Zabierz mnie do raju Yahrah St John

background image
background image

Yahrah St. John

Zabierz mnie do raju

Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: Insatiable Hunger

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Harlequin Books, S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie

przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane

bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-7609-2

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek /

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Country club w Falling Brook doczekał się renowacji, pomyślała Jessie

Acosta, podziwiając elegancką salę balową. A ponieważ imprezę nazwano
Wieczorem Czerni i Srebra, z sufitu zwieszały się balony w tych dwóch
kolorach, a stoły przykryto czarnymi obrusami, na których leżały bieżniki
ze srebrnej lamy.

Poza tym stoły ozdobiono srebrnym i czarnym konfetti, a na środku

każdego stołu ustawiono szklany wazon z czarnymi tulipanami
i srebrnoszarymi różami albo misę z dekoracjami w tych samych barwach.
Na większych srebrnych talerzach leżały mniejsze czarne, zaś obok srebrne
serwetki i sztućce. Nazwiska gości wypisano na maleńkich kartonikach,
które stały w srebrnych ramkach. Organizatorzy przeszli samych siebie.

Jessie pojawiła się w przyciągającej wzrok cekinowej sukni na

ramiączkach skrzyżowanych na plecach, z głębokim dekoltem w kształcie
litery V. Kupiła tę suknię z myślą, że zrobi wrażenie na Hugh O’Malleyu,
z którym była związana, choć od dawna był to związek na odległość.
Jednak gdy go spytała, czy przyjedzie z Londynu na to spotkanie, odparł,
że praca mu na to nie pozwala. A zatem spędziła większość tego wieczoru
w towarzystwie Ryana Hathawaya, jednego ze swoich najstarszych
przyjaciół.

Ich przyjacielskie więzy rozluźniły się piętnaście lat wcześniej, gdy na

skutek afery związanej z funduszem inwestycyjnym Black Crescent jej
rodzice stracili majątek. Prezes tej firmy, Vernon Lowell, zdefraudował
miliony dolarów klientów i zniknął. Od tamtej pory Jessie robiła wszystko,

background image

by uszczęśliwić rodziców i spełnić ich oczekiwania. Zamiast spędzać czas
z Ryanem, zaczęła spotykać się z Hugh pochodzącym z jednej
z najbogatszych rodzin w mieście. Wiedziała, że rodzice spodziewają się,
że za niego wyjdzie. Ostatnio jednak była coraz mniej usatysfakcjonowana
związkiem na odległość. A potem nadszedł dzisiejszy wieczór i zobaczyła
wszystko z innej perspektywy.

Ryan stał jakieś dwa metry od niej, rozmawiał z dawnymi kolegami.

Nie był już tamtym nieśmiałym chłopcem z sąsiedztwa, który nosił okulary
i miał lekką nadwagę. Ten Ryan był pewny siebie, miał szczupłą sylwetkę
i nosił szkła kontaktowe. Szyty na miarę czarny smoking podkreślał jego
męską urodę.

Jessie nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie widziała go dobrych

kilka lat. Ciemne włosy miał krótko ostrzyżone po bokach, z dłuższymi
kręconymi kosmykami na czubku głowy. No i odkąd to nosił lekki zarost?
Niby drobiazg, a sprawiał, że Ryan wydawał się tajemniczy, a nawet
groźny. Przez prawie cały wieczór jego czarne oczy były w niej utkwione,
a musiała przyznać, że jej się to podobało.

Gdy rozmawiali, zdawało się, że widzieli się wczoraj i byli znów

tamtymi dziećmi, które przesiadywały w domku na drzewie i opowiadały
o swoich marzeniach. Ryan świetnie sobie poradził. Pracował w dużej
firmie inwestycyjnej na Manhattanie, podczas gdy Jessie harowała
w średniej wielkości firmie prawniczej.

Zdumiało ją, że mieszkają w tym samym mieście, a prawie się nie

widują. Ale jak mieliby się widywać, skoro pracowała sześćdziesiąt godzin
w tygodniu? Chciała zostać partnerem w firmie, a jedyną drogą do
osiągnięcia tego celu była praca ponad miarę.

- Centa za twoje myśli. – Nagle Ryan znalazł się u jej boku. Była tak

pogrążona w myślach, że nie zauważyła, jak się do niej zbliżał.

background image

- Myślę o tym, jak wszystko się zmieniło – odparła. – Zwłaszcza ty.
Uśmiechnął się szeroko. Czemu dawniej nie dostrzegała tych

zmysłowych warg?

- Ja? Jestem tym samym Ryanem, którego znałaś.
Pokręciła głową.
- Nie zgadzam się. Jesteś inny.
- To coś złego?
- Nie, to świetnie. – Uśmiechnęła się.
Patrzył na nią w milczeniu, jakby ważył swoje opcje.
- Zatańczymy?
- Chętnie.
Wszystkie jej myśli uleciały, gdy przyciągnął ją do siebie. Nigdy

wcześniej nie tańczyli. Jego ciepło sprawiło, że jej serce zgubiło rytm.
Kiedy wsunął nogę między jej uda, była zgubiona. To Ryan, nie powinna
tak reagować. A jednak...

Pachniał dobrze. Kiedy objął ją w pasie, chciała stanąć na czubkach

palców i musnąć wargami jego usta. Co się z nią dzieje? Ryan to przyjaciel.
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Wcale nie patrzył na nią jak
przyjaciel. Jego spojrzenie zatrzymało się na jej wargach, jakby chciał ją
pocałować. Ona też tego pragnęła. Zwilżyła wargi i widziała, jak jego oczy
ciemnieją z pożądania. Wsunął palce w jej sięgające ramion włosy.

- Ryan...
- Powiedz, że nie chcesz mnie pocałować.
Otworzyła usta, ale milczała. Zamknęła oczy, szykując się na

pocałunek, kiedy nagle za nimi powstało jakieś zamieszanie. Przestraszona
zerknęła ponad ramieniem Ryana i dojrzała Hugh, który wkroczył do sali
i był witany z entuzjazmem.

background image

Hugh był przystojny jak marzenie – ponad metr osiemdziesiąt wzrostu,

klasyczna męska uroda, falujące czarne włosy, niebieskie oczy.
Podkochiwała się w nim, kiedy była nastolatką. Hugh Malloney był
najlepszą partią w Falling Brook. Mężczyzną, którego miała poślubić.

W białym smokingu wyglądał świetnie. Jego pojawienie się było

wydarzeniem, gdyż nie odwiedzał Stanów od miesięcy. Wszyscy w szkole
go uwielbiali, Jessie nie należała do wyjątków. Czemu zatem przytulała się
do swojego dawnego najlepszego przyjaciela?

Natychmiast odsunęła się od Ryana.
- O co chodzi? – Odwrócił się w stronę, w którą spoglądała irytacji. –

Pojawił się Hugh i koniec imprezy?

- Ryan...
Uniósł rękę.
- Okej, byłem tylko dublerem do czasu, kiedy pojawił się facet, którego

pragniesz. A teraz wybacz…

Nie odszedł daleko, bo Hugh zastąpił mu drogę.
- No no, Ryan Hathaway. Jak się masz, stary?
- Świetnie.
Ryan starał się go wyminąć, ale Hugh nie ustępował. Otoczył

ramieniem Jessie.

- Dzięki, że dotrzymywałeś towarzystwa mojej pani. Mój samolot się

spóźnił. Podróż z Londynu to koszmar. Jak się ma moja Jess? – Pocałował
ją w czoło.

- Ja… dobrze. – Czuła się fatalnie, bo przecież chwilę wcześniej

pożądała Ryana.

- Idę przywitać się z kolegami – oznajmił Ryan i nie czekając na

odpowiedź, oddalił się pospiesznie.

background image

Jessie odprowadzała go wzrokiem. Gdyby Hugh się nie pojawił...
- Nigdy nie widziałem, żebyś tak zaniemówiła, kotku. – Hugh przerwał

jej myśli.

Jessie zamrugała.
- Jestem zaskoczona, nie spodziewałam się ciebie.
Uśmiechnął się szeroko.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę. Wiem, że ostatnie lata nie były

łatwe, więc się postarałem.

- Doceniam to.
- Naprawdę? Ucieszyłbym się z bardziej entuzjastycznego powitania. –

Objął ją i pocałował w usta, ale ona myślała tylko o zagniewanej minie
Ryana.

Czy on kiedykolwiek zmądrzeje? – pomyślał Ryan, patrząc na Hugh

i Jessie z drugiego końca sali.

Hugh był w swoim żywiole otoczony tłumem dawnych kolegów ze

szkoły, a Jessie stała u jego boku jak pełna uwielbienia narzeczona.

Parę chwil przed jego przyjściem nie miała takiej miny. Ryan był nią

oczarowany. W jego głowie powinien zabrzmieć alarm, gdy tylko spojrzała
na niego tak, jak kobieta patrzy na mężczyznę, gdy chce, by ją pocałował.
Wykorzystał to, biorąc ją w ramiona i pokazując jej, jak świetnie do siebie
pasują. Wiedział, czego chce i zdawało się, że Jessie wreszcie spojrzała na
niego inaczej.

Nie widziała w nim już tylko przyjaciela, ale mężczyznę, którego

pragnie. A może źle odczytał jej sygnały?

Na pewno nie. Jeśli chodzi o kobiety, Ryan nie był nowicjuszem.

Durzył się w Jessie, odkąd miał sześć lat, a ona zamieszkała z rodzicami
i bratem na Sycamore Street. Państwo Hathaway i państwo Acosta byli

background image

sąsiadami. Ich ojcowie grali w golfa w tym samym klubie, mamy udzielały
się w szkole jako wolontariuszki. Obie rodziny spotykały się na meczach
piłki nożnej, w których grali starsi bracia Ryana, Ben i Sean, oraz brat
Jessie, Pete junior.

Ryan i Jessie świetnie się dogadywali, spędzali razem mnóstwo czasu,

grając w gry wideo albo jeżdżąc na rowerach na lody. Ale Jessie zawsze
widziała w Ryanie wyłącznie przyjaciela.

Sytuacja pogorszyła się po aferze Black Crescent, na skutek której

ucierpiała jej rodzina. Nieszczęście ich nie zbliżyło, przeciwnie, ich drogi
zaczęły się rozchodzić.

- Wszystko w porządku, Ryan? – spytał jeden z kolegów. – Wyglądasz,

jakbyś miał eksplodować.

Ryan wziął głęboki oddech.
- Wybacz, myślałem o kontrakcie, nad którym pracuję.
- Aha, a twoje mordercze spojrzenie było skierowane na Hugh. –

Kolega wskazał głową na bohatera wieczoru.

Wszyscy nadskakiwali Hugh, a Ryan, choć nie chciał się do tego

przyznać, był zazdrosny. Musi zapomnieć o tym, że on i Jessie mogliby
kiedykolwiek być razem. Wybrała Hugh, nie jego. Dość oglądania się za
siebie i gdybania.

- Chyba będę zmierzał do wyjścia – powiedział. – To był długi wieczór,

spotkałem się ze wszystkimi, z którymi miałem się spotkać.

Zakręcił się na pięcie i opuścił salę. Musi zapomnieć o Jessie. Nie

zamierzał grać drugich skrzypiec, zwłaszcza jeśli pierwsze należały do
Hugh. Któregoś dnia znajdzie swoją drugą połowę. W tej sali jej nie było.

- Skarbie, tak się cieszę, że udało mi się wyrwać – powiedział Hugh,

gdy otaczający ich tłum rozproszył się, zostawiając ich samych. Ale kiedy

background image

się pochylił, by ją pocałować, Jessie odwróciła głowę. Uniósł brwi. – Co
się stało?

Uśmiechnęła się cynicznie.
- Co się stało? Naprawdę o to pytasz? Nawet mi nie powiedziałeś, że

przyjedziesz, a ja mam cię witać z otwartymi ramionami?

Patrzył na nią czujnie.
- Tego się nie spodziewałem. Wybacz, jeśli myślałem, że będziesz

szczęśliwa, jak mnie zobaczysz.

Jessie westchnęła. Powinna być szczęśliwa. Gdyby nie to krótkie

spotkanie z Ryanem... Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę
zadaszonego tarasu udekorowanego lampkami i balonami. Ustawiono tam
ogrzewacze powietrza, bo wieczór był chłodny.

Hugh dogonił ją i odwrócił ku sobie.
- Jessie, o co chodzi?
- O nic. – Spuściła wzrok.
- Jesteśmy teraz daleko od siebie, ale potrafię dostrzec, kiedy coś cię

dręczy.

Po tym, jak omal nie pocałowała Ryana, Jessie miała dość odgrywania

idealnej pary. Była zmęczona życiem zgodnym z cudzymi oczekiwaniami.
Przecież gdyby byli sobie z Hugh przeznaczeni, nie czułaby się
w objęciach Ryana podniecona.

- Nie mogę tego robić.
- Czego?
- Być z tobą – odparła. – To nie działa. Już jakiś czas żyjemy osobno,

dzieli nas ocean. Poza tym oboje wiemy, że jesteśmy razem głównie
dlatego, że tak sobie życzą nasi rodzice, a nie my.

background image

- Wybacz, Jessie. Wiem, że praca bardzo mnie angażuje, ale chyba nie

mówisz poważnie. Pracuję ciężko na naszą wspólną przyszłość.

- Hugh, od lat nie mieszkamy w tym samym miejscu, nawet w tym

samym kraju. Jak mamy się pobrać, jeśli w ogóle nie spędzamy z sobą
czasu?

Hugh wsunął palce we włosy.
- Nie mogę teraz rzucić pracy. Jestem w trakcie negocjowania ważnych

umów.

- Wiem, twoja kariera zawsze była ważniejsza niż nasz związek,

dlatego uważam, że powinniśmy się rozstać.

- Aha.
- Powiedz, proszę, że rozumiesz – błagała Jessie.
- Rozumiem, że nie było mnie przy tobie. Ale czemu zamiast z sobą

zrywać, nie zrobimy sobie przerwy, żeby się zastanowić, czego naprawdę
chcemy?

Jessie pochyliła głowę, łzy przesłoniły jej wzrok. Zawsze myślała, że

będą razem do końca życia. Po spotkaniu z Ryanem nie była o tym
przekonana. Spojrzała na Hugh spod mokrych rzęs.

- Dobrze.
- Och, kochanie. – Przytulił ją i oparł brodę na jej głowie. – Możesz

mieć tyle czasu, ile potrzebujesz. Ale pamiętaj, że ja nam kibicuję.

Żałowała, że nie może powiedzieć tego samego. Ryan jej uświadomił,

że to jej szczęście jest najważniejsze, a nie oczekiwania rodziców czy
mieszkańców Falling Brook.

- Możemy zachować to dla siebie? – spytał Hugh. – Nie chcę tego

rozgłaszać ani mówić naszym rodzicom na wypadek, gdyby…

background image

Hugh zawsze troszczył się o to, co ludzie o nim myślą. Na pewno miał

nadzieję, że się z Jessie nie rozstaną. W końcu byli złotą parą w Falling
Brook.

- Oczywiście, to zostanie między nami.
Wrócili na przyjęcie, udając znów szczęśliwą parę. Gdzieś w głębi

duszy Jessie wiedziała, że to koniec. Tego wieczoru zrozumiała nie tylko
to, że nie powinna dłużej spełniać oczekiwań rodziców, ale też że w końcu
musi robić to, co sama uważa za słuszne.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Trzy miesiące później

- Miło cię widzieć, Ryan – powiedziała Jessie, gdy wszedł do sławnej

restauracji na dolnym Manhattanie w pobliżu dzielnicy finansowej.

Rozpiął marynarkę i usiadł naprzeciwko niej. Chwilę później złożyli

zamówienie i po krótkim czasie otrzymali zamówione dania. Mówili
głównie o pogodzie.

Ryan nie widział Jessie od owego spotkania po latach i był zaskoczony,

gdy ni stąd, ni zowąd zaprosiła go na lunch. Była tak zapracowana, że
podejrzewał, iż normalnie nie jadała lunchu. On z kolei uważał, że należy
jeść kilka małych posiłków w ciągu dnia. Sądził, że miało to coś wspólnego
z jego nadwagą w dzieciństwie i dokuczaniem kolegów. Teraz pilnował
wagi i dlatego w ekskluzywnej restauracji jadł łososia z grilla i sałatkę ze
szpinaku.

- Byłem miło zaskoczony twoim zaproszeniem – oznajmił, popijając

wodę.

Jessie westchnęła.
- Dlaczego? Kiedyś byliśmy z sobą blisko.
- To dawne czasy, Jessie.
- Chciałabym to naprawić.
Spojrzał w jej oczy i stwierdził, że nie kłamała. Czy nie obiecał sobie,

że żegna się z uczuciem, które budziła w nim od chwili, gdy przechodził
mutację?

background image

Złączył palce, opierając dłonie na stoliku.
- Słucham. – Nie zamierzał spieszyć się z oceną. Może to tylko

samotność w wielkim mieście? Może Jessie tęskni za kimś bliskim
i znajomym?

- Widziałeś artykuł z okazji piętnastej rocznicy skandalu z Black

Crescent?

Miał rację. Jessie potrzebuje ramienia, na którym mogłaby się

wypłakać. Dawniej chętnie jej słuchał. Teraz było inaczej. Nie był
naiwnym nastolatkiem, który żyje nadzieją, że Jessie poświęci mu choć
chwilkę. Był dorosłym mężczyzną i znał mnóstwo kobiet, które chętnie
spędzałyby z nim czas.

- Tak, wciąż to samo, Jessie. Nie ma się czym denerwować.
- Może dla ciebie to stare wieści, ale nie dla mojej rodziny – odparła. –

Mój ojciec nigdy nie doszedł do siebie po tej aferze. Kiedy Vernon Lowell
zniknął, ojciec stracił pracę, przyjaciół, kartę country clubu. Omal nie
stracił też domu, tylko dzięki mamie udało się go uratować.

Ryan zawsze się zastanawiał, jak jej rodzina zdołała zachować dom

z pięcioma sypialniami. Wątpił, by pani Acosta zarabiała aż tak dużo jako
recepcjonistka w O’Malley Luxury Motors, firmie ojca Hugh. – Cieszę się,
że rodzicom udało się zatrzymać dom.

- Tak, ale już nic nie było tak jak dawniej. Wiem, że się od ciebie

odsunęłam. – Z biegiem lat ich przyjaźń stała się cieniem tej dawnej
przyjaźni.

- Czemu to zrobiłaś?
Milczała, sięgnęła po szklankę z wodą i wypiła łyk.
- Kiedy się dowiedziałam, że Jack O’Malley opłacił czesne moje

i Pete’a, poczułam, że jestem mu coś winna. Jak mogłam zapomnieć, co dla

background image

nas zrobił? Dzięki niemu zostaliśmy w naszej szkole, podczas gdy inne
dzieci musiały się przenieść do szkoły publicznej.

- Rozumiem potrzebę okazania wdzięczności, ale nie tylko o to chodzi,

oboje to wiemy.

- Co masz przeciwko Hugh? – Uniosła brwi.
- Hugh? Nie chcę o nim rozmawiać. Mówiliśmy o Black Crescent

i o tym, jak ta sprawa wpłynęła na twoją rodzinę i naszą przyjaźń.

- Ten artykuł otworzył stare rany. Mama powiedziała, że jak ojciec go

przeczytał, do końca dnia nie wyszedł z gabinetu. A potem Joshua Lowell
zwołał konferencję prasową i ogłosił, że zrzeka się funkcji prezesa
i poświęca życiu prywatnemu. Po tym, co spotkało nasze rodziny ze strony
jego ojca, on spotkał szczęście.

- Przykro mi z powodu twojego ojca – odrzekł Ryan. – A gdyby ktoś

nowy przyszedł do tej firmy z nowymi pomysłami, żeby lepiej działała
i była bardziej transparentna?

Jessie patrzyła na niego osłupiała.
- Czemu mówisz jak kandydat do tej pracy?
Ryan nabrał na widelec sałatkę i skupił się na jedzeniu. Nie miał ochoty

o tym mówić.

- Więc? – Jessie patrzyła na niego z oczekiwaniem.
- Staram się o pozycję prezesa Black Crescent. Kiedy Lowell ogłosił

swoją rezygnację, żeby zająć się sztuką i rodziną, zgłosiłem swoją
kandydaturę.

- Co zrobiłeś?! – Kilku gości, słysząc jej podniosły głos, spojrzało na

ich stolik.

Ryan otarł wargi serwetką.
- Możesz mówić ciszej, proszę?

background image

- Nie – syknęła. – Robisz największy błąd w życiu. Jak w ogóle mogłeś

wziąć pod uwagę pracę dla firmy, która zniszczyła moją rodzinę?
Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.

- Jesteśmy.
- Więc jak mogłeś to zrobić?
Ryan wyciągnął rękę nad stolikiem, ale ona skuliła się na krześle.

Wiedział, że dla niej to będzie szok, wiedział, że jego praca w firmie, której
nienawidziła, to pewny sposób, by ją do siebie zniechęcić. Obwiniała Black
Crescent o wszystkie problemy swojej rodziny i niezdolność ojca do
dalszego funkcjonowania.

- Czemu akurat ty? – Jej twarz stała się czerwona.
- Bo mam do tego kwalifikacje. Kto lepiej naprawi reputację firmy?
- Nie ty. Kiedy rozmawiałam z Hugh, on myślał…
- Hugh od lat nie mieszka w Falling Brook. Co on może wiedzieć o tej

firmie?

- Dzwonił do mnie, kiedy Jack powiedział mu o konferencji prasowej.
Ryan przewrócił oczami.
- I znów to samo – powiedziała. – Wrogość, ilekroć wspomnę Hugh.

Czemu go nie znosisz?

- Jest mi kompletnie obojętny – odparł. – A jak dobrze ty go znasz?

Kiedy ostatnio spędziłaś z nim więcej czasu?

Czy oczekiwał, że Jessie przyzna, iż jej relacja z Hugh to pozory? Siłą

woli próbował zapomnieć o pocałunku, do którego tak niewiele brakowało,
ale teraz, siedząc naprzeciwko Jessie, przypomniał sobie, jak silna jest
między nimi chemia.

Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Ryan, którego pamiętała, był

cichy i nieśmiały. Mężczyzna, który siedział naprzeciwko niej, był

background image

przeciwieństwem tamtego Ryana. Był pewny siebie, a nawet dumny.

Gdy wszedł do restauracji, musiała się powstrzymać, by nie westchnąć

z podziwu. W szarym garniturze, białej koszuli i cieniutkim srebrnym
krawacie w prążki wyglądał zachwycająco. Tak jak trzy miesiące wcześniej
na szkolnym spotkaniu.

Gorąco, które ją zalało, gdy tańczyli, było dla niej zaskoczeniem.

Założyłaby się, że gdyby Hugh im nie przerwał, Ryan by ją pocałował, i to
bez jej sprzeciwu. Niespodziewane pożądanie wywołane przez dawnego
przyjaciela wprawiało ją w zakłopotanie.

Przez ostatnie miesiące skupiła się na pracy i nie wychodziła z biura aż

do późnego wieczora. Usiłowała sobie wmówić, że tamta chwila na
parkiecie to tylko jej wyobraźnia, a jednak teraz ogień płonął tak samo
żywym płomieniem jak wtedy.

- Odpowiesz mi? – Ryan lekko zacisnął zęby i patrzył na nią przez

zmrużone oczy. – Pamiętasz, kiedy ostatnio widziałaś wielkiego Hugh
O’Malleya? Może na spotkaniu z kolegami ze szkoły? Jeśli tak, to minęło
już wiele miesięcy.

- Moja relacja z Hugh to moja sprawa – odparła.
- Sama o nim przypomniałaś. A ja nazywam rzeczy po imieniu. Od lat

żyjecie głównie na odległość. Jednak od zawsze wiadomo, że za niego
wyjdziesz. Zauważyłem tylko, że może nie znasz go dość dobrze, żeby
podjąć tak ważną decyzję.

Miała tę świadomość. Dlatego zgodziła się z Hugh, by zrobili sobie

przerwę. Od początku związku wymieniali esemesy, rozmawiali na
FaceTimie i Skypie tak często, jak było to możliwe. Kiedy Hugh studiował
na Harvardzie i w Wharton School, udawało im się stwarzać pozory, że są
parą, choć nie było to łatwe z powodu wymagających studiów. Kiedy

background image

jednak Hugh zdecydował się na pracę w Londynie, Jessie była
zdezorientowana.

Myślała, że zechce być bliżej niej. Twierdził, że ich związek jest dość

silny i wytrzyma próbę czasu. A jednak nie był. Jessie zaczęła odczuwać
niepokój, jakby dotychczasowe życie już jej nie wystarczało. Rzuciła się
w wir pracy, ale i to nie przyniosło jej spełnienia.

- Przyznaję, że małżeństwo to poważny krok – odparła w końcu. –

Jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. – Nie miała pojęcia, na jakim etapie był
jej związek z Hugh. Nie podobało jej się, że Ryan jej o tym przypomniał. –
Ale O’Malleyowie to dobrzy ludzie.

- Więc poślubisz go z powodu jego rodziny? Bo czujesz się

zobligowana?

- Oczywiście, że nie – obruszyła się, choć czasami tak się czuła. –

Celowo wszystko przekręcasz.

- Tak? A ty w ogóle wiesz, czego chcesz?
- Oczywiście, że tak. – Zmrużyła oczy. – Nie spieszymy się ze ślubem,

skupiamy się na pracy. Nie mam łatwo w firmie, muszę udowodnić swoją
wartość. To samo dotyczy Hugh. Mamy wielkie marzenia.

- I dlatego każde z was mieszka na innym kontynencie. Bardzo to

romantyczne.

- Nie próbuj mnie osądzać, skoro sam nie jesteś w związku.
- Tego nie wiesz – odburknął.
Spojrzała w jego oczy. Chce ją zdenerwować? Jeśli tak, to mu się udało.

Denerwowała się na myśl, że Ryan jest z inną kobietą. Wyobraziła ich
sobie w intymnym uścisku i szybko zamrugała, by pozbyć się tego obrazu.

- Spotykasz się z kimś?
Przez kilka sekund milczał, potem odpowiedział:

background image

- W tej chwili nie. Co nie znaczy, że cały czas byłem sam. Przeciwnie,

spotykałem się z kobietami.

Kobietami. Liczba mnoga.
- Wielka mi rzecz.
Wyobrażała sobie, że Ryan siedzi w domu na kanapie przed

telewizorem i czeka, aż ona go zauważy? Był atrakcyjnym mężczyzną
i znalezienie kobiety, która chciałaby spędzić z nim czas, nie stanowiło dla
niego problemu.

- Czemu cię to obchodzi, Jessie? Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Uśmiechnęła się, stwarzając pozory obojętności. Od spotkania

z kolegami nie myślała o Ryanie jak o przyjacielu.

- To prawda, więc chcę, żebyś był szczęśliwy.
- W takim razie przyjmij do wiadomości, że wiem, co jest dla mnie

najlepsze. Chcę skorzystać z szansy kierowania Black Crescent
i przywrócić firmie dobre imię.

Jessie zmarszczyła czoło.
- Znów do tego wracamy?
- Nigdy nie przestaliśmy o tym mówić.
W jego oczach widziała upór.
- Możesz robić, co chcesz, ale w tym nie będę cię wspierać. To jest

wbrew temu wszystkiemu, w co wierzę, i wbrew mojej rodzinie.

- Rozumiem. Tylko się ze mną nie kłóć.
Zaśmiała się.
- Prosisz o zbyt wiele. Kłótnie z tobą to jedna z moich ulubionych

rozrywek.

- A może przestaniemy się kłócić i znajdziemy inną rozrywkę?

background image

Była zdziwiona, że Ryan nadal chce się z nią widywać. Od ostatniego

spotkania trzymał się na dystans. Podejrzewała, że potencjalna praca
w Black Crescent to jego sposób, by jeszcze bardziej się od niej
zdystansować.

- Masz coś konkretnego na myśli? – spytała.
Uśmiechnął się.
- Tak. Pamiętasz mojego przyjaciela Adama?
Skinęła głową.
- Zbliża się czwarty lipca, Adam zaprosił na weekend paczkę przyjaciół

do swojego domu w Hamptons. Miałabyś ochotę się wybrać?

- Tak. Na pewno nie będzie zły, że kogoś przywieziesz? Cały sezon nie

byłam na plaży. W mieście o tej porze jest tak gorąco. – Jej współlokatorka
i przyjaciółka Becca Edwards próbowała wyciągnąć ją na plażę, ale Jessie
zwykle do późna pracowała.

- Świetnie, jeśli uda ci się w piątek wyjść wcześniej z pracy, przyjadę

po ciebie po południu. Może być?

- Zgoda – odparła.
Choć wiedziała, że wyjazd z Ryanem to ryzykowny pomysł, miała

nadzieję, że uda im się wrócić do tego, co zawsze ich łączyło. Do
przyjaźni. I wreszcie obraz przepełnionych pożądaniem oczu Ryana
przestanie nawiedzać ją w dzień i w nocy. Nie była usatysfakcjonowana
swoim dotychczasowym życiem, lecz nie zniszczy dawnej przyjaźni
z powodu przelotnego erotycznego zainteresowania.

Później tego popołudnia Ryan siedział przed komputerem i widział

tylko tańczące na ekranie liczby. Patrzył na nie od godziny z zamiarem
dokończenia raportu. W końcu oparł się wygodnie i przeniósł wzrok za
okno na czterdziestym trzecim piętrze biurowca.

background image

Od lunchu z Jessie nie był w stanie się skoncentrować. Z początku

składał to na karb tego, że wreszcie powiedział jej o ewentualnej pracy
w Black Crescent, lecz w gruncie rzeczy chodziło o dużo więcej.

Chodziło o nią. Spodziewał się, że informacja o Black Crescent będzie

gwoździem do trumny ich napiętej już relacji. Zamiast tego czuł napięcie
całkiem innego rodzaju. Kiedy spojrzał w jej brązowe oczy, zapomniał, że
była jego sąsiadką, którą znał od niemal dwudziestu lat.

Widział kobietę z falującymi czarnymi włosami i pełnymi wargami.

Gdy na niego spojrzała, pragnął porwać ją w ramiona i zapomnieć o całym
świecie. Nie zrobił tego. To była Jessie, jego przyjaciółka.

Przyglądał się jej podczas lunchu, by się przekonać, czy ona czuje te

same wibracje. Jeżeli się nie mylił, tak właśnie było. Myślał, że już z tym
skończył. Staranie się o pracę w Black Crescent powinno zdusić wszelkie
fantazje na temat Jessie, a jednak tak się nie stało.

Zacisnął powieki, usiłował odsunąć od siebie jej obraz.
Nie skłamał, mówiąc Jessie, że miał wiele kobiet. Może nie tak wiele,

bo był dość wybredny. Żadna z nich nie dorastała Jessie do pięt. Jego
ostatnia dziewczyna powiedziała mu, że jeśli nie poradzi sobie z uczuciem
do Jessie, z nikim nie będzie w stanie się związać.

Czy dlatego wyskoczył z zaproszeniem do Hamptons? Chciał się

sprawdzić? Sprawdzić Jessie? Przekonać się, czy jej związek z Hugh jest
tak silny, jak twierdzi? Czy to, co wydarzyło się na parkiecie, było
prawdziwe czy wyimaginowane?

Co przyniesie ten weekend?
Musi cierpliwie poczekać. Czemu więc jest tak podekscytowany?

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

- Nie przyjedziesz do domu w tym tygodniu? – spytała Angela Acosta,

gdy jej córka zadzwoniła z biura.

Jessie jak zwykle pracowała do późna. Zrobiła sobie przerwę tylko po

to, by zamówić sushi na kolację.

- Nie, mamo, mam plany.
- Jest czwarty lipca. Planowałam rodzinne przyjęcie. Twój brat Pete

przyjeżdża z dziewczyną. – Jessie słyszała niezadowolenie matki. –
Przecież firma może ci dać wolne. Zaharowujesz się tam.

