Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

background image

Lew Dawidowicz Trocki

Walcząc pod prąd

Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

WARSZAWA 2010

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 2 –

http://skfm.dyktatura.info/

„Walcząc pod prąd” to niezredagowany zapis
dyskusji, która odbyła się w kwietniu 1939 roku,
pomiędzy Lwem Dawidowiczem Trockim i
anglojęzycznymi członkami Czwartej Międzyna-
rodówki, którzy podnieśli szereg pytań
dotyczących rozwoju Czwartej Międzynarodówki
we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Stanach
Zjednoczonych. Występujący w tekście „Johnson”
to Cyril Lionel Robert James.

Zapis tej dyskusji został opublikowany w
wydawanym w Nowym Jorku czasopiśmie „The
Fourth International”, Vol. 2, nr. 4, maj 1941, ss.
125-137.

Korekta tłumaczenia: Piotr Strębski.

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

Odpływ

TROCKI: Tak, problem dlaczego nie rozwijamy się odpowiednio do znaczenia naszego zamysłu

nie jest tak bezsensowny, jak wierzą niektórzy przyjaciele. Nie rozwijamy się politycznie. Fakt ten jest
odbiciem ogólnego rozpadu ruchu robotniczego w ciągu ostatnich piętnastu lat. To przyczyna natury
ogólnej. Kiedy ruch rewolucyjny w całości znajduje się w upadku, kiedy jedna za drugą następują klęski,
kiedy w świecie rozprzestrzenia się faszyzm, kiedy oficjalny „marksizm” jest najpotężniejszą organizacją
służącą oszukiwaniu robotników i tak dalej – nieuchronna jest sytuacja, kiedy rewolucyjne elementy
powinny działać pod prąd ogólnego historycznego nurtu, nawet jeśli nasze idee, nasze uzasadnienia, są
precyzyjne i głębokie na miarę konieczności.

Masy się jednak uczą nie bacząc na teoretyczne prognozy a jedynie na swe życiowe

doświadczenie. To bardziej ogólne wyjaśnienie – sytuacja w całości – jest przeciwko nam. Powinien
nastąpić przewrót w rozumieniu klasy, w odczuciach i wrażeniach mas; zwrot, który da nam możliwość
wywalczenia wielkich politycznych sukcesów.

Pamiętam kilka politycznych dyskusji w 1927 roku w Moskwie, po tym, jak Czang Kaj-szek

uśmierzył chińskich robotników. Przepowiedzieliśmy to dziesięć dni wcześniej, Stalin był przeciwnego
zdania twierdząc, że Borodin czuwa, że Czang Kaj-szek nie może z nami zerwać itd. Jestem pewien, że
osiem czy dziesięć dni po tragedii nasi towarzysze byli pełni optymizmu dlatego, że nasza analiza była tak
jasna, że każdy mógł się przekonać o naszej racji i byli przekonani o zwycięstwie naszej linii w partii. Ja
odpowiadałem, że stłumienie rewolucji chińskiej dla mas jest tysiąckrotnie ważniejsze od naszych
prognoz. Prognozy mogą przyciągnąć kilku intelektualistów, którzy interesują się takimi rzeczami, ale nie
masy. Militarne zwycięstwo Czang Kaj-szeka nieuchronnie pociągnęło za sobą depresję, co nie sprzyjało
zwycięstwo rewolucyjnej frakcji.

Od 1927 roku mieliśmy cały długi szereg klęsk. Przypominamy alpinistów, którzy próbują wspiąć

się na górę i muszą raz po raz przeżywać lawiny kamieni, śniegu itd. W Azji i Europie zrodziły się nowe
– nastawione na klęskę – nastroje mas. Słyszą one o sprawach analogicznych do tych, które my dziesięć,
czy też piętnaście lat temu mówiliśmy będąc w partii komunistycznej, i popadają w pesymizm. Takie są
ogólne nastroje robotników. To jest najbardziej ogólna ważniejsza przyczyna. Nie możemy wyrwać się z
ogólnego historycznego nurtu poza ogólny stosunek sił. W chwili obecnej nurt płynie nam naprzeciw – to
oczywiste. Pamiętam okres między 1908 a 1913 rokiem w Rosji. Tam także była reakcja. W 1905 roku
robotnicy byli z nami – w 1908, nawet w 1907 – zaczęła się straszna reakcja.

Wszyscy wymyślali hasła i metody zapanowania nad masami, nikt jednak nad nimi nie zapanował,

wynikiem tego – rozpacz. Wszystko, co mogliśmy robić w tym przez cały ten czas – to przygotowywać
nieustannie topniejące kadry. Była seria rozłamów: na prawo, na lewo, w kierunku syndykalizmu itd.
Lenin pozostał z maleńką grupą, sektą, w Paryżu, pewny jednak tego, że będzie nowa możliwość
wyrośnięcia. Było to w 1913 roku. Był nowy przypływ, lecz wojna przerwała ten proces. W toku wojny
wśród robotników było cicho, jak na cmentarzu. Konferencja w Zimmerwaldzie była konferencją bardzo
zbitych z tropu w swej większości elementów. W potajemnych kryjówkach mas, w okopach itd. był nowy
nastrój, lecz było to tak głęboko i masy były pod takim terrorem, że nie mogliśmy dostrzec tego i wyrazić.
Dlatego ruch nam samym wydawał się taki słaby, że nawet uczestnicy Zimmerwaldu w swej większości
przesunęli się na prawo już rok, czy nawet miesiąc później. Nie zwalniam ich z osobistej
odpowiedzialności, lecz ogólne wyjaśnienie tej tendencji leży w tym, że płynęli oni pod prąd.

Nasza sytuacja dzisiaj jest bez porównania bardziej złożona, niż sytuacja jakiejkolwiek organizacji

kiedykolwiek, co spowodowane jest przerażającą zdradą Międzynarodówki Komunistycznej, która
powstała z powodu zdrady II Międzynarodówki. Zwyrodnienie Trzeciej Międzynarodówki rozwijało się
tak szybko i tak nieoczekiwanie, że pokolenie, które słyszało o jej powstaniu, teraz, słuchając nas, mówi:
„Ależ słyszeliśmy to już przedtem!”.

Potem była klęska Lewicowej Opozycji w Rosji. IV Międzynarodówka jest genetycznie związana

z Opozycją Lewicową; masy nazywają nas trockistami. „Trocki chce przejąć władzę, tylko dlaczego ją
utracił?”. To oczywiste pytanie. Powinniśmy wyjaśniać to dialektycznością historii, walką klas, tym, że
nawet rewolucjoniści powodują reakcję.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 3 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

Max Eastman napisał, że Trocki zbyt sobie cenił doktrynę i nie straciłby władzy, gdyby miał nieco

szersze poglądy. Nic nie jest tak przekonujące dla szerokich mas, jak sukces i nic tak nie odrzuca ich, jak
klęska.

Tak więc mamy, z jednej strony, zwyrodnienie III Międzynarodówki i, z drugiej strony,

przerażającą klęskę Lewicowej Opozycji z jej zniszczeniem. Fakt ten jest tysiąckrotnie bardziej
przekonujący dla klasy robotniczej, niż nasze ubogie gazety nawet w olbrzymim nakładzie 5000
egzemplarzy, jak Socialist Appeal.

Pod prąd

Jesteśmy maleńką łódką w rwącym potoku. Jest pięć czy dziesięć łódek – jedna z nich tonie i my

mówimy, że to przez złego sternika. Ale przyczyna jest inna, po prostu prąd jest zbyt silny. Jest to
najbardziej ogólne wyjaśnienie i nigdy nie powinniśmy zapominać, by nie stać się pesymistami, że
jesteśmy – awangardą awangardy. Zbite z tropu elementy nie lubią płynąć pod prąd – taki jest ich
charakter. Prócz tego są elementy inteligenckie ze złym charakterem, nigdy nie były zdyscyplinowane,
zawsze poszukiwały bardziej radykalnej, czy bardziej niezależnej tendencji, znaleźli naszą tendencję, lecz
wszyscy oni są mniej lub bardziej postronni w ogólnym potoku ruchu robotniczego, ich wartość ma
nieuchronnie negatywne strony. Ten, kto płynie pod prąd, nie jest związany z masami. Także formowanie
każdego ruchu rewolucyjnego nie zaczyna się od robotników. To intelektualiści, pół intelektualiści czy
robotnicy związani z intelektualistami i nie usatysfakcjonowani istniejącymi organizacjami. W każdym
kraju znajdziecie wielu cudzoziemców, którzy nie tak znów łatwo włączają się do ruchu robotniczego
danego kraju. Czech w Ameryce czy Meksyku prędzej zostanie członkiem IV Międzynarodówki niż w
Czechosłowacji. Tak samo Francuz w USA. Narodowy klimat niezwykle wpływa na jednostkę.

Żydzi w wielu krajach nie są w pełni zasymilowani i grają rolę na wpół cudzoziemców, dlatego

trzymają się każdej nowej krytycznej, rewolucyjnej czy na wpół rewolucyjnej tendencji w polityce,
sztuce, literaturze itd. Nowa radykalna tendencja skierowana przeciwko ogólnemu prądowi krystalizuje
się w tym okresie wokół elementów mniej lub bardziej oddalonych od życia narodowego każdego kraju,
dlatego jest jej jeszcze trudniej przeniknąć do mas. Wszyscy bardzo krytycznie podchodzimy do składu
społecznego naszych organizacji (i musimy to zmieniać). Musimy jednak rozumieć, że skład społeczny
nie spada z nieba, lecz wynika z obiektywnej sytuacji i naszej historycznej misji w danym okresie.

Nie znaczy to, że powinniśmy być zadowoleni z sytuacji. Jako że dotyczy to Francji, to jest długa

tradycja, która wiąże francuski ruch ze społecznym składem kraju. Zwłaszcza w przeżytkach
drobnomieszczańskiej mentalności – z jednej strony indywidualizm i „élan” z drugiej, okropna skłonność
do improwizacji.

Jeśli zwrócimy się ku klasycznym czasom Drugiej Międzynarodówki, znajdziemy, że Francuska

Partia Socjalistyczna i Niemiecka Partia Socjaldemokratyczna miały jednakową ilość przedstawicieli w
parlamentach. Jeśli jednak porównamy organizacje, odkryjemy, że nie da się ich porównać. Francuzi z
ogromnym trudem zdołali zebrać 25 000 franków, gdy tymczasem z Niemiec nie stanowiło problemu
wysłanie pół miliona. Niemcy mieli związki zawodowe z kilkoma milionami robotników a Francuzi mieli
kilka milionów nie płacących składek. Engels kiedyś napisał list, w którym scharakteryzował francuskie
organizacje. Zakończył go słowami „I jak zawsze składki nie przyszły”.

Nasza organizacja cierpi na tę samą chorobę – tradycyjną chorobę Francuzów. Nie jest zdolna do

organizacji i zarazem nie ma warunków do improwizacji. Nawet to, że mieliśmy przypływ we Francji,
było związane z Frontem Ludowym. W tej sytuacji klęska Frontu Ludowego stała się dowodem
słuszności naszej koncepcji, tak jak masakra chińskich robotników. Ale klęska to klęska i godzi ona w
rewolucyjne tendencje, póki nowy przypływ, już bardziej wysoki, nie pojawi się znowu. Musimy czekać i
szykować nowe kadry, szukać nowych momentów w tych okolicznościach.

Są u nas towarzysze, którzy, jak Naville i inni, przyszli do nas 15 czy 16 lat temu, gdy byli jeszcze

młodymi chłopakami. Teraz to dojrzali ludzie, całe ich świadome życie to ciosy, klęski, straszliwe klęski
w skali międzynarodowej, ale mniej lub bardziej znają sytuację. Bardzo wysoko cenią słuszność swoich
koncepcji, mogą analizować, nigdy jednak nie byli w stanie przeniknąć do mas, pracować z nimi, i nie

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 4 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

dążą do tego. Jest ogromna konieczność przyjrzenia się, jak działają masy. Mamy do tego ludzi we
Francji. Wiem o wiele mniej o sytuacji w Brytanii, ale wierzę, że tam także mamy takich ludzi.

Dlaczego tracimy ludzi? Po strasznych międzynarodowych klęskach mamy we Francji ożywienie

na bardzo prymitywnym i niskim politycznym poziomie pod kierownictwem Frontu Ludowego. Front
Ludowy – trochę o tym myślałem – jest karykaturą naszej rewolucji lutowej. Hańba, że w kraju takim jak
Francja, która 150 lat temu przeszła przez największą na świecie rewolucję burżuazyjną, ruch robotniczy
musi przechodzić przez karykaturę Rewolucji Rosyjskiej.

JOHNSON: Czy powinniśmy składać całą odpowiedzialność na partię komunistyczną?
TROCKI: Ten okropny czynnik określony jest mentalnością mas. Aktywnym czynnikiem było

zwyrodnienie partii komunistycznej.

Od izolacji do reintegracji z masami

W 1914 roku bolszewicy absolutnie dominowali w ruchu robotniczym. Było to na progu wojny.

Dokładniejsza statystyka pokazuje, że bolszewicy stanowili nie mniej niż ¾ proletariackiej awangardy.
Począwszy jednak od rewolucji lutowej większość ludzi zacofanych: chłopów, a nawet byłych
robotników-bolszewików – zostało zniesionych prądem do Frontu Ludowego i partia bolszewicka okazała
się izolowana i skrajnie słaba. Ruch w całości był na bardzo niskim poziomie, lecz mocny i kierował się
ku rewolucji październikowej. Jest to kwestia tempa. We Francji, po wszystkich klęskach, Front Ludowy
przyciąga elementy teoretycznie sympatyzujące z nami, lecz wciągnięte w ruch mas tak, że na jakiś czas
staliśmy się nawet bardziej izolowani niż przedtem. Możemy połączyć wszystkie te elementy. Będę
twierdził, że wielu z naszych wiodących towarzyszy, zwłaszcza w starych sekcjach (ale nie wszyscy),
będzie odrzuconych przy nowej zmianie sytuacji, będą odrzuceni ruchem rewolucyjnych mas i nowe
kierownictwo, świeży przywódcy wyjdą na rewolucyjnej fali.

We Francji ozdrowienie zaczęło się od wchodzenia do partii socjalistycznej. Polityczna linia partii

socjalistycznej jest mglista, zdobyła ona jednak wielu nowych członków. Ci nowi członkowie zostali
przyuczeni do wielkiej organizacji. Po rozłamie byli nieco zbici z tropu. Nie byli zahartowani, utracili swe
niezbyt mocne zainteresowanie i zostali porwani przez nurt Frontu Ludowego. Szkoda, ale to proces
obiektywny.

W Hiszpanii te samy przyczyny odegrały tę samą rolę z dodatkowym czynnikiem złego wpływu

grupy Nina. Był on przedstawicielem Opozycji Lewicowej w Hiszpanii i przez pierwszy rok nie
próbowaliśmy mobilizować i organizować naszych niezależnych kadr. Mieliśmy nadzieję, że zdołamy
przekonać Nina słusznością naszego stanowiska itp. Szyld Opozycji Lewicowej dawał mu poparcie mas.
W prywatnej korespondencji staraliśmy się przekonać go, by poszedł do przodu, jednak na próżno.
Straciliśmy czas. Na darmo? Trudno powiedzieć. Gdybyśmy mieli w Hiszpanii doświadczonych
towarzyszy, nasza pozycja w Hiszpanii byłaby niepomiernie bardziej ważąca, ale nie mieliśmy ich.
Pokładaliśmy nadzieje w osobie Nina a jego stanowisko przelewało się w osobistych manewrach, by
uniknąć odpowiedzialności. Grał z rewolucją. Był szczery, w całości jednak miał mentalność
mienszewicką. Był gigantyczną przeszkodą i walka z tą przeszkodą jedynie słusznymi racjami,
zniekształconymi przez nasze własne wyobrażenia przedtem, była bardzo złożona.

Nie zapominajcie, że przepuściliśmy pierwszą rewolucję jeszcze w 1905 roku. Przedtem mieliśmy

tradycję ogromnej odwagi, samopoświęcenia itd. Potem zostaliśmy odrzuceni w tył, znaleźliśmy się w
sytuacji znikomej mniejszości 30-40 osób. Potem zaczęła się wojna.

JOHNSON: Jak liczna była w tym momencie partia bolszewicka?
TROCKI: W 1910 roku w całym kraju dysponowaliśmy kilkoma tuzinami ludzi. Niektórzy byli na

Syberii. Nie byli jednak zorganizowani. Ludzi, z którymi mógł się kontaktować Lenin drogą
korespondencyjną czy poprzez agentów było maksimum 30-40. Jednakże tradycje i idee żywe były pośród
najbardziej przodujących robotników i było to ogromnym kapitałem, który został wykorzystany później,
podczas rewolucji, praktycznie jednak byliśmy w tym momencie całkowicie izolowani.

Tak, historia ma swoje własne prawa, które są bardzo mocne – mocniejsze od naszych

teoretycznych poglądów na historię. Mamy teraz w Europie katastrofę, upadek Europy, znikają całe kraje.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 5 –

http://skfm.dyktatura.info/

background image

Lew Dawidowicz Trocki – Walcząc pod prąd (1939 rok)

Na robotników mocno wpływa to, co obserwują: działania dyplomatów, armii itd., z jednej strony, i
maleńka grupa z niskonakładową gazetą, która zajmuje się wyjaśnianiem tego, z drugiej strony. Jest to
jednak kwestia jutrzejszej mobilizacji i śmierci jej dzieci. Dystans między zadaniami i środkami jest
ogromny.

Jeśli teraz rozpocznie się wojna, a jasne jest, że się rozpocznie, to w pierwszym miesiącu stracimy

2

/

3

tego, co mamy dziś we Francji. Rozproszą się. Młodzież zostanie zmobilizowana. Jednak subiektywnie

wielu zachowa wierność naszemu ruchowi. Ci, którzy pozostaną i nie będą aresztowani, być może troje
czy pięcioro – nie wiem ilu ich będzie, znajdą się w całkowitej izolacji.

Dopiero po kilku miesiącach nastąpi wstrząs, krytyczne podejście pojawi się w większej skali i

wszędzie, gdzie znajdą się nasi towarzysze: w szpitalach, okopach, kobiety na wsi – poczują zmianę
atmosfery i mężnie będą przemawiać. Towarzysze nieznani w wielu paryskich sekcjach – staną na czele
batalionów, dywizji, poczują się rewolucyjnymi przywódcami. Takie zmiany są charakterystyczne dla
danego okresu.

Nie chcę powiedzieć, że powinniśmy się pogodzić z jałowością naszej francuskiej organizacji.

Wierzę, że z pomocą towarzyszy amerykańskich zdołamy zdobyć PSOP i zrobić wielki skok naprzód.
Sytuacja dojrzała i mówi nam: „Powinniście wykorzystać tę sposobność”. Jeśli nasi towarzysze odwrócą
się plecami, to sytuacja się zmieni. Jest absolutnie konieczne, aby towarzysze amerykańscy pojechali do
Europy raz jeszcze i nie tylko doradzili, lecz wraz z Sekretariatem Międzynarodowym podjęli decyzję co
do tego, że nasi towarzysze powinni wejść do PSOP. Jest ich kilka tysięcy. Z punktu widzenia rewolucji –
niewielka to różnica, z punktu widzenia robotników – ogromna. Z nowymi kadrami możemy zrobić
ogromny skok naprzód.

Teraz w USA charakter naszej pracy zmienił się i wierzę, że możemy być bardzo optymistyczni,

bez jakichkolwiek iluzji i przesady. W Stanach Zjednoczonych mamy wiele czasu w zapasie. Pod
względem ostrości sytuacja nie jest nagląca. To ważne.

Zgadzam się też z towarzyszem Stanleyem, który pisze, że możemy teraz uzyskać duże sukcesy w

krajach kolonialnych i na wpół kolonialnych. Jest oczywiste, jak ważny jest ruch w Indochinach.
Zgadzam się całkowicie z towarzyszem Johnsonem, że możemy mieć bardzo ważny ruch wśród czarnych,
jako że ci ludzie tak dobrze nie znają historii ostatnich dwóch dziesięcioleci. W swej masie nie wiedzą o
rewolucji rosyjskiej i III Międzynarodówce. Mogą zacząć historię od początku. Dla nas absolutnie
konieczne jest mieć świeżą krew. Z tym właśnie wiążą się nasze duże sukcesy wśród młodzieży, jako że
jesteśmy w stanie ją zadowolić. Jako że jej odpowiadamy, mamy bardzo dobre wyniki. Młodzież jest
bardzo zainteresowana uczciwym i jasnym rewolucyjnym programem.

© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej

– 6 –

http://skfm.dyktatura.info/


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron