background image
background image

Yahrah St. John

Zabierz mnie do raju

Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska

HarperCollins Polska sp. z o.o. 

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: Insatiable Hunger

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Harlequin Books, S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie

przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane

bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-7609-2

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / 

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Country club w Falling Brook doczekał się renowacji, pomyślała Jessie

Acosta, podziwiając elegancką salę balową. A ponieważ imprezę nazwano
Wieczorem  Czerni  i  Srebra,  z  sufitu  zwieszały  się  balony  w  tych  dwóch
kolorach, a stoły przykryto czarnymi obrusami, na których leżały bieżniki
ze srebrnej lamy.

Poza  tym  stoły  ozdobiono  srebrnym  i  czarnym  konfetti,  a  na  środku

każdego  stołu  ustawiono  szklany  wazon  z  czarnymi  tulipanami
i srebrnoszarymi różami albo misę z dekoracjami w tych samych barwach.
Na większych srebrnych talerzach leżały mniejsze czarne, zaś obok srebrne
serwetki  i  sztućce.  Nazwiska  gości  wypisano  na  maleńkich  kartonikach,
które stały w srebrnych ramkach. Organizatorzy przeszli samych siebie.

Jessie  pojawiła  się  w  przyciągającej  wzrok  cekinowej  sukni  na

ramiączkach skrzyżowanych na plecach, z głębokim dekoltem w kształcie
litery V. Kupiła tę suknię z myślą, że zrobi wrażenie na Hugh O’Malleyu,
z  którym  była  związana,  choć  od  dawna  był  to  związek  na  odległość.
Jednak gdy go spytała, czy przyjedzie z Londynu na to spotkanie, odparł,
że praca mu na to nie pozwala. A zatem spędziła większość tego wieczoru
w  towarzystwie  Ryana  Hathawaya,  jednego  ze  swoich  najstarszych
przyjaciół.

Ich przyjacielskie więzy rozluźniły się piętnaście lat wcześniej, gdy na

skutek  afery  związanej  z  funduszem  inwestycyjnym  Black  Crescent  jej
rodzice  stracili  majątek.  Prezes  tej  firmy,  Vernon  Lowell,  zdefraudował
miliony dolarów klientów i zniknął. Od tamtej pory Jessie robiła wszystko,

background image

by uszczęśliwić rodziców i spełnić ich oczekiwania. Zamiast spędzać czas
z  Ryanem,  zaczęła  spotykać  się  z  Hugh  pochodzącym  z  jednej
z  najbogatszych  rodzin  w  mieście.  Wiedziała,  że  rodzice  spodziewają  się,
że za niego wyjdzie. Ostatnio jednak była coraz mniej usatysfakcjonowana
związkiem na odległość. A potem nadszedł dzisiejszy wieczór i zobaczyła
wszystko z innej perspektywy.

Ryan  stał  jakieś  dwa  metry  od  niej,  rozmawiał  z  dawnymi  kolegami.

Nie był już tamtym nieśmiałym chłopcem z sąsiedztwa, który nosił okulary
i miał lekką nadwagę. Ten Ryan był pewny siebie, miał szczupłą sylwetkę
i  nosił  szkła  kontaktowe.  Szyty  na  miarę  czarny  smoking  podkreślał  jego
męską urodę.

Jessie  nie  mogła  oderwać  od  niego  wzroku.  Nie  widziała  go  dobrych

kilka  lat.  Ciemne  włosy  miał  krótko  ostrzyżone  po  bokach,  z  dłuższymi
kręconymi kosmykami na czubku głowy. No i odkąd to nosił lekki zarost?
Niby  drobiazg,  a  sprawiał,  że  Ryan  wydawał  się  tajemniczy,  a  nawet
groźny. Przez prawie cały wieczór jego czarne oczy były w niej utkwione,
a musiała przyznać, że jej się to podobało.

Gdy  rozmawiali,  zdawało  się,  że  widzieli  się  wczoraj  i  byli  znów

tamtymi  dziećmi,  które  przesiadywały  w  domku  na  drzewie  i  opowiadały
o  swoich  marzeniach.  Ryan  świetnie  sobie  poradził.  Pracował  w  dużej
firmie  inwestycyjnej  na  Manhattanie,  podczas  gdy  Jessie  harowała
w średniej wielkości firmie prawniczej.

Zdumiało  ją,  że  mieszkają  w  tym  samym  mieście,  a  prawie  się  nie

widują. Ale jak mieliby się widywać, skoro pracowała sześćdziesiąt godzin
w  tygodniu?  Chciała  zostać  partnerem  w  firmie,  a  jedyną  drogą  do
osiągnięcia tego celu była praca ponad miarę.

- Centa za twoje myśli. – Nagle Ryan znalazł się u jej boku. Była tak

pogrążona w myślach, że nie zauważyła, jak się do niej zbliżał.

background image

- Myślę o tym, jak wszystko się zmieniło – odparła. – Zwłaszcza ty.
Uśmiechnął  się  szeroko.  Czemu  dawniej  nie  dostrzegała  tych

zmysłowych warg?

- Ja? Jestem tym samym Ryanem, którego znałaś.
Pokręciła głową.
- Nie zgadzam się. Jesteś inny.
- To coś złego?
- Nie, to świetnie. – Uśmiechnęła się.
Patrzył na nią w milczeniu, jakby ważył swoje opcje.
- Zatańczymy?
- Chętnie.
Wszystkie  jej  myśli  uleciały,  gdy  przyciągnął  ją  do  siebie.  Nigdy

wcześniej  nie  tańczyli.  Jego  ciepło  sprawiło,  że  jej  serce  zgubiło  rytm.
Kiedy wsunął nogę między jej uda, była zgubiona. To Ryan, nie powinna
tak reagować. A jednak...

Pachniał  dobrze.  Kiedy  objął  ją  w  pasie,  chciała  stanąć  na  czubkach

palców i musnąć wargami jego usta. Co się z nią dzieje? Ryan to przyjaciel.
Podniosła  wzrok  i  spojrzała  mu  w  oczy.  Wcale  nie  patrzył  na  nią  jak
przyjaciel.  Jego  spojrzenie  zatrzymało  się  na  jej  wargach,  jakby  chciał  ją
pocałować. Ona też tego pragnęła. Zwilżyła wargi i widziała, jak jego oczy
ciemnieją z pożądania. Wsunął palce w jej sięgające ramion włosy.

- Ryan...
- Powiedz, że nie chcesz mnie pocałować.
Otworzyła  usta,  ale  milczała.  Zamknęła  oczy,  szykując  się  na

pocałunek, kiedy nagle za nimi powstało jakieś zamieszanie. Przestraszona
zerknęła ponad ramieniem Ryana i dojrzała Hugh, który wkroczył do sali
i był witany z entuzjazmem.

background image

Hugh był przystojny jak marzenie – ponad metr osiemdziesiąt wzrostu,

klasyczna  męska  uroda,  falujące  czarne  włosy,  niebieskie  oczy.
Podkochiwała  się  w  nim,  kiedy  była  nastolatką.  Hugh  Malloney  był
najlepszą partią w Falling Brook. Mężczyzną, którego miała poślubić.

W  białym  smokingu  wyglądał  świetnie.  Jego  pojawienie  się  było

wydarzeniem, gdyż nie odwiedzał Stanów od miesięcy. Wszyscy w szkole
go uwielbiali, Jessie nie należała do wyjątków. Czemu zatem przytulała się
do swojego dawnego najlepszego przyjaciela?

Natychmiast odsunęła się od Ryana.
- O co chodzi? – Odwrócił się w stronę, w którą spoglądała irytacji. –

Pojawił się Hugh i koniec imprezy?

- Ryan...
Uniósł rękę.
- Okej, byłem tylko dublerem do czasu, kiedy pojawił się facet, którego

pragniesz. A teraz wybacz…

Nie odszedł daleko, bo Hugh zastąpił mu drogę.
- No no, Ryan Hathaway. Jak się masz, stary?
- Świetnie.
Ryan  starał  się  go  wyminąć,  ale  Hugh  nie  ustępował.  Otoczył

ramieniem Jessie.

-  Dzięki,  że  dotrzymywałeś  towarzystwa  mojej  pani.  Mój  samolot  się

spóźnił. Podróż z Londynu to koszmar. Jak się ma moja Jess? – Pocałował
ją w czoło.

-  Ja…  dobrze.  –  Czuła  się  fatalnie,  bo  przecież  chwilę  wcześniej

pożądała Ryana.

-  Idę  przywitać  się  z  kolegami  –  oznajmił  Ryan  i  nie  czekając  na

odpowiedź, oddalił się pospiesznie.

background image

Jessie odprowadzała go wzrokiem. Gdyby Hugh się nie pojawił...
- Nigdy nie widziałem, żebyś tak zaniemówiła, kotku. – Hugh przerwał

jej myśli.

Jessie zamrugała.
- Jestem zaskoczona, nie spodziewałam się ciebie.
Uśmiechnął się szeroko.
-  Chciałem  ci  zrobić  niespodziankę.  Wiem,  że  ostatnie  lata  nie  były

łatwe, więc się postarałem.

- Doceniam to.
- Naprawdę? Ucieszyłbym się z bardziej entuzjastycznego powitania. –

Objął  ją  i  pocałował  w  usta,  ale  ona  myślała  tylko  o  zagniewanej  minie
Ryana.

Czy  on  kiedykolwiek  zmądrzeje?  –  pomyślał  Ryan,  patrząc  na  Hugh

i Jessie z drugiego końca sali.

Hugh  był  w  swoim  żywiole  otoczony  tłumem  dawnych  kolegów  ze

szkoły, a Jessie stała u jego boku jak pełna uwielbienia narzeczona.

Parę  chwil  przed  jego  przyjściem  nie  miała  takiej  miny.  Ryan  był  nią

oczarowany. W jego głowie powinien zabrzmieć alarm, gdy tylko spojrzała
na niego tak, jak kobieta patrzy na mężczyznę, gdy chce, by ją pocałował.
Wykorzystał to, biorąc ją w ramiona i pokazując jej, jak świetnie do siebie
pasują. Wiedział, czego chce i zdawało się, że Jessie wreszcie spojrzała na
niego inaczej.

Nie  widziała  w  nim  już  tylko  przyjaciela,  ale  mężczyznę,  którego

pragnie. A może źle odczytał jej sygnały?

Na  pewno  nie.  Jeśli  chodzi  o  kobiety,  Ryan  nie  był  nowicjuszem.

Durzył  się  w  Jessie,  odkąd  miał  sześć  lat,  a  ona  zamieszkała  z  rodzicami
i  bratem  na  Sycamore  Street.  Państwo  Hathaway  i  państwo  Acosta  byli

background image

sąsiadami. Ich ojcowie grali w golfa w tym samym klubie, mamy udzielały
się  w  szkole  jako  wolontariuszki.  Obie  rodziny  spotykały  się  na  meczach
piłki  nożnej,  w  których  grali  starsi  bracia  Ryana,  Ben  i  Sean,  oraz  brat
Jessie, Pete junior.

Ryan i Jessie świetnie się dogadywali, spędzali razem mnóstwo czasu,

grając  w  gry  wideo  albo  jeżdżąc  na  rowerach  na  lody.  Ale  Jessie  zawsze
widziała w Ryanie wyłącznie przyjaciela.

Sytuacja  pogorszyła  się  po  aferze  Black  Crescent,  na  skutek  której

ucierpiała jej rodzina. Nieszczęście ich nie zbliżyło, przeciwnie, ich drogi
zaczęły się rozchodzić.

- Wszystko w porządku, Ryan? – spytał jeden z kolegów. – Wyglądasz,

jakbyś miał eksplodować.

Ryan wziął głęboki oddech.
- Wybacz, myślałem o kontrakcie, nad którym pracuję.
-  Aha,  a  twoje  mordercze  spojrzenie  było  skierowane  na  Hugh.  –

Kolega wskazał głową na bohatera wieczoru.

Wszyscy  nadskakiwali  Hugh,  a  Ryan,  choć  nie  chciał  się  do  tego

przyznać,  był  zazdrosny.  Musi  zapomnieć  o  tym,  że  on  i  Jessie  mogliby
kiedykolwiek  być  razem.  Wybrała  Hugh,  nie  jego.  Dość  oglądania  się  za
siebie i gdybania.

- Chyba będę zmierzał do wyjścia – powiedział. – To był długi wieczór,

spotkałem się ze wszystkimi, z którymi miałem się spotkać.

Zakręcił  się  na  pięcie  i  opuścił  salę.  Musi  zapomnieć  o  Jessie.  Nie

zamierzał  grać  drugich  skrzypiec,  zwłaszcza  jeśli  pierwsze  należały  do
Hugh. Któregoś dnia znajdzie swoją drugą połowę. W tej sali jej nie było.

-  Skarbie,  tak  się  cieszę,  że  udało  mi  się  wyrwać  –  powiedział  Hugh,

gdy otaczający ich tłum rozproszył się, zostawiając ich samych. Ale kiedy

background image

się  pochylił,  by  ją  pocałować,  Jessie  odwróciła  głowę.  Uniósł  brwi.  –  Co
się stało?

Uśmiechnęła się cynicznie.
- Co się stało? Naprawdę o to pytasz? Nawet mi nie powiedziałeś, że

przyjedziesz, a ja mam cię witać z otwartymi ramionami?

Patrzył na nią czujnie.
-  Tego  się  nie  spodziewałem.  Wybacz,  jeśli  myślałem,  że  będziesz

szczęśliwa, jak mnie zobaczysz.

Jessie  westchnęła.  Powinna  być  szczęśliwa.  Gdyby  nie  to  krótkie

spotkanie  z  Ryanem...  Odwróciła  się  i  szybkim  krokiem  ruszyła  w  stronę
zadaszonego tarasu udekorowanego lampkami i balonami. Ustawiono tam
ogrzewacze powietrza, bo wieczór był chłodny.

Hugh dogonił ją i odwrócił ku sobie.
- Jessie, o co chodzi?
- O nic. – Spuściła wzrok.
-  Jesteśmy  teraz  daleko  od  siebie,  ale  potrafię  dostrzec,  kiedy  coś  cię

dręczy.

Po tym, jak omal nie pocałowała Ryana, Jessie miała dość odgrywania

idealnej pary. Była zmęczona życiem zgodnym z cudzymi oczekiwaniami.
Przecież  gdyby  byli  sobie  z  Hugh  przeznaczeni,  nie  czułaby  się
w objęciach Ryana podniecona.

- Nie mogę tego robić.
- Czego?
- Być z tobą – odparła. – To nie działa. Już jakiś czas żyjemy osobno,

dzieli  nas  ocean.  Poza  tym  oboje  wiemy,  że  jesteśmy  razem  głównie
dlatego, że tak sobie życzą nasi rodzice, a nie my.

background image

- Wybacz, Jessie. Wiem, że praca bardzo mnie angażuje, ale chyba nie

mówisz poważnie. Pracuję ciężko na naszą wspólną przyszłość.

-  Hugh,  od  lat  nie  mieszkamy  w  tym  samym  miejscu,  nawet  w  tym

samym  kraju.  Jak  mamy  się  pobrać,  jeśli  w  ogóle  nie  spędzamy  z  sobą
czasu?

Hugh wsunął palce we włosy.
- Nie mogę teraz rzucić pracy. Jestem w trakcie negocjowania ważnych

umów.

-  Wiem,  twoja  kariera  zawsze  była  ważniejsza  niż  nasz  związek,

dlatego uważam, że powinniśmy się rozstać.

- Aha.
- Powiedz, proszę, że rozumiesz – błagała Jessie.
-  Rozumiem,  że  nie  było  mnie  przy  tobie.  Ale  czemu  zamiast  z  sobą

zrywać, nie zrobimy sobie przerwy, żeby się zastanowić, czego naprawdę
chcemy?

Jessie  pochyliła  głowę,  łzy  przesłoniły  jej  wzrok.  Zawsze  myślała,  że

będą  razem  do  końca  życia.  Po  spotkaniu  z  Ryanem  nie  była  o  tym
przekonana. Spojrzała na Hugh spod mokrych rzęs.

- Dobrze.
-  Och,  kochanie.  –  Przytulił  ją  i  oparł  brodę  na  jej  głowie.  –  Możesz

mieć tyle czasu, ile potrzebujesz. Ale pamiętaj, że ja nam kibicuję.

Żałowała, że nie może powiedzieć tego samego. Ryan jej uświadomił,

że  to  jej  szczęście  jest  najważniejsze,  a  nie  oczekiwania  rodziców  czy
mieszkańców Falling Brook.

-  Możemy  zachować  to  dla  siebie?  –  spytał  Hugh.  –  Nie  chcę  tego

rozgłaszać ani mówić naszym rodzicom na wypadek, gdyby…

background image

Hugh zawsze troszczył się o to, co ludzie o nim myślą. Na pewno miał

nadzieję,  że  się  z  Jessie  nie  rozstaną.  W  końcu  byli  złotą  parą  w  Falling
Brook.

- Oczywiście, to zostanie między nami.
Wrócili  na  przyjęcie,  udając  znów  szczęśliwą  parę.  Gdzieś  w  głębi

duszy  Jessie  wiedziała,  że  to  koniec.  Tego  wieczoru  zrozumiała  nie  tylko
to, że nie powinna dłużej spełniać oczekiwań rodziców, ale też że w końcu
musi robić to, co sama uważa za słuszne.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Trzy miesiące później

- Miło cię widzieć, Ryan – powiedziała Jessie, gdy wszedł do sławnej

restauracji na dolnym Manhattanie w pobliżu dzielnicy finansowej.

Rozpiął  marynarkę  i  usiadł  naprzeciwko  niej.  Chwilę  później  złożyli

zamówienie  i  po  krótkim  czasie  otrzymali  zamówione  dania.  Mówili
głównie o pogodzie.

Ryan nie widział Jessie od owego spotkania po latach i był zaskoczony,

gdy  ni  stąd,  ni  zowąd  zaprosiła  go  na  lunch.  Była  tak  zapracowana,  że
podejrzewał, iż normalnie nie jadała lunchu. On z kolei uważał, że należy
jeść kilka małych posiłków w ciągu dnia. Sądził, że miało to coś wspólnego
z  jego  nadwagą  w  dzieciństwie  i  dokuczaniem  kolegów.  Teraz  pilnował
wagi i dlatego w ekskluzywnej restauracji jadł łososia z grilla i sałatkę ze
szpinaku.

-  Byłem  miło  zaskoczony  twoim  zaproszeniem  –  oznajmił,  popijając

wodę.

Jessie westchnęła.
- Dlaczego? Kiedyś byliśmy z sobą blisko.
- To dawne czasy, Jessie.
- Chciałabym to naprawić.
Spojrzał w jej oczy i stwierdził, że nie kłamała. Czy nie obiecał sobie,

że  żegna  się  z  uczuciem,  które  budziła  w  nim  od  chwili,  gdy  przechodził
mutację?

background image

Złączył palce, opierając dłonie na stoliku.
-  Słucham.  –  Nie  zamierzał  spieszyć  się  z  oceną.  Może  to  tylko

samotność  w  wielkim  mieście?  Może  Jessie  tęskni  za  kimś  bliskim
i znajomym?

-  Widziałeś  artykuł  z  okazji  piętnastej  rocznicy  skandalu  z  Black

Crescent?

Miał  rację.  Jessie  potrzebuje  ramienia,  na  którym  mogłaby  się

wypłakać.  Dawniej  chętnie  jej  słuchał.  Teraz  było  inaczej.  Nie  był
naiwnym  nastolatkiem,  który  żyje  nadzieją,  że  Jessie  poświęci  mu  choć
chwilkę.  Był  dorosłym  mężczyzną  i  znał  mnóstwo  kobiet,  które  chętnie
spędzałyby z nim czas.

- Tak, wciąż to samo, Jessie. Nie ma się czym denerwować.
- Może dla ciebie to stare wieści, ale nie dla mojej rodziny – odparła. –

Mój ojciec nigdy nie doszedł do siebie po tej aferze. Kiedy Vernon Lowell
zniknął,  ojciec  stracił  pracę,  przyjaciół,  kartę  country  clubu.  Omal  nie
stracił też domu, tylko dzięki mamie udało się go uratować.

Ryan  zawsze  się  zastanawiał,  jak  jej  rodzina  zdołała  zachować  dom

z pięcioma sypialniami. Wątpił, by pani Acosta zarabiała aż tak dużo jako
recepcjonistka w O’Malley Luxury Motors, firmie ojca Hugh. – Cieszę się,
że rodzicom udało się zatrzymać dom.

-  Tak,  ale  już  nic  nie  było  tak  jak  dawniej.  Wiem,  że  się  od  ciebie

odsunęłam.  –  Z  biegiem  lat  ich  przyjaźń  stała  się  cieniem  tej  dawnej
przyjaźni.

- Czemu to zrobiłaś?
Milczała, sięgnęła po szklankę z wodą i wypiła łyk.
-  Kiedy  się  dowiedziałam,  że  Jack  O’Malley  opłacił  czesne  moje

i Pete’a, poczułam, że jestem mu coś winna. Jak mogłam zapomnieć, co dla

background image

nas  zrobił?  Dzięki  niemu  zostaliśmy  w  naszej  szkole,  podczas  gdy  inne
dzieci musiały się przenieść do szkoły publicznej.

- Rozumiem potrzebę okazania wdzięczności, ale nie tylko o to chodzi,

oboje to wiemy.

- Co masz przeciwko Hugh? – Uniosła brwi.
-  Hugh?  Nie  chcę  o  nim  rozmawiać.  Mówiliśmy  o  Black  Crescent

i o tym, jak ta sprawa wpłynęła na twoją rodzinę i naszą przyjaźń.

- Ten artykuł otworzył stare rany. Mama powiedziała, że jak ojciec go

przeczytał, do końca dnia nie wyszedł z gabinetu. A potem Joshua Lowell
zwołał  konferencję  prasową  i  ogłosił,  że  zrzeka  się  funkcji  prezesa
i poświęca życiu prywatnemu. Po tym, co spotkało nasze rodziny ze strony
jego ojca, on spotkał szczęście.

- Przykro mi z powodu twojego ojca – odrzekł Ryan. – A gdyby ktoś

nowy  przyszedł  do  tej  firmy  z  nowymi  pomysłami,  żeby  lepiej  działała
i była bardziej transparentna?

Jessie patrzyła na niego osłupiała.
- Czemu mówisz jak kandydat do tej pracy?
Ryan nabrał na widelec sałatkę i skupił się na jedzeniu. Nie miał ochoty

o tym mówić.

- Więc? – Jessie patrzyła na niego z oczekiwaniem.
-  Staram  się  o  pozycję  prezesa  Black  Crescent.  Kiedy  Lowell  ogłosił

swoją  rezygnację,  żeby  zająć  się  sztuką  i  rodziną,  zgłosiłem  swoją
kandydaturę.

- Co zrobiłeś?! – Kilku gości, słysząc jej podniosły głos, spojrzało na

ich stolik.

Ryan otarł wargi serwetką.
- Możesz mówić ciszej, proszę?

background image

- Nie – syknęła. – Robisz największy błąd w życiu. Jak w ogóle mogłeś

wziąć  pod  uwagę  pracę  dla  firmy,  która  zniszczyła  moją  rodzinę?
Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.

- Jesteśmy.
- Więc jak mogłeś to zrobić?
Ryan  wyciągnął  rękę  nad  stolikiem,  ale  ona  skuliła  się  na  krześle.

Wiedział, że dla niej to będzie szok, wiedział, że jego praca w firmie, której
nienawidziła, to pewny sposób, by ją do siebie zniechęcić. Obwiniała Black
Crescent  o  wszystkie  problemy  swojej  rodziny  i  niezdolność  ojca  do
dalszego funkcjonowania.

- Czemu akurat ty? – Jej twarz stała się czerwona.
- Bo mam do tego kwalifikacje. Kto lepiej naprawi reputację firmy?
- Nie ty. Kiedy rozmawiałam z Hugh, on myślał…
- Hugh od lat nie mieszka w Falling Brook. Co on może wiedzieć o tej

firmie?

- Dzwonił do mnie, kiedy Jack powiedział mu o konferencji prasowej.
Ryan przewrócił oczami.
-  I  znów  to  samo  –  powiedziała.  –  Wrogość,  ilekroć  wspomnę  Hugh.

Czemu go nie znosisz?

-  Jest  mi  kompletnie  obojętny  –  odparł.  –  A  jak  dobrze  ty  go  znasz?

Kiedy ostatnio spędziłaś z nim więcej czasu?

Czy oczekiwał, że Jessie przyzna, iż jej relacja z Hugh to pozory? Siłą

woli próbował zapomnieć o pocałunku, do którego tak niewiele brakowało,
ale  teraz,  siedząc  naprzeciwko  Jessie,  przypomniał  sobie,  jak  silna  jest
między nimi chemia.

Patrzyła  na  niego  z  niedowierzaniem.  Ryan,  którego  pamiętała,  był

cichy  i  nieśmiały.  Mężczyzna,  który  siedział  naprzeciwko  niej,  był

background image

przeciwieństwem tamtego Ryana. Był pewny siebie, a nawet dumny.

Gdy wszedł do restauracji, musiała się powstrzymać, by nie westchnąć

z  podziwu.  W  szarym  garniturze,  białej  koszuli  i  cieniutkim  srebrnym
krawacie w prążki wyglądał zachwycająco. Tak jak trzy miesiące wcześniej
na szkolnym spotkaniu.

Gorąco,  które  ją  zalało,  gdy  tańczyli,  było  dla  niej  zaskoczeniem.

Założyłaby się, że gdyby Hugh im nie przerwał, Ryan by ją pocałował, i to
bez  jej  sprzeciwu.  Niespodziewane  pożądanie  wywołane  przez  dawnego
przyjaciela wprawiało ją w zakłopotanie.

Przez ostatnie miesiące skupiła się na pracy i nie wychodziła z biura aż

do  późnego  wieczora.  Usiłowała  sobie  wmówić,  że  tamta  chwila  na
parkiecie  to  tylko  jej  wyobraźnia,  a  jednak  teraz  ogień  płonął  tak  samo
żywym płomieniem jak wtedy.

-  Odpowiesz  mi?  –  Ryan  lekko  zacisnął  zęby  i  patrzył  na  nią  przez

zmrużone  oczy.  –  Pamiętasz,  kiedy  ostatnio  widziałaś  wielkiego  Hugh
O’Malleya? Może na spotkaniu z kolegami ze szkoły? Jeśli tak, to minęło
już wiele miesięcy.

- Moja relacja z Hugh to moja sprawa – odparła.
- Sama o nim przypomniałaś. A ja nazywam rzeczy po imieniu. Od lat

żyjecie  głównie  na  odległość.  Jednak  od  zawsze  wiadomo,  że  za  niego
wyjdziesz.  Zauważyłem  tylko,  że  może  nie  znasz  go  dość  dobrze,  żeby
podjąć tak ważną decyzję.

Miała  tę  świadomość.  Dlatego  zgodziła  się  z  Hugh,  by  zrobili  sobie

przerwę.  Od  początku  związku  wymieniali  esemesy,  rozmawiali  na
FaceTimie i Skypie tak często, jak było to możliwe. Kiedy Hugh studiował
na Harvardzie i w Wharton School, udawało im się stwarzać pozory, że są
parą,  choć  nie  było  to  łatwe  z  powodu  wymagających  studiów.  Kiedy

background image

jednak  Hugh  zdecydował  się  na  pracę  w  Londynie,  Jessie  była
zdezorientowana.

Myślała, że zechce być bliżej niej. Twierdził, że ich związek jest dość

silny  i  wytrzyma  próbę  czasu.  A  jednak  nie  był.  Jessie  zaczęła  odczuwać
niepokój,  jakby  dotychczasowe  życie  już  jej  nie  wystarczało.  Rzuciła  się
w wir pracy, ale i to nie przyniosło jej spełnienia.

-  Przyznaję,  że  małżeństwo  to  poważny  krok  –  odparła  w  końcu.  –

Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. – Nie miała pojęcia, na jakim etapie był
jej związek z Hugh. Nie podobało jej się, że Ryan jej o tym przypomniał. –
Ale O’Malleyowie to dobrzy ludzie.

-  Więc  poślubisz  go  z  powodu  jego  rodziny?  Bo  czujesz  się

zobligowana?

-  Oczywiście,  że  nie  –  obruszyła  się,  choć  czasami  tak  się  czuła.  –

Celowo wszystko przekręcasz.

- Tak? A ty w ogóle wiesz, czego chcesz?
- Oczywiście, że tak. – Zmrużyła oczy. – Nie spieszymy się ze ślubem,

skupiamy się na pracy. Nie mam łatwo w firmie, muszę udowodnić swoją
wartość. To samo dotyczy Hugh. Mamy wielkie marzenia.

-  I  dlatego  każde  z  was  mieszka  na  innym  kontynencie.  Bardzo  to

romantyczne.

- Nie próbuj mnie osądzać, skoro sam nie jesteś w związku.
- Tego nie wiesz – odburknął.
Spojrzała w jego oczy. Chce ją zdenerwować? Jeśli tak, to mu się udało.

Denerwowała  się  na  myśl,  że  Ryan  jest  z  inną  kobietą.  Wyobraziła  ich
sobie w intymnym uścisku i szybko zamrugała, by pozbyć się tego obrazu.

- Spotykasz się z kimś?
Przez kilka sekund milczał, potem odpowiedział:

background image

- W tej chwili nie. Co nie znaczy, że cały czas byłem sam. Przeciwnie,

spotykałem się z kobietami.

Kobietami. Liczba mnoga.
- Wielka mi rzecz.
Wyobrażała  sobie,  że  Ryan  siedzi  w  domu  na  kanapie  przed

telewizorem  i  czeka,  aż  ona  go  zauważy?  Był  atrakcyjnym  mężczyzną
i znalezienie kobiety, która chciałaby spędzić z nim czas, nie stanowiło dla
niego problemu.

- Czemu cię to obchodzi, Jessie? Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Uśmiechnęła  się,  stwarzając  pozory  obojętności.  Od  spotkania

z kolegami nie myślała o Ryanie jak o przyjacielu.

- To prawda, więc chcę, żebyś był szczęśliwy.
-  W  takim  razie  przyjmij  do  wiadomości,  że  wiem,  co  jest  dla  mnie

najlepsze.  Chcę  skorzystać  z  szansy  kierowania  Black  Crescent
i przywrócić firmie dobre imię.

Jessie zmarszczyła czoło.
- Znów do tego wracamy?
- Nigdy nie przestaliśmy o tym mówić.
W jego oczach widziała upór.
-  Możesz  robić,  co  chcesz,  ale  w  tym  nie  będę  cię  wspierać.  To  jest

wbrew temu wszystkiemu, w co wierzę, i wbrew mojej rodzinie.

- Rozumiem. Tylko się ze mną nie kłóć.
Zaśmiała się.
-  Prosisz  o  zbyt  wiele.  Kłótnie  z  tobą  to  jedna  z  moich  ulubionych

rozrywek.

- A może przestaniemy się kłócić i znajdziemy inną rozrywkę?

background image

Była zdziwiona, że Ryan nadal chce się z nią widywać. Od ostatniego

spotkania  trzymał  się  na  dystans.  Podejrzewała,  że  potencjalna  praca
w  Black  Crescent  to  jego  sposób,  by  jeszcze  bardziej  się  od  niej
zdystansować.

- Masz coś konkretnego na myśli? – spytała.
Uśmiechnął się.
- Tak. Pamiętasz mojego przyjaciela Adama?
Skinęła głową.
- Zbliża się czwarty lipca, Adam zaprosił na weekend paczkę przyjaciół

do swojego domu w Hamptons. Miałabyś ochotę się wybrać?

- Tak. Na pewno nie będzie zły, że kogoś przywieziesz? Cały sezon nie

byłam na plaży. W mieście o tej porze jest tak gorąco. – Jej współlokatorka
i przyjaciółka Becca Edwards próbowała wyciągnąć ją na plażę, ale Jessie
zwykle do późna pracowała.

- Świetnie, jeśli uda ci się w piątek wyjść wcześniej z pracy, przyjadę

po ciebie po południu. Może być?

- Zgoda – odparła.
Choć  wiedziała,  że  wyjazd  z  Ryanem  to  ryzykowny  pomysł,  miała

nadzieję,  że  uda  im  się  wrócić  do  tego,  co  zawsze  ich  łączyło.  Do
przyjaźni.  I  wreszcie  obraz  przepełnionych  pożądaniem  oczu  Ryana
przestanie  nawiedzać  ją  w  dzień  i  w  nocy.  Nie  była  usatysfakcjonowana
swoim  dotychczasowym  życiem,  lecz  nie  zniszczy  dawnej  przyjaźni
z powodu przelotnego erotycznego zainteresowania.

Później  tego  popołudnia  Ryan  siedział  przed  komputerem  i  widział

tylko  tańczące  na  ekranie  liczby.  Patrzył  na  nie  od  godziny  z  zamiarem
dokończenia  raportu.  W  końcu  oparł  się  wygodnie  i  przeniósł  wzrok  za
okno na czterdziestym trzecim piętrze biurowca.

background image

Od  lunchu  z  Jessie  nie  był  w  stanie  się  skoncentrować.  Z  początku

składał  to  na  karb  tego,  że  wreszcie  powiedział  jej  o  ewentualnej  pracy
w Black Crescent, lecz w gruncie rzeczy chodziło o dużo więcej.

Chodziło o nią. Spodziewał się, że informacja o Black Crescent będzie

gwoździem do trumny ich napiętej już relacji. Zamiast tego czuł napięcie
całkiem innego rodzaju. Kiedy spojrzał w jej brązowe oczy, zapomniał, że
była jego sąsiadką, którą znał od niemal dwudziestu lat.

Widział  kobietę  z  falującymi  czarnymi  włosami  i  pełnymi  wargami.

Gdy na niego spojrzała, pragnął porwać ją w ramiona i zapomnieć o całym
świecie. Nie zrobił tego. To była Jessie, jego przyjaciółka.

Przyglądał  się  jej  podczas  lunchu,  by  się  przekonać,  czy  ona  czuje  te

same wibracje. Jeżeli się nie mylił, tak właśnie było. Myślał, że już z tym
skończył. Staranie się o pracę w Black Crescent powinno zdusić wszelkie
fantazje na temat Jessie, a jednak tak się nie stało.

Zacisnął powieki, usiłował odsunąć od siebie jej obraz.
Nie skłamał, mówiąc Jessie, że miał wiele kobiet. Może nie tak wiele,

bo  był  dość  wybredny.  Żadna  z  nich  nie  dorastała  Jessie  do  pięt.  Jego
ostatnia dziewczyna powiedziała mu, że jeśli nie poradzi sobie z uczuciem
do Jessie, z nikim nie będzie w stanie się związać.

Czy  dlatego  wyskoczył  z  zaproszeniem  do  Hamptons?  Chciał  się

sprawdzić?  Sprawdzić  Jessie?  Przekonać  się,  czy  jej  związek  z  Hugh  jest
tak  silny,  jak  twierdzi?  Czy  to,  co  wydarzyło  się  na  parkiecie,  było
prawdziwe czy wyimaginowane?

Co przyniesie ten weekend?
Musi cierpliwie poczekać. Czemu więc jest tak podekscytowany?

