MAX FREEDOM LONG Dążenie ku światłu Huna

background image

DAZENIE KU SWIATLU
MAX FREEDOM LONG

[Wydawnictwo Meduim, 1995, Tytul oryginalu: „Growing into Light”, 1955] Dazenie

ku swiatlu to drugi tom poswiecony starozytnemu systemowi wiedzy zwanemu Huna
(Tajemnica). Autor pomaga Czytelnikowi przeniknac nauke Huny, poznac jej najglebsze
tajniki i odnalezc droge wiodaca ku Swiatlu. Kahuni polinezyjscy, twórcy Huny, nie
zapisywali swoich sekretów, podobnie jak ci, których nauczali. Jednak ze szeroko
rozpowszechnili swoja wiedze i podzielili sie nia z medrcami wielu krajów. Dzieki temu
ich podstawowe idee odnajdujemy wszedzie tam, gdzie dotarly one do wielkich badz
prostych ludzi o glebokich umyslach. Autor, poslugujac sie aforyzmami, afirmacjami i
cwiczeniami wywiedzionymi z tradycji Huny, prowadzi Czytelnika do odkrycia nowego,
lepszego swiata i daje mu narzedzie sluzace do rozwiazywania problemów dnia
dzisiejszego. Prezentowane tu zasady i proponowane cwiczenia maja nauczyc nas, w jaki
sposób najlepiej wykorzystac zdobyta wiedze. Od wiekszosci ludzi beda one wymagaly
dni, tygodni i miesiecy wytezonej pracy. Ale rozwój wewnetrzny wart jest kazdego
wysilku, a po drodze czeka nas wiele gratyfikacji. Wejdzmy wiec na te droge,
zapoznajmy sie z tajemnicami szczesliwego, twórczego zycia!

WSTEP

Ksiazka ta powstala, by zaspokoic specyficzna, a zarazem raczej powszechna potrzebe
tych czytelników, którzy pragna zastosowac w praktyce niedawno odkryta wiedze
starozytnego systemu „Huny". Potrzebe te tak dobrze wyrazil jeden z listów, który
otrzymalem, ze go tutaj przytocze: Szanowny Panie Long! Z wielkim zainteresowaniem
sledze to, co Pan pisal w miare postepów w odkrywaniu starozytnej wiedzy Huny. W
1948 przeczytalem Pana podstawowa ksiazke Magia cudów (The Secret Science Behind

background image

Miracles). Od tej pory otrzymywalem wszystkie biuletyny wydawane przez
Towarzystwo Badan Huny, a w 1953 dostalem i przeczytalem Panska prace The Secret
Science at Work
(„Wiedza tajemna w dzialaniu"), która opisywala wszystkie nowsze
odkrycia i badania, jakie poczyniliscie Pan i Panscy koledzy, oraz uzyskane wyniki.
Wielokrotnie postanawialem uporzadkowac moje bardzo wypelnione zycie i poswiecac
codziennie kilka minut na rozmyslanie o Hunie i praktykowanie jej. Ale wydaje sie, ze
nie potrafie zorganizowac sobie lektury ani rozpoczac praktyki. Potrzeba mi
kierownictwa i pomocy. Czy nie móglby Pan napisac dla mnie i ludzi mi podobnych
prostej ksiazki z tekstami przeznaczonymi do codziennego czytania? Czy nie móglby Pan
zbudowac jej tak, abym kiedy znajde wolna chwile, mógl usiasc, otworzyc ksiazke w
miejscu, w którym stanalem poprzedniego dnia, i poczytac troche dalej? Potrzebuje
czegos, co stale odswiezaloby mi pamiec o Hunie i jej zastosowaniach. I czy móglby Pan
zamiescic w ksiazce pare prostych cwiczen, które wedlug Pana pomoglyby nam wrosnac
w Hune? Wydaje mi sie, ze wszyscy potrzebujemy Elementarza Huny - czegos bardzo
prostego, a zarazem czegos, co zrobi takie wrazenie na umysle, ze zapamieta on coraz
wiecej starodawnych prawd i z kazdym uciekajacym dniem bedzie z nich coraz lepiej
korzystal. Niech to bedzie mala ksiazka, w której swobodnie przemawia Pan do
czytelnika, wiedzac, ze przeczytal Panskie pozostale ksiazki i znana jest mu wiedza
Huny. Kiedy bedzie Pan musial cos wyjasnic, aby miec po prostu pewnosc, ze nowy
czytelnik sie nie zagubi, bedzie to prawdopodobnie dobre powtórzenie dla nas
wszystkich. Prosze podzielic sie z nami prostymi, drobnymi sprawami, które dzien po
dniu byly dla Pana pomoca i inspiracja w czasie dlugich lat badan i studiów; studiów,
którym zawdziecza Pan tak gleboki wglad w Hune i przeswiadczenie o slusznosci i
praktycznym zastosowaniu jej wierzen. Prosze otworzyc dla nas swoje serce i umysl.
Niech Pan mówi, cokolwiek podyktuje Mu serce. Pragniemy podzielic z Panem to, co tak
dlugo podsycalo tak jasny plomien Panskiej wiary. Prosze pomóc nam „dazyc ku
swiatlu". M. W. T. Przez pewien czas myslalem nad ta sprawa, po czym wyslalem
odpowiedz. W liscie napisalem: Szanowny Panie M. W. T.! Rozumiem, ze to, o co Pan
mnie poprosil, jest bardzo potrzebne. Jestesmy wszyscy tak zajeci i wszyscy tak bardzo
podlegamy nawykom, ze mamy tendencje do zeslizgiwania sie ponownie w rutyne
starych mysli i wierzen, zapominajac, byc moze, to, czegosmy sie nauczyli, i popadajac
znowu w dawny bezowocny tryb niezorganizowanego zycia wewnetrznego. Sadze, iz
potrzebuje Pan tego, czego predzej czy pózniej potrzebuje wiekszosc z nas w podejsciu
do Huny. Jest to cos, co ma dzien po dniu utrzymac nasze nizsze, a takze srednie Ja w
sposobie myslenia coraz to blizszym Hunie. Oznacza to wchlanianie wielkich prawd i
stopniowe wdrazanie ich do dzialania, tak ze w czasie kilku miesiecy staja sie one czescia
nas samych. Tak, z radoscia podziele sie z wami myslami i ideami, które pomogly mi
wrosnac w Hune. Podam wam cwiczenia i afirmacje, które stosowalem, i postaram sie
takze jak najprosciej wyrazic to, co mam do powiedzenia - ale bedzie to trudne. Tylko
bardzo wielkim ludziom udalo sie osiagnac prostote - a ja do nich nie naleze. Niemniej
jednak nauczylem sie, ze kiedy spotykam zaslone dymna z dlugich slów, argumentów i
pretensji do wyzszej madrosci, to mam do czynienia z pisarzem, który mial smialosc
wyznaczyc siebie na nauczyciela innych, choc nazbyt czesto jest daleki od bycia wielkim.
Nielatwo jest w prostych slowach oddac wielkie idee, które pozostawili nam w spadku
oswieceni medrcy czasów starozytnych. Nawet najmadrzejsze powiedzenia maja zwykle
podwójne badz potrójne znaczenia. Sa zakodowane; powierzchniowe znaczenie

background image

przeznaczone jest dla ludzi o bardzo prostych umyslach. Ale moze istniec takze
znaczenie wewnetrzne - dla umyslów bardziej rozwinietych. I calkiem czesto ono
wystepuje, zawoalowane i tak gleboko ukryte, ze i bardziej zaawansowane osoby
zmuszone sa do uzycia wszystkich mocy swego umyslu i intuicji, by je wydobyc i
zrozumiec. Niewatpliwie pozostalo jeszcze mnóstwo ukrytych znaczen, których do tej
pory nie odgadlem. Stale postepuje naprzód praca poszukiwawcza, której sie
poswiecilem. Ale uczynie, co w mojej mocy, aby podzielic sie wiedza, jaka juz mam, nie
zachowujac dla siebie rozwiazan, które postrzeglem z ledwie czesciowa jasnoscia, ale
które mimo to przyprawily mnie o ów wewnetrzny dreszcz wzruszenia, bedacego
zródlem inspiracji. Podziele z wami moje nadzieje i radosci najlepiej, jak potrafie, a jesli
zmecze was spekulacjami, które wkradna sie w to, co pisze, zrozumcie i wybaczcie mi.
Poprosze was tylko o jedno: abyscie pamietali, ze nie jestem nauczycielem i ze to, co
teraz uwazam za bez watpienia wlasciwe rozumienie, moze zmienic sie w przyszlosci, w
miare postepów w badaniach. Max Freedom Long

Rozdzial 1
POLEROWANIE LUSTRA WIARY

Slowa madrosci odziedziczone po starozytnych medrcach czesto nazywamy aforyzmami.
Rozsiane sa w wielu miejscach w Biblii, a takze w Koranie i w licznych tomach „pism
natchnionych", które wypelniaja nasze pólki. W Indiach wiele wieków temu panowal
zwyczaj zbierania aforyzmów medrców i przechowywania ich w formie pisemnej, czesto
wraz z komentarzami dodawanymi w róznych okresach. W poszukiwaniu zrozumienia i
inspiracji przejrzalem wszystkie takie zródla pod katem tych krótkich aforystycznych
stwierdzen i zebralem pomysly i slowa, zapisujac je pod tytulem „Aforyzmy kahuny
Nui". Oczywiscie kahuni polinezyjscy, czyli „Straznicy Tajemnicy", nic nie zapisywali,
nie pisali tez ci, których uczyli. Z tego powodu mamy niewiele, albo wcale, aforyzmów
otrzymanych bezposrednio od nich. Ale poniewaz rozniesli oni swoja wiedze po calym
swiecie i podzielili sie nia z medrcami wielu krajów, odnajdujemy podstawowe idee
Huny wszedzie tam, gdzie wymawiali aforyzmy wielcy i prosci ludzie o glebokim
umysle i gdzie zostaly one zapisane i przechowane przez ich uczniów. Przedstawie zaraz
te aforyzmy, przypisujac je fikcyjnemu medrcowi „kahunie Nui", i nie dziwcie sie, jesli
zawierac one beda slowa wielkich nauczycieli róznych epok, poniewaz kazdy z nich byl
zaprawde „Straznikiem Tajemnicy". AFORYZM I (Z zebranych „Aforyzmów kahuny
Nui"): Nie mozna pojac natury Pierwszej Przyczyny. Wszystko, czego mozemy sie o
Niej dowiedziec, pochodzi z obserwacji rzeczy przez Nia stworzonych. Stworzyla Ona
ciebie, CZLOWIEKU, zatem obserwuj siebie i ucz sie JA poznawac. Byl kiedys mlody
nowicjusz, który wkrótce po rozpoczeciu nowicjatu nalegal na spotkanie z opatem w
bardzo waznej sprawie natury duchowej. Uzyskawszy audiencje u swego starego, bardzo
zajetego przelozonego, powiedzial z wielka powaga: - Ojcze, brat Ambrozy jest
obowiazany mnie uczyc, a tymczasem odmawia odpowiedzi na pytanie, które przyszlo
mi do glowy. Wydaje mi sie, ze chyba sprawa, o której pragne mówic, zostala

background image

przeoczona przez Ojców Kosciola juz na samym poczatku. - Nic nie zostalo przeoczone -
odparl opat. - Odpowiem na twoje pytanie, mój synu. O co chodzi? - Chodzi o to, na
czym stal Bóg, kiedy stwarzal ziemie. Brat Ambrozy powiedzial, ze byc moze unosil sie
w powietrzu albo stal na chmurze. Ale ja twierdze, ze musial na czyms stac, zanim
jeszcze stworzyl niebiosa, na które z pewnoscia skladaly sie powietrze i chmury. Stary
opat zamknal oczy i przesunal palcami po paciorkach rózanca, a kiedy znów spojrzal na
mlodego nowicjusza, dostrzegl, ze blysk w jego oczach jeszcze bardziej sie rozpalil, a
mlodzieniec spoglada na niego z triumfem. - Tak to jest - powiedzial opat. - Kiedy
osiagniesz juz stan doskonalosci duchowej, w którym potrafisz stworzyc swiat, i bedziesz
musial to zrobic, wówczas zdolasz dokladnie pojac, jak to sie robi, albowiem Bóg daje
nam zrozumienie wedle naszej wiary i potrzeb. Jalowe spekulacje to nie tylko pycha, ale
takze strata czasu, a jest tak duzo do roboty. Jednakze przeznacze dla ciebie troche czasu,
bys zadowolil swoja zachcianke, kiedy mi powiesz, ze zakonczyles wszystkie swoje
fizyczne i duchowe obowiazki i pomogles ostatniej duszy w poblizu ciebie, która
potrzebowala pomocy. Kiedy opat przerwal, nowicjusz wygladal na przygnebionego.
Stary czlowiek przygladal mu sie przez chwile, a potem wycelowal wen palcem. - Co
wiecej, nie uszlo mojej uwadze, ze wczoraj ukradles bratu Ambrozemu sandaly. Maja mu
byc natychmiast zwrócone. Udzielona ci teraz zostanie wiedza, jak stworzyc sandaly dla
wszystkich braci twymi wlasnymi rekoma. I bedziesz przestrzegal tygodnia ciszy, modlac
sie o dobro swej duszy. Gautama, znany jako Budda, kiedys powiedzial: „Nie zanurzaj
sznura umyslu w to, co nie zglebione. Kto tak czyni, bladzi". Najpewniej dostrzegl to, co
zauwazylo i wielu innych od jego czasów: ze ci, którzy poswiecaja wiekszosc czasu na
spekulacje dotyczace niewytlumaczalnych zjawisk, rzadko zdobywaja sie na korzystanie
z prostych prawd, które wszyscy potrafia zrozumiec i które sa „drogocennymi perlami".
Inteligencja poza lub w materialnym swiecie wokól nas wydaje sie zyc, poruszac sie i
podlegac uporzadkowanym zasadom, które mozemy nazwac „prawem". Zadna rzecz
trwalej wagi nie jest pozostawiona chaotycznemu biegowi wydarzen. Wszystkie rzeczy,
widzialne i niewidzialne, dotykalne i niedotykalne, dzieja sie wedlug okreslonych praw,
które nigdy sie nie zmieniaja. Poruszaja sie w granicach czasu i przestrzeni. Wszystko
jest ladem. Wszystko jest niezmienne i niezawodne. Nad ta niezawodnoscia calego
stworzenia i rzadzacymi nim prawami trzeba sie zastanawiac, medytowac, utwierdzac sie
w niej i tak czy inaczej uczynic ja czescia naszego obrazu Boga i Jego Stworzenia.
Musimy dojsc do wewnetrznego, jak równiez zewnetrznego przekonania, ze mozemy
polegac na niezmiennosci Boga i Jego praw. Musimy dazyc do tego, by w jak
najjasniejszym swietle ujrzec, ze poza nami i poza wszelkim stworzeniem stoi cos
nieskonczenie madrzejszego, potezniejszego i bardziej kochajacego od jakiejkolwiek
ludzkiej istoty. Musimy myslec o tym tak dlugo, az zdamy sobie sprawe, ze pory roku
przychodza i mijaja w uporzadkowany sposób, nawet jesli pogoda kazdego dnia moze, w
granicach rzadzacego prawa, byc rózna. Musimy uswiadomic sobie, ze nasz marsz od
narodzin do smierci przebiega pod tak calkowitym kierownictwem i kontrola, jak pory
roku, nawet jesli wydarzenia dnia ukladaja sie w nieskonczona liczbe wzorów. Z chwila
gdy odczujemy trwala i niezawodna stalosc ukryta we wszystkich rzeczach, poza nimi i
poza wszelkimi prawami, stanelismy na fundamencie, na którym mozemy budowac
niezachwiana WIARE w lad zycia. Wiekszosc z nas ma wiare w jakims stopniu, lecz
rzadko towarzyszy jej dosc zrozumienia, by ostala sie niewzruszona, kiedy zdarza sie
rzeczy dla nas niepojete. Wiara wiekszosci ludzi wzrasta i maleje zaleznie od dobrych

background image

albo zlych wydarzen, które sie nam przytrafiaja. Mozna powiedziec, ze wiara jest jak
starozytne srebrne lusterko, które zasniedzieje i sciemnieje, jezeli nie bedzie codziennie
uzywane i polerowane. Jesli lustro wiary nie odbija Swiatla wewnetrznej, czyli
intuicyjnej wiedzy, gubimy sie w ciemnosciach. Polerowanie naszych luster, tak aby
odbijaly ku nam jasna idee Boga dzialajacego we wszechswiecie; jest pierwszym z wielu
kroków, które powinnismy teraz poczynic. Oczyszczanie naszej idei Boga to praca
polegajaca glównie na odrzucaniu nie udowodnionych i nie dajacych sie udowodnic idei,
przekazanych nam przez przodków. Tworza one bledne pojecia i przesady, które sa
niczym innym jak dogmatycznymi i nie uzasadnionymi twierdzeniami wymyslonymi
przez ludzi, a nie Boga. W dziecinstwie uczono nas zapewne akceptowania pewnych
nauk religijnych przekazywanych nam z boskiego zródla - czegos przeznaczonego do
przyjecia bez zastrzezen; w istocie czegos, w co watpic bylo wielkim grzechem. Kazda
religia ma swoje dogmaty i bez wzgledu na to, w jakim Kosciele nas uczono, konieczne
jest zrewidowanie podstawowej koncepcji Boga i sprowadzenie jej do formy najprostszej
i najbardziej nadajacej sie do przyjecia. Musi ona pasowac do rzeczywistosci zycia, a nie
do dotyczacych go nieprawdziwych teorii. Przyjrzyjmy sie naukom wczesnych Zydów,
które opisywaly Jahwe wylacznie jako Boga ich ludu i zadnego innego. Byl On
zazdrosnym i msciwym Bogiem, który przychodzil karac zlych, czyli tych, którzy zlamali
przykazania dane przez Niego Mojzeszowi, jak utrzymywali kaplani plemienia. Szukajac
przykladu, nie musimy nawet siegac tak daleko w przeszlosc, bo jest wiele religii we
wspólczesnym swiecie, które propaguja takie wierzenia. Ten zbiór dogmatycznych nauk
nie zgadza sie z tym, co widzimy w swiecie dookola nas. To, ze Bóg jest zazdrosny albo
msciwy, jest jeszcze jednym bezpodstawnym wierzeniem. Stwórca nie ma wybranego
narodu. Sprawia, ze slonce swieci jednakowo dla wszystkich, przychodzi deszcz i uprawy
rosna i dojrzewaja dla kazdego z nas. Slonce swieci tak samo jasno na zlych jak i na
dobrych. I z tego nie mozemy wyciagnac wniosku innego niz ten, ze Bóg wypelniony jest
miloscia dla calosci stworzenia - nieustajaca, stala i wszechogarniajaca miloscia. Kazde
dogmatyczne wierzenie, bez wzgledu na to, kto pierwszy stwierdzil, ze jest ono „jedyna
prawda", nalezy odrzucic, jesli pogwalca owo swiadectwo Boskiej milosci, jakie
wszedzie wokól widzimy. Starozytne religie oferowaly wiele dróg „zbawienia". Jesli
nakazywaly zycie w milosci, wzajemna pomoc i dobroc, byly wlasciwe. Ale gdy
nauczaly, ze Bóg wyklucza wszystkich, którzy nigdy nie slyszeli o gloszonej przez nie
drodze do „zbawienia" albo sa zbyt niegodziwi, by ja przyjac, to dogmatyczna natura
takiej nauki staje sie oczywista. Wszystkie rzeczy sa czescia wszechswiata, a latem
czescia pelnego ladu Boskiego stworzenia. Jezeli nie zyjemy tak, jak powinnismy, aby
rozwijac sie i czynic zgodne z porzadkiem Bozym postepy - jesli jestesmy niegodziwi, zli
i przynosimy szkode - nie jest to znakiem, ze nasz Stwórca juz wiecej o nas nie dba, ze
nie chroni nas Jego niezawodne prawo albo ze nas nie kocha tak jak reszty stworzenia.
Kiedy juz zrobimy przeglad krepujacych i dogmatycznych koncepcji, które, jak moze sie
okazac, holubilismy jako dziedzictwo pokrytych kurzem wieków, i kiedy je odrzucimy,
zaczniemy tworzyc w umysle obraz Boga zbudowany wedlug skali pór roku, które
zmieniaja sie niezawodnie stulecie po stuleciu. Dostrzezemy, ze postep, który czynimy
jako ludzkie istoty, moze byc zmienny. Zawieraja sie w nim czasy dobre i zle, czasy
marszu naprzód i zeslizgiwania sie do tylu; ale zawsze Boskie Prawo Kosmiczne
gwarantuje, ze ostatecznie nauczymy sie lekcji i osiagniemy wyzszy stopien rozwoju. We
wszechswiecie nie istnieje nic, co nie byloby na swoim miejscu, nic nie zostaje utracone

background image

ani odrzucone. Nie ma straconych dusz. Niemniej jednak, jesli chodzi o codzienne
zmiany zachodzace w ramach prawa zmiennosci pór roku, widzimy, ze wszystkie istoty
maja pewna wolnosc wyboru i dzialania. Z chwila gdy dostrzezemy ogromny zasieg
rzeczy niezmiennych i drobne codzienne zmiany, nad którymi pozwala sie panowac
jednostkom, potrafimy rozróznic miedzy tym, w czego stalosc mozemy pokladac
absolutna wiare, a tym, co przemija i ulega zmianom - wirami wydarzen, które nie maja
trwalosci i którym nie mozemy zawierzyc. Praca polerowania lustra wiary polega
czesciowo na takim jego oczyszczeniu, by doskonale odbijalo te dziela Boze, którym
mozna zaufac calkowicie i do konca. Musimy nauczyc sie rozrózniac zjawiska
wynikajace z uzycia wolnej woli, której pozwala sie odgrywac role w mniejszych i
rzadko godnych zaufania sprawach. Mozemy ufac Bogu, ze obdarzy nas jutro swiatlem
slonecznym, ale musimy byc rozsadni i widziec rzeczy jasno, zanim zaufamy
czlowiekowi, który obieca nam zapalic o poranku lampe w latarni morskiej. Czlowiek
moze zawsze zawiesc. Studiujac Hune, dowiedzielismy sie, ze starozytni „Straznicy
Tajemnicy" byli przekonani, iz czlowiek ma troista budowe: sklada sie z nizszego Ja,
które przypomina to, co wspólczesna psychologia nazywa podswiadomoscia, sredniego
Ja, które mozna zasadnie porównac do swiadomego umyslu, i z Wyzszego Ja, które
odpowiadaloby nadswiadomosci tam, gdzie psychologia ja uznaje, i które moglibysmy
równie dobrze nazwac Bogiem w naszym wnetrzu. Rola, jaka Wyzsze Ja odgrywa w
modlitwie, i relacja, w jakiej pozostaje do Boga Stwórcy, opisana bedzie w dalszych
rozdzialach. Poniewaz rzeczy, w które wierzymy najglebiej i z najwieksza sila
przyzwyczajenia, mieszcza sie w nizszym Ja, czyli w podswiadomosci, sredniemu Ja nie
wystarczy szybko przeczytac te strony i zgodzic sie z ich trescia. Srednie Ja moze zostac
przekonane, racjonalnie, po jednorazowej lekturze. Ale nizsze Ja to stworzenie, które w
zadziwiajacym stopniu rzadzone jest nawykami, o czym wie kazdy, kto próbowal zerwac
z silnym nalogiem. A zaden nawyk nie jest silniejszy od myslowego. Uwage nizszego Ja
nalezy raz po raz przywolywac i kierowac ku innym wierzeniom niz te, które byc moze
holubi. Trzeba mu pokazywac ciagle na nowo, ze srednie Ja akceptuje te nowe wierzenia
jako wlasciwe i lepsze. Tylko w ten sposób, z uwaga i kilkakrotnie czytajac te strony,
dzien po dniu, a takze poprzez wykonywanie pewnych cwiczen mentalnych, które
pomoga odcisnac nowe przekonania w pamieci nizszego Ja, mozna zmienic stare nawyki
wierzeniowe i myslowe oraz reakcje emocjonalne. Jest to sprawa najwyzszej wagi.
Trzeba to jasno zrozumiec. Inaczej bowiem bedzie sie stosowalo zwyczajowa praktyke
przeczytania ksiazki tylko raz i odlozenia jej na pólke; nie rozwiniemy wówczas w sobie
nowego rozumienia. Podam teraz takie cwiczenia, jakie sam stosowalem. Mozna je
zmienic, by lepiej odpowiadaly osobistym potrzebom, ale w tej formie, w jakiej sa,

dobrze posluza wiekszosci uczacych sie.

CWICZENIE

1. Powtarzaj

afirmacje, az nizsze Ja nauczy sie jej na pamiec i zacznie akceptowac twierdzenie:
Bezwarunkowo przyjmuje, ze Bóg jest Inteligencja, Sila i Substancja stworzonego
Wszechswiata. Bez Niego Wszechswiat by nie istnial. Boska Inteligencja przenika
Wszechswiat. Zyje on i porusza sie Jego Moca w postaci Sil. Sklada sie z Jego
niewyczerpalnego zapasu Substancji. 2. Stosuj zalecenia z Aforyzmu 1. Szukaj w sobie
poznania Boga. Powsciagnij kipiacy myslami umysl. Usiadz spokojnie. Zapytaj siebie,
czy jestes mala czastka Boga. Zapytaj, czy obdarzono cie inteligencja dostosowana do
twoich potrzeb jako ludzkiej istoty. Rozwaz oczywisty fakt, ze posiadasz czastke Boskiej

background image

inteligencji. Zapytaj, czy twoje cialo otrzymalo czesc mocy, czyli sily zyciowej. Posluz
sie ta sila, poruszajac jednym palcem. Wiedz, ze masz swój udzial w calej Mocy i Sile
Wszechswiata. Zapytaj, czy jestes czescia Substancji Bozej i czy zostales obdarzony ta
czescia w postaci twego ciala. Poczuj jego wage. Zauwaz, jak twoja czastka Inteligencji
sprawia, ze kazda komórka i narzad pracuja zgodnie, wspóldzialajac ze soba, kierujac
ciepla, tetniaca moca, ozywiajaca twe cialo. Rozwaz, jak sprawnie inteligencja i sila
posluguja sie wieloma rodzajami substancji., i poczuj wewnetrzna radosc, przeplywajaca
wraz z kazdym drgnieniem zycia w tobie, od glowy do palców stóp. 3. Przerwij
rozwazanie swego udzialu w Bogu i zwróc uwage na rzeczy wokól ciebie, które równiez
maja w Nim swój udzial. Popros rosliny, by opowiedzialy ci o Bogu. Pokaza ci, jak
cudownie ich czastka Inteligencji i Mocy spaja w nich atomy Substancji. Popros kwiaty i
trawe, by opowiedzialy ci o swoim udziale, porozmawiaj tez z ptakami i malenkimi
owadami z ogrodu. Przemówia do ciebie wewnetrznym glosem, kazde z nich bowiem
pragnie Boga, kazde kocha udzielona mu Jego czastke - kocha byc tym, czym wlasnie
jest. 4. Pomedytuj nad tymi myslami: Bóg tak UKOCHAL swiat, ze przelal wen samego
Siebie. Dzieli wszystko, czym jest i co ma, z kazdym, nawet najdrobniejszym
stworzeniem w Swoim Wszechswiecie. Jest w powietrzu, którym oddycham, w sloncu
oswietlajacym ziemie, w wodach wypelniajacych morza. Bez Boga nic nie istnieje. W
Bogu jest wszelkie stworzenie, wszelkie zycie, wszelki lad, wszelkie dobro, wszelka
radosc, rozwój i spelnienie. Bóg stale, stale przeplywa, przeplywa przeze mnie,
wypelniajac kazde wlókno, kazde drgnienie pulsu, poruszajac mna z kazdym oddechem.
Bóg spoglada wraz ze mna przez moje oczy, szukajac piekna. Czeka wraz ze mna w
kazdym z moich zmyslów, by zachwycic sie uroda rzeczy, która tak latwo odnalezc. Bóg
mysli moimi myslami, dzielac ze mna ich dobro i piekno. To Bóg, poruszajac sie we
mnie i razem ze mna, sprawia, ze staje sie swiadomy wszelkiej dobroci, milosci,
zyczliwosci i piekna. Ja i Wielki Ojciec, Bóg, tworzymy nierozdzielna jednosc. Bez
wzgledu na to, co sie wydarza, nigdy nie jestem sam. Nawet w smierci (która jest tylko
zrzuceniem fizycznego ciala) Jego doskonale prawo prowadzi mnie w dalszym rozwoju,
ku nowemu dobru i nowym radosciom.

Rozdzial 2
WEJSCIE W POTOK

Rozwazmy dziwny fakt, ze chociaz wiemy, iz Bóg jest we wszystkim, takze w naszych
cialach i umyslach, nie mozemy Go odczuc zadnym z pieciu zmyslów. Wydaje sie, iz
caly sekret tkwi w tym, ze Bóg czuje razem z nami poprzez zmysly i ze nasz wysilek, by
Go nimi odczuc, daje nam równie malo satysfakcji, jak wysilek, by poczuc samych
siebie. Nie jest latwo poczuc nasza najglebsza istote, której zupelnie nie dotyczy to, czy
jest nam cieplo, czy zimno, czy czujemy sie szczesliwi, czy przygnebieni, ociezali czy
lekcy. Zmysly sluza nam po to, by uswiadomic nam rzeczy zewnetrzne, a nie
wewnetrzne, które tworza Ja. Równie dziwne jest, ze nie potrafiac wyczuc Ja w sobie
jako czegos, co mialoby zapach lub smak, bylo twarde badz miekkie, stale mamy

background image

przemozne poczucie bycia indywidualna istota, Ja, tozsamoscia - jakkolwiek to
nazwiemy. Nie umiemy wyobrazic sobie swego Ja w kategoriach swiata fizycznego. Nie
mozemy wyobrazic sobie jego wygladu, jego glosu czy sily jego reki. A jednak, nie ma
na tym swiecie zdrowego na umysle czlowieka, który dalby sie przekonac, nawet
najbardziej uczonymi argumentami, ze nie istnieje jako Ja, zupelnie niezalezne od ciala.
Jest to przyrodzona WIARA - co warto zapamietac. Skoro mamy niezachwiana wiare, ze
ISTNIEJEMY jako jednostki, musimy z kolei miec podobna wiare w Najwyzszego Boga,
który istnieje w swoim Stworzeniu, tak samo jak my, „mikrokosmiczni bogowie",
istniejemy w tym, co zwiemy umyslem, cialem i duchem. Dojscie do wyczuwania Boga
w ten sam niewytlumaczalny sposób, w jaki odczuwamy siebie jako Ja, to sprawa
zasadnicza, jesli mamy stworzyc w umysle madry obraz Boga i Stworzenia, który
wesprze nasza prace nad osiaganiem rozumienia siebie jako Ich integralnej czesci. Nauka
odczuwania Boga, tak jak odczuwamy Ja w sobie, zaczyna sie od pracy swiadomego
umyslu. Dociekamy istoty rzeczy - to wlasnie robimy teraz razem. Przekonujemy srednie
Ja, czyli racjonalne swiadome Ja naszego umyslu, ze musi byc jakis Bóg - ze Bóg
istnieje. Nie jest to bardzo trudne, bo mozemy postrzegac Boga jako zycie we wszystkich
rzeczach i potrafimy zaakceptowac dowody, które same zewszad sie narzucaja. Ale jesli
chodzi o rozwiniecie wewnetrznego poczucia, które mówi nam, ze Bóg jest tak bliski, tak
realny i tak bardzo w nas jak nasze wlasne Ja, to do procesów rozumowych musimy
dodac jeszcze cos ponadto. To dodatkowe cos jest dokladnie tak samo dziwne, jak
dziwne jest istniejace w nas poczucie prawdziwosci naszego Ja. Jest to zarazem
wyczuwanie, jesli mozna to tak ujac, w którym nie bierze udzialu zaden z pieciu
zmyslów. To tak, jakbysmy zdolali rozwinac szósty zmysl, intuicje, która pozwala nam
czuc i wiedziec bez wrazen fizycznych. Napisano setki ksiazek o drogach i sposobach
poznania, czy tez „realizacji" Boga. Wiekszosc z nich ma niewiele do zaoferowania, bo
autorzy nie zdaja sobie sprawy, ze to nizsze, czyli podswiadome Ja w nas pozostaje w
najblizszym kontakcie ze swiatem, w którym Bóg „porusza sie i ma Swój byt". Kiedy juz
srednie Ja zrobi, co lezy w jego mocy, by pojac Boga, trzeba sie zwrócic do nizszego Ja i
nauczyc sie odczuwac poprzez nie - zupelnie poza zwyklymi, czyli znanymi nam
zmyslami - obecnosc Boza przenikajaca wszystko, co istnieje. Jest to proces wchodzenia
w Boga tam, gdzie jest On obecny w swiecie wokól nas, a nie jednoczenia sie z Nim w
jakims dalekim niebie, gdzie jest czystym Duchem. To odczucie mozna porównac do
wielkiego cichego przeplywu Bytu - bardzo rozszerzonej swiadomosci Ja. Medrcy
nazwali ten przeplyw Rzeka Zycia. Mówimy o uplywie Czasu. Od dawna upodobano
sobie idee plynnosci i ruchu, a takze wielkiej rzeczywistosci. Zatem, aby wejsc w potok,
laczymy sie z nizszym Ja, przestajemy rozumowac na temat Boga, natomiast usilujemy
odczuc Go szóstym zmyslem wiary, jaka wyplywa z nizszego Ja. Wazne jest, aby
ZAPRZESTAC POSLUGIWANIA SIE ROZUMEM, o czym od wieków doskonale
wiadomo niektórym z najstarszych religii. Na przyklad w odmianie buddyzmu znanej na
Zachodzie jako Zen jedna z praktyk polega na tym, ze mnichom w klasztorach daje sie
zagadki, nad którymi maja rozmyslac, problemy tak postawione, ze rozum w zaden
mozliwy sposób nie potrafi ich rozwiazac. (Taka zagadka nazywa sie koan). Dla ilustracji
przytocze opowiesc o mnichu Zen, który dawno temu praktykowal w Japonii. Pragnal on
dojsc do poznania, urzeczywistnienia siebie jako Ja i zmagal sie z umyslem, zmyslami i
pamiecia, usilujac przeniknac poza to, co zewnetrzne, do cichego wewnetrznego jadra
swej Istoty. Pewnego dnia udal sie do swojego mistrza i powiedzial: - Poddaje sie. Nigdy

background image

nie potrafie osiagnac Urzeczywistnienia. Przyszedlem, by Cie pozegnac i podziekowac za
wszystko, co uczyniles, by pomóc mi odnalezc Swiatlo. Mistrz skinal glowa i powrócil
do glebokiej medytacji, nie udzielajac mu ani slowa wspólczucia czy nadziei. Mnich
odszedl smutny, w wielkiej rozpaczy. Chodzil bez celu ogrodowymi alejkami,
powtarzajac sobie: - Jedyne, co mi pozostaje, to zdjac szate i powrócic do swiata. Nie
udalo mi sie. Tak rozmyslajac, zblizal sie do krzewu rózy, przy którym poprzedniego
dnia dlugo stal w podziwie. W calym swym dotychczasowym zyciu nigdy nie widzial tak
doskonalej rózy i patrzenie na nia sprawialo mu ogromna radosc. Odczuwal tez nieco
dumy, poniewaz pomagal w uprawie ogrodu. Teraz pomyslal strapiony, ze rzuci jeszcze
jedno ostatnie spojrzenie na doskonaly kwiat. - Bedzie mi zawsze przypominac -
powiedzial sobie o doskonalosci, która istnieje tu w tym ogrodzie, ale która mi sie ciagle
wymykala. Raz jeszcze podszedl do rózy. Zwieszala glówke, wyblakla, i jej platki
zaczely opadac. Utracila swe piekno i zapach. Wielki zal wypelnil mu serce. Wyciagnal
reke i dotknal wyblaklych platków, jak gdyby mógl w jakis sposób przyniesc jej ulge.
Nagle poczul, ze caly swiat cierpi i ze on sam jest calym cierpieniem swiata. Po paru
chwilach popedzil z powrotem do swego mistrza. Mistrz otworzyl oczy i usmiechnal sie.
- Ach - powiedzial radosnie - a wiec nareszcie przestales myslec o Bogu i nauczyles sie
Go odczuwac? - Urwal i przyjrzal sie uczniowi pytajaco. - Czy potrafisz teraz rozwiazac
swój koan? - Nie da sie tego wyrazic w slowach - padla cicha odpowiedz. - Tak
naprawde rzeczy zewnetrzne nie istnieja w sposób rzeczywisty. Bóg jest cisza, nicoscia i
Wszystkim. Dopiero gdy poczuje sie wszystkie rzeczy w sobie, mozna siebie poznac...
Wczoraj widzialem doskonala róze, ale kiedy dzisiaj przechodzilem obok... - Tak, tak,
oczywiscie - przerwal mistrz. - Przestales myslec i stales sie zdolny do odczuwania.
Poczules Boga i odkryles, ze nie przypomina On niczego, co do tej pory poznales. Ale
slowa potrafia tylko lekko dotknac tych spraw. Musiales poznac Byt w sobie, odczuc
Go... Teraz jednakze pora na herbate. Usiadz przy mnie, a ja dam ci nowy koan, nad
którym popracujesz; i wkrótce poczynisz szybkie postepy. Pokaz mi teraz, jak wyjsc,
jednoczesnie wchodzac. Nie ma drzwi. Pokaz mi, jak je zamkniesz. AFORYZM II. Jesli
sadzisz, ze odnalazles Boga, popros Go, by do ciebie przemówil. Popros, aby dotknal
twego czola, zeby dal ci znak, tchnienie pieknego zapachu, blysk koloru albo dzwiek
niebianskiej muzyki. Jesli cos takiego sie pojawi, NIE bedzie to od Boga. On przemawia
od wewnatrz. Ty jestes Bogiem. Ty musisz dac znak. Wejdz w Potok. Jest to paradoks.
Oznacza, ze kiedy popelni sie blad myslenia o sobie jako o kims oddzielonym i
bytujacym z dala od Boga oraz blad oczekiwania, ze Bóg przyjdzie z zewnatrz, by dac
„znak" albo jakies wrazenie, pora udac sie do nizszego Ja. Czuc Boga to znaczy
zaniechac wszelkiego odczuwania z zewnatrz i dac sie pochlonac Przeplywowi, który
zawiera wszystkie uczucia. Aby otrzymac czysta biel, która nie jest zadnym kolorem,
miesza sie trzy podstawowe barwy swiatla; podobnie czlowiek rzuca wszystko, co jego,
w potok, nic nie zatrzymujac, oddajac kazdy najmniejszy slad blednego poczucia
oddzielnosci. Najpierw zatapiamy sie w naszym nizszym Ja, przestajac zupelnie
rozumowac, wyciszajac wszelka mysl. Kiedy, po dostatecznej praktyce, potrafimy to
uczynic, wtedy wraz z nizszym Ja opuszczamy sie na wieksza glebokosc: Bogawe-
Wszystkim. Mozna to równiez pojmowac jako rozszerzanie sie w przestrzeni.
Pozwalamy peknac granicom. Pozwalamy, by poczucie Ja rozszerzylo sie w poczucie
Wszystkiego. Owo Wszystko niektórzy nazwali Tym lub Tamtym. Moze najmadrzejsi sa
ci, którzy nie daja temu w ogóle nazwy, mówiac, ze trzeba to poczuc, wejsc w to i poznac

background image

- a nie nazywac czy opisywac. Ci, którzy pragna „znaku", aby upewnic sie, ze Bóg
naprawde istnieje (a grupa ta zawsze byla liczna), sami musza stac sie znakiem. Aby
poznac Go do konca, musimy stac sie jednym z Nim w cichym sluchaniu bez uszu,
obserwowaniu bez oczu. To raczej serce niz umysl zasygnalizuje poznanie tej PRAWDY,
która, raz odczuta, pozostanie na zawsze z czlowiekiem jako sama substancja wiary.