- Mam wolny weekend.
- To czemu nie przyjedziesz?
- Mam plany – powtórzyła Jessie.
- Ważniejsze niż rodzina?
Jessie nie podobało się, że matka próbuje wzbudzić w niej poczucie

winy. Odwiedzała rodziców częściej niż brat, dlaczego więc miałaby czuć
się winna, że chce mieć czas dla siebie? Poza tym artykuł na temat Black
Crescent poważnie pogorszył nastrój ojca. Jessie nie miała ochoty na
powtórkę ostatniej wizyty, więc zaproszenie Ryana było idealną wymówką.

- Miałam swoje plany, zanim się dowiedziałam, że ty coś planujesz –

oznajmiła. – Wybieram się na plażę z Ryanem i znajomymi.

- Tym Ryanem z sąsiedztwa? A co z Hugh?
- A co?

background image

- Nie powinnaś włóczyć się z innym mężczyzną, kiedy twój narzeczony

jest za granicą.

- Nie jesteśmy zaręczeni, mamo.
- Ale taki zawsze był plan, że się pobierzecie.
- Kiedyś.
- Brzmi jak nigdy – mruknęła Angela pod nosem, ale Jessie ją

usłyszała. Matka miała powód do niepokoju. Weekend z Ryanem mógł
oznaczać, że rozstanie z Hugh stałoby się realne.

- Uściskaj ode mnie tatę – powiedziała Jessie i szybko się rozłączyła.
Nie chciała czuć się winna. Przyjaźniła się z Ryanem. Czy tak zostanie?

Wciąż pamiętała, co czuła w jego ramionach na parkiecie. Odnosiła
wrażenie, jakby w płucach zabrakło jej tlenu. Rozum mówił, by nie
zbaczała z wybranej wcześniej ścieżki, ciało przypominało o brakach, jakie
znosiło przez ostatnie lata.

Co będzie, gdy znajdzie się z Ryanem sam na sam?

- Naprawdę uważasz, że warto igrać z ogniem? – Adam McKinley

spytał Ryana, gdy ten oświadczył mu, że przywiezie Jessie do Hamptons.

Ryan usiadł z piwem i zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela,

gdy w końcu dotarł do domu.

- Nie.
- Wiesz, z kim rozmawiasz? – mówił Adam. – To ja wysłuchiwałem

twojej płaczliwej historii przez lata, gdy Jessie nie zwracała na ciebie
uwagi. Że w zasadzie zerwała waszą przyjaźń, kiedy rodzice jej bogatego
chłopaka opłacili jej czesne w szkole. Pamiętasz te rozmowy?

- Jasne, że tak. – Jak mógł zapomnieć? Ale już nie był tamtym

głupkiem. – Teraz jest inaczej.

background image

- Sam się okłamujesz. Nie powiesz mi, że po cichu nie liczysz na to, że

w ten weekend coś się wydarzy.

Ryan jednocześnie nie znosił Adama i doceniał jego szczerość.
- Przyznaję, zawsze chciałem, żeby Jessie postrzegała mnie inaczej. Nie

tylko jako przyjaciela, na którego ramieniu można się wypłakać, ale jako
mężczyznę.

- Zdawało mi się, że po tym spotkaniu z kolegami ze szkoły przestałeś

na to liczyć.

- Owszem. Pojawił się Hugh i Jessie przeistoczyła się na moich oczach,

ale może w innym otoczeniu poczuje się znów wolna.

- Wolna, żeby być z tobą?
- Tak.
Adam westchnął.
- Dobra, ale nie mów, że cię nie ostrzegałem.
Minutę później Ryan wciąż patrzył na telefon, który trzymał w ręce.

Weekend z Jessie to ryzyko, ale będzie miał okazję przekonać się, czy tylko
on czuje tę chemię. Uważał, że w tym celu warto zaryzykować długoletnią
przyjaźń.

- Masz świadomość, że od ponad godziny pakujesz torbę? – spytała

Becca, patrząc na stertę ubrań na łóżku Jessie w ich mieszkaniu w Chelsea.

Był czwartkowy wieczór.
- Wiem – westchnęła Jessie.
Wyszła z biura koło siódmej, o rozsądnej godzinie, biorąc po uwagę, że

zwykle pracowała do dziewiątej. Chciała przygotować się na weekend
z Ryanem. Ale przecież to był wyjazd z przyjacielem, więc czemu tak się
stresowała tym, co na siebie włoży?

background image

- Więc w czym problem? – spytała Becca z rozbawieniem. – Jedziesz

z Ryanem, podobno się przyjaźnicie.

- Zgadza się – skłamała Jessie.
- Jesteś pewna? – Becca usiadła na jej łóżku i podniosła wzrok. –

Ostatnio byłaś w takim popłochu przed wizytą Hugh.

Hugh. Prawdę mówiąc, nie myślała o nim od tygodni. Dzwonił do niej

w sprawie konferencji prasowej w Black Crescent. Gdy próbował połączyć
się z nią wczoraj na Skypie, nie zareagowała. Odsunęła ubrania i usiadła
obok przyjaciółki.

- Mogę być z tobą szczera?
- Jeśli nie możesz być szczera ze swoją współlokatorką i przyjaciółką

od prawie dekady, to z kim?

Jessie uśmiechnęła się do uroczego rudzielca o pięknych zielonych

oczach. Mieszkała z Beccą od pierwszego roku studiów. Natychmiast
znalazły wspólny język. Były jak siostry, często wymieniały się ubraniami,
bo nosiły ten sam rozmiar. Becca pracowała w Bloomingsdale,
odpowiadała za to, by sklep oferował klientom modną odzież, i często
wracała do domu ze wspaniałymi zdobyczami.

- Walczę z nieoczekiwanymi emocjami, jakie wywołał we mnie Ryan.
- Doszło do czegoś między wami? – spytała Becca.
- Niezupełnie. Na naszym szkolnym spotkaniu w Falling Brook coś się

między nami zmieniło.

- Chcesz powiedzieć, że w końcu zauważyłaś, jaki z niego

przystojniak?

Jessie spojrzała w oczy przyjaciółki.
- O czym ty mówisz?

background image

- Daj spokój, chyba tylko ty tego nie widzisz – odparła Becca. – Nie

pamiętasz, jak wszystkie dziewczyny w akademiku szalały, kiedy
przychodził z wizytą?

- Serio?
Becca się zaśmiała.
- Byłaś zbyt zajęta robieniem maślanych oczu do Hugh, ale Ryan to

dobra partia. Teraz, kiedy pracuje w tej dużej firmie inwestycyjnej, jakaś
kobieta wkrótce złapie go w swoje sidła. Najwyższa pora, żeby się nim
zainteresować.

- Becca!
- Wiem, Hugh. Ale bądźmy realistkami. Od prawie dziesięciu lat

tworzycie związek na odległość. Od matury nie mieszkaliście w tym
samym mieście. Może pora dać sobie z nim spokój i rozważyć inne opcje,
na przykład Ryana, który cały czas był obok.

- Nie po to jadę do Hamptons.
Becca uniosła brwi.
- Nie? – Wskazała na ubrania. – Masz taki problem z pakowaniem, bo

się denerwujesz. Chcesz się podobać Ryanowi we wszystkim, co na siebie
włożysz. Albo co zdejmiesz. – Puściła do niej oko.

Becca miała rację. Ale czy Jessie chciała czegoś więcej? Ostatnio Ryan

pojawiał się w jej snach i zastanawiała się, jak wygląda nago. Niegdyś
pulchny nastolatek pozbył się zbędnych kilogramów.

- Pomóż mi. – Jessie wstała. – Muszę wyglądać jak najlepiej.
Wciąż tyle było niewiadomych. A jeśli Ryan zacznie pracować dla

Black Crescent, firmy, która sprawiła jej rodzinie tyle bólu? I co z jej
chęcią zaspokajania własnych potrzeb, zamiast spełniania oczekiwań
rodziców? Ten weekend pokaże, czy potrafi zerwać z dotychczasowym
życiem i skorzystać z tego, co los ma jej do zaoferowania.

background image

Ryan oparł się o porsche 911 carrera. Stał przed budynkiem, w którym

mieszkała Jessie. Było ciepłe piątkowe popołudnie, początek lipca.
Przepracowawszy pół dnia wrócił do domu, by się przebrać na podróż do
Hamptons w koszulkę polo i cienkie spodnie.

Teraz czekał, aż Jessie zejdzie na dół.
Gdy drzwi budynku się otworzyły, stwierdził, że warto było czekać.

Włosy falami spływały Jessie na ramiona. Miała na sobie żółtą sukienkę
w kwiaty, podkreślającą jej oliwkową cerę. Spotkał się z nią w pół drogi
i wziął od niej bagaż.

- Dzięki. – Uśmiechnęła się, a jemu serce zabiło mocniej.
- Nie ma za co.
Zerknęła na jego auto, a potem znów na niego.
- Lubię szybkie samochody. Ile wyciąga? – spytała, kiedy wkładał jej

rzeczy do bagażnika.

- Jakieś trzysta kilometrów na godzinę.
- W takim razie nie mogę się doczekać jazdy do Hamptons.
Ona nie ma pojęcia, o czym mówi, pomyślał Ryan, pomagając jej

wsiąść. Starała się przy okazji za dużo nie odsłonić, co było trudne
w samochodzie o tak niskim podwoziu.

Potem usiadł za kierownicą i spojrzał na nią.
- Nie będziemy jechali całą drogę samochodem.
- To jak się tam dostaniemy? Nie mów tylko, że autobusem. Jeśli tak,

powinnam włożyć coś wygodniejszego.

- Autobusem też nie. – Zaśmiał się.
- To czym?
- Helikopterem.
Popatrzyła na niego, mrużąc oczy.

background image

- Ukryłeś to przede mną.
- Co masz na myśli?
- Zawsze robiłeś wrażenie, że twoja praca jest mało ważna, a jeździsz

porsche i polecimy helikopterem.

- O co ci chodzi?
- Jak bardzo jesteś bogaty?
- To nietaktowne pytanie – zganił ją, ale potem znów się uśmiechnął. –

Odpowiadając na twoje pytanie, radzę sobie dobrze. – Pierwszy milion
zarobił już przed laty, ale nie lubił przechwalać się sukcesami, by nie ranić
uczuć Jessie. Wiedział, jak trudno było jej rodzicom związać koniec
z końcem.

- Chyba lepiej niż dobrze, a ja chyba nigdy nie wyjdę z długów,

spłacając studencką pożyczkę.

- Dasz sobie radę – odparł, zerkając na nią. – Wiem, jak ciężko

pracujesz.

- To prawda – odparła. – Widziałam, co stało się z ojcem, i chciałam

osiągnąć sukces za wszelką cenę. Myślałam, że jak zostanę partnerem
w firmie, pomogę rodzicom.

- Wierzę w ciebie.
Uśmiech rozświetlił jej twarz.
- Zawsze we mnie wierzyłeś, a ja ci nie podziękowałam.
- Za co?
- Za wsparcie, za przyjaźń. Za to, że ze mnie nie zrezygnowałeś, choć

pewnie na to zasłużyłam.

- Zbyt ostro się oceniasz. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
Resztę drogi na lotnisko na dolnym Manhattanie spędzili w milczeniu.

Ryan zaparkował samochód i oddał kluczyki mężczyźnie w koszulce z logo

background image

porsche.

- Co się dzieje? – spytała Jessie.
- Zrobią przegląd auta, kiedy mnie nie będzie, a potem mi je przywiozą.

Chodźmy. – Wziął ich bagaże i poprowadził Jessie na pas startowy, gdzie
stał czerwony helikopter.

Jessie patrzyła na niego podekscytowana.
- Nie leciałaś jeszcze takim? – spytał rozbawiony.
Pokręciła głową.
- Mieszkasz na Manhattanie prawie dziesięć lat.
- Wiem, ale jestem zbyt zapracowana, żeby mieć czas na inne zajęcia.
Ryan zamienił kilka słów z pilotem, a kiedy na prośbę Jessie zrobili

parę zdjęć, załadowano ich bagaże i zaproszono ich na pokład. Dostali
słuchawki, by mogli z sobą rozmawiać, i helikopter wzniósł się nad dachy
Manhattanu.

- Niesamowite – powiedziała Jessie, patrząc na Empire State Building

i 911 Memorial. Po chwili mijali Statuę Wolności i lecieli w stronę
Hamptons na Long Island. Ryan nie mógł się już doczekać tego weekendu,
zwłaszcza gdy Jessie wzięła go za rękę.

- Bardzo ci dziękuję za tę niespodziankę. – Jej oczy zalśniły od łez. –

To jest fantastyczne.

- Cała przyjemność po mojej stronie.
Pół godziny później wylądowali na lotnisku dla śmigłowców

Southampton w zachodnim końcu półwyspu Meadow Lane.

- Nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, gdy zdjęli słuchawki. – Czuję

się jak jakaś sławna i bogata gwiazda, która przyleciała do jednej ze swoich
rezydencji.

background image

- Cieszę się, że mogłem wyświadczyć ci tę przysługę – odparł Ryan,

zeskoczywszy na ziemię.

Wyciągnął do niej rękę, a ponieważ było dość wietrznie, drugą ręką

Jessie próbowała przytrzymać sukienkę. Niestety potknęła się, lecz Ryan
złapał ją w ostatniej chwili. Gdy podniosła na niego wzrok, myślał tylko
o tym, by pocałować jej apetyczne usta, a jednak się powstrzymał.

Przed trzema miesiącami powiedział sobie, że ma dość czekania, aż

Jessie dostrzeże, że ze wszystkich mężczyzn to jego powinna wybrać. Ten
weekend okaże się dla niego torturą, jeśli będzie musiał trzymać ręce przy
sobie, albo pokusą, której nie zdoła się oprzeć. Tak czy owak dowie się,
jaka będzie ich przyszłość.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

- Ups, dzięki – wydyszała. Przyciśnięta do Ryana miała problem

z zebraniem myśli. Zacisnęła powieki i policzyła do dziesięciu, potem
powoli uwolniła się z jego objęć. – Nie wiedziałam, że jesteś też rycerzem
w lśniącej zbroi.

Próbowała zlekceważyć erotyczne napięcie. Założyłaby się, że gdyby

się nie odsunęła, Ryan by ją pocałował.

- To tylko jedna z moich twarzy, których nie znasz.
- Może w ciągu tego weekendu poznam cię lepiej?
Uśmiechnął się, zaś ona zdała sobie sprawę, że z nim flirtuje. Ze swoim

przyjacielem! To było dziwne, a jednocześnie szalone i seksowne.

- Nasz samochód. – Ryan wskazał czarnego suva z otwartymi

drzwiami. – Ty pierwsza.

Ruszyła w stronę auta, dziwiąc się, jak Ryana na to wszystko stać. Nie

doceniała sukcesu, jaki odniósł. Ryan się nie przechwalał.
W przeciwieństwie do Hugh, który zawsze opowiadał o najnowszej
umowie, którą podpisał, i ile na tym zarobi. Jessie wiedziała, że nie
powinna ich porównywać, ale poza rodziną byli najważniejszymi ludźmi
w jej życiu.

Przypominając sobie o rodzinie, wyjęła telefon i wysłała matce krótką

wiadomość, informując, że bezpiecznie dotarła na miejsce. Potem napisała
do Becki, dołączając zdjęcie z helikopterem w tle.

Becca zzielenieje z zazdrości.

background image

- Wszystko w porządku? – spytał Ryan.
- O tak. – Odłożyła telefon. – Powiadomiłam wszystkich, że dotarliśmy.

Matka nie jest zbyt zadowolona.

- Czemu?
- Bo nie spędzam weekendu razem z nimi.
- Och, przykro mi. Nie pomyślałem o tym. Wiem, że rzadko bywasz

w domu, tak dużo pracujesz.

- Naprawdę?
- No tak. – Zaśmiał się. – Jest coś dziwnego w spaniu w swoim

dawnym pokoju ze starymi plakatami na ścianach.

- Twoi rodzice nic nie zmienili w twoim pokoju?
- Nie, i nie mam pojęcia czemu. Może mama myśli, że dzięki temu

znów będziemy dziećmi.

- Tęsknię za twoją mamą – przyznała Jessie.
Marylin Hathaway była wspaniałą kobietą, pracującą matką trzech

synów. I do tego sprawiała wrażenie, że przychodzi jej to bez trudu.
Przekonywała też Jessie, że pewnego dnia ona także może mieć to
wszystko.

- Zadzwoń do niej albo wpadnij. Z mamą nie trzeba się specjalnie

umawiać.

- Dzięki, może tak zrobię
- Jesteśmy na miejscu. – Ryan wjechał na szeroki podjazd dużego

krytego gontem domu z ogromnym gankiem od frontu. Parkowało tam już
kilka samochodów.

Parę sekund później drzwi frontowe się otworzyły i stanął w nich

uśmiechnięty wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, ubrany w szorty i T-
shirt z logo Uniwersytetu Columbia. Serdecznie uściskał Ryana.

background image

Jessie go pamiętała, był współlokatorem Ryana w college’u. Ponieważ

jednak Jessie i Ryan studiowali na innych uniwersytetach, ich ścieżki
rzadko się krzyżowały.

- Dobrze cię widzieć, bracie – powiedział Adam.
- I nawzajem – odparł Ryan. – Pamiętasz Jessie?
Adam podszedł do niej z otwartymi ramionami.
- Cieszę się, że przyjechałaś w moje skromne progi.
- Witajcie! – zawołała piękna brunetka, schodząc po schodkach.

Dorównywała wzrostem Adamowi. Miała na sobie górę od bikini
i dżinsowe szorty. Za jej długie ciemnobrązowe włosy Jessie dałaby się
zabić.

- Tia. – Kobieta wyciągnęła rękę.
Jessie uścisnęła jej dłoń.
- Miło mi.
- Pokażemy gościom pokoje, kochanie – rzekł Adam. – Potem napijecie

się czegoś po podróży.

- Chętnie wypiłbym drinka – powiedział Ryan.
Jessie nie była tego taka pewna. Coś jej mówiło, że powinna zachować

trzeźwy umysł.

- Tylko jedna sypialnia? – spytała.
McKinleyowie oprowadzili ich po domu z wysokim holem, podłogami

z ciemnego drewna, jasną otwartą przestrzenią na dole z widokiem na plażę
i nowoczesną kuchnią. Potem udali się na górę do pokoju gościnnego. Stało
tam ogromne turkusowo-białe łóżko, a obok leżał biały dywanik typu
shaggy.

- Tak, przepraszam. – Tia wzruszyła ramionami. – Kiedy Ryan

zapowiedział, że przyjedzie z przyjaciółką, zakładałam, że jesteście parą.

background image

Zobaczyła, jak Ryan mierzy wzrokiem Adama.
- Adam, chodź na słówko.
- Mam nadzieję, że to nie problem. – Tia zerknęła na oddalających się

mężczyzn, a potem na Jessie. – To znaczy… jeśli nie jesteście razem, Ryan
na pewno zgodzi się spać na kanapie.

- Jesteśmy przyjaciółmi – odparła Jessie.
- Naprawdę? – Tia uniosła brwi. Kiedy Jessie skinęła głową, Tia

dodała: - To czemu nie możecie spać w jednym łóżku?

Bo Jessie z trudem trzymałaby ręce przy sobie, gdyby Ryan leżał obok

niej.

- Adam! – zawołał Ryan, idąc za przyjacielem do kuchni, gdzie

gospodarz kierował się w stronę blatu z bogatym wyborem napojów
alkoholowych.

- Czego się napijesz? – spytał Adam, ignorując kiepski nastrój Ryana. –

Jest wódka, rum, tequila i doskonała brandy, którą dostałem od ojca na
święta.

- Zamierzasz udawać, że nic się nie stało? – Ryan wiedział, że

przyjaciel nie jest głupi. – Wiedziałeś, że potrzebujemy z Jessie dwóch
pokoi.

- Nie patrz tak na mnie. Nie zrobiłem tego celowo. Tia chciała zaprosić

drugą parę, więc pomyślałem, że skoro jesteście – pokazał cudzysłów
w powietrzu – przyjaciółmi, to nie będzie problemu. Mówiłeś, że już się
z niej wyleczyłeś.

- Tak, ale nie potrzebuję dodatkowej pokusy w postaci wspólnego

łóżka.

- Przykro mi – odrzekł Adam z diabelskim uśmiechem – ale wszystkie

pokoje w tej gospodzie są zajęte. Musisz się z tym pogodzić.

background image

Ryan uderzył pięścią w otwartą rękę.
Adam cofnął się.
- Hej, spójrz na to w ten sposób. Pomagam ci przekonać się, czy

naprawdę skończyłeś z Jessie.

Ryan wolałby nie mieć do tego okazji, ale nie miał też wyjścia.
- Nalej mi brandy. Czeka mnie ciężki weekend.
Przez pół godziny mężczyźni przebywali na dole, popijając drinki, aż

Ryan uznał, że może już iść na górę.

Jessie zamknęła się w łazience. Jej torba była rozpakowana i wciśnięta

w kąt, na środku pokoju królowało ogromne łoże.

Ryan sączył drinka, którego wciąż trzymał w ręce. Nie wiedział, jak

prześpi kolejne trzy noce obok Jessie, nie całując jej, nie dotykając. Ta
chwila, kiedy ją prawie pocałował i ta druga, przy wysiadaniu
z helikoptera, coś w nim otworzyły. Z jednej strony chciał się dowiedzieć,
czy mają szansę. Z drugiej wiedział, że igra z ogniem. Adam powiedział
mu, że zaprosili paru znajomych na kolację w restauracji. Może powinien
mieć oczy otwarte, skoro Jessie nie dała mu jasnego sygnału, że jest nim
zainteresowana.

Drzwi łazienki otworzyły się i Jessie wyłoniła się w najkrótszych

szortach, jakie widział, i topie bez pleców wiązanym na szyi, który
częściowo odsłaniał piersi.

- Co ty masz na sobie? – spytał.
Jessie się uśmiechnęła, a on poczuł napięcie.
- Jest gorąco, chcę się czuć wygodnie. Kolacja jest dopiero za parę

godzin. – Podeszła do niego, wzięła szklankę z jego ręki i wypiła łyk. –
Mocne. – Oddała mu szklankę. – Mam chęć na coś słodkiego i soczystego.

To, co widział przed sobą, zasługiwało na oba te określenia.

background image

- Idziesz?
Zamrugał i zdał sobie sprawę, że Jessie stoi w drzwiach.
- Nie, ty idź, a ja też się przebiorę.
Gdy wyszła, odetchnął z ulgą. Usiadł na krześle i wziął głęboki oddech.

Musi wziąć się w garść, bo inaczej wciągnie Jessie z powrotem do sypialni.

Gdy Ryan został na dole, Jessie cieszyła się, że ma kilka chwil dla

siebie. Tia miała rację. Byli dwojgiem dorosłych ludzi. Chyba mogą spać
parę nocy w jednym łóżku.

Ale kiedy Ryan przyszedł do pokoju i zaczął jej się przyglądać,

pomyślała, że może być w kłopocie.

- Jessie, choć tutaj. – Adam dojrzał ją w holu. – Napij się czegoś.
Z uśmiechem dołączyła do Adama oraz jego żony i usiadła na wysokim

stołku przy barku. Tia właśnie wyjmowała chipsy i salsę.

- Co ci podać? – spytał Adam.
Jessie wskazała na dzbanek z czerwonym płynem i owocami.
- To sangria?
- Moja specjalność – powiedziała Tia. – Spróbujesz?
- Bardzo chętnie – odparła Jessie. – Piękny dom.
Rozejrzała się po ogromnym salonie z kominkiem. Widziała też stąd

pokój śniadaniowy z drewnianym stołem i krzesłami z wysokim oparciem.
Kuchnia była wspaniała, ze sprzętami z nierdzewnej stali.

- Dziękuję – odrzekł Adam. – Twoja sangria. – Podał jej szklankę

i uniósł butelkę z piwem. – Zdrowie.

- Zdrowie.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, Adam poszedł otworzyć.

Przyjechała druga para gości, Adam pomógł im z bagażami. Ryan akurat
zbiegł po schodach.

background image

- Jessie. – Otoczył ją ramieniem. Niby zwyczajnie, a jednak trochę

jakby do niego należała. – Poznaj moich przyjaciół, Mike’a i Corinne.

Oboje mieli jasną karnację i ciemne włosy. Corinne była wysoka

i szczupła, miała niezwykłe szaroniebieskie oczy. Mike był również
szczupły, lecz atletyczny, był łysy i miał brązowe oczy. Oboje byli
w szortach i T-shirtach.

- Miło mi poznać – powiedziała Jessie.
- Pokażę wam pokój – wtrącił Adam i poprowadził ich na górę.
- Co pijesz? – spytał Ryan.
- Sangrię domowej roboty. – Jessie oblizała wargi i zobaczyła, że Ryan

wlepił w nie wzrok.

Odsunęła się od niego i ruszyła w stronę kuchni, gdzie Tia wykładała

ser i owoce. Jessie sięgnęła po kawałek cheddara, byle uciec od
seksualnego napięcia, jakie czuła.

- Świetna wyżerka – pochwalił Ryan.
Tia nałożyła na półmiski humus i warzywa.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się. – To pozwoli wam przetrwać do kolacji.

Adam zrobił rezerwację w swojej ulubionej restauracji.

Po chwili Adam, Mike i Corinne wrócili na dół. Wszyscy sączyli drinki

i częstowali się przekąskami.

- To wspaniale poznać wreszcie sławną Jessie – powiedział Mike. –

Ryan często o tobie mówił, ale zaczęliśmy myśleć, że sobie ciebie
wymyślił.

Wszyscy oprócz Ryana wybuchnęli śmiechem.
- Och, ja naprawdę istnieję – odparła Jessie. – Ale przyznaję, że jestem

dość zajęta pracą w firmie prawniczej i nie doceniałam go. – Wskazała na
Ryana. – Od teraz to się zmieni. – Puściła do niego oko.

background image

Miała nadzieję, że wiedział, iż mówi poważnie. Zdawała sobie sprawę,

że odwróciła się plecami do swojego najstarszego przyjaciela, który był
obok niej, gdy zdarła sobie kolano czy spadła z roweru. Albo kiedy płakała,
że rodzice każą jej nosić aparat ortodontyczny, choć Ryan wkrótce też
dostał podobny. Zawsze był u jej boku.

- Za przyjaźń! – Adam uniósł butelkę z piwem, a pozostali szklanki.
Jessie podniosła wzrok i przekonała się, że Ryan na nią patrzy.

Przygryzła wargę. Na pewno wytrzyma w jego towarzystwie przy kolacji,
w miejscu publicznym i w otoczeniu znajomych. Do końca wieczoru musi
zapanować nad pożądaniem, w innym wypadku nie będą mogli spać
w jednym łóżku.

Modna restauracja, gdzie podawano owoce morza, do której udali się

wieczorem, była znakomita, podobnie jak towarzystwo. Ich ośmioosobowa
grupa składała się z dwóch par – Adama i Tii oraz Mike’a i Corinne,
a także czwórki singli – Ryana, Jessie, Deana i Lauren. Dean i Lauren
przyjechali tuż przed wyjściem z domu pozostałych. Oboje byli jasnowłosi
i niebieskoocy. Jessie widziała, czemu Tia chce ich zeswatać.

Podawali sobie jedzenie jak przy rodzinnym stole, wino lało się

strumieniami. Jessie dowiedziała się, że pozostali studiowali razem
z Ryanem na Columbii. Mimo to nie dali jej odczuć, że jest tu nowa. Nie
pamiętała już, kiedy czuła się tak zrelaksowana, choć w towarzystwie
Ryana chyba zawsze czuła się dobrze. Miał w sobie coś takiego, co działało
na nią kojąco.

Corinne zauważyła, że Jessie i Ryan pasują do siebie.
- Twierdzicie, że jesteście tylko przyjaciółmi, ale jak jedno zacznie

zdanie, to drugie je kończy, no i znacie swój gust kulinarny.

background image

Ryan nie podsunął Jessie krewetek, wiedział, że za nimi nie przepada,

chociaż kraba zjadła. A kiedy Tia podała Ryanowi krótko podsmażoną
brukselkę z bekonem, Jessie oznajmiła, że Ryan nie znosi warzyw.

- Oni są jak stare dobre małżeństwo – stwierdził Mike.
- Czy to miała być obelga? – spytał Ryan ze śmiechem, opierając rękę

na oparciu krzesła Jessie, co najwyraźniej jej nie przeszkadzało. – Czasem
znamy innych lepiej niż samych siebie.

Jessie spojrzała na niego, minę miał nieczytelną. Powiodła wzrokiem

wokół stołu i zauważyła, że pozostali wymienili znaczące spojrzenia.

Wiedzą coś, o czym ona nie wie?
- Jak idzie rozmowa kwalifikacyjna w Black Crescent? – Dean spytał

Ryana.

Jessie przewróciła oczami, wdzięczna, że Dean zmienił temat, choć ten

nowy też jej nie odpowiadał.

- Dziwi mnie, że chcesz kierować tym uszkodzonym statkiem –

powiedział Mike. – Czy pierwszy właściciel nie uciekł z pieniędzmi
mieszkańców miasta?

- Tak, Vernon Lowell doprowadził do bankructwa prawie całe miasto –

odparł Dean. – Czemu chcesz się w to pakować?

Ryan spojrzał na Jessie. Czy jej twarz płonęła? Musiał przecież

wiedzieć, że nie miała ochoty o tym rozmawiać.

- Bo mogę zmienić wizerunek firmy.
- Jeśli ktoś jest do tego zdolny, to tylko Ryan – zauważył Adam

siedzący naprzeciwko.

Jessie rozumiała, że Adam próbuje wesprzeć Ryana, ale nic jej to nie

obchodziło. Machinacje Vernona Lowella zrujnowały jej rodzinę, a oni
rozprawiają o tym przy deserze jakby nigdy nic. Niepewna, ile jeszcze
zniesie, zaczęła się wiercić.

background image

- A czemu właściwie Joshua Lowell odchodzi? – spytał Mike. – Czy

jest taki jak jego ojciec i ucieka?

- Krąży plotka, że ma nieślubne dziecko. Oni mogą mieć mnóstwo

kasy. Mówi się, że jego ojciec ukrył gdzieś pieniądze – rzekł Dean.

Ryan chyba wyczuł jej zdenerwowanie, bo powiedział:
- Czy to ważne? To domysły.
Jessie miała dość.
- Wybaczcie. – Odsunęła się z krzesłem i wyszła z sali. Zamiast

skierować się do toalety, ruszyła do bocznych drzwi. Słyszała za sobą
kroki, ale się nie zatrzymała.

Gdy znalazła się na zewnątrz, pochyliła się i głęboko odetchnęła. Drzwi

otworzyły się i Jessie ujrzała męskie buty. Nie musiała się odwracać, by
wiedzieć, że to Ryan.

- Wszystko w porządku?
Wyprostowała się i spojrzała na niego, mrużąc oczy.
- A jak myślisz?
- Przepraszam. Żaden z moich przyjaciół nie wie o związku twojej

rodziny z Black Crescent. Nie zdradziłem twojej tajemnicy.

- Nawet Adamowi?
- Nawet jemu.
Jessie była pod wrażeniem, bo przekonała się podczas kolacji, że

mężczyźni są z sobą blisko.

- Dziękuję, ale wydaje mi się, że nawet ty tego nie rozumiesz.
- Czego?
- Co to znaczy obudzić się pewnego dnia i stwierdzić, że wszystkie

pieniądze zniknęły, a razem z nimi twoje marzenia i nadzieje. Tak czuł mój

background image

ojciec. Nie masz pojęcia, jak to jest znosić szepty i pełne litości spojrzenia
kolegów...

- Jessie… - Ruszył ku niej, ale wyciągnęła rękę.
- Black Crescent zmieniło moje życie, moją przyszłość, wpłynęło na

moje decyzje. Od tego artykułu muszę na nowo to wszystko przeżywać.
Myślałam, że mam to za sobą, ale słysząc, jak twoi przyjaciele żartują, że
Vernon zrujnował całe miasto… cóż, ich to nie dotknęło. Mnie tak.

