background image

Kate Hardy

Lekarz z ambicjami

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Dlaczego miałoby mi zależeć na tym, żeby wygrać wieczór w towarzystwie Sebastiana?

– spytała Alyssa. 

– Należałoby  raczej  spytać,  dlaczego  nie  miałoby  ci  na  tym  zależeć – odparła  Tracey, 

pielęgniarka  na  oddziale  ratownictwa  medycznego.  – Hm,  chyba  coś  jest  z  tobą  nie  w 
porządku.  – Chwyciła  Alyssę  za  rękę  i  zmierzyła  jej  tętno,  spoglądając  na  zegarek.  – Nie 
ulega  wątpliwości,  że  żyjesz  i  puls  masz  w  normie.  – Dotknęła  jej  czoła.  – Temperatura 
normalna, więc nie może to być delirium. 

– Och, przestań! – zawołała Alyssa, mimo woli wybuchając śmiechem. 
– A może to chwilowa niepoczytalność?
– Musiałabym być niepoczytalna, żeby pójść na tę kolację z Sebem – mruknęła Alyssa. –

To nie wchodzi w rachubę. Ale jestem gotowa wpłacić na ten wasz fundusz pewną sumę. –
Wyjęła z szafki torebkę i znalazła w niej zwitek banknotów. – Proszę, na dobry cel. 

– To wystarczy na trzy losy – oznajmiła Tracey, unosząc brwi ze zdziwienia. 
– Nie chcę ani jednego, bardzo ci dziękuję. 
– Ależ  Alyssa,  tak  nie  można.  Sprzedajemy  losy  właśnie  dlatego,  żeby  dać  każdemu 

równe  szanse.  Gdybyśmy  zorganizowali  licytację,  mogliby  w  niej  wziąć  udział  tylko 
najbogatsi. 

Alyssa  byłaby  gotowa  ustąpić,  gdyby  mogła  się  zgodzić  z  jej  rozumowaniem.  Ale 

dostrzegła w nim jeden słaby punkt. 

– Być może niektóre kobiety marzą o tym, żeby spędzić wieczór z Sebastianem Radleyem

– powiedziała – ale ja nie mam na to najmniejszej ochoty. 

– Dlaczego? Jest czarujący i dowcipny. Wieczór w towarzystwie Seba to cenna nagroda. 

On potrafi zadbać o to, żeby jego partnerka świetnie się bawiła. 

– Tylko  dlatego,  że  ma  ogromną  praktykę.  – Alyssa  uniosła  brwi.  – W  ciągu  sześciu 

miesięcy, jakie spędził w Docklands Memoriał, umówił się chyba ze wszystkimi kobietami, 
które nie ukończyły trzydziestu pięciu lat. 

– Może po prostu szuka odpowiedniej partnerki. 
– A może jest męskim odpowiednikiem luksusowej dziwki. 
Alyssa  zdecydowanie  nie  była  zainteresowana  tego  rodzaju  mężczyznami.  Po  swoich 

doświadczeniach ze Scottem Cooperem zamierzała unikać ich do końca życia. 

Tracey gwizdnęła cicho. 
– Widzę, że ty go naprawdę nie lubisz. 
– Jako  lekarz  jest  w  porządku.  Potrafi  być  sumienny,  stanowczy  i  czarujący.  – Alyssa 

podziwiała  jego  stosunek  do  pacjentów  może  dlatego,  że  sama  traktowała  ich  w  podobny 
sposób. – Ale jako mężczyzna, z którym miałabym spędzić wieczór... Nie, dziękuję. Nie jest 
w moim typie. 

– Więc kto mógłby być w twoim typie? – spytała Tracey. – Pracujesz tu od trzech lat, a 

nie pamiętam, żebyś się z kimkolwiek umówiła. 

background image

Alyssa miała ochotę poprosić ją, by pilnowała swoich spraw, wyznać, że jest lesbijką albo 

oznajmić,  że  nadal  szuka  księcia  z  bajki,  ale  się  powstrzymała.  Postąpiłaby  nieuczciwie, 
wyładowując swój zły humor na dyżurnej pielęgniarce. Tracey miała dobrą wolę, ale prawda 
była  kłopotliwa,  a  Alyssa  nie  zamierzała  dawać  nikomu  pożywki  do  plotek  na  swój  temat. 
Żaden z pracowników szpitala Docklands Memoriał nie wiedział o tym, że popełniła kiedyś 
błąd, a ona chciała, żeby tak pozostało. 

Niebieskooki  Sebastian  Radley  może  i  jest  czarujący,  przystojny  i  dowcipny – sama 

przyznawała,  że  to  najbardziej  seksowny  mężczyzna,  jakiego  znała  – ale  każdy  bliższy 
związek z tego rodzaju człowiekiem grozi katastrofą. Wiedziała więc, że powinna go unikać. 

– Jestem osobą zajętą i nie mam czasu na randki – rzekła przyjaznym tonem, wyjmując z 

torebki kolejny banknot. – Proszę bardzo. Czy teraz przestaniesz mnie nękać?

– Hm – mruknęła  z  uśmiechem  Tracey.  – Tak  czy  owak,  dziękuję  za  wpłatę  na  nasz 

fundusz. 

Gdy Alyssa odeszła, starannie wypisała na trzech odcinkach losów słowa „Alyssa Ward”. 

Od  dawna  uważała,  że  doktor  Ward  zbyt  ciężko  pracuje  i  powinna  się  jakoś  rozerwać.  A 
Sebastian Radley, konsultant ich szpitala, jest człowiekiem, który mógłby jej to ułatwić. 

On  z  kolei  powinien  trochę  spoważnieć  i  zdać  sobie  sprawę,  że  życie  nie  jest 

niekończącym się pasmem przyjęć i bankietów. A Alyssa jest kobietą, która może mu na to 
otworzyć  oczy.  Tracey  doszła  do  wniosku,  że  przygotowywane  przez  nią  przyjęcie 
dobroczynne  może  się  przyczynić  do  rozwiązania  kilku  problemów.  Postanowiła 
porozmawiać  z  Vicki  Radley,  siostrą  Seba,  współorganizatorką  tego  wydarzenia.  Czuła,  że 
jeśli  zdoła  zapewnić  sobie  jej  poparcie,  Docklands  Memoriał  stanie  się  o  wiele  bardziej 
interesującym i przyjaznym miejscem pracy. 

– To był naprawdę bardzo głupi pomysł – oświadczył Seb. – Przypomnij mi, dlaczego ja 

się na to zgodziłem?

– Bo  uwielbiasz  oglądać  swoją  podobiznę  w  gazetach,  a  gazety  kochają  cię  jeszcze 

bardziej,  kiedy  masz  na  sobie  smoking – odparła  ze  śmiechem  jego  siostra  Vicky.  – „Pan 
Sebastian  Radley  pomaga  w  zbiórce  pieniędzy  na  sprzęt  dla  oddziału  ratownictwa 
medycznego”. „Bogaty ale otwarty na potrzeby biednych”. Wspaniała reklama. 

– Bardzo zabawne... – mruknął, patrząc na nią z niechęcią. – Dlaczego nie mógłbym po 

prostu wpłacić jakiejś sumy na fundusz szpitala?

– To  nie  byłaby  żadna  sensacyjna  wiadomość.  W  każdym  razie  nie  na  tyle sensacyjna, 

żeby  uwolnić  Charliego  od  dziennikarzy,  więc  musiałby  w  końcu  podjąć  próbę 
wytłumaczenia  się  przed  Sophie.  A  ponieważ  fotoreporterzy  usiłowaliby  tymczasem 
wyważyć jej drzwi, ona nie zgodziłaby się wyjść za niego za mąż, tylko uciekłaby na koniec 
świata.  – Vicky  wzruszyła  ramionami.  – To  był  najlepszy  pomysł,  jaki  przyszedł  mi  do 
głowy. I pragnę ci przypomnieć, że wyraziłeś zgodę. 

– No dobrze. Jesteś moją dłużniczką. Podobnie jak nasz starszy brat. 
– Nie  denerwuj  się – uspokoiła  go  Vicky,  poprawiając  delikatnie  jego  muszkę.  –

Wyglądasz  wspaniale.  Gdybyś  nie  był  moim  bratem  słynącym  z  okropnego  stosunku  do 

background image

kobiet, sama odczułabym pokusę wykupienia losu. 

– Losu? Przecież to miała być aukcja... – wymamrotał Seb, mrużąc oczy. 
– Wszystko  inne  będzie  sprzedane  w  drodze  licytacji,  ale  wieczór  z  tobą...  Seb,  to  jest 

szpital.  Chcemy,  żeby pracujące  tu  dziewczyny miały  równe  szanse,  dlatego  zrobiliśmy cię 
główną wygraną w naszej loterii. 

– Gdybyście mnie sprzedali w drodze licytacji, mogłabyś wziąć w niej udział i wygrać. –

Westchnął. – Gotów byłbym to sfinansować. 

– Chciałbyś kupić samego siebie? – parsknęła Vicky. – Och, daj spokój. Nie spodziewaj 

się,  że  w  to  uwierzę.  Za  dobrze  cię  znam.  Przecież  uwielbiasz  umawiać  się  z  kobietami.  –
Urwała i spojrzała na niego z uwagą. – Czyżbyś kogoś pokochał i zamierzał się ustatkować?

– Ależ  skąd!  Czy  uważasz,  że  jestem  głupi? – Seb  zmarszczył  brwi.  – Nie.  Ja  tylko... 

Posłuchaj,  napiszcie  na  tych  losach  wyraźnie,  że  chodzi  o  jeden  wieczór,  a  nie  o  obietnicę 
małżeństwa. I że nie zamierzam kontynuować tej znajomości. 

– Na to już za późno. Wszystkie losy są sprzedane. 
– Mam nadzieję, że wygra jakaś starsza pani, która będzie chciała być traktowana przez 

jeden  wieczór  jak  gwiazda  filmowa.  Wytworne  stroje,  elegancka  limuzyna,  luksusowa 
restauracja...  – Seb  wykrzywił  usta  w  niechętnym  grymasie.  –  I  żebyś  wiedziała,  że  nigdy 
więcej nie dam się na coś takiego nabrać. 

Zapadła chwila ciszy. Potem Vicky posłała bratu czułe spojrzenie. 
– Seb?
– Tak?
– Przestań narzekać, uśmiechnij się, wejdź do sali i oczaruj tych ludzi, od których chcemy 

wyciągnąć trochę pieniędzy. 

Wiedział,  że  potrafi  wykorzystać  swój  urok  osobisty,  a  teraz,  ponaglony  przez  siostrę, 

przypomniał  sobie,  jaki  jest  cel  dzisiejszej  imprezy:  zbiórka  na  szpitalny  fundusz.  Wziął 
głęboki oddech i ruszył w kierunku sali. 

Przez  pierwszą  połowę  wieczoru  bawił  się  doskonale.  Nakłaniał  uczestników  aukcji  do 

podbijania stawek. Wziął udział w licytacji pewnego profesora, który miał przez jeden dzień 
pełnić  rolę  pokojówki,  potem  starszej  pielęgniarki  mającej  przez  tydzień  grać  rolę  szofera, 
sprzedał na aukcji trzy hinduskie masaże, sześć domowych kolacji, skrzynkę szampana, parę 
tortów  i  kilka  pocałunków.  Za  jeden  z  nich  zapłacił  absurdalnie  wysoką  cenę,  przebijając 
wszystkich  konkurentów,  ponieważ  pielęgniarka,  która  zgodziła  się  pocałować  zwycięzcę, 
okazała się bardzo ładna. Pieniądze przeznaczone na szpitalny fundusz lały się jak woda, a w 
sali panowała atmosfera radosnego podniecenia. 

Jego  znakomity  nastrój  zmąciło  pojawienie  się  na  scenie  dwóch  osób:  jego  siostry  i 

starszej pielęgniarki szpitala, Tracey Fry. 

– Oto nadszedł moment, na który wszyscy czekaliście – oznajmiła Vicky. – Losowanie. 

Główną i jedyną wygraną jest wieczór spędzony w towarzystwie Sebastiana Radleya. 

Rozległy  się  oklaski,  okrzyki  i  gwizdy.  Seb  poczuł,  że  jego  twarz  gwałtownie 

czerwienieje. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. 

– Zaraz się przekonamy, który numer wygrywa... – Vicky zdobyła gdzieś nawet bęben, w 

background image

którym wirowały odcinki losów. Seb zacisnął zęby i poprzysiągł jej okrutną zemstę. 

Tracey otworzyła klapkę w górnej części bębna, demonstracyjnie sięgnęła aż na jego dno, 

wyciągnęła złożony odcinek losu i uniosła go triumfalnie w górę. 

Ona też mi za to zapłaci, pomyślał Seb. Dlaczego tak przeciąga ogłoszenie wyniku?
Tracey powoli rozwinęła kartkę. 
– Wygrywa numer... 457! – oznajmiła głośno. Na sali rozległ się szelest losów i pomruk 

zawodu. Mam nadzieję, że wygra ktoś, kto potraktuje całą sprawę jako żart i nie będzie ode 
mnie oczekiwał dozgonnej miłości, myślał nerwowo Sebastian. 

– Alyssa Ward! – zawołała Tracey. 
Alyssa Ward? Usiłował skojarzyć to nazwisko z jakąś twarzą, ale bezskutecznie. 
– Niestety, Alyssa nie mogła spędzić tego wieczoru razem z nami... 
Nie ma jej? – pomyślał ze zdziwieniem. Przecież... Ach, pewnie ma nocny dyżur. 
–  ...  więc  przekażę  jej  tę  dobrą  wiadomość  jutro  rano – dokończyła  Tracey.  – A  teraz 

oddaję głos Sebastianowi. 

Uśmiechnął  się  czarująco,  udając,  że  jest  zachwycony,  a  potem  szybko  dokończył 

licytację ostatnich przedmiotów. Przez cały czas jednak zastanawiał się, kim może być Alyssa 
Ward.  W  pewnym  momencie  doznał  olśnienia.  Tak,  Alyssa  Ward,  spokojna  i  nieśmiała 
lekarka z oddziału ratownictwa. Pracował z nią przez sześć miesięcy, ale nadal prawie jej nie 
znał. Brała udział w koleżeńskich spotkaniach pracowników, ale z jakiegoś powodu zawsze 
siedziała na przeciwległym końcu długiego stołu. 

Zachowywała się niemal tak, jakby usiłowała mnie unikać, pomyślał ze zdziwieniem. Ale 

skoro nie chce mieć ze mną nic wspólnego, to po co kupowała los na loterię? To się wydaje 
kompletnie  pozbawione  logiki.  Ale  takie  już  są  kobiety.  Z  wyjątkiem  mojej  siostry  Vicky. 
Ona jest osobą całkowicie racjonalną. 

Tak czy owak był zadowolony, że nie musi spotkać się z Alyssą nazajutrz rano. Wiedział, 

że skoro pełni nocny dyżur, to na pewno zjawi się w szpitalu dopiero po południu, a on zyska 
kilka godzin spokoju, podczas których będzie mógł dowiedzieć się o niej czegoś więcej. 

– Przed wejściem na oddział powinnaś włożyć zbroję – zawołała ze śmiechem Fliss, gdy 

Alyssa pojawiła się następnego dnia w pokoju dla personelu. 

– Dlaczego?
– Bo wszystkie zatrudnione w tym szpitalu kobiety będą się domagać twojej krwi. 
– Co  takiego? – Alyssa  zmarszczyła czoło. – Przykro mi,  Fliss,  ale nie  mam pojęcia, o 

czym mówisz. 

– Wygrałaś. Wczoraj wieczorem. 
– Co wygrałam? Fliss wydała cichy jęk. 
– Musisz  stanowczo  napić  się  kawy,  bo  widzę,  że  jeszcze  śpisz.  Wygrałaś  wieczór  w 

towarzystwie Seba. 

– To niemożliwe – oznajmiła Alyssa, kręcąc głową. – Nie kupiłam losu. 
– Musiałaś to zrobić, bo inaczej nie mogłabyś wygrać – stwierdziła Fliss, unosząc brwi. 
– Nie kupiłam losu. – Alyssa splotła ręce na piersiach. – Wpłaciłam na fundusz szpitala 

pewną sumę. 

background image

– Która  wystarczyła  na  kupno  kilku  losów – wtrąciła  Tracey,  która  weszła  do  pokoju  i 

usłyszała ich rozmowę. – Wypisałam na nich twoje nazwisko. A jeden z nich wygrał. 

Alyssa skrzywiła się z niechęcią. 
– W takim razie chętnie zrzeknę się mojej wygranej na rzecz kogoś innego. 

Seb, który nie zdążył jeszcze  wejść do pokoju dla personelu, usłyszał ostatnią wymianę 

zdań i zatrzymał się jak wryty. Przecież Alyssa Ward ma nocną zmianę... 

Nie, pomyślał, ja tylko zakładałem, że ktoś, kto wykupił los i nie zgłosił się po wygraną, 

musi pełnić nocny dyżur. A tymczasem ona nie tylko nie kupiła losu, ale w dodatku nie chce 
spędzić ze mną wieczoru. 

Poczuł  ukłucie  zawodu.  Nie  zamierzał  się  z  nikim  wiązać,  ale  potrafił  zadbać  o  to,  by 

żadna  kobieta  nie  nudziła  się  w  jego  towarzystwie.  Postanowił  zastosować  się  do  sugestii 
Vicky. Zaprosić posiadaczkę szczęśliwego losu na wytworną kolację, a potem na jakiś dobry 
spektakl teatralny. Kto mógłby nie mieć na to ochoty?

Zmarszczył  brwi.  Nie  pamiętał,  by  jakakolwiek  kobieta  kiedykolwiek  wzgardziła  jego 

zaproszeniem.  Spotyka  go to  po  raz  pierwszy  w  życiu.  I  wcale  nie  był  z  tego zadowolony. 
Postanowił więc wyjaśnić tę sprawę od razu i przekonać się, na czym polega problem. 

– Dlaczego? – spytał,  wchodząc  do  pokoju.  – Czyżby  uważała  mnie  pani  za  jakiegoś 

odrażającego typa?

– Nie – odparła  Alyssa,  mimo  woli  czerwieniąc  się  z  zażenowania.  – Ja  po  prostu  nie 

umawiam się na randki. 

Ach, więc o to chodzi. Choć powinien być zadowolony, poczuł jeszcze bardziej bolesne 

ukłucie zranionej ambicji. 

– Tu nie chodzi o żadną randkę – stwierdził z naciskiem – tylko o jednorazowe spotkanie, 

które  było  główną  wygraną  w  loterii  mającej  zasilić  budżet  szpitala.  Chciałbym  to  mieć  za 
sobą – dodał z irytacją w głosie – więc proponuję dzisiejszy wieczór. 

Ku jego zaskoczeniu Alyssa nie zamierzała ustąpić. 
– Dziś wieczorem jestem zajęta. 
– Więc proszę zmienić plany. 
– Myślę, doktorze Radley, że to pan może zmienić plany. Albo spędzić ten wieczór we 

własnym towarzystwie. – Spojrzała na niego bez cienia uśmiechu i postawiła na stole kubek z 
nietkniętą  kawą.  – I  bardzo  proszę,  żeby  pan  nie  przemawiał  do  mnie  takim  rozkazującym 
tonem. 

Fliss gwizdnęła cicho. 
– Pokazała ci, gdzie jest twoje miejsce – mruknęła, gdy Alyssa wyszła z pokoju. 
Być może, pomyślał Seb. Do tej pory nigdy nie zwrócił większej uwagi na Alyssę. Była 

po  prostu  sumienną  lekarką,  z  którą  kilka  razy  współpracował.  Zauważył  wtedy,  że  jest 
sprawna,  ma  właściwy stosunek  do  pacjentów  i  wykonuje  swoje  obowiązki  bez  szemrania. 
Zawsze  nosiła  pod  białym  lekarskim  kitlem  gładkie  szare  spodnie  i  jasną  koszulę,  a  on  w 
gruncie  rzeczy  nie  zauważył  nawet,  że  jest  kobietą.  Była  dla  niego  po  prostu  koleżanką  z 
pracy. 

background image

Nigdy nie podejrzewał jej o tak silną wolę i tak nieugięty charakter. Byl tym zaskoczony, 

ale wydala mu się kobietą bardzo interesującą. Postanowił spędzić z nią najbliższy wieczór i 
przekonać się, czy naprawdę jest taka twarda. 

Po  południu  tego  dnia  trafił  mu  się  piekielnie  trudny  przypadek.  W  sali  reanimacyjnej 

panował  spokój,  więc  przyjmował  pacjentów,  którzy  zgłaszali  się  do  ambulatorium.  Był 
wśród  nich  czteroletni  chłopiec,  który  przyciął  sobie  męski  organ  zamkiem  błyskawicznym 
od  spodni.  Wspaniale,  pomyślał,  kiedy  recepcjonista  imieniem  Mel  wręczył  mu  kartę 
informacyjną.  Dlaczego  nie  przyślą  mi  nieznośnego  starca  albo  dwumetrowego  kulturysty, 
który wdał się w bójkę i nadal jest pijany? Dlaczego musieli skierować do mnie tego bachora?

Nie umiał postępować z dziećmi. Nie lubił ich. Był zadowolony, że ma starszego brata, 

więc  nie  musi  się  troszczyć  o  przedłużenie  męskiej  linii  swej  rodziny.  Żywił  nadzieję,  że 
Charlie i Sophie spłodzą wkrótce potomka, który odziedziczy rodzinny tytuł i majątek. 

Chłopczyk głośno płakał, a jego matka była bliska histerii. Seb zdobył się na zawodowy 

uśmiech i poprowadził ich w kierunku izby przyjęć. 

– Proszę pójść za mną – powiedział. – Zaraz wszystko będzie dobrze. 
– Chciał sam się ubrać. Odwróciłam się może na dwie sekundy, a on... a on... 
– To się często zdarza. Mali chłopcy za szybko wkładają spodnie i przycinają sobie skórę 

zamkiem. 

– Miał nadzieję, że chłopczyk przestanie płakać. Jego zawodzenie działało mu na nerwy 

tak bardzo, jak niegdyś zgrzyt kredy o tablicę. 

– Ale ten zamek się zaciął i nie mogłam go rozpiąć!
– Kobieta zaczerwieniła się gwałtownie. – Czy to nie spowoduje jakichś... komplikacji?
– Nie – zapewnił ją Seb. – Proszę mi wierzyć, że operacja nie będzie konieczna. Dam mu 

jakiś  środek  przeciwbólowy,  żebym  mógł  rozpiąć  ten  zamek,  nie  narażając  go  na  dalsze 
cierpienia.  Czasem  wystarczy  kropla  oleju  mineralnego.  W  najgorszym  razie  będę  musiał 
rozciąć spodnie. 

– Nie  mam  nic  przeciwko  temu,  bo  i  tak  ich  nie  znoszę.  Kupiła  mu  je  jego  babka,  bo 

uważała, że wygląda niechlujnie w dresie, w którym chodził do tej pory. 

Dziecko  nadal  płakało,  a  wszystkie  wysiłki  uspokojenia  go  okazały  się  daremne.  Seb 

doszedł do wniosku, że potrzebuje pomocy. Postanowił sprowadzić jakąś pielęgniarkę, która 
umiałaby radzić sobie z dziećmi. 

– Muszę  przynieść  zestaw  narzędzi – powiedział  do  matki  chłopca.  – Wrócę  za  dwie 

sekundy. 

Z ulgą wybiegł na korytarz, zamierzając poprosić o pomoc pierwszą osobę, którą spotka. 

Okazała się nią Alyssa Ward. Zawahał się, ale nadal słyszał płacz dziecka i wiedział, że musi 
wybrać mniejsze zło. 

– Alysso,  czy  mogłabyś  poświęcić  mi  chwilę  czasu? – spytał  z  najbardziej  czarującym 

uśmiechem, na jaki potrafił się zdobyć. – Potrzebuję pomocy. 

– O co chodzi? – spytała, mrużąc oczy. 
– Przysłali do mnie chłopczyka, który ma problem z zamkiem błyskawicznym. Potrzebuję 

kogoś, kto potrafiłby odwrócić jego uwagę, kiedy będę robił to, co jest konieczne. 

background image

– Okej – mruknęła, wzruszając ramionami. 
– Dziękuję ci i jestem bardzo wdzięczny. – Jego uśmiech był tym razem autentyczny. –

Pokój numer pięć. Ja idę po lidokainę, olej mineralny i nożyce. 

Kiedy wrócił, Alyssa trzymała chłopca na kolanach i opowiadała mu jakąś bajkę. Z oczu 

dziecka nadal płynęły łzy, ale jego uwaga była skupiona na treści tej interesującej historii o 
pociągach i dinozaurach. Seb doszedł do wniosku, że jego koleżanka ma wrodzony talent do 
radzenia sobie z dziećmi. 

I nagle  zrozumiał  motywy jej  postępowania.  Spytał  sam  siebie,  dlaczego  ta  kobieta  nie 

ma  ochoty spędzić  z  nim  wieczoru.  I  znalazł  odpowiedź:  ponieważ  jest mężatką  i  ma  małe 
dziecko. Zerknął odruchowo na jej lewą dłoń, ale nie dostrzegł obrączki. Może to wynikać z 
dwóch powodów: albo nie nosi jej w pracy ze względów higienicznych, albo nie jest mężatką, 
lecz ma stałego partnera. 

Sprawa była prosta. Postanowił wynająć opiekunkę do dziecka i zafundować Alyssie oraz 

jej  partnerowi  wieczór  w  mieście  albo  wynegocjować  z  nią  zmianę  warunków  i 
zaproponować,  by  zamiast  niego  towarzyszył  jej  wybrany  przez  nią  mężczyzna.  Zdał  sobie 
sprawę,  że  będzie  mógł  dzięki  temu  wypełnić  swe  zobowiązania,  nie  tracąc  wieczoru,  i 
odetchnął z ulgą. 

Natarł  skórę  chłopca  jodyną,  a  potem  podał  mu  lidokainę.  Gdy  środek  przeciwbólowy 

zaczął działać, chłopiec przestał szlochać i zadał nawet Alyssie kilka pytań dotyczących bajki. 

Seb, nie chcąc go denerwować, powiedział po cichu matce, co zamierza zrobić, a potem 

bez słowa przystąpił do działania. Polał zamek olejem, ale kiedy nie przyniosło to pożądanego 
efektu, zrozumiał, że musi go przeciąć. Na szczęście Alyssa nadal odwracała uwagę małego 
pacjenta, dzięki czemu chłopiec nie dostrzegł ortopedycznych nożyc, które Seb wyjął z torby. 
Przez  chwilę  obawiał  się,  że  jeśli  zastosowana  przez  niego  metoda  nie  poskutkuje,  będzie 
musiał  rozerwać  zamek  przy  pomocy  dwóch  par  kleszczy.  Ale  po  kilku  sekundach  jego 
ruchoma część zsunęła się w dół, uwalniając skórę chłopca. 

Gotowe! Otworzył zamek do końca, oczyścił niewielką ranę i posmarował ją maścią. 
– Czy pani synek dostał zastrzyk przeciwtężcowy? – spytał. 
Kobieta kiwnęła głową. 
– To  dobrze.  Przez  jakiś  czas  będzie  jeszcze  odczuwał  lekki  ból,  ale  nie  ma  żadnych 

trwałych  uszkodzeń  ciała.  Gdyby  panią  cokolwiek  zaniepokoiło,  proszę  zwrócić  się  do 
lekarza pierwszego kontaktu albo przywieźć go do nas. 

– Bardzo dziękuję. 
– Moje zadanie było bardzo łatwe – powiedział z uśmiechem. – To Alyssa zasługuje na 

wyrazy wdzięczności. Potrafiła uspokoić przerażone dziecko. 

– Więc dziękuję wam obojgu. 
Alyssa pospiesznie dokończyła bajkę i najwyraźniej zamierzała wyjść z pokoju w ślad za 

małym pacjentem i jego matką, postanowił więc ją zatrzymać. 

– Alyssa... – zaczął cichym głosem. 
– O co chodzi? – spytała nieufnie. 
Wahał się przez chwilę, a potem odchrząknął niepewnie, chcąc zyskać na czasie. 

background image

– Powinienem cię przeprosić. Nie wiedziałem o tym, że... jesteś mężatką i masz dzieci.

Rozumiem  powody, z  których odrzuciłaś moje zaproszenie. Ale ponieważ  zdobyłaś główną 
wygraną, chętnie pokryję koszta opiekunki i wszystkie inne wydatki, żebyś mogła spędzić ten 
wieczór w mieście ze swoim mężem. 

– Nie mam męża – oznajmiła Alyssa wojowniczo. 
– A więc ze swoim partnerem. 
W jej zielonych oczach pojawił się błysk rozbawienia. 
– I nie mam dzieci. 
Po raz drugi w ciągu tego dnia poczuł się tak, jakby oblała go zimną wodą. Nie był też 

zachwycony  jej  lekceważącym  spojrzeniem.  Pod  wpływem  irytacji  złożył  jej  propozycję, 
która wydała mu się idiotyczna, zanim jeszcze skończył mówić. 

– Skoro  jesteś  wolna,  to  załatwmy  tę  sprawę  od  razu,  żeby  mieć  ją  z  głowy.  Dziś 

wieczorem. Przyjadę po ciebie o wpół do siódmej. 

Zanim zdążyła odmówić, wyszedł z pokoju, żeby zająć się następnym pacjentem. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Alyssa naprawdę nie miała ochoty na spędzanie wieczoru w towarzystwie Sebastiana. Aie 

czy  ma  wybór?  Wiedziała,  że  jeśli  mu  odmówi,  wszyscy  zaczną  jej  zadawać  dociekliwe 
pytania – doszukiwać  się  przyczyn  takiego  postępowania  w  jej  przeszłości,  do  której  nie 
chciała wracać, plotkować, pokazywać ją sobie na korytarzach jako Kobietę, Która Odrzuciła 
Zaproszenie Sebastiana Radleya. 

Wiedziała  też,  że  Sebastian  nie  pogodzi  się  z  odmową,  jeśli  nie  przedstawi  mu 

przekonującego  powodu  tej  odmowy.  A  ona  nie  chciała  z  nim  na  ten  temat  rozmawiać,  bo 
bała się, że zostanie wyśmiana. Musi więc spędzić z nim ten wieczór, choć przyrzekła sobie, 
że  nigdy  więcej  nie  da  się  nikomu  nakłonić  do  zrobienia  czegoś,  na  co  nie  będzie  miała 
ochoty. 

Nagle  ogarnęły  ją  ponure  podejrzenia.  Los  kupiła  w  jej  imieniu  Tracey,  i  właśnie  ona 

wyciągnęła z bębna jej numer. Zbieg okoliczności? Czy może sprytny podstęp?

Nie,  to  niemożliwe.  Tracey  dobrze  wiedziała,  że  nie  zależy  jej  na  spotkaniu  z 

Sebastianem. Więc musiał to być zbieg okoliczności. 

– A  więc  czeka  mnie  wieczór  w  towarzystwie  tego  gładkiego  czarusia – mruknęła  do 

siebie ze złością. 

– Spytał  o  mój  adres,  ale  nie  powiedział  nawet,  dokąd  chce  mnie  zabrać.  Nie  mam 

pojęcia, jak się ubrać. Co za nieznośny człowiek... 

Po dłuższym namyśle zdecydowała się na prostą czarną sukienkę i skromny makijaż. 
Dzwonek  rozległ  się  dokładnie  o  wpół  do  siódmej.  Doszła  do  wniosku,  że  ta 

punktualność  dobrze  o  nim  świadczy.  Gdyby  przyjechał  zbyt  wcześnie,  postawiłby  ją  w 
kłopotliwej  sytuacji,  bo  nie  była  jeszcze  gotowa.  Gdyby  się  spóźnił,  naraziłby  ją  na 
upokarzające czekanie. 

Otworzyła drzwi i zrobiła wielkie oczy. Seb, podobnie jak inni konsultanci, przychodził 

zwykle do pracy w garniturze, a ona widywała w gazetach fotografie, na których uczepione 
jego  ramienia  blondynki  trzepotały  zalotnie  rzęsami.  Ale  nie  przypuszczała,  że  może  tak 
dobrze  wyglądać  w  smokingu.  Miał  na  sobie  plisowaną  koszulę,  ręcznie  wiązaną  muszkę  i 
chyba włoskie buty. Był ogolony i schludnie uczesany. Krótko mówiąc, zrobił wszystko, by 
każda kobieta straciła głowę na jego widok. 

– Cześć – rzekł z uśmiechem. 
Dostrzegła w jego policzkach dołki, których dotąd nie zauważyła. I od razu przestała się

go obawiać. Miała ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć palcem jego twarzy... 

– Cześć, Seb. 
– Czy jesteś gotowa?
– Jasne – odparła nonszalanckim tonem. 
– Więc ruszajmy. 
Na ulicy stał niski sportowy samochód. Zabawka bogatego chłopca. Ałyssa pomyślała z 

ironią, że widząc ten wóz, można by sporo powiedzieć o osobowości właściciela. 

background image

– Jak  ci  się  podoba? – spytał  Seb,  a  ona,  choć  była  zachwycona,  wzruszyła  obojętnie 

ramionami. 

– Widzę, że ma cztery koła, i to mi wystarczy. 
– To nie jest zwykły samochód – powiedział Seb. – To zabytkowy jaguar E. 
– I czujesz się w nim jak James Bond? – spytała drwiącym tonem, choć musiała przyznać, 

że Seb wydaje jej się bardziej atrakcyjny niż Sean Connery, a nawet Pierce Brosnan. 

– James  Bond  jeździł  aston  martinem – odparł,  otwierając  jej  drzwi,  a  ona  po  raz  nie 

wiadomo który powtórzyła sobie, że chodzi tylko o ten jeden wieczór. 

– Dokąd jedziemy? – spytała, gdy ruszyli z miejsca. 
– Do pewnej spokojnej restauracji. 
– Myślałam,  że  lubisz  gwar  i  tłumy  ludzi – mruknęła,  nie  mogąc  powstrzymać  się  od 

drobnej złośliwości. 

– Ale  doszedłem  do  wniosku,  że  ty  nie  czułabyś  się  w  takiej  atmosferze  swobodnie –

odparł bez zastanowienia. 

Niewielka przytulna restauracja znajdowała się tuż nad Tamizą, a Seb został oczywiście 

skierowany  do  najlepszego  stolika,  tuż  przy  oknie,  przez  które  można  było  obserwować 
ciemniejące niebo i zapalające się światła. 

