tłumaczenie:
burzyk771
1
RODZIAŁ XXVIII
Amun wariował. Haidee była martwa. Umarła. Jej serce zatrzymało się, zniszczone
ciało było stracone, oczy szklane. Nie oddychała, mimo że wtłaczał powietrze do jej
płuc przez godziny. Na rękach miał jej krew.
W końcu zniknęła. Po prostu, jakby nigdy nie istniała.
Przez następne godziny krzyczał z rozpaczy – a Sekrety razem z nim.
Kiedy po raz drugi kochał się z Haidee demon zrozumiał, że ona go nigdy nie
skrzywdzi, nie ważne jak silną mocą dysponowała. Dążyła do tego by ich życie było
lepsze.
Z tą świadomością pojawiło się do niej przywiązanie. Nie z powodu tego, że
posiadała tak dużo sekretów, ale dla niej samej. Nawet pomimo bycia pogromcą
demonów, wymierzającym sprawiedliwość, była ulubionym placem zabaw demona.
Jak Temida mogła skazać tak wspaniałą kobietę na śmierć? Gdzie była
sprawiedliwość wtak podłym czynie?Amun poczuł się lepiej wiedząc, że obecnie
bogini gnije w Tartarzez resztą Greckich bogów. Po ty wszystkim co zrobiła zasłużyła
sobie na to, a nawet na coś gorszego.
Tylko, że jeśli ona nie przystąpi do działania,Amun nigdy nie będzie mieć drugiej
szansy z Haidee. Lub nawet wcale jej nie spotka. Była darem. Jego darem, a on ją
zawiódł. Dwa razy umarła przez niego. Nienawidziła umierać, bała się bólu, utraty
wspomnień.
Moja wina, pomyślał.
Pierwszy raz był wypadkiem z jego strony. Za drugim, rzuciła się na oślep w szpony
niebezpieczeństwa by go ratować. Zbyt mocno był skupiony na zgładzeniu ich wroga
by zauważyć jej plan. To było nierozważne z jego strony. Do cholery! Był dozorcą
demona Sekretów. Powinien odgadnąć jej intencje i jąpowstrzymać.
Kiedy przywarła do Nienawiści Amun nie wiedział co zrobić, ani jak ich rozdzielić.
Wszystko co wiedział Sekrety to to, że przerywając połączenie pomiędzy nimi zrani
Haidee dużo bardziej niż pozwalając jej skończyć przeciąganie demona do siebie.
Potem Nienawiść zaczął z nią walczyć, gryźć ją, drapać szponami. Przestał martwić
się tym bólem – dbał tylko o to by ocalić jej życie. Rozdzielił ich.
Spóźnił się.
Rana na szyi Haidee była śmiertelna.
tłumaczenie:
burzyk771
2
Amun przyśpieszył. Jeśli przywoła anioła Zachariela będzie mógł być doprowadzony
do domu. Jego demon wiedział to, wyczuwał to jakby ta wiedza zawsze tam była.
Jeszcze Amun nie mógł zmusić się do tego. To było miejsce, w którym ostatni raz
widział Haidee, w którym ją trzymał, smakował.Nie chciał go opuścić, nie chciał
stracić tych słodkich woni utrzymujących się w powietrzu, jej chłodu, który owinął go
jak peleryna.
Musiał opracować jakiś plan. Bez ingerencji ze strony jego przyjaciół. Haidee
powiedziała mu, żeby nie próbował odnaleźć jej jaskini. To akurat, zignoruje. Mógł
znaleźć tę jaskinię. Mógł pomóc jej przejść tę fale nienawiści. Jeśli nadal posiadała
jakiś kawałek demona. Stworzenie obudzi się w niej i będzie mu się wydawało, że
jest w całości. Niczego mu nie brakuje.
Nawet bez demona nie pozostanie martwa. Potwierdziła to. Wróci do niego.
Jeśli nie miała nawet jego małejcząstki, mogła go pamiętać.
Niespodziewanie nadzieja wezbrała wewnątrz niego.Po pierwsze, musi ją znaleźć. I
zrobi to. Była gdzieś tam. Musiała tam być. Jeśli go nie pamiętała i będzie z nim
walczyć, pozwoli jej odejść, nie chciał jej skrzywdzić, nawet by ratować siebie. Ale co
potem? Co jeśli powróci do Łowców?
Będzie podążał za nią, strzegł jej na odległość.
Już raz udało mu się przejść jej obronę, Mógł to zrobić ponownie.
Wszystko czego chciał to jąodzyskać.
Zdecydował o przebiegu wydarzeń, chwycił plecak i ostatni raz zawołał Zahariela w
myślach. Kilka sekund później, tak jak się spodziewał, pojawił się. Nie było świateł,
tylko mrugnięcie i skrzydlaty wojownik pojawił się przed nim.Złożone skrzydła
zajmowały powierzchnie powyżej jego szerokich ramion, biel przetykało złoto. Nadal
nosił bezbarwną szatę, a jego czarne włosy były zaczesane do tyłu. Brylantowo
zielone oczy oceniały Amuna z satysfakcją.
- Więc zostałeś uratowany.
- Tak – skinął. – Teraz zabierz mnie do mojej kobiety.
Jego żądanie wywołało pojedynczy wstrząs tej czarnej głowy.
Nie było smutku w jego wyrazie twarzy. Jakichkolwiek emocji.
- Nie mogę tego zrobić. Ona jest martwa.
tłumaczenie:
burzyk771
3
Takie proste stwierdzenie. Amun prawie uderzy i dźgnął sztyletem prosto w serce
sukinsyna.
- Zostanie przywrócona do życia w Grecji. Zabierzesz mnie do niej. Teraz.
- Nie. Nie ma jej w Grecji.
- Jest. Na pewno jest.
Nadal bez emocji odezwał się anioł. – W momencieprzeciągnięcia reszty Nienawiści
do środka, demon odzyskał w całości swoją pierwotną postać. Kiedy sobie z tego
zdała sprawę wypuściła każdy jego kawałek, nawet cześć, z którą była związana. Do
tej więzi nigdy nie powinno dojść.Z założenia powinna go przeciągnąć i uwolnić. Ale
ponieważ była połączona nie mogła dłużej bez niegożyć. Tak jak ty nie możesz żyć
bez swojego demona. - Nuta prawdy w jego glosie była druzgocąca. – Teraz,
wieszwszystko.
Nadalwalczył z samą myślą o tym. – Mówię ci ona żyje. Aeron umarł, a potem został
przywrócony do życia.
- Amun, Haidee już odeszła. Jest duszą jak te w niebie i piekle. Duszą, która zgasła
raz na zawsze, źródło jej życia odeszło.
- Nie! Ona tam jest. Ona żyje. Musi tam być. Dusze powracają do życia w piekle.
Widziałem je. Sam tak mówiłeś.
- Tej duszy nigdy nie zespojono z demonem. Nigdy więc nie straciła demona.
- Nie! – powtórzył. – Ona była pobłogosławiona przez boginię.
- Bogini cofnęła swoje błogosławieństwo.
- Haidee jest żywa, niech cię cholera. Błogosławieństwo jest błogosławieństwem, nie
można go zabrać.
- Tak jak wybrani nie mogą stracić przychylności i zostać wykopani z niebios?
- To nie to samo, wiesz o tym. Dlaczego więc powracała do życia po tym jak bogini
jąodrzuciła.
- Ponieważ nadal była nietknięta. Tym razem tak nie było. Mogę zabrać cię do jej
jaskini jeśli tego chcesz. Ale ostrzegam, że jest pusta. Sprawdziłem żeby mieć
pewność.
Nie panikował. Jeszcze nie. Skoncentrował się na oddychaniu, na wciąganiu nadal
chłodnego powietrza przez jego nos pozwalając zapełnić płuca, oczyszczając umysł.
Z tym oddechem jego demon – który nie lubił anioła, ale nie mógł się trzymać z dala
tłumaczenie:
burzyk771
4
od jego umysłu, szukał odpowiedzi – w końcu rozpoznał co było pożądaną przez
Amuna fantazją, a co rzeczywistością, której się bał. Haidee nie wróciła do Grecji.
Nie było sposobu by ją ocalić.
Ona. Była. Martwa.
Na zawsze.
Zachariel powiedział prawdę. Jak zawsze.
Ryk prawie rozdarł głowę Amuna na połowę. Chwycił się za uszy, starając się
zablokować ten hałas. Nie pomogło. Wciąż i wciąż ryk torturował go. Jego błona
bębenkowa była poszarpana. Krew ściekała na jego ramiona. W końcu jego kolana
poddały się. Upadł na ziemię, gorące łzy wypełniły jego oczy. Nie. Nie, nie, nie.
Nie mogła być martwa.
Była martwa.
Ona czeka na mnie w swojej jaskini.
Nie czekała na niego w swojej jaskini.
Będzie mniepamiętać.
Nie będzie pamiętać niczego. Była martwa. Teraz, zawsze. Jakiekolwiek iluzje starał
się stworzyć jego demon natychmiast je niszczył. W tym momencie go nienawidził.
Nienawidził tak bardzo, że jakby był opętany przez esencję demona Haidee.
Prawda… och, bogowie, prawda. Nic go nigdy tak mocno nie zraniło. Była martwa,
martwa, martwa, nie mógł nic zrobić by ją sprowadzić z powrotem.
To nie ona powinna umrzeć tylko on.
Dlaczego to nie on umarł?
Kolejne pytania kłębiące się w jego głowie z powodu żalu spowodowały, że znalazł w
sobie gniew na anioła.
- Wiedziałeś że… ona skończy w taki sposób kiedy przyniosłeś nas tutaj?
- Oczywiście – Zachariel odpowiedział bez żadnego wahania. – Jej śmierć była
jedyną droga by cię ocalić.
Ż
adnej reakcji. Jeszcze nie. – Co masz na myśli?
Wyciągnęła demony z Amuna i skutecznie je uwolniła, wszystkie poza Sekretami. Po
wszystkim była zdrowa i cała. Do czasu Nienawiści. Ale on nie był częścią Amuna.
Więc, po wyleczeniu go mogła po prostu odejść. Och, bogowie. Mogła od niego
odejść. Gdyby wtedy przywołał Zachariela…
tłumaczenie:
burzyk771
5
- Jeszcze tego nie zrozumiałeś? Nigdy nie potrzebowałeś odwiedzać piekła by
uwolnić te demony.Musieliście jedynie nauczyć się ufać sobie nawzajem. To była
jedyna droga by Haidee odkryła prawdę na temat jej umiejętności. To była jedyna
droga byś pozwolił jej zbliżyć się do siebie wystarczająco blisko by przetestowała je
na tobie.
- Więc po co nas tutaj wysłałeś? Dlaczego? Wolałbym raczej umrzeć. Ja sam!
- Zostaliście wysłani tutaj, ponieważ nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak
niebezpieczne sytuacje. Poza tym nie miałem rozkazu ocalić Haidee tylko ciebie.
- Ale ona nie musiała umierać. – Jego poruszenie było widoczne. – Mogliśmy odejść
zanim Nienawiść ją znalazł. Mogłeś przylecieć.
- Ona i tak umarłaby, nie ważne czy Nienawiść ją znalazł czy nie. Kochała cię. W
końcu ta miłość osłabiłaby jej demona. Tak jak twój demon żywi się sekretami, tak jej
ż
ywił się nienawiścią. Ostatecznie ta miłość by ją zabiła.
- Nie, przecież kochała wcześniej. Inni też ją kochali.
- Czyżby? Kochali ją? Nie, nie kochała. Nie, nie kochali jej. Wielu przezwyciężało
niechęć do niej, niektórym nawet zależało na niej, ale nikt jej nie kochał z całego
serca. Dopóki ty się nie pojawiłeś.
Sekrety nie znalazł oszustwa w tym wyznaniu.
Więc zabił ją Amun. Znowu. Jego miłość do niej przesądziła o jej wieczności. Mogła
ż
yć gdyby zostawił ją w spokoju, gdyby odmówił sprowadzenia jej tutaj, na dół.Gdyby
nie poddał się dla niej jego pragnieniu.
Nienawidził siebie.
Teraz nienawidził także Zachariela.
Przenosili ją w kółko jak pionek szachowy. Wystawili na niepowodzenie. Po co? By
go uratować. Gdyby Haidee to przetrwała byłaby nadal częścią życia Amuna. Nawet
gdyby go nienawidziła, wciąż by tak było, byłby szczęśliwy wiedząc, że jest gdzieś
tam. Ale to co się stało…to go zdruzgotało. Odeszła na zawsze i on był za to
odpowiedzialny. Ta wiedza doprowadziła go do ruiny psychicznej. Był pusty, zraniony
na wieki, niezdolny do wyleczenia. Nie potrzebował Sekretów by to potwierdzić.
Została mu tylko jedna rzecz do zrobienia.
- Zabierz mnie do domu - oznajmił zdesperowany jakby go przekonał. - Rozumiem,
ż
e jestem dziwny… zmartwiony twoją reakcją. Nie spodziewałem się tego, nawet ja
tłumaczenie:
burzyk771
6
nie rozumiem co czuję. Wszystko co wiem to to, że mi się to nie podoba i coś muszę
z tym zrobić.
W czasie krótszym niż uderzenie serca otoczenie Amuna zmieniło się. Zniknęło
ponure skalne otoczenie, które dzielił z Haidee, ich miejsce gdzie gładkie ściany
otaczały sypialnię. Znajome otoczenie nie poprawiło jego samopoczucia. Podszedł
do łóżka i usiadł na jego brzegu. Anioł nie pojawił się ponownie i to prawdopodobnie
było najlepsze co mógł zrobić w tym momencie. Amun chciał go zabić za ukrywanie
prawdy –mimo wszystkiego co zrobił –za pozwolenie na to by Amun ocalił siebie i w
ten sposób skazał swoją kobietę. Zabije anioła. Wkrótce, jeszcze nie teraz, tym
działaniem zasłuży sobie na swoją własną karę śmierci. Kara, którą przywita z
radością tak szybko jak tylko pożegna się z przyjaciółmi.
To było wszystko co miał jeszcze do zrobienia. Nie zamierzał żyć bez Haidee, to było
dla niego jasne.
Po tym jak Zachariel zawiadomił Torina o wszystkim co się przydarzyło Amunowi i
Haidee, zabrał resztę jego aniołów i w końcu opuścił fortecę na dobre. Ich praca
została wykonana. Dozorca demona Zarazy odszukał swoich przyjaciół na kilku
należących do niego monitorach komputerowych. Kamery, które umieścił Strider w
sypialni Amuna nie zostały jeszcze wyłączone, więc Torin miał podgląd sytuacji.
Wojownik może i wrócił do normalności, ale nawet odrobinę nie był z tego powodu
zadowolony.Wydawało się, że osamotnienie kurczowosię go trzyma. Jego ciemna
skóra była matowa a oczy bardziej przygnębione niż kiedykolwiek widział.
Torin cierpiał razem z nim. Nawet, mimo że nie rozumiał jak Amun mógł się zakochać
w takiej kobiecie, nadal cierpiał razem z nim. Nie mógłby go osądzać. Wystarczyło,
ż
e robili to inni.To czego teraz potrzebował to współczucie i bezwarunkowe wsparcie.
To akurat mógł mu dać. Dawno temu, Torin zabił kobietę, której pożądał. Uwielbiał ją
z daleka, w końcu poddał się i ją dotknął. To było zwykłe muśnięcie dłonią jej
miękkiego policzka. Wkrótce potem był zmuszony patrzeć na jej chorobę i śmierć. Był
pozbawiony jakiejkolwiek szansy by jej pomóc.
Wiedza, że jest odpowiedzialny rozdarła go wewnętrznie. Jeśli Zachariel miał rację,
Amun obwiniał się za stratę Haidee. W rzeczywistości Torin jedynie pożądał tej
kobiety ale Amun był zakochany… więc, wątpił czy ich ból był porównywalny.
tłumaczenie:
burzyk771
7
Torin pociągnął za płatek ucha. Nadal było tutaj spokojnie. Łowcy wciąż byli
nieobecni, niewidoczni. Na pierwszy rzut oka bez powodu ale teraz zniknęła również
Rhea. Kiedy Kronos spotkał się ze Striderem, zdradził mu tę informację. Więc…
Bez względu na to czy wojownicy osądzą go, czy tez nie, Amun ich potrzebował.
Potrzebował odwrócenia uwagi od jego poczucia winy. To nie będzie to samo co
współczucie i wsparcie, ale one się pojawią. Miał przynajmniej taką nadzieję.
Torin podniósł swoją komórkę i wysłał wszystkim tą samą wiadomość.
Amun jest tutaj, odzyskał zmysły. Anioły odeszły. Wracajcie tak szybko jak to tylko
możliwe. Potrzebuje pomocy.
Odpowiedzi zaczęły przychodzić sekundę po tym jak wcisnął wyślij. Wkrótce każdy z
wojowników (oprócz Williama) zgodził się na powrót.
Jestem w drodze. Czy z nim wszystko ok? – Aeron.
Jadę. Coś jest nie tak? – Lucjan.
Wykreśl mnie z twojej książki adresowej. – William.
Zrobione. – Gideon.
Cameo i ja właśnie przybyliśmy do miasta. Będziemy za 10 min. – Kane.
Najpierw przedstawię sytuację Ash. – Maddox.
Zrobione. – Sabin.
Ja i Parys opuszczamy Stany. To może zająć chwilkę ale będziemy. – Strider.
Mamy ogon od kilka dni. Pojawię się tak szybko jak tylko go zgubię. – Reyes.
Zadowolony pokazem ich lojalności w czasie kryzysu, Torin usiadł na krześle i
czekał.