- Rozumiem, kochanie. – Tym razem się do niej zbliżył. Zawahał się,

po czym ją objął.

- Może trochę. – Oparła się o niego. – A nie zastanawiałeś się, czemu

mieszkam w Nowym Jorku? – Poczuła w oczach łzy. – Tam mogę być
anonimowa. Całe Falling Brook zna moją historię. A tam wymyśliłam
siebie na nowo.

- To prawda. – Otarł jej łzy kciukiem. – Ale przecież nie masz się czego

wstydzić. Nie jesteś winna temu, co się stało. Byłaś dzieckiem.

- Wiem to tu – wskazała głowę – ale nie tu – wskazała serce.
- Tak wiele dokonałaś – stwierdził Ryan. – Chyba to widzisz?

Skończyłaś prawo. Jesteś prawniczką, na Boga! Wybacz, ale nie wszyscy
z naszej klasy zaszli tak daleko.

Jessie wróciła myślą do spotkania z kolegami ze szkoły. Ryan miał

rację.

- Mówisz tak, bo jesteś moim przyjacielem.
Jego twarz spoważniała.
- Nie, mówię tak, bo to prawda.
Zanim pomyślała, objął ją mocniej i przytulił.
Spojrzała w jego oczy i była zgubiona. Jak mogła odmówić sobie tej

magii, skoro go pragnęła? Przycisnęła wargi do jego ust, a to obudziło

background image

w niej tęsknotę. Zakręciło jej się w głowie, czuła, że płonie.

Gdy Ryan rozchylił jej wargi i wsunął między nie język, oddała mu

pocałunek. Ich języki toczyły erotyczny pojedynek. Jej piersi nabrzmiały.
Ryan przycisnął ją jeszcze mocniej, aż poczuła jego erekcję. Głośne
chrząknięcie kazało im gwałtownie oderwać się od siebie. Jessie,
zażenowana na widok pracownika restauracji, natychmiast pobiegła do
damskiej toalety.

- Zaczekaj! – zawołał Ryan, ale się nie zatrzymała. Potrzebowała

dystansu.

Oparł głowę o ścianę, usiłując pojąć, co się właśnie stało. Pocałował

Jessie.

Zawsze czuł, że gdyby mieli szansę, byłoby im dobrze razem. Nie mylił

się. Ten ogień, choć trwał chwilę, był wyjątkowy. Nie myślał, kiedy
przytulił Jessie i ją pocałował. Nie było miejsca na wahanie.

Jej smak, jej dotyk były jak zakazany owoc w raju. Irracjonalna część

jego umysłu zadała sobie pytanie, jak daleko by się posunęli, gdyby nikt im
nie przeszkodził. A jednak ktoś im przerwał i Jessie uciekła, jakby się
paliło.

Co teraz?

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Patrzyła na swoje odbicie w lustrze w damskiej toalecie, a to, co

zobaczyła, przeraziło ją. Źrenice miała powiększone, policzki
zaczerwienione, oddech przyspieszony. To, co widziała, nazywało się
pożądaniem. Myślała, że potrafi je kontrolować. Czy pożądanie, jakie
budził w niej Ryan, tylko czekało na okazję, by się objawić? Bo jak inaczej
to wytłumaczyć?

Zamknęła oczy i starała się uspokoić. Bez skutku. Nie mogła

zapomnieć warg Ryana. Jego smaku. Zapachu wody kolońskiej i ciepła
jego ciała, które czuła przez bluzkę.

Wszystko to pozostało w jej pamięci. Już nie zdoła odsunąć tego od

siebie, tak jak zrobiła z niedoszłym pocałunkiem na spotkaniu klasowym.
Udawała, że to była tylko anomalia. Ulotna chwila, kiedy dali się ponieść
emocjom. Tego wieczoru było inaczej. Z własnej woli pocałowała Ryana,
a gdyby im nie przerwano, prosiłaby o więcej.

Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek czuła się tak, gdy Hugh ją

całował. Hugh był dotychczas jej jedynym mężczyzną. Choć w college’u
i później zdarzały się różne okazje, pozostała mu wierna. Poza tym intymne
chwile z Hugh były dość przyjemne, choć brakowało fajerwerków, jakie
zawdzięczała Ryanowi.

Wiedziała, że musi wrócić do stolika i udawać, że nic się nie

wydarzyło. Ale jak ma się zachować? Co zrobi Ryan? Będą musieli
porozmawiać, lecz nie wiedziała, co mu powie. Zbierając się na odwagę,
wyszła z toalety.

background image

Ryan czekał na nią na korytarzu.
- W porządku? – spytał.
Skinęła głową.
- Co do… - zaczął.
Położyła palce na jego wargach.
- Możemy teraz tego nie analizować i wrócić do stolika?
- Jeśli chcesz.
- Tak.
- Bardzo proszę. – Pokazał jej, by szła pierwsza.
Na ich widok przyjaciele podnieśli wzrok. Czy wszyscy myśleli, że

wymknęli się na numerek? Mieliby rację.

- Zastanawialiśmy właśnie, gdzie zniknęliście – odezwał się Adam

z zakłopotanym uśmiechem. – Jeśli jesteście gotowi, ruszamy do domu.

- Jesteśmy – odpowiedzieli jednocześnie.
Pozostali zaśmiali się, bo Ryan i Jessie znów potwierdzili ich

wcześniejsze słowa. A jednak coś się między nimi zmieniło, i to
bezpowrotnie.

Wracali samochodem Adama w dość niezręcznej ciszy. Gdy Jessie

wyszła z toalety, Ryan liczył, że porozmawiają. Wiedział, że to nie
najwłaściwsza pora, ale miał nadzieję, że Jessie w końcu przyzna, iż
powinni spróbować być razem. Tymczasem Jessie chciała zapomnieć
o pocałunku. Był tym mocno poirytowany.

Gdy dotarli do domu, Jessie od razu udała się na górę. Dean i Lauren

ruszyli do swoich pokoi, Miles i Corinne ulotnili się dość szybko. Adam
i Tia szli po schodach tuż za Ryanem. Choć Ryan domyślał się, że chcą być
razem, zatrzymał przyjaciela.

- Zaraz przyjdę, kochanie – powiedział Adam do Tii.

background image

- Będę czekać. – Puściła do niego oko i zostawiła mężczyzn samych.
- Co się dzieje? Jak widzisz – Adam zerknął na schody – mam gorącą

randkę.

Ryan uśmiechnął się.
- Potrzebuję tylko jakąś pościel i poduszkę. Będę spał na kanapie.
- Naprawdę? Jak wróciliście do stolika…
Ryan przewrócił oczami.
- Do niczego nie dojdzie. Więc gdybyś był tak miły i dał mi jakąś

pościel…

- Okej, zaraz wracam. – Wbiegł po schodach, a Ryan za nim.
Chciał wejść do pokoju, który dzielił z Jessie, tylko po to, by wziąć coś

do spania.

Jessie była akurat w łazience, myła zęby. Przebrała się już w piżamę,

krótką haleczkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Pewnie chciała się
przebrać, kiedy jego nie będzie w pokoju. Czego się obawiała? Że rzuci się
na nią, gdy tylko znajdą się sami?

- Będę spał na dole – oznajmił.
Jessie szeroko otworzyła oczy, potem wypłukała usta i wytarła je

ręcznikiem.

- Tak będzie chyba najlepiej.
Zmierzył ją wzrokiem. Więc pocałunek nic dla niej nie znaczył? On

miał problem z przypomnieniem sobie, czemu powtarzał sobie
i przyjaciołom, że nic do niej nie czuje.

- W porządku. No to… dobranoc. – Ryan wziął swoje przybory

toaletowe, szorty i T-shirt, i wyszedł z pokoju.

Na kanapie na dole czekały na niego poduszka i koc. Średniej wielkości

kanapa nie wyglądała na wygodną, ale jaki miał wybór?

background image

Umył zęby w małej łazience i zaczął sobie szykować prowizoryczne

łóżko. Nie przebrał się. Czeka go długa noc, będzie patrzył w sufit
i odtwarzał w pamięci pocałunek z Jessie. Sen prędko nie nadejdzie.
Wątpił, by zapomniał, jak trzymał w ramionach kobietę, której zawsze
pragnął. Ich pierwszy pocałunek był spełnieniem jego marzeń i czymś dużo
więcej.

Usiadł. Pomyślał, że morskie powietrze pomoże mu odnaleźć spokój,

którego potrzebował. Najpierw jednak zrobił sobie drinka. Znalazł ulubioną
brandy Adama na blacie obok innych alkoholi. Nalał sobie więcej niż na
dwa palce i wyszedł na taras.

Niebo rozświetlały tysiące maleńkich gwiazd i księżyc w pełni. Oparł

się o balustradę i sączył alkohol.

Nie wiedział, jak długo tak stał, dumając nad zdarzeniami tego

wieczoru, kiedy skrzypienie podłogi kazało mu się wyprostować.

Jessie stała w drzwiach, jakby przywołał ją myślami. Podziwiał jej

zgrabne nogi w szortach ledwie zakrywających pośladki.

- Wracaj do łóżka, Jessie – rzekł i odwrócił się. Było późno, nie był

w nastroju do analizowania ich pocałunku. Jeśli Jessie nie odejdzie, nie
odpowiadał za siebie.

- Nie, musimy porozmawiać.
Słowa, których boi się każdy mężczyzna.
Spojrzał na nią.
- Ty mów pierwsza.

Wiedziała, że Ryan jest zły, bo wcześniej nie chciała z nim rozmawiać.

Uciekła, bała się stawić czoło temu, co się stało. Próbowała ukryć się za
maską, ale poniosła porażkę. Więc czy to dziwne, że gdy się położyła, nie

background image

mogła zmrużyć oka? Rzucała się na łóżku, aż w końcu zrozumiała, że póki
nie wyjaśni sytuacji z Ryanem, nie zaśnie.

Zeszła na dół, by go poszukać, ale najpierw wyjęła z torebki

prezerwatywę i włożyła ją do kieszeni. Sama była zszokowana swoim
zachowaniem. Na widok pustej kanapy na dole zdenerwowała się. Czy
Ryan wyjechał? Zaraz potem dostrzegła go na tarasie z widokiem na ocean.

- Jesteś na mnie zły?
- Dziwi cię to?
Pokręciła głową.
- Chyba nie. Zachowałam się jak tchórz.
- Mów. – Wypił łyk drinka.
- Ten pocałunek mnie zaskoczył. Byliśmy przyjaciółmi, ale wszystko

się zmieniło i…

- To cię przeraża – dokończył. – Ja cię przerażam? Czy chodzi o Hugh?
- Ja… już nie jestem z Hugh. Zrobiliśmy sobie przerwę.
- Przerwę? Od kiedy?
Podeszła do balustrady i zerknęła na ocean. Potem odwróciła się do

niego.

- Od spotkania klasowego.
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Naprawdę nie wiesz? Bo wszyscy, zwłaszcza moi rodzice,

spodziewają się, że będziemy razem. Nie mogą się bardziej mylić.

- Od dawna tak czujesz?
Wzruszyła ramionami.
- Jakiś czas. Nie byłam pewna naszej relacji, ale rodzice oczekiwali, że

poślubię kogoś takiego jak Hugh, z dobrej zamożnej rodziny, więc
odsunęłam na bok uczucia. Kiedy na spotkaniu w Falling Brook omal nie

background image

pocałowaliśmy się, byłam zaskoczona. Tak jak dzisiaj. Nie mogę się z nim
spotykać, jeśli czuję coś do innego...

Ryan spojrzał jej w oczy i przyciągnął ją do siebie. Jego wargi szukały

jej ust. Pocałunek był wszystkim, czego pragnęła, choć nie zdawała sobie
z tego sprawy. W tym momencie pojęła, że umrze, jeśli nie będzie
z Ryanem.

Odsunął się i ujął jej twarz w dłonie.
- Każ mi przestać, bo nie wiem, czy sam potrafię.
- Nie chcę, żebyś przestał. Pragnę cię.
Oparł czoło o jej czoło.
- Jesteś pokusą dla każdego faceta. Nie masz pojęcia, jak bardzo chcę

się z tobą kochać.

Znów opadł wargami na jej usta. Jessie nie miała wątpliwości, pożądała

go. Całowali się bez końca. Parę razy Ryan przerywał pocałunek i całował
jej szyję, ale potem wracał znów do warg. Jessie myślała, że to szaleństwo
tak płonąć, gdy całuje ją przyjaciel. Nie odrywając od niej warg, przycisnął
ją do ściany. Jego dłoń znalazła się pod jej koszulką, a po chwili koszulka
wylądowała na ziemi.

Spojrzał na nią z nieskrywanym pożądaniem, a ona pragnęła pieszczoty

jego warg na całym ciele. Tylko on mógł złagodzić ten ból. Kiedy w końcu
ujął jej piersi w dłonie, chciała krzyczeć z rozkoszy. Najpierw ledwie je
muskał, potem przycisnął do nich wargi i czubki palców. Gdy je ssał, jej
jęki odbijały się echem. Nikt nie traktował jej piersi z taką atencją.

Gdy uniósł głowę, szybko rozpięła ostatnie guziki jego koszuli.

Słyszała, jak głośno wciągnął powietrze, gdy zsuwała mu ją z ramion.
Wygłodniałym wzrokiem patrzyła na jego ramiona i talię. Zarost na
brzuchu schodził w dół i chował się pod spodniami. Jessie zwilżyła wargi.

background image

Dotknęła jego gorącego ciała i zadrżała. Wsunęła palce w zarost na

jego piersi i przesunęła je w dół, a gdy pociągnęła za suwak, dżinsy opadły,
odsłaniając erekcję. Pogłaskała go delikatnie, a potem wzięła w obie ręce.

- Zabijasz mnie, Jessie.
Chciała zrobić coś więcej, ale była już wilgotna, więc puściła go,

położyła rękę na tyle jego głowy i przyciągnęła jego wargi do swoich ust.

- Pragnę cię – szepnęła.

Tracił nad sobą kontrolę. To działo się zbyt szybko. Do diabła, nie

pamiętał nawet, czy ma prezerwatywę. Jego mózg zamienił się w papkę,
kiedy całowała go Jessie. Kobieta, którą podziwiał z daleka przez niemal
dwie dekady.

Powinien zwolnić, a tymczasem zdjął jej szorty i ze zdumieniem

stwierdził, że Jessie nie ma bielizny. Przez moment miał pustkę w głowie.
Potem jednak przypomniał sobie, jak sprawia się rozkosz kobiecie, i był
zdeterminowany, by Jessie czuła się spełniona, gdy z nią skończy. Opadł na
kolana i kładąc dłonie na jej pośladkach, przycisnął ją do siebie. Dotknął jej
językiem. Spojrzał na nią i powiedział:

- Jesteś już mokra.
Skinęła głową. Uśmiechnął się i dalej ją pieścił. Miał świadomość, że

Jessie chce więcej. Rozstawiła szerzej nogi i wygięła się ku niemu,
ocierając się o jego rękę, aż zastąpił palce wargami. Czując jego język,
krzyknęła. Ssał ją tak mocno, że doszła niemal natychmiast. Jego oddech
się rwał. Wiedział, ku czemu zmierzają, ale wciąż nie był pewien, czy ma
się czym zabezpieczyć.

Podniósł się i pocałował jej usta.
- Nie wiem, czy…
- Moje szorty – wydyszała.

background image

Pochylił się i w kieszonce szortów znalazł znajomy pakiecik.
- Jess! Zeszłaś na dół, żeby mnie uwieść?
Zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. Ujął ją pod brodę.
- Pragnęłaś mnie. Przyznaj się.
- Tak, więc nie każ mi czekać. A może mam ci to włożyć?
- Nie. – Sam się zabezpieczył, położył jej dłonie na swoich ramionach

i uniósł ją z podłogi. – Obejmij mnie nogami. – Wiedział, że jest
wymagający, ale ledwie nad sobą panował.

Połączył ich jednym pewnym pchnięciem. Jessie patrzyła na niego, gdy

wchodził coraz głębiej, cały czas podtrzymując ją za pośladki.

- Tak, kochanie, właśnie tak – wyszeptał, starając się nie stracić

równowagi.

Wiła się i kołysała. To się skończy, zanim się zaczęło, myślał Ryan.

Próbował się powstrzymywać, ale teraz Jessie przejęła dowodzenie, a on
ściskał ją coraz mocniej, całował coraz bardziej gorączkowo. Jej oddech
był coraz szybszy, urywany. To była droga do nieba.

Jessie zdawało się, że opuściła własne ciało. Nogami trzymała Ryana

w żelaznym uścisku. Pozwolił jej napawać się pożądaniem, jakie w niej
budził, nie ogłaszając swojego zwycięstwa. Pojękiwała, gdy kochał się
z nią coraz mocniej. Fale rozkoszy przelewały się przez nią, lecz pragnęła
więcej, coraz więcej.

Zacisnęła się na nim mocniej. Gdy stało się jasne, że jej krzyk może

postawić na nogi cały dom, Ryan chwycił ją za włosy i zgniótł wargami jej
usta. Nie pozostała mu dłużna, bo pragnęła go każdą komórką swojego
ciała.

Wzięła wszystko, co mogła wziąć. Pochłonęła go i w zamian otrzymała

najczystszą rozkosz, jakiej doznała w życiu. Gdy Ryan wsunął między nich

background image

rękę, zapłonęła. Poddała się dopiero przy trzecim orgazmie, wbijając
paznokcie w jego ramiona i słysząc jego jęk, gdy on także zdobył ten
szczyt, by potem stoczyć się znów na ziemię.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Nazajutrz rano Ryan obudził się w pokoju gościnnym, który dzielił

z Jessie. Leżeli na łóżku, a dokoła leżała rozrzucona pościel. Wsunął palce
we włosy Jessie. Po tym, jak do świtu poznawał jej cudowne ciało, wtuliła
się w niego. Był zafascynowany jej brakiem zahamowań. Nie bała się
pokazać, ile radości daje jej seks.

Był zszokowany, gdy mu powiedziała o prezerwatywie w kieszonce

szortów. Podniecił się, przypominając sobie jej piersi, kiedy była na górze.
Bał się, że się od niej uzależni, bo im dłużej się kochali, tym bardziej jej
pragnął. Chciał zetrzeć z niej wszelkie ślady Hugh, wymazać go z jej
pamięci, i był przekonany, że mu się udało. Kochali się tyle razy, że zużyli
dwie paczki prezerwatyw.

Czy seks z Jessie był tak dobry, bo czekał na to całe lata? To było

najbardziej satysfakcjonujące erotyczne doświadczenie jego życia.
Zupełnie inne od pozostałych. Czy zawsze o tym wiedział? Czy dlatego
uciekł, gdy Hugh pojawił się na horyzoncie? Czy dlatego starał się o pracę
w Black Crescent, by odsunąć od siebie tę kobietę?

Jessie poruszyła się.
- Obudziłaś się. – Nieśmiało kiwnęła głową. – Wszystko dobrze? –

Seks był wspaniały, ale poza tym nie mógł zaprzeczyć, że Jessie coś dla
niego znaczy.

- Tak.
- Żałujesz czegoś?

background image

Ku jego zdumieniu przesunęła się w górę i pocałowała go. Nie zdawał

sobie sprawy, że czekając na jej odpowiedź, wstrzymuje oddech.
Pogłaskała go po policzku.

- To była niesamowita noc. Cudowna. Nie wiem, jakich jeszcze

przymiotników mam użyć. Ja… – zaczęła się bawić włosami na jego
piersi – nie wiedziałam, że to może być takie ekscytujące, zabawne,
wybuchowe.

- Ja też nie wiedziałem, ale domyślam się, że to zależy od chemii.
- Której między nami nie brakuje. – Zerknęła na zegarek. Minęła

dziesiąta. – Wiesz, ile godzin spędziliśmy w łóżku? Co pomyślą twoi
przyjaciele?

- Pomyślą, że jesteśmy parą dorosłych ludzi, którzy się kochali.
- To wszystko, co można o nas powiedzieć? – W jej głosie było

oczekiwanie.

- Zależy. Czego chcesz, Jessie? – spytał. – Ja nie chcę być twoim

planem awaryjnym, bo nie układa ci się z Hugh i potrzebujesz miękkiego
lądowania.

Usiadła prosto, podciągając kołdrę, by zakryć piersi.
- To nieprawda.
- Jestem singlem, jestem wolny, bez zobowiązań.
- Ja też.
Przyjrzał się jej podejrzliwie.
- Owszem, może nie jestem gotowa na poważny związek. Ale nie

żałuję tej nocy, była wspaniała. Tyle że przekroczyliśmy granicę przyjaźni.

- I?
- Chcę się przekonać, dokąd nas to zaprowadzi, jeśli ty też tego chcesz.
- Jasna sprawa – odparł z uśmiechem.

background image

- To dobrze – odrzuciła kołdrę – bo chciałabym jeszcze coś sprawdzić.
- Tak? – Uniósł brwi.
- Koniecznie. – Uśmiechnęła się szelmowsko.

Patrzyła na Ryana przez okulary firmy Guess. Kopał na plaży piłkę

z Adamem, Mikiem i Deanem, podczas gdy Jessie, Tia, Corinne i Lauren
wystawiły swoje ciała na słońce, licząc na ładną opaleniznę. Ryan miał na
sobie sięgające kolan szorty, a Jessie nie mogła się doczekać, kiedy znów
pójdą do łóżka.

Nie zeszli na dół prawie do południa, bo razem trafili pod prysznic.

Jessie była w euforii, seks z Ryanem sprawił, że czuła się silna, piękna
i odważna jak nigdy dotąd.

Jak to się stało, że jej popęd seksualny tak rozkwitł przy Ryanie,

a w obecności Hugh prawie nie istniał? Hugh komentował to za każdym
razem, gdy się kochali. Może wynikało to z tego, że Hugh symbolizował
dla niej stabilność i pragnienia rodziców. A może seks z Ryanem był
wyrazem buntu przeciw rodzicom i ich oczekiwaniom?

- To musiała być supernoc – zauważyła Tia, która siedziała obok Jessie.
- Słucham?
Tia spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Daj spokój, wszyscy wiemy, że byliście bardzo zajęci do późnego

rana.

Policzki Jessie pociemniały.
- Ściany nie są dźwiękoszczelne – dodała Tia.
Jessie się zawstydziła, ale Tia poklepała ją po udzie.
- Nie przejmuj się. Nie zwracaliśmy na was uwagi, sami się

zabawialiśmy. Mówię tylko, że wszyscy tu jesteśmy dorośli i możecie sobie
robić to, co robią single, kiedy mają na to ochotę.

background image

- Aha. – Jessie westchnęła.
- Lubisz go, prawda?
- Jeśli nas słyszałaś, znasz odpowiedź.
- W takim razie ciesz się tym i zapomnij o reszcie. W wakacyjnym

romansie nie ma nic złego

- To jest Ryan – szepnęła Jessie. – Mój przyjaciel od niepamiętnych

czasów. Wie o mnie wszystko.

- Także to, co cię podnieca. – Tia puściła do niej oko.
- Tia...
- Hej, nie złość, się, mówię tylko prawdę. Czasami, żeby się tak dobrze

poczuć, potrzebny jest ktoś, kto zna cię na wylot.

Jessie skinęła głową.
- Tylko co zrobimy po powrocie do rzeczywistości? Teraz wydaje się,

że jesteśmy w jakiejś bańce.

- Przestań martwić się jutrem i ciesz się dniem dzisiejszym. Jutro

przyjdzie zbyt szybko.

Jessie zgodziła się z Tią. Miała chwilę, by nacieszyć się Ryanem, nie

myśląc o życzeniach rodziców ani o tym, jak to, co się teraz dzieje, wpłynie
na ich przyjaźń. Jednak nie przychodziło jej to łatwo. Zwykle najpierw
myślała, a potem działała. Minionej nocy postąpiła inaczej, posłuchała
instynktu. Pocałunek w restauracji ją zszokował, kazał jej wierzyć, że Ryan
jest nią zainteresowany tak jak ona nim. Zaryzykowała, chowając
prezerwatywę do kieszeni, choć nie wyobrażała sobie nawet, że jej użyją.

Dzięki Ryanowi czuła się zmysłowa i godna pożądania. Ryan posłał jej

uśmiech, jakby czytał jej w myślach. Czemu dotąd nie pomyślała, że może
im być tak dobrze? Bo była skupiona na Hugh, na rodzicach. Nie doceniała
Ryana. Teraz nie mogła się doczekać wieczoru.

background image

- Ktoś tu jest bardzo z siebie zadowolony – rzekł Adam, kiedy zrobili

sobie przerwę w grze, by napić się gatorade i otrzeć pot z czoła.

- Co masz na myśli? – spytał Ryan, pociągając łyk napoju izotoniczego.
Adam zaśmiał się.
- Daj spokój. Wszyscy wiemy, co robiliście w nocy.
Ryan zmierzył go spojrzeniem.
- Nie próbuj zaprzeczać – powiedział Adam. – Zobaczyliśmy rano, że

nie spałeś na kanapie. A co gorsza, nie wyszliście z sypialni prawie do
południa.

Ryan westchnął. Nie mógł zaprzeczyć, że relacja z Jessie stała się

bardzo intymna.

- Okej – odparł niechętnie. – Sprawy między nami przybrały

niespodziewany, ale miły obrót.

- Chciałeś tego, prawda? – Adam zerknął w stronę kobiet. – Żeby Jessie

zobaczyła w tobie kogoś więcej niż przyjaciela.

- Tak. – Ryan kiwnął głową. – Ale seks zawsze przynosi komplikacje.
- Durzyłeś się w niej, potem twierdziłeś, że to koniec. Najwyraźniej ci

nie przeszło. Uważaj, bo złamie ci serce.

Ryan rozumiał, o czym mówi Adam, ale uważał, że to jest przelotny

romans. Nie myślał o jutrze. To, co się dzieje w Hamptons, zostanie
w Hamptons. Po prostu poszli razem do łóżka. Uśmiechnął się pod nosem.
Nie, łóżko było później.

- Co cię tak bawi? – spytał Adam.
- Nic, wracajmy do pań. – Ryan zamierzał wykorzystać w pełni każdą

chwilę, jaka mu została z Jessie.

Później tego popołudnia, gdy pozostali wrócili do domu, Jessie i Ryan

zostali na plaży i wybrali się na spacer. Jessie na co dzień dużo czasu

background image

spędzała w czterech ścianach – w bibliotece, w biurze, więc cieszyła się tą
chwilą. Mimowolnie wsunęła dłoń w rękę Ryana.

Gdy wspięli się na wydmę, zdała sobie sprawę, że oprócz nich nie ma

tam żywej duszy.

- To jest szaleństwo, wiesz o tym? Ty i ja – powiedziała.
- Tak?
- Nigdy nie przypuszczałam, że poczuję do ciebie coś takiego –

przyznała. – Zawsze miałam plan. Wiedziałam, dokąd zmierzam.

- I z kim – dodał.
Zatrzymała się i odwróciła do niego.
- Myślałam, że powinnam już być zakochana. W Hugh. Taki był plan.

Pobierzemy się, kupimy dom. Będziemy mieć dwójkę dzieci. Ale zaczęłam
czuć presję i pragnąć czegoś więcej. Artykuł na temat Black Crescent na
pewno mi nie pomógł.

- A ja mam ci pomóc uwolnić się od oczekiwań rodziców i zakończyć

relację z Hugh?

- Moi rodzice, moi przyjaciele, wszyscy powtarzali, że Hugh to świetna

partia, a ja w to uwierzyłam. Byłam mu wierna, choć w college’u nie
brakowało mi okazji. Nawet po dyplomie nie spojrzałam na innego faceta.
Aż do spotkania klasowego. Wtedy cię zobaczyłam naprawdę.

- A ja ciebie.
- Pożądanie w twoich oczach mnie przeraziło – przyznała. –

Zrozumiałam, że nie mogę być z Hugh, bo będzie mnie kusiło, żeby go
zdradzić, a to nie w moim stylu. Chcę się cieszyć drugim człowiekiem bez
dodatkowej presji.

- Bez zobowiązań? – dodał.
Kiwnęła głową.

background image

- Możesz to zaakceptować póki co?
- Mogę, mówiliśmy już, że to tylko tymczasowe.
- Nie chcę stracić naszej przyjaźni, Ryanie. To przeraża mnie

najbardziej.

Wziął ją w ramiona.
- Nie stracisz we mnie przyjaciela. – Pogłaskał ją po głowie i spojrzał

jej w oczy. – Zawsze nim będę.

Uśmiechnęła się.
- Skoro już to ustaliliśmy… - Objęła go za szyję i przyciągnęła jego

wargi do swoich ust. Z początku tylko musnął ją pocałunkiem, a potem
rozchyliła wargi i stanęła na palcach, domagając się więcej.

Ryan położył rękę na tyle jej głowy i wsunął język do jej ust. Dał jej

znak, czego pragnie. Czuła, jakby naciskał jakiś przycisk, a wtedy budziła
się do życia.

Przylgnęła do niego całym ciałem, a on położył rękę na jej pośladkach

i przycisnął ją jeszcze mocniej. Zakołysał się, jakby się z nią kochał.

- Ryan – jęknęła i nim się zorientowała, leżeli na piasku. Ona była na

górze. Całowali się i dotykali, jakby po raz pierwszy poznawali swoje ciała
i nie mogli się sobą nasycić.

Poczuła erekcję Ryana. Kiedy ich oczy się spotkały, zdawało jej się, że

Ryan zagląda w głąb jej duszy. Wsunęła dłoń pod jego szorty i pieszcząc
go, wciąż całowała.

Ryan chwycił ją za rękę.
- Nie mamy prezerwatywy.
Chciała powiedzieć, że to bez znaczenia, ponieważ bierze pigułkę, ale

zawsze uprawiała bezpieczny seks i nie zamierzała tego zmieniać.

- I tak zrobię ci dobrze – obiecał Ryan.

background image

Bezwstydnie zakołysała się, a on spełnił obietnicę, uciskając i masując

jej piersi, gorąco ją całując. Kiedy wsunął w nią palec, jęczała, drapiąc go
po plecach.

- Spokojnie, kochanie. – Zmienił pozycję i uniósł się nad nią. Przesunął

jej górę od bikini, pochylił głowę i językiem pieścił sutki. Jessie ścisnęła go
za ramiona.

- O mój Boże!
Wciąż składał hołd jej piersiom, wędrując palcami tam, gdzie pragnęła

go najbardziej. Po chwili nie mogła dłużej się powstrzymywać. Zadrżała
i krzyknęła, zalewana falami rozkoszy. Kiedy powoli wracała do
rzeczywistości, Ryan szepnął jej do ucha:

- Czujesz się lepiej?
To było niedopowiedzenie roku. Spojrzała na niego i zauważyła krople

potu na jego czole. Zadbał o jej spełnienie, nie myśląc o własnych
potrzebach.

- Tak, ale ty… – Sięgnęła ręką do jego paska, ale pokręcił głową.
- Nie myśl, że coś musisz.
- Ale…
- Chciałem ci sprawić rozkosz. Możesz mi się później odwdzięczyć. –

Zerknął na zegarek. – Zresztą musimy już iść. Dziś będziemy jeść owoce
morza. I nie chcemy się znowu spóźnić. Inaczej moi przyjaciele pomyślą,
że jesteśmy seksoholikami.

- Jeśli jesteś pewien. – Przyglądała mu się podejrzliwie. Hugh zawsze

dochodził pierwszy, nie myśląc o jej satysfakcji.

Ryan uśmiechnął się.
- Jestem. – Wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Gdzie ty byłeś całe moje życie? – spytała Jessie.

background image

- Drzwi obok.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Stał na tarasie z piwem i patrzył na Jessie, która sprzątała naczynia po

kolacji. Owoce morza były pyszne. Ryan nie pamiętał, kiedy ostatnio tak
dobrze się bawił. Spędzał już czas z przyjaciółmi w Hamptons – Adam
wciąż go tu zapraszał – ale pierwszy raz przywiózł z sobą Jessie. Myślał, że
udowodni sobie, iż Jessie już go nie interesuje, a jednak się mylił. Ta krótka
wyprawa stała się czymś więcej, niż sobie wyobrażał. Choć nie zmieniła
faktów. On nadal chciał kierować Black Crescent, a Jessie… wciąż nie była
pewna, czego chce.