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

- Nie przyjedziesz do domu w tym tygodniu? – spytała Angela Acosta,

gdy jej córka zadzwoniła z biura.

Jessie jak zwykle pracowała do późna. Zrobiła sobie przerwę tylko po

to, by zamówić sushi na kolację.

- Nie, mamo, mam plany.
-  Jest  czwarty  lipca.  Planowałam  rodzinne  przyjęcie.  Twój  brat  Pete

przyjeżdża  z  dziewczyną.  –  Jessie  słyszała  niezadowolenie  matki.  –
Przecież firma może ci dać wolne. Zaharowujesz się tam.

- Mam wolny weekend.
- To czemu nie przyjedziesz?
- Mam plany – powtórzyła Jessie.
- Ważniejsze niż rodzina?
Jessie  nie  podobało  się,  że  matka  próbuje  wzbudzić  w  niej  poczucie

winy. Odwiedzała rodziców częściej niż brat, dlaczego więc miałaby czuć
się winna, że chce mieć czas dla siebie? Poza tym artykuł na temat Black
Crescent  poważnie  pogorszył  nastrój  ojca.  Jessie  nie  miała  ochoty  na
powtórkę ostatniej wizyty, więc zaproszenie Ryana było idealną wymówką.

-  Miałam  swoje  plany,  zanim  się  dowiedziałam,  że  ty  coś  planujesz  –

oznajmiła. – Wybieram się na plażę z Ryanem i znajomymi.

- Tym Ryanem z sąsiedztwa? A co z Hugh?
- A co?

background image

- Nie powinnaś włóczyć się z innym mężczyzną, kiedy twój narzeczony

jest za granicą.

- Nie jesteśmy zaręczeni, mamo.
- Ale taki zawsze był plan, że się pobierzecie.
- Kiedyś.
-  Brzmi  jak  nigdy  –  mruknęła  Angela  pod  nosem,  ale  Jessie  ją

usłyszała.  Matka  miała  powód  do  niepokoju.  Weekend  z  Ryanem  mógł
oznaczać, że rozstanie z Hugh stałoby się realne.

- Uściskaj ode mnie tatę – powiedziała Jessie i szybko się rozłączyła.
Nie chciała czuć się winna. Przyjaźniła się z Ryanem. Czy tak zostanie?

Wciąż  pamiętała,  co  czuła  w  jego  ramionach  na  parkiecie.  Odnosiła
wrażenie,  jakby  w  płucach  zabrakło  jej  tlenu.  Rozum  mówił,  by  nie
zbaczała z wybranej wcześniej ścieżki, ciało przypominało o brakach, jakie
znosiło przez ostatnie lata.

Co będzie, gdy znajdzie się z Ryanem sam na sam?

-  Naprawdę  uważasz,  że  warto  igrać  z  ogniem?  –  Adam  McKinley

spytał Ryana, gdy ten oświadczył mu, że przywiezie Jessie do Hamptons.

Ryan usiadł z piwem i zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela,

gdy w końcu dotarł do domu.

- Nie.
-  Wiesz,  z  kim  rozmawiasz?  –  mówił  Adam.  –  To  ja  wysłuchiwałem

twojej  płaczliwej  historii  przez  lata,  gdy  Jessie  nie  zwracała  na  ciebie
uwagi. Że w zasadzie zerwała waszą przyjaźń, kiedy rodzice jej bogatego
chłopaka opłacili jej czesne w szkole. Pamiętasz te rozmowy?

-  Jasne,  że  tak.  –  Jak  mógł  zapomnieć?  Ale  już  nie  był  tamtym

głupkiem. – Teraz jest inaczej.

background image

- Sam się okłamujesz. Nie powiesz mi, że po cichu nie liczysz na to, że

w ten weekend coś się wydarzy.

Ryan jednocześnie nie znosił Adama i doceniał jego szczerość.
- Przyznaję, zawsze chciałem, żeby Jessie postrzegała mnie inaczej. Nie

tylko  jako  przyjaciela,  na  którego  ramieniu  można  się  wypłakać,  ale  jako
mężczyznę.

- Zdawało mi się, że po tym spotkaniu z kolegami ze szkoły przestałeś

na to liczyć.

- Owszem. Pojawił się Hugh i Jessie przeistoczyła się na moich oczach,

ale może w innym otoczeniu poczuje się znów wolna.

- Wolna, żeby być z tobą?
- Tak.
Adam westchnął.
- Dobra, ale nie mów, że cię nie ostrzegałem.
Minutę  później  Ryan  wciąż  patrzył  na  telefon,  który  trzymał  w  ręce.

Weekend z Jessie to ryzyko, ale będzie miał okazję przekonać się, czy tylko
on czuje tę chemię. Uważał, że w tym celu warto zaryzykować długoletnią
przyjaźń.

-  Masz  świadomość,  że  od  ponad  godziny  pakujesz  torbę?  –  spytała

Becca, patrząc na stertę ubrań na łóżku Jessie w ich mieszkaniu w Chelsea.

Był czwartkowy wieczór.
- Wiem – westchnęła Jessie.
Wyszła z biura koło siódmej, o rozsądnej godzinie, biorąc po uwagę, że

zwykle  pracowała  do  dziewiątej.  Chciała  przygotować  się  na  weekend
z Ryanem. Ale przecież to był wyjazd z przyjacielem, więc czemu tak się
stresowała tym, co na siebie włoży?

background image

- Więc w czym problem? – spytała Becca z rozbawieniem. – Jedziesz

z Ryanem, podobno się przyjaźnicie.

- Zgadza się – skłamała Jessie.
-  Jesteś  pewna?  –  Becca  usiadła  na  jej  łóżku  i  podniosła  wzrok.  –

Ostatnio byłaś w takim popłochu przed wizytą Hugh.

Hugh. Prawdę mówiąc, nie myślała o nim od tygodni. Dzwonił do niej

w sprawie konferencji prasowej w Black Crescent. Gdy próbował połączyć
się  z  nią  wczoraj  na  Skypie,  nie  zareagowała.  Odsunęła  ubrania  i  usiadła
obok przyjaciółki.

- Mogę być z tobą szczera?
- Jeśli nie możesz być szczera ze swoją współlokatorką i przyjaciółką

od prawie dekady, to z kim?

Jessie  uśmiechnęła  się  do  uroczego  rudzielca  o  pięknych  zielonych

oczach.  Mieszkała  z  Beccą  od  pierwszego  roku  studiów.  Natychmiast
znalazły wspólny język. Były jak siostry, często wymieniały się ubraniami,
bo  nosiły  ten  sam  rozmiar.  Becca  pracowała  w  Bloomingsdale,
odpowiadała  za  to,  by  sklep  oferował  klientom  modną  odzież,  i  często
wracała do domu ze wspaniałymi zdobyczami.

- Walczę z nieoczekiwanymi emocjami, jakie wywołał we mnie Ryan.
- Doszło do czegoś między wami? – spytała Becca.
- Niezupełnie. Na naszym szkolnym spotkaniu w Falling Brook coś się

między nami zmieniło.

-  Chcesz  powiedzieć,  że  w  końcu  zauważyłaś,  jaki  z  niego

przystojniak?

Jessie spojrzała w oczy przyjaciółki.
- O czym ty mówisz?

background image

-  Daj  spokój,  chyba  tylko  ty  tego  nie  widzisz  –  odparła  Becca.  –  Nie

pamiętasz,  jak  wszystkie  dziewczyny  w  akademiku  szalały,  kiedy
przychodził z wizytą?

- Serio?
Becca się zaśmiała.
-  Byłaś  zbyt  zajęta  robieniem  maślanych  oczu  do  Hugh,  ale  Ryan  to

dobra  partia.  Teraz,  kiedy  pracuje  w  tej  dużej  firmie  inwestycyjnej,  jakaś
kobieta  wkrótce  złapie  go  w  swoje  sidła.  Najwyższa  pora,  żeby  się  nim
zainteresować.

- Becca!
-  Wiem,  Hugh.  Ale  bądźmy  realistkami.  Od  prawie  dziesięciu  lat

tworzycie  związek  na  odległość.  Od  matury  nie  mieszkaliście  w  tym
samym mieście. Może pora dać sobie z nim spokój i rozważyć inne opcje,
na przykład Ryana, który cały czas był obok.

- Nie po to jadę do Hamptons.
Becca uniosła brwi.
- Nie? – Wskazała na ubrania. – Masz taki problem z pakowaniem, bo

się denerwujesz. Chcesz się podobać Ryanowi we wszystkim, co na siebie
włożysz. Albo co zdejmiesz. – Puściła do niej oko.

Becca miała rację. Ale czy Jessie chciała czegoś więcej? Ostatnio Ryan

pojawiał  się  w  jej  snach  i  zastanawiała  się,  jak  wygląda  nago.  Niegdyś
pulchny nastolatek pozbył się zbędnych kilogramów.

- Pomóż mi. – Jessie wstała. – Muszę wyglądać jak najlepiej.
Wciąż  tyle  było  niewiadomych.  A  jeśli  Ryan  zacznie  pracować  dla

Black  Crescent,  firmy,  która  sprawiła  jej  rodzinie  tyle  bólu?  I  co  z  jej
chęcią  zaspokajania  własnych  potrzeb,  zamiast  spełniania  oczekiwań
rodziców?  Ten  weekend  pokaże,  czy  potrafi  zerwać  z  dotychczasowym
życiem i skorzystać z tego, co los ma jej do zaoferowania.

background image

Ryan oparł się o porsche 911 carrera. Stał przed budynkiem, w którym

mieszkała  Jessie.  Było  ciepłe  piątkowe  popołudnie,  początek  lipca.
Przepracowawszy pół dnia wrócił do domu, by się przebrać na podróż do
Hamptons w koszulkę polo i cienkie spodnie.

Teraz czekał, aż Jessie zejdzie na dół.
Gdy  drzwi  budynku  się  otworzyły,  stwierdził,  że  warto  było  czekać.

Włosy  falami  spływały  Jessie  na  ramiona.  Miała  na  sobie  żółtą  sukienkę
w  kwiaty,  podkreślającą  jej  oliwkową  cerę.  Spotkał  się  z  nią  w  pół  drogi
i wziął od niej bagaż.

- Dzięki. – Uśmiechnęła się, a jemu serce zabiło mocniej.
- Nie ma za co.
Zerknęła na jego auto, a potem znów na niego.
- Lubię szybkie samochody. Ile wyciąga? – spytała, kiedy wkładał jej

rzeczy do bagażnika.

- Jakieś trzysta kilometrów na godzinę.
- W takim razie nie mogę się doczekać jazdy do Hamptons.
Ona  nie  ma  pojęcia,  o  czym  mówi,  pomyślał  Ryan,  pomagając  jej

wsiąść.  Starała  się  przy  okazji  za  dużo  nie  odsłonić,  co  było  trudne
w samochodzie o tak niskim podwoziu.

Potem usiadł za kierownicą i spojrzał na nią.
- Nie będziemy jechali całą drogę samochodem.
- To jak się tam dostaniemy? Nie mów tylko, że autobusem. Jeśli tak,

powinnam włożyć coś wygodniejszego.

- Autobusem też nie. – Zaśmiał się.
- To czym?
- Helikopterem.
Popatrzyła na niego, mrużąc oczy.

background image

- Ukryłeś to przede mną.
- Co masz na myśli?
- Zawsze robiłeś wrażenie, że twoja praca jest mało ważna, a jeździsz

porsche i polecimy helikopterem.

- O co ci chodzi?
- Jak bardzo jesteś bogaty?
- To nietaktowne pytanie – zganił ją, ale potem znów się uśmiechnął. –

Odpowiadając  na  twoje  pytanie,  radzę  sobie  dobrze.  –  Pierwszy  milion
zarobił już przed laty, ale nie lubił przechwalać się sukcesami, by nie ranić
uczuć  Jessie.  Wiedział,  jak  trudno  było  jej  rodzicom  związać  koniec
z końcem.

-  Chyba  lepiej  niż  dobrze,  a  ja  chyba  nigdy  nie  wyjdę  z  długów,

spłacając studencką pożyczkę.

-  Dasz  sobie  radę  –  odparł,  zerkając  na  nią.  –  Wiem,  jak  ciężko

pracujesz.

-  To  prawda  –  odparła.  –  Widziałam,  co  stało  się  z  ojcem,  i  chciałam

osiągnąć  sukces  za  wszelką  cenę.  Myślałam,  że  jak  zostanę  partnerem
w firmie, pomogę rodzicom.

- Wierzę w ciebie.
Uśmiech rozświetlił jej twarz.
- Zawsze we mnie wierzyłeś, a ja ci nie podziękowałam.
- Za co?
- Za wsparcie, za przyjaźń. Za to, że ze mnie nie zrezygnowałeś, choć

pewnie na to zasłużyłam.

- Zbyt ostro się oceniasz. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
Resztę drogi na lotnisko na dolnym Manhattanie spędzili w milczeniu.

Ryan zaparkował samochód i oddał kluczyki mężczyźnie w koszulce z logo

background image

porsche.

- Co się dzieje? – spytała Jessie.
- Zrobią przegląd auta, kiedy mnie nie będzie, a potem mi je przywiozą.

Chodźmy. – Wziął ich bagaże i poprowadził Jessie na pas startowy, gdzie
stał czerwony helikopter.

Jessie patrzyła na niego podekscytowana.
- Nie leciałaś jeszcze takim? – spytał rozbawiony.
Pokręciła głową.
- Mieszkasz na Manhattanie prawie dziesięć lat.
- Wiem, ale jestem zbyt zapracowana, żeby mieć czas na inne zajęcia.
Ryan  zamienił  kilka  słów  z  pilotem,  a  kiedy  na  prośbę  Jessie  zrobili

parę  zdjęć,  załadowano  ich  bagaże  i  zaproszono  ich  na  pokład.  Dostali
słuchawki, by mogli z sobą rozmawiać, i helikopter wzniósł się nad dachy
Manhattanu.

- Niesamowite – powiedziała Jessie, patrząc na Empire State Building

i  911  Memorial.  Po  chwili  mijali  Statuę  Wolności  i  lecieli  w  stronę
Hamptons na Long Island. Ryan nie mógł się już doczekać tego weekendu,
zwłaszcza gdy Jessie wzięła go za rękę.

- Bardzo ci dziękuję za tę niespodziankę. – Jej oczy zalśniły od łez. –

To jest fantastyczne.

- Cała przyjemność po mojej stronie.
Pół  godziny  później  wylądowali  na  lotnisku  dla  śmigłowców

Southampton w zachodnim końcu półwyspu Meadow Lane.

- Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, gdy zdjęli słuchawki. – Czuję

się jak jakaś sławna i bogata gwiazda, która przyleciała do jednej ze swoich
rezydencji.

background image

-  Cieszę  się,  że  mogłem  wyświadczyć  ci  tę  przysługę  –  odparł  Ryan,

zeskoczywszy na ziemię.

Wyciągnął  do  niej  rękę,  a  ponieważ  było  dość  wietrznie,  drugą  ręką

Jessie  próbowała  przytrzymać  sukienkę.  Niestety  potknęła  się,  lecz  Ryan
złapał  ją  w  ostatniej  chwili.  Gdy  podniosła  na  niego  wzrok,  myślał  tylko
o tym, by pocałować jej apetyczne usta, a jednak się powstrzymał.

Przed  trzema  miesiącami  powiedział  sobie,  że  ma  dość  czekania,  aż

Jessie dostrzeże, że ze wszystkich mężczyzn to jego powinna wybrać. Ten
weekend okaże się dla niego torturą, jeśli będzie musiał trzymać ręce przy
sobie,  albo  pokusą,  której  nie  zdoła  się  oprzeć.  Tak  czy  owak  dowie  się,
jaka będzie ich przyszłość.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

-  Ups,  dzięki  –  wydyszała.  Przyciśnięta  do  Ryana  miała  problem

z  zebraniem  myśli.  Zacisnęła  powieki  i  policzyła  do  dziesięciu,  potem
powoli uwolniła się z jego objęć. – Nie wiedziałam, że jesteś też rycerzem
w lśniącej zbroi.

Próbowała  zlekceważyć  erotyczne  napięcie.  Założyłaby  się,  że  gdyby

się nie odsunęła, Ryan by ją pocałował.

- To tylko jedna z moich twarzy, których nie znasz.
- Może w ciągu tego weekendu poznam cię lepiej?
Uśmiechnął się, zaś ona zdała sobie sprawę, że z nim flirtuje. Ze swoim

przyjacielem! To było dziwne, a jednocześnie szalone i seksowne.

-  Nasz  samochód.  –  Ryan  wskazał  czarnego  suva  z  otwartymi

drzwiami. – Ty pierwsza.

Ruszyła w stronę auta, dziwiąc się, jak Ryana na to wszystko stać. Nie

doceniała  sukcesu,  jaki  odniósł.  Ryan  się  nie  przechwalał.
W  przeciwieństwie  do  Hugh,  który  zawsze  opowiadał  o  najnowszej
umowie,  którą  podpisał,  i  ile  na  tym  zarobi.  Jessie  wiedziała,  że  nie
powinna  ich  porównywać,  ale  poza  rodziną  byli  najważniejszymi  ludźmi
w jej życiu.

Przypominając sobie o rodzinie, wyjęła telefon i wysłała matce krótką

wiadomość, informując, że bezpiecznie dotarła na miejsce. Potem napisała
do Becki, dołączając zdjęcie z helikopterem w tle.

Becca zzielenieje z zazdrości.

background image

- Wszystko w porządku? – spytał Ryan.
- O tak. – Odłożyła telefon. – Powiadomiłam wszystkich, że dotarliśmy.

Matka nie jest zbyt zadowolona.

- Czemu?
- Bo nie spędzam weekendu razem z nimi.
-  Och,  przykro  mi.  Nie  pomyślałem  o  tym.  Wiem,  że  rzadko  bywasz

w domu, tak dużo pracujesz.

- Naprawdę?
-  No  tak.  –  Zaśmiał  się.  –  Jest  coś  dziwnego  w  spaniu  w  swoim

dawnym pokoju ze starymi plakatami na ścianach.

- Twoi rodzice nic nie zmienili w twoim pokoju?
-  Nie,  i  nie  mam  pojęcia  czemu.  Może  mama  myśli,  że  dzięki  temu

znów będziemy dziećmi.

- Tęsknię za twoją mamą – przyznała Jessie.
Marylin  Hathaway  była  wspaniałą  kobietą,  pracującą  matką  trzech

synów.  I  do  tego  sprawiała  wrażenie,  że  przychodzi  jej  to  bez  trudu.
Przekonywała  też  Jessie,  że  pewnego  dnia  ona  także  może  mieć  to
wszystko.

-  Zadzwoń  do  niej  albo  wpadnij.  Z  mamą  nie  trzeba  się  specjalnie

umawiać.

- Dzięki, może tak zrobię
-  Jesteśmy  na  miejscu.  –  Ryan  wjechał  na  szeroki  podjazd  dużego

krytego gontem domu z ogromnym gankiem od frontu. Parkowało tam już
kilka samochodów.

Parę  sekund  później  drzwi  frontowe  się  otworzyły  i  stanął  w  nich

uśmiechnięty wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, ubrany w szorty i T-
shirt z logo Uniwersytetu Columbia. Serdecznie uściskał Ryana.

background image

Jessie go pamiętała, był współlokatorem Ryana w college’u. Ponieważ

jednak  Jessie  i  Ryan  studiowali  na  innych  uniwersytetach,  ich  ścieżki
rzadko się krzyżowały.

- Dobrze cię widzieć, bracie – powiedział Adam.
- I nawzajem – odparł Ryan. – Pamiętasz Jessie?
Adam podszedł do niej z otwartymi ramionami.
- Cieszę się, że przyjechałaś w moje skromne progi.
-  Witajcie!  –  zawołała  piękna  brunetka,  schodząc  po  schodkach.

Dorównywała  wzrostem  Adamowi.  Miała  na  sobie  górę  od  bikini
i  dżinsowe  szorty.  Za  jej  długie  ciemnobrązowe  włosy  Jessie  dałaby  się
zabić.

- Tia. – Kobieta wyciągnęła rękę.
Jessie uścisnęła jej dłoń.
- Miło mi.
- Pokażemy gościom pokoje, kochanie – rzekł Adam. – Potem napijecie

się czegoś po podróży.

- Chętnie wypiłbym drinka – powiedział Ryan.
Jessie nie była tego taka pewna. Coś jej mówiło, że powinna zachować

trzeźwy umysł.

- Tylko jedna sypialnia? – spytała.
McKinleyowie oprowadzili ich po domu z wysokim holem, podłogami

z ciemnego drewna, jasną otwartą przestrzenią na dole z widokiem na plażę
i nowoczesną kuchnią. Potem udali się na górę do pokoju gościnnego. Stało
tam  ogromne  turkusowo-białe  łóżko,  a  obok  leżał  biały  dywanik  typu
shaggy.

-  Tak,  przepraszam.  –  Tia  wzruszyła  ramionami.  –  Kiedy  Ryan

zapowiedział, że przyjedzie z przyjaciółką, zakładałam, że jesteście parą.

background image

Zobaczyła, jak Ryan mierzy wzrokiem Adama.
- Adam, chodź na słówko.
- Mam nadzieję, że to nie problem. – Tia zerknęła na oddalających się

mężczyzn, a potem na Jessie. – To znaczy… jeśli nie jesteście razem, Ryan
na pewno zgodzi się spać na kanapie.

- Jesteśmy przyjaciółmi – odparła Jessie.
-  Naprawdę?  –  Tia  uniosła  brwi.  Kiedy  Jessie  skinęła  głową,  Tia

dodała: - To czemu nie możecie spać w jednym łóżku?

Bo Jessie z trudem trzymałaby ręce przy sobie, gdyby Ryan leżał obok

niej.

-  Adam!  –  zawołał  Ryan,  idąc  za  przyjacielem  do  kuchni,  gdzie

gospodarz  kierował  się  w  stronę  blatu  z  bogatym  wyborem  napojów
alkoholowych.

- Czego się napijesz? – spytał Adam, ignorując kiepski nastrój Ryana. –

Jest  wódka,  rum,  tequila  i  doskonała  brandy,  którą  dostałem  od  ojca  na
święta.

-  Zamierzasz  udawać,  że  nic  się  nie  stało?  –  Ryan  wiedział,  że

przyjaciel  nie  jest  głupi.  –  Wiedziałeś,  że  potrzebujemy  z  Jessie  dwóch
pokoi.

- Nie patrz tak na mnie. Nie zrobiłem tego celowo. Tia chciała zaprosić

drugą  parę,  więc  pomyślałem,  że  skoro  jesteście  –  pokazał  cudzysłów
w  powietrzu  –  przyjaciółmi,  to  nie  będzie  problemu.  Mówiłeś,  że  już  się
z niej wyleczyłeś.

-  Tak,  ale  nie  potrzebuję  dodatkowej  pokusy  w  postaci  wspólnego

łóżka.

- Przykro mi – odrzekł Adam z diabelskim uśmiechem – ale wszystkie

pokoje w tej gospodzie są zajęte. Musisz się z tym pogodzić.

background image

Ryan uderzył pięścią w otwartą rękę.
Adam cofnął się.
-  Hej,  spójrz  na  to  w  ten  sposób.  Pomagam  ci  przekonać  się,  czy

naprawdę skończyłeś z Jessie.

Ryan wolałby nie mieć do tego okazji, ale nie miał też wyjścia.
- Nalej mi brandy. Czeka mnie ciężki weekend.
Przez  pół  godziny  mężczyźni  przebywali  na  dole,  popijając  drinki,  aż

Ryan uznał, że może już iść na górę.

Jessie zamknęła się w łazience. Jej torba była rozpakowana i wciśnięta

w kąt, na środku pokoju królowało ogromne łoże.

Ryan  sączył  drinka,  którego  wciąż  trzymał  w  ręce.  Nie  wiedział,  jak

prześpi  kolejne  trzy  noce  obok  Jessie,  nie  całując  jej,  nie  dotykając.  Ta
chwila,  kiedy  ją  prawie  pocałował  i  ta  druga,  przy  wysiadaniu
z helikoptera, coś w nim otworzyły. Z jednej strony chciał się dowiedzieć,
czy  mają  szansę.  Z  drugiej  wiedział,  że  igra  z  ogniem.  Adam  powiedział
mu, że zaprosili paru znajomych na kolację w restauracji. Może powinien
mieć  oczy  otwarte,  skoro  Jessie  nie  dała  mu  jasnego  sygnału,  że  jest  nim
zainteresowana.

Drzwi  łazienki  otworzyły  się  i  Jessie  wyłoniła  się  w  najkrótszych

szortach,  jakie  widział,  i  topie  bez  pleców  wiązanym  na  szyi,  który
częściowo odsłaniał piersi.

- Co ty masz na sobie? – spytał.
Jessie się uśmiechnęła, a on poczuł napięcie.
-  Jest  gorąco,  chcę  się  czuć  wygodnie.  Kolacja  jest  dopiero  za  parę

godzin.  –  Podeszła  do  niego,  wzięła  szklankę  z  jego  ręki  i  wypiła  łyk.  –
Mocne. – Oddała mu szklankę. – Mam chęć na coś słodkiego i soczystego.

To, co widział przed sobą, zasługiwało na oba te określenia.

background image

- Idziesz?
Zamrugał i zdał sobie sprawę, że Jessie stoi w drzwiach.
- Nie, ty idź, a ja też się przebiorę.
Gdy wyszła, odetchnął z ulgą. Usiadł na krześle i wziął głęboki oddech.

Musi wziąć się w garść, bo inaczej wciągnie Jessie z powrotem do sypialni.

Gdy  Ryan  został  na  dole,  Jessie  cieszyła  się,  że  ma  kilka  chwil  dla

siebie. Tia miała rację. Byli dwojgiem dorosłych ludzi. Chyba mogą spać
parę nocy w jednym łóżku.

Ale  kiedy  Ryan  przyszedł  do  pokoju  i  zaczął  jej  się  przyglądać,

pomyślała, że może być w kłopocie.

- Jessie, choć tutaj. – Adam dojrzał ją w holu. – Napij się czegoś.
Z uśmiechem dołączyła do Adama oraz jego żony i usiadła na wysokim

stołku przy barku. Tia właśnie wyjmowała chipsy i salsę.

- Co ci podać? – spytał Adam.
Jessie wskazała na dzbanek z czerwonym płynem i owocami.
- To sangria?
- Moja specjalność – powiedziała Tia. – Spróbujesz?
- Bardzo chętnie – odparła Jessie. – Piękny dom.
Rozejrzała  się  po  ogromnym  salonie  z  kominkiem.  Widziała  też  stąd

pokój śniadaniowy z drewnianym stołem i krzesłami z wysokim oparciem.
Kuchnia była wspaniała, ze sprzętami z nierdzewnej stali.

-  Dziękuję  –  odrzekł  Adam.  –  Twoja  sangria.  –  Podał  jej  szklankę

i uniósł butelkę z piwem. – Zdrowie.

- Zdrowie.
Gdy  zadzwonił  dzwonek  do  drzwi,  Adam  poszedł  otworzyć.

Przyjechała  druga  para  gości,  Adam  pomógł  im  z  bagażami.  Ryan  akurat
zbiegł po schodach.

background image

-  Jessie.  –  Otoczył  ją  ramieniem.  Niby  zwyczajnie,  a  jednak  trochę

jakby do niego należała. – Poznaj moich przyjaciół, Mike’a i Corinne.

Oboje  mieli  jasną  karnację  i  ciemne  włosy.  Corinne  była  wysoka

i  szczupła,  miała  niezwykłe  szaroniebieskie  oczy.  Mike  był  również
szczupły,  lecz  atletyczny,  był  łysy  i  miał  brązowe  oczy.  Oboje  byli
w szortach i T-shirtach.

- Miło mi poznać – powiedziała Jessie.
- Pokażę wam pokój – wtrącił Adam i poprowadził ich na górę.
- Co pijesz? – spytał Ryan.
- Sangrię domowej roboty. – Jessie oblizała wargi i zobaczyła, że Ryan

wlepił w nie wzrok.

Odsunęła się od niego i ruszyła w stronę kuchni, gdzie Tia wykładała

ser  i  owoce.  Jessie  sięgnęła  po  kawałek  cheddara,  byle  uciec  od
seksualnego napięcia, jakie czuła.

- Świetna wyżerka – pochwalił Ryan.
Tia nałożyła na półmiski humus i warzywa.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się. – To pozwoli wam przetrwać do kolacji.

Adam zrobił rezerwację w swojej ulubionej restauracji.

Po chwili Adam, Mike i Corinne wrócili na dół. Wszyscy sączyli drinki

i częstowali się przekąskami.

-  To  wspaniale  poznać  wreszcie  sławną  Jessie  –  powiedział  Mike.  –

Ryan  często  o  tobie  mówił,  ale  zaczęliśmy  myśleć,  że  sobie  ciebie
wymyślił.

Wszyscy oprócz Ryana wybuchnęli śmiechem.
- Och, ja naprawdę istnieję – odparła Jessie. – Ale przyznaję, że jestem

dość zajęta pracą w firmie prawniczej i nie doceniałam go. – Wskazała na
Ryana. – Od teraz to się zmieni. – Puściła do niego oko.

background image

Miała nadzieję, że wiedział, iż mówi poważnie. Zdawała sobie sprawę,

że  odwróciła  się  plecami  do  swojego  najstarszego  przyjaciela,  który  był
obok niej, gdy zdarła sobie kolano czy spadła z roweru. Albo kiedy płakała,
że  rodzice  każą  jej  nosić  aparat  ortodontyczny,  choć  Ryan  wkrótce  też
dostał podobny. Zawsze był u jej boku.

- Za przyjaźń! – Adam uniósł butelkę z piwem, a pozostali szklanki.
Jessie  podniosła  wzrok  i  przekonała  się,  że  Ryan  na  nią  patrzy.

Przygryzła wargę. Na pewno wytrzyma w jego towarzystwie przy kolacji,
w miejscu publicznym i w otoczeniu znajomych. Do końca wieczoru musi
zapanować  nad  pożądaniem,  w  innym  wypadku  nie  będą  mogli  spać
w jednym łóżku.

Modna  restauracja,  gdzie  podawano  owoce  morza,  do  której  udali  się

wieczorem, była znakomita, podobnie jak towarzystwo. Ich ośmioosobowa
grupa  składała  się  z  dwóch  par  –  Adama  i  Tii  oraz  Mike’a  i  Corinne,
a  także  czwórki  singli  –  Ryana,  Jessie,  Deana  i  Lauren.  Dean  i  Lauren
przyjechali tuż przed wyjściem z domu pozostałych. Oboje byli jasnowłosi
i niebieskoocy. Jessie widziała, czemu Tia chce ich zeswatać.

Podawali  sobie  jedzenie  jak  przy  rodzinnym  stole,  wino  lało  się

strumieniami.  Jessie  dowiedziała  się,  że  pozostali  studiowali  razem
z Ryanem na Columbii. Mimo to nie dali jej odczuć, że jest tu nowa. Nie
pamiętała  już,  kiedy  czuła  się  tak  zrelaksowana,  choć  w  towarzystwie
Ryana chyba zawsze czuła się dobrze. Miał w sobie coś takiego, co działało
na nią kojąco.

Corinne zauważyła, że Jessie i Ryan pasują do siebie.
-  Twierdzicie,  że  jesteście  tylko  przyjaciółmi,  ale  jak  jedno  zacznie

zdanie, to drugie je kończy, no i znacie swój gust kulinarny.

background image

Ryan nie podsunął Jessie krewetek, wiedział, że za nimi nie przepada,

chociaż  kraba  zjadła.  A  kiedy  Tia  podała  Ryanowi  krótko  podsmażoną
brukselkę z bekonem, Jessie oznajmiła, że Ryan nie znosi warzyw.

- Oni są jak stare dobre małżeństwo – stwierdził Mike.
- Czy to miała być obelga? – spytał Ryan ze śmiechem, opierając rękę

na oparciu krzesła Jessie, co najwyraźniej jej nie przeszkadzało. – Czasem
znamy innych lepiej niż samych siebie.

Jessie  spojrzała  na  niego,  minę  miał  nieczytelną.  Powiodła  wzrokiem

wokół stołu i zauważyła, że pozostali wymienili znaczące spojrzenia.

Wiedzą coś, o czym ona nie wie?
- Jak idzie rozmowa kwalifikacyjna w Black Crescent? – Dean spytał

Ryana.

Jessie przewróciła oczami, wdzięczna, że Dean zmienił temat, choć ten

nowy też jej nie odpowiadał.

-  Dziwi  mnie,  że  chcesz  kierować  tym  uszkodzonym  statkiem  –

powiedział  Mike.  –  Czy  pierwszy  właściciel  nie  uciekł  z  pieniędzmi
mieszkańców miasta?

- Tak, Vernon Lowell doprowadził do bankructwa prawie całe miasto –

odparł Dean. – Czemu chcesz się w to pakować?

Ryan  spojrzał  na  Jessie.  Czy  jej  twarz  płonęła?  Musiał  przecież

wiedzieć, że nie miała ochoty o tym rozmawiać.

- Bo mogę zmienić wizerunek firmy.
-  Jeśli  ktoś  jest  do  tego  zdolny,  to  tylko  Ryan  –  zauważył  Adam

siedzący naprzeciwko.

Jessie  rozumiała,  że  Adam  próbuje  wesprzeć  Ryana,  ale  nic  jej  to  nie

obchodziło.  Machinacje  Vernona  Lowella  zrujnowały  jej  rodzinę,  a  oni
rozprawiają  o  tym  przy  deserze  jakby  nigdy  nic.  Niepewna,  ile  jeszcze
zniesie, zaczęła się wiercić.

background image

-  A  czemu  właściwie  Joshua  Lowell  odchodzi?  –  spytał  Mike.  –  Czy

jest taki jak jego ojciec i ucieka?

-  Krąży  plotka,  że  ma  nieślubne  dziecko.  Oni  mogą  mieć  mnóstwo

kasy. Mówi się, że jego ojciec ukrył gdzieś pieniądze – rzekł Dean.

Ryan chyba wyczuł jej zdenerwowanie, bo powiedział:
- Czy to ważne? To domysły.
Jessie miała dość.
-  Wybaczcie.  –  Odsunęła  się  z  krzesłem  i  wyszła  z  sali.  Zamiast

skierować  się  do  toalety,  ruszyła  do  bocznych  drzwi.  Słyszała  za  sobą
kroki, ale się nie zatrzymała.

Gdy znalazła się na zewnątrz, pochyliła się i głęboko odetchnęła. Drzwi

otworzyły  się  i  Jessie  ujrzała  męskie  buty.  Nie  musiała  się  odwracać,  by
wiedzieć, że to Ryan.

- Wszystko w porządku?
Wyprostowała się i spojrzała na niego, mrużąc oczy.
- A jak myślisz?
-  Przepraszam.  Żaden  z  moich  przyjaciół  nie  wie  o  związku  twojej

rodziny z Black Crescent. Nie zdradziłem twojej tajemnicy.

- Nawet Adamowi?
- Nawet jemu.
Jessie  była  pod  wrażeniem,  bo  przekonała  się  podczas  kolacji,  że

mężczyźni są z sobą blisko.

