0682 DeNosky Kathie Najwspanialszy dar

background image

0

Kathie DeNosky

Najwspanialszy dar

Rodzinna posiadłość 03

Tytuł oryginału Lonetree Ranchers: Colt

background image

1

ROZDZIAŁ PIERWSZY

W sali zabiegowej Kaylee Simpson układała na stoliku paczki gazy i

rolki bandaży.

Kiedy umilkła nagle wrzawa widowni, jej serce ścisnął strach. Istniał

tylko jeden powód, dla którego nad areną rodeo mogła zapaść cisza - któryś

z zawodników musiał upaść w piach i leżał bez ruchu.

Zacisnęła powieki, wstrzymała oddech i czekała, by rozległ się aplauz

publiczności. Znaczyłoby to, że zawodnik podniósł się o własnych siłach.

Ale czekała na próżno. I gdy usłyszała tupot wielu stóp na korytarzu,

wiedziała już, co będzie dalej.

Boże, niech to nie będzie nikt, kogo znam! - pomyślała.

- Ciśnienie, szybko! - zażądał doktor Carson, wpadając do sali. Za nim

wbiegło kilku mężczyzn z noszami.

Drżącymi rękami Kaylee zgarnęła przyrządy i podeszła do

nieprzytomnego kowboja.

Popatrzyła mu w twarz i zbladła jak płótno.

- Colt - wyszeptała niemal bezgłośnie.

Mankiet do pomiaru ciśnienia krwi wysunął się z jej drżących dłoni i

upadł na podłogę. Lecz ona nawet tego nie zauważyła.

- Zna go pani? - spytał jeden z sanitariuszy. Podał jej upuszczoną

opaskę.

Najwyraźniej nie miał pojęcia, kim był ranny.

Ale ona wiedziała to doskonale.

RS

background image

2

Nie była w stanie wydusić ani słowa. Zamknęła oczy i tylko pokiwała

głową.

Dorastała pośród większości zawodników Zawodowej Ligi Rodeo.

Jeszcze trzy lata wcześniej byli dla niej jak bracia.

Lecz ten, który leżał teraz przed nią bez przytomności, zawsze był

inny. Znała Colta Wakefielda od czasu, gdy miał szesnaście, a ona dziesięć

lat. Był najlepszym przyjacielem jej brata.

I był jej pierwszą miłością, która złamała jej serce.

- Kaylee, jeśli nie zamierzasz zmierzyć mu ciśnienia, odsuń się i

pozwól zrobić to komuś innemu - rzucił niecierpliwie doktor Carson,

obmacując ostrożnie głowę pacjenta.

Ostry ton lekarza przywołał ją do rzeczywistości. Nałożyła na ramię

Colta mankiet, napompowała go i wsłuchała się w stetoskop.

- Sto dziesięć na siedemdziesiąt - powiedziała po chwili.

- Dobrze. Pomóż mi rozebrać go trochę. Muszę go obejrzeć.

Kaylee głęboko nabrała powietrza. Drżącymi rękami rozpięła skórzaną

kamizelkę, a potem zapinany na rzepy ochraniacz na prawej ręce Colta.

Doktor Carson zrobił to samo z drugiej strony. Kiedy rozpięli

flanelową koszulę i ujrzała umięśniony brzuch, opadła ją fala wspomnień,

które przez ostatnie trzy lata tak starannie odsuwała. Nie mogła

powstrzymać się i pogłaskała go.

Ostatni raz widziała go bez koszuli w noc po śmierci Mitcha. Szukali

pocieszenia i wsparcia, a skończyli...

- Kaylee... ?

Na dźwięk jego głosu aż podskoczyła. Z trudem łapiąc oddech,

spojrzała w niewiarygodnie niebieskie oczy.

RS

background image

3

- Cześć, Colt - wydusiła.

Kiedy przed czternastoma laty ujrzała go po raz pierwszy, zdał się jej

najpiękniejszym chłopcem na ziemi. A przecież dopiero kiedy dorósł, stał

się naprawdę przystojnym mężczyzną.

Jego kruczoczarne włosy i niebieskie oczy zawsze wprawiały ją w

zachwyt.

I, jak się okazało, nawet upływ czasu nie zmienił tego.

Postanowiła udawać, że nic się nie stało. Że w jej życiu nic się nie

zmieniło.

- Widzę, że wciąż powtarzasz wspaniały upadek przez głowę byka -

rzuciła.

Zaczerwienił się.

- A ty jesteś wciąż pyskatą smarkulą.

- I tu się mylisz, kowboju. - Uśmiechnęła się smutno. - Trzy lata temu

dorosłam bardzo szybko.

Colt poczuł się tak, jakby oberwał pięścią w żołądek.

Nie wiedział, czy miała na myśli śmierć Mitcha, czy też wracała

wspomnieniami do poranka po najbardziej niewiarygodnej nocy w jego

życiu.

Tak czy inaczej, poczucie winy, które dręczyło go przez ostatnie trzy

lata, teraz ponownie boleśnie ścisnęło mu gardło.

- Co u ciebie słychać, Kaylee? - Tylko to przyszło mu do głowy.

Obserwował, jak bawiła się swoimi włosami, szukając odpowiedzi.

- Jakoś przetrwałam. W zeszłym roku zrobiłam maturę.

- Dopiero teraz? - Zmarszczył brwi. - Kilka lat temu byłaś w

przedostatniej klasie.

RS

background image

4

Wyraźnie unikała jego wzroku.

- Coś się zdarzyło i musiałam przerwać naukę. -Wilgotnym wacikiem

starła brud z jego policzka. -A co u ciebie, Colt?

Chciał wzruszyć ramionami, ale twarz wykrzywił mu grymas bólu.

Lewy bark... Jęknął przeciągle. I zaraz, zawstydzony, że Kaylee ogląda go w

takim stanie, zagryzł wargi.

- Wolałbym, żebyś nie stała nade mną jak kat nad dobrą duszą -

powiedział. I natychmiast tego pożałował. Nie chciał jej zranić. Lecz z jej

twarzy wyczytał, że to właśnie się stało.

- Wygląda na to, że oprócz drobnych skaleczeń ma pan złamany

obojczyk - powiedział doktor Carson. -Ale żeby się upewnić, muszę wysłać

pana do szpitala na prześwietlenie.

- Jak długo nie będę mógł startować w zawodach? - spytał.

- To zależy od złamania. Ale myślę, że osiem do dwunastu tygodni.

Rozpacz ogarnęła Colta. Był aktualnie na trzecim miejscu rozgrywek i

niewiele brakowało mu do mistrzostwa. Musiał więc mieć nadzieję, że zdoła

wrócić na arenę w listopadzie. Wtedy będzie jeszcze miał cień szansy.

- Zamówiłam już karetkę - usłyszał jak zza ściany głos Kaylee.

Wykorzystała okazję i odeszła na bok, kiedy rozmawiał z lekarzem.

- Kaylee?

Ujrzał pochylającego się nad nim sanitariusza.

- Chodzi panu o tę uroczą małą z wielkimi...

- Uważaj, koleś! - rzucił Colt gniewnie. - Tak się składa, że ta

dziewczyna jest siostrą mojego najlepszego przyjaciela.

Sanitariusz wzruszył ramionami. Wiedział, że ze strony Colta nic mu

nie groziło.

RS

background image

5

- Zabawne - mruknął. - Jak dla mnie to ona wcale nie wygląda na

dziewczynę.

Colt zacisnął szczęki.

- A jak dla ciebie wygląda? - sapnął.

- Jak stuprocentowa kobieta. - Sanitariusz uśmiechnął się znacząco. -

Nie martw się, kowboju. Ona właśnie wychodziła, kiedy przyjechaliśmy. -

Wraz z drugim sanitariuszem przenieśli Colta na łóżko na kółkach. -Na

pewno spotkamy ją w szpitalu.

Colt nie odezwał się więcej. Doskonale wiedział, że Kaylee na pewno

tam nie zobaczy.

Po tym, co powiedział jej przed chwilą, będzie miał wielkie szczęście,

jeżeli ona jeszcze kiedykolwiek odezwie się do niego.

Minął miesiąc. A Kaylee wciąż nie mogła przestać myśleć o tamtym

wydarzeniu.

Colt był ostatnią osobą, z którą chciała się spotkać. A z jego

zachowania wynikało, że i on nie miał na to ochoty.

Z filiżanką kawy w dłoni poszła do swego małego saloniku i

przycupnęła w rogu kanapy.

Przypadkowe spotkanie przypomniało jej zdarzenia, które dawno

minęły.

Przez tamte wszystkie lata stało się tradycją, że kibicowała Coltowi i

swemu bratu, Mitchowi.

Tak było również tamtego feralnego dnia, trzy lata temu, podczas

zawodów w Houston. Sobotnia konkurencja ujeżdżana byków zaczęła się

zwyczajnie. Jak zawsze oklaskiwała gorąco dwóch mężczyzn, których

kochała ponad wszystko.

RS

background image

6

Colt z powodzeniem skończył swój występ. Potem pomagał w

przygotowaniach Mitchowi. Lecz kiedy tylko wrota zagrody otwarły się,

Kaylee już wiedziała, że Mitch znalazł się w prawdziwych opałach. Już

pierwszy skok byka był wyjątkowo dziki i gwałtowny. Mitch uderzył twarzą

w kark zwierzęcia i spadł w piach areny. Poskramiacze rzucili się

natychmiast, żeby odwrócić uwagę byka.

Samo wspomnienie tamtych wydarzeń napełniło oczy Kaylee łzami.

Wciąż widziała, jak rozwścieczone zwierzę rzuca się w pogoń za

drażniącymi je ludźmi. Niestety, jedna z jego tylnych nóg uderzyła w klatkę

piersiową leżącego na ziemi Mitcha.

Nie bacząc na niebezpieczeństwo, Colt rzucił się na pomoc jej bratu. A

kiedy upewnił się, że zajęli się nim sanitariusze, odnalazł ją w tłumie.

Pojechał z nią do szpitala i czekał na wynik operacji.

Był z nią także później, kiedy powiedziano im, że jej jedyny brat... jej

jedyny żyjący krewny, zmarł na stole operacyjnym.

- Ma... mo! - usłyszała z głębi korytarza cienki głosik.

Poczuła ulgę. Jej córeczka zbudziła się z poobiedniego snu i wyrwała

ją z bolesnych wspomnień.

Odstawiła filiżankę i wstała z kanapy.

Idąc do pokoju Amber, otarła łzy. Musiała myśleć o córce. Nie miała

czasu na rozpamiętywanie przeszłości.

- Przyśniło cię się coś złego, kochanie? - Wyjęła dziewczynkę z

łóżeczka.

Amber sennie pokręciła główką, wetknęła palec do buzi i wtuliła twarz

w ramię mamy.

RS

background image

7

- Już dobrze. Mamusia nie da cię skrzywdzić. - Kaylee mocno

przytuliła córeczkę.

Zamierzała pójść do salonu, posiedzieć z dzieckiem w fotelu na

biegunach, ale w pół drogi zatrzymał ją dzwonek u drzwi.

Włączyła stojący przy drzwiach magnetofon. Głośne, groźne

szczekanie psa wypełniło mieszkanie.

- Pewnego dnia - powiedziała z uśmiechem - mamusia kupi

prawdziwego psa z wielkimi zębami i olbrzymim apetytem na wszystkich

domokrążców. -Skrupulatnie sprawdziła łańcuch, głęboko nabrała powietrza

i sięgnęła do klamki. - Zobaczymy, jak prędko uda się nam spławić tego

gościa.

Colt cierpliwie czekał przed drzwiami do mieszkania na drugim

piętrze. Poprawił temblak, na którym wspierała się jego lewa ręka i rozejrzał

się dookoła. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Kaylee mieszkała właśnie tam, a

nie na swoim ranczu w Oklahomie.

Wracając do zdrowia po wypadku, miał dużo czasu na przemyślenia. I

doszedł do przekonania, że powinien odszukać Kaylee i spróbować

poukładać sprawy między nimi.

Potrząsnął głową. Wtedy gotów był rzucić się na sanitariusza za brak

szacunku dla niej, a przecież sam nie postąpił lepiej. Tylko dlatego, że była

świadkiem jego słabości.

Gdy wydobrzał nieco, pojechał na ranczo „Lazy S". I dowiedział się,

że Kaylee sprzedała je krótko po śmierci Mitcha i wyprowadziła się do

Oklahoma City.

Na szczęście w książce telefonicznej figurowały tylko trzy Kaylee

Simpson.

RS

background image

8

Drzwi uchyliły się, trzymane łańcuchem.

- Nie potrzebuję niczego, cokolwiek pan sprzedaje. Nie chcę... -

Kaylee urwała gwałtownie. - Colt?

Colt popchnął ku górze rondo kowbojskiego kapelusza i,

uśmiechnięty, zakołysał się na piętach.

- Czy taka taśma naprawdę odstrasza domokrążców? - spytał.

Wpatrywała się weń przez wąską szparę.

- Co... ty tutaj robisz? - rzuciła oschłym tonem. Skrzywił się. Widać

było, żernie radowała się jego

widokiem. Ale przecież nie mógł jej za to winić. Uśmiechnął się do

niej szeroko.

- Ja też cieszę się, że cię widzę, mała. Możesz już wyłączyć

magnetofon. Już przekonałaś się, że to ja, a nie sprzedawca odkurzaczy.

Szczekanie umilkło.

- Przepraszam. Cześć, Colt.

- Zobaczyć... - rozległ się cieniutki głosik. A małe paluszki chwyciły

krawędź drzwi, usiłując otworzyć je szerzej.

Colt zmarszczył brwi.

- Masz towarzystwo? - spytał.

- Nie. Ale to naprawdę nie jest dobra pora... Dostrzegł panikę w jej

oczach i zaniepokoił się.

- Wszystko w porządku, Kaylee?

- Nic mi nie jest.

- Mamo, zobaczyć! - cienki głosik stał się bardziej stanowczy. -

Zobaczyć.

- Nie teraz, kochanie - powiedziała Kaylee łagodnie.

RS

background image

9

Coltowi zabrakło tchu w piersi. Kaylee miała dziecko? Czyżby była

mężatką?

- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie. Wmawiał sobie, że

Mitch chciałby, żeby sprawdził,czy u niej wszystko było w porządku. Ale

prawda była taka, że był po prostu ciekaw.

- Nie potrafię sobie wyobrazić, o czym mielibyśmy rozmawiać. -

Wzruszyła ramionami. Ale głos zdradził, że była okropnie zdenerwowana.

- Posłuchaj, Kaylee... - Spojrzał jej prosto w oczy. - Przejechałem

kawał drogi, żeby z tobą porozmawiać. Możesz przecież poświęcić mi pięć

minut.

Zawahała się. Widział, jak bardzo była spięta. Najwyraźniej coś się

działo.

- Kaylee?

Zamknęła drzwi, odpięła łańcuch i otwarła je szeroko.

- Przepraszam za bałagan. - Wskazała zabawki na dywanie. - Nie

spodziewałam się nikogo.

Colt zamierzał powiedzieć, że przywykł do widoku zabawek na

podłodze w domach swoich braci. Lecz głos uwiązł mu w gardle. I zastygł z

otwartymi ustami.

Kaylee trzymała na ramieniu dziewczynkę z kruczoczarnymi

loczkami. Dziecko wstydliwie schowało buzię za karkiem Kaylee. Lecz jej

widok i tak przyprawił Colta o palpitacje.

- To twoje? - spytał.

Zdawało mu się, że minęła wieczność, nim Kaylee powiedziała:

- Tak. To moja córka Amber.

RS

background image

10

Słysząc swoje imię, dziewczynka uniosła głowę. Kiedy spostrzegła, że

wpatrywał się w nią intensywnie, wetknęła palec do buzi i znów schowała

się za ramieniem matki.

Ta krótka chwila wystarczyła, by Colt zauważył, że miała niebieskie

oczy. Właściwie błękitne. Jego szwa-gierki, Annie i Samantha, nazywały ten

kolor „błękitem Wakefieldów".

Serce waliło mu jak szalone. Z trudem chwytał powietrze.

Dziecko musiało być w tym samym wieku co Zach, młodszy syn jego

brata, Branta. Rachunek był prosty.

Z trudem przełknął ślinę.

- Ona jest moja, prawda, Kaylee?

Czekał. Znał odpowiedź, ale musiał usłyszeć ją od niej.

- Kaylee?

Głęboko nabrała powietrza.

- Tak, Amber jest także twoją córką.

RS

background image

11

ROZDZIAŁ DRUGI

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zawołał Colt. Zdenerwowany,

oddychał szybko. - Nie pomyślałaś, że mam prawo wiedzieć o własnej

córce?!

- Nie. - Jej oczy zabłysły wściekłością. Zawahał się. Nigdy jeszcze nie

widział jej tak zagniewanej.

- Dlaczego nie? - On także z trudem hamował złość.

Dziewczynka mocniej przytuliła się do matki. Podniesione głosy

przestraszyły ją.

- Napijesz się soczku, kochanie? - spytała Kaylee łagodnie i pogłaskała

dziecko po plecach.

Mała kiwnęła główką.

- Muszę zająć się nią. - Głos Kaylee był łagodny, ale spojrzenie, które

posłała Coltowi, było zimne jak lód. - Później porozmawiamy.

- O, tak! Na pewno - mruknął. Patrzył za Kaylee, idącą do kuchni z

córką - z jego córką - na rękach.

Jego córka...

Po raz pierwszy w życiu doświadczył podobnego uczucia. Był ojcem

dwuletniego dziecka, dziewczynki podobnej do niego jak dwie krople wody.

Coś ścisnęło mu gardło.

Kiedy już oswoił się z nową sytuacją, pojawiły się pytania. Jak Kaylee

mogła mu to zrobić? Czemu nie powiedziała mu o ciąży?

Bardzo chciał poznać prawdę.

Zdjął kapelusz i położył go na półce przy drzwiach obok magnetofonu.

RS

background image

12

Nie zamierzał wyjść, zanim Kaylee odpowie na wszystkie jego

pytania.

Kaylee minęła go bez słowa i posadziła dziecko na dywanie z

plastikową butelką w rączce.

- Zamierzałaś powiedzieć mi o niej kiedykolwiek? - spytał.

- Nie. - Kaylee zabrała ze stolika dzbanek do kawy. Wstrząśnięty,

chciał coś powiedzieć, lecz powstrzymała go. Gestem dłoni kazała mu iść za

sobą do kuchni.

Starał się nie dostrzegać jej bioder ciasno opiętych dżinsami.

Przełykając z trudem ślinę, przyjął podaną mu filiżankę kawy. Różowa

bluzeczka uniosła się nieco, odsłaniając kawałek brzucha.

Potrząsnął głową. Co się ze mną dzieje?! - pomyślał.

Wskazała malutki stolik. Usiedli naprzeciw siebie. Kaylee usadowiła

się tak, żeby mogła widzieć dziecko..

- Jeśli o mnie chodzi, nie musiałeś wiedzieć o Amber - powiedziała.

Gniew i zaskoczenie odebrały Coltowi mowę. Wiedział jednak, że jeśli

straci panowanie nad sobą, nie dowie się niczego.

- To z powodu ciąży miałaś przerwę w nauce, prawda? - Przypomniał

sobie jej wymijającą odpowiedź w sali zabiegowej.

- Tak.

- Powinnaś była mi powiedzieć. - Starał się nie podnosić głosu. -

Mogłem ci jakoś pomóc.

- Nie chciałam i nie potrzebowałam twojej pomocy.

- Jej głos drżał z emocji. - Nie chciałam, żebyś dowiedział się o

Amber.

RS

background image

13

- Dlaczego, Kaylee? - Nie sądził, że potrafiła być aż tak uparta. Ale on

też to potrafił. - Jak mogłaś pomyśleć, że nie mam prawa dowiedzieć się, że

zostałem ojcem?

- Sam pozbawiłeś się tego prawa - powiedziała, nie patrząc na niego.

Jej głos złagodniał trochę, ale nie słowa.

Colt zaczął tracić panowanie nad sobą.

- Skąd, u diabła, taki pomysł?! - zawołał.

- Tamtego ranka, po pogrzebie Mitcha, dostałam sygnał jasny i

czytelny. - Jej spojrzenie zmroziło go.

- Nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego. I kiedy zorientowałam się,

że byłam w ciąży, zrozumiałam, że to uczucie może przenieść się również

na moje dziecko.

Poczucie winy, które dręczyło go przez ostatnie trzy lata, dało znać o

sobie ż dziesięciokrotnie większą siłą. Nie dość, że przespał się z siostrą

najlepszego przyjaciela zaraz po jego pogrzebie, to jeszcze pozbawił ją

dziewictwa. Wiedział, że postąpił wtedy obrzydliwie. Ale był tym tak

zawstydzony, że nie potrafił spojrzeć Kaylee w oczy.

- Kaylee, to nie było tak. Ja...

- Doprawdy? - przerwała mu gniewnie. - Ile razy w ciągu tych trzech

lat próbowałeś spotkać się ze mną, Colt?

Nie mógł już upaść niżej. Kaylee oceniała go niesprawiedliwie.

- Wiem, że gdyby istniała nagroda za najpaskudniejsze postępowanie,

dostałbym ją bez wątpienia. Ale teraz są powody...

- Zbyt słabe, zbyt późno. - Wstała. - Nie mam ochoty słuchać,

dlaczego wyszedłeś tamtego ranka, nie budząc mnie nawet, nie zostawiając

nawet jakiejś karteczki. - Wylała jego nietkniętą kawę do zlewu.

RS

background image

14

- Zaraz, jeszcze nie skończyłem...

- Owszem, skończyłeś. - Podeszła do drzwi. - Będę wdzięczna, jeśli

już sobie pójdziesz. Chcę, żebyś zostawił Amber... i mnie w spokoju.

Głos jej zadrżał, zdradzając targające nią emocje. Colt poczuł niemal

fizyczny ból, że doprowadził ją do takiego stanu.

Nabrał głęboko powietrza i wstał. Potrzebował czasu. Żeby oswoić się

ze wszystkim, czego dowiedział się przed chwilą, i żeby zastanowić się, w

jaki sposób sprawić, by Kaylee zechciała go wysłuchać.

- Chyba będzie lepiej, jeśli wrócimy do tej rozmowy, gdy oboje...

- Nie, Colt! - Potrząsnęła głową. - Straciłeś swoją szansę, kiedy mnie

zostawiłeś tak bez słowa... Kiedy wyszedłeś, nie oglądając się za siebie.

Dostałeś, czego chciałeś, a teraz pozwól mi dostać to... czego ja chcę.

Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku.

- A czego chcesz, Kaylee?

Odetchnęła głęboko. Niecierpliwie otarła łzę i drżącą ręką wskazała

mu drzwi.

- Chcę, żebyś wyszedł... Jak trzy lata temu... I żebyś nigdy nie wracał.

- Nie mogę tego zrobić, kochanie. - Ostrożnie starł z jej policzka

kolejną łzę. - Wrócę tu jutro rano, kiedy oboje uspokoimy się trochę.

- Proszę... nie. - Rozpłakała się na dobre. - Najlepiej będzie... jeśli

wrócisz... na swoje ranczo w stanie Wyoming i zapomnisz... o mnie.

- To niemożliwe - powiedział łagodnie.

Włożył kapelusz. Popatrzył na zajętą zabawą Amber.

Przyglądała mu się z zaciekawieniem. Lecz kiedy spostrzegła, że

patrzył na nią, uśmiechnęła się wstydliwie i schowała buzię za pluszowym

misiem.

RS

background image

15

W tym momencie pokochał swoją córkę bez pamięci.

- Do zobaczenia jutro. - Przez chwilę zapragnął pochylić się i

pocałować Kaylee w mokry od łez policzek. - Wszystko będzie dobrze,

kochanie. Obiecuję.

Następnego dnia zdenerwowana Kaylee siedziała przy kuchennym

stole w oczekiwaniu na Colta.

Bała się tego spotkania. Ale jednocześnie jakaś jej część wypatrywała

go z utęsknieniem. I to był jej największy problem.

Zakochała się w Colcie Wakefieldzie od pierwszego wejrzenia. Jej

matka uważała, że to tylko zadurzenie nastolatki, lecz lata płynęły, a jej

uczucie nie słabło. Przeciwnie.

Ale tamtego fatalnego poranka, kiedy zbudziła się sama, starała się

wymazać go z pamięci. Musiała to zrobić. Inaczej nie przetrwałaby

następnych lat.

I oto, ku swemu przerażeniu, przekonała się poprzedniego dnia, że jej

uczucie do Colta wciąż było żywe. Kiedy dotknął jej, poczuła znajomy

dreszczyk podniecenia.

- Mamusiu, patrz!

Amber zaśmiewała się, oglądając w telewizji tańczące i śpiewające

rysunkowe warzywa.

- Lubisz ten film, prawda? - Kaylee uśmiechnęła się do córki.

- Nie - powiedziała Amber. Jej loczki zatrzepotały, kiedy energicznie

kiwała potakująco główką.

Kaylee uśmiechnęła się.

Pewnego dnia Amber dorośnie na tyle, że słowa i gesty będą szły w

parze. Popatrzyła na małą, poruszona jej podobieństwem do Colta.

RS

background image

16

Kiedy tylko ujrzał ją po raz pierwszy, natychmiast pojął, że mała jest

jego dzieckiem. Miała takie same czarne włosy i tak samo błękitne oczy jak

wszyscy Wakefieldowie.

Dzwonek wyrwał ją z zamyślenia, aż podskoczyła. A Amber ciasno

objęła ją za nogi. Nie przywykła do obcych.

Wzięła córkę na ręce. Tym razem nie włączyła taśmy ze szczekaniem

psa. Nie było potrzeby. Wiedziała, kto stoi za drzwiami.

- Cześć - powiedział Colt. Podniósł z podłogi wielką torbę sklepową. -

Przepraszam za małe spóźnienie, ale zatrzymałem się w sklepie z

zabawkami.

Słysząc głęboki baryton Colta, Amber schowała buzię za karkiem

Kaylee.

Kaylee poklepała ją uspokajająco po plecach.

- Widzę, że za nic masz moje wczorajsze prośby, żebyś zostawił nas w

spokoju - powiedziała.

Uśmiechnął się. A jej serce zadrżało.

- Naprawdę myślałaś, że posłucham?

- Nie. - Westchnęła ciężko. Czy on musi być tak porażająco przystojny

i uroczy?

- Amber, coś ci przyniosłem - powiedział łagodnie.

- Ona nie jest przyzwyczajona do obcych - powiedziała Kaylee, gdy

mała wciąż chowała się za nią. -A zwłaszcza do mężczyzn.

Napotkała jego przenikliwe spojrzenie. Widziała, że zastanawiał się

nad czymś głęboko.

- Nie widywała wielu mężczyzn? - spytał w końcu.

- Raczej nie.

RS

background image

17

W innych okolicznościach roześmiałaby się głośno. Przez ostatnie trzy

lata ani razu nie była na randce. Ale Coltowi nic do tego.

Jego twarz rozjaśniła się.

- Prędko przywyknie do mojego towarzystwa - powiedział.

Co takiego?!

Serce Kaylee ruszyło galopem.

Długo rozmyślała poprzedniego dnia. I doszła do przekonania, że nie

powinna odbierać Amber szansy poznania człowieka, który ponosił

odpowiedzialność za jej istnienie. Ale słowa Colta zdały się jej zbyt

obcesowe.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

- Dlaczego? - Poprawił temblak, na którym spoczywało jego lewe

ramię, i skrzywił się z bólu.

- Wciąż dokucza ci złamany obojczyk? - Próbowała zmienić temat

rozmowy.

- Nie bardzo. - -Zdjął kapelusz i położył na półce obok magnetofonu. -

Ale bardzo liczę, że zmieni się to, kiedy zacznę zabiegi rehabilitacyjne.

- Jeśli terapia będzie prowadzona prawidłowo, a ty nie będziesz

nadwerężać ramienia, nie powinieneś odczuwać żadnych dolegliwości. -

Poczuła, że kurczowy uścisk Amber zelżał. Najwyraźniej oswoiła się trochę

z obecnością Colta. Kaylee zaniosła ją więc do pokoju i posadziła na

dywanie przed telewizorem. - Kiedy zaczynasz zabiegi?

- Za tydzień, może za dwa - odparł Colt. - Na razie wykonuję tylko

proste ćwiczenia.

Usłyszała, że szamotał się z torbą z zakupami. Nie bardzo radził sobie

jedną ręką i szmaciana lalka zaplątała się w uchwyty torby.

RS

background image

18

- Pozwól - powiedziała. Kiedy ich dłonie zetknęły się na ułamek

sekundy, odsunęła się gwałtownie. - A... Amber na pewno się spodoba.

Przyglądał się jej kilka długich sekund. Potem odchrząknął.

- Czy uważasz, że przestraszyłaby się, gdybym jej ją teraz dał?

Popatrzyła zdumiona na niego. Po raz pierwszy widziała Colta tak

niepewnego siebie.

- Może za kilka minut. Musi najpierw przywyknąć do twojej obecności

- powiedziała łagodnie. Czuła, że Colt bardzo chciał poznać Amber i starał

się, żeby jej nie przestraszyć. - Usiądźmy w salonie. Będziesz bliżej niej, ale

nie na tyle blisko, żeby się ciebie przestraszyła.

- Zgoda. Możemy w tym czasie porozmawiać. Kiedy szedł za nią,

czuła na plecach jego spojrzenie.

Zupełnie jakby jej dotykał. Usiedli.

Kaylee oddychała z trudem. Żeby nie patrzeć Coltowi w oczy,

spojrzała na Amber.

Dziewczynka przyglądała się im z zaciekawieniem.

- Wszystko w porządku, kochanie. Colt jest przyjacielem.

- Jestem twoim tatusiem - powiedział delikatnie. -Nie chciałbym, żeby

miała co do tego jakiekolwiek wątpliwości - powiedział stanowczo do

Kaylee.

Amber chyba nie zauważyła napięcia między dorosłymi. Powróciła do

oglądania telewizji.

- Colt, wiele myślałam o naszej sytuacji... - odezwała się Kaylee.

- Ja nie mogłem myśleć o niczym innym. Nie zdołamy chyba wyjaśnić

wszystkiego w jeden wieczór.

- To prawda. Na pewno zabierze nam to trochę czasu...

RS

background image

19

- Cieszę się, że się zgadzamy. To bardzo ułatwi sprawę.

O co mu chodziło? I dlaczego stale jej przerywał?

- O co chodzi, Colt? - spytała.

- Obawiam się, że nie spodoba ci się to, co powiem... Chcę, żebyście,

ty i Amber, pojechały ze mną na ranczo „Pod Samotnym Drzewem".

- Nie mówisz poważnie? - Nie wierzyła własnym uszom.

- Jak najpoważniej, Kaylee. Zamierzam lepiej poznać moją córkę.

- Możesz poznawać ją tutaj - zaoponowała. Absolutnie nie mogła

zgodzić się na wyjazd do Wyoming.

- Nie. Nie mogę. - Odwrócił głowę w stronę bawiącej się Amber. -

Gdybym chciał robić to tutaj, stałbym się tylko chwilowym gościem,

którego zapomniałaby między wizytami.

- Wielu ojcom to wystarcza - upierała się Kaylee. - Tobie i Amber też

to wystarczy.

Colt pokręcił głową.

- Może gdybym był przy niej od początku, ale nie teraz. Zamierzam

być jej tatą, nie facetem, który tylko chce uchodzić za ojca.

- Nie mogę wziąć wolnego w szpitalu - Kaylee pokręciła głową - bo

stracę pracę.

- Nie, nie stracisz. - Uśmiechnął się z wyższością, aż ciarki przebiegły

jej po plecach. - Rozmawiałem już z twoim szefem.

- Co takiego?! - Z największym wysiłkiem zdołała powstrzymać się od

krzyku. Nie chciała przestraszyć Amber. - Nie mogłeś rozmawiać z nikim o

wolnych dniach dla mnie. Jest niedziela. Oddział rehabilitacyjny jest

zamknięty.

- Mam swoje sposoby - odparł swobodnie.

RS

background image

20

- Co zrobiłeś?

Wyciągnął się wygodniej na kanapie.

- Skontaktowałem się z doktorem Carsonem i poprosiłem, żeby

dowiedział się, który szpital oddelegował cię na zawody w zeszłym

miesiącu. On też ustalił nazwisko i numer telefonu twojego szefa.

- Zatelefonowałeś do Brada do domu? - Arogancja Colta nie mieściła

się jej w głowie.

Pokiwał głową. Uśmiechnął się z zadowoleniem.

- Kiedy wyjaśniłem mu sytuację... Krew odpłynęła jej z twarzy.

- Proszę, powiedz, że nie...

- Nie, kochanie. - Pogłaskał ją po głowie. - Nie opowiedziałem mu

wszystkiego. To tylko nasza sprawa. Nikomu nic do tego. Powiedziałem mu

tylko, że mamy problemy rodzinne i spytałem, czy mógłby zwolnić cię na

kilka miesięcy. - Uśmiechnął się. - Musisz tylko wpaść jutro do biura i

podpisać dokumenty.

- Jak śmiałeś?! - Gniew niemal odebrał Kaylee zdolność oddychania. -

Zerwała się na równe nogi i zaczęła nerwowo krążyć po małym saloniku. -

Co innego chęć bliższego zżycia się z moją córką, a co innego...

- Naszą córką - poprawił.

Przestraszona podniesionymi głosami, Amber zaczęła płakać.

Podbiegła do Kaylee i przywarła do jej nogi.

- Ma... mo!

Kaylee porwała małą na ręce i przytuliła mocno.

- Nie możesz postępować w taki sposób. - Wbiła w Colta twarde

spojrzenie. - Nie mogę pozwolić sobie na tak długi urlop. Muszę płacić

czynsz za mieszkanie i raty na samochód...

RS

background image

21

- Zajmę się tym.

- O, nie, nic z tego! Nie chcę od ciebie niczego. Podszedł do niej.

- Bądź rozsądna, Kaylee. Jestem ci winien udział w utrzymaniu

dziecka za jakieś dwa lata. Poza tym chciałbym zatrudnić cię jako

rehabilitatntkę. Żebyś pomogła mi przygotować się do finałowych zawodów

w listopadzie. Będziesz mogła wrócić tutaj, kiedy przyjedziemy z Las

Vegas.

- Nie chcę twoich pieniędzy - warknęła. -I nie zamierzam pomagać ci

w powrocie na arenę, gdzie znów będziesz narażał życie, siedząc przez

osiem sekund na grzbiecie oszalałego byka.

- Jadąc po was jutro rano, zajrzę do administratora i załatwię sprawę

czynszu. I poproszę go, żeby wyłączył prąd i telefon - mówił, jakby w ogóle

jej nie słuchał. - Poza tym, Kaylee, jesteś mi to winna.

- Czyżby? A to dlaczego?

- Pozbawiłaś mnie kontaktu z Amber przez dwa lata. Teraz jesteś mi

winna możliwość poznania jej.

Kaylee zdało się, że świat wirował coraz prędzej. Prosto w ucho

krzyczało jej przestraszone dziecko. Colt stał tuż przed nią i usiłował

przewrócić całe jej życie do góry nogami.

- Nie rób mi tego, proszę - szepnęła słabo. Miała wrażenie, że znalazła

się w potrzasku.

Położył dłoń na jej policzku.

- Kocham Amber i chciałbym, żeby i ona mnie pokochała. Daj nam

szansę, proszę.

Brzemię winy przytłoczyło Kaylee. Choć niechętnie, musiała

przyznać, że ukrywając Amber przed Coltem, była nie w porządku wobec

RS

background image

22

obojga. Poza tym od chwili, kiedy Colt ujrzał Amber po raz pierwszy,

wiedziała, że chociaż może chciałby za wszelką cenę zapomnieć o tamtej

nocy, na pewno będzie kochał swoją córkę i dbał o nią.

Łzy wypełniły oczy Kaylee. Z powodu własnych uczuć pozbawiłaby

Amber kontaktów z kochającym ojcem.

- I co, Kaylee? - spytał Colt, ocierając łzę z jej policzka. - Pojedziesz z

Amber do mnie?

Patrzyła na mężczyznę, którego kochała niegdyś całą duszą i całym

sercem.

Miał rację. Była winna jemu i Amber wspólny czas. Lecz obawiała się,

że nie zdoła zapanować nad własnymi uczuciami. I że znów ulegnie

magnetycznemu powabowi Colta. A na to nie mogła sobie pozwolić. Od

tego zależało jej przetrwanie.

- Sama nie wierzę, że to powiem - zaczęła ostrożnie.

- Pojedziecie? - spytał z nadzieją.

Nabrała głęboko powietrza, jakby zaczynała spacer po cienkiej linie.

Bez zabezpieczenia.

- Tak, pojedziemy z tobą. Ale zostaniemy na ranczu tylko do czasu,

kiedy będziesz przygotowany do zawodów finałowych. Amber i ja nie

pojedziemy z tobą do Las Vegas.

- To się jeszcze okaże.

Posłał jej uśmiech, po którym natychmiast zwątpiła w słuszność swojej

decyzji o spędzeniu następnych dwóch miesięcy na ranczu " Pod Samotnym

Drzewem".

RS

background image

23

ROZDZIAŁ TRZECI

- Niech to szlag! - wymamrotał Colt wściekły, że wciąż nie był w

stanie posłużyć się lewą ręką. W takiej sytuacji zamontowanie w

samochodzie fotelika dla Amber stawało się niewykonalne.

- Jakieś problemy? - spytała Kaylee. Stanęła za nim z Amber na

rękach.

- Brakuje mi ręki, żeby zabezpieczyć fotelik - powiedział wściekły na

własną bezradność.

Kaylee postawiła Amber na ziemi.

- Zostań tu, kochanie. Mamusia pomoże Coltowi przy foteliku.

- Tatusiowi - poprawił. - Jestem jej tatusiem, Kaylee.

Po krótkim wahaniu kiwnęła głową.

- Pomogę... tatusiowi, Amber - powiedziała.

Wahanie Kaylee zraniło Colta. Ale zignorował to. Na ranczu będą

mieli dużo czasu na uporządkowanie wszystkich spraw. I odbudowanie

przyjaźni, na co miał wielką nadzieję.

Wspólne wychowywanie Amber na pewno będzie łatwiejsze.

Spojrzał w dół. Jego córka przyglądała mu się ciekawie.

Kiedy jednak poczuła na sobie jego spojrzenie, natychmiast schowała

się za nogą Kaylee.

- Jak myślisz, ile to potrwa, zanim mała przyzwyczai się do mnie? -

spytał. To samo pytanie dręczyło go także w związku z Kaylee.

- Nie jestem pewna. - Po chwili dodała: - To dla nas wszystkich

całkiem nowe terytorium. Przyzwyczajanie się musi trochę potrwać.

RS

background image

24

Colt wiedział, że bardziej miała na myśli siebie niż córkę. Dlatego

postanowił nie naciskać.

- Jesteście gotowe? Chciałbym wyruszyć jak najprędzej. Przed nami

daleka droga. Chciałbym ujechać jak najdalej, nim staniemy na nocleg.

- Nocleg? Obrócił się. Ramieniem zawadził o pierś Kaylee.

- Ja... - musiał odchrząknąć. - Tak będzie chyba najlepiej dla Amber...

Jeśli rozłożymy podróż na dwa dni.

Kaylee oblizała wargi.

- Chyba masz rację - powiedziała. Podniosła dziecko i ruszyła do

domu. - Sprawdzę, czy zabraliśmy wszystko i wezmę torbę z zabawkami

Amber.

Dopiero kiedy zniknęła na schodach, Colt zdołał wykonać kolejny

wdech. Spuścił oczy. Kopnął kamień. Był zły, że musiał wzbudzić w Kaylee

poczucie winy, żeby zgodziła się pojechać z nim na ranczo.

Ale, do diabła, potrzebował trochę czasu, żeby zżyć się z Amber. I

żeby odbudować między nim i Kaylee to, co zrujnował trzy lata wcześniej.

Pomasował się po karku. Od tamtej niedzieli, kiedy dowiedział się, że

jest ojcem, wciąż czuł, że mięśnie miał napięte jak postronki.

Jak zdoła przekonać Kaylee, iż to nie ona była winna, że odszedł

tamtego ranka?

Jak miał wytłumaczyć jej, że czuł się winnym wobec swego

najlepszego przyjaciela, Mitcha?

I jak miał powiedzieć jej, że tak bardzo wstydził się tego, co zrobił, że

nie zdobył się przez te lata na to, by stanąć z nią twarzą w twarz.

- Gdyby rozdawano medale za głupotę, bez trudu dostałbyś złoty,

Wakefield - mruknął pod nosem.

RS

background image

25

Nie bardzo wiedział, jak postępować dalej. Ale był pewien, że musi

naprawić sprawy z Kaylee.

Musiał to zrobić. Od tego zależała przyszłość jego, jej i Amber.

- Wyjść, mamo, wyjść! - zawołała niecierpliwie Amber, szarpiąc się z

trzymającym ją w foteliku pasem.

- Jeszcze minutkę, kochanie - powiedziała Kaylee, patrząc na

znikającego w wejściu do motelu Colta. -Colt... Twój tatuś musi wynająć

pokoje, żebyśmy mieli gdzie spać.

Amber zamrugała i pokręciła głową.

- Nie spać - powiedziała stanowczo.

- Wiem, że jeszcze nie chce ci się spać. - Kaylee uśmiechnęła się. - Ale

już niedługo.

Colt tymczasem rozmawiał z recepcjonistą. Postanowił zatrzymać się

na nocleg w Hays, w stanie Kansas, chociaż nie było jeszcze bardzo późno.

Dlatego, żeby nie męczyć Amber, jak oświadczył.

Ale Kaylee podejrzewała, że wciąż dokuczał mu złamany obojczyk.

Dla niego, jak i dla większości zawodowych zawodników rodeo, nie do

przyjęcia było okazanie słabości.

- Mamy pokoje na parterze czy na piętrze? - spytała Kaylee, kiedy

wrócił do auta.

- Na parterze. - Usiadł za kierownicą. - Pomyślałem, że tak będzie

wygodniej.

Nie spytała, co miał na myśli. Wiedziała. Zamierzał sam wnieść

wszystkie bagaże. Tak jak rano nie pozwolił pomóc sobie przy pakowaniu

rzeczy w samochodzie. A z unieruchomioną lewą ręką miał kłopoty na

schodach.

RS

background image

26

- Zaniosę nasze torby do pokoju Amber i mojego - powiedziała

stanowczo, kiedy zatrzymali się na miejscu parkingowym.

- Do naszego pokoju.

Kaylee, zajęta odpinaniem Amber, znieruchomiała.

- Wziąłeś tylko jeden pokój?

- Tak.

- Nie mieli więcej wolnych? - Serce omal nie rozsadziło jej piersi.

- Nie wiem, ile mieli wolnych - odparł. - Nie pytałem.

Zamierzał wysiąść, lecz Kaylee chwyciła go za rękaw.

- Nie zamierzasz wyjaśnić mi, dlaczego wziąłeś tylko jeden pokój? -

Za wszelką cenę starała się nie podnieść głosu.

Przez czerwony rękaw jego koszuli poczuła, jak napięły mu się

muskuły. Natychmiast cofnęła rękę i otarła dłoń o spodnie.

Po raz pierwszy Colt sprawiał wrażenie zakłopotanego.

- Niechętnie, ale muszę przyznać, że chyba będę potrzebował twojej

pomocy dziś wieczorem i jutro rano.

- Przy temblaku? - spytała zaskoczona.

Nie sądziła, że zdobędzie się na takie wyznanie. Z doświadczenia

wiedziała, że jedna niesprawna ręka może być wielkim kłopotem. Ale

przecież mogła służyć mu pomocą, nie mieszkając w jednym pokoju.

Przytaknął skinieniem głowy.

- Wciąż mam kłopot z dopasowaniem go. - Minę miał nietęgą. - A

każda próba to ból jak...

Kaylee zakasłała gwałtownie.

- Pewne słowa chwyta szybciej niż inne - głową wskazała na Amber.

Jego uroczy uśmiech przyprawił ją o dreszcze.

RS

background image

27

- Chciałem tylko powiedzieć, że to jest ból jak po uderzeniu.

- A ja myślałam...

- Źle myślałaś. - Wysiadł z samochodu. - Odkąd przyszły na świat

dzieciaki Morgana i Branta, nauczyliśmy się wszyscy uważać na to, co

mówimy.

- A co słychać u twoich braci?

- Stara bieda.

- Ile mają dzieci? - Uśmiechnęła się. Zawsze lubiła starszych braci

Colta.

- Morgan i Samantha mają dwóch chłopców. - Położył jej dłoń na

plecach i pokierował w stronę wejścia. - Brant i Annie mają syna. Ale jeśli

wierzyć wynikom USG, następny jest już w drodze.

- Kolejne pokolenie chłopców u Wakefieldów! -sapnęła.

- Ale teraz jest już też dziewczynka - powiedział, otwierając drzwi do

pokoju..

Powiedział to z tak głębokim uczuciem, że serce Kaylee napełniła

radość. Nieważne, co czuł do niej. Wiedziała ponad wszelką wątpliwość, że

kochał swoją córkę.

Znów poczuła ukłucie wyrzutów sumienia.

Tak długo ukrywała ją przed nim. Żeby zamaskować zmieszanie,

szybko weszła do pokoju. Z ulgą zobaczyła, że stały tam dwa łóżka.

- Które torby mam przynieść? - spytał Colt. Postawiła Amber na

podłodze.

- Sama je przyniosę.

- Nic z tego - rzucił.

RS

background image

28

- Nie bądź śmieszny, Colt. - Ruszyła za nim. - Z ręką na temblaku nie

poradzisz sobie. A ja spokojnie mogę coś przynieść. Tak będzie roz...

Obrócił się na pięcie.

- Mogę potrzebować pomocy z tym pięknym temblakiem, ale nie

jestem całkiem bezradny - warknął gniewnie. - Sam mogę przynieść bagaże.

Które potrzebujesz?

- Czerwoną torbę - parsknęła.

- Cerwoną - powtórzyła Amber. Twarz Colta złagodniała natychmiast.

- Czy ona odezwała się do mnie? - spytał.

- Prawdopodobnie. - Kaylee nie miała serca rozczarować go. Nie

powiedziała mu więc, że dwuletnie dzieci często powtarzają słowa jak

papuga.

Colt pochylił się nad dziewczynką.

- Chcesz, żeby tatuś przyniósł czerwoną torbę?

Amber uśmiechnęła się do niego, ale zaraz schowała się za mamą.

- Widziałaś? - rzucił z niedowierzaniem. - Przez sekundę albo dwie

patrzyła na mnie.

Nietrudno było dostrzec, ile znaczyło dla niego to małe zdarzenie.

- Robisz postępy - powiedziała Kaylee.

- To dopiero początek - powiedział. I wyszedł. Kaylee wzięła Amber

na ręce.

- Colt jest jeszcze początkującym ojcem, ale świetnie sobie radzi,

prawda, kochanie?

Jakież było jej zdziwienie, gdy dziewczynka popatrzyła na nią bardzo

poważnie, a potem wskazała drzwi paluszkiem i potakująco pokiwała głową.

RS

background image

29

Colt stał wsparty o stół i dyszał ciężko. Czoło i górną wargę pokrywała

mu gruba warstwa potu. Zaciskając zęby, powoli podnosił i opuszczał lewą

rękę. Wykonał już trzy nakazane przez lekarza serie ćwiczeń, ale uznał, że

lepiej będzie, jeżeli zrobi cztery, albo nawet pięć.

- Colt, ile zestawów ćwiczeń już zrobiłeś? - Kaylee wyszła z łazienki z

Amber na rękach.

- Cztery. - Nie spojrzał na nią.

Zamierzał skończyć, zanim będzie po kąpieli Amber. Ale, jak widać,

przeliczył się. Oczy Kaylee zwęziły się groźnie.

- Miałeś robić tylko trzy zestawy, prawda?

- Tak. Ale trzy zestawy dwa razy dziennie to za mało. - Zacisnął

szczęki. Odetchnął głęboko. Nie sądził, że ćwiczenia zmęczą go tak bardzo.

- Przestań natychmiast!

Słysząc jej ostry ton, znieruchomiał.

- Słucham?

- Jeśli będziesz robił więcej ćwiczeń, niż zalecił lekarz, narobisz

więcej szkód niż pożytku. - Posadziła Amber na środku łóżka. - Jesteś

uparty jak zawsze. Chcesz nadal nosić rękę na temblaku, czy wolisz, żeby

znowu wsadzili ci ją w szynę?

- Nienawidzę gipsu. - Ostrożnie, by nie urazić ręki,wyprostował się. -

Noszę ten piekielny temblak już dwa tygodnie. Wciąż nie mogę sobie sam z

nim poradzić. I mam już dość proszenia o pomoc Morgana lub Branta.

- Uznałeś więc, że sam możesz zdecydować, kiedy będziesz mógł

przestać nosić temblak, bez pytania o zdanie lekarza? - Spiorunowała go

wzrokiem. - Nosisz temblak przez cały czas. Próbowałeś chodzić bez niego?

RS

background image

30

Zgiął lewy łokieć i przycisnął rękę do tułowia. Prawą ręką usiłować

rozpiąć koszulę.

- Zdejmuję go tylko wtedy, gdy idę pod prysznic. Podeszła, by mu

pomóc.

- Czy po zdjęciu szyny odczuwałeś jakiś ból?

- Nie. I teraz też nic mi nie dokucza. Przynajmniej nie za bardzo -

pomyślał.

- Tylko dlatego, że cię powstrzymałam - powiedziała Kaylee surowo.

Czuł, jak pod wpływem jej dotknięć wracało mu życie.

- Czy możesz mi powiedzieć, co robisz, Kaylee?

- Pomagam ci zdjąć koszulę przed kąpielą. Ostrożnie wyciągnęła mu

koszulę ze spodni. Musnęła przy okazji jego brzuch. A on drgnął, jak

porażony.

- Sam to mogę zrobić - powiedział przez zaciśnięte, szczęki.

- O, naprawdę? - Wbiła weń zaciekawione spojrzenie. - Czy to nie był

przypadkiem twój pomysł, żeby wziąć jeden pokój, bo potrzebna ci pomoc?

- No, tak, ale...

- No to przestań się kłócić i pozwól mi działać.

Rozpięła mankiet i zsunęła prawy rękaw. I znów jej delikatne dłonie

podziałały na niego jak gorące żelazo.

- Ja tylko... - Niespodziewanie wyschło mu w gardle

- ... potrzebuję pomocy przy temblaku. Zignorowała jego protesty i

rozpięła lewy mankiet.

- A zdejmowanie i wkładanie koszuli to łatwizna, prawda?

- Nie mówiłem... że to jest łatwe.

- Możesz mi coś powiedzieć? - Zsunęła mu koszulę z ramion.

RS

background image

31

- Co... takiego? - Nie wiadomo czemu w pokoju zrobiło się nagle

okropnie gorąco.

- Dlaczego mężczyźni nie potrafią przyjąć pomocy, kiedy jej

potrzebują, ani czemu nigdy nie spytają o drogę, kiedy się zgubią? -

Powiesiła koszulę na krześle.

- My nie... - Urwał, gdy zaczęła odpinać mu pasek.

- C-co ty... robisz... ?

- Powiedziałeś, że potrzebujesz mojej pomocy. - Wyciągnęła pasek ze

szlufek. -I to właśnie robię.

Wydawała się zagniewana. Ale coś w jej głosie mówiło, że była

poruszona równie mocno jak on.

- Kaylee...

Nie wiedział, co chciał powiedzieć, ale powstrzymał go chichot

Amber. Popatrzył na nią z zachwytem.

- Uważasz, że to zabawne, kiedy mamusia krzyczy na tatusia? - spytał

z uśmiechem.

A Kaylee nie ustawała. Nim zorientował się, rozpięła mu guzik przy

spodniach. Żywy ogień popłynął przez jego żyły.

- Myślałem... - Głos załamał mu się, jakby przechodził mutację. -

Dalej już sobie poradzę.

Znowu posłała mu jedno z tych spojrzeń, jakimi kobiety obdarzają

mężczyzn, kiedy chcą powiedzieć im, że są upartymi głupcami.