W ciągu niespełna czterdziestu ośmiu godzin przeszli od dawnej

przyjaźni do seksu. Ryan cieszył się każdą minutą, świadomy, że ich
wspólny czas dobiegnie końca. Na niego być może czeka świetlana
przyszłość w Black Crescent, przed Jessie stoją ważne decyzje.

Odnosił wrażenie, że rozkwitła przy nim i jego przyjaciołach.

Przekomarzała się, żartowała, a wszystko to z uśmiechem. Słodką
dziewczynę z sąsiedztwa zastąpiła seksowna syrena, dumna i pewna siebie.
Jak inaczej miałby wytłumaczyć, że dosłownie padł przed nią na kolana na
plaży, gdzie ktoś mógł zobaczyć, jak sprawia jej rozkosz?

Chciała mu się odwdzięczyć i nie była zadowolona, że na to nie

pozwolił, lecz w tamtej chwili jego niespełnienie nie było dla niego
najważniejsze. Prawdę mówiąc, niewiele myślał, emocje były tak silne.
Dawniej pewnie nalegałby na więcej, teraz nie chciał tego robić. Uważał,
że Jessie musi się zastanowić, czego pragnie, i dokonać wyboru.

background image

- Gdybym nie wiedział lepiej, powiedziałbym, że jesteście w podróży

poślubnej. – Adam dołączył do Ryana na tarasie.

Ryan spojrzał na niego zdziwiony.
- Widziałem, jak patrzyłeś na Jessie, jakbyś nie widział nic innego –

dodał Adam.

- Pewnie to prawda – odparł Ryan. Przypuszczał, że długo ukrywane

uczucia wypłynęły na powierzchnię.

- Oho, widzę, że Jessie zmierza w naszą stronę, ona też patrzy na ciebie

jak na smaczny kąsek. Lepiej pójdę poszukać swojej kobiety – rzekł Adam
ze śmiechem.

Jessie podeszła do Ryana, a gdy spojrzała mu w oczy, zdawało się, że

przeleciały między nimi iskry.

- Hej.
- Nie patrz tak na mnie.
- Jak?
Uniósł brwi.
- Wiesz jak. Jak nie przestaniesz, zaniosę cię na górę i zrobię z tobą, co

zechcę.

- Czy byłoby w tym coś złego? – Objęła go w pasie.
- Tak, bo wieczór jeszcze się nie skończył – szepnął. – Podobno

wybieramy się do klubu.

- Świetnie, od wieków nie tańczyłam.
- Chcesz iść?
Kiwnęła głową.
- Zwykle ślęczę nad dokumentami, dopóki powieki mi nie opadną.

W ten weekend odpoczywam i się bawię.

background image

Ryan zastanowił się, czy to wszystko, co znaczy dla niej ten weekend.

Wolność od codziennej rutyny.

Pół godziny później, przebrany na wyjście do klubu, przytupywał,

czekając, aż Jessie zejdzie na dół. Kiedy się pojawiła, nie wiedział, na co
patrzeć. Sukienka była wręcz nieprzyzwoicie krótka, a do tego odsłaniała
plecy, co oznaczało, że Jessie nie włożyła stanika. Wiedział, że czekają go
trudne chwile.

- Podoba ci się? – spytała, okręcając się na wysokich obcasach.
- Tak. – Podszedł do niej i przeciągnął palcem wzdłuż uda. – Ale

wolałbym, żebyś miała na sobie coś więcej.

- Och, nie psuj zabawy. Obiecuję, że później ci to wynagrodzę.
- Obiecujesz?
- Absolutnie. – Puściła do niego oko.
Idąc z nią pod rękę, czuł się najszczęśliwszym facetem na świecie. Był

jednocześnie zazdrosny i dumny z powodu spojrzeń, jakimi ją obrzucano
w modnym klubie w Hamptons. Adam postarał się o najlepszy stolik, ale
Jessie myślała tylko o tym, żeby iść na parkiet.

- Nie tańczysz?
Ryan wzruszył ramionami. Zwykle nie tańczył, choć dla niej mógł

zrobić wyjątek.

- Nie mów, że nie masz poczucia rytmu – zażartowała.
- Daję radę, ale chętnie na ciebie popatrzę.
Uśmiechnęła się zalotnie.
- Chodźcie, dziewczyny. – Pociągnęła Tię, Corinne i Lauren na parkiet.
Była samym wdziękiem. Kiedy się poruszała i kołysała biodrami, Ryan

się podniecił. Najwyraźniej nie on jeden, bo jakiś mężczyzna zbliżył się do
Jessie i zaczął z nią tańczyć.

background image

Ryan zacisnął ręce w pięści. Chciał dać tamtemu w twarz, zamiast tego

rozprostował palce i ruszył do Jessie.

- Przepraszam – rzekł, biorąc ją w ramiona. – Ta pani jest ze mną.

Nie znała Ryana od tej strony. Był szerszy w ramionach niż jej taneczny

partner, który się poddał i wycofał. Patrzył na nią groźnie. Chwycił ją za
włosy i uniósł jej twarz ku sobie.

- Dziś tańczysz tylko ze mną, zrozumiałaś?
Zahipnotyzowana jego spojrzeniem skinęła głową. Przyciągnął ją

mocniej, pierś do piersi, udo do uda.

Nic więcej nie mówił. Nie musiał, mówiła za niego bliskość jego ciała.

Jessie poruszała się wraz z nim w powolnym rytmie. Tak jak w łóżku
prowadził ją, gdzie chciał. Kiedy wcisnął nogę między jej uda, poczuła, że
jest jej za gorąco, choć miała na sobie tak niewiele.

Tak właśnie działał na nią, a jej brakowało sił, by z tym walczyć. Jeżeli

taniec nadal będzie tak erotyczny, podciągnie sukienkę, i będzie go błagać,
by ją wziął na podłodze. Tak jak na plaży?

Zaczerwieniła się na tę myśl. Gdyby nie pomyślał o zabezpieczeniu,

pozwoliłaby mu zrobić to na piasku, gdzie ktoś mógł ich zobaczyć.

- Dziś wieczorem jesteś moja – szepnął.
I miał rację. Była znów wilgotna.

Po powrocie z klubu, nie zwracając uwagi na pozostałe pary, Ryan

i Jessie udali się do swojego pokoju. Jessie marzyła o prysznicu, ale także
o tym, by Ryan znów zabrał ją do raju.

Do łazienki dotarli już nadzy. Jessie odkręciła wodę i stanęła pod

parującym strumieniem. Ryan pocałował ją, szczypiąc jej wargi i wsuwając
język do jej ust – to była sztuka, którą opanował do mistrzostwa.

background image

Kiedy woda spływała po jego opalonym ciele, Jessie położyła dłonie na

jego piersi. Cieszyła się, że zgasił światło, mogła teraz w pełni wykorzystać
zmysł dotyku. Pochyliła głowę i muskała pocałunkami jego mokrą skórę.
Gdy dotarła do sutków, do pieszczoty warg dołączyła język. Ryan zadrżał.
To jej nie powstrzymało, uklękła przed nim. Postanowiła sprawić mu
rozkosz, pragnęła tego i czuła, że to jest ten moment.

Chwyciła jego członek, powiodła po nim językiem. Ryan

znieruchomiał. Powtórzyła to, a potem wzięła go do ust, jednocześnie
przesuwając po nim ręką. Podobał jej się jego smak i zapach. Z trudem
łapał oddech.

- Jessie… musisz przestać…
Uniosła głowę i spojrzała na niego.
- Mowy nie ma. – Chciała go doprowadzić do takiego orgazmu, jaki

przeżyła na plaży. Ryan zacisnął powieki, czuła, że z nią walczy, że próbuje
nad sobą zapanować, więc ścisnęła go mocniej i przyspieszyła. Nie minęło
wiele czasu, kiedy głośno jęknął.

Jessie oblizała wargi. Wstała, a zaraz potem Ryan przycisnął ją do

mokrych kafli, z wdzięczności wędrując językiem w dół jej ciała.

- Lubisz mnie dręczyć? Robiłem, co mogłem, żeby trzymać cię na

dystans. – Ujął jej piersi w dłonie.

- Lubię – wydyszała. W aksamitnej ciemności łatwiej jej było napawać

się jego mokrymi pieszczotami.

Palcami i wargami doprowadził ją na szczyt, a choć krzyczała,

wstrząsana falami dreszczy, nie przerywał pieszczoty, krążąc po niej
językiem.

Kiedy woda zrobiła się za chłodna, wyszli spod prysznica. Nie

wycierali się, padli na łóżko spleceni. Całowali się i dotykali, aż Jessie nie
mogła dłużej wytrzymać tej gry wstępnej, chwyciła jego członek

background image

i doprowadziła go do domu. Ryan głośno wciągnął powietrze. Pozwolił jej
na sobie usiąść. Nadała tak szalone tempo, że po chwili oboje znaleźli się
na krawędzi. Zaczekała na niego i zrobili to razem.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Czwarty lipca nadszedł z hukiem. Dla Ryana dosłownie. Miniona noc

z Jessie była niewiarygodna. Zwykle nie oczekiwał, że kobieta zadowoli go
w taki sposób, ale Jessie? To całkiem inna historia. Podobało mu się, co
robiła, by doprowadzić go na szczyt. A mimo to później wciąż starczyło mu
energii, by się z nią kochać.

Teraz znajdowali się na pokładzie jachtu ojca Adama, ciesząc się

słońcem przed powrotem na przyjęcie. Jessie w sarongu włożonym na złote
bikini zwracała na siebie uwagę. Ryan nie dopuszczał do siebie uczuć, jakie
zaczęła w nim budzić. Umówili się, że to będzie weekendowy romans, że
będą się tylko dobrze bawić. Musi o tym pamiętać.

Na rufie jachtu dojrzał Mike’a, który wyciągnął jeden z dwóch

skuterów wodnych. Ruszył w tamtą stronę.

- Mogę się przejechać? – spytał członka załogi jachtu.
- Jasne.
Już wsiadał, kiedy podbiegła do niego Jessie.
- Ja też mogę?
Miał nadzieję, że pęd i świeże powietrze pomogą mu zapomnieć

o kobiecie, która przez ostatnie dwa dni zdominowała jego zmysły,
a jednak nie mógł jej odmówić.

- Wskakuj.
Odrzuciła na bok sarong. Ryan poczuł, jak za nim usiadła, mocno

obejmując go w pasie. To była ostatnia rzecz, jakiej potrzebował.

background image

- Trzymaj się.
Włączył silnik i skuter pomknął ślizgiem po oceanie. Wiatr smagał mu

twarz. Jessie postukiwała go w ramię, zwracając jego uwagę na rozmaite
rzeczy po drodze.

Po powrocie na jacht Ryan poczuł, że znów nad sobą panuje. Jeszcze

dzień i wrócą do rzeczywistości, do świata, gdzie Jessie do niego nie należy
i gdzie nie może spędzać z nią każdej chwili. Oboje wrócą do pracy. On
nadal będzie się starał o posadę prezesa Black Crescent, by zamienić
lokalny fundusz hedgingowy w powszechnie znaną markę.

Czy Jessie wróci do Hugh? Wspomniała o zobowiązaniach wobec

rodziców i własnych wahaniach, ale czy naprawdę się zmieni? Czy bycie
z nim to tylko bunt przeciw rodzinie? Nie miał pojęcia, lecz jednego był
pewien. Nie zgodzi się być namiastką czy tym drugim. Gdy weekend
dobiegnie końca, wymaże ją ze swojego życia i skoncentruje się na
przyszłości w Black Crescent.

- Co się stało? – Jessie ściągnęła brwi.
- Nic.
Studiowała jego twarz, zawiązując znów sarong.
- Wyglądasz, jakbyś był zły. Nie podobało ci się?
Podobało mu się parę ostatnich dni, ale bał się tego, co będzie potem.

Była przekonana, że Ryana coś dręczy, choć nie miała pojęcia, co to

jest. Po przejażdżce skuterem zachowywał rezerwę. Przez dwa poprzednie
dni stale był obok niej i ją obejmował. Podobało jej się to, choć nie chciała
tego przyznać. Hugh nie znosił publicznego okazywania uczuć. Ryan był
ciepły i otwarty. Polubiła nawet, jak całował ją przy przyjaciołach. Nie
udawał, że się nią interesuje, i to też w nim lubiła.

background image

Dotrze do tego, co go gnębi. Choć jutro już majaczyło na horyzoncie,

sygnalizując koniec trzydniowego romansu, nie chciała zepsuć idealnego
weekendu.

Sięgnęła do wiaderka z butelkami piwa, wyciągnęła jedną dla Ryana

i jedną dla siebie, i dołączyła do niego.

- Wszystko okej? – spytała, podając mu piwo.
- Dzięki. – Stuknął się z nią butelką. – Czemu pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, wydajesz się nieobecny.
- Myślałem o jutrze, kiedy to się skończy.
Spojrzała w jego oczy.
- Nie rób tego, jeszcze nie. Mamy się cieszyć tym pobytem. Pamiętasz?
- To nie takie proste.
- Owszem, proste. Jutro zajmiemy się tym, co przyniesie jutro.

Chodź. – Pociągnęła go w stronę przyjaciół, którzy zebrali się w jacuzzi.
Zrzuciła sarong, wiedziała, że złote trójkąty bikini ledwie zakrywają jej
piersi.

Musiała przyznać, że podobał jej się błysk w jego oczach. Cieszyła się,

że wejdzie do ciepłej bąbelkowej wody, bo wtedy Ryan nie zobaczy zbyt
dokładnie, jak na nią działa. Hugh się mylił. Nie miała niskiego popędu
seksualnego, potrzebowała tylko odpowiedniego mężczyzny.

Patrzyła na Ryana, który zdjął T-shirt i położył go obok jej sarongu,

potem wszedł do jacuzzi. Jessie ukryła się za ogromnymi okularami
przeciwsłonecznymi, by nikt nie widział, o czym myśli.

Dotąd nie miała okazji się dowiedzieć, jak bardzo pragnie być

z Ryanem. Był przystojny, silny i dobry. Czuła się przy nim pewnie
i bezpiecznie, tak jak nigdy nie czuła się z Hugh. Zamknęła oczy, bo sama

background image

myśl o byciu z kimś innym była odpychająca. Tyle jeszcze miała do
przemyślenia. Pobyt z Ryanem w Hamptons pokazał jej, że nie uda jej się
z Hugh. Ale czy udałoby się z Ryanem? Jeśli przyjmie posadę w Black
Crescent, nie ma mowy, żeby byli razem.

Myślała, że seks zmniejszy napięcie między nimi, tymczasem

zamieniło się ono w ból, którego nie mogła się pozbyć. Powrót do
rzeczywistości będzie oznaczał konieczność wyboru.

Niewiele pamiętał z pozostałej części popołudnia. Na jachcie starał się

trzymać od Jessie na dystans. Nie wszedł z nią pod prysznic, choć bardzo
tego pragnął. Ich wspólny czas dobiegał końca, przygotowywał się
emocjonalnie i fizycznie na to, że już nie będą razem.

Nawet gdy Jessie wyłoniła się z łazienki w seksownym kombinezonie,

który włożyła na grilla u przyjaciela Deana, Ryan nad sobą zapanował
i pod rękę wyprowadził ją z sypialni.

Pojechali na drugą stronę Hamptons ośmioosobowym busem, żeby nikt

nie musiał prowadzić po alkoholu. Ten dom na plaży był większy niż dom
Adama. Zameldowali się przy bramie i ruszyli do rezydencji stojącej
frontem do oceanu.

Dom był dwupoziomowy, ale to szczegóły zapisały się w pamięci

Jessie. Wysokie sufity, marmurowa posadzka, naświetla w drzwiach
i stropy kasetonowe nie przypominały niczego, co dotąd widziała. Nawet
w domu O’Malleyów. Goście krążyli na obu poziomach z drinkami
i kanapkami od szefa kuchni z pięciogwiazdkowej restauracji.

- Jak ci się udało zdobyć dla nas zaproszenie? – Ryan spytał Deana.
Dean wzruszył ramionami.
- Moja firma pracowała dla właściciela. Zaprosił wszystkich. Parę osób

więcej nie robiło różnicy.

background image

Ryan zaśmiał się.
- Im więcej, tym weselej. – Pociągnął Jessie naprzód.
A jednak przez cały wieczór ukrywał emocje za maską brawury. Dbał

o to, by kieliszek Jessie był pełny, zachowując dystans. I pewnie dobrze mu
szło, bo kiedy Jessie poszła do łazienki, Adam spytał:

- Wszystko gra między tobą i Jessie?
- Tak, czemu pytasz?
- Jesteś dzisiaj o wiele bardziej powściągliwy.
Ryan ściągnął brwi, liczył, że nikt tego nie zauważy. Ale skoro Adam to

dostrzegł, Jessie na pewno tego nie przeoczyła.

- Wydaje ci się, dobrze się bawię.
- Ale chcesz czegoś więcej?
- Nieważne, czego chcę. To Jessie musi się zastanowić, czego chce. Nie

wspominając o Black Crescent. Jeśli przyjmę tę pracę, sprawię ból Jessie
i jej bliskim, otworzę stare rany, więc trochę się wycofuję. To się chyba
nazywa instynkt samozachowawczy.

- Może najpierw powinieneś z nią porozmawiać – rzekł Adam. –

Wyjaśnić pewne sprawy? Jeśli chodzi o Black Crescent, to wciąż nie jest
pewne.

Ryan uśmiechnął się.
- Oczywiście, że jest.
- Zarozumiały jesteś, co?
- Raczej pewny swoich kwalifikacji – odparł Ryan. Pierwsza rozmowa

poszła dobrze, lada chwila mógł zostać zaproszony na kolejną.

A ponieważ Jessie nie wracała, poszedł jej poszukać. Znalazł ją na

tarasie z widokiem na ocean. Wydawało się, że myślami jest gdzieś bardzo
daleko.

background image

- O czym myślisz?
Odwróciła się i patrzyła na niego przez chwilę.
- Czemu mnie dziś unikasz?
- Nie unikam cię.
Spojrzała na niego z błyskiem złości w oczach.
- Myślałeś, że nie zauważę, że się ode mnie odsuwasz? Przespałeś się

ze mną i już się mną znudziłeś.

Ryan postawił piwo na stoliku. Kiedy wyciągnął rękę, Jessie się

cofnęła.

- Oczywiście, że nie, jak mogłaś tak pomyśleć?
- Nie wiem, co myśleć. – Splotła ramiona na piersi. – Cały dzień

trzymasz mnie na dystans.

- Wybacz.
- Nie potrzebuję przeprosin, wyjaśnij mi, o co chodzi.
- Nie wiem, jak moglibyśmy być razem.
- Wiesz doskonale.
Gdyby potrafił się rumienić, byłby czerwony jak burak.
- Nie mówię o seksie. Jesteś moją przyjaciółką, a w ten weekend

przekroczyliśmy granicę przyjaźni. Nie zrozum mnie źle. Niczego nie
żałuję. – Spojrzał jej w oczy. – Zastanawiam się, co z nami będzie, jak
wrócimy do codzienności.

- Nie oczekuj ode mnie odpowiedzi. Nie znam jej. Jestem

zdezorientowana.

Westchnął i spojrzał na nią. Nie powinien był trzymać się od niej

z daleka tego dnia. Myśląc o przeszkodach, jakie musieliby pokonać,
o swojej pracy w Black Crescent i oczekiwaniach jej rodziny, tracił czas.

background image

Poza tym włączyła się jego duma i zaczął myśleć, że po ich namiętnym
weekendzie Jessie wróci do Hugh. Był zazdrosny.

Pogłaskał jej policzek i zaczesał kosmyk włosów za ucho. Jej tętno

przyspieszyło. Jego palce przesunęły się na jej wargi. Gdy otworzyła usta
i zaczęła ssać jego palec, poczuł napięcie w lędźwiach. Ta cholerna
kokietka podniecała go jednym pstryknięciem. Wciągnęła głębiej jego
palec, a on już wiedział, że muszą stąd wyjść, bo inaczej przestanie nad
sobą panować.

- Musimy iść – rzekł schrypniętym głosem.
Kiwnęła głową.
Zadzwonili po Ubera i pożegnali się z pozostałymi gośćmi. Podczas

krótkiej jazdy do domu Adama rozbierali się wzrokiem. Gdy samochód się
zatrzymał, wbiegli przez drzwi jak para napalonych nastolatków. Potem
pędzili po schodach do sypialni, gdzie natychmiast zaczęli zdzierać z siebie
ubrania.

Nie mógł się doczekać, by zadowolić Jessie, która ufała mu

bezgranicznie, ciesząc się każdą minutą. W końcu wylądowali na podłodze,
co wcale im nie przeszkadzało. A gdy się zabezpieczył, pozwolił Jessie, by
na nim usiadła i nadawała rytm.

- Rób, co chcesz – zachęcił.
Całowała go długo i namiętnie.
- Jak dobrze – mruknął.
Zaczęła kołysać biodrami, a on wychodził jej naprzeciw. Raz za razem,

i znów od początku. Kiedy spojrzał jej w oczy, ujrzał w nich tę samą
rozkosz, która odbijała się w jego oczach. I coś jeszcze, poczucie, że to jest
cud.

Także dla Jessie to nie był tylko seks.

background image

To była jego ostatnia myśl, nim zacisnęła się na nim z całej siły,

wbijając paznokcie w jego bicepsy. Po chwili jego uwagę przyciągnął błysk
światła. Zdał sobie sprawę, że to fajerwerki odpalane jak zwykle czwartego
lipca, ale on ich nie potrzebował, bo z Jessie odpalili własne.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Nazajutrz po pożegnalnym lunchu z całą bandą Jessie i Ryan wracali na

Manhattan. Tym razem nie polecieli helikopterem. Przed domem na plaży
czekała na nich limuzyna.

Ryan uścisnął dłoń Adama.
Tia szepnęła do ucha Jessie:
- Okręciłaś go sobie wokół palca. Ciesz się tym.
Jessie zaśmiała się i ruszyła do samochodu.
- Podoba ci się? – spytał Ryan.
- Limuzyna? Całkiem luksusowa.
- Dla ciebie wszystko, co najlepsze.
Gdy podał bagaż szoferowi, jej serce zabiło mocniej. Pomógł jej wsiąść

i patrzył z rozbawieniem, jak się przygląda miękkim skórzanym siedziskom
i butelce szampana chłodzącej się w wiaderku z lodem.

- Napijesz się? – spytał, kiedy limuzyna powoli ruszyła. Pomachali

McKinleyom na pożegnanie.

Jessie odwróciła się od okna.
- Tak, proszę. Często jeździsz limuzyną?
- W sprawach służbowych często.
- Nie przestajesz mnie zaskakiwać.
Zaśmiał się i otworzył butelkę. Wznieśli toast.
- Chyba siedzisz za daleko – stwierdził, oddzielając ich od szofera

przyciemnioną szybą.

background image

- Naprawdę?
- O tak. – Wziął kieliszek z jej rąk i postawił go obok swojego na

konsoli. Potem pokazał jej, że po minionej nocy i przepełnionym mgłą
żądzy poranku dalej się mogą sobą cieszyć. Gdy pokonali nowojorskie
korki i zajechali przed kamienicę, gdzie mieszkała Jessie, z trudem łapali
oddech.

Nie miała ochoty rozstawać się z Ryanem, ale nazajutrz musiała

wcześnie zacząć dzień. Wysiadła pierwsza, Ryan pomógł jej wnieść bagaż
na górę.

- Świetnie było – powiedziała. Brakowało jej słów, by wyrazić, jak

weekend z Ryanem zmienił jej życie.

- Też tak myślę, zadzwonię.
Skinęła głową i odprowadzała go wzrokiem, gdy schodził po schodach.

Nagle zatrzymał się i zawrócił. Wziął ją w ramiona i przycisnął wargi do
jej ust. Jessie objęła go za szyję, miała wrażenie, że się rozpłynie.

Jak to możliwe, że po tym, co robili na tyle limuzyny, wciąż tak się

pożądali? Nie mogła zaprzeczyć, że Ryan zawładnął nie tylko jej ciałem,
ale także duszą.

W końcu oderwali się od siebie, ciężko dysząc.
- Odpocznij – powiedział. – Zadzwonię później.
Jessie weszła do mieszkania i ujrzała Beccę skuloną na kanapie z miską

popcornu.

- Zdawało mi się, że słyszę jakieś głosy za drzwiami, ale jak wyjrzałam

przez judasza…

Jessie zalała się rumieńcem, pochyliła głowę i poszła do swojego

pokoju. Słyszała za sobą kroki przyjaciółki.

- Nie próbuj niczego ukrywać. – Becca klapnęła na jej łóżku. – Nie

ukryjesz przede mną, że od tego weekendu ty i Ryan jesteście parą.

background image

- Nie jesteśmy parą – odparła Jessie, przerzucając rzeczy z walizki do

kosza na brudy.

- Nie? A co to było?
Jessie wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia. – Przestała się rozpakowywać. – W jednej chwili

żartuję sobie z moim najlepszym przyjacielem i jego znajomymi, a zaraz
potem, przyciśnięta do ściany, przeżywam seks życia.

- Jest lepszy od Hugh?
- Nie ma porównania. – Jessie usiadła obok przyjaciółki. – Ryan jest…

dominujący, kiedy tego chcę, i delikatny, kiedy tego potrzebuję. Odgaduje
moje pragnienia. Nie miałam go dość.

- No no. I po raz pierwszy czułaś z nim bliskość?
Jessie wstała, niezdolna spojrzeć jej w oczy.
- Tego nie powiedziałam.
- Co to znaczy?
- Trzy miesiące temu na spotkaniu klasowym… Kiedy tańczyliśmy,

zdawało mi się, że jest między nami chemia, ale potem pojawił się Hugh,
zrobił mi niespodziankę.

- Więc się nie myliłaś.
- Nie, chyba nie. Ten weekend to było niesamowite odkrycie. Nie

miałam pojęcia, że Ryan i ja… że jesteśmy tak seksualnie dopasowani.
Byliśmy razem cały weekend.

- Nie do wiary. Nigdy nie wspominałaś, że się nim interesujesz.

W każdym razie w ten sposób. Zawsze był chłopakiem z sąsiedztwa.

- Tak, i nadal nim jest, ale ma też seksowne ciało – powiedziała Jessie

z uśmiechem i zrobiła się purpurowa.

background image

- Będziesz się z nim spotykać? – chciała wiedzieć Becca. – Czy Ryan

wciąż stara się o pracę w Black Crescent?

- Tak. – Jego przyjaciele wspomnieli o tym w piątkowy wieczór, poza

tym podczas weekendu Ryan o tym nie mówił. Jessie była przekonana, że
robił tak celowo.

- Zaakceptowałabyś to?
Jessie potrząsnęła głową.
- To niemożliwe. Black Crescent zrujnowało moją rodzinę i na zawsze

odmieniło nasze życie.

- Więc co teraz? Co z Hugh?
- Od lat jesteśmy z Hugh w związku na odległość. Jestem tym

zmęczona. Trzy miesiące temu postanowiliśmy zrobić sobie przerwę
i przemyśleć, czego chcemy.

- Czemu mi tego nie powiedziałaś?
- Bo… Zawsze starałam się spełniać cudze oczekiwania, a teraz

zrozumiałam, że to powstrzymywało mnie przed podejmowaniem
własnych decyzji.

- Takich jak wyjazd z Ryanem?
- Ta chemia zaskoczyła nas oboje.
- Może ciebie, Ryan zawsze się tobą interesował. Był zazdrosny

o Hugh. Po prostu nie chciałaś tego zauważyć.

- Nieprawda.
- Prawda. Wiedziałam to od chwili, kiedy go poznałam. Ale ty zawsze

twierdziłaś, że to przyjaciel, więc nigdy tego nie kwestionowałam.

- Cóż, ja kwestionuję wszystko. A odpowiadając na twoje pytanie, nie

rozmawialiśmy z Ryanem, co będzie po powrocie do domu.

- O czym rozmawialiście?

background image

Jessie znów się zaczerwieniła. Niewiele rozmawiali. Całowali się,

dotykali…

Becca powachlowała się dłonią.
- Wybacz. Moje życie miłosne cierpi na uwiąd. Żaden Tinder czy inna

aplikacja nie przywrócą go do życia.

- Znajdziesz kogoś. Jesteś cudowna.
- Ale nie kogoś takiego jak Ryan. Kiedy on nagle zrobił się taki

przystojny?

Jessie zaśmiała się. Sama się nad tym zastanawiała. Kiedyś miał

nadwagę. Przez lata widywała go tu i tam, ale chyba nigdy tak naprawdę go
nie widziała, aż do spotkania klasowego. Nie wyobrażała sobie, by teraz
byli znów tylko przyjaciółmi.

Jednocześnie nie była też pewna, czy jest gotowa na związek.

Musiałaby najpierw pokonać wiele przeszkód. Odpowiedzieć sobie na
pytanie, czego naprawdę chce. Zacząć wreszcie żyć własnym życiem.
W idealnym świecie byliby w stanie rozwinąć romans z Hamptons w coś
poważniejszego, ale jak mogliby to zrobić, gdyby on przyjął posadę
w Black Crescent? Jessie nie widziała dla nich przyszłości i to było bardzo
rozczarowujące.

- No no, patrzcie, kogo wiatry przygnały – rzekł Sean Hathaway,

starszy brat Ryana, gdy później tego wieczoru Ryan dołączył do Seana
i Bena.

Siedzieli w lokalnym pubie w Murray Hill, który specjalizował się

w rzemieślniczym piwie i burgerach i mieścił się niedaleko jego domu.
Ryan zapomniał, że bracia przyjechali do miasta na dorocznego grilla
z okazji meczu Yankees i miał się z nimi wcześniej spotkać na drinka.

- Nie dogaduj mi – odparł Ryan. – Byłem zajęty.

background image

- Zbyt zajęty, żeby znaleźć czas dla braci? – spytał Ben, młodszy brat,

który odziedziczył po ojcu szczupłą sylwetkę i przyprószone siwizną
włosy. Biedak zaczął siwieć po dwudziestce. Ale kobiety i tak ulegały jego
brązowym oczom, które były znakiem szczególnym rodziny matki. Tego
dnia zamienił eleganckie spodnie, z którymi się nie rozstawał, na dżinsy,
choć pozostał w białej koszuli.

- Nie przyjechałeś do domu na czwartego lipca – wtrącił Sean. – Mama

nie była zadowolona. Wiesz, jak na nas czeka. – Sean był przeciwieństwem
Bena. Miał szerokie bary, figurę piłkarza, nosił dżinsy i koszulki Yankees.
Miał ciemnobrązowe włosy i głęboko osadzone ciemne oczy.

Podobnie jak rodzice Jessie, Marilyn Hathaway nie ucieszyła się, gdy

Ryan powiedział jej o swoich planach na lipcowe święto. Grill urządzany
przez jego ojca był jedną z największych imprez na Sycamore Street
i wszyscy sąsiedzi wpadali spróbować jego żeberek oraz wieprzowiny.

- Nie mogłem nic zrobić. – Ryan wzruszył ramionami.
- Czemu? – spytał Ben. – Co było takie ważne?
- Byłem z przyjaciółmi w Hamptons. Pamiętacie mojego współlokatora

z akademika? Adama? Zaprosił nas do siebie.

- Mówiąc przyjaciele masz na myśli Jessie Acostę? – drażnił się z nim

Ben.

- Aha. – Sean się uśmiechnął. – Teraz rozumiem. – Tylko przez jedną

osobę Ryan mógłby opuścić rodzinną imprezę. Pewną piękną Latynoskę.

- Nie zaczynaj – uprzedził Ryan.
- Żartować z tego, że od lat podkochujesz się w dziewczynie

z sąsiedztwa? – Sean otoczył Ryana ramieniem. – Nie da rady, bracie.
Jestem przyjacielem Jessie na facebooku, widziałem zdjęcia, jakie
zamieściła. Na twojej twarzy jest wyraz absolutnego uwielbienia.