– Bardzo mi się tu podoba – przyznała Alyssa. 
– Podają też dobre jedzenie – odparł Seb. 
Kelner,  który  przyniósł  karty  dań,  powitał  Sebastiana  niezwykle  uprzejmie,  więc 

domyśliła się, że jest to jego ulubiony lokal. Była pewna, że bywał tu z wieloma kobietami i 
zdała  sobie  sprawę,  że  zajmuje  na  ich  liście  bardzo  odległe miejsce.  Ale  wcale  się  tym  nie 
przejęła. Nie zamierzała nawiązywać z nim bliższej znajomości. 

Zauważyła, że w karcie dań nie ma cen i uznała, że restauracja musi być bardzo droga. 

Seb  wyraźnie  chce  zrobić  na  niej  wrażenie,  ale  ona  nie  ma  już  dwudziestu  paru  lat  i  nie 
zamierza zachwycać się jego hojnością. 

– Co możesz mi polecić? – zapytała. 
– Wszystko  jest  dobre – odparł.  – Zamów  to,  na  co  masz  ochotę.  I  powiedz  mi,  czego 

chcesz się napić. 

– Myślałam, że zadecydujesz za mnie – mruknęła ze zdziwieniem i zaraz zgromiła się w 

duchu, widząc jego rozbawienie. 

– Nie  jestem  męskim  szowinistą,  a  ponieważ  nie  mam  pojęcia,  co  lubisz,  wolę,  żebyś 

sama dokonała wyboru. 

Stwierdziła, że Seb nie jest pozbawiony wrażliwości i zaczęła podejrzewać, że błędnie go 

oceniła. 

– A ty?
– Ja prowadzę – odparł, wzruszając ramionami – więc mogę wypić tylko drinka. Chętnie 

zdam się na twój gust. 

Kiedy nadszedł kelner, zamówiła kieliszek bardzo wytrawnego wina Sancerre i wątróbki 

z drobiu na przystawkę, a potem rybę o egzotycznej nazwie anioł morski. Ku jej zdziwieniu 
Seb poprosił o to samo. 

background image

– Myślałam, że jesteś... 
– Pożeraczem czerwonego mięsa? – dokończył z  uśmiechem. – Jadam wszystko, co mi 

smakuje. 

Dojrzała  w  jego  niebieskich  oczach  zalotny  błysk,  który  świadczył  o  tym,  że  lubi  nie 

tylko jedzenie.  Ale  na nie  zamierzała wdawać  się  z  nim  w  erotyczną  wymianę zdań. Miała 
nadzieję, że ten wieczór nieiługo się skończy i że od jutra znowu będą tylko colegami z pracy. 
Bliższa  znajomość  z  Sebem może  narazić  ją  na  kłopoty,  których  w  jej  życiu  i  tak  było  już 
dużo. Postanowiła więc trzymać się od niego na dystans. 

Jest  kobietą,  która  wie,  czego  chce.  To  budziło  aprobatę  Sebastiana.  Był  znudzony 

młodymi panienkami o ptasim móżdżku, które spijały z jego ust każde słowo i oczekiwały, że 
będzie za nie o wszystkim decydował. 

Alyssa nie była dziewczyną o ptasim  móżdżku  i choć jej nie znał, budziła w nim coraz 

większe  zainteresowanie.  Wiedział  o  niej  tylko  tyle,  że  jest  kompetentną  lekarką  i  potrafi 
doskonale  radzić  sobie  z  dziećmi.  Teraz  zauważył  także,  że  jej  zielone  oczy  mają  tę  samą 
barwę  co  morze.  Nie  mógł  pojąć,  dlaczego  nie  zwrócił  na  to  uwagi  podczas  minionych 
sześciu miesięcy wspólnej pracy. 

– Od jak dawna u nas pracujesz? – spytał. 
– Od trzech lat. 
Spodziewał  się,  że  zacznie  mu  relacjonować  przebieg  swej  kariery  zawodowej,  ale  ona 

była wyraźnie małomówna, bo udzieliła mu najkrótszej z możliwych odpowiedzi. Postanowił 
zmienić postępowanie, dodać jej pewności siebie, kierując rozmowę na temat, który byłby dla 
nich obojga interesujący. Czyli na temat pracy. 

– Czy zawsze zajmowałaś się ratownictwem medycznym?
– W zasadzie tak. 
– Gdzie pracowałaś przedtem?
– Przenosiłam  się  z  miejsca  na  miejsce.  Dlaczego  ona  udziela  tak  wymijających 

odpowiedzi? Co próbuje ukryć?

– To tak samo jak ja – powiedział. 
Był  pewien,  że  Alyssa  spyta  o  przebieg  jego  kariery  zawodowej,  ale  przeżył 

rozczarowanie. Co gorsza, zauważył, że ta rozmowa wprawia ją w zakłopotanie. Zrezygnował 
więc z dalszych prób jej ożywienia, a ponieważ Alyssa wyglądała przez okno, zaczął się jej 
przyglądać.  W  gruncie  rzeczy  była  bardzo  ładna.  Miała  regularne  rysy,  kształtne  usta,  na 
których  prawie  nie  dostrzegł  śladów  szminki,  i  zachwycająco  piękne  oczy.  Zaczął  się 
zastanawiać, jak wyglądają jej krótko obcięte włosy, kiedy są potargane. Na przykład wtedy, 
kiedy  Alyssa  się  budzi, kiedy  jest  jeszcze  rozgrzana  snem,  łagodna  i  urna,  a  nie  czujna  i 
podejrzliwa. 

Gdy przyniesiono zamówione przez nich potrawy, zjedli je niemal w milczeniu. Na niebie 

lśniły gwiazdy, jedzenie było dobre, a kelnerzy zachowywali się dyskretnie. Jego towarzyszka 
nie plotła o byle czym i nie starała się wyglądać czarująco. Wszystkie okoliczności sprzyjały 
temu, by czuł się doskonale. 

background image

A  on  czuł  się  fatalnie.  Alyssa  nie  chce  tu  być,  nie  miała  ochoty  na  jego  towarzystwo. 

Dlaczego?

Mógł  się  tego  dowiedzieć  tylko  w  jeden  sposób.  I  zamierzał  to  zrobić  bez  owijania  w 

bawełnę, mając nadzieję, że zyska dzięki temu jej uznanie. 

– Ty mnie w gruncie rzeczy nie lubisz, prawda? – spytał łagodnym tonem. 
Alyssa zamrugała oczami. Nie spodziewała się takiego pytania. 
– Dlaczego... tak myślisz? – wymamrotała. 
– Dlatego, że  przez  cały  czas  ani  razu  się  nie  uśmiechnęłaś.  – Zmarszczył  brwi.  – Czy 

zrobiłem coś, co wprawiło cię w zły nastrój?

– Nie, nie mam do ciebie żadnych osobistych pretensji. 
– Więc o co chodzi?
Doszła do wniosku, że Seb wymaga od niej szczerości, postanowiła więc odpowiedzieć 

mu szczerze. 

– O twój stosunek do życia. 
– To znaczy? – spytał jeszcze bardziej zaintrygowany. 
– Jako  lekarz  jesteś  w  porządku.  Znakomicie  wywiązujesz  się  z  obowiązków.  Jako 

człowiek... – Wzruszyła ramionami. – Powiem tylko tyle, że gdybyś był kobietą, obdarzano 
by cię obraźliwymi epitetami. 

– W takim razie dobrze się składa, że jestem mężczyzną. 
Jego nonszalancka odpowiedź wzbudziła w niej jeszcze większą niechęć. 
– Seb, ty po prostu ciągle przeskakujesz z łóżka do łóżka. Jak oceniasz swoje życie?
– Prawdę mówiąc, uważam je za bardzo zabawne. 
– Och, daj spokój – mruknęła z oburzeniem, wznosząc oczy do nieba. 
– Czy  chcesz  żebym  ci  to  udowodnił? – spytał  z  uwodzicielskim  uśmiechem,  który 

przyprawiłby  ją  pewnie  o  zawrót  głowy,  gdyby  miała  pewność,  że  jest  przeznaczony 
wyłącznie  dla  niej.  Ale  ona  czuła,  że  zachowałby  się  w  taki  sam  sposób  wobec  każdej 
kobiety.  Dobrze  wiedziała,  do  czego  są  zdolni  tacy  czarujący  mężczyźni.  I  nie  zamierzała 
wchodzić po raz drugi do tej samej rzeki. 

– Nie, dziękuję. 
– A więc uważasz, że nie jestem atrakcyjny?
– Uważam, że jesteś egocentrykiem. I że ranisz uczucia innych ludzi. 
– Zgoda,  przyznaję  się  do  egocentryzmu.  Ale  nie  ranie  niczyich  uczuć.  – Z  jego 

błękitnych oczu zniknął nagle beztroski uśmiech. – Nie składam nikomu obietnic, których nie 
mógłbym  dotrzymać.  Owszem,  sypiam  z  wieloma  kobietami.  Bardzo  lubię  seks.  Ale  moje 
partnerki znają sytuację od samego początku. Nie zamierzam się żenić, mieszkać z kimś pod 
jednym dachem ani nawiązywać jakichkolwiek trwałych związków. 

– Czy nie sądzisz, że to mało ambitny program?
– Być  może.  Ale  mnie  on  odpowiada.  – Rozłożył  bezradnie  ręce.  – Oto  ja.  Człowiek 

pozbawiony ambicji. 

– Kpisz sobie ze mnie. 
– Nie. Po prostu taki jestem. Teraz ona z kolei zmarszczyła brwi. 

background image

– W  takim  razie dlaczego zostałeś  lekarzem?  Tylko mi  nie mów, że  chciałeś podrywać 

pielęgniarki.  Gdybyś  był  tak  mało  ambitny,  jak  twierdzisz,  to  nie  miałbyś  dość  siły,  żeby 
skończyć studia. I nie zostałbyś konsultantem w tak młodym wieku. 

– Medycyna po prostu mnie interesuje – odparł zdawkowym tonem. 
– Myślę, że coś ukrywasz, że przed czymś uciekasz. A kobiety są dla ciebie tylko zasłoną 

dymną. 

– A od czego ucieka doktor Ward?
– Od niczego. Spojrzał na nią z ironią. 
– Daj  spokój.  Przed  chwilą  przyparłaś  mnie  do  muru.  Powiedziałaś,  że  ponieważ 

spotykam  się  z  wieloma  kobietami,  muszę  przed  czymś  uciekać.  Ty  jesteś  moim 
przeciwieństwem: nie spotykasz się z nikim. Więc pytam, od czego ty uciekasz. 

Od zbyt wielu wspomnień, pomyślała. Od Scotta Coopera. Od własnej łatwowierności. 
– To moja sprawa – oznajmiła. 
– Hm – mruknął  Sebastian,  wypijając  łyk  wina.  – W  ten  sposób  znaleźliśmy  się  w 

impasie. 

– Więc zmieńmy temat – zaproponowała. 
– Ty go zaczęłaś. 
Musiała przyznać mu w duchu rację. Ale bynajmniej nie zamierzała się poddać. 
– To nie znaczy, że ty musisz mieć ostatnie słowo. 
– Chyba cię lubię – rzekł z szerokim uśmiechem. – Twoje towarzystwo jest ożywcze. 
Ożywcze? Nie była pewna, czy ma prawo uznać to stwierdzenie za komplement. 
– Czy  to  miała  być  zachęta  do  zawarcia  bliższej  znajomości?  Jeśli  tak,  to  poniosłeś 

klęskę. 

– Nie mam zamiaru iść z tobą do łóżka. Alyssa poczuła, że się czerwieni. 
– Więc teraz dajesz mi odczuć, że jestem nieatrakcyjna. 
– Wcale  nie.  Uważam,  że  potrafisz  stać  się  niewidzialna.  Kiedy  usłyszałem  nazwisko 

osoby, która kupiła wygrywający los, dopiero po chwili skojarzyłem je z twoją twarzą. Jesteś 
atrakcyjną kobietą, Alysso. 

Masz  usta,  które  każdy  mężczyzna  chętnie  by  całował.  I  idealnie  gładką  skórę,  wręcz 

domagającą się pieszczot. 

Wyobraziła sobie nagle, jak mogłaby wyglądać ich wspólna noc. Poczuła jego pocałunki, 

otwierające mu drogę do jej zmysłów, serca i ciała. I zdała sobie sprawę, że niełatwo byłoby 
jej się przed nim obronić. 

– Ale  ja  zawsze  na  samym  początku  znajomości  ustalam  jasne  reguły  gry – ciągnął 

spokojnie  Seb.  – Nie  wdaję  się  w  romanse  z  kobietami,  które  są  zamężne  lub  związane  w 
jakikolwiek sposób z innym. I nigdy nie próbuję ich skłonić do robienia czegoś, czego robić 
nie chcą. Powiedziałaś mi, że nie jesteś zainteresowana, a ja to zaakceptowałem. 

Nie była pewna, czy jest bardziej zadowolona, czy rozczarowana. Odczuła ulgę, słysząc, 

że Seb nie chce jej zaciągnąć do łóżka, ale też przeżyła gorzki zawód. 

– Deser? – spytał, podając jej kartę dań. Pochłonięta własnymi myślami nie zauważyła, że 

przy  ich  stole  zjawił  się  kelner.  Miała  nadzieję,  że  nie  dosłyszał  ostatnich  fragmentów  ich 

background image

rozmowy. 

– Ja będę jadł creme brulee – oznajmił Sebastian. 
– Nie ma go w karcie. 
– Dla mnie będzie – oznajmił z uśmiechem. Jako stały klient restauracji musiał zdawać 

sobie sprawę, że personel zrobi wszystko, by spełnić jego zachcianki. Alyssa doszła jednak do 
wniosku,  że  jego  głównym  problemem  jest  właśnie  aroganckie  przekonanie  o  własnej 
wyjątkowości. 

– Ja  proszę  o  sorbet  cytrynowy – powiedziała.  Kiedy  przyniesiono  ich  desery, 

natychmiast  zaczęła  żałować,  że  nie  zamówiła  tego  samego  co  on.  Creme brułee  wyglądał 
wspaniale. Na idealnie zapieczonej karmelowej skorupce leżała dorodna truskawka i odrobina 
bitej śmietany. Sebastian dostrzegł malujący się  na jej twarzy zachwyt, bo zgarnął łyżeczką 
wierzchnią porcję deseru i wyciągnął rękę w jej kierunku. 

– Otwórz usta. 
– Ja... 
– Przecież  widzę,  że  masz  na  to  ochotę – zauważył  z  kolejnym  uwodzicielskim 

uśmiechem. 

Poczuła  na  języku  znakomity  smak  kremu.  Zanim  wypili  kawę,  musiała  przyznać  w 

duchu, że jej towarzysz istotnie potrafi być bardzo atrakcyjnym kompanem. 

Udało  jej  się  zachować  panowanie  nad  sobą  aż  do  końca  posiłku.  Kiedy  wsiedli  do 

samochodu,  Sebastian  włączył  odtwarzacz  płyt  kompaktowych,  a  ona  udała,  że  słucha 
Mozarta,  dając  mu  do  zrozumienia,  że  nie  ma  ochoty  na  rozmowę.  Gdy  dotarli  do  ronda, 
wyprzedził ich nagle jakiś mały, żółty, mocno pordzewiały samochód. Poziom hałasu, który 
wydawała  jego  rura  wydechowa,  przekraczał  wszystkie  dopuszczalne  normy.  A 
wydobywająca się z niego muzyka była tak głośna, że choć mieli zamknięte okna, nie słyszeli 
własnego radia. 

– Idiota! – mruknął Seb, a potem zerknął na Alyssę i dodał: – Przepraszam. 
– Rzeczywiście  zachował  się  jak  głupiec – przyznała  Alyssa.  – Ale  niech  sobie  jedzie. 

Nie próbuj się z nim ścigać. 

– Nie  jestem  nieodpowiedzialnym  smarkaczem – rzekł  Sebastian.  – Odkąd  jeżdżę  tym 

samochodem, wszyscy proszą, żebym pozwolił im go poprowadzić, albo chcą mnie pokonać. 
Ale  ja  wiem,  że  potrafiłbym  wyprzedzić  niemal  każdy  pojazd,  jaki  porusza  się  po  naszych 
drogach, więc nie muszę nikomu niczego udowadniać. 

Kiedy dotarli  do świateł, żółty samochód stał na  sąsiednim pasie ruchu. Jego kierowca, 

bardzo  młody  człowiek,  triumfalnie  pomachał  do  nich  obiema  rękami  i  uśmiechnął  się  tak 
szeroko  jak  prezenter  telewizyjny  prowadzący  programy  dla  dzieci.  Jego  przesłanie  było 
zupełnie  jasne:  „Spójrzcie  na  mnie!  Jestem  królem  szos!  Wyprzedziłem  waszego 
luksusowego jaguara!”. 

Sebastian zwiększył obroty silnika. 
– Powiedziałeś  przed  chwilą,  że  nie  jesteś  nieodpowiedzialnym  smarkaczem –

przypomniała mu Alyssa. 

– To  prawda – przyznał  z  uśmiechem.  – Choć  gdybym  jechał  sam,  mógłbym  ulec 

background image

pokusie. 

– Ale nie jedziesz sam, więc lepiej tego nie rób. Światła zmieniły się na zielone. Sebastian 

wolno ruszył z miejsca, ale młody kierowca żółtego samochodu najwyraźniej postanowił go 
sprowokować. Nie włączając kierunkowskazu, zajechał mu drogę i gwałtownie zahamował, a 
potem dodał gazu i z rykiem silnika pomknął naprzód. Seb zaklął pod nosem. 

– Mogę  przymknąć  oko  na  szczeniackie  popisy,  ale  to,  co  zrobił  ten  chłopak,  było  po 

prostu niebezpieczne. Chyba będę musiał z nim porozmawiać. 

– Daj spokój, Seb. To nie nasza sprawa. Sebastian potrząsnął głową. 
– Ktoś powinien go ostrzec, że takie zachowanie musi się prędzej czy później skończyć 

wy... 

Zanim wymówił  ostatnie słowo, jego przepowiednia nagle się spełniła. Żółty samochód 

nadal gnał do przodu, ale jego kierowca najwyraźniej skupił uwagę na tym, co dzieje się za 
nim, bo nie zauważył czerwonych świateł. 

Ani ciężarówki, która wyjechała z bocznej drogi. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Dzwoń po pogotowie – rzekł Sebastian. Alyssa sięgała już po torebkę, w której miała 

telefon. Podała dyspozytorowi miejsce wypadku. 

– Zderzenie  samochodu  osobowego  z  ciężarówką.  Cztery  osoby  w  samochodzie,  nie 

wiem, ile w ciężarówce. Być może trzeba będzie przecinać blachy, więc proszę przysłać straż 
pożarną, policję i co najmniej dwie karetki. 

Przekazawszy  niezbędne  informacje,  pospieszyła  na  miejsce  wypadku  w  ślad  za 

Sebastianem, który wyjął tymczasem z jaguara torbę i latarkę. 

– Niestety  mam  przy  sobie  tylko  zestaw  pierwszej  pomocy.  Dopóki  nie  nadjadą 

ratownicy, możemy jedynie obejrzeć poszkodowanych i opatrzyć obrażenia. 

Maska żółtego pojazdu była częściowo wtłoczona do jego wnętrza. Tuż przed momentem 

kolizji  samochód  wpadł  w  poślizg  i  uderzył  w  ciężarówkę  pod  ostrym  kątem,  można  więc 
było  oczekiwać,  że  najbardziej  poszkodowane  będą  osoby  siedzące  po  stronie  kierowcy. 
Szofer ciężarówki wysiadł z niej o własnych siłach, więc nie musieli się o niego w tej chwili 
troszczyć,  ale  Seb  wiedział,  że  jego  również  będzie  musiał  zbadać.  Przy  tego  rodzaju 
zderzeniach  urazy  nie  zawsze  objawiają  się  natychmiast – mogą  być  utajone  i  ujawnić  się 
dopiero po pewnym czasie. 

– Wezwaliśmy  już  pogotowie – oznajmił  Seb.  – Oboje  jesteśmy  lekarzami.  To  jest 

Alyssa, a ja mam na imię Seb. Czy coś pana boli?

– Nie. Ale skąd oni się do diabła wzięli? W ogóle ich nie widziałem! – Kierowca drżał. 

Alyssa nie była pewna, czy jest to objaw oburzenia czy strachu. – Cholerni piraci drogowi! 
Przecież ja miałem zielone światło!

– Oni zignorowali czerwone – wyjaśnił Seb, starając się uspokoić mężczyznę. 
– To nie była pańska wina – dodała Alyssa. – Czy może pan usiąść tam? Zbadamy pana, 

kiedy tylko obejrzymy tych ludzi. 

– Nic mi nie jest. – Kierowca spojrzał na żółty samochód. – Och, do diabła! Ten facet, 

który prowadził, nie ma chyba szans. 

– Na razie jest żywy, a my zrobimy wszystko, żeby to się nie zmieniło – odrzekła Alyssa. 

– A pana i tak zbadamy, niezależnie od samopoczucia. 

– Czy  w  ciężarówce  jest  coś,  co  może  spowodować  skażenie  środowiska? – zapytał 

Sebastian. 

– Tylko owoce. 
Odetchnęli z ulgą i podeszli do kierowcy żółtego samochodu. 
– Nie róbcie mi nic złego! – wołał przez łzy młody człowiek. – Jestem uwięziony i nie 

mogę wyjść! Tylko mnie nie bijcie!

– Jestem  lekarzem – rzekł  Sebastian – i  nie  zamierzam  robić  ci  nic  złego.  Chyba  i  tak 

masz już dość kłopotów. 

– Pozwól, że ja się nim zajmę – poprosiła Alyssa. 
– Wiem,  że  zachowałem  się  głupio – jęczał  chłopak.  – Chciałem  się  popisać. 

background image

Przepraszam. Moja matka chyba mnie zabije. 

Widząc stan pojazdu, Seb rzucił swej koleżance znaczące spojrzenie. Oboje wiedzieli, że 

matka  chłopca  może  nie  mieć  okazji  do  wymierzenia  mu  jakiejkolwiek  kary.  Jeśli  doznał 
głębokich  ran  podbrzusza  lub  został  zmiażdżony  przez  karoserię  samochodu,  szanse 
utrzymania go przy życiu są bardzo niewielkie. 

– Wszystko będzie dobrze – obiecała Alyssa. – Zachowuj się spokojnie, a my spróbujemy 

cię wyciągnąć. 

Młody  człowiek  ponownie  spojrzał  z  przestrachem  na  Seba.  Alyssa  odepchnęła  swego 

kolegę na bok. 

– Pójdę obejrzeć twoich kumpli – rzekł Sebastian. 
– Jak masz na imię? – spytała łagodnym tonem. 
– Gavin. Przyjaciele mówią do mnie Gaz. 
– A ja Alyssa. Spróbuję ci pomóc. 
– Strasznie się boję!
– Wszystko będzie dobrze – powtórzyła. – Czy możesz mi powiedzieć, co cię boli?
– Tylko ręka. 
Nie była to dobra wiadomość. Sądząc po stanie samochodu, wiedziała, że chłopiec musi 

mieć  zmiażdżone  nogi.  Brak  bólu  może  być  spowodowany  poważnym  uszkodzeniem 
nerwów. 

– Czy możesz poruszyć lewą stopą? Gavin zadygotał nerwowo. 
– 
Nie!
– A prawą?
– Nie  mogę.  Nic  nie  czuję.  – Szeroko  otworzył  oczy.  – O  Boże!  Straciłem  czucie  w 

nogach!

– To nie ma znaczenia – uspokoiła go Alyssa, choć wiedziała dobrze, że to ma znaczenie. 

Nie jest wykluczone, że Gavin właśnie w tej chwili wykrwawia się na śmierć, albo że ucisk 
pogiętej karoserii na jego nogi zahamował krążenie krwi. Co oznaczałoby, że po wyjęciu go z 
samochodu  nastąpi  silny  krwotok.  Jego  zatamowanie  może  być  bardzo  trudne.  Poza  tym 
zdawała  sobie  sprawę,  że  w  bladym  świetle  ulicznych  latarni  nie  widzi  tego,  co  jest  chyba 
najważniejsze. 

– Seb, czy mogę pożyczyć na chwilę twoją latarkę? – spytała, a potem oświetliła wnętrze 

samochodu i stwierdziła z ulgą, że na fotelu Gaza nie ma ciemnej plamy krwi. 

W tej sytuacji pozostała jej tylko nadzieja, że karetka i wóz straży pożarnej zjawią się jak 

najszybciej. Najlepiej natychmiast. 

– Czy moi koledzy żyją? – spytał Gavin. 
– Poczekaj, a ja spróbuję to ustalić – odparła Alyssa, a potem podeszła do Seba. 
– Musimy go wydostać z tego wraku – powiedziała. – Nie jestem pewna, czy mamy dość 

czasu, żeby czekać na rozcięcie karoserii. 

– Krwotok jest aż tak ciężki?
– Nie, ale chyba ma zespół zmiażdżenia. 
– W takim razie dostanie zapaści, kiedy go wyciągniemy – przypomniał jej Seb. 

background image

– Musimy go uratować! – wyszeptała. – Postaram się podtrzymać z nim rozmowę. Pyta o 

kolegów. 

– Powiedz  mu,  że  jeden  z  nich  stracił  przytomność,  więc  trzeba  go  wziąć  do  szpitala. 

Dwaj  pozostali  są  tylko  poobijani,  więc  nic  im  nie  będzie.  Obejrzę  teraz  tego  kierowcę 
ciężarówki i zaraz przyjdę. 

Alyssa wróciła do Gaza, który był teraz jeszcze bledszy i bardziej przerażony. Chwyciła 

go za rękę. 

– Seb mówi, że kolega, który siedział obok ciebie, stracił przytomność, więc musimy go 

zbadać w szpitalu. Pozostali dwaj są poobijani, ale nic im nie grozi. Seb bada teraz kierowcę 
ciężarówki, ale on wysiadł o własnych siłach, więc też chyba nie doznał ciężkich obrażeń. 

– O Boże! – jęknął chłopak. – Musi być na mnie wściekły!
Alyssa wiedziała, że kierowca złoży zeznania na policji, więc jeśli Gaz ukradł samochód, 

by  sobie  pojeździć,  zostanie  postawiony  w  stan  oskarżenia.  Ale  w  tym  momencie  było  to 
najmniejsze z jej zmartwień. 

– Wszystko będzie dobrze – powiedziała uspokajającym tonem. – Straż pożarna jest już w 

drodze. 

W tym momencie chłopiec gwałtownie zadrżał. 
– Jest mi zimno – zawołał płaczliwym tonem. 
– Trzymaj się, Gaz. Czy chcesz, żebym zadzwoniła do twojej matki?
– Nie mogę dosięgnąć komórki. 
– Nie szkodzi. Mam swoją. 
– Strasznie się boję – wyszeptał z przerażeniem. 
– Wiem,  jak  się  musisz  czuć,  boja  też  byłabym  na  twoim  miejscu  wystraszona.  Ale 

ciężarówka na ciebie nie upadnie, a straż pożarna zaraz przetnie karoserię i wydostanie cię z 
tego samochodu.  Widziałam  takie  przypadki  wiele  razy.  – Istotnie  ratowała  ofiary licznych 
wypadków drogowych, ale tym razem czuła się niejako osobiście odpowiedzialna za los tego 
chłopca. – Podaj mi numer do matki, to spróbuję cię z nią połączyć. 

Gdy  jednak  wycisnęła  podyktowany  jej  przez  niego  szereg  cyfr,  głos  automatycznej 

sekretarki  powiadomił  ią,  że  „wzywany  abonent  ma  wyłączony  telefon  lub  jest  w  tym 
momencie nieosiągalny”. 

– W takim razie musiała wyjść – jęknął Gaz. – Czy ja umrę?
Istniało takie ryzyko, ale nie chciała mu o tym mówić. Gdyby wpadł w panikę, ciśnienie 

podniosłoby się jeszcze bardziej, a to groziło dodatkowymi komplikacjami. 

– Mam nadzieję, że nie. Ile masz lat?
– Osiemnaście.  Mój  stary  kupił  mi  ten  samochód,  bo  w  zeszłym  tygodniu  zdałem 

egzamin na prawo jazdy... za pierwszym razem – dodał z odcieniem dumy w głosie. 

– Czy chcesz do niego zadzwonić? Gaz potrząsnął głową. 
– On nie mieszka z mamą. Nigdy nie byli małżeństwem. Kupił mi ten samochód tylko z 

jednego powodu: miał nadzieję, że ona przestanie się od niego domagać zaległych alimentów, 
których od dawna jej nie płaci. 

Alyssa  mimo  woli  zazgrzytała  zębami.  Nienawidziła  ojców,  którzy  nie  dbają  o  dzieci  i 

background image

uważają, że mogą się wykręcić od zobowiązań za pomocą pieniędzy. 

– Pewnie nie będę już nigdy chodził, prawda?
– Dopóki  nie  wyciągniemy  cię  z  tego  samochodu,  nie  jesteśmy  w  stanie  określić 

rozmiarów obrażeń – odparła wymijająco. 

Zanim Gaz zdążył zadać jej kolejne pytania, zjawiła się straż pożarna. 
– Proszę  mnie  nie  zostawiać  samego! – błagał  chłopiec.  – Chcę,  żeby  pani  przy  mnie 

została!

– Oczywiście, że cię nie zostawię. Ale muszę na chwilę odejść, żeby strażacy mogli się 

do ciebie dostać. 

Gaz kiwnął głową. Seb wytłumaczył tymczasem strażakom, czego od nich oczekuje. Gdy 

poprosili ją, by zrobiła im miejsce, podeszła do ratowników i podała im informacje dotyczące 
Gaza. 

– Zrobiliśmy już wszystko, co do nas należało – oznajmił Seb, gdy skończyła. 
Alyssa potrząsnęła głową. 
– Gaz jest śmiertelnie wystraszony. Błagał mnie, żebym go nie opuszczała, więc muszę 

zostać. – Zagryzła wargi. – Jeśli uda się wydostać go żywego... – Oboje wiedzieli, że nie ma 
na  to  wielkich  szans,  ale  żadne  nie  powiedziało  tego  głośno.  – Kierowca  tego  samochodu 
prosił mnie, żebym przy nim została. Bardzo się boi. Czy mogę jechać z wami i trzymać go za 
rękę? To powinno go trochę uspokoić. Jestem lekarzem, więc mogę wam się przydać. 

Ku jej radości ratownicy wyrazili zgodę. A Seb oznajmił, że poczeka na nią w szpitalu i 

odwiezie ją do domu. 

– Nie chcę ci robić kłopotu – mruknęła. 
– Alyssa, bądź rozsądna. Nie pozwolę, żebyś czekała godzinami na taksówkę. 
– W takim razie bardzo ci dziękuję. 
Wróciła do ratowników, którzy zakładali Gazowi kołnierz usztywniający. Zerknęła na ich 

twarze i zorientowała się, że oni również nie dają mu większych szans na przeżycie. 

– Próbowałam dodzwonić się do twojej matki, ale nadal nie odbiera telefonu. 
– Jeśli...  jeśli  z  tego  nie  wyjdę,  proszę  jej  powiedzieć,  że  ją  kochałem  i  że  bardzo  mi 

przykro. 

– Jestem pewna, że powiesz jej to sam. 
– Czy pojedzie pani ze mną do szpitala?
– Oczywiście. 
Potem  nastąpił  moment,  którego  najbardziej  się  obawiała.  Strażacy  dźwignęli  w  górę 

odciętą część karoserii, założyli opaski uciskowe na zmiażdżone nogi chłopca i zanieśli go do 
karetki. 

Seb  skończył  składać  zeznania,  wsiadł  do  samochodu  i  ruszył  w  kierunku  szpitala.  Na 

szczęście spytał przedtem ratowników, dokąd zamierzają zawieźć rannego chłopca. 

Zaplanował ten wieczór zupełnie inaczej. Zamierzał zjeść dobry posiłek w towarzystwie 

interesującej kobiety, a potem odwieźć ją do domu. Tymczasem ich spotkanie zamieniło się w 
koszmar. Nękała  go świadomość,  że  gdyby  wyszli  z  restauracji o  pięć  minut  wcześniej  lub 

background image

później,  młody  kierowca  i  jego  koledzy  nie  zobaczyliby  jego  jaguara  i  nie  postąpili  tak 
idiotycznie. A Gaz nie leżałby teraz w karetce ze zmiażdżonymi nogami. 

Musiał  przyznać, że  Alyssa  zachowała  się  nadzwyczajnie.  Była  spokojna, 

skoncentrowana  i  życzliwa  wobec  pacjenta,  a  w  dodatku  zgodziła  się  pojechać  z  nim  do 
szpitala, by dodać mu otuchy. 

Zaparkował pod szpitalem i udał się prosto na oddział ratownictwa. Alyssa siedziała obok 

recepcji.  Była  blada  i  wydawała  się  kompletnie  wyczerpana.  Rozmawiała  z  jakimś 
policjantem, najwyraźniej składając zeznania dotyczące przebiegu wypadku. Gdy skończyła, 
Seb podszedł do niej i serdecznie ją objął. 

– Jest  w reanimacyjnej – oznajmiła  drżącym  głosem. – Stan  krytyczny.  On ma dopiero 

osiemnaście lat, Seb. Popełnił głupi błąd, ale jest jeszcze taki młody!

– Wiem, co przeżywasz – powiedział, głaszcząc ją po włosach. – Ja też czuję się winny. 

Miałem zamiar go dogonić i porządnie mu wygarnąć. 

– Może gdyby ktoś zrobił to wcześniej... Jego ojciec porzucił matkę, więc nie miał go kto 

wychować. Dlaczego mężczyźni bywają takimi cholernymi draniami?

Seb  wiedział,  że  ta  uwaga  nie  była  skierowana  pod  jego  adresem.  Podejrzewał,  że  jej 

podtekst jest o wiele głębszy. Czyżby Alyssa miała problemy ze swoim ojcem?

Z pewnością nie mogą być one bardziej poważne niż moje problemy z matką, pomyślał z 

ironią. 

Alyssa odzyskała panowanie nad sobą i  odsunęła się od niego, jakby podejrzewając, że 

chce wykorzystać chwilę jej słabości i zaciągnąć ją do łóżka. 

Czy  ona  naprawdę  uważa  mnie  za  drania? – spytał  sam  siebie.  I  nagle  zaczął 

podejrzewać, że być może tak właśnie jest postrzegany przez kolegów z pracy. 

– Posłuchaj – odezwał  się  cicho.  – Nie  możesz  dla  niego  zrobić  nic  więcej.  Pozwól 

odwieźć się do domu. Jutro rano zadzwonisz do szpitala i spytasz o jego stan... 

– A oni mi powiedzą, że nie wolno im udzielać informacji – dokończyła z goryczą. 
– Jeśli tu zostaniesz, sama będziesz jutro w stanie krytycznym – rzekł łagodnie. – Musisz 

trochę odpocząć. Chodźmy. 

Podjechali pod jej dom w milczeniu. 
– Dziękuję za dzisiejszy wieczór – powiedziała. 
– To ja ci dziękuję. I przepraszam. 
– Przecież ten wypadek nie nastąpił z twojej winy. 
– Nie o to mi chodzi. Planowałem cię zabrać na wystawną kolację, a potem do teatru. Ale 

ponieważ  odrzuciłaś  moje  zaproszenie,  poczułem  się  urażony.  Chciałem  załatwić  to  jak 
najszybciej  i  zacząłem  nalegać,  żebyśmy  spotkali  się  już  dziś.  Dlatego  nie  zdążyłem 
zorganizować żadnych dodatkowych atrakcji. 

Nie  spodziewała  się  ani  tego  wyznania,  ani  przeprosin.  Choć  była  przemarznięta, 

przygnębiona i zmęczona, uśmiechnęła się do niego serdecznie. 

– Więc  przyznajesz,  że  jesteś  rozpuszczonym  smarkaczem  i  działasz  pod  wpływem 

kaprysów?

– Tak, przyznaję. Czy mi wybaczysz?

background image

Alyssa zdała sobie nagle sprawę, że jeśli odpowie twierdząco, on poprosi ją o pożegnalny 

pocałunek. A potem zaproponuje, żeby zaprosiła go na pożegnalną kawę... 

Nie, pomyślała. Nie zostanę jego kolejną zdobyczą. 
– Nie mam ci nic do wybaczenia – powiedziała, otwierając drzwi. – Dziękuję za kolację i 

dobranoc. 

Wysiadła, a on, jakby czytając w jej myślach, nie odprowadził jej do bramy. Zauważyła 

jednak, że poczekał, dopóki jej nie otworzyła i nie zapaliła światła. Zastanawiała się, czy był 
to  objaw  uprzejmości  czy  też  autentycznej  troski  o  jej  bezpieczeństwo.  Czy  wreszcie 
pewności siebie, pod wpływem której liczył na to, że ona zmieni zdanie i zaprosi go do swego 
mieszkania... 

Tak czy owak uświadomiła sobie, że Sebastian Radley może zakłócić jej spokój ducha. I 

postanowiła trzymać się od niego z daleka. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Nie  mógł  zasnąć.  Nie  z  powodu  wypadku – podczas  pracy  na  oddziale  ratownictwa 

widywał  znacznie  gorsze.  I  zrozumiał,  że  nie  można  uratować  wszystkich,  że  lekarz  musi 
robić, co się da, i akceptować rezultaty. 

Nie.  Powodem  jego  bezsenności  była  Alyssa.  Okazała  się  pierwszą  kobietą,  której  nie 

potrafił oczarować. I osobą na tyle bystrą, by domyślić się, że on coś ukrywa. Ona też zresztą 
ma  swoje  tajemnice.  Jedną  z  nich  jest  zapewne  jakiś  dawny  związek,  a  drugą  stosunki  z 
własnym ojcem. 

Postanowił o niej zapomnieć. Nie interesowały go trwałe związki, a ona nie należała do 

kobiet, które zgadzają się na przygody. A poza tym nawet go nie lubi. 

Potrzebował  czegoś,  co  odwróciłoby  jego  uwagę  od  tej  kobiety.  Najchętniej  jasnej 

blondynki o figurze modelki. Postanowił zacząć poszukiwania już następnego dnia. 

– Więc jak się udało? – spytała Tracey. – Czy miło spędziłaś czas?
– Było fajnie – odparła Alyssa chłodnym tonem. 
– Spędziłaś wieczór z Seksownym Sebem i mówisz, że było fajnie? – zawołała Fliss. –

Powiedz nam prawdę! Dokąd cię zaprosił?

– Byliśmy na kolacji – odparła wymijająco, ale widząc pytający wzrok koleżanki, dodała:

– W jakiejś restauracji nad Tamizą. 

– I co jadłaś?
– Czy  to  jest  przesłuchanie? – spytała  Alyssa,  wybuchając  śmiechem.  – Zamówiłam 

wątróbki z drobiu, rybę i sorbet cytrynowy. Wszystko było bardzo dobre. 

– A potem? – ponagliła ją Fliss. 
– To było wszystko. 
– Jak to? Więc Seb odwiózł cię po prostu do domu? – spytała z niedowierzaniem Tracey. 
– Prawdę mówiąc, wylądowaliśmy na oddziale ratownictwa u Świętego Alberta. 
– Co takiego?
– Zatrzymaliśmy się, żeby udzielić pomocy ofiarom wypadku. – Alyssa zagryzła wargi. –

Chłopak  tuż  po  egzaminie  na  prawo  jazdy  chciał  przejechać  skrzyżowanie  na  czerwonym 
świetle i zderzył się z ciężarówką. 

– Nawet mi o tym nie mów, bo zaraz zaczynam myśleć o Michaelu – poprosiła Tracey, 

krzywiąc  się  z  bólu.  Jej  siedemnastoletni  syn,  który  właśnie  robił  prawo  jazdy,  ciągle  ją 
prosił, by pozwoliła mu prowadzić swój samochód. – Czy przeżył?

– Wczoraj wieczorem był w stanie krytycznym. Zadzwoniłam dziś rano do tego szpitala i 

dowiedziałam się, że ma szanse przeżycia, ale stracił obie nogi. Biedny chłopak. 

– Co za okropne zakończenie wieczoru – jęknęła Fliss. – Może powinniście umówić się 

po raz drugi, żeby to nadrobić?

– Nie zamierzam spotykać się z Sebem – oznajmiła Alyssa – więc przestańcie mnie z nim 

swatać. Nic z tego nie będzie. Chociażby dlatego, że on lubi długonogie blondynki, a ja do 
nich nie należę. 

background image

– Można  to  zmienić  za  pomocą  odrobiny  perhydrolu – rzekła  z  uśmiechem  Tracey.  –

Moja Kelly już kończy szkołę fryzjerek i kosmetyczek. Powiedz tylko jedno słowo, a zaraz ją 
do ciebie przyślę. 

– Bardzo dziękuję, ale nie skorzystam – odparła Alyssa, wybuchając śmiechem. – Wolę, 

żeby wszystko zostało tak jak jest. 

Uśmiechając się nadal, ruszyła na spotkanie z pierwszym pacjentem. Była zadowolona, że 

nie grozi jej następne spotkanie z Sebem. Do pierwszego doszło tylko w wyniku przypadku. 
Nie łączy ich nic z wyjątkiem zawodu. I być może zamiłowania do tych samych deserów. On 
zresztą  nigdy  nie  umawia  się  z  nikim  po  raz  drugi.  A  ona  nie  ma  najmniejszej  ochoty  na 
następny wspólny wieczór. 

Około południa trafił jej się trudny przypadek. Przyniesiono jej chore niemowlę. Matka 

była  przekonana,  że  jej  córeczka  cierpi  na  odparzenie  od  pieluchy,  ale  żadne  maści  nie 
odnosiły skutku. 

– Ona płacze z bólu! Nie mogę jej ciągle dawać paracetamolu! Moja sąsiadka twierdzi, że 

musiałam jej zrobić za gorącą kąpiel, ale to nieprawda! Czytałam te artykuły o oparzeniach, 
więc  zawsze  nalewam  najpierw  zimną  wodę,  a  potem  ciepłą  i  sprawdzam  temperaturę 
łokciem.  Nikt  oprócz  mnie  jej  nie  kąpie.  Mój  mąż  pracuje  do  późna,  więc  nie  ma  z  nią 
kontaktu!

– Postąpiła  pani  bardzo  słusznie,  przywożąc  ją  do  nas,  pani  Steward – rzekła  Alyssa, 

delikatnie rozbierając niemowlę  i  krzywiąc  się na  widok dużych, czerwonych  plam na  jego 
skórze.  – Moim  zdaniem  jest  to  zespół  oparzonej  skóry.  Wywołuje  go  bakteria  o  nazwie 
gronkowiec. 

– Bakteria? – Pani Steward zadrżała z przerażenia. – Przecież ja zmieniam jej pieluszki i 

dbam o to, żeby zawsze były czyste. To nie może być moja wina!

Alyssa  nie  miała  większych  kłopotów  z  rodzicami  chorych  dzieci,  ale  ten  przypadek 

wzbudził  jej  niepokój.  Mała  Daisy  miała  sześć  miesięcy,  co  oznacza,  że  jej  matka  może 
cierpieć na niewykrytą depresję poporodową. Czyż nie wspomniała przed chwilą, że jej mąż
pracuje  do  późna  i  wszystkie  obowiązki  spadają  na  nią?  Jeśli  mówi  prawdę,  to  może  być 
bliska załamania, które następuje zwykle bez żadnego ostrzeżenia. 

– Czy  pozwoli  pani,  że  poproszę  o  radę  jednego  z  kolegów? – spytała  Alyssa.  – Te 

zaczerwienienia mogą być wywołane przez kilka różnych wirusów, więc chcę się upewnić, że 
moja diagnoza jest trama. 

W gruncie rzeczy nie miała co do tego żadnych wątpliwości, ale potrzebowała kogoś, kto 

potrafi wpływać uspokajająco na kobiety. I przyszedł jej do głowy Seb. 

– Proszę owinąć dziecko kocykiem, żeby było mu ciepło. Wracam za dwie minuty. 
Wyszła  na  korytarz  i  stwierdziła  z  radością,  że  Sebastian  idzie  właśnie  w  kierunku 

recepcji. 

– Czy możesz mi poświęcić chwilę? Spojrzał na nią z wyraźnym zdziwieniem. 
– Czyżbyś miała jakiś problem?
– Tak – odparła szeptem. – Wiem, że nie znosisz dzieci, ale chodzi mi o matkę. 
– Nie rozumiem – oznajmił, marszcząc brwi. 

background image

– Jest  okropnie  podniecona  i  nerwowa.  Wszystko,  co  mówię,  przyjmuje  jak  oskarżenie 

pod swoim adresem. Moim zdaniem może cierpieć na depresję poporodową, która nie została 
w porę wykryta. Czy możesz porozmawiać z matką, żebym ja mogła zająć się dzieckiem?

– A co mu dolega?
– Moim  zdaniem  jest  to  zespół  gronkowcowego  oparzenia  skóry.  Ale  nie  zdążyłam  jej 

jeszcze spytać, czy podawała dziecku jakieś leki oprócz paracetamolu i maści. 

– Dobra. Pójdę z tobą i spróbuję z nią pogadać. 
– Bardzo ci dziękuję. 
Sam nie wiedział, dlaczego jest tak bardzo zadowolony z tego, że Alyssa poprosiła go o 

pomoc. Wszedł do pokoju zabiegowego z szerokim uśmiechem na twarzy. 

– Dzień  dobry,  pani  Steward – powiedział,  wyciągając  rękę  do  zalęknionej  kobiety 

trzymającej  na  rękach  dziecko.  – Alyssa  mówi,  że  Daisy  cierpi  na  przypadłość,  którą 
nazywamy zespołem gronkowcowego zapalenia skóry. Czy mogę ją obejrzeć?

Pani  Steward  spojrzała  na  niego  podejrzliwie,  a  potem  kiwnęła  głową.  Seb  delikatnie 

odwinął kocyk i pieluszkę i obejrzał zaczerwienione miejsca. 

– Czy  dawała  pani  Daisy  jakieś  lekarstwa?  To  podrażnienie  może  być  wywołane 

działaniem jakiegoś specyfiku. 

– Tylko  dziecinny  paracetamol  i  maść  na  odparzenia – wyjąkała  pani  Steward.  – Czy 

mogłam jej zaszkodzić?

– Raczej nie – odparł Seb. – Alyssa pobierze próbki wydzieliny z nosa Daisy i jej skóry. 

To  nie  będzie  bolało.  Wyślemy  je  do  laboratorium,  żeby  przeprowadzono  analizę.  Kiedy 
pojawiły się te czerwone plamy?

– Dwa dni temu. Moja matka twierdzi, że to odparzenia, więc posmarowałam je maścią. 

Ale to nic nie dało. 

– Postąpiła  pani  słusznie,  przywożąc  ją  do  szpitala – powiedział  z  uśmiechem  Seb. 

Widząc,  że  pani  Steward  nie  odrywa  od  niego  wzroku,  kiwnął  lekko  głową  w  kierunku 
Alyssy, która natychmiast  odczytała jego intencje i zabrała się do pobierania próbek. – Czy 
nie miała ostatnio czegoś w rodzaju kataru?

– Tak, ciekło jej z nosa. Skąd pan to wie?
– Przypuszczam, że bakteria o nazwie gronkowiec złocisty przedostała się z nosa Daisy 

do krwiobiegu. Nie można było tego w żaden sposób przewidzieć, więc niech pani nie czuje 
się winna. Właśnie ta bakteria wywołała zaczerwienienie skóry. 

– Czy ona wyzdrowieje? – spytała kobieta z lękiem. 
– Zaraz  zadzwonię  na  oddział  dziecięcy i  poproszę,  żeby  przyjęli  ją  tam  na  jakieś  dwa 

dni. Jej życiu nic nie zagraża, ale może mieć lekką gorączkę i źle się czuć. 

– Od dwóch dni nie chciała jeść i płakała częściej niż zwykle, ale myślałam, że to moja 

wina. Ja byłam... ale to nie ma znaczenia. 

– Owszem,  to  ma  znaczenie – rzekł  łagodnie  Sebastian.  – Mam  wrażenie,  że  pani  jest 

bardzo przygnębiona. I nie chodzi tylko o zdrowie Daisy, prawda?

Pani Steward załamała się nagle i wybuchnęła płaczem. 
– To nie ma końca. Ona wymaga stałej opieki. 

background image

Kiedy  budzi  się  w  nocy,  muszę  do  niej  wstawać,  zmieniać  jej  pieluszki,  gotować, 

sprzątać,  prać...  A  mojego  męża  nigdy  nie  ma  w  domu!  Próbowałam  o  siebie  dbać,  ale  nie 
mam na to czasu, a on w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Chyba ma kochankę. 

– Przykro mi to słyszeć. – Seb ujął jej rękę. – Opieka nad dzieckiem to trudne zadanie. 

Najtrudniejsze na świecie. Ale wiem, że pani robi, co może. To i tak jest bardzo dużo. 

– Dlaczego  to  jest  takie  trudne? – wyjąkała  przez  łzy  kobieta.  – Daisy  to  jedynaczka. 

Moje przyjaciółki mają dwoje lub troje dzieci i jakoś sobie radzą. Nie są tak roztrzęsione jak 
ja. Czyżbym była chora umysłowo?

– Nic  podobnego – uspokoił  ją  Seb.  – Ale  pani  hormony chyba  jeszcze  nie  wróciły po 

porodzie  do  normalnego  stanu.  Chciałbym  porozmawiać  z  pani  lekarzem  rodzinnym,  bo 
myślę,  że  wspólnie  możemy  pani  pomóc.  Kiedy  poczuje  się  pani  lepiej,  obecność  Daisy 
będzie pani sprawiać znacznie większą przyjemność. 

– Czy oni mi jej nie odbiorą? – spytała z przerażeniem. 
– Nie  ma  o  tym  mowy – oznajmiła  Alyssa.  – Zatrzymamy  ją  na  jakiś  czas  w  szpitalu, 

ponieważ mamy tu  odpowiedni sprzęt, który ułatwi jej wyleczenie. Może  pani z nią zostać, 
jak długo pani zechce. 

– Daisy może też być trochę odwodniona – dodał Seb. – Podamy jej więc płyn Ringera, 

który przywróci właściwy poziom elektrolitów w organizmie. Potem opłuczemy jej obrażenia 
roztworem  soli  fizjologicznej  i  posmarujemy  je  maścią  zmiękczającą.  Mamy  też  do 
dyspozycji specjalne żele. Za tydzień będzie zdrowa jak ryba. 

– Dopiero za tydzień? – zawołała pani Steward. 
– Może  pani  odwiedzać  Daisy  tak  często,  jak  pani  zechce – pocieszyła  ją  Alyssa.  – A 

pielęgniarki pozwolą pani osobiście ją karmić i przewijać. 

– Czy ona... czy będzie miała jakieś blizny?
– Mamy  nadzieję,  że  nie.  Ale  kiedy  infekcja  minie,  sprowadzimy  dermatologa  lub 

chirurga plastycznego, który udzieli nam fachowej porady. 

– Czuję się tak, jakby to była moja wina... – jęknęła pani Steward. 
– Nic podobnego. Gdyby pani była złą matką, nie niepokoiłaby się pani ojej zdrowie i nie 

przywiozła  jej  do  szpitala – rzeczowo  stwierdził  Seb.  – Znam  wiele  matek,  które  nie 
zdobyłyby się na to. 

Alyssa  owinęła  Daisy  kocykiem,  wypisała  dla  niej  skierowanie  na  pediatrię  i  ustaliła 

termin  wizyty  chirurga  plastycznego.  Sebastian  nakłonił  tymczasem  panią  Steward  do 
odwiedzenia lekarza rodzinnego. 

– Dziękuję  ci  za  pomoc – powiedziała  Alyssa  do  Seba,  kiedy  wyszli  z  pokoju 

zabiegowego na korytarz. 

– Nie ma za co – odparł. – Po to tu jestem. 
– Mam nadzieję, że ona pójdzie do tego lekarza. Czy myślisz, że Daisy może mieć trwałe 

blizny?

– Nie  jestem  pewien.  Ale  jeśli  tutejszy  lekarz  jej  nie  pomoże,  porozmawiam  z  moim 

bratem,  który  jest  chirurgiem  plastycznym  i  poproszę,  żeby  ją  przyjął  w  swojej  klinice  na 
Harley Street. 

background image

Alyssa zmarszczyła brwi. 
– Chcesz zalecić prywatne leczenie?
– Tak  i  nie.  To  jest  prywatna  klinika,  ale  Charlie  ma  zawsze  do  dyspozycji  salę 

operacyjną.  Dyrekcja  się  chwali,  że  zatrudnia  barona,  a  to  robi  wrażenie  na  wszystkich 
potencjalnych  klientach.  W  zamian  za  to  pozwala  mu  operować  niektórych  pacjentów  za 
darmo, co on robi, poświęcając swój wolny czas. 

– I ty to pochwalasz? Seb wzruszył ramionami. 
– Nie  widzę  w tym problemu. Wszyscy  na  tym  zyskują. Wiesz,  jak  długo  się czeka  na 

wizytę  u  specjalisty,  a  kliniki  prywatne  są  bardzo  kosztowne.  Charlie  po  prostu  pomaga 
chorym. 

– Czy ty postępujesz tak samo?
– Ja  nie  mam  praw  do  tytułu  barona,  więc  nie  mógłbym  korzystać  za  darmo  z  sali 

operacyjnej. A poza tym nie jestem chirurgiem plastycznym, tylko specjalistą od ratownictwa 
medycznego. 

– Rozumiem.  No  cóż,  nie  będę  cię  zatrzymywać,  zwłaszcza  że  mam  mnóstwo 

papierkowej roboty. 

Jej słowa zabrzmiały wiarygodnie, ale on wiedział, że to wymówka. Alyssa wyraźnie nie 

przepada za jego towarzystwem. Poprosiła go o pomoc, kiedy znalazła się w trudnej sytuacji, 
a  on  przyjął  to  za  dowód  uznania  dla  swoich  umiejętności  zawodowych,  ale  miał  niejasne 
poczucie, że w jakiś sposób ją zawiódł. 

Potrząsnął  głową  i  postanowił  się  tym  nie  przejmować.  Doszedł  do  wniosku,  że 

zabieganie o względy kogoś, kto nawet go nie lubi, byłoby stratą czasu. 

Czekało na niego jeszcze dwóch pacjentów, a potem wyjmie swój czarny notes i umówi 

się z kobietą. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Seb, ja  nie  mogę  wpisać  do  planu  rozsadzenia  gości  „zachwycającej  blondynki” –

oznajmił Charlie. 

– Musisz podać mi jakieś imię albo nazwisko. 
Seb wydał piskliwy dźwięk i zerwał się na nogi. 
– Odzywa się mój pager – powiedział. – Muszę lecieć. 
– To najgorsza imitacja sygnału, jaką w życiu słyszałem. Poza tym nie masz dziś dyżuru. 

Na  czym  polega  problem?  Czy  nie  możesz  po  prostu  wybrać  jednej  z  twoich  aktualnych 
przyjaciółek?

– Spotykam się zawsze tylko z jedną dziewczyną – oznajmił Seb wyniosłym tonem. 
– Owszem, ale kilka innych czeka już w tym czasie w kolejce. 
– Posłuchaj, mam być pierwszym drużbą. Będę zbyt zajęty, żeby zajmować się partnerką, 

więc przyjdę sam. 

– To nieprawda, Seb. Musisz tylko przypiąć kilka bukiecików, wygłosić mowę i odczytać 

parę telegramów z życzeniami. Wszystkie druhny oprócz Vicky mają poniżej  dziesięciu lat, 
więc nie będą wymagały twojej opieki. 

– Ile ich będzie? – spytał Sebastian przez zęby. 
– Pięć. Są kuzynkami Sophie. 
Pięć małych dziewczynek! Seb był zrozpaczony. 
!o za koszmar! Wolałby ekstrakcję zęba. Bez zniezulenia. 
– Seb, nie martw się – dodał pospiesznie brat. – Wiemy, że masz alergię na dzieci, więc 

nie prosimy cię, żebyś dotrzymywał im towarzystwa. A jeśli chcesz wyjść na ślub sam, nie 
mamy nic przeciwko temu. 

Seb zdawał sobie sprawę, że jeśli nie przyprowadzi jakiejś kobiety, matka postara się za 

wszelką cenę znaleźć mu na ten wieczór jakąś partnerkę. A on miał dość młodych panienek z 
dobrych domów, których towarzystwo mu narzucała. Chciał spędzić ten wieczór z kimś, kto 
posiadałby własną osobowość. 

Z kimś takim jak Alyssa. 
– Podam ci jutro jakieś nazwisko – obiecał bratu. – Zadzwonię zaraz po lunchu. 
W  ten  sposób  zyskał  cały  poranek  na  znalezienie  dziewczyny,  która  nie  potraktuje 

zaproszenia  na  ślub  jako  oświadczyn.  Znów  przyszła  mu  na  myśl  Alyssa.  Podejrzewał,  że 
odrzuci jego propozycję, ale postanowił mimo to spróbować. W końcu nie chodzi o randkę, 
tylko o przysługę. 

– Kim jest ten niezwykły mężczyzna, którego widziałam na korytarzu? – spytała Lesley 

Purves, której Alyssa wyjęła przed chwilą z oka jakiś pyłek. 

– Jak on wyglądał? – spytała Alyssa, choć podejrzewała, że dobrze wie, kogo koleżanka 

ma na myśli. 

– Wysoki, ciemny, bardzo seksowny. Zdumiewający uśmiech i niebieskie oczy. 

background image

– To musiał być Seb. Nasz konsultant. Ale on zmienia przyjaciółki jak rękawiczki. 
– Więc myślisz, że miałabym szanse? – Lesley drgnęła lekko, bo Alyssa wlała jej do oka 

kilka kropli. – Och, mogę je już otworzyć. I wcale mnie nie boli. 

– Zacznie  boleć,  kiedy  krople  przestaną  działać.  Ale  dam  ci  kilka  pastylek 

przeciwbólowych. 

– Dzięki.  A  więc  ten  wspaniały  mężczyzna  nie  ma  stałej  partnerki...  Czy  możesz  mu 

podać mój numer telefonu?

– Mogę.  Ale  on  ma  żelazną  zasadę.  Umawia  się  z  każdą  dziewczyną  tylko  jeden  raz. 

Więc chyba szkoda twojego czasu – odparła Alyssa. 

Seb,  który  podszedł  właśnie  do  drzwi  izby  przyjęć,  by  poprosić  Alyssę  o  chwilę 

rozmowy,  usłyszał  jej  ostatnie  zdanie  i  westchnął.  Czuł,  że  nie  może  liczyć  na  przychylną 
odpowiedź,  jeśli  nie  zdoła  jej  przekonać,  iż  chodzi  mu  tylko  o  koleżeńską  przysługę. 
Postanowił zaprosić ją na lunch i przedstawić swoją prośbę. Miał nadzieję, że się zgodzi... 

– Bardzo ci dziękuję – powiedziała Lesley, kiedy Alyssa założyła na jej oko opaskę. 
– Nie ma za co – odparła z uśmiechem Alyssa i  ruszyła w kierunku drzwi, zamierzając 

udać się do bufetu. Na korytarzu ujrzała Sebastiana. 

– Czy możesz mi poświęcić parę minut? – spytał. 
– Mogę, jeśli chodzi o coś ważnego. Nie miałam ani minuty przerwy od początku mojej 

zmiany i umieram z głodu. 

– Ja też mam akurat wolną chwilę – oznajmił z uśmiechem. – Może zjedlibyśmy razem 

lunch?

– Razem?
– Chyba że jesteś z kimś umówiona... 
– Nie. Miałam zamiar zjeść szybko jakąś kanapkę. 
– W  takim  razie  będę  ci  towarzyszył – rzekł  z  uśmiechem  i  stwierdził  z  radością,  że 

Alyssa kiwa głową. 

– Więc na czym polega twój problem? – zapytała, kiedy weszli do bufetu. 
– Jest  bardzo  skomplikowany.  Czy  mogę  ci  go  przedstawić,  kiedy  usiądziemy?  Muszę 

wypić kawę. 

Gdy  zajęli  miejsca  i  wyjęli  kanapki  z  opakowań,  poczuł  się  nagle  skrępowany.  Ale 

ponieważ zaczął już tę rozmowę, musi brnąć dalej. 

– Alyssa, czy my jesteśmy przyjaciółmi?
– Jesteśmy kolegami – odrzekła ostrożnie. 
– Czy masz do mnie zaufanie w sprawach zawodowych?
– Owszem. 
– A  czy  zaufałabyś  mi  w  sprawie  prywatnej?  Nie,  pomyślała.  On  potrafi  być  jeszcze 

bardziej przebiegły niż Scott. 

– Nie jestem pewna – odparła wymijająco. 
– Chciałbym, żebyśmy zostali przyjaciółmi. 
– Ale ja nie wiem, czy ty potrafisz się przyjaźnić. Uśmiechnął się, a ona znów dostrzegła 

dołeczki w jego policzkach i poczuła nerwowe bicie serca. 

background image

– Oczywiście. Przecież przyjaźnię się z Tracey. To prawda, pomyślała, ale nasza starsza 

pielęgniarka jest szczęśliwą mężatką i ma niemal dorosłe dzieci. 

– Chyba tak – przyznała. 
– Więc dlaczego nie mógłbym zaprzyjaźnić się z tobą?
– Bo różni nas stosunek do seksu – wymamrotała. 
– Przecież już ustaliliśmy, że nasza znajomość nie będzie oparta na seksie – powiedział ze 

zdziwieniem. 

Alyssa poczuła, że się czerwieni. 
– Czy musimy rozmawiać o tym tutaj?
– Nie – powiedział. – Mam dla ciebie propozycję. Potrzebuję ratunku. 
– To nie wchodzi w rachubę. 
– Więc nie chcesz mi pomóc?
– Tego  nie  powiedziałam.  Po  prostu  uważam,  że  jesteś  ostatnią  osobą,  która 

potrzebowałaby ratunku. 

– Upiła łyk kawy. – Wiesz, do czego zmierzasz i czego chcesz od życia. 
– I właśnie dlatego potrzebuję ratunku. 
– Nie rozumiem – mruknęła, marszcząc brwi. 
– Dobra, wyłożę karty na stół. Mój brat bierze ślub  w następny weekend, aja mam być

pierwszym drużbą. 

– I co z tego?
– Pierwszy drużba musi być obecny na weselu. 
– A ty nie  chcesz  iść? – Dobrze  go rozumiała, bo sama nie  przepadała za  tego  rodzaju 

uroczystościami. 

– Nie o to chodzi. 
– A o co? Czyżbyś nie lubił panny młodej?
– Lubię ją. Sophie to idealna partnerka dla Charliego. Też jest chirurgiem, więc doskonale 

się rozumieją. – Westchnął. – Problemem jest Mara. 

– Czyli kto? – spytała Alyssa, marszcząc brwi. 
– Moja  matka.  Ona  zawsze  próbuje  mnie  swatać  z  młodymi  panienkami.  Co  byłoby 

zrozumiałe, gdybym był  spadkobiercą tytułu i  majątku, ale  formalnie  rzecz  biorąc, jest nim 
Charlie. To on odziedziczył tytuł barona, a ja jestem jego spadkobiercą, ale na szczęście nie 
będę nim  długo.  Gdy tylko urodzi  im  się dziecko, będę  wolnym  człowiekiem. – Westchnął 
ponownie. 

– Chciałbym  po  prostu  bawić  się  dobrze  na  weselu  brata,  ale  wiem,  że  moja  niemądra 

matka popsuje mi całe przyjęcie, grając rolę swatki. 

Nadal nie miała pojęcia, na czym ma polegać jej pomoc. 
– Szukam kogoś, kto zechciałby tam ze mną pójść. Czyżby chciał, żebym towarzyszyła 

mu  podczas  przyjęcia,  o  którym  będzie  głośno  we  wszystkich  kronikach  towarzyskich? –
pomyślała. Ale dlaczego wybrał właśnie mnie? Przecież nie należę do wyższych sfer. 

– Seb, dlaczego prosisz o to mnie? Są kobiety, które dałyby wszystko, żeby z tobą pójść. 
– Ale wszystkie źle zrozumiałyby moje intencje. 

background image

– Co to znaczy?
– Kiedy mężczyzna zaprasza  kobietę na  rodzinną  uroczystość, uważa  się,  że  ma wobec 

niej poważne zamiary, prawda?

– No tak... – przyznała. – Ale rozmawiamy o tobie. Wszyscy znają twoje zasady. Jedno 

spotkanie, jedna upojna noc, i szukasz nowej zdobyczy. 

Seb  skrzywił  się  z  niesmakiem.  Alyssa  powtórzyła  niemal  dosłownie  wczorajszą 

wypowiedź Charliego. 

– Wiesz co? Przypominasz mi Vicky. – Widząc jej zdziwione spojrzenie, dodał: – Moją 

młodszą siostrę, która jest neurochirurgiem. 

– Czyżbym była do niej podobna?
– Nie, ale krytykujesz mnie w taki sam sposób. Może popełniłem błąd, zapraszając cię na 

ten ślub. Będziecie mnie mogły atakować z dwóch stron. 

– Dlaczego wybrałeś właśnie mnie?
– Bo  ty  zrozumiesz,  że  zaproszenie  na  rodzinną  uroczystość  nie  jest  równoznaczne  z 

wyznaniem dozgonnej miłości. 

Owszem,  ona  dobrze  to  rozumie.  Ale...  śluby  kojarzą  jej  się  z  wieloma  niemiłymi 

przeżyciami.  Na  przykład  z  własnym  ślubem,  podczas  którego  Scott  obiecywał  jej  miłość, 
lojalność i szacunek. A potem nie dotrzymał ani jednego przyrzeczenia. 

– Nienawidzę ślubów – wyznała niepewnie. 
– Ten  nie  będzie  taki  zły.  – Seb  zaczął  się  nagle  zachowywać  jak  agent  reklamowy.  –

Charlie uzyskał zezwolenie na to, żeby ceremonia odbyła się w Weston, naszym rodzinnym 
domu.  Tam  też  organizuje  przyjęcie.  Mam  nadzieję,  że  zacznie  wynajmować  ten  dom  na 
wesela i przestanie dopłacać do jego utrzymania. 

– Ty masz niezbyt wysokie mniemanie o ludziach, prawda?
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Uważasz,  że  wszystkie  kobiety  marzą  tylko  o  zdobyciu  bogatego  męża.  I  zwracasz 

uwagę na finansowy aspekt każdej sprawy. 

– Nie zwracam uwagi na finansowy aspekt mojego zawodu – mruknął ze złością. – Nie 

prowadzę prywatnej praktyki. 

– To  prawda,  ale  zrobiłeś  specjalizację  z  ratownictwa.  Pacjenci,  których  przyjmujesz, 

wracają potem do domu albo zostają przeniesieni na ten czy inny oddział. W gruncie rzeczy 
nigdy ich dobrze nie poznajesz. Zachowujesz dystans. 

Sebastian poczuł lęk. Jakim cudem ta kobieta potrafi tak bezbłędnie odczytać jego myśli? 

Czyżby był aż tak prymitywny?

– A dlaczego ty wybrałaś ratownictwo? – spytał zaczepnym tonem. 
– Bo lubię przypływ adrenaliny. 
– W takim razie może poprowadzisz mojego jaguara?
– Nie ma mowy. Przyznaję, że masz wspaniały samochód. Każdy chciałby usiąść za jego 

kierownicą, ale ty nie wytrzymałbyś tego nerwowo. Przez cały czas uważałbyś, że robię coś 
nie tak. 

– Nie zmieniajmy tematu. Obiecaj mi, że pójdziesz ze mną na ten ślub. Potraktuj to jako 

background image

przysługę. 

Alyssa westchnęła ciężko. 
– Dziękuję za zaproszenie, ale nie. 
– Dlaczego?
– Ja... Posłuchaj, to jest ślub, który będzie wydarzeniem towarzyskim, a ja nie należę do 

wyższych sfer. Jestem przeciętną kobietą. 

– Dasz sobie radę. Jeśli nie wiesz, jak się ubrać, kupię ci elegancką kreację. 
– Czy chcesz dowieść, że wszystkie kobiety są interesowne?
– Nie.  Chcę  dowieść,  że  skoro  proszę  cię  o  przysługę,  to  nie  widzę  powodu,  żebyś 

ponosiła związane z tym wydatki. Możemy wybrać się razem na zakupy. 

Alyssa wybuchnęła śmiechem. 
– Seb,  ty  byś  wszedł  do  sklepu  z  damską  odzieżą  tylko  wtedy,  gdyby spodobała  ci  się 

ekspedientka. 

– To też jest uwaga, jaką mógłbym usłyszeć od mojej siostry. Czy jesteś pewna, że ona 

się w ciebie nie wrodziła? – Na jego twarzy pojawił się wyraz powagi. 

– Uratuj mnie, Alysso. Bardzo proszę. 
– No dobrze – odparła z westchnieniem rezygnacji. 
– Zrobię wszystko, bylebyś przestał gadać głupstwa. 
– I naprawdę chcę ci kupić suknię. Uznaj to za drobny dowód mojej wdzięczności. 
– Bardzo dziękuję, ale stać mnie na sukienkę. 
– Posłuchaj – rzekł łagodnie. – Jeśli chodzi ci o to, że dzieli nas różnica pochodzenia, to 

możesz  o  tym  zapomnieć.  Ani  ja,  ani  mój  brat,  ani  Vicky  nie  zwracamy  na  te  sprawy 
najmniejszej  uwagi.  Moja  przyszła  bratowa  mówi  z  akcentem  typowym  dla  londyńskiego 
East Endu i nie ma żadnego tytułu. To znaczy będzie go miała, kiedy wyjdzie za Charliego, 
ale zapowiedziała z góry, że nie życzy sobie, by ją nazywano „lady”. Jest lekarzem i tylko to 
się dla niej liczy. 

– Nie  myślałam  o  różnicy  pochodzenia – mruknęła  Alyssa.  – Chodzi  o  to,  że  nie 

przepadam za ślubami. 

Ciekawe  dlaczego?  Czyżby  musiała  uczestniczyć  w  ceremonii,  podczas  której  jej 

mężczyzna poślubił inną?

– Ja też nie, więc pojedź ze mną. Jeśli będzie okropnie, wymkniemy się do tajemniczego 

ogrodu z butelką szampana, gdy tylko spełnię wszystkie obowiązki drużby. 

– Więc w twoim domu istnieje tajemniczy ogród?
– Tak. I jest bardzo piękny. 
– Ciekawa jestem, z iloma kobietami już się do niego wymykałeś. 
– Wierz mi, nie chciałabyś tego wiedzieć. – Tyle że żadna z nich nic dla niego znaczyła. 

Gdyby jednak poszedł tam z Alyssą... Nie. Żadnych zobowiązań, żadnych obietnic, żadnych 
związków. – Pojedź ze mną. Będziemy się dobrze bawić. 

– Czy naprawdę uważasz, że kobiety są interesowne?
– Z moich doświadczeń wynika, że w większości przypadków takie twierdzenie okazuje 

się  słuszne – odparł,  wzruszając  ramionami.  – I  tak  się  składa,  że  jedynymi  znanymi  mi 

background image

bezinteresownymi kobietami są moja siostra i przyszła bratowa. 

– W takim razie pójdę z tobą na ten ślub, ale nie za darmo. 
– Czego  żądasz,  oczywiście  oprócz  sukni? – Zdał  sobie  nagle  sprawę,  że  czuje  się 

zawiedziony.  Był  przekonany,  że  Alyssa – podobnie  jak  Vicky  i  Sophie – należy  do 
wyjątkowych kobiet. Nie podejrzewał jej o interesowność. – Jaka jest twoja cena?

– Równowartość  mojej  pensji  za  dzień  pracy.  Z  premią  za  godziny  nadliczbowe,  bo 

zakładam, że chodzi o niedzielny wieczór, prawda?

– Oczywiście. – Czul w żołądku bolesny ucisk wywołany odkryciem, że Alyssa nie różni 

się jednak od innych kobiet. 

~ Myślę, że fundusz szpitala przyjmuje czeki. 
– Fundusz? – powtórzył, marszcząc brwi. 
– No tak. Ten, na rzecz którego przeznaczone były wpływy z loterii. Taka jest moja cena. 
Odetchnął z ulgą. Alyssa chce, by wpłacił te pieniądze na dobry cel. A więc nie pomylił 

się w ocenie jej charakteru. 

– Zgoda – rzekł z uśmiechem. 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Nie zabrała go na zakupy i nie pozwoliła mu zapłacić za swą kreację. Odmówiła mu też 

obcesowo, kiedy poprosił, by go poinformowała, jak będzie ubrana. Co więcej, uparła się, że 
sama kupi prezent dla Charliego i Sophie, ale nie chciała mu powiedzieć, co chce im wręczyć. 

Największą  niespodziankę  jednak  przeżył  w  niedzielę  rano,  kiedy  podjechał  pod 

mieszkanie  Alyssy,  a  ona  otworzyła  mu  drzwi.  Czy  to  jest  ta  spokojna,  nierzucająca  się  w 
oczy młoda lekarka, która nosi w szpitalu skromne spodnie i bluzkę? Widział ją juz wcześniej 
w  eleganckiej  czarnej  sukni,  kiedy byli  w  restauracji,  ale  jej  obecny wygląd  przeszedł  jego 
oczekiwania. 

Alyssa  miała  na  sobie  powiewną  letnią  kreację  i  buty  na  obcasach.  Ciemna  suknia  o 

barwie turkusu wspaniale harmonizowała z morską zielenią jej oczu. Nie włożyła kapelusza, 
ale  jej  włosy  były  tak  lśniące,  że  miał  ochotę  ich  dotknąć.  Jej  makijaż,  jak  zwykłe  bardzo 
delikatny, podkreślał kształt ust i wielkie oczy. 

Gdyby jej powiedział, że wygląda czarująco, nie uwierzyłaby mu. Byłaby przekonana, że 

chce ją po prostu dobrze usposobić. A on nie chciał, by uważała go za obłudnego pochlebcę, 
więc powitał ją uśmiechem zachwytu. 

– Doktor Ward, muszę przyznać, że strój wieczorowy bardzo pani służy. 
– Podobnie jak panu, doktorze Radley – odparła, zamykając za sobą drzwi. – Czy ma pan 

również cylinder i żakiet?

– Wszystko jest w bagażniku – odparł, kiwając głową. – Czy chcesz poprowadzić?
– Nie. 
– W takim razie nie mów,  że ci tego nie proponowałem – powiedział, otwierając przed 

nią drzwi jaguara. 

– Chyba powinnam mieć na sobie kapelusz i rękawiczki. 
– Myślę, że i tak wyglądasz doskonale – mruknął Seb. 
Nie  był  w  tej  chwili  pewien,  czy  zaproszenie  jej  na  wesele  było  dobrym  pomysłem. 

Wydawało  mu  się,  że  jej  towarzystwo  niczym  mu  nie  grozi,  zaś  teraz  poczuł,  że  ta 
dziewczyna bardzo go pociąga. Znał ją już jednak na tyle, by wiedzieć, że jeśli zachowa się 
głupio  i  przekroczy  pewną  granicę,  będzie  to  oznaczało  koniec  ich  znajomości.  Postanowił 
więc panować nad odruchami i zachowywać się nadzwyczaj poprawnie. 

Podróż do Weston upłynęła bardzo przyjemnie. Seb był dobrym kierowcą, a kiedy Alyssa 

zajrzała do schowka, przekonała się, że ich gusta w dziedzinie muzyki są bardzo podobne. 

Ale kiedy dotarli na miejsce, ujrzała przed sobą ogromny dom i poczuła się onieśmielona. 
– To prawdziwy pałac – wyszeptała, gdy zbliżali się do niego po niewiarygodnie długim 

podjeździe. 

– Istotnie jest imponujący – mruknął Seb. – A poza tym zimny, wilgotny i stale wymaga 

kosztownych napraw. A w dodatku mieszka w nim smo... 

– Smok?
– Och,  do  diabła,  nie  powinienem  tak  mówić.  Obiecałem  Charliemu,  że  dziś  będę  się 

background image

zachowywał nienagannie. Mam oczywiście na myśli moją drogą matkę. Ale nie bój się, ona z 
pewnością będzie dla ciebie bardzo miła. 

Wyraz  jego  twarzy  dowodził,  że  nie  znosi  swojej  matki.  Alyssa  zastanawiała  się 

dlaczego. I zaczynała podejrzewać, że właśnie ten konflikt jest w dużej mierze powodem jego 
stosunku do kobiet. 

– Zwykle udaje mi się jej unikać – ciągnął Sebastian – ale dziś będzie to z oczywistych 

względów  niemożliwe.  – Wzruszył  ramionami.  – Dlatego  tłumaczyłem  ci,  że  potrzebuję 
kogoś, kto mnie uratuje. 

– Żałuję, że nie mam ze sobą białego konia i włóczni – powiedziała ze śmiechem Alyssa. 

– Nie martw się, jakoś damy sobie radę. 

– Na  szczęście  potrafię się  fałszywie uśmiechać.  – Seb zaparkował  samochód.  – Kiedy 

dokonam  niezbędnych  prezentacji,  będziemy  mogli  trzymać  się  z  dala  od  najdroższej 
mamuśki i Barry’ego. 

– Kto to jest Barry?
– Jej mąż. 
Zauważyła,  że  nie  powiedział  „mój  ojczym”  i  wyciągnęła  z  tego  wniosek,  że  stosunki 

łączące  go  z  mężem  matki  też  nie  są  zbyt  serdeczne.  To  mogłoby  tłumaczyć  powody,  dla 
których  był  zawsze  życzliwy  i  uśmiechnięty,  ale  nigdy  nie  dopuszczał  nikogo  zbyt  blisko. 
Alyssa  była  ciekawa,  jak  długo  jego  matka  jest  żoną  Barry’ego.  Wiedziała  już,  że  Charlie, 
który odziedziczył tytuł, jest jego starszym bratem, a Vicky – młodszą siostrą. Zastanawiała 
się, czy Seb nie bywał w dzieciństwie zaniedbywany przez tych, którzy powinni otaczać go 
opieką. 

– Czy on jest aż tak okropny? – spytała z uśmiechem. 
– Czy znasz opowieść o żabie, która pod wpływem pocałunku zmienia się w przystojnego 

księcia? Moja matka musiała coś pomylić, bo uzyskała wręcz odwrotny skutek. 

– Masz  przekrzywiony  kołnierzyk – powiedziała,  kiedy  włożył  frak.  – Pozwól,  że  go 

poprawię. 

Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, a ją ogarnęła chęć, by wyciągnąć ręce i pocałować 

go  w  usta,  ałe  szybko  się  opanowała.  Gdy  ruszyli  w  stronę  domu,  znów  poczuła  się 
onieśmielona. Nie była  nawet pewna,  czy jej  strój  jest wystarczający wyszukany  jak na  tak 
uroczystą  okazję.  Obawiała  się,  że  wygląda  zbyt  pospolicie  i  nie  będzie  pasować  do 
eleganckiego otoczenia. 

– Nie denerwuj się, nie wchodzimy na szafot – mruknął cicho, gdy dotarli do schodów. A 

ona tak się właśnie czuła. 

– Sebastian! – zawołała z radością niebieskooka, ciemnowłosa kobieta, kiedy weszli do 

wnętrza domu. Alyssa natychmiast dostrzegła jej podobieństwo do syna. 

– Droga  mamo,  pozwól,  że  ci  przedstawię  Alyssę  – powiedział  Seb  z  czarującym 

uśmiechem. – Alysso, to jest moja matka, Mara. 

– Miło mi cię poznać, Alysso – powiedziała Mara z niezbyt przekonującym uśmiechem. 
Alyssa chciała odwzajemnić tę uprzejmość, ale zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia o 

wymogach  etykiety.  Nie  wiedziała  nawet,  jak  się  zwracać  do  matki  Sebastiana.  Nie  mogła 

background image

mówić  do  niej  „pani  Radley”,  ponieważ  była  ona  baronową.  Ale  baronem  był  ojciec  Seba, 
więc może straciła tytuł z chwilą ponownego wyjścia za mąż?

– Mnie również jest bardzo milo – wyjąkała w końcu zażenowana. 
– A to jest Barry, mąż mojej matki. 
Alyssa z trudem powstrzymała wybuch nerwowego śmiechu. Byrry istotnie przypominał 

żabę.  Był  niższy  od  żony  i  dosyć  tęgi,  a  w  dodatku  miał  bardzo  tłuste  włosy.  Sebastian 
prezentował  się  we  fraku  wytwornie  i  seksownie,  natomiast  Barry  wyglądał  w  tym  stroju 
wręcz groteskowo. Alyssa wyobraziła go sobie za kierownicą sportowego samochodu Seba i 
doszła do wniosku, że wyglądałby jak Pan Ropuch z książki „O czym szumią wierzby”. 

– Miło mi pana poznać – powiedziała, mając nadzieję, że jej uśmiech wygląda na szczery. 
– Gdzie jest Charlie? – zapytał Sebastian. 
– Chodzi po domu razem z Vicky. 
– Muszę  dokonać  kilku  prezentacji – oznajmił  Seb,  biorąc  Alyssę  za  rękę.  – Chodź  ze 

mną. 

– Zachowałeś się nieuprzejmie – powiedziała, gdy znaleźli się w bezpiecznej odległości. 
– Nie mogę znieść ich towarzystwa – mruknął niechętnie. – To para pasożytów. Charlie 

obiecał ojcu, że po jego śmierci zaopiekuje się matką. Kiedy wyszła ponownie za mąż, miał 
prawo  czuć  się  zwolniony  z  tych  zobowiązań.  Ale  ten  idiota  pozwala  im  tu  mieszkać  i 
zachowywać się tak, jakby byli baronem i baronową, a sam pokrywa wszystkie koszta. 

Alyssa  nie  bardzo  wiedziała,  co  mogłaby  powiedzieć,  więc  zostawiła  jego  tyradę  bez 

komentarza. 

– I  oczywiście  najdroższa  mama  nie  chce  się  zgodzić  na  otwarcie  domu  dla 

zwiedzających  ani  na  urządzanie  w  nim  weselnych  przyjęć,  co  mogłoby  zmniejszyć  koszty 
jego  utrzymania.  A  w  dodatku  usiłuje  się  wtrącać  do  księgowości,  choć  nie  ma  pojęcia  o 
rolnictwie ani o finansach. Ta kobieta umie tylko wydawać pieniądze!

– Seb,  jesteśmy  na  weselu,  a  ty  masz  pełnić  obowiązki  pierwszego  drużby –

przypomniała mu Alyssa. – To chyba nie jest najlepszy moment na rozmowy o twojej matce. 

– Masz rację. Chodźmy poszukać młodej pary. 
Charlie  okazał  się  trochę  wyższą  i  potężniej  zbudowaną  wersją  Sebastiana.  Alyssa  go 

polubiła,  nabrała  też  sympatii  do  Vicky,  która  miała  takie  same  oczy i  włosy  jak  jej  brat  i 
najwyraźniej zawsze mówiła, co myśli. 

– Dlaczego przyjeżdżasz tak późno, Seb? – zapytała na powitanie. – Spełniałam za ciebie 

obowiązki pierwszego drużby przez całe przedpołudnie. 

– Co za głupstwa! – zawołał Sebastian. – Zrobiłem wszystko, co do mnie należało!
– A kto dotrzymuje towarzystwa druhnom?
– Rozmawiałem już o tym z panem młodym – jęknął Sebastian, unosząc oczy ku niebu. –

Jestem  gotów  zajmować  się  tobą  jako  pierwszą  druhną,  ale  nie  całą  tą  gromadą  dzieci.  –
Odwrócił się do Alyssy. – Czy ona naprawdę myśli, że będę niańczył pięć dziewczynek?

– Dlaczego ty tak nie znosisz dzieci? – spytała Alyssa. 
– Mam na nie uczulenie – odparł, marszcząc ze złością brwi. – A w dodatku... 
– To  nieprawda – przerwała  mu  Vicky.  – Po  prostu  nie  potrafisz  znaleźć  z  nimi 

background image

wspólnego języka, bo w odróżnieniu od ich matek są odporne na twój urok osobisty. Zajmij 
się swoimi obowiązkami, a ja zaprowadzę Alyssę do Sophie. I tak nie możesz iść z nami, bo 
to przynosi pecha. 

– To  pan  młody,  a  nie  pierwszy  drużba  nie  ma  prawa  zobaczyć  panny  młodej  przed 

ślubem – poprawił ją Seb. 

– Jak na człowieka, który nie lubi ślubów, całkiem sporo o nich wiesz – prychnęła Vicky. 
– Masz rację – przyznała Alyssa. – On jest po prostu skarbnicą wszelkich wiadomości. 
– Wiedziałem,  że  tak  będzie – mruknął  z  niesmakiem  Seb.  – Czułem,  że  stworzycie 

przeciwko mnie wspólny front, kiedy tylko was sobie przedstawię. 

– Bo na to zasługujesz – wtrącił Charlie. – Poczekaj, za chwilę dołączy do nich Sophie. 
– Wiem  o  tym! – mruknął  Seb.  – Takie  są  kobiety!  Ale  jako  pierwszy  drużba  mam 

obowiązek nalać nieszczęsnemu skazańcowi ostatnią porcję dobrej whisky. 

– Chcesz  powiedzieć,  że  sam  masz  ochotę  się  napić! – Charlie  poklepał  brata  po 

ramieniu. – Chodź, wymknijmy się do biblioteki. Wiesz, gdzie nas znaleźć, Vicky. 

Vicky spojrzała na nich z rozbawieniem, a potem wzięła Alyssę pod rękę i poprowadziła 

ją na pierwsze piętro. 

– Myślę, że Tracey ma rację – rzekła z uśmiechem. – Ty i Sebastian znakomicie do siebie 

pasujecie. 

– Rozmawiałaś  o  mnie  z  Tracey  Fry? – Alyssa  zmrużyła  oczy.  – Czy  to  znaczy,  że  to 

losowanie było ukartowane?

– Hm... – Vicky zaczęła kaszleć. – Bardzo cię przepraszam. Próbowałyśmy zrobić coś... 

to  znaczy  myślałyśmy,  że  przypadniecie  sobie  do  gustu.  Ale  jeśli  nie  miałyśmy  racji,  to 
przyjmij moje przeprosiny. Wiem, że mój brat potrafi okropnie traktować kobiety. – Spojrzała 
badawczo  na  Alyssę.  – Więc  na  czym  polega  wasza  umowa?  Kiedy  rozmawiałam  z  nim 
ostatnio, twierdził, że przyjedzie na wesele sam. 

– Nie chcę zawieść jego zaufania – odparła Alyssa. 
– Więc pozwól mi zgadnąć. Wiedział, że jeśli przyjedzie sam, najdroższa z mam zacznie 

narzucać  mu  towarzystwo  młodych  panienek  z  dobrych  domów.  Przewidywał  też,  że  to 
doprowadzi do awantury, a nie chciał zakłócać Charliemu tak uroczystego dnia. 

– Zauważyłam, że ich stosunki są dość napięte – powiedziała ostrożnie Alyssa. 
– Ta  kobieta  popełniła  wiele  błędów – stwierdziła  lakonicznie  Vicky,  dając  do 

zrozumienia,  że  nie  chce  rozmawiać  o  swej  matce.  – Ale  cieszę  się,  że  Seb  ma  w  końcu 
odpowiednią przyjaciółkę. 

– Nie jestem jego dziewczyną – oznajmiła Alyssa. 
– Wiem,  ale  mam  na  myśli  przyjaciółkę...  kogoś,  kto  potrafi  go  przekonać,  że  nie 

wszystkie kobiety są takie same. Zawsze miał o nich złą opinię, ale zmienił ją na gorszą od 
czasów Julii. 

– Czy to była jego sympatia?
– Nie, narzeczona Charliego, która zdradzała go z kimś innym. Zastał ją w jednoznacznej 

sytuacji na tydzień przed terminem ich ślubu. 

Alyssa dobrze rozumiała sytuację Charliego, tyle że w jej przypadku zerwanie nastąpiło 

background image

już po ślubie. I nie chodziło tylko o zdradę. 

– Seb był wściekły. I choć oboje kochamy Sophie, on nadal... Och... – Vicky potrząsnęła 

głową. – Myślę, że sama go rozgryziesz. Prawdziwy Seb Radłey nie jest wcale playboyem, za 
jakiego wszyscy go uważają. – Uśmiechnęła się. – No, ale dziś jest dzień ślubu Charliego i 
Sophie. Nie wolno go popsuć narzekaniem. 

– Widzę, że kochasz brata i chcesz, żeby był szczęśliwy – powiedziała cicho Alyssa. 
Żałowała  od  dawna,  że  nie  ma  brata  ani  siostry,  kogoś,  kto  otoczyłby  ją  opieką  i  nie 

pozwolił  jej  popełnić  głupstwa,  gdy  poznała  Scotta.  Teraz  przypomniała  sobie  jednak,  że 
zignorowała  wtedy  ostrzeżenia  matki  i  doszła  do  wniosku,  iż  każdy  musi  się  uczyć  na 
własnych błędach. 

Sophie  okazała  się  niezwykle  sympatyczną,  pogodną  blondynką.  W  pokoju,  w  którym 

przygotowywała  się  do  ślubu,  panowało  ogromne  zamieszanie.  Matka  poprawiała nerwowo 
jej fryzurę, a pięć wystrojonych małych dziewczynek czekało w nerwowym podnieceniu na 
swój wielki moment. 

– Przepraszam za ten cały bałagan – powiedziała do Alyssy panna młoda. 
– Nic nie szkodzi. Bardzo lubię dzieci. 
– W odróżnieniu od mojego przyszłego szwagra. 
– Mogę  go  na  chwilę  zastąpić – zaproponowała  z  uśmiechem  Alyssa.  – Pracuję  w 

ratownictwie już od dawna, więc mam w zanadrzu kilka sztuczek. – Spojrzała na najmłodsze 
druhny. – Kto chce usłyszeć bajkę o księżniczce?

Cztery główki odwróciły się w jej kierunku, a po chwili za ich przykładem poszła piąta. 
– No  dobrze,  zawrzemy  umowę.  Wy  będziecie  siedzieć  spokojnie,  żeby  wasze  mamy 

mogły was ładnie uczesać, a ja opowiem wam bajkę o pewnej niezwykłej księżniczce. 

– Coś  mi  się  zdaje,  że  znaleźliśmy  dziewczynę,  która  potrafi  wykrzesać  z  Sebastiana 

ludzkie cechy – rzekła cicho Sophie. 

– Problem  polega  na  tym,  żeby  oni  się  o  tym  przekonali.  Oboje  twierdzą,  że  są  tylko 

przyjaciółmi. 

– To i tak wielki krok naprzód w przypadku Sebastiana – mruknęła Sophie. – A poza tym 

dziś jest mój ślub. To dzień, w którym spełniają się marzenia. 

W końcu wszystkie druhny były gotowe. 
– Pora  iść,  Sophie – rzekła  Vicky,  patrząc  na  zegarek.  – Chyba  że  chcesz  zmusić 

Charliego do zaczekania na ciebie jeszcze przez kilka minut. 

Panna młoda potrząsnęła głową. 
– Przez te wasze przesądy i tak nie widziałam go od wczoraj. 
– Spotkanie z panem młodym przed ślubem przynosi pecha – oświadczyły chórem Vicky 

i Frań, matka Sophie. 

– Wiem.  Ale  nie  mogę  już  bez  niego  wytrzymać.  – Sophie  odwróciła  się  do  Alyssy.  –

Vicky nie pozwoliła mi nawet porozmawiać z nim dziś rano przez telefon komórkowy. 

– No  dobrze,  ruszamy – zarządziła  Vicky.  – Czy  jesteście  gotowe,  żeby  ustawić  się  za 

ciocią Sophie?

– Tak! – odpowiedziały dziewczynki chórem i cały orszak ruszył po szerokich schodach 

background image

w dół. 

Sophie  wyglądała  jak  ideał  panny  młodej.  Była  piękna  i  promieniowała  szczęściem. 

Miała  na  sobie  zachwycającą  suknię,  prostą  woalkę  i  bardzo  skromne  nakrycie  głowy.  W 
rękach niosła tylko jedną gałązkę białych lilii. 

Alyssa  stłumiła  ukłucie  zazdrości.  Choć  jej  małżeństwo  się  nie  udało,  życzyła  młodej 

parze jak najlepiej. W ślad za panną młodą zeszła do holu, w którym odbywała się ceremonia 
zaślubin. Chciała usiąść daleko z tyłu, ale Seb dostrzegł ją i zaprosił  gestem do pierwszego 
rzędu. 

Zawahała się. Nie jest przecież członkiem najbliższej rodziny. Ale widząc jego błagalne 

spojrzenie, przecisnęła się przez tłum gości i usiadła obok niego i Mary. 

Słuchając słów małżeńskiej obietnicy, przypomniała sobie własny ślub, podczas którego 

ona szczerze obiecywała Scottowi, że będzie dobrą żoną, a on bezczelnie ją okłamywał. 

Seb  uścisnął  lekko  jej  dłoń,  a  ona  odgadła,  że  na  jej  twarzy  musi  się  malować  wyraz 

napięcia, on zaś chce dodać jej otuchy. Sama przecież mu powiedziała, że nie znosi ślubów. 
Miała ochotę wyjaśnić mu przyczynę. Wiedziała, że zachowałby te zwierzenia dla siebie. Ale 
nie chciała wracać do spraw, o których postanowiła zapomnieć. 

W  tym  momencie  Sophie  i  Charlie  stali  się  mężem  i  żoną.  Charlie  pocałował  pannę 

młodą, a w powietrze poszybował deszcz konfetti. 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Podczas  niekończących  się  sesji  fotograficznych  Alyssa  zabawiała  druhny  bajkami  i 

piosenkami. Potem przyłączyła się do niej matka Sophie. 

– Pani ma naprawdę wspaniały stosunek do dzieci – powiedziała z uznaniem. – Pewnie 

pochodzi pani z dużej rodziny?

– Nie,  wychowywała  mnie  samotna  matka.  Ale  przyjmuję  mnóstwo  dzieci  w  szpitalu. 

Zawsze opowiadam im bajki, żeby leżały nieruchomo podczas badania. 

– A więc pani również jest lekarzem, tak jak moja Sophie. Jaką ma pani specjalność?
– Pracuję na oddziale ratownictwa medycznego. Frań spojrzała na nią badawczo. 
– Muszę  przyznać, że  nie tak wyobrażałam sobie dziewczynę Sebastiana.  Myślałam, że 

będzie pani chuda jak patyk i bardzo zarozumiała. 

– Nie  jestem  dziewczyną  Sebastiana – oznajmiła  Alyssa  ze  śmiechem.  – Lubię  dobrze 

zjeść, więc nie mam idealnej figury. I nie chciałam tu przyjeżdżać, bo bałam się, że nie będę 
pasować do arystokratycznego towarzystwa. 

– W  żyłach  naszej  rodziny  nie  płynie  błękitna  krew  przypomniała  jej  matka  Sophie.  –

Jestem  pewna,  że  wszyscy  będą  się  czuli  swobodnie.  Tak  czy  owak,  przyjechała  tu  pani  z 
Sebastianem, prawda?

– Owszem, ale on jest tylko moim kolegą z pracy. 
– Hm. Mam nadzieję, że traktuje pacjentów lepiej niż innych ludzi. 
– Jest znakomitym lekarzem. 
– Sophie twierdzi, że pod tą maską playboya kryje się złote serce – powiedziała Frań z 

powątpiewaniem. 

– I  ma  rację.  On  ma  skomplikowaną  osobowość – rzekła  Alyssa,  a  potem  skierowała 

rozmowę  na  temat  Charliego  i  Sophie,  stwierdzając,  że  oboje  wydają  się  szczęśliwi.  Nie 
chciała rozmawiać o Sebastianie za jego plecami. 

Nadeszła  pora  kolacji.  Seb  wygłosił  znakomitą  mowę,  rozśmieszając  wielokrotnie 

wszystkich obecnych, a potem wzniósł uroczysty toast. Kiedy mówił: „Życzę młodej parze, 
żeby  życie  zawsze  traktowało  ją  życzliwie”,  widać  było,  że  choć  nie  wierzy  w  miłość, 
szczerze pragnie szczęścia Charliego i Sophie. 

Pokonując  swą  awersję  do  dzieci,  wygłosił  szereg  komplementów  pod  adresem 

wszystkich  panienek  należących  do  orszaku  panny  młodej,  a  potem  spojrzał  w  kierunku 
Alyssy  i  uniósł  kieliszek,  wznosząc  milczący  toast  na  jej  cześć.  W  pierwszej  chwili  miała 
wrażenie,  że  chce  w  ten  sposób  podkreślić  łączącą  ich  więź  i  poczuła  się  bardzo  dumna. 
Potem  doszła  do  wniosku,  że  chce  jej  w  ten  sposób  podziękować  za  pomoc  w  unikaniu 
towarzystwa dzieci. 

Pierwszy  taniec  należał  do  Charliego  i  Sophie  oraz  Sebastiana  i  Vicky,  czyli  drużby  i 

pierwszej  druhny. Alyssa  przyglądała  się  im  z  boku.  Potem  Seb  podszedł  do  niej  z  dwoma 
kieliszkami  szampana  w  rękach,  objął  ją  delikatnie  i  zaczął  oprowadzać  po  domu, 
przedstawiając jej przy okazji weselnych gości. 

background image

Zauważyła, że rodzina Sophie wcale nie czuje się przytłoczona wspaniałością otoczenia i 

króluje na parkiecie. Nawet Mara wydawała  się zrelaksowana i  pogodna.  Jakże  różni się to 
przyjęcie od jej skromnego wesela, na którym rodzinę reprezentowała tylko jej matka. Scott 
oznajmił, że nie utrzymuje stosunków z krewnymi i nie rozmawia z nimi od lat, zaprosili więc 
tylko nieliczną grupkę przyjaciół. 

A  ona  dopiero  po  jakimś  czasie  poznała  powody,  z  których  jej  mąż  nie  życzył  sobie 

wystawnego ślubu. 

– Czy  dobrze  się  czujesz? – spytał  Seb.  Alyssa,  przywołana  gwałtownie  do 

rzeczywistości, wzdrygnęła się nerwowo. 

– Oczywiście – odparła z uśmiechem. 
– Wydawałaś się przez chwilę trochę smutna. 
– Widocznie tak na mnie działają śluby – odparła, siląc się na pogodny ton. 
– Czy chcesz w takim razie wymknąć się do tajemniczego ogrodu?
– Seb, jesteś drużbą – powiedziała, kręcąc głową. – Powinieneś być widoczny i grać rolę 

mistrza ceremonii. 

– Więc zatańcz ze mną, bo inaczej będę musiał obtańcować wszystkie druhny. 
– Seb, to są czarujące dziewczynki. Taniec z nimi sprawi ci przyjemność, a one poczują 

się jak księżniczki, bo... – Chciała dodać, że w tym stroju wygląda niezwykle atrakcyjnie, ale 
doszła do wniosku, że on o tym wie. 

– Dzieci  to  dopust  boży – oznajmił  Seb,  a  ona  postanowiła  zrezygnować  z  prób 

przekonania go i postawiła swój kieliszek na najbliższym stole. 

Zgodnie  z  jej  oczekiwaniami  okazał  się  znakomitym  tancerzem.  Poruszała  się  w  jego 

ramionach swobodnie i lekko, ale trwało to tylko przez chwilę, bo orkiestra zmieniła rytm i 
zaczęła grać jakąś powolną melodię. 

Była  pewna,  że  Sebastian  wybrał  już  następną  partnerkę,  ale  on  ku  jej  zdziwieniu 

ponownie  wyciągnął  ręce  w  jej  kierunku.  Choć  wypiła  dotąd  tylko  dwa  kieliszki,  miała 
wrażenie,  że  płynie  w  powietrzu.  Doszła  do  wniosku,  że  wyjątkowo  drogi  szampan,  do 
którego  nie  była  przyzwyczajona,  musiał  uderzyć  jej  do  głowy.  Bo  przecież  w  innym 
wypadku  nie  czułaby  się  tak  szczęśliwa  i  podniecona.  W  pewnym  momencie  zdała  sobie 
sprawę, że dłonie Seba nie znajdują się tam, gdzie powinny. 

– Seb – szepnęła mu do ucha. 
– Hmm?
– Twoje ręce są na moich biodrach. 
– Wiem. A twoje są owinięte wokół mojej szyi. To się nazywa taniec. Tak ludzie spędzają 

czas na weselach. 

Być może, ale dotyk jego dłoni był tak kuszący i podniecający, że poczuła zawrót głowy. 

Spojrzała na niego uważnie i doszła do wniosku, że wygląda jak groźny pirat. Jak wcielenie 
jej wszystkich marzeń i pokus. 

– Seb... – szepnęła cicho. 
– Hmm?
Uniosła  głowę  i  dotknęła  ustami  jego  warg.  Poczuła,  że  są  łagodne  i  obiecujące.  Więc 

background image

pocałowała  go  ponownie,  tym  razem  bardziej  namiętnie.  Nie  pamiętała,  by  ktokolwiek 
całował  ją  tak  czule  i  zmysłowo.  Każde  dotknięcie  jego  języka  budziło  w  niej  dreszcz 
rozkoszy. I nadzieję na coś więcej. Ale on nagle oderwał usta od jej warg i wyprostował się. 

– Dlaczego? – szepnęła z wyrzutem. 
– Dlatego,  że  jesteśmy  na  środku  parkietu  i  patrzy  na  nas  tłum  ludzi.  A  także  kilku 

fotografów. Chyba nie chcesz, żeby na pierwszych stronach pism pojawiły się nasze zdjęcia, 
oczywiście z odpowiednimi podpisami... 

– Nie, oczywiście, że nie... – wyjąkała cicho. 
– Poza tym wypiłaś za dużo szampana – mruknął, całując ją przelotnie w ucho. – I sama 

nie wiesz, co robisz. 

– Przecież jestem pełnoletnia. Już od dawna. Sebastian zaśmiał się pogodnie. 
– Nie rób z siebie zgrzybiałej staruszki. Przecież nie możesz mieć więcej niż trzydzieści 

lat. 

– Właśnie tyle mam. 
– Czyli jesteś dzieckiem. O dwa lata młodszym niż ja. – Pocałował wrażliwe miejsce tuż 

za  jej  uchem.  – Uwierz  mi,  że  bardzo  chciałbym  się  z  tobą  kochać.  Przez  całą  noc.  Pod 
gwiazdami, w tajemniczym ogrodzie. Ty, ja i butelka szampana. Daję ci słowo, nie czułabyś 
chłodu.  Byłoby  nam  gorąco.  – Przycisnął  ją  o  siebie  trochę  mocniej.  – Ale  rano  byś  mnie 
nienawidziła. A poza tym za bardzo cię szanuję. 

Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, poczuła na ramieniu dotyk czyjejś ręki. 
– Odbijany? – spytała jakaś kobieta. 
– Oczywiście – odparł pogodnie Sebastian. 
I  zaczął  tańczyć  z  kimś  innym.  Z  wysoką,  piękną  blondynką.  Dokładnie  w  jego  typie. 

Alyssa z  trudem  stłumiła  ukłucie  zazdrości  i  zmusiła  się  do zdawkowej  rozmowy ze  swym 
nowym  partnerem.  A  potem  następnym  i  następnym.  Seb  również  zmieniał  partnerki. 
Zgodnie ze swą zasadą z żadną nie tańczył dwa razy. 

Przyjęła  z  rąk  kelnera  jeszcze  jeden  kieliszek  szampana,  w  nadziei,  że  musujący  napój 

poprawi jej nastrój. Ale  tak się nie stało. Poczuła przypływ energii dopiero wtedy, gdy Seb 
poprosił ją do tańca po raz drugi. 

– Zaczynasz drugą rundę? – spytała cicho. 
– Nic podobnego – odparł z uśmiechem. – Po prostu zauważyłem, że w twoim kierunku 

zmierza Barry. Jutro będziesz mi wdzięczna za to, że go ubiegłem. 

– Dlaczego? – spytała ze zdziwieniem. 
– Po pierwsze dlatego, że jego twarz znajdowałaby się na wysokości twojego biustu, a po 

drugie  on  nie  ma  pojęcia  o  tańcu.  – Odepchnął  ją  od  siebie,  a  potem  ponownie  chwycił  w 
ramiona. – Nie chciałbym, żebyś przyszła w poniedziałek do pracy z obolałymi stopami. 

Potem orkiestra znowu zmieniła rytm i zaczęła grać wolny utwór. Seb nie wypuścił jej z 

objęć. Poczuła się tak, jakby w sali nie było nikogo oprócz ich dwojga. 

– Wiesz co? – spytała szeptem. – Miałabym ochotę zwinąć się, zamknąć oczy i zasnąć w 

twoich ramionach. 

Och, do diabła, myślał Sebastian, to się nie powinno było zdarzyć. Zaprosiłem ją tu po to, 

background image

by powstrzymała moją matkę od swatania mnie z bogatymi panienkami. I powstrzymała mnie 
od  powiedzenia  mojej  matce,  co  o  niej  myślę.  Miała  dbać  o  to,  żebym  się  poprawnie 
zachowywał.  Ale  jak  mógł  zachowywać  się  poprawnie,  skoro  ona  tak  się  zachowuje? 
Przecież sama go przed chwilą pocałowała, i to w tak namiętny sposób... 

Wiedział jednak, że jest to tylko skutek wypitego szampana. Kelnerzy umieją napełniać 

kieliszki gości w sposób tak dyskretny, że nikt nie zdawał sobie sprawy, ile wypił. Dlatego on 
sam – wiedząc, że ma pełnić obowiązki drużby i  kierowcy – ograniczył się do małej porcji 
whisky i jednego kieliszka szampana podczas kolacji. Był więc zupełnie trzeźwy. 

Ale  na  wspomnienie  pocałunku  Alyssy  nadal  czuł  zawrót  głowy.  Miał  ochotę  go 

powtórzyć. Najlepiej bez świadków. Przyszło mu do głowy, że może powinien odwieźć ją do 
domu.  Ale  do  Londynu  jest  daleko,  a  żadne  z  nich  nie  miało  nazajutrz  dyżuru.  Mogą  więc 
zostać na całą noc. W jego pokoju... 

Postanowił  zachować  się  jak  człowiek  honoru  i  spać  w  fotelu.  Wiedział,  że  nie 

wybaczyłaby mu do końca życia, gdyby wykorzystał jej nietrzeźwość. Miał ochotę się z nią 
kochać, ale chciał, żeby była wtedy zupełnie przytomna. 

– Czy jesteś zmęczona? – zapytał. 
– Uhm. 
– Więc chodźmy. 
– Czy zamierzasz odwieźć mnie do domu?
– Nie, chcę, żebyś trochę się przespała. 
– Dobrze... – mruknęła, przywierając do niego całym ciałem. – Ale musisz zostać ze mną. 
– Zgoda. 
Szampan najwyraźniej uderzył jej nie tylko do głowy, bo potknęła się już  na schodach. 

Nie chcąc, by upadła, wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju, a potem zamknął drzwi na klucz. 
Delikatnie ułożył ją na łóżku, włączył małą lampkę, zasunął kotary i zgasił górne światło. 

Zanim  to  wszystko  zrobił,  Alyssa  zapadła  w  głęboki  sen.  Spojrzał  na  nią  z  czułością. 

Wyglądała bardzo pociągająco. Nagle przestał się uśmiechać. Zdał sobie sprawę, że jej cienka 
suknia  będzie  rano  strasznie  pomięta,  co  narazi  ją  na  kłopotliwą  sytuację.  Wszyscy  będą 
wiedzieli, że spała w ubraniu. 

– Muszę cię rozebrać, śpiochu – powiedział serdecznym tonem i delikatnie przewrócił ją 

na  bok,  po  czym  rozpiął  zamek  sukni.  Kiedy  ujrzał  Alyssę  w  samej  bieliźnie,  zdał  sobie 
sprawę, jak bardzo jest pociągająca. Miał ochotę pokryć pocałunkami jej całe ciało. 

Opanował pokusę, zsunął jej pantofle i odsunął się od łóżka. Zdjął frak, kamizelkę i buty, 

a  potem  wszedł  na  palcach  do  łazienki,  by  umyć  zęby.  Kiedy  wrócił  do  pokoju,  powiesił 
ubranie na wieszaku i zamierzał właśnie przykryć Alyssę kołdrą, kiedy ona otworzyła oczy. 

– Seb... chcę, żebyś mnie przytulił... 
Tym razem pokusa była zbyt wielka. Błyskawicznie się rozebrał, a potem położył obok 

niej. 

– Uhm – wyszeptała  z  zadowoleniem  i  przywarła  do  niego  całym  ciałem.  Po  chwili 

usłyszał jej równy oddech i zdał sobie sprawę, że zasnęła. 

– Och,  Alyssa,  gdybyś  wiedziała,  na  jaką  próbę  wystawiłaś  moją  siłę  woli...  – szepnął, 

background image

przykładając usta do jej ramienia. 

Ale  w  gruncie  rzeczy  był  zadowolony,  że  nie  zawiódł  zaufania,  jakim  obdarzyła  go  ta 

dziewczyna. Choć marzył o tym, by zapomnieć w jej objęciach o całym świecie. 

W  jakiś  czas  później  obudził  się  i  poczuł,  że  Alyssa  przesuwa  dłonią  po  jego  ciele. 

Chwycił jej rękę i delikatnie odsunął ją od swojej klatki piersiowej. 

– Alysso, jeśli nie przestaniesz, to nie gwarantuję, że będę w stanie się opanować. 
– Naprawdę? – spytała głosem, w którym rozbrzmiewała przewrotna zmysłowość. 
Wsunęła dłoń między jego nogi i zaczęła nią lekko poruszać, a on wydał jęk rozkoszy. W 

tym momencie poczuł, że wszystkie powstrzymujące go hamulce puszczają. W ciągu sekundy 
przewrócił się na plecy i wciągnął ją na siebie. 

– Tak, tak – szepnęła. – Chcę się z tobą kochać, Seb... Chcę cię poczuć... 
Przywarła  do  niego  z  całej  siły  i  objęła  go  nogami,  a  on  zaczął  poruszać  się  miarowo, 

tracąc zdolność logicznego myślenia. Nie pamiętał, by jakakolwiek kobieta doprowadziła go 
do takiego stanu. 

To jest błąd, pomyślał. Przecież zawsze byłem samotnym wilkiem i chcę nim pozostać. 

Przechylił głowę i ucałował jej pierś, a ona drgnęła nerwowo, wydała cichy okrzyk rozkoszy i 
zatopiła palce w jego włosach. Jeszcze nigdy nie zatracił się tak całkowicie w żadnym akcie 
miłosnym.  Nie  pamiętał  w  tej  chwili  nawet  własnego  imienia.  Jego  uwaga  skupiona  była 
wyłącznie  na  niej.  Słyszał  bicie  jej  serca  i  czuł  ruchy  jej  ciała.  A  potem  w  jego  głowie 
rozbłysły jasnym światłem wszystkie gwiazdy. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Alyssa  obudziła  się,  czując  suchość  w  ustach  i  tępy  ból  głowy.  Miała  wrażenie,  że 

uwięziony w niej dzięcioł stuka dziobem w czaszkę, pragnąc przebić się na zewnątrz. Chciała 
unieść głowę, ale poduszka była wygodna i miękka. I pokryta włosami. 

Z trudem otworzyła jedno oko. Rzeczywistość potwierdzała jej najgorsze przypuszczenia. 

Spała oparta o ciało mężczyzny – którym okazał się Sebastian. 

Niedobrze,  pomyślała  ze  skruchą.  Pamiętam,  że  z  nim  tańczyłam.  Pamiętam  nasze 

pocałunki. Ale nie wypiłam przecież aż tyle, żeby spędzić z nim noc!

Zaczęła  przypominać  sobie  szczegóły  minionego  wieczoru  i  poczuła,  że  się  czerwieni. 

Mimo wszystkich swych postanowień stała się jego kolejną zdobyczą. Ale musiała przyznać, 
że  sprawiło  jej  to  wiele  przyjemności.  Seb  był  doświadczony  i  wiedział,  jak  zapewnić 
kobiecie  rozkosz.  Wspomnienie  kulminacyjnego  punktu  ich  miłosnej  przygody  nadal 
wywoływało w niej radosny dreszcz. 

Ale przypomniała sobie również, że Sebastian zawsze zrywa znajomość z kobietą, z którą 

spędzi noc. Co oznaczało, że ich związek – który nie był w gruncie rzeczy żadnym związkiem
– dobiegł końca. 

– Witaj w świecie żywych, kochanie – szepnął. 
Och nie, to jest jeszcze gorsze. On nie śpi. Mam nadzieję, że nie mówiłam przez sen. Ale 

czy nie zachowałam się niestosownie? Chciała coś odpowiedzieć, ale z jej ust wydarł się tylko 
niewyraźny pomruk. 

– Czyżbyś  miała  kaca? – spytał  ze  współczuciem.  Skąd  on  to  wie?  I  jakim  prawem 

wykorzystał mój stan?

– Po  pierwsze, wypiłaś  wczoraj mnóstwo  szampana – dodał  Seb,  a ona  z  przerażeniem 

zdała sobie sprawę, że zadała oba pytania na głos. 

– Wypiłam dwa kieliszki – mruknęła z niechęcią. 
– Ale kelnerzy dyskretnie dolewali do twojego kieliszka za każdym razem, kiedy go na 

chwilę odstawiłaś, więc wysączyłaś znacznie więcej, niż myślisz. 

– Och... – To tłumaczy jej fatalne samopoczucie. 
– Po drugie, wcale nie wykorzystałem twojego stanu. Owszem, położyłem cię do łóżka, 

bo powiedziałaś, że jesteś śpiąca i za żadne skarby nie pojedziesz do Londynu. Gdyby zrobiło 
ci się niedobrze na środku autostrady, nie zdążyłbym cię dowieźć do zacisznego miejsca, w 
którym mogłabyś spokojnie zwymiotować. 

Gdyby  jej  oczy  nie  były  już  mocno  zaciśnięte,  zamknęłaby  je  teraz  ze  wstydu  i 

upokorzenia. Seb ma rację. Pewnie zanieczyściłaby jego cenny samochód. 

– Nie  chciałem  też,  żebyś  obudziła  się  w  środku  nocy  w  nieznanym  wnętrzu,  więc 

zostałem z tobą. Miałem zamiar spać w fotelu, ale sama poprosiłaś, żebym cię przytulił. 

Alyssa miała ochotę się rozpłakać. 
– Dwoje dorosłych ludzi może przecież spać w jednym łóżku, nie uprawiając seksu. 
Więc dlaczego tak się nie stało? Sebastian musiał czytać w jej myślach, bo odpowiedział:

background image

– Kiedy kobieta prosi mężczyznę, żeby się z nią kochał i obejmuje pewien szczegół jego 

anatomii, on zwykle nie odmawia. Szczególnie jeśli lubi seks... 

Och,  nie,  pomyślała  z  rozpaczą,  to  brzmi  okropnie!  Będę  umierać  ze  wstydu  przez 

następne tysiąc lat!

Odsunęła się od niego jak najdalej, a on nie próbował jej zatrzymywać. Z jednej strony 

była z tego zadowolona, z drugiej jednak uznała to za zły znak. Była pewna, że on również 
chciałby się znaleźć daleko od niej. 

Od Londynu dzieliło ich wiele mil, a on był jedynym człowiekiem, który mógłby ją stąd 

wywieźć. 

– Powinnaś wiedzieć, że zawsze dbam o to, aby moje partnerki były świadome tego, co 

robią – dodał Seb, a ona wyczuła w jego głosie rozbawienie. – Ale nie mam nic przeciwko 
temu, żeby to one wykazywały inicjatywę. 

To ona prosiła, żeby się z nią kochał. Skoro zażądała, by ją przytulił, to zapewne go o to 

błagała. Pamiętała, że pocałowała go na środku parkietu. Miała nadzieję, że nie zauważył tego 
żaden fotograf i że ich zdjęcie nie ukaże się w żadnym czasopiśmie. Nie przeżyłaby plotek, 
jakie zaczęłyby krążyć po szpitalu, gdyby wyszło na jaw, że Alyssa Ward, znana z niechęci 
do mężczyzn, narzucała się słynnemu uwodzicielowi. 

Potem do jej umysłu wsączył się jeszcze bardziej przerażający scenariusz. Kiedy kochała 

się z Sebem, była na rauszu, więc na pewno nie zachowała zdrowego rozsądku. Przerażona 
otworzyła szeroko oczy. 

– Powiedz mi, czy... użyliśmy... 
– Prezerwatywy? – spytał  bez  zażenowania.  – Owszem,  za  każdym  razem,  czyli 

czterokrotnie. 

– Więc zrobiliśmy to... cztery razy? – Niczego nie mogła sobie przypomnieć. Była coraz 

bardziej wystraszona. Czy naprawdę zachowała się jak erotomanka?

Zamknęła oczy, mając nadzieję, że zniknie z powierzchni ziemi. Ale to marzenie się nie 

spełniło. 

– O Boże! – wyjąkała. – Strasznie mi przykro, bo... 
– Alysso – przerwał jej ze śmiechem Seb. – To ja powinienem cię przepraszać. 
Za to, że się z nią kochał?
– Za to, że cię okłamałem. Prawdę mówiąc, zrobiliśmy to tylko dwukrotnie. 
Ta wiadomość nie poprawiła jej samopoczucia. Jeden raz można było uznać za pomyłkę. 

Dwa  razy – to  wymagało  jej  świadomego udziału.  Ale  najgorsze było  to,  że  w  głębi duszy 
miała ochotę zrobić to po raz trzeci... 

– Skoro  już  się  obudziłaś,  to  powiem  ci,  że  łazienka  jest  za  tymi  otwartymi  drzwiami. 

Szlafrok wisi na drzwiach, a czysty ręcznik na wieszaku. Nowa szczoteczka do zębów jest w 
szafce. 

Alyssa  usiadła  na  łóżku  i  poczuła,  że  Seb  również  wstaje.  Nie  odwróciła  głowy, 

przekonana, że jest nagi i że jego widok może okazać się dla niej zbyt kuszący. 

– Dokąd się wybierasz? – spytała z przerażeniem. 
– Przyniosę ci paracetamol i wynalezione przez Sebastiana Radleya lekarstwo na kaca. 

background image

– Dziękuję – wybąkała z ulgą. 
Gdy  tylko  zamknął  za  sobą  drzwi,  powlokła  się  do  łazienki.  Lustro  potwierdziło  jej 

najgorsze przypuszczenia. Miała opuchnięte oczy i była rozczochrana. Wyglądała okropnie, a 
nawet  jeszcze  gorzej.  Z  jękiem  rozpaczy  weszła  pod  prysznic,  który  poprawił  nieco  jej 
samopoczucie. Jeszcze lepiej poczuła się po umyciu zębów. Później włożyła miękki frotowy 
szlafrok i wróciła do pokoju, by doprowadzić się do ładu przed powrotem Sebastiana. 

Ale on stał już w drzwiach, niosąc dużą tacę ze śniadaniem. Miał na sobie ciemne spodnie 

i  rozpiętą  białą  koszulę.  Wyglądał  tak  atrakcyjnie,  że  Alyssa  zaczęła  rozumieć  powody,  z 
których tyle kobiet traciło dla niego głowę. Sama byłaby tego bliska, gdyby nie czuła się w tej 
chwili tak marnie. 

– Oto paracetamol. – Podał jej dwie tabletki i szklankę wody, a potem usiadł na łóżku i 

wskazał jej miejsce obok siebie. – Oraz sok. 

– Czy sam go wyciskałeś? – spytała. 
– Potrafię  obsługiwać  prosty  sprzęt  kuchenny – odparł,  wzruszając  ramionami.  – Jaką 

pijasz herbatę?

– Mocną, z odrobiną mleka. 
– To  dobrze.  Masz  taki  sam  gust  jak  ja.  Nienawidzę  słabej  herbaty,  a  Charlie  robi 

najgorszą  lurę  na  świecie.  Jak  pomyje.  – Skrzywił  się  z  obrzydzeniem.  – Proszę  bardzo. 
Grzanki, masło, dżem, jogurt i ananas. 

Na tacy było tyle jedzenia, że  można  by nim  nakarmić pułk  wojska. Alyssa zaczęła się 

zastanawiać, czy Seb uważają za osobę aż tak żarłoczną. Potem zauważyła, że przyniósł dwa 
talerze. A więc mają zjeść śniadanie we dwoje. W jego sypialni. To bardzo podniecające. 

Potem przypomniała sobie fragmenty ubiegłej nocy i chwilę, w której poczuła na ustach 

dotyk  jego  warg.  To  wspomnienie  było  jeszcze  bardziej  podniecające.  Usiłowała  skupić 
uwagę  na  świeżym  ananasie  i  jogurcie,  ale  mimo  woli  dostrzegła  na  palcach  Seba  kilka 
okruchów.  I  poczuła  ochotę,  by  zlizać  je  z  jego  skóry.  Odwróciła  wzrok,  żeby  nie  zrobić 
jakiegoś głupstwa. Potem zjadła dwie grzanki i wypiła drugą herbatę. 

– Jak się czujesz? – spytał. 
– Lepiej. O wiele lepiej. 
– Moja  metoda  daje  gwarancję  skuteczności.  Jogurt  i  ananas  łagodzą  kurcze  żołądka, 

woda i sok nawadniają organizm, a herbata i grzanki... – uśmiechnął się pogodnie – ... są po 
prostu dodatkową premią. 

– Tak czy owak jestem ci wdzięczna za opiekę. I bardzo cię przepraszam. 
– Za co?
– Za to,  że  cię  wczoraj  skompromitowałam.  Wyciągnął rękę  i  pogłaskał  ją  łagodnie po 

policzku. 

– Nie skompromitowałaś ani mnie, ani siebie. Przestań się tym martwić. 
– Bardzo rzadko piję alkohol. 
– Powinienem był się tego domyślić. I uważać na to, co robisz. A przynajmniej ostrzec 

cię przed zdradzieckim działaniem szampana. I przed kelnerami. 

– Naraziłam wszystkich na kłopoty, zostając na noc. 

background image

– Nic podobnego. To jest mój pokój. 
– Twój? – powtórzyła zaskoczona. 
– Tak. Ten dom należy do naszej rodziny. Ja już w nim nie mieszkam i prawdę mówiąc, 

przyjeżdżam zwykle tylko  wtedy, kiedy nie  ma tu  matki,  ale zatrzymałem  pokój. Vicky też 
ma  swoją  sypialnię.  Główny  apartament  powinien  należeć  do  Charliego,  ale  zajmuje  go 
najdroższa  mamusia  ze  swoim  Barrym.  – Wzdrygnął  się  z  niesmakiem.  – Ale  nie 
rozmawiajmy już o moich krewnych. To nie jest interesujący temat. 

Wręcz przeciwnie, pomyślała Alyssa. Chciałabym się dowiedzieć, czy stosunki panujące 

w  rodzinie  Sebastiana  skłoniły  go  do  nieustannej  pogoni  za  kobietami.  Zamierzała  go  o  to 
zapytać, ale wyraz jego twarzy ostrzegł ją, że byłoby to w tym momencie niewskazane. 

– W takim razie przepraszam, że naraziłam cię na kłopot. 
– To  nie  był  żaden  kłopot.  – Zmarszczył  brwi.  – Chyba  że  masz  na  myśli  podanie 

śniadania.  Zresztą  ja  też  byłem  głodny,  a  nie  mam  dziś  ochoty  na  schodzenie  do  jadalni. 
Wolałem więc zjeść je tutaj, w twoim towarzystwie. 

Czyżby nie chciał, by ktoś się dowiedział, że spędziłam tu noc? – spytała w duchu Alyssa, 

a Seb, jakby czytając w jej myślach, rozwiał jej wątpliwości:

– Wyczerpałem  już  limit  uprzejmości  wobec  mojej  matki,  a  nie  chcę  jej  sprawiać 

przyjemności,  urządzając  scenę.  Przyznaję,  że  nie  zamierzałem  zostawać  tu  na  noc,  ale 
zrobiłem to ze względu na ciebie. 

Och,  pomyślała  Alyssa,  on  na  pewno  myśli,  że  ja  to  wszystko  zaplanowałam.  Że 

uwiodłam go, bo chciałam nawiązać z nim bliższą znajomość... 

– Jeśli  chodzi  o  ubiegłą  noc,  to  chcę  ci  powiedzieć,  że  nie  mam  zwyczaju  uwodzić 

mężczyzn. 

– Wczoraj  zrobiłaś  to  tak  przekonująco,  jakbyś  miała  wielką  wprawę – odparł  z 

przewrotnym uśmiechem. 

– Nie powinniśmy byli tego robić... 
– Dlaczego?  Oboje  jesteśmy  wolni.  Nie  mamy  stałych  partnerów.  W  czym  widzisz 

problem?

– Nie  jesteśmy...  nie  jesteśmy  parą.  –  I  zanim  zdążył  źle  ją  zrozumieć,  dodała: – I  nie 

zamierzamy nią zostać. 

– Ach, więc o to chodzi? – Seb wzruszył ramionami. 

– Obiecuję, że o tym zapomnę, jeśli ty zrobisz to samo. A teraz wezmę prysznic. 
Obiecuję,  że  o  tym  zapomnę,  jeśli  ty  zrobisz  to  samo...  Zabrzmiało  to  fatalnie,  myślał 

Seb,  wchodząc  pod  prysznic  i  odkręcając  wodę.  Ale  cóż  innego  mogłem  powiedzieć? 
Widziałem  w  jej  oczach  niesmak.  Gardzi  mną  za  to,  że  jestem  bawidamkiem.  I  myśli,  że 
traktuję ją po  prostu jak  kolejną zdobycz. A przecież  Alyssa nie  jest podobna  do żadnej  ze 
znanych mu kobiet. 

Mógł zaprowadzić ją tego ranka na rodzinne śniadanie. Gdyby chodziło o kogo innego, 

zrobiłby  to  bez  wahania.  Ale  chciał  jej  oszczędzić  wymownych  spojrzeń  Barry’ego  i 
kąśliwych komentarzy matki. Charlie i Sophie spędzali  noc poślubną w pobliskim hotelu, a 

background image

Vicky wyjechała do Londynu. Mogli oczywiście usiąść przy stole innych gości, którzy zostali 
na noc w rezydencji, ale  wszyscy byliby zdumieni,  że młody pan Radley  nie je śniadania z 
najbliższą rodziną. 

Najbliższą,  ale  tylko  z  nazwy.  Sebastian  zrobiłby  wszystko  dla  Vicky  i  Charliego,  ale 

bynajmniej  nie  czuł  się  związany  z  Marą  ani  z  Barrym.  Wolał  więc,  by  Alyssa  zjadła 
śniadanie  w  jego  pokoju.  Teraz  jednak,  stojąc  pod  prysznicem,  zdał  sobie  sprawę,  że  w 
gruncie rzeczy myśli tylko o tym, by wrócić do sypialni, przewrócić Alyssę na łóżko i kochać 
się  z  nią  aż  do  utraty  tchu  i  świadomości.  Wiedział  jednak,  że  postępując  w  ten  sposób, 
popełniłby błąd. Alyssa i tak jest wystraszona. 

Pragnął, by wyzbyła się lęku i zapomniała o wszystkim oprócz niego. Gdyby była jedną z 

jego  przygodnych  partnerek,  nie  siedziałaby  teraz  w  sypialni.  Stałaby  wraz  z  nim  pod 
prysznicem, przywierając do niego całym ciałem i wydając okrzyki rozkoszy. 

Ale ona różni się od wszystkich znanych mu kobiet, toteż nie bardzo wiedział, jak wobec 

niej postępować. Włożył więc spodnie i koszulę, a potem wrócił do sypialni. Alyssa też była 
już ubrana, ale nadal wydawała się trochę onieśmielona. 

– Uśmiechnij się – powiedział do niej łagodnym tonem. – Wyglądasz bardzo atrakcyjnie. 
– To dzięki tobie, bo powiesiłeś moją suknię. 
– Gdybyś  w  niej  spała,  byłaby  teraz  pognieciona,  a  ja  nie  chciałem,  żebyś  czuła  się 

zażenowana. – Przesunął dłonią po swoich włosach. – Wczorajszy wieczór był nietypowy. Za 
dużo  szampana,  za  dużo...  – Chciał  powiedzieć  „uczuć”,  ale  przypomniał  sobie,  że  chce 
uchodzić za człowieka, który panuje nad emocjami. – W końcu oboje jesteśmy dorośli, więc... 

– Ja nie próbuję cię usidlić, Seb. Wcale nie chcę się z tobą wiązać. 
Poczuł się zawiedziony i urażony, ale wiedział, że na to zasłużył. 
– A co powiesz o przyjaźni?
– Przyjaźni?
– Tak.  – Uśmiechnął  się  przewrotnie.  – Nigdy  nie  myślałem,  że  zaproponuję  przyjaźń 

kobiecie,  która  nie  jest  z  nikim  związana.  Ale  chciałbym,  żebyśmy  byli  przyjaciółmi.  Bez 
żadnych zobowiązań. 

– Pod warunkiem, że zapomnimy o wczorajszym wieczorze. 
– Zgoda. – Wiedział, że  nie będzie mu  łatwo wyrzucić z  pamięci  jej dotyku, zapachu  i 

wyglądu, ale nie miał wyboru. – Przyjmuję twoje warunki. 

– To dobrze – oznajmiła z taką ulgą, jakby naprawdę chciała o wszystkim zapomnieć. 
– W takim razie zaniosę tę tacę kucharce, a ty skończ toaletę. 
– Kucharce? Więc macie kucharkę?
– To jest kucharka Mary, ale pracuje w tym domu od wielu lat. Rozpuszczała mnie, kiedy 

byłem dzieckiem. Ale nie bój się, nie zamierzam wręczyć jej tej tacy. Potrafię włożyć brudne 
naczynia do zmywarki. 

– Mam nadzieję – mruknęła bez większego przekonania. 
– Co więcej, znam się na kuchni. Moją koronną potrawą jest kurczak a la Dijon. 
Wielokrotnie  posługiwał  się  tą  bronią  w  swej  karierze  uwodziciela.  Wiedział,  że 

ozdobiony świecami stół i samodzielnie przyrządzone danie potrafią zmiękczyć serce każdej 

background image

kobiety. Alyssa spojrzała na niego w taki sposób, jakby czytała w jego myślach. 

– Przyjdę po ciebie za dziesięć minut – oznajmił, ruszając w stronę drzwi. 
– Będę gotowa. 
Wiedział, że  dotrzyma słowa. Jest  kobietą zorganizowaną  i  solidną. A  także  zmysłową, 

namiętną i... Ale o tym postanowił nie myśleć. 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

– Czy nie powinniśmy się pożegnać z... 
– Z Marą i Barrym? – Seb wzruszył ramionami. – Nie ma takiej potrzeby. Ja zresztą już 

się z nimi widziałem. 

Alyssa domyśliła się,  że  nie  było  to  przyjemne spotkanie.  Czuła  się  trochę  niezręcznie, 

wyjeżdżając  bez  pożegnania,  ale  wyraz  twarzy  Sebastiana  przekonał  ją,  że  dyskusja  jest 
bezprzedmiotowa. Była zresztą przekonana, że nie zobaczy ich nigdy więcej, więc sprawa ta 
nie miała dla niej większego znaczenia. Nic nie wskazywało na to, by matka i ojczym Seba 
mogli się kiedykolwiek pojawić w szpitalu Docklands Memoriał. 

Seb  prawie  się  nie  odzywał.  Prowadzenie  samochodu  zdawało  się  wpływać  na  niego 

uspokajająco. W końcu westchnął i odwrócił się do swej pasażerki. 

– Przepraszam,  jeśli  byłem  dziś  rano  trochę  opryskliwy.  Moja  matka  budzi  we  mnie 

najgorsze instynkty, więc w tej chwili nie lubię samego siebie. 

Czyżby miał wyrzuty sumienia z powodu ubiegłej nocy? – pomyślała Alyssa. Przecież w 

gruncie rzeczy to ona jest odpowiedzialna za to, co się wydarzyło. 

– Nie jesteś taki zły, jak ci się wydaje – rzekła cicho. 
– Uważaj, Alysso – mruknął, uśmiechając się szeroko. – Schlebiasz mojemu ego, a to nie 

prowadzi do niczego dobrego. – Zerknął na nią z ukosa. – Czy bardzo ci zależy na tym, żeby 
jak najprędzej dotrzeć do Londynu?

– Nie. – Czekały na nią tylko zajęcia domowe, za którymi wcale nie przepadała. 
– Czy zjesz ze mną lunch? Bez żadnych zobowiązań – dodał tak pospiesznie, że poczuła 

się nieco zawiedziona. 

– Chętnie,  jeśli  pozwolisz  mi  za  niego  zapłacić.  Sebastian  odrzucił  już  wcześniej  jej 

sugestię, by podzielili między siebie koszt benzyny, stwierdzając, że i tak zamierzał jechać na 
ślub  brata.  A  ona  nie  chciała,  by  wziął  ją  za  kobietę,  która  wykorzystuje  mężczyzn.  ,  –
Zapłacić? – powtórzył ze zdumieniem. 

– Tak postępują przyjaciele. Płacą na zmianę. 
– W takim razie przyjmuję twoją propozycję i bardzo dziękuję. Czy mogę wybrać lokal?
– Jeśli chcesz... 
– Doskonale.  Znam  mały  pub  nad  rzeką...  – Uśmiechnął  się  z  zażenowaniem.  – Po 

spotkaniu z moją matką potrzebuję uspokajającego otoczenia i dobrego jedzenia. 

– Widzę, że lubisz bywać nad rzeką. 
– To  prawda.  – Kiwnął  głową.  – Kiedy  stracę  pacjenta,  spaceruję  zwykle  nad  Tamizą. 

Wszystko jedno gdzie. Widok wody jakoś mnie uspokaja. I wolę rzeki od morza. 

Czyżby dlatego, że są mniej żywiołowe? – spytała w duchu Alyssa, a Sebastian zjechał z 

autostrady na krętą, wąską drogę. W kilka minut później zaparkował pod starym pubem, który 
miał pobielane ściany, słomiany dach i witrażowe okna. 

– Czy tu się zwykle zatrzymujesz w drodze powrotnej do Londynu? – zapytała. 
– Owszem.  Podają  tu  dobre  piwo,  którego  nie  mogę  teraz  wypić,  bo  prowadzę, i 

background image

doskonałe jedzenie. 

Kiedy  nadeszła  kelnerka,  zamówił  makaron  ze  szpinakiem  i  pecorino  oraz  dodatkową 

porcję parmezanu, kawałek ciabatty z oliwą i balsamicznym octem oraz kremowy deser. 

– Seb, twoje arterie... – zaczęła niepewnie Alyssa. 
– Nie objadam się w taki sposób bardzo często – przerwał jej z przekornym uśmiechem. 
Hm.  Zjedli  dotychczas  wspólnie  trzy  posiłki – cztery,  jeśli  liczyć  śniadanie – a  on  za 

każdym razem zamawiał tłusty deser. A tego ranka smarował grzanki masłem... 

Zdała  sobie  sprawę,  że  zaczyna  o  nim  myśleć  jak  nadopiekuńcza  żona  i  poczuła 

zażenowanie. Przecież Seb nie chciał się z nikim wiązać, a nawet gdyby zmienił zdanie, ona 
nie  jest  kandydatką  do  jego  ręki.  Nie  chciała  po  raz  dragi  skomplikować  sobie  życia 
nieudanym małżeństwem.

– Och, teraz czuję się o wiele lepiej – powiedział, kiedy usiedli pod nadrzeczną wierzbą, 

mając przed sobą olbrzymie porcje makaronu. – Zanim wrócimy do Londynu, może stanę się 
na nowo normalnym człowiekiem. 

– Czy naprawdę aż tak bardzo nie lubisz matki?
– spytała  Alyssa,  która  nie  mogła  sobie  wyobrazić  takiej  sytuacji,  ponieważ  zawsze 

darzyła matkę głęboką miłością i szacunkiem. 

– Lepiej  zmieńmy  temat – mruknął,  odłamując  kawałek  chleba.  Kiedy  zanurzył  go  w 

oliwie,  Ałyssa usiłowała  odwrócić wzrok.  Jego  ruchy  były tak  precyzyjne  jak  wtedy,  kiedy 
operował.  A  ona  zdała  sobie  sprawę,  że  jego  ręce  dotykały  ubiegłej  nocy  najbardziej 
wrażliwych  na  pieszczoty  zakątków  jej  ciała.  Nie  chciała  wracać  myślami  do  minionego 
wieczoru, choć był on jednym z najprzyjemniejszych epizodów w jej życiu... – Skoro mamy 
zostać przyjaciółmi, to chyba powinienem o tym wiedzieć – stwierdził Seb. 

Alyssa wzdrygnęła się nerwowo. Czyżby chciał ją spytać, o czym myśli?
– O czym?
– Dlaczego nie lubisz ślubów. Czyżby twój ukochany ożenił się z kimś innym?
– Ożenił się ze mną – wyznała, zaskoczona jego sugestią. – Tyle że... 
Urwała, zdając sobie sprawę, że przed przyjazdem do Londynu postanowiła nikomu nie 

opowiadać o swoim nieudanym małżeństwie. 

– Alysso,  jesteśmy  przyjaciółmi – przypomniał  jej  łagodnym  tonem.  – Nie  zamierzam 

zdradzać  twoich  tajemnic  nikomu  i  jestem  pewien,  że  ty  potraktujesz  tak  samo  wszystkie 
moje zwierzenia. 

Uświadomiła  sobie,  że  istotnie  powiedział  jej  o  sobie  znacznie  więcej,  niż  można  było 

oczekiwać. Dopuścił ją do rodzinnych tajemnic, mimo że nie był w niej szaleńczo zakochany. 
Spojrzała w jego oczy i doszła do wniosku, że może mu zaufać. 

– Będziesz się ze mnie śmiał... – wybąkała. 
– Nigdy w życiu!
– Miałam wtedy dwadzieścia pięć lat i byłam bardzo naiwna. Poznałam Scotta na jakimś 

przyjęciu i byłam nim zachwycona. – Westchnęła. – Wydawało mi się, że go kocham. Moja 
matka nie była tego pewna, aleja nie chciałam jej słuchać. Byłam przekonana, że jesteśmy dla 
siebie  stworzeni.  Kiedy  zaproponował  mi  małżeństwo,  zgodziłam  się  bez  wahania.  Mama 

background image

twierdziła, że  powinniśmy trochę poczekać, ogłosić  zaręczyny i  nie spieszyć się ze  ślubem, 
aleja...  Chciała  mieć  rodzinę,  o  której  zawsze  marzyła.  Wychowywała  się  bez  ojca,  a  jej 
staroświeccy dziadkowie zerwali stosunki z córką, gdy tylko wyznała im, że jest w ciąży. Nie 
miała ciotek, wujów ani kuzynów. 

– Scott  uważał,  że  nie  należy  zwlekać  i  zarezerwował  w  urzędzie  stanu  cywilnego 

najbliższy możliwy termin. 

– Więc twoja matka nie była na ślubie? Spojrzała na niego ze zdumieniem. 
– Ależ  oczywiście,  że  była!  Nie  pochwalała  mojego  wyboru,  ale  za  nic  w  świecie  nie 

zrezygnowałaby  z  udziału  w  tak  ważnej  uroczystości.  A  potem,  kiedy  wyszło  na  jaw,  że 
popełniłam błąd, pomogła mi się pozbierać. 

– Czy Scott był lekarzem?
– Nie,  przedstawicielem  firmy  farmaceutycznej.  Ponieważ  studiował  zaocznie,  miał 

zajęcia w weekendy, więc nie spędzaliśmy razem wiele czasu, ale pocieszaliśmy się myślą, że 
to potrwa tylko dwa lata. Po dyplomie miał dostać awans, więc zamierzaliśmy przenieść się 
do własnego domu i powiększyć rodzinę. – Ale na szczęście do tego nie doszło, pomyślała z 
ulgą. 

– On studiował w Londynie? – zapytał Sebastian. 
– Nie,  w  Birmingham.  Ja  pracowałam  wówczas  w  Newcastle,  więc  Scott  wyjeżdżał  w 

czwartek wieczorem i spędzał wszystkie weekendy poza domem. Ale nie było tak źle. Brałam 
nocne dyżury w piątki i soboty, a on wracał w niedzielę wieczorem. 

– I poznał w Birmingham jakąś inną kobietę?
Alyssa wzięła głęboki oddech. Choć minęło już kilka lat, do tej pory odczuwała wstyd z

powodu własnej głupoty i łatwowierności. 

– Nie. Okazało się, że to ja jestem inną kobietą – wykrztusiła. – Biorąc ze mną ślub, był 

już żonaty, więc w świetle prawa nasze małżeństwo było nieważne. On zresztą nie starał się o 
rozwód. To nie była przypadkowa pomyłka, tylko świadoma bigamia. 

– To okropne. Jak się o tym dowiedziałaś?
– Ona... – Do tej pory nie potrafiła się zmusić do powiedzenia „żona Scotta” – znalazła 

mój  numer  w  jego  telefonie  komórkowym.  Zadzwoniła  do  mnie  i  spytała,  jakim  prawem 
romansuję z jej mężem. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi – przecież wzięliśmy ze Scottem 
ślub, a ja nie mogłam zrozumieć, kim ona jest. Potem wszystko się wyjaśniło. Wmówił jej, że 
studiuje w Newcastle od poniedziałku do czwartku, czyli w te dni, które spędzał ze mną. A ja 
wierzyłam, że ma zajęcia od czwartku do niedzieli. Czyli oszukiwał i mnie, i ją. 

– Co za łobuz – mruknął Seb. – Mam nadzieję, że twój ojciec rozerwał go na strzępy. 
Alyssa opuściła wzrok. 
– Nie mam ojca. Nigdy go nie miałam. 
– Przepraszam  za  to,  że  o  tym  wspomniałem.  Ja  po  prostu  zakładałem...  że  inni  mieli 

więcej szczęścia. 

– Ile miałeś lat, kiedy straciłeś ojca?
– Czternaście. – Wzruszył ramionami. – Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Nie 

byliśmy sobie bliscy. 

background image

Usłyszała  w  jego  głosie  żal  i  domyśliła  się,  że  ojciec  nie  poświęcał  mu  wiele  uwagi. 

Zapewne koncentrował się na wychowaniu Charliego, który miał po nim odziedziczyć tytuł i 
majątek. A matka, od chwili narodzin Vicky, była pewnie zajęta przede wszystkim ukochaną 
córką. Czy właśnie dlatego Sebastian nie wierzył w trwałe związki? I nie lubił dzieci?

– Czy to był wypadek? – spytała pod wpływem impulsu. 
– Nie. Atak serca. 
Zrozumiała,  na  czym  polega  problem.  Zdała  sobie  sprawę,  że  Sebastian,  ratując  życie 

pacjentom na oddziale intensywnej opieki, za każdym razem musi przeżywać to, że nikt nie 
zdołał uratować jego ojca. Wybrał tę specjalizację, by oszczędzić innym tego, co sam przeżył 
po śmierci ojca. I nie lubił dzieci, bo przypominały mu o własnym smutnym dzieciństwie. 

Wszystko  wydawało  się  oczywiste,  ale  dlaczego  nikt  nie  wpadł  na  to  do  tej  pory? 

Dlaczego nikt nie dał Sebowi do zrozumienia, że jest dla niego najważniejszym człowiekiem 
na świecie?

– Bardzo mi przykro... – powiedziała cicho. 
– To nie twoja wina. Nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Ale ja sam zaczynam się 

czasem w tym wszystkim trochę gubić. 

Uważała  go  za  człowieka  pozbawionego  wyższych  uczuć.  Teraz  wiedziała,  że  to  tylko 

pozory. Ale zdawała sobie  sprawę, że  Seb unika  bliższych kontaktów z  ludźmi, by nikt  nie 
mógł odsłonić jego prawdziwego wnętrza. Choć skoro dopuścił ją do siebie aż tak blisko, to 
może... 

– Porozmawiajmy o czymś mniej... – Nie przychodziło jej do głowy odpowiednie słowo. 

Bolesnym? Przykrym? Ale on najwyraźniej wyczuł jej intencje, bo stal się na nowo czarujący 
i  dowcipny.  I  choć  bawiła  się  w  jego  towarzystwie  bardzo  dobrze,  brakowało  jej  tego 
drugiego  Sebastiana,  który  nie  wstydził  się  okazywania  uczuć.  Tego,  z  którym  spędziła 
ubiegłą noc. Na samo wspomnienie tych namiętnych uniesień poczuła dreszcz rozkoszy. 

– Zimno ci?
– Trochę – skłamała, nie mogąc wyznać mu prawdy. 
– W  takim  razie  zapomnijmy  o  deserze  i  jedźmy  do  Londynu – zaproponował  z 

uśmiechem. 

Skupiony na prowadzeniu samochodu, prawie się nie odzywał. Ona też niewiele mówiła. 

Była  na  siebie  zła  o  to,  że  opowiedziała  mu  o  Scotcie,  przyznając  się  do  tak  piramidalnej 
naiwności. Kiedy zatrzymał się pod jej domem, miała ochotę zaprosić go na kawę, ale bała 
się, jak Seb to zinterpretuje. 

– Dziękuję za podwiezienie – powiedziała, wysiadając z samochodu. – Do zobaczenia w 

szpitalu. 

– Alysso...  – zaczął  Seb,  zanim  zatrzasnęła  drzwi,  a  ona  poczuła,  że  serce  zaczyna  jej 

szybciej bić. 

– Tak?
– Nic nikomu o tym nie powiem. 
Czego  się  spodziewała?  Że  spyta,  czy  może  wejść?  Że  poprosi,  aby  spędziła  z  nim 

wieczór?

background image

– Ja też nie – obiecała cichym głosem. 
Poczekał,  dopóki  nie  weszła  do  budynku,  a  potem  gwałtownie  ruszył  z  miejsca.  Był 

dobrze wychowany, ale zapewne marzył o tym, by uwolnić się od jej towarzystwa. 

– Nie próbuj się oszukiwać! – mruknęła do siebie pod nosem. – On nie jest dla ciebie. 
Wzięła prysznic i przebrała się, ale nie poprawiło to jej samopoczucia. Była w posępnym 

nastroju  aż  do  wieczora.  A  kiedy  uświadomiła  sobie,  jaka  jest  tego  przyczyna,  ogarnęło  ją 
przerażenie.  Najwyraźniej  polubiła  towarzystwo  Sebastiana.  A  przyczyną  jej  kiepskiego 
nastroju była jego nieobecność. 

Nic z tego! – pomyślała. Obiecała sobie już dawno temu, że nigdy nie narazi się na takie 

upokorzenie,  jakie  przeżyła  z  winy  Scotta.  A  zakochanie  się  w  Sebastianie  groziło  jeszcze 
bardziej przykrymi konsekwencjami. On nie chce się z nikim wiązać i gdyby wiedział, co ona 
do  niego  czuje,  uciekłby  natychmiast  na  koniec  świata.  A  wszyscy  pracownicy  szpitala 
patrzyliby na nią ze współczuciem. 

Postanowiła trzymać się od Sebastiana jak najdalej. I to już od jutra. 

– Po co ja jej się zwierzałem? – pytał Seb samego siebie, nabierając kolejną łyżkę lodów 

orzechowych. – Wiedziałem przecież, że jest bystra, więc domyśli się pewnie tego, czego jej 
nie powiedziałem. Czego nie wyznałbym nigdy nawet Charliemu ani Vicky. Zachowałem się 
jak naiwny osioł. Taka szczerość może mnie narazić na niepotrzebne komplikacje. 

Pocieszał  się  myślą,  że  ona  też  opowiedziała  mu  sporo  o  sobie,  o  swoim  ojcu  i 

katastrofalnym  małżeństwie.  Teraz  rozumiał,  dlaczego  Alyssa  nie  chce  się  spotykać  z 
mężczyznami. I dlaczego nie aprobuje jego stylu życia. Najbardziej jednak niepokoiło go to, 
że ciągle o niej myśli. Przecież postanowili uznać sobotnią noe za epizod. Więc dlaczego nie 
potrafi o niej zapomnieć?

Alyssa  skutecznie  unikała  Seba  przez  następne  dwa  dni.  Nie  mieli  żadnych  wspólnych 

spraw, a nawet kiedy oboje przebywali na oddziale, byli bardzo zajęci. 

W środę, tuż przed porą lunchu, Seb podszedł do niej na korytarzu, ale zanim zdążył coś 

powiedzieć, z sali zabiegowej wychylił się Anton, nowy stażysta na ich oddziale. 

– Alyssa, czy mogę cię poprosić o pomoc?
– Jasne – odparła  z  ulgą,  zadowolona,  że  uda  jej  się  uniknąć  rozmowy  z  Sebem.  – Na 

czym polega problem?

– Mam pacjentkę, która spadla z  roweru. Nie mogę zatamować  jej krwotoku z  nosa i z 

rozciętej nogi. Nie podoba mi się też jej łokieć, obrzmiały i posiniaczony. – Anton potrząsnął 
głową. – Możemy wykluczyć hemofilię, bo przecież jej objawy występują tylko u mężczyzn... 

– To może być jakieś zakłócenie krzepliwości krwi. 
– Więc co mam zrobić?
– Przede wszystkim zbadać krew. Chodźmy z nią pogadać. – W ślad za Antonem weszła 

do  sali  zabiegowej.  – Dzień  dobry,  nazywam  się  Alyssa  Ward  i  jestem  lekarką.  Czy mogę 
zadać pani kilka pytań?

– Oczywiście. – Dziewczyna nadal próbowała zatamować krew płynącą z nosa. 
– Proszę się pochylić – poradziła jej Alyssa. – Wtedy krew przestanie wpływać do gardła. 

background image

– Nacisk na grzbiet nosa? – spytał Anton, a Alyssa kiwnęła potakująco głową. 
– I zimny kompres na tę nogę. To dobrze, że jest uniesiona. – Zajrzała do karty młodej 

pacjentki. – Czy ktoś w pani rodzinie miał problemy z krzepliwością krwi?

– Nie wiem. Jestem adoptowana. 
To  mogłoby  tłumaczyć  powody,  dla  których  nie  została  dotąd  zbadana  pod  kątem 

nieprawidłowości obrazu krwi. 

– Czy często leci pani krew z nosa?
– Dosyć często. To jest okropnie kłopotliwe, szczególnie jeśli zdarza się podczas pracy. 
– A czy nie krwawią pani dziąsła?
– Dentysta  powiedział,  żebym  używała  bardziej  miękkiej  szczoteczki.  On  uważa,  że 

szoruję je zbyt mocno i że to właśnie jest przyczyną krwawienia. 

– A jak przeżywa pani okresy?
– Dosyć ciężko – wyznała dziewczyna. 
– Musimy  przebadać  pani  krew – oznajmiła  Alyssa.  – Podejrzewam,  że  cierpi  pani  na 

zaburzenie krzepliwości krwi, zwane chorobą von Willebranda. 

– Czy to coś poważnego? – spytała dziewczyna. 
– Ona  jest  uleczalna,  ale  trudno  wykrywalna – odparła  Alyssa.  – Muszę  zadać  pani 

osobiste pytanie: czy zamierza pani mieć dzieci?

– Niedawno się zaręczyłam. Josh i ja myśleliśmy o tym, żeby za rok lub dwa... – Urwała, 

zdawszy sobie sprawę z powagi sytuacji. – Czy chce mi pani powiedzieć, że nie mogę mieć 
dzieci?

– Nie. Ale ryzyko dziedziczenia tej choroby sięga pięćdziesięciu procent. 
– Na czym polega ta przypadłość?
– Na  niedoborze  pewnego  białka,  zwanego  czynnikiem  von  Willebranda – wyjaśniła 

Alyssa. – Jeśli uszkodzi pani jakieś naczynie krwionośne, na przykład spadnie pani z roweru i 
skaleczy  się  w  nogę,  ciałka  krwi  zaczynają  współdziałać  z  czymś,  co  nazywane  jest 
czynnikiem  krzepnięcia,  czyli  zatykają  otwór  i  tamują  krwawienie.  U  osób  cierpiących  na 
chorobę von Willebranda proces ten nie przebiega prawidłowo, więc płytki nie przylegają do 
siebie i krwawienie nie ustaje tak szybko, jak powinno. 

– Czy to może być śmiertelne? – spytała przerażona Ruth. – Czy z tego wynika, że umrę 

w młodym wieku?

– Nie  na  chorobę  von  Willebranda – odparła  Alyssa.  – Damy  pani  jakiś  lek,  który 

unormuje proces krzepnięcia krwi. Będzie to zależało od wyników badań, ale jeśli pani stan 
nie  jest  zbyt  poważny,  przepiszemy  pani  po  prostu  spray  do  nosa  o  nazwie  DDAVP  albo 
octan  desmopresyny,  który  podnosi  poziom  mechanizmu  krzepnięcia.  Jeśli  wykryjemy 
chorobę von Willebranda, skieruję panią do hematologa. 

Nos  Ruth  przestał  wreszcie krwawić,  więc  odsunęła  od  niego  chusteczkę  i  spojrzała  na 

Alyssę z rozpaczą. 

– Będę musiała zerwać zaręczyny... – oznajmiła smutnym głosem. 
– Dlaczego?
– Nie mogę narazić moich dzieci na taką chorobę. Nie mogę tego zrobić Joshowi. – Jej 

background image

oczy wypełniły się nagle łzami. 

– Proszę  nie  podejmować pochopnych decyzji  – rzekła  Alyssa,  siadając  obok  niej.  –

Niech  pani  wyzna  narzeczonemu  prawdę  i  pozwoli  mu  powiedzieć,  co  o  tym  myśli.  Może 
będzie  wolał  ożenić  się  z  panią  niż  z  kimś  innym.  Jeśli  zajdzie  pani  w  ciążę,  będzie  pani 
wymagała szczególnie troskliwej opieki lekarskiej, ale to wcale nie znaczy, że nie może pani 
mieć  dzieci.  Przed  podjęciem  decyzji  proszę  porozmawiać  z  hematologiem  i  genetykiem. 
Medycyna  stale  się  rozwija.  Umiemy  już  walczyć  z  chorobami,  które  dziesięć  lat  temu 
uważano za nieuleczalne. 

– Chciałabym, żeby była tu moja matka... – rzekła płaczliwym głosem Ruth. 
– To żaden problem – odparła Alyssa. – Zaraz do niej zatelefonuję. I chciałabym obejrzeć 

dokładniej pani łokieć. Ta rana wydaje się bolesna. 

– Bo jest – przyznała dziewczyna. 
– Pójdę  teraz  do telefonu,  a  Anton  pobierze  próbki krwi.  Musimy ustalić  liczbę  płytek, 

zmierzyć poziom czynnika von Willebranda i aktywność czynnika VIII. 

– Zaraz się tym zajmę – obiecał Anton. 
– Przyszłam  tu  tylko  dlatego,  że  spadłam  z  roweru  – wyszlochała  Ruth – a  teraz  się 

dowiaduję... – Potrząsnęła  głową.  – Nie  mogę  się przyzwyczaić  do myśli, że  jestem ciężko 
chora. 

– Wyleczymy panią – obiecała Alyssa. – Poczuje się pani lepiej, kiedy przyjedzie tu pani 

mama, ktoś, na kim można polegać. Czy mam też zadzwonić do narzeczonego?

– Nie, chciałabym najpierw porozmawiać z mamą. Ale bardzo pani dziękuję. 
– Nie ma za co. Po to tu jestem. 
„Poczuje  się  pani  lepiej,  kiedy  przyjedzie  tu  mama,  ktoś,  na  kim  można  polegać”.  Seb 

usłyszał te słowa, przechodząc obok otwartych drzwi sali zabiegowej, i potrząsnął głową. W 
jego  przypadku  nie  miały  one  żadnego  związku  z  rzeczywistością.  Wiedział,  że  obecność 
Mary nie poprawiłaby jego samopoczucia, a poza tym nie była ona osobą, na której można by 
polegać. Alyssa miała na temat rodziny zupełnie inne zdanie niż on. Umiała znaleźć wspólny 
język  z  matką,  podczas  gdy  on  nie  przepadał  za  swoimi  krewnymi  z  wyjątkiem  Charliego, 
Vicki i nowej bratowej. 

Zauważył  też,  że  kiedy  Alyssa  rozmawiała  z  dziewczyną  o  dzieciach,  w  jej  głosie 

pojawiła  się  nuta  czułości.  Sama  zresztą  mu  wyznała,  że  chciałaby  mieć  liczną  rodzinę.  To 
był  kolejny  powód,  z  którego  ich  związek  nie  wchodzi  w  rachubę.  On  nie  zamierzał  mieć 
dzieci. 

Przyszło  mu  do  głowy,  że  nie  powinien  okazywać  jej  zbyt  wielkiej  sympatii,  by  nie 

obudzić w niej przekonania, że chodzi mu o coś więcej niż przyjaźń. 

Najwyższy  czas  sięgnąć  po  czarny  notes,  pomyślał,  i  umówić  się  z  kilkoma  kobietami. 

Oraz zachować większy dystans w stosunkach z Alyssa. 

Miał nadzieję, że takie postępowanie zapewni mu bezpieczeństwo. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Kolejna jasnowłosa pielęgniarka, pomyślała z niechęcią Alyssa na widok uśmiechniętego 

Seba, który siedział w drugim końcu bufetu, flirtując z jakąś blondynką. 

W ciągu ubiegłego miesiąca omijał ją z daleka. Był bardzo uprzejmy, kiedy zwracała się 

do niego w sprawach zawodowych, ale podczas towarzyskich spotkań zawsze siadał z dala od 
niej. Nie zaproponował jej ani razu, by wspólnie zjedli lunch, nawet wtedy, kiedy oboje byli 
wolni. Miała też wrażenie, że unika jej również w pokoju lekarzy. 

Wszystko wskazywało na to, że nie jest wcale pewien, czy chce się z nią przyjaźnić. Nie 

miała mu tego za złe, a nawet była w pewnym  sensie zadowolona, choć jego postępowanie 
wydawało jej się dość dziecinne. 

Ale tego dnia postanowiła nie jeść lunchu w bufecie. Nie chodziło tylko o obecność Seba. 

Unoszące  się  w  jadalni  zapachy  wydawały  jej  się  dziwnie  irytujące,  a  w  karcie  nie  było 
żadnego dania, na które miałaby ochotę. W gruncie rzeczy marzyła tylko o szklance świeżo 
wyciśniętego soku z pomarańczy i porcji truskawek. 

Wyszła więc ze szpitala, postanawiając odbyć krótki spacer i zrobić drobne zakupy. Ale 

w  kolejce  do  kasy  poczuła  zawrót  głowy.  Stojąca  przed  nią  kobieta  używała  chyba  tanich 
perfum,  bo  ich  zapach  był  niezwykle  dokuczliwy,  zwłaszcza  w  połączeniu  z  wonią  świeżo 
zmielonej kawy. 

Ta nadwrażliwość na zapachy mogłaby wskazywać na to, że jestem w ciąży, pomyślała z 

irytacją. A przecież to wykluczone. Od rozstania ze Scottem żyję w celibacie. 

Z wyjątkiem nocy, którą spędziła z Sebem... 
W jej głowie zabrzmiały nagle dzwonki alarmowe. Zaczęła gorączkowo liczyć. To było 

przed miesiącem. A ostatni  okres miała... przed  sześcioma tygodniami.  Czyli że  opóźnienie 
sięga już dwóch tygodni. 

A  w  dodatku  jest  przesadnie  wrażliwa  na  zapachy.  Nie  ma  apetytu.  I  czuje  się  bardzo 

zmęczona. 

To niczego nie dowodzi, pomyślała z nadzieją. Przecież Seb używał prezerwatywy. Tak 

przynajmniej mówił, a nie kłamałby w tak ważnej sprawie. Choć z drugiej strony wiadomo, 
że jedynym pewnym sposobem uniknięcia ciąży jest abstynencja seksualna. Czy to możliwe, 
by  prezerwatywa  była  uszkodzona?  Nawet  gdyby  tak,  to  szanse  na  zajście  w  ciążę  byłyby 
niewielkie. Według danych statystycznych nie przekraczają dwudziestu pięciu procent. 

Odetchnęła  głęboko  i  doszła  do  wniosku,  że  musi  kupić  aparat  do  testów  ciążowych. 

Wpadła  do  apteki,  mając  nadzieję,  że  nie  spotka  w  niej  nikogo  znajomego.  Potem  ukryła 
urządzenie  na  dnie  torebki  i  pospiesznie  wróciła  do  szpitala,  zamierzając  zrobić  z  niego 
użytek.  Na  oddziale  jednak  panował  niezwykły  ruch,  bo  podczas  jej  nieobecności 
przywieziono w dwóch karetkach kilka ofiar wypadku samochodowego. 

Wszyscy mieli pełne ręce roboty, więc musiała odłożyć test aż do powrotu do domu. 
Podchodząc do drzwi wejściowych, odniosła wrażenie, że jej torebka robi się z każdym 

krokiem  coraz  cięższa.  To  niemożliwe,  żeby  była  w  ciąży,  myślała  gorączkowo.  To 

background image

niemożliwe, żeby miała urodzić dziecko Seba. 

Zamknęła drzwi i natychmiast zrobiła test. Wiedziała, że pozna jego wynik  już za dwie 

minuty. Były to najdłuższe dwie minuty jej życia. Siedziała nieruchomo, odrywając wzrok od 
urządzenia tylko po to, by zerknąć na zegarek, który wskazywał mijające sekundy. 

Cyt, cyt, cyt... 
Pokazała się jedna niebieska kreska – to znaczy, że aparat funkcjonuje prawidłowo. 
Cyt, cyt, cyt... 
Żeby  tylko  nie  pokazała  się  druga.  Żeby  tylko  nie  pokazała  się  druga.  Żeby  tylko  nie 

pokazała  się  druga.  Zerknęła  nerwowo  na  zegarek.  Jeszcze  trzydzieści  sekund.  Potem 
opuściła wzrok. Na ekraniku pojawiła się druga kreska. Wynik pozytywny. 

Zrobiło jej się niedobrze, więc pobiegła do łazienki. Potem umyła twarz, wyczyściła zęby, 

wypiła kilka łyków zimnej wody i usiadła przy kuchennym stole, usiłując zebrać myśli. Jest w 
ciąży. Z Sebastianem. On nie chce mieć dzieci, a ona jest skupiona na karierze zawodowej. 
Nie zanosi się więc na żaden happy end. Co więc ma zrobić? Zdecydować się na przerwanie 
ciąży?

Zdała  sobie  sprawę,  że  już  teraz  osłania  obiema  rękami  brzuch,  i  uśmiechnęła  sie  z 

zadumą.  Nie,  ta  możliwość  nie  wchodzi  w  rachubę.  Dziecko  jest  niezaplanowane,  ale  nie 
niepożądane. Ona je urodzi. 

A więc najważniejsza decyzja została już podjęta. Teraz musi o tym poinformować Seba. 

Ta perspektywa wcale nie wydała się kusząca. Sebastian będzie z pewnością przekonany, że 
jej ciąża jest podstępem, za pomocą którego chce go zmusić do małżeństwa. Ale nie może go 
o niej nie powiadomić. Zdawała sobie sprawę, że on ma prawo wiedzieć o tym, co się stało. 
Zresztą za parę miesięcy ciąża stanie się widoczna, a wtedy Seb porówna daty i wyciągnie z 
nich odpowiednie wnioski. Lepiej więc poinformować go o wszystkim jak najprędzej. 

Ale co ma powiedzieć mężczyźnie, który nie ukrywa, że nie lubi dzieci i nie zamierza ich 

mieć?

„Jestem  w  ciąży.  To  twoje  dziecko.  Postanowiłam  je  urodzić.  I  niczego  od  ciebie  nie 

oczekuję”. 

To  byłoby  zbyt  obcesowe,  nawet  jak  na  Sebastiana.  Podeszła  do  komody  i  wyjęła 

notatnik  oraz  pióro.  Czterdzieści  minut  później  stół  był  zarzucony  zmiętymi  brudnopisami, 
które  uznała  za  nieodpowiednie.  Ale  w  zaadresowanej  do  Seba  kopercie  leżał  starannie 
złożony list. Nie ufając poczcie, postanowiła doręczyć go osobiście. Liczyła na to, że go nie 
zastanie,  więc  zyska  trochę  czasu,  by  ułożyć  sobie  wszystko  w  głowie,  zanim  dojdzie  do 
zasadniczej rozmowy. Zamknęła mieszkanie i ruszyła do samochodu. 

Sebastian usłyszał szelest wpadającego przez otwór w drzwiach papieru. Był przekonany, 

że jest to jakaś ulotka dotycząca wyborów do rady miejskiej. Kiedy jednak zobaczył ręcznie 
zaadresowaną kopertę pozbawioną nadruku, zmarszczył brwi i pospiesznie ją otworzył. 

Musiał  przeczytać  list  dwukrotnie,  by  zrozumieć  jego  treść.  Alyssa  jest  w  ciąży.  Ma 

urodzić jego dziecko. 

I zawiadamia  go o tym listownie!  Wykrzywił twarz w grymasie  oburzenia i  chwycił za 

słuchawkę. 

background image

Jak ona może mnie tak traktować? – myślał z gniewem. Dlaczego nie miała tyle odwagi, 

żeby  powiedzieć  mi  o  tym  w  oczy?  Zapomniał,  że  jej  unikał  i  próbował  o  niej  zapomnieć, 
umawiając się z kobietami. Spotkania te były nieudane, żadne nie wyszło poza etap wymiany 
pocałunków.  On  sam  nie  chciał  posuwać  się  nawet  tak  daleko.  I  nie  miał  odwagi 
odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego nie ma ochoty całować się z żadną inną kobietą. 

Zajrzał do elektronicznego notesu, chcąc znaleźć numer Alyssy, i przy okazji stwierdził, 

która jest godzina. Za piętnaście druga w nocy. 

To nie jest odpowiedni moment na telefon. Wiedział jako lekarz, że we wczesnym etapie 

ciąży Alyssa powinna dużo sypiać. Postanowił wezwać ją do swego gabinetu z samego rana i 
zażądać  wyjaśnień.  A  przede  wszystkim  spytać,  co  znaczą  słowa:  „Niczego  od  ciebie  nie 
oczekuję”. 

Ale kiedy zjawił się w szpitalu, Alyssa była akurat bardzo zajęta. 
– Przyjmuje  pacjenta  w  trójce – oznajmiła  Tracey,  obrzucając  go  spojrzeniem,  które 

zignorował. 

– Dziękuję. – Podszedł do pokoju i uchylił drzwi. Alyssa rozmawiała z jakąś kobietą, a na 

łóżku leżał kilkunastoletni blady i wynędzniały chłopiec. 

– Przepraszam, doktor Ward, czy mogę zamienić z panią kilka słów? – spytał chłodnym 

tonem. 

– Czy to jest bardzo pilne? – spytała Alyssa, a on zerknął na chłopca i omal nie zazgrzytał 

zębami. 

– Proszę przyjść do mojego gabinetu, kiedy będzie pani wolna. 
Alyssa  kiwnęła  głową,  ale  spojrzała  na  niego  wyzywająco.  Była  najwyraźniej

przekonana,  że  jej  list  zawierał  wszystkie  niezbędne  wyjaśnienia.  Tymczasem  on  spędził 
bezsenną  noc,  analizując  poszczególne  aspekty  całej  sytuacji.  I  wcale  nie  zgadzał  się  z  jej 
argumentami. Zamierzał z nimi polemizować. Miał nadzieję, że ją przekona. Tak czy owak, 
najważniejsze dla niego jest dobro dziecka. Spojrzał z urazą na Alyssę, a potem zmusił się do 
obdarzenia uprzejmym uśmiechem młodego pacjenta i jego matki. 

– Przepraszam – powiedział i zamknął za sobą drzwi. 
Nie  wydawał  się  zadowolony,  pomyślała  Alyssa,  ale  czego  mogła  się  spodziewać? 

Przecież dla człowieka, który nie lubi dzieci, wiadomość o tym, że zostanie ojcem, musiała 
być koszmarem. 

Nie była też wcale pewna, czy uwierzył w jej zapewnienia, że niczego od niego nie żąda. 

Podejrzewał  przypuszczalnie,  że  wytoczy  mu  sprawę  sądową,  domagając  się  alimentów. 
Zamierza wyprowadzić go z błędu, gdy tylko skończy badać pacjenta. 

– Od jak dawna Graham ma tę wysypkę? – zapytała. 
– Od  kilku  dni – odparła  pani  Webster.  – Na  początku  wyglądała  jak  potówka.  Potem 

zaczęłam się obawiać, że to może być zapalenie opon, ale on był szczepiony. I nie skarżył się 
na sztywność karku ani na bóle głowy, tylko na okropny ból żołądka. Więc to chyba nie jest 
zapalenie opon, prawda?

Alyssa  nie  mogła  tego  wykluczyć.  Wiedziała,  że  w  przypadku  tej  choroby  nie  zawsze 

muszą występować wszystkie jej symptomy. A poza tym niepokoiła ją ta wysypka. Zbadała 

background image

chłopca bardzo dokładnie. 

– Możemy  na  szczęście  wykluczyć  zapalenie  opon  i  wyrostek – oznajmiła  w  końcu, 

zdejmując rękawiczki. – Ale chciałabym dostać od ciebie próbkę moczu – dodała, podając mu 
pojemnik. – Poczekamy z mamą na korytarzu, a ty zawołaj nas, kiedy będziesz gotowy. 

– Co to może być? – spytała ze łzami w oczach pani Webster, gdy wyszły z pokoju. – On 

jest moim jedynym dzieckiem. Nie przeżyłabym jego utraty. 

– Czy  ta  wysypka  pojawiła  się  najpierw  na  nogach? – spytała  Alyssa,  a  pani  Webster 

kiwnęła  potakująco  głową.  – W  takim  razie  myślę,  że  Graham  cierpi  na  chorobę  zwaną 
purpurą  Henocha-Schónleina,  którą  nazywamy  w  skrócie  HSP.  Jest  to  uczulenie,  które 
wywołuje  stan  zapalny  drobnych  naczyń  krwionośnych.  Czasem  objawia  się  on  w  postaci 
wysypki,  a  czasem  oddziałuje  na  stawy,  nerki  i  żołądek.  Podejrzewam,  że  w  moczu 
znajdziemy ślady krwi. 

– Czy on mógł się tym zarazić od kolegi?
– Nie. – Alyssa potrząsnęła głową. – I nie zawsze znamy przyczyny tej choroby. Czasem 

jest to infekcja, czasem reakcja na leki, a czasem uczulenie na produkty żywnościowe. Czy on 
cierpi na jakąś alergię albo zażywa leki?

– Nie,  ani  w  rodzinie  męża,  ani  w  mojej,  nikt  nie  ma  uczulenia.  A  Graham  nie  bierze 

żadnych leków. 

– W takim razie przyczyną choroby może być bakteria, zapewne paciorkowiec. Będziemy 

musieli pobrać krew Grahama do analizy i skierować go na badanie USG, żeby się przekonać, 
czy  nie  ma  jakichś  problemów  z  żołądkiem.  Pobiorę  też  wycinek  skóry  i  wyślę  go  do 
laboratorium, które potwierdzi zapewne moją diagnozę. 

– Czy on wyzdrowieje? – pytała nerwowo matka. 
– Proszę mi wybaczyć, że robię tyle szumu, ale odkąd mąż mnie opuścił, mam tylko tego 

chłopca. 

Za  piętnaście  lat  mogę  znaleźć  się  w  takiej  samej  sytuacji,  pomyślała  Alyssa. 

Niewykluczone, że będę musiała sama prowadzić do szpitala nasze dziecko, bo Seb odejdzie 
w siną dal ze swoimi blondynkami. Nie, to nie wchodzi w rachubę. On nie będzie mógł mnie 
porzucić, bo przecież nie zamierzam się z nim wiązać. 

– Choroba  powinna  minąć  bez  śladu – zapewniła  panią  Webster.  – Damy  mu  środek 

przeciwbólowy. Poprosimy też lekarza pierwszego kontaktu, żeby kierował go co kilka dni na 
badanie krwi i moczu. Musimy być pewni, że jego nerki funkcjonują prawidłowo. 

– Problem polega na tym, że on ma w przyszłym miesiącu ważne egzaminy. 
– W  takim  razie  nie  powinien  opuszczać  szkoły – rzekła  Alyssa.  – Zrobimy  wszystko, 

żeby mógł tego uniknąć. 

– Gotowe ! – zawołał Graham. 
Alyssa nakleiła na pojemnik etykietkę z jego nazwiskiem, a potem pobrała próbki krwi i 

dała chłopcu środek przeciwbólowy. 

– Wyniki badania powinny być gotowe za godzinę. Proszę pójść na kawę, a ja przygotuję 

tymczasem dokumenty dla waszego lekarza pierwszego kontaktu. 

– Bardzo  dziękuję – rzekła  z  uśmiechem  pani  Webster,  która  wydawała  się  już  nieco 

background image

mniej wystraszona. 

Alyssa żałowała że nie może powiedzieć tego o sobie. Musi odbyć rozmowę z Sebem, a 

na samą myśl o tym spotkaniu ogarniało ją przerażenie. 

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Kiedy Seb usłyszał pukanie do drzwi, przerwał nagrywanie listu i wyłączył dyktafon. 
– Proszę!
Zgodnie  z  jego  oczekiwaniami  była  to  Alyssa.  Odetchnął  z  ulgą.  Był  tak  sfrustrowany 

czekaniem na rozmowę, że miał ochotę rozwalić cały szpital. 

– Witam, doktor Ward. Proszę zamknąć drzwi na klucz. Nie chcę, żeby nam przerywano. 
Wyłączył telefon łączący go z sekretarką, a potem, na wszelki wypadek zdjął słuchawkę z 

aparatu i położył ją na biurku. 

– Ale... – zaczęła, przekręcając klucz. 
– Nie ma żadnego „ale”. Żądam wyjaśnień, i to już. 
Alyssa oparła się o drzwi i splotła ręce na piersiach. 
– Przecież wszystko ci wyjaśniłam. 
– Masz na myśli list? Nie spodziewałem się po tobie takiego tchórzostwa. 
– Nie jestem tchórzem. 
– Więc dlaczego nie powiedziałaś mi tego w oczy?
– Bo w szpitalu jesteś zawsze bardzo zajęty. A kiedy cię tu nie ma, prowadzisz ożywione 

życie towarzyskie. 

Wydało mu się, że dosłyszał w jej głosie cień zazdrości. 
– Czy masz coś przeciwko temu?
– Nie. Nie mam zamiaru się mieszać do twoich spraw prywatnych. I nie pozwolę nikomu 

mieszać się do moich, bo... 

– Popełniasz błąd w rozumowaniu – przerwał jej Sebastian ostrym tonem. – Masz urodzić

moje dziecko, więc twoje zamiary nie są wyłącznie twoją sprawą. Czy jesteś tego absolutnie 
pewna?

– Ja nie jestem taka jak ty i nie sypiam z całym szpitalem. 
On  też  nie  sypiał  z  całym  szpitalem.  Prawdę  mówiąc,  od  nocy  spędzonej  z  Alyssą 

zachowywał wstrzemięźliwość. Być może to właśnie było przyczyną jego podłego nastroju. 

– Nie pytałem, czy jesteś  pewna, kto  jest ojcem. Chciałem się dowiedzieć, czy zrobiłaś 

test. 

– Owszem. 
– I wynik był pozytywny?
– Tak. 
– Z tego wynika, że jesteś... – szybko policzył w myślach – w szóstym tygodniu. A może 

w siódmym?

– W szóstym. 
– W porządku. Zdążymy wziąć ślub, zanim ciąża stanie się widoczna. 
– Co? – spytała Alyssa, otwierając szeroko oczy. 
– Słyszałaś mnie. Weźmiemy ślub. 
– Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! – rzekła z irytacją w głosie. – To, że kobieta 

background image

jest w ciąży, wcale nie znaczy, że musi wychodzić za mąż. 

– W mojej rodzinie tak właśnie jest. Jeśli nie zachowam się przyzwoicie, gazety dowiedzą 

się  o  tym  i  unurzają  nasze  nazwisko  w  błocie.  Nic  mnie  nie  obchodzą  Mara  ani  Barry,  ale 
chodzi mi o Charliego i Vicky. 

– Mogę powiedzieć, że dziecko nie jest twoje. 
– Badania genetyczne dowiodą, że kłamiesz – odparł Seb. – A cały szpital będzie huczał 

od  plotek.  Wszyscy  wiedzą,  że  pojechałaś  ze  mną  na  ślub  Charliego,  a  w  jednym  z 
brukowców  ukazała  się  fotografia,  na  której  ze  sobą  tańczymy.  – Przypomniał  sobie,  jak 
trzymał ją w ramionach i poczuł wzruszenie. Do tej pory pamiętał jej czułe pocałunki. 

– To, że byliśmy razem na ślubie, nie znaczy wcale, że spędziliśmy razem tę noc. 
– Ale  tak  wygląda  prawda.  – Zdał  sobie  sprawę,  że  ta  rozmowa  nie  zmierza  w 

zaplanowanym przez niego kierunku. Zamierzał ją przekonywać, a nie wspominać wspólnie 
spędzone chwile. – Kochaliśmy się, Alysso. Nie była to tylko przygoda. A teraz spodziewasz 
się mojego dziecka. 

– Napisałam ci, że niczego od ciebie nie oczekuję. Czy naprawdę myślała, że ją opuści w 

potrzebie?

– Nie jestem twoim ojcem, Alysso. 
Była tak zaskoczona, że z trudem oddychała. 
– To był cios poniżej pasa. 
Zdawał sobie  z  tego sprawę  i  czuł  się  trochę winny,  ale  chciał  ją  zmusić  do  spojrzenia 

prawdzie w oczy. 

– Posłuchaj – rzekł  łagodnie – mało  mówiłaś  o  swoim  ojcu.  Ale  wiem,  że  nie  było  go 

przy tobie, kiedy dorastałaś. I powiem ci tylko, że nie pozwolę, żeby to samo spotkało moje 
dziecko.  Zamierzam  brać  aktywny  udział  w  jego  wychowaniu.  I  nie  będę  weekendowym 
ojcem. Dlatego musimy wziąć ślub. 

– Ale  ja  wcale  nie  chcę,  żebyś  został  moim  mężem.  Przypomniał  sobie,  co  mu 

opowiadała o poprzednim małżeństwie, i zmarszczył brwi. 

– Nie  jestem  też  taki  jak  Scott – oświadczył.  – Nie  mam  żadnych  zobowiązań  wobec 

jakiejkolwiek  innej  kobiety.  I  mam  zwyczaj  dotrzymywać  obietnic.  Kiedy  zostanę  twoim 
mężem, zapomnę o przygodach. 

– Ty  nie  wytrzymasz  z  jedną  kobietą – powiedziała,  potrząsając  głową.  – Przypomnij 

sobie,  jak  spędziłeś  ubiegły  miesiąc.  Czasem  jadłeś  lunch  z  jedną  dziewczyną,  a  kolację  z 
drugą!

A więc zwróciła na to uwagę. Żadne z tych spotkań nie było jednak udane, bo przez cały 

czas myślał tylko o niej. Pragnął jej, choć z całych sił próbował o niej zapomnieć. Nie chciał 
skazywać  się  na  życie  żonatego  mężczyzny.  Ale  teraz  ona  ma  urodzić  jego  dziecko.  A  to 
diametralnie zmienia całą sytuację. 

– Nie jesteś mi potrzebny, Seb. Ani mnie, ani temu dziecku. Damy sobie radę bez ciebie. 

I nie wymagam od ciebie żadnej pomocy. Ani finansowej, ani innej. 

– Czy ty naprawdę myślisz, że zostawię cię samą? – spytał z urazą w głosie. 
– Powiedziałam ci, że jestem w ciąży, bo masz prawo o tym wiedzieć, ale na tym sprawa 

background image

się kończy. Nie chcę twoich pieniędzy. Nie jestem naciągaczką. 

– Nigdy ci tego nie zarzucałem. 
– Aleja cię znam, Seb. Znam twój sposób rozumowania. Nic od ciebie nie chcę. Poradzę 

sobie sama. 

– Popełniasz błąd. Poczęcie dziecka wymaga udziału dwóch osób. I dwie osoby powinny 

ponosić konsekwencje. 

Na twarzy Alyssy pojawił się wyraz bólu. 
– Czy chcesz, żebym usunęła ciążę?
– Nie – odparł takim tonem, jakby ta myśl w ogóle nie przyszła mu do głowy. – Chcę, 

żebyś postąpiła uczciwie i dała temu dziecku moje nazwisko. 

– Seb, my do siebie nie pasujemy... 
– Tak myślisz?  To zabawne, ale z  moich wspomnień  wynika coś innego. – Mimo  woli 

oblizał  dolną  wargę.  Gdyby  nie  stało  między  nimi  biurko,  objąłby  ją  mocno  i  całował  tak 
namiętnie, że przestałaby się spierać. 

– To był tylko seks – powiedziała, wysuwając podbródek tak wyzywająco, jakby czytała 

w jego myślach. 

Nie, to było znacznie więcej, pomyślał Seb. Ale ja nie chciałem tego przyznać nawet sam 

przed sobą. I mam wrażenie, że ona myśli tak samo. 

– Czy zechciałabyś mnie przekonać, że masz rację? – spytał prowokacyjnym tonem. 
– Nie. 
– Jesteś tchórzem. 
– Wcale nie jestem tchórzem! – zawołała z gniewem. 
– Więc wybierz jedyne słuszne wyjście i weź ze mną ślub. 
– Nie zamierzam wychodzić za mąż – odparła, potrząsając głową. – Ani za ciebie, ani za 

nikogo. 

– Alyssa, nie wszyscy mężczyźni są łobuzami. Wiem, że zawiodłaś się na mężu i ojcu, ale 

to nie znaczy, że ja jestem taki sam jak oni. Masz zamiar urodzić moje dziecko, a to zmienia 
całą sytuację. 

– To niczego nie zmienia – zaprotestowała. – Jeśli ktokolwiek mnie spyta, będę mówiła, 

że ty chciałeś postąpić uczciwie, ale ja nie zdecydowałam się na ślub. Nie chcę wychodzić za 
mąż, Seb. Ile razy muszę ci to powtórzyć, żebyś wreszcie zrozumiał?

Wyczuł  w  jej  głosie nutę desperacji  i  zdał  sobie sprawę,  że  ich  rozmowa trwa  już  zbyt 

długo. Wiedział, że narażając ją na stres, może zaszkodzić dziecku. 

– Przepraszam  cię – powiedział  czułym  tonem.  – Usiądź.  Obiecuję,  że  nie  będę  cię 

przypierał do muru, ale musimy o tym porozmawiać. 

– Chyba  powiedzieliśmy  już  sobie  wszystko,  co  było  do  powiedzenia – stwierdziła  ze 

znużeniem, ale ku jego radości usiadła na krześle. 

– Czy mam ci podać szklankę wody?
– Nie, dziękuję. 
– Czy twoja mama nadał przebywa w Newcastle?
– Tak. 

background image

– A ty mieszkasz i pracujesz w Londynie. Daleko. Trudno ci będzie samej wychowywać 

dziecko. 

– Jej się to udało. 
– Ale  my  nie  jesteśmy  naszymi  rodzicami.  Jesteśmy  innymi  ludźmi,  którzy  mają  inne 

zalety,  inne  słabości,  inne  potrzeby.  Twoja  matka  mieszka  bardzo  daleko.  Co  zrobisz,  jeśli 
ogarnie cię depresja i będziesz marzyła o tym, żeby ktoś cię objął?

– Zadzwonię do matki. 
– Ale to nie będzie to samo co bezpośredni kontakt z bliskim człowiekiem. 
Wiedziała  o tym.  Ale  była przekonana,  że  da  sobie radę.  I  nie  chciała  korzystać z  jego 

pomocy. 

Nie  miała  wątpliwości,  że  Seb  zachowywałby  się  jak  anioł  w  okresie  jej  ciąży,  że 

masowałby jej stopy i podawał lekarstwa. Szybko jednak poczułby się schwytany w pułapkę. 
Nienawidziłby ciągłego przewijania i karmienia dziecka, jego płaczu i nieprzespanych nocy. I 
porzuciłby ją prędzej czy później, nie mogąc znieść niedogodności rodzinnego życia. 

– Kto będzie przy tobie,  kiedy zaczniesz  się źle  czuć? – zapytał cicho.  – Kto będzie ci 

podawał śniadanie do łóżka, kiedy nie będziesz miała ochoty wstawać?

– Poradzę sobie ze wszystkim sama. 
– Wiem,  że  jesteś  do  tego  zdolna,  ale  przecież  to  nie  jest  konieczne.  Chętnie  się  tobą 

zaopiekuję. 

– Nie – oznajmiła stanowczo. – A teraz muszę wracać do pacjentów. 
– A ja mam zebranie. 
Nie  powiedział  „do  zobaczenia”, co  utwierdziło  ją  w  przekonaniu,  że  w gruncie  rzeczy 

wcale nie marzył o tym, by się nią opiekować. On po prostu nie jest zdolny do zmiany swego 
modelu życia. A ona wiedziała, że wybrane przez nią wyjście jest najbardziej korzystne. Dla 
wszystkich zainteresowanych. 

Kończyła już pracę, kiedy Sebastian zajrzał ku jej zdziwieniu do pokoju lekarskiego. 
– Czy jesteś zajęta dziś wieczorem?
– Dlaczego pytasz? Seb westchnął. 
– Mieliśmy  być  przyjaciółmi,  a  teraz  reagujesz  agresywnie  na  najbardziej  niewinne 

pytanie. Ja chciałem tylko powiedzieć, że wydajesz się zmęczona i zaproponować, żebyś mi 
pozwoliła przygotować kolację. 

Nie  mogła  sobie  wyobrazić,  by  Sebastian  Radley,  młody  arystokrata,  miał  pojęcie  o 

gotowaniu.  Co  prawda  przyniósł  jej  do  sypialni  tacę  ze  śniadaniem,  ale  wspominał  coś  o 
istnieniu kucharki, więc zapewne wydał jej po prostu odpowiednie polecenia. 

– To jest propozycja zawarcia pokoju – dodał, unosząc obie ręce. – Obiecuję, że nie będę 

poruszał tematu, na który nie chcesz rozmawiać. 

– Nie jestem bardzo głodna. 
– Przecież musisz jeść, Alysso. 
Wiedziała,  że  Seb  ma  rację,  ale  nie  miała  ochoty  nic  gotować.  Nadal  irytowały  ją 

zapachy. 

– Chcę  tylko,  żebyś  usiadła  wygodnie  ze  szklanką  wody  z  lodem  i  cytryną – kusił  ją 

background image

Sebastian. – Sam  wszystko przygotuję. Nie będziemy nawet  musieli  sprzątać po kolacji, bo 
mam zmywarkę. 

– Zamierzasz wydać tę kolację w swoim mieszkaniu?
– Tak,  a  potem  odwiozę  cię  do  domu.  Albo zamówię  ci  taksówkę,  jeśli  będziesz  miała 

dość mojego towarzystwa. 

Propozycja była bardzo kusząca. A ona istotnie czuła się bardzo zmęczona. 
– Dobrze – powiedziała  cicho.  – Dziękuję.  Zawiózł  ją  do  swego  mieszkania  przy 

dźwiękach muzyki Mozarta, a ona była zadowolona, że nie musi podtrzymywać konwersacji. 
Gdy  otworzył  drzwi,  poczuła  się  w  innym  świecie.  Apartament  zajmował  ostatnie  piętro 
budynku,  a  jego  taras  wychodził  na  Tamizę.  Zdała  sobie  sprawę,  że  w  tej  eleganckiej 
kamienicy nie byłoby jej stać na wynajęcie nawet jednego pokoju. Tak mieszkają bankierzy i 
finansiści, a nie zwykli lekarze. 

– Zanim cokolwiek powiesz, chcę ci oznajmić, że zostało zakupione już wiele lat temu z 

funduszu  powierniczego.  Nakłoniłem  wykonawców  testamentu  mojego  ojca,  żeby 
zainwestowali zapisane mi pieniądze, kiedy wznoszono ten budynek. Inwestycja okazała się 
wyjątkowo korzystna. 

– Jest bardzo ładne – przyznała Alyssa. 
Ładne?  Nie,  to  jest  mieszkanie  marzeń.  Przestronne,  wygodne  i  pełne  światła.  Ale  nie 

dostrzegła  w  nim  nic  z  Sebastiana.  Wszystko  wyglądało  tak,  jakby  zostało  wybrane  przez 
projektanta wnętrz. Sebastian zachowywał bezpieczny dystans nawet wobec własnego domu. 
A może jest mu wszystko jedno?

– Woda... – mruknął i podszedł do wielkiej lodówki. 
Sama jego kuchnia zajmowała niemal tyle miejsca, ile całe mieszkanie Alyssy. Wszystko 

w  niej  wyglądało  tak  nowocześnie,  jakby  zmieniał  co  rok  każdy  szczegół  wyposażenia. 
Wydało  się  jej  to  dość  dziwne,  bo  nie  przypuszczała,  żeby  spędzał  w  tym  pomieszczeniu 
wiele czasu. Był człowiekiem, który lubi restauracje i niechętnie jada w domu. 

Podał  jej szklankę wody z  lodem i  plasterkiem cytryny, a potem sięgnął  po wielki nóż. 

Kiedy zobaczyła, jak fachowo go ostrzy, doszła do wniosku, że ta kuchnia nie jest tylko na 
pokaz. Seb umiał się w niej poruszać. W dodatku nie posługiwał się żadnym podręcznikiem 
gotowania,  więc  wyraźnie  znał  dobrze  przepis  i  wiedział,  jak  zachować  proporcje  między 
składnikami potrawy. 

– Przyrządzę kurczaka a la Dijon. Czy chcesz, żebym zrezygnował z czosnku?
– Jeśli możesz. Silne zapachy przyprawiają mnie o... – Przerwała, nie kończąc zdania. To 

nie jest właściwy moment na rozmowę o mdłościach. 

Zauważyła stojące  na parapecie  okiennym doniczki  z ziołami. Mięta, kolendra, bazylia, 

pietruszka.  Seb  dodał  gałązkę  mięty  do  ziemniaków,  a  potem  w  zdumiewającym  tempie 
pokroił cebulę. 

– Czy nigdy nie myślałeś o tym, żeby zostać chirurgiem? – spytała z uśmiechem. 
– Jeśli  uważasz,  że  umiem  posługiwać  się  nożem,  to  poczekaj,  aż  zobaczysz  w  akcji 

Vicky. Ona jest po prostu fenomenalna. I chyba bardziej precyzyjna niż ja. 

Poruszał się tak szybko i sprawnie, że nie mogła oderwać od niego oczu. Po chwili zdjął 

background image

krawat i odpiął dwa górne guziki koszuli. Widziała włosy na jego piersi i przypomniała sobie 
upojną  noc,  którą  spędzili  w  jego  sypialni.  Co  by  zrobił,  gdyby  podeszła  i  odpięła  resztę 
guzików? – spytała się w duchu. Czy wziąłby ją na ręce i zaniósł do łóżka? Czy kochałby się 
z nią tak samo jak w Weston? Delikatnie, czule i namiętnie?

Owszem,  mogą  się  pokochać,  choćby  natychmiast,  ale  to  niczego  by  nie  zmieniło. 

Widziała  dobrze,  że  ich  związek  nie  ma  przyszłości.  Dyskretnie  otarła  napływające  do  jej 
oczu łzy, a potem ujrzała przed sobą gotowe danie. Starannie ułożone na białym półmisku z 
porcelany, ozdobione drobno posiekaną świeżą pietruszką. 

Wzięła do ust porcję potrawy, który okazała się wyborna. Ale jak mogłoby być inaczej? 

Seb wszystko robi dobrze. Dotrzymał słowa i nie wspomniał ani słowem o dzieciach, prawach 
ojca  czy  małżeństwie.  Po  głównym  daniu  podał  truskawki,  tym  razem  bez  śmietany. 
Zrezygnował z kawy, kiedy oznajmiła mu, że nie zniosłaby jej zapachu, i zaparzył doskonałą 
herbatę. Taką samą, jaką podał jej rankiem po wspólnie spędzonej nocy. 

Nocy, o której próbowała zapomnieć. 
Po  kolacji  odwiózł  ją  do  domu  i  poczekał  pod  bramą,  dopóki  nie  weszła  do  wnętrza 

budynku.  Gdy  znalazła  się  na  schodach,  zdała  sobie  sprawę,  że  tak  właśnie  chciałaby  być 
traktowana.  Jak  kobieta  wymagająca  opieki.  Ale  z  Sebastianem  ten  stan  nie  może  potrwać 
długo. Wiedziała dobrze, że kiedy znudzi się odgrywaniem roli czułego opiekuna, zniknie z 
jej życia bez śladu. 

Postanowiła więc nie przyzwyczajać się do jego towarzystwa. Bo zdawała sobie sprawę, 

że im lepiej będzie się z nim czuła, tym boleśniej przeżyje jego odejście. 

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Sebastian  uruchomił  samochód  i  ruszył  w  kierunku  domu,  przeklinając  pod  nosem. 

Alyssa  po  raz  czwarty  z  rzędu  odrzuciła  jego  zaproszenie  na  kolację.  Wiedziała,  że  lubi  i 
potrafi gotować, ale najwyraźniej postanowiła go unikać. Ponieważ nie ma do niego zaufania. 

Co  ma  zrobić,  by  ją  przekonać,  że  ma  wobec  niej  poważne  zamiary?  Że  chce  się 

zaopiekować  nią  i  ich  dzieckiem?  To  ironia  losu.  Przez  całe  życie  zadawał  się  z  wieloma 
kobietami,  ale  nigdy  nie  chciał  się  z  żadną  wiązać.  Teraz  spotkał  kobietę,  dla  której  chciał 
zmienić swoje poglądy na świat, ale ona mu nie wierzyła. 

W końcu zatelefonował do siostry i spytał, czy może ją odwiedzić. 
– Musisz  być okropnie  znudzony – zauważyła  Vicky, otwierając  przed  nim  drzwi.  – A 

może jakaś młoda dama odwołała w ostatniej chwili randkę?

– Nie. Po prostu chcę z tobą porozmawiać. 
– Czy coś się stało? – spytała, patrząc na niego z niepokojem. 
– Nie – skłamał Seb. 
Vicky zmierzwiła jego włosy i mocno go objęła. 
– Czym na to zasłużyłem?
– Tym, że jesteś moim bratem, a ja cię kocham, choć postępujesz jak drań. A poza tym 

wydawało mi się, że właśnie tego w tej chwili potrzebujesz. 

Nalała mu filiżankę herbaty i postawiła na stole puszkę ciastek. Potem usiadła i spojrzała 

na niego badawczo. 

– Czy chcesz mi o tym opowiedzieć? – zapytała po chwili milczenia. 
– Nie. Chcę, żebyś mi powiedziała, czego właściwie pragną kobiety. 
– Już sam fakt, że o to pytasz, jest dowodem postępu. Przesunąłeś się na drabinie ewolucji 

o kilka miejsc w górę. 

– Przestań mnie obrażać i odpowiedz na pytanie. Mówię poważnie, Vic. Muszę się tego 

dowiedzieć. 

– Różne kobiety pragną różnych rzeczy – odparła po chwili namysłu. 
– Z twojej odpowiedzi nic dla mnie nie wynika!
– mruknął, uderzając pięścią w jej kuchenny stół. 
– Vic, ja  jestem  bliski  szaleństwa.  Muszę  się  tego  dowiedzieć!  Czego  ty  na  przykład 

pragniesz? Miłości? Poczucia bezpieczeństwa? Pieniędzy?

– Kierujesz te pytania do niewłaściwej osoby. – Vicky wzruszyła ramionami. – Ja jestem 

przede wszystkim neurochirurgiem. 

– I  stawiasz  na  pierwszym  miejscu  pracę.  – On  postępował  tak  samo  aż  do  ślubu 

Cłiarliego, dopóki nie spędził nocy z Alyssą i nie dowiedział się, że ma zostać ojcem. – Wiem 
o tym, ale potraktuj moje pytanie hipotetycznie. Gdybyś miała partnera, czego byś od niego 
wymagała?

– Szacunku – odparła po chwili zastanowienia. 
– Równego partnerstwa. I tego, żeby zasługiwał na moje bezgraniczne zaufanie. 

background image

– Czy myślisz, że ona też tego pragnie?
– Musisz ją o to sam zapytać. Chodzi o Alyssę, prawda?
Jego siostra znała go zbyt dobrze, by zdołał ją okłamać. Więc kiwnął potakująco głową. 
– Ona nie chce nawet zjeść ze mną kolacji. A przecież... – Urwał, zdając sobie sprawę, że 

nie może zdradzić sekretu Alyssy. Potem postanowił zmienić taktykę. – Vicky, czy myślisz, 
że ja byłbym dobrym ojcem?

– Czy ona jest w ciąży? – spytała siostra, otwierając szeroko oczy. 
– Tego nie powiedziałem. 
– Więc dlaczego zadałeś mi to pytanie?
– Po prostu z ciekawości. 
– Może uwierzyłabym w to, gdyby chodziło o innego mężczyznę. Ale ponieważ dobrze 

cię znam i wiem, że nie znosisz dzieci, to domyślam się, że masz zostać ojcem i jesteś tym 
przerażony. 

– Nie  w  tym  sensie,  jaki  masz  na  myśli.  Ale  ona  mówi,  że  chce  wychować  to  dziecko 

samodzielnie. Jako samotna matka. Bez mojej pomocy. Powiedziałem jej, że się z nią ożenię, 
ale ona odmówiła. 

– Poczekaj chwilę – poprosiła Vicky. – Powiedziałeś, że się z nią ożenisz. – Skrzywiła się 

z  niesmakiem. – Seb,  powinieneś  ją poprosić  o  rękę,  a ty zrobiłeś  to  w  taki  sposób, jakbyś 
narzucał jej swoją wolę!

– Posłuchaj, jestem cenną zdobyczą. Mam dobre stanowisko. Dostaję sporą pensję. Mam 

ładne mieszkanie. Jestem dobrym kompanem. – Rozłożył bezradnie ręce. – Dlaczego ona nie 
miałaby ochoty zostać moją żoną?

– Daj  mi  pomyśleć.  Może  dlatego,  że  niczego  oprócz  pracy  nie  traktujesz  poważnie? 

Może  dlatego,  że  nigdy  nie  umawiasz  się  więcej  niż  jeden  raz  z  tą  samą  kobietą?  Może 
dlatego,  że  zachowujesz  dystans  wobec  całego  otoczenia?  Seb,  każda  kobieta,  obdarzona 
odrobiną zdrowego  rozsądku, wie, że  jesteś niereformowalny.  Zawsze będziesz  błaznował i 
czarował, a nigdy się nie ustatkujesz. 

– A co by było, gdybym postanowił się zmienić? Vicky przyglądała mu się przez chwilę 

w milczeniu. 

– Chyba jesteś w niej zakochany! – powiedziała w końcu ze zdumieniem. 
– Co to jest miłość?
– Seb, nie baw się ze mną w ciuciubabkę. Czy tyją kochasz?
– Tak.  I  doprowadza  mnie  to  do  szału.  Nie  mogę  przestać  o  niej  myśleć.  O  niej  i  o 

dziecku. Nigdy dotąd... 

– Czy powiedziałeś jej, że ją kochasz? – przerwała mu Vicky. 
– Nie. 
– Zachowujesz się jak typowy tępy dorobkiewicz. Przecież ona nie jest jasnowidzem, a ty 

potrafisz ukrywać swoje uczucia jeszcze lepiej niż Charlie. Widzę, że ciężko to przeżywasz. 
Więc pewnie bywasz na przyjęciach jeszcze częściej niż zwykle, czy mam rację?

– Owszem. 
– A  ona  jest  zapewne  przekonana,  że  prowadzisz  tak  ożywione  życie  towarzyskie,  bo 

background image

wcale nie zależy ci na niej, tylko na ciągłych zmianach i zabawie. Że nieustannie polujesz na 
nową zdobycz. 

– To nie jest tak, jak ci się zdaje. 
– W takim razie powiedz jej, co do niej czujesz. Bądź wobec niej zupełnie szczery. 
– A jeśli ona mimo to powie nie?
– Wtedy  będziesz  musiał  się  z  tym  pogodzić.  Nie  możesz  spędzić  reszty  życia  na 

chowaniu głowy w piasek, w obawie przed odrzuceniem. Nie wszystkie kobiety są takie jak 
nasza najdroższa mama. Jeśli  Alyssa uwierzy w twoje szczere intencje, będziesz  miał spore 
szanse. 

– Obyś  się  nie  myliła...  – mruknął  Sebastian.  Vicky  wzięła  jego  filiżankę  i  wylała  jej 

zawartość do zlewu. 

– Hej, ja piłem tę herbatę!
– Twoja filiżanka jest pusta. Nie masz już pretekstu. Idź do Alyssy i wyznaj prawdę. 
– Jak to? Teraz?
– Teraz. 
– Jak  mam  to  zrobić? – spytał  z  przerażeniem.  – Czy  mam  jej  zanieść  kwiaty? 

Czekoladki?  Nie  wiem,  jak  się  zachować,  Via  – Nie  potrzebujesz  żadnych  kwiatów  ani 
czekoladek. Po prostu bądź sobą i powiedz jej to, co powiedziałeś mnie. A teraz znikaj. 

Seb nieraz udzielał pomocy ofiarom poważnych  wypadków i walczył do późnej nocy o 

ich  życie.  Ratował  ludzi,  którym  groziła  śmierć  z  powodu  wstrzymania  akcji  serca, 
przeprowadzał skomplikowane zabiegi w najbardziej niesprzyjających warunkach, ale nigdy 
nie był tak wystraszony jak teraz. 

Zdawał  sobie  sprawę,  że  po  raz  pierwszy  w  życiu  podejmuje  działania,  które  mogą 

skończyć się niepowodzeniem. Egzaminy na uczelni, testy na prawo jazdy – wszystko to było 
dla niego łatwe, ponieważ był dobrze przygotowany i zawsze dostawał najwyższe oceny. 

Ale  nie  mógł  być przygotowany  do  tej  rozmowy.  Musi  przekonać  Alyssę,  że  poważnie 

traktuje swoje deklaracje. A wcale nie był pewien, czy ona mu uwierzy. 

Pozostawała  mu  nadzieja,  że  potrafi  rozegrać  całą  sprawę  w  taki  sposób,  by 

odpowiedziała mu „tak”. 

Obudziła się, słysząc dzwonek do drzwi. 
Nie jest dobrze, pomyślała, zwlekając się z kanapy, na której czytała jakieś czasopismo. 

Nigdy dotąd nie zdarzyło jej się zasypiać podczas lektury. Nawet na studiach, kiedy uczyła 
się do późnej nocy. Ale też nigdy w życiu nie była w ciąży. 

Nie  spodziewała  się  żadnej  wizyty,  a  jej  przyjaciele  nie  mieli  zwyczaju  wpadać  bez 

uprzedzenia.  Zresztą  była  już  dziewiąta  wieczorem,  czyli  dość  nieodpowiednia  pora  na 
odwiedziny. Nie zdejmując łańcucha, uchyliła drzwi na tyle, by zobaczyć, kto za nimi stoi. I 
ze zdumieniem ujrzała Sebastiana. 

– Czy mogę wejść? – zapytał. 
– Ja... ja... O co chodzi?
– Chciałbym z tobą porozmawiać. 

background image

Nie miała najmniejszej ochoty na słuchanie jego wywodów, zwłaszcza w tej chwili, gdy 

marzyła o pójściu do łóżka. 

– Seb, ja nie czuję się na tyle dobrze, żeby toczyć z tobą długie dyskusje. 
– Wcale nie zamierzam... – Nagle zdał sobie sprawę, że ją obudził i na jego twarzy odbiło 

się  poczucie  winy.  – Nie  przyszło  mi  do  głowy,  że  możesz  spać.  Bardzo  cię  przepraszam. 
Porozmawiamy kiedy indziej. 

Wydał  jej  się  tak  nieszczęśliwy  i  zagubiony,  że  przymknęła  drzwi,  by  zdjąć  łańcuch,  i 

otworzyła je ponownie. 

– I tak już nie śpię, więc możesz wejść. 
– Jak się czujesz? Czy mam ci podać szklankę wody?
– Mogę  ją  sobie  wziąć  sama – odparła,  a  potem  wprowadziła  go  do  swego  saloniku. 

Kiedy usiadł na kanapie, przysunęła sobie krzesło, by nie znaleźć się zbyt blisko niego. Nie 
była pewna, czy zdoła opanować pokusę i nie poprosi go, by ją objął. – Więc czego chcesz?

Milczał  przez  długą  chwilę.  Kiedy  wreszcie  się  odezwał,  w  jego  głosie  zabrzmiało 

wzruszenie. 

– Nie  bardzo  potrafię  o  tym  mówić,  więc  wybacz,  jeśli  powiem  coś  niemądrego.  Nie 

mogę przestać o tobie myśleć, o tobie i o naszym dziecku. Ja... – Wstał z kanapy i przyklęknął 
na jedno kolano. – Czy wyjdziesz za mnie za mąż?

Kiedy rozmawiali o tym ostatni raz, oznajmił, że zamierza się z nią ożenić, a tym razem 

spytał, czy za niego wyjdzie. Ale nadal nie wspomniał ani słowem o uczuciach. 

Kiedy oświadczał  jej  się  Scott,  zasypał ją  kwiatami  i  pięknymi  słówkami.  Ślubował  jej 

dozgonną  miłość,  nie  zamierzając  dotrzymać  żadnej  ze  swych  obietnic.  Tym  razem  było 
zupełnie  inaczej.  Żadnych  ekstrawaganckich  obietnic,  żadnych  kwiecistych  deklaracji, 
żadnych brylantowych pierścionków. Tylko jedno proste pytanie: „Czy wyjdziesz za mnie za 
mąż?”. 

Propozycja była kusząca. Bardzo kusząca. 
Ale Seb nie  wspomniał  o miłości, co znaczyło,  że  proponuje jej małżeństwo, ponieważ 

czuje  się  winny.  Ponieważ  nie  chce,  by  w  gazetach  ukazały  się  teksty  mogące 
skompromitować jego brata i siostrę. A nie dlatego, że ją kocha. 

Mogła więc udzielić mu tylko jednej odpowiedzi. 
– Przykro mi, Seb, ale nic z tego nie będzie. Chciałabym, żebyś wyszedł. 
Zanim wybuchnę płaczem, pomyślała. Albo co gorsza... Nie, nie chciała, by ją pocieszał. 

Chciała być kochana. 

A jej zdaniem Seb nie był zdolny do miłości. 
– Czy jest coś, co mogłoby cię skłonić do zmiany zdania?
– Nie – odparła cicho. 
– W  takim  razie  zostawiam  cię  w  spokoju.  Wyszła  za  nim  do  przedpokoju,  by założyć 

łańcuch. 

Ale kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. 
„Wybacz, jeśli powiem coś niemądrego”. 
Dlaczego  on  tak  utrudnia  jej  zadanie?  Dlaczego  nie  rozumie,  że  chce  mu  zapewnić 

background image

wolność,  której  tak  bardzo  pragnął?  Wiedziała,  że  postępuje  słusznie,  ale  mimo  to  po  jej 
policzkach spływały łzy. Żałowała, że sytuacja nie wygląda inaczej, że Seb nie nadaje się do 
roli męża i ojca. Że nie może być z nim szczęśliwa. 

Ale musi patrzeć prawdzie w oczy. 
W ciągu następnego tygodnia zachowywali się tak, jakby zawarli zawieszenie broni. Na 

szczęście  mieli  dyżury  w  różnych  porach,  więc  rzadko  dochodziło  do  spotkań  na  terenie 
szpitala. 

Potem  nadszedł  dzień,  w  którym  na  oddział  przywieziono  dwie  ofiary  pożaru, 

siedmioletnią dziewczynkę i dwudziestopięcioletnią kobietę. Obie zdradzały objawy zatrucia 
dymem, a dziecko doznało w dodatku poważnych oparzeń.

Seb  i  Alyssa,  jako  najstarsi  stażem  lekarze,  zostali  wezwani  do  sali  reanimacyjnej.  To 

oznaczało, że będą pracować obok siebie. Alyssa nie miała nic przeciwko temu. Jest przecież 
profesjonalistką. 

– Którą z nich chcesz się zająć? – spytał Seb. 
Przez chwilę kusiło ją, by odpowiedzieć: „Tą kobietą”. Choćby po to, by sprawdzić, czy 

naprawdę Seb daje jej prawo wyboru. Ale wiedziała, jak bardzo nie lubił leczyć dzieci, więc 
postanowiła postąpić wielkodusznie. 

– Zajmę się dzieckiem – powiedziała. – I wezwę specjalistę od oparzeń. 
– Dziewczynka  zapaliła  w  łazience  świeczkę,  bo  chciała  zrobić  niespodziankę  matce  i 

przygotować jej kąpiel – oznajmił jeden z ratowników. – Kiedy zajęły się zasłony, usiłowała 
ugasić ogień o własnych siłach i sama zaczęła płonąć. Mama usłyszała krzyk, więc owinęła ją 
ręcznikiem  i  stłumiła  płomienie.  Któryś  z  sąsiadów  zadzwonił  po  straż  pożarną.  I  dobrze 
zrobił, bo trzeba je było wynieść z mieszkania. 

– Czy nastąpiła utrata przytomności?
– Owszem, ale nie wiem na jak długo. Kiedy przyjechaliśmy, obie już były przytomne. W 

karetce podaliśmy im tlen. Matka ma na rękach oparzenia drugiego stopnia. Dziewczynka ma 
poparzone klatkę piersiową, dłonie i ramiona. 

Obrażenia dziecka były na tyle poważne, że  Alyssa przewidywała konieczność  operacji 

polegającej  na  wycięciu  oparzonych  obszarów  skóry  aż  do  żywej  tkanki,  żeby  gojąca  się  i 
twardniejąca  skóra  nie  utrudniała  małej  pacjentce  oddychania.  Wiedziała  też,  że  osoby 
narażone na działanie ognia w tak niedużym pomieszczeniu jak łazienka mogą ulec zatruciu 
tlenkiem  węgla  i  innymi  gazami,  wydzielanymi  przez  płonące  przedmioty  lub  tkaniny. 
Oczekiwała więc niecierpliwie na przybycie specjalisty od oparzeń. 

– Czy możesz jeszcze raz wybrać numer jego pagera, Fliss? – zawołała do pielęgniarki. 
– Już to robię. 
– A potem spytaj matkę, czy chce kogoś zawiadomić o wypadku. – Wiedziała, że kobieta 

nie będzie w stanie zaopiekować się dzieckiem, gdyż sama wymaga leczenia. 

Skupiła  uwagę  na  dziewczynce.  Musiała  ją  szybko  zaintubować,  zanim  nastąpi 

opuchnięcie  gardła.  Potem  podała  jej  tlen  i  kroplówkę mającą  zapobiec  odwodnieniu,  które 
mogłoby wywołać obrzęk płucny i zapalenie płuc. 

– Czy dodzwoniłaś się do jej ojca? – spytała dyżurną pielęgniarkę. 

background image

– Rozmawiałam z matką. Ona samotnie wychowuje to dziecko. Mieszkają tylko we dwie. 
– Okej. – Alyssa stłumiła nagły przypływ łez. Nie może sobie teraz pozwolić na myślenie 

o tym, jak trudno jest być samotną matką. Jak trudno rozwiązywać problemy bez wsparcia ze 
strony partnera. 

W  tym  momencie  pojawił  się  wreszcie  specjalista  od  oparzeń.  Alyssa  przedstawiła  mu 

sytuację, a potem wraz z nim opatrywała obrażenia dziecka, dopóki jego stan nie stał się na 
tyle stabilny, że można je było przenieść na oddział oparzeń. Matka też czuła się już lepiej, 
więc mogła samodzielnie przejść do sali i usiąść przy łóżku córki. Seb polecił jej, by w razie 
pogorszenia  samopoczucia  natychmiast  zawiadomiła  pielęgniarkę.  Potem  porozmawiał  z 
personelem oddziału oparzeń i poprosił o zwrócenie bacznej uwagi na stan kobiety, u której 
mogły wystąpić spóźnione objawy zatrucia dymem. 

– A ty – zwrócił się do Alyssy – powinnaś skończyć pracę już dwie godziny temu. 
– Przecież  nie  mogłam  odejść  od  pacjentki,  dopóki  nie  stwierdziłam,  że  jej  stan  jest 

stabilny – wykrztusiła Alyssa. Bała się, że Seb zarzuci jej zaraz narażanie na szwank zdrowia 
własnego dziecka. Nie zamierzała informować pracowników szpitala o ciąży przed upływem 
co najmniej trzech miesięcy. 

– Czy możesz wstąpić na chwilę do mojego gabinetu? – spytał Sebastian. 
Zmarszczyła brwi, ale poszła za nim. Zamknął starannie drzwi i podsunął jej krzesło. 
– Chciałem tylko powiedzieć coś, co może da ci do myślenia – rzekł łagodnym tonem. –

To mogłaś być ty. 

– O co ci chodzi?
– O to, że twojemu dziecku może się coś przydarzyć. Niekoniecznie pożar, ale zapalenie 

oskrzeli,  alergia  lub  wypadek.  Jako  samotna  matka  będziesz  musiała  sobie  z  tym  radzić  o 
własnych  siłach.  Możesz  w  dodatku  sama  zachorować.  – Westchnął.  – Dlaczego  się  na  to 
narażasz? Przecież ja chcę być przy tobie i otaczać cię opieką. 

Dlatego, że ci nie wierzę, pomyślała. Seb musiał dostrzec na jej twarzy wyraz nieufności, 

bo nerwowo przesunął dłonią po włosach. 

– Dzięki tobie dowiedziałem się, że nie wszystkie kobiety są takie same – wyznał cicho. –

Kiedy ty zdasz sobie sprawę, że mężczyźni też się od siebie różnią?

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Nie odpowiedziała, a on zacisnął dłonie w ataku bezsilnej złości. 
– Alyssa, każde spotkanie z tobą doprowadza mnie do szału. Chcę cię dotykać. Jedna noc 

to za mało. Jestem pewien, że nasz związek mógłby być udany. 

– A  ja  wiem,  że  byłby  skazany  na  niepowodzenie – odparła  i  wyszła  z  pokoju,  zanim 

zdążył odpowiedzieć. 

Zdał sobie sprawę, że musi ją w jakiś sposób przekonać o szczerości swoich intencji. Ale 

jak  to  zrobić?  Po  doświadczeniach  z  pierwszym  mężem  nie  wierzyła  w  zapewnienia  o 
dozgonnej  miłości.  Kwiaty,  czekoladki,  pluszowe  misie...  to  też  nie  wchodzi  w  rachubę. 
Doszedł do wniosku, że musi wymyślić jakiś inny sposób. I to jak najszybciej. 

Alyssa nie widziała Seba przez następne cztery dni, bo ich dyżury przypadały w innych 

terminach.  Nie  chciała  przyznać  sama  przed  sobą,  jak  bardzo  za  nim  tęskni.  Nie  wiedziała, 
skąd wzięła tyle sił, by wyjść z gabinetu Seba podczas ostatniej rozmowy. Ale była pewna, że 
postąpiła słusznie. Jemu chodzi tylko o seks, a ona pragnie czegoś więcej. 

Kiedy jednak czwartego dnia od tego spotkania usłyszała dzwonek do drzwi, w jej sercu 

obudziła  się iskierka nadziei. Ale to  nie był  on,  tylko ktoś  bardzo  do niego podobny. Ktoś, 
kogo znała i lubiła. 

– Cześć, Alyssa – powiedziała Vicky. – Byłam w tej okolicy, więc postanowiłam złożyć 

ci wizytę. 

– Bardzo się cieszę. Czy napijesz się kawy?
– Chętnie. 
Alyssa weszła do kuchni i włączyła ekspres, usiłując zapomnieć o tym, że zapach kawy 

przyprawia  ją  o  mdłości.  Ale  po  chwili  zrobiło  jej  się  niedobrze,  więc  musiała  pobiec  do 
łazienki. Kiedy z niej wyszła, Vicky podała jej szklankę wody. 

– Dzięki – wyszeptała słabym głosem. 
– Seb  nie  wspominał  mi  o  zatruciu  żołądkowym,  które  dziesiątkuje  oddział,  więc 

domyślam się, że zapach kawy wywołuje u ciebie torsje z innego powodu. Co na to mówi mój 
brat?

– Jestem zaskoczona, że ci o tym nie wspomniał. 
– Była pewna, że Vicky złożyła jej wizytę na prośbę Sebastiana i zamierzają nakłaniać do 

nadania dziecku jego nazwiska. 

– On nie zdradza mi swoich wszystkich tajemnic – z uśmiechem odparła Vicky. – Od jak 

dawna jesteś w ciąży?

– Od jakichś ośmiu tygodni. 
– To  wspaniale.  Zawsze  marzyłam  o  tym,  żeby  zostać  ciotką.  Mam  zapas  starych 

dowcipów, które pragnę przekazać następnemu pokoleniu. – Spojrzała badawczo na Alyssę. –
Mam nadzieję, że mój brat zamierza się zachować jak uczciwy człowiek. 

– Owszem, ale ja nie chcę wychodzić za niego za mąż – odparła Alyssa. 
– Dlaczego?

background image

– On nie lubi dzieci, a ja nie wyobrażam sobie,  żeby potrafił wyrzec się innych kobiet. 

Jego notes z telefonami musi być tak gruby jak londyńska książka telefoniczna. 

– Hm,  przyznaję,  że  ma  opinię  playboya,  ale  dotąd  nie  widziałam,  żeby  był  w  kimś 

zakochany. 

– Bo on unika bliskich związków. 
– Nie to miałam na myśli – wyjaśniła Vicky. – Chciałam powiedzieć, że jest zakochany w 

tobie. 

– We mnie? – wykrztusiła Alyssa. – Przecież... my się nawet nie spotykaliśmy!
– O ile wiem, dzieci nie biorą się z niczego – przypomniała jej z uśmiechem Vicky. 
Alyssa miała ochotę zapaść się pod ziemię. Sama przyznała się siostrze Seba do tego, że 

ich zbliżenie miało charakter przygody. 

– Seks nie ma dla niego większego znaczenia. 
– Tak było, ale teraz jest inaczej. Ty jesteś dla niego jedyną kobietą na świecie. To samo 

mówi  Sophie.  Obie  uważamy,  że  jesteście  dla  siebie  stworzeni.  Ale  ja  wiem,  że  Seb  ma 
skomplikowany charakter, więc nie mam ci za złe tego, że się boisz tego związku i wybierasz 
łatwiejszy  model  życia.  – Odstawiła  filiżankę  na  stół.  – Wyglądasz  na  zmęczoną,  więc 
odpocznij. Do widzenia. 

– Dziękuję ci za wizytę. 
– Nie ma za co. – Vicky podeszła do drzwi i zatrzymała się. – Alysso, zdaję sobie sprawę, 

że  nie  chcesz  dzielić  życia  z  Sebastianem,  ale  chyba  mi  pozwolisz  wpadać  do  siebie  po 
urodzeniu dziecka? Marzę o tym, żeby poznać mojego bratanka lub bratanicę. 

I powiedzieć jemu lub jej, że ma rodzinę, na którą zawsze może liczyć. 
Rodzinę.  To,  czego  Alyssie  zawsze  brakowało.  Matka  nie  miała  wyboru – jej  ojciec  i 

dziadkowie nie chcieli utrzymywać z nimi kontaktów. 

Ale  jej  dziecko  będzie  w  innej  sytuacji.  Zarówno  ojciec,  jak  i  ciotka  chcą  się  z  nim 

widywać. 

Czy jej nieufność wobec zapewnień Seba jest naprawdę dowodem braku odwagi? Czy jej 

dziecko nie będzie miało kiedyś do niej pretensji o to, że nie chciała zaufać jego ojcu? Czy 
nie uzna tego za przejaw egoizmu?

– Będę z tobą w kontakcie – obiecała. 
– Doskonale. A gdybyś chciała, żeby ktoś ci towarzyszył podczas badań prenatalnych, po 

prostu do mnie zadzwoń. 

Alyssa była tak wzruszona, że nie mogła wydobyć z siebie głosu. Vicky, której przecież 

prawie nie znała, traktowała ją tak, jakby była jej bratową. Członkiem najbliższej rodziny. 

Tak  czy  owak  straciłam  już  swoją  szansę,  pomyślała,  zamykając  drzwi.  Seb  nie 

oświadczy mi się po raz rugi. Jest na to zbyt dumny. A poza tym Vicky się myli. On mnie 
wcale nie kocha. Chodzi mu tylko o seks. Do diabła, chyba popełniłam jakiś błąd. 

Przypomniała  sobie,  że  ma  do  załatwienia  jeszcze  jedną  sprawę – że  musi  odbyć 

rozmowę, którą do tej pory odkładała na później. 

Jej matka podniosła słuchawkę już po trzecim dzwonku. 
– Witaj, kochanie – rzekła Kathy Ward. – Dawno się do mnie nie odzywałaś, więc pewnie 

background image

byłaś zajęta. Ale mam nadzieję, że nie pracujesz zbyt ciężko. 

– Mamo, czy ty siedzisz?
– Tttak – odparła z niepokojem pani Ward. – Dlaczego pytasz?
– Chcę ci powiedzieć coś ważnego. Ale nie wiem, jak się do tego zabrać. 
– Najlepiej  zacznij  od  początku.  Czy  coś  się  stało?  Może  chcesz,  żebym  do  ciebie 

przyjechała?

– Tak i nie – wyjąkała Alyssa. – Mamo, jestem w ciąży. 
– I jak się z tym czujesz, kochanie? – spytała Kathy po chwili ciszy. 
– Sama nie wiem. Wszystko to jest bardzo trudne. 
– Zadzwonię do mojego szefa i wezmę kilka dni wolnego. Pojadę do Londynu z samego 

rana... 

– Nie  musisz – zaprotestowała  Alyssa.  – Nic  mi  nie  jest.  Chciałam  ci  tylko  o  tym 

powiedzieć. 

– A co na to ojciec dziecka? Czy już o tym wie?
– Tak. Zaproponował mi małżeństwo. A ja odmówiłam. 
– Czy się kochacie?
– To... jest bardzo skomplikowane. 
– Więc ma żonę?
– Nie, to nie jest ten rodzaj komplikacji. 
– Wybacz mi, że obudziłam w tobie niedobre wspomnienia. Czy go kochasz?
– Tak. 
– Ale myślisz, że on cię nie kocha. 
– On nie znosi dzieci. Nie sądzę, żeby nadawał się do rodzinnego życia. 
– Czy zamierzasz urodzić to dziecko?
– Tak. Wiem, że to nie będzie łatwe. Ale nie chcę usuwać ciąży. 
– Będę przy tobie i we wszystkim ci pomogę – obiecała Kathy. – Wiem, że pokocham to 

maleństwo tak samo, jak kocham ciebie. Z Newcastle nie jest tak daleko do Londynu. Mogę 
się nim opiekować, kiedy będziesz zajęta. 

Alyssa  odkryła  ze  zdziwieniem,  że  matka  wydaje  się  zadowolona,  choć  jej  córka  ma 

samotnie wychowywać dziecko. Tak samo jak ona. 

– Nigdy  nie  żałowałam  tego,  że  się  urodziłaś – oznajmiła  Kathy,  jakby  czytając  w  jej 

myślach. – Ani przez sekundę. 

– Dziękuję, mamo. 
– Ale były chwile, w których żałowałam, że nikogo przy mnie nie ma. Kogoś, kto mógłby 

się  ze  mną  cieszyć  twoim  pierwszym  uśmiechem,  pierwszym  zębem,  pierwszym  słowem, 
pierwszym krokiem. Kogoś, kto trzymałby mnie za rękę, kiedy byłaś chora, a ja wpadałam w 
panikę. 

Właśnie  to  proponował jej Sebastian. Przynależność do dużej  rodziny, której  ona nigdy 

nie miała. 

– Nie  oceniaj  wszystkich  mężczyzn  przez  pryzmat  twojego  ojca  i  Scotta – poradziła 

Kathy. – On może się okazać lepszym mężem i ojcem, niż przypuszczasz. Niektórzy ludzie 

background image

nie lubią cudzych dzieci, ale kochają własne. 

– Nie udało mi się ze Scottem, więc jaką mam gwarancję, że tym razem wszystko będzie 

dobrze?

– W miłości nie ma żadnych gwarancji, kochanie. Ale istnieje jedna niezawodna próba. 

Czy powierzyłabyś mu swój najcenniejszy skarb?

Sama nie wiem, czy mogłabym oddać w jego ręce swoje serce, pomyślała Alyssa. 
– Tylko ty znasz odpowiedź na to pytanie – dodała Kathy. – Ale pamiętaj, że cię kocham. 

I  w  razie  potrzeby  przeniosę  się  do  Londynu,  żeby  ci  pomagać.  Cieszę  się,  że  mi  o  tym 
powiedziałaś. I gratuluję. 

Mama przyjęła to lepiej, niż oczekiwałam, pomyślała Alyssa, więc dlaczego mam ochotę 

się rozpłakać?

Cały szpital aż huczał od plotek. 
Sebastian  sprzedaje  jaguara  E.  Krążyły  najróżniejsze  pogłoski – że  przegrał  fortunę  w 

kasynie i potrzebuje gotówki, że zamienia samochód na bardzo szybki motocykl, że zamówił 
w fabryce nowego aston martina. 

Alyssa  nie  brała  udziału  w  tych  spekulacjach.  Ale  gdy  dowiedziała  się,  że  sprzedaje 

również swoje mieszkanie, zrobiło jej się przykro. Według krążących po szpitalu plotek miał 
objąć jakieś prestiżowe stanowisko za granicą. Wydawało jej się to prawdopodobne. Seb jest 
na tyle bystry, że może zdobyć każdą posadę, na jakiej mu zależy. A dodatkową motywacją 
do wyjazdu mogłoby być to, że chce znaleźć się jak najdalej od niej oraz dziecka. Co byłoby 
dowodem na to, że miała rację, nie darząc go zaufaniem. 

Seb  doszedł  do  wniosku,  że  jest  to  jego  szczęśliwy  dzień.  Gdy  tylko  postanowił 

przezwyciężyć niechęć do leczenia dzieci, los zesłał mu małego pacjenta. 

Chłopczyk  trząsł  się  ze  strachu,  bo  wpadła  mu  do  ucha  jakaś  muszka.  Słyszał  jej 

brzęczenie i był przekonany, że wgryza mu się w mózg. 

Wiedział, że musi postępować ostrożnie. Gdyby posłużył się jakimś twardym narzędziem, 

jeden nieostrożny ruch mógłby spowodować uszkodzenie ucha środkowego. Czuł też, że musi 
uspokoić dziecko, zanim przystąpi do zabiegu. Ale jak to zrobić? Nie miał pojęcia, co lubią 
czteroletni chłopcy. Kiedy on sam był mały, fascynowały go owady i pająki. Pająki... pająki 
zjadają muszki. Postanowił podjąć próbę. 

– Wiesz co? – spytał. – Mam taki czarodziejski płyn, który wypłoszy tę muchę z twojego 

ucha. 

– I nie wygryzie mojego mózgu?
– Nie zdąży ci nic zrobić. Jak masz na imię?
– Mikey. 
– Posłuchaj,  Mikey.  Zajrzę  teraz  do  twojego  ucha  specjalną  latarką,  żeby  zobaczyć,  ile 

płynu trzeba do niego wlać. Zrobię to bardzo szybko. Taaak. Jesteś bardzo dzielny, Mickey. –
Zgodnie  ze  swymi  oczekiwaniami  dojrzał  w  świetle  wziernika  małą  muszkę.  – No  dobrze. 
Teraz zaczniemy czary. Połóż się na boku i trzymaj głowę w taki sposób, żebym mógł dostać 
się do ucha. Zgoda?

background image

Mikey kiwnął głową, a jego matka podeszła bliżej i wzięła go za rękę. 
– Wspaniale. Teraz wypowiedz jakieś magiczne słowo. 
– Abrakadabra?
– Super.  Zamknij  oczy,  żeby  magia  lepiej  działała.  – Nie  chciał,  żeby  Mikey  dojrzał 

pipetkę z oliwą i wpadł w panikę. – Poczujesz, jak czarodziejski płyn wpływa do twego ucha 
kropla po kropli. A teraz wlejemy drugą porcję. – Była to po prostu ciepła woda, która miała 
wypłukać  owada.  Seb  często  stosował  w  takich  przypadkach  ten  prosty  sposób,  unikając 
technik inwazyjnych, które mogłyby wystraszyć dziecko i doprowadzić do jego skaleczenia. 

Najważniejsze było to, żeby chłopiec zachowywał się spokojnie. Przypomniał sobie bajki, 

które  opowiadała  dzieciom  Alyssa  na  ślubie  Charliego,  ale  on  nie  znał  żadnych  opowieści. 
Postanowił spróbować innej metody. 

– Jeśli  chcesz,  żeby  magia  działała  skutecznie,  musisz  zaśpiewać  mi  jakąś  piosenkę  o 

owadach. Czy znasz coś takiego?

– Nie – zachrypiał Mikey. 
– W takim razie ja ci coś zaśpiewam. – Pamiętał z przedszkola tylko jedną  piosenkę, o 

Starym MacDonaldzie. – Musisz powtarzać za mną jej słowa. 

– Zgoda – powiedział Mikey. 

Alyssa  usłyszała  dochodzący  z  sali  zabiegowej  męski  głos.  Ktoś  śpiewał  pięknym 

tenorem piosenkę o Starym MacDonaldzie, tyle że słowa były trochę inne. Zamiast zwierząt 
występowały w tekście najróżniejsze owady. 

To  musi  być  ktoś,  kto  umie  postępować  z  dziećmi,  pomyślała  z  uznaniem.  Śpiew  jest 

doskonałym  sposobem  odwrócenia  ich  uwagi.  Miała  wrażenie,  że  słyszy  głos  Seba,  ale 
wiedziała,  że  to  niemożliwe.  Przecież  on  nigdy  nie  wpadłby  na  pomysł,  żeby  uspakajać 
przerażone dziecko za pomocą piosenki. 

Kiedy  jednak  zajrzała  do  sali  zabiegowej  i  zobaczyła,  że  Seb  wręcza  małemu  chłopcy 

specjalne  odznaczenie  za  odwagę,  omal  się  nie  rozpłakała.  Czuła,  że  ten  mężczyzna  byłby 
wspaniałym  ojcem.  Tyle  że.  nie  chce  już  mieć  nic  wspólnego  ani  z  nią,  ani  z  dzieckiem. 
Wyjeżdża za granicę. 

– Dzień dobry, Alysso – powiedział, uśmiechając się do niej przyjaźnie. 
– Dzień dobry. Słyszałam, że należą ci się gratulacje z powodu nowej posady. 
– Widzę, że szpitalni plotkarze są przerażająco dobrze poinformowani. 
A więc to prawda. Seb opuszcza kraj. 
– Podobno jedziesz do Ameryki. 
– Do  Ameryki?  Nie.  To  nie  jest  w  gruncie  rzeczy  nowa  posada.  Raczej  rozszerzenie 

moich  dotychczasowych  kompetencji.  Czy  możesz  zajrzeć  na  chwilę  do  mojego  gabinetu? 
Chcę z tobą porozmawiać w cztery oczy. 

Gdy weszli do pokoju, zamknął drzwi i wskazał jej krzesło, a sam oparł się o ścianę. 
– Dlaczego sądzisz, że wyjeżdżam?
– Sprzedajesz mieszkanie i jaguara. 
– Oczywiście.  Potrzebuję  lepszego  samochodu.  Bardziej  bezpiecznego.  Takiego,  w 

background image

którym zmieści się fotelik dla dziecka. 

Fotelik dla dziecka? Czyżby zamierzał dochodzić swoich praw na drodze sądowej?
– A mieszkanie jest pozbawione ogrodu. Muszę mieć miejsce na huśtawkę i zjeżdżalnię. 
– Przecież... przecież ty nie chcesz mieć dzieci. 
– Nie  chciałem.  Nigdy  nie  umiałem  z  nimi  postępować.  Ale  teraz  jest  inaczej.  Mam 

zostać  ojcem.  Nawet  jeśli  odmówisz  umieszczenia  mojego  nazwiska  na  akcie urodzenia,  to 
będzie moje dziecko. A jeśli chodzi o nową pracę, to mam zostać koordynatorem do spraw 
współpracy  między-oddziałowej.  W  ten  sposób  lekarze  będą  mogli  poszerzyć  swoje 
doświadczenia. 

To był znakomity pomysł, a Seb ma wystarczającą siłę przebicia, by go zrealizować. 
– Na czym ma polegać ta współpraca?
– Chcę  zacząć  od  pediatrii  i  odbyć  staż  na  tym  oddziale.  Już  czas,  żebym  się  nauczył 

nawiązywać kontakt z dziećmi. Zanim przyjdzie na świat nasze dziecko, będę miał odrobinę 
doświadczenia, więc może sprawdzę się w roli ojca. 

– Ale ja nie pozwolę ci na to, żebyś mi je odebrał. 
– Nie  mam  takiego  zamiaru.  Skąd  ci  to  przyszło  do  głowy?  Po  prostu  nadeszła  pora, 

żebym wydoroślał. Mam trzydzieści dwa lata. Nie mogę się zachowywać jak student, wolny 
od jakichkolwiek zobowiązań. 

– Przecież zawsze unikałeś leczenia dzieci. Nie chciałeś ich mieć. 
– Tak. Za bardzo  mi przypominały o... – Skrzywił  się i  przesunął dłonią po włosach. –

Wiem, że to okropnie zabrzmi, ale masz prawo się dowiedzieć. Jako dziecko zawsze czułem 
się  niepotrzebny.  Charlie,  jako  spadkobierca,  miał  bliski  kontakt  z  ojcem.  Vicky  była 
dziewczynką,  a  Mara...  Mara  była  na  tyle  głupia,  że  chciała  ją  wychować  na  panienkę  z 
dobrego domu. Vicky chciała być lekarzem. Nie znosiła lekcji tańca i innych bezsensownych 
zajęć, do których zmuszała ją matka. A ja byłem piątym kołem u wozu. Dlatego nie chciałem 
mieć dzieci. Żeby nigdy nie czuły się niepotrzebne i mało ważne. Ludzie, których kocham, są 
dla  mnie  najważniejsi  na  świecie,  ale  nie  umiem  tego  okazywać.  – Westchnął.  – Będę 
okropnym  ojcem.  Jeśli  urodzi  się  dziewczynka,  będę  przesłuchiwał  jej  adoratorów.  Jeśli
będziemy  mieli  chłopca,  zamierzam  badać  przeszłość  jego  przyjaciółek.  Będę  wszystko 
kontrolował. 

– Myślę, że  będziesz lepszym ojcem, niż  przypuszczasz – powiedziała, rozbrojona jego 

szczerością. 

– Naprawdę tak uważasz?
– Owszem. Jestem umówiona o czwartej na badania prenatalne. Czy chcesz pójść tam ze 

mną i zobaczyć nasze dziecko?

– Powiedziałaś „nasze dziecko”... A więc jesteś gotowa uznać, że mam do niego prawa?
– Powiedziałeś  kiedyś,  że  nie  jesteś  taki  jak  mój  ojciec  i  mój  były  mąż.  Miałeś  rację. 

Jesteś uczciwy. 

Widząc w jej oczach łzy, podszedł do niej, przyklęknął na podłodze i serdecznie ją objął. 
– Alysso,  nie  płacz.  Ja  nie  mam  zamiaru  do  niczego cię  zmuszać.  Nie  chcę  odebrać  ci 

dziecka, ale chcę... żebyś była ze mną. Jako partnerka. Nie proponuję ci małżeństwa, bo już 

background image

dwukrotnie mi odmówiłaś, więc straciłem nadzieję. Zresztą ślub jest tylko symbolem. Kartką 
papieru, którą można podrzeć. Ale nie możesz podrzeć tego. – Chwycił ją za rękę i położył jej 
dłoń na swoim sercu. – Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Dzięki tobie zdałem sobie 
sprawę, że chcę być czymś więcej niż tylko playboyem. 

– Wcale nie jesteś playboyem, Seb. 
– Czy to znaczy, że zmieniłaś zdanie i zgodzisz się za mnie wyjść? – spytał z nadzieją w 

głosie. 

– Ale nie chcę uroczystego wesela. 
– Nie  musimy  go  urządzać.  Jeśli  masz  ochotę,  możemy  wziąć  ślub  na  jakiejś  odległej 

szkockiej wysepce. Tylko powiedz „tak”, bo bez ciebie moje życie nie ma sensu. 

Alyssa dostrzegła ból w jego oczach. Wiedziała, że on naprawdę chce spędzić z nią życie. 

I wierzyła, że nie będzie jej do niczego zmuszał. Chwyciła go za rękę i położyła jego dłoń na 
swoim brzuchu. 

– Czy wiesz, że miną jeszcze trzy miesiące, zanim poczujemy jego ruchy?
– Nigdy nie przypuszczałem, że można kogoś tak kochać... – mruknął Seb. – Teraz już to 

wiem. I jestem trochę przerażony. 

– Ja  też.  To  wszystko  miało  wyglądać  inaczej.  Nie  miałam  zamiaru  zakochać  się  w 

playboyu. 

Sebastian spojrzał na nią badawczo. 
– Czy mówisz poważnie? Naprawdę się we mnie zakochałaś?
Alyssa kiwnęła potakująco głową. 
– Mam  nadzieję,  że  nasze  dziecko  będzie  miało  coś,  czego  my  byliśmy  pozbawieni. 

Rodziców,  którzy  będą  się  kochać  i  żyć  pod  jednym  dachem  aż  do  dziewięćdziesiątki. 
Rodziców, którzy będą kochać swoje dziecko. 

– Będę popełniał błędy – ostrzegł ją Seb. – Nie jestem ideałem. 
– Wszyscy  popełniamy  błędy – odparła,  wzruszając  ramionami.  – Ale  ty  potrafisz 

wyciągać z nich wnioski. Nauczysz się przewijać dziecko. 

– Będę  mu  zmieniał  pieluszki.  Nigdy  nie  opuszczę  naszego  dziecka, naszych  dzieci.  I 

zawsze będę przy tobie. 

– To wszystko, czego pragnę – wyszeptała ze wzruszeniem Alyssa. 

background image

EPILOG

O  czwartej  po  południu  leżała  na  szpitalnym  łóżku.  Jej  odsłonięty  brzuch  pokryty  był 

specjalnym żelem. Seb siedział obok niej i trzymał ją za rękę. 

Nagle ekran aparatu ożył. 
– To jest nasze dziecko... – szepnął Seb. Pielęgniarka obsługująca aparaturę pokazała im 

małą pulsującą plamkę, czyli serce dziecka. 

– Wszystko  wygląda  doskonale – oznajmiła  z  uśmiechem.  – Jest  pani  w  dziewiątym 

tygodniu ciąży. Czy zrobić państwu wydruk obrazu, który widać na monitorze?

– Och, tak, bardzo proszę – odparł Seb. – To będzie pierwsza fotografia naszego dziecka. 

Zamierzam ją wgrać do komputera i zawsze nosić odbitkę w portfelu. 

– Więc chcesz powiadomić o wszystkim cały oddział? – spytała Alyssa. 
– Zrobimy to razem. Kiedy uznasz, że nadszedł stosowny moment. 
Pielęgniarka podała im wydruk, a Seb delikatnie dotknął go końcami palców. 
– Nasze dziecko – wyszeptał ze wzruszeniem. Wyszli z gabinetu i w milczeniu dotarli na 

parking. 

Seb otworzył jej drzwi samochodu, a potem usiadł obok niej i oparł czoło o kierownicę. 
– Nie  spodziewałem  się,  że  jest  we  mnie  tyle  miłości – zauważył  cicho.  – Ze  w  moim 

sercu znajdzie się miejsce i dla ciebie, i dla dziecka. 

Zrozumiała, o co mu chodzi. W sercu jego ojca i matki nie było dla niego miejsca. A on 

żywił  obawę,  że  taka  sytuacja  może  się  powtórzyć.  Wyciągnęła  rękę  i  pogłaskała  go  po 
głowie. 

– Seb, ja będę okazywać miłość dziecku i będę zawsze kochać ciebie. Ale chcę, żebyś mi 

coś obiecał. 

– A mianowicie?
– Miłość, szacunek i wierność. 
Milczał przez chwilę, a potem wziął ją w ramiona i czule ucałował. 
– Oczywiście, kochanie. Obiecam ci to bardzo niedługo. Zanim zdążysz zmienić zdanie. 
– Ja nie zamierzam zmieniać zdania. 
– To dobrze, bo nasz związek będzie nierozerwalny – rzekł z uśmiechem, a ona spojrzała 

mu w oczy i poczuła pewność, że mówi prawdę.