Stanisław Szot Ze wspomnień oficera GL i AL


Płk dypl. Stanisław Szot, ps. "Kot"
ZE WSPOMNIEC OFICERA GL i AL
Robotniczo-Chłopska Organizacja Bojowa w Lubelskiem
W Zakrzówku w pow. kraśnickim powstała na początku okupacji szkoła spółdzielcza, do której i ja
uczęszczałem. Ogółem chodziło do tej szkoły około 70 osób, przeważnie synów małorolnych
chłopów. Wokół spółdzielczości skupiało się wtedy wielu przedwojennych radykalnych
"wiciowców", a także członków KPP i KZMP.
Szkoła w Zakrzówku, dzięki panującej atmosferze i pracy wychowawczej prowadzonej przez
wykładowców, a głównie przez dyrektora Pawła Chodaja, znanego działacza ruchu ludowego, stała
się z czasem kuznią kadr przyszłego lewicowego ruchu podziemnego. Słuchacze żywo interesowali
się polityką, dyskutowali żarliwie o wszystkich sprawach dotyczących zarówno walki z Niemcami,
jak i przyszłych problemów wewnętrznych wyzwolonej Polski. Często w świetlicy szkoły i poza
szkołą wygłaszane były referaty polityczne.
W dyskusji wyróżniał się Michał Wójtowicz jako człowiek inteligentny, mądry, odważny w
myśleniu. We wszystkich podstawowych sprawach zajmował stanowisko radykalne, proradzieckie,
prokomunistyczne, antyniemieckie i antyfaszystowskie. Zaprzyjazniłem się z nim serdecznie.
Zbliżyło się do nas również kilku innych kolegów, jak Frąc, Sciborek, Studziński. W ten sposób
powstało w szkole grono ludzi, których łączyła przyjazń oparta na wspólnych, radykalnych
poglądach.
Szukaliśmy organizacji podziemnej. Docierała do nas prasa podziemna BCh, ZWZ, nawet
"Szaniec". Dzięki temu mogliśmy się zorientować w charakterze i ideologii tych organizacji. Nie
odpowiadały nam one. Uważaliśmy je za reakcyjne, zwłaszcza NOW i ZWZ. Od "Rocha"
odpychała nas jego uległość wobec rządu emigracyjnego, który uważaliśmy za rząd burżuazji i
obszarników. Pocieszaliśmy się, że chyba jest gdzieś organizacja lewicowa, z którą w końcu uda się
nam nawiązać kontakt.
W 1941 r., po napadzie Niemiec hitlerowskich na ZSRR, szkoła nasza została rozwiązana.
Wójtowicz, jeszcze kilku słuchaczy i ja rozpoczęliśmy pracę w "Społem" w Kraśniku. Funkcję
sekretarza okręgowej rady "Społem" w Kraśniku pełnił Aleksander Szymański, o którym
dowiedzieliśmy się, że był znanym działaczem KPP. Sądziliśmy, że na pewno ma kontakt z jakimiś
organizacjami lewicowymi. Nikt jednak z nas nie znał Szymańskiego osobiście, tzn. nikt z nas nie
znał go dostatecznie blisko. Mimo to udaliśmy się do niego i powiedzieliśmy mu otwarcie, po co
przychodzimy, wyraziliśmy opinię, iż należy rozpocząć działalność konspiracyjną i że takie są
dążenia ludzi. Pierwsza rozmowa z Szymańskim nie dała wyników: mówił nam, że on nie ma
żadnych kontaktów i że trudno mu jest samemu coś robić. Dopiero podczas drugiego spotkania
zgodził się na utworzenie organizacji. Już wspólnie zastanawialiśmy się nad nazwą. Wszyscy
byliśmy zgodni co do tego, by dla naszej organizacji nie używać nazwy "komunistyczna".
W końcu lipca lub na początku sierpnia 1941 r. wybrano 3-osobowy komitet organizacyjny, do
którego weszli Wójtowicz, Szymański i ja. Organizacji nadaliśmy nazwę Robotniczo-Chłopska
Organizacja Bojowa. Na sekretarza wybraliśmy M. Wójtowicza. Al. Szymański miał kierować
pracą propagandową oraz prasą. Mnie przypadły sprawy finansów i kolportażu.
Organizacja stawiała sobie następujące cele i zadania: skupienie robotników, chłopów i inteligencji
do walki z okupantem o niepodległość Polski, o wprowadzenie ustroju demokratycznego w
wyzwolonej Polsce, rozparcelowanie majątków, rozdanie chłopom ziemi, upaństwowienie
przemysłu, udostępnienie oświaty dla wszystkich.
Postaraliśmy się o pieniądze i kupiliśmy radio, które zainstalowaliśmy w piwnicy magazynu
"Społem" w Kraśniku. Na podstawie wiadomości radiowych pisaliśmy komunikaty, które następnie
drukowano w wydawanej przez nas gazetce; redaktorem był Al. Szymański.
Z braku środków finansowych zarówno gazetkę, jak i odezwy nawołujące społeczeństwo do walki z
okupantem wydawaliśmy w małej ilości i z wielkim trudem, gdyż nie mieliśmy ani maszyny do
pisania, ani powielacza, ani papieru, woskówek, ani farby. Korzystaliśmy ukradkiem po godzinach
urzędowania w "Społem" ze spółdzielczego sprzętu i papieru. W ten sposób organizacja dawała
znak życia, nie zapewniało to jednak możliwości prowadzenia systematycznej pracy.
Każdy z nas obrał sobie pseudonim: Wójtowicz - "Zygmunt", Szymański - "Ali", ja - "Kot". Poza
funkcjami, jakie sobie wyznaczyliśmy w charakterze członków tymczasowego komitetu
organizacyjnego, każdy z nas miał za zadanie werbować nowych ludzi. Było to zadanie trudne,
dlatego że działały już wtedy inne organizacje podziemne, jak ZWZ i NOW, które w poważnej
mierze utrudniały nam pracę. Poza tym program RChOB był ludziom nie znany, nie mieliśmy
bowiem masowych wydawnictw. Nasz werbunek musiał więc mieć charakter indywidualny. Pod
tym względem byliśmy w dogodnej sytuacji; wszyscy trzej pochodziliśmy z tych stron, mieliśmy
dużo osobistych znajomości, a ponadto silne oparcie w aktywie spółdzielczym "Społem".
Al. Szymański - "Ali" jako sekretarz rady okręgowej "Społem" bardzo często wyjeżdżał w teren.
Był to człowiek niezwykle inteligentny, wykształcony, ukończył Akademię Nauk Politycznych,
czynny był do 1938 r. w KPP, przy tym osobiste cechy charakteru zjednywały mu powszechną
sympatię. Urodzony w 1902 r., miał więc ok. 40 lat, zarówno wiedzą, jak i doświadczeniem
górował nad nami. Ale prostota, serdeczność, bezpośredniość w obejściu, dar przekonywania i
sposób bycia, nie wyróżniający go od ludzi wsi, sprawiały, że cieszył się on dużym autorytetem nie
tylko w swojej wsi rodzinnej Rzeczycy, ale we wszystkich innych, dokąd jezdził organizować
spółdzielczość "Społem", a jednocześnie prowadzić agitację i werbunek do naszej organizacji. O
tym, jak wielki był autorytet Szymańskiego, świadczy sytuacja w jego wsi rodzinnej. Wieś ta
prawie w całości wstąpiła do naszej organizacji, a w okresie pózniejszym znajdowała się tu siedziba
komitetu obwodowego PPR.
