Arthur Katherine Posluchaj swego serca HS000

background image

KATHERINE ARTHUR

Posłuchaj swego serca

Listen To Your Heart

Tłumaczyła: Helena Kamińska

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Bertram Bellamy potrząsnął głową i, wzdychając ciężko dla podkreślenia

swego zatroskania, powiedział do żony:

– Jamie powinna jednak zwolnić obroty i znaleźć w swoim życiu trochę

miejsca na znajomość z jakimś przyzwoitym facetem. Zachowuje się tak, jakby
wzięła ślub z tą swoją piekielną kwiaciarnią. Czas z tym wreszcie skończyć.
Zaczynam żałować, że w ogóle ją tam wpuściłem.

Jamie Exeter zastygła bez ruchu z filiżanką kawy przy ustach i spojrzała

na wuja z ukosa.

– Ciociu Marto, jeżeli to początek corocznego wykładu wuja Berta pod

tytułem „Musimy wydać Jamie za mąż przed końcem tego roku”, to zaraz idę do
domu – oznajmiła, zła na siebie za nieopatrzne przyznanie się, że nie jest z
nikim umówiona na sylwestra. Po całym dniu pracy w kwiaciarni, od piątej rano
do szóstej po południu, zupełnie nie miała ochoty na żadne zabawy.

– Ależ uspokój się, kochanie. Wuj dobrze ci życzy – łagodziła ciocia

Marta. – To tylko z troski o ciebie.

– Dziękuję, ale może sobie ją darować. Niczego mi do szczęścia nie

brakuje – stwierdziła Jamie, przyjmując uświęcony długą tradycją sposób
prowadzenia niemiłych rozmów za pośrednictwem ciotki. – Dyrektor powiedział
mi w zeszłym tygodniu, że Isaiah Dunham zamierza pozwolić właścicielom
sklepów pozostać na swoim miejscu po ostatecznym przejęciu przez niego
hotelu. Chyba że okazaliby się zupełnie nieudolni. Zatem nie muszę się już
martwić o moją dzierżawę. Co jak co, ale nieudolna na pewno nie jestem –
roześmiała się, mając nadzieję, że to rozchmurzy wuja. – Jestem tylko trochę
zmęczona. Sądzę, że to cena sukcesu, a ten zawdzięczam wyłącznie wujowi
Bertowi.

– No, tak – wuj starał się nie okazywać, że mu to pochlebiło – wcale nie

jestem tego taki pewien. Może jednak źle tobą pokierowałem.

– Ciociu Marto – jęknęła Jamie – czy możesz przypomnieć wujkowi

Bertowi, że w swoim czasie był niezmiernie zadowolony z tego, że ciężko
pracuję i nie tracę czasu na uganianie się za chłopakami?

– Ależ, Bertie – rzekła uspokajająco Marta Bellamy – jestem przekonana,

że Jamie wyjdzie za mąż we właściwym czasie. – Tu uśmiechnęła się do
siostrzenicy. – Prawda, moje dziecko? Kiedy wreszcie znajdziesz tego jedynego,
który ci będzie odpowiadał pod każdym względem?

– Oczywiście – przytaknęła Jamie. – Jestem po prostu bardzo wybredna.

Ale pewnego dnia taki mężczyzna się pojawi. – Znowu uśmiechnęła się do wuja
– Kto wie, może wkroczy do mojej kwiaciarni właśnie jutro?

– Czy jesteś pewna, że go rozpoznasz, gdyby rzeczywiście wkroczył? –

Wuj był sceptyczny. – Czy naprawdę wiesz, czego szukasz?

– W zasadzie ogólne wyobrażenie mam – wzruszyła ramionami Jamie. –

No, takie podstawowe rzeczy. Ma być inteligentny i interesujący, z poczuciem
humoru. Umiarkowanie przystojny, z dobrą posadą. Poza tym, nie mam pojęcia.
Chciałabym na jego widok usłyszeć dzwony, ale to dziecinna zachcianka.

– Nie powiedziałbym tego – odparł wuj. – Gdy ja ujrzałem moją

wymarzoną dziewczynę – dzwony zabrzmiały. – Ujął rękę żony i uścisnął czule.

background image

– Od pierwszego razu, gdy usłyszałam śmiech Berta i ujrzałam wesołe

błyski w jego dużych brązowych oczach, wiedziałam, że to on jest tym
mężczyzną, na którego czekałam – powiedziała ciotka.

Jamie westchnęła na widok wzajemnego uwielbienia w oczach wujostwa.

Po prawie pięćdziesięciu latach małżeństwa byli w sobie ciągle zakochani. Od
czasu do czasu przychodziło jej do głowy, że widocznie nie jest jej
przeznaczony taki cudowny związek dwojga dusz, ale odpędzała taką myśl
szybko, z lekkim poczuciem winy. Przecież i tak wygrała los na loterii życia –
swoją ukochaną kwiaciarnię. Nie miała prawa oczekiwać, że szczęście
uśmiechnie się do niej po raz drugi i postawi na jej drodze wyśnionego
mężczyznę.

– Jeżeli będę miała choć połowę waszego szczęścia, będę uważała, że mi

się udało – oświadczyła.

– Powinnaś przemyśleć dokładnie, czego oczekujesz – podkreślił z

naciskiem wuj. – Środowisko, pochodzenie, zainteresowania, nawet wygląd
twego wybranego. Wiedzieć, czego się chce – to połowa drogi do osiągnięcia
celu.

Jamie podeszła do wuja, by uścisnąć go na pożegnanie i umieścić całusa

na czubku jego łysiny.

– Wezmę do serca wszystkie twoje wskazówki – przyrzekła i ucałowała z

kolei ciotkę. – Mam nadzieję, że Los przeznaczył mi równie idealnego męża jak
twój. A teraz muszę iść. Zapowiada się jutro ciężki dzień. Dajcie mi znać,
gdybyście potrzebowali czegoś jeszcze oprócz wina do noworocznego obiadu.

– Oczywiście, kochanie. Jedź uważnie, jest bardzo ślisko.
Ostrożnie prowadziła samochód lśniącymi po deszczu ulicami St. Louis.

Przenikliwy grudniowy wiatr pędził przed sobą tumany mgły. Jadąc
zastanawiała się, dlaczego wujostwu zaczęło tak bardzo zależeć na jej jak
najszybszym zamążpójściu, skoro jeszcze parę lat temu uszczęśliwiały ich
zupełnie jej sukcesy w prowadzeniu kwiaciarni. Być może sądzili, że i tak nie
każe im długo czekać na swój ślub. Ich małżeństwo przyniosło im tyle
szczęścia, że po prostu nie byli w stanie wyobrazić sobie, by ktoś mógł być
zadowolony ze swej samotności. Nie było żadnego powodu do takich
zmartwień. Da sobie świetnie radę sama, czy wymarzony mężczyzna pojawi się
kiedykolwiek w jej życiu, czy nie. Nie miałaby nic przeciwko temu, żeby się
pojawił, ale marzenia o nim nie bardzo chciały się urzeczywistnić. No, ale
przypuśćmy, że ma szansę na spotkanie z wymarzonym ideałem. Jaki ma być?
Na pewno nie będzie to żaden z tych ulizanych sprzedawców, spotykanych
przez nią w hotelu, to wykluczone. Powinien być naprawdę wysportowany, ale
dzięki temu, że lubi ruch na świeżym powietrzu, nie odpowiadałby jej żaden
klubowy kulturysta. Mógłby być wysoki i mieć ciemne włosy. Uroda nie ma
zasadniczego znaczenia, pożądana jest jednak mocno zarysowana szczęka i
wydamy, zdecydowanie męski nos. Nie wiadomo dlaczego kształtne noski u
mężczyzn działały na nią odpychająco. Jednak najważniejsze będą oczy. Jej
ulubionym kolorem był zielony. Zielone oczy pod silnie zarysowanymi brwiami,
otoczone zmarszczkami od śmiechu. Ta szmaragdowa zieleń oczu z
zapalającymi się iskierkami, kiedy na jego ustach pojawia się piękny, szeroki,
ciepły uśmiech...

Portret mężczyzny stał się tak żywy, że zamyślona Jamie w ostatniej

background image

chwili zorientowała się, że mija skręt do swego bloku.

– Do licha – zaklęła, cudem wychodząc z poślizgu na zakręcie. Marzenia

były nie tylko bezowocne, ale i niebezpieczne. Cała roztrzęsiona zaparkowała
samochód na zwykłym miejscu za niewielkim blokiem mieszkalnym. Widok
słabo oświetlonego podwórka w tumanach mgły, z jednym nagim drzewkiem
smaganym wiatrem, podziałał przygnębiająco. Wpadła do budynku, śpiesząc do
swego mieszkania na drugim piętrze. W przelocie zauważyła, że obrzydliwa,
żółtobrązowa farba na ścianach klatki schodowej odpadła w kilku miejscach, a
w kilku innych jest wysmarowana, co wyglądało bardzo niechlujnie. W
pierwszym odruchu zamierzała złożyć skargę u administratora, ale szybko
zrezygnowała. Jeżeli w ogóle będzie jakiś skutek, to ograniczy się do położenia
jeszcze jednej warstwy tej samej obrzydliwej farby. Znieruchomiała z kluczem
w zamku, spoglądając na obskurną klatkę z nagłym niesmakiem. Może powinna
zmienić mieszkanie albo nawet kupić dom. Dawno temu ustaliła, że najpierw
małżeństwo a potem dom, ale nie musi dłużej się tego trzymać. Stać ją na
własny dom już teraz, cóż ją powstrzymuje?

– Spodobałby ci się, prawda? – zwróciła się do Cyrana, ogromnego

białego kota, który natychmiast przybiegł i zaczął się ocierać o jej nogi. – Dom z
własnym ogródkiem?

– Miau – odpowiedział Cyrano, drepcząc, pełen nadziei, do swej miski i

spoglądając wielkimi, zielonymi oczyma.

– Ale nie aż tak, jak spodobałby ci się obiad. W porządku, wszystko po

kolei. – Cisnęła płaszcz i torebkę na krzesło i wsypała kotu do miski jedzenie. –
Gotowe – oznajmiła, po czym usiadła przy stole, przypatrując się jedzącemu
zwierzęciu i rozważając swój nowy plan. Widok malutkiej kuchni tylko umocnił
jej nagłą odrazę do tego mieszkania. Nic dziwnego, że nie zaprzątała sobie
głowy gotowaniem. Utrzymanie jakiegokolwiek porządku w tej ciasnocie było
niemożliwe.

– Mam więc rozejrzeć się za czymś sympatycznym za rozsądną cenę? –

spytała kota, który wskoczył jej na kolana natychmiast po skończeniu posiłku.
Zamruczał głośno. – Uważam to za zgodę – powiedziała Jamie. – Oczywiście, w
najbliższym czasie nie uda mi się zrobić czegokolwiek w tej sprawie, a poza tym
najpierw powinnam poważnie się zastanowić, jaki ma być ten mój wymarzony
dom. – Uśmiechnęła się do siebie i podrapała Cyrana pod brodą. – Najpierw
wymarzony mężczyzna, a teraz wymarzony dom. No, ale na sprawę domu mam
jakiś wpływ. Obawiam się jednak, że nawet pracując dwadzieścia cztery
godziny na dobę nie zdołałabym mężczyzny z marzeń zamienić w prawdziwego,
z krwi i kości.

Cyrano wpatrywał się w nią spokojnymi, zielonymi oczyma.
– Miau.
– Ach, tak – Jamie wykrzywiła się zabawnie do kota. – Czy mam przez to

rozumieć, że twoim zdaniem potrafiłabym? Wiesz, że musi mieć takie same
zielone oczy, jak ty. – Dotknęła czarnej łaty na nosie Cyrana. – A może to ty
nim jesteś, wieki temu zamieniony w kota? Mam się przekonać? – Ujęła
pyszczek zwierzęcia w obie dłonie i wycisnęła głośnego całusa na jego czole. –
Do licha, właśnie tego się obawiałam – zachichotała, gdy Cyrano otrząsnął się z
wyraźnym wstrętem i odmaszerował z godnością. – Pora spać. Muszę być w
kwiaciarni o piątej, a to oznacza pobudkę o czwartej. Ale będę szczęśliwa, kiedy

background image

już minie sylwester!

Rano, po przejechaniu ciemnymi, wyludnionymi ulicami, Jamie dotarła

do kwiaciarni gdy stary, rzeźbiony zegar w korytarzu hotelowym wybijał piątą.
Jej kwiaciarnia „Kwiaty prosto z serca” mieściła się w Chateau St. Louis,
starym, ale bardzo eleganckim hotelu w śródmieściu. Początkowo należała do
jej wuja Berta. Jamie pracowała w niej dorywczo, gdy była jeszcze w szkole
średniej. Kiedy jej ojciec zmarł, a matka zdecydowała się przenieść do Arizony,
wolała pozostać z ukochanym wujostwem. Ci zachęcili ją do ukończenia kursów
prowadzenia przedsiębiorstwa, żeby mogła przejąć kwiaciarnię i ewentualnie ją
kupić. A teraz, dzięki ciężkiej pracy i umiejętnościom kierowniczym, jest
właścicielką kwiaciarni i na najlepszej drodze do zostania także właścicielką
domu. Kiedy więc jej księgowy wpadł wczesnym popołudniem, żeby odebrać
kwiaty do sukni dla swej żony, Jamie poprosiła, by przedstawił jej jak
najszybciej stan finansów przedsiębiorstwa na koniec roku.

– Myślę o kupieniu domu w przyszłym roku, Ralph – oznajmiła mu.
– Niezła myśl – przytaknął. – A jakiego domu?
– Tego jeszcze nie przemyślałam do końca – odparła, wręczając mu

piękną orchideę w przezroczystym plastykowym pudełeczku. – Oczywiście
wybieracie się dzisiaj na bal.

– Tak, będziemy się bawić tu, w hotelu – powiedział Ralph z pełnym

rezygnacji westchnieniem. – Moja żona usłyszała, że stary Isaiah Dunham oraz
jego syn, Zack, także tu będą. Wyczytała gdzieś, że Zack i Cissie Bergstrom, ta
piosenkarka, która występuje we własnym programie, mogą dziś ogłosić swoje
zaręczyny, co starszego pana niewątpliwie doprowadzi do szału. Uważa, że
wydarzenia mogą mieć dramatyczny przebieg. Zupełnie mnie nie obchodzi
życie uczuciowe sławnych osób, ale moja żona zaczytuje się plotkami o nich,
więc jeżeli sprawia jej to przyjemność... – Uśmiechnął się i wzruszył ramionami.

– Jasne, najlepiej zaczynać Nowy Rok w zgodzie – Jamie pokiwała głową

ze zrozumieniem.

– Bardzo słusznie – zgodził się Ralph. – No, to do zobaczenia. Nie

przemęczaj się.

– Postaram się. Bywaj, Ralph – rzuciła Jamie, zwracając się w stronę

następnego klienta, który, nerwowo się rozglądając, kupił pół tuzina czerwonych
róż.

– Założę się, że nie kupił ich dla żony – rzekł jej podwładny, Barney

Wakefield, po odejściu klienta.

– Nie bądź taki cyniczny – skarciła go Jamie. – Być może chce dobrze

zacząć Nowy Rok, tak jak Ralph. Ciekawe, czy Isaiah Dunham jest tutaj. Hotel
ma przejąć dopiero po piętnastym stycznia i wątpię, żeby chciało mu się
przyjeżdżać tylko po to, by pilnować syna. Zack Dunham jest już dorosły.

– Gdybym ja miał miliardy i jeden z moich spadkobierców zamierzał

zrobić z siebie idiotę, wiążąc się z jakąś łowczynią majątku, na pewno miałbym
na niego oko – stwierdził Barney ze śmiechem.

– Czy ja wiem. – Jamie miała wątpliwości. – Może też chce sprawdzić,

jak personel radzi sobie z dużymi imprezami. – Spojrzała na zegarek. –
Najlepiej będzie, jeśli sama się upewnię, czy wszystko w porządku. Czas na
ostatnie przygotowania. Nie zapomnij o orchideach do przypięcia w kotylionie.

– Już trzy razy mi o tym przypominałaś – Barney rzucił jej urażone

background image

spojrzenie.

– Wiem – westchnęła Jamie. – Strasznie cię przepraszam. To z nerwów.

Tak mi zależy, żeby wszystko było bez zarzutu.

Pobiegła do tylnych pomieszczeń kwiaciarni, gdzie w kontrolowanym

aparaturą klimacie trzy inne pracownice przygotowywały z różowych i żółtych
chryzantem, białych stokrotek, gałązek paproci i gipsofilii, zwanej „oddechem
dziecka”, dekoracje stołów. Czwarta opracowywała kilka większych kompozycji
do udekorowania sceny. Jamie starannie przejrzała listy zamówień, policzyła
pojemniki z nie wykorzystanymi jeszcze kwiatami i w ogóle upewniła się, że
wszystko jest na swoim miejscu. Wychodząc zatrzymała się przy drzwiach i
omiotła ostatnim spojrzeniem pracownię. W chłodnym, wilgotnym powietrzu
unosił się gorzki zapach chryzantem. Ubóstwiała go, na równi z cudownymi
zapachami, kolorami i kształtami innych kwiatów. Znowu przyszło jej na myśl,
że miała dużo szczęścia – mogła robić to, co kochała. Nie potrzebowała żadnego
mężczyzny ze snów, by żyć pełnią życia. Tylko skończona idiotka mogła chcieć
czegoś więcej.

Późnym popołudniem ruch zmalał tak, że o wpół do szóstej zwolniła

Barneya. Uprzątnęła półki, zdjęła zwiędłe kwiaty i ustawiła resztę pozostałych,
gotowych wiązanek na lustrzanej półce za ladą. W środku umieściła małą
wiązankę z pączków bladoróżowych róż i gipsofilii. Zawsze miała jedną taką na
wystawie, ponieważ wprawiała ją w zachwyt delikatna uroda kompozycji. To
było właśnie to – idealny bukiet dla wyrażenia głębi romantycznych uczuć,
takiego oczekiwałaby od swego wymarzonego...

– Przestań się wygłupiać – zamruczała do siebie i schyliła się po kilka

zapomnianych, zielonych listków. Potem spojrzała zza lady na światła
pędzących samochodów. Pora na kolację, pomyślała. Wszyscy pędzą do
domów. Na mnie też już czas.

Ruszyła, by zaryglować drzwi wejściowe, gdy pojawiła się w nich

ciemna, męska postać. Jamie zatrzymała się. Mężczyzna wszedł, a serce Jamie
zamarło i przestało bić na tak długo, że wydało się, iż nigdy nie ożyje. Kiedy
jednak ruszyło, zabiło jak oszalałe. Albowiem gdy mężczyzna się zbliżył,
ujrzała jego zielone oczy rozjaśnione iskierkami radości i najsympatyczniejszy
uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała.

Jamie zaczęła się cofać z ręką przy krtani, tak ściśniętej, że z trudem

łapała oddech.

– Czczym mogę służyć? – wyjąkała, zastanawiając się, czy zjawa zniknie,

gdy ona przemówi.

– Zaraz się przekonamy – odpowiedział mężczyzna głębokim,

dźwięcznym głosem, siejąc srebrne błyski spod gęstych, ciemnych rzęs.

Jamie umknęła w stosunkowo bezpieczne schronienie za ladą.
– Czczego pan szuka? – zapytała i oblała się rumieńcem, kiedy

nieznajomy uśmiechnął się w odpowiedzi, a jego spojrzenie z wolna
powędrowało od ust Jamie w dół, do jej różowego sweterka z angory, a potem
równie wolno wróciło do jej oczu.

– Podobają mi się te różowe róże zmieszane z białymi kwiatkami –

powiedział w końcu.

– Oddech dziecka – rzuciła Jamie, ciągle wpatrzona w mężczyznę.
– Co takiego? – Uniósł brwi pytająco.

background image

– T-te białe kwiatki – wyjaśniła Jamie. – Nazywają się oddech dziecka.

Bo są takie słodkie i delikatne.

– Bardzo ładnie – powiedział, ciągle z tym niewiarygodnie ciepłym,

pięknym uśmiechem na ustach.

W końcu Jamie z trudem oderwała wzrok od nieznajomego i odwróciła

się w stronę wiązanek. W lustrze widziała jednak odbicie mężczyzny, jego oczy
śledziły każdy jej ruch. Ręce jej się trzęsły, kiedy sięgała po bukiet. Na litość
boską, Jamie, weź się w garść, skarciła siebie w duchu, zaciskając dłonie na
wazie. Niech ci się nic nie wydaje. On jest po prostu klientem.

– Proszę bardzo, gotowe – oznajmiła odwracając się i położyła kwiaty na

ladzie. – Oddam je panu za pięć dolarów. I tak nie dotrwają do środy. Chyba że
pan chce, żeby dostarczono je pod wskazany adres. W takim razie za dodatkową
opłatą.

– To nie wchodzi w grę – odrzekł mężczyzna oddzielając pięciodolarowy

banknot od grubego zwitka, który wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki.
Właśnie wtedy wyzywająca ruda piękność weszła do kwiaciarni. – Odpowiada
ci to, Cissie? – zapytał, zwracając się do niej.

W pogrążoną w nierealnym świecie Jamie jakby piorun strzelił. No to

masz z głowy mężczyznę swoich marzeń, pomyślała, starając się zignorować
niemądre uczucie złości, które ją nagle ogarnęło. Natychmiast rozpoznała w
kobiecie Cissie Bergstrom, piosenkarkę, o której mówił Ralph. A zatem tym
zielonookim czarusiem musi być Zack Dunham. Jamie zmierzyła kobietę
zimnym spojrzeniem. Nigdy nie miała wysokiego mniemania o jej śpiewie,
przypominającym miauczenie kota. Pasował jednak do twarzy, która miała
niechętny, rozdrażniony wyraz, kiedy taksowała róże, bębniąc niecierpliwie o
ladę jaskrawo polakierowanymi paznokciami.

