Rozdział 13
Obcasy uderzały o drewnianą podłogę, kiedy Agnieszka szybkim krokiem szła długim
korytarzem. Dzisiaj wróciła do pracy i miała spotkanie z Jerzym Laskiem, z którym wczoraj
umówiła się telefonicznie. W ręku niosła teczkę z rozdziałami Michała, przypuszczając, że
właściciel Luny nie omieszka przeczytać ich niemalże natychmiast. Już samo to, że wczoraj
powiedziała mu o Sobolewskim, sprawiło, że szef chciał ją widzieć z samego rana. Lasek
naprawdę oczekiwał, że zdobędzie autora. Ona nie miała tej pewności.
Skręcając w kolejny korytarz, przeklęła pod nosem. Akurat dzisiaj musiała spotkać swoją
byłą przyjaciółkę, do której wciąż odczuwała nienawiść. Elżbieta Polanowska, wścibska
dziennikarka i, zdaniem Agnieszki, zdradziecka suka, uśmiechnęła się do niej słodko.
Lisiecka chętnie by jej tę słodycz starła z twarzy, najlepiej stalowym druciakiem. Zresztą taką
samą sympatię odczuwała do jej męża, a swojego byłego narzeczonego, którego na szczęście
nie widywała.
– Dzień dobry, Aga – przywitała się swoim piskliwym głosikiem Elżbieta. – Jak miło cię
widzieć.
– Nie powiedziałabym tego w ten sposób o tobie.
– Nadal mi nie wybaczyłaś? To było dwa lata temu.
– Nie można wybaczyć złodziejce mężczyzn.
– Nie tylko ja jestem temu winna. Sam do mnie przyszedł. Pewnie nie dostał tego, czego
potrzebował – szepnęła Polanowska.
– Uważaj, bo jak raz zdradził… – Lisiecka zawiesiła sugestywnie głos, a potem na jej
usta wypłynął najbardziej przyjacielski uśmiech, na jaki umiała się zdobyć. Oczywiście
trenowała go niemalże całe życie i nie oznaczał on niczego miłego. – Wybacz, ale śpieszę się.
Mam spotkanie, na które już jestem spóźniona.
– Ależ proszę. – Elka pozwoliła przejść byłej przyjaciółce, ale gdy ta oddaliła się na kilka
kroków, zapytała: – Wiesz może, gdzie przebywa Michał Sobolewski? Czy pokaże się
światu?
Lisiecka przystanęła, odwracając się do dziennikarki z pokerową miną.
– Nie wiem. Nawet jakbym wiedziała, to nic bym ci nie powiedziała. Wątpię, aby miał o
tobie dobre zdanie po tym, jak nie uszanowałaś jego prywatności podczas wywiadu.
– Jestem dziennikarką, nie siostrą miłosierdzia.
– Jedno i drugie siebie warte – prychnęła i ruszyła w stronę drzwi na końcu korytarza, za
którymi znajdował się gabinet jej szefa. Czuła na sobie wzrok Polanowskiej, ale nie
obchodziło jej to, co kobieta o niej myśli.
Poprawiła spódnicę i żakiet, po czym zapukała do drzwi. Nie czekając na odpowiedź,
weszła do niewielkiego sekretariatu, gdzie za biurkiem siedziała żona Jerzego, a zarazem jego
wieloletnia sekretarka. Kobieta uparła się, że nadal będzie pomagać mężowi i to, że jest jego
żoną, nie przeszkadza jej w byciu asystentką mężczyzny.
– Dzień dobry, pani Kasiu. – Agnieszka bardzo lubiła tę ciepłą, pełną życia kobietę.
– Dzień dobry, Agnieszko. Mąż już na ciebie czeka. Kilka razy pytał, czy już przyszłaś.
Niespokojny duch z niego.
– Czeka pewnie na dobre wieści.
– A nie masz takich?
– Trudno powiedzieć. Dużo zależy też od niego. – Już miała wejść do gabinetu, kiedy
zapytała: – Była tutaj Elżbieta Polanowska?
– A była, była. Umawiała się na wywiad z moim mężem. Nic nie wskórała, bo Jerzy nie
udziela wywiadów.
Drzwi się otworzyły i wyjrzał zza nich właściciel wydawnictwa.
– Jednak dobrze mi się wydawało, że obił mi się o uszy pani głos. Zapraszam.
Agnieszka weszła do zawalonego książkami gabinetu.
– Co ma pani dla mnie? Kiliński się nie odzywa, za to pani daje mi nadzieję.
– Nie chcę dawać panu nadziei, bo nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy Sobolewski
jeszcze kiedykolwiek podejmie współpracę z jakimkolwiek wydawnictwem. Mam jednak
dwa rozdziały jego nowej książki. Nie jest to nowy pomysł, bo te rozdziały, a nawet więcej,
widział już właściciel Tygrysa, Krzysztof Borowski i je odrzucił.
– Odrzucił? Dlaczego?
– Gdy je pan przeczyta, dowie się mniej więcej, o co może chodzić. – Podała mężczyźnie
teczkę i usiadła naprzeciwko biurka. – Chcę natychmiast znać pańską opinię. Od tego dużo
zależy – odpowiedziała na jego pytający wzrok typu „Co pani tu jeszcze robi?”. Już wcześniej
to sobie zaplanowała, że nie wyjdzie stąd, dopóki nie dowie się wszystkiego. Dopiero wtedy
będzie mogła zadzwonić do Darka i modlić się, aby Michał nie zabił go za to, że skradł mu
rozdziały.
Pisarz, w przeciwieństwie do Darka, nie spał przez pół nocy, rzucając się po łóżku i
dopiero o szóstej rano zapadł na jakiś czas w półsen. Dziwił się sam sobie, że za to, co mu
zrobił Kiliński, nie wyrzucił go z domu na zbity pysk i nie zakazał przychodzić. To i tak nie
byłoby przeszkodą dla tego mężczyzny. Skurwiel wróciłby niczym wierny pies.
Wierny.
Do tego wszystkiego dochodziło jeszcze to, że Darkowi zależało. Dwie rzeczy, które
sprawiały, że pozwolił mu zostać. W dodatku kochał się z nim jak szalony.
Przetarł dłonią twarz, wciąż leżąc w łóżku, pomimo późnej godziny. Spojrzał na śpiącego
Dariusza i prychnął, nie wierząc temu, co ten człowiek z nim zrobił. Wczoraj miał ochotę
rozszarpać go na kawałki. Zniszczyć. Chociaż i tak nie czuł tak wielkiej wściekłości, jaką
powinien odczuwać. Może podświadomie chciał, aby ktoś zrobił za niego kolejny krok, bo w
duchu ciągle bał się tego, co wyniknie z planu Kilińskiego. Z niepokojem będzie oczekiwać
wiadomości od Lisieckiej.
– Która godzina? – zapytał Darek, budząc się powoli.
– Dziewiąta – burknął Michał.
– Która? Dobra, nie mów, słyszałem. – Przekręcił się na plecy, zerkając uważnie na
towarzyszącego mu mężczyznę. Nie potrafił odczytać z jego oczu, twarzy, czy autor nadal
jest na niego zły. Podciągnął się do siadu i oparł o ścianę obok niego. – Wściekasz się.
– Pytasz czy stwierdzasz? Hm?
– Jedno i drugie. Wiem, że nie zgodziłbyś się na to i musiałem zadziałać. – Pocałował go
w ramię z obawą, że Michał się odsunie, ale nic takiego się nie stało. – Chcę tylko pomóc.
Nie mów, że nie chcesz zobaczyć „Strażnika” na półkach księgarni.
– Trzeba się umyć i zrobić coś do jedzenia. – Odrzuciwszy na bok kołdrę, wstał. Nie
przejmując się swoją nagością i tym, że jest obserwowany, otworzył szafę.
– Nie chcesz ze mną o tym pogadać?
– Na pewno nie teraz, kiedy jestem goły. Idę pod prysznic. – Wyjął z półki czyste rzeczy,
po czym opuścił pokój. Prawdę mówiąc, to trochę uciekł przed rozmową z Darkiem, bo
bardziej od intencji, jakimi kierował się mężczyzna, dając rozdziały Lisieckiej, interesowało
go to, co oznaczało, że mu zależy.
Tymczasem Darek zazgrzytał zębami, uderzając dłonią w pościel. Wychylił się do spodni
leżących na podłodze, by wyjąć z kieszeni telefon. Sprawdził, czy Agnieszka próbowała się
do niego dodzwonić, ale i tak nie miało to sensu, bo nie było zasięgu. Musiał poczekać, aż
mężczyzna umyje się, aby mógł zająć prysznic. Dopiero potem wyjdzie na dwór „łapać
zasięg”.
– Możesz iść się umyć – powiedział Michał po kilku minutach, wchodząc do pokoju
odświeżony i ubrany. – Zaścielę łóżko. Dopiero później, najlepiej przy śniadaniu, będziemy
mogli pogadać.
– Dobra. Nie ma sprawy. – Może do tej pory zdoła skontaktować się z Agnieszką i będą
coś wiedzieć.
Agnieszka siedziała w kafejce Luny, delektując się czarną kawą i ciastem. Próbowała
skontaktować się z Darkiem, ale z powodu braku zasięgu tam, gdzie przebywał mężczyzna,
ciągle słyszała znany komunikat w głośniku, który zaczynał doprowadzać ją do szału. W
Warszawie nigdy nie miewała z tym problemów. W końcu napisała wiadomość tekstową do
Kilińskiego z prośbą o kontakt. Odłożyła komórkę na blat stolika i zajęła się ciastem. Miała
niewiele czasu dla siebie, bo zaraz musiała wracać do pracy. W Utopii nie była obarczona
presją czasu. Cały dzień mogła spacerować po tym pięknym miasteczku i jego okolicach.
Pewnie nawet gdyby tam pracowała, nie musiałaby się tak śpieszyć. Tam czas biegł o wiele
wolniej. Skarciła siebie za te myśli. Za wszelką cenę chciała się ich pozbyć, ale one ciągle
uparcie do niej wracały. Szczególnie lubiły podążać do Kuby. Rozmawiała z nim wczoraj
przez telefon chyba ze dwie godziny i nie potrafiła się rozłączyć. Kuba nie prosił jej, żeby
wróciła, bo zostawił jej wolną rękę. To od niej zależy, co zrobi. Ona jednak nie miała pojęcia,
która z decyzji była słuszna.
Mimo że jej serce się złamało, trudno jej było wybrać pomiędzy miłością a stabilnością.
Nikt jej nie rozumiał. Nie rozumiał, że po prostu bała się tego, że nie będzie mieć za co żyć.
Wiedziała jak to jest, kiedy w domu nie ma pieniędzy, lodówka jest pusta, rachunki
nieopłacone, a ryzyko utraty mieszkania bliskie. Nie chciała przechodzić przez to kolejny raz.
Prawda, że w Utopii byłoby inne życie. Kuba utrzymywał się z księgarni i ona też by mogła.
Jednak nie potrafiąc się przemóc, cierpiała. Tak samo jak ktoś, kogo kocha.
Odsunęła od siebie ciasto, wiedząc już, że nie przełknie ani kawałka więcej. Pomyśleć, że
gdyby nie pojechała tam z Darkiem, to nie spotkałaby Kuby i żyłoby jej się spokojniej. Ale
wtedy nie zaznałaby prawdziwej miłości, która zawładnęła nią w pełni. Wystarczyła chwila,
aby pokochała. Ta myśl zastanowiła ją na tyle, że szepnęła do siebie:
– A tobie, Darku, ile wystarczy, żebyś pokochał?
Spacer nad rzekę i wcześniejsze śniadanie nie rozwiązały problemu, jaki miał z
Michałem. Darek przyzwyczajony do krzyków, przykrych odzywek serwowanych przez
mężczyznę, teraz czuł się zbity z tropu. Sobolewski prawie się do niego nie odzywał.
Owszem, pisarz nigdy nie był przesadnie rozmownym człowiekiem, ale niby mieli
porozmawiać, a wciąż to on był kimś, kto mówił. W końcu także umilkł i tylko stał nad wodą,
wrzucając do niej kamyki. Sobolewski stał kilka metrów od niego, zamyślony, znajdujący się
przy nim tylko ciałem.
– Chyba wolałbym, abyś dał mi w pysk – burknął Darek, ciskając kamieniem tak mocno,
że ten przeleciał na drugi brzeg.
– Nie kuś – warknął Sobolewski, nerwowo przesuwając ręką przez włosy.
Kiliński podszedł do niego i stanął za jego plecami, obejmując go ostrożnie. Nie został
odepchnięty, więc odetchnął, opierając brodę na jego ramieniu. Na szczęście wokół nie było
żywej duszy i mógł sobie na to pozwolić.
– Nadużyłeś moje zaufanie, Kiliński i nie wiem, dlaczego jeszcze nie dałem ci kopa,
pozbywając się ciebie z mojego życia.
– Nie chciałem wyrządzić ci krzywdy, dając jej te rozdziały.
– Chciałeś pomóc, bo ci zależy. – Odwrócił się przodem do mężczyzny. – Nadal to mnie
męczy. Co to znaczy? Co znaczy dla ciebie? Na czym ci zależy? Na kim? – Wbrew sobie
podniósł rękę i położył ją na karku kochanka. Patrzył przy tym uważnie w jego oczy, starając
się odczytać z nich wszystko. Sam nie wiedział, jaką chce otrzymać odpowiedź. Taką, która
rozczaruje go, czy raczej potwierdzi jego przypuszczenia, zmieniając wszystko.
Darek przełknął gulę w gardle. Chwycił dół koszulki Michała i ścisnął ją, a po chwili
ułożył dłonie na jego biodrach. Wczoraj te słowa wyrwały mu się spontanicznie, ale były
pełne szczerości.
– Zależy mi na tobie jako pisarzu. Chcesz wydawać swoje nowe powieści i wiem, że
cierpiałeś, nie mogąc pisać. Chcę ci pomóc urzeczywistnić marzenia.
– Tylko o to ci chodzi? – Nie to chciał usłyszeć. Chciał potwierdzenia tego, co
podpowiadało mu serce, które wciąż biło mocno, czekając na słowa potwierdzające zupełnie
coś innego. Pewnie się pomylił i źle odczytał „Zależy mi”. Chciał się odsunąć, ale Darek
chwycił go natychmiast, przytrzymując przy sobie.
– Nie… Nie tylko. – Wciąż nie pozwalając mu odejść, przysunął się jeszcze bliżej,
obejmując go wokół pleców. – Sam się sobie dziwię i nawet po cichu śmiałem się z
Agnieszki, że tak szybko zapałała uczuciem do obcego faceta, a… – Trudno mu było to
powiedzieć. Nie był pewny, co zrobi Michał. Wciąż doskonale pamiętał to, jak mężczyzna
opowiadał mu o tym, co przeżył, kiedy były partner potraktował go w tak okrutny sposób. I to
– o ironio – tamten zostawił go właśnie po tym, jak Michał wyznawał mu słowa miłości i
zapewniał o oddaniu. Mówił, że już nie uwierzy w uczucia. W takim razie czy teraz będzie w
stanie uwierzyć jemu? Dlatego z niepokojem powiedział: – Zależy mi na tobie… Zakochałem
się w tobie… Po prostu. – Oparł czoło o jego ramię, nie mając pojęcia, czego spodziewać się
po tym wyznaniu.
Przez chwilę poczuł rozczarowanie, że Kilińskiemu zależy tylko na nim jako pisarzu, a
teraz słysząc te słowa, nie miał pewności co zrobić, co mu odpowiedzieć, mimo że chciał
tego. Po tym jak Andrzej go porzucił, obiecał sobie, że już nigdy nikomu nie pozwoli się do
siebie zbliżyć. Nie uczuciowo, bo seks to co innego. A z Darkiem było inaczej. W miarę
upływu czasu, z każdym kolejnym dniem spędzonym przy nim coś zmieniało się w Michale.
Stare rany goiły się, a nadzieje rosły. Bycie samemu nigdy nie było dla niego czymś łatwym.
Może tego nie pokazywał, ale bardzo pragnął mieć kogoś przy swoim boku. Kogoś, z kim
łączyłaby go niezwykła więź. Kto byłby wierny… Wierność Darek pokazał już na samym
początku, koczując pod jego domem, wciąż wracając. A teraz to wyznanie… Bał się. Bardzo
się bał, a jednocześnie jego własne uczucia także nie pozostawały bierne. Już pierwszej nocy,
kiedy się kochali, tak dużo się w nim zmieniło. Przyznanie się do tego samemu sobie
sprawiło, że poczuł się tak, jakby coś w niego walnęło. Ledwie utrzymał się na nogach, ale
dla pewności, że się nie przewróci, z całej siły owinął ręce wokół ciała mężczyzny, schował
nos w jego szyi i wyszeptał:
– Dlatego chyba jeszcze tutaj jesteś. Słuchaj uważnie, bo nie jestem kimś, kto ciągle
powtarza pewne słowa.
– Mhm.
– Wczoraj byłem na ciebie wściekły, chciałem cię skrzywdzić, zawiodłeś mnie, moje
zaufanie. Ale nie potrafiłbym ci zrobić krzywdy. Nie komuś, kto od jakiegoś czasu stał się
kimś… Do cholery, Darek, budzę się i patrzę na ciebie jak śpisz, a moje serce, gdyby umiało,
śpiewałoby miłosne ballady. – Chwycił jego twarz w dłonie i spojrzał w oczy Kilińskiego. –
Mnie też zależy i niech ci to wystarczy, przynajmniej na razie. – To co czuł, nie mógł nazwać
miłością. Zakochaniem raczej, tak jak zrobił to kochanek. – Nie oznacza to jednak, że
staniemy się od razu parą i będziemy sobie, kurwa, ćwierkać jak dwa skowronki, wyznając
miłość, pusząc piórka, wić gniazdko…
– Dobra, rozumiem. – Zaśmiał się, po czym uspokoił się i dodał: – Ale będziemy się
mogli całować?
– Zastanowię się – szepnął Michał i pocałował go. Nie namiętnie, nie tak, aby odebrać
oddech, a z czułością. Jak podczas pierwszej nocy, kiedy otoczyły ich ciemności, a on w
przerwie pomiędzy pocałunkami powtarzał imię tego, z którym się kochał. Tak jak Dariusz
wymawiał „Michał”.
Spędzili nad rzeką blisko dwie godziny. Cały czas byli sami, bo znanej im grupce
nastolatków na długi czas zabroniono tutaj przychodzić. Dlatego nieniepokojeni przez nikogo,
leżeli na trawie, spoglądając w niebo. Michał nie chciał wracać, bo do tej pory mogła już na
nich czekać wiadomość od Agnieszki. Jakakolwiek by nie była, na żadną nie czuł się gotów.
Tak samo nie był gotowy na nowe uczucia, a tak łatwo je przyjął, tak szybko. Odwrócił
głowę, przyglądając się profilowi Dariusza. Jego przystojnemu, ale nie idealnemu
kochankowi. Odnalazł palcami jego dłoń i ścisnął. Już dawno temu nauczył się, że miłość
przede wszystkim wyznaje się gestami. I chociaż to dopiero było zakochanie, to od tego do
miłości tylko jeden krok.
– Nie wiem, czy wrócę do Warszawy. Nie chcę – powiedział Michał, kierując wzrok na
białe, puszyste chmury sunące po niebie. Słońce coraz mocniej przygrzewało, a on miał
ochotę tak leżeć i nic nie robić. – Nie mam też dokąd. Sprzedałem mieszkanie, a nie zwalę się
na głowę Jagodzie. Mój syn by się ucieszył, ale ona ma swoje życie i partnera.
– Twój syn wie o tym, że jesteś gejem?
– Tak.
– To dobrze. Co do mieszkania… mam wolny pokój lub dwa.
– I tak tam nie wrócę. – Usiadłszy, zgiął nogi w kolanach i ułożył na nich ręce. – Nie
umiem już tam żyć. To miasto mnie dusi, niszczy. Tu jest mój dom. – Zdał sobie sprawę, że
to też poważny problem, jeżeli obaj zechcieliby w przyszłości być razem. – Pora wracać.
Może twoja koleżanka już do ciebie pisała, moje rozdziały odrzucono i nie mamy się nad
czym zastanawiać. – Podniósł się i podał rękę Darkowi, pomagając mu wstać.
– Tak byłoby dla ciebie prościej. Czy nie nazwałbyś tego tchórzostwem?
– Wiesz co, Kiliński, odwal się – warknął, nie potrafiąc przyznać się do tego, że
mężczyzna ma rację.
– I proszę, koniec miłych chwil, wrócił dupek.
– Zamknij się. – Ruszył w kierunku swojego niewielkiego domku, który dawał mu
ukojenie przez tyle tygodni.
– Mogę się zamknąć, ale i tak przypominam, że nie ustąpię i postawię na swoim. – Idąc
za nim, potknął się, a w tym samym czasie Michał chwycił go za rękę, powstrzymując przed
upadkiem. – Widzisz, co zrobiłeś? Ja chcę to samo zrobić dla ciebie.
– Powodzenia. – Puścił go, poklepał po policzku i ruszył szybkim krokiem na przód,
zostawiając Dariusza za sobą.
Zanim Kiliński dotarł do domu pisarza, czuł się zmęczony. Naprawdę musi popracować
nad swoją kondycją. Pić mu się chciało, ale zanim ugasił pragnienie, stanął w miejscu, gdzie
był zasięg telefonii komórkowej.
Michał obejrzał się za nim tuż przed wejściem do budynku i przez chwilę nie mógł się
ruszyć. Patrzył, jak Darek czyta esemesa, a potem dzwoni. Dopiero wtedy wszedł do środka,
kierując się do kuchni. Tam nalał sobie wodę do szklanki i wypił jednym haustem. Wyjrzał
przez okno. Coś go ścisnęło w piersi, kiedy dostrzegł, że mężczyzna już zakończył rozmowę.
Odszedł od okna i poczekał na niego.
Darek wkroczył do kuchni pewnym siebie krokiem, podszedł do mężczyzny, złapał go za
koszulkę, przycisnął swoje usta do jego, a potem powiedział:
– Gratuluję, musimy wypić to wczorajsze wino, którego nie tknęliśmy. Mój szef chce się
z tobą zobaczyć. Wyda twoją książkę, chce więcej rozdziałów. Czeka na to, aż umówimy
spotkanie.
– Po moim trupie, kurwa – warknął Michał.