Ryan przewrócił oczami.

background image

- Uwielbienia? To przeszłość. Skończyło się na spotkaniu klasowym,

jak zdałem sobie sprawę, że nigdy mnie nie wybierze.

- A jednak zabrałeś ją do Hamptons? – wtrącił Sean.
- To co innego, to był przelotny romans.
Bracia zaśmiali się, a Sean powiedział:
- Jeszcze bardziej interesujący na tych zdjęciach jest wyraz jej oczu. –

Wyjął iPhone’a i pokazał im zdjęcie Jessie, Ryana i jego przyjaciół
z Hamptons. – W końcu po latach mała Jessie się na tobie poznała. Zgadza
się?

Ryan wstał od stolika i ruszył do baru. Zamówił piwo. Potrzebował

chwili, by zebrać myśli. Jeśli ktoś czytał mu w myślach, to właśnie bracia,
a nie chciał, by zobaczyli, jak bardzo pragnie, by Jessie odwzajemniała
jego zainteresowanie.

Barman przesunął mu piwo po blacie. Ryan wypił łyk i wrócił do

stolika.

- I co? – spytał Sean. – Przyznasz się czy mamy to z ciebie

wyciągnąć? – Zerknął na Bena, który kiwnął głową.

- Głosuję za tym, żeby zastosować siłę. Nasz mały braciszek od dawna

nie dostał wycisku.

- Uważaj! – burknął Ryan. – Nie jestem już grubym popychadłem. –

Pokazał im swoje bicepsy. – Przyjmę wyzwanie od każdego z was.
W każdej chwili.

Sean odchylił do tyłu głowę i wybuchnął śmiechem.
- Tak? Jesteś taki pewny siebie, bo Jessie w końcu dobrze cię

potraktowała.

- No dalej, powiedz to. – Ben spojrzał na Ryana.

background image

- Przyznaję, zaprosiłem Jessie do Hamptons i nasza relacja przeszła na

inny poziom.

- Okej, dawaj moje dwadzieścia dolców. – Sean wyciągnął rękę do

Bena.

Ryan zerknął na braci.
- Zakładaliście się o to? – spytał z niedowierzaniem.
- Jasne – odparł Sean, a Ben podał mu dwudziestodolarowy banknot. –

Mówiłem Benowi, że Jessie w końcu przejrzy na oczy. On w to nie wierzył.

- Skąd mogłeś to wiedzieć? – spytał Ryan. – Na zdjęciu z Hamptons

jesteśmy wszyscy razem.

- Tak, ale jak się przyjrzysz, zobaczysz, że obejmujesz ją w pasie

z rozanieloną miną – odparł Sean. – To jak, jesteś szczęśliwy?

Ryan wypił łyk piwa.
- Czemu nie miałbym być szczęśliwy?
- Bo jesteś z nami zamiast ze swoją panią – odparł Ben.
- Za wcześnie nazywać ją moją.
- Cóż, w każdym razie już nie należy do O’Malleya – rzekł Sean

z uśmieszkiem.

- Nie chcę rozmawiać o Hugh. – Ryan ściągnął brwi.
- Czemu? – spytał Ben. – Od początku był twoim rywalem. Zniknął

z horyzontu?

Ryan wzruszył ramionami.
- Tak mi się zdaje.
- Ale nie jesteś pewien – dokończył Sean.
Ryan pokręcił głową. To go dręczyło. Jessie mówiła, że zrobili sobie

przerwę, ale Hugh wciąż stał na drodze do jego szczęścia. Nie
wspominając o Black Crescent.

background image

- Musisz się tego dowiedzieć – stwierdził Sean. – Wiem, jak się

czujesz. Powinniście szczerze porozmawiać.

Ryan odstawił piwo.
- We właściwym czasie. – Nie chciał wracać do starych złych

zwyczajów.

- Okej, ale tylko w ten sposób poznasz odpowiedź – stwierdził Ben. –

Jeśli wam nie wyjdzie, będziesz wspominał gorący weekend w Hamptons.

Ryan zmarszczył czoło. Nie podobały mu się słowa Bena, ale wiedział,

że brat ma rację. Musi się dowiedzieć, czy to, co razem przeżyli, było dla
Jessie tylko przelotnym romansem. Bo dla niego z pewnością nie. Pragnął,
by została panią Hathaway.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Był w kiepskim nastroju. Wstał o piątej, by poćwiczyć i utrzymać ciało

w dobrej kondycji. Potem sprawdził wiadomości, aby się przekonać, czy na
rynku zaszły jakieś znaczące ruchy. A kiedy nic nie znalazł, przygotował
się do porannego spotkania w firmie. Miał pewne pomysły dotyczące
inwestycji, które chciał przedyskutować z wyższym kierownictwem, nim
zrobi prezentację dla klientów.

Poranne spotkanie poszło zgodnie z oczekiwaniami i wszystkim bardzo

spodobały się jego sugestie. Udał się potem do swojego gabinetu, by
umówić wizytę inwestora w centrum dystrybucji.

Jedynym jasnym punktem dnia była Allison Randall, specjalistka od

rekrutacji kadry kierowniczej. Zadzwoniła do niego z informacją, że Black
Crescent prowadzi wstępne rozmowy z innymi kandydatami, ale ponieważ
zrobił doskonałe wrażenie, ma nadzieję, że wkrótce ustalą datę kolejnej
rozmowy. Ryan nie był zaskoczony, jego kwalifikacje były znakomite.

A jednak przed południem wciąż dręczył go niepokój. Znał powód. Po

rozmowie z braćmi minionego wieczoru pojechał do domu zdecydowany
poważnie rozmówić się z Jessie. Tymczasem jego telefony, wiadomości
głosowe i esemesy nie doczekały się odpowiedzi.

Jeśli próbowała mu powiedzieć, że to, co zdarzyło się w Hamptons,

pozostanie w Hamptons, wyraźnie to usłyszał. Przypuszczał, że nie
powinien być zaskoczony, w końcu to ona powiedziała, że mają się tylko
dobrze bawić. Pragnął jej tak bardzo i tak długo, że poszedł na kompromis.

background image

Bo przecież w gruncie rzeczy chciał, by za niego wyszła i urodziła mu
dzieci.

Gdyby jej to wyjawił, to tak jakby popełnił samobójstwo, Jessie

natychmiast by od niego uciekła. Nie tracił jednak nadziei, że zgodzi się
z nim spotykać i przekonać się, dokąd ich to zaprowadzi.

Tu też się mylił. Rozbudził w sobie nadzieje, a kiedy zostały

zniweczone, mógł winić tylko siebie.

- Hej, Ryan, mógłbyś na to zerknąć? – Mark Bush, młodszy analityk,

stanął w drzwiach jego gabinetu.

- Oczywiście. – Ryan zaprosił go do środka. Lubił chłopaka. Był młody,

prosto z Trinity i trochę zielony, ale też niezwykle obiecujący.
W przeciwieństwie do innych starszych analityków Ryan nie traktował
młodszych z góry i nie kazał im harować jak stażystom.

Pochylił się nad liczbami, które pokazał mu Mark.
- Dobrze, naprawdę dobrze.
- Dzięki, że na to spojrzałeś.
- Nie ma za co. – Ryan się uśmiechnął.
Zawsze lubił pomagać innym i właśnie dlatego chciał kierować Black

Crescent. Dzięki Joshui Lowellowi firma odbiła się od dna, ale gdyby on
został prezesem, odbudowałby też jej zszarganą reputację. Wiele osób
w Falling Brook uważało, że Lowellowie pozostają w sekretnym kontakcie
z Vernonem.

Jeśli na czele firmy stanie nowa osoba, nikt już nigdy nie oskarży

funduszu o finansowe nadużycia.

Black Crescent nie było jedyną szansą Ryana na awans. Interesował się

kilkoma innymi przedsięwzięciami, choć żadne z nich nie gwarantowało
mu pracy w rodzinnym mieście. Praca w Black Crescent była jego
sposobem na zerwanie wszelkich więzi z Jessie.

background image

Brak kontaktu z jej strony był błogosławieństwem, pokazywał mu, że

ma się skupić na sobie i karierze. Tak przynajmniej sobie mówił, pracując,
aż za oknami zaczęło zmierzchać.

- Jeszcze tu jesteś? – spytał Mark.
Ryan podniósł wzrok znad raportu. Nie miał się do kogo spieszyć.
- Tak, jeszcze chwilę posiedzę. Do zobaczenia jutro.
- Jasne, dobrej nocy.
Skupił się znów na faktach i liczbach, aż jakaś sylwetka w drzwiach

gabinetu przyciągnęła jego uwagę. Głęboko nabrał powietrza. Jessie.

Spojrzała w oczy Ryana i odetchnęła z ulgą. Tak długo go nie widziała!

Chciała wczoraj do niego zadzwonić, ale po paru kieliszkach wina z Beccą
odpłynęła w sen i obudziła się dopiero, kiedy Becca nią potrząsnęła.
Zaspała, bo telefon się rozładował.

Ledwie zdążyła wziąć prysznic i pognała do metra, zostawiając telefon

w domu podłączony do ładowarki. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo
wyczerpał ją ten weekend, ale przecież niewiele spała.

Nie podobała jej się zmarszczka między oczami Ryana.
- Posłuchaj… przepraszam – zaczęła, wchodząc do gabinetu

i zamykając drzwi.

- Za co? – spytał, odkładając dokumenty.
- Obiecałam ci, że porozmawiamy, ale zasnęłam.
- A dziś rano? I przez resztę dnia, do licha? Chcesz mi powiedzieć, że

nie znalazłaś ani chwili, żeby wziąć do ręki telefon?

- Zaspałam i zostawiłam telefon w domu, a wiesz, że nie potrafię

zapamiętać numerów. To twoja mocna strona, nie moja.

Patrzył na nią podejrzliwie, jakby nie do końca jej wierzył. Jessie się to

nie podobało.

background image

- Daj spokój. – Rzuciła torebkę i teczkę na krzesło naprzeciw ko biurka

i przysiadła na blacie. – Nie złość się. Naprawdę chciałam zadzwonić, ale
padłam wykończona. Zresztą to twoja wina.

- Moja wina?
- Nie pozwalałeś mi spać przez trzy noce z rzędu.
W końcu się uśmiechnął, a ból w jej piersi zelżał.
- Okej, cóż, skoro już tu jesteś… o czym chcesz rozmawiać? – spytał.
- Rozmawiać? – Teraz ona się uśmiechnęła. Podeszła do drzwi

i zamknęła je na zamek. Na szczęście jego gabinet nie miał szklanych
ścian. – W zasadzie nie myślałam o rozmowie.

- Naprawdę?
- Tak. Na pewno możemy zająć się czymś innym. – Zanim się ruszył,

pocałowała go.

Jadąc tu, nie zastanawiała się, co mu powie. Zakładała, że

porozmawiają o przyszłości, ale kiedy zobaczyła zmarszczkę na jego czole,
stwierdziła, że zna tylko jeden sposób na to, by poprawić mu nastrój.

Sądziła, że będzie kontrolować sytuację, lecz szybko okazało się, że

była w błędzie. Ryan rozpiął jej różową jedwabną bluzkę i rzucił ją na
podłogę.

- Ryan – zaczęła, ale on właśnie pozbawiał ją czarnego biustonosza.
Gdy poczuła na sobie jego dłonie, wiedziała, że to nie ona ustanowi

zasady i granice. Podciągnął do góry czarną ołówkową spódnicę. Jessie
zadrżała, jej oddech przyspieszył. Ryan całował jej szyję, wsuwając palce
pod sznureczek stringów.

Nie dał jej tego, czego pragnęła. Odchylił do tyłu jej głowę i zdobywał

jej usta językiem. Był dominujący, a ona się poddała.

background image

- Proszę. – Wiedziała, że błaga, ale przy Ryanie nie panowała nad

emocjami ani odruchami.

Wsunął w nią palec. Bezwstydnie otarła się o niego, czując jego

erekcję. Usłyszała dźwięk rozdzieranego materiału, szelest papieru i zgrzyt
zamka błyskawicznego. Zaraz potem Ryan rozsunął jej uda i w nią wszedł.

Seks nigdy nie był tak szalony. Ryan pochylił ją i trzymał ją za biodra,

a ona jęczała, kompletnie nad sobą nie panując. Gdy wykonał ostatni ruch,
jego jęk połączył się z jej krzykiem, bo szczytowali jednocześnie.

Potem odwrócił ją do siebie twarzą i zgniótł jej wargi pocałunkiem,

który nadał dodatkowego znaczenia temu, co działo się chwilę wcześniej.

Kiedy w końcu złapali oddech, Ryan odsunął się, pozbył się

prezerwatywy i spytał:

- Było dobrze?
Uśmiechnęła się, zapięła bluzkę i poprawiła spódnicę. Podarte stringi

leżały na podłodze. Wyjdzie stąd bez bielizny.

- Jak myślisz?
- Mam nadzieję, że nie byłem…
Zaczerwieniła się. Nigdy z nikim nie była tak otwarta.
- Było w porządku.
Zapiął spodnie i usiadł w fotelu. Posadził sobie Jessie na kolanach.
- Teraz chyba powinniśmy porozmawiać.
- Masz na myśli tę rozmowę, kiedy ci powiem, że chcę się przekonać,

dokąd nas to zaprowadzi?

Jego twarz rozjaśniła się, jakby wygrał Super Bowl.
- Tak, właśnie.
Pogłaskała go po policzku.

background image

- Lubię cię, chyba wiesz. Bardzo cię lubię i nie mam pojęcia, dokąd nas

to zaprowadzi, ale chcę się tego dowiedzieć.

Ujął jej twarz w dłonie i musnął wargami jej usta.
- Ja też.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nie mógł uwierzyć, że są z Jessie parą. Nie tworzyli może

prawdziwego związku, ale przekroczyli granicę relacji opartej wyłącznie na
seksie. Był taki wściekły, gdy wystawiła go do wiatru, że kiedy pojawiła się
w jego gabinecie, wziął ją od tyłu, co pokazywało stan jego emocji.

Później było tylko lepiej. Jessie spakowała się i jeszcze tego wieczoru

wróciła do jego apartamentu, który rzadko opuszczała. Od tamtej chwili
minęły dwa tygodnie.

Umówili się, że nie powiedzą nikomu o swojej relacji. Motywy Ryana

były jasne, nie chciał rozbudzać nadziei rodziców, dopóki nie zyska
pewności. Nie wiedział, czy Jessie już potrafi otwarcie przeciwstawić się
rodzicom i oznajmić, że go wybrała.

To pytanie wciąż go nurtowało. Pragnął, by oświadczyła, że skończyła

z Hugh, ale podejrzewał, że to nie jest łatwe, skoro była z nim ponad
dekadę. Musi być cierpliwy. Nie chciał się spieszyć, ponaglać jej do
zrobienia czegoś, czego później by żałowała.

Na razie cieszył się ich wspólnym czasem. Po powrocie z biura zwykle

siadali na kanapie z laptopami i dalej pracowali. Ryan robił kolację
w nowocześnie wyposażonej kuchni. Całkiem dobrze sobie radził, musiał
nauczyć się gotować, by przetrwać po studiach.

Czasem siadali na tarasie z kieliszkiem wina. Innym razem zamawiali

coś do jedzenia, oglądali film na Netfliksie i kochali się aż do świtu.

Nie zawsze wszystko tak dobrze się układało. Pokłócili się, gdy Jessie

usłyszała, jak Ryan dzwoni do Allison Randall z prośbą o informację na

background image

temat pracy w Black Crescent. Jessie dała mu do zrozumienia, że jest temu
absolutnie przeciwna, ale gdy odparł, że nie ma żadnych nowych
wiadomości, wycofała się. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, nim oboje
będą musieli zająć stanowisko w tej sprawie.

W minionym tygodniu Ryan zaskoczył Jessie biletami na Broadway,

które dostał od klienta. Tego wieczoru planował coś wyjątkowego.
Zamierzał ją porwać do zaczarowanego ogrodu na kolację.

Jego klient, Theo Morales, był szefem kuchni, który posiadał

restaurację typu „z pola do stołu” i przygotował dla nich ucztę. Ryan
włożył czarne dżinsy i czarną sportową koszulę jak na zwyczajny wieczór
w mieście.

Gdy Jessie wróciła z pracy, była wciąż w kostiumie i butach na

obcasach. Włosy, które zazwyczaj prostowała, zaczęły się kręcić od
przesyconego wilgocią powietrza.

- Witaj, kochanie. – Wziął od niej teczkę i podał jej kieliszek wina.
- Dziękuję. – Zrzuciła szpilki i odłożyła torebkę. – To był długi dzień.

Cieszę się, że możemy odpocząć.

- Prawdę mówiąc – rzekł, siadając obok niej na kanapie – myślałem,

żebyśmy gdzieś wyszli.

Zerknęła na niego.
- Musimy? Liczyłam na spokojny wieczór w domu.
- To nic wielkiego, ale na pewno ci się spodoba. – Kiedy przyjrzała mu

się podejrzliwie, dodał: – Zaufaj mi.

Jessie wzięła prysznic i przebrała się w obcisłe dżinsy, bluzkę w kwiaty

i espadryle. Wyprostowała też włosy, co nie uszło jego uwagi. Wyglądała
ładnie i seksownie.

- Gotowa? – spytał, biorąc z konsoli portfel i telefon.
- Tak, i ciekawa, dokąd mnie zabierasz.

background image

- Zobaczysz. – Wziął ją za rękę i zjechali windą na dół, gdzie czekała

na nich taksówka, która zawiozła ich do Ogrodu Osiedlowego przy Avenue
B w East Village.

Kiedy taksówka zatrzymała się przed bramą z kutego żelaza, Jessie

spojrzała na Ryana.

- Co się dzieje?
- Poczekaj. – Zapłacił i wysiadł, otworzył jej drzwi. Theo czekał na

nich w wejściu.

- Ryan! – Uścisnął mu dłoń i objął go jedną ręką. – Miło cię widzieć.

Witam w 6&B Garden.

- Dzięki, Theo, a to moja pani. – Ryan objął Jessie w talii. – Jessie

Acosta.

Theo ujął jej dłoń i pocałował.
- Miło mi. – Puścił rękę Jessie i przeniósł wzrok na Ryana. – Jesteście

gotowi na ucztę dla zmysłów?

- Oczywiście. – Ryan uśmiechnął się, zerkając na swoją towarzyszkę. –

Prowadź.

Theo poprowadził ich przez labirynt ozdobnych krzewów i drzew

liściastych. Po drodze pokazywał im rozmaite drzewa owocowe, kwitnące
krzewy i niezliczone zioła, kwiaty i warzywa.

- Niesamowite – stwierdziła Jessie. – I współwłaściciele o to wszystko

dbają?

- Przez cały rok – odparł Theo. – Teraz jesteśmy częścią organizacji

non-profit składającej się z zarządu, którego wielu członków jest
współwłaścicielami ogrodu, a także działaczy społecznych. Wszyscy chcą
nas wspierać.

- Nie miałam o tym pojęcia – powiedziała Jessie.

background image

- Proszę poczekać, aż pani zobaczy, co Ryan dla pani przygotował.
Kilka minut później znaleźli się w altance ozdobionej lampkami,

latarenkami i wazonami pełnymi kwiatów. Na środku stał stolik nakryty dla
dwojga, na którym paliły się świece.

- I co o tym myślisz?

Jessie nie mogła uwierzyć, że Ryan zadał sobie tyle trudu. Mnóstwo

czasu spędzali razem. Nie chciała, żeby to się skończyło – i to ją
przerażało. Czyżby się w nim zakochała? Ignorowała większość telefonów
od bliskich z Falling Brook i od Hugh z Londynu. Była przekonana, że
chcieli wiedzieć, co się dzieje, i liczyli na to, że wszystko wróci do dawnej
normy. Z początku czuła się winna, ale też po raz pierwszy w życiu poczuła
się wolna.

Zbliżyli się do siebie. Codziennie rozmawiali przez telefon, gdy tylko

miała wolną chwilę w pracy, i wymieniali eesemesy. A w nocy… Cóż,
w nocy… to było poza skalą. Ran znał jej ciało lepiej niż ona sama.

A teraz jeszcze to. Tak romantyczny gest, tak bardzo w jego stylu.
- Dziękuję ci, jest pięknie. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Usiądź. – Wyciągnął dla niej krzesło, a potem zajął miejsce

naprzeciwko niej.

- Przygotowałem dla was wyjątkową kolację, gołąbeczki, ale na razie

spróbujcie sałatę z naszego ogrodu – powiedział Theo. – To sałata
z truflowym winegretem. Mam nadzieję, że będzie wam smakować – rzekł
i opuścił ich.

- Jak ty to zrobiłeś? – Jessie rozglądała się dokoła.
Wzruszył ramionami.
- Wynająłem ogród, żebyśmy mogli być sami.
Jessie zamrugała, pod jej powieki zbierały się łzy.

background image

- Dziękuję, nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
Ryan spojrzał jej w oczy.
- Zasługujesz na to, Jessie. Mam nadzieję, że wiesz, ile dla mnie znaczą

ostatnie tygodnie. Chciałem zrobić coś specjalnego.

- I zrobiłeś – powiedziała głosem pełnym emocji.
Danie główne składało się z kaczki w pomarańczach z glazurowaną

rzepą, a na deser podano tartę cytrynową z kompotem z owoców zebranych
w ogrodzie.

Jessie wytarła wargi serwetką.
- Theo, kolacja była nadzwyczajna. Dziękuję.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy. –

Zerknął na Ryana. – Może na naszej kolejnej imprezie?

- Z pewnością – odparł Ryan i spojrzał na Jessie. – Przejdziemy się?
- Bardzo chętnie.
Spacerowali po ogrodzie, bez pośpiechu podziwiając rozmaite gatunki

roślin i warzyw, wąchali lilie i słoneczniki. Gdy dotarli do głównej bramy,
Jessie zatrzymała się i odwróciła do Ryana. Przycisnęła wargi do jego ust.
Oddał jej pocałunek z takim zapałem, jakby czas nie istniał, jakby Jessie
należała tylko do niego. W końcu uniósł głowę.

- Wracajmy do domu.
- Tak, wracajmy.
Nie pamiętała, jak jechali taksówką przez miasto. Myślała tylko o tym,

by znaleźli się sami. Gdy tylko wsiedli do prywatnej windy, całowali się
i dotykali.

Najpierw pozbyli się butów i koszul, potem na podłogę pofrunęły

dżinsy, w drodze do sypialni zostawiali za sobą szlak z ubrań. Połączyli się
z taką gwałtownością, że Jessie wydawało się, iż straci przytomność. Wiła

background image

się, mruczała jak kot, przywierając do niego, jakby był jej kotwicą w tym
niepewnym świecie. Gdy nadeszła chwila spełnienia, Ryan krzyknął, a ona
zapłakała. Jeszcze nigdy nie było im tak dobrze. To była jej ostatnia myśl,
nim odpłynęła w sen.

Czy życie może być lepsze? Choć Ryan nie miał nowych wiadomości

z Black Crescent, wiedział, że wciąż jest w grze i żył z dnia na dzień.
Wiedział też, że w jakimś momencie będzie musiał podjąć decyzję. Na
razie każdego dnia dowiadywał się czegoś nowego na temat Jessie.
Wychodziła z cienia rodziców i robiła to, co było dla niej najlepsze.

To pozytywna zmiana, pomyślał Ryan, gdy jako ochotnicy zapełniali

szkolny bank żywności, układając na półkach masło orzechowe, galaretkę
i inne przysmaki. Gdy dowiedział się, że wiele dzieci nie je żadnego
posiłku po opuszczeniu szkoły, zaangażował się nie tylko finansowo,
pomagał także zaopatrywać szkolne sklepiki z jedzeniem, które dzieci
mogły zabrać do domu na weekend.

Jessie była ogromnie poruszona wieczorem w ogrodzie i po powrocie

do domu okazała mu swoją wdzięczność. Ryan uśmiechnął się na tę myśl.
Nie oczekiwał, że po prawie nieprzespanej nocy i ciężkim dniu w pracy
będzie mu teraz towarzyszyć.

- Czemu nie miałabym pójść? Myślisz, że taka ze mnie diva?
- Oczywiście, że nie – odparł.
- Po aferze Black Crescent niewiele brakowało, żeby moja rodzina też

korzystała z takiej pomocy. Niewiele brakowało, żebyśmy wynieśli się
z Falling Brook i zamieszkali u dziadków na Brooklynie.

- Cieszę się, że do tego nie doszło – odrzekł Ryan.
- Nie było łatwo. Chociaż ojciec nie stracił pracy, to mama pracowała

po godzinach, aż awansowała na kierowniczkę biura.

background image

- Czy ma żal do ojca, że nie podniósł się po tamtym nieszczęściu?
Jessie podniosła na niego wzrok.
- Dobre pytanie, ale nigdy go nie zadałam. Małżeństwo rodziców

zawsze stanowiło dla mnie pewną tajemnicę.

- Czemu?
- Mają osobne sypialnie. Ona pracuje i chodzi do klubów, on siedzi

w domu i rozpamiętuje. Zawsze się zastanawiałam, czemu wciąż są razem.
Pewnie dlatego starałam się im pomóc po aferze Black Crescent. Chciałam,
żeby byli znów szczęśliwi. I byli, jak zaczęłam się umawiać z Hugh. Więc
dalej spełniałam ich oczekiwania, ale przez długi czas sama byłam
nieszczęśliwa. Chcę takiego związku, jaki tworzą twoi rodzice. Nie
widziałam bardziej kochających się ludzi.

- Dziękuję – odparł Ryan. Był dumny, bo rodzice świętowali

trzydziestopięciolecie małżeństwa. On też pragnął tak mocnych
fundamentów dla swojego związku w przyszłości. – A mówiąc o mojej
rodzinie… W ten weekend są urodziny mojej mamy. Wiem, mieliśmy
zachować naszą relację w tajemnicy, ale bardzo bym się cieszył, gdybyś
mogła się wybrać.

Jessie uniosła brwi.
- Jesteś pewien, że powinnam pójść na rodzinne spotkanie? Od lat nie

widziałam twojej matki. Nie zacznie czegoś podejrzewać?

- Nadal jesteś moją przyjaciółką. Nie ma powodu, żebyś nie wpadła,

gdybyś akurat była w mieście.

- No nie wiem.
- Będzie miło.
- Jeśli pojadę, będę musiała zatrzymać się u rodziców – powiedziała

Jessie. – Matka by mi nie wybaczyła, gdybym zrobiła inaczej.

- Oczywiście.

background image

Zabrali się znów za pakowanie jedzenia dla dzieci, ale gdzieś w tyle

głowy Ryan wiedział, że kiedy zostanie poproszony na drugą rozmowę do
Black Crescent, ich związek się rozpadnie.

Nie wiedziała, czemu się denerwuje, siedząc na miejscu pasażera

w porsche carrera Ryana i jadąc do Falling Brook na weekend. Przecież
nieraz ją podwoził. Jednak teraz było inaczej. Byli parą, choć nieoficjalnie,
i nie podzielili się tą informacją z przyjaciółmi ani rodziną. Poza Beccą
i Adamem.

W ten weekend Jessie miała po raz pierwszy towarzyszyć Ryanowi

podczas rodzinnej imprezy, gdy zobaczy ich jego rodzina, a także inni
członkowie miejscowej społeczności. Czy obawiała się negatywnej reakcji?
Tak. Choć zrobili sobie z Hugh przerwę, nie chciała go zranić, a gdyby ktoś
plotkował o niej i Ryanie, Hugh poczułby się zdradzony.

Co prawda nie była mu nic winna. Była z nim szczera, kiedy cztery

miesiące wcześniej podzieliła się z nim wątpliwościami dotyczącymi ich
związku na odległość. Ale nie czekała na rozczarowanie rodziców, kiedy
dowiedzą się, że rozstała się z Hugh.

- Wszystko gra? – spytał Ryan, sięgając po jej rękę. – Masz lodowate

ręce. Denerwujesz się?

Pokręciła głową.
- Kłamczucha.
Odwróciła się do niego twarzą. Skąd on to wie?
- Jestem jednym z twoich najstarszych przyjaciół. Myślisz, że nie

widzę, jak coś cię dręczy? Masz wszystko wypisane na twarzy.

- Za dobrze mnie znasz. Tak, trochę się denerwuję, ale nie twoją

rodziną.

- Swoją? Hugh?

background image

Przytaknęła skinieniem głowy.
- Umówiliśmy się, że nie będziemy się spieszyć, będziesz miała tyle

czasu, ile potrzebujesz.

- Wiem. Czasami trudno mi tu wracać. Te wszystkie oczekiwania

i zobowiązania mnie przytłaczają.

Ścisnął jej dłoń.
- Masz mnie, będę cię chronić.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Ryan zawsze potrafił ją uspokoić.

Zawsze ją wspierał, wysłuchiwał jej problemów, nie oceniając jej.

- Jestem wielką szczęściarą, że mam ciebie.
Pocałował jej dłoń, a potem ją puścił, wjeżdżając w granice miasta.

W drodze na wysadzaną dębami Sycamore Street minęli kawiarnię, pralnię
i pocztę. Kiedy mijali O’Malley Luxury Motors, niepokój Jessie wzrósł
i musiała sobie przypomnieć, by oddychać.

W końcu Ryan wjechał na podjazd prowadzący do domu z pięcioma

sypialniami, z dachem z czerwonych dachówek, ogrodzeniem z kutego
żelaza i zadbanym trawnikiem. Przez lata powstały tu nowe, bardziej
nowoczesne budynki, przy których ich dom był cieniem tego, czym był
kiedyś.

Jessie wyskoczyła z samochodu, nie czekając na Ryana. Maserati matki

stał na podjeździe, więc chciała ją wyprzedzić, nim wyjdzie ich powitać.

- Dzięki za podwiezienie.
- Jessie, na Boga, odpręż się! – zawołał Ryan, idąc do bagażnika. –

Mogę cię odprowadzić do drzwi, nie budząc żadnej sensacji.

Jessie uśmiechnęła się z wahaniem.
- Przepraszam.

background image

Drzwi od frontu otworzyły się i matka zrobiła dokładnie to, czego

Jessie się spodziewała. Wybiegła im na powitanie, biorąc córkę w objęcia.

- Kochanie, tak się cieszę. Wieki nie byłaś w domu.
Angela Acosta była szczupła, wzrostu córki, miała jaśniejszą cerę, ale

takie same czarne włosy jak wielu jej przodków.

- Nie było mnie kilka tygodni – zaoponowała Jessie. – Mamo,

pamiętasz Ryana?

- Ryan! – Matka ruszyła naprzód, by go uściskać. – Jak się masz? Nie

przyjeżdżałeś jakiś czas. Twoja matka żałowała, że nie mogłeś przyjechać
na grilla czwartego lipca. Moja Jessie też nie mogła.

Jessie zerknęła na Ryana i oboje powstrzymali uśmiech.
- Ale teraz jestem, mama ma urodziny. – Podał Jessie jej bagaż. – Do

zobaczenia.

Jessie odprowadzała go wzrokiem. Pomachała mu, kiedy wsiadał do

samochodu i ruszał do sąsiedniego domu.

- To miło, że cię przywiózł. – Matka chwyciła ją za rękę i poprowadziła

do środka.

- Zbliżyliśmy się znów – rzekła Jessie, zostawiając torbę w holu.
- To cudownie, moja droga. – Matka puściła jej rękę. – Jesteś pewna, że

Hugh nie będzie miał z tym problemu?

Jessie ściągnęła brwi i splotła ramiona na piersi.
- Czemu? Jesteśmy przyjaciółmi.
Matka wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jak mówią. Nie ma przyjaźni między kobietą i mężczyzną.
- A ty przyjaźnisz się z panem O’Malleyem – odparowała Jessie. –

Pracujesz dla niego od lat i zawsze był dla nas miły.