– Są przesłodzone – orzekła. Wskazała na wazon na wystawie. – Proszę

mi dać te czerwone goździki.

– Jak chcesz – mężczyzna wzruszył ramionami. – Mogą być czerwone

goździki.

Jamie rzuciła mu litościwe spojrzenie i wzięła róże, by umieścić je z

powrotem w wazonie. Jak mógł się związać z taką kobietą? Czy on ma choć
odrobinę zdrowego rozsądku? Nic dziwnego, że jego ojciec tak się niepokoi.

– Chwileczkę – powstrzymał ją. – Te róże także biorę.
Wręczył Jamie pieniądze z jeszcze jednym zniewalającym uśmiechem.
– Róże są dla pani – dodał miękko. – Jakoś do pani pasują.
Słowa te spowodowały suchość w ustach Jamie. Męskie palce dotknęły

jej palców, gdy wciskał pieniądze w jej bezwładną dłoń. Poczuła, jakby między
nimi przeskoczyły elektryczne iskry. Stała, wpatrzona w niego, bez słowa i
poczuła ponowny zawrót głowy. Ostry, kobiecy głos sprowadził ją natychmiast
na ziemię.

– Proszę, proszę, ależ z ciebie niepoprawny podrywacz – zakpiła kobieta,

spoglądając na niego lodowato.

– Daj spokój, Cissie – w głosie mężczyzny zabrzmiało wyraźne

ostrzeżenie.

– Jaja nie mogłabym – Jamie zabrakło tchu. Pochwyciła wiązankę róż i

szybko wstawiła ją z powrotem do wazonu, następnie nerwowo wybrała
goździki i położyła gwałtownie przed kobietą. – Bardzo przepraszam – jęknęła z

background image

policzkami czerwonymi z zakłopotania.

– Nie daj mu się nabrać, moja droga – ostrzegła tamta. – Ile?
– Hm, piętnaście dolarów – odpowiedziała Jamie, unikając spojrzenia

mężczyzny, który znów wbił w nią wzrok.

– Zapłać pani, Zack – rozkazała kobieta, potwierdzając przypuszczenia

Jamie co do tożsamości mężczyzny, sama zaś wzięła wiązankę i ruszyła w
stroną drzwi do hotelu.

Zack Dunham podał Jamie dwudziestodolarowy banknot.
– Proszę zatrzymać resztę i zabrać te róże do domu. Chciałbym, żeby

zostały z panią. Tak bardzo pasuje pani do tych różowych pączków i „oddechu
dziecka”.

Jamie posłała mu wściekłe spojrzenie i wyjęła z szuflady pięć dolarów.
– Nie, bardzo dziękuję, ale nie trzeba, panie Dunham – powiedziała

zimno, wręczając mu pieniądze. – To nie wypada.

Zack Dunham pochylił się ku niej, opierając łokcie na ladzie.
– No, no, czytuje pani kronikę towarzyskich plotek – pokręcił głową z

naganą. – Nie powinna pani wierzyć w te bzdury. – Znowu uśmiechnął się
ciepło, porozumiewawczo. – Kiedy będzie pani wolna, panno – panno, prawda?

– Panna Exeter! – rzuciła oschle Jamie. – I nie, z pewnością nie będę

wolna. Powinien pan się wstydzić. To bardzo brzydko z pana strony wdawać się
we flirt z jedną kobietą, gdy towarzyszy pan innej. Pomijam już fakt, że jest pan
prawie zaręczony.

Zack roześmiał się serdecznie.
– Jak to cudownie spotkać kobietę, która mówi szczerze to, co myśli –

oznajmił. – W zasadzie powinienem się teraz wstydzić, ale nie potrafię. Czy w
przeciwnym razie mógłbym tu jeszcze być i rozmawiać z panią?

– A nie powinien pan tego robić. Musi pan popracować nad swoim

sumieniem – napomniała go surowo Jamie, pragnąc z całego serca, żeby jak
najszybciej opuścił kwiaciarnię, zabierając pieniądze i ten niepokój, który
towarzyszył jego obecności. Bliskość mężczyzny powodowała, że jej górna
warga pokryła się kropelkami potu. Przysunęła mu bliżej banknoty.

– Wydaje mi się, że stanowczo powinien pan wyjść. Nim Jamie zdołała

cofnąć rękę, Zack pochwycił ją i podniósł do ust.

– Mam nadzieję, że będzie miała pani udany wieczór, panno Exeter –

powiedział, uśmiechając się ciągle, podczas gdy Jamie na próżno starała się
uwolnić rękę z jego uścisku.

– A ja mam nadzieję, że nauczy się pan lepszych manier!
– odparowała. – Proszę już iść!
– Ani myślę, dopóki nie powie mi pani, jak pani na imię – odpowiedział.

– Panna Exeter brzmi nazbyt formalnie dla kogoś, kto chciałby poznać panią
dużo bliżej.

– Ale ja nie życzę sobie poznawać pana bliżej – parsknęła Jamie.
Zack roześmiał się znowu, po czym rozejrzał się wokół.
– Aha! – wykrzyknął na widok pudełeczka z wizytówkami przy kasie i

wziął jedną. – „Kwiaty prosto z serca”, Jamie Exeter, właścicielka – odczytał. –
Jamie. Podoba mi się. Pasuje także do różowych róż i „oddechu dziecka”. –
Wsadził wizytówkę do kieszeni, uniósł dłoń Jamie i złożył na niej pocałunek.

– Szczęśliwego Nowego Roku, Jamie – powiedział czule. – Bardzo bym

background image

chciał nie musieć jechać jutro do Nowego Jorku, a potem do Afryki, ale na
pewno zobaczymy się, kiedy wrócę. Możesz na to liczyć.

– Proszę się nie trudzić. Absolutnie nie interesuje mnie ktoś tak... tak

niesolidny jak pan – wypaliła Jamie, próbując zignorować omdlenie dłoni i
przyspieszone bicie serca.

Po raz pierwszy wyraz nonszalancji na twarzy Zacka ustąpił miejsca

szczeremu niezadowoleniu.

– Ci przeklęci gazetowi plotkarze i ich bzdurne wymysły – burknął. –

Mam tego dosyć.

– Zack, cóż cię, u licha, trzyma tak długo? – dopytywała się Cissie

Bergstrom, zaglądając przez drzwi, a jej jaskrawo umalowane usta zacisnęły się
nieprzyjemnie.

– Już idę – zawołał krzywiąc się. Ruszył do wyjścia, gdy nagle wrócił i

przechylił się przez ladę do Jamie. – Od tej chwili – powiedział cicho – proszę
nie wierzyć żadnym informacjom o mnie, póki nie powiem, że są prawdziwe. – I
odszedł, pogwizdując z cicha.

Jamie odprowadzała go wzrokiem z tym samym poczuciem

nierzeczywistości, jakby spodziewała się, że oboje z Cissie rozpłyną się w
niebycie, gdy tylko on przekroczy drzwi. Jednak wściekła twarz Cissie była
najzupełniej rzeczywista i po szybkości, z jaką poruszały się jej usta, było jasne,
że Zack wysłuchiwał ostrej reprymendy. Jamie potrząsnęła głową z
westchnieniem. To, czego była świadkiem, zupełnie nie wyglądało na romans
stulecia. No, ale wydaje się, że niektóre pary kochają sprzeczki.

– Nie miałabym zaufania do tego człowieka za żadne skarby świata –

mruczała Jamie do siebie wkładając płaszcz, ostatnim rzutem oka kontrolując
kwiaciarnię i gasząc światło. Wyobrażał sobie, że złapie ją na numer o
pragnieniu poznania jej lepiej! Czy mu się wydaje, że jest aż tak naiwna?
Wychodząc z hotelu, Jamie omal nie zderzyła się w drzwiach z wysokim,
siwowłosym mężczyzną.

– Proszę mi wybaczyć – uśmiechnęła się przepraszająco usuwając się na

bok.

– Proszę zaczekać. – Mężczyzna przytrzymał ją za rękaw. – Jestem Isaiah

Dunham. Czy pani Jamie Exeter? W pani kwiaciarni był przed chwilą mój syn?

– No... tak, tak. Był, panie Dunham. – Jamie napotkała spojrzenie

najbardziej przenikliwych stalowych oczu, jakie kiedykolwiek widziała. –
Czyżby czegoś zapomniał?

– Niczego, o czym powinien – odparł Isaiah Dunham, a jego stalowe oczy

przenikały ją na wskroś. Spojrzał jej prosto w twarz. – Ku mej wielkiej uldze
Zack powiedział mi przed chwilą, że nie zamierza żenić się z tą Bergstrom.
Kiedy zapytałem go, co sprawiło, że zmienił zamiar, powiedział tylko, że
spotkanie z panią. Muszę przyznać, że jego gust się poprawia, niemniej niepokoi
mnie to, że...

– Chwileczkę, panie Dunham – przerwała Jamie, czując wściekłość,

wzrastającą w miarę przedłużania się jego przemowy. – Nie mam żadnych
zamiarów wobec pańskiego syna. Nie chciałabym go nawet za darmo.
Powiedziałam mu, żeby się ode mnie odczepił. Obawiam się, że pana nabiera.

Oczy Dunhama zwęziły się ze złości i Jamie natychmiast pożałowała

swego nietaktownego wybuchu. Ale zanim zdołała zastanowić się nad

background image

usprawiedliwieniem, twarz starszego pana rozpogodziła się i wybuchnął
gromkim śmiechem.

– Właśnie zamierzałem powiedzieć, jak zmartwiło mnie jego igranie z

uczuciami naiwnej kwiaciareczki, ale teraz widzę, że trafił na godnego siebie
przeciwnika – powiedział z błyskiem rozbawienia w oczach. – Niech go pani nie
osądza zbyt surowo. Naprawdę nie jest tak zepsuty, jak się wydaje, a właśnie
pani należy do tego rodzaju młodych kobiet, z którymi powinien spotykać się
jak najczęściej.

Jamie czuła, że głupotą będzie robić jakiekolwiek negatywne uwagi o

Zacku, a nie przychodziły jej na myśl pozytywne. Uśmiechnęła się więc tylko
słabo i nie rzekła nic, co spowodowało nowy wybuch śmiechu Dunhama.

– Jest pani wyjątkową młodą damą – stwierdził. – Większość ludzi w tych

okolicznościach starałaby się wychwalać Zacka, mając świadomość, że wkrótce
zostanę właścicielem tego hotelu. Doceniam siłę pani charakteru. Mam nadzieję,
że Zackowi uda się zatrzeć to fatalne wrażenie, jakie na pani zrobił. – Wyciągnął
do Jamie rękę. – Bardzo miło było mi panią poznać, panno Exeter. Oglądałem
już salę balową, pani dekoracje są wspaniałe.

– Bardzo panu dziękuję. – Oszołomiona Jamie wymieniła uścisk dłoni i

życzenia udanego wieczoru, po czym starszy pan odszedł. Przyszło jej nagle do
głowy, że mówienie Dunhamowi, jakoby nie chciała jego syna nawet za darmo,
było absolutnym szaleństwem. Gdyby zachowała chociaż odrobinę swego
zdrowego rozsądku, prawdopodobnie udałoby się jej powiedzieć coś miłego o
Zacku. Ten facet naprawdę zalazł jej za skórę. Zwykle najpierw pomyślała,
zanim coś powiedziała. Miała wyjątkowe szczęście, że Isaiah tak zareagował!

Późno w nocy Jamie siedziała w fotelu przed telewizorem, z kotem na

kolanach, prawie nie zauważając wspaniałej zabawy sylwestrowej na ekranie.
Nieustannie przebiegała pamięcią wszystkie wydarzenia związane z poznaniem
Zacka i jego ojca. To było takie deprymujące, to nagłe pojawienie się przed nią
wyśnionego dzień wcześniej ideału. Przez moment wydawało się, że naprawdę
słyszy te zaczarowane dzwony. A potem Cissie Bergstrom w jednej chwili
wszystko zniszczyła. Tę lekcję powinna zapamiętać do końca życia. Jeżeli
mężczyzna wygląda jak ideał, to wcale nie znaczy, że nim jest. A Zack Dunham
nie jest nim na pewno. Żadna kobieta posiadająca choć trochę godności
osobistej nie związałaby się z nim. Tacy Zackowie fruwają nieustannie z
kwiatka na kwiatek jak motyle – no, ale to już jej nie dotyczy. Bardzo wątpi, czy
naprawdę zamierza wrócić. Ale gdyby jednak...

Jego ojciec nie miał, zdaje się, nic przeciwko temu, żeby Zack

kontynuował znajomość z nią, a Isaiah Dunham, tak czy siak, miał w swoich
rękach los jej kwiaciarni. Była to trudna sytuacja, ale Jamie postanowiła nie
ulegać. Miała wystarczająco dużo silnej woli, żeby nie pozwolić narzucić sobie
związku, którego nie chce, i Isaiah będzie musiał się z tym pogodzić. Nie
sądziła, aby był tak małostkowy, żeby posunąć się do wymówienia dzierżawy,
jeżeli odrzuci zaloty Zacka. A poza tym wcale nie przypuszczała, żeby Zack
szczerze mówił o zamiarze poznania jej lepiej. Najprawdopodobniej nigdy go
już nie zobaczy i właściwie nie wiadomo, po co tak się tym wszystkim
przejmuje.

Dziki hałas wywołany przez trąbienie i gwizdy uprzytomnił jej, że

właśnie wybiła północ.

background image

– Szczęśliwego Nowego Roku, Cyrano – westchnęła Jamie. – Mam

nadzieję, że to prawdziwy koniec starego roku, a nie już początek nowego.
Przejmowanie się Zackiem Dunhamem wyczerpało mnie bardziej, niż cały dzień
pracy w kwiaciarni!

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Jamie wyłączyła telewizor i weszła do sypialni. Zdążyła rozpuścić włosy,

które zwykle nosiła związane w ciasny węzeł na czubku głowy i włożyć piżamę,
gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi.

– Pewnie państwu Breyers zabrakło lodu – powiedziała do Cyrana i

narzuciła różowy, welurowy szlafrok. Po wyłączeniu telewizora odgłosy zabawy
u sąsiadów na górze słychać było bardzo wyraźnie. Pośpieszyła do drzwi
zawiązując szlafrok. Chociaż była święcie przekonana, że to sąsiad, uchyliła
tylko drzwi nie zwalniając łańcucha i ostrożnie wyjrzała. Natychmiast
zatrzasnęła je z powrotem z bijącym głośno sercem.

– To absolutnie niemożliwe – szepnęła do siebie. – Mam jakieś

przywidzenia. – Przecież Zack Dunham nie mógł stać pod drzwiami jej
mieszkania w smokingu i czarnym prochowcu, z włosami i ramionami
pokrytymi topniejącym śniegiem.

Rozległo się jeszcze głośniejsze pukanie, któremu towarzyszył niski,

głęboki głos.

– Jamie, proszę, wpuść mnie. Nie zostanę długo. Trzęsącymi się rękami

zwolniła łańcuch i otworzyła drzwi.

– Co pan tu robi? – zapytała Zacka Dunhama we własnej osobie.
– Przecież powiedziałem, że chcę cię jeszcze zobaczyć – odrzekł z

ujmującym uśmiechem – postanowiłem więc nie czekać do mojego powrotu z
Afryki i wyszedłem cię poszukać. – Przerwał. – Czy mogę wejść?

– No, cóż, m-myślę, że tak – zgodziła się Jamie. Naprawdę wyglądał na

zziębniętego i nie wydawało się, żeby mógł ją skrzywdzić. Cofnęła się
wpuszczając go do środka.

– Nie miałam pojęcia, że pada śnieg. Dlaczego szedłeś pieszo, na litość

boską?

– Lubię spacerować. Poza tym padać zaczęło, kiedy byłem już w połowie

drogi – odpowiedział Zack zdejmując płaszcz i trzymając go ostrożnie. – Jest
zupełnie przemoczony.

– Trzeba go będzie zabrać do kuchni – zdecydowała Jamie. – Powieszę go

przy grzejniku. – Ruszyła przed Zackiem do kuchni, rozmyślając, jak niezwykle
rozpoczyna się ten nowy rok.

– Bardzo mi przykro, jeżeli cię zbudziłem. – Zack najwyraźniej dopiero

teraz zauważył, że Jamie jest w szlafroku. Przypomnienie tego faktu wcale jej
nie uspokoiło.

– Je-jeszcze się nie położyłam – wyznała. Wzięła jego płaszcz i,

wieszając go na sznurze przy grzejniku, dziękowała w duchu swej szczęśliwej
gwieździe, że akurat dzisiaj nie ma na nim jej bielizny.

– Teraz – odwróciła się – powinien szybko wyschnąć. Zack obserwował

ją i w jaskrawym świetle kuchennym wyraźnie zobaczyła dwa czerwone
zadrapania na jego lewym policzku.

– Ach, więc to tak – powiedziała patrząc na niego znacząco. – Cissie nie

była zachwycona, gdy oznajmiłeś, że nie zamierzasz się z nią żenić.

– Skąd wiesz? – zapytał Zack. – Czy nie mogę zrobić kroku bez jakiegoś

przeklętego dziennikarza...

background image

– To od twojego ojca dowiedziałam się, że postanowiłeś się nie żenić –

przerwała mu Jamie. – Domyśliłam się, że jej także to powiedziałeś. – Uniosła
brwi i spojrzała na niego chłodno. – Czy dlatego tu przyszedłeś? Przysłał cię
ojciec?

– O Boże, nie! – zaprzeczył podniesionym głosem, po czym zniżył go. –

Kiedy spotkałaś mojego ojca? Co on ci naopowiadał? Mógłbym usiąść? – Wziął
krzesło i usiadł przy kuchennym stole, nawet nie czekając na przyzwolenie.

– Spotkałam twojego ojca w holu – wyjaśniła Jamie i streściła Zackowi

całą rozmowę. – Obawiam się, że nie byłam zbyt grzeczna – zakończyła. –
Jestem winna przeprosiny wam obu.

– Rzeczywiście, świetnie poradziłaś sobie z ojcem – jęknął Zack. –

Podobają mu się ludzie, którzy mówią co myślą, bez owijania w bawełnę. Ale
przyjmuję twoje przeprosiny. Należą mi się za to, co powiedziałaś i za
przypuszczenie, że ojciec mnie tu przysłał. Cieszę się, że tym razem jest po
mojej stronie, ale nie słucham jego rozkazów.

Nigdy nie słuchałem, dlatego niezbyt nam się układało. – Uśmiechnął się

z przymusem i przeciągnął dłonią po mokrych włosach. – Czy nie moglibyśmy
porozmawiać o czymś przyjemniejszym? Na przykład o tobie.

– Wcale nie jestem pewna, czy to jest przyjemniejsze – odparła nerwowo.

Bardzo chciała uwierzyć Zackowi. Wydawał się mówić szczerze. I po cóż
szedłby pieszo taki kawał w padającym śniegu? Może wypił za dużo przed
wyjściem z hotelu? Nie wyglądał na pijanego, ale nie była tego całkiem pewna.
Jedyne, czego była pewna, to jego elektryzującej obecności wypełniającej
malutką kuchnię i odbierającej jej odwagę.

– Przydałby ci się ręcznik – zauważyła, kiedy spostrzegła, jak po

przeciągnięciu dłonią po włosach strząsa wodę z palców. Szybko przyniosła
gruby, miękki ręcznik z łazienki. – Chcesz grzebień? – zapytała jeszcze.

– Dziękuję, nie. Mam jakiś w kieszeni. – Wytarł energicznie włosy. Był

teraz zupełnie rozczochrany, ale Jamie uznała, że przez to stał się niebezpiecznie
pociągający – jak mężczyzna, który właśnie wyszedł spod prysznica.

Kiedy czesał włosy, Jamie rozpaczliwie szukała jakiegoś bezpiecznego

tematu do rozmowy, co pozwoliłoby jej trochę ochłonąć.

– Yhm, może napijesz się czegoś ciepłego? – zaproponowała. – Kawy

albo gorącej czekolady?

– Czekolady z przyjemnością, jeżeli nie sprawi to za dużo kłopotu. – Zack

znowu uśmiechnął się ujmująco.

– Absolutnie żadnego. Mam czekoladę instant – powiedziała Jamie z ulgą,

że nareszcie ma coś do roboty. Postawiła czajnik na gazie i wyciągnęła
pojemnik z torebkami czekolady. Przy okazji zrzuciła na podłogę pudełko z
rodzynkami.

– Wszystko przez tę ciasnotę – zamruczała, wciskając rodzynki z

powrotem. – W moim nowym domu będę miała mnóstwo szafek w kuchni.

– W nowym domu? Czy jest już ktoś w twoim życiu?
– Nie, sama kupuję dom – odparła krótko, przyglądając mu się, gdy

wyjmowała dwie filiżanki. W jego głosie zabrzmiała niepokojąca nuta i
zastanowiła się, czy nie byłoby jednak mądrzej powiedzieć, że jest ktoś.

– To trochę dziwne – zauważył Zack – gdy kobieta sama kupuje dom.
O to chodzi, pomyślała Jamie.

background image

– Być może tego nie dostrzegłeś – stwierdziła ironicznie – ale czasy się

zmieniły. Czyżbyś ciągle jeszcze był zwolennikiem zasady „domku trzech
misiów”?

– Zasada „domku trzech misiów”? – roześmiał się Zack, a jego oczy

otoczyły się zmarszczkami, które zmusiły Jamie do wysiłku skupienia się na
przygotowywanej czekoladzie.

– No, tak. Pogląd, że w każdym domu powinni mieszkać mama miś, tata

miś i dziecko miś – wytłumaczyła. – Wątpię, czy taka trójka mieszka choćby w
połowie dzisiejszych, domów.

– To wielka szkoda – stwierdził Zack. – Masz rację, uważam, że tak

powinno być.

Jamie miała duże wątpliwości, czy Zack nadawałby się na tatę misia w

przeciętnym domu, uznała jednak, że nie jest to najwłaściwszy temat do
dalszego rozważania.

– Wspominałeś, że jedziesz do Afryki – powiedziała, nalewając wrzątku

do filiżanek. – To brzmi bardzo interesująco. Założę się, że nie możesz się
doczekać wyjazdu.

– Nie wiesz o mnie zbyt wiele, prawda? – zachichotał Zack.
– Tak – nachmurzyła się Jamie, wręczając mu filiżankę i siadając

naprzeciwko. – A skąd mam wiedzieć? Wbrew temu, co twierdziłeś wcześniej,
nigdy nie czytuję gazetowych plotek. Gdyby ktoś mi dzisiaj przypadkiem nie
wspomniał o twoim romansie z Cissie Bergstrom, nie miałabym o tym pojęcia.

– To cudowna wiadomość – uśmiechnął się Zack. – Nie będę musiał

wyjaśniać tych wszystkich fałszerstw na mój temat. Jesteś pewnie przekonana,
że jestem nieokrzesanym, niegodnym zaufania gburem. A to wszystko
nieprawda. Jego uśmiech mógłby stopić lód, pomyślała Jamie, wbijając wzrok w
filiżankę.

– No to co z tą Afryką? – wróciła do przerwanego wątku.
– Bardzo często tam jeżdżę – wyjaśnił Zack. – Zarządzam

„Fantastycznymi podróżami”, które są częścią imperium Dunhamów. Prowadzę
osobiście dziesięć wycieczek rocznie – do Afryki, na Alaskę lub na morza
południowe. Gdybym naprawdę był takim nieokrzesanym gburem, czy
mógłbym prowadzić jedno z najlepszych biur podróży na świecie?

– To prawda, nie mógłbyś – przyznała Jamie, spoglądając na niego z

szacunkiem.

– Założę się, że uznałaś mnie za jednego z tych złotych, nic nie robiących

playboyów – pokpiwał z niej Zack. – Może odtąd nie będziesz osądzała nikogo,
zanim nie poznasz faktów.

– Postaram się – przyrzekła – Ale musisz przyznać, że ludzi sądzi się

przede wszystkim po ich zachowaniu. Poza tym, jeżeli można na kimś polegać
w interesach, to nie znaczy, że także w życiu osobistym.

– Masz rację. Nie zawsze – zgodził się. – Popełniłem wiele błędów.
Przechylił głowę, przyglądając się Jamie uważnie. – A jak z tobą?

Dlaczego taka piękna kobieta spędza sylwestra sama w domu? Nie
spodziewałem się, że cię zastanę, potrzebowałem spaceru dla uspokojenia i
łudziłem się, że może jednak będziesz. Chciałem się upewnić, że nie byłaś
złudzeniem. No i nie jesteś.

– Zaczęłam dzisiaj pracę o piątej rano – wyjaśniła Jamie, próbując

background image

odpędzić zadowolenie wywołane jego komplementami. – Sylwester to jeden z
najpracowitszych dni w tym zawodzie. Wieczorem jestem zupełnie
wykończona. Jedyne, o czym marzę, to usiąść i wyciągnąć nogi. Zazwyczaj
drzemię przez godzinę, ale dzisiaj byłam zbyt spięta i nie mogłam się odprężyć.

I to przez ciebie, pomyślała, ale nigdy ci tego nie powiem.
– Już pierwsza. – Zack spojrzał na zegarek. – Byłaś na nogach ponad

dwadzieścia godzin. Lepiej będzie, jak już sobie pójdę i pozwolę ci się położyć,
zanim ostatecznie uznasz, że jestem bezmyślny i nieczuły dla innych. –
Dokończył pić czekoladę i podniósł się. – Serdeczne dzięki za gorącą czekoladę
i uratowanie mnie przed przeziębieniem. I za to, że tu jesteś, co mnie upewniło,
że istniejesz naprawdę. Wydawało mi się, że spotkanie z tobą było tylko snem.

– Ależ... ależ proszę bardzo – wyjąkała Jamie zaskoczona jego nagłą

decyzją odejścia. Od momentu jego wejścia miała dziwne poczucie, że czas
zatrzymał się, a oni przebywają w innym wymiarze. – Czy twój płaszcz jest już
suchy? Może zawołam taksówkę? – zaproponowała, gorąco pragnąc, aby mu się
tak nie spieszyło. – Nie jest zbyt bezpiecznie chodzić ulicami o tej porze.

– Przestało padać i zawsze jest więcej patroli policyjnych w sylwestra –

odparł Zack nakładając płaszcz. – Dziękuję za troskę o mnie. To mi daje
nadzieję. A to kto? – wskazał na zbliżającego się Cyrana, który ziewał szeroko.

– To jest Cyrano – przedstawiła kota Jamie. – Nosi takie imię, bo przez tę

plamę tutaj jego nos wydaje się olbrzymi. Właśnie spał w moim łóżku.

– Ten to ma szczęście – Zack podniósł kota i trzymał go w ramionach. –

Cześć, Cyrano. Czy mogę liczyć, że przypilnujesz, aby od tej chwili nikt inny
nie dzielił łóżka z twoją panią?

– Takie rzeczy nie są w moim stylu! – parsknęła Jamie, mierząc go

wściekłym spojrzeniem. – A poza tym to nie twoja sprawa.

Powinna była wiedzieć, mężczyzna z takimi oczami ma na myśli przede

wszystkim łóżko.

Zack podrapał Cyrana pod brodę, patrząc na niego z zamyśleniem.
– Jeżeli to nie moja sprawa, to po co mi to szczerze wyznała? – spytał

kota.

– Bo nie podobają mi się twoje dwuznaczne insynuacje – oświadczyła

Jamie zimno. – Żyjesz w świecie, w którym wszystko dzieje się znacznie
szybciej, niż w moim. Powinnam była być na to przygotowana.

– Już ci mówiłem, żebyś nie wyciągała zbyt pochopnych wniosków co do

mojej osoby. – Zack postawił kota na ziemi.

– No i co mi zrobisz? – natarła na niego.
Zack wyprostował się i przyglądał Jamie z zastanowieniem. W jego

oczach pojawił się dziwny, daleki wyraz zamyślenia, jakby patrząc na nią starał
się jednocześnie zajrzeć w głąb jej duszy. Poczuła, jak ciarki przebiegły jej po
krzyżu, jakby dotknął jakiegoś nerwu. Chciała zapytać, o czym myśli, czy za
tymi ślicznymi, zielonymi oczami kryje się wątpliwość co do sensu jego wizyty
i czy jest zadowolony, że przyszedł. Nagle bardzo zapragnęła, żeby był
zadowolony. W końcu odetchnął głęboko i uśmiechnął się niewyraźnie.

– Sądzę, że starałem się coś ci uświadomić – zaczął. Wydawało się, że

pytanie Jamie padło tak dawno, że ona sama prawie o nim zapomniała. Przez
chwilę patrzyła na niego nieprzytomnie, po czym, przypominając sobie,
zapytała:

background image

– Uświadomić mi co?
– Nie jestem zupełnie pewien – odparł Zack. – Może to, że mógłbym stać

tak wieki, patrząc na ciebie i pragnąc się dowiedzieć, co skrywają te twoje
śliczne, błękitne oczy. Wydaje mi się jednak, że musimy to zostawić do
następnego razu. Widzę, jaka jesteś zmęczona.

Schylił się i pogłaskał Cyrana, po czym ruszył prosto do drzwi. Jamie

wyjrzała przez okno w pokoju. – Spadło mnóstwo śniegu – zwróciła się do
Zacka. – Jesteś pewien, że obejdziesz się bez taksówki? Masz nieodpowiednie
buty.

– Nie chcę taksówki, muszę się przejść – pokręcił głową Zack. –

Potrzebuję tego jeszcze bardziej niż przedtem.

To stwierdzenie zdziwiło Jamie, ale uznała, że lepiej zostawić je bez

komentarza.

– Idź ostrożnie – powiedziała wobec tego, odprowadzając gościa do

drzwi. – Pewnie jest bardzo ślisko.

– Życie jest śliskie – odparł z bladym uśmiechem. – Do głowy by mi nie

przyszło, że tak zacznę Nowy Rok.

– Mnie też – dodała Jamie. Nie była pewna, co miał na myśli, ale

odczuwała podobnie. – Mam-mam nadzieję, że podróż do Afryki będzie udana.

– Zawsze jest wspaniała i interesująca, ale... – Głos Zacka zamarł, a on

wpatrywał się w Jamie tak jarzącymi się zielonymi oczami, że nagle zaparło jej
dech. Delikatnie pogładził ją po włosach i mogła przysiąc, że dotknięcie to
wyzwoliło jakiś ładunek elektryczności, który przebiegł przez nią jak płomień.
Była pewna, że zamierza ją pocałować i całym wysiłkiem woli walczyła z
pokusą zwilżenia językiem warg. Jej puls przyśpieszał, a w głowie myśli, że nie
powinna mu na to pozwolić, walczyły z pragnieniem, żeby to jednak zrobił.
Kiedy dotknął jej karku, zesztywniała, jakby panicznie przestraszona. Wyczuł to
i uśmiechnął się łagodnie, a ciepło tego uśmiechu spowodowało gwałtowne
bicie serca.

– Czy bardzo się przestraszysz, jeśli cię pocałuję? – zapytał.
Słysząc to pytanie, Jamie oblizała nerwowo wargi i przełknęła ślinę,

czując tkwiącą w krtani wielką kulę.

– Ależ, ja – zaczęła, i straciła oddech, gdyż Zack pochwycił ją w ramiona

przybliżając swoje usta do jej warg tak szybko, że nie miała czasu powiedzieć
nic więcej. Potem już nic nie mogła z siebie wykrztusić, nawet gdyby bardzo
chciała. Gwałtowny wstrząs przebiegł przez jej ciało tak, że straciła równowagę
i musiała chwycić się Zacka, aby ją odzyskać. Jej umysł przestał pracować i
czuła jedynie, jak mężczyzna przyciąga ją coraz bliżej, jakby stapiali się w
jedno. Wtem przerwał, równie gwałtownie, jak zaczął i cofnął się. Ciągle jednak
trzymał ją blisko, a policzek przytulał do jej włosów. Słyszała jego nierówny
oddech, czuła napięcie w muskularnym ciele i silnych ramionach. Mogłaby
powiedzieć, że walczy z ogromnymi emocjami i przyszło jej do głowy, że gdyby
przerwał i znowu zaczął ją całować, poddałaby się mu bez walki. Ostrożnie
wyswobodziła się z jego ramion i spojrzała na niego. Ku jej zdziwieniu wydawał
się równie oszołomiony, jak ona sama.

– Dobrze się czujesz? – zapytała.
Zack potrząsnął głową, wziął głęboki oddech i uśmiechnął się.
– Zdaje się, że na balu wypiłem o jeden kieliszek za dużo – stwierdził. –

background image

Przez chwilę czułem się tak, jakby ktoś zdzielił mnie w głowę. Zobaczyłem
gwiazdy i usłyszałem dzwony.

– Naprawdę nie powinieneś wracać pieszo do hotelu – zatroskała się

Jamie.

– Zimne powietrze mnie orzeźwi – zapewnił ją Zack. Położył rękę na

klamce i zatrzymał się. – Skontaktuję się z tobą. Dbaj o siebie.

– Ty też – dodała.
– Cały czas – zapewnił Zack, po czym otworzył drzwi i wyszedł nie

obejrzawszy, się za siebie.

Jamie poczuła nagłą pustkę i ogromne zmęczenie. Co za dziwny człowiek

z tego Zacka Dunhama, dumała idąc do sypialni. Nadal nie miała pojęcia,
dlaczego ją odwiedził i co teraz sobie o niej, po tej wizycie, myśli. Być może
nigdy się o tym nie dowie, ale takie przypuszczenie sprawiło jej fizyczny ból.

– Coś mi się wydaje, że on mi się podoba – rzekła do Cyrana, który

przyglądał się jej z ciekawością przekrzywiając łebek. – Jest znacznie
sympatyczniejszy niż myślałam. – Zgasiła światło i w ciemnościach twarz Zacka
stanęła jej przed oczami jak żywa. Otuliła się kołdrą i znowu poczuła, jakby jego
ramiona objęły ją ciasno. Było jej tak lekko, że mogłaby unieść się w powietrze,
prosto do nieba.

– A może, mimo wszystko, on naprawdę jest mężczyzną moich marzeń? –

zamruczała i zapadła w sen.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Pomyślałam, że mam przywidzenia, wyglądał właśnie tak, jak sobie

wyobraziłam w drodze do domu – opowiadała Jamie następnego dnia ciotce
Marcie, opisując poznanie Zacka w swej kwiaciarni, podczas gdy ciotka
przygotowywała indyka do pieczenia na noworoczny obiad. – Zaczął ze mną od
razu flirtować i nawet po wejściu Cissie Bergstrom nie przestał, chociaż było
jasne jak słońce, że jest strasznie wściekła. Czułam się okropnie skrępowana. A
kiedy wyszła, powiedział mi, żebym nie wierzyła gazetowym plotkom o ich
narzeczeńskich zamiarach i zapytał, kiedy będę wolna. Odpowiedziałam mu, że
nie będę i żeby przestał zawracać mi głowę. Po jego odejściu zjawił się jego
ojciec, który oznajmił, że Zack nie ma ochoty poślubić Cissie, ponieważ spotkał
mnie. Myślałam, że chce mi coś wyperswadować, więc szybko mu przerwałam,
że nie chcę jego syna nawet za darmo i wtedy...

Marta Bellamy upuściła z hałasem wielką, metalową łyżkę.
– I ty to powiedziałaś Isaiahowi Dunhamowi? Dziecko, bój się Boga!
– Ależ nic się nie stało. Pan Dunham roześmiał się i powiedział, że Zack

powinien częściej się ze mną spotykać. A później Zack pojawił się w moim
mieszkaniu po północy i...

– Jamie, przerwij na chwilę! – rozkazała ciotka. – Bert, chodź posłuchać!
Kiedy wujek Bert wszedł do kuchni z pytającym wyrazem twarzy, jego

żona wyjaśniła:

– Musisz posłuchać, co się wydarzyło Jamie zeszłej nocy. A teraz, Jamie,

zacznij od początku i nie pędź tak. Musisz nam wszystko opowiedzieć.

Jamie westchnęła i zaczęła jeszcze raz. Szczegółowo zrelacjonowała

wizytę Zacka, ale pominęła jego pocałunek.

– Próbowałam namówić go na taksówkę, ale nie chciał. Stwierdził, że

potrzebuje spaceru – zakończyła.

Wuj roześmiał się i pokręcił głową.
– Biedny facet, a to wpadł. Mogę coś o tym powiedzieć. Sam pamiętam,

jak to było. – Mrugnął do żony. – To uczucie, jakby cię ktoś zdzielił po głowie.

– Och, wujku Bercie, przestań – jęknęła Jamie. – Czy to możliwe, żeby

mężczyzna, który zwiedził cały świat z ludźmi ze śmietanki towarzyskiej, mógł
zainteresować się mną? Przecież nie należę do jego sfery.

– Nie wpadaj w kompleksy, kochanie – powiedziała ciotka. – Jesteś

wystarczająco ładna i inteligentna, by dać sobie radę w każdej sferze.

– Ale to i tak nie ma znaczenia – upierała się Jamie. – Bo znajomość z

mężczyzną, który jest nieustannie w podróży, nie ma przyszłości. Nie mam
najmniejszego zamiaru porzucać mojej kwiaciarni, żeby uganiać się za nim po
świecie.

– Widzę, że usilnie starasz się coś sobie wyperswadować – uśmiechnął się

wujek. – A może powinnaś pomyśleć o kompromisie? Prawdziwa miłość często
wymaga pójścia na kompromis, prawda, Marto?

– Bardzo często – potwierdziła żona.
– Uprzedzasz fakty – zaoponowała Jamie. – I to bardzo.
Nie mam pojęcia, czy Zack w ogóle wróci i czy ja mam na to ochotę.
– Założę się, że masz, i dałbym za to konia z rzędem, gdybym go posiadał

background image

– oznajmił Bert Bellamy.

Jamie pokręciła głową, po czym ucałowała go serdecznie w policzek.
– I tak cię kocham, mój zwariowany wujaszku. Czas wszystko wyjaśni.
Przez cały styczeń starała się powtarzać sobie to filozoficzne powiedzenie

i stwierdziła, że nie jest to łatwe. Dzień św. Walentego, dzień wyznawania
miłosnych uczuć, był coraz bliżej i jej kwiaciarnię nieustannie wypełniał tłum
zakochanych młodych mężczyzn. Wyglądali na pogrążonych w stanie będącym
mieszaniną szczęścia i bólu, który sama odczuwała. Rozmyślanie o Zacku
Dunhamie dawało jej mnóstwo szczęścia, ale brak wiadomości od niego
przynosił wiele cierpień. I to cierpień zupełnie bez powodu, co powtarzała sobie
surowo przynajmniej raz dziennie. Powiedział tylko, że się z nią skontaktuje, ale
nie powiedział wcale kiedy, poza tym to mogło nic nie znaczyć. Oprócz tego,
tłumaczyła sobie rozsądnie, prawdopodobnie jest niezwykle zajęty, a z miejsc,
gdzie przebywał, nie było łatwo o kontakt. Ale na dnie duszy tkwiła uparta
myśl, że gdyby mu naprawdę zależało – znalazłby sposób, żeby się do niej
odezwać. A zatem powinna się przyzwyczaić do myśli, że najpewniej nigdy już
go nie zobaczy.

Cały wysiłek przyzwyczajania się do tej myśli przepadł po telefonie z

biura Isaiaha Dunhama, wzywającego ją na spotkanie w sprawie dzierżawy
kwiaciarni, które wyznaczono późno w poniedziałek przed Dniem św.
Walentego. Isaiah z miejsca przekazał jej wiadomość, że Zack przyjedzie za
kilka dni, aby reklamować swoje wycieczki.

– Nie będziesz miała nic przeciwko temu, gdyby zechciał się z tobą

spotkać? – zapytał. – Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś dała mu jeszcze
jedną szansę.

Jamie od razu zorientowała się, że Zack nie wspomniał ojcu o wizycie w

jej domu. Uznała, że nie do niej należy informowanie starszego pana o
poczynaniach Zacka.

– Nie miałabym nic przeciwko temu – oświadczyła.
– To znakomicie! – rozpromienił się Isaiah, po czym natychmiast

spoważniał. – Nie mów mu, że rozmawiałem z tobą na ten temat. Będzie
wściekły, mówiąc oględnie.

– Oczywiście, ani słowa – zapewniła Jamie, myśląc jednocześnie, że

mogłoby to być bardzo zabawne, gdyby nie było takie smutne. Ta niemożność
porozumienia się ojca i syna.

Isaiah wyraźnie się cieszył.
– A teraz, młoda damo, chciałbym, żebyś mi pokazała swoją kwiaciarnię,

a potem, przy obiedzie, omówimy sprawę dzierżawy. Przejrzałem twoje księgi
rachunkowe, są prowadzone zadowalająco. Zamierzam przedstawić ci trochę
inne warunki dzierżawy, ale sądzę, że dojdziemy do porozumienia.

Jamie była bardzo ciekawa tych nowych warunków, ale nie miała czasu,

by się nad tym zastanawiać. Musiała wytężyć całą uwagę, żeby nadążyć z
informowaniem Isaiaha, który zaprezentował swoją słynną bystrość w
prowadzeniu interesów, wypytując szczegółowo o wszystko – od zasad reklamy
do wprowadzania ulepszeń. Wydawał się zupełnie zadowolony, kiedy
oświadczył, że pora usiąść i omówić szczegóły.

– Mam mnóstwo planów związanych z tym hotelem i wymagają one

twojej ścisłej współpracy – oznajmił przy obiedzie. I natychmiast zarzucił ją

background image

nowymi pomysłami dotyczącymi dekoracji kwiatowych, zimowych ogrodów,
solarium. To były podniecające plany i Jamie przyłączyła się do nich, sugerując
kilka własnych rozwiązań. Nie była pewna, jakie to na nim zrobiło wrażenie,
dopóki w końcu nie przeszedł do omawiania warunków finansowych.

– Widzisz więc, Jamie, że nie prowadzę swoich hoteli w rutynowy sposób

i że nie będzie to zwykły rodzaj dzierżawy – rzekł. – Te sklepy tutaj są
nieodłączną częścią hotelu, zatem powinny mieć udział w ogólnych zyskach. W
ten sposób wszyscy bierzemy udział i jesteśmy odpowiedzialni za powodzenie
całego przedsięwzięcia. Stwierdziłem, że ten sposób daje znacznie więcej
motywacji do pracy, chociaż tobie nie wydaje się to potrzebne. Czy gotowa
jesteś rozważyć takie warunki?

– Ależ, oczywiście! – Jamie prawie nie wierzyła własnym uszom. – Jasne,

że chciałabym poznać szczegóły...

– Znakomicie – rozpromienił się znowu Isaiah. – Powiem mojemu

finansiście, żeby omówił z tobą warunki kontraktu i przygotował dokument do
podpisu.

Podniósł się od stołu, dając Jamie do zrozumienia, że rozmowa

skończona. Udało się jej pożegnać z wdziękiem, chociaż czuła straszny zamęt w
głowie od prób nadążenia za tokiem myśli Isaiaha i jednoczesnego przeżywania
wiadomości, że Zack wkrótce przyjeżdża. Czuła na przemian wielkie
podniecenie i strach, kiedy wsiadała do samochodu. Wiedziała jedno – musi
natychmiast porozmawiać z ciocią Martą i wujkiem Bertem.

– Mój Boże, Jamie, co się stało? – wykrzyknął wuj Bert, gdy Jamie

wtargnęła do nich z takim impetem, że zadźwięczała porcelana w kredensie.

– Byłam na obiedzie z Isaiahem Dunhamem – wyrzuciła z siebie Jamie

jednym tchem – i moja kwiaciarnia stanie się nieodłączną częścią hotelu i będę
miała udział w jego zyskach i zrobimy fontannę w restauracji, i kwiaty będą
wszędzie, i... Zack przyjeżdża za kilka dni – dokończyła bez tchu.

– Czyżby się w końcu odezwał? – zapytała ciocia Marta.
– Nie, jego ojciec mi o tym powiedział – odparła Jamie, przekazując ciąg

dalszy rozmowy z Isaiahem. – Teraz jestem całkowicie pewna, że to nie on
wysłał Zacka do mnie wtedy wieczorem. No i wkrótce się dowiem, czy Zack w
ogóle chce się ze mną spotkać. Jeżeli się nie odezwie, to będzie znak, że go
wystraszyłam na dobre.

– Nie sądzę, abyś to ty go wystraszyła – uśmiechnął się znacząco wujek

Bert. – Trzydziestokilkuletni przystojny mężczyzna, który z niejednego pieca
chleb jadł, może wpaść w panikę tylko wtedy, jeżeli stwierdzi, że się naprawdę
zakochał.

– Nie byłabym tego pewna – westchnęła Jamie. Ostatnio przyszło jej do

głowy, że Zackowi nie przypadła do gustu znajomość, która nie przekroczyła
progu sypialni.

– A ja się założę, że o nic nie chodziło – oświadczyła ciotka Marta. – Był

po prostu bardzo zajęty. Daj nam znać, gdy tylko się odezwie.

– Jasne – przyrzekła Jamie, nie czując się w połowie tak pewna, jak wuj i

ciotka. Wiedziała, że ich zdaniem żaden mężczyzna przy zdrowych zmysłach
nie mógłby jej się oprzeć.

Szczęśliwie następne trzy dni, łącznie z Dniem św. Walentego, były

niezwykle pracowite. Jamie nie miała czasu myśleć o niczym innym, jak tylko o

background image

nadążaniu z robotą. Jednakże wieczorami z trudnością skupiała się na śledzeniu
akcji najgłupszego serialu telewizyjnego, ponieważ jednym uchem stale była
przy telefonie.

To ciągłe czekanie i zastanawianie się zaczęło jej działać na nerwy. Kiedy

po szaleńczym dniu pracy w Dzień św. Walentego dotarła do domu, właśnie
dzwonił telefon. Rzucając się w jego kierunku potknęła się o Cyrana i uderzyła
boleśnie w goleń.

– Halo! – warknęła, rozcierając bolącą nogę.
– Słyszę, że jesteś wściekła – doszedł ją głos ciotki Marty. – Czy Zack już

się odezwał?

– Nie, jeszcze nie, a jestem wściekła, bo potknęłam się o Cyrana i

strasznie rąbnęłam się w goleń.

– No, to pewnie odezwie się wkrótce – powiedziała ciotka uspokajająco. –

Jest w St. Louis. Dzisiejsza wieczorna gazeta zamieściła jego zdjęcie.

– Dziękuję za wiadomość – odparła Jamie sucho. – Jeżeli teraz się do

mnie nie odezwie, to będzie prawdziwy cios. Zadzwonię do ciebie później,
dobrze? Cyrano wpada w szał, bo nie dostał jeszcze swojej kolacji.

– Tak, tak, kochanie, już się rozłączam – powiedziała ciotka Marta tak

znaczącym tonem, że Jamie instynktownie zrobiła grymas do słuchawki.

– Wcale nie jestem pewna, czy w ogóle chcę, aby Zack Dunham się

odezwał – przemawiała do Cyrana, który pałaszował z hałasem kolację. – Chyba
powinnam dać sobie z nim spokój. Nie powiem, żeby było dużo do dawania.
Przecież nie jestem w nim zakochana, ani nic w tym stylu.

Cyrano rzucił jej pogardliwe spojrzenie.
– Tylko ze mną nie zaczynaj – zmarszczyła się – bo zacznę ci kupować to

tanie jedzenie, którego nie znosisz. A teraz zabieram się za gazetę. Już pora,
żeby poważnie zacząć rozglądać się za nowym domem.

Jamie powiesiła płaszcz, zrzuciła pantofle i boso pomaszerowała po

gazety do holu. Zwolniła łańcuch, otworzyła drzwi i odskoczyła wstrzymując
oddech. Tam właśnie, przed jej drzwiami, stał Zack Dunham.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Zack! Skąd się tu wziąłeś? – zapytała Jamie, gdy tylko odzyskała trochę

równowagi. Wyglądał tak pięknie z błyszczącymi, zielonymi oczami
jaśniejącymi w opalonej twarzy. I znowu przeżywała to uczucie
nierzeczywistości, jakiego doznała podczas ich pierwszego spotkania. Czy
rzeczywisty, żywy mężczyzna wyglądałby tak doskonale, pomyślała wpatrując
się w niego. Płatki śniegu przylgnęły do jego włosów i otaczającego szyję
futrzanego kołnierza skórzanej, lotniczej kurtki. Przez kilka chwil on także
wpatrywał się w nią z natężeniem, jakby również nie był całkiem pewien, że ma
przed sobą żywą osobę. Wtem, gdy Jamie zaczynała się już zastanawiać,
dlaczego tak się jej przygląda, na jego usta z wolna wpłynął uśmiech, a w
oczach pojawiło się znajome ciepło, które tak często wspominała.

– Cześć, Jamie – przywitał ją. – Musisz być jasnowidzem. Nawet nie

nacisnąłem dzwonka. – Wyciągnął zza pleców mięciutkiego, pluszowego słonia
z wielką czerwoną kokardą wokół szyi. – Pomyślałem, że pewnie widziałaś
dzisiaj wystarczająco dużo kwiatów, a ja jestem miłośnikiem słoni. Wszystkiego
najlepszego w Dniu św. Walentego.

Jamie spoglądała to na Zacka, to na słonia. Szczerze pragnęła być

jasnowidzem. Takie nagłe pojawienie się mężczyzny tuż przed nią ogłuszyło ją
jak przysłowiowy grom z jasnego nieba, kręciło jej się w głowie i nie mogła
złapać tchu. W końcu przyjęła słonia, uśmiechnęła się i niepewnym gestem
zaprosiła Zacka do środka.

– Dziękuję. Strasznie ci dziękuję. To była... niespodzianka. Wejdź.
Przyjrzała się słoniowi i przytuliła go z całej siły, zanim położyła na

stoliku.

– Jest cudowny. Ja też jestem miłośniczką słoni.
– Tak mi się zdawało. – Zack zamknął za sobą drzwi i zaczął zdejmować

kurtkę. – Wiem, że powinienem był napisać, ale nic mi nie przychodziło do
głowy. Nie jestem zbyt dobry w pisaniu listów – uśmiechnął się niepewnie. – To
mnie wcale nie usprawiedliwia, prawda?

Jamie była tak roztrzęsiona, że omal nie zerwała z niego kurtki.
– Pomyślałam, że uznałeś, iż nie byłam dla ciebie zbyt uprzejma –

odpowiedziała, wciskając kurtkę do swojej zapchanej szafy. – Obawiam się, że
czasem jestem zbyt bezwzględna w swej szczerości.

– O nie, wcale tego nie pomyślałem – pokręcił głową Zack. – Ten

sylwestrowy wieczór wydał się mi taki nierealny. Kilkanaście razy byłem o krok
od zatelefonowania do ciebie, ale bałem się... – Przerwał, znowu przyglądając
się Jamie tak uważnie, że poczuła dreszcz podniecenia przebiegający jej ciało.
Jego oczy przyciągały ją jak magnes i zaczęła się do niego zbliżać.

– Czego się bałeś? – spytała.
– Chodź tu – wyciągnął do niej obie ręce.
Jamie wyciągnęła swoje, a jej serce zabiło gwałtownie, gdy chwycił jej

dłonie, przyciągając ją bliżej.

– Bałem się – wyznał – że kiedy znów cię zobaczę, to nie będzie już to

samo. Że nie doznam tego nieodpartego pragnienia dotknięcia ciebie i że nie
będę chciał cię pocałować tak bardzo, że to aż wywoła ból w całym ciele. Ale

background image

myliłem się. – Przyciągnął Jamie jeszcze bliżej, jego wzrok krążył po jej twarzy,
by znowu zatopić się w oczach. – Strasznie się myliłem – wyszeptał. Uwolnił jej
ręce, a swoimi z wolna objął jej szczupłą talię.

Ramiona Jamie otoczyły go machinalnie. Uśmiechnął się i szybko

zacieśnił uścisk. Jamie była pewna, że słyszy jej łomocące głucho serce tuż przy
swoim i bez tchu czekała na pocałunek, który miał nastąpić. Wcale się nie
obawiała, że tym razem nie będzie tak cudownie. Nie obchodziło jej zupełnie, co
Zack sobie o niej pomyśli. Później będzie się o to martwiła. I nagle stało się.
Zmiażdżył ją w swym uścisku. Jego usta z niezwykłą siłą spadły na jej wargi.

Porzuciła wszelką myśl o rozsądku. Pragnęła poczuć jego moc,

delektować się doznaniami atakującymi jej wyostrzone zmysły. Składały się na
nie piżmowy zapach wody po goleniu, miodowa słodycz jego ust, wspaniała
twardość mięśni ramion pod miękkim swetrem. Dotyk rąk, które pieściły jej
plecy, parzyły ciało. Jego usta musnęły delikatnie jej policzek i schowały się w
uchu.

– Och, Jamie – wyszeptał – Ciągle to sobie wyobrażałem, gdy byłem

daleko od ciebie.

Jego usta powędrowały z powrotem do jej warg, a ręka wślizgnęła się

pomiędzy ich ciała.

Pod wrażeniem tego rozkosznego dotyku Jamie dopiero po kilku dobrych

chwilach zorientowała się, o co chodzi. Kiedy to pojęła, spróbowała odepchnąć
Zacka, ale jego uścisk tylko się wzmocnił.

– Przestań! – krzyknęła, odpychając go z całej siły. Zack zwolnił uścisk,

ale nie wypuścił jej z objęć. Pieszczotliwie odgarnął jej włosy z czoła, wpatrując
się w nią z mieszaniną gniewu i frustracji w oczach.

– Czego się boisz, Jamie? – zapytał.
– Niczego się nie boję – zaprzeczyła gorąco. – Tylko nie życzę sobie,

żebyś dotykał mnie w ten sposób. Puść mnie. Proszę.

– Ą jednak się boisz – stwierdził Zack. Ujął jej twarz jedną dłonią i

trzymał mocno. – Śmiertelnie cię przeraża myśl, co to naprawdę znaczy być
kobietą. Założę się, że jeszcze nigdy...

– Wystarczy! – parsknęła Jamie, uwalniając twarz szarpnięciem.
– O, nie – oznajmił Zack. – Nie całkiem.
Odchylił głowę i przyglądał się jej zmrużonymi oczami.
– Przyjdzie czas i będziesz moja – powiedział czule. – Pragnę cię, a ty

pragniesz mnie.

– Nie wydaje mi się – odparła Jamie, a głęboki smutek zajął miejsce

dotychczasowej euforii. Powinna być mądrzejsza i nie czepiać się marzeń o
mężczyźnie takim jak Zack, mężczyźnie nawykłym do olśniewających, uległych
kobiet. Jej nigdy nie wystarczy dzielić z nim tylko łóżko. Chciałaby, aby należał
do niej całkowicie i miała wątpliwości, czy w ogóle jest to możliwe.

– Potrwa to jakiś czas – Zack był o tym przeświadczony – ale będziesz na

pewno.

Westchnął głęboko i puścił ją.
– Zamierzałem zaprosić cię do restauracji. Masz ochotę?
Jamie spojrzała w dół na bose stopy, wyzierające z nogawek czerwonych

spodni i nagle poczuła się straszliwie zmęczona. I tak nigdy nie zadowoli Zacka
w sposób, jakiego pragnął. Jaki więc sens ma przedłużanie tego wszystkiego?

background image

– Miałam paskudnie długi, męczący dzień – zaczęła z wahaniem.
– No jasne, jak mogłem o tym zapomnieć. Przecież dzisiaj jest Dzień

Zakochanych i na pewno harujesz od świtu – podjął natychmiast Zack. – Może
byśmy zamówili telefonicznie pizzę? Masz jakieś wino? Możemy przecież
spokojnie zjeść coś w domu. Nie musisz nawet nakładać pantofli.

Przez moment Jamie miała szczery zamiar wyprosić Zacka. Tak byłoby

rozsądniej. Ale gdy spojrzała na jego uśmiechniętą twarz, słowa uwięzły jej w
gardle.

– To-to dobry pomysł – powiedziała jakby wbrew swej woli. – Chyba

mam chardonnay i cabernet. Które wolisz?

– Cabernet – zadecydował Zack. – Powiedz mi, gdzie jest, to je wyjmę, a

ty pozwól odpocząć nogom.

Jednak Jamie pokręciła przecząco głową i sama ruszyła do kuchni,

starając się odpędzić od siebie myśl, że ma przed sobą wieczór opierania się
zalotom Zacka, który sama sprowokowała, a w dodatku jej serce zupełnie nie
słucha rozumu.

– Nie znajdziesz go – odpowiedziała. – Moja kuchenka jest jedną wielką

zagadką. Poza tym tam jest telefon. Jaką chcesz pizzę? Mnie jest właściwie
wszystko jedno.

– To zamówmy sobie taką wielką z różnymi dodatkami. Umieram z

głodu. Podczas lunchu miałem spotkanie z grupą pań, na temat Afryki, ale
jedyne, co było do jedzenia, to kanapeczka z kurczakiem i brokuły. – Zack
skrzywił się z obrzydzeniem. – Nigdy nie próbuj karmić mnie brokułami. Tylko
krowa może jeść coś takiego.

Jamie spojrzała na niego, ale nic nie powiedziała. Zastanawiała się, po co

jej to mówi. Nie przewidywała karmienia go w najbliższej przyszłości.

Gdy tylko Jamie zapaliła światło w kuchni, Cyrano obudził się w swoim

koszyku i przeciągnął z głośnym miauczeniem.

– A, tu jest ten pieszczoch. – Zack schylił się i pogłaskał kota. – Cześć,

Cyrano. Jak się masz, stary druhu? Założę się, że chciałbyś zobaczyć te koty,
które widziałem ostatnio.

– Na pewno by chciał – rzekła Jamie. – Gdzież ja wsadziłam to wino?
– Powiedz mi, gdzie leży książka telefoniczna, zadzwonię po pizzę –

zaofiarował się Zack.

– Tutaj, obok telefonu, jest cała lista najlepszych pizzerii – pokazała

Jamie. Sama uklękła przed szafką kuchenną i zaczęła wyciągać pudełka z
ryżem, krakersami oraz puszki.

– Jestem pewna, że to wino musi gdzieś tu być – mruczała do siebie.
Zack skończył właśnie telefonować i przykucnął obok, zaglądając do

szafki.

– Zdaje się, że jest w tym najdalszym kącie – pokazał.
W chwili gdy Zack sięgał po wino, coś malutkiego i szarego wystrzeliło z

ciemnej głębi szafki. Jamie wrzasnęła i cofnęła się, wpadając na Zacka, który
usiadł gwałtownie na podłodze i chwycił ją w objęcia. Cyrano przeskoczył przez
nich i jednym ruchem łapy złapał nieszczęsną mysz.

– Dobra robota – pochwalił Zack. – Szybszy niż lew polujący na gazelę. –

Uśmiechnął się do Jamie, która z wyrazem obrzydzenia na twarzy obserwowała,
jak Cyrano wykonuje na myszy wyrok śmierci.

background image

– A już się obawiałem, że nie będzie mi dane dotknąć cię przez resztę

wieczoru – zauważył.

Jamie spojrzała na niego zaskoczona, uświadamiając sobie nagle, że

siedzi mu na kolanach. Jego rozbawione, zielone oczy były tuż przy jej twarzy, a
ramiona oczywiście ją obejmowały. Spróbowała się uwolnić, ale Zack pokręcił
tylko głową i wzmocnił uścisk.

– O, nie, nie ma mowy – oznajmił. – Opatrzność zesłała tę mysz i mam

zamiar wykorzystać sposobność do końca. Potrzeba ci więcej całowania, już ja
tego dopilnuję. Nie bój się, będę się zachowywał jak dżentelmen, choćby mnie
to miało zabić.

– Nie... – zaczęła Jamie, ale usta Zacka zdusiły następne słowa. Przez

moment próbowała się opierać, ale gdy zalała ją fala pożądania, westchnęła
tylko głęboko i poddała się naporowi jego ust. Czy w ogóle można oprzeć się
temu mężczyźnie, pomyślała zdesperowana. W jego ramionach czuła się tak
cudownie.

– Tu jest twoje miejsce, wiesz? – szeptał jej Zack do ucha i pokrywał jej

usta delikatnymi pocałunkami.

Targana sprzecznymi uczuciami Jamie nie była w stanie wymyślić żadnej

odpowiedzi, gdy dobiegło ją kilkakrotne, ponaglające miauczenie Cyrana.
Odchyliła głowę i spojrzała prosto w pociemniałe oczy Zacka.

– Poradzisz sobie z martwą myszą? – zapytała. Chytry błysk zalśnił mu w

oczach.

– Pod warunkiem, że później dostanę całusa – roześmiał się, gdy Jamie

rzuciła mu groźne spojrzenie. Wymusił jeszcze jeden pocałunek, zanim pomógł
jej wstać.

– Gdzie to wyrzucić?
– W tylnym korytarzu jest pojemnik – pokazała mu. Kiedy poszedł

wyrzucić mysz, szybko wyjęła wino i wpakowała resztę rzeczy z powrotem do
szafki. W trakcie sprzątania pomyślała, że chociaż Zack był zadowolony z
pojawienia się myszy, pewnie uważa ją za okropną gospodynię, po czym
zastanowiła się, dlaczego tak się tym przejmuje.

– Zanieśmy to do pokoju, tam będzie swobodniej – zaproponował Zack,

gdy Jamie odnalazła, już z mniejszymi kłopotami, kieliszki i korkociąg. Zabrał
wszystko i ruszył do wyjścia. Jamie pomaszerowała za nim, myśląc cały czas,
czy kiedykolwiek poczuje się swobodnie w jednym pokoju z Zackiem. Kiedy
stawiał wino i kieliszki na stoliku przed kanapą, szybko usiadła w bezpiecznej
odległości w fotelu podciągając nogi.

Zack pokręcił głową.
– O, nie, masz usiąść tutaj – wskazał na róg sofy. – Mogłabyś mi położyć

swoje zmęczone stópki na kolanach, a ja bym je rozmasował.

Dreszcz niepokoju przebiegł ciało Jamie i poczuła jednocześnie niemiłe

ciepło i zimno. Sytuacja, w której położyłaby stopy na kolanach Zacka i
pozwoliła, aby jego silne dłonie je pieściły, wydała jej się niezwykle intymna.
Nie ma wątpliwości, że to właśnie zaplanował.

– Jest mi bardzo wygodnie – oświadczyła najspokojniej, jak mogła. –

Moje stopy świetnie tu wypoczywają.

– Mam cię przynieść? – Zack uniósł brwi, wyciągając korek.
– Nie zgrywaj się na silnego mężczyznę. – Jamie spojrzała na niego

background image

krzywym okiem. – Nie znoszę tego.

– Więc przestań się zgrywać na nieśmiałą, niewinną panienkę, rusz tę

swoją małą, śliczną wiesz-już-co i siadaj tutaj – odciął się Zack. Kiedy Jamie ani
drgnęła, odstawił butelkę i ruszył w jej kierunku.

– Brutal – jęknęła, ale podniosła się i klapnęła w najdalszym rogu sofy,

stawiając stopy twardo na ziemi.

Zack nalał wina i usiadł. Bez słowa wziął nogi Jamie i obrócił je tak, że

jej stopy znalazły się na jego kolanach.

– A teraz – zaproponował, wręczając jej kieliszek – po prostu odpręż się.

Opowiedz mi o sobie. Opowiedz, jak to się stało, że pracujesz w kwiaciarni.

Jamie zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem. Z pewnością próbował

osłabić jej samokontrolę. Do czego teraz zmierza?

– To nie jest zbyt ciekawe – wykręciła się. – Wolałabym posłuchać o

Afryce.

– Wszystko we właściwym czasie – nie dał się zbyć Zack.
– Ja byłem pierwszy. Zacznij od początku. Zaczął masować jej stopy.

Jamie westchnęła z ulgą. Zack spojrzał i uśmiechnął się do niej.

– No i jak, dobrze? – Bosko – przytaknęła.

– Widzisz, jak bardzo się przydaję? – powiedział Zack. – Potrafię sobie

poradzić ze wszystkim – od martwej myszy do śmiertelnie zmęczonych nóg. No,
co z twoją historię?

– No dobrze – oświadczyła Jamie. – Sam tego chciałeś.
Opowiedziała mu o swoim dzieciństwie w małym, białym domku w

zamożnej okolicy. Była jedynaczką, dobrą uczennicą, która, gdyby nie śmierć
ojca, prawdopodobnie poszłaby na studia.

– Wujek Bert potrzebował pomocy w kwiaciarni, więc zostałam z nim i

ciotką Martą i zapisałam się na kurs prowadzenia przedsiębiorstw. Stopniowo
brałam na siebie coraz więcej zadań, a wujek przeszedł na emeryturę pięć lat
temu. Od tego czasu obroty kwiaciarni wzrosły dwukrotnie. To ciężka praca, ale
kocham ją. Nie wyobrażam sobie innego zajęcia.

– Powiodło ci się – przyznał Zack. Przyjrzał się jej uważnie. – Żadnego

mężczyzny w twoim życiu?

Jamie wzruszyła ramionami.
– Nic poważnego. Byłam zbyt zapracowana. Teraz ty opowiedz o sobie. –

Za wszelką cenę chciała uniknąć dalszych osobistych pytań. Z jakichś powodów
krępowała się wyznać właśnie jemu, że jeszcze nigdy nie przeżyła prawdziwego
uczucia.

Zack rzucił jej domyślne spojrzenie, ale nie nalegał więcej, natomiast od

razu zaczął swój życiorys.

– Urodziłem się w Filadelfii, w czerwcu skończę trzydzieści pięć lat.

Mam starszego brata...

Usłyszeli dzwonek do drzwi.
– Uratowała mnie pizza. Idę po nią – oznajmił Zack. Kiedy płacił

dostawcy, Jamie zabrała pizzę do kuchni i przygotowała nakrycia, myśląc, że
znacznie bezpieczniej będzie jeść w kuchni niż w pokoju, na sofie obok Zacka.
Czuła niewyraźnie, jak zręcznie zadomawia się w jej życiu i podejmuje każdy
wysiłek, aby spełniło się jego proroctwo, że będzie należała do niego. Nie miała

background image

wątpliwości, iż żadna kobieta nie opierałaby się długo.

– Zjedzmy w pokoju – zaproponował Zack, gdy pojawił się w kuchni

chwilę później. – Wino już tam jest, a poza tym wolałbym siedzieć przy tobie.

Jamie szybko odwróciła wzrok od jego wabiącego uśmiechu i usiadła

przy kuchennym stole. Postanowiła jasno uświadomić Zackowi, że nie zamierza
dłużej pozwolić sobą manipulować.

– Czuję się tu bezpieczniej – powiedziała. – Chyba przyjąłeś do

wiadomości, że nie interesuje mnie ten... ten rodzaj znajomości, o jaki ci chodzi.

Zack przyglądał się jej uważnie z rękami na biodrach.
– Bezpieczniej – mruknął, niby do siebie. Po czym rzekł głośno:
– Sądzę, że zbyt duży kawał swego życia spędziłaś w przeświadczeniu, że

masz poczucie bezpieczeństwa. Czasami to bezpieczeństwo jest tylko
złudzeniem. – To mówiąc, schylił się, złapał ją i przerzucił sobie przez ramię.
Zaskoczona Jamie nie wydała głosu. – Rozumiesz, co mam na myśli? – zapytał.

– Natychmiast mnie puść! – Jamie próbowała kopać, ale Zack bez trudu

przytrzymał jedną ręką jej nogi. – Puść mnie, bo będę krzyczeć!

– Nie zadawałbym sobie trudu na twoim miejscu – stwierdził Zack, niosąc

ją do pokoju. – Z łatwością przekonam każdego, kto tu wejdzie, że nie grozi ci
żadne niebezpieczeństwo. Bądź cicho i posłuchaj.

– Nie zamierzam niczego słuchać – wysyczała Jamie. – Jesteś nie do

wytrzymania!

– Nieprawda – zaprzeczył Zack. – Chciałem tylko pokazać, że

wyniósłbym cię z buszu, gdybyś przeraziła się atakującego nosorożca i
zemdlała. Oczywiście najpierw odpędziłbym nosorożca. Bardzo się staram, żeby
moi klienci nie znaleźli się w takiej sytuacji, ale zdarza się, że w piękną,
gwiaździstą noc oddalają się od obozowiska, myśląc, że są zupełnie bezpieczni.
A nie są. – Zatrzymał się przy kanapie i jednym ruchem posadził Jamie tuż przy
sobie. – Czasami w Serengeti – ciągnął, dotykając twarzą jej policzka – jest
więcej gwiazd na niebie niż nawet w twoich oczach. Panuje taka cisza, że
wydaje się, jakbyś był sam jeden na świecie, bezpieczny na swojej prywatnej
planecie. I nagle tuż przed tobą staje to, co cię najbardziej przeraża. – Zack
przerwał, objął mocno Jamie i znalazł jej wargi.

Jamie wpatrywała się w niego z rozchylonymi ustami, słuchając

opowieści. W miarę jak mówił, łagodniał jej gniew, zmieniając się najpierw w
niechętny podziw dla jego pomysłowości, a później w podziw dla intensywnego
blasku jego zielonych oczu. Wręcz dostrzegała odbijające się w nich bezkresne
przestrzenie Serengeti. Zdała sobie sprawę, jak sprytnie ją podszedł, ale to nie
złość, lecz dreszcz podniecenia przebiegł jej ciało. Ich wzajemne przyciąganie
się było tak silne, że błyskawicznie usuwało w cień wszystko oprócz poczucia
jego bliskości. Otoczył ją ramionami, tym razem pokrywając jej usta znacznie
natarczywszymi pocałunkami. Kiedy się odsunął, w oczach miał błysk triumfu.

– I twierdzisz, że cię to nie interesuje – zakpił. – Dlaczego tak uparcie

starasz się oszukać samą siebie?

– Nie oszukuję się. – Jamie wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić

przyśpieszony puls. – Nie zaprzeczam, że fizycznie mnie pociągasz. Ale nie
jestem zainteresowana znalezieniem się na tej samej liście, co Cissie Bergstrom
i Bóg wie ile kobiet przed nią. Kiedy zwiążę się z jakimś mężczyzną, to już na
trwałe. Mówiąc szczerze, Zack, nie sądzę, abym ufała ci na tyle, by zdecydować

background image

się na związek z tobą. Podróżujesz po całym świecie w towarzystwie tylu
znakomitych osobistości.

W pierwszej chwili wydawało się, że Zack zrobi jakąś wściekłą uwagę,

ale po chwili kącik jego ust uniósł się w słabym uśmiechu.

– A zatem – powiedział – rękawica została rzucona. To może być

interesujące.

– Wcale nie traktowałam tego jak wyzwania – zaprzeczyła Jamie ze

smutkiem. – To miało być pożegnanie. Dlaczego nie weźmiesz tej pizzy i nie
pójdziesz sobie? Nie jestem głodna.

– Nigdy w życiu – burknął Zack. – Poprosiłaś mnie, żebym ci

opowiedział o sobie i swojej pracy i zamierzam to zrobić. A ty masz zostać tu
przy mnie. Zamierzam też zjeść pizzę i ty także masz ją jeść. Jesteś stanowczo
za szczupła.

Wstał i poszedł do kuchni.
– A niech to licho! – Jamie ze złości walnęła pięścią w kanapę,

przełykając łzy oburzenia. Powinna się była tego spodziewać, gdy pozwoliła mu
zostać. Najwidoczniej jedynym celem jego życia było zdobycie każdej kobiety,
która mu się spodobała. No, trudno, wysłucha jego opowieści, a potem wyrzuci
go ze swego życia na zawsze. I nie będzie jadła żadnej pizzy!

Zack powrócił z pizzą i talerzami. Nałożył kilka kawałków dla siebie, po

czym wziął jeden i podsunął Jamie pod nos.

– Ładnie pachnie? – zapytał. Kiedy Jamie w odpowiedzi tylko zacisnęła

mocniej usta, uśmiechnął się. – Otwórz buzię. Umierasz z głodu i wiesz o tym.

Jamie jęknęła i ugryzła kawałek.
– Dlaczego się na mnie uwziąłeś? – poskarżyła się niewyraźnie.
– Bo tego ci trzeba – oświadczył spokojnie Zack, wręczając jej talerz z

trzema wielkimi kawałami pizzy. – Nie jesteś ani w połowie tak samodzielna,
jak myślisz. Na czym to ja skończyłem? Wychowałem się w Filadelfii ze
starszym bratem i młodszą siostrą, byłem nieszczęśliwym, środkowym
dzieckiem. Mój ojciec całą uwagę poświęcił bratu, który zawsze robił to, co
trzeba, a mama siostrze, którą wprowadzała w świat. A ja szalałem. W
rezultacie, po skończeniu przeze mnie college’u ojciec oświadczył, że albo będę
użyteczny dla imperium Dunhamów, albo zostanę całkowicie wydziedziczony.
Już wtedy dobrze wiedziałem, kim naprawdę chciałbym zostać – biologiem,
zajmować się zwierzętami żyjącymi na swobodzie. Ale poznałem też wartość
pieniędzy. Uznałem, że na dłuższą metę więcej zrobię dla ochrony przyrody
dostając spadek, niż nie mając pieniędzy. Uzgodniłem z ojcem, że umożliwi mi
założenie biura podróży. Dał mi pięć lat na zdobycie powodzenia i, ku jego
wielkiemu zdziwieniu, udało mi się. Chyba ciągle ma mi to za złe. Zack
zachmurzył się i ze złością ugryzł kawał pizzy.

– Sądziłam, że raczej jest z ciebie dumny – zdziwiła się Jamie. –

Dlaczego uważasz inaczej?

– Bo ciągle mnie straszy wydziedziczeniem, jakby tylko czekał na moje

potknięcie – odpowiedział Zack krzywiąc się. – Trudno się pozbyć starych
nawyków.

– Czy chodzi ci o potknięcie w rodzaju małżeństwa z Cissie Bergstrom?

Słyszałam, że był temu absolutnie przeciwny.

Zack kiwnął głową.

background image

– Wcale nie miałem zamiaru się z nią żenić, ale uwierzył plotkom, a ja nie

wyprowadzałem go z błędu. Jeżeli do tej pory się nie przekonał, że nie jestem
taki głupi, to jego problem.

– Ale nie było to ładne zachowanie – stwierdziła Jamie.
– Cissie musiała mieć jakieś podstawy, aby sądzić, że masz poważne

zamiary. Widać to było po tym, jak się zachowała w sylwestra.

– Na pewno niczego jej nie obiecywałem – odrzekł Zack, obrzucając

Jamie dziwnie bacznym spojrzeniem. – Uwierzyła w to, w co sama chciała.

– Twierdzę, że zrobiłbyś dużo lepiej mówiąc i ojcu, i Cissie szczerze, o co

chodzi. – Jamie spojrzała oskarżycielsko.

– Czy nie sądzisz, że to ty masz trudności z pozbyciem się starych

nawyków?

Oczy Zacka rozszerzyły się ze zdziwienia, po czym na jego twarz z wolna

wypłynął uśmiech.

– Masz dar trafiania prosto w sedno, prawda? – zauważył. – Słusznie,

muszę się poprawić.

– Postaraj się – potwierdziła Jamie, myśląc, że Zack pojął, co miała na

myśli i przyjął słowa krytyki lepiej, niż oczekiwała. Czy się naprawdę postara,
to już inna sprawa.

– Opowiedz mi o Afryce – poprosiła, gdy Zack w zamyśleniu pochłaniał

następny kawałek pizzy. – Czy rzeczywiście jest tak piękna, jak na obrazkach?

– O wiele bardziej – przyznał Zack. – Powinnaś pojechać i przekonać się

o tym sama. Byłbym szczęśliwy mogąc ci ją pokazać.

– Może kiedyś – powiedziała Jamie niezobowiązująco. – Dokąd jeździsz?
– Opiszę ci jedną z moich zwykłych wędrówek. – Zack rozparł się

wygodnie na kanapie, ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń, jakby przed
oczami pojawiały mu się miejsca, o których opowiadał. – Wylatujemy z
Nowego Jorku wieczorem, mamy przystanek w Szwajcarii i lecimy następnego
wieczoru do Nairobi. Stamtąd wyruszamy do rezerwatu...

Zack opowiadał, Jamie zadawała pytania. Po godzinie była pod

ogromnym wrażeniem jego wiedzy o przyrodzie Afryki i głębokiej troski o jej
ochronę.

– Mówisz bardziej jak naukowiec, niż przewodnik wycieczek –

skomentowała. – Chyba zrobiłbyś wiele dobrego łącząc te dwa zajęcia.

– To była najmilsza rzecz, jaką od ciebie usłyszałem – rozpromienił się. –

Jedź ze mną na następną wycieczkę. Nawet w przybliżeniu nie wiesz, jakie cuda
tam na ciebie czekają.

Jamie westchnęła w odpowiedzi.
– Muszę przyznać, że brzmi to niezwykle kusząco, ale absolutnie nie

mogę sobie pozwolić na opuszczenie kwiaciarni na tak długo. – A poza tym,
pomyślała sobie, musiałabym się dobrze zastanowić przed wyjazdem na trzy
tygodnie do Afryki z równie kuszącym Zackiem.

– I tak powinnaś mieć kogoś, kto przejąłby część twoich obowiązków –

powiedział Zack marszcząc brwi. – Stanowczo za ciężko pracujesz.

Spojrzał na zegarek.
– Chyba czas już na mnie. Muszę zdążyć na poranny samolot, a ty pewnie

będziesz miała jutro następny ciężki dzień.

– Obawiam się, że tak – przytaknęła Jamie. Nagle zrobiło jej się bardzo

background image

przykro, że już odchodzi. Gdyby tylko przestał traktować ją jak jeszcze jedną
zdobycz, mieliby sobie dużo do powiedzenia. Nie byłoby to całkiem to, czego –
z różnych powodów – pragnęli, ale lepszy rydz niż nic. Podała mu kurtkę i w
milczeniu patrzyła, jak się ubiera.

– Dokąd lecisz? – spytała, gdy zatrzymał się przy drzwiach, zbierając się,

aby jej coś wyznać.

– Do Nowego Jorku – odpowiedział. – Mam spotkanie z ludźmi w

sprawie końcowego rozliczenia finansowego wycieczek. To strasznie nudne.

Przez chwilę przyglądał się Jamie w napięciu, po czym delikatnie ujął jej

twarz w dłonie.

– Jamie – zaczął z powagą – mam nadzieję, że nie dokuczyłem ci dzisiaj

zbytnio. Za żadne skarby nie myśl sobie, że chciałbym się tylko z tobą przespać.
Jesteś... wyjątkowym stworzeniem. Nie zniósłbym, gdybyś uznała mnie za
beznadziejnego łobuza, z którym nie warto się zadawać. To... to – przerwał i
uśmiechnął się niepewnie – to by mi złamało serce.

Jamie wpatrywała się w niego, niepewna, czy istotnie mu na tym zależy.

Tak bardzo chciała mu uwierzyć.

– Wcale tak nie myślę – powiedziała. – Naprawdę sądzę, że

moglibyśmy... moglibyśmy zostać dobrymi przyjaciółmi.

– Przyjaciółmi? – Zack uniósł brwi.
Był tak zaskoczony, że Jamie nie mogła powstrzymać śmiechu.
– To się zdarza. Kobiety i mężczyźni mogą być przyjaciółmi.
– Ale my me możemy – zaprzeczył stanowczo Zack. – Prędzej czy

później dostalibyśmy szału, powinnaś to rozumieć.

– Nie rozumiem – nachmurzyła się Jamie. – Poza tym znasz moje zdanie.

Nie widzę innej możliwości.

Po twarzy Zacka znać było, że w głowie kłębią mu się myśli, których nie

ośmiela się wypowiedzieć. Nagle wydal coś w rodzaju zduszonego skowytu i
pochwycił Jamie w miażdżący uścisk, całując ją z taką pasją, że podłoga
zakołysała się jej pod stopami.

– Posłuchaj swego serca – powiedział, kiedy w końcu ją puścił. – Bije jak

dzwon. Co ci mówi?

Jamie słyszała bicie swego serca, które mówiło jej, że pocałunki żadnego

innego mężczyzny tak jej nie oszałamiały, że pragnęłaby, aby został i aby mogli
poznać się lepiej, i że potem mogłoby im się przytrafić coś naprawdę
cudownego. Czuła też głuche bicie serca Zacka. Czy on zdaje sobie sprawę z
tego, co mówi? – zastanawiała się.

– Może ty powinieneś posłuchać swojego? – szepnęła.
– A jak ci się zdaje, co robię? – zapytał.
– Może... słuchasz czegoś innego – odpowiedziała. Zack uśmiechnął się

leniwie.

– Może tak, może nie. Dobranoc, Jamie. Odezwę się niedługo. I wyszedł,

zamykając za sobą drzwi.

Jamie wpatrywała się w nie kilka chwil, trzymając palce na wargach, po

czym wolno założyła łańcuch bezpieczeństwa.

Chciałabym założyć łańcuch bezpieczeństwa na moje serce, pomyślała.

Czuła, że najchętniej pobiegłoby za Zackiem.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Czy zamierza spotkać się z tobą po powrocie z Afryki? – zapytał

Bertram Bellamy po wysłuchaniu opisu spotkania z Zackiem, jaki Jamie,
niezbyt może dokładnie, przedstawiła wujostwu.

– Nie jestem pewna – odpowiedziała, chociaż jeszcze poprzedniego

wieczoru Zack telefonował, potwierdzając swoją wizytę. Miała do siebie
pretensję za te wykręty, ale nie chciała, aby te dwie romantyczne dusze
przeżywały tak bardzo romans, który, była o tym przekonana, nie prowadził do
niczego.

– Po raz pierwszy nie mam ochoty na prowadzenie wycieczki – mówił

Zack przez telefon. – Właśnie zachorował jeden z moich najlepszych
przewodników i muszę prowadzić obie, jedną zaraz po drugiej. A niech to,
chciałbym, żebyś mogła uczestniczyć chociaż w jednej z nich.

Jamie zebrała wszystkie siły, by przemówić sobie do rozumu i

wytłumaczyć, że to tylko jego gra. Chce ją teraz zmiękczyć, żeby po powrocie
łatwiej mu było ją zdobyć.

– Będę u ciebie pierwszego kwietnia – zapowiedział – zaraz na drugi

dzień po przylocie do Nowego Jorku. Nie planuj niczego na ten dzień. I trzymaj
się z dala od mężczyzn w czasie mojej nieobecności.

– Pilnuj swoich wycieczek i nie martw się o mnie – oświadczyła chłodno

Jamie. – Możesz spotkać tam kogoś o wiele bardziej interesującego niż
skromna, mała kwiaciarka. Jeżeli po powrocie nadal będziesz chciał się ze mną
zobaczyć – zadzwoń.

Zack zaklął soczyście.
– Chyba zwariuję, zanim nadejdzie ten pierwszy kwietnia – oznajmił i

odwiesił słuchawkę.

Później Jamie długo przemierzała mieszkanie tam i z powrotem, mrucząc

do siebie, aż zdenerwowało to Cyrana.

– Ten człowiek doprowadzi nas oboje do szaleństwa – stwierdziła Jamie i

wzięła kota, głaszcząc go uspokajająco. – Dlaczego on myśli, że stanowię
wyzwanie dla jego męskości?

Nadal uważała, że Zack prześladuje ją wyłącznie dlatego, iż uparła się nie

ulec jego męskiemu czarowi.

A jeżeli jest inaczej? – odzywał się niekiedy nieśmiały głos w głębi duszy

– a jeżeli naprawdę chodzi tu o trwale uczucie z jego strony?

Starała się zdusić tę słabą nadzieję przywołując w pamięci słowa Cissie

Bergstrom, która nazwała go niepoprawnym podrywaczem. I natychmiast stawał
przed nią obraz Zacka jadącego w otwartej furgonetce na safari i otoczonego
rojem ponętnych pań w obcisłych szortach. Ten obraz wpędzał ją w chorobę.

– Absolutnie sobie nie życzę, żeby po powrocie spotykał się ze mną –

powtarzała teraz Jamie wujostwu. – Jaka przyszłość czeka mnie z mężczyzną,
który nieustannie podróżuje dookoła świata?

Nawet jeśli znajomość z Zackiem okazałaby się poważna, mędrkowała

chodząc po mieszkaniu, to jego ciągła nieobecność powodowałaby ogromne
problemy.

– Możesz podróżować z nim – rzuciła ciotka Marta.

background image

– Tak bym chciał zwiedzić przed śmiercią Afrykę – westchnął przeciągle

wuj Bert. – Może, gdybyś wyszła za mąż za tego łobuza, dałby nam rabat na
jedną z wycieczek.

– Łobuz to właściwe określenie – wybuchnęła Jamie. – Mam nadzieję, że

nie wydacie mnie za niego w zamian za tańszą wycieczkę! A ja na pewno nie
porzucę mojej kwiaciarni, po to, by jeździć za nim po świecie i mieć go stale na
oku. Zack Dunham nie jest mężczyzną stworzonym dla mnie.

– Nie przesądzaj tego już teraz – odezwał się wuj. – Możesz przeszkolić

kogoś na zastępcę na czas twojej nieobecności.

– No tak, ale ona trwałaby większą część roku – odparła Jamie z

niechęcią. – Nie podoba mi się ten pomysł. Kwiaciarnia nie... nie byłaby już tak
zupełnie moja.

– Niektóre kobiety świetnie sobie radzą z długą nieobecnością męża –

zauważyła ciotka. – Pomyśl tylko o żonach marynarzy. Chociaż ja byłam bardzo
zadowolona, gdy Bertie zrezygnował ze służby w marynarce po skończeniu
wojny. W tych czasach lubił oglądać się za kobietami.

Bertram Bellamy wyglądał jak wcielenie urażonej godności.
– Jak możesz tak mówić! Gdy poznałem ciebie, nigdy już nie spojrzałem

na inną kobietę.

Był to jeden z rzadkich momentów, kiedy ta dwójka najeżyła się na

siebie. Po chwili wybuchnęli śmiechem.

– A widzicie? – wytknęła im Jamie. – Nawet wam groziły

nieporozumienia z tego powodu.

Przez następny tydzień uparcie o tym myślała, chociaż czuła, że

stanowczo niepotrzebnie obchodzi ją, co Zack teraz robi i z kim.

– Czy możesz sobie wyobrazić, co bym wyprawiała, gdybym naprawdę

była w nim zakochana? – przemawiała do Cyrana sobotniego wieczoru, siedząc
przy kuchennym stole i jedząc na obiad płatki na mleku. – Siedziałabym tu,
usychała z tęsknoty i wyczekiwała telefonu. To nie ma sensu i już.

– Miauu – odparł Cyrano.
– Dziękuję za przyznanie mi racji. – Postawiła przed Cyranem resztę

swojej porcji. – Proszę, zjedz sobie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem,
zawsze pod ręką, gdy cię potrzebuję.

Nie znaczyło to, że potrzebuje Zacka Dunhama. Absolutnie. Wprowadzał

tylko zamieszanie.

Cyrano wylizywał mleko z takim zapałem, że wepchnął miskę pod stół.

Jamie kucnęła i nachyliła się, by ją stamtąd wyciągnąć. W tym momencie
zadzwonił telefon, Jamie wyprostowała się gwałtownie i uderzyła głową o kant
stołu. W oczach stanęły jej wszystkie gwiazdy. Ogłuszona, ruszyła do aparatu,
jedną ręką rozcierając guza, a drugą chwytając słuchawkę.

– Kwiaciarnia „Kwiaty prosto z serca” – powiedziała automatycznie.
– Co takiego? Jamie, dobrze się czujesz? – doszedł ją znajomy, głęboki

głos Zacka.

– Och, Zack! Cześć! – Nagle coś rozbłysło jej w głowie i serce zaczęło

mocniej bić.

– Czy zdajesz sobie sprawę, gdzie jesteś? – Zack był rozbawiony. –

Rozumiem, że są ludzie, którzy zabierają robotę do domu, ale to idiotyczne.

– Nie ma się z czego śmiać – stwierdziła Jamie. – Kiedy zadzwonił

background image

telefon, byłam pod stołem i uderzyłam się w głowę. Nie wiedziałam, co mówię.

– Strasznie mi przykro, skarbie – w głosie Zacka zabrzmiała skrucha. –

Tak bym pragnął być z tobą, żeby cię pocieszyć i wziąć w ramiona.

Jamie natychmiast wyobraziła sobie siebie w jego ramionach i kilka łez

więcej spłynęło po jej policzkach.

– No, ale nie jesteś. Skąd dzwonisz?
– Z Nairobi – odpowiedział Zack. – Jest czwarta rano. Nie mogłem spać,

więc postanowiłem zatelefonować do ciebie. Coś ty właściwie robiła pod
stołem?

– Wyciągałam miskę Cyrana – wyjaśniła Jamie. – Dlaczego nie mogłeś

zasnąć? Czy tam jest gorąco?

– Nie, gorąco nie. Tęskniłem za tobą – odparł Zack. – Pomyślałem, że

twój głos mnie pocieszy, ale tylko pogorszył sprawę. Jeszcze bardziej chcę być z
tobą. Czy możesz coś na to poradzić?

– Nic nie poradzę – nachmurzyła się Jamie. – Jak zwykle pilnuję swej

pracy.

– To jest problem – powiedział Zack. – Twoja praca jest stanowczo za

daleko ode mnie. Potrzebuję cię tutaj.

– Najpierw chciałeś znaleźć się tutaj, a potem żebym ja znalazła się tam –

stwierdziła Jamie. – Coś tu mieszasz.

Zack mruknął niezrozumiale.
– Nic nie mieszam – oznajmił z irytacją. – Nie obchodzi mnie, kto jest

gdzie, pod warunkiem, że jesteśmy w tym samym miejscu. Czy spodziewam się
zbyt wiele oczekując, że tobie też trochę na tym zależy?

– Trochę tak – przyznała niechętnie. Nie chciała mu okazać, że jej opór

słabnie, ale myśl o jego bliskości była bardzo nęcąca. Po czym wyrzuciła z
siebie myśli, które dręczyły ją cały tydzień: – ale te gorące życzenia niewiele
zmienią, prawda? Mam na myśli to, że twoja praca zatrzymuje cię długo z dala
ode mnie, a moja zatrzymuje mnie tutaj. Nie wygląda na to, żebyśmy mogli
często się widywać, prawda?

Po stronie Zacka zapadła długa cisza.
– Najwidoczniej coś się musi zmienić – powiedział w końcu. – Możesz

być tego pewna po moim powrocie.

Ton jego głosu zaniepokoił Jamie. Jeszcze nie podpisała umowy o

dzierżawę kwiaciarni. A Zack był, mimo wszystko, synem Isaiaha Dunhama.
Chyba nie przyszło mu do głowy wtrącać się w ich sprawy? Nie dopuści do
tego. Przez chwilę zamierzała powiedzieć mu, żeby trzymał się od tej pory z
daleka, ale stwierdziła, że lepiej będzie poczekać i nie uprzedzać faktów. Udało
jej się powiedzieć ze spokojem:

– Niewiele możesz zrobić poza zmniejszeniem globu ziemskiego. Lepiej

porozmawiajmy o czymś innym. A może powinieneś pójść do łóżka?

– To już nie ma sensu – odpowiedział Zack – Muszę szykować samochód

do podróży. Zaraz po śniadaniu ruszamy do rezerwatu.

– A tak, pamiętam, mówiłeś mi o tym. Słonie, nosorożce i Kilimandżaro

w tle. Pozdrów ode mnie słoniątko, jeżeli je spotkasz.

– Jamie – poskarżył się Zack – dlaczego tak mówisz?
– A cóż w tym złego? – zdziwiła się. – Kocham słonie, a słoniątka są

takie urocze. Nie możesz pozdrowić jakiegoś ode mnie?

background image

– Chyba się w jedno zamienię – burknął Zack. Westchnął głęboko i

ciągnął kwaśno. – Ależ mogę, oczywiście. Czy mam przekazać coś poza
pozdrowieniami? To bardzo inteligentne zwierzęta. Może mi się uda nawiązać
pogawędkę.

– Żarty sobie ze mnie stroisz – zganiła go Jamie. – Wydaje ci się, że

jestem głupia, bo chcę, żebyś pozdrowił słoniątko.

– Wcale nie! – zaprzeczył namiętnie Zack. – Myślę, że jesteś absolutnie

czarująca. Tak dziwnie się czuję gdzieś w środku, kiedy opowiadasz takie
rzeczy. Jesteś niezwykłą kombinacją... – przerwał i wciągnął głęboko powietrze.
– Tylko się znowu nie obrażaj. Podoba mi się ta kombinacja.

– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, ale się nie obrażam. – Jamie sama

poczuła się dziwnie, gdy powiedział, że jest czarująca. Musi się lepiej pilnować,
bo jeszcze mu uwierzy.

– Wytłumaczę ci, kiedy będę potrafił to określić. Która jest u ciebie

godzina? – zapytał.

– Siódma piętnaście – odparła Jamie. – Pewnie zapłacisz majątek za ten

telefon – O to mi właśnie chodziło – Zack był rozdrażniony. – Raz jesteś słodka
i kapryśna, drugi raz znowu piekielnie praktyczna... To nie brzmi zbyt
sensownie, prawda?

– Prawda – przyznała Jamie. – A poza tym każdy człowiek jest

wielowymiarowy, inaczej byłby strasznie nudny. Jak tam twoja grupa
wycieczkowa? Są jacyś interesujący ludzie?

– Paru – odpowiedział Zack. – Jest, jak zwykle, kilka bogatych osób,

które próbują uciec od nudy, ale jest też starszy profesor college’u z żoną,
bardzo inteligentni i ciekawi, oraz dwie stare panny z Georgii, które przez lata
oszczędzały na tę wycieczkę. Jedna to emerytowana kasjerka z banku, a druga
prowadziła butik. Są bardzo sympatyczne i uprzejme. Mam nadzieję, że
wszystko się uda, właśnie ze względu na nie. To dla nich ogromne przeżycie.

– Zack, to bardzo miło z twojej strony – powiedziała Jamie – ja też mam

taką nadzieję.

Poczuła się zawstydzona odkryciem, że nigdy nie podejrzewała Zacka o

taką wrażliwość i uprzejmość. Niesłusznie sądziła, że jego ciepły, serdeczny
uśmiech służy tylko do czarowania nieostrożnych kobiet. Teraz było jasne, że
kryło się za nim wrażliwe, wspaniałomyślne serce.

Jakby czytając w jej myślach, Zack dodał:
– Dlaczego podejrzewasz, że interesuję się wycieczkami tylko ze względu

na okazję do zabawy ze wspaniałymi kobietami, które biorą w nich udział?
Masz mnie stale za niepoprawnego drania, prawda?

Chociaż dzieliło ich pół świata, Jamie spłonęła rumieńcem.
– Ależ nie, ale sądziłam, że przywykłeś do... no, wiesz – wyjąkała. –

Potrafisz być taki... czarujący i uwodzicielski.

Zack jęknął.
– Już na początku wszystko zepsułem, no nie? Tak strasznie chciałbym

całą naszą znajomość zacząć od początku.

W sercu Jamie pojawił się promyczek nadziei.
– Tego się już nie da cofnąć, ale jestem skłonna zmienić zdanie.
– To ładnie z twojej strony – oświadczył Zack sucho.
– To wszystko, na co mnie stać – stwierdziła Jamie. Nie może przecież

background image

zapomnieć o tej masie kobiet, które pojawiały się w jego życiu. Jednego była
pewna – że chce się z nią przespać. Może postanowił tylko użyć innego
sposobu.

– Wiesz, większość kobiet, które spotkałem... – Zack przerwał i zamilkł

na tak długo, że Jamie spytała w końcu:

– Co większość tych kobiet, które spotkałeś?
– Nic – mruknął Zack. – Większość z nich nie miała nic w głowie, to

wszystko. Za to ty masz więcej, niż trzeba.

– I może właśnie dlatego się mną zainteresowałeś – zasugerowała Jamie.

Znowu zapadła bardzo długa cisza, podczas której jeszcze raz zaczęła się
zastanawiać, czy aby nie doszedł do wniosku, że nie potrzebuje kobiety, która
ma za dużo w głowie – i ta myśl zmroziła ją.

– Bardzo mi przykro – powiedziała cicho – ale taka właśnie jestem.
– Jamie, na litość boską! – wybuchnął Zack – Wcale cię nie

krytykowałem. No, może trochę, ale... ale to tylko dlatego, że jesteś... dlatego,
że ja... – Wziął głęboki oddech. – Co za męka. Chcę się z tobą ożenić, Jamie.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Jamie poczuła, że podłoga zakołysała się pod stępami.
– C-co takiego? – wychrypiała. W najśmielszych marzeniach nie przyszło

jej do głowy, że Zack Dunham mógłby się jej oświadczyć. Obraz jego
przystojnej, uśmiechniętej twarzy pojawił jej się przed oczami, gdy osunęła się
na podłogę, kurczowo ściskając słuchawkę.

– Chcę się z tobą ożenić – powtórzył Zack. – Wiem, wiem, powiesz, że to

za wcześnie, że nie znamy się jeszcze zbyt dobrze, czy coś równie sensownego.
Jedyną sensowną rzeczą jest poślubienie mnie. Zdaję sobie sprawę, że zanim cię
przekonam, miną lata, ale wytrzymam. Dlatego porzuć myśl o kupowaniu domu,
a jeżeli spojrzysz na innego mężczyznę, to go rozerwę na strzępy, przysięgam. O
Boże, dlaczego mówię ci to z tak daleka? Chyba oszalałem. Ale to wszystko
prawda. Każde słowo.

Jamie potarła czoło, ciągle nie mogąc dać wiary własnym uszom. Co do

jednego Zack miał rację. Za bardzo się pospieszył.

– Zack – zaczęła – jestem zaszczycona, ale...
– Nic nie mów, Jamie – przerwał Zack. – Nie chcę teraz żadnej

odpowiedzi. Nawet nie będę tego słuchał. Porozmawiamy o tym, kiedy wrócę. A
ty w tym czasie wymyśl jakiś sposób, jak najlepiej ułożyć nasze małżeństwo, a
nie szukaj argumentów przeciw. Dobrze?

Myśli szalały jej w głowie. Oto Zack każe jej szukać sposobu, jak ułożyć

ich małżeństwo, gdy ona nawet nie powiedziała, że go poślubi. A nawet nie jest
pewna, czy tego chce. I nie zostawił jej żadnego wyboru. Po prostu jasno dał jej
do zrozumienia, że on już się zdecydował, a jej zgoda to tylko kwestia czasu.
Nie była tym zachwycona. Dopiero po dobrych kilku minutach ochłonęła na
tyle, by rozumować jasno.

– Dałeś mi bardzo dużo do myślenia – rzekła w końcu. Ku jej zdziwieniu

Zack roześmiał się z ulgą.

– Dzięki Bogu – oznajmił. – Już się bałem; że każesz mi pójść do diabła,

choćby przed szarżujące stado słoni. Słuchaj, kochanie, muszę już iść,
obowiązki wzywają. Zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie, że jestem obok.
Chcę cię pocałować.

Jamie przymknęła oczy i usłyszała odgłos pocałunku.
– Trzymaj się – powiedział. – Przez kilka dni nie będę mógł do ciebie

dzwonić, ale będę o tobie stale myślał. Dobranoc, Jamie.

– Dobranoc, Zack – odpowiedziała cicho Jamie. – Ty też się trzymaj.
Po skończeniu rozmowy, Jamie dalej siedziała na podłodze gapiąc się

przed siebie, a słuchawka kołysała się obok na sznurze. To wszystko stało się
zbyt szybko. Pozbawiło ją tchu. Chciało jej się płakać i śmiać jednocześnie.

Cyrano wpakował się jej na kolana i zaczął trącać wiszącą słuchawkę.

Wstała z westchnieniem, odłożyła słuchawkę i mocno przytuliła kota.

– I co mam teraz zrobić? – spytała go. – Wydaje mi się, że zakochałam się

w Zacku, nigdy jeszcze nie czułam czegoś podobnego. Ale nie jestem pewna,
czy to dobrze. Nie widzę sposobu, jak ułożyć życie z kimś, kogo prawie cały
czas nie ma. A ty widzisz?

background image

To samo pytanie Jamie zadała następnego wieczoru wujostwu, po

pechowym dniu, pełnym rozbitych wazonów i pomyłek w zamówieniach.

– Tego absolutnie nie da się ułożyć – odpowiedziała sama sobie. – Będę

musiała jakoś mu to uświadomić. Tylko się przez niego zdenerwowałam, a
bardzo tego nie lubię. Przeszkadza mi to w pracy.

– Sądzę, że tak właśnie objawia się miłość – uśmiechnął się wuj

dobrotliwie. – Zmienia najrozsądniejszą osobę w bujającego w obłokach
marzyciela.

– Bertie zapomniał nałożyć spodnie jednego ranka, tuż po naszym

poznaniu się – zachichotała ciotka Marta. – Był już prawie na ulicy, kiedy to
zauważył. Przyznał mi się do tego wiele lat później.

– Nic mi oboje nie pomagacie – jęknęła żałośnie Jamie. – Potrzeba mi

rady, jak wybrnąć z tej sytuacji.

– Równie dobrze możesz prosić słońce, żeby wzeszło na zachodzie –

stwierdził wuj. – Lepiej zacznij myśleć o możliwych rozwiązaniach problemu
tego małżeństwa, to łatwiej będzie coś ustalić, gdy twój wielbiciel wróci.

– Nie widzę żadnych – upierała się Jamie. – Krótko mówiąc, jedno z nas

powinno porzucić pracę, a ja nie dopuszczam nawet takiej myśli. Zbyt wiele
mnie kosztowało osiągnięcie tego wszystkiego. Teraz mam wspaniałą,
bezpieczną przyszłość w zawodzie, który kocham. Dlaczego miałabym porzucać
to dla mężczyzny, który jest... który jest...

– Podniecający? Nieobliczalny? Przystojny? – podpowiadała ciotka.
– Otóż to – przyznała Jamie.
– No to nie mam pojęcia – oświadczyła ciotka, obdarzając męża pełnym

uczucia uśmiechem.

– Lepiej pójdę porozmawiać z Cyranem – powiedziała zrezygnowana

Jamie. – On mi bardziej pomoże niż wy, dwójko romantyków.

Między telefonami od Zacka Jamie omal siebie nie przekonała, że życie z

nim byłoby niemożliwe. Ale kiedy się odezwał i znowu głębokim, czułym
głosem mówił jej, jak bardzo pragnie mieć ją przy sobie...

– Czuję się taki samotny, spędzając czas z ludźmi, którzy mnie

opuszczają, zanim zdążę poznać ich bliżej – narzekał.

W pierwszej chwili Jamie zamierzała powiedzieć mu, że to właśnie czeka

ją jako jego żonę, lecz powstrzymała ją skarga w jego głosie. Myśl o jego
samotności bolała. Być może sam w końcu pojmie, że samotność nieodłącznie
towarzyszyłaby im obojgu, gdyby lekkomyślnie wplątali się w stały związek.
Wolała skierować rozmowę na bezpieczniejsze tematy, jak gdzie był i co
oglądał. Opowiedział je dowcipnie o dwóch damach z Południa, które pierwszy
raz w życiu widziały żyrafę i o swojej rozmowie ze słoniątkiem. Zatęskniła za
nim, nie wydawał się tym płytkim kobieciarzem, za jakiego miała go na
początku. Zapragnęła poznać go takim, jakim był naprawdę. Może jednak uda
im się zbudować dobre małżeństwo? Może mogłaby podróżować z nim?

Po paru dniach bez telefonu wątpliwości wracały. Tak bardzo kochała

kwiaciarnię, którą stworzyła i wypielęgnowała. Nie mogła zostawiać jej na tak
długo, zaniedbywać. Kiedy już była zdecydowana, że nie może... nie powinna...
wyjeżdżać, Zack telefonował znowu i wszystko zaczynało się od początku.

– Ciągle jestem miotana sprzecznymi uczuciami – żaliła się ciotce Marcie

pewnej niedzieli, na tydzień przed powrotem Zacka.

background image

– Rozum mówi ci co innego, a serce co innego – ciotka pokiwała głową

ze zrozumieniem. – Chciałabym dać proste rozwiązanie twego problemu, ale
obawiam się, że takiego nie ma. Miłości nie da się wytłumaczyć w kategoriach
zysków i strat.

– Ale moją kwiaciarnię też kocham! – wykrzyknęła Jamie. – To nie jest

tylko sprawa pieniędzy.

– Oczywiście – odpowiedziała ciotka. – Jednak pieniądze są namacalnym

rezultatem miłości i pracy, które włożyłaś w kwiaciarnię. Nigdy nie ma
pewności, co otrzyma się w zamian za miłość do kogoś. Kiedy minie pierwsze
uniesienie, rozpoczyna się praca nad utrzymaniem małżeństwa. Dwie
indywidualności muszą włożyć wiele wysiłku w dopasowanie się do siebie i
stworzenie jedności. Wydaje mi się, że trzeba zapytać, jak bardzo kochasz
Zacka. Ile jesteś gotowa poświęcić dla stworzenia tej jedności?

– Ciągle mam wątpliwości – westchnęła Jamie. – Muszę go znowu

zobaczyć. Nie spędziliśmy razem zbyt wiele czasu. Może tylko wymyśliliśmy
sobie coś, co naprawdę wcale nie istnieje.

– Nie sądzę, aby to był ten przypadek – uśmiechnęła się Marta Bellamy. –

Może jestem staroświecka, ale wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Ale
rozumiem też, że powinnaś mieć czas do namysłu, żeby podjąć mądrą decyzję.
To już nie te czasy, gdy kobieta miała do wyboru zamążpójście lub
staropanieństwo w zawodzie nauczycielki.

– Żałuję, że minęły – powiedziała Jamie. – Życie było o wiele prostsze.
Przez następne dni Jamie spróbowała spojrzeć na swoją kwiaciarnię

obiektywnie. Jej mała przestrzeń była wypełniona wiosennymi kolorami i
zapachami tulipanów, żonkili, hiacyntów i białych lilii. Ale czy miało to
wystarczyć na resztę jej życia? Starała się wyobrazić sobie siebie, starzejącą się
samotnie w domu, z Cyranem lub jego następcą. Czy o to jej chodzi? Wcale nie
była tego pewna. Wtedy odezwał się Zack.

– Będę w poniedziałek rano. Przygotowałem kilka niespodzianek, które

mogą pomóc ci podjąć decyzję o wyjściu za mnie jak najszybciej – zapowiedział
pełnym podniecenia głosem. – Możesz wyjechać po mnie na lotnisko?

– Oczywiście. Barney mnie zastąpi. – Serce Jamie zabiło w oczekiwaniu.

Nagle nic nie było ważniejsze od znalezienia się w jego ramionach.

W kwiaciarni panował przedświąteczny ruch. Jamie właśnie próbowała

zorganizować telefonicznie dodatkowe dostawy tulipanów przed Wielkanocą,
gdy wkroczył Isaiah Dunham. Pomyślała, że może w sprawie tak przez nią
wyczekiwanej umowy o dzierżawę.

– Czym mogę panu służyć? – zapytała, odkładając słuchawkę.
– Chodźmy do mojego biura. – Isaiah Dunham poprowadził ją tam

pośpiesznie. Usiadł w wielkim fotelu za ogromnym biurkiem i gestem wskazał
krzesło Jamie, która nerwowo zaciskała dłonie, zaniepokojona jego surowym
wyglądem.

– Usiądź, Jamie – rozkazał. – Chciałbym porozmawiać z tobą o

Zachariaszu.

Zimny dreszcz przebiegł Jamie po krzyżu. To zabrzmiało bardzo serio.

Usiadła na brzeżku krzesła, zastanawiając się, jak dużo Isaiah wie o jej
znajomości z Zackiem. Czy Zack zaczął już rozmawiać z ojcem, czy też Isaiah
ciągle jeszcze snuje domysły?

background image

– Nie bądź taka przerażona – zaczął Isaiah Dunham. – Nie jestem

ludożercą. Mam na względzie jedynie dobro twoje i mojego syna.

Mój Boże, teraz się zacznie, pomyślała Jamie, gdy przerwał, przyglądając

się jej uważnie. „Jedynie dobro” ma na względzie ojciec, gdy chce powiedzieć
dzieciom coś nieprzyjemnego. Próbowała wyczytać coś w stalowym wzroku, ale
na nic.

– Zachariasz powiedział mi, że chce cię poślubić, ale ty jeszcze nie

wyraziłaś zgody – Isaiah przerwał rozmyślania Jamie. – Czy to prawda?

– No, hm, tak – odpowiedziała. Więc Zack powiedział mu o

oświadczynach. Nie uszczęśliwiło to Isaiaha, jak można było sądzić z jego słów.
Zack może pogodzić się z wtrącaniem się ojca w jego sprawy, ale ona nigdy.

– Kochasz go? – zapytał Isaiah.
Jamie zamrugała, zaskoczona. Isaiah pyta, czy kocha Zacka? Tego nie

oczekiwała. Co go to obchodzi? Czy zamierza jej powiedzieć, żeby wybiła go
sobie z głowy?

– No, Jamie – zniecierpliwił się Isaiah, gdy dziewczyna wpatrywała się w

niego bez słowa. – Musiałaś jakoś okazać Zachariaszowi, że jego oświadczyny
zostaną przyjęte. Odpowiedz na moje pytanie.

Zmieszanie Jamie zaczęło zamieniać się w złość.
– Nie zamierzam odpowiadać na żadne pytania, dopóki nie dowiem się, o

co panu chodzi, panie Dunham – oświadczyła zimno. – To bardzo osobiste
pytanie.

Usta Isaiaha skrzywiły się w słabym uśmiechu.
– W porządku, Jamie, wyłożę to jasno. Zack chce cię poślubić. Ja też

chcę, żeby cię poślubił. Co za tym idzie, chcę, abyś ty poślubiła jego, im
szybciej, tym lepiej. Dlatego spytałem, czy go kochasz. Staram się zrozumieć,
dlaczego zwlekasz z odpowiedzią. Czy to jasne?

Wyjaśnienia Isaiaha Dunhama były tak odległe od tego, czego się

spodziewała, że w pierwszej chwili uznała, że się przesłyszała. Kiedy
stwierdziła, że nie, nadal nie była w stanie się odezwać. Jej własne wątpliwości
uniemożliwiały danie jasnej odpowiedzi.

– N-nie łatwo wyjaśnić to wszystko – zawahała się. – M-mogę

przedstawić całą listę powodów.

– Może zaczniemy od pierwszego pytania – zaproponował Isaiah. –

Kochasz go?

– No, ja... – Jamie oblizała nerwowo wargi. Czy powinna mu

odpowiedzieć? Czy musi mu odpowiadać? Ani Zack, ani ona nie wspominali o
miłości – przynajmniej w słowach.

– Nie jesteś pewna? – Isaiah pochylił się ku niej w oczekiwaniu.
Jamie nagle przypomniała sobie swoje twarde postanowienie, że nie

pozwoli mu się wtrącać.

– To sprawa moja i Zacka – powiedziała buntowniczo. – Tak samo, kiedy

i czy za niego wyjdę. Gdy o tym zdecydujemy, pan będzie bez wątpienia
pierwszą osobą, która się o tym dowie.

Przez chwilę Isaiah wyglądał na rozgniewanego. Potem schylił głowę i w

zamyśleniu przyglądał się swoim rękom.

– A więc dobrze, Jamie – rzekł w końcu. – Mam dla ciebie nowinę. Po raz

pierwszy w życiu Zachariasz wybrał kobietę, którą ja aprobuję, a chciałbym

background image

przed śmiercią być na jego ślubie. Albo więc poślubisz Zachariasza, albo nie
przedłużę twojej dzierżawy. Daję ci miesiąc do namysłu.

Jamie stała z otwartymi ustami.
– Pan nie może... – zaczęła, ale gdy spojrzał na nią z chłodnym

uśmiechem, wspomniała, jak groził Zackowi. – O tak, pan może.

– Uwierz w to – Isaiah kiwnął głową i wskazał ręką drzwi.
– Możesz odejść i pomyśl nad propozycją. Muszę wrócić do pracy.
Odrętwiała Jamie wstała i wyszła, ciągle nie mogąc uwierzyć, że Isaiah

Dunham to powiedział. Początkowo chciała się rozpłakać, ale później zaczęła
narastać w niej złość. Myślała, czy nie wrócić i nie powiedzieć mu, że prędzej
na Antarktydzie zapanują upały, niż ona wyjdzie za jego syna. Jednak gdy
dotarła do kwiaciarni, górę wziął rozsądek. Musiała najpierw wszystko
przemyśleć, a potem działać.

– Idę do domu – powiedziała Barneyowi. – Mam dużo do myślenia.
– Coś nie w porządku? – spytał z wyraźną troską.
– Mnóstwo rzeczy – odparła – ale teraz nie mogę o tym mówić.
Do domu jechała powoli, wpadając na przemian we wściekłość i

przygnębienie. Jak on śmiał tak ją potraktować! Nie może się na to zgodzić! Ale
jeśli mu się przeciwstawi, to straci i Zacka, i kwiaciarnię, przynajmniej w tym
miejscu. Może ją oczywiście przenieść, ale mało prawdopodobne, by znalazła
równie dobre miejsce. No i Zack. Z tego, co wiedziała, Isaiah zagroził mu
wydziedziczeniem, jeśli nie poślubi jej w ciągu miesiąca. Może dlatego Zack
mówił o niespodziankach, które mogą przyspieszyć jej decyzję. Czyżby
zabrakło mu charakteru i nie umiał powiedzieć ojcu, żeby nie wtrącał się w nie
swoje sprawy? I co, na litość boską, dzieje się z Isaiahem Dunhamem? Czyżby
był przekonany, że może wszystkim rozkazywać?

– No i co mam teraz zrobić, Cyrano? – zapytała, gdy jej czworonożny

przyjaciel powitał ją u drzwi. – Kocham Zacka, ale nie jestem pewna, czy to
wystarczy do stworzenia dobrego małżeństwa. On będzie stale poza domem, a ja
nie wiem, czy zniosę taką długą rozłąkę z moją kwiaciarnią. O ile w ogóle
zechce, abym z nim podróżowała. – Wzięła Cyrana w objęcia i siadła w fotelu,
patrząc się przed siebie. Czuła, jakby na całe jej dotychczasowe życie padł
wielki, czarny cień. Przez następne godziny rozważała różne możliwości, aż do
zupełnego zmęczenia. Zapadł już mrok, gdy podjęła ostateczną decyzję – kocha
Zacka, ale nie może wyjść za niego za mąż. Małżeństwo w ciągu miesiąca
oznacza poddanie się i utratę przez nią twarzy. Małżeństwo w każdym innym
czasie oznacza albo rozłąkę z kwiaciarnią, albo bardzo długą rozłąkę z mężem.
Żaden wybór jej nie pociągał. Będzie musiała przenieść kwiaciarnię, czyli
zacząć od początku i zrezygnować na razie z kupna domu, ale jakoś to zniesie.
Najtrudniej będzie powiedzieć o tym Zackowi.

W niedzielę, odwiedzając wujostwo, kierowała rozmowę na spodziewany

powrót Zacka i unikała dyskusji o swych problemach. Później wyjaśni im
wszystko. Resztę niedzieli i bezsenną noc spędziła na zbieraniu sił do spotkania
z Zackiem. Nic mu nie powie na lotnisku. Wszystko wytłumaczy w swoim
mieszkaniu, możliwie najspokojniej. Ostatecznie zasłużył na to.

Następnego dnia Jamie, trzęsąc się ze zdenerwowania, oczekiwała Zacka

na lotnisku. Udało jej się wprowadzić siebie w złość na niego i jego ojca za
próbę manipulowania jej życiem. Kiedy jednak ujrzała przystojną, uśmiechniętą

background image

twarz Zacka, znalazła się w jego ramionach i poczuła jego wargi na swoich,
ogarnęła ją słabość, a w oczach miała łzy frustracji. Dlaczego jej ciało zawsze ją
zdradza, zastanawiała się wściekła.

– Kochanie, taki jestem szczęśliwy, że wróciłem. – Zack przytulił ją z

całej siły i ukrył twarz w jej włosach. Słysząc łkanie, którego Jamie nie była w
stanie powstrzymać, zajrzał jej w twarz. – Co się stało, malutka? – zapytał.

– N-nic – wykrztusiła. – To z radości, że cię widzę. Masz dużo bagażu?

Jadłeś śniadanie?

– Żadnego bagażu i prawie żadnego śniadania – odpowiedział.
– No to jedźmy od razu do mnie i zrobię ci coś do jedzenia –

zaproponowała Jamie. Miała nadzieję, że przy tych zwykłych czynnościach
odzyska swój dowcip i odwagę.

Ruszyli do wyjścia. Zack co chwila przytulał ją i obdarzał pocałunkiem.

Przy samochodzie objął ją znowu i schylił głowę, żeby ją pocałować.

– Nie – wyswobodziła się z jego ramion Jamie. – Nie teraz, nie będę w

stanie prowadzić.

– Nie wiedziałem, że moje pocałunki wywołują tak oszałamiający efekt –

droczył się z nią Zack z olśniewającym uśmiechem.

– Niebezpiecznie oszałamiający – odparła. Zaczynała żałować, że

poprzedniego dnia nie wsiadła do innego samolotu i nie odleciała w przeciwnym
kierunku, gdzieś daleko, gdzie mogłaby zacząć życie od nowa. Oznajmienie
Zackowi podjętej przez nią decyzji będzie znacznie trudniejsze, niż sobie
wyobrażała, szczególnie, gdy znów zacznie ją całować.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Miała zamiar ugrzęznąć w kuchni natychmiast po dotarciu do mieszkania,

ale nie było szans. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, Zack upuścił torbę i wziął
Jamie w ramiona.

– A teraz – oznajmił, pożerając jej twarz płonącymi oczami – zamierzam

cię całować aż do zupełnego wyczerpania.

Kiedy usta Zacka dotknęły jej warg, Jamie usilnie starała się wzbudzić w

sobie gniew, ale na próżno. Przytuliła się do ukochanego i objęła z całej siły.
Rozchyliła usta na spotkanie jego ust. Zack nie przerywając pocałunku w jakiś
sposób zdjął swój i Jamie płaszcz i zaniósł ją na kanapę, czego zupełnie nie
miała mu za złe. Gdy jego ręce wślizgnęły się pod sweterek, parząc jej nagą
skórę, westchnęła tylko, pragnąc, aby ten jeden raz mogła mu ulec. Zostać jego
kochanką...

Kiedy jednak pieszczoty stały się bardziej intymne, stwierdziła, że nie

może do tego dopuścić. Potem nie byłoby już dla niej odwrotu.

– Przestań, proszę – szepnęła, odpychając jego ręce. – To nie dlatego, że

nie chcę, ale... nie uznaję seksu pozamałżeńskiego.

– Wiem – powiedział Zack urywanym głosem, moszcząc ją na kolanach.

– Staram się opanować, ale musimy pośpieszyć się ze ślubem, bo inaczej
oszaleję.

Jamie powinna była wyznać mu wszystko teraz, ale słowa uwięzły jej w

gardle. Zamiast tego przytuliła się do niego, połykając łzy. Że też ze wszystkich
mężczyzn na świecie właśnie w nim musiała się tak beznadziejnie zakochać. To
niesprawiedliwe. Przez kilka minut pozostała w jego ramionach, milcząc, po
czym oderwała się od niego z wielkim wysiłkiem.

– Czas na śniadanie – powiedziała, unikając jego wzroku. – Co wolisz,

jajka na bekonie czy omlet?

– Jajka na bekonie – odpowiedział Zack – ale zanim pójdziesz, mam coś

dla ciebie. Pierwszą z niespodzianek.

Podszedł do swego płaszcza i wrócił, wyjąwszy przedtem coś z kieszeni.

Trzymając dłoń za sobą, usiadł obok Jamie.

– Wyciągnij rękę – uśmiechnął się ciepło. Umęczone serce dziewczyny

tłukło się nieszczęśliwie, zgadując, jaka to niespodzianka.

Wyciągnęła posłusznie dłoń i dostała małe, ślicznie opakowane

pudełeczko.

Lodowatymi palcami odwinęła opakowanie z aksamitnego pudełeczka.

Tego właśnie się bałam, pomyślała ze ściśniętym gardłem, i ostrożnie podniosła
wieczko. Chociaż spodziewała się pierścionka, to widok olbrzymiego brylantu
pozbawił ją tchu.

– Nie do wiary! – Wstrząśnięta, spoglądała to na oślepiający kamień, to

na równie oślepiający blask oczu Zacka.

– Rozumiem przez to, że ci się podoba – roześmiał się Zack, – No, dalej.

Nałóż go.

Jamie przyglądała się temu niewiarygodnemu diamentowi przez dłuższą

chwilę, po czym pokręciła przecząco głową.

– Nie mogę, Zack – wyjąkała. – Naprawdę nie mogę. To za wiele.

background image

Przecież jeszcze ci nie powiedziałam, że za ciebie wyjdę. – Zamknęła
pudełeczko i włożyła mu z powrotem do ręki. – Nie mogę tego przyjąć, nie
teraz. Powinieneś się najpierw upewnić.

Rozum usiłował zmusić ją do wyznania wszystkiego, ale gdy patrzyła w

te płonące, pełne nadziei oczy – serce nie wyrażało zgody.

– Ależ ja jestem pewien, Jamie – uśmiechnął się Zack. – I myślę, że ty

też, chociaż jeszcze nie chcesz się do tego przyznać. Zatrzymam pierścionek do
chwili, gdy to zrobisz.

Bo musisz przyznać, że istnieje między nami jakaś zaczarowana więź.
Pomyślała z goryczą, że właśnie ta zaczarowana więź zamieniła ją w

nędznego tchórza. Możliwe, że potrzeba jej więcej czasu na znalezienie jakiegoś
wyjścia.

– Potrzebuję więcej czasu. Muszę być tak pewna, jak ty – uśmiechem

spróbowała dodać sobie odwagi. – Po prostu wolniej się decyduję. Może
napiłbyś się w kuchni kawy, jak będę robiła śniadanie? Przyznam się, że po tym
brylancie wielkości młyńskiego koła boję się pomyśleć o drugiej niespodziance.

– Jest jeszcze większa i wiem, że bardzo ci się spodoba – roześmiał się

Zack. – Chcesz zgadywać? Dwadzieścia pytań?

Serce Jamie zamarło. Nie mogła wyobrazić sobie niczego większego od

brylantu.

– Nie jestem zbyt dobra w zgadywaniu. Czy mam zacząć od „zwierzę,

roślina czy minerał”?

– Od tego właśnie. – Zack łyknął kawy – i wydaje mi się, że wszystkie

trzy odpowiedzi są prawidłowe.

W końcu Jamie stwierdziła, że przedmiot zagadki jest zbyt wielki.
– Czy to się rusza? – badała, mając na myśli samochód.
– Tylko z największym trudem – Zack wyszczerzył zęby w odpowiedzi. –

Poddajesz się?

– Nie, jeszcze nie – upierała się Jamie. Śniadanie było już gotowe.

Obserwowała siedzącego przy stole mężczyznę, jego obecność wypełniała małą
kuchenkę.

– Czy to znajduje się tu, w Saint Louis?
– Tak – potwierdził. – No proszę, jaką jesteś znakomitą kucharką.
– Każdy potrafi zrobić jajka na bekonie – stwierdziła. Nie potrafiła już

wymyślić innych pytań. Nie mogła jeść. Mogła tylko siedzieć i patrzeć na
Zacka, żałując, że już podjęła decyzję. Kiedy skończył śniadanie, znowu
zapytał, czy się poddaje. Teraz – postanowiła – teraz musi wszystko powiedzieć.
Wzięła głęboki oddech, spojrzała mu prosto w oczy i poczuła, jak jej serce
znowu mięknie. Zack wyglądał jak mały chłopiec przynoszący najpiękniejszy
bożonarodzeniowy prezent.

– Trudno, poddaję się. Co to jest? – zapytała, przeklinając się w duchu za

swą słabość.

– Najpierw ci o nim opowiem – oznajmił, wstając i wyciągając ku niej

rękę – a później zabiorę cię i pokażę. W zasadzie sam jeszcze tego nie
oglądałem, ale sądzę, że będzie się nam podobał. To jest dom, jeżeli jeszcze tego
nie zgadłaś.

Jamie patrzyła na niego skamieniała.
– D-dom? – wychrypiała. Nigdy nie przyszłoby jej to do głowy. I nagle

background image

poczuła złość. Wielką złość. Kiedy Zack chciał ją do siebie przyciągnąć, biorąc
jej zdziwienie za radość, cofnęła się potrząsając głową.

– Nie dotykaj mnie! – wykrzyknęła ze łzami, które zaczęły

niekontrolowanie spływać po policzkach. – Co cię napadło, kupować dom,
nawet nie pytając mnie o zdanie! I do tego ten – ten pierścionek! Czy ja nie
mam zupełnie nic do powiedzenia? Jesteś taki sam, jak twój ojciec. O mój Boże!
Najpierw on oświadcza mi, że nie będę mogła dostać dzierżawy na kwiaciarnię,
jeżeli nie wyjdę za ciebie za mąż w ciągu miesiąca, a teraz ty się tak
zachowujesz! Czy to on ci kazał, czy jesteś taki niemądry jak on? I tak to nie ma
znaczenia, bo wcześniej postanowiłam, że za ciebie nie wyjdę. Nie zamierzam
porzucać mojej kwiaciarni i włóczyć się z tobą po całym świecie. Ale przeniosę
się z nią w inne miejsce, jeżeli będę musiała, nie martw się o to. Nikt mnie do
niczego nie zmusi! Nikt! Odejdź i zostaw mnie wreszcie w spokoju!

Zack zbladł.
– Nie miałem pojęcia, co wymyślił mój ojciec, ale wierz mi, nie wykona

swojej groźby. – Jego glos był ochrypły ze złości. – Nie martw się o to,
kochanie. I jeżeli sama chcesz wybrać swój zaręczynowy pierścionek i swój
dom, to tak będzie. Rozumiem, że jesteś tym zdenerwowana, ale uspokój się.
Wszystko będzie dobrze. Coś wymyślimy...

– Nie. Nie mogę za ciebie wyjść Podtrzymuję to. Po prostu odejdź – łkała

Jamie, obawiając się, że jeżeli zaraz nie odejdzie, to ona rozklei się kompletnie.

– Nie wiem, co powiedzieć. – Zack z niewesołą miną ruszył do drzwi.
– Nic nie mów. Idź sobie.
Nałożył płaszcz i patrzył na Jamie w zamyśleniu.
– Musisz mnie naprawdę nienawidzić, jeśli pozwoliłaś mi ciągnąć to

wszystko i robić z siebie idiotę. – Położył rękę na klamce. – Chociaż nasze
pocałunki kazały mi wierzyć, że mnie kochasz. Chyba wszystko źle pojąłem.

To mówiąc wyszedł i zatrzasnął za sobą drzwi tak szybko, że nie widział,

jak Jamie zszarzała i wybuchnęła gorzkim płaczem.

– Ja cię nie nienawidzę, Zack, ja cię kocham – łkała. – Boże najdroższy,

co mam teraz począć?

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Jamie podbiegła do okna i przez łzy patrzyła, jak Zack znika w głębi

ulicy. Z pochyloną głową i rękami w kieszeniach wyglądał jak ktoś, kto chce, by
mu dano spokój. Zrezygnowała z pośpieszenia za nim i utonęła we łzach.
Wszystko zepsuła. Człowiek, którego kochała, odszedł zapewne na zawsze.
Przepaść między nim a ojcem jeszcze się powiększy. Czy da się znaleźć jakieś
wyjście z tej okropnej sytuacji?

Przez cały dzień szukała odpowiedzi, w końcu, zupełnie rozbita,

postanowiła odwiedzić wujostwo. Unikała sprawiania im kłopotu swoją osobą,
ale dzisiaj potrzebowała kogoś bliskiego, była w takiej depresji.

– Na litość boską, dziecko, co się stało? – przywitała ją ciotka, widząc

bladą twarz Jamie i zapuchnięte z płaczu oczy.

– Zack odszedł – odpowiedziała apatycznie. – Kazałam mu odejść.
– Zrobił coś, czego nie powinien? – zapytał wuj.
To pytanie wywołało nowy potop łez na wspomnienie wyrozumiałości i

powściągliwości Zacka. Ciotka Marta objęła Jamie ramieniem.

– Chodź, usiądź sobie i wszystko nam opowiedz. Teraz uspokój się, a ja

zrobię herbaty.

Przy herbacie Jamie opowiedziała wszystko po kolei, rozpoczynając od

groźby Isaiaha.

– Byłam absolutnie przekonana, że w moim życiu nie ma miejsca dla

Zacka – zakończyła ponuro. – Ale teraz zrobiłabym wszystko, żeby go
odzyskać. Gdybyśmy spędzili więcej czasu razem... Był taki szczęśliwy, kiedy
mnie zobaczył, a ja go tak zraniłam. Teraz myśli, że go nienawidzę. Nigdy nie
uwierzy, że go kocham. Dlaczego mu to wszystko powiedziałam?

I Jamie znowu rozpłakała się żałośnie, kryjąc twarz w dłoniach. Ciotka

pośpieszyła ją utulić.

– Ależ nie zadręczaj się tak, skarbie. Miałaś rację w jednym. Wszystko

stało się za szybko. Nie mam pojęcia, dlaczego Zack uznał, że powinien kupić
pierścionek i dom bez pytania cię o zdanie – to było bardzo niewłaściwe.

– Ale ja go kocham – powtarzała przygnębiona Jamie – i nie chcę z nim

zrywać.

– Aha, o to chodzi – zauważył wuj Bert. – Czujesz, że zrobiłaś błąd. Ale

czy naprawdę? Teraz powiedz szczerze: odpowiada ci taki sposób załatwiania
spraw, w jaki zostały one załatwione?

– N-no, nie – wyjąkała Jamie – ale powinnam być rozsądna, prawda?
– Zakochani rzadko są rozsądni – westchnął wuj. – Spójrz na to z lepszej

strony. Ty i Zack dokonujecie ważnych odkryć własnych charakterów i albo
dojdziecie do porozumienia, albo nie. Lepiej, żeby to się wyjaśniło przed
małżeństwem, niż po.

– Nie wiem, czy to wytrzymam – jęknęła Jamie. – Jak wam się wydaje,

jest szansa, żeby wrócił?

– Jeżeli naprawdę cię kocha, to wróci. Jestem tego pewna. – Marta

Bellamy starała się podnieść Jamie na duchu.

– Prawdziwy mężczyzna nie poddaje się łatwo – oświadczył stanowczo

wuj Bert. – Wróci. A ty wróć do pracy, to ci dobrze zrobi.

background image

– Na pewno – przytaknęła Jamie. – Kiedy Isaiah dowie się, co dzisiaj

zaszło, będę miała mnóstwo zamieszania z przenoszeniem kwiaciarni. Wątpię,
czy Zack będzie próbował mnie bronić.

Wcale nie była zdziwiona, gdy następnego ranka znalazła kartkę,

wzywającą ją natychmiast do kierownika hotelu. Zaskoczył ją natomiast fakt, że
jej umowa o dzierżawę była gotowa do podpisu.

– Pan Dunham z synem wyjechali wczoraj wieczorem do domu i polecili

mi dopilnować jak najszybszego podpisania umowy. – Kierownik dodał
następnie w zaufaniu: – Wydaje mi się, że młodszy pan Dunham przekonał w
końcu ojca, by wziął trochę urlopu. Isaiah zapracowywał się tutaj przez ostatni
miesiąc, a jego serce nie jest w dobrym stanie. Przeszedł już kilka operacji.

– Nie wiedziałam o tym – wyznała Jamie, czując się bardziej

przygnębiona. Może Zack miał dostateczny powód, by śpieszyć się z
małżeństwem. Isaiah wspomniał coś o pragnieniu ujrzenia ślubu Zacka przed
śmiercią. Myślała, że to tylko słowa. Jedynym jasnym punktem było wyraźne
porozumienie między ojcem a synem. Podpisała umowę i oddała kierownikowi.

– Młodszy pan Dunham kazał mi wręczyć to pani natychmiast po

podpisaniu umowy. – Kierownik podał jej zaklejoną kopertę.

Jamie otworzyła kopertę w zaciszu swojej kwiaciarni. Po przeczytaniu

kartki, którą zostawił jej Zack, znowu wybuchnęła płaczem. „Mam nadzieję, że
ty i twoja kwiaciarnia będziecie razem bardzo szczęśliwe” – głosiła kartka. Wuj
Bert już ją ostrzegał przed małżeństwem z kwiaciarnią, najwyraźniej Zack też to
dostrzegł.

W ciągu następnych dni, które zamieniały się w tygodnie, Jamie nie

dostała żadnych wiadomości od Zacka. Wbrew rozsądkowi oczekiwała ich.
Dziwiła ją także nieobecność jego ojca. Nawet rozpoczęcie remontu hotelu, w
którym brała udział, nie dawało jej zadowolenia.

– Czy nigdy nie odzyskam spokoju? – pytała ciotkę Martę. Po wiośnie

nadeszło lato, a ona ciągle nie mogła jeść ani spać.

– W pracy jakoś wytrzymuję, ale w domu nie mogę przestać myśleć o

Zacku. W dodatku Cyrano zachorował i nie je, a weterynarz nie wie, co mu jest.

– Może zaraził się od ciebie – podsunął wuj Bert. – Spróbuj jeść razem z

nim. To wam obojgu dobrze zrobi.

– Masz na myśli – z miski na podłodze? – zapytała Jamie. Kiedy wuj

potwierdził, roześmiała się. – Myślę, że warto spróbować. Gdyby coś się stało
Cyranowi...

Tego wieczora Jamie leżała na podłodze i siorbała płatki na mleku ze

swego talerza a obok stała miska z kocim pokarmem. Cyrano popatrzył na nią z
wyniosłą obojętnością, po czym zanurzył pyszczek w jedzeniu i zaczął chrupać
z zadowoleniem. Jamie roześmiała się, płacząc jednocześnie z radości.

– Po raz pierwszy od wielu miesięcy śmiałam się tak serdecznie –

wyznała wujkowi przez telefon. – Powinieneś widzieć Cyrana przy jedzeniu, był
wspaniały. Ale czy mam odtąd stale jadać na podłodze?

– Nie wiem – odparł wuj. – Ale jeżeli to przywróci ci apetyt, jestem za. –

Przerwał na chwilę i znowu podjął wątek. – Może nadszedł też czas, by coś
zrobić w sprawie Zacka. Z Cyranem się udało. Wiesz, mężczyźni są bardzo
dumni, a ty dałaś mu się nieźle we znaki. Może * przełkniesz trochę swojej
dumy razem z tym jedzeniem na podłodze.

background image

– Też mi się wydaje, że do tego dojrzałam – przyznała Jamie. – Mam

nadzieję, że Zack także. Zastanowię się, co robić.

Po odłożeniu słuchawki rozmyślała, przechadzając się po pokoju z

Cyranem w ramionach. Czy lepiej zatelefonować do Zacka, czy odnaleźć go i
odwiedzić?

– Myślę, że najlepiej będzie go odszukać i zobaczyć się z nim –

powiedziała do Cyrana. – Nawet gdyby był na drugim końcu świata. Wolę
stanąć z nim twarzą w twarz. Jutro spróbuję ustalić miejsce jego pobytu.

Ostatnio zaczęła szkolić Barneya na swego zastępcę. Z powodzeniem

mógł ją zastąpić przez kilka dni.

Rano Jamie zadzwoniła do Nowego Jorku, gdzie mieściło się biuro

„Fantastycznych Podróży”, i spytała o Zacka.

– Teraz jest w Nowym Jorku, przy łóżku ojca – poinformowała ją

sekretarka. – Wczoraj zabrano go do szpitala. Stan jest krytyczny, ale bez zmian.

– O mój Boże! – wykrzyknęła Jamie. – Który to szpital? Odwiesiła

słuchawkę, zupełnie zagubiona. Zack pewnie bardzo martwi się o ojca. Czy w
tej sytuacji powinna go teraz niepokoić? A jeśli nawet Zack nadal jej pragnie
czy jest gotowa związać się z nim bez względu na konsekwencje?

Po piętnastu minutach nerwowego spaceru Jamie zadecydowała, że

wyjdzie za mąż za Zacka, jeżeli uda im się spędzać połowę czasu razem.
Najpierw jednak musi do niego zadzwonić i powiedzieć, że go kocha. Jeżeli
jemu nie będzie zależało, wszystko inne traci sens. Z bijącym sercem i
lodowatymi dłońmi zamówiła rozmowę.

– Halo, Jamie – odezwał się Zack – To miło, że dzwonisz. Brzmienie jego

głębokiego dźwięcznego głosu wycisnęło jej z oczu łzy.

– J-jak się miewa twój ojciec? – wykrztusiła z trudnością.
– Nie najlepiej. Jakoś się trzyma, ale lekarze twierdzą, że serce ma bardzo

słabe.

– Zack, tak mi przykro. – Łzy popłynęły jej z oczu, w tej sytuacji nie było

mowy o nawiązaniu do ich kłótni. Prowadzili więc nadal zwykłą w tych
okolicznościach rozmowę, a ona rozpaczliwie próbowała znaleźć jakiś sposób,
by powiedzieć, jak bardzo jej na nim zależy. Jednak uwagi Zacka były tak
uprzejme i zdawkowe, że ich rozmowa nadal toczyła się niezobowiązująco.

– A u ciebie wszystko w porządku? – zapytał Zack.
– Jak najlepszym – odpowiedziała Jamie. – Cyrano trochę chorował, ale

już jest zdrowy.

– To znakomicie – stwierdził Zack. – A co mu było?
– Weterynarz nie bardzo wiedział. Kot nie chciał tknąć jedzenia. Wuj Bert

zaproponował, żebym jadła razem z nim na podłodze, więc położyłam się z
talerzem płatków obok jego miski i Cyrano natychmiast się do niej zabrał.

Po drugiej stronie telefonu zapadła długa cisza.
– Muszę ci coś powiedzieć, Jamie – odezwał się w końcu Zack ochrypłym

z napięcia głosem. – Wiem, że zadzwoniłaś z powodu mego ojca i pewnie nie
chcesz tego słuchać, ale i tak ci powiem. Kocham cię. Tak bardzo, że nie
potrafię myśleć o niczym innym. Właśnie zamierzałem zobaczyć się z tobą,
żeby ci to powiedzieć, gdy mój ojciec zachorował i...

Przez sekundę miłosne wyznania Zacka zawisły w próżni, ale wtem Jamie

ogarnęło radosne podniecenie.

background image

– Nie mów nic więcej – krzyknęła w słuchawkę. – Ja też bardzo cię

kocham. – I zalała się łzami radości.

– Zack – załkała. – Tak bardzo chciałam to usłyszeć. Bałam się, że nigdy

mi nie przebaczysz.

– Jamie – w głosie* Zacka była radość. – Kochanie... Do licha, znowu to

samo! Tak strasznie daleko i nie mogę do ciebie pojechać. Muszę cię zobaczyć,
koniecznie! Czy ty mogłabyś jakimś cudem...

– Oczywiście, że mogę! Przylecę pierwszym samolotem, na jaki zdołam

się zabrać. – Jamie otarła łzy.

– Daj mi znać, kiedy dotrzesz – poprosił Zack. – Mogę po ciebie

wyjechać. Nie na wiele się tutaj przydaję, a ten nieszczęsny szpital nie jest
dobrym miejscem na nasze powitanie.

Po czterech godzinach samolot Jamie lądował w Nowym Jorku. Cztery

długie godziny, wypełnione tylko jedną myślą. Kochała Zacka i Zack kochał ją i
na pewno coś poradzą. Sekundę później była już w jego ramionach. Zack,
którego zielone oczy płonęły radością, zacałowywał ją na śmierć.

– Jamie, Jamie, Jamie – szeptał jej do ucha. – Wymyślimy coś, żeby się

nigdy nie rozstawać, nawet gdybym przez resztę życia miał zaopatrywać twoją
kwiaciarnią w towar. Przeżyłem piekło w ciągu tych ostatnich miesięcy.

– Ja też. – Jamie przytuliła się do niego. – Ale nie obiecuj niczego za

szybko. Chcę oglądać z tobą świat, Afrykę, Alaskę i inne cudowne miejsca.
Zobaczysz, podołamy wszystkiemu i prawie nigdy nie będziemy się rozstawać.

– Jasne, że podołamy – potwierdził Zack. – Jeżeli oboje się postaramy,

wszystko nam się uda. Czy możemy jechać teraz do ojca? Strasznie chce cię
zobaczyć. Masz jakiś bagaż?

Jamie pokręciła głową z zakłopotaniem.
– Pojadę z tobą wszędzie, za bagaż mam tylko torebkę. Kiedy

powiedziałeś, że chcesz mnie zobaczyć, myślałam tylko, jak się tu dostać.
Cyrana podrzuciłam ciotce Marcie w drodze na lotnisko.

– Chociaż raz zapomniałaś o rozsądku – roześmiał się Zack. – Nie

przejmuj się, w Nowym Jorku jest mnóstwo sklepów. – Wziął ją pod ramię i
poprowadził do czekającej limuzyny. – Należy do ojca. Mieszkam u niego,
kiedy jestem w Nowym Jorku. Tak rzadko tu bywam, że nie ma sensu trzymać
mieszkania. Jest tam tyle pokoi, że znajdzie się i dla ciebie. Mam nadzieję, że
nie zamierzasz wracać dziś do Saint Louis? – Uniósł brwi pytająco i, jak się jej
wydało, z obawą.

– Zostanę tak długo, jak zechcesz – uśmiechnęła się. – Kupiłam bilet w

jedną stronę. Barney zajmuje się kwiaciarnią.

Obawa Zacka znikła w szerokim, szczęśliwym uśmiechu, który napełnił

jej serce radością.

– Zatem naprawdę jesteś przygotowana na robienie dalszych planów –

powiedział całując ją. – Mamy mnóstwo do obgadania po wizycie u ojca. –
Spojrzał na nią poważnie. – Tak się ucieszył z twego przyjazdu. Uważa, że
pokłóciliśmy się z jego winy, chociaż tłumaczyłem mu tyle razy, że cała wina
leżała po mojej stronie. Najpierw dałem ci odczuć, że interesuje mnie tylko flirt,
chociaż w głębi duszy doskonale wiedziałem, że to mi nie wystarczy. Dlatego
nie byłaś przekonana do końca, że może być ze mnie dobry mąż, i do tego te
podróże dookoła świata w wytwornym towarzystwie, jak przypuszczałaś. Miałaś

background image

zapewniony bezpieczny byt w ukochanej kwiaciarni, po co ryzykować wszystko
z osobnikiem, któremu nie ufałaś? Minęło trochę czasu, zanim ujrzałem to z
twojej perspektywy. No i sprawa tego pierścionka i domu. Miałem ochotę stłuc
siebie na kwaśne jabłko za to, że byłem takim idiotą. Przepraszam też za tę
kartkę. Czy możesz mi wybaczyć?

– Stanowczo za bardzo obarczasz się winą – zaprotestowała Jamie. – Ja

jestem idiotką, której trzeba wybaczyć. Wuj Bert dawno mnie przestrzegał, że
zachowuję się, jakby wzięła ślub z kwiaciarnią. Moim niezbyt dobrym
usprawiedliwieniem jest tylko to, że nie spędziliśmy razem zbyt wiele czasu.
Wszystko wydarzyło się tak prędko. – Ukryła twarz na ramieniu Zacka i
westchnęła. – Kiedy jestem z tobą, czuję, jak rozkwita cały świat. Do czego
potrzebna mi jeszcze kwiaciarnia?

– Potrzebna ci. – Zack pocałował Jamie w czoło. – Kochasz ją i dobrze.

Pod warunkiem, że mnie kochasz także. – Przytulił ją. – Wiesz, jakie pytanie
zadał mi ojciec, gdy tamtego dnia wdarłem się do jego biura? Zapytał, czy
wiesz, że cię kocham. Kiedy wyznałem, że nigdy tego nie powiedziałem, ale
powinnaś to wywnioskować z faktu, że poprosiłem cię o rękę, powiedział mi
parę słów do słuchu o mojej głupocie. To jeszcze jeden błąd, jaki popełniłem.

– Czy sądzisz, że pomoże mu wiadomość o naszym zamierzonym

małżeństwie? – zapytała Jamie.

– Czyżbyś mi się oświadczała? – Na twarzy Zacka malowało się

zdziwienie.

– Chyba tak, jeśli pierwsza oferta jest już nieaktualna.
– Nie w swojej pierwotnej formie – stwierdził Zack. – A co powiesz na

taką: Jamie, kocham cię, ubóstwiam cię. Czy zostaniesz moją żoną? Padłbym na
kolana, ale w samochodzie się nie da.

– Zack, oczywiście, że się zgadzam – wyszeptała Jamie i pocałowali się

długo i czule. W końcu, oddychając z trudem, zapytała: – czy masz jeszcze ten
wspaniały pierścionek?

– Leży w sejfie w mieszkaniu ojca – skinął głową Zack. – Naprawdę ci

się podoba, czy wolałabyś...

– Czy mi się podoba? To najpiękniejszy pierścionek, jaki widziałam –

przerwała mu Jamie. – Sama nie wiem, jak mogłam wybrzydzać. Dom też mi się
z pewnością spodoba. Kupiłeś go w końcu?

– Nie, to była tylko oferta. Ale znajdziemy inny. Razem. Będzie znacznie

przyjemniej. Może powinniśmy też zapytać Cyrana?

– Nie wiem, czy mnie podobałby się dom z myszami. Jemu na pewno o

taki chodzi – śmiała się Jamie.

– Milo wspominam mysz w twojej kuchni. Zgadzam się z Cyranem –

żartował Zack.

Zobaczył przez okno, że podjeżdżają pod szpital.
– Muszę cię uprzedzić, że ojca podłączono do takiej ilości rurek i

przewodów, że ledwo go widać. To niezbyt przyjemny widok.

Jamie, choć przygotowana, przeżyła szok widząc tego gasnącego

człowieka, jeszcze niedawno tak pełnego życia i energii. Oczy mu rozbłysły,
gdy ją ujrzał, i wyciągnął ku niej dłoń.

– Nie mogę zaczynać od powiedzenia ci, ile to dla mnie znaczy ujrzeć

Zachariasza znowu tak szczęśliwego – przemówił. – Moje wtrącanie się w

background image

najlepszej wierze o mały włos nie spowodowało katastrofy, chociaż – na jego
ustach pojawił się słaby uśmiech – chyba w końcu dopiąłem swego.

– Był pan mądrzejszy od nas – zapewniła Jamie. – Teraz proszę przyrzec,

że wyzdrowieje pan przed naszym ślubem. Musi pan. Nie mogę poślubić Zacka,
nie zapewniając naszym dzieciom kochającego dziadka.

– Zrobię, co w mojej mocy – przyrzekł Isaiah. – Ale nie zwlekajcie długo.

Zachariasz cię potrzebuje.

– Zaczął zdrowieć w oczach – mówił Zack w drodze do mieszkania ojca.

– Cudownie potrafisz z nim rozmawiać, jak zawsze. Odkąd cię poznałem,
przemyślałem tyle rzeczy, które dotąd w ogóle mnie nie obchodziły – moje
stosunki z ojcem, co naprawdę chciałbym robić w życiu. Myślę, że warto było
się pomęczyć, a na dodatek do mnie wróciłaś.

– A co chciałbyś robić przez resztę życia? – zainteresowała się Jamie. –

Nie zamierzasz prowadzić swoich wycieczek?

– Tylko od czasu do czasu – odparł Zack. – Szkolę zastępców, aby mieć

czas na zrobienie doktoratu z biologii dzikich zwierząt. Wydaje mi się, że z
wiekiem zaczyna mnie pociągać praca naukowa, no i to zapewnia bardziej
osiadły tryb życia, odpowiedni dla rodziny. – Jego oczy błysnęły kpiarsko. –
Sądząc z tego, co powiedziałaś ojcu, będziemy mieli rodzinę.

– Możesz być tego pewien. – Jamie pocałowała go w opalony policzek. –

Ja także zaczęłam rozważać możliwość podróżowania. A także poznawania
egzotycznych roślin i botanicznych wycieczek z tobą. Nasze dzieci mogłyby
podróżować razem z nami. Pomyśl, ile mogłyby się nauczyć. Możemy je uczyć
sami, czemu nie?

– Czemu nie? – zgodził się Zack, zamykając ją w miłosnym uścisku.

Zachichotał cichutko, a na pytające spojrzenie Jamie wyjaśnił: – Właśnie
wyobraziłem sobie, jak leżysz na podłodze obok Cyrana i zmuszasz go do
jedzenia. Kiedy mi to powiedziałaś, nie wytrzymałem. Pojawiłaś się przed mymi
oczami taka słodka i czuła, zamartwiająca się o swego ukochanego kota.
Chciałem zaczekać z wyznaniem miłości do naszego spotkania, ale to zmusiło
mnie do powiedzenia, że cię kocham, właśnie wtedy.

– Dobrze, że tak się stało. Mój kot ma więcej szczęścia w kojarzeniu

zakochanych par niż prawdziwy Cyrano – powiedziała Jamie.

Limuzyna zatrzymała się przed niezwykłym, nowoczesnym budynkiem,

gdzie przywitał ich umundurowany portier. Zack ujął ramię Jamie i poprowadził
ją do windy, która błyskawicznie zawiozła ich na szczyt budynku, a potem przez
okazały apartament na taras. Rosnące w ogromnych pojemnikach rośliny i
kwiaty stwarzały wrażenie zawieszonego w przestrzeni ogrodu.

– Jak cudownie! – zawołała Jamie. – Jaki wspaniały widok!
Zack wzruszył lekceważąco ramionami.
– To nic w porównaniu z równinami Afryki lub dzikimi przestrzeniami

Alaski. – Przyglądał się uważnie Jamie. – Miejskie życie i luksusowe
mieszkania nie znaczą dla mnie zbyt wiele: Czy jesteś pewna, że będziesz
szczęśliwa z człowiekiem, który wolałby być tysiąc mil stąd i obserwować stado
słoni przy wodopoju lub orła polującego nad rwącą rzeką?

– Bardzo szczęśliwa – wyznała Jamie walcząc z nagłą wilgocią w oczach.

– Lubię miasto, ale jeszcze bardziej lubię oglądać nieznane rzeczy i dowiadywać
się czegoś nowego. Zdaje mi się, że czeka nas razem cudowne życie.

background image

– I mnie też – przyznał Zack. Przyciągnął ją do siebie i całował, aż miała

ochotę frunąć prosto do nieba. Zack Dunham był, o czym teraz wiedziała,
człowiekiem nadzwyczajnym i tak skomplikowanym, że może nigdy nie potrafi
zrozumieć go do końca, ale warto było się o to starać.

– Zack – szepnęła. – Tak bardzo cię kocham. – Spojrzała na niego

tęsknym wzrokiem. – To może trochę potrwać, zanim twój ojciec wyzdrowieje
na tyle, by wziąć udział w weselu.

– Jestem gotów wziąć ślub w każdej chwili – uśmiechnął się do niej czule.

– Może weźmiemy cichy ślub zaraz, a później wydamy wielkie przyjęcie dla
wszystkich? Wiem, że mój ojciec to zrozumie. Zna moje szaleństwa. Czy ciotka
Marta i wuj Bert zaakceptują ten pomysł?

– Te dwa gruchające gołąbki? – roześmiała się Jamie. – Będą zachwyceni.
Pocałowała Zacka namiętnie i spojrzała z uwielbieniem. – Zawsze można

znaleźć rozwiązanie, gdy się trochę pokręci głową, prawda?

– I posłucha swego serca – przytaknął Zack.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron