background image

DAZENIE KU SWIATLU 
MAX FREEDOM LONG

 

[Wydawnictwo Meduim, 1995, Tytul oryginalu: „Growing into Light”, 1955] Dazenie 

ku swiatlu to drugi tom poswiecony starozytnemu systemowi wiedzy zwanemu Huna 
(Tajemnica). Autor pomaga Czytelnikowi przeniknac nauke Huny, poznac jej najglebsze 
tajniki i odnalezc droge wiodaca ku Swiatlu. Kahuni polinezyjscy, twórcy Huny, nie 
zapisywali swoich sekretów, podobnie jak ci, których nauczali. Jednak ze szeroko 
rozpowszechnili swoja wiedze i podzielili sie nia z medrcami wielu krajów. Dzieki temu 
ich podstawowe idee odnajdujemy wszedzie tam, gdzie dotarly one do wielkich badz 
prostych ludzi o glebokich umyslach. Autor, poslugujac sie aforyzmami, afirmacjami i 
cwiczeniami wywiedzionymi z tradycji Huny, prowadzi Czytelnika do odkrycia nowego, 
lepszego swiata i daje mu narzedzie sluzace do rozwiazywania problemów dnia 
dzisiejszego. Prezentowane tu zasady i proponowane cwiczenia maja nauczyc nas, w jaki 
sposób najlepiej wykorzystac zdobyta wiedze. Od wiekszosci ludzi beda one wymagaly 
dni, tygodni i miesiecy wytezonej pracy. Ale rozwój wewnetrzny wart jest kazdego 
wysilku, a po drodze czeka nas wiele gratyfikacji. Wejdzmy wiec na te droge, 
zapoznajmy sie z tajemnicami szczesliwego, twórczego zycia!

WSTEP 

Ksiazka ta powstala, by zaspokoic specyficzna, a zarazem raczej powszechna potrzebe 
tych czytelników, którzy pragna zastosowac w praktyce niedawno odkryta wiedze 
starozytnego systemu „Huny". Potrzebe te tak dobrze wyrazil jeden z listów, który 
otrzymalem, ze go tutaj przytocze: Szanowny Panie Long! Z wielkim zainteresowaniem 
sledze to, co Pan pisal w miare postepów w odkrywaniu starozytnej wiedzy Huny. W 
1948 przeczytalem Pana podstawowa ksiazke Magia cudów (The Secret Science Behind 

background image

Miracles). Od tej pory otrzymywalem wszystkie biuletyny wydawane przez 
Towarzystwo Badan Huny, a w 1953 dostalem i przeczytalem Panska prace The Secret 
Science at Work 
(„Wiedza tajemna w dzialaniu"), która opisywala wszystkie nowsze 
odkrycia i badania, jakie poczyniliscie Pan i Panscy koledzy, oraz uzyskane wyniki. 
Wielokrotnie postanawialem uporzadkowac moje bardzo wypelnione zycie i poswiecac 
codziennie kilka minut na rozmyslanie o Hunie i praktykowanie jej. Ale wydaje sie, ze 
nie potrafie zorganizowac sobie lektury ani rozpoczac praktyki. Potrzeba mi 
kierownictwa i pomocy. Czy nie móglby Pan napisac dla mnie i ludzi mi podobnych 
prostej ksiazki z tekstami przeznaczonymi do codziennego czytania? Czy nie móglby Pan 
zbudowac jej tak, abym kiedy znajde wolna chwile, mógl usiasc, otworzyc ksiazke w 
miejscu, w którym stanalem poprzedniego dnia, i poczytac troche dalej? Potrzebuje 
czegos, co stale odswiezaloby mi pamiec o Hunie i jej zastosowaniach. I czy móglby Pan 
zamiescic w ksiazce pare prostych cwiczen, które wedlug Pana pomoglyby nam wrosnac 
w Hune? Wydaje mi sie, ze wszyscy potrzebujemy Elementarza Huny - czegos bardzo 
prostego, a zarazem czegos, co zrobi takie wrazenie na umysle, ze zapamieta on coraz 
wiecej starodawnych prawd i z kazdym uciekajacym dniem bedzie z nich coraz lepiej 
korzystal. Niech to bedzie mala ksiazka, w której swobodnie przemawia Pan do 
czytelnika, wiedzac, ze przeczytal Panskie pozostale ksiazki i znana jest mu wiedza 
Huny. Kiedy bedzie Pan musial cos wyjasnic, aby miec po prostu pewnosc, ze nowy 
czytelnik sie nie zagubi, bedzie to prawdopodobnie dobre powtórzenie dla nas 
wszystkich. Prosze podzielic sie z nami prostymi, drobnymi sprawami, które dzien po 
dniu byly dla Pana pomoca i inspiracja w czasie dlugich lat badan i studiów; studiów, 
którym zawdziecza Pan tak gleboki wglad w Hune i przeswiadczenie o slusznosci i 
praktycznym zastosowaniu jej wierzen. Prosze otworzyc dla nas swoje serce i umysl. 
Niech Pan mówi, cokolwiek podyktuje Mu serce. Pragniemy podzielic z Panem to, co tak 
dlugo podsycalo tak jasny plomien Panskiej wiary. Prosze pomóc nam „dazyc ku 
swiatlu". M. W. T. Przez pewien czas myslalem nad ta sprawa, po czym wyslalem 
odpowiedz. W liscie napisalem: Szanowny Panie M. W. T.! Rozumiem, ze to, o co Pan 
mnie poprosil, jest bardzo potrzebne. Jestesmy wszyscy tak zajeci i wszyscy tak bardzo 
podlegamy nawykom, ze mamy tendencje do zeslizgiwania sie ponownie w rutyne 
starych mysli i wierzen, zapominajac, byc moze, to, czegosmy sie nauczyli, i popadajac 
znowu w dawny bezowocny tryb niezorganizowanego zycia wewnetrznego. Sadze, iz 
potrzebuje Pan tego, czego predzej czy pózniej potrzebuje wiekszosc z nas w podejsciu 
do Huny. Jest to cos, co ma dzien po dniu utrzymac nasze nizsze, a takze srednie Ja w 
sposobie myslenia coraz to blizszym Hunie. Oznacza to wchlanianie wielkich prawd i 
stopniowe wdrazanie ich do dzialania, tak ze w czasie kilku miesiecy staja sie one czescia 
nas samych. Tak, z radoscia podziele sie z wami myslami i ideami, które pomogly mi 
wrosnac w Hune. Podam wam cwiczenia i afirmacje, które stosowalem, i postaram sie 
takze jak najprosciej wyrazic to, co mam do powiedzenia - ale bedzie to trudne. Tylko 
bardzo wielkim ludziom udalo sie osiagnac prostote - a ja do nich nie naleze. Niemniej 
jednak nauczylem sie, ze kiedy spotykam zaslone dymna z dlugich slów, argumentów i 
pretensji do wyzszej madrosci, to mam do czynienia z pisarzem, który mial smialosc 
wyznaczyc siebie na nauczyciela innych, choc nazbyt czesto jest daleki od bycia wielkim. 
Nielatwo jest w prostych slowach oddac wielkie idee, które pozostawili nam w spadku 
oswieceni medrcy czasów starozytnych. Nawet najmadrzejsze powiedzenia maja zwykle 
podwójne badz potrójne znaczenia. Sa zakodowane; powierzchniowe znaczenie 

background image

przeznaczone jest dla ludzi o bardzo prostych umyslach. Ale moze istniec takze 
znaczenie wewnetrzne - dla umyslów bardziej rozwinietych. I calkiem czesto ono 
wystepuje, zawoalowane i tak gleboko ukryte, ze i bardziej zaawansowane osoby 
zmuszone sa do uzycia wszystkich mocy swego umyslu i intuicji, by je wydobyc i 
zrozumiec. Niewatpliwie pozostalo jeszcze mnóstwo ukrytych znaczen, których do tej 
pory nie odgadlem. Stale postepuje naprzód praca poszukiwawcza, której sie 
poswiecilem. Ale uczynie, co w mojej mocy, aby podzielic sie wiedza, jaka juz mam, nie 
zachowujac dla siebie rozwiazan, które postrzeglem z ledwie czesciowa jasnoscia, ale 
które mimo to przyprawily mnie o ów wewnetrzny dreszcz wzruszenia, bedacego 
zródlem inspiracji. Podziele z wami moje nadzieje i radosci najlepiej, jak potrafie, a jesli 
zmecze was spekulacjami, które wkradna sie w to, co pisze, zrozumcie i wybaczcie mi. 
Poprosze was tylko o jedno: abyscie pamietali, ze nie jestem nauczycielem i ze to, co 
teraz uwazam za bez watpienia wlasciwe rozumienie, moze zmienic sie w przyszlosci, w 
miare postepów w badaniach. Max Freedom Long

Rozdzial 1 
POLEROWANIE LUSTRA WIARY 

Slowa madrosci odziedziczone po starozytnych medrcach czesto nazywamy aforyzmami. 
Rozsiane sa w wielu miejscach w Biblii, a takze w Koranie i w licznych tomach „pism 
natchnionych", które wypelniaja nasze pólki. W Indiach wiele wieków temu panowal 
zwyczaj zbierania aforyzmów medrców i przechowywania ich w formie pisemnej, czesto 
wraz z komentarzami dodawanymi w róznych okresach. W poszukiwaniu zrozumienia i 
inspiracji przejrzalem wszystkie takie zródla pod katem tych krótkich aforystycznych 
stwierdzen i zebralem pomysly i slowa, zapisujac je pod tytulem „Aforyzmy kahuny 
Nui". Oczywiscie kahuni polinezyjscy, czyli „Straznicy Tajemnicy", nic nie zapisywali, 
nie pisali tez ci, których uczyli. Z tego powodu mamy niewiele, albo wcale, aforyzmów 
otrzymanych bezposrednio od nich. Ale poniewaz rozniesli oni swoja wiedze po calym 
swiecie i podzielili sie nia z medrcami wielu krajów, odnajdujemy podstawowe idee 
Huny wszedzie tam, gdzie wymawiali aforyzmy wielcy i prosci ludzie o glebokim 
umysle i gdzie zostaly one zapisane i przechowane przez ich uczniów. Przedstawie zaraz 
te aforyzmy, przypisujac je fikcyjnemu medrcowi „kahunie Nui", i nie dziwcie sie, jesli 
zawierac one beda slowa wielkich nauczycieli róznych epok, poniewaz kazdy z nich byl 
zaprawde „Straznikiem Tajemnicy". AFORYZM I (Z zebranych „Aforyzmów kahuny 
Nui"): Nie mozna pojac natury Pierwszej Przyczyny. Wszystko, czego mozemy sie o 
Niej dowiedziec, pochodzi z obserwacji rzeczy przez Nia stworzonych. Stworzyla Ona 
ciebie, CZLOWIEKU, zatem obserwuj siebie i ucz sie JA poznawac. Byl kiedys mlody 
nowicjusz, który wkrótce po rozpoczeciu nowicjatu nalegal na spotkanie z opatem w 
bardzo waznej sprawie natury duchowej. Uzyskawszy audiencje u swego starego, bardzo 
zajetego przelozonego, powiedzial z wielka powaga: - Ojcze, brat Ambrozy jest 
obowiazany mnie uczyc, a tymczasem odmawia odpowiedzi na pytanie, które przyszlo 
mi do glowy. Wydaje mi sie, ze chyba sprawa, o której pragne mówic, zostala 

background image

przeoczona przez Ojców Kosciola juz na samym poczatku. - Nic nie zostalo przeoczone - 
odparl opat. - Odpowiem na twoje pytanie, mój synu. O co chodzi? - Chodzi o to, na 
czym stal Bóg, kiedy stwarzal ziemie. Brat Ambrozy powiedzial, ze byc moze unosil sie 
w powietrzu albo stal na chmurze. Ale ja twierdze, ze musial na czyms stac, zanim 
jeszcze stworzyl niebiosa, na które z pewnoscia skladaly sie powietrze i chmury. Stary 
opat zamknal oczy i przesunal palcami po paciorkach rózanca, a kiedy znów spojrzal na 
mlodego nowicjusza, dostrzegl, ze blysk w jego oczach jeszcze bardziej sie rozpalil, a 
mlodzieniec spoglada na niego z triumfem. - Tak to jest - powiedzial opat. - Kiedy 
osiagniesz juz stan doskonalosci duchowej, w którym potrafisz stworzyc swiat, i bedziesz 
musial to zrobic, wówczas zdolasz dokladnie pojac, jak to sie robi, albowiem Bóg daje 
nam zrozumienie wedle naszej wiary i potrzeb. Jalowe spekulacje to nie tylko pycha, ale 
takze strata czasu, a jest tak duzo do roboty. Jednakze przeznacze dla ciebie troche czasu, 
bys zadowolil swoja zachcianke, kiedy mi powiesz, ze zakonczyles wszystkie swoje 
fizyczne i duchowe obowiazki i pomogles ostatniej duszy w poblizu ciebie, która 
potrzebowala pomocy. Kiedy opat przerwal, nowicjusz wygladal na przygnebionego. 
Stary czlowiek przygladal mu sie przez chwile, a potem wycelowal wen palcem. - Co 
wiecej, nie uszlo mojej uwadze, ze wczoraj ukradles bratu Ambrozemu sandaly. Maja mu 
byc natychmiast zwrócone. Udzielona ci teraz zostanie wiedza, jak stworzyc sandaly dla 
wszystkich braci twymi wlasnymi rekoma. I bedziesz przestrzegal tygodnia ciszy, modlac 
sie o dobro swej duszy. Gautama, znany jako Budda, kiedys powiedzial: „Nie zanurzaj 
sznura umyslu w to, co nie zglebione. Kto tak czyni, bladzi". Najpewniej dostrzegl to, co 
zauwazylo i wielu innych od jego czasów: ze ci, którzy poswiecaja wiekszosc czasu na 
spekulacje dotyczace niewytlumaczalnych zjawisk, rzadko zdobywaja sie na korzystanie 
z prostych prawd, które wszyscy potrafia zrozumiec i które sa „drogocennymi perlami". 
Inteligencja poza lub w materialnym swiecie wokól nas wydaje sie zyc, poruszac sie i 
podlegac uporzadkowanym zasadom, które mozemy nazwac „prawem". Zadna rzecz 
trwalej wagi nie jest pozostawiona chaotycznemu biegowi wydarzen. Wszystkie rzeczy, 
widzialne i niewidzialne, dotykalne i niedotykalne, dzieja sie wedlug okreslonych praw, 
które nigdy sie nie zmieniaja. Poruszaja sie w granicach czasu i przestrzeni. Wszystko 
jest ladem. Wszystko jest niezmienne i niezawodne. Nad ta niezawodnoscia calego 
stworzenia i rzadzacymi nim prawami trzeba sie zastanawiac, medytowac, utwierdzac sie 
w niej i tak czy inaczej uczynic ja czescia naszego obrazu Boga i Jego Stworzenia. 
Musimy dojsc do wewnetrznego, jak równiez zewnetrznego przekonania, ze mozemy 
polegac na niezmiennosci Boga i Jego praw. Musimy dazyc do tego, by w jak 
najjasniejszym swietle ujrzec, ze poza nami i poza wszelkim stworzeniem stoi cos 
nieskonczenie madrzejszego, potezniejszego i bardziej kochajacego od jakiejkolwiek 
ludzkiej istoty. Musimy myslec o tym tak dlugo, az zdamy sobie sprawe, ze pory roku 
przychodza i mijaja w uporzadkowany sposób, nawet jesli pogoda kazdego dnia moze, w 
granicach rzadzacego prawa, byc rózna. Musimy uswiadomic sobie, ze nasz marsz od 
narodzin do smierci przebiega pod tak calkowitym kierownictwem i kontrola, jak pory 
roku, nawet jesli wydarzenia dnia ukladaja sie w nieskonczona liczbe wzorów. Z chwila 
gdy odczujemy trwala i niezawodna stalosc ukryta we wszystkich rzeczach, poza nimi i 
poza wszelkimi prawami, stanelismy na fundamencie, na którym mozemy budowac 
niezachwiana WIARE w lad zycia. Wiekszosc z nas ma wiare w jakims stopniu, lecz 
rzadko towarzyszy jej dosc zrozumienia, by ostala sie niewzruszona, kiedy zdarza sie 
rzeczy dla nas niepojete. Wiara wiekszosci ludzi wzrasta i maleje zaleznie od dobrych 

background image

albo zlych wydarzen, które sie nam przytrafiaja. Mozna powiedziec, ze wiara jest jak 
starozytne srebrne lusterko, które zasniedzieje i sciemnieje, jezeli nie bedzie codziennie 
uzywane i polerowane. Jesli lustro wiary nie odbija Swiatla wewnetrznej, czyli 
intuicyjnej wiedzy, gubimy sie w ciemnosciach. Polerowanie naszych luster, tak aby 
odbijaly ku nam jasna idee Boga dzialajacego we wszechswiecie; jest pierwszym z wielu 
kroków, które powinnismy teraz poczynic. Oczyszczanie naszej idei Boga to praca 
polegajaca glównie na odrzucaniu nie udowodnionych i nie dajacych sie udowodnic idei, 
przekazanych nam przez przodków. Tworza one bledne pojecia i przesady, które sa 
niczym innym jak dogmatycznymi i nie uzasadnionymi twierdzeniami wymyslonymi 
przez ludzi, a nie Boga. W dziecinstwie uczono nas zapewne akceptowania pewnych 
nauk religijnych przekazywanych nam z boskiego zródla - czegos przeznaczonego do 
przyjecia bez zastrzezen; w istocie czegos, w co watpic bylo wielkim grzechem. Kazda 
religia ma swoje dogmaty i bez wzgledu na to, w jakim Kosciele nas uczono, konieczne 
jest zrewidowanie podstawowej koncepcji Boga i sprowadzenie jej do formy najprostszej 
i najbardziej nadajacej sie do przyjecia. Musi ona pasowac do rzeczywistosci zycia, a nie 
do dotyczacych go nieprawdziwych teorii. Przyjrzyjmy sie naukom wczesnych Zydów, 
które opisywaly Jahwe wylacznie jako Boga ich ludu i zadnego innego. Byl On 
zazdrosnym i msciwym Bogiem, który przychodzil karac zlych, czyli tych, którzy zlamali 
przykazania dane przez Niego Mojzeszowi, jak utrzymywali kaplani plemienia. Szukajac 
przykladu, nie musimy nawet siegac tak daleko w przeszlosc, bo jest wiele religii we 
wspólczesnym swiecie, które propaguja takie wierzenia. Ten zbiór dogmatycznych nauk 
nie zgadza sie z tym, co widzimy w swiecie dookola nas. To, ze Bóg jest zazdrosny albo 
msciwy, jest jeszcze jednym bezpodstawnym wierzeniem. Stwórca nie ma wybranego 
narodu. Sprawia, ze slonce swieci jednakowo dla wszystkich, przychodzi deszcz i uprawy 
rosna i dojrzewaja dla kazdego z nas. Slonce swieci tak samo jasno na zlych jak i na 
dobrych. I z tego nie mozemy wyciagnac wniosku innego niz ten, ze Bóg wypelniony jest 
miloscia dla calosci stworzenia - nieustajaca, stala i wszechogarniajaca miloscia. Kazde 
dogmatyczne wierzenie, bez wzgledu na to, kto pierwszy stwierdzil, ze jest ono „jedyna 
prawda", nalezy odrzucic, jesli pogwalca owo swiadectwo Boskiej milosci, jakie 
wszedzie wokól widzimy. Starozytne religie oferowaly wiele dróg „zbawienia". Jesli 
nakazywaly zycie w milosci, wzajemna pomoc i dobroc, byly wlasciwe. Ale gdy 
nauczaly, ze Bóg wyklucza wszystkich, którzy nigdy nie slyszeli o gloszonej przez nie 
drodze do „zbawienia" albo sa zbyt niegodziwi, by ja przyjac, to dogmatyczna natura 
takiej nauki staje sie oczywista. Wszystkie rzeczy sa czescia wszechswiata, a latem 
czescia pelnego ladu Boskiego stworzenia. Jezeli nie zyjemy tak, jak powinnismy, aby 
rozwijac sie i czynic zgodne z porzadkiem Bozym postepy - jesli jestesmy niegodziwi, zli 
i przynosimy szkode - nie jest to znakiem, ze nasz Stwórca juz wiecej o nas nie dba, ze 
nie chroni nas Jego niezawodne prawo albo ze nas nie kocha tak jak reszty stworzenia. 
Kiedy juz zrobimy przeglad krepujacych i dogmatycznych koncepcji, które, jak moze sie 
okazac, holubilismy jako dziedzictwo pokrytych kurzem wieków, i kiedy je odrzucimy, 
zaczniemy tworzyc w umysle obraz Boga zbudowany wedlug skali pór roku, które 
zmieniaja sie niezawodnie stulecie po stuleciu. Dostrzezemy, ze postep, który czynimy 
jako ludzkie istoty, moze byc zmienny. Zawieraja sie w nim czasy dobre i zle, czasy 
marszu naprzód i zeslizgiwania sie do tylu; ale zawsze Boskie Prawo Kosmiczne 
gwarantuje, ze ostatecznie nauczymy sie lekcji i osiagniemy wyzszy stopien rozwoju. We 
wszechswiecie nie istnieje nic, co nie byloby na swoim miejscu, nic nie zostaje utracone 

background image

ani odrzucone. Nie ma straconych dusz. Niemniej jednak, jesli chodzi o codzienne 
zmiany zachodzace w ramach prawa zmiennosci pór roku, widzimy, ze wszystkie istoty 
maja pewna wolnosc wyboru i dzialania. Z chwila gdy dostrzezemy ogromny zasieg 
rzeczy niezmiennych i drobne codzienne zmiany, nad którymi pozwala sie panowac 
jednostkom, potrafimy rozróznic miedzy tym, w czego stalosc mozemy pokladac 
absolutna wiare, a tym, co przemija i ulega zmianom - wirami wydarzen, które nie maja 
trwalosci i którym nie mozemy zawierzyc. Praca polerowania lustra wiary polega 
czesciowo na takim jego oczyszczeniu, by doskonale odbijalo te dziela Boze, którym 
mozna zaufac calkowicie i do konca. Musimy nauczyc sie rozrózniac zjawiska 
wynikajace z uzycia wolnej woli, której pozwala sie odgrywac role w mniejszych i 
rzadko godnych zaufania sprawach. Mozemy ufac Bogu, ze obdarzy nas jutro swiatlem 
slonecznym, ale musimy byc rozsadni i widziec rzeczy jasno, zanim zaufamy 
czlowiekowi, który obieca nam zapalic o poranku lampe w latarni morskiej. Czlowiek 
moze zawsze zawiesc. Studiujac Hune, dowiedzielismy sie, ze starozytni „Straznicy 
Tajemnicy" byli przekonani, iz czlowiek ma troista budowe: sklada sie z nizszego Ja, 
które przypomina to, co wspólczesna psychologia nazywa podswiadomoscia, sredniego 
Ja, które mozna zasadnie porównac do swiadomego umyslu, i z Wyzszego Ja, które 
odpowiadaloby nadswiadomosci tam, gdzie psychologia ja uznaje, i które moglibysmy 
równie dobrze nazwac Bogiem w naszym wnetrzu. Rola, jaka Wyzsze Ja odgrywa w 
modlitwie, i relacja, w jakiej pozostaje do Boga Stwórcy, opisana bedzie w dalszych 
rozdzialach. Poniewaz rzeczy, w które wierzymy najglebiej i z najwieksza sila 
przyzwyczajenia, mieszcza sie w nizszym Ja, czyli w podswiadomosci, sredniemu Ja nie 
wystarczy szybko przeczytac te strony i zgodzic sie z ich trescia. Srednie Ja moze zostac 
przekonane, racjonalnie, po jednorazowej lekturze. Ale nizsze Ja to stworzenie, które w 
zadziwiajacym stopniu rzadzone jest nawykami, o czym wie kazdy, kto próbowal zerwac 
z silnym nalogiem. A zaden nawyk nie jest silniejszy od myslowego. Uwage nizszego Ja 
nalezy raz po raz przywolywac i kierowac ku innym wierzeniom niz te, które byc moze 
holubi. Trzeba mu pokazywac ciagle na nowo, ze srednie Ja akceptuje te nowe wierzenia 
jako wlasciwe i lepsze. Tylko w ten sposób, z uwaga i kilkakrotnie czytajac te strony, 
dzien po dniu, a takze poprzez wykonywanie pewnych cwiczen mentalnych, które 
pomoga odcisnac nowe przekonania w pamieci nizszego Ja, mozna zmienic stare nawyki 
wierzeniowe i myslowe oraz reakcje emocjonalne. Jest to sprawa najwyzszej wagi. 
Trzeba to jasno zrozumiec. Inaczej bowiem bedzie sie stosowalo zwyczajowa praktyke 
przeczytania ksiazki tylko raz i odlozenia jej na pólke; nie rozwiniemy wówczas w sobie 
nowego rozumienia. Podam teraz takie cwiczenia, jakie sam stosowalem. Mozna je 
zmienic, by lepiej odpowiadaly osobistym potrzebom, ale w tej formie, w jakiej sa, 

dobrze posluza wiekszosci uczacych sie. 

CWICZENIE 

1. Powtarzaj 

afirmacje, az nizsze Ja nauczy sie jej na pamiec i zacznie akceptowac twierdzenie: 
Bezwarunkowo przyjmuje, ze Bóg jest Inteligencja, Sila i Substancja stworzonego 
Wszechswiata. Bez Niego Wszechswiat by nie istnial. Boska Inteligencja przenika 
Wszechswiat. Zyje on i porusza sie Jego Moca w postaci Sil. Sklada sie z Jego 
niewyczerpalnego zapasu Substancji. 2. Stosuj zalecenia z Aforyzmu 1. Szukaj w sobie 
poznania Boga. Powsciagnij kipiacy myslami umysl. Usiadz spokojnie. Zapytaj siebie, 
czy jestes mala czastka Boga. Zapytaj, czy obdarzono cie inteligencja dostosowana do 
twoich potrzeb jako ludzkiej istoty. Rozwaz oczywisty fakt, ze posiadasz czastke Boskiej 

background image

inteligencji. Zapytaj, czy twoje cialo otrzymalo czesc mocy, czyli sily zyciowej. Posluz 
sie ta sila, poruszajac jednym palcem. Wiedz, ze masz swój udzial w calej Mocy i Sile 
Wszechswiata. Zapytaj, czy jestes czescia Substancji Bozej i czy zostales obdarzony ta 
czescia w postaci twego ciala. Poczuj jego wage. Zauwaz, jak twoja czastka Inteligencji 
sprawia, ze kazda komórka i narzad pracuja zgodnie, wspóldzialajac ze soba, kierujac 
ciepla, tetniaca moca, ozywiajaca twe cialo. Rozwaz, jak sprawnie inteligencja i sila 
posluguja sie wieloma rodzajami substancji., i poczuj wewnetrzna radosc, przeplywajaca 
wraz z kazdym drgnieniem zycia w tobie, od glowy do palców stóp. 3. Przerwij 
rozwazanie swego udzialu w Bogu i zwróc uwage na rzeczy wokól ciebie, które równiez 
maja w Nim swój udzial. Popros rosliny, by opowiedzialy ci o Bogu. Pokaza ci, jak 
cudownie ich czastka Inteligencji i Mocy spaja w nich atomy Substancji. Popros kwiaty i 
trawe, by opowiedzialy ci o swoim udziale, porozmawiaj tez z ptakami i malenkimi 
owadami z ogrodu. Przemówia do ciebie wewnetrznym glosem, kazde z nich bowiem 
pragnie Boga, kazde kocha udzielona mu Jego czastke - kocha byc tym, czym wlasnie 
jest. 4. Pomedytuj nad tymi myslami: Bóg tak UKOCHAL swiat, ze przelal wen samego 
Siebie. Dzieli wszystko, czym jest i co ma, z kazdym, nawet najdrobniejszym 
stworzeniem w Swoim Wszechswiecie. Jest w powietrzu, którym oddycham, w sloncu 
oswietlajacym ziemie, w wodach wypelniajacych morza. Bez Boga nic nie istnieje. W 
Bogu jest wszelkie stworzenie, wszelkie zycie, wszelki lad, wszelkie dobro, wszelka 
radosc, rozwój i spelnienie. Bóg stale, stale przeplywa, przeplywa przeze mnie, 
wypelniajac kazde wlókno, kazde drgnienie pulsu, poruszajac mna z kazdym oddechem. 
Bóg spoglada wraz ze mna przez moje oczy, szukajac piekna. Czeka wraz ze mna w 
kazdym z moich zmyslów, by zachwycic sie uroda rzeczy, która tak latwo odnalezc. Bóg 
mysli moimi myslami, dzielac ze mna ich dobro i piekno. To Bóg, poruszajac sie we 
mnie i razem ze mna, sprawia, ze staje sie swiadomy wszelkiej dobroci, milosci, 
zyczliwosci i piekna. Ja i Wielki Ojciec, Bóg, tworzymy nierozdzielna jednosc. Bez 
wzgledu na to, co sie wydarza, nigdy nie jestem sam. Nawet w smierci (która jest tylko 
zrzuceniem fizycznego ciala) Jego doskonale prawo prowadzi mnie w dalszym rozwoju, 
ku nowemu dobru i nowym radosciom.

Rozdzial 2 
WEJSCIE W POTOK 

Rozwazmy dziwny fakt, ze chociaz wiemy, iz Bóg jest we wszystkim, takze w naszych 
cialach i umyslach, nie mozemy Go odczuc zadnym z pieciu zmyslów. Wydaje sie, iz 
caly sekret tkwi w tym, ze Bóg czuje razem z nami poprzez zmysly i ze nasz wysilek, by 
Go nimi odczuc, daje nam równie malo satysfakcji, jak wysilek, by poczuc samych 
siebie. Nie jest latwo poczuc nasza najglebsza istote, której zupelnie nie dotyczy to, czy 
jest nam cieplo, czy zimno, czy czujemy sie szczesliwi, czy przygnebieni, ociezali czy 
lekcy. Zmysly sluza nam po to, by uswiadomic nam rzeczy zewnetrzne, a nie 
wewnetrzne, które tworza Ja. Równie dziwne jest, ze nie potrafiac wyczuc Ja w sobie 
jako czegos, co mialoby zapach lub smak, bylo twarde badz miekkie, stale mamy 

background image

przemozne poczucie bycia indywidualna istota, Ja, tozsamoscia - jakkolwiek to 
nazwiemy. Nie umiemy wyobrazic sobie swego Ja w kategoriach swiata fizycznego. Nie 
mozemy wyobrazic sobie jego wygladu, jego glosu czy sily jego reki. A jednak, nie ma 
na tym swiecie zdrowego na umysle czlowieka, który dalby sie przekonac, nawet 
najbardziej uczonymi argumentami, ze nie istnieje jako Ja, zupelnie niezalezne od ciala. 
Jest to przyrodzona WIARA - co warto zapamietac. Skoro mamy niezachwiana wiare, ze 
ISTNIEJEMY jako jednostki, musimy z kolei miec podobna wiare w Najwyzszego Boga, 
który istnieje w swoim Stworzeniu, tak samo jak my, „mikrokosmiczni bogowie", 
istniejemy w tym, co zwiemy umyslem, cialem i duchem. Dojscie do wyczuwania Boga 
w ten sam niewytlumaczalny sposób, w jaki odczuwamy siebie jako Ja, to sprawa 
zasadnicza, jesli mamy stworzyc w umysle madry obraz Boga i Stworzenia, który 
wesprze nasza prace nad osiaganiem rozumienia siebie jako Ich integralnej czesci. Nauka 
odczuwania Boga, tak jak odczuwamy Ja w sobie, zaczyna sie od pracy swiadomego 
umyslu. Dociekamy istoty rzeczy - to wlasnie robimy teraz razem. Przekonujemy srednie 
Ja, czyli racjonalne swiadome Ja naszego umyslu, ze musi byc jakis Bóg - ze Bóg 
istnieje. Nie jest to bardzo trudne, bo mozemy postrzegac Boga jako zycie we wszystkich 
rzeczach i potrafimy zaakceptowac dowody, które same zewszad sie narzucaja. Ale jesli 
chodzi o rozwiniecie wewnetrznego poczucia, które mówi nam, ze Bóg jest tak bliski, tak 
realny i tak bardzo w nas jak nasze wlasne Ja, to do procesów rozumowych musimy 
dodac jeszcze cos ponadto. To dodatkowe cos jest dokladnie tak samo dziwne, jak 
dziwne jest istniejace w nas poczucie prawdziwosci naszego Ja. Jest to zarazem 
wyczuwanie, jesli mozna to tak ujac, w którym nie bierze udzialu zaden z pieciu 
zmyslów. To tak, jakbysmy zdolali rozwinac szósty zmysl, intuicje, która pozwala nam 
czuc i wiedziec bez wrazen fizycznych. Napisano setki ksiazek o drogach i sposobach 
poznania, czy tez „realizacji" Boga. Wiekszosc z nich ma niewiele do zaoferowania, bo 
autorzy nie zdaja sobie sprawy, ze to nizsze, czyli podswiadome Ja w nas pozostaje w 
najblizszym kontakcie ze swiatem, w którym Bóg „porusza sie i ma Swój byt". Kiedy juz 
srednie Ja zrobi, co lezy w jego mocy, by pojac Boga, trzeba sie zwrócic do nizszego Ja i 
nauczyc sie odczuwac poprzez nie - zupelnie poza zwyklymi, czyli znanymi nam 
zmyslami - obecnosc Boza przenikajaca wszystko, co istnieje. Jest to proces wchodzenia 
w Boga tam, gdzie jest On obecny w swiecie wokól nas, a nie jednoczenia sie z Nim w 
jakims dalekim niebie, gdzie jest czystym Duchem. To odczucie mozna porównac do 
wielkiego cichego przeplywu Bytu - bardzo rozszerzonej swiadomosci Ja. Medrcy 
nazwali ten przeplyw Rzeka Zycia. Mówimy o uplywie Czasu. Od dawna upodobano 
sobie idee plynnosci i ruchu, a takze wielkiej rzeczywistosci. Zatem, aby wejsc w potok, 
laczymy sie z nizszym Ja, przestajemy rozumowac na temat Boga, natomiast usilujemy 
odczuc Go szóstym zmyslem wiary, jaka wyplywa z nizszego Ja. Wazne jest, aby 
ZAPRZESTAC POSLUGIWANIA SIE ROZUMEM, o czym od wieków doskonale 
wiadomo niektórym z najstarszych religii. Na przyklad w odmianie buddyzmu znanej na 
Zachodzie jako Zen jedna z praktyk polega na tym, ze mnichom w klasztorach daje sie 
zagadki, nad którymi maja rozmyslac, problemy tak postawione, ze rozum w zaden 
mozliwy sposób nie potrafi ich rozwiazac. (Taka zagadka nazywa sie koan). Dla ilustracji 
przytocze opowiesc o mnichu Zen, który dawno temu praktykowal w Japonii. Pragnal on 
dojsc do poznania, urzeczywistnienia siebie jako Ja i zmagal sie z umyslem, zmyslami i 
pamiecia, usilujac przeniknac poza to, co zewnetrzne, do cichego wewnetrznego jadra 
swej Istoty. Pewnego dnia udal sie do swojego mistrza i powiedzial: - Poddaje sie. Nigdy 

background image

nie potrafie osiagnac Urzeczywistnienia. Przyszedlem, by Cie pozegnac i podziekowac za 
wszystko, co uczyniles, by pomóc mi odnalezc Swiatlo. Mistrz skinal glowa i powrócil 
do glebokiej medytacji, nie udzielajac mu ani slowa wspólczucia czy nadziei. Mnich 
odszedl smutny, w wielkiej rozpaczy. Chodzil bez celu ogrodowymi alejkami, 
powtarzajac sobie: - Jedyne, co mi pozostaje, to zdjac szate i powrócic do swiata. Nie 
udalo mi sie. Tak rozmyslajac, zblizal sie do krzewu rózy, przy którym poprzedniego 
dnia dlugo stal w podziwie. W calym swym dotychczasowym zyciu nigdy nie widzial tak 
doskonalej rózy i patrzenie na nia sprawialo mu ogromna radosc. Odczuwal tez nieco 
dumy, poniewaz pomagal w uprawie ogrodu. Teraz pomyslal strapiony, ze rzuci jeszcze 
jedno ostatnie spojrzenie na doskonaly kwiat. - Bedzie mi zawsze przypominac - 
powiedzial sobie o doskonalosci, która istnieje tu w tym ogrodzie, ale która mi sie ciagle 
wymykala. Raz jeszcze podszedl do rózy. Zwieszala glówke, wyblakla, i jej platki 
zaczely opadac. Utracila swe piekno i zapach. Wielki zal wypelnil mu serce. Wyciagnal 
reke i dotknal wyblaklych platków, jak gdyby mógl w jakis sposób przyniesc jej ulge. 
Nagle poczul, ze caly swiat cierpi i ze on sam jest calym cierpieniem swiata. Po paru 
chwilach popedzil z powrotem do swego mistrza. Mistrz otworzyl oczy i usmiechnal sie. 
- Ach - powiedzial radosnie - a wiec nareszcie przestales myslec o Bogu i nauczyles sie 
Go odczuwac? - Urwal i przyjrzal sie uczniowi pytajaco. - Czy potrafisz teraz rozwiazac 
swój koan? - Nie da sie tego wyrazic w slowach - padla cicha odpowiedz. - Tak 
naprawde rzeczy zewnetrzne nie istnieja w sposób rzeczywisty. Bóg jest cisza, nicoscia i 
Wszystkim. Dopiero gdy poczuje sie wszystkie rzeczy w sobie, mozna siebie poznac... 
Wczoraj widzialem doskonala róze, ale kiedy dzisiaj przechodzilem obok... - Tak, tak, 
oczywiscie - przerwal mistrz. - Przestales myslec i stales sie zdolny do odczuwania. 
Poczules Boga i odkryles, ze nie przypomina On niczego, co do tej pory poznales. Ale 
slowa potrafia tylko lekko dotknac tych spraw. Musiales poznac Byt w sobie, odczuc 
Go... Teraz jednakze pora na herbate. Usiadz przy mnie, a ja dam ci nowy koan, nad 
którym popracujesz; i wkrótce poczynisz szybkie postepy. Pokaz mi teraz, jak wyjsc, 
jednoczesnie wchodzac. Nie ma drzwi. Pokaz mi, jak je zamkniesz. AFORYZM II. Jesli 
sadzisz, ze odnalazles Boga, popros Go, by do ciebie przemówil. Popros, aby dotknal 
twego czola, zeby dal ci znak, tchnienie pieknego zapachu, blysk koloru albo dzwiek 
niebianskiej muzyki. Jesli cos takiego sie pojawi, NIE bedzie to od Boga. On przemawia 
od wewnatrz. Ty jestes Bogiem. Ty musisz dac znak. Wejdz w Potok. Jest to paradoks. 
Oznacza, ze kiedy popelni sie blad myslenia o sobie jako o kims oddzielonym i 
bytujacym z dala od Boga oraz blad oczekiwania, ze Bóg przyjdzie z zewnatrz, by dac 
„znak" albo jakies wrazenie, pora udac sie do nizszego Ja. Czuc Boga to znaczy 
zaniechac wszelkiego odczuwania z zewnatrz i dac sie pochlonac Przeplywowi, który 
zawiera wszystkie uczucia. Aby otrzymac czysta biel, która nie jest zadnym kolorem, 
miesza sie trzy podstawowe barwy swiatla; podobnie czlowiek rzuca wszystko, co jego, 
w potok, nic nie zatrzymujac, oddajac kazdy najmniejszy slad blednego poczucia 
oddzielnosci. Najpierw zatapiamy sie w naszym nizszym Ja, przestajac zupelnie 
rozumowac, wyciszajac wszelka mysl. Kiedy, po dostatecznej praktyce, potrafimy to 
uczynic, wtedy wraz z nizszym Ja opuszczamy sie na wieksza glebokosc: Bogawe-
Wszystkim. Mozna to równiez pojmowac jako rozszerzanie sie w przestrzeni. 
Pozwalamy peknac granicom. Pozwalamy, by poczucie Ja rozszerzylo sie w poczucie 
Wszystkiego. Owo Wszystko niektórzy nazwali Tym lub Tamtym. Moze najmadrzejsi sa 
ci, którzy nie daja temu w ogóle nazwy, mówiac, ze trzeba to poczuc, wejsc w to i poznac 

background image

- a nie nazywac czy opisywac. Ci, którzy pragna „znaku", aby upewnic sie, ze Bóg 
naprawde istnieje (a grupa ta zawsze byla liczna), sami musza stac sie znakiem. Aby 
poznac Go do konca, musimy stac sie jednym z Nim w cichym sluchaniu bez uszu, 
obserwowaniu bez oczu. To raczej serce niz umysl zasygnalizuje poznanie tej PRAWDY, 
która, raz odczuta, pozostanie na zawsze z czlowiekiem jako sama substancja wiary. 

CWICZENIE 

1. Nauczyciel dal kiedys swemu uczniowi fascynujaca 

lekcje. Nastepnego dnia uczen przyszedl pelen zapalu, zadajac: - Jeszcze! Powiedz mi 
wiecej o tych cudownych prawdach. - Chetnie to uczynie, ale najpierw powiedz mi, 
czego nauczylem cie wczoraj - odpowiedzial nauczyciel. Wasza pierwsza lekcja dzisiaj 
bedzie wyrecytowanie lekcji wczorajszej. Nie niepokójcie sie, jesli zapamietaliscie tylko 
fragmenty. To nizsze Ja musi wielokrotnie powtarzac lekcje, by nauczyc sie ich na 
pamiec. Wymaga to czasu, cierpliwosci i pracy, poniewaz zadna lekcja nie stanie sie 
naprawde nasza wlasna, zanim nizsze Ja nie wchlonie jej od sredniego, czyli swiadomego 
Ja. Nauczenie sie wiary jest lekcja - lekcja, której sie wkrótce nauczymy. Powtarzaj i 
przypominaj sobie. Powtarzaj i przypominaj sobie. Wróc do poprzedniego cwiczenia i 
upewnij sie, ze tak samo jasno widzisz to, co widziales na wczorajszej lekcji. Dzisiaj 
zobacz to jeszcze jasniej. Pamietaj, ze polerowanie lustra wymaga ponownego 
codziennego oczyszczania, nawet wówczas, gdy Swiatlo zacznie sie od niego odbijac. 2. 
Zacznij poslugiwac sie jednym jedynym najwspanialszym narzedziem, jakim dysponuje 
ludzkosc. Jest to NARZEDZIE WYOBRAZNI. Ucisz sie. Uspokój swoje nizsze Ja. 
Rozluznij sie i wejdz w potok, uzywajac wyobrazni. Wyobraz sobie, ze odpuszczasz od 
siebie jedna rzecz po drugiej. Zewszad dochodza cie dzwieki. Wyobraz sobie, ze 
przestales je slyszec. Pomysl, ze wokól ciebie unosza sie piekne zapachy i ze próbujesz 
najprzerózniejszych pysznych smaków. Nastepnie zostaw to. Wyobraz sobie wszelkie 
przyjemnosci plynace z odczuwania rzeczy dotykiem i z poczucia ruchu. Wstepujesz w 
jasne wody glebokiej rzeki i odczuwasz zmyslowa radosc z unoszenia sie z pradem. 
Nastepnie przestan odczuwac cokolwiek skóra i zaniechaj wszelkiego odczuwania ruchu. 
Na koniec upajaj sie barwami i ksztaltami, wzgórzami i dolinami, chmurami i zachodami 
slonca, jeziorami i kwiatami. Teraz zamknij oczy. Wycofaj swe zmysly i ucisz je jeden 
po drugim w wyobrazni. Kiedy juz stworzysz cisze i wejdziesz w nia, spróbuj poczuc 
rzeczywistosc twojej wewnetrznej istoty umyslowej - twoich dwóch Ja. To cwiczenie 
nalezy praktykowac tak czesto, jak pozwola na to czas i okolicznosci. Stale próbuj, a 
pewnego dnia wyjdziesz z wyobrazonej sytuacji w rzeczywistosc. Nagle, a moze powoli i 
stopniowo, zaczniesz odczuwac siebie jako zywe i wibrujace centrum swiadomosci, która 
w zaden sposób nie zalezy od wrazen zewnetrznych - wrazen dzwieku, dotyku, wechu, 
smaku czy wzroku. Te wrazenia to dane plynace z calego twojego otoczenia - 
sprawozdania, które mówia o braciach ze wszystkich poziomów, od powietrza po piesn 
ptaków, które odpowiadaja za swiadomosc fizycznej rzeczywistosci. Tym, czego 
potrzeba teraz, nie jest swiadomosc materialnego swiata. To nie wystarczy. Bóg w nas 
jest Inteligencja, a takze Sila i Substancja. Teraz nadeszla pora, by przestac odczuwac 
ruch, który daje Sila, i wrazenia zmyslowe, które pochodza z kontaktu Sily z Substancja, 
te powodujace dzwiek i pozostale drugorzedne odczucia. Spróbuj. Posluz sie nastepujaca 
medytacja: AFIRMUJ: Teraz wykonuje starozytna medytacje medrców, którzy wskazali 
droge do poznania rzeczywistosci Bozej. Stwierdzam. ze Ja Jestem. Jestem czescia Bozej 
Substancji, Sily i Inteligencji. Ja jestem TYM. Jestem JEDNYM ZE WSZYSTKIM.

background image

Rozdzial 3 
ROZBITY ZWIAZEK 

We wszystkich historiach Stworzenia, jakie dotarly do nas przez wieki, zapisujacy 
napotykali ten sam paradoks. Jesli twierdzili, ze Bóg przeniknal cale swoje Stworzenie, 
nie pozostawalo nic, ku czemu mogliby kierowac modlitwy. Zeby obejsc ten problem, 
hinduscy medrcy zdecydowali, ze Bóg stworzyl wszechswiat z pojedynczej czastki 
Siebie, natomiast wieksza Jego czesc pozostala z boku, by pilnowac tego, co zostalo 
stworzone. W Biblii Bóg przedstawiony jest jako istniejacy zupelnie niezaleznie od 
wszechswiata przed i po jego stworzeniu. Przyczyna takiego stanowiska byla albo chec 
unikniecia oczywistego pytania, z czego powstalo stworzenie, albo równie dobrze moglo 
byc i tak - byla to próba uproszczenia opowiesci, tak aby ludzie na niskim poziomie 
umyslowym potrafili ja zrozumiec i przyjac. Niektórzy bardziej dociekliwi medrcy z 
Indii zauwazyli, ze wszystkie rzeczy wydawaly sie stworzone jako meskie lub zenskie, 
tak wiec doszli do wniosku, ze Bóg (Brahma) podzielil sie, stwarzajac swoja zone. Inni 
medrcy woleli twierdzic, ze Ostateczny Bóg podzielil Siebie, stwarzajac Nature (co bylo 
tym samym, jak sie okazalo), i ze Matka Natura zrodzila wszelkie rzeczy. Zauwazono 
równiez, ze wszystkie meskie i zenskie czesci stworzenia daza do polaczenia sie. Nigdy 
nie stwierdzono, aby ta obserwacja byla bledna. Wspólczesnie wiadomo, ze nawet 
najmniejsze czastki materii czy energii sa dodatnie albo ujemne i ze daza wzajemnie do 
siebie, by osiagnac stan spoczynku. Nie mozemy powiedziec, co spowodowalo podzial 
na dwie oddzielne czesci, poczynajac od atomów az po czlowieka, ale z cala pewnoscia 
wiemy, ze taki ogólny podzial istnieje i ze ped do zjednoczenia sie, by osiagnac stan 
zrównowazonego bezwladu, jest powszechny. Zjednoczenie, jednak, nie konczy sie po 
prostu na polaczeniu sie pozytywnych i negatywnych sil w swiecie elektronów. 
Polaczone jednostki ulegaja polaryzacji i znowu musza dazyc jedne do drugich. Jednostki 
rozbudowuja sie. Organizmy zywe rozwijaja sie jako kombinacje dazacych do zlaczenia 
sie mikroskopijnych jednostek. Tryliony takich jednostek tworza ludzkie cialo, a ono 
samo przybiera forme zgodna z powszechnym podstawowym podzialem, czyli meska 
albo zenska. Nie potrafimy zbadac duchów ludzkich w laboratorium, ale mozna 
zaobserwowac, ze ich cechy charakterystyczne sa meskie albo zenskie, i zewszad 
dostrzegamy wielki ped do zjednoczenia: meskie cialo pragnie zjednoczyc sie z zenskim, 
meska psychika, czyli srednie Ja, szuka swego uzupelnienia i spelnienia w psychice 
kobiety. Doprowadza nas to do Pierwszej Tajemnicy, tajemnicy Wyzszego Ja, czyli 
nadswiadomosci, tak jak odslania sie ona przed nami dzieki badaniu Huny. 
Obserwowanie Wyzszego Ja jest bardzo trudne. Mozemy uczynic niewiele wiecej, niz 
przyjac starozytne twierdzenie: „Jak na górze, tak i na dole" i odwrócic je, zmieniajac na: 
„Jak na dole, tak i na górze". W ten sposób mozemy wysnuc wniosek, ze ta sama linia 
podzialu, która przebiega miedzy dwoma nizszymi Ja, oddziela tez duchy Wyzszego Ja, i 
ze one równiez - na swoim wysokim poziomie i w bardziej zaawansowany sposób - daza 
do zjednoczenia. Daje sie zaobserwowac regule, ze po pierwsze, meskie i zenskie 

background image

jednostki, które sa podobne, daza do jednoczacego zwiazku jako do celu swojego zycia. 
Po drugie, mniejsze jednostki daza do polaczenia sie z wiekszymi - to jest z jednostkami 
bardziej rozwinietymi niz one same. Widzimy to w zwiazku zwierzecia, którego 
nazywamy „czlowiekiem", z duchem, którego nazwalismy „srednim Ja". Z kolei srednie 
Ja, ciagnac za soba nizsze Ja, czyli ducha ozywiajacego cialo zwierzece, odczuwa silne 
pragnienie pelniejszego zwiazku z Wyzszym Ja. I, jak mozemy przypuszczac, Wyzsze Ja 
dazy do zjednoczenia z jeszcze wyzszym bytem, az w koncu dosiega Najwyzszego Boga: 
Z rozmaitych wzgledów praktycznych celem czlowieka jest pelne zjednoczenie TRZECH 
JA - stworzenie pelnego mezczyzny lub kobiety. Nizsze i srednie Ja czesto sa ze soba w 
konflikcie, podzielone rozbieznymi celami i pobudkami. Rzadko sa te dwa Ja zlaczone na 
tyle, by spowodowac automatyczne zjednoczenie z Wyzszym Ja. Kazdy z nas, czy to 
mezczyzna, czy kobieta, zywi silne pragnienie zjednoczenia trzech Ja w doskonaly 
zespól, czyli trójjedna istote. Zarazem tez spelnione zostaje pragnienie zjednoczenia 
pierwiastków meskiego i zenskiego. Te dwa wielkie pragnienia popychajace nas ku 
jednosci to dosc, bysmy byli jak na razie calkowicie zajeci. Byc moze w jakiejs przyszlej 
reinkarnacji bedziemy juz tak wysoce rozwinieci, iz stwierdzimy, ze najdonioslejszym i 
glównym zadaniem Czlowieka jest osiagniecie wielkiego celu hinduizmu, zjednoczenia z 
Bogiem Najwyzszym. Najczesciej brak postepów w rozwoju duchowym wyznawców 
róznych religii pochodzi z niezrozumienia faktu, ze na nizszych poziomach bytu 
wystepuje podzial, który nalezy wziac pod uwage; ze musimy ze wszystkich sil pracowac 
nad dwoma nizszymi etapami zjednoczenia i ciagle je udoskonalac. Najpierw nalezy 
zjednoczyc nizsze Ja ze srednim, a potem z Wyzszym. Wielka poneta, która predzej czy 
pózniej odczuwaja wszyscy ludzie, jest obietnica „odpoczynku". Odpoczynek to cel 
zjednoczenia i, zwlaszcza w Indii, przyciaga ludzi z niemal przemozna sila. Starozytni 
medrcy hinduscy byli wprowadzeni w Hune i zawarli te wiedze w zawoalowanych 
stwierdzeniach swoich zapisanych nauk, ale ukryte, prawdziwe znaczenia nauki kahunów 
zagubily sie badz zostaly znieksztalcone. Bezsporna prawda, ze musimy dazyc do 
integracji osoby, czyli scislego polaczenia trzech ludzkich Ja, ulegla zapomnieniu. 
Pozostal tylko prawie nieosiagalny cel ostatecznego Zjednoczenia, Wyzwolenia i 
wiecznego odpoczynku po ponownym zlaczeniu sie z Bogiem. Zagubiono wiedze o 
zwiazku mezczyzny i kobiety - który jest drugim z kolei z dwóch sposobów jednoczenia 
sie - jako o drodze do osiagniecia idealnego odpoczynku w pelnej jednosci. Niemniej 
jednak, wszyscy instynktownie dazymy do doskonalego zwiazku jako pary. Dla zwierzat 
i pomniejszych stworzen ten zwiazek jest prosty. Jest on skomplikowany i trudny dla 
czlowieka, poniewaz czlowiek musi doprowadzic do zjednoczenia w sobie sredniego i 
zwierzecego Ja. Tak trudno pojac te prawe, ze zbyt czesto podchodzi sie do prób 
osiagniecia jednosci bez najmniejszej szansy na powodzenie. Wyzsze Ja, mówia kahuni, 
maja nieporównywalnie wieksze doswiadczenie we wzajemnym milowaniu sie jako 
duchy. Sa o wiele bardziej rozwiniete, starsze i nieskonczenie madrzejsze. Przyjmuje sie 
za rzecz oczywista, ze osiagnely one doskonala jednosc mesko-zenska w duchu. Jedna z 
kilku nazw nadawanych Wyzszemu Ja jest „para rodzicielska czasy". Poniewaz „para 
rodzicielska" oznacza pare zlozona z elementów meskiego i zenskiego, przyjmuje sie 
równiez za pewnik, ze Wyzsze Ja to zjednoczone pary duchów, zwiazki „Ojca-Matki", 
tak blisko i tak doskonale dopasowane i zlaczone, ze nosza wszelkie cechy jednosci. Te 
ich „jednosc" w takim zwiazku nazywamy „Ojcem". Moglibysmy równie prawdziwie 
zwac ja „Matka". Nasladujac termin kahunów, mozemy oczywiscie mówic o „Ojcu i 

background image

Matce" jako o „parze rodzicielskiej". Wracajac do zagadnienia tesknoty ludzkiej do stanu 
odpoczynku, widzimy, ze Bóg urzadzil wszystko z cudowna dobrocia, nie odmawiajac 
odpoczynku swym zmeczonym dzieciom az do czasu, kiedy po wielu wiekach osiagna 
ostateczny Spoczynek, gdy zostana przez Niego wchloniete. Urzadzil to tak, ze 
odpoczywamy po trochu wzdluz calej drogi, bez wzgledu na to, czy jestesmy dobrzy czy 
zli, duzi gzy mali. Noc nastepuje po dniu i wszystkie stworzenia Boze odpoczywaja. 
Zmieniaja sie pory roku i po lecie wzrostu nastepuje zimowy okres spoczynku. Drobne 
stworzenia maja czas aktywnosci i odpoczynku. Fale maja swoje szczyty i doliny, wody 
przyplywu zalewaja brzeg, spoczywaja i cofaja sie, by znowu spoczac. Przyroda stale 
przytula swoje dzieci do lona, kolysze do snu, daje wytchnienie. Obserwujac to, 
powinnismy przestac sie trapic, ze osiagniecie ostatecznej Jednosci z Bogiem moze 
zabrac nam nieskonczenie wiele czasu i kosztowac wiele wysilku. Kazdy dzien jest 
wystarczajacy sam w sobie, jesli pozwolimy mu toczyc sie swoim rytmem. Kazda noc 
przynosi nam blogoslawienstwo malego zwiazku z Wielka Matka. Poniewaz wszystkie 
zjawiska odbywaja sie w cyklach, które zataczaja coraz wieksze kregi i . sa coraz 
dluzsze, wszyscy pewnego dnia odlozymy nasze ciala i cieszyc sie bedziemy dluzszym 
okresem jednosci i odpoczynku, zanim znowu wyruszymy, by kontynuowac nasz rozwój 
i ewolucje jako ludzkie duchy czy dusze. Wieksza czesc ludzkosci zawsze ulegala 
zmeczeniu i, zmeczona, tesknila za odpoczynkiem. Wspólczesni psychologowie czesto 
mówia o pragnieniu „ucieczki" i owemu niekontrolówanemu pragnieniu przypisuja obled 
i wszelkiego rodzaju psychozy. Tak powszechne jest zmeczenie zyciem, tesknota za 
odpoczynkiem, bezpieczenstwem i zaprzestaniem wysilku zycia, ze wielu ludzi kusi 
przyjecie skazonego celu religii hinduskiej, który czesto formulowany jest tak, jak 
znajdujemy go w Bhagavad Gicie. Posluzymy sie przekladem Judge'a, fragmentem, w 
którym postac reprezentujaca Boga poucza swego ziemskiego Przyjaciela Ardzune. 
Czytamy: „Mówi sie, ze czlowiek utwierdzony jest w wiedzy duchowej, jesli zaniechal 
wszelkiego pragnienia bliskiego swemu sercu i sam z siebie szczesliwy jest i zadowolony 
w Jazni poprzez Jazn". "Jazn", jak twierdza komentatorzy, to Najwyzszy Bóg, który jest 
jedyna prawdziwa Jaznia - jedyna Rzeczywistoscia, podczas gdy wszystko inne to 
przemijajaca „uluda". Ideal przedstawiony w tym fragmencie jest przeklenstwem 
dzisiejszych Indii i zawsze byl, odkad zgubiono slad wiedzy Huny. „Pragnienie" jest 
dazeniem do dwóch rodzajów jednosci na poziomie czasu, „tutaj i teraz". Kiedy budzimy 
sie o swicie, wypoczeci i gotowi do rozpoczecia nowego dnia, nasza sila motywujaca jest 
pragnienie zycia, laczenia sie, cieszenia sie wszystkim, co dotyczy zycia, nawet jesli 
wiemy, ze pózniej znowu bedziemy zmeczeni. Celem hinduizmu jest ostatnia inkarnacja, 
w której osiagnieta zostaje doskonalosc rozwoju i ostateczne wchloniecie przez Boga, 
opisywane w tak licznej literaturze hinduskiej. Od wieków usilowanie pozbycia sie 
pragnien poza tym jednym - jednosci i wygasniecia poprzez stopienie sie z Bogiem, 
posylalo mezczyzn i kobiety do klasztorów, na pustynie albo do dzungli, gdzie mogli 
prowadzic zycie pustelnicze, dazyc do uwolnienia sie od wszystkich normalnych 
pragnien mniejszych zwiazków, które sa tak niezbedne dla naszego rozwoju i 
doswiadczenia, jak jedzenie i spanie. Po zastanowieniu sie, za bledna nalezy chyba uznac 
nauke, ze powinnismy dazyc do poprawienia dobrych metod danych nam jako 
przynaleznych Stworzeniu. Te metody wzrostu i rozwoju sa szczesliwie motywowane 
zdrowymi i normalnymi popedami czy „pragnieniami", popychajacymi nas w kierunku 
osiagania kolejnych stopni w jednoczeniu sie. Celem naszym jest uzyskanie doskonalosci 

background image

w zwiazku trzech ludzkich Ja, a takze w zwiazku dwóch plci. Twierdzenia hinduskich 
medrców, poczynajac od .tych zawartych w pismach jednego z Kapilów i dalej w 
naukach Buddy Gautamy, glosza, iz wszelkie zywe istoty dzwigaja brzemie smutku i 
bólu, tak przemoznie wyczerpujace, ze powinno sie go unikac na wszelkie mozliwe 
sposoby. Zatem lekarstwem na owo cierpienie jest przestac pragnac zyc i w ten sposób 
dojsc do stopienia sie z Absolutem. Jest to nauka zmeczonego czlowieka i pasuje tylko 
do ludzi tak wyczerpanych pod koniec dnia, ze nie pragna niczego oprócz odpoczynku. 
Nawet ci medrcy, jednakze, czynili nikle wysilki, by wziac pod uwage swiezosc 
porannych godzin dnia. Radzili, jaki caly zespól czynnosci nalezy wykonywac, aby 
przezyc dzien szczesliwie i posunac sie naprzód w rozwoju; lecz zarazem spiesznie 
napominali wszystkich, by nie czerpali zadnego szczescia z owych czynnosci i ze nalezy 
opróznic umysl z pragnienia nastepnych radosci kolejnego ranka. Dozwolona byla tylko 
mysl o ostatecznym celu bezpragnieniowosci i wtopienia sie w Boga. Kahuni natomiast 
nauczali, ze czlowiekowi przeznaczone jest nieskonczenie wiele radosci, jak równiez 
nieco smutków, ze zycie jest dobre i piekne, jesli zyje sie w zgodzie z natura, i ze takie 
zycie sprzyja rozwojowi i nabywaniu doswiadczenia, co jest niezbedne. Aby zyc zyciem 
zupelnie normalnym, i co za tym idzie, zupelnie szczesliwym i rozwijajacym czlowieka, 
trzeba usilnie dazyc do tego, by wszystkie trzy Ja zostaly doskonale zjednoczone i by 
pracowaly jako zgodny zespól pod madrym kierownictwem Wyzszego Ja. Naturalnie, 
laczenie sie w pary, jako drugi skladnik szczesliwego zycia, to równiez zródlo radosci. 
Im normalniejszy i doskonalszy jest zwiazek malzenski, tym wiecej daje szczescia. Tylko 
zycie przezywane bez kierownictwa Wyzszego Ja i bez zjednoczenia z nim chocby w 
jakims stopniu, mogloby byc w przewazajacej mierze bolesne i pelne smutku. Wedlug 
kahunów, Bóg, nie czlowiek, stworzyl ziemie i jej mieszkanców; i Bóg nie uczynil 
zadnego bledu w tym dziele. Kazdy czlowiek na tyle zarozumialy, by próbowac poprawic 
dzielo Boze i wymyslac nakazy zaklócajace normalne zycie, znajduje sie w dysharmonii 
ze swiatem i daleki jest zarówno od zjednoczenia, jak i od pojmowania jego podwójnego 
znaczenia. Idea Boga podzielonego na nieskonczenie wielka liczbe fragmentów i 
rozprzestrzenionego w calym stworzonym wszechswiecie systemów gwiezdnych 
powoduje, ze przecietnemu czlowiekowi trudno jest kierowac ku Niemu modlitwe. 
Poglad, ze ustanowil On wszechswiat z pojedynczej czastki siebie i ze pozostaje poza 
Stworzeniem, sprawia, ze zblizyc sie do Niego jest jeszcze trudniej, poniewaz umieszcza 
Go jeszcze dalej, w duzej mierze na zewnatrz Stworzenia. Stwierdzamy, ze we 
wszystkich religiach, które trzymaja sie takich dogmatów, ludzie zmuszeni sa do 
przyjmowania "inkarnacji" Boga w jakims ksztalcie podobnym do ludzkiego, tak aby stal 
sie On blizszy i aby latwiej dosiegala Go modlitwa. Prawdopodobnie pierwszym 
wynalazkiem, który mial dac prostszy i latwiejszy dostep do Boga, byly balwany, bozki - 
cos materialnego i namacalnego. Poniewaz od pradawnych czasów byli posród kahunów 
jasnowidzacy, stalo sie rzecza powszechnie wiadoma, ze Wyzsze Ja kazdego czlowieka 
jest dla niego jak bóg i ze mozna przezen posylac do Najwyzszego Boga takie modlitwy, 
jak prosba o zwrócenie na nas uwagi. Wiadomo bylo, ze rodzicielskie Wyzsze Ja Ojciec-
Matka jest tak blisko nas, jak rece i nogi. Wyzsze Ja jest czescia nas samych. Jest 
najwyzszym z trzech Ja w czlowieku. To Aniol Stróz, Ojciec w nas, osobisty zbawiciel. 
Wszystkie modlitwy, bez wzgledu, na to, do kogo kierowane, i bez wzgledu na 
wielorakosc wyznawanych bogów i balwanów, nie trafia gdzie indziej jak tylko do 
Wyzszych Ja. Jest to jedna z wielkich tajemnic wszystkich czasów: fakt, ze istnieje 

background image

Wyzsze Ja i ze stoi ono z nami, w nas i ponad nami jako bóg i przedstawiciel Boga 
Wszechswiata. Nie musimy z trudem dochodzic do pojecia Najwyzszego Boga. 
Wystarczy, ze poznamy samo Wyzsze Ja i do niego bedziemy kierowac swoje modlitwy. 
Mozemy polegac na nim, ze w swej wyzszej madrosci przekaze kazda modlitwe blagalna 
lub modlitwe-sile Wyzszym Istotom bytujacym na wyzszych szczeblach drabiny 
ewolucyjnej. Gdy uznamy Wyzsze Ja za to, czym jest ono w istocie, zawsze z gotowoscia 
przyjmie zaproszenie do kierowania nami i do pomocy. Ale musi byc uznane i 
zaproszone, bo samo podlega prawu obowiazujacemu na jego poziomie swiadomosci, by 
nie zabierac nizszym i srednim Ja daru WOLNEJ WOLI, która pozwala im uczyc sie 
przez doswiadczenie dzieki samodzielnemu podejmowaniu decyzji o wlasnych 
postepkach. Wolna wola, bedaca naszym ludzkim dziedzictwem, moze jednakze wpedzic 
nas w nie konczace sie klopoty. Dopiero kiedy nauczymy sie zapraszac Wyzsze Ja, by 
przyjely na siebie pelna jedna trzecia zadania, jakim jest przezywanie zycia, beda mogly 
uzyc swej wyzszej madrosci i mocy do wskazania nam sciezek, które powioda nas ku 
szczesliwemu i normalnemu zyciu. Nie wystarczy tylko dowiedziec sie, ze istnieje 
Wyzsze Ja, które teskni za nami i stoi w gotowosci do udzielenia nam ochrony i pomocy. 
Musimy otworzyc drzwi i zaprosic je do wejscia w nasze zycie i zajecia naleznego mu 
miejsca. Srednie Ja potrafi od razu zrozumiec szczególy powyzszych wyjasnien. Moze 
byc gotowe i chetne do przekazania Wyzszemu Ja pelnej jednej trzeciej naszego 
potrójnego zycia. Ale sprawic, by pojelo to równiez nizsze Ja i zmienilo swoje 
zachowanie, zaprzestajac walki o spelnienie swych pragnien ze zwierzeca niemal 
zajadloscia, to zupelnie inna sprawa. Nizsze Ja trzeba stopniowo i w przystepny dla niego 
sposób nauczyc, by przestalo uzurpowac sobie prawo do wladzy nad calym czlowiekiem 
i zaniechalo walki z wszystkimi wokól o spelnienie swoich zachcianek, czy to dobrych, 
czy zlych. Trzeba mu dostarczyc nowych i lepszych pogladów, by zastapily dawne, 
których sie uporczywie trzyma. Wymaga to czasu i codziennego wysilku, ale mozna tego 
dokonac, jesli srednie Ja wie, jak bardzo jest to potrzebne i jak radzic sobie z treningiem. 
Wyszkolenie nizszej (czyli podswiadomej) jazni jest bowiem zadaniem sredniej 
(swiadomej). W szkoleniu nizszego Ja mozna skorzystac z takich srodków pomocniczych 
jak afirmacje, medytacje i wizualizacje. Po zakonczeniu nauki nizsze Ja bedzie robilo to, 
czego srednie nie moze zrobic. Bedzie dla nas nawiazywalo kontakt z Wyzszym Ja, 
ilekroc taka lacznosc bedzie pozadana. Kontakt jest niemozliwy, kiedy nizsze Ja 
sprzeciwia sie sredniemu. Nizsze Ja jest mniej rozwiniete niz obie pozostale jaznie. 
Nieraz zwano je dzieckiem, bo czesto zachowuje sie jak dziecko. (Wszystkie emocje 
powstaja w nizszym Ja.) Ma ono jednak naturalna zdolnosc wyczuwania Wyzszych Jazni 
i wzywania ich. Z tego wlasnie powodu trzeba je starannie nauczyc odgrywania 
wlasciwej roli w grze zycia, która wymaga, by brali w niej udzial trzej gracze. Wielki 
wtajemniczony nauczyciel, Jezus, powiedzial kiedys w sekretnym jezyku: „Aby 
skontaktowac sie z Wyzszym Ja, musicie przekonac nizsze Ja - które jest jak dziecko - by 
przekazalo wasza wiadomosc". Rzeczywiste slowa, które do nas dotarly, brzmia: „Jesli 
ktos nie przyjmie królestwa Bozego jak dziecko, nie wejdzie don". (Slowo oznaczajace w 
jezyku tajemnym „królestwo" to au-puni, czyli „miejsce, siedziba Ja", Wyzszego Ja. 
Rdzen au wystepuje w nazwie Wyzszego Ja, Au-makua, co tlumaczy sie „Ja Rodzice" 

lub „Ja Ojciec". 

CWICZENIE 

Medytuj nad DUCHEM BOZYM jako 

Inteligencja, Sila i Substancja kazdej czastki lub zbioru polaczonych czastek 

background image

Wszechswiata. Pomysl, jak wnosi On inteligencje, sile zyciowa, a takze tworzy 
substancje wszelkiego stworzenia. Pomysl, w jak doskonaly sposób funkcjonuja Jego 
prawa i jak posluszne sa im wszystkie stworzenia ponizej poziomu czlowieka. Medytuj 
nad tym, ze ze wszystkich stworzen tylko czlowiekowi dana jest wolna wola i wybór 
miedzy dobrem a zlem, tak aby mógl rozwijac sie poprzez doswiadczenie. Medytuj nad 
Wyzszymi Jazniami, które przeszly juz ten etap rozwoju i osiagnely nieskonczona 
madrosc dzieki swemu doswiadczeniu. Pomysl o tym, ze najmadrzejsi sa ci, którzy 
pojeli, ze dobro to droga postepu, natomiast zlo jest droga ku ciemnosci, cofaniem sie i 
spadaniem w dól. AFIRMUJ: Jestem w Bogu i z Boga. On jest we mnie i zawiera mnie. 
Jestem jedna z milionów oddzielonych czastek i to sprawia, ze zyje, borykam sie z 
trudnosciami i rozwijam: mam bowiem instynktowne pragnienie odzyskania calkowitej 
jednosci z innymi czesciami siebie, a kiedys z calym Stworzeniem. Razem z Bogiem 
odbywam dluga podróz, która doprowadzi cale Stworzenie z powrotem do Wiekszego 
Odpoczynku. Skladam sie z trzech Ja nizszego, sredniego i Wyzszego. Jestem trójca istot 
duchowych. Jestem niesmiertelny, przechodzac przez aktywne zycie do krótkiego okresu 
odpoczynku, potem budze sie ponownie w nowym ciele i ide dalej, zawsze wzrastajac w 
madrosc i zawsze potrafiac prosic Wyzsze Ja o takie kierownictwo, jakiego w swej 
wyzszej madrosci moze mi ono udzielic. Jestem srednim Ja. Zyje w ciele, którym rzadzi 
nizsze Ja. Jestesmy scisle zwiazani i na zewnatrz sprawiamy wrazenie, ze tworzymy 
jedna calosc. Z nami, strzegac nas jest Wyzsze Ja. Jesli pracujemy razem i kazde z nas 
wykonuje swoje zadanie w dziele zycia, wszystko jest dobrze. Staram sie pomóc 
nizszemu Ja i codziennie zapraszam Wyzsze Ja do kierowania nami i pomagania nam. 
Utwierdzam sie w przekonaniu o istnieniu Wyzszego Ja, jego wielkiej madrosci i milosci. 
Uznaje je za czesc siebie, za mojego Aniola Stróza. Czynie wszystko, co w mojej mocy, 
aby jako w trójcy jedyna istota zaprosic je do uczestnictwa w dziele zycia.

Rozdzial 4 
ODBUDOWA JEDNOSCI 

Nigdy nie bedzie za czesto przypominac sobie, ze podswiadomosc, czyli nizsze Ja, 
bardzo potrzebuje nauki; ze nalezy je przekonac, by zaniechalo starych utrwalonych 
wierzen i zachowan, a w ich miejsce przyjelo nowe i lepsze. Trening nizszego Ja jest 
glównym celem niniejszego zbioru tekstów i cwiczen. Równie wazne jest cwiczenie 
naszego swiadomego umyslu - sredniego Ja - i wszyscy musimy tutaj duzo popracowac. 
Ale to, na szczescie, jest prostsze, poniewaz na tym poziomie jestesmy rozumujacymi 
jazniami; mozemy pojac prezentowane zagadnienie i albo przyjac je, albo odrzucic. Ale 
nie zapomnijmy nigdy, ze kiedy juz srednie Ja zaakceptuje nowy material myslowy, 
moze on zostac utrwalony w nizszym Ja jedynie przez nauczenie sie go na pamiec i 
powtarzanie lekcji. Jezeli uczciwie sie o to postaramy, praca posuwac sie bedzie naprzód 
bez przeszkód. Dla satysfakcji logicznie myslacego sredniego Ja zrobilismy przeglad 
wierzen, jakie potrafimy zaakceptowac najpierw jako srednie jaznie; potem bedziemy 
codziennie wbijac je do glowy nizszego Ja, naklaniajac je, by je przyjelo i stosowalo 

background image

zamiast pogladów dawniejszych i mniej racjonalnych. Uznalismy fakt, ze mozemy 
cofnac sie tylko czesciowo do poczatków czasu i Stworzenia. Przyjrzelismy sie scenie 
zycia wokól nas i zauwazylismy, ze Bóg jest we wszystkich rzeczach, ozywiajac je sila 
zyciowa i swiadomoscia, a takze dostarczajac formom i cialom substancji i sily 
niezbednej do ich funkcjonowania. ' Zauwazylismy takze, ze mikroskopijne czastki 
dodatnie i ujemne jednocza sie, tworzac pare, ze nastepnie ta para zostaje spolaryzowana 
i dazy do polaczenia sie z podobnymi parami; wkrótce buduja one skomplikowane 
struktury, z których najbardziej skomplikowana jest czlowiek: czlowiek ze swoimi 
trzema Ja i wolna wola oraz problemem zjednoczenia sie, czyli integracji. Duzo obecnie 
slyszymy o koniecznosci „zintegrowania" osobowosci. Ale kiedy zaczynamy pytac, co to 
wlasciwie jest, co ma byc zintegrowane, odpowiedzi udzielane przez rózne szkoly 
myslowe sa sprzeczne. Ogólnie panuje poglad, ze czlowiek ma podswiadomosc 
wypelniona nielogicznymi i blednymi pojeciami czy przekonaniami i ze nalezy podjac 
kroki w celu poprawienia tych blednych koncepcji, zanim mozliwe bedzie osiagniecie 
„integracji", czyli w pelni funkcjonujacego partnerstwa podswiadomej i swiadomej 
czesci „umyslu". W poczatkach tego wieku niewiele slyszalo sie na temat integracji 
dwóch jazni czlowieka. Bardziej znane byly poglady oparte na koncepcji zapozyczonej z 
Indii - idei, ze czlowiek jako pojedyncza jazn musi bez konca dazyc do zintegrowania 
albo polaczenia w jednosc swego ludzkiego i niedoskonalego pojedynczego Ja z 
doskonala wyzsza Jaznia. Dopiero po odkryciu Huny potrafilismy jasno zrozumiec, ze 
obie formy integracji stanowia czesc tego samego ogólnego problemu. Integracja to po 
prostu proces doprowadzenia trzech Ja do bardzo bliskiego kontaktu, tak aby mogly 
dzialac jako zespól. Zespól w dzialaniu ma jedna wole, zamiar i cel. Wtedy moze byc 
uznany za pojedyncze Ja. Jak dotad, w dyskusji o integracji nie wymieniano zwiazku 
meza i zony, z pewnoscia bardzo bliskiego zwiazku; jego integracja to czesc szerszego 
problemu odbudowy naturalnych tendencji w przezywaniu naszego zycia. Co prawda, 
jest zdecydowana róznica miedzy otwieraniem sciezki kontaktu z Wyzszym Ja przez 
oczyszczanie nizszego Ja z blednych pogladów a ustanawianiem bliskiego, sprawnie 
dzialajacego zwiazku partnerskiego meza i zony. W takim zwiazku, rzec mozna, musimy 
z powodzeniem polaczyc w pary dwie nizsze jaznie malzonków, a nastepnie dwie 
srednie. Wyzsze Ja, oczywiscie, pokonaly juz ludzkie slabosci i potrafia pracowac 
szczesliwie i po mistrzowsku z kazdym innym Wyzszym Ja. Duchy Rodzicielskie odbyly 
juz swoja nauke jako nizsze i srednie Ja i dawno zakonczyly przerabianie lekcji, których 
my, bedacy na nizszych poziomach, uczymy sie teraz. W swiecie zwierzat widzimy 
Matke Nature, czyli Boga-jako-instynkt, dostarczajaca kierowniczej wyzszej inteligencji, 
wedlug której zyja wszystkie zwierzeta. Zawiera ona element rozumu i wyzszej wiedzy, 
których zwierzetom brak. W teozofii uzywa sie terminu „duch przyrody„ dla oznaczenia 
zindywidualizowanej swiadomosci, która prowadzi wszystkie nizsze formy zycia. W 
Hunie sa podobnie uosobione jednostki Matki Natury - „tysiace bozat", znane z legend i 
nauk tajemnych. Nie wiemy zbyt wiele o tych mniejszych czy tez jeszcze terminujacych 
Duchach Rodzicielskich, widzimy jednak, ze jakas bardzo odpowiedzialna postac istoty 
inteligentnej zdaje sie sprawiac, ze wszystkie zwierzeta i nizsze formy zycia dzialaja 
instynktownie. Instynktowne jest laczenie sie w pary, a u ptaków takze budowanie 
gniazd. To doprowadza nas do zagadnienia zwierzecia w czlowieku i jego zycia 
seksualnego. Jako zwierzeca jazn, nizsze Ja ludzkie nadal pozostaje pod dobrotliwie 
kierujaca instynktem wladza Przyrody i jej niewidzialnych pomocników. Mlody 

background image

mezczyzna spotyka mloda kobiete i zachodzi miedzy nimi instynktowna i zupelnie 
niewyrozumowana reakcja, kiedy czuja ku sobie wzajemny pociag. Reakcja ta nie 
zachodzi po prostu z kimkolwiek - tylko miedzy tymi, którzy wydaja sie „zestrojeni" albo 
funkcjonuja na tej samej „czestotliwosci wibracji". O wiele za czesto ta „milosc od 
pierwszego wejrzenia" prowadzi do naglego, pochopnego malzenstwa, co szybko 
przynosi klopoty, poniewaz dwie racjonalne srednie Ja pary nie mialy czasu ani 
mozliwosci dobrze sie z soba poznac. Srednie Ja, jak widzielismy, wyrosly juz z etapu, w 
którym slepe kierowanie sie instynktem Matki Natury jest prawem zycia. Uzyskaly dar 
wolnej woli, a takze dar w postaci zdolnosci poslugiwania sie wyzsza forma rozumu. 
Srednie Ja decyduja samodzielnie o wyborze partnera. Mezczyzni i kobiety powinni 
porównac i rozwazyc swoje upodobania i niecheci po to, aby, jesli sie pobiora, mieli z 
soba cos wspólnego na poziomie umyslowym srednich Ja. Na przyklad intelektualista 
rozmilowany w ksiazkach, sztuce i muzyce, polaczony z kobieta, której to wcale nie 
obchodzi, znajdzie sie w bardzo zlym zwiazku, podobnie jak i jego zona. Stanie sie tak 
pomimo to, ze ich nizsze jaznie sa bardzo dobrze dopasowane. Z drugiej strony, dwoje 
ludzi, którzy maja wiele wspólnego na poziomie myslacego sredniego Ja, moze zupelnie 
do siebie nie pasowac jako nizsze Ja, a zatem na poziomie fizycznym. Ich nizsze Ja moga 
miec utrwalone poglady takiej natury, ze szczesliwe malzenstwo okaze sie niemozliwe. 
Kompleksy poruszone i przeciwstawione kolidujacym z nimi kompleksom malzonka i 
jego nizszego Ja moga doprowadzic do tragedii. Tak malo jest idealnie dobranych par w 
dzisiejszym swiecie - przynajmniej tak to wynika z obserwacji - ze mozna chyba 
bezpiecznie stwierdzic, iz prawie nigdy mezczyzna i kobieta nie zgadzaja sie ze soba we 
wszystkim jako para nizszych i jako para srednich jazni. Dla wielu osób zycie malzenskie 
jest szeregiem drobnych konfliktów, zderzaja sie w nim kompleksy, ogólne przekonania, 
upodobania i niecheci. Jednakze czasami istnieje czesciowe badz pelne porozumienie w 
dostatecznej liczbie spraw, tak ze szczescie wspólnego zycia znacznie przewyzsza 
nieszczescie. Jest to prawdziwe zwlaszcza tam, gdzie instynktowny wzajemny pociag 
dwóch nizszych jazni malzonków jest silny i trwaly. Nasza praca, zatem, ma na celu 
doprowadzenie do dwóch rodzajów jednosci czy integracji. Pierwszym i najtrudniejszym 
zadaniem jest integracja trzech Ja jednostki. W miare postepów w tym kierunku, kiedy 
czlowiek zaczyna lepiej rozumiec swoje nizsze Ja i wyrazniej pojmuje, jakie kompleksy 
powoduja jego nieracjonalnymi dzialaniami, moze postrzegac zycie w malzenstwie w 
jasniejszym swietle. Potrafi rozpoznac, ze punkty sporne wywodza sie 
najprawdopodobniej z zakompleksionych przekonan nizszego Ja albo z róznicy zdan, 
celów, idealów, upodoban i niecheci sredniego Ja. „Poznaj siebie" to pierwszy krok i 
pierwszy obowiazek. Znajomosc siebie pomaga poznac druga osobe, a z tym, co 
rozumiemy, mozemy pracowac, naprawiac bledy. Celem szczesliwego zwiazku 
malzenskiego jest wzajemne zrozumienie. Jest to cos, co musi zajsc w srednich Ja i 
dokonac sie dzieki rozumowi. Gdzie spotykaja sie ze soba nizsze Ja i albo sie 
przyciagaja, albo odpychaja, nie korzystajac z rozumu, gdzie instynkt jest slepy i 
wszechmocny, tam nie ma miejsca na spokojne przestudiowanie niezbyt szczesliwej 
sytuacji, omówienie jej aspektów i postanowienie, w jaki sposób usunac przyczyne 
niezgody. Jesli nizsze jaznie pary malzenskiej wymykaja sie spod kontroli, tak ze 
mezczyzna i kobieta daja sie im ponosic, to srednie jaznie nie maja szansy znalezienia 
rozumowego wyjscia z konfliktu; wówczas malzonkowie bardzo potrzebuja nauczyc sie 
kontrolowania swoich nizszych Ja i musza podjac kroki, by wykorzenic z nich 

background image

nienormalne i nieracjonalne utrwalone wiercenia i zastapic je nowymi. I tutaj wlasnie 
potrzeba wycwiczonego sredniego Ja, które zrobilo przeglad starych wierzen i pogladów 
i zmienilo je w swietle wiedzy, uznanej przez nas za prawdziwa i dobra. Jak zobaczymy 
dalej, integracja, czyli zjednoczenie, do którego musimy dazyc, jesli mamy rozwijac 
nasze nizsze i srednie Ja, nie zatrzymuje sie w okreslonym punkcie. Niezliczone komórki 
zlaczyly sie dla utworzenia ciala ludzkiego. Cialo jako calosc nadal ma strone pozytywna 
i negatywna, lewa i prawa, i to dziwne zjawisko polaryzacji zachodzi dalej w czlowieku, 
nawet potem, kiedy cechy którejs z plci zaczynaja dominowac. Nie ma stania w miejscu. 
Idziemy naprzód, jesli sie rozwijamy, laczac sie z podobnymi jednostkami, by stworzyc 
wieksze calosci - czesto bardzo zlozone zwiazki, a czesto bardzo luzne, ale nadal 
zwiazki. Mozna na przyklad powiedziec, ze zwiazek osób w rodzinie albo szczepie jest 
bardzo zlozony, ale luzny. Wiezi w zwiazku moga tez byc bardzo silne i bardzo bliskie. 
Rodzina, szczep, a nawet naród moga rozwinac grupowa osobowosc, z typowymi dla 
grupy przekonaniami, dazeniami i innymi cechami charakterystycznymi. W takich 
wiekszych zwiazkach czy wspólnotach, których czesc tworzymy jako jednostki, dzialamy 
sprawniej, jezeli, jestesmy zintegrowani na nizszych poziomach naszych trzech Ja oraz 
nas samych i naszych malzonków. Osoba dobrze zintegrowana z dziecmi i rodzina 
wyprzedza inne. Znowu zaczyna sie od poznania siebie, a pózniej nabywa umiejetnosci 
poznawania innych. W przyrodzie doskonala wspólpraca w ulu, w stadzie albo w 
lawicach morskich ryb kierowana jest przez Matke Nature i nie moze zawiesc. Dostarcza 
nam ona modelu, który my, srednie Ja, uzywajace rozumu i daru wolnej woli, 
powinnismy jak najbardziej nasladowac. Musimy nauczyc sie wspólpracy jako trzy Ja 
wewnatrz nas samych, potem jako maz i zona, potem jako rodzina, czlonkowie 
spolecznosci i czlonkowie narodu. Kiedy juz nauczymy sie lekcji umiejetnego 
wspóldzialania w kazdej z tych grup, gotowi bedziemy stac sie zwiazkiem narodów, 
„jednym swiatem„, odlozywszy na bok to, co jest przeciwienstwem wspólpracy, a wiec 
wojny niszczace bronia albo srodkami ekonomicznymi. Nasz obraz nie bylby pelny, 
gdybysmy zapomnieli o uczeniu sie, jak z powodzeniem integrowac sie z zyciem 
zwierzat, roslin i owadów na ziemi. Musimy nauczyc sie zyc zywymi istotami w naszym 
otoczeniu i radzic sobie z zywiolami, z oceanami i ladami, powietrzem, wiatrami, porami 
upalu i zimna i tak dalej i dalej. Rolnikowi, który posiadl wiedze i zrozumienie swej 
gleby, zwierzat, klimatu, udalo sie z nimi zintegrowac dla wspólnego dobra. Ta 
wspólpraca jest nawet bardziej zlozona i pelna problemów niz dzialalnosc biznesmena, 
który stara sie polaczyc kilka antagonistycznych firm konkurujacych z soba w jakiejs 
dziedzinie ze szkoda dla siebie i ogólu spoleczenstwa. (Chociaz kartele ograniczajace 
handel, ceny czy rynek sa zle dla spoleczenstwa, to jednak ogólny trend laczenia 
wysilków w produkcji i marketingu na dluzsza mete nie moze pozostac niekorzystny, 
nawet jesli poczatkowo przestawienie sie z pracy indywidualnej na grupowa przynosi 
niepowodzenia). Poczucie oddzielnosci, które czyni kazdego z nas „osobnym Ja„ i rodzi 
przesadne uczucie bycia „jednym przeciw wszystkim", nalezy rozumiec jako efekt 
wielkiego rozdzielenia, jakim bylo Stwarzanie. Droga przed nami polega na kontynuacji 
poczucia oddzielnosci, ale równiez na dodaniu do niego poczucia rosnacej jednosci z 
wszystkimi ludzmi i wszystkim, co jest - jednosci z Bogiem i z calym Stworzeniem. 
Nasze codzienne cwiczenia maja nam pomóc dojsc do rozsadnej idei Boga i Boga-w-
Jego Stworzeniu. Jest to praca dla rozumujacego sredniego Ja i z chwila gdy zadanie to 
zostanie dokonane, nizsze Ja trzeba bedzie nauczyc tych samych koncepcji i dotad je z 

background image

nim cwiczyc, az zastapia dawne nawyki myslowo-wierzeniowe. Nauki wdrazane nam w 
dziecinstwie, w rodzaju tych podawanych przez szkoly niedzielne, gloszace, ze Bóg 
widzi kazdy nasz czyn, czy to popelniony w tajemnicy, czy otwarcie, sa, o dziwo, 
zródlem wewnetrznego konfliktu, który czesto uniemozliwia integracje trzech Ja. Jest to 
na tyle wazne dla wiekszosci z nas, ze zasluguje na omówienie. Dziecinstwo jest zyznym 
gruntem, na którym rozwijaja sie i ukorzeniaja w nizszym Ja najbardziej nieracjonalne 
przekonania. Jakze czesto nasi psychologowie odkrywali kompleks glebokiego poczucia 
winy u pacjentów, którzy maja dziwne natrectwa albo nie moga zmusic sie do zrobienia 
niektórych rzeczy. Takie ukryte kompleksy poczucia czy przekonania o winie sa 
przyczyna wielu chorób. Nizsze Ja moze usilowac ukarac czlowieka, poniewaz jest 
mocno przekonane, ze zasluguje na kare. Drobne naduzycia seksualne albo kradzieze czy 
klamstwa popelnione w dziecinstwie moga byc ukrytymi przeszkodami w pózniejszym 
zyciu, uniemozliwiajacymi nizszemu Ja latwy, calkowity i ufny kontakt z Wyzszym Ja, 
pelen milosci i zrozumienia. Jak wszyscy uczniowie Huny wiedza. Wyzsze Ja jest dla 
kazdego z nas czyms na podobienstwo Boga., Biegna ku niemu wszystkie modlitwy, bez 
wzgledu na to, do jakiej Wyzszej Istoty sie modlimy. Kazda modlitwa posylana jest 
telepatycznie wzdluz niewidzialnej „srebrnej nici", która laczy nizsze Ja z Wyzszym. 
Nizsze Ja, jako to, które potrafi wysylac telepatyczne wiesci lub modlitwy (nie zas 
srednie Ja) trzeba uwolnic od wszystkich przekonan o winie lub „grzechu", tak zeby 
moglo i rzeczywiscie spelnialo swa role z pewnoscia siebie i zadowoleniem, ilekroc 
poprosimy je, by telepatycznie przeslalo nasze modlitwy Wyzszemu Ja. Rozumujace 
srednie Ja musi tutaj zastosowac starozytny sprawdzian Huny, przypominajac sobie 
wszystkie mozliwe „grzeszne" czyny z przeszlosci; musi je przemyslec i skorygowac. 
Jesli czyn kogos SKRZYWDZIL, byl grzeszny. Jesli NIKOGO NIE SKRZYWDZIL, 
NIE BYL GRZECHEM. Jest to wielki sprawdzian Huny, który uwolnil wielu 
zaslepionych dogmatami ludzi. Srednie Ja musi go wykonac, a skorygowane w rezultacie 
wnioski wbic do glowy nizszemu Ja z pomoca wielokrotnych wyjasnien, uczenia i 
powtarzania, by odpuscilo sobie stare, utrwalone ciezary win. Tam, gdzie utrwalone 
poczucie winy jest silne, wielce pomocne bedzie codzienne spelnienie dobrego uczynku, 
w najbardziej bezoosobowy sposób, bez oczekiwania podziekowan lub nagrody. Jest to 
bodziec fizyczny, ustanawiajacy w nizszym Ja glebokie poczucie wykonanego dobra, 
które zrównowazy poprzednio wyrzadzone drugiemu czlowiekowi zlo. Z chwila kiedy 
kontakt z Wyzszym Ja zostal nawiazany i nizsze Ja przesyla jako tako nasze modlitwy, 
jeszcze moze nie w calosci i niezbyt dobrze, mozemy poprosic Wyzsze Ja o pomoc w 
przypominaniu sobie dawnych „grzechów" i rozwazeniu ich w swietle reguly 
KRZYWDY, tak abysmy je ujrzeli we wlasciwej perspektywie. Musimy przypominac 
sobie o tym, ze OJCIEC-MATKA WYZSZE JA przezylo juz doswiadczenie bycia 
nizszym Ja, a potem srednim Ja. Rozwinelo sie, przechodzac przez wszystkie 
doswiadczenia na nizszych poziomach, az osiagnelo swój boski stan. Wie, w jaki sposób 
zabrac sie za rozwiazanie kazdej trudnosci, jaka moze nam stanac na drodze. Jest 
doprawdy Aniolem Strózem, Pocieszycielem i, jak nazwali je Indianie Paiute z 
amerykanskiego Zachodu, Wakanda, czyli „Przyjacielem ducha ludzkiego". Wyzsze Ja 
opanowalo calkowicie swoja lekcje integracji i jednosci i na swoim poziomie jest w 
jednosci z wszystkimi pozostalymi Wyzszymi Jazniami, chociaz ciagle pozostaje 
oddzielna i indywidualna para duchów. Kahuni nazwali zjednoczone Wyzsze Jaznie Poe 
Aumakua, czyli „Wielkim Towarzystwem Wyzszych Jazni". Wszelkie dobro, do którego 

background image

czynienia mozemy byc powolani w zyciu, Wyzsze Jaznie juz nauczyly sie czynic. Sa one 
nieskonczonym zródlem pomocy i przewodnictwa, jezeli tylko potrafimy zaprosic je do 
wziecia wlasciwego udzialu w naszym trójjazniowym zyciu. 

