Na dobranoc
«Kaczka dzika»
Gdyby kiedyś chciała znów pozbawić Cię miłych snów
wiedźma, co nie lubi dzieci, niech Ci taka myśl zaświeci:
po co sobie psuć humorek? Wyłącz dziś telewizorek,
mamę za sukienkę złap albo lepiej tatę… cap!
Niechaj sięgną na półeczkę, niech odnajdą tam książeczkę,
niech pomęczą się troszeczkę, przeczytają Ci bajeczkę
Jana Brzechwy o Dziwaczce – śmiesznej, nie zboczonej kaczce…
Naprawimy Twoje sny! Zamknij oczka: raz, dwa, trzy…
Małgorzata Nawrocka
Była sobie kaczka dzika. Dzika, bo dostała bzika.
Całkiem zwariowana kaczka. Nie żadna Kaczka Dziwaczka
(Tamta była ekscentryczna, jak u Brzechwy: grzeczna, śliczna).
A ta… wściekła się po prostu!
Rzecz wyłożę prosto z mostu:
wyszczerzała groźne kły, gdy niedźwiedzie drogą szły,
śmiała przy tym się jak zbój (Jeszcze nie drżysz? Bój się, bój!).
Zaciskała skrzydła w pięść (Trzęsiesz się? No trzęś się! Trzęś!),
aż pięściami… (Cha! Cha! Cha!) rozłożyła lisy dwa…
Kwakała wściekle… Ojej! (Śmiejesz się? No śmiej się, śmiej!),
kiedy mogła komuś coś zrobić na przekór, na złość…
Skąd ja taką kaczkę znam? Ależ proszę, powiem Wam:
zobaczyłam kaczkę-zmorę w pewnej bajce. Ją wieczorem
dzieciom czarownica zła podsunęła raz i dwa
w telewizji! Każdy mógł zobaczyć ten kaczy cud…
R
ys
.: A
n
e
ta F
o
n
tn
e
r