Jessie ze zdumieniem zobaczyła, że matka się czerwieni.

background image

- No, byliśmy przyjaciółmi… przez jakiś czas.
- To ty, kwiatuszku? – rozległ się głos ojca.
- Tak, to ja, tato. – Jessie znalazła go w salonie, oglądał turniej golfowy.

Na widok szklaneczki ze złocistym płynem zmarszczyła czoło. Podeszła do
ojca i ucałowała go.

- Dobrze cię widzieć, kochanie.
Ojciec był jej bohaterem. Odniosła wrażenie, że zgubił kilka

kilogramów. Jego niegdyś czarne włosy posiwiały na skroniach. Od czasu,
kiedy ostatnio go widziała, zapuścił przyprószoną siwizną brodę. Ale
czemu po południu był wciąż w piżamie?

- Ja też się cieszę, że cię widzę, tato. Pomyślałam, żebyśmy wybrali się

na pole golfowe. – Wiedziała, jak lubił ten sport, zanim wyrzucono go
z country clubu za niepłacenie składek.

Gdy zaczęła przyzwoicie zarabiać, zapłaciła za niego składkę, ale ojciec

stanowczo się temu sprzeciwił. Nie przyjmował jałmużny, zwłaszcza od
córki. Poza tym nie chciał spotykać się z ludźmi, którzy udawali przyjaciół.
Bo to właśnie spotkało jej rodziców. Dawni przyjaciele zaczęli go unikać
i sprawili, że po stracie majątku poczuł się zerem.

- Och, raczej nie – odparł Pete Acosta. – Nigdy tam nie wrócę.
- Nie musimy jechać do country clubu, tato. Otworzyli właśnie takie

miejsce w sąsiednim mieście. Pokazują nawet twoje statystyki na tablicy
świetlnej. Co ty na to?

- To dobry pomysł, Pete. – Matka poklepała go po ramieniu.
To był jedyny bliski kontakt, jaki Jessie widziała między rodzicami od

lat. Czemu zauważyła to dopiero teraz? Czy dlatego, że ona i Ryan dotykali
się tak często?

- Pytałaś swojego brata i Amandę, czy do nas dołączą?

background image

- Zaraz to zrobię. Nie mogłam zrobić rezerwacji na dzisiejszy

wieczór. – Jessie nie mówiła jeszcze matce, że wychodzi z Ryanem. –
Zrobiłam rezerwację na jutro. Co ty na to?

- Wspaniale, kwiatuszku – odparł ojciec. – Dziękuję.
Jessie odetchnęła. Odciągnie ojca od telewizora, by zaczął znów

normalnie żyć. Chciała zrobić coś dobrego dla swoich najbliższych, ale dla
nich znaczyło to ratowanie relacji z Hugh, a jej serce zwracało się w innym
kierunku.

- Jak się ma mój synek? – powiedziała Marylin Hathaway, gdy Ryan

wszedł do rodzinnego domu kilka minut później. Matka była w kuchni,
piekła jego ulubione ciasteczka z kawałkami czekolady.

Ryan porwał ją w objęcia i skradł jedno z ciasteczek.
- Jesteś piękna jak zawsze.
- Och, przestań. – Trzepnęła go w ramię. – I postaw mnie.
- Sean i Ben przyjechali?
- Ben i Daphne są w drodze. Sean i Monica niedługo będą. Monica

miała poranne nudności.

Jego szwagierka, choć minął pierwszy trymestr ciąży, wciąż nie czuła

się dobrze.

- Czyli mam cię tylko dla siebie – odrzekł Ryan, sięgając po kolejne

ciastko.

- A ja nie mam nic przeciwko temu. Co nowego? Przez ostatnie

tygodnie niewiele rozmawialiśmy.

Ryan był blisko z matką i zwykle rozmawiali dwa razy w tygodniu, ale

teraz jego uwagę skupiała Jessie.

- Byłem bardzo zajęty.
Matka splotła ramiona na piersi.

background image

- Czy ja wyglądam na głupią? Jakaś młoda kobieta zawróciła ci

w głowie, dlatego nie masz dla mnie czasu.

Zaśmiał się.
- Mamo, to bardzo osobiste sprawy.
- Odkąd to masz problem z powiedzeniem mi, że umawiasz się na

randki? Chyba że – przyjrzała mu się – myślisz, że to ktoś wyjątkowy. To
coś poważnego?

- Mamo, nie żeń mnie. Nie mam jeszcze trzydziestki.
- Wy, młodzi, zawsze tak mówicie.
Ojciec Ryana Eric wszedł do kuchni.
- Jak się masz, synu? – Objął go.
- Dobrze, tato. Świetnie wyglądasz.
- Dlatego, że mam twoją mamę, a ona o mnie dba. – Posłał uśmiech

żonie.

Zdiagnozowano u niego cukrzycę typu drugiego i musiał zmienić dietę,

tracąc przy okazji ponad dziesięć kilogramów.

- Potrzebujesz dobrej kobiety.
- Nie jestem gotowy się żenić tylko dlatego, że Sean i Ben już to

zrobili.

- Ale spotykasz się z kimś? – Matka potrafiła być uparta.
- Tak.
- Wiedziałam. – Wyjęła kolejną tacę ciasteczek z piekarnika. Tym

razem z masłem orzechowym, ulubione ciasteczka Seana. Ilekroć synowie
przyjeżdżali do domu, rozpuszczała ich smakołykami. – Matka wie takie
rzeczy.

- A co słychać z pracą w Black Crescent? – spytał ojciec.

background image

Ryan ściągnął brwi. Nie chciał o tym myśleć, bo to był punkt sporny

z Jessie.

- Rozmowy toczą się w żółwim tempie. Nie jestem jedynym

kandydatem, ale spodziewałbym się już jakiejś wiadomości.

- Na pewno chcesz tu wrócić? – spytała matka. – Od wyprowadzki

z domu mieszkasz na Manhattanie.

- Potrzebuję zmiany otoczenia.
- To twój wybór – stwierdził ojciec. – Będziemy się cieszyć, mając cię

blisko. Afera Black Crescent sporo kosztowała społeczność Falling Brook,
w tym naszych sąsiadów, państwa Acosta. Joshua Lowell zrobił wiele, żeby
to naprawić, ale dla niektórych to nigdy nie będzie dość.

- Ja to zmienię – odparł Ryan.
Szczerze

mówiąc,

z

coraz

większym

trudem

znajdował

usprawiedliwienie dla swojego wyboru. Z początku chciał zniechęcić do
siebie Jessie, ale im więcej czasu z nią spędzał, tym bardziej sobie
uświadamiał, jakie piętno odcisnęła na niej ta firma. Czy mógłby z tym
żyć, gdyby z jego powodu Jessie znów zaczęła spełniać oczekiwania jej
rodziców?

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

- Nie mogę uwierzyć, że nas zostawiasz, żeby spędzić czas z Ryanem

i jego rodziną – biadoliła matka. – Myślałam, że przyjechałaś, żeby z nami
pobyć.

- Och, Angelo – wtrącił ojciec. – To jeden wieczór. Była z nami cały

dzień, pomagała ci w ogrodzie.

- Wiem, Pete, ale tak rzadko ją widujemy.
- To tylko parę godzin. Pani Hathaway obchodzi dziś sześćdziesiąte

urodziny. – Jessie wysłała Ryanowi wiadomość, by spotkali się na
zewnątrz.

- Nie wiedziałam, że jesteś blisko z Hathawayami.
Jessie tego skomentowała.
- Na razie. Nie czekajcie na mnie. – Pomachała i szybko wyszła. Od

jakiegoś czasu nie była blisko z matką Ryana, za to była bardzo blisko
z Ryanem. A jemu zależało, by tego wieczoru się w jego domu pojawiła.

Włożyła małą czarną na cienkich ramiączkach. Idealnie pasowała do

czarnego garnituru i srebrnego krawata Ryana. Srebrne kolczyki, buty na
niskim obcasie i czarna kopertówka dopełniały stroju.

Jessie już prawie znalazła się na posesji Hathawayów, kiedy ktoś objął

ją w pasie i wciągnął do cienia.

- Ryan...
Nie powiedziała nic więcej, bo zaczął ją całować. Objęła go za szyję

i rozchyliła wargi. Całował ją namiętnie, przypominając, jak bardzo

background image

pragnie bliższego kontaktu.

- Nie zaczynaj, jak nie zamierzasz skończyć – odparła z jękiem, kiedy

się odsunął.

- Przepraszam, tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. – Dzięki niemu czuła się wyjątkowa, i to ją przerażało.

Nie czuła takiej bliskości z Hugh, a nawet z członkami swojej rodziny.

- Chodźmy. – Wziął ją za rękę.
- Muszę poprawić makijaż. – Wyjęła z torebki puder i szminkę, a po

chwili oznajmiła: – Teraz jestem gotowa.

Był przekonany, że jego rodzina zobaczy, że zakochał się w Jessie.

Tego wieczoru Jessie dosłownie lśniła. Rodzice nie powiedzieli ani słowa,
gdy wprowadził ją do domu. Matka wzięła ją w ramiona i uściskała,
przyjmując z powrotem do ich grona.

Wkrótce przyjechali jego bracia z żonami i wszyscy wsiedli do

limuzyny, która zawiozła ich na kolację do country clubu.

Ryan wiedział, że matka nie lubi afiszować się bogactwem, ale to były

jej sześćdziesiąte urodziny, a tyle zrobiła dla swoich synów, że wszyscy
uznali, iż zasługuje na coś wyjątkowego.

Podczas jazdy wypili po kieliszku szampana, a na miejscu

zaprowadzono ich do osobnej sali. Szef kuchni przygotował dla nich
specjalne menu.

- Kochanie, nie musiałeś robić sobie tyle kłopotu – powiedziała matka

do Ryana.

Skąd wie, że to jego pomysł? Zawsze wiedziała, kiedy coś spsocili.

Jednego razu Ryan i Ben grali w domu w piłkę i stłukli jej ulubioną lampę.
Próbowali ją skleić, licząc, że matka niczego nie zauważy. Marylin

background image

Hathaway natychmiast to dostrzegła i ukarała synów – tydzień bez gier
wideo.

- Jesteś tego warta, mamo – odparł Ryan.
- Cieszę się, że wszyscy moi synowie są dzisiaj ze mną. – Rozejrzała

się wokół stołu. – I córki. – Spojrzała na Jessie. – I Jessie.

Jessie ścisnęła rękę Ryana pod stołem, wzruszona słowami jego matki.
Kolacja poszła zgodnie z planem. Jedzenie było wyśmienite, a matka

szczęśliwa. Później przenieśli się do głównej sali jadalnej, gdzie mogli
posłuchać występu artysty. Ryan szedł właśnie na swoje miejsce, kiedy
wpadł na znaną w Falling Brook parę: Joshuę Lowella i Sophie Armstrong.
Poznał Joshuę podczas pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej. Trudno go
było zapomnieć, wyglądał bardziej jak model niż prezes firmy
inwestycyjnej.

- Ryan! – Joshua odezwał się pierwszy.
- Pan Lowell?
- Joshua, proszę. Nie wiedziałem, że jesteś w mieście.
- Nie mieszkam tu, dziś są urodziny mojej matki. – Ryan obejrzał się za

siebie i zobaczył, że rodzice już zajęli miejsca. Wskazał głową na Jessie,
która stanęła obok niego. – Właśnie świętujemy.

- Proszę wybaczyć, ale chyba się nie znamy. – Joshua wyciągnął rękę

do Jessie.

Jessie zmrużyła oczy.
- Wiem, kim pan jest, panie Lowell.
Ściągnął brwi.
- Moja reputacja, a raczej reputacja mojej rodziny, mnie wyprzedza.
- To małe miasto – odparła Jessie.

background image

Ryan zerknął na nią. Czy obwiniała Joshuę za to, co zrobił jego ojciec?

Nie była chyba tak niesprawiedliwa. Zmienił temat.

- Moje gratulacje z okazji zaręczyn. – Uśmiechnął się do Sophie.
Falujące włosy dziennikarki sięgały jej za ramiona. Miała na sobie

sukienkę, która podkreślała szczupłą figurę.

- Dziękuję – odparła. – Byłam zaskoczona, kiedy Joshua oznajmił

publicznie, że się pobieramy, ale nie mogłam być szczęśliwsza.

- Ładny pierścionek – zauważyła Jessie, a Sophie z dumą go

zaprezentowała.

Joshua szepnął do Ryana:
- Jestem pod wrażeniem twoich kwalifikacji, Ryanie, jesteś bardzo

wysoko na naszej liście kandydatów. Niecierpliwie czekam na kolejne
spotkanie.

Ryan uśmiechnął się.
- Dziękuję za te słowa.
- Mówię szczerze – odparł Joshua. – Masz więcej pasji do tej pracy niż

ja miałem kiedykolwiek. Chociaż skończyłem ekonomię, sztuka zawsze
była i będzie dla mnie tym, dla czego warto żyć.

- Czemu tak długo pracowałeś w Black Crescent?
- Czułem się odpowiedzialny za to, żeby posprzątać po ojcu.

Próbowałem najlepiej, jak umiałem. Zrobiłem wszystko, co mogłem. Pora
przekazać pałeczkę.

- Rozmawiacie o sprawach zawodowych? – wtrąciła Sophie.
- Chodźmy, kochanie, niech państwo celebrują ten wieczór – rzekł

Joshua i uścisnął dłoń Ryana. – Wkrótce porozmawiamy.

Kiedy Joshua i Sophie się oddalali, Jessie odprowadzała ich wzrokiem.

background image

- O mój Boże, to ona jest tą dziennikarką, która napisała rocznicowy

artykuł o Black Crescent.

- Tak.
- Dziwi mnie, że jej wybaczył. Nie wypadł w tej historii idealnie.
Ryan wzruszył ramionami.
- Przeciwności się przyciągają. Zatańczmy.
Jessie wzięła go za rękę i dała się poprowadzić na parkiet. Ryan wziął

ją w ramiona.

- W porządku? Wiem, że to miejsce publiczne.
Podniosła na niego wzrok.
- Nigdy nie spędziłam tak miłego wieczoru. Twoja rodzina… – W jej

oczach zalśniły łzy. – Są fantastyczni, tacy ciepli i serdeczni. Nigdy nie
czułam się tak z moją rodziną. Zawsze mi się wydawało, że muszę robić
coś na pokaz, coś, czego inni ode mnie oczekują. To ulga móc być sobą.

- To dlatego, że jesteś ze mną. – Pocałował ją. Nie planował tego, ale

patrzyła na niego z takim uwielbieniem, że zapomniał o całym świecie.

Kiedy uniósł głowę, patrzyła na niego znacząco. To był punkt zwrotny.

Właśnie ogłosili wszystkim w country clubie, że są parą.

Natychmiast poszukała ucieczki w damskiej toalecie. Nie spodziewała

się pocałunku Ryana w miejscu publicznym. Ale czy teraz, gdy to się stało,
nie poczuła ulgi?

Ich związek przestał być tajemnicą. Wkrótce całe Falling Brook dowie

się, że całowała się z Ryanem. Nie miała złudzeń, że to się nie rozniesie.
W tym mieście żyje dwa tysiące ludzi, większość z nich zna O’Malleyów.
A choć ona i Hugh zrobili sobie przerwę, ich rodzice o tym nie wiedzieli.

Poprawiała makijaż, kiedy drzwi toalety się otworzyły i do środka

weszła matka Ryana.

background image

- Tu jesteś. Zastanawiałam się, dokąd uciekłaś.
Jessie zaśmiała się nerwowo.
- Musiałam skorzystać z toalety.
- Kochanie, obie wiemy, że to nieprawda. Uciekasz przed tym, co jest

między tobą i moim synem.

- Nie uciekam.
- Nie jestem ślepa, Jessie. Byliście najlepszymi przyjaciółmi. Potem,

kiedy twój ojciec wpadł w kłopoty, mówiło się, że ty i twój brat dostaliście
stypendium od O’Malley’s Motors. I nagle zbliżyłaś się z synem
O’Malleyów. Nigdy tego nie rozumiałam, bo zawsze mi wydawało, że ty
i Ryan kiedyś będziecie razem. I miałam rację.

- Pani Hathaway, nie rozumie pani…
- Ależ rozumiem. – Matka Ryana ujęła jej dłonie. – Rozumiem, że

walczyłaś z uczuciami i robiłaś to, czego rodzice od ciebie oczekiwali, bo
myślałaś, że jesteś im to winna. Życie jest krótkie, Jessie. Musisz chwytać
szczęście, kiedy się zjawia.

- Dziękuję. – Jessie ścisnęła jej rękę. – Doceniam pani mądrą radę.

I życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

- Więc wyszło szydło z worka – stwierdził Ben, kiedy z Seanem

znaleźli Ryana krążącego po tarasie. – Byłem ciekaw, jak długo
zamierzacie się ukrywać.

Ryan zaśmiał się.
- Obiecałem Jessie, że zachowamy to w tajemnicy, dopóki ona nie

będzie gotowa tego wyjawić, i wszystko zepsułem.

Ben chwycił go za ramię.
- Nie bądź dla siebie taki surowy. Odnalazłeś tę dziewczynę i chciałeś

ją pokazać. Nie ma w tym nic złego.

background image

- Za to całe to ukrywanie się było idiotyczne – stwierdził Sean. –

Wystarczy na was spojrzeć, żeby wiedzieć, że za sobą szalejecie.

- Jessie za mną nie szaleje – odparł Ryan. – Zgadzamy się w sypialni.
- A my mamy oczy – rzekł Ben. – Skoro my to widzimy, wszyscy inni

widzą.

Ryan spojrzał drzwi do środka. Czy mógłby uwierzyć, że Jessie coś do

niego czuje? Bał się o tym myśleć, a jeszcze bardziej w to wierzyć. Przez
wiele tygodni przysięgał sobie trzymać się na dystans, teraz zaangażował
się jak nigdy dotąd.

Atmosfera w limuzynie podczas drogi powrotnej była nieco stonowana.

Jessie nie chciała zepsuć nastroju, ale słuchała, co pani Hathaway miała do
powiedzenia i wiedziała, że wiele musi przemyśleć.

Gdy dotarli do rezydencji Hathawayów, pożyczyła wszystkim dobrej

nocy i w milczeniu przeszła z Ryanem krótką odległość do drzwi domu
rodziców. Niezdarnie wyciągnęła klucze z torebki i je upuściła.

- Mam je. – Ryan podniósł klucze. – Przepraszam, jeśli wprawiłem cię

w zakłopotanie.

Pokręciła głową.
- Cóż, owszem. Umówiliśmy się, że nie mówimy nikomu o tym, co nas

łączy. Myślałam, że to zrozumiałeś. Teraz całe Falling Brook będzie
wiedzieć. Moi rodzice, Hugh.

- Tylko Hugh cię obchodzi?
- Mówiłam ci, jak trudno jest spełniać oczekiwania rodziców. Miałam

zamiar z nimi porozmawiać w odpowiednim momencie, ale ty to na mnie
wymusiłeś.

- Może tak było trzeba, żebyś w końcu dokonała wyboru.
Jessie wsunęła palce we włosy.

background image

- Czemu to robisz? Czemu zawsze na mnie naciskasz?
- Jeśli ja tego nie zrobię, to kto? – odparł zirytowany. – Obudź się,

Jessie.

- Muszę iść. – Zakręciła się na pięcie. – Zabierzesz mnie z sobą

z powrotem?

Kiwnął głową.
- Oczywiście. Baw się dobrze z rodziną w Top Golf.
Zmierzyła go wzrokiem. Nie wiedziała, jak mogłaby się dobrze bawić,

gdy rodzice dowiedzą się, że z nim flirtuje.

Weszła do środka, zamknęła drzwi i oparła się o nie.
- Co cię łączy z Ryanem Hathawayem? – Z ciemności dobiegł głos

matki.

- Nie teraz, mamo.
- Myślałam, że jesteś z Hugh. – Matka wyłoniła się z cienia. Miała taką

minę, jakby Jessie ją zawiodła. Była w piżamie, czekała na Jessie wbrew
jej prośbie. – Dzwoniła jedna z moich przyjaciółek. Widziała, jak całowałaś
się z Ryanem w klubie.

- Powiedziałam nie teraz, mamo – odparła Jessie i ruszyła na górę do

pokoju gościnnego.

Nie zniosłaby teraz pytań matki. Ma prawo podejmować własne

decyzje. Kochać, kogo chce.

Kochać. Czy to możliwe, że zakochała się z Ryanie?
Jeśli tak, to nieświadomie. Ale może pani Hathaway ma rację. Może

powinna być z Ryanem. Od dawna. Dopiero klasowe spotkanie po latach
pokazało jej, że mężczyzna jej marzeń był przez cały czas obok niej.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Obawiał się, że Jessie będzie na niego zła. Tymczasem gdy wracali na

Manhattan, zachowywała się jak zwykle. Kiedy po nią podjechał, zdawało
mu się, że dojrzał zmarszczkę na czole pani Acosta. Niemal natychmiast ta
zmarszczka zniknęła, więc uznał, że wszystko poszło dobrze.

- Dobrze bawiliście się w Top Golf? – spytał, kiedy wjechali na

międzystanową.

- Tata był zachwycony – odparła Jessie. – Pierwszy raz od dawna

widziałam go tak ożywionego.

- To świetnie.
- Miło było wyjść gdzieś z rodziną. Potrzebujemy tego.
- Gdybym mógł jakoś pomóc, daj mi znać – powiedział. – Klan

Hathawayów był bardzo uradowany, że uczciłaś z nami urodziny mamy.

- Cieszę się, że tam byłam.
- Jesteś pewna? – spytał, zerkając na nią. – Nie mieliśmy okazji

poważnie porozmawiać o tym, co się zdarzyło w klubie.

- Masz na myśli to, że mnie pocałowałeś? – Policzki jej poczerwieniały.
- To było karygodne. Na swoją obronę mogę tylko powiedzieć, że

uległem nastrojowi chwili. Trzymałem cię w ramionach, więc pocałunek
wydawał się naturalny.

- Masz pojęcie, co zrobiłeś? Mama przyparła mnie do muru w nocy,

a potem jeszcze w Top Golf. Chciała wiedzieć, od kiedy jesteśmy dla siebie

background image

kimś więcej niż przyjaciółmi. Sugerowała, że specjalnie pocałowałeś mnie
w klubie, żeby całe Falling Brook wiedziało, że jesteśmy razem.

Ryan ściągnął brwi. To była ostatnia rzecz, o jakiej myślał.
- Nie dlatego cię pocałowałem. Jak możesz tak myśleć?
- Kiedy mówisz jedno, a robisz drugie, zaczynam się zastanawiać.
Zacisnął palce na kierownicy.
- Więc możesz się ze mną pokazywać tylko jako przyjaciółka? Nie daj

Boże, żeby ktoś zobaczył coś więcej i zepsuł twoje plany.

- Tego nie powiedziałam. Umówiliśmy się na coś, a ty nie uszanowałeś

mojej prośby.

Ryan zerknął na nią i zobaczył, że na niego patrzy.
- Jak długo mnie znasz? Czy kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś mi

nie ufała?

- Nie.
- Więc nie zaczynaj kłótni. Przeprosiłem. Nie chciałem cię postawić

w krępującej sytuacji. Wiesz o tym.

Kiwnęła głową, splatając ramiona na piersi.
Chciał poznać jej myśli, ale ona postanowiła go ignorować.
- Cokolwiek cię dręczy, możesz ze mną o tym porozmawiać.
- Nie mogę. – Odwróciła głowę do okna. Chciałaby porozmawiać

z najlepszym przyjacielem o tym, co czuje, ale nie mogła tego zrobić, bo to
on był powodem całego zamieszania.

Podejrzewała, że zakochała się w Ryanie.
Nie spodziewała się, że ich relacja przybierze taki obrót. Była dotąd

związana tylko z Hugh, ale to nie był normalny związek. Małżeństwo jej
rodziców nie stanowiło dobrego przykładu. Nie wiedziała, jak wygląda
miłość.

background image

- Jesteśmy na miejscu – oznajmił Ryan. Zgasił silnik i wysiadł

z samochodu.

Jessie podniosła wzrok i zobaczyła, że zaparkował przed jej domem.

Wysiadła, Ryan wyjął jej torbę z bagażnika.

- Ja to wezmę.
Próbowała odebrać od niego bagaż, ale zmierzył ją wzrokiem.
- Odprowadzę cię na górę.
Wchodzili po schodach w milczeniu. Jessie otworzyła drzwi. Ryan

zaniósł jej torbę do sypialni.

- Jak będziesz chciała pogadać, wystarczy, że zadzwonisz – powiedział.
- Wychodzisz?
- Jesteś na mnie zła, więc daję ci czas.
- Ryan…
Uniósł ręce.
- W porządku. Potrzebujesz czasu. Jak będziesz gotowa, zadzwoń.
Słyszała jego kroki na podłodze, a potem zamykające się drzwi. Chciała

go zatrzymać, ale nie mogła, nie potrafiła podjąć decyzji. I wtedy coś do
niej dotarło: musi załatwić pewną sprawę, nim pomyśli znów o Ryanie.

- Ryan, możemy skończyć w każdej chwili – powiedział Dennis po

dwóch godzinach ostrego treningu.

- Nie ma sprawy, daję radę.
- A ja już nie. – Dennis się zaśmiał. – Zaraz przyjdzie kolejny klient.

Zgodziłem się przyjść wcześniej, bo powiedziałeś, że musisz spalić
dodatkową energię, ale zrobiłeś dość na jeden dzień.

Rzucił Ryanowi ręcznik. Ryan wytarł pot z twarzy i sięgnął po napój

energetyzujący. Wypił całą butelkę. Ćwiczył ponad siły, by nie myśleć

background image

o Jessie. Bez skutku. Zakochał się w niej beznadziejnie i nieodwołanie.
Wiedział o tym od pobytu w Hamptons i próbował z tym walczyć.

Minionej nocy nie zmrużył oka, bo przez ostatnie tygodnie przywykł

sypiać z Jessie. Lubił, gdy przytulała się do niego we śnie.

Nie trzeba dodawać, że był zdenerwowany i zrzędliwy. Ale był nowy

dzień, a on miał na co czekać. Spodziewał się wiadomości od Allison
Randall w sprawie Black Crescent. Od pierwszej rozmowy minął prawie
miesiąc. Powiedziała mu, że nie spieszą się z decyzją, by się nie pomylić.

Zdawał sobie sprawę, że jeśli przyjmie tę posadę, to będzie koniec

z Jessie. Znalazł się między młotem a kowadłem. Czy ma dążyć do
zawodowego sukcesu, który był w zasięgu jego ręki, czy wybrać kobietę,
którą kocha? Wkrótce być może będzie musiał podjąć decyzję. Miał
nadzieję, że podejmie właściwą.

Godzinami siedziała w pracy. Za dużo myślała o Ryanie i zapomniała

złożyć do sądu dokumenty sprawy jednego ze starszych partnerów. Musiała
błagać urzędnika w sądzie o przedłużenie terminu, co jej się udało.

Teraz wlepiała wzrok w streszczenie sprawy, którą miała dokończyć dla

drugiego z partnerów. Napisała dopiero kilka akapitów. Co z nią nie tak?
Nigdy nie miała problemu z koncentracją, ale też nigdy dotąd Ryan nie był
jej kochankiem.

Poprzedniego wieczoru się z nim nie widziała, chciała spojrzeć na

swoją sytuację z dystansu. Tymczasem tęskniła za widokiem jego twarzy,
która jaśnieje na jej widok. Pragnęła usłyszeć jego śmiech z jej oklepanych
żartów. Poczuć go w sobie tak głęboko, by nie wiedzieć, gdzie jedno się
kończy, a drugie zaczyna.

Z drugiej strony czuła, jakby stała nad przepaścią. Jeden niewłaściwy

krok i runie w dół. Jedna droga, wyznaczona przez rodziców, prowadziła ją

background image

do Hugh. Druga, mniej znana, do Ryana, który wciąż ją namawiał, by żyła
własnym życiem na własnych warunkach. Bała się drogi mniej
uczęszczanej. Gdyby wyznała mu swoje uczucia, a ich związek nie
posunąłby się dalej – zniszczyłaby największą przyjaźń swojego życia.

A co znaczy dalej? Dzieci? Małżeństwo? Przez lata dążyła do

zawodowego sukcesu, by nie skończyć jak jej ojciec. Podążała dobrze jej
znanym szlakiem i była na dobrej drodze, by zostać partnerem w firmie
prawniczej. Ale czymże jest sukces, jeśli nie ma go z kim dzielić? Myślała,
że tym kimś jest Hugh.

Był prawym człowiekiem, ich związek był oparty na wzajemnym

szacunku, lecz nie przyspieszał jej tętna, nie budził w niej tęsknoty. Ich
seks był dość powierzchowny, brakowało w nim pasji, jaką dzieliła
z Ryanem. Wystarczyło jedno spojrzenie Ryana, by go pożądała, jeden
pocałunek, by zapomniała o całym świecie, tak jak zdarzyło się w country
clubie.

Ostatnie tygodnie pozwoliły jej wierzyć, że może ich łączyć coś więcej,

ale bała się zrobić ten krok. I to od lat. Wykorzystywała Hugh, by trzymać
Ryana na dystans.

Była Hugh winna rozmowę. Powinna mu w końcu oznajmić, że nie ma

nadziei na wskrzeszenie ich związku. Jej przyszłością był Ryan.

Wiedział, że powinien dać Jessie czas, o który prosiła, ale od pocałunku

w klubie minęły dwie doby. Do tej pory chyba już się uspokoiła? Tak sobie
mówił, stojąc pod drzwiami jej mieszkania.

Otworzyła mu Becca, wystrojona i w pełnym makijażu.
- Cześć, Ryan, wejdź. Wychodzę na randkę, ale Jessie jest w domu. –

Wskazała głową na sypialnię, po czym wyszła.

background image

Ryan położył na blacie pudełko z pizzą i sześciopak piwa. Szukał

w szafce jednorazowych talerzy, kiedy Jessie pojawiła się kuchni
w krótkim topie, spodenkach do biegania i ulubionych kapciach
króliczkach. Twarz miała świeżą, bez grama makijażu. Na jego widok
szeroko otworzyła oczy.

- Zdawało mi się, że słyszałam trzaśnięcie drzwi, ale myślałam, że

Becca wychodzi.

- Minęliśmy się w drzwiach. – Otworzył butelkę piwa i podał ją Jessie.
- Dzięki. – Wypiła łyk, po czym otarła usta grzbietem dłoni. – Co tu

robisz?

- Przyniosłem kolację. – Wskazał na pudełko pizzy. – Chyba nie masz

nic przeciwko temu? Ser i ananas.

Uśmiechnęła się i westchnęła. Wciąż pamiętał, jaka jest jej ulubiona

pizza.

- Dzięki. Trochę zgłodniałam. Nie jadłam lunchu. – Otworzyła pudełko

i nie wyciągając talerza, zaczęła jeść.

- Czemu?
- Pisałam streszczenie sprawy dla starszego partnera, miało być gotowe

na szóstą. Chyba celowo dał mi taki termin, żeby ze mnie zadrwić.

- Skończyłaś?
- Ledwie. – Popiła pizzę piwem. – To nie jest mój najlepszy dzień.
- Wciąż jesteś na mnie zła?
- Już nie. – Pokręciła głową.
Ryan potarł czoło.
- Dzięki Bogu. Miałem nadzieję, że zrozumiesz, że mnie poniosło. To

nie jest wymówka, wiem, że nie dotrzymałem słowa. Przepraszam.

background image

- Wierzę ci – powiedziała. – To nie my jesteśmy problemem.

Problemem jest to, że nikt nie wie, że w zasadzie zerwałam z Hugh.

Ryan zmarszczył czoło.
- W zasadzie? Nie rozumiem.
- Rozmawialiśmy o tym, ale żadne z nas nie miało odwagi powiedzieć

tego naszym bliskim.

- Więc w sobotę wszyscy w klubie pomyśleli, że zdradzasz Hugh?
Jessie skinęła głową.
- Nic mnie nie obchodzi, co ludzie o mnie myślą. Przestałam się tym

przejmować, kiedy byliśmy ostracyzowani, jak wszystko straciliśmy.
Martwię się o rodziców. Wiesz, że ojciec nie jest w najlepszej formie. To
może go bardziej załamać. Poza tym czuję się fatalnie, bo powiedziałam
Hugh, że ogłosimy to razem w odpowiednim momencie.