CWICZENIE 

Pomyslcie o dlugiej linii rodowej, z której sie wywodzicie, 

wyobrazcie sobie, jak cofacie sie w przeszlosc, pokolenie za pokoleniem i stulecie za 
stuleciem. Rozwazcie fakt, ze przez wszystkie te wieki czlonkowie rodziny nigdy nie byli 
oddzieleni i sami. Czlowiek zawsze mial dziadków zrodzonych przed nim oraz dzieci i 
wnuki nastepujace po nim. Tworza oni prad w Przeplywie Zycia i sa z nim jednym. Nie 
jestesmy od siebie oddzieleni, nigdy nie bylismy i nigdy nie bedziemy. Nalezymy do 
rodziny i jako czesc rodziny jestesmy takze czescia Boga i Kosmicznego Przeplywu 
Zycia. Tak jak my kolejno jestesmy dzieckiem, rodzicem i dziadkiem, tak tez rozwija sie 
i nizsze Ja, które teraz jest naszym dzieckiem; musimy nad nim czuwac, uczyc je i o nie 
dbac. Wyzsze Ja, natomiast, jako najstarsze i najmadrzejsze, pelni wobec sredniego Ja 
funkcje rodziców, a wobec nizszego role dziadków. Wszystkie tworza jednie, pomimo iz 
zewnetrznie sprawiaja wrazenie oddzielnych. Pomysl o przyczynach poczucia 
samotnosci. Pomysl o pragnieniu towarzystwa w postaciach zony lub meza, rodziny i 
przyjaciól. Pomysl, co powinno sie normalnie zrobic, by zastapic samotnosc mniejszym 
zjednoczeniem, które niesie z soba radosc towarzystwa. Pomysl o glebokiej wewnetrznej, 
duchowej tesknocie Wyzszego Ja, które oczekuje czasów, kiedy zostanie w pelni uznane 
i zaproszone do calkowitego uczestnictwa w zyciu trójjazni. Pomysl o sposobach, jakimi 
mozna by sklonic nizsze Ja, aby przestalo sie czuc oddzielone, winne i odrzucone, i o 
przyszlej radosci, kiedy trzy Ja sie zjednocza i nie bedzie ich dzielil najmniejszy cien 
watpliwosci i strachu. Wyobraz sobie idealna rodzine, w której malzonkowie, dzieci i 
rodzice potrafia poznac prawde o Wyzszym Ja i pracowac z nim jak z Przewodnikiem. 
Zapytaj, co przypuszczalnie móglbys uczynic dla Wyzszego Ja w zamian za wiele rzeczy, 
o które je prosisz dla siebie. AFIRMUJ: Jestem jednoscia z Bogiem, a zatem jednoscia z 
rzesza Jego dzieci. Poczucia, ze jestem oddzielony i samotny, nie da sie uzasadnic z 
zadnego szerszego punktu widzenia. Musialem kiedys byc czescia innego czlowieka, by 
przyjsc na swiat. Musze byc czescia rodziny i grupy spolecznej, do których naleze, aby 
czynic postepy w zyciu. Uzywajac daru wolnej woli, która w pewnym zakresie pozwala 
mi dzialac jako odrebnej i niezaleznej istocie, bede mial stale na uwadze, ze jestem 
zarazem czastka calosci. Jestem czastka mojej rodziny, czastka narodu i czastka swiata. 
Staram sie zachowywac tak, by byc pomoca dla innych, i w ten sposób pomagam sam 
sobie. Daze do pelnego urzeczywistnienia obecnosci mojego Wyzszego Ja i sklaniam 
nizsze Ja, by czynilo to samo. Nie bedzie wówczas zadnej bariery miedzy moimi trzema 
Ja. Zaczynamy pracowac razem jako zespól - my trzy, tworzace Jednie. Wyzsze Ja jest 
moim najblizszym i osobistym zbawicielem od wszelkiego zla. Jednak codziennie je 
zasmucam, jesli nie zapraszam go do objecia wlasciwej roli w zyciu owej trójjazniowej 
osoby, która nazywam „soba". Przestaje wiec zasmucac je moimi watpliwosciami, 
lekami, zachlannoscia i krzywdami, jakie wyrzadzam innym ludziom badz temu cialu, w 
którym jestem gosciem. Codziennie podejmuje kroki, by rozswietlic ma niewiedze i 
wyrosnac z egoizmu, i - z moim nizszym Ja - rozpoczynam prace otwierania drzwi o 
zardzewialych zawiasach, aby zaprosic do nas Wyzsze Ja. Stwierdzam, ze bede dazyl do 
sluzenia innym ludziom, tak jak oni mi sluza albo tak jak chcialbym, zeby mi sluzyli. 
Zaczynam pracowac nad soba i pomagac nizszemu Ja w wykonywaniu jego pracy, tak 

background image

abysmy nawiazali pelny kontakt z Wyzszym Ja i cieszyli sie jego Przewodnictwem we 
wszystkich naszych dzialaniach. Zacznij od poswiecenia codziennie odrobiny czasu na 
przeglad swoich czynów od dziecinstwa i zbadaj kazdy z nich pod katem tego, czy 
sprawil komus KRZYWDE. Jesli spowodowal prawdziwa, trwala i duza KRZYWDE, 
byl to grzech - ale nie przeciwko Bogu czy Wyzszemu Ja. Bóg i Wyzsze Ja sa zbyt 
wielcy i potezni, abysmy mogli przeciw Nim zgrzeszyc albo Ich zranic. Pros o 
przebaczenie, równowazac jednoczesnie zly uczynek dobrym, ale o troche wiekszej 
wadze. My, srednie jaznie, jestesmy istotami rozumnymi i wiemy, ze zly uczynek mozna 
zrównowazyc tylko dobrym. Dopiero kiedy srednie Ja bedzie logicznie przekonane, ze 
wyrównalo rachunki z przeszlosci, moze przekonac nizsze Ja, ze i ono zostalo 
oczyszczone i godne jest stanac z jasniejaca twarza przed Wyzszym Ja Ojcem-Matka. 
Stosuj sprawdzian KRZYWDY. Skoryguj niewlasciwe pojecia. Zmien te pojecia i 
utrwalone niewlasciwe przekonania, codziennie przekonujac nizsze Ja do przyjecia 
nowych. Stopniowo oczysci sie ono z wszelkich blednych i dogmatycznych koncepcji, 
które blokuja i uniemozliwiaja mu kontakt z Wyzszym Ja. Powoli pozostale jeszcze 
sekretne uczucia winy zostana zracjonalizowane i usuniete.

Rozdzial 5 
DZIALANIE NIZSZEGO JA W 
MODLITWIE 

W przeszlosci wtajemniczeni medrcy i kahuni zobowiazani byli przysiega do zachowania 
tajemnicy. Zadziwia to ludzi, którzy obecnie zaczynaja poznawac nauki trzymane 
niegdys w takim sekrecie. Ciagle pojawia sie pytanie: „Skoro to, co wiedzieli, ma tak 
ogromna wartosc dla calej ludzkosci, dlaczego nie szerzyli tej wiedzy?" Jak dotad, nie 
mamy w pelni zadowalajacej odpowiedzi na to pytanie. Mozliwe, ze istnieje czesc 
starozytnej tajemnej wiedzy, jeszcze nie do konca odkrytej, takiej natury, ze gdyby 
wpadla w rece zlych i nie sprawdzonych ludzi - moglaby dac im wladze, której uzyliby w 
zlych celach. Jesli mamy wierzyc starozytnym tradycjom mówiacym o „czarnej magii", 
byli tacy ludzie, którzy rzeczywiscie zglebili niektóre z jej tajników i nie tylko naduzyli 
tej wiedzy sami, lecz takze zalozyli szkoly czarnej, czyli zlej magii. Ale jednego mozemy 
byc pewni, a mianowicie, ze wiedze tajemna przekazywano uczniom, inicjujac ich w niej 
po to, by mogli przekazywac ja dalej z pokolenia na pokolenie, i ze na wszystkich ladach 
i we wszystkich wiekach istnialy niejasne pisma zawierajace „Tajemnice". Dzisiaj 
najmniej tajemnym zródlem informacji dotyczacej wiedzy Huny jest jezyk 
Polinezyjczyków, poniewaz dzieki izolacji zachowal sie on bez znieksztalcen az do 
polowy ubieglego stulecia. Tego, co juz wiadomo, dowiedziano sie przewaznie z 
dokladnych studiów nad zródloslowami wyrazów uzywanych przez polinezyjskich 
wtajemniczonych, „Strazników Tajemnicy". Wyszperanie ukrytych zródloslowów 
jednego zestawienia slów rzucalo swiatlo na znaczenia nastepnego, a to sprawialo, ze 
wszystkie zaczely ukladac sie na swoich wlasciwych miejscach. Stwierdzono, ze slowa 

background image

majace bezposrednie, nie tajemne znaczenia, byly zarazem symbolami. Pisma religijne 
zydów i chrzescijan sa wspanialym zródlem umozliwiajacym dalsze zrozumienie, ale 
dopiero wówczas, gdy pozna sie symboliczne znaczenia slów. Równiez pisma gnostyków 
z tego samego mniej wiecej miejsca i okresu maja wielka wartosc. Pisma wczesnych 
wtajemniczonych greckich, a takze zydów, którzy dobrze znali grecka wersje 
„Tajemnicy", potwierdzaja informacje z innych zródel. W Indiach ukrywane pisma 
zachowaly sie w znieksztalconej postaci, ale rózne wierzenia i praktyki, zwlaszcza te 
ostatnie, swiadcza niezbicie o tym, jaka wersje Huny znali w tej czesci swiata hinduscy 
wtajemniczeni. Pierwsza z trzech wielkich tajemnic Huny jest fakt istnienia Wyzszego Ja 
i to, ze skladamy sie z trzech jazni. Na ogól zaakceptowanie tej prawdy nie jest dla 
czytelnika trudne. Znacznie trudniej, z chwila gdy uzna sie trójjazniowa nature 
czlowieka, przychodzi zrozumienie, ze (1) wszelka modlitwa jest z natury telepatyczna i 
ze (2) Wyzsze Ja znajduje sie zwykle w pewnej odleglosci od ciala, chociaz zawsze 
pozostaje „na wezwanie". Najwieksza jednak trudnosc, jak stwierdzono, polega na tym, 
ze wielu studiujacych Hune nie chce przyznac, iz musi posylac modlitwy do Wyzszych 
Ja przez nizsze Ja (badz przez swoje Wyzsze Ja) do Boga, jesli zajdzie potrzeba. Zwykle 
ludzie ci nauczeni sa religii, w której podswiadomosc nie odgrywa zadnej roli i której 
nizsze Ja nie bylo znane. Uwierzyli, ze znane im swiadome Ja to cala „dusza„, jaka 
istnieje, i ze wystarczy przemówic, by natychmiast zostac uslyszanym przez 
Najwyzszego Boga. Tacy uczniowie, chociaz nie calkiem pewni, ze ich modlitwy zostaly 
uslyszane, i poszukujacy metody, dzieki której dostaliby na nie „odpowiedz", nadal 
wzdragaja sie przed uznaniem roli, jaka musi odegrac nizsze Ja. Podejscie to przypomina 
postawe pewnej pani, która pragnela osiagnac absolutna czystosc umyslu i ciala. 
Oczyszczala umysl, napelniajac go pieknymi i poboznymi myslami. Zabrala sie do 
oczyszczania ciala, ale nie mogla wymyslic sposobu, jak powstrzymac je przed 
zmienianiem w nieczystosci nawet najczystszego pozywienia i napojów totez przestala 
zupelnie jesc i pic. Jesli nie chcemy sie modlic, poniewaz w tym celu musimy posluzyc 
sie nizszym Ja jako poslancem, który zaniesie telepatyczna wiesc i obraz upragnionych 
warunków do Wyzszego Ja i poprosi je, by odgrywalo swoja role w naszym zyciu, by nas 
prowadzilo, strzeglo i sluzylo pomoca, to okazujemy jeszcze wyzszy rodzaj glupoty. A 
ponadto, jest to skazanie wszystkich trzech Ja na wewnetrzny glód. Druga z trzech 
wielkich tajemnic dotyczy sily witalnej, czyli mana. Wtajemniczeni mieli ja w 
najwyzszym powazaniu; mana wielokrotnie pojawia sie we wszystkich tajemnych 
pismach. Tej drugiej tajemnicy dotyczy cala jedna trzecia symboli slownych kahunów. W 
Indiach okolo polowa praktyk religijnych nadal skupia sie wokól stosowania sily witalnej 
w celu osiagniecia „jogi", czyli zjednoczenia z najwyzsza jaznia. Bóg jest wszelkim 
Zyciem, a to zycie jest zywa forma sily, która pozyczamy ze wspólnego zbiornika energii 
napelnionego przez Matke Nature. Sila ta znajduje sie w swietle slonecznym i 
magazynowana jest w roslinach, które spozywamy jako pokarm. Symbolem tej sily 
witalnej, czyli many, jest „Swiatlo". Kult slonca byl dla wtajemniczonych oddawaniem 
czci Bogu i Wyzszemu Ja. To ostatnie nazywano „Swiatlem prawdziwym" albo 
„Swiatlem oswiecajacym kazdego czlowieka". Sila zyciowa pobierana ze slonca, 
powietrza i pozywienia symbolizowana byla przez czysta wode (mana). To byla »woda 
zycia" wystepujaca w starozytnych pismach. Srednie Ja, tak samo jak Wyzsze (oba nie 
majace ciala fizycznego i systemu trawiennego), musi pozyczac sile zyciowa od nizszego 
Ja. Symbolem sily witalnej, która pobiera i uzywa, jest „podwójnie potezna woda" 

background image

(manamana). Wyzszemu Ja przysluguje tytul „Pana", który w jezyku kahunów znaczy: 
„Ten, który nadzoruje podzial wód". Kiedy Wyzsze Ja uzywa sily witalnej, sila ta staje 
sie tak magicznie potezna, ze powoduje odpowiedzi na modlitwe; nazywana jest 
„najpotezniejsza sila zycia„ (mana loa). Wyzsze Ja potrzebuje malo many, dopóki nie 
wzywa sie go do uczestniczenia w zyciu trzech Ja i wprowadzenia zmian w odpowiedzi 
na modlitwe. Wówczas, podobnie jak nizsze Ja potrzebuje mnóstwa sily witalnej do 
budowy domu, tak samo potrzebuje jej Wyzsze Ja, kiedy podejmuje sie pomóc przy 
budowie albo dokonac jakichkolwiek zmian w gestej sferze fizycznej. Musimy 
wycwiczyc nizsze Ja, by oddawalo czesc swojej podstawowej sily witalnej, czyli many, 
Wyzszemu Ja wraz z modlitwa (telepatycznie). Umozliwi to Wyzszemu Ja rozpoczecie 
pracy w gestej sferze fizycznej w celu uzdrowienia, dokonania zmian w sytuacji 
terazniejszej badz przyszlej lub zrobienia czegokolwiek, o co sie modlimy. Nie trudno o 
dowód, ze jest to wlasciwa interpretacja Drugiej Tajemnicy. Swiadczy o tym wiele slów, 
jakie znajdujemy w naukach hawajskich kahunów. Slowo „czcic", hoo-mana, oznaczalo 
u nich „wytwarzac mane„ (sile witalna). A z innych slów podobnej natury dowiadujemy 
sie, ze ta wytworzona sila witalna posylana jest do Wyzszego Ja. by dac mu moc w sferze 
fizycznej oraz jako akt oddawania czci. Kiedy mówimy w Modlitwie Panskiej: „Bo 
Twoje jest Królestwo, potega i chwala...", powtarzamy ukryte stwierdzenie, które juz 
bylo starozytne, kiedy odnotowano je w Nowym Testamencie. Kazdy wtajemniczony 
wiedzial natychmiast, ze w tym momencie nizsze Ja obdarowywalo mana Wyzsze Ja, aby 
moglo ono uzyskac moc dzialania w swiecie fizycznym - ze dar, czyli ofiara many, 
oznaczal jego uczczenie i uwielbienie. Poniewaz modlitwa skierowana jest do naszego 
Ojca, który jest w niebie, nie mozna sie pomylic co do prawdziwego sensu tej metody 
modlenia sie; Jezus nauczal jej tych, którym dawal inicjacje. Bardzo dobrze przedstawil 
wiedze Huny Filon z Aleksandrii, Zyd, który znal misteria greckie w okresie, kiedy 
Aleksandria byla centrum nauki w Egipcie; zapisal twierdzenia Huny w zawoalowanych 
paragrafach. Filon mówiacy i piszacy po grecku, pozostawil po sobie prawdziwy skarb 
dla naszych czasów. Omawiajac jego pisma, G.R.S. Mead pisze: „Ten Najwyzszy Logos, 
zatem, pelen jest wszelkich mocy slów, Logoi, czyli boskich energii". (G.R.S. Mead, 
Thrice Greatest Hermes, t. I, s. 239). Mead pisal jeszcze przed odkryciem kluczy, które 
otwarly Hune dla swiata, nie potrafil wiec wyjasnic, co Filon mial na mysli. Dla nas 
jednak jest to oczywiste, poniewaz mamy juz wiedze na ten temat. Wyzsze Ja, duchowa 
jazn, nie moze sprawnie i szybko dzialac w gestej fizycznej sferze, chyba ze ma mane. W 
modlitwie posylamy „slowa", a chociaz logos znaczy „slowo", wskazuje takze na mysl 
lub myslenie. Najpierw przychodza mysli-slowa, wznoszac sie do Wyzszego Ja z 
nizszego. Ale wraz z myslami musza zostac przeslane logoi, czyli energia many. W 
ukrytej nauce swoich czasów Jan, jak podaje Ewangelia, napisal dla wszystkich, którzy 
mogli zrozumiec: „Na poczatku bylo Slowo, a Slowo bylo u Boga, i Bogiem bylo 
Slowo". Nie ma to wiele sensu dla nie wtajemniczonych, ale jesli mamy klucz, 
rozumiemy, ze Jan opisywal rzeczywisty proces tworzenia - to, jak tworzy dla nas 
Wyzsze Ja w odpowiedzi na slowa modlitwy, którym nieodzownie towarzyszyl dar 
many. Mana czynila slowa „slowami mocy". Nie rozumiejac tej prawdy, okultysci na 
prózno usilowali odnalezc i zastosowac pewne slowa, które same w sobie mialyby moc. 
Ale tajemne imiona Boga i aniolów, diablów i nieziemskich istot nie maja zupelnie nic 
wspólnego z prawdziwymi „slowami mocy". Mozna nauczyc sie na pamiec 
przypuszczalnych siedemdziesieciu dwóch imion Boga i recytowac je w kólko w 

background image

inwokacjach, ale dopóki wraz z modlitwa nizsze Ja nie przesle do Wyzszego Ja many, nic 
sie nie stanie. W jezyku kahunów slowo ha, które oznacza „mocno oddychac", bylo 
symbolem gromadzenia dodatkowego zapasu mana i przesylania jej do Wyzszego Ja. 
Wspólczesni psycholodzy wiedza, ze aby spalic cukier we krwi i wytworzyc wiecej sily 
witalnej, musimy mocniej oddychac. Wiedzieli o tym równiez wtajemniczeni, którzy 
swiadomie oddychali glebiej i mocniej, nawet siedzac nieruchomo, aby wytworzyc i 
poslac mane do Wyzszego Ja. W Indiach, gdzie prawie cala wiedza Huny zostala dawno 
zapomniana, pamietano o jednym, a mianowicie, ze glebokie oddychanie jest pierwszym 
krokiem w stosowaniu magii wtajemniczonych. Byla to prosta i szeroko znana zasada. 
Utracono jednak pamiec o drugim kroku wiedze o tym, co robic po mocniejszych 
oddechach i nagromadzeniu dodatkowej prana (slowo oznaczajace w Indiach sile 
zyciowa). Drugi krok, jak teraz wiemy, polegal na tym, aby nizsze Ja poslalo mane i 
mysl, czy tez ciche slowa modlitwy, do Wyzszego Ja. Praktykujacy joge straciwszy z 
oczu Wyzsze Ja, czyniac z niego Najwyzsze Ja, czyli Brahme, Boga, nie wiedzieli, co 
zrobic z dodatkowa sila witalna. Tak wiec eksperymentowali, i jedna po drugiej 
powstawaly szkoly dodajace jeszcze jedno skomplikowane cwiczenie oddechowe do juz 
znanych trudnych cwiczen. Dodano pozycje fizyczne, z których wiele bardzo trudno jest 
utrzymac, a takze nie konczace sie spiewy i mudra. Zatykano jedna strone nosa kciukiem 
albo palcem wskazujacym przy wciaganiu dlugiego oddechu, potem uzywano drugiej 
przy wydechu. Sile witalna spersonifikowano i stworzono z niej boginie zwana 
Kundalini. Podobno po dlugim starannym treningu miala ona budzic sie i podnosic 
wzdluz kregoslupa az do pewnego osrodka w glowie albo ponad nia i tam stwarzac 
cudowna swiatlosc dajaca oswiecenie. Zarazem miala ona przyniesc joginowi wszelkie 
rodzaje wyjatkowej mocy umyslu i ciala. Dluga i kreta jest doprawdy droga powrotna od 
wspólczesnego systemu tantra jogi do prostego mechanizmu stosowanego pierwotnie w 
modlitwie typu Huny. Trzecia Tajemnica dotyczy „drabiny slów", czesto wymienianej w 
starozytnych pismach. Jest to niewidoczny (ektoplazmiczny - albo aka u kahunów) 
sznurek, po którym telepatyczna modlitwa i mana wznosza sie od nizszego Ja do 
Wyzszego. Drabina to takze bardzo opacznie rozumiany „promien" albo „drabina", po 
których Wyzsze Ja odsyla z powrotem oczyszczona mane, aby pomóc dwóm nizszym 
jazniom. Jest to symboliczny „promien Swiatla", natomiast Wyzsze Ja przedstawiane jest 
albo jako Swiatlosc, albo jako Slonce. Hindusi, usilujac odkryc na nowo tajemnice 
oddechu i rozmieszczenia dodatkowej sily witalnej, stworzyli takze jogiczna postac 
drabiny. Rozwinela sie ona u nich w szereg przypominajacych monete osrodków 
zwanych chakra, które wedlug jogi umieszczone sa jeden ponad drugim wzdluz 
kregoslupa, od kosci ogonowej do szczytu glowy. To wlasnie po tym szeregu stopni czy 
po „drabinie" wznosily sie moce „Wezowego Ognia" bogini Kundalini, czyniac cuda, 
kiedy stawiala ona kolejny krok i „otwierala" kazdy osrodek. Przypuszczano, ze na 
szczycie glowy znajduja sie niewidoczne „drzwi", przez które uosobiona moc wznosi sie 
od czlowieka do Brahmy, który w tym systemie zastapil Wyzsze Ja. Jak zobaczymy 
dalej, caly wysilek kierowano na uczynienie jednego wielkiego skoku przez wszystkie 
posrednie stopnie rozwoju i ewolucji, bezposrednio od czlowieka do Boga. Nie mozna 
nie byc choc troche zaskoczonym tak imponujaca koncepcja, jesli wezmiemy pod uwage 
wymiar czlowieka i ograniczenie jego doswiadczen w porównaniu z ogromem, jakim jest 
Bóg. Nagromadzenie dodatkowej ilosci mary jest bardzo proste, jesli wiemy, ze 
wystarczy tylko zapragnac ja zgromadzic oraz dac sygnal nizszemu Ja, by zaczelo glebiej 

background image

oddychac. Jesli nie wydatkujemy nagromadzonej mary tak szybko, jak powstaje, w 
jakims duzym wysilku fizycznym, pozostanie ona zmagazynowana w ciele, gotowa do 
uzytku. Nizsze Ja lepiej zrozumie, co ma zrobic, jesli wykonamy jakies fizyczne 
dzialanie, które bedzie dla niego wskazówka; lubi ono rzeczy namacalne i szybciej 
reaguje na bodzce cielesne niz na cos pomyslanego w umysle. Mozna wziac przyklad z 
wtajemniczonych kahunów i rzeczywiscie wydac wargi, zwrócic twarz ku niebu i 
dmuchnac w góre - jednoczesnie utrzymujac dla nizszego Ja obraz tej czynnosci w 
umysle DZIEKI WYOBRAZENIU sobie, ze z moca wydmuchujemy mane wzdluz 
niewidzialnej „drabiny" w góre do Wyzszego Ja. Kahuni nazywali to „wydmuchiwaniem 
wody z ust"; woda byla symbolem many. Mówili takze: ho-aka, co znaczy „podniesc", 
tak jak dzieje sie to przy posylaniu many do Wyzszego Ja po niewidzialnym sznurku czy 
„drabinie". Tak wiec mamy tutaj prosta, ale wedlug Huny cudownie skuteczna metode 
modlitwy. Naszym zadaniem jest najpierw ja zrozumiec, a nastepnie wycwiczyc nizsze 
Ja tak, by ja zaakceptowalo i wzielo udzial w akcie tworzenia modlitwy. Po pewnym 
okresie praktyki czynnosc ta bedzie przebiegala gladko i naturalnie. Rola, która my, 
srednie jaznie, musimy tu odegrac, jest dwojaka. Po pierwsze, musimy przyjrzec sie z 
wielkim rozmyslem naszemu zyciu i zdecydowac jak najdokladniej, czego pragniemy 
dokonac po zaproszeniu Wyzszego Ja do wziecia w nim jego naturalnego udzialu. Po 
drugie, to, czym postanowimy BYC, i to, czego bedziemy usilowali DOKONAC, musi 
byc czyms godnym zarówno Wyzszego Ja, jak i obu nizszych Ja. Innymi slowy, musi 
sluzyc dobremu celowi i nie moze sie dziac z krzywda dla innych ludzi. 

CWICZENIE 

Przedstaw sobie w wyobrazni, czym móglbys popróbowac 

sie stac i co móglbys osiagnac przy pomocy Wyzszego Ja. Wyobraz sobie rózne sytuacje 
i siebie w ich centrum jako glówna osobe. Zadaj sobie pytanie, czy taka sytuacja, jesli 
zajdzie, moglaby w jakikolwiek sposób kogos skrzywdzic w trakcie realizowania sie 
dzieki modlitwie. Zapytaj o kazda sytuacje, czy jest dobra i godna wysilków twoich i 
twego Wyzszego Ja. Niech bedzie to poczatkiem codziennej pracy nad zrozumieniem 
twoich celów zyciowych albo uswiadomieniem sobie ich braku. Niech bedzie takze 
pierwszym krokiem na drodze do postanowienia, o co bedziesz sie modlil, kiedy juz 
wyuczysz nizsze Ja na tyle, ze zacznie przesylac bardzo proste drobne modlitwy, takie 
jak 0 opieke, natchnienie i zdrowie. AFIRMUJ: Wierze w prawdziwosc trzech Tajemnic, 
od dawna znanych wtajemniczonym. Wierze w Najwyzszego Boga i Wyzsze Ja, które 
jest czescia mojej troistej istoty. Wierze, ze musze pracowac z nizszym Ja, aby przesylalo 
sile witalna wraz z moimi modlitwami do Wyzszego Ja, co umozliwi mu prace z nami i 
dla nas w sferze mentalnej i fizycznej. Wierze, ze istnieje niewidzialny promien, kanal, 
sznur czy tez „drabina", po którym na mój rozkaz nizsze Ja moze przeslac telepatycznie 
tresc modlitwy i sile zyciowa. Wierze, ze kiedy zaakceptuje te prawdy i przekaze je 
nizszemu Ja, potrafie je nastepnie nauczyc, by wzielo udzial w tworzeniu modlitwy, która 
niezawodnie przyniesie nam „nasz codzienny chleb", poniewaz pracujemy wspólnie z 
Wyzszym Ja.

Rozdzial 6 

background image

POZNANIE 

Byla raz wioska, w której poblizu stala zrujnowana swiatynia. Mówiono, ze zawalila sie 
podczas trzesienia ziemi, kiedy rozgniewali sie bogowie; zgineli wtedy wszyscy kaplani. 
Nikt nie byl pewien, jaki bóg mieszkal w najswietszym miejscu swiatyni ani jakie moglo 
byc jego imie. Pozostala jednak tradycja dotyczaca Nieznanego. Szeptano, ze w dawnych 
czasach wystarczylo wejsc do swiatyni, minac kaplanów i stanac w pewnej rotundzie, by 
znalezc sie wobec prawdziwej obecnosci Nieznanego. Bedac tam, mozna bylo poprosic o 
to, czego sie pragnelo, i prosba byla spelniana. Legendarna rotunda nadal stala i wielu 
wiesniaków wchodzilo do niej i wypowiadalo modlitwe, majac nadzieje, ze Nieznane 
uslyszy i odpowie z cudowna moca i hojnoscia, jak utrzymywala tradycja. Czasami 
modlitwa bywala wysluchana albo przynajmniej to, o co proszono, wydarzalo sie. 
Niektórzy twierdzili, ze to za sprawa modlitwy, inni, ze dana rzecz i tak musiala sie 
wydarzyc sama z siebie. Powszechnie jednak wierzono, ze istnieje utracony klucz do 
calej sprawy. Zdecydowano, ze aby zostac wysluchanym, trzeba przyniesc jakis rzadki 
dar. Niektórzy mysleli, ze nalezalo poznac i wymówic pewne zapomniane i tajemne imie 
Nieznanego, a inni mówili, ze nalezy uzyc specjalnej formuly w modlitwie i przy 
ofiarowaniu daru. W koncu postanowiono, ze wszyscy najlepsi i najmadrzejsi ludzie z 
wioski kolejno zwróca sie do Nieznanego z ofiara i prosba, a dalej kazdy z nici postapi 
tak, jak uzna za najlepsze. Gdyby ktos z nich trafil na wlasciwy dar, formule albo 
polaczenie tych obu, musi podzielic sie tajemnica ze wszystkimi. Takie bylo uroczyste 
zobowiazanie podzielic sie tajemnica ze wszystkimi. Wyznaczono pisarza, aby siedzial z 
glinianymi tabliczkami i rylcem i zapisywal wszystko, co kazdy wchodzacy zrobi i 
powie, postanowiono bowiem, ze ma byc prowadzony bardzo szczególowy i niezwykle 
staranny zapis, nawet jesli do Nieznanego zwróci sie w najprostszy sposób trzesacy sie 
starzec albo niedoswiadczona panienka. Niczego nie wolno bylo przeoczyc - bo nawet 
wioskowy pólglówek móglby przypadkowo trafic na wlasciwa ofiare czy slowo. Dzien za 
dniem pisarz przypatrywal sie i zapisywal wilgotne gliniane tabliczki, troskliwie 
wykladajac kazdy zakonczony i ponumerowany walec na slonce do wyschniecia. 
Wydawalo sie, ze kilka pomniejszych modlitw zostalo rzeczywiscie wysluchanych. 
Krowa pewnej wdowy istotnie szybko wyzdrowiala i niechybnie spadl potrzebny deszcz 
po zarliwych modlitwach jednego z czlonków starszyzny. Ale, jak wszyscy ze smutkiem 
przyznali, krowa mogla wyzdrowiec i deszcz mógl spasc nie wskutek modlitwy. Pod 
koniec lata stos poukladanych glinianych walców urósl tak, ze niemal utworzyl oltarz, tak 
ich bylo wiele, a utraconego klucza ciagle jeszcze nie odnaleziono. Rozeszla sie wiesc, ze 
próba zostanie zakonczona, poniewaz nie bylo juz nikogo, kto sie jej nie poddal. W 
koncu zostal sam pisarz, zastanawiajac sie, co ma zrobic z tak wieloma tabliczkami. - 
Jakaz strata mojego cennego czasu i wysilku - powiedzial do siebie ze smutkiem. - I jaka 
szkoda, ze nikt z wiesniaków nie wiedzial, jak wlasciwie zwrócic sie do Nieznanego. - 
Westchnal i zaczal systematycznie usuwac gliniane walce z rotundy i wrzucac je w 
rumowisko na zewnatrz. Kiedy wreszcie skonczyl, troskliwie zamiótl marmurowa 
podloge, aby miejsce Nieznanego pozostalo czyste i bez skazy. Myslal sobie: , „Nikt nie 
widzial Nieznanego i niektórzy mówia, ze juz Go tutaj nie ma. Ale przez wszystkie te 
tygodnie, kiedy obserwowalem, sluchalem i zapisywalem, narastalo we mnie uczucie, ze 

background image

Nieznane naprawde tutaj jest, ze slucha z wielka nadzieja, pragnac tak samo, jak kazda 
zywa osoba, by wlasciwe rozwiazanie zostalo odnalezione". Nagle poczul, ze ogarnia go 
fala wzruszenia. Uniósl twarz w góre i powiedzial: - Ach, Nieznane, nie smuc sie! Nawet 
jesli klucz utracono i nawet jesli ludzie przestali wierzyc, ze istniejesz i ze slyszysz! Jesli 
bedzie to dla ciebie jakakolwiek pociecha, wiedz, ze ja, Pisarz, wierze w ciebie bez cienia 
watpliwosci. Wiem w glebi serca, ze zawsze jestes tutaj i ze bardzo pragniesz nam 
pomóc... Zatem uslysz mnie teraz, wielkie Nieznane! To moja jedyna, ostatnia modlitwa, 
zanim ludzie zostawia cie i zapomna. Nie wiem nic o kluczu, nie mam ofiary i nie istnieje 
nic, o co chcialbym poprosic. Wszystko, czego pragne, to abys wiedzial, ze wierze w 
ciebie i kocham cie, i chce cie jakos pocieszyc. Pisarz przerwal na dluzsza chwile, a 
potem dodal usprawiedliwiajaco: - Jestem tylko biednym czlowiekiem i nie bardzo 
madrym, ale gdyby przypadkiem pocieszylo cie, o Nieznane, pozostawienie twojej 
swiatyni, która bedzie teraz opuszczona, i zamieszkanie ze mna w mojej skromnej chacie, 
przyjme cie z ogromna radoscia. Podziele sie z toba wszystkim, co mam, bede cie kochal 
i czcil... i nigdy nie poprosze cie, abys odpowiedzialo na modlitwe. Wystarczy mi po 
prostu wiedziec, ze jestes ze mna, ze cieszysz sie, iz jestes kochany, zaproszony do mego 
stolu, do wspólnych spacerów albo do odpoczynku w cieniu mego drzewa o chlodniejszej 
porze dnia... Pisarz nie wiedzial, co jeszcze móglby powiedziec, przestal wiec mówic i 
odwrócil sie, by odejsc. I wtedy wlasnie nagle poczul Obecnosc, tym razem mocna i 
niewatpliwa. - Ach! - zawolal i zalala go radosc. - Jestes tutaj! Przyjdziesz) Zamieszkasz 
ze mna i bedziesz dzielil ze mna zycie, i pozwolisz, abym cie pocieszyl, kochal i ci 
sluzyl! Dzieki ci z glebi mego serca... A teraz chodzmy. Musze powiedziec mojej zonie, 
by przygotowala dla ciebie glówne miejsce przy stole. Chodzmy! Mówi sie, ze w 
pewnym zakurzonym muzeum jest gliniana tabliczka, a na niej zapis calej tej historii. , 
Na koncu zapisu, gdzie gliniany walec zostal ulamany, tak ze da sie odczytac tresc tylko 
czesciowo, mozna odnalezc, co Pisarz napisal pod koniec swego zycia o „Prawdziwym 
Kluczu". Dadza sie jeszcze odszyfrowac nastepujace slowa: „Prawdziwy Klucz... dar... 
milosci... z duszy... serca... gleboko wewnatrz... wszystko, co potrzeba... odnawiaj 
codziennie ten dar..." Ostatnie slowa zachowaly sie zupelnie wyraznie: „Milosc jest moca 
i uwielbieniem". Mojzesz podal ten ukryty klucz w przykazaniu: „Bedziesz kochal Pana 
Boga twego z calego serca, z calej duszy i z cala moca". Odsunawszy zaslone z jego 
slów, widzimy, ze w sercu mamy nizsze Ja. Z niego plynie uczucie milosci. W „duszy" 
mamy srednie Ja, które po przemysleniu wszystkiego kocha to, co zasluguje na milosc. A 
w sformulowaniu „z cala moca" zawarta jest Druga Tajemnica dotyczaca many, czyli sily 
witalnej, która musi byc poslana do Wyzszego Ja reprezentujacego Najwyzszego Boga 
ponad kazdym z nas. Milosc Boza jest czyms naturalnym w swiecie stworzen, nawet jesli 
owad, ptak czy zwierze nie zdaja sobie z niej sprawy. Instynktownie wibruja one w 
harmonii z Zyciem, które jest miloscia i sila laczaca i twórcza, a nie niszczaca. Normalne 
nizsze Ja instynktownie pragnie kochac srednie Ja i Wyzsze Ja. Nie trzeba go tego uczyc. 
Jest jak wierny pies, który bez zastrzezen obdarza swego pana miloscia, chyba ze zle 
traktowanie i wynikajacy z niego strach sprawia, ze skuli sie i po cichu oddali. Trzeba, by 
nizsze Ja uwolnilo sie od wszelkiego strachu przed „zazdrosnym i msciwym Bogiem" z 
nauk Starego Testamentu. Trzeba, by uwolnilo sie od falszywego poczucia winy i aby 
pozwolono mu zadoscuczynic w taki czy inny sposób za „grzechy" popelnione przez jego 
czlowieka. Srednie Ja musi mu powiedziec, iz zostalo mu przebaczone, ze jest 
oczyszczone oraz ze jest bardzo kochane pomimo wszystkich przeszlych grzechów 

background image

popelnionych czy to uczynkiem, czy zaniedbaniem. Dopiero uwolnione i oczyszczone z 
prawdziwych i falszywych przekonan o „grzechu", moze nizsze Ja wyrazic swe naturalne 
uczucie milosci. Uczucie tworzy mane - jest jej integralna czescia, a milosc zanosi mane 
do Wyzszych Ja, poniewaz instynktownie pragniemy dac cos naszym ukochanym. Mozna 
by sformulowac regule w nastepujacy sposób: „Nie ma uczucia - nie ma znany. Nie ma 
milosci - nie ma many przesylanej w darze, by umozliwic Wyzszemu Ja dzialanie". Jesli 
nie odczuwa sie milosci i silnego emocjonalnego pragnienia podczas modlitwy, mozna 
byc pewnym, ze nizsze Ja nie wykonuje swego zadania i ze modlitwa bedzie 
nieskuteczna. Zeby kochac Wyzsze Ja, potrzebujemy tylko je poznac nie samym 
rozumem i nie tylko przez uczucia, jakie wzbudza kontakt z nim w nizszym Ja - ale takze 
przez intuicje. Intuicja jest czyms danym nizszym jazniom przez Wyzsze Ja. Jest to, 
mozna by powiedziec, Wyzsze Ja ukazujace swe oblicze, a z chwila gdy ujrzy sie owo 
promieniujace Swiatlem oblicze, nastepuje POZNANIE. Aby POZNAC, musimy 
pamietac, ze rozumowanie i uczucia, chociaz niezbedne jako podstawa naszej wiary, 
nigdy nie moga nam dac owego ostatecznego, pelnego i trwalego wewnetrznego 
„poznania", które przez wszystkie nasze lata rozprasza watpliwosci, tak jak swiatlo 
rozprasza ciemnosc. Swiatlo to moze pochodzic tylko z Wyzszego Ja, gdyz jest ono Tym 
Swiatlem. Swietlista i cudowna istota, o której mówimy, byla przedmiotem niezliczonych 
nauk i pism ezoterycznych. Wszystkie je mozna podsumowac tajemnym nakazem: 
„Ucisz sie i wiedz, ze Jam Jest Bogiem". Intuicyjne poznanie nazwano w niektórych 
krajach „realizacja„ - urzeczywistnieniem. W bardzo wczesnej tradycji chrzescijanskiej 
znane bylo pod nazwa „iluminacji", poniewaz wiele osób widzialo Wyzsze Ja jako biale 
swiatlo, niepodobne do zadnego ziemskiego swiatla. Pózniej zastapiono „iluminacje" 
slowem „chrzest" i prawdziwe znaczenie zostalo stopniowo utracone. Wczesni medrcy 
islamu mniej byli sklonni do dokladnego ukrywania Tajemnicy. W Kashf Al-Mahjub 
mozemy przeczytac, jaki ostateczny wniosek wysnul po dlugich rozwazaniach pewien 
wielki medrzec; jego biblia byl Koran. Napisal on: „Musicie wiedziec, ze wiedza 
dotyczaca istnienia ducha jest intuicyjna... a inteligencja niezdolna jest uchwycic jego 
natury". Nasze poszukiwanie Boga jest poszukiwaniem nas samych. Bóg jest w nas, a my 
w Nim. Szukajac siebie, musimy stapac lekko i sluchac uwaznie. Nizsze Ja mówi do nas 
uczuciami i kiedy zapytamy: „Czy to prawda, ze jest nas troje?", ono poznawszy, iz jest 
to absolutna prawda, odpowie, zalewajac nas natychmiast uczuciem calkowitej ufnosci i 
wiary. Jesli nastepnie zapytamy Wyzsze Ja: „Czy to bezwzgledna i zupelna prawda?", 
równiez odpowie, ale w calkiem inny sposób. Intuicja jest nagla wiedza. Mozna ja 
rozpoznac, poniewaz jest ponad i poza potrzeba rozumowania, pamiecia i uczuciami; jest 
od nich wolna. I kiedy ta nagla wiedza przychodzi jak blysk od Wyzszego Ja, nie ma 
mozliwosci zaprzeczenia ani bledu. Jest to tak, jak gdyby Bóg przemówil w nas slowem 
ostatecznej prawdy. Czasami dane nam jest intuicyjne poznanie stanu, którego byc moze 
pewnego dnia doswiadczymy. Jest to stan, w jakim niezaleznie od zmyslów nizszego Ja i 
rozumu sredniego Ja wiemy, ze jestesmy wibrujaca i zywa jaznia. Z chwila gdy ktos 
doswiadczy intuicyjnie takiego przezycia, nigdy juz nie bedzie watpil, ze to stan 
prawdziwy i ze kiedys bedzie mozna wen wejsc. Tradycja Wyzszego Ja jest bardzo 
wyrazna w chrzescijanstwie, a takze w literaturze gnostycznej nie zawartej w Nowym 
Testamencie, z którego wiele tekstów usunieto i tylko niektóre pozostaly jako oficjalna 
wersja wczesnego Kosciola. Rozwazmy nastepujace fragmenty: „Zapytany przez 
faryzeuszów, kiedy nadejdzie królestwo Boze, odrzekl im: »Królestwo Boze nie 

background image

przychodzi w sposób dostrzegalny; i nie bedzie mozna powiedziec: oto tu jest, oto tam. 
Królestwo Boze bowiem jest juz wsród was«". (Lk 17:20-21) Pamietajac o tym, co 
mówilismy o intuicyjnym poznaniu splywajacym z Wyzszych Ja, by umocnic nasze 
przekonania i wiare, rozwazmy cytat z jednego z pism gnostyckich, zaczerpniety ze 
strony 602 z ksiazki G.R.S. Meada, Fragments of a Faith Forgotten („Fragmenty 
zapomnianej wiary") w dziale zatytulowanym Some Forgotten Sayings („Niektóre 
zapomniane powiedzenia"): „Jezus powiada: ».,.królestwo niebieskie jest w was; i kto 
pozna siebie, odnajdzie je. Dazcie zatem do poznania siebie, a dowiecie sie, ze jestescie 
synami Ojca; i poznacie, zescie w miescie Bozym, i wy jestescie tym miastem«". 
Rozwazmy jeszcze fragment ze staroindyjskiego zródla, Upaniszady Brihad Aranyaka: 
„»Gdzie miesci sie prawda?« »W sercu - odrzekl - poniewaz sercem czlowiek poznaje 
prawde; w sercu zatem miesci sie prawda«". Serce symbolizuje miejsce spotkania nizszej 
i sredniej jazni. Tu wlasnie staja sie one jednoscia, dzielac ze soba swoje przekonania i 
blogoslawiac je rozumem z jednej strony i uczuciem wiary z drugiej. Natomiast Wyzsze 
Ja Ojciec-Matka czesto wyczuwa telepatycznie, kiedy zwracamy mysli i uczucia ku 
jedynej prawdzie, ze czlowiek jest trójca, tak samo jak Bóg. Nigdy nie mozemy byc 
calkowicie pewni i przekonani przez caly czas, bez cienia watpliwosci, ze znamy prawde 
o trzech Ja - te ostateczna prawde - dopóki nie przezyjemy intuicyjnego poznania. 

CWICZENIE 

Wyobraz sobie siebie w sytuacji, kiedy w nic zupelnie nie 

mozna juz z pewnoscia wierzyc. Wyobraz sobie, iz nagle dowiadujesz sie, ze tabliczka 
mnozenia jest calkowicie bledna i ze dwa razy cztery nie zawsze równa sie osiem. 
Wyobraz sobie miejsce, w którym nie mozna polegac na sile grawitacji, skad bez 
ostrzezenia mozna uleciec z wiatrem. Wyobraz sobie niepewnosc, czy zachodzace slonce 
ponownie wzejdzie, albo niepewnosc, czy jutro woda bedzie zdatna do picia. Wróc do 
twego cudownego swiata i podziekuj, ze Bóg w tobie i w licznych twoich wielkich i 
malych braciach jest absolutnie niezawodny i nigdy nie zmieni praw z powodu jakiegos 
przelotnego kaprysu. Podziekuj, ze i ty stajesz sie z kazdym dniem coraz bardziej 
niezawodny we wszystkim, co robisz. AFIRMUJ: Rozumiem jasno, ze prawda i lad ida 
reka w reke. Musze poznac wielka prawde o mojej troistej istocie, postepujac w 
uporzadkowany sposób, krok po kroku, zgodnie z prawami, abym nie zszedl na 
manowce. Skladam dzieki za istnienie wielkich praw, które utrzymuja wszystkie rzeczy 
w porzadku. Zgadzam sie, ze porzadek jest glównym prawem wszelkiego i mojego 
wlasnego zycia. AFIRMUJ: Po dokladnym przemysleniu jestem przekonany, ze moze 
byc mi dane wewnetrzne poznanie prawdy o mojej istocie. nie pozostawiajace ani cienia 
watpliwosci. Utwierdzam sie w wierze w prawde o sobie, o moim nizszym Ja i Wyzszym 
Ja. Utwierdzam sie w przekonaniu, ze moge nauczyc moje nizsze Ja, przez cierpliwe, 
ciagle powtarzanie, by wierzylo w to samo co ja. Wierze, ze kiedy my, obie nizsze jaznie, 
wykonamy swoja prace i bedziemy gotowe, Wyzsze Ja da nam czysta wiedze. Kiedy to 
sie dokona, nasza jednosc pozostanie wielka, niepodwazalna prawda, która jest suma 
madrosci. Skladam dzieki za to, iz teraz rozumiem, jak uzyskac najwyzsza wiare, która 
przychodzi z poznaniem. Przyrzekam codziennie cierpliwie uczyc nizsze Ja, by 
uwierzylo tak, jak ja wierze, a kiedy nadejdzie pora, bede pilnie czuwac, proszac o 
przyjscie Swiatlosci, która oswietla caly swiat swoja wiedza. AFIRMUJ: Rozumiem 
jasno, ze skuteczna modlitwa bedzie mozliwa, kiedy moje nizsze Ja nauczy sie wierzyc 
tak jak ja w Prawde i kiedy, gdy to juz sie stanie, Wyzsze Ja bedzie moglo dac nam 

background image

intuicyjne POZNANIE, które uczyni wiare pewna i niezachwiana. Ciagle podejmuje 
konieczne kroki, by osiagnac ten punkt w swoim rozwoju. Rozumiem, ze milosc i 
bezinteresownosc sa PRAWEM na poziomie Wyzszego Ja i zadna modlitwa nie zostanie 
spelniona, jesli prosi sie o cos dla celów egoistycznych albo o blogoslawienstwo tylko dla 
siebie. Rozumiem takze, ze kiedy czuje wielka milosc i prosze o pomoc dla kogos 
innego, postepuje wedlug Wyzszego Prawa i moge sam otrzymac blogoslawienstwo wraz 
ze spelnieniem modlitwy za tego kogos. Naucze tej lekcji moje nizsze Ja, cierpliwie to 
powtarzajac i cwiczac je, dzien za dniem, az jego zwierzecy egoizm ustapi przed 
lagodnoscia, wspólczuciem, wspólodczuwaniem i MILOSCIA. Afirmuj z Izajaszem: 
„Lecz ci, co zaufali Panu (Wyzszemu Ja), odzyskuja sily, otrzymuja skrzydla (poznania) 
jak orly: biegna bez zmeczenia, bez znuzenia ida". (Iz 40:31) Afirmuj z Potrójnie 
Najpotezniejszym Hermesem: „Albowiem nigdy... nie moze wcielona dusza, która raz 
poszybowala wysoko i uchwycila sie rzeczywistego Dobra i Prawdy, zesliznac sie z 
powrotem w ich przeciwienstwa". MÓDL SIE: Prowadz nas z ciemnosci w Swiatlo. 
Prowadz nas od wyrozumowanego przekonania do wiary, która plonie uczuciem, i dalej 
do POZNANIA, które przewyzsza wszelkie poznanie i oswietla Prawde. UWAGA: 
Cwiczenie z tego rozdzialu ma podstawowe znaczenie i trzeba je czytac tyle razy, ile 
moze okazac sie konieczne, by wpoic nizszemu Ja prawdy dotyczace Wyzszego Ja. 
Powracaj do niego, codziennie stosujac afirmacje. Jesli twój czas jest ograniczony, 
wybierz kilka zdan, które wedlug ciebie najlepiej pasuja do potrzeb dnia, i medytuj nad 
nimi podczas pracy. Zaznacz fragmenty, które okaza sie specjalnie pomocne, i powtarzaj 
je wielokrotnie, by zapadly gleboko w nizsze Ja. Sformuluj wlasne afirmacje, 
dostosowane do konkretnych potrzeb, i wyszukaj natchnione ustepy w twoich ulubionych 
pismach religijnych. Medytuj nad nimi i niech ci pomoga uzyskac glebokie i trwale 
wewnetrzne POZNANIE.

Rozdzial 7 
MILOSC 

Niektórym ludziom uzyskanie intuicyjnego POZNANIA Wyzszego Ja moze zabrac wiele 
czasu. Inni natomiast maja taka nature, ze wewnetrzna wiedza pojawi sie prawie od razu. 
Dla wiekszosci osób pomocne beda lektury i coraz to nowe materialy, które przedstawia 
Wyzsze Ja z róznych punktów widzenia, czyniac je w ten sposób, w miare zblizania sie 
do niego, bardziej realnym dla umyslu. Starozytna i podstawowa wiedza o trzech Ja 
dotarla do nas wieloma drogami. Stwierdzamy na przyklad, ze w chrzescijanstwie i 
hinduizmie istnialo przekonanie, iz Wyzsze Ja sklada sie z pary jazni, meskiej i zenskiej. 
W chrzescijanstwie wystarczy tylko zajrzec do wczesnych wersji historii zycia Jezusa, by 
stwierdzic, ze niegdys uznawano „Matke" za Ducha tak blisko zlaczonego z Ojcem w 
„malzenstwie zawartym w niebie", ze nie sposób bylo uwazac, iz istnieja oddzielnie. Ale 
wtajemniczeni nauczali w sekrecie, ze Matka jest jednak czyms oddzielnym w jakis 
dziwny paradoksalny sposób wykraczajacy poza zasieg ludzkiej logiki, zatem musi to 
byc przyjete na wiare. Poniewaz wewnetrzna, czyli ukryta wiedza nie znana byla 

background image

ludziom, którzy w jakies cztery wieki pózniej nadali Nowemu Testamentowi ksztalt, w 
jakim dotarl on do nas poprzez Kosciól, tradycja Matki stala sie sprawa bardzo 
zagadkowa. Juz sam dziwny paradoks, ze Jezus to zarazem czlowiek i Bóg, trudny byl do 
przyjecia dla Ojców Kosciola. Nic dziwnego, ze nie rozumieli dobrze pojecia Matki, 
która byla, dokladnie w taki sam paradoksalny sposób, czescia Ojca (Wyzszego Ja), 
nadal jednak zachowujac wlasna tozsamosc. Osiagnieto nieunikniony kompromis. Matka 
pozostala jako swieta Dziewica, zgodnie z wewnetrznymi naukami wtajemniczonych, ale 
czesc oddawano ziemskiej matce Jezusa, Maryi. Ojcowie wynalezli raczej niemozliwe do 
przyjecia wyjasnienia jej dziewictwa. Przy okazji mozna by dodac, ze pojecie 
dziewictwa, tak jak stosuje sie ono do Matki-Wyzszega Ja, oznacza jedynie, ze nie 
posiada Ona ciala fizycznego i ze Jej dzialalnosc twórcza w zwiazku Ojciec-Matka 
pozostaje na poziomie niefizycznym. Podobnie mozemy powiedziec, ze srednie Ja, czyli 
swiadomy duch umyslu kobiety, jest „dziewica". Zwiazek umyslów, woli i celów, jaki 
zachodzi, gdy kobieta i mezczyzna pracuja razem nad jakims zadaniem, jest twórczy w 
podobny sposób - najpierw powstaje idea, potem plan, nastepnie budowla Jedynie nizsze, 
czyli zwierzece Ja, wydaje potomstwo w ciele fizycznym. W hinduizmie, jak 
wspomnialem wczesniej, tradycja Wyzszego Ja bedacego Matka-Ojcem byla przez jakis 
czas znana, potem zostala utracona pod radykalnym wplywem oficjalnych wierzen 
wedyjskich oraz wynikajacych z jogi. Uwazano, ze Najwyzszy Bóg, czyli Brahma 
stworzyl sobie zone jednym ze swych pierwszych aktów twórczych. Z Jej pomoca jako 
Matki Natury kontynuowal dzielo stworzenia. Matka zaczela odgrywac coraz wieksza 
role w religii Hindusów. W niektórych z licznych odmian hinduizmu odwrócono sie od 
Ojcowskiej polowy Wyzszego Ja i czczono oraz modlono sie do Boskiej Matki, i tylko 
do Niej. Hindusi, którzy przeniesli sie na Fidzi, maja swiatynie i uzdrawiajace rytualy 
chodzenia po ogniu, gdzie najwyzsza boginia jest Matka znana jako Mariana albo 
Mariam [George Sandwith, honorowy czlonek Królewskiej Akademii, prowadzil na 
miejscu badania tej formy wspólczesnego hinduizmu na Fidzi w 1953. Podaje on, ze czci 
sie tam boginie Marlam. Pisownia jest niepewna. Warto zauwazyc, ze w tradycji 
chrzescijanskiej wystepuje siostra Jezusa takze o imieniu Maria lub Mariam - albo jak 
podaja niektóre zródla, Mariamne.]. (Zastanawiajace jest podobienstwo imion 
chrzescijanskiej Marii i hinduistycznej Mariam. Sa równiez tacy, którzy dowodza, ze 
greckie slowo Kristos, powiazane z Jezusem, pochodzi od Kryszny, hinduistycznej 
inkarnacji Boga). Kahuni, którzy w starozytnosci wiele podrózowali, szerzac tajemna 
wiedze tam, gdzie znajdowali ludzi zdolnych ja zrozumiec, w swoich okresleniach 
Wyzszego Ja i w rozmowach o nim nie poslugiwali sie slowem „Ojciec" ani „Matka". 
Uzywali nazwy Aumakua, czyli „Ja-Rodzice". Dla najwczesniejszych kahunów rdzen 
slowa - au - zawieral kilka bardzo waznych tajemnych znaczen. Wymawiany w jeden 
sposób, oznaczal „Ja", w inny - „Mój". Badanie wariantów wykazuje, ze w oryginalnej 
nauce Pierwszej Tajemnicy mistrz rzekl do ucznia: „Kazdy z nas sklada sie z trzech Ja - 
unihipili, uhane i z podwójnego Ja aumakua, czyli Ja bedacego para rodzicielska". W 
dzisiejszych Indiach znajdujemy to, co byc moze jest zniekszalceniem terminu Aumakua 
stosowane wszedzie w kazdej praktyce religijnej najswietsze, potrójnie akcentowane 
slowo Aum. Intonuje sie je w rytmie na trzy, w praktyce oddawania czci wlasnemu 
Wyzszemu Ja czciciela jako czesci Najwyzszego, Boga czyli Brahma. Kahuni nauczali, 
ze ludzki umysl, czyli umysl sredniego Ja, jest niezdolny do zrozumienia, w jaki sposób 
mysli Para Wyzszego Ja, jak dziala i istnieje. Jednakze nie wtajemniczonym dano prosta 

background image

forme oddawania czci, bardzo konkretna, latwa do wyobrazenia i w pewnych granicach 
praktyczna. (Nie mozna bylo oczekiwac, by nie wtajemniczeni, ludzie o nizszych mocach 
umyslu, wykonywali na przyklad rytualy, czyli dzialania mentalne, które przynioslyby 
cudowne odpowiedzi na modlitwe.) Pospólstwo czcilo zarówno Boga Ojca, jak i Boginie 
Matke. Wynaleziono i opowiadano niezliczone legendy, w których meski Bóg troistej 
natury wylonil z Siebie zenski odpowiednik, który pomagal w dziele stworzenia i który 
pozostal jako Matka Natura i czesto przybieral rózne zenskie formy. Istnieli liczni 
mniejsi i blizsi bogowie i boginie, a takze pomniejsze „bozatka", czyli duchy natury, 
które dzialaly na poziomach zycia roslin i zwierzat. W naszych protestanckich 
Kosciolach Zachodu ponieslismy wielka strate, nie wiedzac o tym. Bunt przeciwko 
Kosciolowi Rzymu przyniósl wielkie odrzucenie dogmatycznych wierzen i rytualnych 
praktyk, i w tym procesie „Matka", nawet jesli ledwo rozpoznawalna w formie Maryi, 
zostala utracona dla polowy chrzescijan. To prawda, ze w starszym Kosciele zatracone 
zostalo wewnetrzne znaczenie, ale moze do pewnego stopnia zadosc czynila temu milosc 
i dziecieca wiara wyznawców, którzy powtarzaja w kólko rytualna modlitwe: „Swieta 
Mario, Matko Boza, módl sie za nami..." W rodzinie ludzkiej matka od zarania dziejów 
zawsze jest dobrym, lagodnym i rozumiejacym rodzicem. Zawsze chetnie wybacza i 
kocha pomimo wszelkich wad. Do niej zwraca sie instynktownie nowo narodzone 
dziecko o pokarm, niezawodna milosc i ochrone. Ojciec jest tym, do którego dziecko 
zwraca sie pózniej, juz starsze, o kierownictwo w róznych sprawach, ale nigdy o te same 
rzeczy, którymi moze obdzielic matka. Jedna z wiekszych strat, jaka poniosla ludzkosc, 
bylo usuniecie z Nowego Testamentu „Ewangelii Maryi", pisma obecnie 
zaklasyfikowanego do literatury gnostycznej. W tej pominietej wersji historii zycia 
Jezusa (rzekomo opowiedzianej przez Maryje, ale w istocie bedacej wersja tajemna, 
wersja Huny, zawierajaca Trzy Tajemnice dla osób zdolnych je zrozumiec) w czestych 
odstepach wystepuja fragmenty, w których mówi Matka-Wyzsze Ja; fragmenty te 
przedzielaja partie glównego watku. Tutaj, w tej starozytnej relacji, przedstawione sa 
elementy Ojcowski i Matczyny Wyzszego Ja, a w jednym miejscu pieknie opisano 
wieksza sklonnosc Matki do milosci i przebaczenia, pomimo grzechów. Jedna z postaci 
opowiesci pyta, ile razy Ojciec przebaczy temu, kto stale powraca do grzechu. Mówia 
mu, ze Ojciec przebaczy tylko „siedem razy siedem razy", ale Matka przebaczy 
nieskonczona ilosc razy. Echo tej nauki Huny znajdujemy w Ewangelii wg sw. Mateusza 
(18:22), gdzie Piotr pyta Jezusa, czy ma przebaczyc az siedem razy komus, kto 
przeciwko niemu wykroczy. Jezus odpowiada z wieksza tolerancja Matczyna, nie 
Ojcowska. Mówi, ze przebaczenie nalezy ofiarowac „siedemdziesiat razy po siedem". 
Inna tradycja, zawierajaca czesc wiedzy Huny, rozprzestrzenila sie po swiecie i przyjela 
wiele form, glównie zewnetrznych, znieksztalconych. Tradycja ta mówi, ze aby Para 
Ojciec i Matka, stanowiaca Wyzsze Ja, zlaczyla sie w boskim akcie twórczym, splodzila i 
zrodzila odpowiedz na modlitwe, potrzeba specjalnego rytualu. Natura tego rytualu w 
oryginalnej nauce byla prosta. Modlacy sie gromadzil tyle uczucia milosci w modlitwie, 
iz sprawial, ze Matka i Ojciec laczyli sie, by stworzyc sytuacje, o która prosil. W Indiach, 
gdzie wyznawcy niektórych kultów hinduistycznych praktykuja bardzo doslowne rytualy, 
istnieje zwyczaj rzeczywistego laczenia sie pary; akt ten jest czescia modlitwy. Jest to 
krancowa forma tradycyjnego rytualu. Odnajdujemy go, w bardziej rozrzedzonej postaci, 
we wszystkich wiekach i krajach. Jest tak powszechny, ze Frazer w swym dziele Zlota 
Galaz stara sie udowodnic, iz jako „rytual plodnosci" stanowi podstawowy czynnik we 

background image

wszystkich religiach. Pomijajac wszelkie zanieczyszczenia oryginalnej nauki, mozemy 
byc doprawdy zupelnie pewni, ze aspekt Matczyny Wyzszego Ja jest prawdziwym 
ucielesnieniem doskonalej milosci; milosci, która nigdy nie zawiedzie dziecka, bez 
wzgledu na to, jak nisko by upadlo. Ojciec, z drugiej strony, ucielesnia zarówno madrosc, 
jak i milosc. Zwracamy sie do Matki o „zaopatrzenie" (by skorzystac tu z trafnego slowa 
z kregów Nowej Mysli). Kiedy potrzebne jest madre kierownictwo, zwracamy sie w 
modlitwie do Ojca. Kiedy pragniemy zmienic obecne okolicznosci, warunki czy sytuacje, 
zwracamy sie i do Matki, i do Ojca, proszac, by dzialali wspólnie na rzecz wprowadzenia 
zmian, które beda odpowiedzia na modlitwe. Milosc jest wielka sila przyciagajaca, która 
zbliza do siebie rozdzielone polówki, ujemna i dodatnia, meska i zenska. Wywoluje 
procesy twórcze, w których dwoje laczy sie, by stworzyc trzecie. Na poziomie sredniego 
Ja milosc mezczyzny i kobiety jest twórcza w swym dzialaniu w inny sposób. Bardzo 
czesto dowiadujemy sie, ze najpiekniejsze dzielo wielkiego malarza inspirowane bylo 
miloscia. Mozemy bezpiecznie przyjac, ze na jeszcze wyzszym poziomie Wyzszych Ja 
milosc, która posylamy wraz z naszym darem many, przynosi najlepsze owoce w 
przychodzacych w swoim czasie odpowiedziach na modlitwe. Dopiero kiedy trzy Ja 
czlowieka zgodnie wibruja miloscia, moze zaistniec owa harmonia, która stwarza 
doskonale pracujacy zespól. Milosc, ponadto, potrafi zmiesc nienawisc i strach, zazdrosc 
i zawisc, które zasmiecaja i blokuja sciezke wiodaca do wszelkiego rozwoju i dobra - do 
swietlanej nagrody oczekujacej tych, którzy dzialaja jako trójca, a nie w pojedynke. 
AFORYZM III: Milosc tworzy na wszystkich trzech poziomach istnienia. Bez milosci 
nie moze powstac nic dobrego, pieknego ani trwalego. Nienawisc potrafi tylko niszczyc. 

CWICZENIE 

Medytuj nad istota doskonalej milosci i nad pokojem 

„przechodzacym wszelkie zrozumienie". Milosc przyciaga do siebie sily dodatnia i 
ujemna - zycie we wszystkim, co istnieje - aby nastapily rozmnazanie, obfitosc i odnowa. 
Nigdy nie moze zabraknac nowych form na uzytek wznoszacych sie w góre 
pojedynczych iskier albo snopów iskier Bozej Inteligencji. Pokój jest stanem 
przyjemnego odpoczynku po osiagnieciu zjednoczenia w zwiazku i dokonaniu aktu 
twórczego. Udaj sie w wyobrazni na samotna góre i pomysl o ogromie pokoju 
przenikajacym powietrze wokól ciebie. Zostalo ono stworzone dzieki malzenstwu 
atomów tlenu i azotu. Pomysl o bezmiarze pokoju wypelniajacym glebie oceanów, gdzie 
wstapily w zwiazek malzenski atomy wodoru i tlenu. Pomysl o ogromie pokoju, jaki z 
pewnoscia przenika Ojca-Matke Wyzsze Ja... gdyz osiagneli oni doskonale zjednoczenie; 
nic z ciala ani z umyslu sredniego Ja nie stoi miedzy nimi. AFIRMUJ: Wiem, ze Ojciec 
mój zyje, a takze moja boska Matka. Sa oni jednym, a jednak dwojgiem. Sa doskonalymi 
towarzyszami i poznali doskonala milosc. Bede tak soba kierowal i tak prowadzil moje 
nizsze Ja, aby kazdy dzien uczyl nas, jak wspólnie pracowac nad urzeczywistnieniem 
najdoskonalszego zwiazku i milosci w sferze fizycznej i psychicznej. Wyobraz sobie 
siebie jako istote skladajaca sie z trzech Ja, w której nizsze i srednie Ja daza egoistycznie 
do wlasnych celów. Wyobraz sobie, ze czegos chcesz i starasz sie o to bez wzgledu na 
prawa i pragnienia innych. Chwytasz i zjadasz, zabierasz i chowasz. Wyobraz sobie takze 
inne nizsze jaznie zwracajace sie przeciwko tobie i dziko z toba walczace... Nastepnie 
wyobraz sobie siebie jako srednie Ja znajdujace sie' poza cialem. Zobacz, jak siadasz z 
bardzo ciekawa ksiazka i czytasz ja w kólko bez konca, gdy tymczasem twoje nizsze Ja i 
cialo nie otrzymuja ruchu fizycznego, snu ani jedzenia. Teraz wyobraz sobie siebie w 

background image

dobrym, normalnym stanie, w którym wszystkie trzy Ja pracuja szczesliwie razem jako 
doskonale dobrana zaloga, kierowane miloscia i pelne radosci z postepów i wykonywanej 
sluzby. Poswiec troche czasu na przejrzenie poprzednich rozdzialów i upewnij sie, ze 
konczysz trening nizszego Ja, ze wbudowales wen pelen zestaw niezachwianych 
przekonan i nauczyles je nawykowego reagowania we wlasciwy sposób. Jesli znajdziesz 
kogos, kto zechce posluchac, sprawdz, czy potrafisz mu zwiezle opowiedziec, czego sie 
do tej pory nauczyles. Spróbuj sam ocenic, o ile wzrosly twoje przekonanie, wiara i 
poznanie dzieki stosowaniu afirmacji. Jesli potrafisz to zrobic, powiedz twojemu 
sluchajacemu przyjacielowi, jak oceniasz swoje postepy. A jesli nikt nie zechce 
posluchac, wyobraz sobie przyjaciela czy przyjaciólke i powiedz to jemu albo jej.

Rozdzial 8 
OTWIERANIE SCIEZKI KU SWIATLU 

Nasze nizsze jaznie czesto holubia utrwalone upodobania i niecheci, które stoja na 
przeszkodzie powstawaniu i przeplywowi uczucia milosci. I tutaj mamy powazny 
szkopul, poniewaz to wlasnie milosci, niesionej strumieniem many, potrzebuja Wyzsze 
Ja, by stworzyc odpowiedz na nasza modlitwe. Mozemy byc zupelnie nieswiadomi faktu, 
ze nizsze Ja ma w sobie nienawisc, gniew, urazy, zlosc, zawisc czy zazdrosc, chociaz 
czesto niejasno zdajemy sobie sprawe, ze jednak zywimy te uczucia. Milosc i nienawisc 
nie moga wspólistniec. Nie potrafimy wzbudzic i wyrazic milosci do Ojca-Matki, jesli 
nienawidzimy kogos albo czegos. Te dwa uczucia po prostu nie wystepuja razem. Z 
arcydziela streszczajacego nauki Huny, z Modlitwy Panskiej, uczymy sie, ze powinnismy 
przebaczyc tym, których nienawidzimy. Dowiadujemy sie, ze tylko pod tym warunkiem 
grzech nienawisci moze zostac usuniety ze sciezki - wybaczony - a wtedy milosc bedzie 
mogla swobodnie wibrowac w trzech Ja i emanowac na zewnatrz. Aby dowiedziec sie, w 
jakiej mierze skrywana w nizszym Ja nienawisc utrudnia nasz kontakt z Wyzszym Ja, 
wystarczy tylko spróbowac wzbudzic w nim uczucie milosci do wszystkich ludzi, 
wszystkich rzeczy, a zwlaszcza do Ojca-Matki. Jesli przez przypomnienie sobie, jak 
godne ukochania sa przedmioty milosci, latwo ja w sobie wzbudzamy, to wszystko jest 
dobrze i sciezka do Wyzszego Ja jest najpewniej dosc otwarta i czysta. Jesli jednak nie 
mozemy poczuc milosci, a zamiast tego zaczynamy przypominac sobie kogos, kogo nie 
lubimy, to jest pewne, ze nizsze Ja blokuje sciezke. Mozemy miec niejeden powód, by 
nienawidzic pewnych ludzi czy rzeczy, ale bez wzgledu na to, Czy nienawisc jest 
uzasadniona, czy nie, musimy sie jej pozbyc, zanim bedzie mogla wkroczyc milosc. 
Nienawisc nie rani tego, kogo sie nienawidzi. Natomiast nienawidzacemu nie przynosi 
nic dobrego - tylko krzywde. A poniewaz nienawisc odcina nas od Wyzszego Ja, którego 
istota jest milosc, pozbycie sie jej jest naszym obowiazkiem wobec samych siebie. 
Najpierw musimy dojsc do tego droga rozumowa i zaniechac nienawisci na poziomie 
sredniego Ja. Jest to dosc latwe. Trudniejsza rzecza jest wykorzenic nienawisc z nizszego 
Ja. Moga sie okazac konieczne codzienne posiedzenia, podczas których przemawiamy 
nizszemu Ja do sumienia i stosujemy afirmacje, aby wyrobic w nim przekonanie, ze 

background image

zaniechalismy nienawisci raz i na zawsze. Milosc, jesli da sie uruchomic jej wibracje, jest 
silniejsza od nienawisci. Znajac te prawde, mozemy zaczac wyganiac nienawisc, 
wyrazajac coraz wiecej i wiecej milosci. Budda Gautama oparl nauczana przez siebie 
religie na koniecznosci wyzbycia sie nienawisci. Powiedzial: ..Nie ma wiekszego bólu od 
nienawisci". Przykazanie „Kochaj blizniego swego jak siebie samego" przestaje byc 
niepraktycznym i idealistycznym haslem, kiedy znamy Hune i rozumiemy, ze bez 
wzgledu na to, jak bardzo nasz blizni zasluguje na nienawisc, nie mozemy jej do niego 
zywic i zarazem siegac ku Wyzszym Ja po moscie MILOSCI. Tak czy inaczej, mozna 
kochac Wyzsze Ja najgorszego z bliznich, rozumiejac, jak jego Ojciec-Matka czuwa nad 
nim i teskni do niego - czekajac z nieskonczona cierpliwoscia, az nauczy sie lekcji, która 
wszyscy musza pojac predzej czy pózniej. Wydaje sie, iz jest rzecza godna wyzbyc sie 
nienawisci z powodu naszych dazen - ale wszyscy wiemy, ze jest to, inaczej mówiac, 
dzialanie w samoobronie. Nienawisc jest bowiem smiertelna trucizna, fizycznie, 
psychicznie i duchowo. Kazdy lekarz i psycholog zaswiadcza, jak dziala ona na cialo i 
umysl, gdyz rodza sie z niej niezliczone choroby tych obu. A nasze studia, jak równiez 
zdrowy rozsadek mówia nam, ze uniemozliwia ona zwiazek z Wyzszym Ja. W tym 
dzialaniu nie jest jedyna. Pewni ludzie, którzy doszli do etapu uznania Wyzszego Ja i 
staraja sie dzialac w harmonii z nim, ponosza kleske, poniewaz nie chca przyznac, ze w 
niektórych swych zachowaniach bywaja chciwi, zawistni albo krzywdza innych. Czesto 
takie cechy sa spolecznie uznawane z powodu konkurencji w interesach - albo innych 
pretekstów. Dobrze to zilustruje ponizsza opowiesc. Byl sobie kiedys dobry i 
wielkoduszny czlowiek, który oddal sie studiom alchemii i magii. Mial w ten sposób 
nadzieje odkryc tajemna formule, która pomoglaby mu zdobyc bogactwo i wladze. W 
miare swych poszukiwan coraz bardziej upewnial sie, ze zasluguje na te dobrodziejstwa. 
Dodal jeszcze do swych rosnacych zyczen zdobycie mlodej i pieknej zony, która 
dzielilaby z nim bogactwo. W koncu odkryl porzucony rekopis, który zawieral magiczna 
formule, prosta inwokacje do siedmiu bogów. Autor zwoju, który sie starannie podpisal, 
wyjasnial, ze kazdy bóg postawil pewne warunki; proszacy musi je zrozumiec, zanim 
jego prosby moglyby byc spelnione. Poniewaz nie bylo innego sposobu dowiedzenia sie 
o te warunki, czlowiek ów zaczal zabiegac o wzgledy odzwiernego w swiatyni. Przyniósl 
mu pare drobnych prezentów i w koncu uzyskal posluchanie u kaplana, który podpisal 
rekopis. O wyznaczonej porze, przynoszac bardzo hojny dar, zjawil sie przed starym 
kaplanem - dobrotliwym czlowiekiem z blyskiem humoru w oczach. Wyjasnil, po co 
przyszedl. Kaplan skinal powaznie glowa. - Chetnie panu pomoge - powiedzial i rozwinal 
zwój. Oto warunki: Pierwszy bóg nie odpowie na zadna modlitwe, w której prosi sie o 
cos nierozsadnego. Drugi nie odpowie na modlitwe, w której prosi sie, by cos nalezacego 
do innej osoby zostalo jej zabrane i dane proszacemu. Czwarty nie odpowie, jesli 
proszacy juz ma wiecej niz nalezna mu czesc dobrodziejstw. Piaty bóg nie przyzna 
czegos, na co sie rzeczywiscie nie zasluzylo, a szósty ukarze proszacego, jesli bedzie 
prosilo wlasna wielkosc, chwale i zdobycie wladzy. - Chwileczke - rzekl czlowiek. - 
Liczylem na palcach. Zapomniales mi, ojcze, powiedziec o trzecim bogu. - Rzeczywiscie 
- odrzekl stary kaplan. - Trzeci bóg nie odpowie na modlitwe tego, kto sadzi, ze jest 
lepszy od innych ludzi. Pozostal nam jeszcze siódmy. Jesli nie spodoba sie pan któremus 
z szesciu bogów, siódmy przegoni pana sprzed ich oblicza. - Kaplan usmiechnal sie, 
zamknal oczy i oparl wygodniej, jak gdyby zamierzal uciac sobie drzemke. Czlowiek 
niespokojnie przebiegl w myslach to, co uslyszal. Próbowal znalezc choc jedna jedyna 

background image

rzecz, o jaka zamierzal poprosic, która nie naruszalaby ograniczen ustanowionych przez 
bogów. W koncu wolno wstal, poklonil sie przed kaplanem, nie budzac go, i wrócil do 
domu. - Gdzie byles? - zapytala jego zona, odgarniajac kosmyk wlosów z 
zaczerwienionej twarzy, po czym odwrócila sie, by dalej wyjmowac brazowe bochenki 
chleba z glinianego pieca. Pochylil sie, poglaskal ja z miloscia po twarzy i ucalowal 
pulchny policzek. - Rozmawialem z madrym czlowiekiem o modlitwach i bogach - 
powiedzial - i wrócilem do domu, by zlozyc ,dzieki za liczne blogoslawienstwa, którymi 
zostalem obdarzony. Zona usmiechnela sie do niego promiennie. - Upieke ci wyjatkowo 
dobry piernik na kolacje -obiecala i powrócila do swych bochenków. Kahuni nauczali 
swoich uczniów, by powstrzymywali sie od czynienia czegokolwiek, co przyniosloby 
krzywde innemu czlowiekowi. Nakaz ten uwazany byl za podstawowe prawo dobrego 
zycia. Uczyli, ze istnieje tylko jeden grzech, a jest nim SKRZYWDZENIE KOGOS. Ich 
twierdzenie, gdyby chcieli je strescic, mogloby brzmiec: NIE MA KRZYWDY - NIE 
MA GRZECHU. Jednakze na ten temat mieli duzo do powiedzenia, poniewaz jest wiele 
sposobów wyrzadzania krzywdy. Zaniedbanie obowiazku wzgledem innej osoby oznacza 
skrzywdzenie jej, wzbudzenie w niej zawisci równiez - i tak mozna by wyliczac bez 
konca. Pewien wielki wtajemniczony sprowadzil kiedys nakaz „Nie krzywdz" do jak 
najkrótszych slów, które jednak zawieraja w sobie dluga liste mozliwych krzywd. 
Powiedzial: „Co chcecie, by wam inni czynili, wy sami innym czyncie". (Mt 7,12) Bylo 
to w Palestynie. W Indiach jakis czas wczesniej inny wielki wtajemniczony rzekl: „Nie 
czyncie innym tego, czego nie chcielibyscie, by wam czyniono". Te przykazania maja 
jedna ceche wspólna. Jest nia pokazanie drogi, jaka nalezy zdazac, by otworzyc sciezke 
do Wyzszego Ja i nawiazac z nim pelen kontakt i wspólprace. Byl to jeden z tematów 
dyskusji, kiedy Jezusa zapytano, jak otrzymac dobra zyciowe poprzez modlitwe. 
„Starajcie sie naprzód o królestwo [Boga] i o Jego sprawiedliwosc, a to wszystko bedzie 
wam dodane". (Mt 6,33) Slowa, jakich uzywali kahuni dla okreslenia „królestwa" i 
„nieba" - aupuni i lani, oznaczaja doslownie „miejsce, gdzie jest spokój i porzadek na 
poziomie wyzszym od poziomu fizycznego czlowieka". Jest nim Wyzsze Ja, a slowa te 
opisuja jego stan, a takze jego polozenie. Jesli najpierw szukac bedziemy Wyzszych Ja, 
wszelkie inne dobre rzeczy moga byc nam dane - ale dawanie nie moze sie odbywac z 
krzywda dla innych. Takie jest prawo na poziomie Wyzszych Ja i nam, którzy jestesmy 
nizszymi jazniami, nie wolno go przekraczac. Kiedys wielki lekarz udal sie do swiatyni 
w Lourdes we Francji, gdzie mialy miejsce liczne cudowne uzdrowienia. Zabral sie do 
przestudiowania wszystkich dostepnych przypadków, w których zaszlo cudowne 
uzdrowienie, usilujac znalezc jakas jedna ceche wspólna im wszystkim. Po dlugiej pracy 
doszedl do bardzo ciekawego wniosku i napisal na tej podstawie wspaniala ksiazke. 
Znalazl punkt styczny dla prawie wszystkich przypadków - ale tylko jeden. A 
mianowicie, bez wzgledu na to, jak sami byli chorzy, kalecy czy cierpiacy, ludzie 
cudownie uzdrowieni przyjechali modlic sie za kogos ukochanego bedacego w 
nieszczesciu. Nie zostal uzdrowiony prawie nikt, kto przybyl modlic sie tylko za siebie. 
W swej ksiazce lekarz nie wysnul ostatecznych wniosków dotyczacych tego niezwyklego 
odkrycia, ale pozostawil pytanie czytelnikom, by odpowiedzieli sobie sami. Pytanie nie 
zostalo sformulowane w slowach, lecz autor dal do zrozumienia, ze mozliwosc 
natychmiastowego uzdrowienia zalezy byc moze od wewnetrznej natury uzdrowionego. 
Mozna sie tylko zastanawiac, czy to wielka milosc do drugiego czlowieka przyniesiona 
przed najswietsze miejsce swiatyni i ofiarowana Mieszkance tego miejsca sprawila nagle 

background image

polaczenie sie Ojca-Matki w doskonalej milosci. W takim wypadku dla cierpiacego 
mogla zostac stworzona cudownie nowa sytuacja. Ta sytuacja powstalaby najpierw na 
poziomie Wyzszych Ja, potem na poziomie sredniego Ja i ostatecznie na poziomie 
nizszego Ja, gdzie tkanki moga byc zmienione w mgnieniu oka i wszystko zostaje 
uczynione nowym. W starozytnym pismie odnotowano, jak Boska Istota wykrzyknela z 
radoscia: „Oto czynie wszystko nowel" (Ap 21,5) Okrzyk ten wyrazal wielka milosc. 
Zostalo odbudowane miasto Jerozolima, symbol zamieszkania ludzi, ich cial, a w tych 
cialach byl Bóg i baranek, który jest swiatloscia Wyzsze Ja. Czytamy: „I otrze z ich oczu 
wszelka lze, a smierci juz odtad nie bedzie. Ani zaloby, ni krzyku, ni trudu juz [odtad] nie 
bedzie, bo pierwsze rzeczy przeminely". (Ap 21,4) Kahuni mieli uzdrawiajaca piesn czy 
tez modlitwe, w której zamiast miasta dom symbolizowal siedzibe trójjazniowego 
czlowieka. Piesn opowiada, jak usunieto stara strzeche i polozono nowa, i dom zostal 
odnowiony. Dalej nastepuje opis radosci wlasciciela domu i przyjaciól, którzy przybyli, 
by sie z nim razem cieszyc, radowac sie miloscia, uczta i piesnia. Na przestrzeni wieków 
zawsze zachowywano i przekazywano dalej lekko zawoalowana tajemnice - tajemnice, 
ze z chwila gdy swiadomie ustanowi sie kontakt z Wyzszymi Ja, gdy ma sie wiare, 
przekonanie i milosc, które zbliza trzy Ja do siebie, tak aby Matka-Ojciec zjednoczyly sie 
we wspólnym akcie twórczym, wówczas wszystkie rzeczy zostana odnowione i zycie 
potrójnego czlowieka stanie sie normalne - to znaczy wypelnia je rozwój, szczescie i 
pokój. AFIRMUJ: Wierze, ze na poziomie Ojca-Matki milosc jest prawem, zyciem i 
dzialajaca sila. Wierze, ze kiedy staje przed nimi w modlitwie, musze opróznic sie ze 
wszystkich destrukcyjnych uczuc i mysli, które uniemozliwaja mi wibrowanie w 
harmonii z miloscia na kazdym z trzech poziomów - poziomie mojego Wyzszego Ja, 
nizszego i sredniego Ja. Twierdze z pewnoscia, ze w Matce znajde milosc jeszcze 
wieksza i bardziej przebaczajaca niz milosc ziemskiej matki. Wierze, ze w Ojcu znajde 
taka madrosc, wyrozumialosc i zrozumienie, jakich nie moze dac zaden ziemski ojciec. 
Codziennie bede udawal sie do absolutnie godnej zaufania Pary Rodzicielskiej z darem 
many i z obrazem upragnionych dobrych rzeczy. Wierze, ze jesli poprosze o rzeczy 
podyktowane miloscia do ludzi wokól mnie, w zaden sposób nie przekrocze prawa 
milosci i moje modlitwy zostana spelnione. Wierze, ze Ojciec-Matka beda wiedzieli, co 
ma sie wydarzyc w swiecie wokól mnie, i kiedy poprosze ich o to, najmadrzej zaplanuja, 
jak mi pomóc przez stworzenie warunków najlepszych dla troistego czlowieka. Skladam 
dzieki za wszelkie dobro, jakie mnie spotkalo, i za wszystkie dobre rzeczy, które, jak 
wiem, tworza dla mnie Wyzsze Ja, i które we wlasciwym czasie pojawia sie w mojej 
przyszlosci. Skladam dzieki za wiedze o Wyzszych Ja, która wchlaniam dzien po dniu i 
która sprawi, ze moje nizsze Ja zaakceptuje to, w co teraz wierze, i dorówna mi kroku na 
wspólnej drodze do pelnego kontaktu i codziennej wspólpracy miedzy naszymi trzema 
Ja. MÓDL SIE: Mój Ojcze i Matko, którzy mieszkacie w niewidzialnym królestwie 
Swiatla, wolam do was, czczac wasze imie. Oby doskonalosc waszej sfery istnienia czy 
królestwa odbila sie w pelni we wszystkich trzech sferach naszego trójjazniowego zycia. 
Prowadzcie mnie i kierujcie mna we wszystkim, co robie. Obym zawsze uznawal wasza 
wole czy pragnienie za lepsze od mojej i od woli mojego nizszego Ja, dla którego jestem 
starszym bratem i opiekunem. Oby wasza wola stworzone zostaly dla nas dobre 
okolicznosci, najpierw w waszym niewidzialnym niebianskim królestwie, a potem niech 
przejawia sie one realnie w naszych nizszych sferach istnienia. Chleba naszego 
codziennego dajcie nam dzisiaj, bo to jest nasza podstawowa potrzeba. Dajcie nam 

background image

równiez takie dobre, doskonale dary, jakie uznacie za wlasciwe, tak aby dajac, nie 
pogwalcic prawa o niekrzywdzeniu. Oczysccie nas z niewidocznych nienawisci, 
strachów i zawisci ze wszystkiego, co narusza prawo milosci. Oczysccie nas, jako i my 
usilujemy oczyscic siebie i staramy sie jak najlepiej pomagac innym i dostrzegac nad 
nimi ich Wyzsze Ja, które zasluguja tylko na milosc. Niech wasza bedzie ta mana, która 
posylamy do was na strumieniu milosci wzdluz niewidzialnej laczacej nici. Oby ten dar 
dal wam moc do doskonalej pracy w waszej sferze i do wspanialego uczestnictwa w 
naszym troistym zyciu. Obym nigdy nie zawiódl w roli, która odgrywam jako srednie Ja 
naszego czlowieka. Koncze modlitwe i powierzam ja waszej pieczy, byscie z nia 
pracowali, jak uznacie za stosowne. Moja modlitwa uleciala. Niech Swiatlo splynie na 

mnie. Amen. 

CWICZENIE 

Policz dobrodziejstwa, którymi sie cieszysz. 

Zlóz dzieki za kazde z nich. Pomysl o rzeczach, które chcialbys miec, i zadaj sobie 
pytanie, czy zdobycie ich dzieki modlitwie nie pogwalciloby prawa milosci albo prawa 
niekrzywdzenia. Postanów, jaki uzytek zrobilbys z bogactwa, gdyby zostalo ci dane, i czy 
uzylbys go dla dobra innych, a takze twojego, twojej rodziny i ukochanych osób. 
Wyobraz sobie, ze modliles sie o bogactwo i otrzymales je. Ucisz sie i zobacz, czy 
potrafisz wyczuc stosunek twojego nizszego Ja do mysli o zdobyciu wielkiego bogactwa 
i madrego, dobrego dysponowania nim. Jesli twoje nizsze Ja zywi przekonanie, ze 
czlowiek powinien „sprzedac wszystko, rozdac ubogim i pójsc za mna", to jest 
prawdopodobne, ze bedziesz odczuwal jakies poczucie winy albo w twoim umysle 
pojawi sie jakas inna wskazówka mówiaca o tym, ze cos stoi na przeszkodzie 
zrealizowaniu sie „wszystkich dobrych rzeczy". Najpierw musisz pójsc za wskazaniem: 
„Starajcie sie naprzód o królestwo [Boga]...", a potem te rzeczy moga byc ci dane. 
Pomysl o wielu rzeczach, które moga ci byc dane bez zabierania ich innym i bez krzywdy 
dla nich. Pomysl tez, co trzeba zrobic, kiedy ma sie bogactwo i wladze, zdrowie i urode, 
by mniej szczesliwi od ciebie nie czuli sie bez uzasadnienia zawistni. Przelicz dobra, 
które, jak czujesz, bedziesz mógl „zabrac z soba", odchodzac z tego swiata, i postanów 
zdobyc jak najwiecej tych trwalych skarbów, dopóki jestes w ciele. Pomysl, w jaki 
sposób mozesz dzielic wiedze Huny z innymi, którzy gotowi sa do jej przyjecia. Pomysl 
takze o prawie, ze kazdy czlowiek ma dar wolnej woli i trzeba mu pozwolic z niego 
korzystac - nie wolno nam nikogo przymuszac ani naruszac j ego wolnej woli, chyba ze 
widzimy w tym nasz obowiazek jako rodzica czy opiekuna albo czynimy to dla dobra 
spoleczenstwa w walce z przestepstwem. Zechciej naprzód usunac zdzblo z wlasnego 
oka, a potem pomagaj blizniemu to uczynic - ale tylko wtedy, jesli pragnie twojej 
pomocy. OCZEKUJ, ze wewnetrzne POZNANIE Wyzszego Ja przyjdzie do ciebie we 
wlasciwym czasie. Ciesz sie, ze jestes juz w drodze i ze czekaja na ciebie wszelkie dobre 
i doskonale rzeczy; uzyskasz je, kiedy bedziesz juz gotowy, po cierpliwym wykonaniu 
swojej pracy w celu zrealizowania owych rzeczy na tym poziomie. PRACUJ nad 
uwolnieniem sie od zla, które stworzyles sobie w przeszlosci, i lagodnie, stopniowo 
uwalniaj nizsze Ja od zlych sklonnosci, jakie moze przejawiac, albo od kompleksów, 
jakie utrzymuje z krzywda dla „Jednego" - calego czlowieka.

Rozdzial 9 

background image

O CO MOZNA PROSIC W 
MODLITWIE 

Od wieków ludzie zastanawiali sie, o co mozna prosic w modlitwie, a o co nie nalezy. 
Dochodzili do wielu sprzecznych odpowiedzi, a to dlatego, ze nie podzielili najpierw 
PRAGNIEN na trzy grupy, z których kazda odpowiadalaby potrzebom trzech Ja. Medrcy 
dawnych czasów doszli do wielu róznych wniosków na ten temat i pozostawili swiatu 
zbiór celów i metod ich osiagniecia. Ten zbiór dotyczy przede wszystkim ludzkich 
pragnien. Nauczali oni, ze nie pragnac niczego, najszybciej mozna uciec z udreczonego 
swiata rzeczy ziemskich i znowu zanurzyc sie w Absolucie. O „bezpragnieniowosci", jak 
owa nauka nazywa swój ideal, byla juz mowa w rozdziale trzecim. Jeden z najlepszych 
opisów tej filozofii znajduje sie w Bhagawadgicie. Podam tu pelen cytat, wraz z wersami 
przytaczanymi juz wczesniej: „Mówi sie, ze czlowiek utwierdzony jest w wiedzy 
duchowej, jesli zaniechal wszelkiego pragnienia bliskiego swemu sercu i sam z siebie 
szczesliwy jest i zadowolony w Jazni dzieki Jazni. Jego umysl pozostaje nieporuszony w 
przeciwnosciach losu; jest szczesliwy i zadowolony w pomyslnosci, obcy mu jest 
niepokój, strach i gniew. Tego zwiemy medrcem, kto w kazdych warunkach przyjmuje w 
sposób zrównowazony czy to pomyslne, czy niepomyslne wydarzenie, kto ani lubi, ani 
nie lubi. Jego madrosc jest pewna; spotkawszy dobro albo zlo ani nie cieszy sie z 
pierwszego, ani tez nie jest przygnebiony drugim" [Polskie tlumaczenie cytatu na 
podstawie przekladu Judge'a, s. 18.. (przyp. tlum.).]. Aby racjonalnie wyjasnic swoje 
stwierdzenie, ze wszystkie ziemskie pragnienia albo przynosza zlo, albo sa zupelna strata 
czasu i sil, medrcy hinduscy wynalezli teorie, ze wszystkie widzialne i niewidzialne 
rzeczy na tym swiecie, a takze w niebie, to nic innego jak tylko wymysl wyobrazni. 
Wymyslili bóstwo, Maje, której zadaniem bylo tworzyc iluzje realnego i dotykalnego 
swiata w czasie i przestrzeni. Twierdzili, ze poniewaz nic na tym swiecie nie pozostaje 
niezmienne, to nie moze byc rzeczywiste. Utrzymywali dalej, ze skoro Najwyzszy Bóg 
nie moze stac sie wiekszy albo mniejszy, jest zatem niezmienny i tylko On jest 
REALNY. Blad w ich rozumowaniu polegal na tym, ze odmawiali realnosci 
wszystkiemu, co sie rozwija, zmienia i porusza. Maja, ponadto, wynalazla „pary 
przeciwienstw", by z ich pomoca wprowadzac w pomieszanie i mamic ludzkosc. 
Przeciwienstwa to na przyklad niechec i upodobanie do czegos, dobro i zlo, swiatlo i 
ciemnosc - wszystkie sa nierzeczywiste, pozorne. W tym laczeniu w pary widzimy 
pozostalosci nauki Huny, ze wszystkie rzeczy stworzone sa dodatnie albo ujemne, meskie 
albo zenskie. W pózniejszych doktrynach chrzescijanskich stosowano juz wiecej logiki. 
Nauczano, ze przede wszystkim czlowiek powinien nawiazac kontakt z Panem 
(Wyzszym Ja). Pan mógl dac wszelkie dobre rzeczy. Pojecie „dobre" wykluczalo rzeczy 
zabrane blizniemu niedozwolonymi metodami. W naszych bardzo nowoczesnych 
religiach, w których nowe dogmaty nalozono na dawniej przyjete, zignorowano 
niebezpieczenstwo otrzymywania czegos kosztem innych. W niektórych kultach problem 
grzechu i przebaczenia wygodnie zredukowano do dogmatu, ze grzech jest uluda, nie 
moze istniec, a zatem nie ma potrzeby odkupienia ani przebaczenia. Pozwalalo to 
wyznawcy na niczym nie ograniczona zachlannosc i unikanie wszelkiej 

background image

odpowiedzialnosci za smutna sytuacje ludzi w róznego rodzaju biedzie. Uwazano, ze 
ludzie w biedzie zasluguja na to, co ich spotyka, poniewaz trwaja w bledzie, nie chcac 
uznac, ze nieszczescie i zlo sa nierealne. Dlaczego akurat zdrowie i pomyslnosc mialyby 
byc bardziej realne, pozostawalo niewyjasnione albo tlumaczono to bardzo niejasno. Tym 
paradoksem poslugiwano sie z wielkim upodobaniem - oddzialywal on bardzo silnie 
zwlaszcza na tych, którzy gotowi byli przyjac niemal kazdy dogmat, o ile obiecywal on 
dobre rzeczy w zyciu i oferowal ucieczke od odpowiedzialnosci za problemy spoleczne. 
Istnieje jeden paradoks, który jest uzasadniony, i tylko jeden. Wystepuje on w stanach 
bytu Wyzszych Istot - stanach, które poznajemy po efektach, jakie powoduja, ale które 
leza poza ludzka zdolnoscia racjonalnego pojmowania. Trzy Ja, na przyklad, sa 
jednoscia, ale w paradoksalny sposób pozostaja trzema. Wyzsze Ja-Para Rodziców jest 
zlaczone tworzac jednosc, a jednak pozostaje para. Za jedyne usprawiedliwione zjawiska 
wystepujace na poziomie nizszego i sredniego Ja mozna uwazac te, które da sie pojac 
racjonalnie i w których nie ma paradoksów. Powietrze, którym oddychamy, czas, który 
mierzymy i wedlug którego zyjemy, ziemia, która zamieszkujemy, i wszystkie 
biologiczne fakty ziemskiego zycia - wszystkie te rzeczy sa dla nas jak najbardziej realne. 
Zadne zaprzeczenie ich realnosci nie zamieni ich w ulude. To, ze sie zmieniaja, jest 
faktem, który musimy przyjac, lecz mimo tych zmian stale pozostaja rzeczywiste 
substancje, rzeczywiste sily i rzeczywiste jednostki kierujacej swiadomosci, z którymi 
musimy sie liczyc na kazdym kroku. Niech bedzie blogoslawiona odrobina zdrowego 
rozsadku. W Hunie na calosc zycia, na wszelkie jego aspekty i problemy patrzono z 
punktu widzenia trzech Ja, ich sil zyciowych oraz widzialnych lub niewidzialnych cial, w 
których Ja zamieszkuja. Owe Ja, oczywiscie, zawieraly element swiadomosci, bedacej u 
podstaw wszelkiego stworzenia i rozwoju. Stosujac ten punkt widzenia do opacznie, 
przez dlugi czas, rozumianego problemu, o co mozemy sie modlic i do jakich celów 
musimy dazyc, aby sie rozwijac, dochodzimy do rozsadnych, zdrowych wniosków. 
Musimy tylko zadac sobie pytanie, co jest dobre i normalne w zyciu. Uznamy, ze 
„normalne" oznacza wszystko to, co jest dobre dla jednostki, rodziny i spolecznosci. 
Odpowiedzi beda poprawne, jesli zastosujemy je do kazdego z trzech Ja, do poziomu 
kazdego z nich. To, czego pragnie jedno Ja, nie musi byc wcale dobre dla drugiego. 
Pragnienia nizszego Ja moga stac w sprzecznosci z jego wlasnym rozwojem i dobrym 
samopoczuciem, i to samo mozna powiedziec o srednim Ja. Pragnienia Wyzszego Ja sa 
doskonale, ale te zywione przez dwie nizsze jaznie moga nie dopuscic do ich realizacji. 
Jest rzecza wlasciwa, by nizsze Ja pragnelo takich rzeczy, jakie Bóg stworzyl na jego 
uzytek. Potrzebuje jedzenia, ubrania, bezpieczenstwa, dachu nad glowa, towarzysza 
zycia, rozmnazania, mozliwosci cieszenia sie pieknem przyrody, barw, ksztaltów, ruchu, 
dzwieków. Zwierze w czlowieku czesto okazuje zachlannosc i dzikosc na poziomie, 
gdzie panuje prawo, iz przezywaja tylko najsilniejsi. Ale kiedy poinformowane, rozumne 
srednie Ja prowadzi nizsze Ja, wówczas uczy sie ono zachowywac jak ludzka istota, 
porzucajac zwierzece nawyki, które nie sa juz dluzej potrzebne. Dazenie do niszczenia 
innych i odbierania im ich wlasnosci zastapione zostaje dazeniem do wspólpracy i 
rozkwitu dzieki wspólnym przedsiewzieciom. Srednie Ja, jesli rozpatrywac je osobno od 
nizszego, ma inne naturalne potrzeby. Potrzebuje doswiadczenia, aby wzrastala sila jego 
umyslu i glebokosc pojmowania. Potrzeba mu takze towarzysza badz towarzyszki do 
pary, przyjaciól i znajomych na wlasnym poziomie. Chetniej wlacza sie w zespolowe 
dzialania ludzkosci, by gromadzic i korzystac z wszelkiego rodzaju wiedzy. Czego 

background image

potrzebuje i jakie sa zwykle pragnienia paradoksalnej Pary Wyzszego Ja, nie potrafimy 
dokladnie okreslic. Mozemy tylko tworzyc analogie na podstawie tego, co wiemy o 
nizszych sferach istnienia, i tego, co, jak sadzimy, wiemy o tych nad nami. Mozna byc 
dosc pewnym jednego. Mianowicie, ze cel zycia nie polega na tym, by uciekac od 
dzialania i doswiadczen i chcac nie chcac zostac wchlonietym przez Absolut. Bóg, mozna 
by chyba rozsadnie przyjac, nie chcial, by wszelkie stworzenie zostalo przez Niego 
„wchloniete". Wylonil je z Siebie, tworzac byty, które daja wszelkie swiadectwo rozwoju 
i ewolucji od form nizszych do wyzszych, a kazda z tych form zycia musi nauczyc sie 
radzic sobie w warunkach, w jakich zostala umieszczona. By zyc normalnie, musimy 
sprostac wymaganiom zycia w swoich cielesnych powlokach - sprostac im jako zgrany 
zespól trzech Ja. Mozna to nazwac „Prawem Wielkiej Normalnosci„. Kazde odchylenie 
od niego w jakimkolwiek kierunku sprzyja powstawaniu fizycznych albo psychicznych 
zaburzen. W spolecznosci zwierzecej, na przyklad wsród szakali, czyms normalnym jest 
zabijanie i pozeranie w najzachlanniejszy i najdzikszy sposób. Dla ludzi normalnym 
zyciem jest takie, w którym dzikosc zostaje zastapiona wzajemna pomoca. Normalnie 
czlowiek powinien pragnac zdrowia i pomyslnosci, przyjaciól, szczescia i innych 
dobrych rzeczy. Powinien dazyc do realizacji tych pragnien i warunków oraz prosic 
Wyzsze Ja, by mu w tym pomoglo. Tam, gdzie wykorzystuje sie bliznich w celu 
uzyskania dóbr i zagarniecia dla siebie wiekszej ich ilosci, niz sie nalezy, pogwalcone 
zostaje prawo normalnego zycia. Normalne zycie prowadzi do pokoju miedzy ludzmi i 
narodami. Grabiezcy, którzy stosuja nieuczciwe srodki, by miec wladze nad rzadami albo 
by zdobyc wiecej ziemskich dóbr, oszukujac bliznich, prowadza nienormalne zycie. Nie 
udaje nam sie zapobiec ich oszustwom, poniewaz nie jestesmy dostatecznie dobrze 
zorganizowani. Tym, do czego srednie Ja ma prawo dazyc, jest poznanie, a z wszelkiego 
poznania najcenniejsze jest poznanie samego siebie. Poznanie szeregu faktów 
ujawniajacych nature Wyzszego Ja i dwóch nizszych ukazuje nam kontrast miedzy 
rezultatami osiaganymi dzieki ich wspólpracy a nieszczesna sytuacja czlowieka, który 
idzie potykajac sie przez zycie bez pomocy i kierownictwa Wyzszego Ja. Jesli ktos modli 
sie o wieksze bogactwo i wladze, niz mu sie nalezy, musi juz wczesniej udowodnic, ze 
uzyje obu dla powszechnego dobra. Kazde uzycie sprzeczne z celami powszechnego 
dobra jest sprzeczne z prawem milosci, które przenika cala sfere istnienia Wyzszego Ja. 
Istnieje relikt starozytnej metody majacej udowodnic zawczasu, ze nie naduzyje sie 
bogactwa i wladzy, o ile zostana udzielone. Jest to dziesiecina. Dawanie z tego, co sie 
posiada obecnie, i uzywanie obecnie posiadanej wladzy dla dobra ogólu - to sa 
prawdziwe dowody. Robia one wrazenie na trzech Ja, poczynajac od nizszego, jesli 
dawanie i pomoc wynikaja z rzeczywiscie dobrych intencji. Wywarcie wrazenia na 
nizszym Ja jakims fizycznym aktem dawania lub pomocy sprawia, ze rozpromienia sie 
ono uczuciem dobroci i nabiera przekonania, iz zasluguje na to, o co sie modlimy. I 
przeciwnie, jesli ma utrwalone poczucie, ze jego czlowiek byl chciwy, samolubny i 
zachlanny, a zatem nie zasluguje na pomoc, to mozliwosc uzyskania pomocy zostanie 
zniweczona na etapie przekazywania modlitwy i many. Nie wszyscy ludzie sa na tym 
samym stopniu ewolucji. Niektórzy maja malo inteligencji, inni zas duzo i uzywaja jej, 
by oszukiwac bliznich. Jeszcze inni sa zarazem inteligentni i dobrzy. Normalny sposób 
zycia to taki, gdzie starsi, madrzejsi i silniejsi pomagaja mlodszym, slabszym i mniej 
zdolnym. Kazdy, kto odmawia pomocy, zasluguje na to, by i jemu jej odmówiono. 
Wspólczesna cywilizacja zachodnia poczynila ten wielki krok naprzód, ze ciezar pomocy 

background image

slabym i niezdolnym zaczyna byc w uporzadkowany sposób rozkladany na barki calego 
spoleczenstwa. Powoli ewoluujemy od dzikosci do porzadku, starannego planowania i 
sprawiedliwosci. Nie osiagnelismy jeszcze tego normalnego celu, ale dostrzeglismy go. Z 
chwila gdy uznamy odpowiedzialnosc, jaka nakladaja na nas bogactwo i wladza w zyciu 
przebiegajacym wedlug wskazan Huny, zaczniemy dostrzegac, ze bardziej nam sie moga 
podobac rzeczy proste niz skomplikowane. To wielka sztuka zachowac prostote zycia, 
unikac staran o zdobycie rzeczy, które moga wymagac od nas zbyt wielkiej ceny. Taka 
sama sztuka jest decydowanie, co jest konieczne, a co nie. Ogromna wage ma chec do 
PRACY w celu uzyskania upragnionej rzeczy. Przytocze nastepujaca opowiesc: Daleko, 
daleko stad bylo kiedys królestwo, w którym panowal pokój. Rzadzila nim madra 
królowa, a mottem kraju bylo „NIECH BEDZIE BLOGOSLAWIONE NIC„. Chlopi 
uprawiali tu jeczmien i hodowali owce na wlasne potrzeby. Z nikim nie handlowali i 
uwazali za grzech posiadanie wiecej niz jednej chaty, paru owiec i paru sztuk odziezy, 
która sami przedli i tkali. Cala ziemia nalezala do królowej i nigdy nie naruszyl pokoju 
zaden najezdzca, poniewaz nie bylo tam nic do zagrabienia. Pewnego razu pojawil sie 
kaplan renegat, wygnany z dalekiego kraju. Zbadal mozliwosci, a kiedy uslyszal motto 
królestwa, usmiechnal sie do siebie i poszedl do królowej. Powiedzial jej, ze jako do 
kaplana obeznanego w sprawach religii przemówil do niego wielki bóg NIC, którego w 
tym kraju czcza slepo od tak dawna. Bóg nakazal, by wybudowano piekna swiatynie, w 
której beda odbywac sie nabozenstwa. Lud ma produkowac o wiele wiecej niz do tej pory 
i jedna dziesiata calej ziemi i produktów ma byc oddana swiatyni. On sam bedzie 
architektem, a pózniej kaplanem. Bóg sprowadzi przeklenstwo na królestwo, jesli jego 
rozkazy nie zostana wykonane. Królowa zmartwila sie. Powiedziala kaplanowi, ze musi 
sie przespac nad decyzja, niech zatem powróci w poludnie nastepnego dnia po 
odpowiedz w sprawie boga. Kiedy kaplan odszedl, wezwala swego blazna. Byl to 
staruszek blazen, który niegdys zbyt dokladnie utrafil zartem w sedno sprawy i wygnano 
go za to z przechodzacej mimo karawany. - Czy mieszkales w krajach, gdzie bogowie 
przemawiaja do kaplanów i gdzie musza miec swiatynie? - zapytala. Skinal glowa 
potakujaco i wówczas opowiedziala mu o rozmowie z kaplanem. Stary blazen smial sie, 
az trzasl mu sie garb. Otarl oczy i przemówil cicho do królowej. Zmartwienie zniklo z jej 
twarzy. - Prosze zostawic to mnie - zakonczyl, klepiac sie w chude uda. - Wreszcie 
zarobie na siebie i odplace za twoja dobroc, o Pani. Wymysle taki zart, ze sam Wielki 
Bóg Nic bedzie zrywal sobie boki. Nastepnego dnia królowa przyjela kaplana bardzo 
serdecznie. - Co za cud! - powiedziala. - Bóg przemówil takze do mego starego blazna. I 
prawda to, ze pragnie on wielu pól jeczmiennych, pieknej swiatyni i kaplana. Ale 
rozkazuje, pod grozba kary, aby kaplan sam uprawial pola, a takze przyciagnal, ociosal i 
ustawil kamienie do budowy swiatyni. Na jej gest czterech roslych wiesniaków otoczylo 
kaplana, którego twarz poszarzala jak popiól. - Natychmiast zaczniesz wnosic kamienie z 
doliny na szczyt wzgórza - rozkazala i wiesniacy odciagneli od niej protestujacego 
kaplana. Tej nocy, zamkniety w chacie, kaplan plakal gorzko, jedzac jeczmienne placki. 
Bolalo go cale cialo i wypelniala czarna rozpacz. Pragnal teraz tylko jednego - uciec od 
tej straszliwej pracy. Nad ranem uslyszal zblizajace sie kroki i zduszony chichot. Klucz 
obrócil sie w zamku i zaskrzypialy otwierajace sie drzwi. Chichot zamarl w oddali. 
Kaplan zobaczyl, ze na zewnatrz nie ma strazy. Do dzisiaj chlopi z tej spokojnej krainy 
pokazuja podróznym stos nieociosanych kamieni na szczycie wzgórza, mówiac: - To 
swiatynia Wielkiego Boga Nic. Potem smieja sie do rozpuku jak z najlepszego zartu na 

background image

swiecie. Postanawiamy, co jest najlepsze dla potrójnego czlowieka, pragniemy, by sie 
spelnilo, i zaczynamy modlic sie i DZIALAC, by sie dokonalo. Jezeli naszym mottem 
jest: „Niech bedzie blogoslawione nic", niech tak zostanie. Jezeli, odwrotnie, mottem 
jest: „Najlepiej i najwiecej to jeszcze dla mnie nie dosc", musimy wlozyc w dzialanie 
wiecej wysilku i podjac sie wiekszej odpowiedzialnosci kierowniczej. Najpierw musimy 
postanowic, czego chcemy. Oczywiscie ogromna liczba ludzi nigdy nie dochodzi do tej 
decyzji. Brna potykajac sie, dzisiaj pragnac tego, a jutro czego innego. Rzadko dostaja to, 
czego pragna, a jesli juz dostana, rzadko tego chca. Kiedy ktos decyduje sie usiasc, 
przyjrzec sie sobie dokladnie, zrobic rachunek swych zdolnosci, potrzeb, braków, 
mozliwosci, zobowiazan i calosci warunków, w jakich sie znajduje, podejmuje sie 
zadania, którego nie mozna zepchnac na bok, nie ukonczywszy go. Potrzeba glebokiego 
zastanowienia sie i koncentracji i jesli nie jest sie zdolnym do dokladnego przemyslenia 
problemów, nalezy sie poradzic madrzejszych przyjaciól. Sedno w tym, ze kiedy wiemy 
juz o Wyzszym Ja, a nizsze wycwiczylismy w wierze, zblizamy sie do momentu, gdy 
mozemy zaczac prosic Wyzsze Jaznie o pomoc w dokonywaniu dobrych rzeczy. Ale 
musimy uwaznie rozwazyc, co jest dla nas dobre w obecnych okolicznosciach i co 
zdecydujemy sie próbowac osiagnac. Wszystkie nasze dni powinna wypelniac modlitwa 
o KIEROWNICTWO. Zarazem jednak musimy rozwiazywac wlasne problemy stojac na 
drodze do celu. Kiedy powiadamy, ze komus brak ambicji, wskazujemy w istocie na to, 
iz za slabe jest jego pragnienie. Pragnienia sa sila napedowa naszych usilowan. Musimy 
nauczyc sie je pielegnowac - te wlasciwe, oczywiscie - i uzywac ich jako sily 
motywacyjnej, pchajacej nas ciagle do przodu. Nic nie jest w bezruchu, zatem osoba o 
postawie „wszystko mi jedno", nie zmierzajaca do jakiegos celu, stale sie cofa. 
Stwarzamy w sobie pragnienie, rozmyslajac o czyms, co ma pociagajace dla nas cechy. 
Spojrzenie na bilet kolejowy moze nie wzbudzic zadnego uczucia. Ale jesli wyobrazimy 
sobie przyjemnosci jazdy pociagiem, wzbudzamy pragnienie. Przeciwnie, jesli bedziemy 
wyobrazac sobie niewygody podrózy, spojrzymy na nia ze wstretem. Mozna sprawic, ze 
posty, cwiczenia fizyczne, trudne studia - wszelkie takie rzeczy - wydadza nam sie 
bardzo pozadane, jesli bedziemy o nich myslec, wyobrazajac sobie dobroczynne 
rezultaty, jakie osiagniemy. Ogromna wiekszosc ludzi po zaspokojeniu niezbednych 
potrzeb zyciowych wydatkuje swój wolny czas i sily na zabawe. We wspólczesnym 
swiecie niezwykle rozbudowany jest biznes zaspokajajacy chec rozrywki. Telewizja i 
radio, gazety, czasopisma, ksiazki, wzajemne odwiedzanie sie, gry i zabawy, podróze - 
wszystko to wypelnia wolny czas przecietnego czlowieka, tak ze nie pozostaje go juz na 
codzienny wysilek w celu samodoskonalenia sie. Uczenie sie jest praca, a przecietna 
jednostka zostala tak uwarunkowana, ze unika pracy, o ile tylko sie da, od kolyski do 
grobu. Bardzo wiele osób nabylo ksiazki ze slynnej „Pólki na piec stóp" dr. Eliota. Na 
poczatku dzielnie poswiecali pietnascie minut dziennie, wedlug zalecenia, na lekture tych 
ksiazek. Ankieta przeprowadzona pózniej wsród nabywców ujawnila, ze niecaly jeden 
ich procent przeczytal wszystkie ksiazki. Oszacowano, ze dziewiecdziesiat procent osób 
nigdy nie przeczytalo wiecej niz trzy ksiazki, i to tylko czesciowo. AFIRMUJ: Jestem 
teraz zdecydowany uwaznie przyjrzec sie mojemu zyciu i wszystkiemu, czego 
powinienem zaniechac, a takze temu, co moge zaczac robic z korzyscia dla siebie, 
rodziny i swiata. Do kazdej godziny wolnego czasu, jaki spedzam na wypoczynek i 
rozrywke, dodam godzine ciezkiej pracy nad soba, by cos w sobie ulepszyc badz pomóc 
innym w potrzebie. Bede zazywal dostatecznie duzo ruchu fizycznego. Bede wlasciwie 

background image

jadl, spal i zachowam umiar w tym, czego nie potrafie zaniechac od razu. 

CWICZENIE 

Ucisz sie. Wyobraz sobie, ze jestes swoim najblizszym 

sasiadem albo któryms z dobrych przyjaciól sytuowanych podobnie jak ty. Wyobraz 
sobie, ze zyjesz jego zyciem od rana do wieczora przez caly dzien i wynotuj sprawy, 
które wedlug ciebie mozna by zmienic, aby poprawic warunki zyciowe w sferach 
fizycznej, psychicznej i duchowej. Wyobraz sobie, jesli potrafisz, jak ta osoba moglaby 
zyc, aby jej rodzina, znajomi, swiat odniesli z tego jakis pozytek badz pomoc. Teraz 
wyobraz sobie osobe czysto fikcyjna. Wyobraz sobie, jak spedzasz z ta osoba dzien. 
Zaplanuj czynnosci tego dnia tak, aby kazda chwila pasowala do mozliwie najlepszego i 
najbardziej uporzadkowanego wzoru doskonalego zycia. Wyobraz sobie kilka mlodych 
osób, kazda obdarzona innymi talentami i zdolnosciami umyslowymi. Wybierz z nich 
jedna bardzo podobna do ciebie, kiedy byles mlody, i ulóz dla niej plan codziennych 
czynnosci, które sprawia, ze bedzie sie ona jak najszybciej, jak najpelniej rozwijac, z 
korzyscia dla siebie i wszystkich ludzi z nia zwiazanych. Przejrzyj szybko wlasne zycie i 
zobacz, jak mogles zastosowac do siebie plany wypracowane dla tej stworzonej w 
wyobrazni osoby, tak podobnej do ciebie w mlodosci. Zatrzymaj sie przy wlasnym wieku 
i spróbuj zastosowac rady jej udzielone takze do siebie. Istnieje powód, dla którego 
najlepiej jest zaczynac to cwiczenie od postaci wyobrazonych i powoli dochodzic do 
siebie. Mianowicie nizsze Ja w tobie moze miec bardzo mocno ugruntowane zyczenia na 
temat tego, co jego czlowiek ma robic, a czego nie. Zajecie sie od razu wlasnym 
przypadkiem mogloby sprawic, ze nieoczekiwanie zwróci sie ono przeciw tobie, 
uzbrojone. Zblizaj sie powoli. Nizsze Ja lubi nasladowac tak jak malpa, jesli wiec 
najpierw wyobrazisz sobie inna osobe postepujaca wlasciwie i w jak najlepszy sposób, i 
jesli pomyslisz przez chwile z radoscia o jej wspanialych dokonaniach, twój mlodszy brat 
moze nawet popedzic naprzód i o krok cie wyprzedzic. Moze cie uraczyc naglym 
naplywem pieknego uczucia „idz i czyn podobnie". AFORYZM IV: Najdluzsza podróz 
rozpoczyna pierwszy krok... Trzeba sie zdecydowac, dokad udac sie w podróz, jak 
podrózowac, kiedy, a wówczas... gdy wszystko zostalo juz dobrze zaplanowane, postawic 
pierwszy krok. To uczyniwszy, czlowiek dotrze do celu, tak jak bardzo zmeczeni 
zolnierze z jednego z opowiadan Kiplinga, którzy doszli, uparcie stawiajac jedna noge 
przed druga. Zrób poczatek, najpierw w umysle, potem w fizycznej sferze rzeczy 
realnych.

Rozdzial 10 
ZALEWANIE POMPY 

Jedno z najlepszych kiedykolwiek napisanych kazan mozna zobaczyc w szklanej ramce 
w sklepie przy pustyni w poludniowej Kalifornii. Napisano je niegdys resztka olówka po 
obu stronach arkusza papieru pakowego, który zlozono i umieszczono dla ochrony w 
blaszanej puszce po proszku do pieczenia. Puszka przywiazana byla drutem do starej 
pompy, która stanowila jedyna szanse na zdobycie wody na bardzo dlugim i rzadko 

background image

uczeszczanym szlaku przez pustynie Amargosa. Oto co jest tam napisane: „Ta pompa 
dziala dobrze w czerwcu 1932. Zalozylem nowa uszczelke do tloka i powinna ona 
przetrwac piec lat. Ale uszczelka wysycha i pompa musi byc zalewana. Pod bialym 
kamieniem zakopalem butelke wody, po ocienionej stronie, korkiem do góry. Jest w niej 
dosc wody, by zalac pompe, ale pod warunkiem, ze nie bedziesz z niej najpierw pic. 
Wylej okolo jednej czwartej wody z butelki, niech nasaczy dobrze skóre. Potem wylej 
reszte, nie za szybko, i pompuj ile sil. Dostaniesz wode. Studnia nigdy nie wysychala. 
Miej wiare. Gdy woda podniesie sie do góry, napelnij butelke i polóz z powrotem tam, 
gdzie ja znalazles, dla nastepnego spragnionego. (podpisane) Pustynny Pete P.S. NIE 
WYPIJAJ NAJPIERW WODY. Zalej nia pompe, a dostaniesz tyle, ile zdolasz 
pomiescic. A kiedy nastepnym razem bedziesz sie modlic, pamietaj, ze Bóg jest jak ta 
pompa. Musi zostac podlany. Oddawalem wiele razy ostatniego dziesiataka, by zalac 
pompe moich modlitw, i oddawalem ostatnie ziarna fasoli przybyszowi, mówiac AMEN. 
Zawsze dostawalem odpowiedz. Wasze serca musza najpierw stac sie wytrwale w 
dawaniu, zanim bedziecie otrzymywac. PETE" Pewien inzynier górnictwa opowiadal mi 
kiedys, jak przeczytal to kazanie i co sie stalo, gdy zaczal postepowac zgodnie z ta prosta 
rada. Opowiesc jest wazna dla tych wszystkich z nas, którzy przyjmujemy Wyzsze Ja za 
partnera i zaczynamy z nim pracowac, by uzyskac opieke i pomoc. Czlowiek ten 
przywolal w sobie wiare i modlil sie goraco o to, by zostac inzynierem doradca - bylo to 
stanowisko, do którego mial odpowiednie przygotowanie. Udawszy sie do duzego 
miasta, wynajal piekne biuro i zamieszkal w duzym hotelu, gdzie zwykle zatrzymywali 
sie zamozni wlasciciele kopaln. Spotykajac ich, przybieral pewna siebie mine. Ze 
zdecydowana wiara i po cichu afirmujac swoja odwage, pytal wlascicieli kopaln, czy nie 
potrzebuja eksperta do spraw inzynierii. Nie okazywal ani cienia niepokoju co do 
spodziewanej odpowiedzi i budzil zaufanie postawa chlodnej pewnosci siebie. Wkrótce 
zawarl sporo kontraktów, wyjezdzal na inspekcje do kopaln i kazal sobie slono placic za 
swe uslugi. Nie zapomnial o dziesiatakach i fasoli i przez caly czas pomagal jak mógl 
ludziom, którym sie gorzej powodzilo. Po jakims czasie pieniadze zaczely naplywac tak 
szybko, ze postanowil, iz pora juz zaczac odkladac czesc na czarna godzine. Kiedy tak 
odkladal, poczal skapic i przestal rozgladac sie wokól siebie, komu by pomóc, nie 
dochowal wiary. Zaniedbal sie takze w afirmacjach. Interes zaczal isc gorzej. 
Wynajmowal tansze biura i zwolnil sekretarke. Oskarzajac ciezkie czasy i wszystko 
oprócz wlasnej postawy, staral sie utrzymac w interesie, skapiac coraz bardziej. Pewnego 
dnia wydal resztke pieniedzy i sprzedal wyposazenie biura za cene biletu do odleglego 
miasteczka, gdzie przyjaciel zaoferowal mu marnie platna posade w biurze spólki 
górniczej. Opowiadajac mi o swych przezyciach, inzynier zauwazyl: - Poswiecilem wiele 
czasu, by naprawic sytuacje i zaczac od poczatku. Ale z pewnoscia nauczylem sie swojej 
lekcji. Czlowiek po prostu musi zalac pompe, nie ma innego wyjscia. Pewna legenda 
opowiada o królu, który zmarl, pozostawiajac królestwo najstarszemu synowi. Gdy tylko 
ów syn doszedl do wladzy, natychmiast rozeslal zolnierzy, by zagrabili i dostarczyli mu 
wszystko, co mialo jakas wartosc w niewielkim panstwie: wszelkie zboze, wszystkie 
zwierzeta, zapasy i skarby. Wówczas przyszli do niego takze ludzie, mówiac: - My tez 
nalezymy do ciebie, o Królu! Lecz on przegnal ich ze swej ziemi do innego kraju po to, 
by jezdzic wokolo i patrzec, jak kazdy akr ziemi stoi pusty na dowód, ze jest jej 
absolutnym wlascicielem. Kiedy wszystkie skarby zostaly juz zebrane, rozpuscil wojsko i 
tylko z paroma slugami oddal sie rozkoszy napawania sie swym bogactwem. Ale radosc z 

background image

niego nie przetrwala roku. Zwierzeta zjadly cale zboze, sluzacy zmarnowali zapasy, 
których nie bylo czym uzupelnic, a wkrótce porzucili i jego samego. Chodzac teraz po 
polach, widzial tylko zwierzeta padle z glodu i spichlerze o zakurzonych podlogach. W 
koncu powiedzial sobie: - Mylilem sie w tych sprawach. Moze postepowanie mojego 
ojca bylo lepsze. Udam sie do sasiednich królestw i nakaze moim ludziom, by wrócili i 
wyhodowali mi nowe zwierzeta, zboze i inne plody. Ludzie wysluchali nowiny z 
radoscia, ale kiedy poprosili o ziarno na zasiew pól i o zwierzeta do rozplodzenia stada, 
król nie mógl im tego dostarczyc. Poprosil o pomoc sasiednie panstwo. Szybko mu jej 
udzielono. Dzisiaj, wypisane zlotymi literami na najlepszym pergaminie tamtych czasów, 
mozna ciagle jeszcze odczytac pierwsze prawo odbudowanego kraju: „Pomimo glodu, 
zarazy, plag szaranczy zawsze nalezy zostawic jako swietosc dla bogów dziesiata czesc 
zbiorów i bydla, aby mozna bylo zasiac na nowo pola i rozplodzic stada. Bogowie dali na 
uzytek czlowiekowi tylko przyrost, a nie nasienie, z którego przyrost pochodzi". 
AFORYZM V. Ten, kto nakrywa do jedzenia tylko dla siebie, jada najgorsze pozywienie: 
ale kto zaprasza potrzebujacych do wspólnego posilku, moze brac udzial w uczcie. W 
poczatkowym okresie goraczki zlota w Kalifornii oznakowano dzialki wzdluz pewnej 
rzeki i wykopano szyby i tunele, aby dotrzec do glebszych pokladów zlotonosnych. 
Niektórzy wlasciciele dzialek szybko postanowili wycofac sie i zyc bogato z tego, co 
znalezli. Woleli to niz ryzyko dalszych inwestycji przy niepewnych szansach znalezienia 
glebszych zlóz. Jeden po drugim zwalniali swoich chinskich robotników i wyjezdzali. 
Imigranci chinscy nie mieli dokad sie udac. Gdy pozostal juz tylko jeden wlasciciel 
dzialki, Chinczycy wyslali do niego delegata, by poprosil o prace. Wlasciciel 
odpowiedzial mu, ze wlozyl prawie caly zysk w budowe eksperymentalnych tuneli i 
szybów. Zostalo mu akurat tyle pieniedzy, by kontynuowac poszukiwania z wlasna 
zaloga przez jeden do dwóch miesiecy. Po omówieniu sprawy bezrobotni Chinczycy 
ponownie wyslali do niego swego delegata, który powiedzial: - Jesli kupi pan ryz i proch, 
dosc dla wszystkich, bedziemy kopac, bez zaplaty. Jesli znajdziemy zloto, pan dobrze 
zaplaci. Wlasciciel przyjal propozycje i obiecal podzielic sie równo z górnikami, jesli 
znajda zloto. Natychmiast ruszono do pracy z takim entuzjazmem, jakiego jeszcze w 
obozie nie widziano. Wlasnie gdy konczyly sie resztki ryzu i prochu, jedna z grup 
dokopala sie do dawnego lozyska rzecznego. Piasek byl ciezki od zlota. Wlasciciel 
dokladnie dotrzymal danego slowa, a chinscy robotnicy zadziwili ówczesny swiat 
poszukiwaczy tego metalu niezwykla uczciwoscia w obliczu panujacego wtedy 
powszechnie zwyczaju oszukiwania. Stala sie rzecz nieslychana: kazdziutenka wykopana 
brylka zostala uczciwie oddana do wspólnego funduszu. Byl sobie kiedys rój pszczeli, w 
którym doszlo do wielkiej niezgody. Królowa odleciala rozzloszczona, oswiadczajac, ze 
znajdzie sobie nowy dom z dala od narzekajacych robotnic i leniwych trutni. Robotnice 
poszly za jej przykladem: kazda poleciala znalezc sobie dziurke w skale albo drzewie na 
wlasny magazyn plastrów miodu. Ale królowa nie umiala sama sie zywic ani budowac 
komórek do skladania jaj, poniewaz te obowiazki zawsze wypelnialy inne pszczoly. 
Robotnice zas nie potrafily zrobic ani wosku, ani miodu. Nim uplynal dzien, wszystkie 
zorientowaly sie, ze cos jest nie tak. Jedna za druga powrócily do rodzimego roju, gdzie 
królowa zajela ponownie swoje miejsce i tak do nich przemówila: - Nauczylam sie, ze 
kazdy z nas musi dawac. Nie mozna dawac samemu sobie. Dopiero kiedy kazdy da cos 
innym, mozemy wszyscy otrzymac z powrotem to, co niezbedne do zycia... - Po namysle 
zakonczyla: - Idzcie nakarmic malenstwa w wylegarni, dajcie tez troche jedzenia 

background image

trutniom. Kiedy pracujemy osobno, otrzymujemy mniej, niz jest niezbedne do zycia, 
natomiast kiedy pracujemy dla innych, otrzymujemy tak wiele, ze nie potrafimy tego 
zuzyc. Bylo raz trzech mezczyzn, z których kazdy chcial przerzucic klode przez niewielki 
strumien. Klody byly za krótkie, zaczeli wiec z soba walczyc o zdobycie dodatkowej 
klody. Ale wszyscy byli równie rosli i pod koniec dnia kazdy zyskal pare ran i siniaków, 
lecz zadnemu nie udalo sie odebrac klody przeciwnikom. Nadal znajdowali sie po tej 
samej stronie strumienia. Obmywajac spuchnieta twarz w wodzie, jeden z mezczyzn 
dostrzegl mrówke usilujaca zaciagnac do mrowiska zuka. Zuk bylo wiele za duzy, by go 
mogla zjesc, i o wiele za ciezki, by sama dala rade go ciagnac. Mezczyzna zobaczyl, jak 
przybiegly inne mrówki i zadna z nich nie próbowala odegnac pierwszej ani odebrac jej 
zuka. Zgodnie polaczyly sily i pociagnely zuka razem. - Hal - wykrzyknal. - Nawet 
mrówki sa madrzejsze od nas. Teraz wiem, jak przerzucic klody przez strumien! 
Powrócil do swych bylych wrogów i wyjasnil im, co osiagna dzieki wspólpracy. Wkrótce 
wszyscy przeszli na druga strone. AFIRMUJ: Najwieksza lekcja, jakiej ludzie musza sie 
nauczyc, to ta, ze zaden czlowiek nie zyje tylko dla siebie. Utwierdzam sie w 
przekonaniu, ze codziennie wzrasta moja bezinteresownosc i wola - tak, silne pragnienie 
- wspólpracy z bliznimi dla wspólnego dobra. Twierdze, ze stanowie jedno ze wszystkimi 
innymi ludzmi. lacza nas wiezi porozumienia, wzajemnej pomocy, nieurazania siebie i 
wspólpracy. Codziennie bede szukac okazji do pracy z innymi dla wspólnego dobra. 
Bede przewodniczyl we wspólnych przedsiewzieciach albo uczestniczyl w nich jako 
najskromniejszy pomocnik, kiedy kto inny bedzie przywódca. Bede wszedzie glosil, ze 
wspólna praca jest najwieksza lekcja do nauczenia sie. Zrobie, co bede mógl, dla 
popierania idei wzajemnej pomocy przy rozwiazywaniu wspólnych problemów miedzy 

narodami i osobami. 

CWICZENIE 

Wycisz sie. Rozluznij. Zaprzegnij do 

pracy wyobraznie, tak abys mógl przezyc rok w ciagu paru minut i zebrac plon rocznego 
rozwoju w tak krótkim okresie. Wyobraz sobie miasto, w którym nie ma wspólpracy. 
Wyobraz sobie, jak kazdy z osobna usiluje zbudowac dla siebie droge, system wodno-
kanalizacyjny, rynek, system transportu. Teraz przedstaw sobie idealna spolecznosc, 
postanów, jakich powinna byc rozmiarów, aby bylo jak najwygodniej, bez zatloczenia, z 
latwym dostepem do centrum. Zobacz, czy mozesz wybrac jedna rzecz w miejscowosci, 
w której mieszkasz, i pomysl, czy mozna by ja poprawic. Spróbuj wyobrazic sobie, jak 
sam, w pojedynke, wprowadzasz te zmiane na lepsze. Teraz wyobraz sobie, ze 
zainteresowales projektem zmian grupe przyjaciól, a oni zainteresowali nim swoich 
znajomych. Zobacz, jak wystarczajaca liczba ludzi przejela sie projektem i wspólnie 
pracuja nad poprawieniem sytuacji. AFIRMUJ: Rozumiem nie tylko to, ze musze 
wspólpracowac z Wyzszym Ja w modlitwie, ale rozumiem takze, ze pomagajac i 
wspólpracujac z innymi ludzmi, pracuje zarazem w gronie ich Wyzszych Ja. Kiedy 
swiadomie dzialam na rzecz scislejszej wspólpracy, niebianskie pompy sa wspaniale 
zalewane i woda zycia poplynie obficie, spelniajac nie tylko wszystkie moje potrzeby, ale 
takze potrzeby wszystkich, z którymi pracuje dla wiekszego dobra. MÓDL SIE: Prowadz 
mnie z ciemnosci i egoizmu do swiatla i wielkodusznosci. Prowadz mnie od chwytania 
dla siebie do dawania. Prowadz mnie do dawania milosci, niesienia pomocy i sluzby, 
które na poczatek zaleja pompe wiary, zanim zaczne modlic sie o rzeczy, których pragne. 
Prowadz mnie do rozwazania tych spraw dniem i noca, az nizsze Ja, mój mlodszy brat, 
zaakceptuje je i uczyni czescia siebie. Prowadz nas, abysmy poznali Swiatlo, abysmy 

background image

kazdego dnia wkraczali w Swiatlo glebiej... abysmy pozostali niewzruszeni i umocnieni 
w Swietle... Amen.

Rozdzial 11 
STRACH I UWOLNIENIE OD 
STRACHU 

Od niezliczonych tysiacleci bogowie, którym Pierwsza Przyczyna powierzyla zadanie 
ewolucji ludzkosci z prochu i wody ziemi, stali przed problemem, który nadal jeszcze nie 
jest w pelni rozwiazany. Polegal on na zaszczepieniu istotom ludzkim wlasciwej dozy 
STRACHU, akurat tyle, by jak najlepiej unikaly niebezpieczenstw i przetrwaly. Strach w 
zyciu wszystkich zwierzat ma jak najwyzsza wartosc. Jest to instynkt, którego dzialanie 
zauwaza sie u wszystkich stworzen - od mikroskopijnych do tych na wysokim szczeblu 
ewolucji. Zwierzeta i ptaki uciekaja od niebezpieczenstwa, jesli skierowane jest tylko 
przeciwko nim, natomiast stawiaja mu czolo, jesli bronia potomstwa. Czlowiek jest 
zwierzeciem wyzszego rodzaju i rózni sie od innych zwierzat, poniewaz ma jako goscia 
w ciele rozumne srednie Ja, jak równiez Wyzsze Ja, które prowadzi oba nizsze. Stanowi 
korone stworzenia, ale zarazem wykazuje najwieksza potrzebe wydoskonalenia instynktu 
strachu. Jako niemowleta musimy nauczyc sie lekcji, jaka poznaja wszystkie stworzenia, 
a mianowicie, jak zdobywac dobre rzeczy, a unikac raniacych. Zwierze ludzkie, dotarlszy 
do punktu, w którym musi zastapic instynkt rozumem, zdane jest na wlasne sily albo na 
rodziców i przyjaciól. Dziecku trzeba powiedziec, by trzymalo sie z dala od ognia, musi 
tez poznac, oparzywszy sie, ze ognia nalezy sie bac do pewnego stopnia, w granicach 
rozumu. Z chwila gdy strach przed ogniem powsciagany jest rozumem, staje sie bardzo 
cennym narzedziem w wyposazeniu zyciowym czlowieka. Ale gdy czlowiek nauczy sie 
juz ostroznosci, musi nadal rozumem pokonywac strach po to, by ogniem sie posluzyc. 
Rzec mozna, ze jedna z wielkich róznic miedzy czlowiekiem a tygrysem polega na tym, 
ze tygrys zawsze slepo i bezrozumnie boi sie ognia, natomiast czlowiek opanowuje strach 
i korzysta z niego na setki sposobów. Wada czlowieka, która sprawia, ze czasami bardzo 
zle wykorzystuje on strach, wynika z faktu, ze strach jest w przewazajacej mierze reakcja 
zwierzeca i jako taka przynalezy nizszemu Ja. W nizszej jazni, czyli w podswiadomosci, 
moze powstac caly kompleks strachu, bedacy poza zasiegiem i kontrola logicznego 
sredniego Ja. Ale znajac nature tej wady, mozemy z pomoca narzedzia, jakim jest 
wyobraznia, wspomóc proces osobistego rozwoju. Mozemy pokonac irracjonalne leki 
meczace polowe ludzkosci przez wiekszosc zycia. Napisano wiele ksiazek majacych na 
celu pomóc ludziom opanowac irracjonalny strach. Gros pracy psychiatrów koncentruje 
sie na uwalnianiu pacjentów od leków, które w jakis sposób utrwalily sie w ich nizszych 
Ja. Na tym, zatem, polega zdecydowane wyzwanie dla sredniego Ja. Wlasciwa pora do 
rozpoczecia cwiczen z samym soba w celu opanowania strachu nie jest chwila, kiedy 
strach juz atakuje. W takich przypadkach czesto jest juz za pózno. Nizsze Ja zachowuje 
sie jak przerazony kon, który chwyta wedzidlo w zeby i ponosi czlowieka. Konieczna 

background image

prace korygowania struktur lekowych i tworzenia normalnego wzorca, wedlug którego 
reaguje sie na niebezpieczenstwo, mozna rozpoczac tylko wtedy, kiedy czlowiek jest 
spokojny, a strach drzemie w uspieniu. Pewien slynny general toczyl dluga wojne, 
nierzadko na pierwszej linii frontu, czesto odznaczajac sie zadziwiajaca odwaga w 
prowadzeniu swoich oddzialów. Kiedys zdarzylo sie, ze po wygraniu powaznej kampanii 
i zajeciu miasta jeden z zolnierzy ku swej konsternacji spostrzegl generala, którego czcil 
za najwyzsza odwage w obliczu niebezpieczenstwa, jak kuli sie w rogu otoczonego 
murem podwórka. General drzal pobladly i wymachiwal bezradnie rekami, jakby broniac 
sie - przed malutkim kotkiem! Dopiero kiedy zolnierz przegonil stworzenie, jego 
zwierzchnik z trudem sie opanowal. Mial kompleks irracjonalnego leku przed kotami. 
Gdyby general znal potege wyobrazni, z której nauczylismy sie tak pozytecznie 
korzystac, móglby wycwiczyc swoje nizsze Ja tak, aby ze stoickim spokojem stawialo 
czolo kotom. To prawda, ze moze nigdy by ich nie polubil, ale potrafilby zmusic nizsze 
Ja do przyjecia idei kota poddanej procesowi racjonalizacji, która bylaby silniejsza niz 
bezrozumny, paniczny lek, pozostawiony w zwierzecym Ja, a powstaly 
najprawdopodobniej we wczesnym dziecinstwie wskutek przypadkowego przezycia 
strachu. (Przypuszcza sie jednak, ze takie kompleksy lekowe moga byc przenoszone z 
poprzedniej inkarnacji, jak na przyklad w hipotetycznej sytuacji, w której general zostal 
moze zaatakowany albo nawet zabity przez wielkiego kota w rodzaju tygrysa). Jest 
zupelnie nieprawdopodobne, ze gdyby general podjal sie pod opieka psychiatry próby 
uwolnienia sie od leku przed kotami, lekarz zaczalby od polecenia mu, by sie 
zrelaksowal, po czym wyobrazil sobie, ze zbliza sie do niego wielki kot, a on, zapedzony 
w róg, nie moze uciec. Gdyby psychiatra rzeczywiscie wydal takie polecenie, a general 
go posluchal, to mialby wszelkie dane na kompletne zalamanie psychiczne i pewnie 
rozwinalby sie u niego lek przed wyobrazonymi kotami. Przecietnie madry lekarz 
zblizalby sie do tematu kota ostroznie i z rozwaga. Dopilnowalby, aby general zastosowal 
cala swa umiejetnosc rozumowania podczas szeregu spokojnych rozmów, w których od 
czasu do czasu dotknalby sprawy kotów. Pomoc lekarza sprowokowalaby dzielnego 
generala do wyjawienia i zbadania swego problemu. Przedyskutowaliby go pod 
wszelkimi katami i doszliby do bardzo waznego wniosku, ze koty wcale nie sa 
niebezpieczne, tylko po prostu uruchamiaja kompleks lekowy ukryty gleboko w 
podswiadomosci. Dopiero teraz, po uswiadomieniu generalowi wszystkich aspektów jego 
przypadku, mozna by bardzo powoli rozpoczac prace z wyobraznia. Lekarz móglby mu 
polecic, by wyobrazil sobie, jak przechodzi kolo miejsca, gdzie byl kot. To, byc moze, 
wywolaloby znajome symptomy - jesli tak, omówiliby je i racjonalnie wyjasnili. Sama 
obecnosc lekarza dodalaby prawdopodobnie przestraszonemu nizszemu Ja poczucia 
pewnosci. W nastepnym etapie general móglby wyobrazic sobie kota, spotkac sie z nim 
w wyobrazni. Jesli dobrze poradzilby sobie z ta sytuacja, kolejnym krokiem byloby 
wyobrazenie sobie konkretnie istniejacego kota. General musialby zmobilizowac sily, by 
przyjac to wyzwanie z zupelnym spokojem. Takie cwiczenia, przeprowadzane szybciej 
lub wolniej, najprawdopodobniej okazalyby sie sluszna terapia, tak ze w koncu general 
potrafilby stanac twarza w twarz z kotem, nie ulegajac staremu wzorcowi reakcji. 
Przecietna osoba moze miec pelno leków, ale ani jednego kompleksu lekowego. I takie 
jednak zwykle leki sa wystarczajaco uciazliwe same w sobie. Stosujac narzedzie 
wyobrazni, trzeba z poczatku poruszac sie powoli i ostroznie, by nauczyc nizsze Ja 
wlasciwego reagowania na sytuacje czy rzeczy powodujace napady leku. Pewien slawny, 

background image

madry i dowcipny czlowiek napisal kiedys, ze przez cale zycie cierpial z powodu 
ciaglych nie konczacych sie klopotów - z których wiekszosc nigdy nie miala realnych 
podstaw. MARTWIENIE SIE jest aspektem leku, czesto znacznie bardziej meczacym i 
trudniejszym do zniesienia niz usprawiedliwiony strach przezywany w sytacjach, kiedy 
to, czego sie boimy, rzeczywiscie sie wydarza. Mówi sie, ze niektórzy ludzie potrafia w 
krytycznej sytuacji stanac na wysokosci zadania. Wyrazamy sie o nich z podziwem, 
ceniac ich widoczna odwage w obliczu niebezpieczenstwa zagrazajacego im samym lub 
ich najblizszym. Ale jest to odwaga typowa dla sredniego Ja, odwaga czlowieka o raczej 
silnej „woli". Jego srednie Ja natychmiast przejmuje kontrole w chwili zagrozenia i 
wykonuje on konieczne czynnosci. Ten sam czlowiek, przykro o tym mówic, potrafi sie 
identycznie denerwowac i zadreczac zmartwieniami jak kazdy inny, jesli 
niebezpieczenstwo nie jest bezposrednie albo bardzo grozne. Zmartwienie to lek 
poruszajacy sie w podswiadomych sferach nizszego Ja. Mozna je odsunac 
rozumowaniem albo zdecydowanym wysilkiem woli sredniego Ja, ale kiedy tylko srednie 
Ja straci czujnosc, zmartwienie powraca i klebi sie w kólko w myslach, w centrum badz 
na obrzezach swiadomosci, az caly czlowiek jest umeczony. Martwienie sie wysysa sile 
zyciowa. Jak zatem pochwycic nizsze Ja i utrzymac je w ryzach? Odpowiedz jest taka, ze 
nie podchodzi sie do tego problemu w ten sposób. Nie atakujemy frontalnie, nie 
chwytamy sie kurczowo nizszego Ja i jego zmartwien tylko po to, by sie przekonac, ze i 
ono, i one umknely. Trzeba zblizyc sie cicho i powoli tylnymi drzwiami, zakrasc sie od 
tylu. „Pomalu" jest tu regula. Tak jak general wyobrazajacy sobie, ze przechodzi obok 
miejsca, gdzie kiedys byl kot, ale juz go nie ma, zaczynamy wyobrazac sobie bardzo 
maly fragment nieszczescia, którym zamartwialismy sie w zeszlym miesiacu - w zadnym 
wypadku nie moze to byc zmartwienie obecne. Wyobrazamy sobie kilka drobnych 
klopotów, które moglyby zdarzyc sie nam albo naszym najblizszym, ale nie zdarzyly sie. 
Jesli to pójdzie dobrze, kontynuujemy i zajmujemy sie fragmentem czy aspektem 
jakiegos rzeczywistego nieszczescia, które przezylismy w przeszlosci. Stale czuwamy 
nad tym, by pamietac, ze przetrwalismy je i nie bylo ono az tak nie do zniesienia i tak 
katastrofalne, jak sie tego obawialismy. Porównujemy to, co sie autentycznie zdarzylo, z 
wszystkimi obawami, które sie nigdy nie spelnily. I jesli nasze nieszczescia podobne sa 
do tych, jakie spotykaja wiekszosc naszych bliznich, to po spojrzeniu w przeszlosc 
przekonamy sie, ze bylo jakies ukryte dobro - jakas Opatrznosc, zaplanowany pozytek, 
który wynieslismy z przezytego doswiadczenia. Zaczynajac od malych leków i 
dochodzac powoli, dzien po dniu do tych, które naprawde sie licza, stopniowo uczymy 
nizsze Ja tworzenia nowego wzorca, nowych nawyków reagowania. To tak, jak uczenie 
sie pisania na maszynie poprzez wizualizacje rozkladu liter i naciskanie klawiszy w 
wyobrazni. Stosujac to cwiczenie, niektórzy doszli do najwyzszej perfekcji w 
maszynopisaniu. Osiagneli w ten sposób szybkosc i dokladnosc, jakich nie mogli 
uzyskac, kladac rece na klawiaturze, poniewaz palce spowolnialy akcje. Kiedy dzieki 
cwiczeniom w pelni rozwineli szybkosc i latwosc pisania w wyobrazni, nizsze Ja 
potrafilo w krótkim czasie doprowadzic palce do wymaganego poziomu sprawnosci. Nie 
mozna powiedziec, ze czlowiek zdola zrobic wszystko, co sobie zwizualizuje, ale w 
wielu przypadkach jest to calkowita prawda. Dzieje sie tak dlatego, poniewaz potrafimy 
wycwiczyc godzinne dzialanie w czasie minuty. Wyobrazenie sobie, ze przebieglem mile 
w jak najlepszej formie, zabiera mi zaledwie dziesiec sekund. We wszystkich 
normalnych procesach uczenia sie mysl wyprzedza dzialanie. Kiedy uczycie sie na 

background image

pamiec fragmentu ksiazki, mysl jest pierwsza, a jezyk podaza za nia. Jesli spróbujemy 
odwrócic proces i nauczyc sie fragmentu, powtarzajac go w kólko bezmyslnie, bedziemy 
sie jakac i wahac, recytacja nie powiedzie sie. Podobnie uczymy sie uwalniania od leku. 
Najpierw srednie Ja przedstawia z pomoca rozumu sytuacje zwiazana z lekiem. Tworzy 
mentalny obraz wydarzen, w których nizsze Ja moze pózniej brac udzial. Jest jak ojciec 
zlobiacy slady w sniegu, by przeszedl po nich syn. Syn musi sie tylko nauczyc stapac 
wytrwale sladami ojca. Natomiast bez tych prowadzacych sladów musialby powoli i 
bardzo uwaznie rozpoznawac kierunek marszu, cel, a takze wszystko to, co droga 
oznacza i od niego wymaga. Zanim rozpatrzymy szczególowo najpowszechniejsze 
rodzaje leków, lacznie z metodami ich pokonywania, oto cwiczenie i afirmacja, których 

mozna uzyc we wszystkich przypadkach: 

CWICZENIE 

Wyobraz sobie 

siebie wewnatrz ochronnej kopuly swiatla twego opiekunczego Wyzszego Ja i bez obaw, 
wywolaj sytuacje, które moglyby w przyszlosci napawac cie strachem. Zobacz, jak jestes 
spokojny, pewien samego siebie i bezwzglednie odwazny w obliczu kryzysu i jak 
przetrwales ten okres, az niebezpieczenstwo zostalo pokonane, a zycie toczy sie dalej. 
AFIRMUJ: Przywolujac i stawiajac przed soba swoje leki, pozbawiam je mocy 
krzywdzenia i nekania mnie. Przewiduje kazda mozliwa sytuacje, jaka moze mi sie 
wydarzyc, i spotykam ja z odwaga. Gdyby jakas rzecz, której sie obawiam, naprawde sie 
wydarzyla, okaze sie nieustraszony i potrafie stawic jej czolo z pewnoscia siebie 
zapewniajaca powodzenie. Moje Wyzsze Ja to mój Aniol Stróz. Strzeze mnie i pomaga 
mi uswiadomic sobie i pozbawic mocy kazdy bez wyjatku lek, jaki moze sie pojawic. Nie 
boje sie zla. NIE boje sie zla. NIE boje sie ZLA. STRACH PRZED CHOROBA, jesli 
pozwolimy mu sie czaic w nizszym Ja w nieprawidlowej formie kompleksu, moze 
sprawic, ze w przypadku pojawienia sie bólu, który nie da sie natychmiast wyjasnic, 
wpadniemy w panike. Nizsze Ja, jak wiemy, nie stalo sie jeszcze doskonale w 
ewolucyjnym procesie wspólzycia ze srednim Ja. Zwierzeta ulegaja chorobom i smierci, 
ale sie ich nie boja. Kiedy nadchodzi kres ich zycia, klada sie spokojnie i umieraja; nie 
umieraja tysiackrotnie ze strachu. Tylko zwierze ludzkie, ze swoim gosciem, srednim Ja, 
umiera tysiacami urojonych smierci, no i rzeczywista, która przychodzi raz w calym 
zyciu. Aby wybudowac bariere przeciwko wszelkim dzikim strachom, jakie moga sie 
pojawic w przypadku zachorowania, dobrze jest przyjrzec sie ewentualnosciom, 
wyobrazic sobie bez emocji najzwyklejsze choroby. (Emocje moga na zasadzie 
autosugestii sprawiac, ze nizsze Ja wykaze symptomy tych chorób, które przedstawimy 
sobie z dostateczna moca.) Wyobraz sobie, jak nagle zauwazasz, ze cos jest z toba 
niedobrze, wzywasz lekarza i posylaja cie do szpitala na wyciecie wyrostka 
robaczkowego. Zobacz siebie po powrocie do zdrowia, jak znowu czujesz sie dobrze. 
Powtarzaj cwiczenie, wyobrazajac sobie podobne przypadki, klopoty z zebami albo 
zlamaniami. Zwróc najwieksza uwage na to, by w zadnym z tych przypadków nigdy nie 
zatrzymywac ruchomego filmu wyobrazni w krytycznej chwili. ZAWSZE WIZUALIZUJ 
DALEJ, az do momentu pelnego odzyskania zdrowia i powrotu do szczesliwego, 
normalnego zycia. Jesli trapi cie strach przed choroba w rodzinie, przeprowadz swoich 
bliskich przez to wydarzenie we wlasnej wyobrazni, zawsze w rezultacie widzac ich w 
doskonalym samapoczuciu i zdrowiu. Zatrzymaj sie dluzej nad ostatnim szczesliwym 
obrazem i podziekuj, ze twój najblizszy ma kierownictwo, ochrone i jest bezpiecznie 
prowadzony przez doswiadczenia zycia. Jesli zaskoczy cie znienacka nagla choroba, 

background image

uswiadom sobie, ze panika, jaka moze odczuwasz, to raptem reakcja nizszego Ja - reakcja 
spowodowana tym, ze od lat robily na nim wrazenie rózne choroby obserwowane u 
przyjaciól czy znajomych. Przestan myslec o bólach i dolegliwosciach chwili. Posun sie 
w wyobrazni naprzód i zacznij wytrwale zyc jako uzdrowiony, po odzyskaniu dobrej 
kondycji. Pomysl o tym, ze czas leczy wszelkie rany. Powtarzaj sobie w kólko, by byc 
cierpliwym, odwaznym i nieustraszonym. Przypominaj sobie stale, ze nic nie moze cie 
trwale skrzywdzic, nawet smierc. Nic nie zrani niesmiertelnej duszy. Tylko cialo mozna 
zranic, a cialo to tylko narzedzie, którego uzywasz przez okreslony czas; nalezy o nie jak 
najlepiej dbac i zostawic bez zalu, kiedy nadejdzie pora. Zawsze byly nowe ciala do 
twojego uzytku i zawsze beda, tak dlugo, jak bedziesz ich potrzebowal. Smierc to jak 
zrzucenie bezuzytecznego ubrania, po to by zalozyc nowe. Módl sie do Wyzszego Ja o 
pomoc i niezbedne kierownictwo dla siebie i twojego lekarza, w przypadku gdy zostanie 
wezwany. Jesli drzwi sa otwarte dzieki modlitwie o uzdrowienie, Wyzsze Ja moze 
interweniowac i zadbac o ciebie w cudowny sposób. Jezeli masz przyjaciela albo kogos 
bliskiego, kto nie ulega strachowi, popros, by nalozyl na ciebie rece i pomodlil sie o 
uzdrowienie. Gdyby do takiej modlitwy zebral sie krag przyjaciól, liczba Wyzszych Jazni 
zajetych pomaganiem ci wzroslaby dostatecznie, by spowodowac prawie natychmiastowe 
uleczenie, nawet z najciezszego stanu. Modlitwa do Wyzszego Ja powinna byc prosta. 
Kilka glebokich oddechów, wraz z rozkazem do nizszego Ja, by zgromadzilo dodatkowa 
sile zyciowa i zaczelo przekazywac j a umilowanemu Wyzszemu Ja - to .pierwszy krok. 
Drugim jest wyobrazenie sobie pozadanego stanu i poproszenie Wyzszego Ja o odbicie 
go w rzeczywistosci. Mozna podziekowac za ów pozadany stan, który z chwila 
wizualizacji albo opisania w slowach juz stal sie realny. Tajemnica nauki „popros i wierz, 
ze juz otrzymales" polega na tym, ze podziekowanie za upragniony stan juz dokonany 
pomaga wyrzucic z obrazu mentalnego przyczyne problemu. NIGDY nie módl sie: 
„Ulecz to chore cialo, niech wyzdrowieje„. Ten blad popelnia sie o wiele za czesto... 
Tworzymy mentalny obraz ciala w chorobie i ów stan choroby zostaje niemal 
automatycznie odbity w rzeczywistosci: wysylamy bowiem do Wyzszego Ja juz 
zanieczyszczony obraz - skazone nasienie, które ma byc posiane i wyrosnac jako 
odpowiedz na modlitwe. Obraz mentalny stanu chorobowego wpuszcza zatruta wode do 
pompy zalewanej mana. Z mentalnych rak nalezy zmyc wszystkie mysli o chorym czy 
niedoskonalym stanie, tak jak myje rece doswiadczony chirurg przygotowujacy sie do 
przeprowadzenia delikatnej operacji. Musimy stanac „przed Panem" z czystymi rekami 
umyslu i czystymi rekami sumienia. Kiedys przyjaciel powiedzial mi, dlaczego przestal 
sprzedawac polisy ubezpieczeniowe od wypadków. Wyjasnil: - Przekonalem sie, ze cos, 
co zrobilem opisujac wypadki, jakie moglyby sie w kazdej chwili zdarzyc moim 
przyszlym klientom, mialo paskudny zwyczaj autentycznego wydarzania sie im po 
niedlugim czasie. Stale wyplacalem odszkodowania ludziom, którym niedawno 
sprzedalem polisy, natomiast ci, którzy ich nie nabyli, jak sie wydawalo, uchodzili calo. 
Przestalem wiec sprzedawac polisy. Im bardziej osoba podatna jest na sugestie, tym 
latwiej sprzedac jej polise ubezpieczeniowa, i tym wieksze jest niebezpieczenstwo, iz 
zywe obrazy wydarzajacego sie wypadku sprawia, ze stanie sie ona „podatna na 
wypadki". Niektóre autorytety w dziedzinie psychologii twierdza, ze wiekszosc 
wypadków powodowanych jest sugestiami zaakceptowanymi przez podswiadomosc. 
Zachodzi tu, co nastepuje: obraz wypadku pozostaje w nizszym Ja w szczytowym 
momencie kryzysu. Trzeba koniecznie pamietac, ze moc takiej sugestii, o jakiej mowa, 

background image

zostaje unieszkodliwiona, jesli podczas specjalnych cwiczen Huny przeprowadzi sie w 
wyobrazni scene wypadku do konca - wynik sytuacji ma byc szczesliwy, a ochrona, 
prowadzenie i pomoc Wyzszego Ja niezawodne. KIEDY KTOS Z NAJBLIZSZYCH 
JEST CHORY, wielu ludziom najtrudniej jest przezwyciezyc strach. W takiej sytuacji 
emocje sa naturalnie bardzo pobudzone. Wylania sie wtedy z ludzkiej podswiadomosci 
pradawny, pierwotny instynkt, który sprawia, ze dzikie zwierze walczy w obronie 
mlodych albo swej towarzyszki; milosc, strach i slepy zwierzecy gniew zalewaja falami 
osobe zaskoczona w centrum takiej burzy. Mloda matka moze zupelnie wariowac ze 
strachu, czytajac, ze wokól szerzy sie choroba Heinego-Medina. Jedno wspomnienie 
pociaga za soba nastepne i matka przypomina sobie z przerazeniem ludzi kalekich, 
których widziala, zwlaszcza dzieci. Gnana strachem w przyszlosc, wyobraza sobie 
wlasne ukochane dziecko umierajace w zelaznym respiratorze Drinkera, a jego niegdys 
piekne cialko pokurczone i niezdolne do zycia. Taki strach ma podstawy w dostatecznie 
wielkim, prawdziwym niebezpieczenstwie. Nadaje mu to duza moc. Niebezpieczenstwa 
nie nalezy ignorowac. Jak najspokojniej i najrozsadniej trzeba podjac wszelkie srodki 
zapobiegawcze. Jesli dziecko ma objawy wskazujace na bezposrednie zagrozenie, 
natychmiast nalezy wezwac lekarza. Panice zas, która tak czesto sie pojawia, trzeba bylo 
przeciwdzialac na samym poczatku, odwaznie przyjrzawszy sie wszystkim 
ewentualnosciom zwiazanym z choroba i W WIZUALIZACJI, PRZEZYWAJAC 
KAZDA Z NICH DO KONCA, JAKIM JEST DOSKONALE ZDROWIE DZIECKA. 
Trzeba stale utrzymywac w wyobrazni poczatkowe i koncowe obrazy ukochanej osoby w 
dobrym zdrowiu, natomiast niebezpieczenstwu czyhajacemu w srodku (które ma szanse 
zmaterializowania sie tylko jedna na bardzo wiele) odmawiac miejsca w ciagu 
wyobrazen. Kazda modlitwe do Wyzszego Ja zawierajaca choc cien niewlasciwego 
obrazu powinno sie traktowac jak grzech i starannie takiej unikac. Osobe ukochana, 
zwlaszcza dziecko, nalezy za wszelka cene chronic od leków matki i ojca. Jesli strachu 
nie da sie calkowicie usunac i zastapic wiara w pomoc Wyzszego Ja, to przynajmniej nie 
wolno dac mu wyrazu w slowach i dzialaniu. Dziecku trzeba dodac odwagi i zapewnic 
jak najwiekszy komfort psychiczny i fizyczny, a rodzic powinien przejsc do drugiego 
pokoju i postarac sie zwalczyc lek, zastepujac go wiara. Rozluznij sie. Wyobraz sobie, 
jak jestes spokojny, pelen zaufania i wiary, ze na twoja prosbe Wyzsze Ja odbije w sferze 
fizycznej wyobrazony przez ciebie obraz dobrego zdrowia, ze stanie sie on 
rzeczywistoscia. Po odzyskaniu spokoju mozna przeslac modlitwe, w której wyobrazamy 
sobie dziecko jak zwykle zdrowe i szczesliwe. Modlitwe powtarzamy tak czesto jak 
trzeba, by usmierzyc strach. Modlitwa kumuluje sie i rosnie. Wiedza o tym od wieków 
katolicy. Czesto poprzedzaja serie modlitw o pewna okreslona rzecz „zalewaniem 
pompy" - moze to byc dar dobroczynny aprobowany przez Kosciól albo chociaz fizyczny 
bodziec, jakim jest zapalenie swieczki, czym symbolizuj powiekszenie Swiatla, czyli 
umocnienie Wyzszych Ja (które dla nich stanowia wspólnote swietych). Moc modlitwy 
powtarzanej co okreslony czas, przez caly dzien, noc albo dobe, stale rosnie. Jesli taka 
nowenne, czyli serie modlitw odprawi sie na sposób Huny, ze zrozumieniem zawartych 
w niej elementów, a zwlaszcza tego,. ze trzeba przeslac mane i ze obraz pozadanego 
stanu nie moze zawierac ani sladu negatywnych mysli, rezultaty okaza sie jak najlepsze. 
Jesli rodzic potrafi odzyskac chlodny spokój i wiare, a takze stworzyc wyrazny i czysty 
obraz dziecka w pelni zdrowia, mozna zastosowac bezposrednia metode uzdrawiania. 
Jest to niemal naturalny gest ze strony rodzica; kladzie on reke na dziecko, wizualizujac 

background image

je w stanie zupelnego zdrowia i szczescia, zarazem wzywajac Wyzsze Ja i dziekujac mu, 
ze mana ciala zostaje uzyta do pomocy dziecku i ze juz jest ono zdrowe. „Skladam dzieki 
za to, ze Ojciec-Matka uzywaja teraz sily zyciowej mojego ciala i ze calkowicie uleczyla 
ona dziecko, przywracajac mu przyjemne, dobre samopoczucie. Skladam dzieki za to, ze 
dziecko stoi teraz w pelni Swiatla i jest pod kazdym wzgledem naturalnie doskonale. 
Amen". Mlodzi maja wielki zapas sily witalnej i uzyskanie dla nich uzdrowienia nie jest 
trudne. Bardzo starzy, u których strumien zycia prawie wysechl, reaguja wolniej, a czesto 
czuje sie, ze lepiej jest poprosic dla nich o bezbolesne i latwe odejscie niz o cud 
uzdrowienia. STRACH PRZED UTRATA PRACY, PIENIEDZY, PRZED CHOROBA I 
NIEMOZNOSCIA WYPELNIANIA SWOICH OBOWIAZKÓW - po prostu strach o 
siebie lub swoich najblizszych zadrecza ogromna liczbe ludzi. Ten zespól leków jest 
najgorszy dla osób wrazliwych, których nizsze Ja gleboko odczuly nedze w dziecinstwie 
albo pózniej, badz tez przez cale zycie. U tych osób najmniejsze zagrozenie materialnego 
bytu wyzwala caly lancuch wybuchowych lub depresyjnych reakcji; ozywaja 
wspomnienia trudnych czasów. I tu równiez korekta reakcji lekowych zaczyna sie od 
uswiadomienia sobie, ze zwierze w czlowieku znowu odgrywa role, w której zmuszone 
jest do walki z innymi zwierzetami o pozywienie albo bezpieczenstwo. W nizszym Ja 
moga pozostawac jeszcze wspomnienia wlasciwe jego rasie, a wiec wspomnienia o 
bitwach o dostep do wody, o pastwiska, tereny lowieckie czy lowiska rybne. Normalne 
dostosowanie sie zwierzecia, jakim jest nizsze Ja, powinno dostarczyc czlowiekowi 
silnego motywu do walki o ochrone mozliwosci zarabiania albo do znalezienia nowego 
zródla dochodu, jesli poprzednie zostalo utracone. Powinno dodac odwagi, checi do 
pracy, poszukiwan i prób. Wadliwa reakcja zachodzi wtedy, kiedy pamieta sie przede 
wszystkim dawne niepowodzenia, a zupelnie pomija wiele odniesionych w przeszlosci 
sukcesów. Przerazony albo nieprzytomny ze strachu czlowiek, przemierzajacy ulice w 
poszukiwaniu pracy, zapomina, ze w Ameryce nikt nie jest zmuszony do glodowania. 
Zapomina o wierze i filozofii zycia, jesli takie posiadal. Cierpi coraz intensywniej. 
Paralizuja go strach i zniechecenie. Osiaga punkt, kiedy juz nie spodziewa sie wygrac, 
bez wzgledu na to, jak bardzo bedzie sie staral. Krótko mówiac, jego szanse wybrniecia z 
klopotów finansowych sa coraz mniejsze. Dla czlowieka szamoczacego sie w takiej 
walce miedzy swymi wewnetrznymi lekami a zewnetrznymi okolicznosciami opoka 
moze byc zona. Moze ona zachecac, trwac nieugiecie w wierze i modlic sie o pomoc, 
czego on w stanie depresji nie moze czynic efektywnie. Taka pomoca bylby takze dobry 
przyjaciel. Oczywiscie, nie wolno okazywac niecierpliwosci, musza ja zastapic wiara i 
ufnosc. Osoba stojaca przed grozba utraty pracy powinna jeszcze w okresie dobrobytu 
przygotowac sie na stres strachu, jaki moze pojawic sie w takiej sytuacji. Znowu 
pozyteczna bedzie tutaj codzienna praca z wyobraznia, tworzenie obrazu utraty pracy 
albo niepowodzenia w obecnie prowadzonym interesie, nastepnie przezycie tego w 
wizualizacji i wyjscie na koniec z czyms nawet lepszym - kiedy znów wszystko jest w 
porzadku. Po takich cwiczeniach profilaktycznych przeprowadzonych w wyobrazni 
prawdziwa utrata zródla dochodu, jesli sie zdarzy, przyjeta zostanie bez szarpiacego 
strachu i paralizujacych leków. Nizsze Ja dostosuje sie i czlowiek bedzie zdolny do 
znacznie wiekszego i efektywniejszego wysilku przy szukaniu nowego zajecia, a takze do 
wzywania pomocy Wyzszego Ja. Osób, które potrafia rozpoczac kazdy dzien 
poszukiwania pracy od modlitwy wiary „widzac„ nowe stanowisko jako juz znalezione, 
dobre, pozadane - nic nie powstrzyma. Mozliwosc pracy otworzy sie albo w oczekiwany 

background image

sposób, albo czasami zupelnie nieprzewidziany. Wyzsze Ja sa zadziwiajaco madre w tych 
sprawach i potrafia zdzialac cuda, jesli pozwoli sie im brac przynalezny im, naturalny 
udzial w codziennym zyciu potrójnego czlowieka. STRACH PRZED UTRATA 
PIENIEDZY albo PRZEGRANIEM SPRAWY W SADZIE i im podobne, a takze lek, ze 
nie zdolamy uiscic oplat i zabiora nam wlasnosc - tym strachom i setkom podobnych 
nalezy sie przeciwstawic podanymi wyzej metodami, takim samym wczesniejszym 
przygotowaniem na wlasnie takie przypadki, budujac zarazem wiare w pomoc i 
kierownictwo Wyzszego Ja. Przewidujac nieszczescia tego rodzaju, czlowiek postapi 
wlasciwie, jesli przezyje wyobrazona sytuacje do konca, czasami jednak zmieniajac ten 
koniec - z niezawodnego sukcesu w tymczasowa strate, która pózniej okaze sie najlepsza 
rzecza, jak mogla sie byla wydarzyc. Niekiedy Wyzsze Ja, obdarzone zdolnoscia 
widzenia przyszlosci, dostrzega, ze potrzebne jest pewne niepowodzenie, by potem 
przyszla wieksza korzysc. Na przyklad kupilem kiedys drukarnie, której wartosc polegala 
glównie na tym, ze znajdowala sie w swietnym punkcie, byla natomiast w starym 
budynku, wiec czynsz byl niski. Zaledwie objalem wlasnosc po nabyciu, kiedy odkryto 
blad w umowie i po bezowocnej walce w sadzie stracilem dzierzawe i bylem zmuszony 
opuscic teren. Moje modlitwy o wygranie sprawy pozostaly nie spelnione, ale prawie 
natychmiast, po raz pierwszy od wielu lat, opróznil sie sasiedni budynek i moglem sie do 
niego wprowadzic niemal bez przerwy w interesach. Przeprowadzka ledwie sie 
zakonczyla, kiedy wlasciciel starego budynku nagle zmienil plany wynajmowania go 
przez dalsze piec lat, kazal go wyburzyc i zbudowac na tym miejscu wielki biurowiec. 
Czlowiek, któremu sad przyznal dzierzawe, zostal stamtad wyrzucony. Wyzsze Ja 
uratowalo mnie w taki zawily sposób. Patrzac wstecz, zrozumialem, ze gdybym nie 
przegral procesu i nie zdobyl nowego miejsca akurat wtedy, kiedy stalo sie dostepne, i ja, 
i moja drukarnia znalezlibysmy sie na ulicy i musialbym przeprowadzic sie tak daleko, ze 
stracilbym klientów. Nigdy nie przyznawaj, ze zdarzylo sie nieszczescie, bez wzgledu na 
to, jakie. Podziekuj Wyzszemu Ja za lekcje, która ci dalo, albo za zmuszenie cie do 
skrecenia z jednej sciezki w druga. (I to szczerze!) W kazdym prawie przypadku, gdzie 
pomimo codziennych wysilków utrzymywania zgodnej wspólpracy z Wyzszym Ja 
pojawila sie, jak na to wyglada, bieda, juz jest w drodze jakies wieksze dobro i w 
pewnym sensie oczyszczany zostaje grunt, by mogla sie zmaterializowac nowa i lepsza 
struktura zyciowa. Kiedys spóznilem sie na pociag, co bylo wówczas bardzo przykre, ale 
odmienilo na znacznie lepszy caly bieg mojego zycia. Innym razem upadlem na sliskich 
schodach i zlamalem reke, co ustrzeglo mnie przed wejsciem w interes, który, jak czas 
wkrótce pokazal, bylby dla mnie bardzo niekorzystny. NIEOKRESLONE LEKI PRZED 
CZYMS NIEWIDZIALNYM I NIEJASNYM to ostatnia kategoria powszechnych 
strachów. Najczesciej przesladuja one kobiety, moze dlatego, ze czesto brak im sil, by sie 
obronic. Wiele kobiet przezywa straszny lek przed samotnym spedzeniem nocy w domu. 
Poruszone zostaja dawne leki zasiane w dziecinstwie i zalewa je powódz wspomnien o 
okropnych rzeczach zaslyszanych albo przeczytanych w gazetach. Dla przerazonej 
kobiety nie ma sensu powtarzanie sobie, ze w ciagu dlugiego zycia napastowana jest 
mniej niz jedna kobieta na wiele tysiecy i ze prawdopodobienstwo napasci na nia tej 
wlasnie nocy jest zbyt male, by moglo sie liczyc. W jej nizszym Ja lek rosnie coraz 
bardziej. Wymyka sie zupelnie spod kontroli i kobieta trzesie sie ze strachu na kazdy 
znany lub nieznany dzwiek, który moze oznaczac, ze ktos próbuje wlamac sie do domu, 
albo zwiastowac jakies inne niebezpieczenstwo. Jest to sytuacja godna pozalowania, ale 

background image

wcale nie trzeba jej znosic. Te leki mozna wydobyc na swiatlo, tak jak kazde inne. 
Mozna sie nimi zajac po kolei, od najmniejszych do najwiekszych i najczarniejszych. 
Przy przeprowadzaniu takich korekcyjnych cwiczen wizualizacyjnych Wyzsze Ja ma 
nieoceniona wartosc. Kobieta moze raz po raz przesylac do niego obraz siebie, w którym 
jest pelna odwagi i wiary, i ten obraz urzeczywistni sie i na tyle utrwali, ze da jej 
wybrnac z kazdej sytuacji. Z takim samym ostroznym spokojem mozna podchodzic do 
duchów, zjaw, a nawet do znanych leków przed pajakami i szczurami, trzymajac w tym 
czasie mocno za reke Wyzsze Ja. W walce z lekami nastepuje ciagle uwalnianie z 
podswiadomego Ja sily zyciowej, jaka zostala uwieziona w nasionach, czyli 
kompleksotwórczych wspomnieniach leków. Jesli te sile oferuje sie w podziekowaniu 
Wyzszemu Ja do jego uzytku i celów, krok po kroku caly czlowiek staje sie silniejszy, a 
dodatkowa moc uzyskana z pokonania jednego smoka strachu sprawia, ze wieksza jest 
pewnosc zabicia nastepnego - a takze, iz o wiele latwiej to uczynic. Kiedys, gdy nasze 
spoleczenstwo paralizowaly nieuzasadnione obawy, ster naszego panstwa wzial w swoje 
rece pewien wielki czlowiek, którego spotkalo jedno z najstraszniejszych osobistych 
nieszczesc. Przezwyciezyl on swoje leki i uposledzenie. W pierwszej mowie do narodu 
przekazal z glebi wlasnego duchowego doswiadczenia slowa ustanawiajace prawde: „Nie 
musimy sie niczego bac z wyjatkiem wlasnych obaw". Jak sie okazalo, mial calkowita 
racje. Prawda ta dotyczy 99 procent naszych leków mozemy sie bac jedynie ich samych, i 
to tylko dlatego, ze pozwalajac im wypelniac serca i umysly, odcinamy i oslabiamy 
wiare. Nie ustawaj w afirmowaniu: Nie bede sie bal zadnego zla. Nie bede sie bal 
ZADNEGO zla. Nie bede sie bal ZADNEGO ZLA. Zyje pod przewodnictwem 
Wyzszego Ja i wszystko, co mnie spotyka, ostatecznie okaze sie dla mnie dobre. NIE 
BOJE SIE ZADNEGO ZLA. Stosuj afirmacje podana przez jednego ze starozytnych 
medrców, która podtrzymywala mezczyzn i kobiety przez cale wieki i nadal bedzie to 
czynic. Pochodzi z Psalmu 27: „Pan [moje Wyzsze Ja - przyp. aut.] swiatlem i 
zbawieniem moim: kogóz mam sie lekac? Pan ochrona mojego zycia: przed kim mam sie 
trwozyc?" Po kazdym cwiczeniu, w którym pracujesz nad przemiana mocy twoich leków 
w wielka i dajaca ochrone moc WIARY, wytrzyj do czysta tablice umyslu. .Poleruj od 
nowa jego lustro, az bedzie odbijalo jedynie dobro, zyczliwosc, SWIATLO.

Rozdzial 12 
„OSTATNI NIEPRZYJACIEL" 

Pewien oficer armii amerykanskiej, który otrzymal wiele odznaczen za mestwo, 
powiedzial mi kiedys, skad wedlug niego wziela sie jego odwaga. Przezywal potworne 
koszmary nocne, omal nie umarl ze strachu. Wyszedl z tych przezyc z tak dobrze 
wyuczona lekcja, ze odmienilo to cale jego zycie. We snie atakowal go nieprzyjaciel 
olbrzymich rozmiarów, o wielkiej mocy i sprawnosci, z wsciekla nienawiscia i dzikoscia 
najbardziej zajadlej bestii. Ale, co gorsza, poza fizycznym wrogiem byl jeszcze jego 
duch. Towarzyszyl mu, ciemny, wpólprzezroczysty i niewiarygodnie ohydny. Duch lypal 
zlosliwie okiem, a spiacemu przechodzily ciarki po plecach ze strachu. Walczyl z tymi 

background image

potworami z sila szalenca, która wydawala sie plynac z samej glebi jego istoty, tak 
straszliwe bylo niebezpieczenstwo. Przezywal dwojaki strach - umierania w ciele 
fizycznym i smierci duszy pozeranej przez szkaradnego ducha. W miare jak czul, ze 
opuszczaja go wola i odwaga, ogarnialo go rosnace przerazenie, przechodzace ludzka 
wyobraznie. Umieral setkami smierci, uswiadamiajac sobie, ze nie ma wyjscia- jego cialo 
zostanie zabite, a dusza unicestwiona. Wreszcie nadszedl koniec. Zostal pobity. 
Nieprzyjaciel wparl kolano w jego plecy, zlapal za wlosy, odchylil glowe i z okrutna 
powolnoscia podcial gardlo. Oficer czul, jak ból mija, i czekal. Spodziewal sie ciemnosci 
- mial nadzieje, ze nie poczuje, kiedy duch zabierze sie do pozerania jego duszy... ale to, 
czego sie obawial, nie nastapilo. Stwierdzil, ze nadal zyje, chociaz cialo zniklo - i co 
najdziwniejsze, nieprzyjaciel i jego i duch znikneli wraz ze smiercia ciala. Po bardzo 
wedlug niego dlugim okresie czekania i obserwowania doszedl do bardzo waznego 
wniosku. - Tylko cialo mozna zabic - powiedzial sobie. - Ja istniej e nadal, choc cialo jest 
martwe. Duszy nie mozna zranic. Teraz musze sie dowiedziec, dokad mam isc. - I ruszyl 
przed siebie. Ale podróz skonczyla sie, zanim sie jeszcze zaczela obudzil sie. I chociaz 
stawal do bitwy jeszcze wielokrotnie po tym przezyciu, nigdy juz sie nie bal. Przeszedl za 
zaslone i pokonal strach przed smiercia. - Który - zakonczyl - jest w koncu jedyna rzecza, 
jakiej rzeczywiscie sie boimy. Instynkt przezycia, tkwiacy gleboko we wnetrzu 
wszystkich zywych istot, który kaze im wytezac wszystkie sily w walce o 
samoprzetrwanie, jest - w przypadku czlowieka - zakorzeniony w nizszym Ja. Kiedy 
boimy sie smierci, to w istocie boi sie nizsze Ja. Strach jest bardziej dziedzictwem sfery 
fizycznej niz mentalnej czy duchowej. Pierwszym krokiem do pokonania „ostatecznego 
nieprzyjaciela„ jest jasne rozeznanie, gdzie miesci sie strach. Srednie Ja czlowieka moze 
bac sie tylko w wyrozumowany sposób. Czlowiek moze, bedzie, i w granicach rozsadku 
powinien bac sie klopotów, jakie jego smierc przyniesie ludziom od niego zaleznym. 
Trzeba spojrzec temu strachowi w oczy, rozpatrzyc wszelkie aspekty, uporzadkowac 
dom, zrobic wszystko, aby zabezpieczyc rodzine przed tymi klopotami, a potem ruszyc 
dzielnie naprzód. Dopiero wtedy, gdy dobrze przygotujemy sie na wszelkie 
ewentualnosci w tym wzgledzie, mozemy uzyskac spokój umyslu na tym swiecie i nie 
zaklócone niczym przejscie do nastepnego. W zeszlym stuleciu przyszlismy z pomoca 
ludziom o naturalnych zdolnosciach parapsychicznych, których niegdys lowcy czarownic 
palili na stosie. Na uniwersytetach zmarla nagla smiercia tymczasowa mania 
zaprzeczania, ze istnieje cos „nadnaturalnego", gdy wielu liczacych sie profesorów zajelo 
sie studiami nad mocami psychicznymi, duchami i tego rodzaju zjawiskami poprzednio 
wyszydzanymi. Smiali naukowcy, którzy zorganizowali Towarzystwo Badan 
Parapsychicznych, w ten sposób przeciwstawiajac sie materializmowi panujacemu w 
kregach uniwersyteckich i naukowych, oddali ludzkosci wielka przysluge. Materialisci 
wstrzasneli religijnymi ludzmi „naukowymi" oswiadczeniami, ze wszelkie pomysly o 
zyciu po smierci to integralna czesc calej masy zabobonów, wreszcie usuwanych. 
Parapsychologia rozwinela sie szybko i nie mozna bylo tego faktu pominac. Ludzie o 
wysokiej pozycji, znani ze swych zdolnosci i uczciwosci, obserwowali zjawiska 
wystepujace na seansach i skladali sprawozdania z obserwacji przeprowadzanych w 
warunkach badan naukowych. Slabe próby podwazenia ich prawdomównosci badz 
twierdzenia, ze padli ofiara oszustów, nie zdolaly ani troche obronic materializmu, który i 
tak byl juz w odwrocie. W tym okresie napisano setki ksiazek i chociaz Kosciól i prasa (z 
wyjatkiem ludzi zajmujacych sie parapsychologia) nadal drwia ze zjawisk 

background image

parapsychicznych, osoba, która zechce udac sie do biblioteki i przeczytac pare 
najslynniejszych ksiazek na temat badan z tej dziedziny, nie moze stamtad wyjsc nie 
przekonana bez cienia watpliwosci, ze zycie po smierci jest faktem, nie tylko religijna 
obietnica. Aby przygotowac sie do godnego umierania, bez drzenia ze strachu, trzeba 
przede wszystkim przyjac, ze zycie po smierci to podstawowa prawda. Oczywiscie 
osobie, dla której zycie jest tak trudne, ze przygnebiona ma nadzieje, iz smierc „zakonczy 
to wszystko", troche ciezko jest zaakceptowac te prawde. G.B. Shaw, jeden z wyrazicieli 
pogladu, ze smierc jest absolutnym koncem, przekazal zza grobu wiadomosc przez usta 
kilkunastu mediów, za kazdym razem mówiac, ze zgon pozbawil go poprzednio zywionej 
nadziei, iz smierc przyniesie wygaszenie zycia. Opisujac warunki, jakie zastal po drugiej 
stronie, powiedzial, ze zycie jest tam kontynuowane mniej wiecej od momentu, kiedy 
zostalo przerwane tutaj, chociaz jest, przyznal, troche inne i o wiele przyjemniejsze. 
Kiedys zauwazono, ze nieprawdziwa jest wiara w przetrwanie czlowieka w postaci 
ducha, poniewaz duchy, które wracaja, by porozumiec sie z zyjacymi, nie zgadzaja sie co 
do warunków panujacych po drugiej stronie zycia. Nie mozna zaprzeczyc, ze opisy 
miejsc pobytu kazdego z duchów mniej lub bardziej róznia sie miedzy soba. Kiedy 
jednak poruszono te sprawe z kilkoma komunikujacymi sie duchami, które wykazaly sie 
umiejetnoscia odpowiedzi na kazde zwykle pytanie, wyjasnily one, ze po smierci 
czlowiek stwarza swe otoczenie wyobraznia. Na przyklad osoba, która pragnela byc w 
niebie ze zlotymi ulicami, czego nauczono ja sie spodziewac, automatycznie stwarzala 
takie niebo i zaludniala je aniolami i „blogoslawionymi". Niektórzy, bojac sie piekla i 
plomieni, budowali pieklo i zamieszkiwali je, cierpiac bardzo w umysle, jesli nie w 
rzeczywistym fizycznym ciele. Ta zdolnosc twórcza po smierci, kiedy kazda kreacja jest 
tak realna jak sny, które tworzymy co noc i w których zyjemy, spowodowala wiele 
wspomnianych sprzecznosci w opisach zycia po tamtej stronie i jego elementów. 
Podobnie mozna wyjasnic sprzeczne poglady na nature nieba i piekla. Ludzie dobrze 
obeznani z parapsychologia twierdza, ze po smierci stwarzamy dla siebie swoje 
otoczenie, ale czesto spotykamy i rozpoznajemy przyjaciól i inne duchy, dzielac z nimi 
podobne snom srodowisko, stworzone przez nich, a takze wnoszac nasz udzial do calosci. 
W tych wygladajacych realnie „niebianskich swiatach„ kontynuujemy normalne zajecia i 
mozna tam spróbowac robic cos, co wydawalo sie obiecujace w zyciu fizycznym, albo 
stac sie tym, kim chcialo sie zostac na Ziemi. Jest zatem szansa na dalsze doswiadczenia i 
rozwój. Mlodzi ludzie, którzy tam przechodza, sa nauczani i moga osiagnac dojrzalosc. 
Nie mozna dokladnie stwierdzic, jakie panuja tam warunki dla poszczególnych osób; ale 
z pewnoscia ogólny obraz „zycia po smierci" jest wystarczajaco scisly dla naszych celów. 
Wiemy, ze smierc jest w takiej samej mierze czescia Wielkiego Planu Stworzenia jak 
narodziny. Kazdy z nas musi doswiadczyc obu, i smierc, i narodziny sa równie dobre i 
równie konieczne we wlasciwym miejscu i o wlasciwej porze. Mozemy oczekiwac, ze 
nastepna faza zycia rzadzi to samo dobre i doskonale prawo. Milosc, rozwój i ochrona, 
jakich doswiadczamy tutaj, z pewnoscia istnieja dalej i tam. W normalnych warunkach 
smierc, kiedy nadchodzi, jest dobra. Jesli potrafimy uniknac przeniesienia wraz z nami 
poza smierc bagazu nieuzasadnionych i dogmatycznych leków, takich jak lek przed 
pieklem, to wstapiwszy w ten nowy etap naszej ewolucji, mozemy isc naprzód 
swobodnie, bezpiecznie i cieszyc sie nowa wolnoscia od znuzenia i szarpaniny zycia w 
ciele fizycznym. Z drugiej strony, jesli ktos umiera w przekonaniu, ze smierc ciala jest 
dla niego koncem zycia, moze zostac „przywiazany do ziemi". W takim przypadku 

background image

zmarly nie potrafi zmienic swych pojec o stanie istnienia po smierci. Dla niego taki stan 
w ogóle nie istnieje i moze on przez bardzo dlugi okres starac sie wejsc z powrotem w 
fizyczne zycie, kradnac komus cialo. Jesli mu sie to nie uda, moze przyczepic sie do 
zyjacej osoby i jako „druga osobowosc" dzielic z nia zastepczo zycie. Takie przypadki 
czesto przytaczane sa w podrecznikach psychologii. Czasami kilka takich duchów 
zamieszkuje cialo jednej osoby w wiekszej czy mniejszej mierze. Maja z tego bardzo 
malo zadowolenia i ich ewolucja posuwa sie naprzód bardzo wolno albo wcale. Dopiero 
gdy, zwykle po dlugim czasie, porzuca dawne przekonanie, ze drugi swiat jest tylko 
wytworem fantazji, potrafia przyjac pomoc i rady madrzejszych duchów. Zostana wtedy 
wprowadzone w sztuke tworzenia aktem umyslu wlasnych cial i otoczenia, zamieszkaja 
w nich i beda nabywac doswiadczenia. W naszych cwiczeniach wykorzystujemy ten sam 
proces tworzenia umyslem. Stwarzamy w umysle obraz pewnych okolicznosci, potem 
zyjemy w nich, patrzymy, co moze sie zdarzyc i czemu trzeba stawic czolo, 
zastanawiamy sie, jak to najlepiej zrobic. Skoro umiemy w ten sposób zebrac wiele 
cennych doswiadczen, a takze wycwiczyc nizsze Ja, by reagowalo tak, jak powinno, na 
rózne warunki (a wiemy, ze to potrafimy), glupota byloby zaprzeczac, ze zmarli - którzy 
robia dokladnie to samo - moga szybko sie uczyc, a takze uporzadkowac zabrane na 
tamta strone wspomnienia. Wydaje sie logiczne wierzyc, ze doswiadczaja oni wielu 
upragnionych przezyc, jakich im zabraklo w ziemskim zyciu, i dowiaduja sie, czy ich 
pragnienia byly uzasadnione. Jeszcze bedac w ciele mozemy postanowic, w co 
rzeczywiscie mamy wierzyc, ze stanie sie z nami po odejsciu z tego swiata. Jesli jestesmy 
w miare normalni i nasze nizsze Ja nie jest pelne powaznych kompleksów albo 
nieprawdziwych pojec dotyczacych smierci, powinnismy umiec wyobrazic sobie wlasne 
odejscie i prawdopodobne warunki, w jakich sie pózniej znajdziemy. Przezywszy 
parokrotnie sekwencje takich obrazów, bedziemy dosc dobrze przygotowani na pore 
smierci. Jesli natomiast odczuwamy przed nia irracjonalny albo chorobliwy strach, to 
najwyzszy czas rozpoczac solidny i dlugotrwaly trening reedukacyjny nizszego Ja. 
Mozliwe, iz wizualizacje umierania nalezy najpierw przeprowadzic ostroznie, 
wyobrazajac sobie inne osoby przechodzace przez ten proces. Ale z czasem, zdobywszy 
odwage przeciwstawiania sie lekom i cierpliwosc, mozna w koncu sklonic nizsze Ja, by 
zastapilo swój instynktowny strach o przezycie bardziej unormowanym podejsciem, w 
którym bedzie podzielac ufnosc i wiare sredniego Ja w to, ze smierc dotyczy tylko ciala, 
a nie trójjazniowego czlowieka zamieszkujacego to cialo. Praktyka wizualizacji 
szczesliwego stanu po smierci to najlepsze zabezpieczenie przed uczuciem zagubienia, 
które ogarnia tak wiele osób w czasie tego wydarzenia i sprawia, ze trudno jest im pojac, 
co sie stalo i co wobec tego maja robic. Godzina poswiecona na projekcje siebie samego 
w zycie po smierci, które z pewnoscia nadejdzie pewnego dnia, przyniesie 
najprawdopodobniej najwyzsze z mozliwych dywidend za porównywalny wydatek czasu 
i energii. I odwrotnie, osoba, która ma za malo odwagi, by stawic czolo nieuchronnemu 
nadejsciu smierci, i umiera, przenoszac na druga strone ciagnace ja z powrotem leki, 
bedzie miala doprawdy ogromne trudnosci z ich odrzuceniem. Odpowiednia pora na 
pozbycie sie irracjonalnych leków jest czas pobytu w ciele, kiedy czlowiek ma mnóstwo 
sily zyciowej, by tworzyc „wole" - narzedzie, z pomoca którego srednie Ja buduje, 
kontroluje i ksztalci nizsze Ja. Zadna dyskusja o smierci nie bedzie w naszych 
wspólczesnych czasach wyczerpujaca bez wzmianki o mozliwosci reinkarnacji w 
pózniejszym okresie, zatem dobrze jest zdecydowac sie, w co sie wierzy, a w co nie, na 

background image

ten temat. Studia parapsychologiczne dostarczyly wielu dowodów, ze po dluzszym lub 
krótszym okresie pobytu w sferach zycia po smierci, rodzimy sie ponownie w nowym 
ciele. Wiele osób zmeczonych zyciem, ale jednak nie chcacych uwierzyc w zupelny 
koniec, woli przyjac, ze nie ma reinkarnacji, lecz zyje sie wiecznie w pewnego rodzaju 
swiecie niebianskim. Jest prawdopodobne, ze taka wiara opóznia ponowne wcielanie sie, 
a zatem spowalnia doswiadczanie fizycznego zycia - a owo doswiadczanie jest tym, co 
pomaga nam ewoluowac na wyzsze poziomy swiadomosci. Istnieja pewne swiadectwa 
wskazujace na to, ze duch moze pozostawac przez wieki w posmiertnym swiecie, zanim 
przyjmie nowe cialo. Osoby medialne stale spotykaja duchy twierdzace, ze maja ponad 
tysiac lat. Rzadko mija miesiac, by jakis duch nie oglosil, ze jest taka czy inna slawna 
osobistoscia prosto ze stronic historii. Bywa to zabawne, jesli duch akurat nie zna historii 
i bardzo sie placze, usilujac opowiedziec, co robil jako owa slynna postac. Niektóre z 
najlepszych i najnowszych swiadectw na rzecz reinkarnacji pochodza z pracy lekarzy 
wprowadzajacych pacjentów w hipnoze, aby przypomnieli sobie oni przeszle zycia i 
opisali je. Z reguly tak sie dzieje i opisuja oni sceny z dawnego wcielenia, czesto 
przezywajac je na nowo w duzym stresie emocjonalnym. Celem tego rodzaju zabiegów 
leczniczych, zwanych regresja, jest zwykle odnalezienie ukrytego wspomnienia, jakie 
moglo zostac przeniesione w podswiadomosci, czyli przez nizsze Ja, z dawnego zycia i 
stanowi przyczyne problemów w obecnym. Czesto te ukryte wspomnienia powoduja 
odtworzenie albo symptomów, albo rzeczywistych warunków fizycznych, 
przypominajacych te, które trapily pacjenta w poprzednim zyciu. Ktos moze miec 
tajemnicza chorobe gardla lub lek przed udlawieniem sie - dlatego ze w przeszlej 
inkarnacji zostal powieszony badz uduszony. Wiele róznych przeniesionych niejasnych 
wspomnien mozna wydobyc na powierzchnie swiadomosci, na przyklad wspomnienia 
okreslonej choroby i smierci albo wypadków, powiklan milosnych i nieskonczonej liczby 
cierpien emocjonalnych. W wielu przypadkach zaburzenia emocjonalne i fizyczne, które 
nie poddawaly sie zadnemu innemu leczeniu, zostaja usuniete po prostu dzieki 
przypomnieniu sobie wydarzen z przeszlego zycia i przemysleniu ich; pacjent nabiera 
mocnego przekonania, ze nie moga one rzeczywiscie istniec i nie istnieja w obecnej 
inkarnacji. W ubieglym stuleciu idea reinkarnacji zyskala popularnosc na Zachodzie 
dzieki teozofii, lecz wkrótce teorii tej znacznie zaszkodzili maniacy wyobrazajacy sobie, 
ze sa inkarnacjami wielkich ludzi, od Kleopatry po Napoleona. Poniewaz osoby, które 
tak o sobie twierdzily, byly zwykle zupelnie przecietne, wysmiewano zarówno idee, jak i 
je same. Czasami ten smiech nadal rozbrzmiewa, ale myslacy i dobrze obeznani z ta 
dziedzina badacze w wiekszosci zgadzaja sie, ze istotnie powracamy na ziemie w coraz 
to nowych zywotach. Trudno powiedziec, ile razy powracamy, ale sadzac po dlugosci 
okresu, jakiego przecietny czlowiek potrzebuje na nauke najprzerózniejszych lekcji 
zycia, mozna bezpiecznie przyjac, ze nawet najbardziej uzdolnionym potrzeba z 
dziesieciu inkarnacji, natomiast tym najmniej zdolnym o wiele wiecej. Mozna takze 
zasadnie wierzyc, ze czlowiek przechodzi przez smierc, budzi sie, by przemyslec to, 
czego nauczyl sie podczas zycia w ciele, po czym, we wlasciwym czasie, zasypia w 
posmiertnej sferze, aby narodzic sie ponownie w nowym ciele. Alternatywa jest przyjecie 
dogmatycznych nauk paru religii, z których reinkarnacje albo usunieto, albo sie jej 
zaprzecza. Wówczas, rzecz jasna, nalezy byc przygotowanym na nieograniczony czas 
pobytu w jakims niebie, piekle badz czysccu. Dla tych, którzy sa niepewni, najlepiej jest 
byc moze zachowac otwarty umysl i chetnie, z gotowoscia podporzadkowac sie takiemu 

background image

prawu, jakie rzadzi po drugiej stronie zycia. Podsumowujac, smierc, kiedykolwiek 
przyjdzie, bedzie latwiejsza, jesli teraz zaczniemy wlasciwie o niej myslec. Przede 
wszystkim musimy dojrzec do mocnej i pogodnej wiary w milosc, prowadzenie i 
nieskonczona troske Wyzszego Ja. Poza tym, jesli nasze zycie pelne jest zyczliwosci, 
unikniemy naglych wyrzutów niespokojnego sumienia, dreczacych tych, którzy boja sie 
rychlej smierci, a nie zadoscuczynili krzywdom wyrzadzonym bliznim. Po drugie, 
musimy podjac konieczne kroki w celu uporzadkowania naszych spraw tak, aby mogli je 
przejac po nas inni; zalatwic jak najlepiej testamenty i ubezpieczenia; a jesli jestesmy 
zaangazowani w jakies przedsiewziecie, to powinno byc ono stale w jak najlepszym 
porzadku, tak aby w przypadku naszej tragicznej badz nieoczekiwanej smierci mógl je 
kontynuowac kto inny. Trzeci etap jest najtrudniejszy. Przygotowujemy sie jak najlepiej 
do pozostawienia tych, których kochamy, i tych, którzy zaleza od naszej milosci, troski i 
opieki materialnej. Tutaj znowu musimy rozwinac wiare, ze Wyzsze Ja Ojciec-Matka 
kazdego naszego bliskiego nigdy go nie zawiedzie, chociaz my sami, przy calej naszej 
milosci, moglibysmy sie zachwiac. Oczywiscie, nastapi okres przystosowania i smutku 
dla nich i dla nas; nigdy jednak nie bylo prawdziwszego powiedzenia niz te brzmiace tak 
okrutnie slowa: „Za sto lat nie bedzie to mialo znaczenia". Czas jest wielkim lekarzem 
serc, a my mamy do dyspozycji wszelki czas, jaki istnieje. Jesli nauczymy sie spogladac 
na smutki z perspektywy wieków, a nie dni czy godzin, obraz sie rozjasni, to, co 
nierealne i przejsciowe, zblednie, i zostanie tylko ped do rozwoju, ewolucja, która niesie 
nas do celu, zawsze pod ochronnymi skrzydlami Wyzszych Ja. Pod ta madra i kochajaca 
ochrona mozemy dokonac rzeczy koniecznych, nauczyc sie lekcji. Kiedy ból i okres 
przystosowania mina, zawsze wlaczamy sie szczesliwie w nowy poczatek i nowy postep. 
Dla tych, którzy poznali milosc Wyzszych Ja, trudnosci mijaja szybko. Czlowiek trzyma 
za reke Rodzicielskie Ja i szczesliwie kroczy naprzód. AFIRMUJ: Smierc nie budzi we 
mnie przerazenia, poniewaz zyje z nia codziennie i ufnie, jak z czyms normalnym, 
dobrym i wlasciwym. Jest tak samo czescia zycia jak narodziny. Kiedy przyjdzie moja 
pora dokonania przejscia, powitam je jako nastepny krok w moim rozwoju ewolucyjnym 
i jeszcze raz utwierdze sie w wierze w niezawodna troske i prowadzenie Wyzszego Ja, 
które dopilnuje, zeby wszystko bylo dobrze. Prowadze tutaj dobre i pelne zyczliwosci 
zycie. Tam moga spotkac mnie tylko dobro i zyczliwosc. Ide naprzód z pogoda, ufnoscia 
i calkowita odwaga. AFIRMUJ: Teraz stwarzam dla siebie w umysle obraz zupelnego 
zdrowia i szczescia. Widze, jak jestem bezpieczny, zdrowy i dobrze sie czuje. Trzymam 
ten obraz przed lustrem mojego Wyzszego Ja, skad odbija sie w dól, w glebie mojego 
nizszego Ja i zmazuje wszelkie chorobliwe wyobrazenia, jakie mógl wywolac temat 
strachu przed smiercia. UWAGA: Powyzsza afirmacja jest Afirmacja Mistrzowska" i 
powinna byc stosowana po odbyciu któregos z cwiczen z wyobraznia albo po 
przeczytaniu fragmentów tekstów o strachu 1 lekach. Uzyj jej za kazdym razem, aby 
wytrzec do czysta twoja mentalna tabliczke. Nigdy nie zapraszaj klopotu przez dluga i 
chorobliwa wizualizacje. Zawsze oczyszczaj swoja tabliczke po zakonczeniu kazdego 
cwiczenia i pod koniec kazdego dnia. Stale poleruj lustro, tak aby odbijalo tylko Swiatlo.

Rozdzial 13 

background image

DOGMATY DODANE W RELIGIACH 

Jedna z najbardziej oswiecajacych przypowiesci, jakie kiedykolwiek opowiedziano, jest 
historia o trzech slepcach badajacych slonia. Jeden dotknal ogona i powiedzial: - Slon jest 
jak lina. - Jest jak drzewo - powiedzial drugi, obmacujac noge. - Jest jak wielki waz - 
powiedzial trzeci, macajac trabe. Wiele osób majacych dwoje zdrowych oczu jest 
bardziej slepych od slepców. Napotykaja religie i chwytaja rozumem jej czesc, nie 
studiujac calosci i nie badajac. Jesli przypadkiem zlapia ja za ogon, staje sie on dla nich 
jedyna czescia warta pochwycenia, i ani powódz, ani pozar nie sprawia, ze go puszcza i 
rusza sie, by zbadac noge albo trabe. Nikt nie jest tak slepy jak ten, kto nie chce patrzec. 
Rzecza najwyzszej wagi w poznawaniu siebie jest próba otwarcia oczu umyslu i zbadania 
naszych przekonan. Musimy stwierdzic, czy aby niektórych uporczywych pojec nie 
uchwycilismy sie slepo i przypadkowo, nie zbadawszy dokladnie danej sprawy w calosci. 
Niektórzy ludzie stali sie „metafizycznymi wlóczegami". Gonili od jednej ksiazki do 
drugiej, z jednych „kursów„ na nastepne i wysluchiwali jednej po drugiej serii wykladów. 
Z kazdego z tych zródel podchwycili glówne frazesy, gadanine, sprzeczne idee, 
przekonania i teorie. Byli zdezorientowani od poczatku i pozostaja zdezorientowani do 
konca. Po przeciwnej stronie skali mamy osoby, które trafily dzieki urodzeniu do 
scislych, niewielkich kregów wyznawców: rodzice i przywódcy duchowi zadbali 
starannie o to, by w nich pozostaly. Zestaw ograniczonych i wiazacych przekonan 
religijnych tak ciasno opasuje dziecko, ze nawet kiedy dorosnie, nigdy nie zda sobie 
sprawy, ze wiezy trzeba zerwac. Znany jest przypadek rady szkolnej, której czlonków 
wyrzucili rozzloszczeni wyborcy pewnego okregu, poniewaz dzieci nie uczono 
uczciwosci, prawosci i zasad moralnych. Kiedy po raz pierwszy zebrala sie nowa rada 
skladajaca sie z pieciu czolowych obywateli, którzy usadowili sie z notesami i 
odpowiednimi ksiazkami, kazdy z planem poprawy sytuacji, wydawalo sie, ze istnieje 
wspaniala szansa na idealny rezultat. W godzine pózniej pospiesznie zjawil sie oddzial 
policji porzadkowej, zmuszonej rozdzielic bijacych sie i wscieklych czlonków nowej 
rady. Po jakims czasie przywrócono porzadek na tyle, ze mozna bylo zabrac tych ludzi do 
lokalnego sadu na wstepne przesluchanie. Kazdemu z nich powiedziano, ze otrzyma 
mozliwosc przedstawienia sprawy ze swego punktu widzenia. Najpierw podniósl sie 
zmaltretowany maly czlowieczek. - Wszyscy zgodzilismy sie, co chcemy zrobic dla 
dzieci nauczyc je, by stali sie dobrymi, zyczliwymi, moralnymi i prawymi obywatelami. 
A ja wiedzialem doskonale, jak nalezy sie do tego zabrac. Baptysci, poslugujacy sie 
Nowym Testamentem... - Nowy Testament, tez cos! - krzyknal drugi czlonek rady. - A co 
ze Starym Testamentem i Talmudem? Co z nami, Zydami? - Cisza! - Sedzia uderzyl w 
biurko i zwrócil sie do trzeciego czlowieka. - Do jakiego Kosciola pan nalezy? - Jestem 
mormonem. Urodzilem sie mormonem i pozostaje nim. Wezmy chocby sprawe picia 
kawy i herbaty... - Dosc -warknal sedzia. Wskazal nastepna osobe. - Czyz nie jest pan 
adwentysta Dnia Siódmego? - Tak. Dlaczego nie zaczac by uczyc uczciwosci od 
przestrzegania szabasu w sobote? - Prosze siadac - padl ostry rozkaz. Oczy obecnych 
zwrócily sie na piatego czlonka rady, który wolno powstal. - Jako katolik mam tylko 
jedno do powiedzenia o nauczaniu religii w szkolach - zaczal. - Poniewaz jest tylko jedna 
prawdziwa wiara... - Dajmy juz temu spokój - przerwal sedzia. - Kazdy z was zaplaci 

background image

dziesiec dolarów grzywny i kosztów za zaklócenie spokoju i za dawanie mlodziezy 
naszych szkól przykladu gwaltownego i bezmyslnego zachowania. Pare dni pózniej 
odbylo sie ogólne zebranie w ratuszu w celu podjecia bezposredniego dzialania w tej 
sprawie. Dyrektorka szkoly, zmeczona, siwowlosa, drobna kobieta weszla na mównice i 
rozpoczela obrady. Powiedziala ze znuzeniem: - Problem nie polega na nauczeniu dzieci, 
zeby byly grzeczne. Wszystkie sie tego ucza w swoim czasie. To, co was tak wszystkich 
poruszylo, to pytanie JAK? - i nie jest to rzecz najmniejszej wagi. Jesli zostawicie 
nauczycieli w spokoju, nauczymy dzieci, DLACZEGO lepiej byc dobrym niz zlym. 
Kiedy to zrozumieja, z latwoscia moga byc dobre w ten sposób, ze po prostu nie beda zle. 
Jesli wy, rodzice, naprawde chcecie pomóc, to spedzajcie czas na ustanawianiu dobrych 
przykladów uczciwosci, prawdomównosci, tolerancji i zyczliwosci zamiast na 
zwolywaniu ogólnych zebran i przychodzeniu tutaj z zadza krwi w oczach, by 
przeforsowac wlasny poglad na uczenie dobroci. - Przerwala i rozejrzala sie powoli po 
twarzach milczacych rodziców. Proponuje, zebyscie wszyscy poszli teraz do domu i 
popracowali nad tym, co od tak dawna zaniedbujecie - ustanawianiem przykladu dla 
swoich dzieci. Zbyt wiele stworzonych przez czlowieka dogmatów religijnych zajmuje 
sie tym, JAK byc dobrym, a nie autentycznym wypracowywaniem dobroci. Jest bardzo 
duza róznica miedzy tymi dwoma podejsciami. Istnieje jednak znakomity sprawdzian, 
który wszyscy mozemy zastosowac do naszych przekonan religijnych, by postanowic, co 
warte jest zbadania i byc moze odrzucenia: Jesli przekonanie nie przynosi komus pozytku 
na poziomach nizszego, sredniego i Wyzszego Ja, to jest ono nieprzydatne do radzenia 
sobie z zadaniami codziennego zycia. Pewien czlowiek w starozytnych Indiach 
przeczytal zbiór pism, jak sadzil, natchnionych przez Boga; tymczasem byla to praca 
fanatycznego "medrca". Dowiedzial sie z nich, ze powinien opuscic rodzine, która musi 
sama o siebie zadbac, poniechac wszelkich przyjemnosci w zyciu, udac sie do dzungli i 
mieszkac tam, na wpól przymierajac glodem i cale dnie i noce medytujac o Bogu. 
Uczynil to i nigdy nie zboczyl ani o cal ze swej drogi. Widzial, jak w odleglosci rzutu 
kamieniem przechodzili obok niego ludzie bardzo potrzebujacy pomocy. Nie uczynil 
najmniejszego ruchu, nie pomyslal ani nie zrobil nic, aby im pomóc. Przychodzili inni, 
siadali przed nim i prosili o nauki, jak godziwie zyc. Pozostawal gluchy na ich prosby. 
Byl nieszkodliwy, poza tym, ze przez niego jego rodzina wpadla w nedze, a on sam nie 
spelnial obowiazków obywatelskich. Nie czynil takze najmniejszego dobra, nawet, jak 
sie okazalo, dla siebie samego. Jest to typowy przyklad skrajnosci, w jaka moga popasc 
nawet dobrzy ludzie, stosujac sie do irracjonalnych dogmatów religijnych. Dogmaty nie 
przyczyniaja sie do dobrego zycia na zadnym z poziomów trójjazniowego czlowieka. 
Jeszcze inny fanatyk w Indiach przyjal dogmaty dzainizmu. Pozwalal, by wszy zyly mu 
we wlosach i robactwo na ciele, posluszny nakazowi innego wczesniejszego 
fanatycznego autora pism o powstrzymywaniu sie od zabijania wszystkich zywych 
stworzen. Tak duzo czasu zabieralo mu oczyszczanie przed soba sciezki, by nie nadepnac 
na zadnego owada, ze nie mógl wykonywac zadnej pozytecznej pracy. Jego zona i 
dziecko utoneli w strumieniu, zanim zdazyl przyjsc im na ratunek, powoli oczyszczajac 
przed soba droge. Kiedy zmarl, drobne stworzenia, które tak staral sie ochraniac, zjadly 
jego cialo bez najmniejszych skrupulów. Byl takze pewien czlowiek, który 
przeczytawszy, co napisali inni, uczynil sobie fetysz z przestrzegania szabasu. Nie 
wystarczalo mu, ze sam swietuje ten dzien, zmusil zone i dzieci; by swietowaly razem z 
nim, z taka posepna mina i surowoscia, ze znienawidzili „Dzien Pana„. Kiedy dzieci 

background image

dorosly i opuscily dom, cala religia byla dla nich zródlem takiej goryczy, ze zupelnie nie 
potrafily czerpac z niej radosci, nadziei czy pozytku. To wszystko mogloby byc ich 
udzialem dzieki wierze w kochajacego i zwazajacego na nich Boga. Ojciec zmarl, do 
konca ponuro przestrzegajac stworzonej przez siebie zasady, by NIE pomagac nikomu, 
kto nie swietuje szabasu tak samo rygorystycznie jak on. Wiadomo bylo, ze wszystkim 
jego sasiadom zdarzalo sie niekiedy przekraczac linie, która nakreslil, zatem nigdy nie 
slyszano, by komukolwiek pomógl, niezaleznie od okolicznosci. Nikt go nie oplakiwal. 
W miescie mojego dziecinstwa, w stanie Wyoming, szacowne damy z kosciola 
postanowily nawrócic miejscowego prózniaka. Wedlug nich byl grzesznikiem i za duzo 
pil, gdy tymczasem móglby zarobic pare dolarów, wykonujac brudne roboty, których nikt 
inny nie chcial sie podjac. Pragnely „zbawic jego dusze", przekonujac go do zalozen 
wiary ich wlasnej sekty. Jemu bardzo pochlebialy zabiegi i modlitwy tych pan. Z 
wdziecznoscia przyjmowal dary, na które skladaly sie uzywane ubrania, i chodzil do 
kosciola. Z radoscia dal sie ochrzcic i powiekszyl trzódke wiernych. Jak na czlowieka, 
który byl prawie kretynem, robil swietne postepy. Okazywal wzruszajaca wdziecznosc. 
Mijajac któras z pan, pospiesznie zdejmowal kapelusz i nisko sie klanial. Ale pewnego 
dnia mial nieszczescie natknac sie na starego przyjaciela, który akurat zdobyl skads 
butelke whisky. Bylo to w niedziele i kiedy wieczorem zjawil sie w kosciele, by 
sumiennie wykonac nowo przydzielone mu zadanie zbierania datków na jedna z tac, 
alkohol dal o sobie znac; biedak przeszedl chwiejnie miedzy lawkami i haniebnie runal 
na kolana trzech dam siedzacych w pierwszym rzedzie. Dobre kobiety byly tak oburzone, 
ze postanowily go ukarac; dopilnowaly, aby ich mezowie nie dali grzesznikowi zadnych 
wiecej dorywczych prac. Wówczas, zeby miec za co kupic jedzenie, sprzedal za dolara 
swoje ubrania jakiemus wlóczedze i skonczyl na tym, ze sam zostal wypedzony z miasta 
przez szeryfa za wlóczegostwo. Jednakze miesiac pózniej powrócil pewnej ciemnej nocy 
tylko po to, by rzucic paroma kamieniami w witraze kosciola. Szacowne panie nie mialy 
oczywiscie pojecia, co spowodowalo dziury w szybach. Nie mialy takze najmniejszego 
pojecia, dlaczego tak zupelnie nie powiodly sie ich próby „zbawienia zgubionej duszy". 
W domach ich umyslów nalezaloby przeprowadzic porzadne sprzatanie niektórych 
pokojów i powyrzucac zbedne artykuly wiary. „Zbawianie duszy„ powinno sie 
rozpoczynac na poziomie nizszego Ja, jak ma to czesto miejsce w slusznych postepkach 
owych prostych chrzescijan, kwakrów. W 1954 kwakrzy postanowili przyczynic sie choc 
troche do zbawienia grupy Indian Maricopa w Arizonie. Biali ludzie pobudowali zapory 
na rzece, odcinajac wode, która poprzednio Indianie nawadniali swoje pola. Osadnicy 
mieszkajacy powyzej i wokól ich malego rezerwatu wywiercili studnie, obnizajac poziom 
wody tak, ze plytkie, recznie kopane studnie indianskie wyschly. Kwakrzy nie zaczeli od 
wybudowania im kosciola i poslania tam kaznodziei. Nic podobnego. Zebrali pieniadze 
na wywiercenie studni glebinowej dla Indian i zainstalowanie dobrych pomp, dzieki 
czemu mogli nawodnic ziemie. W rezultacie udalo im sie osiagnac z Indianami to, czego 
nie dokonalaby setka kosciolów i duchownych. Sprawili, ze Indianie zmienili swa 
postawe glebokiej podejrzliwosci i gorzkiej niecheci do bialych, zdawszy sobie sprawe, 
ze przynajmniej niektórzy z nich sa równie dobrzy i zyczliwi, jak oni sami. Ci, którzy 
zobowiazuja sie postepowac tak, jak zaleca to ponizsza afirmacja, sa zwykle, podobnie 
jak kwakrzy, tak zajeci pomaganiem ludziom i uczeniem ich, aby sami umieli sobie 
pomóc, ze malo maja czasu i sil, by jeszcze narzucac im dogmaty religijne, które nie 
maja wartosci ani w sferze fizycznej, ani mentalnej. Wiekszosc dogmatów, co mozna 

background image

odkryc blizej im sie przyjrzawszy, nie ma wartosci praktycznej nawet w „sferze 
duchowej"; ludzie traca czas, dyskutujac na jej temat, zamiast uczynic cos dla poprawy 
warunków zycia swojej spolecznosci. AFIRMUJ: Bede sluchal tylko takich nakazów 
religijnych i postepowal zgodnie tylko z tymi dogmatami, które pouczaja mnie. bym 
pomagal bliznim albo doskonalil siebie, rozwijajac swa zyczliwosc, otwierajac sie na 
ludzkie potrzeby i unikajac raniacych czynów i slów. Poczawszy od dzisiaj nigdy nie 
zapytam: „Bracie, czy jestes zbawiony?", az nie dowiem sie: „Bracie, czy móglbym ci w 

czymkolwiek pomóc, tak abys ty sam mógl pomóc sobie?" 

CWICZENIE 

Rozluznij sie. Wyobraz sobie siebie jako wyznawce wszystkich religii, które sa ci 
znajome, kazdej po kolei. Jesli nie znasz wierzen i dogmatów paru religii, poczytaj o nich 
troche w encyklopedii. Pomysl, ze jestes zarliwym wyznawca jednej religii po drugiej, i 
badajac kazda kolejno w wyobrazni caly czas pytaj siebie, czy naucza on dobroci, 
zyczliwosci i czy przynosi postep w zyciu twoim, rodziny, spolecznosci, narodu i 
swiatowej rodziny narodów. Zadaj sobie pytanie, czy te religie sa dosc dobre, by 
usprawiedliwic próby namawiania albo zmuszania wszystkich ludzi do ich przyjecia. 
Stale wyrzucaj z nich dodatki, które najwyrazniej poczynil sam czlowiek, które sa 
antyspoleczne albo stanowia znieksztalcenia prostych, pieknych i praktycznych 
pierwotnych wierzen - tych, jakie prawdopodobnie ustanowili zalozyciele religii. Pracuj 
nad tym cwiczeniem, az oczyscisz pokój religii w twoim domu z wszelkiej nietolerancji, 
pragnienia narzucania wierzen i praktyk innym ludziom i z wszystkich rzeczy, których 
wedlug ciebie Bóg nie nakazalby ci robic. AFIRMUJ: Jestem swiadomy, ze moje 
obowiazki polegaja czesciowo na pomocy mojemu nizszemu Ja. Pod tym wzgledem 
jestem istotnie strózem mego brata. Widze jasno. Podwazam wszelkie stare wierzenia, 
które przyjalem, bo tak mnie nauczono, a których nie zbadalem i sam nie zdecydowalem, 
czy maja wartosc we wszystkich trzech sferach mego bytu. Od dzisiaj podejmuje z 
koniecznosci powolne, lecz stale kroki w celu reedukacji mojego nizszego Ja; bede mu 
czesto tlumaczyl, jakie sa wlasciwe wierzenia, tak aby rozpuscic i zastapic nimi tkwiace 
w nim dogmatyczne przekonania, które tylko je zasmiecaja i przeszkadzaja - które musza 
zostac odrzucone i wymienione. MÓDL SIE: Stoje przed toba, Ojcze-Matko, 
odrzuciwszy wszystkie przekonania, które nie sa mi pomocne na poziomie mojego 
nizszego Ja i w fizycznym swiecie, w którym zyje, lub które nie przynosza mi pozytku w 
sferze umyslu. Stoje oto oczyszczony, z otwartym umyslem i sercem. Pozwól, abym w 
swiecie wokól siebie odbijal tylko twoje Swiatlo i Prawde. Amen. AFORYZM VI: 
Ludzie pragnacy podazac Sciezka do Miejsca Swiatlosci powstaja i wyruszaja ku swemu 
celowi, nawet jesli stawiaja tylko jeden chwiejny krok. Pozostali zatrzymuja sie i klóca, 
która najlepiej obrac droge; nie wiedzac nic o kroczeniu Sciezka, przytaczaja wskazania 
innych. Rzadko wyruszaja naprzód. Mozna polegac tylko na tych osobach, które przeszly 
cala Sciezke do konca; tylko one potrafia udzielic wlasciwych wskazówek, jak po niej isc 
- ale te osoby nie wracaja, stoja jedynie na dalekim wysokim Miejscu i wolaja do nas, 
bysmy pozostawili klócacych sie ich dogmatom i ruszyli naprzód.

Rozdzial 14 

background image

PROBLEM ZLA 

Zawsze byl taki ktos, kto podnosil glos i pytal: „Jesli Bóg jest wszystkim, co istnieje, a 
jest On dobry, to skad bierze sie zlo?" W prymitywniejszych religiach ludzie wynalezli 
pojecie mniejszego boga czy Diabla, który spowodowal wszelkie zlo i walczyl z Bogiem 
o rzady nad ziemia. Medrcy próbowali tlumaczyc istnienie zla bardzo róznie i moze 
najchetniej uznawanym wytlumaczeniem jest to, ze ludzie sa zli, poniewaz pozostaja w 
niewiedzy. Niektórzy utrzymywali, ze wszystkie rzeczy maja dwie strony, a wiec i w 
przypadku dobra musi istniec zlo, które je zrównowazy. W Ksiedze Rodzaju diabel, czyli 
szatan, pojawiajacy sie w formie weza, wprowadza grzech do Ogrodu Edenu. Koscielny 
dogmat chrzescijanski slepo przyjmujac te opowiesc za „Slowo Boze", potraktowal ja 
doslownie; naucza sie, ze wszyscy ludzie, jako potomkowie Adama i Ewy, sa z natury 
grzeszni, a zatem musza zostac „zbawieni„ dzieki boskiej interwencji. W starozytnych 
naukach Huny sa klucze do bardziej rozumowego pojmowania zla. Przede wszystkim 
Huna mówi nam, czym rzeczywiscie jest zlo. Jest nim kazde dzialanie, albo brak 
dzialania, powodujace skrzywdzenie samego siebie, innych osób albo spoleczenstwa w 
ogólnosci. Zlem jest KRZYWDZIC i jest to jedyny prawdziwy grzech. Nie jest to grzech 
przeciwko Bogu, ludzka moc krzywdzenia nie moze Go bowiem dosiegnac. Jest to 
grzech przeciwko ladowi ciaglego rozwoju, czyli ewolucji ludzkosci. Grzech 
KRZYWDZENIA popelnia najczesciej nizsze Ja. Zwierzece instynkty w nizszych Ja sa 
tak rózne, iz prowadzi to do podejrzen, ze w biegu ewolucji dzikie zwierzeta rozwinely 
sie w ludzkie nizsze jaznie, w wielu przypadkach zachowujac swe okrutne instynkty. 
Ludzie maja mordercza nature wilka, który zabija wiecej owiec, niz moze zjesc, po 
prostu dla radosci zabijania. U niektórych dostrzegamy cechy tchórzliwego i 
podkradajacego sie szakala albo hieny, u innych zarlocznosc wieprza. We wszystkich 
spoleczenstwach róznice wydaja sie nie miec konca. Nie wiemy, czy w miare postepu 
ewolucji zwierzeta dzungli inkarnuja sie w ludzkie nizsze Ja, ale dla celów praktycznych 
zycia posród zla i zwalczania go, mozemy przyjac na podstawie niegodziwosci, jakie 
widzimy wokól nas, ze w wielu przypadkach ludzie przejawiaja najgorsze cechy 
zwierzat. Z drugiej strony czlowiek powinien nauczyc sie gorliwie nasladowac niektóre 
dobre cechy nizszych gatunków zwierzat. Pszczoly „maja wole ku Bogu" i wspólpracuja 
w ulu, wypedzajac kazdego zlego intruza. Ludzie, obdarzeni wolna wola, musza 
zdecydowac sie na wspólna prace i obrone przed zlem dobrej z natury wiekszosci 
spoleczenstwa. Na tym polegala jedna z najwczesniejszych form wspólpracy ludzkiej od 
zarania historii. Rodziny laczyly sie w obronie przeciwko atakom innych rodzin. 
Plemiona laczyly sie na polu bitwy, by bronic sie przed grabiezcami. Jest prawda, ze 
grabiezcy takze sie organizowali, lecz w miare postepu ludzkosci zlo jest coraz bardziej 
opanowywane. Mamy policje, wiezienia i sady. Usilniej niz kiedykolwiek pracujemy nad 
tym, w jaki sposób powstrzymac grabiezcze narody albo ich despotycznych przywódców 
przed naruszeniem pokoju na swiecie. Religie staraly sie ustanowic prawa moralne dla 
jednostki, majace jej pomóc przeciwstawic sie zlu w sobie i w innych ludziach. Poniewaz 
jednak prawda o trójjazniowej budowie czlowieka zostala zagubiona, prawa wiekszosci 
wielkich religii sa niepraktyczne. Aby zrozumiec, jak realizowac nasz obowiazek dazenia 
do nieczynienia krzywdy, bycia pomocnym i pobudzania osobistego rozwoju, musimy 

background image

spojrzec na problem zla tak, jak robili to kahuni, pod katem trzech Ja. Przyjrzyjmy sie 
najpierw nizszemu Ja. Wiemy, ze uzbrojony bandyta, gotowy zabic, jesli mu sie 
przeciwstawic, znajduje sie niemal calkowicie pod wladza swego nizszego Ja. Nie 
uzbrojona ofiara ataku jest zwykle bezradna. Jej nizsze Ja reaguje strachem i gniewem. 
Albo potulnie oddaje pieniadze, albo opiera sie i daje sie zabic. Ale zanotowano 
przypadki, kiedy zamierzonej ofierze udalo sie „namówic bandyte" do odstapienia od 
zlych zamiarów. Mowa tu o czlowieku, u którego rzadzi srednie Ja, który opanowal 
strach nizszego Ja. Jest w kontakcie z Wyzszym Ja i plynie przez niego moc. Nie moze to 
nie zrobic wrazenia na nizszym Ja bandyty. Zanotowano takze przypadek lagodnej 
starszej pani, która z uniesieniem wyrecytowala 23 Psalm - i wlamywacz wymknal sie 
chylkiem. Chrzescijanie zwykle nie stosuja sie do upomnienia Jezusa, by „nastawic drugi 
policzek", poniewaz biora je doslownie. Czuja, ze takie zachowanie czyniloby ich 
tchórzami w oczach innych. Znajac wiedze Huny, Jezus móglby doradzic, aby nastawic 
przeciwko atakujacemu pozostale jaznie. Kiedy trzy Ja dzialaja jako zespól, czlowiek jest 
niezwyciezony. Tymczasem, dopóki nie nadejdzie pora, kiedy wiecej osób osiagnie 
jednosc dajaca moc i ochrone, spoleczenstwo ustanowilo policje, sady i wiezienia. Nie 
potrafia one zapobiec przestepczosci, ale w pewnej mierze stanowia ochrone przed 
zloczyncami. Dzisiejsi socjologowie powaznie badaja mozliwosci zapobiegania 
warunkom rodzacym przestepczosc. Ich prace mozna porównac do walki z malaria. Nie 
tak dawno temu ta straszliwa plaga pochlaniala tysiace ofiar w wielu krajach. Medycyna 
niewiele mogla zdzialac przeciwko zajadlym atakom tej choroby. Wreszcie odkryto, ze 
roznosicielem jej zarazków jest komar widliszek i osuszono bagna, gdzie te komary sie 
rozmnazaly. Socjologowie wierza, ze usuniecie slumsów, nauczanie rodziców o ich 
obowiazkach, dostarczenie gangom nowych, zdrowych celów dzialania bedzie 
„osuszeniem bagien". Nas, Amerykanów, coraz bardziej interesuje mozliwosc 
rehabilitacji wiezniów. Jest to próba reedukacji tych, którzy albo nie rozrózniaja miedzy 
dobrem a zlem, albo sa do tego stopnia powodowani zwierzecymi instynktami nizszego 
Ja. ze stosuja zwierzece metody zdobycia pozadanych rzeczy. U podstaw dzialan 
przestepców lezy ich motywacja. Gdyby to sobie uswiadomiono, wydobyto zle pobudki 
na jaw i usunieto, przestepce mozna byloby odmienic. Kara bez korekty podstawowych 
motywów dzialania to rzadko wlasciwa droga, by zmienic zlego czlowieka w dobrego. 
Gdybysmy potrafili spojrzec na zlych ludzi oczyma Ojca-Wyzszego Ja, dostrzeglibysmy 
zachodzacy w nich powolny proces ewolucyjny, który, w powiazaniu z darem wolnej 
woli, pozwala im nauczyc sie lekcji, jaka wszyscy musza umiec lekcji niewyrzadzania 
krzywdy i niesienia pomocy. Zatem spotykajac sie w zyciu ze zlem, musimy mu zaradzic 
na trzech poziomach naszego Ja. Musimy uswiadomic sobie, ze przestepcy nie sa 
„straconymi duszami" albo demonami, nawet jesli sie takimi wydaja. Z czasem zaczna 
zyc we wlasciwy sposób. Tak jak postepujemy z dziecmi zabieramy im zapalki, 
wsadzamy ich do kojca, gdzie nie moga niszczyc mebli - podejmujemy kroki, aby 
uporzadkowane zycie spoleczenstwa moglo toczyc sie dalej. Czy ich kochac? Tak, z 
poziomu sredniego albo Wyzszego Ja, ale nie nizszego, trudno ich bowiem kochac, kiedy 
rania. To Wyzsze Ja, unoszace sie nad kazda wystepna jednostka, mozemy kochac. 
Sredniego Ja, które nie potrafi zapanowac nad niegodziwym nizszym Ja, nie nalezy tak 
bardzo kochac, ile zalowac. Jest ono gosciem w domu rzadzonym przez nizsze Ja, ciagle 
jeszcze dzikie i przebiegle. Z czasem wychowa ono i uczlowieczy te krnabrna istote. Dla 
nas zasadnicza sprawa jest zrozumienie tej prawdy. Rozumienie jest pokrewne milosci; 

background image

poza tym srednie Ja podejdzie do problemu spokojnie i z rozsadkiem, a nie z gmatwanina 
nieprzydatnych mysli. Ponadto, w wiekszosci z nas jest cos z kota, kojota i wilka i kiedy 
codziennie sprzatamy dom naszego umyslu, musimy zwazac na ich legowiska. Zjadliwe 
uwagi, jakie wypowiadamy o bliznim, drobne rzeczy, o których najpierw myslimy, a 
potem robimy - nie pomocne, lecz raniace - wszystkie je mozna wywiesc od zwierzecia 
ciagle jeszcze kryjacego sie w naszych nizszych Ja. Wspiecie sie z poziomu zwierzecego 
na ludzki to dla nizszego Ja bardzo powolny proces, wymagajacy od nas bardzo duzego 
wysilku: musimy mu pomóc w nauce i rozwoju. Najwiekszy pojedynczy krok w kierunku 
osobistej ewolucji w swiatlo dokonuje sie wtedy, kiedy uswiadamiamy sobie, ze nizsze Ja 
spycha na srednie Ja wszelkie pobudki drapieznych albo bojazliwych zachowan 
zwierzecych. (Niektórzy z nas, dalecy od bycia przebieglymi albo grabiezczymi, sa jak 
bojazliwe owce i króliki.) Z chwila gdy uswiadomimy sobie wrodzona nature naszego 
osobistego nizszego Ja i w ten sposób dostrzezemy, jakie przewazaja w nim pobudki 
zyciowe albo co je pcha do celu, mozemy rozpoczac korekte jego zachowan. Srednie Ja 
musi nauczyc sie uwalniac od przymusów plynacych z nizszego Ja. Musi umiec 
postrzegac kazda z pobudek jako to, czym w istocie jest - emocjonalnym zalewem zlosci 
czy pragnienia. Musi potrafic stac niewzruszenie, stosujac sile woli i zachowujac pelne 
opanowanie wszystkich bez wyjatku wewnetrznych przeplywów emocji. Jesli poprosimy 
Wyzsze Ja, by stalo za nami i pomagalo ustanowic oraz sprawowac kontrole nad 
poteznym nizszym Ja, zbrojnym w swoja zwierzeca sile zycia, czyli bogactwo mana, 
wówczas wszystko pójdzie dobrze i rozwój ku Swiatlosci bedzie szybki, radosny i 
prawidlowy. Zadna dyskusja na temat ludzi i zla nie moze byc pelna, jesli nie wziac pod 
uwage, ze wiele osób slabej woli jest zmuszonych do czynienia zla przez jednostki nimi 
rzadzace. W literaturze religijnej wiele jest wzmianek o niebezpieczenstwach zejscia na 
manowce. Jako chrzescijanie uczymy sie modlic: „i nie wódz nas na pokuszenie". W 
naszych protestanckich kosciolach spiewamy prosby o pomoc w „unikaniu pulapek 
kusiciela". Ostatnio wstrzasa narodem fala przestepczosci wsród mlodziezy. Czesciowo 
wyjasnia sie to zjawisko podatnoscia mlodziezy na sugestie. Sugestia stwarza motywacje, 
a motywacja dzialanie. W gangach mlodziezowych motywem jest czesto wykazanie sie 
„odwaga" albo zdobycie uznania u kolegów. Jezeli idealem osiagniec jest odwaga 
przestepcy, a nie cos dobrego, nizsze Ja zacheca sie do przejecia wladzy i robienia 
najgorszego. W wielu przypadkach zmuszanie do obecnosci w szkole sprawia, ze 
nauczanie wywoluje opór, a poniewaz symbolem narzucanego na sile nauczania jest 
nauczyciel, w antymoralnych i destrukcyjnych zachowaniach uczniów widoczny jest bunt 
przeciwko nauczycielowi, szkole i moralnosci nauczanej w szkolach. Gdyby 
wyksztalcenie trudno bylo zdobyc i gdyby bylo bardzo pozadane przez ucznia, mialoby 
sile przyciagania, jakiej mu teraz brak, i nauczycieli oraz nauke postrzegano by w 
zupelnie innym swietle. Badajac zle wplywy, trzeba wziac pod uwage jeszcze jedna 
mozliwosc. To, co nie tak dawno temu uwazano za ciemny zabobon z czasów ewangelii, 
widzi sie obecnie jako bolesna prawde. Chodzi o obsesje, czyli wplyw, jaki wywieraja na 
zyjacych przywiazane do ziemi duchy. Najgorsza forma ingerencji duchów jest obled 
„obsesyjny". Ofiara moze dokonywac czynów zlych badz tylko irracjonalnych. Formy 
najlagodniejsze to takie, kiedy ofiary wydaja sie normalnymi ludzmi, którzy tylko 
czasami ulegaja zlym albo bezrozumnym impulsom. W szpitalach psychiatrycznych, 
chociaz nadal wedlug oficjalnej „nauki" zaprzecza sie istnieniu duchów albo ich 
wplywom, dotad stosuje sie stare, tradycyjne leczenie torturami, aby zmusic ducha do 

background image

opuszczenia ciala pacjenta. W czasach biblijnych opetanych torturowano, zwykle 
kamienowano, aby z nich „wypedzic diably". Dzisiaj stosujemy torture zwana terapia 
wstrzasowa, w wielu przypadkach z powodzeniem. Nam, którzy oczyszczamy dom z 
wszystkiego, co uniemozliwia nasz szybki rozwój po prostej sciezce, wystarczy, jesli 
bedziemy uwaznie wypatrywac najlzejszych oznak, czy odczuwane przez nas impulsy, 
zle mysli, które tlocza nam sie w glowie, albo bezwolne dzialania wykonywane jakby 
pod fizyczno-psychicznym przymusem moga kryc za soba takie zle wplywy. Duchy, 
które oddzialuja na zyjacych sugestia, by zmusic ich do pozadanej reakcji, nie moga nie 
byc zle. Jesli rzeczy, do których naklaniaja, sa bardzo niegodziwe, to duchy te mozna 
nazwac diablami, tak jak nazywano je w czasach Nowego Testamentu. W zwiazku z tym 
nie ma jednak powodu do paniki. Jesli poprosi sie o ochrone Wyzsze Ja i nie bedzie 
reagowac na zle mysli i impulsy, takie duchy szybko odejda, aby poszukac kogos o 
niedobrych sklonnosciach. O wiele latwiej jest zlemu duchowi wplynac na osobe 
niegodziwa z natury niz na osobe dobra. Gdyby jakis nasz czyn albo ciag mysli 
wydawaly nam sie zle czy chocby nas niegodne, powinnismy uznac mozliwosc, ze 
pochodza one od duchów. Ale czy sa to duchy, czy nie, musimy sie takiej sytuacji 
zdecydowanie przeciwstawic i przestac myslec i postepowac niezgodnie z przekonaniem. 
Nie ma potrzeby wiedziec, czyjemu akurat wplywowi ulegamy, aby trzymac sie 
srodkowej drogi normalnego i pobudzajacego nasz rozwój zycia. Byc dobrym to dla 
wiekszosci zdrowych psychicznie osób bardzo prosta sprawa - sumienie mówi im, co jest 
dobre, zyczliwe, pozyteczne, a co nie. Nie nalezy tez obawiac sie zadnego wplywu, jesli 
jestesmy pod kierownictwem Wyzszego Ja. Kahuni mieli trzy rózne slowa oznaczajace 
grzech. Jednym bylo ino, czyli „krzywdzic inna osobe". Jest to grzech dzikusa, czyli 
naszej zwierzecej sfery. Drugie slowo hewa znaczylo „zrobic blad albo pójsc zla 
sciezka". Jest to grzech poziomu sredniego Ja, kiedy ludzie maja bledne pojecia zla i 
dobra i brak im dostatecznej wiedzy, która pomoglaby im wiesc normalne, pozyteczne 
zycie. Trzecie slowo to hala, oznaczajace „nietrafienie do celu". Rdzenie ha i la lub ala 
oznaczaja glebokie oddychanie w celu zgromadzenia dodatkowej ilosci many i poslania 
jej po widmowej nici do Wyzszego Ja. Nic symbolizuje sciezke i na te wlasnie sciezke 
osoba nie trafia, jesli „schodzi na manowce". W przypadku grzesznego czynu 
oznaczonego tym slowem mara nie zostaje poslana do Wyzszego Ja z powodu poczucia 
winy nizszego Ja, które sprawia, ze odmawia ono z nim kontaktu. W ten sposób opisany 
jest tutaj trzeci poziom, poziom Wyzszego Ja, a grzech, o który tutaj chodzi, jest raczej 
ciezkim grzechem zaniedbania niz uczynkiem. Grzechu krzywdzenia blizniego nalezy jak 
najbardziej unikac, musimy jednak przyznac, ze aby powstrzymac osoby raniace innych, 
trzeba uzyc sily. Zamkniecie przestepcy w wiezieniu jest dla niego krzywda, ale 
wyrzadzenie mu takiej krzywdy przez ogól obywateli nie obarcza ich grzechem. Ta sama 
zasada obowiazuje w przypadku zolnierza poslanego do walki z wrogiem zaborca. 
Dogmaty religijne doprowadzajace wyznawców do uchylania sie od sluzby wojskowej 
nie sa dane od Boga. Stworzyl je czlowiek i sa rezultatem nielogicznego myslenia i 
slepego bladzenia poplatanymi sciezkami umyslu. Zolnierz ma do spelnienia najwyzszej 
wagi, ponadosobisty obowiazek dla dobra wielkiej liczby ludzi. Przyjmowane slepo 
dogmaty moga sprawic, ze dobry czlowiek bedzie postepowal zle. Przykladem jest 
dogmatyczna nauka niektórych zaborczych narodów, ze czlowiek ginacy w walce dla 
swego kraju idzie natychmiast do lepszego nieba. Podczas II wojny swiatowej 
Japonczycy usilowali zajac sila duzy obszar Dalekiego Wschodu. Bataliony samobójców 

background image

skladaly sie prawdopodobnie z przecietnie dobrych ludzi, których zwiodly przyjete 
dogmaty religii panstwowej. W przypowiesci o bogatym mlodziencu, który zapytal 
Jezusa, co ma uczynic, aby zostac zbawionym, tkwi zródlo dogmatów powstalych 
wskutek niezrozumienia jej prawdziwego sensu. Tysiace szczerych chrzescijan 
przechodzilo katusze wierzac, ze musza sprzedac wszystko i rozdac pieniadze ubogim, 
tak jak to poradzil Jezus mlodziencowi. Jednak w swietle madrosci Huny widac, ze Jezus 
uderzal prosto w pobudki kierujace tym konkretnym mlodym czlowiekiem. Wiemy z 
przypowiesci, iz do tego stopnia rzadzila mlodziencem milosc posiadania, ze wybral juz 
raczej potepienie niz rozdanie swych bogactw. Gdyby mógl jasno widziec szkode, jaka 
wyrzadza mu jego chciwosc, zaczalby bezzwlocznie pracowac na swoje zbawienie; 
walczylby ze swoja pozadliwoscia, zrozumialby, ze tylko zarzadza posiadanymi dobrami 
i móglby ich madrze uzyc dla dobra ogólu, a takze na swoje utrzymanie. Aby rozwijac 
sie zgodnie z ewolucja, musimy codziennie przyjrzec sie paru naszym przekonaniom i 
zbadac je w swietle Huny i zdrowego rozsadku. Powinnismy takze zbadac dziury w 
tkaninie naszych wierzen. Zbyt czesto nauki nowoczesnych religii maja takie dziury. 
Powszechna praktyka jest odrzucanie wszelkiego zla jako nierzeczywistego albo jako 
bledu wynikajacego z wadliwego postrzegania smiertelnego umyslu. Zaprzeczanie 
istnieniu róznych odmian zla to pewna oznaka niedojrzalego i pokretnego rozumowania. 
Jesli jakies wierzenie, stare czy nowe, nie pasuje do faktów zycia, które nas zewszad 
otacza, nadeszla pora odrzucenia go albo ponownego przemyslenia, by uzyskac 
rozsadniejszy punkt widzenia. Chwytliwe powiedzenie: „Mysl tworzy rzeczywistosc„ nie 
dotyczy w ogóle zla, kiedy staramy sie, by zniklo ze swiata, myslac, ze jest nierealne, nie 
istnieje, a zatem nie wymaga przeciwdzialania. Rozwazajac problem zla, nie nalezy 
zapominac o wlasnych dzieciach. Nie wolno pozwolic, by milosc rodzicielska sprawila, 
ze przegapimy albo bedziemy tolerowac zle sklonnosci u dzieci. Zauwazywszy, ze 
dziecko w rodzinie stwarza problemy, madry rodzic zrobi dobrze, zdobywajac sie na 
obiektywizm, jaki tylko lezy w ludzkiej mocy. Trzeba odnalezc pobudki kierujace 
antyspolecznym zachowaniem dziecka. Powinno sie przeprowadzic badania lekarskie, 
aby ustalic, czy w wyniku jakichs wad fizycznych, na przyklad wzroku, sluchu czy 
koordynacji miesniowej, nie powstala motywacja kompensacyjna. Byc moze konieczna 
bedzie reedukacja dziecka przy pomocy psychologa dzieciecego. W rzadkich 
przypadkach trzeba sie uciec do srodków represyjnych albo prostych srodków 
ograniczajacych swobode dziecka, jesli jest to jedyny sposób dotarcia do jego nizszego 
Ja. Tak czy inaczej nalezy rozwiazac problem jak najszybciej, by dziecko moglo bez 
przeszkód rozwijac sie dalej. I tu znowu powinno sie wezwac nasze Wyzsze Ja do 
wspólpracy z Wyzszym Ja dziecka w prowadzeniu i pomocy. 

CWICZENIE 

Codziennie rozwaz kilka twoich wierzen, badajac, czy sa 

rozsadne. Wprowadz poprawki, jesli tak nie jest. Powoli wyobraz sobie okolicznosci, w 
których spotykasz osoby o zlych zamiarach, i z pomoca i ochrona Wyzszego Ja zniwecz 
ich próby skrzywdzenia cie. Ze swej niedosiegalnej dla ciosów pozycji pod pelna milosci 
ochrona spróbuj wyobrazic sobie, co tymi osobami powoduje i jak mozna by zmienic ich 
niewlasciwa motywacje. Kazdy krzywdzacy czyn, jaki zdarzy ci sie popelnic, 
zrekompensuj pomocnym. (To zdziala wiecej dla oczyszczenia twego nizszego Ja z 
przekonania o winie i dla otwarcia sciezki do Wyzszego Ja niz przeczytanie tysiecy 
kazan, jak byc dobrym.) Jesli bedzie okazja. spróbuj pomóc komus nauczyc sie 

background image

niekrzywdzacego i pomocnego dzialania. Pomóz innym nauczyc sie szukania w sobie ich 
wlasnych ukrytych pobudek. AFIRMUJ: Dziele zlo na trzy rodzaje: to plynace ze 
zwierzecego poziomu nizszego Ja, to majace swe zródlo w srednim Ja na poziomie 
umyslu oraz zlo przez zaniedbanie, czyli brak nawiazania normalnej wspólpracy z 
Wyzszym Ja. Przyznaje, ze o tyle, o ile pozwalam sobie byc zlym, przyciagam do siebie 
zle mysli. Codziennie bede badal siebie, wszystko, co czynie, mysle i w co wierze, dazac 
do skorygowania mojej motywacji i wierzen, tak aby nie krzywdzily, lecz pomagaly 
budowac moje osobiste dobro, dobro rodziny, spoleczenstwa i swiata. MÓDL SIE: 
Prosze o kierownictwo we wszystkim, co czynie. Prowadz mnie tak, abym unikal pokus, 
i chron mnie od zla. W zamian za Kierownictwo i Pomoc przyrzekam czynic, co w mojej 
mocy, by unikac popelniania wszystkich grzechów z trzech poziomów - tych 
krzywdzacych inne osoby, tych sprawiajacych, ze pozwalam sie zwodzic nauczycielom 
nierozsadnych dogmatów oraz grzechu zaniedbywania kontaktu z Wami, umilowani 
Ojcze-Matko, i dzielenia sie z Wami dana mi od Boga sila zyciowa. AFORYZM VII: 
Dobrze jest posluchac wskazania: "Poznaj samego siebie", ale aby to uczynic, konieczne 
jest poznanie nizszego Ja i jego tajemnych pobudek. Równie koniecznie nalezy poznac 
wlasne dziecko, rodziców, wspólmalzonka i sasiadów. Czlowiek nie zyje sam.

Rozdzial 15 
ODDECH ZYCIA 

Dr Philip Rice, jeden z honorowych czlonków Królewskiej Akademii, powiedzial mi 
kiedys, ze w ciagu lat pracy z trudnymi dziecmi i mlodocianymi przestepcami ani razu 
nie zdarzylo sie, by którys z jego podopiecznych nie powrócil do normalnego zycia, jesli 
(1) jego stan zdrowia zostal doprowadzony do normy lub (2) udalo sie go przekonac, by 
pragnal byc dobry i wlaczyl sie do modlitwy o pomoc w zmianie zlych zachowan na 
dobre. Dr Rice odkryl, ze znaczna wiekszosc chlopców i dziewczat przyslanych do niego 
w okresie zawieszenia kary miala bardzo slabe pluca albo niewlasciwe nawyki 
oddechowe. W obu przypadkach ich organizmy otrzymywaly za malo tlenu. Nauczyl 
mlodziez prostych cwiczen oddechowych i modlitwy. Poprawa nastepowala szybko, 
czesto w sposób niemal cudowny. (Patrz: Philip Rice. Organizing the Human Body
Oxford Press, Hollywood, Kalif.. 1941.) Oczywiscie, oprócz zwiekszonej podazy tlenu 
stosowano odpowiednia ilosc cwiczen fizycznych i wlasciwa diete. Trudno jest 
przekonac dziecko - a i doroslych, jesli juz o to chodzi - by sumiennie i regularnie 
wykonywalo cwiczenia glebokiego oddychania. Zdrowe dziecko biega i bawi sie z taka 
energia, ze nieswiadomie napelnia pluca i komórki ciala tlenem. Policzki ma 
zarózowione, oczy blyszcza, sapie z wysilku, ganiajac z radoscia w zabawie. Dzieci, 
które nalezy obserwowac, to te spokojne i blade, chlopcy i dziewczynki, którzy wola 
czytac niz bawic sie w gry ruchowe. Rodzice i nauczyciele powinni wykazac 
pomyslowosc w uatrakcyjnianiu im takich gier czy wyscigów. Badania fizjologiczne 
udowodnily, jak bardzo niezbedny jest tlen dla zdrowia komórek. Wiemy, ze tlen spala 
cukier we krwi i w tej reakcji wyzwala sie energia. Aktywnosc fizyczna zmusza nas do 

background image

wiekszego poboru tlenu, niz to sie dzieje w trakcie normalnego, spokojnego oddychania. 
Problem w tym, ze we wspólczesnym zmotoryzowanym swiecie mamy za malo wysilku 
fizycznego, który zapewnilby nam glebokie oddychanie. Wiedzac, jakie plyna z niego 
korzysci, mozemy wyrobic w sobie nawyk- jesli zechcemy- robienia glebokich cwiczen 
oddechowych. Jesli przez pare dni bedziemy pamietac, by w regularnych odstepach czasu 
podejsc do otwartego okna albo wyjsc na dwór i swiadomie, gleboko pooddychac, to 
nizsze Ja wzbudzi w srednim Ja pragnienie cwiczen i bedzie je do nich poganiac. Istnieje 
proste i latwe cwiczenie oddechowe, które dziala tak dobrze, ze stosowane jest jako 
podstawowe. Wszyscy mozemy je wykonywac z bardzo dobroczynnymi skutkami. 
Nalezy przyjac postawe, opróznic calkowicie pluca, a nastepnie wdychac wolno przez 
nos (albo przez usta, jezeli nos jest zatkany), az klatka piersiowa maksymalnie sie 
rozszerzy. Wydychamy przez ciasno sciagniete usta, jak do gwizdu, i powietrze 
wychodzi bardzo wolno pod cisnieniem, zupelnie oprózniajac pluca. Przy wolnym 
wykonywaniu tego cwiczenia nie powinny wystepowac zawroty glowy od przetlenienia. 
Nalezy je wykonywac kilkakrotnie, rano, w poludnie, wczesnym wieczorem i przed 
udaniem sie na spoczynek. Osobom, które cierpia z powodu zlych nawyków 
oddechowych, przydaloby sie wykonac wdech i wydech w opisany sposób dwu lub 
trzykrotnie co godzine, a nawet czesciej. Mozna zrobic prosty sprawdzian, 
udowadniajacy plynace z tego cwiczenia korzysci dla ciala i umyslu. Stan przed 
kolorowym obrazem na scianie. Oswietlenie powinno byc srednie. Rozpocznij cwiczenie, 
obserwujac obraz. Przekonasz sie, ze wzrok wyostrza sie, a kolory staja sie wkrótce o 
wiele jaskrawsze. Poprawi sie równiez glebia widzenia i zobaczysz na obrazie znacznie 
wiecej szczególów i konturów. Mozesz tez zsumowac kolumne cyfr przed cwiczeniem, 
mierzac czas tej czynnosci. Po zakonczeniu cwiczenia wykonaj dodawanie ponownie, 
znowu mierzac czas. Bedziesz zdumiony róznica. Inny sprawdzian polega na nauczeniu 
sie na pamiec kilku wersów wiersza przed i po cwiczeniu. Na podstawie tych 
sprawdzianów sam osadzisz, jak cenne moze ono byc dla czlowieka, który ma wlasnie 
podjac wazna decyzje; jasny umysl jest do tego niezbedny. Cofniete w rozwoju dziecko 
czesto nie jest glupie - po prostu stale niedotlenione. Wdrozone do cwiczen 
oddechowych, wkrótce wytworzy nawyk wlasciwego oddychania i jego pluca wzmocnia 
sie. Poprawi sie jego zdolnosc uczenia - w prostej zaleznosci od poboru tlenu. Ci, którzy 
wiedza, ze oddychajac gleboko gromadza zapas many, podejda do cwiczenia z 
zainteresowaniem, majac jasny cel. Wiedza, ze oddech jest „duchem zycia". Powstaje cos 
znaczne bardziej waznego niz po prostu energia zuzywana na wysilek fizyczny. Mana jest 
niewidzialna sila, która moze byc skierowana do kazdej czesci ciala, na zewnatrz do 
innych osób i w góre, jako najwyzszej wartosci dar dla Wyzszego Ja. Jesli podczas 
cwiczen oddechowych wyda sie rozkaz nizszemu Ja, by zgromadzilo dodatkowy zapas 
many, szybko go wykona. Powoli wciagajac oddech, wyobraz sobie, jak twoje cialo 
napelnia sie sila zyciowa. Nastepnie bardzo powoli wydychajac powietrze przez 
sciagniete usta pod cisnieniem, wyobraz sobie, jak zapas nowej many gromadzi sie w tej 
czesci ciala, która potrzebuje uzdrowienia i wokól niej. Mozna wspaniale pomóc oczom, 
wizualizujac je otoczone i skapane w wirach plynacej, oczyszczajacej i wzmacniajacej 
many. Mozna takze wyobrazic sobie, ze mana zbiera sie na dloniach, a nastepnie polozyc 
rece na osobie, której chcecie pomóc albo która pragniecie uleczyc. Polóz rece na 
chorych miejscach albo po prostu na dloniach drugiej osoby, robiac bardzo powolny 
wydech i wyobrazajac sobie, jak pod cisnieniem wydmuchiwanego powietrza mana 

background image

wplywa do jej ciala. Jednoczesnie wizualizuj te osobe w stanie ZDROWIA, jakie ma 
uzyskac, NIE zas w stanie choroby. Cisnienie wydmuchiwanego oddechu jest doskonala 
wskazówka dla nizszego Ja, aby przesunelo mane do wybranego miejsca, gdzie ma 
leczyc. Dmuchanie oddechem bezposrednio na chore miejsca ciala to starozytna 
praktyka. Wznowilo ja kilku wspólczesnych uzdrawiaczy z duzym powodzeniem. 
Dmuchac mozna przez sciagniete usta albo przez otwarte, jakbysmy chuchali na lusterko, 
które chcemy wypolerowac. Mana ma dziwna ceche, a mianowicie, poplynie tam, dokad 
ja skierujecie mysla albo „wola" sredniego Ja. Zarazem srednie Ja operuje w tym 
momencie potezna moca sugestii. Sprawia ona, ze nizsze Ja osoby uzdrawianej zuzyje 
sile zyciowa w celu uleczenia albo dodania nowych sil zywotnych komórkom chorych 
organów. Uzdrawiajac na odleglosc, pomysl o tym, komu chcesz pomóc, zgromadz mane 
i wyobraz sobie, jak dmuchasz posylajac mu sile witalna mocnym, równym strumieniem, 
niosacym zycie i uzdrowienie. Zarazem wzywaj w myslach Wyzsze Ja, by pomoglo w 
leczeniu. Wyzsze Ja pobiera troche sily zyciowej i nadaje jej znacznie wyzsze i 
potezniejsze wibracje, po czym uzdrawia we wlasny, sobie znany wyzszy sposób. Mozna 
tez podobnie uzdrowic na odleglosc zla sytuacje finansowa albo powiklane zwiazki 
miedzyludzkie, tyle ze zamiast wyobrazania sobie poprawy zdrowia wizualizujemy 
poprawe tych sytuacji. Do takiego uzdrowienia, bardziej jeszcze niz w przypadku 
oddzialywania na chorobe, potrzebna jest pomoc Wyzszego Ja. Jesli twoje modlitwy 
zdaja sie odbijac od sciany, to zanim je rozpoczniesz, rób przez kilka minut cwiczenia 
oddechowe. Stosowanie tej metody-gromadzenia dodatkowej many zawczasu, przed 
modlitwa-bylo praktyka starozytnej Huny i kryje sie w niej jedna z najwiekszych prawd 
wszechczasów. Aby umozliwic Wyzszemu Ja prace na poziomie ciala fizycznego, w 
którym zyjemy, musimy miec sile witalna i musimy sie ta sila z Wyzszym Ja podzielic. . 
Po nabraniu przez nas dostatecznej praktyki nizsze Ja bedzie posylac mane do Wyzszego 
Ja na zyczenie sredniego Ja na poczatku modlitwy. Jesli zgromadzilismy mane zawczasu, 
wystarczy tylko rozkaz sredniego Ja, by nizsze poslalo ja telepatycznie po nici aka do 
Wyzszego Ja. Z czasem nizsze Ja bedzie wykonywac te czynnosc na dobra sprawe 
automatycznie z chwila rozpoczecia modlitwy. Nigdy jednak nie zaszkodzi, nawet 
najbardziej bieglym w tej sztuce, zastosowac cwiczenie glebokiego oddychania, nim 
zaczniemy modlitwe. Pomoze ono oczyscic umysl ze wszystkiego, co go rozprasza. 
Zapracowanemu kierownikowi przyda sie minuta specjalnego oddychania przed 
spotkaniem z waznym kontrahentem. Wezmie kilka glebokich oddechów, przesle mane 
do Wyzszego Ja i poprosi o pomoc w podjeciu decyzji. Urzednik moze z pozytkiem dla 
siebie pooddychac gleboko i skontaktowac sie z Wyzszym Ja w czasie przerwy na kawe. 
Zyska chwile odpoczynku i spokój umyslu, którego moze bardzo potrzebowac, a takze 
nowe sily do pracy. Omawialismy juz (w koncu 5 rozdzialu) praktyki jogi oparte na 
cwiczeniach oddechowych i zauwazylismy, ze jogini nie wiedzieli nawet, co zrobic z 
dodatkowo nagromadzona sila witalna. Obecnie, po odzyskaniu wiedzy Huny, widac 
jasno, jak wiele znaczen przeinaczono, gdy starozytna madrosc kahunów zaginela i 
zaprzestali oni udzielania wtajemniczen przekazywanych uczniom z pokolenia na 
pokolenie. Jezus, jeden z wielkich wtajemniczonych wszechczasów, nauczal swoich 
uczniów tajemnej wiedzy. Wiekszosc przypisywanych Mu powiedzen dotarla do nas w 
tak zawoalowanej formie, ze ich zewnetrzne znaczenie jest dalece niejasne. Te same 
powiedzenia, przelozone na „swiety jezyk" kahunów, odkrywaja swój wewnetrzny sens. 
Na przyklad wielka prawda, ze istnieje „droga", czyli telepatyczny sposób nawiazania 

background image

kontaktu z Ojcem-Wyzszym Ja, miala podstawowe znaczenie w modlitwie. Prawie tak 
samo wazne bylo to, ze czlowiek moze zgromadzic zapas sily zyciowej i przeslac ja owa 
„droga" do Wyzszego Ja. W „swietym jezyku" nie istniala forma czasownikowa 
„jestem". Zdanie Jezusa: „Ja jestem droga i zyciem", w swoim prawdziwym 
wewnetrznym znaczeniu brzmi: "Ja daje (albo pokazuje) wam droge i zycie". 
Wtajemniczeni szkól jogi w Indiach we wczesniejszym okresie historii swiata pisali o 
„sciezce", która w jezyku tajemnym oznacza to sarno co „droga". Mówili takze o 
„pranie", „sile zyciowej", i utrzymywali, ze nalezy ja w jakis sposób „podniesc" z 
nizszego osrodka do wyzszego, zapominajac, ze podnosilo sie ja z nizszego Ja do 
Wyzszego Ja. Pózniej, kiedy wewnetrzne znaczenie prawie zupelnie sie zagubilo, joga 
twierdzila, ze sile zyciowa podnosi sie z dolu kregoslupa do góry i wysyla przez szczyt 
glowy do Najwyzszego Brahmy, czyli Boga, zamiast do oczekujacego Wyzszego Ja, 
stanowiacego integralna czesc troistego czlowieka. Gromadzac i uzywajac mane, robimy 
wielka rzecz: poslugujemy sie w najlepszy mozliwy sposób - jedyny wlasciwy sposób - 
ODDECHEM ZYCIA. AFIRMUJ: (w myslach) Teraz wykonuje cwiczenie oddechowe. 
Wciagajac coraz wiecej tlenu, zbieram dodatkowa mane. Moje nizsze Ja z radoscia 
gromadzi te sile i dzieki niej oboje stajemy sie energiczni, silni i pelni zycia. Moja wola 
rosnie i krzepnie, tak ze jestem calkowicie zdecydowany robic to, czego pragne. Moje 
nizsze Ja umacnia sie, wypelnione sila zycia. Staje sie potezne i pewne siebie; odrzuca 
wszelkie kierowane ku niemu podszepty zlych duchów albo znajomych, których sugestie 
zwykle wplywaja niepomyslnie na nasze zycie. Posylamy teraz do naszego Wyzszego Ja 
silny strumien many wraz z goraca miloscia i przekonaniem o calkowitej ufnosci w jego 
madrosc, moc i milosc... Jestem blogoslawiony i odmlodzony. Teraz prosze o 
uzdrowienie albo pomoc dla ________________________ i 
________________________ oraz dla siebie. (Teraz wyobraz sobie w uporzadkowany 
sposób upragnione rzeczy, tak jak gdyby juz zostaly dokonane i juz zaistnialy realnie na 
planie fizycznym. To sprawi, ze stana sie one realnymi bytami jako idee na poziomie 
Wyzszego Ja, które z kolei urzeczywistnia sie w nizszych sferach bytu). AFIRMUJ: (w 
myslach) Wykonuje teraz cwiczenie oddechowe, by umocnic ma wole i zdecydowanie 
wykonania zaplanowanych rzeczy, które wkrótce zaczne robic (albo juz zaczalem). Moja 
energia rosnie. Wola i zdecydowanie staja sie coraz silniejsze. Trwaja. Biore sie teraz z 
ufnoscia, sila, wytrwaloscia i z uczuciem szczescia za wykonanie tego, czego pragne 
dokonac. (To umocni wole. Slabosc woli powstrzymuje przed czynem bardzo wiele osób, 
które wiedza, co powinny zrobic, by polepszyc swoja sytuacje; ale najwyrazniej brak im 
energii psychicznej czy fizycznej, by zaczac lub kontynuowac dzialanie dzien po dniu, 
jesli juz zaczely). Pamietaj, ze kiedy zapas sily witalnej zaczyna sie wyczerpywac, nizsze 
Ja zawsze bierze jej sobie tyle, ile potrzebuje, pozostawiajac zwykle sredniemu Ja 
niewystarczajaca daivke. Kiedy tak sie dzieje, najpierw ucierpi na tym „wola" sredniego 
Ja; nizsze Ja opanowuje wtedy calego czlowieka, spelniajac wlasne zachcianki, i nie daje 
sie kierowac sredniemu Ja. Jesli trudno jest ci zaczac robic którakolwiek z rzeczy 
opisanych na tych stronach, wykonaj cwiczenie oddechowe, odprez sie i wyobraz sobie, 
ze robisz wszystko, czego pragniesz. Kiedy kilkakrotnie z powodzeniem przezyjesz te 
sceny w wyobrazni, latwiej bedzie ci przeniesc je w rzeczywistosc. Kolejne kroki 
postepowania sa tu opisane szczególowo, po to by zrozumiec powody kazdego etapu 
modlitwy. Jednak w krótkim czasie cale postepowanie stanie sie automatyczne i kontakt 
z Wyzszym Ja bedzie latwy i szybki, juz od chwili powziecia o nim decyzji. POWOLI 

background image

wdrazaj sie w stosowanie cwiczen oddechowych. Odpoczywaj i oddychaj spokojnie jak 
zwykle miedzy glebokimi oddechami. Jesli z poczatku kreci ci sie w glowie, wydmuchuj 
powietrze slabiej i krócej. Spokojnie.

Rozdzial 16 
ZWIAZKI MIEDZYLUDZKIE 

Warto przyjrzec sie z bliska stosunkom panujacym miedzy mezami a zonami, rodzicami 
a dziecmi, miedzy nami a sasiadami - nawet miedzy kazdym z nas a wszystkimi „bracmi" 
tworzacymi ludnosc swiata. Dopóki nie przeciwstawimy sie problemom istniejacym w 
tych stosunkach, moga one blokowac sciezke naszego rozwoju. Rozwazmy sytuacje 
meza i zony. Jezeli jest to normalny zwiazek, kazde z malzonków pozostaje 
indywidualnoscia, która cieszy sie wolna wola i której wolno podejmowac decyzje, 
wyrazac wlasne zdanie; jedna osoba nie dominuje nad druga. W takim zwiazku 
malzonkowie sa sobie bardzo bliscy. Rozumieja sie nawzajem i kazde z nich stosuje 
regule „daje i biore". Wszystko uklada sie dobrze. Gdy jednak albo maz, albo zona 
nalegaja na to, by partner sie zmienil, by jedna osoba dostosowala sie do sposobu bycia 
drugiej, jej decyzji, opinii, upodoban i niecheci, wtedy w zwiazku nie ma bliskosci. Jedno 
z malzonków terroryzuje i rzadzi drugim. Ofiara, czy to maz pantoflarz, czy zastraszona 
zona, nie moze korzystac z boskiego daru wolnej woli. Musi albo poddac sie woli drugiej 
osoby, albo toczyc sie bedzie ciagla wojna, konczaca sie zwykle separacja badz tez 
zupelnym rozbiciem zwiazku. W przypadku meza, zony i dziecka zwiazek moze byc 
normalny i szczesliwy, jesli wszyscy szanuja nawzajem swoja wolna wole o tyle, o ile da 
sie to zastosowac w praktyce. Moga we troje omawiac trudne sprawy i postanawiac 
razem, jak najlepiej postapic, czyje, zdanie wydaje sie najrozsadniejsze i jakie pragnienia 
czlonków rodziny mozna spelnic dzieki wzajemnej milosci i wspólpracy. Z drugiej 
strony, jesli jedno z trojga dominuje nad pozostalymi (przy zalozeniu, ze wszyscy troje sa 
normalnie inteligentni i zrównowazeni uczuciowo), zwiazek rozpada sie, a trudnosci i 
brak poczucia szczescia sa nie do unikniecia. Zaborcza matka, nie pozwalajaca dzieciom 
zaczac zyc wlasnym zyciem, kiedy gotowe sa do opuszczenia rodzinnego gniazda, 
stwarza nienormalna sytuacje w naturalnym zwiazku, jaki powinien laczyc kazdego 
rodzica z kazdym dzieckiem. Tesciowa czesto nie pozwala synowi albo córce korzystac z 
wolnej woli i zyc normalnie z wybranym malzonkiem. W tej nienaturalnej próbie 
utrzymania zaborczej wladzy doroslego nad dzieckiem syn lub córka takze moga nie byc 
bez winy. Wszyscy widzielismy dzieci lgnace kurczowo do matki; to powodowalo, ze 
maz traktowany byl jak obcy, a matka i dziecko zachowywaly forme bliskosci 
uniemoiliwiajaca poprawny zwiazek malzenski. Moze to byc jeden z najtrudniejszych do 
rozwiazania problemów. Zdarza sie, ze syn czy córka pragnie pozostawac wobec matki w 
roli ciagle malego dziecka. Tworzy sie miedzy nimi stosunek „szczepionej winorosli", 
chyba ze jedno dominuje nad drugim. Poniewaz w tego typu wiezi ojciec pozostaje 
zwykle na uboczu, przyczynia sie to do braku pelni i równowagi w jego zyciu. A kogos, 
kto wzenia sie w taki uklad, czekac moze tylko zycie pelne powiklan i rozczarowania. Od 

background image

osoby takiej bedzie sie zadac podejmowania wszystkich decyzji, rozwiazywania 
wszystkich problemów, brania odpowiedzialnosci za ich nastepstwa, a takze zycia 
dwoma zyciami zamiast jednym-swoim i swojego partnera. Chyba ze w rzeczywistosci 
decyzje podejmuja matka i dziecko i dominuja w obu rodzinach. Czesto to mezczyzna nie 
potrafi stac na wlasnych nogach, a zona jest zywicielka, osoba planujaca i ostoja rodziny. 
Takie sytuacje moga zniszczyc zycie wszystkich zwiazanych z soba stron. W kazdej 
duzej rodzinie sa osoby, które maja sklonnosc do dominacji, i takie, które albo sie 
buntuja, albo ustepuja. Normalne stosunki miedzy dziadkami, rodzicami i dziecmi oraz 
tesciami tworza szczescie i gladko funkcjonujaca forme jednosci rodzinnej, która jest 
idealem. Ale jesli chociaz jeden czlonek rodziny trzyma sie kurczowo drugiego, 
dominuje albo w jakis inny sposób odchodzi od normalnego trybu zycia i wspólpracy w 
zwiazku, cierpi cala rodzina. Gdyby udalo sie odlozyc na bok emocje, jakie budza sie w 
nizszych Ja, a rodzina zebralaby sie i otwarcie, rozsadnie omówila zachowanie róznych 
jej czlonków, mozna by latwo wszystko poprawic albo przynajmniej odpowiednio 
zaradzic nieumiejetnosci normalnego wspólzycia slabszych osób. Ale w przecietnej 
rodzinie, jak w zadnej innej grupie, czesto obok milosci wystepuje zazdrosc. Bardzo 
ciezko jest przyjac krytyke od ukochanej osoby, która, jak wierzymy, takze nas kocha. 
Winowajca moze plonac ze wstydu albo, wzburzony, chowac uraze i zlosc. Z reguly, 
przynajmniej w wiekszosci rodzin, ktos zmuszony jest objac kierownictwo, zdeptac 
uczucia winnego i postanowic, co dalej czynic. (Albo inaczej lagodzi sie konflikty, nie 
naprawiajac sytuacji, i wtedy ujawniaja sie one raz po raz, niszczac spokój wszystkich). 
Ci, którzy wiedza, czym sa emocje - ze to bezrozumne reakcje nizszego Ja, które nie 
potrafi poprawnie rozumowac - moga postarac sie nauczyc rodzine omawiania trudnosci 
lagodnie i bezosobowo. Bedzie to pewnie wymagalo czasu i praktyki. Najpierw mozna 
by pokusic sie o podjecie drobnych problemów - bylby to trening, zanim zajmiemy sie 
wiekszymi i trudniejszymi. Kiedy urazone sa emocje, trzeba postepowac lagodnie i ze 
zrozumieniem. Jesli najpierw uprzedzimy osobe, która zawinila, ze rozmowa moze zranic 
jej uczucia i spowodowac dziecinny wybuch, mozna by takiemu zachowaniu zapobiec. 
Tak czy inaczej, najwazniejsza sprawa, o której nalezy pamietac, jest to, ze winowajce 
sie kocha bez wzgledu na to, co uczynil albo czego zaniedbal uczynic. Milosc to 
wspanialy balsam, doskonale spoiwo szczesliwego zwiazku. Trzeba wspomniec, ze 
kochamy, na nowo to potwierdzic, przyznac, ze milosc jest jedyna najwazniejsza rzecza 
w rodzinie. Jesli bedziemy stale mieli to w pamieci, wspólne rozmowy i wspólne 
podejmowanie decyzji dla dobra wszystkich zainteresowanych dadza sie polubic. 
Wyznanie „win" jest w rozsadnej rozmowie tak wazne, jak wazna jest milosc dla 
jednosci rodziny. Zadnemu jej czlonkowi nie nalezy pozwolic na chowanie tajemnych 
uraz, na dasy, na nieprzyznanie sie, o co chodzi. Wlasciwa pora, by nauczyc sie, jaki 
pozytek plynie z otwartego i dobrowolnego wyznania, jest dziecinstwo. By sprowokowac 
wyznanie tajemnic jatrzacych serce, trzeba uzyc milosci. Dziecko nauczy sie, ze 
wszystko mozna naprawic, ze kazda trudnosc mozna rozwiazac, jesli sie ja otwarcie i 
rozsadnie przedyskutuje. Rodzina, kazda osoba w rodzinie, powinna miec przed oczyma 
ideal Wyzszych Ja, poniewaz tym idealem mamy sie stac. Przede wszystkim musimy 
pamietac, ze milosc Wyzszych Ja nawet do najbardziej niekochanej istoty ludzkiej nigdy 
nie zawodzi. Ta milosc spoglada ponad obecnymi wadami w przyszlosc i widzi chwile, 
gdy czlowiek opanuje juz wszystkie swoje lekcje i z czarnej owcy przemieni sie w biala, 
czyli normalna. Wyzsze Ja sa absolutnie godne zaufania, poniewaz nigdy nie 

background image

przekraczaja prawa nakazujacego pozostawienie sredniemu Ja wolnej woli; tylko stosujac 
ja srednie Ja moze sie rozwijac, nawet jesli odbywa sie to kosztem bolesnych bledów. 
Wyzszym Ja, naszym Aniolom Strózom, wolno jest chronic nas przez cale zycie od 
chwili przyjscia na swiat. Czynia to na nieskonczenie wiele sposobów. „Przypadkowe" 
wydarzenia, które ratuja nas od katastrofy, sa zwykle przez nie dobrze zaplanowane. 
Dopiero w przypadku, kiedy jestesmy zdecydowani zrobic cos niemadrego, pozwala nam 
sie poznac przez trudne doswiadczenie, ze nasz czyn byl zly. Dziecku mozna czesto 
mówic, ze ogien parzy, ale dopiero doswiadczenie tego na wlasnej skórze nauczy je 
lepiej od slów. Tak samo jest z Wyzszymi Ja, które podpowiadaja nam poprzez sumienie, 
bysmy sie powstrzymali przed jakims krzywdzacym slowem czy czynem; musza one 
jednak pozwolic nam na samodzielne przekonanie sie, ze krzywdzenie innych niszczy 
jednosc, jaka powinna laczyc wszystkich ludzi, i sprowadza niezgode i nieszczescie. 
Nizsze Ja nie ma jeszcze wolnej woli, ale powoli wkracza w etap, kiedy ja odziedziczy. Z 
tego powodu to my musimy podejmowac decyzje, jak najlepiej postepowac, i dopilnowac 
ich wykonania. W zwiazku, który tworzymy z nizszym Ja, pozostajemy w relacji rodzica 
do dziecka. Nizsze Ja mozna porównac do dziecka, które czesto ma bardzo silne, nawet 
jesli nierozsadne, pragnienie zrobienia albo niezrobienia tego czy tamtego. I tak jak 
dziecko, czlowiek czesto nie potrafi powstrzymac sie przed zrealizowaniem swego 
pragnienia, nawet jesli nie jest dobre. Trzeba zawsze pamietac, ze my, srednie Ja, mamy 
obowiazek wycwiczenia nizszych Ja tak, aby staly sie ludzkie, a nie nadal we wszystkim, 
co robia, pozostawaly zwierzetami. Jesli zaniedbujemy ten obowiazek, rozwój calego 
czlowieka opóznia sie. Lakomstwo, lenistwo, uleganie emocjom niepozadanym albo 
niszczacym normalne zycie - tego wszystkiego i setek innych rzeczy musimy sie 
starannie wystrzegac. Kiedy jednak nizsze Ja jest jak zastraszona zona, potrzebuje mniej 
kontroli, a wiecej zachety. Normalne zycie wymaga, by wszystkie trzy Ja odgrywaly 
wlasciwa role w zyciu czlowieka. Nizsze Ja ma prawo do radosci z wysilku fizycznego i 
do przyjemnego poslugiwania sie zmyslami. Ma równiez prawo do kochania, do 
towarzystwa, bezpieczenstwa, zapewnionego wyzywienia i odrobiny komfortu. 
Uznawszy te potrzeby i status poprawnego zwiazku z nizszym Ja, mozemy zapewnic 
„mlodszemu bratu" nalezny mu udzial w zyciu. Odpowiedni wysilek fizyczny, gry i 
zabawy, muzyka - wszystkie rzeczy, które lubi i które przyczyniaja sie do jego szczescia, 
a zatem do zdrowia ciala i psychiki, sa równiez dobre dla sredniego Ja. Jesli nizsze Ja i 
jego cialo sa zle traktowane, my, goscie w cielesnym domu, takze cierpimy. Na szczescie 
wiez jest takiej natury, ze poprzez nizsze Ja mozemy odczuwac i cieszyc sie wszystkim, 
co sprawia mu przyjemnosc. I odwrotnie, chociaz ono nie potrafi zrozumiec wielu 
rzeczy, które lubi robic srednie Ja, w duzym stopniu podziela uczucia przyjemnosci 
odczuwane przez „starszego brata". Wydaje sie, ze stoi jak zainteresowany widz, a 
tymczasem calymi godzinami, nie skarzac sie, chetnie pomaga w robieniu tego, czego 
nauczylismy je robic; to jego udzial w pracy, jaka pragniemy wykonac. Szyje, przycina i 
stara sie, nawet jesli pokluje palce i bola plecy. Posluguje sie narzedziami, wykonuje 
mechaniczna strone pracy i nieskonczona ilosc robót, które nie daja przyjemnosci 
zmyslowej; cieszy sie nimi jednak na swój sposób, poniewaz praca raduje srednie Ja. W 
normalnych warunkach zwiazek miedzy nizszymi a srednimi Ja jest bardzo 
satysfakcjonujacy. Stanowi niemal przyklad doskonalej wspólpracy i wspólzaleznosci. W 
nienormalnych warunkach, kiedy nizszemu Ja nie pozwala sie wlasciwie korzystac z 
zycia i przez jakis czas nie zwraca sie uwagi na jego naturalne pragnienia, toczy sie 

background image

miedzy jazniami cicha wojna. Brak harmonii prowadzi do braku zdrowia. Glupota jest 
prowadzic taki styl zycia, który uniemozliwia dwóm Ja zgodne wspólistnienie. I 
najwazniejsze - w normalnym i szczesliwym zyciu Wyzsze Ja tez musi miec swój 
wlasciwy udzial. Kiedy to sie stanie i w bliskim zwiazku naszych trzech Ja zapanuje 
harmonia, to zarówno w tym, jak i w nastepnym zyciu osiagniemy najlepsze mozliwe 

warunki. 

CWICZENIE 

Wyobraz sobie sytuacje, w których bierzesz 

udzial w rodzinie albo w grupie znajomych. Wyobraz sobie podobne sceny z innymi 
ludzmi. Pomysl, co móglbys powiedziec albo zrobic, zeby pomóc grupie zrozumiec, na 
czym polega naturalny styl zycia i wspólpracy. W wyobrazni powiedz im, czego 
nauczyles sie, studiujac Hune, i co wedlug ciebie mozna by zrobic, aby poprawic i 
znormalizowac stosunki w grupie - jak uczynic zwiazek pelniejszym, bardziej pomocnym 
dla wszystkich zainteresowanych, bardziej zblizonym do idealu. Z pomoca Wyzszego Ja 
zacznij wprowadzac te pomocne mysli w zycie, jedna po drugiej. AFIRMUJ: Bede 
codziennie dazyl do ustanowienia normalnych stosunków w zwiazkach, jakie mam z 
osobami dookola mnie. Bede okazywal rozsadek, a nastepnie spróbuje pokazac innym, 
jakie korzysci plyna ze stawiania rozsadku na pierwszym miejscu i niepowodowania sie 
emocjami. Bede uwazal Wyzsze Ja za ideal doskonalej milosci, doskonalego 
posluszenstwa prawu, które mówi, ze srednim Ja trzeba pozwolic na stosowanie wolnej 
woli; beda dla mnie stalym przykladem tolerancji, zrozumienia i niesienia pomocy. Bede 
proponowal pomoc, ale nigdy nie bede jej narzucal sila. Dopilnuje, aby nikt nie 
obrabowal mnie z mozliwosci wyrazania mojej wolnej woli i bede szanowal prawo 
innych osób, mlodych i starych, do tego samego dziedzictwa. Codziennie bede staral sie 
dzielic moje zycie z nizszym i Wyzszym Ja, z którymi wiaze mnie tak bliski zwiazek. 
Nie bede nikogo zastraszal, ani sie na nikim opieral. Bede stal mocno na wlasnych 
nogach i zachecal innych do tego samego. Codziennie bede dazyl do tego, by moje zycie 
zblizalo sie pod kazdym wzgledem do normalnosci. AFORYZM VIII: Szczesliwy jest 
czlowiek, który przestaje zyc tak, jak radzil to slepiec innym slepcom, i uzywa swego 
danego mu od Boga zdrowego rozsadku do osiagniecia we wszystkim normalnosci. 
Normalnym jest kochac Wyzsze Ja. Kochanie nizszego Ja to droga do zdrowia i 
szczescia. Kochac, z oddaniem pracowac ze wszystkimi wokól i niesc im pomoc to 
pewna droga do rozwoju i zadowolenia. Powodzenie to posiadac dosc. by móc nakarmic 
blizniego w potrzebie. Miec nadmiar i nie nakarmic glodnego to najgorsza z klesk. 
Dysponowac energia w ciele i nie dzielic sie nia z Ojcem-Matka to zapraszanie 
nieszczescia. Najpierw poznaj siebie. Potem staraj sie poznac i zrozumiec ludzi wokól 
ciebie. Dochodzimy zatem do konca naszych czytan. Nie bylo ich tak wiele, lecz 
pokazane zasady i proponowane cwiczenia majace nauczyc nas, jak najlepiej 
wykorzystac poznana wiedze, wiekszosci z nas pochlona dni, tygodnie i miesiace czasu i 
wysilku. Ale rozwój ewolucyjny wart jest kazdego wysilku, a po drodze czeka wiele 
nagród. Ilosc dobrodziejstw, jakimi moga nas obsypac kochajacy Ojciec-Matka jest 
nieskonczona; nauczmy sie tylko dzialac pod ich madrym kierownictwem. Sciezka nie 
jest nowa. Celem nadal pozostaje integracja albo zwiazek jednosc z Wyzszym Ja i pelna 
milosci wspólpraca miedzy trzema Ja, a potem miedzy nami i osobami wokól nas. Nie 
ma pospiechu. Mamy przed soba caly istniejacy czas; szczescie jednak daje ruch naprzód, 
a ze stania w miejscu badz cofania sie wynika pewne cierpienie. Droga jest wyraznie 
oznakowana. Mozemy isc naprzód bez niebezpieczenstwa zagubienia sie, z pogoda i 

background image

ufnoscia. Nasze zbawienie spoczywa w naszych sekach, jesli tylko bedziemy o nie 
zabiegac.