Serce z Obsydianu Rozdział 7

background image

Rozdział 7

Anthony był tym, który pierwszy się odezwał: „Czy wirus może zostad zatrzymany?”

„Umysł Sieci buduje barykadę, która sprawi, że ludzie nie będą mogli przedostad się na

tamten teren, ale nie sądzę, że powstrzyma to samego wirusa.” Kaleb miał teorię na temat
„lekarstwa”, ale nie planował dzielid się nią z Anthonym i Nikitą dopóki nie będzie miał pewności, że
bezproblemowo przejmie Sied.

„Ty,” powiedział do Nikity, „możesz mied pewne interesujące spostrzeżenia.” Nigdy nie

potwierdziła swojej zdolności związanej z mentalnymi wirusami, ale wszyscy uczestniczący w tej
rozmowie wiedzieli, że istnieje.

Trzeba przyznad, lekko skinęła głową. ”Zrobię rekonesans dziś w nocy.”

„Jeżeli zainfekowanie regionu Światła Słonecznego zajęło tyle czasu,” powiedział Anthony,

siwe refleksy lśniły w świetle lampki, „musi to byd powoli postępująca choroba.”

„Odczyty wskazują, że przybiera na sile, ale nie na szybkości,” potwierdził Kaleb. „Musimy

dalej prowadzid badania, ale Czyści Psi, jak na razie, stanowią większe niebezpieczeostwo.”

Gdy Kaleb skooczył mówid, Nikita spojrzała na Anthony’ego i był to cichy rodzaj komunikacji,

nie mającej nic wspólnego z telepatią. Jeszcze raz zastanowił się, jak blisko ta dwójka ze sobą
współpracowała. Nie, żeby to miało znaczenie. Chociaż Nikita i Anthony byli niesamowicie silni
zarówno gospodarczo jak i finansowo, nie mogli go powstrzymad. Nikt nie mógł.

Nie teraz.

Byd może dwa lata temu. Jednak teraz – dzięki leopardom i wilkom mieszkającym w regionie

Nikity, którzy nigdy nie dowiedzą się jaką rolę odegrali w jego życiu – jego moc dojrzała do pełnego
potencjału w międzyczasie. Jej skala mogłaby doprowadzid do szaleostwa kogoś innego; Kaleba
przewagą było to, że miał już swoją chwilę szaleostwa w dzieciostwie i przetrwał.

To czy był przy zdrowych zmysłach to już inna kwestia.

„Jeśli pozwolicie,” powiedział zanim Nikita lub Anthony mogli zareagowad na jego wzmiankę

o Czystych Psi, „mam inne sprawy do załatwienia.” Opuścił biuro nie czekając na odpowiedź.
Skontaktował się z Tatianą i Ming’iem za pośrednictwem Sieci Psi i podzielił się z nimi tymi samymi
informacjami co z Nikitą i Anthonym. Shoshanna Scott była bardzo cicha, ale Kaleb miał
niezawodnych szpiegów w jej szeregach.

Nie zamierzał marnowad czasu na ex-Radnych.

Sahara jeszcze spała gdy wrócił na taras. Miał już się obrócid i odejśd, kiedy jej oczy otworzyły

się trzepocząc, północne oczy zdawały się patrzed przez niego na okrutną tajemnicę, która naznaczyła
go jako podobnego do Mrocznego Umysłu.

background image

„Otworzyłam książkę,” powiedziała, rozprostowując nogi z niemal kocią gracją, którą nabyła

jako nastolatka, uczęszczając na lekcje taoca. Podobno miały one budowad muskulaturę i poczucie
równowagi.

Wyjaśnienia te sprawiały, że nikt nie patrzył na nią podejrzliwie, ale kłamały. Sahara po

prostu uwielbiała taoczyd.

„Nienawidzę matematyki.”

Zsuwając kurtkę na jej senny szept, teleportował ją do biura, a następnie rozpiął mankiety i

podwinął je, wsuwając spinki do kieszeni. Jego lewe ramie nosiło znak – bliznę –i było to znamię,
który musiała zobaczyd teraz, gdy jej umysł nie był już zdezorientowany, jak zeszłej nocy. Musiał
wiedzied czy sobie przypomniała.

„Matematyka nigdy nie była twoją mocną stroną,” powiedział, gdy jej oczy spojrzały na bliznę

bez zrozumienia. „Ale ostatecznie mówiłaś dziesięcioma językami z dziecinną łatwością. Francuski,
hiszpaoski, hindi, mandaryoski, suahili, arabski i węgierski wymieniając tylko kilka.”

„Naprawdę?” zapytała z iskrą w oku, gdy przesunęła się na leżaku w cichym zaproszeniu.

Przyjmując je, usiadł na krawędzi tyłem do niej z rękami na kolanach… i przypomniał sobie

siedem lat czekania na jej powrót, niezliczone dni spędzone na tarasie wpatrując się w wąwóz, gdy
racjonalne części jego umysłu próbowały pokonad szaleostwo, wynikające z myśli o jej
prawdopodobnej śmierci.

Wąwóz, głęboki i bez dna, nie istniał dopóki pierwszy raz nie wyobraził sobie jej możliwej

śmierci. „Odpoczęłaś?”

„Mhmm.” Odpowiadając bez słów, oparła się o jego plecy, naznaczając go ciepłem przez

cienka bawełnę koszuli.

Kaleb pozostał bez ruchu, dotyk był tak rzadki w jego życiu, że stał się nieznany.

„Moje ciało,” wyszeptała, kładąc rękę na jego ramieniu, „cierpi, pragnąc kontaktu z inną

żyjącą istotą.”

Kaleb zmusił swoje mięśnie do rozluźnienia, jeden po drugim. Jej zaufanie było decydujące –

jeżeli to było potrzebne, żeby je zdobyd, to poradzi sobie ze zmysłowym przeciążeniem.
„Zmiennokształtni,” powiedział cicho, „mają koncepcję nazwaną przywilejami skóry.”

Jej palce dotknęły jego karku, wysyłając niemalże bolesny prąd, jakby jego ciało z trudem

przetwarzało taką ilośd wrażeo. „Skąd to wiesz?” Ochrypłe słowa, jej ręka przesunęła się na jego talię.

Nikt nie trzymał go tak od…wieków. „Mam,” walczył nawet, żeby utrzymad jeden ton, „wielu

informatorów.” Faktem było, że postawił sobie za cel odkrycie wewnętrznej struktury stad
Zmiennokształtnych – wiedza była siłą i dawała kontrolę.

Trzymając ręce na jego brzuchu, powiedziała „Przywileje skóry… opowiedz mi o nich.”

background image

„Na najbardziej podstawowym poziomie odnoszą się do tego jak wiele kontaktu ma jeden

Zmiennokształtny z drugim,” powiedział, ledwo sobie ufając, gdy badał delikatne jej nadgarstek, jej
skóra taka miękka. „Zmienni są zmysłową rasą, ale nie zakładają pozwolenia na dotyk. Jest to
uważane za dar i przywilej.” Ta koncepcja oddziaływała na Kaleba w sposób jakiego Zmienny nie
mógłby nigdy zrozumied.

Sahara byłą cicho przez kilka minut, jej oddech był jedynym dźwiękiem we wszechświecie.

„Czy dzieliłeś z kimś przywileje skóry?” spytała w koocu, kładąc rękę na jego udzie nadgarstkiem do
góry, jakby zapraszając do ataku na wrażliwą częśd.

Mięśnie jego ud zesztywniały, Kaleb zwinął palce, rozprostował je… i przesunął kciukiem po

delikatnych żyłkach widocznych przez skórę. „Tak,” powiedział, wspominając o przeszłości, którą
znała tylko jedna osoba poza nim. „Dawno temu.”

Sahara rysowała palcem po jego łopatkach, zanim przeniosła rękę na dół pleców w

pieszczocie, która sprawiła, że kilka kamieni zsunęło się w dół wąwozu. „Twoja Cisza była popękana.”

Zdyscyplinował swoje Tk, ale nie uwolnił jej nadgarstka. „Tak.” Kosztem tego były rzeki

gorącej krwi spływające po tanich hotelowych prześcieradłach, podczas gdy w powietrzu unosił się
zapach palonego mięsa. Było to wspomnienie wypalone w każdej komórce ciała, jedno ze zdarzeo,
przez które, gdy Sahara sobie przypomni, zda sobie sprawę z tego kim jest na prawdę pod
eleganckimi garniturami i płaszczem cywilizacji.

Kiedy ten czas przyjdzie dobry człowiek puściłby ją wolno, ale on nie był dobrym człowiekiem.

Sprowadzałby ją z powrotem raz za razem. Bez względu na jej przerażenie. Dopóki jej zdolnośd nie
wzrosłaby do poziomu psychicznego spięcia. „Musisz był głodna.” Wypuścił jej nadgarstek, zimna,
twarda prawda żyjąca w nim zmusiła go, by stad się niewzruszalnym jak tarcza, którą umieścił wokół
niej. „Czy jesteś gotowa, żeby coś zjeśd?”

„Czy mogę prosid więcej nektaru z mango?” spytała nadal gładząc jego plecy, ale on wiedział,

że było to tylko złudne zaufanie zrodzone z rozbitego umysłu.

Teleportował napój, o który prosiła i obrócił się lekko, przelewając sok do szklanki. „Musisz

zjeśd coś solidniejszego.”

Sahara nie sprzeczała się, kiedy przyniósł jedzenie, a potem usiadł z nią, gdy jadła tyle ile

mógł znieśd jej żołądek. Była to porcja dla ptaszka, ale świadomośd, że będzie jadła wiele małych
posiłków przez cały dzieo, sprawiała, że nie komentował tego. Kiedy podała mu jabłko, pociął je dla
niej i zjadł kawałek, który mu dała.

To była cicha i nieoczekiwana przerwa, która trwała siedem następnych dni – tydzieo kiedy

Sahara spała często i głęboko, jadła pożywne i smaczne posiłki, o które Kaleb upewnił się, że będą
zawsze dostępne. Delikatnie dwiczyła swoje ciało w ruchach, które rozpoznał z jej lekcji taoca, nawet
jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy; i rozmawiała z nim bez strachu.

Upewnił się, że był w domu prawie cały czas, gdy nie spała, dbając o sprawy służbowe, w tym

spotkania ze Strzałami, gdy odpoczywała. Stało się jasne, że osoba odpowiedzialna za Perth miała

background image

specjalistyczną pomoc w zacieraniu śladów, ale Kaleb nie miał wątpliwości, że Strzały dopadną jego –
albo ją.

Kaleb miał inne priorytety.

Od czasu do czasu, Sahara znajdowała go na tarasie i opierała swoje ciało o niego, gdy

rozmawiali. Zdając sobie sprawę, że był to przejściowy etap, który może zostad błyskawicznie
zburzony przez przeszłośd, nie próbował jej unikad. Kiedy nie doczekał się dalszych nacisków o
informacje o sobie lub sytuacji, Kaleb zrozumiał, że podświadomie izolowała się od rzeczywistości
dając sobie czas do leczenia. Wszystko zmieniło się ósmego dnia.

* * *

Sahara poszła do łóżka ze wspomnieniem dotyku umięśnionego ciała Kaleba przy jej ciele, gdy

stali rozmawiając pod rozgwieżdżonym niebem i obudziła się z krzykiem na ustach, jej serce biło tak
mocno, że groziło przebiciem mostka. Przerażona na najgłębszym poziomie, gorączkowo szukała
światła, zdesperowana, by zobaczyd co jej zrobiono.

Trzęsące się palce w koocu wyczuły włącznik lampki i miękkie ciepło rozlało się po pokoju.

Piękny jedwabny dywan, ściany w odcieniu delikatnego kremu, toaletka bez lustra ze szczotką na
płaskiej powierzchni i duże łóżko nakryte narzutą w małe róże. Nie cela, ale czuła w kościach, że to
nadal jest więzienie. Nawet jeśli jej porywacz pozwalał jej poruszad się po tych korytarzach tak jak
chciała.

Kaleb Krychek.

Należysz do mnie.

Pij.

Ciepła ściana mięśni pod jej dłonią.

Przełknęła wodospad pamięci, odrzuciła pościel i potykając się przeszła do łazienki. Palce jej

drżały, gdy ochlapała twarz wodą i wytarła ją do sucha. Musiała chwycid się krawędzi zlewu i trzymad
tak przez kilka minut, zanim uspokoiła się na tyle by pomyśled. Spokojna sielanka, w której żyła odkąd
Kaleb ją tu przyniósł roztrzaskała się, a jej kawałki dryfowały na fali przerażenia.

Jak mogła byd tak spokojna? Dotykając Kaleba Krychek’a jakby był normalnym mężczyzną?

Nie był. Nawet w jej niewoli nie była całkowicie odcięta od informacji z zewnętrznego świata –
strażnicy rozmawiali ze sobą, jeśli nie z nią, a jej umysł katalogował zasłyszane informacje, tajne
okresy trzeźwości, wbudowane w labirynt.

Kaleb Krychek, Radny Kaleb Krychek, telekinetyk tak potężny, że mógł zatopid całe miasto,

byd może cały kontynent, albo planetę. Mężczyzna z umysłem, który mógł spowodowad prawdziwe
szaleostwo, jeśli by tak zdecydował, który zabijał z taką łatwością i brakiem zainteresowania, że było
to dla niego jak oddychanie.

background image

Na zlewie, jej kości prześwitywały przez skórę, która zaczęła się pozłacad słoocem po tylu

latach ciemności.

„Słyszałem, że był protegowanym Enrique.”

Nawiązując do jej wcześniejszych wspomnieo Santano Enrique był Radnym, ale nie wiedziała

o nim nic z wyjątkiem tego. Jednak ton wspomnienia mówił jej, że była to ważna informacja o
Kalebie.

Napiła się wody, wzięła głęboki oddech i zastanowiła się nad swoim kolejnym ruchem.

Przynajmniej pozostała nadzieja.

Ta myśl zaświeciła w jej sercu. Przez długi czas nie było nawet cienia nadziei, rozdarto jej

umysł z taką brutalnością, że musiała uciec w siebie, żeby przetrwad. Izolacja była odwetem za
zbudowanie labiryntu, ale Sahara nie żałowała. Bez labiryntu byłaby gorsza niż niejeden tak zwany
zrehabilitowany, jej osobowośd wymazana, a ona postępowałaby tak jak zechcieliby jej strażnicy.

Tarcza.

Wdech i wydech w mentalnym przypomnieniu, otworzyła swoje psychiczne oko na

obsydianową tarczę, która chroniła jej umysł. To piękne, niezniszczalne stworzenie nie było jej
własnym, nigdy nie będzie. Należało do Kaleba. Gdyby spróbowała uciec, mógłby ja zniszczyd jako
karę.

Żołądek skręcił się jej na samą myśl o byciu tak bezbronnym raz jeszcze, panika groziła

przejęciem jej zmysłów, ale zagryzła zęby, zmuszając się by myśled w ten sam sposób w jaki myślała
jako przerażona nastolatka na łasce ludzi, którzy chcieli wykorzystywad jej zdolności, dopóki nie
stałaby się tylko pustą skorupą. W jej pamięci mogą byd luki, ogromne kawałki stracone w pętlach
labiryntu, ale niektóre rzeczy były wypalone w jej umyśle. Wiedziała jak budowad tarcze, tak jak
robiła to od czasów dzieciostwa.

Kaleb nigdy mnie nie skrzywdzi.

Zignorowała myśl, która była pewnie wynikiem jej zmieszania na skutek jego pozornej opieki

nad nią i zaczęła ustawiad swoje własne tarcze poniżej jego. Kiedy on zorientuje się, ze ona nie ma
zamiaru dad mu tego czego chce i opuści tarcze –

On nigdy mnie nie skrzywdzi. On nigdy mnie nie skrzywdzi.

Drżąc na myśl, że nie uciekła z labiryntu będąc zdrową na umyśle postanowiła wziąd prysznic

w nadziei, że woda ją uspokoi. Tak było, jedna myśl przebiła się przez ścianę paniki.

Mam narzędzia do ucieczki.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron