background image

Stephanie Bond 

 

Nic gorszego się nie zdarzy 

(Naughty or Nice) 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

 

Fryzjerka wzięła w palce pasmo ciemnych włosów Cindy Warren i uniosła je do góry.   

–  Czy  na  pewno  chce  pani  to  zrobić?  –  zapytała,  trzymając  noŜyczki  tuŜ  przy  głowie 

swojej klientki.   

Cindy  przygryzła  wargę.  Długie  włosy  są  prostsze  w  pielęgnacji.  Łatwiej  dają  się 

układać.  Nie  mówiąc  juŜ  o  tym,  podpowiadał  głos  rozsądku,  Ŝe  zawsze  moŜna  się  za  nimi 

schować.   

W  tej  samej  chwili  rozległo  się  znaczące  chrząknięcie.  To  Jerry,  ciemnoskóry  stary 

fryzjer, a właściwie chodząca instytucja w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem, wyraził swój 

pogląd na sprawę. Potem ostentacyjnie naciągnął czapkę Świętego Mikołaja na łysą  głowę i 

zajął  się  siedzącym  w  fotelu  klientem.  Jerry  bowiem  kategorycznie  odmawiał  marnowania 

własnego talentu i nie zajmował się kobiecymi fryzurami.   

PrzecieŜ to moje włosy! pomyślała Cindy i zerkając na identyfikator fryzjerki, spytała: 

– Jak długo pracuje pani w naszym salonie, Beo? 

–  Trzy...  Nie.  Cztery  dni,  wliczając  w  to  dzisiejszy.  Dopiero  dwa  tygodnie  temu 

skończyłam szkołę, proszę pani.   

Cindy przełknęła informację  w milczeniu. Wyprostowała się tylko i kątem oka patrzyła, 

jak  Jerry  –  takŜe  bez  słowa  –  odwraca  fotel,  Ŝeby  od  przodu  przyjrzeć  się  efektowi  swojej 

pracy.   

–  NajwyŜszy  czas  na  zmianę  –  mruknęła  nie  wiadomo  do  kogo.  –  W  moim  wieku  nie 

wypada juŜ nosić długich, prostych włosów. No, chyba, Ŝe jest się piosenkarką country.   

– Zawsze moŜna zanucić kilka taktów – zaproponował Jerry.   

– Dlaczego nie podobają się pani długie, proste włosy? – odezwał się klient Jerry’ego.   

Cindy  spojrzała  na  jego  odbicie  w  lustrze  i  na  moment  zaparło  jej  dech  w  piersiach.  W 

fotelu obok siedział wysoki męŜczyzna o jasnoniebieskich oczach i wydatnym nosie i patrzył 

na  nią  z  lekko  złośliwym  uśmiechem.  Spod  popielatej  peleryny,  którą  był  owinięty, 

wystawały  długie  kończyny,  osłonięte  nieskazitelnie  odprasowanymi  nogawkami  spodni. 

Ciemne,  kręcone  włosy  dzięki  kunsztowi  Jerry’ego  przylegały  mu  ciasno  do  głowy. 

Przystojniak, uznała Cindy.   

– Słucham? – wyjąkała.   

– Spytałem, czego pani chce od długich, prostych włosów? – odparł.   

Cindy nastroszyła się. Sprawiło to zarówno jego bezceremonialne zachowanie, jak i chęć 

zduszenia dreszczu erotycznej emocji, o którą nigdy by siebie nie podejrzewała.   

– Nie chcę wyglądać jak licealistka. – Wzruszyła ramionami.   

– Większość kobiet skakałaby z zachwytu.   

–  Być  moŜe.  Mnie  to  nie  dotyczy  –  rzuciła  ostro,  coraz  bardziej  zirytowana  reakcją 

swojego ciała.   

Jerry nachylił się do klienta i obwieścił scenicznym szeptem: 

– Stara się zrobić dobre wraŜenie.   

background image

– Jerry! – rzuciła Cindy ostrzegawczym tonem.   

–  Jasne,  rozumiem.  –  Przystojniak  ze  zrozumieniem  pokiwał  głową  do  lustra.  – 

MęŜczyzna? 

– Tak. – Jerry zdjął z niego pelerynę i dokładnie strzepał z niej włosy.   

– Jerry, dość tego! 

– Sympatia? 

– Nie. – Jerry pokręcił głową ze smutkiem. – Panna Cindy nie ma czasu na randki. Dzień 

i noc pracuje.   

– Dzień  i noc!? – MęŜczyzna jęknął ze współczuciem. – W takim razie,  na kim to stara 

się zrobić dobre wraŜenie? 

– Na pewnym facecie z centrali. – Jeny westchnął i małą szczoteczką zaczął omiatać mu 

kark i śnieŜnobiałą, wizytową koszulę.   

–  Jerry!  Nigdy  w  Ŝyciu  nie  zrobiłam  na  nikim  dobrego  wraŜenia!  –  W  tej  samej  chwili 

Cindy zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. – Miałam na myśli to, Ŝe nigdy nie starałam 

się robić na kimś dobrego wraŜenia! 

Stary fryzjer zignorował jej słowa.   

–  W  przyszłym  tygodniu  przyjeŜdŜa  tu  tajny  agent  z  centrali.  Będzie  nas  sprawdzać.  I 

naturalnie, pannę Cindy teŜ.   

– Z jakich powodów, poza oczywistymi – męŜczyzna znacząco prześlizgnął się wzrokiem 

po sylwetce Cindy – miałby ktoś sprawdzać tę panią? 

– Bo – Jerry kiwnął  głową w kierunku przedmiotu ich rozmowy – to ona prowadzi cały 

ten cyrk.   

– Naprawdę? – Ostatnia wiadomość najwyraźniej zrobiła na tamtym wraŜenie.   

– Naprawdę! – warknęła Cindy, omal nie zabijając wzrokiem Jerry’ego.   

–  Proszę  pani  –  wtrąciła  się  Bea  drŜącym  głosem,  –  Niech  pani  tego  nie  robi.  – 

MęŜczyzna, kładąc ręce na miękkich oparciach fotela, wychylił się w przód.   

Cindy czuła rosnącą irytację. Ale dlaczego ma się przejmować opiniami zupełnie obcych 

facetów! 

–  Gdyby  to  zaleŜało  od  męŜczyzn  –  prychnęła  –  to  wszystkie  kobiety  obowiązkowo 

musiałyby mieć włosy do kolan.   

Klient Jerry’ego podniósł palec do góry.   

– Ja wolałbym do kostek, a ty, Jer? 

– Święte słowa.   

– Proszę pani! – błagała Bea. – Mdleją mi ręce. Cindy wyprostowała się, uniosła głowę i 

obwieściła: 

– Niech pani tnie. Zrobię sobie prezent świąteczny przed czasem.   

–  Kara  za  to,  Ŝe  było  się  niegrzecznym,  tak?  –  Przystojniak  zwrócił  się  znowu  do 

Jerry’ego.   

–  Kara  za  to,  Ŝe  było  się  zbyt  miłym  –  sprostował  fryzjer.  Cindy  miała  dosyć  tej 

konwersacji. Parsknęła ze złością i skinęła na fryzjerkę.   

– Proszę ciąć.   

background image

–  Niech  pani  nie  słucha!  –  MęŜczyzna  z  determinacją  próbował  przeciwstawić  się 

nieuniknionemu.   

–  Tniemy  i  juŜ.  Chcę  być  całkiem  inna.  Przystojniak  zwrócił  ku  Jerry’emu  pytające 

spojrzenie.   

– Czy z tą panią jest coś nie w porządku? 

– Jest trochę impulsywna, i tyle. Bea przełknęła głośno ślinę.   

– Zostawię długość do ramion – oznajmiła i zamknęła oczy. Dopiero wtedy Cindy wpadła 

w popłoch.   

– Nie! – krzyknęła.   

Za późno. Dokładnie w tej samej chwili rozległ się szczęk noŜyczek. Bea otworzyła oczy 

i  z  przeraŜeniem  spoglądała  na  ponad  trzydziestocentymetrowe  pasmo  ciemnych  włosów, 

które  trzymała  w  palcach.  Jerry  chrząknął  z  bólem,  jego  klient  z  niedowierzaniem  zamrugał 

oczami,  a  Cindy,  patrząc  na  opadające  na  ramiona  resztki  włosów,  z  trudem  opanowywała 

panikę.  Czuła,  jak  struŜki  potu  spływają  jej  po  karku.  W  końcu  uśmiechnęła  się  z  trudem  i 

gestem zachęciła fryzjerkę.   

MoŜe, myślała, starannie omijając wzrokiem lustro, moŜe ta kobieta zostanie u nas dłuŜej 

niŜ siedem dni. Siedem dni było bowiem normą, którą poprzednie fryzjerki wytrzymywały w 

pracy.  Cindy  na  próŜno  zachęcała  swój  personel  do  korzystania  z  usług  hotelowego  salonu 

piękności. Jej dzisiejsza wizyta miała być przykładem dla wszystkich.   

Jednak  kiedy  dwadzieścia  minut  później  zobaczyła  swoje  odbicie,  zrozumiała,  dlaczego 

jej współpracowniczki jak ognia unikają nie sprawdzonych fryzjerów.   

– O mój BoŜe! – mruknął pod nosem Jerry i potrząsnął głową.   

– Nie jest dobrze – potwierdził przystojniak.   

– Nie podoba się pani, prawda? – zapytała Bea ze zrozpaczoną miną.   

– N... nie, skądŜe – pospieszyła z zapewnieniem Cindy. – Muszę się tylko przyzwyczaić.   

DrŜącą  ręką  przesunęła  po  cieniowanych  warstwach  prostych  włosów,  które  jak  ciasna 

wełniana  czapeczka  oblepiały  jej  czaszkę.  Potem  wciągnęła  powietrze  i  uśmiechnęła  się 

promiennie.   

– Ciekawe, czy z taką głową uda się wywrzeć na nim dobre wraŜenie? – zastanawiał się 

na głos klient Jerry’ego.   

– MoŜe... Ale pod warunkiem, Ŝe nie będzie patrzeć na włosy szefowej.   

– A moŜe byście tak panowie przestali? 

Cindy  zerwała  się  z  fotela,  zdarła  z  siebie  pelerynkę  i  nerwowymi  ruchami  strzepnęła 

włosy  z  rękawów  bluzki.  Kpiny  Jerry’ego  mogła  jeszcze  znieść.  Ale  ten...  ten...  arogancki, 

kompletnie obcy facet, to juŜ było zbyt wiele! Nadchodzące święta i tak zszargały jej nerwy. 

Nie  miała  zamiaru  dodawać  sobie  stresów,  Gwałtownie  odwróciła  się,  Ŝeby  wyjść  jak 

najprędzej z salonu, ale poślizgnęła się na kupce własnych włosów i pojechała kilka metrów 

po marmurowej posadzce, machając rękami jak szmaciana kukiełka.   

Byłaby upadła, gdyby nieznajomy jej nie przytrzymał. Wyprostowała się w jednej chwili. 

Podniosła  głowę  i  zobaczyła  badawcze  spojrzenie  niebieskich  oczu  utkwione  w  swojej 

twarzy. Gwałtownie wyrwała się z uścisku.   

background image

– Dziękuję – wymamrotała, płonąc ze wstydu.   

–  Najwyraźniej  nowa  fryzura  zachwiała  pani  poczuciem  równowagi  –  uśmiechnął  się 

lekko jej wybawca.   

Cindy czuła się jak kompletna idiotka. Nie wdając się w dalsze rozmowy, szybko włoŜyła 

zielony słuŜbowy Ŝakiet, zostawiła spłoszonej Bei szczodry napiwek i pospieszyła do drzwi. 

Sytuacja była straszna:  nie  dość,  Ŝe  miała  na  głowie  niepodobną  do  niczego  sterczącą  szopę 

włosów, to jeszcze została upokorzona przez nieznajomego męŜczyznę, który na domiar złego 

okazał się bardzo atrakcyjny.   

Wiedziała,  Ŝe  musi  wziąć  się  w  garść.  Nie  wolno  się  rozklejać,  kiedy  ma  się  w 

perspektywie  kontrolę  z  centrali,  świąteczny  wyjazd  do  domu  i  dziesiątki  spojrzeń 

współpracowników,  którzy  przyjdą  sprawdzić,  co  się  stało  z  jej  fryzurą.  Wyprostowała  się  i 

uniosła głowę. NiewaŜne! Ten człowiek niedługo wyjedzie. A Manny na pewno wymyśli, co 

zrobić z jej włosami.   

 

Gdy chwilę później stanęła przed recepcją, jej przyjaciel Manny oniemiał.   

– O rany! – wykrzyknął po chwili. – Cindy, błagam cię! Powiedz, Ŝe to peruka.   

– Peruka – zgodziła się słabym głosem.   

– Kłamczucha. – Manny wyszedł zza kontuaru i z bolesnym wyrazem twarzy dotknął jej 

głowy.   

Manny Oliver pracował jako szef recepcji w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem od roku. 

Cindy uwaŜała, Ŝe zatrudnienie go było jej najlepszym posunięciem podczas całych czterech 

lat  kierowania  hotelem.  Jego  obecność  wśród  reszty  personelu  –  przedziwnych  typów,  które 

odziedziczyła  po  poprzedniej  dyrekcji  –  działała  na  nią  jak  powiew  świeŜego  powietrza. 

Manny był przystojny, dobrze wychowany, pomocny i dowcipny. Nigdy jej nie zawiódł, a na 

dodatek  dobrze  gotował.  Dlaczego,  westchnęła  w  duchu,  wszyscy  mili  faceci  muszą  być 

gejami? 

– Chyba mi nie powiesz – przesunął palcami po jej włosach, jakby była kotem – Ŝe dałaś 

się obsmyczyć tej rzeźniczce Bei! 

– Znasz ją?! 

– Wczoraj pocieszałem pewną damę, która nie mogła dojść do siebie po tym, jak wyrwała 

się z jej łap. Musiałem postawić nieszczęsnej kolację.   

– I teraz mi o tym mówisz? – Cindy była bliska łez.   

– PrzecieŜ. wiesz, Ŝe nie zwykłem  na nikogo donosić. A swoją drogą, co ci przyszło do 

głowy, Ŝeby obcinać takie piękne włosy? 

– Chciałam zachęcić personel do korzystania z usług naszego salonu.   

– Świetnie! Jesteś teraz chodzącą reklamą umiejętności Bei! 

– Manny, czy da się coś z tym zrobić? Manny uśmiechnął się szeroko.   

– Jasne, Ŝe tak. Znam rewelacyjny mały sklep z kapeluszami. Tam na pewno...   

– Manny! 

– Dobrze, juŜ dobrze. Coś wymyślę. Przyjdę do ciebie wieczorem. Tylko dobrze nagrzej 

lokówkę.   

background image

– Co to jest lokówka? 

– NiewaŜne. – Popatrzył na nią z politowaniem. – Przyniosę własny sprzęt.   

–  Dobrze.  –  Cindy  kiwnęła  głową  i  ukradkiem  rozejrzała  się  po  holu.  –  ZauwaŜyłeś 

kogoś? 

Manny pochylił się lekko i wyszeptał z konspiracyjną miną: 

–  Melduję,  Ŝe  nie  widziałem  ani  jednego  faceta  w  prochowcu.  –  Parsknął  śmiechem.  – 

Dlaczego myślisz, Ŝe Stanton ma zamiar pojawić się tutaj wcześniej? 

– Bo będąc na jego miejscu, tak bym się zachowała.   

– Szkoda, Ŝe nie wiemy, jak wygląda.   

– Podejrzewam, Ŝe ma około pięćdziesiątki. Prawdopodobnie jest siwy, ale nie wiem. Na 

pewno  zamelduje  się  pod  fałszywym  nazwiskiem.  MoŜe  nawet  jakoś  się  przebrać,  dlatego 

zwracaj szczególną uwagę na typy, których nigdy nie podejrzewałbyś o pracę dla centrali.   

Miała minę Sherlocka Holmesa i doktora Watsona razem wziętych.   

–  Czy  nie  mogłabyś  być  trochę  bardziej  konkretna,  Cindy?  –  W  głosie  Manny’ego 

słychać było powątpiewanie.   

–  W  porządku  –  westchnęła.  –  Masz  rację.  W  takim  hotelu  niełatwo  rozpoznać  szpiega. 

Ale miej oczy szeroko otwarte. Idę. Zobaczymy się później na zebraniu.   

Przeszła  do  głównej  recepcji.  Kilkunastu  eleganckich  młodych  ludzi,  którzy  zajmowali 

się  właśnie  rejestracją  gości,  spojrzało  na  jej  fryzurę  z  wyraźnym  popłochem  w  oczach; 

Podobnie  zachowali  się  pracownicy  techniczni  rozwieszający  świąteczne  girlandy.  Na 

szczęście nikt nie odezwał się ani słowem.   

W  holu  kłębiła  się  co  najmniej  setka  wystrojonych  kobiet.  Wszystkie  miały  wyjątkowo 

kunsztownie  ułoŜone  fryzury:  to  kosmetyczki  przyjechały  na  konferencję  zorganizowaną 

przez producentów kosmetyków. Cindy odszukała Amy, swoją zastępczynię odpowiedzialną 

za ruch gości.   

– Wszystko w porządku? – zapytała.   

–  Oczywiście.  –  Szczupła  brunetka  uśmiechnęła  się,  ale  zaraz  potem  zbolałym  gestem 

przyłoŜyła rękę do czoła. – Gdyby tylko nie bolała mnie głowa...   

Cindy  w  Ŝaden  sposób  nie  mogła  zmusić  się  do  współczucia.  Amy  była  świetnym 

pracownikiem, ale po całym hotelu krąŜyły legendy o jej hipochondrii.   

–  Prawdopodobnie  przez  te  perfumy  –  rzuciła  Cindy  łagodnym  tonem  i  głową  wskazała 

pachnący tłumek, stojący karnie wzdłuŜ aksamitnych sznurów przed recepcją.   

Amy westchnęła cięŜko.   

– Nie martw się, przeŜyję. Nie mam wyjścia. Kiedy juŜ rozmieszczę te wszystkie panie, 

będziemy  mieć  pełne  dwie  godziny  luzu.  Nie  więcej,  bo  później  pojawi  się  cały  tłum 

Trekersów.   

– Niech więc Moc będzie z tobą – powiedziała Cindy z pełną powagą.   

–  To  wielbiciele  „Star  Treks”,  nie  „Gwiezdnych  wojen”,  Cindy.  –  Amy  zaśmiała  się 

cicho.   

– Szkoda. Ale moŜe mogę ci w czymś pomóc, zanim zacznie się zebranie personelu? 

Amy  spojrzała  na  nią  z  wdzięcznością  i  zgrabnie  przecisnęła  się  do  recepcji.  Za  chwilę 

background image

wynurzyła się zza kontuaru z deseczką do pisania i plikiem notatek.   

– Pokój 620 narzeka na widok z okna. Pokój 916 nie Ŝyczy sobie kanału z filmami tylko 

dla  dorosłych,  a  pokój  1Ol0  chce  przenieść  się  do  części  dla  palących,  ale  za  to  z  wielkim 

łóŜkiem.   

– Czy moŜemy zaproponować im inne lokum? 

– Nie, nie i jeszcze raz nie! – Amy znacząco postukała ołówkiem w swoją listę.   

–  KaŜde  „nie”  oznacza  osobiste  spotkanie  –  skrzywiła  się  Cindy,  biorąc  od  Amy 

deseczkę.   

– Oczywiście. – Amy uśmiechnęła się szeroko. – Wszyscy wiedzą, Ŝe taka jest praktyka 

naszego naczelnego dyrektora.   

– Trafiłaś w dziesiątkę.   

–  A  tak  na  marginesie  –  Amy  zmruŜyła  oczy  i  przyjrzała  się  Cindy  badawczo  –  co  się 

stało z twoimi włosami? 

Cindy zesztywniała. Jedno jest pewne. Nie moŜe wdawać się w Ŝadne dyskusje. Ma zbyt 

wiele do zrobienia.   

– Zobaczymy się za pół godziny na zebraniu – rzuciła obojętnym tonem i odeszła.   

W holu nawet najdrobniejszy szczegół nie uszedł jej uwagi. Szare marmury na podłodze 

lśniły czystością, antyczne meble stojące w części wypoczynkowej świeŜo wypolerowano, a 

brzuchate, miękkie kanapy wprost kusiły, Ŝeby na nich siadać.   

W powietrzu czuło się juŜ zapach BoŜego Narodzenia. Cindy westchnęła. Ją i jej personel 

czekają teraz dwa najcięŜsze tygodnie w roku. Kiedy wszyscy ludzie zajmują się zakupami i 

planowaniem  towarzyskich  spotkań,  oni  mają  najwięcej  pracy.  I  w  takim  okresie  naczelna 

dyrekcja  wymyśla  kontrolę!  Wszystko  dlatego,  Ŝe  współwłaściciele  hotelu  planują  jakieś 

zmiany. Przez kilka tygodni wynajęty przez nich fachowiec będzie zaglądać jej przez ramię i 

sprawdzać  kaŜdy  krok.  Najgorsze  jest  to,  Cindy  poczuła  dreszcz  strachu,  Ŝe  nie  przysyłają 

Ŝ

adnego  szeregowego  pracownika,  ale  samego  Stantona,  który  jest  postrachem  całej  branŜy. 

Nie  rokowało  to  niczego  dobrego  hotelowi  Pod  Kryształowym  Pająkiem.  Podobno  Stanton 

jest  bezlitosnym,  bezkompromisowym  facetem  od  czarnej  roboty.  Taki  sztywniak  jak  on  na 

pewno nie zaakceptuje ekscentrycznych pomysłów jej szalonego personelu.   

ś

eby  uniknąć  tłoku  w  windzie,  Cindy  podeszła  do  wysokich  na  trzy  piętra,  kręconych 

schodów, z których rozciągał się imponujący widok na cały hol. Zawsze kiedy wchodziła po 

wyłoŜonych  ciemnozłotym  chodnikiem  stopniach,  zatrzymywała  się,  Ŝeby  spojrzeć  na 

olbrzymi  Ŝyrandol,  błyskający  setkami  kryształowych  wisiorków.  Przypominała  sobie 

wówczas opowieści dziadka o początkach tego hotelu i nazwie, którą mu nadał.   

Ruch  w  holu  nie  ustawał.  Wszyscy  –  od  chłopców  hotelowych  po  wytworne  hostessy  – 

zwijali  się  jak  w  ukropie.  Robotnicy  dekorowali  kolejne  ściany  zielonymi  girlandami, 

zawieszali  coraz  to  nowe  stroiki  i  zapalali  migające  światełka.  Wesołe,  świąteczne  melodie 

płynące  z  głośników  dodawały  wszystkim  ducha.  Niespodziewanie  dla  siebie  samej  Cindy 

pomyślała z nadzieją o nadchodzącym roku. Był jak nie zapisana karta. Na pewno czekają ją 

same  korzystne  zmiany:  w  hotelu,  w  relacjach  z  matką;  kto  wie  –  moŜe  nawet  w  jej  Ŝyciu 

pojawi się jakiś sensowny męŜczyzna...   

background image

Wierzysz  w  cuda!  skarciła  siebie  samą  i  pobiegła  dalej.  Na  górze  złapała  windę,  Ŝeby 

pojechać  na  szóste  piętro,  i  juŜ  po  chwili  pukała  do  drzwi  pokoju  620.  W  progu  stanął 

podstarzały  męŜczyzna  w  grubych  okularach.  Miał  na  sobie  zwyczajne  spodnie,  a  do  nich 

koszulę  z  plisowanym  gorsem  i  rozluźniony  krawat.  Pod  pachą  trzymał  zeszyt,  a  w  ręce 

antyczną  lampę  naleŜącą  niewątpliwie  do  wyposaŜenia  pokoju.  Cindy  uniosła  brwi,  robiąc 

ostentacyjnie zdumioną minę, potem przedstawiła się i poinformowała zagadkowego  gościa, 

Ŝ

e  wprawdzie  hotel  dysponuje  pokojem  z  lepszym  widokiem  na  miasto,  ale,  jako  Ŝe  jest  to 

apartament, cena za jedną noc jest odpowiednio wyŜsza.   

MęŜczyzna,  marszcząc  brwi,  zsunął  okulary  na  czubek  nosa  i  zaczął  głośno  narzekać. 

Cindy  nie  reagowała.  Stała  spokojnie  ze  wzrokiem  wbitym  znacząco  w  lampę.  W  końcu 

starszy  pan  oznajmił  obraŜonym  tonem,  Ŝe  dotychczas  zajmowany  pokój  mu  odpowiada,  i 

zatrzasnął  jej  drzwi  przed  nosem.  Zanotowała  sobie,  Ŝeby  następnego  dnia  przysłać  mu 

ś

liwkowe ciasto z hotelowej cukierni. Lokator pokoju 620 wyglądał na kogoś, kto ma kłopoty 

z Ŝołądkiem.   

Zawinięta w płaszcze kąpielowe para z pokoju 916 wyjaśniła, Ŝe zaszło nieporozumienie: 

nie narzekają na dostęp do kanału z filmami tylko dla dorosłych. Wręcz przeciwnie! UwaŜają 

tylko, Ŝe kanał ten powinien być bezpłatny. Cindy  było przykro, Ŝe nie moŜe im pomóc, ale 

wieczór  przed  telewizorem  –  nawet  z  płatnym  programem  –  był  i  tak  jedną  z  najtańszych 

rozrywek, jakie oferuje gościom San Francisco.   

ZbliŜając  się  do  numeru  1010  uznała,  Ŝe  dzisiejsze  pretensje  gości  są  niczym  w 

porównaniu ze skargami, którym zwykle stawiają czoło ona i jej personel. DuŜo trudniej jest 

na  przykład  przekonać  centralę  do  zmiany  starej,  pomarańczowej  wykładziny  z  kwiatowym 

wzorem, który nieodmiennie przyprawiał ją o mdłości. Patrząc pod nogi, skrzywiła się po raz 

nie wiadomo który i postanowiła, Ŝe tym razem nie da się zbyć i wymusi na nich pieniądze na 

nowe dywany.   

Zapukała  lekko.  Minęło  zaledwie  kilka  sekund,  kiedy  ku  jej  ogromnemu  zaskoczeniu  w 

drzwiach  stanął  przystojny  nieznajomy  z  salonu  fryzjerskiego.  Cindy  znowu  znalazła  się  w 

polu oddziaływania jego męskiej siły.   

– A więc ponownie się spotkaliśmy – przywitał ją przyjaźnie i uśmiechnął się.   

W kącikach oczu pojawiły mu się kurze łapki. Jest grubo po trzydziestce, skonstatowała 

Cindy, walcząc z chęcią ucieczki.   

–  Hm,  tak  –  mruknęła,  zastanawiając  się,  czy  aby  nie  zarzucić  sobie  Ŝakietu  na  głowę. 

Spojrzała w notatki. – Pan Quinn, prawda? 

– Tak, Eryk Quinn. – Wyciągnął rękę i mocno uścisnął jej dłoń.   

– Jestem Cindy Warren i...   

– ... prowadzi pani cały ten cyrk. Pamiętam.   

Zaczerwieniła się lekko.   

– Jestem tu dyrektorem. Chciałabym porozmawiać o zmianie pokoju, o którą pan prosi.   

Eryk  Quinn  skrzyŜował  ramiona  na  piersiach,  oparł  się  o  framugę  i  patrzył  na  nią  z 

lekkim uśmieszkiem.   

– Czy osobiście zajmuje się pani wszystkimi skargami gości? 

background image

– Nie, ja...   

– W takim razie czuję się zaszczycony.   

Cindy  uznała,  Ŝe  najwyŜszy  czas  wydostać  się  spod  jego  zniewalającego  wpływu.  Musi 

sama kontrolować sytuację. Ten facet był irytująco pewny siebie.   

– Trochę bez powodu. Moi pracownicy są teraz bardzo zajęci, więc przejęłam na pewien 

czas  ich  obowiązki.  Mamy  w  tej  chwili  wolny  pokój  dla  palących,  o  ile  to  jeszcze  pana 

interesuje. Niestety, jest tam łóŜko zwykłych rozmiarów.   

Quinn zmarszczył brwi i z namysłem potarł policzek.   

Nie  ma  obrączki,  zauwaŜyła  Cindy,  po  czym  natychmiast  przywołała  się  do  porządku. 

Robisz  się  coraz  bardziej  podobna  do  swojej  matki,  ofuknęła  siew  myślach.  Zresztą,  brak 

obrączki  wcale  nie  znaczy,  Ŝe  męŜczyzna  jest  wolny,  a  ona,  Cindy,  nie  będzie  przecieŜ 

polować na swoich gości! Nawet jeśli któryś z nich wprawia ją w dziwne zmieszanie... W tym 

najtrudniejszym z zawodowego punktu widzenia okresie w roku człowiek jest bardzo podatny 

na wszelkiego rodzaju emocje.   

Tymczasem Eryk Quinn potrząsnął ponuro głową: 

– Nie – powiedział. – Małe łóŜko nie wchodzi w grę. Bez papierosów jakoś wytrzymam, 

ale bez snu nie. Jestem duŜym facetem, jak pani widzi – dodał zupełnie niepotrzebnie.   

Cindy nie mogła się powstrzymać i – ó zgrozo – zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów. 

Natychmiast  poczuła,  jak  rumieniec  zalewa  jej  szyję.  Nerwowo  strzelała  metalowym 

zatrzaskiem umocowanym na desce do pisania.   

–  W  takim  razie  –  Quinn  wzruszył  ramionami  –  zostaję  tutaj.  Wybieram  przestronne 

łóŜko.   

– Auuuu! – rozległ się nagle wrzask.   

To Cindy, bawiąc się coraz szybciej zatrzaskiem, nie cofnęła w porę ręki i mocny zacisk 

przyciął jej palce. Quinn nie tracił czasu. Złapał za deskę i uwolnił z pułapki jej dłoń, zanim 

jeszcze dotarło do niej, co się wydarzyło.   

– Pani krwawi – powiedział i zacisnął jej palce.   

–  To  nic  –  wyjąkała,  przeraŜona  bólem  i  krwią,  która  lała  się  z  niewielkiego  na  pozór 

skaleczenia.   

Co  takiego  jest  w  tym  męŜczyźnie,  zastanawiała  się,  Ŝe  kolejny  raz  zachowuję  się  jak 

uczennica...   

– Proszę wejść i włoŜyć rękę pod zimną wodę. – Wziął ją delikatnie pod ramię.   

– Nie, nie – broniła się.  – Mam tu swoje mieszkanie – dodała po chwili  pauzy, podczas 

której z trudem próbowała przypomnieć sobie, gdzie mieszka.   

–  Proszę  zachowywać  się  rozsądnie,  panno  Warren.  Zaraz  zniszczy  sobie  pani  ubranie. 

Nie mówiąc juŜ o tym nadzwyczajnie pięknym dywanie. – Uśmiechnął się z przekąsem.   

Gdyby nie ból, na pewno parsknęłaby śmiechem.   

– MoŜe poŜyczę tylko wilgotny ręcznik.   

–  Jest  pani  u  siebie.  To  pani  hotel.  –  Quinn  zrobił  krok  w  tył  i  przytrzymał  jej  drzwi.  – 

Poczekam na zewnątrz.   

– To nie potrwa długo. – Wchodząc znalazła się tak blisko niego, Ŝe widziała kaŜdy szew 

background image

na jego koszuli.   

Miała  wielką  ochotę  rozejrzeć  się  po  pokoju,  ale  podeszła  od  razu  do  drzwi  łazienki, 

przeskakując przez porzucone na podłodze buty. Ich rozmiar siłą rzeczy przywodził na myśl 

inne anatomiczne porównania. Przestań, idiotko, skarciła siebie samą. I nie rozpływaj się nad 

męskim zapachem jego mydła i wody po goleniu. Nie ma powodu! 

Chwyciła  ręcznik  i  odkręciła  kran.  Strumień  zimnej  wody  ochłodził  jej  obolałe  palce. 

Westchnienie  ulgi  przerodziło  się  w  jęk  rozpaczy,  kiedy  spojrzała  w  lustro.  Sterczące  jak 

druty  włosy...  rozmazany  makijaŜ.  Przez  otwarte  drzwi  łazienki  widziała  cień  Quinna, 

rysujący  się  na  dywanie.  Na  pewno  teraz  śmiał  się  do  rozpuku  z  jej  nadzwyczajnych 

autodestrukcyjnych Zdolności.   

–  W  mojej  saszetce  z  kosmetykami  powinien  być  bandaŜ  i  plastry.  Proszę  ją  otworzyć  i 

wziąć sobie wszystko, co trzeba.   

Dopiero teraz zwróciła uwagę, Ŝe Quinn mówi z lekkim południowym akcentem.   

Rozejrzała  się  z  Wahaniem.  Nie  bardzo  chciała  grzebać  w  jego  rzeczach,  ale  z  drugiej 

strony...  Chodziło  tylko  o  głupie  bandaŜe!  Kosmetyczka  leŜała  na  wierzchu  otwartej  torby 

podróŜnej.  Znieruchomiała  z  ręką  w  powietrzu,  kiedy  zauwaŜyła  wiszące  obok  jedwabne 

spodnie  od  piŜamy.  Wyobraźnia  podsuwała  jej  takie  obrazy,  Ŝe  zaczerwieniła  się  dzisiaj  po 

raz nie wiadomo który. Wiedziała jedno. Musi uciec stąd jak najprędzej. DrŜącą ręką sięgnęła 

do  małej  kieszonki  z  boku  kosmetyczki  i  wtedy  deszcz  nieduŜych  płaskich  pakiecików  ze 

srebrnej folii spadł na jej eleganckie czółenka. Prezerwatywy. Co najmniej tuzin. Kolorowe, o 

róŜnych kolorach i fakturach.   

O  mój  BoŜe,  jęknęła  i  rzuciła  się  na  kolana,  Ŝeby  jak  najszybciej  je  pozbierać.  Lekka 

piŜama sfrunęła jej pod nogi. Zapominając o krwawiącym palcu, odrzuciła ją z drogi. I wtedy 

na  własne  oczy  przekonała  się,  Ŝe  prawdą  jest  wszystko,  co  mówi  się  o  znakomitych 

właściwościach absorpcyjnych naturalnego jedwabiu. Bladoniebieski materiał nasiąkał krwią 

szybciej niŜ gąbka. Odrzuciła spodnie, jakby parzyły. A niech to! mruknęła.   

–  Czy  potrzebuje  pani  pomocy?  –  dobiegł  ją  głos  z  korytarza.  –  Czy  znalazła  pani 

wszystko, co trzeba? 

Z walącym sercem otworzyła następną przegródkę i spomiędzy tubek kremu do golenia, 

pasty do zębów i szamponu Wyłowiła bandaŜe.   

– T... taak – odpowiedziała z trudem.   

DrŜącymi  rękami  obwiązała  sobie  palec  i  sięgnęła  po  piŜamę,  Ŝeby  sprawdzić  rozmiar 

szkód, jakie wyrządziła.   

Dokładny  odcisk  jej  dłoni  odbijał  się  wyraźną  czerwienią  od  tła.  Zasłoniła  ręką  oczy. 

Zupełnie  jakby  próbowała  złapać  kogoś  za  pośladki.  Dlaczego  zawsze  muszę  się  tak 

urządzić? myślała spanikowana. Dlaczego to ja mam takiego pecha? 

– Czy wszystko w porządku? – usłyszała znowu głos Quinna.   

Zrozpaczona oparła się o umywalkę. Powinna chyba odpowiedzieć, Ŝe poruszona do głębi 

wielką  liczbą  prezerwatyw  zniszczyła  mu  piŜamę!  Zaraz,  zaraz...  Nic  gorszego  juŜ  się  nie 

zdarzy.  A  gdyby  tak  zabrać  spodnie  i  oddać  je  do  czyszczenia?  Na  pewno  przed  wieczorem 

udałoby się jej niepostrzeŜenie podrzucić je z powrotem. Poczuła się lŜej na duchu. Zwinęła 

background image

spodnie  w  kłębek  i  wepchnęła  je  pod  bluzkę.  Na  szczęście  miała  na  sobie  Ŝakiet,  który 

wszystko maskował.   

Wzięła  głęboki  oddech  i  na  miękkich  nogach  wyszła  z  łazienki.  Marzyła  tylko  o  tym, 

Ŝ

eby znaleźć się na korytarzu.   

– Dziękuję. – Odebrała od Quinna deseczkę z notatkami.   

– Nie ma sprawy. – Uśmiechnął się promiennie.   

Cindy  przywołała  samą  siebie  do  porządku.  KaŜda  kobieta  powinna  wiedzieć,  Ŝe  takich 

donŜuanów  naleŜy  unikać  jak  ognia.  PrzecieŜ  dopiero  co  widziała  dowody  jego  seksualnej 

gotowości!  Musi  załatwić  sprawę,  z  jaką  tu  przyszła,  i  wracać  do  zadań.  Odchrząknęła  i 

spojrzała Quinnowi w oczy.   

– Przykro mi z powodu pokoju. Mogę tylko zapewnić, Ŝe w głównym holu znajdzie pan 

wygodne miejsca do palenia.   

– A moŜe – wzruszył ramionami – skorzystam z okazji i zerwę ze złymi skłonnościami? 

–  śyczę  szczęścia.  –  Cindy  skinęła  głową  i  odeszła  z  nadzieją,  Ŝe  gość  nie  zauwaŜył 

wypukłości powstałej nagle tuŜ pod jej biustem.   

Eryk  stał  na  korytarzu  i  odprowadzał  ją  wzrokiem.  Nie  miał  pojęcia,  skąd  wzięła  się  w 

nim nieodparta chęć, Ŝeby droczyć się z tą kobietą. Niedługo przecieŜ Cindy Warren zobaczy 

go w zupełnie nowym świetle. W końcu uznał, Ŝe właśnie z tego powodu lepiej być z nią w 

przyjacielskich  stosunkach.  Zupełnie  zapomniał,  Ŝe  nigdy  wcześniej  w  podobnych 

okolicznościach  nie  odczuwał  potrzeby  zaprzyjaźniania  się.  CzyŜby  fakt,  Ŝe  Cindy  obcięła 

swoje piękne włosy, Ŝeby zrobić wraŜenie na inspektorze z centrali, tak na niego podziałał? 

Z raportów dotyczących hotelu wiedział, Ŝe prowadzi go kobieta, ale nie miał pojęcia, Ŝe 

jest  to  ktoś  tak  młody  i  piękny.  Wystarczyło  mu  jednak  kilka  chwil  w  salonie  fryzjerskim, 

Ŝ

eby  zrozumieć,  czemu  Cindy  Warren  zawdzięcza  swoje  wysokie  stanowisko.  Szczególny 

błysk  w  oczach  i  stanowczy  sposób,  w  jaki  trzymała  podbródek,  charakteryzowały  ją 

jednoznacznie. Nawet koszmarna fryzura nie mogła nic tutaj zmienić.   

 

Eryk  wrócił  do  siebie  i  usiadł  przy  zabytkowym  biurku,  na  którym  wcześniej  zdąŜył 

rozłoŜyć  swoje  papiery.  Stare  krzesło  było  wyjątkowo  wygodne,  mógł  więc  bez  problemów 

skończyć  zadanie  –  opis  i  ocenę  pokoju,  w  którym  zatrzymał  się  incognito  jako  biznesmen, 

przybywający w interesach do San Francisco. Jeszcze raz ogarnął wzrokiem pokój.   

Drewniane  meble  nie  były  w  idealnym  stanie,  ale  miały  w  sobie  subtelny  urok  rzeczy 

staroświeckich. W dodatku były  to przedmioty o niezłej klasie  artystycznej.  Zarówno łóŜko, 

jak  i  biurko  oraz  spora  szafa  na  ubrania  pachniały  lekko  cytrynowym  środkiem  do 

konserwacji  drewna.  Pościel  w  stonowaną  beŜowo-brązową  kratę  była  idealnie  dobrana  do 

wystroju  całości.  Wytarte  miejsca  na  dywanie  zostały  sprytnie  zakryte  wełnianymi  kilimami 

wielkiej  urody.  Wszystkie  elektryczne  urządzenia  działały  nienagannie,  a  łazienka  była 

przestronna  i  czysta.  Jedynie  pakiecik  landrynek,  który  znalazł  na  poduszce,  uznał  za 

dziwaczną ekstrawagancję.   

Dopisał  kilka  uwag  i  odłoŜył  pióro  ozdobione  hotelowym  logo.  Z  głową  podpartą  na 

ramieniu próbował odtworzyć w wyobraźni kształt ramion Cindy Warren. Nagle uświadomił 

background image

sobie,  jak  niebezpieczny  i  niemoralny  jest  bliŜszy  związek  z  osobą,  która  moŜe  ucierpieć  z 

powodu zadania, jakie wykonywał dla korporacji.   

Marzył  o  papierosie.  śeby  zająć  czymś  ręce,  sięgnął  po  telefon.  Po  chwili  w  słuchawce 

zabrzmiał znajomy głos: 

– Lancaster. Słucham.   

– Bill? Tu Stanton. Dzwonię, Ŝeby ci powiedzieć, Ŝe jestem dokładnie naprzeciwko.   

– Świetnie. I jak znajdujesz hotel? Naprawdę jest do niczego? 

– Jeszcze za wcześnie, Ŝeby o tym mówić. – Eryk bawił się pakietem słodyczy z łóŜka.   

–  Rozmawiałem  dzisiaj  z  człowiekiem  od  Harmona.  Jeśli  w  ciągu  kilku  następnych  dni 

uznasz,  Ŝe  Kryształowy  Pająk  nie  pasuje  do  wizerunku  ich  firmy,  nie  będziemy  nawet 

przysyłać reszty zespołu.   

– Niezbyt to uczciwe, – Quinn zmarszczył brwi, niezadowolony.   

– Jestem niemal pewien, Ŝe Harmon chce się pozbyć tego hotelu.   

– PrzecieŜ Kryształowy Pająk ma świetne wyniki finansowe.   

– Właśnie dlatego. Chyba jakiś śmieszny starzec w ich radzie nadzorczej lubi to miejsce, 

więc Ŝeby je sprzedać, muszą mieć dowody czarno na białym.   

–  I  dlatego  przyślesz  tu  cały  zespół!  Nie  mam  zamiaru  oddawać  raportów  bez  pokrycia. 

To  nie  tylko  sprawa  mojej  dobrej  reputacji.  –  Eryk  usiadł  głębiej  w  krześle.  –  Tu  pracuje 

mnóstwo ludzi.   

Usłyszał, jak jego zastępca parsknął śmiechem.   

– Mnóstwo ludzi? Przepraszam, wydawało mi się, Ŝe rozmawiam z Erykiem Stantonem. 

CzyŜby wakacje tak cię rozmiękczyły? 

Eryk przypomniał sobie szarozielone oczy Cindy Warren.   

– Nie, jestem chyba zmęczony.   

– Widziałeś się juŜ z szefową hotelu? 

– Tak.   

– No i co? Masz coś na nią? 

– Nie. – Eryk nie miał zamiaru mówić, Ŝe to raczej ona ma coś na niego.   

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

 

Wchodząc  do  pokoju  konferencyjnego,  Cindy  myślała  tylko  o  jednym:  jak  wyrzucić  z 

głowy  obraz  Eryka  Quinna.  Zakładając,  Ŝe  w  ogóle  istnieje  odpowiedni  moment  na  flirty  z 

atrakcyjnymi  gośćmi,  ten  człowiek  pojawił  się  w  czasie  najgorszym  z  moŜliwych,  kiedy 

waŜyły się losy jej personelu.   

Specyficzne  warunki  pracy  w  hotelu  sprawiają,  Ŝe  bardzo  prędko  zaczyna  się  traktować 

wszystkich jak rodzinę. Teraz, bardziej niŜ kiedykolwiek, Cindy czuła się odpowiedzialna za 

ich przyszłość.   

Od  kiedy  dwa  lata  temu  korporacja  Harmona  kupiła  hotel  Pod  Kryształowym  Pająkiem, 

Cindy  otrzymała  niezliczoną  ilość  pisemnych  uwag  i  wskazówek  mających  na  celu  jedno: 

upodobnienie  jej  ukochanego  hotelu  do  sztampy  hoteli  Harmona.  Jak  dotąd  udawało  się  jej 

ignorować wszystkie zarządzenia. Nikt z podwładnych nie wiedział o dyrektywach centrali – 

podporządkowywali się jej poleceniom, nie zastanawiając się nawet, kto je wydaje. Wszystkie 

prace  były  wykonywane  bez  zarzutu,  a  zadowoleni  goście  wracali  do  hotelu  przy  kaŜdej 

nadarzającej się okazji.   

– Dzień dobry! – Cindy, uśmiechając się szeroko, podeszła do długiego stołu, za którym 

zasiadło juŜ sześciu jej zastępców oraz kierownicy poszczególnych działów.   

Odpowiedział jej chór wesołych głosów. Wszyscy polowali właśnie na co lepsze ciastka, 

które podano na stół. W pokoju mieszały się zapachy kawy i ziołowej herbaty, a w szklanym 

dystrybutorze czerwienił się jakiś sok. Cindy nalała sobie filiŜankę czarnej kawy.   

–  Ooo!  Masz  nową  fryzurę,  Cindy.  –  Joel  Cutter,  odpowiedzialny  za  restaurację  i  bary, 

odgryzł szybko kawałek pączka, Ŝeby ukryć uśmiech.   

Wśród przyjaznych chichotów zebranych pracowników Cindy rzuciła Joelowi mordercze 

spojrzenie.  Nawet  się  nie  stropił.  I  nic  dziwnego  –  ceniony  współpracownik  i  osobisty 

przyjaciel  Cindy  nie  zwykł  przejmować  się  byle  czym.  Chyba  Ŝe  chodziło  o  serwowane  w 

hotelu jedzenie lub organizację przyjęć.   

– Przysuńcie te pączki. – Cindy usiadła w wyściełanym krześle u szczytu stołu. – Dzięki, 

Joel, za dobry początek. Co robić z salonem fryzjerskim? Masz jakiś pomysł, Amy? 

Oczy  wszystkich  zwróciły  się  na  zagadniętą  kobietę,  która  wytrząsała  właśnie  małe 

pastylki  z  jednej  z  czterech  buteleczek  ustawionych  przed  nią  w  równym  szeregu 

Podpowiedziała dopiero po przełknięciu całej porcji.   

–  Gdyby  nie  Jerry,  odpowiedziałabym,  Ŝe  naleŜy  zlikwidować  salon,  a  na  jego  miejscu 

otworzyć lodziarnię. Na razie udało mi się namówić fryzjerkę, Ŝeby została, ale nie wierzę, Ŝe 

zostanie na długo. – Amy uśmiechnęła się z zakłopotaniem. – Jerry mówi, Ŝe odkąd szefowa 

wyszła, Bea nie przestaje płakać.   

Pokój zatrząsł się od śmiechu. Cindy podniosła dłoń, Ŝeby uciszyć towarzystwo.   

–  Ha!  Ha!  Ha!  Bardzo  śmieszne.  Tylko  Ŝe  ja  naprawdę  chciałabym  wiedzieć,  dlaczego 

wciąŜ nie udaje się nam zatrudnić fryzjerki z prawdziwego zdarzenia? 

– Większość tych, z którymi rozmawiałam – Amy zmarszczyła brwi – nie chce marnować 

background image

swoich  umiejętności  na  zwykłe  strzyŜenie.  Wolą  pracować  tam,  gdzie  mogą  się  wykazać. 

Moim zdaniem, trzeba rozszerzyć zakres usług oferowanych przez nasz salon.   

– Rozumiem. – Cindy zrobiła kilka notatek.   

– Byłoby dobrze, gdyby Jerry... – zaczęła Amy.   

– Wiem, wiem. Byłoby  dobrze, gdyby Jerry zgodził się obsługiwać kobiety – skończyła 

za nią Cindy. – Ale się nie zgodzi.   

A jest za dobry, Ŝebyśmy mieli go stracić. On jest legendarną postacią w tym hotelu.   

– Twoja fryzura teŜ – mruknął Joel w chusteczkę, prowokując nowe wybuchy śmiechu.   

– Sam – Cindy postanowiła go zignorować – jak idą interesy? 

–  Nigdy  nie  szły  lepiej.  –  Samanta  Riggs,  odpowiedzialna  za  rezerwację  i  sprzedaŜ 

miejsc,  miała  na  sobie  kompletny  kostium  wojownika  z  serialu  „Star  Trek”.  –  Jeśli 

wielbicielom  Trekersów  spodoba  się  u  nas,  następną  konferencję  mamy  jak  w  banku.  Tym 

razem regionalny zlot Androidów.   

Samanta  z  wdziękiem  poprawiła  metalowy  łańcuch  przewieszony  przez  ramię, 

demonstrując przy okazji pomalowane na czarno paznokcie.   

Cindy  miała  nadzieję,  Ŝe  nikt  nie  zauwaŜył  jej  zdenerwowania.  Amatorzy  gier 

fabularnych stanowili tak liczną i lojalną grupę gości, Ŝe w niektórych kręgach hotel uznano 

za  ich  kwaterę  główną.  Ostatnio  doszły  ją  słuchy,  Ŝe  w  centrali  przemianowano  nazwę  Pod 

Kryształowym Pająkiem na Ostatni Etap, a to juŜ brzmiało niepokojąco.   

Tymczasem Samanta odliczała na palcach: 

– Pod koniec tygodnia zjadą się wampiry, potem uzdrawiacze kryształami, a w przyszły 

poniedziałek zaczynają się Targi zabawek dla dorosłych.   

– Zabawki dla dorosłych od poniedziałku? – W głosie Cindy zabrzmiała zgroza.   

–  Czy  to  nie  w  poniedziałek  przyjeŜdŜa  ten  gość  z  korporacji?  –  wtrącił  od  niechcenia 

Joel, sięgając po następny pączek.   

Cindy tylko kiwnęła głową. Czuła, Ŝe ogarnia ją panika. Nie widziała niczego zdroŜnego 

w  fakcie  prezentowania  produktów  dla  sex-shopów  w  swoim  hotelu,  ale  trudno  było 

wyobrazić sobie gorszy termin Targów.   

– Miejmy nadzieję, Ŝe facet ma poczucie humoru – oznajmiła Amy.   

– Oraz jako takie Ŝycie seksualne – dodał Manny.   

– O to się nie martw – nie ustępował Joel. – . Cindy i tak zmusi kaŜdego do celibatu.   

Znowu  rozległy  się  śmiechy.  Wszyscy  wiedzieli,  Ŝe  Joel  z  Ŝoną  nieustannie  swatają  z 

kimś Cindy, ale ich próby, jedna po drugiej, kończyły się całkowitą klapą.   

–  Jesteś  dziś  bardzo  dowcipny,  Joel.  –  Cindy  wzruszyła  ramionami  i  odwróciła  się  do 

Samanty. – Niech będzie, ale postaraj się, Ŝeby Targi nie rzucały się zbyt w oczy, dobrze? 

–  Jeśli  sobie  Ŝyczysz,  Ŝeby  nie  rzucały  się  w  oczy,  to  nie  będą.  –  Sam  energicznie 

pokiwała głową.   

– Powiedziała kobieta w stroju wojownika – spuentował Manny.   

– Nasz klient, nasz pan.   

Cindy  odszukała  wzrokiem  Williama  Belka,  swojego  naczelnego  inŜyniera,  który  nie 

proszony odzywał się z rzadka.   

background image

– Jak idą poszukiwania choinki do głównego holu? 

– W hodowli wciąŜ szukają czegoś, co by nas zadowoliło. – William z zakłopotaną miną 

gniótł w rękach czapkę.   

ś

ołądek Cindy ścisnął się ze zdenerwowania.   

– A dni lecą. Mamy juŜ grudzień. – Z trudem zachowywała dobry humor. – Chciałabym 

zobaczyć drzewko najpóźniej w poniedziałek, dobrze? 

– Uhm, postaram się.   

Zapisała  w  notesie,  Ŝeby  koniecznie  zadzwonić  do  hodowli  choinek,  i  przeszła  do 

omawiania bieŜących spraw administracyjnych i personalnych. Potem, uśmiechając się kątem 

ust, zagadnęła Joela: 

– Kolej na ciebie. A moŜe moja fryzura zbyt cię rozprasza? 

– Muszę być silny i odwaŜny.   

– No, to zaczynaj od bankietów.   

– Do Nowego Roku zarezerwowane w dziewięćdziesięciu procentach.   

– Świetnie. – Otworzyła szeroko oczy. – A restauracją? 

– W ostatniej „Kronice” dali nam mierną ocenę. – Joel pchnął gazetę w jej kierunku.   

– To i tak postęp. W zeszłym roku nie zostawili na nas suchej nitki. Coś jeszcze? 

– Myślę, Ŝe nie ja jeden chciałbym dowiedzieć się czegoś o tym siepaczu, Stantonie.   

W  jednej  chwili  w  pokoju  zapadła  cisza  jak  makiem  siał.  Cindy  zwilŜyła  wargi,  wzięła 

głęboki oddech i oparła łokcie na stole.   

–  Cieszę  się,  Ŝe  sam  zacząłeś.  Miał  to  być  następny  punkt  naszego  spotkania.  Jak 

większość  z  was  na  pewno  wie,  Harmon  wynajął  specjalistyczną  firmę,  która  ma 

skontrolować wybrane hotele naleŜące do korporacji. My naleŜymy do szczęśliwców, których 

prześwietlą  na  wylot.  Planowana  jest  rewizja,  ksiąg  rachunkowych,  sprawdzenie  całego 

systemu rezerwacji, sprzedaŜy oraz – co oczywiste – bezpośredniej obsługi gości.   

Manny odchrząknął i zadał pytanie za wszystkich: 

– Czy jest jakiś powód dla tak dokładnej kontroli? 

– Być moŜe – Cindy zacisnęła dłonie – powodem kontroli jest to, Ŝe od dłuŜszego czasu 

opieram się zmianom, które Harmon usiłuje narzucić.   

– A moŜe fakt, Ŝe masz biust – mruknęła Amy.   

–  Nie,  nie  myślę,  Ŝeby  moja  płeć  miała  tu  jakiekolwiek  znaczenie.  Zresztą  –  dotknęła 

palcem niewielkich wypukłości pod Ŝakietem – sprawa biustu jest dyskusyjna.   

Wybuch śmiechu rozładował trochę napięcie panujące w pokoju.   

– Chcą nas przerobić na swoje kopyto, tak? – podsumował Joel.   

Cindy wiedziała, Ŝe musi starannie waŜyć słowa.   

– Wydaje się, Ŝe centrala Ŝyczy sobie, Ŝebyśmy dostosowali się do ustalonego przez nich 

profilu  –  zmusiła  się  do  optymistycznego  tonu.  –  Pan  Stanton  i  jego  współpracownicy 

zapowiedzieli się na najbliŜszy poniedziałek, ale nie zdziwiłabym się, gdyby on sam pojawił 

się tu wcześniej. Pod cudzym nazwiskiem oczywiście. Dajcie mi znać, jeśli zauwaŜycie kogoś 

podejrzanego.   

–  Czy  powinniśmy  się  czegoś  obawiać?  –  Amy  masowała  sobie  skronie.  –  Chyba  będę 

background image

miała migrenę.   

– Nie, raczej nie. – Cindy próbowała dodać współpracownikom odwagi. – Musimy tylko 

mieć  świadomość,  Ŝe  wszystko,  co  robimy,  będzie  wzięte  pod  mikroskop  i  dokładnie 

sprawdzone.  Oczywiście,  zaraz  po  przyjeździe  Stantona  zwołam  zebranie  i  przedstawię  go 

państwu. A na razie kończymy.   

– Jedną chwilkę! – zawołał Joel. – Pamiętajcie, Ŝe jutro jest nasze świąteczne przyjęcie! 

Cindy z trudem stłumiła jęk.   

– Oczywiście, Ŝe pamiętamy.   

–  Myślę,  Ŝe  w  związku  z  nieuniknionymi  zwolnieniami  powinniśmy  przynieść  ze  sobą 

własne kanapki – rzuciła ze śmiechem Samanta.   

–  Tym  razem  obejdzie  się  jeszcze  bez  kanapek,  ale  –  tu  Joel  zrobił  wymowną  minę  – 

przyprowadźcie kogoś do pary dla Cindy.   

– Oj, Joel, wszedłeś na grząski grunt – pogroziła mu Cindy. – Zebranie skończone.   

Kiedy zebrani wyszli juŜ z pokoju, Cindy szturchnęła Joela w ramię.   

– Nie bądź taki pewny, Ŝe przyjdę sama. MoŜesz się przeliczyć.   

Wyraz  niedowierzania  na  twarzy  Joela  sprawił,  Ŝe  Cindy  za  wszelką  cenę  postanowiła 

przyprowadzić kogoś na to przyjęcie. Przed oczami stanął jej Eryk Quinn. Ale by zaskoczyła 

wszystkich! 

– Cindy, i tak nie masz kogo zaprosić! Wymień chociaŜ jednego męŜczyznę do wzięcia w 

tym  mieście,  którego  nie  zraziłabyś  swoją  obojętnością.  A  widzisz!  Nie  przychodzi  ci  do 

głowy  Ŝadne  nazwisko.  Jeśli  przyjdziesz  z  kimś  jutro,  to  –  zastanowił  się  przez  chwilę, 

szukając natchnienia – wezmę za ciebie całą środę.   

No,  no.  Kusząca  propozycja.  Cindy  miała  mieszkanie  na  górnym  piętrze  hotelu  i 

właściwie rzadko kiedy wychodziła z budynku. Środa była ostatnią szansą zrobienia zakupów 

przed boŜonarodzeniowym urwaniem głowy.   

– I będziesz załatwiać wszystkie słuŜbowe telefony? 

– Jasne.   

A moŜe nawet kupi dla siebie jakieś ubranie na wyjazd do domu do Wirginii...   

– Ale pager teŜ ci zostawię.   

– Nie ma sprawy. Jeśli przyjdziesz sama, oddajesz mi swoje miejsce na parkingu. Na cały 

miesiąc.   

A  torba?  Jej  torba  podróŜna  ma  zepsuty  zamek  od  czasu  ostatniej  podróŜy  samolotem. 

Nowa jest jej niezbędnie potrzebna.   

– I zrobisz to wszystko, jeśli tylko przyjdę z jakimś facetem? 

– Ale ma to być normalny facet – uściśliła Amy, podchodząc do nich.   

– Racja. – Joel z powagą pokiwał głową. – Liczą się tylko osobnicy heteroseksualni.   

– Więc oboje uwaŜacie, Ŝe nie umiem zorganizować sobie randki? 

– Właśnie tak uwaŜamy – odpowiedzieli zgodnym chórem Amy i Joel.   

– Zakład stoi! 

– Mam parking dla VIP-ów. – Joel zacierał ręce z radości.   

– JuŜ nie mogę się doczekać.   

background image

– A ja nie mogę doczekać się tego tajemniczego męŜczyzny.   

– Z tymi słowami Amy wybiegła za Joelem.   

– Ani ja – mruknęła do siebie Cindy, którą nagle zaczął boleć Ŝołądek ze strachu.   

Eryk  spędził  następne  kilka  godzin,  wędrując  po  całym  hotelu  i  zaglądając  wszędzie, 

gdzie się dało. Gdy ktoś z pracowników hotelu proponował mu pomoc, udawał, Ŝe się zgubił, 

albo  mówił,  Ŝe  właśnie  na  kogoś  czeka.  Od  czasu  do  czasu  przystawał  w  jakimś  kącie  i 

pospiesznie zapisywał coś na małych kartkach.   

Tak  naprawdę  bardzo  nie  lubił  tego  etapu  pracy.  Nigdy  nie  miał  kłopotów  z 

wyłapywaniem słabych punktów w pracy kontrolowanych przedsiębiorstw, ale zdecydowanie 

wolał działać jawnie.   

Dwa  razy  udało  mu  się  zauwaŜyć  zabieganą  Cindy  Warren,  ale  pomimo  wielkiej  chęci, 

Ŝ

eby  z  nią  znowu  porozmawiać,  trzymał  się  z  daleka.  Z  doświadczenia  wiedział,  Ŝe 

najwaŜniejsze  wiadomości  zdobywa  się  na  początku.  Poza  tym  nigdy  nie  mógł  być  pewien, 

czy  jego  toŜsamość  nie  wyjdzie  nagle  na  jaw,  więc  starał  się  zrobić  jak  najwięcej  W 

pierwszych  dniach  pobytu  w  nowym  miejscu.  I  jeszcze  jedno  –  traktował  sprawę 

ambicjonalnie. Jego informacje były podstawą działania grupy konsultantów, którzy zjawiali 

się później, ale, jego zdaniem, przeszkadzali tylko . w pracy.   

Po sprawdzeniu wszystkich pozycji, które miał na liście, podszedł do recepcji.   

–  Dzień  dobry  panu.  Czy  mogę  w  czymś  pomóc?  –  Sympatyczny  blondyn  powitał  go 

profesjonalnym uśmiechem.   

Erykowi  wystarczyła  jedna  chwila,  Ŝeby  zorientować  się,  iŜ  Cindy  Warren  wybrała 

właściwego człowieka na właściwe stanowisko.   

– Proszę mi poradzić, gdzie zjeść kolację.   

– Czy ma pan na myśli jakąś określoną kuchnię? 

– Nie. Zjadłbym dobry stek.   

–  Jeśli  nie  zaleŜy  panu  na  zwiedzaniu  miasta,  powiem,  Ŝe.  szef  naszej  restauracji 

przyrządza znakomitą polędwicę z grilla.   

Eryk pomyślał, Ŝe nie pomylił się w ocenie blondyna.   

– Świetnie. Spróbuję. A jaki jest tu bar? 

–  Dobre  drinki,  ale  w  poniedziałkowe  wieczory  nie  dzieje  się  tam  nic  szczególnie 

ekscytującego.   

– Całkiem mi to odpowiada – zaśmiał się Eryk.   

–  Bardzo  mi  miło,  Ŝe  wybrał  pan  nasz  hotel.  Proszę  dać  mi  znać,  gdybym  mógł  coś  dla 

pana zrobić. Jestem Manny Oliver.   

– Recepcjonista wyciągnął rękę.   

– Eryk Quinn.   

W  tym  momencie  w  odległym  kącie  holu  pojawiła  się  Cindy.  Eryk  nawet  nie  zdawał 

sobie sprawy, Ŝe nie spuszcza z niej wzroku, dopóki nie usłyszał chłodnego głosu Manny’ego: 

– To Cindy Warren, dyrektorka hotelu. Eryk zmusił się do niezobowiązującego tonu.   

–  Spotkaliśmy  się  dziś  rano  u  fryzjera.  Muszę  przyznać,  Ŝe  zrobiła  na  mnie  wraŜenie 

swoim profesjonalizmem.   

background image

ś

e nie powiem o nogach, dodał w duchu, obserwując, jak Cindy razem z jakimś krępym 

męŜczyzną wchodzi po schodach i Ŝywo gestykulując, wskazuje mu coś na ścianach i suficie.   

– Pierwszorzędna. Hotel wygrał los na loterii.   

– Młoda, jak na takie wysokie stanowisko.   

– Ma trzydzieści kilka lat – poinformował go Manny.   

– Czy jest męŜatką? – Eryk ugryzł się w język, ale było juŜ za późno.   

Zaskoczony Manny zesztywniał i przyjął postawę obronną. Eryk zaczął się zastanawiać, 

czy aby nie łączy go z szefową jakiś romantyczny związek.   

– Nie, pani Warren nie ma męŜa.   

Eryk tylko kiwnął głową, chociaŜ miał szczerą chęć dać sobie kopniaka.   

–  Dziękuję  panu  bardzo  za  gastronomiczne  rekomendacje  –  powiedział,  sięgając  po 

portfel.   

Nie  zdąŜył  jeszcze  wyjąć  banknotu,  kiedy  Manny  powstrzymał  go  nieznacznym  gestem 

dłoni.   

–  Proszę  nawet  o  tym  nie  myśleć.  Moim  obowiązkiem  jest  pomoc  kaŜdemu  naszemu 

gościowi.   

Przyjazny uśmiech bynajmniej nie maskował błysku ostrzeŜenia w oczach Manny’ego.   

– I robi to pan znakomicie. – Eryk udał, Ŝe niczego nie zauwaŜa.   

– Jestem najlepszy – zapewnił go Manny kpiąco i zajął się nowym gościem, który właśnie 

podszedł do recepcji. – Mam nadzieję, Ŝe stek będzie panu smakować.   

Eryk nie mógł się powstrzymać i jeszcze raz spojrzał na schody. Uznał, Ŝe los nagrodził 

jego  ciekawość.  Cindy,  wyciągnąwszy  wysoko  rękę,  ustalała  właśnie  ze  swoim 

współpracownikiem  sposób  zawieszenia  nowych  świątecznych  dekoracji,  nieświadoma 

zupełnie, Ŝe przy okazji odsłania oczom postronnych obserwatorów swoje zgrabne uda.   

Eryk czuł, jak Manny wbija mu w plecy twarde spojrzenie. Z duŜym trudem oderwał oczy 

od Cindy. Do kolacji zostało jeszcze mnóstwo czasu. Powędrował więc do baru, analizując po 

drodze  naturę  swojego  wyraźnego  zauroczenia  osobą  pani  dyrektor.  Uznał,  Ŝe  wszystkiemu 

winien jest przedświąteczny nastrój – to dlatego zachowuje się jak napalony nastolatek.   

Bar  „U  Sama”  był  jednym  z  miejsc,  do  których  Eryk  nie  zdąŜył  zajrzeć  podczas 

przedpołudniowego  myszkowania  po  hotelu.  Pokonując  dwa  schodki  w  dół,  nie  spodziewał 

się niczego szczególnego: wszystkie bary, jakie odwiedził w ciągu piętnastu lat pracy, były do 

siebie podobne. Tutaj jednak czekało go miłe zaskoczenie. W sali królowało stare pianino, w 

tej chwili niestety zamknięte. Z głośników sączyły się nastrojowe melodie. Przypomniał sobie 

BoŜe  Narodzenia  spędzane  w  domu.  To  było  przed  wieloma  laty...  Miłe  wspomnienie, 

zmącone gorzką myślą, Ŝe po śmierci matki rodzinne zgromadzenia przestały mieć sens.   

O  tej  porze  bar  był  niemal  pusty.  Jedynie  niewielka  garstka  przybyłych  za  wcześnie 

Trekersów raczyła się w kącie piwem. Ku wyraźnemu zadowoleniu Eryka Jerry, ciemnoskóry 

fryzjer,  który  siedział  akurat  na  jednym  z  wysokich  stołków  i  gawędził  z  atletycznie 

zbudowanym barmanem, poznał go od razu.   

–  I  kogóŜ  tu  widzimy!  Pan  Quinn  we  własnej  osobie.  –  Jerry  uśmiechnął  się  i  poprawił 

czapkę Świętego Mikołaja, którą nosił od rana. – Niech pan siada. Tony zrobi panu drinka.   

background image

– Mała przerwa, Jerry? – zagadnął Eryk, opierając łokcie o wypolerowany blat.   

Fryzjer kiwnął głową i wydmuchał kłąb słodkawego dymu z grubego cygara.   

– Mam’ dosyć. Nie mogę juŜ dłuŜej słuchać tych jęków.   

– Co proszę? Czyich jęków? 

– Tej kobiety, która załatwiła pannę Cindy. MaŜe się przez cały dzień.   

– Właściwie twoja szefowa sama jest sobie winna. – Eryk parsknął śmiechem. – PrzecieŜ 

ją ostrzegaliśmy.   

–  Zna  pan  Cindy?  –  odezwał  się  niespodziewanie  Tony,  mierząc  go  długim,  twardym 

spojrzeniem.   

Nawet czerwone szelki w róŜnokolorowe dzwoneczki nie łagodziły wraŜenia, jakie robił 

na ludziach.   

Następny wielbiciel szefowej, domyślił się Eryk.   

– Nie bardzo – odpowiedział lekkim tonem.   

–  Niech  się  pan  nim  nie  przejmuje.  –  Jerry  poczekał,  aŜ  barman  zajmie  się  nowymi 

gośćmi. – Od jakiegoś czasu Tony mianował się osobistym ochroniarzem panny Cindy. Atak 

między nami – nie wzruszony niczym Jerry zaciągnął się cygarem – Tony siedział kiedyś w 

San Quentin.   

– Za co? – Eryk drgnął w popłochu.   

–  Nigdy  go  nie  pytałem.  –  Fryzjer  wzruszył  ramionami.  –  Facet  jest  w  porządku.  No, 

moŜe za bardzo chroni naszą damę.   

– Panna Warren musi być popularną osobą.   

– Jest dobrą osobą. ChociaŜ upartą. – Jerry pokiwał głową.   

– Upartą jak sto diabłów.   

–  To  znaczy,  Ŝe  nie  jest  dobrym  dyrektorem,  tak?  –  Eryk  postanowił  nie  przepuścić 

okazji.   

–  Co  teŜ  pan!  Jest  najlepsza.  Ale  kilka  lat  temu  ten  hotel  został  kupiony  przez  wielką 

firmę,  która  od  samego  początku  próbuje,  wszystko  tu  zmienić.  Panna  Cindy  ręce  sobie 

urabia, Ŝeby do tego nie dopuścić, chociaŜ przy okazji podcina gałąź, na której siedzi, bo tym 

od Harmona to się nie podoba.   

– Zawsze moŜna zmienić coś na lepsze. Na przykład poprą, wić skuteczność działania.   

– Panie Quinn! Ludzie nie przyjeŜdŜają do hotelu Pod Kryształowym Pająkiem z powodu 

naszej  skuteczności.  To  moŜna  znaleźć  byle  gdzie.  Zresztą  tuŜ  za  rogiem  konkurencja 

proponuje większe pokoje z lepszym widokiem za mniej pieniędzy.   

– To dlaczego ludzie w ogóle przyjeŜdŜają do Kryształowego Pająka? 

Jeny roześmiał się i pochylił do Eryka: 

– My tutaj jesteśmy trochę dziwni. I dlatego lubią nas róŜni dziwacy. Choćby tacy jak oni 

– wskazał na siedzących w kącie Trekersów. – Usługi dla takich wariatów to bardzo intratny 

interes, ale panna Cindy nie moŜe przekonać o tym ludzi z centrali.   

– I wszystko to sama ci powiedziała? 

–  SkądŜe.  Ale  ja  znam  ten  hotel.  Pracuję  tu  od  trzydziestu  lat.  Poza  tym  znam  się  na 

kobietach. Trzy razy byłem Ŝonaty.   

background image

– No, nie. To ostatnie nie jest dowodem znajomości kobiet. – Eryk ze śmiechem przełknął 

następny łyk burbona.   

– Kobiety, synu, są największym darem Boga. A ty? Stałeś juŜ kiedyś u ołtarza? 

– Nie – odpowiedział.   

–  Ale  panna  Cindy  jest  ciekawą  osobą,  prawda?  I  atrakcyjną  kobietą.  –  Stary  człowiek 

zmierzył Eryka wszystkowiedzącym spojrzeniem.   

Zaskoczony  Eryk  znieruchomiał.  Czy  naprawdę  było  widać,  Ŝe  interesuje  się  Cindy 

Warren i ma ochotę się z nią umówić? Wcale nie był tym zachwycony.   

– Mało ją znam odpowiedział wymijająco.   

Jerry przyglądał mu się uwaŜnie, wydmuchując małe chmurki ze swojego cygara.   

– Taaak, ale ona ci się, synu, podoba.   

Eryk sięgnął po kieliszek, Ŝeby ukryć zniecierpliwienie i zakłopotanie.   

– Zostawiam to bez komentarza – mruknął.   

– Hm, uznajmy, Ŝe się pomyliłem! – Jeny ryknął krótkim, podobnym do rŜenia śmiechem 

i zmienił temat. – Jak długo zostaje pan w San Francisco? 

Eryk  wzruszył  ramionami.  Temat  był  bolesny,  ale  Jerry  nie  mógł  przecieŜ  o  tym 

wiedzieć.   

– Kończę interesy za kilka dni, ale mam zamiar pokręcić się tu do Nowego Roku. MoŜe 

pojadę obejrzeć rejon winnic...   

Jerry wpatrywał się w rozŜarzony czubek cygara.   

– Sam w BoŜe Narodzenie? A rodzina? 

Eryk  zastanawiał  się,  jakie  kłamstwo  wymyślić,  dopóki  nie  zdał  sobie  sprawy,  Ŝe 

powiedzenie prawdy będzie prostsze.   

–  Po  śmierci  matki  moje  stosunki  z  ojcem  bardzo  się  rozluźniły.  Mam  młodszą  siostrę  i 

ona spędzi z nim BoŜe Narodzenie. 

– A siostra? Wasze drogi teŜ się rozeszły? – Jerry nie był ciekawski ani niedyskretny. Po 

prostu ustalał fakty.   

– Nie, to nie tak. Alicja jest duŜo młodsza. Ma męŜa, dzieci...   

–  A  jednak  rodzina  powinna  trzymać  się  razem.  –  Jerry  wyraźnie  mu  współczuł.  – 

Szczególnie o tej porze roku.   

Eryk  odwrócił  się  na  krześle.  Ogarnęła  go  fala  tęsknoty  za  świętami,  jakie  pamiętał  ze 

swojego  dzieciństwa.  Prawdziwa  choinka  obwieszona  łańcuchami,  które  robił  z  praŜonej 

kukurydzy. Zapach domowego ciasta. Ojciec grający na pianinie...   

Ale  po  śmierci  Ŝony  Gomas  Stanton  robił  się  coraz  bardziej  milczący  i  Eryk  z  wielkim, 

trudem znosił święta w rodzinnym domu. W końcu w ogóle przestał tam jeździć. W tym roku 

wszystko będzie jak zwykle – zadzwoni do ojca w Wigilię i wysłucha przemowy o tym, jak to 

on, Eryk, przyczynia się do upadku amerykańskiego kapitalizmu.   

Ojciec,  przez  trzydzieści  trzy  lata  mistrz  w  hucie  szkła,  wierzył  głęboko,  Ŝe  wkład 

człowieka  w  rozwój  świata  polega  na  wytwarzaniu  dóbr  materialnych  –  czegoś,  co  moŜna 

sprzedać,  kupić  i  posiadać.  Nie  widział  Ŝadnego  sensu  w  pracy  konsultanta,  którą  wybrał 

Eryk.  „Ludzie  tacy  jak  ty  –  usłyszał  raz  od  ojca  –  doprowadzają  do  upadku  wszystkie 

background image

rodzinne  przedsiębiorstwa.  A  przecieŜ  Ameryka  rozwinęła  się  dzięki  takim  właśnie  małym 

zakładom i ludziom, którzy w nich cięŜko pracowali”.   

Ś

więta spędzone na Zachodzie wydawały się więc najlepszym wyjściem z sytuacji. Tym 

bardziej  Ŝe  rysowała  się  moŜliwość  nawiązania  bliŜszej  znajomości  z  Cindy  Warren.  Wielu 

dyrektorów hoteli nie wyjeŜdŜa na ferie... MoŜe nawet uda mu się spędzić z nią sylwestra. O 

ile, oczywiście, Cindy, która wydaje się ściągać na siebie wypadki, doŜyje do tego czasu.   

– Kiedyś się, synu, ustatkujesz – ciągnął Jeny z zadumą, kopcąc cygaro. – Będziesz miał 

swoją  panią...  Od  razu  zaczniesz  inaczej  traktować  BoŜe  Narodzenie.  Miłość  sprawia,  Ŝe 

kaŜde święta są szczególne. Zapamiętaj moje słowa, synu.   

–  Nie  ma  obawy.  Wcale  nie  mam  zamiaru  się  zakochiwać  –  parsknął  Eryk.  –  Ani  w 

ś

więta, ani kiedy indziej.   

– Ciekawe... – Fryzjer spojrzał na niego z ukosa. – Przyglądałem się wam dwojgu dzisiaj 

rano. Przyciągacie się jak dwa magnesy. MoŜe jestem stary, ale na pewno nie jestem ślepy.   

Eryk pokręcił głową i odsunął od siebie szklankę.   

– Masz zbyt bujną wyobraźnię, Jerry. – Wstał i ukłonił się na poŜegnanie. – Do widzenia. 

I dziękuję za towarzystwo.   

– Ja tam bym uwaŜał – ostrzegł Jerry, nie podnosząc głowy.   

– Nic się nie martw – rzucił Eryk nonszalanckim tonem.   

– Nie mam zamiaru naraŜać się Tony’emu.   

Fryzjer roześmiał się głośno.   

–  Panie  Quinn,  czy  pan  nie  wie,  Ŝe  piękna  kobieta  jest  dziesięć  razy  groźniejsza  od 

najgroźniejszego  kryminalisty?  –  Wydmuchał  dym  z  cygara  i  zakończył  stanowczo:  – 

Przepadłeś, synu. Wesołych świąt.   

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

 

–  Kto  jest tym  szczęśliwym  facetem?  –  zapytał  Manny,  nawijając  pasmo  włosów  Cindy 

na grubą lokówkę.   

Cindy obserwowała w skupieniu jego zabiegi. Musiała wszystkiego się nauczyć. PrzecieŜ 

włosy nie odrastają tak szybko.   

– Jakim szczęśliwym facetem? – nie zrozumiała.   

– Amy powiedziała mi, Ŝe umówiłaś się z kimś na jutrzejsze przyjęcie. Kto to jest? 

– Czy w tym hotelu nie ma nic świętego? 

–  Myślę,  Ŝe  gdzieś  mamy  jeszcze  butelkę  święconej  wody.  Została  od  dnia  poświęcenia 

hotelu.   

– Z nikim się jeszcze nie umówiłam – westchnęła Cindy.   

– Zadzwonić do kogoś? 

– Nie. To nie mogą być geje.   

– Takich teŜ znam – oburzył się Manny. – Dwóch – dodał po chwili, ale zaraz zmarszczył 

brwi. – Cholera, zapomniałem, Ŝe obaj są Ŝonaci. A jeden z nich to Joel.   

–  Czuję  dym!  –  Zaniepokojona  Cindy  pociągnęła  nosem.  Manny  podskoczył  i 

gorączkowo  odłoŜył  lokówkę.  Włosy  Cindy  nie  wyglądały  lepiej,  a  nawet,  chociaŜ 

wydawałoby się to niemoŜliwe, były jeszcze bardziej proste niŜ przed kręceniem.   

–  Nic  się  nie  stało  – zapewnił.  –  Dziwne  włosy.  –  Pokręcił  głową  z  niedowierzaniem.  – 

Strasznie cienkie.   

–  Ładne  rzeczy!  –  Cindy  podniosła  zabandaŜowaną  rękę  i  próbowała  jakoś  poprawić 

fryzurę.   

– A to co? Co zrobiłaś z ręką?! Cindy zawahała się chwilę.   

– MoŜe potem ci powiem. Spróbuj jeszcze raz. Tylko się pośpiesz.   

– KaŜda fryzjerka powinna wiedzieć, Ŝe podobnych włosów nie da się wycieniować.   

– To ja jej kazałam.   

– W takiej sytuacji kaŜdy zawodowiec ma obowiązek się sprzeciwić! 

– Manny, chyba powinieneś zatrudnić się w naszym salonie! 

– Cindy, nie irytuj się.  Robię, co mogę, Ŝeby ci pomóc. Ale muszę przyznać – dodał po 

chwili, odwijając z lokówki kolejne pasmo włosów – Ŝe bez skutku.   

– Moja mama dostanie zawału, kiedy pojawię się w domu z taką fryzurą.   

–  Nie  przejmuj  się  mamą.  W  końcu  będziesz  w  domu  niecałe  trzy  dni.  PrzeŜyjesz.  Ona 

tez.   

– Cieszę się, Ŝe ze mną jedziesz! Tobie na pewno uwierzy, jeśli powiesz, Ŝe taka fryzura 

to ostatni krzyk mody.   

– O, nie. Jadę z tobą na pieczoną szynkę i domowe ciasto orzechowe. Nie mam zamiaru 

być rozjemcą w sporach między paniami.   

– Nie jesteśmy takie straszne. Uprawiamy tylko normalne przepychanki matka – córka – 

zaśmiała się Cindy. – Ale wiesz, ona będzie przekonana, Ŝe ze sobą sypiamy.   

background image

– Czy to komplement? – Manny zmarszczył brwi.   

–  Jasne,  Ŝe.  tak.  –  Cindy  dała  mu  kuksańca  w  bok.  –  I  juŜ  z  góry  ci  dziękuję,  Ŝe 

oszczędzisz mi zwykłych tyrad na temat tego, Ŝe najwyŜszy czas ułoŜyć sobie Ŝycie.   

–  No  właśnie!  –  Manny  tapirował  jej  włosy  i  lekko  spryskiwał  je  lakierem.  –  Dlaczego 

tego nie chcesz? 

– Czego? Tyrad mojej mamy? 

– Nie. Związać się z kimś na stałe. Masz jakieś złe wspomnienia z przeszłości? 

Cindy  przygryzła  policzek.  No  właśnie.  Pytanie  za  sto  punktów.  A  ona  nie  znała  na  nie 

odpowiedzi.   

–  Nie  przypominam  sobie  Ŝadnych  traumatycznych  przejść.  Tak  naprawdę,  niczego 

szczególnego sobie nie przypominam.   

–  Wzruszyła  ramionami.  –  Jeszcze  nie  spotkałam  męŜczyzny,  który  robiłby  coś 

niezwykłego.  Ani  takiego,  który  na  co  dzień  uŜywałby  słów  typu  „koincydencja”  albo 

„supremacja”.   

Manny wpatrywał się w nią osłupiałym wzrokiem.   

– W porządku – westchnęła. – Masz rację. MoŜe oczekuję zbyt wiele.   

– Nie. – Manny zaczesał jej włosy za uszy i sprawdzał efekt.   

– Nie związuj się z nikim na stałe, bo jeśli jesteś podobna do reszty moich przyjaciół, na 

pewno wybierzesz partnera, który reprezentuje sobą wszystko to, czego nie znosisz.   

– Oho, zmieniasz front – zaśmiała się.   

– Wcale nie. Nawet nie  wiesz, ile łez przelano na tej piersi. – Postukał palcem w klatkę 

piersiową. – Mówię ci, nie warto.   

–  Mnie  nie  trzeba  przekonywać.  Ale  dzisiaj  muszę  znaleźć  partnera  na  przyjęcie, 

choćbym miała wynająć go w agencji. Bardzo potrzebuję wolnego dnia.   

– Agencja? MoŜe to jest wyjście – odpowiedział kpiąco Manny, wpatrując się w odbicie 

Cindy. – Bardzo mi przykro. JuŜ lepiej tego nie zrobię. Na pocieszenie powiem ci, Ŝe dopiero 

teraz widać twoje piękne oczy.   

Cindy wpatrywała się w swoje odbicie. Myślała, Ŝe niczego gorszego nie da się zrobić na 

jej  głowie,  ale  myliła  się.  DłuŜsze  kosmyki  zwisały  smętnie,  a  krótsze  sterczały  nad  uszami 

we wszystkie strony.   

–  Dziękuję  za  twoje  dobre  chęci,  ale  nie  mogę  pokazać  się  ludziom  z  taką  fryzurą. 

Pomyślą, Ŝe sypiam w rajstopach na głowie.   

Udawała  przed  sobą,  Ŝe  nie  chodzi  jej  wcale  o  męŜczyznę  z  pokoju  1010,  na  którego 

moŜe wpaść przypadkiem.   

– Powinnaś jutro pójść jeszcze raz do salonu i zdać się na instynkt fryzjerki. Tylko jej nie 

mów, co ma robić. Kiedy klientki wiedzą za duŜo, zaczynają się kłopoty. – Manny popatrzył 

na nią znacząco.   

Cindy wstała, zrezygnowana.   

–  Wracam  do  pracy.  Właściwie  mam  na  głowie  duŜo  powaŜniejsze  sprawy  niŜ  głupia 

fryzura.   

Na przykład zwitek jedwabiu pod bluzką, którym jeszcze nie miała czasu się zająć.   

background image

– Tylko nie zapomnij, Ŝe masz znaleźć kogoś na jutrzejszą randkę.   

– Z takim wyglądem będzie mi potrzebną broń. Inaczej nikt się ze mną nie umówi.   

– Cindy, gdzie jest szal, który kochana mama przysłała ci na urodziny? 

– Ten Ŝółty? – Cindy wygrzebała z komody cienki kawałek jedwabiu. – Tutaj. A bo co? 

– ZawiąŜ go na szyi, a końce spuść z tyłu. Odwróci uwagę od twoich włosów. – Manny 

uśmiechnął  się  przepraszająco,  ale  okazało  się,  Ŝe  ma  rację  –  Martwisz  się  tym  Stantonem, 

prawda? – odezwał się zaniepokojonym tonem.   

– Między innymi – kiwnęła głową.   

– A ja juŜ zdąŜyłem polubić to zwariowane miejsce.   

–  Jeszcze  nas  nie  wyrzucili  –  próbowała  go  pocieszać,  ale  nie  brzmiało  to  zbyt 

przekonująco.  –  Ciebie  nie  mogę  okłamywać:  Harmon  zawsze  traktował  nas  jak  podrzutka. 

Podejrzewam, Ŝe chce się nas całkiem pozbyć.   

Manny zrozumiał, Ŝe musi zmienić temat.   

– Wiesz, spotkałem dzisiaj pewnego faceta, który wyglądał, jakby chciał znaleźć cię pod 

swoją choinką. Nazywa się Quinn.   

– Eryk Quinn? – Serce Cindy zaczęło bić szybciej.   

– Znasz go? 

Cindy sięgnęła pod bluzkę i wyciągnęła stamtąd spodnie od piŜamy.   

– W pewnym sensie. – Poczuła ulgę, Ŝe podzieli się z kimś swoim kłopotem.   

– Cooo? – Manny’emu oczy niemal wyszły z orbit. – Ty uwodzicielko! 

– To nie jest tak, jak myślisz.   

– A co mam myśleć? CzyŜ to nie są męskie spodnie od piŜamy? 

– Owszem, są. Ale nie zdobyłam ich w taki sposób, jak sobie wyobraŜasz.   

– A co? Mam uwierzyć, Ŝe je ukradłaś? Cindy z zawstydzoną miną przygryzła wargi.   

–  Cindy!  –  Manny  wpatrywał  się  w  nią  z  ustami  szeroko  otwartymi  ze  zdziwienia.  – 

Ukradłaś je?! Zaczynam naprawdę martwić się o ciebie! 

–  Sama  martwię  się  o  siebie.  –  Na  myśl  o  tym,  co  zrobiła,  oblała  się  potem.  –  Ile  razy 

spotykam  Eryka  Quinna,  robię  coś  idiotycznego.  Poszłam  do  niego  załatwić  błahą  skargę. 

Następnie  skaleczyłam  sobie  palec  zatrzaskiem  deski  z  notatkami  i  znalazłam  się  w  jego 

łazience, Ŝeby zatamować krew.   

– MoŜe byś tak przeszła do rzeczy – ponaglił ją Manny.   

– Potem zrzuciłam piŜamę, a kiedy ją podnosiłam... – Rozwinęła spodnie i pokazała mu 

plamę.   

– I wtedy zaproponowałaś, Ŝe oddasz spodnie do czyszczenia, tak? 

–  Nnie.  –  Cindy  ukryła  twarz  w  dłoniach.  –  Nie  chciałam,  Ŝeby  pomyślał,  iŜ  objawiam 

jakieś  perwersyjne  zainteresowanie  jego  garderobą,  więc  wzięłam  spodnie,  nic  mu  nie 

mówiąc.   

–  Kierujesz  wielkim  hotelem  i  chcesz  powiedzieć,  Ŝe  to  był  jedyny  pomysł,  który 

przyszedł ci do głowy? – Manny sięgnął po wygniecione spodnie i uwaŜnie obejrzał plamę, a 

potem  dokładnie  przeczytał  metkę.  –  Nie  chcę  cię  martwić,  ale  szansa  wywabienia  krwi  z 

jedwabiu, którego nie moŜna prać na mokro, jest raczej zerowa.   

background image

– I co teraz? – jęknęła.   

–  Pozostaje  Beckwith.  To  męski  butik,  w  którym  sprzedają  podobne  rzeczy.  Trzeba 

przyznać, Ŝe ten facet nie liczy się z kosztami.   

–  Myślisz,  Ŝe  piŜamę  moŜna  odkupić?  Naprawdę?  –  Twarz  Cindy  wypogodziła  się  w 

jednej chwili. – Manny, czy przypadkiem nie mógłbyś... – zaczęła, wyjmując portmonetkę.   

– Pobiec do sklepu i znaleźć duplikat? Jak rozumiem, to właśnie chciałaś zaproponować.   

– Błagam cię na kolanach. – Cindy złoŜyła ręce jak do modlitwy.   

Manny wydął usta i zrobił rozmarzoną minę.   

– Wiesz, od pewnego czasu w oknie wystawowym Beckwitha wisi pewien krawat...   

– Jest twój – wykrzyknęła i wręczyła mu kartę kredytową.   

–  Ale  muszę  mieć  tę  piŜamę  jeszcze  przed  kolacją.  I,  Manny  –  podniosła  ostrzegawczo 

palec – ani słowa nikomu.   

– Za kogo ty mnie masz – wydął usta obraŜony.  – No, to lecę. Aha, byłbym zapomniał. 

Amy prosiła, Ŝebyś do niej wpadła. Jest w głównej recepcji. Chyba udało się jej wpaść na trop 

Stantona.   

– Nie Ŝartuj! 

– Nic więcej nie wiem. Amy powiedziała, Ŝe będzie rozmawiać tylko z tobą.   

Zjechali razem windą. Mariny obiecał, Ŝe da znać, kiedy wróci z „towarem”, i wypadł na 

ulicę.  Cindy  udała  się  na  poszukiwania  Amy.  Była  zła,  Ŝe  przed  przyjazdem  Stantona  nie 

udało im się ustawić choinki ani dokończyć dekoracji wnętrz.   

W  pokoju  na  zapleczu  recepcji  Amy  z  głową  podniesioną  do  góry  wpuszczała  sobie 

krople do oczu.   

– Alergia? – zapytała Cindy.   

– Myślę, Ŝe jestem uczulona na świerk.   

– BoŜe Narodzenie musi być straszne, jeśli człowiek jest uczulony na świerk.   

– Tak. Jest nawet gorsze niŜ Walentynki.   

– A co? Masz alergię na czekoladę? 

– Nie. Na penicylinę.   

Cindy zamrugała oczami.   

– A co ma penicylina... – zaczęła, ale machnęła ręką. – Manhy mówił, Ŝe zdemaskowałaś 

Stantona.   

– Tak myślę. Ale sprawdź sama. Tu mieszka. – Amy wyjęła z kieszeni małą karteczkę i 

podała Cindy.   

–  Coś  takiego!  Przed  południem  rozmawiałam  z  nim  o  zamianie  pokoju.  Dlaczego 

przypuszczasz, Ŝe to on? 

– Po pierwsze – jest sam. Ma podobnie brzmiące nazwisko. Po drugie – chodzi po hotelu, 

dopytuje  się  o  nasze  meble  i  robi  notatki.  Poza  tym  ma  pokój  zarezerwowany  do  Wigilii 

włącznie i – tu Amy, która właśnie skończyła wycierać łzy z oczu, zniŜyła głos – depozyt za 

pokój opłacił nie kartą kredytową, ale gotówką.   

–  Rzeczywiście  podejrzane.  –  Cindy  pokiwała  głową.  –  Myślę,  Ŝe  wybiorę  się  do  niego 

jeszcze raz.   

background image

– Dobry pomysł, szefowo. Ale zanim do niego pójdziesz, odsłoń trochę nogi, dobrze? 

–  Amy!  –  Cindy  całkiem  osłupiała.  –  Naprawdę  myślisz,  Ŝe  wykorzystam  kobiece 

wdzięki, Ŝeby wpłynąć na decyzję tego faceta? 

Amy  nie  odpowiedziała,  ale  przez  całą  długą  minutę  wpatrywała  się  w  Cindy,  aŜ  ta 

skapitulowała.  Westchnęła  cięŜko,  rozpięła  Ŝakiet  i  rozglądając  się,  czy  nikt  nie  widzi, 

zawinęła pasek spódnicy.   

– No dobrze. Ile odsłonić? 

 

Chwilę później Cindy z uśmiechem przyklejonym do twarzy stała przed pokojem 620.   

– Dzień dobry raz jeszcze.   

– O co  chodzi? – odezwał się niezbyt uprzejmie pan Stark, patrząc na nią znad grubych 

okularów zsuniętych na czubek nosa.   

Wyglądał identycznie jak przed południem. Trzymał nawet ten sam notatnik w rękach.   

– Nazywam się Cindy Warren. Jestem dyrektorką, tego hotelu. Rozmawialiśmy dziś rano 

o zmianie pokoju.   

–  Teraz  pamiętam  –  odpowiedział  opryskliwie.  –  JuŜ  się  tutaj  rozlokowałem  i  nie 

interesuje mnie zamiana.   

–  Rozumiem.  – Cindy  nie  miała  zamiaru  wspominać,  Ŝe  apartament,  który  proponowała 

mu rano, jest juŜ zarezerwowany. – Przyszłam przeprosić raz jeszcze w imieniu hotelu. Jeśli 

jest  coś,  co  moglibyśmy  zrobić,  Ŝeby  uprzyjemnić  panu  pobyt,  proszę  dać  znać  mnie  lub 

komukolwiek z personelu.   

– Liczę na kilka darmowych posiłków – rzucił bezczelnym tonem.   

Cindy szybko przełknęła ślinę.   

– Wydałam juŜ dyspozycje, Ŝeby przynoszono panu śniadanie do pokoju.   

– Mam nadzieję, Ŝe będzie to coś więcej niŜ kawa i zwykły pączek. 

– Tak. – Cindy zacisnęła usta, Ŝeby nie powiedzieć czegoś, czego później będzie Ŝałować. 

– śyczę miłego pobytu.   

Zanim  zdąŜyła  odejść,  Stark  zamknął  jej  drzwi  przed  nosem.  Jeśli  od  tego  złośliwego 

człowieka  zaleŜeć  mają  ich  losy,  przyszłość  nie  rysuje  się  zbyt  róŜowo.  Zatopiona  w 

ponurych  rozmyślaniach  stanęła  przed  lustrzanymi  drzwiami  windy.  Kątem  oka  zauwaŜyła 

swoje  odbicie  i  jęknęła  głośno.  Potem  przypomniała  sobie  o  głupim  zakładzie  z  Joelem  i 

jęknęła jeszcze raz. Z opuszczoną głową weszła do środka i oparła się o ścianę.   

– Witam – usłyszała nagle głęboki, męski głos. Podniosła oczy. O krok od niej stał Eryk 

Quinn  i  uśmiechał  się  miło.  Przez  kilka  następnych  sekund  kontemplowała  jego  wygląd.  W 

luźnym,  białym  podkoszulku,  spodniach  do  ćwiczeń  i  tenisówkach  wyglądał  równie 

atrakcyjnie, jak rano. Miała nadzieję, Ŝe nie zauwaŜył braku piŜamy.   

– Jakieś problemy? – zapytał.   

– Nie, nie – zapewniła pośpiesznie i uśmiechnęła się. – Nie więcej niŜ zwykle.   

– Chyba nie wyrządziła sobie pani następnej krzywdy? 

– Nie. – Zaczerwieniła się i gorączkowo próbowała wymyślić inny temat rozmowy. – Czy 

dobrze się panu u nas mieszka? 

background image

– Tak. Owocny pobyt – odpowiedział, wodząc wzrokiem po jej odsłoniętych nogach. – I 

proszę mówić do mnie Eryk – dodał.   

Co za spojrzenie! Cindy zaczęły drŜeć ręce, a tym razem nie miała przy sobie deseczki. Z 

udawanym  skupieniem  obserwowała,  jak  wyświetlają  się  numery  pięter.  Zupełnie 

zapomniała, dokąd jedzie.   

– Czym się pan... czym się zajmujesz? – zapytała w końcu.   

– SprzedaŜą.   

– Co sprzedajesz? 

– Takie tam... róŜne głupstwa. 

Jego  wymijające  odpowiedzi  bardzo  ją  zaskoczyły,  ale  przypomniała  sobie  o 

producentach zabawek dla sex-shopów.   

– Pewnie przygotowujesz się do przyszłotygodniowych targów.   

Quinn kręcił się niespokojnie.   

–  Rzeczywiście,  przygotowuję  coś  na  przyszły  tydzień.  Tak.  To  wyjaśniałoby  pełen 

asortyment prezerwatyw w jego kosmetyczce. Cindy odwróciła oczy. Miała nadzieję, Ŝe tym 

razem  udało  się  jej  ukryć  rumieniec.  Zawsze  uwaŜała  siebie  za  osobę  liberalną,  która  nie 

gorszy  się  byle  czym.  Kiedyś  nawet  poszła  z  Mannym  do  nocnego  klubu  na  męski  striptiz. 

Dlaczego  więc  tak  bulwersuje  ją  myśl,  Ŝe  ten  człowiek  sprzedaje  plastikowe  penisy  i 

samoprzylepne wisiorki na sutki? 

–  Czy  jedziemy  razem  do  podziemia?  –  zapytał  nagle  Eryk,  wskazując  jedyny 

podświetlony guzik.   

– Nie! – Nacisnęła gwałtownie literę P.   

Niemal w tej samej chwili rozsunęły się drzwi i Cindy, z trudem utrzymując równowagę, 

wypadła do holu. Zanim zdąŜyła się pozbierać, poczuła na szyi bolesne szarpnięcie. Zatoczyła 

się do tyłu i zrobiła obrót o sto osiemdziesiąt stopni. PrzeraŜonym wzrokiem patrzyła, jak jej 

jedwabny  szal,  przytrzaśnięty  przez  drzwi,  wciągany  jest  w  szyb  windy.  Wolała  nie  myśleć, 

co  by  się  stało,  gdyby  zawiązała  go  na  mocniejszy  węzeł.  Przycisnęła  ręce  do  czoła  i 

zamknęła oczy. Musiała się uspokoić.   

– To on? – usłyszała głos Amy, która podeszła do niej, drapiąc się w ramię. – Pokrzywka 

– wyjaśniła nie pytana. – Czy Stark jest człowiekiem, którego próbujemy znaleźć? 

– MoŜe i tak – mruknęła Cindy. – Jest raczej nieuprzejmy.   

–  To  znaczy,  Ŝe  jest  nieczuły  na  widok  kobiecych  nóg.  A  jeśli  –  Amy  wpadła  na  nowy 

pomysł – on woli męŜczyzn? Powinnyśmy wysłać do niego Manny’ego.   

–  Dosyć,  Amy.  Daj  lepiej  znać  całemu  personelowi,  Ŝe  trzeba  traktować  wstrętnego 

Starka jak zgniłe jajo.   

– A gdyby tak – Amy strzeliła palcami – zaprosić go na nasze przyjęcie! 

– Oszalałaś?! 

– Dlaczego nie? Niechby się trochę pobawił.   

– O, tak. I zobaczył bandę pijanych szaleńców.   

– Rozumiem! – Amy zmarszczyła czoło.   

– MoŜe i tak. Za to ty miałabyś partnera.   

background image

– Moim partnerem nie będzie facet, który przyjechał tu po to, Ŝeby zetrzeć nas na miazgę. 

Mogę grać milutką kobietę, ale tylko do pewnych granic. Nie chcę, Ŝeby moi ludzie myśleli, 

Ŝ

e za wszelką cenę chcę zachować stanowisko.   

– Wycofuję się. Masz rację. – Amy, – drapiąc się w szyję, wróciła do recepcji.   

Cindy  pobiegła  do  podziemi  z  wątłą  nadzieją,  Ŝe  jej  szalik  leŜy  nietknięty  gdzieś  na 

podłodze.  Niestety.  Prezent  jej  matki,  wplątany  w  tryby,  najprawdopodobniej  niszczył  teraz 

najwaŜniejsze części napędowe windy.   

Zerknęła  na  zegarek.  Trzecia.  Niedługo  Manny  powinien  wrócić  z  piŜamą.  Im  szybciej, 

tym lepiej. Łatwo będzie ją podrzucić, kiedy Eryk jest w siłowni. Wyobraźnia podsunęła jej 

obraz  ćwiczącego  Eryka  –  tak  sugestywny,  Ŝe  poczuła  na  czole  krople  potu.  Wiedziała,  Ŝe 

musi natychmiast zająć się pracą.   

Zatelefonowała  do  działu  technicznego.  Choinki  wciąŜ  nie  dostarczono.  Przeszła  przez 

salę, w której Trekersi urządzili kiermasz. Swoją drogą, ciekawe, czy w przyszłym tygodniu 

Eryk  osobiście  zasiądzie  za  stołem,  otoczony  erotycznymi  rekwizytami?  Ona  na  pewno  nie 

pójdzie tego sprawdzić.   

Kiedy  o  siódmej  wciąŜ  nie  było  śladu  Manny’ego,  Cindy  postanowiła  nie  tracić  czasu  i 

zjeść kolację. SłuŜbowymi schodami zeszła do restauracji i znalazła stolik, najgorszy w całej 

sali, tuŜ przy toalecie, i z ulgą usiadła. Co za dzień! Na szczęście nic gorszego nie moŜe się 

juŜ zdarzyć.   

– Nie wierzę, Ŝe . ma pani zamiar jeść sama – usłyszała za plecami głos Eryka Quinna.   

Siedział  nieco  dalej,  ukryty  za  donicą  dorodnej  mimozy.  Cindy  znowu  poczuła 

pulsowanie w skroniach.   

– Zupełnie mi to nie przeszkadza.   

– PrzecieŜ nie ma s, ensu, Ŝebyśmy oboje siedzieli samotnie. Czy mogę się przysiąsć? – 

Było to zwykłe pytanie, bez cienia dwuznaczności.   

Zgódź  się,  mówiła  sobie  w  duchu.  To  tylko  miły  sprzedawca  erotycznych  zabawek. 

ś

adna praca nie hańbi. Poza tym będziesz miała go na oku, kiedy juŜ pojawi się Manny.   

– Proszę – wskazała wolne krzesło naprzeciw siebie. – I proszę mówić do mnie Cindy.   

– Z przyjemnością. – Eryk wziął swój kieliszek i podszedł jej stolika.   

– Co polecasz? 

Hm.  Jedna  z  moich  znajomych,  męŜatka,  naszkicowała  mi  kiedyś  na  serwetce  pewną 

pozycję, którą zawsze chciałam wypróbować, przypomniała sobie.   

– Polędwicę z grilla – odparła, bojąc się, Ŝe słychać, jak głośno bije jej serce.   

– To samo sugerował szef recepcji. – Eryk kiwnął głową. – Miły facet. 

–  Mówisz  o  Mannym?  To  moja  prawa  ręka.  –  Nie  chodzi  o  to,  Ŝe  nie  mam  szansy 

wypróbowania jej z kimś innym... Po prostu Ŝaden z męŜczyzn, z którymi się umawiałam, nie 

umiał rozpalić we mnie ognia, pomyślała.   

– W dzisiejszych czasach niełatwo o kogoś takiego.   

– Szczególnie w naszym fachu. – Ale ty działasz na mnie jak rozŜarzona lawa.   

–  Cindy  –  powiedział  nagle  Eryk  ze  szczególnym  błyskiem  w  oczach.  –  Jest  pewna 

sprawa, którą musimy załatwić.   

background image

Zrobiło  się  jej  zimno.  Koniec  z  nią.  ZauwaŜył  brak  piŜamy.  Wie,  Ŝe  tylko  ona  mogła 

wynieść ją z pokoju.   

– Ja... Jaka sprawa? – wyjąkała, sięgając po szklankę z wodą.   

– Chodzi o pewien element garderoby.   

Omal nie udławiła się wodą. W panice próbowała coś wymyślić.   

– Ach, to. Wiesz, wytłumaczę...   

–  Ale  tu  nie  ma  czego  tłumaczyć.  –  Uśmiechnął  się,  potrząsając  głową.  –  Miałaś  inne 

problemy na głowie.   

– Właśnie, ale...   

– Myślę, Ŝe te wszystkie nieszczęśliwe wypadki są nawet zabawne.   

– Miło, Ŝe się dobrze bawisz... – zaczęła zirytowana.   

– Skonsultowałem się z pralnią pó drugiej stronie ulicy. – Eryk nie zwrócił wcale uwagi 

na jej słowa. – Mam nadzieję, Ŝe nie weźmiesz mi tego za złe... – Sięgnął ręką do kieszeni.   

– Właściwie.. Właściwie zamówiłam juŜ coś na wymianę. Nie musisz się martwić o ślady 

krwi.   

– Ślady krwi? – Eryk wlepił w nią zdumione spojrzenie. – Chcesz powiedzieć, Ŝe coś ci 

się stało, zanim szalik się odwinął? 

– Szalik? 

–  No,  tak.  –  Z  uśmiechem  wyjął  Ŝółty  zwitek  jedwabiu  z  małej  papierowej  torby.  –  A 

myślałaś, Ŝe o czym mówię? 

–  Byłam  pewna,  Ŝe  mówisz  o...  o  szaliku,  oczywiście.  Bałam  się,  Ŝe  mogą  być  na  nim 

ś

lady krwi z mojej ręki.   

–  Udało  mi  się  wciągnąć  go  do  windy  –  wyjaśnił.  –  Przy  okazji  trochę  się  zabrudził. 

Postanowiłem pójść z nim do pralni. I tak zanosiłem tam swoje koszule.   

– Dziękuję. To prezent od mojej mamy.   

– Aha. Czy ona teŜ mieszka w San Francisco? 

– Nie. W Wirginii.   

– Naprawdę? Ja teŜ jestem z Wirginii.   

W  tej  samej  chwili  w  kieszeni  Cindy  zadźwięczał  dzwonek.  Z  przepraszającym 

uśmiechem wyciągnęła małą krótkofalówkę, sprawdziła numer i połączyła się z Amy.   

– Tak, Amy? 

–  Przepraszam,  Ŝe  ci  przeszkadzam,  ale  nasz  gość  specjalny  z  pokoju  620  narzeka  na 

temperaturę w pokoju.   

Następny test, pomyślała.   

– Za zimno czy za gorąco? 

– Za gorąco.   

–  Idź  tam  osobiście,  Amy,  i  sprawdź  klimatyzator.  I  na  wszelki  wypadek  weź  ze  sobą 

wiatraczek.  –  Cindy  odłoŜyła  krótkofalówkę.  –  Na  czym  przerwaliśmy?  JuŜ  wiem  – 

uśmiechnęła się. – Z której części Wirginii? 

– Okolice Manassas.   

– A ja z Fredericksburga. Jaki ten świat jest mały. Pojawił się kelner. Ustalili, Ŝe wezmą 

background image

na  spółkę  butelkę  wina,  po  czym  zamówili  kolację.  Cindy  trochę  się  rozluźniła,  ale  nie 

opuszczała jej myśl o nieobecnym wciąŜ Mannym.   

– Czy często bywasz w rodzinnych stronach? 

Pokręcił głową, ale wydawało się, Ŝe cień smutku przemknął mu przez twarz.   

–  Rzadko.  Bardzo  się  lubimy  z  moją  młodszą  siostrą,  ale  ojciec  nie  akceptuje 

wykonywanej przeze mnie pracy.   

Spojrzała na niego współczująco, ale w głębi ducha rozumiała ojca Eryka. Nikt chyba nie 

byłby zachwycony faktem, Ŝe jego syn zaopatruje sex-shopy.   

– A ty? Lubisz to, co robisz? – zapytał.   

Nie zdąŜyła odpowiedzieć, bo znowu odezwał się dzwonek.   

– Przepraszam bardzo.   

–  Cindy,  nasz  znajomy  narzeka  na  hałas  w  sąsiednim  pokoju  –  odezwała  się  zgnębiona 

Amy.   

– A co się tam dzieje? 

– Nic. Cisza. Osobiście poszłam sprawdzić. Obrzydliwy facet.   

–  Wiem,  ale  sprawdź  jeszcze  raz.  Pochodź  chwilę  po  korytarzu,  dobrze?  –  Cindy 

rozłączyła  się.  –  Bardzo  lubię  –  odpowiedziała  Erykowi.  –  ChociaŜ  czasami  kontakty  z 

ludźmi bywają frustrujące.   

Przez  chwilę  rozmawiali  w  spokoju.  Raz  czy  dwa,  kiedy  sięgali  po  wino,  ich  palce  się 

zetknęły. Cindy mogłaby przysiąc, Ŝe czuje iskry przelatujące między ich dłońmi.   

Co  za  przystojny  facet!  myślała  po  raz  setny.  Na  pewno  nadaje  się  na  partnera  na 

jutrzejsze przyjęcie – ma prezencję, jest dŜentelmenem i nie zostanie tu długo. Wzięła głęboki 

oddech.   

– Zastanawiam się czy zechcesz...   

Następny dzwonek. Tym razem był to Manny.   

– Mam to, o co prosiłaś. Spotkajmy się w recepcji, dobrze? 

–  Będę  za  dwie  minuty  –  rzuciła  w  słuchawkę,  po  czym  odwróciła  się  do  Eryka.  – 

Potrzebują  mnie  w  recepcji.  Wrócę,  zanim  przyniosą  nam  kolację.  Mam  nadzieję,  Ŝe  nie 

czujesz się uraŜony.   

Wzięła do ręki szal. Musi ładnie wyglądać, kiedy będzie zapraszać Eryka na przyjęcie.   

–  Oczywiście,  Ŝe  nie  –  odpowiedział  uprzejmie  i  wstał,  kiedy  odchodziła  od  stolika.  – 

Tylko nie daj się zaatakować Ŝadnej windzie.   

Patrzył za nią i zastanawiał się, w czym tkwi jej sekret. Jest piękna, bez względu na to, co 

ma  na  głowie.  Silna  i  równocześnie  bardzo.  podatna  na  zranienie.  Mieszanka,  której  nie 

potrafił się oprzeć. Nie miał wątpliwości, Ŝe między nimi zaczyna się coś dziać.   

A  przecieŜ  nie  powinien  się  angaŜować.  To  nieetyczne  w  sytuacji,  w  jakiej  się  znalazł. 

Musi  najpierw  skończyć  kontrolę,  wyjaśnić  wszystko.  Wtedy  będzie  mógł  zagrać  w  otwarte 

karty.  Zerknął  na  zegarek.  Trzeba  zatelefonować  do  Lancastera.  Powinien  zdąŜyć,  zanim 

wróci Cindy. Taka rozmowa pomoŜe mu utrzymać dystans.   

Wstał i informując kelnera, Ŝe zaraz wróci, szybko poszedł w kierunku swojego pokoju.   

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

 

– Dlaczego  chcesz, Ŝebym poszedł z tobą? – protestował Manny, biegnąc korytarzem w 

kierunku pokoju Eryka Quinna.   

–  W zamian za  krawat  wart  dziewięćdziesiąt  pięć  dolarów,  moŜesz  chyba  postać  chwilę 

na czatach, prawda? – Cindy nawet się nie obejrzała.   

–  W  porównaniu  ze  spodniami  od  piŜamy,  krawat  był  okazją.  Cindy  zatrzymała  się  tak 

gwałtownie, Ŝe Manny omal na nią nie wpadł.   

– Ile kosztowały? 

– Trzysta pięćdziesiąt.   

– Trzysta pięćdziesiąt dolarów? – Nogi ugięły się pod Cindy.   

– Nic na to nie poradzę. Mówiłem ci, Ŝe facet nie liczy się z forsą. Swoją drogą, czym on 

się zajmuje? 

– Ma przedsiębiorstwo handlowe – odpowiedziała wymijająco.   

Manny  nie  zadawał  więcej  pytań,  gdyŜ  właśnie  stanęli  przed  pokojem  1010.  Cindy 

zarzuciła szal na ramiona, Ŝeby jej nie przeszkadzał, i włoŜyła klucz do zamka.   

– Za coś takiego mogę wylecieć z pracy. – Manny był bardzo powaŜny.   

– Wstawię się za tobą u twojej szefowej. A teraz daj mi te spodnie i uwaŜaj.   

– Co będzie, jeśli pojawi się tutaj Quinn? 

Cindy oblała się potem. O czymś takim lepiej nie myśleć.   

– Jest teraz w restauracji i... czeka na mnie.   

– Ho! Ho! Ho! Wspólna kolacyjka? 

– Manny, nie zaczynaj! 

– Skoro ty wyszłaś, on teŜ moŜe wyjść. I co wtedy? 

– Nie wiem – westchnęła. – Śpiewaj albo wymyśl coś innego. Nie utrudniaj mi, Manny. 

Nie umiem włamywać się do cudzych pokojów.   

Serce waliło jej jak młotem, kiedy otwierała drzwi. Nie oglądając się na boki, wpadła do 

łazienki,  zapaliła  światło  i  wyjęła  obie  pary  spodni.  Były  naprawdę  identyczne.  Z  jednym 

wyjątkiem  –  te  nowe  były  trochę...  zbyt  nowe.  Błyskawicznie  oderwała  metkę,  nie  patrząc 

nawet na przeraŜającą cenę, i delikatnie zgniotła gładki materiał. Potem trzęsącymi się rękami 

podniosła zniszczoną parę. Pachniały dziwnie znajomą wodą kolońską.   

Chwyciła kosmetyczkę i zanim zastanowiła się, co robi, zaczęła przeglądać jej zawartość 

w  poszukiwaniu  wody  toaletowej.  Natrafiła  palcami  na  coś  szklanego.  Tak.  Tego  szukała! 

Wyjęła  butelkę  tradycyjnej  English  Leather.  Coś  podobnego!  Eryk  Quinn  wydawał  trzysta 

pięćdziesiąt  dolarów  na  piŜamę,  a  uŜywał  wody  kolońskiej  za  siedem!  Takiej  samej,  jak  jej 

ojciec.   

Nacisnęła  rozpylacz  i  delikatnie  skropiła  nowe  spodnie  wodą  toaletową.  Powinno  być 

dobrze. Zadowolona odwiesiła je na drzwiach i sprawdziła czas. Sześć minut. Nieźle! 

JuŜ miała wychodzić, kiedy na korytarzu rozległ się niepokojący hałas; Nadstawiła ucha. 

CzyŜby  ktoś  śpiewał  „Białe  BoŜe  Narodzenie”?  Nagle  zrozumiała.  To  Manny.  Ostrzega  ją! 

background image

Potykając się o własne nogi, rzuciła się do kontaktu i zgasiła światło. Manny przestał śpiewać. 

Zza drzwi dobiegały słabe odgłosy rozmowy. BoŜe, spraw, Ŝeby to była pokojówka! 

Nagle dotarło do niej, Ŝe ktoś wkłada klucz do zamka. Nie zrozumiała słów Manny’ego, 

mimo  Ŝe  wyraźnie  zaczął  mówić  głośniej.  Mimo  ciemności  panującej  w  łazience,  Cindy 

zobaczyła  w  lustrze  białka  swoich  oczu,  szeroko  otwartych  z  przeraŜenia.  Nie  było  gdzie 

uciekać. Rozejrzała się i bez namysłu wskoczyła do wanny. Potem szybko zaciągnęła zasłonę. 

Skulona, myślała tylko o tym, Ŝe właśnie zrujnowała sobie karierę.   

Słyszała,  jak  otwierają  się  drzwi.  Słyszała  kroki  Eryka,  a  potem  dźwięk  wystukiwania 

numeru i szmer jego  głosu. A  gdyby tak spróbować się wymknąć? Jeśli będzie poruszać się 

cicho, nikt jej nie usłyszy, Ale Eryk moŜe przecieŜ niespodziewanie skończyć rozmowę. I co 

wtedy? Złapie ją na gorącym uczynku. Postanowiła zostać w wannie.   

Ciekawe,  do  kogo  dzwonił?  Do  dziewczyny?  A  moŜe  do  Ŝony?  Idiotko!  skarciła  siebie 

zaraz.  Co  cię  obchodzi,  czy  w  Ŝyciu  pana  Quinna  jest  jakaś  kobieta.  W  Ŝaden  sposób  nie 

zmieni to twego losu, który w tej chwili wisi na włosku.   

Drgnęła, bo rozległ się szczęk odkładanej słuchawki. Znowu usłyszała kroki i stało się to 

najgorsze.  „Eryk  wszedł  do  łazienki.  Fluorescencyjne  światło  zalało  całe  pomieszczenie. 

Cindy przytknęła dłoń do ust, Ŝeby stłumić oddech. Co on zamierza teraz zrobić, zastanawiała 

się przeraŜona.   

Zgrzytnął rozsuwany suwak. Na pewno sięgnął do kosmetyczki. Prezerwatywy! CzyŜby... 

CzyŜby  ten  człowiek  sądził, myślała  oburzona,  Ŝe  uda  się  mu zaciągnąć  ją  do  łóŜka?  Potem 

do  umywalni  polała  się  woda.  W  tym  samym  momencie  Eryk  zaczął  myć  zęby  z  ferworem 

godnym dentysty.   

Cindy  nie  przyznałaby  się  nikomu,  ale  poczuła  wtedy  lekkie  rozczarowanie.  Eryk  zaś, 

najwyraźniej w świetnym humorze, podśpiewywał pod nosem. Cień jego sylwetki rysował się 

na zasłonie coraz większy i wyraźniejszy. Nagle plastikowe kółka zastukały o szynę. I kiedy 

Cindy  była  pewna,  Ŝe  to  juŜ  koniec,  na  szynie  wylądował  niedbale  rzucony  ręcznik.  Potem 

zgasło światło, stuknęły zamykane drzwi i zapadła cisza.   

Siedząc na brzegu wanny, Cindy próbowała wziąć się w garść. Mięśnie, napięte do granic 

moŜliwości,  odmówiły  jej  posłuszeństwa.  Minęły  dwie  długie  minuty,  zanim  udało  się  jej  – 

wstać  i  podejść  do  drzwi.  Wyjrzała  przez  dziurkę  od  klucza.  Na  korytarzu  nie  było  nikogo. 

Dopiero wtedy otworzyła drzwi.   

– Nareszcie! – zachrypiał Manny gdzieś za jej plecami. Omal nie zemdlała.   

– Umierałem ze strachu. Co się tam działo? Czy on cię nie zauwaŜył? 

–  Nie.  –  Cindy  stanęła  przed  windą  i  nacisnęła  guzik.  –  Schowałam  się  w  wannie.  – 

Popatrzyła na Manny’ego zawstydzona.   

– Nie do wiary! – Pokręcił głową z niedowierzaniem, a potem parsknął śmiechem. – Nie 

słyszałaś przypadkiem, jaka jest dzisiaj średnia stawka szantaŜysty? Chciałbym to wiedzieć.   

– Wracam na kolację z panem Quinnem. – Cindy oddychała cięŜko jak po długim biegu i 

zupełnie  nie  miała  ochoty  na  Ŝarty.  Podała  Manny’emu  papierową  torbę,  którą  ściskała  w 

spoconych dłoniach. – Wyrzuć to gdzieś, dobrze? 

– Dobrze. A jak reszta? 

background image

– O co ci chodzi? – nie zrozumiała.   

– O kolację z kwintesencją męskości.   

–  Dzięki  wspólnej  kolacji  mogłam  kontrolować  ruchy  Eryka  Quinna,  zanim  ty  wróciłeś 

do hotelu.   

– I nie doszło do łapania się za kolana pod stołem? 

– Oczywiście, Ŝe nie – prychnęła obraŜona.   

– Nie oburzaj się tak – zaprotestował Manny. – PrzecieŜ widzę, Ŝe ten facet ci się podoba.   

Winda  dojechała  na  parter.  Wychodząc,  Manny  odwrócił  się  z  wszystkowiedzącym 

uśmiechem.   

–  No  to  cześć.  Tylko  nie  zapomnij  powiedzieć  panu  Quinnowi,  Ŝe  jutro  na  przyjęciu 

obowiązują stroje wizytowe.   

Cindy otworzyła usta, Ŝeby zaprotestować, ale drzwi zasunęły się i winda zjechała na dół.   

Kiedy z pojawiła się w sali, Eryk wstał i odsunął jej krzesło.   

–  Przepraszam,  Ŝe  tak  długo  czekałeś.  –  Zmusiła  się  do  uśmiechu,  modląc  się  w  duchu, 

Ŝ

eby dotrwać do końca kolacji, nie robiąc Ŝadnego głupstwa.   

– Mam nadzieję, Ŝe tym razem nic ci się nie stało? – zapytał wesoło.   

– Nic.   

Kelner wniósł półmiski nakryte kopulastymi pokrywami. Potrawy wyglądały pięknie, ale 

Cindy zupełnie straciła apetyt. Przypatrywała się spod oka Erykowi, licząc na to, Ŝe zauwaŜy 

w  nim  jakiś  ślad  pospolitości,  wulgarność  zachowania  małego  handlarza,  i  dzięki  temu 

wyrwie się spod jego uroku. Nic z tego. Widziała tylko wyjątkowo przystojnego, męskiego w 

kaŜdym calu faceta, który z galanterią czekał, aŜ ona zacznie jeść.   

Eryk teŜ ją obserwował, zachwycając się coraz bardziej jej klasyczną urodą, której nawet 

koszmarna fryzura nie była w stanie zaszkodzić. Jakim cudem udało mu się nie wzbudzić w 

niej podejrzeń? Tego nie mógł pojąć.   

–  Na  czym  skończyliśmy?  –  zapytał,  odsuwając  na  bok  przysmaŜone  plasterki  cebuli, 

choć przecieŜ nie miał zamiaru z nikim się dziś całować.   

– Mówiliśmy o Wirginii. Czy wciąŜ mieszkasz w Manassas? 

– Nie! Mam kilka mieszkań, ale wszystkie daleko od rodzinnego domu.   

Eryk  zastanawiał  się,  jak  zmienić  temat.  Na  samą  myśl  o  ojcu  i  ich  kłótniach  dostawał 

niestrawności.   

– Wybierasz się tam na BoŜe Narodzenie? 

Oni  chyba  się  uwzięli.  Najpierw  Jerry,  teraz  Cindy.  Jak  tak  dalej  pójdzie,  uwierzy,  Ŝe 

wiedzą, kim jest, i próbują jakoś go rozmiękczyć. Miał tego dosyć.   

– Nie. Ale zanim wyszłaś, chciałaś mnie o coś spytać.   

–  Chyba  wypadło  mi  to  z  głowy.  –  Cindy  sięgnęła  po  wino  i  przez  chwilę  bawiła  się 

kieliszkiem. – Czy mieszkałeś juŜ kiedyś Pod Kryształowym Pająkiem? 

–  Nie.  Nigdy,  chociaŜ  co  najmniej  kilka  razy  w  roku  przyjeŜdŜam  tu,  nad  Zatokę,  w 

interesach.   

Cindy  spojrzała  na  niego  tak  dziwnie,  Ŝe  po  raz  kolejny  zaczął  zastanawiać  się,  czy  na 

pewno nie wie, kim on jest. Nawet jeśli wie, nie pozostaje mu nic innego, tylko prowadzić tę 

background image

grę.   

– Miłe miejsce – dodał.   

–  Dzięki.  Ten  hotel  zbudowano  w  latach  dwudziestych.  Nieźle  ucierpiał  podczas  dwóch 

trzęsień  ziemi,  ale  jakoś  udawało  się  doprowadzić  go  do  poprzedniej  świetności.  I  na 

szczęście dotrwał do dziś.   

– Mówisz o nim jak o starym znajomym – zauwaŜył szczerze zdziwiony.   

– Bo nim jest. Mój dziadek ze strony matki był jednym z jego pierwszych właścicieli.   

– To niezwykłe. Czyli to nie przypadek, Ŝe prowadzisz ten właśnie... cyrk? – zaśmiałsię.   

Ciekawe,  dlaczego  nikt  nie  poinformował  go  o  osobistych  związkach  Cindy  Warren  z 

tym hotelem.   

– I tak, i nie. – Cindy podniosła do ust mikroskopijny kawałek łososia, udając, Ŝe coś je. – 

Dziadek  sprzedał  swoje  udziały  lata  całe  przed  moimi  narodzinami.  Ledwo  go  pamiętam  – 

uśmiechnęła  się  ciepło  –  ale  mama  twierdzi,  Ŝe  jestem  do  niego  podobna.  Zresztą  to 

niewaŜne.  Studiowałam  zarządzanie  i  hotelarstwo,  potem  kierowałam  kilkoma  małymi, 

niezaleŜnymi hotelami, aŜ trafiłam tutaj.   

Postanowił udać głupiego.   

– To Kryształowy Pająk jest niezaleŜnym hotelem? 

–  Był,  kiedy  tu  nastałam.  Dwa  lata  temu  kupiła  go  wielka  korporacja  z  Detroit.  Na 

szczęście pozwolili mi dalej nim zarządzać.   

– To znaczy, Ŝe mają do ciebie zaufanie. Wzruszyła ramionami.   

– Nie chwalę się, ale ten hotel naprawdę jest wyjątkowym miejscem. I ma wyjątkowych 

pracowników. Takich, którzy doceniają jego specyficzną atmosferę.   

Cindy  z  uśmiechem  wskazała  grupę  Trekersów  w  dziwacznych  kostiumach,  którzy 

właśnie wchodzili do restauracji.   

– Tu nigdy nie jest nudno – dodała.   

Chciał dolać jej wina, ale powstrzymała go nieznacznym gestem dłoni.   

Dziękuję,  ale  jeszcze  przez  całą  godzinę  jestem  w  pracy  –  wyjaśniła,  a  on  patrzył,  jak 

pięknie wygląda z rumieńcem zaŜenowania na policzkach.   

– A więc – spojrzał na Trekersów – tak wygląda wasza typowa klientela.   

–  O,  nie!  Nasi  goście  są  duŜo  bardziej  niesamowici.  Na  przykład  zaklinacze  węŜy.  Z 

węŜami.   

– O rany! 

–  Najuprzejmiejsi  byli  mistrzowie  tatuaŜu,  a  najlepiej  bawiliśmy  się,  kiedy  były  tu 

wampiry. Muszę ci powiedzieć, Ŝe wszyscy czekają na ich następny zjazd.   

– Wampiry, powiadasz.   

–  Nie  martw  się.  Cały  personel  dostał  surowicę  przeciwtęŜcową  z  odpowiednim 

wyprzedzeniem. Teraz spodziewamy się, hm... waszych ludzi.   

A więc jednak wie. Poczuł ulgę, ale i coś w rodzaju zawodu. Powoli pokiwał głową.   

– Myślę, Ŝe rozumiesz, dlaczego muszę działać dyskretnie – mruknął.   

– Jasne.   

– Kiedy ludzie znają prawdę, zaczynają inaczej cię traktować. Ja chciałbym tego uniknąć.   

background image

–  Gdybym  nie  poznała  cię  wcześniej  –  Cindy  spuściła  oczy  –  prawdopodobnie 

zachowałabym się jak wszyscy.   

– Cieszę się, Ŝe moja praca nie wpłynęła na... na naszą znajomość.   

– Jestem kobietą bez uprzedzeń.   

Eryk  zmartwiał.  Co  ona  miała  na  myśli,  zastanawiał  się.  Chyba  nie  dawała  mu  do 

zrozumienia, Ŝe dzięki ich znajomości liczy na coś w rodzaju protekcji.   

– Nie mówmy o pracy; Nigdy nie psuję sobie przyjemności rozmowami o interesach.   

– Świetnie. – Cindy uśmiechnęła się miło i zaczęła jeść z duŜo większym apetytem.   

Eryk  z  trudem  krył  zaskoczenie.  Bał  się,  Ŝe  moment  konfrontacji  moŜe  być  trudny,  a 

nawet  niemiły.  Mylił  się.  Cindy  Ŝ  całkowitym  spokojem  podchodziła  do  jego  pobytu  w 

hotelu, bez względu na to, jaki był tego powód. Rozluźniony, doszedł do wniosku, Ŝe juŜ od 

miesięcy nie trafił mu się taki miły wieczór.   

Tymczasem  Cindy  odsunęła  swój  talerz  i  podniosła  błyszczące  oczy  na  Eryka.  Potem 

pochyliła się i powiedziała: 

–  Muszę  ci  się  do  czegoś  przyznać  –  zaczęła,  ale  przerwał  jej  atak  czkawki.  – 

Przepraszam – wyjąkała, zakrywając usta dłonią. 

Eryk roześmiał się, zachwycony, Ŝe choć trochę przestała się kontrolować. Odsunął swój 

talerz i rozlał resztkę wina do ich kieliszków.   

– Do czego chcesz się przyznać? 

Cindy  podniosła  kieliszek  i  wypiła  duszkiem  całe  wino.  Potem  pochyliła  się  ku  niemu  i 

odezwała niepewnym głosem: 

– JuŜ wcześniej chciałam cię o coś prosić.   

– Dobry wieczór, Cindy. – Przy ich stoliku pojawił się niespodziewanie elegancko ubrany 

męŜczyzna  z  tacą,  na  której  stały  dwa  brzuchate  kieliszki  i  malutka  butelka  ozdobiona 

czerwoną wstąŜką.   

Cindy wyprostowała się natychmiast.   

– Joel – powiedziała. – To pan Eryk Quinn, nasz gość. Panie Quinn, to jest Joel Cutter. W 

naszym hotelu podlega mu wszystko, co wiąŜe się z jedzeniem i piciem.....   

MęŜczyźni  podali  sobie  ręce.  To  dobrze,  pomyślał  Eryk,  Ŝe  postanowiła  nie  ujawniać 

jeszcze mojej toŜsamości całemu personelowi.   

–  Przepraszam,  Ŝe  państwu  przeszkadzam  –  odezwał  się  Joel  swobodnym  tonem.  – 

Pomyślałem  sobie,  Ŝe  być  moŜe  mielibyście  ochotę  spróbować  cynamonowy  likier,  który 

właśnie zamówiłem na święta.   

– Oczywiście – odpowiedziała Cindy. – Co o tym sądzisz, Eryku? 

– Brzmi interesująco.   

Joel  napełnił  kieliszki  czerwonawym  płynem  i  odszedł,  wyraŜając  nadzieję,  Ŝe  likier 

będzie im smakować. Cindy wpatrywała się przez chwilę w swój kieliszek. Nie była pewna, 

czy powinna próbować. Chyba wypiła juŜ za duŜo wina.   

– Czy wzniesiemy toast? – zapytał Eryk.   

– Sama nie wiem.   

– Tylko jeden łyk. – Doskonale rozumiał, dlaczego się waha, i nie chciał nalegać.   

background image

– W porządku. – Uśmiechnęła się, sięgając po kieliszek. – Za BoŜe Narodzenie.   

– Za BoŜe  Narodzenie – odparł i stuknęli się tuŜ nad płomieniem świecy, której światło 

załamywało się w rubinowym płynie.   

MoŜe oboje dostaniemy to, czego chcemy.   

W  tym  momencie  kieliszek  wypadł  Cindy  z  rąk  i,  przewracając  świecę,  potoczył  się  po 

białej serwecie, w którą natychmiast wsiąkła cała jego zawartość. W jednej chwili alkohol, a 

zatem  i  obrus,  stanęły  w  płomieniach.  Po  minucie  palił  się  cały  stół.  Eryk  wyciągnął  rękę  i 

odepchnął Cindy na bok. Przy okazji ogniem zajął się rękaw jego koszuli.   

Zewsząd  dobiegały  przeraŜone  okrzyki  Ktoś  domagał  się  gaśnicy.  Na  szczęście  okazało 

się to niepotrzebne, bo Eryk szybko zdarł obrus ze stołu i zwijając go pod pachą, zdusił ogień.   

–  Czy  wszystko  w  porządku?  –  Podszedł  do  nieruchomej  Cindy,  która  przeraŜonym 

wzrokiem  wpatrywała  się  w  dymiącą  serwetę.  –  Hej!  –  Wziął  ją  za  łokieć  i  odwrócił  do 

siebie. – Wszystko dobrze się skończyło.   

Zawstydzona, mrugała oczami.   

– Podpaliłam cię.   

– Nie. To stało się przypadkiem.   

Eryk podniósł rękę, pokazując jej rękaw koszuli. Był wprawdzie czarny od dymu, ale nie 

przepalony.   

– Widzisz? – Potem rozpiął mankiet i zawinął rękaw. – śadnego śladu.   

Cindy  stała  w  milczeniu.  Nigdy  nie  podejrzewała  siebie  o  taki  brak  odpowiedzialności. 

Najpierw piŜama, teraz koszula... A o mały włos – ręka.   

– Cindy! Co się stało? – Zdyszany Joel stanął przy nich.   

– Nic się nie stało – uspokoił go Eryk. – Wylany likier zapalił się od świecy.   

–  Joel  –  Cindy  odzyskała  głos  –  przepraszam  za  zamieszanie.  Zechciej  przysłać  kogoś, 

Ŝ

eby  usunął  cały  ten  bałagan.  Sama  zapłacę  za  obiad  pana  Quinna.  Potem  zawiozę  go  na 

pogotowie.   

–  Nie  ma  sensu  –  zaczął  Eryk,  ale  zamilkł,  gdy  Cindy  rzuciła  mu  wymowne  spojrzenie 

typu „wiem lepiej, co się robi w takich sytuacjach” 

Stanął  z  boku  i  przyglądał  się  jej  z  uśmiechem,  od  którego  ugięły  się  pod  nią,  i  tak 

miękkie  po  niedawnym  wypadku,  kolana..  DrŜącą  ręką  podpisała  rachunek,  wciąŜ 

rozpaczając w duchu nad własną głupotą.   

–  Nie  przejmuj  się  tak  bardzo  –  szepnął  jej  do  ucha  Joel.  –  Zaraz  to  posprzątają. 

NajwaŜniejsze, Ŝe tobie nic się nie stało. Cindy – uśmiechnął się z zakłopotaniem – wiem, Ŝe 

to  nie  czas  ani  miejsce,  ale  szukam  ochotnika,  który  przebrałby  się  za  Mikołaja  na  naszym 

jutrzejszym przyjęciu.   

– I chcesz, Ŝebym ja się zgłosiła – zaśmiała się Cindy.   

–  Wiesz,  pomyślałem  sobie,  Ŝe  to  bardzo  podniesie  na  duchu  cały  personel.  Na  widok 

szefowej w świątecznym nastroju wszyscy poczują się lepiej przed kontrolą.   

–  No,  dobrze  –  westchnęła  cięŜko.  –  Załatw  kostium.  Wymknę  się  przed  rozdawaniem 

prezentów, Ŝeby się przebrać.   

– Świetnie. Przyniosę coś ognioodpornego.   

background image

– Umiesz człowieka zagadać. – Pokręciła głową z niedowierzaniem.   

Kiedy  Joel  odszedł,  Cindy  rozejrzała  się  za  Erykiem.  Stał  niedaleko,  zapewniając 

wszystkich,  Ŝe  nic  mu  się  nie  stało.  Nawet  gdyby  jakimś  cudem  zdobyła  się  teraz  na 

zaproszenie go na przyjęcie, byłby szalony, gdyby się zgodził. PrzecieŜ ona w kaŜdej chwili 

jest zdolna go zabić. Wyszli razem.   

– Znowu nabroiłam – odezwała się zawstydzona, kiedy juŜ stanęli pod windą.   

– To był przypadek – powtórzył jeszcze raz.   

ZauwaŜyła,  Ŝe  na  policzku  ma  czarną  smugę.  Wyjęła  z  kieszeni  chusteczkę  i  juŜ,  juŜ 

podnosiła  rękę,  Ŝeby  zetrzeć  sadzę,  kiedy  ich  spojrzenia  skrzyŜowały  się.  Zamarła  w  pół 

ruchu, potem przełknęła ślinę i podała mu biały kwadracik materiału.   

– Tu... Coś czarnego... – Dotknęła dłonią własnej twarzy i odsunęła się od niego.   

Eryk  uniósł  się  na  palcach  i  próbował  przejrzeć  się  w  błyszczących  panelach  na  ścianie 

windy.   

– Chyba powinniśmy wybrać piętro – mruknął, trąc chusteczką policzek.   

Wybrać piętro? CzyŜby  w ten sposób dawał do zrozumienia, Ŝe chce spędzić z nią noc? 

Cindy stała bez ruchu, zastanawiając się, gdzie podziały się resztki jej godności. Nagle zapalił 

się przycisk jego piętra.   

– Na które jedziesz? – usłyszała obojętny głos Eryka.   

– Na pie... piętnaste – wychrypiała.   

Czuła się jak idiotka. Niczego nie dawał jej do zrozumienia. Wszystko sobie wymyśliła. 

A on na pewno wraca do pokoju, Ŝeby dzwonić do swojego agenta ubezpieczeniowego...   

–  Chyba  Ŝe  masz  ochotę  wpaść  do  mnie  na  wieczornego  drinka  –  zaproponował  z 

niepewnym uśmiechem i zerknął na zegarek. – Nie zadałaś mi jeszcze swojego pytania.   

– Nie.   

Dzisiaj nigdy bym się na to nie odwaŜyła, pomyślała spanikowana. Sufit spadłby mu na 

głowę.  Albo  doznałby  śmiertelnego  poraŜenia  prądem.  A  swoją  drogą,  ten  Eryk  Quinn  ma 

mocne nerwy. śeby bez mrugnięcia okiem zapraszać do pokoju podpalaczkę? 

– Rozumiem. Dziękuję za miłe towarzystwo i kolację.   

– Mimo poŜaru i strat cielesnych? 

– Mimo poŜaru i strat cielesnych – roześmiał się.   

– Mnie teŜ było bardzo przyjemnie.   

–  MoŜe  nasze  drogi  jutro  teŜ  gdzieś  się  zejdą  –  powiedział,  kiedy  winda  przystanęła  na 

jego piętrze. – Dobranoc, – MoŜe.   

Drzwi  zasunęły  się  bezszelestnie.  Cindy  oparła  się  cięŜko  o  ścianę  i  zapatrzyła  w  sufit. 

BoŜe,  niech  ten  dzień  juŜ  się  skończy!  Najpierw  koszmarne  przeŜycie  u  fryzjera,  potem 

poplamiona piŜama, następnie historia z szalikiem...   

Szalik!  Gdzie  jest  szalik?  Miała  go  przy  sobie,  kiedy  szła  spotkać  się  z  Mannym. 

Zarzuciła go na ramiona, kiedy...   

O,  nie!  Poczuła,  Ŝe  oblewa  się  zimnym  potem.  Nic  gorszego  nie  mogło  się  wydarzyć:. 

zgubiła go w pokoju Eryka! Na pewno. Prawdopodobnie jest w łazience, o ile nie w wannie. 

Jeśli Eryk go znajdzie, domyśli się, Ŝe myszkowała w jego pokoju! 

background image

PrzeraŜona Cindy wybiegła z windy i popędziła w stronę schodów.   

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

 

Cindy  zbiegła  pięć  pięter  z  rekordową  szybkością  i  tylko  dwa  razy  wywinęła  sobie 

kostkę. Na szczęście pokój Eryka znajdował się w oddalonym od windy skrzydle, więc przy 

odrobinie szczęścia miała szansę dogonić go, zanim wejdzie do środka.   

Biegła  korytarzem,  skręciła  raz,  a  potem  drugi  i  wtedy  go  zobaczyła.  Właśnie  wkładał 

klucz do zamka.   

– Eryk! 

Odwrócił się, zdziwiony. Cindy zwolniła nieco, Ŝeby uspokoić oddech.   

– Co się stało? 

Następny szok! PrzecieŜ w panice nie przygotowała sobie Ŝadnego wytłumaczenia! 

– Ja... ja... Chcę odkupić ci koszulę – wyjąkała.   

–  Cindy!  –  Eryk  był  wyraźnie  rozbawiony.  –  Przybiegłaś  tutaj  tylko  dlatego,  Ŝeby 

powiedzieć,  Ŝe  chcesz  odkupić  mi  koszulę!?  Zapewniam  cię,  Ŝe  nie  ma  takiej  potrzeby.  Nie 

przywiązuję się do ubrań.   

Szkoda, Ŝe nie wiedziała tego trzysta pięćdziesiąt dolarów temu! 

– A jednak. Nalegam... Jeśli poŜyczysz mi... jeśli dasz mi kawałek papieru, zapiszę numer 

i nazwę firmową.   

– Dobrze. –  śyczliwie  wzruszył ramionami. –  Skoro uwaŜasz, Ŝe dzięki temu poczujesz 

się lepiej... A moŜe dam ci koszulę? – zaproponował. – Potrzebuję minuty na przebranie się.   

– Świetnie, ale, Eryku.. – Cindy  gorączkowo myślała, jak dostać się do środka. – Co do 

tego pytania, które chciałam ci zadać, to...   

– Tak? – Z jego twarzy nie schodził wyraz rozbawienia.   

– To osobiste pytanie.   

Tak jak się spodziewała, gestem zaprosił ją, Ŝeby weszła. Rozejrzała się po pokoju. Ani 

ś

ladu przeklętego szala. Musi być w łazience.   

– Czego się napijesz? 

–  Dziękuję,  nie  będę  nic  piła.  Czy  mogłabym  pójść  do  łazienki?  –  wypaliła, 

zdesperowana. – śeby się odświeŜyć – dodała szybko.   

– Proszę bardzo. – Zerknął na nią ukradkiem.   

Cindy szybko pobiegła do łazienki i zatrzasnęła drzwi za sobą. Przez chwilę widziała w 

lustrze  swoje  odbicie.  Koszmar!  Przymknęła  oczy.  Okropne  włosy  i  jeszcze  gorsze 

zachowanie. Co on sobie o niej pomyśli? 

Rozejrzała się dookoła. Szal był w wannie. Mogła się tego spodziewać! Zawiązała go na 

szyi  i  sprawdziła  węzeł.  Trzymał  się  mocno.  Potem  przeczesała  palcami  włosy,  wymyła 

kciukiem zęby i spłukała dłonie.   

Nie udało się jej znaleźć następnego pretekstu do pozostania w łazience. Wzięła głęboki 

oddech i udając spokój, wyszła do małego przedpokoju. Nie wiedziała, czego spodziewać się 

w sypialni. Przez chwilę wyobraziła sobie nastrojowe światło świecy, Eryka wyciągniętego na 

łóŜku z kieliszkiem w ręku.   

background image

Stanęła  w  progu  i  poczuła  coś  na  kształt  rozczarowania.  W  pokoju  paliły  się  wszystkie 

moŜliwe lampy, a on sam stał tyłem i patrzył w okno.   

W  dole  rozciągało  się  rozświetlone  San  Francisco,  dzięki  świątecznym  iluminacjom 

wspanialsze  niŜ  zwykle.  Eryk  jednak  wcale  nie  podziwiał  widoków.  Myślał  o  sytuacji,  w 

jakiej się znalazł. Dlaczego spośród tylu kobiet na świecie musiała spodobać mu się akurat ta? 

Nie dość, Ŝe jest dyrektorką hotelu, który on kontroluje, to jeszcze ten akurat hotel ma zostać 

zlikwidowany. W dodatku jego rękami.   

I  chociaŜ  sama  mu  oświadczyła,  Ŝe  nie  Ŝywi  uprzedzeń  do  jego  pracy,  czuł  się  mało 

komfortowo.   

Czy  Cindy  nie  pociągała  go  aby  dlatego,  Ŝe  w  głębi  ducha  wiedział  doskonale,  Ŝe  to 

właśnie  z  nią  nic  nie  powinno  go  łączyć?  A  ona?  Czy  przypadkiem  –  świadomie  bądź 

nieświadomie  –  nie  pragnęła  wpłynąć  na  jego  ostateczną  decyzję  dotyczącą  Kryształowego 

Pająka?  PrzecieŜ  w  przeszłości  zdarzyło  mu  się  kilka  razy  być  w  sytuacjach,  w  których 

sprawdzani  pracownicy,  szczególnie  ci  odmiennej  płci,  starali  się  jakoś  na  niego 

oddziaływać...   

Słysząc szmer za plecami, odwrócił głowę i zobaczył Cindy stojącą w progu. Na pewno 

nie wyglądała jak ktoś, kto przyszedł go uwieść. Ani zostać uwiedzionym. Wydawało mu się 

nawet, Ŝe jest trochę przestraszona.   

– Wspaniały widok – powiedział.   

–  Uhm.  Jeśli  kiedyś  w  nocy  będziesz  miał  czas,  wjedź  pod  sam  dach.  Tylko  wcześniej 

zadzwoń na dół, Ŝeby recepcjonista otworzył ci drzwi przeciwpoŜarowe.   

– Dzięki za radę. Zrobię tak. WłoŜyłaś szal – dodał, patrząc na nią z aprobatą.   

– Tak. – Zgniatała w palcach jedwabne końce i nawet nie spojrzała w jego stronę. – Pójdę 

juŜ. Ale przedtem podaj mi swoją koszulę.   

Eryk poczuł podniecający  dreszcz. Czy w ten sposób Cindy daje mu do zrozumienia, Ŝe 

powinien zrobić pierwszy krok? Miał wielką ochotę zedrzeć z niej to nudne słuŜbowe ubranie 

i  sprawdzić,  czy  kocha  z  równą  pasją,  z  jaką  Ŝyje.  Ale  poniewaŜ  szczycił  się  tym,  Ŝe 

erotyczne  fascynacje  nigdy  nie  wpływają  na  prowadzone  przez  niego  prace,  szybko  rozpiął 

koszulę,  uśmiechając  się  pod  nosem  na  widok  Cindy,  która  z  uwagą  zaczęła  kontemplować 

obrazek zawieszony na najbliŜszej ścianie.   

–  Proszę.  –  Wręczył  jej  zniszczoną  koszulę,  zadowolony,  Ŝe  zastosował  się  do  rad 

swojego taty, który twierdził, Ŝe męŜczyzna powinien zawsze mieć na sobie podkoszulek.   

ZauwaŜył, Ŝe Cindy poczuła wyraźną ulgę na widok jego zakrytego torsu.   

–  Dostarczę  ci  ekwiwalent  jak  najprędzej  –  powiedziała.  Machnął  ręką,  widząc  Ŝe 

wszelka dyskusja jest bezcelowa.   

Nagle zdał sobie sprawę, Ŝe bardzo jej pragnie.   

– Cindy – zaczął.   

W  jej  szarozielonych  oczach  dojrzał  popłoch.  A  więc  i  ona  była  świadoma,  Ŝe  między 

nimi  coś  się  dzieje.  Wyobraził  sobie,  Ŝe  trzyma  ją  w  ramionach  i  całuje  w  usta.  Nie!  Wcale 

sobie  tego  nie  wyobraŜał.  Trzymał  ją  w  ramionach!  Czuł  jej  oddech,  miękkość  warg  i 

koniuszek  języka,  którym  dotykała  jego  ust.  Pragnął,  aby  ta  chwila  trwała  jak  najdłuŜej. 

background image

Pocałował  ją  mocniej.  Odpowiedź  Cindy  była  na  tyle  gwałtowna,  Ŝe  Erykowi  wróciło 

poczucie rzeczywistości.   

Oderwał  się  od  niej  z  trudem  i  łapiąc  powietrze,  próbował  uspokoić  urywany  oddech. 

Cindy przygryzła nabrzmiałe usta i cofnęła się pół kroku.   

– Nie chciałem tego – zaczął niezgrabnie i schylił się, Ŝeby podnieść koszulę leŜącą u ićh 

stóp. – Ale poniewaŜ przez cały dzień walczyłem z pragnieniem, Ŝeby wziąć cię ramiona, nie 

mógłbym teraz szczerze powiedzieć, Ŝe jest mi przykro.   

– Walczyłeś? – powtórzyła cicho. – Dlaczego? Jesteś Ŝonaty? 

–  Nie.  Nie  jestem  ani  Ŝonaty,  ani  zaręczony.  –  Uśmiechnął  się,  ale  zaraz  spowaŜniał  i 

dodał:  –  Ale  wciąŜ  mam  skrupuły.  Nie  powinniśmy...  hm...  angaŜować  się  zbyt  mocno  ze 

względu na charakter mojej pracy.   

Cindy  wpatrywała  się  przez  chwilę  w  nadpalony  rękaw  koszuli,  a  potem powoli  uniosła 

głowę.   

– Postaram się, jeśli i ty się postarasz.   

Eryk  nie  wierzył  własnym  uszom.  Nie  był  jej  obojętny!  Nigdy  nie  narzekał  na  brak 

kobiecego towarzystwa, ale nie pamiętał, Ŝeby podobne wyznanie sprawiło mu kiedykolwiek 

aŜ taką przyjemność. I zanim zorientował się, co robi, zaproponował: 

– MoŜe zjedlibyśmy jutro razem kolację? 

Stropił się, słysząc śmiech Cindy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.   

– Eryku, czy wiesz, Ŝe pytanie, które chciałam ci zadać przez cały wieczór, brzmi: „Czy 

zechciałbyś  jutro  towarzyszyć  mi  podczas  świątecznego  przyjęcia,  które  wydajemy  dla 

wszystkich pracowników?” 

Najpierw poczuł się absurdalnie zadowolony, ale juŜ po chwili zaczął zastanawiać się nad 

konsekwencjami takiego zaproszenia.   

–  Czy  powiedziałaś  twoim  podwładnym,  dlaczego  tu  jestem?  Nie  chciałbym,  Ŝeby 

zaczęły się plotki o szefowej.   

Cindy spojrzała na niego spod oka.   

– Jak dotąd, nie widziałam potrzeby dzielenia się z personelem informacjami tego typu.   

– A jeśli wszystko wyjdzie na jaw? 

– Powiesz prawdę – wzruszyła ramionami – i zobaczysz, co inni z nią zrobią.   

Na takim przyjęciu, przekonywał siebie Eryk, spotkam ją i resztę pracowników hotelu na 

nieoficjalnym  gruncie.  Nie  mówiąc  juŜ  o  tym,  Ŝe  to  najlepsza  okazja  sprawdzenia,  ile 

pieniędzy przeznacza się tutaj na rozrywki.   

–  Świetnie.  Obowiązują  stroje  wizytowe,  jak  rozumiem?  Kiwnęła  głową  i  podeszła  do 

drzwi.   

– WypoŜyczalnia jest dwie przecznice stąd, ale pozwól, Ŝe ja zapłacę za wszystko. Tylko 

to mogę zrobić.   

– To bardzo miło z twojej strony, ale mam własny smoking.   

– Aha! – Odwróciła się zdumiona.   

– O której zaczyna się przyjęcie? 

– O ósmej. W barze. Ma trwać do północy.   

background image

Eryk postanowił nie zwracać uwagi na ostrzegawcze sygnały, które podsuwał mu rozum.   

– Przyjdę po ciebie za kwadrans ósma – uśmiechnął się.   

–  Trwała?  –  Cindy  z  powątpiewaniem  wpatrywała  się  w  swoje  odbicie.  –  Jest  pani 

pewna? 

– Jasne, Ŝe tak. – Kamelia, nowa fryzjerka, pokiwała głową z takim przekonaniem, Ŝe jej 

koński ogon podskoczył pod sufit. – Są dwa sposoby, Ŝeby proste i cienkie włosy wydawały 

się  puszyste.  Po  pierwsze,  moŜna  je  ścieniować.  To  juŜ  pani  przerobiła.  Po  drugie,  zrobić 

trwałą. Potrzymamy piętnaście do osiemnastu minut. Według mnie tyle będzie w sam raz.   

– To potrwa niecałe dwadzieścia minut? – ucieszyła się Cindy.   

–  TeŜ  coś!  Co  najmniej  godzinę  będę  nawijać  ten  bałagan  na  wałki.  Potem  jeszcze 

suszenie.   

Cindy zerknęła na Jerry’ego, jakby szukając jego aprobaty, ale stary fryzjer był tak zajęty 

goleniem klienta, Ŝe. nawet nie podniósł głowy. Zwróciła się niepewnie do Kamelii: 

– I co z tego wyjdzie? 

–  Puszysta,  śliczna  fryzura.  Coś  w  rodzaju  grubych,  swobodnie  układających  się  loków. 

Sama pani zobaczy.   

–  Zawsze  chciałam  mieć  kręcone  włosy  –  rozmarzyła  się  Cindy.  –  Wieczorem  idę  na 

przyjęcie i zaleŜy mi bardzo, Ŝeby dobrze wyglądać.   

– Na nikogo innego nie będą patrzeć. – Fryzjerka nie mogła się doczekać. – Zaczynamy.   

Cindy  postanowiła  bez  szemrania  znieść  bolesne  szarpanie.  Wąskie  pasma  włosów 

zostały nawinięte na wałki tak ciasno, Ŝe uniosły się jej kąciki ust. Patrzyła na swoje odbicie, 

pewna,  Ŝe  nigdy  nie  wyglądała  gorzej.  PodkrąŜone  oczy  –  efekt  nie  przespanej  po 

wczorajszych niepowodzeniach nocy – dopełniały efektu.   

Podczas  bezsennych  godzin  prześladowały  ją  obrazy  Eryka  Quinna.  Ostatnim  razem 

podobnych  sensacji  doznawała  chyba  w  okresie  dojrzewania,  w  podstawówce,  po  tym,  jak 

najprzystojniejszy chłopak w klasie puścił do niej oko na lekcji algebry. Wprawdzie w szkole 

ś

redniej  posunęła  się  kilka  kroków  dalej,  a  na  studiach  rzuciła  się,  raz  czy  dwa,  na  całkiem 

głęboką wodę, ale zawsze prześladowało ją pytanie, czy to na pewno jest to.   

Teraz teŜ gryzła się, co będzie później. Pragnęła Eryka, ale w głębi duszy przygotowana 

była na wielkie rozczarowanie. I jeszcze jedno. Mimo Ŝe wstydziła się powiedzieć to sobie na 

głos,  wzdrygała  się  na  myśl  o  jego  pracy,  całym  tym  erotyzmie  na  sprzedaŜ.  Gdyby  matka 

dowiedziała się, czym zajmuje się wybranek jej córki, zmarłaby prawdopodobnie na zawał.   

– Prawie gotowe – zaśpiewała jej nad uchem radosna Kamelia.   

Potem polała jej głowę śmierdzącym płynem.   

– Proszę poczekać, aŜ roztwór wsiąknie we włosy. Za kilka minut przyjdę sprawdzić skręt 

włosów.   

W tej samej chwili w kieszeni Cindy zabrzęczał dzwonek.   

– Cindy? Tu Amy – odezwał się zaniepokojony głos. – Czy mogłabyś przyjść na chwilę 

do holu? 

Cindy spojrzała w lustro.   

– Jest mi to trochę nie na rękę. Czy to coś pilnego? 

background image

–  Chodzi  o  Starka  –  szeptała  Amy.  –  Ten  nieznośny  facet  awanturuje  się,  Ŝe  w  jego 

pokoju jest szczur. Chce rozmawiać tylko z dyrektorem hotelu.   

–  Zaprowadź  go  do  pokoju  śniadaniowego  i  poczęstuj  kawą.  Bezkofeinową.  Zaraz 

przyjdę.   

Cindy spojrzała na Kamelię z przepraszającym uśmiechem.   

– Czy moŜe pani zawinąć mi głowę ręcznikiem? Muszę wyjść na chwilę do recepcji.   

Kamelia zmarszczyła brwi.   

–  Tylko  Ŝeby  to  nie  trwało  długo  –  upomniała  Cindy  surowo,  zawijając  jej  głowę  w 

jaskrawozielony ręcznik.   

– Dziesięć minut, nie więcej – przyrzekła Cindy.   

Jedną  ręką  podtrzymując  ręcznik,  z  oczami  wbitymi  w  podłogę  pobiegła  do  holu,  licząc 

na to, Ŝe przemknie się, nie zauwaŜona przez nikogo. Sekundę później wylądowała na pupie i 

zanim zdołała się zatrzymać, przejechała dobre dwa metry po śliskiej, marmurowej podłodze. 

Spojrzała na buty człowieka, z którym się zderzyła, i natychmiast rozpoznała ich właściciela. 

Z trudem powstrzymała przekleństwo. Co sobie tym razem pomyśli o niej Eryk?! 

– Dzień dobry – usłyszała nabrzmiały śmiechem głos.   

– Cześć – mruknęła, nie patrząc w górę.   

– Nic ci się nie stało? 

Kiedy pokręciła głową, wałki zastukały o siebie głucho.   

– Przepraszam, Cindy. Nie zauwaŜyłem cię, chociaŜ teraz zachodzę w głowę, jak to było 

moŜliwe.   

– KaŜdy z nas ma w sobie coś z klauna. Eryk przykucnął tuŜ obok.   

– Czy pozwolisz sobie pomóc? – zapytał, kiedy juŜ jego twarz znalazła się na poziomie 

twarzy Cindy.   

– Chyba wolałabym oklaski – odpowiedziała z nieszczęśliwą miną. 

Eryk roześmiał się, a ona poczuła znajomy ucisk w Ŝołądku. Prezentował się bez zarzutu 

w popielatych spodniach i szaro-fioletowej koszuli.   

–  No,  juŜ!  –  Chwycił  ją  za  rękę  i  postawił  na  nogi.  –  Czy  to  jakieś  dalekowschodnie 

przebranie? – zapytał, mierząc wzrokiem jej turban.   

Wolała  nie  myśleć  o  estetycznych  walorach  zestawienia  zielonego  ręcznika  i  jej 

szkarłatnej ze wstydu twarzy. Jedno jest pocieszające, uznała. Nie moŜe juŜ mnie zobaczyć w 

gorszym stanie! 

– Wywołano mnie z salonu fryzjerskiego – wyjaśniła.   

– Więc nie będę cię dłuŜej zatrzymywać. Widzimy się przed ósmą, tak? 

– Tak. Chyba Ŝe się rozmyśliłeś.   

– No, to do zobaczenia.   

W pokoju śniadaniowym Amy skakała wokół nadętego pana Starka. Uciekła, kiedy tylko 

pojawiła się Cindy.   

– Dzień dobry panu. Nazywam się Cindy Warren. Jestem dyrektorką tego hotelu.   

– Widzieliśmy się juŜ dwa razy. Czy uwaŜa mnie pani za głupca?! 

– Przepraszam. Oczywiście, Ŝe nie miałam nic takiego na myśli. Podobno zauwaŜył pan 

background image

w pokoju, hm... gryzonia? 

– Szczura. – Stark poprawił nijaki, bordowy krawat i spojrzał na nią karcącym wzrokiem. 

– Co pani ma na głowie? 

–  Byłam  właśnie  w  salonie  fryzjerskim.  –  Cindy  zastanawiała  się,  ile  razy  jej  nazwisko 

zostało juŜ wymienione w raporcie Starka.   

MęŜczyzna podniósł krzaczaste brwi z triumfalną miną.   

– Przesiaduje pani u fryzjera w godzinach pracy? 

– Tak rzadko wychodzę z tego hotelu, Ŝe moŜna uznać, iŜ pracuję tu dwadzieścia cztery 

godziny na dobę. Załatwiam swoje prywatne sprawy niezbyt często i tylko wtedy, kiedy trafi 

się wolna chwila.   

– Wygląda pani jak cała reszta tych półgłówków, którzy włóczą się w dzikich kostiumach 

po tym hotelu.   

Cindy zagryzła zęby, Ŝeby nie wybuchnąć potokiem przekleństw.   

–  Przykro  mi,  Ŝe  irytują  pana  niektórzy  nasi  goście.  Zapewniam,  Ŝe  gry  fabularne  to 

zupełnie  nieszkodliwe  hobby.  –  Odetchnęła  głęboko  kilka  razy.  –  A  co  do  zwierzęcia  w 

pańskim  pokoju...  Zaraz  przyślę  kogoś  z  obsługi,  Ŝeby  się  tym  zajął.  I  najmocniej 

przepraszam.   

Stark wydął policzki.   

– UwaŜam, Ŝe naleŜy mi się jakaś rekompensata.   

Cindy z największym trudem zmusiła się do przyjaznego uśmiechu.   

–  Wydam  odpowiednie  zarządzenia  w  recepcji,  Ŝeby  od  pańskiego  rachunku  odliczono 

koszty pobytu za jedną noc. Mam nadzieję, Ŝe ten incydent nie zepsuł panu pobytu w naszym 

hotelu.   

– To się juŜ stało – chrząknął znacząco i włoŜył na głowę kapelusz – kiedy dostałem na 

ś

niadanie zwykłą droŜdŜówkę.   

– Stark wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.   

Cindy  zmarszczyła  brwi.  Tak!  Zapomniała  zadysponować,  Ŝeby  przynoszono  mu  do 

pokoju angielskie śniadanie. Nagle przypomniała sobie o włosach i co sił w nogach popędziła 

do salonu, gdzie Kamelia czekała na nią, przestępując niecierpliwie z nogi na nogę.   

– Miała pani wrócić dziesięć minut temu.   

– Czy zrujnowałam sobie włosy? – Cindy usiadła cięŜko w fotelu.   

– Nie wiem jeszcze. – Fryzjerka zdjęła jeden wałek. – Na szczęście bez utrwalacza trwała 

nie jest trwała.   

Zachwycona  Cindy  patrzyła  na  skręconą  spiralkę,  która  opadła  jej  na  czoło.  Poszukała 

wzrokiem  Jerry’ego  i  rzuciła  mu  do  lustra  triumfalne  spojrzenie.  Ale  Jerry  tylko  pokręcił 

głową.   

– Skręt jest trochę za mocny – mruknęła Kamelia ze zmarszczonym czołem.   

Nie dla Cindy! Nareszcie miała, to o czym zawsze marzyła: kręcone włosy.   

– Mnie się to podoba! – wykrzyknęła.   

– W porządku. – Kamelia odkręciła buteleczkę utrwalacza.   

– Skoro mają być kręcone...   

background image

Kiedy Cindy otworzyła drzwi, Manny tylko wytrzeszczył oczy.   

– O... mój BoŜe! – wyjąkał po dobrej chwili. Potwierdził tym najgorsze przeczucia Cindy.   

– Tak źle? – spytała wybuchnęła płaczem. Manny objął ją i pogładził po plecach.   

– Dobrze, juŜ dobrze. Nie jest aŜ tak strasznie. Co się stało tym razem? 

–  Dałam  się  namówić  na  trwałą  –  łkała  Cindy.  –  Ale  musiałam  wyjść.  I  trzymałam 

roztwór  na  głowie  za  długo.  A  potem  okazało  się,  Ŝe  podczas  trwałej  włosy  mogą  się 

odbarwić. Moje się odbarwiły i są pomarańczowe.   

– Co na to Jerry? 

– W ogóle się do mnie nie odzywa. Widząc, jak Manny marszczy nos, dodała: 

– Nie miałam pojęcia, Ŝe to tak cuchnie.   

– Dziś wieczorem powinnaś trzymać się z dala od ognia, bo moŜesz się zająć.   

–  Z  czego  wnoszę  –  parsknęła  –  Ŝe  słyszałeś  o  małym  incydencie,  który  wydarzył  się 

wczoraj wieczorem w restauracji.   

– Dziś rano nastawiłem radio na „Wiadomości” Joela – zaśmiał się.   

– Przypaliłam Erykowi Quinnowi koszulę. Manny cmoknął karcąco.   

– Cindy, wiem, jak bardzo chcesz zobaczyć tego faceta nago, ale zapewniam cię, Ŝe tym 

celu wcale nie musisz niszczyć jego garderoby.   

– Kto mówi, Ŝe chcę zobaczyć go nago? 

–  Dobrze,  dobrze.  MoŜe  to  moja  nadinterpretacja,  ale  przyznasz  sama,  Ŝe  ile  razy  facet 

jest w pobliŜu, ty tracisz kontrolę nad sobą.   

– Manny, miałeś mi pomóc, nie dokuczać.   

– To nie będzie łatwe zadanie. – Dotknął jej nastroszonego afro.   

–  Jedno  jest  załatwione  –  rozjaśniła  się  Cindy.  –  Mam  z  kim  pójść  na  przyjęcie,  a  więc 

jutro  mam  wolny  dzień.  Co  prawda  –  uśmiech  zamarł  jej  na  ustach  –  umówiłam  się  z  nim 

przed trwałą.   

–  Ale  po  podpaleniu.  Przynajmniej  wiemy,  Ŝe  facet  nie  da  się  tak  łatwo  przestraszyć. 

Pamiętaj tylko, Ŝeby włoŜyć suknię od Donny Karan.   

– Tak uwaŜasz? Ma za wysokie rozcięcie.   

–  Na  twoim  miejscu  ciachnąłbym  dobre  kilka  centymetrów  więcej.  Będzie  pasowała  do 

fryzury.   

– Nie robisz mi Ŝadnych nadziei? Manny próbował objąć dłońmi jej włosy.   

– Na wieczór potraktuj je mocnym Ŝelem i zaczesz do tyłu. Teraz trzeba je zakryć. Gdzie 

twój szal? 

–  Przypomnij,  Ŝebym  opowiedziała  ci  później  o  szalu.  –  Podała  mu  zwitek  Ŝółtego 

jedwabiu, który wyjęła właśnie z szuflady. – Go za historia! – westchnęła, przeczesując włosy 

palcami. – Jakbym nie miała dosyć kłopotów.   

– Co się dzieje? 

– Słyszałeś juŜ, Ŝe Stark vel Stanton zgłosił obecność szczura w pokoju? 

– A jest w tym jakieś ziarno prawdy? 

– Obsługa znalazła pod kaloryferem nadgryzioną kanapkę, ale szczura nie było.   

– Mógł sam podrzucić jedzenie.   

background image

–  Jasne.  Jestem  juŜ  zmęczona  jego  wyskokami.  Poza  tym  choinki  wciąŜ  nie  ma.  W 

hodowli zrobili nas na szaro. Nie zdziwię się, jeśli przyślą nam jakiegoś drapaka w okolicach 

Nowego Roku.   

–  Co?  –  Zirytowany  Manny  wziął  się  pod  boki.  –  Czy  mogę  skorzystać  z  twojego 

telefonu, kochanie? 

– Ten ma zepsutą słuchawkę. Zadzwoń z sypialni.   

– Wracam za minutkę.   

Podczas jego nieobecności Cindy próbowała na róŜne sposoby udrapować na głowie szal. 

Bez skutku. Zrezygnowana uznała, Ŝe najlepiej będzie uŜywać go jako welonu. Przynajmniej 

nikt jej nie pozna.   

– Choinka będzie za godzinę – obwieścił od progu zadowolony z siebie Manny.   

– Jak to zrobiłeś? – Cindy wpatrywała się w niego w najwyŜszym zdumieniu.   

–  Znajomości.  –  Wzruszył  ramionami.  –  Zadzwoniłem  do  tych  palantów  z  hodowli, 

rzuciłem  kilka  nazwisk  i  powiedziałem,  Ŝe  jeśli  dzisiaj  nie  dostarczą  nam  superdrzewka, 

napuszczę na nich gejowską mafię i siądzie im cała hurtowa sprzedaŜ kwiatów.   

– Manny, nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła! 

– Ja teŜ nie. – Sczesał jej grzywę do tyłu i związał w gruby ogon. Potem sięgnął po szal. – 

A teraz opowiedz mi o coś o facecie; który zrobił z ciebie taką galaretę.   

– Zajmuje się handlem – odpowiedziała od niechcenia.   

– To juŜ mówiłaś. Czym? 

– Co czym? – udała, Ŝe nie rozumie.   

– Czym handluje? – Wzniósł oczy do nieba.   

Cindy  zdecydowała,  Ŝe  powie  prawdę,  bo  Manny  i  tak  wszystkiego  się  dowiadywał  w 

sobie tylko wiadomy sposób. Chrząknęła cicho.   

– Artykuły rozrywkowe tylko dla dorosłych.   

– Cooo? Zabawki dla sex-shopów!? 

–  Wszystko  potrafisz  strywializować.  Ktoś  to  musi  robić,  prawda?  –  broniła  się 

nieprzekonywająco.   

–  Rozumiem  i  jestem  mu  wdzięczny,  ale  to  wcale  nie  znaczy,  Ŝe  mogę  powierzyć  mu 

swoją  najlepszą  przyjaciółkę.  A  swoją  drogą  –  uśmiechnął  się  szeroko  –  chyba  odpali  mi 

jakieś darmowe próbki.   

Cindy dała mu kuksańca w bok.   

– Samanta przekazała mi do ocenzurowania wszystkie rzeczy, które będą na Targach dla 

dorosłych. Pod moim łóŜkiem stoi pudło. Pobuszuj sobie w nim.   

– Masz to jak w banku.   

 

Eryk  wszedł  do  „Sama”.  Małe  karteczki  przyklejone  do  popielniczek  obwieszczały,  Ŝe 

dzisiejszego  wieczora  bar  będzie  czynny  tylko  do  godziny  ósmej  ze  względu  na  prywatne 

przyjęcie.  U  Tony’ego,  który  patrzył  na  niego  z  jeszcze  większą  niechęcią  niŜ  wczoraj, 

zamówił  kanadyjskie  piwo.  Sięgając  po  papierosa,  zdał  sobie  nagle  sprawę,  Ŝe  zaczął  palić 

dokładnie wtedy, kiedy uznał, Ŝe jest zbyt zajęty, by grać na pianinie.   

background image

Zaciągnął  się  głęboko.  Fuj,  skrzywił  się.  Naprawdę  powinien  to  rzucić.  Te  cholerne 

papierosy  dawno  przestały  mu  smakować.  Siedzący  obok  męŜczyzna  w  średnim  wieku 

spojrzał na niego i pokiwał głową.   

–  Papierosy  nas  zabijają.  –  Odsunął  wymięty  kapelusz,  który  leŜał  pomiędzy  nimi  na 

barze. – Ma pan jeszcze jednego? 

Eryk pchnął paczkę w jego kierunku.   

– Proszę.   

MęŜczyzna zamówił duŜą szkocką, zapalił papierosa i wyciągnął rękę.   

– Dzięki. Reginald Stark.   

– Eryk Quinn.   

–  Miło  pana  poznać.  –  Stark  rozejrzał  się  dookoła  z  niesmakiem  i  wskazał  na  grupę 

Trekersów,  którzy  oglądali  właśnie  swój  serial.  –  Jesteśmy  chyba  jedynymi  ludźmi  w  tym 

hotelu, którzy nie są przebrani.   

– Jestem tu wyłącznie w interesach – zaśmiał się Eryk. – A pan? 

– W podróŜy słuŜbowej. Handluję antykami. Zawsze zatrzymuję się w starych hotelach i 

mam  oczy  szeroko  otwarte.  Zdarza  mi  się  natrafiać  na  cenne  przedmioty,  które  kupuję  za 

bezcen. Oni na ogół nie wiedzą, Ŝe posiadają jakieś cenne rzeczy. – Stark wydmuchiwał dym 

prosto w nos Erykowi.   

– Znalazł pan tu coś ciekawego? 

– E, nie. Mają zupełnie niezłe meble, ale dzisiaj meble mnie nie interesują. – Zaśmiał się 

urywanym,  niemiłym  śmieszkiem.  –  To  miejsce  jest  bezcenne  z  innego  powodu.  Odkryłem, 

Ŝ

e jeśli dobrze ponarzekać, dają ci róŜne rzeczy za darmochę.   

Eryk  pomyślał  ze  współczuciem  o  całym  personelu,  który  dniem  i  nocą  musi  mieć  do 

czynienia z takim człowiekiem’.   

– Ma pan jakąś forsę, Quinn? – zapytał Stark po dokładnym rozejrzeniu się na boki.   

Eryk sięgnął po portfel.   

– Znajdę dziesiątaka, o ile to panu wystarczy.   

– Nie, człowieku. Ja mówię o prawdziwej forsie. Jest pewien interes do zrobienia.   

– Interesy typu: Kupno-sprzedaŜ mnie nie interesują.   

–  To  nie  jest  tak,  jak  myślisz,  Quinn.  Przypadkiem  wiem  o  wielkiej  forsie,  która  tylko 

czeka na kogoś mądrego, kto ją zgarnie.   

Co  za  namolny  typ.  Eryk  zgasił  swojego  papierosa  i  zamierzał  odejść,  kiedy  Stark 

odezwał się z tajemniczą miną: 

– Powiem panu, bo wydaje mi się pan uczciwym facetem.   

– Rozejrzał się podejrzliwie jeszcze raz. – Chodzi o Ŝyrandol.   

– śyrandol? 

– Tak, wielki, kryształowy pająk z głównego holu.   

– I co z nim? 

–  Wart  jest  fortunę.  –  MęŜczyzna  wyjął  z  kieszeni  zmiętą  kartkę  wyrwaną  z  jakiejś 

ksiąŜki. – Niech pan sam zobaczy.   

– Pokazał czarnobiałe zdjęcie Ŝyrandola z obszernym podpisem.   

background image

Ciekawość zwycięŜyła. Eryk przyglądał się uwaŜnie zdjęciu, słuchając wyjaśnień Starka, 

– Najlepszy francuski kryształ. Podobno wykonano trzy takie Ŝyrandole. Tutaj wspominają o 

dwóch. Podejrzewam, Ŝe trzeci wisi właśnie tam – wskazał palcem hol. – Brakuje mu jedynie 

centralnego fragmentu.   

– Tu piszą, Ŝe wart jest siedemset tysięcy dolarów.   

– To stara ksiąŜka. Według mnie, teraz moŜna za niego dostać równy milion.   

