wprawdzie przez krótki czas
po tzw. transformacji o jego diecie było głośniej w mediach, ale po okresie przejściowym media
znajdujące się pod kontrolą Żydów całkowicie dra Kwaśniewskiego ocenzurowały. W internecie
dostępne są jego książki – w tym dwie najważniejsze – Dieta optymalna (napisana wspólnie z
Markiem Chylińskim) i Tłuste życie. Zainteresowanych tą dietą odsyłam do poszukiwań na własną
rękę.
Najciekawsza w diecie dra Kwaśniewskiego jest jej teoretyczna nadbudowa. W Starym Testamencie
znalazł dr. Kwaśniewski opisy diety kapłanów Izraela objawionej im przez Bogów (w oryginale w
najstarszych księgach Biblii są „Bogowie” a nie „Bóg”). Tak więc Bogowie dali ludziom taki
przepis na zdrowie: cały tłuszcz, wątroba, nerki i trochę mięsa z łopatki (ze względu na dużą
zawartość w niej fosforu będącego elementem budowlanym substancji będącej nośnikiem
najlepszej energii do odżywiania mózgu). Ta właśnie dieta zapewnia biochemicznie najwyższą i
najlepszą pracę mózgu. Dodatkowo kapłani Izraela podczas celowej i zamierzonej tułaczki po
pustyni (po wyjściu z Egiptu) stworzyli oddzielną dietę dla wojowników (10-ciu ich mogło
przegonić stu wojowników nieprzyjaciela, a pięciuset aż 10 000). Trzecią formą diety była dieta dla
ludu. Napisano o niej:
„Od tej manny nasi ojcowie stali się baranami, które kto chciał, jak chciał i gdzie chciał – pędził.”
Manna była węglowodanami. Identycznymi jak węglowodany ze zbóż.
Do Ziemi Obiecanej Żydzi weszli ze sprawnym mózgiem narodowym (kapłani), bitną armią i
posłusznym narodem. Bitna armia nie uchroniła skłóconego i rozbitego ambicjami wewnętrznymi
królestwa Izraela od rozpadu, a następnie od podbijania go przez kolejnych sąsiadów na Rzymie
kończąc. Lud został bezmyślnym i manipulowanym przez kapłanów (później przez rabinów)
bydłem roboczym. Nie zaginęła natomiast wiedza o diecie kapłańskiej przekazywana z ojca na syna
przez kolejne pokolenia kapłanów i rabinów. Przetrwała ona wśród elity żydowskiej do dzisiaj.
Dominacja kapłanów (rabinów) nad ludem Izraela nie dziwi. W starożytnych Indiach bramini
całkowicie panowali nad tłumem. Wmówili nawet wyznawcom, że jeśli wieczorem nie złożą oni
Bogom ofiar (najczęściej były to tłuste potrawy, masło, ale i złoto, itp.) to nazajutrz nie wzejdzie
słońce. Lud znosił więc ochoczo ofiary, z których korzystali sami bramini.
Przez wiele stuleci żyjący w diasporze żydowscy rabini przechowywali i stosowali wiedzę o
wpływie diety na pracę mózgów (nie ma to nic wspólnego z tzw. koszernością czyli zasadami
higieny przy sporządzaniu potraw). Od Narodu Wybranego odpadli na przestrzeni dwóch tysięcy lat
Izraelici zamieszkujący Palestynę. Zarabizowani, zislamizowani stali się Palestyńczykami. Rzesze
Żydów uzupełniali natomiast nawracani w diasporze na judaizm goje. Rozprzestrzenianiu się
Izraelitów i ich wpływów hamowały nastroje antyżydowskie i pogromy, często wywoływane
pogardliwym traktowaniem przez Żydów ludności autochtonicznej w miejscach ich osiedlenia. Byli
przeganiani z tego powodu z miejsca na miejsce. Sytuacja ich radykalnie poprawiła się w Europie
po reformacji i po okresie krwawych wojen religijnych protestantów z katolikami. Barbarzyńskie
wojny religijne i rozlew krwi wykorzystała założona przez Żydów masoneria do propagowania
tolerancji. Hasło to zostało podchwycone i wprowadzone w wielu krajach. To właśnie wtedy, w
XVIII i XIX wieku wyrosły potężne i wpływowe rody żydowskich bankierów i przemysłowców.
USA założona została przez masonów. Ich wpływy rosły z pokolenia na pokolenie. Okradający
rządy i państwa system bankowy wymyśliły doskonale biochemicznie funkcjonujące mózgi
żydowskich rabinów. Zadanie mieli ułatwione fatalnym funkcjonowaniem mózgów gojów,
rozsmakowanych w egzotycznych, ale szkodliwych specjałach. Następnie Żydzi opanowali media.
Już w 1880 roku szef personalny New York Timesa, John Swinton mówił:
„…Jesteśmy narzędziami, wasalami bogaczy zza kulis. Jesteśmy marionetkami: oni pociągają za
sznurki, my tańczymy. Nasze talenty, nasze predyspozycje i nasze życia należą do innych ludzi…”.
A wszystko to realizowane było ściśle według ujawnionego w roku 1773 planu Rothschildów o
budowie NWO – Nowego Porządku Świata.
Wiek XX był okresem umocnienia pozycji Żydów:
- w polityce światowej (CFR, Klub Bilderberga, Komisja Trójstronna, ale i ONZ, Bank Światowy,
Światowa Organizacja Handlu, Międzynarodowy Fundusz Walutowy itp.).