- Teraz jest odpowiedni moment – oznajmił Ryan.
Nie rozumiał, skąd ta zwłoka. A może się oszukiwał. Wrócił myślą do

rozmowy z Jessie w Hamptons. Powiedziała, że zrobili sobie z Hugh
przerwę, a on uznał to za zerwanie. Tak sugerowała Jessie. Ale może Hugh
dostrzegł swoje błędy i przepraszał ją na kolanach? Czy to wszystko to
jakaś gra, by Hugh w końcu włożył jej obrączkę na palec?

- Zostawiłam mu wczoraj wiadomość, że musimy porozmawiać –

oznajmiła.

- Rozumiem.
- Coś nie tak? – Spojrzała na niego podejrzliwie.
Wszystko. Za bardzo się zaangażował, choć przysięgał sobie, że do

tego nie dopuści, a tymczasem ona zgodnie z wolą rodziców wybrała
Hugh. Był głupi, wierząc, że zerwała z Hugh. Telefon w jego kieszeni
zaczął wibrować. Spojrzał na ekran i wiedział, co ma zrobić. Pora w końcu

background image

zająć się tym, co dla niego najlepsze. Jessie nie będzie wpływać na jego
decyzje.

- Ryan, witam. Mówi Allison Randall.
Zerknął na zegarek. Było dość późno na taki telefon, mimo to się

ucieszył.

- Witam, Allison, miło panią słyszeć.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno, ale chciałam, żeby pan wiedział,

że byliśmy pod ogromnym wrażeniem po rozmowie z panem i zapraszamy
na drugie spotkanie, żeby mógł pan porozmawiać z Joshuą na temat
szczegółów.

- Czy Joshua mówił pani, że wpadliśmy na siebie w Falling Brook?
- Tak – odparła Allison. – I dlatego prosił, żebym nie traciła czasu.
- Dziękuję, Allison. Kiedy chciałby się spotkać?
- Jutro prześlę panu mejlem dwa terminy do wyboru.
- Świetnie, dostosuję się.
- Wspaniale. Do zobaczenia. Wszystkiego dobrego.
- I wzajemnie. – Ryan rozłączył się, a wtedy mina Jessie powiedziała

mu, że nie jest zadowolona.

- Myślałam, że dałeś sobie spokój z Black Crescent. – Postawiła

butelkę na blacie.

- Czemu?
Zmierzyła go wzrokiem.
- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Mówiliśmy, że to zły pomysł.

Nie tylko dla ciebie, ale dla mnie i mojej rodziny. Dla całej społeczności
miasta. Black Crescent powinna upaść, żebyśmy mogli żyć dalej.

- Rozumiem twoje stanowisko, ale decyzja należy tylko do mnie. To

mój wybór. Nie bardzo mi się podoba, że próbujesz mi dyktować, co mam

background image

robić.

- Niczego ci nie dyktuję.
- Nie? A prosiłabyś o to, gdybyśmy z sobą nie spali?
- Jak śmiesz? – Odsunęła się od blatu. – Jedno nie ma z drugim nic

wspólnego. Myślałam, że po tym, przez co przeszła moja rodzina, okażesz
więcej zrozumienia. Widzę, że się myliłam. Inni się dla ciebie nie liczą.

- Chryste, nie wierzę, że akurat ty to mówisz – obruszył się. – Zawsze

mogłaś na mnie liczyć, wygadać się i wypłakać. Sprawdź słowo
„empatyczny” i znajdziesz moje zdjęcie. Jesteś niesprawiedliwa.

- Ja?
- Nigdy bym cię nie prosił, żebyś zrezygnowała z własnych marzeń.

Zawsze cię dopingowałem. Prosisz, żebym porzucił coś, na czym mi
zależy, a sama nie chcesz uwolnić się od rodziny. A ja zamierzam żyć
własnym życiem, zwłaszcza jeśli ty nie chcesz być ze mną.

Zadzwonił telefon Jessie. Odeszła kilka kroków i wyjęła go z torebki.
- Halo?
Ryan niczego nie słyszał, bo stała do niego tyłem.
- Kto dzwoni, Jessie?
Uniosła palec, pokazując mu, by dał jej chwilę, i ruszyła do sypialni.

Do Ryana dotarły jeszcze jej słowa:

- Przepraszam, Hugh, to nie jest najlepsza pora.
A więc Hugh. Czy to los sprawił, że mężczyzna, który ich dzielił,

zadzwonił w środku ich sprzeczki? Ryanowi nie podobało się, że Jessie
próbowała to ukryć, myślał, że łączy ich przynajmniej zaufanie. Ale i tu się
mylił, co znaczyło, że nie ma dla nich przyszłości.

Hugh nie mógł wybrać gorszego momentu na telefon. Jessie nigdy nie

kłóciła się z Ryanem tak jak teraz, ale sprawa była ważna. Oczekiwał od

background image

niej, że zdystansuje się od rodziny, a ona nie mogła tego zrobić. Ich relacja
stała pod znakiem zapytania. Jeśli Ryan przyjmie posadę w Black Crescent,
zakończy także ich przyjaźń.

- Słuchasz mnie, Jessie? – spytał Hugh.
- Wybacz, co mówiłeś?
- Zadzwoniłem w złym momencie?
- Tak jakby. – Nie chciała zdradzić, że jest z innym mężczyzną. Hugh

nigdy nie myślał dobrze o jej przyjaźni z Ryanem. Nigdy jej tego nie
zabronił, ale niepokoiła go jej otwartość w stosunku do przyjaciela.

- Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że przyjadę do Falling Brook.
- Co?
- Ostatnie miesiące rozłąki pozwoliły mi spojrzeć inaczej na pewne

sprawy i chciałbym z tobą porozmawiać o wnioskach, do jakich doszedłem
po głębokim namyśle.

- Hugh, nie sądzę, żeby to cokolwiek zmieniło. – Musi z nim zerwać

raz a dobrze.

Po miesiącu z Ryanem nie ma powrotu do Hugh. Musi zacząć robić to,

czego pragnie.

- Daj spokój, Jessie. Po wszystkim, co przeżyliśmy razem, nawet na to

nie zasługuję?

Zżerało ją poczucie winy. Miał rację, była mu to winna.
- Oczywiście, że zasługujesz. Kiedy przyjeżdżasz?
- W końcu tygodnia.
- W porządku, wtedy się spotkamy.
- I Jessie…
- Tak?
- Tęsknię za tobą. – Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź.

background image

Dzięki Bogu, bo nie mogła powiedzieć mu tego samego. W zasadzie

o nim nie myślała, chyba że porównywała go do Ryana. Wróciła do salonu.
Ryan stał do niej tyłem. Widziała jego sztywne ramiona. Był zły. Nie tylko
z powodu Black Crescent, ale także z powodu Hugh.

- Ryan...
Ani drgnął. Patrzył przez okno, jakby tam były wszystkie odpowiedzi.
- Wracasz do Hugh?
- Oczywiście, że nie! – zawołała. – Skąd ci to przyszło do głowy? Bo

odebrałam jego telefon?

Odwrócił się gwałtownie. Miał przybitą minę.
- To ja byłem obok ciebie przez ponad połowę twojego życia

i wysłuchiwałem, jak wychwalałaś Hugh O’Malleya.

- I zawsze się złościłeś.
- Tak.
- Nie lubisz go.
- Nie lubię.
- I miałeś żal, że się z nim związałam.
- Tak!
Patrzyła na niego długą chwilę.
- Od dawna tak czujesz?
- Jesteś ślepa, Jessie? Zawsze cię pragnąłem – oznajmił. – A ty mnie nie

zauważałaś. – Gdy chciała coś powiedzieć, uniósł rękę. – Aż do spotkania
klasowego. Ale kiedy pojawił się Hugh, odeszłaś z nim. Wtedy uznałem, że
powinienem o tobie zapomnieć. Teraz, kiedy byliśmy razem, chcę, żeby tak
zostało, ale ty też musisz tego chcieć.

Spojrzał na nią z oczekiwaniem. Jessie wstrzymała oddech. Nigdy tak

szczerze nie odkrywała swoich uczuć, jak zrobił to teraz Ryan. Odsłonił

background image

przed nią swoją duszę. Ale co mogła poradzić, skoro jeszcze nie doszła do
ładu z własnymi uczuciami?

Ryan głośno wciągnął powietrze.
- Domyślam się, że moje uczucie jest nieodwzajemnione i zostałem

wprowadzony w błąd. – Ruszył do drzwi.

- Ryan, zaczekaj.
- Na co? Nie wiesz, czego chcesz. A jeśli wiesz, to znaczy, że chcesz

Hugh.

- Przestań wkładać mi w usta swoje słowa. Nie masz pojęcia… –

Brakowało jej słów. Nie potrafiła uwolnić się od oczekiwań rodziców, które
były w niej głęboko zakorzenione. Dopiero zaczęła odnajdywać własną
drogę, ale bała się wykonać zbyt duży krok.

- Tak, nigdy mnie nie wybierzesz – rzekł cicho Ryan. – Odchodzę. –

Kiedy dotarł do drzwi, odwrócił się do niej.

Chciała poprosić, by został. By ją objął i zapewnił, że wszystko się

ułoży. Nie zrobił tego. Wyszedł.

Bała się, że odchodzi z jej życia na dobre. To było nie do zniesienia.

Podbiegła do okna i zobaczyła, jak wsiadł do porsche i odjechał w ciemną
noc. Czy dobrze zrobiła, pozwalając mu odejść? Czy popełniła największy
błąd w życiu?

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

- Jessie! – Hugh porwał ją w ramiona, gdy w piątkowy wieczór weszła

do domku gościnnego w posiadłości O’Malleyów.

Przyjechała prosto z pracy pociągiem, a potem Uberem z dworca.

W pociągu myślała o Ryanie, o tym, jaki był na nią zły. Potrzebowała jego
zrozumienia, ale cierpliwość nie była jego cnotą. Wciąż naciskał, by
podjęła decyzję, a ona wiedziała, że zrobi to w swoim czasie. I właśnie to
zrobiła. Jadąc pociągiem, postanowiła ostatecznie rozstać się z Hugh. Nie
mogą trwać w próżni, skoro zakochała się w Ryanie.

- Hugh. – Poklepała go w ramię, zaglądając w jego błękitne oczy. –

Postaw mnie.

Zaśmiał się i postawił ją na podłodze, lecz wciąż ją obejmował.
- Tak się cieszę, że cię widzę, kochanie.
- Dobrze wyglądasz. – Delikatnie odsunęła jego rękę i weszła w głąb

domu. – Jakie to uczucie być z powrotem w Stanach?

Jego rysy wyostrzyły się od czasu, gdy ostatnio go widziała. Był

ogolony, bez zarostu, jaki nosił Ryan. Włosy miał porządnie ostrzyżone,
a na sobie szyty na miarę trzyczęściowy czarny garnitur i szary krawat.

- Teraz, jak cię widzę, czuję się o wiele lepiej – odparł, idąc za nią do

salonu.

Pokój był w jasnych pastelowych barwach, urządzony robionymi na

zamówienie meblami. Na ścianie wisiał obraz jednego z impresjonistów,
pokazując zamożność rodziny.

background image

- Usiądź koło mnie. – Poklepał siedzenie kanapy.
Nieuprzejmie byłoby odmówić, więc z ociąganiem usiadła na drugim

końcu kanapy.

- Ja nie gryzę, Jessie. Chyba że byś tego chciała. – Zaśmiał się. Gdy

zachowała powagę, zmarszczył czoło. – Czy byliśmy osobno tak długo,
żebyśmy nie mogli żartować?

- Cały czas jesteśmy osobno, Hugh. Czego się spodziewasz?
- Au. – Jego oczy pociemniały. – Chyba na to zasłużyłem. I dlatego tu

jestem. Zrozumiałem, że za bardzo skupiłem się na karierze, odstawiając
naszą relację na boczny tor.

- To prawda. – Wsunęła palce we włosy. – Ale to nie tylko twoja wina.

Nie wymagałam od ciebie więcej. Zawsze sądziłam, że kiedyś odnajdziemy
znów do siebie drogę.

- Ale teraz tak nie myślisz?
Przytaknęła, a on położył rękę na sercu.
- Wybacz, nie mówię tego, żeby cię zranić, Hugh, ale od lat nie

mieszkamy w tym samym mieście. To nie jest fundament, na którym
można budować związek, nie wspominając już o małżeństwie.

- Wiem, Jessie. Cieszę się, że zrobiliśmy sobie przerwę, żeby się

zastanowić, czego chcemy. Ja już wiem. Pragnę cię. Zawsze cię pragnąłem,
ale zaślepiła mnie ambicja. Nie dostrzegałem, co jest najważniejsze. Teraz
chcę poszukać posady na Manhattanie, żebyśmy mogli popracować nad
naszym związkiem. Wysłałem już CV do rekruterów i badałem grunt.

- Świetnie, Hugh, ale ja nie chcę, żebyś się przeprowadzał. Zrobiłbyś to

tylko dlatego, że twoim zdaniem tak należy.

- Nieprawda, chcę tego.
- Próbujesz przekonać siebie czy mnie?

background image

- Co się z tobą dzieje? – Poderwał się na nogi. Zaczął krążyć po pokoju,

a potem przystanął i odwrócił się do niej. – Nigdy tak do mnie nie mówiłaś.

- Musimy być z sobą szczerzy. Naprawdę chcesz być ze mną? Czy

jesteś ze mną, bo tak trzeba? Bo tego życzą sobie twoi rodzice? Czy ty
mnie w ogóle kochasz? – Ona go nie kochała. – Czy możesz sobie
wyobrazić życie beze mnie?

- Nie jesteś w odpowiednim nastroju, żeby poważnie rozmawiać

o przyszłości. – Pokręcił głową.

- No to jak wyobrażasz sobie nasze małżeństwo? – nie ustępowała. –

Dom z ogródkiem? Dwoje dzieci? W Falling Brook albo w Connecticut?

- Tak, Jess, może właśnie tak. Co w tym złego? Popraw mnie, jeśli się

mylę, zdawało mi się, że to także twoje marzenia.

O’Malleyowie wiele dla niej zrobili, kiedy była młodsza. Gdyby nie

stypendium Jacka O’Malleya, nie dostałaby się na dobry uniwersytet.
A Hugh… był stałym elementem jej życia. Przystojny popularny chłopak,
o którym marzyły wszystkie dziewczyny w Falling Brook. Uważała się za
szczęściarę. Jednak z biegiem lat była coraz mniej usatysfakcjonowana
swoim życiem, a Hugh nie było obok i tego nie dostrzegał.

- Marzenia się zmieniają. Wiedziałbyś to, gdybyś tu był. Nie chcę już

takiego życia, nie chcę być niewolnikiem kariery i pieniędzy. Ambicja
i chęć odniesienia sukcesu to nic złego. Ale miłość jest równie ważna.

Nie kochała go i nigdy nie pokocha. Kochała Ryana. Być może go

straci, bo bała się zaryzykować, ale nie popełni kolejnego błędu.

- Znalazłaś miłość z kimś innym, Jessie?
Łza spłynęła jej po policzku.
- Tak. A ty zasługujesz na kogoś, kto będzie cię kochał całym sercem.

Ja nie jestem tą kobietą.

background image

Hugh pochylił głowę. Jessie czuła się okropnie, wiedziała, że go

zraniła, ale nie mogła postąpić inaczej, skoro jej serce należało do innego.

Kiedy Hugh w końcu podniósł głowę, ze zdumieniem ujrzała łzy

w jego oczach.

- Rozumiem, że tak będzie najlepiej. Nie miałem prawa zakładać, że

będziesz na mnie czekać nie wiadomo jak długo.

- Ja też nie dość się starałam. Musimy powiedzieć naszym rodzinom, że

już nie jesteśmy razem. Wiem, że dla twoich bliskich to będzie trudne, ale
mam nadzieję, że wiedzą, jak jestem im wdzięczna za wszystko, co dla
mnie zrobili.

- Nic nam nie jesteś winna. Chyba to wiesz.
- Tak, teraz wiem.
- Mogę spytać, kim jest ten mężczyzna? Może go znam?
- Co masz na myśli?
- To Ryan, tak?
- Tak.
Hugh pokręcił głową i zaśmiał się gorzko.
- Powinienem był wiedzieć. Jestem zdumiony, że tak długo czekał, żeby

spróbować cię uwieść.

- To nie tak…
- Jessie, Jessie. – Westchnął z irytacją. – Otwórz oczy. Kochał się

w tobie od lat. Nawet ja to widziałem. Zawsze byłem zazdrosny o waszą
przyjaźń.

- Nie wiedziałam. – Zmarszczyła czoło.
- Ukrywałem to, bo myślałem, że jestem dla ciebie najlepszy. Widzę, że

się myliłem. – Pochylił się, by ją uściskać. – Życzę ci jak najlepiej, Jess.
Zawsze pragnąłem tylko twojego szczęścia.

background image

Jessie pogłaskała go po policzku.
- Ja też pragnę tego dla ciebie. Pewnego dnia znajdziesz swoją drugą

połowę, tak jak ja ją znalazłam.

Hugh uśmiechnął się i wskazał głową drzwi.
- Idź już. Idź do swojego mężczyzny.
- Zrobię to, ale najpierw muszę załatwić pewną rodzinną sprawę. –

Uścisnęła go i wyszła w ciemną noc.

Zawodowe życie Ryana kwitło. Miał świetną rozmowę kwalifikacyjną

z firmą inwestycyjną na Manhattanie, która szukała nowego kierownictwa,
bo jeden z jej założycieli wybierał się na emeryturę. Ryan był przekonany,
że do niego oddzwonią. Świat nie kończy się na Black Crescent.

Ale oni też o nim nie zapomnieli. Joshua Lowell chciał się z nim

umówić. Allison potwierdziła telefonicznie poniedziałkowe spotkanie
w Falling Brook. Jednak podczas rozmowy z Allison Ryan wracał myślami
do Jessie, która była przeciwna jego pracy w Black Crescent.

Szczerze mówiąc, nie wiedział, czy jest sens walczyć o Jessie, która nie

potrafi uwolnić się od życzeń rodziców. Nie odzywała się do niego przez
kilka minionych dni, i to doprowadzało go do szału. Był tak spięty, że nie
pomagały długie godziny w biurze ani trening z Dennisem. Chciał do niej
zadzwonić, ale czy miał coś nowego do powiedzenia?

Otworzył się przed nią, a ona patrzyła na niego bez słowa. Co miał

myśleć? Bała się powiedzieć: Dzięki za orgazmy, a teraz spadaj.

W końcu postanowił pojechać na weekend do Connecticut do brata. Nie

miał ochoty jechać do Falling Brook, by rodzice nie wypytywali go
o Jessie. Już się zastanawiali, czy wejdzie do ich rodziny. Ryan nie miał
serca powiedzieć im, jak bardzo się mylą. Jessie wolała O’Malleyów.

background image

A zatem spędzi czas z Benem i przekona się, czy mu się uda zapomnieć

o Jessie.

- Witaj, braciszku, wchodź. – Ben przywitał Ryana, gdy ten zadzwonił

do jego drzwi później tego wieczoru.

Ryan jechał w piątkowych korkach do pięknego miasta Bethel na

szczycie góry, mijając po drodze zapierające dech w piersi widoki, ale teraz
miał ochotę na drinka.

- Dzięki. – Wszedł do środka nowoczesnego domu z trzema

sypialniami. – Gdzie twoja pani? – Nigdy nie był w nowym domu brata,
podobał mu się otwarty plan i świetnie wyposażona kuchnia z dużą wyspą.

- Bez urazy, ale nieczęsto przyjeżdżasz do Connecticut. Pomyślała, że

zechcesz spędzić wieczór w męskim towarzystwie, więc umówiła się
z koleżankami. Siadaj, odpocznij. – Ben wskazał na kanapę. – Napijesz się
czegoś? Piwa? Wina?

- Masz coś mocniejszego?
- Mam szkocką, jeśli jesteś zainteresowany.
- Tak, może być.
- Z lodem?
Ryan pokręcił głową.
- Czystą. – Oparł głowę, starał się odprężyć.
- Wygląda, że tego potrzebujesz. – Ben podał mu szklankę ze złocistym

płynem.

- Owszem. – Wypił do dna. – Jeszcze jedną proszę.
- Masz zamiar się upić?
- Może. – Ryan poruszył ramionami, ale napięcie nie ustępowało. – To

był szalony tydzień.

Ben usiadł obok niego i postawił butelkę na stoliku.

background image

- Co się dzieje? Kiedy ostatnio cię widziałem, ściskałeś Jessie na

parkiecie.

- I jak pamiętasz, nie była tym zachwycona.
- Ale jest zachwycona, kiedy ją ściskasz, jak nikt nie patrzy. To cię tak

wkurza?

- To, i nie tylko – odparł Ryan, sącząc szkocką. – Jessie właściwie nie

chce zerwać z Hugh. Chyba tylko zrobili sobie przerwę. Myślę, że ona robi
to dla rodziców. Pozwoliła mi wierzyć, że mamy szansę, a tak naprawdę
tylko urozmaicała sobie czas, czekając na Hugh.

- Tak myślisz? – Ben patrzył na niego uważnie. – Jessie jest dobrym

dzieciakiem. – Widząc minę Ryana, poprawił się. – Dobrym człowiekiem.
Nie wyobrażam sobie, żeby cię zwodziła.

- A co mam myśleć?
- Poczekaj, bądź cierpliwy.
- Mam dość – odparł Ryan. – Czekałem na nią prawie dwie dekady.

Hugh zadzwonił, jak sprzeczaliśmy się w tym tygodniu, i od tamtej pory się
nie odezwała.

- Myślisz, że z jego powodu?
- Tak, i z powodu rodziców. – Ryan wyrzucił ręce do góry i wstał. –

Całe życie z nim rywalizuję, a kiedy już myślałem, że Jessie gra fair,
okazało się, że mam związane ręce, a ona nigdy nie była wolna.

- Wysuwasz mnóstwo przypuszczeń, zamiast z nią porozmawiać.
Ryan uważał inaczej. Jej milczenie mówiło wszystko. Nie chciała

więcej mieć z nim do czynienia. Było miło, ale gdy tylko zadzwonił Hugh,
pobiegła do niego.

Ryan opadł na kanapę.
- Nie mogę czekać, aż Jessie zdecyduje, że chce być ze mną.

background image

- Co zamierzasz?
- Robić swoje, tak jak robiłem do chwili, gdy zabrałem ją do Hamptons.
- Dasz radę? – spytał Ben. – Jessie jest ważnym elementem twojego

życia.

- Mówisz, jakbym był od niej uzależniony czy coś.
Ben zaśmiał się.
- Przez twoje przywiązanie do Jessie cierpiały twoje inne związki.
Żadna z tych kobiet nie dorównywała Jessie. Wycofywał się, gdy tylko

zaczynało się robić poważniej. Mówił sobie, że nie jest gotowy się
zaangażować, lecz to nie była prawda. Gdzieś w głębi duszy żywił
nadzieję, że któregoś dnia Jessie zobaczy w nim tego jedynego.

- Masz rację – przyznał. – Muszę z nią porozmawiać. Chcę, żeby

powiedziała mi, że cały ten miesiąc to było kłamstwo. Dopiero wtedy będę
mógł zrobić kolejny krok.

- Zgadzam się. A teraz możemy przestać opłakiwać twoje nieszczęścia

i obejrzeć baseball? Dzisiaj grają Yankees.

Ryan zaśmiał się.
- Dobry plan.

- Tak się cieszę, że jesteś znów w domu – powiedziała matka do Jessie,

kiedy szły przez targ w centrum Falling Brook. – Podobno Hugh też
przyjechał.

Jak na zawołanie matka Hugh, Kathleen O’Malley, pojawiła się przy

jednym ze straganów z koszykiem owoców. Na widok Jessie i jej matki,
które wybierały pomidory, przystanęła.

- Jessie, wspaniale cię widzieć. Hugh mówił, że jesteś w mieście.
- Dzień dobry, bardzo mi miło. – Cmoknęła panią Hathaway w policzki,

prawie jej nie dotykając. – Pamięta pani moją mamę?

background image

Brunetka uśmiechnęła się.
- Tak. – Zmrużyła oczy i patrzyła na matkę Jessie kilka sekund.
Jessie zastanawiała się, czemu tak się jej przygląda. Czyżby się

pokłóciły?

- Miło było panią spotkać – powiedziała znów. – Przepraszamy, ale

trochę się spieszymy. – Chciała przerwać te złe wibracje między matkami.

- Mam nadzieję, że wpadniesz dziś do nas na kolację? – Zaproszenie

pani O’Malley zawisło w powietrzu. – Bardzo byśmy się cieszyli.

Jessie wzięła głęboki oddech. Hugh jeszcze nie powiedział rodzicom

o zerwaniu, ona też nic nie mówiła swoim bliskim. Przygotowywała się do
tego.

- Oczywiście. – Uśmiechnęła się. Pójdzie na tę kolację przez wzgląd na

dawne czasy. Napisze esemesa do Hugh, żeby go uprzedzić.

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

- Kolacja była pyszna – powiedziała Jessie do kobiety, którą

podziwiała.

Kathleen O’Malley była uosobieniem klasy. Miała na sobie wąską

kwiecistą sukienkę bez rękawów i stylowe czółenka. Włosy upięła
w elegancki kok, jej makijaż i biżuteria były subtelne, choć widoczne.

- Dziękuję, moja droga – odparła pani O’Malley. – Tak się cieszę, że

Hugh przyjechał do domu. W samą porę, prawda? – szepnęła, prowadząc
Jessie na werandę.

- Słucham? – Jessie podniosła wzrok.
- Byłam rozczarowana, słysząc, że flirtowałaś z młodym

Hathawayem. – Jej oczy zabłysły. – Nie powiedziałam Hugh – szepnęła
konspiracyjnie. – Myślę, że jest gotowy zrobić, co należy, więc to
pozostanie między nami. – Zerknęła na Jessie, która tylko kiwnęła głową.

Gdy weszły na taras, gdzie czekała herbata i deser, Jessie straciła

apetyt. Była zmęczona kłamstwami i udawaniem.

- Zapraszamy w każdej chwili, Jessie – powiedział Jack O’Malley,

kiedy dołączył do nich Hugh. – Nie musisz czekać, aż on – wskazał na
syna – się pojawi.

- Dziękuję. – Jessie zdawało się, że nie może oddychać. Czuła się,

jakby znalazła się w pułapce.

- Twoja wizyta oznacza, że w końcu poważnie pomyślałeś

o przyszłości, prawda? – Jack przeszył syna spojrzeniem.

background image

Hugh uśmiechnął się łagodnie.
- Nie musisz być tak nietaktowny, tato. Jeśli chcesz wiedzieć, zaszły

istotne zmiany… Rozstaliśmy się z Jessie.

- Co?! – huknął ojciec.
- Hugh. – Jessie wstała. – Mogę prosić na słówko?
Wzruszył ramionami.
- Okej, doceniam, że ciągniesz tę grę, ale ja mam dosyć. Wracaj do

tego, kogo kochasz, i bądź szczęśliwa.

Jessie spojrzała w oczy Hugh i uśmiechnęła się.
- Dziękuję. – Kiwnęła głową Hathawayom. – Dziękuję państwu za

wszystko, nigdy tego nie zapomnę.

Nadeszła pora, by wyjawiła prawdę swoim rodzicom. Wsiadła do

wynajętego samochodu i zapaliła silnik.

Kwadrans później wjechała na podjazd rodzinnego domu. Odetchnęła,

widząc, że nie ma samochodu ojca. Była córeczką tatusia i bała się go
rozczarować.

Otworzyła drzwi domu, wołając:
- Mamo?
Matka wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuszek.
- Szykuję ropa vieja dla ojca na kolację. Nie spodziewałam się ciebie

tak wcześnie.

- Och, mamo, nie wiem od czego zacząć. – Jessie głośno westchnęła.
- Kochanie, co się stało? – Matka objęła ją i poprowadziła na kanapę. –

Cokolwiek to jest, możesz mi powiedzieć, razem temu zaradzimy.

Jessie potrząsnęła głową.
- Nie da się temu zaradzić. Nie wyjdę za Hugh, bo kocham Ryana –

wypaliła. Gdy tylko to powiedziała, poczuła, jakby uwolniła się od

background image

wielkiego ciężaru.

- Ryana? – spytała matka zszokowana. – Myślałam, że jesteście

przyjaciółmi.

- Byliśmy. To znaczy jesteśmy. A może nie, bo wszystko zepsułam. Tak

bardzo nie chciałam was zawieść... pogubiłam się.

- Kochanie, może zaczniesz od początku?
Jessie wzięła głęboki oddech.
- Hugh i ja… wiem, że tego chcieliście, ja też, ale już nie chcę.
- Myślałam, że przyjechał naprawić wasze relacje.
- Tak, ale jest już za późno. – Jessie zaczęła płakać.
- Czemu?
- Cztery miesiące temu, na spotkaniu z dawnymi szkolnymi kolegami,

coś się zmieniło. Zobaczyłam w Ryanie przystojnego faceta, który patrzył
na mnie tak… Ale wtedy niespodziewanie pojawił się Hugh. Kiedy
zrozumiałam, że czuję coś do Ryana, wiedziałam, że nie mogę dłużej
spotykać się z Hugh. Zrobiliśmy sobie przerwę. On miał świadomość, że
związek na odległość się nie sprawdza.

- Więc już wtedy zerwaliście, nie teraz?
- Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę i zachować to w tajemnicy.

Dzisiaj zakończyliśmy to oficjalnie.

- Czemu nic nie mówiłaś? – spytała matka. – Nie naciskałabym tak na

ciebie, gdybym wiedziała.

Jessie wzruszyła ramionami.
- Nic złego nie zrobiłaś, mamo. Myślałam, że wymyśliłam sobie to

uczucie do Ryana, bo to przecież chłopak z sąsiedztwa, mój przyjaciel.
Trzy miesiące aż do czwartego lipca tłumiłam te uczucia. Ale wtedy
zostaliśmy więcej niż przyjaciółmi.

background image

- Rozumiem.
- Spotykaliśmy się przez ostatni miesiąc. Było cudownie, mamo.

Najlepszy miesiąc w moim życiu. Tylko sumienie nie dawało mi spokoju,
bo to nie było dobre dla naszej rodziny.

- Zerwanie z Hugh nie jest dobre dla naszej rodziny?
- Tyle zawdzięczam O’Malleyom. Zresztą my wszyscy. Dzięki

O’Malleyowi mogliśmy z Pete’em chodzić do liceum. Nie straciliśmy
domu.

Przerażony wyraz twarzy matki zaskoczył Jessie.
- Nic nie jesteś winna O’Malleyom. Twój brat pracował u nich podczas

wakacji. A ty? Byłaś oddana Hugh i jego rodzinie przez lata. Nie możesz
rezygnować z własnego szczęścia.

- Och, mamo. – Do oczu Jessie napłynęły łzy radości.
- Jack nie dał nam pieniędzy z dobroci serca.
- Więc czemu?
- To skomplikowane. – Matka pochyliła głowę.
- Mamo?
- Mieliśmy z Jackiem romans.
- Co ty mówisz? Nie rozumiem. – Jessie nie chciała w to uwierzyć.
- Mówię, że byłam samotna. Po stracie pieniędzy twój ojciec wpadł

w depresję, odsunął się ode mnie. Sama widziałaś. Wiesz, co czułaś jako
jego córka. Pomyśl, co ja czułam jak żona. Nie wiedziałam, co zrobić.
Mogliśmy stracić dom, samochody.

- I to usprawiedliwia romans?
- Nie. – Matka potrząsnęła głową. – Nigdy nie zamierzałam posunąć się

tak daleko. Ale Jack był miły, słuchał mnie i tak krok po kroku… Tak jak ty
i Ryan.

background image

- To nie to samo! Jesteś mężatką. Jak mogłaś? – Jessie schowała twarz

w dłoniach i zapłakała.

- Nie wiem. Jack oferował mi wsparcie, kiedy go najbardziej

potrzebowałam. Nie chciałam tego, ale jak się zaczęło, nie potrafiłam
skończyć.

- Nie powinnaś była zaczynać. Na szczęście wiesz, że to było złe.
Matka odwróciła głowę.
- Mamo. – Jessie chwyciła ją za rękę. – Powiedz, że to już przeszłość.
Angela pokręciła głową, a Jessie zakryła usta.
- Nadal się z nim spotykasz?
- Usiłowałam to skończyć, ale on mi nie pozwolił.
- Co to znaczy? Przecież on też jest żonaty?
- Wiem, jak to zabrzmi, ale tak jak ty czułam się wobec niego

zobowiązana. Dał mi pracę, płacił bardzo hojnie, co pomogło nam
zatrzymać dom. Opłacał waszą edukację pod warunkiem, że z nim zostanę,
a ja chciałam dla was jak najlepiej. Wiem, że to banał. Mężatka, która czuje
się samotna, ma romans. Twój ojciec od lat mnie nie zauważał.

- To nie daje pozwolenia na zdradę.
Matka milczała. Jessie też zamilkła. Wciąż nie wierzyła w romans

matki z Jackiem.

- Czy tato wie?
Angela Acosta zaprzeczyła.
- Kathleen O’Malley musi wiedzieć. Widziałam, jak dzisiaj na ciebie

patrzyła.

- W takim razie przymyka na to oko, zadowolona ze swojego życia

i przywilejów, jakie daje jej to małżeństwo.

background image

- Tatę to zabije, jak się dowie. Widzi w O’Malleyu najlepszego

przyjaciela.

- Robiłam to, co musiałam, żeby zapewnić wam lepszą przyszłość. Po

stracie majątku ojciec się zmienił. A kiedy parę lat później stracił pracę,
miał problem ze znalezieniem nowej. Gdyby nie pomoc Jacka,
stracilibyśmy wszystko.

- Okej, powiedzmy, że ci wierzę. Ale oboje z Pete’em dawno

skończyliśmy studia. Zresztą za studia prawnicze płaciłam sama, wzięłam
kredyt. Czemu wciąż jesteś z O’Malleyem? Z wygody? Dla towarzystwa?

- Bo nie chcę być sama! – zawołała matka, patrząc w oczy Jessie. –

Gdybym siedziała tu z twoim ojcem, uschłabym i umarła.

- W końcu jesteśmy z sobą szczere – stwierdziła Jessie ironicznie. – Ale

skoro byłaś tak nieszczęśliwa, czemu nie rozwiodłaś się z tatą?

- To by go zdruzgotało – odparła matka.
Miała rację. To by go zabiło, Jessie była tego pewna.
- Mówię ci to wszystko tylko po to, żebyś wiedziała, że nie jesteś nic

winna O’Malleyom.

- Powiedzieliśmy dziś z Hugh jego rodzicom, że się rozstajemy. A jeśli

jego ojciec zechce się zemścić i powie tacie prawdę?

Matka pokręciła głową.
- Nie zrobi tego, jeśli chce kontynuować nasz związek. Nigdy by mnie

tak nie skrzywdził. Poza tym to by zrujnowało jego małżeństwo.

- Będziesz go nadal widywać?
- To nie takie proste – odparła matka. – Jest mi bardzo drogi.
- A tata?
- Kocham go na swój sposób i musisz zaakceptować tę odpowiedź.

background image

Jessie mierzyła matkę wzrokiem. Wiedziała, że nie chce być podobna

do matki. Ruszyła do drzwi, ale jeszcze się odwróciła. Nagle matka
wyglądała na starszą i udręczoną. Czemu nigdy nie zauważyła, że matka
jest nieszczęśliwa?

- Czy Hugh wie o tobie i swoim ojcu?
- Nie, Jack mu nie mówił. Hugh go szanuje i podziwia.
- Wyjeżdżam – oznajmiła Jessie – i nie wiem, kiedy wrócę. Potrzebuję

czasu, żeby dojść z tym wszystkim do ładu. Jak mam żyć, ukrywając to
przed tatą? Bo masz rację, to by go zdruzgotało.

- Dziękuję ci.
- Wiem, że powiedziałaś mi to wszystko, ryzykując swoje małżeństwo

i swój drugi związek, ale bardzo mnie zawiodłaś i nie wiem, czy sobie
z tym poradzę.

Łzy popłynęły po policzku matki.
- Wiem. Rozumiem. Chciałam, żebyś wiedziała, że twoja przyszłość

jest w twoich rękach.

Ryan był gotowy na drugą rozmowę z Black Crescent. Po weekendzie

z Benem był pozytywnie nastawiony.

Przyjechał na miejsce pół godziny wcześniej i podniósł wzrok na

słynny biurowiec. Beton i ściana okien nadawały mu nowoczesny wygląd.
Zaparkował, zapiął marynarkę od Armaniego i wszedł do środka.

- Dzień dobry – powitała go recepcjonistka.
- Ryan Hathaway do Joshui Lowella.
- Tak, pan Lowell oczekuje pana. Proszę pojechać windą na pierwsze

piętro.

- Dziękuję.

background image

Kiedy Ryan wysiadł z windy, nikt na niego nie czekał. Nad dużym

biurkiem pochylał się wysoki atletyczny mężczyzna. Idąc dalej, Ryan
dojrzał Haley Shaw, asystentkę Joshui, siedzącą za tym biurkiem.
Mężczyzna coś do niej mówił. Ryan nie słyszał jego słów, lecz
podejrzewał, że narzuca się kobiecie.

- Wszystko w porządku? – spytał, podchodząc bliżej. Zerknął na Haley,

potem na mężczyznę i rozpoznał Chase’a Hardgrove’a, jednego
z kandydatów na stanowisko prezesa. – Może da pan tej pani trochę
przestrzeni?

Chase zmrużył oczy i wyprostował się. Był nieco wyższy od Ryana, ale

Ryan od dziecka nie znosił łobuzów i dręczycieli. A kiedy popracował nad
formą, obiecał sobie, że nie pozwoli, by ktokolwiek wykorzystywał
słabszych i bezbronnych.

- Wszystko w porządku – powiedziała Haley. – Chase, ulotnij się, mam

pracę. – Ruszyła korytarzem, a Ryan za nią.

- Często to robi? – spytał.
Uśmiechnęła się.
- Tak, ale jest niegroźny. Nie musi pan bronić mojego honoru. Jestem

dużą dziewczynką. Sama sobie radzę.

- Dobrze wiedzieć.
Haley zapukała do zamkniętych drzwi, a słysząc zaproszenie, otworzyła

je i powiedziała:

- Panie Lowell, pan Hathaway przyszedł na rozmowę.
Para piwnych oczu przypatrywała się Ryanowi, kiedy wszedł do

środka.

- Ryanie, dziękuję, że przyszedłeś, siadaj.
Ryan zamknął drzwi i usiadł obok Allison Randall, która już tam była.

background image

W nowoczesnym, minimalistycznie urządzonym pokoju dominowały

szarość i biel. Joshua Lowell był w czarnym kosztownym garniturze
i niebieskim krawacie.

- Dziękuję za zaproszenie – rzekł Ryan.
- Zaprosiliśmy tylko wybranych kandydatów, którzy moim zdaniem

najlepiej spełniają nasze wymagania – oświadczył Joshua. – Dla mnie
ważne jest, żeby ta osoba rozumiała historię Black Crescent, żeby nie
powtórzyć błędów z przeszłości.

- To oczywiste – powiedział Ryan. – Twoje strategie inwestycyjne są

dość zachowawcze. Ja uważam, że czasami warto zaryzykować,
zwiększając korzyści dla klientów.

- Chętnie usłyszę więcej – rzekł Joshua.
Przez kolejną godzinę Ryan prezentował swoje pomysły i wizje. Na

koniec Joshua wyciągnął rękę ponad stołem i uścisnął mu dłoń.

- Być może jesteś tym, czego potrzebuje ta firma.
Ryan zaśmiał się cicho.
- Wierzę w to głęboko, a mając szansę, pokażę, na co mnie stać. Czy

dostrzegasz jakieś braki w moich kwalifikacjach?

- Twoje CV jest doskonałe. Dziwi mnie jedynie, że chcesz zostawić

dużą firmę na Manhattanie.

- Tak jak ty dorastałem w Falling Brook. Mam tu rodzinę. Chcę

zapuścić tu korzenie.

Allison wstała i odprowadziła Ryana do drzwi.
- Będziemy w kontakcie.
- Czekam niecierpliwie.
Ryan wyszedł z pokoju konferencyjnego dumnym krokiem.

background image

Gdy zbliżał się do samochodu, włączył dźwięk w telefonie i spojrzał na

wiadomości. Kilka było od jego matki.

„Hugh O’Malley wrócił do miasta. Plotki mówią, że ma się oświadczyć

Jessie. Wiedziałeś?”.

Serce Ryana na moment się zatrzymało. Teraz wiedział, czemu Jessie

się nie odzywała. Była w Falling Brook. Z Hugh. Otworzył drzwi, wsiadł
do samochodu i uderzył pięściami w kierownicę. Czemu mu nie
powiedziała? Czemu pozwalała mu wierzyć, że łączy ich coś
wyjątkowego?

Teraz nareszcie nie miał wątpliwości, że to koniec. Jeżeli szczęście mu

dopisze, Jessie przeniesie się z Hugh za ocean i nigdy więcej jej nie
zobaczy. Czy wtedy będzie mniej bolało? Chyba nie...

background image

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Ryan był wdzięczny, że Adam pozwolił mu przenocować w Hamptons.

Wiedział, że powrót na miejsce zbrodni jest jak posypywanie rany solą, ale
jakaś jego część chciała sobie przypomnieć szczęśliwe chwile z Jessie. Nie
chciał też zostać w Falling Brook, by przypadkiem nie wpaść na Jessie
i Hugh.

Kiedy Adam spytał, czy potrzebuje towarzystwa, Ryan odmówił.

Potrzebował spokoju i czasu do namysłu. Chciał się zastanowić, w jakim
kierunku podąża i dlaczego tak bardzo zboczył z kursu.

Związanie się z Jessie, gdy nie zerwała z Hugh, było ogromnym

błędem, mimo to, patrząc wstecz, niczego by nie zmienił. Miesiąc z Jessie
był namiętny i ekscytujący. Siedząc na tarasie, wrócił myślą do innego
wieczoru, gdy patrzył na tę samą plażą. Zachodził wówczas w głowę, czy
kiedy pocałował Jessie w restauracji, źle odczytał jej sygnały. Ale potem
odwrócił się i ujrzał jej sylwetkę w świetle księżyca. Stała w drzwiach.
Pamiętał, jak się czuł, trzymając ją w ramionach.

Telefon przywrócił go do rzeczywistości. Na ekranie zobaczył

nazwisko Joshui. Zdziwił się, że sam do niego dzwoni, ale domyślił się
powodu.

- Ryan Hathaway.
- Ryanie, mówi Joshua Lowell. Możesz rozmawiać?
- Tak – odparł Ryan.

background image

- Doskonale, więc… – Joshua zrobił pauzę. – Chciałem osobiście

powiedzieć ci, że Black Crescent potrzebuje kogoś takiego jak ty. Oferuję
ci pracę. Co ty na to?

Ryan wciągnął powietrze. Tak bardzo zależało mu na tym stanowisku,

ciężko pracował, by znaleźć się w tym punkcie swojej kariery, ale teraz
nagle praca w Black Crescent już do niego nie przemawiała. W małym
mieście, jakim było Falling Brook, mógłby wciąż mimo woli spotykać
Jessie z Hugh. Czemu ona stale ucieka do Hugh, skoro w ich związku
brakuje chemii?

Ryan był przeświadczony, że tylko on może ją uszczęśliwić. Nigdy nie

widział jej tak radosnej i pełnej życia jak wtedy, gdy byli razem.
A ponieważ ją kochał, nie mógł przyjąć tej pracy, bo zraniłby tym Jessie
i jej najbliższych. Był jej to winny choćby przez wzgląd na ich
dwudziestoletnią przyjaźń.

- Ryanie, jesteś tam? – spytał Joshua. – Słyszałeś mnie?
- Tak. Przepraszam, ale nie mogę przyjąć tej pracy.

Jessie zadzwoniła do biura z informacją, że jest chora, i od kilku chwil

siedziała w samochodzie przed domem Hathawayów. Nie miała pojęcia,
gdzie jest Ryan, wiedziała tylko, że musi go odnaleźć. W końcu poradziła
sobie z własną przeszłością i była gotowa zrobić krok naprzód
z mężczyzną, którego kocha.

Gdy do niego zadzwoniła, przełączyło ją na pocztę głosową, podobnie

jak poprzednio. Nie była zaskoczona. Spodziewała się, że Ryan odbierze,
bo ona nagle doznała objawienia?

Napisała kolejną wiadomość.
Bez reakcji. Chciała mu powiedzieć, że zdała sobie sprawę, iż jest tym

jedynym, ale nie mogła tego zrobić, skoro nie odbierał. Patrząc na podjazd,

background image

zobaczyła audi pani Hathaway i westchnęła z ulgą.

Przebiegła krótki dystans, wbiegła po schodkach na ganek, nacisnęła

dzwonek i czekała, wykręcając palce.

Marylin Hathaway otworzyła jej z uśmiechem.
- Jessie, co tu robisz?
- Przepraszam, że tak późno, ale miałam nadzieję, że może Ryan się do

pani odezwał. Nie mogę się z nim skontaktować i… - Nie była gotowa
wyjawić jego matce swoich uczuć na ganku.

- Wejdziesz, moja droga? – spytała pani Hathaway, na co Jessie

pokręciła głową.

- Nie, to ważne, muszę go znaleźć. Mam mu coś do powiedzenia.
- Że go kochasz? – spytała cicho Marylin Hathaway.
Czy wszyscy znali jej uczucia, nim ona je sobie uświadomiła?
- Ja… czy i kiedy powiem te słowa… najpierw muszę je powiedzieć

Ryanowi.

- Oczywiście, ale nie odzywał się do mnie. Wiem tylko, że w ten

weekend przed dzisiejszą rozmową w Black Crescent odwiedził Bena.

Więc wciąż zależy mu na tej pracy? Zmartwiła się, a jednak to jej nie

odwiedzie od wyjawienia mu prawdy i wyznania, że jest w nim do
szaleństwa zakochana.

- Ma pani numer Bena? – Sięgnęła do torebki i wyjęła iPhone’a.
- Oczywiście. – Marylin Hathaway wyjęła swój telefon z tylnej kieszeni

i podała jej numer.

- Bardzo dziękuję. – Jessie uściskała matkę Ryana. – Uratowała mi pani

życie.

- Życzę szczęścia.

background image

- Mam przeczucie, że będzie mi potrzebne. – Jessie zbiegła po

schodkach.

Gdy tylko znalazła się w samochodzie, zadzwoniła do Bena, ale on też

nie był w stanie jej pomóc. Poinformował ją tylko, że Ryan, zirytowany jej
postępowaniem, pojechał gdzieś, aby się wyciszyć. Nie miał jednak
pojęcia, dokąd się udał. Siedziała na podjeździe Hathawayów, zachodząc
w głowę, gdzie go szukać. Zadała sobie pytanie, gdzie w ostatnim czasie
był najszczęśliwszy, i otrzymała odpowiedź.

Jazda z Falling Brook do Hamptons zabrała jej dwie godziny, ale była

zdeterminowana, by jeszcze dziś przeprosić Ryana za to, że poddawała ich
takiej próbie. Powie mu, że go kocha i chce z nim spędzić życie.

Ale czy nie jest za późno?
Na szczęście miała telefon Tii i dowiedziała się, gdzie chowają

dodatkowy klucz do domu na plaży, choć najpierw musiała obiecać
Adamowi, że pogodzi się z Ryanem. Korzystając z jego instrukcji, dotarła
na miejsce i wjechała na żwirowany podjazd. Na widok porsche Ryana
omal nie rozpłakała się z radości.

Miała świadomość, że to będzie najtrudniejsza przemowa w jej życiu.

Pewnie trudniejsza niż mowy sądowe, które wygłaszała podczas studiów,
ale Ryan był wart tej walki.

Szykując się do boju, znalazła doniczkę, pod którą znajdował się

zapasowy klucz. Ryan siedzi pewnie z piwem na tarasie i podziwia
gwiazdy.

Miała rację, siedział tam, ale bez piwa, oczy miał zamknięte. Miał na

sobie tę samą koszulę co tamtej nocy, kiedy przeżyła najlepszy seks
w swoim życiu. Potem na stoliku obok zobaczyła butelkę z ciemnym
płynem i pustą szklankę. Butelka była opróżniona do połowy.

- Mogę też prosić? – spytała cicho.

background image

Ryan poderwał się na równe nogi. Na jej widok zamrugał kilka razy,

jakby nie wierzył własnym oczom.

- Zwykle nie pijesz ciemnych alkoholi.
- Ale teraz dobrze mi zrobi.
Nalał trochę do swojej szklanki. Wypiła jednym haustem, lekko się

krztusząc.

- Trzeba sączyć powoli.
- To było dla kurażu. – Wzruszyła ramionami.
- Skąd się tu wzięłaś, do diabła? I co ważniejsze, po co? – Uniósł

brwi. – Zakładam, że Adam powiedział ci, gdzie mnie znaleźć.

- Nie złość się na niego. Chciał tylko pomóc.
- Nie powinien się wtrącać.
Jessie przeczesała włosy palcami. Oczy Ryana były zimne.
- Przepraszam.
- Za co? – Splótł ramiona na piersi.
- Za to, że cię ignorowałam w tym tygodniu. Nie potrafiłam podjąć

decyzji. Potrzebowałam czasu.

- Teraz już podjęłaś decyzję? – spytał z ironią.
- Tak. – Skinęła głową.
- Naprawdę, Jessie? Przemyślałaś to i wydaje ci się, że wszystko jest

w porządku? Wiesz co? Życie nie jest takie proste.

- Jest proste, jeśli wiesz, czego chcesz.
- A czego ty chcesz?
- Ciebie.

background image

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Długo czekał na te właśnie słowa. Tyle że było już za późno, bo siedząc

tu w ciemności, posklejał swoje złamane przez Jessie serce.

Nigdy nie będzie takim mężczyzną, jakiego by chciała. Zawsze będzie

tym drugim, planem B. Przez wzgląd na swoje zdrowie psychiczne i swoją
dumę pogodził się z faktem, że Jessie jest z Hugh. A teraz ona przychodzi
mu powiedzieć to, co przez lata chciał usłyszeć? To niemożliwe, pewnie za
dużo wypił.

- Nie okłamuj mnie, Jessie. To okrutne. Po co przyjechałaś? Na szybki

numerek? Tylko po to byłem ci potrzebny. Ale jeśli tak, mogę odtworzyć
naszą pierwszą przygodę na tym tarasie.

- Przestań. Nie pomniejszaj wartości naszej relacji.
- Ja? To ja cały czas o nas walczyłem, podczas gdy ty byłaś

niezdecydowana czy jak to jeszcze nazwać. Od początku mówiłem, że
chcę, żebyśmy byli razem. A ty wybrałaś Hugh.

- Mylisz się. Nie jestem z Hugh, rozstaliśmy się.
- Znowu? – Zaśmiał się. – Który raz?
- Nie bądź uparty jak osioł. Rozstaliśmy się. Powiedziałam o tym mojej

mamie, a Hugh swoim rodzicom. On też zrozumiał, że to nie ma sensu.

- Wielka mi rzecz! – Ryan sięgnął po butelkę. – Tylko co to ma

wspólnego ze mną?

- Wszystko. Mówię może bezładnie, ale chcę powiedzieć, że cię

kocham.

background image

Oczy Ryana zapłonęły. Jak ona śmie to mówić? Wskazał na nią palcem,

w drugiej ręce ściskając szklankę.

- Tak nagle nie jesteś już z Hugh i pędzisz do mnie powiedzieć mi, że

mnie kochasz? Naprawdę myślisz, że w to uwierzę?

- Tak.
- Cóż, nie wierzę. Masz pojęcie, co zrobiłaś? Dałaś mi wszystko, czego

zawsze pragnąłem, a zaraz potem mi to odebrałaś.

- Ryan, proszę. – Ruszyła ku niemu, ale się odsunął.
Nie mógł pozwolić, by się zbliżyła, bo jeszcze by się zawahał. I co

wtedy? Pokręcił głową.

- Mowy nie ma, żebym znów to przeżywał. Nie zaufam ci po raz

kolejny, żebyś mnie znów zraniła.

- Ja… nigdy nie chciałam cię zranić. Myślałam, że robię to, co jest dla

mnie dobre. Wiesz, że czułam się zobowiązana wobec O’Malleyów. Pan
O’Malley zatrudnił mamę. Dzięki niemu ja i Pete jesteśmy tu, gdzie
jesteśmy. Poza tym Hugh zaczął odnosić sukcesy, a to znaczyło, że nie
skończę bez środków do życia jak mój ojciec. Tyle że między mną i Hugh
nie było chemii. Z czasem oddalaliśmy się od siebie, ale bałam się porzucić
bezpieczeństwo, jakie sobą reprezentował. Więc trzymałam się go, zamiast
otworzyć się na inne możliwości, na to, co było tuż obok.

Ryan wskazał na siebie palcem.
- Mówisz o mnie?
- Oczywiście, że o tobie. Po spotkaniu z kolegami ze szkoły nagle

wszystko stanęło na głowie. Zrozumiałam, jak bardzo się oszukiwałam,
myśląc, że miłość i namiętność się nie liczą. Potem przyjechaliśmy do
Hamptons i już nie mogłam zaprzeczać temu, co oczywiste. Pragnęłam cię
z wzajemnością. To było tak silne, że nie byłam na to gotowa.

background image

- Po co mi to wszystko mówisz? – Postawił szklankę na stoliku i usiadł,

czując ucisk w piersi.

- Bo chcę, żebyś mnie zrozumiał. Kocham cię, zakochałam się w tobie

właśnie tu, w Hamptons. Wiedziałam, że to nie jest tylko przelotny romans,
ale dotąd nie znałam miłości, więc nie wiedziałam, że to miłość. A może za
bardzo się jej bałam. Teraz już się nie boję.

Uklękła przed nim i wzięła go za ręce.
- Nie jesteś na drugim miejscu. Nie jesteś planem awaryjnym. Jesteś

jedynym mężczyzną, którego pragnę. Byłam głupia, odwracając się od
ciebie, ale obiecuję, że jeżeli dasz mi drugą szansę, udowodnię ci, że jestem
tylko twoja.

Ryan wysunął dłonie z jej rąk i ujął jej twarz. Jessie strasznie się bała,

że przyjechała za późno.

- A ja jestem twój – odparł. – Zawsze byłem twój. Żadna kobieta nigdy

ci nie dorównywała i żadna nie dorówna.

- Chcesz powiedzieć...?
- Kocham cię.
Uśmiechnęła się przez łzy i pochyliła głowę.
- Och, dzięki Bogu. Nie straciłam cię.
Ujął ją pod brodę i spojrzał jej w oczy.
- Nie straciłaś mnie, chociaż próbowałem o tobie zapomnieć. Mówiłem

sobie, że nie mogę cię kochać, ale przegrałem tę walkę. W chwili, gdy
stanęłaś w wejściu do naszego domku na drzewie, kiedy miałaś sześć lat
i spytałaś, czy możesz się pobawić, rzuciłaś na mnie urok.

Objęła go i przycisnęła wargi do jego ust, a kiedy przerwał pocałunek

i chwycił zębami koniuszek jej ucha, cicho jęknęła. Potem znów całowali
się jak szaleni. W końcu Ryan posadził ją sobie na kolanach, by poczuła
jego erekcję. Jessie zakołysała biodrami i ścisnęła go udami.

background image

- Jak nie przestaniesz, wezmę cię tu i teraz.
- Zrób to – szepnęła.
Ryan rozpiął jej sukienkę i przesunął w górę stanik. Poczuła na

piersiach powiew powietrza, a zaraz potem wargi Ryana.

- Jesteś taka piękna – powiedział. – Ale nie mam prezerwatywy.
- Nie szkodzi. – Wyjęła pakiecik z kieszeni sukienki.
- Niegrzeczna dziewczynka.
Uśmiechnęła się szelmowsko.
- Miałam nadzieję, że to nie koniec. Dobrze, że się nie pomyliłam.
Pomogła mu się zabezpieczyć, a później na przemian unosiła się nad

nim i opadała, a on pieścił jej piersi językiem i wargami. Wsunął między
nich rękę, by jeszcze bardziej ją pobudzić, aż zalały ich fale rozkoszy, silne
i niepohamowane. Potem, wtuleni w siebie, spadali na ziemię.

Obudził się obok Jessie. Miniona noc była wyjątkowo

satysfakcjonująca, a to dlatego, że na nowo wymyślali Kamasutrę aż do
świtu. Po tygodniu rozstania byli siebie spragnieni, w końcu jednak zapadli
w spokojny sen.

Budząc się, zdał sobie sprawę, że ma wszystko, czego mógłby pragnąć.

Kobieta, którą kochał, odwzajemniała jego miłość. Przyjechała za nim aż
do Hamptons. Przez moment myślał, że to sen, ale gdy zacisnął powieki
i znów otworzył oczy, Jessie wciąż leżała obok.

Myśl, że ta piękna, inteligentna i niezależna kobieta należy do niego,

przyprawiała go o zawrót głowy. Skradł jej całusa, a wtedy Jessie podniosła
powieki.

- Dzień dobry – powiedział.
- Długo spałam? – Przetarła zaspane oczy.

background image

- Niedługo, myślę, że cię zamęczyłem. – Przesunął się w dół

i pocałował ją we wrażliwe miejsce między nogami.

- O Boże! – zawołała, ale nie przerywał, całował ją i pieścił, aż drżała

na całym ciele.

Kilka chwil później zadowolony z siebie spojrzał na Jessie. Lubił na nią

patrzeć, kiedy była zaspokojona i nieskrępowana. Wiedział, jakim jest
szczęściarzem i nie zamierzał tego stracić.

- Dostałem pracę w Black Crescent – oświadczył.
Usiadła prosto, zakrywając piersi.
- Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Wiem, jakie to dla ciebie ważne. Będę

cię wspierać, cokolwiek zdecydujesz.

- Naprawdę? – Był zbity z tropu. Przecież zawsze była temu przeciwna.
- Tak. Skoro cię kocham, akceptuję to, co dla ciebie ważne. Więc jeśli

uważasz, że możesz zmienić tę firmę na lepsze, będę stała u twojego boku.

- Jessie, nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy, ale już odrzuciłem tę

ofertę.

- Naprawdę? – Jej oczy zalśniły od łez.
- Od razu, wczoraj wieczorem.
- Przecież wczoraj nie byliśmy razem. Czemu to zrobiłeś?
Patrzył na nią czule.
- Bo zawsze będziesz najważniejsza, niezależnie od tego, czy będziemy

razem.

Pogłaskała go po policzku.
- Czym zasłużyłam na takie szczęście, że cię spotkałam?
- Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Może podziękuj swoim

rodzicom, że zostaliście naszymi sąsiadami.

Jessie zaśmiała się.

background image

- Jeśli zależy ci na tej pracy, nie odrzucaj jej. Nie chciałabym, żebyś

kiedyś miał do mnie żal, że przeze mnie nie spełniłeś swoich marzeń.

- Ty jesteś moim marzeniem.
Ukląkł na podłodze obok łóżka.
- Co robisz?
- Jessie, kocham cię od szóstego roku życia. Zrobisz mi ten honor

i zostaniesz moją żoną?

- Tak! – Rzuciła się w jego ramiona, przewracając go na podłogę. – Nie

mogę się doczekać, kiedy zostanę panią Hathaway.

background image

EPILOG

- Witaj w domu – powiedziała Marylin Hathaway do Jessie, gdy rok

później oboje przyjechali na dorocznego grilla z okazji czwartego lipca.

Ślub odbył się trzy tygodnie wcześniej. Skromna prywatna ceremonia

na plaży w Hamptons. Adam nie tylko użyczył im domu na wesele, był też
drużbą. Becca została druhną Jessie. W ceremonii uczestniczyli rodzice
obojga młodych. W podróż poślubną Ryan i Jessie wybrali się na Hawaje.

Ryan wynajął willę z basenem i laguną. Większość czasu spędzili

jednak w ogromnym łóżku, ale cieszyli się też tropikalnymi pysznościami,
pili wino, pływali w basenie i nurkowali.

- Dziękuję, mamo – odparła Jessie, zanim Marylin Hathaway oddaliła

się, by zająć się gośćmi.

Matka Ryana nie pozwoliła Jessie zwracać się do niej inaczej jak

mamo, a Jessie nie miała nic przeciwko temu, zwłaszcza że akurat nie była
blisko z własną matką.

Odkąd matka przyznała się do romansu z Jackiem, ich relacje były

napięte. Jessie odwiedzała rodziców, ale przyjeżdżając do Falling Brook,
zwykle zatrzymywali się u Hathawayów. Jeśli ojciec coś zauważył, nie
komentował tego.

Choć Jessie nie akceptowała zachowania matki, nie chciała przyczynić

się do rozpadu małżeństwa rodziców i zmuszać ojca do porzucenia
jedynego domu, jaki miał. Co prawda matka niedawno oznajmiła, że
rozstała się z Jackiem, ale Jessie nie wiedziała, czy zrobiła to dla niej, czy
dla siebie. Tak czy owak uwierzyła jej na słowo.

background image

- Wszystko dobrze, kochanie? – spytał Ryan. – Wyglądasz, jakby

myślami była gdzieś daleko.

- Wybacz, wyłączyłam się na moment. – Tego dnia miała się cieszyć

nową rodziną, poza tym klan Hathawayów się powiększył. Monica, żona
starszego brata Ryana, przed dwoma miesiącami urodziła córeczkę.

Jessie także pragnęła mieć dzieci, ale za jakieś dwa lata, kiedy

z Ryanem sobą się nacieszą.

- Jeśli masz jakiś problem, możemy o tym porozmawiać – szepnął

Ryan.

- Wiem. – Zawsze był dla niej wsparciem. Teraz, po ślubie, ich związek

był jeszcze silniejszy.

- To dobrze. Chodźmy, chyba wszyscy już są gotowi do gry w szaradę.
Chwyciła go za rękę, a on poprowadził ją ku nowej przyszłości, którą

było spełnione życie z kochającym mężem u boku i jego rodziną. Kiedyś
nie wiedziała, że tego właśnie pragnie, teraz nie zamieniłaby tego na nic
innego.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
EPILOG


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Joga doprowadziła mnie do przedsionka piekła (świadectwo), ►CZYTELNIA
Sytuacja gospodarcza Polski przed przystąpieniem do UE(24 st PCPCMRK3MWJZG25SNBM27EBEU54KPLHIAX42LJI
Zagadnienia do kolokwium UMBM st. niestacjonarne 2011-12, szkoła, PWR, Elastyczne systemy wytwórcze
6 powodów żeby nie zabierać dzieci do Zoo
Humanizmbylp26, Humanizm-to początkowo ruch umysłowy zmierzający-przez studia nad językami i literat
Ballard J G W pospiechu do raju
WINDA DO RAJU, Teksty 285 piosenek
Narkotyki-droga do raju czy zaglady, Substancje o wlasciwosciach psychoaktywnych
Scala claustralium albo Drabina do raju, Guigo II
Ustrój i prawo na ziemiach polskich od X do XX wieku, st. Administracja notatki
Saturnin leci do raju, LEGENDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
ZABIERZ MNIE ZE SOBĄ, teksty piosenek
dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola
Narkotyki-droga do raju czy zaglady, Narkomania
Uzasadnienie do aktu nadania st awansu zawodowego nauczyciela kontraktowego, kadry-i-awans
odpowiedzi do egzaminu z egzegezy ST do ks Korca)  13
Wydrukuj to do mnie i do ciebie !

więcej podobnych podstron