–  Co?!  –  Eryk  próbował  przypomnieć  sobie  wycenę  wartości  hotelu,  którą  oglądał  u 

Harmona. Nie było tam  Ŝadnej szczególnie wysokiej pozycji. – Chce mi  pan powiedzieć, Ŝe 

nikt inny o tym nie wie? 

–  Na  to  wygląda.  Ja  widzę  to  tak:  jeśli  masz,  człowieku,  z  pięćset  paczek,  składam  im 

ofertę kupna.   

– Jeśli ja mam pięćset tysięcy? – Eryk wytrzeszczył oczy.   

– Jasne. Znam ludzi zainteresowanych czymś podobnym.   

Potrzebna  mi  forsa  na  zakup  Ŝyrandola  z  pierwszej  ręki.  Potem  podzielę  się  z  panem 

zyskiem. O, ty skunksie, pomyślał Eryk.   

– Przykro mi – powiedział – ale nie wchodzę w to.   

– Twoja strata, bracie. – Stark wstał, wziął kapelusz i rzucił pieniądze na bar. – Dzięki za 

papierosa. Do widzenia gdzieś tutaj.   

Eryk  teŜ  juŜ  wychodził,  kiedy  w  barze  pojawił  się  człowiek,  który  poczęstował  ich 

wczoraj cynamonowym likierem.   

–  Joel  Cutter.  –  Wyciągnął  rękę  do  Eryka.  –  Spotkaliśmy  się  wczoraj.  Pan  Quinn, 

prawda? 

–  Tak.  –  MęŜczyźni  uścisnęli  sobie  dłonie.  –  Mam  nadzieję,  Ŝe  dzisiaj  obeszło  się  bez 

wypadków.   

–  Dzień  się  jeszcze  nie  skończył  –  zaśmiał  się  Joel.  –  Słyszałem,  Ŝe  przychodzi  pan  z 

Cindy na nasze przyjęcie.   

Eryk  kątem  oka  zauwaŜył,  jak  Tony  drgnął  i  obrzucił  go  ostrym  spojrzeniem.  Na 

szczęście w barze zadzwonił telefon, więc został sam na sam z Joelem.   

–  Cindy  jest  świetnym  kumplem  –  odezwał  się  Cutter  ciepło.  –  I  kocha  ten  hotel. 

Poświęca mu cały swój czas, kosztem Ŝycia osobistego – o ile rozumie pan, co mam na myśli.   

Eryk kiwnął głową, zastanawiając się, czy przypadkiem Joel nie chwali szefowej dlatego, 

Ŝ

e  jakimś  cudem  odkrył  jego  prawdziwe  nazwisko.  To  był  następny  element  pracy,  którego 

nie znosił: musiał podejrzewać wszystkich i wszystko.   

–  Joel!  –  Tony  odwiesił  słuchawkę  i  zaczął  szybko  odwiązywać  fartuch.  –  Problemy  w 

holu. Cindy potrzebuje wszystkich, natychmiast.   

– CzyŜby przybył Stanton? 

Eryk  drgnął  nerwowo,  kiedy  usłyszał  swoje  nazwisko.  A  więc  Cindy  jeszcze  im  nie 

powiedziała! Wydaje się, Ŝe oni wszyscy bardzo obawiają się jego przybycia.   

– Nie, to nie Stanton. – Tony wyszedł zza baru, napinając mięśnie. – To choinka. Utknęła 

we frontowych drzwiach.   

– A nie mówiłem, Ŝe dzień się jeszcze nie skończył. – Joel spojrzał na Eryka.   

background image

– MoŜe przyda się wam dodatkowy ochotnik? – Eryk zsunął się ze stołka.   

–  Niech  pan  idzie.  Nigdy  nie  wiadomo,  kto  jeszcze  moŜe  się  przydać  –  zawołał  Joel  od 

drzwi.   

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

 

W głównym holu panował totalny chaos. Szczyt wielkiej, ponad czterometrowej choinki 

znajdował  się  w  holu,  natomiast  druga  część  leŜała  na  chodniku  oraz  blokowała  jeden  pas 

ruchliwej  jezdni  przed  hotelem.  Goście,  zachwyceni  niespodziewaną  atrakcją,  fotografowali 

całe widowisko.   

Manny stał na zewnątrz, wymachując rękami i miotając gromy na brygadę transportową. 

W  środku  pracownicy  techniczni  z  bezradnymi  minami  i  rękami  w  kieszeniach  patrzyli 

wyczekująco na Cindy, która gorączkowo próbowała coś wymyślić.   

Najpierw  wysłała  na  ulicę  kogoś  z  ochrony,  Ŝeby  kierował  ruchem  samochodów,  które 

musiały  objeŜdŜać  pień  choinki.  Uczyniła  to  równieŜ  ze  strachu,  Ŝe  Manny  z  wściekłości 

zrobi komuś krzywdę.   

–  Pani  Warren,  w  jaki  sposób  mogę  opuścić  to  miejsce?  Cindy  przymknęła  oczy  i  z 

trudem stłumiła złość. Potem odwróciła się w stronę zniecierpliwionego pana Starka.   

– Przepraszamy za nieprzewidziane trudności – wycedziła. – Boczne wyjście jest z tyłu, 

obok wind.   

– Wychodzę kupić pułapkę na szczura. – Stark uśmiechnął się kwaśno.   

Cindy  westchnęła  z  ulgą,  kiedy  w  jej  polu  widzenia  pojawiła  się  Amy  w  białej, 

antyalergicznej  maseczce  na  ustach  i  nosie.  Widać  było,  Ŝe  nie  jest  zachwycona,  kiedy 

zorientowała się, dlaczego Cindy ją woła.   

– Amy, bądź tak miła i zamów panu Starkowi taksówkę na koszt hotelu i podprowadź go 

do bocznego wyjścia.   

Mina Starka złagodniała nieco, ale nie na długo, gdyŜ Amy, odprowadzając go do drzwi, 

zrobiła mu krótki wykład na temat fenomenu medycznego pod nazwą Christmasitis, którego 

objawy  zdefiniowano  dopiero  niedawno.  Nadpobudliwość  oraz  przykre  dla  otoczenia 

zachowanie  ofiar  tej  przypadłości  bierze  się  z  ich  fizjologicznej  nadwraŜliwości  na  zapach 

ś

wierka, Ŝele do włosów...   

Cindy wolała dłuŜej tego nie słuchać.   

– Co się stało? – Joel zahamował gwałtownie tuŜ przed jej nosem.   

Byli z nim Tony, Samanta i – ku jej wielkiej konsternacji – Eryk Quinn.   

– Pękła plastikowa siatka, którą obwiązana była choinka, i gałęzie rozłoŜyły się dokładnie 

w drzwiach. Teraz nie da się jej przepchnąć ani w jedną, ani w drugą stronę.   

– Pytam, co stało się z twoimi włosami.   

Joel  tak  wytrzeszczał  na  nią  oczy,  Ŝe  miała  ochotę  go  uderzyć.  –  Są  takie  jakieś... 

pomarańczowe.   

– Wydaje ci się w tym świetle – rzuciła przez ściśnięte zęby.   

– Masz jakiś plan? – włączył się Eryk z rozbawioną miną.   

– RozwaŜam pomysł ostrzyŜenia się na łyso.   

–  Pytam  o  świerk.  –  Eryk  popatrzył  na  niepewne  miny  Cindy  i  wszystkich  jej 

pracowników.   

background image

Podszedł do drzewka i za chwilę odwrócił się triumfalnie.   

– Zadzwoń po głównego inŜyniera. MoŜe da się usunąć panele podtrzymujące drzwi.   

–  Świetny  pomysł  –  zgodziła  się.  –  Nie  da  się.  ich  usunąć.  Wiem,  bo  juŜ  do  niego 

dzwoniłam.   

– W takim razie – rozłoŜył ręce – trzeba przeciąć świerk na pół.   

– Minichoinka w tym ogromnym holu! Jak to będzie wyglądać?! 

– Cindy, to tylko drzewko. Postoi tu nie dłuŜej niŜ trzy tygodnie, a potem i tak wyląduje 

na jakimś śmietniku.   

Co  za  bezduszny  pragmatyzm!  Najwyraźniej  nie  udało  się  jej  ukryć  swoich  uczuć,  bo 

Eryk zaśmiał się pod nosem: 

– Cindy, to tylko mój prywatny pogląd.   

– Widzę, Ŝe potrzebujesz sporej dawki świątecznego nastroju. – Pogroziła mu palcem jak 

małemu  chłopcu.  Potem  odwróciła  się  energicznie  i  zawołała:  –  Joel,  będą  nam  potrzebne 

wszystkie  robocze  rękawice,  jakie  mamy  w  hotelu.  Spróbujemy  odginać  gałęzie  jedną  po 

drugiej  i  wpychać  choinkę  po  centymetrze.  Nawet  z  kilkoma  połamanymi  gałęziami  będzie 

lepsza niŜ przecięta na pół.   

Rozbawione  spojrzenie  Eryka  zalśniło  niewiarygodnym  błękitem.  Zachwycona  Cindy 

przełknęła  ślinę.  Na  szczęście  pojawił  się  Joel  z  rękawicami.  Cały  personel  i  kilkoro  gości 

ustawiło się wokół świerka, słuchając wskazówek Manny’ego, który przepchał się do środka i 

samowładnie obwołał się liderem grupy.   

Eryk  znalazł  sobie  miejsce  naprzeciwko  Cindy.  Nie  miała  pojęcia,  czy  stało  się  to 

przypadkiem, czy zrobił to celowo. Cały czas ukradkowo spoglądała w jego stronę, z trudem 

koncentrując się na poleceniach Manny’ego.   

– Nie pchajcie, dopóki nie powiem. Raz... Dwa... JuŜ! 

Choinka  przesunęła  się  o  kilka  centymetrów,  a  Cindy  powróciła  na  swój  punkt 

obserwacyjny,  podniecona  myślą,  Ŝe  za  sześć  godzin  spędzi  wieczór  z  najseksowniejszym 

męŜczyzną, jakiego kiedykolwiek znała.  I nie tylko to. Eryk miał poczucie humoru, świetny 

gust, przyzwoitą pracę.   

– Uwaga! – krzyknął Manny. – Trzymać ją, Ŝeby się nie odwróciła.   

No, moŜe „przyzwoity” nie było najstosowniejszym określeniem. Pewną pracę, brzmiało 

odpowiedniej. Bo co na świecie moŜe być pewniejszego od seksu? 

– Mamy ją! 

Rozległ  się  zbiorowy  okrzyk  satysfakcji,  a  potem  oklaski  i  wiwaty.  Choinka  leŜała  na 

marmurowej podłodze w holu! 

– A teraz – roześmiał się Eryk – musisz rozdać wszystkim swoim robotnikom papierosy.   

Powinien  częściej  się  śmiać,  uznała.  Bardzo  mu  z  tym  do  twarzy.  Mimo  gwaru  i 

rozgardiaszu dookoła, Cindy miała dziwne uczucie, Ŝe jest z nim sam na sam. Sam na sam z 

męŜczyzną, który w alarmująco krótkim czasie poruszył jej uczucia, jak nikt dotąd.   

– A nie lepiej rzucić palenie? – Nic lepszego nie przyszło jej do głowy.   

– Nie muszę palić. Bylebym miał czymś zajęte ręce. Cindy wyprostowała się. Do diabła z 

grzecznymi odzywkami. Właśnie teraz miała ochotę trochę poflirtować.   

background image

–  A  co  zrobisz  –  ściszyła  głos  –  jeśli  ci  powiem,  Ŝe  mam  coś,  co  zajmie  równocześnie 

twoje ręce i twoje usta? 

– Powiem, Ŝe jesteśmy w miejscu publicznym. – Rozejrzał się wokół.   

– To trudno. Wracam do pracy, bo pojawili się dekoratorzy.   

– Poczekaj! – zawołał, łapiąc ją za rękę. – Musisz mi powiedzieć, co to takiego! 

–  Powiem,  Ŝe  chodzą  ci  po  głowie  same  brudne  myśli  –  zaśmiała  się,  wyciągając  z 

kieszeni paczkę landrynek. – KaŜdy, kto rzuca palenie, powinien je mieć przy sobie. To znana 

sprawa.  –  Podała  mu  słodycze.  –  Do  zobaczenia  wieczorem.  I  dziękuję  za  pomoc  przy 

choince.   

–  A  ja  dziękuję  za  potęŜną  dawkę  świątecznego  nastroju.  Kiedy  Cindy  była  w  pobliŜu, 

wszystkie  argumenty  za  tym,  Ŝeby  nie  ciągnąć  ich  znajomości,  brały  w  łeb.  Chciał  mieć  ją 

stale w zasięgu wzroku i zupełnie nie rozumiał, skąd brało się w nim to pragnienie.   

Patrzył, jak odchodzi. W świetle kryształowego Ŝyrandola jej czerwonawe włosy rzucały 

metaliczne  blaski.  Eryk  popatrzył  w  górę  i  po  raz  pierwszy  od  dłuŜszego  czasu  pomyślał  o 

ojcu. Na pewno byłby zachwycony pracą rzemieślników, którzy obrabiali te kryształy. MoŜe 

powinien  wysłać  mu  pocztówkę  ze  zdjęciem  Ŝyrandola  i  kilkoma  serdecznymi  zdaniami? 

ś

eby wiedział, Ŝe syn o nim myśli. I Eryk, dziwnie rozradowany, powędrował do siebie.   

 

Reszta  popołudnia  minęła  Cindy  w  radosnym  podnieceniu.  Koniec  kłopotów!  Nic  złego 

nie moŜe juŜ się zdarzyć. Dekoratorzy – nieco ekscentryczni, choć mili – obiecali, Ŝe do rana 

zamienią  choinkę  w  prawdziwe  dzieło  sztuki.  Pan  Stark  został  namówiony  na  wieczorną 

wyprawę  do  teatru  –  oczywiście  na  koszt  hotelu  –  i  nie  było  obawy,  Ŝe  zgorszy  się 

wieczornym przyjęciem dla personelu.   

Kiedy  zajrzała  do  baru,  Joel  przywitał  ją  wzniesionym  do  góry  kciukiem.  Na 

podwyŜszeniu,  na  którym  zwykle  stało  pianino,  Jerry  wieszał  kolorowe  lampki.  Cindy 

podeszła pod podium.   

– Jerry! – Spojrzała w górę. – Nadal jesteś na mnie wściekły? 

– To twoje włosy, nie moje – burknął, nie spojrzawszy nawet na nią.   

– Nie martw się. Odrosną.   

– O ile wcześniej nie wypadną.   

– Wtedy wszyscy zobaczą, Ŝe mam ładny kształt czaszki.   

– Nawet z głową jak szczotka klozetowa umiesz zwabić ptaszki z drzewa – roześmiał się 

w końcu i zszedł z drabiny.   

– Cieszę się, Ŝe mi nareszcie darowałeś. Co zrobiliście z pianinem? 

– Stoi w sali obok. Znalazłem tam sztuczną jemiołę. Powieszę ją pod sufitem, dobrze? 

–  Broń  BoŜe.  W  zeszłym  tygodniu  przyszedł  faks  z  centrali.  Odgórnie  zabroniono 

wieszania jemioły na pracowniczych przyjęciach.   

– Do tej pory nie przejmowałaś się ich instrukcjami.   

– NajwyŜsza pora zacząć. „Nie” dla jemioły.   

– Powiedz prawdę: boisz się, Ŝe ktoś cię złapie pod jemiołą? 

– Nie.   

background image

– Aha. Boisz się, Ŝe nikt cię nie złapie! – Uśmiechnął się szeroko.   

– Jerry! Nie zniŜę się do odpowiedzi na takie pytanie.   

– Przychodzisz dzisiaj Ŝ młodym Quinnem, tak? 

– Jerry, on wcale nie jest młody. – Cindy popatrzyła na niego badawczo.   

– Skąd wiesz? 

– Kamelia powiedziała mi o tym z samego rana.   

–  Ale  ja  widziałam  ją  pierwszy  raz  w  Ŝyciu  dziś  rano,  kiedy  robiła  mi  tę  koszmarną 

trwałą.   

– Dowiedziała się od pucybuta.   

–  Nie  do  wiary.  –  Cindy  pokręciła  głową.  –  A  zresztą  niewaŜne.  Grunt,  Ŝe  mamy 

fryzjerkę.   

Stary fryzjer popatrzył na nią z ukosa.   

– A co? Nie mamy? 

– Uciekają jedna po drugiej. Z twojego powodu. Przynosisz im pecha.   

– I co zrobimy? Jerry, gdybyś tylko zgodził się czesać kobiety... Czy wiesz, jakie miałbyś 

napiwki? 

–  Nie.  MęŜczyzn  łatwo  zadowolić.  Wystarczy  machnąć  noŜyczkami  raz  czy  dwa, 

wyrównać wąsy, usunąć włosy z ucha i juŜ są szczęśliwi. A kobiety? Nie, dziękuję.   

– Muszę iść. Trzeba ściągnąć nową fryzjerkę.   

– Cindy! – Jerry zerknął znacząco na zegarek. – Jeśli chcesz olśnić wszystkich facetów na 

przyjęciu, powinnaś się zbierać.   

– Myślisz, Ŝe trzeba mi aŜ tyle czasu? – udała obraŜoną. Zupełnie niespodziewanie Jerry 

objął ją i powiedział powaŜnie: 

– Daj sobie trochę czasu na odpoczynek, dobrze? Postaraj się raz nie myśleć o tym starym 

hotelu.  A  wieczorem  baw  się  dobrze  z  tym  młodym  człowiekiem.  –  Podnosząc  wysoko 

jemiołę, wyszczerzył białe zęby. – A ja juŜ znajdę odpowiednie miejsce, Ŝeby to powiesić.   

– Ty naprawdę uwziąłeś się, Ŝeby ściągnąć na mnie kłopoty. – Dała mu kuksańca w bok. 

– Do zobaczenia wieczorem.   

Mimo  rad  Jerry’ego  Cindy  wylądowała  w  swoim  mieszkaniu  dopiero  o  szóstej.  Zjadła 

jabłko  i  powtarzając  pod  nosem  wszystkie  instrukcje  Manny’ego,  weszła  do  łazienki. 

Rozwiązała  włosy,  które  natychmiast  stanęły  na  sztorc.  Chyba  dotykam  nimi  sufitu, 

mruknęła, stając pod prysznicem. Manny kazał jej umyć głowę dwa razy, Ŝeby rozprostować 

trwałą  i  usunąć  wstrętny  zapach.  Później  miała  wetrzeć  we  włosy  gęstą  odŜywkę,  którą  jej 

dostarczył.   

Po  kąpieli  owinęła  głowę  ręcznikiem.  Nie  mogła  się  zdobyć,  Ŝeby  od  razu  usiąść  przed 

lustrem.  Wtarła  w  skórę  perfumowany  balsam,  znaleziony  gdzieś  na  dnie  szuflady,  ogoliła 

nogi i dopiero wtedy podeszła do lustra. DrŜącymi rękami odsłoniła głowę. Mocno skręcone 

loczki sterczały na wszystkie strony. Nawet mokre, łyskały podejrzanie miedzianym kolorem.   

Cindy  jęknęła  i  otworzyła  kosmetyczkę,  równieŜ  przyniesioną  przez  Manny’ego. 

Wewnątrz znalazła całą masę spinek i Ŝeli, czarną siateczkę, która wyglądała jak mały hamak, 

oraz kartkę z dokładną instrukcją. Westchnęła i zaczęła czytać.   

background image

Po trzydziestu minutach wytęŜonych starań udało się jej wyprostować większość loków, 

które sterczały teraz wokół jej głowy jak dziwaczny, egzotyczny kapelusz. Powoli smarowała 

je  Ŝelem  i  zbierała  w  koński  ogon.  Zgodnie  z  rysunkiem  dostarczonym  przez  Manny’ego 

umocowała na ogonie siatkę i mocno zawiązała. Koniec, westchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. 

Nie wyglądało to wcale źle.   

Teraz  przyszła  kolej  na  makijaŜ.  „Musisz  mocno  podkreślić  oczy!”  polecił  jej  Manny 

surowo. Posykując z bólu, wyrównała pęsetą linię brwi, a potem wzięła do rąk zalotkę. Oparła 

łokieć o toaletkę i patrząc w powiększające lusterko, ostroŜnie chwyciła rzęsy w małe szczęki 

i ścisnęła rączki. Nagle w sypialni odezwał się dzwonek. Cindy drgnęła przestraszona i łokieć 

obsunął się jej z blatu. Poczuła ból tak ostry, Ŝe z oczu polały się jej łzy. Przyciskając dłonią 

powiekę, pobiegła odebrać telefon.   

–  Cindy,  to  ja,  Manny.  Mam  dla  ciebie  specjalną  przesyłkę.  Czy  mogę  przywieźć  ją  na 

górę? 

– Jaką przesyłkę? 

– Niespodzianka.   

Cindy spojrzała na zalotkę i jęknęła, tym razem z przeraŜenia, widząc przylepione do niej 

dziesiątki wyrwanych rzęs.   

– Dobra, przywieź.   

Pełna  najgorszych  przeczuć  wróciła  do  toaletki  i  przysunęła  twarz  do  lustra.  Jej  lewa 

powieka  była  niemal  całkiem  łysa.  Dziwne,  ale  nigdy  nie  przypuszczałam,  myśli  w 

zwolnionym  tempie  przelatywały  jej  przez  głowę,  Ŝe  rzęsy  tak  bardzo  wpływają  na  wygląd 

ludzkiej twarzy...   

Dopiero  po  Miku  sekundach  dotarło  do  niej,  co  się  stało.  Zakryła  twarz  rękami.  Musi 

zaraz zadzwonić do Eryka i wszystko odwołać. A zobowiązania wobec personelu? Trudno! Z 

połową rzęs nie moŜe przecieŜ pokazać się nikomu! 

Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, sprawdziła przez dziurkę od klucza, czy to na pewno 

Manny.   

Wszedł,  trzymając  w  rękach  mały  wazon  z  piękną  kompozycją  róŜ  i  lilii,  między  które 

wetknięty był bilecik.   

– A to co? – krzyknęła.   

–  Nie  czytam  cudzych  liścików,  ale  mogę  się  załoŜyć,  Ŝe  to  bukiet  od  twojego 

olśniewającego kawalera. – Manny poszedł za nią do pokoju. – Włosy wyglądają świetnie.   

–  Z  twojego  tonu  wnioskuję,  Ŝe  nie  bardzo  wierzyłeś,  iŜ  coś  da  się  z  nimi  zrobić  – 

powiedziała Cindy z nosem w kwiatach. – Podobasz mi się w smokingu – dodała.   

– Dziękuję. I co? Miałem rację? – zapytał, widząc, Ŝe czyta bilecik.   

„Zawczasu  dziękując  za  miły  wieczór.  Eryk”  napisał  na  karteczce  wyrobionym, 

pochyłym charakterem pisma. Cindy podniosła głowę z uszczęśliwioną miną.   

– Cindy! Twoje oko! Co ty zrobiłaś z rzęsami? – wymamrotał Manny. – Zalotka, tak? 

Kiwnęła jedynie głową. Dlaczego tylko jej przytrafiają się takie straszne rzeczy? 

– Niebezpieczne narzędzie w rękach nerwowej kobiety – mruknął.   

– Wcale nie jestem nerwowa.   

background image

– Nie? – Popatrzył na nią znacząco.   

– Dobra. Trochę nerwowa. Drgnęła mi ręka, kiedy zadzwonił telefon. Co ja teraz zrobię? 

– Odrosną.   

– Mówię o dzisiejszym przyjęciu.   

– Sztuczne.   

– Jak to sztuczne? Przyjęcie? 

– Sztuczne rzęsy! 

– Nie mam.   

– Kończ makijaŜ i ubieraj się. Oczu nie ruszaj. – Manny juŜ był przy drzwiach. – Zaraz 

wracam.   

Kiedy Cindy została sama, znowu zanurzyła twarz w kwiatach. Podobało się jej, Ŝe Eryk 

jest tak uprzedzająco grzeczny. Oczywiście, musiał zdawać sobie sprawę, Ŝe Cindy jest nieco 

skrępowana jego profesją, stąd to wszystko.   

Powoli  kończyła  robić  makijaŜ.  Jeszcze  tylko  puder  i  szminka.  Zdecydowała  się  na 

najbardziej  jaskrawy  odcień,  jaki  udało  się  jej  znaleźć  w  kosmetyczce.  Malując  wargi, 

przypomniała  sobie  wczorajszy  pocałunek.  Przymknęła  oczy,  przywołując  w  pamięci  smak 

ust Eryka i drŜenie, które poczuła, kiedy ujął dłońmi jej twarz.   

Jeszcze  kilka  dni  temu  mogłaby  przysiąc,  Ŝe  nic  nie  zdoła  oderwać  jej  od  problemów 

związanych  z  hotelem.  I  co?  W  tak  trudnym  czasie  pozwoliła  zawrócić  sobie  w  głowie.  I 

bardzo  dobrze!  Dzięki  temu  nie  wpadała  w  panikę  na  widok  okropnego  Starka  Stantona,  a 

nawet skuteczniej pacyfikowała jego pretensje.   

Spojrzała  na  zegarek.  Prawie  wpół  do  ósmej!  Szybko  włoŜyła  czarną,  wąską  suknię. 

Obejrzała w lustrze swoją górną połowę, a potem wdrapała się na łóŜko, Ŝeby obejrzeć dół.   

– Muszę w końcu zainwestować w duŜe lustro – mruknęła, wkładając zamszowe pantofle.   

Kończyła  malować  paznokcie,  kiedy  wrócił  zdyszany  Manny.  JuŜ  w  progu  wręczył  jej 

pudełeczko. ze sztucznymi rzęsami.   

–  Nie  mam  czasu  ich  przyklejać.  –  Machnęła  ręką  zrezygnowana.  –  Eryk  będzie  tu  za 

piętnaście minut.   

– Jak chcesz. – Manny rozłoŜył ręce. – Ale pomyśl: nie będziesz miała czym zatrzepotać, 

kiedy juŜ staniesz z nim twarzą w twarz u niego w pokoju.   

–  Chyba  nie  myślisz,  Ŝe  zaprosi  mnie  do  siebie?  Manny  zaśmiał  się  i  wskazał  palcem 

bukiet.   

–  Czy  takie  kwiaty  mówią:  „O  pani,  dobranoc.  Do  zobaczenia,  do  jutra.  „?  Czy  moŜe 

raczej „Mam ochotę schrupać cię całą, maleńka.”? 

– Naprawdę tak uwaŜasz? – Poruszyła palcami, Ŝeby lakier szybciej wysechł. – W takim 

razie zabieraj się do roboty.   

– Daj mi pięć minut. – Manny wyjął z pudełka buteleczkę przezroczystego płynu.   

Po chwili Cindy zatrzepotała na próbę rzęsami, próbując przyzwyczaić się do ich cięŜaru.   

– Nigdy jeszcze nie nosiłam czegoś takiego – powiedziała.   

–  Szybko  się  przyzwyczaisz  –  pocieszył  ją  Manny  i  widząc  jej  zdziwione  spojrzenie, 

pośpiesznie dodał: – Tak mi przynajmniej mówiono.   

background image

Rozległo się pukanie do drzwi.   

–  Idź  do  sypialni  i  skończ  makijaŜ.  Ja  zajmę  się  twoim  panem  Quinnem.  Nie  zapomnij 

nałoŜyć swoich szklanych kolczyków.   

– Jestem wrak – zaśmiała się nerwowo Cindy. – Twoja ostatnia rada? 

Manny udawał, Ŝe się zastanawia.   

–  Postaraj  się  nie  zniszczyć  temu  facetowi  następnej  części  garderoby,  kiedy  będziesz 

rozbierać go dziś w nocy – odpowiedział z powaŜną miną.   

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

 

Pukając  do  drzwi  na  piętnastym  piętrze,  Eryk  czuł  się  jak  nastolatek,  który  zabiera  na 

randkę  swoją  pierwszą  dziewczynę.  Zdawał  sobie  sprawę,  Ŝe  Cindy  pociąga  go  coraz 

bardziej,  a  od  czasu  epizodu  z  choinką  z  trudem  udawało  mu  się  o  niej  nie  myśleć. 

Równocześnie jednak z kaŜdą wspólnie spędzoną minutą rosły jego rozterki.   

Po  południu  z  trudem  zmusił  się  do  pracy.  Tym  razem  sprawdzał  piętra,  na  których 

znajdowały  się  pomieszczenia  konferencyjne,  i  odkrył  rzeczy  nie  bardzo  licujące  z  powagą 

hotelu.  Na  przykład  trzy  toalety  na  jednym  z  korytarzy  oznaczone  były  napisami:  „Panie”, 

„Panowie” oraz „Inni”. Straszne. A sale posiedzeń, zamiast mieć normalne, stateczne nazwy, 

odpowiadające randze miejsca, nazywały się Pokój Nadprzyrodzonych Zjawisk lub Komnata 

Czwartego Wymiaru.   

Sprawdził  takŜe  księgę  inwentarzową.  Wartość  Ŝyrandola  oszacowano  na  sensownie 

brzmiącą sumę dwudziestu ośmiu tysięcy dolarów. Mimo to wysłał do ojca pocztówkę: Tato, 

moŜe  mógłbyś  wyszperać  dla  mnie  jakieś  informacje  o  Ŝyrandolu,  który  jest  na  odwrocie? 

Prawdopodobnie francuski, z lat dwudziestych. Zadzwonią niedługo. Pozdrowienia.   

Drzwi  się  otworzyły  i,  ku  swojemu  zdziwieniu,  Eryk  zobaczył  w  progu  Manny’ego. 

Ogarnęło go nieracjonalne uczucie zazdrości, tym silniejsze, Ŝe na policzku Olivera dostrzegł 

ś

lad  szminki.  CzyŜby  tych  dwoje  rzeczywiście  coś  łączyło?  Byłoby  to  co  najmniej  dziwne, 

sądząc  z  reakcji  Cindy  na  jego  pocałunek.  Chyba  Ŝe  z  całą  premedytacją  próbowała  go 

wczoraj wykorzystać.   

–  Proszę  wejść.  Cindy  będzie  gotowa  za  minutę.  –  Manny  z  oficjalnym  uśmiechem 

zaprosił go do środka. – Świetny smoking – dodał.   

–  Dziękuję.  Pański  takŜe.  –  Zaległa  cisza,  którą  na  szczęście  przerwało  pojawienie  się 

Cindy.   

– Jestem gotowa! 

Erykowi zaparło dech w piersiach z zachwytu. Cindy miała na sobie wąską, czarną suknię 

skromnie  zakrywającą  dekolt  i  ramiona,  ale  doskonale  podkreślającą  kształty,  zamaskowane 

dotąd zielonoszarym mundurkiem, który nosiła  w pracy. JuŜ wcześniej  domyślał się, Ŝe pod 

Ŝ

akietem  mogą  kryć  się  nieodgadnione  skarby.  Przypuszczenia  potwierdziły  się  z  nawiązką: 

szczupła  talia,  piękny  biust  i  lekko  zaokrąglone  biodra  były  bez  zarzutu.  W  wysokim 

rozcięciu mignęła mu długa, zgrabna noga w błyszczącej, czarnej pończosze.   

Popatrzyli  na  siebie.  Cindy  była  piękna.  Nowa  fryzura  uwydatniła  delikatne  rysy  jej 

twarzy i wielkie zielonoszare oczy ocienione grubymi rzęsami. Z małych uszu zwisały długie, 

szklane  kolczyki.  Mrugnęła  do  niego  niespodziewanie,  a  on  uśmiechnął  się,  ale  nie  był  w 

stanie wyjąkać ani słowa.   

–  Cindy  zachwyciła  się  kwiatami,  które  od  pana  dostała  –  zaczął  Manny.  –  Kocha  białe 

róŜe, prawda, szefowo? 

Nie  odpowiedziała.  Wydawało  się,  Ŝe  nie  usłyszała  pytania.  Eryk  wpatrywał  się  w 

błękitną  Ŝyłkę  pulsującą  na  jej  szyi  i  nawet  nie  miał  zamiaru  otworzyć  ust.  Manny 

background image

odchrząknął.   

– Chyba was tu zostawię, dzieci. Tylko nie zagadajcie się na śmierć.   

Zamykane drzwi trzasnęły cicho, a oni wciąŜ patrzyli na siebie bez słowa.   

– Cześć. – Eryk odezwał się pierwszy. – Wyglądasz wspaniale.   

– Cześć. Ty teŜ. Dziękuję za piękne kwiaty oraz miły liścik.   

– Cała przyjemność po mojej stronie. Idziemy? Kiwnęła głową i odwróciła się, by sięgnąć 

po  torebkę.  Eryk  poŜerał  wzrokiem  nagie  plecy  Cindy,  próbując  wyobrazić  sobie  rozkosz, 

jakiej  doznałby,  przesuwając  palcami  po  jej  skórze.  Z  wysiłkiem  oderwał  od  niej  oczy  i 

zmusił  się  do  zachowania  spokoju.  Patrzył  w  drugą  stronę,  kiedy  ona,  równieŜ  bez  słowa, 

mijała  go  w  drzwiach.  Dopiero  w  windzie  napięcie  między  nimi  zelŜało.  Eryk  gorączkowo 

poszukiwał  jakiegoś  neutralnego  tematu  do  rozmowy  i  ostatecznie  zdecydował  się  załatwić 

przynajmniej jeden z nurtujących go problemów.   

–  Cindy  –  zaczął.  –  Kiedy  dzisiaj  wciągaliśmy  do  holu  choinkę,  zauwaŜyłem  wasz 

niezwykły Ŝyrandol. Musi mieć sporą wartość.   

–  Dla  wszystkich,  którzy  tu  pracują,  ma  wielką  wartość  emocjonalną.  –  Ledwo 

dostrzegalnie wzruszyła ramionami.   

– Myślałem, Ŝe to cenny zabytek – próbował wyciągnąć od niej coś więcej.   

– To kopia, ale prawdopodobnie moŜna juŜ uznać ją za zabytek.   

– Kopia? 

–  Tak.  Oryginał  został  przywieziony  z  Francji.  Podobno  do  Ameryki  w  latach 

dwudziestych  trafiły  trzy  takie  egzemplarze:  do  nas,  do  hotelu  w  Chicago  oraz  do 

luksusowego  domu  towarowego  w  Beverly  Hills.  Niestety  –  uśmiechnęła  się  smutno  – 

podczas  drugiej  wojny  wszystkie  trzy  zostały  zastąpione  zwykłymi  szklanymi  replikami,  a 

oryginały darowano na wspomoŜenie funduszu wojennego.   

Winda zatrzymała się na parterze.   

– Przykro mi, Ŝe musiałam przekłuć szklaną bańkę pańskich złudzeń, panie Quinn.   

A  więc  wciąŜ  w  to  grała...  A  moŜe  nie  uŜywała  nazwiska  Stanton  w  obawie,  Ŝeby  nie 

usłyszał tego nikt z personelu? 

–  Panie  Quinn?  A  gdzie  podział  się  Eryk?  –  zapytał,  biorąc  ją  pod  ramię,  gdyŜ  stanęli 

właśnie u wejścia do baru.   

Ze środka dobiegał gwar i dźwięki muzyki.   

– Pora wchodzić, Eryku. – Uśmiechnęła się.   

Wszystkie  głowy  odwróciły  się  w  ich  stronę.  Zdziwione  spojrzenia  i  podniesione  brwi 

utwierdziły  Eryka  w  przekonaniu,  Ŝe  nieczęsto  widywano  szefową  w  towarzystwie  obcych 

męŜczyzn.  Wkrótce  otoczył  ich  wianuszek  ludzi.  Wszyscy  ściskali  sobie  ręce,  Cindy 

przedstawiano  współmałŜonków,  ona  zaś  przedstawiała  swojego  towarzysza  po  prostu  jako 

„Eryka”.   

Eryk  pod  pretekstem  pójścia  po  drinki  opuścił  towarzystwo  i  przepchał  się  do  baru.  Na 

stołku  przy  barowej  ladzie  królował  Jerry  w  ciemnoszarym  garniturze  i  imponująco 

czerwonym krawacie.   

– Jesteś sam, Jerry? – zapytał Eryk, przekrzykując hałas.   

background image

– Tak.   

– A mówiłeś, Ŝe jesteś Ŝonaty.   

–  Byłem  Ŝonaty.  Teraz  mam  okres  pomiędzy  Ŝonami  –  sprostował  Jerry  i  spoglądając  z 

ukosa  na  oniemiałego  Eryka,  zapytał.  –  Pewnie  pan  i  pani  Cindy  macie  wielkie  plany  na 

jutro? 

– Na jutro? – Eryk zmarszczył brwi, zmieszany.   

– Skoro dzięki panu ma dzień wolny, wyobraŜam sobie, Ŝe chcecie spędzić go razem.   

– Dzięki mnie? 

– Nie powiedziała panu? Joel Cutter załoŜył się, Ŝe Cindy nie znajdzie sobie partnera na 

dzisiejsze przyjęcie. Obiecał, Ŝe jeśli ona przyjdzie z kimś, on zastąpi ją jutro w pracy. – Jerry 

poklepał Eryka po plecach. – Musiała bardzo potrzebować wolnego dnia.   

A więc Cindy wykorzystała go, Ŝeby wygrać zakład! Eryk poczuł się dotknięty.   

– Nie martw się tak, synu. Jestem pewien, Ŝe ona trochę cię lubi.   

Eryk zademonstrował najbardziej obojętną minę, na jaką mógł się zdobyć, wziął kieliszki 

i  zaczął  znowu  przepychać  się  przez  tłum.  Podchodząc  do  Cindy,  poczuł  falę  podniecenia. 

Dlaczego ma się bronić? Była piękna, inteligentna i bardzo seksowna.   

I zakazana, mruknął pod nosem. Przełknął spory łyk zimnego rumu z colą, Ŝeby ostudzić 

swoje  zmysły.  Pocieszał  się  myślą,  Ŝe  jeśli  Cindy  zaprosiła  go,  Ŝeby  wygrać  zakład,  to  nie 

miała zamiaru podstępnie wpływać na jego decyzje dotyczące hotelu.   

– Słyszałem historię o jakimś zakładzie – zagaił, wręczając jej kieliszek. 

– Zakładzie? – Cindy zaczerwieniła się po korzonki włosów.   

– Podobno jestem wart jeden wolny dzień – droczył się z nią.   

– To była tylko zabawa między przyjaciółmi – wyjąkała zdesperowana.   

– I o co się załoŜyliście? 

–  Jeśli  wygram,  Joel  przejmuje  jutro  wszystkie  moje  obowiązki.  Jeśli  przegram,  przez 

miesiąc ma moje miejsce na parkingu.   

– A ja myślałem, Ŝe mnie lubisz.   

–  Bardzo  lubię  –  odparła  spontanicznie  i  zaraz  zaczerwieniła  się  znowu.  –  Kiedy  cię 

zapraszałam, nie pamiętałam wcale o zakładzie.   

–  W  takim  razie  –  wziął  ją  za  rękę  i  poprowadził  na  parkiet  –  musimy  porozmawiać  o 

jakiejś rekompensacie dla mnie.   

Z głośników płynął wolny walc.   

– Fatalnie tańczę – przyznała się.   

– Po prostu daj się prowadzić.   

ZadrŜała, czując jego rękę na swoich odkrytych plecach.   

1 bojąc się, Ŝe zdradzi ją jej własne ciało, przez cały taniec utrzymywała między nimi jak 

największą odległość, – A więc – odezwał się Eryk niskim głosem – porozmawiajmy o jutrze.   

– O jutrze? – Cindy walczyła z pragnieniem oparcia głowy na jego ramieniu.   

Pachniał tak pięknie. I tak pięknie się poruszał.   

– Skoro to dzięki mnie masz jutro dzień wolny, uwaŜam, Ŝe mam prawo do jego części.   

– Co masz na myśli? – udawała, Ŝe nie rozumie, chociaŜ w duchu gubiła się w słodkich 

background image

przypuszczeniach.   

– Najpierw się wyśpimy... Zgubiła krok i nadepnęła mu na palec.   

– Auu! 

–  Przepraszam.  Ja  naprawdę  nie  umiem  tańczyć.  Czy  to  miało  znaczyć,  Ŝe  chce  spać  z 

nią?! 

– ... bo nie ma potrzeby wychodzić za wcześnie – ciągnął jakby nigdy nic.   

–  Ja  mam  zamiar  kupić  prezenty  świąteczne.  –  Cindy  udało  się  uspokoić  oddech.  – 

Niezbyt ciekawe zajęcie: 

–  Ale  za  to  w  ciekawym  towarzystwie.  Zresztą  nie  będziesz  robić  zakupów  przez  cały 

dzień.   

–  Nie.  Myślałam  o  tym,  Ŝeby  przespacerować  się  mostem  Golden  Gate.  To  mi  zawsze 

dodaje energii. O tej porze roku nie ma mgły i widoki są naprawdę wspaniałe.   

–  Świetnie.  Nigdy  nie  widziałem  Golden  Gate  z  bliska.  Cindy  poŜałowała  nagle  swoich 

słów.   

– Ale co do mgły, to nie ma pewności. Równie dobrze moŜesz niczego nie zobaczyć. A 

most  wcale  nie  jest  złoty.  Raczej  brązowy  od  rdzy.  Tak  naprawdę,  to  nic  specjalnego  – 

dokończyła szybko, denerwując się coraz bardziej.   

– Coś mi się wydaje, Ŝe próbujesz się wymigać od spotkania. – Popatrzył jej głęboko w 

oczy.  –  To  bardzo  brzydko  z  twojej  strony,  skoro  to  dzięki  mnie  jutrzejszy  dzień  moŜesz 

poświęcić na głupstwa. – Eryk puścił do niej oko, kolejny raz tego wieczoru.   

Walc zmienił się w szybkiego rock and rolla. Z kaŜdym obrotem Cindy czuła, jak alkohol 

coraz głębiej wnika w jej krwiobieg. Rozluźniona, nadąŜała teraz za Erykiem bez deptania mu 

po nogach. Ich ciała spotykały się i rozdzielały zgodnie z rytmem muzyki.   

– Wydaje mi się, Ŝe jestem trochę wstawiona – zaśmiała się do niego.   

– Jeśli przestaniemy teraz tańczyć, będę musiał znaleźć coś, czym moŜna zająć ręce.   

Słysząc  jego  szept,  Cindy  miała  poczucie  –  cudowne  i  groźne  zarazem  –  Ŝe  powoli 

przestaje panować nad sytuacją. To było jak jazda na zjeŜdŜalni – ekscytujące i przyjemne. W 

końcu pośród okrzyków i braw melodia się skończyła.   

– Tańczysz naprawdę wspaniale – pochwaliła Eryka, kiedy schodzili z parkietu.   

– Nie tańczyłem całe wieki. Dawniej szalałem w kuchni z moją małą siostrą, która zrobiła 

sobie ze mnie worek treningowy.   

Zamyślił się chwilę, najwyraźniej wracając myślami do przeszłości, ale szybko pozbierał 

się i mrugnął do Cindy. Znowu! 

Zaczynała  obawiać  się,  Ŝe  jest  pijany.  Nie  dosyć,  Ŝe  zajmuje  się  sprzedaŜą  erotycznych 

zabawek, to ma jeszcze problemy alkoholowe. Związek z kimś takim byłby najgłupszą rzeczą 

na świecie! Ale zaraz! Kto tu mówi o związku? To ma być niezobowiązujący flirt, nie Ŝaden 

związek.   