- w polityce poszczególnych państw i ponadnarodowych tworów quasipaństwowych
(żydobolszewizm w ZSRR, judeocentryzm w USA, judeocentryzm w UE).
- przejęcie nieomal całkowitej kontroli nad mediami.
- wykorzystywanie NATO jako zbrojnego kastetu do realizacji programu NWO.
Niebezpieczną tendencją dla
ideologów NWO była postępująca
poprawa wyżywienia, zwłaszcza
mocno wzrastające spożycie mięsa
i tłuszczy zwierzęcych wśród
gojów. Wielu ludzi instynktownie
czuło, że to pożywienie jest dla
nich najlepsze. W związku z tym
za pośrednictwem kontrolowanej
przez kompleks jot WHO
opracowano i zalecono jako
pożądany system żywieniowy
przypominający/nieomal
identyczny z dietą opracowaną
przez kapłanów Izraela dla
prostego ludu. Dieta ta powoduje
najgorszą z możliwych czynność
mózgów tak odżywianych nią
ludzi, upodabniając ich do
bezmyślnego, posłusznego i
łatwego w manipulowaniu bydła
roboczego. Za pośrednictwem
ministerstw oświaty i ministerstw
zdrowia w krajach kontrolowanych przez ideologów NWO ta szkodliwa dieta jest obecnie
obowiązująca na dużych obszarach kuli ziemskiej.
Ma ona kilka innych zalet, a nie tylko powodowanie bezmyślności tłumów, co daje łatwość w
manipulowaniu gojami.
- Niezwykle łatwo i tanio jest produkować szkodliwą żywność na bazie węglowodanów.
- Karmiona taką paszą ludność chronicznie choruje, co nabija kieszenie koncernom
farmaceutycznym.
- Ludziom chorym i cierpiącym nie w głowie jest szukanie przyczyn takiego stanu rzeczy. Jedyne
co chcą, to odzyskać zdrowie. Tylko że w ich wadliwie funkcjonujących mózgach nie pojawi się
myśl, że są oni celowo wpędzani w choroby.
Na obecnym etapie szkodliwy model odżywiania wzmacniany jest dodatkowo produktami GMO i
przepisami Codexu A. Jest to „wyższa szkoła jazdy” w szkodzeniu gojom, której dodatkowym,
ważnym celem jest planowa depopulacja, czyli zmniejszenie ilości ludzkiego bydła roboczego o ok.
90%.
Usłużna wobec banksterów WHO nie tylko nie protestuje przeciwko tym zbrodniczym zamiarom.
Jest ona w awangardzie niszczenia „nadpopulacji” gojów.
Kolejnym przykładem może być głośna kampania antynikotynowa. Nikotyna jest szkodliwa i
nikogo rozsądnego nie trzeba o tym przekonywać. Ciekawią jedynie w związku z antynikotynową
krucjatą dwa fakty:
- szkodliwość indywidualna i społeczna alkoholizmu znacznie przewyższa szkodliwość palenia. A
jednak alkoholowi nie wydano świętej wojny (pijanym bydłem łatwiej manipulować).
- znane są fakty dobroczynnego wpływu nikotyny w szeregu chorób wywołanych przez zaburzenia
układu wegetatywnego. Nikotyna redukuje wywołującą choroby z grupy autoagresywnych
dysproporcję pomiędzy systemem sympatycznym i parasympatycznym. Zaprzestanie palenia przy
niekorzystnej diecie powodującej zaburzenie równowagi układu wegetatywnego prowadzi do
nasilenia się chorób już istniejących, bądź do wystąpienia wielu chorób i zaburzeń, hamowanych
dotąd tonizującym działaniem nikotyny.
Krucjata antynikotynowa wygląda na zaplanowane działanie, mające na celu ogromne nasilenie się
chorób hamowanych dotychczas nikotyną. Jest to przypuszczenie tym bardziej uzasadnione, że
zalecana przez WHO dieta wymusza wręcz zaburzenia systemu wegetatywnego. Po
wyeliminowaniu palenia, dotychczasowi palacze znacznie więcej pieniędzy zostawią w aptekach.
Nie nawołuję niniejszym do palenia. Jest głupie, złe i szkodliwe. Jednak w wielu przypadkach
chroni palaczy od ciężkich i chronicznych chorób. Alkohol natomiast jest nadal reklamowany,
zamiast być zwalczany. A walka z narkotykami to zwykła inscenizacja. Rękami policji likwiduje się
jedynie konkurencyjne siatki narkotyczne. Utrzymanie narkomanii nielegalną gwarantuje wysokie
zyski. A największym światowym potentatem narkotycznym są zachodnie tajne służby z CIA na
czele. Podlegają one bezpośrednio ideologom NWO. Narkotyki to jedno z kolejnych narzędzi
demoralizowania i upodlania gojów – a więc roboczego bydła.
Idąc na zakupy pamiętaj, że węglowodany zjadane w ilości większej niż 50-70 gram dziennie
zaczynają być szkodliwe. Podwójna ich porcja szkodzi zawsze i każdemu. Potrójna czyni nas już
bydłem roboczym. Podstępne jest tylko to, że tego nie dostrzegamy!
Autor: Poliszynel
Ilustracje: Dees
Źródło: