STEPHANIE JAMES
Cena miłości
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Adena była dwudziestoośmioletnią kobietą o
turkusowych w oczach i raczej interesującej niż pięknej
twarzy, obramowanej długimi do ramion ciemnoblond
włosami. Ot, miła i atrakcyjna, ale zupełnie zwyczajna
kobieta. Tylko wyjątkowo bystry obserwator dostrzegłby
siłę charakteru i inteligencję na jej sympatycznej twarzy.
Stała przy oknie skąpo oświetlonego gabinetu i
bezmyślnie patrzyła na Zatokę San Francisco. Oddalone
światła wielkiego miasta połyskiwały w mroku jak
fantastyczny naszyjnik olbrzyma. Z okna eleganckiego,
położonego na skarpie domu rozciągał się widok na
osiedle Sausalito, leżące na północnym krańcu mostu
Golden Gate.
Bardzo tu ładnie, ale w San Francisco też mi się
podoba, pomyślała Adena i uśmiechnęła się do siebie. Z
rozkoszą tam wrócę, jak tylko załatwię tę sprawę.
Sprawa, z którą przyjechała do Sausalito, była wyjątkowo
nieprzyjemna. Adena pragnęła pozbyć się kłopotu i czym
prędzej wrócić do domu.
Dopiero tam spokojnie zastanowi się nad
wszystkimi zmianami. Jeszcze tylko ta jedna rozmowa z
Holtem Sinclairem i można będzie przekreślić przeszłość
2
grubą kreską, a potem zastanowić się nad przyszłością.
Adena tak głęboko zatonęła we własnych myślach, że
nawet nie usłyszała, kiedy otworzyły się drzwi gabinetu
- Czy panna West? - zapytał mężczyzna, który
wszedł do w pokoju. Zapalił światło i uważnie przyglądał
się Adenie. - Nazywam się Holt Sinclair. Podobno chciała
się pani ze mną widzieć.
Adena skinęła głową. Zupełnie inaczej wyobrażała
sobie tego człowieka. Sądziła, że będzie znacznie starszy,
tymczasem Holt Sinclair mógł mieć co najwyżej
czterdzieści lat. Sprawiał wrażenie bezlitosnego
twardziela. Świdrował ją wzrokiem, jakby chciał
odgadnąć najskrytsze myśli dziewczyny.
Adena poczuła się nieswojo. Szybko wytłumaczyła
sobie, że miała okropny dzień, że to wcześniejsze
wydarzenia spowodowały jej zdenerwowanie i że
obecność tego mężczyzny nie ma z tym nic wspólnego.
Po raz pierwszy też dziewczyna zwątpiła w to, czy
dobrze zrobiła, przyjeżdżając do Holta Sinclaira.
Może ta rozmowa wcale nie była konieczna? Może
on wcale nic chce, żeby ktokolwiek przed czymkolwiek
go ostrzegał? Holt Sinclair wyglądał jak człowiek, który
istotnie nic potrzebuje niczyjej pomocy. Miał prosty nos,
ostro zarysowany podbródek i delikatne zmarszczki
wokół ust i oczu.
Na pewno nie był przystojny, za to określenie
„doświadczony mężczyzna" doskonale do niego
pasowało. Flanelowa koszula i luźne spodnie pozwalały
3
się domyślać ukrytych pod ubraniem muskularnych
ramion i płaskiego brzucha. Krótko mówiąc, Holt Sinclair
zrobił na Adenie duże wrażenie.
Hola, skarciła samą siebie. Przyjechałaś tu w
interesach i już nigdy więcej nie spotkasz tego człowieka,
a więc do rzeczy.
- Tak, to ja jestem Adena West - powiedziała.
- Tyle wiem od mojej gospodyni. Proszę spocząć.
Wskazał dziewczynie pomalowane na czerwono
krzesełko. Sam usiadł w czarnym, skórzanym fotelu za
równie czerwonym jak krzesełko biurkiem.
- Bardzo przepraszam, że nachodzę pana w domu -
zaczęła Adena ale pańska sekretarka powiedziała mi, że
nie zastanę pana w biurze.
- A sprawa, z którą pani do mnie przyszła, nie
może czekać? - dokończył za nią domyślnie.
- Raczej nie. Widzi pan, ja pracuję... - Adena
zawahała się, ale jednak postanowiła nie informować
Sinclaira o tym, że właśnie zrezygnowała z pracy. Pracuję
w Carrigan Labs.
- O! U konkurencji. Czyżby Brad Carrigan znalazł
się w tak rozpaczliwej sytuacji, że próbuje mnie
przekupić? - zakpił Sinclair.
- Panie Sinclair - powiedziała Adena cicho.
Pożałowała swojej decyzji. Należało pozostawić
tego człowieka własnemu losowi.
4
- Delikatnie mówiąc, mam za sobą bardzo ciężki
dzień. Nie przyjechałam tu po to, żeby wysłuchiwać
niewyszukanych męskich żarcików.
- To znaczy, że nie występuje pani w roli łapówki.
Szkoda. Coś mi mówi, że urozmaiciłaby pani mój szary i
nudny dzień pracy. - Sinclair wstał zza biurka i podszedł
do znajdującego się w rogu pokoju czarnego barku. -
Ponieważ chce pani ze mną rozmawiać o mniej
interesujących sprawach, możemy przynajmniej
przeprowadzić tę rozmowę w cywilizowanych
warunkach. - Nalał brandy do dwóch małych
szklaneczek. Jedną z nich podał Adenie.
Przyjęła ją bez namysłu, wiedząc, że odmowa
przedłużyłaby niepotrzebnie jej pobyt w tym czarno-
czerwonym gabinecie. Nie miała jednak zamiaru pić
alkoholu. Postawiła szklaneczkę na stoliku.
- To znakomita brandy. Naprawdę - zachwalał
Sinclair.
- Wierzę panu, ale nie przyjechałam tu na
towarzyską pogawędkę. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko
temu, panie Sinclair...
- Proszę mówić do mnie: Holt.
- Dziękuję - odrzekła automatycznie, chociaż forma,
w jakiej miała się zwracać do tego mężczyzny, była
zupełnie nieistotna. Widzieli się przecież pierwszy i
ostatni raz w życiu. - Jeśli nie masz nic przeciwko temu,
chciałabym wreszcie przejść do rzeczy. Od roku pracuję
w Carrigan Labs jako księgowa i...
5
- Czy Carrigan wie, że tu jesteś? - przerwał jej Holt.
- Nie.
- Tak właśnie myślałem. Słucham dalej.
- A więc jak mówiłam, od roku pracuję w tamtej
firmie jako księgowa - ciągnęła. - Ostatnio pojawiły się
dosyć dziwne wydatki, które budzą wątpliwości w
normalnie funkcjonującym przedsiębiorstwie...
- Księgowy zawsze wypatrzy trudne do
wyjaśnienia wydatki. - Sinclair uśmiechnął się krzywo.
- Będę się streszczać, panie Sinclair.
- Holt - poprawił ją.
- O ile zdołałam się zorientować, te nadzwyczajne
wydatki były przeznaczone na, nazwijmy to, „płacę" dla
jednego z wysoko postawionych pracowników pańskiej
firmy. - Adena spodziewała się, że zaszokuje Sinclaira
swoją rewelacją, on tymczasem wypił łyk brandy i
najspokojniej w świecie czekał na dalszy ciąg
opowiadania.
- Ja... - dukała Adena, trochę zbita z tropu. -
Właściwie nic mam na to żadnych konkretnych
dowodów... Chyba rozumiesz. Żeby je zdobyć,
należałoby przeprowadzić dokładne śledztwo, ale i tak
było tego dosyć, żeby... żebym poszła do szefa na
rozmowę.
- Powiedziałaś o swoim odkryciu Bradowi
Carriganowi?
6
- Moim bezpośrednim przełożonym jest Jeff, a nie
Brad. - Adena wciąż miała w pamięci tamtą niemiłą
scenę.
Zakończyła się ona nie tylko zwolnieniem jej z
pracy, ale także zerwaniem znajomości, która miała
szansę przerodzić się w trwały związek. Dziewczyna
właściwie sama nie wiedziała, czy bardziej zdenerwowała
ją nieuczciwość Jeffa w prowadzeniu interesów, czy też
fakt, że wcześniej nie dostrzegła w nim tej podłej cechy.
- Co na to Jeff Carrigan? - zapytał cicho Holt.
Adena dopiero teraz poczuła, że jego ciepły głos
wprawiają w drżenie. Nie wiadomo dlaczego przywiódł
jej na myśl mroczne głębiny oceanu. Może zmęczony
umysł w ten sposób sygnalizował niebezpieczeństwo?
- Potwierdził... Nie chciałabym wdawać się w
szczegóły. Proszę przyjąć do wiadomości, że Carrigan
Labs wypłaciła jednemu z pracowników Sin Tech kilka
tysięcy dolarów. O ile zdołałam się zorientować, osoba ta
zatrudniona jest w dziale produkującym cienkie powłoki.
Moim zdaniem, sprzedaje konkurencji pańskie tajemnice
przemysłowe.
Adena odetchnęła z ulgą. Najgorsze miała już za
sobą. Przygnało ją tutaj silne poczucie obowiązku.
Obowiązek wypełniła i wreszcie mogła spokojnie wrócić
do domu.
Holt wpatrywał się w swoją szklankę, jakby w
bursztynowej brandy szukał odpowiedzi na nurtujące go
pytania.
7
- Mówiłaś, że Brad Carrigan nic nie wie o twojej
wizycie u mnie - odezwał się wreszcie, przeszywając
dziewczynę ostrym jak szpilka spojrzeniem. - Czy jego
synowi także o tym nie mówiłaś?
- Też nie.
- Rozumiem. Chciałbym jednak usłyszeć, jak młody
Carrigan zareagował na postawione mu zarzuty.
- Wolałabym o tym nie rozmawiać.
- Trudno. W każdym razie po rozmowie z nim
postanowiłaś przyjechać do ranie. - Holt ze
zrozumieniem skinął głową.
- Przyjechałam tu, ponieważ uważam, że masz
prawo wiedzieć o istnieniu nieuczciwej konkurencji.
- Bardzo chwalebny uczynek. Naprawdę nie chcesz
nawet spróbować brandy, Adeno?
Dziewczyna popatrzyła na stojącą przed nią pełną
szklankę. Z ociąganiem sięgnęła po trunek i posłusznie
upiła łyczek z kryształowego naczynia.
- Rozumiem, że księgowa rozmawiająca o finansach
musi zachować trzeźwy umysł - skomentował jej
wstrzemięźliwość Holt. - Tym razem jednak nie ma się
czego obawiać. Masz do czynienia z uczciwym facetem.
- Jestem przekonana, że tak jest w istocie, ale
chciałabym wreszcie wrócić do domu. Przykro mi, że nie
zdołałam ustalić nazwiska zdrajcy, ale może i bez tego
uda ci się zlikwidować przeciek. - Adena wstała
szczęśliwa, że upiorny dzień, jeden z najgorszych w jej
życiu, wreszcie dobiegł końca.
8
Lekko szumiało jej w głowie. Pomyślała sobie, że
nawet malutki łyczek alkoholu to dla niej tego wieczoru
zbyt duża dawka.
- Nic martw się. - Holt także podniósł się z miejsca.
Znam nazwisko człowieka, który sprzedaje tajemnice
produkcji Sin Tech.
- Co takiego? - Adenę po prostu zatkało.
- Zapewniam cię, że mimo to cieszę się, że
przekazałaś mi informację. Usiądź, proszę i napij się ze
mną.
Adena nic wierzyła własnym uszom. Tyle
przykrych rzeczy się dziś wydarzyło, tyle poświęcenia
kosztowała ją wizyta u Sinclaira, a on tymczasem
spokojnie oświadcza, że o wszystkim wiedział.
Usiadła i sięgnęła po szklankę z alkoholem. Tym
razem pozwoliła sobie na potężny łyk bursztynowego
trunku.
- Nie musisz wypijać wszystkiego na raz -
zażartował Holt.
- Wiedziałeś! - rzuciła Adena oskarżycielskim
tonem. - Ty o wszystkim wiedziałeś!
- Nasz zdrajca jest inżynierem. Pracuje w
laboratorium, zajmującym się udoskonalaniem cienkich
powłok lakierniczych - wyjaśnił Holt. - Od trzech
miesięcy przekazuje informacje do Carrigan Labs.
Naprawdę szybko odkryłaś całą sprawę. Moje gratulacje.
Musisz być bardzo dobrą księgową.
9
- Kiedy? Jak ci się udało trafić na jego ślad? - pytała
Adena.
- Przyłapałem go prawie zaraz, jak tylko zaczął.
Postanowiłem nie przerywać tego procederu, dopóki nic
zdobędę wystarczających dowodów, żeby zwolnić tego
człowieka. Oczywiście natychmiast został odsunięty od
wszystkich naprawdę ważnych badań.
- A więc niepotrzebnie przyjechałam - uśmiechnęła
się gorzko Adena. - Przepraszam, że zepsułam ci wieczór.
- Ależ naprawdę jestem ci wdzięczny. - Sinclair nie
odrywał oczu od dziewczyny. - Bardzo chciałbym jakoś ci
to okazać.
- To nic wielkiego.- Adena zwietrzyła grożące jej
niebezpieczeństwo. - Zrobiłam tylko to, co uważałam za
słuszne. Teraz jednak chciałabym wrócić do domu.
- Jadłaś obiad? - zapytał Holt, jakby odgadł, że
wypita na pusty żołądek brandy mocno szumi w głowie
gościa.
- Nie miałam czasu. Najpierw przyjechałam tutaj.
Chciałam jak najprędzej załatwić tę sprawę i o wszystkim
zapomnieć.
- Wyobrażam sobie. Czy po raz pierwszy robisz coś
takiego?
- Można to tak nazwać - odrzekła po chwili
wahania, chociaż nie potrafiła zrozumieć, o co mu chodzi.
- Pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy. - Holt ze
zrozumieniem pokiwał głową. - Na dodatek okazało się,
że twoje informacje wcale mnie nic zaskoczyły. Mimo to
10
bardzo cię proszę, żebyś została i zjadła ze mną małe co
nieco. Wprawdzie moja gospodyni już wyszła, ale ona
zawsze zostawia mi takie porcje, że można by nimi
nakarmić pułk wojska. Zresztą po takiej ilości mocnego
alkoholu nie powinnaś siadać za kierownicą.
Holt wstał zza biurka i zanim Adena na dobre
zorientowała się w sytuacji, już prowadził ją przez hol do
dużej, nowocześnie urządzonej kuchni. Tutaj także
dominowała czerwień, urozmaicona białym połyskiem
podłogi i nielicznymi czarnymi drobiazgami.
- To naprawdę bardzo miłe, panie Sinclair - broniła
się Adena - ale ja nie mogę...
- Bzdura. Nigdy nie bywam miły. Poza tym
zapomniałaś chyba, że mówimy sobie po imieniu. - Holt
puścił ramię dziewczyny i podszedł do piekarnika. - Co
my tu mamy? - mruczał. - A, zapiekanka! To znaczy, że
gdzieś jest schowana sałatka. - Otworzył lodówkę. - Tak
właśnie myślałem uśmiechnął się. - Czy zechciałabyś
podać talerze? Są w tamtej szafce.
Adena znalazła talerze i posłusznie ustawiła je na
czarnym kuchennym stole. Nie potrafiła znaleźć żadnego
logicznego wykrętu, żadnego powodu na tyle istotnego,
żeby wyjść z tego domu. Zdołała nawet przekonać samą
siebie, że mała przekąska dobrze jej zrobi.
- Najpierw coś zjemy, a potem dokończymy naszą
rozmowę o interesach. - Holt usadowił się obok niej przy
stole i nakładał zapiekankę.
11
- Nie bardzo jest o czym rozmawiać. - Adena
wzruszyła ramionami.
- Nic podobnego - uśmiechnął się z wyższością
Holt. - Musisz wierzyć w siebie, bo inaczej do niczego w
tej branży nie dojdziesz.
- Nie bardzo rozumiem, o czym ty mówisz.
Mógłbyś mi wyjaśnić?
- Nieważne. Porozmawiamy o tym po obiedzie.
Nałóż sobie sałatki i opowiedz mi coś o sobie - poprosił
Holt.
- A po co?
- Chciałem tylko okazać ci uprzejmość.
- Rozumiem. No więc mieszkam w San Francisco,
lubię dobre jedzenie i bardzo rzadko chodzę do kina.
Wolę czytać książki. Wystarczy? A może chcesz się
jeszcze dowiedzieć, spod jakiego jestem znaku i na kogo
głosowałam w ostatnich wyborach?
- Widzę, że masz ostry język.
- Przepraszam - Adena westchnęła ciężko. - Jestem
u kresu sił.
- Już ci mówiłem, że to rozumiem. Przestań się
denerwować. Wszystko będzie dobrze - pocieszył ją Holt.
- Co wolisz na deser: mus czekoladowy czy placek
cytrynowy?
- Twoja gospodyni bardzo o ciebie dba.
- Nie ma innego wyjścia. Płacę jej tyle, że nie
mogłaby inaczej.
12
- Odnoszę wrażenie, że dostajesz to, za co płacisz. -
Adena zdobyła się na taką samą chłodną obojętność, jaką
w tej sprawie zaprezentował gospodarz.
- Ja też tak uważam. W ogóle jestem szczęściarzem.
Stać mnie na to, żeby zapłacić za wszystko, czego chcę
albo potrzebuję pochwalił się.
- Moje gratulacje - wymamrotała Adena z ustami
pełnymi sałatki.
- Dziękuję. No wiec, co wybierasz: ciasto czy mus
czekoladowy?
- Poproszę o ciasto.
- Wreszcie trochę lepiej wyglądasz. - Holt
przyglądał jej się zadowolony.
- Nie wiedziałam, że wyglądałam jak wiedźma. -
Tym razem Adena trochę się rozzłościła.
- Aż tak źle nic było. - Holt zaśmiał się donośnie.
Wstał od stołu i zebrał talerze. - Chodź, zjemy deser w
pokoju. - Nie czekając na Adenę, wziął talerzyki z ciastem
i wyszedł z kuchni.
Adena znów nie miała innego wyjścia, jak tylko
podążyć za nim. Bardzo głupio się czuła. Zdawała sobie
sprawę, że zachowuje się jak wierny piesek. Dopiero teraz
przypomniała sobie o własnym psie. Miała nadzieję, że
sąsiadka nie zapomniała wyprowadzić Maksa na spacer.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Holt, ustawiając
talerzyki na szklanym stoliku, stojącym przed wielką
kanapą z czarnej skóry.
13
- Właśnie sobie pomyślałam, że kiedy mój sznaucer
plącze mi się pod nogami w nadziei na smaczny kąsek,
czuje pewnie to samo co ja, idąc za tobą.
- Psy także mają swoją cenę - Holt zaśmiał się
ciepło. - Tak jak wszystko i wszyscy na tym świecie. W
przypadku psów jest to jedzenie.
- Coś mi się wydaje, że doprowadziłeś do perfekcji
swój kapitalistyczny pogląd na świat.
- A ja odnoszę wrażenie, że twój ogląd świata aż
tak bardzo nie różni się od mojego.
- Czy mógłbyś mi wytłumaczyć, co miało znaczyć
to ostatnie zdanie? - zapytała Adena.
- Tylko to, że twoja dzisiejsza wizyta w tym domu
nie poszła na marne.
- Jak to: nie poszła na marne? - Dziewczyna zaczęła
coś podejrzewać. - Przecież już wiedziałeś o tym, przed
czym chciałam cię ostrzec.
- Musisz wiedzieć, że mimo to jestem ci bardzo
wdzięczny - powiedział Holt, rozsiadając się wygodnie
na kanapie.
- Rozumiem. A jak bardzo postanowiłeś być mi
wdzięczny?
Adena czuła odrazę do samej siebie. Jak mogła
robić z siebie taką idiotkę? Z jakiego powodu uznała za
konieczne powiadomić Sinclaira o istniejącym w jego
przedsiębiorstwie przecieku?
Ten facet na pewno nie potrzebował jej pomocy.
Adena nie miała wobec niego żadnych zobowiązań i
14
naprawdę nie musiała się fatygować, nawet gdyby się
okazało, że Sinclair nic nie wie o przekupionym
pracowniku.
Holt Sinclair jest człowiekiem, który znakomicie
potrafi się zatroszczyć o siebie i o swoje interesy. Niestety,
ta refleksja przyszła o kilka godzin na późno.
- Moja wdzięczność mogłaby sięgnąć dwóch tysięcy
dolarów - powiedział Sinclair urzędowym tonem, chociaż
wciąż przyglądał się dziewczynie zmrużonymi po
kociemu oczami.
- Dwa tysiące! - przeraziła się Adena.
- Nic zapominaj, że już wcześniej wiedziałem o tym
przecieku - tłumaczył Holt.
- Dwa tysiące dolarów? Chcesz mi zapłacić za to, co
ci powiedziałam?
- Nie wiem, czego się spodziewałaś po swoim
nowym zajęciu, ale musisz wiedzieć, że nie zrobisz dzięki
niemu majątku. Przynajmniej nie od razu i nie na takich
informacjach. Aha, przy okazji dam ci jeszcze dobrą radę.
Najpierw ubijaj interes, a potem dopiero mów, z czym
przychodzisz.
- Nie do wiary! - Adcna zerwała się na równe nogi.
- O co ci chodzi? Czyżby Carrigan dawał ci więcej
za milczenie? Jeśli tak, to powiedz mi, ile. Nie chcę być od
niego gorszy. Choćby po to, żeby utrzymać ten kontakt.
Kiedyś może dostarczysz mi ważniejszych informacji. Kto
wie?
15
Holt także wstał z kanapy i Adena odruchowo
cofnęła się o kilka kroków. Jak zahipnotyzowana, nie
mogła oderwać od niego wzroku.
- A ile maksymalnie byłbyś skłonny
zaproponować? - wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- To zależy. - Zrobił krok w kierunku dziewczyny. -
Za ile mógłbym kupić twoją lojalność?
- Niesłychane! Jesteś bezczelny! I pomyśleć, że
czułam się w obowiązku cię ostrzec!
- Jeśli uważasz, że dwa tysiące to za mało, możesz
się ze mną potargować. Oczywiście, jeśli zapłacę ci dużo
więcej, będę oczekiwał od ciebie dalszych usług. Coś mi
mówi, że ta inwestycja może mi się opłacić... - Holt
postąpił jeszcze jeden krok w jej kierunku.
Adena zorientowała się, o co mu chodzi, o ułamek
sekundy za późno. Wyciągnęła ręce, chcąc go od siebie
odepchnąć. Na próżno. Mocne palce zacisnęły się na
ramionach dziewczyny.
- Zostaw mnie, do cholery! - syknęła, ale Holt
zdusił protest gorącym pocałunkiem.
16
ROZDZIAŁ DRUGI
Holt całował Adenę, a ona stała sztywna,
nieporuszona. Nic bała się. Nie znała Sinclaira, a mimo to
czuła, że nie musi się go obawiać, że ten mężczyzna z
wszelką pewnością dalej się nie posunie.
Wydało jej się, że Holtowi chodzi tylko o to, żeby ją
wypróbować, sprawdzić. Czuła na plecach silne dłonie,
na ustach zaś zniewalający dotyk gorących warg.
- Nie denerwuj się, skarbie - szeptał, prawie nie
odrywając warg od jej ust. - Coś wymyślimy. Jestem
rozsądnym facetem...
- O, tak. To ja się wygłupiłam. Sądziłam, że mam
obowiązek zawiadomić cię o tym...
- Nie złość się. Przecież chcę ci zapłacić...
- Dwa tysiące dolarów?
- Za mało? Wydaje mi się, że to dobra oferta.
- Jesteś niemożliwy! Czy mógłbyś mnie wreszcie
puścić? Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ależ mamy. Założę się, że możesz mi dać
znacznie więcej niż tylko jedną zdezaktualizowaną
informację. Zaintrygowałaś mnie, Adeno West. Gotów
jestem zapłacić za to, co mi sprawia przyjemność.
17
Adena była rozżalona i wściekła na samą siebie.
Nie chciała nawet dyskutować z tym indywiduum. Był
taki sam jak Jeff. Nawet nie zadał sobie trudu, żeby się
elegancko zachować. Holt Sinclair uważał, że może sobie
kupić wszystko, czego dusza zapragnie.
- Puść mnie, do diabła! - zawołała.
Holt zupełnie nie zwracał uwagi na jej protesty.
Zdeterminowana, odepchnęła go od siebie z całej siły.
Niestety, siły miała zbyt wątłe, żeby podołać temu
potężnemu mężczyźnie, który właśnie się nad nią
pochylał.
Jeszcze raz mocno, namiętnie pocałował usta
Adeny. Dziewczynie zaparło dech w piersi. Ręce, które
przed chwilą odpychały napastnika, straciły resztki mocy,
a myśl o tym, że Holt na pewno zorientował się, jakie
wywarł na niej wrażenie, do reszty ją obezwładniła.
Zresztą bierność nie była w tej sytuacji najgorszym
rozwiązaniem.
Poczekam cierpliwie na zakończenie tego pokazu
męskiej dominacji, postanowiła. Nie czekała długo.
- Mam przeczucie, że bardzo dobrze by nam było
razem - powiedział cicho Holt.
Adena nawet nie chciała się do niego odzywać.
Pragnęła jak najprędzej się stąd wydostać. Czekała tylko
na sposobność.
- Nie złość się, skarbie - uśmiechnął się Holt. -
Wszystko ci wynagrodzę.
18
- Skończyłeś? - zapytała Adena. Własny lodowaty
ton głosu zadziwił ją samą. - Czy mogę już wyjść?
- Na pewno chcesz już uciekać? Jeszcze wcześnie -
przekomarzał się Holt. - Mamy jeszcze tyle spraw do
omówienia.
Adena zauważyła, że zimne spojrzenie szarych
oczu stało się teraz cieplejsze. Po raz pierwszy tego dnia
poczuła strach. Nadszedł najwyższy czas na opuszczenie
domostwa Holta Sinclaira.
- Być może - szepnęła obiecująco. - Ale może
najpierw wypiszesz ten czek na dwa tysiące dolarów...
- Oczywiście - zgodził się natychmiast. - Od razu
lepiej się poczujesz, kiedy się przekonasz, że ja zawsze
dotrzymuję słowa.
Mój Boże, pomyślała Adena, patrząc za
wychodzącym z pokoju Sinclairem, ten facet naprawdę
uważa, że wszystko na świecie da się kupić. Zupełnie nie
rozumiem takich ludzi. No cóż, przynajmniej dostałam
nauczkę. Teraz już wiem, że tacy twardziele jak Holt
Sinclair sami sobie ze wszystkim radzą i nie potrzebują
takich mięczaków z poczuciem odpowiedzialności, jak ja.
Holt zniknął w swoim gabinecie, a Adena porwała
z kanapy torebkę i wybiegła z domu. Wskoczyła do
samochodu, jakby goniło ją stado wygłodniałych wilków.
Dopiero za kierownicą poczuła się bezpiecznie.
W rekordowym tempie dotarła do mostu Golden
Gate. Pomyślała sobie: jakie to szczęście, że takie
koszmarne dni zdarzają się wyjątkowo rzadko. Uspokoiła
19
się dopiero wtedy, kiedy wkładając klucz do zamka w
drzwiach własnego mieszkania, usłyszała radosne
poszczekiwanie Maksa. Otworzyła drzwi przygotowana
na powitalny taniec stęsknionego sznaucera.
- Och, Maks! - wykrzyknęła uszczęśliwiona Adena.
- Nawet nie wiesz, jak dobrze wreszcie wrócić do domu,
w którym czeka taki grzeczny i wspaniały facet jak ty.
Podrapała psa za uchem, a ten poddał się
pieszczocie szczęśliwy, że jego pani cała i zdrowa dotarła
wreszcie do domu.
- Poczekaj - poprosiła psa - zaraz ci wszystko
opowiem. Miałam koszmarny dzień!
Adena przeszła przez ukwiecony przedpokój i
znalazła się w saloniku. Na podłodze leżał gruby, szary
dywan, stanowiący tło dla biało-zielonego wystroju
całego mieszkania. Dziewczyna zsunęła z nóg pantofle i z
westchnieniem ulgi ułożyła się wygodnie na białej
kanapie.
- Nareszcie w domu - powiedziała do Maksa.
- Mam nadzieję, że przez jakiś czas zniesiesz trochę
gorszy gatunek psiego jedzenia.
Na szczęście był to tylko żart. Wprawdzie Adena
nic miała już pracy i powinna zatroszczyć się o stan
swojego konta, ale zgromadzone oszczędności na pewno
wystarczą jej na kilka miesięcy.
Przez ten czas znajdzie pracę i dzięki temu Maks
nie będzie musiał jeść tych obrzydliwych suchych „psich
20
przysmaków", których zresztą nie cierpi. W najgorszym
wypadku można będzie sprzedać niewielki pakiet akcji.
Na pewno nie będzie miała problemów że
znalezieniem pracy. Adena była wykształconą i
doświadczoną księgową, a takich zawsze potrzeba.
Wzięła do ręki numer „Wall Street Journal" z zamiarem
przejrzenia rubryki „praca". Po chwili jednak doszła do
wniosku, że zacznie szukać jutro. Dzień był zbyt
męczący, żeby jeszcze zajmować się czymkolwiek.
- Pewnie się ucieszysz, Maks - powiedziała
zmęczonym głosem do psa. - Nic będziesz już musiał
oglądać Jeffa Carrigana. Wiem, że za nim nie przepadasz.
Ja zresztą też go dzisiaj znielubiłam.
Ciekawe, czy bardzo będzie mi brakowało Jeffa?
pomyślała. Powiedziałam mu, żeby nie ważył się więcej
do mnie dzwonić, i wcale mi od tego serce nic pękło. Było
mi tylko trochę przykro. Pociągał mnie jego swobodny
styl bycia... Taki przystojny, dobrze wychowany
mężczyzna... Miał szansę zająć ważne miejsce w moim
życiu.
Adena zamknęła oczy. Przypomniała sobie, jak Jeff
zareagował na jej rewelacje o opłacaniu pracowników
konkurencyjnej firmy. Uśmiechnął się wyniośle i, jak
dziecku, zaczął jej tłumaczyć oczywiste dla niego prawdy.
- Ten świat opiera się na konkurencji, skarbie -
oświadczył. - Ci z Sin Tech też mogą stosować wszystkie
chwyty. Jeśli im się uda.
21
- Tak nie wolno, Jeff - protestowała oburzona, jak
naiwna pensjonarka. - To zwykła kradzież!
- Tylko interesy - poprawił ją.
- Czy twój ojciec wie o tym?
- Wiemy o tym tylko on, ja i jeszcze kilka osób.
Gratuluję, skarbie. Trafiłaś do bardzo ekskluzywnego
klubu - zażartował. - Na nasze szczęście jesteś już prawie
członkiem rodziny.
Wtedy Adenie puściły nerwy. Zawołała, że nie
zamierza brać udziału w jego machlojkach, a Jeff
spokojnie czekał, aż dziewczyna się wykrzyczy. Potem
polecił jej wrócić do siebie i nie zajmować się poważnymi
sprawami, przerastającymi możliwości intelektualne
przeciętnej kobiety.
Adena wreszcie zrozumiała, że Jeff nawet nie ma
zamiaru zaprzestać przekupywania pracowników
konkurencyjnych firm, a od niej oczekuje przymykania
oczu na dziwne zapisy w księgach rachunkowych.
Obecne i przyszłe.
Zrozumiawszy to, oświadczyła mu z godnością,
żeby już nigdy więcej do niej nic dzwonił. Wyraz
zdziwienia na twarzy Jeffa sprawił Adenie ogromną
satysfakcję. Natychmiast poszła do swego gabinetu,
napisała podanie o zwolnienie i wyszła z biura.
I na tym należało poprzestać, pomyślała, rozłożona
wygodnie na kanapie we własnym saloniku. Co mnie
napadło, żeby jechać do tego całego Sinclaira? Skąd to
nagłe poczucie lojalności wobec obcego faceta? Mogłam
22
się domyślać, że on wcale nie potrzebuje mojej pomocy.
Chciał mi zapłacić! Też coś!
- Tacy właśnie są mężczyźni - westchnęła i wstała z
kanapy. - Nie mówię o tobie, Maks - uspokoiła psa. -
Chodźmy spać. Jutro będzie lepiej.
Podczas porannego spaceru z Maksem Adena
kupiła gazety. Czuła się wspaniale i gotowa była choćby
zaraz zacząć nowe życie. A swoją drogą, to zabawne,
myślała, jak jeden dzień może zmienić wszystkie nasze
plany.
Otworzyła szafkę. Przez chwilę zastanawiała się,
która z jej ulubionych herbat najlepiej nadaje się na taki
wyjątkowy poranek. Nie mogła przecież przeglądać
ogłoszeń, popijając przy tym aromatyczną herbatę o
delikatnym smaku. Taka lektura wymaga czegoś
znacznie mocniejszego.
O, tak, English Breakfast będzie idealna. Adena
wyparzyła śliczny dzbanuszek z chińskiej porcelany,
odmierzyła solidną porcję herbacianych liści i zalała je
wrzątkiem. Herbatę zawsze traktowała bardzo poważnie.
Zadzwonił telefon. Dziewczyna skrzywiła się, ale
podniosła słuchawkę i natychmiast tego pożałowała.
- Gdzie ty się, u diabła, podziewasz? Już po
dziesiątej!
- Czyżbyś nie dostał mojego podania o zwolnienie?
- Oczywiście, że dostałem, ale zaraz podarłem.
Oboje dobrze wiemy, że napisałaś je w złości. Muszę ci
się przyznać, że po dobrze wychowanej księgowej nie
23
spodziewałem się takiego temperamentu - Jeff Carrigan
zdobył się na żart.
- Przykro mi, Jeff - Adena nie była usposobiona do
żartów. Wczorajszy dzień oprócz temperamentu ujawnił
jej jeszcze kilka własnych, nie znanych dotąd cech. - Moja
rezygnacja była jak najbardziej serio. Nie mam zamiaru
pracować dla ludzi, którzy żądają ode mnie fałszowania
ksiąg rachunkowych.
Zaniepokojony ostrym tonem głosu swojej pani
Maks czujnie uniósł głowę. Dobry Maks, pomyślała
Adena. Jedyny facet na świecie, który zawsze stanie w
mojej obronie.
- Uspokój się, skarbie. Słyszę, że jeszcze nie doszłaś
do siebie. Weź tydzień urlopu. Umówmy się, że od
dzisiaj. Załatwię wszystko w kadrach. Za kilka dni
wrócisz do pracy i nikt się nie zorientuje...
- Żegnam cię, Jeff.
- Ach, jeszcze coś, kochanie - dodał, jakby nie
usłyszał chłodnego pożegnania. - Udało mi się zdobyć
dwa bilety na ten nowy show. Szkoda, żeby się
zmarnowały. Może ty masz jakiś pomysł?
- Oddaj je do biura rzeczy znalezionych.
Adena rzuciła słuchawkę. Natychmiast porwała ją z
powrotem i nakręciła numer działu personalnego
Carrigan Labs. Nic mogła dopuścić do tego, żeby Jeff
wmotał ją w swoje ciemne sprawki, a skoro podarł jej
rezygnację...
24
W dziale personalnym Adena złożyła oficjalną
rezygnację. Umotywowała ją „przyczynami osobistymi".
Carol Walters, szefowa działu kadr, wcale nie uważała
postępku Adeny za nierozsądny i obiecała natychmiast
załatwić formalnie rozwiązanie stosunku pracy.
Po tej rozmowie Adena z pasją zabrała się do
przeglądania gazet. Zakreśliła kilka interesujących ją
propozycji i jeszcze tego samego dnia wysłała swoje
oferty.
Przez dwa kolejne dni Adena zastanawiała się nad
propozycją Jeffa Carrigana. Oczywiście, nie nad tą
częścią, która dotyczyła powrotu do Carrigan Labs, ale
nad tą dotyczącą wakacji.
Może rzeczywiście powinna pojechać na krótki
urlop. Powiedzmy, na tydzień. Ona sobie odpocznie, a
przez ten czas poczta przyniesie odpowiedzi na oferty i
po powrocie będzie się można poważnie zabrać do
szukania nowej pracy.
Przygotowując kolację także o tym myślała. Teraz
talerz z kanapkami stał na stoliku, a rozparta na kanapie
Adena oglądała wieczorny dziennik telewizyjny.
- Jak sądzisz, Maks? - zapytała psa. - Moglibyśmy
sobie pojechać w jakieś miłe, spokojne miejsce. Koleżanka
z księgowości opowiadała mi o ślicznej, starej gospodzie
w jednym z miasteczek, powstałych w okresie gorączki
złota. Miałbyś ochotę pojechać tam ze mną?
Maks, duszą i sercem mieszczuch, dokładnie
rozważał propozycję swojej pani. Nie zdążył jednak
25
udzielić jasnej odpowiedzi, bo przeszkodziło mu w tym
brzęczenie dzwonka domofonu.
Adena westchnęła. Odłożyła obrus, który dla
zabicia czasu ozdabiała haftem, i podeszła do drzwi.
Zupełnie nie miała ochoty na przyjmowanie gości.
- Słucham? - powiedziała do głośnika.
- Adena? Tu Holt Sinclair.
Dziewczyna puściła guzik, jakby poraził ją prąd.
Holt Sinclair? Skąd on się tu wziął, myślała przestraszona.
Z niewiadomych powodów głos Sinclaira wywołał u niej
tak silne emocje, że sama przed sobą bała się do tego
przyznać.
- Po co przyjechałeś? - powiedziała wreszcie do
głośnika.
- Jestem zaskoczony gorącym powitaniem - zakpił
Holt. - Czy mogłabyś mnie wpuścić?
- Po co przyjechałeś? - powtórzyła.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Ale ja nie chcę. O ile dobrze pamiętam, panie
Sinclair, nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Zresztą
jestem teraz zajęta. Czy mogłabym prosić, żeby pan sobie
poszedł?
- Nie jesteś sama? - zapytał ponury głos po chwili
milczenia.
- Tak się składa. - Adena uśmiechnęła się do
drzemiącego przed telewizorem Maksa.
- Mam nadzieję, że nie jest to Jeff Carrigan.
26
- Nie. Jeśli tak bardzo to pana interesuje, on ma na
imię Maks. Życzę dobrej nocy, panie Sinclair.
- Maks? Ciekawe imię. Nie tracisz czasu.
- Słucham? - zapytała Adena, coraz bardziej
rozeźlona.
- Chciałem tylko powiedzieć, że jesteś bardzo
szybka. Jak na młodą kobietę, która przed trzema dniami
zerwała poważnie zapowiadający się związek...
- A ty skąd o tym wiesz?
- Wpuść mnie, to ci powiem. Zresztą wiem o tobie
znacznie więcej. Nie musisz się obawiać. Nie zrobię
krzywdy Maksowi. Przyszedłem po to, żeby cię
przeprosić.
- Nic ma potrzeby...
- Adeno, proszę. Popełniłem błąd. Poza tym jest
okropna mgła i strasznie mi zimno - dodał płaczliwie.
Adena poczuła, że zaraz zmięknie. Ten jego głos...
- No dobrze - poddała się. - Możesz wejść na
chwilę. Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz sprawiał
trudności, kiedy poproszę cię, żebyś wyszedł. Jasne?
- Tak jest, proszę pani.
Dziewczyna uśmiechnęła się mimo woli. Holt
Sinclair był najwyraźniej odporny na upokorzenia.
Chwilę później Holt wniósł do biało-zielonego
mieszkania aurę męskości, ostro kontrastującą z wybitnie
kobiecym wystrojem wnętrza. Mgła skropliła się na
czarnych włosach mężczyzny. Wyglądały tak, jakby były
oprószone siwizną.
27
Maks podbiegł do gościa. Czuł się w obowiązku
sprawdzić, kto odwiedził jego panią i czego można się po
nim spodziewać. Wpatrywał się w obcego, ale zanim
Adena zdołała się odezwać, Holt uśmiechnął się i
pogłaskał psa po głowie.
- Cześć, Maks - przywitał się.
Adena podniosła oczy ku niebu. Nie spodziewała
się, że jej kłamstewko tak szybko się wyda.
- Daj kurtkę - powiedziała, a Holt posłusznie zdjął z
siebie okrycie. - Napijesz się herbaty?
- Bardzo chętnie. - Holt z zainteresowaniem oglądał
pokój. - Coś mi się wydaje, że mój dekorator za żadne
skarby świata nie dogadałby się z twoim. Czy dlatego
trzymasz w domu Maksa, że jego szara sierść dobrze się
komponuje z kolorem dywanu?
- Skądże. Dopasowałam kolor dywanu do sierści
Maksa. Co też ci przyszło do głowy? Gdyby Maks mógł
cię zrozumieć, na pewno poczułby się obrażony. To nie
moja wina, że urządzał ci mieszkanie jakiś minimalista,
uwielbiający dramatyczne efekty.
- Powiedział mi, że to będzie dom prawdziwego
mężczyzny - uśmiechnął się Holt. - Zresztą po namyśle
stwierdzam, że nasi dekoratorzy jednak by się ze sobą
dogadali. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem
bardziej kobiecy pokój. Pewnie projektowała go kobieta.
- Siadaj - poleciła mu Adena, nie chcąc
kontynuować tego nieco ryzykownego tematu.
28
- Przyniosę drugą filiżankę. - Obserwowała spod
oka, jak Holt rozsiada się na białej kanapie, jak wyłącza
telewizor, zupełnie tak, jakby był we własnym domu. -
Jesteś głodny? - zapytała widząc że łakomym spojrzeniem
wpatruje się w talerz z kanapkami.
- Umieram z głodu - przyznał. - Ale co to za
jedzenie?
- Mam dziś ochotę na herbatę West Country. Może
być? - zapytała takim tonem, że nawet ktoś tak bezczelny
jak Holt Sinclair nic śmiałby zaprotestować.
- Oczywiście - zapewnił i wziął sobie malutką
kanapkę z krewetką. Ale to - wskazał stojący na stoliku
talerz - mógłbym opróżnić w ciągu półtorej minuty.
- W ten sposób pozbawiłbyś mnie kolacji!
- To ma być kolacja?
- Nie spodziewałam się gości.
- Szkoda, że cię nie uprzedziłem. Mogłabyś zrobić
jeszcze kilka kanapek?
Adena z trudem powściągnęła swój ostry język.
Pomaszerowała do kuchni i przygotowała trzy duże
kanapki z krewetkami. Ustawiła na tacy malowaną w
różyczki filiżankę z cieniutkiej porcelany i talerz z
kanapkami. Kiedy wróciła do pokoju, zastała warującego
u stóp gościa Maksa.
Psisko zlizywało z dłoni Holta resztki pasty
kawiorowej.
- Przekupujesz mojego psa! - zawołała oburzona.
29
- Próbuję. Może lepiej mi pójdzie z nim niż z jego
właścicielką. - Holt prawie natychmiast zrozumiał, że
palnął głupstwo. - Przepraszam cię, Adeno. To był głupi
żart.
- Wcale nie żartowałeś. - Dziewczyna postawiła na
stoliku tacę. - Naprawdę chciałeś mi zapłacić.
Nalała do filiżanek herbatę, po czym usiadła na
fotelu naprzeciw nieproszonego gościa. Nie chciała
ryzykować sąsiedztwa na kanapie.
Holt przyjrzał się jej badawczo. Tak samo, jak
tamtego wieczoru, kiedy przyszła go ostrzec przed
nieuczciwym pracownikiem. Najwyraźniej doszedł do
wniosku, że zmiana tematu będzie w tym wypadku
najlepszym wyjściem z sytuacji.
- Co to? - zapytał, biorąc w palce tamborek z
rozpiętym na nim zielonym materiałem.
- W przyszłości to coś stanie się obrusem - objaśniła
Adena.
- W przyszłości?
- Pracuję nad tym haftem od roku - przyznała się
niechętnie. - Wykończenie roboty zajmie mi pewnie
następny rok.
- Całkiem nieźle - roześmiał się Holt. - To twoje
hobby bardzo pasuje do tego pokoju, do Maksa i do
dobrej herbaty.
- Holt!
- Wiem, wiem, czekasz na przeprosiny - westchnął.
- No więc, przepraszam cię. Skąd miałem wiedzieć, że nie
30
przyjechałaś do mnie po to, żeby zarobić parę dolarów.
Zrozum, że taki wniosek sam się nasunął...
- Czyżby?
- Proszę cię, przestań. Skąd mogłem wiedzieć, że
porzuciłaś pracę i narzeczonego, a dopiero potem
przyjechałaś do mnie?
- No właśnie - przypomniała - miałeś mi
powiedzieć, kto ci wszystko o mnie opowiedział.
- Zadzwoniłem do twojego biura. Powiedzieli mi,
że zrezygnowałaś z pracy. A historię twojego zerwania z
narzeczonym opowiedziała mi ze szczegółami szefowa
twojego działu. Ona z kolei dowiedziała się o tym od
sekretarki Jeffa Carrigana - oznajmił tryumfalnie Holt.
- Biorąc pod uwagę tak doskonały przepływ
informacji, należy się chyba spodziewać, że Carrigan Labs
i Sin Tech wkrótce się połączą - zauważyła Adena.
- Teraz wiem, jak bardzo się pomyliłem. - Holt
udał, że nie dosłyszał uwagi dziewczyny. - Zachowałem
się okropnie. Nie miałem pojęcia, że przyjechałaś do
mnie, spaliwszy przedtem za sobą wszystkie mosty.
Podziwiam cię za to, że taką właśnie wybrałaś kolejność.
Przyznaję, że obraziłem cię, proponując parę tysięcy
dolarów za przekazaną mi informację. Przecież ty przez
tę sprawę zrezygnowałaś z dobrej pracy i z mężczyzny,
który mógłby się tobą zaopiekować...
- Może nie zdajesz sobie sprawy, ale te twoje
przeprosiny brzmią jak obelga - przerwała mu Adena.
31
- Przepraszam. Będę wyrażał się ściśle.
Przyjechałem po to, żeby zaproponować ci jedyne
rozwiązanie, rekompensujące to, co straciłaś, odchodząc z
Carrigan Labs. Proponuję ci pracę w Sin Tech i
mężczyznę, który otoczy cię opieką. Ja jestem tym
mężczyzną.
32
ROZDZIAŁ TRZECI
Adena zaniemówiła z wrażenia. Zaskoczona
wpatrywała się w zadowolonego z siebie mężczyznę,
siedzącego na jej własnej kanapie.
- Czy zaproponowałeś mi to całkiem serio? -
zapytała wreszcie.
- Wszystko co mówię, mówię poważnie.
- Zapamiętam to sobie - obiecała Adena, chociaż
pomyślała, że tego mężczyzny pod żadnym pozorem nie
należy traktować poważnie. - Jesteś niezwykle szlachetny.
- Bardzo mi przykro, że nie zdobyłem się na taką
szlachetność trzy dni temu. Zrobiłbym to, gdybyś jasno
powiedziała, o co ci chodzi.
- To rzeczywiście była moja wina. Sam
powiedziałeś, że jestem nowa w tej branży. - Zauważyła,
że Holt stracił poprzednią pewność siebie i zastanawia
się, czy Adena mówi poważnie, czy też sobie z niego
żartuje. - Może jeszcze filiżankę herbaty? - zapytała
uprzejmie.
- Poproszę.
- To bardzo droga herbata. Pewnie to zauważyłeś -
ciągnęła Adena towarzyską pogawędkę. - Kupuję ją w
takim sympatycznym sklepiku niedaleko Union Square.
Mają tam ogromny wybór...
33
- Adeno...
- A na dodatek właściciel jest bardzo miły. On
oczywiście wie, że jestem stałą klientką, więc pewnie
dzięki temu tak dobrze mnie obsługuje. Zresztą płacę
trochę drożej za...
- Adeno!
- Trochę drożej płacę za swoje ulubione mieszanki.
Wierzę w to przysłowie: jaka płaca, taka praca. Ty chyba
też?
Holt zrobił się purpurowy, oczy mu błyszczały...
Najwyraźniej dopiero teraz zrozumiał, że dziewczyna kpi
sobie z niego.
- Całkowicie się z tobą zgadzam - odrzekł
jedwabistym głosem. - Czyżbyś chciała mi w ten sposób
dać do zrozumienia, że za mało ci zaproponowałem?
- Nie przesadzaj. W końcu prawie się nie znamy.
Zresztą nie z mojej winy.
- Gdybyś się wtedy nie obraziła,
zaoszczędzilibyśmy sobie trochę czasu i mnóstwa
nieporozumień.
- Musisz mi wybaczyć. Byłam bardzo
zdenerwowana.
- Skończ wreszcie te kpiny! Przyjechałem tu po to,
żeby wszystko naprawić. Mogłabyś przynajmniej
przestać mnie wyśmiewać. Przeprosiłem cię przecież! Z
czego ty się, do diabła, śmiejesz?
- Oczywiście, że z ciebie. Przecież nikogo innego tu
nie ma. Tamtego wieczoru byłam w paskudnym
34
humorze. Nie potrafiłam zauważyć, jak śmieszna była ta
cała sytuacja. Dopiero teraz mogę to w pełni docenić. Ile
kobiet kupiłeś sobie w ciągu ostatniego półrocza? Sześć?
Osiem? Czy włączysz mnie do haremu? Chyba
rozumiesz, że bez Maksa nigdzie się nie ruszę. Jego także
będziesz musiał wziąć na utrzymanie. Do tego dochodzi
jeszcze spora suma, jaką co miesiąc wydaję na herbatę i
jedzenie. Obawiam się, że będę jednym z droższych
okazów w twojej kolekcji...
- A niech cię diabli porwą! - Zaproponowałem ci
pracę i...
- Oświadczyłeś się przy okazji - przypomniała mu.
- Wcale nie o to chodziło!
- A jak byś to nazwał?
- Przepraszam cię. Rozumiem, ze zabrzmiało to
zbyt obcesowo, ale fakt pozostaje faktem. Chcę cię mieć i
gotów jestem zapłacić za to każdą cenę.
Całe poczucie humoru opuściło Adenę na skutek
tego szczerego wyznania.
- Skąd wiesz, że właśnie mnie chcesz mieć? -
zapytała, rumieniąc się z hamowanej furii. Sam
powiedziałeś, że spędziliśmy ze sobą zaledwie jeden
wieczór.
- To mi zupełnie wystarczy. - Holt uśmiechnął się
rozbrajająco.
- Czyżbyś naprawdę uważał, że można kupić
miłość?
35
- Wszystko ma swoją cenę. Zresztą ja wcale nie chcę
kupować miłości.
- A co? Chcesz zatrudnić nową pomoc domową? A
może będę przechowywana na wszelki wypadek jako
czwarta do brydża? A może potrzebujesz prywatnego
buchaltera?
- Z radością zademonstruję, jaką rolę wyznaczyłem
ci w moim życiu!
- O, nie! - Adena zauważyła, że się irytował. Dobrze
mu tak, pomyślała. Uczciwie sobie na to zasłużył. -
Najuprzejmiej dziękuję. Wprawdzie rzeczywiście szukam
pracy, ale nie mam zamiaru przyjmować twojej
propozycji. Za drogo by mnie to kosztowało.
- Jesteś na mnie zła.
- A ty jesteś bardzo spostrzegawczy.
- Dlatego, że stawiam sprawę uczciwie? - Holt był
rozczarowany.
- Pragnę ci oświadczyć, że twoja propozycja jest
pozbawiona romantyzmu, niedelikatna i nieinteresująca.
- Oczywiście, że jest niedelikatna, ale na pewno
interesująca. Za to mogę ręczyć. A romantyzm? Nie
wyobrażam sobie bardziej romantycznej sytuacji niż ta, w
której dwoje ludzi od pierwszego wejrzenia zaczyna się
sobą interesować.
- Naprawdę uważasz, że to, co nas spotkało, można
nazwać miłością od pierwszego wejrzenia? - zapytała z
niedowierzaniem Adena.
36
- Zainteresowaniem od pierwszego wejrzenia -
poprawił ją Holt. - I nie próbuj udawać cnotliwej panienki
z powieści dla grzecznych dziewczynek. Wiem, że
tamtego wieczoru, chociaż przez chwilę, czułaś dokładnie
to samo co ja. W przeciwnym wypadku nie zostałabyś na
kolacji i na pewno nie poddałabyś się moim uściskom bez
walki.
- Chyba postradałeś zmysły! Po prostu mnie
obrażasz. Niczemu się nie poddawałam. Chciałam tylko
jak najspokojniej przetrwać niemiłe chwile.
Przez moment sądziła, że się zagalopowała.
Holt spojrzał na mą badawczo, ale zaraz potem
uśmiechnął się i wziął z talerza drugą kanapkę.
- Chyba właśnie nadeszła chwila, w której
powinienem cię wziąć w ramiona i całować tak długo, aż
zabraknie ci sił, żeby mi czegokolwiek odmówić.
- Holt! - Adena odruchowo wtuliła się w swój fotel.
Po raz pierwszy w życiu poczuła się jak delikatna,
zupełnie bezbronna istota.
- Co się stało? - Holt nawet się nie poruszył. -
Czyżby i ta scena była dla ciebie za mało romantyczna?
Na pewno nie możesz mi zarzucić, że jest nieciekawa...
- Kpisz ze mnie. - Adena odetchnęła,
zrozumiawszy, że on tylko żartuje.
- Troszeczkę - uśmiechnął się do niej.
- No tak, chyba nie powinnam ci była mówić, że
tamten pocałunek był dla mnie niemiłym przeżyciem.
Zachowałam się niegrzecznie - zreflektowała się.
37
- Nawet bardzo niegrzecznie. Na szczęście stać
mnie na wyrozumiałość. Moim zdaniem, nie doszłaś
jeszcze do siebie po przeżyciu, jakim było zerwanie z
Jeffem Carriganem - tłumaczył jej Holt współczująco. -
Sama przed sobą musiałaś udawać, że mi się opierasz. Na
pewno okropnie byś się czuła, gdybyś poddała się
pieszczotom innego mężczyzny zaledwie w kilka godzin
po odprawieniu Carrigana. A, właśnie. Zapomniałem cię
zapytać, jak biedaczysko przyjął tę wiadomość.
Adena wpatrywała się w Holta zdumiona. Nawet
nic podejrzewała tego człowieka o podobną
przenikliwość. Tymczasem on od niechcenia, bez
specjalnego wysiłku odkrywa nagą prawdę.
I oczywiście ma rację. Wcale nie musiała zostawać
u niego na kolacji. Najgorsze ze wszystkiego było
wspomnienie uczuć, jakie zawładnęły nią wtedy, kiedy
Holt trzymał ją w ramionach. Nie ma co się oszukiwać.
Czuła najzwyklejszy w świecie pociąg fizyczny do obcego
mężczyzny. I to zaraz po tym, jak rozstała się z Jeffem.
- Wydaje mi się, że on nie wierzy w nasze zerwanie
- powiedziała Adena.
- Gdyby się tu jednak zjawił, to dasz mu do
zrozumienia, że wszystko skończone? - zapytał Holt,
jakby rzucał komuś wyzwanie. Nawet drzemiący u jego
stóp Maks niespokojnie zastrzygł uchem, chociaż nie
uznał sytuacji za wystarczająco poważną, aby warto było
otwierać oczy.
- To nie twoje zmartwienie - odcięła się Adena.
38
- Chciałem się tylko upewnić, czy nie usychasz z
tęsknoty za nim. - Po wyrazie twarzy Holta można było
poznać, że już się upewnił.
- Umówmy się, że wpadniesz do mnie za pół roku.
Przekonamy się wtedy, czy udało mi się samej uporać z
problemem Jeffa.
- W zasadzie jestem bardzo cierpliwy, ale nie aż do
tego stopnia. Czy mogę jeszcze prosić o herbatę? -
wyciągnął przed siebie pustą filiżankę.
- Możesz sam sobie nalać - mruknęła Adena, zła na
siebie i na cały świat.
- Pewnie, że mogę, ale lubię patrzeć, jak ty to
robisz.