Na chwilę zatrzymali się przy bufecie i z pełnymi talerzami przysiedli się do Manny’ego i 

Samanty,  która  bawiła  się  dzisiejszego  wieczora  z  jakimś  Trekersem.  Młodzieniec  miał  na 

nogach  lśniące  nowością  białe  tenisówki.  Najwyraźniej  w  ten  sposób  zrozumiał  określenie 

„stroje wizytowe”.   

background image

Manny wydawał się niewiarygodnie znudzony.   

– Wyluzuj się – szepnęła do niego Cindy, kiedy Eryk poszedł po drinki.   

– Dobrze ci mówić, skoro sama się wyluzowałaś  mruknął. – Widzę, Ŝe zamierzasz się z 

nim przespać.   

– Wcale nie! 

– Ale załoŜę się, Ŝe Quinn tak myśli.   

– Tylko dlatego, Ŝe z nim tańczyłam? 

– Nie. Dlatego, Ŝe co chwila puszczasz do niego oko.   

– O czym ty mówisz? 

– Sprawdź rzęsy.   

–  O  BoŜe!  Manny,  masz  rację.  Mrugałam  na  niego  bez  przerwy.  Musi  myśleć,  Ŝe  nie 

brakuje mi tupetu! 

– Powiedziałbym, Ŝe jesteś trochę zbyt skromna, uŜywając w tej sytuacji słowa „tupet” – 

prychnął Manny.   

– Zamknij się. „Wraca.   

– Cindy! – wtrąciła się Samanta, – Słyszałam, Ŝe udało ci się spacyfikować Starka.   

–  Przynajmniej  dziś  mamy  spokój  –  westchnęła  Cindy.  –  Na  pewno  nie  będzie  Ŝadnych 

kuriozalnych skarg.   

– Usłyszałem twoje ostatnie zdanie – włączył się Eryk, który wrócił z baru. – Jeśli mowa 

o  kuriozalnych  skargach,  chyba  muszę  coś  dorzucić.  Wiecie,  brzmi  to  idiotycznie,  ale  ktoś 

skradł mi z pokoju spodnie od piŜamy i podłoŜył nowe. Identyczne – kolor, firma

3

 wszystko 

się zgadza...   

– Naprawdę? – Cindy bała się spojrzeć na Manny’ego, który trącił ją nogą pod stołem.   

–  Tak.  Myślę,  Ŝe  to  jakiś  drobny  zboczeniec.  Chciał  mieć  coś  uŜywanego.  Tę  piŜamę 

dostałem  w  prezencie.  Chyba  musiała  sporo  kosztować,  ale  mnie  na  niej  zupełnie  nie 

zaleŜało. Gdyby ten głupek to wiedział, zaoszczędziłby mnóstwo forsy.   

I  teraz  to  mówisz,  jęknęła  w  duchu  Cindy,  zastanawiając  się,  jak  zareagować  na  tę 

rewelację.   

– Eryku – zaczęła niepewnie – skoro spodnie są takie same, skąd wiesz, Ŝe to nie te same? 

– Moje miały inicjały wyhaftowane na kieszeni.   

– Twoje inicjały? – wymamrotała.   

– No. – Eryk sięgnął po kanapkę. – Tylko chory człowiek robi coś takiego.   

–  Zgadzam  się.  –  Manny  kiwnął  głową.  –  Chory,  zdesperowany,  z  powaŜnymi 

zaburzeniami...   

Cindy walnęła go w Ŝebra.   

– Eryku, jeśli jest coś, co hotel mógłby zrobić...   

–  Daj  spokój.  Nie  chodzi  mi  o  Ŝadne  odszkodowanie.  Po  prostu  chciałem  wam 

powiedzieć,  Ŝebyście  mieli  oczy  szeroko  otwarte,  bo  na  terenie  hotelu  moŜe  grasować 

zboczeniec.   

– Dzięki. – Cindy uśmiechnęła się niepewnie.   

Na szczęście  więcej nie  wracali do sprawy. Jedli, pili, tańczyli, a kiedy Cindy nie miała 

background image

juŜ  sił,  usiedli  przy  stoliku  i  opowiadali  sobie  dowcipy.  Eryk  był  właśnie  w  połowie  jakiejś 

ś

miesznej historii, kiedy poczuł na nodze stopę Cindy. Przerwał i bezwiednie odwrócił się w 

jej kierunku.   

– Cindy – zawołał Manny surowo. – Rączki na stół, proszę. Wszyscy ryknęli śmiechem, a 

Eryk, ku jej zdumieniu, lekko się zaczerwienił.   

O wpół do dwunastej pojawił się Joel.   

–  Cindy!  Pora  na  Świętego  Mikołaja!  –  Widząc  jej  zaskoczoną  minę,  dodał:  –  Nie 

pamiętasz?  Obiecałaś  mi,  Ŝe  przebierzesz  się  za  Mikołaja.  Wtedy,  kiedy  podpaliłaś  stół  w 

restauracji.   

Owszem, mówiła mu coś podobnego, ale wówczas była pewna, Ŝe na przyjęcie przyjdzie 

sama. I znowu nie uda się jej zachować nawet resztek godności. Spojrzała na Eryka. Puścił do 

niej oko.   

Westchnęła cięŜko i poszła za Joelem.   

 

– Nie ma mowy – powiedziała twardo, odrzucając kostium na bok. – Nie włoŜę tego.   

Jeszcze  dwie  minuty  temu  była  pewna,  Ŝe  nie  zdarzy  się  nic  jej  gorszego  niŜ  bycie 

Mikołajem. Nie doceniła swojego pecha.   

– Mówiłeś o stroju Mikołaja. A to jest kusa minisukienka obszyta białym futerkiem.   

– Ale jest czerwona. A tu są buty. – Pokazał jej czarne botki na wysokich obcasach. –  I 

czapka. Z pomponem.   

–  Joel,  lepiej  mi  nie  mów,  kto  wymyślił  ten  strój.  I  ciesz  się,  Ŝe  wypiłam  trochę,  bo 

inaczej nie miałbyś szans. Ale butów nie włoŜę – dodała. – A teraz spadaj.   

Kostium  okazał  się  za  duŜy.  Rękawy  zakrywały  niemal  całą  dłoń,  dół  sukienki  wypadł 

gdzieś  pod  kolanami,  a  za  luźna  talia  znalazła  się  w  okolicy  bioder.  Najwyraźniej 

przeznaczony  był  dla  wyŜszego  Mikołaja  z  o  wiele  większym  biustem.  Cindy  wypatrzyła 

czarny  plastikowy pasek, który leŜał obok butów, i ścisnęła się nim, Ŝeby trochę dopasować 

kreację, ale efekt i tak był Ŝałosny.   

–  Nic  nie  mów  –  syknęła,  widząc  minę  Joela,  który  pojawił  się  w  pokoju  z  czerwonym 

workiem wypchanym prezentami.   

 

Eryk  najpierw  usłyszał  ryk  śmiechu,  potem  dopiero  zobaczył,  co  jest  jego  powodem. 

Dołączył do reszty wiwatującego towarzystwa i z podziwem patrzył, jak Cindy, robiąc dobrą 

minę do złej gry, krąŜy wśród swoich pracowników i rozdaje im prezenty i uśmiechy. Widać 

było, Ŝe jest lubiana i popularna.   

Niestety,  z  jego  długoletnich  doświadczeń  wynikało,  Ŝe  lubiany  szef  nie  zawsze  jest 

skuteczny  w działaniu –  osobiste więzy zbyt mocno wpływają na jego decyzje.  Dokładnie z 

tej przyczyny, pomyślał, wypijając spory łyk wina z kieliszka, powinienem sam trzymać się 

od niej z daleka, przynajmniej do zakończenia pracy w hotelu Pod Kryształowym Pająkiem.   

–  Dostajecie  jednakowe  prezenty!  –  Cindy  stanęła  właśnie  przed  nim  i  Mannym.  – 

Doceńcie, Ŝe nawet nie sprawdzam, czy byliście grzeczni – Spojrzała niepewnie na Eryka. – 

Zaraz kończę. Czy poczekasz na mnie, czy moŜe uznałeś, Ŝe cię skompromitowałam? 

background image

– Jasne, Ŝe mnie skompromitowałaś – zaśmiał się głośno – ale i tak na ciebie poczekam.   

Czuł, jak jego ciało nabrzmiewa oczekiwaniem.   

– Cindy to prawdziwy klejnot – odezwał się szorstko Manny, przerywając jego fantazje.   

Eryk spojrzał na niego, zaskoczony. Tymczasem Manny pochylił się ku niemu i popatrzył 

mu badawczo w oczy.   

–  Cindy  powiedziała  mi,  dlaczego  jest  pan  tutaj.  Na  ogół  nie  obchodzi  mnie,  jak  ludzie 

zarabiają na Ŝycie, ale tym razem jest inaczej. Za parę dni pan zniknie, a ona będzie musiała 

połknąć tę Ŝabę. Sama. Chcę, Ŝeby pan wiedział, iŜ Cindy jest kimś niezwykłym, a ja nie mam 

ochoty patrzeć, jak ktoś ją rani.   

Eryk powoli przecierał zaparowane okulary. Rozumiał, co mówi do niego Manny, ale nie 

chciał pogodzić się z konsekwencjami.   

– Tak samo jak pan nie chcę, Ŝeby ktoś ją zranił – odezwał się w końcu.   

–  Dobrze,  Ŝe  doszliśmy  do  porozumienia  w  tej  sprawie.  –  Manny  wstał  od  stołu.  – 

Dobranoc panu.   

– Manny! – Eryk podniósł się nagle. – Mam do pana prośbę. Czy zechciałby pan zostać tu 

jeszcze chwilę i przeprosić Cindy w moim imieniu? Chyba wrócę do swojego pokoju.   

– Nie ma sprawy – odpowiedział Manny uprzejmie. – Wesołych świąt, panie Quinn.   

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

 

– Poszedł sobie? – Cindy przygryzła wargę, Ŝeby ukryć rozczarowanie.   

– Mam cię bardzo przeprosić w jego imieniu.   

– Trudno. – Skubnęła nerwowo rąbek dekoltu. – To przecieŜ tylko randka. śeby wygrać 

zakład.   

– Wpadł ci w oko, prawda? 

–  Sama  nie  wiem.  –  Zmarszczyła  brwi.  –  Zarabiam  na  Ŝycie,  wynajmując  sale  ludziom 

typu  Eryka,  a  potem  gorszę  się  ich  profesją.  To  hipokryzja,  prawda?  A  jednak  nie  mogę  się 

przyzwyczaić,  Ŝe  robi  pieniądze,  sprzedając  ludziom  plastikowe  fallusy.  Jak  taki  człowiek 

mógł trafić do tej’ branŜy? 

– MoŜe grał kiedyś, w filmach porno? Jest całkiem przystojny.   

– Jak to? – Oczy o mało nie wyszły Cindy z orbit. – BoŜe, mama padnie trupem, kiedy się 

dowie.   

– Cindy, nie spiesz się z tym pogrzebem. PrzecieŜ to tylko przypuszczenie.   

– Gdyby nie to, byłby doskonały – westchnęła.   

– śaden męŜczyzna nie jest doskonały, wierz mi.   

– Ty jesteś. – Objęła go czule.   

– Z wyjątkiem mnie, oczywiście. – Manny wyszczerzył zęby. – Odprowadzić cię na górę? 

Rozejrzała się po opustoszałym barze.   

–  Nie.  Sprawdzę  jeszcze,  co  się  dzieje  na  zapleczu.  Skoro  Eryk  poszedł  sobie,  to 

przynajmniej się wyśpię.   

– Nie smuć się, mała. Jeśli ten facet złamie ci serce, ja złamię mu nos. Obiecuję.   

– Nie ma obawy – zapewniła szybko.   

A jednak, kiedy Manny odszedł, zaczęła natychmiast myśleć o Eryku.   

Miała  pecha.  śeby  pierwszy  od  wielu  lat  męŜczyzna,  który  poruszył  jej  zmysły,  nie 

poczuł  do  niej  absolutnie  nic!  Westchnęła  i  podniosła  z  podłogi  worek  z  resztą  prezentów, 

pomachała grupie sprzątaczy, którzy pojawili się, by doprowadzić bar do stanu uŜywalności, i 

zaczęła  powoli  wchodzić  po  schodach.  Uznała,  Ŝe  po  pokonaniu  piętnastu  pięter  będzie  tak 

zmęczona, Ŝe nawet nie pomyśli o Eryku Quinnie.   

Nagle  usłyszała  muzykę.  Nastawiła  uszu.  Ktoś  grał  na  pianinie.  Zaciekawiona  ruszyła 

korytarzem tam, skąd dochodziły dźwięki. OstroŜnie nacisnęła klamkę i na palcach weszła do 

ś

rodka. Wielka sala tonęła w mroku, tylko na pianinie stojącym w odległym kącie paliła się 

ś

wieczka.   

Pianista  nie  słyszał  jej,  bo  nawet  nie  odwrócił  głowy.  Grał  –  i  to  grał  całkiem  nieźle  – 

znany  boŜonarodzeniowy  standard.  Z  tej  odległości  nie  mogła  się  zorientować,  kim  jest. 

OstroŜnie zrobiła kilka kroków i...   

– Eryk! – wyrwało się jej, kiedy rozpoznała jego profil.   

Przestał  grać  i  odwrócił  się  gwałtownie.  Był  w  rozpiętej  koszuli,  jego  smoking  leŜał  na 

pianinie, a rozwiązana muszka zwisała przerzucona przez ramię.   

background image

–  Usłyszałam  muzykę  –  jąkała  się.  –  Nie  wiedziałam,  Ŝe  to  ty...  Nie  miałam  pojęcia,  Ŝe 

tak dobrze grasz.   

Chrząknął zaŜenowany.   

–  Nie  grałem  od  lat.  Przypadkiem  zauwaŜyłem  pianino.  Nie  miałem  zamiaru  nikomu 

przeszkadzać.   

– Graj tak długo, jak chcesz. Dobranoc. – Odwróciła się, Ŝeby odejść.   

– Cindy! – zawołał. – Przepraszam, Ŝe cię zostawiłem.   

– Nie przejmuj się. Naprawdę nie masz czym.   

– Bardzo dobrze się bawiłem. Dziękuję.   

Przystanęła w pół kroku, bo miała wraŜenie, Ŝe Eryk chce jeszcze coś powiedzieć.   

–  MoŜe  masz  jakieś  Ŝyczenie?  –  wskazał  dłonią  klawiaturę.  –  śebym  miał  czym  zająć 

ręce, wiesz? 

–  Zawsze  bardzo  lubiłam  Blue  Christmas.  Co  ty  na  to,  Ŝeby  wcielić  się  w  Elvisa?  – 

Postawiła na podłodze worek z prezentami.   

– Nie dajesz mi łatwych zadań.   

–  Graj.  –  Podeszła  do  pianina.  –  A  ja  zaśpiewam.  Usiadła  w  bezpiecznej  odległości 

kilkunastu  centymetrów  od  pianisty  i  zaczęła  śpiewać.  Po  kilku  chwilach  Eryk  przerwał  i 

popatrzył na nią z podziwem.   

– Jesteś świetna.   

– Wiem. Nie przerywaj. – Śpiewała dalej.   

– Czekaj. Pomyliłaś słowa.   

– NiewaŜne. To teŜ pasuje. Ty jesteś od grania. Od śpiewania jestem ja.   

Po chwili przerwał znowu. Pokazała mu, Ŝeby grał dalej.   

– Eryku, zagapiłeś się. Tu wchodzi chórek, pamiętasz? O tak: ooo-oo-oo.   

Ryknął  takim  śmiechem,  Ŝe  aŜ  zatrzęsły  się  ściany.  Pomylił  melodię.  Cindy  nie 

wytrzymała  i  teŜ  zaczęła  chichotać.  Dotknęli  się  ramionami.  Poczuła  na  plecach  dreszcz 

oczekiwania, ale nie dała niczego po sobie poznać. Eryk cicho swingował i Cindy dośpiewała 

piosenkę do końca. Potem zawołała: 

– Wielki finisz. Cała sala śpiewa! 

Eryk dołączył i zaśpiewali razem refren, za co nagrodziła go oklaskami i gwizdami.   

– Jesteś naprawdę wspaniały. Machnął ręką lekcewaŜąco.   

– śeby tak myśleć, trzeba chyba być w stanie upojenia alkoholowego.   

– Naprawdę tak uwaŜam. Kto nauczył cię grać? Matka? 

– Nie, ojciec. To on był wspaniały. – W głosie Eryka słychać było niekłamany podziw. – 

Nie  znał  nut,  ale  umiał  zagrać  ze  słuchu  najbardziej  skomplikowane  utwory.  Ja  brzdąkałem 

coś  dla  mamy  i  dla  siostry.  No  i,  oczywiście,  Ŝeby  zaimponować  dziewczynom.  Ojciec,  był 

wściekły, Ŝe się nie uczę. Chciał, Ŝebym był lepszy od niego.   

– Kłóciliście się? 

– Jasne. Miliony razy. – Eryk wciąŜ patrzył na swoje palce.   

– Ja chciałem szybko zrobić pieniądze. I to duŜe pieniądze. Ani w głowie były mi lekcje 

gry na fortepianie.   

background image

– Czy dlatego wasze drogi się rozeszły? – zapytała cicho.   

– Częściowo tak. Ale przede wszystkim dlatego, Ŝe do furii doprowadza go to, co robię w 

Ŝ

yciu.   

Cindy trudno było nie zgodzić się z jego ojcem. Miała ochotę coś poradzić Erykowi, ale 

wstrzymała się w ostatniej chwili. PrzecieŜ był dorosły i wiedział, co robi.   

– Powinieneś do niego zadzwonić.   

– Nasze rozmowy telefoniczne zawsze kończą się sprzeczką.   

–  Przestał  grać,  milczał  chwilę,  a  potem  zaczął  mówić.  –  Wiesz,  kiedy  dostałem  swoją 

pierwszą  prowizję  pamiętam  dokładnie,  Ŝe  to  było  cztery  tysiące  sześćset  trzydzieści  osiem 

dolarów i dwadzieścia pięć centów – poszedłem do sklepu z instrumentami muzycznymi i za 

całą sumę kupiłem fortepian. To był, prezent gwiazdkowy dla ojca.   

– Niesamowite.   

–  MoŜe.  Ale  on  go  nie  chciał.  Zarzucił  mi,  Ŝe  jestem  materialistą  i  nie  rozumiem,  co  w 

Ŝ

yciu jest naprawdę waŜne. To było piętnaście lat temu. Ten przeklęty fortepian do dziś stoi w 

kącie salonu. Ojciec nigdy na nim nie grał.   

Cindy łzy zakręciły się w oczach.   

– Kiedy widzieliście się ostatni raz? 

–  Na  wiosnę  były  urodziny  mojej  siostrzenicy.  Pojechałem  do  niej  i  wtedy  wpadłem  do 

ojca na kilka minut.   

–  Musi  cię  bardzo  kochać,  skoro  tak  ostro  zareagował,  kiedy  postanowiłeś  zostać  – 

zawiesiła głos, szukając jakiegoś eufemizmu – biznesmenem, a nie muzykiem.   

–  MoŜna  i  tak  na  to  spojrzeć.  –  Uśmiechnął  się  lekko,  ale  widać  było,  Ŝe  chce  zmienić 

temat. – No, dobrze! Przyjmuję ostatnie Ŝyczenia.   

– Zagraj swoją ulubioną piosenkę.   

– Zgoda, ale pod warunkiem, Ŝe zaśpiewasz.   

Słuchała chwilę, a potem dołączyła się ze śpiewem. Wesoła melodia sprawiła, Ŝe zaczęła 

podskakiwać i klaskać do rytmu i juŜ po chwili kołysali się oboje, śmiejąc się i przytupując.   

– Ale zabawa! – zawołała uszczęśliwiona, kiedy skończyli.   

– Bardzo się cieszę, Ŝe  przyszłaś na inspekcję. – Eryk zamknął klapę pianina i wziął do 

ręki  świecę,  Ŝeby  oświetlić  drogę  do  drzwi.  –  No,  no,  no!  –  powiedział  ze  wzrokiem 

utkwionym gdzieś wyŜej.   

Cindy  podniosła  oczy  i  nagle  jej  serce  zaczęło  bić  szybciej.  TuŜ  nad  pianinem  wisiała 

jemioła. Dziękuję ci, Jerry, pomyślała, patrząc, jak Eryk powoli odkłada świecę.   

–  To  wstyd  tak  marnować  jemiołę,  prawda?  –  Odwrócił  się  do  niej  z  nieprzeniknioną 

miną. .   

– Straszny wstyd – kiwnęła głową. Pochylił się, spoglądając jej w oczy.   

– Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie.   

– Tak naprawdę jest juŜ jutro. Leciutko dotknął jej warg.   

– Wobec tego wyglądasz pięknie jutro.   

– Czując jego ręce na skroniach, Cindy odchyliła głowę. Pachniał rumem, winogronami i 

wodą  kolońską.  Zamknęła  oczy  dokładnie  w  chwili,  gdy  poczuła  jego  usta  na  swoich. 

background image

Całował  ją  czule,  delikatnie,  słodko...  Przylgnęła  do  niego  całym  ciałem.  Na  skórze  czuła 

mrowienie, a w miała głowie pustkę.   

Wyrwała się z jego objęć, dopiero gdy zabrakło jej tchu. I wtedy Eryk odsunął się od niej 

i spojrzał gdzieś w bok.   

– Chyba powinniśmy juŜ iść – powiedział.   

Wstał,  zarzucił  na  ramiona  smoking  i  uniósł  świecę.  Poszła  za  nim  na  uginających  się 

nogach, niosąc czerwoną torbę z prezentami – Ŝeby mieć czym zająć ręce.   

– Odprowadzę cię. – Wziął od niej worek, zdmuchnął świecę i odłoŜył ją na parapet okna 

w holu.   

– Nie musisz.   

– Niech to będzie zadośćuczynienie za to, Ŝe zostawiłem cię samą na bankiecie.   

– Widocznie miałeś swoje powody.   

– Owszem. Bałem się, Ŝe skończę, prosząc cię, Ŝebyś spędziła ze mną noc.   

Cindy potknęła się i Eryk szybko chwycił ją za ramię.   

– Bałeś się, Ŝe powiem „nie”? – zapytała nerwowo.   

– Bałem się, Ŝe powiesz „tak”.   

Zgrabna odpowiedź, pomyślała. Dał mi kosza w pięknym stylu. 

– Eryku – odwróciła się do niego, gdy wchodzili do windy – czy byłeś kiedyś związany z 

przemysłem filmowym? 

– Słucham? – Nie był pewien, czy się nie przesłyszał. – Z filmem? Nie. Dlaczego pytasz? 

– Tak sobie – powiedziała z wyraźną ulgą.   

Kiedy  otworzyła  drzwi  do  mieszkania,  wstawił  worek  do  środka  i  pocałował  ją  w 

policzek.   

–  Dobranoc,  Cindy.  To  był  naprawdę  cudowny  wieczór.  Chcąc  przedłuŜyć  chwilę 

poŜegnania, Cindy z spojrzała na niego.   

– Eryku – zaczęła z bijącym sercem. – Czy wyszedłeś z przyjęcia, bo wciąŜ boisz się, Ŝe 

mam, hm... negatywny stosunek do wykonywanej przez ciebie pracy? 

Zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.   

– Tak. Częściowo dlatego.   

– Więc moŜe w ten sposób – zrobiła krok w jego stronę – uspokoję tę niepewną część.   

Objęła go za szyję i pocałowała powoli, zmysłowo. Wahał się nie dłuŜej niŜ kilka sekund, 

potem  takŜe  ją  objął  i  przycisnął  do  siebie.  Czuła,  jak  wzbiera  w  nim  poŜądanie.  Jej  ciało 

reagowało  podobnie.  Niech  się  dzieje,  co  chce,  postanowiła.  Od  poniedziałku  czeka  ją 

stresujący tydzień. Teraz moŜe pozwolić sobie na nieco zabawy.   

–  Eryku!  –  Spojrzała  mu  prosto  w  oczy.  –  Spędź  tę  noc  ze  mną.  –  Potem  podniosła  do 

góry dłoń. – Jestem całkowicie świadoma tego, co mówię.   

– Czy aby na pewno? – Przesunął ręką po włosach.   

W  odpowiedzi  chwyciła  go  za  klapy  smokinga  i  wciągnęła  do  środka.  To  wystarczyło, 

Ŝ

eby  Eryk  odrzucił  na  bok  skrupuły  i  zapomniał  o  wszystkich  powodach,  dla  których  nie 

powinien iść z nią do łóŜka. Zmysły zwycięŜyły nad rozumem.   

Szli  ciemnym  korytarzem,  potykając  się  i  przystając  co  chwila,  Ŝeby  zerwać  z  siebie 

background image

kolejną  część  garderoby.  Buty  zostały  w  przedpokoju,  marynarka  w  salonie,  a  spodnie  na 

progu  sypialni.  Cindy  męczyła  się  z  zamkiem  błyskawicznym,  ale  kiedy  w  końcu  czarna 

suknia  spłynęła  z  szelestem  na  podłogę,  Eryk  ledwo  złapał  dech  z  zachwytu.  W  świetle 

padającym  z  okna  stała  piękna  kobieta,  naga  od  pasa  w  górę,  szczupła,  długonoga, 

olśniewająca. Jej twarde piersi przypominały dwie brzoskwinie gotowe do zerwania.   

Przyciągnął ją do siebie, a ona powoli zdjęła z niego podkoszulek. Poczuł dotyk jej skóry 

na  swoim  torsie.  Była  gładka  jak  klawisze  fortepianu.  Potem  wziął  Cindy  w  ramiona  i 

delikatnie połoŜył na łóŜku.   

DrŜącymi  rękami  zdjął  z  niej  pończochy  i  zsunął  czarne,  maleńkie  majteczki.  Zagryzł 

zęby, Ŝeby  nie krzyczeć  z rozkoszy, kiedy wygięła się w łuk,  a jej napięte sutki celowały w 

górę,  ku  niemu.  Całował  jej  doskonałe  piersi,  pieścił  palcami  szyję  i  ramiona,  dotykał 

ciemnego gniazdka w dole brzucha.   

Zamierzał  kochać  się  z  nią  powoli  i  delikatnie,  a  tymczasem  zachowywał  się  jak 

podniecony  nastolatek^  który  chciałby  mieć  ją  całą  dla  siebie,  zaraz,  natychmiast.  Ale  gdy 

Cindy włoŜyła palce za gumkę jego bokserek, znieruchomiał. Z jękiem zawodu chwycił ją za 

ręce i odciągnął od siebie.   

– Coś nie tak? – szepnęła.   

Owszem.  Był  tak  pewien,  Ŝe  nie  pozwoli  sobie  na  Ŝadne  intymne  zbliŜenia  z  Cindy,  Ŝe 

zostawił w pokoju wszelkie zabezpieczenia. ZaŜenowany i skrępowany wymamrotał: 

– Wiesz, jestem raczej nie przygotowany na...   

– Mówisz o gumkach? – zrozumiała po chwili.   

– Uhm... – Czuł się jak kompletny głupiec.   

Dziwne. WyobraŜała sobie, Ŝe tacy ludzie noszą przy sobie prezerwatywy jak wizytówki. 

Potem przypomniała sobie o pudełku z próbkami, które dostarczyła jej Samanta. Ale przecieŜ 

nie  będzie  przeglądać  jego  zawartości  przy  Eryku!  Skoro  jednak  on  i  tak  zna  wszystkie  te 

rzeczy na pamięć...   

– Chyba coś znajdę. – Ześlizgnęła się z łóŜka, wyciągnęła pudło i zdjęła pokrywę.   

– Nieźle! – gwizdnął zaskoczony, zaglądając jej przez ramię.   

Trzęsącymi się rękami wyjmowała coraz to nowe przedmioty, Ŝeby pokazać mu, Ŝe wcale 

nie  jest  taka  niedoświadczona.  Olejek  kokosowy  do  ciała,  prezerwatywy  o  róŜnej  fakturze, 

dziwny  sprzęt  z  bateryjką  w  środku...  Zapomniała  się  i  spojrzała  pytająco  na  Eryka. 

Roześmiał  się,  patrząc  na  jej  minę  i  wszystko  się  wydało.  Wcale  niebyła  doświadczoną, 

seksowną kocicą, za jaką chciała uchodzić.   

– Cindy! – Pocałował ją w kark i wyjął z jej rąk pudło. – Czy nie uwaŜasz, Ŝe mamy dość 

rzeczy na początek? 

Uśmiechnęła się i objęła go za szyję.   

– W takim razie zgaś lampę.   

– Nie ma mowy. – Wciągnął ją do łóŜka. – Jesteś taka piękna. Muszę cię widzieć.   

UłoŜył  ją  na  poduszkach  i  pieścił  kaŜdy  centymetr  jej  skóry.  Na  piersiach  czuła  lekkie 

łaskotanie  jego  włosów.  Niezdolna  wyjąkać  choć  słowo,  odpowiadała  pieszczotą  na 

pieszczotę  i  pocałunkiem  na  pocałunek.  A  kiedy  wszedł  w  nią,  niemal  od  razu  odnalazła 

background image

wspólny z nim rytm. Trwali w uścisku, aŜ krzyknął w ekstazie i opadł głową na jej ramię.   

Cindy westchnęła głęboko i przesunęła dłonią po jego plecach.   

– Cieszę się, Ŝe zmieniłeś zdanie co do sposobu, w jaki spędzisz noc.   

Zaśmiał się niskim, zmysłowym śmiechem.   

–  Ja  teŜ.  –  Potem  oparł  się  na  łokciu  i  spojrzał  na  nią  z  błyskiem  w  oku.  –  A  godzina 

jeszcze wczesna.   

–  No  więc  –  zmruŜyła  oczy  –  moŜe  opowiesz  mi  coś  o  tym  dziwnym  przedmiocie  na 

baterię? 

 

Rano Cindy dłuŜszą chwilę trwała  w cudownym  stanie pół snu, pół jawy. Wspomnienia 

upojnej  nocy  przepływały,  jedno  za  drugim,  przez  jej  głowę.  Wyciągnęła  siei  poczuła 

przyjemne  zmęczenie  w  całym  ciele.  Powoli  otworzyła  oczy,  zdziwiona  nieco,  Ŝe  lewa 

powieka nie bardzo chce jej słuchać.   

Eryk  leŜał  obok.  Spał.  Nawet  we  śnie  był  piękny  jak  młody  bóg.  Przystojny,  czuły, 

zabawny, seksowny... Gdyby jeszcze miał... normalną pracę.   

Stop.  PrzecieŜ  powinna  być  wdzięczna,  Ŝe  nie  umie  pogodzić  się  z  tym,  co  Eryk  robi. 

Gdyby zajmował się czymś zwyczajnym, byłaby juŜ zakochana w nim po uszy.   

Miłość? PrzecieŜ Manny ją ostrzegał... Czy wszystkie kobiety są takie głupie? Złapała się 

ręką  za  głowę.  W  pierwszej  chwili  nie  wiedziała,  do  kogo  naleŜy  ta  sztywna,  stercząca  na 

wszystkie strony strzecha.   

Jak  ja  muszę  wyglądać!  jęknęła.  OstroŜnie  wysunęła  się  z  łóŜka  i  sięgnęła  po  szlafrok. 

Podchodząc  do  lustra,  zaczerwieniła  się  lekko  na  widok  podłogi  zasłanej  rekwizytami  z 

tekturowego  pudła  Samanty.  Jeszcze  bardziej  szokujące  było  to,  co  zobaczyła  w  lustrze. 

Meduza.  Meduza  ze  sztucznymi  rzęsami  przylepionymi  do  czoła.  Cindy  zasłoniła  twarz 

rękami, zastanawiając się, czy iść pod prysznic, czy od razu uciekać gdzie pieprz rośnie. 

Właśnie  wtedy  zadzwonił  telefon.  O  wpół  do  dziewiątej!  W  dniu  wolnym  od  pracy! 

Zaniepokojona zerknęła na Eryka, który poruszył się lekko. Podniosła słuchawkę i odeszła tak 

daleko od łóŜka, jak tylko sznur pozwalał.   

– Dzień dobry – odezwał się Manny dziwnym głosem.   

– Spróbowałby nie być – szepnęła niezbyt uprzejmie.   

– Nie jesteś sama?’ 

– Tak się składa, Ŝe nie.   

– I jak się domyślam, osobą, która ogrzewa twoją pościel, jest Quinn, tak? 

– Nie twoja sprawa.   

– Całkowicie się zgadzam, ale mam dla ciebie wiadomość, która powinna cię rozbudzić.   

Cindy  obejrzała  się.  Eryk  juŜ  nie  spał.  LeŜał  na  boku  i  przyglądał  się  jej  z  uśmiechem. 

Koc zsunął się na podłogę, odsłaniając jego nagość, ale on najwyraźniej nic sobie z tego nie 

robił.  Ona  zresztą  teŜ.  Natychmiast  zatęskniła  do  jego  ciała,  którego  cięŜar  tak  dobrze 

pamiętała.   

– Jaką? – Ciekawe, czy zaraz się dowie, Ŝe Eryk ma Ŝonę. A moŜe jest kryminalistą albo 

ojcem siedmiorga dzieci w Iowa? 

background image

–  OtóŜ  –  odchrząknął  Manny  –  tak  się  składa,  Ŝe  nie  wyrzuciłem  wtedy  jego  spodni  od 

piŜamy.  Myślałem,  Ŝe  taki  jedwab  moŜna  pociąć  na  kawałki,  zrobić  z  niego  poszewki  na 

poduszki czy coś w tym rodzaju. No, w kaŜdym mam je.   

– Wszystko mi jedno, co z nimi zrobisz – powiedziała słodkim tonem. – Ale wolałabym, 

Ŝ

ebyś przeszedł do rzeczy.   

–  Znalazłem  monogram  i  trochę  powęszyłem.  Facet  przebywający  w  twojej  sypialni 

rzeczywiście  nazywa  się  Eryk  Quinn.  Tylko  Ŝe  jego  pełne  nazwisko  brzmi  Eryk  Quinn 

Stanton! 

Całe  powietrze  uszło  jej  z  płuc.  Nigdy  w  Ŝyciu  nie  czuła  się  tak  upokorzona.  Kłamał. 

Bezczelnie  kłamał.  Ciekawe,  co  chciał  osiągnąć?  Podejść  ją?  Czy  moŜe  zaszantaŜować? 

Powoli  ogarniała  ją  zimna  wściekłość.  Miałaby  ochotę  ukręcić  mu...  Nie  będzie  mówić  na 

głos takich rzeczy. PrzecieŜ jest damą. Wypuściła z rąk słuchawkę i wstała.   

– Cindy, jesteś tam? 

Eryk,  całkowicie  skupiony  na  jej  ruchach,  nawet  nie  zauwaŜył,  Ŝe  dzieje  się  coś 

dziwnego.  Przed  chwilą  doszedł  do  wniosku,  Ŝe  oboje  nadzwyczajnie  do  siebie  pasują. 

Mógłby przysiąc, Ŝe tej nocy przez kilka sekund kwitowali nad łóŜkiem.   

– Dobrze spałeś? – zapytała.   

Pokiwał głową.   

– Nie odłoŜyłaś słuchawki.   

– Wiem.   

Widocznie nie chce, Ŝeby ktoś nam znowu przeszkodził, domyślił się z zadowoleniem.   

– Trzeba przyznać, Ŝe jesteś naprawdę dobry... – Zrobiła krok w jego stronę.   

Poczuł przypływ męskiej dumy.   

– Wolałbym usłyszeć, Ŝe jesteśmy dobrzy razem.   

–  Tak,  być  moŜe  część  winy  –  a  moŜe  zasługi  –  za  to,  co  się  stało,  spada  na  mnie.  – 

Kręcąc biodrami, podeszła jeszcze bliŜej.   

–  Co  to  jest?  Jakaś  gra?  –  W  jej  zachowaniu  był  tak  ostentacyjny  erotyzm,  Ŝe  Eryk 

nareszcie zrozumiał, Ŝe coś jest nie w porządku.   

–  Jedyną  osobą,  która  w  coś  tu  gra,  jest  pan,  panie  Stanton.  I  najwyŜsza  pora,  Ŝeby  pan 

przestał! 

– O czym ty mówisz? – Zamrugał oczami.   

–  Jesteś  czy  nie  jesteś  Stantonem?  –  warknęła,  wyciągając  zza  pleców  spray  z  czymś 

Ŝ

rącym, jak naleŜało sądzić po nalepce Ŝ trupią czaszką.   

– Oczywiście, Ŝe jestem.   

– Nie kłam.   

– Jestem Erykiem Stantonem! – Czy ona zwariowała? 

– I nawet nie masz na tyle wstydu, Ŝeby spróbować mi zaprzeczyć?! 

– Dlaczego miałbym zaprzeczać? PrzecieŜ niemal od początku wiedziałaś, kim jestem.   

– Ja? Jak śmiesz! Przez cały czas wmawiałeś mi, Ŝe jesteś Erykiem Quinnem i handlujesz 

produktami dla sex-shopów. A teraz wyłaź z mojego łóŜka i wynoś się do diabła! Ale to juŜ! 

–  Produkty  dla  sex-shopów?!  Skąd  ci  przyszedł  do  głowy  taki  chorobliwy  pomysł?  – 

background image

pytał wolno i spokojnie, nie spuszczając z oka dyszy sprayu.   

– Sam o tym mówiłeś, ty... ty... krętaczu.   

–  Ja!?  –  Eryk  przeklinał  w  duchu  swoją  nagość.  –  Cindy,  musimy  to  wyjaśnić.  Tylko 

odłóŜ spray.   

–  Na  twoim  miejscu”,  Stanton,  zaczęłabym  juŜ  wychodzić.  Liczę  do  dziesięciu.  Potem 

obleję kaŜdy fragment twojego pięknego ciała. Dziesięć! 

– Cindy, poczekaj. Muszę się ubrać.   

– Dziewięć.   

– Przestań! – Wyskoczył z łóŜka i w pośpiechu chwycił spodnie.   

– Osiem. – Cindy deptała mu po piętach z kontenerem wycelowanym wprost w niego.   

– Nic nie rozumiem – protestował, szukając reszty ubrań. – W nocy...   

– Siedem.   

– ... kochaliśmy się szaleńczo...   

– Sześć.   

– Nie jeden raz, zresztą...   

– Pięć.   

– ... a teraz.. – wybiegł do przedpokoju po koszulę.   

– Cztery.   

– ... jesteś gotowa – Eryk jak błyskawica przebiegł przez salon.   

– Trzy.   

–  ...  zrobić  ze  mnie  kalekę!  –  Stanął  przy  drzwiach  z  naręczem  ubrań.  –  Czy  nie 

moglibyśmy porozmawiać o tym spokojnie? 

– Dwa. – Psiknęła w. powietrze na próbę. Eryk odwrócił się i zdjął łańcuch z drzwi.   

– Jeden! 

– Wychodzę! – wrzasnął i wypadł na korytarz głową do przodu.   

Odgłosowi jego upadku towarzyszyło trzaśniecie drzwiami. Eryk pozbierał się po chwili. 

Oba łokcie miał zdarte do krwi po jeździe po szorstkiej wykładzinie. W głębi korytarza stały 

dwie siwe, starsze panie i przyglądały się mu z wyraźną dezaprobatą.   

– Dzień dobry – ukłonił się im, podnosząc z ziemi smoking, bokserki i jedną skarpetkę.   

Na widok ich szeroko otwartych oczu poczuł się jak zboczeniec. Poczekał, aŜ znikną za 

zakrętem korytarza, i wrócił pod drzwi Cindy.   

– Cindy! – wyszeptał w dziurkę od klucza. – Otwórz drzwi. Albo przynajmniej oddaj mi 

buty.   

Ale ona nie była tak Ŝyczliwa jak ostatniej nocy. A niech to, zaklął Eryk, kuśtykając boso 

w  kierunku  schodów.  Wtedy  usłyszał  skrzypienie  uchylanych  drzwi.  Odwrócił  się  w  samą 

porę,  Ŝeby  zauwaŜyć  lecący  na  niego  but.  Schylił  się  gwałtownie.  Ale  następny  wylądował 

dokładnie na jego plecach.   

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

 

Po  sporej  dawce  porannej  kawy,  którą  udało  się  jej  cudem  zaparzyć,  Cindy  poczuła  się, 

jakby miała za chwilę umrzeć. Mocna kawa na  pusty Ŝołądek, i to po dopiero co przeŜytym 

wstrząsie, rozłoŜyła ją zupełnie. Siedziała, obejmując palcami kubek, aby ciepło przeniknęło 

do jej ciała i przyniosło chwilowe ukojenie, którego nie dał jej nawet prysznic.   

Mimo  Ŝe  stała  pod  strumieniem  gorącej  wody  przez  długą  chwilę,  nie  udało  się  jej 

spłukać  wspomnień  miłosnej  nocy  spędzonej  z  tym...  z  tym...  męŜczyzną.  Zacisnęła  zęby  i 

bezskutecznie  próbowała  wyrzucić  z  pamięci  wszystkie  intymne  wyczyny,  których  dokonali 

wczoraj  razem  i  oddzielnie.  I  pomyśleć,  Ŝe  jeszcze  niedawno  myślała,  Ŝe  moŜe  się  w  nim 

zakochać.   

Zadręczało  ją  poczucie  winy.  Jak  mogła  być  taka  nierozsądna?  Jak  mogła  zadać  się  z 

człowiekiem,  który  pojawił  się  tu,  Ŝeby  sprawdzić  jej  personel,  wziąć  pod  lupę  całą 

działalność hotelu, podać w wątpliwość jej profesjonalne umiejętności? 

Czy  jej  pracownicy  pomyślą,  Ŝe  ich  zdradziła  i  zadała  się  z  wrogiem?  Plotki  o  tym 

wydarzeniu na pewno dotrą do centrali. Sam Stanton moŜe poinformować jej zwierzchników, 

Ŝ

e dyrektorka hotelu uwodzi gości. Pozostaje pytanie, kiedy to zrobi? A moŜe nie trzeba było 

rzucać w niego butami? 

Rozległo  się  ciche  pukanie  do  drzwi.  Wyjrzała  przez  dziurkę  i  ku  swojej  wielkiej  uldze 

zobaczyła, Ŝe to Manny.   

– Nie udało mi się usłyszeć wszystkiego, ale z tego, co do mnie dotarło, domyślam się, Ŝe 

nie było dobrze. Przykro mi, Ŝe to ode mnie dowiedziałaś się prawdy.   

–  Ach,  Manny!  Nawet  w  najgorszych  snach  nie  wymyśliłabym  czegoś  podobnego!  – 

Cindy rozszlochała się głośno.   

– Powinienem się był domyślić. – Manny objął ją i próbował uspokoić.   

–  To  ja  powinnam  się  domyślić!  PrzecieŜ  Eryk  kręcił  się  po  hotelu  nie  po  to,  Ŝeby 

widywać się ze mną.   

–  Cindy,  przestań  się  obwiniać.  I  nie  zamartwiaj  się  rzeczami,  których  i  tak  nie  da  się 

zmienić. Szkoda czasu.   

–  Masz  rację  –  westchnęła  głęboko  i  uniosła  brodę.  –  Lepiej  zacisnąć  zęby  i  zrobić 

rachunek strat.   

– Dzielna dziewczynka.   

– Zastanówmy się, co Stanton wie o hotelu i o mnie. Manny spojrzał na zegarek, usiadł i 

nalał sobie kawy.   

–  Dobrze.  Mam  jeszcze  chwilę  przerwy.  Po  pierwsze  wie,  Ŝe  wciąŜ  brakuje  nam 

personelu  w  salonie  fryzjerskim.  Po  drugie:  po  twoim  wypadku  z  deską  i  z  szalem  oraz  po 

poŜarze, który spowodowałaś, moŜe uznać, Ŝe jesteś niezrównowaŜona.   

Cindy słuchała ze zmarszczonym czołem.   

–  Dalej:  przy  nim  przepychaliśmy  przez  drzwi  choinkę.  A  wczoraj  na  bankiecie  mógł 

sobie  do  woli  poobserwować,  jak  upija  się  personel  i  jak  dyrektor  hotelu  wygłupia  się  w 

background image

kostiumie hm... Mikołaja z Playboya. Wie, Ŝe coś stało się z jego piŜamą. I nie zapominaj – 

Manny machnął ręką w stronę sypialni – o tym.   

Po ostatnich słowach Cindy zapadła się w fotel.   

– A swoją drogą, jak było? – zapytał lekkim tonem. Spuściła oczy, zastanawiając się, czy 

powiedzieć prawdę. 

– Niewiarygodnie. Chyba zrzuciłam co najmniej kilogram.   

– A niech to! 

–  Tym  bardziej  przykro,  Ŝe  okazał  się  oszustem  i  szpiegiem  węszącym  za  kaŜdym 

pretekstem; który moŜe zostać uŜyty przeciwko mnie.   

– A dziś rano? Było mu choć trochę przykro? 

–  Nie.  Odegrał  scenę  całkowitego  zaskoczenia.  Twierdził,  Ŝe  znałam  jego  prawdziwe 

nazwisko.   

– To nie on powiedział ci, Ŝe zajmuje się zaopatrywaniem sex-shopów? 

–  Oczywiście,  Ŝe  on!  –  odparła  natychmiast,  ale  po  chwili  znieruchomiała.  Odtworzyła 

sobie rozmowę w windzie^ – Wyraził się, Ŝe sprzedaje „róŜne głupstwa”.   

– I ty dopowiedziałaś sobie, Ŝe chodzi o erotyczne zabawki.   

– Manny zmarszczył czoło.   

– Nie, nie. Zapytałam teŜ o Targi. Mruknął coś o przygotowaniach na przyszły tydzień.   

– A co, moŜe nie? Przygotowywał grunt na przyjazd swoich hunwejbinów.   

– A fakt, Ŝe jego ojciec nie aprobuje jego pracy? 

– To mogło dotyczyć kaŜdego innego zajęcia.   

–  A  prezerwatywy...  –  Zamilkła,  zawstydzona,  ale  widząc  wzrok  Manny’ego, 

opowiedziała historię o znalezisku w łazience.   

– Interesujące, ale niekoniecznie obciąŜające.   

–  I  jeszcze  powiedział,  Ŝe  jest  zadowolony,  Ŝe  znam  prawdę  i  ze  rozumiem,  Ŝe  musi 

zachować pełną dyskrecję: 

–  Bingo!  To  znaczy,  Ŝe  naprawdę  myślał,  iŜ  wiesz,  kim  jest!  Cindy  otworzyła  usta, 

całkiem zaskoczona.   

– Ale gdybym wiedziała, Ŝe to Stanton, po co zapraszałabym go na przyjęcie? 

– śeby się mu przypodobać, upić go. MoŜliwości jest wiele.   

– O BoŜe. – Cindy pobladła nagle. – Kiedyś ucieszył się, Ŝe jego praca „nie wpływa” na 

naszą znajomość, a ja wtedy...   

– Zasłoniła oczy dłonią.   

– Co? 

– Powiedziałam, Ŝe jestem kobietą bez uprzedzeń! 

–  No  to  wiemy  jedno!  –  podsumował  Manny.  –  Nie  przespał  się  z  tobą  pod  fałszywym 

pozorem,  Ŝe  jest  kimś  innym.  Był  pewien,  Ŝe  wiesz,  co  robisz.  Pewnie  nie  pierwszy  raz 

zdarzyło mu się coś podobnego.. – Manny wzruszył ramionami i wstał. – Wracam do pracy. 

Dekoratorzy powinni niedługo odsłonić choinkę. Zobaczymy się później? 

– Tak. Jak tylko zrobię coś z włosami, zwołam krótkie zebranie całego kierownictwa.   

– Do zobaczenia. Cindy – powiedział jeszcze, zatrzymując się w drzwiach – nie ma sensu 

background image

nosić sztucznych rzęs w dzień. Nie masz jakichś okularów do czytania? 

–  Poszukam.  Dobry  pomysł  na  sińce  pod  oczami.  Manny  otarł  kciukiem  łzę,  która 

spłynęła jej z oka.   

 

W  swoim  pokoju  Eryk  próbował  uporać  się  w  myślach  z  wydarzeniami  sprzed  kilku 

godzin.  Wycierając  włosy,  zastanawiał  się,  jakim  cudem  Cindy  mogła  przypuszczać,  Ŝe  on 

handluje  zabawkami  dla  dorosłych.  Poza  tym,  Ŝe  powiedział  kiedyś,  iŜ  sprzedaje  róŜne 

głupstwa, nie dał jej Ŝadnego pretekstu do podobnych domysłów! 

Nie miało to zresztą teraz Ŝadnego znaczenia.  Istotne było to, Ŝe spali ze sobą, mimo Ŝe 

on,  Eryk,  od  początku  wiedział,  Ŝe  kaŜde  zbliŜenie  doprowadzi  do  konfliktu  interesów.  Nie 

zachował się jak profesjonalista, za jakiego uwaŜał się od zawsze.   

Dlaczego  dał  się  wciągnąć  do  łóŜka  Cindy  Warren?  Nie  raz  i  nie  dwa  zdarzyło  mu  się 

dostawać  podobne  propozycje  od  kobiet  piękniejszych  albo  bardziej  zdeterminowanych,  ale 

nigdy  jeszcze,  będąc  w  pracy,  nie  uległ  pokusie.  Musi  wszystko  jej  wyjaśnić.  Ale  co?  śe 

uwaŜał  ją  za  kobietę,  która  śpi  z  nim,  Ŝeby  wpłynąć  na  treść  jego  raportu?  Tak  by  to 

wyglądało. Zaklął pod nosem.   

Wcale  nie  powinien  szukać  jej  towarzystwa!  Być  moŜe  pasowali  do  siebie  w  łóŜku,  ale 

jeśli  chodzi  o  interesy,  dzieliło  ich  wszystko.  Ona  prowadziła  hotel  dla  dziwaków  i 

odmieńców, ignorując całkowicie polecenia centrali i, co gorsza, stroiła sobie Ŝarty z czegoś, 

co było własnością korporacji. A on reprezentował interesy jej przełoŜonych.   

Mimo  to  przez  cały  czas  przelatywały  mu  przez  głowę  strzępy  wspomnień  nocy 

spędzonej z Cindy. Ta kobieta poruszyła w nim uczucia, których istnienia nie podejrzewał w 

sobie od dawna. Czułość. Namiętność. I poczucie winy.   

Kończył ubieranie, kiedy nastąpił stopą na coś twardego. Rozległ się cichy trzask. Schylił 

się  i  wyjął  spod  buta  pęknięty  na  pół  kolczyk.  Prawdopodobnie  zaczepił  się  o  smoking 

podczas  ich  szalonego  wyścigu  do  łóŜka.  Kolejna  strata...  Przyjrzał  się  dokładnie  szklanej 

łezce. Fragmenty pasowały dokładnie i nie było Ŝadnych odprysków. MoŜe jubilerowi uda się 

je skleić? 

Z małym pakiecikiem w kieszeni zszedł do holu. Na jego widok Manny wyprostował się 

sztywno.   

– Dzień dobry – powiedział, a kiedy Eryk przechodził obok jego kontuaru, nachylił się i 

szepnął: – Powinienem teraz dać ci w pysk, Stanton! 

– Nie wtrącaj się do cudzych spraw, Oliver.   

– Myślałem, Ŝe wczoraj wieczorem ustaliliśmy pewne sprawy.   

– Cindy zrobiła pierwszy krok.   

– Nie wiedziała, z kim ma do czynienia! 

– Byłem pewien, Ŝe wie.   

– A zatem, to pańskie standardowe postępowanie – powiedział Manny z pogardą.   

–  Przejdę  do  porządku  nad  tą  uwagą,  bo  wiem,  jak  bardzo  panu  na  niej  zaleŜy  –  rzucił 

Eryk przez zaciśnięte zęby. – Chciałbym zamienić z nią słowo. Gdzie mogę ją znaleźć? 

– Ma dzisiaj dzień wolny.   

background image

– Czy jest jeszcze w hotelu? Manny zacisnął tylko usta.   

– Czym mogę panu słuŜyć, panie Stanton? 

Eryk  odwrócił  się  gwałtownie.  Cindy  stała  kilka  kroków  za  nim.  Wydawała  się  duŜo 

spokojniejsza  niŜ  on  w  tej  chwili.  W  dŜinsach,  białym  golfie  i  zgrabnej  sportowej  kurtce  w 

kratę  wyglądała  jak  uczennica.  Kilka  kosmyków  czerwonawych  włosów  wymknęło  się  jej 

spod  zielonej  czapki  z  daszkiem  i  opadło  na  zabawne,  druciane  okularki,  w  których  – 

zauwaŜył od razu – było jej bardzo do twarzy.   

I pomyśleć, co to uosobienie niewinności wyczyniało z nim ostatniej nocy! 

–  Czy  mogę  w  czymś  pomóc?  –  powtórzyła  zimno.  Podszedł  do  niej,  pilnując  się,  Ŝeby 

zachować  odpowiednią  odległość,  i  odezwał  się  najbardziej  obojętnym  tonem,  na  jaki  mógł 

się zdobyć: 

– Cindy, chciałbym prosić o chwilę prywatnej rozmowy.   

– Dobrze. – Zaskoczyła go tą odpowiedzią. – Ale dopiero po zebraniu, które zaczynam za 

chwilę. Za piętnaście minut będę do dyspozycji. – Uśmiechnęła się uprzejmie, potem skinęła 

na Manny’ego i oboje udali się w stronę windy.   

Eryk  zapragnął  usłyszeć  jej  śmiech.  Patrzył,  jak  Cindy  odchodzi  korytarzem,  i  nagle 

poczuł się, jakby coś utracił. Zakaszlał i klepnął się kilka razy po piersi. Tak. Zdecydowanie 

nie powinien palić na pusty Ŝołądek. Od razu ma kłopoty z sercem.   

... Dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć... Cindy liczyła kroki. Potem 

zaczęła liczyć sekundy do przybycia windy. Liczenie zawsze pomagało się jej uspokoić.   

Za  pięć  minut  stanie  przed  swoimi  pracownikami  i  powie  im,  Ŝe  swoim  nierozwaŜnym 

zachowaniem  ułatwiła  Stantonowi  wgląd  w  sprawy  hotelu.  O  tym,  co  mu  jeszcze  ułatwiła, 

wolała teraz nie myśleć.   

– Dzień dobry. – Reginald Stark z walizką w ręku przystanął obok.   

Zwalczyła w sobie złość i zmusiła się do uśmiechu.   

– WyjeŜdŜa pan? 

–  Tak.  Trochę  wcześniej,  niŜ  zamierzałem.  Dziękuję  za  wczorajszy  bilet  do  teatru.  I 

pomijając incydent ze szczurem, muszę przyznać, Ŝe to zupełnie przyjemny hotel.   

– Miło mi to słyszeć.   

Wręczył jej wizytówkę.   

–  „Reginald  Stark  –  Antyki.  Kupno.  SprzedaŜ.  Wycena”  –  przeczytała  z  gorzkim 

uśmiechem.   

–  Gdyby  zamierzała  pani  kiedyś  przerobić  ten  hotel,  proszę  zadzwonić.  Mogę  odkupić 

niektóre z waszych rupieci.   

– Będę o tym pamiętać. Do widzenia. – W windzie natychmiast zgniotła wizytówkę.   

–  Jestem  z  ciebie  dumny.  –  Manny  poklepał  ją  po  ramieniu,  kiedy  zostali  sami.  –  Nie 

dałaś Stantonowi poznać, jak się czujesz. Świetne przedstawienie.   

– Dzięki. Ale to nie koniec nieszczęść. Zgubiłam kolczyk. Szukałam wszędzie i nie ma. 

To  chyba  najgorszy  tydzień  w  moim  Ŝyciu.  Manny,  jak  myślisz?  –  Pokazała  palcem  pokój 

konferencyjny. – Czy oni mnie ukamienują? 

–  Nie  martw,  się  teraz  kolczykiem.  MoŜe  Tony  znajdzie  go  w  barze.  A  co  do 

background image

ukamienowania – darują ci, kiedy zorientują się, Ŝe ten łajdak wystrychnął cię na dudka.   

–  Nie  darują,  jeśli  jego  raport  będzie  dla  nas  niekorzystny.  Manny,  nie  wiem,  co  się  ze 

mną  dzieje.  Nie  miałam  pojęcia,  Ŝe  jestem  zdolna  do  takich  idiotyzmów,  kiedy  on  jest  w 

pobliŜu.   

W sali konferencyjnej byli juŜ wszyscy. Cindy postanowiła rozmawiać z nimi na stojąco. 

Tak będzie łatwiej, uznała.   

–  Ciekawe,  co  się  stało?  –  zawołał  rozbawiony  Joel.  –  PrzecieŜ  po  tym,  jak 

przyprowadziłaś na przyjęcie prawdziwego faceta, naleŜał ci się dzień prawdziwych wakacji! 

Wolała nie przypominać sobie, jak bardzo prawdziwym męŜczyzną okazał się Eryk. Ani 

tego, co czuła rano. Zmusiła się do czegoś w rodzaju uśmiechu.   

–  Zamierzam  wyjść  na  zakupy  za  chwilę,  ale  najpierw  muszę  poinformować  was  o 

pewnej... prywatnej sprawie.   

Amy, z przyklejonym do czerwonego nosa plastrem ułatwiającym oddychanie, rzuciła jej 

uwaŜne spojrzenie.   

– Cindy! Wszystko w porządku? 

Cindy kiwnęła głową, potem spojrzała na Manny’ego, jakby szukając u niego pomocy, i 

wzięła głęboki oddech.   

– Większość z was poznała wczoraj człowieka, który towarzyszył mi na przyjęciu...   

– O rany! – Samanta aŜ podskoczyła. – Eryk ci się oświadczył! 

– Wychodzisz za mąŜ? – Joel zaczął radośnie pohukiwać.   

Cały pokój napełnił się gwarem podnieconych głosów. Cindy, niemal na granicy histerii, 

wyciągnęła  ręce,  próbując  uspokoić  towarzystwo.  I  wtedy  w  drzwiach  stanął  Eryk  Stanton. 

Manny włoŜył dwa palce do ust i gwizdnął. Poskutkowało. Wszyscy gapili się na Eryka, który 

podszedł do stołu.   

– Przepraszam, Ŝe przeszkadzam. Pukałem. Jestem tutaj, bo mam wraŜenie, Ŝe to zebranie 

zostało zwołane z mojego powodu.   

– Proszę usiąść. – Cindy nie udało się podnieść oczu.   

–  No  to  jak?  Pobieracie  się  w  końcu,  czy  nie?  –  Zdezorientowany  Joel  rozejrzał  się 

dokoła.   

Cindy najchętniej rzuciłaby w niego czymś cięŜkim. Chwyciła się blatu stołu z taką siłą, 

Ŝ

e zbielały jej kostki.   

–  W  najbliŜszej  przyszłości  nie  zamierzam  wychodzić  za  mąŜ.  –  Wskazując  Eryka, 

powiedziała: – Pozwólcie, Ŝe przedstawię wam pana Eryka Quinna Stantona.   

Eryk wstał.   

–  Dzień  dobry.  Na  zlecenie  korporacji  Harmona  ja  i  mój  zespół  przeprowadzamy 

rutynową  kontrolę  działalności  hotelu.  Większość  z  państwa  poznałem  juŜ  wczoraj.  Witam 

nowe twarze.   

Wszyscy  wytrzeszczyli  oczy,  a  potem  kaŜdy  z  pracowników  zwrócił  ku  Cindy  pełne 

wyrzutu spojrzenie.   

–  Chciałem  dodać,  Ŝe  panna  Warren  dowiedziała  się,  kim  jestem,  dopiero...  –  Eryk  nie 

mógł powiedzieć „dziś rano”, Ŝeby nie zabrzmiało to dwuznacznie – ... chwilę temu.   

background image

–  Zespołu  pana  Stantona  moŜemy  oczekiwać  w  sobotę,  a  nie,  jak  ustalono  wcześniej,  w 

poniedziałek.  Zgodnie  z  moimi  informacjami  panowie  spędzą  u  nas  pięć  dni.  Proszę 

wszystkich o udzielanie im wszelkiej moŜliwej pomocy – dodała Cindy. Spojrzała na zegarek 

i wzięła ze stołu zeszyt z notatkami. Zebranie było skończone.   

–  Proszę  jeszcze,  Ŝeby  wszyscy  ci,  którzy  nie  poznali  pana  Stantona,  zechcieli  mu  się 

przedstawić.   

Wychodziła juŜ, kiedy usłyszała, Ŝe Eryk ją woła.   

– Mieliśmy porozmawiać po zebraniu.   

– Będę w holu – warknęła i wybiegła, nie czekając na jego odpowiedź.   

–  Tak  mi  przykro,  szefowo.  –  Amy  czekała  na  nią  na  korytarzu.  –  Gdyby  nie  mój  głupi 

pomysł, Ŝe to Stark jest szpiegiem, moŜe zaczęłabyś podejrzewać Eryka, zanim...   

Jak to? PrzecieŜ tylko Manny wiedział, z kim spędziła noc! 

–  ...  zaprosiłaś  go  na  przyjęcie  –  dokończyła  Amy.  –  Nie  powinnaś  siebie  obwiniać. 

Wykorzystał cię, Ŝeby nas podejść.   

Inni  teŜ  próbowali  ją  pocieszać.  Tylko  Joel  zrobił  ruch,  jakby  chciał  uciec,  ale  właśnie 

wtedy rozległ się brzęczyk jego krótkofalówki.   

–  Joel?  –  odezwał  się  zniekształconym  głosem  Manny.  –  Mamy  kłopoty  z  choinką. 

Przyjdź tu szybko. I przyprowadź Cindy.   

Nie czekali dłuŜej i oboje pobiegli w stronę schodów.   

– Co to jest?! – śadne z nich nie zdołało wyjąkać ani słowa więcej.   

Srebrny  świerk  udekorowany  był  na  czarno.  Od  góry  do  dołu  obwieszono  go  czarnymi 

kokardami,  czarnymi  łańcuchami  i  czarnymi  girlandami.  Nawet  gwiazda  na  czubku  była 

czarna. Goście i pracownicy hotelu przystawali zdumieni.   

– Czy oni zwariowali? – wymamrotał Joel.   

– Natychmiast zdejmijcie całą dekorację. Jeszcze chwila – wskazała ręką na grupki ludzi 

gromadzących  się  na  chodniku  –  i  będziemy  mieć  tu  pikiety  wszystkich  organizacji 

religijnych w mieście.   

– Stantonowi by się to spodobało – mruknął Joel.   

– Wrócę po niego i wyprowadzę stąd tylnym wyjściem.   

– Ale z ciebie komandos! – Joel uśmiechnął się z uznaniem.   

– Ale ze mnie idiotka, powiedz lepiej! – Cindy odwróciła się na pięcie i juŜ jej nie było.   

Znowu znalazła się w niezłych tarapatach. Szybko oceniła sytuację i wybrała strategiczną 

pozycję  obok  windy.  W  samą  porę!  Kiedy  drzwi  się  rozsunęły,  zobaczyła  Eryka,  który 

wydawał  się  ucieszony  jej  widokiem.  Triumf  zwycięzcy,  pomyślała  gorzko,  ale  natychmiast 

odrzuciła nędzne resztki dumy, Ŝeby zaproponować mu z uśmiechem: 

–  Pewnie  nie  zdąŜyłeś  jeszcze  nic zjeść.  MoŜe  wyskoczymy  do  baru  na  śniadanie? Przy 

okazji moglibyśmy porozmawiać na osobności.   

– Dobrze. – Zrobił krok w stronę wyjścia.   

– Nie tędy – powiedziała, kierując go do bocznych drzwi.   

–  Proszę  o  szynkę,  smaŜone  ziemniaki  z  cebulą,  dwie  grzanki,  sos  i  zieloną  sałatę.  – 

Cindy oddała menu kelnerce. – Umieram z głodu.   

background image

Rozbawiony Eryk ledwo wierzył własnym uszom. ChociaŜ, prawdę mówiąc, oboje mieli 

prawo być głodni.   

– Dla mnie to samo – oznajmił.   

Niepewny,  jak  zacząć  rozmowę,  podniósł  do  ust  filiŜankę  z  kawą.  W  drodze  do 

restauracji  Cindy  nie  odzywała  się  wcale,  mimo  Ŝe  kilka  razy  próbował  wciągnąć  ją  w 

niezobowiązującą pogawędkę.   

– Cindy, powinniśmy pogadać... – Chrząknął.   

– Ja pierwsza – odezwała się bez uśmiechu. – Chciałabym, Ŝeby pan wiedział...   

– Jestem Eryk, nie pamiętasz? 

Patrzył na dobrze znajome palce zaciskające się kurczowo na filiŜance.   

–  Być  moŜe...  Ale  wtedy  brałam  pana  za  kogoś  innego.  –  Wyprostowała  się  i  zaczęła 

jeszcze  raz.  –  Chciałabym,  Ŝeby  pan  wiedział,  Ŝe  spoufalanie  się  z  gośćmi  nie  jest  moim 

zwyczajem...  Ta  noc  –  spuściła  wzrok  –  to  był  pierwszy  taki  incydent.  Nie  mam  dla  siebie 

Ŝ

adnego wytłumaczenia, ale – podniosła oczy i dokończyła mocnym głosem – liczę na to, Ŝe 

moje poŜałowania godne zachowanie w Ŝaden sposób nie wpłynie na ocenę podlegającego mi 

personelu.   

Eryk przygryzł wargi. PoŜałowania godne? 

–  Rozumiem,  Ŝe  jest  pan  zobowiązany  poinformować  o  tym  wydarzeniu  moich 

zwierzchników.  Proszę  jednak  –  zawahała  się  chwilę  i  powtórzyła  dobitniej:  –  bardzo  pana 

proszę, Ŝeby zrobił to pań po oddaniu raportu o stanie hotelu. Gdybym teraz została usunięta z 

funkcji  dyrektora,  ucierpiałaby  nie  tylko  dobra  opinia  Kryształowego  Pająka,  ale  i  morale 

moich  pracowników.  Nie  mówiąc  o  tym,  Ŝe  na  pewno  odbiłoby  się  to  na  ich  noworocznych 

premiach.   

Naprawdę troszczyła się o ludzi, którzy z nią pracowali... Nie próbowała osłaniać siebie... 

Jego szacunek do niej wzrósł gwałtownie.   

– Nie mam zamiaru informować nikogo u Harmona o tej... hm... niezręcznej sytuacji. Nie 

ukrywam  jednak,  Ŝe  przyszło  mi  do  głowy,  Ŝe  pani  zechce  to  zrobić.  Choćby  po  to,  Ŝeby 

obronić się przed następną moŜliwością wykorzystania partii.   

– Posunąłby się pan do szantaŜu? 

Eryk  Ŝałował,  Ŝe  nigdy  nie  obserwował  ludzkich  reakcji.  MoŜe  wtedy  zrozumiałby 

emocje kryjące się w tych zachmurzonych, zielonych oczach.   

– Nie – odpowiedział cicho. – Nigdy nie posunąłbym się do szantaŜu, Ŝeby wskoczyć do 

pani łóŜka.   

Zapadła cisza.   

–  Bardzo  przepraszam,  Ŝe  wprowadziłem  panią  w  błąd  co  do  tego,  kim  jestem.  Nigdy 

celowo  nie  oszukuję  ludzi,  nawet  jeśli  działam  incognito.  I  jeszcze  jedno  –  chciałbym,  Ŝeby 

pani  wiedziała,  iŜ  po  raz  pierwszy  w  ciągu  całej  mojej  pracy  pozwoliłem  sobie  na  podobny 

związek.   

– Nie mówmy o tym –  przerwała mu. – Wolałabym wiedzieć, jak  cała sytuacja wpłynie 

na przeprowadzaną przez pana kontrolę.   

Skoro własnymi rękami wznosi między nimi mur... Trudno.   

background image

– Są dwie moŜliwości – zaczął. – Albo zupełnie się wycofam...   

– Podoba mi się takie rozwiązanie.   

Eryk westchnął z rezygnacją. Rozumiał, Ŝe Cindy  moŜe być zła,  ale nie  powinna dawać 

ponosić się emocjom. To mogło być groźne dla przyszłości hotelu.   

–  Tyle  Ŝe  wtedy  Harmon  przyśle  tu  kogoś  innego.  Młodego  sępa,  który  z  czystej  Ŝądzy 

awansu zniszczy pani hotel.   

– Dlaczego? – zawołała z gniewem. – Mamy świetne wyniki. Harmon zgarnia nasze zyski 

i nie daje prawie nic na rozwój ani remonty.   

– Dlatego, Ŝe hotel ma złą opinię – powiedział bez ogródek. – Od dawna pani wie, Ŝe cała 

strategia Harmona skierowana jest na ludzi biznesu. Korporacji nie podobają się wasi goście.   

– To niech sprzedadzą nas komu innemu! 

–  Cindy!  –  Eryk  z  trudem  powstrzymał  się,  Ŝeby  nie  wziąć  jej  za  rękę.  –  Harmon  na 

pewno  nie  sprzeda  hotelu  w  całości.  Oni  zrobią  to  po  kawałku  –  najpierw  antyczne  meble, 

potem urządzenia techniczne, na końcu sam budynek. I nie jest wykluczone, Ŝe ktoś kupi go 

tylko ze względu na wartość samej parceli i zrówna z ziemią, nie oglądając się na nic.   

Oddychała cięŜko, przeraŜona wizją, która w ogóle nie przyszła jej do głowy.   

– Jaka jest druga moŜliwość? 

–  Zostaję  i  kończę  pracę.  Harmon  dostanie  uczciwe  sprawozdanie.  Jeśli  wasze  wyniki 

finansowe  są  rzeczywiście  takie  dobre,  przedstawię  im  nowy  biznesplan.  Wiem,  Ŝe  to  nie 

powstrzyma ich przed sprzedaŜą, ale utrudni pozbycie się własności.   

– Na pewno? 

– Nie mogę niczego obiecywać – powiedział uczciwie.   

– A jeśli zostanę oszukana? 

–  Cindy,  rujnowanie  czyjegoś  Ŝycia  naprawdę  nie  jest  moim  powołaniem.  Musisz  mi 

zaufać.   

–  Mówi  się  o  panu  coś  wręcz  przeciwnego.  –  Wstała  powoli,  blada  i  napięta.  – 

Przepraszam, ale nie zostanę dłuŜej. Straciłam apetyt. Skoro będziemy musieli widywać się w 

ciągu  kilku  najbliŜszych  dni,  skorzystam  z  okazji,  Ŝeby  zrezygnować  z  pańskiego 

towarzystwa w tej chwili.   

– Cindy... – PołoŜył dłoń na jej ramieniu.   

Odwróciła głowę i popatrzyła zimno na jego rękę.. Cofnął ją po kilku sekundach. A ona 

zarzuciła sobie torbę na ramię i odeszła.   

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

 

– Bardzo mi przykro. – Jubiler pokręcił głową. – Tego nie da się skleić.   

– Ale dwa dni temu mówił pan...   

– Przepraszam. Nie zorientowałem się, Ŝe to nie szkło, ale najczystszy kryształ.   

Eryk  z  trudem  hamował  irytację.  Od  dwóch  dni  wyobraŜał  sobie,  jak  wręcza  Cindy 

kolczyk. Liczył, Ŝe to pomoŜe mu naprawić napięte stosunki panujące między nimi. Kupując 

fortepian dla ojca, teŜ tak myślałeś! wytknął sobie z pogardą.   

–  Wielka  szkoda.  –  Jubiler  miał  zmartwioną  minę.  –  Są  piękne.  Wyglądają,  jakby 

zrobiono je z kawałków starego Ŝyrandola. I to nie byle jakiego.   

– śyrandola?! 

Eryk  chwycił  rozłupane  fragmenty  i  wypadł  ze  sklepu.  Znalazł  budkę  telefoniczną. 

Nakręcał numer bardzo powoli.   

– Tato? Tu Eryk.   

– Domyślam się – usłyszał znajomy głos. – Nie mam więcej synów.   

Eryk ugryzł się w język. Tym razem nie da się sprowokować.   

– Jak się masz? 

– Śmiertelnie znudzony. Dostałem twoją kartkę z San Francisco. Kogo teraz likwidujesz? 

–  Tato  –  postanowił  sobie,  Ŝe  będzie  cierpliwy.  –  Czy  miałeś  szansę  dowiedzieć  się 

czegoś o tym Ŝyrandolu? 

–  Oczywiście.  Znalazłem  odpowiednią  ksiąŜkę.  Francuski.  Z  lat  dwudziestych.  Wzór 

nazywa  się  La  Merveille.  Trzeba  miesięcy,  Ŝeby  zrobić  coś  tak  finezyjnego.  Do  Ameryki 

trafiły  zaledwie  trzy  oryginalne  egzemplarze,  więc  podejrzewam,  Ŝe  to  kopia,  ale  bardzo 

dobra kopia. Na zdjęciu widać, Ŝe brakuje mu jednego elementu.   

– Tato! – Erykowi pulsowały skronie. CzyŜby elementu brakowało, bo ktoś zrobił z niego 

kolczyki? – Opowiedz o tym brakującym kawałku.   

– Spiralny wisiorek w samym środku.   

– Ile byłby dzisiaj wart taki Ŝyrandol? 

– Ponad milion trzysta dolarów. A kopia – około trzydziestu tysięcy. Niby nie tyle samo, 

ale teŜ nieźle. Skąd to twoje nagłe zainteresowanie Ŝyrandolami? 

– Próbuję ocenić jego wartość. Tato, czy mógłbyś przysłać mi tę ksiąŜkę? 

– BoŜe Narodzenie jest za kilka dni. Sam ją sobie weźmiesz.   

– Jest mi potrzebna juŜ teraz. Jeszcze jedno, tato... Nie przyjadę w tym roku do domu na 

ś

więta.   

Po drugiej stronie zapadła cisza.   

– W porządku, jeśli chodzi o mnie – odpowiedział ojciec powoli i bardzo wyraźnie. – Ale 

Alicja i dzieci będą rozczarowane. Na jaki adres mam wysłać ksiąŜkę? 

– Co to jest? – zapytała Cindy, kiedy Manny wręczył jej plastikową torbę.   

–  PiŜama  Stantona.  Nie  mogę  zdobyć  się  na  wyrzucenie  takiego  kawałka  szlachetnego 

jedwabiu, więc przyniosłem go tobie.   

background image

– Jakbym miała mało zmartwień! – WłoŜyła torbę pod pachę. – Idę sobie. Umówiłam się 

na wizytę u fryzjera. Tylko nic nikomu nie mów.   

Marzyła  o  chwilce  spokoju.  Pobyt  w  salonie  da  jej  szansę  na  oderwanie  się  od  myśli, 

które od kilku dni kłębiły się jej w głowie.   

–  O  rany!  Trwała  rzeczywiście  odbarwiła  pani  włosy.  –  Matylda,  nowa  fryzjerka, 

pokiwała  głową.  –  Spróbuję  odcienia  dwadzieścia  osiem  B,  kawa  z  czekoladą.  –  Widząc 

zdziwione spojrzenie Cindy, dodała: – Ciemny brąz.   

– Świetnie. Mój naturalny kolor. Ale czy moŜna farbować włosy tuŜ po trwałej? 

– Wiem, co zrobić, Ŝeby się udało. Znam się na tym.   

Jerry  pokręcił  głową  i  cięŜko  westchnął,  ale  Cindy  postanowiła  zignorować  jego  dąsy. 

Bardzo chciała mieć normalne włosy na czas przybycia ekipy Stantona. Przymknęła oczy.   

– Pora na płukanie – usłyszała po chwili.   

Matylda zmyła jej z głowy lepką maź i z zadowoloną miną włączyła suszarkę. Wtedy w 

salonie zgasły wszystkie światła. W przylegających pomieszczeniach teŜ było ciemno.   

– Zrobiłam spięcie? – Fryzjerka rozglądała się spłoszona.   

–  Nie.  Ktoś  musiał  włączyć  urządzenie  pobierające  duŜo  więcej  energii  niŜ  suszarka  – 

zaczęła Cindy z namysłem. – Choinka! – krzyknęła i rzuciła się pędem do holu.   

 

Eryk  stał  u  szczytu  schodów  z  małą  lornetką  przyłoŜoną  do  oczu  i  wychylony  przez 

poręcz,  lustrował  Ŝyrandol.  Kiedy  w  hotelu  zgasło  światło,  natychmiast  zaczął  się 

zastanawiać,  co  tym  razem  zbroiła  Cindy.  Na  myśl  o  niej  poczuł  lekkie  ukłucie  w  sercu. 

Poczucie winy, powiedział do siebie.   

Na  dole  panował  rozgardiasz.  Ktoś  krzyczał  do  robotników  pracujących  na  rusztowaniu 

przy choince, Ŝeby się nie ruszali. Tu i tam zapaliły się słabe światła awaryjne.   

Jak  się  spodziewał,  Cindy  pojawiła  się  w  holu  niemal  natychmiast.  Mokre  włosy  i 

plastikowa  pelerynka  na  ramionach  zdradzały,  Ŝe  była  w  trakcie  kolejnego  eksperymentu  z 

włosami.  Patrzył  z  uznaniem,  jak  sprawnie  zarządziła  ewakuację  robotników  z  rusztowania, 

uspokajała ludzi i telefonowała równocześnie.   

W  tej  samej  chwili  w  drzwiach  wejściowych  stanęła  grupa  nowo  przybyłych  gości  – 

sześciu  powaŜnych  męŜczyzn  w  garniturach  i  z  walizkami  na  kółkach.  Jego 

współpracownicy. Nie mogli wybrać gorszej chwili! 

Eryk  zszedł  do  holu,  Ŝeby  się  z  nimi  przywitać.  Potem  podprowadził  ich  do  Cindy.  Z 

ociekającymi  włosami  i  wielkimi  zielonymi  oczami  przypominała  świeŜo  wyłowionego  z 

wody kota.   

–  Dyrektor  naczelny  hotelu,  Cindy  Warren  –  przedstawił  ją.  –  Panno  Warren,  proszę 

poznać  mój  zespół.  Przez  kilka  następnych  dni  panowie  będą  określać  wartość  całej 

nieruchomości.   

Zbladła lekko, ale zachowała przytomność umysłu.   

– Przepraszam za nieprzewidziane kłopoty – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Zaraz 

dostaną panowie latarki... O, juŜ są.   

Przywołała  gestem  młodego  człowieka,  który  wręczał  wszystkim  gościom  latarki.  Eryk 

background image

spojrzał na podłuŜny przedmiot, który dostał do ręki, i zmarszczył brwi ze zdumienia. W tej 

samej chwili z głośników popłynął głos Samanty: 

– Panie i panowie. Dzięki uprzejmości firmy „Bądź gotowy” moŜemy rozdać wszystkim 

państwu  zestaw  „Latarka  plus  wibrator.  Dwa  w  jednym”.  Do  zestawu  dołączona  jest 

zapasowa  bateria.  Firma  „Bądź  gotowy”  zaprasza  wszystkich  na  Targi  zabawek  dla 

dorosłych, które rozpoczną się w poniedziałek w salach na drugim piętrze. Wstęp wyłącznie z 

dokumentem toŜsamości opatrzonym zdjęciem. W imieniu pracowników hotelu przepraszamy 

za chwilowe niedogodności spowodowane awarią sieci elektrycznej.   

Eryk,  z  trudem  hamując  śmiech,  spojrzał  na  Cindy.  Szerokimi  ze  zdziwienia  oczami 

przyglądała się opisanemu przez Samantę zestawowi.   

– Panno Warren – starał się mówić powaŜnie. – Mam nadzieję, Ŝe zje pani z nami kolację 

dziś  wieczorem?  Na  dole  w  restauracji,  o  siódmej.  Do  tego  czasu  awaria  na  pewno  zostanie 

usunięta.   

– Fioletowe! – wykrzyknęła Cindy, patrząc w lustro.   

– Powiedzmy: bakłaŜan. Brzmi bardziej dystyngowanie. Ostatnio bardzo modny kolor – 

wyjaśnił Manny.   

– Dlaczego to mnie zawsze przytrafia się coś takiego?! 

– To na pewno jakiś spisek. Co powiedziała fryzjerka? 

– Nie wiem. Jeny zdąŜył wysłać ją do domu.   

– Co powiedział Jerry? 

–  Podał  mi  papierową  torbę,  Ŝebym  zakryła  głowę.  Lepsza  byłaby  plastikowa. 

Przynajmniej moŜna popełnić samobójstwo.   

–  Wiesz,  mnie  się  to  nawet  podoba.  –  Manny  pokiwał  głową.  –  Mnóstwo  ludzi 

zapłaciłoby majątek za podobny kolor.   

–  Manny!  Dzisiaj  wieczorem  idę  na  kolację  ze  Stantonem  i  jego  ludźmi.  Nie  mogę 

wyglądać jak jedna ze Spice Girls.   

– Słyszałem, Ŝe ci faceci pojawili się dokładnie wtedy, kiedy zgasło światło.   

– Jasne. Kiedy moŜe wydarzyć się coś złego, na pewno się wydarzy. Musiałam zrobić na 

nich niezłe wraŜenie swoim wyglądem. śe nie wspomnę o wibratorach, które Samanta kazała 

wręczać Wszystkim gościom.   

– Przynajmniej wiesz, Ŝe nic gorszego nie moŜe się juŜ zdarzyć.   

– Proszę, nie mów tego  głośno, bo zapeszysz. Manny, czy mogę iść na kolację w mojej 

zielonej czapce? 

–  Nie  ma  mowy.  –  Przyjrzał  się  uwaŜnie  jej  włosom.  –  Cindy,  wydaje  mi  się,  Ŝe  masz 

sukienkę dokładnie w takim kolorze? 

– Mam.   

– WłóŜ ją. I zamotaj coś na głowie. Najlepiej coś niebieskiego.   

– Nie mam niebieskiej chustki. Manny wydął usta.   

–  Wiem!  –  wykrzyknął  po  chwili.  –  Gdzie  jest  ta  piŜama?  Rozejrzał  się  i  znalazł  torbę 

leŜącą na sąsiednim krześle.   

– Oszalałeś! Nie pójdę na kolację z Erykiem w jego spodniach od piŜamy na głowie! W 

background image

dodatku w spodniach, które sama wykradłam mu z pokoju.   

Manny nie zwracał na nią uwagi, tylko na róŜne sposoby zawijał niebieski materiał.   

– Pomyśl, Ŝe to szal za trzysta pięćdziesiąt dolarów. Wystarczy podwinąć  gumkę, ukryć 

plamę i proszę! – Przewiązał jej włosy i zaciągnął ją do lustra.   

Cindy  otworzyła  oczy  ze  zdziwienia.  Szeroka  jasnoniebieska  opaska  pięknie 

kontrastowała z kolorem włosów, zsuniętych teraz z czoła i spiętrzonych z tyłu.   

– Do diabła, Manny! Jak na to wpadłeś? 

– Prawo ostatniej deski ratunku.   

– A jeśli je rozpozna? 

–  Gdyby  był  gejem,  nie  zaryzykowałbym.  Ale  zwyczajny  facet?  W  dodatku  głodny  i 

napalony na ciebie? Bądź spokojna. Poza tym nikomu nie przyjdzie na myśl, Ŝe moŜna mieć 

na głowie spodnie.   

– Mam złe przeczucia – mruknęła Cindy do lustra.   

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

 

Eryk  pomachał  ręką  swoim  współpracownikom  wychodzącym  z  restauracji.  To  dziwne, 

ale  nigdy  dotąd  nie  zauwaŜył,  Ŝe  są  aŜ  tak  niewiarygodnie  nudni.  Kolacja  dłuŜyła  mu  się 

strasznie, bo Cindy wybrała najodleglejsze miejsce przy stole i nie miał okazji zamienić z nią 

choćby słowa.   

– Dziękuję, Ŝe zgodziłaś się na chwilę rozmowy. MoŜe poszlibyśmy na dach? Przy okazji 

zobaczyłbym ten wspaniały widok. Nie mówiąc o tym, Ŝe marzę o papierosie.   

Wahała się, więc szybko dodał: 

– Nie chciałbym, Ŝeby ktoś podsłuchał, o czym mówimy.   

– Wydawało mi się, Ŝe rozmowa ma dotyczyć spraw hotelowych... – Przyglądała mu się 

zmruŜonymi oczami.   

– Tak, ale lepiej, Ŝeby wszystko zostało między nami.   

–  Skoro  tak  mówisz...  –  Odeszła  od  stołu  i  zanim  zdąŜył  ją  powstrzymać,  podpisała 

rachunek za kolację.   

Eryk  odprowadzał  ją  wzrokiem.  Podziwiał  jej  biodra  rysujące  się  znajomą  linią  pod 

cienką,  bordową  sukienką.  Cindy  znowu  wyglądała  pięknie,  nawet  z  włosami  w  tym 

przedziwnym kolorze.   

MoŜna  się  do  nich  przyzwyczaić,  uznał.  Przyzwyczaić?  O  czym  on  myśli?  PrzecieŜ  nie 

zamierza być tu na tyle długo, Ŝeby przyzwyczajać się do czegokolwiek! Wspólnie spędzona 

noc będzie jedynie miłym wspomnieniem, i tyle.   

– Zrobiłaś doskonałe wraŜenie na moich ludziach – powiedział, i była to szczera prawda.   

– Nie dziwię się – zaśmiała się krótko. – Po pierwszym spotkaniu nie mogłam juŜ spaść 

niŜej w ich oczach.   

– Powiedziałem im, Ŝe przywykną do ciebie...   

– Piękne dzięki.   

– ... bo zawsze jesteś tam, gdzie coś się dzieje.   

– Sam pan wie, Ŝe na tym polega moja praca. – Jej chłód był nie do przewalczenia.   

Zachowywała  się  wobec  niego  jak  obca  osoba.  Ale  w  międzyczasie  zostali  przecieŜ 

kochankami... Nienawidził sytuacji, w jakiej znaleźli się teraz.   

Winda wywiozła ich na samą górę. Cindy porozumiała się z ochroną, polecając wyłączyć 

urządzenie  alarmowe  na  drzwiach,  po  czym  wyszli  na  dach.  Widok  rzeczywiście  zapierał 

dech  w  piersiach.  Rozświetlone

1

  miasto  i  zatoka,  Ŝyjąca  własnym  Ŝyciem.  Dokoła  panował 

spokój.  Ciszę  zakłócały  jedynie  słabe  odgłosy  ruchu  ulicznego  i  szum  chłodnego, 

grudniowego wiatru.   

Cindy  drgnęła,  kiedy  Eryk  zarzucił  jej  marynarkę  na  ramiona.  Poczuła  zapach  znajomej 

wody toaletowej i ciepło jego ciała bijące od jedwabnej podszewki.   

–  Dzięki  –  mruknęła,  zastanawiając  się  z  niepokojem,  dlaczego  chciał  przyjść  właśnie 

tutaj.   

Jeśli  rozmowa  miała  dotyczyć  ich  nocy,  musi  mu  powiedzieć,  Ŝe  nie  ma  na  to  ochoty. 

background image

Przygładziła ręką włosy i z niepokojem zauwaŜyła, Ŝe jej pseudo-szal nieco się rozluźnił.   

– Pięknie! – Eryk odwrócił się do niej.   

Ale  jak  mu  to  powiedzieć?  ParaliŜowała  ją  świadomość,  Ŝe  Eryk  stoi  tuŜ  obok,  na 

wyciągnięcie ręki. A ona poznała wszystkie intymne sekrety jego wspaniałego ciała! 

–  Chciałabym  iść  dzisiaj  wcześniej  spać  –  oświadczyła  i  nagle  zdała  sobie  sprawę,  jak 

dwuznacznie zabrzmiały jej słowa.   

– Sama – dodała szybko, pogarszając jeszcze sytuację. – Zacznijmy więc tę rozmowę.   

Wyciągnął  do  niej  rękę  i  dreszcz  poŜądania  przeszedł  ją  od  stóp  do  głów.  PrzeraŜona 

bezwstydną reakcją – własnego ciała, uciekła w agresję.   

–  Jak  śmiał  pan  zwabić  mnie  tutaj  pod  pozorem  słuŜbowej  rozmowy,  skoro  ma  pan  w 

głowie  tylko  seks!  CzyŜby  nie  robił  pan  jeszcze  tego  na  dachu?  –  Chciała  go  zranić,  Ŝeby 

ukarać samą siebie. – Jak widzę, potrzeba panu specjalnych podniet! PrzecieŜ dałam juŜ panu 

niezły materiał do męskich rozmów w siłowni.   

Stała blada i wzburzona.   

– W kieszeni znajdzie pani mały pakiecik. – Spokojnie wskazał na marynarkę. – To pani 

własność. OstroŜnie – dodał, widząc, jak wyszarpuje zawiniątko z kieszeni.   

Odwinęła serwetkę.   

– Pęknięty – powiedziała cicho na widok szklanej łzy błyszczącej w świetle księŜyca.   

–  Przepraszam.  Nastąpiłem  na  niego  przypadkiem.  Prawdopodobnie  przyczepił  się  do 

mojego smokinga i upadł nie zauwaŜony.   

– Trudno – odparła, ale Eryk po głosie poznał, Ŝe było jej przykro.   

– Jubiler powiedział, Ŝe nie da się go naprawić. To stary, cenny kryształ.   

Jubiler? Co Eryk wie? zastanawiała się w panice. Napotkała jego uwaŜny wzrok i ugięły 

się pod nią kolana.   

–  Tak,  mówiono  mi  to.  –  Wepchnęła  paczuszkę  do  torebki  i  podeszła  do  balustrady  na 

krańcu dachu.   

–  Jubiler  twierdzi,  Ŝe  kryształ  moŜe  pochodzić  z  zabytkowego  Ŝyrandola,  który  dzisiaj 

miałby  niezwykłą  wartość  –  usłyszała  stłumiony  głos  Eryka.  Prawdopodobnie  stał  tyłem  do 

niej i patrzył w drugą stronę.   

– Domyślam się. – ZwilŜyła wargi i wystawiła twarz na wiatr, Ŝeby jakoś dojść do siebie.   

I  wtedy  pstry  podmuch  zrujnował  całą  pracę  Manny’ego.  Jedna  nogawka  piŜamy 

wysunęła się spod opaski i powiewała na wietrze jak flaga. Cindy obiema rękami próbowała 

wepchnąć ją pod gumkę spodni, ale śliski jedwab wciąŜ wymykał się jej z palców. Zerknęła 

przez ramię. Eryk wciąŜ stał tyłem do niej.   

Bała  się  jego  następnego  pytania.  Bała  się,  Ŝe  zaraz  się  odwróci  i  zobaczy,  co  ma  na 

głowie.  Histerycznym  ruchem  szarpnęła  zawój  i  zerwała  go  z  głowy.  Co  dalej?  Nie  miała 

kieszeni. Torebka była zbyt mała. Zwinęła materiał w kulkę i rozejrzała się bezradnie.   

–  Cindy!  –  usłyszała  i  niewiele  myśląc,  wyrzuciła  piŜamę  przez  balustradę.  –  Czy  ten 

kolczyk pochodzi z Ŝyrandola wiszącego w holu? 

– Nie wiem. To pamiątka rodzinna – wyjąkała.   

–  Ale  mówiłaś,  Ŝe  twój  dziadek  był  kiedyś  właścicielem  Kryształowego  Pająka.  –  Eryk 

background image

podszedł  i  zajrzał  jej  w  oczy.  –  Cindy,  mój  ojciec  twierdzi,  Ŝe  to  moŜe  być  oryginalny, 

francuski La Merveille, wart teraz fortunę! 

– Twój ojciec? 

– Całe lata pracował w hucie szkła.   

–  Nie  znam  się  na  Ŝyrandolach  –  odezwała  się  Cindy  nienaturalnie  wysokim  głosem.  – 

Ktoś w księgowości na pewno powie ci, jaka jest jego wartość.   

– JuŜ sprawdziłem księgi inwentarzowe. Podejrzewam, Ŝe wpis dotyczący Ŝyrandola jest 

fałszywy.  Cindy!  –  Pochylił  się  ku  niej.  –  Powiedz  mi  wszystko,  co  wiesz.  Jeśli  nie,  będę 

musiał  powiadomić  ludzi  od  Harmona  o  swoich  podejrzeniach.  Wtedy  przyślą  tu 

rzeczoznawcę.   

Cindy rozwaŜała wszystkie moŜliwości, włącznie z tą, Ŝeby skoczyć z dachu.   

– Skąd mam wiedzieć, Ŝe i tak do nich nie zadzwonisz? 

–  Racja.  Tego  nie  moŜesz  wiedzieć.  –  Zacisnął  usta.  Oparła  się  łokciami  o  balustradę  i 

zapatrzyła w przestrzeń.   

Stanął tuŜ przy niej.   

– Mój dziadek kochał ten hotel – zaczęła powoli – a Ŝyrandol był dla niego kwintesencją 

ś

wietności  i  wyjątkowości  tego  miejsca.  To  on  wymyślił,  Ŝeby  zrobić  kolczyki  z 

kryształowego wisiora, który wieńczył całość. Podarował je mojej babce, a ja odziedziczyłam 

je  po  niej  wraz  z  piękną  historią  o  Ŝyrandolu,  który  podczas  wojny  sprzedano  i  zastąpiono 

szklaną  kopią,  Ŝeby  zasilić  fundusz  na  dozbrojenie  naszego  wojska.  Długo  nie  miałam 

pojęcia, Ŝe ta historia jest nieprawdziwa.   

– Kiedy zaczęłaś podejrzewać, Ŝe coś jest nie tak? 

–  Przypadkiem  w  Chicago  zobaczyłam  jedną  z  kopii.  Była  nieporównanie  gorsza  od 

naszej. Specjalnie pojechałam do Hollywood – to samo. I obie miały ten centralny fragment, 

którego brakowało w naszym Ŝyrandolu.   

Potem zaczęłam przeglądać papiery po dziadku i w jego dzienniku znalazłam ostateczny 

dowód.  Kiedy  kopia  była  juŜ  gotowa,  rozmyślił  się.  Zostawił  oryginał,  a  kopię  sprzedał  na 

czarnym rynku. Fundusz wojenny zasilił pieniędzmi z własnych oszczędności.   

– Niesamowita historia! – Eryk pokręcił głową.   

–  I  smutna.  Suma  przekazana  na  armię,  znacznie  zresztą  przewyŜszająca  ówczesną 

wartość  Ŝyrandola,  tak  uszczupliła  jego  zasoby,  Ŝe  był  zmuszony  sprzedać  swoje  udziały  w 

tym hotelu. Nikomu jednak nie powiedział, Ŝe w holu wisi oryginał. To była jego tajemnica.   

– Dlaczego nikogo o tym nie zawiadomiłaś? 

–  Harmon  natychmiast  wystawiłby  Ŝyrandol  na  licytację,  –  a  nam  zamówiłby  jakąś 

kiepską kopię albo zgoła nic. Ostatnia rozmowa z tobą utwierdziła mnie w tym przekonaniu.   

– Cindy! Taki Ŝyrandol powinien wisieć w muzeum.   

– Jego miejsce jest tutaj – upierała się.   

– Nieprawda. Właściciele hotelu muszą wiedzieć, jaka jest prawdziwa wartość Ŝyrandola.   

– I ty im o tym powiesz, tak? 

– Nie wiem jeszcze, ale...   

–  A  ja  ci  zaufałam!  –  Mimo  starań  nie  mogła  powstrzymać  łez.  –  Uwierzyłam,  Ŝe 

background image

zrozumiesz, co naprawdę liczy się w Ŝyciu.   

Wyraz oczu Eryka nie zmienił się ani na jotę. Cindy odwróciła się zdruzgotana. Okazała 

się taka słaba! To przez nią setki ludzi stracą pracę.   

–  Wszystko  to  moja  wina  –  szepnęła  do  siebie.  –  Powinnam  wypełniać  polecenia 

korporacji, bez względu na to, jak były głupie. Teraz nas sprzedadzą albo zamkną, a Ŝyrandol 

i tak będzie stracony.   

Zatkała ręką usta, Ŝeby stłumić szloch.   

–  EjŜe!  Nie  traktuj  wszystkiego  tak  osobiście.  –  Eryk  odwrócił  ją  do  siebie.  –  PrzecieŜ 

robiłaś  to,  co  według  ciebie  było  najsłuszniejsze.  Jeśli  Harmon  zdecyduje,  Ŝe  sprzedaje 

Kryształowego Pająka, nie będzie w tym twojej winy.   

Bliskość Eryka i ciepło jego rąk, które czuła nawet przez marynarkę, nie pomagały jej się 

uspokoić.   

– Raczej powiedz: jeśli ty zdecydujesz, Ŝe Harmon sprzedaje hotel.   

– Na tym polega mój zawód.   

– I nie przeszkadza ci, Ŝe kilka twoich słów moŜe zmienić Ŝycie tylu Bogu ducha winnych 

ludzi? 

– Oboje mamy swoją pracę. Nie wolno pozwolić, Ŝeby emocje wpływały na interesy.   

Dlaczego  pociągają  akurat  taki  człowiek?!  Odwróciła  głowę,  Ŝeby  nie  widzieć  jego  ust, 

których dotyk tak dobrze pamiętała.   

– Mamy zupełnie róŜne poglądy, pan i ja. – Dumnie uniosła głowę. – Dla mnie hotel Pod 

Kryształowym  Pająkiem  to  coś  więcej  niŜ  zwykłe  zestawienie  zysków  i  strat.  I  gdyby  tylko 

było mnie stać, kupiłabym go sama.   

Twarz Eryka złagodniała. Wyciągnął rękę i odsunął kosmyk włosów z policzka Cindy.   

– Gdyby mnie było stać, kupiłbym go dla ciebie – powiedział.   

Wszystko,  co  nastąpiło  potem,  przypominało  film  odtworzony  w  zwolnionym  tempie. 

Eryk  przyciągnął  ją  do  siebie  i  mocno  objął.  Cindy  zamknęła  oczy  i  poddała  się  kojącemu 

uściskowi, w którym oboje chcieli trwać jak najdłuŜej. On ujął jej twarz w dłonie i pochylił 

głowę, szukając ustami jej ust. Oddychała szybko w oczekiwaniu długiego pocałunku. Kiedy 

ich wargi zetknęły się w końcu, przylgnęła do niego całym ciałem i westchnęła głęboko.   

Eryk wędrował dłońmi po jej ciele, a ona z rozkoszą poddawała się temu dotykowi.   

–  Cindy!  –  szepnął.  –  Przy  tobie  jestem  zdolny  do  największych  szaleństw.  Chcę  się  z 

tobą kochać, tu i teraz.   

– Nie powinniśmy – wymamrotała nieprzytomnie, myśląc tylko o tym, Ŝeby oddać mu się 

pod gołym niebem, w świetle gwiazd i przy wtórze szumu wiatru.   

Namiętne szepty i westchnienia przeplatały się z chwilami napiętej ciszy.   

Nagle niebo nad ich głowami przecięły smugi ostrego światła. Oboje drgnęli jak oparzeni. 

Gwałtownymi ruchami próbowali doprowadzać do porządku ubrania.   

–  Co  się  dzieje,  do  diabła?  –  wyjąkał  Eryk,  którego  twarz  znalazła  się  nagle  w  zasięgu 

reflektora.   

Cindy  wyjrzała  przez  balustradę.  Na  chodniku  stał  szef  ochrony  z  tubą  przy  ustach. 

Dookoła zaczynali juŜ gromadzić się gapie.   

background image

– Stop! – usłyszała. – Nie skakać. Zaraz będzie tu policja.   

– Oni tam na dole myślą, Ŝe ktoś chce zeskoczyć z dachu – wyjaśniła Erykowi.   

– Wierz mi – warknął – chętnie sam bym zeskoczył, Ŝeby złamać kark temu idiocie.   

Cindy wychyliła się znowu.   

– Pete! – zawołała przez złoŜone w trąbkę dłonie. – Nikt nie ma zamiaru skakać! 

– Cindy! To ty? 

– Jak widzisz.   

– O rany! Co zrobiłaś z włosami? 

Rozejrzała się, czy w pobliŜu nie leŜy jakaś cegła, Ŝeby rzucić nią w Pete’a. Na szczęście 

dla niego dach był czysty.   

– Zadzwoń na policję i powiedz, Ŝe to pomyłka. Zaraz schodzę.   

– Dobra. – Pete był wyraźnie rozczarowany. Światła zgasły i dach pogrąŜył się w mroku.   

– Muszę iść – oznajmiła Cindy. – W przeciwnym razie ktoś przyjdzie tu po mnie.   

Wstydziła  się  za  siebie.  Zachowywali  się  jak  zwierzęta.  śadnych  uczuć.  Sam  instynkt. 

Przynajmniej z jego strony.   

– Cindy – szepnął Eryk i szybko ją pocałował. – Czy wiesz, Ŝe jeszcze chwila i byłbym 

na samym szczycie...   

Wyrwała się z jego objęć i gwałtownym ruchem zerwała z siebie marynarkę.   

– Muszę iść – powiedziała ostro.   

– Co się dzieje? – Nie rozumiał jej zachowania.   

– Nic – warknęła.   

Nie mogła przecieŜ przyznać się głośno, Ŝe zakochała się w Eryku Stantonie – człowieku, 

który reprezentował sobą wszystko to, czego ona nie znosiła. Manny wiedział, przed czym ją 

ostrzega.   

 

–  Cindy!  Wyrzuciłaś  piŜamę  Stantona  z  dachu?!  –  Manny  patrzył  to  na  Cindy,  to  na 

plastikową torbę.   

–  Jak  mogłam  przypuszczać,  Ŝe  zaczepi  się  o  okno?  Przez  cztery  dni  starałam  się 

wydostać ją od ochrony, nie wzbudzając podejrzeń.   

– Wolę nie pytać, dokąd z nią teraz idziesz. – Manny patrzył na nią jak na pomyloną.   

–  Prosto  do  kotłowni.  Dziś  o  czwartej  Stanton  pokaŜe  mi  gotowy  raport,  więc  muszę 

zminimalizować do zera prawdopodobieństwo katastrofy, którą na pewno bym wywołała.   

– Przynajmniej choinkę masz z głowy. CóŜ moŜe być bezpieczniejszego od tradycyjnych 

cukierków? 

– TeŜ tak myślę. A teraz lecę, bo jestem umówiona u fryzjera. 

– Coo? Dotychczasowe próby niczego cię nie nauczyły? 

– Teraz będzie dobrze, zobaczysz.   

Coś w jej głosie sprawiło, Ŝe Manny popatrzył na nią uwaŜnie.   

– Denerwujesz się raportem? – zapytał.   

– Jasne. – Głos jej zadrŜał, mimo iŜ bardzo się starała zachować spokój.   

Manny poklepał ją po ręce.   

background image

–  Wykonałaś  tu  wspaniałą  robotę.  Jeśli  Stanton  i  jego  ludzie  tego  nie  zauwaŜyli,  są  nie 

tylko ślepcami, ale kompletnymi głupcami.   

– Dzięki.   

– Nie znoszę tego człowieka za to, Ŝe przepuścił cię przez taką wyŜymaczkę.   

– Nie wiń Eryka, Manny.  Na  wszystko sama zapracowałam. –  Ze zgrozą czuła, Ŝe oczy 

napełniają się jej łzami.   

– O BoŜe! – Manny złapał się za głowę. – Tylko mi nie mów, Ŝe się w nim zakochałaś.   

–  Zakochałam  się.  I  wcale  nie  jestem  z  tego  powodu  dumna.  MoŜe  mi  przejdzie,  kiedy 

zobaczę raport.   

– Będzie durniem, jeśli nie zauwaŜy, jakie ma szczęście! 

– Jak to dobrze, Manny, Ŝe jedziesz ze mną do domu na święta.   

– Ja teŜ się cieszę. Spotkamy się na lotnisku. Na razie cześć.   

 

Cindy  odetchnęła,  widząc,  jak  płomienie  pochłaniają  pechowe  niebieskie  spodnie.  Musi 

pamiętać, Ŝeby wypisać później raport o zaginięciu ubrania naleŜącego do gościa hotelowego. 

PrzecieŜ Eryk sprawdza wszystkie dokumenty...   

Spojrzała  na  zegarek  i  pędem  pobiegła  do  fryzjera.  W  progu  salonu  przetarła  oczy  ze 

zdumienia. Zdyszana Matylda uwijała się wśród tłumu klientów. Na widok Cindy rozległy się 

okrzyki, Ŝe to jest kolor, o jaki wszystkim chodzi.   

– Przebój sezonu. – Matylda rozpromieniła się cała. – Zarobimy fortunę.   

– Niesamowite. – Oniemiała Cindy przesunęła ręką po włosach. – To znaczy, bardzo się 

cieszę.   

– Jeny jest na zapleczu – poinformowała Matylda i z nowym wigorem zajęła się pracą.   

Stary fryzjer czekał na Cindy. Posadził ją w fotelu i otulił zieloną peleryną.   

– To mój prezent gwiazdkowy dla ciebie – mruknął. – Mimo Ŝe byłaś niegrzeczna.   

– Jerry, nie wierz we wszystko, co ludzie mówią.   

–  A  jeśli  widziałem  to  na  własne  oczy?  –  Popatrzył  na  nią  z  czułością.  –  Ładna  z  was 

para. Pasujecie do siebie, ty i Stanton.   

JuŜ chciała protestować, ale przypomniała sobie, Ŝe nie warto, bo Jerry i tak nie zmienia 

zdania.   

– Jerry! – Nagle coś przyszło jej do głowy. – Ty wiedziałeś, Ŝe Quinn to Stanton, prawda? 

– Od samego początku.   

– Powiedział ci? 

– Nie. Wiedziałem i tyle.   

Westchnęła.  Cały  Jerry.  Niczego  nie  da  się  przed  nim  ukryć.  Rzuciła  mu  mordercze 

spojrzenie, ale on zupełnie się tym nie przejął. Z cichym śmiechem wziął noŜyczki i zaczaj ją 

strzyc.   

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY 

 

Eryk  przejrzał  szczegółowe  sprawozdania  swoich  współpracowników.  Określenia 

„niekonwencjonalny,  ale  skuteczny”  pojawiały  się  w  nich  raz  po  raz.  Wszyscy  potwierdzali 

jego  opinię.  Kryształowy  Pająk  działał  sprawniej  i  dawał  większe  zyski  niŜ  niejeden  z 

wzorcowo prowadzonych hoteli naleŜących do korporacji.   

Jego  raport  był  w  zasadzie  gotowy.  Pozostały  jedynie  wnioski  i  rozwiązanie  problemu: 

czy  funkcjonowanie  hotelu  Pod  Kryształowym  Pająkiem  pasuje  do  zaplanowanej  przez 

Harmona strategii działania? 

Mimo  Ŝe  Eryk  w  raporcie  napisał  wiele  zdań  o  korzyściach  wynikających  z  posiadania 

takiego  hotelu,  nie  miał  wątpliwości,  jak  brzmi  odpowiedź  na  tak  sformułowane  pytanie. 

Czasami jednak przypominał sobie błagalne spojrzenie Cindy i ogarniały go rozterki.   

Nie  chciał  jednak  narazić  na  szwank  swojej  dobrej  reputacji.  Jedyne  co  mógł,  to 

przekonać  Harmona,  Ŝeby  sprzedać  Kryształowego  Pająka  w  całości.  Powiedział  Cindy,  Ŝe 

kupiłby dla niej ten hotel, gdyby było go na to stać. Nie był aŜ tak zamoŜny, ale przecieŜ znał 

wielu inwestorów, których mógłby do tego namówić. Zachowałby wówczas twarz wobec obu 

stron.   

Ale  korporacji  chodziło  tylko  o  prostą  odpowiedź  na  proste  pytanie.  Dlaczego  więc 

komplikować  całą  sprawę?  Dawno  temu  przysiągł  sobie,  Ŝe  nie  pozwoli  Ŝadnej  kobiecie 

wtrącać się do swojej pracy, i dotrzymał słowa. Do dzisiaj. Z miłości do Cindy Warren musiał 

stracić rozum.   

Jak to z miłości?! opamiętał się. Kto tu mówi o miłości? 

Usiadł  przy  biurku  i  w  szalonym  tempie  dokończył  pisania  raportu.  Nie  miał  ochoty 

zakochiwać  się  w  kobiecie,  która  jest  ekscentryczna,  nieprzewidywalna,  ma  zbyt  miękkie 

serce i koszmarną fryzurę. NIGDY wystukał wielkimi literami na ekranie komputera.   

 

Cindy weszła do pokoju konferencyjnego kwadrans przed czasem. Musiała przygotować 

się  na  spotkanie  z  Erykiem.  Wybrała  sobie  miejsce  naprzeciw  drzwi  i  przez  pięć  minut 

ć

wiczyła  scenę:  „Zajęta  kobieta  interesu  wita  interesanta,  pewnie  siedząc  w  fotelu”. 

PodwyŜszyła  siedzenie  swojego  krzesła  i  obniŜyła  siedzenie  krzesła  stojącego  po  jej  prawej 

stronie, Ŝeby dosłownie pokazać swoją dominację nad Erykiem.   

Kiedy usłyszała na korytarzu jego kroki, usiadła i udawała, Ŝe robi notatki na marginesie 

jakichś dokumentów.   

– Wolisz, Ŝebym przyszedł, kiedy skończysz? – Zatrzymał się w progu.   

– AleŜ nie. – Powoli odłoŜyła pióro.   

Na  razie  wszystko  szło  po  jej  myśli.  NajwyŜszy  czas  odegrać  przećwiczoną  etiudę.  Z 

oczami  utkwionymi  pewnie  w  twarzy  Eryka  odchyliła  się  niedbale...  Zapomniała  tylko,  Ŝe 

podwyŜszając krzesło, powinna przykręcić oparcie do siedzenia. PrzeraŜony Eryk nie zdąŜył 

jej przytrzymać. Runęła plecami do tyłu i uderzyła głową o podłogę.   

– Nic mi nie jest – wyjąkała mimo bólu, który rozsadzał jej czaszkę. – Lepiej zacznijmy 

background image

od razu. – Podniosła się, zaŜenowana.   

Przyglądał  się  jej  przez  chwilę,  potem  usiadł  i  wyjął  z  teczki  raport.  Cindy  wystarczył 

jeden rzut oka, Ŝeby z twarzy Eryka wyczytać to, co usłyszy za chwilę.   

–  W  moim  raporcie  radzę  korporacji,  Ŝeby  sprzedała  hotel.  Przykro  mi,  ale  z 

profesjonalnego  punktu  widzenia  musiałem  tak  postąpić.  Ja  i  wszyscy  moi  ludzie 

podkreślamy,  Ŝe  Kryształowy  Pająk  jest  znakomicie  prowadzony.  Błędem  Harmona  był 

zakup hotelu, który całkowicie nie odpowiada prowadzonej przez nich polityce.   

–  Zakup?  Raczej  kradzieŜ.  Dwa  lata  temu  Harmon  oszukał  grupę  starych  inwestorów, 

nabywając hotel za bezcen.   

– Starałem się bardzo rzetelnie wycenić jego dzisiejszą wartość.  I, jeśli cię to interesuje, 

nie  wspomniałem  ani  słowem  o  Ŝyrandolu.  Uznałem,  Ŝe  powinienem  zachowywać  się  tak, 

jakbym nie znał jego historii.   

– Ale ją znałeś! Opowiedziałam ci ją, Ŝebyś zrozumiał, Ŝe pewne wartości naleŜy chronić. 

Likwidujesz hotel, który przynosi zyski! 

– Na razie.   

– Co przez to rozumiesz? 

–  Za  kilka  lat  gry  fabularne  oraz  wampiry  wyjdą  z  mody  i  moŜecie  stracić  klientów. 

Harmon wie, co robi, nastawiając się na grupę średnich i duŜych biznesmenów...   

– Jak rozumiem, poznałam juŜ najwaŜniejsze załoŜenia pańskiego raportu – przerwała. – 

Nie uwaŜam, Ŝeby dłuŜsza rozmowa mogła wnieść nowe aspekty do sprawy. Nasze spotkanie 

jest skończone. – Cindy wzięła głęboki oddech i wstała, starając się, Ŝeby Eryk nie zauwaŜył, 

ile ją to kosztuje.   

Odwróciła się tyłem do niego, by nie widział łez w jej oczach. Słyszała, Ŝe odchodzi, ale 

nawet nie drgnęła.   

–  Cindy!  –  odezwał  się,  stając  przy  drzwiach.  –  Przepraszam,  Ŝe  zepsułem  ci  BoŜe 

Narodzenie.   

– Panie Stanton! – rzuciła przez ramię. – Proszę sobie nie pochlebiać. Nie ma pan takiej 

władzy nade mną.   

Trafiła go. Poznała to po jego minie. I o to jej chodziło! 

– Chciałbym powiedzieć, Ŝe mimo nieporozumień bardzo cenię sobie naszą współpracę. I 

jeszcze jedno – dodał po chwili. – Masz śliczną fryzurę.   

Zamknął za sobą drzwi. Cindy oparła głowę na rękach. Szkoda, Ŝe w ogóle spotkała tego 

człowieka! 

W tym momencie odezwała się jej krótkofalówka.   

–  Cindy  –  usłyszała  zdyszany  głos  Manny’ego.  –  Czy  zniesiesz  jeszcze  jeden  kryzys 

choinkowy? 

–  Chcesz  powiedzieć,  Ŝe  pięć  tysięcy  zwykłych  cukierków  moŜe  okazać  się 

niebezpieczne? 

– Tak, jeśli do holu wedrze się tłum chuliganów, Ŝeby strząsnąć je z drzewka! 

 

Eryk  uznał,  Ŝe  naleŜy  mu  się  łyk  czegoś  mocniejszego.  Szedł  właśnie  do  baru,  kiedy 

background image

usłyszał szum dobiegający z holu. Zawrócił, Ŝeby sprawdzić, co się dzieje. Z sufitu sypał się 

kolorowy  grad.  Czterech  umięśnionych  męŜczyzn  potrząsało  świerkiem,  a  ich  towarzysze 

łapali  cukierki  i  wpychali  je  garściami  do  kieszeni  i  plastikowych  toreb.  Dolne  gałęzie  były 

juŜ całkowicie ogołocone.   

Jak  naleŜało  się  spodziewać,  Cindy  natychmiast  pojawiła  się  na  placu  boju.  Eryk 

obserwował z ukrycia, jak po raz kolejny udało się jej rozwiązać kryzys – szybko, skutecznie 

i elegancko.   

Szybko  usunęła  prowodyrów  całego  zajścia.  Kazała  ustawić  rusztowanie.  Cukierki 

zostały  zdjęte  z  choinki  i  w  wielkich  koszach  wystawione  na  ulicę.  KaŜdy  chętny  mógł  się 

nimi  poczęstować.  Pracownicy  Cindy  dwoili  się  i  troili.  Widać  było,  Ŝe  zrobią  dla  niej 

wszystko. Eryk nie miał co do tego Ŝadnych wątpliwości. Oni po prostu ją kochali.   

On teŜ.   

Pokochał  niewłaściwą  kobietę  w  niewłaściwym  czasie.  PrzecieŜ  najbardziej  cenił  sobie 

uporządkowane  Ŝycie.  Zawsze  otaczał  się  ludźmi  praktycznymi  i  reagującymi  w  łatwy  do 

przewidzenia  sposób.  Dlatego  nie  mógł  porozumieć  się  z  własnym  ojcem  – 

niekonwencjonalnym człowiekiem o duszy artysty.   

Eryk  widział  ze  swojego  kąta,  jak  Cindy  powoli  wchodzi  po  schodach.  Przystanęła  na 

górnym  podeście  i  zapatrzyła  się  w  Ŝyrandol.  Dałby  wiele,  Ŝeby  dowiedzieć  się,  o  czym 

myśli. O dziadku? O długiej historii tego hotelu? Czy o przyszłości? 

W  holu  panował  spokój.  Wielki  świerk,  całkowicie  pozbawiony  ozdób,  stał  pośrodku 

lekko pochylony.   

Pochylony?!  Eryk  wypadł  z  ukrycia.  Cindy  takŜe  zauwaŜyła,  Ŝe  coś  jest  nie  tak. 

PrzeraŜona zbiegała po schodach.   

– Uwaga! – krzyczała. – Choinka się przewraca! 

Ogromne  drzewo  zachwiało  się  i  z  szumem  upadło,  pokrywając  całą  podłogę  grubym 

płaszczem  igieł.  Górne  gałęzie  zaczepiły  o  Ŝyrandol,  który  rozhuśtał  się  niebezpiecznie. 

Kryształowe wisiorki uderzały o siebie z dźwięcznym stukotem. Eryk spojrzał w górę.   

– Usunąć się! – wrzasnął.   

Rozległ  się  zgrzyt  metalu...  śyrandol  runął  na  ziemię  i  rozprysnął  się  na  tysiące 

kawałków.   

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY 

 

Cindy przepłakała całą noc. Rano z trudem otworzyła zapuchnięte oczy. Jeszcze nigdy nie 

czuła  się  tak  przegrana.  Po  spotkaniu  z  Erykiem  była  pewna,  Ŝe  nic  gorszego  juŜ  się  nie 

zdarzy, ale wypadek z choinką i Ŝyrandolem szybko rozwiał jej złudzenia. Wprawdzie gałęzie 

ś

wierka  osłabiły  nieco  siłę  uderzenia,  ale  i  tak  Ŝyrandol  rozpadł  się  na  niezliczone  kawałki. 

Nie było pewności, czy kiedykolwiek uda się przywrócić mu dawną świetność.   

Eryk  razem  z  pracownikami  hotelu  zbierał  rozsypane  fragmenty  i  układał  je  do 

dziesiątków pudeł, ale Cindy przez cały czas uwaŜała, Ŝeby nie znaleźć się blisko niego. Był 

inny,  niŜ  sobie  wyobraŜała.  Nie  umiałby  kochać  jej  takiej,  jaka  jest.  Nigdy  by  mu  nie 

zaleŜało,  Ŝeby  razem  z,  nią  chronić  ludzi,  rzeczy  i  miejsca.  On  wolał  niszczyć  wszystko  w 

imię interesu jakiejś tam korporacji.   

To była najgorsza Wigilia w jej Ŝyciu. Wstała z łóŜka, podeszła do telefonu i odruchowo 

nakręciła numer.   

– Mamo, wesołych świąt... – Łzy popłynęły jej po policzkach.   

 

Eryk  postanowił  spędzić  poranek  w  siłowni.  Znalazł  wolny  przyrząd  do  joggingu  i 

dopiero  wtedy  zauwaŜył,  Ŝe  na  sąsiednim  urządzeniu  ćwiczy  Manny.  Kiwnęli  głowami  na 

przywitanie.   

– Wcześnie pan zaczyna – rzucił Eryk.   

– Za parę godzin mam „samolot. – Manny nawet nie starał się być uprzejmy.   

– Do domu” na święta? 

– Uhm, jadę z Cindy.   

A  więc  jednak  coś  ich  łączy.  Dziwne,  bo  Manny  nie  wydawał  się  męŜczyzną,  który... 

Zresztą,  co  go  to  obchodzi.  Przyspieszył  prędkość  ścieŜki,  Ŝeby  wyładować  zazdrość  – 

uczucie, o które by siebie nie podejrzewał.   

– Mam nadzieję, Ŝe spędzicie oboje miłe święta – mruknął.   

– Z pańskiego tonu wnoszę – Manny nie zdejmował wzroku z monitora – Ŝe niezbyt się to 

panu podoba.   

Jego wrogość nie uszła uwagi Eryka.   

–  Nie  zdawałem  sobie  sprawy  –  wzruszył  ramionami  –  Ŝe  pana  i  Cindy  łączy  intymny 

związek.   

– Cindy i mnie nie łączy intymny związek, panie Stanton – warknął Manny.   

Eryk poczuł ulgę. Ale to nie była właściwa  reakcja, kiedy  człowiek rujnuje innym  BoŜe 

Narodzenie, uświadomił sobie nagle.   

– Cindy pewnie powtórzyła panu, Ŝe poradziłem Harmonowi sprzedaŜ hotelu. Przykro mi, 

ale  na  tym  polega  moja...  Co  jest,  do  cholery...  –  przerwał,  bo  Manny  jednym  pchnięciem 

zrzucił go ze ścieŜki i stojąc obok, patrzył na niego z wyraźnym obrzydzeniem.   

– Cindy powiedziała mi, Ŝe raport był pozytywny, palancie. Wygląda na to, Ŝe nie chciała 

mnie  martwić.  Jesteś  pętakiem  i  tchórzem,  Stanton.  Nie  zasługujesz  na  nią.  A  ona  juŜ  na 

background image

pewno – nie zasłuŜyła na to, co jej zafundowałeś! Zawodowo i prywatnie. – Manny odwrócił 

się  na  pięcie.  –  Proszę  mi  wybaczyć.  Muszę  stąd  odejść,  zanim  dam  panu  w  pysk  i  stracę 

pracę.   

Zaskoczony  Eryk  wpatrywał  się  w  plecy  odchodzącego  Manny’ego.  I  nagle  zrozumiał 

wszystko.  Naprawdę  bał  się  okazywać  uczucie  ludziom,  na  których  mu  zaleŜało.  Cindy  i 

ojciec byli tego najlepszym przykładem.   

Jego mózg pracował teraz na najwyŜszych obrotach. Tak. JuŜ wiedział. Harmon dostanie 

pieniądze  za  zniszczony  Ŝyrandol  od  towarzystwa  ubezpieczeniowego.  Reszta  ich  nie 

obchodzi. śyrandol moŜna zrekonstruować. Wprawdzie nie odzyska nigdy swojej poprzedniej 

wartości,  ale  dla  Cindy  to  akurat  nie  ma  znaczenia.  Jej  zaleŜy  na  symbolu.  Tak  się 

przypadkiem  składa,  Ŝe  on  zna  znudzonego  Ŝyciem  eksperta  od  szkła,  który  z  pewnością 

podejmie się rekonstrukcji.   

Kto wie, moŜe przy okazji uda mu się odbudować swoje pokręcone relacje z ojcem? Ale 

najpierw musi odnaleźć Cindy. PrzecieŜ ona nie ma pojęcia o jego uczuciach! Szalona chwila 

wymaga szalonych czynów, pomyślał.   

– Oliver! – krzyknął i puścił się biegiem za Mannym. – Poczekaj! 

–  Zwariowałeś,  człowieku  –  podsumował  go  Manny,  słuchając  jego  niezbornej 

wypowiedzi.   

–  Wiem!  –  Eryk  wyrzucił  ręce  w  powietrze.  –  Ale  moje  stosunki  z  Cindy  od  początku 

były  zwariowane.  Ta  sytuacja  mnie  przerosła  –  mówił  nieskładnie,  ale  nie  mógł  nic  na  to 

poradzić.  –  Jeśli  się  dobrze  zastanowić,  to  cud,  Ŝe  nasze  ścieŜki  w  ogóle  się  przecięły. 

Nastąpiła jakaś niezwykła koincydencja wypadków...   

– Koincydencja! – Manny wytrzeszczył na niego oczy...   

– Koincydencja... No, zbieŜność... – Eryk się zaczerwienił.   

–  Wiem,  co  to  znaczy  koincydencja,  tylko...  Zresztą  teraz  to  niewaŜne  –  westchnął 

Manny. – Jeśli się nie uda, Cindy nam dokopie.   

 

Cindy do ostatniej chwili zwlekała z wejściem na pokład samolotu. Manny’ego wciąŜ nie 

było. W końcu, przełykając łzy zawodu, podniosła torbę i poszła do wejścia.   

Nie spędzi świąt z kimś, kto był jej szczególnie bliski. Zamknęła oczy i próbowała wziąć 

się w garść. Potrzebowała Manny’ego, mimo Ŝe cieszyła się na spotkanie z matką. Dzisiejsza 

poranna  rozmowa  okazała  się  punktem  zwrotnym  w  ich  stosunkach.  Mama  wysłuchała  jej 

historii i umiała pocieszyć.   

– Cześć – usłyszała znajomy głos.   

Spojrzała w górę i zmartwiała.   

– Eryk?! Go ty tutaj robisz? 

– Mam miejsce obok ciebie. Zamieniłem się z Mannym. On leci teraz do Atlanty.   

Pokiwała głową, ale było jej przykro, Ŝe Manny nic nie powiedział o zmianie planów.   

– Ma tam wielu przyjaciół. A ty? Jedziesz do ojca? To znaczy, Ŝe musieliście rozmawiać.   

– Tak, rozmawiałem z nim. – Eryk uśmiechnął się szeroko.   

– Nie było to wcale takie straszne.   

background image

Kapitan  poinformował,  Ŝe  start  samolotu  opóźni  się  o  czterdzieści  pięć  minut.  Cindy 

jęknęła. Oznaczało to czterdzieści pięć minut przebywania dłuŜej z Erykiem.   

– Będziemy mogli porozmawiać – powiedział spokojnie.   

– Porozmawiać? 

Wtedy  sięgnął  do  kieszeni  płaszcza  i  wyjął  małe  pudełko  w  srebrnym^,  metalizowanym 

papierze.   

– To dla ciebie.   

Cindy trzymała pudełko w drŜących dłoniach, niepewna, co robić.   

– Dla mnie? – spytała, a potem rozwinęła papier.   

W pudełku, na czarnym aksamicie, błyszczały dwie brylantowe łzy niezwykłej urody.   

– Eryku, nie mogę tego przyjąć.   

– PrzecieŜ zniszczyłem ci tamte kolczyki – Przez przypadek.   

– I kocham cię.   

– Są o wiele za drogie – ciągnęła. – Co ty powiedziałeś? 

– Dopiero teraz dotarł do niej sens jego słów.   

–  śe  cię  kocham.  Zmusiłem  Manny’ego  do  odsprzedania  mi  biletu,  Ŝeby  spędzić  z  tobą 

BoŜe Narodzenie. Nawet nie wiesz, jak się namęczyłem.   

Pochylił się i pocałował ją w usta. Siedziała nieporuszona.   

–  Myślałem,  Ŝe  coś  do  mnie  czujesz.  –  Rozczarowany  i  speszony  zapadł  się  w  fotel.  – 

Poza niechęcią, oczywiście.   

Tymczasem  Cindy  próbowała  uporać  się  z  sama  ze  sobą.  W  jednym  momencie 

doświadczyła  zbyt  wielu  wraŜeń:  szczęście,  strach,  zmieszanie,  niepewność  ogarnęły  ją  jak 

morskie tale.   

– Eryku – zaczęła powoli – ja teŜ cię kocham. Ale sama miłość nie wystarczy. śeby Ŝyć 

razem,  trzeba  czegoś  więcej  –  wspólnych  wartości,  wspólnego  celu,  rodzinnych  więzi...  Nie 

chcę, byś myślał, Ŝe jestem z tobą dlatego, bo niedługo zostanę bez pracy.   

Chwycił ją za rękę i podniecony opowiedział jej o planach kupienia hotelu.   

–  A  ty  jesteś  najodpowiedniejszą  osobą  do  prowadzenia  tego  cyrku  –  zakończył.  – 

Oczywiście pod warunkiem, Ŝe nie będziesz spoufalać się z gośćmi płci męskiej.   

Objął  ją  i  tym  razem  Cindy  zareagowała  tak,  jak  tego  pragnął.  Widział,  Ŝe  mu  ufa. 

Całowali się długo.   

– Eryku! – Uśmiechnęła się szelmowsko, kiedy skończyli.   

–  Czy  ty  myślisz,  Ŝe  skoro  podarowałeś  mi  brylantowe  kolczyki,  muszę  się  od  razu  w 

tobie zakochać? 

– Jasne, Ŝe tak – parsknął śmiechem. – Sama przyznasz, Ŝe to działa, prawda? 

– Masz całkowitą rację. Zachwycony wpatrywał się w jej twarz.   

– Czy jesteś przygotowany na spotkanie z moją rodziną? – zapytała.   

– Owszem. A ty z moją? 

– Chyba tak. Zastanawiam się tylko, czy twój ojciec mnie polubi.   

– Kobietę, dzięki której znowu zacząłem grać?! Nie mam Ŝadnych wątpliwości.   

Cindy  usiadła  głębiej  i  przymknęła  oczy.  Najgorsza  Wigilia  w jej  Ŝyciu  zamieniła  się  w 

background image

Wigilię najszczęśliwszą.   

–  Cindy?  –  odezwał  się  Eryk.  –  Kiedy  sprawdzałem  dokumenty  hotelowe,  wpadł  mi  do 

ręki raport o mojej skradzionej piŜamie. Czy wiesz coś o tym? 

Zamrugała niepewnie oczami.   

– Tak. Sama go wypełniłam.   

– A skąd wiedziałaś, Ŝe była niebieska? 

– Wisiała w łazience, kiedy opatrywałam sobie rękę. – Cindy udało się zachować spokój.   

– A monogram? PrzecieŜ na pewno nie mówiłem, Ŝe jest wyszyty na kieszeni. – Patrzył 

na nią z rozbawieniem w oczach.   

– Z... zgadłam. – Jeszcze nie zorientowała się, Ŝe Eryk z niej Ŝartuje.   

– A kolor? Kochanie, jakim cudem domyśliłaś się, Ŝe litery były popielate? 

Cindy  juŜ,  juŜ  miała  wpaść  w  panikę,  ale  uniosła  głowę  i  spojrzała  na  Eryka. 

Uśmiechnęła się i uwodzicielskim gestem przesunęła palcem po jego ustach.   

–  Co  byś  powiedział  na  to,  Ŝeby  pójść  do  toalety?  Moglibyśmy  dokończyć  rozmowę 

zaczętą na dachu.   

– Coś mi się wydaje, Ŝe próbujesz zmienić temat! – Chwycił jej palec i pocałował.   

– Sam przyznasz, Ŝe to działa, prawda? 

– Absolutnie tak!