- Dziękuję, ale wydaje mi się, że nawet ty tego nie rozumiesz.
- Czego?
-  Co  to  znaczy  obudzić  się  pewnego  dnia  i  stwierdzić,  że  wszystkie

pieniądze zniknęły, a razem z nimi twoje marzenia i nadzieje. Tak czuł mój

background image

ojciec. Nie masz pojęcia, jak to jest znosić szepty i pełne litości spojrzenia
kolegów...

- Jessie… - Ruszył ku niej, ale wyciągnęła rękę.
-  Black  Crescent  zmieniło  moje  życie,  moją  przyszłość,  wpłynęło  na

moje  decyzje.  Od  tego  artykułu  muszę  na  nowo  to  wszystko  przeżywać.
Myślałam, że mam to za sobą, ale słysząc, jak twoi przyjaciele żartują, że
Vernon zrujnował całe miasto… cóż, ich to nie dotknęło. Mnie tak.

- Rozumiem, kochanie. – Tym razem się do niej zbliżył. Zawahał się,

po czym ją objął.

- Może trochę. – Oparła się o niego. – A nie zastanawiałeś się, czemu

mieszkam  w  Nowym  Jorku?  –  Poczuła  w  oczach  łzy.  –  Tam  mogę  być
anonimowa.  Całe  Falling  Brook  zna  moją  historię.  A  tam  wymyśliłam
siebie na nowo.

- To prawda. – Otarł jej łzy kciukiem. – Ale przecież nie masz się czego

wstydzić. Nie jesteś winna temu, co się stało. Byłaś dzieckiem.

- Wiem to tu – wskazała głowę – ale nie tu – wskazała serce.
-  Tak  wiele  dokonałaś  –  stwierdził  Ryan.  –  Chyba  to  widzisz?

Skończyłaś  prawo.  Jesteś  prawniczką,  na  Boga!  Wybacz,  ale  nie  wszyscy
z naszej klasy zaszli tak daleko.

Jessie  wróciła  myślą  do  spotkania  z  kolegami  ze  szkoły.  Ryan  miał

rację.

- Mówisz tak, bo jesteś moim przyjacielem.
Jego twarz spoważniała.
- Nie, mówię tak, bo to prawda.
Zanim pomyślała, objął ją mocniej i przytulił.
Spojrzała  w  jego  oczy  i  była  zgubiona.  Jak  mogła  odmówić  sobie  tej

magii,  skoro  go  pragnęła?  Przycisnęła  wargi  do  jego  ust,  a  to  obudziło

background image

w niej tęsknotę. Zakręciło jej się w głowie, czuła, że płonie.

Gdy  Ryan  rozchylił  jej  wargi  i  wsunął  między  nie  język,  oddała  mu

pocałunek.  Ich  języki  toczyły  erotyczny  pojedynek.  Jej  piersi  nabrzmiały.
Ryan  przycisnął  ją  jeszcze  mocniej,  aż  poczuła  jego  erekcję.  Głośne
chrząknięcie  kazało  im  gwałtownie  oderwać  się  od  siebie.  Jessie,
zażenowana  na  widok  pracownika  restauracji,  natychmiast  pobiegła  do
damskiej toalety.

-  Zaczekaj!  –  zawołał  Ryan,  ale  się  nie  zatrzymała.  Potrzebowała

dystansu.

Oparł  głowę  o  ścianę,  usiłując  pojąć,  co  się  właśnie  stało.  Pocałował

Jessie.

Zawsze czuł, że gdyby mieli szansę, byłoby im dobrze razem. Nie mylił

się.  Ten  ogień,  choć  trwał  chwilę,  był  wyjątkowy.  Nie  myślał,  kiedy
przytulił Jessie i ją pocałował. Nie było miejsca na wahanie.

Jej smak, jej dotyk były jak zakazany owoc w raju. Irracjonalna część

jego umysłu zadała sobie pytanie, jak daleko by się posunęli, gdyby nikt im
nie  przeszkodził.  A  jednak  ktoś  im  przerwał  i  Jessie  uciekła,  jakby  się
paliło.

Co teraz?

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Patrzyła  na  swoje  odbicie  w  lustrze  w  damskiej  toalecie,  a  to,  co

zobaczyła,  przeraziło  ją.  Źrenice  miała  powiększone,  policzki
zaczerwienione,  oddech  przyspieszony.  To,  co  widziała,  nazywało  się
pożądaniem.  Myślała,  że  potrafi  je  kontrolować.  Czy  pożądanie,  jakie
budził w niej Ryan, tylko czekało na okazję, by się objawić? Bo jak inaczej
to wytłumaczyć?

Zamknęła  oczy  i  starała  się  uspokoić.  Bez  skutku.  Nie  mogła

zapomnieć  warg  Ryana.  Jego  smaku.  Zapachu  wody  kolońskiej  i  ciepła
jego ciała, które czuła przez bluzkę.

Wszystko  to  pozostało  w  jej  pamięci.  Już  nie  zdoła  odsunąć  tego  od

siebie, tak jak zrobiła z niedoszłym pocałunkiem na spotkaniu klasowym.
Udawała, że to była tylko anomalia. Ulotna chwila, kiedy dali się ponieść
emocjom. Tego wieczoru było inaczej. Z własnej woli pocałowała Ryana,
a gdyby im nie przerwano, prosiłaby o więcej.

Nie  przypominała  sobie,  by  kiedykolwiek  czuła  się  tak,  gdy  Hugh  ją

całował.  Hugh  był  dotychczas  jej  jedynym  mężczyzną.  Choć  w  college’u
i później zdarzały się różne okazje, pozostała mu wierna. Poza tym intymne
chwile  z  Hugh  były  dość  przyjemne,  choć  brakowało  fajerwerków,  jakie
zawdzięczała Ryanowi.

Wiedziała,  że  musi  wrócić  do  stolika  i  udawać,  że  nic  się  nie

wydarzyło.  Ale  jak  ma  się  zachować?  Co  zrobi  Ryan?  Będą  musieli
porozmawiać,  lecz  nie  wiedziała,  co  mu  powie.  Zbierając  się  na  odwagę,
wyszła z toalety.

background image

Ryan czekał na nią na korytarzu.
- W porządku? – spytał.
Skinęła głową.
- Co do… - zaczął.
Położyła palce na jego wargach.
- Możemy teraz tego nie analizować i wrócić do stolika?
- Jeśli chcesz.
- Tak.
- Bardzo proszę. – Pokazał jej, by szła pierwsza.
Na  ich  widok  przyjaciele  podnieśli  wzrok.  Czy  wszyscy  myśleli,  że

wymknęli się na numerek? Mieliby rację.

-  Zastanawialiśmy  właśnie,  gdzie  zniknęliście  –  odezwał  się  Adam

z zakłopotanym uśmiechem. – Jeśli jesteście gotowi, ruszamy do domu.

- Jesteśmy – odpowiedzieli jednocześnie.
Pozostali  zaśmiali  się,  bo  Ryan  i  Jessie  znów  potwierdzili  ich

wcześniejsze  słowa.  A  jednak  coś  się  między  nimi  zmieniło,  i  to
bezpowrotnie.

Wracali  samochodem  Adama  w  dość  niezręcznej  ciszy.  Gdy  Jessie

wyszła  z  toalety,  Ryan  liczył,  że  porozmawiają.  Wiedział,  że  to  nie
najwłaściwsza  pora,  ale  miał  nadzieję,  że  Jessie  w  końcu  przyzna,  iż
powinni  spróbować  być  razem.  Tymczasem  Jessie  chciała  zapomnieć
o pocałunku. Był tym mocno poirytowany.

Gdy dotarli do domu, Jessie od razu udała się na górę. Dean i Lauren

ruszyli  do  swoich  pokoi,  Miles  i  Corinne  ulotnili  się  dość  szybko.  Adam
i Tia szli po schodach tuż za Ryanem. Choć Ryan domyślał się, że chcą być
razem, zatrzymał przyjaciela.

- Zaraz przyjdę, kochanie – powiedział Adam do Tii.

background image

- Będę czekać. – Puściła do niego oko i zostawiła mężczyzn samych.
- Co się dzieje? Jak widzisz – Adam zerknął na schody – mam gorącą

randkę.

Ryan uśmiechnął się.
- Potrzebuję tylko jakąś pościel i poduszkę. Będę spał na kanapie.
- Naprawdę? Jak wróciliście do stolika…
Ryan przewrócił oczami.
-  Do  niczego  nie  dojdzie.  Więc  gdybyś  był  tak  miły  i  dał  mi  jakąś

pościel…

- Okej, zaraz wracam. – Wbiegł po schodach, a Ryan za nim.
Chciał wejść do pokoju, który dzielił z Jessie, tylko po to, by wziąć coś

do spania.

Jessie  była  akurat  w  łazience,  myła  zęby.  Przebrała  się  już  w  piżamę,

krótką  haleczkę  na  ramiączkach  i  krótkie  spodenki.  Pewnie  chciała  się
przebrać, kiedy jego nie będzie w pokoju. Czego się obawiała? Że rzuci się
na nią, gdy tylko znajdą się sami?

- Będę spał na dole – oznajmił.
Jessie  szeroko  otworzyła  oczy,  potem  wypłukała  usta  i  wytarła  je

ręcznikiem.

- Tak będzie chyba najlepiej.
Zmierzył  ją  wzrokiem.  Więc  pocałunek  nic  dla  niej  nie  znaczył?  On

miał  problem  z  przypomnieniem  sobie,  czemu  powtarzał  sobie
i przyjaciołom, że nic do niej nie czuje.

-  W  porządku.  No  to…  dobranoc.  –  Ryan  wziął  swoje  przybory

toaletowe, szorty i T-shirt, i wyszedł z pokoju.

Na kanapie na dole czekały na niego poduszka i koc. Średniej wielkości

kanapa nie wyglądała na wygodną, ale jaki miał wybór?

background image

Umył  zęby  w  małej  łazience  i  zaczął  sobie  szykować  prowizoryczne

łóżko.  Nie  przebrał  się.  Czeka  go  długa  noc,  będzie  patrzył  w  sufit
i  odtwarzał  w  pamięci  pocałunek  z  Jessie.  Sen  prędko  nie  nadejdzie.
Wątpił,  by  zapomniał,  jak  trzymał  w  ramionach  kobietę,  której  zawsze
pragnął. Ich pierwszy pocałunek był spełnieniem jego marzeń i czymś dużo
więcej.

Usiadł.  Pomyślał,  że  morskie  powietrze  pomoże  mu  odnaleźć  spokój,

którego potrzebował. Najpierw jednak zrobił sobie drinka. Znalazł ulubioną
brandy  Adama  na  blacie  obok  innych  alkoholi.  Nalał  sobie  więcej  niż  na
dwa palce i wyszedł na taras.

Niebo rozświetlały tysiące maleńkich gwiazd i księżyc w pełni. Oparł

się o balustradę i sączył alkohol.

Nie  wiedział,  jak  długo  tak  stał,  dumając  nad  zdarzeniami  tego

wieczoru, kiedy skrzypienie podłogi kazało mu się wyprostować.

Jessie  stała  w  drzwiach,  jakby  przywołał  ją  myślami.  Podziwiał  jej

zgrabne nogi w szortach ledwie zakrywających pośladki.

-  Wracaj  do  łóżka,  Jessie  –  rzekł  i  odwrócił  się.  Było  późno,  nie  był

w  nastroju  do  analizowania  ich  pocałunku.  Jeśli  Jessie  nie  odejdzie,  nie
odpowiadał za siebie.

- Nie, musimy porozmawiać.
Słowa, których boi się każdy mężczyzna.
Spojrzał na nią.
- Ty mów pierwsza.

Wiedziała, że Ryan jest zły, bo wcześniej nie chciała z nim rozmawiać.

Uciekła,  bała  się  stawić  czoło  temu,  co  się  stało.  Próbowała  ukryć  się  za
maską, ale poniosła porażkę. Więc czy to dziwne, że gdy się położyła, nie

background image

mogła zmrużyć oka? Rzucała się na łóżku, aż w końcu zrozumiała, że póki
nie wyjaśni sytuacji z Ryanem, nie zaśnie.

Zeszła  na  dół,  by  go  poszukać,  ale  najpierw  wyjęła  z  torebki

prezerwatywę  i  włożyła  ją  do  kieszeni.  Sama  była  zszokowana  swoim
zachowaniem.  Na  widok  pustej  kanapy  na  dole  zdenerwowała  się.  Czy
Ryan wyjechał? Zaraz potem dostrzegła go na tarasie z widokiem na ocean.

- Jesteś na mnie zły?
- Dziwi cię to?
Pokręciła głową.
- Chyba nie. Zachowałam się jak tchórz.
- Mów. – Wypił łyk drinka.
-  Ten  pocałunek  mnie  zaskoczył.  Byliśmy  przyjaciółmi,  ale  wszystko

się zmieniło i…

- To cię przeraża – dokończył. – Ja cię przerażam? Czy chodzi o Hugh?
- Ja… już nie jestem z Hugh. Zrobiliśmy sobie przerwę.
- Przerwę? Od kiedy?
Podeszła  do  balustrady  i  zerknęła  na  ocean.  Potem  odwróciła  się  do

niego.

- Od spotkania klasowego.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
-  Naprawdę  nie  wiesz?  Bo  wszyscy,  zwłaszcza  moi  rodzice,

spodziewają się, że będziemy razem. Nie mogą się bardziej mylić.

- Od dawna tak czujesz?
Wzruszyła ramionami.
- Jakiś czas. Nie byłam pewna naszej relacji, ale rodzice oczekiwali, że

poślubię  kogoś  takiego  jak  Hugh,  z  dobrej  zamożnej  rodziny,  więc
odsunęłam na bok uczucia. Kiedy na spotkaniu w Falling Brook omal nie

background image

pocałowaliśmy się, byłam zaskoczona. Tak jak dzisiaj. Nie mogę się z nim
spotykać, jeśli czuję coś do innego...

Ryan spojrzał jej w oczy i przyciągnął ją do siebie. Jego wargi szukały

jej ust. Pocałunek był wszystkim, czego pragnęła, choć nie zdawała sobie
z  tego  sprawy.  W  tym  momencie  pojęła,  że  umrze,  jeśli  nie  będzie
z Ryanem.

Odsunął się i ujął jej twarz w dłonie.
- Każ mi przestać, bo nie wiem, czy sam potrafię.
- Nie chcę, żebyś przestał. Pragnę cię.
Oparł czoło o jej czoło.
- Jesteś pokusą dla każdego faceta. Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę

się z tobą kochać.

Znów opadł wargami na jej usta. Jessie nie miała wątpliwości, pożądała

go. Całowali się bez końca. Parę razy Ryan przerywał pocałunek i całował
jej szyję, ale potem wracał znów do warg. Jessie myślała, że to szaleństwo
tak płonąć, gdy całuje ją przyjaciel. Nie odrywając od niej warg, przycisnął
ją do ściany. Jego dłoń znalazła się pod jej koszulką, a po chwili koszulka
wylądowała na ziemi.

Spojrzał na nią z nieskrywanym pożądaniem, a ona pragnęła pieszczoty

jego warg na całym ciele. Tylko on mógł złagodzić ten ból. Kiedy w końcu
ujął  jej  piersi  w  dłonie,  chciała  krzyczeć  z  rozkoszy.  Najpierw  ledwie  je
muskał,  potem  przycisnął  do  nich  wargi  i  czubki  palców.  Gdy  je  ssał,  jej
jęki odbijały się echem. Nikt nie traktował jej piersi z taką atencją.

Gdy  uniósł  głowę,  szybko  rozpięła  ostatnie  guziki  jego  koszuli.

Słyszała,  jak  głośno  wciągnął  powietrze,  gdy  zsuwała  mu  ją  z  ramion.
Wygłodniałym  wzrokiem  patrzyła  na  jego  ramiona  i  talię.  Zarost  na
brzuchu schodził w dół i chował się pod spodniami. Jessie zwilżyła wargi.

background image

Dotknęła  jego  gorącego  ciała  i  zadrżała.  Wsunęła  palce  w  zarost  na

jego piersi i przesunęła je w dół, a gdy pociągnęła za suwak, dżinsy opadły,
odsłaniając erekcję. Pogłaskała go delikatnie, a potem wzięła w obie ręce.

- Zabijasz mnie, Jessie.
Chciała  zrobić  coś  więcej,  ale  była  już  wilgotna,  więc  puściła  go,

położyła rękę na tyle jego głowy i przyciągnęła jego wargi do swoich ust.

- Pragnę cię – szepnęła.

Tracił  nad  sobą  kontrolę.  To  działo  się  zbyt  szybko.  Do  diabła,  nie

pamiętał  nawet,  czy  ma  prezerwatywę.  Jego  mózg  zamienił  się  w  papkę,
kiedy  całowała  go  Jessie.  Kobieta,  którą  podziwiał  z  daleka  przez  niemal
dwie dekady.

Powinien  zwolnić,  a  tymczasem  zdjął  jej  szorty  i  ze  zdumieniem

stwierdził, że Jessie nie ma bielizny. Przez moment miał pustkę w głowie.
Potem  jednak  przypomniał  sobie,  jak  sprawia  się  rozkosz  kobiecie,  i  był
zdeterminowany, by Jessie czuła się spełniona, gdy z nią skończy. Opadł na
kolana i kładąc dłonie na jej pośladkach, przycisnął ją do siebie. Dotknął jej
językiem. Spojrzał na nią i powiedział:

- Jesteś już mokra.
Skinęła głową. Uśmiechnął się i dalej ją pieścił. Miał świadomość, że

Jessie  chce  więcej.  Rozstawiła  szerzej  nogi  i  wygięła  się  ku  niemu,
ocierając  się  o  jego  rękę,  aż  zastąpił  palce  wargami.  Czując  jego  język,
krzyknęła.  Ssał  ją  tak  mocno,  że  doszła  niemal  natychmiast.  Jego  oddech
się rwał. Wiedział, ku czemu zmierzają, ale wciąż nie był pewien, czy ma
się czym zabezpieczyć.

Podniósł się i pocałował jej usta.
- Nie wiem, czy…
- Moje szorty – wydyszała.

background image

Pochylił się i w kieszonce szortów znalazł znajomy pakiecik.
- Jess! Zeszłaś na dół, żeby mnie uwieść?
Zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. Ujął ją pod brodę.
- Pragnęłaś mnie. Przyznaj się.
- Tak, więc nie każ mi czekać. A może mam ci to włożyć?
- Nie. – Sam się zabezpieczył, położył jej dłonie na swoich ramionach

i  uniósł  ją  z  podłogi.  –  Obejmij  mnie  nogami.  –  Wiedział,  że  jest
wymagający, ale ledwie nad sobą panował.

Połączył ich jednym pewnym pchnięciem. Jessie patrzyła na niego, gdy

wchodził coraz głębiej, cały czas podtrzymując ją za pośladki.

-  Tak,  kochanie,  właśnie  tak  –  wyszeptał,  starając  się  nie  stracić

równowagi.

Wiła  się  i  kołysała.  To  się  skończy,  zanim  się  zaczęło,  myślał  Ryan.

Próbował  się  powstrzymywać,  ale  teraz  Jessie  przejęła  dowodzenie,  a  on
ściskał  ją  coraz  mocniej,  całował  coraz  bardziej  gorączkowo.  Jej  oddech
był coraz szybszy, urywany. To była droga do nieba.

Jessie  zdawało  się,  że  opuściła  własne  ciało.  Nogami  trzymała  Ryana

w  żelaznym  uścisku.  Pozwolił  jej  napawać  się  pożądaniem,  jakie  w  niej
budził,  nie  ogłaszając  swojego  zwycięstwa.  Pojękiwała,  gdy  kochał  się
z nią coraz mocniej. Fale rozkoszy przelewały się przez nią, lecz pragnęła
więcej, coraz więcej.

Zacisnęła  się  na  nim  mocniej.  Gdy  stało  się  jasne,  że  jej  krzyk  może

postawić na nogi cały dom, Ryan chwycił ją za włosy i zgniótł wargami jej
usta.  Nie  pozostała  mu  dłużna,  bo  pragnęła  go  każdą  komórką  swojego
ciała.

Wzięła wszystko, co mogła wziąć. Pochłonęła go i w zamian otrzymała

najczystszą rozkosz, jakiej doznała w życiu. Gdy Ryan wsunął między nich

background image

rękę,  zapłonęła.  Poddała  się  dopiero  przy  trzecim  orgazmie,  wbijając
paznokcie  w  jego  ramiona  i  słysząc  jego  jęk,  gdy  on  także  zdobył  ten
szczyt, by potem stoczyć się znów na ziemię.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Nazajutrz  rano  Ryan  obudził  się  w  pokoju  gościnnym,  który  dzielił

z Jessie. Leżeli na łóżku, a dokoła leżała rozrzucona pościel. Wsunął palce
we włosy Jessie. Po tym, jak do świtu poznawał jej cudowne ciało, wtuliła
się  w  niego.  Był  zafascynowany  jej  brakiem  zahamowań.  Nie  bała  się
pokazać, ile radości daje jej seks.

Był  zszokowany,  gdy  mu  powiedziała  o  prezerwatywie  w  kieszonce

szortów. Podniecił się, przypominając sobie jej piersi, kiedy była na górze.
Bał się, że się od niej uzależni, bo im dłużej się kochali, tym bardziej jej
pragnął.  Chciał  zetrzeć  z  niej  wszelkie  ślady  Hugh,  wymazać  go  z  jej
pamięci, i był przekonany, że mu się udało. Kochali się tyle razy, że zużyli
dwie paczki prezerwatyw.

Czy  seks  z  Jessie  był  tak  dobry,  bo  czekał  na  to  całe  lata?  To  było

najbardziej  satysfakcjonujące  erotyczne  doświadczenie  jego  życia.
Zupełnie  inne  od  pozostałych.  Czy  zawsze  o  tym  wiedział?  Czy  dlatego
uciekł, gdy Hugh pojawił się na horyzoncie? Czy dlatego starał się o pracę
w Black Crescent, by odsunąć od siebie tę kobietę?

Jessie poruszyła się.
-  Obudziłaś  się.  –  Nieśmiało  kiwnęła  głową.  –  Wszystko  dobrze?  –

Seks  był  wspaniały,  ale  poza  tym  nie  mógł  zaprzeczyć,  że  Jessie  coś  dla
niego znaczy.

- Tak.
- Żałujesz czegoś?

background image

Ku jego zdumieniu przesunęła się w górę i pocałowała go. Nie zdawał

sobie  sprawy,  że  czekając  na  jej  odpowiedź,  wstrzymuje  oddech.
Pogłaskała go po policzku.

-  To  była  niesamowita  noc.  Cudowna.  Nie  wiem,  jakich  jeszcze

przymiotników  mam  użyć.  Ja…  –  zaczęła  się  bawić  włosami  na  jego
piersi  –  nie  wiedziałam,  że  to  może  być  takie  ekscytujące,  zabawne,
wybuchowe.

- Ja też nie wiedziałem, ale domyślam się, że to zależy od chemii.
-  Której  między  nami  nie  brakuje.  –  Zerknęła  na  zegarek.  Minęła

dziesiąta.  –  Wiesz,  ile  godzin  spędziliśmy  w  łóżku?  Co  pomyślą  twoi
przyjaciele?

- Pomyślą, że jesteśmy parą dorosłych ludzi, którzy się kochali.
-  To  wszystko,  co  można  o  nas  powiedzieć?  –  W  jej  głosie  było

oczekiwanie.

-  Zależy.  Czego  chcesz,  Jessie?  –  spytał.  –  Ja  nie  chcę  być  twoim

planem awaryjnym, bo nie układa ci się z Hugh i potrzebujesz miękkiego
lądowania.

Usiadła prosto, podciągając kołdrę, by zakryć piersi.
- To nieprawda.
- Jestem singlem, jestem wolny, bez zobowiązań.
- Ja też.
Przyjrzał się jej podejrzliwie.
-  Owszem,  może  nie  jestem  gotowa  na  poważny  związek.  Ale  nie

żałuję tej nocy, była wspaniała. Tyle że przekroczyliśmy granicę przyjaźni.

- I?
- Chcę się przekonać, dokąd nas to zaprowadzi, jeśli ty też tego chcesz.
- Jasna sprawa – odparł z uśmiechem.

background image

- To dobrze – odrzuciła kołdrę – bo chciałabym jeszcze coś sprawdzić.
- Tak? – Uniósł brwi.
- Koniecznie. – Uśmiechnęła się szelmowsko.

Patrzyła  na  Ryana  przez  okulary  firmy  Guess.  Kopał  na  plaży  piłkę

z Adamem, Mikiem i Deanem, podczas gdy Jessie, Tia, Corinne i Lauren
wystawiły swoje ciała na słońce, licząc na ładną opaleniznę. Ryan miał na
sobie sięgające kolan szorty, a Jessie nie mogła się doczekać, kiedy znów
pójdą do łóżka.

Nie  zeszli  na  dół  prawie  do  południa,  bo  razem  trafili  pod  prysznic.

Jessie  była  w  euforii,  seks  z  Ryanem  sprawił,  że  czuła  się  silna,  piękna
i odważna jak nigdy dotąd.

Jak  to  się  stało,  że  jej  popęd  seksualny  tak  rozkwitł  przy  Ryanie,

a  w  obecności  Hugh  prawie  nie  istniał?  Hugh  komentował  to  za  każdym
razem, gdy się kochali. Może wynikało to z tego, że Hugh symbolizował
dla  niej  stabilność  i  pragnienia  rodziców.  A  może  seks  z  Ryanem  był
wyrazem buntu przeciw rodzicom i ich oczekiwaniom?

- To musiała być supernoc – zauważyła Tia, która siedziała obok Jessie.
- Słucham?
Tia spojrzała na nią z niedowierzaniem.
-  Daj  spokój,  wszyscy  wiemy,  że  byliście  bardzo  zajęci  do  późnego

rana.

Policzki Jessie pociemniały.
- Ściany nie są dźwiękoszczelne – dodała Tia.
Jessie się zawstydziła, ale Tia poklepała ją po udzie.
-  Nie  przejmuj  się.  Nie  zwracaliśmy  na  was  uwagi,  sami  się

zabawialiśmy. Mówię tylko, że wszyscy tu jesteśmy dorośli i możecie sobie
robić to, co robią single, kiedy mają na to ochotę.

background image

- Aha. – Jessie westchnęła.
- Lubisz go, prawda?
- Jeśli nas słyszałaś, znasz odpowiedź.
-  W  takim  razie  ciesz  się  tym  i  zapomnij  o  reszcie.  W  wakacyjnym

romansie nie ma nic złego

-  To  jest  Ryan  –  szepnęła  Jessie.  –  Mój  przyjaciel  od  niepamiętnych

czasów. Wie o mnie wszystko.

- Także to, co cię podnieca. – Tia puściła do niej oko.
- Tia...
- Hej, nie złość, się, mówię tylko prawdę. Czasami, żeby się tak dobrze

poczuć, potrzebny jest ktoś, kto zna cię na wylot.

Jessie skinęła głową.
- Tylko co zrobimy po powrocie do rzeczywistości? Teraz wydaje się,

że jesteśmy w jakiejś bańce.

-  Przestań  martwić  się  jutrem  i  ciesz  się  dniem  dzisiejszym.  Jutro

przyjdzie zbyt szybko.

Jessie  zgodziła  się  z Tią.  Miała  chwilę,  by  nacieszyć  się  Ryanem,  nie

myśląc o życzeniach rodziców ani o tym, jak to, co się teraz dzieje, wpłynie
na  ich  przyjaźń.  Jednak  nie  przychodziło  jej  to  łatwo.  Zwykle  najpierw
myślała,  a  potem  działała.  Minionej  nocy  postąpiła  inaczej,  posłuchała
instynktu. Pocałunek w restauracji ją zszokował, kazał jej wierzyć, że Ryan
jest  nią  zainteresowany  tak  jak  ona  nim.  Zaryzykowała,  chowając
prezerwatywę do kieszeni, choć nie wyobrażała sobie nawet, że jej użyją.

Dzięki Ryanowi czuła się zmysłowa i godna pożądania. Ryan posłał jej

uśmiech, jakby czytał jej w myślach. Czemu dotąd nie pomyślała, że może
im być tak dobrze? Bo była skupiona na Hugh, na rodzicach. Nie doceniała
Ryana. Teraz nie mogła się doczekać wieczoru.

background image

- Ktoś tu jest bardzo z siebie zadowolony – rzekł Adam, kiedy zrobili

sobie przerwę w grze, by napić się gatorade i otrzeć pot z czoła.

- Co masz na myśli? – spytał Ryan, pociągając łyk napoju izotoniczego.
Adam zaśmiał się.
- Daj spokój. Wszyscy wiemy, co robiliście w nocy.
Ryan zmierzył go spojrzeniem.
- Nie próbuj zaprzeczać – powiedział Adam. – Zobaczyliśmy rano, że

nie  spałeś  na  kanapie.  A  co  gorsza,  nie  wyszliście  z  sypialni  prawie  do
południa.

Ryan  westchnął.  Nie  mógł  zaprzeczyć,  że  relacja  z  Jessie  stała  się

bardzo intymna.

-  Okej  –  odparł  niechętnie.  –  Sprawy  między  nami  przybrały

niespodziewany, ale miły obrót.

- Chciałeś tego, prawda? – Adam zerknął w stronę kobiet. – Żeby Jessie

zobaczyła w tobie kogoś więcej niż przyjaciela.

- Tak. – Ryan kiwnął głową. – Ale seks zawsze przynosi komplikacje.
- Durzyłeś się w niej, potem twierdziłeś, że to koniec. Najwyraźniej ci

nie przeszło. Uważaj, bo złamie ci serce.

Ryan  rozumiał,  o  czym  mówi  Adam,  ale  uważał,  że  to  jest  przelotny

romans.  Nie  myślał  o  jutrze.  To,  co  się  dzieje  w  Hamptons,  zostanie
w Hamptons. Po prostu poszli razem do łóżka. Uśmiechnął się pod nosem.
Nie, łóżko było później.

- Co cię tak bawi? – spytał Adam.
- Nic, wracajmy do pań. – Ryan zamierzał wykorzystać w pełni każdą

chwilę, jaka mu została z Jessie.

Później tego popołudnia, gdy pozostali wrócili do domu, Jessie i Ryan

zostali  na  plaży  i  wybrali  się  na  spacer.  Jessie  na  co  dzień  dużo  czasu

background image

spędzała w czterech ścianach – w bibliotece, w biurze, więc cieszyła się tą
chwilą. Mimowolnie wsunęła dłoń w rękę Ryana.

Gdy wspięli się na wydmę, zdała sobie sprawę, że oprócz nich nie ma

tam żywej duszy.

- To jest szaleństwo, wiesz o tym? Ty i ja – powiedziała.
- Tak?
-  Nigdy  nie  przypuszczałam,  że  poczuję  do  ciebie  coś  takiego  –

przyznała. – Zawsze miałam plan. Wiedziałam, dokąd zmierzam.

- I z kim – dodał.
Zatrzymała się i odwróciła do niego.
- Myślałam, że powinnam już być zakochana. W Hugh. Taki był plan.

Pobierzemy się, kupimy dom. Będziemy mieć dwójkę dzieci. Ale zaczęłam
czuć  presję  i  pragnąć  czegoś  więcej.  Artykuł  na  temat  Black  Crescent  na
pewno mi nie pomógł.

- A ja mam ci pomóc uwolnić się od oczekiwań rodziców i zakończyć

relację z Hugh?

- Moi rodzice, moi przyjaciele, wszyscy powtarzali, że Hugh to świetna

partia,  a  ja  w  to  uwierzyłam.  Byłam  mu  wierna,  choć  w  college’u  nie
brakowało mi okazji. Nawet po dyplomie nie spojrzałam na innego faceta.
Aż do spotkania klasowego. Wtedy cię zobaczyłam naprawdę.

- A ja ciebie.
-  Pożądanie  w  twoich  oczach  mnie  przeraziło  –  przyznała.  –

Zrozumiałam,  że  nie  mogę  być  z  Hugh,  bo  będzie  mnie  kusiło,  żeby  go
zdradzić, a to nie w moim stylu. Chcę się cieszyć drugim człowiekiem bez
dodatkowej presji.

- Bez zobowiązań? – dodał.
Kiwnęła głową.

background image

- Możesz to zaakceptować póki co?
- Mogę, mówiliśmy już, że to tylko tymczasowe.
-  Nie  chcę  stracić  naszej  przyjaźni,  Ryanie.  To  przeraża  mnie

najbardziej.

Wziął ją w ramiona.
- Nie stracisz we mnie przyjaciela. – Pogłaskał ją po głowie i spojrzał

jej w oczy. – Zawsze nim będę.

Uśmiechnęła się.
-  Skoro  już  to  ustaliliśmy…  -  Objęła  go  za  szyję  i  przyciągnęła  jego

wargi  do  swoich  ust.  Z  początku  tylko  musnął  ją  pocałunkiem,  a  potem
rozchyliła wargi i stanęła na palcach, domagając się więcej.

Ryan położył rękę na tyle jej głowy i wsunął język do jej ust. Dał jej

znak, czego pragnie. Czuła, jakby naciskał jakiś przycisk, a wtedy budziła
się do życia.

Przylgnęła do niego całym ciałem, a on położył rękę na jej pośladkach

i przycisnął ją jeszcze mocniej. Zakołysał się, jakby się z nią kochał.

- Ryan – jęknęła i nim się zorientowała, leżeli na piasku. Ona była na

górze. Całowali się i dotykali, jakby po raz pierwszy poznawali swoje ciała
i nie mogli się sobą nasycić.

Poczuła erekcję Ryana. Kiedy ich oczy się spotkały, zdawało jej się, że

Ryan zagląda w głąb jej duszy. Wsunęła dłoń pod jego szorty i pieszcząc
go, wciąż całowała.

Ryan chwycił ją za rękę.
- Nie mamy prezerwatywy.
Chciała powiedzieć, że to bez znaczenia, ponieważ bierze pigułkę, ale

zawsze uprawiała bezpieczny seks i nie zamierzała tego zmieniać.

- I tak zrobię ci dobrze – obiecał Ryan.

background image

Bezwstydnie zakołysała się, a on spełnił obietnicę, uciskając i masując

jej piersi, gorąco ją całując. Kiedy wsunął w nią palec, jęczała, drapiąc go
po plecach.

- Spokojnie, kochanie. – Zmienił pozycję i uniósł się nad nią. Przesunął

jej górę od bikini, pochylił głowę i językiem pieścił sutki. Jessie ścisnęła go
za ramiona.

- O mój Boże!
Wciąż składał hołd jej piersiom, wędrując palcami tam, gdzie pragnęła

go  najbardziej.  Po  chwili  nie  mogła  dłużej  się  powstrzymywać.  Zadrżała
i  krzyknęła,  zalewana  falami  rozkoszy.  Kiedy  powoli  wracała  do
rzeczywistości, Ryan szepnął jej do ucha:

- Czujesz się lepiej?
To było niedopowiedzenie roku. Spojrzała na niego i zauważyła krople

potu  na  jego  czole.  Zadbał  o  jej  spełnienie,  nie  myśląc  o  własnych
potrzebach.

- Tak, ale ty… – Sięgnęła ręką do jego paska, ale pokręcił głową.
- Nie myśl, że coś musisz.
- Ale…
- Chciałem ci sprawić rozkosz. Możesz mi się później odwdzięczyć. –

Zerknął na zegarek. – Zresztą musimy już iść. Dziś będziemy jeść owoce
morza. I nie chcemy się znowu spóźnić. Inaczej moi przyjaciele pomyślą,
że jesteśmy seksoholikami.

- Jeśli jesteś pewien. – Przyglądała mu się podejrzliwie. Hugh zawsze

dochodził pierwszy, nie myśląc o jej satysfakcji.

Ryan uśmiechnął się.
- Jestem. – Wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Gdzie ty byłeś całe moje życie? – spytała Jessie.

background image

- Drzwi obok.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Stał na tarasie z piwem i patrzył na Jessie, która sprzątała naczynia po

kolacji.  Owoce  morza  były  pyszne.  Ryan  nie  pamiętał,  kiedy  ostatnio  tak
dobrze  się  bawił.  Spędzał  już  czas  z  przyjaciółmi  w  Hamptons  –  Adam
wciąż go tu zapraszał – ale pierwszy raz przywiózł z sobą Jessie. Myślał, że
udowodni sobie, iż Jessie już go nie interesuje, a jednak się mylił. Ta krótka
wyprawa  stała  się  czymś  więcej,  niż  sobie  wyobrażał.  Choć  nie  zmieniła
faktów. On nadal chciał kierować Black Crescent, a Jessie… wciąż nie była
pewna, czego chce.

W  ciągu  niespełna  czterdziestu  ośmiu  godzin  przeszli  od  dawnej

przyjaźni  do  seksu.  Ryan  cieszył  się  każdą  minutą,  świadomy,  że  ich
wspólny  czas  dobiegnie  końca.  Na  niego  być  może  czeka  świetlana
przyszłość w Black Crescent, przed Jessie stoją ważne decyzje.

Odnosił  wrażenie,  że  rozkwitła  przy  nim  i  jego  przyjaciołach.

Przekomarzała  się,  żartowała,  a  wszystko  to  z  uśmiechem.  Słodką
dziewczynę z sąsiedztwa zastąpiła seksowna syrena, dumna i pewna siebie.
Jak inaczej miałby wytłumaczyć, że dosłownie padł przed nią na kolana na
plaży, gdzie ktoś mógł zobaczyć, jak sprawia jej rozkosz?

Chciała  mu  się  odwdzięczyć  i  nie  była  zadowolona,  że  na  to  nie

pozwolił,  lecz  w  tamtej  chwili  jego  niespełnienie  nie  było  dla  niego
najważniejsze.  Prawdę  mówiąc,  niewiele  myślał,  emocje  były  tak  silne.
Dawniej pewnie nalegałby na więcej, teraz nie chciał tego robić. Uważał,
że Jessie musi się zastanowić, czego pragnie, i dokonać wyboru.

background image

-  Gdybym  nie  wiedział  lepiej,  powiedziałbym,  że  jesteście  w  podróży

poślubnej. – Adam dołączył do Ryana na tarasie.

Ryan spojrzał na niego zdziwiony.
-  Widziałem,  jak  patrzyłeś  na  Jessie,  jakbyś  nie  widział  nic  innego  –

dodał Adam.

-  Pewnie  to  prawda  –  odparł  Ryan.  Przypuszczał,  że  długo  ukrywane

uczucia wypłynęły na powierzchnię.

- Oho, widzę, że Jessie zmierza w naszą stronę, ona też patrzy na ciebie

jak na smaczny kąsek. Lepiej pójdę poszukać swojej kobiety – rzekł Adam
ze śmiechem.

Jessie podeszła do Ryana, a gdy spojrzała mu w oczy, zdawało się, że

przeleciały między nimi iskry.

- Hej.
- Nie patrz tak na mnie.
- Jak?
Uniósł brwi.
- Wiesz jak. Jak nie przestaniesz, zaniosę cię na górę i zrobię z tobą, co

zechcę.

- Czy byłoby w tym coś złego? – Objęła go w pasie.
-  Tak,  bo  wieczór  jeszcze  się  nie  skończył  –  szepnął.  –  Podobno

wybieramy się do klubu.

- Świetnie, od wieków nie tańczyłam.
- Chcesz iść?
Kiwnęła głową.
-  Zwykle  ślęczę  nad  dokumentami,  dopóki  powieki  mi  nie  opadną.

W ten weekend odpoczywam i się bawię.

background image

Ryan zastanowił się, czy to wszystko, co znaczy dla niej ten weekend.

Wolność od codziennej rutyny.

Pół  godziny  później,  przebrany  na  wyjście  do  klubu,  przytupywał,

czekając, aż Jessie zejdzie na dół. Kiedy się pojawiła, nie wiedział, na co
patrzeć.  Sukienka  była  wręcz  nieprzyzwoicie  krótka,  a  do  tego  odsłaniała
plecy, co oznaczało, że Jessie nie włożyła stanika. Wiedział, że czekają go
trudne chwile.

- Podoba ci się? – spytała, okręcając się na wysokich obcasach.
-  Tak.  –  Podszedł  do  niej  i  przeciągnął  palcem  wzdłuż  uda.  –  Ale

wolałbym, żebyś miała na sobie coś więcej.

- Och, nie psuj zabawy. Obiecuję, że później ci to wynagrodzę.
- Obiecujesz?
- Absolutnie. – Puściła do niego oko.
Idąc z nią pod rękę, czuł się najszczęśliwszym facetem na świecie. Był

jednocześnie  zazdrosny  i  dumny  z  powodu  spojrzeń,  jakimi  ją  obrzucano
w modnym klubie w Hamptons. Adam postarał się o najlepszy stolik, ale
Jessie myślała tylko o tym, żeby iść na parkiet.

- Nie tańczysz?
Ryan  wzruszył  ramionami.  Zwykle  nie  tańczył,  choć  dla  niej  mógł

zrobić wyjątek.

- Nie mów, że nie masz poczucia rytmu – zażartowała.
- Daję radę, ale chętnie na ciebie popatrzę.
Uśmiechnęła się zalotnie.
- Chodźcie, dziewczyny. – Pociągnęła Tię, Corinne i Lauren na parkiet.
Była samym wdziękiem. Kiedy się poruszała i kołysała biodrami, Ryan

się podniecił. Najwyraźniej nie on jeden, bo jakiś mężczyzna zbliżył się do
Jessie i zaczął z nią tańczyć.

background image

Ryan zacisnął ręce w pięści. Chciał dać tamtemu w twarz, zamiast tego

rozprostował palce i ruszył do Jessie.

- Przepraszam – rzekł, biorąc ją w ramiona. – Ta pani jest ze mną.

Nie znała Ryana od tej strony. Był szerszy w ramionach niż jej taneczny

partner,  który  się  poddał  i  wycofał.  Patrzył  na  nią  groźnie.  Chwycił  ją  za
włosy i uniósł jej twarz ku sobie.

- Dziś tańczysz tylko ze mną, zrozumiałaś?
Zahipnotyzowana  jego  spojrzeniem  skinęła  głową.  Przyciągnął  ją

mocniej, pierś do piersi, udo do uda.

Nic więcej nie mówił. Nie musiał, mówiła za niego bliskość jego ciała.

Jessie  poruszała  się  wraz  z  nim  w  powolnym  rytmie.  Tak  jak  w  łóżku
prowadził ją, gdzie chciał. Kiedy wcisnął nogę między jej uda, poczuła, że
jest jej za gorąco, choć miała na sobie tak niewiele.

Tak właśnie działał na nią, a jej brakowało sił, by z tym walczyć. Jeżeli

taniec nadal będzie tak erotyczny, podciągnie sukienkę, i będzie go błagać,
by ją wziął na podłodze. Tak jak na plaży?

Zaczerwieniła  się  na  tę  myśl.  Gdyby  nie  pomyślał  o  zabezpieczeniu,

pozwoliłaby mu zrobić to na piasku, gdzie ktoś mógł ich zobaczyć.

- Dziś wieczorem jesteś moja – szepnął.
I miał rację. Była znów wilgotna.

Po  powrocie  z  klubu,  nie  zwracając  uwagi  na  pozostałe  pary,  Ryan

i Jessie udali się do swojego pokoju. Jessie marzyła o prysznicu, ale także
o tym, by Ryan znów zabrał ją do raju.

Do  łazienki  dotarli  już  nadzy.  Jessie  odkręciła  wodę  i  stanęła  pod

parującym strumieniem. Ryan pocałował ją, szczypiąc jej wargi i wsuwając
język do jej ust – to była sztuka, którą opanował do mistrzostwa.

background image

Kiedy woda spływała po jego opalonym ciele, Jessie położyła dłonie na

jego piersi. Cieszyła się, że zgasił światło, mogła teraz w pełni wykorzystać
zmysł  dotyku.  Pochyliła  głowę  i  muskała  pocałunkami  jego  mokrą  skórę.
Gdy dotarła do sutków, do pieszczoty warg dołączyła język. Ryan zadrżał.
To  jej  nie  powstrzymało,  uklękła  przed  nim.  Postanowiła  sprawić  mu
rozkosz, pragnęła tego i czuła, że to jest ten moment.

Chwyciła  jego  członek,  powiodła  po  nim  językiem.  Ryan

znieruchomiał.  Powtórzyła  to,  a  potem  wzięła  go  do  ust,  jednocześnie
przesuwając  po  nim  ręką.  Podobał  jej  się  jego  smak  i  zapach.  Z  trudem
łapał oddech.

- Jessie… musisz przestać…
Uniosła głowę i spojrzała na niego.
-  Mowy  nie  ma.  –  Chciała  go  doprowadzić  do  takiego  orgazmu,  jaki

przeżyła na plaży. Ryan zacisnął powieki, czuła, że z nią walczy, że próbuje
nad sobą zapanować, więc ścisnęła go mocniej i przyspieszyła. Nie minęło
wiele czasu, kiedy głośno jęknął.

Jessie  oblizała  wargi.  Wstała,  a  zaraz  potem  Ryan  przycisnął  ją  do

mokrych kafli, z wdzięczności wędrując językiem w dół jej ciała.

-  Lubisz  mnie  dręczyć?  Robiłem,  co  mogłem,  żeby  trzymać  cię  na

dystans. – Ujął jej piersi w dłonie.

- Lubię – wydyszała. W aksamitnej ciemności łatwiej jej było napawać

się jego mokrymi pieszczotami.

Palcami  i  wargami  doprowadził  ją  na  szczyt,  a  choć  krzyczała,

wstrząsana  falami  dreszczy,  nie  przerywał  pieszczoty,  krążąc  po  niej
językiem.

Kiedy  woda  zrobiła  się  za  chłodna,  wyszli  spod  prysznica.  Nie

wycierali się, padli na łóżko spleceni. Całowali się i dotykali, aż Jessie nie
mogła  dłużej  wytrzymać  tej  gry  wstępnej,  chwyciła  jego  członek

background image

i doprowadziła go do domu. Ryan głośno wciągnął powietrze. Pozwolił jej
na sobie usiąść. Nadała tak szalone tempo, że po chwili oboje znaleźli się
na krawędzi. Zaczekała na niego i zrobili to razem.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Czwarty lipca nadszedł z hukiem. Dla Ryana dosłownie. Miniona noc

z Jessie była niewiarygodna. Zwykle nie oczekiwał, że kobieta zadowoli go
w  taki  sposób,  ale  Jessie?  To  całkiem  inna  historia.  Podobało  mu  się,  co
robiła, by doprowadzić go na szczyt. A mimo to później wciąż starczyło mu
energii, by się z nią kochać.

Teraz  znajdowali  się  na  pokładzie  jachtu  ojca  Adama,  ciesząc  się

słońcem przed powrotem na przyjęcie. Jessie w sarongu włożonym na złote
bikini zwracała na siebie uwagę. Ryan nie dopuszczał do siebie uczuć, jakie
zaczęła w nim budzić. Umówili się, że to będzie weekendowy romans, że
będą się tylko dobrze bawić. Musi o tym pamiętać.

Na  rufie  jachtu  dojrzał  Mike’a,  który  wyciągnął  jeden  z  dwóch

skuterów wodnych. Ruszył w tamtą stronę.

- Mogę się przejechać? – spytał członka załogi jachtu.
- Jasne.
Już wsiadał, kiedy podbiegła do niego Jessie.
- Ja też mogę?
Miał  nadzieję,  że  pęd  i  świeże  powietrze  pomogą  mu  zapomnieć

o  kobiecie,  która  przez  ostatnie  dwa  dni  zdominowała  jego  zmysły,
a jednak nie mógł jej odmówić.

- Wskakuj.
Odrzuciła  na  bok  sarong.  Ryan  poczuł,  jak  za  nim  usiadła,  mocno

obejmując go w pasie. To była ostatnia rzecz, jakiej potrzebował.

background image

- Trzymaj się.
Włączył silnik i skuter pomknął ślizgiem po oceanie. Wiatr smagał mu

twarz.  Jessie  postukiwała  go  w  ramię,  zwracając  jego  uwagę  na  rozmaite
rzeczy po drodze.

Po  powrocie  na  jacht  Ryan  poczuł,  że  znów  nad  sobą  panuje.  Jeszcze

dzień i wrócą do rzeczywistości, do świata, gdzie Jessie do niego nie należy
i  gdzie  nie  może  spędzać  z  nią  każdej  chwili.  Oboje  wrócą  do  pracy.  On
nadal  będzie  się  starał  o  posadę  prezesa  Black  Crescent,  by  zamienić
lokalny fundusz hedgingowy w powszechnie znaną markę.

Czy  Jessie  wróci  do  Hugh?  Wspomniała  o  zobowiązaniach  wobec

rodziców i własnych wahaniach, ale czy naprawdę się zmieni? Czy bycie
z  nim  to  tylko  bunt  przeciw  rodzinie?  Nie  miał  pojęcia,  lecz  jednego  był
pewien.  Nie  zgodzi  się  być  namiastką  czy  tym  drugim.  Gdy  weekend
dobiegnie  końca,  wymaże  ją  ze  swojego  życia  i  skoncentruje  się  na
przyszłości w Black Crescent.

- Co się stało? – Jessie ściągnęła brwi.
- Nic.
Studiowała jego twarz, zawiązując znów sarong.
- Wyglądasz, jakbyś był zły. Nie podobało ci się?
Podobało mu się parę ostatnich dni, ale bał się tego, co będzie potem.

Była  przekonana,  że  Ryana  coś  dręczy,  choć  nie  miała  pojęcia,  co  to

jest. Po przejażdżce skuterem zachowywał rezerwę. Przez dwa poprzednie
dni stale był obok niej i ją obejmował. Podobało jej się to, choć nie chciała
tego  przyznać.  Hugh  nie  znosił  publicznego  okazywania  uczuć.  Ryan  był
ciepły  i  otwarty.  Polubiła  nawet,  jak  całował  ją  przy  przyjaciołach.  Nie
udawał, że się nią interesuje, i to też w nim lubiła.

background image

Dotrze do tego, co go gnębi. Choć jutro już majaczyło na horyzoncie,

sygnalizując  koniec  trzydniowego  romansu,  nie  chciała  zepsuć  idealnego
weekendu.

Sięgnęła  do  wiaderka  z  butelkami  piwa,  wyciągnęła  jedną  dla  Ryana

i jedną dla siebie, i dołączyła do niego.

- Wszystko okej? – spytała, podając mu piwo.
- Dzięki. – Stuknął się z nią butelką. – Czemu pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, wydajesz się nieobecny.
- Myślałem o jutrze, kiedy to się skończy.
Spojrzała w jego oczy.
- Nie rób tego, jeszcze nie. Mamy się cieszyć tym pobytem. Pamiętasz?
- To nie takie proste.
-  Owszem,  proste.  Jutro  zajmiemy  się  tym,  co  przyniesie  jutro.

Chodź.  –  Pociągnęła  go  w  stronę  przyjaciół,  którzy  zebrali  się  w  jacuzzi.
Zrzuciła  sarong,  wiedziała,  że  złote  trójkąty  bikini  ledwie  zakrywają  jej
piersi.

Musiała przyznać, że podobał jej się błysk w jego oczach. Cieszyła się,

że wejdzie do ciepłej bąbelkowej wody, bo wtedy Ryan nie zobaczy zbyt
dokładnie,  jak  na  nią  działa.  Hugh  się  mylił.  Nie  miała  niskiego  popędu
seksualnego, potrzebowała tylko odpowiedniego mężczyzny.

Patrzyła  na  Ryana,  który  zdjął  T-shirt  i  położył  go  obok  jej  sarongu,

potem  wszedł  do  jacuzzi.  Jessie  ukryła  się  za  ogromnymi  okularami
przeciwsłonecznymi, by nikt nie widział, o czym myśli.

Dotąd  nie  miała  okazji  się  dowiedzieć,  jak  bardzo  pragnie  być

z  Ryanem.  Był  przystojny,  silny  i  dobry.  Czuła  się  przy  nim  pewnie
i bezpiecznie, tak jak nigdy nie czuła się z Hugh. Zamknęła oczy, bo sama

background image

myśl  o  byciu  z  kimś  innym  była  odpychająca.  Tyle  jeszcze  miała  do
przemyślenia. Pobyt z Ryanem w Hamptons pokazał jej, że nie uda jej się
z  Hugh.  Ale  czy  udałoby  się  z  Ryanem?  Jeśli  przyjmie  posadę  w  Black
Crescent, nie ma mowy, żeby byli razem.

Myślała,  że  seks  zmniejszy  napięcie  między  nimi,  tymczasem

zamieniło  się  ono  w  ból,  którego  nie  mogła  się  pozbyć.  Powrót  do
rzeczywistości będzie oznaczał konieczność wyboru.

Niewiele pamiętał z pozostałej części popołudnia. Na jachcie starał się

trzymać od Jessie na dystans. Nie wszedł z nią pod prysznic, choć bardzo
tego  pragnął.  Ich  wspólny  czas  dobiegał  końca,  przygotowywał  się
emocjonalnie i fizycznie na to, że już nie będą razem.

Nawet gdy Jessie wyłoniła się z łazienki w seksownym kombinezonie,

który  włożyła  na  grilla  u  przyjaciela  Deana,  Ryan  nad  sobą  zapanował
i pod rękę wyprowadził ją z sypialni.

Pojechali na drugą stronę Hamptons ośmioosobowym busem, żeby nikt

nie musiał prowadzić po alkoholu. Ten dom na plaży był większy niż dom
Adama.  Zameldowali  się  przy  bramie  i  ruszyli  do  rezydencji  stojącej
frontem do oceanu.

Dom  był  dwupoziomowy,  ale  to  szczegóły  zapisały  się  w  pamięci

Jessie.  Wysokie  sufity,  marmurowa  posadzka,  naświetla  w  drzwiach
i  stropy  kasetonowe  nie  przypominały  niczego,  co  dotąd  widziała.  Nawet
w  domu  O’Malleyów.  Goście  krążyli  na  obu  poziomach  z  drinkami
i kanapkami od szefa kuchni z pięciogwiazdkowej restauracji.

- Jak ci się udało zdobyć dla nas zaproszenie? – Ryan spytał Deana.
Dean wzruszył ramionami.
- Moja firma pracowała dla właściciela. Zaprosił wszystkich. Parę osób

więcej nie robiło różnicy.

background image

Ryan zaśmiał się.
- Im więcej, tym weselej. – Pociągnął Jessie naprzód.
A jednak przez cały wieczór ukrywał emocje za maską brawury. Dbał

o to, by kieliszek Jessie był pełny, zachowując dystans. I pewnie dobrze mu
szło, bo kiedy Jessie poszła do łazienki, Adam spytał:

- Wszystko gra między tobą i Jessie?
- Tak, czemu pytasz?
- Jesteś dzisiaj o wiele bardziej powściągliwy.
Ryan ściągnął brwi, liczył, że nikt tego nie zauważy. Ale skoro Adam to

dostrzegł, Jessie na pewno tego nie przeoczyła.

- Wydaje ci się, dobrze się bawię.
- Ale chcesz czegoś więcej?
- Nieważne, czego chcę. To Jessie musi się zastanowić, czego chce. Nie

wspominając o Black Crescent. Jeśli przyjmę tę pracę, sprawię ból Jessie
i  jej  bliskim,  otworzę  stare  rany,  więc  trochę  się  wycofuję.  To  się  chyba
nazywa instynkt samozachowawczy.

-  Może  najpierw  powinieneś  z  nią  porozmawiać  –  rzekł  Adam.  –

Wyjaśnić pewne sprawy? Jeśli chodzi o Black Crescent, to wciąż nie jest
pewne.

Ryan uśmiechnął się.
- Oczywiście, że jest.
- Zarozumiały jesteś, co?
- Raczej pewny swoich kwalifikacji – odparł Ryan. Pierwsza rozmowa

poszła dobrze, lada chwila mógł zostać zaproszony na kolejną.

A  ponieważ  Jessie  nie  wracała,  poszedł  jej  poszukać.  Znalazł  ją  na

tarasie z widokiem na ocean. Wydawało się, że myślami jest gdzieś bardzo
daleko.

background image

- O czym myślisz?
Odwróciła się i patrzyła na niego przez chwilę.
- Czemu mnie dziś unikasz?
- Nie unikam cię.
Spojrzała na niego z błyskiem złości w oczach.
- Myślałeś, że nie zauważę, że się ode mnie odsuwasz? Przespałeś się

ze mną i już się mną znudziłeś.

Ryan  postawił  piwo  na  stoliku.  Kiedy  wyciągnął  rękę,  Jessie  się

cofnęła.

- Oczywiście, że nie, jak mogłaś tak pomyśleć?
-  Nie  wiem,  co  myśleć.  –  Splotła  ramiona  na  piersi.  –  Cały  dzień

trzymasz mnie na dystans.

- Wybacz.
- Nie potrzebuję przeprosin, wyjaśnij mi, o co chodzi.
- Nie wiem, jak moglibyśmy być razem.
- Wiesz doskonale.
Gdyby potrafił się rumienić, byłby czerwony jak burak.
-  Nie  mówię  o  seksie.  Jesteś  moją  przyjaciółką,  a  w  ten  weekend

przekroczyliśmy  granicę  przyjaźni.  Nie  zrozum  mnie  źle.  Niczego  nie
żałuję.  –  Spojrzał  jej  w  oczy.  –  Zastanawiam  się,  co  z  nami  będzie,  jak
wrócimy do codzienności.

-  Nie  oczekuj  ode  mnie  odpowiedzi.  Nie  znam  jej.  Jestem

zdezorientowana.

Westchnął  i  spojrzał  na  nią.  Nie  powinien  był  trzymać  się  od  niej

z  daleka  tego  dnia.  Myśląc  o  przeszkodach,  jakie  musieliby  pokonać,
o  swojej  pracy  w  Black  Crescent  i  oczekiwaniach  jej  rodziny,  tracił  czas.

background image

Poza  tym  włączyła  się  jego  duma  i  zaczął  myśleć,  że  po  ich  namiętnym
weekendzie Jessie wróci do Hugh. Był zazdrosny.

Pogłaskał  jej  policzek  i  zaczesał  kosmyk  włosów  za  ucho.  Jej  tętno

przyspieszyło. Jego palce przesunęły się na jej wargi. Gdy otworzyła usta
i  zaczęła  ssać  jego  palec,  poczuł  napięcie  w  lędźwiach.  Ta  cholerna
kokietka  podniecała  go  jednym  pstryknięciem.  Wciągnęła  głębiej  jego
palec,  a  on  już  wiedział,  że  muszą  stąd  wyjść,  bo  inaczej  przestanie  nad
sobą panować.

- Musimy iść – rzekł schrypniętym głosem.
Kiwnęła głową.
Zadzwonili  po  Ubera  i  pożegnali  się  z  pozostałymi  gośćmi.  Podczas

krótkiej jazdy do domu Adama rozbierali się wzrokiem. Gdy samochód się
zatrzymał,  wbiegli  przez  drzwi  jak  para  napalonych  nastolatków.  Potem
pędzili po schodach do sypialni, gdzie natychmiast zaczęli zdzierać z siebie
ubrania.

Nie  mógł  się  doczekać,  by  zadowolić  Jessie,  która  ufała  mu

bezgranicznie, ciesząc się każdą minutą. W końcu wylądowali na podłodze,
co wcale im nie przeszkadzało. A gdy się zabezpieczył, pozwolił Jessie, by
na nim usiadła i nadawała rytm.

- Rób, co chcesz – zachęcił.
Całowała go długo i namiętnie.
- Jak dobrze – mruknął.
Zaczęła kołysać biodrami, a on wychodził jej naprzeciw. Raz za razem,

i  znów  od  początku.  Kiedy  spojrzał  jej  w  oczy,  ujrzał  w  nich  tę  samą
rozkosz, która odbijała się w jego oczach. I coś jeszcze, poczucie, że to jest
cud.

Także dla Jessie to nie był tylko seks.

background image

To  była  jego  ostatnia  myśl,  nim  zacisnęła  się  na  nim  z  całej  siły,

wbijając paznokcie w jego bicepsy. Po chwili jego uwagę przyciągnął błysk
światła. Zdał sobie sprawę, że to fajerwerki odpalane jak zwykle czwartego
lipca, ale on ich nie potrzebował, bo z Jessie odpalili własne.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Nazajutrz po pożegnalnym lunchu z całą bandą Jessie i Ryan wracali na

Manhattan. Tym razem nie polecieli helikopterem. Przed domem na plaży
czekała na nich limuzyna.

Ryan uścisnął dłoń Adama.
Tia szepnęła do ucha Jessie:
- Okręciłaś go sobie wokół palca. Ciesz się tym.
Jessie zaśmiała się i ruszyła do samochodu.
- Podoba ci się? – spytał Ryan.
- Limuzyna? Całkiem luksusowa.
- Dla ciebie wszystko, co najlepsze.
Gdy podał bagaż szoferowi, jej serce zabiło mocniej. Pomógł jej wsiąść

i patrzył z rozbawieniem, jak się przygląda miękkim skórzanym siedziskom
i butelce szampana chłodzącej się w wiaderku z lodem.

-  Napijesz  się?  –  spytał,  kiedy  limuzyna  powoli  ruszyła.  Pomachali

McKinleyom na pożegnanie.

Jessie odwróciła się od okna.
- Tak, proszę. Często jeździsz limuzyną?
- W sprawach służbowych często.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwać.
Zaśmiał się i otworzył butelkę. Wznieśli toast.
-  Chyba  siedzisz  za  daleko  –  stwierdził,  oddzielając  ich  od  szofera

przyciemnioną szybą.

background image

- Naprawdę?
-  O  tak.  –  Wziął  kieliszek  z  jej  rąk  i  postawił  go  obok  swojego  na

konsoli.  Potem  pokazał  jej,  że  po  minionej  nocy  i  przepełnionym  mgłą
żądzy  poranku  dalej  się  mogą  sobą  cieszyć.  Gdy  pokonali  nowojorskie
korki i zajechali przed kamienicę, gdzie mieszkała Jessie, z trudem łapali
oddech.

Nie  miała  ochoty  rozstawać  się  z  Ryanem,  ale  nazajutrz  musiała

wcześnie zacząć dzień. Wysiadła pierwsza, Ryan pomógł jej wnieść bagaż
na górę.

-  Świetnie  było  –  powiedziała.  Brakowało  jej  słów,  by  wyrazić,  jak

weekend z Ryanem zmienił jej życie.

- Też tak myślę, zadzwonię.
Skinęła głową i odprowadzała go wzrokiem, gdy schodził po schodach.

Nagle zatrzymał się i zawrócił. Wziął ją w ramiona i przycisnął wargi do
jej ust. Jessie objęła go za szyję, miała wrażenie, że się rozpłynie.

Jak  to  możliwe,  że  po  tym,  co  robili  na  tyle  limuzyny,  wciąż  tak  się

pożądali?  Nie  mogła  zaprzeczyć,  że  Ryan  zawładnął  nie  tylko  jej  ciałem,
ale także duszą.

W końcu oderwali się od siebie, ciężko dysząc.
- Odpocznij – powiedział. – Zadzwonię później.
Jessie weszła do mieszkania i ujrzała Beccę skuloną na kanapie z miską

popcornu.

- Zdawało mi się, że słyszę jakieś głosy za drzwiami, ale jak wyjrzałam

przez judasza…

Jessie  zalała  się  rumieńcem,  pochyliła  głowę  i  poszła  do  swojego

pokoju. Słyszała za sobą kroki przyjaciółki.

-  Nie  próbuj  niczego  ukrywać.  –  Becca  klapnęła  na  jej  łóżku.  –  Nie

ukryjesz przede mną, że od tego weekendu ty i Ryan jesteście parą.

background image

- Nie jesteśmy parą – odparła Jessie, przerzucając rzeczy z walizki do

kosza na brudy.

- Nie? A co to było?
Jessie wzruszyła ramionami.
-  Nie  mam  pojęcia.  –  Przestała  się  rozpakowywać.  –  W  jednej  chwili

żartuję  sobie  z  moim  najlepszym  przyjacielem  i  jego  znajomymi,  a  zaraz
potem, przyciśnięta do ściany, przeżywam seks życia.

- Jest lepszy od Hugh?
- Nie ma porównania. – Jessie usiadła obok przyjaciółki. – Ryan jest…

dominujący, kiedy tego chcę, i delikatny, kiedy tego potrzebuję. Odgaduje
moje pragnienia. Nie miałam go dość.

- No no. I po raz pierwszy czułaś z nim bliskość?
Jessie wstała, niezdolna spojrzeć jej w oczy.
- Tego nie powiedziałam.
- Co to znaczy?
-  Trzy  miesiące  temu  na  spotkaniu  klasowym…  Kiedy  tańczyliśmy,

zdawało mi się, że jest między nami chemia, ale potem pojawił się Hugh,
zrobił mi niespodziankę.

- Więc się nie myliłaś.
-  Nie,  chyba  nie.  Ten  weekend  to  było  niesamowite  odkrycie.  Nie

miałam  pojęcia,  że  Ryan  i  ja…  że  jesteśmy  tak  seksualnie  dopasowani.
Byliśmy razem cały weekend.

-  Nie  do  wiary.  Nigdy  nie  wspominałaś,  że  się  nim  interesujesz.

W każdym razie w ten sposób. Zawsze był chłopakiem z sąsiedztwa.

- Tak, i nadal nim jest, ale ma też seksowne ciało – powiedziała Jessie

z uśmiechem i zrobiła się purpurowa.

background image

- Będziesz się z nim spotykać? – chciała wiedzieć Becca. – Czy Ryan

wciąż stara się o pracę w Black Crescent?

- Tak. – Jego przyjaciele wspomnieli o tym w piątkowy wieczór, poza

tym podczas weekendu Ryan o tym nie mówił. Jessie była przekonana, że
robił tak celowo.

- Zaakceptowałabyś to?
Jessie potrząsnęła głową.
- To niemożliwe. Black Crescent zrujnowało moją rodzinę i na zawsze

odmieniło nasze życie.

- Więc co teraz? Co z Hugh?
-  Od  lat  jesteśmy  z  Hugh  w  związku  na  odległość.  Jestem  tym

zmęczona.  Trzy  miesiące  temu  postanowiliśmy  zrobić  sobie  przerwę
i przemyśleć, czego chcemy.

- Czemu mi tego nie powiedziałaś?
-  Bo…  Zawsze  starałam  się  spełniać  cudze  oczekiwania,  a  teraz

zrozumiałam,  że  to  powstrzymywało  mnie  przed  podejmowaniem
własnych decyzji.

- Takich jak wyjazd z Ryanem?
- Ta chemia zaskoczyła nas oboje.
-  Może  ciebie,  Ryan  zawsze  się  tobą  interesował.  Był  zazdrosny

o Hugh. Po prostu nie chciałaś tego zauważyć.

- Nieprawda.
- Prawda. Wiedziałam to od chwili, kiedy go poznałam. Ale ty zawsze

twierdziłaś, że to przyjaciel, więc nigdy tego nie kwestionowałam.

- Cóż, ja kwestionuję wszystko. A odpowiadając na twoje pytanie, nie

rozmawialiśmy z Ryanem, co będzie po powrocie do domu.

- O czym rozmawialiście?

background image

Jessie  znów  się  zaczerwieniła.  Niewiele  rozmawiali.  Całowali  się,

dotykali…

Becca powachlowała się dłonią.
- Wybacz. Moje życie miłosne cierpi na uwiąd. Żaden Tinder czy inna

aplikacja nie przywrócą go do życia.

- Znajdziesz kogoś. Jesteś cudowna.
-  Ale  nie  kogoś  takiego  jak  Ryan.  Kiedy  on  nagle  zrobił  się  taki

przystojny?

Jessie  zaśmiała  się.  Sama  się  nad  tym  zastanawiała.  Kiedyś  miał

nadwagę. Przez lata widywała go tu i tam, ale chyba nigdy tak naprawdę go
nie  widziała,  aż  do  spotkania  klasowego.  Nie  wyobrażała  sobie,  by  teraz
byli znów tylko przyjaciółmi.

Jednocześnie  nie  była  też  pewna,  czy  jest  gotowa  na  związek.

Musiałaby  najpierw  pokonać  wiele  przeszkód.  Odpowiedzieć  sobie  na
pytanie,  czego  naprawdę  chce.  Zacząć  wreszcie  żyć  własnym  życiem.
W idealnym świecie byliby w stanie rozwinąć romans z Hamptons w coś
poważniejszego,  ale  jak  mogliby  to  zrobić,  gdyby  on  przyjął  posadę
w Black Crescent? Jessie nie widziała dla nich przyszłości i to było bardzo
rozczarowujące.

-  No  no,  patrzcie,  kogo  wiatry  przygnały  –  rzekł  Sean  Hathaway,

starszy  brat  Ryana,  gdy  później  tego  wieczoru  Ryan  dołączył  do  Seana
i Bena.

Siedzieli  w  lokalnym  pubie  w  Murray  Hill,  który  specjalizował  się

w  rzemieślniczym  piwie  i  burgerach  i  mieścił  się  niedaleko  jego  domu.
Ryan  zapomniał,  że  bracia  przyjechali  do  miasta  na  dorocznego  grilla
z okazji meczu Yankees i miał się z nimi wcześniej spotkać na drinka.

- Nie dogaduj mi – odparł Ryan. – Byłem zajęty.

background image

- Zbyt zajęty, żeby znaleźć czas dla braci? – spytał Ben, młodszy brat,

który  odziedziczył  po  ojcu  szczupłą  sylwetkę  i  przyprószone  siwizną
włosy. Biedak zaczął siwieć po dwudziestce. Ale kobiety i tak ulegały jego
brązowym  oczom,  które  były  znakiem  szczególnym  rodziny  matki.  Tego
dnia  zamienił  eleganckie  spodnie,  z  którymi  się  nie  rozstawał,  na  dżinsy,
choć pozostał w białej koszuli.

- Nie przyjechałeś do domu na czwartego lipca – wtrącił Sean. – Mama

nie była zadowolona. Wiesz, jak na nas czeka. – Sean był przeciwieństwem
Bena. Miał szerokie bary, figurę piłkarza, nosił dżinsy i koszulki Yankees.
Miał ciemnobrązowe włosy i głęboko osadzone ciemne oczy.

Podobnie  jak  rodzice  Jessie,  Marilyn  Hathaway  nie  ucieszyła  się,  gdy

Ryan powiedział jej o swoich planach na lipcowe święto. Grill urządzany
przez  jego  ojca  był  jedną  z  największych  imprez  na  Sycamore  Street
i wszyscy sąsiedzi wpadali spróbować jego żeberek oraz wieprzowiny.

- Nie mogłem nic zrobić. – Ryan wzruszył ramionami.
- Czemu? – spytał Ben. – Co było takie ważne?
- Byłem z przyjaciółmi w Hamptons. Pamiętacie mojego współlokatora

z akademika? Adama? Zaprosił nas do siebie.

- Mówiąc przyjaciele masz na myśli Jessie Acostę? – drażnił się z nim

Ben.

- Aha. – Sean się uśmiechnął. – Teraz rozumiem. – Tylko przez jedną

osobę Ryan mógłby opuścić rodzinną imprezę. Pewną piękną Latynoskę.

- Nie zaczynaj – uprzedził Ryan.
-  Żartować  z  tego,  że  od  lat  podkochujesz  się  w  dziewczynie

z  sąsiedztwa?  –  Sean  otoczył  Ryana  ramieniem.  –  Nie  da  rady,  bracie.
Jestem  przyjacielem  Jessie  na  facebooku,  widziałem  zdjęcia,  jakie
zamieściła. Na twojej twarzy jest wyraz absolutnego uwielbienia.

Ryan przewrócił oczami.

background image

-  Uwielbienia?  To  przeszłość.  Skończyło  się  na  spotkaniu  klasowym,

jak zdałem sobie sprawę, że nigdy mnie nie wybierze.

- A jednak zabrałeś ją do Hamptons? – wtrącił Sean.
- To co innego, to był przelotny romans.
Bracia zaśmiali się, a Sean powiedział:
- Jeszcze bardziej interesujący na tych zdjęciach jest wyraz jej oczu. –

Wyjął  iPhone’a  i  pokazał  im  zdjęcie  Jessie,  Ryana  i  jego  przyjaciół
z Hamptons. – W końcu po latach mała Jessie się na tobie poznała. Zgadza
się?

Ryan  wstał  od  stolika  i  ruszył  do  baru.  Zamówił  piwo.  Potrzebował

chwili, by zebrać myśli. Jeśli ktoś czytał mu w myślach, to właśnie bracia,
a  nie  chciał,  by  zobaczyli,  jak  bardzo  pragnie,  by  Jessie  odwzajemniała
jego zainteresowanie.

Barman  przesunął  mu  piwo  po  blacie.  Ryan  wypił  łyk  i  wrócił  do

stolika.

-  I  co?  –  spytał  Sean.  –  Przyznasz  się  czy  mamy  to  z  ciebie

wyciągnąć? – Zerknął na Bena, który kiwnął głową.

- Głosuję za tym, żeby zastosować siłę. Nasz mały braciszek od dawna

nie dostał wycisku.

-  Uważaj!  –  burknął  Ryan.  –  Nie  jestem  już  grubym  popychadłem.  –

Pokazał  im  swoje  bicepsy.  –  Przyjmę  wyzwanie  od  każdego  z  was.
W każdej chwili.

Sean odchylił do tyłu głowę i wybuchnął śmiechem.
-  Tak?  Jesteś  taki  pewny  siebie,  bo  Jessie  w  końcu  dobrze  cię

potraktowała.

- No dalej, powiedz to. – Ben spojrzał na Ryana.

background image

- Przyznaję, zaprosiłem Jessie do Hamptons i nasza relacja przeszła na

inny poziom.

-  Okej,  dawaj  moje  dwadzieścia  dolców.  –  Sean  wyciągnął  rękę  do

Bena.

Ryan zerknął na braci.
- Zakładaliście się o to? – spytał z niedowierzaniem.
- Jasne – odparł Sean, a Ben podał mu dwudziestodolarowy banknot. –

Mówiłem Benowi, że Jessie w końcu przejrzy na oczy. On w to nie wierzył.

-  Skąd  mogłeś  to  wiedzieć?  –  spytał  Ryan.  –  Na  zdjęciu  z  Hamptons

jesteśmy wszyscy razem.

-  Tak,  ale  jak  się  przyjrzysz,  zobaczysz,  że  obejmujesz  ją  w  pasie

z rozanieloną miną – odparł Sean. – To jak, jesteś szczęśliwy?

Ryan wypił łyk piwa.
- Czemu nie miałbym być szczęśliwy?
- Bo jesteś z nami zamiast ze swoją panią – odparł Ben.
- Za wcześnie nazywać ją moją.
-  Cóż,  w  każdym  razie  już  nie  należy  do  O’Malleya  –  rzekł  Sean

z uśmieszkiem.

- Nie chcę rozmawiać o Hugh. – Ryan ściągnął brwi.
-  Czemu?  –  spytał  Ben.  –  Od  początku  był  twoim  rywalem.  Zniknął

z horyzontu?

Ryan wzruszył ramionami.
- Tak mi się zdaje.
- Ale nie jesteś pewien – dokończył Sean.
Ryan  pokręcił  głową.  To  go  dręczyło.  Jessie  mówiła,  że  zrobili  sobie

przerwę,  ale  Hugh  wciąż  stał  na  drodze  do  jego  szczęścia.  Nie
wspominając o Black Crescent.

background image

-  Musisz  się  tego  dowiedzieć  –  stwierdził  Sean.  –  Wiem,  jak  się

czujesz. Powinniście szczerze porozmawiać.

Ryan odstawił piwo.
-  We  właściwym  czasie.  –  Nie  chciał  wracać  do  starych  złych

zwyczajów.

- Okej, ale tylko w ten sposób poznasz odpowiedź – stwierdził Ben. –

Jeśli wam nie wyjdzie, będziesz wspominał gorący weekend w Hamptons.

Ryan zmarszczył czoło. Nie podobały mu się słowa Bena, ale wiedział,

że brat ma rację. Musi się dowiedzieć, czy to, co razem przeżyli, było dla
Jessie tylko przelotnym romansem. Bo dla niego z pewnością nie. Pragnął,
by została panią Hathaway.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Był w kiepskim nastroju. Wstał o piątej, by poćwiczyć i utrzymać ciało

w dobrej kondycji. Potem sprawdził wiadomości, aby się przekonać, czy na
rynku  zaszły  jakieś  znaczące  ruchy.  A  kiedy  nic  nie  znalazł,  przygotował
się  do  porannego  spotkania  w  firmie.  Miał  pewne  pomysły  dotyczące
inwestycji,  które  chciał  przedyskutować  z  wyższym  kierownictwem,  nim
zrobi prezentację dla klientów.

Poranne spotkanie poszło zgodnie z oczekiwaniami i wszystkim bardzo

spodobały  się  jego  sugestie.  Udał  się  potem  do  swojego  gabinetu,  by
umówić wizytę inwestora w centrum dystrybucji.

Jedynym  jasnym  punktem  dnia  była  Allison  Randall,  specjalistka  od

rekrutacji kadry kierowniczej. Zadzwoniła do niego z informacją, że Black
Crescent prowadzi wstępne rozmowy z innymi kandydatami, ale ponieważ
zrobił  doskonałe  wrażenie,  ma  nadzieję,  że  wkrótce  ustalą  datę  kolejnej
rozmowy. Ryan nie był zaskoczony, jego kwalifikacje były znakomite.

A jednak przed południem wciąż dręczył go niepokój. Znał powód. Po

rozmowie  z  braćmi  minionego  wieczoru  pojechał  do  domu  zdecydowany
poważnie  rozmówić  się  z  Jessie.  Tymczasem  jego  telefony,  wiadomości
głosowe i esemesy nie doczekały się odpowiedzi.

Jeśli  próbowała  mu  powiedzieć,  że  to,  co  zdarzyło  się  w  Hamptons,

pozostanie  w  Hamptons,  wyraźnie  to  usłyszał.  Przypuszczał,  że  nie
powinien być zaskoczony, w końcu to ona powiedziała, że mają się tylko
dobrze bawić. Pragnął jej tak bardzo i tak długo, że poszedł na kompromis.

background image

Bo  przecież  w  gruncie  rzeczy  chciał,  by  za  niego  wyszła  i  urodziła  mu
dzieci.

Gdyby  jej  to  wyjawił,  to  tak  jakby  popełnił  samobójstwo,  Jessie

natychmiast  by  od  niego  uciekła.  Nie  tracił  jednak  nadziei,  że  zgodzi  się
z nim spotykać i przekonać się, dokąd ich to zaprowadzi.

Tu  też  się  mylił.  Rozbudził  w  sobie  nadzieje,  a  kiedy  zostały

zniweczone, mógł winić tylko siebie.

-  Hej,  Ryan,  mógłbyś  na  to  zerknąć?  –  Mark  Bush,  młodszy  analityk,

stanął w drzwiach jego gabinetu.

- Oczywiście. – Ryan zaprosił go do środka. Lubił chłopaka. Był młody,

prosto  z  Trinity  i  trochę  zielony,  ale  też  niezwykle  obiecujący.
W  przeciwieństwie  do  innych  starszych  analityków  Ryan  nie  traktował
młodszych z góry i nie kazał im harować jak stażystom.

Pochylił się nad liczbami, które pokazał mu Mark.
- Dobrze, naprawdę dobrze.
- Dzięki, że na to spojrzałeś.
- Nie ma za co. – Ryan się uśmiechnął.
Zawsze lubił pomagać innym i właśnie dlatego chciał kierować Black

Crescent. Dzięki Joshui Lowellowi firma odbiła się od dna, ale gdyby on
został  prezesem,  odbudowałby  też  jej  zszarganą  reputację.  Wiele  osób
w Falling Brook uważało, że Lowellowie pozostają w sekretnym kontakcie
z Vernonem.

Jeśli  na  czele  firmy  stanie  nowa  osoba,  nikt  już  nigdy  nie  oskarży

funduszu o finansowe nadużycia.

Black Crescent nie było jedyną szansą Ryana na awans. Interesował się

kilkoma  innymi  przedsięwzięciami,  choć  żadne  z  nich  nie  gwarantowało
mu  pracy  w  rodzinnym  mieście.  Praca  w  Black  Crescent  była  jego
sposobem na zerwanie wszelkich więzi z Jessie.

background image

Brak  kontaktu  z  jej  strony  był  błogosławieństwem,  pokazywał  mu,  że

ma się skupić na sobie i karierze. Tak przynajmniej sobie mówił, pracując,
aż za oknami zaczęło zmierzchać.

- Jeszcze tu jesteś? – spytał Mark.
Ryan podniósł wzrok znad raportu. Nie miał się do kogo spieszyć.
- Tak, jeszcze chwilę posiedzę. Do zobaczenia jutro.
- Jasne, dobrej nocy.
Skupił  się  znów  na  faktach  i  liczbach,  aż  jakaś  sylwetka  w  drzwiach

gabinetu przyciągnęła jego uwagę. Głęboko nabrał powietrza. Jessie.

Spojrzała w oczy Ryana i odetchnęła z ulgą. Tak długo go nie widziała!

Chciała wczoraj do niego zadzwonić, ale po paru kieliszkach wina z Beccą
odpłynęła  w  sen  i  obudziła  się  dopiero,  kiedy  Becca  nią  potrząsnęła.
Zaspała, bo telefon się rozładował.

Ledwie zdążyła wziąć prysznic i pognała do metra, zostawiając telefon

w  domu  podłączony  do  ładowarki.  Nie  zdawała  sobie  sprawy,  jak  bardzo
wyczerpał ją ten weekend, ale przecież niewiele spała.

Nie podobała jej się zmarszczka między oczami Ryana.
-  Posłuchaj…  przepraszam  –  zaczęła,  wchodząc  do  gabinetu

i zamykając drzwi.

- Za co? – spytał, odkładając dokumenty.
- Obiecałam ci, że porozmawiamy, ale zasnęłam.
- A dziś rano? I przez resztę dnia, do licha? Chcesz mi powiedzieć, że

nie znalazłaś ani chwili, żeby wziąć do ręki telefon?

-  Zaspałam  i  zostawiłam  telefon  w  domu,  a  wiesz,  że  nie  potrafię

zapamiętać numerów. To twoja mocna strona, nie moja.

Patrzył na nią podejrzliwie, jakby nie do końca jej wierzył. Jessie się to

nie podobało.

background image

- Daj spokój. – Rzuciła torebkę i teczkę na krzesło naprzeciw ko biurka

i przysiadła na blacie. – Nie złość się. Naprawdę chciałam zadzwonić, ale
padłam wykończona. Zresztą to twoja wina.

- Moja wina?
- Nie pozwalałeś mi spać przez trzy noce z rzędu.
W końcu się uśmiechnął, a ból w jej piersi zelżał.
- Okej, cóż, skoro już tu jesteś… o czym chcesz rozmawiać? – spytał.
-  Rozmawiać?  –  Teraz  ona  się  uśmiechnęła.  Podeszła  do  drzwi

i  zamknęła  je  na  zamek.  Na  szczęście  jego  gabinet  nie  miał  szklanych
ścian. – W zasadzie nie myślałam o rozmowie.

- Naprawdę?
- Tak. Na pewno możemy zająć się czymś innym. – Zanim się ruszył,

pocałowała go.

Jadąc  tu,  nie  zastanawiała  się,  co  mu  powie.  Zakładała,  że

porozmawiają o przyszłości, ale kiedy zobaczyła zmarszczkę na jego czole,
stwierdziła, że zna tylko jeden sposób na to, by poprawić mu nastrój.

Sądziła,  że  będzie  kontrolować  sytuację,  lecz  szybko  okazało  się,  że

była  w  błędzie.  Ryan  rozpiął  jej  różową  jedwabną  bluzkę  i  rzucił  ją  na
podłogę.

- Ryan – zaczęła, ale on właśnie pozbawiał ją czarnego biustonosza.
Gdy  poczuła  na  sobie  jego  dłonie,  wiedziała,  że  to  nie  ona  ustanowi

zasady  i  granice.  Podciągnął  do  góry  czarną  ołówkową  spódnicę.  Jessie
zadrżała, jej oddech przyspieszył. Ryan całował jej szyję, wsuwając palce
pod sznureczek stringów.

Nie dał jej tego, czego pragnęła. Odchylił do tyłu jej głowę i zdobywał

jej usta językiem. Był dominujący, a ona się poddała.

background image

-  Proszę.  –  Wiedziała,  że  błaga,  ale  przy  Ryanie  nie  panowała  nad

emocjami ani odruchami.

Wsunął  w  nią  palec.  Bezwstydnie  otarła  się  o  niego,  czując  jego

erekcję. Usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału, szelest papieru i zgrzyt
zamka błyskawicznego. Zaraz potem Ryan rozsunął jej uda i w nią wszedł.

Seks nigdy nie był tak szalony. Ryan pochylił ją i trzymał ją za biodra,

a ona jęczała, kompletnie nad sobą nie panując. Gdy wykonał ostatni ruch,
jego jęk połączył się z jej krzykiem, bo szczytowali jednocześnie.

Potem  odwrócił  ją  do  siebie  twarzą  i  zgniótł  jej  wargi  pocałunkiem,

który nadał dodatkowego znaczenia temu, co działo się chwilę wcześniej.

Kiedy  w  końcu  złapali  oddech,  Ryan  odsunął  się,  pozbył  się

prezerwatywy i spytał:

- Było dobrze?
Uśmiechnęła  się,  zapięła  bluzkę  i  poprawiła  spódnicę.  Podarte  stringi

leżały na podłodze. Wyjdzie stąd bez bielizny.

- Jak myślisz?
- Mam nadzieję, że nie byłem…
Zaczerwieniła się. Nigdy z nikim nie była tak otwarta.
- Było w porządku.
Zapiął spodnie i usiadł w fotelu. Posadził sobie Jessie na kolanach.
- Teraz chyba powinniśmy porozmawiać.
- Masz na myśli tę rozmowę, kiedy ci powiem, że chcę się przekonać,

dokąd nas to zaprowadzi?

Jego twarz rozjaśniła się, jakby wygrał Super Bowl.
- Tak, właśnie.
Pogłaskała go po policzku.

background image

- Lubię cię, chyba wiesz. Bardzo cię lubię i nie mam pojęcia, dokąd nas

to zaprowadzi, ale chcę się tego dowiedzieć.

Ujął jej twarz w dłonie i musnął wargami jej usta.
- Ja też.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nie  mógł  uwierzyć,  że  są  z  Jessie  parą.  Nie  tworzyli  może

prawdziwego związku, ale przekroczyli granicę relacji opartej wyłącznie na
seksie. Był taki wściekły, gdy wystawiła go do wiatru, że kiedy pojawiła się
w jego gabinecie, wziął ją od tyłu, co pokazywało stan jego emocji.

Później było tylko lepiej. Jessie spakowała się i jeszcze tego wieczoru

wróciła  do  jego  apartamentu,  który  rzadko  opuszczała.  Od  tamtej  chwili
minęły dwa tygodnie.

Umówili się, że nie powiedzą nikomu o swojej relacji. Motywy Ryana

były  jasne,  nie  chciał  rozbudzać  nadziei  rodziców,  dopóki  nie  zyska
pewności.  Nie  wiedział,  czy  Jessie  już  potrafi  otwarcie  przeciwstawić  się
rodzicom i oznajmić, że go wybrała.

To pytanie wciąż go nurtowało. Pragnął, by oświadczyła, że skończyła

z  Hugh,  ale  podejrzewał,  że  to  nie  jest  łatwe,  skoro  była  z  nim  ponad
dekadę.  Musi  być  cierpliwy.  Nie  chciał  się  spieszyć,  ponaglać  jej  do
zrobienia czegoś, czego później by żałowała.

Na razie cieszył się ich wspólnym czasem. Po powrocie z biura zwykle

siadali  na  kanapie  z  laptopami  i  dalej  pracowali.  Ryan  robił  kolację
w  nowocześnie  wyposażonej  kuchni.  Całkiem  dobrze  sobie  radził,  musiał
nauczyć się gotować, by przetrwać po studiach.

Czasem siadali na tarasie z kieliszkiem wina. Innym razem zamawiali

coś do jedzenia, oglądali film na Netfliksie i kochali się aż do świtu.

Nie zawsze wszystko tak dobrze się układało. Pokłócili się, gdy Jessie

usłyszała,  jak  Ryan  dzwoni  do  Allison  Randall  z  prośbą  o  informację  na

background image

temat pracy w Black Crescent. Jessie dała mu do zrozumienia, że jest temu
absolutnie  przeciwna,  ale  gdy  odparł,  że  nie  ma  żadnych  nowych
wiadomości, wycofała się. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, nim oboje
będą musieli zająć stanowisko w tej sprawie.

W  minionym  tygodniu  Ryan  zaskoczył  Jessie  biletami  na  Broadway,

które  dostał  od  klienta.  Tego  wieczoru  planował  coś  wyjątkowego.
Zamierzał ją porwać do zaczarowanego ogrodu na kolację.

Jego  klient,  Theo  Morales,  był  szefem  kuchni,  który  posiadał

restaurację  typu  „z  pola  do  stołu”  i  przygotował  dla  nich  ucztę.  Ryan
włożył czarne dżinsy i czarną sportową koszulę jak na zwyczajny wieczór
w mieście.

Gdy  Jessie  wróciła  z  pracy,  była  wciąż  w  kostiumie  i  butach  na

obcasach.  Włosy,  które  zazwyczaj  prostowała,  zaczęły  się  kręcić  od
przesyconego wilgocią powietrza.

- Witaj, kochanie. – Wziął od niej teczkę i podał jej kieliszek wina.
- Dziękuję. – Zrzuciła szpilki i odłożyła torebkę. – To był długi dzień.

Cieszę się, że możemy odpocząć.

-  Prawdę  mówiąc  –  rzekł,  siadając  obok  niej  na  kanapie  –  myślałem,

żebyśmy gdzieś wyszli.

Zerknęła na niego.
- Musimy? Liczyłam na spokojny wieczór w domu.
- To nic wielkiego, ale na pewno ci się spodoba. – Kiedy przyjrzała mu

się podejrzliwie, dodał: – Zaufaj mi.

Jessie wzięła prysznic i przebrała się w obcisłe dżinsy, bluzkę w kwiaty

i espadryle. Wyprostowała też włosy, co nie uszło jego uwagi. Wyglądała
ładnie i seksownie.

- Gotowa? – spytał, biorąc z konsoli portfel i telefon.
- Tak, i ciekawa, dokąd mnie zabierasz.

background image

- Zobaczysz. – Wziął ją za rękę i zjechali windą na dół, gdzie czekała

na nich taksówka, która zawiozła ich do Ogrodu Osiedlowego przy Avenue
B w East Village.

Kiedy  taksówka  zatrzymała  się  przed  bramą  z  kutego  żelaza,  Jessie

spojrzała na Ryana.

- Co się dzieje?
-  Poczekaj.  –  Zapłacił  i  wysiadł,  otworzył  jej  drzwi.  Theo  czekał  na

nich w wejściu.

- Ryan! – Uścisnął mu dłoń i objął go jedną ręką. – Miło cię widzieć.

Witam w 6&B Garden.

-  Dzięki,  Theo,  a  to  moja  pani.  –  Ryan  objął  Jessie  w  talii.  –  Jessie

Acosta.

Theo ujął jej dłoń i pocałował.
- Miło mi. – Puścił rękę Jessie i przeniósł wzrok na Ryana. – Jesteście

gotowi na ucztę dla zmysłów?

- Oczywiście. – Ryan uśmiechnął się, zerkając na swoją towarzyszkę. –

Prowadź.

Theo  poprowadził  ich  przez  labirynt  ozdobnych  krzewów  i  drzew

liściastych. Po drodze pokazywał im rozmaite drzewa owocowe, kwitnące
krzewy i niezliczone zioła, kwiaty i warzywa.

- Niesamowite – stwierdziła Jessie. – I współwłaściciele o to wszystko

dbają?

-  Przez  cały  rok  –  odparł  Theo.  –  Teraz  jesteśmy  częścią  organizacji

non-profit  składającej  się  z  zarządu,  którego  wielu  członków  jest
współwłaścicielami ogrodu, a także działaczy społecznych. Wszyscy chcą
nas wspierać.

- Nie miałam o tym pojęcia – powiedziała Jessie.

background image

- Proszę poczekać, aż pani zobaczy, co Ryan dla pani przygotował.
Kilka  minut  później  znaleźli  się  w  altance  ozdobionej  lampkami,

latarenkami i wazonami pełnymi kwiatów. Na środku stał stolik nakryty dla
dwojga, na którym paliły się świece.

- I co o tym myślisz?

Jessie  nie  mogła  uwierzyć,  że  Ryan  zadał  sobie  tyle  trudu.  Mnóstwo

czasu  spędzali  razem.  Nie  chciała,  żeby  to  się  skończyło  –  i  to  ją
przerażało. Czyżby się w nim zakochała? Ignorowała większość telefonów
od  bliskich  z  Falling  Brook  i  od  Hugh  z  Londynu.  Była  przekonana,  że
chcieli wiedzieć, co się dzieje, i liczyli na to, że wszystko wróci do dawnej
normy. Z początku czuła się winna, ale też po raz pierwszy w życiu poczuła
się wolna.

Zbliżyli się do siebie. Codziennie rozmawiali przez telefon, gdy tylko

miała  wolną  chwilę  w  pracy,  i  wymieniali  eesemesy.  A  w  nocy…  Cóż,
w nocy… to było poza skalą. Ran znał jej ciało lepiej niż ona sama.

A teraz jeszcze to. Tak romantyczny gest, tak bardzo w jego stylu.
- Dziękuję ci, jest pięknie. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
-  Usiądź.  –  Wyciągnął  dla  niej  krzesło,  a  potem  zajął  miejsce

naprzeciwko niej.

-  Przygotowałem  dla  was  wyjątkową  kolację,  gołąbeczki,  ale  na  razie

spróbujcie  sałatę  z  naszego  ogrodu  –  powiedział  Theo.  –  To  sałata
z truflowym winegretem. Mam nadzieję, że będzie wam smakować – rzekł
i opuścił ich.

- Jak ty to zrobiłeś? – Jessie rozglądała się dokoła.
Wzruszył ramionami.
- Wynająłem ogród, żebyśmy mogli być sami.
Jessie zamrugała, pod jej powieki zbierały się łzy.

background image

- Dziękuję, nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
Ryan spojrzał jej w oczy.
- Zasługujesz na to, Jessie. Mam nadzieję, że wiesz, ile dla mnie znaczą

ostatnie tygodnie. Chciałem zrobić coś specjalnego.

- I zrobiłeś – powiedziała głosem pełnym emocji.
Danie  główne  składało  się  z  kaczki  w  pomarańczach  z  glazurowaną

rzepą, a na deser podano tartę cytrynową z kompotem z owoców zebranych
w ogrodzie.

Jessie wytarła wargi serwetką.
- Theo, kolacja była nadzwyczajna. Dziękuję.
-  Nie  ma  za  co.  Mam  nadzieję,  że  niedługo  znów  się  zobaczymy.  –

Zerknął na Ryana. – Może na naszej kolejnej imprezie?

- Z pewnością – odparł Ryan i spojrzał na Jessie. – Przejdziemy się?
- Bardzo chętnie.
Spacerowali po ogrodzie, bez pośpiechu podziwiając rozmaite gatunki

roślin i warzyw, wąchali lilie i słoneczniki. Gdy dotarli do głównej bramy,
Jessie zatrzymała się i odwróciła do Ryana. Przycisnęła wargi do jego ust.
Oddał  jej  pocałunek  z  takim  zapałem,  jakby  czas  nie  istniał,  jakby  Jessie
należała tylko do niego. W końcu uniósł głowę.

- Wracajmy do domu.
- Tak, wracajmy.
Nie pamiętała, jak jechali taksówką przez miasto. Myślała tylko o tym,

by  znaleźli  się  sami.  Gdy  tylko  wsiedli  do  prywatnej  windy,  całowali  się
i dotykali.

Najpierw  pozbyli  się  butów  i  koszul,  potem  na  podłogę  pofrunęły

dżinsy, w drodze do sypialni zostawiali za sobą szlak z ubrań. Połączyli się
z taką gwałtownością, że Jessie wydawało się, iż straci przytomność. Wiła

background image

się, mruczała jak kot, przywierając do niego, jakby był jej kotwicą w tym
niepewnym świecie. Gdy nadeszła chwila spełnienia, Ryan krzyknął, a ona
zapłakała. Jeszcze nigdy nie było im tak dobrze. To była jej ostatnia myśl,
nim odpłynęła w sen.

Czy życie może być lepsze? Choć Ryan nie miał nowych wiadomości

z  Black  Crescent,  wiedział,  że  wciąż  jest  w  grze  i  żył  z  dnia  na  dzień.
Wiedział  też,  że  w  jakimś  momencie  będzie  musiał  podjąć  decyzję.  Na
razie  każdego  dnia  dowiadywał  się  czegoś  nowego  na  temat  Jessie.
Wychodziła z cienia rodziców i robiła to, co było dla niej najlepsze.

To  pozytywna  zmiana,  pomyślał  Ryan,  gdy  jako  ochotnicy  zapełniali

szkolny bank żywności, układając na półkach masło orzechowe, galaretkę
i  inne  przysmaki.  Gdy  dowiedział  się,  że  wiele  dzieci  nie  je  żadnego
posiłku  po  opuszczeniu  szkoły,  zaangażował  się  nie  tylko  finansowo,
pomagał  także  zaopatrywać  szkolne  sklepiki  z  jedzeniem,  które  dzieci
mogły zabrać do domu na weekend.

Jessie  była  ogromnie  poruszona  wieczorem  w  ogrodzie  i  po  powrocie

do domu okazała mu swoją wdzięczność. Ryan uśmiechnął się na tę myśl.
Nie  oczekiwał,  że  po  prawie  nieprzespanej  nocy  i  ciężkim  dniu  w  pracy
będzie mu teraz towarzyszyć.

- Czemu nie miałabym pójść? Myślisz, że taka ze mnie diva?
- Oczywiście, że nie – odparł.
- Po aferze Black Crescent niewiele brakowało, żeby moja rodzina też

korzystała  z  takiej  pomocy.  Niewiele  brakowało,  żebyśmy  wynieśli  się
z Falling Brook i zamieszkali u dziadków na Brooklynie.

- Cieszę się, że do tego nie doszło – odrzekł Ryan.
- Nie było łatwo. Chociaż ojciec nie stracił pracy, to mama pracowała

po godzinach, aż awansowała na kierowniczkę biura.

background image

- Czy ma żal do ojca, że nie podniósł się po tamtym nieszczęściu?
Jessie podniosła na niego wzrok.
-  Dobre  pytanie,  ale  nigdy  go  nie  zadałam.  Małżeństwo  rodziców

zawsze stanowiło dla mnie pewną tajemnicę.

- Czemu?
-  Mają  osobne  sypialnie.  Ona  pracuje  i  chodzi  do  klubów,  on  siedzi

w domu i rozpamiętuje. Zawsze się zastanawiałam, czemu wciąż są razem.
Pewnie dlatego starałam się im pomóc po aferze Black Crescent. Chciałam,
żeby byli znów szczęśliwi. I byli, jak zaczęłam się umawiać z Hugh. Więc
dalej  spełniałam  ich  oczekiwania,  ale  przez  długi  czas  sama  byłam
nieszczęśliwa.  Chcę  takiego  związku,  jaki  tworzą  twoi  rodzice.  Nie
widziałam bardziej kochających się ludzi.

-  Dziękuję  –  odparł  Ryan.  Był  dumny,  bo  rodzice  świętowali

trzydziestopięciolecie  małżeństwa.  On  też  pragnął  tak  mocnych
fundamentów  dla  swojego  związku  w  przyszłości.  –  A  mówiąc  o  mojej
rodzinie…  W  ten  weekend  są  urodziny  mojej  mamy.  Wiem,  mieliśmy
zachować  naszą  relację  w  tajemnicy,  ale  bardzo  bym  się  cieszył,  gdybyś
mogła się wybrać.

Jessie uniosła brwi.
- Jesteś pewien, że powinnam pójść na rodzinne spotkanie? Od lat nie

widziałam twojej matki. Nie zacznie czegoś podejrzewać?

-  Nadal  jesteś  moją  przyjaciółką.  Nie  ma  powodu,  żebyś  nie  wpadła,

gdybyś akurat była w mieście.

- No nie wiem.
- Będzie miło.
-  Jeśli  pojadę,  będę  musiała  zatrzymać  się  u  rodziców  –  powiedziała

Jessie. – Matka by mi nie wybaczyła, gdybym zrobiła inaczej.

- Oczywiście.

background image

Zabrali  się  znów  za  pakowanie  jedzenia  dla  dzieci,  ale  gdzieś  w  tyle

głowy Ryan wiedział, że kiedy zostanie poproszony na drugą rozmowę do
Black Crescent, ich związek się rozpadnie.

Nie  wiedziała,  czemu  się  denerwuje,  siedząc  na  miejscu  pasażera

w  porsche  carrera  Ryana  i  jadąc  do  Falling  Brook  na  weekend.  Przecież
nieraz ją podwoził. Jednak teraz było inaczej. Byli parą, choć nieoficjalnie,
i  nie  podzielili  się  tą  informacją  z  przyjaciółmi  ani  rodziną.  Poza  Beccą
i Adamem.

W  ten  weekend  Jessie  miała  po  raz  pierwszy  towarzyszyć  Ryanowi

podczas  rodzinnej  imprezy,  gdy  zobaczy  ich  jego  rodzina,  a  także  inni
członkowie miejscowej społeczności. Czy obawiała się negatywnej reakcji?
Tak. Choć zrobili sobie z Hugh przerwę, nie chciała go zranić, a gdyby ktoś
plotkował o niej i Ryanie, Hugh poczułby się zdradzony.

Co  prawda  nie  była  mu  nic  winna.  Była  z  nim  szczera,  kiedy  cztery

miesiące  wcześniej  podzieliła  się  z  nim  wątpliwościami  dotyczącymi  ich
związku  na  odległość.  Ale  nie  czekała  na  rozczarowanie  rodziców,  kiedy
dowiedzą się, że rozstała się z Hugh.

- Wszystko gra? – spytał Ryan, sięgając po jej rękę. – Masz lodowate

ręce. Denerwujesz się?

Pokręciła głową.
- Kłamczucha.
Odwróciła się do niego twarzą. Skąd on to wie?
-  Jestem  jednym  z  twoich  najstarszych  przyjaciół.  Myślisz,  że  nie

widzę, jak coś cię dręczy? Masz wszystko wypisane na twarzy.

-  Za  dobrze  mnie  znasz.  Tak,  trochę  się  denerwuję,  ale  nie  twoją

rodziną.

- Swoją? Hugh?

background image

Przytaknęła skinieniem głowy.
-  Umówiliśmy  się,  że  nie  będziemy  się  spieszyć,  będziesz  miała  tyle

czasu, ile potrzebujesz.

-  Wiem.  Czasami  trudno  mi  tu  wracać.  Te  wszystkie  oczekiwania

i zobowiązania mnie przytłaczają.

Ścisnął jej dłoń.
- Masz mnie, będę cię chronić.
Nie  mogła  powstrzymać  uśmiechu.  Ryan  zawsze  potrafił  ją  uspokoić.

Zawsze ją wspierał, wysłuchiwał jej problemów, nie oceniając jej.

- Jestem wielką szczęściarą, że mam ciebie.
Pocałował  jej  dłoń,  a  potem  ją  puścił,  wjeżdżając  w  granice  miasta.

W drodze na wysadzaną dębami Sycamore Street minęli kawiarnię, pralnię
i  pocztę.  Kiedy  mijali  O’Malley  Luxury  Motors,  niepokój  Jessie  wzrósł
i musiała sobie przypomnieć, by oddychać.

W  końcu  Ryan  wjechał  na  podjazd  prowadzący  do  domu  z  pięcioma

sypialniami,  z  dachem  z  czerwonych  dachówek,  ogrodzeniem  z  kutego
żelaza  i  zadbanym  trawnikiem.  Przez  lata  powstały  tu  nowe,  bardziej
nowoczesne  budynki,  przy  których  ich  dom  był  cieniem  tego,  czym  był
kiedyś.

Jessie wyskoczyła z samochodu, nie czekając na Ryana. Maserati matki

stał na podjeździe, więc chciała ją wyprzedzić, nim wyjdzie ich powitać.

- Dzięki za podwiezienie.
-  Jessie,  na  Boga,  odpręż  się!  –  zawołał  Ryan,  idąc  do  bagażnika.  –

Mogę cię odprowadzić do drzwi, nie budząc żadnej sensacji.

Jessie uśmiechnęła się z wahaniem.
- Przepraszam.

background image

Drzwi  od  frontu  otworzyły  się  i  matka  zrobiła  dokładnie  to,  czego

Jessie się spodziewała. Wybiegła im na powitanie, biorąc córkę w objęcia.

- Kochanie, tak się cieszę. Wieki nie byłaś w domu.
Angela Acosta była szczupła, wzrostu córki, miała jaśniejszą cerę, ale

takie same czarne włosy jak wielu jej przodków.

-  Nie  było  mnie  kilka  tygodni  –  zaoponowała  Jessie.  –  Mamo,

pamiętasz Ryana?