- Masz wtedy wrażenie, że jestem na swoim
miejscu? - Adena poddała się prawie bez walki.
- Wcale nie - uśmiechnął się czarująco. - Po prostu
lubię na ciebie patrzeć. Jesteś taka kobieca i dobrze
wychowana... Daj mi szansę, Adeno - nagle zmienił ton
głosu. - Obiecuję, że nie będę cię poganiał.
Adena spojrzała na niego ukradkiem. Po raz
pierwszy zaczęli rozmawiać poważnie.
- W tej chwili nie jestem do wzięcia - powiedziała. -
Właściwie powinnam chyba powiedzieć, że w ogóle nie
jestem do wzięcia.
- Później o tym porozmawiamy. - Patrzył jej przez
chwilę prosto w oczy, jakby coś ważył w myślach. -
Wydaje mi się, że powinniśmy zmienić temat.
39
- Zanim tak się zirytuję, że poszczuję na ciebie
Maksa? - zażartowała Adena, szczerze zdumiona
domyślnością swego gościa.
- Nie. - Holt podrapał Maksa za uchem. - Nie chcę
cię stawiać w niezręcznej sytuacji. Mogłabyś mi jeszcze
powiedzieć coś, czego później będziesz żałowała.
- Nic bądź śmieszny, Holt. Mnie nie można kupić.
Nie jestem bombonierką.
- Przecież widzę. - Znów się uśmiechnął. - Nie
można się tobą nasycić. Ale mieliśmy zmienić temat.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wiele
wspólnych tematów do rozmowy.
- Czyżby. A twoje zamiłowanie do sztuki?
- Co takiego? - Dopiero teraz zauważyła, że Holt
patrzy na kopię impresjonistycznego obrazu, wiszącą za
jej plecami.
- Pasuje do ciebie i do tego pokoju. Wszystko
pasuje: kolory, światło i ta delikatność... - rozejrzał się po
pokoju. - Pewnie nawet nie masz pojęcia, że dla
mężczyzny to wszystko jest bardzo ponętne.
- Nie projektowałam mieszkania z myślą o
mężczyznach - zaprotestowała Adena. Własna reakcja na
niecodzienny komplement wcale się jej nie spodobała.
- Wiem, ale efekt i tak pozostaje ten sam. Już od
progu poczułem się tu jak dawno oczekiwany gość. Tak
jakby wszystko w tym pokoju na mnie czekało.
40
- Otoczyłeś się masywnymi, prawdziwie męskimi
meblami i dlatego odrobina puszystości tak bardzo na
ciebie działa.
- Tak myślisz? Uważasz, że moje mieszkanie jest
prawdziwie męskie? Nadzwyczajne!
- Wiem, że pożałuję tego pytania, ale muszę ci je
zadać. Co w tym takiego fascynującego?
- Bardzo się cieszę, że tak ostro zareagowałaś na
wystrój mojego mieszkania. Jesteś na dobrej drodze. A
teraz pomogę ci zebrać filiżanki.
Holt wstał z kanapy, wziął tacę z zastawą i zaniósł
ją do kuchni. Adena mogła tylko podążyć za nim.
- Wiesz, Holt, wydaje mi się, że powinieneś już iść -
powiedziała, chociaż zupełnie nie wiedziała, jak mogłaby
go zmusić do opuszczenia jej domu. - Powiedziałeś
wszystko, co miałeś do powiedzenia i nawet dostałeś
odpowiedź. Nie utrudniaj mi życia, bardzo cię proszę.
- Poczekaj, tylko zmyję filiżanki. Założę się, że
porcelany nie wkładasz do zmywarki. Mam rację?
- Masz, ale nie musisz ich zmywać. Sama to zrobię,
jak już sobie pójdziesz.
- Nawet o tym nie myśl. Bardzo mi zależy na tym,
żeby zrobić na tobie dobre wrażenie - roześmiał się
głośno. Wlał do zlewu kilka kropel płynu do zmywania i
puścił gorącą wodę. Zachowywał się tak, jakby
codziennie zmywał naczynia w tej kuchni.
41
- Twoja pomoc domowa nie ma zbyt wiele roboty -
mruknęła Adena Przecież nie mogę go siłą wyciągnąć z
kuchni, pomyślała.
- Ach, byłbym zapomniał - zaczął, zanurzając
filiżankę w pachnącej piance. - Miałem cię zapylać, jak do
tego doszło, że odkryłaś to przekupstwo. Możesz mi coś o
tym powiedzieć? Rachunkowość czasami robi na mnie
wrażenie czarnej magii.
Adena przyglądała się z niepokojem, jak obchodzi
się z delikatną porcelaną. Robił to wyjątkowo ostrożnie.
Chwilę po tym uległa czarowi, jaki Holt na nią rzucił.
Uznała, że opowiadanie o pracy nie może jej zaszkodzić.
Holt skończył zmywać, a Adena wciąż jeszcze
tłumaczyła mu zawiłości księgowania i bilansów. W tym
stanie łatwo dała się zaprowadzić z powrotem do pokoju
i nie protestowała, kiedy Holt nalał dwa kieliszki sherry
ze stojącej na stoliku karafki. Wzięła od niego kieliszek i
usiadła na białej kanapie, wciąż tłumacząc mu, na czym
polega rachunkowość.
- To bardzo interesujące - Holt kiwał głową. - Co za
kombinacja rozumu i delikatności. Nie można ci się
oprzeć!
- Skąd ci przyszło do głowy, że jestem delikatna?
- Zauważyłem to od razu, kiedy tylko wszedłem do
swojego gabinetu. Z taką niecierpliwością czekałaś wtedy
na mnie - powiedział cicho. - Od razu powiedziałem
sobie, że kupuję to, co mi zechcesz sprzedać.
42
- Czy zawsze patrzysz na świat w kategoriach
transakcji handlowych? - Adena pokręciła głową.
- Jestem praktycznym człowiekiem.
- Ciekawe, gdzie się tego nauczyłeś? - Nie wiadomo
dlaczego Holt nagle zaczął ją interesować.
- W różnych szkołach - odrzekł jakby zbity z tropu.
Zachowywał się tak, jakby pytanie dziewczyny dotknęło
nie całkiem zabliźnionej rany.
- Opowiedz mi o tym - poprosiła. Wiedziała, że nie
powinna nalegać, ale czuła także wewnętrzną potrzebę
zaspokojenia ciekawości.
- Najprościej byłoby powiedzieć, że wszystkiego
nauczyłem się w małym miasteczku, w którym się
urodziłem. - Holt pociągnął łyk sherry. - Były tylko dwa
sposoby wyrwania się stamtąd: zdobyć wykształcenie
albo zaciągnąć się do wojska. Wybrałem wojsko, bo
wydawało mi się, że to mniej kosztowna metoda.
Oczywiście, myliłem się. Dzięki armii udało mi się
wyjechać z miasteczka. Dotarłem nawet do Azji. Tam
nauczyłem się, że wszystko, także ludzkie życie, można
sprzedać i kupić. Udało mi się przeżyć i nie zwariować,
co właściwie należałoby uznać za sukces... Po powrocie
kupiłem sobie wykształcenie. Gdybym miał więcej
rozumu, kupiłbym je wcześniej. Zrobiłem także kolejny,
niezbyt rozsądny krok. Mianowicie kupiłem żonę.
- Żonę!
- Tak. - Holt uśmiechnął się krzywo i skinął głową.
-Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że żona to zakup ratalny.
43
Nie wiedziałem też, że mężczyzna musi spłacać raty
zarówno w dobrych, jak i w złych czasach.
- Odeszła?
- Bez namysłu. Mówiąc szczerze, nie mam nawet
do niej pretensji, bo w końcu wyszło mi to na dobre.
Bardzo długo nie mogłem znaleźć pracy. Wtedy właśnie
doszedłem do wniosku, że nie mam zamiaru spędzić
całego życia na łasce i niełasce obcych ludzi. Pracując dla
kogoś, nigdy nie osiągnąłbym niezależności, nie uzyskał
kontroli nad własnym życiem.
- Teraz stać cię na wszystko, czego zapragniesz -
mruknęła Adena.
- Prawie - uśmiechnął się do niej znacząco.
- Rozumiem, że nie uważasz siebie za cynika, tylko
za człowieka interesu.
- Naprawdę sądzisz, że jestem cyniczny? - zapytał
Holt, udając zdziwienie.
- Oczywiście.
- To dlatego, że ty patrzysz na życie przez różowe
okulary. Jak ten impresjonista, który namalował twój
obraz. Wolisz jasne, radosne barwy.
- Może masz rację - zgodziła się Adena.
Pomyślała, że Holt chyba odgadł prawdę. Ona
chciałaby, żeby jej mężczyznę, tak samo jak ją samą,
oburzyły machlojki Carriganów. Jeffa także próbowała
dopasować do ideału mężczyzny, który sama sobie
stworzyła. Pewnie właśnie w tym tkwił błąd.
44
- Nie ma sprawy - szepnął Holt.- Ja mogę sobie
pozwolić na urzeczywistnienie twoich złudzeń. Powiedz
mi tylko czego pragniesz.
- Myślisz, że to takie proste?
- Spróbujmy. Powiedz mi, czego byś chciała, a ja ci
powiem, czy ci mogę to dać.
- A gdybym cię poprosiła o uczciwe prowadzenie
interesów? - spytała.- O prowadzenie firmy bez łapówek,
bez szpiegostwa gospodarczego?
- Musisz wiedzieć - Holt uśmiechnął się szeroko i
rozparł na białych poduszkach kanapy - że nigdy w całej
swojej karierze nie dałem ani nie wziąłem żadnej
łapówki.
- Nie wierzę! Nawet się nie zdziwiłeś, kiedy ci
powiedziałam, że przekupiono jednego z twoich
pracowników. Zachowałeś się tak, jakby to było
normalne.
- Ta forma zdobywania informacji jest dość
powszechna, ale to nie oznacza, że ja także z niej
korzystam. Nie denerwuję się, kiedy zdarza mi się
dowiedzieć o czymś takim. Jestem doświadczonym
człowiekiem i nie ulegam gwałtownym reakcjom.
- Bez wahania zaproponowałeś mi łapówkę! -
przypomniała mu Adena.
- To zupełnie co innego. Chciałem kupić ciebie, a
nie informację. Musiałem zastosować najprostszy sposób
pozyskania twojej przychylności. Ponieważ sądziłem, że
przyjechałaś po to, żeby sprzedać rai informację,
45
wyciągnąłem logiczny wniosek, że od tej strony najłatwiej
będzie cię podejść. Nie miałem zamiaru kupować od
ciebie żadnych tajemnic Carrigan Labs.
- I ja mam w to uwierzyć?
- Czyżby fakt, że nadal chcę cię kupić, chociaż już
wiem, że nie pracujesz u Carrigana, nic dla ciebie nie
znaczył? Nie przyszło ci do głowy, że gdybym naprawdę
chciał wydostać z Carrigan Labs ważne sekrety
techniczne, przekupiłbym kogoś zajmującego wyższe
stanowisko niż twoje? No to mamy jedną iluzję, która
pozostaje nietknięta. Ja prowadzę interesy uczciwie. Co
tam jeszcze masz na tej swojej liście?
- To nie jest lista zakupów - upomniała go Adena. -
Zresztą ty i tak na wszystko znajdziesz odpowiedź. Jesteś
taki cholernie cyniczny!
- Więc spróbuj mnie zmienić - zaproponował.
- Ty naprawdę zwariowałeś!
- Skądże. Uważam, że mam pragmatyczny
stosunek do życia, ale chętnie pozwolę ci go zmienić.
- Chcesz mnie wykołować. - Adena ze wszystkich
sił broniła się przed ogarniającym ją zainteresowaniem.
Holt rzucił jej nie lada wyzwanie.
- Teraz ty jesteś cyniczna - uśmiechnął się do niej.
- Między cynizmem a ostrożnością jest ogromna
różnica.
- Daj się zaprosić na kolację. - Holt patrzył
dziewczynie prosto w oczy. - Obiecuję, że i w restauracji, i
potem zachowam się bez zarzutu. Być może jestem
46
cynikiem, ale czasami potrafię postępować jak
dżentelmen. Oczywiście tylko wtedy, kiedy jest to
konieczne.
Adena wiedziała, że nie powinna nawet
zastanawiać się nad przyjęciem zaproszenia, tymczasem
propozycja Holta już ją nęciła.
- Mam nadzieję, że nie oprzesz się pokusie
zrobienia wyłomu w moim cynizmie. Proponuję ci
spędzenie ze mną jednego wieczoru. Bez żadnych
zobowiązań i bez podtekstów. Zwykły, sympatyczny
wieczór we dwoje. Co ty na to?
Adena przygryzła wargę. Była wściekła na siebie za
to, że w ogóle bierze pod uwagę możliwość przyjęcia tej
propozycji. Nie zdążyła się zdobyć na stanowczą
odmowę, kiedy Holt wziął ją za rękę.
- Proszę cię, Adeno - błagał aksamitnym szeptem,
któremu dziewczyna rzeczywiście nie potrafiła się
oprzeć. - Żadnych zobowiązań. Słowo honoru. Pozwól się
zaprosić na kolację.
- A co po kolacji?
- Po kolacji przywiozę cię do domu i zostawię pod
drzwiami. Jeśli tak sobie zażyczysz.
Adena czuła ciepło jego dłoni. Stali obok siebie, ale
Holt wcale nie wymusił na dziewczynie tego pocałunku.
To ona sama, nie wiedzieć jakim cudem, zbliżyła wargi
do jego ust, kiedy się nad nią pochylił. A kiedy się
odsunął, zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze jej mało.
47
Jedna wspólna kolacja, pomyślała. Przecież to nic
zdrożnego. Nie stanie mi się żadna krzywda. Zgodzę się,
jeśli obieca, że bez dyskusji odwiezie mnie potem do
domu.
- Nie musisz się mnie obawiać - powiedział Holt
cicho, jakby odgadł myśli dziewczyny. - Przyznaję, że
bardzo cię pragnę, ale chcę zagrać w tę grę zgodnie z
regułami, które ty ustalisz. Nie jestem już nierozważnym
młokosem, któremu tylko jedno w głowie.
- Czyżby? - wydukała Adena.
Zrozumiała, że stoi zbyt blisko płonącego we
wnętrzu tego mężczyzny żaru. Powinnam trzymać go na
dystans, pomyślała. Przytłacza mnie ta jego
wysublimowana męskość. Nie potrafię nawet logicznie
myśleć. Samą siłą woli przyciąga mnie do siebie...
- Oczywiście - roześmiał się Holt. - Mam trzydzieści
osiem lat. Mężczyźni w tym wieku na ogół potrafią już
docenić więcej niż tylko jeden aspekt związku z kobietą.
Skorzystaj z okazji, skarbie. Sprawie, że zapomnisz o
Carriganie i obiecuję, że zachowam się jak dżentelmen.
- A jeśli, mimo wszystko, nie dostaniesz tego, na
czym ci najbardziej zależy?
- Zaryzykuję.
- Bo nie liczysz się z możliwością przegranej -
dokończyła za niego Adena.
- Zaryzykuję - powtórzył Holt. - Przecież zjedzenie
z tobą kolacji w jakimś eleganckim lokalu samo w sobie
będzie dla mnie miłym przeżyciem.
48
Nie mogę dać się wciągnąć w żadną niebezpieczną
sytuację, upomniała Adena samą siebie. On ze mną
flirtuje. Co z tego, kiedy czuję, że mięknę jak wosk. Boże,
dopomóż! Tak bardzo chcę iść z nim na tę kolację! Tak
bardzo chcę, że zaraz uwierzę we wszystko, co mi obieca.
- Zgoda - powiedziała.
- Dziękuję - wyszeptał.
Tym razem ich pocałunek był czymś więcej niż
tylko delikatnym muśnięciem warg, ale Adeny to nie
przeraziło. Poddała się, myśląc sobie, jak by to było
przyjemnie wtulić się w tego mężczyznę i zapomnieć o
całym świecie. Zadrżała, a on to poczuł. Odsunęła się od
niego. Holt nie tylko się nie sprzeciwił, ale sam także
cofnął się o krok.
- Przyjadę po ciebie o siódmej - powiedział. -
Gdybyś miała wątpliwości, powiedz sobie, że jestem ci
winien kolację w przyzwoitej restauracji. Tylko tyle mogę
zrobić, skoro nawet pracy nie chcesz ode mnie przyjąć.
Holt wyszedł, a Maks długo jeszcze stał przy
drzwiach i machał ogonem. Adena natomiast odniosła
przedziwne wrażenie, że z jej mieszkania zniknął nagle
jakiś niesłychanie ważny element.
49
ROZDZIAŁ CZWARTY
Punktualnie o siódmej przed dom zajechało ferrari
Holta. Metalizowany lakier samochodu doskonale
komponował się z czarną w złote wzory suknią Adeny.
- Pięknie wyglądasz - westchnął Holt na widok
wieczorowej sukni z długimi rękawami i dużym
dekoltem.
- Zawsze na pierwszej randce staram się zrobić
dobre wrażenie - zażartowała Adena. Sądziła, że żart
obroni ją przed pożądliwym spojrzeniem szarych oczu
Holta.
- Dziękuję. - Holt ostrożnie zamknął drzwi przed
nosem pełnego nadziei Maksa i szarmancko poprowadził
Adenę do czekającego przed domem auta.
- Za dobre wrażenie?
- Za to, że nasze dzisiejsze spotkanie nazwałaś
pierwszą randką. Naprawdę chcę, żeby nasz romans
przebiegał według twoich wyobrażeń, skarbie.
- Mam rozumieć, że dasz mi wszystko, co zechcę?
uśmiechnęła się do niego. - Czyżbyś doszedł do wniosku,
że można mnie kupić za dobre zachowanie?
- Na to też mogę sobie pozwolić. Przez jakiś czas.
50
Holt przekręcił kluczyk w stacyjce i ferrari z
piskiem opon ruszyło przed siebie. Przejechali most
Golden Gate, minęli główną ulicę Sausalito i znaleźli się
tuż przy plaży. Tam właśnie znajdowały się najelegantsze
butiki i najwytworniejsze restauracje.
- Ty także wiesz, jak zrobić na kobiecie dobre
wrażenie - powiedziała Adena, kiedy na pięknie
nakrytym stole pojawił się fantastycznie udekorowany
koktajl z krewetek. - Ale uważaj. Ja rzadko kiedy
pozwalam panom zamawiać dla mnie potrawy.
- Bardzo ci jestem wdzięczny, że dziś postanowiłaś
oddać się całkowicie w moje ręce. Obiecuję, że następnym
razem zapytam cię o zdanie, zanim ułożę menu.
- Czy jeśli znajdę w karcie coś naprawdę
interesującego, będę mogła to sobie zamówić?
- Próbujesz mi chyba dać do zrozumienia, że jestem
apodyktyczny. - Holt zaśmiał się cicho.
- Uważam, że masz do tego predyspozycje -
zgodziła się Adena. - W trwałym związku trzeba by cię
mocno trzymać w ryzach, żebyś nie wszedł człowiekowi
na głowę.
- Wydaje mi się, że potrafię się przystosować -
oświadczył skromnie.
- Większości ludzi tak się wydaje i niestety, wielu z
nich zupełnie tego nie potrafi. Najmniej podatni na
przystosowanie są ci, którzy przyzwyczaili się chadzać
własnymi drogami.
- Pijesz do mnie? - domyślił się Holt.
51
- Ja tylko próbuję cię ostrzec.
- Czy ty się mnie boisz? - zapytał, wpatrując się
uważnie w stojący na stole kieliszek z białym winem.
- Skądże. Gdybym się bała, nie przyjęłabym
twojego zaproszenia - zapewniła go Adena, chociaż w
głębi duszy dobrze wiedziała, że nie jest to
stuprocentowa prawda.
- A mimo to postanowiłaś trzymać mnie na
dystans.
- Oczywiście - potwierdziła z uśmiechem na ustach.
- Przecież obiecałem ci, że zachowam się jak
dżentelmen - przypomniał Holt. - Wobec tego musisz się
zastanowić, czy na pewno mnie chcesz kontrolować?
- Czyżbyś dawał mi do zrozumienia, że to mnie
grozi dziś szaleństwo z pożądania?
- W każdym razie miło sobie wyobrazić coś takiego.
Adena roześmiała się głośno. Nie wypiła nawet
odrobiny wina, a już czuła lekki zawrót w głowie.
- Czy cały swój wolny czas poświęcasz na
nakłanianie kobiet do tego, żeby głupiały na twoim
punkcie? - zapytała.
- Skądże. Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja
naprawdę mam trochę inne zainteresowania.
- Na przykład?
- Na przykład, kiedy tylko mogę, jadę na ryby.
- Zajęcie dla prawdziwego mężczyzny - pochwaliła
zupełnie serio Adena.
- Dużo radości sprawia mi też malowanie.
52
- Malowanie? - zdziwiła się. - Czym malujesz?
- Akwarelami.
- Akwarelami? Niemożliwe! Ty lubisz coś tak
delikatnego jak akwarele? - zawołała. - Gdzie one są? Nie
widziałam u ciebie żadnych obrazów.
- Nie pasują do wystroju wnętrza. Zazwyczaj po
prostu rzucam je w kąt i tam leżą. Jestem marnym
malarzem. Właściwie to jestem okropnym malarzem, ale
czasami ogarnia mnie wielka chęć, żeby wziąć do ręki
pędzel i poeksperymentować.
- Do głowy by mi nie przyszło... - mruknęła pod
nosem Adena.
Wyznanie Holta wniosło w ten wieczór trochę
ciepła, jakby zbliżyło ich do siebie. Odkrył przed nią
delikatną część swojej natury, dzięki czemu mogli się
wreszcie zająć czymś innym niż dokuczaniem sobie
nawzajem.
Ten mężczyzna coraz bardziej ją zaciekawiał, więc
Adena skorzystała z okazji i zasypała go mnóstwem
bardzo osobistych pytań.
- Zawsze na pierwszej randce zadajesz tyle pytań? -
zażartował Holt, kiedy przytuleni do siebie tańczyli na
parkiecie.
- A co? Nie lubisz gadatliwych kobiet?
- Znam niewielu ludzi, którzy chcieliby poznać tyle
szczegółów na raz. Jutro ja zadaję pytania.
- Czy w ten subtelny sposób dajesz mi do
zrozumienia, że jutro także zabierasz mnie na kolację? -
53
zapytała Adena i uśmiechnęła się do niego. Nie
zaprotestowała, kiedy mocniej ją do siebie przytulił.
- Czy Maks pozwoli ci wychodzić z domu przez
kolejne dwa dni?
- Musimy go zapytać. On nie lubi, kiedy późno
wracam.
Istotnie, kiedy kilka godzin później Holt odwiózł
dziewczynę do domu, w zaspanych oczach Maksa widać
było żal. Upewnił się, że oboje są cali i zdrowi, po czym
znów ułożył się do snu, zadowolony z dobrze
spełnionego obowiązku.
- A to leń - szepnął Holt. Nalał sobie kieliszek
sherry i usiadł na białej kanapie. - Zawsze tak się
zachowuje późnym wieczorem?
- Ostrzegałam cię przecież - usprawiedliwiła psa
Adena. Tym razem także nie zaprotestowała przeciwko
swobodzie, z jaką gość poruszał się po jej domu.
- W każdym razie dobrze wiedzieć, że ktoś się tobą
opiekuje, kiedy mnie tu nie ma - zauważył filozoficznie
Holt.
- Sznaucery są bardzo oddane i w razie potrzeby
potrafią obronić swego właściciela. - Adena usiadła obok
Holta na kanapie. Ale nie za blisko.
- Wspaniała cecha u mężczyzny i u psa -
powiedział Holt.
- Całkowicie się z tobą zgadzam - odrzekła Adena.
54
- Ja też mogę być oddany. I umiałbym cię obronić -
szepnął Holt i musnął palcami włosy dziewczyny. -
Jestem także zaradny, mądry, dowcipny i hoj...
- Nie wymawiaj tego słowa, bo każę ci wyjść, zanim
skończysz sherry!
- Dlaczego tak się obawiasz mojej hojności? -
zapytał, a zaraz potem ostrożnie pocałował Adenę w
szyję.
- Obawiam się, że twoje prezenty nie byłyby
ofiarowane bezinteresownie - powiedziała Adena
poważnie, chociaż bardzo cicho.
- A ty chcesz zachować niezależność?
- Po prostu nie chcę, żebyś się poczuł oszukany, a
tak właśnie mogłoby się zdarzyć, gdybym przyjęła coś od
ciebie i nie dała ci wszystkiego, co spodziewałeś się za to
dostać - oświadczyła, rozpaczliwie próbując rozwiać
romantyczną mgłę, która otaczała ich tego wieczora.
- Rzeczywiście nie lubię, kiedy się mnie oszukuje.
Oczekuję ekwiwalentu... - Holt pieścił wargami delikatną
skórę za uchem dziewczyny.
Adena poruszyła się niespokojnie. Instynkt
podpowiadał jej, że powinna położyć tamę tym ekscesom,
ale Holt przytrzymał jej twarz w swoich dłoniach.
- Adeno... - wyszeptał.
Zadrżała, a on zrozumiał to jako przyzwolenie i
mocno, namiętnie pocałował rozchylone usta
dziewczyny. Tym razem wcale się go nie bała. Czuła, że
Holt całkowicie panuje nad sobą. Mogła bez obaw
55
poddać się delikatnemu podnieceniu, jakie ten pocałunek
w niej obudził.
Zresztą, cóż może być złego w zwyczajnym
pocałunku na dobranoc, pomyślała. Wyciągnęła rękę i
zagłębiła palce w czarnych włosach Holta. Już w
restauracji miała na to ogromną ochotę.
- Adeno, moja słodka, pozwól mi ogrzać się przy
tobie. Tak dobrze trzymać cię w ramionach. Tak bardzo
cię pragnę...
Przesunął dłonią po udzie dziewczyny. Cienki
materiał czarno-złotej sukni nie mógł chronić jej ciała
przed pieszczotą. Adena mocniej wtuliła się w ramiona
mężczyzny. Zamknęła oczy. Niech się dzieje co chce,
pomyślała.
Palce Holta przesunęły się wyżej i znalazły nie
osłoniętą stanikiem, lekko okrytą jedwabistą materią,
ciepłą okrągłość. Pieścił jej piersi, a dziewczyna coraz
mocniej się do niego tuliła.
- Holt... Och, Holt... - jęczała.
- Co się stało, kochanie? - szepnął rozbawiony,
kiedy dotarło do niego wreszcie, że Adena także go
pragnie. - Nie podoba ci się to?
- Za... Trochę za szybko. - Nie miała siły niczego
mu zabronić, a dłoń Holta tymczasem niepokojąco
zbliżyła się do zapięcia sukni. Materiał właściwie sam
spadł, odsłaniając nagie ramiona i drobne piersi.
- Wcale nie za szybko, skarbie. - Pochylił się nad
nią. - Już wtedy nie było za wcześnie. Jesteśmy sobie
56
przeznaczeni. Zrozumiałem to w chwili, w której
ujrzałem cię po raz pierwszy. - Ułożył dziewczynę na
kanapie. Wieczorowe pantofle same zsunęły się na szary
dywan. - Zaufaj mi, kochanie. - Holt okrywał
pocałunkami szyję i piersi Adeny. - Zaopiekuję się tobą.
Wszystkim się zajmę.
Adena miała wielką ochotę uwierzyć słowom tego
mężczyzny, zaufać mu i zapomnieć o bożym świecie. Ale
z głębi świadomości dobiegło do niej ostrzegawcze
wołanie: on uważa, że wszystko i każdego można kupić!
On nie wie, co to miłość! On cię tylko pożąda! Jak możesz
myśleć o tym, żeby się oddać w ręce Holta Sinclaira?
- Wierzę ci - powiedziała z trudem. Jej palce
błądziły pod marynarką Holta. - Wierzę, że ty dobrze
wiesz, czego chcesz. Ja tylko siebie nie jestem pewna.
- Pozwól mi zostać na noc. Przed świtem będziesz
pewna wszystkiego - obiecywał, a jego oczy lśniły
pożądaniem.