- Oj, daj spokój. Jestem wyszkoloną pielęgniarką. Rozbierałam już

setki ludzi. - Sięgnęła do suwaka. -Poza tym oboje wiemy, że ani ja na tobie,

ani ty na mnie, nie robimy żadnego wrażenia.

RS

background image

32

Intensywna czerwień jej policzków, nieznaczne zawahanie, zadawały

kłam jej słowom. Colt zauważył to bez trudu. Ale nie miał czasu na

rozważania. Jeżeli nie powstrzyma jej diabelnie szybko...

Chwycił ją za rękę. Potrząsnął głową.

- Powiedziałem, że sam sobie poradzę.

- Proszę bardzo. - Wskazała krzesło. - Usiądź tu. Zdejmę ci buty.

- Sam... Uniosła brew.

- Ile czasu ci to zajmie?

- Poradzę sobie. - Wstydził się przyznać, że z butami zawsze miał

najtrudniejszą przeprawę.

- Siadaj i unieś nogę.

Usłuchał, rozbawiony jej kategorycznym tonem. Ale jego zadowolenie

prysło natychmiast. Kaylee zabrała się do ściągania buta, odwrócona tyłem

do niego.

Zacisnął powieki. Usiłował oczyścić myśli. Najlepiej nie myśleć o

niczym. A zwłaszcza o tym, jak bardzo myliła się, sądząc, że nie jest

atrakcyjna.

- Czy chcesz, żebym jeszcze coś dla ciebie zrobiła?

- Nie.

Chciał, i to jak! Ale na to nie mógł liczyć. Wstał.

- Kiedy się wykąpiesz, pomogę ci założyć temblak - powiedziała.

Podniosła Amber. - Powiedz tatusiowi dobranoc, kochanie.

Amber uśmiechnęła się, potrząsnęła główką i schowała twarz za

ramieniem mamy.

- Ale przynajmniej uśmiechnęła się do mnie - powiedział Colt.

RS

background image

33

- To już coś - zgodziła się Kaylee. Colt zniknął w łazience. -Powoli

zdobywał zaufanie córki.

Gdyby jeszcze zdołał zdobyć przyjaźń Kaylee, może wszystko dałoby

się ułożyć.

Kaylee i Amber spały już od dawna.

Colt nie spał. Wciąż myślał o słowach Kaylee. O tym, że uważała, że

nie jest dla niego atrakcyjna.

Obrócił głowę na poduszce, by popatrzeć na kobietę i dziecko śpiące

na sąsiednim łóżku.

W delikatnej poświacie żarówki z łazienki widział zarysy dwóch

postaci.

Na samą myśl, że mógłby istnieć na świecie mężczyzna, któremu na

widok Kaylee serce nie zabiłoby mocniej, omal nie parsknął śmiechem.

Była inteligentna, dowcipna i tak pociągająca, że każda chwila w jej

towarzystwie była dla niego torturą.

Mimo upływu lat, dokładnie potrafił wskazać chwilę, kiedy spostrzegł,

że młodsza siostra Mitcha wyrosła na wspaniałą kobietę.

Było to cztery lata wcześniej, klika tygodni przed jej dwudziestymi

urodzinami. Jak zawsze, przyjechała z Mitchem za zawody do St. Louis.

Kiedy Colt ujrzał ją w hotelu, pomyślał, że widzi ją pierwszy raz w

życiu. Nie mógł oderwać od niej oczu.

Ale nigdy nie okazał, jakie na nim zrobiła wrażenie. Nie śmiał. Wszak

była siostrą jego najlepszego przyjaciela.

Teraz jednak wszystko się zmieniło. Mitch odszedł z tego świata... Za

wcześnie... A Colt miał dziecko z Kaylee... Zacisnął powieki.

Po stracie Mitcha zwrócili się ku sobie w poszukiwaniu wsparcia.

RS

background image

34

On powinien był panować nad sytuacją... I nad sobą. A postąpił jak

ostatni głupiec.

Westchnął ciężko. Słusznie nim gardziła. Nie dość, że zabrał jej

dziewictwo, to jeszcze rankiem zostawił ją bez słowa. Jakżeż nienawidził się

za tę chwilę słabości.

Ale Kaylee wcale nie musiała o tym wiedzieć. Dla niej był tylko

człowiekiem podłym.

Chociaż nie dało się ukryć, że oboje wciąż siebie pożądali.

Niestety, jednego nie wiedział. Czy istniała przed nimi jakakolwiek

przyszłość. Mieli Amber. I tylko ona się liczyła.

Popatrzył na córkę i serce mu się ścisnęło. Była śliczna. I choć znał ją

dopiero kilka dni, kochał ją najbardziej na świecie.

Przeniósł wzrok na Kaylee.

Poczucie rozpaczliwej straty ścisnęło mu serce.

Każda nieudana próba przywrócenia przyjaźni między nimi mogła

tylko do reszty skomplikować przyszłość Amber.

Głęboko nabrał powietrza do płuc. Musiał poniechać takich planów.

Nie mógł pozwolić sobie na ryzyko.

A przecież, odpływając w sen, śnił o tym, że trzymał w objęciach

rozkoszne ciało Kaylee. Że wykrzykiwała w ekstazie jego imię. I że tak

będzie już zawsze.

RS

background image

35

ROZDZIAŁ CZWARTY

- Colt, czy to jest jakaś nowa droga? - spytała Kaylee, rozglądając się

dookoła. Była na ranczu kilka razy przed śmiercią Mitcha, ale nigdy nie

jechali tą drogą.

- Kochanie - uśmiechnął się z zadowoleniem. - Już od kwadransa

jesteśmy na terenie rancza „Pod Samotnym Drzewem".

- To wielka posiadłość.

Jej rodzinne ranczo nie było małe, ale „Pod Samotnym Drzewem" było

jedną z największych prywatnych posiadłości ziemskich w całych Stanach.

Większość równie wielkich majątków została sprzedana korporacjom

lub rozparcelowana.

Jednak po śmierci ojca bracia Wakefieldowie postanowili, że

zachowają ranczo w niezmienionym stanie i razem będą na nim pracować.

- Jeśli zastanawiasz się, czemu nie jedziemy do domu na północy, to

dlatego, że już tam nie mieszkam - wyjaśnił.

Kaylee poczuła ucisk w gardle. Liczyła na to, że będzie miała wsparcie

w Morganie i jego żonie.

- Gdzie w takim razie mieszkasz? - spytała niepewnie.

- Dwa i pół roku temu postanowiłem wybudować własny dom, trzy

kilometry na północny wschód od domu rodzinnego.

Gniew przyciemnił jej spojrzenie.

- Specjalnie pominąłeś ten drobiazg, kiedy mnie zapraszałeś.

Zmarszczył brwi.

- Uważałem, że gdybyś wiedziała, nie zgodziłabyś się zamieszkać ze

mną bez Morgana i Samanthy.

RS

background image

36

- Słusznie. - Była naprawdę wściekła. - W porządku. Odwieź mnie i

Amber do najbliższego przystanku autobusowego. Wracamy do Oklahomy.

Colt zacisnął usta.

Jechali w milczeniu, póki ich oczom nie ukazała się prześliczna dolina.

- Tam jest mój dom - powiedział. Wspaniały widok odebrał Kaylee

dech.

Uroczy, piętrowy dom. Konie pasące się na pastwisku. A w osobnej

zagrodzie wspaniały, czarny ogier.

- Podoba ci się? - spytał.

- Podoba? To mało powiedziane. - Do śmierci Mitcha zawsze

mieszkała na ranczu. I wciąż tęskniła do takiego życia. - Tutaj jest po prostu

pięknie...

- Dzięki. - Był wyraźnie zadowolony. Powoli jechali wąskim,

wysypanym żwirem podjazdem. -W przyszłym roku chcę postawić jeszcze

szopę. Może też uda mi się zbudować krytą arenę do treningów.

Uśmiech Kaylee zniknął, kiedy wyobraziła sobie, że Colt wybuduje

przy domu arenę, na której będzie trenował jazdę na bykach.

Od śmierci brata całkiem straciła serce do tej dyscypliny sportu.

Colt zatrzymał auto przed domem i uśmiechnął się.

- Moje panie, witam w mojej części rancza „Pod Samotnym

Drzewem".

Amber zachichotała i schowała buzię w dłoniach.

- Podoba ci się dom tatusia? - spytał Colt.

Z zakrytą buzią potrząsnęła głową, nie przestając śmiać się.

- Dalszy postęp. - Colt uśmiechnął się jeszcze szerzej.

RS

background image

37

Wielka miłość, jaką Kaylee zauważyła w spojrzeniu Colta, wzruszyła

ją głęboko.

Nie miało znaczenia, co zaszło między nią i Coltem. Była pewna, że

Amber ma już ojca, który kocha ją całym sercem.

Westchnęła w zadumie. Kiedyś marzyła o tym, by wrócić tu z Coltem i

z ich dzieckiem.

I, w marzeniach, była jego żoną i żyli długo i szczęśliwie.

Pokiwała głową nad własną głupotą. To było dawno. Wtedy nie

wiedziała jeszcze, że to tylko mrzonki.

- Kaylee? Dobrze się czujesz?

Wyrwana z zamyślenia, rozejrzała się dookoła.

Colt wysiadł z samochodu i trzymał otwarte drzwi po jej stronie.

- Wszystko w porządku - powiedziała. Rozpięła pas Amber i wysiadła

z córką. - Myślałam o tym, ile zmieniło się tu przez lata.

Colt uśmiechnął się smutno. Wiedział, że myślała o Mitchu.

- Zmieniło się to i owo, kochanie. Nie wszystko musi się nam podobać.

Ale nic na to nie poradzimy. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Ale wiele

pozostało niezmienione. Chociaż może nie wygląda tak na pierwszy rzut

oka.

Nie zrozumiała, co miał na myśli, ale nie chciała psuć nastroju.

Postawiła Amber i wzięła ją za rękę.

- Czy dom wewnątrz jest równie uroczy, czy urządziłeś go w

nowoczesnym stylu?

Śmiejąc się, Colt poprowadził ją na ganek.

- Właściwie jest to mieszanka nowoczesności i starego stylu

Wakefieldów - powiedział.

RS

background image

38

- Niech zgadnę - rzuciła Kaylee wesoło. - Ogołociłeś strych domu

rodzinnego?

- Tak. - Otwarł drzwi i puścił Kaylee i Amber przodem. - Ale mam

nowoczesny fotel i oszałamiający zestaw kina domowego.

- To jest ta nowoczesna część wystroju domu, tak? - Z otwartymi ze

zdumienia ustami rozglądała się po wnętrzu domu. - Colt, jak tu pięknie!

Ściany z grubych bali jaśniały ciepłą barwą miodu i złota. Przed

wielkim kominkiem stały fotele. Wprost zapraszały do chwili relaksu.

- Podoba mi się tu - powiedziała Kaylee.

- Bardzo dużo pomogły mi Samantha i Annie - powiedział,

zadowolony. - Annie kupiła nawet poradnik tapicera i to ona zrobiła nowe

obicia na krzesła i kanapę, które znaleźliśmy na strychu. I jeszcze zapędziła

do pomocy Branta i Morgana. Potem uszyła zasłony. Kiedy wróciłem do

domu z zawodów, nie mogłem go poznać.

- Spisali się wspaniale. Ale... - Rozejrzała się wkoło. - Zdawało mi się,

że mówiłeś coś o fotelu i zestawie hi-fi.

- Są w salonie, obok kuchni - powiedział i gestem wskazał drogę. - A

dalej jest siłownia.

Kaylee z zainteresowaniem ruszyła w tamtą stronę.

Pozostałe pokoje nie interesowały jej za bardzo. Za to kuchnia -

ogromnie. Uwielbiała gotować i zawsze uważała, że kuchnia jest sercem

każdego domu.

W kuchni Colta zakochała się od pierwszego wejrzenia.

Szafki z jasnego dębu, blaty z polerowanego czarnego marmuru i

terakota na podłodze. Było tu wszystko, co być powinno.

- Podoba ci się? - spytał Colt.

RS

background image

39

- Jakiej kobiecie mogłoby się tu nie spodobać? -Uśmiechnęła się.

Niespodziewana myśl zgasiła jej uśmiech. Pewnego dnia jakaś kobieta

wejdzie do tego pięknego domu u boku Colta. I to nie będzie ona.

- Na rączki, mamo. Na rączki. - Amber piąstką tarła oczy.

- Już pora na spanie, prawda, kochanie? - Kaylee podniosła córkę.

Amber pokręciła główką i przytuliła się do ramienia matki.

- Ona chyba nie lubi przyznawać, że jest senna -powiedział Colt z

uśmiechem.

Kaylee pokiwała głową.

- Boi się, że ominie ją coś interesującego. Mogę ją tu gdzieś położyć?

- Myślę, że ta kanapa będzie najlepsza - powiedział z namysłem. -

Trzeba będzie zaraz pożyczyć od Morgana albo od Branta kilka tych

płotków, którymi zabezpiecza się schody przed dziećmi.

Kiedy Kaylee wyszła do drugiego pokoju, Colt z ulgą wypuścił

powietrze. Jakże się ucieszył, kiedy okazało się, że dom jej się spodobał. Nie

sądził, że aż tak bardzo zależało mu na jej opinii.

Musiał jednak koniecznie zadbać o bezpieczeństwo Amber. Dom nie

był przygotowany na obecność dziecka.

Odetchnął głęboko i poszedł do swojego gabinetu. Przez moment

zastanawiał się, do którego z braci zadzwonić.

Wybrał Branta. Uznał, że będzie mniej dociekliwy.

- Cześć, braciszku - powiedział. - Potrzebuję twojej pomocy.

Dwadzieścia minut później Colt zatrzymał samochód przed domem

Branta. Nie zdziwił się, że brat oczekiwał go na ganku.

- Cześć, braciszku! - zawołał Brant, gdy tylko Colt otworzył drzwi. -

Po co ci potrzebne te zabezpieczenia dla dzieci?

RS

background image

40

- I ja ciebie witam, bracie - burknął Colt.

Obiecał bratu, że wyjaśni mu wszystko. Ale wcale nie miał na to

ochoty. Obaj bracia Colta bardzo lubili Kaylee. Znali ją niemal tak długo jak

on. I gdy tylko zorientowali się, że wpadł jej w oko, nie raz przestrzegali, by

jej nie skrzywdził. I patrząc teraz na brata, Colt był pewien, że to, co powie,

nie spodoba mu się.

Uznał, że najprościej będzie jednak wyznać prawdę.

- Potrzebuję tego płotka dla mojej córeczki Amber. Brant stał przez

moment osłupiały.

- Powoli... - odezwał się w końcu. - Chcesz powiedzieć, że masz córkę

imieniem Amber i że ona mieszka z tobą?

- Tak.

- Jej matka jest z nią? - spytał Brant ponuro.

- Właśnie układa Amber do snu. Dlatego muszę zabrać płotek i

wracać.

Brant potrząsnął głową.

- Nie pójdzie ci tak łatwo, braciszku. Pominąłeś olbrzymią ilość

ważnych szczegółów. Na przykład, ile lat ma Amber? I od kiedy wiesz o

niej? Jak nazywa się jej matka?

Czubkiem palca Colt przesunął kapelusz na tył głowy. Westchnął

ciężko i przysiadł na schodku.

- Lepiej i ty usiądź - powiedział.

- Nie podoba mi się to. - Brant usiadł obok niego.

- Ja też nie jestem szczęśliwy, że muszę ci to powiedzieć. - Zapatrzył

się w dal. - Amber jest o kilka miesięcy młodsza od twojego Zacha. O jej

istnieniu dowiedziałem się dopiero kilka dni temu.

RS

background image

41

Brant gwizdnął przeciągle.

- To nie w porządku - powiedział ze zrozumieniem w głosie. - Przykro

słyszeć, że jakaś kobieta ukrywała prze tobą twoje dziecko. Znam ją?

- Tak. - Colt zerknął na brata kątem oka. - To Kaylee.

- Kaylee Simpson? - spytał Brant po bardzo długiej chwili.

Colt w milczeniu pokiwał głową. Spodziewał się dalszej indagacji. I

nie musiał czekać długo.

- Coś ty sobie myślał, do diabła?! Ostrzegaliśmy cię, ja i Morgan!

Colt masował zesztywniały kark. Usiadł wygodniej.

- Żadne z nas nie myślało zbyt wiele tamtej nocy. Zbyt byliśmy

poruszeni śmiercią Mitcha. - Odetchnął głęboko i spojrzał bratu prosto w

oczy. - Przysięgam, wcale nie zamierzałem iść z Kaylee do łóżka. Ale kiedy

tylko zobaczyłem moją małą dziewczynkę, zupełnie przestałem

czegokolwiek żałować.

Spojrzenie Branta złagodniało.

- To samo poczułem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Zacha. Ale to

nadal nie wyjaśnia, czemu Kaylee nie powiedziała ci, że była w ciąży.

Ze wzrokiem wbitym w ścianę Colt wzruszył zdrowym ramieniem.

Nie miał czym się pochwalić i wcale nie był dumny z tego, co zrobił.

- Powiedzmy, że miała powody.

- Teraz rozumiem, dlaczego od śmierci Mitcha żaden z nas nie miał

wiadomości od Kaylee.

- Właśnie. - Colt westchnął rozpaczliwie. - To wyjaśnia też, czemu nie

odpowiedziała na list Morgana, w którym pytał, czy chciałaby uczyć

niepełnosprawne dzieci jazdy konnej na obozie Samanthy.

- Jak dowiedziałeś się o Amber?

RS

background image

42

- Zaszedłem do Kaylee, by spytać, co u niej. Kiedy otworzyła drzwi,

zobaczyłem też Amber. - Colt spuścił wzrok. - Od razu wiedziałem, że jest

moją córką. Taka podobna...

- Jest podobna do Wakefiełdów?

- Ma takie same czarne włosy i niebieskie oczy.

- Ożenisz się z Kaylee? - spytał Brant po chwili. Colt gwałtownie

uniósł głowę.

- Startowałeś w zawodach w ostatni weekend?

Brant, jeden z najlepszych zawodowych zawodników rodeo,

uczestniczył w większości zawodów.

- Tak. - Brant nie potrafił ukryć zdziwienia. - Ale co to ma do...

- Musiałeś chyba upaść na głowę - rzucił Colt. - Jak możesz

przypuszczać, że Kaylee zechciałaby wyjść za mnie, jeżeli nie chciała nawet

powiedzieć mi, że była w ciąży?

- A pytałeś ją?

- Nie.

- To skąd wiesz, że nie zechciałaby? - spytał Brant poważnie.

- Po prostu wiem.

Od kiedy dowiedział się o Amber, nieraz myślał o tym, by poprosić

Kaylee o rękę. Ale bał się.

Gdyby bowiem coś w tym małżeństwie nie wyszło, Amber

ucierpiałaby na tym najbardziej. A takiej myśli nawet do siebie nie

dopuszczał.

- Ale zamierzasz poukładać wszystko między wami, prawda? - spytał

Brant.

RS

background image

43

- Po to właśnie przywiozłem je ze sobą. Po pierwsze, muszę zburzyć

mur między mną i Kaylee.

- Dobry pomysł - powiedział Brant. - Nie wiem, co zaszło między

wami, ale znam Kaylee. Musiałeś zranić ją bardzo, jeśli nie powiedziała ci o

córce.

- Nie był to najbardziej chwalebny z moich postępków - przyznał Colt.

- Ale teraz, kiedy już zmądrzałem,chciałbym naprawić wszystko. Może

nawet znów moglibyśmy zostać przyjaciółmi? I muszę dogadać się z nią co

do dalszego losu Amber.

- No to masz wiele do zrobienia. Jak długo zostaną tutaj?

- Do końca października. - Colt wstał. - Muszę już jechać.

- No cóż, gratuluję córki, braciszku. - Brant także wstał. -I

powodzenia.

- Dzięki. - Weszli do domu. - Mam wrażenie, że będę potrzebował

sporo szczęścia.

W sypialni, którą dzieliła z Amber, Kaylee przyglądała się, jak Colt

jedną ręką usiłował rozstawić płotek.

- Wiem, że chcesz wszystko robić sam - powiedziała - ale zdaje mi się,

że przyda ci się pomoc.

- Chyba masz rację. - Nie był zadowolony. - Nie dam rady sam tego

zablokować.

- Przytrzymam, a ty pozamykaj zabezpieczenia.

- Cho... Choinka! - zawołał, wymachując ręką.

- Co się stało? - Podeszła i wzięła go za rękę. Uważnie obejrzała

przytrzaśnięty palec, udając, że nie czuje dreszczy biegnących wzdłuż

kręgosłupa. - Nie jest chyba skaleczony.

RS

background image

44

- Przyciąłem go tylko. Psia... - Zerknął na Amber.

Dziewczynka zachichotała i mocniej przycisnęła lalkę, którą jej

podarował. Kiedy zauważyła, że patrzy na nią, schowała buzię za zabawką.

- Uważa chyba, że jesteś zabawny. - Kaylee uśmiechnęła się do córki.

- Uważasz, że tatuś jest zabawny? - Colt także uśmiechnął się do niej.

Dziewczynka zaniosła się śmiechem.

- Naprawdę rozbawiłeś ją - powiedziała Kaylee.

- Pamiętam czasy, kiedy potrafiłem rozbawić ciebie - powiedział Colt.

Kaylee spróbowała uwolnić dłoń, ale jego palce zacisnęły się jeszcze

mocniej.

- To było bardzo dawno - powiedziała.

- Nie aż tak bardzo, kochanie.

Spojrzała mu w twarz i jej serce zatrzepotało.

- Colt?

- Ciii. - Pochylił się ku niej.

I zanim zorientowała się, uwolnił jej dłoń, otoczył ramieniem i

przyciągnął do siebie. Dotknięcie jego ust, jego zapach i twarde ciało

zaczarowały ją.

Nie zdobyła się na jakikolwiek protest.

Zresztą, tak naprawdę, wcale nie chciała się opierać. Zacisnęła powieki

i lekko oparła dłonie na jego szerokiej piersi.

Colt wpił się w jej usta, mocno i głęboko. Dotknął językiem jej języka.

Serca obojga załomotały. Krew w żyłach zawrzała.

Kiedy przywarł do jej bioder, poczuła, jak bardzo jej pragnie. I

zaciskając w dłoniach przód jego koszuli, zastanawiała się, czy będzie

umiała zapanować nad sobą.

RS

background image

45

- Mamusiu, na rączki. - Amber stukała piąstką w nogę Kaylee. - Na

rączki!

Kaylee szarpnęła się. Colt nie zwolnił uścisku.

- Wydaje mi się, że nasza mała myszka jest zazdrosna - mruknął po

chwili prosto w drżące usta Kaylee.

- Nie powinniśmy byli... - Kaylee cofnęła się o krok. Colt przyglądał

się jej bez słowa.

Miała wrażenie, że powoli pogrążała się w głębinach jego

niewiarygodnie niebieskich oczu.

- Może i tak, ale ani trochę nie żałuję - powiedział.

Kaylee schyliła się po córkę. Gdyby miała odrobinę zdrowego

rozsądku, natychmiast spakowałaby się i wróciła do Oklahoma City.

- Wiesz, Colt, nie sądzę...

- Ciii, kochanie. - Położył jej palec na ustach. Po chwili odwrócił się i

ruszył do drzwi. - Potrzebuję jeszcze twojej pomocy.

Na drżących nogach Kaylee ruszyła za nim.

Jak to dobrze, że Amber przerwała ten pocałunek. Czy całkiem

postradałam zmysły?

Jak w ogóle mogłam na to pozwolić?

Czy niczego nie nauczyłam się przed trzema łaty?

Colt jest człowiekiem, który złamał moje serce.

I może, jeżeli nie będę bardzo ostrożna, uczynić to ponownie.

- Chciałbym urządzić ten pokój dla Amber - powiedział, kiedy znaleźli

się po drugiej stronie domu, w kompletnie pustym pokoju. - Zrób, co tylko

zechcesz. Kup meble, jakieś ozdoby na ściany, zabawki... Co tylko może

być potrzebne.

RS

background image

46

- Jesteś pewien, że wiesz, co mówisz? - Kaylee postawiła Amber na

podłodze. Zastanawiała się, co powinno się znaleźć w dziecięcym pokoju. -

To duży wydatek. Nie rozmawialiśmy nawet o tym, jak często będziemy

odwiedzały cię tutaj.

- Nie obchodzą mnie koszty. Chcę, żeby jej się tu podobało.

Kaylee spostrzegła spojrzenie, jakim wodził za małą. Być może Colt

Wakefield nigdy nie kochał jej, ale była pewna, że dla swojej córki gotów

był na wszystko. Emocje ścisnęły jej serce.

- Kaylee, dobrze się czujesz? - Usłyszała niepokój w jego głosie.

Ostrożnie starł samotną łzę z jej policzka. - Co się stało, kochanie?

Krew napłynęła jej do twarzy. Niecierpliwym gestem otarła oczy.

- Ja... To tylko taka chwila, kiedy matki uświadamiają sobie, jak

prędko rosną ich dzieci. - Miała nadzieję, że uwierzył jej. Cofnęła się. - Jeśli

nie masz nic przeciw temu... zobaczę, co mogę zrobić na kolację.

- Oczywiście. - Patrzył na nią, zdziwiony. - Zrób, na co tylko masz

chęć. Chciałbym, żebyście obie czuły się tutaj jak w domu.

- Jeść! - zawołała Amber.

- Mądra dziewczynka! - Colt roześmiał się głośno.

- Wie, co jest ważne. Myślisz, że zostanie ze mną, kiedy ty pójdziesz

do kuchni?

- Możliwe, - Wzięła małą za rękę. - Czy masz w telewizji kanał dla

dzieci?

- No pewnie. Mam tu antenę satelitarną i miliony kanałów. Na pewno

jest tam jakiś dla dzieci.

- Będziesz musiał oglądać filmy rysunkowe -ostrzegła go Kaylee,

schodząc po schodach.

RS

background image

47

Za plecami usłyszała cichy śmiech.

- Widzę, że znasz mnie dobrze, co? Wzruszyła ramionami i poszła do

kuchni.

- Kiedyś myślałam, że tak jest, ale okazało się, że byłam w błędzie.

Podszedł do mej.

- Kaylee, musimy porozmawiać o...

- Nie teraz, Colt. - Wzrokiem wskazała telewizor. - Zajmij się teraz

odszukaniem kanału dla dzieci.

Otwarł usta, jakby chciał zaoponować, ale zrezygnował z protestu.

Włączył wielki telewizor i zaczaj przeglądać programy.

Kaylee odetchnęła z ulgą.

Nie była jeszcze gotowa do rozmowy o tamtej nocy sprzed trzech lat.

Nie była nawet pewna, czy chciałaby poznać powody, dla których

odszedł wtedy bez słowa.

Popatrzyła na Amber ochoczo idącą za Coltem i poczuła smutek.

Nie powinna była przyjeżdżać z Coltem na ranczo.

Przez kilka następnych miesięcy będzie z nim dzień i noc. Będzie

musiała patrzeć, jak zacieśniają się więzi między nim i Amber.

I wciąż będzie rozpamiętywać, jak mogłoby potoczyć się jej życie,

gdyby Colt pokochał ją tak, jak ona kochała jego.

Skarciła się w myślach i zaczęła zaglądać do szafek w kuchni.

Co się ze mną dzieje? - pomyślała.

Wciąż zastanawiała się, jak zdoła wytrwać tych kilka miesięcy, do

reszty nie tracąc rozumu.

RS

background image

48

ROZDZIAŁ PIĄTY

Colt uśmiechnął się.

Okazało się, że po zdjęciu temblaka wcale nie odczuwał bólu. Prawie

wcale.

- Najwyższy czas - mruknął.

Rzucił temblak na szafkę i wyszedł z sypialni.

Najchętniej pozbyłby się go na zawsze. Ale wiedział, że Kaylee

natychmiast zmyłaby mu głowę.

Chociaż i tak byłoby to lepsze niż milczenie, którym odgradzała się od

niego przez ostatnie tygodnie.

Wciąż utrzymywała dystans między nimi. Fizyczny i psychiczny.

Nie miał pojęcia, co działo się w jej głowie, ale postanowił dowiedzieć

się tego. Koniecznie. W korytarzu pachniało kawą i smażonym bekonem.

Colt przyspieszył kroku.

Odkąd Kaylee i Amber zamieszkały z nim, jadał jak nigdy dotąd.

Na dole schodów zatrzymał się i zamocował płotek.

- Dzień dobry - powiedział wesoło, wchodząc do kuchni. - Coś tu

cudownie pachnie.

- Dzień dobry. - Kaylee spojrzała nań przez ramię.

- Gdzie jest twój temblak?

- Na szafce w sypialni. - Usiadł przy wysokim bufecie obok Amber.

Uśmiechnął się do córki i szepnął:

- Myślisz, że mamusia nakrzyczy na tatę w twojej obecności?

- Mamusia. - Amber paluszkiem wskazała Kaylee.

RS

background image

49

- Możesz powiedzieć: tatuś? - Wciąż nie tracił nadziei, że wreszcie to

słowo usłyszy.

Amber pokiwała główką i wróciła do jedzenia jajecznicy.

Przebyli już długą drogę. Wciąż nie pozwalała mu się wziąć na ręce,

ale nie chowała już buzi na jego widok. I śmiała się, kiedy do niej mówił. I

od czasu do czasu coś do niego paplała.

- Nie. Nie będę na ciebie krzyczała. - Kaylee postawiła przed nim

talerz i usiadła po drugiej stronie stołu.

- Jeżeli cię nie boli, to pewnie możesz już chodzić bez temblaka. Ale

jeżeli ból wróci, powinieneś natychmiast znów go założyć. W przeciwnym

razie usłyszysz ode mnie to, co wszyscy pacjenci, którzy głupio próbują

przyspieszać sprawy.

Colt uśmiechnął się. Przecież o to mu właśnie chodziło.

- Tak jest, madame - rzucił.

- Tak, mama - powtórzyła Amber.

Jej śmiech sprawił, że i on roześmiał się radośnie. Amber była taka

urocza.

- Czy zechcą urocze panie towarzyszyć mi dzisiaj w przejażdżce po

mojej części rancza? - spytał.

Następnego dnia po ich przyjeździe zrobiło się zimno.

Czuło się pierwsze oznaki nadchodzącej zimy. Ale tego dnia było

trochę cieplej.

- Nie - powiedziała Amber, kiwając potakująco głową.

Colt zaśmiał się i spojrzał pytająco na Kaylee.

- Czy to oznacza zgodę, czy raczej sprzeciw?

RS

background image

50

Kaylee uśmiechnęła się ciepło. Colt poczuł się tak, jakby spędzali ze

sobą Boże Narodzenie. Był to jej pierwszy prawdziwy uśmiech od wielu

dni.

- Myślę, że gdybyś spytał, czy chciałaby wyjść na dwór, otrzymałbyś

bardziej zdecydowaną odpowiedź.

- Chciałabyś pójść z mamusią i tatusiem na spacer po śniadaniu,

Amber?

- Spacer. Teraz! - zawołała Amber radośnie.

- Nie, kochanie. Najpierw zjemy śniadanie - powiedziała Kaylee.

Jedli w milczeniu.

- Czy zdecydowałaś już, co zamierzasz zrobić z pokojem Amber? -

spytał w pewnym momencie Colt.

- Jeszcze nie. Myślałam, żeby sprawdzić w Internecie, co jest

dostępne.

- Świetny pomysł. - Przełknął ostatni kęs i wstał. Zebrał naczynia i

zaniósł je do zlewu. Umył je i odstawił na suszarkę. - Możesz zadzwonić do

Annie i Samanthy. Jestem pewien, że z radością wybiorą się z tobą do

Larami na zakupy.

- Pomyślę o tym. - Kaylee wytarła buzię Amber i wyjęła ją z

wysokiego krzesełka. - O której chcesz wyruszyć?

- Kiedy tylko będziecie gotowe.

- Zejdziemy, gdy tylko ją ubiorę.

Spoglądał za nimi, kiedy wchodziły po schodach.

Chociaż Kaylee wydawała się być tego ranka w lepszym humorze, to i

tak dostrzegał smutek w jej oczach i serce ściskało mu się boleśnie.

Czuł się podle, gdyż wiedział, że to on był tego przyczyną.

RS

background image

51

Jak miał to naprawić?

Jak mógł przywrócić uśmiech na twarz Kaylee?

Nie pozwoliła mu wytłumaczyć, czemu zostawił ją wtedy samą. Nie

chciała go słuchać. I nawet nie mógł mieć o to do niej pretensji.

Przez te wszystkie lata wyrzucał sobie, że wykorzystał ją.

Czuł się tak, jakby zdradził Mitcha. Ale prawdziwą przyczyną jego

ucieczki było to, co poczuł- do Kaylee tamtej nocy. Nigdy przedtem nie czuł

takiej więzi z inną osobą. I przestraszył się tego.

Gwałtownie nabrał powietrza. Czyżby zakochał się w niej?

Natychmiast odrzucił to przypuszczenie. Tamtej nocy oboje ulegli

emocjom. Zwrócili się ku sobie w poszukiwaniu pociechy. Kręcąc głową z

dezaprobatą, poszedł do sieni. Zdjął z haka kapelusz.

Musiał znaleźć sposób naprawienia wszystkiego.

- Ile lat ma ten ogier? - spytała Kaylee.

Przechodzili właśnie obok wybiegu, na którym pasł się czarny koń, na

którego zwróciła uwagę pierwszego dnia.

- Na wiosnę będzie miał pięć.

Colt stał tak blisko, że niemal czuła jego ciepło. I zapach jego wody po

goleniu.

Z rączką Amber w dłoni stanęła przy ogrodzeniu, żeby zwiększyć

trochę dystans między nimi.

- Bardzo brakuje mi koni - powiedziała cicho.

- A co się stało z twoją bułaną klaczą?

- Musiałam pozbyć się jej, kiedy sprzedawałam ranczo. - Wciąż

jeszcze samo wspomnienie powodowało bolesny skurcz serca Kaylee.

Była to klacz, którą Mitch podarował jej na dwudzieste urodziny.

RS

background image

52

- Dlaczego sprzedałaś ranczo, Kaylee? - spytał miękko.

- Nie stać mnie było na jego utrzymanie - powiedziała po krótkim

namyśle.

Ta posiadłość przez ponad siedemdziesiąt pięć lat należała do jej

rodziny. Colt zmarszczył brwi. Oparł się o ogrodzenie, wyraźnie zmieszany.

- Ale Mitch mówił mi, że od śmierci twoich rodziców inwestował

wszystkie pieniądze zarobione podczas zawodów - powiedział.

- I było tak. - Uśmiechnęła się smutno. - Wszystko, co miał, włożył w

ranczo.

- Nie zostawił żądnych oszczędności? - zapytał Colt z

niedowierzaniem.

- Nie. - Pokręciła głową. - Żeby rozpocząć hodowlę byków rasy Red

Brangus, zlikwidował nawet konto w banku.

- Był bardzo dumny z tej hodowli.

- I słusznie. - Kaylee uniosła głowę. Powiodła wzrokiem za krążącym

nad nimi orłem. - Ale nie powiedział ani tobie, ani mnie, ani nikomu

innemu, że nie tylko pozbył się wszystkich oszczędności, ale jeszcze

obciążył hipotekę rancza.

- Nie miałem o tym pojęcia, kochanie. - Pogłaskał ją po policzku.

Każdy nerw jej ciała odebrał to dotknięcie jak ukłucie prądu.

- Ja także. Byłam wtedy w szkole. Dowiedziałam się o wszystkim

dopiero dwa tygodnie po jego śmierci. - Poczuła ucisk w krtani. Rozmowa

stawała się dla niej coraz trudniejsza. - Wszystko byłoby w porządku, gdyby

zdążył... - Łzy napłynęły jej do oczu. - A bez jego nagród nie byłam w stanie

utrzymać posiadłości.

- Bardzo mi przykro, kochanie. - Wziął ją w ramiona i przytulił.

RS

background image

53

Kaylee mówiła sobie, że powinna odsunąć się od niego natychmiast,

zanim uczyni coś głupiego.

Lecz siła jego ramion i miarowe bicie serca dawały jej poczucie

bezpieczeństwa.

- Mamusiu, na ręce. - Amber szarpała ją za rękę.

Colt schylił się, lecz dziewczynka odepchnęła jego ręce.

- Nie! Mamusia.

Kaylee otarła oczy.

Podniosła córkę i przytuliła mocno. Amber natychmiast objęła ją za

szyję i wtuliła twarz w jej ramię.

- Już dobrze, kochanie - szepnęła Kaylee. - Mamusia przez chwilkę

była małą dziewczynką i rozżaliła się nad sobą.

- Kochanie, miałaś pełne prawo...

- Chyba zabiorę Amber do domu - przerwała mu.

Czuła na sobie jego wzrok. Pozostała jej już tylko duma.

Potrzebowała czasu, by znów móc spojrzeć Coltowi w twarz.

Przez trzy lata starała się nie skarżyć na los. I poczuła wstyd, że

zobaczył ją w chwili słabości.

Gdy drzwi zamknęły się za Kaylee, Colt zaklął szpetnie.

Jak mógł zostawić ją samą z takimi problemami?

Dlaczego nie zatelefonował do niej, nie spytał nawet, co u niej

słychać?

Chociaż wiedział, że i tak nigdy nie przyznałaby, że potrzebowała

pomocy. Nie przyjęłaby jej od nikogo.

A zwłaszcza od niego.

Potrząsnął głową. Kaylee była dumna i uparta jak mało kto.

RS

background image

54

- Coś ty sobie, do cholery, myślał, Mitch?! - rzucił półgłosem.

Odpowiedział mu tylko ostry krzyk orła.

Nie mógł zmienić przeszłości...

Nie mógł przywrócić życia Mitchowi, żeby spytać go, dlaczego

zostawił Kaylee bez środków do życia.

Powinien skupić się na przyszłości.

Powinien zadbać o Kaylee.

I sprawić, by była choć trochę szczęśliwsza.

Uśmiechnął się. Właśnie wymyślił to, od czego powinien zacząć.

Wielkimi krokami wszedł do domu i nie zatrzymał się, póki nie dotarł

do swego gabinetu.

Podniósł słuchawkę i szybko wybrał numer brata.

- Morgan, potrzebuję waszej pomocy. Musicie znaleźć pewną bułaną

klacz.

- Colt, powiem to tylko jeden raz - powiedziała Kaylee surowo. - Jeśli

nie zaczniesz stosować się do zaleceń lekarzy, zostawię cię samego.

Będziesz musiał znaleźć sobie inną terapeutkę.

- Kilka dodatkowych ćwiczeń izometrycznych wcale nie sprawia mi

bólu - warknął. - Przecież inaczej nie zdążę przygotować się do finałowych

zawodów.

- Wcale by mnie to nie zmartwiło. Nie pomagam ci po to, żebyś

pojechał do Las Vegas i narażał się na kolejne urazy albo na coś gorszego.

- Uspokój się, kochanie. - Zrobił krok w jej stronę.

- Jestem absolutnie spokojna - skłamała. - Nie mam ochoty starać się,

żebyś znowu narażał życie dla ośmiu sekund emocji.

RS

background image

55

- Zawsze wiedziałaś, że jestem zawodnikiem rodeo... Że ujeżdżam

byki... - Popatrzył na nią badawczo. - Dlaczego nie chcesz, żebym wrócił na

arenę, Kaylee?

Przełknęła ślinę i cofnęła się jeszcze o krok.

Jak miała mu powiedzieć, że chociaż wiedziała, iż nie było przed nimi

żadnej przyszłości, nie miała pewności, czy byłaby w stanie znieść, gdyby

stało mu się coś złego?

Nie zdążyła wymyślić żadnego wykrętu, gdy stanął tuż przed nią.

Położył jej palec pod brodę i uniósł twarz.

- To przez to, co stało się z Mitchem? Boisz się, że i mnie zdarzy się

coś podobnego?

- Tak... To znaczy, nie. - Potrząsnęła głową. - To wszystko nie tak. -

Zamierzała odsunąć się, ale za plecami miała ścianę.

- To jak to jest, Kaylee? - Zaglądał jej głęboko w oczy. - Czy przeraża

cię myśl, że mógłbym zostać ranny?

Zabrakło jej oddechu. Był stanowczo zbyt blisko. Rozpięta do ćwiczeń

koszula ukazywała jego muskularną pierś, która połyskiwała kropelkami

potu. Był piękny.

- Wiesz, co myślę? - wyszeptał jej wprost do ucha. Pokręciła głową.

Nie potrafiła pozbierać myśli.

- Myślę, że bardziej boisz się o mnie, niż chciałabyś przyznać. - Ciepło

oddechu Colta musnęło jej szyję. - Czy ci się to podoba, czy nie, myślę, że

gdybym został ranny, bardzo by cię to zabolało. - Musnął wargami skórę na

jej karku. - Mam rację, kochanie?

Zacisnęła powieki. Spróbowała odzyskać kontrolę nad zmysłami.

RS

background image

56

Jak miała odpowiedzieć, gdy jej serce pędziło jak pociąg ekspresowy,

a miękkie kolana nie dawały oparcia?

Kiedy objął ją, otworzyła oczy. Oparła się o jego pierś. Odepchnęła go.

- Colt, ja...

- Wszystko w porządku, kochanie - zdążył jeszcze powiedzieć, nim ich

wargi się zetknęły. - Zamierzam tylko cię pocałować.

W mgnieniu oka Kaylee przepadła. Gdyby została jej zdolność

myślenia, być może zaprotestowałaby. Lecz ciepło jego objęć, twardość jego

muskułów pod palcami wystarczyła, by z trudem zdołała przypomnieć

sobie, jak miała na imię.

Jej oczy zamknęły się same.

Czuła, że grała w niebezpieczną grę, lecz język Colta spotkał się

właśnie z jej językiem.

Zapragnęła znów poczuć jego smak, raz jeszcze przeżyć taki

pocałunek.

Jej serce tłukło się jak szalone.

Urywany oddech nie dostarczał tlenu płucom.

Tyle lat na to czekała!

Kiedy ujął w dłoń jej pierś, poczuła w żołądku wielkie stado

trzepoczących motyli.

Tylko Colt... Żaden inny mężczyzna nie potrafił dostarczyć jej takich

doznań.

Mocniej wparł się w nią biodrami i wtedy poczuła, jak bardzo jej

pożądał. Niemal tak jak ona jego.

Uświadomiła siebie, że jeżeli natychmiast nie przerwie tej ryzykownej

gry, znajdzie się w niebezpieczeństwie.

RS

background image

57

Ośmieszy się i skompromituje.

Czyżby dotychczasowe doświadczenia niczego jej nie nauczyły?

Odepchnęła go.

- Proszę... Colt, puść mnie.

- Musimy porozmawiać. - Zajrzał jej w oczy. Oswobodziła się z jego

objęć. Pokręciła głową.

- Muszę zajrzeć do Amber. Na pewno już się obudziła. Poza tym

Annie dzwoniła dziś rano, żebym pojechała z nią na zakupy.

Chwycił ją za ramię.

- Kiedyś będziesz musiała mnie wysłuchać, Kaylee.

Wyrwała się.

- Naprawdę nie ma o czym mówić, Colt. - Odwróciła się do drzwi. -

Nigdy nie byliśmy sobie bliscy i bardzo wątpię, by kiedyś mogło być

inaczej.

Colt patrzył, jak szła z wysoko uniesioną głową, dumna jak zawsze.

Jak miał przekazać jej prawdę?

Jak miał wytłumaczyć się z wydarzeń tamtej nocy przed trzema laty,

jeżeli nie chciała go słuchać?

Ciężko opadł na ławkę i zapatrzył się w dal.

Musiał jakoś skupić na sobie jej uwagę. Tylko jak?

Jedyne chwile, kiedy byli sami, to była pora drzemki Amber.

Ale wtedy właśnie Kaylee zmuszała go do ćwiczeń.

Kilka razy próbował podjąć z nią rozmowę podczas rehabilitacji, ale za

każdym razem traktowała go jak sierżant rekruta.

Musiałby zakneblować ją i związać. Nic innego nie przychodziło mu

do głowy.

RS

background image

58

- Wyglądasz tak, jakbyś przebywał w myślach miliony kilometrów

stąd. Masz jakieś kłopoty? - Głos jego szwagierki Annie wyrwał go z

zamyślenia.

Zaczął już kręcić przecząco głową, ale w końcu przytaknął.

- Mam kłopot - powiedział. - Na imię mu Kaylee.

- Mogę w czymś pomóc?

- Nie masz czasem przy sobie sznura i kawałka szmaty? - rzucił z

rozpaczą.

- Niestety, zwykle nie noszę takich rzeczy w torebce - odparła cierpko.

Usiadła obok niego. - Chociaż bywały czasy, kiedy myślałam, żeby użyć

ich, żeby zmusić twojego brata do wysłuchania mnie.

- Straszny z niego uparciuch, prawda?

- Nie większy niż ty i Morgan. - Annie uśmiechnęła się. - No to co

mogę zrobić, żeby ci pomóc?

- Macie, ty i Brant, jakieś plany na jutrzejszy wieczór? - spytał.

- Nie. - Annie pokręciła głową. A Coltowi kamień spadł z serca. - W

tym tygodniu Brant nie startuje w żadnych zawodach, zatem mamy wolne.

Co mamy zrobić?

- Pomyślałem, że zabrałbym Kaylee dokądś... Moglibyście przywieźć

tu dzieci i popilnować Amber. A ja pojadę z Kaylee do Larami.

- Dobrze. - Annie uśmiechnęła się. - Zadzwonię do Morgana i

Samanthy, żeby zabrali Timmy'ego i Jareda i też przyjechali. Chyba już

czas, żeby wszyscy młodzi Wakefieldowie się poznali.

- Mam prośbę. Nie mów nic o tym Kaylee, kiedy pojedziecie na

zakupy. Chcę sprawić jej niespodziankę.

RS

background image

59

- Jesteś pewien? - Annie sceptycznie pokiwała głową. - Lepiej zostaw

to mnie. Kobiety lubią mieć trochę czasu, żeby przygotować się do randki.

- To nie będzie randka.

Annie ze zrozumieniem pokiwała głową.

- Niech ci będzie, Colt. - Usłyszawszy głosy Kaylee i Amber, wstała. -

Dokąd chcesz ją zabrać?

Dokąd chciał ją zabrać?

- Pewnie pojedziemy coś zjeść - powiedział po chwili. -I może do kina.

Szwagierka uśmiechnęła się szeroko.

- Jeśli to nie jest randka, to jak to nazwać?

- Ja... Nie wiem. Ale to na pewno nie będzie randka. Poszedł za Annie

do salonu.

- Jak dobrze znów cię zobaczyć. - Kaylee mocno uścisnęła Annie.

- I ja się cieszę. A ty musisz być Amber.

Z rozpromienioną buzią Amber pokiwała główką i wyciągnęła rączki,

żeby Annie ją podniosła.

Colt poczuł ukłucie zazdrości. On przez trzy tygodnie zdołał osiągnąć

tyle, że Amber śmiechem kwitowała każde jego słowo. Ale nigdy nie

pozwoliła mu wziąć się na ręce.

Kaylee rozglądała się za torebką.

Umawiały się z Annie, że po drodze zatrzymają się w sklepie „Świat

Dziecka", gdzie Annie chciała obejrzeć wyprawki dla spodziewanego

potomka.

Colt sięgnął do portfela. Wyjął kartę kredytową i podał ją Kaylee.

RS

background image

60

- Kup, co tylko uznasz za potrzebne - powiedział. A gdy spróbowała

protestować, rzucił: - Jeśli zobaczysz gdzieś odpowiednie meble do pokoju

Amber, kup je. Jutro pojadę do miasta i je przywiozę.

Po krótkim wahaniu Kaylee wzięła kartę.

- Może będzie wyprzedaż - powiedziała.

Wzruszył ramionami.

- Koszty nie mają znaczenia - powiedział. - Wybierz, co tylko

zechcesz.

Annie postawiła Amber.

- Jesteś gotowa wydawać pieniądze tatusia, skarbie?

- Tatuś - powiedziała Amber, kiwając główką i wskazując go

paluszkiem.

Serce omal nie rozsadziło Coltowi piersi. Uśmiech rozpromienił mu

twarz. Po raz pierwszy dziewczynka nazwała go tatusiem. I nie mógł wprost

uwierzyć, jakie to było wspaniałe uczucie.

RS

background image

61

ROZDZIAŁ SZÓSTY

- Colt, nie zginaj łokcia. Unoś ramię powoli, aż będzie ustawione

równolegle do podłogi. - Kaylee podeszła bliżej. - A teraz przesuń rękę w

prawo, aż do piersi.

Ustawiła mu rękę we właściwym położeniu. Udając, że nie dostrzega,

jak twarde miał bicepsy. I jak podniecająco działał na nią kontakt z nim.

Prędko podała mu koniec cienkiej gumowej taśmy. Trzymając jej

drugi koniec, ustawiła się z boku.

- Odsuwaj teraz wyprostowaną rękę, jak tylko się da, póki nie

poczujesz bólu - rozkazała.

- Łatwizna - rzucił.

Ale kiedy rozpoczął ćwiczenie, Kaylee dostrzegła grymas bólu na jego

twarzy.

- Wystarczy - powiedziała. - Teraz powoli puszczaj. Dobrze.

Następnym razem nie odsuwaj ręki tak daleko. Nie chcę, żeby cię bolało.

- Bez bólu nie ma zysku. - Ponownie naciągnął gumę.

Krople potu wystąpiły mu na czoło. Zacisnął szczęki. Łagodnie wyjęła

mu gumę z dłoni.

- Wystarczy - powiedziała.

- Hej, jeszcze nie skończyłem - zaprotestował. -Powiedziałaś, że

powinienem wykonać to ćwiczenie dwukrotnie po dziesięć razy, a zrobiłem

dopiero pierwszą siódemkę.

- Powiedziałam także - stanęła tuż przed nim - że masz przestać przy

pierwszej oznace bólu.

- To wcale bardzo nie bolało.

RS

background image

62

Rozgniewała się. Podeszła bliżej i stuknęła go palcem w nagą pierś.

- Posłuchaj, mój ty panie bohaterski kowboju, powiedziałam:

absolutnie żadnego bólu. Której części tego zdania nie rozumiesz?

Colt sięgnął po ręcznik i wytarł spocone czoło.

- Wszystko rozumiem doskonale. Po prostu nie zgadzam się.

- W takim razie szukaj sobie innego terapeuty. -Odwróciła się i ruszyła

do wyjścia.

Złapał ją tuż przy drzwiach.

- Nie chcę innego terapeuty.

Popatrzyła na wielką dłoń Colta zaciśniętą na jej ramieniu. Potem

spojrzała mu prosto w oczy.

- Nie pracuję z pacjentami, którzy nie słuchają moich poleceń.

Przez kilka długich sekund wbijali w siebie twarde spojrzenia.

Po chwili Colt kiwnął głową i puścił jej rękę.

- Zgoda. Będę robił, co każesz, ale pod jednym warunkiem.

- Ty chcesz mi stawiać warunki?! - Roześmiała mu się prosto w twarz.

- Wielki z ciebie ważniak!

Jego olśniewający uśmiech sprawił, że jej serce ruszyło galopem jak

szalone.

- O, tak. Ale to zawsze ci się we mnie podobało.

- Dosyć. - Wzniosła oczy ku niebu. - No, mów, co to za warunek?

- Chciałbym, żebyś dziś po południu pojechała ze mną do Larami i

kupiła meble dla Amber. Wrócimy około piątej.

Popatrzyła na zegarek.

- Nie zdążymy. Musisz dokończyć ćwiczenia. Zamkną sklep, zanim

dojedziemy.

RS

background image

63

Pokręcił głową.

- Już tam dzwoniłem. W piątki zamykają dopiero o ósmej.

- Naprawdę, powinnam zostać tutaj i...

- Proszę?

Tyle było nadziei w jego oczach, że nie potrafiła mu odmówić.

- Zgoda. Ale pamiętaj: koniec targów!

- Jakich targów? - Zmarszczył się.

- Żadnego bólu. - Poklepała go po ramieniu.

