James Julia
Toskańska przygoda
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Co znaczy: nie podpiszesz? Rafael di Viscenti spiorunował spojrzeniem kobiete lezaca w jego
własnym łozku. Amanda Bonham, błekitnooka blondynka o ponetnych kształtach, uniosła się z
poscieli. Intercyza... To obrzydliwe mrukneła i Rafael zacisnał usta. Zgodziłas się na wszystkie
warunki. Twoj prawnik nie miał zadnych zastrzezen. Dlaczego teraz raptem się wycofujesz? Raf,
kochanie, po co nam intercyza? Zle ci że mna? Znizyła głos i usmiechneła się uwodzicielsko.
Zrobie wszystko, zeby co noc było ci dobrze. Odrzuciła przescieradło kryjace interesujace kształty.
Nawet teraz... Rafael niecierpliwie machnał reka. Wdzieki Amandy nie robiły na nim wrazenia,
zdażył się już nimi nacieszyc: co za dużo, to niezdrowo. Nie mam czasu na zabawy. Podpisz
dokumenty, jak się umawialismy. W złosci mowił z silnym włoskim akcentem.
Zbłekitnychoczupieknejpanizniknałuwodzicielski
błysk, w jej spojrzeniu pojawiło się cos twardego, nieustepliwego. Nie oznajmiła, podciagajac
gwałtownie kołdre pod brode. Jeśli chcesz się że mna ożenić, ożeń się bez podpisywania intercyzy.
Zacisneła usta, a Rafael zaklał pod nosem: soczyscie, po włosku, słowami, ktorych nie używa się w
towarzystwie. Po co mu to zamieszanie? Wpił spojrzenie w niedoszła panne młoda. Amanda, cara
zaczał, silac się na cierpliwosc. Tłumaczyłem ci już, to rodzaj tymczasowej umowy. Wiedziałas
przecież, na co się godzisz. Nie oszukiwałem cie. Od poczatku mowiłem jasno, jaki to układ. Slub,
a po poł roku bezbolesny, szybki rozwod. Nie za darmo. W zamian za przysługe otrzymałabys
całkiem pokazna sume. Krotka małzenska wizyta we Włoszech, przekazanie pieniedzy na twoje
konto i to wszystko. Capisce? Owszem, capisce! W głosie Amandy zabrzmiała twarda nuta. Teraz
ty postaraj się zrozumiec mnie. Podpisze intercyze, ale za dwukrotnie wyzsza sume. Rafael
zesztywniał. A wiec o to chodziło. Po prostu chciała podbic cene usługi. Powinien był to
przewidziec. Amanda Bonham nie była zbyt rozgarnieta, ale gdy szło o pieniadze, wykazywała
niezwykły spryt. O nie, nikt nie bedzie nim manipulował, ani ta pazerna panienka, ani jego
perdittione tatus. Nikt.
Twarz Rafaela steżała w kamienna maske. Trudno stwierdził krotko. Ci, co robili z nim interesy,
znali ten ton głosu: oznaczał definitywny koniec targow oraz negocjacji. Teraz można się było tylko
wycofac albo ugiac wobec warunkow Rafaela di Viscenti. Amanda tego nie wiedziała. Błekitne
oczy rozbłysły złym blaskiem. Nie masz wyboru zauważyła jadowicie. Musisz się szybko ożeńic.
Prosze bardzo, ale za podwojna stawke. Rafael wzruszył ramionami. Twoja decyzja. Wezwe ci
taksowke. Siegnał po telefon komorkowy leżący na małym stoliku pod sciana. Amanda podniosła
się z łozka. Zaczekaj chwile... Rafael już wystukał numer, jakby jej nie słyszał. Skonczylismy
rzucił krotko. Ubieraj się. Reka Amandy zacisneła się na jego ramieniu. Nie możesz się wycofac.
Potrzebujesz mnie. Odsunał ja niczym natretna muche. Mylisz się. Twardy, nieustepliwy ton.
Joe? Wezwij taksowke. Na teraz. Spojrzał na dziewczyne stojaca nago na srodku sypialni, po czym
wsunał telefon do kieszeni. Wez prysznic, ochłoniesz. Tylko pospiesz się. Taksowka bedzie za
dziesiec minut. Ruszył do drzwi. A co z twojaupragnionazona? sykneła Amanda, ale Rafael nawet
się nie odwrocił.
ożeńie się z pierwsza dziewczyna, która zobacze rzucił jeszcze i wyszedł. Magda wciagneła
gumowe rekawiczki i zabrała się do sprzatania wyłozonej marmurem łazienki. Była niewyspana,
zmeczona: Benji dwa razy budził się w nocy, ciagle robił jej takie niespodzianki, ale przynajmniej
teraz spał, nadrabiajac zarwana noc. Nachmurzyła się. Nie podoła dłuzej tej pracy, nie utrzyma jej
po prostu. Dopoki Benji był młodszy, mogła zabierac go że soba. Leżał sobie w nosidełku, a ona
sprzatała luksusowe apartamenty, ale teraz zaczynał chodzic i coraz trudniej było go spacyfikowac.
Wkraczał w okres odkrywania swiata, a w cudzych mieszkaniach, gdzie kazdy przedmiot był cenny
i drogi, nie mogła mu na to pozwolic. Odgarneła wierzchem dłoni kosmyk z czoła i westchneła. Co
można robic, kiedy człowiek musi się opiekowac rocznym dzieckiem? Przecież nie może go
zostawiac u opiekunki, bo wtedy nie zarobi na zycie. Gdyby miała w miare porzadne mieszkanie,
mogłaby się zajmowac cudzymi dziecmi i pilnowac swojego, ale jaka matka przyprowadzi dziecko
do jej wilgotnej, ciemnej nory? Sama starała się, zeby Benji spedzał tam jak najmniej czasu.
Prowadzała go do parkow, do ogrodkow dla dzieci, wolała nawet isć z nim do supermarketu, niz
tkwic w swojej klitce. Usmiechneła się. Benji... jej promyczek, jej ukochany synek.
Zrobiłaby dla niego wszystko, absolutnie wszystko. Nie było rzeczy, przed która cofnełaby się, gdy
szło o jego dobro. Rafael szedł ku schodom prowadzacym na nizszy poziom apartamentu. Był
wsciekły na Amande: bezczelnie usiłowała wykorzystac sytuacje, i był wsciekły na ojca, że
postawił go w takiej sytuacji. Dlaczego stary di Viscenti nie mogł po prostu pogodzic się z tym, że
jego syn nie poslubi szukajacej bogatego meza kuzynki Lucii? Owszem, była atrakcyjna, ale
prozna, zła i łasa na pieniadze, ale wszystkie te cechy udawało się jej ukrywac skutecznie przed
Viscentim, ktory trwał w przekonaniu, że kuzyneczka bedzie doskonała partia dla jego krnabrnego
syna. Kiedy okazało się, że nie pomagaja grozby i prosby, Viscenti uciekł się do szantazu: sprzeda
firme, kładac kres rodzinnej tradycji. Rafaelowi brzmiały jeszcze w uszach ostatnie słowa ojca:
Albo się ożenisz, albo nie bedzie Viscenti AG. Nie sprzedam firmy tylko w jednym wypadku... tu
starszy pan się zawahał o ile przed swoimi trzydziestymi urodzinami stawisz mi się tu z zona.
Wtedy tego samego dnia przepisze firme na ciebie. A jakze, stawi się, myslał Rafael msciwie, tylko
nie z ta, o ktorej myslał tatus. Skoro ma byc zona, bedzie zona. Amanda nadawała się doskonale:
coz za kara dla ojca za to, że zmusza go do takiego kroku. Na jej widok di Viscenti pewnie dostałby
zawału.
Rozrywkowa panienka o włosach dłuzszych niz noszone przez nia sukienki i absolutna pustka w
głowie. A i jeszcze zdolność do przepuszczania pieniedzy kolejnych kochankow. Ale Amanda
przedobrzyła i teraz Rafael znalazł się w punkcie wyjscia. Musiał znowu szukac panny młodej,
która wprawi ojca w szewska pasje i sprawi, że Lucia przestanie się usmiechac z wyzszoscia osoby
bliskiej swojego celu. Rafael zachmurzył sie: znalezienie odpowiedniej kandydatki w przeciagu
kilku zaledwie tygodni nie bedzie sprawa łatwa, nawet dla niego. Zszedł szybko po schodach i
wrosł w ziemie: w holu stało nosidełko, a w nosidełku spało dziecko. Magda skonczyła szorowac
umywalke. Sprzatanie łazienek u bogatych ludzi było w pewnym sensie przyjemne. Człowieka
otaczał zewszad luksus, z drugiej strony w bogatych domach tych łazienek było po kilka, kazda
sypialnia miała własna i zwykle jeszcze na parterze znajdowała się toaleta dla gosci, jak ta, która
własnie konczyła pucowac. Ciekawe, jak to jest mieszkac w takim luksusowym, dwupoziomowym
apartamencie, wielkim jak willa, z tarasem ogromnym jak ogrod i wspaniałym widokiem na
Tamize. Ci bogacze i ich kaprysy, pomyslała. Rzadko ich widywała, własciwie wcale: sprzataczka
przychodzi, kiedy panstwa nie ma w domu. A pani co tu robi? rozległ się za jej plecami
zagniewany głos.
Magda drgneła wystraszona i płyn do mycia muszli klozetowej wylał się na marmurowa podłoge.
Jeknawszy, szybko zaczeła scierac błekitna plame gabka. Mowie do ciebie. Głos stał się jeszcze
bardziej zagniewany. Magda odwrociła się, podniosła głowe, zamrugała gwałtownie. W mieszkaniu
nie powinno byc nikogo, tak powiedział administrator budynku nadzorujacy sprzatanie, tymczasem
w drzwiach stał mężczyzna, ktory z pewnoscia nie korzystał z wind dla słuzby. Był najwyrazniej
wsciekły. Bardzo przepraszam, sir wykrztusiła w koncu, zdajac sobie sprawe, że brzmi to załosnie
i słuzalczo, choc to nie jej wina, że ja zastał, gdzie zastac się nie spodziewał. Powiedziano mi, że
moge posprzatac. Mężczyzna zacisnał usta. W holu jest jakies dziecko stwierdził. Magda, choc
zbita z tropu i zakłopotana, nie mogła nie zauważyc, że mężczyzna nie był Anglikiem. Miał smagła
cere i mowił z akcentem. Włoch, Hiszpan? No? Mężczyzna czekał na wyjasnienia. Magda
wreszcie wstała. Nie bedzie przecież rozmawiac z tym człowiekiem na kolanach. Moj synek. Tyle
się domysliłem sarknał. Chciałbym wiedziec, co on tu robi? Bardzo przepraszam powtorzyła z
jeszcze wieksza pokora, probujac złagodzic irytacje mężczyzny, i nachyliła się, zeby podniesc
wiaderko że srodkami
czystosci. Pojde już, sir. Bardzo mi przykro, że mnie pan tu zastał. Podeszła do drzwi i mężczyzna
odsunał się, ale i tak musiała się prawie o niego otrzec. Był pachnacy i doskonale ubrany, a ona
spocona po kilku godzinach pracy. Czuła się fatalnie, brudna, upokorzona. Pochyliła się nad
Benjim. Na szczescie synek spał spokojnie. Zaczekaj. Zabrzmiało to jak rozkaz i Magda
instynktownie się wyprostowała, odwrociła z nosidełkiem w jednej rece, wiadrem w drugiej.
Mężczyzna przewiercał ja wzrokiem. Poczuła się jak krolik pochwycony przez reflektory. Albo
raczej jak antylopa, która dojrzała lamparta. Rafael przygladał się dziewczynie: szczupła,
zaniedbana, mysie włosy, pozbawione wyrazu rysy. W dodatku biła od niej przykra won potu
zmieszana z intensywnym zapachem srodkow czystosci. Spojrzał na jej dłonie w zołtych
gumowych rekawiczkach, zmarszczył czoło, przeniosł ponownie wzrok na wystraszona twarz. Nie
musisz uciekac jak spłoszony krolik powiedział już łagodniej, ale wyraz jego twarzy nie zmienił się
na jote. Dziewczyna rzeczywiscie gotowa była czmychnac w kazdej sekundzie. Zrobił krok w jej
strone. Mezatka? zagadnał i znowu w jego głosie zabrzmiała ostra nuta, chyba dlatego, że w
głowie zrodziła się szalona mysl.
Dziewczyna spojrzała na niego tak, jakby zadał pytanie w obcym jezyku. Tak czy nie? Udzielenie
odpowiedzi na jego proste pytanie zdawało się przekraczac jej mozliwosci intelektualne. W koncu
pokreciła głowa z tym samym pustym, bezrozumnym wyrazem twarzy. A wiec nie jest mezatka.
Tak tez od razu pomyslał, mimo że przyszła z dzieckiem. Nie potrafił okreslac wieku dzieci, ale to
tutaj wygladało na spore, zbyt duże na nosidełko, prawde powiedziawszy. Tak, dziecko to element,
ktorego dotad nie brał pod uwage. Bardzo dobry element. Nawet jeśli matka zdaje się kompletnie
nieodpowiedzialna. Masz jakiegos przyjaciela? Chłopaka? Zrobiła wielkie oczy i jeszcze
głupszamine. Ponownie pokreciła głowa. Zmarszczył czoło. Czemu jest taka spłoszona? Mam dla
ciebie propozycje powiedział cierpko, ciagle jeszcze nie mogąc się pogodzic z sytuacja, w ktorej
postawił go ojciec. Pchnał drzwi do kuchni. Wejdz polecił struchlałej dziewczynie. Z jej gardła
wydobył się ni to pisk, ni to jek i już wyraznie ruszyła ku wyjsciu. Musze już iść. Bardzo
przepraszam wykrztusiła. W tej samej chwili rozległy się kroki i u szczytu schodow staneła
Amanda w butach na bardzo wysokich obcasach i w bardzo krotkiej spodniczce.
Jedno spojrzenie na scene w holu i na jej twarzy pojawił się jadowity usmiech. ,,Pierwsza kobieta,
którazobacze'' powiedziała z triumfem w głosie i udanym włoskim akcentem. Gratuluje, Rafaelu.
To się nazywa miec szczescie. Zebys wiedziała, cara mruknał. Ta dziew czyna jest wprost
idealna. Na twarzy Amandy odmalowała się wsciekłosc pomieszana z absolutnym
niedowierzaniem. Kpisz sobie chyba. Zartujesz. Rafael w odpowiedzi uniosł tylko brew i posłał
Amandzie chłodny usmiech. Twoja taksowka na pewno już czeka, cara. Czas na ciebie. Amanda
przez moment stała bez ruchu, usiłujac opanowac narastajaca wsciekłosc. W koncu zeszła że
schodow, odsuneła Magde, jakby była rzecza, i otworzyła drzwi. Prosze zaczekac pisneła Magda i
chciała wyjsc razem z Amanda. Dlaczego własciciel mieszkania wypytywał ja o meza, o
przyjaciela? Nie mogł miec czystych intencji. Roznych opowiesci nasłuchała się od innych
sprzataczek na temat panow wymuszajacych inne poza sprzataniem posługi. Zostaw mnie, brudna
kobieto warkneła Amanda z pogarda, na jaka tylko było ja stac, i wybiegła. Magda probowała biec
za nia, ale Rafael zatrzasnał jej drzwi przed nosem. Mowiłem, że mam dla ciebie oferte. Zechcesz
mnie łaskawie wysłuchac? zapytał z ironia. możesz odniesc z tego korzysc finansowa. Magda
posłała mu kolejne struchlałe spojrzenie. Ten człowiek chciał jej uczynic jakas oblesna, niemoralna
propozycje. Nie, dziekuje szepneła. Ja takich rzeczy nie robie... Nie wiesz jakiego to rodzaju
oferta przerwał jej. Wszystko jedno. Nie przyjme zadnej. Moja praca to sprzatanie. Tylko tym się
zajmuje. Mina Rafaela raptownie się zmieniła, jakby wreszcie zrozumiał powody paniki
dziewczyny. Zle mnie zrozumiałas poinformował lodowa tym tonem. Oferta, która chce ci złozyc,
nie ma nic wspolnego z seksem. Magda wpatrywała się intensywnie w ten luksusowy okaz płci
meskiej. Jasne, pomyslała, to oczywiste, że ktos taki jak on nie bedzie składał propozycji
seksualnych komus takiemu jak ona. Ujrzała się jego oczami, zobaczyła, z jakim lekcewazeniem
musiał ja traktowac, i poczuła się jak robak. Rafael wyjał jej wiadro z reki. Wejdz do kuchni
powiedział. Wyjasnie ci, o co chodzi. Siedziała sztywna i oniemiała na stołku przy kuchennym
barze. Benji, o dziwo, w dalszym ciagu spał spokojnie.
może pan powtorzyc? wykrztusiła w koncu. Zapłace sto tysiecy funtow. W zamian za to ty przez
poł roku bedziesz, najzupełniej legalnie, moja zona. Po tym okresie przeprowadzimy rozwod bez
orzekania o winie. Zaraz po zawarciu slubu pojedziesz że mna do Włoch... Sprawy formalno-
rodzinne. Po powrocie z Włoch do konca trwania małzenstwa bedziesz mieszkała tutaj, otrzymujac
pełne utrzymanie. W dniu rozwodu otrzymasz sto tysiecy funtow, ani centa mniej. Rozumiesz? Nie,
pomyslała, nic nie rozumiem poza tym, że mam do czynienia z wariatem. Na wszelki wypadek nie
wyartykułowała na głos swojej opinii. Chciała jak najszybciej wyjsc z tego mieszkania. I to nie
tylko dlatego, że nieznajomy składał szalone oferty, ale przede wszystkim z tego powodu, że był po
prostu najbardziej atrakcyjnym facetem, jakiego kiedykolwiek zdarzyło się jej widziec. Szczupły,
przystojny, ale w jego urodzie nie było nic lalkowatego. Nie wierzysz mi? Pytanie padło znienacka,
zaskoczyło ja. Otworzyła usta i zaraz je zamkneła, nie wypowiadajac słowa. Na jego twarzy pojawił
się ironiczny usmieszek, a z Magdastało się cos dziwnego, tak dziwnego, że nie potrafiła tego
zanalizowac ani nazwac. Przyznam, to... dziwna oferta, niemniej... Połozył dłonie na barze i teraz
ujrzała, jakie sa piekne. Z pewnych wzgledow musze się bardzo szybko ożeńic. Powinienem
jeszcze wyjasnic, że nasze mał-
zenstwo bedzie istniało wyłacznie na papierze... Czysto formalny zwiazek. Masz paszport? Magda
pokreciła głowai na jego twarzy odmalowała się irytacja, po czym machnał reka. Niewazne. To
sprawa do załatwienia. Co z ojcem twojego dziecka? Utrzymujesz z nim kontakt? Magda
zastanawiała się, co odpowiedziec, i znowu nie wykrztusiła słowa. Tak przypuszczałem stwierdził
z bezmierna wzgarda dla jej samotnego macierzynstwa. Tak nawet lepiej. Nie bedzie nam
przeszkadzał. Zmierzył ja jeszcze raz uwaznym spojrzeniem, jakby chciał się upewnic w swojej
decyzji. Zatem nie widze zadnych przeszkod dla zawarcia umowy. Wydajesz się w pełni
odpowiednia kandydatka. Magde ogarneła panika. Czynił jakies plany, wciagał jaw szalony wir
swojego szalonego projektu. Musi to przerwac. Sytuacja z kazdachwilastawała się coraz bardziej
absurdalna. Nie powiedziała. Z całapewnoscianie jestem odpowiednia kandydatka. Musze już iść.
Robi się pozno, a ja mam jeszcze inne mieszkania do posprzatania... Nie miała. Apartament tego
szalonego Włocha był ostatnim na dzisiaj, ale on nie musiał o tym wiedziec. Nieznajomy nie myslał
jednak rezygnowac. Jeśli przyjmiesz oferte, już nigdy wiecej nie bedziesz musiała sprzatac
zadnych mieszkan. Dla osoby w twojej sytuacji, z twoja pozycja, sto tysiecy to
dosc, zeby urzadzic sobie skromne, ale wygodne zycie. W Magdzie zmagały się sprzeczne emocje:
z jednej strony obrazał ja, mowiac z taka wzgarda o ,,jej pozycji'', jakby należała do jakiegos
podgatunku ludzi. Z drugiej cos znacznie silniejszego. Pokusa. Wygodne zycie... Sto tysiecy
funtow... Czy to mozliwe? Nie była w stanie wyobrazic sobie takiej sumy. Mogłaby wyjechac z
Londynu, zamieszkac na prowincji, zajac się wreszcie Benjim, poczynic plany na przyszłosc.
Oczami duszy zobaczyła już mały domek, skromny, ale przyzwoity, w ktorym jej syn wreszcie
znalazłby prawdziwy dom. Wokoł mili sasiedzi, niewielki ogrodek... Miłe, proste zycie. Ona w
kuchni piecze ciasto, Benji na trojkołowym rowerku jezdzi po patio, na parapecie wygrzewa się w
słoncu kot, na sznurze suszy się pranie... Zateskniła za tym obrazem. Rafael widział już, że
chwyciła przynete. Wreszcie. Nie sadził, że tak trudno bedzie ja zanecic, ale koniec koncow się
udało. Im dłuzej jednak musiał japrzekonywac, tym wiekszego nabierał przekonania, że nada się
swietnie do odegrania swojej roli. Ojca trafi chyba apopleksja! Synowa z nieslubnym dzieckiem.
Sprzataczka, która zajmowała się szorowa-
niem toalet. Kopciuch. Pan di Viscenti dostanie raz na zawsze nauczke, by nie wywierac presji na
syna... Magda dojrzała błysk triumfu w oczach tego szalenca i zadrzała. Sama musiała byc szalona,
skoro chocby przez moment rozwazała jego propozycje. Sto tysiecy funtow. Czysty absurd! Ona
jako zona kogos takiego jak on? Jeszcze wiekszy absurd. Naprawde musze iść oznajmiła, wstajac
że stołka. Musiała przy okazji potracic nosidełko, bo chłopiec nieoczekiwanie się obudził i zapłakał.
Nachyliła się i pogłaskała synka po policzku. Wszystko w porzadku, kochanie. Mama jest przy
tobie. Zaraz idziemy. Rafael przygladał się jej spod zmruzonych powiek. Sto tysiecy funtow.
Koniec z szorowaniem toalet. Koniec targania małego że soba do pracy. On tak nie może
funkcjonowac. To jakies szalenstwo rzuciła ostro. Pan nie jest przy zdrowych zmysłach. Włoch
usmiechnał się. Jeśli to dla ciebie jakas pociecha, powiem ci, że mysle podobnie, ale jeśli nie
ożeńie się w ciagu najblizszych dwoch tygodni, wszystko, na co pracowałem całe zycie, zostanie
przekreslone. Nie moge do tego dopuscic. Co mu miała powiedziec? Nic. Mogła tylko odwrocic się
i wyjsc. Nie dosc, że Magde od samego ranka, od chwili kiedy wyszła z mieszkania tego szalenca,
dreczył
rozsadzajacy czaszke bol głowy, to teraz jeszcze z sasiedniego mieszkania dochodziła dudniaca
muzyka. Nie mogła zapomniec o zwariowanej ofercie. Sto tysiecy funtow, sto tysiecy funtow...
słowa te dudniły jej w uszach w rytm muzyki. Albo jak podzwonne, wieszczace jej zycie w nedzy,
bez zadnych perspektyw, bez nadziei. Czy kiedykolwiek bedzie ja stac na własny kat? Czekac na
mieszkanie komunalne mogła w nieskonczonosc, tak długie były kolejki chetnych i potrzebujacych,
a zycie w jednoizbowej klitce, z łazienka na korytarzu, stawało się coraz bardziej nieznosne. Kiedy
Benji był mniejszy, jeszcze jakos dawało się wytrzymac, ale on rosł i potrzebował prawdziwego
domu. Nie, nie narzekała. W innym kraju mogłaby w ogole nie miec dachu nad głowa i zdychac
pod mostem. Tutaj przynajmniej system socjalny, jakkolwiek niedoskonały, dawał jej jakies
wsparcie. Acz kiedy Benji się urodził, były naciski że strony tego samego systemu, zeby oddała
małego do adopcji. Egzystencja samotnej matki jest bardzo trudna, panno Jones przekonywała
pani z opieki społecznej. Nawet jeśli otrzyma pani zapomoge. Bez dziecka bedzie pani miała
wieksze szanse na ułożeńie sobie zycia. ,,Nie oddam go'' oswiadczyła wtedy z moca. Sama kiedys
była zawada. Tak wielka, że kobieta, która ja urodziła, zostawiła po prostu corke w smietniku.
Nikt, nikt nie zdoła jej odebrac Benjiego. Zza sciany dochodziła ogłuszajaca muzyka, ale nikt z
sasiadow nie probował protestowac. Facet, ktory puszczał swoj radiomagnetofon na cały regulator,
był cpunem, wszyscy o tym wiedzieli, i potrafił zareagowac agresja na najdrobniejsza uwage. W
koncu odtwarzacz milkł, choc czasem dopiero nad ranem. Nic dziwnego, że Benji budził się w nocy
po kilka razy. Teraz, mimo że była już dziesiata, tez nie spał i Magda nawet nie probowała go
usypiac. Siedział obok niej na zapadnietym łozku i bawił się plastykowymi klockami, wrzucajac je
do pojemnika przez odpowiadajace poszczegolnym kształtom otwory. Zmyslna zabawka, która
kupiła w sklepie jednej z organizacji charytatywnych. Wszystkie zabawki i ciuszki wynajdywała
dla Benjiego w takich własnie sklepach. Nie gdzie indziej zaopatrywała się w ubrania dla siebie.
Obserwowała synka i cały czas wracała w myslach do dziwnego porannego spotkania. Czy to
zdarzyło się naprawde? Czy naprawde zabojczy włoski milioner zaproponował połroczne
małzenstwo oraz sto tysiecy w charakterze zapłaty za usługe? Oferta była tak chora, tak szalona, że
trudno było uwierzyc w jej realnosc. Niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi i Benji,
zaciekawiony, podniosł głowke znad klockow. Pukanie rozległo się ponownie. Panno Jones?
Stłumiony głos, ledwie słyszalny przez ogłuszajace
dzwieki muzyki. Gospodarz domu? Czasami tu zagladał, zeby sprawdzic stan swojej
nieruchomosci. Powoli podeszła do drzwi i uchyliła je ostroznie, nie otwierajac z łancucha. Tak?
To ja, Rafael di Viscenti przedstawił się gosc. Rozmawialismy dzisiaj rano. Moge wejsc?
ROZDZIAŁ DRUGI
Była tak zdumiona, że otworzyła machinalnie. Rafaela na jej widok ogarneły watpliwosci. Czyzby
naprawde zaproponował małzenstwo temu... Jak to się mowi po angielsku? Popychadłu? W
rozciagnietej, workowatej bluzie bawełnianej, w znoszonych spodniach. Tłuste, pozbawione koloru
włosy zwiazane w kucyk, ziemista twarz, cienie pod oczami. Najbardziej odpychajaca kobieta, jaka
w zyciu zdarzyło mu się widziec. I dlatego doskonała. Przeciwienstwo Amandy, pierwszej
kandydatki. Dlaczego nie? Zamiast seksownej, wyzywajacej idiotki przedstawi tatusiowi tego
kopciucha obarczonego nieslubnym dzieckiem. Rownie dobre rozwiazanie, jeśli nie lepsze. Poza
tym, pomyslał nagle, ogarniajac spojrzeniem nore, w ktorej mieszkała, i spogladajac na malca o
czekoladowych oczach, ona zrobi z tych stu tysiecy znacznie lepszy uzytek niz Amanda. Co... co
pan tu robi? Jak mnie... jak mnie pan znalazł? jakała się, kompletnie zaszokowana. Rafael wszedł,
zamknał drzwi za sobai dziewczyna odruchowo staneła miedzy nim a dzieckiem.
Czy ona mysli, że zrobiłby krzywde jej małemu? Tylko bez paniki powiedział sucho.
Administrator mojego domu dał mi twoj adres. Chciałem wczesniej porozmawiac, ale nie mogłem
cie zastac. Wychodziłam. Rozumiem powiedział z przekasem. Sasiad lubi muzyke. Owszem. To
nie do zniesienia. Ale ja musze to znosic, pomyslała Magda. Ja i cała reszta lokatorow w tym domu.
Ciagle jeszcze nie mogła ochłonac z szoku. już niemal przekonała sama siebie, że poranna rozmowa
w ogole nie miała miejsca. I oto ten sam człowiek stał przed nia znowu. Rafael di Viscenti.
Pasowało do niego to nazwisko idealnie. Rafael di Viscenti, luksusowy produkt włoskiej klasy
wyzszej. Luksusowy produkt podszedł do stołu, połozył na nim płaskaskorzanateczke i wyjał kilka
dokumentow. Kazałem przygotowac konieczne papiery oznajmił. Przeczytaj je i podpisz. Nic nie
podpisze, panie Viscenti. Di Viscenti poprawił ja. Bedziesz pania di Viscenti. Musisz nauczyc się
prawidłowo wymawiac swoje nazwisko. Magda poczuła, że ma spocone dłonie i wytarła je
nerwowo w spodnie. Obawiam się, ze... że aaa... nie bede mogła panu pomoc... To zbyt, aaa...
niezwykła oferta. Probowała odmowic taktownie. Nie mogła przecież
oznajmic mu wprost, że jest stukniety i że ona nie chce miec nic wspolnego z tym absurdem. Rafael
uniosł brwi. Niezwykła? powtorzył i po chwili skinał potakujaco głowa. Owszem, niezwykła,
panno Jones. Wyjasniałem już rano, że nie mam wyboru. Nie bede wdawał się w szczegoły,
powiem tylko, że chodzi o zachowanie rodzinnej firmy, Viscenti AG. Dlatego musze się
błyskawicznie ożeńic. To czysta formalnosc, niemniej absolutnie konieczna. Dlaczego akurat ja?
Ktos taki jak pan mogłby się ożeńic z kazda. Rafael przyjał ten komplement jako cos oczywistego.
Prosze potraktowac to nie jako małzenstwo, tylko, powiedzmy, umowe-zlecenie. Poprzednia
kandydatka... nie godziła się na taka forme. Wykonał gest zniecierpliwienia. Kobieta, która
widziałas dzisiaj rano w moim mieszkaniu. Z nia chciał się pan ożeńic? Tak. Niestety, w ostatniej
chwili... wycofała się. Potrzeba nagłego zastepstwa. Musze ożeńic się do konca miesiaca. Ale
dlaczego akurat że mna? powtorzyła Magda. Cała sprawa wydawała się jej zupełnie absurdalna,
aczkolwiek zaczynała rozumiec, że ten człowiek istotnie musiał stanac wobec jakiejs niezwykłej
koniecznosci, skoro gotow był ożeńic się z ta wyzywajaca kobieta, która rano wsciekła wypadła z
jego
mieszkania. Z drugiej strony, takich jak tamta mogł znalezc na peczki. Jest jedna zasadnicza
roznica miedzy tobai twoja poprzedniczka tłumaczył. Amanda chciała moich pieniedzy, a ty... ty
ich potrzebujesz. Spojrzał na nia uwaznie. To cie czyni bardziej wiarygodna. Magda słuchała bez
słowa. Potrzebujesz pieniedzy. Rozpaczliwie potrzebujesz po to, zeby ratowac siebie i swojego
synka. Patrzył jej cały czas w oczy i kusił niczym diabeł. Nie możesz dłuzej mieszkac w takich
warunkach i swietnie zdajesz sobie z tego sprawe. Musisz znalezc inne lokum. Moje pieniadze
pozwola ci wyrwac się stad. To dla ciebie koło ratunkowe. Chwytaj je. Zrobiła się blada jak płotno.
Widział, że targajania emocje, że zmaga się z soba i tym bardziej naciskał: To dla ciebie klucz do
nowego zycia, do innej przyszłosci, w zamian za cztery tygodnie pobytu we Włoszech. To
wszystko, o co prosze. Potem bedziesz wolna i bedziesz mogła dysponowac swoim zyciem, jak
zechcesz. Nie mogła zebrac mysli, ledwie mogła oddychac. Ja... nie wiem, kim jestes szepneła. Z
kim mam do czynienia... Na te słowa hardo wysunał brode. Rafael di Viscenti. Z bardzo starej,
znanej i szanowanej rodziny. Dyrektor generalny Viscenti AG, firmy, ktorej wartosc szacowana jest
na czterysta milionow euro. Zwykle nie musze przedstawiac listow uwierzytelniajacych dodał z
wyraznym przekasem.
Coz bakneła. Obracam się w troche innych kregach. To czysta umowa ciagnał tonem wyzszosci.
Nie ma w niej zadnych kruczkow, zadnych ukrytych klauzul. Jeśli chcesz, możesz porozmawiac na
ten temat z moimi prawnikami. Dostaniesz dokładnie to, co gwarantuja ci te dokumenty wskazał
lezace na stole papiery. możesz mi teraz wyjasnic, co cie powstrzymuje przed ich podpisaniem?
Ty, miała ochote krzyknac. Ty. Nie moge wyjsc za faceta o twojej urodzie, z twoim majatkiem. Nie
moge wyjsc za faceta, ktory wyglada, jakby zszedł że stron ilustrowanego magazynu. To absurd.
Szalenstwo. To... Znudzony zabawa Benji zaczał marudzic, Magda usiadła i wzieła go na kolana.
Sto tysiecy funtow kusił Rafael. Pomysl, co możesz zrobic z taka suma... Zastanow się. Zaczeła
kołysac synka, zamkneła oczy. Idz stad, czarcie, myslała. Zniknij. Zabierz swoja teczke, swoj
cyrograf i wyjdz, zanim ulegne. Zrob to dla siebie, dla swojego dziecka. Miekki, kuszacy głos...
Jeśli w tej chwili wyjde, zeby już nie wrocic, jak bedziesz dalej zyła że swiadomoscia, że odrzuciłas
taka propozycje? Kołysała się razem z Benjim, coraz mocniej zamykajac go w ucisku, az wreszcie
zaczał protestowac. Cztery tygodnie w moim domu rodzinnym we Włoszech, Jones, i potem
bedziesz wolna. Benji pojedzie że mna...
Oczywiscie, nie może byc inaczej. Rafael nie zamierzał tłumaczyc przyszłej zonie, dlaczego
powinna pojawic się w jego rodzinnym domu że swoim nieslubnym dzieckiem. Musisz tylko
podpisac papiery, to wszystko. Wyjał z kieszonki marynarki złote pioro wieczne, odkrecił i czekał.
Prosze. Jego głos zabrzmiał tak władczo, że Magda powoli, jak zahipnotyzowana, uwolniła się od
Benjiego i wstała. To nie mogło dziac się naprawde. Za chwile się obudzi, sen prysnie. Rafael podał
jej pioro. Wzieła je, ciagle działajac jak automat. Spojrzała na stoł: Rafael rozłozył papiery,
wskazywał palcem, gdzie powinna złozyc podpis. Złota stalowka sama zdawała się kreślic litery
podpisu na papierze: Magda mogłaby przysiac, że mokry jeszcze atrament łyska w mdłym swietle
lampy ciemna czerwienia. Oddała Włochowi pioro i ogarneła ja fala słabosci. Co ja zrobiłam?
Dobry Boze, co ja najlepszego uczyniłam? Ale klamka zapadła. Benji usnał. Bardzo zle zniosł start,
przez pierwsze poł godziny lotu marudził i popłakiwał, wreszcie się uspokoił. Magda zerkneła
ukradkiem na Rafaela: siedział po drugiej stronie przejscia i studiował jakies papiery pochłoniety
swoim zajeciem, niepomny, zdawałoby się, co się wokoł dzieje. W luksusowym prywatnym
odrzutowcu tnacym
przestworza nad kontynentem nie było nikogo poza ich trojgiem. Dla Magdy, a leciała pierwszy raz
w zyciu, podniebna podroz była niezwykłym przezyciem, do tego jumbo jetem, ktorego wnetrze
bardziej obytych mogło wprawic w oszołomienie. Ale tez, prawde rzekłszy, od momentu
podpisania kontraktu cały czas zyła w oszołomieniu, wszystko było niezwykłe. Starała się nie
analizowac swojej sytuacji, bojac się, że kazda proba w tym kierunku doprowadzi ja prosta droga
do obłedu. Pozwalała po prostu, zeby rzeczy działy się niejako same z siebie, poza nia i poddawała
się bezwolnie biegowi zdarzen. Była jak ta pusta blaszana puszka ciagnieta na sznurku za
rozpedzonym wozem Rafaela di Viscenti. Od tamtego wieczoru do momentu zawarcia slubu w
ogole go nie widziała, jakby z chwila uzyskania jej bezcennego podpisu całkowicie stracił dla niej
zainteresowanie, ale to własnie, o dziwo, dodawało jej otuchy. Najwyrazniej było tak, jak mowił:
miała do wypełnienia okreslone zadanie, role do odegrania i na tym koniec. Była dla niego zaledwie
wynajetym człowiekiem, swiadczacym pewna usługe. Rano przysłany przez Rafaela samochod
zawiozł ja do urzedu stanu cywilnego, gdzie panstwo młodzi podpisali akt slubu. Wszystko działo
się jak we mgle; w odpowiednim momencie wypowiedziała kilka odpowiednich słow, ale co
mowiła? Jedno, co pamietała, to to, że obok niej stoi jakis wysoki mężczyzna. Słyszała jego głos,
swoj, głos urzednika i to wszystko: ceremonia slubna.
Tak. Jeszcze jedna rzecz utkwiła jej w pamieci: moment, gdy mężczyzna wsunał jej obraczke na
palec, a ja jakby przeszedł prad pod wpływem jego dotyku. Kiedy w chwile pozniej musiała
powtorzyc ten sam gest wobec niego, uczyniła to z najwyzszym trudem, tak bardzo drzała jej dłon.
Potem usłyszała załosny płacz Benjiego dochodzacy z poczekalni i, zdjeta troska o syna, nie
zarejestrowała już nic wiecej. Kiedy rzecz dobiegła konca, Magda w jednej chwili była przy
Benjim, już trzymała go w ramionach. W sekunde pozniej pojawił się obok niej Rafael, ujał ja pod
łokiec i powiedział tak łagodnie, jak potrafił: Jeśli jestes gotowa, jedziemy. I pojechali, prosto na
Heathrow, gdzie czekał samolot. Kiedy już siedzieli w fotelach, Rafael raczył jeszcze zapytac, czy
jej wygodnie, i zapomniał o nowo poslubionej zonie. Mgła. Wszystko spowite w nierealnej mgle.
Zdaj się na bieg zdarzen, powtorzyła sobie, gładzac Benjiego po głowce. Nie probuj niczego
analizowac, rozumiec. Była jeszcze w szoku, a jednak gdzies pod zewnetrznym odretwieniem czuła
narastajace podniecenie: pierwszy raz w zyciu leciała samolotem, pierwszy raz w zyciu wyjezdzała
za granice... Włochy. Czy to mozliwe? Przygotowujac się do wyjazdu, przeczytała kilka ksiazek na
temat tego cudownego kraju, jakie mogła znalezc w lokalnej bibliotece. Zawsze uwielbiała czytac,
czytanie było jej jedy-
napociecha, ucieczkaod ponurej rzeczywistosci wszelkich przytułkow, sierocincow i domow
dziecka, w ktorych się wychowywała. Dzieki lekturze przenosiła się w magiczne krainy
zamieszkiwane przez magiczne istoty z dala od nieszcześliwych, porzuconych dzieci i
dysfunkcjonalnych rodzin, z ktorych pochodziły i za ktorych patologie i kalectwa emocjonalne
musiały płacic. Spojrzała na ocean obłokow za oknem. Kaz, pomyslała. Kaz, pobite dziecko, z
połamanymi konczynami, Kaz o dzikim spojrzeniu. Dziecko katowane przez ojczyma, dziecko
alkoholiczki, ktore trafiło do tego samego sierocinca co Magda. Zamkniete w sobie, nieufne niemal
tak samo jak ona. Ona i Kaz. Nieszcześliwa dwojka, która przylgneła do siebie, zaprzyjazniła się i
po raz pierwszy w zyciu zrozumiała, czym jest wiez uczuciowa. Przejał ja gwałtowny bol, smutek...
Gdzie jestes teraz, Kaz? Co się z toba dzieje? Benji poruszył się niespokojnie i Magda pocałowała
go lekko, po czym znowu podniosła głowe i zapatrzyła w chmury za oknem. Słusznie postapiła,
godzac się na to cudaczne małzenstwo, teraz już była pewna swej decyzji. Zrobiła to dla Benjiego.
Po raz pierwszy od podpisania kontraktu była pewna swego i spokojna. Spokoj prysł, kiedy samolot
wyladował na ruchliwym lotnisku w Pizie: Włosi robili zamieszanie,
Benji płakał i Magda znowu poczuła się jak puszka wleczona za rozpedzonym samochodem. Przed
terminalem czekała już na nich wielka czarna limuzyna i po godzinie jazdy drogami Toskanii
mineli kuta brame rodowej posiadłosci Rafaela. Jestesmy na miejscu oznajmił, wyłaczajac laptop.
Magda za moment miała wcielic się w role signory di Viscenti. Spokojnie dodał, jakby wyczuwał
jej napiecie. Dla ciebie to tylko zlecenie do wykonania, nic wiecej. Pamietaj o tym. Byc może
wydawało się jej, a byc może rzeczywiscie w jego głosie zabrzmiała nuta zawzietosci, tyle że z cała
pewnoscia nie do niej skierowana: adresowana raczej do tego, kto wymusił na nim małzenstwo.
Coz, pomyslała sobie, to jego problem. Ona tylko robiła to, o co japoprosił, a mowiac precyzyjniej,
za co jej zapłacił. Slub był czysta formalnoscia. Przez jeden krociutki moment zrobiło się jej
smutno, że to tylko zlecenie, a nie bajka, w ktorej jest naprawde nowa pania di Viscenti i oto maz,
ktoremu kilka godzin temu slubowała miłosc po grob, przywozi ja do rodzinnego gniazda, by
przedstawic rodzicom. Ale tak tylko w bajkach bywa. Limuzyna zatrzymała się przed piekna stara
willa, ktorej szlachetna uroda wprawiła Magde w niemy zachwyt. Wysiadła z samochodu i
ostroznie wyjeła
spiacego Benjiego. Miała na sobie najlepszasukienke, kupiona w sklepie charytatywnym raptem za
niecałe piec funtow. Sukienka była o numer za duza, a fason zdawał się odpowiedniejszy dla pani
po piecdziesiatce niz dla młodej dziewczyny, ale co tam. Gdyby jej stroj miał miec jakiekolwiek
znaczenie, Rafael zadbałby o odpowiednia garderobe. Chodzmy. Człowiek, ktorego poslubiła tego
ranka, ujał ja pod łokiec. Zerkneła na niego: twarz pozbawiona wyrazu, daleka, twarz, z ktorej nic
nie dało się wyczytac. Tylko odrobine zbyt mocny uscisk swiadczył o napieciu. W kazdym razie,
wyczuła to instynktownie, na pewno nie myslał teraz ani o niej, ani o Benjim. Kiedy weszli po
stopniach, wielkie drewniane drzwi same się otworzyły i w progu stanał starszy pan w kamizelce:
zapewne lokaj albo kamerdyner, pomyslała. Pozdrowił Rafaela i choc nie zrozumiała ani słowa, z
miny i tonu głosu Włocha odgadła, że w domu nie oczekiwano przybycia panicza. Tym bardziej w
towarzystwie. Jeszcze kilka krotkich zdan, jedno spojrzenie w kierunku obcej kobiety z dzieckiem, i
na twarzy kamerdynera odmalowało się już nie zdziwienie, ale zdumienie pomieszane że zgroza. W
sieni Rafael zwrocił się do Magdy: Musicie byc zmeczeni powiedział bezosobowym głosem.
Powinniscie odpoczac. Chodz. Po szerokich marmurowych schodach Magdaruszyła za nim na
pietro, wodzac wokoł szeroko otwartymi
oczami: białe sciany zawieszone starymi gobelinami, obrazy olejne. Otoczenie sprawiało wrazenie
niezwykle nobliwe, tchneło dostojenstwem przeszłosci. Poczuła się niemal jak w muzeum pełnym
bezcennych eksponatow. I ona ma mieszkac w tym bajkowym swiecie przez najblizsze cztery
tygodnie? Nie mogła w to uwierzyc. Weszli do ogromnego pokoju z rownie ogromnym łozem
posrodku i kamiennym kominkiem. Tutaj jest łazienka. Rafael wskazał drzwi. Jeśli bedziesz
potrzebowała czegos dla siebie albo dla dziecka, wystarczy poprosic Giuseppe. Magda skineła
głowa. Kamerdyner, najpewniej o nim mowił Rafael, pojawił się własnie w pokoju z jej biedna
walizka, rownie nieprzystajaca do otoczenia jak ona sama. W porzadku. Rafael spojrzał na
zegarek. Odswiezcie się. Masz ochote na kawe? Ponownie skineła głowa. W porzadku powtorzył
Rafael. Kiedy bedziecie gotowi, Giuseppe sprowadzi was na doł. Aha, jeszcze jedno dodał z
zimnym błyskiem w oku. Nie przebieraj się. Wyszedł, a za nim Giuseppe. Kiedy została sama,
Magda raz jeszcze rozejrzała się po pokoju. To jasne, że Rafael ukrył ja do chwili, gdy bedzie mu
potrzebna, musiała jednak przyznac, że miejsce przechowania otrzymała komfortowe. Zbyt
komfortowe.
Zerkneła na ogromne łoze. Łoze, w ktorym panstwo młodzi powinni spedzic noc poslubna...
Szybko odegnała te mysl. Rafael di Viscenti był jej mezem tylko formalnie. Nie jej sprawa, gdzie
bedzie spał. Rafael schodził po schodach. Za moment czekało go spotkanie z ojcem: niemiłe, acz
konieczne. Raz na zawsze da do zrozumienia starszemu panu, że nie jest marionetka, ktorej sznurki
można pociagac. Dla ojca firma załozona dla ratowania podupadajacej fortuny starego
szlacheckiego rodu była po prostu zrodłem dochodow, niczym wiecej. Rafael widział rzecz
zupełnie inaczej: swiat się zmieniał, kierunki działania wyznaczała rzadzaca swiatem globalizacja,
dlatego zamierzał wprowadzic swojafirme na rynek globalny, uczynic jajednaz najwiekszych i
najpotezniejszych na tym rynku, a konkurencja była bezwzgledna, małe rodzinne firmy nie miały
zadnych perspektyw, zadnych szans na przetrwanie. Podjecie nowej strategii stanowiło powod
wiecznych utarczek z ojcem. Rafael był co prawda dyrektorem generalnym, ale ojciec prezesem
firmy i to on posiadał pakiet kontrolny akcji. Niechetnym okiem patrzył na usiłowania Rafaela
wydobycia się z zascianka i podbicia rynku europejskiego. Rafael odnosił sukcesy, zyski rosły w
zawrotnym tempie, ale ojciec pomimo to wolałby, zeby wszystko zostało po staremu.
Tyle pracy, energii, wysiłku, by stworzyc z Viscenti AG prezna miedzynarodowa korporacje, i teraz
to wszystko miałoby zostac zaprzepaszczone, przejsc w obce rece? Rafael nie mogł do tego
dopuscic. Gotow był na wszystko, by do tego nie dopuscic, czego własnie dowiodł swoim ostatnim
posunieciem. Przeszedł przez wielka sien, wszedł do biblioteki i podszedł do okna. To typowe dla
ojca, pomyslał, patrzac niewidzacym wzrokiem na fontanne w ogrodzie. Nigdy go nie ma, kiedy
akurat powinien byc. Zaraz po przyjezdzie Giuseppe poinformował go, że starszy pan wraz z
kuzynkapojechali na lunch i wroca poznym popołudniem, po czym zaczał się dopytywac, kim jest
młoda kobieta z dzieckiem, ale Rafael nie myslał zaspokajac jego ciekawosci w tym wzgledzie.
Tozsamosc Magdy miała na razie pozostac tajemnica, by zaskoczenie było pełne. I bedzie.
Usmiechnał się z ponurasatysfakcjana te mysl. Magda była idealna kandydatka. Rozgladała się po
rodowej rezydencji z rozdziawionymi ustami, jakby wyladowała na obcej planecie. Kopciuch w za
dużej, taniej sukni, z dzieckiem na reku... Ziemista cera, mysie włosy zwiazane w kucyk. Ojciec na
jej widok wpadnie we wsciekłosc: nie dlatego że został wywiedziony w pole, ale że syn znieważył
nazwisko, wybierajac sobie za zone kogos takiego. Magda oczywiscie nie miała pojecia, dlaczego
wybrał własnie ja. Nie jej sprawa. Zostanie sowicie wynagrodzona, poza tym podpisała umowe z
własnej
i nieprzymuszonej woli. Do tej pory robiła, co jej kazał; nie zadawała pytan, nie narzucała się i nie
sprawiała kłopotow. Rafael usiadł za biurkiem. Czas oczekiwania na ojca skroci sobie praca.
Lepsze to, niz rozmyslanie o czekajacej go burzy. Po co to wszystko? Po co cały ten spektakl?
Skrzywił się z niesmakiem. Przecież mogliby porozmawiac jak ludzie, porozumiec się, zamiast iść
na konfrontacje. Porozumiec się, ba. Przez ostatnich pietnascie lat miał wieksze porozumienie z
Giuseppe i jego zona niz z ojcem. To oni nad nim czuwali w najtrudniejszym czasie durnej
młodosci. Giuseppe ratował go, kiedy Rafael miał kaca. Maria chowała kluczyki do jego
pierwszego samochodu, kiedy szybka jazda chciał rozładowac wsciekłosc po kolejnej awanturze z
ojcem. To Giuseppe wysłuchiwał jego planow przemienienia Viscenti AG w potezna korporacje.
To Maria grzmiała, kiedy sprowadzał do domu pijane panienki. Wiedział doskonale, że ojciec ma
go za nicponia i dlatego tak bardzo nalega na małzenstwo, liczac, że wtedy wreszcie Rafael się
ustatkuje. Zacisnał usta. Gdyby wiedział, że z ojcem da się rozmawiac, gdyby istniała najmniejsza
szansa na porozumienie, nie zrobiłby tego, co zrobił tego ranka. Miał pietnascie lat, kiedy jego
matka zgineła w wypadku samochodowym: od tamtego momentu zaczeły się nieporozumienia
miedzy nim i ojcem. Obydwaj ja
opłakiwali, tyle że osobno. Ojciec zamknał się wsobie, przestawał dostrzegac syna. A Rafael? Teraz
z perspektywy lat rozumiał, że jego młodziencze wybryki: panienki, szybkie samochody,
imprezowanie, wszystko to było rozpaczliwa probazwrocenia na siebie uwagi, wołaniem o pomoc,
o miłosc ojca, ktory odwrocił się od niego, kiedy chłopak najbardziej go potrzebował. Teraz było za
pozno. Nie dało się zburzyc muru, ktory wznieśli wspolnymi siłami i ktory teraz skutecznie
odgradzał ich od siebie. Obydwaj byli jednakowo zatwardziali, zawzieci. Niczym dwaj zapasnicy.
Własnie miała się rozpoczac ostatnia runda. Na odgłos nadjezdzajacego samochodu Rafael podniosł
głowe znad papierow. Rozpoznał od razu charakterystyczne granie silnika luksusowego kabrioletu
Lucii. Kochała dobre samochody, tak jak markowe ciuchy i dobre towarzystwo. Nie, nie kochała,
ona uwazała, że wszystkie te elementy sa jej niezbedne dla tworzenia ,,własciwego'' wizerunku
własnej osoby. Do tego potrzebny był jej bogaty maz. Rafael wyszedł do sieni na spotkanie
przybyłym. Ty tutaj? Ojciec zamarł na jego widok. Witaj, tato. Kiedy przyjechałes? Trudno
powiedziec, by Enrico di Viscenti był szczegolnie uszcześliwiony. Mniej wiecej godzine temu.
Udzieliwszy tej tresciwej informacji, Rafael podszedł do Lucii i pocałował ja w oba policzki. Zbyt
intensywnie pachniała perfumami, miała za
mocny makijaz, ale była atrakcyjna kobieta i swietnie o tym wiedziała. Coz za niespodzianka,
Rafaelu powiedziała gładko, ale przygladała się kuzynowi uwaznie, jakby chciała dociec powodow
jego niezapowiedzianej wizyty. Syn marnotrawny wrocił oznajmił krotko. Miło spedziliscie
dzien? Bardzo. Bylismy we Florencji. Po lunchu zabrałam Enrica na wystawe młodego artysty,
ktorym ostatnio bardzo się zainteresowałam. Czy z wzajemnoscia? zapytał Rafael złosliwie,
zmieniajac sens słow kuzynki. Obrazasz mnie prychneła, na co Rafael nieznacznie wzruszył
ramionami. Nie powinien był dogryzac Lucii, ale wiedział doskonale, że jej liczni kochankowie
wywodzili się głownie z kregow artystycznych. Lgneli do niej, bo dzieki niej trafiali na salony, co
ułatwia kariere kazdego młodego tworcy. Swobodny tryb zycia Lucii był jednym z powodow
powstrzymujacych Rafaela przed ożeńkiem z nia. Byc może był staroswiecki, Lucia czesto mu to
wypominała, wolałby jednak miec zone o bardziej powsciagliwych obyczajach seksualnych.
Własnie. Zona. Na gorze czekała przecież jego prawowicie poslubiona ,,zona''. Dwudziestoletnia
angielska sprzataczka z przychowkiem. Sam nie mogł w to uwierzyc. Naprawde się ożeńił? Musiał
stracic rozum. Owszem, popełnił ten szalony czyn, nie miał innego
wyboru. Działał pod przymusem. I przemienił postawiony przez ojca warunek w czysty absurd.
Czemu zawdzieczamy ten... nieoczekiwany zaszczyt? zapytał Enrico. Jutro moje trzydzieste
urodziny, tato odparł Rafael z błyskiem w oku. Musiałes chyba spodziewac się mojego przyjazdu?
Tak uwazasz? Rafael usmiechnał się. Pojawiam się, bo powinienem się pojawic. Przejdzmy na
taras zaproponował. Maria przygotowała... mała uroczystosc. Na moment zaległa cisza, nastapiła
wymiana spojrzen. Przyłaczysz się, Lucio, prawda? zapytał Rafael uprzejmym tonem, nie
przestajac się usmiechac.
ROZDZIAŁ TRZECI
Co nowego? zagadnał Enrico, zasiadłszy jako pierwszy przy stole na tarasię. Nabrałes wreszcie
rozumu? Ostry ton głosu, twarde spojrzenie. Czyzbys watpił w to, ojcze? zapytał Rafael sztywno.
Enrico odchrzaknał. Jestes uparty i samowolny bardziej, niz można sobie wyobrazic. Zawsze taki
byłes. Raz przynajmniej zachowałem się jak na przykładnego syna przystało... zaczał powoli. Jeśli
w jego głosie była nuta ironii, nikt jej nie dosłyszał. Przede wszystkim chciałbym, zebys
potwierdził, do czego się zobowiazałes, ojcze. Powiedziałes: jeśli ożeńie się przed moimi
trzydziestymi urodzinami, przekazesz mi pełna kontrole nad firma. Podtrzymujesz swoje słowa?
Ha! zawołał Enrico. Ma się rozumiec. Na pewno? Oczywiscie odparł Enrico, wyraznie urazony
powatpiewaniem syna. Rafael usmiechnał się nieznacznie.
W takim razie możesz mi zyczyc szczescia powiedział. Pozostaje ci tylko wypełnic twoja czesc
umowy. Enrico zacisnał dłonie na oparciach wielkiego metalowego fotela. Przez chwile nie mogł
dobyc głosu. Lucia przeciwnie, zasmiała się i od razu miała cos do powiedzenia: Jestes naprawde
okropny, Rafaelu. Zalotny ton głosu. Zeby oswiadczac mi się w taki sposob. Zno wu się zasmiała.
Ten brak galanterii nie ujdzie ci na sucho, możesz byc pewien. Tu zwrociła się do swojego
przyszłego tescia: Powiedz, Enrico, jak mam ukarac tego grubianina? Znowu smieszek, stłumiony,
pełen kokieterii i spojrzenie w strone przyszłego meza. Rafael podniosł dłon. może napijemy się
szampana, zanim przejdziemy do dalszych ustalen? Jak na zawołanie pojawił się Giuseppe z taca.
Kiedy stawiał ja na stole, Rafael szepnał mu cos na ucho. Stary skinał głowa i zniknał, a Rafael
zajał się szampanem. Giuseppe przyniosł o jeden kieliszek za dużo zauważyła Lucia kwasno.
Najwyzszy czas, zeby przeszedł na emeryture. Rafael podał jej napełniony kieliszek. Kiedy
bedziesz tu pania, zwolnisz go rzucił lekkim tonem. Na twarzy Lucii pojawił się pełen satysfakcji
usmiech.
Enrico wstał, wzniosł toast: Za twoj slub. Był wyraznie zadowolony z tego, że jego syn podjał
wreszcie rozsadna decyzje. Za nowa signore di Viscenti... Rafael skłonił lekko głowe. Dziekuje
mruknał. W sama pore dodał, spogladajac ku drzwiom prowadzacym z salonu na taras. Stała w
nich dziewczyna w towarzystwie Giuseppe. Wygladała dokładnie tak, jak to sobie Rafael
zamierzył: szara, niepozorna, w okropnej sukienczynie, z dzieckiem na reku. Rafael podszedł do
niej, podprowadził do stołu i ujał jej dłon z obraczka tak, by wszyscy mogli ja wyraznie zobaczyc.
Pozwolcie, że wam przedstawie moja zone. Oto signora di Viscenti. Przez moment Magda stała bez
ruchu, kompletnie sparalizowana. W tej chwili najchetniej zapadłaby się pod ziemie. Przywitała ja
martwa cisza, po czym wybuchła prawdziwa burza. Najgłosniej grzmiał starszy pan, chociaz
bardziej przypominało to ryk lwa. Nie rozumiała słowa, ale wsciekłosc nie potrzebuje tłumaczy.
Rafael stał przy niej, sciskał jakurczowo za reke. Słuchała przerazona, że zlodowaciałym sercem, a
starszy pan, sadzac z rysow bez watpienia ojciec jej nowo poslubionego meza, nie przestawał się
burzyc. Kamerdyner miał taka mine, jakby ktos zdzielił go ciezkim przedmiotem w głowe, a
kobieta siedzaca
obok starszego pana wodziła tylko nic nie rozumiejacym wzrokiem. I wtedy Benji się rozpłakał.
Magda zaczeła go kołysac i wycofała się do salonu. Co tu się, u diabła, dzieje? Teraz odezwał się
Rafael. Nie wrzeszczał, jak ojciec, mowił spokojnie, ale z wyraznym jadem w głosię. Magda
uciekła w głab pokoju, cały czas usiłujac uspokoic płaczacego Benjiego: rzecz niemozliwa,
zważywszy na to, co się działo na tarasię. Nagle owionał jamocny zapach perfum. Stała obok niej
kobieta z tarasu, cos mowiła cicho po włosku, a jej twarz ziała taka nienawiscia, że Magda mimo
woli skurczyła się w sobie. Ja nie rozumiem... rzuciła nerwowo. Kobieta wciagneła głeboko
powietrze, zmruzyła oczy. Angielka? sykneła. Dlaczego udajesz zone Rafaela? Kobieta
probowała chwycic Magde za reke, przyjrzec się z bliska obraczce, jakby nie wierzyła, że
prawdziwa. Magda odsuneła się gwałtownie i z ryczacym głosno Benjim ruszyła ku drzwiom.
Przebiegła przez sien, po schodach na gore. Zasapana zatrzymała się dopiero w sypialni. Teraz
najwazniejszy był Benji. Zanosił się płaczem, bliski histerii. Wiedziała, że minie sporo czasu, zanim
się uspokoi. Usiadła na łozku i zaczeła go kołysac; Benji, zmeczony atakiem, w koncu przestał
płakac. Tylko Magda ciagle nie mogła ochłonac. Nie rozu-
miała ani słowa, ale nie ulegało kwestii, że była swiadkiem wybuchu furii. Boze, w co ja się
wpakowałam? Prosze, prosze, spraw, zeby to był tylko sen. Chce się obudzic w naszej norze w
Londynie, w domu. Niestety, nie był to sen. Była naprawde tutaj, w toskanskiej willi, i była
zonaczłowieka, ktorego ojciec na jej widok omal nie dostał apopleksji. Na dole nadal wrzała burza,
tyle że teraz przeniosła się do salonu, jak się wydawało. Magda mocniej przytuliła Benjiego, a on,
czujac chyba jej niepokoj, znowu zaczał płakac. Słyszała głosne kroki, kilka razy trzasneły drzwi,
potem nastapiła jeszcze jedna gwałtowna wymiana zdan i znowu tak trzasneły drzwi, że huk
poniosł się po całym domu. Po chwili rozległ się ryk silnika odjezdzajacego samochodu i
zapanowała cisza, głucha cisza. Magda instynktownie czuła, że nie powinna wychylac nosa z
pokoju, ale Benji znowu zaczał marudzic: był głodny. W podrecznym bagazu znalazła jabłko i
małapaczke herbatnikow. Benji pochłonał w jednej chwili, co mu podsuneła, ale nadal był głodny.
Przez nastepne trzy kwadranse usiłowała jakos go uspokoic, na prozno. Soczek tez nie pomogł.
Mały potrzebował normalnego, przyzwoitego posiłku. Z sercem w gardle Magda otworzyła drzwi
sypialni. Na pietrze panował połmrok. Ostroznie zeszła po
schodach, przeszła przez sien, znalazła korytarz, ktory zdawał się prowadzic do słuzbowej czesci
domu, i ruszyła nim w poszukiwaniu Giuseppe. Gdyby chodziło tylko o nia, mogła iść spac głodna,
ale Benji musiał zjesc kolacje. Pchneła drzwi na koncu korytarza i znalazła się w ogromnej,
staroswieckiej kuchni. Przy kamiennym zlewie stała starsza kobieta i zawziecie szorowała
miedziany rondel. Kiedy Magda zatrzymała się niepewnie w progu, kobieta podniosła głowe. Si?
zagadneła niezbyt przyjaznym tonem, a wyraz grubokoscistej twarzy tez nie zachecał do rozmowy.
Posłała Magdzie wrogie spojrzenie. Magda przełkneła sline. Mi dispiace zaczeła niepewnie ma...
este possible...? Mowie po angielsku przerwała jej kobieta szorstko. Czego chcesz? Magda już
miała odwrocic się i uciec, ale musiała nakarmic Benjiego. Bardzo przepraszam, ale czy...
mogłabym... bakała dostac cos do jedzenia... dla małego? Ciemne oczy zdawały się przewiercac ja
na wylot. Gardło miała scisniete. Przecież ta kobieta nie odmowi jedzenia dziecku, nawet jeśli ma
za złe jego matce, że stała się przyczyna piekła w domu. Zmierzyła jatym swoim uwaznym,
nieprzychylnym spojrzeniem od stop do głow i oto w jej twarzy zaszła gwałtowna zmiana.
Podniosła rece, wyrzuciła z siebie kilka słow w rodzinnym jezyku i podbiegła do Magdy.
Chodz, chodz zakomenderowała. Siadaj. Niemal pchneła Magde na pierwsze z brzegu krzesło
przy długim stole. Głodna jestes, prawda? Głuptas dziewczyna... Dlaczego nie zadzwoniłas że
swojego pokoju? Nie chciałam sprawiac kłopotu... bakneła Magda. Kobieta prychneła pod nosem.
Dziecko musi zjesc. Matka tez. Podeszła do wielkiej kuchni, na ktorej stało kilka garnkow, i z
jednego nałozyła na talerz suta porcje spaghetti. Postawiła makaron przed Magda, a Benjiemu
zawiazała pod szyja serwetke. Benji już otwierał buzie, czekajac, az mama poda mu pierwszy
widelec. Kiedy najadł się do syta, na stole pojawiła się nastepna porcja makaronu, tym razem dla
Magdy. Jedz poleciła kobieta i zabrała Magdzie Benjiego. Małemu musiało się spodobac na
rekach u obcej pani, bo zagaworzył cos po swojemu radosnie i twarz kobiety rozjasniła się w
błogim usmiechu. Usiadła naprzeciwko Magdy, posadziła sobie dziecko na kolanach. Jedz
powtorzyła, kiedy Magda na moment przerwała. Zabawiała Benjiego, ktoremu najwyrazniej nie
przeszkadzało, że ktos przemawia do niego w obcym jezyku. Magda obserwowała ja dyskretnie
znad talerza. Kobieta musiała miec spore doswiadczenie, jeśli
chodzi o dzieci, bo doskonale wiedziała, co małemu sprawi radosc; dała mu drewniana kopysc,
która teraz walił z zapamietaniem w stoł: swietna zabawa. Magda wymiotła talerz do czysta i
westchneła z ukontentowania. No to teraz sobie porozmawiamy oswiadczyła kobieta. Ty mi
powiesz, czy Rafael jest jego ojcem zazadała swoim włoskim angielskim. Magda w totalnym
osłupieniu szeroko otworzyła usta i ta jej reakcja najwyrazniej ucieszyła kobiete. Wielka ulga
stwierdziła krotko. Znaczy, ożeńił się ojcu na złosc. Idiota. Magda milczała. Co miała powiedziec?
Co mogła powiedziec? Zupełnie zwariował stwierdziła gospodyni. Zawsze to samo... zawsze.
Walcza że soba jak te... no... meskie owce. O tak. Uniosła zacisniete dłonie i uderzyła kilka razy
knykciami w knykcie, pokazujac jak scierajasie tryki. Ale tak zle to jeszcze nie było. Przepraszam
powiedziała Magda, bo nic madrzejszego nie przyszło jej do głowy. Kobieta odpowiedziała cos po
włosku i znowu przeszła na angielski: Stało się. Jak Rafael nie jest ojcem dziecka, czemu
wychodzisz za niego? Bezposredniosc pytania wprawiła Magde w jeszcze wieksze zakłopotanie.
Signor di Viscenti powiedział, że musi się ożeńic przed swoimi trzydziestymi urodzinami... Taki
wymog prawny... Zgodziłam się, bo...
Dał ci pieniadze, tak? odgadła kobieta. Magda zrobiła się czerwona, spusciła oczy. To pieniadze...
to dla mojego synka. Kobieta pokreciła głowa. A ojciec bambino? Nie, nie, nawet mi nie mow. W
głosie kobiety zabrzmiało zmeczenie osoby az zbyt dobrze znajacej zycie. Zostawił cie? Zawsze to
samo. Zli mężczyzni i głupie dziewczyny. Oddała Benjiego Magdzie i zaczeła sprzatac że stołu.
Stało się, trudno, ale jedno ci powiem rzuciła sucho. Tego to już ojciec nigdy nie wybaczy
Rafaelowi. Promienie słonca obudziły Rafaela. Powoli wracał do rzeczywistosci, choc najchetniej
znowu zapadłby w sen. Wyszedł wczoraj wieczorem z domu scigany przeklenstwami ojca. Jezdził
długo po okolicy samochodem, a w uszach ciagle dzwieczały mu wszystkie gorzkie zdania, jakie
padły z obu stron. Ojciec grzmiał, on odpowiadał ironia: oto dzieki swojemu nieprzejednanemu
uporowi ojciec ma teraz synowa z nieslubnym dzieckiem, specjalistke od mycia toalet. Był moment
kiedy wydawało się, że ojciec dostanie zawału, ale nie, kryzys minał i Enrico z nowa siła zaczał
ciskac gromy na wyrodnego syna, ktory zhanbił rodowe nazwisko. Jeśli chodzi o Lucie, wygladała
jak Lukrecja Borgia na moment przed otruciem nastepnej ofiary i nietrudno było się domyslic, kto
mogł byc ta ofiara.
Po powrocie do domu siedział długo w noc nad butelka grappy, klnac w duchu cały swiat. Zimny
prysznic troche go otrzezwił. Było prawie południe, kiedy jako tako stanał na nogi. Dzien jego
trzydziestych urodzin. Trudno powiedziec, zeby był w swiatecznym nastroju. Stanał przy oknie, ale
widok ogrodu nie przyniosł mu ukojenia. Zastanawiał się nad dalszymi krokami. Powinien
pojechac do Rzymu, zwołac zebranie zarzadu, ogłosic oficjalnie, że jest teraz prezesem, a potem
zaczac wdrazac od dawna planowana strategie ekspansji na Stany Zjednoczone i Australie. Ktos
pojawił się w ogrodzie: dziewczyna i jej synek. Szła powoli, trzymajac za raczke stawiajacego
niepewne kroki chłopca. Zupełnie o niej zapomniał. Co ma z nia zrobic? Spełniła swoje zadanie, nie
była mu już potrzebna, ale nie mogł jej teraz odesłac do Anglii bez wzbudzania podejrzen, że całe
to jego małzenstwo to czysta fikcja. Wzruszył ramionami. Poprosi Marie, zeby zajeła się
dziewczyna. Bedzie miała bezpłatne wakacje, on tymczasem pojedzie do Rzymu. Miał już odejsc
od okna, gdy w ogrodzie pojawił się ktos jeszcze. Lucia. Szła w kierunku dziewczyny szybkim
krokiem, wyraznie wsciekła. Magda zatrzymała się. Kobieta, która widziała poprzedniego dnia,
zmierzała prosto ku niej.
Zatrzymała się i mierzyła ja przez chwile wrogim spojrzeniem. Zapewne miała Magdzie cos
niemiłego do zakomunikowania, ale zanim zdażyła powiedziec słowo, na sciezce rozległy się
szybkie kroki i oto pojawił się Rafael. W lekkim letnim garniturze prezentował się tak cudownie, że
Magdzie dech zaparło na jego widok. Odezwał się po włosku do Lucii: Powinnas wracac do domu.
Nie masz tu czego szukac. Nigdy nie miałas. Nie spodziewałas się chyba, że ożeńie się z toba. W
oczach Lucii pojawił się gniewny błysk, twarz wykrzywił grymas. Wolałes ja ode mnie?! Spojrz na
nia. Wyglada jak cherlawe kurcze! prychneła z pogarda. Basta uciał Rafael i zerknał na
dziewczyne. Była zupełnie szara, jakby doskonale zrozumiała, co przed chwila powiedziała Lucia.
Rafael wział głeboki oddech. Zrobisz najlepiej, jeśli wrocisz natychmiast do Florencji.
Niepotrzebnie wbijałas mojemu ojcu w głowe, że zostaniesz jego synowa. Nie zrobiłas mu tym
przysługi. Za to ty mu się bardzo przysłuzyłes, przywozac do domu te... te dziewczyne sarkneła.
Pewnie jestes bardzo dumny że swojego postepku. Odwrociła się i odeszła. Magda dopiero teraz
wypusciła powietrze z płuc, a Benji przytulił się do niej, wystraszony gwałtowna wymiana zdan.
Wszystko dobrze, malenki szepneła Magda, biorac synka na rece. Ale nic nie było dobrze.
Wszystko było nie tak. Poczuła bolesny ucisk w gardle. Powinienes był mi powiedziec. Nie
wiedziała, skad wzieła odwage na wypowiedzenie tych słow. Co niby miałem ci powiedziec?
Zabrzmiało to ostrzej, niz Rafael zamierzał, ale nie ochłonał jeszcze po spotkaniu z Lucia. że wejde
na pole minowe stwierdziła Magda. Oni wpadli we wsciekłosc z powodu twojego slubu. Ojciec,
ta kobieta... Nawet gospodyni i kamerdyner patrza na mnie krzywo. Głos jej drzał, kiedy
wypowiadała ostatnie słowa. Sa wsciekli na mnie, nie na ciebie sprostował Rafael. Natomiast ja
jestem wsciekły na ojca, i tylko na niego. On chciał... Rafael wział głeboki oddech Chciał, zebym
ożeńił się z Lucia. To moja kuzynka. Wbiła sobie do głowy, że zostanie pania di Viscenti i bedzie
szastac moimi pieniedzmi. Zdołała przekonac ojca, że bedzie doskonała zona dla mnie, że da mu
wnuki, o ktorych staruszek marzy. Chciał mnie zmusic do małzenstwa, grozac, że sprzeda
kontrolny pakiet akcji naszej firmy, jeśli nie zastosuje się do jego zyczen. Nie mogłem mu pozwolic
na takie posuniecie, a z Lucianie zamierzałem się zenic. Postanowiłem go przechytrzyc i pojawiłem
się w przeddzien swoich trzydziestych urodzin już zonaty. Chciała go wyminac, uciec, nie miec nic
wspolnego
z obrzydliwa sytuacja, w ktorej mimo woli tkwiła po uszy. Złapał ja za ramie. Nie przejmuj się
Lucia. Jest wsciekła, przepełniona jadem i wyładowała cała swoja złosc na tobie. To wszystko.
Dziekuje. Wolałabym, zeby nikt nie wyładowywał na mnie swoich złosci. Ani ty, ani twoja
kuzynka nic o mnie nie wiecie. Wiem jedno odparł Rafael. Jestes lekkomyslna, skoro urodziłas
dziecko, do ktorego jego ojciec się nie przyznaje. Lekkomyslna okazałam się wczoraj, wychodzac
za ciebie. Strzasneła jego reke z ramienia i odeszła. Rafael dogonił ja po kilku krokach. Przykro
mi, że naraziłem cie na taka scene, ale chciałem ci przypomniec, że dostaniesz za swoje usługi
całkiem niezłe pieniadze. Magda zatrzymała się, spusciła głowe. Miał racje, powinna o tym
pamietac, nawet jeśli Rafael nie raczył wprowadzic jej w szczegoły umowy. Zrobiłam, do czego się
zobowiazałam powiedziała z godnoscia. Wyszłam za ciebie, ale nie widze powodow, zeby teraz
twoi bliscy wyładowywali na mnie swoja wsciekłosc z powodu tego małzenstwa. już chocby tylko
dlatego, że zle to działa na Benjiego. A teraz powiedz mi łaskawie, co mam robic? Chcesz, zebym
wrociła do swojego pokoju? Rob, na co masz ochote. możesz swobodnie
poruszac się po willi i po terenie całej posiadłosci, sa do twojej dyspozycji. Nie jestem potworem...
Przeprosiłem cie za zachowanie mojej kuzynki. Wyjechała już, mam nadzieje. Ja tez niedługo
wyjade. Czuj się jak u siebie w domu. Odszedł, zostawiajac Magde pełnabezsilnej złosci.
Uspokajała się powoli. Po co szarpac sobie nerwy. Bogatych nie obchodzi los innych ludzi,
doskonale o tym wiedziała. Dla Rafaela di Viscenti była tylko narzedziem: wynajał jado wykonania
okreslonej usługi, to wszystko. Nie była mu już potrzebna i powinna siedziec cicho. Powoli ruszyła
w strone bocznego wejscia prowadzacego do kuchni. Mleko dla małego przywitała jaMaria, po
czym posadziła Benjiego na krzesle i podsuneła mu kubek. Latte powiedziała, powtarzajac słowo
kilka razy, jakby zaczynała uczyc malca włoskiego. La? powtorzył Benji. Jeje? Pyta, czy może
dostac jeszcze wyjasniła Magda. Piu? zagadneła, przypominajac sobie słowka że swoich
rozmowek angielsko-włoskich. Ancora poprawiła ja Maria, napełniajac ponownie kubek.
Grzeczny chłopczyk pochwaliła i spojrzała na Magde. Chociaz bez ojca. Na jej twarzy pojawił się
ciepły usmiech. Kochasz go, to widac. Dobra z ciebie kobieta. Szorstko wypowiedziane, ale pełne
sympatii słowa sprawiły, że Magdzie łzy zakreciły się w oczach. Maria i jej podsuneła kubek z
mlekiem.
Pijcie nakazała obojgu. O dziwo, reszta dnia mineła całkiem przyjemnie. Maria wzieła Magde pod
swoje skrzydła i potrafiła przemowic do Benjiego, a małemu bardzo się podobało, że ktos poswieca
mu tyle uwagi. Lucia rzeczywiscie opusciła wille, o czym poinformował z przekasem Giuseppe,
zagladajac w pewnym momencie do kuchni. Rafael tez wyjechał. Maria tylko zacisneła usta,
słyszac ryk silnika jego samochodu, Magda natomiast poczuła ulge. Tutaj, w kuchni, w czesci domu
dla słuzby, czuła się najlepiej. Po lunchu Maria zabrała ja i Benjiego nad basen. Signor di Viscenti
nie bedzie miał nic przeciwko temu? zapytała Magda ostroznie. Jestes teraz signora di Viscenti
odparła Maria stanowczym tonem. I nie mow mi, że tylko z nazwiska. ożeńił się z toba, prawda?
Chcesz pływac, to pływaj. Magda nie mogła się oprzec, a Benji rwał się do wody. Długo się bawił i
chlapał w basenie, w koncu zmeczony usnał na lezaku pod parasolem, a Magda obok wygrzewała
się w słoncu. Pomijajac paskudna atmosfere domowa, jaka wywołał slub Rafaela, jedno było
pewne: nigdy w zyciu nie bedzie miała okazji odpoczywac w tak luksusowych warunkach. Powinna
to wykorzystac, nie przejmujac się reszta. Problemy Rafaela nie były jej problemami.
Wieczor spedziła z Maria i Giuseppem w kuchni. Nikt o nia nie pytał, Rafael nie wrocił do domu.
Pojechał do Rzymu poinformowała ja Maria z wyrazna dezaprobata w głosię, ale na Magdzie ta
wiadomosc nie zrobiła zadnego wrazenia. Potem w pokoju, kiedy Benji już zasnał, czytała troche,
siedzac przy otwartym oknie i wsłuchujac się w odgłosy nocy. Moja druga noc we Włoszech.
Nieprawdopodobne, a jednak. Londyn zdawał się oddalony o całe lata swietlne od tego cichego
zakatka w Toskanii. Mam szczescie, że moge przezyc taka przygode, mowiła sobie w myslach.
Zobaczyła przed oczami twarz Rafaela i serce jej drgneło. Twarz, która rzeczywiscie mogła
przyprawic o drzenie serca swoja niezwykła uroda. Ale Rafael był tak samo niedosiezny jak portret
pedzla Tycjana wiszacy w salonie willi. Jeszcze raz spojrzała w aksamitna toskanska noc, wstała
powoli i podeszła do łozka.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Rafael pedził autostradaw strone Florencji, mocno przekraczajac dozwolona predkosc. Powinien się
cieszyc: firma wreszcie była jego i tylko jego, ale wcale nie był w dobrym nastroju. W domu czekał
ojciec i, co gorsza, dziewczyna wynajeta w charakterze zony. Mysl o niej nie dawała mu spokoju.
Nie powinien się nia przejmowac. Zapłaci jej taka sume, że bedzie zabezpieczona na całe zycie. Nie
może się uskarzac. Tyle że znalazła się w obcym kraju, w obcym domu, gdzie na jej widok podniosł
się wielki wrzask... Zacisnał usta i gwałtownie zmienił bieg. Miał swoje sprawy do załatwienia.
Najwazniejsze sprawy w zyciu. Trudno, zeby siedział w willi i bawił dziewczyne. Wiedziała, na co
się decyduje, kiedy podpisywała umowe. Nie, nie wiedziała... Ten irytujacy głos wewnetrzny.
Powiedziała ci: nie wiedziała, że jej pojawienie się wywoła burze w rodzinie. Nie miała pojecia, w
co ja pakujesz. To jeszcze nie powod, zeby zameczał się teraz
wyrzutami sumienia. Z przedwczorajszej awantury z cała pewnoscia nie zrozumiała ani słowa, a
teraz miała okazje spedzac czas w luksusowym otoczeniu. Ojciec na pewno nie zbliza się do niej,
Lucia wyjechała, a Maria i Giuseppe potrafili zadbac o jej potrzeby. Rafael przspieszył; zawsze w
ten sposob uciekał od problemow. Dopadły go na powrot, kiedy podjechał pod dom i zobaczył
znajomy samochod. Wspaniale, pomyslał kwasno, ojciec wezwał posiłki. Nie powinien byc
zaskoczony. W sporach z nim ojciec zawsze szukał wsparcia u swojej siostry. Bardzo dobrze, niech
ciotka Elizavetta powie, co ma do powiedzenia, za pozno na udzielanie pouczen. Ojciec musiał
poniesc teraz konsekwencje własnego ultimatum. W sieni czekał już Giuseppe. Tresc przekazu była
az nadto jasna: Rafael wiedział, czego może się spodziewac. Widze, że ciotka i wuj sa u ojca
powiedział, silac się na obojetny ton. Tak. Przyjechali godzine temu. W tej krotkiej informacji
zawierało się niewypowiedziane ostrzezenie. Rafael skinał głowa. Coz, niech mam już to za soba.
Saw bibliotece? Tak. Rafael ruszył przez hol, ale zatrzymało go dyskretne chrzakniecie.
Signora di Viscenti jest z synkiem w ogrodzie oznajmił Giuseppe nadal z tym samym,
kamiennym, nic nie mowiacym wyrazem twarzy. może przywitasz się z nia, zanim tam wejdziesz?
Pozniej burknał Rafael i wszedł do biblioteki, czujac na plecach pełne dezaprobaty spojrzenie
Giuseppe. Ojciec musiał już w detalach zrelacjonowac ostatniazbrodnie syna, bo ciotka przywitała
go z minapod tytułem ,,a nie mowiłam'', wuj natomiast najwyrazniej bujał myslami w obłokach,
starajac się nie angazowac w afere. Raczyłes wreszcie wrocic prychnał ojciec. Najpierw
doprowadzasz mnie do rozpaczy, po czym wyjezdzasz. Ale tez czego innego mogłbym się po tobie
spodziewac... już po tych pierwszych słowach Rafael miał serdecznie dosc. Byłem w Rzymie.
Musiałem zwołac zebranie zarzadu, ogłosic, że jestem nowym prezesem. już mnie odsunałes.
Cierpisz na przerost ambicji i jak już doprowadzisz firme do ruiny, pamietaj, że odebrałes mi ja
podstepem. Przyrzekłes przekazac mi Viscenti AG, jeśli ożeńie się przed swoimi trzydziestymi
urodzinami. ożeńiłem się. Rafael mowił spokojnie i patrzył, jak ojciec z kazdym jego słowem robi
się coraz bardziej czerwony. Nie jestem już sztubakiem. To, co chciałes zrobic, jest niewybaczalne.
To moje zycie, nie masz prawa z nim igrac.
Tu właczyła się ciotka: Dosc, Rafaelu. Ty tez się uspokoj, Enrico. Nie możecie byc przynajmniej
wobec siebie uprzejmi, jeśli nie stac was na nic innego? Uprzejmi? prychnał Enrico. Zadasz ode
mnie uprzejmosci, Elizavetto, po tym, co on zrobił? Ciotka westchneła. Zdumiewasz mnie, Enrico.
Przezyłes tyle lat i powinienes już wiedziec, że twoj syn jest tak samo uparty jak ty. Czego
oczekiwałes? Odezwała się w nim twoja krew. Ostrzegałam cie, nie wywieraj nacisku. Gdyby
chciał ożeńic się z Lucia, zrobiłby to bez twojej pomocy. Enrico, najwyrazniej oburzony krytyka,
nie zdażył odpowiedziec, bo ciotka zwrociła się już do Rafaela: Dzieki Bogu miałes dosc rozumu,
zeby nie zenic się z Lucia. Kiedys ciagneła tonem nauczycielki zbudujesz zwiazek oparty na
miłosci, ale najpierw musisz wyplatac się z tego absurdalnego mezaliansu. Powiem ci wprost, nie
pochwalam twojego kroku, ale mam nadzieje, że pewnego dnia dowiedziesz, że masz jeszcze jakies
zalety poza zmysłem do interesow i ładna buzia. może w koncu przywitasz się z ciotka? zapytała
ostro. Rafael podszedł i ucałował ja w oba policzki. Teraz lepiej stwierdziła i spojrzała mu w oczy.
Musimy porozmawiac i zastanowic się, jak cie ratowac z opresji. Nie pierwszy i nie ostatni raz
dodała zmeczonym tonem. Najpierw chciałabym się odswiezyc. Podroz z Bolonii była meczaca.
Wuj jest
przepracowany, miał ostatnio cała serie odczytow w roznych miastach, musi przygotowac kolejny
tekst. Mogłes wybrac dogodniejszy czas na urzadzanie rodzinnych skandali. Chodz, Bernardo.
Pociagajac meza za soba, ruszyła ku drzwiom, tak że panowie ledwie mogli się przywitac, i Rafael
został sam z ojcem, ktory ciagle wrzał, jakby za chwile miał eksplodowac. Dlaczego? Dlaczego,
myslał z gorycza, te ciagłe spory? Ogarneło go przygnebienie. Ojciec był dla niego obcym
człowiekiem. Ty tez możesz iść rzucił Enrico porywczo. Zejdz mi z oczu. Rafaelowi nie trzeba
było tego dwa razy powtarzac. Odwrocił się na piecie i wyszedł. Kapiel, pomyslał. Tak, popływa
troche, to mu dobrze zrobi. Ochłonie, uwolni się od napiecia. W slipach, z recznikiem na szyi szedł
szybko przez ogrod. Zatrzymał się kilka metrow od basenu. Ktos tam był: jego ,,zona'' że swoim
synkiem. Przygladał im się przez chwile. Dziewczyna stała na płytkim koncu basenu, podrzucała
malucha i chwytała go, kiedy z pluskiem wpadał do wody. Obydwoje zanosili się smiechem, a
chłopiec był najwyrazniej zachwycony nowa zabawa. Kiedy Rafael podszedł, Magda
znieruchomiała, a mały zaczał piszczec, zawiedziony, że matka o nim zapomniała. A Magda
wpatrywała się w Rafaela, jakby zobaczyła potwora. Wzieła małego na rece
i po ułozonych w łuk stopniach zaczeła wychodzic z basenu. Przepraszam, nikt mi nie powiedział,
że bedziemy przeszkadzac. Rafael westchnał z rezygnacja. Czemu ta dziewczyna traktuje go, jakby
był jakims Drakula albo potworem Frankensteina? Nie musisz uciekac powiedział, kładac recznik
na lezaku. Nie potrzebuje całego basenu. już pojdziemy oswiadczyła dziewczyna, choc mały
wcale nie chciał wychodzic z wody, sadzac po jego głosnych protestach. Zostancie. Zabrzmiało to
ostrzej, niz Rafael zamierzał, ale zirytowała go wylekniona mina dziewczyny. Mały chce się
pluskac. Mały ma na imie Benji oznajmiła hardo. To, że nie ma ojca, nie oznacza, że nie ma
imienia. Jaka ona drobniutka, pomyslał Rafael. Kostium, ktory miała na sobie, dawno należało
wyrzucic i zapewne tak postapiła jego pierwsza włascicielka. Był o numer za duzy na dziewczyne,
poza tym bezpowrotnie utracił elastycznosc. Zdała sobie sprawe, że Rafael mierzy ja wzrokiem i na
jej twarzy pojawiło się to, co dostrzegł pierwszego ranka, kiedy oceniał, czy bedzie dobra
kandydatka: wstyd, upokorzenie. Zirytował się i poczuł dyskomfort. Coz, to nie jej wina, że
wyglada jak oskubany kurczak. Poza tym nie ma pieniedzy, zeby wyrzucac je na nowy kostium,
ktory uczyniłby ja troche atrakcyj-
niejsza, zamiast dodatkowo oszpecac. Zresztato samo odnosiło się do całej jej garderoby. Nagle
staneła mu przed oczami Lucia w swoich kreacjach od najlepszych projektantow, ktore wkładała
kilka razy i potem wyrzucała. Nie powinien w ogole porownywac tych dwoch kobiet, były jak
istoty z roznych planet. ,,Nic o mnie nie wiesz...'' Tak powiedziała mu wczoraj rano. Zrobiło mu się
jeszcze bardziej głupio. Dziewczyna podeszła do lezaka, zawineła małego w recznik i sama tez
owineła się duzym recznikiem kapielowym jak sarongiem. Czy to dlatego, że wreszcie nie widział
okropnego kostiumu, czy to że wzgledu na ciepłe, złote swiatło zachodzacego słonca, w tej chwili
wydała się Rafaelowi pełna wdzieku. że zdumieniem zauważył, że ma długie włosy. Zawsze nosiła
je upiete w jakis pokraczny kucyk czy wezełek, dzisiaj zebrała je w konski ogon. Były naprawde
długie. Mały wreszcie się uspokoił i wpatrywał się teraz w Rafaela wielkimi ciemnymi oczami. Jak
on ma na imie? Benji? Postara się zapamietac, zeby nastepnym razem nie musiała zwracac mu
uwagi. Zebrała swoje rzeczy i odeszła, rzucajac jeszcze pełne lekcewazenia ,,przepraszam'', kiedy
zapomniał usunac się z drogi. Benji sciskał w raczce nadmuchiwane koło niczym najwiekszy skarb.
I znowu Rafael poczuł się nieswojo; dziewczyna i Benji dobrze się bawili, a on ich wypłoszył.
Niepo-
trzebnie uciekała. Wcale by mu nie przeszkadzali, pod warunkiem że miałby dla siebie jeden pas w
basenie. Coz, teraz za pozno. Nie jego wina, powiedział sobie, poirytowany, i skoczył do wody.
Wyszedł z basenu po czterdziestu minutach, zmeczony, ale w o wiele lepszym nastroju. Słonce już
zaszło, ale ciagle jeszcze było ciepło. Wytarł się, owinał recznikiem i dopiero teraz poczuł, jak
bardzo zgłodniał. Wezmie prysznic, przebierze się, wypije szklaneczke aperitifu. Wiedział, że zaraz
napadnie go ciotka że swoimi napomnieniami i radami, ale w obecnym stanie ducha gotow był to
zniesc. Cieszył się, że przyjechała. Ona jedna potrafiła uspokoic ojca, zawsze to robiła, przez całe
zycie. Poza tym obecnosc ciotki i wuja powinna sprawic, że kolacja upłynie w jako tako znosnej
atmosferze. może uda się namowic Bernarda, zeby opowiedział o swoich ostatnich badaniach
naukowych: własciwie tylko wtedy się ozywiał i zaczynał mowic, a o swoich pasjach mogł mowic
bez konca, jeśli ktos chciał słuchac. Rafael usmiechnał sie: z przyjemnoscia posłucha wuja. Lubił
Bernarda tak samo jak lubił ciotke, jej ciety jezyk i trzezwe spojrzenie na zycie. Nie mieli własnych
dzieci i kiedy Rafael był mały, strasznie go rozpieszczali, przyjezdzali na kazde urodziny, na swieta
i na weekendy, jeśli tylko Bernardo nie był zajety praca. Wział prysznic, przebrał się i ledwie usiadł
ze
szklaneczka aperitifu na tarasię, usłyszał kroki ciotki. Podniosł się. A teraz porozmawiamy
oznajmiła z groznym błyskiem w oku. W tym samym czasie Magda kapała Benjiego. Po kapieli w
basenie własciwie nie musiała tego robic, ale chciała mu w ten sposob zrekompensowac przerwana
zabawe, choc nie miała specjalnych wyrzutow sumienia, bo obydwoje wykorzystali wolny czas do
maksimum i przez ostatnie dwa dni pływali do woli. Zbyt długo. Załowała teraz, że nie wrociła do
willi dziesiec minut wczesniej, uniknełaby spotkania z Rafaelem. Gdyby zazenowanie potrafiło
zabijac, padłaby trupem na miejscu. Ciagle miała jego obraz przed oczami: smukłe, opalone ciało,
meska doskonałosc... Na szczescie nie zaczerwieniła się i nie wlepiała w niego cielecego
spojrzenia, ale miała swiadomosc, że Rafael patrzy na nia z politowaniem. Zerkneła w lustro. Boze,
jak ona wyglada. Sprany, rozciagniety T-shirt, nijaka twarz, włosy nieokreslonego koloru. Nie
pamietała, kiedy ostatnio była u fryzjera. Strzyzenie kosztowało, nie stac jej było na taki luksus.
Musiała wygladac odstreczajaco w oczach kazdego mężczyzny, a co dopiero tak zabojczo
atrakcyjnego jak Rafael di Viscenti. To jego spojrzenie, pełne politowania, jeśli nie odrazy. Nie
powinna w ogole o tym myslec. W koncu to nie jej wina, że jest nieatrakcyjna, tak jak Rafael nie
ponosił winy za to, że był ideałem meskiej urody.
Benji prysnał na nia piana i zasmiał się radosnie. Przynajmniej jemu jest wszystko jedno, jak
wyglada mama, potrzebował tylko jednego, jej miłosci. I miał te miłosc, na zawsze, pomyslała,
nachylajac się nad nim z usmiechem. Przebrała go w pizamke, połozyła do łozka i zaczeła czytac
bajke na dobranoc. Był zmeczony po całym dniu na swiezym powietrzu i senny. Kiedy już zasnie,
ona wymknie się do kuchni i poprosi o jakas kanapke. W domu byli goscie, nie chciała przyczyniac
Marii dodatkowych kłopotow. Potem wroci do swojego pokoju. Rafael wiedział, że rozmowa z
ciotka nie bedzie przyjemna i nie była, ale ciotka przynajmniej potrafiła spojrzec na sprawe z jego
punktu widzenia, na co ojciec nie potrafił się zdobyc, acz nie omieszkała dodac, że obaj sa siebie
warci. Jestescie nieznosni zakonczyła swoje pouczenia, po czym dodała: Powiedziałam, co
miałam do powiedzenia. Teraz idz i przyprowadz panne młoda. Rafael własnie podnosił do ust
szklaneczke z aperitifem. Dłon zastygła w powietrzu. Spojrzał na ciotke zdumiony. Czas chyba,
zebym ja zobaczyła. Jest w swoim pokoju powiedział zdławionym głosem. No wiec idz po nia.
Nie bedzie przecież siedziała tam sama cały wieczor. Rafael odstawił szklaneczke.
Zajmuje się dzieckiem. Ciotka machneła niecierpliwie reka. któras z pokojowek może zajac się
dzieckiem. Idz i popros, zeby się przebrała i zeszła na kolacje. Nie rozumiesz, ciociu... zaczał, ale
Elizavetta nie dała mu dokonczyc. Rozumiem tylko tyle, że przywiozłes tutaj te biedna dziewczyne
i zostawiłes ja sama sobie sarkneła. Pognałes natychmiast do Rzymu, bo masz bzika na punkcie tej
swojej firmy. Powiem ci jedno, interesy interesami, ale nie wolno ci tak zaniedbywac własnej zony.
To karygodne, nawet jeśli ożeńiłes się wyłacznie na złosc ojcu i popełniłes mezalians. Formy
nalezy zachowac. Ta dziewczyna, nawet jeśli nie nadaje się na signore di Viscenti, jest jednak twoja
zona. Rafael zacisnał usta. Tego się nie spodziewał. Wstał, spojrzał na ciotke. Jak sobie zyczysz
oznajmił. Musze cie jednak prosic, zebys... okazała jej troche wyrozumiałosci dodał
nieoczekiwanie dla samego siebie. Znowu poczuł się nieswojo. Ciotka potrafiła byc okropna,
gotowa zniszczyc dziewczyne jednym słowem, a on tego nie chciał. W oczach ciotki pojawił się
dziwny błysk; jakby Rafael ja zaskoczył. Wezme pod uwage jej... niefortunne położeńie
powiedziała sucho. Twoj ojciec histeryzuje, że wziałes sobie ladacznice za zone, ale z tego, co
mowi Maria, owszem, porozmawiałam sobie z Maria, to po prostu samotna matka. W dzisiejszych
czasach to nic
wielkiego. W kazdym razie Maria dobrze się o niej wyraza, a wiesz, jak ona surowo osadza ludzi.
Jestem naprawde ciekawa tej dziewczyny. No, idzze po swoja zone. Zona. Rafael ruszył na gore. W
uszach rozbrzmie wały mu jeszcze słowa ciotki. Nie tak miało byc. Nie chciał dopuscic, zeby ta
dziewczyna wkroczyła w jego zycie. już sam slub był wystarczajacym naruszeniem prywatnosci, a
tu ciotka zada, by jego ,,zona'' zasiadła z rodzina do kolacji, jakby naprawde była nowa signora di
Viscenti. ,,ożeńiłes się z nia...'' Ale nie zamierzałem się wiazac, pomyslał markotnie, idac na gore.
Zatrzymał się przed drzwiami sypialni i zapukał energicznie. Magda drgneła. Zdrzemneła się,
obserwujac lecace do swiatła cmy. Odganiała je od lampy, probowała ratowac przed fatalnym
koncem. Była podobna do nich w swojej tesknocie za niemozliwym. Rafael di Viscenti był
swiatłem, olsniewajacym i smiertelnie niebezpiecznym, a ona cma, która zginie, jeśli zbyt się don
zblizy. Pukanie rozległo się ponownie. Magda podniosła się i podeszła do drzwi. W progu stał
Rafael i Magda na jego widok wstrzymała oddech. Moge wejsc? Wszedł, nie czekajac na
odpowiedz, spojrzał na spiacego malca. Nie przeszkadzam?
Owszem, przeszkadzasz, miała ochote krzyknac na cały głos. Wchodzisz tutaj, wygladasz niczym
spełnienie marzen kazdej kobiety i pytasz, czy nie przeszkadzasz? Nie, skadze bakneła. Skinał
głowa. W miekkim swietle lampy jego twarz wydawała się jak rzezbiona, doskonała w swoim
pieknie. Za chwile kolacja. Bedziesz gotowa? Patrzyła na niego, nic nie rozumiejac. Jedna z
pokojowek zajmie się ma... Benjim poprawił się szybko. Zawoła cie, gdyby się obudził. Zwykle
spi do połnocy, potem się budzi odpowiedziała machinalnie. Niekoniecznie. Przez ostatnie dwie
noce Benji spał jak zabity; zapewne toskanskie powietrze tak na niego działało, powietrze i zdrowe
zmeczenie po całym dniu zabaw w ogrodzie. Dzieki temu i ona mogła się wyspac: chyba po raz
pierwszy od urodzenia Benjiego czuła się naprawde wypoczeta. Zostawiam cie w takim razie.
Przygotuj się i schodz zaraz na doł. Rafael spojrzał z niesmakiem na jej stary T-shirt i wyszedł.
Kiedy wszedł do salonu, gdzie czekali ciotka i wuj, Giuseppe oznajmił z kamiennym wyrazem
twarzy, że starszy pan poczuł się zmeczony i nie bedzie jadł kolacji. Rafael powstrzymał się od
komentarza; skoro ojciec nie chciał usiasc do stołu z ,,synowa'', to trudno. Ciotka była znacznie
bardziej wyrozumiała.
Straszny człowiek! zawołała. Mam nadzieje, że twoja wybranka jest osoba odporna. Odporna.
Rafael znowu poczuł wyrzuty sumienia. Dziewczyna okazywała wyjatkowaodpornosc od pierwszej
chwili, kiedy to mierzył ja uwaznym wzrokiem, oceniajac, czy bedzie dobra kandydatka. Usłyszał
kroki i oto staneła w progu. Wygladała jak szara myszka. Miała na sobie te sama straszna sukienke,
w ktorej brała slub. Włosy zaczesała gładko do tyłu i sciagneła w pozbawiony stylu i wdzieku
wezeł. Jedyne, co można było o niej dobrego powiedziec, to to, że wygladała czysto. Dobry
wieczor powiedziała ledwo słyszalnie i cała krew odpłyneła jej z twarzy.
ROZDZIAŁ PIATY
Rafael podszedł do niej, ujał pod łokiec i wprowadził do pokoju. Poznaj moja ciotke i wuja.
Dziewczyna poruszała się sztywno, jakby kij połkneła. Ciociu, to Magda. Magdo, oto moja ciotka
Elizavetta Calvi, a to moj wuj, profesor Bernardo Calvi. Magda nie mogła otrzasnac się z szoku:
Rafael di Viscenti po raz pierwszy wymowił jej imie. Dotad, co było przykre, zwracał się do niej
per ty, z pominieciem imienia. Dzisiaj wypowiedział i jej imie, i imie jej dziecka. Nie mogła w to
uwierzyc. Tak jak nie mogła uwierzyc, że przedstawia ja ciotce i wujowi. Schodzac na doł,
oczekiwała kolejnej burzy, tymczasem przywitało ja badawcze spojrzenie starszej, ubranej z
dyskretnaelegancjapani. Ocena nie wypadła chyba najlepiej, bo elegancka pani zacisneła usta, ale
przynajmniej nie dostała apopleksji. Przeciwnie, na jej twarzy pojawił się, o dziwo, usmiech. może
nie serdeczny, niezbyt ciepły, ale uprzejmy, w ogole usmiech. Profesor tez się usmiechnał i był to
usmiech pełen sympatii, choc nie pozbawiony wahania.
Moj ojciec poczuł się niezbyt dobrze i nie bedzie jadł z nami kolacji powiedział Rafael troche
sztywno. Mam nadzieje, że mu wybaczysz. Magda przygryzła warge. To oczywiste, że ojciec
Rafaela unikał jej niczym zarazy. Coz, w jego oczach była zapewne czyms na kształt zarazy.
Trudno, zeby cieszył się z takiej synowej. Dlaczego, u diabła, Rafael nie ożeńił się z bardziej
odpowiedniadla siebie kobieta, jeśli chciał uniknac slubu z kuzynka? Nie, on postanowił wziac
sobie za zone pierwsza napotkana dziewczyne i prosze, do czego doprowadził. Chyba zdawał sobie
sprawe, że sprzataczka z nieslubnym dzieckiem to nie najlepszy wybor. Uniosła dumnie głowe. To
sprawa miedzy Rafaelem i jego ojcem. Jej akurat nie przeszkadzało, że zarabia na zycie, szorujac
łazienki w domach bogaczy, ani to, że Benji nie ma ojca. Benji był całym jej zyciem, pozegnalnym
prezentem od umierajacego człowieka. Kaz i Benji... Giuseppe odchrzaknał i oznajmił, że podano
do stołu. Rafael ujał Magde pod łokiec i cała czworka przeszła do jadalni. Usługiwał Giuseppe i
dwie pokojowki. Na przystawke była delikatna szynka parmenska z gruszkami, do tego białe wino.
Magda odczekała, az reszta zacznie jesc, wybrała te same sztucce i włozyła do ust pierwszy
kawałek cieniutko krojonego, wedzonego prosciutto di Parma. Smakuje ci? zagadneła ciotka
Rafaela. Pyszna odparła Magda spontanicznie.
Signora Calvi usmiechneła się dobrodusznie. Gruszki z importu, niestety powiedziała. Nie
pochwalam tego. Jak wiekszosc Włochow lubie jesc te owoce, na ktore akurat jest sezon, a u nas na
gruszki jeszcze za wczesnie. Ale szynka jest znakomita. To szynka z Parmy, miasta lepiej pewnie
znanego w Anglii z tamtejszego sera, parmezanu. Chciała najwyrazniej, zeby Magda dobrze się
czuła i było to miłe, choc nie musiała nic wyjasniac. Szynke parmenska można było dostac w
kazdym angielskim supermarkecie, tyle że była bardzo droga i zapewne nie tak dobra jak ta, która
podano dzisiaj. Na pewno zasmakuje ci kuchnia toskanska ciagneła signora Calvi, kładac nacisk
na słowie ,,toskanska''. Jest bardzo prosta, słynie z takich dan, jak bistecca alla fiorentina, to stek z
rusztu, lubimy tez kaczke, dziczyzne. Profesor Calvi upił łyk wina. Nie osadzaj zbyt surowo
Parmy, moja droga. W koncu to miasto ma pewne zwiazki z Toskania, prawda? Wuj Rafaela, ktory
odezwał się po raz pierwszy, mowił po angielsku rownie płynnie, jak reszta rodziny. Spojrzał teraz
na Magde pytajaco, jakby była jedna z jego studentek i zdawała własnie u niego egzamin. To
pierwsza wizyta Magdy we Włoszech, Bernardo, na pewno nie wie, o czym mowisz... wpadł
wujowi w słowo Rafael. Ksiezna Parmy... odezwała się Magda niemal rownoczesnie,
przypominajac sobie, co wyczytała
w ksiazkach. Maria Ludwika, ksiezna Parmy, wdowa po Napoleonie, była rowniez ksiezna Lukki.
Bardzo dobrze profesor usmiechnał się szeroko. Powinnas koniecznie odwiedzic Lukke, to perła
Toskanii. Troche czytałam o tym miescie powiedziała Magda. Słynie że swoich murow
obronnych, prawda? Tak. Wzniesiono je pod koniec pietnastego wieku, kiedy Lukka gotowała się
do obrony przed Hiszpanami. Zachowała niezaleznosc i w pewnym momencie była jedynym
niepodległym miastem-panstwem we Włoszech, poza Wenecja. Dopiero Napoleon ja podbił i
przekazał swojej siostrze Elizie, którauczynił ksiezna Toskanii. Magda zmarszczyła czoło. Czy to
ta sama, która była krolowa Neapolu? Nie, krolowaNeapolu była Karolina, zona generała Murata.
Zajeła miejsce burbonskich władcow Neapolu. Burbonska krolowa Neapolu, takze Karolina, miała
romantyczne zwiazki z Anglia. Przerwał, czekajac wyraznie na reakcje Magdy. Prawda,
przyjazniła się z lady Hamilton przypomniała sobie. To własnie w Neapolu Emma Hamilton
poznała lorda Nelsona. Bardzo dobrze kolejny pełen aprobaty usmiech. Moj maz jest historykiem,
jak zapewne już się domysliłas wtraciła signora Calvi, obrzucajac Magde zdumionym spojrzeniem,
po czym zwrociła się do meza: Nie zanudzaj nas, Bernardo.
Magda usmiechneła się niesmiało. Historia nigdy nie jest nudna, szczegolnie historia Włoch. To
kraj z taka wspaniała przeszłoscia. Szczegolnie Toskania ma bogata przeszłosc. już sama nazwa
nawiazuje do pierwszej wielkiej kultury naszego połwyspu. Etruskiej? domysliła się Magda.
Etruskiej przytaknał profesor i zaczał rozprawiac o Etruskach. Magda słuchała zafascynowana.
Dotad czerpała swoja wiedze z ksiazek, a oto teraz miała okazje siedziec przy jednym stole z
prawdziwym znawca tematu. Profesor rozwodził się na temat głownych miast Etruskow, ich
tajemniczej, mało znanej kultury, ich religii i jezyka. Zawsze lubiłam Etruskow. Etruskie kobiety
były wyjatkowo wyzwolone wtraciła w ktoryms momencie ciotka Rafaela. Jadały z mężczyznami
przy jednym stole, miały prawo do posiadania własnego majatku, w ogole zazywały znacznej
swobody. Magda powsciagneła usmiech. Dobrze rozumiała, dlaczego pani Calvi podobał się taki
stan rzeczy. Zerkneła na Rafaela, ciekawa, jak przyjał uwage ciotki, ale Rafael zdawał się jej nie
słyszec. Wpatrywał się w Magde z takim zdumieniem, jakby wyrosła jej druga głowa. Zamrugała,
zdezorientowana. Czyzby popełniła jakas gafe? Zachowała się nie tak, jak powinna? Niepotrzebnie
się odzywała? Powinna była milczec? Musisz poswiecic troche czasu zonie, Rafaelu
mowił profesor. Musisz koniecznie pokazac jej Toskanie... Magda ponownie przygryzła warge.
Ostatnia rzecz, jakiej pragnał Rafael, to obwożeńie jej po Włoszech. Nie, nie wtraciła szybko. To
niemozliwe... Moj synek... Twoim synkiem zajme się ja, a Maria mi pomoże. Mały na pewno nie
bedzie miał powodow do narzekan, a wy powinniscie urzadzic sobie mała podroz poslubna. Pogoda
idealna na zwiedzanie. Nie... Nie moge zostawic Benjiego opierała się Magda. Musi się
przyzwyczaic, że nie zawsze jest z mama. To mu dobrze zrobi oznajmiła ciotka Rafaela. możesz
spokojnie zostawic go pod nasza opieka. Maria wie, jak się obchodzic z dziecmi, ma ogromne
doswiadczenie. Mowiła mi, że twoj synek jest bardzo rozwiniety jak na swoj wiek i że to łatwe do
prowadzenia dziecko, co tylko dobrze swiadczy o twoich metodach wychowawczych. Usmiechneła
się, a Magda wbiła wzrok w talerz, poczuła ucisk w gardle. Musiało byc ci momentami ciezko,
prawda? Ciotka dotkneła jej ramienia. Ludzie potrafia wydawac takie pochopne sady. Tu rzuciła
wymowne spojrzenie bratankowi i gładko zmieniła temat: Zadzwon, Rafaelu, niech Giuseppe
podaje nastepne danie. Kolacja mineła bez zgrzytow. Profesor, znalazłszy wdziecznasłuchaczke,
opowiadał bez konca o historii Toskanii i Włoch. Magda z kazda chwila czuła sie
coraz swobodniej. Na szczescie Rafael prawie się nie odzywał, co dla jego wujostwa stanowiło,
zdaje się, taka sama ulge jak dla Magdy. Kiedy kolacja dobiegła konca, cała czworka wstała od
stołu, by przejsc na kawe do salonu. Rafael wykorzystał ten moment, by zadac pytanie, ktore
doprowadzało go do furii przez cały wieczor. Kiedy wuj i ciotka wyszli z jadalni, chwycił Magde za
reke. możesz mi powiedziec, dlaczego wykonujesz takie podłe zajecie, skoro jestes wykształcona?
syknał. Magda spojrzała na niego zdumiona. Wykształcona? Dobrze znasz historie rzucił niemal
oskarzycielskim tonem. Jestes inteligentna. Dlaczego pracujesz jako sprzataczka? Z łatwoscia
mogła odpowiedziec na to pytanie. Nie mam zadnych kwalifikacji. Zawsze lubiłam czytac, to całe
moje wykształcenie. W szkole... miałam problemy. Nie zamierzała mu opowiadac, co znaczy byc
dzieckiem z ,,bidula'', narazonym na wieczne kpiny innych dzieci. Skonczyłam edukacje na szkole
sredniej, ale zdałam tylko czesc egzaminow koncowych. O tym, że wtedy akurat dowiedziała się, że
najblizsza jej osoba, jedyna bliska osoba, Kaz, jest chora na raka, tez nie zamierzała opowiadac.
Kiedy Benji bedzie starszy, pomysle o dalszej nauce...
Rafaelu! zawołała ciotka władczo. Pozwol biedaczce napic się kawy. Rafael już o nic wiecej nie
pytał, podał Magdzie ramie i przeszli do salonu. Siadaj obok mnie zazadała Elizavetta i rzuciła
bratankowi chytre spojrzenie. A ty, Rafaelu, idz z wujem na taras. On nie obedzie się bez cygara po
kolacji, a tutaj nie bedzie palił. Subtelnosc zdecydowanie nie jest mocna strona signory Calvi,
pomyslała Magda i zerkneła na Rafaela. Dostrzegła w jego oczach rozbawienie i cos jeszcze:
pytanie. Ciotka tez je zauważyła. Nie martw się o Magde oznajmiła. Zapewniam cie, że powie mi
tylko tyle, ile bedzie chciała. Magda mocno w to watpiła, chociaz w czasie kolacji zdażyła się
przekonac, że Elizavetta Calvi, choc władcza, nawet troche despotyczna, w gruncie rzeczy była
osoba zyczliwie nastawiona do ludzi. I rzeczywiscie. Popijajac kawe, wypytała Magde dokładnie o
jej zycie, o dziecko, prace, powody, dla ktorych zgodziła się wyjsc za Rafaela. Jednego tematu
tylko nie poruszyła, ku zdziwieniu Magdy: nie pytała o ojca Benjiego. Takie rzeczy się zdarzaja
stwierdziła wprost. Zawsze się zdarzały i zawsze beda się zdarzac. Musze powiedziec, że
podziwiam twoja odwage. Tak łatwo jest oddac dziecko... Nigdy! Magda omal nie krzykneła głosno
że zgrozy na mysl, że mogłaby oddac Benjiego do adopcji. Jej
własna matka nie zadała sobie nawet tyle trudu, po prostu zostawiła ja na smietniku. Przez
francuskie okno widziała sylwetke człowieka, ktorego poslubiła za sto tysiecy funtow. Cos się w
niej obudziło, jakas iskierka, i zaraz zgasło. Nie. To bez sensu. Czcze mrzonki. Głupie i załosne. On
nie był dla niej. Rano obudziła ja usmiechnieta pokojowka, która przyniosła tace z kawa. Benji spał
jeszcze i Magda popijała swoja kawe, rozkoszujac się jej smakiem, widokiem za oknem, cisza,
słoncem. Było jej po prostu dobrze. Nie zapomne tych dni do konca zycia, myslała. Tak tu pieknie.
Posmutniała na mysl, że bajka niedługo się skonczy, i zaraz powiedziała sobie, że powinna się
cieszyc, że w ogole cos podobnego dane jest jej przezyc. Wracała myslami do minionego wieczoru.
Ciotka i wuj Rafaela byli dla niej bardzo mili, sam Rafael tez zachowywał się bez zarzutu, a signora
Calvi wcale się nie oburzyła, że Magda wyszła za niego dla pieniedzy. Jasne, że to nie w porzadku
oznajmiła tym swoim nie znoszacym sprzeciwu tonem ale doskonale cie rozumiem i nie
obwiniam. Magda zachmurzyła się. Czyzby signora Calvi obwiniała swojego bratanka? Dobry
nastroj prysł i znowu zrobiło się jej ciezko na sercu. Mimo woli wdepneła w wyjatkowo paskudna
sytuacje, wszystkim zawadzała... Benji się obudził i zajeła się synkiem. Rano zawsze
był pogodny jak promyczek słonca, patrzac na niego Magda zapominała o troskach. Kiedy oboje
byli już ubrani, wzieła tace w jedna reke, druga ujeła raczke Benjiego i już miała zejsc do kuchni na
sniadanie, ale na korytarzu natkneła się nieoczekiwanie na ojca Rafaela. Na jej widok zatrzymał się,
nasrozył. Magda zamarła. Nie wiedziała, jak się zachowac. Ma powiedziec dzien dobry? Nie
odzywac sie? Skryc się w sypialni? Stała tak, z taca w reku, z Benjim u boku. A wiec ciagle tu
jestes? zagadnał ostro. Wyobrazasz sobie pewnie, że jestes wielkadama. Ty i ten twoj bekart...
Postapił krok w jej strone, wpijajac w nia wrogie, pełne obrzydzenia spojrzenie. Moj durny syn
wybrał cie specjalnie, zeby mnie obrazic. Powiedział mi prosto w oczy, że nie zamierzał
podporzadkowac się moim zyczeniom i dlatego znalazł sobie zone najgorsza, jaka mogł znalezc.
Jestes brzydka, tepa, amoralna. Jestes produktem londynskich slumsow. ożeńił się z toba mnie na
złosc. Myslała, że zemdleje. Słyszała, jak krew dudni jej w uszach. Benji ukrył buzie w nogawce jej
spodni i zaczał popłakiwac. Nie rozumiał ani słowa, ale doskonale wyczuwał bijaca że słow Enrica
nienawisc i pogarde. Stary di Viscenti minał Magde i zszedł na doł. Dłonie jej drzały, czuła, że
zaraz upusci tace, ale nie była w stanie schylic się i postawic jej na podłodze. Raptem ktos wyjał jej
tace z rak.
Wejdz... Ktos otworzył drzwi sypialni, pchnał jałagodnie do srodka, uniosł Benjiego. Po chwili
siedziała na łozku, z synkiem w ramionach. Ktos stał przed nia, zasłaniał swiatło. Rafael di
Viscenti. Człowiek, ktory wybrał ja na zone tylko dlatego, że mogła obudzic wstret w jego ojcu.
Była ,,najgorsza z najgorszych'' i małzenstwo z nia miało stanowic najgorsza obraze dla starego di
Viscenti. Magdo... Tuliła do siebie z całych sił Benjiego i wpatrywała się niewidzacym wzrokiem
w dywan. Nie chciała myslec, nie chciała nic czuc... Nie wierz w to, co mowił moj ojciec.
Przemawia przez niego wsciekłosc. Jest wsciekły na mnie Rafael z trudem wypowiadał słowa. Ona
głaskała Benjiego po głowie i nie była w stanie nic powiedziec. Kompletnie nic. Rafaelowi tez było
trudno, ale pomimo wszystko sprobował jeszcze raz: Magdo, ja... Podniosła głowe i utkwiła w jego
twarzy puste spojrzenie. Nie mow nic. Nie trzeba. Podniosła się, wzieła Benjiego na rece. Powiedz
mi tylko, czy mamy zjesc sniadanie w kuchni, czy tez powinnam zostac w swoim pokoju?
Panowała nad głosem, ale miała wrazenie, że lada chwila ten głos jazawiedzie, peknie niczym
napieta do ostatecznosci nic.
Rafael zacisnał usta. Latem nasza rodzina jada sniadanie na tarasię. Chodz... Wyciagnał dłon, ale
Magda zignorowała jego gest i ruszyła ku drzwiom. Wyprzedził ja, otworzył drzwi z galanteria
nalezna ksieznej. Niepotrzebnie się dla mnie wysila, pomyslała w odretwieniu. W jego propozycji
małzenstwa nie było nic szalonego. Zaplanował sobie wszystko z zimna krwia. Chciał obrazic ojca,
dlatego ja wybrał. Rodzinne sniadanie było ostatnia rzecza, ktorej sobie teraz zyczyła, ale była tak
odretwiała, że dała się zaprowadzic na taras. Ciotka, wuj i ojciec Rafaela siedzieli już przy stole. Na
widok Magdy profesor poderwał się z fotela i przywitał jaradosnie. Ledwie skineła głowai bakneła
jakies słowo. Ojciec Rafaela tez wstał, z kawaw dłoni. Bede w bibliotece oznajmił. Mam kilka
pilnych spraw do załatwienia. Odszedł, ostentacyjnie dajac do zrozumienia, że nie bedzie tolerował
towarzystwa ,,synowej''. ,,Najgorsza z najgorszych''. Wracały do niej cały czas te słowa. Usiadła,
ale nie w fotelu, ktory odsunał dla niej Rafael, tylko na samym koncu stołu. Chciała zapasc się pod
ziemie, umrzec. Myslała, że serce peknie jej z bolu. A wiec to twoj synek odezwała się Elizavetta
Calvi troche zbyt głosno, zbyt stanowczo. Mowiłas, że jak ma na imie...?
Benji odpowiedział Rafael, siadajac naprzeciwko Magdy i rozkładajac serwetke. Magda zajeła się
małym. Posadziła go sobie na kolanach, robiła wszystko, zeby nie patrzec nikomu w oczy. Benji pił
mleko, ktore przyniosła mu jedna z pokojowek, ale ona nie była w stanie nic przełknac. Miała
wrazenie, że od reszty zebranych przy stole oddziela ja gruba szklana tafla; kiedy ktos do niej
zagadywał, odpowiadała krotko, zdławionym głosem. Jestes zmeczona bardziej stwierdziła niz
zapytała ciotka Rafaela. Magda skineła głowa, nie podnoszac wzroku. Wszyscy zdawali się tacy
dalecy, szczegolnie Rafael, jakby dzieliły ich całe lata swietlne. Obserwował ja cały czas, czuła
jego wzrok na sobie. Przyglada się kopciuchowi, pomyslała smetnie. Nie pasuje do jego domu, razi
tutaj, jestem niczym smiec, ktory czym predzej należałoby usunac. Dlaczego tak to boli, że Rafael
di Viscenti, człowiek zupełnie obcy, w kazdym znaczeniu tego słowa, uzył jej, by obrazic swojego
ojca? Dlaczego tak boli, że zobaczył w niej najgorsza z najgorszych, prostaczke, i taka chciał
zaprezentowac ojcu: dziewczyne z londynskich slumsow, sprzataczke, samotna matke? Racjonalnie
myslac, wiedziała, że nie jest winna własnego położeńia i nie ma się czego wstydzic. Ktos musi
szorowac toalety. Ktos musi obsługiwac bogatych. Ci, ktorzy to robili, nie zasługiwali na wzgarde.
To raczej ci, ktorzy patrzyli na nich z gory, powinni się wstydzic.
A jednak Rafael uznał, że jej osoba bedzie niczym obelga rzucona w twarz rodzinie di Viscenti.
Ockneła się, słyszac szuranie krzeseł. Signora Viscenti cos do niej mowiła: Kochanie, pozwol, że
zabiore Benjiego na chwile. Jedna z wnuczek Marii przywiozła zabawki, na ktore jej dzieci sa już
za duże. Podobno jest nawet rowerek na trzech kołkach, Benji na pewno się ucieszy. Nie, nie, siedz,
Benji pojdzie że mna. Zdjeła małego z kolan Magdy i postawiła na ziemi. Vene powiedziała z
usmiechem. Obejrzymy nowe zabawki. Benji podchwycił słowo ,,zabawki'', ktore dobrze znał, i
podreptał ochoczo że starszapaniai profesorem. Magda została sam na sam z Rafaelem. Przygladał
się jej uwaznie. Zdawała się taka drobna, młodziutka. O wiele za młoda, zeby dzwigac ciezar
wychowywania dziecka. O wiele za krucha, by dzwigac ciezar oskarzen rzuconych przez ojca.
Zacisnał dłonie. Cierpiała, to oczywiste. Czuł się okropnie. Zamkneła się w sobie, schowała w
skorupie. Trudno się dziwic. Dreczyły go wyrzuty sumienia. Dałby wszystko, zeby cofnac
obrzydliwascene, która rozegrała się pod drzwiami sypialni, powstrzymac jakims sposobem obelgi
ciskane przez ojca. Ale i on nie był bez winy. Pierwszego popołudnia nie omieszkał przedstawic
ojcu swojej zony w sposob mozliwie najbardziej odrazajacy, jakby chciał powie-
dziec: zmusiłes mnie do małzenstwa, to teraz zobacz, jaka dostałes synowa. Nie przypuszczał, że
dotrze to do dziewczyny, ale prawda, że z całym rozmysłem wykorzystał dla własnych celow i jej
załosna prezencje, i rownie załosna sytuacje. Teraz meczyły go skrupuły. Ale oprocz niewczesnych
skrupułow odczuwał cos jeszcze, cos, co się w nim obudziło, kiedy patrzył na jej sciagnieta bolem
twarz. Gniew. Uczucie, z ktorym zył od wielu miesiecy, od chwili kiedy ojciec wpadł na pomysł
ożeńienia go z Lucia. Karmił się tym gniewem tak długo, że nie pozostało już nic poza checia
dowiedzenia ojcu, że nie jest i nie bedzie zabawka w jego rekach. Tak, dobrze poznał to uczucie.
Tym razem jednak kierował gniew przeciwko sobie. Podniosł się gwałtownie. Chodz powiedział
rozkazujacym tonem. Wstała niepewnie, strzepujac okruszki chleba że spodni. Kiedy podniosła
wzrok, dojrzała grymas na twarzy Rafaela. Owszem, nedzne te moje spodnie, pomyslała, stare,
niemodne, ale musze je nosic, bo nie mam pieniedzy, zeby kupic sobie inne. Bieda nie jest
zbrodnia, ani powodem do wstydu. Nie bede chodziła że spuszczona głowa dlatego, że jestem
biedna. Tak jak nie bede chodziła że spuszczona głowa tylko dlatego, że nie wiem, kim byli moi
rodzice.
Pojedziemy dzisiaj do Lukki oswiadczył Rafael nieswoim głosem. Magda szeroko otworzyła oczy.
Czegos takiego się nie spodziewała. Widac Rafael wział sobie do serca słowa wuja i ciotki, ktorzy
wczoraj przy kolacji nalegali, zeby pokazał zonie Toskanie. To niepotrzebne powiedziała cicho.
Pozwol, że ja o tym bede decydował. W jego głosie słyszała gniew. Nic dziwnego. Musiał byc zły.
Ciotka niemal go zmusiła, zeby zajał się zona. Najgorsza z najgorszych... Nie moge zostawic
Benjiego dodała, nie podnoszac wzroku. Bedzie miał dobra opieke powiedział Rafael
zniecierpliwionym tonem. Jak wiekszosc mężczyzn, ktorzy nie maja dzieci, nie rozumiał
matczynych obaw. Maria i moja ciotka zajma się nim. Obydwie bardzo go polubiły. Zerknał na
zegarek. Chciałbym wyjechac za poł godziny. Badz gotowa, prosze. Skinał jej głowa i zniknał we
wnetrzu domu. Magda westchneła. Co ma robic? Zaprzec się i powiedziec, że nie pojedzie? Nie
chciała jechac. Przerazała japerspektywa spedzenia całego dnia sam na sam z człowiekiem, ktory
nie mogł na niapatrzec. Dlaczego, u diaska, wystapił z ta propozycja? Mogł przecież wymowic się,
powiedziec ciotce, że ma mnostwo pracy i nigdzie nie pojedzie. Poza tym Magda naprawde nie
chciała zostawiac Benjiego. Nigdy jeszcze nie rozstała się z nim nawet na chwile. Nigdy.
Tymczasem Benji wcale nie narzekał, że został
pozbawiony towarzystwa mamy. Maria i ciotka Rafaela zajeły się nim serdecznie i obserwowały
zachwycone, jak probuje jezdzic na rowerku. Jedz namawiała ja Maria. Mały nawet nie zauważy,
że cie nie ma. Idz już, poki cie nie widzi. Szybko, znikaj. Jak zacznie płakac, zadzwonie do Rafaela
na komorke, wtedy wrocicie. Obiecał, że w razie czego zaraz cie odwiezie. Zajmiemy się chłopcem
jak własnym. Ile ja dzieci miałam pod opieka... Idz już. Wypchneła niemal Magde z kuchni i
wrociła do Benjiego. Magda ruszyła powoli do swojego pokoju. Benji rzeczywiscie powinien
przyzwyczajac się do samodzielnosci. Kiedy wroca do Anglii, kiedy kupi już wymarzony domek,
mały bedzie musiał pojsc do złobka. Przebrała się w spodniczke khaki, która wygladała nieco
porzadniej niz stare spodnie. Do tego włozyła biała bawełniana bluzke bez rekawow, do torby
zapakowała na wszelki wypadek sweter i gotowa do drogi zeszła na doł. Miała ochote sprawdzic,
jak się sprawuje Benji, ale powstrzymała się. Czekała w sieni na Rafaela, modlac się, zeby nie
stanac ponownie twarza w twarz z jego ojcem. Był zapewne w bibliotece, bo dochodziły stamtad
dzwieki jakiejs opery, prawdopodobnie Verdiego, jeśli dobrze rozpoznawała. Nie posiadała co
prawda wiezy hi-fi, ale miała radiomagnetofon. Kiedy Benji już zasnał, zwykle czytała, słuchała
wiadomosci że swiata i swoich ulubionych stacji nadajacych muzyke klasyczna.
Usłyszała kroki na schodach, odwrociła głowe i zaparło jej dech w piersiach na widok Rafaela.
Zawsze zapierało jej dech w piersiach na widok tego ideału meskiej urody, tego
najprzystojniejszego faceta w całym wszechswiecie. Gotowa? Swietnie. Rzeczowy, bezosobowy
ton głosu; zawsze tak się do niej zwracał, bezosobowo. Ruszyła za nim do wyjscia. Na zewnatrz,
oslepiona słoncem, zmruzyła oczy i podazyła za Rafaelem w strone garazy. Zaczekaj
zakomenderował i Magda zatrzymała się posłusznie, czekajac, az Rafael wyprowadzi samochod.
Podjechał po chwili w czerwonym sportowym kabriolecie, otworzył drzwi od strony pasazera.
Wsiadaj... Zapadła się niemal w nisko umieszczony fotel. W tej samej chwili Rafael nachylił się,
siegajac po jej pas. Zamarła, sparalizowana jego bliskosciai wcisneła się jak mogła najgłebiej w
fotel, ale Rafael szybko zapiał pas, wyprostował się, załozył ciemne okulary, wrzucił bieg i
samochod ruszył z rykiem silnika. Pedzili dolinaw strone autostrady. Magda czuła się tak, jakby
wsiadła do szalonej kolejki w wesołym miasteczku. Szybkosc oszałamiała ja, toskanskie pejzaze
przemykały przed oczami, zanim zdażyły utrwalic się na siatkowce. Od czasu do czasu zerkała na
Rafaela; prowadził pewnie, jakby był zrosniety z maszyna.
ROZDZIAŁ SZOSTY
Mury Lukki były tak imponujace, jak to obiecywały przewodniki, ale nie one były celem wycieczki
zaproponowanej przez Rafaela. Nie była nim tez romanska katedra San Martino, ani zaden z
zabytkowych kosciołow w historycznej czesci miasta. Nie odwiedzili tez Muzeum Pucciniego,
jednego z najwybitniejszych synow Lukki, ani muzeum sztuki. Skierowali się prosto do
kamieniczki w jednej z bocznych uliczek odchodzacych od eleganckiej Via Fillungo. Magda szła,
rozgladajac się na boki, zachwycona pieknem starej architektury toskanskiego miasta. Wejdzmy.
Rafael wprowadził ja do wnetrza. Młoda dziewczyna w recepcji usmiechneła się ciepło na widok
Rafaela, wyszła zza biurka, ucałowała go w oba policzki i zaczeli rozmawiac po włosku. Magda
stała z boku, speszona, swiadoma tego, że dziewczyna rzuca w jej strone ciekawe spojrzenia, zadaje
pytania: najwyrazniej rozmawiali o niej. Scis kała torbe w dłoni i czuła, że policzki zaczynaja jej
płonac. Chciała się już odwrocic do okna, kiedy dziewczyna klasneła że smiechem w dłonie i
zwrociła się do niej:
Znakomicie odezwała się po angielsku. Mamy mało czasu i mnostwo do zrobienia, ale rezultat
bedzie fantastyczny! Przywołała Magde gestem. Pozbedziemy się Rafaela. Przeszkadzałby nam
tylko i wtracał się niepotrzebnie. Spojrzała na niego z lekkakpinaw oku. Vattene! Vattene! A piu
tardi. Dała mu znak dłonia, zeby znikał. Magda wreszcie odzyskała głos: O co chodzi?
Dziewczyna usmiechneła się tajemniczo. Niespodzianka. Magda spojrzała pytajaco na Rafaela, ale
z jego twarzy nic nie mogła wyczytac. Powiedział cos po włosku, dziewczyna skineła głowa i
znikneła za jakimis drzwiami, po czym zwrocił się do zakłopotanej Magdy: Nie denerwuj się
powiedział troche ostrzejszym tonem, niz zamierzał. Zdaj się na Olivie i wszystko bedzie dobrze.
Nic nie rozumiem. Rafael milczał przez chwile. Gdybym mogł cofnac to, co usłyszałas od mojego
ojca dzisiaj rano, zrobiłbym to powiedział w koncu. Stało się, trudno. Moge ci tylko powiedziec,
że nie aprobuje jego zachowania. Magda zesztywniała na wspomnienie incydentu na korytarzu,
schowała się na powrot w swojej skorupie. Chciała zapomniec, co wykrzyczał na jej widok di
Viscenti. Ale to prawda, co powiedział twoj ojciec. Jes-
tem... dla niego najgorsza obraza. Zona, jakiej nie jest w stanie zaakceptowac. Jestem
przeciwienstwem synowej, jakiej mogłby się spodziewac. Dlatego ożeńiłes się że mna, a nie z kims
że swojego swiata. Chciałes obrazic ojca. Rafael chciał cos powiedziec, ale Magda nie dopusciła go
do słowa. Powiedziałam ci, że to nie ma znaczenia, bo nie ma. Wezme za te usługe sto tysiecy
funtow i nie zgłaszam zadnych pretensji. Mowiła z pozoru spokojnie, ale w jej głosie czuło się
zdenerwowanie. Powiadasz, że to prawda, Magdo odezwał się Rafael. Mylisz się. Dowiodłas, że
to kłamstwo. Dowiodłas to wszystkim, mojej ciotce, wujowi, Marii i Giuseppe. Chce zamknac te
sprawe. Spojrzała na niego zdziwiona. Co jest kłamstwem? Powiedz. że Benji nie ma ojca? że
moje ubrania wygladaja jak wyciagniete że smietnika? że zarabiam na zycie szorowaniem toalet?
że taka że mnie zona dla ciebie, jak z kopciucha dama? Co tu jest kłamstwem? Rafaelowi zaczał
drgac nerwowo policzek. Narastał w nim gniew, ten sam gniew, ktory czuł rano, ale oprocz gniewu
cos jeszcze. Palace wyrzuty sumienia. Nie jestes pierwsza i jedyna samotna matka. Dawniej
,,panna z dzieckiem'' to był ktos naznaczony pietnem, ale czasy się zmieniły i ludzie patrzainaczej,
nawettutaj, weWłoszech. Rozmawialismy już o twojej
sytuacji. Jestes inteligentna i na pewno cos w zyciu osiagniesz, kiedy już wydobedziesz się z biedy.
Na to, kto cie urodził, nie masz i nie miałas zadnego wpływu. A jeśli chodzi o wyglad, to trzeba o
niego po prostu zadbac. Odwrocił twarz, nie chciał patrzec w jej pełne bolu oczy. Olivio. W
recepcji pojawiła się natychmiast dziewczyna. Wyjasniłes, o co chodzi? zapytała po angielsku. To
dobrze. Usmiechneła się do Magdy. W takim razie do dzieła. Spotkamy się na lunchu powiedział
Rafael i wyszedł. Patrzyła za nim bezradnie. Co miała robic? Dogonic go i powiedziec, że chce
uciec z Toskanii, wracac do Londynu, nigdy wiecej nie widziec jego ojca ani jego samego? Nie
mogła. Podpisała umowe i musiała wypełnic zadanie do konca. Chodzmy. Olivia z usmiechem
wskazała droge i Magda ruszyła za nia bezwolnie. Rafael siedział w kawiarni przy placu, ktory był
dwa tysiace lat temu rzymskim amfiteatrem. Po dwoch godzinach krazenia po miescie chciał troche
odpoczac. Wiedziony niezrozumiałym impulsem postanowił zabrac Magde do Lukki i powierzyc
Olivii. Byc może spodziewał się zbyt wiele, obarczył Olivie zbyt trudnym zadaniem. może
prezencji Magdy nie da sie
poprawic zadnym sposobem i dziewczyna przezyje tylko kolejne upokorzenie. Czy nie dosc już
przysporzył jej przykrosci? Zamowił jeszcze jedna kawe i siegnał po gazete. Byc może wydarzenia
na swiecie pozwolamu zapomniec o własnych problemach. Jakies czterdziesci minut pozniej
odezwał się jego telefon komorkowy. Pronto? Rafaelu. To dzwoniła Olivia. Skonczyłysmy.
Czekam na ciebie w restauracji. Do zobaczenia. Rafael po kilku minutach wszedł do restauracji, w
ktorej zarezerwował stolik. Olivie dojrzał od razu, ale Magdy z nia nie było. Byc może jego
znajoma doszła do wniosku, że z dziewczyna nie da się nic zrobic i chciała mu przekazac te mało
przyjemna wiadomosc w cztery oczy. Posrod tłumu gosci w barze jego uwage przyciagneła jakas
kobieta. Szczupła, o slicznej linii plecow, siedziała do niego tyłem, sztywno wyprostowana. Miała
na sobie prostasuknie z jedwabnej surowki w kolorze czerwonym. Ładnie ufarbowane jasne,
połyskujace bursztynowymi refleksami włosy spływały swobodnie na plecy. Interesujaca,
pomyslał. Inna. Intrygujaca. Ciekaw był jej twarzy. Przywołał się do porzadku, mowiac sobie, że
nie pora teraz zwracac uwage na kobiety. Olivia obserwowała, jak idzie ku niej, ale nie przestaje
zerkac na nieznajomaw czerwonej sukni. Podszedł i ucałował ja w oba policzki. I jak poszło?
zapytał po włosku, gotujac się na
najgorsze. Rozejrzał się raz jeszcze, ale nie dojrzał nigdzie Magdy. Sam zobacz powiedziała
Olivia z taka mina, jakby zaraz miała parsknac smiechem. Raz jeszcze się rozejrzał, omijajac
wzrokiem intrygujacanieznajoma. Magdo powiedziała Olivia i usta jej drgneły w powsciaganym
usmiechu; doskonale widziała, że intryguje go kobieta w jedwabnej sukni i że robi wszystko, zeby
na nianie patrzec. Swietnie się bawiła sytuacja. Katem oka dojrzał, że kobieta przy barze powoli się
odwraca. Nie mogł się oprzec, musiał na niaspojrzec. Przez chwile wpatrywał się w nia z
niedowierzaniem. Cos złego działo się z jego oczami. Inaczej tego nie potrafił wyjasnic. Kobieta
przy barze miała twarz Magdy. Miała i nie miała. Patrzył na niezwykłej urody kobiete, która
przyciagała nie tylko jego wzrok. Dio mio szepnał. Non posso credirici. Olivia zasmiała się,
wyraznie zadowolona z własnego dzieła, ale Rafael nie zwracał na nia uwagi: wpatrywał się jak
urzeczony w Magde, ciagle nie mogąc uwierzyc, że to ona. Gdzies znikneła ziemista cera, oczy
wydawały się znacznie wieksze, nabrały wyrazistosci. Włosy lsniły, a usta... Poczuł ucisk w
zoładku. Miał ochote zblizyc wargi do tych ust i zamknac je pocałunkiem. Podoba ci sie? Lekko
kpiacy ton głosu Olivii przywołał go do
rzeczywistosci, ale tylko na moment, bo nie mogł oderwac oczu od Magdy. Nie była wcale chuda:
bardzo szczupła, ale nie chuda. Dlaczego uwazał ja za chudzielca? Była wiotka, pełna wdzieku.
Spojrzał na długie,zgrabne nogiiznowuprzeniosł wzroknatwarz. Wpatrywał się w nia z zachwytem.
Poczuł lekkie cmokniecie w policzek. Ciao, Rafaelu. Bawcie się dobrze szepneła Olivia i znikneła.
Nawet nie powiedział jej do widzenia. Magda? Przygryzła warge w charakterystyczny dla siebie
sposob i dopiero teraz uwierzył, że to naprawde ona. Jeśli budziła w nim kiedys jakies uczucia, to
była to w najlepszym razie litosc, dosc obmierzła litosc dla zaniedbanej, załosnej dziewczyny.
Litosc i wyrzuty sumienia, że naraził ja na wysłuchiwanie epitetow rzucanych przez ojca. Skurczył
się w sobie, zazenowany własnym postepowaniem. Zrozumiał swoj bład, brak wrazliwosci.
Poranny incydent na korytarzu był niczym lustro, w ktorym się przejrzał. Nie był to przyjemny
widok. Chciał zadoscuczynic Magdzie za zło, ktore wyrzadził ojciec. Ktore on sam jej wyrzadził.
Targały nim wyrzuty sumienia, ale z nimi zdażył się już oswoic, zaskoczyło go cos innego, zupełnie
nowe uczucie. Pozadanie.
Magda czuła zupełny zamet w głowie. Nie mogła uwierzyc, że Rafael di Viscenti, piekny, wyniosły
Rafael, niedosiezny niczym starozytni bogowie, patrzy na nia... jak na kobiete. Na kobiete warta
spojrzenia. Jakby dopiero teraz zaczeła dla niego istniec. Wczesniej po prostu jej nie dostrzegał, a
jeśli już zdarzyło mu się na nia spojrzec, widziała w jego oczach albo politowanie, albo
obrzydzenie. I nagle zdarzył się cud. Jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki ozyła dla niego,
budziła zainteresowanie. Przygladał się jej bardzo, bardzo uwaznie. Mgliscie zdała sobie sprawe, że
obok stoi kelner z kartami dan. Powiedział cos cicho, Rafael wział karty, odpowiedział cos w
roztargnieniu. Co bedziesz jadła? zwrocił się do niej. Ciagle mowił lekko schrypnietym głosem,
ktorego wczesniej u niego nie słyszała i ktory przyprawiał ja o mrowienie. Podniecał. Trzy godziny
spedzone u Olivii były najbardziej niezwykłym doswiadczeniem w jej zyciu. Poddała się po
prostu ,,obrobce'' i entuzjazmowi Olivii. Nie miała pojecia o istnieniu zabiegow upiekszajacych,
przez ktore przechodziła: kapiel błotna, maseczki, masaze, wosk, nacieranie balsamami i kremami.
Potem farbowanie włosow, modelowanie, makijaz... Kiedy staneła w przymierzalni, kiedy włozyła
jedwabna suknie, nie mogła uwierzyc, że osoba, która widzi w lustrze, to ona.
Powiedziałam ci, że bedziesz wygladała fantastycznie i dopiełam swego. Rzeczywiscie. Magda
czuła się jak Kopciuszek po spotkaniu z DobraWrozka. Zaczeła dziekowac Olivii, a ta wybuchneła
smiechem. Ciekawa jestem, jaka mine zrobi Rafael, kiedy cie zobaczy. Rafael na jej widok
osłupiał. Wreszcie gotowa była uwierzyc, że Olivia nie zrobiła z niej karykatury kobiety. Rafael
nachylił się ku niej i podał karte. Chcesz, zebym tłumaczył? Nie byłaby w tej chwili w stanie
zliczyc do trzech, a co dopiero czytac menu po włosku. Przełkneła z trudem sline. Wezme cos
prostego szepneła. W oczach Rafaela zapaliły się złote iskierki, wyprostował się. Dobrze
powiedział z usmiechem. Widziała już, jak się usmiechał: wczoraj wieczorem do ciotki, dzisiaj do
Olivii, ale tym razem... tym razem usmiech przeznaczony był dla niej. To niemozliwe, powtarzała
sobie. To sen... Jeśli był to sen, sniła nadal. Rafael ujał japod łokiec i poprowadził przez restauracje
na niewielkie, pełne kwiatow patio; tu usiedli przy stoliku ocienionym parasolem. Rafael zamawiał
lunch i teraz ona z kolei mogła mu się przygladac. Patrzyła na niego i ciagle nie mogła uwierzyc, że
to nie sen, że wszystko dzieje
sie naprawde, że oto siedzi przy stoliku z najpiekniejszym facetem na swiecie. Incredibile
powiedział, kiedy kelner odszedł. Po prostu brak mi słow. Rozłozył bezradnie rece. To makijaz,
fryzura i w ogole wszystko... mrukneła Magda zdławionym głosem. Własnie, wszystko
podchwycił. Byłem slepy. Zupełnie slepy. W jego głosie zabrzmiała dziwna nuta. Magda
podniosła wzrok, spojrzała mu w oczy i poczuła... Nie potrafiła tego nazwac. Byłem slepy na
wszystko powtorzył. Prosze cie... jego głos zabrzmiał teraz inaczej. Wybacz mi moja slepote i
zawrzyjmy pokoj. Wyjał z kieszeni płaskaokragłapaczuszke owinieta wsrebrnypapier,
przewiazanazłotawstazeczka,zakup, ktoregodokonał,zostawiwszyMagdepodopiekaOlivii. Otworz.
Posłusznie rozwiazała wstazeczke, rozwineła papier, otworzyła wieczko pudełka i jej oczom ukazał
się niezwykle kunsztowny złoty naszyjnik. Przyjmij jako dowod mojej skruchy. Zle cie
traktowałem i bardzo tego załuje. Magda poczuła ucisk w gardle. Nie moge go przyjac
powiedziała cicho. To zupełnie niepotrzebne. Płacisz mi tak ogromne pieniadze, ze... Rafael
połozył reke na jej dłoni, nie dał jej dokonczyc zdania. Nie. Jego głos zabrzmiał tak ostro, że
spojrzała na niego z lekiem. O tym nie bedziemy mowic. Jeśli
podoba ci się ten naszyjnik, załoz go. Mowił już łagodniejszym tonem. Bedzie pasował do twojej
sukni. Tak, tak własnie powinnam potraktowac ten prezent, jako ozdobe do sukni. A suknia,
makijaz, fryzura, wszystko, co zrobiła Olivia, było tylko spełnieniem zyczen Rafaela. Miał już dosc
kopciucha snujacego się po jego domu i postanowił cos z tym zrobic. Niczego sobie nie wmawiaj.
Nie wolno ci! Wyjeła naszyjnik z pudełka i załozyła, ale nie mogła zapiac. Rafael poderwał się z
krzesła. Pozwol... Z Magda zaczeły dziac się dziwne rzeczy, miała wrazenie, że cała krew
odpłyneła jej do stop. Dotkniecie palcow Rafaela sprawiło, że poczuła mrowienie na karku.
Niechby ta chwila trwała wiecznie, pomyslała, przymykajac oczy. Ale Rafael już siedział z
powrotem na swoim miejscu, przygladał się naszyjnikowi... I jej. Dzisiaj zaczniemy wszystko
jeszcze raz od poczatku powiedział, nie odrywajac od niej oczu. Cały dzien minał jak we snie, a
Rafael wydawał się zupełnie inna osoba. już nie patrzył na nia jak na kopciucha i kamien obrazy dla
ojca. Tamten Rafael zniknał. Został najwspanialszy mężczyzna na swiecie. Mężczyzna, ktory
traktował jajak ksiezniczke. Kreciło się jej w głowie, traciła poczucie rzeczywistosci.
Miała wrazenie, że unosi się nad ziemia, zamiast po niej twardo stapac. W czasie lunchu, ktory
zdawał się nie miec konca, rozmawiali na tematy neutralne. On opowiadał jej o Lukce, Toskanii, o
historii Włoch i o wspołczesnosci. Magda, poczatkowo spieta, w koncu się rozluzniła. Saczyła
powoli wino, słuchała uwaznie wyjasnien Rafaela, zadawała pytania i odnotowywała w pamieci
kazde jego słowo, kazdy gest i usmiech. Dopiero pod koniec lunchu ockneła się z cudownego snu,
wrociła na ziemie. Benji. Czy moge zadzwonic do Marii? zapytała zdjeta wyrzutami sumienia.
Oczywiscie. Nie dał jej jednak telefonu. Wyjał aparat z kieszeni, wybrał numer, zamienił kilka zdan
i rozłaczył się. Benji bawił się całe rano. Zjadł ogromny lunch i teraz spi spokojnie, ale Maria
mowi, że byłoby dobrze, gdybys wrociła, zanim się obudzi. Odłozymy zatem zwiedzanie miasta na
kiedy indziej. Zrobimy sobie tylko krotki spacer wzdłuz murow i jedziemy do domu. Kiedy wyszli
z restauracji, załozyła okulary przeciwsłoneczne; Olivia pomyslała nawet o tym drobiazgu. Teraz
mogła bezpiecznie przygladac się Rafaelowi zza ciemnych szkieł. Po kilku minutach przechadzki
uswiadomiła sobie, że oboje budza powszechne zainteresowanie. Szcze-
golnie ona. Przechodzacy mężczyzni przygladali się jej całkiem otwarcie, miała wrazenie, że
rozbieraja ja wzrokiem. My, Włosi, nie wstydzimy się okazywac podziwu, kiedy widzimy piekna
kobiete powiedział Rafael z lekko drwiacym usmiechem. Nie boj się, dopoki jestes że mna, nikt
się nie osmieli cie zaczepic. Samotne spacery jednak bym odradzał dodał sucho. Magda
zaczerwieniła się. Nazwał mnie ,,piekna kobieta''. Pod murami poczuła się pewniej. Było tu wiecej
turystow. Bogaci mieszkancy Lukki zaczeli w szesnastym wieku budowac letnie wille poza
murami miasta opowiadał Rafael, kiedy się zatrzymali. Kilka z nich można zwiedzac. może
ktoregos dnia wybierzemy się do jednej z nich. W Toskanii jest tyle do ogladania... Nie musisz się
mna zajmowac powiedziała Magda. Moge spedzac czas w rezydencji, a ty na pewno masz dużo
własnych zajec. Nie mam nic pilnego do roboty. Zebranie zarzadu miało się odbyc dopiero za
tydzien, ale ta zwłoka go nie martwiła. Ojciec był zbyt dumny, by wycofac się z raz danej
obietnicy. Nie chciał teraz myslec o ojcu, natychmiast budził się w nim gniew. Wiedział tylko, że
po powrocie zmusi Enrica, by uznał Magde. Gdyby mogł, cofnałby wszystko, co o niej powiedział i
co ojciec wykrzyczał rano. Spojrzał na drobnapostac siegajacamu zaledwie do
ramienia. Ciagle jeszcze nie mogł uwierzyc, że tak się odmieniła. Na wysokich obcasach poruszała
się zupełnie inaczej niz zwykle, inaczej tez prezentowała się jej sylwetka w doskonale skrojonej
sukni. W ciagu kilku godzin przeistoczyła się w niezwykła, zjawiskowa istote. Promieniała, tylko
tak można było określic zmiane, która w niej zaszła. Chciał, by taka własnie ujrzał jaojciec. By
docenił nie tylko jej urode, ale i inteligencje, wykształcenie, ktore potrafiła zdobyc, czytajac
ksiazki. By zrozumiał, jak bardzo był wobec niej okrutny. By docenił jej oddanie synkowi.
Zachmurzył się nagle. Opowiedz mi o ojcu Benjiego poprosił bez zastanowienia. Magda
zatrzymała się, zaskoczona. Dlaczego chce wiedziec? Niełatwo mi o tym mowic... zaczeła,
szukajac słow. Kiedy byłam w domu... W domu? W domu dziecka. W sierocincu. Nie wiem, jak
to bedzie po włosku. Brefotrofio. A wiec Magda była orfano? Co się stało z twoimi rodzicami?
Nie wiem... Jak to nie wiesz? Nie wiem, kim byli moi rodzice. Zostałam znaleziona... kilka godzin
po urodzeniu. Policja probowała odnalezc te kobiete, dziewczyne pewnie, bo na ogoł to młode
dziewczyny porzucaja dzieci. Musiała
byc młodziutka. Niechciana ciaza... I dlatego pozbyła się mnie. można to zrozumiec dokonczyła
cicho. Rafael milczał i Magda podjeła po chwili tym samym napietym tonem, choc starała się, zeby
jej głos brzmiał normalnie: Tak wiec nie potrafie powiedziec, kim była moja matka, i nie mam
pojecia, kto był moim ojcem. Byc może nie wiedział w ogole, że zostanie ojcem... A może moja
matka nie wiedziała, z kim zaszła w ciaze. Wzieła głeboki oddech. I tak trafiłam do domu
dziecka... Rafaela przeszedł dreszcz. Nie wiedziałem... Magde jakby ktos smagnał batem.
Zatrzymała się, skuliła w sobie. Atmosfera porozumienia, którazdołali zbudowac w czasie lunchu,
prysła w jednej chwili. Po co mu powiedziała? Dlaczego nie zbyła jego pytania o Benjiego jakas
enigmatyczna odpowiedzia? Myslałam, że wiesz wykrztusiła. W moim akcie urodzenia jest
przecież napisane ,,rodzice nieznani''. Miałes go przecież w reku... Nie zauważyłem odparł
roztargnionym głosem. Magda przygryzła warge. Oczywiscie, dlaczego Rafael di Viscenti miałby
zawracac sobie głowe takimi szczegołami jak jej akt urodzenia? Chciałas opowiedziec o ojcu
Benjiego przypomniał jej tym samym nieobecnym tonem. Tak. Kaz i ja... To była przyjazn jeszcze
z domu
dziecka. My... pamietam nas zawsze razem, a potem... wszystko się skomplikowało. Trudno jej
było mowic o bolesnej przeszłosci. Przyszła pora zaczac dorosłe zycie. Kaz i ja... Znowu razem,
już na swoim, wspolne mieszkanie... A potem rak. Leczenie. Choroba się cofneła, ale po dwoch
latach pojawiły się przerzuty. Urodził się Benji i zaraz potem Kaz... przerwała na chwile. Rak
okazał się silniejszy. Nie mogła mowic dalej. Po prostu nie mogła. Szła przed siebie, nic nie widzac
przez łzy. Rafael chwycił ja za ramie, obrocił ku sobie. Wstydze się powiedział cicho. Wstydze
się wszystkiego, co o tobie myslałem, wstydze się kazdego słowa, ktore wypowiedziałem na twoj
temat... Zaciskała z całych sił powieki, usiłujac powstrzymac łzy. Czuła, że jeszcze chwila, a
rozszlocha się w głos. Rafael zdjał jej okulary. Nie płacz, popsujesz sobie makijaz probował
zazartowac, delikatnie otarł Magdzie łzy z rzes, spojrzał jej w oczy. Nagle czas się zatrzymał. Swiat
stanał w miejscu. Wszystko przestało istniec. Był tylko Rafael, jego twarz, jego zagadkowe
spojrzenie. Musnał delikatnie kosmyk jej włosow. Sliczne szepnał i Magda poczuła jego wargi na
swoich ustach. Rafael di Viscenti, najwspanialszy facet na całym swiecie, pocałował ja. Pocałunek
trwał cała wiecznosc... i skonczył się zbyt szybko.
Rafael odsunał się, załozył jej z powrotem okulary na nos, wział ja pod reke. Wracajmy do
samochodu powiedział. Szła obok niego oszołomiona, jak we mgle, nie była w stanie w ogole
myslec, czuła kompletna pustke w głowie. W drodze powrotnej prawie nie odzywali się do siebie.
Rafael jechał szybko, swoim zwyczajem przekraczajac dozwolona predkosc, ale teraz, inaczej niz
rano, nie było w nim gniewu, złosci. Od czasu do czasu zerkał na Magde i wtedy na jego ustach
pojawiał się ledwie zauwazalny usmiech, jakby z czegos bardzo, ale to bardzo się cieszył. Nie
potrafiła powiedziec, co go wprawiło w dobry nastroj, ale wiedziała jedno: pragneła, zeby ta podroz
nigdy się nie skonczyła.
ROZDZIAŁ SIODMY
Rafael rzeczywiscie był w swietnym nastroju. Nie czuł się tak dobrze od dawna, od chwili kiedy
ojciec postawił mu swoje szalone ultimatum: małzenstwo albo utrata firmy. Dopiero teraz
uswiadamiał sobie, w jakim napieciu zył przez ostatnie miesiace. Raptem wszystko się odmieniło.
Swiat się znowu do niego usmiechał i Rafael odpowiadał usmiechem. Cieszył się. Wreszcie spadł
mu kamien z serca. Kiedy wrocili do willi, Giuseppe zameldował mu że zwykłym dla siebie,
kamiennym wyrazem twarzy, że Enrico wyjechał do Rzymu, nie podajac terminu powrotu. Rafael
poczuł ulge. Nie chciał kolejnej konfrontacji z ojcem. Jeśli ten zdecydował się wyniesc do
rzymskiego mieszkania, jego wola. Giuseppe mowi, że ojciec wyjechał do Rzymu powtorzył
Magdzie, co przed chwila usłyszał. Zajrzyj do Benjiego zaproponował z usmiechem. Ja
tymczasem sprawdze poczte, załatwie kilka telefonow i bede do twojej dyspozycji. Ruszył w strone
biblioteki, a Magda, ciagle oszołomiona, jak we snie, poszła na gore do Benjiego.
Obudził się natychmiast, kiedy weszła, a tak był uszcześliwiony widokiem mamy i tak
jazaabsorbował swojaosobka, że nie miała czasu rozmyslac o magicznej wyprawie do Lukki.
Wzieła małego na rece, przytuliła mocno, podziekowała Ginie za opieke i zeszła z nim na doł. W
sieni spotkała Marie. Gospodyni oczy rozbłysły na widok odmienionej Magdy, ale powstrzymała
się od komentarza. Podam kawe na tarasie powiedziała. Signora i signor Calvi już tam czekaja.
Wspaniale! Swietnie wygladasz! zawołała ciot ka Rafaela, kiedy Magda pojawiła się przy stole.
Chce ci powiedziec, że już dostarczono cała twoja nowa garderobe. Magda musiała miec bardzo
zaskoczona mine, bo ciotka dodała: Jakzeby inaczej. Przecież nie możesz chodzic w jednej
sukience. Przejrzałam te rzeczy i jestem pewna, że ci się spodobaja. Gina już je wypakowała.
Siadaj, napij się kawy i opowiadaj, jakie wrazenie zrobiła na tobie Lukka, a potem ja ci opowiem,
co wyczyniał dzisiaj twoj synek. To takie zywe i zabawne dziecko. Elizavetta była w wyjatkowo
dobrym humorze. Kiedy na tarasie pojawił się Rafael, przywitała go bardzo łaskawie, co nie
przeszkadzało jej rzucac ciekawe spojrzenia na bratanka i Magde. może popływamy?
zaproponował Rafael, dopiwszy kawe. Benji na pewno teskni już za basenem.
Wcale nie miał takich czystych intencji, jak mogłoby się wydawac. To prawda, że całej trojce
przydałaby się ochłoda, ale Rafaelowi chodziło głownie o to, zeby zobaczyc Magde w nowym
kostiumie kapielowym. już wczoraj zauważył, że ma dobra figure, szpecił ja tylko stary,
rozciagniety kostium kapielowy. Oczekiwał, że w nowym, wybranym przez Olivie bedzie
wygladała... bardzo interesujaco. Nie zawiodł się w swoich oczekiwaniach. W
pomaranczowym,jednoczesciowymkostiumieprezentowała się znakomicie. Głeboko wyciety od
dołu, ładnie podkreslałszczupłosc ud,waskatalie,delikatnyzaryspiersi. Po dwoch dniach na słoncu
jej skora nabrała złocistego odcienia i kiedy szła powoli w strone basenu, prowadzac Benjiego za
raczke, Rafael nie mogł oderwac od niej oczu. Jak to mozliwe, że dotad nie dostrzegał, jaka jest
sliczna? Klał się w duchu, że okazał się takim slepcem. Widział tylko jej mysie włosy, przygarbione
plecy, jej całkowita obojetnosc na własny wyglad i te okropne łachy, ktore nosiła. A teraz... Na
jakakolwiek sume opiewałby rachunek wystawiony przez Olivie, Rafael był gotow zapłacic i
dziesiec razy wiecej za samaprzyjemnosc przygladania się odmienionej Magdzie. Nagle zdał sobie
sprawe, że powinien szybko skoczyc do basenu, jeśli nie chciał, by lekki rumieniec na policzkach
Magdy przybrał kolor piwonii, a tak na pewno by się stało, gdyby opusciła utkwiony gdzies na
wysokosci jego torsu wzrok troche nizej.
Chłodna woda wywarła zbawienny wpływ, przynajmniej chwilowo. Przepłynał kilka długosci
basenu i stanał na płytkiej wodzie, gdzie baraszkował Benji. Chwycił piłke plazowa i odrzucił ja od
siebie. Benji wydał radosny pisk i zaczał płynac w jej strone tak szybko, jak pozwalały mu krotkie
nozki i nadmuchiwane poduszeczki na ramionach. Piłka wymykała się Benjiemu, probował ja łapac
i cała trojka zanosiła się smiechem. Rafael odkrył, że zabawa z dzieckiem nie jest wcale
skomplikowana sztuka. Wystarczy tylko pozbyc się sztywnosci i okazac troche cierpliwosci,
powtarzajac ciagle te same gesty: rzut piłka, przejecie, rzut, przejecie... I tak bez konca. Predzej cie
zameczy, niz sam się znudzi ostrzegła go Magda. Ciagle miała wrazenie, że sni. Czy to naprawde
ten sam Rafael di Viscenti, ktory nie potrafił nawet zapamietac imienia jej syna, bawi się z nim
teraz w najlepsze? Czy to ten sam Rafael di Viscenti, ktory patrzył na niaz lekcewazeniem, nie
mogł oderwac od niej wzroku, kiedy zblizała się do basenu? Nie moge uwierzyc, powtarzała w
myslach. To nie dzieje się naprawde. Jeśli to był sen, chciała snic dalej i nigdy, przenigdy się nie
obudzic. Gdzie chciałabys jechac dzisiaj? Rafael dawno nie czuł się tak odprezony i beztroski.
Viscenti AG wreszcie należało do niego, mogł przejac obowiazki prezesa, ale globalna ekspansja
mogła poczekac jeszcze kilka dni, w obecnej chwili miał inne zajecia. Bardzo przyjemne zajecia.
Spojrzał na Magde. Florencja? Siena? Piza? Chciał pokazac Magdzie Toskanie. Chciał miec ja
wyłacznie dla siebie, z dala od spojrzen ciotki, wuja, Marii i Giuseppe. Naprawde nie musisz się
mnazajmowac probowała protestowac. To dla mnie czysta przyjemnosc zapewnił. Powiedz tylko,
dokad chcesz jechac. może wybierzemy się do Florencji, najwspanialszego miasta Toskanii?
Usmiechneła się niepewnie. Doceniam twoje dobre checi, ale, po pierwsze, nie chciałabym
zostawiac Benjiego, po drugie, niezrecznie mi obciazac twoja ciotke i Marie opieka nad nim. W
takim razie zabierzemy go że soba. Nie miał na to zbyt wielkiej ochoty, ale rozumiał obiekcje
Magdy. Nie bedziemy go przecież ciagac po muzeach i zabytkowych kosciołach. W takim razie
wybierzmy się na plaze. Twarz Magdy rozjasniła się natychmiast. Naprawde? Benji bedzie
zachwycony. Nigdy nie był na plazy, nie widział morza. Ja tez nie... Rafaelowi zrobiło się przykro.
Tylu rzeczy zycie jej dotad pozbawiało. Nie chodziło nawet o to, że była skazana na biede: nie
miała rodziny i to było chyba najbardziej przykre, bolesne. Matka porzuciła ja zaraz po urodzeniu.
Ogarnał go gniew na te mysl. Nic dziwnego, że przylgneła do Kaza, chłopca z sierocinca. Jego tez
straciła. A wiec postanowione powiedział. Jedziemy na plaze. To najwspanialszy dzien w moim
zyciu, myslała Magda. Jeszcze wspanialszy niz wczorajszy, bo dzisiaj miała przy sobie Benjiego. I
Rafaela, oczywiscie. Rafaela, ktory jej nadskakiwał, ktory robił wszystko, zeby sprawic jej
przyjemnosc, ktory bawił się z Benjim. Ilekroc wymieniali spojrzenia, ogarniało jadziwne
uniesienie, robiło się jej lekko na duszy, krew zaczynała szybciej krazyc w zyłach, miała ochote
spiewac i na zawsze zatrzymac w pamieci cudowne chwile. Wyobrazała sobie, że oto siedzi na
plazy z prawdziwym mezem, ojcem jej dziecka, a nie z człowiekiem, ktory ożeńił się z nia na złosc
ojcu oraz po to, zeby przejac rodzinnafirme. Niebezpieczne marzenia. Nie byli rodzina. Rafael
starał się umilic jej czas, to wszystko. Chciał jakos zadoscuczynic za wstretne słowa, ktore
wykrzyczał jej w twarz Enrico. A przecież sam myslał podobnie. Wybrał ja, bo zobaczył w niej
ludzki smiec. Coz, nie ponosiła zadnej winy za to, ze
była, kim była. A Benji? Benji był darem od umierajacej osoby i dla Benjiego była gotowa na
wszystko: mogła szorowac toalety, zeby zapewnic mu byt, zdecydowała się nawet wyjsc za
nieznajomego, ktory jawnie nia gardził. Zerkneła na Rafaela. W jego zachowaniu nie było sladu
pogardy. Starał się byc miły, serdeczny. Serce się jej scisneło na te mysl. Rafael pochwycił jej
spojrzenie, usmiechnał się ciepło i w tej samej chwili zawiazała się miedzy nimi intymna wiez, a
może tylko tak się Magdzie wydawało, bo szybko się podniosł i złapał rozdokazywanego Benjiego.
A teraz skapiemy cie w morzu oznajmił z udana surowoscia, wyciagajac jednoczesnie reke do
Magdy. Chodz, ciebie tez skapiemy. Pobiegli że smiechem do wody. Rafael zanurzał malca w
morzu, unosił do gory i znowu pławił w falach przyboju. Benji piszczał z uciechy, zachwycony
nowa zabawa. Magda stała obok, przygladała się, chyba nie mniej zachwycona od synka. Nie mogła
się nadziwic, jak doskonały kontakt ma Rafael z Benjim. Znowu naszła jata sama mysl. A gdyby to
działo się naprawde? Gdyby rzeczywiscie byli rodzina? Dla innych plazowiczow tak własnie
musieli wygladac, jak rodzina. Szybko odsuneła od siebie te mysl. Zachowaj ten dzien w pamieci,
ciesz się chwila, reszta to czcze rojenia, powiedziała sobie.
Wracali do domu zmeczeni i zadowoleni. Magde uderzyło, jak bardzo inna była ta podroz od tej
sprzed czterech dni, kiedy jechali z lotniska do willi. Czyzby tamten Rafael i Rafael dzisiejszy byli
jedna i tasamaosoba? Pamietała doskonale: siedział w limuzynie z otwartym laptopem na kolanach,
pochłoniety praca, nie zwracajac najmniejszej uwagi na nia i na Benjiego. Nie istnieli wtedy dla
niego. Byli instrumentami, ktorymi chciał się posłuzyc, płatnymi najemnikami majacymi odegrac
okreslona role. To akurat się nie zmieniło, pomyslała że smutkiem. Płacił jej przecież. Jak to
pogodzic z obecnym jego stosunkiem do niej? Chciał byc dla niej miły, zgoda, ale dzisiaj naprawde
dobrze się czuł, widziała, że się cieszy. Czyzby była to tylko uprzejmosc? Nie ma sensu
zastanawiac się nad tym, psuc sobie dobrego nastroju, monologowała w duchu. Kiedy dotarli do
willi, oczy się jej same zamykały, tak była senna. Wysiadła z samochodu, postawiła Benjiego na
ziemi i w tej samej chwili drzwi się otworzyły. Na podjazd wyszedł Giuseppe, powiedział cos do
Rafaela i wyjał bagaze z samochodu. Giuseppe mowi, że ciotka i wuj wyjechali Rafael zwrocił się
do Magdy. Pojechali do ojca do Rzymu. Mamy cały dom dla siebie. Usmiechnał się do niej tym
samym ciepłym usmiechem, ktory dostrzegła u niego już na plazy, a ja ogarneła panika na mysl o
tym, że bedzie musiała usiasc do kolacji sam na sam z Rafaelem. W towarzystwie
Elizavetty i Bernarda czuła się znacznie bezpieczniejsza. Dzisiaj bedzie musiała radzic sobie bez
nich. Przerazała ja ta perspektywa. Kiedy weszli do sieni i Rafael powiedział jej, że sa zaproszeni
na wieczor do jego przyjacioł, w pierwszej chwili poczuła ogromna ulge, ale zaraz pojawiły się
skrupuły i zastrzezenia. Nie musisz zabierac mnie że soba zaczeła się wycofywac. Zostane w
domu. Ale oni bardzo chca cie poznac powiedział Rafael, lekko rozbawiony jej obiekcjami.
Magda przygryzła warge. Nie wiem, czy to rozsadne? Gotowi pomyslec, ze... naprawde jestesmy
małzenstwem. Trudno było jej wypowiedziec te słowa, ale przemogła się. W oczach Rafaela
pojawił się dziwny błysk. Alez jestesmy małzenstwem powiedział spokojnie. Zawarlismy legalny
slub i tak powinnismy się zachowywac. Poza tym bedziesz miała okazje włozyc któras że swoich
wieczorowych sukien dodał zartem. Milczała zakłopotana, a Rafael ciagnał: Odswiez się po
podrozy, dopilnuj, zeby Maria dała Benjiemu kolacje, potem połoz go spac i przygotuj się do
wyjscia, dobrze? Zatrzymał się jeszcze w drzwiach. Byłbym zapomniał. Maria znalazła na strychu
moje stare łozeczko. Doprowadziła je do porzadku i chciałaby wstawic do twojej sypialni. Bedzie
się wam wygodniej spało. Nie masz nic przeciwko temu?
Magda pokreciła głowa. Oczywiscie, że nie. To bardzo miło z jej strony. Łozeczko stało już w
sypialni, kiedy weszła tam z Benjim. Małemu bardzo spodobał się nowy sprzet, że wszech miar
godny di Viscentich. Kazał wsadzic się do łozeczka i od razu uznał je za swoje. Kiedy już zjadł
kolacje, gdy Magda go wykapała i ułozyła do snu, mogła zajac się soba. Wzieła prysznic,
wysuszyła włosy, modelujac je tak, jak ja uczyła Oliwia, i nałozyła makijaz. Sama była zdziwiona,
że wszystkie te zabiegi poszły jej gładko, a efekt przerosł jej oczekiwania. Spogladała w lustro,
ciagle jeszcze nie mogąc uwierzyc, że tak się odmieniła. Otworzyła szafe, wybrała suknie na
wieczor, długa, czarna, z głebokim rozcieciem z boku, i ponownie staneła przed lustrem. Z
niedowierzaniem przygladała się swojemu odbiciu. To naprawde ja? Lustro nie kłamało. Patrzyła z
niego wiotka, pełna wdzieku kobieta w wytwornej wizytowej kreacji. Kobieta o wielkich oczach i
pieknych włosach. Ciche pukanie do drzwi sprowadziło jaz powrotem na ziemie. Przyszła Gina,
która miała pilnowac Benjiego. Signor di Viscenti czeka już na pania na dole powiedziała
dziewczyna, spogladajac na Magde pełnym aprobaty wzrokiem. Magda włozyła czarne sandałki na
wysokich obcasach, wzieła torebke, pozegnała się z Ginai wyszła.
Zaczeła ostroznie schodzic po schodach, wysokie obcasy i waska, długa suknia znakomicie
utrudniały to proste zadanie. W pewnym momencie podniosła głowe, dojrzała Rafaela i dech jej
zaparło. W smokingu prezentował się po prostu wspaniale. I ta twarz... jakby ja wyrzezbił sam
Michał Anioł... Schodziła powoli, nie odrywajac od niego wzroku, a i on wpatrywał się w nia z
nieskrywanym zachwytem. Kiedy staneła przed nim, ujał jej dłon i zanim zdołała się zorientowac
co zamierza, ucałował. Wygladasz wspaniale powiedział, nie puszczajac jej reki. Brakuje jeszcze
tylko jednego drobiazgu. Szybkim ruchem wyjał z kieszeni niezwykłej urody brylantowy naszyjnik
skrzacy się teczowymi refleksami. Odwrocił delikatnie Magde i załozył jej czarodziejskie klejnoty
na szyje. Nie... zaprotestowała cicho. Boje się, że go zgubie. Rafael tylko zasmiał się w
odpowiedzi i poprowadził ja do wyjscia. Przez cała droge dotykała palcami naszyjnika, jakby
rzeczywiscie oczekiwała, że ten za chwile zniknie. Nie chce zniszczyc ci fryzury mruknał Rafael
w pewnym momencie i usmiechnał się tajemniczo. Odłozymy to na pozniej. Naprawde to
powiedział? Magda nie wierzyła własnym uszom. Rafaelu... odezwała się po chwili. Ciagle
jeszcze wymawianie jego imienia sprawiało jej kłopoty.
Powiedz mi cos o ludziach, z ktorymi mamy się spotkac. Zerknał na nia, zmienił bieg i skrecił w
boczna droge. Sylvia i Paolo pobrali się dwa lata temu. Maja małego synka i Sylvia spodziewa się
własnie drugiego dziecka. Paola znam od zawsze. Bedzie na pewno ciekaw, jak się poznalismy, ale
nie martw się. Wie, dlaczego tak niespodziewanie się ożeńiłem. Od lat wysłuchuje moichrelacji z
kolejnych utarczek z ojcem. Magda przełkneła sline. Wie wiec, dlaczego wybrałes własnie mnie?
Nie dziwił się, że zabierasz mnie na przyjecie? Nie odparł Rafael lakonicznie. Nagle przeszła jej
przez głowe straszna mysl. Nie powiesz... nie powiesz chyba, jak mnie poznałes? W głosie Magdy
zabrzmiał nieskrywany lek. Rafael zaklał pod nosem i zatrzymał się gwałtownie na poboczu. Nie
rzucił przez zeby i dodał już spokojniej: Tym razem nie mam takiego zamiaru W jego głosie
zabrzmiała skrucha zaprawiona cierpka ironia. Zaprosiłem cie, bo... bo gdybym tego nie zrobił,
Sylvia i Paolo jutro pojawiliby się w willi. Pomyslałem, że lepiej bedzie, jeśli poznacie się w czasie
przyjecia, wsrod ludzi. Jeśli bedziesz się zle tam czuła, w kazdej chwili możemy wyjsc. Patrzyła na
niego bez słowa, szeroko otwartymi oczami.
Nie rob takiej przerazonej miny. Przy mnie nic ci nie grozi powiedział miekko i zrobił cos, o czym
myslał od chwili, kiedy zobaczył ja tego wieczoru u szczytu schodow: nachylił się i pocałował
lekko w usta. Była w tym pocałunku nie tyle namietnosc, co obietnica, obietnica dana Magdzie i
samemu sobie. Nie boj się, cara... powtorzył cicho. Zapalił silnik i ruszyli w dalsza droge, przez
aksamitna toskanska noc. Przyjecie wcale nie okazało się katorga. Wrecz przeciwnie. Co prawda,
na widok imponujacej renesansowej willi i luksusowych samochodow na podjezdzie Magdzie
zaczeło gwałtownie bic serce i najchetniej wrociłaby do domu, ale Rafael objał ja i szepnał: Nie boj
się. Pomysl o tym, że wygladasz wspaniale i zaraz wroci ci odwaga powtorzył po raz ktorys.
Jestem przy tobie. Rzeczywiscie, przez cały wieczor nie odstepował jej ani na krok, choc, prawde
powiedziawszy, nie potrzebowała ochrony. Sylvia i Paolo przywitali ja serdecznie, byli naprawde
szalenie mili, choc bez watpienia zaskoczeni nagłym slubem przyjaciela i bardzo ciekawi jego
zony. Mniej wiecej w połowie przyjecia zdarzył się trudny moment. Sylvia, wyraznie
zdenerwowana, podeszła do Rafaela, powiedziała kilka słow po włosku, Rafael odpowiedział cos
lekkim tonem i jego przyjaciołka odeszła uspokojona.
Lucia się pojawiła wyjasnił Magdzie. Nie martw się. Nie bedzie miała okazji sprawic ci
przykrosci. Lucia chyba nawet nie miała takiego zamiaru. Na widok przemienionej Magdy zrobiła
wielkie oczy. Prosze, prosze, suknia Soni Gramsci. I brylanty! Coz za hołd dla zony powiedziała
słodkim głosem, po czym zasmiała się, widzac nieufna mine Magdy. Nie patrz tak mnie. Co się
stało, to się nie odstanie. Nie chowam do ciebie urazy. Poza tym to nie mna powinnas się
przejmowac, tylko ojcem Rafaela. To on wpadł na pomysł, zebym została jego synowa. Magda nic
nie odpowiedziała, bo i co by mogła, natomiast Rafael zareagował od razu. Ojciec powinien
wiedziec, że nie nalezy igrac z niczyim zyciem wycedził przez zacisniete zeby. Przepraszamy cie,
Lucio, ale widze znajomych, z ktorymi nie zdażyłem się jeszcze przywitac. Ujał Magde pod ramie i
podeszli do grupki stojacej w rogu salonu. I tutaj, jak przez reszte towarzystwa, została przyjeta w
sposob zupełnie naturalny, choc oczywiscie wszyscy byli zaskoczeni nagła decyzja Rafaela, czego
wcale nie ukrywali. Teraz rozumiem, co cie trzymało w Londynie powiedział jeden z przyjacioł z
szerokim usmiechem. Chyba się nie dziwisz... odparł Rafael gładko, potwierdzajac tym samym
założeńie, że zna Magde od dłuzszego czasu.
Dobrze się bawisz? zapytał jai objał ramieniem. Kiwneła sztywno głowa i powiedziała niepewnym
głosem: Wszyscy sa dla mnie bardzo mili. Sa toba oczarowani. Magda zaczerwieniła się.
Dziekuje, że tak mowisz. To bardzo uprzejme z twojej strony. Rafael zasmiał się. Uprzejme? Tak
to przyjmujesz? Widze, że bede musiał cie przekonac, że jest zupełnie inaczej. Spojrzał na niatak,
że Magdzie po raz nie wiadomo już ktory zabrakło tchu w piersiach. Wkrotce potem wyszli,
zegnani serdecznie przez Sylvie i Paola. Obydwoje, czego Magda nie omieszkała zauważyc,
usmiechali się domyslnie. Rafael tez dostrzegł te usmiechy. Wiedza, co to znaczy byc kilka dni po
slubie, dlatego wypuscili nas tak wczesnie. Och bakneła Magda i zajeła się zapinaniem pasa.
Podroz powrotna mineła jej błyskawicznie. może był to efekt szampana wypitego na przyjeciu...
Kiedy wysiadała z samochodu pod domem, obcas ugrzazł jej w zwirze, zachwiała się i Rafael objał
ja, jakby zapraszał, zeby oparła się na jego ramieniu. Przytuleni do siebie weszli do willi. Chcesz
zajrzec do Benjiego? zapytał Rafael. Tak odparła Magda i poszła szybko na gore, czujac na sobie
wzrok Rafaela.
Podziekowała Ginie za opieke nad synkiem, pocałowała go w czoło, po czym wyprostowała się i
siegneła do zapiecia naszyjnika: musiała przecież oddac go Rafaelowi. Ogarnał janagły smutek, że
wieczor dobiegł konca. Wiedziona impulsem rozsuneła zasłony i otworzyła okno, oparła się o
parapet i zapatrzyła w mrok, chłonac zapachy napływajace z ogrodu. Westchneła cicho. Nie miała
powodu smucic się. Na zawsze zachowa wspomnienie tego magicznego wieczoru, tak jak na
zawsze miała zachowac w pamieci kazda chwile spedzona z Rafaelem. Pragneła go i wiedziała
doskonale, że nigdy nie bedzie do niej należał. On nie był dla niej, ona nie była dla niego, chociaz
robił wszystko, by czuła się szcześliwa. Chciałem ci powiedziec, cara, że to bardzo niebezpieczna
pozycja.
ROZDZIAŁ OSMY
W głosie Rafaela brzmiało rozbawienie. I cos jeszcze. Magda wyprostowała się, odwrociła. Nie boj
się, nie wypadne. Podszedł i objał ja. Miałem cos innego na mysli mruknał, kładac dłonie na jej
pupie. Chciałem powiedziec, ze... Rafaelu...Niebyławstanieoddychac.Niemogła wypowiedziec
jednegosłowa,niemiałasiłprotestowac. Rafael usmiechnał się. Jest tylko jeden sposob na
zakonczenie takiego wieczoru jak dzisiejszy powiedział i zamknał jej usta pocałunkiem. Uwolniła
się po chwili, chwytajac gwałtownie powietrze w płuca. Rafaelu, nie... Prosze. Posłuchaj mnie... Ty
nie rozumiesz... Pozwolił jej odsunac się, ale tylko na długosc ramienia. Cały czas trzymał ja w
objeciach i patrzył prosto w oczy. Nie boj się... Nie zrobie ci krzywdy. Wiem, że było ci trudno.
Straciłas Kaza... Ja wszystko rozumiem, ale musisz zyc dalej.
Chciała cos powiedziec, ale Rafael nie dopuscił jej do słowa. Jestes piekna kobieta, przed toba
otwiera się nowy swiat. Nie ogladaj się do tyłu. On dał ci Benjiego, ale nie uciekaj od zycia. Kaz...
powtorzyła cicho, odzyskujac wreszcie głos. Nie, to nie ojciec Benjiego. Rafael zesztywniał,
opuscił rece. Kto zatem? Magda cofneła się o krok. Ja... nie wiem. Jak to nie wiesz? Przez twarz
Rafaela przemknał mroczny cien. Nie wiem, kto jest ojcem Benjiego powtorzyła z trudem.
Widzisz... W Rafaelu wezbrała taka złosc, że nie słyszał rozpaczliwego tonu Magdy, nie widział
cierpienia w jej oczach. Byłas z tyloma mężczyznami, że nie wiesz, ktory z nich jest ojcem
Benjiego? napadł na nia. Ta sentymentalna historia o Kazie, o jego przedwczesnej smierci, miała
mnie zmiekczyc? Magda cofneła się jeszcze o krok. Nic nie rozumiesz szepneła. Doskonale
rozumiem. Chciałem cie chronic, uwazałem, że postapiłem z toba niesprawiedliwie, okrutnie, że
sprawiłem ci bol przez swoja bezmyslnosc, ale na rozwiazłosc nie ma zadnego usprawiedliwienia.
Jak ty zyłas, skoro nie potrafisz powiedziec, z kim spłodziłas dziecko? Sama na własnej skorze
doswiadczyłas, jak nieodpowiedzialni potrafiabyc rodzice i dokładnie to samo zafundowałas
swojemu synowi. Ja Benjiego nigdy nie zostawie! krzykneła Magda. Nigdy! Dziecko potrzebuje
ojca, nie tylko matki powiedział Rafael głuchym głosem. Tak, syn potrzebuje ojca powtorzył a ty
z całym rozmysłem pozbawiłas go tego podstawowego prawa. Nigdy nie pozna swojego ojca.
Chyba że go okłamiesz i powiesz mu, że to Kaz był jego ojcem. Z grymasem pogardy na twarzy
ruszył ku drzwiom. Czuł się okropnie. Czar prysł, jakby nagle cos, co wydawało mu się piekne,
cenne, drogie, pokryło się plesnia. Magda nie mogła pozwolic, zeby wyszedł. Podbiegła do niego i
chwyciła za reke. Poczekaj, Rafaelu. Nie wiem, kto jest ojcem Benjiego, wiem natomiast, że
pozbawianie dziecka ojca jest rzecza straszna... ale... postaraj się byc wyrozumiały... Kaz... Jak to?
Przed chwila powiedziałas, że Kaz nie jest ojcem Benjiego. To prawda. Kaz to imie mojej
przyjaciołki. Zawahała się na moment. Kaz była matka Benjiego. Spojrzał na Magde, jakby
postradała zmysły, ale ona mowiła dalej: Kaz była dla mnie jak siostra. Miałysmy tylko siebie.
Kiedy dowiedziała się, że jest chora na raka... cos się w niej załamało. Wiedziała, że umrze, zanim
jeszcze naprawde zaczeła zyc. I wtedy podjeła decyzje... Powiedziała mi, że jeśli ma odejsc,
zniknac z powierzchni tego swiata, chce przynajmniej zostawic po sobie slad, czesc siebie... Czy to
takie straszne przewinienie? Czy jest cos złego w tym, że zaszła w ciaze? Miałam jej powiedziec, że
popełnia bład? Jakie miałam prawo mowic cokolwiek człowiekowi, ktory umiera? Przyrzekłam jej,
że zajme się jej dzieckiem, że wychowam je najlepiej, jak umiem. Wiedziała, że nie opuszcze
Benjiego, bo sama doswiadczyłam, co to znaczy byc porzucona. Zaufała mi, powierzyła mi
swojego synka... na krotko przed smiercia. Po policzkach Magdy spływały łzy. Nie była w stanie
powiedziec nic wiecej. Poczuła, jak Rafael ja obejmuje, szepcze cos po włosku kojacym głosem.
Przywarła do niego kurczowo, a łzy płyneły dalej. Długo jeszcze nie mogła się uspokoic. W
pierwszych miesiacach po smierci Kaz płakała bardzo czesto, ale wtedy nie było przy niej nikogo,
kto mogłby ja pocieszyc. W koncu łzy wyschły i Rafael zaprowadził ja do swojego pokoju. Usiadz
powiedział. W jego głosie była czułosc, ktorej nigdy wczesniej nie słyszała. Posadził ja w fotelu
przy kominku, przykucnał obok i zamknał jej dłonie w swoich. Wybacz mi popedliwe słowa.
Byłem niesprawiedliwy, nie wiedziałem... Usmiechnał się gorzko.
Tyle błedow popełniłem wobec ciebie. Moge powiedziec tylko jedno, Benji ma wielkie szczescie...
Jest moim synem. Tak, jest twoim synem przytaknał Rafael. Bardzo go kochasz, to widac. Ma
trwałe miejsce w twoim sercu. Uniosł jej dłon do ust. Cos mu w duszy grało: czysta, słodka
melodia. Podniosł się, pociagnał Magde, by tez wstała. I pocałował ja. Bardzo cie pragne
powiedział cicho. Zostaniesz że mna tej nocy? Rafaelu... jest cos, co powinienes wiedziec...
Usmiechnał się. Masz jeszcze jakies sekrety? Wyjaw mi wszystkie. Przed chwila zarzucałes mi
rozwiazłosc, byłes wsciekły. Rafael pokrecił głowa. Byłem wsciekły, kiedy usłyszałem, że nie
wiesz, kto jest ojcem Benjiego. Uznałem cie za osobe kompletnie nieodpowiedzialna. A jeśli chodzi
o tak zwana rozwiazłosc... Coz, ja sam nie mam się czym chwalic. Miałem wiele kobiet, o wiele za
dużo i nie mnie cie krytykowac, jeśli zebrałas podobny bagaz doswiadczen. Ja... nie zebrałam
zadnego bagazu. Nigdy nie spałam z zadnym mężczyzna. Zamilkła i w tej chwili najchetniej
zapadłaby się pod ziemie. Powinna pamietac, że o połnocy czar
pryska i Kopciuszek, głupi, niedoswiadczony Kopciuszek, wraca do domu złej macochy.
Przepraszam wykrztusiła. Przepraszasz? Rafael przesunał delikatnie palcem po jej policzku, wział
ja pod brode i spojrzał w oczy. Z dziewica można zrobic tylko jedno. Uwiesc ja... Posiasc... Zabrac
jaw dalekapodroz. Dasz się zabrac w te podroz? mowił i całował ja, obsypywał pocałunkami, przed
ktorymi nie potrafiła i nie chciała się bronic. Czas zatrzymał się w miejscu.
ROZDZIAŁ DZIEWIATY
Kiedy otworzyła oczy, nie wiedziała ani jak długo spała, ani gdzie jest. Dlaczego Benji jej nie
obudził? Przecież zawsze budzi jarano. Usiadła na łozku i rozejrzała zdumiona po obcym wnetrzu.
Benji! krzykneła przerazona i w tej samej chwili w drzwiach pojawił się Rafael z Benjim w
ramionach. Maria się nim zajeła poinformował Magde. Jest umyty, nakarmiony i, jak widzisz,
ubrany. Byłas zmeczona, cara, nie chciałem cie budzic. Benji nacieszywszy się mamazanurkował
pod kołdre. Magda najchetniej zrobiłaby to samo. Nie wiedziała, jak po ostatniej nocy zdoła
spojrzec Rafaelowi w oczy. Wstyd cie ogarnał, cara? zapytał cicho, widzac rumience na jej
policzkach i zakłopotana mine. Nie masz zadnych powodow do wstydu. Magda go zachwycała.
Usiłował przypomniec sobie, jak reagowały jego dotychczasowe partnerki: czy któras przywitała go
rano z rumiencem na twarzy, spuszczonym wzrokiem? Zadna. Tak, Magda była zupełnie inna.
Wyjatkowa.
Nie dlatego, że była dziewica. I że się wstydziła. Była inna i wyjatkowa, choc Rafael nie potrafił
jeszcze powiedziec, na czym polega jej innosc i wyjatkowosc. Musiał to dopiero odkryc. Usiadł
obok niej na łozku, nachylił się i pocałował ja delikatnie w usta. - Buon giorno powiedział z
usmiechem. Naprawde nie ma się czego wstydzic, cara powtorzył. Jestes teraz kobieta. To ja
uczyniłem ja kobieta, pomyslał. Ogarneło go uniesienie. W ciagu zaledwie dwoch dni Magda
przeistoczyła z zahukanego, zabiedzonego stworzenia, na ktore zal było patrzyc w niezwykła,
zachwycajaca istote. Rafael nigdy jeszcze nie czuł się tak jak w tej chwili, nie przezywał dotad
niczego podobnego. Przygladał się jej zdumiony i szcześliwy. Była zakłopotana, wstydziła się, a
przecież pragneła go, cieszyła się jego obecnoscia, widział to. Chciał jajeszcze raz pocałowac, ale
Benji wychylił głowe spod kołdry, chwycił Rafaela za reke, po czym podpełzł do niego, zachecajac
do zabawy. To tyle, jeśli chodzi o poranne czułosci, pomyslał Rafael smetnie i zajał się pokornie
brzdacem. Magda zrobiła taki gest, jakby chciała wstac i raptem zamarła, uswiadomiwszy sobie, że
jest nagusienka. Czekamy na ciebie z Benjim na dole powiedział szybko Rafael, chcac wybawic
jaz zakłopotania, i wział małego na reke. Ubierz się i zejdz na sniadanie.
Kiedy po kilku minutach pojawiła się na tarasię, Rafaelowi na jej widok zabłysły oczy. Wiedziała,
że dobrze wyglada i dobrze się tez czuła, mimo zakłopotania. Miała na sobie letnia niebieska
sukienke, która efektownie podkreslała linie jej bioder. Usiadła i nalała sobie kawy. Rafael nachylił
się ku niej z usmiechem. Co chciałabys dzisiaj robic, cara? Na co masz ochote odparła niepewnie.
Nie powinienes zajac się praca? Rafael pokrecił głowa. Ani mysle. Mowił szczerze. Perspektywa
tkwienia za biurkiem i zamieniania Viscenti AG w globalne imperium wydawała mu się w tej
chwili najnudniejsza rzecza na swiecie. Dzisiejszy dzien należał do Magdy, niezwykłej i kuszacej.
Spojrzał na Benjiego, ktory szalał po tarasie na swoim rowerku. Podjeła się wychowywac dziecko
innej kobiety. Umierajaca Kaz powierzyła jej swojego synka... Poczuł ucisk w piersi. Jakim trzeba
byc człowiekiem, by wziac na siebie podobna odpowiedzialnosc? Ile wyrzeczen musiało ja to
kosztowac. Była sama na swiecie, bez srodkow do zycia, bez własnego dachu nad głowa, a jednak
zdecydowała się zaopiekowac osieroconym brzdacem, uczyniła to na przekor okolicznosciom,
ciezko pracujac, znoszac biede i upokorzenia. Dzieki ci, Boze, że ja spotkałem na swojej drodze,
pomyslał.
Mogł wyrwac ja z nedzy, przywiezc tutaj, uwolnic niczym ptaka z klatki, by wzniosła się w gore,
szeroko rozpostarłszy barwne skrzydła. Ogarniała go radosc na te mysl. Radosc i cos jeszcze...
Poczuł, że Benji ciagnie go za nogawke dzinsow; chciał, zeby Rafael wział go na kolana, a kiedy
już siedział wygodnie, natychmiast zainteresował się bułka. Rozbawiony Rafael zaczał go karmic,
Magda tymczasem popijała kawe. Jedziemy na plaze zdecydował. Benji bedzie w siodmym niebie,
Magda odpocznie, a on... Coz, bedzie miał okazje podziwiac jej nowy kostium kapielowy... Jeszcze
kawy? Pokreciła głowa. Własciwie miała ochote powiedziec ,,tak'', bo to znaczyłoby, że nie bedzie
jeszcze musiała wstawac od stołu. Benji spał już, zmeczony całym dniem nad morzem: słyszała w
odbiorniku radioniani, na ktorej zakup namowił ja Rafael, rowny oddech małego. Siedzieli na
tarasię. Pomimo pozniej pory było bardzo ciepło i Magda rozkoszowała się wspaniała toskanska
noca. Zaskrzypiał odsuwany fotel, Rafael wstał, podszedł do Magdy i wyciagnał reke. Czas się
kłasc powiedział miekko. Na moment wstrzymała oddech. Wiedziała doskonale, o czym mysli
Rafael, i pragneła tego samego. Chciała znowu poczuc, jak ja obejmuje, przytula,
zaczyna całowac, piescic... Jak znowu zabiera ja do raju, ktory otworzył przed nia minionej nocy.
Czekałem cały dzien, liczyłem długie, ciagnace się w nieskonczonosc godziny... Tak bardzo
czekałem na te chwile, cara, kiedy wreszcie bede mogł wziac cie w ramiona... Nachylił się,
pocałował ja i Magda znalazła się w niebie. Chodzmy na gore szepnał. Czy to mozliwe, myslała
oszołomiona, by znowu dane było jej przezywac to samo co ubiegłej nocy? Nie zajrzała nawet do
Benjiego. Nie musisz się martwic. Wziałem że sobaodbiornik. Posłuchaj, spi jak anioł uspokajał ja
Rafael, obsypujac pocałunkami. Kiedy osuneli się na łozko, swiat przestał istniec. Rafaelu, nie!
Ktos może zobaczyc. Kto nas zobaczy? Tu nie ma zywej duszy. Nie wiem. Pasterze, wiesniacy,
letnicy... Usmiechnał się łobuzersko. Nie ma tu nikogo, cara. Tylko ja i ty. Lezeli na kocu pod
cienistym kasztanowcem na wzgorzu. Rafael nachylił się nad Magda. Nikt i nic cie teraz nie
uratuje przede mna powiedział czule i w jego oczach zabłysły diabelskie ogniki. Nie chce, zeby
ktokolwiek ratował mnie przed toba. Wspaniale. To własnie chciałem usłyszec. Za-
czał całowac japowoli, bardzo powoli, a Magda miała wrazenie, że za chwile umrze z rozkoszy.
Cały ranek spedzili w łozku. Rafael obudził się wczesniej od niej i sprytnie przekazał Benjiego
Marii pod opieke. Kiedy wrocił, oznajmił, że mały ma się swietnie, bawi się beztrosko i wcale nie
teskni za mama. A Rafael miał Magde wyłacznie dla siebie. Nie mogł się nia nacieszyc, nasycic,
ciagle nie było mu dosc. Zblizało się południe, kiedy wreszcie zdecydowali się wstac i rozpoczac
nowy dzien. Ale nie od razu. Rafael niezbyt roztropnie zaproponował, zeby wzieli razem prysznic i
były to bardzo, bardzo długie ablucje... A teraz lezeli na kocu pod otwartym niebem, wsrod
pachnacych traw, niczym Ewa i Adam w raju. Magda szybko zapomniała o swoich obawach, że
ktos może ich zobaczyc. Oddawała się Rafaelowi całkowicie, dusza i ciałem, do zatracenia.
Kochała go, była już tego pewna. Uniesienie trwało, wypełniał ja zachwyt, ale cichy wewnetrzny
głos mowił jej, że szczescie musi się skonczyc. Nie potrafiła powiedziec, co sprawiło, że Rafael
spojrzał na niainaczej: może ciekawosc, jakis impuls, chwilowy kaprys. Cokolwiek to było,
wiedziała, że przeminie, że to tylko sen, cudowny sen, czar, ktory prysnie. Nie martwiła się
przyszłoscia, było jej wszystko jedno, liczyła się z tym, że pewnego dnia obudzi się i bedzie
musiała wrocic do szarej rzeczywistosci.
Rafael uniosł się, oparł na łokciu i zajrzał jej w oczy. Miała nadzieje, że nie wyczyta w nich jej
miłosci do niego. A on zerwał zdzbło trawy i łaskotał japo policzku. Usmiechneła się. Czemu się
usmiechasz? zapytał. Bo jestem szcześliwa. Odpowiedział usmiechem. Ja tez jestem szcześliwy,
cara. Pocałował ja lekko. Bardzo szcześliwy. Przez długa chwile patrzyli na siebie bez słowa i
oboje czuli to samo: absolutna, całkowita jednosc, zespolenie tak doskonałe, że nie może byc
doskonalszego, cudowna, zywa wiez... A potem oczy Rafaela jakby się zamkneły, nic już nie mogła
w nich dojrzec. Mineła czarodziejska chwila. Rozwiała się nadzieja. Nastepnego dnia zabrali
Benjiego na piknik. Rafael pogodził się z tym, że nie bedasie kochac pod toskanskim niebem.
Obserwował Magde, szcześliwa, że ma synka przy sobie, ale kiedy słonce zaczeło chylic się ku
zachodowi, z radoscia wracał do willi, myslac już o czekajacych go rozkoszach. W sieni bez
ceregieli oddał Benjiego Marii, chwycił Magde za reke i pociagnał ja ku schodom. Vene
zakomenderował. Magda zdażyła jeszcze pogłaskac małego po głowie i powiedziec mu, zeby był
grzeczny.
On zawsze jest grzeczny, signora zapewniła Maria pełnym aprobaty tonem. Magda miała
wrazenie, że owa aprobata dotyczy bardziej jej samej i Rafaela niz zachowania Benjiego. Od
momentu kiedy Magda przeistoczyła się z brzydkiego kaczatka w pieknego łabedzia, gospodyni
rozpromieniała się na jej widok, a i nadskakiwała Rafaelowi, dogadzała mu na kazdym kroku, jakby
w ten sposob chciała wyrazic swoja wdziecznosc za to, co uczynił dla Magdy. Najwidoczniej
myslała, że skonczyła się niefortunna farsa, skonczyła się fikcja i miedzy młodymi małzonkami
zaczeło dziac się cos naprawde. Myliła się. Magda wiedziała, że jest inaczej. Czuła to w głebi serca.
Rafael był niazaintrygowany, bawiło go, że zdołał ja odmienic, uczynic z niej kogos zupełnie
innego. Poczuł się czarodziejem i ta rola bardzo mu się spodobała. Wieczorem, kiedy Benji już
zasnał, zostawili odbiornik radioniani Marii, która z niejaka nieufnoscia odniosła się do wynalazku,
i pojechali na kolacje do restauracji. Magda czuła się jak ksiezniczka. Nie dlatego, że miała na sobie
suknie wielkiego projektanta, a na szyi naszyjnik z brylantow. To Rafael czynił ja ksiezniczka.