CWICZENIE

1. Nauczyciel dal kiedys swemu uczniowi fascynujaca

lekcje. Nastepnego dnia uczen przyszedl pelen zapalu, zadajac: - Jeszcze! Powiedz mi
wiecej o tych cudownych prawdach. - Chetnie to uczynie, ale najpierw powiedz mi,
czego nauczylem cie wczoraj - odpowiedzial nauczyciel. Wasza pierwsza lekcja dzisiaj
bedzie wyrecytowanie lekcji wczorajszej. Nie niepokójcie sie, jesli zapamietaliscie tylko
fragmenty. To nizsze Ja musi wielokrotnie powtarzac lekcje, by nauczyc sie ich na
pamiec. Wymaga to czasu, cierpliwosci i pracy, poniewaz zadna lekcja nie stanie sie
naprawde nasza wlasna, zanim nizsze Ja nie wchlonie jej od sredniego, czyli swiadomego
Ja. Nauczenie sie wiary jest lekcja - lekcja, której sie wkrótce nauczymy. Powtarzaj i
przypominaj sobie. Powtarzaj i przypominaj sobie. Wróc do poprzedniego cwiczenia i
upewnij sie, ze tak samo jasno widzisz to, co widziales na wczorajszej lekcji. Dzisiaj
zobacz to jeszcze jasniej. Pamietaj, ze polerowanie lustra wymaga ponownego
codziennego oczyszczania, nawet wówczas, gdy Swiatlo zacznie sie od niego odbijac. 2.
Zacznij poslugiwac sie jednym jedynym najwspanialszym narzedziem, jakim dysponuje
ludzkosc. Jest to NARZEDZIE WYOBRAZNI. Ucisz sie. Uspokój swoje nizsze Ja.
Rozluznij sie i wejdz w potok, uzywajac wyobrazni. Wyobraz sobie, ze odpuszczasz od
siebie jedna rzecz po drugiej. Zewszad dochodza cie dzwieki. Wyobraz sobie, ze
przestales je slyszec. Pomysl, ze wokól ciebie unosza sie piekne zapachy i ze próbujesz
najprzerózniejszych pysznych smaków. Nastepnie zostaw to. Wyobraz sobie wszelkie
przyjemnosci plynace z odczuwania rzeczy dotykiem i z poczucia ruchu. Wstepujesz w
jasne wody glebokiej rzeki i odczuwasz zmyslowa radosc z unoszenia sie z pradem.
Nastepnie przestan odczuwac cokolwiek skóra i zaniechaj wszelkiego odczuwania ruchu.
Na koniec upajaj sie barwami i ksztaltami, wzgórzami i dolinami, chmurami i zachodami
slonca, jeziorami i kwiatami. Teraz zamknij oczy. Wycofaj swe zmysly i ucisz je jeden
po drugim w wyobrazni. Kiedy juz stworzysz cisze i wejdziesz w nia, spróbuj poczuc
rzeczywistosc twojej wewnetrznej istoty umyslowej - twoich dwóch Ja. To cwiczenie
nalezy praktykowac tak czesto, jak pozwola na to czas i okolicznosci. Stale próbuj, a
pewnego dnia wyjdziesz z wyobrazonej sytuacji w rzeczywistosc. Nagle, a moze powoli i
stopniowo, zaczniesz odczuwac siebie jako zywe i wibrujace centrum swiadomosci, która
w zaden sposób nie zalezy od wrazen zewnetrznych - wrazen dzwieku, dotyku, wechu,
smaku czy wzroku. Te wrazenia to dane plynace z calego twojego otoczenia -
sprawozdania, które mówia o braciach ze wszystkich poziomów, od powietrza po piesn
ptaków, które odpowiadaja za swiadomosc fizycznej rzeczywistosci. Tym, czego
potrzeba teraz, nie jest swiadomosc materialnego swiata. To nie wystarczy. Bóg w nas
jest Inteligencja, a takze Sila i Substancja. Teraz nadeszla pora, by przestac odczuwac
ruch, który daje Sila, i wrazenia zmyslowe, które pochodza z kontaktu Sily z Substancja,
te powodujace dzwiek i pozostale drugorzedne odczucia. Spróbuj. Posluz sie nastepujaca
medytacja: AFIRMUJ: Teraz wykonuje starozytna medytacje medrców, którzy wskazali
droge do poznania rzeczywistosci Bozej. Stwierdzam. ze Ja Jestem. Jestem czescia Bozej
Substancji, Sily i Inteligencji. Ja jestem TYM. Jestem JEDNYM ZE WSZYSTKIM.

background image

Rozdzial 3
ROZBITY ZWIAZEK

We wszystkich historiach Stworzenia, jakie dotarly do nas przez wieki, zapisujacy
napotykali ten sam paradoks. Jesli twierdzili, ze Bóg przeniknal cale swoje Stworzenie,
nie pozostawalo nic, ku czemu mogliby kierowac modlitwy. Zeby obejsc ten problem,
hinduscy medrcy zdecydowali, ze Bóg stworzyl wszechswiat z pojedynczej czastki
Siebie, natomiast wieksza Jego czesc pozostala z boku, by pilnowac tego, co zostalo
stworzone. W Biblii Bóg przedstawiony jest jako istniejacy zupelnie niezaleznie od
wszechswiata przed i po jego stworzeniu. Przyczyna takiego stanowiska byla albo chec
unikniecia oczywistego pytania, z czego powstalo stworzenie, albo równie dobrze moglo
byc i tak - byla to próba uproszczenia opowiesci, tak aby ludzie na niskim poziomie
umyslowym potrafili ja zrozumiec i przyjac. Niektórzy bardziej dociekliwi medrcy z
Indii zauwazyli, ze wszystkie rzeczy wydawaly sie stworzone jako meskie lub zenskie,
tak wiec doszli do wniosku, ze Bóg (Brahma) podzielil sie, stwarzajac swoja zone. Inni
medrcy woleli twierdzic, ze Ostateczny Bóg podzielil Siebie, stwarzajac Nature (co bylo
tym samym, jak sie okazalo), i ze Matka Natura zrodzila wszelkie rzeczy. Zauwazono
równiez, ze wszystkie meskie i zenskie czesci stworzenia daza do polaczenia sie. Nigdy
nie stwierdzono, aby ta obserwacja byla bledna. Wspólczesnie wiadomo, ze nawet
najmniejsze czastki materii czy energii sa dodatnie albo ujemne i ze daza wzajemnie do
siebie, by osiagnac stan spoczynku. Nie mozemy powiedziec, co spowodowalo podzial
na dwie oddzielne czesci, poczynajac od atomów az po czlowieka, ale z cala pewnoscia
wiemy, ze taki ogólny podzial istnieje i ze ped do zjednoczenia sie, by osiagnac stan
zrównowazonego bezwladu, jest powszechny. Zjednoczenie, jednak, nie konczy sie po
prostu na polaczeniu sie pozytywnych i negatywnych sil w swiecie elektronów.
Polaczone jednostki ulegaja polaryzacji i znowu musza dazyc jedne do drugich. Jednostki
rozbudowuja sie. Organizmy zywe rozwijaja sie jako kombinacje dazacych do zlaczenia
sie mikroskopijnych jednostek. Tryliony takich jednostek tworza ludzkie cialo, a ono
samo przybiera forme zgodna z powszechnym podstawowym podzialem, czyli meska
albo zenska. Nie potrafimy zbadac duchów ludzkich w laboratorium, ale mozna
zaobserwowac, ze ich cechy charakterystyczne sa meskie albo zenskie, i zewszad
dostrzegamy wielki ped do zjednoczenia: meskie cialo pragnie zjednoczyc sie z zenskim,
meska psychika, czyli srednie Ja, szuka swego uzupelnienia i spelnienia w psychice
kobiety. Doprowadza nas to do Pierwszej Tajemnicy, tajemnicy Wyzszego Ja, czyli
nadswiadomosci, tak jak odslania sie ona przed nami dzieki badaniu Huny.
Obserwowanie Wyzszego Ja jest bardzo trudne. Mozemy uczynic niewiele wiecej, niz
przyjac starozytne twierdzenie: „Jak na górze, tak i na dole" i odwrócic je, zmieniajac na:
„Jak na dole, tak i na górze". W ten sposób mozemy wysnuc wniosek, ze ta sama linia
podzialu, która przebiega miedzy dwoma nizszymi Ja, oddziela tez duchy Wyzszego Ja, i
ze one równiez - na swoim wysokim poziomie i w bardziej zaawansowany sposób - daza
do zjednoczenia. Daje sie zaobserwowac regule, ze po pierwsze, meskie i zenskie

background image

jednostki, które sa podobne, daza do jednoczacego zwiazku jako do celu swojego zycia.
Po drugie, mniejsze jednostki daza do polaczenia sie z wiekszymi - to jest z jednostkami
bardziej rozwinietymi niz one same. Widzimy to w zwiazku zwierzecia, którego
nazywamy „czlowiekiem", z duchem, którego nazwalismy „srednim Ja". Z kolei srednie
Ja, ciagnac za soba nizsze Ja, czyli ducha ozywiajacego cialo zwierzece, odczuwa silne
pragnienie pelniejszego zwiazku z Wyzszym Ja. I, jak mozemy przypuszczac, Wyzsze Ja
dazy do zjednoczenia z jeszcze wyzszym bytem, az w koncu dosiega Najwyzszego Boga:
Z rozmaitych wzgledów praktycznych celem czlowieka jest pelne zjednoczenie TRZECH
JA - stworzenie pelnego mezczyzny lub kobiety. Nizsze i srednie Ja czesto sa ze soba w
konflikcie, podzielone rozbieznymi celami i pobudkami. Rzadko sa te dwa Ja zlaczone na
tyle, by spowodowac automatyczne zjednoczenie z Wyzszym Ja. Kazdy z nas, czy to
mezczyzna, czy kobieta, zywi silne pragnienie zjednoczenia trzech Ja w doskonaly
zespól, czyli trójjedna istote. Zarazem tez spelnione zostaje pragnienie zjednoczenia
pierwiastków meskiego i zenskiego. Te dwa wielkie pragnienia popychajace nas ku
jednosci to dosc, bysmy byli jak na razie calkowicie zajeci. Byc moze w jakiejs przyszlej
reinkarnacji bedziemy juz tak wysoce rozwinieci, iz stwierdzimy, ze najdonioslejszym i
glównym zadaniem Czlowieka jest osiagniecie wielkiego celu hinduizmu, zjednoczenia z
Bogiem Najwyzszym. Najczesciej brak postepów w rozwoju duchowym wyznawców
róznych religii pochodzi z niezrozumienia faktu, ze na nizszych poziomach bytu
wystepuje podzial, który nalezy wziac pod uwage; ze musimy ze wszystkich sil pracowac
nad dwoma nizszymi etapami zjednoczenia i ciagle je udoskonalac. Najpierw nalezy
zjednoczyc nizsze Ja ze srednim, a potem z Wyzszym. Wielka poneta, która predzej czy
pózniej odczuwaja wszyscy ludzie, jest obietnica „odpoczynku". Odpoczynek to cel
zjednoczenia i, zwlaszcza w Indii, przyciaga ludzi z niemal przemozna sila. Starozytni
medrcy hinduscy byli wprowadzeni w Hune i zawarli te wiedze w zawoalowanych
stwierdzeniach swoich zapisanych nauk, ale ukryte, prawdziwe znaczenia nauki kahunów
zagubily sie badz zostaly znieksztalcone. Bezsporna prawda, ze musimy dazyc do
integracji osoby, czyli scislego polaczenia trzech ludzkich Ja, ulegla zapomnieniu.
Pozostal tylko prawie nieosiagalny cel ostatecznego Zjednoczenia, Wyzwolenia i
wiecznego odpoczynku po ponownym zlaczeniu sie z Bogiem. Zagubiono wiedze o
zwiazku mezczyzny i kobiety - który jest drugim z kolei z dwóch sposobów jednoczenia
sie - jako o drodze do osiagniecia idealnego odpoczynku w pelnej jednosci. Niemniej
jednak, wszyscy instynktownie dazymy do doskonalego zwiazku jako pary. Dla zwierzat
i pomniejszych stworzen ten zwiazek jest prosty. Jest on skomplikowany i trudny dla
czlowieka, poniewaz czlowiek musi doprowadzic do zjednoczenia w sobie sredniego i
zwierzecego Ja. Tak trudno pojac te prawe, ze zbyt czesto podchodzi sie do prób
osiagniecia jednosci bez najmniejszej szansy na powodzenie. Wyzsze Ja, mówia kahuni,
maja nieporównywalnie wieksze doswiadczenie we wzajemnym milowaniu sie jako
duchy. Sa o wiele bardziej rozwiniete, starsze i nieskonczenie madrzejsze. Przyjmuje sie
za rzecz oczywista, ze osiagnely one doskonala jednosc mesko-zenska w duchu. Jedna z
kilku nazw nadawanych Wyzszemu Ja jest „para rodzicielska czasy". Poniewaz „para
rodzicielska" oznacza pare zlozona z elementów meskiego i zenskiego, przyjmuje sie
równiez za pewnik, ze Wyzsze Ja to zjednoczone pary duchów, zwiazki „Ojca-Matki",
tak blisko i tak doskonale dopasowane i zlaczone, ze nosza wszelkie cechy jednosci. Te
ich „jednosc" w takim zwiazku nazywamy „Ojcem". Moglibysmy równie prawdziwie
zwac ja „Matka". Nasladujac termin kahunów, mozemy oczywiscie mówic o „Ojcu i

background image

Matce" jako o „parze rodzicielskiej". Wracajac do zagadnienia tesknoty ludzkiej do stanu
odpoczynku, widzimy, ze Bóg urzadzil wszystko z cudowna dobrocia, nie odmawiajac
odpoczynku swym zmeczonym dzieciom az do czasu, kiedy po wielu wiekach osiagna
ostateczny Spoczynek, gdy zostana przez Niego wchloniete. Urzadzil to tak, ze
odpoczywamy po trochu wzdluz calej drogi, bez wzgledu na to, czy jestesmy dobrzy czy
zli, duzi gzy mali. Noc nastepuje po dniu i wszystkie stworzenia Boze odpoczywaja.
Zmieniaja sie pory roku i po lecie wzrostu nastepuje zimowy okres spoczynku. Drobne
stworzenia maja czas aktywnosci i odpoczynku. Fale maja swoje szczyty i doliny, wody
przyplywu zalewaja brzeg, spoczywaja i cofaja sie, by znowu spoczac. Przyroda stale
przytula swoje dzieci do lona, kolysze do snu, daje wytchnienie. Obserwujac to,
powinnismy przestac sie trapic, ze osiagniecie ostatecznej Jednosci z Bogiem moze
zabrac nam nieskonczenie wiele czasu i kosztowac wiele wysilku. Kazdy dzien jest
wystarczajacy sam w sobie, jesli pozwolimy mu toczyc sie swoim rytmem. Kazda noc
przynosi nam blogoslawienstwo malego zwiazku z Wielka Matka. Poniewaz wszystkie
zjawiska odbywaja sie w cyklach, które zataczaja coraz wieksze kregi i . sa coraz
dluzsze, wszyscy pewnego dnia odlozymy nasze ciala i cieszyc sie bedziemy dluzszym
okresem jednosci i odpoczynku, zanim znowu wyruszymy, by kontynuowac nasz rozwój
i ewolucje jako ludzkie duchy czy dusze. Wieksza czesc ludzkosci zawsze ulegala
zmeczeniu i, zmeczona, tesknila za odpoczynkiem. Wspólczesni psychologowie czesto
mówia o pragnieniu „ucieczki" i owemu niekontrolówanemu pragnieniu przypisuja obled
i wszelkiego rodzaju psychozy. Tak powszechne jest zmeczenie zyciem, tesknota za
odpoczynkiem, bezpieczenstwem i zaprzestaniem wysilku zycia, ze wielu ludzi kusi
przyjecie skazonego celu religii hinduskiej, który czesto formulowany jest tak, jak
znajdujemy go w Bhagavad Gicie. Posluzymy sie przekladem Judge'a, fragmentem, w
którym postac reprezentujaca Boga poucza swego ziemskiego Przyjaciela Ardzune.
Czytamy: „Mówi sie, ze czlowiek utwierdzony jest w wiedzy duchowej, jesli zaniechal
wszelkiego pragnienia bliskiego swemu sercu i sam z siebie szczesliwy jest i zadowolony
w Jazni poprzez Jazn". "Jazn", jak twierdza komentatorzy, to Najwyzszy Bóg, który jest
jedyna prawdziwa Jaznia - jedyna Rzeczywistoscia, podczas gdy wszystko inne to
przemijajaca „uluda". Ideal przedstawiony w tym fragmencie jest przeklenstwem
dzisiejszych Indii i zawsze byl, odkad zgubiono slad wiedzy Huny. „Pragnienie" jest
dazeniem do dwóch rodzajów jednosci na poziomie czasu, „tutaj i teraz". Kiedy budzimy
sie o swicie, wypoczeci i gotowi do rozpoczecia nowego dnia, nasza sila motywujaca jest
pragnienie zycia, laczenia sie, cieszenia sie wszystkim, co dotyczy zycia, nawet jesli
wiemy, ze pózniej znowu bedziemy zmeczeni. Celem hinduizmu jest ostatnia inkarnacja,
w której osiagnieta zostaje doskonalosc rozwoju i ostateczne wchloniecie przez Boga,
opisywane w tak licznej literaturze hinduskiej. Od wieków usilowanie pozbycia sie
pragnien poza tym jednym - jednosci i wygasniecia poprzez stopienie sie z Bogiem,
posylalo mezczyzn i kobiety do klasztorów, na pustynie albo do dzungli, gdzie mogli
prowadzic zycie pustelnicze, dazyc do uwolnienia sie od wszystkich normalnych
pragnien mniejszych zwiazków, które sa tak niezbedne dla naszego rozwoju i
doswiadczenia, jak jedzenie i spanie. Po zastanowieniu sie, za bledna nalezy chyba uznac
nauke, ze powinnismy dazyc do poprawienia dobrych metod danych nam jako
przynaleznych Stworzeniu. Te metody wzrostu i rozwoju sa szczesliwie motywowane
zdrowymi i normalnymi popedami czy „pragnieniami", popychajacymi nas w kierunku
osiagania kolejnych stopni w jednoczeniu sie. Celem naszym jest uzyskanie doskonalosci

background image

w zwiazku trzech ludzkich Ja, a takze w zwiazku dwóch plci. Twierdzenia hinduskich
medrców, poczynajac od .tych zawartych w pismach jednego z Kapilów i dalej w
naukach Buddy Gautamy, glosza, iz wszelkie zywe istoty dzwigaja brzemie smutku i
bólu, tak przemoznie wyczerpujace, ze powinno sie go unikac na wszelkie mozliwe
sposoby. Zatem lekarstwem na owo cierpienie jest przestac pragnac zyc i w ten sposób
dojsc do stopienia sie z Absolutem. Jest to nauka zmeczonego czlowieka i pasuje tylko
do ludzi tak wyczerpanych pod koniec dnia, ze nie pragna niczego oprócz odpoczynku.
Nawet ci medrcy, jednakze, czynili nikle wysilki, by wziac pod uwage swiezosc
porannych godzin dnia. Radzili, jaki caly zespól czynnosci nalezy wykonywac, aby
przezyc dzien szczesliwie i posunac sie naprzód w rozwoju; lecz zarazem spiesznie
napominali wszystkich, by nie czerpali zadnego szczescia z owych czynnosci i ze nalezy
opróznic umysl z pragnienia nastepnych radosci kolejnego ranka. Dozwolona byla tylko
mysl o ostatecznym celu bezpragnieniowosci i wtopienia sie w Boga. Kahuni natomiast
nauczali, ze czlowiekowi przeznaczone jest nieskonczenie wiele radosci, jak równiez
nieco smutków, ze zycie jest dobre i piekne, jesli zyje sie w zgodzie z natura, i ze takie
zycie sprzyja rozwojowi i nabywaniu doswiadczenia, co jest niezbedne. Aby zyc zyciem
zupelnie normalnym, i co za tym idzie, zupelnie szczesliwym i rozwijajacym czlowieka,
trzeba usilnie dazyc do tego, by wszystkie trzy Ja zostaly doskonale zjednoczone i by
pracowaly jako zgodny zespól pod madrym kierownictwem Wyzszego Ja. Naturalnie,
laczenie sie w pary, jako drugi skladnik szczesliwego zycia, to równiez zródlo radosci.
Im normalniejszy i doskonalszy jest zwiazek malzenski, tym wiecej daje szczescia. Tylko
zycie przezywane bez kierownictwa Wyzszego Ja i bez zjednoczenia z nim chocby w
jakims stopniu, mogloby byc w przewazajacej mierze bolesne i pelne smutku. Wedlug
kahunów, Bóg, nie czlowiek, stworzyl ziemie i jej mieszkanców; i Bóg nie uczynil
zadnego bledu w tym dziele. Kazdy czlowiek na tyle zarozumialy, by próbowac poprawic
dzielo Boze i wymyslac nakazy zaklócajace normalne zycie, znajduje sie w dysharmonii
ze swiatem i daleki jest zarówno od zjednoczenia, jak i od pojmowania jego podwójnego
znaczenia. Idea Boga podzielonego na nieskonczenie wielka liczbe fragmentów i
rozprzestrzenionego w calym stworzonym wszechswiecie systemów gwiezdnych
powoduje, ze przecietnemu czlowiekowi trudno jest kierowac ku Niemu modlitwe.
Poglad, ze ustanowil On wszechswiat z pojedynczej czastki siebie i ze pozostaje poza
Stworzeniem, sprawia, ze zblizyc sie do Niego jest jeszcze trudniej, poniewaz umieszcza
Go jeszcze dalej, w duzej mierze na zewnatrz Stworzenia. Stwierdzamy, ze we
wszystkich religiach, które trzymaja sie takich dogmatów, ludzie zmuszeni sa do
przyjmowania "inkarnacji" Boga w jakims ksztalcie podobnym do ludzkiego, tak aby stal
sie On blizszy i aby latwiej dosiegala Go modlitwa. Prawdopodobnie pierwszym
wynalazkiem, który mial dac prostszy i latwiejszy dostep do Boga, byly balwany, bozki -
cos materialnego i namacalnego. Poniewaz od pradawnych czasów byli posród kahunów
jasnowidzacy, stalo sie rzecza powszechnie wiadoma, ze Wyzsze Ja kazdego czlowieka
jest dla niego jak bóg i ze mozna przezen posylac do Najwyzszego Boga takie modlitwy,
jak prosba o zwrócenie na nas uwagi. Wiadomo bylo, ze rodzicielskie Wyzsze Ja Ojciec-
Matka jest tak blisko nas, jak rece i nogi. Wyzsze Ja jest czescia nas samych. Jest
najwyzszym z trzech Ja w czlowieku. To Aniol Stróz, Ojciec w nas, osobisty zbawiciel.
Wszystkie modlitwy, bez wzgledu, na to, do kogo kierowane, i bez wzgledu na
wielorakosc wyznawanych bogów i balwanów, nie trafia gdzie indziej jak tylko do
Wyzszych Ja. Jest to jedna z wielkich tajemnic wszystkich czasów: fakt, ze istnieje

background image

Wyzsze Ja i ze stoi ono z nami, w nas i ponad nami jako bóg i przedstawiciel Boga
Wszechswiata. Nie musimy z trudem dochodzic do pojecia Najwyzszego Boga.
Wystarczy, ze poznamy samo Wyzsze Ja i do niego bedziemy kierowac swoje modlitwy.
Mozemy polegac na nim, ze w swej wyzszej madrosci przekaze kazda modlitwe blagalna
lub modlitwe-sile Wyzszym Istotom bytujacym na wyzszych szczeblach drabiny
ewolucyjnej. Gdy uznamy Wyzsze Ja za to, czym jest ono w istocie, zawsze z gotowoscia
przyjmie zaproszenie do kierowania nami i do pomocy. Ale musi byc uznane i
zaproszone, bo samo podlega prawu obowiazujacemu na jego poziomie swiadomosci, by
nie zabierac nizszym i srednim Ja daru WOLNEJ WOLI, która pozwala im uczyc sie
przez doswiadczenie dzieki samodzielnemu podejmowaniu decyzji o wlasnych
postepkach. Wolna wola, bedaca naszym ludzkim dziedzictwem, moze jednakze wpedzic
nas w nie konczace sie klopoty. Dopiero kiedy nauczymy sie zapraszac Wyzsze Ja, by
przyjely na siebie pelna jedna trzecia zadania, jakim jest przezywanie zycia, beda mogly
uzyc swej wyzszej madrosci i mocy do wskazania nam sciezek, które powioda nas ku
szczesliwemu i normalnemu zyciu. Nie wystarczy tylko dowiedziec sie, ze istnieje
Wyzsze Ja, które teskni za nami i stoi w gotowosci do udzielenia nam ochrony i pomocy.
Musimy otworzyc drzwi i zaprosic je do wejscia w nasze zycie i zajecia naleznego mu
miejsca. Srednie Ja potrafi od razu zrozumiec szczególy powyzszych wyjasnien. Moze
byc gotowe i chetne do przekazania Wyzszemu Ja pelnej jednej trzeciej naszego
potrójnego zycia. Ale sprawic, by pojelo to równiez nizsze Ja i zmienilo swoje
zachowanie, zaprzestajac walki o spelnienie swych pragnien ze zwierzeca niemal
zajadloscia, to zupelnie inna sprawa. Nizsze Ja trzeba stopniowo i w przystepny dla niego
sposób nauczyc, by przestalo uzurpowac sobie prawo do wladzy nad calym czlowiekiem
i zaniechalo walki z wszystkimi wokól o spelnienie swoich zachcianek, czy to dobrych,
czy zlych. Trzeba mu dostarczyc nowych i lepszych pogladów, by zastapily dawne,
których sie uporczywie trzyma. Wymaga to czasu i codziennego wysilku, ale mozna tego
dokonac, jesli srednie Ja wie, jak bardzo jest to potrzebne i jak radzic sobie z treningiem.
Wyszkolenie nizszej (czyli podswiadomej) jazni jest bowiem zadaniem sredniej
(swiadomej). W szkoleniu nizszego Ja mozna skorzystac z takich srodków pomocniczych
jak afirmacje, medytacje i wizualizacje. Po zakonczeniu nauki nizsze Ja bedzie robilo to,
czego srednie nie moze zrobic. Bedzie dla nas nawiazywalo kontakt z Wyzszym Ja,
ilekroc taka lacznosc bedzie pozadana. Kontakt jest niemozliwy, kiedy nizsze Ja
sprzeciwia sie sredniemu. Nizsze Ja jest mniej rozwiniete niz obie pozostale jaznie.
Nieraz zwano je dzieckiem, bo czesto zachowuje sie jak dziecko. (Wszystkie emocje
powstaja w nizszym Ja.) Ma ono jednak naturalna zdolnosc wyczuwania Wyzszych Jazni
i wzywania ich. Z tego wlasnie powodu trzeba je starannie nauczyc odgrywania
wlasciwej roli w grze zycia, która wymaga, by brali w niej udzial trzej gracze. Wielki
wtajemniczony nauczyciel, Jezus, powiedzial kiedys w sekretnym jezyku: „Aby
skontaktowac sie z Wyzszym Ja, musicie przekonac nizsze Ja - które jest jak dziecko - by
przekazalo wasza wiadomosc". Rzeczywiste slowa, które do nas dotarly, brzmia: „Jesli
ktos nie przyjmie królestwa Bozego jak dziecko, nie wejdzie don". (Slowo oznaczajace w
jezyku tajemnym „królestwo" to au-puni, czyli „miejsce, siedziba Ja", Wyzszego Ja.
Rdzen au wystepuje w nazwie Wyzszego Ja, Au-makua, co tlumaczy sie „Ja Rodzice"

lub „Ja Ojciec".

CWICZENIE

Medytuj nad DUCHEM BOZYM jako

Inteligencja, Sila i Substancja kazdej czastki lub zbioru polaczonych czastek

background image

Wszechswiata. Pomysl, jak wnosi On inteligencje, sile zyciowa, a takze tworzy
substancje wszelkiego stworzenia. Pomysl, w jak doskonaly sposób funkcjonuja Jego
prawa i jak posluszne sa im wszystkie stworzenia ponizej poziomu czlowieka. Medytuj
nad tym, ze ze wszystkich stworzen tylko czlowiekowi dana jest wolna wola i wybór
miedzy dobrem a zlem, tak aby mógl rozwijac sie poprzez doswiadczenie. Medytuj nad
Wyzszymi Jazniami, które przeszly juz ten etap rozwoju i osiagnely nieskonczona
madrosc dzieki swemu doswiadczeniu. Pomysl o tym, ze najmadrzejsi sa ci, którzy
pojeli, ze dobro to droga postepu, natomiast zlo jest droga ku ciemnosci, cofaniem sie i
spadaniem w dól. AFIRMUJ: Jestem w Bogu i z Boga. On jest we mnie i zawiera mnie.
Jestem jedna z milionów oddzielonych czastek i to sprawia, ze zyje, borykam sie z
trudnosciami i rozwijam: mam bowiem instynktowne pragnienie odzyskania calkowitej
jednosci z innymi czesciami siebie, a kiedys z calym Stworzeniem. Razem z Bogiem
odbywam dluga podróz, która doprowadzi cale Stworzenie z powrotem do Wiekszego
Odpoczynku. Skladam sie z trzech Ja nizszego, sredniego i Wyzszego. Jestem trójca istot
duchowych. Jestem niesmiertelny, przechodzac przez aktywne zycie do krótkiego okresu
odpoczynku, potem budze sie ponownie w nowym ciele i ide dalej, zawsze wzrastajac w
madrosc i zawsze potrafiac prosic Wyzsze Ja o takie kierownictwo, jakiego w swej
wyzszej madrosci moze mi ono udzielic. Jestem srednim Ja. Zyje w ciele, którym rzadzi
nizsze Ja. Jestesmy scisle zwiazani i na zewnatrz sprawiamy wrazenie, ze tworzymy
jedna calosc. Z nami, strzegac nas jest Wyzsze Ja. Jesli pracujemy razem i kazde z nas
wykonuje swoje zadanie w dziele zycia, wszystko jest dobrze. Staram sie pomóc
nizszemu Ja i codziennie zapraszam Wyzsze Ja do kierowania nami i pomagania nam.
Utwierdzam sie w przekonaniu o istnieniu Wyzszego Ja, jego wielkiej madrosci i milosci.
Uznaje je za czesc siebie, za mojego Aniola Stróza. Czynie wszystko, co w mojej mocy,
aby jako w trójcy jedyna istota zaprosic je do uczestnictwa w dziele zycia.

Rozdzial 4
ODBUDOWA JEDNOSCI

Nigdy nie bedzie za czesto przypominac sobie, ze podswiadomosc, czyli nizsze Ja,
bardzo potrzebuje nauki; ze nalezy je przekonac, by zaniechalo starych utrwalonych
wierzen i zachowan, a w ich miejsce przyjelo nowe i lepsze. Trening nizszego Ja jest
glównym celem niniejszego zbioru tekstów i cwiczen. Równie wazne jest cwiczenie
naszego swiadomego umyslu - sredniego Ja - i wszyscy musimy tutaj duzo popracowac.
Ale to, na szczescie, jest prostsze, poniewaz na tym poziomie jestesmy rozumujacymi
jazniami; mozemy pojac prezentowane zagadnienie i albo przyjac je, albo odrzucic. Ale
nie zapomnijmy nigdy, ze kiedy juz srednie Ja zaakceptuje nowy material myslowy,
moze on zostac utrwalony w nizszym Ja jedynie przez nauczenie sie go na pamiec i
powtarzanie lekcji. Jezeli uczciwie sie o to postaramy, praca posuwac sie bedzie naprzód
bez przeszkód. Dla satysfakcji logicznie myslacego sredniego Ja zrobilismy przeglad
wierzen, jakie potrafimy zaakceptowac najpierw jako srednie jaznie; potem bedziemy
codziennie wbijac je do glowy nizszego Ja, naklaniajac je, by je przyjelo i stosowalo

background image

zamiast pogladów dawniejszych i mniej racjonalnych. Uznalismy fakt, ze mozemy
cofnac sie tylko czesciowo do poczatków czasu i Stworzenia. Przyjrzelismy sie scenie
zycia wokól nas i zauwazylismy, ze Bóg jest we wszystkich rzeczach, ozywiajac je sila
zyciowa i swiadomoscia, a takze dostarczajac formom i cialom substancji i sily
niezbednej do ich funkcjonowania. ' Zauwazylismy takze, ze mikroskopijne czastki
dodatnie i ujemne jednocza sie, tworzac pare, ze nastepnie ta para zostaje spolaryzowana
i dazy do polaczenia sie z podobnymi parami; wkrótce buduja one skomplikowane
struktury, z których najbardziej skomplikowana jest czlowiek: czlowiek ze swoimi
trzema Ja i wolna wola oraz problemem zjednoczenia sie, czyli integracji. Duzo obecnie
slyszymy o koniecznosci „zintegrowania" osobowosci. Ale kiedy zaczynamy pytac, co to
wlasciwie jest, co ma byc zintegrowane, odpowiedzi udzielane przez rózne szkoly
myslowe sa sprzeczne. Ogólnie panuje poglad, ze czlowiek ma podswiadomosc
wypelniona nielogicznymi i blednymi pojeciami czy przekonaniami i ze nalezy podjac
kroki w celu poprawienia tych blednych koncepcji, zanim mozliwe bedzie osiagniecie
„integracji", czyli w pelni funkcjonujacego partnerstwa podswiadomej i swiadomej
czesci „umyslu". W poczatkach tego wieku niewiele slyszalo sie na temat integracji
dwóch jazni czlowieka. Bardziej znane byly poglady oparte na koncepcji zapozyczonej z
Indii - idei, ze czlowiek jako pojedyncza jazn musi bez konca dazyc do zintegrowania
albo polaczenia w jednosc swego ludzkiego i niedoskonalego pojedynczego Ja z
doskonala wyzsza Jaznia. Dopiero po odkryciu Huny potrafilismy jasno zrozumiec, ze
obie formy integracji stanowia czesc tego samego ogólnego problemu. Integracja to po
prostu proces doprowadzenia trzech Ja do bardzo bliskiego kontaktu, tak aby mogly
dzialac jako zespól. Zespól w dzialaniu ma jedna wole, zamiar i cel. Wtedy moze byc
uznany za pojedyncze Ja. Jak dotad, w dyskusji o integracji nie wymieniano zwiazku
meza i zony, z pewnoscia bardzo bliskiego zwiazku; jego integracja to czesc szerszego
problemu odbudowy naturalnych tendencji w przezywaniu naszego zycia. Co prawda,
jest zdecydowana róznica miedzy otwieraniem sciezki kontaktu z Wyzszym Ja przez
oczyszczanie nizszego Ja z blednych pogladów a ustanawianiem bliskiego, sprawnie
dzialajacego zwiazku partnerskiego meza i zony. W takim zwiazku, rzec mozna, musimy
z powodzeniem polaczyc w pary dwie nizsze jaznie malzonków, a nastepnie dwie
srednie. Wyzsze Ja, oczywiscie, pokonaly juz ludzkie slabosci i potrafia pracowac
szczesliwie i po mistrzowsku z kazdym innym Wyzszym Ja. Duchy Rodzicielskie odbyly
juz swoja nauke jako nizsze i srednie Ja i dawno zakonczyly przerabianie lekcji, których
my, bedacy na nizszych poziomach, uczymy sie teraz. W swiecie zwierzat widzimy
Matke Nature, czyli Boga-jako-instynkt, dostarczajaca kierowniczej wyzszej inteligencji,
wedlug której zyja wszystkie zwierzeta. Zawiera ona element rozumu i wyzszej wiedzy,
których zwierzetom brak. W teozofii uzywa sie terminu „duch przyrody„ dla oznaczenia
zindywidualizowanej swiadomosci, która prowadzi wszystkie nizsze formy zycia. W
Hunie sa podobnie uosobione jednostki Matki Natury - „tysiace bozat", znane z legend i
nauk tajemnych. Nie wiemy zbyt wiele o tych mniejszych czy tez jeszcze terminujacych
Duchach Rodzicielskich, widzimy jednak, ze jakas bardzo odpowiedzialna postac istoty
inteligentnej zdaje sie sprawiac, ze wszystkie zwierzeta i nizsze formy zycia dzialaja
instynktownie. Instynktowne jest laczenie sie w pary, a u ptaków takze budowanie
gniazd. To doprowadza nas do zagadnienia zwierzecia w czlowieku i jego zycia
seksualnego. Jako zwierzeca jazn, nizsze Ja ludzkie nadal pozostaje pod dobrotliwie
kierujaca instynktem wladza Przyrody i jej niewidzialnych pomocników. Mlody

background image

mezczyzna spotyka mloda kobiete i zachodzi miedzy nimi instynktowna i zupelnie
niewyrozumowana reakcja, kiedy czuja ku sobie wzajemny pociag. Reakcja ta nie
zachodzi po prostu z kimkolwiek - tylko miedzy tymi, którzy wydaja sie „zestrojeni" albo
funkcjonuja na tej samej „czestotliwosci wibracji". O wiele za czesto ta „milosc od
pierwszego wejrzenia" prowadzi do naglego, pochopnego malzenstwa, co szybko
przynosi klopoty, poniewaz dwie racjonalne srednie Ja pary nie mialy czasu ani
mozliwosci dobrze sie z soba poznac. Srednie Ja, jak widzielismy, wyrosly juz z etapu, w
którym slepe kierowanie sie instynktem Matki Natury jest prawem zycia. Uzyskaly dar
wolnej woli, a takze dar w postaci zdolnosci poslugiwania sie wyzsza forma rozumu.
Srednie Ja decyduja samodzielnie o wyborze partnera. Mezczyzni i kobiety powinni
porównac i rozwazyc swoje upodobania i niecheci po to, aby, jesli sie pobiora, mieli z
soba cos wspólnego na poziomie umyslowym srednich Ja. Na przyklad intelektualista
rozmilowany w ksiazkach, sztuce i muzyce, polaczony z kobieta, której to wcale nie
obchodzi, znajdzie sie w bardzo zlym zwiazku, podobnie jak i jego zona. Stanie sie tak
pomimo to, ze ich nizsze jaznie sa bardzo dobrze dopasowane. Z drugiej strony, dwoje
ludzi, którzy maja wiele wspólnego na poziomie myslacego sredniego Ja, moze zupelnie
do siebie nie pasowac jako nizsze Ja, a zatem na poziomie fizycznym. Ich nizsze Ja moga
miec utrwalone poglady takiej natury, ze szczesliwe malzenstwo okaze sie niemozliwe.
Kompleksy poruszone i przeciwstawione kolidujacym z nimi kompleksom malzonka i
jego nizszego Ja moga doprowadzic do tragedii. Tak malo jest idealnie dobranych par w
dzisiejszym swiecie - przynajmniej tak to wynika z obserwacji - ze mozna chyba
bezpiecznie stwierdzic, iz prawie nigdy mezczyzna i kobieta nie zgadzaja sie ze soba we
wszystkim jako para nizszych i jako para srednich jazni. Dla wielu osób zycie malzenskie
jest szeregiem drobnych konfliktów, zderzaja sie w nim kompleksy, ogólne przekonania,
upodobania i niecheci. Jednakze czasami istnieje czesciowe badz pelne porozumienie w
dostatecznej liczbie spraw, tak ze szczescie wspólnego zycia znacznie przewyzsza
nieszczescie. Jest to prawdziwe zwlaszcza tam, gdzie instynktowny wzajemny pociag
dwóch nizszych jazni malzonków jest silny i trwaly. Nasza praca, zatem, ma na celu
doprowadzenie do dwóch rodzajów jednosci czy integracji. Pierwszym i najtrudniejszym
zadaniem jest integracja trzech Ja jednostki. W miare postepów w tym kierunku, kiedy
czlowiek zaczyna lepiej rozumiec swoje nizsze Ja i wyrazniej pojmuje, jakie kompleksy
powoduja jego nieracjonalnymi dzialaniami, moze postrzegac zycie w malzenstwie w
jasniejszym swietle. Potrafi rozpoznac, ze punkty sporne wywodza sie
najprawdopodobniej z zakompleksionych przekonan nizszego Ja albo z róznicy zdan,
celów, idealów, upodoban i niecheci sredniego Ja. „Poznaj siebie" to pierwszy krok i
pierwszy obowiazek. Znajomosc siebie pomaga poznac druga osobe, a z tym, co
rozumiemy, mozemy pracowac, naprawiac bledy. Celem szczesliwego zwiazku
malzenskiego jest wzajemne zrozumienie. Jest to cos, co musi zajsc w srednich Ja i
dokonac sie dzieki rozumowi. Gdzie spotykaja sie ze soba nizsze Ja i albo sie
przyciagaja, albo odpychaja, nie korzystajac z rozumu, gdzie instynkt jest slepy i
wszechmocny, tam nie ma miejsca na spokojne przestudiowanie niezbyt szczesliwej
sytuacji, omówienie jej aspektów i postanowienie, w jaki sposób usunac przyczyne
niezgody. Jesli nizsze jaznie pary malzenskiej wymykaja sie spod kontroli, tak ze
mezczyzna i kobieta daja sie im ponosic, to srednie jaznie nie maja szansy znalezienia
rozumowego wyjscia z konfliktu; wówczas malzonkowie bardzo potrzebuja nauczyc sie
kontrolowania swoich nizszych Ja i musza podjac kroki, by wykorzenic z nich

background image

nienormalne i nieracjonalne utrwalone wiercenia i zastapic je nowymi. I tutaj wlasnie
potrzeba wycwiczonego sredniego Ja, które zrobilo przeglad starych wierzen i pogladów
i zmienilo je w swietle wiedzy, uznanej przez nas za prawdziwa i dobra. Jak zobaczymy
dalej, integracja, czyli zjednoczenie, do którego musimy dazyc, jesli mamy rozwijac
nasze nizsze i srednie Ja, nie zatrzymuje sie w okreslonym punkcie. Niezliczone komórki
zlaczyly sie dla utworzenia ciala ludzkiego. Cialo jako calosc nadal ma strone pozytywna
i negatywna, lewa i prawa, i to dziwne zjawisko polaryzacji zachodzi dalej w czlowieku,
nawet potem, kiedy cechy którejs z plci zaczynaja dominowac. Nie ma stania w miejscu.
Idziemy naprzód, jesli sie rozwijamy, laczac sie z podobnymi jednostkami, by stworzyc
wieksze calosci - czesto bardzo zlozone zwiazki, a czesto bardzo luzne, ale nadal
zwiazki. Mozna na przyklad powiedziec, ze zwiazek osób w rodzinie albo szczepie jest
bardzo zlozony, ale luzny. Wiezi w zwiazku moga tez byc bardzo silne i bardzo bliskie.
Rodzina, szczep, a nawet naród moga rozwinac grupowa osobowosc, z typowymi dla
grupy przekonaniami, dazeniami i innymi cechami charakterystycznymi. W takich
wiekszych zwiazkach czy wspólnotach, których czesc tworzymy jako jednostki, dzialamy
sprawniej, jezeli, jestesmy zintegrowani na nizszych poziomach naszych trzech Ja oraz
nas samych i naszych malzonków. Osoba dobrze zintegrowana z dziecmi i rodzina
wyprzedza inne. Znowu zaczyna sie od poznania siebie, a pózniej nabywa umiejetnosci
poznawania innych. W przyrodzie doskonala wspólpraca w ulu, w stadzie albo w
lawicach morskich ryb kierowana jest przez Matke Nature i nie moze zawiesc. Dostarcza
nam ona modelu, który my, srednie Ja, uzywajace rozumu i daru wolnej woli,
powinnismy jak najbardziej nasladowac. Musimy nauczyc sie wspólpracy jako trzy Ja
wewnatrz nas samych, potem jako maz i zona, potem jako rodzina, czlonkowie
spolecznosci i czlonkowie narodu. Kiedy juz nauczymy sie lekcji umiejetnego
wspóldzialania w kazdej z tych grup, gotowi bedziemy stac sie zwiazkiem narodów,
„jednym swiatem„, odlozywszy na bok to, co jest przeciwienstwem wspólpracy, a wiec
wojny niszczace bronia albo srodkami ekonomicznymi. Nasz obraz nie bylby pelny,
gdybysmy zapomnieli o uczeniu sie, jak z powodzeniem integrowac sie z zyciem
zwierzat, roslin i owadów na ziemi. Musimy nauczyc sie zyc zywymi istotami w naszym
otoczeniu i radzic sobie z zywiolami, z oceanami i ladami, powietrzem, wiatrami, porami
upalu i zimna i tak dalej i dalej. Rolnikowi, który posiadl wiedze i zrozumienie swej
gleby, zwierzat, klimatu, udalo sie z nimi zintegrowac dla wspólnego dobra. Ta
wspólpraca jest nawet bardziej zlozona i pelna problemów niz dzialalnosc biznesmena,
który stara sie polaczyc kilka antagonistycznych firm konkurujacych z soba w jakiejs
dziedzinie ze szkoda dla siebie i ogólu spoleczenstwa. (Chociaz kartele ograniczajace
handel, ceny czy rynek sa zle dla spoleczenstwa, to jednak ogólny trend laczenia
wysilków w produkcji i marketingu na dluzsza mete nie moze pozostac niekorzystny,
nawet jesli poczatkowo przestawienie sie z pracy indywidualnej na grupowa przynosi
niepowodzenia). Poczucie oddzielnosci, które czyni kazdego z nas „osobnym Ja„ i rodzi
przesadne uczucie bycia „jednym przeciw wszystkim", nalezy rozumiec jako efekt
wielkiego rozdzielenia, jakim bylo Stwarzanie. Droga przed nami polega na kontynuacji
poczucia oddzielnosci, ale równiez na dodaniu do niego poczucia rosnacej jednosci z
wszystkimi ludzmi i wszystkim, co jest - jednosci z Bogiem i z calym Stworzeniem.
Nasze codzienne cwiczenia maja nam pomóc dojsc do rozsadnej idei Boga i Boga-w-
Jego Stworzeniu. Jest to praca dla rozumujacego sredniego Ja i z chwila gdy zadanie to
zostanie dokonane, nizsze Ja trzeba bedzie nauczyc tych samych koncepcji i dotad je z

background image

nim cwiczyc, az zastapia dawne nawyki myslowo-wierzeniowe. Nauki wdrazane nam w
dziecinstwie, w rodzaju tych podawanych przez szkoly niedzielne, gloszace, ze Bóg
widzi kazdy nasz czyn, czy to popelniony w tajemnicy, czy otwarcie, sa, o dziwo,
zródlem wewnetrznego konfliktu, który czesto uniemozliwia integracje trzech Ja. Jest to
na tyle wazne dla wiekszosci z nas, ze zasluguje na omówienie. Dziecinstwo jest zyznym
gruntem, na którym rozwijaja sie i ukorzeniaja w nizszym Ja najbardziej nieracjonalne
przekonania. Jakze czesto nasi psychologowie odkrywali kompleks glebokiego poczucia
winy u pacjentów, którzy maja dziwne natrectwa albo nie moga zmusic sie do zrobienia
niektórych rzeczy. Takie ukryte kompleksy poczucia czy przekonania o winie sa
przyczyna wielu chorób. Nizsze Ja moze usilowac ukarac czlowieka, poniewaz jest
mocno przekonane, ze zasluguje na kare. Drobne naduzycia seksualne albo kradzieze czy
klamstwa popelnione w dziecinstwie moga byc ukrytymi przeszkodami w pózniejszym
zyciu, uniemozliwiajacymi nizszemu Ja latwy, calkowity i ufny kontakt z Wyzszym Ja,
pelen milosci i zrozumienia. Jak wszyscy uczniowie Huny wiedza. Wyzsze Ja jest dla
kazdego z nas czyms na podobienstwo Boga., Biegna ku niemu wszystkie modlitwy, bez
wzgledu na to, do jakiej Wyzszej Istoty sie modlimy. Kazda modlitwa posylana jest
telepatycznie wzdluz niewidzialnej „srebrnej nici", która laczy nizsze Ja z Wyzszym.
Nizsze Ja, jako to, które potrafi wysylac telepatyczne wiesci lub modlitwy (nie zas
srednie Ja) trzeba uwolnic od wszystkich przekonan o winie lub „grzechu", tak zeby
moglo i rzeczywiscie spelnialo swa role z pewnoscia siebie i zadowoleniem, ilekroc
poprosimy je, by telepatycznie przeslalo nasze modlitwy Wyzszemu Ja. Rozumujace
srednie Ja musi tutaj zastosowac starozytny sprawdzian Huny, przypominajac sobie
wszystkie mozliwe „grzeszne" czyny z przeszlosci; musi je przemyslec i skorygowac.
Jesli czyn kogos SKRZYWDZIL, byl grzeszny. Jesli NIKOGO NIE SKRZYWDZIL,
NIE BYL GRZECHEM. Jest to wielki sprawdzian Huny, który uwolnil wielu
zaslepionych dogmatami ludzi. Srednie Ja musi go wykonac, a skorygowane w rezultacie
wnioski wbic do glowy nizszemu Ja z pomoca wielokrotnych wyjasnien, uczenia i
powtarzania, by odpuscilo sobie stare, utrwalone ciezary win. Tam, gdzie utrwalone
poczucie winy jest silne, wielce pomocne bedzie codzienne spelnienie dobrego uczynku,
w najbardziej bezoosobowy sposób, bez oczekiwania podziekowan lub nagrody. Jest to
bodziec fizyczny, ustanawiajacy w nizszym Ja glebokie poczucie wykonanego dobra,
które zrównowazy poprzednio wyrzadzone drugiemu czlowiekowi zlo. Z chwila kiedy
kontakt z Wyzszym Ja zostal nawiazany i nizsze Ja przesyla jako tako nasze modlitwy,
jeszcze moze nie w calosci i niezbyt dobrze, mozemy poprosic Wyzsze Ja o pomoc w
przypominaniu sobie dawnych „grzechów" i rozwazeniu ich w swietle reguly
KRZYWDY, tak abysmy je ujrzeli we wlasciwej perspektywie. Musimy przypominac
sobie o tym, ze OJCIEC-MATKA WYZSZE JA przezylo juz doswiadczenie bycia
nizszym Ja, a potem srednim Ja. Rozwinelo sie, przechodzac przez wszystkie
doswiadczenia na nizszych poziomach, az osiagnelo swój boski stan. Wie, w jaki sposób
zabrac sie za rozwiazanie kazdej trudnosci, jaka moze nam stanac na drodze. Jest
doprawdy Aniolem Strózem, Pocieszycielem i, jak nazwali je Indianie Paiute z
amerykanskiego Zachodu, Wakanda, czyli „Przyjacielem ducha ludzkiego". Wyzsze Ja
opanowalo calkowicie swoja lekcje integracji i jednosci i na swoim poziomie jest w
jednosci z wszystkimi pozostalymi Wyzszymi Jazniami, chociaz ciagle pozostaje
oddzielna i indywidualna para duchów. Kahuni nazwali zjednoczone Wyzsze Jaznie Poe
Aumakua, czyli „Wielkim Towarzystwem Wyzszych Jazni". Wszelkie dobro, do którego

background image

czynienia mozemy byc powolani w zyciu, Wyzsze Jaznie juz nauczyly sie czynic. Sa one
nieskonczonym zródlem pomocy i przewodnictwa, jezeli tylko potrafimy zaprosic je do
wziecia wlasciwego udzialu w naszym trójjazniowym zyciu.

CWICZENIE

Pomyslcie o dlugiej linii rodowej, z której sie wywodzicie,

wyobrazcie sobie, jak cofacie sie w przeszlosc, pokolenie za pokoleniem i stulecie za
stuleciem. Rozwazcie fakt, ze przez wszystkie te wieki czlonkowie rodziny nigdy nie byli
oddzieleni i sami. Czlowiek zawsze mial dziadków zrodzonych przed nim oraz dzieci i
wnuki nastepujace po nim. Tworza oni prad w Przeplywie Zycia i sa z nim jednym. Nie
jestesmy od siebie oddzieleni, nigdy nie bylismy i nigdy nie bedziemy. Nalezymy do
rodziny i jako czesc rodziny jestesmy takze czescia Boga i Kosmicznego Przeplywu
Zycia. Tak jak my kolejno jestesmy dzieckiem, rodzicem i dziadkiem, tak tez rozwija sie
i nizsze Ja, które teraz jest naszym dzieckiem; musimy nad nim czuwac, uczyc je i o nie
dbac. Wyzsze Ja, natomiast, jako najstarsze i najmadrzejsze, pelni wobec sredniego Ja
funkcje rodziców, a wobec nizszego role dziadków. Wszystkie tworza jednie, pomimo iz
zewnetrznie sprawiaja wrazenie oddzielnych. Pomysl o przyczynach poczucia
samotnosci. Pomysl o pragnieniu towarzystwa w postaciach zony lub meza, rodziny i
przyjaciól. Pomysl, co powinno sie normalnie zrobic, by zastapic samotnosc mniejszym
zjednoczeniem, które niesie z soba radosc towarzystwa. Pomysl o glebokiej wewnetrznej,
duchowej tesknocie Wyzszego Ja, które oczekuje czasów, kiedy zostanie w pelni uznane
i zaproszone do calkowitego uczestnictwa w zyciu trójjazni. Pomysl o sposobach, jakimi
mozna by sklonic nizsze Ja, aby przestalo sie czuc oddzielone, winne i odrzucone, i o
przyszlej radosci, kiedy trzy Ja sie zjednocza i nie bedzie ich dzielil najmniejszy cien
watpliwosci i strachu. Wyobraz sobie idealna rodzine, w której malzonkowie, dzieci i
rodzice potrafia poznac prawde o Wyzszym Ja i pracowac z nim jak z Przewodnikiem.
Zapytaj, co przypuszczalnie móglbys uczynic dla Wyzszego Ja w zamian za wiele rzeczy,
o które je prosisz dla siebie. AFIRMUJ: Jestem jednoscia z Bogiem, a zatem jednoscia z
rzesza Jego dzieci. Poczucia, ze jestem oddzielony i samotny, nie da sie uzasadnic z
zadnego szerszego punktu widzenia. Musialem kiedys byc czescia innego czlowieka, by
przyjsc na swiat. Musze byc czescia rodziny i grupy spolecznej, do których naleze, aby
czynic postepy w zyciu. Uzywajac daru wolnej woli, która w pewnym zakresie pozwala
mi dzialac jako odrebnej i niezaleznej istocie, bede mial stale na uwadze, ze jestem
zarazem czastka calosci. Jestem czastka mojej rodziny, czastka narodu i czastka swiata.
Staram sie zachowywac tak, by byc pomoca dla innych, i w ten sposób pomagam sam
sobie. Daze do pelnego urzeczywistnienia obecnosci mojego Wyzszego Ja i sklaniam
nizsze Ja, by czynilo to samo. Nie bedzie wówczas zadnej bariery miedzy moimi trzema
Ja. Zaczynamy pracowac razem jako zespól - my trzy, tworzace Jednie. Wyzsze Ja jest
moim najblizszym i osobistym zbawicielem od wszelkiego zla. Jednak codziennie je
zasmucam, jesli nie zapraszam go do objecia wlasciwej roli w zyciu owej trójjazniowej
osoby, która nazywam „soba". Przestaje wiec zasmucac je moimi watpliwosciami,
lekami, zachlannoscia i krzywdami, jakie wyrzadzam innym ludziom badz temu cialu, w
którym jestem gosciem. Codziennie podejmuje kroki, by rozswietlic ma niewiedze i
wyrosnac z egoizmu, i - z moim nizszym Ja - rozpoczynam prace otwierania drzwi o
zardzewialych zawiasach, aby zaprosic do nas Wyzsze Ja. Stwierdzam, ze bede dazyl do
sluzenia innym ludziom, tak jak oni mi sluza albo tak jak chcialbym, zeby mi sluzyli.
Zaczynam pracowac nad soba i pomagac nizszemu Ja w wykonywaniu jego pracy, tak

background image

abysmy nawiazali pelny kontakt z Wyzszym Ja i cieszyli sie jego Przewodnictwem we
wszystkich naszych dzialaniach. Zacznij od poswiecenia codziennie odrobiny czasu na
przeglad swoich czynów od dziecinstwa i zbadaj kazdy z nich pod katem tego, czy
sprawil komus KRZYWDE. Jesli spowodowal prawdziwa, trwala i duza KRZYWDE,
byl to grzech - ale nie przeciwko Bogu czy Wyzszemu Ja. Bóg i Wyzsze Ja sa zbyt
wielcy i potezni, abysmy mogli przeciw Nim zgrzeszyc albo Ich zranic. Pros o
przebaczenie, równowazac jednoczesnie zly uczynek dobrym, ale o troche wiekszej
wadze. My, srednie jaznie, jestesmy istotami rozumnymi i wiemy, ze zly uczynek mozna
zrównowazyc tylko dobrym. Dopiero kiedy srednie Ja bedzie logicznie przekonane, ze
wyrównalo rachunki z przeszlosci, moze przekonac nizsze Ja, ze i ono zostalo
oczyszczone i godne jest stanac z jasniejaca twarza przed Wyzszym Ja Ojcem-Matka.
Stosuj sprawdzian KRZYWDY. Skoryguj niewlasciwe pojecia. Zmien te pojecia i
utrwalone niewlasciwe przekonania, codziennie przekonujac nizsze Ja do przyjecia
nowych. Stopniowo oczysci sie ono z wszelkich blednych i dogmatycznych koncepcji,
które blokuja i uniemozliwiaja mu kontakt z Wyzszym Ja. Powoli pozostale jeszcze
sekretne uczucia winy zostana zracjonalizowane i usuniete.

Rozdzial 5
DZIALANIE NIZSZEGO JA W
MODLITWIE

W przeszlosci wtajemniczeni medrcy i kahuni zobowiazani byli przysiega do zachowania
tajemnicy. Zadziwia to ludzi, którzy obecnie zaczynaja poznawac nauki trzymane
niegdys w takim sekrecie. Ciagle pojawia sie pytanie: „Skoro to, co wiedzieli, ma tak
ogromna wartosc dla calej ludzkosci, dlaczego nie szerzyli tej wiedzy?" Jak dotad, nie
mamy w pelni zadowalajacej odpowiedzi na to pytanie. Mozliwe, ze istnieje czesc
starozytnej tajemnej wiedzy, jeszcze nie do konca odkrytej, takiej natury, ze gdyby
wpadla w rece zlych i nie sprawdzonych ludzi - moglaby dac im wladze, której uzyliby w
zlych celach. Jesli mamy wierzyc starozytnym tradycjom mówiacym o „czarnej magii",
byli tacy ludzie, którzy rzeczywiscie zglebili niektóre z jej tajników i nie tylko naduzyli
tej wiedzy sami, lecz takze zalozyli szkoly czarnej, czyli zlej magii. Ale jednego mozemy
byc pewni, a mianowicie, ze wiedze tajemna przekazywano uczniom, inicjujac ich w niej
po to, by mogli przekazywac ja dalej z pokolenia na pokolenie, i ze na wszystkich ladach
i we wszystkich wiekach istnialy niejasne pisma zawierajace „Tajemnice". Dzisiaj
najmniej tajemnym zródlem informacji dotyczacej wiedzy Huny jest jezyk
Polinezyjczyków, poniewaz dzieki izolacji zachowal sie on bez znieksztalcen az do
polowy ubieglego stulecia. Tego, co juz wiadomo, dowiedziano sie przewaznie z
dokladnych studiów nad zródloslowami wyrazów uzywanych przez polinezyjskich
wtajemniczonych, „Strazników Tajemnicy". Wyszperanie ukrytych zródloslowów
jednego zestawienia slów rzucalo swiatlo na znaczenia nastepnego, a to sprawialo, ze
wszystkie zaczely ukladac sie na swoich wlasciwych miejscach. Stwierdzono, ze slowa

background image

majace bezposrednie, nie tajemne znaczenia, byly zarazem symbolami. Pisma religijne
zydów i chrzescijan sa wspanialym zródlem umozliwiajacym dalsze zrozumienie, ale
dopiero wówczas, gdy pozna sie symboliczne znaczenia slów. Równiez pisma gnostyków
z tego samego mniej wiecej miejsca i okresu maja wielka wartosc. Pisma wczesnych
wtajemniczonych greckich, a takze zydów, którzy dobrze znali grecka wersje
„Tajemnicy", potwierdzaja informacje z innych zródel. W Indiach ukrywane pisma
zachowaly sie w znieksztalconej postaci, ale rózne wierzenia i praktyki, zwlaszcza te
ostatnie, swiadcza niezbicie o tym, jaka wersje Huny znali w tej czesci swiata hinduscy
wtajemniczeni. Pierwsza z trzech wielkich tajemnic Huny jest fakt istnienia Wyzszego Ja
i to, ze skladamy sie z trzech jazni. Na ogól zaakceptowanie tej prawdy nie jest dla
czytelnika trudne. Znacznie trudniej, z chwila gdy uzna sie trójjazniowa nature
czlowieka, przychodzi zrozumienie, ze (1) wszelka modlitwa jest z natury telepatyczna i
ze (2) Wyzsze Ja znajduje sie zwykle w pewnej odleglosci od ciala, chociaz zawsze
pozostaje „na wezwanie". Najwieksza jednak trudnosc, jak stwierdzono, polega na tym,
ze wielu studiujacych Hune nie chce przyznac, iz musi posylac modlitwy do Wyzszych
Ja przez nizsze Ja (badz przez swoje Wyzsze Ja) do Boga, jesli zajdzie potrzeba. Zwykle
ludzie ci nauczeni sa religii, w której podswiadomosc nie odgrywa zadnej roli i której
nizsze Ja nie bylo znane. Uwierzyli, ze znane im swiadome Ja to cala „dusza„, jaka
istnieje, i ze wystarczy przemówic, by natychmiast zostac uslyszanym przez
Najwyzszego Boga. Tacy uczniowie, chociaz nie calkiem pewni, ze ich modlitwy zostaly
uslyszane, i poszukujacy metody, dzieki której dostaliby na nie „odpowiedz", nadal
wzdragaja sie przed uznaniem roli, jaka musi odegrac nizsze Ja. Podejscie to przypomina
postawe pewnej pani, która pragnela osiagnac absolutna czystosc umyslu i ciala.
Oczyszczala umysl, napelniajac go pieknymi i poboznymi myslami. Zabrala sie do
oczyszczania ciala, ale nie mogla wymyslic sposobu, jak powstrzymac je przed
zmienianiem w nieczystosci nawet najczystszego pozywienia i napojów totez przestala
zupelnie jesc i pic. Jesli nie chcemy sie modlic, poniewaz w tym celu musimy posluzyc
sie nizszym Ja jako poslancem, który zaniesie telepatyczna wiesc i obraz upragnionych
warunków do Wyzszego Ja i poprosi je, by odgrywalo swoja role w naszym zyciu, by nas
prowadzilo, strzeglo i sluzylo pomoca, to okazujemy jeszcze wyzszy rodzaj glupoty. A
ponadto, jest to skazanie wszystkich trzech Ja na wewnetrzny glód. Druga z trzech
wielkich tajemnic dotyczy sily witalnej, czyli mana. Wtajemniczeni mieli ja w
najwyzszym powazaniu; mana wielokrotnie pojawia sie we wszystkich tajemnych
pismach. Tej drugiej tajemnicy dotyczy cala jedna trzecia symboli slownych kahunów. W
Indiach okolo polowa praktyk religijnych nadal skupia sie wokól stosowania sily witalnej
w celu osiagniecia „jogi", czyli zjednoczenia z najwyzsza jaznia. Bóg jest wszelkim
Zyciem, a to zycie jest zywa forma sily, która pozyczamy ze wspólnego zbiornika energii
napelnionego przez Matke Nature. Sila ta znajduje sie w swietle slonecznym i
magazynowana jest w roslinach, które spozywamy jako pokarm. Symbolem tej sily
witalnej, czyli many, jest „Swiatlo". Kult slonca byl dla wtajemniczonych oddawaniem
czci Bogu i Wyzszemu Ja. To ostatnie nazywano „Swiatlem prawdziwym" albo
„Swiatlem oswiecajacym kazdego czlowieka". Sila zyciowa pobierana ze slonca,
powietrza i pozywienia symbolizowana byla przez czysta wode (mana). To byla »woda
zycia" wystepujaca w starozytnych pismach. Srednie Ja, tak samo jak Wyzsze (oba nie
majace ciala fizycznego i systemu trawiennego), musi pozyczac sile zyciowa od nizszego
Ja. Symbolem sily witalnej, która pobiera i uzywa, jest „podwójnie potezna woda"

background image

(manamana). Wyzszemu Ja przysluguje tytul „Pana", który w jezyku kahunów znaczy:
„Ten, który nadzoruje podzial wód". Kiedy Wyzsze Ja uzywa sily witalnej, sila ta staje
sie tak magicznie potezna, ze powoduje odpowiedzi na modlitwe; nazywana jest
„najpotezniejsza sila zycia„ (mana loa). Wyzsze Ja potrzebuje malo many, dopóki nie
wzywa sie go do uczestniczenia w zyciu trzech Ja i wprowadzenia zmian w odpowiedzi
na modlitwe. Wówczas, podobnie jak nizsze Ja potrzebuje mnóstwa sily witalnej do
budowy domu, tak samo potrzebuje jej Wyzsze Ja, kiedy podejmuje sie pomóc przy
budowie albo dokonac jakichkolwiek zmian w gestej sferze fizycznej. Musimy
wycwiczyc nizsze Ja, by oddawalo czesc swojej podstawowej sily witalnej, czyli many,
Wyzszemu Ja wraz z modlitwa (telepatycznie). Umozliwi to Wyzszemu Ja rozpoczecie
pracy w gestej sferze fizycznej w celu uzdrowienia, dokonania zmian w sytuacji
terazniejszej badz przyszlej lub zrobienia czegokolwiek, o co sie modlimy. Nie trudno o
dowód, ze jest to wlasciwa interpretacja Drugiej Tajemnicy. Swiadczy o tym wiele slów,
jakie znajdujemy w naukach hawajskich kahunów. Slowo „czcic", hoo-mana, oznaczalo
u nich „wytwarzac mane„ (sile witalna). A z innych slów podobnej natury dowiadujemy
sie, ze ta wytworzona sila witalna posylana jest do Wyzszego Ja. by dac mu moc w sferze
fizycznej oraz jako akt oddawania czci. Kiedy mówimy w Modlitwie Panskiej: „Bo
Twoje jest Królestwo, potega i chwala...", powtarzamy ukryte stwierdzenie, które juz
bylo starozytne, kiedy odnotowano je w Nowym Testamencie. Kazdy wtajemniczony
wiedzial natychmiast, ze w tym momencie nizsze Ja obdarowywalo mana Wyzsze Ja, aby
moglo ono uzyskac moc dzialania w swiecie fizycznym - ze dar, czyli ofiara many,
oznaczal jego uczczenie i uwielbienie. Poniewaz modlitwa skierowana jest do naszego
Ojca, który jest w niebie, nie mozna sie pomylic co do prawdziwego sensu tej metody
modlenia sie; Jezus nauczal jej tych, którym dawal inicjacje. Bardzo dobrze przedstawil
wiedze Huny Filon z Aleksandrii, Zyd, który znal misteria greckie w okresie, kiedy
Aleksandria byla centrum nauki w Egipcie; zapisal twierdzenia Huny w zawoalowanych
paragrafach. Filon mówiacy i piszacy po grecku, pozostawil po sobie prawdziwy skarb
dla naszych czasów. Omawiajac jego pisma, G.R.S. Mead pisze: „Ten Najwyzszy Logos,
zatem, pelen jest wszelkich mocy slów, Logoi, czyli boskich energii". (G.R.S. Mead,
Thrice Greatest Hermes, t. I, s. 239). Mead pisal jeszcze przed odkryciem kluczy, które
otwarly Hune dla swiata, nie potrafil wiec wyjasnic, co Filon mial na mysli. Dla nas
jednak jest to oczywiste, poniewaz mamy juz wiedze na ten temat. Wyzsze Ja, duchowa
jazn, nie moze sprawnie i szybko dzialac w gestej fizycznej sferze, chyba ze ma mane. W
modlitwie posylamy „slowa", a chociaz logos znaczy „slowo", wskazuje takze na mysl
lub myslenie. Najpierw przychodza mysli-slowa, wznoszac sie do Wyzszego Ja z
nizszego. Ale wraz z myslami musza zostac przeslane logoi, czyli energia many. W
ukrytej nauce swoich czasów Jan, jak podaje Ewangelia, napisal dla wszystkich, którzy
mogli zrozumiec: „Na poczatku bylo Slowo, a Slowo bylo u Boga, i Bogiem bylo
Slowo". Nie ma to wiele sensu dla nie wtajemniczonych, ale jesli mamy klucz,
rozumiemy, ze Jan opisywal rzeczywisty proces tworzenia - to, jak tworzy dla nas
Wyzsze Ja w odpowiedzi na slowa modlitwy, którym nieodzownie towarzyszyl dar
many. Mana czynila slowa „slowami mocy". Nie rozumiejac tej prawdy, okultysci na
prózno usilowali odnalezc i zastosowac pewne slowa, które same w sobie mialyby moc.
Ale tajemne imiona Boga i aniolów, diablów i nieziemskich istot nie maja zupelnie nic
wspólnego z prawdziwymi „slowami mocy". Mozna nauczyc sie na pamiec
przypuszczalnych siedemdziesieciu dwóch imion Boga i recytowac je w kólko w

background image

inwokacjach, ale dopóki wraz z modlitwa nizsze Ja nie przesle do Wyzszego Ja many, nic
sie nie stanie. W jezyku kahunów slowo ha, które oznacza „mocno oddychac", bylo
symbolem gromadzenia dodatkowego zapasu mana i przesylania jej do Wyzszego Ja.
Wspólczesni psycholodzy wiedza, ze aby spalic cukier we krwi i wytworzyc wiecej sily
witalnej, musimy mocniej oddychac. Wiedzieli o tym równiez wtajemniczeni, którzy
swiadomie oddychali glebiej i mocniej, nawet siedzac nieruchomo, aby wytworzyc i
poslac mane do Wyzszego Ja. W Indiach, gdzie prawie cala wiedza Huny zostala dawno
zapomniana, pamietano o jednym, a mianowicie, ze glebokie oddychanie jest pierwszym
krokiem w stosowaniu magii wtajemniczonych. Byla to prosta i szeroko znana zasada.
Utracono jednak pamiec o drugim kroku wiedze o tym, co robic po mocniejszych
oddechach i nagromadzeniu dodatkowej prana (slowo oznaczajace w Indiach sile
zyciowa). Drugi krok, jak teraz wiemy, polegal na tym, aby nizsze Ja poslalo mane i
mysl, czy tez ciche slowa modlitwy, do Wyzszego Ja. Praktykujacy joge straciwszy z
oczu Wyzsze Ja, czyniac z niego Najwyzsze Ja, czyli Brahme, Boga, nie wiedzieli, co
zrobic z dodatkowa sila witalna. Tak wiec eksperymentowali, i jedna po drugiej
powstawaly szkoly dodajace jeszcze jedno skomplikowane cwiczenie oddechowe do juz
znanych trudnych cwiczen. Dodano pozycje fizyczne, z których wiele bardzo trudno jest
utrzymac, a takze nie konczace sie spiewy i mudra. Zatykano jedna strone nosa kciukiem
albo palcem wskazujacym przy wciaganiu dlugiego oddechu, potem uzywano drugiej
przy wydechu. Sile witalna spersonifikowano i stworzono z niej boginie zwana
Kundalini. Podobno po dlugim starannym treningu miala ona budzic sie i podnosic
wzdluz kregoslupa az do pewnego osrodka w glowie albo ponad nia i tam stwarzac
cudowna swiatlosc dajaca oswiecenie. Zarazem miala ona przyniesc joginowi wszelkie
rodzaje wyjatkowej mocy umyslu i ciala. Dluga i kreta jest doprawdy droga powrotna od
wspólczesnego systemu tantra jogi do prostego mechanizmu stosowanego pierwotnie w
modlitwie typu Huny. Trzecia Tajemnica dotyczy „drabiny slów", czesto wymienianej w
starozytnych pismach. Jest to niewidoczny (ektoplazmiczny - albo aka u kahunów)
sznurek, po którym telepatyczna modlitwa i mana wznosza sie od nizszego Ja do
Wyzszego. Drabina to takze bardzo opacznie rozumiany „promien" albo „drabina", po
których Wyzsze Ja odsyla z powrotem oczyszczona mane, aby pomóc dwóm nizszym
jazniom. Jest to symboliczny „promien Swiatla", natomiast Wyzsze Ja przedstawiane jest
albo jako Swiatlosc, albo jako Slonce. Hindusi, usilujac odkryc na nowo tajemnice
oddechu i rozmieszczenia dodatkowej sily witalnej, stworzyli takze jogiczna postac
drabiny. Rozwinela sie ona u nich w szereg przypominajacych monete osrodków
zwanych chakra, które wedlug jogi umieszczone sa jeden ponad drugim wzdluz
kregoslupa, od kosci ogonowej do szczytu glowy. To wlasnie po tym szeregu stopni czy
po „drabinie" wznosily sie moce „Wezowego Ognia" bogini Kundalini, czyniac cuda,
kiedy stawiala ona kolejny krok i „otwierala" kazdy osrodek. Przypuszczano, ze na
szczycie glowy znajduja sie niewidoczne „drzwi", przez które uosobiona moc wznosi sie
od czlowieka do Brahmy, który w tym systemie zastapil Wyzsze Ja. Jak zobaczymy
dalej, caly wysilek kierowano na uczynienie jednego wielkiego skoku przez wszystkie
posrednie stopnie rozwoju i ewolucji, bezposrednio od czlowieka do Boga. Nie mozna
nie byc choc troche zaskoczonym tak imponujaca koncepcja, jesli wezmiemy pod uwage
wymiar czlowieka i ograniczenie jego doswiadczen w porównaniu z ogromem, jakim jest
Bóg. Nagromadzenie dodatkowej ilosci mary jest bardzo proste, jesli wiemy, ze
wystarczy tylko zapragnac ja zgromadzic oraz dac sygnal nizszemu Ja, by zaczelo glebiej

background image

oddychac. Jesli nie wydatkujemy nagromadzonej mary tak szybko, jak powstaje, w
jakims duzym wysilku fizycznym, pozostanie ona zmagazynowana w ciele, gotowa do
uzytku. Nizsze Ja lepiej zrozumie, co ma zrobic, jesli wykonamy jakies fizyczne
dzialanie, które bedzie dla niego wskazówka; lubi ono rzeczy namacalne i szybciej
reaguje na bodzce cielesne niz na cos pomyslanego w umysle. Mozna wziac przyklad z
wtajemniczonych kahunów i rzeczywiscie wydac wargi, zwrócic twarz ku niebu i
dmuchnac w góre - jednoczesnie utrzymujac dla nizszego Ja obraz tej czynnosci w
umysle DZIEKI WYOBRAZENIU sobie, ze z moca wydmuchujemy mane wzdluz
niewidzialnej „drabiny" w góre do Wyzszego Ja. Kahuni nazywali to „wydmuchiwaniem
wody z ust"; woda byla symbolem many. Mówili takze: ho-aka, co znaczy „podniesc",
tak jak dzieje sie to przy posylaniu many do Wyzszego Ja po niewidzialnym sznurku czy
„drabinie". Tak wiec mamy tutaj prosta, ale wedlug Huny cudownie skuteczna metode
modlitwy. Naszym zadaniem jest najpierw ja zrozumiec, a nastepnie wycwiczyc nizsze
Ja tak, by ja zaakceptowalo i wzielo udzial w akcie tworzenia modlitwy. Po pewnym
okresie praktyki czynnosc ta bedzie przebiegala gladko i naturalnie. Rola, która my,
srednie jaznie, musimy tu odegrac, jest dwojaka. Po pierwsze, musimy przyjrzec sie z
wielkim rozmyslem naszemu zyciu i zdecydowac jak najdokladniej, czego pragniemy
dokonac po zaproszeniu Wyzszego Ja do wziecia w nim jego naturalnego udzialu. Po
drugie, to, czym postanowimy BYC, i to, czego bedziemy usilowali DOKONAC, musi
byc czyms godnym zarówno Wyzszego Ja, jak i obu nizszych Ja. Innymi slowy, musi
sluzyc dobremu celowi i nie moze sie dziac z krzywda dla innych ludzi.

CWICZENIE

Przedstaw sobie w wyobrazni, czym móglbys popróbowac

sie stac i co móglbys osiagnac przy pomocy Wyzszego Ja. Wyobraz sobie rózne sytuacje
i siebie w ich centrum jako glówna osobe. Zadaj sobie pytanie, czy taka sytuacja, jesli
zajdzie, moglaby w jakikolwiek sposób kogos skrzywdzic w trakcie realizowania sie
dzieki modlitwie. Zapytaj o kazda sytuacje, czy jest dobra i godna wysilków twoich i
twego Wyzszego Ja. Niech bedzie to poczatkiem codziennej pracy nad zrozumieniem
twoich celów zyciowych albo uswiadomieniem sobie ich braku. Niech bedzie takze
pierwszym krokiem na drodze do postanowienia, o co bedziesz sie modlil, kiedy juz
wyuczysz nizsze Ja na tyle, ze zacznie przesylac bardzo proste drobne modlitwy, takie
jak 0 opieke, natchnienie i zdrowie. AFIRMUJ: Wierze w prawdziwosc trzech Tajemnic,
od dawna znanych wtajemniczonym. Wierze w Najwyzszego Boga i Wyzsze Ja, które
jest czescia mojej troistej istoty. Wierze, ze musze pracowac z nizszym Ja, aby przesylalo
sile witalna wraz z moimi modlitwami do Wyzszego Ja, co umozliwi mu prace z nami i
dla nas w sferze mentalnej i fizycznej. Wierze, ze istnieje niewidzialny promien, kanal,
sznur czy tez „drabina", po którym na mój rozkaz nizsze Ja moze przeslac telepatycznie
tresc modlitwy i sile zyciowa. Wierze, ze kiedy zaakceptuje te prawdy i przekaze je
nizszemu Ja, potrafie je nastepnie nauczyc, by wzielo udzial w tworzeniu modlitwy, która
niezawodnie przyniesie nam „nasz codzienny chleb", poniewaz pracujemy wspólnie z
Wyzszym Ja.

Rozdzial 6

background image

POZNANIE

Byla raz wioska, w której poblizu stala zrujnowana swiatynia. Mówiono, ze zawalila sie
podczas trzesienia ziemi, kiedy rozgniewali sie bogowie; zgineli wtedy wszyscy kaplani.
Nikt nie byl pewien, jaki bóg mieszkal w najswietszym miejscu swiatyni ani jakie moglo
byc jego imie. Pozostala jednak tradycja dotyczaca Nieznanego. Szeptano, ze w dawnych
czasach wystarczylo wejsc do swiatyni, minac kaplanów i stanac w pewnej rotundzie, by
znalezc sie wobec prawdziwej obecnosci Nieznanego. Bedac tam, mozna bylo poprosic o
to, czego sie pragnelo, i prosba byla spelniana. Legendarna rotunda nadal stala i wielu
wiesniaków wchodzilo do niej i wypowiadalo modlitwe, majac nadzieje, ze Nieznane
uslyszy i odpowie z cudowna moca i hojnoscia, jak utrzymywala tradycja. Czasami
modlitwa bywala wysluchana albo przynajmniej to, o co proszono, wydarzalo sie.
Niektórzy twierdzili, ze to za sprawa modlitwy, inni, ze dana rzecz i tak musiala sie
wydarzyc sama z siebie. Powszechnie jednak wierzono, ze istnieje utracony klucz do
calej sprawy. Zdecydowano, ze aby zostac wysluchanym, trzeba przyniesc jakis rzadki
dar. Niektórzy mysleli, ze nalezalo poznac i wymówic pewne zapomniane i tajemne imie
Nieznanego, a inni mówili, ze nalezy uzyc specjalnej formuly w modlitwie i przy
ofiarowaniu daru. W koncu postanowiono, ze wszyscy najlepsi i najmadrzejsi ludzie z
wioski kolejno zwróca sie do Nieznanego z ofiara i prosba, a dalej kazdy z nici postapi
tak, jak uzna za najlepsze. Gdyby ktos z nich trafil na wlasciwy dar, formule albo
polaczenie tych obu, musi podzielic sie tajemnica ze wszystkimi. Takie bylo uroczyste
zobowiazanie podzielic sie tajemnica ze wszystkimi. Wyznaczono pisarza, aby siedzial z
glinianymi tabliczkami i rylcem i zapisywal wszystko, co kazdy wchodzacy zrobi i
powie, postanowiono bowiem, ze ma byc prowadzony bardzo szczególowy i niezwykle
staranny zapis, nawet jesli do Nieznanego zwróci sie w najprostszy sposób trzesacy sie
starzec albo niedoswiadczona panienka. Niczego nie wolno bylo przeoczyc - bo nawet
wioskowy pólglówek móglby przypadkowo trafic na wlasciwa ofiare czy slowo. Dzien za
dniem pisarz przypatrywal sie i zapisywal wilgotne gliniane tabliczki, troskliwie
wykladajac kazdy zakonczony i ponumerowany walec na slonce do wyschniecia.
Wydawalo sie, ze kilka pomniejszych modlitw zostalo rzeczywiscie wysluchanych.
Krowa pewnej wdowy istotnie szybko wyzdrowiala i niechybnie spadl potrzebny deszcz
po zarliwych modlitwach jednego z czlonków starszyzny. Ale, jak wszyscy ze smutkiem
przyznali, krowa mogla wyzdrowiec i deszcz mógl spasc nie wskutek modlitwy. Pod
koniec lata stos poukladanych glinianych walców urósl tak, ze niemal utworzyl oltarz, tak
ich bylo wiele, a utraconego klucza ciagle jeszcze nie odnaleziono. Rozeszla sie wiesc, ze
próba zostanie zakonczona, poniewaz nie bylo juz nikogo, kto sie jej nie poddal. W
koncu zostal sam pisarz, zastanawiajac sie, co ma zrobic z tak wieloma tabliczkami. -
Jakaz strata mojego cennego czasu i wysilku - powiedzial do siebie ze smutkiem. - I jaka
szkoda, ze nikt z wiesniaków nie wiedzial, jak wlasciwie zwrócic sie do Nieznanego. -
Westchnal i zaczal systematycznie usuwac gliniane walce z rotundy i wrzucac je w
rumowisko na zewnatrz. Kiedy wreszcie skonczyl, troskliwie zamiótl marmurowa
podloge, aby miejsce Nieznanego pozostalo czyste i bez skazy. Myslal sobie: , „Nikt nie
widzial Nieznanego i niektórzy mówia, ze juz Go tutaj nie ma. Ale przez wszystkie te
tygodnie, kiedy obserwowalem, sluchalem i zapisywalem, narastalo we mnie uczucie, ze

background image

Nieznane naprawde tutaj jest, ze slucha z wielka nadzieja, pragnac tak samo, jak kazda
zywa osoba, by wlasciwe rozwiazanie zostalo odnalezione". Nagle poczul, ze ogarnia go
fala wzruszenia. Uniósl twarz w góre i powiedzial: - Ach, Nieznane, nie smuc sie! Nawet
jesli klucz utracono i nawet jesli ludzie przestali wierzyc, ze istniejesz i ze slyszysz! Jesli
bedzie to dla ciebie jakakolwiek pociecha, wiedz, ze ja, Pisarz, wierze w ciebie bez cienia
watpliwosci. Wiem w glebi serca, ze zawsze jestes tutaj i ze bardzo pragniesz nam
pomóc... Zatem uslysz mnie teraz, wielkie Nieznane! To moja jedyna, ostatnia modlitwa,
zanim ludzie zostawia cie i zapomna. Nie wiem nic o kluczu, nie mam ofiary i nie istnieje
nic, o co chcialbym poprosic. Wszystko, czego pragne, to abys wiedzial, ze wierze w
ciebie i kocham cie, i chce cie jakos pocieszyc. Pisarz przerwal na dluzsza chwile, a
potem dodal usprawiedliwiajaco: - Jestem tylko biednym czlowiekiem i nie bardzo
madrym, ale gdyby przypadkiem pocieszylo cie, o Nieznane, pozostawienie twojej
swiatyni, która bedzie teraz opuszczona, i zamieszkanie ze mna w mojej skromnej chacie,
przyjme cie z ogromna radoscia. Podziele sie z toba wszystkim, co mam, bede cie kochal
i czcil... i nigdy nie poprosze cie, abys odpowiedzialo na modlitwe. Wystarczy mi po
prostu wiedziec, ze jestes ze mna, ze cieszysz sie, iz jestes kochany, zaproszony do mego
stolu, do wspólnych spacerów albo do odpoczynku w cieniu mego drzewa o chlodniejszej
porze dnia... Pisarz nie wiedzial, co jeszcze móglby powiedziec, przestal wiec mówic i
odwrócil sie, by odejsc. I wtedy wlasnie nagle poczul Obecnosc, tym razem mocna i
niewatpliwa. - Ach! - zawolal i zalala go radosc. - Jestes tutaj! Przyjdziesz) Zamieszkasz
ze mna i bedziesz dzielil ze mna zycie, i pozwolisz, abym cie pocieszyl, kochal i ci
sluzyl! Dzieki ci z glebi mego serca... A teraz chodzmy. Musze powiedziec mojej zonie,
by przygotowala dla ciebie glówne miejsce przy stole. Chodzmy! Mówi sie, ze w
pewnym zakurzonym muzeum jest gliniana tabliczka, a na niej zapis calej tej historii. ,
Na koncu zapisu, gdzie gliniany walec zostal ulamany, tak ze da sie odczytac tresc tylko
czesciowo, mozna odnalezc, co Pisarz napisal pod koniec swego zycia o „Prawdziwym
Kluczu". Dadza sie jeszcze odszyfrowac nastepujace slowa: „Prawdziwy Klucz... dar...
milosci... z duszy... serca... gleboko wewnatrz... wszystko, co potrzeba... odnawiaj
codziennie ten dar..." Ostatnie slowa zachowaly sie zupelnie wyraznie: „Milosc jest moca
i uwielbieniem". Mojzesz podal ten ukryty klucz w przykazaniu: „Bedziesz kochal Pana
Boga twego z calego serca, z calej duszy i z cala moca". Odsunawszy zaslone z jego
slów, widzimy, ze w sercu mamy nizsze Ja. Z niego plynie uczucie milosci. W „duszy"
mamy srednie Ja, które po przemysleniu wszystkiego kocha to, co zasluguje na milosc. A
w sformulowaniu „z cala moca" zawarta jest Druga Tajemnica dotyczaca many, czyli sily
witalnej, która musi byc poslana do Wyzszego Ja reprezentujacego Najwyzszego Boga
ponad kazdym z nas. Milosc Boza jest czyms naturalnym w swiecie stworzen, nawet jesli
owad, ptak czy zwierze nie zdaja sobie z niej sprawy. Instynktownie wibruja one w
harmonii z Zyciem, które jest miloscia i sila laczaca i twórcza, a nie niszczaca. Normalne
nizsze Ja instynktownie pragnie kochac srednie Ja i Wyzsze Ja. Nie trzeba go tego uczyc.
Jest jak wierny pies, który bez zastrzezen obdarza swego pana miloscia, chyba ze zle
traktowanie i wynikajacy z niego strach sprawia, ze skuli sie i po cichu oddali. Trzeba, by
nizsze Ja uwolnilo sie od wszelkiego strachu przed „zazdrosnym i msciwym Bogiem" z
nauk Starego Testamentu. Trzeba, by uwolnilo sie od falszywego poczucia winy i aby
pozwolono mu zadoscuczynic w taki czy inny sposób za „grzechy" popelnione przez jego
czlowieka. Srednie Ja musi mu powiedziec, iz zostalo mu przebaczone, ze jest
oczyszczone oraz ze jest bardzo kochane pomimo wszystkich przeszlych grzechów

background image

popelnionych czy to uczynkiem, czy zaniedbaniem. Dopiero uwolnione i oczyszczone z
prawdziwych i falszywych przekonan o „grzechu", moze nizsze Ja wyrazic swe naturalne
uczucie milosci. Uczucie tworzy mane - jest jej integralna czescia, a milosc zanosi mane
do Wyzszych Ja, poniewaz instynktownie pragniemy dac cos naszym ukochanym. Mozna
by sformulowac regule w nastepujacy sposób: „Nie ma uczucia - nie ma znany. Nie ma
milosci - nie ma many przesylanej w darze, by umozliwic Wyzszemu Ja dzialanie". Jesli
nie odczuwa sie milosci i silnego emocjonalnego pragnienia podczas modlitwy, mozna
byc pewnym, ze nizsze Ja nie wykonuje swego zadania i ze modlitwa bedzie
nieskuteczna. Zeby kochac Wyzsze Ja, potrzebujemy tylko je poznac nie samym
rozumem i nie tylko przez uczucia, jakie wzbudza kontakt z nim w nizszym Ja - ale takze
przez intuicje. Intuicja jest czyms danym nizszym jazniom przez Wyzsze Ja. Jest to,
mozna by powiedziec, Wyzsze Ja ukazujace swe oblicze, a z chwila gdy ujrzy sie owo
promieniujace Swiatlem oblicze, nastepuje POZNANIE. Aby POZNAC, musimy
pamietac, ze rozumowanie i uczucia, chociaz niezbedne jako podstawa naszej wiary,
nigdy nie moga nam dac owego ostatecznego, pelnego i trwalego wewnetrznego
„poznania", które przez wszystkie nasze lata rozprasza watpliwosci, tak jak swiatlo
rozprasza ciemnosc. Swiatlo to moze pochodzic tylko z Wyzszego Ja, gdyz jest ono Tym
Swiatlem. Swietlista i cudowna istota, o której mówimy, byla przedmiotem niezliczonych
nauk i pism ezoterycznych. Wszystkie je mozna podsumowac tajemnym nakazem:
„Ucisz sie i wiedz, ze Jam Jest Bogiem". Intuicyjne poznanie nazwano w niektórych
krajach „realizacja„ - urzeczywistnieniem. W bardzo wczesnej tradycji chrzescijanskiej
znane bylo pod nazwa „iluminacji", poniewaz wiele osób widzialo Wyzsze Ja jako biale
swiatlo, niepodobne do zadnego ziemskiego swiatla. Pózniej zastapiono „iluminacje"
slowem „chrzest" i prawdziwe znaczenie zostalo stopniowo utracone. Wczesni medrcy
islamu mniej byli sklonni do dokladnego ukrywania Tajemnicy. W Kashf Al-Mahjub
mozemy przeczytac, jaki ostateczny wniosek wysnul po dlugich rozwazaniach pewien
wielki medrzec; jego biblia byl Koran. Napisal on: „Musicie wiedziec, ze wiedza
dotyczaca istnienia ducha jest intuicyjna... a inteligencja niezdolna jest uchwycic jego
natury". Nasze poszukiwanie Boga jest poszukiwaniem nas samych. Bóg jest w nas, a my
w Nim. Szukajac siebie, musimy stapac lekko i sluchac uwaznie. Nizsze Ja mówi do nas
uczuciami i kiedy zapytamy: „Czy to prawda, ze jest nas troje?", ono poznawszy, iz jest
to absolutna prawda, odpowie, zalewajac nas natychmiast uczuciem calkowitej ufnosci i
wiary. Jesli nastepnie zapytamy Wyzsze Ja: „Czy to bezwzgledna i zupelna prawda?",
równiez odpowie, ale w calkiem inny sposób. Intuicja jest nagla wiedza. Mozna ja
rozpoznac, poniewaz jest ponad i poza potrzeba rozumowania, pamiecia i uczuciami; jest
od nich wolna. I kiedy ta nagla wiedza przychodzi jak blysk od Wyzszego Ja, nie ma
mozliwosci zaprzeczenia ani bledu. Jest to tak, jak gdyby Bóg przemówil w nas slowem
ostatecznej prawdy. Czasami dane nam jest intuicyjne poznanie stanu, którego byc moze
pewnego dnia doswiadczymy. Jest to stan, w jakim niezaleznie od zmyslów nizszego Ja i
rozumu sredniego Ja wiemy, ze jestesmy wibrujaca i zywa jaznia. Z chwila gdy ktos
doswiadczy intuicyjnie takiego przezycia, nigdy juz nie bedzie watpil, ze to stan
prawdziwy i ze kiedys bedzie mozna wen wejsc. Tradycja Wyzszego Ja jest bardzo
wyrazna w chrzescijanstwie, a takze w literaturze gnostycznej nie zawartej w Nowym
Testamencie, z którego wiele tekstów usunieto i tylko niektóre pozostaly jako oficjalna
wersja wczesnego Kosciola. Rozwazmy nastepujace fragmenty: „Zapytany przez
faryzeuszów, kiedy nadejdzie królestwo Boze, odrzekl im: »Królestwo Boze nie

background image

przychodzi w sposób dostrzegalny; i nie bedzie mozna powiedziec: oto tu jest, oto tam.
Królestwo Boze bowiem jest juz wsród was«". (Lk 17:20-21) Pamietajac o tym, co
mówilismy o intuicyjnym poznaniu splywajacym z Wyzszych Ja, by umocnic nasze
przekonania i wiare, rozwazmy cytat z jednego z pism gnostyckich, zaczerpniety ze
strony 602 z ksiazki G.R.S. Meada, Fragments of a Faith Forgotten („Fragmenty
zapomnianej wiary") w dziale zatytulowanym Some Forgotten Sayings („Niektóre
zapomniane powiedzenia"): „Jezus powiada: ».,.królestwo niebieskie jest w was; i kto
pozna siebie, odnajdzie je. Dazcie zatem do poznania siebie, a dowiecie sie, ze jestescie
synami Ojca; i poznacie, zescie w miescie Bozym, i wy jestescie tym miastem«".
Rozwazmy jeszcze fragment ze staroindyjskiego zródla, Upaniszady Brihad Aranyaka:
„»Gdzie miesci sie prawda?« »W sercu - odrzekl - poniewaz sercem czlowiek poznaje
prawde; w sercu zatem miesci sie prawda«". Serce symbolizuje miejsce spotkania nizszej
i sredniej jazni. Tu wlasnie staja sie one jednoscia, dzielac ze soba swoje przekonania i
blogoslawiac je rozumem z jednej strony i uczuciem wiary z drugiej. Natomiast Wyzsze
Ja Ojciec-Matka czesto wyczuwa telepatycznie, kiedy zwracamy mysli i uczucia ku
jedynej prawdzie, ze czlowiek jest trójca, tak samo jak Bóg. Nigdy nie mozemy byc
calkowicie pewni i przekonani przez caly czas, bez cienia watpliwosci, ze znamy prawde
o trzech Ja - te ostateczna prawde - dopóki nie przezyjemy intuicyjnego poznania.

CWICZENIE

Wyobraz sobie siebie w sytuacji, kiedy w nic zupelnie nie

mozna juz z pewnoscia wierzyc. Wyobraz sobie, iz nagle dowiadujesz sie, ze tabliczka
mnozenia jest calkowicie bledna i ze dwa razy cztery nie zawsze równa sie osiem.
Wyobraz sobie miejsce, w którym nie mozna polegac na sile grawitacji, skad bez
ostrzezenia mozna uleciec z wiatrem. Wyobraz sobie niepewnosc, czy zachodzace slonce
ponownie wzejdzie, albo niepewnosc, czy jutro woda bedzie zdatna do picia. Wróc do
twego cudownego swiata i podziekuj, ze Bóg w tobie i w licznych twoich wielkich i
malych braciach jest absolutnie niezawodny i nigdy nie zmieni praw z powodu jakiegos
przelotnego kaprysu. Podziekuj, ze i ty stajesz sie z kazdym dniem coraz bardziej
niezawodny we wszystkim, co robisz. AFIRMUJ: Rozumiem jasno, ze prawda i lad ida
reka w reke. Musze poznac wielka prawde o mojej troistej istocie, postepujac w
uporzadkowany sposób, krok po kroku, zgodnie z prawami, abym nie zszedl na
manowce. Skladam dzieki za istnienie wielkich praw, które utrzymuja wszystkie rzeczy
w porzadku. Zgadzam sie, ze porzadek jest glównym prawem wszelkiego i mojego
wlasnego zycia. AFIRMUJ: Po dokladnym przemysleniu jestem przekonany, ze moze
byc mi dane wewnetrzne poznanie prawdy o mojej istocie. nie pozostawiajace ani cienia
watpliwosci. Utwierdzam sie w wierze w prawde o sobie, o moim nizszym Ja i Wyzszym
Ja. Utwierdzam sie w przekonaniu, ze moge nauczyc moje nizsze Ja, przez cierpliwe,
ciagle powtarzanie, by wierzylo w to samo co ja. Wierze, ze kiedy my, obie nizsze jaznie,
wykonamy swoja prace i bedziemy gotowe, Wyzsze Ja da nam czysta wiedze. Kiedy to
sie dokona, nasza jednosc pozostanie wielka, niepodwazalna prawda, która jest suma
madrosci. Skladam dzieki za to, iz teraz rozumiem, jak uzyskac najwyzsza wiare, która
przychodzi z poznaniem. Przyrzekam codziennie cierpliwie uczyc nizsze Ja, by
uwierzylo tak, jak ja wierze, a kiedy nadejdzie pora, bede pilnie czuwac, proszac o
przyjscie Swiatlosci, która oswietla caly swiat swoja wiedza. AFIRMUJ: Rozumiem
jasno, ze skuteczna modlitwa bedzie mozliwa, kiedy moje nizsze Ja nauczy sie wierzyc
tak jak ja w Prawde i kiedy, gdy to juz sie stanie, Wyzsze Ja bedzie moglo dac nam

background image

intuicyjne POZNANIE, które uczyni wiare pewna i niezachwiana. Ciagle podejmuje
konieczne kroki, by osiagnac ten punkt w swoim rozwoju. Rozumiem, ze milosc i
bezinteresownosc sa PRAWEM na poziomie Wyzszego Ja i zadna modlitwa nie zostanie
spelniona, jesli prosi sie o cos dla celów egoistycznych albo o blogoslawienstwo tylko dla
siebie. Rozumiem takze, ze kiedy czuje wielka milosc i prosze o pomoc dla kogos
innego, postepuje wedlug Wyzszego Prawa i moge sam otrzymac blogoslawienstwo wraz
ze spelnieniem modlitwy za tego kogos. Naucze tej lekcji moje nizsze Ja, cierpliwie to
powtarzajac i cwiczac je, dzien za dniem, az jego zwierzecy egoizm ustapi przed
lagodnoscia, wspólczuciem, wspólodczuwaniem i MILOSCIA. Afirmuj z Izajaszem:
„Lecz ci, co zaufali Panu (Wyzszemu Ja), odzyskuja sily, otrzymuja skrzydla (poznania)
jak orly: biegna bez zmeczenia, bez znuzenia ida". (Iz 40:31) Afirmuj z Potrójnie
Najpotezniejszym Hermesem: „Albowiem nigdy... nie moze wcielona dusza, która raz
poszybowala wysoko i uchwycila sie rzeczywistego Dobra i Prawdy, zesliznac sie z
powrotem w ich przeciwienstwa". MÓDL SIE: Prowadz nas z ciemnosci w Swiatlo.
Prowadz nas od wyrozumowanego przekonania do wiary, która plonie uczuciem, i dalej
do POZNANIA, które przewyzsza wszelkie poznanie i oswietla Prawde. UWAGA:
Cwiczenie z tego rozdzialu ma podstawowe znaczenie i trzeba je czytac tyle razy, ile
moze okazac sie konieczne, by wpoic nizszemu Ja prawdy dotyczace Wyzszego Ja.
Powracaj do niego, codziennie stosujac afirmacje. Jesli twój czas jest ograniczony,
wybierz kilka zdan, które wedlug ciebie najlepiej pasuja do potrzeb dnia, i medytuj nad
nimi podczas pracy. Zaznacz fragmenty, które okaza sie specjalnie pomocne, i powtarzaj
je wielokrotnie, by zapadly gleboko w nizsze Ja. Sformuluj wlasne afirmacje,
dostosowane do konkretnych potrzeb, i wyszukaj natchnione ustepy w twoich ulubionych
pismach religijnych. Medytuj nad nimi i niech ci pomoga uzyskac glebokie i trwale
wewnetrzne POZNANIE.

Rozdzial 7
MILOSC

Niektórym ludziom uzyskanie intuicyjnego POZNANIA Wyzszego Ja moze zabrac wiele
czasu. Inni natomiast maja taka nature, ze wewnetrzna wiedza pojawi sie prawie od razu.
Dla wiekszosci osób pomocne beda lektury i coraz to nowe materialy, które przedstawia
Wyzsze Ja z róznych punktów widzenia, czyniac je w ten sposób, w miare zblizania sie
do niego, bardziej realnym dla umyslu. Starozytna i podstawowa wiedza o trzech Ja
dotarla do nas wieloma drogami. Stwierdzamy na przyklad, ze w chrzescijanstwie i
hinduizmie istnialo przekonanie, iz Wyzsze Ja sklada sie z pary jazni, meskiej i zenskiej.
W chrzescijanstwie wystarczy tylko zajrzec do wczesnych wersji historii zycia Jezusa, by
stwierdzic, ze niegdys uznawano „Matke" za Ducha tak blisko zlaczonego z Ojcem w
„malzenstwie zawartym w niebie", ze nie sposób bylo uwazac, iz istnieja oddzielnie. Ale
wtajemniczeni nauczali w sekrecie, ze Matka jest jednak czyms oddzielnym w jakis
dziwny paradoksalny sposób wykraczajacy poza zasieg ludzkiej logiki, zatem musi to
byc przyjete na wiare. Poniewaz wewnetrzna, czyli ukryta wiedza nie znana byla

background image

ludziom, którzy w jakies cztery wieki pózniej nadali Nowemu Testamentowi ksztalt, w
jakim dotarl on do nas poprzez Kosciól, tradycja Matki stala sie sprawa bardzo
zagadkowa. Juz sam dziwny paradoks, ze Jezus to zarazem czlowiek i Bóg, trudny byl do
przyjecia dla Ojców Kosciola. Nic dziwnego, ze nie rozumieli dobrze pojecia Matki,
która byla, dokladnie w taki sam paradoksalny sposób, czescia Ojca (Wyzszego Ja),
nadal jednak zachowujac wlasna tozsamosc. Osiagnieto nieunikniony kompromis. Matka
pozostala jako swieta Dziewica, zgodnie z wewnetrznymi naukami wtajemniczonych, ale
czesc oddawano ziemskiej matce Jezusa, Maryi. Ojcowie wynalezli raczej niemozliwe do
przyjecia wyjasnienia jej dziewictwa. Przy okazji mozna by dodac, ze pojecie
dziewictwa, tak jak stosuje sie ono do Matki-Wyzszega Ja, oznacza jedynie, ze nie
posiada Ona ciala fizycznego i ze Jej dzialalnosc twórcza w zwiazku Ojciec-Matka
pozostaje na poziomie niefizycznym. Podobnie mozemy powiedziec, ze srednie Ja, czyli
swiadomy duch umyslu kobiety, jest „dziewica". Zwiazek umyslów, woli i celów, jaki
zachodzi, gdy kobieta i mezczyzna pracuja razem nad jakims zadaniem, jest twórczy w
podobny sposób - najpierw powstaje idea, potem plan, nastepnie budowla Jedynie nizsze,
czyli zwierzece Ja, wydaje potomstwo w ciele fizycznym. W hinduizmie, jak
wspomnialem wczesniej, tradycja Wyzszego Ja bedacego Matka-Ojcem byla przez jakis
czas znana, potem zostala utracona pod radykalnym wplywem oficjalnych wierzen
wedyjskich oraz wynikajacych z jogi. Uwazano, ze Najwyzszy Bóg, czyli Brahma
stworzyl sobie zone jednym ze swych pierwszych aktów twórczych. Z Jej pomoca jako
Matki Natury kontynuowal dzielo stworzenia. Matka zaczela odgrywac coraz wieksza
role w religii Hindusów. W niektórych z licznych odmian hinduizmu odwrócono sie od
Ojcowskiej polowy Wyzszego Ja i czczono oraz modlono sie do Boskiej Matki, i tylko
do Niej. Hindusi, którzy przeniesli sie na Fidzi, maja swiatynie i uzdrawiajace rytualy
chodzenia po ogniu, gdzie najwyzsza boginia jest Matka znana jako Mariana albo
Mariam [George Sandwith, honorowy czlonek Królewskiej Akademii, prowadzil na
miejscu badania tej formy wspólczesnego hinduizmu na Fidzi w 1953. Podaje on, ze czci
sie tam boginie Marlam. Pisownia jest niepewna. Warto zauwazyc, ze w tradycji
chrzescijanskiej wystepuje siostra Jezusa takze o imieniu Maria lub Mariam - albo jak
podaja niektóre zródla, Mariamne.]. (Zastanawiajace jest podobienstwo imion
chrzescijanskiej Marii i hinduistycznej Mariam. Sa równiez tacy, którzy dowodza, ze
greckie slowo Kristos, powiazane z Jezusem, pochodzi od Kryszny, hinduistycznej
inkarnacji Boga). Kahuni, którzy w starozytnosci wiele podrózowali, szerzac tajemna
wiedze tam, gdzie znajdowali ludzi zdolnych ja zrozumiec, w swoich okresleniach
Wyzszego Ja i w rozmowach o nim nie poslugiwali sie slowem „Ojciec" ani „Matka".
Uzywali nazwy Aumakua, czyli „Ja-Rodzice". Dla najwczesniejszych kahunów rdzen
slowa - au - zawieral kilka bardzo waznych tajemnych znaczen. Wymawiany w jeden
sposób, oznaczal „Ja", w inny - „Mój". Badanie wariantów wykazuje, ze w oryginalnej
nauce Pierwszej Tajemnicy mistrz rzekl do ucznia: „Kazdy z nas sklada sie z trzech Ja -
unihipili, uhane i z podwójnego Ja aumakua, czyli Ja bedacego para rodzicielska". W
dzisiejszych Indiach znajdujemy to, co byc moze jest zniekszalceniem terminu Aumakua
stosowane wszedzie w kazdej praktyce religijnej najswietsze, potrójnie akcentowane
slowo Aum. Intonuje sie je w rytmie na trzy, w praktyce oddawania czci wlasnemu
Wyzszemu Ja czciciela jako czesci Najwyzszego, Boga czyli Brahma. Kahuni nauczali,
ze ludzki umysl, czyli umysl sredniego Ja, jest niezdolny do zrozumienia, w jaki sposób
mysli Para Wyzszego Ja, jak dziala i istnieje. Jednakze nie wtajemniczonym dano prosta

background image

forme oddawania czci, bardzo konkretna, latwa do wyobrazenia i w pewnych granicach
praktyczna. (Nie mozna bylo oczekiwac, by nie wtajemniczeni, ludzie o nizszych mocach
umyslu, wykonywali na przyklad rytualy, czyli dzialania mentalne, które przynioslyby
cudowne odpowiedzi na modlitwe.) Pospólstwo czcilo zarówno Boga Ojca, jak i Boginie
Matke. Wynaleziono i opowiadano niezliczone legendy, w których meski Bóg troistej
natury wylonil z Siebie zenski odpowiednik, który pomagal w dziele stworzenia i który
pozostal jako Matka Natura i czesto przybieral rózne zenskie formy. Istnieli liczni
mniejsi i blizsi bogowie i boginie, a takze pomniejsze „bozatka", czyli duchy natury,
które dzialaly na poziomach zycia roslin i zwierzat. W naszych protestanckich
Kosciolach Zachodu ponieslismy wielka strate, nie wiedzac o tym. Bunt przeciwko
Kosciolowi Rzymu przyniósl wielkie odrzucenie dogmatycznych wierzen i rytualnych
praktyk, i w tym procesie „Matka", nawet jesli ledwo rozpoznawalna w formie Maryi,
zostala utracona dla polowy chrzescijan. To prawda, ze w starszym Kosciele zatracone
zostalo wewnetrzne znaczenie, ale moze do pewnego stopnia zadosc czynila temu milosc
i dziecieca wiara wyznawców, którzy powtarzaja w kólko rytualna modlitwe: „Swieta
Mario, Matko Boza, módl sie za nami..." W rodzinie ludzkiej matka od zarania dziejów
zawsze jest dobrym, lagodnym i rozumiejacym rodzicem. Zawsze chetnie wybacza i
kocha pomimo wszelkich wad. Do niej zwraca sie instynktownie nowo narodzone
dziecko o pokarm, niezawodna milosc i ochrone. Ojciec jest tym, do którego dziecko
zwraca sie pózniej, juz starsze, o kierownictwo w róznych sprawach, ale nigdy o te same
rzeczy, którymi moze obdzielic matka. Jedna z wiekszych strat, jaka poniosla ludzkosc,
bylo usuniecie z Nowego Testamentu „Ewangelii Maryi", pisma obecnie
zaklasyfikowanego do literatury gnostycznej. W tej pominietej wersji historii zycia
Jezusa (rzekomo opowiedzianej przez Maryje, ale w istocie bedacej wersja tajemna,
wersja Huny, zawierajaca Trzy Tajemnice dla osób zdolnych je zrozumiec) w czestych
odstepach wystepuja fragmenty, w których mówi Matka-Wyzsze Ja; fragmenty te
przedzielaja partie glównego watku. Tutaj, w tej starozytnej relacji, przedstawione sa
elementy Ojcowski i Matczyny Wyzszego Ja, a w jednym miejscu pieknie opisano
wieksza sklonnosc Matki do milosci i przebaczenia, pomimo grzechów. Jedna z postaci
opowiesci pyta, ile razy Ojciec przebaczy temu, kto stale powraca do grzechu. Mówia
mu, ze Ojciec przebaczy tylko „siedem razy siedem razy", ale Matka przebaczy
nieskonczona ilosc razy. Echo tej nauki Huny znajdujemy w Ewangelii wg sw. Mateusza
(18:22), gdzie Piotr pyta Jezusa, czy ma przebaczyc az siedem razy komus, kto
przeciwko niemu wykroczy. Jezus odpowiada z wieksza tolerancja Matczyna, nie
Ojcowska. Mówi, ze przebaczenie nalezy ofiarowac „siedemdziesiat razy po siedem".
Inna tradycja, zawierajaca czesc wiedzy Huny, rozprzestrzenila sie po swiecie i przyjela
wiele form, glównie zewnetrznych, znieksztalconych. Tradycja ta mówi, ze aby Para
Ojciec i Matka, stanowiaca Wyzsze Ja, zlaczyla sie w boskim akcie twórczym, splodzila i
zrodzila odpowiedz na modlitwe, potrzeba specjalnego rytualu. Natura tego rytualu w
oryginalnej nauce byla prosta. Modlacy sie gromadzil tyle uczucia milosci w modlitwie,
iz sprawial, ze Matka i Ojciec laczyli sie, by stworzyc sytuacje, o która prosil. W Indiach,
gdzie wyznawcy niektórych kultów hinduistycznych praktykuja bardzo doslowne rytualy,
istnieje zwyczaj rzeczywistego laczenia sie pary; akt ten jest czescia modlitwy. Jest to
krancowa forma tradycyjnego rytualu. Odnajdujemy go, w bardziej rozrzedzonej postaci,
we wszystkich wiekach i krajach. Jest tak powszechny, ze Frazer w swym dziele Zlota
Galaz stara sie udowodnic, iz jako „rytual plodnosci" stanowi podstawowy czynnik we

background image

wszystkich religiach. Pomijajac wszelkie zanieczyszczenia oryginalnej nauki, mozemy
byc doprawdy zupelnie pewni, ze aspekt Matczyny Wyzszego Ja jest prawdziwym
ucielesnieniem doskonalej milosci; milosci, która nigdy nie zawiedzie dziecka, bez
wzgledu na to, jak nisko by upadlo. Ojciec, z drugiej strony, ucielesnia zarówno madrosc,
jak i milosc. Zwracamy sie do Matki o „zaopatrzenie" (by skorzystac tu z trafnego slowa
z kregów Nowej Mysli). Kiedy potrzebne jest madre kierownictwo, zwracamy sie w
modlitwie do Ojca. Kiedy pragniemy zmienic obecne okolicznosci, warunki czy sytuacje,
zwracamy sie i do Matki, i do Ojca, proszac, by dzialali wspólnie na rzecz wprowadzenia
zmian, które beda odpowiedzia na modlitwe. Milosc jest wielka sila przyciagajaca, która
zbliza do siebie rozdzielone polówki, ujemna i dodatnia, meska i zenska. Wywoluje
procesy twórcze, w których dwoje laczy sie, by stworzyc trzecie. Na poziomie sredniego
Ja milosc mezczyzny i kobiety jest twórcza w swym dzialaniu w inny sposób. Bardzo
czesto dowiadujemy sie, ze najpiekniejsze dzielo wielkiego malarza inspirowane bylo
miloscia. Mozemy bezpiecznie przyjac, ze na jeszcze wyzszym poziomie Wyzszych Ja
milosc, która posylamy wraz z naszym darem many, przynosi najlepsze owoce w
przychodzacych w swoim czasie odpowiedziach na modlitwe. Dopiero kiedy trzy Ja
czlowieka zgodnie wibruja miloscia, moze zaistniec owa harmonia, która stwarza
doskonale pracujacy zespól. Milosc, ponadto, potrafi zmiesc nienawisc i strach, zazdrosc
i zawisc, które zasmiecaja i blokuja sciezke wiodaca do wszelkiego rozwoju i dobra - do
swietlanej nagrody oczekujacej tych, którzy dzialaja jako trójca, a nie w pojedynke.
AFORYZM III: Milosc tworzy na wszystkich trzech poziomach istnienia. Bez milosci
nie moze powstac nic dobrego, pieknego ani trwalego. Nienawisc potrafi tylko niszczyc.

CWICZENIE

Medytuj nad istota doskonalej milosci i nad pokojem

„przechodzacym wszelkie zrozumienie". Milosc przyciaga do siebie sily dodatnia i
ujemna - zycie we wszystkim, co istnieje - aby nastapily rozmnazanie, obfitosc i odnowa.
Nigdy nie moze zabraknac nowych form na uzytek wznoszacych sie w góre
pojedynczych iskier albo snopów iskier Bozej Inteligencji. Pokój jest stanem
przyjemnego odpoczynku po osiagnieciu zjednoczenia w zwiazku i dokonaniu aktu
twórczego. Udaj sie w wyobrazni na samotna góre i pomysl o ogromie pokoju
przenikajacym powietrze wokól ciebie. Zostalo ono stworzone dzieki malzenstwu
atomów tlenu i azotu. Pomysl o bezmiarze pokoju wypelniajacym glebie oceanów, gdzie
wstapily w zwiazek malzenski atomy wodoru i tlenu. Pomysl o ogromie pokoju, jaki z
pewnoscia przenika Ojca-Matke Wyzsze Ja... gdyz osiagneli oni doskonale zjednoczenie;
nic z ciala ani z umyslu sredniego Ja nie stoi miedzy nimi. AFIRMUJ: Wiem, ze Ojciec
mój zyje, a takze moja boska Matka. Sa oni jednym, a jednak dwojgiem. Sa doskonalymi
towarzyszami i poznali doskonala milosc. Bede tak soba kierowal i tak prowadzil moje
nizsze Ja, aby kazdy dzien uczyl nas, jak wspólnie pracowac nad urzeczywistnieniem
najdoskonalszego zwiazku i milosci w sferze fizycznej i psychicznej. Wyobraz sobie
siebie jako istote skladajaca sie z trzech Ja, w której nizsze i srednie Ja daza egoistycznie
do wlasnych celów. Wyobraz sobie, ze czegos chcesz i starasz sie o to bez wzgledu na
prawa i pragnienia innych. Chwytasz i zjadasz, zabierasz i chowasz. Wyobraz sobie takze
inne nizsze jaznie zwracajace sie przeciwko tobie i dziko z toba walczace... Nastepnie
wyobraz sobie siebie jako srednie Ja znajdujace sie' poza cialem. Zobacz, jak siadasz z
bardzo ciekawa ksiazka i czytasz ja w kólko bez konca, gdy tymczasem twoje nizsze Ja i
cialo nie otrzymuja ruchu fizycznego, snu ani jedzenia. Teraz wyobraz sobie siebie w

background image

dobrym, normalnym stanie, w którym wszystkie trzy Ja pracuja szczesliwie razem jako
doskonale dobrana zaloga, kierowane miloscia i pelne radosci z postepów i wykonywanej
sluzby. Poswiec troche czasu na przejrzenie poprzednich rozdzialów i upewnij sie, ze
konczysz trening nizszego Ja, ze wbudowales wen pelen zestaw niezachwianych
przekonan i nauczyles je nawykowego reagowania we wlasciwy sposób. Jesli znajdziesz
kogos, kto zechce posluchac, sprawdz, czy potrafisz mu zwiezle opowiedziec, czego sie
do tej pory nauczyles. Spróbuj sam ocenic, o ile wzrosly twoje przekonanie, wiara i
poznanie dzieki stosowaniu afirmacji. Jesli potrafisz to zrobic, powiedz twojemu
sluchajacemu przyjacielowi, jak oceniasz swoje postepy. A jesli nikt nie zechce
posluchac, wyobraz sobie przyjaciela czy przyjaciólke i powiedz to jemu albo jej.

Rozdzial 8
OTWIERANIE SCIEZKI KU SWIATLU

Nasze nizsze jaznie czesto holubia utrwalone upodobania i niecheci, które stoja na
przeszkodzie powstawaniu i przeplywowi uczucia milosci. I tutaj mamy powazny
szkopul, poniewaz to wlasnie milosci, niesionej strumieniem many, potrzebuja Wyzsze
Ja, by stworzyc odpowiedz na nasza modlitwe. Mozemy byc zupelnie nieswiadomi faktu,
ze nizsze Ja ma w sobie nienawisc, gniew, urazy, zlosc, zawisc czy zazdrosc, chociaz
czesto niejasno zdajemy sobie sprawe, ze jednak zywimy te uczucia. Milosc i nienawisc
nie moga wspólistniec. Nie potrafimy wzbudzic i wyrazic milosci do Ojca-Matki, jesli
nienawidzimy kogos albo czegos. Te dwa uczucia po prostu nie wystepuja razem. Z
arcydziela streszczajacego nauki Huny, z Modlitwy Panskiej, uczymy sie, ze powinnismy
przebaczyc tym, których nienawidzimy. Dowiadujemy sie, ze tylko pod tym warunkiem
grzech nienawisci moze zostac usuniety ze sciezki - wybaczony - a wtedy milosc bedzie
mogla swobodnie wibrowac w trzech Ja i emanowac na zewnatrz. Aby dowiedziec sie, w
jakiej mierze skrywana w nizszym Ja nienawisc utrudnia nasz kontakt z Wyzszym Ja,
wystarczy tylko spróbowac wzbudzic w nim uczucie milosci do wszystkich ludzi,
wszystkich rzeczy, a zwlaszcza do Ojca-Matki. Jesli przez przypomnienie sobie, jak
godne ukochania sa przedmioty milosci, latwo ja w sobie wzbudzamy, to wszystko jest
dobrze i sciezka do Wyzszego Ja jest najpewniej dosc otwarta i czysta. Jesli jednak nie
mozemy poczuc milosci, a zamiast tego zaczynamy przypominac sobie kogos, kogo nie
lubimy, to jest pewne, ze nizsze Ja blokuje sciezke. Mozemy miec niejeden powód, by
nienawidzic pewnych ludzi czy rzeczy, ale bez wzgledu na to, Czy nienawisc jest
uzasadniona, czy nie, musimy sie jej pozbyc, zanim bedzie mogla wkroczyc milosc.
Nienawisc nie rani tego, kogo sie nienawidzi. Natomiast nienawidzacemu nie przynosi
nic dobrego - tylko krzywde. A poniewaz nienawisc odcina nas od Wyzszego Ja, którego
istota jest milosc, pozbycie sie jej jest naszym obowiazkiem wobec samych siebie.
Najpierw musimy dojsc do tego droga rozumowa i zaniechac nienawisci na poziomie
sredniego Ja. Jest to dosc latwe. Trudniejsza rzecza jest wykorzenic nienawisc z nizszego
Ja. Moga sie okazac konieczne codzienne posiedzenia, podczas których przemawiamy
nizszemu Ja do sumienia i stosujemy afirmacje, aby wyrobic w nim przekonanie, ze

background image

zaniechalismy nienawisci raz i na zawsze. Milosc, jesli da sie uruchomic jej wibracje, jest
silniejsza od nienawisci. Znajac te prawde, mozemy zaczac wyganiac nienawisc,
wyrazajac coraz wiecej i wiecej milosci. Budda Gautama oparl nauczana przez siebie
religie na koniecznosci wyzbycia sie nienawisci. Powiedzial: ..Nie ma wiekszego bólu od
nienawisci". Przykazanie „Kochaj blizniego swego jak siebie samego" przestaje byc
niepraktycznym i idealistycznym haslem, kiedy znamy Hune i rozumiemy, ze bez
wzgledu na to, jak bardzo nasz blizni zasluguje na nienawisc, nie mozemy jej do niego
zywic i zarazem siegac ku Wyzszym Ja po moscie MILOSCI. Tak czy inaczej, mozna
kochac Wyzsze Ja najgorszego z bliznich, rozumiejac, jak jego Ojciec-Matka czuwa nad
nim i teskni do niego - czekajac z nieskonczona cierpliwoscia, az nauczy sie lekcji, która
wszyscy musza pojac predzej czy pózniej. Wydaje sie, iz jest rzecza godna wyzbyc sie
nienawisci z powodu naszych dazen - ale wszyscy wiemy, ze jest to, inaczej mówiac,
dzialanie w samoobronie. Nienawisc jest bowiem smiertelna trucizna, fizycznie,
psychicznie i duchowo. Kazdy lekarz i psycholog zaswiadcza, jak dziala ona na cialo i
umysl, gdyz rodza sie z niej niezliczone choroby tych obu. A nasze studia, jak równiez
zdrowy rozsadek mówia nam, ze uniemozliwia ona zwiazek z Wyzszym Ja. W tym
dzialaniu nie jest jedyna. Pewni ludzie, którzy doszli do etapu uznania Wyzszego Ja i
staraja sie dzialac w harmonii z nim, ponosza kleske, poniewaz nie chca przyznac, ze w
niektórych swych zachowaniach bywaja chciwi, zawistni albo krzywdza innych. Czesto
takie cechy sa spolecznie uznawane z powodu konkurencji w interesach - albo innych
pretekstów. Dobrze to zilustruje ponizsza opowiesc. Byl sobie kiedys dobry i
wielkoduszny czlowiek, który oddal sie studiom alchemii i magii. Mial w ten sposób
nadzieje odkryc tajemna formule, która pomoglaby mu zdobyc bogactwo i wladze. W
miare swych poszukiwan coraz bardziej upewnial sie, ze zasluguje na te dobrodziejstwa.
Dodal jeszcze do swych rosnacych zyczen zdobycie mlodej i pieknej zony, która
dzielilaby z nim bogactwo. W koncu odkryl porzucony rekopis, który zawieral magiczna
formule, prosta inwokacje do siedmiu bogów. Autor zwoju, który sie starannie podpisal,
wyjasnial, ze kazdy bóg postawil pewne warunki; proszacy musi je zrozumiec, zanim
jego prosby moglyby byc spelnione. Poniewaz nie bylo innego sposobu dowiedzenia sie
o te warunki, czlowiek ów zaczal zabiegac o wzgledy odzwiernego w swiatyni. Przyniósl
mu pare drobnych prezentów i w koncu uzyskal posluchanie u kaplana, który podpisal
rekopis. O wyznaczonej porze, przynoszac bardzo hojny dar, zjawil sie przed starym
kaplanem - dobrotliwym czlowiekiem z blyskiem humoru w oczach. Wyjasnil, po co
przyszedl. Kaplan skinal powaznie glowa. - Chetnie panu pomoge - powiedzial i rozwinal
zwój. Oto warunki: Pierwszy bóg nie odpowie na zadna modlitwe, w której prosi sie o
cos nierozsadnego. Drugi nie odpowie na modlitwe, w której prosi sie, by cos nalezacego
do innej osoby zostalo jej zabrane i dane proszacemu. Czwarty nie odpowie, jesli
proszacy juz ma wiecej niz nalezna mu czesc dobrodziejstw. Piaty bóg nie przyzna
czegos, na co sie rzeczywiscie nie zasluzylo, a szósty ukarze proszacego, jesli bedzie
prosilo wlasna wielkosc, chwale i zdobycie wladzy. - Chwileczke - rzekl czlowiek. -
Liczylem na palcach. Zapomniales mi, ojcze, powiedziec o trzecim bogu. - Rzeczywiscie
- odrzekl stary kaplan. - Trzeci bóg nie odpowie na modlitwe tego, kto sadzi, ze jest
lepszy od innych ludzi. Pozostal nam jeszcze siódmy. Jesli nie spodoba sie pan któremus
z szesciu bogów, siódmy przegoni pana sprzed ich oblicza. - Kaplan usmiechnal sie,
zamknal oczy i oparl wygodniej, jak gdyby zamierzal uciac sobie drzemke. Czlowiek
niespokojnie przebiegl w myslach to, co uslyszal. Próbowal znalezc choc jedna jedyna

background image

rzecz, o jaka zamierzal poprosic, która nie naruszalaby ograniczen ustanowionych przez
bogów. W koncu wolno wstal, poklonil sie przed kaplanem, nie budzac go, i wrócil do
domu. - Gdzie byles? - zapytala jego zona, odgarniajac kosmyk wlosów z
zaczerwienionej twarzy, po czym odwrócila sie, by dalej wyjmowac brazowe bochenki
chleba z glinianego pieca. Pochylil sie, poglaskal ja z miloscia po twarzy i ucalowal
pulchny policzek. - Rozmawialem z madrym czlowiekiem o modlitwach i bogach -
powiedzial - i wrócilem do domu, by zlozyc ,dzieki za liczne blogoslawienstwa, którymi
zostalem obdarzony. Zona usmiechnela sie do niego promiennie. - Upieke ci wyjatkowo
dobry piernik na kolacje -obiecala i powrócila do swych bochenków. Kahuni nauczali
swoich uczniów, by powstrzymywali sie od czynienia czegokolwiek, co przyniosloby
krzywde innemu czlowiekowi. Nakaz ten uwazany byl za podstawowe prawo dobrego
zycia. Uczyli, ze istnieje tylko jeden grzech, a jest nim SKRZYWDZENIE KOGOS. Ich
twierdzenie, gdyby chcieli je strescic, mogloby brzmiec: NIE MA KRZYWDY - NIE
MA GRZECHU. Jednakze na ten temat mieli duzo do powiedzenia, poniewaz jest wiele
sposobów wyrzadzania krzywdy. Zaniedbanie obowiazku wzgledem innej osoby oznacza
skrzywdzenie jej, wzbudzenie w niej zawisci równiez - i tak mozna by wyliczac bez
konca. Pewien wielki wtajemniczony sprowadzil kiedys nakaz „Nie krzywdz" do jak
najkrótszych slów, które jednak zawieraja w sobie dluga liste mozliwych krzywd.
Powiedzial: „Co chcecie, by wam inni czynili, wy sami innym czyncie". (Mt 7,12) Bylo
to w Palestynie. W Indiach jakis czas wczesniej inny wielki wtajemniczony rzekl: „Nie
czyncie innym tego, czego nie chcielibyscie, by wam czyniono". Te przykazania maja
jedna ceche wspólna. Jest nia pokazanie drogi, jaka nalezy zdazac, by otworzyc sciezke
do Wyzszego Ja i nawiazac z nim pelen kontakt i wspólprace. Byl to jeden z tematów
dyskusji, kiedy Jezusa zapytano, jak otrzymac dobra zyciowe poprzez modlitwe.
„Starajcie sie naprzód o królestwo [Boga] i o Jego sprawiedliwosc, a to wszystko bedzie
wam dodane". (Mt 6,33) Slowa, jakich uzywali kahuni dla okreslenia „królestwa" i
„nieba" - aupuni i lani, oznaczaja doslownie „miejsce, gdzie jest spokój i porzadek na
poziomie wyzszym od poziomu fizycznego czlowieka". Jest nim Wyzsze Ja, a slowa te
opisuja jego stan, a takze jego polozenie. Jesli najpierw szukac bedziemy Wyzszych Ja,
wszelkie inne dobre rzeczy moga byc nam dane - ale dawanie nie moze sie odbywac z
krzywda dla innych. Takie jest prawo na poziomie Wyzszych Ja i nam, którzy jestesmy
nizszymi jazniami, nie wolno go przekraczac. Kiedys wielki lekarz udal sie do swiatyni
w Lourdes we Francji, gdzie mialy miejsce liczne cudowne uzdrowienia. Zabral sie do
przestudiowania wszystkich dostepnych przypadków, w których zaszlo cudowne
uzdrowienie, usilujac znalezc jakas jedna ceche wspólna im wszystkim. Po dlugiej pracy
doszedl do bardzo ciekawego wniosku i napisal na tej podstawie wspaniala ksiazke.
Znalazl punkt styczny dla prawie wszystkich przypadków - ale tylko jeden. A
mianowicie, bez wzgledu na to, jak sami byli chorzy, kalecy czy cierpiacy, ludzie
cudownie uzdrowieni przyjechali modlic sie za kogos ukochanego bedacego w
nieszczesciu. Nie zostal uzdrowiony prawie nikt, kto przybyl modlic sie tylko za siebie.
W swej ksiazce lekarz nie wysnul ostatecznych wniosków dotyczacych tego niezwyklego
odkrycia, ale pozostawil pytanie czytelnikom, by odpowiedzieli sobie sami. Pytanie nie
zostalo sformulowane w slowach, lecz autor dal do zrozumienia, ze mozliwosc
natychmiastowego uzdrowienia zalezy byc moze od wewnetrznej natury uzdrowionego.
Mozna sie tylko zastanawiac, czy to wielka milosc do drugiego czlowieka przyniesiona
przed najswietsze miejsce swiatyni i ofiarowana Mieszkance tego miejsca sprawila nagle

background image

polaczenie sie Ojca-Matki w doskonalej milosci. W takim wypadku dla cierpiacego
mogla zostac stworzona cudownie nowa sytuacja. Ta sytuacja powstalaby najpierw na
poziomie Wyzszych Ja, potem na poziomie sredniego Ja i ostatecznie na poziomie
nizszego Ja, gdzie tkanki moga byc zmienione w mgnieniu oka i wszystko zostaje
uczynione nowym. W starozytnym pismie odnotowano, jak Boska Istota wykrzyknela z
radoscia: „Oto czynie wszystko nowel" (Ap 21,5) Okrzyk ten wyrazal wielka milosc.
Zostalo odbudowane miasto Jerozolima, symbol zamieszkania ludzi, ich cial, a w tych
cialach byl Bóg i baranek, który jest swiatloscia Wyzsze Ja. Czytamy: „I otrze z ich oczu
wszelka lze, a smierci juz odtad nie bedzie. Ani zaloby, ni krzyku, ni trudu juz [odtad] nie
bedzie, bo pierwsze rzeczy przeminely". (Ap 21,4) Kahuni mieli uzdrawiajaca piesn czy
tez modlitwe, w której zamiast miasta dom symbolizowal siedzibe trójjazniowego
czlowieka. Piesn opowiada, jak usunieto stara strzeche i polozono nowa, i dom zostal
odnowiony. Dalej nastepuje opis radosci wlasciciela domu i przyjaciól, którzy przybyli,
by sie z nim razem cieszyc, radowac sie miloscia, uczta i piesnia. Na przestrzeni wieków
zawsze zachowywano i przekazywano dalej lekko zawoalowana tajemnice - tajemnice,
ze z chwila gdy swiadomie ustanowi sie kontakt z Wyzszymi Ja, gdy ma sie wiare,
przekonanie i milosc, które zbliza trzy Ja do siebie, tak aby Matka-Ojciec zjednoczyly sie
we wspólnym akcie twórczym, wówczas wszystkie rzeczy zostana odnowione i zycie
potrójnego czlowieka stanie sie normalne - to znaczy wypelnia je rozwój, szczescie i
pokój. AFIRMUJ: Wierze, ze na poziomie Ojca-Matki milosc jest prawem, zyciem i
dzialajaca sila. Wierze, ze kiedy staje przed nimi w modlitwie, musze opróznic sie ze
wszystkich destrukcyjnych uczuc i mysli, które uniemozliwaja mi wibrowanie w
harmonii z miloscia na kazdym z trzech poziomów - poziomie mojego Wyzszego Ja,
nizszego i sredniego Ja. Twierdze z pewnoscia, ze w Matce znajde milosc jeszcze
wieksza i bardziej przebaczajaca niz milosc ziemskiej matki. Wierze, ze w Ojcu znajde
taka madrosc, wyrozumialosc i zrozumienie, jakich nie moze dac zaden ziemski ojciec.
Codziennie bede udawal sie do absolutnie godnej zaufania Pary Rodzicielskiej z darem
many i z obrazem upragnionych dobrych rzeczy. Wierze, ze jesli poprosze o rzeczy
podyktowane miloscia do ludzi wokól mnie, w zaden sposób nie przekrocze prawa
milosci i moje modlitwy zostana spelnione. Wierze, ze Ojciec-Matka beda wiedzieli, co
ma sie wydarzyc w swiecie wokól mnie, i kiedy poprosze ich o to, najmadrzej zaplanuja,
jak mi pomóc przez stworzenie warunków najlepszych dla troistego czlowieka. Skladam
dzieki za wszelkie dobro, jakie mnie spotkalo, i za wszystkie dobre rzeczy, które, jak
wiem, tworza dla mnie Wyzsze Ja, i które we wlasciwym czasie pojawia sie w mojej
przyszlosci. Skladam dzieki za wiedze o Wyzszych Ja, która wchlaniam dzien po dniu i
która sprawi, ze moje nizsze Ja zaakceptuje to, w co teraz wierze, i dorówna mi kroku na
wspólnej drodze do pelnego kontaktu i codziennej wspólpracy miedzy naszymi trzema
Ja. MÓDL SIE: Mój Ojcze i Matko, którzy mieszkacie w niewidzialnym królestwie
Swiatla, wolam do was, czczac wasze imie. Oby doskonalosc waszej sfery istnienia czy
królestwa odbila sie w pelni we wszystkich trzech sferach naszego trójjazniowego zycia.
Prowadzcie mnie i kierujcie mna we wszystkim, co robie. Obym zawsze uznawal wasza
wole czy pragnienie za lepsze od mojej i od woli mojego nizszego Ja, dla którego jestem
starszym bratem i opiekunem. Oby wasza wola stworzone zostaly dla nas dobre
okolicznosci, najpierw w waszym niewidzialnym niebianskim królestwie, a potem niech
przejawia sie one realnie w naszych nizszych sferach istnienia. Chleba naszego
codziennego dajcie nam dzisiaj, bo to jest nasza podstawowa potrzeba. Dajcie nam

background image

równiez takie dobre, doskonale dary, jakie uznacie za wlasciwe, tak aby dajac, nie
pogwalcic prawa o niekrzywdzeniu. Oczysccie nas z niewidocznych nienawisci,
strachów i zawisci ze wszystkiego, co narusza prawo milosci. Oczysccie nas, jako i my
usilujemy oczyscic siebie i staramy sie jak najlepiej pomagac innym i dostrzegac nad
nimi ich Wyzsze Ja, które zasluguja tylko na milosc. Niech wasza bedzie ta mana, która
posylamy do was na strumieniu milosci wzdluz niewidzialnej laczacej nici. Oby ten dar
dal wam moc do doskonalej pracy w waszej sferze i do wspanialego uczestnictwa w
naszym troistym zyciu. Obym nigdy nie zawiódl w roli, która odgrywam jako srednie Ja
naszego czlowieka. Koncze modlitwe i powierzam ja waszej pieczy, byscie z nia
pracowali, jak uznacie za stosowne. Moja modlitwa uleciala. Niech Swiatlo splynie na

mnie. Amen.

CWICZENIE

Policz dobrodziejstwa, którymi sie cieszysz.

Zlóz dzieki za kazde z nich. Pomysl o rzeczach, które chcialbys miec, i zadaj sobie
pytanie, czy zdobycie ich dzieki modlitwie nie pogwalciloby prawa milosci albo prawa
niekrzywdzenia. Postanów, jaki uzytek zrobilbys z bogactwa, gdyby zostalo ci dane, i czy
uzylbys go dla dobra innych, a takze twojego, twojej rodziny i ukochanych osób.
Wyobraz sobie, ze modliles sie o bogactwo i otrzymales je. Ucisz sie i zobacz, czy
potrafisz wyczuc stosunek twojego nizszego Ja do mysli o zdobyciu wielkiego bogactwa
i madrego, dobrego dysponowania nim. Jesli twoje nizsze Ja zywi przekonanie, ze
czlowiek powinien „sprzedac wszystko, rozdac ubogim i pójsc za mna", to jest
prawdopodobne, ze bedziesz odczuwal jakies poczucie winy albo w twoim umysle
pojawi sie jakas inna wskazówka mówiaca o tym, ze cos stoi na przeszkodzie
zrealizowaniu sie „wszystkich dobrych rzeczy". Najpierw musisz pójsc za wskazaniem:
„Starajcie sie naprzód o królestwo [Boga]...", a potem te rzeczy moga byc ci dane.
Pomysl o wielu rzeczach, które moga ci byc dane bez zabierania ich innym i bez krzywdy
dla nich. Pomysl tez, co trzeba zrobic, kiedy ma sie bogactwo i wladze, zdrowie i urode,
by mniej szczesliwi od ciebie nie czuli sie bez uzasadnienia zawistni. Przelicz dobra,
które, jak czujesz, bedziesz mógl „zabrac z soba", odchodzac z tego swiata, i postanów
zdobyc jak najwiecej tych trwalych skarbów, dopóki jestes w ciele. Pomysl, w jaki
sposób mozesz dzielic wiedze Huny z innymi, którzy gotowi sa do jej przyjecia. Pomysl
takze o prawie, ze kazdy czlowiek ma dar wolnej woli i trzeba mu pozwolic z niego
korzystac - nie wolno nam nikogo przymuszac ani naruszac j ego wolnej woli, chyba ze
widzimy w tym nasz obowiazek jako rodzica czy opiekuna albo czynimy to dla dobra
spoleczenstwa w walce z przestepstwem. Zechciej naprzód usunac zdzblo z wlasnego
oka, a potem pomagaj blizniemu to uczynic - ale tylko wtedy, jesli pragnie twojej
pomocy. OCZEKUJ, ze wewnetrzne POZNANIE Wyzszego Ja przyjdzie do ciebie we
wlasciwym czasie. Ciesz sie, ze jestes juz w drodze i ze czekaja na ciebie wszelkie dobre
i doskonale rzeczy; uzyskasz je, kiedy bedziesz juz gotowy, po cierpliwym wykonaniu
swojej pracy w celu zrealizowania owych rzeczy na tym poziomie. PRACUJ nad
uwolnieniem sie od zla, które stworzyles sobie w przeszlosci, i lagodnie, stopniowo
uwalniaj nizsze Ja od zlych sklonnosci, jakie moze przejawiac, albo od kompleksów,
jakie utrzymuje z krzywda dla „Jednego" - calego czlowieka.

Rozdzial 9

background image

O CO MOZNA PROSIC W
MODLITWIE

Od wieków ludzie zastanawiali sie, o co mozna prosic w modlitwie, a o co nie nalezy.
Dochodzili do wielu sprzecznych odpowiedzi, a to dlatego, ze nie podzielili najpierw
PRAGNIEN na trzy grupy, z których kazda odpowiadalaby potrzebom trzech Ja. Medrcy
dawnych czasów doszli do wielu róznych wniosków na ten temat i pozostawili swiatu
zbiór celów i metod ich osiagniecia. Ten zbiór dotyczy przede wszystkim ludzkich
pragnien. Nauczali oni, ze nie pragnac niczego, najszybciej mozna uciec z udreczonego
swiata rzeczy ziemskich i znowu zanurzyc sie w Absolucie. O „bezpragnieniowosci", jak
owa nauka nazywa swój ideal, byla juz mowa w rozdziale trzecim. Jeden z najlepszych
opisów tej filozofii znajduje sie w Bhagawadgicie. Podam tu pelen cytat, wraz z wersami
przytaczanymi juz wczesniej: „Mówi sie, ze czlowiek utwierdzony jest w wiedzy
duchowej, jesli zaniechal wszelkiego pragnienia bliskiego swemu sercu i sam z siebie
szczesliwy jest i zadowolony w Jazni dzieki Jazni. Jego umysl pozostaje nieporuszony w
przeciwnosciach losu; jest szczesliwy i zadowolony w pomyslnosci, obcy mu jest
niepokój, strach i gniew. Tego zwiemy medrcem, kto w kazdych warunkach przyjmuje w
sposób zrównowazony czy to pomyslne, czy niepomyslne wydarzenie, kto ani lubi, ani
nie lubi. Jego madrosc jest pewna; spotkawszy dobro albo zlo ani nie cieszy sie z
pierwszego, ani tez nie jest przygnebiony drugim" [Polskie tlumaczenie cytatu na
podstawie przekladu Judge'a, s. 18.. (przyp. tlum.).]. Aby racjonalnie wyjasnic swoje
stwierdzenie, ze wszystkie ziemskie pragnienia albo przynosza zlo, albo sa zupelna strata
czasu i sil, medrcy hinduscy wynalezli teorie, ze wszystkie widzialne i niewidzialne
rzeczy na tym swiecie, a takze w niebie, to nic innego jak tylko wymysl wyobrazni.
Wymyslili bóstwo, Maje, której zadaniem bylo tworzyc iluzje realnego i dotykalnego
swiata w czasie i przestrzeni. Twierdzili, ze poniewaz nic na tym swiecie nie pozostaje
niezmienne, to nie moze byc rzeczywiste. Utrzymywali dalej, ze skoro Najwyzszy Bóg
nie moze stac sie wiekszy albo mniejszy, jest zatem niezmienny i tylko On jest
REALNY. Blad w ich rozumowaniu polegal na tym, ze odmawiali realnosci
wszystkiemu, co sie rozwija, zmienia i porusza. Maja, ponadto, wynalazla „pary
przeciwienstw", by z ich pomoca wprowadzac w pomieszanie i mamic ludzkosc.
Przeciwienstwa to na przyklad niechec i upodobanie do czegos, dobro i zlo, swiatlo i
ciemnosc - wszystkie sa nierzeczywiste, pozorne. W tym laczeniu w pary widzimy
pozostalosci nauki Huny, ze wszystkie rzeczy stworzone sa dodatnie albo ujemne, meskie
albo zenskie. W pózniejszych doktrynach chrzescijanskich stosowano juz wiecej logiki.
Nauczano, ze przede wszystkim czlowiek powinien nawiazac kontakt z Panem
(Wyzszym Ja). Pan mógl dac wszelkie dobre rzeczy. Pojecie „dobre" wykluczalo rzeczy
zabrane blizniemu niedozwolonymi metodami. W naszych bardzo nowoczesnych
religiach, w których nowe dogmaty nalozono na dawniej przyjete, zignorowano
niebezpieczenstwo otrzymywania czegos kosztem innych. W niektórych kultach problem
grzechu i przebaczenia wygodnie zredukowano do dogmatu, ze grzech jest uluda, nie
moze istniec, a zatem nie ma potrzeby odkupienia ani przebaczenia. Pozwalalo to
wyznawcy na niczym nie ograniczona zachlannosc i unikanie wszelkiej

background image

odpowiedzialnosci za smutna sytuacje ludzi w róznego rodzaju biedzie. Uwazano, ze
ludzie w biedzie zasluguja na to, co ich spotyka, poniewaz trwaja w bledzie, nie chcac
uznac, ze nieszczescie i zlo sa nierealne. Dlaczego akurat zdrowie i pomyslnosc mialyby
byc bardziej realne, pozostawalo niewyjasnione albo tlumaczono to bardzo niejasno. Tym
paradoksem poslugiwano sie z wielkim upodobaniem - oddzialywal on bardzo silnie
zwlaszcza na tych, którzy gotowi byli przyjac niemal kazdy dogmat, o ile obiecywal on
dobre rzeczy w zyciu i oferowal ucieczke od odpowiedzialnosci za problemy spoleczne.
Istnieje jeden paradoks, który jest uzasadniony, i tylko jeden. Wystepuje on w stanach
bytu Wyzszych Istot - stanach, które poznajemy po efektach, jakie powoduja, ale które
leza poza ludzka zdolnoscia racjonalnego pojmowania. Trzy Ja, na przyklad, sa
jednoscia, ale w paradoksalny sposób pozostaja trzema. Wyzsze Ja-Para Rodziców jest
zlaczone tworzac jednosc, a jednak pozostaje para. Za jedyne usprawiedliwione zjawiska
wystepujace na poziomie nizszego i sredniego Ja mozna uwazac te, które da sie pojac
racjonalnie i w których nie ma paradoksów. Powietrze, którym oddychamy, czas, który
mierzymy i wedlug którego zyjemy, ziemia, która zamieszkujemy, i wszystkie
biologiczne fakty ziemskiego zycia - wszystkie te rzeczy sa dla nas jak najbardziej realne.
Zadne zaprzeczenie ich realnosci nie zamieni ich w ulude. To, ze sie zmieniaja, jest
faktem, który musimy przyjac, lecz mimo tych zmian stale pozostaja rzeczywiste
substancje, rzeczywiste sily i rzeczywiste jednostki kierujacej swiadomosci, z którymi
musimy sie liczyc na kazdym kroku. Niech bedzie blogoslawiona odrobina zdrowego
rozsadku. W Hunie na calosc zycia, na wszelkie jego aspekty i problemy patrzono z
punktu widzenia trzech Ja, ich sil zyciowych oraz widzialnych lub niewidzialnych cial, w
których Ja zamieszkuja. Owe Ja, oczywiscie, zawieraly element swiadomosci, bedacej u
podstaw wszelkiego stworzenia i rozwoju. Stosujac ten punkt widzenia do opacznie,
przez dlugi czas, rozumianego problemu, o co mozemy sie modlic i do jakich celów
musimy dazyc, aby sie rozwijac, dochodzimy do rozsadnych, zdrowych wniosków.
Musimy tylko zadac sobie pytanie, co jest dobre i normalne w zyciu. Uznamy, ze
„normalne" oznacza wszystko to, co jest dobre dla jednostki, rodziny i spolecznosci.
Odpowiedzi beda poprawne, jesli zastosujemy je do kazdego z trzech Ja, do poziomu
kazdego z nich. To, czego pragnie jedno Ja, nie musi byc wcale dobre dla drugiego.
Pragnienia nizszego Ja moga stac w sprzecznosci z jego wlasnym rozwojem i dobrym
samopoczuciem, i to samo mozna powiedziec o srednim Ja. Pragnienia Wyzszego Ja sa
doskonale, ale te zywione przez dwie nizsze jaznie moga nie dopuscic do ich realizacji.
Jest rzecza wlasciwa, by nizsze Ja pragnelo takich rzeczy, jakie Bóg stworzyl na jego
uzytek. Potrzebuje jedzenia, ubrania, bezpieczenstwa, dachu nad glowa, towarzysza
zycia, rozmnazania, mozliwosci cieszenia sie pieknem przyrody, barw, ksztaltów, ruchu,
dzwieków. Zwierze w czlowieku czesto okazuje zachlannosc i dzikosc na poziomie,
gdzie panuje prawo, iz przezywaja tylko najsilniejsi. Ale kiedy poinformowane, rozumne
srednie Ja prowadzi nizsze Ja, wówczas uczy sie ono zachowywac jak ludzka istota,
porzucajac zwierzece nawyki, które nie sa juz dluzej potrzebne. Dazenie do niszczenia
innych i odbierania im ich wlasnosci zastapione zostaje dazeniem do wspólpracy i
rozkwitu dzieki wspólnym przedsiewzieciom. Srednie Ja, jesli rozpatrywac je osobno od
nizszego, ma inne naturalne potrzeby. Potrzebuje doswiadczenia, aby wzrastala sila jego
umyslu i glebokosc pojmowania. Potrzeba mu takze towarzysza badz towarzyszki do
pary, przyjaciól i znajomych na wlasnym poziomie. Chetniej wlacza sie w zespolowe
dzialania ludzkosci, by gromadzic i korzystac z wszelkiego rodzaju wiedzy. Czego

background image

potrzebuje i jakie sa zwykle pragnienia paradoksalnej Pary Wyzszego Ja, nie potrafimy
dokladnie okreslic. Mozemy tylko tworzyc analogie na podstawie tego, co wiemy o
nizszych sferach istnienia, i tego, co, jak sadzimy, wiemy o tych nad nami. Mozna byc
dosc pewnym jednego. Mianowicie, ze cel zycia nie polega na tym, by uciekac od
dzialania i doswiadczen i chcac nie chcac zostac wchlonietym przez Absolut. Bóg, mozna
by chyba rozsadnie przyjac, nie chcial, by wszelkie stworzenie zostalo przez Niego
„wchloniete". Wylonil je z Siebie, tworzac byty, które daja wszelkie swiadectwo rozwoju
i ewolucji od form nizszych do wyzszych, a kazda z tych form zycia musi nauczyc sie
radzic sobie w warunkach, w jakich zostala umieszczona. By zyc normalnie, musimy
sprostac wymaganiom zycia w swoich cielesnych powlokach - sprostac im jako zgrany
zespól trzech Ja. Mozna to nazwac „Prawem Wielkiej Normalnosci„. Kazde odchylenie
od niego w jakimkolwiek kierunku sprzyja powstawaniu fizycznych albo psychicznych
zaburzen. W spolecznosci zwierzecej, na przyklad wsród szakali, czyms normalnym jest
zabijanie i pozeranie w najzachlanniejszy i najdzikszy sposób. Dla ludzi normalnym
zyciem jest takie, w którym dzikosc zostaje zastapiona wzajemna pomoca. Normalnie
czlowiek powinien pragnac zdrowia i pomyslnosci, przyjaciól, szczescia i innych
dobrych rzeczy. Powinien dazyc do realizacji tych pragnien i warunków oraz prosic
Wyzsze Ja, by mu w tym pomoglo. Tam, gdzie wykorzystuje sie bliznich w celu
uzyskania dóbr i zagarniecia dla siebie wiekszej ich ilosci, niz sie nalezy, pogwalcone
zostaje prawo normalnego zycia. Normalne zycie prowadzi do pokoju miedzy ludzmi i
narodami. Grabiezcy, którzy stosuja nieuczciwe srodki, by miec wladze nad rzadami albo
by zdobyc wiecej ziemskich dóbr, oszukujac bliznich, prowadza nienormalne zycie. Nie
udaje nam sie zapobiec ich oszustwom, poniewaz nie jestesmy dostatecznie dobrze
zorganizowani. Tym, do czego srednie Ja ma prawo dazyc, jest poznanie, a z wszelkiego
poznania najcenniejsze jest poznanie samego siebie. Poznanie szeregu faktów
ujawniajacych nature Wyzszego Ja i dwóch nizszych ukazuje nam kontrast miedzy
rezultatami osiaganymi dzieki ich wspólpracy a nieszczesna sytuacja czlowieka, który
idzie potykajac sie przez zycie bez pomocy i kierownictwa Wyzszego Ja. Jesli ktos modli
sie o wieksze bogactwo i wladze, niz mu sie nalezy, musi juz wczesniej udowodnic, ze
uzyje obu dla powszechnego dobra. Kazde uzycie sprzeczne z celami powszechnego
dobra jest sprzeczne z prawem milosci, które przenika cala sfere istnienia Wyzszego Ja.
Istnieje relikt starozytnej metody majacej udowodnic zawczasu, ze nie naduzyje sie
bogactwa i wladzy, o ile zostana udzielone. Jest to dziesiecina. Dawanie z tego, co sie
posiada obecnie, i uzywanie obecnie posiadanej wladzy dla dobra ogólu - to sa
prawdziwe dowody. Robia one wrazenie na trzech Ja, poczynajac od nizszego, jesli
dawanie i pomoc wynikaja z rzeczywiscie dobrych intencji. Wywarcie wrazenia na
nizszym Ja jakims fizycznym aktem dawania lub pomocy sprawia, ze rozpromienia sie
ono uczuciem dobroci i nabiera przekonania, iz zasluguje na to, o co sie modlimy. I
przeciwnie, jesli ma utrwalone poczucie, ze jego czlowiek byl chciwy, samolubny i
zachlanny, a zatem nie zasluguje na pomoc, to mozliwosc uzyskania pomocy zostanie
zniweczona na etapie przekazywania modlitwy i many. Nie wszyscy ludzie sa na tym
samym stopniu ewolucji. Niektórzy maja malo inteligencji, inni zas duzo i uzywaja jej,
by oszukiwac bliznich. Jeszcze inni sa zarazem inteligentni i dobrzy. Normalny sposób
zycia to taki, gdzie starsi, madrzejsi i silniejsi pomagaja mlodszym, slabszym i mniej
zdolnym. Kazdy, kto odmawia pomocy, zasluguje na to, by i jemu jej odmówiono.
Wspólczesna cywilizacja zachodnia poczynila ten wielki krok naprzód, ze ciezar pomocy

background image

slabym i niezdolnym zaczyna byc w uporzadkowany sposób rozkladany na barki calego
spoleczenstwa. Powoli ewoluujemy od dzikosci do porzadku, starannego planowania i
sprawiedliwosci. Nie osiagnelismy jeszcze tego normalnego celu, ale dostrzeglismy go. Z
chwila gdy uznamy odpowiedzialnosc, jaka nakladaja na nas bogactwo i wladza w zyciu
przebiegajacym wedlug wskazan Huny, zaczniemy dostrzegac, ze bardziej nam sie moga
podobac rzeczy proste niz skomplikowane. To wielka sztuka zachowac prostote zycia,
unikac staran o zdobycie rzeczy, które moga wymagac od nas zbyt wielkiej ceny. Taka
sama sztuka jest decydowanie, co jest konieczne, a co nie. Ogromna wage ma chec do
PRACY w celu uzyskania upragnionej rzeczy. Przytocze nastepujaca opowiesc: Daleko,
daleko stad bylo kiedys królestwo, w którym panowal pokój. Rzadzila nim madra
królowa, a mottem kraju bylo „NIECH BEDZIE BLOGOSLAWIONE NIC„. Chlopi
uprawiali tu jeczmien i hodowali owce na wlasne potrzeby. Z nikim nie handlowali i
uwazali za grzech posiadanie wiecej niz jednej chaty, paru owiec i paru sztuk odziezy,
która sami przedli i tkali. Cala ziemia nalezala do królowej i nigdy nie naruszyl pokoju
zaden najezdzca, poniewaz nie bylo tam nic do zagrabienia. Pewnego razu pojawil sie
kaplan renegat, wygnany z dalekiego kraju. Zbadal mozliwosci, a kiedy uslyszal motto
królestwa, usmiechnal sie do siebie i poszedl do królowej. Powiedzial jej, ze jako do
kaplana obeznanego w sprawach religii przemówil do niego wielki bóg NIC, którego w
tym kraju czcza slepo od tak dawna. Bóg nakazal, by wybudowano piekna swiatynie, w
której beda odbywac sie nabozenstwa. Lud ma produkowac o wiele wiecej niz do tej pory
i jedna dziesiata calej ziemi i produktów ma byc oddana swiatyni. On sam bedzie
architektem, a pózniej kaplanem. Bóg sprowadzi przeklenstwo na królestwo, jesli jego
rozkazy nie zostana wykonane. Królowa zmartwila sie. Powiedziala kaplanowi, ze musi
sie przespac nad decyzja, niech zatem powróci w poludnie nastepnego dnia po
odpowiedz w sprawie boga. Kiedy kaplan odszedl, wezwala swego blazna. Byl to
staruszek blazen, który niegdys zbyt dokladnie utrafil zartem w sedno sprawy i wygnano
go za to z przechodzacej mimo karawany. - Czy mieszkales w krajach, gdzie bogowie
przemawiaja do kaplanów i gdzie musza miec swiatynie? - zapytala. Skinal glowa
potakujaco i wówczas opowiedziala mu o rozmowie z kaplanem. Stary blazen smial sie,
az trzasl mu sie garb. Otarl oczy i przemówil cicho do królowej. Zmartwienie zniklo z jej
twarzy. - Prosze zostawic to mnie - zakonczyl, klepiac sie w chude uda. - Wreszcie
zarobie na siebie i odplace za twoja dobroc, o Pani. Wymysle taki zart, ze sam Wielki
Bóg Nic bedzie zrywal sobie boki. Nastepnego dnia królowa przyjela kaplana bardzo
serdecznie. - Co za cud! - powiedziala. - Bóg przemówil takze do mego starego blazna. I
prawda to, ze pragnie on wielu pól jeczmiennych, pieknej swiatyni i kaplana. Ale
rozkazuje, pod grozba kary, aby kaplan sam uprawial pola, a takze przyciagnal, ociosal i
ustawil kamienie do budowy swiatyni. Na jej gest czterech roslych wiesniaków otoczylo
kaplana, którego twarz poszarzala jak popiól. - Natychmiast zaczniesz wnosic kamienie z
doliny na szczyt wzgórza - rozkazala i wiesniacy odciagneli od niej protestujacego
kaplana. Tej nocy, zamkniety w chacie, kaplan plakal gorzko, jedzac jeczmienne placki.
Bolalo go cale cialo i wypelniala czarna rozpacz. Pragnal teraz tylko jednego - uciec od
tej straszliwej pracy. Nad ranem uslyszal zblizajace sie kroki i zduszony chichot. Klucz
obrócil sie w zamku i zaskrzypialy otwierajace sie drzwi. Chichot zamarl w oddali.
Kaplan zobaczyl, ze na zewnatrz nie ma strazy. Do dzisiaj chlopi z tej spokojnej krainy
pokazuja podróznym stos nieociosanych kamieni na szczycie wzgórza, mówiac: - To
swiatynia Wielkiego Boga Nic. Potem smieja sie do rozpuku jak z najlepszego zartu na

background image

swiecie. Postanawiamy, co jest najlepsze dla potrójnego czlowieka, pragniemy, by sie
spelnilo, i zaczynamy modlic sie i DZIALAC, by sie dokonalo. Jezeli naszym mottem
jest: „Niech bedzie blogoslawione nic", niech tak zostanie. Jezeli, odwrotnie, mottem
jest: „Najlepiej i najwiecej to jeszcze dla mnie nie dosc", musimy wlozyc w dzialanie
wiecej wysilku i podjac sie wiekszej odpowiedzialnosci kierowniczej. Najpierw musimy
postanowic, czego chcemy. Oczywiscie ogromna liczba ludzi nigdy nie dochodzi do tej
decyzji. Brna potykajac sie, dzisiaj pragnac tego, a jutro czego innego. Rzadko dostaja to,
czego pragna, a jesli juz dostana, rzadko tego chca. Kiedy ktos decyduje sie usiasc,
przyjrzec sie sobie dokladnie, zrobic rachunek swych zdolnosci, potrzeb, braków,
mozliwosci, zobowiazan i calosci warunków, w jakich sie znajduje, podejmuje sie
zadania, którego nie mozna zepchnac na bok, nie ukonczywszy go. Potrzeba glebokiego
zastanowienia sie i koncentracji i jesli nie jest sie zdolnym do dokladnego przemyslenia
problemów, nalezy sie poradzic madrzejszych przyjaciól. Sedno w tym, ze kiedy wiemy
juz o Wyzszym Ja, a nizsze wycwiczylismy w wierze, zblizamy sie do momentu, gdy
mozemy zaczac prosic Wyzsze Jaznie o pomoc w dokonywaniu dobrych rzeczy. Ale
musimy uwaznie rozwazyc, co jest dla nas dobre w obecnych okolicznosciach i co
zdecydujemy sie próbowac osiagnac. Wszystkie nasze dni powinna wypelniac modlitwa
o KIEROWNICTWO. Zarazem jednak musimy rozwiazywac wlasne problemy stojac na
drodze do celu. Kiedy powiadamy, ze komus brak ambicji, wskazujemy w istocie na to,
iz za slabe jest jego pragnienie. Pragnienia sa sila napedowa naszych usilowan. Musimy
nauczyc sie je pielegnowac - te wlasciwe, oczywiscie - i uzywac ich jako sily
motywacyjnej, pchajacej nas ciagle do przodu. Nic nie jest w bezruchu, zatem osoba o
postawie „wszystko mi jedno", nie zmierzajaca do jakiegos celu, stale sie cofa.
Stwarzamy w sobie pragnienie, rozmyslajac o czyms, co ma pociagajace dla nas cechy.
Spojrzenie na bilet kolejowy moze nie wzbudzic zadnego uczucia. Ale jesli wyobrazimy
sobie przyjemnosci jazdy pociagiem, wzbudzamy pragnienie. Przeciwnie, jesli bedziemy
wyobrazac sobie niewygody podrózy, spojrzymy na nia ze wstretem. Mozna sprawic, ze
posty, cwiczenia fizyczne, trudne studia - wszelkie takie rzeczy - wydadza nam sie
bardzo pozadane, jesli bedziemy o nich myslec, wyobrazajac sobie dobroczynne
rezultaty, jakie osiagniemy. Ogromna wiekszosc ludzi po zaspokojeniu niezbednych
potrzeb zyciowych wydatkuje swój wolny czas i sily na zabawe. We wspólczesnym
swiecie niezwykle rozbudowany jest biznes zaspokajajacy chec rozrywki. Telewizja i
radio, gazety, czasopisma, ksiazki, wzajemne odwiedzanie sie, gry i zabawy, podróze -
wszystko to wypelnia wolny czas przecietnego czlowieka, tak ze nie pozostaje go juz na
codzienny wysilek w celu samodoskonalenia sie. Uczenie sie jest praca, a przecietna
jednostka zostala tak uwarunkowana, ze unika pracy, o ile tylko sie da, od kolyski do
grobu. Bardzo wiele osób nabylo ksiazki ze slynnej „Pólki na piec stóp" dr. Eliota. Na
poczatku dzielnie poswiecali pietnascie minut dziennie, wedlug zalecenia, na lekture tych
ksiazek. Ankieta przeprowadzona pózniej wsród nabywców ujawnila, ze niecaly jeden
ich procent przeczytal wszystkie ksiazki. Oszacowano, ze dziewiecdziesiat procent osób
nigdy nie przeczytalo wiecej niz trzy ksiazki, i to tylko czesciowo. AFIRMUJ: Jestem
teraz zdecydowany uwaznie przyjrzec sie mojemu zyciu i wszystkiemu, czego
powinienem zaniechac, a takze temu, co moge zaczac robic z korzyscia dla siebie,
rodziny i swiata. Do kazdej godziny wolnego czasu, jaki spedzam na wypoczynek i
rozrywke, dodam godzine ciezkiej pracy nad soba, by cos w sobie ulepszyc badz pomóc
innym w potrzebie. Bede zazywal dostatecznie duzo ruchu fizycznego. Bede wlasciwie

background image

jadl, spal i zachowam umiar w tym, czego nie potrafie zaniechac od razu.

CWICZENIE

Ucisz sie. Wyobraz sobie, ze jestes swoim najblizszym

sasiadem albo któryms z dobrych przyjaciól sytuowanych podobnie jak ty. Wyobraz
sobie, ze zyjesz jego zyciem od rana do wieczora przez caly dzien i wynotuj sprawy,
które wedlug ciebie mozna by zmienic, aby poprawic warunki zyciowe w sferach
fizycznej, psychicznej i duchowej. Wyobraz sobie, jesli potrafisz, jak ta osoba moglaby
zyc, aby jej rodzina, znajomi, swiat odniesli z tego jakis pozytek badz pomoc. Teraz
wyobraz sobie osobe czysto fikcyjna. Wyobraz sobie, jak spedzasz z ta osoba dzien.
Zaplanuj czynnosci tego dnia tak, aby kazda chwila pasowala do mozliwie najlepszego i
najbardziej uporzadkowanego wzoru doskonalego zycia. Wyobraz sobie kilka mlodych
osób, kazda obdarzona innymi talentami i zdolnosciami umyslowymi. Wybierz z nich
jedna bardzo podobna do ciebie, kiedy byles mlody, i ulóz dla niej plan codziennych
czynnosci, które sprawia, ze bedzie sie ona jak najszybciej, jak najpelniej rozwijac, z
korzyscia dla siebie i wszystkich ludzi z nia zwiazanych. Przejrzyj szybko wlasne zycie i
zobacz, jak mogles zastosowac do siebie plany wypracowane dla tej stworzonej w
wyobrazni osoby, tak podobnej do ciebie w mlodosci. Zatrzymaj sie przy wlasnym wieku
i spróbuj zastosowac rady jej udzielone takze do siebie. Istnieje powód, dla którego
najlepiej jest zaczynac to cwiczenie od postaci wyobrazonych i powoli dochodzic do
siebie. Mianowicie nizsze Ja w tobie moze miec bardzo mocno ugruntowane zyczenia na
temat tego, co jego czlowiek ma robic, a czego nie. Zajecie sie od razu wlasnym
przypadkiem mogloby sprawic, ze nieoczekiwanie zwróci sie ono przeciw tobie,
uzbrojone. Zblizaj sie powoli. Nizsze Ja lubi nasladowac tak jak malpa, jesli wiec
najpierw wyobrazisz sobie inna osobe postepujaca wlasciwie i w jak najlepszy sposób, i
jesli pomyslisz przez chwile z radoscia o jej wspanialych dokonaniach, twój mlodszy brat
moze nawet popedzic naprzód i o krok cie wyprzedzic. Moze cie uraczyc naglym
naplywem pieknego uczucia „idz i czyn podobnie". AFORYZM IV: Najdluzsza podróz
rozpoczyna pierwszy krok... Trzeba sie zdecydowac, dokad udac sie w podróz, jak
podrózowac, kiedy, a wówczas... gdy wszystko zostalo juz dobrze zaplanowane, postawic
pierwszy krok. To uczyniwszy, czlowiek dotrze do celu, tak jak bardzo zmeczeni
zolnierze z jednego z opowiadan Kiplinga, którzy doszli, uparcie stawiajac jedna noge
przed druga. Zrób poczatek, najpierw w umysle, potem w fizycznej sferze rzeczy
realnych.

Rozdzial 10
ZALEWANIE POMPY

Jedno z najlepszych kiedykolwiek napisanych kazan mozna zobaczyc w szklanej ramce
w sklepie przy pustyni w poludniowej Kalifornii. Napisano je niegdys resztka olówka po
obu stronach arkusza papieru pakowego, który zlozono i umieszczono dla ochrony w
blaszanej puszce po proszku do pieczenia. Puszka przywiazana byla drutem do starej
pompy, która stanowila jedyna szanse na zdobycie wody na bardzo dlugim i rzadko

background image

uczeszczanym szlaku przez pustynie Amargosa. Oto co jest tam napisane: „Ta pompa
dziala dobrze w czerwcu 1932. Zalozylem nowa uszczelke do tloka i powinna ona
przetrwac piec lat. Ale uszczelka wysycha i pompa musi byc zalewana. Pod bialym
kamieniem zakopalem butelke wody, po ocienionej stronie, korkiem do góry. Jest w niej
dosc wody, by zalac pompe, ale pod warunkiem, ze nie bedziesz z niej najpierw pic.
Wylej okolo jednej czwartej wody z butelki, niech nasaczy dobrze skóre. Potem wylej
reszte, nie za szybko, i pompuj ile sil. Dostaniesz wode. Studnia nigdy nie wysychala.
Miej wiare. Gdy woda podniesie sie do góry, napelnij butelke i polóz z powrotem tam,
gdzie ja znalazles, dla nastepnego spragnionego. (podpisane) Pustynny Pete P.S. NIE
WYPIJAJ NAJPIERW WODY. Zalej nia pompe, a dostaniesz tyle, ile zdolasz
pomiescic. A kiedy nastepnym razem bedziesz sie modlic, pamietaj, ze Bóg jest jak ta
pompa. Musi zostac podlany. Oddawalem wiele razy ostatniego dziesiataka, by zalac
pompe moich modlitw, i oddawalem ostatnie ziarna fasoli przybyszowi, mówiac AMEN.
Zawsze dostawalem odpowiedz. Wasze serca musza najpierw stac sie wytrwale w
dawaniu, zanim bedziecie otrzymywac. PETE" Pewien inzynier górnictwa opowiadal mi
kiedys, jak przeczytal to kazanie i co sie stalo, gdy zaczal postepowac zgodnie z ta prosta
rada. Opowiesc jest wazna dla tych wszystkich z nas, którzy przyjmujemy Wyzsze Ja za
partnera i zaczynamy z nim pracowac, by uzyskac opieke i pomoc. Czlowiek ten
przywolal w sobie wiare i modlil sie goraco o to, by zostac inzynierem doradca - bylo to
stanowisko, do którego mial odpowiednie przygotowanie. Udawszy sie do duzego
miasta, wynajal piekne biuro i zamieszkal w duzym hotelu, gdzie zwykle zatrzymywali
sie zamozni wlasciciele kopaln. Spotykajac ich, przybieral pewna siebie mine. Ze
zdecydowana wiara i po cichu afirmujac swoja odwage, pytal wlascicieli kopaln, czy nie
potrzebuja eksperta do spraw inzynierii. Nie okazywal ani cienia niepokoju co do
spodziewanej odpowiedzi i budzil zaufanie postawa chlodnej pewnosci siebie. Wkrótce
zawarl sporo kontraktów, wyjezdzal na inspekcje do kopaln i kazal sobie slono placic za
swe uslugi. Nie zapomnial o dziesiatakach i fasoli i przez caly czas pomagal jak mógl
ludziom, którym sie gorzej powodzilo. Po jakims czasie pieniadze zaczely naplywac tak
szybko, ze postanowil, iz pora juz zaczac odkladac czesc na czarna godzine. Kiedy tak
odkladal, poczal skapic i przestal rozgladac sie wokól siebie, komu by pomóc, nie
dochowal wiary. Zaniedbal sie takze w afirmacjach. Interes zaczal isc gorzej.
Wynajmowal tansze biura i zwolnil sekretarke. Oskarzajac ciezkie czasy i wszystko
oprócz wlasnej postawy, staral sie utrzymac w interesie, skapiac coraz bardziej. Pewnego
dnia wydal resztke pieniedzy i sprzedal wyposazenie biura za cene biletu do odleglego
miasteczka, gdzie przyjaciel zaoferowal mu marnie platna posade w biurze spólki
górniczej. Opowiadajac mi o swych przezyciach, inzynier zauwazyl: - Poswiecilem wiele
czasu, by naprawic sytuacje i zaczac od poczatku. Ale z pewnoscia nauczylem sie swojej
lekcji. Czlowiek po prostu musi zalac pompe, nie ma innego wyjscia. Pewna legenda
opowiada o królu, który zmarl, pozostawiajac królestwo najstarszemu synowi. Gdy tylko
ów syn doszedl do wladzy, natychmiast rozeslal zolnierzy, by zagrabili i dostarczyli mu
wszystko, co mialo jakas wartosc w niewielkim panstwie: wszelkie zboze, wszystkie
zwierzeta, zapasy i skarby. Wówczas przyszli do niego takze ludzie, mówiac: - My tez
nalezymy do ciebie, o Królu! Lecz on przegnal ich ze swej ziemi do innego kraju po to,
by jezdzic wokolo i patrzec, jak kazdy akr ziemi stoi pusty na dowód, ze jest jej
absolutnym wlascicielem. Kiedy wszystkie skarby zostaly juz zebrane, rozpuscil wojsko i
tylko z paroma slugami oddal sie rozkoszy napawania sie swym bogactwem. Ale radosc z

background image

niego nie przetrwala roku. Zwierzeta zjadly cale zboze, sluzacy zmarnowali zapasy,
których nie bylo czym uzupelnic, a wkrótce porzucili i jego samego. Chodzac teraz po
polach, widzial tylko zwierzeta padle z glodu i spichlerze o zakurzonych podlogach. W
koncu powiedzial sobie: - Mylilem sie w tych sprawach. Moze postepowanie mojego
ojca bylo lepsze. Udam sie do sasiednich królestw i nakaze moim ludziom, by wrócili i
wyhodowali mi nowe zwierzeta, zboze i inne plody. Ludzie wysluchali nowiny z
radoscia, ale kiedy poprosili o ziarno na zasiew pól i o zwierzeta do rozplodzenia stada,
król nie mógl im tego dostarczyc. Poprosil o pomoc sasiednie panstwo. Szybko mu jej
udzielono. Dzisiaj, wypisane zlotymi literami na najlepszym pergaminie tamtych czasów,
mozna ciagle jeszcze odczytac pierwsze prawo odbudowanego kraju: „Pomimo glodu,
zarazy, plag szaranczy zawsze nalezy zostawic jako swietosc dla bogów dziesiata czesc
zbiorów i bydla, aby mozna bylo zasiac na nowo pola i rozplodzic stada. Bogowie dali na
uzytek czlowiekowi tylko przyrost, a nie nasienie, z którego przyrost pochodzi".
AFORYZM V. Ten, kto nakrywa do jedzenia tylko dla siebie, jada najgorsze pozywienie:
ale kto zaprasza potrzebujacych do wspólnego posilku, moze brac udzial w uczcie. W
poczatkowym okresie goraczki zlota w Kalifornii oznakowano dzialki wzdluz pewnej
rzeki i wykopano szyby i tunele, aby dotrzec do glebszych pokladów zlotonosnych.
Niektórzy wlasciciele dzialek szybko postanowili wycofac sie i zyc bogato z tego, co
znalezli. Woleli to niz ryzyko dalszych inwestycji przy niepewnych szansach znalezienia
glebszych zlóz. Jeden po drugim zwalniali swoich chinskich robotników i wyjezdzali.
Imigranci chinscy nie mieli dokad sie udac. Gdy pozostal juz tylko jeden wlasciciel
dzialki, Chinczycy wyslali do niego delegata, by poprosil o prace. Wlasciciel
odpowiedzial mu, ze wlozyl prawie caly zysk w budowe eksperymentalnych tuneli i
szybów. Zostalo mu akurat tyle pieniedzy, by kontynuowac poszukiwania z wlasna
zaloga przez jeden do dwóch miesiecy. Po omówieniu sprawy bezrobotni Chinczycy
ponownie wyslali do niego swego delegata, który powiedzial: - Jesli kupi pan ryz i proch,
dosc dla wszystkich, bedziemy kopac, bez zaplaty. Jesli znajdziemy zloto, pan dobrze
zaplaci. Wlasciciel przyjal propozycje i obiecal podzielic sie równo z górnikami, jesli
znajda zloto. Natychmiast ruszono do pracy z takim entuzjazmem, jakiego jeszcze w
obozie nie widziano. Wlasnie gdy konczyly sie resztki ryzu i prochu, jedna z grup
dokopala sie do dawnego lozyska rzecznego. Piasek byl ciezki od zlota. Wlasciciel
dokladnie dotrzymal danego slowa, a chinscy robotnicy zadziwili ówczesny swiat
poszukiwaczy tego metalu niezwykla uczciwoscia w obliczu panujacego wtedy
powszechnie zwyczaju oszukiwania. Stala sie rzecz nieslychana: kazdziutenka wykopana
brylka zostala uczciwie oddana do wspólnego funduszu. Byl sobie kiedys rój pszczeli, w
którym doszlo do wielkiej niezgody. Królowa odleciala rozzloszczona, oswiadczajac, ze
znajdzie sobie nowy dom z dala od narzekajacych robotnic i leniwych trutni. Robotnice
poszly za jej przykladem: kazda poleciala znalezc sobie dziurke w skale albo drzewie na
wlasny magazyn plastrów miodu. Ale królowa nie umiala sama sie zywic ani budowac
komórek do skladania jaj, poniewaz te obowiazki zawsze wypelnialy inne pszczoly.
Robotnice zas nie potrafily zrobic ani wosku, ani miodu. Nim uplynal dzien, wszystkie
zorientowaly sie, ze cos jest nie tak. Jedna za druga powrócily do rodzimego roju, gdzie
królowa zajela ponownie swoje miejsce i tak do nich przemówila: - Nauczylam sie, ze
kazdy z nas musi dawac. Nie mozna dawac samemu sobie. Dopiero kiedy kazdy da cos
innym, mozemy wszyscy otrzymac z powrotem to, co niezbedne do zycia... - Po namysle
zakonczyla: - Idzcie nakarmic malenstwa w wylegarni, dajcie tez troche jedzenia

background image

trutniom. Kiedy pracujemy osobno, otrzymujemy mniej, niz jest niezbedne do zycia,
natomiast kiedy pracujemy dla innych, otrzymujemy tak wiele, ze nie potrafimy tego
zuzyc. Bylo raz trzech mezczyzn, z których kazdy chcial przerzucic klode przez niewielki
strumien. Klody byly za krótkie, zaczeli wiec z soba walczyc o zdobycie dodatkowej
klody. Ale wszyscy byli równie rosli i pod koniec dnia kazdy zyskal pare ran i siniaków,
lecz zadnemu nie udalo sie odebrac klody przeciwnikom. Nadal znajdowali sie po tej
samej stronie strumienia. Obmywajac spuchnieta twarz w wodzie, jeden z mezczyzn
dostrzegl mrówke usilujaca zaciagnac do mrowiska zuka. Zuk bylo wiele za duzy, by go
mogla zjesc, i o wiele za ciezki, by sama dala rade go ciagnac. Mezczyzna zobaczyl, jak
przybiegly inne mrówki i zadna z nich nie próbowala odegnac pierwszej ani odebrac jej
zuka. Zgodnie polaczyly sily i pociagnely zuka razem. - Hal - wykrzyknal. - Nawet
mrówki sa madrzejsze od nas. Teraz wiem, jak przerzucic klody przez strumien!
Powrócil do swych bylych wrogów i wyjasnil im, co osiagna dzieki wspólpracy. Wkrótce
wszyscy przeszli na druga strone. AFIRMUJ: Najwieksza lekcja, jakiej ludzie musza sie
nauczyc, to ta, ze zaden czlowiek nie zyje tylko dla siebie. Utwierdzam sie w
przekonaniu, ze codziennie wzrasta moja bezinteresownosc i wola - tak, silne pragnienie
- wspólpracy z bliznimi dla wspólnego dobra. Twierdze, ze stanowie jedno ze wszystkimi
innymi ludzmi. lacza nas wiezi porozumienia, wzajemnej pomocy, nieurazania siebie i
wspólpracy. Codziennie bede szukac okazji do pracy z innymi dla wspólnego dobra.
Bede przewodniczyl we wspólnych przedsiewzieciach albo uczestniczyl w nich jako
najskromniejszy pomocnik, kiedy kto inny bedzie przywódca. Bede wszedzie glosil, ze
wspólna praca jest najwieksza lekcja do nauczenia sie. Zrobie, co bede mógl, dla
popierania idei wzajemnej pomocy przy rozwiazywaniu wspólnych problemów miedzy

narodami i osobami.

CWICZENIE

Wycisz sie. Rozluznij. Zaprzegnij do

pracy wyobraznie, tak abys mógl przezyc rok w ciagu paru minut i zebrac plon rocznego
rozwoju w tak krótkim okresie. Wyobraz sobie miasto, w którym nie ma wspólpracy.
Wyobraz sobie, jak kazdy z osobna usiluje zbudowac dla siebie droge, system wodno-
kanalizacyjny, rynek, system transportu. Teraz przedstaw sobie idealna spolecznosc,
postanów, jakich powinna byc rozmiarów, aby bylo jak najwygodniej, bez zatloczenia, z
latwym dostepem do centrum. Zobacz, czy mozesz wybrac jedna rzecz w miejscowosci,
w której mieszkasz, i pomysl, czy mozna by ja poprawic. Spróbuj wyobrazic sobie, jak
sam, w pojedynke, wprowadzasz te zmiane na lepsze. Teraz wyobraz sobie, ze
zainteresowales projektem zmian grupe przyjaciól, a oni zainteresowali nim swoich
znajomych. Zobacz, jak wystarczajaca liczba ludzi przejela sie projektem i wspólnie
pracuja nad poprawieniem sytuacji. AFIRMUJ: Rozumiem nie tylko to, ze musze
wspólpracowac z Wyzszym Ja w modlitwie, ale rozumiem takze, ze pomagajac i
wspólpracujac z innymi ludzmi, pracuje zarazem w gronie ich Wyzszych Ja. Kiedy
swiadomie dzialam na rzecz scislejszej wspólpracy, niebianskie pompy sa wspaniale
zalewane i woda zycia poplynie obficie, spelniajac nie tylko wszystkie moje potrzeby, ale
takze potrzeby wszystkich, z którymi pracuje dla wiekszego dobra. MÓDL SIE: Prowadz
mnie z ciemnosci i egoizmu do swiatla i wielkodusznosci. Prowadz mnie od chwytania
dla siebie do dawania. Prowadz mnie do dawania milosci, niesienia pomocy i sluzby,
które na poczatek zaleja pompe wiary, zanim zaczne modlic sie o rzeczy, których pragne.
Prowadz mnie do rozwazania tych spraw dniem i noca, az nizsze Ja, mój mlodszy brat,
zaakceptuje je i uczyni czescia siebie. Prowadz nas, abysmy poznali Swiatlo, abysmy

background image

kazdego dnia wkraczali w Swiatlo glebiej... abysmy pozostali niewzruszeni i umocnieni
w Swietle... Amen.

Rozdzial 11
STRACH I UWOLNIENIE OD
STRACHU

Od niezliczonych tysiacleci bogowie, którym Pierwsza Przyczyna powierzyla zadanie
ewolucji ludzkosci z prochu i wody ziemi, stali przed problemem, który nadal jeszcze nie
jest w pelni rozwiazany. Polegal on na zaszczepieniu istotom ludzkim wlasciwej dozy
STRACHU, akurat tyle, by jak najlepiej unikaly niebezpieczenstw i przetrwaly. Strach w
zyciu wszystkich zwierzat ma jak najwyzsza wartosc. Jest to instynkt, którego dzialanie
zauwaza sie u wszystkich stworzen - od mikroskopijnych do tych na wysokim szczeblu
ewolucji. Zwierzeta i ptaki uciekaja od niebezpieczenstwa, jesli skierowane jest tylko
przeciwko nim, natomiast stawiaja mu czolo, jesli bronia potomstwa. Czlowiek jest
zwierzeciem wyzszego rodzaju i rózni sie od innych zwierzat, poniewaz ma jako goscia
w ciele rozumne srednie Ja, jak równiez Wyzsze Ja, które prowadzi oba nizsze. Stanowi
korone stworzenia, ale zarazem wykazuje najwieksza potrzebe wydoskonalenia instynktu
strachu. Jako niemowleta musimy nauczyc sie lekcji, jaka poznaja wszystkie stworzenia,
a mianowicie, jak zdobywac dobre rzeczy, a unikac raniacych. Zwierze ludzkie, dotarlszy
do punktu, w którym musi zastapic instynkt rozumem, zdane jest na wlasne sily albo na
rodziców i przyjaciól. Dziecku trzeba powiedziec, by trzymalo sie z dala od ognia, musi
tez poznac, oparzywszy sie, ze ognia nalezy sie bac do pewnego stopnia, w granicach
rozumu. Z chwila gdy strach przed ogniem powsciagany jest rozumem, staje sie bardzo
cennym narzedziem w wyposazeniu zyciowym czlowieka. Ale gdy czlowiek nauczy sie
juz ostroznosci, musi nadal rozumem pokonywac strach po to, by ogniem sie posluzyc.
Rzec mozna, ze jedna z wielkich róznic miedzy czlowiekiem a tygrysem polega na tym,
ze tygrys zawsze slepo i bezrozumnie boi sie ognia, natomiast czlowiek opanowuje strach
i korzysta z niego na setki sposobów. Wada czlowieka, która sprawia, ze czasami bardzo
zle wykorzystuje on strach, wynika z faktu, ze strach jest w przewazajacej mierze reakcja
zwierzeca i jako taka przynalezy nizszemu Ja. W nizszej jazni, czyli w podswiadomosci,
moze powstac caly kompleks strachu, bedacy poza zasiegiem i kontrola logicznego
sredniego Ja. Ale znajac nature tej wady, mozemy z pomoca narzedzia, jakim jest
wyobraznia, wspomóc proces osobistego rozwoju. Mozemy pokonac irracjonalne leki
meczace polowe ludzkosci przez wiekszosc zycia. Napisano wiele ksiazek majacych na
celu pomóc ludziom opanowac irracjonalny strach. Gros pracy psychiatrów koncentruje
sie na uwalnianiu pacjentów od leków, które w jakis sposób utrwalily sie w ich nizszych
Ja. Na tym, zatem, polega zdecydowane wyzwanie dla sredniego Ja. Wlasciwa pora do
rozpoczecia cwiczen z samym soba w celu opanowania strachu nie jest chwila, kiedy
strach juz atakuje. W takich przypadkach czesto jest juz za pózno. Nizsze Ja zachowuje
sie jak przerazony kon, który chwyta wedzidlo w zeby i ponosi czlowieka. Konieczna

background image

prace korygowania struktur lekowych i tworzenia normalnego wzorca, wedlug którego
reaguje sie na niebezpieczenstwo, mozna rozpoczac tylko wtedy, kiedy czlowiek jest
spokojny, a strach drzemie w uspieniu. Pewien slynny general toczyl dluga wojne,
nierzadko na pierwszej linii frontu, czesto odznaczajac sie zadziwiajaca odwaga w
prowadzeniu swoich oddzialów. Kiedys zdarzylo sie, ze po wygraniu powaznej kampanii
i zajeciu miasta jeden z zolnierzy ku swej konsternacji spostrzegl generala, którego czcil
za najwyzsza odwage w obliczu niebezpieczenstwa, jak kuli sie w rogu otoczonego
murem podwórka. General drzal pobladly i wymachiwal bezradnie rekami, jakby broniac
sie - przed malutkim kotkiem! Dopiero kiedy zolnierz przegonil stworzenie, jego
zwierzchnik z trudem sie opanowal. Mial kompleks irracjonalnego leku przed kotami.
Gdyby general znal potege wyobrazni, z której nauczylismy sie tak pozytecznie
korzystac, móglby wycwiczyc swoje nizsze Ja tak, aby ze stoickim spokojem stawialo
czolo kotom. To prawda, ze moze nigdy by ich nie polubil, ale potrafilby zmusic nizsze
Ja do przyjecia idei kota poddanej procesowi racjonalizacji, która bylaby silniejsza niz
bezrozumny, paniczny lek, pozostawiony w zwierzecym Ja, a powstaly
najprawdopodobniej we wczesnym dziecinstwie wskutek przypadkowego przezycia
strachu. (Przypuszcza sie jednak, ze takie kompleksy lekowe moga byc przenoszone z
poprzedniej inkarnacji, jak na przyklad w hipotetycznej sytuacji, w której general zostal
moze zaatakowany albo nawet zabity przez wielkiego kota w rodzaju tygrysa). Jest
zupelnie nieprawdopodobne, ze gdyby general podjal sie pod opieka psychiatry próby
uwolnienia sie od leku przed kotami, lekarz zaczalby od polecenia mu, by sie
zrelaksowal, po czym wyobrazil sobie, ze zbliza sie do niego wielki kot, a on, zapedzony
w róg, nie moze uciec. Gdyby psychiatra rzeczywiscie wydal takie polecenie, a general
go posluchal, to mialby wszelkie dane na kompletne zalamanie psychiczne i pewnie
rozwinalby sie u niego lek przed wyobrazonymi kotami. Przecietnie madry lekarz
zblizalby sie do tematu kota ostroznie i z rozwaga. Dopilnowalby, aby general zastosowal
cala swa umiejetnosc rozumowania podczas szeregu spokojnych rozmów, w których od
czasu do czasu dotknalby sprawy kotów. Pomoc lekarza sprowokowalaby dzielnego
generala do wyjawienia i zbadania swego problemu. Przedyskutowaliby go pod
wszelkimi katami i doszliby do bardzo waznego wniosku, ze koty wcale nie sa
niebezpieczne, tylko po prostu uruchamiaja kompleks lekowy ukryty gleboko w
podswiadomosci. Dopiero teraz, po uswiadomieniu generalowi wszystkich aspektów jego
przypadku, mozna by bardzo powoli rozpoczac prace z wyobraznia. Lekarz móglby mu
polecic, by wyobrazil sobie, jak przechodzi kolo miejsca, gdzie byl kot. To, byc moze,
wywolaloby znajome symptomy - jesli tak, omówiliby je i racjonalnie wyjasnili. Sama
obecnosc lekarza dodalaby prawdopodobnie przestraszonemu nizszemu Ja poczucia
pewnosci. W nastepnym etapie general móglby wyobrazic sobie kota, spotkac sie z nim
w wyobrazni. Jesli dobrze poradzilby sobie z ta sytuacja, kolejnym krokiem byloby
wyobrazenie sobie konkretnie istniejacego kota. General musialby zmobilizowac sily, by
przyjac to wyzwanie z zupelnym spokojem. Takie cwiczenia, przeprowadzane szybciej
lub wolniej, najprawdopodobniej okazalyby sie sluszna terapia, tak ze w koncu general
potrafilby stanac twarza w twarz z kotem, nie ulegajac staremu wzorcowi reakcji.
Przecietna osoba moze miec pelno leków, ale ani jednego kompleksu lekowego. I takie
jednak zwykle leki sa wystarczajaco uciazliwe same w sobie. Stosujac narzedzie
wyobrazni, trzeba z poczatku poruszac sie powoli i ostroznie, by nauczyc nizsze Ja
wlasciwego reagowania na sytuacje czy rzeczy powodujace napady leku. Pewien slawny,

background image

madry i dowcipny czlowiek napisal kiedys, ze przez cale zycie cierpial z powodu
ciaglych nie konczacych sie klopotów - z których wiekszosc nigdy nie miala realnych
podstaw. MARTWIENIE SIE jest aspektem leku, czesto znacznie bardziej meczacym i
trudniejszym do zniesienia niz usprawiedliwiony strach przezywany w sytacjach, kiedy
to, czego sie boimy, rzeczywiscie sie wydarza. Mówi sie, ze niektórzy ludzie potrafia w
krytycznej sytuacji stanac na wysokosci zadania. Wyrazamy sie o nich z podziwem,
ceniac ich widoczna odwage w obliczu niebezpieczenstwa zagrazajacego im samym lub
ich najblizszym. Ale jest to odwaga typowa dla sredniego Ja, odwaga czlowieka o raczej
silnej „woli". Jego srednie Ja natychmiast przejmuje kontrole w chwili zagrozenia i
wykonuje on konieczne czynnosci. Ten sam czlowiek, przykro o tym mówic, potrafi sie
identycznie denerwowac i zadreczac zmartwieniami jak kazdy inny, jesli
niebezpieczenstwo nie jest bezposrednie albo bardzo grozne. Zmartwienie to lek
poruszajacy sie w podswiadomych sferach nizszego Ja. Mozna je odsunac
rozumowaniem albo zdecydowanym wysilkiem woli sredniego Ja, ale kiedy tylko srednie
Ja straci czujnosc, zmartwienie powraca i klebi sie w kólko w myslach, w centrum badz
na obrzezach swiadomosci, az caly czlowiek jest umeczony. Martwienie sie wysysa sile
zyciowa. Jak zatem pochwycic nizsze Ja i utrzymac je w ryzach? Odpowiedz jest taka, ze
nie podchodzi sie do tego problemu w ten sposób. Nie atakujemy frontalnie, nie
chwytamy sie kurczowo nizszego Ja i jego zmartwien tylko po to, by sie przekonac, ze i
ono, i one umknely. Trzeba zblizyc sie cicho i powoli tylnymi drzwiami, zakrasc sie od
tylu. „Pomalu" jest tu regula. Tak jak general wyobrazajacy sobie, ze przechodzi obok
miejsca, gdzie kiedys byl kot, ale juz go nie ma, zaczynamy wyobrazac sobie bardzo
maly fragment nieszczescia, którym zamartwialismy sie w zeszlym miesiacu - w zadnym
wypadku nie moze to byc zmartwienie obecne. Wyobrazamy sobie kilka drobnych
klopotów, które moglyby zdarzyc sie nam albo naszym najblizszym, ale nie zdarzyly sie.
Jesli to pójdzie dobrze, kontynuujemy i zajmujemy sie fragmentem czy aspektem
jakiegos rzeczywistego nieszczescia, które przezylismy w przeszlosci. Stale czuwamy
nad tym, by pamietac, ze przetrwalismy je i nie bylo ono az tak nie do zniesienia i tak
katastrofalne, jak sie tego obawialismy. Porównujemy to, co sie autentycznie zdarzylo, z
wszystkimi obawami, które sie nigdy nie spelnily. I jesli nasze nieszczescia podobne sa
do tych, jakie spotykaja wiekszosc naszych bliznich, to po spojrzeniu w przeszlosc
przekonamy sie, ze bylo jakies ukryte dobro - jakas Opatrznosc, zaplanowany pozytek,
który wynieslismy z przezytego doswiadczenia. Zaczynajac od malych leków i
dochodzac powoli, dzien po dniu do tych, które naprawde sie licza, stopniowo uczymy
nizsze Ja tworzenia nowego wzorca, nowych nawyków reagowania. To tak, jak uczenie
sie pisania na maszynie poprzez wizualizacje rozkladu liter i naciskanie klawiszy w
wyobrazni. Stosujac to cwiczenie, niektórzy doszli do najwyzszej perfekcji w
maszynopisaniu. Osiagneli w ten sposób szybkosc i dokladnosc, jakich nie mogli
uzyskac, kladac rece na klawiaturze, poniewaz palce spowolnialy akcje. Kiedy dzieki
cwiczeniom w pelni rozwineli szybkosc i latwosc pisania w wyobrazni, nizsze Ja
potrafilo w krótkim czasie doprowadzic palce do wymaganego poziomu sprawnosci. Nie
mozna powiedziec, ze czlowiek zdola zrobic wszystko, co sobie zwizualizuje, ale w
wielu przypadkach jest to calkowita prawda. Dzieje sie tak dlatego, poniewaz potrafimy
wycwiczyc godzinne dzialanie w czasie minuty. Wyobrazenie sobie, ze przebieglem mile
w jak najlepszej formie, zabiera mi zaledwie dziesiec sekund. We wszystkich
normalnych procesach uczenia sie mysl wyprzedza dzialanie. Kiedy uczycie sie na

background image

pamiec fragmentu ksiazki, mysl jest pierwsza, a jezyk podaza za nia. Jesli spróbujemy
odwrócic proces i nauczyc sie fragmentu, powtarzajac go w kólko bezmyslnie, bedziemy
sie jakac i wahac, recytacja nie powiedzie sie. Podobnie uczymy sie uwalniania od leku.
Najpierw srednie Ja przedstawia z pomoca rozumu sytuacje zwiazana z lekiem. Tworzy
mentalny obraz wydarzen, w których nizsze Ja moze pózniej brac udzial. Jest jak ojciec
zlobiacy slady w sniegu, by przeszedl po nich syn. Syn musi sie tylko nauczyc stapac
wytrwale sladami ojca. Natomiast bez tych prowadzacych sladów musialby powoli i
bardzo uwaznie rozpoznawac kierunek marszu, cel, a takze wszystko to, co droga
oznacza i od niego wymaga. Zanim rozpatrzymy szczególowo najpowszechniejsze
rodzaje leków, lacznie z metodami ich pokonywania, oto cwiczenie i afirmacja, których

mozna uzyc we wszystkich przypadkach:

CWICZENIE

Wyobraz sobie

siebie wewnatrz ochronnej kopuly swiatla twego opiekunczego Wyzszego Ja i bez obaw,
wywolaj sytuacje, które moglyby w przyszlosci napawac cie strachem. Zobacz, jak jestes
spokojny, pewien samego siebie i bezwzglednie odwazny w obliczu kryzysu i jak
przetrwales ten okres, az niebezpieczenstwo zostalo pokonane, a zycie toczy sie dalej.
AFIRMUJ: Przywolujac i stawiajac przed soba swoje leki, pozbawiam je mocy
krzywdzenia i nekania mnie. Przewiduje kazda mozliwa sytuacje, jaka moze mi sie
wydarzyc, i spotykam ja z odwaga. Gdyby jakas rzecz, której sie obawiam, naprawde sie
wydarzyla, okaze sie nieustraszony i potrafie stawic jej czolo z pewnoscia siebie
zapewniajaca powodzenie. Moje Wyzsze Ja to mój Aniol Stróz. Strzeze mnie i pomaga
mi uswiadomic sobie i pozbawic mocy kazdy bez wyjatku lek, jaki moze sie pojawic. Nie
boje sie zla. NIE boje sie zla. NIE boje sie ZLA. STRACH PRZED CHOROBA, jesli
pozwolimy mu sie czaic w nizszym Ja w nieprawidlowej formie kompleksu, moze
sprawic, ze w przypadku pojawienia sie bólu, który nie da sie natychmiast wyjasnic,
wpadniemy w panike. Nizsze Ja, jak wiemy, nie stalo sie jeszcze doskonale w
ewolucyjnym procesie wspólzycia ze srednim Ja. Zwierzeta ulegaja chorobom i smierci,
ale sie ich nie boja. Kiedy nadchodzi kres ich zycia, klada sie spokojnie i umieraja; nie
umieraja tysiackrotnie ze strachu. Tylko zwierze ludzkie, ze swoim gosciem, srednim Ja,
umiera tysiacami urojonych smierci, no i rzeczywista, która przychodzi raz w calym
zyciu. Aby wybudowac bariere przeciwko wszelkim dzikim strachom, jakie moga sie
pojawic w przypadku zachorowania, dobrze jest przyjrzec sie ewentualnosciom,
wyobrazic sobie bez emocji najzwyklejsze choroby. (Emocje moga na zasadzie
autosugestii sprawiac, ze nizsze Ja wykaze symptomy tych chorób, które przedstawimy
sobie z dostateczna moca.) Wyobraz sobie, jak nagle zauwazasz, ze cos jest z toba
niedobrze, wzywasz lekarza i posylaja cie do szpitala na wyciecie wyrostka
robaczkowego. Zobacz siebie po powrocie do zdrowia, jak znowu czujesz sie dobrze.
Powtarzaj cwiczenie, wyobrazajac sobie podobne przypadki, klopoty z zebami albo
zlamaniami. Zwróc najwieksza uwage na to, by w zadnym z tych przypadków nigdy nie
zatrzymywac ruchomego filmu wyobrazni w krytycznej chwili. ZAWSZE WIZUALIZUJ
DALEJ, az do momentu pelnego odzyskania zdrowia i powrotu do szczesliwego,
normalnego zycia. Jesli trapi cie strach przed choroba w rodzinie, przeprowadz swoich
bliskich przez to wydarzenie we wlasnej wyobrazni, zawsze w rezultacie widzac ich w
doskonalym samapoczuciu i zdrowiu. Zatrzymaj sie dluzej nad ostatnim szczesliwym
obrazem i podziekuj, ze twój najblizszy ma kierownictwo, ochrone i jest bezpiecznie
prowadzony przez doswiadczenia zycia. Jesli zaskoczy cie znienacka nagla choroba,

background image

uswiadom sobie, ze panika, jaka moze odczuwasz, to raptem reakcja nizszego Ja - reakcja
spowodowana tym, ze od lat robily na nim wrazenie rózne choroby obserwowane u
przyjaciól czy znajomych. Przestan myslec o bólach i dolegliwosciach chwili. Posun sie
w wyobrazni naprzód i zacznij wytrwale zyc jako uzdrowiony, po odzyskaniu dobrej
kondycji. Pomysl o tym, ze czas leczy wszelkie rany. Powtarzaj sobie w kólko, by byc
cierpliwym, odwaznym i nieustraszonym. Przypominaj sobie stale, ze nic nie moze cie
trwale skrzywdzic, nawet smierc. Nic nie zrani niesmiertelnej duszy. Tylko cialo mozna
zranic, a cialo to tylko narzedzie, którego uzywasz przez okreslony czas; nalezy o nie jak
najlepiej dbac i zostawic bez zalu, kiedy nadejdzie pora. Zawsze byly nowe ciala do
twojego uzytku i zawsze beda, tak dlugo, jak bedziesz ich potrzebowal. Smierc to jak
zrzucenie bezuzytecznego ubrania, po to by zalozyc nowe. Módl sie do Wyzszego Ja o
pomoc i niezbedne kierownictwo dla siebie i twojego lekarza, w przypadku gdy zostanie
wezwany. Jesli drzwi sa otwarte dzieki modlitwie o uzdrowienie, Wyzsze Ja moze
interweniowac i zadbac o ciebie w cudowny sposób. Jezeli masz przyjaciela albo kogos
bliskiego, kto nie ulega strachowi, popros, by nalozyl na ciebie rece i pomodlil sie o
uzdrowienie. Gdyby do takiej modlitwy zebral sie krag przyjaciól, liczba Wyzszych Jazni
zajetych pomaganiem ci wzroslaby dostatecznie, by spowodowac prawie natychmiastowe
uleczenie, nawet z najciezszego stanu. Modlitwa do Wyzszego Ja powinna byc prosta.
Kilka glebokich oddechów, wraz z rozkazem do nizszego Ja, by zgromadzilo dodatkowa
sile zyciowa i zaczelo przekazywac j a umilowanemu Wyzszemu Ja - to .pierwszy krok.
Drugim jest wyobrazenie sobie pozadanego stanu i poproszenie Wyzszego Ja o odbicie
go w rzeczywistosci. Mozna podziekowac za ów pozadany stan, który z chwila
wizualizacji albo opisania w slowach juz stal sie realny. Tajemnica nauki „popros i wierz,
ze juz otrzymales" polega na tym, ze podziekowanie za upragniony stan juz dokonany
pomaga wyrzucic z obrazu mentalnego przyczyne problemu. NIGDY nie módl sie:
„Ulecz to chore cialo, niech wyzdrowieje„. Ten blad popelnia sie o wiele za czesto...
Tworzymy mentalny obraz ciala w chorobie i ów stan choroby zostaje niemal
automatycznie odbity w rzeczywistosci: wysylamy bowiem do Wyzszego Ja juz
zanieczyszczony obraz - skazone nasienie, które ma byc posiane i wyrosnac jako
odpowiedz na modlitwe. Obraz mentalny stanu chorobowego wpuszcza zatruta wode do
pompy zalewanej mana. Z mentalnych rak nalezy zmyc wszystkie mysli o chorym czy
niedoskonalym stanie, tak jak myje rece doswiadczony chirurg przygotowujacy sie do
przeprowadzenia delikatnej operacji. Musimy stanac „przed Panem" z czystymi rekami
umyslu i czystymi rekami sumienia. Kiedys przyjaciel powiedzial mi, dlaczego przestal
sprzedawac polisy ubezpieczeniowe od wypadków. Wyjasnil: - Przekonalem sie, ze cos,
co zrobilem opisujac wypadki, jakie moglyby sie w kazdej chwili zdarzyc moim
przyszlym klientom, mialo paskudny zwyczaj autentycznego wydarzania sie im po
niedlugim czasie. Stale wyplacalem odszkodowania ludziom, którym niedawno
sprzedalem polisy, natomiast ci, którzy ich nie nabyli, jak sie wydawalo, uchodzili calo.
Przestalem wiec sprzedawac polisy. Im bardziej osoba podatna jest na sugestie, tym
latwiej sprzedac jej polise ubezpieczeniowa, i tym wieksze jest niebezpieczenstwo, iz
zywe obrazy wydarzajacego sie wypadku sprawia, ze stanie sie ona „podatna na
wypadki". Niektóre autorytety w dziedzinie psychologii twierdza, ze wiekszosc
wypadków powodowanych jest sugestiami zaakceptowanymi przez podswiadomosc.
Zachodzi tu, co nastepuje: obraz wypadku pozostaje w nizszym Ja w szczytowym
momencie kryzysu. Trzeba koniecznie pamietac, ze moc takiej sugestii, o jakiej mowa,

background image

zostaje unieszkodliwiona, jesli podczas specjalnych cwiczen Huny przeprowadzi sie w
wyobrazni scene wypadku do konca - wynik sytuacji ma byc szczesliwy, a ochrona,
prowadzenie i pomoc Wyzszego Ja niezawodne. KIEDY KTOS Z NAJBLIZSZYCH
JEST CHORY, wielu ludziom najtrudniej jest przezwyciezyc strach. W takiej sytuacji
emocje sa naturalnie bardzo pobudzone. Wylania sie wtedy z ludzkiej podswiadomosci
pradawny, pierwotny instynkt, który sprawia, ze dzikie zwierze walczy w obronie
mlodych albo swej towarzyszki; milosc, strach i slepy zwierzecy gniew zalewaja falami
osobe zaskoczona w centrum takiej burzy. Mloda matka moze zupelnie wariowac ze
strachu, czytajac, ze wokól szerzy sie choroba Heinego-Medina. Jedno wspomnienie
pociaga za soba nastepne i matka przypomina sobie z przerazeniem ludzi kalekich,
których widziala, zwlaszcza dzieci. Gnana strachem w przyszlosc, wyobraza sobie
wlasne ukochane dziecko umierajace w zelaznym respiratorze Drinkera, a jego niegdys
piekne cialko pokurczone i niezdolne do zycia. Taki strach ma podstawy w dostatecznie
wielkim, prawdziwym niebezpieczenstwie. Nadaje mu to duza moc. Niebezpieczenstwa
nie nalezy ignorowac. Jak najspokojniej i najrozsadniej trzeba podjac wszelkie srodki
zapobiegawcze. Jesli dziecko ma objawy wskazujace na bezposrednie zagrozenie,
natychmiast nalezy wezwac lekarza. Panice zas, która tak czesto sie pojawia, trzeba bylo
przeciwdzialac na samym poczatku, odwaznie przyjrzawszy sie wszystkim
ewentualnosciom zwiazanym z choroba i W WIZUALIZACJI, PRZEZYWAJAC
KAZDA Z NICH DO KONCA, JAKIM JEST DOSKONALE ZDROWIE DZIECKA.
Trzeba stale utrzymywac w wyobrazni poczatkowe i koncowe obrazy ukochanej osoby w
dobrym zdrowiu, natomiast niebezpieczenstwu czyhajacemu w srodku (które ma szanse
zmaterializowania sie tylko jedna na bardzo wiele) odmawiac miejsca w ciagu
wyobrazen. Kazda modlitwe do Wyzszego Ja zawierajaca choc cien niewlasciwego
obrazu powinno sie traktowac jak grzech i starannie takiej unikac. Osobe ukochana,
zwlaszcza dziecko, nalezy za wszelka cene chronic od leków matki i ojca. Jesli strachu
nie da sie calkowicie usunac i zastapic wiara w pomoc Wyzszego Ja, to przynajmniej nie
wolno dac mu wyrazu w slowach i dzialaniu. Dziecku trzeba dodac odwagi i zapewnic
jak najwiekszy komfort psychiczny i fizyczny, a rodzic powinien przejsc do drugiego
pokoju i postarac sie zwalczyc lek, zastepujac go wiara. Rozluznij sie. Wyobraz sobie,
jak jestes spokojny, pelen zaufania i wiary, ze na twoja prosbe Wyzsze Ja odbije w sferze
fizycznej wyobrazony przez ciebie obraz dobrego zdrowia, ze stanie sie on
rzeczywistoscia. Po odzyskaniu spokoju mozna przeslac modlitwe, w której wyobrazamy
sobie dziecko jak zwykle zdrowe i szczesliwe. Modlitwe powtarzamy tak czesto jak
trzeba, by usmierzyc strach. Modlitwa kumuluje sie i rosnie. Wiedza o tym od wieków
katolicy. Czesto poprzedzaja serie modlitw o pewna okreslona rzecz „zalewaniem
pompy" - moze to byc dar dobroczynny aprobowany przez Kosciól albo chociaz fizyczny
bodziec, jakim jest zapalenie swieczki, czym symbolizuj powiekszenie Swiatla, czyli
umocnienie Wyzszych Ja (które dla nich stanowia wspólnote swietych). Moc modlitwy
powtarzanej co okreslony czas, przez caly dzien, noc albo dobe, stale rosnie. Jesli taka
nowenne, czyli serie modlitw odprawi sie na sposób Huny, ze zrozumieniem zawartych
w niej elementów, a zwlaszcza tego,. ze trzeba przeslac mane i ze obraz pozadanego
stanu nie moze zawierac ani sladu negatywnych mysli, rezultaty okaza sie jak najlepsze.
Jesli rodzic potrafi odzyskac chlodny spokój i wiare, a takze stworzyc wyrazny i czysty
obraz dziecka w pelni zdrowia, mozna zastosowac bezposrednia metode uzdrawiania.
Jest to niemal naturalny gest ze strony rodzica; kladzie on reke na dziecko, wizualizujac

background image

je w stanie zupelnego zdrowia i szczescia, zarazem wzywajac Wyzsze Ja i dziekujac mu,
ze mana ciala zostaje uzyta do pomocy dziecku i ze juz jest ono zdrowe. „Skladam dzieki
za to, ze Ojciec-Matka uzywaja teraz sily zyciowej mojego ciala i ze calkowicie uleczyla
ona dziecko, przywracajac mu przyjemne, dobre samopoczucie. Skladam dzieki za to, ze
dziecko stoi teraz w pelni Swiatla i jest pod kazdym wzgledem naturalnie doskonale.
Amen". Mlodzi maja wielki zapas sily witalnej i uzyskanie dla nich uzdrowienia nie jest
trudne. Bardzo starzy, u których strumien zycia prawie wysechl, reaguja wolniej, a czesto
czuje sie, ze lepiej jest poprosic dla nich o bezbolesne i latwe odejscie niz o cud
uzdrowienia. STRACH PRZED UTRATA PRACY, PIENIEDZY, PRZED CHOROBA I
NIEMOZNOSCIA WYPELNIANIA SWOICH OBOWIAZKÓW - po prostu strach o
siebie lub swoich najblizszych zadrecza ogromna liczbe ludzi. Ten zespól leków jest
najgorszy dla osób wrazliwych, których nizsze Ja gleboko odczuly nedze w dziecinstwie
albo pózniej, badz tez przez cale zycie. U tych osób najmniejsze zagrozenie materialnego
bytu wyzwala caly lancuch wybuchowych lub depresyjnych reakcji; ozywaja
wspomnienia trudnych czasów. I tu równiez korekta reakcji lekowych zaczyna sie od
uswiadomienia sobie, ze zwierze w czlowieku znowu odgrywa role, w której zmuszone
jest do walki z innymi zwierzetami o pozywienie albo bezpieczenstwo. W nizszym Ja
moga pozostawac jeszcze wspomnienia wlasciwe jego rasie, a wiec wspomnienia o
bitwach o dostep do wody, o pastwiska, tereny lowieckie czy lowiska rybne. Normalne
dostosowanie sie zwierzecia, jakim jest nizsze Ja, powinno dostarczyc czlowiekowi
silnego motywu do walki o ochrone mozliwosci zarabiania albo do znalezienia nowego
zródla dochodu, jesli poprzednie zostalo utracone. Powinno dodac odwagi, checi do
pracy, poszukiwan i prób. Wadliwa reakcja zachodzi wtedy, kiedy pamieta sie przede
wszystkim dawne niepowodzenia, a zupelnie pomija wiele odniesionych w przeszlosci
sukcesów. Przerazony albo nieprzytomny ze strachu czlowiek, przemierzajacy ulice w
poszukiwaniu pracy, zapomina, ze w Ameryce nikt nie jest zmuszony do glodowania.
Zapomina o wierze i filozofii zycia, jesli takie posiadal. Cierpi coraz intensywniej.
Paralizuja go strach i zniechecenie. Osiaga punkt, kiedy juz nie spodziewa sie wygrac,
bez wzgledu na to, jak bardzo bedzie sie staral. Krótko mówiac, jego szanse wybrniecia z
klopotów finansowych sa coraz mniejsze. Dla czlowieka szamoczacego sie w takiej
walce miedzy swymi wewnetrznymi lekami a zewnetrznymi okolicznosciami opoka
moze byc zona. Moze ona zachecac, trwac nieugiecie w wierze i modlic sie o pomoc,
czego on w stanie depresji nie moze czynic efektywnie. Taka pomoca bylby takze dobry
przyjaciel. Oczywiscie, nie wolno okazywac niecierpliwosci, musza ja zastapic wiara i
ufnosc. Osoba stojaca przed grozba utraty pracy powinna jeszcze w okresie dobrobytu
przygotowac sie na stres strachu, jaki moze pojawic sie w takiej sytuacji. Znowu
pozyteczna bedzie tutaj codzienna praca z wyobraznia, tworzenie obrazu utraty pracy
albo niepowodzenia w obecnie prowadzonym interesie, nastepnie przezycie tego w
wizualizacji i wyjscie na koniec z czyms nawet lepszym - kiedy znów wszystko jest w
porzadku. Po takich cwiczeniach profilaktycznych przeprowadzonych w wyobrazni
prawdziwa utrata zródla dochodu, jesli sie zdarzy, przyjeta zostanie bez szarpiacego
strachu i paralizujacych leków. Nizsze Ja dostosuje sie i czlowiek bedzie zdolny do
znacznie wiekszego i efektywniejszego wysilku przy szukaniu nowego zajecia, a takze do
wzywania pomocy Wyzszego Ja. Osób, które potrafia rozpoczac kazdy dzien
poszukiwania pracy od modlitwy wiary „widzac„ nowe stanowisko jako juz znalezione,
dobre, pozadane - nic nie powstrzyma. Mozliwosc pracy otworzy sie albo w oczekiwany

background image

sposób, albo czasami zupelnie nieprzewidziany. Wyzsze Ja sa zadziwiajaco madre w tych
sprawach i potrafia zdzialac cuda, jesli pozwoli sie im brac przynalezny im, naturalny
udzial w codziennym zyciu potrójnego czlowieka. STRACH PRZED UTRATA
PIENIEDZY albo PRZEGRANIEM SPRAWY W SADZIE i im podobne, a takze lek, ze
nie zdolamy uiscic oplat i zabiora nam wlasnosc - tym strachom i setkom podobnych
nalezy sie przeciwstawic podanymi wyzej metodami, takim samym wczesniejszym
przygotowaniem na wlasnie takie przypadki, budujac zarazem wiare w pomoc i
kierownictwo Wyzszego Ja. Przewidujac nieszczescia tego rodzaju, czlowiek postapi
wlasciwie, jesli przezyje wyobrazona sytuacje do konca, czasami jednak zmieniajac ten
koniec - z niezawodnego sukcesu w tymczasowa strate, która pózniej okaze sie najlepsza
rzecza, jak mogla sie byla wydarzyc. Niekiedy Wyzsze Ja, obdarzone zdolnoscia
widzenia przyszlosci, dostrzega, ze potrzebne jest pewne niepowodzenie, by potem
przyszla wieksza korzysc. Na przyklad kupilem kiedys drukarnie, której wartosc polegala
glównie na tym, ze znajdowala sie w swietnym punkcie, byla natomiast w starym
budynku, wiec czynsz byl niski. Zaledwie objalem wlasnosc po nabyciu, kiedy odkryto
blad w umowie i po bezowocnej walce w sadzie stracilem dzierzawe i bylem zmuszony
opuscic teren. Moje modlitwy o wygranie sprawy pozostaly nie spelnione, ale prawie
natychmiast, po raz pierwszy od wielu lat, opróznil sie sasiedni budynek i moglem sie do
niego wprowadzic niemal bez przerwy w interesach. Przeprowadzka ledwie sie
zakonczyla, kiedy wlasciciel starego budynku nagle zmienil plany wynajmowania go
przez dalsze piec lat, kazal go wyburzyc i zbudowac na tym miejscu wielki biurowiec.
Czlowiek, któremu sad przyznal dzierzawe, zostal stamtad wyrzucony. Wyzsze Ja
uratowalo mnie w taki zawily sposób. Patrzac wstecz, zrozumialem, ze gdybym nie
przegral procesu i nie zdobyl nowego miejsca akurat wtedy, kiedy stalo sie dostepne, i ja,
i moja drukarnia znalezlibysmy sie na ulicy i musialbym przeprowadzic sie tak daleko, ze
stracilbym klientów. Nigdy nie przyznawaj, ze zdarzylo sie nieszczescie, bez wzgledu na
to, jakie. Podziekuj Wyzszemu Ja za lekcje, która ci dalo, albo za zmuszenie cie do
skrecenia z jednej sciezki w druga. (I to szczerze!) W kazdym prawie przypadku, gdzie
pomimo codziennych wysilków utrzymywania zgodnej wspólpracy z Wyzszym Ja
pojawila sie, jak na to wyglada, bieda, juz jest w drodze jakies wieksze dobro i w
pewnym sensie oczyszczany zostaje grunt, by mogla sie zmaterializowac nowa i lepsza
struktura zyciowa. Kiedys spóznilem sie na pociag, co bylo wówczas bardzo przykre, ale
odmienilo na znacznie lepszy caly bieg mojego zycia. Innym razem upadlem na sliskich
schodach i zlamalem reke, co ustrzeglo mnie przed wejsciem w interes, który, jak czas
wkrótce pokazal, bylby dla mnie bardzo niekorzystny. NIEOKRESLONE LEKI PRZED
CZYMS NIEWIDZIALNYM I NIEJASNYM to ostatnia kategoria powszechnych
strachów. Najczesciej przesladuja one kobiety, moze dlatego, ze czesto brak im sil, by sie
obronic. Wiele kobiet przezywa straszny lek przed samotnym spedzeniem nocy w domu.
Poruszone zostaja dawne leki zasiane w dziecinstwie i zalewa je powódz wspomnien o
okropnych rzeczach zaslyszanych albo przeczytanych w gazetach. Dla przerazonej
kobiety nie ma sensu powtarzanie sobie, ze w ciagu dlugiego zycia napastowana jest
mniej niz jedna kobieta na wiele tysiecy i ze prawdopodobienstwo napasci na nia tej
wlasnie nocy jest zbyt male, by moglo sie liczyc. W jej nizszym Ja lek rosnie coraz
bardziej. Wymyka sie zupelnie spod kontroli i kobieta trzesie sie ze strachu na kazdy
znany lub nieznany dzwiek, który moze oznaczac, ze ktos próbuje wlamac sie do domu,
albo zwiastowac jakies inne niebezpieczenstwo. Jest to sytuacja godna pozalowania, ale

background image

wcale nie trzeba jej znosic. Te leki mozna wydobyc na swiatlo, tak jak kazde inne.
Mozna sie nimi zajac po kolei, od najmniejszych do najwiekszych i najczarniejszych.
Przy przeprowadzaniu takich korekcyjnych cwiczen wizualizacyjnych Wyzsze Ja ma
nieoceniona wartosc. Kobieta moze raz po raz przesylac do niego obraz siebie, w którym
jest pelna odwagi i wiary, i ten obraz urzeczywistni sie i na tyle utrwali, ze da jej
wybrnac z kazdej sytuacji. Z takim samym ostroznym spokojem mozna podchodzic do
duchów, zjaw, a nawet do znanych leków przed pajakami i szczurami, trzymajac w tym
czasie mocno za reke Wyzsze Ja. W walce z lekami nastepuje ciagle uwalnianie z
podswiadomego Ja sily zyciowej, jaka zostala uwieziona w nasionach, czyli
kompleksotwórczych wspomnieniach leków. Jesli te sile oferuje sie w podziekowaniu
Wyzszemu Ja do jego uzytku i celów, krok po kroku caly czlowiek staje sie silniejszy, a
dodatkowa moc uzyskana z pokonania jednego smoka strachu sprawia, ze wieksza jest
pewnosc zabicia nastepnego - a takze, iz o wiele latwiej to uczynic. Kiedys, gdy nasze
spoleczenstwo paralizowaly nieuzasadnione obawy, ster naszego panstwa wzial w swoje
rece pewien wielki czlowiek, którego spotkalo jedno z najstraszniejszych osobistych
nieszczesc. Przezwyciezyl on swoje leki i uposledzenie. W pierwszej mowie do narodu
przekazal z glebi wlasnego duchowego doswiadczenia slowa ustanawiajace prawde: „Nie
musimy sie niczego bac z wyjatkiem wlasnych obaw". Jak sie okazalo, mial calkowita
racje. Prawda ta dotyczy 99 procent naszych leków mozemy sie bac jedynie ich samych, i
to tylko dlatego, ze pozwalajac im wypelniac serca i umysly, odcinamy i oslabiamy
wiare. Nie ustawaj w afirmowaniu: Nie bede sie bal zadnego zla. Nie bede sie bal
ZADNEGO zla. Nie bede sie bal ZADNEGO ZLA. Zyje pod przewodnictwem
Wyzszego Ja i wszystko, co mnie spotyka, ostatecznie okaze sie dla mnie dobre. NIE
BOJE SIE ZADNEGO ZLA. Stosuj afirmacje podana przez jednego ze starozytnych
medrców, która podtrzymywala mezczyzn i kobiety przez cale wieki i nadal bedzie to
czynic. Pochodzi z Psalmu 27: „Pan [moje Wyzsze Ja - przyp. aut.] swiatlem i
zbawieniem moim: kogóz mam sie lekac? Pan ochrona mojego zycia: przed kim mam sie
trwozyc?" Po kazdym cwiczeniu, w którym pracujesz nad przemiana mocy twoich leków
w wielka i dajaca ochrone moc WIARY, wytrzyj do czysta tablice umyslu. .Poleruj od
nowa jego lustro, az bedzie odbijalo jedynie dobro, zyczliwosc, SWIATLO.

Rozdzial 12
„OSTATNI NIEPRZYJACIEL"

Pewien oficer armii amerykanskiej, który otrzymal wiele odznaczen za mestwo,
powiedzial mi kiedys, skad wedlug niego wziela sie jego odwaga. Przezywal potworne
koszmary nocne, omal nie umarl ze strachu. Wyszedl z tych przezyc z tak dobrze
wyuczona lekcja, ze odmienilo to cale jego zycie. We snie atakowal go nieprzyjaciel
olbrzymich rozmiarów, o wielkiej mocy i sprawnosci, z wsciekla nienawiscia i dzikoscia
najbardziej zajadlej bestii. Ale, co gorsza, poza fizycznym wrogiem byl jeszcze jego
duch. Towarzyszyl mu, ciemny, wpólprzezroczysty i niewiarygodnie ohydny. Duch lypal
zlosliwie okiem, a spiacemu przechodzily ciarki po plecach ze strachu. Walczyl z tymi

background image

potworami z sila szalenca, która wydawala sie plynac z samej glebi jego istoty, tak
straszliwe bylo niebezpieczenstwo. Przezywal dwojaki strach - umierania w ciele
fizycznym i smierci duszy pozeranej przez szkaradnego ducha. W miare jak czul, ze
opuszczaja go wola i odwaga, ogarnialo go rosnace przerazenie, przechodzace ludzka
wyobraznie. Umieral setkami smierci, uswiadamiajac sobie, ze nie ma wyjscia- jego cialo
zostanie zabite, a dusza unicestwiona. Wreszcie nadszedl koniec. Zostal pobity.
Nieprzyjaciel wparl kolano w jego plecy, zlapal za wlosy, odchylil glowe i z okrutna
powolnoscia podcial gardlo. Oficer czul, jak ból mija, i czekal. Spodziewal sie ciemnosci
- mial nadzieje, ze nie poczuje, kiedy duch zabierze sie do pozerania jego duszy... ale to,
czego sie obawial, nie nastapilo. Stwierdzil, ze nadal zyje, chociaz cialo zniklo - i co
najdziwniejsze, nieprzyjaciel i jego i duch znikneli wraz ze smiercia ciala. Po bardzo
wedlug niego dlugim okresie czekania i obserwowania doszedl do bardzo waznego
wniosku. - Tylko cialo mozna zabic - powiedzial sobie. - Ja istniej e nadal, choc cialo jest
martwe. Duszy nie mozna zranic. Teraz musze sie dowiedziec, dokad mam isc. - I ruszyl
przed siebie. Ale podróz skonczyla sie, zanim sie jeszcze zaczela obudzil sie. I chociaz
stawal do bitwy jeszcze wielokrotnie po tym przezyciu, nigdy juz sie nie bal. Przeszedl za
zaslone i pokonal strach przed smiercia. - Który - zakonczyl - jest w koncu jedyna rzecza,
jakiej rzeczywiscie sie boimy. Instynkt przezycia, tkwiacy gleboko we wnetrzu
wszystkich zywych istot, który kaze im wytezac wszystkie sily w walce o
samoprzetrwanie, jest - w przypadku czlowieka - zakorzeniony w nizszym Ja. Kiedy
boimy sie smierci, to w istocie boi sie nizsze Ja. Strach jest bardziej dziedzictwem sfery
fizycznej niz mentalnej czy duchowej. Pierwszym krokiem do pokonania „ostatecznego
nieprzyjaciela„ jest jasne rozeznanie, gdzie miesci sie strach. Srednie Ja czlowieka moze
bac sie tylko w wyrozumowany sposób. Czlowiek moze, bedzie, i w granicach rozsadku
powinien bac sie klopotów, jakie jego smierc przyniesie ludziom od niego zaleznym.
Trzeba spojrzec temu strachowi w oczy, rozpatrzyc wszelkie aspekty, uporzadkowac
dom, zrobic wszystko, aby zabezpieczyc rodzine przed tymi klopotami, a potem ruszyc
dzielnie naprzód. Dopiero wtedy, gdy dobrze przygotujemy sie na wszelkie
ewentualnosci w tym wzgledzie, mozemy uzyskac spokój umyslu na tym swiecie i nie
zaklócone niczym przejscie do nastepnego. W zeszlym stuleciu przyszlismy z pomoca
ludziom o naturalnych zdolnosciach parapsychicznych, których niegdys lowcy czarownic
palili na stosie. Na uniwersytetach zmarla nagla smiercia tymczasowa mania
zaprzeczania, ze istnieje cos „nadnaturalnego", gdy wielu liczacych sie profesorów zajelo
sie studiami nad mocami psychicznymi, duchami i tego rodzaju zjawiskami poprzednio
wyszydzanymi. Smiali naukowcy, którzy zorganizowali Towarzystwo Badan
Parapsychicznych, w ten sposób przeciwstawiajac sie materializmowi panujacemu w
kregach uniwersyteckich i naukowych, oddali ludzkosci wielka przysluge. Materialisci
wstrzasneli religijnymi ludzmi „naukowymi" oswiadczeniami, ze wszelkie pomysly o
zyciu po smierci to integralna czesc calej masy zabobonów, wreszcie usuwanych.
Parapsychologia rozwinela sie szybko i nie mozna bylo tego faktu pominac. Ludzie o
wysokiej pozycji, znani ze swych zdolnosci i uczciwosci, obserwowali zjawiska
wystepujace na seansach i skladali sprawozdania z obserwacji przeprowadzanych w
warunkach badan naukowych. Slabe próby podwazenia ich prawdomównosci badz
twierdzenia, ze padli ofiara oszustów, nie zdolaly ani troche obronic materializmu, który i
tak byl juz w odwrocie. W tym okresie napisano setki ksiazek i chociaz Kosciól i prasa (z
wyjatkiem ludzi zajmujacych sie parapsychologia) nadal drwia ze zjawisk

background image

parapsychicznych, osoba, która zechce udac sie do biblioteki i przeczytac pare
najslynniejszych ksiazek na temat badan z tej dziedziny, nie moze stamtad wyjsc nie
przekonana bez cienia watpliwosci, ze zycie po smierci jest faktem, nie tylko religijna
obietnica. Aby przygotowac sie do godnego umierania, bez drzenia ze strachu, trzeba
przede wszystkim przyjac, ze zycie po smierci to podstawowa prawda. Oczywiscie
osobie, dla której zycie jest tak trudne, ze przygnebiona ma nadzieje, iz smierc „zakonczy
to wszystko", troche ciezko jest zaakceptowac te prawde. G.B. Shaw, jeden z wyrazicieli
pogladu, ze smierc jest absolutnym koncem, przekazal zza grobu wiadomosc przez usta
kilkunastu mediów, za kazdym razem mówiac, ze zgon pozbawil go poprzednio zywionej
nadziei, iz smierc przyniesie wygaszenie zycia. Opisujac warunki, jakie zastal po drugiej
stronie, powiedzial, ze zycie jest tam kontynuowane mniej wiecej od momentu, kiedy
zostalo przerwane tutaj, chociaz jest, przyznal, troche inne i o wiele przyjemniejsze.
Kiedys zauwazono, ze nieprawdziwa jest wiara w przetrwanie czlowieka w postaci
ducha, poniewaz duchy, które wracaja, by porozumiec sie z zyjacymi, nie zgadzaja sie co
do warunków panujacych po drugiej stronie zycia. Nie mozna zaprzeczyc, ze opisy
miejsc pobytu kazdego z duchów mniej lub bardziej róznia sie miedzy soba. Kiedy
jednak poruszono te sprawe z kilkoma komunikujacymi sie duchami, które wykazaly sie
umiejetnoscia odpowiedzi na kazde zwykle pytanie, wyjasnily one, ze po smierci
czlowiek stwarza swe otoczenie wyobraznia. Na przyklad osoba, która pragnela byc w
niebie ze zlotymi ulicami, czego nauczono ja sie spodziewac, automatycznie stwarzala
takie niebo i zaludniala je aniolami i „blogoslawionymi". Niektórzy, bojac sie piekla i
plomieni, budowali pieklo i zamieszkiwali je, cierpiac bardzo w umysle, jesli nie w
rzeczywistym fizycznym ciele. Ta zdolnosc twórcza po smierci, kiedy kazda kreacja jest
tak realna jak sny, które tworzymy co noc i w których zyjemy, spowodowala wiele
wspomnianych sprzecznosci w opisach zycia po tamtej stronie i jego elementów.
Podobnie mozna wyjasnic sprzeczne poglady na nature nieba i piekla. Ludzie dobrze
obeznani z parapsychologia twierdza, ze po smierci stwarzamy dla siebie swoje
otoczenie, ale czesto spotykamy i rozpoznajemy przyjaciól i inne duchy, dzielac z nimi
podobne snom srodowisko, stworzone przez nich, a takze wnoszac nasz udzial do calosci.
W tych wygladajacych realnie „niebianskich swiatach„ kontynuujemy normalne zajecia i
mozna tam spróbowac robic cos, co wydawalo sie obiecujace w zyciu fizycznym, albo
stac sie tym, kim chcialo sie zostac na Ziemi. Jest zatem szansa na dalsze doswiadczenia i
rozwój. Mlodzi ludzie, którzy tam przechodza, sa nauczani i moga osiagnac dojrzalosc.
Nie mozna dokladnie stwierdzic, jakie panuja tam warunki dla poszczególnych osób; ale
z pewnoscia ogólny obraz „zycia po smierci" jest wystarczajaco scisly dla naszych celów.
Wiemy, ze smierc jest w takiej samej mierze czescia Wielkiego Planu Stworzenia jak
narodziny. Kazdy z nas musi doswiadczyc obu, i smierc, i narodziny sa równie dobre i
równie konieczne we wlasciwym miejscu i o wlasciwej porze. Mozemy oczekiwac, ze
nastepna faza zycia rzadzi to samo dobre i doskonale prawo. Milosc, rozwój i ochrona,
jakich doswiadczamy tutaj, z pewnoscia istnieja dalej i tam. W normalnych warunkach
smierc, kiedy nadchodzi, jest dobra. Jesli potrafimy uniknac przeniesienia wraz z nami
poza smierc bagazu nieuzasadnionych i dogmatycznych leków, takich jak lek przed
pieklem, to wstapiwszy w ten nowy etap naszej ewolucji, mozemy isc naprzód
swobodnie, bezpiecznie i cieszyc sie nowa wolnoscia od znuzenia i szarpaniny zycia w
ciele fizycznym. Z drugiej strony, jesli ktos umiera w przekonaniu, ze smierc ciala jest
dla niego koncem zycia, moze zostac „przywiazany do ziemi". W takim przypadku

background image

zmarly nie potrafi zmienic swych pojec o stanie istnienia po smierci. Dla niego taki stan
w ogóle nie istnieje i moze on przez bardzo dlugi okres starac sie wejsc z powrotem w
fizyczne zycie, kradnac komus cialo. Jesli mu sie to nie uda, moze przyczepic sie do
zyjacej osoby i jako „druga osobowosc" dzielic z nia zastepczo zycie. Takie przypadki
czesto przytaczane sa w podrecznikach psychologii. Czasami kilka takich duchów
zamieszkuje cialo jednej osoby w wiekszej czy mniejszej mierze. Maja z tego bardzo
malo zadowolenia i ich ewolucja posuwa sie naprzód bardzo wolno albo wcale. Dopiero
gdy, zwykle po dlugim czasie, porzuca dawne przekonanie, ze drugi swiat jest tylko
wytworem fantazji, potrafia przyjac pomoc i rady madrzejszych duchów. Zostana wtedy
wprowadzone w sztuke tworzenia aktem umyslu wlasnych cial i otoczenia, zamieszkaja
w nich i beda nabywac doswiadczenia. W naszych cwiczeniach wykorzystujemy ten sam
proces tworzenia umyslem. Stwarzamy w umysle obraz pewnych okolicznosci, potem
zyjemy w nich, patrzymy, co moze sie zdarzyc i czemu trzeba stawic czolo,
zastanawiamy sie, jak to najlepiej zrobic. Skoro umiemy w ten sposób zebrac wiele
cennych doswiadczen, a takze wycwiczyc nizsze Ja, by reagowalo tak, jak powinno, na
rózne warunki (a wiemy, ze to potrafimy), glupota byloby zaprzeczac, ze zmarli - którzy
robia dokladnie to samo - moga szybko sie uczyc, a takze uporzadkowac zabrane na
tamta strone wspomnienia. Wydaje sie logiczne wierzyc, ze doswiadczaja oni wielu
upragnionych przezyc, jakich im zabraklo w ziemskim zyciu, i dowiaduja sie, czy ich
pragnienia byly uzasadnione. Jeszcze bedac w ciele mozemy postanowic, w co
rzeczywiscie mamy wierzyc, ze stanie sie z nami po odejsciu z tego swiata. Jesli jestesmy
w miare normalni i nasze nizsze Ja nie jest pelne powaznych kompleksów albo
nieprawdziwych pojec dotyczacych smierci, powinnismy umiec wyobrazic sobie wlasne
odejscie i prawdopodobne warunki, w jakich sie pózniej znajdziemy. Przezywszy
parokrotnie sekwencje takich obrazów, bedziemy dosc dobrze przygotowani na pore
smierci. Jesli natomiast odczuwamy przed nia irracjonalny albo chorobliwy strach, to
najwyzszy czas rozpoczac solidny i dlugotrwaly trening reedukacyjny nizszego Ja.
Mozliwe, iz wizualizacje umierania nalezy najpierw przeprowadzic ostroznie,
wyobrazajac sobie inne osoby przechodzace przez ten proces. Ale z czasem, zdobywszy
odwage przeciwstawiania sie lekom i cierpliwosc, mozna w koncu sklonic nizsze Ja, by
zastapilo swój instynktowny strach o przezycie bardziej unormowanym podejsciem, w
którym bedzie podzielac ufnosc i wiare sredniego Ja w to, ze smierc dotyczy tylko ciala,
a nie trójjazniowego czlowieka zamieszkujacego to cialo. Praktyka wizualizacji
szczesliwego stanu po smierci to najlepsze zabezpieczenie przed uczuciem zagubienia,
które ogarnia tak wiele osób w czasie tego wydarzenia i sprawia, ze trudno jest im pojac,
co sie stalo i co wobec tego maja robic. Godzina poswiecona na projekcje siebie samego
w zycie po smierci, które z pewnoscia nadejdzie pewnego dnia, przyniesie
najprawdopodobniej najwyzsze z mozliwych dywidend za porównywalny wydatek czasu
i energii. I odwrotnie, osoba, która ma za malo odwagi, by stawic czolo nieuchronnemu
nadejsciu smierci, i umiera, przenoszac na druga strone ciagnace ja z powrotem leki,
bedzie miala doprawdy ogromne trudnosci z ich odrzuceniem. Odpowiednia pora na
pozbycie sie irracjonalnych leków jest czas pobytu w ciele, kiedy czlowiek ma mnóstwo
sily zyciowej, by tworzyc „wole" - narzedzie, z pomoca którego srednie Ja buduje,
kontroluje i ksztalci nizsze Ja. Zadna dyskusja o smierci nie bedzie w naszych
wspólczesnych czasach wyczerpujaca bez wzmianki o mozliwosci reinkarnacji w
pózniejszym okresie, zatem dobrze jest zdecydowac sie, w co sie wierzy, a w co nie, na

background image

ten temat. Studia parapsychologiczne dostarczyly wielu dowodów, ze po dluzszym lub
krótszym okresie pobytu w sferach zycia po smierci, rodzimy sie ponownie w nowym
ciele. Wiele osób zmeczonych zyciem, ale jednak nie chcacych uwierzyc w zupelny
koniec, woli przyjac, ze nie ma reinkarnacji, lecz zyje sie wiecznie w pewnego rodzaju
swiecie niebianskim. Jest prawdopodobne, ze taka wiara opóznia ponowne wcielanie sie,
a zatem spowalnia doswiadczanie fizycznego zycia - a owo doswiadczanie jest tym, co
pomaga nam ewoluowac na wyzsze poziomy swiadomosci. Istnieja pewne swiadectwa
wskazujace na to, ze duch moze pozostawac przez wieki w posmiertnym swiecie, zanim
przyjmie nowe cialo. Osoby medialne stale spotykaja duchy twierdzace, ze maja ponad
tysiac lat. Rzadko mija miesiac, by jakis duch nie oglosil, ze jest taka czy inna slawna
osobistoscia prosto ze stronic historii. Bywa to zabawne, jesli duch akurat nie zna historii
i bardzo sie placze, usilujac opowiedziec, co robil jako owa slynna postac. Niektóre z
najlepszych i najnowszych swiadectw na rzecz reinkarnacji pochodza z pracy lekarzy
wprowadzajacych pacjentów w hipnoze, aby przypomnieli sobie oni przeszle zycia i
opisali je. Z reguly tak sie dzieje i opisuja oni sceny z dawnego wcielenia, czesto
przezywajac je na nowo w duzym stresie emocjonalnym. Celem tego rodzaju zabiegów
leczniczych, zwanych regresja, jest zwykle odnalezienie ukrytego wspomnienia, jakie
moglo zostac przeniesione w podswiadomosci, czyli przez nizsze Ja, z dawnego zycia i
stanowi przyczyne problemów w obecnym. Czesto te ukryte wspomnienia powoduja
odtworzenie albo symptomów, albo rzeczywistych warunków fizycznych,
przypominajacych te, które trapily pacjenta w poprzednim zyciu. Ktos moze miec
tajemnicza chorobe gardla lub lek przed udlawieniem sie - dlatego ze w przeszlej
inkarnacji zostal powieszony badz uduszony. Wiele róznych przeniesionych niejasnych
wspomnien mozna wydobyc na powierzchnie swiadomosci, na przyklad wspomnienia
okreslonej choroby i smierci albo wypadków, powiklan milosnych i nieskonczonej liczby
cierpien emocjonalnych. W wielu przypadkach zaburzenia emocjonalne i fizyczne, które
nie poddawaly sie zadnemu innemu leczeniu, zostaja usuniete po prostu dzieki
przypomnieniu sobie wydarzen z przeszlego zycia i przemysleniu ich; pacjent nabiera
mocnego przekonania, ze nie moga one rzeczywiscie istniec i nie istnieja w obecnej
inkarnacji. W ubieglym stuleciu idea reinkarnacji zyskala popularnosc na Zachodzie
dzieki teozofii, lecz wkrótce teorii tej znacznie zaszkodzili maniacy wyobrazajacy sobie,
ze sa inkarnacjami wielkich ludzi, od Kleopatry po Napoleona. Poniewaz osoby, które
tak o sobie twierdzily, byly zwykle zupelnie przecietne, wysmiewano zarówno idee, jak i
je same. Czasami ten smiech nadal rozbrzmiewa, ale myslacy i dobrze obeznani z ta
dziedzina badacze w wiekszosci zgadzaja sie, ze istotnie powracamy na ziemie w coraz
to nowych zywotach. Trudno powiedziec, ile razy powracamy, ale sadzac po dlugosci
okresu, jakiego przecietny czlowiek potrzebuje na nauke najprzerózniejszych lekcji
zycia, mozna bezpiecznie przyjac, ze nawet najbardziej uzdolnionym potrzeba z
dziesieciu inkarnacji, natomiast tym najmniej zdolnym o wiele wiecej. Mozna takze
zasadnie wierzyc, ze czlowiek przechodzi przez smierc, budzi sie, by przemyslec to,
czego nauczyl sie podczas zycia w ciele, po czym, we wlasciwym czasie, zasypia w
posmiertnej sferze, aby narodzic sie ponownie w nowym ciele. Alternatywa jest przyjecie
dogmatycznych nauk paru religii, z których reinkarnacje albo usunieto, albo sie jej
zaprzecza. Wówczas, rzecz jasna, nalezy byc przygotowanym na nieograniczony czas
pobytu w jakims niebie, piekle badz czysccu. Dla tych, którzy sa niepewni, najlepiej jest
byc moze zachowac otwarty umysl i chetnie, z gotowoscia podporzadkowac sie takiemu

background image

prawu, jakie rzadzi po drugiej stronie zycia. Podsumowujac, smierc, kiedykolwiek
przyjdzie, bedzie latwiejsza, jesli teraz zaczniemy wlasciwie o niej myslec. Przede
wszystkim musimy dojrzec do mocnej i pogodnej wiary w milosc, prowadzenie i
nieskonczona troske Wyzszego Ja. Poza tym, jesli nasze zycie pelne jest zyczliwosci,
unikniemy naglych wyrzutów niespokojnego sumienia, dreczacych tych, którzy boja sie
rychlej smierci, a nie zadoscuczynili krzywdom wyrzadzonym bliznim. Po drugie,
musimy podjac konieczne kroki w celu uporzadkowania naszych spraw tak, aby mogli je
przejac po nas inni; zalatwic jak najlepiej testamenty i ubezpieczenia; a jesli jestesmy
zaangazowani w jakies przedsiewziecie, to powinno byc ono stale w jak najlepszym
porzadku, tak aby w przypadku naszej tragicznej badz nieoczekiwanej smierci mógl je
kontynuowac kto inny. Trzeci etap jest najtrudniejszy. Przygotowujemy sie jak najlepiej
do pozostawienia tych, których kochamy, i tych, którzy zaleza od naszej milosci, troski i
opieki materialnej. Tutaj znowu musimy rozwinac wiare, ze Wyzsze Ja Ojciec-Matka
kazdego naszego bliskiego nigdy go nie zawiedzie, chociaz my sami, przy calej naszej
milosci, moglibysmy sie zachwiac. Oczywiscie, nastapi okres przystosowania i smutku
dla nich i dla nas; nigdy jednak nie bylo prawdziwszego powiedzenia niz te brzmiace tak
okrutnie slowa: „Za sto lat nie bedzie to mialo znaczenia". Czas jest wielkim lekarzem
serc, a my mamy do dyspozycji wszelki czas, jaki istnieje. Jesli nauczymy sie spogladac
na smutki z perspektywy wieków, a nie dni czy godzin, obraz sie rozjasni, to, co
nierealne i przejsciowe, zblednie, i zostanie tylko ped do rozwoju, ewolucja, która niesie
nas do celu, zawsze pod ochronnymi skrzydlami Wyzszych Ja. Pod ta madra i kochajaca
ochrona mozemy dokonac rzeczy koniecznych, nauczyc sie lekcji. Kiedy ból i okres
przystosowania mina, zawsze wlaczamy sie szczesliwie w nowy poczatek i nowy postep.
Dla tych, którzy poznali milosc Wyzszych Ja, trudnosci mijaja szybko. Czlowiek trzyma
za reke Rodzicielskie Ja i szczesliwie kroczy naprzód. AFIRMUJ: Smierc nie budzi we
mnie przerazenia, poniewaz zyje z nia codziennie i ufnie, jak z czyms normalnym,
dobrym i wlasciwym. Jest tak samo czescia zycia jak narodziny. Kiedy przyjdzie moja
pora dokonania przejscia, powitam je jako nastepny krok w moim rozwoju ewolucyjnym
i jeszcze raz utwierdze sie w wierze w niezawodna troske i prowadzenie Wyzszego Ja,
które dopilnuje, zeby wszystko bylo dobrze. Prowadze tutaj dobre i pelne zyczliwosci
zycie. Tam moga spotkac mnie tylko dobro i zyczliwosc. Ide naprzód z pogoda, ufnoscia
i calkowita odwaga. AFIRMUJ: Teraz stwarzam dla siebie w umysle obraz zupelnego
zdrowia i szczescia. Widze, jak jestem bezpieczny, zdrowy i dobrze sie czuje. Trzymam
ten obraz przed lustrem mojego Wyzszego Ja, skad odbija sie w dól, w glebie mojego
nizszego Ja i zmazuje wszelkie chorobliwe wyobrazenia, jakie mógl wywolac temat
strachu przed smiercia. UWAGA: Powyzsza afirmacja jest Afirmacja Mistrzowska" i
powinna byc stosowana po odbyciu któregos z cwiczen z wyobraznia albo po
przeczytaniu fragmentów tekstów o strachu 1 lekach. Uzyj jej za kazdym razem, aby
wytrzec do czysta twoja mentalna tabliczke. Nigdy nie zapraszaj klopotu przez dluga i
chorobliwa wizualizacje. Zawsze oczyszczaj swoja tabliczke po zakonczeniu kazdego
cwiczenia i pod koniec kazdego dnia. Stale poleruj lustro, tak aby odbijalo tylko Swiatlo.

Rozdzial 13

background image

DOGMATY DODANE W RELIGIACH

Jedna z najbardziej oswiecajacych przypowiesci, jakie kiedykolwiek opowiedziano, jest
historia o trzech slepcach badajacych slonia. Jeden dotknal ogona i powiedzial: - Slon jest
jak lina. - Jest jak drzewo - powiedzial drugi, obmacujac noge. - Jest jak wielki waz -
powiedzial trzeci, macajac trabe. Wiele osób majacych dwoje zdrowych oczu jest
bardziej slepych od slepców. Napotykaja religie i chwytaja rozumem jej czesc, nie
studiujac calosci i nie badajac. Jesli przypadkiem zlapia ja za ogon, staje sie on dla nich
jedyna czescia warta pochwycenia, i ani powódz, ani pozar nie sprawia, ze go puszcza i
rusza sie, by zbadac noge albo trabe. Nikt nie jest tak slepy jak ten, kto nie chce patrzec.
Rzecza najwyzszej wagi w poznawaniu siebie jest próba otwarcia oczu umyslu i zbadania
naszych przekonan. Musimy stwierdzic, czy aby niektórych uporczywych pojec nie
uchwycilismy sie slepo i przypadkowo, nie zbadawszy dokladnie danej sprawy w calosci.
Niektórzy ludzie stali sie „metafizycznymi wlóczegami". Gonili od jednej ksiazki do
drugiej, z jednych „kursów„ na nastepne i wysluchiwali jednej po drugiej serii wykladów.
Z kazdego z tych zródel podchwycili glówne frazesy, gadanine, sprzeczne idee,
przekonania i teorie. Byli zdezorientowani od poczatku i pozostaja zdezorientowani do
konca. Po przeciwnej stronie skali mamy osoby, które trafily dzieki urodzeniu do
scislych, niewielkich kregów wyznawców: rodzice i przywódcy duchowi zadbali
starannie o to, by w nich pozostaly. Zestaw ograniczonych i wiazacych przekonan
religijnych tak ciasno opasuje dziecko, ze nawet kiedy dorosnie, nigdy nie zda sobie
sprawy, ze wiezy trzeba zerwac. Znany jest przypadek rady szkolnej, której czlonków
wyrzucili rozzloszczeni wyborcy pewnego okregu, poniewaz dzieci nie uczono
uczciwosci, prawosci i zasad moralnych. Kiedy po raz pierwszy zebrala sie nowa rada
skladajaca sie z pieciu czolowych obywateli, którzy usadowili sie z notesami i
odpowiednimi ksiazkami, kazdy z planem poprawy sytuacji, wydawalo sie, ze istnieje
wspaniala szansa na idealny rezultat. W godzine pózniej pospiesznie zjawil sie oddzial
policji porzadkowej, zmuszonej rozdzielic bijacych sie i wscieklych czlonków nowej
rady. Po jakims czasie przywrócono porzadek na tyle, ze mozna bylo zabrac tych ludzi do
lokalnego sadu na wstepne przesluchanie. Kazdemu z nich powiedziano, ze otrzyma
mozliwosc przedstawienia sprawy ze swego punktu widzenia. Najpierw podniósl sie
zmaltretowany maly czlowieczek. - Wszyscy zgodzilismy sie, co chcemy zrobic dla
dzieci nauczyc je, by stali sie dobrymi, zyczliwymi, moralnymi i prawymi obywatelami.
A ja wiedzialem doskonale, jak nalezy sie do tego zabrac. Baptysci, poslugujacy sie
Nowym Testamentem... - Nowy Testament, tez cos! - krzyknal drugi czlonek rady. - A co
ze Starym Testamentem i Talmudem? Co z nami, Zydami? - Cisza! - Sedzia uderzyl w
biurko i zwrócil sie do trzeciego czlowieka. - Do jakiego Kosciola pan nalezy? - Jestem
mormonem. Urodzilem sie mormonem i pozostaje nim. Wezmy chocby sprawe picia
kawy i herbaty... - Dosc -warknal sedzia. Wskazal nastepna osobe. - Czyz nie jest pan
adwentysta Dnia Siódmego? - Tak. Dlaczego nie zaczac by uczyc uczciwosci od
przestrzegania szabasu w sobote? - Prosze siadac - padl ostry rozkaz. Oczy obecnych
zwrócily sie na piatego czlonka rady, który wolno powstal. - Jako katolik mam tylko
jedno do powiedzenia o nauczaniu religii w szkolach - zaczal. - Poniewaz jest tylko jedna
prawdziwa wiara... - Dajmy juz temu spokój - przerwal sedzia. - Kazdy z was zaplaci

background image

dziesiec dolarów grzywny i kosztów za zaklócenie spokoju i za dawanie mlodziezy
naszych szkól przykladu gwaltownego i bezmyslnego zachowania. Pare dni pózniej
odbylo sie ogólne zebranie w ratuszu w celu podjecia bezposredniego dzialania w tej
sprawie. Dyrektorka szkoly, zmeczona, siwowlosa, drobna kobieta weszla na mównice i
rozpoczela obrady. Powiedziala ze znuzeniem: - Problem nie polega na nauczeniu dzieci,
zeby byly grzeczne. Wszystkie sie tego ucza w swoim czasie. To, co was tak wszystkich
poruszylo, to pytanie JAK? - i nie jest to rzecz najmniejszej wagi. Jesli zostawicie
nauczycieli w spokoju, nauczymy dzieci, DLACZEGO lepiej byc dobrym niz zlym.
Kiedy to zrozumieja, z latwoscia moga byc dobre w ten sposób, ze po prostu nie beda zle.
Jesli wy, rodzice, naprawde chcecie pomóc, to spedzajcie czas na ustanawianiu dobrych
przykladów uczciwosci, prawdomównosci, tolerancji i zyczliwosci zamiast na
zwolywaniu ogólnych zebran i przychodzeniu tutaj z zadza krwi w oczach, by
przeforsowac wlasny poglad na uczenie dobroci. - Przerwala i rozejrzala sie powoli po
twarzach milczacych rodziców. Proponuje, zebyscie wszyscy poszli teraz do domu i
popracowali nad tym, co od tak dawna zaniedbujecie - ustanawianiem przykladu dla
swoich dzieci. Zbyt wiele stworzonych przez czlowieka dogmatów religijnych zajmuje
sie tym, JAK byc dobrym, a nie autentycznym wypracowywaniem dobroci. Jest bardzo
duza róznica miedzy tymi dwoma podejsciami. Istnieje jednak znakomity sprawdzian,
który wszyscy mozemy zastosowac do naszych przekonan religijnych, by postanowic, co
warte jest zbadania i byc moze odrzucenia: Jesli przekonanie nie przynosi komus pozytku
na poziomach nizszego, sredniego i Wyzszego Ja, to jest ono nieprzydatne do radzenia
sobie z zadaniami codziennego zycia. Pewien czlowiek w starozytnych Indiach
przeczytal zbiór pism, jak sadzil, natchnionych przez Boga; tymczasem byla to praca
fanatycznego "medrca". Dowiedzial sie z nich, ze powinien opuscic rodzine, która musi
sama o siebie zadbac, poniechac wszelkich przyjemnosci w zyciu, udac sie do dzungli i
mieszkac tam, na wpól przymierajac glodem i cale dnie i noce medytujac o Bogu.
Uczynil to i nigdy nie zboczyl ani o cal ze swej drogi. Widzial, jak w odleglosci rzutu
kamieniem przechodzili obok niego ludzie bardzo potrzebujacy pomocy. Nie uczynil
najmniejszego ruchu, nie pomyslal ani nie zrobil nic, aby im pomóc. Przychodzili inni,
siadali przed nim i prosili o nauki, jak godziwie zyc. Pozostawal gluchy na ich prosby.
Byl nieszkodliwy, poza tym, ze przez niego jego rodzina wpadla w nedze, a on sam nie
spelnial obowiazków obywatelskich. Nie czynil takze najmniejszego dobra, nawet, jak
sie okazalo, dla siebie samego. Jest to typowy przyklad skrajnosci, w jaka moga popasc
nawet dobrzy ludzie, stosujac sie do irracjonalnych dogmatów religijnych. Dogmaty nie
przyczyniaja sie do dobrego zycia na zadnym z poziomów trójjazniowego czlowieka.
Jeszcze inny fanatyk w Indiach przyjal dogmaty dzainizmu. Pozwalal, by wszy zyly mu
we wlosach i robactwo na ciele, posluszny nakazowi innego wczesniejszego
fanatycznego autora pism o powstrzymywaniu sie od zabijania wszystkich zywych
stworzen. Tak duzo czasu zabieralo mu oczyszczanie przed soba sciezki, by nie nadepnac
na zadnego owada, ze nie mógl wykonywac zadnej pozytecznej pracy. Jego zona i
dziecko utoneli w strumieniu, zanim zdazyl przyjsc im na ratunek, powoli oczyszczajac
przed soba droge. Kiedy zmarl, drobne stworzenia, które tak staral sie ochraniac, zjadly
jego cialo bez najmniejszych skrupulów. Byl takze pewien czlowiek, który
przeczytawszy, co napisali inni, uczynil sobie fetysz z przestrzegania szabasu. Nie
wystarczalo mu, ze sam swietuje ten dzien, zmusil zone i dzieci; by swietowaly razem z
nim, z taka posepna mina i surowoscia, ze znienawidzili „Dzien Pana„. Kiedy dzieci

background image

dorosly i opuscily dom, cala religia byla dla nich zródlem takiej goryczy, ze zupelnie nie
potrafily czerpac z niej radosci, nadziei czy pozytku. To wszystko mogloby byc ich
udzialem dzieki wierze w kochajacego i zwazajacego na nich Boga. Ojciec zmarl, do
konca ponuro przestrzegajac stworzonej przez siebie zasady, by NIE pomagac nikomu,
kto nie swietuje szabasu tak samo rygorystycznie jak on. Wiadomo bylo, ze wszystkim
jego sasiadom zdarzalo sie niekiedy przekraczac linie, która nakreslil, zatem nigdy nie
slyszano, by komukolwiek pomógl, niezaleznie od okolicznosci. Nikt go nie oplakiwal.
W miescie mojego dziecinstwa, w stanie Wyoming, szacowne damy z kosciola
postanowily nawrócic miejscowego prózniaka. Wedlug nich byl grzesznikiem i za duzo
pil, gdy tymczasem móglby zarobic pare dolarów, wykonujac brudne roboty, których nikt
inny nie chcial sie podjac. Pragnely „zbawic jego dusze", przekonujac go do zalozen
wiary ich wlasnej sekty. Jemu bardzo pochlebialy zabiegi i modlitwy tych pan. Z
wdziecznoscia przyjmowal dary, na które skladaly sie uzywane ubrania, i chodzil do
kosciola. Z radoscia dal sie ochrzcic i powiekszyl trzódke wiernych. Jak na czlowieka,
który byl prawie kretynem, robil swietne postepy. Okazywal wzruszajaca wdziecznosc.
Mijajac któras z pan, pospiesznie zdejmowal kapelusz i nisko sie klanial. Ale pewnego
dnia mial nieszczescie natknac sie na starego przyjaciela, który akurat zdobyl skads
butelke whisky. Bylo to w niedziele i kiedy wieczorem zjawil sie w kosciele, by
sumiennie wykonac nowo przydzielone mu zadanie zbierania datków na jedna z tac,
alkohol dal o sobie znac; biedak przeszedl chwiejnie miedzy lawkami i haniebnie runal
na kolana trzech dam siedzacych w pierwszym rzedzie. Dobre kobiety byly tak oburzone,
ze postanowily go ukarac; dopilnowaly, aby ich mezowie nie dali grzesznikowi zadnych
wiecej dorywczych prac. Wówczas, zeby miec za co kupic jedzenie, sprzedal za dolara
swoje ubrania jakiemus wlóczedze i skonczyl na tym, ze sam zostal wypedzony z miasta
przez szeryfa za wlóczegostwo. Jednakze miesiac pózniej powrócil pewnej ciemnej nocy
tylko po to, by rzucic paroma kamieniami w witraze kosciola. Szacowne panie nie mialy
oczywiscie pojecia, co spowodowalo dziury w szybach. Nie mialy takze najmniejszego
pojecia, dlaczego tak zupelnie nie powiodly sie ich próby „zbawienia zgubionej duszy".
W domach ich umyslów nalezaloby przeprowadzic porzadne sprzatanie niektórych
pokojów i powyrzucac zbedne artykuly wiary. „Zbawianie duszy„ powinno sie
rozpoczynac na poziomie nizszego Ja, jak ma to czesto miejsce w slusznych postepkach
owych prostych chrzescijan, kwakrów. W 1954 kwakrzy postanowili przyczynic sie choc
troche do zbawienia grupy Indian Maricopa w Arizonie. Biali ludzie pobudowali zapory
na rzece, odcinajac wode, która poprzednio Indianie nawadniali swoje pola. Osadnicy
mieszkajacy powyzej i wokól ich malego rezerwatu wywiercili studnie, obnizajac poziom
wody tak, ze plytkie, recznie kopane studnie indianskie wyschly. Kwakrzy nie zaczeli od
wybudowania im kosciola i poslania tam kaznodziei. Nic podobnego. Zebrali pieniadze
na wywiercenie studni glebinowej dla Indian i zainstalowanie dobrych pomp, dzieki
czemu mogli nawodnic ziemie. W rezultacie udalo im sie osiagnac z Indianami to, czego
nie dokonalaby setka kosciolów i duchownych. Sprawili, ze Indianie zmienili swa
postawe glebokiej podejrzliwosci i gorzkiej niecheci do bialych, zdawszy sobie sprawe,
ze przynajmniej niektórzy z nich sa równie dobrzy i zyczliwi, jak oni sami. Ci, którzy
zobowiazuja sie postepowac tak, jak zaleca to ponizsza afirmacja, sa zwykle, podobnie
jak kwakrzy, tak zajeci pomaganiem ludziom i uczeniem ich, aby sami umieli sobie
pomóc, ze malo maja czasu i sil, by jeszcze narzucac im dogmaty religijne, które nie
maja wartosci ani w sferze fizycznej, ani mentalnej. Wiekszosc dogmatów, co mozna

background image

odkryc blizej im sie przyjrzawszy, nie ma wartosci praktycznej nawet w „sferze
duchowej"; ludzie traca czas, dyskutujac na jej temat, zamiast uczynic cos dla poprawy
warunków zycia swojej spolecznosci. AFIRMUJ: Bede sluchal tylko takich nakazów
religijnych i postepowal zgodnie tylko z tymi dogmatami, które pouczaja mnie. bym
pomagal bliznim albo doskonalil siebie, rozwijajac swa zyczliwosc, otwierajac sie na
ludzkie potrzeby i unikajac raniacych czynów i slów. Poczawszy od dzisiaj nigdy nie
zapytam: „Bracie, czy jestes zbawiony?", az nie dowiem sie: „Bracie, czy móglbym ci w

czymkolwiek pomóc, tak abys ty sam mógl pomóc sobie?"

CWICZENIE

Rozluznij sie. Wyobraz sobie siebie jako wyznawce wszystkich religii, które sa ci
znajome, kazdej po kolei. Jesli nie znasz wierzen i dogmatów paru religii, poczytaj o nich
troche w encyklopedii. Pomysl, ze jestes zarliwym wyznawca jednej religii po drugiej, i
badajac kazda kolejno w wyobrazni caly czas pytaj siebie, czy naucza on dobroci,
zyczliwosci i czy przynosi postep w zyciu twoim, rodziny, spolecznosci, narodu i
swiatowej rodziny narodów. Zadaj sobie pytanie, czy te religie sa dosc dobre, by
usprawiedliwic próby namawiania albo zmuszania wszystkich ludzi do ich przyjecia.
Stale wyrzucaj z nich dodatki, które najwyrazniej poczynil sam czlowiek, które sa
antyspoleczne albo stanowia znieksztalcenia prostych, pieknych i praktycznych
pierwotnych wierzen - tych, jakie prawdopodobnie ustanowili zalozyciele religii. Pracuj
nad tym cwiczeniem, az oczyscisz pokój religii w twoim domu z wszelkiej nietolerancji,
pragnienia narzucania wierzen i praktyk innym ludziom i z wszystkich rzeczy, których
wedlug ciebie Bóg nie nakazalby ci robic. AFIRMUJ: Jestem swiadomy, ze moje
obowiazki polegaja czesciowo na pomocy mojemu nizszemu Ja. Pod tym wzgledem
jestem istotnie strózem mego brata. Widze jasno. Podwazam wszelkie stare wierzenia,
które przyjalem, bo tak mnie nauczono, a których nie zbadalem i sam nie zdecydowalem,
czy maja wartosc we wszystkich trzech sferach mego bytu. Od dzisiaj podejmuje z
koniecznosci powolne, lecz stale kroki w celu reedukacji mojego nizszego Ja; bede mu
czesto tlumaczyl, jakie sa wlasciwe wierzenia, tak aby rozpuscic i zastapic nimi tkwiace
w nim dogmatyczne przekonania, które tylko je zasmiecaja i przeszkadzaja - które musza
zostac odrzucone i wymienione. MÓDL SIE: Stoje przed toba, Ojcze-Matko,
odrzuciwszy wszystkie przekonania, które nie sa mi pomocne na poziomie mojego
nizszego Ja i w fizycznym swiecie, w którym zyje, lub które nie przynosza mi pozytku w
sferze umyslu. Stoje oto oczyszczony, z otwartym umyslem i sercem. Pozwól, abym w
swiecie wokól siebie odbijal tylko twoje Swiatlo i Prawde. Amen. AFORYZM VI:
Ludzie pragnacy podazac Sciezka do Miejsca Swiatlosci powstaja i wyruszaja ku swemu
celowi, nawet jesli stawiaja tylko jeden chwiejny krok. Pozostali zatrzymuja sie i klóca,
która najlepiej obrac droge; nie wiedzac nic o kroczeniu Sciezka, przytaczaja wskazania
innych. Rzadko wyruszaja naprzód. Mozna polegac tylko na tych osobach, które przeszly
cala Sciezke do konca; tylko one potrafia udzielic wlasciwych wskazówek, jak po niej isc
- ale te osoby nie wracaja, stoja jedynie na dalekim wysokim Miejscu i wolaja do nas,
bysmy pozostawili klócacych sie ich dogmatom i ruszyli naprzód.

Rozdzial 14

background image

PROBLEM ZLA

Zawsze byl taki ktos, kto podnosil glos i pytal: „Jesli Bóg jest wszystkim, co istnieje, a
jest On dobry, to skad bierze sie zlo?" W prymitywniejszych religiach ludzie wynalezli
pojecie mniejszego boga czy Diabla, który spowodowal wszelkie zlo i walczyl z Bogiem
o rzady nad ziemia. Medrcy próbowali tlumaczyc istnienie zla bardzo róznie i moze
najchetniej uznawanym wytlumaczeniem jest to, ze ludzie sa zli, poniewaz pozostaja w
niewiedzy. Niektórzy utrzymywali, ze wszystkie rzeczy maja dwie strony, a wiec i w
przypadku dobra musi istniec zlo, które je zrównowazy. W Ksiedze Rodzaju diabel, czyli
szatan, pojawiajacy sie w formie weza, wprowadza grzech do Ogrodu Edenu. Koscielny
dogmat chrzescijanski slepo przyjmujac te opowiesc za „Slowo Boze", potraktowal ja
doslownie; naucza sie, ze wszyscy ludzie, jako potomkowie Adama i Ewy, sa z natury
grzeszni, a zatem musza zostac „zbawieni„ dzieki boskiej interwencji. W starozytnych
naukach Huny sa klucze do bardziej rozumowego pojmowania zla. Przede wszystkim
Huna mówi nam, czym rzeczywiscie jest zlo. Jest nim kazde dzialanie, albo brak
dzialania, powodujace skrzywdzenie samego siebie, innych osób albo spoleczenstwa w
ogólnosci. Zlem jest KRZYWDZIC i jest to jedyny prawdziwy grzech. Nie jest to grzech
przeciwko Bogu, ludzka moc krzywdzenia nie moze Go bowiem dosiegnac. Jest to
grzech przeciwko ladowi ciaglego rozwoju, czyli ewolucji ludzkosci. Grzech
KRZYWDZENIA popelnia najczesciej nizsze Ja. Zwierzece instynkty w nizszych Ja sa
tak rózne, iz prowadzi to do podejrzen, ze w biegu ewolucji dzikie zwierzeta rozwinely
sie w ludzkie nizsze jaznie, w wielu przypadkach zachowujac swe okrutne instynkty.
Ludzie maja mordercza nature wilka, który zabija wiecej owiec, niz moze zjesc, po
prostu dla radosci zabijania. U niektórych dostrzegamy cechy tchórzliwego i
podkradajacego sie szakala albo hieny, u innych zarlocznosc wieprza. We wszystkich
spoleczenstwach róznice wydaja sie nie miec konca. Nie wiemy, czy w miare postepu
ewolucji zwierzeta dzungli inkarnuja sie w ludzkie nizsze Ja, ale dla celów praktycznych
zycia posród zla i zwalczania go, mozemy przyjac na podstawie niegodziwosci, jakie
widzimy wokól nas, ze w wielu przypadkach ludzie przejawiaja najgorsze cechy
zwierzat. Z drugiej strony czlowiek powinien nauczyc sie gorliwie nasladowac niektóre
dobre cechy nizszych gatunków zwierzat. Pszczoly „maja wole ku Bogu" i wspólpracuja
w ulu, wypedzajac kazdego zlego intruza. Ludzie, obdarzeni wolna wola, musza
zdecydowac sie na wspólna prace i obrone przed zlem dobrej z natury wiekszosci
spoleczenstwa. Na tym polegala jedna z najwczesniejszych form wspólpracy ludzkiej od
zarania historii. Rodziny laczyly sie w obronie przeciwko atakom innych rodzin.
Plemiona laczyly sie na polu bitwy, by bronic sie przed grabiezcami. Jest prawda, ze
grabiezcy takze sie organizowali, lecz w miare postepu ludzkosci zlo jest coraz bardziej
opanowywane. Mamy policje, wiezienia i sady. Usilniej niz kiedykolwiek pracujemy nad
tym, w jaki sposób powstrzymac grabiezcze narody albo ich despotycznych przywódców
przed naruszeniem pokoju na swiecie. Religie staraly sie ustanowic prawa moralne dla
jednostki, majace jej pomóc przeciwstawic sie zlu w sobie i w innych ludziach. Poniewaz
jednak prawda o trójjazniowej budowie czlowieka zostala zagubiona, prawa wiekszosci
wielkich religii sa niepraktyczne. Aby zrozumiec, jak realizowac nasz obowiazek dazenia
do nieczynienia krzywdy, bycia pomocnym i pobudzania osobistego rozwoju, musimy

background image

spojrzec na problem zla tak, jak robili to kahuni, pod katem trzech Ja. Przyjrzyjmy sie
najpierw nizszemu Ja. Wiemy, ze uzbrojony bandyta, gotowy zabic, jesli mu sie
przeciwstawic, znajduje sie niemal calkowicie pod wladza swego nizszego Ja. Nie
uzbrojona ofiara ataku jest zwykle bezradna. Jej nizsze Ja reaguje strachem i gniewem.
Albo potulnie oddaje pieniadze, albo opiera sie i daje sie zabic. Ale zanotowano
przypadki, kiedy zamierzonej ofierze udalo sie „namówic bandyte" do odstapienia od
zlych zamiarów. Mowa tu o czlowieku, u którego rzadzi srednie Ja, który opanowal
strach nizszego Ja. Jest w kontakcie z Wyzszym Ja i plynie przez niego moc. Nie moze to
nie zrobic wrazenia na nizszym Ja bandyty. Zanotowano takze przypadek lagodnej
starszej pani, która z uniesieniem wyrecytowala 23 Psalm - i wlamywacz wymknal sie
chylkiem. Chrzescijanie zwykle nie stosuja sie do upomnienia Jezusa, by „nastawic drugi
policzek", poniewaz biora je doslownie. Czuja, ze takie zachowanie czyniloby ich
tchórzami w oczach innych. Znajac wiedze Huny, Jezus móglby doradzic, aby nastawic
przeciwko atakujacemu pozostale jaznie. Kiedy trzy Ja dzialaja jako zespól, czlowiek jest
niezwyciezony. Tymczasem, dopóki nie nadejdzie pora, kiedy wiecej osób osiagnie
jednosc dajaca moc i ochrone, spoleczenstwo ustanowilo policje, sady i wiezienia. Nie
potrafia one zapobiec przestepczosci, ale w pewnej mierze stanowia ochrone przed
zloczyncami. Dzisiejsi socjologowie powaznie badaja mozliwosci zapobiegania
warunkom rodzacym przestepczosc. Ich prace mozna porównac do walki z malaria. Nie
tak dawno temu ta straszliwa plaga pochlaniala tysiace ofiar w wielu krajach. Medycyna
niewiele mogla zdzialac przeciwko zajadlym atakom tej choroby. Wreszcie odkryto, ze
roznosicielem jej zarazków jest komar widliszek i osuszono bagna, gdzie te komary sie
rozmnazaly. Socjologowie wierza, ze usuniecie slumsów, nauczanie rodziców o ich
obowiazkach, dostarczenie gangom nowych, zdrowych celów dzialania bedzie
„osuszeniem bagien". Nas, Amerykanów, coraz bardziej interesuje mozliwosc
rehabilitacji wiezniów. Jest to próba reedukacji tych, którzy albo nie rozrózniaja miedzy
dobrem a zlem, albo sa do tego stopnia powodowani zwierzecymi instynktami nizszego
Ja. ze stosuja zwierzece metody zdobycia pozadanych rzeczy. U podstaw dzialan
przestepców lezy ich motywacja. Gdyby to sobie uswiadomiono, wydobyto zle pobudki
na jaw i usunieto, przestepce mozna byloby odmienic. Kara bez korekty podstawowych
motywów dzialania to rzadko wlasciwa droga, by zmienic zlego czlowieka w dobrego.
Gdybysmy potrafili spojrzec na zlych ludzi oczyma Ojca-Wyzszego Ja, dostrzeglibysmy
zachodzacy w nich powolny proces ewolucyjny, który, w powiazaniu z darem wolnej
woli, pozwala im nauczyc sie lekcji, jaka wszyscy musza umiec lekcji niewyrzadzania
krzywdy i niesienia pomocy. Zatem spotykajac sie w zyciu ze zlem, musimy mu zaradzic
na trzech poziomach naszego Ja. Musimy uswiadomic sobie, ze przestepcy nie sa
„straconymi duszami" albo demonami, nawet jesli sie takimi wydaja. Z czasem zaczna
zyc we wlasciwy sposób. Tak jak postepujemy z dziecmi zabieramy im zapalki,
wsadzamy ich do kojca, gdzie nie moga niszczyc mebli - podejmujemy kroki, aby
uporzadkowane zycie spoleczenstwa moglo toczyc sie dalej. Czy ich kochac? Tak, z
poziomu sredniego albo Wyzszego Ja, ale nie nizszego, trudno ich bowiem kochac, kiedy
rania. To Wyzsze Ja, unoszace sie nad kazda wystepna jednostka, mozemy kochac.
Sredniego Ja, które nie potrafi zapanowac nad niegodziwym nizszym Ja, nie nalezy tak
bardzo kochac, ile zalowac. Jest ono gosciem w domu rzadzonym przez nizsze Ja, ciagle
jeszcze dzikie i przebiegle. Z czasem wychowa ono i uczlowieczy te krnabrna istote. Dla
nas zasadnicza sprawa jest zrozumienie tej prawdy. Rozumienie jest pokrewne milosci;

background image

poza tym srednie Ja podejdzie do problemu spokojnie i z rozsadkiem, a nie z gmatwanina
nieprzydatnych mysli. Ponadto, w wiekszosci z nas jest cos z kota, kojota i wilka i kiedy
codziennie sprzatamy dom naszego umyslu, musimy zwazac na ich legowiska. Zjadliwe
uwagi, jakie wypowiadamy o bliznim, drobne rzeczy, o których najpierw myslimy, a
potem robimy - nie pomocne, lecz raniace - wszystkie je mozna wywiesc od zwierzecia
ciagle jeszcze kryjacego sie w naszych nizszych Ja. Wspiecie sie z poziomu zwierzecego
na ludzki to dla nizszego Ja bardzo powolny proces, wymagajacy od nas bardzo duzego
wysilku: musimy mu pomóc w nauce i rozwoju. Najwiekszy pojedynczy krok w kierunku
osobistej ewolucji w swiatlo dokonuje sie wtedy, kiedy uswiadamiamy sobie, ze nizsze Ja
spycha na srednie Ja wszelkie pobudki drapieznych albo bojazliwych zachowan
zwierzecych. (Niektórzy z nas, dalecy od bycia przebieglymi albo grabiezczymi, sa jak
bojazliwe owce i króliki.) Z chwila gdy uswiadomimy sobie wrodzona nature naszego
osobistego nizszego Ja i w ten sposób dostrzezemy, jakie przewazaja w nim pobudki
zyciowe albo co je pcha do celu, mozemy rozpoczac korekte jego zachowan. Srednie Ja
musi nauczyc sie uwalniac od przymusów plynacych z nizszego Ja. Musi umiec
postrzegac kazda z pobudek jako to, czym w istocie jest - emocjonalnym zalewem zlosci
czy pragnienia. Musi potrafic stac niewzruszenie, stosujac sile woli i zachowujac pelne
opanowanie wszystkich bez wyjatku wewnetrznych przeplywów emocji. Jesli poprosimy
Wyzsze Ja, by stalo za nami i pomagalo ustanowic oraz sprawowac kontrole nad
poteznym nizszym Ja, zbrojnym w swoja zwierzeca sile zycia, czyli bogactwo mana,
wówczas wszystko pójdzie dobrze i rozwój ku Swiatlosci bedzie szybki, radosny i
prawidlowy. Zadna dyskusja na temat ludzi i zla nie moze byc pelna, jesli nie wziac pod
uwage, ze wiele osób slabej woli jest zmuszonych do czynienia zla przez jednostki nimi
rzadzace. W literaturze religijnej wiele jest wzmianek o niebezpieczenstwach zejscia na
manowce. Jako chrzescijanie uczymy sie modlic: „i nie wódz nas na pokuszenie". W
naszych protestanckich kosciolach spiewamy prosby o pomoc w „unikaniu pulapek
kusiciela". Ostatnio wstrzasa narodem fala przestepczosci wsród mlodziezy. Czesciowo
wyjasnia sie to zjawisko podatnoscia mlodziezy na sugestie. Sugestia stwarza motywacje,
a motywacja dzialanie. W gangach mlodziezowych motywem jest czesto wykazanie sie
„odwaga" albo zdobycie uznania u kolegów. Jezeli idealem osiagniec jest odwaga
przestepcy, a nie cos dobrego, nizsze Ja zacheca sie do przejecia wladzy i robienia
najgorszego. W wielu przypadkach zmuszanie do obecnosci w szkole sprawia, ze
nauczanie wywoluje opór, a poniewaz symbolem narzucanego na sile nauczania jest
nauczyciel, w antymoralnych i destrukcyjnych zachowaniach uczniów widoczny jest bunt
przeciwko nauczycielowi, szkole i moralnosci nauczanej w szkolach. Gdyby
wyksztalcenie trudno bylo zdobyc i gdyby bylo bardzo pozadane przez ucznia, mialoby
sile przyciagania, jakiej mu teraz brak, i nauczycieli oraz nauke postrzegano by w
zupelnie innym swietle. Badajac zle wplywy, trzeba wziac pod uwage jeszcze jedna
mozliwosc. To, co nie tak dawno temu uwazano za ciemny zabobon z czasów ewangelii,
widzi sie obecnie jako bolesna prawde. Chodzi o obsesje, czyli wplyw, jaki wywieraja na
zyjacych przywiazane do ziemi duchy. Najgorsza forma ingerencji duchów jest obled
„obsesyjny". Ofiara moze dokonywac czynów zlych badz tylko irracjonalnych. Formy
najlagodniejsze to takie, kiedy ofiary wydaja sie normalnymi ludzmi, którzy tylko
czasami ulegaja zlym albo bezrozumnym impulsom. W szpitalach psychiatrycznych,
chociaz nadal wedlug oficjalnej „nauki" zaprzecza sie istnieniu duchów albo ich
wplywom, dotad stosuje sie stare, tradycyjne leczenie torturami, aby zmusic ducha do

background image

opuszczenia ciala pacjenta. W czasach biblijnych opetanych torturowano, zwykle
kamienowano, aby z nich „wypedzic diably". Dzisiaj stosujemy torture zwana terapia
wstrzasowa, w wielu przypadkach z powodzeniem. Nam, którzy oczyszczamy dom z
wszystkiego, co uniemozliwia nasz szybki rozwój po prostej sciezce, wystarczy, jesli
bedziemy uwaznie wypatrywac najlzejszych oznak, czy odczuwane przez nas impulsy,
zle mysli, które tlocza nam sie w glowie, albo bezwolne dzialania wykonywane jakby
pod fizyczno-psychicznym przymusem moga kryc za soba takie zle wplywy. Duchy,
które oddzialuja na zyjacych sugestia, by zmusic ich do pozadanej reakcji, nie moga nie
byc zle. Jesli rzeczy, do których naklaniaja, sa bardzo niegodziwe, to duchy te mozna
nazwac diablami, tak jak nazywano je w czasach Nowego Testamentu. W zwiazku z tym
nie ma jednak powodu do paniki. Jesli poprosi sie o ochrone Wyzsze Ja i nie bedzie
reagowac na zle mysli i impulsy, takie duchy szybko odejda, aby poszukac kogos o
niedobrych sklonnosciach. O wiele latwiej jest zlemu duchowi wplynac na osobe
niegodziwa z natury niz na osobe dobra. Gdyby jakis nasz czyn albo ciag mysli
wydawaly nam sie zle czy chocby nas niegodne, powinnismy uznac mozliwosc, ze
pochodza one od duchów. Ale czy sa to duchy, czy nie, musimy sie takiej sytuacji
zdecydowanie przeciwstawic i przestac myslec i postepowac niezgodnie z przekonaniem.
Nie ma potrzeby wiedziec, czyjemu akurat wplywowi ulegamy, aby trzymac sie
srodkowej drogi normalnego i pobudzajacego nasz rozwój zycia. Byc dobrym to dla
wiekszosci zdrowych psychicznie osób bardzo prosta sprawa - sumienie mówi im, co jest
dobre, zyczliwe, pozyteczne, a co nie. Nie nalezy tez obawiac sie zadnego wplywu, jesli
jestesmy pod kierownictwem Wyzszego Ja. Kahuni mieli trzy rózne slowa oznaczajace
grzech. Jednym bylo ino, czyli „krzywdzic inna osobe". Jest to grzech dzikusa, czyli
naszej zwierzecej sfery. Drugie slowo hewa znaczylo „zrobic blad albo pójsc zla
sciezka". Jest to grzech poziomu sredniego Ja, kiedy ludzie maja bledne pojecia zla i
dobra i brak im dostatecznej wiedzy, która pomoglaby im wiesc normalne, pozyteczne
zycie. Trzecie slowo to hala, oznaczajace „nietrafienie do celu". Rdzenie ha i la lub ala
oznaczaja glebokie oddychanie w celu zgromadzenia dodatkowej ilosci many i poslania
jej po widmowej nici do Wyzszego Ja. Nic symbolizuje sciezke i na te wlasnie sciezke
osoba nie trafia, jesli „schodzi na manowce". W przypadku grzesznego czynu
oznaczonego tym slowem mara nie zostaje poslana do Wyzszego Ja z powodu poczucia
winy nizszego Ja, które sprawia, ze odmawia ono z nim kontaktu. W ten sposób opisany
jest tutaj trzeci poziom, poziom Wyzszego Ja, a grzech, o który tutaj chodzi, jest raczej
ciezkim grzechem zaniedbania niz uczynkiem. Grzechu krzywdzenia blizniego nalezy jak
najbardziej unikac, musimy jednak przyznac, ze aby powstrzymac osoby raniace innych,
trzeba uzyc sily. Zamkniecie przestepcy w wiezieniu jest dla niego krzywda, ale
wyrzadzenie mu takiej krzywdy przez ogól obywateli nie obarcza ich grzechem. Ta sama
zasada obowiazuje w przypadku zolnierza poslanego do walki z wrogiem zaborca.
Dogmaty religijne doprowadzajace wyznawców do uchylania sie od sluzby wojskowej
nie sa dane od Boga. Stworzyl je czlowiek i sa rezultatem nielogicznego myslenia i
slepego bladzenia poplatanymi sciezkami umyslu. Zolnierz ma do spelnienia najwyzszej
wagi, ponadosobisty obowiazek dla dobra wielkiej liczby ludzi. Przyjmowane slepo
dogmaty moga sprawic, ze dobry czlowiek bedzie postepowal zle. Przykladem jest
dogmatyczna nauka niektórych zaborczych narodów, ze czlowiek ginacy w walce dla
swego kraju idzie natychmiast do lepszego nieba. Podczas II wojny swiatowej
Japonczycy usilowali zajac sila duzy obszar Dalekiego Wschodu. Bataliony samobójców

background image

skladaly sie prawdopodobnie z przecietnie dobrych ludzi, których zwiodly przyjete
dogmaty religii panstwowej. W przypowiesci o bogatym mlodziencu, który zapytal
Jezusa, co ma uczynic, aby zostac zbawionym, tkwi zródlo dogmatów powstalych
wskutek niezrozumienia jej prawdziwego sensu. Tysiace szczerych chrzescijan
przechodzilo katusze wierzac, ze musza sprzedac wszystko i rozdac pieniadze ubogim,
tak jak to poradzil Jezus mlodziencowi. Jednak w swietle madrosci Huny widac, ze Jezus
uderzal prosto w pobudki kierujace tym konkretnym mlodym czlowiekiem. Wiemy z
przypowiesci, iz do tego stopnia rzadzila mlodziencem milosc posiadania, ze wybral juz
raczej potepienie niz rozdanie swych bogactw. Gdyby mógl jasno widziec szkode, jaka
wyrzadza mu jego chciwosc, zaczalby bezzwlocznie pracowac na swoje zbawienie;
walczylby ze swoja pozadliwoscia, zrozumialby, ze tylko zarzadza posiadanymi dobrami
i móglby ich madrze uzyc dla dobra ogólu, a takze na swoje utrzymanie. Aby rozwijac
sie zgodnie z ewolucja, musimy codziennie przyjrzec sie paru naszym przekonaniom i
zbadac je w swietle Huny i zdrowego rozsadku. Powinnismy takze zbadac dziury w
tkaninie naszych wierzen. Zbyt czesto nauki nowoczesnych religii maja takie dziury.
Powszechna praktyka jest odrzucanie wszelkiego zla jako nierzeczywistego albo jako
bledu wynikajacego z wadliwego postrzegania smiertelnego umyslu. Zaprzeczanie
istnieniu róznych odmian zla to pewna oznaka niedojrzalego i pokretnego rozumowania.
Jesli jakies wierzenie, stare czy nowe, nie pasuje do faktów zycia, które nas zewszad
otacza, nadeszla pora odrzucenia go albo ponownego przemyslenia, by uzyskac
rozsadniejszy punkt widzenia. Chwytliwe powiedzenie: „Mysl tworzy rzeczywistosc„ nie
dotyczy w ogóle zla, kiedy staramy sie, by zniklo ze swiata, myslac, ze jest nierealne, nie
istnieje, a zatem nie wymaga przeciwdzialania. Rozwazajac problem zla, nie nalezy
zapominac o wlasnych dzieciach. Nie wolno pozwolic, by milosc rodzicielska sprawila,
ze przegapimy albo bedziemy tolerowac zle sklonnosci u dzieci. Zauwazywszy, ze
dziecko w rodzinie stwarza problemy, madry rodzic zrobi dobrze, zdobywajac sie na
obiektywizm, jaki tylko lezy w ludzkiej mocy. Trzeba odnalezc pobudki kierujace
antyspolecznym zachowaniem dziecka. Powinno sie przeprowadzic badania lekarskie,
aby ustalic, czy w wyniku jakichs wad fizycznych, na przyklad wzroku, sluchu czy
koordynacji miesniowej, nie powstala motywacja kompensacyjna. Byc moze konieczna
bedzie reedukacja dziecka przy pomocy psychologa dzieciecego. W rzadkich
przypadkach trzeba sie uciec do srodków represyjnych albo prostych srodków
ograniczajacych swobode dziecka, jesli jest to jedyny sposób dotarcia do jego nizszego
Ja. Tak czy inaczej nalezy rozwiazac problem jak najszybciej, by dziecko moglo bez
przeszkód rozwijac sie dalej. I tu znowu powinno sie wezwac nasze Wyzsze Ja do
wspólpracy z Wyzszym Ja dziecka w prowadzeniu i pomocy.

CWICZENIE

Codziennie rozwaz kilka twoich wierzen, badajac, czy sa

rozsadne. Wprowadz poprawki, jesli tak nie jest. Powoli wyobraz sobie okolicznosci, w
których spotykasz osoby o zlych zamiarach, i z pomoca i ochrona Wyzszego Ja zniwecz
ich próby skrzywdzenia cie. Ze swej niedosiegalnej dla ciosów pozycji pod pelna milosci
ochrona spróbuj wyobrazic sobie, co tymi osobami powoduje i jak mozna by zmienic ich
niewlasciwa motywacje. Kazdy krzywdzacy czyn, jaki zdarzy ci sie popelnic,
zrekompensuj pomocnym. (To zdziala wiecej dla oczyszczenia twego nizszego Ja z
przekonania o winie i dla otwarcia sciezki do Wyzszego Ja niz przeczytanie tysiecy
kazan, jak byc dobrym.) Jesli bedzie okazja. spróbuj pomóc komus nauczyc sie

background image

niekrzywdzacego i pomocnego dzialania. Pomóz innym nauczyc sie szukania w sobie ich
wlasnych ukrytych pobudek. AFIRMUJ: Dziele zlo na trzy rodzaje: to plynace ze
zwierzecego poziomu nizszego Ja, to majace swe zródlo w srednim Ja na poziomie
umyslu oraz zlo przez zaniedbanie, czyli brak nawiazania normalnej wspólpracy z
Wyzszym Ja. Przyznaje, ze o tyle, o ile pozwalam sobie byc zlym, przyciagam do siebie
zle mysli. Codziennie bede badal siebie, wszystko, co czynie, mysle i w co wierze, dazac
do skorygowania mojej motywacji i wierzen, tak aby nie krzywdzily, lecz pomagaly
budowac moje osobiste dobro, dobro rodziny, spoleczenstwa i swiata. MÓDL SIE:
Prosze o kierownictwo we wszystkim, co czynie. Prowadz mnie tak, abym unikal pokus,
i chron mnie od zla. W zamian za Kierownictwo i Pomoc przyrzekam czynic, co w mojej
mocy, by unikac popelniania wszystkich grzechów z trzech poziomów - tych
krzywdzacych inne osoby, tych sprawiajacych, ze pozwalam sie zwodzic nauczycielom
nierozsadnych dogmatów oraz grzechu zaniedbywania kontaktu z Wami, umilowani
Ojcze-Matko, i dzielenia sie z Wami dana mi od Boga sila zyciowa. AFORYZM VII:
Dobrze jest posluchac wskazania: "Poznaj samego siebie", ale aby to uczynic, konieczne
jest poznanie nizszego Ja i jego tajemnych pobudek. Równie koniecznie nalezy poznac
wlasne dziecko, rodziców, wspólmalzonka i sasiadów. Czlowiek nie zyje sam.

Rozdzial 15
ODDECH ZYCIA

Dr Philip Rice, jeden z honorowych czlonków Królewskiej Akademii, powiedzial mi
kiedys, ze w ciagu lat pracy z trudnymi dziecmi i mlodocianymi przestepcami ani razu
nie zdarzylo sie, by którys z jego podopiecznych nie powrócil do normalnego zycia, jesli
(1) jego stan zdrowia zostal doprowadzony do normy lub (2) udalo sie go przekonac, by
pragnal byc dobry i wlaczyl sie do modlitwy o pomoc w zmianie zlych zachowan na
dobre. Dr Rice odkryl, ze znaczna wiekszosc chlopców i dziewczat przyslanych do niego
w okresie zawieszenia kary miala bardzo slabe pluca albo niewlasciwe nawyki
oddechowe. W obu przypadkach ich organizmy otrzymywaly za malo tlenu. Nauczyl
mlodziez prostych cwiczen oddechowych i modlitwy. Poprawa nastepowala szybko,
czesto w sposób niemal cudowny. (Patrz: Philip Rice. Organizing the Human Body,
Oxford Press, Hollywood, Kalif.. 1941.) Oczywiscie, oprócz zwiekszonej podazy tlenu
stosowano odpowiednia ilosc cwiczen fizycznych i wlasciwa diete. Trudno jest
przekonac dziecko - a i doroslych, jesli juz o to chodzi - by sumiennie i regularnie
wykonywalo cwiczenia glebokiego oddychania. Zdrowe dziecko biega i bawi sie z taka
energia, ze nieswiadomie napelnia pluca i komórki ciala tlenem. Policzki ma
zarózowione, oczy blyszcza, sapie z wysilku, ganiajac z radoscia w zabawie. Dzieci,
które nalezy obserwowac, to te spokojne i blade, chlopcy i dziewczynki, którzy wola
czytac niz bawic sie w gry ruchowe. Rodzice i nauczyciele powinni wykazac
pomyslowosc w uatrakcyjnianiu im takich gier czy wyscigów. Badania fizjologiczne
udowodnily, jak bardzo niezbedny jest tlen dla zdrowia komórek. Wiemy, ze tlen spala
cukier we krwi i w tej reakcji wyzwala sie energia. Aktywnosc fizyczna zmusza nas do

background image

wiekszego poboru tlenu, niz to sie dzieje w trakcie normalnego, spokojnego oddychania.
Problem w tym, ze we wspólczesnym zmotoryzowanym swiecie mamy za malo wysilku
fizycznego, który zapewnilby nam glebokie oddychanie. Wiedzac, jakie plyna z niego
korzysci, mozemy wyrobic w sobie nawyk- jesli zechcemy- robienia glebokich cwiczen
oddechowych. Jesli przez pare dni bedziemy pamietac, by w regularnych odstepach czasu
podejsc do otwartego okna albo wyjsc na dwór i swiadomie, gleboko pooddychac, to
nizsze Ja wzbudzi w srednim Ja pragnienie cwiczen i bedzie je do nich poganiac. Istnieje
proste i latwe cwiczenie oddechowe, które dziala tak dobrze, ze stosowane jest jako
podstawowe. Wszyscy mozemy je wykonywac z bardzo dobroczynnymi skutkami.
Nalezy przyjac postawe, opróznic calkowicie pluca, a nastepnie wdychac wolno przez
nos (albo przez usta, jezeli nos jest zatkany), az klatka piersiowa maksymalnie sie
rozszerzy. Wydychamy przez ciasno sciagniete usta, jak do gwizdu, i powietrze
wychodzi bardzo wolno pod cisnieniem, zupelnie oprózniajac pluca. Przy wolnym
wykonywaniu tego cwiczenia nie powinny wystepowac zawroty glowy od przetlenienia.
Nalezy je wykonywac kilkakrotnie, rano, w poludnie, wczesnym wieczorem i przed
udaniem sie na spoczynek. Osobom, które cierpia z powodu zlych nawyków
oddechowych, przydaloby sie wykonac wdech i wydech w opisany sposób dwu lub
trzykrotnie co godzine, a nawet czesciej. Mozna zrobic prosty sprawdzian,
udowadniajacy plynace z tego cwiczenia korzysci dla ciala i umyslu. Stan przed
kolorowym obrazem na scianie. Oswietlenie powinno byc srednie. Rozpocznij cwiczenie,
obserwujac obraz. Przekonasz sie, ze wzrok wyostrza sie, a kolory staja sie wkrótce o
wiele jaskrawsze. Poprawi sie równiez glebia widzenia i zobaczysz na obrazie znacznie
wiecej szczególów i konturów. Mozesz tez zsumowac kolumne cyfr przed cwiczeniem,
mierzac czas tej czynnosci. Po zakonczeniu cwiczenia wykonaj dodawanie ponownie,
znowu mierzac czas. Bedziesz zdumiony róznica. Inny sprawdzian polega na nauczeniu
sie na pamiec kilku wersów wiersza przed i po cwiczeniu. Na podstawie tych
sprawdzianów sam osadzisz, jak cenne moze ono byc dla czlowieka, który ma wlasnie
podjac wazna decyzje; jasny umysl jest do tego niezbedny. Cofniete w rozwoju dziecko
czesto nie jest glupie - po prostu stale niedotlenione. Wdrozone do cwiczen
oddechowych, wkrótce wytworzy nawyk wlasciwego oddychania i jego pluca wzmocnia
sie. Poprawi sie jego zdolnosc uczenia - w prostej zaleznosci od poboru tlenu. Ci, którzy
wiedza, ze oddychajac gleboko gromadza zapas many, podejda do cwiczenia z
zainteresowaniem, majac jasny cel. Wiedza, ze oddech jest „duchem zycia". Powstaje cos
znaczne bardziej waznego niz po prostu energia zuzywana na wysilek fizyczny. Mana jest
niewidzialna sila, która moze byc skierowana do kazdej czesci ciala, na zewnatrz do
innych osób i w góre, jako najwyzszej wartosci dar dla Wyzszego Ja. Jesli podczas
cwiczen oddechowych wyda sie rozkaz nizszemu Ja, by zgromadzilo dodatkowy zapas
many, szybko go wykona. Powoli wciagajac oddech, wyobraz sobie, jak twoje cialo
napelnia sie sila zyciowa. Nastepnie bardzo powoli wydychajac powietrze przez
sciagniete usta pod cisnieniem, wyobraz sobie, jak zapas nowej many gromadzi sie w tej
czesci ciala, która potrzebuje uzdrowienia i wokól niej. Mozna wspaniale pomóc oczom,
wizualizujac je otoczone i skapane w wirach plynacej, oczyszczajacej i wzmacniajacej
many. Mozna takze wyobrazic sobie, ze mana zbiera sie na dloniach, a nastepnie polozyc
rece na osobie, której chcecie pomóc albo która pragniecie uleczyc. Polóz rece na
chorych miejscach albo po prostu na dloniach drugiej osoby, robiac bardzo powolny
wydech i wyobrazajac sobie, jak pod cisnieniem wydmuchiwanego powietrza mana

background image

wplywa do jej ciala. Jednoczesnie wizualizuj te osobe w stanie ZDROWIA, jakie ma
uzyskac, NIE zas w stanie choroby. Cisnienie wydmuchiwanego oddechu jest doskonala
wskazówka dla nizszego Ja, aby przesunelo mane do wybranego miejsca, gdzie ma
leczyc. Dmuchanie oddechem bezposrednio na chore miejsca ciala to starozytna
praktyka. Wznowilo ja kilku wspólczesnych uzdrawiaczy z duzym powodzeniem.
Dmuchac mozna przez sciagniete usta albo przez otwarte, jakbysmy chuchali na lusterko,
które chcemy wypolerowac. Mana ma dziwna ceche, a mianowicie, poplynie tam, dokad
ja skierujecie mysla albo „wola" sredniego Ja. Zarazem srednie Ja operuje w tym
momencie potezna moca sugestii. Sprawia ona, ze nizsze Ja osoby uzdrawianej zuzyje
sile zyciowa w celu uleczenia albo dodania nowych sil zywotnych komórkom chorych
organów. Uzdrawiajac na odleglosc, pomysl o tym, komu chcesz pomóc, zgromadz mane
i wyobraz sobie, jak dmuchasz posylajac mu sile witalna mocnym, równym strumieniem,
niosacym zycie i uzdrowienie. Zarazem wzywaj w myslach Wyzsze Ja, by pomoglo w
leczeniu. Wyzsze Ja pobiera troche sily zyciowej i nadaje jej znacznie wyzsze i
potezniejsze wibracje, po czym uzdrawia we wlasny, sobie znany wyzszy sposób. Mozna
tez podobnie uzdrowic na odleglosc zla sytuacje finansowa albo powiklane zwiazki
miedzyludzkie, tyle ze zamiast wyobrazania sobie poprawy zdrowia wizualizujemy
poprawe tych sytuacji. Do takiego uzdrowienia, bardziej jeszcze niz w przypadku
oddzialywania na chorobe, potrzebna jest pomoc Wyzszego Ja. Jesli twoje modlitwy
zdaja sie odbijac od sciany, to zanim je rozpoczniesz, rób przez kilka minut cwiczenia
oddechowe. Stosowanie tej metody-gromadzenia dodatkowej many zawczasu, przed
modlitwa-bylo praktyka starozytnej Huny i kryje sie w niej jedna z najwiekszych prawd
wszechczasów. Aby umozliwic Wyzszemu Ja prace na poziomie ciala fizycznego, w
którym zyjemy, musimy miec sile witalna i musimy sie ta sila z Wyzszym Ja podzielic. .
Po nabraniu przez nas dostatecznej praktyki nizsze Ja bedzie posylac mane do Wyzszego
Ja na zyczenie sredniego Ja na poczatku modlitwy. Jesli zgromadzilismy mane zawczasu,
wystarczy tylko rozkaz sredniego Ja, by nizsze poslalo ja telepatycznie po nici aka do
Wyzszego Ja. Z czasem nizsze Ja bedzie wykonywac te czynnosc na dobra sprawe
automatycznie z chwila rozpoczecia modlitwy. Nigdy jednak nie zaszkodzi, nawet
najbardziej bieglym w tej sztuce, zastosowac cwiczenie glebokiego oddychania, nim
zaczniemy modlitwe. Pomoze ono oczyscic umysl ze wszystkiego, co go rozprasza.
Zapracowanemu kierownikowi przyda sie minuta specjalnego oddychania przed
spotkaniem z waznym kontrahentem. Wezmie kilka glebokich oddechów, przesle mane
do Wyzszego Ja i poprosi o pomoc w podjeciu decyzji. Urzednik moze z pozytkiem dla
siebie pooddychac gleboko i skontaktowac sie z Wyzszym Ja w czasie przerwy na kawe.
Zyska chwile odpoczynku i spokój umyslu, którego moze bardzo potrzebowac, a takze
nowe sily do pracy. Omawialismy juz (w koncu 5 rozdzialu) praktyki jogi oparte na
cwiczeniach oddechowych i zauwazylismy, ze jogini nie wiedzieli nawet, co zrobic z
dodatkowo nagromadzona sila witalna. Obecnie, po odzyskaniu wiedzy Huny, widac
jasno, jak wiele znaczen przeinaczono, gdy starozytna madrosc kahunów zaginela i
zaprzestali oni udzielania wtajemniczen przekazywanych uczniom z pokolenia na
pokolenie. Jezus, jeden z wielkich wtajemniczonych wszechczasów, nauczal swoich
uczniów tajemnej wiedzy. Wiekszosc przypisywanych Mu powiedzen dotarla do nas w
tak zawoalowanej formie, ze ich zewnetrzne znaczenie jest dalece niejasne. Te same
powiedzenia, przelozone na „swiety jezyk" kahunów, odkrywaja swój wewnetrzny sens.
Na przyklad wielka prawda, ze istnieje „droga", czyli telepatyczny sposób nawiazania

background image

kontaktu z Ojcem-Wyzszym Ja, miala podstawowe znaczenie w modlitwie. Prawie tak
samo wazne bylo to, ze czlowiek moze zgromadzic zapas sily zyciowej i przeslac ja owa
„droga" do Wyzszego Ja. W „swietym jezyku" nie istniala forma czasownikowa
„jestem". Zdanie Jezusa: „Ja jestem droga i zyciem", w swoim prawdziwym
wewnetrznym znaczeniu brzmi: "Ja daje (albo pokazuje) wam droge i zycie".
Wtajemniczeni szkól jogi w Indiach we wczesniejszym okresie historii swiata pisali o
„sciezce", która w jezyku tajemnym oznacza to sarno co „droga". Mówili takze o
„pranie", „sile zyciowej", i utrzymywali, ze nalezy ja w jakis sposób „podniesc" z
nizszego osrodka do wyzszego, zapominajac, ze podnosilo sie ja z nizszego Ja do
Wyzszego Ja. Pózniej, kiedy wewnetrzne znaczenie prawie zupelnie sie zagubilo, joga
twierdzila, ze sile zyciowa podnosi sie z dolu kregoslupa do góry i wysyla przez szczyt
glowy do Najwyzszego Brahmy, czyli Boga, zamiast do oczekujacego Wyzszego Ja,
stanowiacego integralna czesc troistego czlowieka. Gromadzac i uzywajac mane, robimy
wielka rzecz: poslugujemy sie w najlepszy mozliwy sposób - jedyny wlasciwy sposób -
ODDECHEM ZYCIA. AFIRMUJ: (w myslach) Teraz wykonuje cwiczenie oddechowe.
Wciagajac coraz wiecej tlenu, zbieram dodatkowa mane. Moje nizsze Ja z radoscia
gromadzi te sile i dzieki niej oboje stajemy sie energiczni, silni i pelni zycia. Moja wola
rosnie i krzepnie, tak ze jestem calkowicie zdecydowany robic to, czego pragne. Moje
nizsze Ja umacnia sie, wypelnione sila zycia. Staje sie potezne i pewne siebie; odrzuca
wszelkie kierowane ku niemu podszepty zlych duchów albo znajomych, których sugestie
zwykle wplywaja niepomyslnie na nasze zycie. Posylamy teraz do naszego Wyzszego Ja
silny strumien many wraz z goraca miloscia i przekonaniem o calkowitej ufnosci w jego
madrosc, moc i milosc... Jestem blogoslawiony i odmlodzony. Teraz prosze o
uzdrowienie albo pomoc dla ________________________ i
________________________ oraz dla siebie. (Teraz wyobraz sobie w uporzadkowany
sposób upragnione rzeczy, tak jak gdyby juz zostaly dokonane i juz zaistnialy realnie na
planie fizycznym. To sprawi, ze stana sie one realnymi bytami jako idee na poziomie
Wyzszego Ja, które z kolei urzeczywistnia sie w nizszych sferach bytu). AFIRMUJ: (w
myslach) Wykonuje teraz cwiczenie oddechowe, by umocnic ma wole i zdecydowanie
wykonania zaplanowanych rzeczy, które wkrótce zaczne robic (albo juz zaczalem). Moja
energia rosnie. Wola i zdecydowanie staja sie coraz silniejsze. Trwaja. Biore sie teraz z
ufnoscia, sila, wytrwaloscia i z uczuciem szczescia za wykonanie tego, czego pragne
dokonac. (To umocni wole. Slabosc woli powstrzymuje przed czynem bardzo wiele osób,
które wiedza, co powinny zrobic, by polepszyc swoja sytuacje; ale najwyrazniej brak im
energii psychicznej czy fizycznej, by zaczac lub kontynuowac dzialanie dzien po dniu,
jesli juz zaczely). Pamietaj, ze kiedy zapas sily witalnej zaczyna sie wyczerpywac, nizsze
Ja zawsze bierze jej sobie tyle, ile potrzebuje, pozostawiajac zwykle sredniemu Ja
niewystarczajaca daivke. Kiedy tak sie dzieje, najpierw ucierpi na tym „wola" sredniego
Ja; nizsze Ja opanowuje wtedy calego czlowieka, spelniajac wlasne zachcianki, i nie daje
sie kierowac sredniemu Ja. Jesli trudno jest ci zaczac robic którakolwiek z rzeczy
opisanych na tych stronach, wykonaj cwiczenie oddechowe, odprez sie i wyobraz sobie,
ze robisz wszystko, czego pragniesz. Kiedy kilkakrotnie z powodzeniem przezyjesz te
sceny w wyobrazni, latwiej bedzie ci przeniesc je w rzeczywistosc. Kolejne kroki
postepowania sa tu opisane szczególowo, po to by zrozumiec powody kazdego etapu
modlitwy. Jednak w krótkim czasie cale postepowanie stanie sie automatyczne i kontakt
z Wyzszym Ja bedzie latwy i szybki, juz od chwili powziecia o nim decyzji. POWOLI

background image

wdrazaj sie w stosowanie cwiczen oddechowych. Odpoczywaj i oddychaj spokojnie jak
zwykle miedzy glebokimi oddechami. Jesli z poczatku kreci ci sie w glowie, wydmuchuj
powietrze slabiej i krócej. Spokojnie.

Rozdzial 16
ZWIAZKI MIEDZYLUDZKIE

Warto przyjrzec sie z bliska stosunkom panujacym miedzy mezami a zonami, rodzicami
a dziecmi, miedzy nami a sasiadami - nawet miedzy kazdym z nas a wszystkimi „bracmi"
tworzacymi ludnosc swiata. Dopóki nie przeciwstawimy sie problemom istniejacym w
tych stosunkach, moga one blokowac sciezke naszego rozwoju. Rozwazmy sytuacje
meza i zony. Jezeli jest to normalny zwiazek, kazde z malzonków pozostaje
indywidualnoscia, która cieszy sie wolna wola i której wolno podejmowac decyzje,
wyrazac wlasne zdanie; jedna osoba nie dominuje nad druga. W takim zwiazku
malzonkowie sa sobie bardzo bliscy. Rozumieja sie nawzajem i kazde z nich stosuje
regule „daje i biore". Wszystko uklada sie dobrze. Gdy jednak albo maz, albo zona
nalegaja na to, by partner sie zmienil, by jedna osoba dostosowala sie do sposobu bycia
drugiej, jej decyzji, opinii, upodoban i niecheci, wtedy w zwiazku nie ma bliskosci. Jedno
z malzonków terroryzuje i rzadzi drugim. Ofiara, czy to maz pantoflarz, czy zastraszona
zona, nie moze korzystac z boskiego daru wolnej woli. Musi albo poddac sie woli drugiej
osoby, albo toczyc sie bedzie ciagla wojna, konczaca sie zwykle separacja badz tez
zupelnym rozbiciem zwiazku. W przypadku meza, zony i dziecka zwiazek moze byc
normalny i szczesliwy, jesli wszyscy szanuja nawzajem swoja wolna wole o tyle, o ile da
sie to zastosowac w praktyce. Moga we troje omawiac trudne sprawy i postanawiac
razem, jak najlepiej postapic, czyje, zdanie wydaje sie najrozsadniejsze i jakie pragnienia
czlonków rodziny mozna spelnic dzieki wzajemnej milosci i wspólpracy. Z drugiej
strony, jesli jedno z trojga dominuje nad pozostalymi (przy zalozeniu, ze wszyscy troje sa
normalnie inteligentni i zrównowazeni uczuciowo), zwiazek rozpada sie, a trudnosci i
brak poczucia szczescia sa nie do unikniecia. Zaborcza matka, nie pozwalajaca dzieciom
zaczac zyc wlasnym zyciem, kiedy gotowe sa do opuszczenia rodzinnego gniazda,
stwarza nienormalna sytuacje w naturalnym zwiazku, jaki powinien laczyc kazdego
rodzica z kazdym dzieckiem. Tesciowa czesto nie pozwala synowi albo córce korzystac z
wolnej woli i zyc normalnie z wybranym malzonkiem. W tej nienaturalnej próbie
utrzymania zaborczej wladzy doroslego nad dzieckiem syn lub córka takze moga nie byc
bez winy. Wszyscy widzielismy dzieci lgnace kurczowo do matki; to powodowalo, ze
maz traktowany byl jak obcy, a matka i dziecko zachowywaly forme bliskosci
uniemoiliwiajaca poprawny zwiazek malzenski. Moze to byc jeden z najtrudniejszych do
rozwiazania problemów. Zdarza sie, ze syn czy córka pragnie pozostawac wobec matki w
roli ciagle malego dziecka. Tworzy sie miedzy nimi stosunek „szczepionej winorosli",
chyba ze jedno dominuje nad drugim. Poniewaz w tego typu wiezi ojciec pozostaje
zwykle na uboczu, przyczynia sie to do braku pelni i równowagi w jego zyciu. A kogos,
kto wzenia sie w taki uklad, czekac moze tylko zycie pelne powiklan i rozczarowania. Od

background image

osoby takiej bedzie sie zadac podejmowania wszystkich decyzji, rozwiazywania
wszystkich problemów, brania odpowiedzialnosci za ich nastepstwa, a takze zycia
dwoma zyciami zamiast jednym-swoim i swojego partnera. Chyba ze w rzeczywistosci
decyzje podejmuja matka i dziecko i dominuja w obu rodzinach. Czesto to mezczyzna nie
potrafi stac na wlasnych nogach, a zona jest zywicielka, osoba planujaca i ostoja rodziny.
Takie sytuacje moga zniszczyc zycie wszystkich zwiazanych z soba stron. W kazdej
duzej rodzinie sa osoby, które maja sklonnosc do dominacji, i takie, które albo sie
buntuja, albo ustepuja. Normalne stosunki miedzy dziadkami, rodzicami i dziecmi oraz
tesciami tworza szczescie i gladko funkcjonujaca forme jednosci rodzinnej, która jest
idealem. Ale jesli chociaz jeden czlonek rodziny trzyma sie kurczowo drugiego,
dominuje albo w jakis inny sposób odchodzi od normalnego trybu zycia i wspólpracy w
zwiazku, cierpi cala rodzina. Gdyby udalo sie odlozyc na bok emocje, jakie budza sie w
nizszych Ja, a rodzina zebralaby sie i otwarcie, rozsadnie omówila zachowanie róznych
jej czlonków, mozna by latwo wszystko poprawic albo przynajmniej odpowiednio
zaradzic nieumiejetnosci normalnego wspólzycia slabszych osób. Ale w przecietnej
rodzinie, jak w zadnej innej grupie, czesto obok milosci wystepuje zazdrosc. Bardzo
ciezko jest przyjac krytyke od ukochanej osoby, która, jak wierzymy, takze nas kocha.
Winowajca moze plonac ze wstydu albo, wzburzony, chowac uraze i zlosc. Z reguly,
przynajmniej w wiekszosci rodzin, ktos zmuszony jest objac kierownictwo, zdeptac
uczucia winnego i postanowic, co dalej czynic. (Albo inaczej lagodzi sie konflikty, nie
naprawiajac sytuacji, i wtedy ujawniaja sie one raz po raz, niszczac spokój wszystkich).
Ci, którzy wiedza, czym sa emocje - ze to bezrozumne reakcje nizszego Ja, które nie
potrafi poprawnie rozumowac - moga postarac sie nauczyc rodzine omawiania trudnosci
lagodnie i bezosobowo. Bedzie to pewnie wymagalo czasu i praktyki. Najpierw mozna
by pokusic sie o podjecie drobnych problemów - bylby to trening, zanim zajmiemy sie
wiekszymi i trudniejszymi. Kiedy urazone sa emocje, trzeba postepowac lagodnie i ze
zrozumieniem. Jesli najpierw uprzedzimy osobe, która zawinila, ze rozmowa moze zranic
jej uczucia i spowodowac dziecinny wybuch, mozna by takiemu zachowaniu zapobiec.
Tak czy inaczej, najwazniejsza sprawa, o której nalezy pamietac, jest to, ze winowajce
sie kocha bez wzgledu na to, co uczynil albo czego zaniedbal uczynic. Milosc to
wspanialy balsam, doskonale spoiwo szczesliwego zwiazku. Trzeba wspomniec, ze
kochamy, na nowo to potwierdzic, przyznac, ze milosc jest jedyna najwazniejsza rzecza
w rodzinie. Jesli bedziemy stale mieli to w pamieci, wspólne rozmowy i wspólne
podejmowanie decyzji dla dobra wszystkich zainteresowanych dadza sie polubic.
Wyznanie „win" jest w rozsadnej rozmowie tak wazne, jak wazna jest milosc dla
jednosci rodziny. Zadnemu jej czlonkowi nie nalezy pozwolic na chowanie tajemnych
uraz, na dasy, na nieprzyznanie sie, o co chodzi. Wlasciwa pora, by nauczyc sie, jaki
pozytek plynie z otwartego i dobrowolnego wyznania, jest dziecinstwo. By sprowokowac
wyznanie tajemnic jatrzacych serce, trzeba uzyc milosci. Dziecko nauczy sie, ze
wszystko mozna naprawic, ze kazda trudnosc mozna rozwiazac, jesli sie ja otwarcie i
rozsadnie przedyskutuje. Rodzina, kazda osoba w rodzinie, powinna miec przed oczyma
ideal Wyzszych Ja, poniewaz tym idealem mamy sie stac. Przede wszystkim musimy
pamietac, ze milosc Wyzszych Ja nawet do najbardziej niekochanej istoty ludzkiej nigdy
nie zawodzi. Ta milosc spoglada ponad obecnymi wadami w przyszlosc i widzi chwile,
gdy czlowiek opanuje juz wszystkie swoje lekcje i z czarnej owcy przemieni sie w biala,
czyli normalna. Wyzsze Ja sa absolutnie godne zaufania, poniewaz nigdy nie

background image

przekraczaja prawa nakazujacego pozostawienie sredniemu Ja wolnej woli; tylko stosujac
ja srednie Ja moze sie rozwijac, nawet jesli odbywa sie to kosztem bolesnych bledów.
Wyzszym Ja, naszym Aniolom Strózom, wolno jest chronic nas przez cale zycie od
chwili przyjscia na swiat. Czynia to na nieskonczenie wiele sposobów. „Przypadkowe"
wydarzenia, które ratuja nas od katastrofy, sa zwykle przez nie dobrze zaplanowane.
Dopiero w przypadku, kiedy jestesmy zdecydowani zrobic cos niemadrego, pozwala nam
sie poznac przez trudne doswiadczenie, ze nasz czyn byl zly. Dziecku mozna czesto
mówic, ze ogien parzy, ale dopiero doswiadczenie tego na wlasnej skórze nauczy je
lepiej od slów. Tak samo jest z Wyzszymi Ja, które podpowiadaja nam poprzez sumienie,
bysmy sie powstrzymali przed jakims krzywdzacym slowem czy czynem; musza one
jednak pozwolic nam na samodzielne przekonanie sie, ze krzywdzenie innych niszczy
jednosc, jaka powinna laczyc wszystkich ludzi, i sprowadza niezgode i nieszczescie.
Nizsze Ja nie ma jeszcze wolnej woli, ale powoli wkracza w etap, kiedy ja odziedziczy. Z
tego powodu to my musimy podejmowac decyzje, jak najlepiej postepowac, i dopilnowac
ich wykonania. W zwiazku, który tworzymy z nizszym Ja, pozostajemy w relacji rodzica
do dziecka. Nizsze Ja mozna porównac do dziecka, które czesto ma bardzo silne, nawet
jesli nierozsadne, pragnienie zrobienia albo niezrobienia tego czy tamtego. I tak jak
dziecko, czlowiek czesto nie potrafi powstrzymac sie przed zrealizowaniem swego
pragnienia, nawet jesli nie jest dobre. Trzeba zawsze pamietac, ze my, srednie Ja, mamy
obowiazek wycwiczenia nizszych Ja tak, aby staly sie ludzkie, a nie nadal we wszystkim,
co robia, pozostawaly zwierzetami. Jesli zaniedbujemy ten obowiazek, rozwój calego
czlowieka opóznia sie. Lakomstwo, lenistwo, uleganie emocjom niepozadanym albo
niszczacym normalne zycie - tego wszystkiego i setek innych rzeczy musimy sie
starannie wystrzegac. Kiedy jednak nizsze Ja jest jak zastraszona zona, potrzebuje mniej
kontroli, a wiecej zachety. Normalne zycie wymaga, by wszystkie trzy Ja odgrywaly
wlasciwa role w zyciu czlowieka. Nizsze Ja ma prawo do radosci z wysilku fizycznego i
do przyjemnego poslugiwania sie zmyslami. Ma równiez prawo do kochania, do
towarzystwa, bezpieczenstwa, zapewnionego wyzywienia i odrobiny komfortu.
Uznawszy te potrzeby i status poprawnego zwiazku z nizszym Ja, mozemy zapewnic
„mlodszemu bratu" nalezny mu udzial w zyciu. Odpowiedni wysilek fizyczny, gry i
zabawy, muzyka - wszystkie rzeczy, które lubi i które przyczyniaja sie do jego szczescia,
a zatem do zdrowia ciala i psychiki, sa równiez dobre dla sredniego Ja. Jesli nizsze Ja i
jego cialo sa zle traktowane, my, goscie w cielesnym domu, takze cierpimy. Na szczescie
wiez jest takiej natury, ze poprzez nizsze Ja mozemy odczuwac i cieszyc sie wszystkim,
co sprawia mu przyjemnosc. I odwrotnie, chociaz ono nie potrafi zrozumiec wielu
rzeczy, które lubi robic srednie Ja, w duzym stopniu podziela uczucia przyjemnosci
odczuwane przez „starszego brata". Wydaje sie, ze stoi jak zainteresowany widz, a
tymczasem calymi godzinami, nie skarzac sie, chetnie pomaga w robieniu tego, czego
nauczylismy je robic; to jego udzial w pracy, jaka pragniemy wykonac. Szyje, przycina i
stara sie, nawet jesli pokluje palce i bola plecy. Posluguje sie narzedziami, wykonuje
mechaniczna strone pracy i nieskonczona ilosc robót, które nie daja przyjemnosci
zmyslowej; cieszy sie nimi jednak na swój sposób, poniewaz praca raduje srednie Ja. W
normalnych warunkach zwiazek miedzy nizszymi a srednimi Ja jest bardzo
satysfakcjonujacy. Stanowi niemal przyklad doskonalej wspólpracy i wspólzaleznosci. W
nienormalnych warunkach, kiedy nizszemu Ja nie pozwala sie wlasciwie korzystac z
zycia i przez jakis czas nie zwraca sie uwagi na jego naturalne pragnienia, toczy sie

background image

miedzy jazniami cicha wojna. Brak harmonii prowadzi do braku zdrowia. Glupota jest
prowadzic taki styl zycia, który uniemozliwia dwóm Ja zgodne wspólistnienie. I
najwazniejsze - w normalnym i szczesliwym zyciu Wyzsze Ja tez musi miec swój
wlasciwy udzial. Kiedy to sie stanie i w bliskim zwiazku naszych trzech Ja zapanuje
harmonia, to zarówno w tym, jak i w nastepnym zyciu osiagniemy najlepsze mozliwe

warunki.

CWICZENIE

Wyobraz sobie sytuacje, w których bierzesz

udzial w rodzinie albo w grupie znajomych. Wyobraz sobie podobne sceny z innymi
ludzmi. Pomysl, co móglbys powiedziec albo zrobic, zeby pomóc grupie zrozumiec, na
czym polega naturalny styl zycia i wspólpracy. W wyobrazni powiedz im, czego
nauczyles sie, studiujac Hune, i co wedlug ciebie mozna by zrobic, aby poprawic i
znormalizowac stosunki w grupie - jak uczynic zwiazek pelniejszym, bardziej pomocnym
dla wszystkich zainteresowanych, bardziej zblizonym do idealu. Z pomoca Wyzszego Ja
zacznij wprowadzac te pomocne mysli w zycie, jedna po drugiej. AFIRMUJ: Bede
codziennie dazyl do ustanowienia normalnych stosunków w zwiazkach, jakie mam z
osobami dookola mnie. Bede okazywal rozsadek, a nastepnie spróbuje pokazac innym,
jakie korzysci plyna ze stawiania rozsadku na pierwszym miejscu i niepowodowania sie
emocjami. Bede uwazal Wyzsze Ja za ideal doskonalej milosci, doskonalego
posluszenstwa prawu, które mówi, ze srednim Ja trzeba pozwolic na stosowanie wolnej
woli; beda dla mnie stalym przykladem tolerancji, zrozumienia i niesienia pomocy. Bede
proponowal pomoc, ale nigdy nie bede jej narzucal sila. Dopilnuje, aby nikt nie
obrabowal mnie z mozliwosci wyrazania mojej wolnej woli i bede szanowal prawo
innych osób, mlodych i starych, do tego samego dziedzictwa. Codziennie bede staral sie
dzielic moje zycie z nizszym i Wyzszym Ja, z którymi wiaze mnie tak bliski zwiazek.
Nie bede nikogo zastraszal, ani sie na nikim opieral. Bede stal mocno na wlasnych
nogach i zachecal innych do tego samego. Codziennie bede dazyl do tego, by moje zycie
zblizalo sie pod kazdym wzgledem do normalnosci. AFORYZM VIII: Szczesliwy jest
czlowiek, który przestaje zyc tak, jak radzil to slepiec innym slepcom, i uzywa swego
danego mu od Boga zdrowego rozsadku do osiagniecia we wszystkim normalnosci.
Normalnym jest kochac Wyzsze Ja. Kochanie nizszego Ja to droga do zdrowia i
szczescia. Kochac, z oddaniem pracowac ze wszystkimi wokól i niesc im pomoc to
pewna droga do rozwoju i zadowolenia. Powodzenie to posiadac dosc. by móc nakarmic
blizniego w potrzebie. Miec nadmiar i nie nakarmic glodnego to najgorsza z klesk.
Dysponowac energia w ciele i nie dzielic sie nia z Ojcem-Matka to zapraszanie
nieszczescia. Najpierw poznaj siebie. Potem staraj sie poznac i zrozumiec ludzi wokól
ciebie. Dochodzimy zatem do konca naszych czytan. Nie bylo ich tak wiele, lecz
pokazane zasady i proponowane cwiczenia majace nauczyc nas, jak najlepiej
wykorzystac poznana wiedze, wiekszosci z nas pochlona dni, tygodnie i miesiace czasu i
wysilku. Ale rozwój ewolucyjny wart jest kazdego wysilku, a po drodze czeka wiele
nagród. Ilosc dobrodziejstw, jakimi moga nas obsypac kochajacy Ojciec-Matka jest
nieskonczona; nauczmy sie tylko dzialac pod ich madrym kierownictwem. Sciezka nie
jest nowa. Celem nadal pozostaje integracja albo zwiazek jednosc z Wyzszym Ja i pelna
milosci wspólpraca miedzy trzema Ja, a potem miedzy nami i osobami wokól nas. Nie
ma pospiechu. Mamy przed soba caly istniejacy czas; szczescie jednak daje ruch naprzód,
a ze stania w miejscu badz cofania sie wynika pewne cierpienie. Droga jest wyraznie
oznakowana. Mozemy isc naprzód bez niebezpieczenstwa zagubienia sie, z pogoda i

background image

ufnoscia. Nasze zbawienie spoczywa w naszych sekach, jesli tylko bedziemy o nie
zabiegac.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron