19 20 PA拍匘ZIERNIKA MNIEJ WI臉CEJ PRZYJACIELE Z POTENCJA艁EM CZ 1


Poniedzia艂ek, 20 pazdziernika, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 219
My艣li, 偶e jest taka m膮dra, co?
 Mo偶e pomy艣lisz, 偶eby tam si臋 przeprowadzi膰?  Uroczo, jestem tego pewna?
 Pozdr贸w ode mnie Jamesa?
Ha.
Wybacz mi, je艣li nie z艂api臋 si臋 za brzuch w niepohamowanej rado艣ci, mamo. By膰 mo偶e
twoje czaruj膮ce poczucie humoru do mnie nie przemawia.
Czy mo偶na wydziedziczy膰 swojego rodzica?
Chyba b臋d臋 musia艂a poszuka膰 informacji na ten temat.
Potem, Wci膮偶 w Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 220
Pomimo faktu, i偶 nadal rozwa偶am czy naprawd臋 mia艂abym co艣 przeciwko wiecznego
偶ycia bez jednego rodzica (m贸j wniosek? Prze偶y艂abym), stwierdzi艂am, 偶e jestem stosunkowo
zadowolona z obecnym stanem rzeczy. Zadowolenie mog艂o mie膰 co艣 wsp贸lnego z faktem, i偶
opuszczam Wie偶臋 Gryffindoru po raz pierwszy od dw贸ch dni, ale jestem ca艂kiem pewna, 偶e
przewa偶nie mo偶e by膰 przypisane faktowi, 偶e rozpoczynam t臋 podr贸偶 bez cienia niepokoju, co
do tego, kogo mog臋 spotka膰 na drodze.
To dla mnie co艣 nowego, nieprawda偶?
W艂a艣ciwie jest to ca艂kiem rozkoszne uczucie. 呕e nie jestem przera偶ona opuszczeniem
pokoju przez ludzi, kt贸rzy mog膮 na mnie czeka膰 na zewn膮trz. Zwykle jest to dla mnie
problemem. Ale skoro mam wszystko u艂o偶one z Jamesem (nawet, je艣li nagle postanowi艂 sta膰
si臋 jakim艣 zach艂annym byd艂em) i cho膰 nie zako艅czy艂am oficjalnie zwi膮zku z Amosem, my艣l臋,
偶e Grace mo偶e mie膰 racj臋  tak naprawd臋 nie musz臋 z nim zrywa膰. To przecie偶 by艂a tylko
jedna randka, a na jej ko艅cu wszystko wskazywa艂o na koniec. Mo偶e rzuc臋 mu taki platoniczny
u艣miech, kiedy trafimy na siebie na Runach czy co艣. Wi臋cej nie trzeba robi膰.
Wszystko jest w porz膮dku. Czym si臋 tutaj stresowa膰, hm?
Niczym i o to w艂a艣nie mi chodzi. Hurra dla mnie!
1
My艣l臋, 偶e czas na 艣niadanie.
Potem Potem, 艢niadanie w Wielkiej Sali
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 220
Droga z Wie偶y Gryffindoru by艂a do艣膰 偶wawa z dodatkowym podskokiem w moim kroku i
ma艂膮 ilo艣ci膮 (by膰 mo偶e troch臋 fa艂szuj膮cego) weso艂ego nucenia. Kiedy dotar艂am do Wielkiej
Sali m贸j u艣miech by艂 pewnie do艣膰 okropny, ale naprawd臋 nie potrafi艂am wydusi膰 z siebie na
tyle nie艣mia艂o艣ci, 偶eby mnie to obchodzi艂o. W mojej ba艅ce rado艣ci by艂o lekkie wgniecenie,
kiedy zobaczy艂am, 偶e James jeszcze nie zszed艂, ale powr贸ci艂am do weso艂o艣ci, gdy
przypomnia艂am samej sobie, 偶e za nied艂ugo zejdzie a to, co wa偶niejsze, by艂o wielce 偶a艂osne,
jak na kogo艣, kto jest obecnie wci膮偶 w przyjazni z kim艣 innym, 偶eby by膰 zniech臋con膮 faktem,
i偶 nie ma jeszcze tamtej osoby. Wi臋c naprawd臋 powinnam to powstrzyma膰. A przynajmniej
spr贸bowa膰. Mocno. Zatem z tak膮 my艣l膮 w g艂owie wy艂apa艂am wzrok Marley, kiedy unios艂a na
chwil臋 spojrzenie z Proroka i pos艂a艂am jej m贸j najwi臋kszy u艣miech, i pomacha艂am, kieruj膮c
si臋 w jej stron臋.
- Witaj, s艂o艅ce  odezwa艂a si臋, odwzajemniaj膮c u艣miech, kiedy zaj臋艂am miejsce
naprzeciwko niej. Jej brew by艂a lekko wygi臋ta.  Dzi艣 rano jeste艣 w do艣膰 weso艂ym humorze.
- A czym si臋 tutaj nie weseli膰?  zapyta艂am, odk艂adaj膮c torb臋 na pod艂og臋 i wyci膮gn臋艂am
r臋k臋 po sok dyniowy. Marley zrobi艂a wielkie oczy.
- O rany  powiedzia艂a, upuszczaj膮c Proroka na st贸艂.  Z kim si臋 ca艂owa艂a艣?
- Co?  Zamar艂am, zatrzymuj膮c sok dyniowy w po艂owie drogi do kubka. Absolutnie
odmawia艂am sobie rumie艅ca.  Czemu mia艂abym si臋 z kim艣 ca艂owa膰? Nie mog臋 by膰 ot tak w
weso艂ym humorze?
- Albo to by艂 James, albo Diggory  spekulowa艂a Marley, ca艂kowicie mnie ignoruj膮c. 
Pytanie, kt贸ry to?
- Och, na brod臋 Merlina&
- Marszczy艂a艣 brwi, kiedy wesz艂a艣.  Marley postuka艂a si臋 w brod臋 w zamy艣leniu. 
Jamesa tutaj nie ma. Co znaczy&
- Marley&
- S艂odki Merlinie, to by艂 James!  Je艣li to by艂o mo偶liwe, u艣miech Marley jeszcze bardziej
si臋 poszerzy艂. Praktycznie zawy艂a zachwyconym 艣miechem.  W sobot臋 mia艂a艣 ca艂kowicie
2
dosy膰 Diggory ego, widzia艂am to! Lily Evans, ty ma艂a cizio! Ca艂owa艂a艣 si臋 z Jamesem! Kiedy?
W sobot臋? Wczoraj? Na 艣wi臋te harpie, dzi艣 rano?
- Mo偶esz m贸wi膰 ciszej?  sykn臋艂am i wiem, 偶e moja twarz by艂a ca艂a czerwona pomimo
moich pr贸b powstrzymania rumie艅c贸w. Do jasnej cholery, dlaczego jestem taka przejrzysta?
 To nie tak jak my艣lisz, dobra? Tak, Amos mi ju偶 przeszed艂, mia艂a艣 w tym racj臋. Ale James i
ja& c贸偶, nadal jeste艣my tylko przyjaci贸艂mi. A przynajmniej na razie.
- Przyjaci贸艂mi, kt贸rzy si臋 ca艂uj膮?  zapyta艂a Marley.
- Nie!  Wywr贸ci艂am oczami i stara艂am si臋 wygl膮da膰 na niezadowolon膮, ale chyba mi si臋
nie uda艂o, bior膮c pod uwag臋, 偶e by艂am czerwona niczym pomidor.  O co chodzi z tym
ca艂owaniem? Czemu mieliby艣my si臋 ca艂owa膰? Nigdy nie m贸wi艂am, 偶e si臋 ca艂owali艣my. Nie
ca艂owali艣my si臋!
Marley parskn臋艂a 艣miechem.
- S膮dz臋, 偶e dama protestuje za bardzo.
- S膮dz臋, 偶e powinna艣 si臋 zamkn膮膰.
Marley po raz kolejny wybuch艂a g艂o艣nym 艣miechem, co sprawi艂o, 偶e jeszcze mocniej si臋
zaczerwieni艂am.
- O, to jest bezcenne!  zawo艂a艂a, klaskaj膮c w r臋ce z rado艣ci膮.  Po prostu doskona艂e.
Ca艂kowicie urocze!
- Czy ty mnie w og贸le s艂uchasz? Powiedzia艂am, 偶e nie jeste艣my razem!
- Nie wierz臋 ci.
- Czemu nie?  za偶膮da艂am, wyrzucaj膮c r臋ce we frustracji.  Powinnam o tym wiedzie膰,
prawda? I s艂uchaj, nie m贸wi臋, 偶e to kiedy艣 mo偶e si臋 nie zdarzy膰, ale uwierz mi, kiedy m贸wi臋
ci, 偶e teraz James i ja jeste艣my tylko przyjaci贸艂mi. Naprawd臋. Ten zwi膮zek jest surowo
platoniczny& z potencja艂em. Tak, w艂a艣nie. Platoniczny z potencja艂em. To wszystko.
- Platoniczny z potencja艂em?  powt贸rzy艂a pow膮tpiewaj膮co Marley. Gdy pokiwa艂am
stanowczo g艂ow膮, Marley zmarszczy艂a nos. Westchn臋艂a z pora偶k膮.  No dobra  mrukn臋艂a,
nie brzmi膮c na zadowolon膮.  Przypuszczam, 偶e ty to powinna艣 wiedzie膰. Oczywi艣cie tego nie
rozumiem, ale je艣li tak m贸wisz&
- Dobry.
Dzwi臋k g艂osu Jamesa, nag艂ego i bliskiego, sprawi艂, 偶e lekko podskoczy艂am, ale s膮dz臋, 偶e
niespodziewanie przyspieszony rytm serca i ma艂e zawirowanie w 偶o艂膮dku by艂y powodem
samej jego obecno艣ci a nie nag艂ym pojawieniem si臋. Odzyskuj膮c rezon (tak jakby), rzuci艂am
3
mu kr贸tkie spojrzenie przez rami臋, kiedy szed艂 do nas zanim obr贸ci艂am si臋 do Marley z do艣膰
usatysfakcjonowanym spojrzeniem pt.  Widzisz? M贸wi艂am ci. Patrz .
A wtedy James nachyli艂 si臋 i poca艂owa艂 mnie w policzek, zajmuj膮c miejsce obok mnie.
Otworzy艂am szeroko usta.
Marley prychn臋艂a w swojego Proroka.
Drogi Merlinie, zabij臋 go.
- Dzie艅 dobry  powiedzia艂 raz jeszcze i u艣miechn膮艂 si臋 do mnie ujmuj膮co. Ledwie
opar艂am si臋 pokusie, 偶eby strzepn膮膰 ten u艣miech z jego zadowolonej miny.
- Co. Ty. Wyprawiasz?  wysycza艂am przez zaci艣ni臋te z臋by, rzucaj膮c mu moje
najmroczniejsze, najgrozniejsze spojrzenie. Mia艂 czelno艣膰 udawa膰 niewinno艣膰.
- Co takiego?  zapyta艂, k艂ad膮c swoj膮 torb臋 obok mojej. Znowu si臋 wyszczerzy艂.  Czy
facet nie mo偶e poca艂owa膰 swojej przyjaci贸艂ki na dzie艅 dobry?
Och, do diab艂a.
- Nie widzia艂am, 偶eby艣 poca艂owa艂 Marley na dzie艅 dobry  rzuci艂am, kiedy wspomniana
dziewczyna prawie mia艂a konwulsje 艣miechu naprzeciwko nas, gazeta przed ni膮 trz臋s艂a si臋
znacz膮co. James zerkn膮艂 na ni膮 w chwili, kiedy Prorok wysun膮艂 si臋 z jej niestabilnych palc贸w.
- Och, strasznie przepraszam, Marley  powiedzia艂 z konspiracyjnym u艣miechem (jakbym
tego nie widzia艂a).  Czy ty te偶 chcesz ca艂usa na dzie艅 dobry?
- O nie  wydusi艂a jako艣 Marley poprzez powstrzymywany 艣miech.  Nie ma sprawy,
James. Nie trzeba, dzi臋kuj臋. Mo偶esz m贸j odda膰 Lily, je艣li chcesz.
- Marley, c贸偶 to za urocza&
- Nawet si臋 nie wa偶.
- Och, sp贸jrzcie!  krzykn臋艂a g艂o艣no Marley, nagle podnosz膮c si臋 z miejsca. Spogl膮da艂a w
stron臋 sto艂u Puchon贸w.  Tam jest m贸j kolega Ted. Powinnam i艣膰 si臋 przywita膰. Nie
widzia艂am go od wiek贸w. Zaraz wr贸c臋!
Potem oddali艂a si臋  cholerna zdrajczyni  z mniej-ni偶-subtelnym mrugni臋ciem.
My艣la艂am o jej 艣mierci, ale postanowi艂am, 偶e wy偶yj臋 si臋 na Jamesie.
Odwr贸ci艂am si臋 do niego w艣ciekle.
On si臋 roze艣mia艂.
4
- Co ty wyprawiasz, do jasnej cholery?  krzykn臋艂am, marszcz膮c niebezpiecznie brwi. 
Czy ty mnie w og贸le s艂ucha艂e艣 wczorajszej nocy?
- S艂ucham wszystkiego, co m贸wisz  odpowiedzia艂 James.
- Wi臋c co ty robisz?  zapyta艂am znowu, staraj膮c si臋 nie wrzeszcze膰.  Co jest z tym&
tym& przyjaciele nie ca艂uj膮 si臋 na dzie艅 dobry i dobrze o tym wiesz, Jamesie Potter!
James chwyci艂 kawa艂ek tostu z talerza przed sob膮 i wgryz艂 si臋 w niego, wygl膮daj膮c, jakby
si臋 nad tym zastanawia艂.  C贸偶  powiedzia艂 w ko艅cu, wzruszaj膮c ramionami  mo偶e moi
przyjaciele s膮 o wiele bardziej serdeczni od twoich.
Trzepn臋艂am go po g艂owie.
- Au  mrukn膮艂 s艂abo, po czym ugryz艂 kolejny kawa艂ek tostu. Opu艣ci艂 g艂ow臋, ale
dostrzeg艂am jego durny u艣miech. Spojrza艂am na niego zgorzkniale.
- Jeste艣 niemo偶liwy  wymamrota艂am, piorunuj膮c wzrokiem m贸j talerz, bo nie chcia艂am
na niego patrze膰.  Zgodzi艂e艣 si臋 na moje warunki. Obieca艂e艣. A co z twoim g艂upim, krowim
planem, hm? My艣la艂am, 偶e nie dajesz ju偶 mleka, ty brudny hipokryto.
- Wiem, co obieca艂em i nie z艂ama艂em tej obietnicy  upiera艂 si臋 James i czu艂am, jak
przesuwa si臋 bli偶ej, jak przysuwa usta do mojego ucha. Mog艂am na chwil臋 wstrzyma膰
oddech, ale nie zamierza艂am dawa膰 mu reakcji, kt贸rej oczekiwa艂.  A tak poza tym  szepn膮艂,
teraz praktycznie dotykaj膮c nosem mojej szyi  je艣li my艣lisz, 偶e ten 偶a艂osny poranny ca艂us by艂
mlekiem, Nieomylna, to wygl膮da na to, 偶e wiele musz臋 ci臋 nauczy膰.
Do jasnej cholery.
- Zamknij si臋  mrukn臋艂am, nienawidz膮c faktu, 偶e m贸j g艂os by艂 ca艂y ochrypni臋ty,
nienawidz膮c faktu, 偶e potrafi艂 wyczarowa膰 w mojej g艂owie najgorsze rodzaje obraz贸w, nawet
si臋 nie staraj膮c.  Zamknij si臋. Teraz jestem na ciebie taka w艣ciek艂a, 偶e mog艂abym krzycze膰.
Masz czelno艣膰.
- Czemu?  zapyta艂 James i spos贸b w jaki to powiedzia艂, dokuczliwie i cicho, sprawi艂 偶e
musia艂am na niego spojrze膰, chocia偶 tego nie chcia艂am. Ten ch艂opak by艂 zbyt atrakcyjny dla
swojego dobra. Sprawi艂, 偶e zapomnia艂am, 偶e by艂am w艣ciek艂a.  Czym si臋 tak w艣ciekasz?
Powiedzia艂em ci, 偶e nie z艂ama艂em mojej obietnicy. Nadal jeste艣my przyjaci贸艂mi. Daj臋 ci czas.
Ale nie poddaj臋 si臋, Nieomylna. To jest r贸偶nica. A ty zgodzi艂a艣 si臋, 偶e mam wszelkie prawo, by
w mi臋dzyczasie pr贸bowa膰 przekona膰 ci臋, 偶e nie chcesz tej sprawy z przyjazni膮, prawda?
- Tak, ale w granicach rozs膮dku&
- Nie zaatakowa艂em ci臋, prawda?
- To nie&
5
- Dok艂adnie o to chodzi. A teraz przesta艅 si臋 ze mn膮 k艂贸ci膰. Rujnujesz mi 艣niadanie.
Rzuci艂am mu spojrzenie m贸wi膮ce, 偶e jeszcze mu nie odpu艣ci艂am, nawet je艣li mo偶e mia艂
troch臋 racji. Przecie偶 zgodzi艂am si臋 na to aby pr贸bowa艂 mnie przekona膰 do zmiany zdania. I
przypuszczam, 偶e spo艂eczno艣膰 nie mog艂aby znalez膰 winy w takim niewinnym ca艂usie, nawet
je艣li potem zainsynuowa艂 te durne wygl膮da-na-to-偶e-wiele-musz臋-ci臋-nauczy膰.
Co serio by艂o durne.
Wiele do nauczenia, g贸wno prawda. Wiem mn贸stwo rzeczy. Wi臋cej ni偶 mn贸stwo. Za艂o偶臋
si臋, 偶e mog艂abym nauczy膰 czego艣 jego.
Mo偶e.
- Musz臋 nad tym pomy艣le膰  wymamrota艂am, rzucaj膮c mu kolejne spojrzenie, kiedy
zacz膮艂 nape艂nia膰 sw贸j talerz r贸偶nymi rodzajami jedzenia.  By膰 mo偶e b臋dziemy musieli
renegocjowa膰 nasze warunki.
- To by艂a stanowcza ustna zgoda  zaprotestowa艂 James.  Co je艣li ja nie chc臋
renegocjowa膰?
- Oczywi艣cie, 偶e chcesz  powiedzia艂am.  Jeste艣 bardzo elastycznym facetem.
- Ta umowa zmieni si臋 tylko wtedy, je艣li si臋 poddasz.  James odwr贸ci艂 si臋 do mnie,
unosz膮c brew.  Poddajesz si臋?
- Nie.
- Te偶 tak my艣la艂em.
Wywr贸ci艂am oczami, a James roze艣mia艂 si臋, jakim艣 cudem rozbawiony ca艂膮 t膮 sytuacj膮.
Potrz膮sn臋艂am g艂ow膮 i westchn臋艂am, zastanawiaj膮c si臋 w co ja si臋 wpakowa艂am i dlaczego
jakie艣 dziesi臋膰 minut temu s膮dzi艂am, 偶e wszystko by艂o promienne i weso艂e na 艣wiecie.
Musia艂am zapomnie膰, 偶e to by艂 m贸j 艣wiat. Kiedy cokolwiek jest tutaj promienne i weso艂e?
Zamierza艂am powiedzie膰 Jamesowi co艣 w stylu  Czemu ja si臋 w tobie durz臋, ty idioto?
kiedy Marley powr贸ci艂a do sto艂u Gryffindoru, najwyrazniej stwierdzaj膮c, 偶e wystarczaj膮co
d艂ugo odwiedza艂a  Teda . Usiad艂a z najwi臋kszym u艣miechem pt.  kot-z艂apa艂-kanarka
skierowanym w moj膮 stron臋, co do艣膰 trudno by艂o mi zignorowa膰. Powstrzyma艂am
westchnienie.
- Cze艣膰  powiedzia艂a, jeszcze bardziej si臋 u艣miechaj膮c.  Jak leci?
- 艢wietnie  odpowiedzia艂am, posy艂aj膮c jej znacz膮ce spojrzenie wiem-jak-to-wygl膮da-ale-
to-wszystko-nie-tak.  Jak ma si臋 Tom?
6
- U Toma wspaniale  odpar艂a Marley, a po jej u艣miechu wiedzia艂am, i偶 ona dobrze
wiedzia艂a, 偶e  Tom by艂  Tedem ca艂e dziesi臋膰 minut temu. Gdy unios艂a swojego wcze艣niej
porzuconego Proroka, a jej u艣miech wci膮偶 by艂 o wiele zbyt z艂o艣liwy jak na m贸j gust, zapyta艂a.
 Dzi艣 rano nie jesz, Lily?
- Jem  zapewni艂am, mru偶膮c oczy.  Po prostu nie mia艂am szansy na nape艂nienie talerza.
- Och, dobrze  powiedzia艂a Marley, a jej z艂o艣liwy u艣miech sta艂 si臋 jeszcze bardziej
widoczny. Pu艣ci艂a mi oko.  Zbalansowane 艣niadanie i w og贸le.
Och, na brod臋 Merlina.
- Marley&
- Mleka?  zaproponowa艂 James, podstawiaj膮c mi dzbanek pod nos. On te偶 mrugn膮艂.
Dlatego w艂a艣nie nie do偶yj臋 do osiemnastki.
Wci膮偶 P贸zniej, Antyczne Runy
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 220
James upar艂 si臋 na odprowadzenie mnie na Runy, nie przyjmuj膮c odmowy, chocia偶
powiedzia艂am mu, 偶e zachowuje si臋 jak kretyn i chocia偶 bez w膮tpienia sp贸zni si臋 przez to na
Numerologi臋. Robi艂am mu piek艂o przez ca艂膮 drog臋 do klasy, ale nie wydawa艂 si臋 o to
troszczy膰, co pokazuje tylko, jak mentalnie stabilny jest ten ch艂opak.
- Jeste艣 najgorszym przyjacielem na 艣wiecie  powiedzia艂am mu, kiedy szli艣my, wci膮偶
pr贸buj膮c odzyska膰 moj膮 torb臋  kt贸r膮 ukrad艂 w Wielkiej Sali i upiera艂 si臋, 偶e b臋dzie nosi艂,
cho膰 wcale nie jestem inwalidk膮  z jego ramienia. Rzuci艂am mu moje najnieprzyjemniejsze
spojrzenie, kiedy z 艂atwo艣ci膮 unika艂 moich r膮k, nie cierpi膮c tego, 偶e m贸g艂 sobie sta膰 i si臋
u艣miecha膰, jakbym by艂a tylko nic nieznacz膮c膮 much膮 wierc膮c膮 si臋 wok贸艂 jego osoby.
Zmarszczy艂am w艣ciekle brwi.  Najpierw te poranne ca艂owanie, potem odprowadzanie mnie
do klasy, teraz noszenie moich ksi膮偶ek& czy to plan A, cz臋艣膰 3 czy co? Bo je艣li tak, to si臋
sprzeciwiam.
- Sprzeciwiasz si臋 wszystkiemu  odparowa艂 James, rzucaj膮c mi spojrzenie z ukosa. 
Czemu mam zacz膮膰 ci臋 teraz s艂ucha膰?
- Um, bo pr贸bujesz wkupi膰 si臋 w moje 艂aski, pami臋tasz?
James prychn膮艂.  Ju偶 wkupi艂em si臋 w twoje 艂aski, Lily. Pr贸buj臋 po prostu sprawi膰, 偶eby艣
to przyzna艂a.
7
- Pah!  prychn臋艂am gorzko, splataj膮c ramiona na piersiach.  Mylisz si臋. Nienawidz臋 ci臋.
James tylko si臋 za艣mia艂.
Powinnam  i pr贸bowa艂am  by膰 w艣ciek艂a przez fakt, i偶 zdawa艂 si臋 ca艂kowicie lekcewa偶y膰
fakt, 偶e teraz powinni艣my by膰 tylko przyjaci贸艂mi, ale chyba to m贸wi co艣 bardzo 偶a艂osnego o
mnie i moim postanowieniu, 偶e uda艂o mi si臋 by膰 tylko minimalnie zirytowan膮  a to
przewa偶nie dlatego, 偶e dok艂adnie wiedzia艂, co zrobi膰, 偶eby nacisn膮膰 moje guziki. Nawet kiedy
szed艂 obok mnie u艣miechaj膮c si臋, jak durny, arogancki wariat, nie potrafi艂am zdoby膰 si臋 na
w艂a艣ciwe piorunuj膮ce spojrzenie. Naprawd臋 by艂o to niedogodne.
Dopiero kiedy stan臋li艣my przed klas膮 Run James w ko艅cu zsun膮艂 z ramienia moj膮 torb臋,
podaj膮c mi j膮 ze znacz膮cym b艂yskiem w oku. Zabra艂am j膮 z tak bardzo wrednym spojrzeniem,
na jakie by艂o mnie sta膰.
- Nie ma za co  powiedzia艂 weso艂o, u艣miechaj膮c si臋 nikczemnie na moje 偶a艂osne
spojrzenie.  Bardzo podoba艂 mi si臋 nasz spacer, Nieomylna.
- Na pewno  odpar艂am, przerzucaj膮c torb臋 przez rami臋 i fukaj膮c niech臋tnie.  A teraz
sp贸znisz si臋 na Numerologi臋, a ja nawet tobie nie wsp贸艂czuj臋.
- M贸wisz serio?  James parskn膮艂 艣miechem, kr臋c膮c g艂ow膮.  Numerologia jest jakie艣
dwie minuty st膮d, Lily. Poza tym m贸g艂bym naucza膰 t臋 durn膮 klas臋. Niczego nie przegapi臋.
- Mo偶esz dosta膰 szlaban.
- Co jeszcze jest nowego?
- Jeste艣 taki frustruj膮cy!  krzykn臋艂am, wyrzucaj膮c r臋ce w powietrze, gdy James nie
przestawa艂 si臋 艣mia膰.  Czy ty i twoje durne usta musicie mie膰 odpowiedz na absolutnie
wszystko?
James u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.
- C贸偶  powiedzia艂  m贸g艂bym pomy艣le膰 o kilku lepszych rzeczach, kt贸re mogliby艣my
robi膰 ja i moje usta& o, czekaj. Przyjaciele tego nie robi膮, prawda? Zapomnij.
Och, ha ha.
- Id臋 do klasy  fukn臋艂am, ignoruj膮c Jamesa, jego g艂upie usta, jego g艂upi 艣miech i jego
g艂upie wszystko inne, kiedy obr贸ci艂am si臋 na pi臋cie, pokazuj膮c mu plecy.  Mo偶e w
mi臋dzyczasie przypomnisz sobie, jak by膰 przyzwoitym przyjacielem.
- Nie t臋sknij za mn膮 zbyt mocno  odpar艂 James.  Wkr贸tce znowu b臋dziemy razem.
Pokaza艂am mu szczeg贸lnie niegrzeczny gest r臋k膮 (kt贸rego pewnie nauczy艂am si臋 od
niego. Korupcja, to jest w艂a艣nie to!) i wparowa艂am do klasy, ignoruj膮c dzwi臋k jego 艣miechu.
8
Durny 艂ajdak.
Szczerze, to taki dupek.  Nie t臋sknij za mn膮 zbyt mocno . Psh. Jakbym w og贸le
po艣wi臋ci艂a mu my艣l! Jakby dosta艂 cho膰by u艂amek mojej uwagi! Ha! W jego snach! A to 偶e&
- Wybacz, Evans. Mo偶emy pogada膰?
Och, drogi Merlinie, Ch艂opcze Hieno, nie widzisz, 偶e jestem w trakcie czego艣?
Wci膮偶 P贸zniej, Wci膮偶 na Antycznych Runach
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 221
Kurde.
Kurde.
Dobra, musz臋 si臋 uspokoi膰  musz臋 si臋 uspokoi膰. Wszystko b臋dzie w porz膮dku.
Oddychaj. Wszystko si臋 u艂o偶y. Wszystko b臋dzie w idealnym porz膮dku. Pewnie to nawet nie
oznacza艂o tego, co my艣l臋, prawda? Na pewno nie. To pewnie by艂o tylko& no wiecie&
Do diab艂a, oczywi艣cie, 偶e to oznacza艂o to, co my艣l臋! Bo co innego by to oznacza艂o?
Wiedzia艂am, 偶e powinnam napisa膰 to w li艣cie! Wiedzia艂am!
O Bo偶e, on mnie zabije.
Kiedy Cz艂owiek Hiena przerwa艂 moj膮 tyrad臋 o Jamesie, 偶eby pogada膰, to nie mia艂am
poj臋cia, 偶e to wszystko tak si臋 sko艅czy. Tak naprawd臋 odwr贸ci艂am si臋 do niego z
podejrzliwym spojrzeniem (przecie偶 to by艂 Cz艂owiek Hiena) i pr贸bowa艂am ukry膰 fakt, i偶 by艂am
zirytowana, 偶e wci膮艂 si臋 w m贸j bardzo leczniczy czas przez co艣 tak bezwarto艣ciowego, jak
rozmowa. Sprawy sta艂y si臋 jeszcze bardziej podejrzliwe, gdy zobaczy艂am, 偶e Hiena sta艂 tam ze
szczeg贸lnie szerokim u艣miechem skierowanym do mnie.
Uroczo. Po prostu uroczo.
- Tak?  zapyta艂am ostro偶nie, serio zastanawiaj膮c si臋 nad tym czy moja osoba za
nied艂ugo nie znajdzie si臋 w niebezpiecze艅stwie.  W czym mog臋 ci pom贸c?
- Zamie艅 si臋 miejscami z Penny  poleci艂 natychmiast Hiena, nie przejmuj膮c si臋
wst臋pami. Potem, jakby po namy艣le, doda艂.  Prosz臋.
Gapi艂am si臋 na niego.
Psh.
9
Faceci-Zwierz臋ta. Wszyscy maj膮 jakie艣 urojenia.
- Um, nie  odpowiedzia艂am. Po czym.  Dzi臋kuj臋.
Hiena tupn膮艂 nog膮, jak w艣ciek艂e dziecko.  No daj偶e spok贸j, Evans!  j臋kn膮艂.  Jaki masz
problem?
- Tim  powiedzia艂am bardzo stanowczo.  Nie.
- Dlaczego jeste艣 taka trudna?  za偶膮da艂, pozornie os艂upia艂y tym, 偶e mia艂am czelno艣膰
odm贸wi膰.  Nie chcesz usi膮艣膰 obok Diggory ego? Nie by艂a艣 z nim na randce w sobot臋?
- Czy ty nie zerwa艂e艣 w sobot臋 z Penny?  odparowa艂am, niemal chc膮c si臋 za艣mia膰, bo
jeszcze tydzie艅 temu logika Tima by艂aby kluczem do mojej natychmiastowej zgody. Zabawne,
jak sytuacje si臋 zmieniaj膮, co?
(I zabawne jak, o tak, nie boj臋 si臋 tej zmiany, prawda? Nie, zdecydowanie nie, g艂upi,
walni臋ty, bydl臋cy Facecie-Zwierzaku)
- Dok艂adnie!  wykrzykn膮艂 Timmy, troch臋 mnie zaskakuj膮c, poniewa偶 wewn膮trz g艂owy
powr贸ci艂am do tyrady o Jamesie i zapomnia艂am, 偶e by艂am w trakcie rozmowy (okropnie
niedogodne). Gdy z powrotem skupi艂am na nim uwag臋, Hiena patrzy艂 na mnie, jakbym
og艂uch艂a.
- Co?  mrukn臋艂am, zastanawiaj膮c si臋 co przegapi艂am.
- Dlatego musisz zamieni膰 si臋 ze mn膮 miejscami!  powiedzia艂, mo偶liwe po raz drugi. 
To jedyny spos贸b. Ona nie chce ze mn膮 rozmawia膰.
- Nie s膮dzisz, 偶e istnieje na to pow贸d?
- Och, na mi艂o艣膰 bosk膮, Evans&
- Hej, Lily, Ricks. Co si臋 dzieje?
Obr贸ci艂am si臋 w miejscu, z zaskoczeniem znajduj膮c za nami Amosa, kt贸ry u艣miecha艂 si臋
swobodnie i wygl膮da艂 bardzo spokojnie oraz normalnie, najwyrazniej nie do艣wiadczaj膮c tego
samego ataku niezr臋czno艣ci, kt贸ry nagle ogarnia艂 moj膮 osob臋. Od razu poczu艂am, jak brakuje
mi tchu  nie przez po偶膮danie, mi艂o艣膰 czy cokolwiek innego, oczywi艣cie, tylko bardziej przez
co艣 takiego jak do-jasnego-diab艂a-ten-facet-by艂-moj膮-niezr臋czn膮-randk膮-trzy-dni-temu  lecz
stara艂am si臋 to ukry膰 za przyjaznym u艣miechem.
No bo je艣li on potrafi艂 zachowywa膰 si臋, jakby wszystko by艂o w porz膮dku po naszej
okropnej randce, to ja te偶 mog艂am, prawda?
10
Podczas gdy ja stresowa艂am si臋 nad posy艂aniem Amosowi moich przyjaznych
u艣miech贸w, Hiena praktycznie klaska艂 w rado艣ci, zachwycony obecno艣ci膮 Amosa z jakich艣
szalonych powod贸w.
- Diggory!  wykrzykn膮艂 rado艣nie, klepi膮c Amosa po plecach na powitanie. U艣miecha艂 si臋
maniakalnie.  Zr贸b facetowi przys艂ug臋, co? Idz&
- Chce zamieni膰 si臋 z tob膮 miejscami, 偶eby m贸c dr臋czy膰 biedn膮 Penny  wtr膮ci艂am,
rzucaj膮c Hienie nieprzyjemne spojrzenie. Szczerze, czy ten durny ch艂opak kiedykolwiek si臋
podda?  Nie wa偶 si臋 mu na to pozwoli膰, Amos. Czy Penny nie do艣膰 ju偶 przesz艂a? Wiesz, jak
d艂ugo si臋 tobie wyp艂akiwa艂a w sobot臋.
Nie wspomnia艂am faktu, 偶e ja do艣膰 przesz艂am i 偶e siedzenie obok niego przez ca艂膮 lekcj臋,
pr贸buj膮c zachowywa膰 si臋 platonicznie prawdopodobnie mnie wyko艅czy, ale tak w艂a艣nie
my艣la艂am. Jako m贸j dawny, przypuszczalny partner 偶yciowy, Amos powinien to za艂apa膰.
U艣miechn臋艂am si臋 weso艂o, kiedy Amos potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.
Wiedzia艂am, 偶e nasza poprzednia wi臋z by艂a czego艣 warta!
- Przykro mi, Ricks  powiedzia艂, wygl膮daj膮c na bardzo sceptycznego.  Ostatnim razem,
kiedy rozmawia艂em z Penny, to ona nie chcia艂a z tob膮 rozmawia膰. Kiedykolwiek.
- Tak  doda艂am, u艣miechaj膮c si臋 z zadowoleniem.  Kiedykolwiek.
Hiena wygl膮da艂 na zdegustowanego nasz膮 par膮.
- Wy tak na powa偶nie?  wyplu艂, wi臋kszo艣膰 jego w艣ciek艂o艣ci by艂a skierowana na Amosa.
Wyrzuci艂 r臋ce we frustracji.  To Penny! Co ona wie, do diab艂a?
- Wow, Tim  mrukn臋艂am oschle.  I m贸wisz, 偶e ona nie chce z tob膮 gada膰? Szokuj膮ce.
Hiena wygl膮da艂, jakby by艂 gotowy mnie zaatakowa膰 i chyba by to zrobi艂, gdyby nie nag艂e
wej艣cie do klasy czerwonookiej i ostro偶nie wygl膮daj膮cej Penny oraz Julie Little, kt贸ra sz艂a za
ni膮 chyba jako wsparcie. Timmy zamkn膮艂 swoje du偶e usta i z ostatnim nieprzyjemnym
spojrzeniem rzuconym w moj膮 stron臋 (chyba ju偶 d艂u偶ej nie obwinia艂 Amosa) rzuci艂 si臋 na
krzes艂o obok mnie, w艣ciekle obra偶ony. Gdy Penny zobaczy艂a, 偶e Hiena usiad艂, widocznie si臋
rozluzni艂a. Wszyscy patrzyli艣my, jak ona i Julie nas min臋艂y.
Wtedy zacz臋艂y si臋 wszystkie problemy.
- Penny!  krzykn膮艂 nagle Hiena, odsuwaj膮c g艂o艣no swoje krzes艂o i skoczy艂 na r贸wne nogi,
kiedy Penny dotar艂a do naszej 艂awki. Stan膮艂 przed ni膮, blokuj膮c drog臋 jej i Julie.  Przesta艅 ju偶
z tym!  za偶膮da艂, wyci膮gaj膮c do niej r臋k臋.  Po prostu&
- Nie dotykaj mnie, Timmy!  wrzasn臋艂a przerazliwie Penny, odsuwaj膮c si臋 od Hieny,
jakby ten si臋 pali艂 i by艂o wida膰, 偶e szybko si臋ga emocjonalnego za艂amania. Gdy Hiena si臋 do
11
niej zbli偶a艂, wyj臋kuj膮c swoje smutne i 偶a艂osne przeprosiny w g艂o艣no艣ci, kt贸r膮 mo偶na by艂o
uzna膰 za krzyczenie, by艂am tak ogarni臋ta pierwszorz臋dnym widokiem na ten dramat  co za
genialna poprawa poranka, prawda?  偶e ca艂kiem zapomnia艂am, i偶 Amos wci膮偶 sta艂 tu偶 obok
mnie, r贸wnie偶 przygl膮daj膮c si臋 temu szale艅stwu.
A przynajmniej tak my艣la艂am.
Okazuje si臋& ta, nie bardzo.
Zapytacie, co robi艂 zamiast tego?
Och, nic takiego. Po prostu chwyci艂 mnie za brod臋, odwr贸ci艂 moj膮 g艂ow臋 od Penny i
Hieny, i z艂o偶y艂 bardzo NIE-platoniczny poca艂unek na moich ustach po艣rodku klasy Run.
Tak.
Wiem.
CO. DO. DIABAA?
- Lubi臋 dziewczyny, kt贸re stoj膮 przy swoim  powiedzia艂, u艣miechaj膮c si臋 do mnie
promiennie.  Do zobaczenia p贸zniej.
A potem  o Bo偶e  poca艂owa艂 mnie znowu, tym razem kr贸tszym ca艂usem, zanim si臋
wyprostowa艂. Zad艂awi艂am si臋  tylko tyle mog艂a zrobi膰 moja os艂upia艂a osoba  wyrzucaj膮c
pocz膮tki miliona protest贸w, kt贸rych nie potrafi艂am zamieni膰 w co艣 zrozumia艂ego. Wci膮偶
mamrota艂am, kiedy Amos si臋 odsun膮艂, omijaj膮c rozgor膮czkowanego Hien臋, za艂zawion膮 i
wrzeszcz膮c膮 Penny oraz skamienia艂膮 Julie, kieruj膮c si臋 do swojej 艂awki tu偶 przede mn膮.
Dopiero po jakich艣 dwudziestu sekundach m贸j umys艂 zarejestrowa艂, 偶e co艣 by艂o bardzo,
ale to bardzo nie tak i 偶e powinnam co艣 z tym zrobi膰.
- Eee, hej, Amosie&
- Na miejsca! Wszyscy zaj膮膰 swoje miejsca!
Serce opad艂o mi do 偶o艂膮dka, kiedy Lundi wszed艂 g艂o艣no do klasy, ko艅cz膮c i efektownie
zag艂uszaj膮c moje zszokowane be艂kotania do Amosa. Kiedy wszyscy szybko zaj臋li swoje
miejsca (cz臋艣ciowo szlochaj膮ca Penny O Jene i w艣ciek艂y Ch艂opak Hiena r贸wnie偶) oddech
zamar艂 mi w gardle i raz jeszcze spr贸bowa艂am na pr贸偶no pochwyci膰 uwag臋 Amosa, ale by艂
zbyt zaj臋ty pocieszaniem Penny razem z Julie Little, 偶eby zwraca膰 na mnie uwag臋.
O Bo偶e.
O Bo偶e.
Tylko tyle mog艂am przetrawi膰.
12
To oraz ma艂y, male艅ki, bardzo mikroskopijny dylemat James wyduszaj膮cego ze mnie
偶ycie gdzie艣 blisko w przysz艂o艣ci.
Kurde.
Podw贸jne, cholerne, pieprzone kurde.
Ale to nie moja wina! Naprawd臋! Sk膮d mia艂am wiedzie膰, i偶 Amos nie zdawa艂 sobie
sprawy, 偶e nasz zwi膮zek dobieg艂 ko艅ca, pomimo naszej okropnej randki i do艣膰 ko艅cowego,
platonicznego rozstania w sobotnie popo艂udnie? Dla mnie by艂o doskonale wyrazne, 偶e to by艂
koniec  my艣l臋, 偶e by艂o to doskonale wyrazne dla ka偶dego, kto trafi艂 na nas tamtego dnia.
Wi臋c jakim cholernym cudem Amos to przegapi艂?
To nie ma sensu. Serio. No bo co z Julie, hm? Czy Amos nie zamierza艂 偶y膰 z ni膮 na koci膮
艂ap臋 do ko艅ca 偶ycia? Podoba艂 mi si臋 ten plan. Uwa偶a艂am go za cudowny. Jednak偶e ten plan
nie zawiera艂 jego ca艂owania mnie przed ca艂膮 klas膮 Run. Wi臋c co si臋 sta艂o?
W porz膮dku. Po prostu& porozmawiam z nim. Tak, w艂a艣nie. Porozmawiam z nim i
wszystko si臋 u艂o偶y. B臋d臋 bardzo uprzejma, ale bardzo stanowcza, powiem  Bardzo
przepraszam za zamieszanie, Amosie, lecz naprawd臋 my艣l臋, 偶e lepiej nam b臋dzie, je艣li
zostaniemy przyjaci贸艂mi. Po prostu to nie to, wiesz? Poza tym, jestem bliska umawiania si臋 z
Jamesem Potterem, a on pewnie zabi艂by ciebie albo mnie, zale偶y od tego, kto b臋dzie bli偶ej,
je艣li ci膮gn臋liby艣my ten zwi膮zek. Wielkie dzi臋ki. Pa co pewnie wyjdzie doskonale, kiedy&
Chwileczk臋.
Nie!
Nie, ty durny kretynie, co ty wyprawiasz? Kr臋ci ci si臋 w g艂owie, g贸wno prawda, wcale nie
kr臋ci ci si臋 w g艂owie! Siadaj! Nie mo偶esz opu艣ci膰 klasy! Musz臋 z tob膮 porozmawia膰, na brod臋
Merlina!
MUSZ CI POWIEDZIE膯, 呕E JU呕 ZE SOB NIE CHODZIMY!
Wci膮偶 Wci膮偶 Potem, Wci膮偶 Wci膮偶 na Antycznych Runach
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 222
艢wietnie. Po prostu 艣wietnie.
Jak Lundi m贸g艂 mi to zrobi膰? Jak m贸g艂 pu艣ci膰 Amosa? No na brod臋 Merlina,  Kr臋ci mi si臋
w g艂owie ? To najg艂upsza, najbardziej fa艂szywa wym贸wka w ksi膮偶ce. Kto si臋 na to nabiera?
13
Co ja mam teraz zrobi膰? Lekcja ju偶 prawie si臋 ko艅czy, Amos wci膮偶 nie wr贸ci艂, a ja ju偶
dzisiaj nie mam z nim 偶adnych lekcji. Jamesa, z drugiej strony, widz臋 na nast臋pnej lekcji. A
potem na obiedzie. I na lekcji po obiedzie.
Do jasnej cholery, co ja zrobi臋?
Co je艣li James o tym us艂yszy? Co je艣li kto艣 wpadnie na niego, kiedy b臋dzie szed艂 na
Zakl臋cia i powie  Hejka, James. S艂ysza艂e艣 o tym, co Lily i Amos Diggory wyprawiali na
Runach? Co si臋 wtedy stanie? Powiem wam, co si臋 stanie  umr臋. W艂a艣nie tak. Pewnie
wolno i bole艣nie. Od no偶y. Albo ostrych pi贸r. A mo偶e spinaczy.
Merlinie. Teraz mnie zaczyna kr臋ci膰 si臋 w g艂owie.
To naprawd臋 niesprawiedliwe. Cho膰 raz zamierza艂am naprawi膰 moje problemy zanim
wybuchn膮 mi w twarz, a teraz Amos ucieka zanim b臋d臋 mia艂a na to szans臋! A nawet je艣li nie
jest to moja wina, to jestem pewna, 偶e pozwolenie na to aby Amos mnie poca艂owa艂 (cho膰
kr贸tko i cho膰 by艂am zbyt os艂upia艂a, 偶eby od razu si臋 odsun膮膰) jest bezpo艣rednim naruszeniem
pierwszej zasady Jamesa. A chocia偶 on ju偶 z艂ama艂 moj膮 zasad臋& c贸偶, przecie偶 nie
oczekiwa艂am, 偶e ot tak si臋 podda. Wiedzia艂am, 偶e zrobi co艣 tak szalonego, jak tego poranka.
Prawdopodobnie by艂abym rozczarowana, gdyby rzeczywi艣cie mnie pos艂ucha艂. Chodzi mi o to,
偶e chc臋 by膰 tylko przyjaci贸艂mi, ale& no, chc臋 偶eby by艂o mi臋dzy nami te偶 co艣 wi臋cej. Po prostu
nie teraz. Wi臋c chyba nie by艂am taka zrozpaczona, kiedy James zignorowa艂 m贸j nakaz. Nawet
je艣li by艂o to troch臋 frustruj膮ce. Przewa偶nie lubi臋 mie膰 pow贸d, 偶eby na niego nakrzycze膰.
Co艣 mi m贸wi, 偶e James nie b臋dzie czu艂 si臋 tak samo wobec mojego naruszenia zasady.
Cholera.
Cholera, cholera, cholera.
Chyba mog艂abym& porozmawia膰 z Jamesem? Zanim ktokolwiek inny do niego dotrze i
opowie mu same k艂amstwa? Z tego co wiem, plotki mog膮 m贸wi膰 o tym, 偶e Amos i ja
bzykn臋li艣my si臋 na 艂awce zanim b臋d臋 mia艂a jak膮kolwiek szans臋 na opowiedzenie prawdziwej
historii, a wtedy James w艣cieknie si臋 bez powodu. A ja obieca艂am, 偶e b臋d臋 rozmawia膰 z nim
o takich sprawach. Nie zamierza艂am ukrywa膰 si臋 w pokoju ani nic, ale przypuszczam, 偶e nie
musi to dosi臋gn膮膰 takiego 偶a艂osnego punktu, by by艂o to naruszeniem zasady. I oczywi艣cie
wci膮偶 pogadam z Amosem. Kiedy tylko b臋d臋 mog艂a. Gdy tch贸rzowi przejd膮 jego  zawroty
g艂owy . Psh.
Racja. Okej. Zatrzymanie Jamesa nie b臋dzie zbyt trudne. Albo b臋d臋 wierci膰 si臋 pod klas膮
Zakl臋膰 i z艂api臋 go zanim zacznie si臋 lekcja. W艂a艣ciwie ten plan jest najlepszy, bo wtedy b臋d臋
mog艂a ostrzec Grace i Emm臋  Merlinie, ile ja im musz臋 powiedzie膰!  i postawi臋 ich na
kontroli plotek, na wszelki wypadek, je艣li wyjdzie na jaw co艣 z tego ca艂owania-si臋-w-klasie-
Run. A jestem pewna, 偶e nie wyjdzie na jaw. Z ca艂ym dramatem Penny-Hieny, Amos i ja
byli艣my wyraznie przy膰mieni. Mam tak膮 nadziej臋. A przynajmniej&
14
Och, do jasnej cholery. Czy lekcja ju偶 si臋 sko艅czy艂a?
Potem, Zakl臋cia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 222
By艂am tak poch艂oni臋ta planowaniem i spiskowaniem, bo ten dupek Diggory wci膮偶 nie
wr贸ci艂 stamt膮d gdzie uciek艂, i偶 nie zda艂am sobie sprawy, 偶e klasa si臋 sko艅czy艂a, dop贸ki
profesor Lundi nie zapyta艂  Zostajesz na lekcje wyr贸wnawcze dla czwartoklasist贸w, Mily-va-
Lily? i unios艂am wzrok, orientuj膮c si臋, 偶e po艂owy klasy ju偶 nie by艂o, a Lundi u艣miecha艂 si臋 do
mnie bardzo znacz膮co (on nic nie wie). Przeklinaj膮c pod nosem, pos艂a艂am Lundiemu szybki
u艣miech i podnios艂am si臋, chowaj膮c swoje rzeczy do torby zanim wybieg艂am z klasy. M贸j plan
zadzia艂a艂by tylko wtedy, gdybym przyby艂a na Zakl臋cia przed Jamesem, a ju偶 by艂am w tyle.
Ignoruj膮c wi臋kszo艣膰 Hogwartowskich przepis贸w ruchu i elementarnych uprzejmo艣ci,
bieg艂am i przepycha艂am si臋 przez du偶e masy, wykrzykuj膮c za sob膮 przeprosiny, kiedy tylko
mog艂am, ale przewa偶nie mia艂am tylko nadziej臋, 偶e nie popycha艂am z艂ych os贸b i nie sko艅cz臋
walni臋ta jakim艣 urokiem. Nie jestem pewna, jak mi si臋 to uda艂o, ale jako艣 dotar艂am na
Zakl臋cia w mniej ni偶 dwie minuty nietkni臋ta  co za szok.
Szybka, niczym b艂yskawica, to ja. Mo偶e powinnam zaj膮膰 si臋 maratonami czy co艣.
Wsun臋艂am g艂ow臋 do klasy na tyle d艂ugo, 偶eby zorientowa膰 si臋, 偶e Jamesa jeszcze nie ma,
cho膰 Remus i Peter siedzieli na swoich zwyk艂ych miejscach na tyle klasy. Emma r贸wnie偶
siedzia艂a ju偶 na swoim krze艣le, wi臋c domy艣la艂am si臋, 偶e James nie mo偶e by膰 daleko w tyle, bo
oboje szli z tego samego miejsca. Wysun臋艂am g艂ow臋 zanim zosta艂abym zauwa偶ona przez
Flitwicka albo Emm臋 czy kogokolwiek innego, kto m贸g艂by zadrze膰 z moimi planami i wysz艂am
na korytarz, niespokojnie wierc膮c si臋 przy drzwiach klasy. Patrzy艂am, jak wi臋kszo艣膰 naszej
klasy wchodzi do 艣rodka, kiedy niespokojnie skr臋ca艂am sobie palce i ci膮gle wypatrywa艂am w
ka偶dej mo偶liwej lokalizacji mojego roztrzepanego celu. Gdy zobaczy艂am Grace wychodz膮c膮
zza rogu, kt贸ra niemal od razu dostrzeg艂a mnie ze spojrzeniem typu  Co jest? , przywo艂a艂am
j膮 do艣膰 gor膮czkowymi ruchami, ale nie mog艂am tego powstrzyma膰. By艂 to przecie偶 do艣膰
gor膮czkowy moment.
- Nie mog臋 teraz gada膰  wydusi艂am, kiedy stan臋艂a przede mn膮, przerywaj膮c
jakiekolwiek s艂owa, kt贸re chcia艂aby wypowiedzie膰.  Musz臋 znalez膰 Jamesa. Ale, drogi
Merlinie, ile ja mam ci do powiedzenia.
- Nie jest za wcze艣nie na Lily dram臋?  zapyta艂a Grace, cho膰 jej z艂o艣liwy u艣mieszek
wskazywa艂, 偶e nie by艂a rozczarowana porannym szale艅stwem.  Ledwo jest dziesi膮ta, Lil.
15
Rzuci艂am jej spojrzenie m贸wi膮ce, 偶e to nie by艂a pora.  To nie by艂a moja wina 
upiera艂am si臋. M贸wi膮c to, odwr贸ci艂am spojrzenie od Grace i przeskanowa艂am korytarz za ni膮.
Jamesa wci膮偶 nie by艂o wida膰.  Powiem ci, 偶e wina le偶y ca艂kowicie po stronie g艂upiego,
tch贸rzliwego Amosa. Jednak偶e on uciek艂, wi臋c teraz ja musz臋 ogranicza膰 straty. Na wszelki
wypadek.
- No c贸偶.  Grace brzmia艂a na przyjemnie zaskoczon膮 moim skr贸conym wyja艣nieniem.
U艣miechn臋艂a si臋 szerzej.  Brzmi to na ciekaw膮 histori臋, moja w艣cibska przyjaci贸艂ko. Nie
znam wszystkich szczeg贸艂贸w, ale trzymam si臋 opinii, 偶e cokolwiek sprawi艂o, i偶 w ko艅cu
odzywasz si臋 do Jamesa zamiast pisa膰 mu cholernie g艂upie listy i inne durnoty, bardzo mi
pasuje.
- A ja m贸wi臋, 偶e ty jeste艣 durna, bo ju偶 rozmawia艂am z Jamesem. Zesz艂ej nocy.
- Zesz艂ej nocy? Kiedy?
- Eee& o trzeciej.
- Lily, to nie jest zesz艂a noc. To dzisiejszy poranek.
- Jeden kij.
- Jeden kij? 呕aden  jeden kij . To poranna randka. Jakie to z twojej strony zdzirowate,
Sue! Jestem dumna.
Serio, czemu nie mog臋 mie膰 normalnych, wspieraj膮cych przyjaci贸艂? Cho膰 raz?
Zaprzesta艂am na chwil臋 poszukiwa艅, 偶eby przeszy膰 j膮 wzrokiem.  Na brod臋 Merlina,
Gracie, to nie by艂a&
O Bo偶e. Idzie.
Ponad ramieniem Grace zobaczy艂am, jak James razem z Syriuszem wychodz膮 zza tego
samego rogu, co ona kilka minut temu, jego ciemna g艂owa nachyla艂a si臋 do przyjaciela,
wygl膮dali na poch艂oni臋tych rozmow膮. W innych warunkach nie przeszkadza艂abym im, ale
teraz nie mog艂am tego zrobi膰. Co艣 wewn膮trz mnie pogoni艂o mnie do przodu. Czu艂am, jak
serce obija mi si臋 szybko o pier艣.
- Musz臋 i艣膰  mrukn臋艂am do Grace, praktycznie odpychaj膮c j膮 na bok. Rzuci艂am jej
spojrzenie przez rami臋, spiesz膮c do przodu.  Wyja艣ni臋 p贸zniej!
- Trzymam za s艂owo!  zawo艂a艂a, ale je艣li powiedzia艂a co艣 jeszcze, to nie us艂ysza艂am.
By艂am skupiona na Jamesie.
Oddychaj.
Po prostu oddychaj.
16
To mo偶e by膰 moja ostatnia szansa.
Odpychaj膮c wszystkie te nieszcz臋艣liwe my艣li na bok (cho膰 James wygl膮da艂 tak powa偶nie,
i偶 moje szanse przetrwania spad艂y o jakie艣 7 punkt贸w), zignorowa艂am 艣cisk w gardle oraz
mocno bij膮ce serce i podesz艂am do dw贸jki ch艂opak贸w. Syriusz pierwszy mnie zauwa偶y艂, a
jego grymas nie by艂 zbyt zach臋caj膮cy. James odwr贸ci艂 si臋 chwil臋 p贸zniej, jego mina by艂a
troch臋 bardziej zapraszaj膮ca. Uczepi艂am si臋 jego lekkiego u艣miechu z nadziej膮.
- Przysz艂a艣 odprowadzi膰 mnie do klasy?  zapyta艂, u艣miechaj膮c si臋 teraz promiennie. 
Lepiej p贸zniej ni偶 wcale, jak s膮dz臋.
- Nigdzie ci臋 nie odprowadzam  odpowiedzia艂am, cho膰 ewentualnie b臋dziemy szli,
nawet je艣li b臋dzie to tylko kawa艂ek korytarza. Odp臋dzi艂am te g艂upie my艣li potrz膮艣ni臋ciem
g艂owy. Teraz naprawd臋 nie by艂a pora na ten nonsens. Spojrza艂am zdeterminowana na
Jamesa.  Musz臋 z tob膮 porozmawia膰. Mog臋 z tob膮 porozmawia膰?  Odwr贸ci艂am si臋 do
Syriusza, kt贸rego mina by艂a beznami臋tna.  Mog臋 z nim porozmawia膰?
- Nie jestem jego matk膮  odpar艂 Syriusz, chocia偶 teraz patrzy艂 na mnie z pewn膮
wrogo艣ci膮 w oczach.  R贸b, co chcesz.
Nie rozmawia艂am z Syriuszem od naszego kr贸tkiego spotkania w korytarzu, kiedy by艂am
tak strasznie zm臋czona w pi膮tkowe popo艂udnie, ale czas chyba nie zmniejszy艂 jego uczu膰 z
naszego czwartkowego szlabanu. My艣la艂am, 偶e sko艅czyli艣my na zbalansowanej stopie 
chcia艂 rozejmu, prawda? Bo doprowadzi艂 mnie do p艂aczu? Pami臋tacie, kiedy otworzy艂 drzwi?
 ale przypuszczam, i偶 fakt, 偶e wyraznie nie stosowa艂am si臋 d艂ugo do naszego planu zostaw-
Jamesa-w-spokoju przywr贸ci艂 mnie na jego czarn膮 list臋. Nie wspominaj膮c o fakcie, 偶e on i
James bili si臋 przeze mnie  o tym te偶 nie zapomnia艂am. Ciekawe czy wtr膮ci艂am si臋 w kolejn膮
rozmow臋 o mnie. Gdyby tak by艂o, to fakt, 偶e nikt si臋 nie bi艂 by艂 dobr膮 oznak膮. Jednak nawet
teraz dostrzega艂am napi臋cie mi臋dzy nimi, kt贸re wiedzia艂am, i偶 James pr贸bowa艂 ukry膰 ze
wzgl臋du na mnie. Nienawidzi艂am tego. Nienawidzi艂am tego, 偶e trzeba by艂o co艣 ukrywa膰.
Nienawidzi艂am tego, 偶e to ja by艂am powodem. Nienawidzi艂am tego, 偶e Syriusz mnie
nienawidzi艂.
Merlinie, jak mo偶na by艂o oczekiwa膰, 偶e kto艣 tu mo偶e mie膰 stabilny zwi膮zek przy takich
problemach? Psh.
James nie musia艂 nic m贸wi膰 Syriuszowi, by oznajmi膰 mu, 偶e sarkazm nie by艂 potrzebny.
Spojrza艂 na swojego przyjaciela i przekrzywi艂 g艂ow臋, a jego u艣miech lekko zblad艂. 呕eby
udowodni膰, 偶e nie obchodzi艂o go ukrywanie przede mn膮 ich sytuacji, Syriusz rzuci艂
pogardliwe spojrzenie Jamesowi, spojrza艂 na mnie, po czym znowu odwr贸ci艂 si臋 do Jamesa.
Wyraznie nie zna艂am Syriusza tak dobrze, jak Jamesa, wi臋c nie potrafi艂am sobie wyobrazi膰, co
mia艂y oznacza膰 mia偶d偶膮ce spojrzenie i ostry u艣mieszek, kt贸re skierowa艂 do Jamesa zanim
odszed艂, ale pewnie by艂o to co艣 w stylu  Ta dziewczyna jest nic nie warta. Sp贸jrz, co robi z
twoim 偶yciem. Rzu膰 j膮. Teraz.
17
I wiecie co? Nawet go nie wini臋.
A co to oznacza?
Oboje patrzyli艣my za Syriuszem, kiedy wpad艂 do klasy elegancki w swoim gniewie w
spos贸b, kt贸ry m贸g艂by by膰 tylko kto艣 przyzwyczajony do tej emocji. Obracaj膮c si臋 z powrotem
do Jamesa, zobaczy艂am jego mizern膮 min臋 chwil臋 przed tym zanim na mnie spojrza艂 i jego
wyraz twarzy z艂agodnia艂. Nagle m贸j dylemat z Amosem nie wydawa艂 si臋 takim wielkim
dylematem.
- Idz  powiedzia艂am, zbywaj膮c go.  Idz z nim pogada膰. Ja mog臋& mog臋 poczeka膰. To
jest wa偶niejsze. Nie chc臋, 偶eby艣cie&
- Nie przejmuj si臋 tym  przerwa艂 mi James. Uni贸s艂 r臋k臋, unosz膮c zab艂膮kany kosmyk
moich w艂os贸w i za艂o偶y艂 go za ucho. Zastanawiam si臋 czy ten prosty dotyk by艂 dla niego tak
samo pocieszaj膮cy, jak dla mnie.  Nie jest w nastroju, 偶eby zachowywa膰 si臋 rozs膮dnie. Kiedy
taki jest, nie da si臋 z nim dogada膰. A wi臋c o co chodzi?
Przygryz艂am warg臋, rozdarta pomi臋dzy ponownym rozkazaniem mu, by naprawi艂
sytuacj臋 z Syriuszem  bez wzgl臋du na jego humor  a opowiedzeniem mu o Amosie.
Przyjmie to gorzej, bo by艂 ju偶 zestresowany? Wys艂ucha czy po prostu zaatakuje? Lepiej je艣li
powiem mu p贸zniej, kiedy w mi臋dzyczasie p贸jd臋 po kr贸wki, kt贸re kupi艂am w Miodowym
Kr贸lestwie, 偶eby go uspokoi膰?
Merlinie, jakie 偶ycie jest skomplikowane. Co si臋 sta艂o z moim prostym planem?
Nie wiem, co w mojej minie albo postawie u艣wiadomi艂o Jamesa, 偶e co艣 by艂o nie tak, ale
nagle spojrza艂 na mnie spod przymru偶onych powiek, a jego wyraz twarzy sta艂 si臋 przenikliwy,
jak i zaniepokojony. Wypu艣ci艂am d艂ugi oddech, kt贸ry nie wiedzia艂am, 偶e wstrzymywa艂am.
- Uh-oh  powiedzia艂. Odsun膮艂 r臋k臋 od mojej twarzy, opuszczaj膮c j膮 po boku.  Co si臋
sta艂o?
- Naprawi臋 to  wydusi艂am, moje przeci膮偶one usta podj臋艂y decyzj臋 za mnie czy
powiedzie膰, czy nie powiedzie膰. Na moje s艂owa James jeszcze bardziej zmru偶y艂 oczy.
Pospieszy艂am z dalszymi wyja艣nieniami.  To nie by艂a moja wina i przysi臋gam, 偶e
naprawi艂abym to od razu, ale by艂am zszokowana, a potem ten cholerny tch贸rz uciek艂 i nic nie
mog艂am zrobi膰, a powinnam by艂a wys艂a膰 ten list i wiem, 偶e wygl膮da to na naruszenie
pierwszego warunku, ale tak naprawd臋 jest to stosowanie si臋 do drugiego warunku, bo
komunikuj臋 si臋 i nie ukrywam w swoim pokoju, ale ostatecznie i tak nie ma to znaczenia, bo
to naprawi臋.
Uroczo, Lily. Co za elokwentno艣膰.
Zabijcie mnie teraz.
18
- Co?  spyta艂 James, wcale nie tak zaskakuj膮co. Wygl膮da艂 na rozdartego mi臋dzy
podejrzliwo艣ci膮 a zdezorientowaniem.  Mog艂aby艣 spr贸bowa膰 jeszcze raz? Wolniej? I z
wi臋ksz膮 ilo艣ci膮 szczeg贸艂贸w?
Westchn臋艂am kolejny raz ci臋偶ko, wiedz膮c, 偶e m贸wi艂am kompletnie bez sensu i wiedz膮c
tak偶e, 偶e je艣li chc臋 dotrze膰 na Zakl臋cia (i tak pewnie byli艣my ju偶 sp贸znieni), to b臋d臋 musia艂a
opowiedzie膰 mu wszystko, brzmi膮c przy tym na zdrow膮 psychicznie osob臋. Zdecydowanie
trudne zadanie, ale dam sobie rad臋.
Oby.
- Tak, w porz膮dku. Wybacz  mrukn臋艂am, niespokojnie wykr臋caj膮c palce. Wygl膮da na to,
偶e zdoby艂am kolejny nerwowy nawyk. James tak偶e musia艂 to dostrzec, poniewa偶 zakry艂 r臋k膮
moje d艂onie i spojrza艂 na mnie, jakby m贸wi膮c  Przesta艅. Jestem tutaj. M贸w i nie panikuj , co
by艂o do艣膰 urocze z jego strony i w艂a艣nie tego potrzebowa艂am, 偶eby zacz膮膰 gada膰.  Dobra,
oto co si臋 sta艂o.  Odetchn臋艂am, wyrzucaj膮c z siebie s艂owa.  Siedzia艂am na Runach, dobra?
Zajmowa艂am si臋 w艂asnymi sprawami, bo tak膮 w艂a艣nie osob膮 jestem, kiedy niespodziewanie
podchodzi do mnie Hiena i m贸wi&
- Kto?
- Hiena. Och. Chodzi mi o Timmy ego Ricksa.
- Hiena.  James u艣miechn膮艂 si臋 lekko. Po czym za艣mia艂.  Hej, to nawet zabawne. Ricks
rzeczywi艣cie jest podobny do hieny, kiedy&
- Mo偶emy si臋 skupi膰, prosz臋?
James znowu si臋 do mnie u艣miechn膮艂, kiwaj膮c g艂ow膮.  Racja. Skupi膰. Sorry. Kontynuuj.
Rzuci艂am mu mia偶d偶膮ce spojrzenie, ale ci膮gn臋艂am dalej.  Wi臋c Tim podchodzi do mnie i
m贸wi  Hej, Evans. Zamie艅 si臋 miejscami z Penny , na co ja oczywi艣cie odpowiadam  Nie,
Tim, i zostaw biedn膮 Penny w spokoju. Dziewczyna dosy膰 prze偶y艂a . Bo dlatego chcia艂, 偶ebym
si臋 zamieni艂a, widzisz. By m贸g艂 siedzie膰 obok Penny i zastraszy膰 j膮 do powrotu do niego.
- Zerwali? Znowu?
- Nie s艂ysza艂e艣? To by艂o ca艂kiem olbrzymie zamieszanie w sobot臋. Co艣 o Deb Hess i
majtkach. Wybuchowa sytuacja.
- Nie do wiary, 偶e to przegapi艂em. Brzmi na dobr膮 rozrywk臋.
- Widzia艂am lepsze. Mieli podobn膮& och!  Pos艂a艂am Jamesowi nieprzyjemne spojrzenie.
 Przesta艅 mnie rozprasza膰! Musz臋 ci powiedzie膰, co si臋 sta艂o!
James nie wydawa艂 si臋 rozumie膰 dramatyzmu sytuacji, bo by艂 ca艂y w 偶artach i
u艣miechach, kiedy odpar艂.  Tak strasznie przepraszam. M贸w dalej.
19
Co艣 mi m贸wi艂o, 偶e zaraz nie b臋dzie taki wesolutki.
Z tak膮 my艣l膮 szybko otrzezwia艂am, zaczynaj膮c znowu czu膰 niepok贸j. I tak zmusi艂am si臋 do
kontynuowania.  Siedz臋 obok Tima, a Penny siedzi przed nami.  Przerwa艂am na chwil臋 i
przygryz艂am doln膮 warg臋, zanim doda艂am: - A Amos siedzi obok niej.
James przesta艂 si臋 u艣miecha膰.
No to zaczynamy.
- Wci膮偶 odmawia艂am Timowi  wyja艣ni艂am, zanim James m贸g艂 co艣 powiedzie膰.  A
potem& c贸偶, Amos wszed艂 do klasy, podszed艂 do nas i wtedy Tim rzuci艂 si臋 na niego. Ale
Amos te偶 odmawia艂. Tim zaczyna艂 si臋 w艣cieka膰 na nas, ale s膮dz臋, i偶 Amos by艂 tak ch臋tny do
wpakowania si臋 w ten ba艂agan, jak ja, wi臋c si臋 nie ugi膮艂. Tim m贸g艂by dalej wierci膰 nam dziur臋
w brzuchu, ale wtedy przysz艂a Penny i Timmy chyba zadecydowa艂, 偶e ona jest 艂atwiejszym
celem, wi臋c stan膮艂 jej na drodze i zacz膮艂 wyrzuca膰 z siebie przeprosiny, i tak dalej. I& no&
przygl膮da艂am si臋 ich k艂贸tni, oczywi艣cie& i nie zda艂am sobie sprawy& ale wtedy& - urwa艂am.
Potem wyrzuci艂am z siebie wszystko naraz.  AwtedyAmosmniepoca艂owa艂.
O Bo偶e.
OBo偶eOBo偶eOBo偶e.
- S艂ucham?  szepn膮艂 James.
- Powiedzia艂am& a wtedy Amos mnie poca艂owa艂. Dwa razy.
Kiedy tylko te s艂owa opu艣ci艂y moje usta  wolniej, bardziej sk艂adniowo, oczywi艣cie 
poczu艂am u艣cisk w gardle, spojrza艂am w oczy Jamesowi, kt贸rego twarz zrobi艂a si臋 nagle
beznami臋tna. Obserwowa艂am, jak obrzuci艂 moj膮 twarz wzrokiem, wydaj膮c si臋 czego艣 szuka膰,
cho膰 nie jestem pewna czego. Ja mog艂am jedynie si臋 skrzywi膰 i na pewno wygl膮da艂am
偶a艂o艣nie oraz na pe艂n膮 poczucia winy. Strasznie chcia艂am go dotkn膮膰, rzuci膰 si臋 na jego tors,
obj膮膰 go ramionami, schowa膰 twarz w jego szyi i powiedzie膰 mu, jak bardzo przykro mi jest,
偶e na to pozwoli艂am, 偶e to nic nie znaczy艂o i 偶e musi by膰 g艂upi, je艣li my艣la艂, 偶e chc臋 by膰 z kim艣
innym. Ale jako艣 nie potrafi艂am tego zrobi膰. Co gorsza, nie s膮dz臋, 偶e pozwoli艂by mi na to,
gdybym pr贸bowa艂a.
To by艂a zniech臋caj膮ca 艣wiadomo艣膰.
Otworzy艂am usta, 偶eby powiedzie膰 co艣  cokolwiek  co usunie ten wyraz z jego twarzy,
ale James mnie uprzedzi艂.
- Chryste, Lily  mrukn膮艂, a moje serce zapad艂o si臋 jeszcze ni偶ej, kiedy spiorunowa艂 mnie
wzrokiem.  Chyba sobie 偶artujesz.
20
- Przepraszam  powiedzia艂am szybko i szczerze, odpychaj膮c tch贸rzliwo艣膰 i zrobi艂am krok
w jego stron臋. Fakt, 偶e si臋 nie odsun膮艂 wzi臋艂am za najmniejsz膮 dobr膮 oznak臋.  Nie
powinnam by艂a na to pozwoli膰  nie chcia艂am, 偶eby to si臋 sta艂o, a je艣li o tym nie wiesz, to
mamy wi臋kszy problem ni偶 mylne uczucia Amosa. Nie zwraca艂am na niego uwagi, a potem
by艂am tak zszokowana, 偶e to zrobi艂& i pr贸bowa艂am co艣 mu powiedzie膰, naprawd臋! Ale
wszed艂 Lundi i rozpocz膮艂 lekcj臋, wi臋c nie mog艂am. A potem zanim mog艂am mu napisa膰 li艣cik
albo w og贸le zwr贸ci膰 jego uwag臋, ten durny tch贸rz powiedzia艂 Lundiemu, 偶e kr臋ci mu si臋 w
g艂owie i wyszed艂 z klasy  co tylko pokazuje, i偶 on wie, 偶e ju偶 po nim, bo  kr臋ci mi si臋 w
g艂owie to najg艂upsza wym贸wka na 艣wiecie i wszyscy o tym wiedz膮!
Patrzy艂am ostro偶nie czy moja gadanina i wyja艣nienia maj膮 jakikolwiek efekt, ale mina
Jamesa pozostawa艂a beznami臋tna nawet, kiedy patrzy艂am na niego b艂agalnie. Chcia艂abym
wiedzie膰, co sobie my艣li, ale niczego nie ujawnia艂. Pomy艣la艂am, 偶e powinnam pewnie m贸wi膰
dalej. Nie wiedzia艂am, co robi膰 innego.
- Naprawi臋 to  powt贸rzy艂am, pr贸buj膮c brzmie膰 przekonuj膮co.  Nie wiem, czemu Amos
my艣la艂, 偶e my wci膮偶& to znaczy dla mnie by艂o wyrazne, 偶e do siebie nie pasujemy i my艣la艂am,
偶e on te偶 o tym wiedzia艂. Widocznie co艣 si臋 dzieje, a ja nie wiem co, ale dowiem si臋 i to
naprawi臋. Dzi艣 nie mam ju偶 z nim lekcji, ale facet musi je艣膰, prawda? Dopadn臋 go na
obiedzie. Dowiem si臋, co si臋 dzieje i go naprostuj臋. 呕adnej szkody, wszyscy b臋d膮 szcz臋艣liwi.
B臋dzie tak, jakby nigdy nic si臋 nie sta艂o. Przysi臋gam.
Doko艅czy艂am z dr偶膮cym u艣miechem, wiedz膮c, 偶e nie mam ju偶 nic do powiedzenia, nawet
kiedy kamienna mina Jamesa nie uleg艂a zmianie. Albo zaakceptuje to, co m贸wi艂am, albo
w艣cieknie si臋 i odejdzie, a w tej chwili 偶adna opcja nie mia艂a widocznej przewagi. W g艂owie
przelewa艂o mi si臋 milion scenariuszy, co do tego, jak James zareaguje, gdy us艂yszy o moim
Runowym dramacie, ale nie mog臋 powiedzie膰, 偶e ci臋偶ka cisza by艂a jednym z nich. Nie
wiedzia艂am czy to dobrze, czy zle.
Nie mog艂am ju偶 znie艣膰 jego pustego spojrzenia. Nie zamierza艂am si臋 podda膰 i odej艣膰,
wi臋c opu艣ci艂am wzrok, staraj膮c si臋 nie wygl膮da膰 na zbytnio przygn臋bion膮, nawet je艣li tak
w艂a艣nie si臋 czu艂am. Po kilku minutach ciszy, zacz臋艂am ponownie rozwa偶a膰 moj膮 determinacj臋
pozostania w korytarzu. Zamierza艂am w艂a艣nie obr贸ci膰 si臋 nieszcz臋艣liwie, zastanawiaj膮c si臋,
jak do diab艂a mia艂am naprawi膰 ten ba艂agan, kiedy&
Westchnienie.
D艂ugie, rozdra偶nione westchnienie.
Unios艂am wzrok.
- Ty  odezwa艂 si臋 sucho James  jeste艣 jedyn膮 znan膮 mi osob膮, kt贸rej zdarzaj膮 si臋 takie
rzeczy. Przez ca艂y czas. Codziennie. Jedyn膮 osob膮.
21
- To karma  wydusi艂am, cho膰 g艂os mia艂am troch臋 ochryp艂y. Pr贸bowa艂am nie wygl膮da膰
na zbyt pe艂n膮 nadziei.  W poprzednim 偶yciu chyba by艂am jakim艣 nikczemnym dyktatorem.
To jedyne wyja艣nienie. Teraz za to p艂ac臋.
James roze艣mia艂 si臋 na to; nie ca艂kiem weso艂o, ale i tak przyjemnie.
Przyjm臋 i to.
- Ta, mo偶e  powiedzia艂, przeczesuj膮c r臋k膮 w艂osy. Westchn膮艂 znowu, mru偶膮c nieznacznie
oczy, jakby zamy艣lony. Zmieni艂am nerwowo pozycj臋.
- Jeste艣& z艂y?  zapyta艂am cicho, wiedz膮c, 偶e nawet je艣li nie w艣cieka艂 si臋 tak, jak czasami,
to nie oznacza艂o to wcale, i偶 by艂 spokojny. James zerkn膮艂 na mnie i wzruszy艂 ramionami.
- Nie wiem  odpowiedzia艂 powoli. Znowu przeczesa艂 w艂osy.  Wci膮偶 decyduj臋. Chyba
zale偶y to od tego czy rzeczywi艣cie pogadasz z tym 艂ajdakiem.
- Co masz na my艣li?  zapyta艂am.
James rzuci艂 mi znacz膮ce spojrzenie.  Dok艂adnie wiesz, co mam na my艣li, Lily. Nie jeste艣
ca艂kiem niezawodna, je艣li chodzi o takie rzeczy, nieprawda偶?
Otworzy艂am szeroko usta w gniewie. Nie ca艂kiem niezawodna? Co?  Co to ma znaczy膰?
 wybuch艂am, przeszywaj膮c go wzrokiem.  M贸wisz, i偶 s膮dzisz, 偶e chc臋, by Amos mnie
ca艂owa艂? 呕e chc臋, by ta szarada zwi膮zku wci膮偶 si臋 ci膮gn臋艂a?
- Nie, m贸wi臋, 偶e 艂atwo jest ci臋 naci膮gn膮膰  odpowiedzia艂 James, teraz wygl膮daj膮c na
bardziej zrezygnowanego ni偶 zdenerwowanego, ale to dobrze, bo by艂am wystarczaj膮co
w艣ciek艂a za nas oboje. Co za czelno艣膰!  Diggory musi tylko spojrze膰 na ciebie nieszcz臋艣liwie i
powiedzie膰, jak to on wspaniale bawi艂 si臋 w sobot臋, a ty zrezygnujesz z naprostowania go
tylko dlatego, 偶e b臋dziesz mia艂a poczucie winy! Nie lubisz denerwowa膰 ludzi i bardzo dobrze,
ale nie w tym wypadku. To musi si臋 sko艅czy膰. Teraz.
- Wiem o tym!  warkn臋艂am, cho膰 w moim g艂osie by艂o za du偶o dyskomfortu, a za ma艂o
gniewu, 偶eby to mnie usatysfakcjonowa艂o. W tej chwili nienawidzi艂am faktu, 偶e tak dobrze
mnie zna艂.  A nawet je艣li& nie jest zbrodni膮 to, 偶e nie chc臋 rani膰 ludzi! Ale w tej sytuacji
jestem 艣wiadoma tego, 偶e b臋dziesz ty albo Amos, a je艣li cho膰 przez chwil臋 s膮dzisz, 偶e
wybra艂abym Amosa& to do diab艂a z tob膮, Jamesie Potter! Cholernie dobrze, 偶e nie&
- Ej. Ej!  James chwyci艂 mnie za nadgarstek, kiedy odwr贸ci艂am si臋, 偶eby odej艣膰, nie
wierz膮c, 偶e do tego dosz艂o. Czy to nie James jakie艣 dwie minuty mia艂 odej艣膰 w gniewie? Jakim
cudem tak szybko zmieni艂a si臋 sytuacja?  Przestaniesz?  za偶膮da艂, kiedy nie chcia艂am
podej艣膰 do niego spokojnie. Pr贸bowa艂am si臋 wyrwa膰, patrz膮c na niego gniewnie. James
ci膮gn膮艂 mnie za nadgarstek, odwzajemniaj膮c spojrzenie.  Pos艂uchaj mnie, dobrze?
Przepraszam, okej? Przepraszam, 偶e ci nie zaufa艂em. Z艂apa艂a艣 mnie w z艂ej chwili i ca艂a ta
sprawa sta艂a si臋 jeszcze bardziej skomplikowana, a ja wy偶y艂em si臋 na tobie. W porz膮dku?
22
- To nie by艂a moja wina  upiera艂am si臋 zgorzkniale, ale przesta艂am walczy膰 i z艂agodzi艂am
spojrzenie. Spojrza艂am na Jamesa z gniewnym uporem.  Gdybym wiedzia艂a, 偶e s膮 jakie艣
w膮tpliwo艣ci, to wcze艣niej porozmawia艂abym z Amosem. Ale tego nie zrobi艂am. Nie mia艂am
poj臋cia, i偶 my艣la艂, 偶e mi臋dzy nami nadal co艣 jest. I przykro mi, 偶e musia艂am poda膰 ci te
informacje, kiedy by艂e艣 ju偶 w艣ciek艂y na Syriusza, ale my艣la艂am, 偶e lepiej b臋dzie ci powiedzie膰
ni偶 to ukrywa膰. Ale je艣li nie zamierzasz mi zaufa膰&
- Zaufam  zapewni艂 od razu James, chwytaj膮c mnie w talii i przyci膮gaj膮c bli偶ej.  Ufam.
- Dobrze  powiedzia艂am, splataj膮c ramiona na piersi. Przenios艂am spojrzenie na rami臋
Jamesa.  Wiem, 偶e& skomplikowa艂am mi臋dzy nami sprawy. Nasz ca艂y zwi膮zek jest
skomplikowany. Ale nie zamierzam go sabotowa膰. Gdy m贸wi臋, 偶e porozmawiam z Amosem,
to to zrobi臋. Mo偶e 艂atwo jest mnie naci膮gn膮膰, ale mam tak samo do艣膰 tej sprawy z Amosem,
jak ty. Wi臋c to naprawi臋. Wierzysz mi?
- Tak  odpowiedzia艂 James i pozwoli艂am, 偶eby przyci膮gn膮艂 mnie jeszcze bli偶ej& wiecie.
Tak po prostu. Pochyli艂 g艂ow臋 i raz jeszcze pochwyci艂 moje spojrzenie. U艣miecha艂 si臋. 
Mo偶esz z nim porozmawia膰. Albo, je艣li chcia艂aby艣 za艂atwi膰 spraw臋 jeszcze szybciej, m贸g艂bym
teraz poszuka膰 tego palanta i st艂uc go na kwa艣ne jab艂ko. Szybka i stanowcza wiadomo艣膰.
- James  powiedzia艂am ostrzegawczo, rzucaj膮c mu spojrzenie.  Przesta艅. Bez 偶art贸w.
- Kto 偶artuje?
- Nie b臋dziesz bi艂 si臋 z Amosem  powiedzia艂am stanowczo i przeszy艂am go spojrzeniem,
by podkre艣li膰 s艂owa. Szczerze, ten ch艂opak m贸wi, 偶e ja jestem agresywna?  To m贸j ba艂agan i
ja go posprz膮tam. Ty masz si臋 nie miesza膰.
- Tak, ale ty jeste艣 moim ba艂aganem  odpar艂 James z u艣miechem. Po艂o偶y艂 drug膮 r臋k臋 na
mojej talii.  Facet musi bra膰 odpowiedzialno艣膰 za ba艂agany jego ba艂aganu.
- Jego co, co?  roze艣mia艂am si臋, kr臋c膮c g艂ow膮, kiedy James nie przestawa艂 si臋
u艣miecha膰.
- Cii  mrukn膮艂 James, nachylaj膮c si臋 bli偶ej.  Zero gadania.
Wtedy mnie poca艂owa艂.
- Ach!  zawo艂a艂am, odsuwaj膮c si臋 z bezradnym chichotem, cho膰 dopiero kiedy
(przyznaj臋) troch臋 si臋 tym nacieszy艂am.  Kapry艣na krowa! Za du偶o mleka?
- To nie mleko. P艂ukanie ust.  James znowu si臋 u艣miechn膮艂, przybli偶aj膮c si臋.  Musisz
mie膰 w ustach zgni艂y posmak. Pomagam ci si臋 go pozby膰.
- By艂 to dwusekundowy ca艂us!  krzykn臋艂am, kr臋c膮c g艂ow膮.  Nie zbli偶y艂 si臋 do wn臋trza
moich ust, dzi臋kuj臋 ci bardzo!
23
- Nigdy nie mo偶na by膰 zbyt ostro偶nym w takich sprawach  upiera艂 si臋 James. Mrugn膮艂
do mnie znacz膮co.  W艂a艣ciwie&
- James&
Ale pozwoli艂am, aby znowu mnie poca艂owa艂, bo taka ze mnie zdzira.
Niewa偶ne. Krowa mo偶e wyschn膮膰 w ka偶dej chwili. Jestem na tyle inteligentna, by
korzysta膰, kiedy mog臋. Nawet, je艣li jeste艣my tylko przyjaci贸艂mi. W艂a艣ciwie to przyjaci贸艂mi z
potencja艂em. To co innego.
Tak przynajmniej powiedzia艂am Jamesowi tu偶 zanim powiedzia艂, i偶  przyjaciele z
potencja艂em brzmi膮 na popraw臋, wi臋c si臋 na to zgadza, a potem zgromi艂 mnie za sp贸znienie
go na Zakl臋cia i papla艂 o tym, jak to utrudniam mu edukacj臋 i rujnuj臋 jego dobr膮 reputacj臋.
Kaza艂am mu si臋 zamkn膮膰 i mia艂 szcz臋艣cie, 偶e zamierza艂am go usprawiedliwi膰 przed
Flitwickiem, bo  b膮dzmy szczerzy  ten facet kocha mnie, nie Jamesa i kiedy weszli艣my do
艣rodka, m贸wi膮c  Obowi膮zki Prefekt贸w , uwierzy艂 tylko dlatego, i偶 to by艂am ja  co
przekaza艂am Jamesowi triumfalnym spojrzeniem. On tylko pu艣ci艂 do mnie oko.
A rzecz w tym, 偶e mog艂am zmarnowa膰 wiele czasu i energii w艣ciekaj膮c si臋 faktem, i偶
James zachowa艂 si臋 wcze艣niej, jak kretyn i nie uwa偶a艂, 偶e naprawd臋 zajm臋 si臋 Amosem, ale&
c贸偶, ma troch臋 racji. Czasami jestem troch臋 dziwaczna, kiedy chodzi o emocje i
denerwowanie ludzi& ale to ca艂kowicie normalne! Jaki nieczu艂y cio艂ek by艂by w porz膮dku,
gdyby by艂 powodem cierpienia kogo艣 innego? Pod艂y, nieczu艂y cio艂ek, oto kto. A ja kim艣 takim
nie jestem. Wyraznie. Wi臋c mo偶e James mia艂 racj臋, ale i tak powinien mi ufa膰. Widocznie
trzeba nad tym popracowa膰.
I zajm臋 si臋 Amosem. Nie obchodzi mnie czy b臋d臋 musia艂a waln膮膰 go w g艂ow臋 i zaci膮gn膮膰
do schowka na miot艂y, wyja艣nimy t臋 sytuacj臋. Zobaczycie!
Tak.
Wi臋c w艂a艣nie.
P贸zniej P贸zniej, Nadal Zakl臋cia
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 223
Sko艅czy艂a艣 ju偶?  GR
Sko艅czy艂am z czym?  LE
24
Wyrzucaniem emocji w formie pisemnej. S膮 tutaj ludzie, kt贸rzy wci膮偶 nie s膮 na
bie偶膮co, je艣li chcia艂aby艣 sobie przypomnie膰.
Och. Przepraszam. Chyba rzeczywi艣cie na chwil臋 zapomnia艂am.
Tak si臋 domy艣la艂y艣my. Dlaczego ty i James si臋 sp贸znili艣cie?  EV
Rozmawiali艣my. Musia艂am mu co艣 powiedzie膰.
呕e go kochasz, uwielbiasz i chcesz wychowywa膰 jego przysz艂e pokolenie?
Um. Nie.
Tch贸rz.
Sko艅cz, dobra? Albo nie powiem nic wi臋cej.
Naprawd臋 rozmawia艂a艣 z Jamesem zesz艂ej nocy? Grace m贸wi艂a, 偶e mieli艣cie jakie艣
spotkanie o wschodzie s艂o艅ca.
To nie by艂o spotkanie o wschodzie s艂o艅ca. To by艂a randka o trzeciej nad ranem.
呕adne z tych. Tak naprawd臋 to& do diab艂a. Nie mog臋 tak tego wyja艣ni膰. Chcecie opu艣ci膰
Wr贸偶biarstwo?
Buntowniczka. Podoba mi si臋.
Nie powinny艣my.
Korzystaj troch臋 z 偶ycia, Emmeline. Je艣li Lily potrafi pokona膰 swoje zasady moralne, to
ty tak偶e.
Nie podoba mi si臋 to.
Nie znasz nic lepszego.
Wiesz, jeden z moich Zmniejszaj膮cych Czar贸w mo偶e przypadkowo odbi膰 si臋 rykoszetem
do ciebie. B臋dziesz taka ma艂a, 偶e nikt ci臋 nie znajdzie. Je艣li na ciebie nie nadepniemy
oczywi艣cie.
Ch臋tnie popatrz臋, jak pr贸bujesz, Zdzirowata.
Poczekaj.
Przestaniecie? Flitwick ju偶 tutaj patrzy. I nie jest to odbicie si臋 rykoszetem, je艣li trzymasz
r贸偶d偶k臋 przy jej gardle, Lily. Opu艣cimy Wr贸偶biarstwo. Po prostu przesta艅cie.
Emma robi si臋 dra偶liwa na staro艣膰.
Zadany samej sobie b贸l serca robi takie rzeczy z dziewczyn膮.
25
Nie cierpi臋 was obu.
P贸zniej, Aazienka Prefekt贸w
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 224
Ze wzgl臋du na stare czasy (i zwyk艂膮 wygod臋), Grace, Em i ja schowa艂y艣my si臋 w Aazience
Prefekt贸w po Zakl臋ciach, ze szcz臋艣ciem odkrywaj膮c, 偶e musimy poczeka膰 tylko par臋 chwil, a偶
John Abbott doko艅czy sw贸j biznes zanim wpad艂y艣my do 艣rodka i zamkn臋艂y艣my za sob膮 drzwi,
efektownie zabezpieczaj膮c sobie nasz膮 kryj贸wk臋. Cho膰 nast膮pi艂y kr贸tkie sprzeczki w艣r贸d
niekt贸rych z nas, kt贸re wyraznie by艂y w sprzecznej relacji ze swoimi ty艂kami (Grace), grupa 
jako ca艂o艣膰  zadecydowa艂a za odrzuceniem lokalizacji na rozmow臋 w wannie i wybra艂a
wygodne czerwone kanapy, kt贸re kto艣 inteligentnie tu umie艣ci艂. Kiedy ju偶 rado艣nie si臋
umo艣ci艂y艣my, szybko zrelacjonowa艂am szalone wydarzenia zesz艂ej nocy i dzisiejszego
poranka, pomijaj膮c jedynie okre艣lone szczeg贸艂y, kt贸re by艂y bardziej osobistej natury,
poniewa偶 mog臋 by膰 zdzir膮, lecz nie ekshibicjonistk膮.
A przynajmniej jeszcze nie.
- Co za przebieg艂y dra艅!  krzykn臋艂a Grace, gdy tylko sko艅czy艂am opowiada膰, cho膰 nie
wygl膮da艂a na odpowiednio rozgniewan膮 ca艂膮 sytuacj膮, je艣li mnie zapytacie, pomimo jej s艂贸w.
Jakie to z jej strony niesympatyczne.  Co za sko艅czony przebieg艂y dra艅!
- Chyba powinnam najpierw porozmawia膰 z Amosem zanim zaczniemy go szkalowa膰 
odpar艂am rozs膮dnie, cho膰 faktycznie zgadza艂am si臋 z ocen膮 Gracie.  Kto wie? Mo偶e istnie膰
idealnie logiczne wyja艣nienie&
- Nie Amos  przerwa艂a mi Grace, wygl膮daj膮c na zdegustowan膮 na ten b艂膮d.  Chodzi艂o
mi o Jamesa. James to przebieg艂y dra艅. Ten krowi biznes jest naprawd臋 diabelski z jego
strony  偶eby tak wykorzystywa膰 twoje nawyki Wie偶owej Dziwki& w sumie to ca艂kiem
pomys艂owe.  Urwa艂a, robi膮c min臋.  Cho膰 wydaje si臋, 偶e jego determinacja jest tak samo
s艂aba, jak twoja  ca艂owanie si臋 na korytarzach i w og贸le&
- Niby jak tak samo s艂aba, jak moja?  spyta艂am ura偶ona. Nie by艂am nawet tak
zaskoczona tym, 偶e Grace naturalnie nie przej臋艂a si臋 moim dylematem z Amosem i skupi艂a
si臋 na scenie ca艂owania, kt贸ra by艂a  przynajmniej w tej chwili  bardzo niezwi膮zana z
tematem.  Nie os艂ab艂am! To on rozdaje ca艂usy o poranku i ca艂uje mnie w pustych
korytarzach! To nie by艂am ja!
- A ty mu na to pozwoli艂a艣  wtr膮ci艂a Emma, b臋d膮c o wiele bardziej skupion膮 na
ma艂oznacz膮cych szczeg贸艂ach ni偶 to by艂o potrzebne.  Przecie偶 nie odm贸wi艂a艣.
26
Dobra. W porz膮dku. Wypominajcie dziewczynie jej zdzirowate sk艂onno艣ci. Mi艂o.
Psh.
- Och, nie patrz tak na nas  prychn臋艂a Grace, kiedy pos艂a艂am im obu do艣膰 wrogie (ale
zas艂u偶one) spojrzenia. Zgromi艂a mnie wzrokiem.  Wiesz, 偶e nigdy nie popiera艂y艣my tego
 przyjaciele z potencja艂em . Tak naprawd臋 dziwi臋 si臋, 偶e James si臋 ugi膮艂  cho膰 wyraznie co艣
knuje. Nie mo偶esz nas obwinia膰 za wytykanie paru wad w waszym planie. Jak na przyk艂ad
fakt, 偶e 偶adne z was tego nie chce i ignorujecie niemal wszystko, o czym rozmawiali艣cie na tej
waszej dzisiejszej randce.
- Nieprawda! Nie ma 偶adnych wad  zero wad!  fukn臋艂am z oburzeniem, splataj膮c
ramiona na piersi. Postanowi艂am zignorowa膰 spojrzenia pt.  Och, daj偶e spok贸j , kt贸re
rzuca艂a mi nawet Emma, bo naprawd臋 nie mia艂am nastroju na radzenie sobie teraz z tym
nonsensem. No i co je艣li troch臋 ca艂owa艂am si臋 z Jamesem? Zasada zero-ca艂owania by艂a jego
pomys艂em, nie moim. Mnie bardzo pasuje troch臋 ca艂owania. Przyjaciele z potencja艂em mog膮
si臋 ca艂owa膰& eee, tak my艣l臋. Ale niewa偶ne. Nie o to tutaj chodzi! Nie mog艂am poj膮膰,
dlaczego tylko ja to widzia艂am.  Mo偶emy przesta艅 na chwil臋 m贸wi膰 o Jamesie? Nie martwi臋
si臋 Jamesem. Poradz臋 sobie z Jamesem. To przez Amosa si臋 w艣ciekam!
- O co ci chodzi?  zapyta艂a Emma i mia艂a czelno艣膰 wygl膮da膰 na szczerze
zdezorientowan膮.  Chyba m贸wi艂a艣, 偶e porozmawiasz z nim na obiedzie? Tak powiedzia艂a艣
Jamesowi.
- Wiem. I&
- Je艣li z nim nie pogadasz, to dasz Jamesowi pow贸d, 偶eby ci nie ufa艂  ostrzeg艂a Grace, a
jej twarz przybra艂a powa偶ny wyraz.  呕aden zwi膮zek nie ma przysz艂o艣ci bez zaufania.
- Wiem o tym!  wtr膮ci艂am zanim mog艂yby udzieli膰 mi wyk艂adu na temat zaufania w
zwi膮zkach. Merlinie, oszcz臋dz mi tego.  My艣licie, 偶e o tym nie wiem? Nie powiedzia艂am, 偶e z
nim nie pogadam. Pogadam. Tym si臋 nie martwi臋. Martwi臋 si臋 rozmow膮! Co mam
powiedzie膰? Co on powie?
- Mo偶e spr贸buj  Ej, Diggory, o co chodzi z tymi poca艂unkami?  zasugerowa艂a z
u艣miechem Grace.  Chyba pasuje.
Rzuci艂am jej spojrzenie.  Grace. B膮dz powa偶na, prosz臋.
- Kto nie jest powa偶ny?  zapyta艂a Grace, wzruszaj膮c ramionami.  Nie musisz robi膰 z
tego produkcji, Lil. Tak naprawd臋 im wi臋cej zrobisz, tym gorzej pewnie b臋dzie. Wiem, 偶e
trudno jest ci nie komplikowa膰 spraw do niewyobra偶alnego stopnia, ale je艣li kiedykolwiek
istnia艂 czas na prosto艣膰 w twoim 偶yciu, to my艣l臋, 偶e jest on teraz.
- Grace ma racj臋  zgodzi艂a si臋 Emma, nim mog艂abym si臋 obroni膰.  Nie komplikuj tego,
Lily. Je艣li chcesz to sko艅czy膰, sko艅cz. Niewa偶ne czy Amos powie, 偶e tego chce, czy nie.
27
- Wi臋c powinnam zlekcewa偶y膰 jego uczucia?  zapyta艂am w os艂upieniu.  Uwa偶acie mnie
za tak膮 j臋dz臋?
- To nie jest bycie j臋dz膮  rzek艂a Grace, wywracaj膮c oczami.  Sama m贸wi艂a艣, i偶 my艣lisz,
偶e co艣 jest tutaj nie tak. M贸wi艂a艣, 偶e w sobot臋 wydawa艂o si臋 to ostateczne, prawda?
- Tak  przyzna艂am, wierc膮c si臋 na kanapie. Milcza艂am przez chwil臋, mocuj膮c si臋 z my艣l膮
o opowiedzeniu im o ostatnim podejrzeniu, kt贸re przysz艂o mi do g艂owy w trakcie
relacjonowania. Cho膰 by艂o to troch臋 偶enuj膮ce, to chyba jednak musia艂am o tym powiedzie膰.
 Julie Little tam by艂a  powiedzia艂am cicho, nawijaj膮c na palec zab艂膮kany kosmyk w艂os贸w. 
Wiecie, my艣la艂am sobie& to znaczy& my艣licie, 偶e zrobi艂 to, aby wywo艂a膰 w niej zazdro艣膰?
- Zapomnia艂am, 偶e my艣la艂a艣, 偶e ona mu si臋 podoba  powiedzia艂a Emma, wygl膮daj膮c na
zaduman膮. Zacisn臋艂a usta.  Chyba to mo偶liwe. I mia艂oby to sens, bior膮c pod uwag臋, i偶 dla
ciebie wydawa艂 si臋 to koniec.
- By艂o kilka plotek  wyzna艂a nie艣mia艂o Grace i spojrza艂am na ni膮 zaskoczona. 
Wcze艣niej nie chcia艂am nic m贸wi膰  powiedzia艂a szybko, krzywi膮c si臋 z lekk膮 skruch膮.  I tak
by艂y to tylko szepty. Poza tym ju偶 zaczyna艂a艣 w膮tpi膰 w Amosa, a ja nie chcia艂am wp艂ywa膰 na
twoj膮 decyzj臋. No i w pewnym sensie wiedzia艂a艣  po tej ich k艂贸tni przy tobie i w og贸le.
Jeste艣 na mnie z艂a, 偶e nic ci nie powiedzia艂am?
- Nie  odpowiedzia艂am, a chocia偶 nie by艂am, to czu艂am si臋 troch臋 dziwnie. Szczerze, to
w tej chwili nie wiedzia艂am co czu膰. To znaczy nie przeszkadza艂a mi my艣l o Amosie i Julie  nie
mia艂am ju偶 do niego 偶adnych roszcze艅 i wcale ich nie chcia艂am  ale fakt, i偶 wykorzysta艂by
mnie, 偶eby zalez膰 jej za sk贸r臋& to by艂o do艣膰 niefajne, prawda? Nie chcia艂am my艣le膰, 偶e nasz
zwi膮zek  jakkolwiek okaza艂 si臋 udany czy nieudany  taki by艂. 呕e by艂 ca艂kiem sztuczny, a
nawet manipuluj膮cy. Ale co mog艂am zrobi膰? Tak, mog艂am by膰 lekko rozczarowana, i偶 Amos
zrobi艂by co艣 takiego, ale to przynajmniej oznacza艂o, 偶e nie zrani臋 go, kiedy oficjalnie z nim
zerw臋. Mog臋 powiedzie膰 mu, 偶e ma teraz drog臋 woln膮 do bycia z Julie Little, je艣li tego
w艂a艣nie chcia艂, ale 偶eby mnie zostawi艂 w spokoju.
Tak w艂a艣nie powiem. Wez j膮, ale mnie zostaw. Proste. Bardzo proste.
Tak my艣l臋.
Grace i Emma musia艂y wzi膮膰 moje milczenie za jak膮艣 oznak臋 zdenerwowania tym
odkryciem, poniewa偶 obie wygl膮da艂y na lekko zmartwione (Grace tak偶e na lekko skruszon膮),
kiedy w ko艅cu unios艂am wzrok i skupi艂am si臋 na nich. Otrz膮sn臋艂am si臋 z resztek zab艂膮kanych
my艣li i pos艂a艂am im uspokajaj膮cy u艣miech, zbywaj膮c problem machni臋ciem r臋ki.
- Nic mi nie jest  powiedzia艂am szczerze. Przewa偶nie szczerze.  W艂a艣ciwie to w tym
wypadku jest o wiele 艂atwiej. Je艣li zrobi艂 to tylko po to, by wywo艂a膰 w Julie zazdro艣膰, to nie
musz臋 przejmowa膰 si臋 zranieniem jego uczu膰, kiedy zerw臋. Po prostu musz臋 z nim
porozmawia膰 i wtedy dowiem si臋. A zrobi臋 to na obiedzie.
28
- Jeste艣 pewna?  zapyta艂a Emma i cho膰 zdawa艂a si臋 przewa偶nie uspokojona moimi
s艂owami, to chyba wci膮偶 by艂a troch臋 zaniepokojona. Potakn臋艂am, czuj膮c si臋 coraz bardziej
przekonana. A chocia偶 jestem siln膮 i niezale偶n膮 kobiet膮, kt贸ra nie potrzebuje m臋偶czyzny,
kt贸ry nada艂by jej 偶yciu sensu czy przekonania, to nie mog臋 powiedzie膰, i偶 my艣l o Jamesie nie
u艂atwi艂a troch臋 ca艂ej sprawy.
Albo bardzo.
Ale niewa偶ne. Szczeg贸艂y.
- Na sto procent  odpar艂am stanowczo, niemal wzdychaj膮c na w艂asn膮 niezdarno艣膰. Jej
intensywno艣膰 jest czasem niepokoj膮ca.  Ju偶 nic nie czuj臋 do Amosa. Chc臋 po prosto, 偶eby to
si臋 sko艅czy艂o, bym mog艂a& ruszy膰 dalej.
- Nie s膮dz臋, by ruszenie dalej by艂o twoim problemem  wtr膮ci艂a sucho Grace.  Raczej
masz k艂opoty z przyznaniem-偶e-ruszy艂a艣-dalej-i-wchodzisz-w-powa偶ny-zwi膮zek.
Rzuci艂am jej spojrzenie m贸wi膮ce, 偶e nie docenia艂am jej g贸wnianego przyjacielskiego
wsparcia.  Przesta艅, dobra? Przesz艂am do przyjaci贸艂 z potencja艂em. Czy to nie wystarczy?
- B臋d臋 szcz臋艣liwa, kiedy ty b臋dziesz.
- Jestem szcz臋艣liwa.
- Nie. Jeste艣 zadowolona z potencja艂em.
Czy wspomina艂am ostatnio, jak bezu偶yteczne s膮 moje przyjaci贸艂ki? 呕e w skali od jeden do
dziesi臋ciu, one s膮 na miejscu minus siedemna艣cie? No to m贸wi臋.
Psh.
Zamierza艂am otworzy膰 usta, by rzuci膰 jak膮艣 b艂yskotliw膮 odzywk膮 o tym, 偶e to spoko, bo
Grace by艂a wyraznie wybrakowana z potencja艂em, kiedy Emma  chyba nie jest tak
bezu偶yteczna, jak inni. Na skali jest gdzie艣 w okolicach minus osiem albo dziewi臋膰 
dostrzeg艂a burz臋 i wtr膮ci艂a si臋 si艂膮.
- Nie ma na to potrzeby!  krzykn臋艂a, kr臋c膮c g艂ow膮. Obr贸ci艂a si臋 do Grace.  Gracie,
mo偶esz nie zgadza膰 si臋 z planami Lily, ale to nie oznacza, 偶e powinna艣 do czegokolwiek j膮
zmusza膰. Twierdzi, 偶e wie, co robi, wi臋c na pewno tak jest. B膮dzmy wspieraj膮ce i zobaczmy,
jak to si臋 u艂o偶y.  Potem odwr贸ci艂a si臋 do mnie, nagle zaciekawiona mina ukaza艂a si臋 na jej
twarzy.  Zapomnia艂a艣 o czym艣  powiedzia艂a i unios艂am pytaj膮co brew.  W twojej historii.
Co James mia艂 do powiedzenia?
Co James mia艂 do powiedzenia? Gapi艂am si臋 na Emm臋, jakby ostatnio dosta艂a jakiego艣
urazu. Grace robi艂a to samo.
29
- Eee, Em?  zacz臋艂a, przygl膮daj膮c si臋 jej ostro偶nie.  Nie s艂ucha艂a艣 ca艂ej drugiej po艂owy
historii? M贸wi艂am wam. James powiedzia艂 na korytarzu, 偶e&
- Nie, nie. Nie o Amosie.  Emma potrz膮sn臋艂a g艂ow膮, machaj膮c kilka razy d艂oni膮.  Chodzi
mi o ten poranek. Wiesz, kiedy powiedzia艂, 偶e ma ci co艣 do powiedzenia, ale ty pierwsza
zacz臋艂a艣? Chyba, 偶e jest to zbyt osobiste, by艣 si臋 tym dzieli艂a, oczywi艣cie  doda艂a szybko,
kiwaj膮c g艂ow膮.  Wtedy, jak najbardziej, zatrzymaj to dla siebie.
Patrzy艂am na ni膮 beznami臋tnie, kiedy dotar艂y do mnie jej s艂owa, kompletnie mnie
zaskakuj膮c. Cholera jasna, ca艂kiem o tym zapomnia艂am. Nawet, kiedy relacjonowa艂am
histori臋  dwa razy!  nigdy nie przysz艂o mi do g艂owy, 偶e James nie powiedzia艂 swojej cz臋艣ci.
Nigdy nie powiedzia艂 mi, co mia艂 do powiedzenia. Kurde. Kurde, kurde. Teraz, kiedy o tym
my艣l臋, to James w og贸le nie mia艂 okazji na m贸wienie przez te ostatnie dni, nieprawda偶? Co z
tym, kiedy papla艂 abym usiad艂a w Pokoju 呕ycze艅? Bo mia艂 mi do powiedzenia co艣 wielkiego i
wa偶nego, co na pewno by mnie powali艂o, gdybym sta艂a? Do tego tak偶e nie dotar艂. Stali艣my
si臋& em, rozproszeni. I wczoraj te偶. Mog艂abym czu膰 przez to okropne poczucie winy, ale
szczerze m贸wi膮c, przewa偶nie by艂a to jego wina. Gdyby ten ch艂opak trzyma艂 swoje cholerne
usta przy sobie, to mieliby艣my szans臋 na doko艅czenie rozmowy. Ale nie odczuwanie
okropnego poczucia winy nie oznacza, 偶e w og贸le nie odczuwam poczucia winy  wr臋cz
przeciwnie. Czuj臋 si臋 ca艂kiem okropnie, 偶e nigdy nie pozwalam mu na m贸wienie, a jeszcze
gorzej, 偶e o tym zapomnia艂am. Dlaczego m贸j dramat gadania od rzeczy mia艂by mie膰
pierwsze艅stwo przed nim? Nie powinien. Ani troch臋. James tak偶e powinien mie膰 sw贸j czas
na gadanie od rzeczy. Zw艂aszcza, je艣li to wa偶ne gadanie od rzeczy.
Widzicie, dlatego nie mog臋 by膰 w zwi膮zku. Widzicie moje umiej臋tno艣ci komunikacyjne?
Nie przetrwaliby艣my nawet tygodnia!
Szlag.
- Zapomnia艂am  mrukn臋艂am g艂upio, patrz膮c ze wstydem na Grace i Emm臋. Chcia艂am
waln膮膰 g艂ow膮 o najbli偶sz膮 艣cian臋.  Merlinie, zapomnia艂am. Jaka ze mnie dziewczyna, kiedy
jestem tak poch艂oni臋ta w艂asnym nonsensem, 偶e nie potrafi臋 da膰 facetowi chwili na jego
w艂asne cholerne s艂owa?
- Na pewno to nie tak  obroni艂a mnie szybko Emma, pochylaj膮c si臋.  Najwyrazniej on
tak偶e nie pami臋ta. Mo偶e to nie by艂o takie wa偶ne.
- Nie, by艂o  upiera艂am si臋, czuj膮c si臋 coraz okropniej.  Gdy byli艣my w Pokoju 呕ycze艅&
wtedy chyba te偶 pr贸bowa艂 mi co艣 powiedzie膰. By膰 mo偶e to samo. Wci膮偶 m贸wi艂, 偶ebym
usiad艂a, jakby to, co mia艂 powiedzie膰 mia艂o mnie powali膰 czy co艣. Ale nigdy tego nie
powiedzia艂.
- Mo偶e powiedzia艂  rzek艂a Grace, wzruszaj膮c ramionami.  Powiedzia艂, co do ciebie
czuje. To by艂o ca艂kiem wielkie.
30
- Ale ja ju偶 o tym wiedzia艂am  zaprzeczy艂am, kr臋c膮c g艂ow膮.  Mo偶e nie wyzna艂 tego w
tak wielu s艂owach, ale& wiedzia艂am, 偶e mu si臋 podoba艂am. A on wiedzia艂, 偶e ja wiedzia艂am.
To nie to.
- Mo偶esz po prostu go zapyta膰  przekonywa艂a Emma z logik膮, kt贸ra mnie przerasta艂a w
moim wzburzonym stanie.  Po rozmowie z Amosem. Jestem pewna, 偶e James i tak b臋dzie
chcia艂 potem z tob膮 porozmawia膰. Mo偶esz wtedy go zapyta膰.
- Chyba, 偶e nie b臋dzie chcia艂 z tob膮 gada膰  wtr膮ci艂a Grace z diabelskim u艣miechem. 
Wiesz, mo偶e postanowi艂, 偶e jeste艣 zbyt wielkim wysi艂kiem. Mo偶e p贸jdzie za kim艣, kto
rzeczywi艣cie wejdzie z nim w zwi膮zek.
- Hej, po czyjej ty jeste艣 stronie?  Spiorunowa艂am j膮 wzrokiem.  Co si臋 sta艂o z byciem
wspieraj膮c膮 i zobaczeniem, jak to wyjdzie?
U艣miech Grace sta艂 si臋 jeszcze wi臋kszy.  Jak膮 by艂abym przyjaci贸艂k膮, gdybym nie dr臋czy艂a
ci臋 o to, jak niszczysz sobie 偶ycie?
- To jej 偶ycie do niszczenia, Gracie  powiedzia艂a Emma.
- Tak  prychn臋艂am do Grace.  To moje 偶ycie do niszczenia.
Gracie odpar艂a co艣 o upartych j臋dzach i oddzia艂ach psychiatrycznych, ale postanowi艂am
j膮 zignorowa膰 i, po paru wymruczanych komentarzach, zapisa艂am to, bo nauczy艂am si臋, i偶
cisza jest cz臋sto najlepsz膮 broni膮 w takich sytuacjach, a ja dzier偶臋 swoj膮 z do艣wiadczon膮
finezj膮. Mo偶e sobie my艣le膰, 偶e nabierze mnie swoimi g艂upiutkimi rozmowami z Emm膮, kiedy
pisz臋, ale ja wiem lepiej. Za艂a偶臋 jej za sk贸r臋. Moja cisza daje si臋 we znaki. A to, 偶e ci膮gle
posy艂a mi te znacz膮ce spojrzenia& c贸偶, one nic nie znacz膮. Ona i tak m贸wi bez sensu. Bo to
jest nonsens. Totalny nonsens. James nie& no bo szczerze! Akurat!
Racja.
Hm.
Och, niewa偶ne. Nie mam czasu, 偶eby mie膰 przez to atak paniki. James nie zrezygnuje ze
mnie. Grace po prostu pr贸buje mnie zirytowa膰 i dobrze wie jak. Mam o wiele wa偶niejsze
rzeczy, kt贸rymi musz臋 si臋 stresowa膰. Powinnam my艣le膰 o Amosie i co dok艂adnie mu
powiem& och, do diab艂a, to ju偶 za sze艣膰 minut. Pewnie nie b臋dzie to moja najlepsza
rozmowa. To znaczy wiem, 偶e mam ten ca艂y plan  wez j膮, mnie zostaw , ale nie mo偶na ot,
tak sobie podej艣膰 do cz艂owieka i powiedzie膰 co艣 takiego. Trzeba przygotowa膰 osob臋 do
takiego przes艂ania. Musi by膰 odpowiednie werbalne z艂agodzenie ciosu. A nie s膮dz臋, by
 Cze艣膰, Amosie wystarczy艂o. Musi by膰 to zrobione ostro偶nie, taktownie. Po prostu&
Ej! My艣la艂am, 偶e wci膮偶 mam sze艣膰 minut!
Cholerny, g艂upi czas.
31
Szlag.
Potem, Gdzie艣 na Czwartym Pi臋trze
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 225
Dobra, to& to nie by艂o normalne.
Co, do diab艂a?
Serio. Tylko tyle potrafi臋 teraz napisa膰& co, do diab艂a? Co do cholernego, zgni艂ego,
gor膮cego, pieprzonego diab艂a?  Nienormalne nie jest wystarczaj膮cym s艂owem na opisanie
tego, czym to by艂o. Nie jest nawet bliskie. To by艂o& c贸偶, to nie by艂o w porz膮dku. Ani troch臋.
By艂o tak bardzo nie w porz膮dku, 偶e nie znam nawet s艂owa na tego opisanie. Mo偶e takie nie
istnie膰. S艂owo, mam na my艣li. Nie wiem. Nigdy nie do艣wiadczy艂am czego艣 tak nienormalnego,
tak szalonego, tak kompletnie nie w porz膮dku.
Merlinie.
Si艂uj臋 si臋 tu z sam膮 sob膮. Pewnie to, co pisz臋 nie ma 偶adnego sensu. Ale nic na to nie
poradz臋! Jestem poza swoj膮 lig膮. Ja, najbardziej szalona z wariatek, kr贸lowa bezsensownego
ob艂臋du, nie mam poj臋cia, jak sobie z tym poradzi膰  nawet nie wiem, co to jest! I szczerze, to
nie s膮dz臋, by by艂a do tego instrukcja. Powinna by膰, ale nie ma. Nigdy nie ma, co jest
naprawd臋 niewyt艂umaczalne. A to, musz臋 powiedzie膰, jest niewyt艂umaczalne na najwy偶szym
poziomie.
Uciek艂.
Nie 偶artuj臋, ten durny kretyn uciek艂.
Kto tak robi? Powa偶nie, kto? Je艣li dotar艂e艣 do punktu w pewnym zwi膮zku, gdzie tw贸j
poziom dyskomfortu jest tak katastroficzny, 偶e nie mo偶esz nawet znie艣膰 rozmowy z t膮
osob膮& c贸偶, zr贸b to, co trzeba i nie pozw贸l, by ci臋 zobaczy艂a! Ukrywaj si臋 w dormitorium!
Ukrywaj si臋 w bibliotece! Idz do Madame Pomfrey i wyja艣nij jej, 偶e tw贸j dylemat wykracza
poza chorob臋 oraz urazy, a ona jest twoim jedynym ratunkiem! Takie rzeczy potrafi臋
zrozumie膰! Jestem kr贸low膮 takich rzeczy! Ale te uciekanie?
Nie.
Po prostu nie.
Bardzo niefajnie.
32
Kiedy rozbrzmia艂 dzwonek na obiad  sze艣膰 minut za wcze艣nie, je艣li o mnie chodzi 
Grace, Emma i ja opu艣ci艂y艣my 艂azienk臋 Prefekt贸w zanim ktokolwiek spr贸bowa艂by otworzy膰
drzwi, zobaczy艂by, 偶e s膮 zamkni臋te i wpakowa艂by nas w jakie艣 k艂opoty w pr贸bie ul偶enia sobie
w luksusie. Ze wzgl臋du na do偶ywotni膮 harmoni臋, postanowi艂am wybaczy膰 Grace za jej s艂abe
wsparcie, o czym poinformowa艂am j膮, kiedy wysz艂y艣my z 艂azienki na niezaskakuj膮co pusty
korytarz. Na pi膮tym pi臋trze nie by艂o wiele aktywnych klas.
- Wiem, 偶e mog艂abym ci臋 torturowa膰 dekadami moj膮 odmow膮 przyjazni 
poinformowa艂am j膮 weso艂o, kiedy przesz艂y艣my przez pr贸g  ale mam zbyt mi臋kkie serce, by
skazywa膰 ci臋 na tak膮 agoni臋. Nazwij to moj膮 czyst膮, dobr膮 natur膮. Wi臋c chyba b臋d臋 musia艂a
ci wybaczy膰, chocia偶 powiedzia艂a艣, 偶e James mnie porzuci.
- Jakie to szlachetne z twojej strony  odpar艂a Grace, splataj膮c ze mn膮 ramiona. Nachyli艂a
si臋, pstrykaj膮c j臋zykiem.  Cho膰 chyba obie wiemy, 偶e by艂aby艣 beze mnie zagubiona i
samotna.
- Hej, a co ze mn膮?  zawo艂a艂a Emma, cho膰 wygl膮da艂a na bardziej rozbawion膮 ni偶
ura偶on膮. Grace tylko si臋 u艣miechn臋艂a.
- Ty tak偶e by艂aby艣 beze mnie zagubiona i samotna.
Emma i ja wymieni艂y艣my si臋 spojrzeniami, i wywr贸ci艂y艣my oczami, informuj膮c Gracie, 偶e
bez w膮tpienia przetrwa艂yby艣my bez jej ci膮g艂ej obecno艣ci i jakie to aroganckie z jej strony, 偶e
twierdzi inaczej, ale Grace nie zdawa艂a si臋 s艂ucha膰. Wci膮偶 papla艂a tylko o tym, jaka to ona
nieoceniona. Pozwala艂y艣my jej na to, przemierzaj膮c w膮sk膮 klatk臋 schodow膮 prowadz膮c膮 na
trzecie pi臋tro, serio bior膮c pod uwag臋 wepchni臋cie j膮 na podst臋pny schodek. Po sprytnej
ucieczce  jedyn膮 rzecz膮, kt贸ra uratowa艂a j膮 przed 偶yciem-w-otch艂ani-g艂臋bokiego-schodka by艂
jej szybki refleks. Przypuszczam, 偶e Quidditch ma pewne u偶ytki  wysz艂y艣my na trzecie pi臋tro,
chichocz膮c g艂o艣no. Zapomnia艂am o moich uci膮偶liwych k艂opotach w trakcie dzieci臋cej zabawy,
a偶 niespodziewanie Emma przesta艂a si臋 艣mia膰 i szturchn臋艂a mnie mocno w bok.
- Lily, patrz.
Zerkn臋艂am na Emm臋, potem na miejsce, gdzie wskazywa艂a g艂ow膮, pr贸buj膮c zignorowa膰
nag艂y niepok贸j, kt贸ry przeszy艂 moje cia艂o w chwili, kiedy dostrzeg艂am Amosa id膮cego
samotnie korytarzem jakie艣 trzydzie艣ci krok贸w przed nami. Zamieraj膮c w miejscu,
zatrzyma艂am wzrok na jego poruszaj膮cej si臋 formie, staraj膮c si臋 nie straci膰 go w szybko
zape艂niaj膮cym si臋 korytarzu. T臋tno zacz臋艂o b臋bni膰 w mojej klatce piersiowej.
- Chcesz, 偶eby艣my na ciebie zaczeka艂y?  zapyta艂a Emma, k艂ad膮c r臋k臋 na moim ramieniu.
Potrz膮sn臋艂am g艂ow膮, nie patrz膮c na ni膮. Musia艂am zrobi膰 to sama i musia艂am zrobi膰 to teraz.
Wiedzia艂am o tym. Naprawd臋 tego chcia艂am. Te bzdury niepokoi艂y mnie wystarczaj膮co d艂ugo.
33
- Nie, idzcie  powiedzia艂am Emmie i Grace, zbywaj膮c je machni臋ciem r臋ki.  Spotkam
si臋 z wami na obiedzie.  Zanim mog艂yby co艣 odpowiedzie膰, oddali艂am si臋 od nich, wo艂aj膮c: -
Amosie!
To co sta艂o si臋 nast臋pnie wydarzy艂o si臋 tak szybko i szalenie, i偶 mog艂oby by膰 komiczne,
gdyby nie zdarzy艂o si臋 mnie. Ale oczywi艣cie by艂am to ja, wi臋c ca艂y humorystyczny kawa艂ek&
tak, nie bardzo.
Na dzwi臋k mojego g艂osu Amos odwr贸ci艂 g艂ow臋 i zauwa偶y艂 mnie niemal natychmiast.
Jednak偶e zamiast u艣miechn膮膰 si臋 swoim normalnym, przyjemnym, kiedy艣-ol艣niewaj膮cym
u艣miechem i odwzajemni膰 przyjazne machni臋cie d艂oni, Amos stan膮艂, jak wryty, niemal
potykaj膮c si臋 o w艂asne nogi, po czym pos艂a艂 mi najbardziej spi臋ty i wykrzywiony u艣miech, jaki
kiedykolwiek widzia艂am.
Um& co?
Odsuwaj膮c na bok moj膮 niepewno艣膰 na jego mniej-ni偶-zach臋caj膮c膮 reakcj臋, raz jeszcze
pomacha艂am do Amosa i rzuci艂am mu sw贸j najlepszy u艣miech, po czym szybko do niego
podesz艂am. Po chwili Amos tak偶e do mnie ruszy艂, ale w tempie, kt贸ry mo偶na by艂o uzna膰 za
gor膮czkowo pospieszny. Chcia艂am unie艣膰 brwi, ale opanowa艂am si臋 i dalej si臋 u艣miecha艂am,
kiedy stan臋艂am przed dawnym pragnieniem mojego serca.
- Cze艣膰, Amosie  odezwa艂am si臋 najprzyjazniejszym tonem.  Pos艂uchaj, naprawd臋
musz臋 z tob膮 porozmawia膰 o&
- Lily!  krzykn膮艂 Amos, przerywaj膮c mi i z艂apa艂 mnie za ramiona, przywieraj膮c mnie do
pod艂ogi. Pr贸bowa艂am si臋 wyrwa膰, ale nie poluzowa艂 u艣cisku.  Tak, oczywi艣cie. Pogaw臋dka
brzmi uroczo. Ale teraz si臋 spiesz臋  jestem 偶enuj膮co sp贸zniony na sesj臋 naukow膮  Runy,
tak w艂a艣ciwie. Pogadamy p贸zniej, dobra?
- Nie  zadeklarowa艂am szybko, coraz bardziej si臋 wierc膮c.  Amos, naprawd臋 musimy&
- Tak, genialnie, p贸zniej.  Amos w ko艅cu mnie pu艣ci艂, ale tylko po to, by mnie omin膮膰,
poruszaj膮c si臋 szybko i nie s艂uchaj膮c moich protest贸w, cho膰 gor膮czkowo protestowa艂am.
Nareszcie mi pomacha艂 i pos艂a艂 u艣miech, czego oczekiwa艂am wcze艣niej, chocia偶 teraz
dosta艂am je w chwili, kiedy ucieka艂 w drug膮 stron臋 korytarza.  Do zobaczenia p贸zniej! 
zawo艂a艂.
- Amos, nie! No& - Ale nie by艂o sensu. Amos by艂 ju偶 za daleko i skr臋ca艂 za rogiem w
kierunku schod贸w. Patrzy艂am za nim w szoku, z trudem wierz膮c w to, co si臋 wydarzy艂o.
Chwil臋 p贸zniej poczu艂am, jak podchodz膮 do mnie Grace i Emma, kt贸re nie opu艣ci艂y jeszcze
korytarza w kr贸tkim czasie, w kt贸rym odby艂a si臋 moja nieudana rozmowa z Amosem.
Poczu艂am rumie艅ce na twarzy, kiedy Emma wyda艂a dzwi臋k niedowierzenia.
- Czy on po prostu&
34
- Uciek艂  doko艅czy艂a Grace z takim samym niedowierzeniem.  Cholerny tch贸rz
naprawd臋 uciek艂.
Wiedzia艂am o tym  na brod臋 Merlina, sta艂am tutaj. Widzia艂am, jak uciek艂, jakby goni艂y
go same piekielne ognie  lecz z jakiego艣 powodu us艂yszenie s艂贸w Grace naprawd臋
u艣wiadomi艂o mnie o sytuacji.
Amos uciek艂.
Uciek艂.
Gdybym nadal mia艂a wra偶enie, 偶e wszystko by艂o normalne i 偶e w sobot臋 nast膮pi艂o
mi臋dzy nami jakie艣 romantyczne nieporozumienie, kt贸re doprowadzi艂o do poca艂unku tego
poranka, to te poj臋cie rozwia艂oby si臋 w tej w艂a艣nie chwili. Sesja naukowa czy nie (a my艣l臋, 偶e
stanowczo nie by艂o 偶adnej sesji naukowej) facet m贸g艂by znalez膰 czas na rozmow臋 z
dziewczyn膮, z kt贸r膮 rzekomo si臋 spotyka, zw艂aszcza, kiedy ta tego 偶膮da. Co艣 si臋 dzia艂o  co艣
bardzo g贸wnianego. Nie jestem pewna czy moje podejrzenia, co do Julie s膮 prawid艂owe, ale
je艣li nie chodzi艂o o to, to o co innego. Po prostu nie wiedzia艂am co. Jednak jedno wiedzia艂am
na pewno.
Nikt nie zadziera z Lily Evans i uchodzi mu to na sucho. Nawet je艣li jest on dawnym
pragnieniem mojego serca.
Z tak niezachwianym przekonaniem w g艂owie czu艂am coraz wi臋ksz膮 z艂o艣膰 i uraz臋 na
zachowanie Amosa. Bo szczerze, jakie to niegrzeczne. Jakie pod艂e. Jak m贸g艂 zrobi膰 co艣 tak
chamskiego i samolubnego  cho膰 nie jestem pewna, co to takiego by艂o. Ale niewa偶ne.
Szczeg贸艂y.
By艂am tak zdenerwowana ca艂膮 sytuacj膮 i tak rozgniewana, 偶e pozwoli艂am uciec
Amosowi, i偶 podj臋艂am bez namys艂u szybk膮 decyzj臋, 偶e za nim p贸jd臋. W jednej chwili Emma
zapyta艂a  Co teraz zrobisz, Lil? a w nast臋pnej odpowiedzia艂am  Jak to co? Id臋 za tym
tch贸rzem .
I tak zrobi艂am. Posz艂am za nim.
& a przynajmniej pr贸bowa艂am.
Oczywi艣cie problemem z ca艂ym planem  p贸j艣cia za nim by艂 fakt, 偶e nie ca艂kiem
wiedzia艂am, gdzie on poszed艂. Podarowa艂 mi te bzdury z  sesj膮 naukow膮 i zobaczy艂am, jak
ucieka艂 w stron臋 schod贸w, ale poza tym, to nie mia艂am o wiele wi臋cej szczeg贸艂贸w. Ale w
moim napadzie 艣wi臋tego oburzenia to nie mia艂o znaczenia. Wi臋c porzuci艂am Grace i Emm臋
na korytarzu i ruszy艂am w stron臋 schod贸w, podejmuj膮c w g艂owie szybk膮 decyzj臋, by
skierowa膰 si臋 na drugie pi臋tro, bo domy艣li艂am si臋, i偶 Amos b臋dzie chcia艂 wtopi膰 si臋 w mas臋
uczni贸w, co uda艂oby mu si臋 na drugim pi臋trze przez znajduj膮ce si臋 tam aktywne klasy i
gabinety. Ale je艣li Amos si臋 tam ukrywa艂, to nie potrafi艂am go znalez膰 nawet po tym, jak
35
wi臋kszo艣膰 korytarzy si臋 oczy艣ci艂o. Jednak nie mog艂am si臋 jeszcze poddawa膰, cz臋艣ciowo
dlatego, 偶e nie straci艂am jeszcze t艂umionej w艣ciek艂o艣ci i cz臋艣ciowo dlatego, 偶e chcia艂am m贸c
powiedzie膰 Jamesowi, i偶 stara艂am si臋, jak mog艂am znalez膰 tego tch贸rza, wi臋c zamiast
przyzna膰 si臋 do pora偶ki i p贸j艣膰 do Wielkiej Sali, posz艂am na poszukiwania na czwarte pi臋tro.
Wi臋c oto tutaj jestem.
I cho膰 nadal jestem w艣ciek艂a i nadal mam wiele z艂ych emocji w kierunku Amosa, nie
jestem na tyle g艂upia, by my艣le膰, 偶e mog臋 przeszuka膰 ca艂y zamek i go znalez膰. M贸wi臋 o
bezu偶ytecznych d膮偶eniach. Gdziekolwiek Amos jest, pewnie teraz go nie znajd臋. B臋d臋
musia艂a po prostu zaczeka膰, cho膰 jest to irytuj膮ce. Ale szczerze m贸wi膮c chyba najbardziej
obawiam si臋 tego, co powie James, kiedy oznajmi臋 mu, 偶e mia艂am Amosa w gar艣ci i
pozwoli艂am mu uciec. To znaczy to nie by艂o moja wina ani nic takiego, ale& c贸偶, jako艣 my艣l臋,
偶e nie b臋dzie zadowolony.
Merlinie, dlaczego nic nie mo偶e wydarzy膰 si臋 tak, jakbym tego chcia艂a? Cho膰 raz?
No c贸偶. Nie mog臋 wiecznie d膮sa膰 si臋 na czwartym pi臋trze. Obiedzie, nadchodz臋, czy
jeste艣 gotowy, czy nie.
Psh.
P贸zniej P贸zniej, Obiad
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 226
Nie spieszy艂am si臋 do Wielkiej Sali, przemierzaj膮c korytarze i schody, wci膮偶 posiadaj膮c
偶a艂osn膮 nadziej臋, 偶e Amos wyskoczy z cieni i pozwoli mi naprawi膰 ten ba艂agan. Oczywi艣cie
tego nie zrobi艂, ale dziewczyna mo偶e marzy膰. W ka偶dym b膮dz razie o tym w艂a艣nie
rozmy艣la艂am, kieruj膮c si臋 na obiad, o wszystkich powodach, dlaczego Amos by艂 takim
dupkiem i dlaczego ja, zawsze niewinna przypadkowa osoba, musz臋 za to p艂aci膰. By艂am tak
zatracona w niesprawiedliwo艣ci tej sytuacji, 偶e prawie nie zauwa偶y艂am Jamesa, gdy mia艂am
ju偶 wchodzi膰 do Wielkiej Sali.
Siedzia艂 tu偶 przy wej艣ciu, opieraj膮c plecy o marmurow膮 艣cian臋, jedn膮 nog臋 mia艂 zgi臋t膮 w
kolanie, a drug膮 rozci膮gni臋t膮 obok. Opiera艂 艂okie膰 na uniesionym kolanie, w r臋ce trzyma艂
serwetk臋 z czym艣, co wygl膮da艂o na kanapk臋. Dostrzeg艂am go w chwili, kiedy r臋k膮 dotkn臋艂am
drzwi i musia艂am dwa razy spojrze膰, zaskoczona jego widokiem. Uni贸s艂 jeden k膮cik ust i
wyci膮gn膮艂 do mnie serwetk臋, nic nie m贸wi膮c. Bez namys艂u opu艣ci艂am r臋k臋 i usiad艂am obok
niego, wyci膮gaj膮c kanapk臋 z jego wyci膮gni臋tej d艂oni, wdzi臋czna za co艣, czym mog艂abym si臋
pobawi膰 podczas m贸wienia tego. Trzyma艂am kanapk臋 na kolanach, wpatruj膮c si臋 w ni膮 z
determinacj膮, kiedy si臋 odezwa艂am.
36
- Pr贸bowa艂am z nim pogada膰. By艂 tu偶 obok, ale potem&
- Uciek艂  doko艅czy艂 za mnie James i spojrza艂am na niego zaskoczona.  Grace i Emma mi
powiedzia艂y  wyja艣ni艂.
- Och.  Powinnam by艂a zda膰 sobie spraw臋, 偶e b臋dzie je wypytywa艂, kiedy mnie nie
b臋dzie.  Posz艂am za nim  doda艂am, chocia偶 by艂am pewna, 偶e o tym pewnie te偶 mu
powiedzia艂y.  Ale to by艂a sytuacja ig艂y w stogu siana. O to chodzi w Hogwarcie  chcesz si臋
zgubi膰, to si臋 zgubisz. Mo偶liwe, 偶e na zawsze.
James roze艣mia艂 si臋 i mrukn膮艂: - Wiedzia艂aby艣 o tym, prawda?
Waln臋艂am go mocno 艂okciem w 偶ebra, ale to sprawi艂o tylko, 偶e roze艣mia艂 si臋 mocniej.
Naturalnie.  Przepraszam, ale ja nie uciekam od ludzi, kiedy ju偶 przede mn膮 stoj膮.  Gdy
James rzuci艂 mi spojrzenie, poci膮gn臋艂am drwi膮co nosem i unios艂am brod臋.  Mama dobrze
mnie wychowa艂a  fukn臋艂am.  Uciekam zanim mnie dostrzeg膮.
Wiedzia艂am, 偶e James wybuchnie na to 艣miechem i nie by艂am rozczarowana. 艢miej膮c si臋
do rozpuku, obj膮艂 mnie ramieniem i przyci膮gn膮艂 do siebie, ca艂uj膮c w czo艂o podczas 艣miechu
(co, bez wzgl臋du na to co powie, jest mlekiem, co sprawia, 偶e on jest s艂abszy, nie ja. Chocia偶
w sekrecie troch臋 si臋 roztopi艂am w 艣rodku. Ale to si臋 nie liczy. To by艂o tylko ma艂e topnienie.
A tak poza tym zrobi艂a to Wie偶owa Dziwka. Nie mog臋 by膰 odpowiedzialna za jej czyny).
Ca艂kiem zadowolona z obecnej chwili, niemal z niech臋ci膮 musia艂am zada膰 nieuchronne
pytanie, kt贸re jednak musia艂o zosta膰 zadane. Spogl膮daj膮c na wci膮偶 u艣miechni臋t膮 twarz
Jamesa, zapyta艂am nie艣mia艂o: - Jeste艣 z艂y?
- O co?  zapyta艂 James. Rzuci艂am mu spojrzenie.
- O to, 偶e nie porozmawia艂am z Amosem  odpar艂am, chocia偶 dobrze wiedzia艂am, i偶 on
wiedzia艂, o co pyta艂am. Doda艂am z 偶alem: - A raczej o rozmawianie z nim, ale dotarcie jedynie
do  Amos, naprawd臋 musimy pogada膰 zanim odepchn膮艂 mnie na bok w swoim po艣piechu,
by uciec.
- Czemu mia艂bym si臋 o to w艣cieka膰?  zapyta艂 James, zachowuj膮c si臋 o wiele bardziej
rozs膮dnie ni偶 tego oczekiwa艂am. Zastanawia艂am si臋 czy czego艣 nie przegapi艂am. Musia艂
zobaczy膰 sceptycyzm na mojej twarzy, bo wywr贸ci艂 oczami i odetchn膮艂 zirytowany. 
Naprawd臋 s膮dzisz, 偶e jestem taki absurdalny?  zapyta艂, brzmi膮c na lekko rozdra偶nionego. 
Twoim jedynym b艂臋dem by艂o durzenie si臋 w tym durnym kretynie. I by膰 mo偶e zakazanie mi
pobicia tego 艂ajdaka, cho膰 wci膮偶 jest czas, 偶eby to sprostowa膰.
- James, nie  powiedzia艂am szybko, bo dostrzeg艂am pewien rozmarzony wyraz w oczach
Jamesa i by艂am pewna, 偶e brakowa艂o mu ca艂ych trzech sekund od odnalezienia ig艂y w stogu
siana i zrobienia z niego poduszeczki na ig艂y. Merlinie, m臋偶czyzni i ich przemoc. To wr臋cz
barbarzy艅skie.  Obiecaj mi w tej chwili, 偶e nic nie zrobisz. Musisz pozwoli膰 mi si臋 tym zaj膮膰.
37
- Ale co, je艣li&
- Nie.
- Oj, no wez, Lil.
- Obiecaj mi, James. Ju偶.
James nie wygl膮da艂 na zadowolonego moimi 偶膮daniami, ale burkn膮艂  Ta, w porz膮dku.
Obiecuj臋 , patrz膮c na mnie spod byka. Nie zamierza艂am ust臋powa膰. Nie zamierza艂am by膰
powodem kolejnej b贸jki Jamesa. My艣l膮c o tym, zignorowa艂am wci膮偶 niezadowolone
nastawienie Jamesa i zapyta艂am: - Rozmawia艂e艣 z Syriuszem?
Wywracaj膮c oczami do sufitu, jakby prosi艂 o cierpliwo艣膰 z nieba (serio, jakie to pod艂e),
James j臋kn膮艂, pytaj膮c: - Nigdy nie przestaniesz, kobieto?
Znowu szturchn臋艂am go w 偶ebra, bo wydawa艂o si臋 to najbardziej efektywnym urazem
mo偶liwym w naszych obecnych pozycjach, ale James by艂 tak samo zraniony, jak ostatnim
razem. Wiecie, kiedy si臋 roze艣mia艂.  Staram si臋 by膰 emocjonalnie wspieraj膮ca i naprawi膰
wasz膮 cholern膮 przyjaz艅, a ty tylko j臋czysz? Serio, James? Naprawd臋 tak to rozgrywasz?
- Emocjonalnie wspieraj膮ca, g贸wno prawda  prychn膮艂 James, posy艂aj膮c mi spojrzenie. 
Jeste艣 w艣cibska i irytuj膮ca, i dobrze o tym wiesz.
Fukn臋艂am w艣ciekle, chocia偶& no tak.  Jeste艣 bardzo niegrzeczny, sugeruj膮c, 偶e moja
troska jest tak egoistycznie zmotywowana. Mog臋 ci nigdy nie wybaczy膰& tyle, 偶e wybacz臋,
je艣li powiesz czy z nim rozmawia艂e艣.
James tylko na mnie patrzy艂.  Jedz swoj膮 kanapk臋, Lily  powiedzia艂.
- Je艣膰 moj膮& powa偶nie?
- To by艂 d艂ugi ranek. Pewnie jeste艣 g艂odna.
By艂am, ale nie o to chodzi艂o.
Ale James patrzy艂 na mnie, jakby m贸wi膮c  Zamierzasz zaprzeczy膰? z triumfalnym
b艂yskiem w oczach, jakby wygra艂. A cho膰 nie jestem ambitnym typem, to wcale mi to nie
pasowa艂o. Wi臋c przez sam膮 z艂o艣liwo艣膰 i z w艂asnym triumfalnym b艂yskiem, odgryz艂am du偶y
kawa艂ek kanapki, przegryz艂am, prze艂kn臋艂am i powiedzia艂am: - Mniam. Teraz gadaj.
James za艣mia艂 si臋, kr臋c膮c g艂ow膮, kiedy ugryz艂am kolejny kawa艂ek, ale spogl膮da艂am na
niego oczekuj膮co. Bez wzgl臋du na to, co my艣la艂, porozmawiamy o tym. Niech tylko spr贸buje
si臋 od tego wymiga膰. Psh.
- Czy da mi co艣 powiedzenie, 偶e to nie twoja sprawa?  zapyta艂 James.
38
Rzuci艂am mu zdegustowane spojrzenie.  O co ci chodzi? Oczywi艣cie, 偶e to moja sprawa
 ty jeste艣 moj膮 spraw膮. Ba艂agan ba艂aganu, nie pami臋tasz? Jeste艣 moim przyjacielem z
potencja艂em.
James u艣miechn膮艂 si臋 na to.  Bardzo dobrze s艂ysze膰  powiedzia艂. Potem nachyli艂 si臋
bli偶ej.  Ale i tak ci nie powiem.
- Och, daj偶e spok贸j!
- Odpu艣膰, Lily.
- Jeste艣 kompletnie nierozs膮dny  k艂贸ci艂am si臋, piorunuj膮c go wzrokiem.  Pr贸buj臋 tylko
pom贸c.
- A gdybym my艣la艂, 偶e potrafisz pom贸c, to bym ci na to pozwoli艂  odpar艂 James,
u偶ywaj膮c swojego g艂osu pt.  jestem-rozs膮dny-a-ty-jeste艣-napastliw膮-j臋dz膮 , chocia偶 to on
zachowywa艂 si臋 absurdalnie. Zamierza艂am jeszcze troch臋 si臋 k艂贸ci膰, ale wtedy James
westchn膮艂 przeci膮gle, co powstrzyma艂o moje protesty. Spojrza艂am na niego zaskoczona. 
Prosz臋  powiedzia艂.  Na razie odpu艣膰, dobrze?
Nie podoba艂 mi si臋 ten pomys艂  zw艂aszcza teraz, kiedy James wygl膮da艂 tak powa偶nie.
Czy naprawd臋 dotyka艂o go to bardziej ni偶 pokazywa艂? Chcia艂am wiedzie膰, ale wiedzia艂am, 偶e
dr臋czenie go teraz sprawi tylko, 偶e b臋dzie jeszcze bardziej zdeterminowany, 偶eby mi nie
m贸wi膰. Nie wiedzia艂am, czemu by艂 taki wra偶liwy, ale wiedzia艂am, 偶e gdybym za bardzo
naciska艂a, to jego duma by si臋 unios艂a i zamkn膮艂by si臋 przede mn膮. Tego nie chcia艂am. Wi臋c
zamiast wyrzuci膰 z siebie milion pyta艅 o niego i Syriusza, kt贸re zape艂nia艂y moj膮 g艂ow臋,
skin臋艂am g艂ow膮 i rzek艂am: - Dobra. Jak s膮dz臋, masz prawo do swojej prywatno艣ci. Ale je艣li nie
chcesz odpowiedzie膰 na te pytanie, to b臋dziesz mia艂 co艣 przeciwko, je艣li zapytam o co
innego?
James wygl膮da艂 na pe艂nego ulgi, jak i ostro偶nego.  To zale偶y  powiedzia艂.  O co
pytasz?
- Dzi艣 rano co艣 sobie u艣wiadomi艂am  zacz臋艂am wyja艣nia膰, postanawiaj膮c zignorowa膰
fakt, i偶 to Emma co艣 sobie u艣wiadomi艂a, a nie ja. Odgryz艂am kolejny kawa艂ek kanapki,
przegryz艂am i prze艂kn臋艂am.  Zesz艂ej nocy m贸wi艂e艣, 偶e masz mi co艣 do powiedzenia  i w
Pokoju 呕ycze艅 tak偶e. Ale nigdy tego nie zrobi艂e艣. Znaczy, nie powiedzia艂e艣 mi. Chyba nie
da艂am ci na to szansy. O co chodzi艂o?
Do艣膰 nieoczekiwanie James wybuchn膮艂 艣miechem na moje pytanie, nagle wysoce
rozbawiony. By艂aby to od艣wie偶aj膮ca zmiana po jego wcze艣niejszej powadze, gdyby nie by艂a
ona moim kosztem.  Co?  zapyta艂am, wierc膮c si臋 niekomfortowo.
39
- Nic  odpowiedzia艂 James, ale nadal si臋 艣mia艂. Uni贸s艂 r臋k臋, kt贸r膮 wcze艣niej mnie
obejmowa艂, 偶eby nakr臋ci膰 pasemko moich w艂os贸w na palec. U艣miech mia艂 szeroki i
ol艣niewaj膮cy, kiedy na mnie spojrza艂.  Ale o tym tak偶e nie zamierzam ci powiedzie膰  rzek艂.
Hej!
- Co takiego?  spyta艂am, odsuwaj膮c si臋 od niego zaskoczona, moja twarz by艂a pewnie
tak komicznie w艣ciek艂a, i偶 James musia艂 znowu si臋 roze艣mia膰. A mo偶e jest po prostu
sadystycznym draniem.  Jak to o tym tak偶e nie zamierzasz mi powiedzie膰? Czemu, do
diab艂a, nie?
- Bo zmieni艂em zdanie  odpowiedzia艂 James, wzruszaj膮c beztrosko ramionami.  Nie, co
do tego, co mam do powiedzenia, oczywi艣cie  doda艂 szybko, kiwaj膮c g艂ow膮  ale, co do
powiedzenia ci. Chyba poczekam.
- Poczekasz?  krzykn臋艂am przerazliwie, ostro偶nie bior膮c pod uwag臋 czy szybkie
uderzenie jego g艂ow膮 o 艣cian臋 by艂oby takie z艂e na d艂u偶sz膮 met臋.  Na co poczekasz?
U艣miech Jamesa sta艂 si臋 ostry i promienny.  Dop贸ki nie b臋dziemy mniej  przyjaci贸艂mi ,
a bardziej  potencjalni .
Och, na brod臋 Merlina.
- To bzdury  warkn臋艂am, mocno wkurzona.  To& to jest szanta偶. To plan A, cz臋艣膰 4 
emocjonalne mleko. Teraz odmawiasz emocjonalnego mleka, a to jest po prostu& po
prostu&
- Wspania艂e?  zasugerowa艂 James.  Genialne? Popierane przez Merlina, nawet udane?
- Pod艂e  odparowa艂am, krzy偶uj膮c ramiona na piersiach z fukni臋ciem.  Bardzo pod艂e.
- Cokolwiek zadzia艂a  odpar艂 James, jakby w og贸le nie bra艂 pod uwag臋 do jakiego
poziomu si臋 zni偶a艂  a jestem pewna, 偶e bra艂.  Tak jest najlepiej, naprawd臋. Powiem ci, kiedy
b臋d臋 gotowy.
Mog艂abym na to odpowiedzie膰 na wiele sposob贸w, na wiele rozgniewanych i gorzkich
sposob贸w, ale bez wzgl臋du na to, do jakiego poziomu James si臋 zni偶a艂, ja nie zamierza艂am
uczestniczy膰 w tej ma艂ostkowo艣ci. Je艣li nie chcia艂 mi m贸wi膰, to dobrze. Mo偶e sobie to
zatrzyma膰 dla siebie  zatrzyma膰 wszystko dla siebie. I tak nie musia艂o by膰 to takie wa偶ne, bo
inaczej nie mia艂by innego wyboru  musia艂by mi powiedzie膰. Wi臋c najwyrazniej nie
przegapi艂am tak wiele.
Nie zamierza艂am uczestniczy膰 w tych bzdurach. Nie obchodzi艂o mnie to.
Przewa偶nie.
40
Bior膮c kolejny k臋s kanapki, milcza艂am, zadowolona z jedzenia, przegryzania i prze艂ykania
bez jakiegokolwiek kontaktu z kretynem siedz膮cym obok mnie. Jak mo偶na by艂o si臋
spodziewa膰 James uwa偶a艂 moj膮 cisz臋 za co艣 zabawnego, a tak偶e za zaproszenie do
wype艂nienia milczenia swoim irytuj膮cym g艂osem.
- Nie musisz si臋 w艣cieka膰  odezwa艂 si臋, a cho膰 nie chcia艂am na niego patrze膰, to
wyczuwa艂am, 偶e si臋 u艣miecha.  Mo偶esz ca艂kiem 艂atwo naprawi膰 t臋 sytuacj臋, wiesz.
- Nie, dzi臋kuj臋  odpar艂am bezbarwnym g艂osem. Rzuci艂am mu wynios艂e spojrzenie zanim
wdzi臋cznie (tak jakby) unios艂am si臋 na nogi. Zarzuci艂am torb臋 na rami臋 i spojrza艂am z g贸ry na
Jamesa, kt贸ry nadal siedzia艂 na pod艂odze.  Teraz, je艣li mi wybaczysz, musz臋 uda膰 si臋 na
obiad. Uwierz lub nie, istniej膮 pewni ludzie, kt贸rzy rzeczywi艣cie ze mn膮 porozmawiaj膮.
- Biedni durnie  powiedzia艂 James, po czym uchyli艂 si臋 przed moj膮 stop膮, kiedy chcia艂am
go kopn膮膰 zanim odesz艂am.
Serio, czasami si臋 zastanawiam czemu ja w og贸le si臋 nim przejmuj臋.
Hmph.
Potem Potem, Transmutacja
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 226
O m贸j Bo偶e, czy ona jest powa偶na?
Serio. Czy ona tak na powa偶nie?
PISEMNY I PRAKTYCZNY EGZAMIN
ZWIERZCA TRANSMUTACJA
PONIEDZIAAEK, LISTOPAD 3
No dalej, postrzel mnie, kiedy le偶臋, McG. Napluj na mnie, kiedy umieram na pod艂odze.
Ledwo obrzu膰 mnie wzrokiem, gdy wyj臋 i zawodz臋 w b贸lu oraz agonii. No dalej. Baw si臋
dobrze.
Niekt贸rzy ludzie s膮 tacy bezduszni.
Jeszcze P贸zniej, Nadal Transmutacja
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
41
Suma Obserwacji: 226
Niewa偶ne. Nie wiem, dlaczego panikuj臋. To 偶adna wielka sprawa. Egzamin i tak jest za
kilka tygodni  mam wieki na nauk臋. A poza tym, nie jestem ju偶 tak kiepska, jak by艂am par臋
tygodni temu. Korepetycje naprawd臋 pomog艂y. Na pewno b臋d臋 idealnie przygotowana do 3
listopada. Zrobi臋 to.
Och, do diab艂a, nie, nie zrobi臋.
No sp贸jrzcie na mnie! Nawet nie skupiam uwagi! McGonagall pewnie m贸wi o wszystkich
wa偶nych i koniecznych sprawach, a ja nawet nie s艂ucham, nie m贸wi膮c ju偶 o trawieniu i
przyswajaniu informacji! I kogo ja oszukuj臋, do cholery? Mo偶e nie jestem tak kiepska, jak
wcze艣niej, ale mog艂abym by膰 r贸wnie偶 bardziej pocieszona tym faktem, gdybym nie przesz艂a
ze statusu  kiepska do  rozpieszczona .
Jako艣 nie s膮dz臋, 偶e taki poziom jest wystarczaj膮cy do otrzymania oceny zaliczaj膮cej.
Merlinie, co do diab艂a. McGonagall ma czelno艣膰, 偶eby teraz rzuca膰 na mnie co艣 takiego.
Czy ona nie wie z jakimi sprawami musz臋 sobie radzi膰? Czy nie widzi, 偶e nie mam czasu, aby
dodawa膰 do swojego 偶ycia kolejny stresuj膮cy faktor? My艣la艂am, 偶e jeste艣my kumpelkami.
My艣la艂am, 偶e jeste艣my blisko. My艣la艂am, 偶e istnia艂a wystarczaj膮ca wi臋z, by nie chcia艂a, 偶ebym
sko艅czy艂a martwa.
Jasna cholera, je艣li kiedykolwiek istnia艂a dobra pora na wybranie si臋 do Guam, to jest
ona teraz.
Jak my艣licie, ile b臋dzie kosztowa膰 bilet? Bior膮c pod uwag臋, 偶e jest poza sezonem i w
og贸le?
Trzeba sprawdzi膰.
Bardziej Bardziej P贸zniej, Nadal Nadal Transmutacja
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 226
Koniec. Odchodz臋. Cholernie odchodz臋. Nie obchodzi mnie gdzie, nie obchodzi mnie jak,
nie obchodzi mnie kto, co i tak dalej, obchodzi mnie tylko kiedy, czyli ta w艂a艣nie chwila. Jak
tylko b臋d臋 mog艂a. Szybciej ni偶 jak tylko b臋d臋 mog艂a. Mam dosy膰.
Sp贸jrzcie  po prostu sp贸jrzcie  co w艂a艣nie wyl膮dowa艂o tak niewinnie na moim biurku.
Po prostu sp贸jrzcie.
Lily,
42
Wybacz, 偶e przeszkadzam, ale naprawd臋 musz臋 z tob膮 o czym艣 porozmawia膰. Mo偶esz
po艣wi臋ci膰 mi par臋 minut po lekcji? To do艣膰 wa偶ne.
Julie
Zabijcie mnie.
Zabijcie mnie teraz.
Nie, Julie cholerna Little, nie porozmawiam z tob膮, ani po lekcji, ani nigdy. Tak w艂a艣ciwie,
gdyby艣 chcia艂a, sama nie wiem, zabra膰 swojego ch艂opaka Amosa, p贸j艣膰 razem na najbli偶szy
zach贸d s艂o艅ca i nigdy ju偶 nie zawraca膰 mi g艂owy, to wcale by mi to nie przeszkadza艂o. Tak
naprawd臋 by艂abym ca艂kiem zadowolona. Wtedy nie musia艂abym przejmowa膰 si臋 szukaniem
twojego durnego ch艂opaka  ig艂y w stogu Hogwartowskiego siana  by powiedzie膰 mu, 偶e
mo偶e sobie cholernie i艣膰 z tob膮 gdzie tylko zechce, ale 偶eby zostawi艂 mnie w spokoju,
poniewa偶 nie by艂oby go tutaj, 偶eby mia艂o to jakie艣 znaczenie. Wi臋c prosz臋, wybacz mi, je艣li
jestem mniej ni偶 sk艂onna do zgodzenia si臋 na tw膮 pro艣b臋. Mam troch臋 niefajny dzie艅.
Nienawidz臋 swojego 偶ycia.
Nienawidz臋 swojego 偶ycia, nienawidz臋 swojego 偶ycia, nienawidz臋 swojego 偶ycia.
Jeszcze P贸zniej, Transmutacja
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 226
Julie,
Strasznie mi przykro, ale mam dzisiaj po lekcji sesj臋 naukow膮. Runy s膮 zab贸jcze, sama
wiesz. Pogadamy p贸zniej, dobra?
Lily
P贸zniej P贸zniej, Biblioteka
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 227
To by艂a chyba najzabawniejsza rzecz, jak膮 kiedykolwiek widzia艂am.  GR
S艂ucham?  LE
43
Serio. Najzabawniejsza.
Nie mam poj臋cia, o czym m贸wisz.
Nie? Wi臋c to nie ty przebieg艂a艣 obok Julie Little, jak Amos, kiedy krzycza艂a, 偶e musi jak
najszybciej z tob膮 porozmawia膰, a ty odkrzykiwa艂a艣  P贸zniej, p贸zniej ? Bo je艣li nie to masz
blizniaczk臋. Tak膮, za kt贸r膮 tutaj przysz艂am i kt贸ra nagle zmieni艂a si臋 w ciebie, z kt贸r膮 teraz
rozmawiam. Dziwaczne.
Cicho. To by艂o konieczne.
Czemu?
Bo jak mam rozmawia膰 z Julie o Amosie, kiedy nie rozmawia艂am jeszcze z Amosem o
Amosie? Nie wiem, co si臋 dzieje. Jestem tak samo niedoinformowana, jak ona. I tak, jak ja
sobie z tym radz臋, ona te偶 powinna sobie radzi膰. To nie m贸j problem.
Wi臋c zamierzasz od niej ucieka膰? Jak Amos?
To jest ca艂kowicie inna sytuacja od Amosa. On jest tch贸rzem. Ja jestem wymijaj膮co
logiczna.
Wymijaj膮co logiczna?
Tak, Gracie. Wymijaj膮co logiczna. Koniec rozmowy. Gdzie jest Emma?
Nie wiem. Po przygl膮daniu si臋 twojej Wymijaj膮co Logicznej Scenie, popchn臋艂am j膮 na
niczego nie podejrzewaj膮cego Maca. By艂a zaj臋ta wyrzucaniem przeprosin, kiedy
zostawi艂am j膮, 偶eby za tob膮 p贸j艣膰.
Merlinie, zapomnia艂am o Macu! Dobra robota, Gracie!
Dzi臋kuj臋. To by艂 ca艂kiem dumny moment.
My艣lisz, 偶e teraz si臋 godz膮, kiedy my sobie rozmawiamy (& e, piszemy)?
W膮tpi臋. Znasz Emm臋. Nie przemy艣la艂a jeszcze tej sytuacji do 艣mierci. Potrzebuje
jeszcze przynajmniej paru wiek贸w.
Wi臋c chyba musimy j膮 pospieszy膰. Jutro porozmawiam sobie z Maciem. Po rozmowie z
Amosem. Je艣li znajd臋 Amosa.
Brzmi, jak dobry plan.
Tak my艣la艂am.
Kiedy ju偶 uciek艂a艣 od Julie, mo偶emy opu艣ci膰 to piek艂o? Nudzi mi si臋. Chodzmy na
spacer czy co艣. Zobaczmy, jakich szk贸d mo偶emy narobi膰. Potem mo偶esz p贸j艣膰 na trening
Quidditcha i pogapi膰 si臋 na Jamesa.
44
Po pierwsze, to nie jest piek艂o  to wielkie miejsce nauki i informacji. Po drugie, nie
zaspokoj臋 twojej nudy. Musz臋 uczy膰 si臋 na Transmutacj臋. Po trzecie, jest za zimno na spacer.
Po czwarte, nienawidz臋 Quidditcha i nie p贸jd臋 na trening, poniewa偶 James i ja jeste艣my
obecnie w niezgodzie i nie b臋d臋 cierpie膰 dla niego przez zimno albo sport& nawet je艣li mi艂o
si臋 na niego patrzy.
Czemu dok艂adnie jeste艣cie w niezgodzie?
Bo nie chce mi o niczym m贸wi膰. Jest skryt膮, przebieg艂膮, pod艂膮 osob膮. W kt贸rej i tak si臋
durz臋, ale nie w tym sens.
Racja.
Mo偶esz mu o tym powiedzie膰. Na treningu Quidditcha. 呕e jest skryty, przebieg艂y i bardzo
pod艂y.
Ale i tak si臋 w nim durzysz.
Nie, o tym nie m贸w. Cho膰 i tak wezmie wszystko za komplement, ten durny kretyn.
My艣l臋, 偶e jeste艣 po prostu z艂a, bo nie chce si臋 z tob膮 ca艂owa膰.
Nieprawda. Nie jestem taka zdzirowata. Przewa偶nie. Ale nawet, gdybym by艂a, to nie
mia艂oby znaczenia, bo James i tak si臋 ze mn膮 ca艂uje. Przez ca艂y czas. Ale nazywa to p艂ukaniem
ust. Co jest bardzo niehigieniczne.
Jak sobie chcesz, Wie偶owa Dziwko. Ale serio zamierzasz tutaj siedzie膰 i uczy膰 si臋? Do
egzaminu jeszcze d艂ugo.
Dla niekt贸rych z nas nie wystarczaj膮co d艂ugo.
Na Merlina, jeste艣 nudna. Id臋 na spacer. Mo偶e zobacz臋 Jamesa. Albo Amosa. Albo
Julie. A je艣li tak si臋 stanie, to informuj臋, 偶e b臋d膮 k艂opoty.
Nie obchodzi mnie to. I tak przeprowadzam si臋 do Guam.
Zawsze tak m贸wisz.
Jeszcze P贸zniej, Nadal w Bibliotece
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 227
Dziesi臋膰 Rzeczy, Bez Kt贸rych Naprawd臋, Szczerze Bym Sobie Poradzi艂a, Gdyby Losy
艢wiata Zechcia艂yby Da膰 Mi Przerw臋
45
1] Irytuj膮ca grupka Puchon贸w siedz膮cych po drugiej stronie rega艂贸w ode mnie. To
biblioteka, na brod臋 Merlina. Ludzie pr贸buj膮 pracowa膰. Nienawidz臋 ca艂ej spo艂eczno艣ci
waszego domu.
2] Madame Pince, kt贸ra, aby uciszy膰 pod艂ych Puchon贸w, jak i ka偶d膮 inn膮 偶yw膮 dusz臋
wydaj膮c膮 dzwi臋k, sprawia jeszcze wi臋cej ha艂asu. Francuski ha艂as. Kt贸ry jest jeszcze gorszy od
normalnego ha艂asu.
3] Te krzes艂o, na kt贸rym siedz臋. Skrzypi. Nie ca艂y czas, ale wystarczaj膮co, by wzbudzi膰
niepok贸j. Mog艂abym si臋 przenie艣膰, ale to za wiele wysi艂ku. A wiecie, co czuj臋 wobec wysi艂ku.
4] Sekcja Transmutacji. Jest klaustrofobiczna. Nie jest ani komfortowa, ani ciep艂a, ani
zapraszaj膮ca. Jest wielka, przera偶aj膮ca i zakurzona. Powinna wzi膮膰 par臋 wskaz贸wek od,
powiedzmy, sekcji Zakl臋膰. Mog艂abym mieszka膰 w sekcji Zakl臋膰. Tutaj nie mog艂abym 偶y膰. A
przynajmniej nie bez dostania rozedmy p艂uc.
5] Temat Transmutacji, jaki ca艂o艣ci. Gdyby nie istnia艂a, to ta sekcja r贸wnie偶 by nie
istnia艂a. Tak jak i moje przysz艂e zawalenie oceny. Jestem pewna, 偶e 艣wiat by bez niej
przetrwa艂.
6] Egzaminy, jako ca艂o艣膰. Kto stworzy艂 tak barbarzy艅sk膮 praktyk臋? Jakakolwiek
przyzwoita osoba nie musia艂aby by膰 testowana z rzeczy, kt贸rych si臋 uczy  po prostu
przyswaja艂aby informacj臋, 偶eby si臋 polepszy膰. Wszystko, czego nie pami臋ta& c贸偶, pewnie nie
jest to wa偶ne. Na przyk艂ad w 偶yciu, kiedy osoba b臋dzie musia艂a wiedzie膰, jak zamieni膰
jaszczurk臋 w kurczaka? Jestem pewna, 偶e jaszczurka chce pozosta膰 jaszczurk膮. A je艣li nie, to
na pewno przed t膮 konwersj膮 trzeba by by艂o zaobserwowa膰 wielki, psychologiczny proces.
Tak by膰 powinno.
7] Amos Diggory, jako ca艂o艣膰.
8] Julie Little, jako ca艂o艣膰.
9] James Potter, jako ca艂o艣膰.
10] Moje 偶ycie, jako ca艂o艣膰.
Milion razy P贸zniej, Kolacja w Wielkiej Sali
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 228
Odkry艂am, 偶e kolacja jest o wiele spokojniejszym wydarzeniem, kiedy dru偶yna
Quidditcha ma trening. Bez ich zak艂贸caj膮cej spok贸j obecno艣ci, ca艂y proces kolacji znacznie si臋
poprawia. I by膰 mo偶e niekt贸rzy powiedz膮, 偶e przemawia przeze mnie zgorzknia艂o艣膰 (tak
46
przynajmniej nazywa to Emma. Ale to pewnie tylko przewidywanie. Ona jest zgorzknia艂a, bo
nie pogodzi艂a si臋 dzisiaj z Maciem. Najwyrazniej), ale s膮dz臋, 偶e wi臋kszo艣膰 ludzi ma po prostu
wyprany m贸zg przez sport, 偶eby to przyzna膰. Ale to prawda. Serio.
A cho膰 mog艂abym sp臋dza膰 t臋 obecnie spokojn膮 kolacj臋 w艣ciekaj膮c si臋, bo Amosa wci膮偶
nie ma i dlatego nie mo偶na si臋 z nim skonfrontowa膰, to nie zamierzam tego robi膰. Zamiast
tego b臋d臋 wdzi臋czna. Wdzi臋czna za opuszczenie sekcji Transmutacji, wdzi臋czna za dost臋pne
dwa rodzaje ry偶u, wdzi臋czna, 偶e Julie Little nigdzie nie wida膰 i dlatego nie b臋dzie w stanie
nak艂ania膰 mnie do rozmowy, kt贸rej nie chc臋 przeprowadza膰&
Do diab艂a.
Wcze艣niej nigdzie nie by艂o jej wida膰.
Przypuszczam, 偶e t臋 kolacj臋 trzeba b臋dzie wzi膮膰 na wynos.
Miliard razy P贸zniej, Pok贸j Wsp贸lny Gryffindoru
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 228
Merlinie, ona jest taka m臋cz膮ca. I naprawd臋 nie podoba艂o mi si臋 te sceptyczne
spojrzenie, kt贸re mi rzuca艂a, kiedy ucieka艂am ze swoim ry偶em po oznajmieniu jej, 偶e musz臋
i艣膰 do Skrzyd艂a Szpitalnego. Z tego, co ona wie, mog艂am musie膰 i艣膰 do Skrzyd艂a Szpitalnego.
Czy nie widzi banda偶a tragicznie otaczaj膮cego m贸j delikatny, zraniony nadgarstek? Czy nie
pami臋ta pewnego incydentu, kiedy, o tak, zosta艂am poparzona przez kwas, jakie艣 cztery dni
temu? I zabieranie ry偶u na wizyty kontrolne jest bardzo normalne. Bo co innego mia艂abym
wzi膮膰? Dok艂adnie.
Przysi臋gam, niekt贸rzy ludzie s膮 absurdalni.
Chcia艂abym co艣 zje艣膰 i odrobi膰 zadanie w spokoju, dzi臋ki.
Bilion razy P贸zniej, Dormitorium 7-rocznych Dziewcz膮t
Spostrzegawcza Lily: Dzie艅 35
Suma Obserwacji: 229
Obserwacja #229) 呕ycie jest wyczerpuj膮ce.
Czas na sen.
Mo偶e tam odnajd臋 sw贸j wewn臋trzny spok贸j.
47
Hmph.
48


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
50 20 Pa偶dziernik 1999 Znaczy terrorysta
dictionary 19 20
dach (19 20)
19 20 Obliczanie powierzchni figur geometrycznych(1)
fiszki 01 19 i 20
Oczami Edwarda 19 20
kolos wygl膮da mniej wi臋cej tak docx (2)

wi臋cej podobnych podstron