Wspaniałym organizatorem i agitatorem był także Michał Wójtowicz, o 13 lat młodszy od
Szymańskiego. Jak już pisałem, wywodziliśmy się wszyscy z tych samych stron. Wójtowicz
pochodził z kolonii Góra w gminie Zakrzówek, gdzie jego ojciec miał małe gospodarstwo rolne.
Bardzo wcześnie wstąpił Michał do "Wici", pózniej działał w szeregach KZMP. Też miał dar
zjednywania sobie ludzi, zwłaszcza młodzieży. Utrzymywał bardzo liczne kontakty z b.
"wiciowcami", ludowcami, kazetempowcami. Ludzie darzyli go bezgranicznym zaufaniem, co w
czasach okupacyjnych miało ogromne znaczenie. Kilkudziesięciu chłopów z gmin Zakrzówek,
Kraśnik, Brzozówka wstąpiło za jego pośrednictwem do naszej organizacji, m.in. wielu takich,
którzy uprzednio byli w ZWZ i BCh.
Osobiście miałem liczne kontakty w gminach Annopol oraz Kosin i stamtąd zwerbowałem do
RChOB sporą liczbę członków, zwłaszcza z Grabówki, Świeciechowa, Ludmiłówki i Opoki.
Po miesiącu intensywnej pracy werbunkowej odbyła się narada, na której każdy z nas złożył
sprawozdanie z pracy organizacyjnej. Jak się okazało, tkwiliśmy już jako organizacja w siedmiu
gminach. Wobec tego postanowiliśmy zwołać konferencję aktywu powiatowego. Odbyła się ona
28.8.1941 r. w Kraśniku przy ul. Zaklikowskiej w domu Biega j o we j (zamordowanej przez
Niemców w 1943 r.).
Na pierwszej tej konferencji obecni byli m.in.: Jan Ziętek, Aleksander Szymański, Michał
Wójtowicz, Wyganowska (z gminy Dzierzykowice), Jan Pytel (z gminy Kosin), Cyran (z gminy
Annopol), Walenty Kupiec (z gminy Trzydnik, w 1943 r. został zamordowany przez NSZ).
Referat programowy o celach i zadaniach RChOB wygłosił na tej pierwszej konferencji AL
Szymański, o sprawach organizacyjnych mówił M. Wójtowicz. Pózniej wywiązała się dyskusja.
Postanowiliśmy przystąpić do tworzenia komitetów gminnych i kół RChOB oraz zbierania i
czyszczenia broni, ułatwiania jeńcom radzieckim ucieczek z obozów śmierci i nawoływania do
nieoddawania Niemcom kontyngentów. Rozważano także możliwość tworzenia oddziałów
partyzanckich.
Do najtrudniejszych spraw należało zdobywanie broni, tak przecież potrzebnej do rozpoczęcia
działań zbrojnych przeciwko okupantowi. Na zakup broni nie mieliśmy środków finansowych, a
wtedy można ją było nabyć tu i ówdzie. Dobrowolne składki i ofiary nie mogły pokryć wciąż
rosnących potrzeb. Sprawy finansowe należały do mojego "resortu". Trzeba było sięgnąć do kas
okupanta. Nie była to sprawa łatwa, jeśli uwzględnimy fakt, że nie mieliśmy jeszcze wtedy
oddziałów zbrojnych, przy których pomocy moglibyśmy dokonać "eksów". Postanowiliśmy więc
zdobywać pieniądze w inny sposób. Pracowałem wówczas w magazynie nr 4 w Kraśniku.
Znajdował się on na parterze budynku, na piętrze zaś mieściły się niemieckie magazyny zbożowe.
Zboże pochodziło z kontyngentów. Porozumiałem się z dwoma robotnikami, którzy tam pracowali,
dorobiliśmy do magazynów klucze i wynosiliśmy stamtąd systematycznie zboże. W ciągu roku
zabraliśmy ok. 250 t. Czynność tę "zmechanizowaliśmy": zboże spuszczaliśmy rurami na parter, do
pomieszczeń, w których pracowałem, tam zsypywaliśmy je do worków, a następnie sprzedawaliśmy
na wolnym rynku ludności polskiej po zniżonej cenie.
Była to akcja bardzo niebezpieczna, gdyż zsypywanie zboża trwało za każdym razem bardzo długo
i mogło być zauważone przez pilnujących magazyny Niemców. Niebezpieczne było też wywożenie
i sprzedaż. Mimo to organizacja nasza uzyskała z tej akcji około pół miliona zł. Była to już solidna
podstawa finansowa dla naszej pracy. Znacznie też rozszerzyliśmy działalność wydawniczą;
odezwy i pisma docierały masowo na wieś, popularyzując nasze hasła i czyniąc RChOB coraz
bliższą i coraz bardziej znaną ludności. Głoszone przez nas hasła znalazły silny oddzwięk w
społeczeństwie. W ciągu zaledwie pięciu miesięcy od chwili utworzenia RChOB liczyła już ok.
tysiąca członków. Nawiązaliśmy kontakty w pow. puławskim, krasnostawskim, w Lublinie i w pow.
lubelskim, gdzie powstały liczne komórki naszej organizacji. W listopadzie skontaktowaliśmy się z
działaczami robotniczymi w Warszawie.
Na zakończenie tej garstki wspomnień o RChOB pragnę podać nazwiska 9 sekretarzy komitetów
gminnych RChOB pow. kraśnickiego. Byli to: w gminie Annopol (siedzibą komitetu gminnego była
Grabówka) - Jan Ziętek - "Murzyn". W gminie Dzierzykowice (siedziba komitetu była w
Ludmiłówce) - Wyganowska. W gminie Kosin (siedziba komitetu w Opoce Dużej) - Jan Pytel. W
gminie Trzydnik - Wacław Czyżewski, Tadeusz Szymański. W gminie Zakrzówek - Studziński. W
gminie Janów - Czesław Kulpa. W gminie Brzozówka - Józef Surma. W gminie Urzędów -
Grochulski - "Sokół". W gminie Jarocin - Anna Pelc - "Rena".
Referat programowy o celach i zadaniach RChOB wygłosił na tej pierwszej konferencji Al.
Szymański, o sprawach organizacyjnych mówił M. Wójtowicz. Pózniej wywiązała się dyskusja.
Postanowiliśmy przystąpić do tworzenia komitetów gminnych i kół RChOB oraz zbierania i
czyszczenia broni, ułatwiania jeńcom radzieckim ucieczek z obozów śmierci i nawoływania do
nieoddawania Niemcom kontyngentów. Rozważano także możliwość tworzenia oddziałów
partyzanckich.
Powstanie Polskiej Partii Robotniczej na Lubelszczyznie
Na początku stycznia 1942 r. dowiedzieliśmy się, że w Warszawie powstała organizacja pod nazwą
Polska Partia Robotnicza. Nie znając programu ani kierownictwa tej partii, obawialiśmy się, że jest
to jedna z organizacji sanacyjnych pod zamaskowaną nazwą. Jednakże zdecydowaliśmy się na
nawiązanie kontaktów, po uprzednim zebraniu informacji o tej partii.
Po kilku dniach Szymańskiemu udało się skontaktować z przedstawicielami PPR w Warszawie. Ale
po tym pierwszym spotkaniu nie zgodziliśmy się jeszcze na połączenie.
W tym czasie podziemna prasa sanacyjna zamieściła artykuł o powstaniu PPR. Wyczuliśmy
nienawiść, jaką pałała do PPR. Wywnioskowaliśmy stąd, że PPR jest organizacją antyfaszystowską
i antysanacyjną, a więc taką, jaka nam odpowiadała.
Po ponownym skontaktowaniu się z PPR przyjechał do nas przedstawiciel KC, Włodzimierz
Dąbrowski ("Wujek"), z którym odbyliśmy posiedzenie komitetu organizacyjnego RChOB (obecni:
Szymański, Wójtowicz i ja). "Wujek" przedstawił nam program partii, po czym, po ożywionej
dyskusji, postanowiliśmy połączyć się z PPR. Na tym posiedzeniu Michał Wójtowicz został
mianowany sekretarzem komitetu okręgowego, Aleksander Szymański członkiem komitetu i
redaktorem prasy podziemnej, ja natomiast członkiem komitetu okręgowego, pełniącym funkcję
skarbnika. Równocześnie nakreśliliśmy plan pracy na najbliższy okres. Przede wszystkim
postanowiono skompletować skład komitetu wojewódzkiego i powołać w terenie komitety partyjne.
Wydaliśmy specjalną odezwę o naszym wejściu w skład partii.
Członkowie RChOB fakt połączenia się z PPR przyjęli entuzjastycznie i z zapałem przystąpili do
dalszej pracy. RChOB po swym akcesie do partii stała się fundamentem PPR na Lubelszczyznie.
W kwietniu 1942 r. ktoś doniósł do gestapo, że Al. Szymański należy do konspiracji.
Dowiedzieliśmy się o tym w porę i Szymański wspólnie z Wójtowiczem zrezygnowali z pracy w
"Społem". Pierwszy z nich przeniósł się do Trzydnika i tam prowadził działalność partyjną,
Wójtowicz natomiast wyjechał do Lublina, skąd kierował całokształtem pracy w województwie.
Na początku 1942 r. w Lublinie powstał komitet miejski PPR, w którego skład weszli: Tadeusz
Wiśniewski, Stanisław Wcisło, Ziętkowa ("Siwa"), Paweł Dąbek, Bogdan Parczyński. Komitet
powiatowy w Lubartowie tworzyli: Tomasiak, Niecko i inni. W tym samym okresie powstały
komitety w Puławach i Kraśniku, na czele z sekretarzem Grochulskim ("Sokół"), pózniej Janem
Czarneckim i innymi.
Tymczasem "Zygmunt" nawiązał kontakt z samodzielną Bojową Organizacją Ludową w pow.
włodawskim. Na czele tej organizacji, która pózniej w całości weszła do PPR, stał Kazimierz Sidor.
Wówczas we Włodawskiem powstał komitet powiatowy PPR, którego sekretarzem był Kazimierz
Tkaczyk ("Twardy").
Praca partyjna na Lubelszczyznie w 1942 r. była bardzo ciężka z powodu braku aktywu. Większość
dawnych działaczy KPP znalazła się w Związku Radzieckim, na miejscu pozostała tylko niewielka
grupa. Dlatego też, budując partię, opieraliśmy się na nowym aktywie, z którego w większości
składały się komitety powiatowe, gminne i gromadzkie.
Poważne utrudnienia w pracy sprawiały nam organizacje sanacyjne, które prowadziły oszczerczą
kampanię przeciw PPR, dekonspirując naszych działaczy, a często wskazując ich Niemcom.
Nastąpił okres silnego terroru, czego najlepszym dowodem było zorganizowanie obozu śmierci w
Majdanku.
Pod koniec 1942 r., na skutek donosu b. kapepowca Zbiczaka (schwytany przez Niemców, załamał
się i zgodził się na współpracę z nimi), zostali aresztowani wszyscy członkowie komitetu
miejskiego w Lublinie wraz z kilkoma najlepszymi aktywistami, m.in. dowódcą okręgu lubelskiego
GL, Pawłem Dąbkiem, i dowódcą GL na pow. lubelski, Stanisławem Stecem. Mimo okropnych
tortur nie wyjawili jednak tajemnic partyjnych.
Z więzienia w Zamku Lubelskim Paweł Dąbek został przeniesiony na Majdanek. W strasznych
warunkach, jakie panowały w obozie, nawiązał kontakty i utworzył tajną organizację, która miała
na celu przygotowanie ucieczki więzniów. Projektowano zbrojny napad z zewnątrz w celu
uwolnienia więzniów, jednakże akcja ta nie doszła do skutku.
Dopiero w 1944 r. Dąbek wraz z kilkoma towarzyszami uciekł z obozu i natychmiast przystąpił do
pracy partyjnej na terenie pow. lubelskiego.
Na skutek aresztowań czołowych działaczy z Lublina miejscowa organizacja partyjna znacznie
osłabła. W pow. kraśnickim, puławskim, włodawskim i lubartowskim rozwijała się natomiast
pomyślnie. Najlepszym tego dowodem były nowe komitety gminne, gromadzkie oraz poparcie
ludności dla PPR. W pózniejszym okresie powstały w tych powiatach komitety okręgowe PPR,
dowództwa okręgów GL i AL. Powiaty te były bazą oddziałów partyzanckich GL i AL, które swoją
bojowością i poświęceniem promieniowały na inne tereny województwa.
W grudniu 1942 r. porzuciłem pracę w "Społem" w Kraśniku, poświęcając się wyłącznie pracy
partyjnej. Wójtowicz ze stanowiska sekretarza obwodowego został przeniesiony na komendanta
obwodowego GL. Na jego miejsce przyszedł, skierowany przez KC PPR, Hilary Chełchowski. Po
kilku miesiącach przyjechał, delegowany przez KC PPR, Jan Sławiński ("Tyfus"), który w 1943 r.
objął stanowisko sekretarza obwodowego, Chełchowski został odwołany do Warszawy.
W styczniu 1943 r. w Lublinie przy ul. Żelaznej w domu Stanisława Wcisły ("Adam") odbyło się
posiedzenie komitetu obwodowego PPR, na którym byli obecni: Chełchowski, Sidor, Wcisło, "Irka"
i ja. Po zreferowaniu sytuacji politycznej przez Chełchowskiego i sprawozdaniach poszczególnych
członków komitetu postanowiono powołać organizacje partyjne w tych powiatach naszego
województwa, gdzie ich jeszcze nie było. Sprawa dotarcia do nich nie była łatwa. Dla wzmocnienia
pionu wojskowego Sidor z komitetu obwodowego został przeniesiony do pracy wojskowej, a na
jego miejsce dokooptowano Wcisłę. W rezultacie komitet składał się z Chełchowskiego -
sekretarza, Wcisły - technika, i mnie jako skarbnika. W nowym podziale pracy zostałem
odpowiedzialny za utworzenie komórek partyjnych i kierowanie nimi w powiatach południowych,
Chełchowski w północnych, a Wcisło za zorganizowanie pracy w Lublinie oraz utrzymywanie
kontaktów z Warszawą.
W lutym 1943 r. wyjechałem do pow. krasnostawskiego, gdzie nawiązałem łączność z Jureckim
(członek b. KPP) ze wsi Baraki, Stanisławem Lisikiem i jego bratem Antonim z Żabna w gm.
Turobin, b. członkami KPP, oraz Jurkiem, b. członkiem KPP, zamieszkałym w Krasnymstawie. Po
kilku rozmowach i dostarczeniu im prasy partyjnej - "Trybuny Wolności", "Gwardzisty"
zdecydowali się na wstąpienie do partii. Oni to utworzyli pierwszy komitet powiatowy, w którego
skład weszli: Lisik ("Chwetko") - sekretarz, Jurek i Komsa ze wsi Huta Turobińska. Za
pośrednictwem komitetu udało mi się -nawiązać bliższe kontakty z powiatami: chełmskim,
zamojskim i hrubieszowskim.
W skład komitetu w Chełmie wchodzili: Konstanty Krasowski ("Wojno") - sekretarz, Aleksy
Filipczuk ("Leon") (obaj członkowie b. KPP). Sekretarzem w samym Zamościu był Józef Małysz
("Marek"), zaś na powiat hrubieszowski Feliks Kozak, b. okręgowiec KPZU. Aktyw z
wymienionych powiatów rekrutował się w większości z członków b. KPP. Działacze ci wysuwali
sprawę tworzenia KPP, a nie PPR. Ale mimo to udało mi się dość szybko wciągnąć ich do naszej
organizacji. W tym samym okresie utworzono komitet na pow. lubelski, którego sekretarzem został
Pawłowski, a w 1943 r. pracował z komitet powiatowy w Biłgoraju.
Rozwój partii w 1943 r.
Organizacja partyjna w 1943 r. rozwijała się szybko, ogarniając swym zasięgiem coraz więcej
powiatów. Niemcy tymczasem stosowali silny terror, paląc wsie, mordując oraz wysiedlając ludzi z
powiatów: zamojskiego, hrubieszowskiego i częściowo biłgorajskiego; wywozili zupełnie
niewinnych ludzi do obozów śmierci lub na przymusowe roboty do Rzeszy. W tym gorącym okresie
został aresztowany w Lublinie Wcisło wraz z żoną i kilkoma towarzyszami, a następnie zesłany na
Majdanek, gdzie w krótkim czasie zginął. Podobnie działo się w innych miejscowościach. W
Ludmiłówce, pow. kraśnicki, zostaje aresztowana Wyganowska, w gminie Grabówka - "Kozak"
(zamordowany w Majdanku).
W związku z rozwojem partii i GL wysunęło się zagadnienie usprawnienia pracy. W tym celu
województwo zostało podzielone na 3 okręgi i zorganizowano komitety okręgowe.
Okręg 4, tzw. północny, obejmował powiaty: włodawski, lubartowski, radzyński, m. Lublin, część
pow. puławskiego.
Okręg 5, tzw. południowy - powiaty: kraśnicki, część puławskiego i chełmskiego, lubelski,
krasnostawski, zamojski, hrubieszowski, biłgorajski i tomaszowski.
Okręg 6 - pow. siedlecki, łukowski, bielski i jeszcze kilka powiatów z woj. warszawskiego.
Sekretarzem okręgu 4 był Kwiatek - poległ w walce z Niemcami w 1943 r. po jego śmierci został
wyznaczony na to stanowisko Bonat ("Szymon", zginął w lipcu 1944 r.). Skład komitetu okręgu 5
był następujący: sekretarz Wacław Czyżewski ("Im"), członkowie - Szymański ("Ali"), Jan Pytel
("Leon"), Jan Ziętek ("Murzyn") i Wach ("Mewa").
W 1944 r. na miejsce Czyżewskiego, który został przeniesiony do pracy wojskowej, przyszła
Wacława Marek ("Pola"), która została zamordowana przez Niemców już w czasie wyzwalania
Lubelszczyzny przez Armię Radziecką.
Najsłabsza była organizacja partyjna w okręgu siedleckim, gdzie miały duże wpływy ugrupowania
związane z rządem emigracyjnym. W pózniejszym czasie okręg ten został przyłączony do obwodu
warszawskiego.
Ponieważ okręg 5 był największy pod względem obszaru, został podzielony na podokręgi, w
których skład weszły powiaty: hrubieszowski, chełmski, zamojski i część krasnostawskiego.
Sekretarzem podokręgu został mianowany Feliks Kozak ("X"), skarbnikiem - Aleksy Filipczuk
("Leon"), technikiem - Michał Dawidiuk ("Jałowiecki"). Wszyscy należeli dawniej do KPP i
ograniczali się wyłącznie do działalności wśród wąskiego grona swoich przyjaciół. Z tego też
powodu w lutym 1944 r. komitet uległ reorganizacji. Na sekretarza podokręgu został wytypowany
"Andrzej", dawny członek KPP, który dał się poznać jako towarzysz dobrze wyrobiony
politycznie i oddany sprawie partii. W 1944 r. został zamordowany przez bandy reakcyjne.
W okręgu 5 zostały zorganizowane w większości gmin i gromad komitety gminne, gromadzkie, a w
miastach fabryczne i koła partyjne. Zadaniem komitetów i kół było kształtowanie poglądów
społeczeństwa, podtrzymywanie go na duchu, zaszczepianie mu nastrojów bojowych oraz
mobilizowanie wokół PPR do walki.
Lata 1943 i 1944 przeszły pod znakiem masowego werbunku do partii. Biorąc pod uwagę skład
socjalny jej członków, bezwarunkową większość stanowili chłopi, bo ok. 70%, robotnicy i
rzemieślnicy - 25%, inteligencja pracująca - 5%.
Najsilniejsze organizacje były w powiatach: kraśnickim, krasnostawskim, puławskim,
lubartowskim, włodawskim; słabsze - w biłgorajskim i hrubieszowskim.
Kolportaż prasy
Wielką rolę w uświadomieniu członków partii i mas odgrywała prasa partyjna. Dlatego też komitet
obwodowy kładł duży nacisk na jak największy nakład prasy i sprawną organizację kolportażu.
Prasę przewozili specjalni kolporterzy lub przychodziła ona pocztą na fikcyjne nazwiska. Zdarzały
się wypadki niedocierania prasy na miejsce przeznaczenia z powodu aresztowania kolportera bądz
też zatrzymania przesyłki na poczcie. W pierwszym etapie działalności partii docierało do nas
niewiele prasy centralnej, ale już w okresie pózniejszym stopniowo ilość jej się zwiększała.
Jednakże w dalszym ciągu ilość otrzymywanej prasy centralnej była niewystarczająca. Powstała
więc konieczność wydawania prasy miejscowej. Tzw. technika mieściła się w okręgu 4, pow.
włodawski, we wsi Rudka. Jedynym sprzętem redakcji była maszyna do pisania i powielacz. W
okręgu 5 "technika" składała się z 5 maszyn do pisania różnego typu i kilku powielaczy zabranych z
niemieckich urzędów, a zespół redakcyjny z 7 osób. Redaktorem gazety był Al. Szymański, dlatego
też prasa stała na odpowiednim poziomie. Kierownikiem technicznym był Edward Szymański
("Krakus"), młody, zdolny, inteligentny, szczerze oddany partii (zginął w 1944 r. w walce z
Niemcami w lasach Lipskich). Ostatnie locum drukarni mieściło się we wsi Rzeczyca w pow.
kraśnickim. Wydawaliśmy miejscową gazetę partyjną i wojskową - "Żołnierz Lubelszczyzny", oraz
odezwy i komunikaty radiowe. Największy nakład wydawnictw nie przekraczał liczby 5 tys. egz.
miesięcznie. W 1944 r. zaczęły ukazywać się w podokręgu w pow. zamojskim powielane
wiadomości radiowe. Wówczas redaktorem był "Andrzej", a kierownikiem technicznym
"Mochejski".
Prasę kolportowaliśmy poprzez zorganizowany aparat partyjny przy komitetach powiatowych,
gminnych, gromadzkich oraz przez oddziały partyzanckie GL i AL.
Walki oddziałów GL w 1942 i 1943 roku.
Pierwszym dowódcą lubelskiego obwodu GL został Wójtowicz. W niedługim czasie GL istniała już
w powiatach: kraśnickim, puławskim, lubelskim i m. Lublin, lubartowskim, włodawskim.
Równocześnie utworzono dowództwa powiatowe i gminne oraz powołano: sekcje, drużyny,
plutony, kompanie i bataliony GL. Zaczęto przygotowywać gwardzistów do walki z okupantem
przez praktyczne i teoretyczne szkolenie. W marcu zorganizowaliśmy niedaleko wsi Studzianek
oddział partyzancki liczący ok. 25 ludzi, do którego weszło kilku jeńców radzieckich. Żywot tego
oddziału był jednak krótki. W kilka dni po utworzeniu został przez Niemców rozbity. Nie
zraziliśmy się tym niepowodzeniem, przeciwnie, dodało to nam bodzca do nieugiętej walki.
W sierpniu został zorganizowany drugi z kolei oddział GL, liczący zaledwie 7 ludzi, uzbrojonych w
2 karabiny i jeden pistolet, pod dowództwem Grzegorza Korczyńskiego. W sierpniu w skład tego
oddziału weszła grupa Antoniego Palenia ("Jastrząb") licząca 11 osób uzbrojonych w karabiny
ręczne. Grupa ta przed tym dokonała już akcji na areszt w Zaklikowie, gdzie po sterroryzowaniu
strażnika uwolniła 18 więzniów, w tym kilku skazanych na karę śmierci za posiadanie broni. Po
przyłączeniu się grupy "Jastrzębia" oddział miał 21 osób.
Pierwszą akcję przeprowadzili partyzanci na st. kol. Rzeczyca, na transport benzyny idący na front
wschodni. Zdobyto wtedy dwa karabiny. Tejże nocy oddział spalił posterunek granatowej policji w
Potoku, gdzie zabito jego komendanta. Po akcji oddział odmaszerował do lasów Lipskich. Niemcy,
powiadomieni o wydarzeniu, urządzili na drodze marszu naszego oddziału zasadzkę w okolicy wsi
Aysaków. Ukryci przy drodze, otworzyli silny ogień, od którego zginęli najlepsi partyzanci, tacy
jak: Kuba, "Edek" (dąbrowszczak), a ciężko ranny został "Luby" (Płowaś). Pomimo strat oddział
nadal przeprowadzał wypady na posterunki policji, urzędy gminne, urządzał zasadzki na Niemców i
zdrajców.
W tym czasie nowo zorganizowany oddział GL w pow. włodawskim (w lasach Parczewskich)
dokonał kilku akcji we Włodawskiem i Lubartowskiem. zadając Niemcom dotkliwe straty.
Pod koniec 1942 r. został utworzony nowy oddział partyzancki GL pod dowództwem Konstantego
Mastalerza ("Stary"), b. kapepowca, któremu Niemcy wymordowali całą rodzinę i spalili
zabudowania gospodarcze. Bazą oddziału były lasy Bonieckie w pow. krasnostawskim. Mimo
słabego uzbrojenia i niewielkiej liczebności oddział ten rozbił 5.6.1942 r. samochód na
szosie Zamość - - Tomaszów, zabijając 2 Niemców, i zdobył ręczną broń.
W lipcu 1942 r. oddział zaatakował ochroną majątku Sarów, pow. krasnostawski, gdzie w jego race
wpadły m.in. 3 karabiny i 8 granatów. Niebawem też powiększył swój stan liczbowy.
Powstanie pierwszych oddziałów GL na Lubelszczyznie i ich zbrojne akcje z okupantem odbiły się
szerokim echem wśród ludności. Przyjmowała ona entuzjastycznie bohaterskich partyzantów,
udzielała im wszelkiej pomocy. Obserwowaliśmy coraz większy napływ ochotników ze wsi i miast.
Brak broni uniemożliwiał jednak wcielenie ich do GL. Dopiero w miarę rozwoju walki gwardziści
zdobywali coraz więcej broni, dzięki czemu mogli powiększać swoje szeregi.
Prócz oddziałów partyzanckich GL podstawowa masa jej żołnierzy znajdowała się w garnizonach.
W 1942 r. jednostki garnizonowe były najliczniej zorganizowane w powiatach: kraśnickim,
puławskim, włodawskim, lubartowskim. W maju 1942 r. jednostki garnizonowe, podzielone na
grupy, przystąpiły do walki zbrojnej. I tak np. grupa wypadowa ze wsi Rzeczyca dokonała
pierwszej akcji na mleczarnię we wsi Sulów w gminie Zakrzówek. Mleczarnię zdemolowano, a
urządzenia zniszczono.
Nowo powstałe sekcje grup wypadowych miały na celu niedopuszczanie do ściągania
kontyngentów, kolczykowania bydła, przerywanie linii telefonicznych i likwidowanie szpicli.
W początkowym okresie nie wszyscy żołnierze grup wypadowych mieli broń, niektórzy byli
uzbrojeni jedynie w siekiery lub kije. W miarę zdobywania broni oddziały wypadowe podejmowały
walkę z policją granatową i niemiecką. Ich akcje przynosiły okupantowi duże straty, a przede
wszystkim dezorganizowały administrację - życie gospodarcze, a w społeczeństwie wzniecały
nastroje bojowe.
Niemcy urządzali masowe obławy na oddziały partyzanckie, organizowali zasadzki, dokonywali
licznych aresztowań. Terror niemiecki nie zdołał załamać PPR i GL, przeciwnie, wpływy partii
coraz bardziej umacniały się wśród miejscowej ludności, a oddziały partyzanckie GL na represje
odpowiadały wzmożonymi akcjami zbrojnymi.
Na przełomie 1942 r. Niemcy rozpoczęli masowe, brutalne wysiedlanie ludności polskiej z pow.
hrubieszowskiego i zamojskiego. W tej sytuacji postanowiliśmy wysłać oddział GL na tereny
objęte wysiedleniami w celu mobilizacji ludności do oddziałów partyzanckich, by poprzez
walkę przeszkodzić w przeprowadzeniu tej akcji.
Na wiosnę 1943 r. spadł na GL nowy cios. Na stacji w Lublinie został aresztowany przez gestapo
Wójtowicz. Próbował ratować się ucieczką, lecz kilkoma strzałami zabili go.
Rok 1943 przeszedł pod znakiem wzmożonych walk i rozwoju GL. W okręgu 5 powstały nowe
oddziały. Jednym z najbardziej bojowych był oddział "Jastrzębia". Po krótkim okresie swej
działalności liczył on już 47 ludzi; uzbrojony był w 8 erkaemów. Sam jego dowódca, "Jastrząb", był
człowiekiem młodym, bo zaledwie 22-letnim, ale niezwykle odważnym, zahartowanym w ogniu
walki z Niemcami. Kilkakrotne wypady na hitlerowców kończyły się zwycięsko dla partyzantów.
W czerwcu oddział uległ reorganizacji. Kpt. "Jastrząb" został przeniesiony do pracy w garnizonie
na stanowisko komendanta GL na pow. kraśnicki. W dniu 22.10.1943 r., będąc w lasach Lipskich,
na inspekcji oddziałów "Jastrząb" natrafił na obławę niemiecką. W czasie walki został
ciężko ranny i po dwóch dniach zmarł.
W drugiej połowie 1943 r. walka GL stała się bardziej intensywna. Nastąpił też ogromny wzrost
liczbowy oddziałów. Wymagało to usprawnienia pracy kierownictwa GL i ujęcia oddziałów
partyzanckich w nowe ramy organizacyjne, w związku z czym utworzono większe jednostki i
bataliony. W okręgu 4 sformowano dwa bataliony. Dowództwo nad jednym objął por. Jan Dadun
("Janusz"), z zawodu gajowy, podoficer WP, bezpartyjny. 2 batalion składał się z b. jeńców
radzieckich pod dowództwem mjr. Fiodora - oficera radzieckiego. Oprócz tych batalionów
zorganizowano samodzielne grupy specjalne dywersyjno-sabotażowe, których celem było
wykolejanie pociągów. W okręgu 5 powstało 5 batalionów. Dowództwo 3 batalionu sprawował
Władysław Skrzypek ("Grzybowski"), syn małorolnego chłopa z Aysakowa w pow. kraśnickim,
podoficer WP. W 1943 r. przeszedł z ZWZ do GL, przynosząc z sobą broń maszynową i ręczną.
Cechowało go wielkie poświęcenie dla sprawy i bojowość. Zginął w 1944 r. od kuli eneszetowskiej.
Batalion 4 został utworzony z jeńców radzieckich; dowodził nim kpt. "Lemiszewski" - oficer
radziecki (poległ w czasie walki z Niemcami we wsi Franciszków).
Dowódcą 5 batalionu był kpt. Aleksander Szymański ("Bogdan") z koi Trzydnik w pow.
kraśnickim, syn chłopa, podoficer WP. Poległ w ciężkich walkach w 1944 r. w lasach Janowskich.
Najbardziej bojowy był 6 batalion, dowodzony przez Feliksa Kozyrę ("Błyskawica"). Był on synem
małorolnego chłopa ze wsi Polichno. Dzięki dużej energii zaprowadził w oddziale żelazną
dyscyplinę i własną postawą dawał przykład, jaki powinien być gwardzista. Okoliczni chłopi
widzieli w "Błyskawicy" opiekuna przed Niemcami i NSZ-owcami, którzy barbarzyńsko
pacyfikowali wsie i terroryzowali ludność. W 1944 r. zginął z rąk NSZ.
Dowódcą 7 batalionu był Edward Gronczewski ("Przepiórka"), a jego zastępcą Bolesław Kowalski
("Cień"). "Przepiórka" wykazał się wybitnymi zdolnościami wojskowymi, wielką odwagą i
bojowością. W ogniu długotrwałej walki z Niemcami wyrósł na doskonałego dowódcę.
Każdy z batalionów liczył przeciętnie 80-140 żołnierzy, rekrutujących się w większości z chłopów i
robotników. Najbardziej nieugięta w walce z okupantem okazała się młodzież, która swoją
ofiarnością i poświęceniem zdobyła sobie przodujące miejsce w historii wojny wyzwoleńczej
narodu.
Dowództwo okręgu 4 i główne siły partyzanckie GL rozlokowane były w lasach Parczewskich.
Pozostała część oddziałów była rozmieszczona we wszystkich powiatach okręgu. Działaniem swym
obejmowały powiaty: włodawski, lubartowski, bielski, chełmski, radzyński, lubelski i część
puławskiego.
Dowództwo okręgu 5, główne siły oraz ich baza mieściły się w lasach Janowskich, Lipskich,
Gościeradowskich i pow. kraśnickim. Terenem działalności partyzantów były powiaty: kraśnicki,
część puławskiego, lubelski, krasnostawski, biłgorajski, niżański.
W lasach Biłgorajskich, w Puszczy Solskiej stacjonawał oddział im. Tadeusza Kościuszki. Terenem
jego działalności były powiaty zamojski i biłgorajski.
W lasach Bonieckich w pow. krasnostawskim znajdowała się główna baza oddziału GL
dowodzonego przez "Starego". Działał on w pow. hrubieszowskim, częściowo w zamojskim,
krasnostawskim i chełmskim.
Bataliony i oddziały GL nie zawsze operowały zwartymi jednostkami, ich taktyka polegała głównie
na przeprowadzaniu akcji małymi grupami, jak: sekcja, drużyna, ewentualnie pluton. W razie
organizowania większych wypadów oddziały walczyły całymi batalionami lub mobilizowały do
pomocy garnizony GL.
W drugiej połowie 1943 r. walka partyzancka przybierała na sile, a szeregi GL z dnia na dzień
zwiększały się. Rozbrajano posterunki policji granatowej i ochronę majątków ziemskich. Zmusiło
to okupanta do likwidacji mniejszych posterunków granatowej policji i koncentrowania ich w
większych ośrodkach, głównie w powiatach.
Oddziały partyzanckie od walki z administracją wroga, granatową policją, akcji
przeciwkontyngentowej przechodzą do bardziej intensywnych form działań i atakują placówki
niemieckiej żandarmerii, oddziały Wehrmachtu, a przede wszystkim transport. Uderzenia w
transport wroga, do których przywiązywaliśmy specjalne znaczenie, utrudniał nam brak materiałów
wybuchowych. Stosowaliśmy środki bardzo prymitywne, jak: rozkręcanie szyn lub podkopy, ale to
wymagało dłuższego czasu, by osiągnąć pozytywny wynik. Mimo tych trudności oddziały GL od
1943 r. wykoleiły na Lubelszczyznie ok. 45 pociągów towarowych i osobowych. Również w walce
przeciwkontyngentowej i z administracją wroga GL osiągnęła duże sukcesy. W większości gmin
zniszczono ewidencję ludności, część urzędów gminnych spalono, zdemolowano mleczarnie i
maszyny do przerabiania mleka, nie dopuszczano do kolczykowania bydła, rozbijano magazyny ze
zbożem, które w miarę możności rozdawano ludności. W 1943 r. oddziały GL stoczyły kilkadziesiąt
walk i potyczek z żandarmerią, policją i wojskiem niemieckim. Jedna z większych akcji miała
miejsce w maju. Dowodził nią mjr Andrzej Flis ("Maksym"). Postanowiliśmy zaatakować
niemiecki pociąg pospieszny na trasie Kraśnik - Lublin. Oddział nasz liczył 29 żołnierzy,
uzbrojonych w 2 erkaemy, w tym jeden uszkodzony. Z powodu małej ilości materiału
wybuchowego nie mogliśmy wysadzić torów. W związku z tym postanowiono pociąg zatrzymać.
Następnie oddział nasz podjął próbę opanowania go od wewnątrz. Kilku z nas wdarło się do
wagonów i po półgodzinnej walce cały pociąg, z wyjątkiem parowozu i węglarki, gdzie ukryło się
kilkunastu Niemców, znajdował się w naszych rękach. W wyniku walki zostało zabitych 27
oficerów niemieckich i zdobyto broń. Po naszej stronie l gwardzista został ciężko ranny i po dwóch
dniach zmarł, a dowódca oddziału lekko ranny w rękę. Po akcji jedna drużyna z rannymi wycofała
się z lasu Kraśnickiego, druga pozostała na miejscu. Niemcy następnego dnia ściągnęli znaczne siły,
obstawiając nimi lasy, gdzie kwaterowali gwardziści. (Znajdowałem się w tym czasie w pobliskiej
wsi, odcięty od towarzyszy.) Na noc nieprzyjaciel okopał się i czekał dnia, by przystąpić do obławy.
W tej sytuacji partyzanci postanowili pod osłoną nocy wydostać się z pułapki. Nad ranem
zaatakowali jeden odcinek i z okrzykiem "hurra" zaczęli przedzierać się przez niemieckie okopy.
Hitlerowcy, uciekając w popłochu, pozostawili znaczne ilości broni i amunicji. W czasie potyczki
jeden z partyzantów został lekko ranny; Niemcy mieli 2 zabitych. Nazajutrz hitlerowcy ponownie
zorganizowali na nas obławę, ale bez rezultatu.
Akcja ta dodała bodzca do walki innym partyzantom, wskazała bowiem, że nawet słabo uzbrojone
oddziały mogą przeprowadzać skuteczne działania bojowe.
Od czerwca wszystkie oddziały GL podjęły masowe uderzenia w transport wroga. Najwięcej
pociągów wykoleili i opanowali partyzanci na linii: Lublin -Rozwadów, Lublin - Auków. I tak np.
m.in. w pazdzierniku 1943 r. oddział pod dowództwem mjr. Grzybowskiego wykoleił pociąg
wojskowy między stacją Rzeczyca a Zaklikowem.
Na wszystkich drogach i szosach urządzano zasadzki na samochody i Niemców. Jedną z
największych zorganizowano w maju pod dowództwem kpt. "Jastrzębia" na szosie w Liśniku.
Zabito niemieckiego generała, przy którym znaleziono ważne dokumenty i plany; samochód
spalono. Oddział GL nie poniósł przy tym żadnych strat.
W sierpniu 1943 r. na szosie Kraśnik - Janów, 4 km od wsi Stóża, zabito starostę z Biłgoraja. I tym
razem oddział nie poniósł żadnych strat. Samochód starosty spalono.
Kilkanaście walk stoczono z hitlerowcami podczas obław przeciwpartyzanckich. W maju 1943 r,
oddział nasz, stacjonujący w lasach Gościeradowskich, został zaatakowany przez przeważające siły
nieprzyjaciela. Musieliśmy się wycofać na inne stanowisko. Na miejscu pozostawiliśmy tabory.
Niemcy weszli do lasu z drugiej strony. Postanowiliśmy wyjść im naprzeciw. Niebawem ujrzeliśmy
ich prowadzących nasze tabory (kilka wozów). Ruszyliśmy do ataku i po półgodzinnej walce w
głębi lasu odzyskaliśmy tabor i wycofaliśmy się. Wyszliśmy bez strat, Niemcy natomiast mieli
rannych i zabitych.
Zaledwie kilka dni potem hitlerowcy przygotowali nową akcję przeciwpartyzancką. Oddział nasz
znajdował się już w innym terenie. Niemcy w ciągu nocy okopali się i wczesnym rankiem
przystąpili do przeczesywania lasu. Ich samoloty przez cały dzień bezskutecznie bombardowały
domniemane pozycje partyzanckie.
22.10.1943 r. hitlerowcy urządzili obławę w lasach Lipskich, gdzie stacjonował oddział mjr.
Grzybowskiego. Partyzanci na jednym odcinku zaatakowali Niemców i przedarli się przez
okrążenie. W czasie walki poległo 5 gwardzistów, 4 odniosło ciężkie rany i 7 lżejsze. Straty
niemieckie były o wiele większe. Była to największa bitwa w 1943 r.
Gwardia Ludowa zadawała okupantowi poważne straty w ludziach, w gospodarce i transporcie.
Lecz nie tylko wróg ponosił straty. W 1943 r. zginęło kilkuset gwardzistów, którzy walczyli do
ostatniego naboju. Tak polegli oficerowie sztabu oddziału partyzanckiego im. Tadeusza Kościuszki
w lasach Biłgorajskich, tak zginął komendant obwodu Wójtowicz - "Zygmunt". Luki w szeregach
zapełniali nowi bohaterzy i mścili śmierć swoich towarzyszy. Walka partyzancka zadawała kłam
teorii, że represje i mordy dokonywane przez Niemców na ludności polskiej są odwetem za
działalność bojową GL. Tymczasem było wręcz przeciwnie. Akcje bojowe GL uratowały tysiące
chłopów od wywózki do Niemiec lub śmierci. Najlepszym tego dowodem jest przerwanie akcji
wysiedleńczej na Zamojszczyznie na skutek walki podjętej przez GL, BCh i AK. Były regiony na
Lubelszczyznie, gdzie nie ważył się stanąć okupant, nie narażając się na grozbę śmierci.
W sierpniu 1943 r. z polecenia partii wszedłem w skład dowództwa obwodowego GL, gdzie
pełniłem funkcję oficera oświatowego, tzn. organizowałem pracę polityczno-wychowawczą.
Dowództwo obwodu składało się: z dowódcy, Mieczysława Moczara, jego zastępcy, ppłk.
Grzegorza Korczyńskiego, szefa sztabu, ppłk. Jana Wyderkowskiego ("Grab"), płk. Kazimierza
Sidora, Hołoda, mjr. Fiodora i mnie.
Dowódcą okręgu 4 (północ) był płk Sidor, komendantem powiatowym pow. włodawskim - Józef
Szymanek - "Pochroń" (zabity przez Niemców), pow. lubartowskim - kpt. "Franek".
Okręgiem 5 dowodził mjr Tadeusz Szymański ("Lis"). Dowództwo powiatowe w Kraśniku
tworzyli: dowódca Żak ("Słowik") oraz Bolesław Marcinkowski ze Studzianka.
W pow. krasnostawskim komendantem był Antoni Lisik ("Ptak"), jego zastępcą "Semen" z
Giełczwi, a potem Kuryło ("Drucik"), w pow. hrubieszowskim funkcję tę pełnił Edward
Januszewski ("Lis"), w pow. chełmskim -Władysław Kowalczyk ("Jurek").
Powstanie Wojewódzkiej Rady Narodowej
Rok 1943 obok poważnych osiągnięć GL na odcinku wzrostu sił i walki z okupantem przyniósł
również większą konsolidację społeczeństwa w wyniku nieustannie prowadzonej przez PPR i GL
akcji tworzenia wspólnego frontu narodowego. Przystąpiła do niego oprócz GL przede wszystkim
część BCh i SL. Z chwilą powstania Wojewódzkiej Rady Narodowej konsolidacja ta przybrała
jeszcze wyrazniejszy charakter. Pierwsze posiedzenie Wojewódzkiej Rady Narodowej odbyło się w
pow. włodawskim 18.2.1944 r. W jej skład weszli przedstawiciele poszczególnych organizacji: K.
Sidor - przewodniczący; Zygmunt Goławski, kolejny przewodniczący (BCh); Zbigniew Stępka
(AK); Ludwik Czugała (GL); Anna Gadzalanka (SL); Marian Czerwiński (związki zawodowe);
Czarnotówna - nauczycielka; Markiewicz - nauczyciel; Stanisław Szczepański. Ponadto
dokooptowani zostali: Jan Sławiński, Franciszek Aojak, Adela Gadzińska oraz ja.
Na posiedzeniu postanowiono powołać do życia powiatowe i gminne rady narodowe i za ich
pośrednictwem dążyć do zjednoczenia społeczeństwa do walki z okupantem.
Wydaliśmy też specjalną odezwę. W skład powstałego w 1944 r. obwodowego dowództwa AL
wszedł również przedstawiciel WRN. Proponowaliśmy kierownictwu organizacji AK i BCh
utworzenie wspólnego frontu walki pod przewodnictwem WRN, lecz propozycje nasze zostały
odrzucone. Wobec tego zaczęliśmy montować front z szeregowymi żołnierzami AK i BCh. W
rezultacie duża część członków BCh, SL oraz wielu z AK, wbrew swojemu dowództwu, przeszła do
AL. Do czerwca 1944 r. powołano powiatowe rady narodowe we wszystkich powiatach oraz rady w
przeważającej większości gmin. W skład tych rad wchodzili członkowie PPR, GL, SL, BCh,
częściowo AK oraz nauczycielstwo i bezpartyjni.
Służba sanitarna
W pierwszym okresie działalności nie mieliśmy swoich lekarzy. Leczenie rannych nastręczało nam
więc dużo kłopotu. Przy końcu 1943 r. przywiozłem z pow. hrubieszowskiego lekarza "Znachora",
który wszedł w skład dowództwa obwodu jako szef służby sanitarnej. W gminach i wioskach
zorganizowaliśmy sekcje służby sanitarnej oraz specjalne kursy dla sanitariuszek. Praca tej służby
była bardzo trudna - brakowało lekarzy chirurgów, lekarstw i środków opatrunkowych. Bardzo
często, z braku odpowiednich narzędzi, ranni byli operowani zwykłym nożem lub brzytwą.
Lekarstwa i opatrunki zdobywaliśmy przeważnie na wrogu, część kupowaliśmy lub
otrzymywaliśmy bezpłatnie od właściciela apteki, Czerwińskiego, z Kraśnika.
W 1944 r. w jednej tylko gminie Trzydnik przebywało stale ok. 40 rannych. W tej dziedzinie wprost
nieocenionej pomocy udzielała nam okoliczna ludność, przechowując i pielęgnując rannych,
pomimo niebezpieczeństwa jakie zagrażało ze strony Niemców. Znalezienie rannego groziło
zagładą całej rodziny.
Dzień l Maja podczas okupacji
Dzień l Maja 1943 i 1944 r. obchodzono niezwykle uroczyście we wszystkich powiatach.
Urządzano pogadanki w kołach, w garnizonach i oddziałach partyzanckich. W niektórych
powiatach odbywały się akademie z udziałem kilku tysięcy miejscowej ludności, jak np. we wsi
Bójki, w pow. włodawskim.
Był to dzień mobilizacji wszystkich sił do walki z okupantem. W Wigilię święta garnizony i
oddziały partyzanckie przeprowadzały setki akcji bojowych. Jedno z takich uderzeń wykonała w
1943 r. grupa wypadowa ze wsi Rzeczyca pod dowództwem sekretarza obwodowego komitetu PPR
Jana Sławińskiego, na transport niemiecki na st. kol. Karkówka w pow. kraśnickim W tym dniu
Niemcy zawsze koncentrowali swoje siły i trzymali je w ostrym pogotowiu.
PPR i jej zbrojne ramię, GL i AL, chlubnie zapisały się w dziejach walki o niepodległość
Lubelszczyzny. W walce tej poległo bohaterską śmiercią 4 sekretarzy wojewódzkich PPR, 3
sekretarzy okręgowych, kilku sekretarzy powiatowych, kilkudziesięciu oficerów oraz ok. 2 tys.
żołnierzy GL, AL. Mogiły ich, często bezimienne, rozsiane są po lasach, polach i wioskach
Lubelszczyzny.
Jeszcze w przededniu wyzwolenia spadł na nas ciężki cios - straciliśmy naszych najlepszych
towarzyszy. 27.7.1944 r. wojska niemieckie wszystkimi drogami wycofywały się za Wisłę. Nasz
oddział wraz z częścią dowództwa obwodowego i okręgowego AL oraz członkami komitetu
okręgowego PPR był rozlokowany w małym lasku między wsią Trzydnik a Salominemi.
Postanowiliśmy urządzić w kilku miejscach zasadzki na uciekających Niemców. Dzięki dobrze
zaplanowanej akcji zginęło kilkudziesięciu żołnierzy hitlerowskich. M.in. z broni przeciwpancernej
rozbiliśmy niemiecki samochód pancerny, w którym jechali oficerowie dowództwa dywizji.
Zdobyliśmy mapy i sztandar dywizji. Po tej akcji Niemcy rzucili przeciwko nam przeważające siły.
Zaczęta się walka. Musieliśmy wycofać się przez pola do lasu Gościeradowskiego.
Oddział rozlokował się w lasach między wsią Marnopole a Liśnik Mały, gdzie spędziliśmy całą
noc. O świcie następnego dnia wartownik doniósł nam, że wojska niemieckie - piechota, czołgi i
artyleria wokół lasu i w lesie zajmują pozycje do walki z Armią Radziecką.
Byliśmy ze wszystkich stron otoczeni. Nie upłynęło wiele czasu, gdy niemiecki patrol,
przeszukując las, natknął się na nasz oddział. Postanowiono schwytać cały patrol bez strzału, by nie
zaalarmować okrążających nas wojsk nieprzyjaciela. Akcja nie powiodła się, kilku żołnierzy
niemieckich schwytano ale pozostali zdążyli zbiec i sprowadzić przeciwko nam kilkakrotnie
przeważające siły. Zaczęła się 2-godzinna walka. Hitlerowcy otworzyli przeciwko nam piekielny
ogień. W nierównym boju straciliśmy 13 ludzi. Poległ m.in. sekretarz komitetu obwodowego PPR,
Szymański ("Ali"), zginęła też "Pola", sekretarz okręgowego komitetu PPR; ja zostałem ranny.
Na drugi dzień Armia Radziecka przyniosła nam wolność. Polegli bohaterowie znalezli miejsce
wiecznego spoczynku już na wyzwolonej Ziemi Lubelskiej. Pochowano ich w Rzeczycy, której
mieszkańcy przez cały czas okupacji otaczali naszych działaczy i partyzantów serdeczną opieką.
Nad grobami poległych towarzyszy przysięgliśmy do ostatnich sił bić się z okupantem, dochować
na zawsze wierności wielkim ideałom, o które walczyła nasza partia i za którą oddali życie najlepsi
towarzysze.
Natychmiast po wyzwoleniu Lubelszczyzny około 20 tys. żołnierzy w tym 10 tys. PPR-owców,
stanęło do budowania fundamentów Polski demokratycznej. Większość żołnierzy AL wstąpiła w
szeregi WP, walcząc o całkowite wyzwolenie Polski aż do zupełnego rozgromienia armii
hitlerowskiej. Część zasiliła szeregi MO, aparat państwowy i samorządowy, uruchamiała
przemysł, przeprowadzała reformę rolną.
Stanisław Szot urodził się 12.4.1917 r. w Opoce Dużej pow. kraśnicki, w rodzinie małorolnego
chłopa. W 1935 r. był sekretarzem związku zawodowego robotników zatrudnionych w kamieniołomach na
terenie Annopola. W tym samym roku wstąpił do KZMP. Po wybuchu wojny polsko-niemieckiej w 1939 r.
należał w Kraśniku do organizatorów Robotniczo-Chłopskiej Organizacji Bojowej, która weszła do PPR. Był
członkiem komitetu okręgowego PPR, a od 1943 r. - lubelskiego komitetu obwodowego PPR oraz zastępcą
komendanta obwodu GL-AL do spraw politycznych (oficer oświaty). W 1944 r. został ranny w walce z
okupantem. Po wojnie pełni czynną służbę wojskową, zajmując szereg odpowiedzialnych stanowisk, m.in. w
dowództwie KBW, w Inspektoracie Obrony Terytorialnej Kraju, GZP WP. Odznaczony: dwukrotnie
Sztandarem Pracy I kl., Orderem Odrodzenia Polski III kl., Krzyżem Grunwaldu III kl., Orderem Virtuti
Militari V kl., Krzyżem Walecznych, Złotym, Srebrnym i Brązowym Krzyżem Zasługi, Krzyżem
Partyzanckim i in.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
staniszkis bywa ze mezczyzni do czegos sie przydaja
lem ze wspomnien ijona tichego v tragedia pralnicza

więcej podobnych podstron