Zanim Adena zdołała choćby pisnąć, zrzucił z
siebie marynarkę i wgniótł dziewczynę w poduszki
kanapy. Adena jakby zapomniała o swoich obiekcjach.
Ona także była pobudzona do granic wytrzymałości.
Drżącymi palcami rozpinała guziki śnieżnobiałej koszuli
Holta i myślała sobie, że podniecanie tego właśnie
mężczyzny sprawia jej niewysłowioną przyjemność.
- O Boże! Adeno, tak bardzo cię pragnę! - jęknął
Holt. Ściągnął resztę czarno- złotej sukni z bioder
57
dziewczyny.- Zobaczysz, jak nam będzie dobrze.
Pozwól...Nie pożałujesz. Przysięgam.
- Nie poganiaj mnie - błagała Adena, czując, że nie
ma dość sił, aby przeciwstawić się rwącemu prądowi,
który ją porwał i niósł na oślep w nieznane - Obiecałeś, że
nie będziesz mnie ponaglał.
Leżała prawie naga. Malutki, koronkowy trójkącik i
złoty naszyjnik ze smoczymi skrzydłami były jedynym
strojem Adeny.
- Czy wiesz - Holt dotknął palcem naszyjnika - że
wyglądasz w tym jak niewolnica? Bardzo podniecająco. -
Nachylił się nad dziewczyną i musnął ustami złote
skrzydła. - Przyznaj się że ty także mnie pragniesz,
niewolnico – wyszeptał - Tyle chyba możesz mi dać?
- Ty przecież wiesz... - oddychała ciężko ledwo
mogła mówić. - Przecież wiesz, że cię pragnę.
- Wiem, ale chcę to od ciebie usłyszeć.
- A co mi za to dasz? - zdobyła się na kpinę.
- Wszystko, co zechcesz - obiecał. - Powiedz tylko,
czego sobie życzysz. Jeśli to w mojej mocy, na pewno
wszystko dostaniesz. Chcę tylko usłyszeć że mnie
pragniesz!
- Za nic na świecie ci tego nic powiem - wydeptała.
- Za nic!
- Adeno! - zawołał Holt. Gdyby spojrzenie mogło
zabijać, padłaby trupem. Na szczęście nie mogło i
dziewczyna uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
58
- Nie ma na świecie takiej rzeczy, którą mógłbyś mi
dać za to wyznanie - pogłaskała go po zmierzwionych
włosach - ale chętnie powiem ci to za darmo. Nigdy w
życiu żadnego mężczyzny nie pragnęłam tak bardzo, jak
ciebie w tej chwili.
Holt jakby chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się, i
znów pochylił się nad nagą dziewczyną. Adena czule
pogłaskała go po plecach.
Czyżbym się w nim zakochała? pomyślała. Może
właśnie dlatego straciłam zdrowy rozsądek i panowanie
nad emocjami? Ta myśl przeraziła ją i sprowadziła z
powrotem z obłoków na ziemię.
Dziewczyna zdała sobie nagle sprawę z tego, że jest
naga i że tuli do siebie zupełnie obcego mężczyznę.
- Co ci się stało, Adeno? Nie odpychaj mnie teraz!
Chcę cię mieć całą! Muszę!
Jego błagania o mało nie przywiodły dziewczyny
do zguby. Przed ostatecznym poddaniem się uchronił ją
tylko paniczny strach. Potrzebowała więcej czasu,
musiała wszystko sobie spokojnie przemyśleć, a
tymczasem wydarzenia nabrały zawrotnego tempa...
- Proszę cię, Holt. Obiecałeś, że nie będziesz mnie
ponaglał. Potrzebuję czasu...
- Pragnę cię, kochanie, i ty mnie pragniesz. Sama mi
to powiedziałaś. Naprawdę nie możesz mi zaufać?
- Jeszcze za wcześnie... - wyszeptała.
Holt przylgnął do niej całym ciałem. Chciał, żeby
poczuła jego silę. Zupełnie niepotrzebnie, bo oboje dobrze
59
wiedzieli, że gdyby chciał ją teraz posiąść, z radością by
mu się oddała. Adena czekała na jego decyzję.
Minęło kilka chwil, zanim Holt podniósł się powoli
i z ogromną trudnością usiadł na kanapie. Adena leżała
obok niego. Wpatrywała się w zbolałą twarz mężczyzny.
- Dziękuję ci - powiedziała.
- Za to, że okazałem się dżentelmenem? Nie ma mi
za co dziękować. Czuję się jak kompletny głupiec.
Popatrzył na nagą Adenę, a ona znów zadrżała, bo
pod jego spojrzeniem czuła się bardzo delikatna i
zupełnie bezbronna. Pospiesznie wsunęła się w czarno-
złotą suknię, ale wciąż czuła wpatrzone w siebie szare
oczy.
Kiedy wreszcie doprowadzili do ładu swoje
ubrania, Holt przytulił dziewczynę i ze ściśniętym
gardłem powiedział:
- Jutro wieczorem. Czekaj na mnie około szóstej.
Dobrze?
- Dobrze - zgodziła się, bo choćby nawet chciała, nie
mogła już mu odmówić.
- Nie chcę wracać dziś do domu.
- Wiem.
- A mimo to zaraz mnie stąd wyrzucisz? - zapytał i
to ironiczne pytanie złagodziło nieco napięcie. - Dlaczego
Maks mi się tak przygląda?
Rzeczywiście, Maks niecierpliwie dreptał w miejscu
i nie spuszczał oczu z Holta.
60
- Chciałby odprowadzić cię do drzwi i już nie może
się doczekać, kiedy mu na to pozwolimy - wyjaśniła
Adena.
- Zawsze wiem, kiedy ponoszę klęskę - westchnął
Holt i raz jeszcze mocno pocałował Adenę.
- Jutro wieczorem. Nie zapomnij. Pojedziemy do
chińskiej dzielnicy...
- A może lepiej zjedzmy kolację u mnie? -
zaproponowała Adena. Wcale tego nie chciała, ale zdanie
samo wymknęło się jej z ust. Tak bardzo pragnęła mieć
tego mężczyznę w swoim domu. Jej jasne, pełne wdzięku
pokoje także potrzebowały obecności Holta.
- Przyniosę butelkę dobrego wina - zobowiązał się
Holt, jakby się bał, że dziewczyna zaraz wycofa
propozycję. - Dobranoc, Adeno.
Drzwi zamknęły się za nim cicho. Adena i Maks
zostali sami. Oboje w milczeniu wpatrywali się w
zamknięte drzwi.
- Wiesz, Maks, on myśli, że może mnie kupić.
Pies podszedł do swojej pani, jakby chciał ją
pocieszyć i zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Adena
pieszczotliwie podrapała go za uchem. Muszę go
nauczyć, że nie wszystko da się kupić, piesku. Są rzeczy,
które można tylko dostać za darmo. Czy myślisz, że on
potrafi to zrozumieć?
Wierne, poczciwe oczy Maksa zdawały się
potwierdzać ciche nadzieje Adeny.
61
- Lubisz go, prawda, piesku? - uśmiechnęła się do
Maksa. - Coś mi się wydaje, że ty już podjąłeś decyzję.
Czy dlatego, że nie musisz widywać Jeffa i bardzo się z
tego powodu cieszysz?
Adena dopiero teraz zauważyła, że ulotniło się
gdzieś zakłopotanie, jakie odczuwała na myśl o
nawiązaniu nowego romansu wkrótce po zerwaniu
poprzedniego. Jeff zupełnie do mnie nie pasował,
myślała. Może w głębi duszy wiedziałam to już
wcześniej? Może dlatego zerwanie tamtej znajomości
przyszło mi bez trudu?
Nie umiałabym tak łatwo odejść od Holta. Nawet
gdyby się okazało, że on nie pasuje do mojego ideału
mężczyzny. Śmieszne. Spędziłam z nim tylko trzy
wieczory, a na dodatek dwa pierwsze trudno byłoby
nazwać przyjemnymi. Mimo to wiele już o sobie wiemy.
Mam całkowitą pewność, że nie powinnam angażować
się w związek z Holtem Sinclairem.
Chyba że... Chyba że on w końcu nauczy się
kochać, nauczy się wierzyć w miłość. Może potrafi pojąć,
że prawdziwej przyjaźni i prawdziwej miłości nie można
kupić za żadne skarby świata.
Adena wzięła prysznic, przebrała się w nocną
koszulę, pogasiła światła i wskoczyła do łóżka, przytuliła
się do poduszki. Wspominała, chwila po chwili, przebieg
spotkania z Holtem. Na początku przekomarzali się,
potem rozmawiali o głupstwach, a wreszcie o sprawach
62
poważnych i o tym, do jakich przedsiębiorstw wysłała
Adena swoje oferty pracy.
No właśnie, przypomniała sobie, muszę wreszcie
zająć się szukaniem pracy. W przeciwnym wypadku nie
ma mowy o dobrej posadzie. Nie przyjmę przecież
pierwszej z brzegu propozycji, jaka mi się trafi.
Potem przypomniała sobie, że jeszcze niedawno
marzyła o wakacjach w górach Sierra Newada. Dziwnym
trafem ten pomysł przestał jej się podobać Nie bardzo
wiedziała, jak nazwać to, co właśnie zaczęło się dziać
pomiędzy nią a Holtem Sinclairem, wiedziała tylko, że za
nic nie chciałaby z tego zrezygnować. Przynajmniej
jeszcze nie teraz
Do pokoju cichutko przydreptał Maks. Ziewnął i
ułożył się na dywanie w nogach łóżka swojej pani.
- Mam nadzieję, Maks, że ty wiesz, co robię, bo ja
wcale nie jestem tego pewna.
Maks milczał, ale Adena znała go wystarczająco
dobrze, żeby wiedzieć, że brak zainteresowania oznaczał
u sznaucera pozytywną ocenę człowieka. Doskonale
pamiętała, jak jej ulubieniec warczał na Jeffa za każdym
razem, kiedy ten pojawiał się w ich mieszkaniu.
Zastanawiała się, skąd Maks wiedział, że Jeff Carrigan nie
nadaje się na męża swojej pani.
- Holt zresztą też się nie nadaje - powiedziała
Adena do milczącego psa. - On nawet nic nie wie o
miłości. Mogę się założyć, że małżeństwo nie jest
największym marzeniem jego życia.
63
Westchnęła ciężko. Była absolutnie pewna, że
związek z Holtem Sinclairem może być oparty wyłącznie
na jednej zasadzie: wszystko albo nic. Przeczuwała, że
wprawdzie dzisiaj wykazał wiele cierpliwości, ale
wcześniej czy później zażąda od niej wszystkiego.
- I co ja wtedy zrobię? - przestraszyła się.
Nie chciała myśleć. Wtuliła twarz w poduszkę i
prawie natychmiast zasnęła.
64
ROZDZIAŁ PIĄTY
Adena kończyła dekorowanie półmiska z sałatką,
kiedy zadzwonił domofon. Holt wcześnie przyszedł,
pomyślała. Dobrze, że wszystko przygotowałam
zawczasu.
Wytarła umazane majonezem palce. Po drodze do
przedpokoju włożyła welwetową spódniczkę koloru
starego wina, która znakomicie pasowała do
romantycznej białej bluzki ze stójką i mnóstwem
koronkowych falbanek.
Nastroszony i gotowy do boju Maks czekał na
swoją panią w przedpokoju. Dzięki temu Adena
zorientowała się, że stojący za drzwiami człowiek nie
nazywa się Holt Sinclair.
- Kto tam? -zapytała Adena.
- Otwórz Adeno - powiedział Jeff Carrigan. -
Musimy porozmawiać.
Wcale nie miała ochoty wpuszczać go do domu.
Postanowiła, że otworzy drzwi tylko po to, żeby dać
Jeffowi należytą odprawę. Zanim jednak zdołała choćby
otworzyć usta, nieproszony gość wepchnął się do środka.
Był wściekły i śmierdział alkoholem.
65
- Co ty sobie myślisz? - wrzasnął, podchodząc do
dziewczyny. - Co to za gierki?
- Uspokój się. - Adena nawet nic podejrzewała Jeffa
o taki temperament. - Co się z tobą dzieje? I przestań
wrzeszczeć, bo sąsiedzi się zbiegną.
Dopiero ostrzegawcze warczenie Maksa przerwało
ordynarny monolog Jeffa. Pies, którego przodkowie od
pokoleń byli psami obronnymi, gotował się już do skoku.
- Leżeć, Maks! - poleciła Adena. Gdyby nie jej
błyskawiczna reakcja, pies na pewno już dopadłby Jeffa.
Nie skoczył wprawdzie, ale wciąż stał na sztywnych
nogach i warczał.
- Uspokój tego cholernego psa! - wrzasnął Jeff. -
Zresztą on i tak ci nie pomoże.
- Przestań się wydzierać i wynoś się stąd.
Powiedziałam ci wyraźnie, że między nami wszystko
skończone.
- Poszłaś odsprzedać Sinclairowi informacje!
- Kłamstwo! Dałam ci szansę. Prosiłam, żebyś
zerwał kontakt z tym przekupionym człowiekiem w Sin
Tech. Kiedy mi oświadczyłeś, że tego nie zrobisz,
poczułam się w obowiązku zawiadomić Sinclaira o tym,
co dzieje się w jego przedsiębiorstwie. Nie sprzedałam
mu żadnych informacji. Zrobiłam tylko to, co w tej
sytuacji zrobiłby każdy przyzwoity człowiek.
- Mnie nie musisz oszukiwać! - krzyczał Jeff. - Nie
myśl sobie, że nie doniesiono mi o wszystkim! Ktoś cię z
nim wczoraj widział! Jakie jeszcze informacje mu
66
sprzedałaś? Jakimi tajemnicami Carriganów zapłaciłaś za
przywilej zostania kochanką Sanclaira?
- Zrozum, do jasnej cholery, że nie sprzedaję
żadnych informacji! Powiedziałam mu o tym, że
przekupujesz jego pracowników, ponieważ uznałam, że
Sinclair ma prawo o tym wiedzieć, ale nie wzięłam za to
ani centa. Zresztą nawet gdybym chciała, i tak nic by mi z
tego nie przyszło, głupcze. On i beze mnie dowiedział się,
kto przekazuje ci dane Sin Tech.
- Ni cholery nie wiedział! Następnego dnia po
twoim odejściu nasz człowiek przestał dostarczać
informacje.
- Tylko dlatego, że Holt postanowił wreszcie z tym
skończyć. Powiedział mu, że czekał tylko na ostateczny
dowód przeciwko temu „waszemu człowiekowi".
- Teraz już się nie dziwię, że nie miałaś zamiaru
wrócić do pracy! Spaliłaś za sobą mosty, bo wiedziałaś, że
Sinclair zaproponuje ci dużo lepsze warunki! To ci się nie
uda! Ja ci pokażę, co to znaczy odejść ode mnie do kogoś,
kto więcej płaci! Założę się, że on nie jest na tyle głupi,
żeby się z tobą żenić. Korzystaj z okazji i bierz, co ci
wpadnie w ręce, bo Sinclair nie żeni się ze swoimi
kochankami.
- Jeff - krzyknęła Adena. Cofała się przed
rozwścieczonym napastnikiem, ale Carngan dopadł ją i
chwycił za rękę.
- Nie! - zawołała.
67
Ten jeden dźwięk wystarczył, żeby warczący
groźnie Maks ruszył do akcji. Zacisnął szczęki wokół nogi
napastnika w tej samej chwili, w której otworzyły się
drzwi wejściowe.
- Co tu się, u diabła... - rozległ się głos Holta, a
zaraz potem przeraźliwy wrzask Jeffa.
Dziewczyna domyśliła się, że niezawodny Maks
przyszedł jej z pomocą. Uścisk męskiej ręki osłabł, a
sekundę później jakaś niewidzialna siła oderwała
szalejącego Carrigana od Adeny.
- Trzymaj się od niej z daleka, bo inaczej rozedrę cię
na strzępy - zawołał Holt, ciągnąc wierzgającego
Carrigana do wyjścia. Maks warczał wściekle, jakby w ten
sposób chciał poprzeć Holta. - Ona jest moja - dodał Holt,
wypchnąwszy intruza za próg. - Jeśli jeszcze raz
dotkniesz jej choćby małym palcem, zniszczę nie tylko
ciebie, ale i twoje Carrigan Labs. Zrozumiałeś? Wszystko,
co moje, jest pod ścisłą ochroną. Nie zapominaj o tym, bo
drogo zapłacisz za brak pamięci!
- Możesz sobie ją wziąć, Sinclair - syczał Jeff.
Opanował się trochę i przeraziła go sytuacja, jaką sam
sprowokował. - To tania dziwka, pazerna na wszystko, co
jej wpadnie w łapki. Jeśli lubisz takie kobiety, to twoja
sprawa. Ja osobiście bardzo się cieszę, że wyszło szydło z
worka, zanim zdążyłem się z nią ożenić.
- Wynoś się stąd, Carrigan!
Maks stanął za Holtem i warknął ostrzegawczo.
Obaj tworzyli niezłą parę. Widocznie Jeff Carrigan
68
również to zauważył, bo odwrócił się na pięcie i wybiegł
na ulicę. Holt natychmiast zatrzasnął za nim drzwi, co
bardzo ucieszyło Maksa. Wreszcie mógł podreptać do
swojej pani, która cała drżąca opierała się o ścianę.
- Jeśli spodziewacie się pochwał - zaczęła Adena
zaskoczona podobieństwem dumnie podniesionego
psiego pyska i zadowolonej z siebie twarzy mężczyzny -
to muszę was rozczarować. Nienawidzę scen. - Zaraz
potem uklękła na dywanie i przytuliła do siebie
sznaucera. - Och, Maks! Kto cię nauczył tak niegrzecznie
się zachowywać?
- To wrodzona umiejętność u samców tego gatunku
- powiedział Holt. On też ukląkł i otoczył dziewczynę
ramionami. - Mój Boże, Adeno! Kiedy zobaczyłem, jak ten
gnojek cię szarpie, miałem ochotę go zabić. Skąd on się tu
w ogóle wziął?
Adena wtuliła twarz w ramię Holta. Dopiero teraz
mogła naprawdę odetchnąć. Mocne ramiona i spokój
Holta dawały poczucie bezpieczeństwa w świecie,
któremu nagle zachciało się oszaleć.
- Dowiedział się, że się z tobą spotykam. Uważa, że
sprzedałam ci informacje o tej wtyczce w Sin Tech i że
sprzedaję ci również inne tajemnice Carrigan Labs. On...
on... - Adena nie potrafiła powtórzyć oskarżeń Jeffa.
- Co ci jeszcze powiedział? - zapytał cicho Holt,
gładząc dziewczynę po głowie.
- Nieważne - spróbowała się uśmiechnąć, ale nie
bardzo jej się to udało. - Myślę, że trochę za dużo wypił.
69
Mówił wiele rzeczy, których lepiej w ogóle nie powtarzać.
Muszę uczciwie przyznać, że chociaż naprawdę nie lubię
scen, to tym razem bardzo się ucieszyłam, kiedy
przyszedłeś.
- Nie należało go wpuszczać do domu - powiedział
Holt stanowczym tonem.
- Wcale go nie zapraszałam do środka -
zaprotestowała, czując, że za chwilę usłyszy cały wykład.
- Otworzyłam drzwi jak normalna, dobrze wychowana
osoba, a on wtoczył się do środka, nie pytając nikogo o
pozwolenie.
Holt podniósł się z klęczek i pomógł wstać
dziewczynie. Maks wciąż ją obwąchiwał, sprawdzając,
czy aby na pewno jego pani nic złego się nie stało. Adena
uznała, że w tej sytuacji znacznie łatwiej porozumie się z
psem niż z mężczyzną.
- Dobry pies. Bardzo jestem z ciebie dumna -
poklepała Maksa po szarym łbie. - Ty zresztą nigdy nie
przepadałeś za Jeffem. Czy przypadkiem nie skorzystałeś
z okazji, żeby go wreszcie wyrzucić z domu?
- To nie są żarty, Adeno. - Holt przytulił
dziewczynę. - Daj mi słowo, że już nigdy nie dojdzie do
żadnych kontaktów pomiędzy tobą a Carriganem.
- To ci mogę obiecać. Intuicja podpowiada mi, że
Jeff również nie ma ochoty się ze mną spotykać.
- Mówię poważnie, Adeno. Obiecaj, że nie
otworzysz mu drzwi, nie będziesz rozmawiać z nim
70
przez telefon ani w żaden inny sposób nie dopuścisz go
do siebie.
- Nie martw się. Na pewno nie będę się z nim
kontaktować. Obiecuję. Możesz mi wierzyć. - Adena
zaczęła się niecierpliwić. - Czy ty aby nie zapomniałeś, że
jestem tylko niewinną ofiarą obrzydliwego zajścia?
Wolałabym, żebyś mi okazał więcej współczucia, a w
zamian oszczędził pouczeń.
- Ty głuptasie. - Holt mocniej przygarnął
dziewczynę. - Nie widzisz, że obaj z Maksem wciąż
jeszcze jesteśmy pod wpływem dużej dawki adrenaliny?
Powrót do stanu, jak ty to nazywasz, dobrego
wychowania zajmie nam jeszcze kilka minut. W końcu
przed chwilą wspólnymi siłami obroniliśmy naszą
własność.
- Własność! To już do tego doszło! - Adena udała
oburzenie. - I to ma być dobre wychowanie? Dowiedz się,
że nie broniłeś własności, tylko wybawiłeś z opresji
bezbronną kobietę.
- Niech i tak będzie, skarbie - zgodził się Holt.
Tak zaborczo tulił ją do siebie, że nikt przy
zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w jego słowa.
- Bezbronna kobieta bardzo ci za to dziękuje. -
Adena delikatnie, ale stanowczo odsunęła go od siebie. -
Maks zaraz dostanie wspaniałą kość z mięskiem, a ty
dobrą domową kolację.
- Czego więcej potrzeba mężczyźnie do szczęścia? -
westchnął melodramatycznie Holt.
71
- Czy z winem nic się nie stało? - zapytała Adena.
- Skądże. Chyba nie przypuszczasz, że rozwaliłbym
łeb Carrigana butelką Chardonnay rocznik
siedemdziesiąt dziewięć. - Holt podniósł opakowaną w
biały papier butelkę, która najspokojniej w świecie stała
sobie w przedpokoju.
- Bardzo się cieszę, że nawet w trudnych sytuacjach
życiowych potrafisz zachować przytomność umysłu -
pochwaliła z przekąsem Adena, po czym wróciła do
kuchni dokończyć dekorowanie sałatki.
Holt także wszedł do kuchni. Postawił na blacie
butelkę z winem, a potem usiadł na krzesełku i
obserwował krzątającą się dziewczynę.
- Wspaniale pachnie - pociągnął nosem.
- Powinno. - Adena czuła wpatrzone w siebie szare
oczy.
- Może napijemy się po kieliszku sherry przed
kolacją? - zaproponował Holt.
- Ostatnim razem piliśmy sherry po kolacji -
przypomniała mu Adena. Uśmiechnęła się do Maksa,
który właśnie wszedł do kuchni i rozłożył się u nóg
gościa.
- Sherry to uniwersalny napój. - Holt wyszedł, a po
chwili wrócił z dwoma napełnionymi alkoholem
kryształowymi kieliszkami.
- Myślisz, że to uspokoi nadmierną aktywność
twojej adrenaliny? - zażartowała i umoczyła usta w
alkoholu. Pomyślała sobie, że to picie w kuchni podczas
72
przyrządzania posiłku jest takie naturalne. Jakby znali się
z Holtem od bardzo dawna, jakby... tworzyli rodzinę.
- Nic ma lepszego lekarstwa na nadmiar adrenaliny
niż sherry - odparował Holt. - Nie sądzisz, że Maksowi
też powinienem dać łyczek?
- Maks nigdy w życiu nie miał w pysku ani kropli
alkoholu - oświadczyła surowo Adena.
- No to najwyższy czas, żeby spróbował. A właśnie,
ile on ma lat?
- Dwa i pół. Holt! Co ty wyprawiasz? - Adena w
porę zauważyła, że Holt nalał odrobinę sherry na spodek
i postawił go przed zaciekawionym psem.
- Nie bądź taka nadopiekuńcza, kochanie.
Najwyższy czas, żeby kawaler wydoroślał.
- Przysięgam, że jeśli zrobisz z mojego psa pijaka,
to...
- Bzdura. Maks ma klasę. Zobacz. Już wie, jak się
pije sherry.
- Czy ty kiedykolwiek w życiu miałeś jakiegoś
zwierzaka? - zapytała Adena, popatrując to na
chłepczącego alkohol psa, to znów na zadowolonego z
siebie mężczyznę.
- Nie. Wyobraź sobie, że nigdy nie miałem żadnego
zwierzaka. W domu dziecka nie pozwalano nam trzymać
zwierząt, a potem nie miałem czasu na...
- Wychowałeś się w domu dziecka? - zapytała
zdumiona Adena.
73
- Co w tym dziwnego? - zapytał rozbawiony. - To
się czasami zdarza. Sierocińce istnieją i dzieci wychowują
się w nich na ludzi.
- Wiem, ale... Chyba nigdy w życiu nie spotkałam
nikogo, kto wychował się w domu dziecka.
- Od czasów Dickensa trochę się tam zmieniło -
uśmiechnął się Holt.
- Już nie dają sierotom owsianki? - Adena
spróbowała dostroić się do kpiarskiego tonu Holta, który
najwyraźniej nie miał ochoty opowiedzieć jej poważnie o
swoim dzieciństwie.
- Czasami dają takie kleiste płatki owsiane, ale za to
dużo.
Adena zrozumiała, że ten nieśmieszny żart to
koniec rozmowy o sierocińcach. Nie mogła jednak
powstrzymać się od myślenia na ten temat. Spróbowała
sobie wyobrazić, jak czuje się mały człowiek, żyjący
wśród obcych, którzy z pewnością nie poświęcają mu
zbyt wiele uwagi ani nie darzą go miłością.
Teraz stało się dla niej jasne, gdzie i kiedy Holt
dowiedział się, że miłość można sobie kupić tak samo, jak
wszystko inne.
- Adeno - Holt nagle spoważniał. - Co jeszcze
powiedział ci Carrigan?
- Wolałabym o tym zapomnieć. Już ci mówiłam. Był
pijany i wygadywał głupstwa, których rano pewnie
będzie się wstydził.
- Powiedział ci, że mi się sprzedałaś, czy tak?
74
- Siadamy do stołu?
- Adeno... - nalegał Holt.
- Zanieś tę tacę do pokoju. Nie proś, Maks. Nie
dostaniesz więcej sherry. Widzę, że już się uspokoiłeś.
Holt wziął z rąk dziewczyny srebrną tacę.
Zastanawiał się nad czymś, a po chwili jego stężała twarz
rozpogodziła się. Adena domyśliła się, że postanowił
pozwolić jej na zmianę tematu.
- Co to? - zapytał, przyglądając się ułożonym na
tacy warzywom.
- Cukinia i marchew w sosie orzechowym -
powiedziała dumna ze swojej sztuki kulinarnej
dziewczyna. - Będzie jeszcze suflet z krabów i sałatka z
buraków, cykorii i avocado. Są jakieś uwagi?
- Niech diabli porwą kleistą owsiankę! Przyniosę
wino.
W ten sposób wieczór, który tak paskudnie się
zaczął, przekształcił się w przyjemne, niemal rodzinne i
bardzo romantyczne spotkanie. Adena podawała kawę i
deser czekoladowy, kiedy zaświtało jej w głowie, że
chyba się zakochała w Holcie Sinclairze.
- Maks pewnie nigdy nie próbował ani kawy, ani
deseru czekoladowego - zapytał domyślnie Holt.
Adena tylko skinęła głową.
- Ma dość nowych doświadczeń jak na jeden dzień -
zdecydował Holt.
- Nie podzielisz się z nim deserem?
75
- Nic jestem aż tak wspaniałomyślny - mruczał Holt
z ustami pełnymi czekoladowego smakołyku.
W milczeniu zjedli deser, wypili kawę, a kiedy
Adena zaczęła się zastanawiać, czy Holt spróbuje ją
pocałować, on objął ją ramieniem tak po prostu, jakby
robił to codziennie przez ostatnie pięćdziesiąt sześć lat.
- Pachniesz czekoladą - szepnął, zbliżając wargi do
ust dziewczyny.
- Lubisz czekoladę?
- Uwielbiam.
Musnął wargami jej usta. Siedzieli przy płonącym
kominku, patrzyli w ogień i rozmawiali o różnych
przyjemnych głupstwach. Adena z wysiłkiem odpędzała
od siebie myśl o tym, że wyglądają jak szczęśliwe,
doskonale dobrane małżeństwo.
Nie bardzo jej się to udało. Myśl wracała jak
natrętna mucha. Kiedy Holt zaczął delikatnie pieścić
wargami płatek ucha Adeny, dziewczyna nie zrobiła nic,
aby go powstrzymać.
- Wiesz, kochanie - szepnął Holt. - Kiedy wszedłem
dziś do ciebie i zobaczyłem tę potworną scenę, gotów
byłem zamordować Carrigana. Jak tylko pomyślę, że obcy
mężczyzna mógłby cię choćby dotknąć, dostaję szału. Coś
takiego zdarza mi się po raz pierwszy w życiu. Dopiero
teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo cię pragnę Czy
to co mi wczoraj powiedziałaś, było prawdą?
- Nie wiem, o co ci chodzi.
- O to że ty mnie także pragniesz.
76
- Tak - westchnęła. A cóż innego mogła mu
powiedzieć, skoro i wtedy, i teraz czuła to samo.
- Tak się bałem, że zmienisz zdanie...
- To, że zaprosiłam cię na kolację, do niczego cię nie
upoważnia.
- Naprawdę? - Czubkiem języka dotknął nosa
dziewczyny. - Przecież zapraszając mnie tutaj, dobrze
wiedziałaś, jak się to skończy.
- Nie chcesz mnie chyba do niczego zmuszać? -
zapytała z lękiem.
- Nie - powiedział Holt, ale Adeny do głosu nie
dopuścił. Zamknął jej usta gorącym pocałunkiem.
Adena podniosła dłonie ,chcąc odepchnąć od siebie
natręta, ale kiedy poczuła pod palcami twarde
muskularne ramiona, zamiast odepchnąć ,przytuliła go
do siebie.
- Och, Holt - westchnęła, obsypując pocałunkami
jego twarz.
- Jeszcze raz powiedz mi, jak bardzo mnie
pragniesz - poprosił. - Ja chcę, muszę to usłyszeć...
Znów ją pocałował, a ona poddała mu się bez
najmniejszego oporu. Myśli o „dobranym małżeństwie"
sprawiły, że była teraz bezbronna i zdana na łaskę i
niełaskę Holta.
- Bardzo cię pragnę, Holt - wyszeptała. Kocham cię,
dodała w myślach. Po prostu się w tobie zakochałam.
Wyszeptane wyznanie wystarczyło, żeby Holt, bez
obawy, że zostanie odepchnięty, całował bezbronną
77
dziewczynę. Powoli, jakby jedynym jego celem było
nieskończone przedłużanie rozkoszy, rozpiął malutkie
guziczki jej wieczorowej bluzki.
Adena aż jęknęła, kiedy jego gorące palce dotknęły
nagiej piersi. Wsunęła dłoń we włosy Holta. Chciała
przytulić go do siebie mocno, chciała mieć go blisko, jak
najbliżej siebie.
- Tak bardzo cię pragnę, moja słodka - szeptał Holt.
- Jesteś stworzona dla mnie.
Zsunął z niej bluzkę, spódnicę i nawet ozdobny pas
nie przysporzył mu zbyt wielu kłopotów. Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikały kolejne
elementy garderoby i odsłaniały coraz większe fragmenty
nagiego ciała dziewczyny.
Jedynie lekkie drżenie palców Holta zdradzało, jak
bardzo jest podekscytowany. W końcu wziął ją na ręce.
Tak jak i poprzedniego wieczoru miała teraz na sobie
jedynie złoty naszyjnik ze smoczymi skrzydłami i tak jak
poprzedniego wieczoru Holt pomyślał sobie, że oto
trzyma w rękach łup, swoją niewolnicę.
78
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- Jesteś piękna - wyszeptał Holt.
Ostrożnie, jak gdyby niósł kruchy klejnot, położył
Adenę na puszystym dywanie. Sam ukląkł przy niej i
drżącymi z niecierpliwości rękami zdejmował z siebie
ubranie. Dziewczyna wpatrywała się w niego pełna
podziwu. Miał bardzo piękne ciało, a ona kochała go i
pragnęła bez miary.
Płonący na kominku ogień oświetlał ich nagie
postacie. Adena bez słowa otworzyła ramiona, a Holt
rzucił się w nie, jak spragniony człowiek, któremu po
wielu spędzonych na pustyni dniach udało się trafić do
źródełka z krystalicznie czystą wodą.
- Czy naprawdę mnie chcesz? - zapytał raz jeszcze.
- Och, Holt, nie dręcz mnie dłużej - prosiła.
- Jeszcze tylko troszeczkę, moje kochanie - obiecał,
obsypując pocałunkami jędrne piersi i płaski brzuch
Adeny.
- Proszę cię - szeptała. - Nie męcz mnie, bo
zwariuję.
- O to mi właśnie chodzi. Chcę, żebyś mnie
pragnęła tak, jak ja pragnę ciebie.
79
Wreszcie uznał, że czas nadszedł. Tulili się do
siebie, pędzili w szalonym tempie aż do gwiazd, aż do
świetlistej nieskończoności.
Minęło sporo czasu, zanim Adena na tyle wróciła
do sił, że mogła przesunąć palcem po mokrym od potu
torsie kochanka.
- Chyba nie jesteś tak okrutna, żeby mnie łaskotać,
kiedy nie mam w sobie za grosz siły. Holt otworzył oczy i
uśmiechnął się do niej. - Pamiętaj, że kiedyś wreszcie
dojdę do siebie.
Po chwili jednak rozleniwiony uśmiech zniknął z
jego twarzy. Holt oparł się na łokciu i popatrzył na
Adenę.
- Moja ty piękna - wyszeptał. Sprawiał wrażenie
człowieka, który próbuje znaleźć odpowiednie do sytuacji
słowa i któremu zupełnie się to nie udaje. - Teraz
należysz do mnie. - Naprawdę jesteś moja. Bóg mi
świadkiem, że nigdy w życiu żadnej kobiety nie
pragnąłem tak bardzo jak ciebie. Obawiam się, że
następnym razem może być jeszcze gorzej.
- Dlaczego? - zdziwiła się Adena.
- Bo teraz już wiem, czego się mogę spodziewać.
- A czego się możesz spodziewać?
- Zatraciłem się w twoich ramionach, kochanie -
Nachylił się i pocałował ją w nos. - Nie wolno ci się ze
mnie śmiać, słodka czarownico.
- Nawet mi to nie przyszło do głowy.
80
- I ja mam w to uwierzyć? Zapamiętaj sobie tylko,
że choćbyś mnie nie wiem jak dręczyła, to i tak należysz
do mnie. Jesteś moją niewolnicą.
- W dzisiejszych czasach nie wolno mieć
niewolników, panie Sinclair - pouczyła go Adena. - W
dwudziestym wieku związki kobiety i mężczyzny
opierają się na partnerstwie.
- Jeśli tak sobie życzysz, kochanie. - Znów ją
pocałował w nos. - Jestem wspaniałomyślny. Pozwalam ci
wierzyć, w co tylko zechcesz. Pod warunkiem, że nie
zapomnisz, jaka jest prawda.
- Mówisz o swojej prawdzie?
- Adeno, słodka wiedźmo, przestań sobie ze mnie
żartować i popatrz na mnie - poprosił. - Dzisiaj oddałaś
mi się cała. Byłaś mi przeznaczona i wreszcie należysz do
mnie. Od tej chwili mam prawo dbać o ciebie i opiekować
się tobą. Czy zrozumiałaś, o co mi chodzi?
- Prosisz, żebym się zgodziła na romans?
- Nasz romans już się zaczął. Ja chciałbym, żebyś
zechciała należeć do mnie.
- To się nazywa wykorzystywanie sytuacji. - Adena
nic miała ochoty na żadne poważne rozmowy.
- Wiem, ale ostrzegałem cię, że jestem człowiekiem
praktycznym. Dla mnie to bardzo odpowiednia okazja.
- Z takim człowiekiem interesu jak ty trzeba bardzo
uważać. Może powinnam najpierw przeczytać kontrakt -
roześmiała się Adena. - Sam powiedziałeś, że nie potrafię
się targować.
81
- Dzisiejszy wieczór w pełni potwierdził moją
opinię.
- A to dlaczego?
- Widzisz, kochanie, dałaś mi dziś wszystko, co
miałaś, i nawet nie sprawdziłaś, czy ja okażę ci równie
wielką hojność - pouczył ją Holt.
- Nie miałam wyboru.
- Chyba nic mówisz tego poważnie?
- Nie.
- To dobrze, bo już się bałem. - Pocałował
dziewczynę w ramię. - Teraz powiedz mi to, a potem
przez całą noc pozwolę ci ze mnie żartować.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytała z niewinną
miną, chociaż dobrze wiedziała, o co Holtowi chodzi.
Wiedziała też, że powie mu to bez wahania. Kochanemu
mężczyźnie niczego nie umiałaby odmówić.
- Chcę to usłyszeć, proszę...
- Jestem twoja, kochanie. Jeśli koniecznie musisz
usłyszeć te słowa, to je wypowiem. Należę do ciebie. Ale
pamiętaj, że takie więzy łączą obie strony.
- Niczego na świecie nie pragnę bardziej niż tego,
żebyś bardzo, bardzo mocno się do mnie przywiązała. -
Holt uśmiechnął się i znów przytulił do siebie
dziewczynę.
Rozstali się nad ranem, chociaż Holt bardzo
narzekał, że w ogóle musi jechać do domu. Adena i Maks
odprowadzili go do drzwi.
82
- Zadzwonię do ciebie - obiecał Holt. - Zobaczę, czy
uda mi się wyrwać na obiad. Za to kolację na pewno
zjemy u mnie. Możesz zabrać ze sobą Maksa. Nie
będziesz musiała się spieszyć do domu.
No tak, pomyślała Adena. On chce, żebym zaczęła
zostawać u niego na noc. Jak mnie choć raz do tego
namówi, to wkrótce po tym zupełnie się tam
przeprowadzę. On też chyba o tym wie i dlatego
proponuje mi takie rozwiązanie.
- Tym razem ja przyniosę wino - powiedziała
Adena. Nic miała zamiaru dzielić się z kochankiem
swoimi wątpliwościami.
Holt pocałował ją i zbiegł po schodach do
czekającego na niego ferrari.
- Mam nadzieję, że ty wiesz, co robię - powiedziała
Adena do Maksa, zamknąwszy drzwi - bo ja wcale nie
jestem tego pewna.
Wróciła do łóżka. Tak dobrze było jej po raz
pierwszy w życiu. Teraz już wiem, myślała, że Holta
Sinclaira można nauczyć miłości. Właściwie nawet nie
trzeba go uczyć. Wystarczy trochę treningu. Życie
przyzwyczaiło go do traktowania wszystkiego, nawet
uczuć, jak transakcji handlowych.
Jednak dzisiejszy wieczór przekonał mnie, że
potrafię zmienić to jego nastawienie. Zresztą i tak nie
mam wyjścia. Przecież wpadłam po uszy.
Około jedenastej przyniesiono ogromny bukiet
żółtych, cudownie pachnących róż. Adena wiedziała, że
83
tylko Holt mógł przysłać jej taki wspaniały bukiet.
Ustawiła go na małym stoliku obok kanapy i poszukała
kartki.
Znalazła, ale znalazła też małe pudełeczko, którego
w pierwszej chwili nie zauważyła. Zamarła. Radość z
przepięknych kwiatów ulotniła się w jednej chwili.
Dlaczego mi to zrobił? myślała zrozpaczona
dziewczyna. I to po takiej nocy! Nie powinien mi płacić
błyskotkami. Potraktował mnie jak panienkę która dobrze
się spisała i zasłużyła sobie na nagrodę. A może to
pierścionek? Adena chwyciła się tej myśli jak ostatniej
deski ratunku. Może to pierścionek, który ma oznaczać
coś w rodzaju zaręczyn? Tak, taki prezent mogłabym
przyjąć...
Niestety, gołym okiem dało się zauważyć, że
pudełko jest duże i że w środku nie znajdzie pierścionka.
Zresztą pierścionków zaręczynowych nie daje się przez
posłańców.
Adena patrzyła na białe pudełko i dosłownie czuła,
jak ulatują ciepłe wspomnienia poprzedniego wieczoru,
jak zamarzają i spadają na nią lodowatym deszczem.
Drżącymi z emocji palcami otworzyła pudełeczko.
Wewnątrz znalazła złoty naszyjnik. Był to wyjątkowo
piękny, delikatny klejnot z trzema diamentami na środku.
Na srebrnej karcie wewnątrz pudełka Holt napisał:
„Dla tej, która teraz należy do mnie".
Adena zmięła w dłoni nieszczęsną kartkę i
odwróciła się do Maksa.
84
- Jak on mógł mi coś takiego zrobić? - zapytała
zrozpaczona. - Potraktował mnie jak kosztowną
prostytutkę. Mojej miłości nie można kupić, Maks...
Pies położył łeb na kolanach swojej pani, a jego
wielkie oczy wyrażały współczucie. Wczoraj mógł jej
pomóc bez trudu. Z agresją obcych pies z łatwością sobie
poradzi. Ale co mógłby zrobić teraz? Teraz nawet nie
rozumiał, dlaczego jego pani jest smutna.
Na szczęście rozpacz Adeny nie trwała długo. W
kilka chwil zmieniła się w równie jak ból wielką
wściekłość. Trzymała pudełko z daleka od siebie, jakby w
środku zamiast złotego cacka była bomba zegarowa.
Wrzuciła do środka pomiętą kartkę od Holta i zatrzasnęła
wieczko.
- Jak on śmiał! - powiedziała do zdezorientowanego
psa. - Jak on śmiał! Niech sobie nie myśli, że puszczę mu
to płazem!
Znalazła w książce telefonicznej numer firmy, która
dostarczyła jej przeklęte pudełko i poleciła natychmiast
przysłać do swego domu posłańca. Trzy razy wyrzucała
kartkę, zanim wreszcie udało jej się zamknąć wściekłość i
upokorzenie w jednym zgrabnym zdaniu. „Sądziłam, że
stać cię na mnie, ale ten drobiazg dowodzi, że się
myliłam", napisała. Zapakowała pudełko, dołączyła liścik
i oddała posłańcowi, który akurat się pojawił.
- Najwyższy czas - powiedziała Adena do Maksa -
żebyśmy oboje wreszcie pojechali na wakacje. Nie martw
się, Maks. Spodoba ci się na wsi.
85
Pakowanie zajęło jej niecałe dwie godziny. Maks
niezawodnie wyczuł, co się święci, i cierpliwie warował
obok walizki , patrząc, jak jego pani wydzwania do
różnych ludzi. W sprawie wakacji Adena także miała
pecha. W większości hotelików wymienionych w ulotce
biura podroży nie było już wolnych miejsc.
W końcu jednak udało jej się dodzwonić do
gospody, w której przed kilkoma godzinami ktoś odwołał
rezerwację. Na dodatek nie mieli nic przeciwko temu,
żeby przywiozła ze sobą psa.
- Załatwione Maks - powiedziała Adena. -
Jedziemy. Powiem tylko pani Harrison, że wyjeżdżamy
na kilka dni i w drogę.
Podeszła do drzwi i w tej samej chwili rozległ się
dzwonek domofonu. Zaciekawiony Maks nastawił uszy.
Adena patrzyła to na drzwi, to na psa. Już wiedziała,
kogo się spodziewać.
- Ależ ty masz tupet, Sinclair! - krzyknęła. patrząc
w oczy gościowi. - Jak śmiesz tu przychodzić!
Holt trzymał w rękach nieszczęsne białe pudełko i
w milczeniu przyglądał się bladej z gniewu dziewczynie.
Dopiero po chwil, zauważył stojącą przy drzwiach
walizkę.
- Wybierasz się dokądś? - zapytał, a ton jego głosu
powiedział Adenie, jak bardzo Holt jest na nią zły.
- Owszem! Jedziemy z Maksem na wieś. Należy
nam się odrobina spokoju.
86
- Chyba o czymś zapomniałaś. - Holt wszedł do
mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
- Nie martw się o... o tę błyskotkę, którą mi rano
przysłałeś. To nie należy do mnie.
- Czyżby? A wydawało mi się, że będzie doskonale
pasowała do kogoś, kto należy do mnie. Ale jeśli nie...
Tam, skąd ją wziąłem, jest tego więcej.
- Więcej! Więcej! - wybuchnęła Adena. - Jak śmiesz
mnie obrażać!
- Niewiele kobiet na świecie uznałoby ofiarowanie
tego drobiazgu za zniewagę. Ale jeśli trzy diamenty to,
twoim zdaniem, za mało, mogę wymienić ten naszyjnik
na inny.
Adena nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa i
tylko dlatego z całej siły uderzyła Holta w twarz.
- Nie musisz niczego wymieniać! - krzyknęła. -
Któraś z twoich z kochanek na pewno z radością przyjmie
ten prezent. Moja cena za wczorajsze usługi jest o całe
niebo wyższa, Sinclair!
- Jaka?
- Szkoda gadać! - miotała się Adena. - I tak cię na to
nie stać!
- Pytałem: jaka? - Holt chwycił dziewczynę za
ramiona.
- Ty głupcze! - W turkusowych oczach Adeny
zakręciły się łzy. Nic czuła już nic poza bezmiernym
smutkiem i upokorzeniem. - Ty kompletny idioto!
Niepotrzebnie tracisz pieniądze na złoto i diamenty!
87
Naprawdę nie rozumiesz? Wszystko to, co wczoraj
dostałeś, dałam ci za darmo! Gratis! Bezpłatnie! Za nic!
Ale ty koniecznie musiałeś mi za to zapłacić... zniewagą.
- Jaką zniewagą? O czym ty mówisz, dziewczyno?
- Mówię o tym cholernym naszyjniku! O tym
naszyjniku, który trzymasz w rękach! O tym, który
przysłałeś mi dziś rano, żebym poczuła się jak
prostytutka! Jak kosztowna utrzymanka!
- Zwariowałaś? - Holt stracił pewność siebie. - To
był prezent...
- Ależ oczywiście! I zapewne kupiłeś go u tego
samego jubilera, u którego zwykle kupujesz prezenty dla
swoich kochanek! Tylko, że ja odmawiam przyjmowania
prezentów za świadczone usługi! Zrozumiałeś Holt? Na
świecie jest kilka rzeczy, których nie można kupić za
pieniądze. Ja właśnie jestem jedną z nich!
- O mój Boże! - jęknął Holt. - Nie do wiary! Przestań
wreszcie na mnie krzyczeć i posłuchaj.
- Nie chcę i nie muszę cię słuchać! Możesz sobie
myśleć , co chcesz, a ja i tak nie jestem twoją własnością! I
nie będę twoją własnością, choćbyś mi kupił wszystkie
wysadzane diamentami złote naszyjniki świata!
Holt przygarnął dziewczynę do siebie, wcisnął jej
twarz w połę swojej marynarki, dzięki czemu wreszcie
zamilkła.
- Do jasnej cholery! Zrozum wreszcie, dziewczyno,
że to był tylko prezent i że nie miał nic wspólnego z
zapłatą za cokolwiek. Kupiłem ten naszyjnik, ponieważ
88
chciałem ci coś dać. To był najzwyklejszy w świecie
prezent. Nic innego. Tylko podarunek. Nie ma takiego
prawa, które zabraniałoby mężczyźnie dawać kobiecie
prezenty. Oprócz naszyjnika mieli ci także dostarczyć
róże .. - Holt rozejrzał się po pokoju. Od razu zauważył
stojący na stoliku bukiet. - Róż nie wyrzuciłaś. Dlaczego?
Dlaczego przyjmujesz róże, a z powodu naszyjnika się
obrażasz?
- Dlatego! - krzyknęła Adena w połę marynarki
- No to następnym razem przyślę ci tyle róż, że
będzie można kupić za nie dwa naszyjniki - uśmiechnął
się Holt. - Dostaniesz strasznie dużo kwiatów.
- Przestań się wygłupiać! - syknęła Adena.
- To ty się wygłupiasz. Dzisiaj rano byłem taki
szczęśliwy. Czułem się jak zdobywca, jak bohater, jak pan
wszelkiego stworzenia... Co w tym dziwnego, że chciałem
dać coś kobiecie, która podarowała mi cały świat? To
musiał być prezent. Naprawdę nie potrafisz tego
zrozumieć? - Holt pogłaskał dziewczynę po głowie.
- Jeśli prezent pochodzi od ciebie, to bardzo trudno
odróżnić prezent od zapłaty.
- Tym razem naprawdę przesadziłaś, skarbie -
tłumaczył jej jak dziecku. - Zupełnie niczego nie
zrozumiałaś. Posłuchaj, kochanie. Dawanie ci pięknych
rzeczy sprawia mi przyjemność. Nie traktuj, proszę, tych
upominków jak zapłaty. I bardzo cię proszę - Holt
uśmiechnął się do niej ciepło - żebyś nigdy więcej nie
odsyłała mi prezentów, które ci daję. Dzisiaj przeżyłem
89
prawdziwy szok. Jeszcze do tej pory się nie pozbierałem.
Bogu dzięki, że musiałem przejechać parę kilometrów,
zanim cię zobaczyłem. Miałem trochę czasu, żeby
ochłonąć.
- Bardzo cię proszę, Holt, nie dawaj mi żadnych
naszyjników - powiedziała Adena. - Naprawdę nie chcę
od ciebie ani złota, ani diamentów, ani żadnych innych
kosztowności. Nie chcę i już!
- Daj spokój, Adeno. - Holt przyglądał jej się z
niedowierzaniem. - To naturalne, że mężczyzna daje
prezenty kobiecie, którą... - przerwał na moment, jakby
się zastanawiał, jakiego słowa powinien użyć. - Kobiecie,
której pragnie, która do niego należy. Nie możesz
odmawiać mi tej przyjemności.
- A właśnie, że mogę. Nie ufam ci, Holt. Nie
potrafię uwierzyć w to, że dostrzegasz różnicę pomiędzy
spłatą zobowiązania a wręczeniem podarunku. Dlatego
proszę, żebyś nigdy więcej nie dawał mi takich
kosztownych prezentów.
- Nie bądź śmieszna, Adeno! Nigdy się nie
zgodzę...
Zadzwonił telefon i nic pozwolił mu dokończyć
zdania. Holt niechętnie wypuścił Adenę z objęć.
Dziewczyna porozmawiała z kimś przez chwilę, po czym
odłożyła słuchawkę na widełki.
- Moje plany wyjazdowe będą chyba musiały
poczekać - powiedziała. - Odpowiedziano na moją ofertę.
90
Dziś po południu mam przyjść na rozmowę w sprawie
pracy.
- Co to za przedsiębiorstwo? - zapytał rzeczowo
Holt. - To dobra firma - oświadczył, kiedy podała mu
nazwę. - Powinnaś pójść na tę rozmowę.
- Chyba tak - zgodziła się Adena.
Pewnie dlatego jest taki zadowolony, że jednak nie
wyjadę, pomyślała ponuro. Zamiast awantury, która
jeszcze przed chwilą wisiała w powietrzu, w pokoju
panowała teraz nerwowa atmosfera, jaka zwykle
towarzyszy wszystkim rozmowom dotyczącym zmiany
pracy.
- Wezmę Maksa na spacer, a ty spokojnie przygotuj
się do wyjścia - zaproponował Holt.
- Przecież musisz wracać do biura - zaprotestowała
Adena.
- Najpierw wyprowadzę Maksa. Niczym się nie
przejmuj, skarbie. - Holt próbował dodać jej odwagi. -
Powalisz ich na kolana. Chodź, Maks. Gdzie jest twoja
smycz?
- Ej, Holt.
- Słucham? - Holt znalazł smycz i właśnie przypinał
ją do psiej obroży.
- Spacery z psem w mieście obwarowane są
pewnymi przepisami...
- Jakimi? - Holt przyglądał się ze zdziwieniem
plastikowej łopatce i torbie, które wręczyła mu Adena
- Zgadnij.
91
- Mam to...
- Dobrej zabawy!
92
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Adena ubrała się w zielony kostium z lodenu,
wyszczotkowała włosy i już była gotowa do wyjścia.
Maksa i Holta wciąż jeszcze nie było. Gdzie oni się
podziewają? myślała podenerwowana. Uśmiechnęła się,
wyobraziwszy sobie, jak Holt dokładnie sprząta psie
kupy.
Nie mogła już dłużej czekać. Napisała na kartce,
żeby Holt wziął sobie klucze od pani Harrison, wetknęła
kartkę w drzwi i popędziła na przystanek autobusowy.
Holt miał rację, pomyślała, jadąc autobusem do
centrum miasta. Ta firma naprawdę jest warta zachodu.
Mogłabym mówić o szczęściu, gdyby udało mi się dostać
tę pracę za pierwszym podejściem.
Wysiadła przy Pine Street, obok budynku giełdy
Pacific Coast. Przez całą drogę nie mogła myśleć o niczym
innym, tylko o Holcie. Obawiała się, że nie potrafi się
skupić podczas rozmowy i z pracy będą nici.
Na szczęście, kiedy tylko znalazła się wewnątrz
budynku, zawodowa solidność wzięła górę nad
wrodzonym sentymentalizmem. Adena pozbierała się i
już spokojna, pewna siebie weszła do działu
personalnego.
93
Po kilku pierwszych minutach rozmowy
dziewczyna zorientowała się, że proponowana jej posada
byłaby tym, o czym od dawna marzyła. Ona idealnie
nadawała się do tej pracy, a praca - dla niej. Na dodatek
pracownik, z którym rozmawiała, sprawiał takie
wrażenie, jakby jemu także zależało na zatrudnieniu
Adeny. Dziewczyna była w siódmym niebie. Zapomniała
nawet o nieprzyjemnym przedpołudniu.
- Pójdziemy teraz na górę, panno West - powiedział
kadrowiec. - Przedstawię panią panu Olsonowi. Jest
szefem działu rozliczeń i to on będzie pani przełożonym,
jeśli zdecydujemy się panią u nas zatrudnić.
- Ach, panna West! - powitał ją Harvey Olson z taką
życzliwością, jakby wszyscy od dawna jej tu oczekiwali. -
Dzisiaj rano trafiła na moje biurko pani oferta. Z
dokumentów wynika, że byłaby pani idealną kandydatką
na wakującą posadę.
- Porozmawiaj sobie z panną West, a potem przyślij
ją do mnie - poinformował Olsona kadrowiec i wyszedł.
- Spodziewam się, że chciałaby mi pani zadać
mnóstwo pytań - zaczął Olson, uśmiechając się jowialnie.
- Proszę się nie krępować.
Adena rzeczywiście miała wiele pytań. Musiała
tylko uważać, żeby przypadkiem nie palnąć jakiegoś
głupstwa. Bardzo zależało jej na tym, żeby Olson uznał ją
za inteligentną i pełną zapału idealną kandydatkę do
pracy.
94
Takie spotkania zawsze bardzo Adenę męczyły,
chociaż w tym konkretnym przypadku naprawdę nie
mogła narzekać. Bardzo szybko okazało się, że posada po
prostu na nią czeka.
- Moim zdaniem pani doskonale nadaje się do tej
pracy - powiedział uśmiechnięty Olson.
- Mnie z kolei bardzo odpowiada zakres
obowiązków związany z tym stanowiskiem - odrzekła
szczerze Adena. - Pańska firma ma wspaniały program
rozwoju, a księgowość wewnętrzna zawsze ranie
interesowała. Bardzo bym chciała spróbować swoich sił w
tej właśnie dziedzinie.
- Znakomicie, znakomicie. Wobec tego chyba
doszliśmy do porozumienia. Zaraz zadzwonię do
Thorntona. To ten człowiek, który panią tu
przyprowadził - wyjaśnił Olson konspiracyjnym szeptem.
- Tylko kadry mają prawo składania kandydatowi
oficjalnej oferty. Chyba pani rozumie... Nie chciałbym
wkraczać w niczyje kompetencje, ale, między nami
mówiąc...
- Zapewne zechcą dopełnić jakichś formalności. -
Adena uśmiechnęła się. - Muszą pewnie sprawdzić moje
referencje.
- To chyba nie będzie konieczne - oświadczył
Olson. - Dostaliśmy już referencje od niezwykle
szanowanej osoby.
- Przepraszam, ale nie rozumiem...
95
- Nie ma się czego wstydzić - roześmiał się Olson. -
Może pani być dumna z tego, że ktoś taki jak Holt Sinclair
osobiście rekomenduje panią do pracy u nas. Pan Sinclair
nigdy by czegoś takiego nic zrobił, gdyby nic był
absolutnie pewien, że jest pani odpowiednią osobą na to
stanowisko. Nasz szef bardzo sobie ceni opinię pana
Sinclaira.
- Czy to znaczy, że Holt Sinclair prosił, żeby
przyjęto mnie do pracy? - zapytała Adena. Przed chwilą
szczęśliwa, teraz czuła, że pogrąża się w otchłań
rozpaczy.
- Ależ skąd! On tylko zadzwonił do naszego
prezesa, któremu ja podlegam, bo dowiedział się, że
szukamy pracownika. Powiedział, że zna kogoś, kto
doskonale nadawałby się do tej pracy. Niebawem
nadeszła do nas pani oferta i w ten sposób doszło do
dzisiejszego spotkania.
- Rozumiem. Nie miałam pojęcia...- Dopiero teraz
Adena przypomniała sobie, że powiedziała Holtowi, do
jakich firm wysłała oferty.
Zrozumiała także, skąd to zadowolenie na twarzy
Holta, kiedy powiedziała mu rano, dokąd idzie na
rozmowę. Przyszła jej do głowy straszna myśl, że Holt po
raz kolejny spróbował ją kupić. Tym razem „prezentem"
miała być atrakcyjna praca.
Jak on śmiał? pomyślała i natychmiast powrócił
poranny gniew. Co trzeba zrobić, żeby dać nauczkę
mężczyźnie, przyzwyczajonemu kupować wszystkich i
96
wszystko, na co tylko przyjdzie mu ochota? Czy w ogóle
da się wbić w ten ograniczony mózg, że mnie nie można
kupić ani za złoto, ani za dobrą pracę? Cholerny facet!
A swoją drogą, ciekawe, jak by się poczuł, gdybym
ja też mu zapłaciła. Już wiem! Odwrócimy role! Będzie
wściekły! Wpadnie w ślepą furię! Może wreszcie coś do
niego dotrze.
Resztę formalności, związanych z przyjęciem do
pracy, Adena wypełniła bez poprzedniego entuzjazmu.
Na szczęście nikt nie zauważył zmiany w jej zachowaniu.
Dostała oficjalną propozycję pracy i obiecała, że w ciągu
tygodnia da wiążącą odpowiedź.
Wyszła na ulicę zdecydowana. Postanowiła dać
solidną nauczkę Holtowi. Natychmiast skierowała się do
ekskluzywnego sklepu jubilerskiego przy Union Square.
Wiedziała, że musi wydać majątek, żeby jej plan
naprawdę się powiódł. Zresztą i tak będzie to wydatek na
niby, bo Holt się wścieknie i nawet nie weźmie do ręki
"prezentu".
Adena z ogromną satysfakcją wyobraziła sobie, jak
Holt krzyczy na nią, jak żąda, żeby natychmiast zabrała
ten przeklęty "upominek". Teraz wiedziała na pewno, że
to najlepszy i może jedyny sposób pokazania mu, jak ona
czuła się dziś rano. Jeśli choć na chwilę znajdzie się w
mojej skórze, myślała zadowolona
z siebie, może wreszcie przestanie mnie obrażać wciąż
nowymi podarunkami.
97
Ledwo rozejrzała się w gablotach, kiedy wpadł jej
w oko zegarek. Adena uznała, że znalazła odpowiednią
broń do walki z Holtem. Długo oglądała wybrany przez
siebie, ręcznie zrobiony z osiemnastokaratowego złota
szwajcarski zegarek. Kwarcowy napęd umieszczono w
cieniutkiej kopercie tak idealnie, że prawie przekraczało
to ludzką wyobraźnię. Jednym słowem: sama
doskonałość.
Adena bez wahania wypisała czek, opiewający na
całą sumę, jaką aktualnie miała na koncie. Na szczęście,
pomyślała, nie zdążą tego czeku zrealizować. A swoją
drogą, bardzo bym chciała dać mu takie cudo naprawdę.
Niestety, pewnie nigdy w życiu nie będzie mnie na to
stać. Podała czek sprzedawcy i powiedziała, dokąd ma
wysłać zegarek.
Holt powinien dostać prezent w biurze i to jak
najszybciej. Adena szybko skalkulowała, że Sinclair
odeśle zegarek następnego dnia rano i wobec tego nie
dojdzie do realizacji horrendalnie wysokiego czeku, który
dziewczyna przed chwilą podpisała. Jutro sobota, a więc
cała intryga finansowa znajdzie szczęśliwe zakończenie w
poniedziałek rano.
Dopiero w autobusie Adena trochę ochłonęła.
Zrobiło jej się nieprzyjemnie, kiedy wyobraziła sobie, jak
Holt się na nią rozzłości. No cóż, gra jest warta świeczki,
pocieszyła się szybko. Najważniejsze, żeby wyciągnął z
tej lekcji właściwe wnioski.
98
Chciałabym, żeby zrozumiał, jak nieprzyjemnie się
człowiek czuje, kiedy ktoś próbuje go kupić. Może
pojmie, że za przysługę płaci się tylko utrzymankom lub
żigolakom. Liścik, który dołączyłam do zegarka,
powinien mu ułatwić zrozumienie lekcji. Zaraz, jak to
było? Aha: „Dla Holta z podziękowaniem za pomoc w
znalezieniu pracy i za wspaniałe chwile przy kominku".
Dobrze to wymyśliłam! Każdy by się obraził za coś
takiego. Szkoda, że nie wysłałam mu do tego kwiatów.
Rozpromieniona i zadowolona z siebie weszła do domu.
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego że Maks nie
przybiegł jej powitać. Niemożliwe, żeby do tej pory nie
wrócili ze spaceru, pomyślała przestraszona. W
porządku. Wrócili i znów wyszli, odetchnęła
zauważywszy kartkę papieru leżącą obok wazonu z
różami.
„Maks ma się dobrze - pisał Holt. - Zabrałem go do
Sausalito, gdzie obaj niecierpliwie oczekujemy Twojego
przyjazdu. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o kolacji, na
którą oboje z Maksem zostaliście zaproszeni. Po kolacji
musimy się jeszcze pokazać na przyjęciu, więc bądź tak
miła i włóż na siebie coś odpowiedniego. Przyjadę po
Ciebie prosto z pracy. Około piątej.
P.S. Gdybyś sama na to nie wpadła, pragnę cię
poinformować, że zatrzymałem Maksa w roli gwaranta
Twojego dobrego zachowania.
P.S. Wydaje mi się, że zakochał się w pudlicy z
sąsiedztwa. Przypomnij mi, żebym ci o tym opowiedział.
99
Twój Holt"
Adena zmięła kartkę. Była wściekła, przestraszona
i... chciało jej się śmiać. Ten głupek porwał Maksa,
pomyślała. Pewnie uważa, że to bardzo sprytne.
Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni. Zaraz powinni
mu dostarczyć zegarek.
Resztę popołudnia Adena spędziła w gotowości
bojowej. Dosłownie podskakiwała jak oparzona za
każdym razem, kiedy zadzwonił telefon. Holt się nie
odezwał. Zaczęła już nawet podejrzewać, że posłaniec od
jubilera nie zdążył do biura. Wreszcie doszła do wniosku,
że Holt nie zadzwoni, a cała scena odbędzie się tutaj,
kiedy po nią przyjedzie.
Muszę się przygotować, myślała. Trzeba będzie
udawać, że nie stało się nic nadzwyczajnego, że
obdarowywanie mężczyzny kosztownym zegarkiem w
zamian za jego usługi jest wrodzoną potrzebą wszystkich
kobiet świata.
Zrobiło się późno i Adena zajęła się
przygotowaniami do wieczornego wyjścia. Wybrała
powiewną suknię z zielonego jedwabiu, na którym
ręcznie wymalowano złote liście. Do tego złote pantofle i
złoty naszyjnik ze smoczymi skrzydłami.
Gotowa do wyjścia Adena nie miała już nic więcej
do roboty, więc nerwowo przemierzała tam i z powrotem
swój biało-zielony pokój. Zaczęła nawet wątpić, czy Holt
w ogóle się pojawi. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nie
przyjechał do niej zaraz po otrzymaniu zegarka.
100
Powinien był chociaż zadzwonić i zrobić jej awanturę
przez telefon.
Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem tej sytuacji
było to, że Holt do tej pory nie dostał zegarka czyli że
dzisiejszy wieczór przebiegnie mniej więcej spokojnie.
Odetchnęła z ulgą.
Właśnie wtedy Holt zadzwonił do drzwi.
Otworzyła mu i w tej samej chwili zrozumiała, że
przesyłkę dostarczono adresatowi zgodnie z planem.
Holt stał oparty o futrynę, dzięki czemu od razu dało się
zauważyć na jego przegubie elegancki złoty zegarek.
Adena nie wierzyła własnym oczom.
- Jest piękny - zachwycał się Holt. - To
najpiękniejszy prezent, jaki w życiu dostałem. Wyobraź
sobie, że to w ogóle jeden z nielicznych prezentów, jakie
kiedykolwiek mi ofiarowano. Zwykle ja obdarowuję
ludzi. Mnie dają podarunki bardzo rzadko.
- Podoba ci się? - Adena z trudem oderwała wzrok
od zegarka.
- Mam tylko jedno zastrzeżenie. - Holt wszedł do
mieszkania. - Szkoda, że nie kazałaś na nim
wygrawerować jakiegoś napisu. Musimy to naprawić. -
Ujął twarz dziewczyny w dłonie i pocałował ją w usta.
- Holt... - próbowała coś powiedzieć, ale nie
dopuścił jej do głosu.
- Dziękuję ci kochanie. Będę go bardzo szanował.
- Holt... - Adena wciąż jeszcze chciała mu coś
tłumaczyć. - Ja go kupiłam, bo...
101
- Wiem, skarbie. Dostałem także liścik. Pewnie nie
powinienem przyjmować od ciebie tak kosztownego
prezentu, ale jak mógłbym zrobić ci coś takiego, skoro
mnie samemu tyle radości sprawiło wybieranie
naszyjnika. Żadna kobieta nie dałaby takiego prezentu
mężczyźnie, na którym jej nic zależy. Wydałaś majątek na
ten drobiazg!
- Mówiąc szczerze... - Adena miała nadzieję, że tym
razem wreszcie uda jej się wyjaśnić sytuację.
- Ale skoro dostałaś nową pracę, mam nadzieję, że
cię to nie zrujnuje. Jestem zbyt zachwycony tym
wspaniałym prezentem, żeby ci tłumaczyć, że nie
powinnaś wydawać na mnie tyle pieniędzy.
Adenie zakręciło się w głowie. Wykosztowała się
na „lekcję", a tymczasem Holt zupełnie opacznie ją
zrozumiał. Uznał, że dostał zegarek dlatego, że Adenie na
nim zależy.
- Cieszę się, że zrozumiałaś moje postępowanie.
Teraz już wiesz, że mój prezent dla ciebie w żadnym
sensie nie był zniewagą - ciągnął Holt, uszczęśliwiony jak
małe dziecko.
- No wiesz, ja...
- Porozmawiamy sobie o tym jeszcze podczas
kolacji. Niestety, tylko Maks zje sobie dzisiaj domowe
jedzonko mojej gospodyni. Przez to wieczorne przyjęcie
musimy zjeść kolację na mieście. Chodź, kochanie. Bardzo
jestem ciekaw, jak ci poszło w nowej firmie. Z liściku,
102
który dołączyłaś do zegarka, domyśliłem się, że zostałaś
przyjęta.
Zagadał ją całkowicie. Adena zrezygnowała z
prostowania interpretacji, jaką Holt zastosował do
otrzymanego prezentu. Pozwoliła się wsadzić do
srebrzystego ferrari i zawieźć na kolację do eleganckiej
restauracji w centrum miasta.
- Holt - odezwała się, kiedy już siedzieli przy
zacisznym stoliku, nakrytym dla dwóch osób.
Postanowiła wyjaśnić przynajmniej niektóre sprawy. -
Nie powinieneś był prosić swojego przyjaciela, żeby
przyjął mnie do pracy...
- Bzdura. Kiedy mi powiedziałaś, że wysłałaś im
swoją ofertę, zadzwoniłem, żeby sprawdzić, jakie
warunki proponują. Pogadałem sobie chwilę z Calem
Mastersem. Powiedziałem mu tylko, że znam kogoś, kto
doskonale nadawałby się do tej pracy. Nic więcej nie
zrobiłem.
- Czy ty nic rozumiesz, że nie należało...
- Przecież i tak wysłałaś im swoją ofertę -
stwierdził. - Ja tylko troszkę przyspieszyłem bieg
wypadków. Dajmy temu wreszcie spokój. Najważniejsze,
że znalazłaś pracę. Teraz mi powiedz, kiedy postanowiłaś
kupić mi ten zegarek?
Holt był szczęśliwy jak dziecko. Dopiero teraz na
dobre dotarło do Adeny, że robienie prezentów
mężczyźnie, który nie dostał ich w życiu wiele, nie było
najlepszym sposobem udzielenia lekcji dobrych
103
obyczajów. Holt był tak zafascynowany samym faktem
otrzymania upominku, że w ogóle nie pojął jego
znaczenia.
- Pomysł przyszedł mi do głowy od razu, kiedy
tylko zorientowałam się, że maczałeś palce w sprawie
mojego zatrudnienia - wyjaśniła spokojnie.
- To miłe, że poczułaś się zobowiązana wyrazić mi
wdzięczność, ale, mówiąc szczerze, najbardziej spodobała
mi się ta część twojego listu, w której sugerujesz, że to, co
przydarzyło nam się wczoraj przy kominku, miało dla
ciebie szczególne znaczenie. - Pochylił się nad stolikiem. -
Bo dla mnie także wczorajszy wieczór bardzo wiele
znaczył. Wybierając ten zegarek czułaś się pewnie tak
samo jak ja, kiedy kupowałem ci naszyjnik.
O mój Boże! pomyślała Adena. I co ja mam teraz
zrobić? Jak mam mu powiedzieć, że źle mnie zrozumiał?
Mam mu oświadczyć, że powinien zwrócić ten zegarek,
bo w przeciwnym razie doprowadzi mnie do ruiny?
Chyba będę musiała sprzedać akcje! Albo przyjąć tę
pracę, którą Holt mi załatwił! A wszystko przez to, że nie
mogę się zdobyć na odwagę, żeby powiedzieć mu
prawdę!
Jedli kolację, rozmawiali i z każdą chwilą
powiedzenie Holtowi prawdy o złotym zegarku
wydawało się Adenie coraz mniej możliwe. Prezent
sprawił mu ogromną radość. Holt zaczął się już nawet
zastanawiać nad tym, jaki napis każe wygrawerować na
104
kopercie. Adena musiała przyznać się sama przed sobą,
że wpadła we własne sidła.
Należy to wreszcie przyjąć do wiadomości i nie
wpadać w panikę, pomyślała. Zegarek rzeczywiście
kosztował mnie majątek, ale przecież nie zbankrutuję. W
końcu mam trochę oszczędności. Wystarczy na
zapłacenie czynszu i na życie przez miesiąc. Z głodu w
każdym razie nie umrę. A skoro już mowa o pokazowych
lekcjach, to muszę sobie zapamiętać, żeby nigdy nie
dawać nikomu prezentów, na które mnie nie stać.
Nie miała serca pozbawiać Holta tak wielkiej, bez
skrępowania manifestowanej radości. Nie potrafiła się
przyznać do tego, że kupiła zegarek po to, żeby dać mu
nauczkę, a nie po to, żeby sprawić radość. Kochała go.
Coraz bardziej.
Pogodziwszy się z losem, Adena pozwoliła sobie na
jeszcze jeden kieliszek wspaniałego wina, które podano
do kolacji. Wino pochodziło z Kalifornii, z krainy, w
której panowała kiedyś gorączka złota, z krainy, do której
Adena miała pojechać na krótki wypoczynek.
- A niech to diabli! - zaklęła.
- Co się stało, skarbie? - zaniepokoił się Holt.
- Nie odwołałam rezerwacji! Ta praca i... ten
zegarek tak mnie pochłonęły, że zapomniałam zadzwonić
do gospody i odwołać swój przyjazd!
- O to nie musisz się martwić. Zauważyłem kartkę z
numerem obok telefonu i zadzwoniłem tam, zanim
wyjechaliśmy z Maksem do Sausalito.
105
- Dziękuję - odrzekła lodowatym tonem. - A skoro
już poruszyłeś temat mojego psa...
- A, właśnie! Miałem ci opowiedzieć o tej pudlicy.
Biedny Maks! Mogę sobie wyobrazić, jak on się czuje.
- Może zamówić dla niej jakąś soczystą kość -
zaproponowała Adena, ale Holt nawet nie zauważył, że
powiedziała to z ironią.
- Muszę mu to podpowiedzieć. To co, możemy już
iść? - zapytał. - Chciałbym jak najszybciej wrócić do
domu. Dopiero potem zacznie się prawdziwie przyjemny
wieczór.
Przez całą drogę Adena zastanawiała się, jak ma
powiedzieć Holtowi, że nie spędzi z nim nocy w
Sausalito. Dojechali do luksusowego hotelu Nob Hill's, a
ona niczego nie wymyśliła. Uznała więc, że po tak
męczącym dniu należy jej się odrobina przyjemności. Bez
namysłu wzięła kieliszek szampana, który jej podano.
- Kochanie, chciałbym ci przedstawić Johna
Rawlinsa - powiedział Holt na widok eleganckiego
starszego pana, przeciskającego się przez tłum w ich
kierunku. - John jest klientem Sim Tech.
Adena uśmiechnęła się do siwego pana Rawlinsa, a
potem już musiała się uśmiechać do wielu innych kobiet i
mężczyzn, którzy podchodzili do niej i do Holta. Piła
trzecią lampkę szampana i myślała, że zadziwiająco
dobrze czuje się wśród tych obcych ludzi, kiedy na
horyzoncie pojawiła się szałowa blondynka, odziana w
suknię ze srebrnej lamy.
106
- Holt, kochanie! - zawołała radośnie. - Jak to miło
znów cię zobaczyć! Miałam nadzieję, że uda ci się wpaść
tutaj... Przedstaw mi, proszę, swoją przyjaciółkę.
- Adena West - Holt dokonał prezentacji. - A to
Charlotta Michaels. Prowadzi firmę, która współpracuje z
Sin Tech.
Adena miała już na końcu języka jakąś złośliwą
uwagę, ale jakimś cudem powstrzymała się przed jej
wygłoszeniem.
- Witam panią - zwróciła się do Charlotty z
lodowatą uprzejmością. - Czym zajmuje się pani firma?
- Sprzedaję surowce, których Holt używa do
produkcji swoich wyrobów - poinformowała piękna
Charlotta. - Jakie to wspaniałe, Holt! - zawołała na widok
złotego zegarka. - Sama też takie oglądałam. To chyba
nowy model. Robią także śliczne damskie zegarki.
- Doskonała technologia - zgodził się mężczyzna, z
którym Holt rozmawiał przed pojawieniem się Charlotty.
- To niesłychane, co Szwajcarzy potrafią zrobić z ciekłymi
kryształami.
- Ten zegarek jest prezentem od Adeny - pochwalił
się Holt. Odsunął mankiet, żeby umożliwić
zainteresowanym podziwianie dzieła zegarmistrzowskiej
sztuki. - Prawda, że jest piękny?
- Twoja przyjaciółka ci go dała? - zapytała z
niedowierzaniem Charlotta, patrząc podejrzliwie na
Adenę.
107
- Czym sobie zasłużyłeś na taki prezent? - zapytał
John Rawlins.
Adena nie mogła sobie wybaczyć tego, co zrobiła.
Można to było oczywiście zwalić na karb koszmarnego
dnia, jaki miała za sobą. Albo na to, że wypiła za dużo
szampana... Można było wymyślić dwa tysiące innych
wyjaśnień jej postępku, ale żadne z nich nie
usprawiedliwiało odpowiedzi na niewinne pytanie
Rawlinsa.
- To prezent zaręczynowy - oświadczyła Adena
wszystkim, którzy chcieli się dowiedzieć, z jakiej to okazji
dziewczyna daje mężczyźnie taki niezwykły podarunek.
ROZDZIAŁ ÓSMY
W samochodzie panowała grobowa cisza. Adena
siedziała obok Holta i myślała o losie, o przeznaczeniu i o
tym, jak niektórzy ludzie potrafią się publicznie
ośmieszyć. Otulająca miasto mgła potęgowała jeszcze
wrażenie dziewczyny, że oto wbrew swojej woli i z
własnej winy znalazła się w pułapce.
- Holt - wydusiła Adena przez ściśnięte gardło.
- Słucham cię - powiedział grzecznie, ale oschle,
jakby dawał do zrozumienia, że te dwa słowa są
wyrazem jego niesłychanej łaskawości.
- Przepraszam cię. Zupełnie nie wiem, co mnie
napadło. Miałam dziś ciężki dzień i chyba trochę za dużo
wypiłam... Na chwilę straciłam panowanie nad sytuacją.
108
Ja... Ja naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło, żeby to
powiedzieć...
- Czyżby? - Holt wpatrywał się w jezdnię, jakby na
całym świecie nie istniało nic ważniejszego niż uważne
prowadzenie samochodu.
- Przecież cię przeprosiłam - rozzłościła się Adena. -
Zresztą to nie była wyłącznie moja wina!
- A czyja?
- Mogłeś się po prostu roześmiać i wtedy cała ta
afera rozeszłaby się po kościach. Wszyscy uznaliby moje
oświadczenie za żart. Po co im powiedziałeś, że to
prawda?
- Wydawało mi się, że to było jedyne wyjście z
sytuacji.
- O mój Boże! - Adena zupełnie się załamała.
Z najdrobniejszymi szczegółami pamiętała
wszystko, co stało się zaraz po tym, jak Holt wybrał to
„jedyne wyjście z sytuacji". Wszyscy jej gratulowali,
uśmiechali się, pytali, kiedy odbędzie się ślub... Do końca
życia zapamięta to koszmarne przyjęcie.
- Czyżbyś chciała mi powiedzieć - Holt uśmiechnął
się lekko, ale ani na chwilę nie spojrzał na dziewczynę -
że dałaś mi ten zegarek, bo miałaś taki kaprys? Bez
żadnego istotnego powodu?
- Oczywiście, że miałam powód! - Adena
postanowiła, że tym razem wreszcie powie prawdę i
wyjaśni nieporozumienie związane z kosztownym
prezentem.
109
- Taki sam, jak miałem wręczając naszyjnik -
mruknął Holt, zanim dziewczyna zdołała zrealizować
swoje postanowienie.
- Tylko mi nie wmawiaj, że ten naszyjnik miał być
prezentem zaręczynowym. - Adena zaczęła podejrzewać
intrygę. - Sam wiesz najlepiej, że kiedy go kupowałeś,
nawet nic pomyślałeś o żadnych zaręczynach.
- Nie pomyślałem - zgodził się Holt. - Ale wtedy nic
wiedziałem, jak bardzo ci na mnie zależy.
- Mnie? Zależy?
- Nie krępuj się, skarbie. Śmiało możesz się do tego
przyznać. Zresztą już się przyznałaś znacząco spojrzał na
lśniący w mroku zegarek. - Skoro wiem, co do mnie
czujesz, możemy się pobrać.
- Możemy się pobrać? Oszalałeś? Taką decyzję
podejmuje się tylko wtedy, kiedy... kiedy ludzie bardzo
się kochają i...
- Jeśli się nie pobierzemy, to i tak zamieszkamy
razem. Oboje dobrze o tym wiemy. Ja pragnę ciebie, a ty
mnie i...
- Wyciągasz błędne wnioski!
- Czy to ma znaczyć, że podarowałaś mi ten
zegarek, bo miałaś taki chwilowy kaprys? - Holt wreszcie
na nią spojrzał.
Pułapka się zatrzasnęła, pomyślała Adena. Nie
potrafię zdobyć się na szczerość. Nie powiem mu,
dlaczego naprawdę dostał ode mnie ten zegarek. Kocham
go i nic odbiorę mu radości, jaką mu niechcący
110
sprawiłam. Ile razy w życiu dostał prezent? Przecież jest
sierotą! Sara musiał sobie radzić ze światem, w którym
wszystko ma swoją cenę. Temu człowiekowi pewnie nikt
nigdy niczego nie dał.
- Oczywiście, że nie - Adena ostatecznie się
poddała. - Chciałam ci dać ten zegarek i cieszę się, że ci
się spodobał.
- Będę go strzegł jak skarbu - obiecał Holt.
- Ale nie chciałabym, żebyś czuł się do
czegokolwiek zobowiązany. Wcale nie miałam zamiaru
nakłaniać cię do małżeństwa.
- Przecież wiem. Teraz jednak, kiedy już zaczęliśmy
o tym mówić, nie widzę żadnych przeciwwskazań.
Naprawdę uważam, że powinniśmy się pobrać. Bardzo
cię pragnę, Adeno - dodał zmysłowym szeptem. - Tak czy
inaczej, chciałbym mieć cię przy sobie. Najrozsądniejszym
wyjściem z tej sytuacji jest małżeństwo.
- Ale...
- Nie martw się, kochanie. Ja się tym zajmę.
Adenie kręciło się w głowie od nadmiaru szampana
i nie potrafiła znaleźć słów, które przekonałyby Holta, że
nie ma racji. Zresztą w końcu ona także go kochała i
udawanie, że nie ma ochoty na małżeństwo, byłoby
oszukiwaniem samej siebie.
A jednak, myślała, co to będzie za związek?
Przecież ten człowiek nic nie wie o miłości. On uważa, że
miłość można kupić i otwarcie mówi, że tylko mnie
pragnie. Pragnie, a nie kocha. Na pewno nawet nie
111
pomyślałby o małżeństwie, gdybym nie popełniła tej
koszmarnej gafy.
Adena dopiero teraz zrozumiała, o co naprawdę
chodzi. Pojęła, że Holt taktownie zgodził się zapłacić
cenę, jakiej zażądała za oddanie mu siebie. Tylko takie
wyjaśnienie miało sens. Holt jej pragnął, a ponieważ
przywykł płacić za spełnianie swoich pragnień, chciał
zapłacić także za spełnienie tego.
Nie przyjęłam naszyjnika, myślała przerażona, a
potem dość obcesowo dałam mu do zrozumienia, że
chętnie przyjęłabym obrączkę. Każdy w tej sytuacji
uznałby, że takie są moje warunki! Adena tak się
zamyśliła, że dopiero na moście Golden Gate zdała sobie
sprawę z tego, gdzie się znajduje.
- Dokąd jedziemy? - zawołała.
- Do domu. Już późno, a sama wiesz najlepiej, że
Maks nie lubi, kiedy późno wracasz.
- Pojedźmy do mnie, Holt - poprosiła Adena.
- Nie mam zamiaru spędzić tej nocy z tobą.
- Dlaczego? Przecież jesteśmy zaręczeni.
- Przestań się wygłupiać. Nawet nie poprosiłeś
mnie o rękę.
- Miałem wrażenie, że to ty mnie o to prosiłaś.
- A ty się zgodziłeś - szepnęła, jakby do siebie. -
Więc to o to chodzi! Miałam rację... Proszę cię, Holt -
jęknęła Adena. - Muszę chwilę pomyśleć.
- Możesz myśleć w domu.
- Tak, ale w swoim.
112
- W naszym - poprawił ją Holt. Ani na chwilę nie
zwolnił tempa jazdy.
- Myślisz, że ze mną pójdzie ci tak łatwo, jak z
Maksem? - wciąż próbowała protestować.
- Już mi się udało.
- No dobrze. Wpadnę do ciebie na chwilę, zabiorę
psa, a potem odwieziesz nas do domu - oświadczyła
Adena z iście królewską pewnością siebie.
Nie odezwali się więcej do siebie. W milczeniu
dojechali do Sausalito, milcząc Holt zaparkował
samochód i pomógł dziewczynie z niego wysiąść.
Dopiero Maks przerwał ich milczenie. Witał się z
obojgiem, radośnie kręcił krótkim ogonkiem i skakał do
góry ze szczęścia.
- Cieszę się, że na nas czekałeś, Maks powiedział
Holt do psa. - Wypijesz kropelkę sherry?
- Nie tylko uprowadziłeś mojego psa, ale jeszcze go
przekupiłeś! - rozżaliła się Adena.
Wszyscy troje weszli do salonu. Holt wyjął z barku
butelkę, nalał sherry do dwóch szklaneczek i odrobinkę
na spodek.
- Dziś mamy niezwykłą okazję - powiedział. - Nie
możesz mieć nic przeciwko temu, żeby Maks także
spełnił toast. Musisz wiedzieć, Maks, że żenię się z twoją
panią. Cieszysz się, piesku?
Maks nic nie odpowiedział, za to z widoczną
przyjemnością wylizał ze spodeczka całą sherry.
- Widzisz? On się cieszy - uśmiechnął się Holt.
113
Usiadł na kanapie i pociągnął za sobą nadąsaną
dziewczynę.
- Holt, to naprawdę bardzo poważna decyzja -
Adena próbowała mu coś wytłumaczyć. - Musimy
porozmawiać, a przede wszystkim ja muszę sobie
wszystko przemyśleć. Mam wrażenie, że poniosła mnie
jakaś wielka fala...
- Jeszcze nic miałem okazji podziękować ci za
prezent szepnął Holt. Postawił na stoliku szklankę z
sherry.
- Nie ma za co. To znaczy...
- To najwspanialszy zegarek, jaki widziałem. -
Pocałował dziewczynę prosto w usta. - Wciąż nie mogę
uwierzyć w to, że dostałem od ciebie taki cudowny
upominek. Nikt nigdy niczego podobnego mi nie
podarował.
- Och, Holt. - Adena wreszcie poddała się jego
uściskom. - Naprawdę tak bardzo ci się podoba?
- Chodź, kochanie, pokażę ci, jak bardzo. - Holt
przytulił ją mocno do siebie, a jego palce niecierpliwie
szukały zapięcia jedwabnej sukni.
Adena zadrżała. Zamknęła oczy i pozwoliła, aby
Holt zsunął z jej ramion delikatny materiał. On mnie
pragnie, myślała, i chce się ze mną ożenić. Czego więcej
mogłabym oczekiwać od mężczyzny, który nie wie, co to
miłość?
- Czy ty naprawdę chcesz się ze mną ożenić? -
zapytała i zaraz ugryzła się w język. Pytanie było głupie i
114
zupełnie nie na miejscu. Jakby sprawdzała, czy warunki
kapitulacji zostaną potraktowane poważnie.
- Tak - wyszeptał prosto do jej ucha. - Chcę się z
tobą ożenić. Przez cały wieczór tak bardzo cię pragnąłem
- wyszeptał Holt, pieszcząc pierś dziewczyny. - Podczas
kolacji i na tym nudnym przyjęciu i przez całą drogę do
domu. Wciąż powtarzałem sobie, że ty także mnie
pragniesz. Za każdym razem, kiedy spoglądałem na
zegarek, myślałem sobie: „Ona też mnie chce. Gdyby
mnie nie chciała, nie dałaby mi takiego prezentu".
- Ja też cię pragnę, Holt, ale naprawdę nie musisz
się ze mną żenić. - Adena zarzuciła mu ręce na szyję.
Patrzyła w szare, płonące oczy Holta. - Nie miałam
zamiaru zmuszać cię do tego. Musisz mi uwierzyć.
Bardzo cię proszę.
- Do niczego mnie nie zmuszasz. Zresztą dawno
minęły te czasy, kiedy ktokolwiek mógł mnie do czegoś
zmusić - uspokoił ją Holt.
- Chciałam ci tylko powiedzieć...
- Wiem, co mi chciałaś powiedzieć, ale teraz już na
to za późno. Już się zdecydowałaś. Chyba nie chcesz się
wycofać? - Holt uśmiechnął się do niej czule. - Gdybyś mi
teraz oświadczyła, że nie chcesz wyjść za mnie za mąż,
poczułbym się tak samo, jak gdybyś odebrała mi ten
zegarek.
- Nie mam zamiaru niczego ci odbierać - mruknęła
dziewczyna niepewnie.
115
- Wiem - wyszeptał Holt. - I mam nadzieję, że w
sprawie naszego małżeństwa również nie zmienisz
zdania. Tak bardzo cię pragnę...
- Ale małżeństwo... - jęknęła.
- Małżeństwo to jedyny sposób, żeby cię namówić
na zamieszkanie ze mną. Doskonale rozumiem, że nie
odpowiada ci długotrwały romans. Nie byłabyś
szczęśliwa i na pewno nie zrezygnowałabyś z własnego
mieszkania - tłumaczył jej jak małej dziewczynce. - I
wciąż czymś byś się martwiła. Nie chcę cię na to narażać.
Wiem, że potrzebujesz formalnego zabezpieczenia. A ja
bardzo ciebie pragnę, kochanie, i muszę mieć pewność, że
zawsze będziesz moja.
Adena zrozumiała, że znalazła się w sytuacji bez
wyjścia. Holt wmówił sobie, że małżeństwo jest
warunkiem jej oddania. Bez wahania chciał zapłacić tę
wygórowaną cenę, a Adena nie potrafiła przekonać go, że
nie ma racji. Mogła jedynie spróbować zapanować nad
biegiem wydarzeń. Dla ich wspólnego dobra.
On teraz chce się żenić, myślała, bo bardzo, ale to
bardzo mnie pragnie. Ale co będzie potem? Kiedy trochę
ochłonie, kiedy sobie wszystko przemyśli, na pewno
dojdzie do wniosku, że obejdzie się bez ślubu.
- Wyjdę za ciebie, Holt. - Adena mocno się do niego
przytuliła.
- Mam nadzieję - zaśmiał się cicho. - Po tym, co się
wydarzyło wczoraj wieczorem, po ofiarowaniu mi tego
wspaniałego prezentu...
116
- Ale uważam, że powinniśmy dać sobie trochę
czasu - przerwała mu stanowczo.
- Trochę, to znaczy: ile? - Holt zamarł.
- Nie wiem. Kilka tygodni, może miesięcy. To
naprawdę poważna decyzja, Holt. Oboje musimy mieć
całkowitą pewność... - spojrzała mu prosto w oczy. O, tak,
pomyślała. Nareszcie mi się udało.
Wreszcie zaczął traktować poważnie to, co do niego
mówię.
- Przez ten czas będziesz mieszkała sama? - zapytał,
wietrząc podstęp. - I będziesz się ze mną spotykała tylko
wtedy, kiedy zechcesz? Z trudem wciśniesz mnie w
tygodniowy plan zajęć?
- No wiesz... Powinniśmy się lepiej poznać.
Zafundujemy sobie takie staroświeckie narzeczeństwo.
- Nie!
- Nie? - Adena odsunęła się od niego. Pospiesznie
włożyła suknię. - No to teraz mnie posłuchaj! Już ci
mówiłam, że miałam dość męczący dzień. Jestem u kresu
sił. Nie będziesz mi tu rozkazywał ani dyktował
warunków, na jakich oprzemy ten... ten związek! Jestem
w fatalnej formie, ale i tak nie dam się namówić na coś, co
skomplikuje nasze życie. I to tylko dlatego, że właśnie
dzisiaj masz na mnie ochotę!
- Chodź do mnie, skarbie - Holt uśmiechnął się
uwodzicielsko. - Sprawię, że i ty nabierzesz ochoty na
mnie.
117
- Nie, Holt! Nie dam się namówić na małżeństwo
ani zaciągnąć do łóżka, dopóki nie ustalimy sobie, o co w
tym wszystkim chodzi.
- Uspokój się, kochanie. - Holt wstał z kanapy i
wziął na ręce zdenerwowaną dziewczynę. - Sama
powiedziałaś, że masz dzisiaj zły dzień. Za to ja czuję się
doskonale. Odpocznij sobie. Ja podejmę decyzję za siebie i
za ciebie.
- Nie ma mowy! Puść mnie, do diabła!
- Puszczę cię dopiero wtedy, kiedy podziękuję ci za
zegarek.
Holt niósł ją długim, pełnym luster korytarzem.
Adena widziała swoje odbicie: półnaga, w jednym tylko
pantofelku, wyglądała w jego ramionach jak dopiero co
zdobyta niewolnica.
Weszli do sypialni i Holt ostrożnie położył
dziewczynę na łóżku. Natychmiast usiadła, chcąc
uwolnić się z jego objęć.
- Nie patrz tak na mnie, skarbie. - Holt szybko
rozpiął koszulę. - Wszystko będzie dobrze. Naprawdę. Ty
pragniesz mnie, a ja ciebie. To takie proste. Obiecałem
przecież, że dam ci wszystko, czego tylko zapragniesz, a
ty dziś jasno i wyraźnie powiedziałaś, zechcesz
małżeństwa. Jeśli ślub ułatwi ci zostanie ze mną, to masz
go u mnie jak w banku.
- Chcesz powiedzieć, że się sprzedałam! - zawołała
zrozpaczona.
118
- Nie wkładaj mi w usta czegoś, czego nie
powiedziałem. Przecież mówiłem już, że mnie takie
rozwiązanie też odpowiada. - Holt uporał się ze swoim
ubraniem. Stał obok łóżka zupełnie nagi i pożądliwym
wzrokiem przyglądał się dziewczynie.
- Nie odpychaj mnie, kochanie. Tak bardzo cię
pragnę.
Chciała mu odmówić, ale nie mogła. Nie potrafiła
tego zrobić, tak jak wcześniej nie umiała wyjaśnić
nieporozumienia związanego z zegarkiem. Widocznie tak
to jest, kiedy się kogoś kocha, pomyślała.
- Czy poszedłbyś sobie, gdybym cię teraz o to
poprosiła? - zapytała cicho.
Holt zawahał się. Patrzył na nią jak zranione
zwierzę i Adena poczuła ból, jakby sama sobie zrobiła
krzywdę.
- Och, Holt! - objęła go za szyję. - Ty idioto! Nie
domyślasz się, że nigdy bym cię o coś takiego nie
poprosiła?
Holt odetchnął z wyraźną ulgą. W jednej chwili
znalazł się na łóżku i mocno przytulił do siebie Adenę.
- Nie chcę nigdy więcej słyszeć podobnych bzdur!
Chcę, żebyśmy się pobrali jeszcze w tym tygodniu.
Możemy pojechać do Reno.
- W tym tygodniu? Po co ten pośpiech?
- Żebyś nie mogła zadawać głupich pytań. - Holt
ponownie zdjął z Adeny jedwabną suknię.
- Nie będę - szepnęła. - Obiecuję.
119
- Oczywiście, że nie. Jako moja żona nie będziesz
mi mogła niczego odmówić.
- Masz bardzo staroświeckie poglądy na
małżeństwo.
- Cieszę się, że to zauważyłaś. - Holt pocałował
dziewczynę w ramię.
- Szczególnie kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że
jeszcze parę godzin temu w ogóle nie wiedziałeś, że
będziesz miał żonę - zakończyła Adena.
- Jak tylko powiedziałaś o tym na przyjęciu,
zrozumiałem, że małżeństwo będzie dla nas najlepszym
rozwiązaniem. Oboje dostaniemy to, czego pragniemy -
powiedział Holt, pieszcząc nagie ciało dziewczyny.
- Wydawało mi się, że zadowala cię to, co dostałeś
wczoraj - wyszeptała Adena.
- Chcę, żebyś już nigdy nie mogła odrzucić ani
moich prezentów, ani mnie. Chcę, żebyś swobodnie
mogła przyjmować ode mnie wszystko, co mogę ci dać. I
chcę, żebyś była moja. Tylko moja.
- Uważasz, że to uczciwa transakcja?
- Nawet bardzo.
Ciekawe, jak długo będzie tak uważał, pomyślała
Adena. Ciekawe, ile zapłaci żonie, kiedy zechce się jej
pozbyć. Ponure myśli pierzchły pod dotknięciem dłoni i
ust Holta. Adena nie chciała już więcej myśleć o
przyszłości. Chciała cieszyć się Holtem i swoją miłością
do niego, chciała dać mu wszystko, czegokolwiek od niej
zażąda.
120
Postanowiła, że Holt dostanie taką żonę, na jaką
sobie zasłużył i może za jakiś czas wreszcie zrozumie, że
może tej żonie dać coś więcej niż tylko złoto i drogie
kamienie. Postanowiła nauczyć go kochać.
Holt pogłaskał ją po głowie i dopiero wtedy
dziewczyna zauważyła, że nie zdjął zegarka. Zaskoczona
dotknęła palcem złotej bransoletki
- Piękny, prawda? - zapytał Holt. - Prawie tak
piękny jak kobieta, od której go dostałem.
- Naszyjnik, który dostałam od ciebie, także jest
piękny - uśmiechnęła się Adena. - Tak mi przykro, Holt.
Naprawdę niepotrzebnie się zdenerwowałam, ale
myślałam...
- Wiem, co pomyślałaś, kochanie. Na przyszłość
zapamiętaj sobie, że jeśli ci coś daję, to znaczy, że
chciałem ci to dać. Umówmy się, że ten naszyjnik to
prezent zaręczynowy - dodał z uśmiechem.
O, tak, pomyślała Adena, tak właśnie powinnam
potraktować ten naszyjnik. Jako prezent zaręczynowy.
Zresztą teraz, kiedy on tak się cieszy zegarkiem, i tak nie
mogłabym nie przyjąć prezentu od niego.
- Powiedz mi, jak bardzo mnie pragniesz - poprosił
Holt, pieszcząc delikatną skórę na udach dziewczyny. -
Przyznaj się, dlaczego dałaś mi ten zegarek.
Adena zamarła z przerażenia. Dopiero po chwili
zdała sobie sprawę z tego, że on chce tylko potwierdzenia
przyczyny, którą już dawno odgadł.
121
- Ja także ciebie pragnę - wyszeptała. - Twój dotyk
sprawia, że moje ciało drży ze szczęścia. Nie powinnam ci
na to pozwolić, ale chyba już niczego nie potrafię ci
odmówić. Nawet gdybyś nie chciał się ze mną ożenić.
- Dobrze. Tak właśnie powinno być. Ty także
doprowadzasz mnie do wrzenia i nie potrafiłbym ci
odmówić niczego. Gdybyś zechciała, dałbym ci cały
świat. Przytul mnie - szeptał. - Przytul mnie i nigdy ode
mnie nie odchodź!
Adena przywarła do niego całym ciałem i na jedną
krótką chwilę oboje stali się jednością.
122
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Obudziło Adenę znajome dotknięcie czegoś
zimnego i wilgotnego. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się
do Maksa, który, jak co dzień, zapraszał ją na poranny
spacer. Ostrożnie wstała z łóżka. Nie chciała budzić
Holta.
Maks, jak przystało na dobrze wychowanego
sznaucera, czekał cierpliwie, aż jego pani się ubierze.
Jedwabna wieczorowa suknia nie stanowiła dostatecznej
ochrony przed poranną mgłą, wobec czego dziewczyna
wyszukała w szafie krótki, męski kożuszek. Sięgał jej
prawie do kolan i był dosyć ciężki, ale stanowił doskonałą
ochronę przed chłodem.
- No dobrze - powiedziała Adena, otwierając
Maksowi kuchenne drzwi. - Musisz sobie dzisiaj sam
radzić. Nie wiem, gdzie jest twoja smycz i nie mam
ochoty szukać toreb w cudzej kuchni. Postaraj się
załatwić wszystko dyskretnie.
Maks wyskoczył jak z procy, szczęśliwy, że tym
razem obejdzie się bez smyczy i związanych z nią
ograniczeń. Dookoła było tyle uroczych miejsc, które
należało zbadać i obwąchać. Nie miał chwili do stracenia.
123
Adena podążyła za swoim pupilkiem. Miała
nadzieję, że żadnemu z sąsiadów nie będzie się chciało
wstawać tak wcześnie w sobotę. Głupio by się czuła,
gdyby ktoś zobaczył ją w męskim kożuchu i
wieczorowych pantoflach.
Chłodne powietrze poranka otrzeźwiło ją na tyle,
że mogła się już spokojnie zastanowić nad przebiegiem
wczorajszej rozmowy z Holtem. Miała niejasne
przeczucie, że sprytnie wciągnięto ją nie tylko do łóżka,
ale także w zaręczyny, których wcale nie chciała.
Niepotrzebnie wypiłam tyle szampana, pomyślała.
Trudno, teraz już za późno na żale. Zbieg okoliczności i
fascynacja nową miłością postawiły mnie w niełatwej
sytuacji. Oczywiście, że chcę poślubić Holta, ale nie chcę,
żeby stało się to w taki głupi sposób. Nie chcę, żeby
uważał, iż ślub jest ceną, jaką musi za mnie zapłacić. I co
ja mu teraz powiem? On uznał, że wszystko zostało
uzgodnione.
- Chodź, Maks! Wracamy! - zawołała. - Nogi mi
strasznie zmarzły.
Sznaucer niechętnie przydreptał do swojej pani.
Adena pieszczotliwie poklepała go po grzbiecie i
zawróciła w stronę domu Holta. Maks pierwszy
zauważył stojącego obok samochodu mężczyznę. Pobiegł
do niego w radosnych podskokach, a Holt opuścił rękę,
którą właśnie miał otworzyć drzwiczki swojego ferrari, i
podrapał psa za uchem.
124
Szare oczy mężczyzny nie mogły oderwać się od
Adeny. Było w nich widać ból, który w miarę jak
dziewczyna zbliżała się do samochodu, powoli zmieniał
się w bezmierną ulgę.
- Myślałem, że odjechaliście - powiedział Holt
nienaturalnie obojętnym głosem. Z całych sił chwycił
Adenę za rękę.
- Chciałeś nas gonić? - zapytała. Patrzyła to na
samochód, to na kluczyki, które Holt trzymał w dłoni.
- Chciałem przywieźć cię z powrotem do domu.
- Ani ja, ani Maks nigdy nie wyjeżdżamy przed
śniadaniem.
- Zapamiętam to sobie - powiedział Holt.
Niecałą godzinę później siedzieli w kuchni przy
śniadaniu, które tym razem przygotowała Adena.
- Muszę z tobą porozmawiać o powrocie do domu -
odezwała się dziewczyna. - Nie bardzo pamiętam, co się
wczoraj wydarzyło. Chciałabym ci jednak uświadomić, że
się do ciebie nie przeprowadzę. Jeśli więc naprawdę masz
zamiar się ze mną ożenić...
- Mam zamiar.
- Wobec tego postanowiłam, że przez jakiś czas
będziemy po prostu zaręczeni. Trochę to staroświeckie,
ale uważam, że nie musimy się z niczym spieszyć. Nie
chciałabym podejmować tak poważnej decyzji pod
wpływem...
- Żądzy - Holt usłużnie podsunął dziewczynie
właściwe słowo.
125
- No właśnie. Cieszę się, że rozumiesz moje
obiekcje.
- Czy to coś zmieni - zapytał Holt po chwili
namysłu - jeśli zapewnię cię, że nie podejmowałem
decyzji pod wpływem nastroju chwili? Ja naprawdę
dokładnie wiem, czego chcę od życia.
- Nie.
- Nie ufasz mi?
- Dobrze wiem, że ty zawsze płacisz za to, czego
chcesz. Wiele razy powtarzałeś mi też, że jesteś
wspaniałomyślny i niezwykle hojny.
- Adeno... - zaczął Holt, ale ona nie pozwoliła mu
dokończyć zdania.
- Ja mówię poważnie, Holt. Wczoraj wszystko tak
się dziwnie pomieszało i żadne z nas nie panowało nad
sytuacją, ale dzisiaj...
- Dzisiaj zdążyłaś sobie wszystko przemyśleć. Mam
rację?
- Obiecaj mi, że w tej sprawie podporządkujesz się
mojej woli. - Adena wyzywająco podniosła głowę.
- Ustalmy sobie najpierw, na co właściwie mam się
zgodzić - powiedział Holt po chwili namysłu. - Żądasz
ode mnie zgody na platoniczne narzeczeństwo bez scen
erotycznych. Kiedy to twoje narzeczeństwo się skończy,
wyjdziesz za mnie za mąż, tak jak mi wczoraj obiecałaś.
- Tak - Adena sztywno skinęła głową. - Oczywiście
pod warunkiem, że nadal będziesz chciał się ze mną
ożenić.
126
- Przez tydzień na pewno nie zmienię zdania. To
nie w moim stylu.
- Przez tydzień?
- Ustaliliśmy wczoraj, że pobierzemy się w przyszłą
sobotę - przypomniał jej Holt.
- Tydzień to za mało, żeby się przekonać, czy
rzeczywiście do siebie pasujemy! - I stanowczo za krótko,
żeby się nauczyć miłości, dodała w myślach.
- Przez cały ten tydzień nawet cię nie dotknę -
obiecał Holt.
- Dwa tygodnie - targowała się Adena.
- Szybko się uczysz. Dobrze, wygrałaś. Niech będą
dwa tygodnie.
O mój Boże! westchnęła Adena. Znów mu się
wydaje, że dobija targu. Czy naprawdę nie da się nic na
to poradzić? Spróbuję. Może przez dwa tygodnie uda mi
się choć trochę go zmienić.
Mimo porannej wymiany zdań, sobota i niedziela
upłynęły im bardzo przyjemnie. Zrobili zakupy,
pomyszkowali po eleganckich butikach wzdłuż
falochronu w Sausalito, a potem poszli na spacer do lasu.
Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę wieczorem Holt bez
protestów odwoził Adenę do domu. Wypijał tam
szklaneczkę sherry, po czym grzecznie wychodził.
Poprawne stosunki między nimi jakby same się
ułożyły. Holt przyjeżdżał na kolację, a potem siadali przy
kominku i omawiali wydarzenia minionego dnia. Adena
127
zwykle wtedy haftowała obrus, a Maks drzemał, zwinięty
w kłębek u jej stóp.
W środę wieczorem, kiedy Adena, haftując kolejny
kwiatek, myślała o tym, jak dobrze tak siedzieć razem
przy kominku, Holt niespodziewanie zadał jej pytanie.
- Czy przyjęłaś tę propozycję pracy, dzięki której
dostałem zegarek?
- Jeszcze nie.
- A masz zamiar to zrobić?
- Nie.
- Dlaczego?
- Spróbuj się domyślić - odrzekła obojętnie, chociaż
dłonie drżały jej z emocji.
- Gdyby nie moje wstawiennictwo, przyjęłabyś tę
pracę, tak?
- Tak.
- Wiesz, że jesteś nieznośna i uparta jak osioł? -
zapytał Holt. - Pewnie nawet nie zdajesz sobie z tego
sprawy. Mogłabyś się wreszcie nauczyć, jak się przyjmuje
moje prezenty. Chcę ci we wszystkim pomagać i chcę ci
dawać ładne przedmioty.
- Wiem, Holt - Adena patrzyła mu prosto w oczy -
ale to naprawdę nie jest konieczne.
- Nie chcesz nic ode mnie. Rozumiem. Małżeństwa
też nie chcesz.
- Przyzwyczaiłeś się do kupowania wszystkiego i
nawet życie uważasz za ciąg przeróżnych transakcji
kupna-sprzedaży. Trochę mnie to przeraża.
128
- Nie rozumiem, dlaczego.
- Trudno to wytłumaczyć. Może dlatego, że boję się,
co się stanie, kiedy dojdziesz do wniosku, że zapłaciłeś
wygórowaną cenę za marny towar.
- Czyżbyś chciała mnie oszukać? - zapytał kpiąco.
- Ciekawe, co byś zrobił, gdybyś poczuł się
oszukany? - wyszeptała Adena, zaciskając palce na
tamborku.
- Gdybym się zorientował, że mnie oszukujesz... -
zacisnął zęby. - Wtedy nie ręczę za siebie.
- Wściekłbyś się - westchnęła Adena. Zmusiła się
do uśmiechu. - Tak właśnie myślałam. A ty mnie pytasz,
czego się boję.
- Rozumiem - Holt uśmiechnął się do niej ciepło - że
to tylko teoretyczna dyskusja.
- Oczywiście - zapewniła go ochoczo.
- Wobec tego proponuję, żebyśmy zmienili temat.
Dyskusje teoretyczne rzadko kiedy prowadzą do
rozsądnych wniosków.
- Jak sobie życzysz - zgodziła się Adena.
Oczami wyobraźni widziała swoje życie z
mężczyzną, który do nikogo nie ma zaufania, ponieważ
uważa, że każdego można kupić.
W czwartek około jedenastej zadzwoniła sekretarka
Holta. Adena słyszała jej głos po raz pierwszy.
Wytłumaczyła sobie, że Holt po prostu ma dwie
sekretarki i akurat z tą dotąd nie miała okazji rozmawiać.
129
- Dzwonię w imieniu pana Sinclaira - powiedziała
sekretarka, upewniwszy się, że rozmawia z właściwą
osobą. - Prosił, żebym zapytała, czy mogłaby pani zjeść
dziś obiad z nim i z jego gościem.
- Raczej tak. - Adena była trochę zdziwiona, chociaż
zadowolona z propozycji. Zapisała nazwę restauracji, w
której mieli się spotkać.
- Gościem pana Sinclaira będzie dziś pan Rawlins -
dodała sekretarka.
- Dziękuję pani - powiedziała Adena. - Proszę
przekazać Holtowi, że będę punktualnie.
Adena odłożyła słuchawkę i zaczęła się ubierać.
Włożyła garsonkę z ciemnego kaszmiru, pożegnała się z
Maksem i pobiegła na przystanek autobusowy. Uznała,
że o tej porze nie warto jechać do centrum samochodem,
zwłaszcza jeśli autobus dojeżdża dokładnie tam, gdzie
ona musi wysiąść.
Dobrze znała lokal, w którym Holt się z nią
umówił. Czarno ubrani kelnerzy, białe obrusy na stołach i
wystrój z epoki wiktoriańskiej sprawiały, że w restauracji
panowała taka atmosfera, jak w męskim klubie z
wiekowymi tradycjami. Za to jedzenie mich tam
znakomite.
Przyjechała kilka minut przed czasem. Powoli
weszła do restauracyjnego holu, rozejrzała się wokół i... o
mało nie zderzyła się z kimś bardzo dobrze znanym.
- Jeff! - zawołała i obronnym ruchem uniosła dłonie.
- Co ty tu robisz?
130
- Dopiero co zjadłem obiad. - Chwycił ją za rękę.
Uśmiechnął się do niej swoim chłopięcym uśmiechem,
który kiedyś tak bardzo Adenę pociągał.
- Ale skąd ty się tu wzięłaś? Czekasz na kogoś?
- Tak, czekam - odrzekła, nie wiadomo dlaczego
skrępowana.
- Pozwól, że zgadnę. - Jeff skrzywił się złośliwie. -
Umówiłaś się z Holtem Sinclairem. Mam rację?
- Owszem, zgadłeś. - Adena cofnęła się o krok. Nic
wiedziała, czego może się spodziewać po Jeffie.
- Nie bój się - uspokoił ją Jeff. - Dziś jestem w dobrej
formie. Chyba powinienem cię przeprosić za tamtą
awanturę. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć
tylko tyle, że trochę za dużo wtedy wypiłem, a na domiar
złego straciłem najważniejszą kobietę w moim życiu.
- Proszę cię, Jeff, nie mówmy już o tym. - Adena
była potwornie zakłopotana. - Mnie też jest przykro z
powodu tego całego zajścia. To jedna z tych rzeczy, o
których trzeba szybko zapomnieć.
- O incydencie mogę zapomnieć - szepnął Jeff,
znów się do niej zbliżając - ale o tobie nigdy.
- Proszę cię, Jeff... - Adena nic więcej nie mogła
zrobić, bo za plecami miała ogromną donicę z palmą i o
ucieczce nie mogło być mowy.
- Wszystko zepsułem, prawda? - Jeff uśmiechnął się
smutno.
- To od początku nic miało sensu - powiedziała
Adena. Z całego serca pragnęła, żeby ta niesmaczna scena
131
jak najprędzej się skończyła. Nie miała ochoty, żeby Holt
był jej świadkiem.
- Nie, to ja wszystko popsułem. Mieliśmy ze sobą
tyle wspólnego... Pamiętasz, jak czasami przychodziliśmy
tutaj na obiad? - Jeff nie zamierzał ustąpić. - Będzie mi
tego bardzo brakowało.
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać – oświadczyła
oschle Adena.
- Wiem, że nie masz na to ochoty - Jeff uśmiechnął
się przewrotnie. - Na pewno nie masz ochoty na
rozmowę o nas. W końcu przecież udało ci się spaść na
cztery łapy.
- Już dość, Jeff. Bardzo cię przepraszam, ale...
- Nie dostanę nawet pożegnalnego całusa? - Jeff
niebezpiecznie zbliżył się do dziewczyny.
- Żegnam cię - powiedziała ozięble. Niedawne
zakłopotanie przerodziło się we wściekłość. I jeszcze ta
palma za plecami...
- Żegnaj, Adeno - uśmiechnął się Jeff.
Adena zauważyła jego wściekłe i zadowolone z
siebie spojrzenie. Uchyliła się o ułamek sekundy za
późno. Jeff przyciągnął ją do siebie, mocno pocałował i
zaraz puścił.
- Dziękuję za wszystko, kochanie - powiedział
głośno.
Wyjął z kieszeni białą kopertę i wsunął ją w rękę
zaszokowanej dziewczyny. Odwrócił się i odszedł
szybko, zanim Adena zdążyła choćby pomyśleć o jakiejś
132
odpowiednio obraźliwej odpowiedzi. Ze wstrętem
spojrzała na wychodzącego z restauracji Jeffa.
Była tak zajęta tym widokiem, że nawet nie
zwróciła uwagi na dwóch mężczyzn, z którymi minął się
jej były narzeczony. Dopiero kiedy Jeff im się ukłonił,
zdała sobie sprawę z tego, że to Holt z Johnem
Rawlinsem, i zrozumiała, że obaj na pewno widzieli
końcowy akord odegranej przez Jeffa sceny. Wreszcie
dotarło do niej, o co chodziło młodemu Carriganowi.
Lodowate spojrzenie stalowych oczu Holta
sprawiło, że miała ochotę uciekać ile sił w nogach.
Poczuła w dłoni kopertę i doszła do wniosku, że sama
umożliwiła Jeffowi dokonanie straszliwej zemsty.
Bezradnie patrzyła, jak Holt zbliża się do niej
zagniewany i smutny. Zatrzymał się obok Adeny. Bez
słowa wyciągnął rękę, a dziewczyna w milczeniu podała
mu kompromitującą białą kopertę.
Holt otworzył ją, wyjął ze środka pisany ręką Jeffa
list i... czek. Przeczytał list, obejrzał wypisaną na czeku
sumę i oddał to wszystko Adenie. Drżącymi rękami
wzięła kompromitujące ją papiery. „Rób swoje, kochanie.
Pobierzemy się, jak tylko to wszystko się skończy", pisał
Jeff. Czek opiewał na pięćset dolarów.
Adena podniosła oczy na Holta. Czekała na jego
reakcję. Ona w tej sprawie nie miała nic do powiedzenia.
Nie miała również wątpliwości, co Holt sobie myśli. Na
pewno uznał ją za płatnego wysłannika Carriganów i
teraz zrobi dokładnie to, czego chciał Jeff.
133
- Przepraszam cię, John. Zaraz wrócę powiedział
Holt do Rawlinsa. Wziął Adenę pod ramię i odprowadził
do drzwi. Kiedy znaleźli się na ulicy, zatrzymał pierwszą
przejeżdżającą taksówkę.
Otworzył drzwi i pomógł dziewczynie wsiąść do
samochodu.
- Jedź do domu - polecił lodowatym głosem. -
Przyjadę do ciebie za kilka godzin. Muszę przedtem
załatwić parę spraw. Nie musisz się tak bardzo bać. Do
rękoczynów nie dojdzie. Stać mnie na bardziej
wyrafinowaną zemstę.
134
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
W ciągu całego długiego popołudnia Adena ze trzy
razy stawała przed otwartą szafą, zastanawiając się, czy
natychmiastowy wyjazd nie byłby najlepszym wyjściem z
sytuacji. W jej głowie, jak zepsuta pozytywka, dźwięczały
słowa Holta o wyrafinowanej zemście.
Przecież jestem niewinna, do jasnej cholery!
powtarzała sobie co chwila. Wciąż miała przed oczami
twarz rozgniewanego Holta. Adena nie wiedziała, jak ma
mu wytłumaczyć scenę, której był naocznym świadkiem.
Za każdym razem, kiedy wymyśliła coś rozsądnego,
powtarzała to sobie głośno i dopiero wtedy okazywało
się, że wyjaśnienie było wprawdzie rozsądne, ale
zupełnie nieprzekonywające.
Rozłożony na dywanie Maks z wielkim niepokojem
obserwował swoją panią.
- Czy tym razem też mnie obronisz? - zapytała
Adena sznaucera.
Przykucnęła przy nim i podrapała psa za uchem.
Czy posłuchasz rozkazu, jeśli poszczuję cię na Holta?
Maks zachował milczenie godne filozofa, wobec
czego dziewczyna wstała i podeszła do barku, na którym
135
stała karafka z sherry. Tyle razy Holt nalewał nam
alkohol z tej karafki, pomyślała.
Lubił czuć się tutaj jak u siebie w domu. Nie, teraz
nie mogę pić. Muszę być zupełnie trzeźwa. Zmuszę
Holta, żeby mnie wysłuchał. Opowiem mu po prostu, jak
doszło do tego spotkania, a jeśli mi nie uwierzy, to niech
sobie idzie do diabła! Mam w końcu swoją godność.
Jeśli nie zechce przyjąć do wiadomości prawdy, to
trudno. Sam będzie sobie winien. Najgorsze, że nie tylko
sobie. Najsmutniejsze w tej głupiej historii jest to, że
kocham Holta i że bardzo mi zależy na jego zaufaniu.
Zaufanie to przecież pierwszy krok do miłości. Jeślibym
je zdobyła... Przekonam go! Nie mam innego wyjścia. Ba,
ale jak to zrobić. Jak mam przekonać człowieka, święcie
wierzącego w przekupność ludzi, o tym, że mnie się nie
da przekupić?
Adena zacisnęła zęby. Stanęła przy oknie i
wyglądała na ulicę. Niestety, w tej sytuacji trudno nawet
myśleć o zdobywaniu zaufania, pomyślała. Holt miał
przecież w rękach ewidentny dowód zdrady. O, tak. Jeff
musiał się starannie przygotować do odegrania tej sceny.
Dziewczyna stwierdziła, że nie wytrzyma w
bezczynności ani jednej chwili dłużej. Poszła do kuchni
przygotować herbatę. Rytuał parzenia herbaty okazał się
zadziwiająco skutecznym lekiem uspokajającym. Adena
mogła wreszcie poważnie zastanowić się nad tym, jak
sobie poradzić z niewesołą sytuacją, w którą została
wmanewrowana.
136
Usiadła wygodnie w fotelu i małymi łyczkami
popijała gorący napar. Będę spokojna i pełna godności,
postanowiła. Nie pozwolę się wyprowadzić z równowagi.
W końcu nie mam nic na swoim sumieniu. A kiedy
Holtowi złość przejdzie, zacznę od początku zdobywać
sobie jego zaufanie. Chociaż wątpię, żeby kiedykolwiek
udało mi się osiągnąć sukces.
Drgnęła, usłyszawszy, że ktoś dzwoni do drzwi.
Drżącymi rękami postawiła na stoliku filiżankę z nie
dopitą herbatą i powoli wstała z fotela. Maks także się
podniósł, ale on machaniem krótkiego ogonka witał
niewidocznego jeszcze gościa.
Dziewczyna z ociąganiem podążyła za psem. Nagle
wydało jej się, że nigdy, przenigdy, za żadne skarby
świata nie uda jej się rozplatać tej potwornie zagmatwanej
intrygi i że Holt na pewno jej nie uwierzy. Muszę chociaż
spróbować, pomyślała. Za bardzo go kocham, żeby
zrezygnować. Będę walczyć o swoje szczęście. Jeśli mi się
nie uda, to trudno.
Otworzyła drzwi. Holt stał na progu taki sam jak
zawsze: poważny, twardy i pewny siebie. Nie mam
szans, pomyślała przerażona Adena. Skąd mi przyszło do
głowy, że w ogóle uda mi się kiedyś zdobyć jego
zaufanie? Człowiek, który postrzega świat w kategoriach
kupna i sprzedaży, musi się w takiej sytuacji jak
dzisiejsza poczuć oszukany. Nie ma innej możliwości.
137
- Ja nic złego nie zrobiłam - oświadczyła zanim Holt
zdążył wejść do mieszkania. - Nie pracuję ani dla
Carrigana, ani dla jego firmy.
- Przecież wiem - oznajmił spokojnie Holt i jak
gdyby nigdy nic wszedł do przedpokoju. Pieszczotliwie
poklepał Maksa po grzbiecie, po czym skierował się
prosto do barku. - Od razu, jak tylko was zobaczyłem,
zorientowałem się, o co chodzi.
Drzwi mieszkania zamknęły się same pod ciężarem
ciała Adeny. Musiała się o coś oprzeć, żeby nie upaść.
- Nie uwierzyłeś w to... Nie uwierzyłeś, że
szpiegowałam cię dla Carrigana? - wyszeptała.
Holt rozsiadł się wygodnie na kanapie. Uśmiechnął
się jak typowy, zadowolony z siebie mężczyzna, którego
po ciężkiej pracy czeka zasłużony odpoczynek.
- Oszalałaś? Na jakiej podstawie miałbym sądzić, że
dla nich pracujesz? Znam cię bardzo dobrze, Adeno West,
i, mówiąc między nami, ty się w ogóle nie nadajesz na
szpiega. Wprawdzie w odpowiednich warunkach
potrafisz zwodzić jak mało kto, ale to jeszcze nie znaczy,
że masz żyłkę do interesu... Hej! Co się dzieje?
- Kochasz mnie! Ty mnie kochasz! Powiedz to,
Holt! Proszę! - Adena dosłownie przemknęła przez pokój.
Rzuciła się Holtowi na szyję, zagrażając kryształowej
szklaneczce sherry.
- Moje ty biedne kochanie. - Holt odstawił szklankę
na stolik i mocno przytulił do siebie dziewczynę. -
Zakochałem się w tobie już pierwszego wieczoru, wtedy,
138
kiedy przyszłaś mi powiedzieć o tym moim pracowniku,
którego Carrigan przekupił. Nie uwierzę, jeśli mi
powiesz, że niczego się nie domyśliłaś.
- Nie wiedziałam! Nawet nie śmiałam marzyć...
- Skąd wobec tego teraz taka domyślność?
- Mężczyzna, który widział tamtą scenę w
restauracji, który miał w ręku ten ohydny list i czek, a
mimo to uwierzył w niewinność kobiety, musi ją kochać -
wyszeptała Adena, patrząc Holtowi prosto w oczy.
- Tym bardziej że ten mężczyzna przypadkiem zna
swoją kobietę i dobrze wie, że ona nigdy go nie zdradzi -
dokończył Holt, gładząc dziewczynę po głowie.
- A skąd ty wiesz, że ja cię kocham?
- A kochasz mnie? - zapytał Holt.
- Tak. Och, tak bardzo cię kocham! - W
turkusowych oczach Adeny zabłysły łzy.
- Miałem nadzieję, że tak będzie, kiedy okazało się,
że nie potrafisz mi odebrać mojego pięknego zegarka. -
Holt zaśmiał się cicho.
- Co takiego? - Adena nie wierzyła własnym
uszom. - Co ty wygadujesz, Sinclair?
- Przecież dobrze wiem, dlaczego podarowałaś mi
ten zegarek - mruknął Holt. - Wściekłaś się, kiedy
dowiedziałaś się, że to ja załatwiłem pracę. Nawet teraz
potrafię sobie wyobrazić, jak maszerujesz do
najdroższego jubilera w mieście i każesz mu wysłać mi
złoty zegarek. Mógłbym przysiąc, że paczuszka, którą mi
przyniesiono, jeszcze pachniała urażoną kobiecą dumą.
139
- Niesamowite - westchnęła Adena. - Wiedziałeś.
Ty od początku wszystko wiedziałeś...
- Niestety, tak. Całe popołudnie myślałem, co mam
z tym fantem zrobić. Zrozumiałem, że niechcący
obraziłem cię tego dnia aż dwa razy i że chciałaś mi dać
nauczkę na przyszłość.
- Dlaczego udawałeś, że nic nie rozumiesz? Jesteś
wstrętnym, przebiegłym oszustem, Sinclair! Gdybym cię
tak bardzo nie kochała, kazałabym ci teraz, natychmiast,
oddać ten zegarek. A właśnie, dlaczego wtedy uznałeś, że
tego od ciebie nie zażądam?
- Zaryzykowałem - przyznał Holt. - Chciałem
sprawdzić, czy potrafisz mi sprawić przykrość.
Wiedziałem, że gdybyś nic do mnie nie czuła, nie
kochałabyś się ze mną tak wspaniale. Jesteś zbyt uczciwa.
Nigdy nie oddałabyś się bez reszty mężczyźnie, do
którego czujesz wyłącznie pociąg fizyczny. Takiego żaru
chyba żadna kobieta na świecie nie potrafi udawać.
- Wystawiłeś na próbę moje dobre serce! -
zaprotestowała Adena, usiłując ukryć uśmiech.
- Nie miałem innego wyjścia - bronił się Holt. -
Wiedziałem, że chciałaś mi dać nauczkę. Sądziłaś pewnie,
że przyjadę do ciebie z awanturą. Wtedy pozwoliłabyś,
żebym się wykrzyczał...
- Miałam nadzieję, że ten zegarek będzie dla ciebie
takim samym policzkiem, jakim dla mnie był naszyjnik -
powiedziała cicho Adena. - Chciałam, żebyś wiedział, jak
140
to jest, kiedy się płaci przyjacielowi za coś, co nie ma
ceny.
- Wiedziałem! - ucieszył się Holt. - Jeśli cię to
pocieszy, kochanie, zrozumiałem twoją lekcję w tej samej
chwili, w której zobaczyłem zegarek. Dopiero wtedy
dotarło do mnie, co sobie pomyślałaś, kiedy przyniesiono
ci naszyjnik. Wiedziałem, że zorientowałaś się już, jaką
odegrałem rolę w sprawie twojej pracy, i zrozumiałem, że
znalazłem się w strasznych tarapatach.
- Całkiem niezłe - skrzywiła się Adena. – Mogłeś mi
chociaż dać satysfakcję i przyznać się, że zrozumiałaś
lekcję.
- O tym także myślałem. Rozważałem możliwość
odegrania roli obrażonego mężczyzny, a po otrzymaniu
reprymendy - skruszonego grzesznika. Potem jednak
pomyślałem, że mogę uniknąć awantury i jednocześnie
sprawdzić, co naprawdę do mnie czujesz. W końcu
zdecydowałem, że to drugie rozwiązanie będzie o niebo
lepsze, i przyjąłem twój wspaniały prezent.
- Moje zachowanie musiało cię nieźle ubawić. -
Adena westchnęła ciężko.
- Ależ skąd - zapewnił ją szybko Holt. - Prawdziwy
prezent dałaś mi dopiero wtedy, kiedy okazało się, że nie
potrafisz zażądać ode mnie zwrotu zegarka. Nie bój się.
Dobrze wiem, że takiego prezentu nie kupiłbym nawet za
wszystkie klejnoty świata. Naprawdę, kochanie, bardzo
cenię ten zegarek, ponieważ przypomina mi chwilę, w
141
której dałaś mi nadzieję, że może kiedyś, w przyszłości
uda ci się mnie pokochać.
- Tak bardzo byłeś mnie pewien?
- Powiedzmy - Holt uśmiechnął się z wyższością
człowieka, którego trudne życie nauczyło wiele o ludzkiej
naturze - że byłem pewien zupełnie innej i zupełnie
prostej prawdy. Widzisz, skarbie, żadna księgowa bez
pracy nie pozwoliłaby sobie na taki kosztowny rewanż.
Chyba że ta bezrobotna księgowa żywiłaby do swojej
ofiary jakieś pozytywne, głębokie uczucia.
- Dobrze, dobrze. - Adena przytuliła się mocno do
swego mądrego mężczyzny. - Powiedz mi jeszcze, co
sobie pomyślałeś, kiedy na przyjęciu złożyłam to okropne
oświadczenie o naszych zaręczynach.
- A jak sądzisz? Okazja była tak niezwykła, że
musiałem ją wykorzystać. - Holt był zadowolony z siebie.
- Tak długo cię dręczyłem, aż, chcąc nie chcąc, zgodziłaś
się wyjść za mnie za mąż.
- Można by pomyśleć, że sam na to wpadłeś.
- I byłoby to zgodne z prawdą. Co ja na to poradzę,
że los obdarzył mnie umiejętnością korzystania z
najlepszych okazji?
- To znaczy, że chcesz zatrzymać zegarek?
- Oczywiście. - Pocałował dziewczynę w ucho.
- Jest symbolem twojego oddania. Ale jeśli chcesz,
żebym zwrócił ci pieniądze, które musiałaś wyłożyć, to z
największą radością...
142
- O, nie - przerwała mu Adena. - To ma być prezent
ode mnie. Zresztą pokryłam już debet na koncie. Muszę
przyznać, że przeżyłam koszmarne chwile, zastanawiając
się, jak mam to zrobić.
- Czy to dlatego tak dużo piłaś tamtego wieczoru? -
zapytał Holt.
- Nawet to musiałeś zauważyć - mruknęła Adena.
- To był dobry dzień. Wszystko pracowało na moją
korzyść. Przez cały wieczór byłaś speszona i zupełnie
wytrącona z równowagi.
- Oszukałeś mnie! - zawołała Adena.
- I to jak - potwierdził Holt.
- No to kupiłam sobie ciebie za złoty zegarek i dwie
miłosne noce. Nie tak drogo.
- Zawsze będziesz miała u mnie rabat - obiecał
Holt.
- Nie wiem, na ile szwajcarskich zegarków będę
sobie mogła pozwolić - ostrzegła go Adena.
- Nie kupisz mnie nawet za tysiąc zegarków,
kochanie. Mnie możesz kupić tylko za miłość. Daj mi
swoją miłość, namiętność i swoją uczciwość, a przekonasz
się, że ja też jestem uczciwym kupcem.
- Czy za ten kapitał dostanę towar najwyższej
jakości? - zapytała z filuternym uśmiechem.
- Jestem łagodny, wierny i udomowiony.
- Jak Maks - ucieszyła się Adena.
- No właśnie.
143
- Jeszcze pół godziny temu wcale cię nie
podejrzewałam o łagodność - wyznała Adena.
- Kiedy wpakowałeś mnie do taksówki i mówiłeś o
rewanżu...
- Jak mogłaś choćby przez chwilę przypuszczać, że
chcę się mścić na tobie? - Holt spoważniał w mgnieniu
oka. - Chciałem nauczyć rozumu tego głupka Carrigana!
Mój Boże! Gdybym tylko pomyślał, że boisz się spotkania
ze mną! Adeno - powiedział - przysięgam ci, że nigdy cię
nie skrzywdzę.
- Nawet jeśli pomyślisz, że cię oszukuję?
- Nigdy czegoś takiego nie zrobisz. A co do
teoretycznych rozważań, to już ci mówiłem, że one nigdy
do niczego dobrego nie prowadzą. Proponuję, żebyśmy
zmienili temat.
- Dobrze. O czym chcesz porozmawiać?
- Na przykład o tym, gdzie spędzimy nasz miesiąc
miodowy.
- Przedtem jednak chciałabym cię jeszcze o coś
spytać...
- Gdzie weźmiemy ślub? Moglibyśmy pojechać do
Reno, a potem...
- Chciałabym cię zapytać, co zrobiłeś Jeffowi. -
Adena nie zapomniała morderczego wzroku Holta i była
ciekawa, jaka kara dotknęła jej prześladowcę.
- Tak bardzo cię obchodzi?
- On nie, ale jestem ciekawa, jak wygląda zemsta
Holta Sinclaira. Przez kilka godzin zastanawiałam się nad
144
tym, co mi zrobisz, jak tu przyjedziesz. Teraz wreszcie
chciałabym się dowiedzieć, jak potraktowałeś
prawdziwego winowajcę.
- Skoro tak, to mogę a powiedzieć. Kiedy trochę
ochłonąłem, przypomniałem sobie, że nasze spotkanie
zawdzięczam wyłącznie Carriganowi.
- Ależ ty jesteś wspaniałomyślny!
- Od początku ci to powtarzam. Dopadłem go w
jego własnym biurze w Carrigan Labs. Dałem mu do
zrozumienia, że jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliży,
zaszargam opinię i jemu, i jego ojcu tak że ludzie biznesu
w San Francisco i okolicach nawet nie spojrzą w kierunku
ich firmy.
- Jakim cudem?
- Zapomniałaś, że przekupił mojego pracownika i
że ja mam na to dowody? Zresztą obaj Carriganowie mają
na sumieniu więcej podobnych wyczynów. Powiedziałem
mu, że jeśli zacznę węszyć, to mogą wyjść na jaw jeszcze
inne przedsięwzięcia, które nie wszyscy pochwalają. Ten
twój Jeff dobrze wie, że nie rzucam słów na wiatr.
- Powiedz mi jeszcze, jak mu się udało
doprowadzić do tego kompromitującego spotkania.
- Najpierw kazał swojej sekretarce zadzwonić do
mojej i wypytać ją dokładnie o moje plany na dzisiaj.
Potem nakłonił tę dziewczynę, żeby zadzwoniła do ciebie
i zorganizowała mu to „przypadkowe" spotkanie.
- A niech to gęś kopnie. - Adena była wściekła.
145
Z powodu własnej głupoty znalazła się w
wyjątkowo niezręcznej sytuacji.
- No to co, możemy już wrócić do bardziej
zajmującego tematu? zapytał Holt.
- Chodzi ci o miesiąc miodowy?
- Może jest jakieś miejsce, które szczególnie
chciałabyś odwiedzić?
- Skoro mnie o to zapytałeś... Od kilku dni usiłuję
się wybrać do małej gospody w złotonośnych górach,
więc...
- Jak sobie życzysz - mruknął Holt z miną łaskawcy.
Wyciągnął rękę po stojącą na stole szklaneczkę z sherry.
Co, u diabła! - zawołał.
- Co ci się stało? - zaniepokoiła się Adena.
- Mnie nic, ale ten pijak Maks wypił moją sherry!
Był wieczór. Adena i Holt wzięli ślub tego dnia
rano, a po południu rozpakowali walizki w przytulnym
pokoiku małej gospody w złotonośnych górach. Potem
usiedli przy kominku i wznieśli toast za swoje małżeńskie
szczęście.
Adena leżała w łóżku, zwisającym z sufitu na
czterech długich łańcuchach. Łóżko kołysało się jak okręt
na spokojnym morzu. Adena jednak nie spała.
Rozkochanymi oczami patrzyła na zbliżającego się do niej
męża. Bez słowa wyciągnęła do niego rękę. Holt
pocałował ją i nic wypuszczając ze swojej dłoni, położył
się obok. Łóżko zakołysało się pod ciężarem jego ciała.
146
- Tak bardzo cię kocham, Adeno - wyszeptał aż sam
się boję.
- Boisz się mnie? Dlaczego? Przecież wiesz, że cię
kocham!
- Wiem, ale wciąż się obawiam, że znów popełnię
jakiś błąd westchnął ciężko. – Doszło do tego, że w noc
poślubną leżę w małżeńskim łożu i boję się dać własnej
żonie prezent ślubny.
- Jaki znów prezent?
Holt spojrzał podejrzliwie na Adenę. Nachylił się i
ze stojącej na podłodze torby wyciągnął białe pudełeczko.
Podał je dziewczynie, a ona uśmiechnęła się do niego
czule.
- Chyba bardzo lubisz, kiedy noszę złote naszyjniki
- powiedziała, zapinając na szyi delikatny, złoty
łańcuszek, który znalazła w pudełku.
- W złotych naszyjnikach jesteś jeszcze bardziej
pociągająca niż bez nich - zażartował.
Adena jednak wyczuła, że pod pozorami kpin
ukrywa obawę i oczekiwanie. Nie wiedział, jak tym
razem zostanie potraktowany jego prezent.
- To jest bardzo piękne, Holt - powiedziała
szczerze. Dziękuję ci, kochany.
- To ja ci dziękuję, kochanie. - Holt odetchnął z
ulgą. Mocno przytulił do siebie żonę.
Adena o nic nie musiała pytać. Wiedziała, że on
dziękuje jej za to, że zechciała wreszcie coś od niego
przyjąć. Teraz już wiedziała, że Holt wprawdzie zawsze
147
płaci za to, co dostaje od życia, ale poza tym lubi dawać
ukochanej kobiecie piękne przedmioty. Leżeli przytuleni
do siebie. Czuli, jak narasta w nich coraz gorętsza
namiętność.
- Tak dawno cię nie miałem - westchnął Holt,
głaszcząc wyciągnięte obok niego ciało żony.
- To nie moja wina.
- Wiem. Od kilku dni mnie prowokujesz.
- Za to ty jesteś taki silny i szlachetny... Prawdziwy
bohater - dokuczała mu pieszczotliwie.
- Ale niezbyt mądry, co? Może niepotrzebnie
dotrzymywałem danego ci słowa? Może należało po
prostu wziąć, co swoje, a nie bawić się w staroświeckie
narzeczeństwo aż do dzisiaj? - pytał Holt, zsuwając z
ramion żony koronkową nocną koszulę.
- Nie myśl sobie, że nie jestem ci za to wdzięczna...
- Udowodnij.
I udowodniła. Spowiła swoją miłością siebie i
swego męża, i kołyszące się małżeńskie łoże. Całowała i
pieściła Holta, a za wszystko, co mu dawała, dostawała
tyle samo pieszczot i czułości.
Wreszcie ucichło wzburzone morze, po którym
płynął ich niezwykły okręt. Fale uspokoiły się, a
kołysanie znów stało się delikatne i usypiające. Adena
poczuła, że Holt dotyka złotego łańcuszka na jej szyi. Z
trudem otworzyła ciężkie powieki.
148
- Jest dokładnie tak, jak ci powiedziałem -
wyszeptał, uśmiechając się z czułością. - W złotym
naszyjniku wyglądasz jeszcze piękniej niż zwykle.
- To wina twojej pirackiej duszy. - Adena wtuliła się
w ramię męża. - Mam przeczucie, że w poprzednim
wcieleniu twoją ulubioną rozrywką było kupowanie
niewolnic.
- Na całym świecie jest tylko jedna, której
oddałbym wszystko. Wreszcie udało mi się ją zdobyć i już
nic więcej mi do szczęścia nie brakuje.
- Niestety, uszczęśliwienie tej jednej niewolnicy
będzie cię bardzo drogo kosztowało - ostrzegła Adena.
- Co cię uczyni szczęśliwą, kochanie?
- Cała twoja miłość, twoja namiętność i cały ty.
- Poślubiłaś wyjątkowo wspaniałomyślnego i
hojnego mężczyznę, Adeno. - Holt pochylił się nad nią i
delikatnie ją pocałował.
Adena objęła go mocno za szyję. Dobrze wiedziała,
że tego jedynego skarbu, na którym jej naprawdę
zależało, nigdy w ich życiu nie zabraknie. Wiedziała, że
miłości męża zawsze będzie miała pod dostatkiem.
149