- A, to! - Rozpromienił się. - Nie ma sprawy. Zbyt prędko zgodził się -

pomyślała. Ale w tym momencie odbiornik, który miała przy pasku,

zasygnalizował, że Amber zbudziła się i wstała z łóżeczka.

- Muszę iść do Amber - powiedziała. - Zaraz wrócę i dokończymy

ćwiczenia.

- Nie możemy już skończyć?

- Ostatnie dziesięć minut zmarnowałeś, spierając się ze mną, a teraz w

ogóle chcesz przerwać ćwiczenia? - Zmarszczyła groźnie brwi. - Czy ramię

cię rozbolało?

- Nie. Pomyślałem tylko, że będziesz chciała przygotować się do

wyjazdu.

Zatrzymała się tak gwałtownie, że Colt wpadł na nią.

I znów przebiegły ją dreszcze. Szybko się odsunęła.

- Mamy tylko kupić łóżeczko, materacyk i jakąś szafkę. Przecież to nie

randka.

- Nie - pokręcił głową. - To na pewno nie będzie randka.

- Jeśli to nie jest randka, Colt, to jak mam to nazwać?

RS

background image

64

Colt zerknął na nią kątem oka skupiony na prowadzeniu samochodu

autostradą do Larami. Nigdy jeszcze nie widział Kaylee takiej wściekłej. Ale

przynajmniej znów się do niego odzywała. Lepsze to niż grobowe milczenie,

które panowało między nimi od przyjazdu Branta, Annie i Zacha. W

pierwszej chwili Colt był przekonany, że Kaylee odmówi wyjazdu.

- To tylko wspólny wypad - odpowiedział. Może jednak Annie miała

rację?

Może kobiety faktycznie nie lubią niespodzianek?

- Uknułeś to wszystko, prawda? To nie był zwykły przypadek, że

Annie i Brant wpadli właśnie wtedy, kiedy szykowaliśmy się do wyjścia.

Colt włączył automat utrzymujący prędkość i usiadł wygodniej.

Do Larami mieli jeszcze ponad godzinę jazdy.

- Nie chcę cię okłamywać - powiedział. - Zaplanowałem to wszystko. -

Spojrzał na zegarek. - Właśnie teraz powinni dojeżdżać do domu Morgan,

Samantha i ich dzieci.

- Dlaczego?

- Ponieważ uważam, że należy cię się chwila oddechu - powiedział po

prostu. - Wciąż tylko gotowałaś i zajmowałaś się moją terapią... Chciałem

okazać ci wdzięczność. I dlatego postanowiłem zabrać cię na kolację i do

kina.

- Nie pomyślałeś, że wypadało najpierw zapytać mnie? - Chyba

uspokajała się powoli.

- Chciałem ci zrobić niespodziankę - bąknął.

Nie mógł przecież przyznać, że wiedział, iż inaczej nigdy nie

zgodziłaby się wyjść z nim.

RS

background image

65

- Udało ci się. Tylko czemu mam wrażenie, jakbym została oszukana...

- Odwróciła twarz ku szybie. - Czy możesz obiecać mi coś, Colt?

- Co takiego, kochanie? - spytał niepewnie.

- Proszę, nie oszukuj mnie, nie baw się mną. Nigdy nie umiałam radzić

sobie z czymś takim.

Powiedziała to na pozór spokojnie. Ale Colt wyczuł w jej głosie takie

napięcie, że wyłączył automat, zjechał na pobocze i zatrzymał samochód.

Odwrócił się ku niej.

Siedziała z pochyloną głową, wpatrując się we własne dłonie.

- Kaylee, spójrz na mnie. - Pokręciła głową. Ujął w dłoń jej podbródek

i zmusił do spojrzenia mu w twarz. - Daję ci słowo, że nie oszukuję cię. Ani

nie bawię się tobą. Tyle wydarzyło się w ostatnich trzech tygodniach...

Pomyślałem, że należy ci się odrobina relaksu. - Czuł pod palcami

aksamitną skórę jej policzka. Szybko cofnął rękę, żeby nie chwycić jej w

objęcia. - Dwoje starych przyjaciół spotkało się dziś wieczorem, żeby

pośmiać się i pobyć ze sobą. To wszystko.

Przyglądała się mu przez chwilę. Potem z rezygnacją pokiwała głową.

- W porządku. Ale chciałabym wrócić do domu wcześnie. Wiem, że

Amber cieszy się, że jest z Annie i z dziećmi, ale jest przyzwyczajona

zasypiać przy mnie. Jeśli nie wrócę, może się przestraszyć.

- Oczywiście. - Uruchomił silnik i ruszył. Inaczej to sobie wyobrażał,

ale musiał cieszyć się tym, co dostał. - Zabierzemy meble i w drodze

powrotnej zatrzymamy się w Broken Spoke Steakhouse.

- Czy to tam wszyscy przy stole jedzą za darmo,jeżeli ktoś zdoła zjeść

ich największy stek? - spytała, wyraźnie uspokojona.

RS

background image

66

- Tak. To jest dziewięćdziesiąt dekagramów wyborowego mięsa

byków rasy Black Angus. Ale podstęp polega na tym, że musisz zjeść do

tego całą górę frytek. Zawsze wstępowaliśmy tam z Mitchem, kiedy

wracaliśmy do domu. - Colt zachichotał. -I za każdym razem przegrywali

zakład.

- Wcale mnie to nie zaskakuje. Mitch był jak worek bez dna. Nie

znałam nikogo, kto potrafiłby zjeść tyle, co on.

- Zawsze zdumiewało mnie, że nie tył.

- Właśnie. - Roześmiała się. - Zawsze uważałam, że to nieuczciwe.

Mitch jadł dużo i nadal był szczupły. Ja wciąż pilnowałam diety, a mimo to

tyłam.

Colt zapatrzył się przed siebie.

- Przeżyliśmy z Mitchem wiele pięknych chwil - powiedział w

zadumie.

- On cię naprawdę uwielbiał - powiedziała. - Byłeś dla niego jak brat.

Znów wrócił doń ten ból, który towarzyszył mu zawsze, gdy myślał o

stracie najlepszego przyjaciela.

- I ja miałem go za brata. Jechali w milczeniu. Colt bił się z myślami.

Nie wiedział, czy obrał właściwą drogę, ale musiał spróbować

naprawić to, co popsuł trzy lata wcześniej.

- Kaylee, wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać...

Ale myślę, że powinniśmy przestać owijać w bawełnę. Musimy

porozmawiać o tym, co stało się tamtego ranka... i potem. -

- Nie wiem, czy potrafię - odparła po chwili drżącym głosem.

- Musimy, kochanie. - Wziął ją za rękę. - Dla dobra naszej małej

dziewczynki. Od tego zależy jej szczęście.

RS

background image

67

Kaylee namyślała się tak długo, że zwątpił, czy się zgodzi.

- Dobrze - rzekła w końcu i westchnęła. - Co chcesz powiedzieć?

Niech to już będzie za nami.

Wbił wzrok w szosę przed nimi. Starał się poukładać myśli.

- Po pierwsze, chcę, żebyś wiedziała, że już następnego dnia

żałowałem, że nie umiałem zapanować nad sytuacją. - Odetchnął głęboko.

Pomyślał, że najlepiej będzie skorzystać z okazji i powiedzieć wszystko do

końca. - Wyszedłem wtedy, nie budząc cię, ponieważ wstydziłem się tego,

co zrobiłem. Nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy, Kaylee. Wiem, że to było

tchórzostwo, ale nie umiałbym znieść żalu czy nienawiści w twoich oczach.

- Skąd przypuszczenie, że mogłam tak myśleć? -Zdawała się

wstrząśnięta.

- Bo przyszłaś do mnie po pociechę, a ja pozwoliłem, by sprawy zaszły

trochę za daleko. Powinienem był zareagować inaczej, zanim wszystko

wymknęło się nam z rąk.

- Słucham? Czemuż to tylko ty miałeś być tym, który powinien był

panować nad sytuacją? - Potrząsnęła głową. - Coś ci powiem, kowboju. Nie

byłeś sam w łóżku. I ja mogłam...

- Nie, Kaylee. - Nie mógł pozwolić, by wzięła na siebie choćby cząstkę

jego winy. - Mitch był moim najlepszym przyjacielem. A ja w pierwszą noc

po jego pogrzebie pozbawiłem dziewictwa jego siostrę. - Potrząsnął głową. -

Naprawdę uważasz, że jestem z tego dumny?

- Colt... - Położyła mu rękę na ramieniu.

- Gdybym mógł cofnąć czas i zmienić wszystko, przysięgam, Kaylee,

zrobiłbym to.

RS

background image

68

- Jest coś, czego nie chciałabym zmienić, nawet gdybym mogła to

zrobić - powiedziała cicho po chwili milczenia.

- Co to takiego, kochanie?

- Amber - powiedziała bez wahania. - Ona jest całym moim życiem.

Colt poczuł ucisk w krtani.

Kaylee wcale nie żałuje tego, że ma z nim dziecko!

Czyżby nie żałowała także, że poszła z nim do łóżka?

- Muszę spytać cię o coś i chciałbym, żebyś odpowiedziała całkiem

szczerze. - Serce waliło mu jak młotem.

- Myślę, że powinniśmy już...

- Nie pytałbym, gdyby to nie było dla mnie bardzo ważne, Kaylee. -

Ujął jej dłoń.

Zdawało się, że odmówi, ale w końcu kiwnęła głową.

- Zgoda. Co chcesz wiedzieć?

- Powiedziałaś, że nie żałujesz, że masz Amber. -Głęboko nabrał

powietrza. Stawiał wszystko na szali, ale musiał poznać prawdę. - Czy

kiedykolwiek żałowałaś tego, że kochałaś się wtedy ze mną?

Kaylee milczała. Długo. W końcu westchnęła i pokręciła głową.

- Nie. Nigdy nie żałowałam tego, co stało się tamtej nocy.

Dwie godziny później wyszli z Broken Spoke Steakhouse i ruszyli w

drogę powrotną. Colt nieustannie myślał o wyznaniu Kaylee.

Czy to możliwe, żeby mylił się przez tyle lat?

Przez trzy lata przekonywał siebie, że na pewno ją wykorzystał.

Ale czy tak było naprawdę? Czy Kaylee też, jak i on, szukała ukojenia

po stracie Mitcha w objęciach kogoś, na kim jej naprawdę zależało?

- Colt, dobrze się czujesz?

RS

background image

69

- Oczywiście. - Otrząsnął się. - Czemu pytasz?

- Przez cały wieczór byłeś jakiś dziwny - powiedziała z troską w

głosie. - A przy jedzeniu wpatrywałeś się w stek, jakbyś spodziewał się, że

zaryczy. Nigdy dotąd nie widziałam cię bez apetytu.

- To fakt. Rzadko mi się to zdarza.

- No właśnie. - Uśmiechnęła się.

Od tego uśmiechu serce Colta załomotało gwałtownie.

Była urocza, piękna... Ale obiecał sobie, że będzie ostrożny. Nie wolno

mu znów popsuć wszystkiego.

- Dobrze się bawiłaś? - spytał tonem swobodnej konwersacji.

- Tak. - Zawahała się. - Ale jestem ci winna przeprosiny.

- Za co?

- Za moje wcześniejsze zachowanie - powiedziała cichutko. - Za to, jak

zareagowałam na twoją niespodziankę.

- Cieszę się, że miło spędziłaś czas, kochanie.

- Ale nie powinnam była reagować tak gwałtownie. Starałeś się być

miły i...

- Myślę, że dzisiaj oboje dowiedzieliśmy się czegoś o sobie - przerwał

jej.

- Czego?

- Ja nie jestem tak nieszczery, jak sądziłaś. - Zwolnił i skierował

samochód na podjazd przed domem. -A ty nie lubisz niespodzianek.

- To nie do końca prawda. - Pokręciła głową. -Wszystko zależy od

tego, jaka to niespodzianka. -I dodała z uśmiechem: - Czasami może być

naprawdę urocza.

RS

background image

70

- Przypomnę ci to, kiedy następnym razem zechcę cię czymś

zaskoczyć - powiedział, otwierając jej drzwi.

- Następnym razem? - Kaylee powiedziała to z uśmiechem, ale Colt

wyraźnie wyczuł cień obawy w jej głosie.

- Oczywiście. - Kiedy wysiadła z auta, otoczył ją ramieniem i

poprowadził do domu. - Nie wiedziałaś, że życie jest pasmem

zdumiewających wydarzeń, przerywanych okresami monotonnej nudy?

- To bardzo głęboka myśl, kowboju. - Roześmiała się głośno.

- Uważaj! - Szturchnął ją w bok, a potem przytulił i pocałował w

czubek głowy. - Wiedz, że miałem w szkole piątkę z filozofii!

- Naprawdę uważałeś na lekcjach? - Zrobiła wielkie oczy. - Jestem pod

wrażeniem. Zawsze myślałam, że ty i Mitch chodziliście do szkoły tylko po

to, żeby spotykać się z dziewczynami.

- No... to też. - Zachichotał. - Ale wiesz, zabawna sprawa była z tym

stypendium za udział w szkolnej drużynie rodeo.

- Co takiego?

- Oni naprawdę chcieli, żebyśmy skończyli choć kilka klas.

- No popatrz!

Stanęli przed drzwiami. Colt obrócił ją twarzą do siebie.

- Wiem, że nie lubisz niespodzianek. - Jednym palcem przesunął

kapelusz do tyłu. I objął ją. - Dlatego chyba lepiej będzie, jeśli powiem, że

mam zamiar pocałować cię teraz, Kaylee.

Wpatrywał się w nią w napięciu. Wtedy powiedziała:

- Myślę, że nie mam nic przeciw temu.

RS

background image

71

Jeszcze kiedy pochylał głowę, nakazywał sobie w myślach, by był to

tylko niewinny całus. Lecz kiedy ich wargi spotkały się, ogarnął ich gorący

płomień namiętności.

Przycisnął ją do siebie z całej siły i zachłannie wpił się w jej usta.

Po chwili poczuł jej paznokcie na karku i krew w jego żyłach zmieniła

się w płynny ogień.

Jego dłoń zawędrowała pod kurtkę Kaylee i nakryła jej krągłą pierś.

Nigdy dotąd nie pożądał kobiety aż tak bardzo.

Zmusił się jednak do oderwania się od jej ust. Pomału ich oddechy

wracały do normy.

- Colt... Ja... My... To nie powinno powtórzyć się już nigdy więcej.

- Wszystko w porządku, kochanie. Nie bój się tego, co zaszło między

nami. - Drżącą ręką pogładził jej jedwabiste włosy. - Nie musimy spieszyć

się do niczego, zanim oboje będziemy gotowi. Ten raz potraktujmy jako

pierwszy krok... Zobaczymy, dokąd nas zaprowadzi. - Pocałował ją w

czubek nosa. - No, chodźmy do środka. Posłuchamy zachwytów moich braci

i ich żon nad naszą córką. I ich radości z tego, że mali kuzyni mogli poznać

się wreszcie.

Kaylee uniosła oczy.

Jej uczucie do Colta było może nawet jeszcze silniejsze niż kiedyś.

Przez tyle lat przekonywała samą siebie, że całkiem wyrzuciła go ze

swego życia.

Lecz przyszła pora, by przestała się okłamywać i stanęła twarzą w

twarz z prawdą.

Nigdy nie przestała kochać Colta... I nigdy nie przestanie.

RS

background image

72

Przerażona tym spostrzeżeniem, zagryzła wargi. Lecz nie zdążyła

zrobić nic ze swoim odkryciem, gdyż Colt wziął ją za rękę i otworzył drzwi.

Szła za nim, oszołomiona, do salonu. Zatrzymała się w drzwiach i

zobaczyła Amber obejmującą rocznego może chłopca i całującą go w

policzek.

- Dzidzia - powiedziała z uśmiechem do Annie i drugiej kobiety

siedzącej na kanapie.

Kaylee domyśliła się, że jest to żona Morgana, Samantha.

- Spójrz, kto przyszedł, Amber - powiedziała.

- Mama! - zawołała Amber radośnie i rzuciła się ku niej biegiem.

- Dobrze bawiłaś się ze swoimi kuzynami? - Kaylee wzięła ją na ręce.

- Nie - odparła mała, kiwając potakująco główką. - Puść. - Zaczęła

wiercić się niecierpliwie.

- Jak się masz, Kaylee. - Brant i Morgan wstali, by ją przywitać. - Jak

dobrze znów cię widzieć. - Brant uścisnął ją.

- I ja się cieszę - odparła. Brakowało jej spotkań z braćmi Colta.

Zawsze traktowali ją i Mitcha tak, jakby byli członkami ich rodziny.

Kiedy Brant uwolnił ją z uścisku, jego miejsce zajął Morgan.

- Bardzo długo trzeba było czekać, Kaylee. Brakowało nam ciebie.

- Brakowało wam kogoś, nad kim moglibyście pastwić się bezlitośnie -

powiedziała ze śmiechem.

- Nic się nie zmieniłaś. - Morgan uśmiechnął się. Potem wskazał

kasztanowowłosą kobietę. - Kaylee, to moja żona, Samantha.

- Miło jest poznać cię wreszcie, Kaylee. - Samantha posłała jej

promienny uśmiech. - Tak wiele o tobie słyszałam, że mam wrażenie,

RS

background image

73

jakbym znała cię od wielu lat. Rozmawiałyśmy właśnie z Annie, żeby w

przyszłym tygodniu zabrać cię do Larami, na lunch i zakupy.

- Takie babskie popołudnie w supermarkecie. - Annie rozpromieniła

się.

- Z przyjemnością wybiorę się z wami - powiedziała Kaylee.

Kątem oka dostrzegła, że Brant i Morgan mrugnęli do siebie i

uśmiechnęli się chytrze do swoich żon. Jakby łączył ich jakiś sekret.

Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tym. Mały chłopiec

podszedł do nich i wyciągnął rączki do Colta.

- Wujku, mam nowy zegarek. Jak komandosi z telewizji.

- Rzeczywiście, Timmy. - Colt uniósł chłopca i posadził go sobie na

przedramieniu.

- Nie! - usłyszeli cienki głosik Amber.

Kaylee przyglądała się swojej córce, zaskoczona niezwykłą

gwałtownością jej głosu.

Mała podbiegła do nich, stanęła przed Coltem i także wyciągnęła do

niego ręce.

- Na rączki, tatusiu - zażądała. - Na rączki.

RS

background image

74

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Serce Colta najpierw zatrzymało się na chwilę, a potem zaczęło walić

jak oszalałe.

Po raz pierwszy jego córka chciała, by wziął ją na ręce.

Nie wolno mu było stracić takiej okazji.

Niestety, nie był w stanie podnieść Amber lewą ręką. A na prawej

trzymał Timmy'ego. Gdyby postawił chłopca na podłogę, mógłby sprawić

mu przykrość. A tego nie chciał.

- Wezmę go. - Morgan zorientował się w sytuacji.

- Dzięki. - Colt podał mu malca. Schylił się i podniósł córkę.

Mała złapała go za szyję i mocno przycisnęła. Potem odwróciła się do

Timmy'ego.

- Mój tatuś - oświadczyła stanowczo. Coltowi brakło oddechu.

Jakby żelazna obręcz zacisnęła mu się na gardle. Radość wprost

rozpierała go. Poczuł, że Kaylee dotknęła jego łokcia. Ostrożnie, żeby nie

urazić chorej ręki, objął ją.

Spojrzał na nią i poczuł, jakby oto trzymał w rękach wszystko, o czym

marzył.

Tylko Amber nie zdawała sobie sprawy, jak wielka to była chwila.

Złapała rondo jego kapelusza i zaczęła szarpać.

- Ja włożę. Ja.

Niczego nie umiałby jej odmówić. Zdjął kapelusz i włożył jej na

głowę, starając się, by nie zasłonił jej oczu.

- Proszę, myszko.

RS

background image

75

- Wygląda na to, że Amber będzie córeczką tatusia - powiedziała

Annie. I starła łzę z policzka.

- I ja też tak myślę - powiedziała Samantha, pociągając nosem.

Najmłodszy z kuzynów Colta, Jared, także zażądał, by matka wzięła go na

ręce. - Żal przerywać tak uroczy wieczór, ale chyba powinniśmy już zabrać

chłopców do domu. Pora spać.

- Na nas też już pora - powiedziała Annie. - Zach też powinien pójść

już do łóżka.

- Chodź, kolego. - Brant chwycił syna i posadził sobie na ramionach. -

Mamusia powiedziała, że już pora do domu.

Z córką na ręce, Colt odprowadził gości do drzwi.

- Dziękuję, że opiekowaliście się Amber przez cały wieczór -

powiedział.

- Cała przyjemność po naszej stronie - powiedziała Samantha i

pocałowała Amber w policzek. - Pa, pa, Amber.

Amber pomachała odchodzącym rączką. Potem złożyła głowę na

ramieniu Colta. I znów niezwykłe przeżycie niemal odebrało mu dech.

- Masz słodką, uroczą córeczkę - powiedział Morgan. - Jeśli ten pajac

będzie sprawiał ci jakiekolwiek problemy - zwrócił się z uśmiechem do

Kaylee - nie wahaj się ani chwili i dzwoń do mnie. Natychmiast przywołam

go do porządku.

- A jeśli nie zastaniesz Morgana, dzwoń do mnie - dodał Brant z

uśmiechem.

- Dziękuję za zaufanie - burknął Colt.

- Zadzwonię do ciebie jutro. Umówimy się na wyprawę do sklepu,

Kaylee - powiedziała Annie. I posłała Coltowi dziwny uśmiech.

RS

background image

76

O co tu chodzi? - pomyślała Kaylee.

Już wcześniej zauważyła, że obaj bracia Colta i ich żony uśmiechali

się dziwnie, ilekroć ktoś wspomniał o wyprawie na zakupy.

Nie zdążyła jednak dowiedzieć się niczego.

Annie pomachała jeszcze Amber i już ich nie było.

Colt zamknął drzwi, odwrócił się i napotkał spojrzenie Kaylee. Była

wyraźnie zdezorientowana.

- Kaylee, ja...

- Myślę, że młoda dama musi już się udać do łóżka - przerwała mu. -

To był ciężki wieczór.

Colt domyślił się, że bardziej mówiła o sobie niż o Amber.

- Śpij słodko, myszko. - Pocałował córkę w policzek. - Potrzebujesz

pomocy? - spytał Kaylee.

Pokręciła głową.

- Nie ma z nią kłopotu przy zasypianiu. - Zatrzymała się przy

schodach. - Strasznie jestem zmęczona. Chyba też już się położę. Dziękuję

za wspaniały wieczór. Do zobaczenia rano. Dobranoc.

- Dobranoc.

Colt stał, kręcąc głową.

Kaylee potrzebowała jeszcze czasu, by dojść do tego, do czego on

doszedł już wcześniej.

Nigdy nie będą... „tylko" przyjaciółmi.

I im częściej o tym myślał, tym mocniejszego nabierał przekonania, że

nigdy nie byli.

Kaylee podała Coltowi mały ciężarek.

RS

background image

77

- Zanim zaczniemy następny etap terapii, muszę cię ostrzec, że nie

będę tolerować żadnych prób podnoszenia czegokolwiek cięższego niż to.

Zrozumiałeś?

- Znacznie więcej mogę podnieść małym palcem - powiedział, ważąc

ciężarek w dłoni.

- Lepiej nie próbuj - ostrzegła go.

Wiedziała, że jeśli na początku jasno nie ustali reguł, Colt gotów jest

sam zwiększać obciążenie i zaszkodzić sobie.

- Oj, daj spokój, kochanie. Ja wiem, że dam radę podnieść dwa razy

więcej. - Jego olśniewający uśmiech przyprawił ją o bicie serca. - Możesz

chyba pozwolić mi spróbować?

Stanowczo pokręciła głową.

- Nie, dopóki nie przekonamy się, że napinanie bicepsa nie będzie

sprawiać ci bólu.

- Nie będzie.

- Zrób trzy zestawy ćwiczeń z tym ciężarkiem, wtedy porozmawiamy.

Wpatrywał się w nią, jakby próbował ją zahipnotyzować.

- Zgoda - powiedział po chwili.

Kiedy wykonywał ćwiczenia, Kaylee obserwowała go w skupieniu.

Wciąż musiała przypominać sobie, że jest tylko pacjentem, jakich

wielu. Ale wiedziała, że okłamywała samą siebie.

Colt nigdy nie będzie jednym z wielu. Nigdy!

A gdyby nie wiedziała tego wcześniej, po ostatniej nocy nie mogła już

mieć żadnych wątpliwości.

Całował ją już, ale nigdy tak, jak po powrocie z Larami.

RS

background image

78

Kiedy dotknął ustami jej warg, kiedy wpił się w nie, miała wrażenie,

że fajerwerki rozbłysły w jej duszy.

A gdyby i to jej nie przekonało, musiała przypomnieć sobie, co

powiedział jej później. Żeby nie bała się tego, co zaszło.

I że nie muszą się spieszyć, zanim oboje będą gotowi. Zadrżała.

W zawoalowany sposób Colt dał do zrozumienia, że chciałby pogłębić

ich związek.

Ale czy powinna przystać na to?

Czy będzie w stanie przetrwać, jeżeli znów im nie wyjdzie?

Trzy lata wcześniej tylko obecność Amber pozwoliła jej przeżyć

śmierć brata i odejście Colta.

Całą energię skupiła na jej wychowaniu. Chciała być najlepszą matką.

I dzięki temu zapomnieć o przeszłości.

Ale wszystko udało się przede wszystkim dlatego, że nie było przy niej

Colta. Nic nie przypominało jej tamtych zdarzeń.

I oto zmieniło się wszystko. Colt wiedział już o ich córce. I Kaylee

musiała liczyć się z jego częstymi odwiedzinami.

A jeśli uda się im poukładać wszystko między nimi, co wtedy? Czy

będzie umiała pogodzić się z przeszłością?

Śmierć Mitcha na arenie pozbawiła ją ostatniego krewnego. I dla niej

samej oznaczała prawie koniec życia.

Czy zdoła więc przeżyć, jeżeli coś zdarzy się Coltowi?

Już sama myśl przeraziła ją tak mocno, że zadrżała. - Kaylee, dobrze

się czujesz? Podniosła oczy i ze zdumieniem spostrzegła stojącego przed nią

Colta.

RS

background image

79

- T-tak. Wszystko w porządku. Ja tylko... zastanawiałam się nad

dalszym ciągiem twojej terapii...

Patrzył na nią przez moment. Potem potrząsnął głową.

- Nieprawda. - Pogłaskał ją po policzku. Posłał jej łagodny uśmiech. -

Oboje powinniśmy przestać ukrywać nasze prawdziwe myśli, Kaylee. Tylko

całkowita szczerość da nam szansę poukładania wszystkiego. - Pochylił się i

musnął jej usta pocałunkiem. - A mnie na tej szansie bardzo zależy,

kochanie.

Dotyk jego dłoni wywołał w niej dreszcz.

- Naprawdę, ja tylko...

Urwała. Zajrzała mu głęboko w oczy. Przecież miał rację.

Jeżeli mieli związać się w jakikolwiek sposób, musieli być wobec

siebie absolutnie szczerzy.

Już dawno przyznała się przed samą sobą, że nadal Colt wiele dla niej

znaczył. Teraz musiała odważyć się podjąć ryzyko.

- Czego pragniesz, Kaylee? - spytał cicho. - Powiedz mi, co naprawdę

dzieje się w twojej ślicznej główce.

Doskonale wiedziała, czego pragnęła.

- Ale ja... boje się, Colt.

Porwał ją w ramiona i przycisnął do szerokiej piersi.

- Kochanie, ja wiem, że to straszne... Ale wszystko, co cenne, warte

jest ryzyka. - Głaskał ją tak delikatnie i czule, że poczuła łzy pod

powiekami. - Nigdy nie dowiemy się, co możemy razem osiągnąć, jeżeli nie

spróbujemy.

Zamknięta w jego silnych ramionach, wsłuchana w bicie jego serca,

poczuła w sobie dość siły i odwagi, by wyznać mu, co kryła w sercu.

RS

background image

80

- Sama myśl o porażce przeraża mnie... Ale gdy pomyślę, że

mogłabym nigdy nie dowiedzieć się, co moglibyśmy mieć razem, strach

wprost mnie poraża. - Nabrała głęboko powietrza i, patrząc mu prosto w

oczy, powiedziała: - Tak, Colt. Chcę przekonać się, dokąd nas to

zaprowadzi.

Colt siedział przed telewizorem z Amber na kolanach i przełączał

kanały.

- Midor! - zawołała dziewczynka radośnie.

- Chcesz to oglądać? - spytał.

Na ekranie animowany pomidor ganiał za ogórkiem.

- Tak, tak, tak - odparła, zawzięcie kręcąc przecząco główką.

- Dobrze, myszko. - Pocałował ją w głowę i rozsiadł się wygodnie w

fotelu. - Popatrzymy sobie, dopóki mama nie powie, że pora do łóżka.

W skupieniu oglądał śpiewające, tańczące i żartujące jarzyny. Filmy

rysunkowe bardzo się zmieniły, pomyślał i pewnym niezadowoleniem.

Ale kilka minut później śmiał się głośno.

- Świetny film, myszko.

Rozradowana Amber wdrapała mu się na kolana i dała mu całusa.

- Jak sobie radzicie? - spytała Kaylee, wchodząc do pokoju.

- Teraz rozumiem, dlaczego w pokoju Amber jest tyle dekoracji z tymi

postaciami - powiedział Colt. - Ona naprawdę je uwielbia.

- Tak się śmiałeś, że chyba i ty staniesz się ich miłośnikiem -

powiedziała. I uśmiechnęła się do niego.

Colt przełknął ślinę.

Jak miał trzymać ręce przy sobie, jeżeli nadal będzie obdarzała go

takimi zabójczymi uśmiechami?

RS

background image

81

Po porannej rozmowie uznał, że była to sprawa najważniejsza.

Nic na siłę, pomyślał. Bez pośpiechu.

Oboje potrzebowali czasu na to, by ich uczucie mogło wzrosnąć,

umocnić się.

Żeby żadne z nich nie żałowało, gdy będą się kochać.

Ale on sam z wolna zaczynał wątpić, czy wytrwa. Każde słowo

Kaylee, każdy jej ruch, gest, były takie podniecające. Czuł, że i on nie był

jej obojętny. I świadomość tego wprawiała go w stan nieustannej ekscytacji.

- Colt, czy ty mnie słuchasz? Potrząsnął głową.

- Przepraszam, myślałem o czymś... co mam do zrobienia.

- Pytałam, czy zechcesz zaopiekować się Amber w poniedziałkowe

przedpołudnie. Pojechałabym wtedy z Annie i Smanthą na zakupy.

- Oczywiście. - Wyłączył telewizor i wstał. - Wydawało mi się, że

planowałyście wyjazd na któreś popołudnie.

Kaylee skinęła głową.

- Owszem. Ale Annie ma rano wizytę u lekarza. Zaproponowała,

żebyśmy wybrały się na zakupy zaraz potem. A później zjemy lunch.

- Chcesz moją kartę kredytową? - Ruszył za nią po schodach.

- Nie.

- Zaczekaj. - Przytrzymał ją za ramię. Wyjął z kieszeni portfel. - Kup

jeszcze coś do pokoju Amber.

- Co? - Wzięła od niego kartę.

Wzruszył ramionami.

- Zabawki, pluszowe zwierzątka, ubranka, wszystko, co tylko będzie

się jej podobało. - Pocałował Amber w policzek. - Śpij słodko, myszko. -

Musnął wargami usta Kaylee. - Zejdź na dół, kiedy położysz ją do łóżka.

RS

background image

82

W tym momencie zadzwonił telefon.

- Odbierz. Ja zajmę się Amber - powiedziała i ruszyła na górę.

Colt wymruczał jakieś przekleństwo pod adresem intruza. Wiódł

oczyma za wchodzącą po schodach Kaylee. Natrętny dźwięk telefonu

sprawił, że poszedł do swojego gabinetu.

- Słucham - warknął.

- Przeszkodziłem ci w czymś, braciszku? - To był Morgan.

- Mówił ci już ktoś, że potrafisz dzwonić nie w porę? - sapnął Colt

gniewnie.

Morgan zarechotał.

- Przypominam sobie, że coś takiego powiedział Brant, kiedy po raz

pierwszy przywiózł Annie na ranczo.

- No i miał rację - powiedział Colt, już trochę spokojniej. - O co

chodzi, braciszku?

- Mam informacje o tej bułanej klaczy, której kazałeś nam szukać.

Colt natychmiast się ożywił.

- Czy jest do kupienia?

- Już nie. - Głos Morgana wibrował zadowoleniem. - Chyba że ty

zechcesz ją sprzedać.

- Za nic. - Uśmiechnął się rad, że klacz Kaylee odnalazła się. - Gdzie ją

znaleźliście?

- Hen, hen, w Teksasie. Kiedy pośrednik, który zajmował się

sprzedażą rancza Kaylee, powiedział nam, że kupiec pochodzi z Teksasu,

Brant zadzwonił do swojego kumpla z rodeo, Coopera Adama. Nie minęły

dwie godziny, a już wiedzieliśmy, kim jest nowy właściciel i za ile gotów

jest ją sprzedać.

RS

background image

83

- Zawsze lubiłem Coopera - powiedział Colt. -Kiedy będę mógł po nią

pojechać?

- Nie musisz - odparł Morgan radośnie. - Siostra Coopera, Jenna, i jej

mąż, Flint, wybierają się do Denver na aukcję koni. Załadują klacz do

przyczepy i przywiozą ze sobą. W poniedziałek wybieramy się z Brantem,

żeby ją przywieźć.

Colt nie musiał pytać o nic więcej.

- Jestem waszym dłużnikiem - powiedział.

- Cieszę się, że mogliśmy ci pomóc. Wiemy, że to Mitch dał Kaylee tę

klacz i że dużo dla niej znaczyła.

- Dzięki, Morgan.

Colt rozłączył się i przeskakując po dwa stopnie, pobiegł na górę, do

pokoju Amber.

Musiał jak najszybciej powiedzieć Kaylee o koniu.

- Kaylee, muszę ci coś powiedzieć!

W pokoju panował półmrok. Kaylee siedziała w fotelu na biegunach z

Amber na kolanach. Przyłożyła palec do ust, by go uciszyć.

- Właśnie zasnęła - wyszeptała.

- Przepraszam - bąknął.

Stanął za jej plecami. Z zachwytem patrzył na matkę tulącą śpiące

dziecko.

Kaylee chciała wstać. Colt wyciągnął ręce i podniósł dziecko.

- Powiedziałam ci dzisiaj rano, że wolno ci dźwigać jedynie ciężarek

do ćwiczeń - skarciła go Kaylee.

- A ja powiedziałem ci, że tyle mogę unieść jednym palcem -

powiedział cicho.

RS

background image

84

Nie zamierzał wspominać jej o delikatnym bólu, który poczuł. Nie

było to przecież nic poważnego.

Ułożył Amber w łóżeczku i uśmiechnął się do Kaylee.

- Dziękuję, kochanie - powiedział.

- Za co? - spytała, zdziwiona. Zamknął ją w objęciach.

- Za najwspanialszy dar, jaki kobieta może dać mężczyźnie... za

dziecko.

Kaylee oparła głowę na jego piersi, objęła go w pasie.

- To ja powinnam dziękować tobie - powiedziała cicho. - Amber jest

moim największym skarbem. Od pierwszej chwili, kiedy tylko zaczęłam

podejrzewać, że jestem w ciąży.

To ciche wyznanie wstrząsnęło nim do głębi. Większość kobiet byłaby

niezadowolona z niechcianej ciąży. A ona była szczęśliwa.

- Dlaczego, Kaylee? - Musiał poznać prawdę. - Dlaczego byłaś

szczęśliwa, kiedy dowiedziałaś się, że będziesz miała dziecko?

Uniosła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Nabrała powietrza.

- Ponieważ wiedziałam, że to twoje dziecko.

Serce Colta stanęło na moment, a potem ruszyło galopem.

Nie spodziewał się, że ta prawda znaczyła dla niego tak wiele. Pochylił

się i pocałował ją. Tylko tak mógł okazać jej swoje uczucia.

Całował ją mocno i namiętnie.

I czuł, jak z każdą chwilą krew w jego żyłach zmieniała się w płynny

ogień.

Głaskał ją, ostrożnie i powoli. Po chwili nakrył dłońmi jej piersi.

Zareagowała cichym westchnieniem. Wprost w jego usta. To sprawiło,

że jego namiętność wzięła górę nad dobrymi intencjami.

RS

background image

85

Powiedział jej kiedyś, że powinni powoli budować ich związek. Że

powinni dać szansę wzrosnąć uczuciom, zanim wykonają następny krok.

Ale przecież minęły trzy długie lata, odkąd kochał się z nią.

Nie był już w stanie panować na swymi pragnieniami.

Oderwał się od jej ust. Uniósł głowę. Popatrzył na śpiące dziecko, na

kobietę w jego ramionach.

- Chcę kochać się z tobą, Kaylee. Pragnę być z tobą tak blisko, żeby

nie było wiadomo, gdzie kończę się ja, a zaczynasz ty. - Odgarnął jej z

policzka niesforny kosmyk. - Czy ty też tego chcesz?

Zmieszała się. Przypuszczał, że powie, iż nie jest jeszcze na to gotowa,

ale ona zamknęła oczy i pokiwała głową.

- Nigdy w życiu niczego nie pragnęłam bardziej, Colt, niż być kochaną

przez ciebie.

RS

background image

86

ROZDZIAŁ ÓSMY

Widziała, jak pociemniały niebieskie oczy Colta. Uwolnił ją z objęć.

Zrobił krok w tył i wziął ją za rękę.

- Chodźmy do mojego pokoju, kochanie.

Tysiące małych motyli zatrzepotało skrzydełkami w jej brzuchu. Jej

kolana zmiękły i zaczęły drżeć. Kiedy szli przez korytarz, zaczęła się bać.

Czy nie popełniała największego błędu w życiu?

Ale czuła w sercu pewność, że właściwie i tak nigdy nie miała wyboru.

Od chwili, kiedy po raz pierwszy ujrzała Colta Wakefielda czternaście

lat temu, kochała go.

Kiedy znaleźli się w jego pokoju, zapalił nocną lampkę.

- Kaylee, nie chcę, abyś miała wrażenie, że cię zmuszam. - Łagodnym

gestem ujął jej twarz w dłonie. - Jeśli nie jesteś gotowa, powiedz mi to. Nie

chciałbym, żebyś kiedykolwiek żałowała, że kochałaś się ze mną.

Odetchnęła głęboko i, patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:

- Nie będę żałowała, że kochałam się z tobą, Colt.

Wpatrywał się w nią przez nieskończenie długie sekundy. Potem

przyciągnął ją do siebie.

Poczuła dreszcz, który przebiegł przez jego ciało. Usłyszała, jak

głośno westchnął.

- Nie potrafisz nawet wyobrazić sobie, ile to dla mnie znaczy, kochanie

- powiedział.

Nie zdążyła odpowiedzieć. Colt całował ją. A motyle w jej brzuchu

oszalały.

RS

background image

87

I kiedy przesunął po jej wargach czubkiem języka, każda komórka jej

ciała zaczęła dygotać.

Przyciskał ją do siebie tak mocno, że wyraźnie czuła, jak był

podniecony.

Kolana zaczęły jej drżeć. Musiała objąć go mocno, żeby się nie

przewrócić.

Jego pocałunki zawsze robiły na niej wrażenie. Ale tym razem efekt

był niewiarygodny.

Czuła, że jego pasja ogarniała i ją coraz mocniej.

Uniósł głowę. Oddychał z trudem.

- Postaram się nie spieszyć - powiedział. - Ale jeszcze nigdy żadnej

kobiety nie pragnąłem tak bardzo jak ciebie.

- I ja ciebie pragnę - szepnęła.

- Zażywasz pigułki, kochanie? - spytał.

Policzki Kaylee oblały się rumieńcem. Rozmowa o sprawach tak

intymnych krępowała ją.

- Ja... hm... nie musiałam przejmować się antykoncepcją - odparła

drżącym głosem.

- Wiem, Kaylee, że nie mam prawa pytać, ale...

- Nie było nikogo od tamtej nocy z tobą - powiedziała cicho.

Colt poczuł, jakby żelazna obręcz ścisnęła mu pierś. Z trudem łapał

powietrze. Trzy lata wcześniej Kaylee była dziewicą. A on był jej jedynym

kochankiem.

Zacisnął powieki. Po chwili spojrzał prosto w jej oczy.

- Przyrzekam, że tym razem nie musisz bać się niczego, kochanie. -

Pocałował ją i schylił się.

RS

background image

88

Zdjął buty jej i sobie. Potem wyciągnął jej koszulkę ze spodni, którą

następnie ściągnął przez głowę.

- Sam zadbam o ochronę ciebie - powiedział.

Posłał jej uśmiech, od którego zrobiło się jej gorąco.

Drżącymi palcami zaczęła rozpinać mu koszulę. Kiedy zsunęła mu ją z

ramion i oparła dłonie na jego piersi, wydało mu się, że przytknęła mu do

skóry dwa rozpalone żelaza.

- Czy kiedykolwiek powiedział ci ktoś, jakie masz wspaniałe ciało,

kowboju? - Jej dłonie pomału zsuwały się w dół.

- Kochanie, wiele razy mówiono o mnie, ale nie pamiętam, żeby

pojawiało się tam słowo „wspaniały" - powiedział ze śmiechem.

Zamierzał mówić jej, jak bardzo była piękna. Ale ponieważ w tym

właśnie momencie ścisnęła lekko jego sutki, zdołał tylko jęknąć głucho.

- Mam przestać? - Zastygła w bezruchu.

Struny głosowe odmówiły mu posłuszeństwa, więc potrząsnął tylko

głową. I w milczeniu przyglądał się jej zabiegom.

Kiedy kochali się poprzednio, oboje byli niecierpliwi... W desperacji

szukający ukojenia po śmierci Mitcha.

Tym razem było inaczej. Poznawali się, badali swoje reakcje i szukali

sposobów dawania partnerowi jak największej rozkoszy.

Colt nie chciał już i nie mógł wstrzymywać się dłużej.

Sięgnął na jej plecy i rozpiął staniczek. Zsunął go z jej ramion i

odrzucił.

Dłonie drżały mu trochę, kiedy kładł je na jej piersiach. I kiedy zaczaj

masować sztywniejące sutki.

- Mmm...

RS

background image

89

- Dobrze? - spytał.

- T-tak.

Schylił się i pocałował koralowy pączek. Potem ścisnął go wargami i

zaczął ssać.

Zachwiała się. Objął ją w pasie, podtrzymał i wrócił do przerwanej

pieszczoty.

Po chwili uniósł głowę. Pocałował ją w czoło, potem w powieki i w

czubek nosa.

- Słodka. Cudowna.

Zaczęła ściągać mu koszulę z ramion.

- Chyba masz na sobie za dużo ubrań, nie sądzisz?

- Już niedługo - powiedział i zaczął rozpinać pasek. Ku jego

zadowoleniu pokręciła głową i odsunęła jego ręce.

- Pozwól, że ja się tym zajmę - powiedziała.

- Kiedy ostatni raz rozpinałaś mi pasek, byłaś na mnie wściekła. -

Przypomniała mu się noc w motelu w drodze na ranczo.

- Zasługiwałeś na to. Narażałeś na uszkodzenie obojczyk, bo

próbowałeś robić zbyt dużo i zbyt wcześnie.

- Ale teraz nie jesteś na mnie zła? - spytał z szelmowskim

uśmieszkiem.

Pokręciła głową i rozpięła guzik przy jego spodniach.

- Złość jest ostatnim uczuciem, jakie teraz czuję -powiedziała.

Pogłaskała go po podbrzuszu. Odetchnął głęboko i sięgnął do jej

paska.

Szybko uporał się z nim, rozpiął jej dżinsy i zsunął w dół jej smukłych

nóg razem z białymi majteczkami.

RS

background image

90

Patrząc mu prosto w oczy, sięgnęła do suwaka przy jego spodniach.

Wstrzymał oddech.

A kiedy wsunęła palce za gumkę jego bokserek i wraz ze spodniami

ściągnęła je w dół, poczuł, że lada moment straci zmysły.

Kaylee cofnęła się o krok, jakby straciła pewność siebie.

Popatrzył za jej spojrzeniem i posłał jej uspokajający uśmiech.

Przyciągnął ją do siebie.

Była taka drobna i delikatna. Z trudem zapanował nad gwałtownym

pożądaniem.

- Jesteś taka piękna... - wydusił przez zaciśnięte zęby.

- Colt...

Jej policzki płonęły.

- Ufasz mi, Kaylee?

- Tak.

Uśmiechnął się.

- Wszystko będzie dobrze.

- T-to było tak dawno.

- Wiem, kochanie. Ale przyrzekam, że tym razem to nie będzie

przykre. - Pocałował ją w czoło. - Tym razem dopilnuję, żeby to była dla

ciebie tylko prawdziwa rozkosz.

Chwycił ją za pośladki i przycisnął do siebie. Zacisnął zęby i modlił

się, by starczyło mu wytrwałości.

- Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś atrakcyjna - powiedział po chwili. -I

że wciąż bardzo cię pragnę.

RS

background image

91

Poczuł drżenie jej ciała. Kaylee bez słowa wzięła go za rękę i

poprowadziła do łóżka. Odsunęła narzutę, położyła się i uśmiechnęła do

niego.

- Zaraz wrócę, kochanie - powiedział.

Wrócił po chwili, wsunął pod poduszkę garść foliowych opakowań i

położył się obok niej. Objął ją i obsypał pocałunkami.

- Chciałbym, żebyś powiedziała mi, co daje ci najwięcej rozkoszy -

powiedział.

Jego dłonie nie próżnowały ani chwili.

Każde jego dotknięcie zostawiało na jej skórze płonące ślady.

Krew w jej żyłach zaczynała wrzeć.

Gwałtowna żądza ścisnęła jej trzewia, gdy poczuła jego wargi sunące

od szyi ku piersiom. A kiedy ścisnął wargami jej sutek, roztrzepotane serce

omal nie wyskoczyło jej z piersi.

Wplotła palce w jego włosy i przycisnęła go do siebie. Koleje fale

rozkoszy oszałamiały ją.

Kiedy kochali się po raz pierwszy, w bólu i żałości po pogrzebie,

wszystko odbyło się w gwałtownym pośpiechu. Tym razem mieli dużo

czasu. Mogli zaspakajać pragnienia, które pchnęły ich ku sobie.

Colt uniósł głowę. I to, co ujrzała w jego oczach, odebrało jej oddech.

- Kochanie, pragnę cię aż do bólu - szepnął. Pocałował ją. A jego ręka

zsunęła się w dół. Kaylee zagryzła wargę, lecz nie zdołała stłumić

gwałtownego jęknięcia.

A kiedy poruszył dłonią, miarowo i powoli, wyprężyła się, wyszła

naprzeciw jego palcom.

- Czego pragniesz, Kaylee? - szepnął jej wprost do ucha.

RS

background image

92

- Pragnę... ciebie, Colt - wydusiła urywanym głosem. Dotknęła go

delikatnie. Zapragnęła oddać mu te same rozkosze. - Tylko ciebie.

Poczuła, jak pod wpływem jej dotknięcia jego muskularne ciało

wyprężyło się i zadrżało.

Z cichym stęknięciem wpił się ustami w jej szyję. Chwycił jej rękę i

położył sobie na piersi.

- Kochanie, jeśli będziesz tak robić, nie doczekam nawet ośmiu

sekund.

- No to kochaj mnie, Colt - zażądała.

Pocałował ją i sięgnął pod poduszkę po prezerwatywę.

Spojrzał prosto w jej oczy.

Tyle było pragnień w jego spojrzeniu, że Kaylee poddała się im bez

reszty.

Ale gdy po chwili byli już jednym ciałem, zesztywniała i wstrzymała

oddech.

- Spokojnie, kochanie - powiedział.

Zakołysał się. Zacisnął szczęki w niewiarygodnym wysiłku panowania

nad sobą.

Drżącymi palcami dotknęła jego policzka, przyciągnęła go ku sobie i

pocałowała.

- Colt, potrzebuję...

Otworzył oczy i spojrzał na nią tak, że jej serce jeszcze przyspieszyło.

- Kaylee, chciałbym, żeby to trwało wiecznie. Ale czekałem tak

długo... A ty jesteś taka cudowna...

Nie umiała znaleźć słów, by powiedzieć mu, że myślała tak samo.

Oplotła go więc nogami i przyciągnęła do siebie.

RS

background image

93

- Kocham cię...

Wplótł palce w jej włosy i pocałował Kaylee. Namiętnie i zachłannie.

Kołysał się powoli, potem coraz szybciej. Po chwili ich ciała odnalazły

wspólny rytm, od wieków niosący kochanków ku ich przeznaczeniu.

- Kaylee! - zwołał. - Jestem z tobą, kochanie...

Gwiazdy rozprysnęły się w jej duszy olśniewającym gejzerem. A cały

świat zmalał, zamknął się w objęciach jej mężczyzny.

Spazmy rozkoszy wstrząsały ich ciałami. By po chwili mogli dotrzeć

do radosnego spełnienia.

Pomału wracała do rzeczywistości. Miłość przepełniała jej serce, a łzy

cisnęły się pod powieki. Nie wiedziała, czy była przed nimi jakaś wspólna

przyszłość. Ale na pewno zawsze będzie kochała go z całego serca.

Pokochała go, mając dziesięć lat. Niewinną, dziecięcą miłością. W wieku lat

dwudziestu czterech kochała go nadal. I czuła, mimo wątpliwości, że to nie

zmieni się nigdy.

- Musimy wpaść w jeszcze jedno miejsce, zanim ruszymy do domu -

powiedziała Annie.

- Zawsze zostawiamy to sobie na koniec. - Samantha kiwnęła głową z

radosnym uśmiechem.

Kiedy wychodziły z restauracji, Kaylee zauważyła znaczące

uśmieszki, które wymieniły. Takie same, jak tamtego wieczora, kiedy

zostały z Amber.

- O co chodzi? - Spoglądała to na jedną, to na drugą. - Czy jest coś, o

czym powinnam wiedzieć?

- Och, nic takiego. - Samantha pokręciła głową. - Annie i ja musimy

kupić trochę nowej... bielizny.

RS

background image

94

Kaylee parsknęła śmiechem.

- Od kiedyż to kupowanie bielizny to takie ważne wydarzenie.

- Wszystko zależy od tego, gdzie się ją kupuje - zawołały chórem

Annie i Samantha.

Kaylee zmarszczyła brwi.

- Gdzie wy... - Stanęła jak wryta. - O mój Boże! Kupujecie w...

- W butiku „Bielizna Śmiałej Damy" - dokończyła Annie, śmiejąc się

radośnie.

Ale Samantha zmieszała się.

- Kaylee, ja, hm... to znaczy... Nie wiemy, co łączy cię z Coltem, i to

nie nasza sprawa. Jeśli nie chcesz kupować bielizny, zrozumiemy.

- Oczywiście - dodała Annie.

Kaylee zagryzła wargę.

Przypomniała sobie wyraz twarzy Branta i Morgana, kiedy usłyszeli o

wyprawie na zakupy. Nie byli w stanie ukryć radości.

- Nigdy nie nosiłam niczego... specjalnego - powiedziała cicho. I

zaczerwieniła się. - Nie chciałabym być wścibska, ale czy waszym mężom

naprawdę podoba się to, co kupujecie?

Wyraźnie ulżyło im, że Kaylee nie poczuła się urażona. Roześmiały

się.

- Są cztery rzeczy charakterystyczne dla Wakefieldów - powiedziała

Annie. - Czarne włosy, niebieskie oczy, miłość do rancza „Pod Samotnym

Drzewem" i... wyjątkowa słabość do towarów ze sklepu „Bielizna Śmiałej

Damy".

- Mogę się założyć, że Colt nie różni się niczym od swoich braci -

powiedziała Samantha.

RS

background image

95

- Ja... och, do diabła... - Kaylee zająknęła się i zarumieniła.

Czy wystarczy jej odwagi, żeby kupić seksowną bieliznę? Czy będzie

podobać się Coltowi w czymś prowokującym?

Coś jej szeptało w duszy, że na pewno.

- Może to był zły pomysł - odezwała się Samantha.

- Zapomnij o wszystkim, Kaylee. - Annie pokręciła głową.

Kaylee wykonała głęboki wdech. Potem uśmiechnęła się do

przyjaciółek.

- Właściwie... - Zachichotała nerwowo. - Chciałabym przekonać się,

czy Colt tak samo potrafi docenić seksowną bieliznę jak jego bracia.

Samantha roześmiała się głośno.

- No to chodźmy! Poszukajmy czegoś, co sprawi, że nasi chłopcy

wyskoczą z butów.

Godzinę później, kiedy opuszczały galerię handlową, Kaylee dźwigała

mnóstwo toreb z logo butiku „Bielizna Śmiałej Damy".

Colt dał jej swoją kartę kredytową, ale na bieliznę wolała wydać

własne pieniądze. Są sprawy zbyt osobiste, by dzielić się nimi z innymi.

- Bardzo mi się podoba to białe, koronkowe body, które kupiłaś -

powiedziała Annie. Ostrożnie przekładała naręcze toreb, żeby dostać się do

kluczyków do auta. - Kiedy tylko urodzę, wrócę tu i kupię sobie granatowe

body.

- A mnie podoba się ta szmaragdowa mantylka ze stringami - dodała

Samantha. - Przy twojej brzoskwiniowomlecznej cerze naprawdę robią

wrażenie, Kaylee.

RS

background image

96

- Mam tylko nadzieję, że wystarczy mi odwagi, żeby się w to ubrać. -

Kaylee roześmiała się. - To jest zupełnie coś innego niż moje białe

bawełniane...

- Pantalony! - zawołały Annie i Samantha równocześnie.

- No cóż, nie tak zamierzałam je określić - Kaylee zarumieniła się

nieco. - Ale muszę przyznać, że to całkiem dobre określenie.

- Kiedy zamierzasz pokazać się Coltowi w nowym wydaniu? - spytała

Samantha, kończąc upychanie pakunków w samochodzie.

- Nie jestem pewna... Ale nie powinnam zwlekać zbyt długo. - Kaylee

poczuła ukłucie smutku. - Niedługo muszę wracać do swojej pracy.

- Nie zostaniesz tutaj? - Samantha była wyraźnie poruszona. - A ja

myślałam...

Kaylee wzruszyła ramionami.

Nigdy nie rozmawiali z Coltem, co będzie, gdy przyjdzie pora jej

powrotu do Oklahomy.

- To skomplikowana sprawa - bąknęła.

- Wybierasz się z Coltem na finałowe zawody? - spytała Annie.

- Ja... nie mogę. - Kaylee westchnęła ciężko. - Zwłaszcza po tym, co

przydarzyło się Mitchowi.

Annie objęła ją.

- Mam nadzieję, że we dwoje poradzicie sobie z tym - powiedziała.

- I ja też. - Teraz Samantha wzięła ją w objęcia.

- Chciałybyśmy, żebyś została na ranczu.

Kaylee z trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy.

Wsiadły do samochodu i ruszyły w drogę.

RS

background image

97

Nie pragnęła niczego bardziej niż tego, by ona, Colt i Amber stanowili

rodzinę. I razem mogli żyć na ranczu „Pod Samotnym Drzewem".

Ale Colt był zawodnikiem rodeo, ujeżdżał byki. I chociaż nie byłaby w

stanie znieść, gdyby przytrafiło mu się coś złego, nie mogła prosić go, by z

tym skończył.

Byłoby to tak, jakby zażądała, żeby wyrzekł się samego siebie. A tego

zrobić nie mogła.

RS

background image

98

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Colt z niecierpliwością czekał na Kaylee, która zaraz po powrocie z

zakupów poszła na górę, bo musiała zrobić pranie.

- Ta niespodzianka na pewno spodoba się mamusi - powiedział do

Amber, zapinając jej dżinsową kurteczkę.

Spojrzał w stronę schodów. Czemu to tak długo trwa? Powiedziała, że

zaraz przyjdzie. A minął już kwadrans.

W końcu przyszła. Radośnie uśmiechnięta.

- Strasznie jesteście z siebie zadowoleni - powiedziała. - Dlaczego

czekacie tu na mnie?

Colt przytulił ją.

- Bardzo stęskniliśmy się za tobą. - Pocałował ją gorąco.

- I ja za wami tęskniłam. - Uśmiechnęła się. - Co robiliście, kiedy mnie

nie było? Oglądaliście telewizję przez cały czas?

- Nie. Bawiliśmy się. Pojechaliśmy też na chwilkę do Morgana i

Branta...

- Wydawało mi się, że mieli opiekować się chłopcami. - Kaylee

zmarszczyła brwi.

- Poprosili Bettylou Milford, żeby ich zastąpiła, kiedy przywozili...

hm, oddawali mi małą przysługę. -Colt wzruszył nonszalancko ramionami,

starając się umniejszyć znaczenie tej wizyty.

- Piesek - powiedziała Amber z przejęciem.

- Widziałaś pieska? - spytała Kaylee.

- Tak. -I pokręciła przecząco główką. Coltowi kamień spadł z serca.

RS

background image

99

Kaylee nie mogła domyślić się, że małej chodziło o konia, którego

przywieźli jego bracia. Ale wolał powstrzymać ją od zadawania kolejnych

pytań, dlatego powiedział szybko:

- Po powrocie od Branta i Morgana zjedliśmy kanapki z masłem

orzechowym i oglądaliśmy filmy rysunkowe.

- Midor. - Przytaknęła Amber. I wyciągnęła ręce, by Colt ją podniósł.

Colt posadził ją sobie na przedramieniu.

Z Kaylee u boku czuł się szczęśliwy i spełniony.

- Dlaczego Amber jest w kurtce? - spytała nagle Kaylee. - Wybieracie

się dokądś?

- Tak. - Nie zdołał powstrzymać szerokiego uśmiechu. -I ciebie

zabieramy ze sobą.

- Dokąd?

Colt mrugnął do Amber, postawił ją na podłodze

I wziął za rękę.

- A, tylko do stajni.

- Stania! - zachichotała Amber. - Piesek.

Wziął Kaylee za rękę i wyszli na ganek.

- Zamknij oczy, Kaylee.

- Kolejna niespodzianka? - Uniosła brwi.

- Tak, lecz tym razem spodoba ci się. Przyrzekam.

Uśmiechnęła się do niego uśmiechem, od którego poczuł miękkość w

kolanach.

- Taki jesteś pewien, co? - rzuciła.

- Tak. - Zakołysał się na piętach. - Zamknij oczy. I nie otwieraj, dopóki

ci nie powiem.

RS

background image

100

- I na pewno nic na mnie nagle nie skoczy, prawda? - spytała

niepewnie.

- Prawda. Weszli do stajni.

Powoli zaprowadził je do dwóch osiodłanych koni uwiązanych przed

boksem.

- Dobrze, kochanie, teraz możesz otworzyć oczy. Przyglądał się jej z

radosną twarzą.

Ostrożnie otwarła jedno oko. Potem drugie.

Zamrugała gwałtownie.

Nie wierzyła własnym oczom.

- O mój Boże, Colt! - Zakryła usta dłonią. - Skąd... Jak ją znalazłeś...

?! - Głos jej drżał, a wielkie ze zdumienia oczy napełniły się łzami.

Zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała w policzek. - Nie mogę

uwierzyć, że odnalazłeś mojego konia!

Objął ją w talii i przytulił.

- Chciałem zrobić ci niespodziankę.

- Och, Colt, dziękuję. - Pocałowała go i podeszła do klaczy.

- Piesek. - Amber wskazała konia.

Colt roześmiał się radośnie i wziął małą na ręce. Potem odwiązał klacz

oraz wałacha i podał Kaylee wodze.

- Nie, myszko. To są konie - powiedział. - I kiedy dorośniesz, tatuś

tobie też kupi takiego.

Nie mogę się doczekać, kiedy znów na niej pojadę. - Kaylee poklepała

klacz po szyi. Potem znów pocałowała Colta.

Pomyślał wtedy, że radość Kaylee warta była ceny, którą dał za

zwierzę.

RS

background image

101

- No to, dalej, wsiadaj - powiedział. - A ja z Amber pojedziemy za

tobą.

Wskoczył na siodło, posadził córkę przed sobą i otoczył ją ramieniem.

Zebrał wodze i koń ruszył stępa. Amber roześmiała się radośnie.

- Lubisz taką jazdę z mamusią i tatusiem? - spytał Colt.

- Nie. - Amber energicznie pokiwała głową.

- Colt, czy mogłabym...

- Śmiało, kochanie. - Wiedział, na co Kaylee miała ochotę.

Kaylee natychmiast ruszyła galopem. Przez bramę, na łąkę, wzdłuż

strumienia. Była doskonałą amazonką. I Colt nie miał wątpliwości, że

sprawiało jej to ogromną przyjemność. Od śmierci Mitcha nie był taka

szczęśliwa.

Colt uśmiechnął się. Poczuł, że mógłby spędzić całe życie na robieniu

jej takich niespodzianek.

Nagle ściągnął wodze i zatrzymał konia.

Poczuł, że serce zaczęło mu łomotać, jakby chciało wyłamać mu żebra.

Zawsze lubił Kaylee.

A odkąd zauważył, że wyrosła na cudowną kobietę, zaczął jej pożądać.

Ale czy to może być miłość?

Znał Kaylee od wielu lat. I zawsze pragnął.

Lecz nigdy nie pozwolił dojść temu pragnieniu do głosu. Do tamtej

nocy, przed trzema laty.

Od tej pory wciąż czynił sobie wyrzuty, że tak tchórzliwie uciekł

rankiem. Gnany wstydem i poczuciem winy.

Ale czy naprawdę wykorzystał wtedy Kaylee?

RS

background image

102

- Wiesz, Amber, twój tatuś był strasznym głupcem. - Pocałował małą

w główkę. - Ale teraz, kiedy przejrzał na oczy, nadrobi stracony czas.

Amber wskazała galopującą przed nimi Kaylee.

- Mamusia. Piesek - zaszczebiotała.

Colt roześmiał się. Jeszcze nigdy nie czuł się tak młody i szczęśliwy.

- Kiedyś kupię ci i konia, i psa, myszko. Ale teraz muszę znaleźć

odpowiedni moment, żeby powiedzieć twojej mamusi, jakim byłem idiotą i

jak bardzo chciałbym spędzić z nią resztę życia, powtarzając wciąż, jak

bardzo ją kocham.

- Nie do wiary, że straciłam formę aż do tego stopnia - mruknęła

Kaylee pod nosem.

Bolały ją wszystkie mięśnie. Ale cudowne wspomnienie przejażdżki

konnej nie opuszczało jej ani na moment.

Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak za tym przez te lata tęskniła.

Łzy napłynęły jej do oczu. Gest Colta rozczulił ją.

Wiedział, ile ten koń dla niej znaczył. To był ostatni prezent, jaki

dostała od Mitcha i którego z bólem serca musiała się pozbyć.

Teraz, kiedy klacz należała do Colta, może będzie mogła czasem

pojeździć na niej, jeśli od czasu do czasu będzie odwiedzać go na ranczu.

Myśl o zbliżającym się powrocie do domu ścisnęła jej serce.

Nie chciała tutaj przyjeżdżać, gdyż bała się, że znów pokocha Colta.

Prawie parsknęła śmiechem. Przecież, tak naprawdę, nigdy nie

przestała go kochać.

Gdyby zaś, jakimś cudem, Colt postradał zmysły i zakochał się w niej,

nie umiała wyobrazić sobie ich wspólnej przyszłości.

Przynajmniej dopóki wciąż będzie ujeżdżał byki.

RS

background image

103

Kiedy tylko widziała w wyobraźni, jak leży ranny w piasku areny...

Zadrżała. Nie potrafiła wymyślić nic bardziej przerażającego.

Niespodziewanie znalazła się w uścisku pary krzepkich ramion.

- O czym myślisz, kochanie?

Zamknęła oczy, żeby odegnać złe myśli. Potem obróciła się ku niemu i

uśmiechnęła.

- O tym, jak wiele radości mi sprawiłeś, odnajdując mojego konia. I o

tym, jakie to cudowne uczucie, znów móc na nim jeździć. Nawet, jeśli moje

nogi uważają inaczej. - Skrzywiła się, gdy znowu poczuła ukłucie bólu w

łydkach.

- Boli, prawda?

- Czuję każdy mięsień. Nawet taki, którego istnienia nie

podejrzewałam.

- No to idź na górę i skorzystaj z jacuzzi. - Pocałował ją delikatnie.

Propozycja była kusząca.

- Chciałabym. Ale muszę położyć Amber.

- Może dzisiaj ja się tym zajmę? A ty sobie odpoczniesz? - Ty razem

pocałował ją w kark.

Wywołało to w niej dreszcz podniecenia.

- U-uważasz, że dasz sobie radę? - Myśl o zanurzeniu się w miękkiej

pianie urzekła ją. Ale Colt nigdy nie miał do czynienia z dwuletnią

dziewczynką. - Bywa, że kąpanie jej to prawdziwe wyzwanie.

- Hej, przecież zarabiam na życie ujeżdżaniem byków. Cóż może być

strasznego w ułożeniu do snu małej dziewczynki?

- Może to być dużo trudniejsze, niż ci się wydaje.

RS

background image

104

- Udała, że nie dosłyszała uwagi o jego zawodzie. Nie chciała o tym

myśleć. Colt trzymał ją za rękę i nic więcej się nie liczyło.

- Na rączki, tatusiu.

Schylił się i podniósł córeczkę.

- Chodź, ułożę cię do snu. - Potem uśmiechnął się i powiedział do

Kaylee. - Potem tobie pomogę przy kąpieli.

Żar oblał jej policzki.

- Dobrze - rzuciła.

- Hej, to nieładnie, myszko - powiedział Colt, patrząc z wyrzutem na

wielką mokrą plamę na swojej koszuli.

- Tatuś mokry! - zawołała szczęśliwa Amber. Obiema rączkami

uderzyła o wodę.

Tym razem struga wody trafiła Colta w twarz.

- Kaylee!

- Jakiś problem?

Spojrzał przez ramię.

Stała oparta o framugę i uśmiechała się szeroko.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi nigdy, że nasza córka tak lubi sporty

wodne? - Sięgnął po ręcznik.

- Miałabym stracić taką przyjemność? Nie móc zobaczyć, jak Amber

uczy tatusia, na czym polega kąpiel dwuletniego dziecka? - Pokręciła głową.

- Za nic na świecie!

- Zawsze tak jest?

- Och, czasem bywa jeszcze gorzej.

Popatrzył na uszczęśliwioną córkę.

- Nie będziesz już więcej na mnie chlapać, prawda?

RS

background image

105

W odpowiedzi Amber wierzgnęła nóżkami i uderzyła obiema rękami

w wodę.

- Dobrze, dobrze. Rozumiem - zwołał wesoło.

Kiedy na koniec wyjął z wanny swoją szczęśliwą córkę i podał ją

Kaylee, od pasa w górę był mokry.

- Jestem cały przemoczony - powiedział.

- Bardzo ci współczuję. A teraz muszę położyć ją spać. - Kaylee

zawinęła Amber w ręcznik i wycierała energicznie. - Może znalazłbyś sobie

jakąś suchą koszulę?

- Świetna myśl. - Pocałował Amber. - Dobranoc, myszko. - W

drzwiach odwrócił się i uśmiechnął do Kaylee. - Następnym razem ty

wykąpiesz naszą małą, a ja ją ułożę do snu.

Jeszcze w swojej sypialni słyszał głośny śmiech Kaylee. W jego

uszach brzmiał on jak najwspanialsza muzyka.

Zdjął koszulę i zaniósł do łazienki. Powiesił ją na wieszaku na

ręczniki.

Jego spojrzenie spoczęło na wielkiej wannie jacuzzi. Po co komuś taka

wielka wanna, jeśli nie dzieli jej z kimś innym? - pomyślał.

Nie wahał się. Pokręcił przełącznikiem i przyciemnił światło. Usiadł

na brzegu wanny i zdjął buty. Potem dżinsy, skarpetki i bokserki. Włączył

strumienie wody i ułożył się w wannie z westchnieniem rozkoszy.

Kilka minut później uśmiechnął się do siebie. Usłyszał Z sypialni

cichy głos Kaylee.

- Colt, gdzie jesteś?

- Tutaj, kochanie.

RS

background image

106

Kiedy weszła do łazienki, zaprosił ją gestem, żeby przyłączyła się do

niego.

- Postanowiłem przygotować ci wodę - powiedział.

- Sądziłam, że to ja miałam dzisiaj korzystać z jacuzzi. - Od jej

uśmiechu temperatura wody podskoczyła do granicy wrzenia.

- Ja zawsze dotrzymuję słowa, kochanie - odparł z uśmiechem. -

Powiedziałem, że pomogę ci w kąpieli, i to właśnie mam zamiar zrobić.

Nerwowo zagryzła wargę.

Potem głęboko nabrała powietrza i wyciągnęła koszulkę ze spodni.

- Czy Morgan i Brant opowiadali ci o wypadach Samanthy i Annie na

zakupy? - spytała.

- Nie. Ale zawsze wyglądają na zadowolonych, kiedy dziewczyny je

planują. - Potrząsnął głową. - Ale nie chcę rozmawiać o...

Zaniemówił z wrażenia, kiedy Kaylee ściągnęła koszulkę i rzuciła ją

na bok.

Ilekroć rozbierał ją dotychczas, zawsze miała na sobie klasyczny, biały

staniczek. Bez ozdób i koronek. Tym razem miała na sobie najbardziej

skąpy kawałek czarnej koronki, jaki kiedykolwiek widział w życiu.

- Czy to... - zaniemówił -... kupiłaś dzisiaj?

Pokiwała głową.

- Podoba ci się?

- Jeszcze jak!

Chciał jeszcze powiedzieć, że jeszcze bardziej podobałby mu się,

gdyby go zdjęła, ale zrozumiał, że to nie był koniec przedstawienia.

Usadowił się wygodniej i patrzył, co będzie dalej. Nie musiał czekać

długo.

RS

background image

107

Kaylee powoli rozpięła spodnie. Kiedy odsuwała suwak, oczy Colta

robiły się coraz większe. I gdy wreszcie opuściła spodnie, omal nie wyszły

mu z orbit.

Nigdy dotąd nie widział niczego równie prowokacyjnego.

Koronkowy trójkąt nie zakrywał nic zgoła. Wyprodukowany na pewno

po to, by każdego mężczyznę przyprawić o kłopoty z krążeniem.

- K-kochanie, gdzie to dostałaś? - wydusił po chwili, gdy odzyskał

głos.

- W butiku „Bielizna Śmiałej Damy".

- Już pokochałem ten sklep.

- Annie i Samantha twierdzą, że Brantowi i Morganowi bardzo

odpowiadają sprzedawane tam rzeczy. -Obróciła się dookoła, jak modelka.

- O, tak, i mnie odpowiadają. I to jak! - Ż trudem przełknął ślinę. -

Psiakrew, Kaylee, taki kawałek koronki jest jak zabójcza broń. Uśmiechnęła

się.

- Teraz już wiesz, czemu twoi bracia lubią, kiedy ich żony jeżdżą na

zakupy?

Pokiwał głową. Bo gwałtowny wzrost ciśnienia krwi odebrał mu

mowę.

A tymczasem ona sięgnęła do zapinki z przodu.

- Mam kilka nowych kompletów bielizny... - Rozpięła zapinkę.

Zsunęła z ramion cieniutkie ramiączka. W końcu cisnęła niepotrzebny

skrawek materii na podłogę. -... W różnych kolorach i fasonach.

Gdyby Colt był w stanie wydobyć z siebie głos, powiedziałby jej, jak

bardzo chciałby móc obejrzeć ją w każdym z tych zestawów.

Niestety, nie był w stanie.

RS

background image

108

Ale gdy wsunęła palce za gumkę i powoli zsunęła majteczki, jęknął

głucho. A łomotanie jego serca słychać było chyba w całej okolicy.

Zacisnął powieki i rozpaczliwie starał się odzyskać oddech. Miał

wrażenie, że zaczyna się dusić.

- Powinno się ustanowić dla takich sklepów specjalną nagrodę - „Dla

najlepszego przyjaciela mężczyzny" - wysapał.

Kiedy poczuł, że Kaylee wśliznęła się do wanny, podniósł powieki i

pomógł jej usadowić się między swoimi nogami.

Objął ją, przytulił. Dotyk jej jedwabistej skóry sprawił, że zacisnął

szczęki i na moment wstrzymał oddech. Kaylee westchnęła.

- Być może butik „Bielizna Śmiałej Damy" jest największym

przyjacielem mężczyzn, ale moim najlepszym przyjacielem jest jacuzzi -

powiedziała.

Pocałował ją w kark i zaczął masować jej obolałe uda.

- Czy tak jest dobrze, kochanie? - spytał.

- Mmm...

Woda dodała jeszcze gładkości jej skórze. Bez trudu więc jego dłonie

zawędrowały na piersi Kaylee.

Czuł na sobie cudowny ciężar jej ciała. A twardnienie jej sutek

podniecało go jeszcze bardziej.

- Kaylee?

Obróciła ku niemu głowę, a on wpił się w jej usta.

Uwielbiał ją. I bardzo chciałby jej to powiedzieć. Ale w stanie, w

jakim się znajdował, nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.

Czuł reakcje jej ciała, słyszał przyspieszony oddech. I świadomość, że

pragnęła go tak, jak on pragnął jej, rozpalała ich jeszcze mocniej.

RS

background image

109

Powolnym ruchem przesunął jedną dłoń ku jej mokrym udom i wsunął

ją głębiej.

Cichy jęk rozkoszy wyrwał się z jej ust.

Krew w żyłach Colta zaczynała wrzeć. Pragnął znów kochać się z

Kaylee.

- Obróć się, skarbie - szepnął. - Chcę kochać się z tobą.

- Ale... Zachichotał.

- Zaufaj mi. To się da zrobić.

Nie wahała się dłużej. Pomógł jej znaleźć się we właściwej pozycji.

- Widzisz, to wcale nie jest takie trudne, jak myślałaś. - Pocałował ją.

W usta. Potem w policzek i szyję.

Kiedy dotarł do skraju jej piersi, zadygotała. Zarzuciła mu ramiona na

szyję i oplotła nogami w pasie.

Odchyliła głowę do tyłu, by ułatwić mu dostęp. Nie kazał jej długo

czekać i zacisnął wargi na sterczącym sutku.

Colt...

Uniósł głowę. Patrzył, jak pomału podnosiła powieki. Dostrzegł w jej

oczach tyle pożądania i miłości, że aż stracił oddech.

Bez słowa wpił się w jej usta.

Uniósł ją do góry i zjednoczył się z nią jednym, łagodnym ruchem. Ich

ciała szybko odnalazły wspólny rytm.

Kiedy dotknął jej, zastygła na mgnienie oka. Potem szepnęła jego imię,

a całe jej ciało zadygotało w kolejnych spazmach rozkoszy.

W tym momencie z głuchym jękiem i on dotarł do kresu spełnienia.

Pod magicznym działaniem strumieni wody z wolna wracali do

rzeczywistości.

RS

background image

110

Nagle Colt przycisnął Kaylee z całej siły. Oto stała się rzecz

niewiarygodna. Nie do pomyślenia.

Zapomniał o zabezpieczeniu!

Nie przestawał pieścić jej i głaskać. I z każdą chwilą coraz mniej

żałował tego, co się stało.

Uświadomił sobie, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świcie,

gdyby okazało się, że Kaylee nosi kolejne jego dziecko.

Niestety, jednego tylko nie był pewien.

Tego mianowicie, jak ona przyjęłaby taką wiadomość. Wszak nigdy

nie rozmawiali o przyszłości.

O wspólnej przyszłości.

Był pewien swojej miłości do niej.

Czuł, że i ona darzy go uczuciem. Lecz pamiętając, co zrobił jej w

przeszłości, czy zechce wyjść za niego?

- Kaylee?

- Tak?

- Czy wiesz, jak bardzo cię kocham? Poczuł, jak zesztywniała.

- K-kochasz mnie?

Pokiwał głową, uśmiechając się radośnie.

- Zawsze cię kochałem. Tylko byłem zbyt wielkim głupcem, by się do

tego przyznać.

Jej oczy zaszkliły się łzami.

- Och, Colt! Kocham cię od chwili, kiedy zobaczyłam cię po raz

pierwszy.

RS

background image

111

Kamień spadł mu z serca. Wszystko będzie dobrze, pomyślał. Na

pewno. Tym razem był pewien, że niczego nie zepsuje. Pocałował ją w

ramię. Uśmiechnął się.

- Wyjdźmy już z tej wanny, kochanie. Musimy porozmawiać.

RS

background image

112

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

- Chciałbym, Kaylee, żebyście, wraz z Amber, pojechały ze mną za

finałowe zawody do Vegas.

Kaylee siedziała na łóżku Colta.

Patrzyła mu w oczy i biła się z myślami. Miała ochotę powiedzieć, że

pojedzie z nim.

Zadrżała i szczelniej owinęła się szlafroczkiem.

Kochała go nad życie. Ale prosił o coś, czego zrobić nie mogła.

- Kocham cię, Colt. Zawsze będę cię kochała. - Popatrzyła na niego

poważnie. - Ale nie mogę oglądać, jak ujeżdżasz była.

Wziął ją za ręce.

- Kochanie, wiem, że boisz się, że coś może mi się stać. Ale zawsze

wiedziałaś, jak zarabiam na życie i to akceptowałaś.

- Ale... to było kiedyś. - Wyrwała mu się i szybko wstała. Bała się, że

ulegnie jego urokowi i się zgodzi.

- Kochanie, jestem o krok od zwycięstwa - nalegał. - Nie mogę teraz

się wycofać.

- Nigdy nie prosiłam, żebyś przestał ujeżdżać byki.

To jest twoja pasja... Taki właśnie jesteś. - Urwała. Z emocji zabrakło

jej tchu. - Ale nie byłabym w stanie patrzeć, jak znoszą cię z areny jak

Mitcha w tamtą noc w Houston.

- Kaylee, wiesz, że zawsze jestem bardzo ostrożny. Dbam o siebie i...

- Mitch też był w świetnej formie i też zawsze był bardzo ostrożny -

rzuciła gwałtownie. Wierzchem dłoni otarła z policzka natrętną łzę. -I

wiadomo, co się stało.

RS

background image

113

- Ale... Pokręciła głową.

- Colt, nie dam rady przeżyć kolejnego oczekiwania na szpitalnym

korytarzu. I słuchania zatroskanych lekarzy, tłumaczących mi, że nie są w

stanie już nic zrobić, by uratować ci życie. - Zadygotała, jakby lodowaty

ziąb przeniknął ją do kości. - Po prostu nie mogę... znów przez to

przechodzić - wyszeptała.

Zerwał się z łóżka, podbiegł do niej i ją objął.

- Kaylee, w życiu nie ma żadnych gwarancji. Zawsze może mi się coś

przytrafić.

- Ja... wiem. - Ze wszystkich sił starała się powstrzymać szczękanie

zębami. - Ale oboje wiemy, jaką najwyższą cenę przychodzi czasem płacić

zawodnikom rodeo. - Ciepło jego ciała powinno dodawać jej otuchy,

uspokajać. Ale jej obawy nie zmalały ani trochę.

- Najdroższa, kocham ciebie i Amber. Tak bardzo chciałbym, żebyście

obie były ze mną. - Łagodnie głaskał ją po plecach. - To jest dla mnie

bardzo ważne.

- Pocałował ją w czubek głowy. - Poza tym nie będziesz sama.

Morgan, Samantha i Annie będą na widowni razem z tobą. A Brant będzie

razem ze mną na arenie.

Łzy popłynęły po jej policzkach szerokimi strumieniami. Wyrwała mu

się i ruszyła do drzwi.

- Colt, nie rozumiesz? Nie ma znaczenia, kto będzie obok mnie... ilu

ludzi tam będzie. I tak nikt nie zdoła zapobiec temu, co może ci się

przytrafić.

- Kaylee, kochanie, zaczekaj...

RS

background image

114

- Nie. - Zatrzymała się w drzwiach. Miała wrażenie, że za moment

nogi odmówią jej posłuszeństwa.

- Zawsze miałam i zawsze będę miała do ciebie słabość. Kocham cię

bardziej, niż potrafisz to sobie wyobrazić. Ale nie mogę przyglądać się, jak

ujeżdżasz byki.

- Nabrała głęboko powietrza i szybko, żeby nie rozmyślić się,

powiedziała: - Twoje ramię jest już w porządku i już mnie nie

potrzebujesz...

- Zawsze będę cię potrzebował, Kaylee. - Zrobił ku niej krok.

- Obiecałam, że pomogę ci odzyskać sprawność w ręce - powiedziała

cicho. -I zrobiłam to. Powiedziałam ci także, że nie będę pomagać ci w

przygotowaniach do finałowych zawodów.

- Kaylee, nie rób tego.

Była pewna, że czuł, co zamierza powiedzieć. Ale nie mogła tego

poniechać. Od tego zależało przecież wiele rzeczy.

- Jutro rano Amber i ja wracamy do Oklahoma City. Poproszę Annie i

Samanthę, żeby odwiozły mnie na lotnisko.

Nie zdążył nic powiedzieć. Odwróciła się na pięcie i wyszła. Wiedział,

że jest uparta. Ale naprawdę nie miała wyboru.

Miała świadomość, że trudno będzie jej znieść, gdy cokolwiek złego

przydarzy się Coltowi.

Ale gdyby miała być tego świadkiem, gdyby miała patrzeć na

tragiczne wydarzenia, jak w przypadku Mitcha, nie przeżyłaby tego.

A musiała przecież dbać o swoją córeczkę. Los Amber zależał od niej.

Kaylee nie mogła jej zawieść.

RS

background image

115

Colt stał obok zagród, do których zamykano byki przed

wypuszczeniem ich na arenę.

Był ostatni dzień mistrzostw.

Pozostał mu już tylko jeden przejazd. I jeden tylko konkurent, który

mógł odebrać mu tytuł mistrzowski.

Ale nie czuł radości. Bowiem od wyjazdu Kaylee i Amber nic już nie

miało sensu.

Całe jego życie nie miało sensu.

- Gotowy jesteś dokopać wreszcie Kamikaze, pokonać go raz na

zawsze? - spytał Brant.

Coltowi jeszcze nigdy nie udało się pokonać byka o tym imieniu.

Wzruszył ramionami.

- To tylko kolejna jazda - bąknął. Brant szykował się do startu.

Dla rozluźnienia pomachał ramionami i podskoczył kilka razy.

- Głowa do góry, braciszku - powiedział. - Jutro rano będziesz mógł

wsiąść do samolotu do Oklahoma City i naprawisz sprawy z Kaylee.

- Dlaczego myślisz, że wybieram się do Oklahomy? - warknął Colt.

- Z dwóch powodów - powiedział Brant z wielką powagą.

- Z jakich? - Wiedział, że i tak nie powstrzyma brata przed

powiedzeniem mu tego.

- Po pierwsze, dlatego, że odkąd Kaylee wyjechała, zachowujesz się

jak ranny niedźwiedź. Mógłbyś już przestać i przyznać wreszcie, że nie ma

nic ważniejszego, niż być z kobietą, którą się kocha. - Brant schylił się, by

zapiąć ochraniacze. - Popatrz na mnie, braciszku. Jeśli nie pogodzisz się z

tym, twój nastrój będzie tylko coraz gorszy.

RS

background image

116

- Od kiedy to jesteś takim ekspertem w sprawach sercowych? - spytał

Colt kpiąco.

Brant uśmiechnął się szeroko.

- Jeśli pamiętasz, sam przez coś takiego przeszedłem z Annie, zanim

rozum mi wrócił. Byłem żałosnym durniem, dopóki nie pojąłem, że nie ma

nic ważniejszego, niż być z nią.

Colt patrzył na brata z uwagą.

- To było coś innego - powiedział. - Tobie ubzdurało się, że nic między

wami nie było.

Brant uśmiechnął się i ciągnął dalej, jakby w ogóle nie słyszał Colta.

- A drugi powód, dla którego jestem pewien, że jutro polecisz do

Oklahoma City, jest taki, że jeśli nie zrobisz tego z własnej woli, Morgan i

ja siłą wsadzimy cię do samolotu.

Nim Colt zdążył powiedzieć cokolwiek, Brant potruchtał w stronę

areny.

Colt popatrzył za oddalającym się bratem i zamyślił się nad jego

słowami.

Cierpiał, nie widując Kaylee i Amber. To właśnie było jego życie.

I, do diaska, po stokroć ważniejsze niż balansowanie na grzbiecie

półtonowego zwierza.

Kaylee powiedziała, że rodeo jest dla niego wszystkim, a on zgodził

się z nią skwapliwie. Oboje mylili się bardzo.

Są sprawy ważniejsze.

Zamiast gonić za kolejną nagrodą, powinien zastanowić się, kim jest

naprawdę.

RS

background image

117

A jest przecież zupełnie dobrym farmerem, ojcem najwspanialszej

dziewczynki i mężczyzną, którego Kaylee Simpson pokochała całym

sercem.

Zerknął na grzbiet stojącego w zagrodzie Kamikaze, swojego

odwiecznego wroga.

Próbował pokonać go już kilka razy. Zawsze bez skutku.

Ostatni raz było to wtedy, gdy złamał obojczyk.

- Jeśli o mnie chodzi, już mi nie zależy - mruknął pod nosem. Pojął, że

ujeżdżanie byków nie jest warte utraty Kaylee. - Hej, Jim!

- O co chodzi, koleś? - spytał Jim Elliot, sędzia zawodów.

- Ja nie...

- Colt. - Usłyszał z oddali znajomy, kobiecy głos. Stanął jak wryty.

Nie powiedział, że zdecydował się zrezygnować ze startu.

Obrócił się na pięcie i gorączkowo toczył wzrokiem po pełnych ludzi

trybunach.

Zaczął już myśleć, że się przesłyszał, gdy nagle dostrzegł Kaylee.

Stała, trzymając Amber na rękach.

Rzucił się ku nim pędem.

- Co tu robisz, kochanie?

- Tatuś. - Amber dotknęła go paluszkiem.

- Masz rację, myszko. - Cmoknął ją w policzek.

- Nie mogłam wytrzymać... - Kaylee uścisnęła go mocno. - Gdyby coś

ci się stało, a mnie nie byłoby przy tobie, nie potrafiłabym dalej z tym żyć.

Poparzył jej głęboko w oczy.

- Już nie musisz się o mnie martwić - powiedział. Musnął wargami jej

usta. Potem pocałował Amber w główkę. - Nie umiał powiedzieć, jak bardzo

RS

background image

118

je kochał. - Właśnie miałem powiedzieć Jimowi, że rezygnuję. Nie będę

startował na Kamikaze.

- Dlaczego? - spytała, wyraźnie zmieszana.

- Bo cię kocham - odparł. - Ty i Amber znaczycie o wiele więcej niż

cokolwiek innego. Wiem, że moje starty w rodeo są dla ciebie stresem.

- Colt, i ja ciebie kocham. - Pocałowała go z pasją. Potem pokręciła

głową. - Sama nie wierzę, że zaraz to powiem... Nie chcę, żebyś

rezygnował. Chcę, żebyś pokonał tego byka.

Gapił się na nią w niemym zdumieniu.

- Czemu zmieniłaś zdanie?

- Ponieważ kocham cię i nie chciałabym, żebyś kiedykolwiek

czegokolwiek żałował. Nie chcę, żebyś się zastanawiał, czy mogłeś zostać

mistrzem, gdybyś był wystartował.

- Wakefield, teraz twoja kolej - zawołał Jim. Colt uniósł rękę.

- Minutkę, Jim. - Popatrzył Kaylee prosto w twarz. - Jesteś pewna,

kochanie? Powiedz tylko słowo, a wycofam się.

Głęboko zaczerpnęła powietrza. Spojrzała mu prosto w oczy.

- Tak, Colt. Gdyby Mitch był tu teraz, skopałby ci tyłek, gdyby

dowiedział się, że zamierzałeś się wycofać.

- Ostatnie wezwanie, Wakefield! - doleciał ich krzyk Jima.

Colt przez długą chwilę patrzył na Kaylee bez słowa.

Potem pocałował ją i uśmiechnął się.

- Zaraz wrócę, kochanie.

Wspiął się na platformę startową.

Wsunął do ust ochraniacz zębów i ostrożnie usadowił się na szerokim

grzbiecie byka.

RS

background image

119

Starannie owinął liną dłoń w grubej rękawiczce.

Kamikaze napiął mięśnie, gdy poczuł go na swym grzbiecie. Dawał

Coltowi do zrozumienia, że już za chwilę pożałuje, iż przyszedł na świat.

Ale Colt nie zamierzał dać się zranić... Albo jeszcze gorzej.

Kaylee liczyła na niego. I wolał raczej pójść do piekła, niż ją zawieść.

Kiedy był gotów, mocniej zacisnął palce na linie. Wcisnął kapelusz na

głowę.

Głęboko nabrał powietrza w płuca i szybkim gestem dał znak, że jest

gotów.

Tak jak się spodziewał, kiedy tylko wrota otwarły się, Kamikaze

eksplodował. Wystrzelił na środek areny jak rakieta.

Z lewą ręką uniesioną wysoko nad głowę, dla zachowania równowagi,

Colt całą uwagę skupił na nadążaniu za dzikimi skokami zwierzęcia.

Jak to miał w zwyczaju, Kamikaze wykonał dwa wysokie podskoki,

potem obrócił się dookoła.

Każdy sus kilkuset kilogramów czystej furii niemal wyrywał Coltowi

ramię ze stawu.

Nie było czasu na rozmyślania. Instynktownie starał się przewidzieć

następny ruch byka.

Adrenalina zastąpiła krew w jego żyłach. Świat przestał istnieć.

I kiedy dotarł do jego świadomości gwizdek oznaczający upływ ośmiu

sekund, wiedział, że pokonał bestię.

Zwolnił uchwyt na linie i zeskoczył z grzbietu wściekłego zwierzęcia.

Kaylee przycisnęła Amber do piersi i z zapartym oddechem patrzyła

na zmagania Colta.

RS

background image

120

Modliła się, żeby nie zawisł na linie owiniętej wokół dłoni, kiedy

zeskakiwał z byka.

Na szczęście wszystko poszło dobrze.

Colt zeskoczył bez trudu i szybko wybiegł z areny.

Tymczasem inni mężczyźni zapędzali zwierzę do zagrody.

Kaylee patrzyła, jak Colt zginął w objęciach gratulujących mu

mężczyzn.

Patrzyła na jego radosną twarz. I wiedziała, że dokonała właściwego

wyboru.

Przez dwa długie tygodnie biła się z myślami, czy zostać w Oklahoma

City, czy pojechać na finałowe zawody.

Na koniec pojęła, że i tak nigdy nie miała wyboru. Kiedy kocha się

kogoś tak mocno, jak ona kochała Colta, akceptuje się go, a nie próbuje

zmieniać.

Nie wiedziała, jak zdoła obserwować Colta wsiadającego na grzbiety

byków przez następne lata, ale zrozumiała, że będzie musiała nauczyć się

żyć ze strachem za pan brat.

I tak nie może to być gorsze niż perspektywa życia bez Colta.

- Tatuś! - zawołała Amber.

Colt zbliżał się do nich, otoczony tłumem gratulujących mu ludzi.

Posadził sobie córkę na ramieniu. Drugim objął Kaylee.

- Zrobiłeś to, Colt! Wygrałeś. - Kaylee poczuła łzy pod powiekami.

Uśmiechając się szeroko, pokiwał głową.

- Jasne! - rzucił z dumą, Dostrzegł łzę spływającą po jej policzku i

spoważniał. - Kaylee, wszystko w porządku?

Pokiwała głową.

RS

background image

121

- Jestem szczęśliwa, że wygrałeś i że nic ci się nie stało.

- Kaylee, chciałbym ci coś powiedzieć... - Z głośników usłyszeli

spikera wywołującego jego nazwisko. - Niech to! Muszę...

Pocałowała go w policzek. Uśmiechnął się i podał jej Amber.

- Idź, odbierz swoją nagrodę. Zasłużyłeś na nią. Będziemy czekały na

ciebie tutaj.

- Kochanie, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy to, co powiedziałaś.

Pocałował ją szybko i odbiegł.

Kaylee przyglądała się ceremonii.

Kolejni zawodnicy odbierali nagrody, puchary i olbrzymiej wartości

czeki. Dziękowali publiczności za wsparcie.

W końcu spiker wywołał Colta. Wręczył mu wielką, złotą zapinkę i

czek na znaczną sumę.

Colt podziękował wszystkim, po czym spytał trzymającego mikrofon

mężczyznę, czy mógłby jeszcze coś powiedzieć.

- Noo... Chyba tak... Czemu nie.

- Spędziłem na rodeo wiele wspaniałych chwil - zaczął Colt. - Wiele w

tym czasie osiągnąłem. Ten sezon nie mógł zakończyć się lepiej. - Kaylee,

nieświadomie, wstrzymała oddech. - A to dlatego, że mogę odejść jako

zwycięzca. Czas już odwiesić na kołek ochraniacze oraz ostrogi i odejść na

emeryturę.

Na chwilę nad areną zawisła niezmącona cisza. A po chwili tłum

zaczął wiwatować.

Tylko Kaylee straciła ostrość widzenia. Z powodu łez.

Colt pożegnał się z karierą zawodnika rodeo. Nie będzie już więcej

igrał ze śmiercią.

RS

background image

122

Kiedy przedarł się do niej przez rozentuzjazmowany tłum, wciąż

dygotała.

- Dlaczego, Colt? - zdołała wydusić.

Uśmiechnął się. Objął ją i Amber.

- Ponieważ wy dwie jesteście ważniejsze niż cokolwiek innego.

- Proszę, nie rezygnuj ze względu na mnie. Nie chcę, żebyś kiedyś tego

żałował.

- Nie będę żałował, kochanie. - Wziął od niej Amber, otoczył ją

ramieniem i poprowadził w stronę wyjścia. - Wygrywałem wiele

konkursów, wiele razy pokazałem, co potrafię. Nie muszę już nikomu

niczego udowadniać. Prócz tylko tego, jak kocham ciebie i naszą córkę. -

Pocałował ją w policzek. - Poza tym nie chciałbym kiedykolwiek dać się

poturbować tak bardzo, żebym przez resztę życia nie mógł kochać się z tobą

co noc.

- Przez resztę życia? - spytała.

- Tak. - Zatrzymał się. Obrócił ku niej. Jego twarz, jego niebieskie

oczy pałały miłością. - Kaylee Simpson, czy wyświadczysz mi ten honor i

zostaniesz moją żoną? Czy zamieszkasz ze mną na ranczu „Pod Samotnym

Drzewem"? Czy pozwolisz mi być prawdziwym tatusiem dla Amber i dać ci

jeszcze więcej dzieci?

- T-tak. - Zacisnęła powieki. Zachwiała się.

- Kochanie, dobrze się czujesz? - zaniepokoił się i podtrzymał ją.

- Zakręciło mi się w głowie - powiedziała. Zmarszczyła brwi. -

Ostatnio przytrafiło mi się coś podobnego, kiedy byłam w ciąży.

- Jacuzzi! - Colt uśmiechnął się. Chwycił ją w ramiona i pocałował.

- Tatuś. Mamusia. - Amber mocno objęła ich za nogi.

RS

background image

123

- Chciałabyś mieć braciszka albo siostrzyczkę, myszko? - spytał Colt.

- Tak - odparła Amber i potakująco kiwnęła główką.

- Widziałaś? Zrobiła to dobrze. - Roześmiał się. Lecz natychmiast

spoważniał. - A co ty myślisz o kolejnym dziecku, Kaylee?

Z uśmiechem popatrzyła na mężczyznę i dziecko, których kochała

ponad wszystko.

- Z radością będę miała kolejne dziecko o kruczoczarnych włosach i

niebieskich oczach Wakefieldów.

Uśmiech powrócił na jego wargi.

- Poszukajmy kaplicy i weźmy ślub jak najszybciej.

- Nie.

- Co to znaczy? - zaniepokoił się. - Nie, bo zmieniłaś zdanie i nie

chcesz wyjść za mnie? Czy nie chcesz wziąć ślubu w Las Vegas?

Pogłaskała go po głowie.

- Nie chcę brać ślubu w Las Vegas. Jeśli nie masz nic przeciw temu,

chciałabym, żeby nasz ślub odbył się na ranczu. Tam będziemy mieszkać i

tam chciałabym zacząć nasze wspólne życie.

- Podoba mi się to, kochanie. - Pocałował ją. - Kocham cię, Kaylee.

I ja ciebie kocham. Bardziej, niż to sobie wyobrażasz.

RS

background image

124

EPILOG

Wigilia

- Zaraz się uduszę - powiedział Colt i nerwowo przesunął dłonią pod

kołnierzykiem koszuli.

Brant zaśmiał się cicho.

- Teraz masz nauczkę. Kilka lat temu naśmiewałeś się ze mnie i

Morgana, kiedy staliśmy w tym samym miejscu, czekając na nasze panny

młode.

- Czemu to tak długo trwa? - niecierpliwił się Colt.

- Przypuszczam, że Annie i Samantha krzątają się wokół sukni Kaylee.

Albo wokół jej fryzury. Albo wokół czegokolwiek, co ich zdaniem wymaga

starań i zabiegów. - Brant wzruszył ramionami. - Kiedy nabierzesz już

trochę małżeńskiego doświadczenia, zrozumiesz, że kobiety lubią mieć

wszystko dopięte na ostatni guzik.

- Muszą mieć strasznie dużo czasu na przygotowania - powiedział Colt

ponuro.

Na wyraźne żądanie Annie i Samanthy, Kaylee spędziła ostatnią noc z

nimi, a Colt w tym czasie gościł Branta, Morgana i kilku innych kuzynów u

siebie.

Chodziło o to, żeby pan młody zobaczył pannę młodą w stroju

ślubnym dopiero przed ołtarzem.

Colt nie znał tych wszystkich weselnych obyczajów.

Po prostu tęsknił za Kaylee i nie mógł już doczekać się, kiedy znów ją

zobaczy.

RS

background image

125

Gdy ujrzał Samanthę na szczycie schodów, trzymającą Amber za rękę,

uśmiechnął się szeroko. Jego córeczka wyglądała ślicznie.

- Tatuś - powiedziała mała, wskazując go paluszkiem. Kiedy znalazła

się na dole, wyciągnęła rączki do Colta. - Na rączki, tatusiu. Na rączki.

Nie wahał się ani chwili.

- Czy pomożesz mamusi i tatusiowi wziąć ślub? -Pocałował ją w

policzek.

- Tak. - Pokiwała głową.

- Szykuj się, braciszku - powiedział Brant, kiedy zobaczył Annie. -

Nadchodzi chwila, kiedy dołączysz do grona żonkosiów.

- Nigdy, przenigdy nie sądziłem, że to powiem, ale nie mogę już się

doczekać - powiedział Colt.

Samantha włączyła odtwarzacz.

Potem zagoniła wszystkich kuzynów przed wielki kominek obok

choinki.

Z głośników popłynęła piosenka o oczarowaniu ukochaną kobietą.

Annie zeszła ze schodów i przyjęła ramię Branta.

Podeszli do stojącego przed kominkiem pastora.

- Mamusia. Ślicna - zawołała niespodziewanie Amber.

Colt uniósł głowę. I zaniemówił. Na szczycie schodów, wsparta na

ramieniu Morgana, stała Kaylee. Była piękna.

- Tak, Amber - powiedział. - Twoja mamusia jest najśliczniejszą

kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.

Morgan sprowadził Kaylee na dół, pocałował ją w policzek i

uśmiechając się radośnie, podał jej rękę Coltowi. Poklepał go po ramieniu.

- Dbajcie o siebie - powiedział i wraz z Samanthą stanęli obok choinki.

RS

background image

126

- Jesteś gotowa zostać panią Wakefield? - spytał Colt.

Uśmiech, którym Kaylee mu odpowiedziała, rozpalił go do białości.

- Byłam gotowa na to przez całe życie.

- To tak, jak ja, kochanie. - Twarz Colta pojaśniała. - Tylko przedtem o

tym nie wiedziałem.

Z Kaylee u boku, trzymając Amber za rękę, ruszył w stronę kominka,

by pastor pobłogosławił ich związek.

Minęły trzy godziny.

Po położeniu Amber spać, Kaylee i Colt siedzieli w salonie na kanapie,

obejmując się czule.

Na kominku płonął ogień. Na choince świeciły lampki. W pokoju

panował półmrok.

- Colt?

- Słucham, kochanie?

- Mam dla ciebie prezent bożonarodzeniowy. - Wstała i wyjęła spod

choinki misternie zapakowane pudełko.

- Myślałem, że zaczekamy z prezentami do rana. - Colt zmarszczył

brwi.

Kaylee pokręciła głową.

- Lepiej, żebyś to dostał dzisiaj.

Niezdecydowany, obracał pudełko w palcach. A Kaylee patrzyła nań,

gryząc wargę.

- Leciutkie - powiedział. Rozerwał papier, uniósł wieczko i

znieruchomiał. - Co to jest?

- Kopia obrazu z USG. - Nie mogła powstrzymać uśmiechu. - Wiesz,

że byłam wczoraj u lekarza.

RS

background image

127

- Co powiedział? - Colt w skupieniu wpatrywał się w kawałek papieru.

- Wszystko w porządku?

Uśmiechnęła się. Pogłaskała go po głowie.

- Powiedział, że jestem zdrowa jak koń. I dzieci też.

- To wspa... - Urwał gwałtownie. - Jak to: dzieci?!

Kaylee roześmiała się głośno.

- Doktor zrobił USG, ponieważ uznał, że jestem trochę zbyt gruba. -

Pocałowała go w usta. - Będziemy mieli bliźnięta.

Twarz mu pojaśniała.

Schylił się, chwycił ją za rękę i pocałował obrączkę na jej palcu.

-

Poza

małżeństwem,

to

jest

najwspanialszy

prezent

bożonarodzeniowy, jaki kiedykolwiek dostałem.

Trwali w czułym uścisku.

- Jeśli te bliźnięta to chłopcy, jednego z nich nazwiemy Mitch, zgoda?

- spytał Colt po chwili.

Oczy Kaylee wypełniły się łzami. Uniosła głowę i spojrzała mu w

oczy.

- Kocham cię, Colt.

- I ja ciebie kocham, najdroższa.

- To jest najwspanialsze Boże Narodzenie w moim życiu. - Przytuliła

się do niego.

- To dopiero początek wyjątkowych dni, które są przed nami. -

Pocałował ją. Namiętnie i zachłannie. Wstał, wyciągnął ku niej rękę i

pomógł jej wstać. - Teraz chodźmy na górę. Pokażę ci, jakie wyjątkowe

noce nas czekają.

Kaylee nie wahała się ani chwili.

RS

background image

128

Wprost nie mogła się doczekać, gdy zaczną nowe życie. Jako mąż i

żona na swojej części rancza „Pod Samotnym Drzewem".

RS


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Denosky, Kathie Texas Cattleman Club 05 Diese Lippen muss man kuessen
DeNosky Kathie Zemsta czy pojednanie(1)
DeNosky Kathie Podniebna milosc
DeNosky Kathie Dom na wzgorzu
DeNosky Kathie Burza uczuc 01 Tornado
DeNosky Kathie Kuszący układ
DeNosky Kathie Slub przy choince
DeNosky Kathie Przezyj to inaczej Dom na wzgorzu
DeNosky Kathie Tornado (Burza ucz1100/5358
DeNosky Kathie Dom na wzgorzu
DeNosky Kathie Tornado(1)
665 DeNosky Kathie Slub przy choince
2 Rodzinna posiadłość DeNosky Kathie Jak odnaleźć szczęście [677 Gorący Romans]
DeNosky Kathie Burza uczuć 01 Tornado (2005) Josh&Kathie
Denosky, Kathie Dakota Fortunes Serie 04 Alles auf Liebe
0768 DeNosky Kathie Porozmawiaj z nią
768 DeNosky Kathie Zaskakujące dziedzictwo 01 Porozmawiaj ze mną

więcej podobnych podstron