Rafael, człowiek, ktorego pokochała. Ale miejsce ksiezniczek jest w bajkach, w rzeczywistym
swiecie nie maja czego szukac, myslała że smutkiem. Wybije połnoc i bajka się skonczy. Nie
wiedziała, kiedy ten moment nastapi. Nie
potrafiła przewidziec, jak długo Rafaela bedzie bawic jego własna czarodziejska moc, za
sprawaktorej przemienił załosnego kopciucha w intrygujaca kobiete warta uwagi. Miała pewnosc,
że nie pozbedzie się jej w sposob okrutny, ale czuła, że pewnego dnia zadzwoni telefon albo
przyjdzie e-mail, a może wroci Enrico, w kazdym razie wydarzy się cos, co sprawi, że Rafael
ocknie się i wroci do swojego zycia, zapomni o dziewczynie, która wynajał, by zaszokowac ojca i
nie dopuscic do sprzedazy firmy. Kiedy to nastapi, ona spakuje swoje rzeczy, zabierze Benjiego,
spojrzy po raz ostatni na człowieka, ktory zawładnał jej sercem, nawet o tym nie wiedzac, i
podobnie jak on wroci do swojego zycia. Straci go, ale zachowa wspomnienia. O czym myslisz?
zapytał. Usmiechneła się i uniosła swoj kieliszek. O niczym waznym. Wspołczuje ludziom w
Anglii. Ogladałam dzisiaj prognoze pogody. Od lat nie mielismy takiego brzydkiego czerwca:
zimno, deszczowo. Nie mysl o angielskim lecie, ciesz się toskanskim. Magda odstawiła kieliszek.
Bede pamietała to lato do konca zycia. Dziekuje ci, Rafaelu. Dziekuje z całego serca. Jej głos
przepełniony był wdziecznoscia. Rafael skłonił głowe. Cała przyjemnosc po mojej stronie, cara.
Ujał
jej dłon i podniosł do ust. Cos błysneło w jego oczach, cos, czego nie potrafiła nazwac, i zaraz
znikneło. Jutro zabiore cie do Florencji obiecał. Florencja, wspaniała, pełna skarbow sztuki
Florencja, wprawiła Magde w oszołomienie. Zachwycała się renesansowa architektura, podziwiała
płotna wielkich mistrzow, a jednak czuła się dziwnie przytłoczona. Chodziła po Galerii Uffizi i
wspominała z tesknota magiczny dzien w Lukce, kiedy jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki
przemieniła się w piekna kobiete. Starała się nie okazywac smutku i przygnebienia. Nie chciała
sprawiac przykrosci Rafaelowi. Nie oczekiwał od niej miłosci, nie prosił o uczucie. Poza tym
szkoda jej było zatruwac melancholijnymi rozwazaniami pieknego dnia. Usmiechała się zatem,
cieszyła bliskoscia Rafaela i odsuwała od siebie na tyle, na ile mogła, przeczucie rychłego konca
basni. Po wyjsciu z Uffizi usiedli w kawiarni na jednym z licznych placykow w starej czesci miasta.
Jak się masz, Rafaelu! Magda ockneła się z zamyslenia, podniosła głowe i zobaczyła zmierzajaca
do ich stolika Lucie w towarzystwie młodego człowieka o mocno kreconych włosach. Kiedy już
Rafael przywitał się grzecznie z kuzynka, ta zwrociła się do Magdy: Widze, że do maksimum
wykorzystujesz pobyt w Toskanii? Magda kiwneła głowai odpowiedziała, że owszem,
stara się zobaczyc tyle, ile zdoła w czasie krotkiej wizyty. Czerpiesz pełnymi garsciami? O ile
pierwsze pytanie zabrzmiało niewinnie, o tyle w nastepnym krył się całkiem czytelny podtekst.
Magda nic nie odpowiedziała, usmiechneła się tylko, jakby nie zrozumiała aluzji. Ciesz się dniem,
dopoki trwa powiedziała Lucia. A teraz wybaczcie, spieszymy się. Carlo chce mi pokazac swoje
ostatnie dzieło. Ujeła swojego towarzysza pod ramie, pomachała Magdzie i Rafaelowi na do
widzenia i odeszła. Rany... jeknał Rafael. Pomyslec, że ta kobieta chciała zostac moja zona.
Spojrzał niechetnie za odchodzacymi. Nie usycha z tesknoty za toba powiedziała Magda. Lucia
przytuliła się do swojego nowego przyjaciela, jakby chciała wyraznie zaznaczyc, co ich łaczy. A
ty, cara? Usychałabys? Pytanie zaskoczyło Magde. Spusciła wzrok. Nie sadze, zeby ci na tym
specjalnie zależało odpowiedziała wymijajaco. Rafael milczał przez chwile, jego twarz nic nie
wyrazała. W koncu pokrecił głowa i powiedział: Nie, nie chciałbym, zebys za mna teskniła. Magda
odebrała jego słowa jako przestroge, ostrzezenie. Odwrociła wzrok i spojrzała na fasade gotyckiego
koscioła. Ilu radosci i smutkow te mury musiały byc swiad-
kami, w tym i moich... pomyslała i mysl ta powinna była przyniesc jej pocieche. Ale nie
przyniosła. Kiedy nastepnego ranka otworzyła oczy, od razu wiedziała, że stało się cos złego.
Rafael stał przy oknie i spogladał na skapany w słoncu ogrod. Miał na sobie ten sam garnitur, w
ktorym brał slub. Stał co prawda plecami do Magdy, ale z całej jego postaci emanował jakis
mroczny nastroj. Usłyszał, że się poruszyła i odwrocił sie: ciemna sylwetka na tle jasnego okna.
Wstał znacznie wczesniej niz zwykle. Magdo...? zagadnał i podszedł do łozka, wyjatkowo
powazny, zasepiony. Musze jechac do Rzymu. Mam dzisiaj zebranie zarzadu firmy. Mowił
suchym, bezosobowym tonem. Rafael, ktorego zdażyła poznac w ostatnich dniach i pokochac,
zniknał. Miała przed soba tego samego człowieka, ktory zapłacił jej za odegranie przewidzianej
umowa roli. Przeszedł ja chłod. Nie, ten Rafael, ktory uczynił jaksiezniczkaz bajki, był nadal
obecny, ale nie dzisiaj. Tego ranka ustapił miejsca twardo stapajacemu po ziemi prezesowi Viscenti
AG. Oczywiscie powiedziała bezbarwnym głosem i uniosła się na łokciu. Był teraz kims obcym,
rownie dalekim, jak pierwszego dnia, kiedy go poznała, szorujac na kleczkach toalete w jego
apartamencie.
Po moim powrocie bedziemy musieli porozmawiac. Rozumiesz to, prawda? Kiwneła głowa. Tak
wykrztusiła. Rafael zacisnał usta. Zylismy jak we snie przez ostatnie dni... Tak powtorzyła
głucho. Nie chciała, za nic nie chciała, by cokolwiek wyczytał z jej twarzy. Stał obok łozka i patrzył
na nia z zachmurzona mina. Nagle jego oczy złagodniały, jakby powrocił Rafael, ktory pokazał jej
raj. Zaopiekuje się toba, cara... możesz byc tego pewna. Zerknał na zegarek i syknał
zniecierpliwiony: Czas na mnie... Nachylił się, pocałował ja na pozegnanie.
ROZDZIAŁ DZIESIATY
Magda siedziała nad basenem. Benji pluskał się, a ona rozmyslała. Rafael nie mogł wyrazniej dac
jej do zrozumienia, że magiczny czas się skonczył. Ciagle słyszała jego słowa: ,,Po moim powrocie
bedziemy musieli porozmawiac''. Rozbrzmiewały jej w uszach niczym podzwonne dla krotkich dni
szczescia. Nie musiała byc jasnowidzaca, by wiedziec, o czym chciał z niarozmawiac. O Rafaela
upomniała się rzeczywistosc, w ktorej odgrywał role rzutkiego biznesmena. Czekały na niego
wazniejsze sprawy niz przelotny romans że sprzataczka. Wiedziała od poczatku, że ten moment
nadejdzie, ale ta swiadomosc ani troche nie zmniejszała bolu. Usłyszała stukot obcasow na sciezce,
podniosła głowe i zmartwiała. W jej strone szła Lucia. Co sprowadzało kuzynke Rafaela do willi?
Na pewno nie dobre intencje, pomyslała Magda z rezygnacja. Mam złe wiesci wyrzuciła z siebie
Lucia. W jej głosie nie było cienia wrogosci, raczej przerazenie. Enrico miał atak serca. Magda
wstrzymała oddech, podniosła się z lezaka.
Jest w szpitalu ciagneła Lucia. Rafael jest przy nim. Lekarze nie daja wielkich nadziei... Głos się
jej załamał. Magda, zaszokowana, milczała. Biedny Rafael, jakie to dla niego musi byc straszne...
To była pierwsza mysl, która przyszła jej do głowy. Tak mi przykro usłyszała własny szept. Czy...
moge jakos pomoc? Lucia spojrzała na nia i kiwneła głowa. Trudno mi to powiedziec, nie zrozum
mnie zle, ale uwazam, że w tej sytuacji... przerwała na moment. Krotko mowiac, powinnas
wyjechac. W pierwszym momencie Magda pomyslała, że ma jechac doRzymu, do Rafaela. Dopiero
po chwili dotarło do niej, że Lucia mowi o powrocie do Londynu. Enrico potrzebuje teraz Rafaela,
a Rafael jego ciagneła wyraznie zakłopotana. Kiedys myslałam... myslałam, że nasze małzenstwo
zblizy ich do siebie. Myliłam się. Rafael odczytał ten projekt jako jeszcze jedna probe
kontrolowania jego zycia przez ojca. Ty najlepiej wiesz, jak daleko się posunał, by tej kontroli
uniknac. W tej chwili sytuacja jest krytyczna. Enrico może umrzec. Powinni się pojednac.
Spojrzała Magdzie prosto w oczy. Dopoki tu jestes, to bedzie niemozliwe. Rozumiesz to chyba.
kazde słowo Lucii było niczym cios prosto w serce, ale nie mogła odmowic jej racji. Bede mogła
powiedziec Enricowi, że wrociłas do Londynu. Kiedy to usłyszy, może wreszcie wybaczy
Rafaelowi.
Magda milczała, starała się tylko nie okazywac bolu i rozpaczy. Wiem, że to dla ciebie trudne.
Zakochałas się w moim kuzynie. Nie, nie zaprzeczaj. Od poczatku wiedziałam, że tak się to
skonczy. Jakzeby miało byc inaczej. Patrzyłas na Rafaela jak na ksiecia z bajki. Wybacz, że to
mowie, ale nie powinien cie budzic że snu swoimi pocałunkami. Kiedy się tu pojawiłas...
Wygladałas tak... Wszystko jedno. W kazdym razie byłas jeszcze bezpieczna, ale potem... Lucia
westchneła. Rafael tego nie rozumie. Nigdy nie rozumiał. Zawsze otaczały go wielbicielki. Nie jest
okrutny, po prostu nie dostrzega, że rozkochuje w sobie kobiety. Wzruszyła nieznacznie
ramionami. Dlatego miedzy innymi wydawało mi się, że moglibysmy się pobrac. Znam go zbyt
dobrze, zeby się w nim zakochac. Nie byłby w stanie mnie zranic. Spojrzała na Magde nie bez
pewnej sympatii. Nie wierzyłas chyba, że dla niego ma to jakies znaczenie? że to cos wiecej niz
przelotna przygoda? Magda z trudem słuchała słow Lucii, a przecież kuzynka Rafaela wypowiadała
tylko głosno to, co ona sama czuła od samego poczatku. Nie wyjade, dopoki Rafael mi nie powie,
że mam wracac do Londynu. może bede mu potrzebna tutaj... powiedziała cicho. Oszukiwała sama
siebie. Nie była do niczego potrzebna Rafaelowi. Przejety ojcem, z cała pewnoscia w ogole o niej
nie myslał. Mogła to zrozumiec. Lucia wyjeła cos z torebki.
Prosił, zeby ci to wreczyc powiedziała, nie patrzac Magdzie w oczy. Był to czek wystawiony na
Magde, opiewajacy na dziesiec tysiecy euro. Magda wpatrywała się w zamaszysty podpis Rafaela.
Była jak ogłuszona, ledwie słyszała, co Lucia do niej mowi. Prosił, zeby ci powtorzyc... ciagneła
ta z wahaniem, widzac, co dzieje się z dziewczyna że skontaktuje się z toba i wyrowna swoje
zobowiazania wobec ciebie. W tej chwili jego miejsce jest przy ojcu, wszystkie inne sprawy musiał
odsunac na drugi plan. Ma nadzieje, że to zrozumiesz... Zawiesiła głos. Przykro mi, moja droga.
On nie zdaje sobie sprawy, co do niego czujesz. Dla niego to małzenstwo... było tylko transakcja.
Magda nadal milczała, nie była w stanie wydobyc z siebie chocby jednego słowa. Lucia zerkneła na
zegarek. Wybacz mi, nie chciałabym sprawiac ci dodatkowych przykrosci. Spiesze się, musze
złapac najblizszy samolot do Rzymu. Jeśli szybko się spakujesz, moge zabrac cie na lotnisko.
Rafael prosił, zebym zarezerwowała ci bilet, pomogła przy wyjezdzie. W głosie Lucii zabrzmiała
nuta wspołczucia. Nie zwlekaj dodała jeszcze. Nie odkładaj tego. Tak bedzie lepiej. Magda na
ołowianych nogach ruszyła w strone domu. Padało. Deszcz bebnił o dach przyczepy, ciezkie
krople spływały po szybach. Benji wiercił się niecierpliwie na kolanach Magdy. Wiem, paczusiu.
Ja tez mam już dosc tego deszczu. może jutro wyjrzy wreszcie słonce. Przyczepa była stara,
zdezelowana, stała przy samej plazy i nikt nie chciał jej wynajac. Dlatego była tania. Na tyle tania,
że Magda mogła ja wynajac na miesiac, w samym srodku sezonu. Południowe wybrzeze uznała za
dobre miejsce dla Benjiego. W Londynie nic jej już nie trzymało: straciła mieszkanie, straciła tez
prace. Nic mi nie zostało... że złoscia odsuneła te mysl od siebie. Nieprawda. Miała przecież
Benjiego, on był najwazniejszy, na nim powinna się skupic. A jednak nie mogła obronic się przed
wspomnieniami. Rafael. Obejmuje ja, przytula, usmiecha się do niej tym swoim pieknym
usmiechem. Kocha się z nia. Nie miało to nic wspolnego z miłoscia. Dla niego była to tylko
przygoda. Wiedziała od poczatku, jaki bedzie koniec. Wspomnienia. Bolesne wspomnienia, ktorych
nie była w stanie zablokowac. Ich ostatni wspolny ranek. Rafael stoi koło łozka z posepna
twarza. ,,Zaopiekuje się toba...'' Owszem, zaopiekował się. Zadbał, by wrociła do domu z
pieniedzmi. W koncu wzieła z nim slub własnie z tego powodu. Dla pieniedzy. Za ktore chciała
stworzyc dom Ben-
jiemu. Nie wyszła za maz z miłosci tylko dla pieniedzy. Nie chciała zrealizowac jego czeku. Przez
dwa tygodnie po powrocie zyła z tego, co dostała,zamieniwszy na lotnisku w Lukce bilet business
class na tanszy. Wyladowała nie na Heathrow, tylko na Gatwick, lotniskuobsługujacym małe linie
lotnicze,i wiedziona impulsem wsiadła w pociag jadacy na południowe wybrzeze i tu wynajeła
przyczepe na nadmorskim kempingu. Pieniadze uzyskane z zamiany biletu wyczerpały się i Magda
w koncu zrealizowała czek Rafaela. Zamierzała kupic przyczepe, zamieszkac w niej na stałe. Benji
musiał miec dom, chocby najskromniejszy. Rafael był jej winien jeszcze dziewiecdziesiat tysiecy
euro, ale wiedziała, że nigdy nie przyjmie od niego tych pieniedzy. Ubrania, ktore jej kupił,
zostawiła w Toskanii, tak samo jak złoty naszyjnik, ktory dostała od niego w prezencie.
Usmiechneła się smutno. Jedno zachowała: wspomnienia, ktore miały pozostac z nia na zawsze.
Benji w wellingtonach i kurtce przeciwdeszczowej przykucnał na samym brzegu i zbierał
obmywane przez fale przypływu kamyki. Zacinał wiatr z zachodu, ciagle padało i na plazy poza
Magda i jej synkiem nie było zywego ducha, jednak zdecydowała się wyjsc, dłuzej nie mogła
usiedziec w przyczepie. Benji był wyjatkowo marudny, niczym nie mogła go zajac, zreszta sama
tez nie potrafiła znalezc sobie miejsca.
Ciagle jeszcze trudno było jej pogodzic się z mysla, że Rafael na zawsze zniknał z jej zycia, tak
nagle jak nagle się w nim pojawił. Probowała pozbierac się, odzyskac rownowage. Nie miała prawa
uzalac się nad soba. Była zdrowa, silna, miała dach nad głowa. Wybrała to miejsce że wzgledu na
małego: swieze powietrze, morze za oknem. Mogła stac na brzegu, spogladac na południe, w
kierunku Włoch, wspominac i tesknic. Po policzkach spływały jej łzy. Benji podniosł kolejny
kamyk, zamachnał się z całych sił i cisnał go w fale, po czym, znudzony zabawa, odwrocił się i
odszedł od brzegu. Magda ruszyła za nim, owijajac się szczelnie kurtka. Szła powoli
kamienistaplaza, pochylajac głowe przed zacinajacym z zachodu deszczem. Zatrzymała się na
chwile, zeby odgarnac z twarzy mokre, potargane włosy i zamarła. Na skałach nad plaza stał
mężczyzna. Zamrugała gwałtownie i chwyciła Benjiego za raczke, zeby go zatrzymac. Mężczyzna
ruszył w ich kierunku. Czas zwolnił. Deszcz jakby ustał. Wiatr się uspokoił. Czuła, że Benji ciagnie
ja za reke, chce iść dalej, a ona nie mogła się ruszyc. Nie mogła oddychac. Benji dojrzał
mężczyzne, wyrwał się Magdzie i rzucił się w jego kierunku. Ra... Ra... Hopki! wolał. Rafael
wział małego na rece.
Czesc, Benji przywitał brzdaca i spojrzał na Magde. Wyciagnał do niej reke. Chodzmy do domu,
cara. Magda stała w miejscu, jak wrosnieta w ziemie. Nie rozumiem szepneła. Ja tez nie
rozumiałem. Jeszcze tego samego wieczoru wrociłem do domu, ciebie już nie było. Maria
załamywała rece, że wyjechałas tak niespodziewanie. Nie wiedziałem, co o tym myslec. W koncu
powiedziała mi o wizycie uczynnej Lucii. Rafael spochmurniał. Dopiero wtedy domysliłem się, co
zaszło. Jezu! Nie miałem już zadnych watpliwosci. Wszystko stało się jasne. Magda zachwiała się
lekko. Jak... twoj ojciec? Moj ojciec? A tak, czuje się swietnie. Rzekomy atak serca był wymysłem
Lucii. Okłamała cie. Dlaczego? Pytasz dlaczego? Zeby się ciebie pozbyc. Mogła poczekac jeden
dzien powiedziała Magda. Nie musiałaby się fatygowac. Rafael sciagnał brwi, postawił Benjiego
na ziemi. Nie rozumiem. Co chcesz przez to powiedziec? Tamtego ranka dałes mi do zrozumienia,
że to koniec i że powinnam wracac do Londynu. Nie powiedziałes tego wprost, ale ja odebrałam to
jednoznacznie. Uprzedziłes mnie, że musimy porozmawiac... Wiedziałam, co od ciebie usłysze.
Twarz Rafaela była pozbawiona wyrazu. Milczał długo, wreszcie się odezwał:
Czego się spodziewałas? Powiedz mi. Magda zacisneła dłonie. Rafaelu, ja wiedziałam. Chciałes
byc dla mnie miły, chciałes, zebym poczuła się jak w bajce. A ja wiedziałam, że to nie może trwac.
Rozumiałam to. Pamietasz, we Florencji powiedziałes, że nie chcesz, zebym za toba teskniła.
Wtedy zrozumiałam. Zrozumiałas? zapytał bezbarwnym głosem. Benji podszedł do niego i podał
znaleziona przed chwila muszelke. Rafael wział ja do reki i zaczał obracac w roztargnieniu miedzy
palcami. Zrozumiałas? powtorzył i gwałtownym gestem cisnał muszelke do morza. Benji spojrzał
na niego z podziwem, chwycił jakis kamyk i probował powtorzyc imponujacy rzut. Ale dorosli nie
zwrocili uwagi na jego wyczyn. Całowali się. Nad głowaMagdy znowu otworzyło się niebo. Oto
Rafael trzymał ja znowu w ramionach. Znikneła gdzies deszczowa angielska plaza, Magda
przeniosła się do Toskanii, czuła zapach kwiatow w ogrodzie willi, oddychała włoskim
powietrzem... Przywarła do Rafaela całym ciałem, niemal pewna, że ma urojenia. Dlaczego miałby
się tu pojawic? Dlaczego miałby ja całowac? W koncu odsunał się od niej na wyciagniecie
ramienia, spojrzał jej w oczy. Teraz rozumiesz? zapytał. Nie odparła bez tchu. Na Boga!Wracaj
wiec że mnado domu.Poswiece
całe zycie na to, zebys wreszcie zrozumiała. Tak bardzo cie kocham. Słyszała, co Rafael mowi, ale
nie wierzyła własnym uszom. Wstyd mi, kiedy widze twoje powatpiewanie. Myslałem, że
postawiłem sprawe jasno. Bylismy razem, noc w noc, a potem... Zamilkł na moment i ujał jej
dłonie. Sam nie wiedziałem, jak nazwac to, co do ciebie czuje. Nigdy czegos takiego nie
przezywałem, musiałem wszystko przewartosciowac. A uczucie rosło i w koncu zrozumiałem, że
musze zamienic marzenie w rzeczywistosc. Dlatego powiedziałem, że nie chce, zebys za
mnateskniła, bo nigdy nie dałbym ci po temu okazji. Postanowiłem zamienic sen w rzeczywistosc
powtorzył. To postanowienie sprawiło, że byłem taki powazny tamtego ranka. Wiedziałem już, że
nasze małzenstwo musi stac się prawdziwym zwiazkiem, zamierzałem powiedziec to ojcu. Nawet
jeśli miałby sprzedac firme, wyklac mnie, zerwac wszelkie kontakty, ty bedziesz mojazona.
Pokochałem cie i nie wyobrazam sobie zycia bez ciebie. Magdzie kreciło się w głowie, miała
wrazenie, że za chwile zemdleje. Nie widziałas tego? ciagnał Rafael. Nie. W najsmielszych snach
nie przypuszczałam, że zdarzy się taki cud. Rafael usmiechnał się. To ty jestes cudem, Magdo. Ty i
Benji. Wkradaliscie się do mojego serca, az zamieszkaliscie w nim na zawsze. W kazdym
spojrzeniu, w kazdym gescie wy-
razała się moja miłosc do ciebie. Lucia dostrzegła to od razu tamtego dnia we Florencji. Zobaczyła,
że jestesmy w sobie zakochani i postanowiła zemscic się za to, że odrzuciłem jej propozycje
ciagnał. Chciała nas rozdzielic i opowiedziała ci historyjke o rzekomym ataku serca mojego ojca.
W koncu wydobyłem z niej prawde. Kłamstwa, wszystko od poczatku do konca to kłamstwa. A
czek? Dała mi czek podpisany przez ciebie. Z gardła Rafaela dobył się gniewny pomruk.
Sfałszowała go. Znalazła moja ksiazeczke czekowa i sama wypisała czek. Wiedziała, że to
uprawdopodobni jej historyjke, przekona cie, że naprawde pragne twojego wyjazdu. Rafael
spochmurniał. Jak mogłas jej uwierzyc, cara? Odgadła, że takiego zakonczenia się obawiam.
Rafael zacisnał usta. Tak jak starała się wykorzystac obsesyjne czekanie ojca na wnuka, dziedzica
rodowego nazwiska, i moja własna obsesje na punkcie firmy. Probowała manipulowac wszystkimi
wokoł, ale to już koniec. Zagroziłem, że jeśli znowu sprobuje macic, oskarze ja o sfałszowanie
czeku. Z drugiej strony, powinienem byc jej wdzieczny, bo dzieki temu czekowi udało mi się
odnalezc cie. Moj bank poinformował mnie, gdzie i kiedy czek został zrealizowany. Głos Rafaela
zmienił się, zabrzmiała w nim miekka nuta. Nie masz pojecia, przez co przeszedłem. kazdy dzien
bez ciebie był wiecznoscia. Scisnał jej dłonie z całych sił, ale Magda nie czuła
bolu. Przepełniało jaszczescie: absolutne, bezbrzezne szczescie. Chociaz wydaje się to niemozliwe,
rzeczywistosc czasami zamienia się w basn. Rafael pocałował ja znowu i Magda przytuliła się do
niego, słyszała bicie jego serca. Musiała jeszcze wyjasnic ostatnia watpliwosc. Rafaelu? Odgarnał
jej włosy z czoła. Tak? Twoj ojciec...? Ma się swietnie, mowiłem ci już. Lucia kłamała. Pytam o
cos innego. Nie chce byc przyczyna konfliktu miedzy wami. Rafael musnał wargami jej czoło.
Sprawiłas, że wreszcie zblizylismy się do siebie po tylu latach absurdalnych sporow. Spojrzała na
niego pytajaco. Kiedy zobaczył, jak rozpaczam po twoim wyjezdzie, cos się w nim przełamało...
We mnie tez. Wreszcie runał mur, ktory tak długo odgradzał nas od siebie. Ojciec zobaczył we
mnie ciagnał Rafael siebie sprzed pietnastu lat, kiedy że smiercia mojej matki stracił ukochana
kobiete, najblizszego człowieka. Magda mocniej scisneła jego dłon. Nie wiedziałam... Po jej
smierci odsunelismy się od siebie. Nie powinnismy byli, a jednak... Ja zaczałem szalec, byłem
nieobliczalny, teraz to widze. A ojciec... Po prostu zamknał się w sobie. Obaj cierpielismy, ale nie
bylismy w stanie zblizyc się do siebie, jeden do drugiego nie
potrafił wyciagnac reki. Z latami ten stan tylko się pogłebiał, nie umielismy rozmawiac że soba. Az
do teraz. Dzieki tobie, najdrozsza, odzyskałem ojca. Magda ciagle miała zastrzezenia. On na
pewno mnie nie chce... Przeciwnie. Opowiedziałem mu wszystko o tobie. Opowiedziałem, że
wziełas na wychowanie synka umierajacej przyjaciołki, mowiłem o twojej miłosci do Benjiego, o
lojalnosci wobec Kaz, o twoim poswieceniu, o tym, że przedłozyłas dobro małego nad swoje
własne. Nie może sobie darowac, że tak okrutnie się z toba obszedł, podobnie jak ja, bo tez nie
jestem bez winy. Ojciec prosi cie o wybaczenie. I pyta, czy to przyjmiesz i czy zechcesz nosic. To
od niego i ode mnie. Rafael wyciagnał z kieszeni małe puzderko, otworzył je i oczom Magdy
ukazał się pierscionek z brylantami i szafirami. Należał do mojej matki. Ojciec go jej podarował na
znak miłosci, a ja przekazuje go teraz tobie na znak mojej miłosci do ciebie. Włozył jej pierscionek
na palec i w oczach Magdy zalsniły łzy. I obysmy byli szcześliwi do konca naszych dni
powiedział cicho i pocałował swoja zone. Benji pociagnał go za nogawke spodni. Hopki zazadał.
Rafael wział go na rece i przytulił do piersi. Stali tak w trojke, w deszczu, na pustej, smaganej
wiatrem plazy. Moja rodzina pomyslała Magda i serce jej wezbrało tkliwoscia.
Rafael wział Benjiego na barana i mały z radosnym piskiem natychmiast chwycił go za włosy. Au!
zawołał Rafael. Nie drecz mnie. Jestem teraz twoim tata i powinienes dobrze mnie traktowac.
Zwrocił się do Magdy: Pospieszmy się. Musimy zdazyc na najblizszy samolot. Ojciec czeka, zeby
cie przeprosic, ciotka i Maria nie moga się doczekac Benjiego, a ja nie moge się doczekac, kiedy
wreszcie znowu bede miał cie tylko dla siebie. Magda szła po kamienistej plazy razem z mezem i
synem. Serce przepełniała jej radosc, która zagosciła już tam na dobre.
Koniec książki.