- Ryan! – Matka ruszyła naprzód, by go uściskać. – Jak się masz? Nie

przyjeżdżałeś jakiś czas. Twoja matka żałowała, że nie mogłeś przyjechać
na grilla czwartego lipca. Moja Jessie też nie mogła.

Jessie zerknęła na Ryana i oboje powstrzymali uśmiech.
- Ale teraz jestem, mama ma urodziny. – Podał Jessie jej bagaż. – Do

zobaczenia.

Jessie  odprowadzała  go  wzrokiem.  Pomachała  mu,  kiedy  wsiadał  do

samochodu i ruszał do sąsiedniego domu.

- To miło, że cię przywiózł. – Matka chwyciła ją za rękę i poprowadziła

do środka.

- Zbliżyliśmy się znów – rzekła Jessie, zostawiając torbę w holu.
- To cudownie, moja droga. – Matka puściła jej rękę. – Jesteś pewna, że

Hugh nie będzie miał z tym problemu?

Jessie ściągnęła brwi i splotła ramiona na piersi.
- Czemu? Jesteśmy przyjaciółmi.
Matka wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jak mówią. Nie ma przyjaźni między kobietą i mężczyzną.
-  A  ty  przyjaźnisz  się  z  panem  O’Malleyem  –  odparowała  Jessie.  –

Pracujesz dla niego od lat i zawsze był dla nas miły.

Jessie ze zdumieniem zobaczyła, że matka się czerwieni.

background image

- No, byliśmy przyjaciółmi… przez jakiś czas.
- To ty, kwiatuszku? – rozległ się głos ojca.
- Tak, to ja, tato. – Jessie znalazła go w salonie, oglądał turniej golfowy.

Na widok szklaneczki ze złocistym płynem zmarszczyła czoło. Podeszła do
ojca i ucałowała go.

- Dobrze cię widzieć, kochanie.
Ojciec  był  jej  bohaterem.  Odniosła  wrażenie,  że  zgubił  kilka

kilogramów. Jego niegdyś czarne włosy posiwiały na skroniach. Od czasu,
kiedy  ostatnio  go  widziała,  zapuścił  przyprószoną  siwizną  brodę.  Ale
czemu po południu był wciąż w piżamie?

- Ja też się cieszę, że cię widzę, tato. Pomyślałam, żebyśmy wybrali się

na  pole  golfowe.  –  Wiedziała,  jak  lubił  ten  sport,  zanim  wyrzucono  go
z country clubu za niepłacenie składek.

Gdy zaczęła przyzwoicie zarabiać, zapłaciła za niego składkę, ale ojciec

stanowczo  się  temu  sprzeciwił.  Nie  przyjmował  jałmużny,  zwłaszcza  od
córki. Poza tym nie chciał spotykać się z ludźmi, którzy udawali przyjaciół.
Bo to właśnie spotkało jej rodziców. Dawni przyjaciele zaczęli go unikać
i sprawili, że po stracie majątku poczuł się zerem.

- Och, raczej nie – odparł Pete Acosta. – Nigdy tam nie wrócę.
-  Nie  musimy  jechać  do  country  clubu,  tato.  Otworzyli  właśnie  takie

miejsce  w  sąsiednim  mieście.  Pokazują  nawet  twoje  statystyki  na  tablicy
świetlnej. Co ty na to?

- To dobry pomysł, Pete. – Matka poklepała go po ramieniu.
To był jedyny bliski kontakt, jaki Jessie widziała między rodzicami od

lat. Czemu zauważyła to dopiero teraz? Czy dlatego, że ona i Ryan dotykali
się tak często?

- Pytałaś swojego brata i Amandę, czy do nas dołączą?

background image

-  Zaraz  to  zrobię.  Nie  mogłam  zrobić  rezerwacji  na  dzisiejszy

wieczór.  –  Jessie  nie  mówiła  jeszcze  matce,  że  wychodzi  z  Ryanem.  –
Zrobiłam rezerwację na jutro. Co ty na to?

- Wspaniale, kwiatuszku – odparł ojciec. – Dziękuję.
Jessie  odetchnęła.  Odciągnie  ojca  od  telewizora,  by  zaczął  znów

normalnie żyć. Chciała zrobić coś dobrego dla swoich najbliższych, ale dla
nich znaczyło to ratowanie relacji z Hugh, a jej serce zwracało się w innym
kierunku.

-  Jak  się  ma  mój  synek?  –  powiedziała  Marylin  Hathaway,  gdy  Ryan

wszedł  do  rodzinnego  domu  kilka  minut  później.  Matka  była  w  kuchni,
piekła jego ulubione ciasteczka z kawałkami czekolady.

Ryan porwał ją w objęcia i skradł jedno z ciasteczek.
- Jesteś piękna jak zawsze.
- Och, przestań. – Trzepnęła go w ramię. – I postaw mnie.
- Sean i Ben przyjechali?
-  Ben  i  Daphne  są  w  drodze.  Sean  i  Monica  niedługo  będą.  Monica

miała poranne nudności.

Jego  szwagierka,  choć  minął  pierwszy  trymestr  ciąży,  wciąż  nie  czuła

się dobrze.

-  Czyli  mam  cię  tylko  dla  siebie  –  odrzekł  Ryan,  sięgając  po  kolejne

ciastko.

-  A  ja  nie  mam  nic  przeciwko  temu.  Co  nowego?  Przez  ostatnie

tygodnie niewiele rozmawialiśmy.

Ryan był blisko z matką i zwykle rozmawiali dwa razy w tygodniu, ale

teraz jego uwagę skupiała Jessie.

- Byłem bardzo zajęty.
Matka splotła ramiona na piersi.

background image

-  Czy  ja  wyglądam  na  głupią?  Jakaś  młoda  kobieta  zawróciła  ci

w głowie, dlatego nie masz dla mnie czasu.

Zaśmiał się.
- Mamo, to bardzo osobiste sprawy.
-  Odkąd  to  masz  problem  z  powiedzeniem  mi,  że  umawiasz  się  na

randki? Chyba że – przyjrzała mu się – myślisz, że to ktoś wyjątkowy. To
coś poważnego?

- Mamo, nie żeń mnie. Nie mam jeszcze trzydziestki.
- Wy, młodzi, zawsze tak mówicie.
Ojciec Ryana Eric wszedł do kuchni.
- Jak się masz, synu? – Objął go.
- Dobrze, tato. Świetnie wyglądasz.
-  Dlatego,  że  mam  twoją  mamę,  a  ona  o  mnie  dba.  –  Posłał  uśmiech

żonie.

Zdiagnozowano u niego cukrzycę typu drugiego i musiał zmienić dietę,

tracąc przy okazji ponad dziesięć kilogramów.

- Potrzebujesz dobrej kobiety.
-  Nie  jestem  gotowy  się  żenić  tylko  dlatego,  że  Sean  i  Ben  już  to

zrobili.

- Ale spotykasz się z kimś? – Matka potrafiła być uparta.
- Tak.
-  Wiedziałam.  –  Wyjęła  kolejną  tacę  ciasteczek  z  piekarnika.  Tym

razem z masłem orzechowym, ulubione ciasteczka Seana. Ilekroć synowie
przyjeżdżali  do  domu,  rozpuszczała  ich  smakołykami.  –  Matka  wie  takie
rzeczy.

- A co słychać z pracą w Black Crescent? – spytał ojciec.

background image

Ryan  ściągnął  brwi.  Nie  chciał  o  tym  myśleć,  bo  to  był  punkt  sporny

z Jessie.

-  Rozmowy  toczą  się  w  żółwim  tempie.  Nie  jestem  jedynym

kandydatem, ale spodziewałbym się już jakiejś wiadomości.

-  Na  pewno  chcesz  tu  wrócić?  –  spytała  matka.  –  Od  wyprowadzki

z domu mieszkasz na Manhattanie.

- Potrzebuję zmiany otoczenia.
- To twój wybór – stwierdził ojciec. – Będziemy się cieszyć, mając cię

blisko. Afera Black Crescent sporo kosztowała społeczność Falling Brook,
w tym naszych sąsiadów, państwa Acosta. Joshua Lowell zrobił wiele, żeby
to naprawić, ale dla niektórych to nigdy nie będzie dość.

- Ja to zmienię – odparł Ryan.
Szczerze 

mówiąc, 

coraz 

większym 

trudem 

znajdował

usprawiedliwienie  dla  swojego  wyboru.  Z  początku  chciał  zniechęcić  do
siebie  Jessie,  ale  im  więcej  czasu  z  nią  spędzał,  tym  bardziej  sobie
uświadamiał,  jakie  piętno  odcisnęła  na  niej  ta  firma.  Czy  mógłby  z  tym
żyć,  gdyby  z  jego  powodu  Jessie  znów  zaczęła  spełniać  oczekiwania  jej
rodziców?

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

- Nie mogę uwierzyć, że nas zostawiasz, żeby spędzić czas z Ryanem

i jego rodziną – biadoliła matka. – Myślałam, że przyjechałaś, żeby z nami
pobyć.

-  Och,  Angelo  –  wtrącił  ojciec.  –  To  jeden  wieczór.  Była  z  nami  cały

dzień, pomagała ci w ogrodzie.

- Wiem, Pete, ale tak rzadko ją widujemy.
-  To  tylko  parę  godzin.  Pani  Hathaway  obchodzi  dziś  sześćdziesiąte

urodziny.  –  Jessie  wysłała  Ryanowi  wiadomość,  by  spotkali  się  na
zewnątrz.

- Nie wiedziałam, że jesteś blisko z Hathawayami.
Jessie tego skomentowała.
-  Na  razie.  Nie  czekajcie  na  mnie.  –  Pomachała  i  szybko  wyszła.  Od

jakiegoś  czasu  nie  była  blisko  z  matką  Ryana,  za  to  była  bardzo  blisko
z Ryanem. A jemu zależało, by tego wieczoru się w jego domu pojawiła.

Włożyła  małą  czarną  na  cienkich  ramiączkach.  Idealnie  pasowała  do

czarnego  garnituru  i  srebrnego  krawata  Ryana.  Srebrne  kolczyki,  buty  na
niskim obcasie i czarna kopertówka dopełniały stroju.

Jessie już prawie znalazła się na posesji Hathawayów, kiedy ktoś objął

ją w pasie i wciągnął do cienia.

- Ryan...
Nie  powiedziała  nic  więcej,  bo  zaczął  ją  całować.  Objęła  go  za  szyję

i  rozchyliła  wargi.  Całował  ją  namiętnie,  przypominając,  jak  bardzo

background image

pragnie bliższego kontaktu.

- Nie zaczynaj, jak nie zamierzasz skończyć – odparła z jękiem, kiedy

się odsunął.

- Przepraszam, tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. – Dzięki niemu czuła się wyjątkowa, i to ją przerażało.

Nie czuła takiej bliskości z Hugh, a nawet z członkami swojej rodziny.

- Chodźmy. – Wziął ją za rękę.
-  Muszę  poprawić  makijaż.  –  Wyjęła  z  torebki  puder  i  szminkę,  a  po

chwili oznajmiła: – Teraz jestem gotowa.

Był  przekonany,  że  jego  rodzina  zobaczy,  że  zakochał  się  w  Jessie.

Tego wieczoru Jessie dosłownie lśniła. Rodzice nie powiedzieli ani słowa,
gdy  wprowadził  ją  do  domu.  Matka  wzięła  ją  w  ramiona  i  uściskała,
przyjmując z powrotem do ich grona.

Wkrótce  przyjechali  jego  bracia  z  żonami  i  wszyscy  wsiedli  do

limuzyny, która zawiozła ich na kolację do country clubu.

Ryan wiedział, że matka nie lubi afiszować się bogactwem, ale to były

jej  sześćdziesiąte  urodziny,  a  tyle  zrobiła  dla  swoich  synów,  że  wszyscy
uznali, iż zasługuje na coś wyjątkowego.

Podczas  jazdy  wypili  po  kieliszku  szampana,  a  na  miejscu

zaprowadzono  ich  do  osobnej  sali.  Szef  kuchni  przygotował  dla  nich
specjalne menu.

- Kochanie, nie musiałeś robić sobie tyle kłopotu – powiedziała matka

do Ryana.

Skąd  wie,  że  to  jego  pomysł?  Zawsze  wiedziała,  kiedy  coś  spsocili.

Jednego razu Ryan i Ben grali w domu w piłkę i stłukli jej ulubioną lampę.
Próbowali  ją  skleić,  licząc,  że  matka  niczego  nie  zauważy.  Marylin

background image

Hathaway  natychmiast  to  dostrzegła  i  ukarała  synów  –  tydzień  bez  gier
wideo.

- Jesteś tego warta, mamo – odparł Ryan.
- Cieszę się, że wszyscy moi synowie są dzisiaj ze mną. – Rozejrzała

się wokół stołu. – I córki. – Spojrzała na Jessie. – I Jessie.

Jessie ścisnęła rękę Ryana pod stołem, wzruszona słowami jego matki.
Kolacja  poszła  zgodnie  z  planem.  Jedzenie  było  wyśmienite,  a  matka

szczęśliwa.  Później  przenieśli  się  do  głównej  sali  jadalnej,  gdzie  mogli
posłuchać  występu  artysty.  Ryan  szedł  właśnie  na  swoje  miejsce,  kiedy
wpadł na znaną w Falling Brook parę: Joshuę Lowella i Sophie Armstrong.
Poznał  Joshuę  podczas  pierwszej  rozmowy  kwalifikacyjnej.  Trudno  go
było  zapomnieć,  wyglądał  bardziej  jak  model  niż  prezes  firmy
inwestycyjnej.

- Ryan! – Joshua odezwał się pierwszy.
- Pan Lowell?
- Joshua, proszę. Nie wiedziałem, że jesteś w mieście.
- Nie mieszkam tu, dziś są urodziny mojej matki. – Ryan obejrzał się za

siebie  i  zobaczył,  że  rodzice  już  zajęli  miejsca.  Wskazał  głową  na  Jessie,
która stanęła obok niego. – Właśnie świętujemy.

- Proszę wybaczyć, ale chyba się nie znamy. – Joshua wyciągnął rękę

do Jessie.

Jessie zmrużyła oczy.
- Wiem, kim pan jest, panie Lowell.
Ściągnął brwi.
- Moja reputacja, a raczej reputacja mojej rodziny, mnie wyprzedza.
- To małe miasto – odparła Jessie.

background image

Ryan zerknął na nią. Czy obwiniała Joshuę za to, co zrobił jego ojciec?

Nie była chyba tak niesprawiedliwa. Zmienił temat.

- Moje gratulacje z okazji zaręczyn. – Uśmiechnął się do Sophie.
Falujące  włosy  dziennikarki  sięgały  jej  za  ramiona.  Miała  na  sobie

sukienkę, która podkreślała szczupłą figurę.

-  Dziękuję  –  odparła.  –  Byłam  zaskoczona,  kiedy  Joshua  oznajmił

publicznie, że się pobieramy, ale nie mogłam być szczęśliwsza.

-  Ładny  pierścionek  –  zauważyła  Jessie,  a  Sophie  z  dumą  go

zaprezentowała.

Joshua szepnął do Ryana:
-  Jestem  pod  wrażeniem  twoich  kwalifikacji,  Ryanie,  jesteś  bardzo

wysoko  na  naszej  liście  kandydatów.  Niecierpliwie  czekam  na  kolejne
spotkanie.

Ryan uśmiechnął się.
- Dziękuję za te słowa.
- Mówię szczerze – odparł Joshua. – Masz więcej pasji do tej pracy niż

ja  miałem  kiedykolwiek.  Chociaż  skończyłem  ekonomię,  sztuka  zawsze
była i będzie dla mnie tym, dla czego warto żyć.

- Czemu tak długo pracowałeś w Black Crescent?
-  Czułem  się  odpowiedzialny  za  to,  żeby  posprzątać  po  ojcu.

Próbowałem najlepiej, jak umiałem. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Pora
przekazać pałeczkę.

- Rozmawiacie o sprawach zawodowych? – wtrąciła Sophie.
-  Chodźmy,  kochanie,  niech  państwo  celebrują  ten  wieczór  –  rzekł

Joshua i uścisnął dłoń Ryana. – Wkrótce porozmawiamy.

Kiedy Joshua i Sophie się oddalali, Jessie odprowadzała ich wzrokiem.

background image

-  O  mój  Boże,  to  ona  jest  tą  dziennikarką,  która  napisała  rocznicowy

artykuł o Black Crescent.

- Tak.
- Dziwi mnie, że jej wybaczył. Nie wypadł w tej historii idealnie.
Ryan wzruszył ramionami.
- Przeciwności się przyciągają. Zatańczmy.
Jessie wzięła go za rękę i dała się poprowadzić na parkiet. Ryan wziął

ją w ramiona.

- W porządku? Wiem, że to miejsce publiczne.
Podniosła na niego wzrok.
- Nigdy nie spędziłam tak miłego wieczoru. Twoja rodzina… – W jej

oczach  zalśniły  łzy.  –  Są  fantastyczni,  tacy  ciepli  i  serdeczni.  Nigdy  nie
czułam  się  tak  z  moją  rodziną.  Zawsze  mi  się  wydawało,  że  muszę  robić
coś na pokaz, coś, czego inni ode mnie oczekują. To ulga móc być sobą.

- To dlatego, że jesteś ze mną. – Pocałował ją. Nie planował tego, ale

patrzyła na niego z takim uwielbieniem, że zapomniał o całym świecie.

Kiedy uniósł głowę, patrzyła na niego znacząco. To był punkt zwrotny.

Właśnie ogłosili wszystkim w country clubie, że są parą.

Natychmiast poszukała ucieczki w damskiej toalecie. Nie spodziewała

się pocałunku Ryana w miejscu publicznym. Ale czy teraz, gdy to się stało,
nie poczuła ulgi?

Ich związek przestał być tajemnicą. Wkrótce całe Falling Brook dowie

się, że całowała się z Ryanem. Nie miała złudzeń, że to się nie rozniesie.
W tym mieście żyje dwa tysiące ludzi, większość z nich zna O’Malleyów.
A choć ona i Hugh zrobili sobie przerwę, ich rodzice o tym nie wiedzieli.

Poprawiała  makijaż,  kiedy  drzwi  toalety  się  otworzyły  i  do  środka

weszła matka Ryana.

background image

- Tu jesteś. Zastanawiałam się, dokąd uciekłaś.
Jessie zaśmiała się nerwowo.
- Musiałam skorzystać z toalety.
- Kochanie, obie wiemy, że to nieprawda. Uciekasz przed tym, co jest

między tobą i moim synem.

- Nie uciekam.
-  Nie  jestem  ślepa,  Jessie.  Byliście  najlepszymi  przyjaciółmi.  Potem,

kiedy twój ojciec wpadł w kłopoty, mówiło się, że ty i twój brat dostaliście
stypendium  od  O’Malley’s  Motors.  I  nagle  zbliżyłaś  się  z  synem
O’Malleyów.  Nigdy  tego  nie  rozumiałam,  bo  zawsze  mi  wydawało,  że  ty
i Ryan kiedyś będziecie razem. I miałam rację.

- Pani Hathaway, nie rozumie pani…
-  Ależ  rozumiem.  –  Matka  Ryana  ujęła  jej  dłonie.  –  Rozumiem,  że

walczyłaś z uczuciami i robiłaś to, czego rodzice od ciebie oczekiwali, bo
myślałaś, że jesteś im to winna. Życie jest krótkie, Jessie. Musisz chwytać
szczęście, kiedy się zjawia.

-  Dziękuję.  –  Jessie  ścisnęła  jej  rękę.  –  Doceniam  pani  mądrą  radę.

I życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

-  Więc  wyszło  szydło  z  worka  –  stwierdził  Ben,  kiedy  z  Seanem

znaleźli  Ryana  krążącego  po  tarasie.  –  Byłem  ciekaw,  jak  długo
zamierzacie się ukrywać.

Ryan zaśmiał się.
-  Obiecałem  Jessie,  że  zachowamy  to  w  tajemnicy,  dopóki  ona  nie

będzie gotowa tego wyjawić, i wszystko zepsułem.

Ben chwycił go za ramię.
- Nie bądź dla siebie taki surowy. Odnalazłeś tę dziewczynę i chciałeś

ją pokazać. Nie ma w tym nic złego.

background image

-  Za  to  całe  to  ukrywanie  się  było  idiotyczne  –  stwierdził  Sean.  –

Wystarczy na was spojrzeć, żeby wiedzieć, że za sobą szalejecie.

- Jessie za mną nie szaleje – odparł Ryan. – Zgadzamy się w sypialni.
- A my mamy oczy – rzekł Ben. – Skoro my to widzimy, wszyscy inni

widzą.

Ryan spojrzał drzwi do środka. Czy mógłby uwierzyć, że Jessie coś do

niego czuje? Bał się o tym myśleć, a jeszcze bardziej w to wierzyć. Przez
wiele  tygodni  przysięgał  sobie  trzymać  się  na  dystans,  teraz  zaangażował
się jak nigdy dotąd.

Atmosfera w limuzynie podczas drogi powrotnej była nieco stonowana.

Jessie nie chciała zepsuć nastroju, ale słuchała, co pani Hathaway miała do
powiedzenia i wiedziała, że wiele musi przemyśleć.

Gdy  dotarli  do  rezydencji  Hathawayów,  pożyczyła  wszystkim  dobrej

nocy  i  w  milczeniu  przeszła  z  Ryanem  krótką  odległość  do  drzwi  domu
rodziców. Niezdarnie wyciągnęła klucze z torebki i je upuściła.

- Mam je. – Ryan podniósł klucze. – Przepraszam, jeśli wprawiłem cię

w zakłopotanie.

Pokręciła głową.
- Cóż, owszem. Umówiliśmy się, że nie mówimy nikomu o tym, co nas

łączy.  Myślałam,  że  to  zrozumiałeś.  Teraz  całe  Falling  Brook  będzie
wiedzieć. Moi rodzice, Hugh.

- Tylko Hugh cię obchodzi?
- Mówiłam ci, jak trudno jest spełniać oczekiwania rodziców. Miałam

zamiar z nimi porozmawiać w odpowiednim momencie, ale ty to na mnie
wymusiłeś.

- Może tak było trzeba, żebyś w końcu dokonała wyboru.
Jessie wsunęła palce we włosy.

background image

- Czemu to robisz? Czemu zawsze na mnie naciskasz?
-  Jeśli  ja  tego  nie  zrobię,  to  kto?  –  odparł  zirytowany.  –  Obudź  się,

Jessie.

-  Muszę  iść.  –  Zakręciła  się  na  pięcie.  –  Zabierzesz  mnie  z  sobą

z powrotem?

Kiwnął głową.
- Oczywiście. Baw się dobrze z rodziną w Top Golf.
Zmierzyła go wzrokiem. Nie wiedziała, jak mogłaby się dobrze bawić,

gdy rodzice dowiedzą się, że z nim flirtuje.

Weszła do środka, zamknęła drzwi i oparła się o nie.
-  Co  cię  łączy  z  Ryanem  Hathawayem?  –  Z  ciemności  dobiegł  głos

matki.

- Nie teraz, mamo.
- Myślałam, że jesteś z Hugh. – Matka wyłoniła się z cienia. Miała taką

minę, jakby Jessie ją zawiodła. Była w piżamie, czekała na Jessie wbrew
jej prośbie. – Dzwoniła jedna z moich przyjaciółek. Widziała, jak całowałaś
się z Ryanem w klubie.

- Powiedziałam nie teraz, mamo – odparła Jessie i ruszyła na górę do

pokoju gościnnego.

Nie  zniosłaby  teraz  pytań  matki.  Ma  prawo  podejmować  własne

decyzje. Kochać, kogo chce.

Kochać. Czy to możliwe, że zakochała się z Ryanie?
Jeśli  tak,  to  nieświadomie.  Ale  może  pani  Hathaway  ma  rację.  Może

powinna  być  z  Ryanem.  Od  dawna.  Dopiero  klasowe  spotkanie  po  latach
pokazało jej, że mężczyzna jej marzeń był przez cały czas obok niej.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Obawiał się, że Jessie będzie na niego zła. Tymczasem gdy wracali na

Manhattan, zachowywała się jak zwykle. Kiedy po nią podjechał, zdawało
mu się, że dojrzał zmarszczkę na czole pani Acosta. Niemal natychmiast ta
zmarszczka zniknęła, więc uznał, że wszystko poszło dobrze.

-  Dobrze  bawiliście  się  w  Top  Golf?  –  spytał,  kiedy  wjechali  na

międzystanową.

-  Tata  był  zachwycony  –  odparła  Jessie.  –  Pierwszy  raz  od  dawna

widziałam go tak ożywionego.

- To świetnie.
- Miło było wyjść gdzieś z rodziną. Potrzebujemy tego.
-  Gdybym  mógł  jakoś  pomóc,  daj  mi  znać  –  powiedział.  –  Klan

Hathawayów był bardzo uradowany, że uczciłaś z nami urodziny mamy.

- Cieszę się, że tam byłam.
-  Jesteś  pewna?  –  spytał,  zerkając  na  nią.  –  Nie  mieliśmy  okazji

poważnie porozmawiać o tym, co się zdarzyło w klubie.

- Masz na myśli to, że mnie pocałowałeś? – Policzki jej poczerwieniały.
-  To  było  karygodne.  Na  swoją  obronę  mogę  tylko  powiedzieć,  że

uległem  nastrojowi  chwili.  Trzymałem  cię  w  ramionach,  więc  pocałunek
wydawał się naturalny.

-  Masz  pojęcie,  co  zrobiłeś?  Mama  przyparła  mnie  do  muru  w  nocy,

a potem jeszcze w Top Golf. Chciała wiedzieć, od kiedy jesteśmy dla siebie

background image

kimś więcej niż przyjaciółmi. Sugerowała, że specjalnie pocałowałeś mnie
w klubie, żeby całe Falling Brook wiedziało, że jesteśmy razem.

Ryan ściągnął brwi. To była ostatnia rzecz, o jakiej myślał.
- Nie dlatego cię pocałowałem. Jak możesz tak myśleć?
- Kiedy mówisz jedno, a robisz drugie, zaczynam się zastanawiać.
Zacisnął palce na kierownicy.
- Więc możesz się ze mną pokazywać tylko jako przyjaciółka? Nie daj

Boże, żeby ktoś zobaczył coś więcej i zepsuł twoje plany.

- Tego nie powiedziałam. Umówiliśmy się na coś, a ty nie uszanowałeś

mojej prośby.

Ryan zerknął na nią i zobaczył, że na niego patrzy.
- Jak długo mnie znasz? Czy kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś mi

nie ufała?

- Nie.
-  Więc  nie  zaczynaj  kłótni.  Przeprosiłem.  Nie  chciałem  cię  postawić

w krępującej sytuacji. Wiesz o tym.

Kiwnęła głową, splatając ramiona na piersi.
Chciał poznać jej myśli, ale ona postanowiła go ignorować.
- Cokolwiek cię dręczy, możesz ze mną o tym porozmawiać.
-  Nie  mogę.  –  Odwróciła  głowę  do  okna.  Chciałaby  porozmawiać

z najlepszym przyjacielem o tym, co czuje, ale nie mogła tego zrobić, bo to
on był powodem całego zamieszania.

Podejrzewała, że zakochała się w Ryanie.
Nie  spodziewała  się,  że  ich  relacja  przybierze  taki  obrót.  Była  dotąd

związana  tylko  z  Hugh,  ale  to  nie  był  normalny  związek.  Małżeństwo  jej
rodziców  nie  stanowiło  dobrego  przykładu.  Nie  wiedziała,  jak  wygląda
miłość.

background image

-  Jesteśmy  na  miejscu  –  oznajmił  Ryan.  Zgasił  silnik  i  wysiadł

z samochodu.

Jessie  podniosła  wzrok  i  zobaczyła,  że  zaparkował  przed  jej  domem.

Wysiadła, Ryan wyjął jej torbę z bagażnika.

- Ja to wezmę.
Próbowała odebrać od niego bagaż, ale zmierzył ją wzrokiem.
- Odprowadzę cię na górę.
Wchodzili  po  schodach  w  milczeniu.  Jessie  otworzyła  drzwi.  Ryan

zaniósł jej torbę do sypialni.

- Jak będziesz chciała pogadać, wystarczy, że zadzwonisz – powiedział.
- Wychodzisz?
- Jesteś na mnie zła, więc daję ci czas.
- Ryan…
Uniósł ręce.
- W porządku. Potrzebujesz czasu. Jak będziesz gotowa, zadzwoń.
Słyszała jego kroki na podłodze, a potem zamykające się drzwi. Chciała

go  zatrzymać,  ale  nie  mogła,  nie  potrafiła  podjąć  decyzji.  I  wtedy  coś  do
niej dotarło: musi załatwić pewną sprawę, nim pomyśli znów o Ryanie.

-  Ryan,  możemy  skończyć  w  każdej  chwili  –  powiedział  Dennis  po

dwóch godzinach ostrego treningu.

- Nie ma sprawy, daję radę.
-  A  ja  już  nie.  –  Dennis  się  zaśmiał.  –  Zaraz  przyjdzie  kolejny  klient.

Zgodziłem  się  przyjść  wcześniej,  bo  powiedziałeś,  że  musisz  spalić
dodatkową energię, ale zrobiłeś dość na jeden dzień.

Rzucił  Ryanowi  ręcznik.  Ryan  wytarł  pot  z  twarzy  i  sięgnął  po  napój

energetyzujący.  Wypił  całą  butelkę.  Ćwiczył  ponad  siły,  by  nie  myśleć

background image

o  Jessie.  Bez  skutku.  Zakochał  się  w  niej  beznadziejnie  i  nieodwołanie.
Wiedział o tym od pobytu w Hamptons i próbował z tym walczyć.

Minionej  nocy  nie  zmrużył  oka,  bo  przez  ostatnie  tygodnie  przywykł

sypiać z Jessie. Lubił, gdy przytulała się do niego we śnie.

Nie trzeba dodawać, że był zdenerwowany i zrzędliwy. Ale był nowy

dzień,  a  on  miał  na  co  czekać.  Spodziewał  się  wiadomości  od  Allison
Randall  w  sprawie  Black  Crescent.  Od  pierwszej  rozmowy  minął  prawie
miesiąc. Powiedziała mu, że nie spieszą się z decyzją, by się nie pomylić.

Zdawał  sobie  sprawę,  że  jeśli  przyjmie  tę  posadę,  to  będzie  koniec

z  Jessie.  Znalazł  się  między  młotem  a  kowadłem.  Czy  ma  dążyć  do
zawodowego sukcesu, który był w zasięgu jego ręki, czy wybrać kobietę,
którą  kocha?  Wkrótce  być  może  będzie  musiał  podjąć  decyzję.  Miał
nadzieję, że podejmie właściwą.

Godzinami siedziała w pracy. Za dużo myślała o Ryanie i zapomniała

złożyć do sądu dokumenty sprawy jednego ze starszych partnerów. Musiała
błagać urzędnika w sądzie o przedłużenie terminu, co jej się udało.

Teraz wlepiała wzrok w streszczenie sprawy, którą miała dokończyć dla

drugiego  z  partnerów.  Napisała  dopiero  kilka  akapitów.  Co  z  nią  nie  tak?
Nigdy nie miała problemu z koncentracją, ale też nigdy dotąd Ryan nie był
jej kochankiem.

Poprzedniego  wieczoru  się  z  nim  nie  widziała,  chciała  spojrzeć  na

swoją sytuację z dystansu. Tymczasem tęskniła za widokiem jego twarzy,
która jaśnieje na jej widok. Pragnęła usłyszeć jego śmiech z jej oklepanych
żartów.  Poczuć  go  w  sobie  tak  głęboko,  by  nie  wiedzieć,  gdzie  jedno  się
kończy, a drugie zaczyna.

Z  drugiej  strony  czuła,  jakby  stała  nad  przepaścią.  Jeden  niewłaściwy

krok i runie w dół. Jedna droga, wyznaczona przez rodziców, prowadziła ją

background image

do Hugh. Druga, mniej znana, do Ryana, który wciąż ją namawiał, by żyła
własnym  życiem  na  własnych  warunkach.  Bała  się  drogi  mniej
uczęszczanej.  Gdyby  wyznała  mu  swoje  uczucia,  a  ich  związek  nie
posunąłby się dalej – zniszczyłaby największą przyjaźń swojego życia.

A  co  znaczy  dalej?  Dzieci?  Małżeństwo?  Przez  lata  dążyła  do

zawodowego sukcesu, by nie skończyć jak jej ojciec. Podążała dobrze jej
znanym  szlakiem  i  była  na  dobrej  drodze,  by  zostać  partnerem  w  firmie
prawniczej. Ale czymże jest sukces, jeśli nie ma go z kim dzielić? Myślała,
że tym kimś jest Hugh.

Był  prawym  człowiekiem,  ich  związek  był  oparty  na  wzajemnym

szacunku,  lecz  nie  przyspieszał  jej  tętna,  nie  budził  w  niej  tęsknoty.  Ich
seks  był  dość  powierzchowny,  brakowało  w  nim  pasji,  jaką  dzieliła
z  Ryanem.  Wystarczyło  jedno  spojrzenie  Ryana,  by  go  pożądała,  jeden
pocałunek, by zapomniała o całym świecie, tak jak zdarzyło się w country
clubie.

Ostatnie tygodnie pozwoliły jej wierzyć, że może ich łączyć coś więcej,

ale bała się zrobić ten krok. I to od lat. Wykorzystywała Hugh, by trzymać
Ryana na dystans.

Była Hugh winna rozmowę. Powinna mu w końcu oznajmić, że nie ma

nadziei na wskrzeszenie ich związku. Jej przyszłością był Ryan.

Wiedział, że powinien dać Jessie czas, o który prosiła, ale od pocałunku

w klubie minęły dwie doby. Do tej pory chyba już się uspokoiła? Tak sobie
mówił, stojąc pod drzwiami jej mieszkania.

Otworzyła mu Becca, wystrojona i w pełnym makijażu.
- Cześć, Ryan, wejdź. Wychodzę na randkę, ale Jessie jest w domu. –

Wskazała głową na sypialnię, po czym wyszła.

background image

Ryan  położył  na  blacie  pudełko  z  pizzą  i  sześciopak  piwa.  Szukał

w  szafce  jednorazowych  talerzy,  kiedy  Jessie  pojawiła  się  kuchni
w  krótkim  topie,  spodenkach  do  biegania  i  ulubionych  kapciach
króliczkach.  Twarz  miała  świeżą,  bez  grama  makijażu.  Na  jego  widok
szeroko otworzyła oczy.

-  Zdawało  mi  się,  że  słyszałam  trzaśnięcie  drzwi,  ale  myślałam,  że

Becca wychodzi.

- Minęliśmy się w drzwiach. – Otworzył butelkę piwa i podał ją Jessie.
-  Dzięki.  –  Wypiła  łyk,  po  czym  otarła  usta  grzbietem  dłoni.  –  Co  tu

robisz?

- Przyniosłem kolację. – Wskazał na pudełko pizzy. – Chyba nie masz

nic przeciwko temu? Ser i ananas.

Uśmiechnęła  się  i  westchnęła.  Wciąż  pamiętał,  jaka  jest  jej  ulubiona

pizza.

- Dzięki. Trochę zgłodniałam. Nie jadłam lunchu. – Otworzyła pudełko

i nie wyciągając talerza, zaczęła jeść.

- Czemu?
- Pisałam streszczenie sprawy dla starszego partnera, miało być gotowe

na szóstą. Chyba celowo dał mi taki termin, żeby ze mnie zadrwić.

- Skończyłaś?
- Ledwie. – Popiła pizzę piwem. – To nie jest mój najlepszy dzień.
- Wciąż jesteś na mnie zła?
- Już nie. – Pokręciła głową.
Ryan potarł czoło.
- Dzięki Bogu. Miałem nadzieję, że zrozumiesz, że mnie poniosło. To

nie jest wymówka, wiem, że nie dotrzymałem słowa. Przepraszam.

background image

-  Wierzę  ci  –  powiedziała.  –  To  nie  my  jesteśmy  problemem.

Problemem jest to, że nikt nie wie, że w zasadzie zerwałam z Hugh.

Ryan zmarszczył czoło.
- W zasadzie? Nie rozumiem.
- Rozmawialiśmy o tym, ale żadne z nas nie miało odwagi powiedzieć

tego naszym bliskim.

- Więc w sobotę wszyscy w klubie pomyśleli, że zdradzasz Hugh?
Jessie skinęła głową.
-  Nic  mnie  nie  obchodzi,  co  ludzie  o  mnie  myślą.  Przestałam  się  tym

przejmować,  kiedy  byliśmy  ostracyzowani,  jak  wszystko  straciliśmy.
Martwię się o rodziców. Wiesz, że ojciec nie jest w najlepszej formie. To
może  go  bardziej  załamać.  Poza  tym  czuję  się  fatalnie,  bo  powiedziałam
Hugh, że ogłosimy to razem w odpowiednim momencie.

- Teraz jest odpowiedni moment – oznajmił Ryan.
Nie rozumiał, skąd ta zwłoka. A może się oszukiwał. Wrócił myślą do

rozmowy  z  Jessie  w  Hamptons.  Powiedziała,  że  zrobili  sobie  z  Hugh
przerwę, a on uznał to za zerwanie. Tak sugerowała Jessie. Ale może Hugh
dostrzegł  swoje  błędy  i  przepraszał  ją  na  kolanach?  Czy  to  wszystko  to
jakaś gra, by Hugh w końcu włożył jej obrączkę na palec?

-  Zostawiłam  mu  wczoraj  wiadomość,  że  musimy  porozmawiać  –

oznajmiła.

- Rozumiem.
- Coś nie tak? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
Wszystko.  Za  bardzo  się  zaangażował,  choć  przysięgał  sobie,  że  do

tego  nie  dopuści,  a  tymczasem  ona  zgodnie  z  wolą  rodziców  wybrała
Hugh.  Był  głupi,  wierząc,  że  zerwała  z  Hugh.  Telefon  w  jego  kieszeni
zaczął wibrować. Spojrzał na ekran i wiedział, co ma zrobić. Pora w końcu

background image

zająć  się  tym,  co  dla  niego  najlepsze.  Jessie  nie  będzie  wpływać  na  jego
decyzje.

- Ryan, witam. Mówi Allison Randall.
Zerknął  na  zegarek.  Było  dość  późno  na  taki  telefon,  mimo  to  się

ucieszył.

- Witam, Allison, miło panią słyszeć.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale chciałam, żeby pan wiedział,

że byliśmy pod ogromnym wrażeniem po rozmowie z panem i zapraszamy
na  drugie  spotkanie,  żeby  mógł  pan  porozmawiać  z  Joshuą  na  temat
szczegółów.

- Czy Joshua mówił pani, że wpadliśmy na siebie w Falling Brook?
- Tak – odparła Allison. – I dlatego prosił, żebym nie traciła czasu.
- Dziękuję, Allison. Kiedy chciałby się spotkać?
- Jutro prześlę panu mejlem dwa terminy do wyboru.
- Świetnie, dostosuję się.
- Wspaniale. Do zobaczenia. Wszystkiego dobrego.
-  I  wzajemnie.  –  Ryan  rozłączył  się,  a  wtedy  mina  Jessie  powiedziała

mu, że nie jest zadowolona.

-  Myślałam,  że  dałeś  sobie  spokój  z  Black  Crescent.  –  Postawiła

butelkę na blacie.

- Czemu?
Zmierzyła go wzrokiem.
- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Mówiliśmy, że to zły pomysł.

Nie  tylko  dla  ciebie,  ale  dla  mnie  i  mojej  rodziny.  Dla  całej  społeczności
miasta. Black Crescent powinna upaść, żebyśmy mogli żyć dalej.

-  Rozumiem  twoje  stanowisko,  ale  decyzja  należy  tylko  do  mnie.  To

mój wybór. Nie bardzo mi się podoba, że próbujesz mi dyktować, co mam

background image

robić.

- Niczego ci nie dyktuję.
- Nie? A prosiłabyś o to, gdybyśmy z sobą nie spali?
-  Jak  śmiesz?  –  Odsunęła  się  od  blatu.  –  Jedno  nie  ma  z  drugim  nic

wspólnego. Myślałam, że po tym, przez co przeszła moja rodzina, okażesz
więcej zrozumienia. Widzę, że się myliłam. Inni się dla ciebie nie liczą.

- Chryste, nie wierzę, że akurat ty to mówisz – obruszył się. – Zawsze

mogłaś  na  mnie  liczyć,  wygadać  się  i  wypłakać.  Sprawdź  słowo
„empatyczny” i znajdziesz moje zdjęcie. Jesteś niesprawiedliwa.

- Ja?
-  Nigdy  bym  cię  nie  prosił,  żebyś  zrezygnowała  z  własnych  marzeń.

Zawsze  cię  dopingowałem.  Prosisz,  żebym  porzucił  coś,  na  czym  mi
zależy,  a  sama  nie  chcesz  uwolnić  się  od  rodziny.  A  ja  zamierzam  żyć
własnym życiem, zwłaszcza jeśli ty nie chcesz być ze mną.

Zadzwonił telefon Jessie. Odeszła kilka kroków i wyjęła go z torebki.
- Halo?
Ryan niczego nie słyszał, bo stała do niego tyłem.
- Kto dzwoni, Jessie?
Uniosła  palec,  pokazując  mu,  by  dał  jej  chwilę,  i  ruszyła  do  sypialni.

Do Ryana dotarły jeszcze jej słowa:

- Przepraszam, Hugh, to nie jest najlepsza pora.
A  więc  Hugh.  Czy  to  los  sprawił,  że  mężczyzna,  który  ich  dzielił,

zadzwonił  w  środku  ich  sprzeczki?  Ryanowi  nie  podobało  się,  że  Jessie
próbowała to ukryć, myślał, że łączy ich przynajmniej zaufanie. Ale i tu się
mylił, co znaczyło, że nie ma dla nich przyszłości.

Hugh nie mógł wybrać gorszego momentu na telefon. Jessie nigdy nie

kłóciła  się  z  Ryanem  tak  jak  teraz,  ale  sprawa  była  ważna.  Oczekiwał  od

background image

niej, że zdystansuje się od rodziny, a ona nie mogła tego zrobić. Ich relacja
stała pod znakiem zapytania. Jeśli Ryan przyjmie posadę w Black Crescent,
zakończy także ich przyjaźń.

- Słuchasz mnie, Jessie? – spytał Hugh.
- Wybacz, co mówiłeś?
- Zadzwoniłem w złym momencie?
- Tak jakby. – Nie chciała zdradzić, że jest z innym mężczyzną. Hugh

nigdy  nie  myślał  dobrze  o  jej  przyjaźni  z  Ryanem.  Nigdy  jej  tego  nie
zabronił, ale niepokoiła go jej otwartość w stosunku do przyjaciela.

- Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że przyjadę do Falling Brook.
- Co?
-  Ostatnie  miesiące  rozłąki  pozwoliły  mi  spojrzeć  inaczej  na  pewne

sprawy i chciałbym z tobą porozmawiać o wnioskach, do jakich doszedłem
po głębokim namyśle.

-  Hugh,  nie  sądzę,  żeby  to  cokolwiek  zmieniło.  –  Musi  z  nim  zerwać

raz a dobrze.

Po miesiącu z Ryanem nie ma powrotu do Hugh. Musi zacząć robić to,

czego pragnie.

- Daj spokój, Jessie. Po wszystkim, co przeżyliśmy razem, nawet na to

nie zasługuję?

Zżerało ją poczucie winy. Miał rację, była mu to winna.
- Oczywiście, że zasługujesz. Kiedy przyjeżdżasz?
- W końcu tygodnia.
- W porządku, wtedy się spotkamy.
- I Jessie…
- Tak?
- Tęsknię za tobą. – Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.

background image

Dzięki  Bogu,  bo  nie  mogła  powiedzieć  mu  tego  samego.  W  zasadzie

o nim nie myślała, chyba że porównywała go do Ryana. Wróciła do salonu.
Ryan stał do niej tyłem. Widziała jego sztywne ramiona. Był zły. Nie tylko
z powodu Black Crescent, ale także z powodu Hugh.

- Ryan...
Ani drgnął. Patrzył przez okno, jakby tam były wszystkie odpowiedzi.
- Wracasz do Hugh?
- Oczywiście, że nie! – zawołała. – Skąd ci to przyszło do głowy? Bo

odebrałam jego telefon?

Odwrócił się gwałtownie. Miał przybitą minę.
-  To  ja  byłem  obok  ciebie  przez  ponad  połowę  twojego  życia

i wysłuchiwałem, jak wychwalałaś Hugh O’Malleya.

- I zawsze się złościłeś.
- Tak.
- Nie lubisz go.
- Nie lubię.
- I miałeś żal, że się z nim związałam.
- Tak!
Patrzyła na niego długą chwilę.
- Od dawna tak czujesz?
- Jesteś ślepa, Jessie? Zawsze cię pragnąłem – oznajmił. – A ty mnie nie

zauważałaś. – Gdy chciała coś powiedzieć, uniósł rękę. – Aż do spotkania
klasowego. Ale kiedy pojawił się Hugh, odeszłaś z nim. Wtedy uznałem, że
powinienem o tobie zapomnieć. Teraz, kiedy byliśmy razem, chcę, żeby tak
zostało, ale ty też musisz tego chcieć.

Spojrzał na nią z oczekiwaniem. Jessie wstrzymała oddech. Nigdy tak

szczerze  nie  odkrywała  swoich  uczuć,  jak  zrobił  to  teraz  Ryan.  Odsłonił

background image

przed nią swoją duszę. Ale co mogła poradzić, skoro jeszcze nie doszła do
ładu z własnymi uczuciami?

Ryan głośno wciągnął powietrze.
-  Domyślam  się,  że  moje  uczucie  jest  nieodwzajemnione  i  zostałem

wprowadzony w błąd. – Ruszył do drzwi.

- Ryan, zaczekaj.
- Na co? Nie wiesz, czego chcesz. A jeśli wiesz, to znaczy, że chcesz

Hugh.

-  Przestań  wkładać  mi  w  usta  swoje  słowa.  Nie  masz  pojęcia…  –

Brakowało jej słów. Nie potrafiła uwolnić się od oczekiwań rodziców, które
były  w  niej  głęboko  zakorzenione.  Dopiero  zaczęła  odnajdywać  własną
drogę, ale bała się wykonać zbyt duży krok.

-  Tak,  nigdy  mnie  nie  wybierzesz  –  rzekł  cicho  Ryan.  –  Odchodzę.  –

Kiedy dotarł do drzwi, odwrócił się do niej.

Chciała  poprosić,  by  został.  By  ją  objął  i  zapewnił,  że  wszystko  się

ułoży. Nie zrobił tego. Wyszedł.

Bała  się,  że  odchodzi  z  jej  życia  na  dobre.  To  było  nie  do  zniesienia.

Podbiegła do okna i zobaczyła, jak wsiadł do porsche i odjechał w ciemną
noc. Czy dobrze zrobiła, pozwalając mu odejść? Czy popełniła największy
błąd w życiu?

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

- Jessie! – Hugh porwał ją w ramiona, gdy w piątkowy wieczór weszła

do domku gościnnego w posiadłości O’Malleyów.

Przyjechała  prosto  z  pracy  pociągiem,  a  potem  Uberem  z  dworca.

W pociągu myślała o Ryanie, o tym, jaki był na nią zły. Potrzebowała jego
zrozumienia,  ale  cierpliwość  nie  była  jego  cnotą.  Wciąż  naciskał,  by
podjęła decyzję, a ona wiedziała, że zrobi to w swoim czasie. I właśnie to
zrobiła. Jadąc pociągiem, postanowiła ostatecznie rozstać się z Hugh. Nie
mogą trwać w próżni, skoro zakochała się w Ryanie.

-  Hugh.  –  Poklepała  go  w  ramię,  zaglądając  w  jego  błękitne  oczy.  –

Postaw mnie.

Zaśmiał się i postawił ją na podłodze, lecz wciąż ją obejmował.
- Tak się cieszę, że cię widzę, kochanie.
-  Dobrze  wyglądasz.  –  Delikatnie  odsunęła  jego  rękę  i  weszła  w  głąb

domu. – Jakie to uczucie być z powrotem w Stanach?

Jego  rysy  wyostrzyły  się  od  czasu,  gdy  ostatnio  go  widziała.  Był

ogolony,  bez  zarostu,  jaki  nosił  Ryan.  Włosy  miał  porządnie  ostrzyżone,
a na sobie szyty na miarę trzyczęściowy czarny garnitur i szary krawat.

- Teraz, jak cię widzę, czuję się o wiele lepiej – odparł, idąc za nią do

salonu.

Pokój  był  w  jasnych  pastelowych  barwach,  urządzony  robionymi  na

zamówienie  meblami.  Na  ścianie  wisiał  obraz  jednego  z  impresjonistów,
pokazując zamożność rodziny.

background image

- Usiądź koło mnie. – Poklepał siedzenie kanapy.
Nieuprzejmie  byłoby  odmówić,  więc  z  ociąganiem  usiadła  na  drugim

końcu kanapy.

-  Ja  nie  gryzę,  Jessie.  Chyba  że  byś  tego  chciała.  –  Zaśmiał  się.  Gdy

zachowała  powagę,  zmarszczył  czoło.  –  Czy  byliśmy  osobno  tak  długo,
żebyśmy nie mogli żartować?

- Cały czas jesteśmy osobno, Hugh. Czego się spodziewasz?
- Au. – Jego oczy pociemniały. – Chyba na to zasłużyłem. I dlatego tu

jestem.  Zrozumiałem,  że  za  bardzo  skupiłem  się  na  karierze,  odstawiając
naszą relację na boczny tor.

- To prawda. – Wsunęła palce we włosy. – Ale to nie tylko twoja wina.

Nie wymagałam od ciebie więcej. Zawsze sądziłam, że kiedyś odnajdziemy
znów do siebie drogę.

- Ale teraz tak nie myślisz?
Przytaknęła, a on położył rękę na sercu.
-  Wybacz,  nie  mówię  tego,  żeby  cię  zranić,  Hugh,  ale  od  lat  nie

mieszkamy  w  tym  samym  mieście.  To  nie  jest  fundament,  na  którym
można budować związek, nie wspominając już o małżeństwie.

-  Wiem,  Jessie.  Cieszę  się,  że  zrobiliśmy  sobie  przerwę,  żeby  się

zastanowić, czego chcemy. Ja już wiem. Pragnę cię. Zawsze cię pragnąłem,
ale zaślepiła mnie ambicja. Nie dostrzegałem, co jest najważniejsze. Teraz
chcę  poszukać  posady  na  Manhattanie,  żebyśmy  mogli  popracować  nad
naszym związkiem. Wysłałem już CV do rekruterów i badałem grunt.

- Świetnie, Hugh, ale ja nie chcę, żebyś się przeprowadzał. Zrobiłbyś to

tylko dlatego, że twoim zdaniem tak należy.

- Nieprawda, chcę tego.
- Próbujesz przekonać siebie czy mnie?

background image

- Co się z tobą dzieje? – Poderwał się na nogi. Zaczął krążyć po pokoju,

a potem przystanął i odwrócił się do niej. – Nigdy tak do mnie nie mówiłaś.

-  Musimy  być  z  sobą  szczerzy.  Naprawdę  chcesz  być  ze  mną?  Czy

jesteś  ze  mną,  bo  tak  trzeba?  Bo  tego  życzą  sobie  twoi  rodzice?  Czy  ty
mnie  w  ogóle  kochasz?  –  Ona  go  nie  kochała.  –  Czy  możesz  sobie
wyobrazić życie beze mnie?

-  Nie  jesteś  w  odpowiednim  nastroju,  żeby  poważnie  rozmawiać

o przyszłości. – Pokręcił głową.

-  No  to  jak  wyobrażasz  sobie  nasze  małżeństwo?  –  nie  ustępowała.  –

Dom z ogródkiem? Dwoje dzieci? W Falling Brook albo w Connecticut?

- Tak, Jess, może właśnie tak. Co w tym złego? Popraw mnie, jeśli się

mylę, zdawało mi się, że to także twoje marzenia.

O’Malleyowie  wiele  dla  niej  zrobili,  kiedy  była  młodsza.  Gdyby  nie

stypendium  Jacka  O’Malleya,  nie  dostałaby  się  na  dobry  uniwersytet.
A Hugh… był stałym elementem jej życia. Przystojny popularny chłopak,
o którym marzyły wszystkie dziewczyny w Falling Brook. Uważała się za
szczęściarę.  Jednak  z  biegiem  lat  była  coraz  mniej  usatysfakcjonowana
swoim życiem, a Hugh nie było obok i tego nie dostrzegał.

- Marzenia się zmieniają. Wiedziałbyś to, gdybyś tu był. Nie chcę już

takiego  życia,  nie  chcę  być  niewolnikiem  kariery  i  pieniędzy.  Ambicja
i chęć odniesienia sukcesu to nic złego. Ale miłość jest równie ważna.

Nie  kochała  go  i  nigdy  nie  pokocha.  Kochała  Ryana.  Być  może  go

straci, bo bała się zaryzykować, ale nie popełni kolejnego błędu.

- Znalazłaś miłość z kimś innym, Jessie?
Łza spłynęła jej po policzku.
- Tak. A ty zasługujesz na kogoś, kto będzie cię kochał całym sercem.

Ja nie jestem tą kobietą.

background image

Hugh  pochylił  głowę.  Jessie  czuła  się  okropnie,  wiedziała,  że  go

zraniła, ale nie mogła postąpić inaczej, skoro jej serce należało do innego.

Kiedy  Hugh  w  końcu  podniósł  głowę,  ze  zdumieniem  ujrzała  łzy

w jego oczach.

-  Rozumiem,  że  tak  będzie  najlepiej.  Nie  miałem  prawa  zakładać,  że

będziesz na mnie czekać nie wiadomo jak długo.

- Ja też nie dość się starałam. Musimy powiedzieć naszym rodzinom, że

już nie jesteśmy razem. Wiem, że dla twoich bliskich to będzie trudne, ale
mam  nadzieję,  że  wiedzą,  jak  jestem  im  wdzięczna  za  wszystko,  co  dla
mnie zrobili.

- Nic nam nie jesteś winna. Chyba to wiesz.
- Tak, teraz wiem.
- Mogę spytać, kim jest ten mężczyzna? Może go znam?
- Co masz na myśli?
- To Ryan, tak?
- Tak.
Hugh pokręcił głową i zaśmiał się gorzko.
- Powinienem był wiedzieć. Jestem zdumiony, że tak długo czekał, żeby

spróbować cię uwieść.

- To nie tak…
-  Jessie,  Jessie.  –  Westchnął  z  irytacją.  –  Otwórz  oczy.  Kochał  się

w  tobie  od  lat.  Nawet  ja  to  widziałem.  Zawsze  byłem  zazdrosny  o  waszą
przyjaźń.

- Nie wiedziałam. – Zmarszczyła czoło.
- Ukrywałem to, bo myślałem, że jestem dla ciebie najlepszy. Widzę, że

się  myliłem.  –  Pochylił  się,  by  ją  uściskać.  –  Życzę  ci  jak  najlepiej,  Jess.
Zawsze pragnąłem tylko twojego szczęścia.

background image

Jessie pogłaskała go po policzku.
-  Ja  też  pragnę  tego  dla  ciebie.  Pewnego  dnia  znajdziesz  swoją  drugą

połowę, tak jak ja ją znalazłam.

Hugh uśmiechnął się i wskazał głową drzwi.
- Idź już. Idź do swojego mężczyzny.
-  Zrobię  to,  ale  najpierw  muszę  załatwić  pewną  rodzinną  sprawę.  –

Uścisnęła go i wyszła w ciemną noc.

Zawodowe życie Ryana kwitło. Miał świetną rozmowę kwalifikacyjną

z firmą inwestycyjną na Manhattanie, która szukała nowego kierownictwa,
bo jeden z jej założycieli wybierał się na emeryturę. Ryan był przekonany,
że do niego oddzwonią. Świat nie kończy się na Black Crescent.

Ale  oni  też  o  nim  nie  zapomnieli.  Joshua  Lowell  chciał  się  z  nim

umówić.  Allison  potwierdziła  telefonicznie  poniedziałkowe  spotkanie
w Falling Brook. Jednak podczas rozmowy z Allison Ryan wracał myślami
do Jessie, która była przeciwna jego pracy w Black Crescent.

Szczerze mówiąc, nie wiedział, czy jest sens walczyć o Jessie, która nie

potrafi uwolnić się od życzeń rodziców. Nie odzywała się do niego przez
kilka minionych dni, i to doprowadzało go do szału. Był tak spięty, że nie
pomagały długie godziny w biurze ani trening z Dennisem. Chciał do niej
zadzwonić, ale czy miał coś nowego do powiedzenia?

Otworzył  się  przed  nią,  a  ona  patrzyła  na  niego  bez  słowa.  Co  miał

myśleć? Bała się powiedzieć: Dzięki za orgazmy, a teraz spadaj.

W końcu postanowił pojechać na weekend do Connecticut do brata. Nie

miał  ochoty  jechać  do  Falling  Brook,  by  rodzice  nie  wypytywali  go
o  Jessie.  Już  się  zastanawiali,  czy  wejdzie  do  ich  rodziny.  Ryan  nie  miał
serca powiedzieć im, jak bardzo się mylą. Jessie wolała O’Malleyów.

background image

A zatem spędzi czas z Benem i przekona się, czy mu się uda zapomnieć

o Jessie.

- Witaj, braciszku, wchodź. – Ben przywitał Ryana, gdy ten zadzwonił

do jego drzwi później tego wieczoru.

Ryan  jechał  w  piątkowych  korkach  do  pięknego  miasta  Bethel  na

szczycie góry, mijając po drodze zapierające dech w piersi widoki, ale teraz
miał ochotę na drinka.

-  Dzięki.  –  Wszedł  do  środka  nowoczesnego  domu  z  trzema

sypialniami.  –  Gdzie  twoja  pani?  –  Nigdy  nie  był  w  nowym  domu  brata,
podobał mu się otwarty plan i świetnie wyposażona kuchnia z dużą wyspą.

- Bez urazy, ale nieczęsto przyjeżdżasz do Connecticut. Pomyślała, że

zechcesz  spędzić  wieczór  w  męskim  towarzystwie,  więc  umówiła  się
z koleżankami. Siadaj, odpocznij. – Ben wskazał na kanapę. – Napijesz się
czegoś? Piwa? Wina?

- Masz coś mocniejszego?
- Mam szkocką, jeśli jesteś zainteresowany.
- Tak, może być.
- Z lodem?
Ryan pokręcił głową.
- Czystą. – Oparł głowę, starał się odprężyć.
- Wygląda, że tego potrzebujesz. – Ben podał mu szklankę ze złocistym

płynem.

- Owszem. – Wypił do dna. – Jeszcze jedną proszę.
- Masz zamiar się upić?
- Może. – Ryan poruszył ramionami, ale napięcie nie ustępowało. – To

był szalony tydzień.

Ben usiadł obok niego i postawił butelkę na stoliku.

background image

-  Co  się  dzieje?  Kiedy  ostatnio  cię  widziałem,  ściskałeś  Jessie  na

parkiecie.

- I jak pamiętasz, nie była tym zachwycona.
- Ale jest zachwycona, kiedy ją ściskasz, jak nikt nie patrzy. To cię tak

wkurza?

- To, i nie tylko – odparł Ryan, sącząc szkocką. – Jessie właściwie nie

chce zerwać z Hugh. Chyba tylko zrobili sobie przerwę. Myślę, że ona robi
to  dla  rodziców.  Pozwoliła  mi  wierzyć,  że  mamy  szansę,  a  tak  naprawdę
tylko urozmaicała sobie czas, czekając na Hugh.

-  Tak  myślisz?  –  Ben  patrzył  na  niego  uważnie.  –  Jessie  jest  dobrym

dzieciakiem. – Widząc minę Ryana, poprawił się. – Dobrym człowiekiem.
Nie wyobrażam sobie, żeby cię zwodziła.

- A co mam myśleć?
- Poczekaj, bądź cierpliwy.
-  Mam  dość  –  odparł  Ryan.  –  Czekałem  na  nią  prawie  dwie  dekady.

Hugh zadzwonił, jak sprzeczaliśmy się w tym tygodniu, i od tamtej pory się
nie odezwała.

- Myślisz, że z jego powodu?
-  Tak,  i  z  powodu  rodziców.  –  Ryan  wyrzucił  ręce  do  góry  i  wstał.  –

Całe  życie  z  nim  rywalizuję,  a  kiedy  już  myślałem,  że  Jessie  gra  fair,
okazało się, że mam związane ręce, a ona nigdy nie była wolna.

- Wysuwasz mnóstwo przypuszczeń, zamiast z nią porozmawiać.
Ryan  uważał  inaczej.  Jej  milczenie  mówiło  wszystko.  Nie  chciała

więcej mieć z nim do czynienia. Było miło, ale gdy tylko zadzwonił Hugh,
pobiegła do niego.

Ryan opadł na kanapę.
- Nie mogę czekać, aż Jessie zdecyduje, że chce być ze mną.

background image

- Co zamierzasz?
- Robić swoje, tak jak robiłem do chwili, gdy zabrałem ją do Hamptons.
-  Dasz  radę?  –  spytał  Ben.  –  Jessie  jest  ważnym  elementem  twojego

życia.

- Mówisz, jakbym był od niej uzależniony czy coś.
Ben zaśmiał się.
- Przez twoje przywiązanie do Jessie cierpiały twoje inne związki.
Żadna z tych kobiet nie dorównywała Jessie. Wycofywał się, gdy tylko

zaczynało  się  robić  poważniej.  Mówił  sobie,  że  nie  jest  gotowy  się
zaangażować,  lecz  to  nie  była  prawda.  Gdzieś  w  głębi  duszy  żywił
nadzieję, że któregoś dnia Jessie zobaczy w nim tego jedynego.

-  Masz  rację  –  przyznał.  –  Muszę  z  nią  porozmawiać.  Chcę,  żeby

powiedziała mi, że cały ten miesiąc to było kłamstwo. Dopiero wtedy będę
mógł zrobić kolejny krok.

- Zgadzam się. A teraz możemy przestać opłakiwać twoje nieszczęścia

i obejrzeć baseball? Dzisiaj grają Yankees.

Ryan zaśmiał się.
- Dobry plan.

- Tak się cieszę, że jesteś znów w domu – powiedziała matka do Jessie,

kiedy  szły  przez  targ  w  centrum  Falling  Brook.  –  Podobno  Hugh  też
przyjechał.

Jak  na  zawołanie  matka  Hugh,  Kathleen  O’Malley,  pojawiła  się  przy

jednym  ze  straganów  z  koszykiem  owoców.  Na  widok  Jessie  i  jej  matki,
które wybierały pomidory, przystanęła.

- Jessie, wspaniale cię widzieć. Hugh mówił, że jesteś w mieście.
- Dzień dobry, bardzo mi miło. – Cmoknęła panią Hathaway w policzki,

prawie jej nie dotykając. – Pamięta pani moją mamę?

background image

Brunetka uśmiechnęła się.
- Tak. – Zmrużyła oczy i patrzyła na matkę Jessie kilka sekund.
Jessie  zastanawiała  się,  czemu  tak  się  jej  przygląda.  Czyżby  się

pokłóciły?

-  Miło  było  panią  spotkać  –  powiedziała  znów.  –  Przepraszamy,  ale

trochę się spieszymy. – Chciała przerwać te złe wibracje między matkami.

-  Mam  nadzieję,  że  wpadniesz  dziś  do  nas  na  kolację?  –  Zaproszenie

pani O’Malley zawisło w powietrzu. – Bardzo byśmy się cieszyli.

Jessie  wzięła  głęboki  oddech.  Hugh  jeszcze  nie  powiedział  rodzicom

o zerwaniu, ona też nic nie mówiła swoim bliskim. Przygotowywała się do
tego.

- Oczywiście. – Uśmiechnęła się. Pójdzie na tę kolację przez wzgląd na

dawne czasy. Napisze esemesa do Hugh, żeby go uprzedzić.

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

-  Kolacja  była  pyszna  –  powiedziała  Jessie  do  kobiety,  którą

podziwiała.

Kathleen  O’Malley  była  uosobieniem  klasy.  Miała  na  sobie  wąską

kwiecistą  sukienkę  bez  rękawów  i  stylowe  czółenka.  Włosy  upięła
w elegancki kok, jej makijaż i biżuteria były subtelne, choć widoczne.

-  Dziękuję,  moja  droga  –  odparła  pani  O’Malley.  –  Tak  się  cieszę,  że

Hugh przyjechał do domu. W samą porę, prawda? – szepnęła, prowadząc
Jessie na werandę.

- Słucham? – Jessie podniosła wzrok.
-  Byłam  rozczarowana,  słysząc,  że  flirtowałaś  z  młodym

Hathawayem.  –  Jej  oczy  zabłysły.  –  Nie  powiedziałam  Hugh  –  szepnęła
konspiracyjnie.  –  Myślę,  że  jest  gotowy  zrobić,  co  należy,  więc  to
pozostanie między nami. – Zerknęła na Jessie, która tylko kiwnęła głową.

Gdy  weszły  na  taras,  gdzie  czekała  herbata  i  deser,  Jessie  straciła

apetyt. Była zmęczona kłamstwami i udawaniem.

-  Zapraszamy  w  każdej  chwili,  Jessie  –  powiedział  Jack  O’Malley,

kiedy  dołączył  do  nich  Hugh.  –  Nie  musisz  czekać,  aż  on  –  wskazał  na
syna – się pojawi.

-  Dziękuję.  –  Jessie  zdawało  się,  że  nie  może  oddychać.  Czuła  się,

jakby znalazła się w pułapce.

-  Twoja  wizyta  oznacza,  że  w  końcu  poważnie  pomyślałeś

o przyszłości, prawda? – Jack przeszył syna spojrzeniem.

background image

Hugh uśmiechnął się łagodnie.
-  Nie  musisz  być  tak  nietaktowny,  tato.  Jeśli  chcesz  wiedzieć,  zaszły

istotne zmiany… Rozstaliśmy się z Jessie.

- Co?! – huknął ojciec.
- Hugh. – Jessie wstała. – Mogę prosić na słówko?
Wzruszył ramionami.
-  Okej,  doceniam,  że  ciągniesz  tę  grę,  ale  ja  mam  dosyć.  Wracaj  do

tego, kogo kochasz, i bądź szczęśliwa.

Jessie spojrzała w oczy Hugh i uśmiechnęła się.
-  Dziękuję.  –  Kiwnęła  głową  Hathawayom.  –  Dziękuję  państwu  za

wszystko, nigdy tego nie zapomnę.

Nadeszła  pora,  by  wyjawiła  prawdę  swoim  rodzicom.  Wsiadła  do

wynajętego samochodu i zapaliła silnik.

Kwadrans później wjechała na podjazd rodzinnego domu. Odetchnęła,

widząc,  że  nie  ma  samochodu  ojca.  Była  córeczką  tatusia  i  bała  się  go
rozczarować.

Otworzyła drzwi domu, wołając:
- Mamo?
Matka wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuszek.
- Szykuję ropa vieja dla ojca na kolację. Nie spodziewałam się ciebie

tak wcześnie.

- Och, mamo, nie wiem od czego zacząć. – Jessie głośno westchnęła.
- Kochanie, co się stało? – Matka objęła ją i poprowadziła na kanapę. –

Cokolwiek to jest, możesz mi powiedzieć, razem temu zaradzimy.

Jessie potrząsnęła głową.
-  Nie  da  się  temu  zaradzić.  Nie  wyjdę  za  Hugh,  bo  kocham  Ryana  –

wypaliła.  Gdy  tylko  to  powiedziała,  poczuła,  jakby  uwolniła  się  od

background image

wielkiego ciężaru.

-  Ryana?  –  spytała  matka  zszokowana.  –  Myślałam,  że  jesteście

przyjaciółmi.

- Byliśmy. To znaczy jesteśmy. A może nie, bo wszystko zepsułam. Tak

bardzo nie chciałam was zawieść... pogubiłam się.

- Kochanie, może zaczniesz od początku?
Jessie wzięła głęboki oddech.
- Hugh i ja… wiem, że tego chcieliście, ja też, ale już nie chcę.
- Myślałam, że przyjechał naprawić wasze relacje.
- Tak, ale jest już za późno. – Jessie zaczęła płakać.
- Czemu?
- Cztery miesiące temu, na spotkaniu z dawnymi szkolnymi kolegami,

coś się zmieniło. Zobaczyłam w Ryanie przystojnego faceta, który patrzył
na  mnie  tak…  Ale  wtedy  niespodziewanie  pojawił  się  Hugh.  Kiedy
zrozumiałam,  że  czuję  coś  do  Ryana,  wiedziałam,  że  nie  mogę  dłużej
spotykać  się  z  Hugh.  Zrobiliśmy  sobie  przerwę.  On  miał  świadomość,  że
związek na odległość się nie sprawdza.

- Więc już wtedy zerwaliście, nie teraz?
-  Postanowiliśmy  zrobić  sobie  przerwę  i  zachować  to  w  tajemnicy.

Dzisiaj zakończyliśmy to oficjalnie.

- Czemu nic nie mówiłaś? – spytała matka. – Nie naciskałabym tak na

ciebie, gdybym wiedziała.

Jessie wzruszyła ramionami.
-  Nic  złego  nie  zrobiłaś,  mamo.  Myślałam,  że  wymyśliłam  sobie  to

uczucie  do  Ryana,  bo  to  przecież  chłopak  z  sąsiedztwa,  mój  przyjaciel.
Trzy  miesiące  aż  do  czwartego  lipca  tłumiłam  te  uczucia.  Ale  wtedy
zostaliśmy więcej niż przyjaciółmi.

background image

- Rozumiem.
-  Spotykaliśmy  się  przez  ostatni  miesiąc.  Było  cudownie,  mamo.

Najlepszy miesiąc w moim życiu. Tylko sumienie nie dawało mi spokoju,
bo to nie było dobre dla naszej rodziny.

- Zerwanie z Hugh nie jest dobre dla naszej rodziny?
-  Tyle  zawdzięczam  O’Malleyom.  Zresztą  my  wszyscy.  Dzięki

O’Malleyowi  mogliśmy  z  Pete’em  chodzić  do  liceum.  Nie  straciliśmy
domu.

Przerażony wyraz twarzy matki zaskoczył Jessie.
- Nic nie jesteś winna O’Malleyom. Twój brat pracował u nich podczas

wakacji. A ty? Byłaś oddana Hugh i jego rodzinie przez lata. Nie możesz
rezygnować z własnego szczęścia.

- Och, mamo. – Do oczu Jessie napłynęły łzy radości.
- Jack nie dał nam pieniędzy z dobroci serca.
- Więc czemu?
- To skomplikowane. – Matka pochyliła głowę.
- Mamo?
- Mieliśmy z Jackiem romans.
- Co ty mówisz? Nie rozumiem. – Jessie nie chciała w to uwierzyć.
-  Mówię,  że  byłam  samotna.  Po  stracie  pieniędzy  twój  ojciec  wpadł

w  depresję,  odsunął  się  ode  mnie.  Sama  widziałaś.  Wiesz,  co  czułaś  jako
jego  córka.  Pomyśl,  co  ja  czułam  jak  żona.  Nie  wiedziałam,  co  zrobić.
Mogliśmy stracić dom, samochody.

- I to usprawiedliwia romans?
- Nie. – Matka potrząsnęła głową. – Nigdy nie zamierzałam posunąć się

tak daleko. Ale Jack był miły, słuchał mnie i tak krok po kroku… Tak jak ty
i Ryan.

background image

- To nie to samo! Jesteś mężatką. Jak mogłaś? – Jessie schowała twarz

w dłoniach i zapłakała.

-  Nie  wiem.  Jack  oferował  mi  wsparcie,  kiedy  go  najbardziej

potrzebowałam.  Nie  chciałam  tego,  ale  jak  się  zaczęło,  nie  potrafiłam
skończyć.

- Nie powinnaś była zaczynać. Na szczęście wiesz, że to było złe.
Matka odwróciła głowę.
- Mamo. – Jessie chwyciła ją za rękę. – Powiedz, że to już przeszłość.
Angela pokręciła głową, a Jessie zakryła usta.
- Nadal się z nim spotykasz?
- Usiłowałam to skończyć, ale on mi nie pozwolił.
- Co to znaczy? Przecież on też jest żonaty?
-  Wiem,  jak  to  zabrzmi,  ale  tak  jak  ty  czułam  się  wobec  niego

zobowiązana.  Dał  mi  pracę,  płacił  bardzo  hojnie,  co  pomogło  nam
zatrzymać dom. Opłacał waszą edukację pod warunkiem, że z nim zostanę,
a ja chciałam dla was jak najlepiej. Wiem, że to banał. Mężatka, która czuje
się samotna, ma romans. Twój ojciec od lat mnie nie zauważał.

- To nie daje pozwolenia na zdradę.
Matka  milczała.  Jessie  też  zamilkła.  Wciąż  nie  wierzyła  w  romans

matki z Jackiem.

- Czy tato wie?
Angela Acosta zaprzeczyła.
-  Kathleen  O’Malley  musi  wiedzieć.  Widziałam,  jak  dzisiaj  na  ciebie

patrzyła.

-  W  takim  razie  przymyka  na  to  oko,  zadowolona  ze  swojego  życia

i przywilejów, jakie daje jej to małżeństwo.

background image

-  Tatę  to  zabije,  jak  się  dowie.  Widzi  w  O’Malleyu  najlepszego

przyjaciela.

- Robiłam to, co musiałam, żeby zapewnić wam lepszą przyszłość. Po

stracie  majątku  ojciec  się  zmienił.  A  kiedy  parę  lat  później  stracił  pracę,
miał  problem  ze  znalezieniem  nowej.  Gdyby  nie  pomoc  Jacka,
stracilibyśmy wszystko.

-  Okej,  powiedzmy,  że  ci  wierzę.  Ale  oboje  z  Pete’em  dawno

skończyliśmy studia. Zresztą za studia prawnicze płaciłam sama, wzięłam
kredyt. Czemu wciąż jesteś z O’Malleyem? Z wygody? Dla towarzystwa?

-  Bo  nie  chcę  być  sama!  –  zawołała  matka,  patrząc  w  oczy  Jessie.  –

Gdybym siedziała tu z twoim ojcem, uschłabym i umarła.

- W końcu jesteśmy z sobą szczere – stwierdziła Jessie ironicznie. – Ale

skoro byłaś tak nieszczęśliwa, czemu nie rozwiodłaś się z tatą?

- To by go zdruzgotało – odparła matka.
Miała rację. To by go zabiło, Jessie była tego pewna.
- Mówię ci to wszystko tylko po to, żebyś wiedziała, że nie jesteś nic

winna O’Malleyom.

- Powiedzieliśmy dziś z Hugh jego rodzicom, że się rozstajemy. A jeśli

jego ojciec zechce się zemścić i powie tacie prawdę?

Matka pokręciła głową.
- Nie zrobi tego, jeśli chce kontynuować nasz związek. Nigdy by mnie

tak nie skrzywdził. Poza tym to by zrujnowało jego małżeństwo.

- Będziesz go nadal widywać?
- To nie takie proste – odparła matka. – Jest mi bardzo drogi.
- A tata?
- Kocham go na swój sposób i musisz zaakceptować tę odpowiedź.

background image

Jessie  mierzyła  matkę  wzrokiem.  Wiedziała,  że  nie  chce  być  podobna

do  matki.  Ruszyła  do  drzwi,  ale  jeszcze  się  odwróciła.  Nagle  matka
wyglądała  na  starszą  i  udręczoną.  Czemu  nigdy  nie  zauważyła,  że  matka
jest nieszczęśliwa?

- Czy Hugh wie o tobie i swoim ojcu?
- Nie, Jack mu nie mówił. Hugh go szanuje i podziwia.
- Wyjeżdżam – oznajmiła Jessie – i nie wiem, kiedy wrócę. Potrzebuję

czasu,  żeby  dojść  z  tym  wszystkim  do  ładu.  Jak  mam  żyć,  ukrywając  to
przed tatą? Bo masz rację, to by go zdruzgotało.

- Dziękuję ci.
- Wiem, że powiedziałaś mi to wszystko, ryzykując swoje małżeństwo

i  swój  drugi  związek,  ale  bardzo  mnie  zawiodłaś  i  nie  wiem,  czy  sobie
z tym poradzę.

Łzy popłynęły po policzku matki.
-  Wiem.  Rozumiem.  Chciałam,  żebyś  wiedziała,  że  twoja  przyszłość

jest w twoich rękach.

Ryan był gotowy na drugą rozmowę z Black Crescent. Po weekendzie

z Benem był pozytywnie nastawiony.

Przyjechał  na  miejsce  pół  godziny  wcześniej  i  podniósł  wzrok  na

słynny biurowiec. Beton i ściana okien nadawały mu nowoczesny wygląd.
Zaparkował, zapiął marynarkę od Armaniego i wszedł do środka.

- Dzień dobry – powitała go recepcjonistka.
- Ryan Hathaway do Joshui Lowella.
-  Tak,  pan  Lowell  oczekuje  pana.  Proszę  pojechać  windą  na  pierwsze

piętro.

- Dziękuję.

background image

Kiedy  Ryan  wysiadł  z  windy,  nikt  na  niego  nie  czekał.  Nad  dużym

biurkiem  pochylał  się  wysoki  atletyczny  mężczyzna.  Idąc  dalej,  Ryan
dojrzał  Haley  Shaw,  asystentkę  Joshui,  siedzącą  za  tym  biurkiem.
Mężczyzna  coś  do  niej  mówił.  Ryan  nie  słyszał  jego  słów,  lecz
podejrzewał, że narzuca się kobiecie.

- Wszystko w porządku? – spytał, podchodząc bliżej. Zerknął na Haley,

potem  na  mężczyznę  i  rozpoznał  Chase’a  Hardgrove’a,  jednego
z  kandydatów  na  stanowisko  prezesa.  –  Może  da  pan  tej  pani  trochę
przestrzeni?

Chase zmrużył oczy i wyprostował się. Był nieco wyższy od Ryana, ale

Ryan od dziecka nie znosił łobuzów i dręczycieli. A kiedy popracował nad
formą,  obiecał  sobie,  że  nie  pozwoli,  by  ktokolwiek  wykorzystywał
słabszych i bezbronnych.

- Wszystko w porządku – powiedziała Haley. – Chase, ulotnij się, mam

pracę. – Ruszyła korytarzem, a Ryan za nią.

- Często to robi? – spytał.
Uśmiechnęła się.
- Tak, ale jest niegroźny. Nie musi pan bronić mojego honoru. Jestem

dużą dziewczynką. Sama sobie radzę.

- Dobrze wiedzieć.
Haley zapukała do zamkniętych drzwi, a słysząc zaproszenie, otworzyła

je i powiedziała:

- Panie Lowell, pan Hathaway przyszedł na rozmowę.
Para  piwnych  oczu  przypatrywała  się  Ryanowi,  kiedy  wszedł  do

środka.

- Ryanie, dziękuję, że przyszedłeś, siadaj.
Ryan zamknął drzwi i usiadł obok Allison Randall, która już tam była.

background image

W  nowoczesnym,  minimalistycznie  urządzonym  pokoju  dominowały

szarość  i  biel.  Joshua  Lowell  był  w  czarnym  kosztownym  garniturze
i niebieskim krawacie.

- Dziękuję za zaproszenie – rzekł Ryan.
-  Zaprosiliśmy  tylko  wybranych  kandydatów,  którzy  moim  zdaniem

najlepiej  spełniają  nasze  wymagania  –  oświadczył  Joshua.  –  Dla  mnie
ważne  jest,  żeby  ta  osoba  rozumiała  historię  Black  Crescent,  żeby  nie
powtórzyć błędów z przeszłości.

-  To  oczywiste  –  powiedział  Ryan.  –  Twoje  strategie  inwestycyjne  są

dość  zachowawcze.  Ja  uważam,  że  czasami  warto  zaryzykować,
zwiększając korzyści dla klientów.

- Chętnie usłyszę więcej – rzekł Joshua.
Przez  kolejną  godzinę  Ryan  prezentował  swoje  pomysły  i  wizje.  Na

koniec Joshua wyciągnął rękę ponad stołem i uścisnął mu dłoń.

- Być może jesteś tym, czego potrzebuje ta firma.
Ryan zaśmiał się cicho.
- Wierzę w to głęboko, a mając szansę, pokażę, na co mnie stać. Czy

dostrzegasz jakieś braki w moich kwalifikacjach?

-  Twoje  CV  jest  doskonałe.  Dziwi  mnie  jedynie,  że  chcesz  zostawić

dużą firmę na Manhattanie.

-  Tak  jak  ty  dorastałem  w  Falling  Brook.  Mam  tu  rodzinę.  Chcę

zapuścić tu korzenie.

Allison wstała i odprowadziła Ryana do drzwi.
- Będziemy w kontakcie.
- Czekam niecierpliwie.
Ryan wyszedł z pokoju konferencyjnego dumnym krokiem.

background image

Gdy zbliżał się do samochodu, włączył dźwięk w telefonie i spojrzał na

wiadomości. Kilka było od jego matki.

„Hugh O’Malley wrócił do miasta. Plotki mówią, że ma się oświadczyć

Jessie. Wiedziałeś?”.

Serce  Ryana  na  moment  się  zatrzymało.  Teraz  wiedział,  czemu  Jessie

się nie odzywała. Była w Falling Brook. Z Hugh. Otworzył drzwi, wsiadł
do  samochodu  i  uderzył  pięściami  w  kierownicę.  Czemu  mu  nie
powiedziała?  Czemu  pozwalała  mu  wierzyć,  że  łączy  ich  coś
wyjątkowego?

Teraz nareszcie nie miał wątpliwości, że to koniec. Jeżeli szczęście mu

dopisze,  Jessie  przeniesie  się  z  Hugh  za  ocean  i  nigdy  więcej  jej  nie
zobaczy. Czy wtedy będzie mniej bolało? Chyba nie...

background image

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Ryan był wdzięczny, że Adam pozwolił mu przenocować w Hamptons.

Wiedział, że powrót na miejsce zbrodni jest jak posypywanie rany solą, ale
jakaś jego część chciała sobie przypomnieć szczęśliwe chwile z Jessie. Nie
chciał  też  zostać  w  Falling  Brook,  by  przypadkiem  nie  wpaść  na  Jessie
i Hugh.

Kiedy  Adam  spytał,  czy  potrzebuje  towarzystwa,  Ryan  odmówił.

Potrzebował  spokoju  i  czasu  do  namysłu.  Chciał  się  zastanowić,  w  jakim
kierunku podąża i dlaczego tak bardzo zboczył z kursu.

Związanie  się  z  Jessie,  gdy  nie  zerwała  z  Hugh,  było  ogromnym

błędem, mimo to, patrząc wstecz, niczego by nie zmienił. Miesiąc z Jessie
był  namiętny  i  ekscytujący.  Siedząc  na  tarasie,  wrócił  myślą  do  innego
wieczoru, gdy patrzył na tę samą plażą. Zachodził wówczas w głowę, czy
kiedy  pocałował  Jessie  w  restauracji,  źle  odczytał  jej  sygnały.  Ale  potem
odwrócił  się  i  ujrzał  jej  sylwetkę  w  świetle  księżyca.  Stała  w  drzwiach.
Pamiętał, jak się czuł, trzymając ją w ramionach.

Telefon  przywrócił  go  do  rzeczywistości.  Na  ekranie  zobaczył

nazwisko  Joshui.  Zdziwił  się,  że  sam  do  niego  dzwoni,  ale  domyślił  się
powodu.

- Ryan Hathaway.
- Ryanie, mówi Joshua Lowell. Możesz rozmawiać?
- Tak – odparł Ryan.

background image

-  Doskonale,  więc…  –  Joshua  zrobił  pauzę.  –  Chciałem  osobiście

powiedzieć ci, że Black Crescent potrzebuje kogoś takiego jak ty. Oferuję
ci pracę. Co ty na to?

Ryan wciągnął powietrze. Tak bardzo zależało mu na tym stanowisku,

ciężko  pracował,  by  znaleźć  się  w  tym  punkcie  swojej  kariery,  ale  teraz
nagle  praca  w  Black  Crescent  już  do  niego  nie  przemawiała.  W  małym
mieście,  jakim  było  Falling  Brook,  mógłby  wciąż  mimo  woli  spotykać
Jessie  z  Hugh.  Czemu  ona  stale  ucieka  do  Hugh,  skoro  w  ich  związku
brakuje chemii?

Ryan był przeświadczony, że tylko on może ją uszczęśliwić. Nigdy nie

widział  jej  tak  radosnej  i  pełnej  życia  jak  wtedy,  gdy  byli  razem.
A  ponieważ  ją  kochał,  nie  mógł  przyjąć  tej  pracy,  bo  zraniłby  tym  Jessie
i  jej  najbliższych.  Był  jej  to  winny  choćby  przez  wzgląd  na  ich
dwudziestoletnią przyjaźń.

- Ryanie, jesteś tam? – spytał Joshua. – Słyszałeś mnie?
- Tak. Przepraszam, ale nie mogę przyjąć tej pracy.

Jessie zadzwoniła do biura z informacją, że jest chora, i od kilku chwil

siedziała  w  samochodzie  przed  domem  Hathawayów.  Nie  miała  pojęcia,
gdzie jest Ryan, wiedziała tylko, że musi go odnaleźć. W końcu poradziła
sobie  z  własną  przeszłością  i  była  gotowa  zrobić  krok  naprzód
z mężczyzną, którego kocha.

Gdy do niego zadzwoniła, przełączyło ją na pocztę głosową, podobnie

jak  poprzednio.  Nie  była  zaskoczona.  Spodziewała  się,  że  Ryan  odbierze,
bo ona nagle doznała objawienia?

Napisała kolejną wiadomość.
Bez reakcji. Chciała mu powiedzieć, że zdała sobie sprawę, iż jest tym

jedynym, ale nie mogła tego zrobić, skoro nie odbierał. Patrząc na podjazd,

background image

zobaczyła audi pani Hathaway i westchnęła z ulgą.

Przebiegła  krótki  dystans,  wbiegła  po  schodkach  na  ganek,  nacisnęła

dzwonek i czekała, wykręcając palce.

Marylin Hathaway otworzyła jej z uśmiechem.
- Jessie, co tu robisz?
- Przepraszam, że tak późno, ale miałam nadzieję, że może Ryan się do

pani  odezwał.  Nie  mogę  się  z  nim  skontaktować  i…  -  Nie  była  gotowa
wyjawić jego matce swoich uczuć na ganku.

-  Wejdziesz,  moja  droga?  –  spytała  pani  Hathaway,  na  co  Jessie

pokręciła głową.

- Nie, to ważne, muszę go znaleźć. Mam mu coś do powiedzenia.
- Że go kochasz? – spytała cicho Marylin Hathaway.
Czy wszyscy znali jej uczucia, nim ona je sobie uświadomiła?
-  Ja…  czy  i  kiedy  powiem  te  słowa…  najpierw  muszę  je  powiedzieć

Ryanowi.

-  Oczywiście,  ale  nie  odzywał  się  do  mnie.  Wiem  tylko,  że  w  ten

weekend przed dzisiejszą rozmową w Black Crescent odwiedził Bena.

Więc wciąż zależy mu na tej pracy? Zmartwiła się, a jednak to jej nie

odwiedzie  od  wyjawienia  mu  prawdy  i  wyznania,  że  jest  w  nim  do
szaleństwa zakochana.

- Ma pani numer Bena? – Sięgnęła do torebki i wyjęła iPhone’a.
- Oczywiście. – Marylin Hathaway wyjęła swój telefon z tylnej kieszeni

i podała jej numer.

- Bardzo dziękuję. – Jessie uściskała matkę Ryana. – Uratowała mi pani

życie.

- Życzę szczęścia.

background image

-  Mam  przeczucie,  że  będzie  mi  potrzebne.  –  Jessie  zbiegła  po

schodkach.

Gdy tylko znalazła się w samochodzie, zadzwoniła do Bena, ale on też

nie był w stanie jej pomóc. Poinformował ją tylko, że Ryan, zirytowany jej
postępowaniem,  pojechał  gdzieś,  aby  się  wyciszyć.  Nie  miał  jednak
pojęcia,  dokąd  się  udał.  Siedziała  na  podjeździe  Hathawayów,  zachodząc
w  głowę,  gdzie  go  szukać.  Zadała  sobie  pytanie,  gdzie  w  ostatnim  czasie
był najszczęśliwszy, i otrzymała odpowiedź.

Jazda z Falling Brook do Hamptons zabrała jej dwie godziny, ale była

zdeterminowana, by jeszcze dziś przeprosić Ryana za to, że poddawała ich
takiej próbie. Powie mu, że go kocha i chce z nim spędzić życie.

Ale czy nie jest za późno?
Na  szczęście  miała  telefon  Tii  i  dowiedziała  się,  gdzie  chowają

dodatkowy  klucz  do  domu  na  plaży,  choć  najpierw  musiała  obiecać
Adamowi, że pogodzi się z Ryanem. Korzystając z jego instrukcji, dotarła
na  miejsce  i  wjechała  na  żwirowany  podjazd.  Na  widok  porsche  Ryana
omal nie rozpłakała się z radości.

Miała świadomość, że to będzie najtrudniejsza przemowa w jej życiu.

Pewnie  trudniejsza  niż  mowy  sądowe,  które  wygłaszała  podczas  studiów,
ale Ryan był wart tej walki.

Szykując  się  do  boju,  znalazła  doniczkę,  pod  którą  znajdował  się

zapasowy  klucz.  Ryan  siedzi  pewnie  z  piwem  na  tarasie  i  podziwia
gwiazdy.

Miała rację, siedział tam, ale bez piwa, oczy miał zamknięte. Miał na

sobie  tę  samą  koszulę  co  tamtej  nocy,  kiedy  przeżyła  najlepszy  seks
w  swoim  życiu.  Potem  na  stoliku  obok  zobaczyła  butelkę  z  ciemnym
płynem i pustą szklankę. Butelka była opróżniona do połowy.

- Mogę też prosić? – spytała cicho.

background image

Ryan  poderwał  się  na  równe  nogi.  Na  jej  widok  zamrugał  kilka  razy,

jakby nie wierzył własnym oczom.

- Zwykle nie pijesz ciemnych alkoholi.
- Ale teraz dobrze mi zrobi.
Nalał  trochę  do  swojej  szklanki.  Wypiła  jednym  haustem,  lekko  się

krztusząc.

- Trzeba sączyć powoli.
- To było dla kurażu. – Wzruszyła ramionami.
-  Skąd  się  tu  wzięłaś,  do  diabła?  I  co  ważniejsze,  po  co?  –  Uniósł

brwi. – Zakładam, że Adam powiedział ci, gdzie mnie znaleźć.

- Nie złość się na niego. Chciał tylko pomóc.
- Nie powinien się wtrącać.
Jessie przeczesała włosy palcami. Oczy Ryana były zimne.
- Przepraszam.
- Za co? – Splótł ramiona na piersi.
-  Za  to,  że  cię  ignorowałam  w  tym  tygodniu.  Nie  potrafiłam  podjąć

decyzji. Potrzebowałam czasu.

- Teraz już podjęłaś decyzję? – spytał z ironią.
- Tak. – Skinęła głową.
-  Naprawdę,  Jessie?  Przemyślałaś  to  i  wydaje  ci  się,  że  wszystko  jest

w porządku? Wiesz co? Życie nie jest takie proste.

- Jest proste, jeśli wiesz, czego chcesz.
- A czego ty chcesz?
- Ciebie.

background image

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Długo czekał na te właśnie słowa. Tyle że było już za późno, bo siedząc

tu w ciemności, posklejał swoje złamane przez Jessie serce.

Nigdy nie będzie takim mężczyzną, jakiego by chciała. Zawsze będzie

tym drugim, planem B. Przez wzgląd na swoje zdrowie psychiczne i swoją
dumę pogodził się z faktem, że Jessie jest z Hugh. A teraz ona przychodzi
mu powiedzieć to, co przez lata chciał usłyszeć? To niemożliwe, pewnie za
dużo wypił.

- Nie okłamuj mnie, Jessie. To okrutne. Po co przyjechałaś? Na szybki

numerek? Tylko po to byłem ci potrzebny. Ale jeśli tak, mogę odtworzyć
naszą pierwszą przygodę na tym tarasie.

- Przestań. Nie pomniejszaj wartości naszej relacji.
-  Ja?  To  ja  cały  czas  o  nas  walczyłem,  podczas  gdy  ty  byłaś

niezdecydowana  czy  jak  to  jeszcze  nazwać.  Od  początku  mówiłem,  że
chcę, żebyśmy byli razem. A ty wybrałaś Hugh.

- Mylisz się. Nie jestem z Hugh, rozstaliśmy się.
- Znowu? – Zaśmiał się. – Który raz?
- Nie bądź uparty jak osioł. Rozstaliśmy się. Powiedziałam o tym mojej

mamie, a Hugh swoim rodzicom. On też zrozumiał, że to nie ma sensu.

-  Wielka  mi  rzecz!  –  Ryan  sięgnął  po  butelkę.  –  Tylko  co  to  ma

wspólnego ze mną?

-  Wszystko.  Mówię  może  bezładnie,  ale  chcę  powiedzieć,  że  cię

kocham.

background image

Oczy Ryana zapłonęły. Jak ona śmie to mówić? Wskazał na nią palcem,

w drugiej ręce ściskając szklankę.

- Tak nagle nie jesteś już z Hugh i pędzisz do mnie powiedzieć mi, że

mnie kochasz? Naprawdę myślisz, że w to uwierzę?

- Tak.
- Cóż, nie wierzę. Masz pojęcie, co zrobiłaś? Dałaś mi wszystko, czego

zawsze pragnąłem, a zaraz potem mi to odebrałaś.

- Ryan, proszę. – Ruszyła ku niemu, ale się odsunął.
Nie  mógł  pozwolić,  by  się  zbliżyła,  bo  jeszcze  by  się  zawahał.  I  co

wtedy? Pokręcił głową.

-  Mowy  nie  ma,  żebym  znów  to  przeżywał.  Nie  zaufam  ci  po  raz

kolejny, żebyś mnie znów zraniła.

- Ja… nigdy nie chciałam cię zranić. Myślałam, że robię to, co jest dla

mnie  dobre.  Wiesz,  że  czułam  się  zobowiązana  wobec  O’Malleyów.  Pan
O’Malley  zatrudnił  mamę.  Dzięki  niemu  ja  i  Pete  jesteśmy  tu,  gdzie
jesteśmy.  Poza  tym  Hugh  zaczął  odnosić  sukcesy,  a  to  znaczyło,  że  nie
skończę bez środków do życia jak mój ojciec. Tyle że między mną i Hugh
nie było chemii. Z czasem oddalaliśmy się od siebie, ale bałam się porzucić
bezpieczeństwo, jakie sobą reprezentował. Więc trzymałam się go, zamiast
otworzyć się na inne możliwości, na to, co było tuż obok.

Ryan wskazał na siebie palcem.
- Mówisz o mnie?
-  Oczywiście,  że  o  tobie.  Po  spotkaniu  z  kolegami  ze  szkoły  nagle

wszystko  stanęło  na  głowie.  Zrozumiałam,  jak  bardzo  się  oszukiwałam,
myśląc,  że  miłość  i  namiętność  się  nie  liczą.  Potem  przyjechaliśmy  do
Hamptons i już nie mogłam zaprzeczać temu, co oczywiste. Pragnęłam cię
z wzajemnością. To było tak silne, że nie byłam na to gotowa.

background image

- Po co mi to wszystko mówisz? – Postawił szklankę na stoliku i usiadł,

czując ucisk w piersi.

- Bo chcę, żebyś mnie zrozumiał. Kocham cię, zakochałam się w tobie

właśnie tu, w Hamptons. Wiedziałam, że to nie jest tylko przelotny romans,
ale dotąd nie znałam miłości, więc nie wiedziałam, że to miłość. A może za
bardzo się jej bałam. Teraz już się nie boję.

Uklękła przed nim i wzięła go za ręce.
-  Nie  jesteś  na  drugim  miejscu.  Nie  jesteś  planem  awaryjnym.  Jesteś

jedynym  mężczyzną,  którego  pragnę.  Byłam  głupia,  odwracając  się  od
ciebie, ale obiecuję, że jeżeli dasz mi drugą szansę, udowodnię ci, że jestem
tylko twoja.

Ryan wysunął dłonie z jej rąk i ujął jej twarz. Jessie strasznie się bała,

że przyjechała za późno.

- A ja jestem twój – odparł. – Zawsze byłem twój. Żadna kobieta nigdy

ci nie dorównywała i żadna nie dorówna.

- Chcesz powiedzieć...?
- Kocham cię.
Uśmiechnęła się przez łzy i pochyliła głowę.
- Och, dzięki Bogu. Nie straciłam cię.
Ujął ją pod brodę i spojrzał jej w oczy.
- Nie straciłaś mnie, chociaż próbowałem o tobie zapomnieć. Mówiłem

sobie,  że  nie  mogę  cię  kochać,  ale  przegrałem  tę  walkę.  W  chwili,  gdy
stanęłaś  w  wejściu  do  naszego  domku  na  drzewie,  kiedy  miałaś  sześć  lat
i spytałaś, czy możesz się pobawić, rzuciłaś na mnie urok.

Objęła go i przycisnęła wargi do jego ust, a kiedy przerwał pocałunek

i chwycił zębami koniuszek jej ucha, cicho jęknęła. Potem znów całowali
się  jak  szaleni.  W  końcu  Ryan  posadził  ją  sobie  na  kolanach,  by  poczuła
jego erekcję. Jessie zakołysała biodrami i ścisnęła go udami.

background image

- Jak nie przestaniesz, wezmę cię tu i teraz.
- Zrób to – szepnęła.
Ryan  rozpiął  jej  sukienkę  i  przesunął  w  górę  stanik.  Poczuła  na

piersiach powiew powietrza, a zaraz potem wargi Ryana.

- Jesteś taka piękna – powiedział. – Ale nie mam prezerwatywy.
- Nie szkodzi. – Wyjęła pakiecik z kieszeni sukienki.
- Niegrzeczna dziewczynka.
Uśmiechnęła się szelmowsko.
- Miałam nadzieję, że to nie koniec. Dobrze, że się nie pomyliłam.
Pomogła  mu  się  zabezpieczyć,  a  później  na  przemian  unosiła  się  nad

nim i opadała, a on pieścił jej piersi językiem i wargami. Wsunął między
nich rękę, by jeszcze bardziej ją pobudzić, aż zalały ich fale rozkoszy, silne
i niepohamowane. Potem, wtuleni w siebie, spadali na ziemię.

Obudził  się  obok  Jessie.  Miniona  noc  była  wyjątkowo

satysfakcjonująca,  a  to  dlatego,  że  na  nowo  wymyślali  Kamasutrę  aż  do
świtu. Po tygodniu rozstania byli siebie spragnieni, w końcu jednak zapadli
w spokojny sen.

Budząc się, zdał sobie sprawę, że ma wszystko, czego mógłby pragnąć.

Kobieta,  którą  kochał,  odwzajemniała  jego  miłość.  Przyjechała  za  nim  aż
do  Hamptons.  Przez  moment  myślał,  że  to  sen,  ale  gdy  zacisnął  powieki
i znów otworzył oczy, Jessie wciąż leżała obok.

Myśl,  że  ta  piękna,  inteligentna  i  niezależna  kobieta  należy  do  niego,

przyprawiała go o zawrót głowy. Skradł jej całusa, a wtedy Jessie podniosła
powieki.

- Dzień dobry – powiedział.
- Długo spałam? – Przetarła zaspane oczy.

background image

-  Niedługo,  myślę,  że  cię  zamęczyłem.  –  Przesunął  się  w  dół

i pocałował ją we wrażliwe miejsce między nogami.

- O Boże! – zawołała, ale nie przerywał, całował ją i pieścił, aż drżała

na całym ciele.

Kilka chwil później zadowolony z siebie spojrzał na Jessie. Lubił na nią

patrzeć,  kiedy  była  zaspokojona  i  nieskrępowana.  Wiedział,  jakim  jest
szczęściarzem i nie zamierzał tego stracić.

- Dostałem pracę w Black Crescent – oświadczył.
Usiadła prosto, zakrywając piersi.
- Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Wiem, jakie to dla ciebie ważne. Będę

cię wspierać, cokolwiek zdecydujesz.

- Naprawdę? – Był zbity z tropu. Przecież zawsze była temu przeciwna.
- Tak. Skoro cię kocham, akceptuję to, co dla ciebie ważne. Więc jeśli

uważasz, że możesz zmienić tę firmę na lepsze, będę stała u twojego boku.

- Jessie, nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy, ale już odrzuciłem tę

ofertę.

- Naprawdę? – Jej oczy zalśniły od łez.
- Od razu, wczoraj wieczorem.
- Przecież wczoraj nie byliśmy razem. Czemu to zrobiłeś?
Patrzył na nią czule.
- Bo zawsze będziesz najważniejsza, niezależnie od tego, czy będziemy

razem.

Pogłaskała go po policzku.
- Czym zasłużyłam na takie szczęście, że cię spotkałam?
-  Nie  wiem.  –  Wzruszył  ramionami.  –  Może  podziękuj  swoim

rodzicom, że zostaliście naszymi sąsiadami.

Jessie zaśmiała się.

background image

-  Jeśli  zależy  ci  na  tej  pracy,  nie  odrzucaj  jej.  Nie  chciałabym,  żebyś

kiedyś miał do mnie żal, że przeze mnie nie spełniłeś swoich marzeń.

- Ty jesteś moim marzeniem.
Ukląkł na podłodze obok łóżka.
- Co robisz?
-  Jessie,  kocham  cię  od  szóstego  roku  życia.  Zrobisz  mi  ten  honor

i zostaniesz moją żoną?

- Tak! – Rzuciła się w jego ramiona, przewracając go na podłogę. – Nie

mogę się doczekać, kiedy zostanę panią Hathaway.

background image

EPILOG

-  Witaj  w  domu  –  powiedziała  Marylin  Hathaway  do  Jessie,  gdy  rok

później oboje przyjechali na dorocznego grilla z okazji czwartego lipca.

Ślub  odbył  się  trzy  tygodnie  wcześniej.  Skromna  prywatna  ceremonia

na plaży w Hamptons. Adam nie tylko użyczył im domu na wesele, był też
drużbą.  Becca  została  druhną  Jessie.  W  ceremonii  uczestniczyli  rodzice
obojga młodych. W podróż poślubną Ryan i Jessie wybrali się na Hawaje.

Ryan  wynajął  willę  z  basenem  i  laguną.  Większość  czasu  spędzili

jednak w ogromnym łóżku, ale cieszyli się też tropikalnymi pysznościami,
pili wino, pływali w basenie i nurkowali.

- Dziękuję, mamo – odparła Jessie, zanim Marylin Hathaway oddaliła

się, by zająć się gośćmi.

Matka  Ryana  nie  pozwoliła  Jessie  zwracać  się  do  niej  inaczej  jak

mamo, a Jessie nie miała nic przeciwko temu, zwłaszcza że akurat nie była
blisko z własną matką.

Odkąd  matka  przyznała  się  do  romansu  z  Jackiem,  ich  relacje  były

napięte.  Jessie  odwiedzała  rodziców,  ale  przyjeżdżając  do  Falling  Brook,
zwykle  zatrzymywali  się  u  Hathawayów.  Jeśli  ojciec  coś  zauważył,  nie
komentował tego.

Choć Jessie nie akceptowała zachowania matki, nie chciała przyczynić

się  do  rozpadu  małżeństwa  rodziców  i  zmuszać  ojca  do  porzucenia
jedynego  domu,  jaki  miał.  Co  prawda  matka  niedawno  oznajmiła,  że
rozstała się z Jackiem, ale Jessie nie wiedziała, czy zrobiła to dla niej, czy
dla siebie. Tak czy owak uwierzyła jej na słowo.

background image

-  Wszystko  dobrze,  kochanie?  –  spytał  Ryan.  –  Wyglądasz,  jakby

myślami była gdzieś daleko.

-  Wybacz,  wyłączyłam  się  na  moment.  –  Tego  dnia  miała  się  cieszyć

nową  rodziną,  poza  tym  klan  Hathawayów  się  powiększył.  Monica,  żona
starszego brata Ryana, przed dwoma miesiącami urodziła córeczkę.

Jessie  także  pragnęła  mieć  dzieci,  ale  za  jakieś  dwa  lata,  kiedy

z Ryanem sobą się nacieszą.

-  Jeśli  masz  jakiś  problem,  możemy  o  tym  porozmawiać  –  szepnął

Ryan.

- Wiem. – Zawsze był dla niej wsparciem. Teraz, po ślubie, ich związek

był jeszcze silniejszy.

- To dobrze. Chodźmy, chyba wszyscy już są gotowi do gry w szaradę.
Chwyciła go za rękę, a on poprowadził ją ku nowej przyszłości, którą

było spełnione życie z kochającym mężem u boku i jego rodziną. Kiedyś
nie  wiedziała,  że  tego  właśnie  pragnie,  teraz  nie  zamieniłaby  tego  na  nic
innego.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
EPILOG


Document Outline