background image

Maria Peszek zwierzyła, się „Twojemu Stylowi”, że nie chce mieć dzieci.
I właściwie nic mi do tego. To byłby wyłącznie jej problem, gdyby nie fakt,
że piosenkarka przekonana jest o wyższości nieposiadania dzieci nad
posiadaniem i poucza innych.

Artystka, która kiedyś ubolewała, że „w jej kraju palą tęczę, jak kiedyś ludzi w stodole”
postanowiła zrobić to, co feministki lubią najbardziej, czyli ubliża kobietom i rodzicom,
którzy mają odmienne potrzeby i marzenia.

Bycie rodzicem to dla jednych dar, ja jednak uważam, że płodzenie dzieci
w dzisiejszych czasach to arogancja

–­ twierdzi Peszek.

Skąd to przekonanie?

Jest nas za dużo na planecie, na której sami doprowadziliśmy do niezłego bajzlu.
I zanim trochę nie posprzątamy, powoływanie do życia nowych istot
to skazywanie ich głównie na ból i cierpienie

–podkreśla.

Gdy dla jednych feministek macierzyństwo równa się arogancja, dla innych oznacza
ono ubezwłasnowolnienie.

opublikowano: 

wczoraj, g. 23:00

 · aktualizacja: 

wczoraj, g. 23:08

Posiadanie dzieci, to arogancja, czyli
skąd się bierze poczucie wyższości
feministek?

fot. YouTube.pl

background image

autor: 

Dorota Łosiewicz

Publicystka tygodnika "wSieci". Współprowadzi program Marcina Wolskiego "W tyle
wizji" w TVP Info. Współautorka wywiadu rzeki z Martą Kaczyńską, pt. "Moi
Rodzice", autorka książki "Cuda nasze powszednie". Do 2012 r. wiceszefowa działu
Opinie dziennika "Fakt". W latach 1999­2003 reporterka w Redakcji
Międzynarodowej TVP 1. Ukończyła Politologię na UKSW i Integrację Europejską na
wydziale Stosunków Międzynarodowych UW. Mama czwórki dzieci.

Macierzyństwo równa się ubóstwo, ograniczenie niezależności,
ubezwłasnowolnienie (zdanie się na wolę męża)

­przekonywała kiedyś Magdalena Środa. Zdaniem Joanny Senyszyn posiadanie dzieci,
to po prostu głupota.

Ponieważ wszyscy biją na alarm i twierdzą, że w Polsce jest katastrofa
demograficzna, warto podjąć umysłowy wysiłek i wyobrazić sobie, co by się stało,
gdyby Polki zaczęły rodzić bez opamiętania.(…) Trzeba docenić mądrość Polek,
które uznały, że w rozmnażaniu należy zachować dużą wstrzemięźliwość.
I zamiast tworzyć specjalne strefy demograficzne, zrobić jedną, obejmującą całą
Polskę, strefę rozumu

­dowodziła swego czasu „oświecona” Joanna Senyszyn.

Możemy jeszcze dorzucić do tego kotła feministycznych bredni wypowiedź byłej
pełnomocnik ds. równego statusu Małgorzaty Fuszary, o tym że matka, wychowująca
w domu dzieci, to „negatywny stereotyp” i dostajemy obraz stosunku feministek
do matek. Śmieszne i niezrozumiałe jest to poczucie wyższości tych pierwszych nad tymi
drugimi oraz ta nieodparta potrzeba, udowadniania kobietom, które decydują się
na macierzyństwo, że są bezwartościowe. W ten sposób feministki dokonują
swoistego samozaorania, bo z licznych badań wynika, że Polki bardzo cenią
i rodzinę i macierzyństwo. Takie aroganckie, ubezwłasnowolnione,
bezmyślne społeczeństwo mamy. Na szczęście i na pohybel.
Wiadomo komu.