background image

Miłość ci wszystko wypaczy 

ZWIERZENIA GEORGII NICOLSON 8 

Louise Rennison 

 

Tłumaczenie 

Aldona MoŜdŜyńska 

 

KsiąŜkę tę dedykują tym co zwykle. 

Nie pomyślcie tylko, Ŝe się Wami znudziłam 

albo Ŝe jesteście zwykli! 

No dobra, moŜemy przejść do rzeczy? 

 

PS Dzięki dla pana urrrrr. 

 

EGMONT 2009 

background image

Słówko od Georgii 

 

Najdro

Ŝ

sze i najlepsiejsze kumpele na całym 

ś

wiecie! 

 

Tak, 

po 

raz 

kolejny 

oddaj

ę

 

wasze 

r

ę

ce 

swój 

pami

ę

tnik(ojoj). 

Jego 

tytuł 

brzmi 

„Miło

ść

 

ci 

wszystko 

wypaczy”. Wierzcie mi, to szczera prawda. 

Pocz

ą

tkowo  chciałam  go  zatytułowa

ć

  „W

ęŜ

ykowe  szale

ń

stwo”, 

ale  doro

ś

li  stwierdzili, 

Ŝ

e  brzmi  zbyt  ordynarnie.  Podobny 

problem  miałam  z  „Jak  oswoi

ć

  włoskiego  rumaka”.  Wtedy  te

Ŝ

 

uznano, 

Ŝ

e to obsceniczne. 

Spytałam  „Jak  to?  Waszym  zdaniem  w  podtek

ś

cie  chodzi  o 

co

ś

, co chłopcy maj

ą

 w spodniach?”. Odparli „Tak”. 

Ja  na  to  „Ale  w  takim  razie  nie  napisałabym 

ś

miesznej 

ksi

ąŜ

ki, tylko artykuł medyczny”. 

Sami  widzicie.  Pisanie  bywa  bardzo,  bardzo  trudne.  Ale 

znów  pod

ź

wign

ę

łam  si

ę

  z  ło

Ŝ

a  bole

ś

ci  -  tylko,  dlatego, 

Ŝ

e  Was 

kosiam. 

 

Buziaczki (ale nie lesbijskie). 

 

Pa, pa, 

Georgia 

 

PS  Zwró

ć

cie  uwag

ę

Ŝ

e  Jas  dodała  do  skali  całowania  si

ę

 

pieszczoty  górnej  połowy  ciała.  Niestety  z  takimi  lud

ź

mi  jak 

ona musze obcowa

ć

 na co dzie

ń

 

PPS  Je

ś

li  kiedykolwiek  spotkacie  Jas,  ZJEDZCIE  J

Ą

  -  to 

jedyne wyj

ś

cie. 

 

PPPS  Co  prawda  jestem  zmordowana,  ale  nie  umkn

ę

ło  mojej 

uwadze, 

Ŝ

e  niektórzy  nie  czytali  moich  poprzednich  pami

ę

tników 

i  ci

ą

gle  mnie  pytaj

ą

  o  Dru

Ŝ

yn

ę

  Asów,  skal

ę

  całowania  si

ę

  i 

background image

piekielne  disco.  Dla  tych  megaleni  dodałam  na  ko

ń

cu  ksi

ąŜ

ki 

par

ę

 wyja

ś

nie

ń

 

background image

Podjarkaaaaaaaaaa!!! 

Sobota, 16lipca 

23.45 

Uciekać, uciekać!!! 

Puff, puff, puff. 

Ja cię kręcę. 

O matko z córką, jak to się stało, Ŝe o północy biegnę sama ulicą? 

Powiem wam jak. 

Człowiek czeka całą wieczność na Boga Seksu, a tu ni z tego, ni z owego pojawiają 

się  dwaj  naraz.  Gdzie  sens,  gdzie  logika?  Jeśli  to  część  boskiego  planu  Pana  B.,  to 

powiem  jedno:  „Panie,  wyluzuj  trochę.  Zsyłaj  mi  po  jednym  chłopaku  naraz.  Kiedy  juŜ 

nasycę się jednym, chętnie spróbuję następnego. Wielkie dzięki i buziaczki dla Dzieciątka 

Jezus”. 

Tyle  mam  do  powiedzenia.  Oczywiście,  tylko  w  myślach.  Na  gadanie  na  głos  nie 

mam siły, bo od biegania w szpilkach zaraz ducha wyzionę. MoŜe na chwilkę połoŜę się w 

jakimś rowie? 

 

23.50 

Chyba  za  szybko  biegłam.  Dostałam  zadyszki.  Musiałam  się  zatrzymać  i 

usiąść koło Ŝywopłotu. No i teraz siedzę tu sama jak ten kołek w płocie. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

Puff, puff. Oto krótkie streszczenie tego, co właśnie przeŜył kołek w płocie: 

 

Scena I 

Czadowa  impra  na  koncercie  Sztywnych  Dylanów.  Odtańczyłyśmy  wikińskie 

piekielne  disco  na  cześć  nadchodzącego,  (czyli mającego  nastąpić  za  jakieś  osiemnaście 

lat) ślubu Rosie i Svena oraz futrzanych szortów tego ostatniego. 

Potem  mój  ukochany  Masimo,  wokalista  zespołu  i  Bóg  Miłości,  do  którego 

wzdychałam  od  dawna,  poprosił,  Ŝebyśmy  wyszli  na  zewnątrz,  i  powiedział  „Signorina 

Georgia. Jestem juŜ wolnym męŜczyzną. Czy nadal chciałbyś się ze mną spotykać?”. 

Powiedział  to  z  boskim  akcentem  z  Krainy  Pizzy.  I  patrzył  na  mnie  jak  na 

seksbombę. 

 

Scena II 

Właśnie,  kiedy  myślałam,  Ŝe  zemdleję  ze  szczęścia  albo  co  najmniej  przemienię 

się w roztrzęsioną galaretę, podjechał samochód i wysiadł z niego Robbie, oryginalny Bóg 

background image

Seksu. 

Ten,  który  mnie  zostawił  i  wyjechał  do  Krainy  Kangurów,  Ŝeby  do  końca  Ŝycia 

całować się z torbaczami i tak dalej. 

 

No i kicha. 

 

Scena III 

Po chwili ciszy rzuciłam niby od niechcenia: „O, cześć Robbie, sorki, ale śpieszę się 

na pociąg, muszę juŜ lecieć”. I szybko się zmyłam, a potem ruszyłam truchtem. W końcu 

puściłam się galopem i wylądowałam koło Ŝywopłotu, przy którym właśnie siedzę. 

 

Wniosek nasuwa się sam: po staniu w długiej kolejce, po ciacho dostałam aŜ dwa. 

I co ja na to? Siedzę jak ta głupia w krzaczorach. 

 

23.56 

Nie,  no  super.  Tępaki  łaŜą  po  parku.  Pewnie  podpalają  się  nawzajem  i 

ćwiczą bycie kretynami. Niepotrzebnie, bo opanowały tę sztukę do perfekcji. 

Lada  chwila  wyczują  moją  obecność  i  przyjdą  po  mnie.  Tępaki  mają  radary 

rejestrujące obecność dziewczyn w promieniu kilometra. 

 

Pół minuty pó

ź

niej 

Mark  Wielka  Japa,  który  mieszka  przy  mojej  ulicy,  z  którym  raz  się  przypadkiem 

całowałam  (poraŜka)  i  który  ma  największe  usta  na  świecie,  wyłonił  się  z  mroku  i 

zobaczył mnie dyszącą w krzakach. Gapił się na moje dyndaki, które poruszały się w górę 

i w dół. 

Przestańcie falować i natychmiast wracajcie do dyndakonosza! 

- Dziewczęta, widzę, Ŝe się cieszycie na mój widok - powiedział Mark. 

Ale oblech. Zignorowałam go i wstałam z godnością. 

Kiedy przechodziłam koło niego, mruknął: 

- Wyluzuj, mała, nabiłabyś mi guza jednym z nich. 

Reszta  kretynów  teŜ  się  pojawiła.  Rechotali  i  palili  pety,  krztusząc  się  dymem.  I 

bardzo dobrze. Palenie hamuje wzrost, więc przy odrobinie szczęścia większość z nich nie 

przekroczy metra pięćdziesięciu. 

Mark Wielka Japa powiedział: 

- Widzę, Ŝe jesteś nieźle podjadana. To przeze mnie? 

Odbiło  mu  czy  jak?  Sugeruje,  Ŝe  się  na  niego  napaliłam?  Wolałbym  zanurzyć 

głowę  w  wiadrze  pełnym  robaków,  niŜ  się  zbliŜyć  do  Marka.  Nie  do  wary,  Ŝe  kiedyś 

połoŜył  dłoń  na  moim  dyndaku.  I  Ŝe  nieomal  wessał  mi  całą  głowę  swoją  wielką  japą. 

background image

Blee. Wywołał u mnie antypodjarkę. 

Niestety,  wtedy  sobie  uświadomiłam,  Ŝe  właściwie  miał  rację.  Czułam  podjarkę. 

Ogólną i kosmiczną jednocześnie. Ale co w tym aŜ tak dziwnego? 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

W sumie to dość dziwne, jak się nad tym zastanowić. 

Ale ja nie zamierzam się teraz zastanawiać. 

Och, merde do kwadratu, ordure

 i kicha. 

 

0.15 

JuŜ  jestem  na  swojej  ulicy.  Stopy  mi  chyba  zaraz  odpadną.  W  salonie  pali 

się  światło.  O  nie!  To  znaczy,  Ŝe  nieuleczalnie  chorzy  psychicznie,  (czyli  moich  rodzice) 

jeszcze nie śpią. 

Za nic nie mogę się teraz z nimi spotkać. Nie mogę z nimi rozmawiać. Nie teraz. 

Właściwie gdyby się udało, to najchętniej juŜ nigdy w Ŝyciu bym się do nich nie odezwała. 

Cichutko  wślizgnęłam  się  do  środka  i  ukryłam  swoje  rogi  w  skrytce,  której  nikt 

nigdy nie odkryje, (czyli w koszu z rzeczami do prasowania). 

Ufffff…  Wreszcie  bezpieczna.  A  teraz  myk,  myk,  myk  po  schodach  do  swojego 

pokoju.  Cichuteńko  jak  myszka.  Myszka  otwiera  drzwi.  Ćśśś…  Ćśśś…  JuŜ  prawie  jestem 

na  miejscu.  Na  paluszkach  jak  baletnica  wchodzę  do  pokoju.  Dzięki  Bogu,  ani  śladu 

Futrzanych Świrów, czyli moich kotów: Angusa i jego zezowatego syna Gordona. 

Gdy tylko otworzyłam drzwi swojego pokoju, pysk Gordona pojawił się nade mną, 

zaledwie  jakieś  dwa  centymetry  od  mojej  grzywki.  Spojrzałam  w  jego  szalone  zezowate 

oczy. 

Dlaczego  on  to  robi?  Dlaczego  czai  się  na  drzwiach  jak  nietoperz?  Zaskrzeczał  i 

polizał mnie po twarzy swoim obrzydliwym szorstkim językiem. Udało mi się nie krzyknąć 

i nie zwymiotować. 

 

0.25

 Na mojej poduszce leŜy nadjedzona mysz. 

 

0.30 

O BoŜe, to znaczy, Ŝe Gordy polizał mnie po twarzy, po tym, jak odgryzł łeb 

myszy. Na pewno zachoruję na dŜumę. 

Nie  ma  nic  przyjemniejszego  niŜ  twarz  pokryta  pulsującymi  wrzodami,  kiedy  na 

horyzoncie czeka dwóch chłopaków. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Zakradłam  się  na  dół,  Ŝeby  pozbyć  się  myszy.  PołoŜyłam  ją  na  kawałku  tektury. 

                                                 

 Merde(fr.) - gówno, cholera; ordure(fr.) - świństwo 

background image

Mówiąc  „mysz”  mam  na  myśli  dwoje  uszu  i  ogon.  Pewnie  za  twarde  dla  delikatnej  japy 

Gordy’ego. 

Kiedy wracałam na górę, mama zawołała z salonu: 

- Gee, to ty? 

- Nie - odparłam i wróciłam do swojego przytulnego łoŜa boleści. 

 

W łó

Ŝ

ku pod kołdr

ą

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Nie chce mi się rozbierać, bo jestem skołowana jak kołowrotek. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Chyba jednak podejmę ten straszliwy wysiłek i przynajmniej zdejmę buty. Od tego 

biegania  stopy  mi  pewnie  spuchły,  a  wolałabym,  Ŝeby  znowu  chirurg  nie  musiał  mi  ich 

usuwać. 

Oczywiście butów, nie stóp. 

W kaŜdym razie, krótko mówiąc, przypadkowo mam dwóch Bogów Miłości. 

Myślę, Ŝe juŜ nigdy w Ŝyciu nie zasnę. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Jeśli  będę  miała  dwóch  chłopaków,  to  zabraknie  mi  czasu  na  sen,  He,  He,  He  … 

Chrrrrrr … 

Niedziela, 17lipca 

7.00 

Śniło mi się, Ŝe Doktor Clooney oglądał moją głowę i mówił: „Jeszcze nigdy 

nie wiedziałem czegoś podobnego! Ta głowa to jeden wielki wrzód!”. Po przebudzeniu się 

przez chwilę nie pamiętałam, Ŝe mam dwóch chłopaków. 

Przejrzałam  się  w  lustrze  i  nie  odnotowałam  obecności  wrzodów,  więc  pewnie 

jednak  nie  zaraziłam  się  dŜumą  od  mysiej  przekąski  Gordy’ego.  Moje  włosy  wyglądają 

jednak, jakby piorun strzelił w miotłę. Chyba będę musiała je wyprasować. 

 

7.35 

Po  cichutku  zeszłam  na  dół  i  zrobiłam  sobie  parę  tostów  i  herbatę.  Muszę 

mieć siłę na to, co mnie czeka. 

Z  kaŜdego  pokoju  dochodzi  chrapanie.  Mama  kazała  tacie  spać  w  pokoju 

gościnnym,  a  chrapie  głośniej  niŜ  on!  Ale  będę  wyrozumiała:  pewnie  ma  problemy  z 

oddychaniem  z  powodu  wagi  swych  olbrzymich  melonów.  Jeśli  kiedyś  urosną  mi  równie 

duŜe, oddam je na cele charytatywne. 

background image

Jaki  ładny  dzień.  Ptaszki  bzyczą,  pszczółki  ćwierkają  a  Seksmaszyna  Angus 

baraszkuje  w  porannym  słońcu  z  Naomi.  Jeśli  lizanie  nawzajem  swoich  odbytów  jest 

wyznacznikiem miłości, to oni muszą się naprawdę ogromnie kochać. 

 

Z powrotem w łó

Ŝ

ku z przek

ą

skami 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Muszę zajrzeć do swojej mądrej księgi. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

W  ksiąŜce  mamy  Jak  rozkochać  w  sobie  kaŜdego  idiotę  nic  nie  piszą  o  wyborze 

między dwoma chłopakami. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

MoŜe  Robbie  i  Masimo  umówią  się  na  pojedynek,  Ŝeby  ustalić,  który  mnie 

zdobędzie? MoŜe tak nakazuje etykieta? 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Jedno  jest  pewne:  nie  zaproszę  na  ten  pojemnych  Dave’a  Jajcarza,  mojego 

Mistrza  Podjarki  i  chłopaka,  z  którym  czasami  się  całuję.  Stwierdzi,  Ŝe  to  niezłe  jaja,  i 

będzie  wołał  coś  w  stylu:  „Masimo!  Walnij  go  torebką!”  albo:  „Kochany,  tylko  się  nie 

potargaj!”. Zresztą ostatni Dave jest zbyt zajęty, Ŝeby mi pomagać. Ciągle się spotyka ze 

swoją „dziewczyną”. Ciekawe, do którego punktu na skali całowania się dotarli? 

Mózgu,  zamknij  się!  Nie  chcę  myśleć  o  Davie  -  to  mój  były  całowacz.  I  tylko 

kumpel. I bez niego mam dość kłopotów. 

 

7.55 

Ta  sytuacja  oznacza,  Ŝe  cały  czas  będę  musiała  wyglądać  pięknie  i 

olśniewająco.  Kto  wie?  MoŜe  jeden  z  moich  chłopaków  marzył  o  mnie  przez  całą  noc  i 

przybiegnie  tu  z  samego  rana?  Muszę  być  gotowa.  Ale  tak,  Ŝeby  nikt  nic  nie  zauwaŜył. 

Mam wyglądać bosko, ale tak naturalnie, jakbym właśnie wstała z łóŜka. 

Odrobinka  podkładu,  muśniecie  pudrem  brązującym,  szminka,  tusz  do  rzęs  i 

eyeliner. Styl sugerujący domieszkę egipskiej krwi w moich genach. 

W kaŜdym razie mam nadzieję, Ŝe tak to wygląda. 

 

8.00 

Jak  się  ubrać?  Strój  nocny  czy  dzienny?  Co  dziewczyna  powinna  mieć  na 

sobie, jeśli obudzi ją dzwonek do drzwi i nie wiadomo, kto za nimi stoi: Bóg  Miłości czy 

Bóg Seksu?

 

 

background image

8.10 

Na pewno nie piŜamę w Teletubisie. 

 

8.11 

DŜinsową spódniczkę i T - shirt? 

Zdecydowanie tak. 

 

8.12 

Ukradkiem wyjrzałam przez okno. Ani śladu Bogów Seksu i Miłości. Za to z 

przeraŜeniem ujrzałam pana Z Naprzeciwka w krótkim szlafroczku, w jego ogrodzie przed 

domem. Mam nadzieję, Ŝe na starość nie postanowił zostać homoseksualistą. Po chwili w 

obszernej  piŜamie  wyszła  pani  Z  Naprzeciwka.  Czy  dobrze  widzę?  Czy  rzeczywiście  na 

górnej wardze sypnął jej się wąsik? MoŜe wszystkie małŜeństwa tak kończą: mąŜ i Ŝona 

zamieniają się płciami. Mój tata z pewnością zmierza w tym kierunku, ale aŜ tak wielkich 

dyndaków, jak ma moja mama, na pewno nigdy sobie nie wyhoduje. 

 

8.30 

Dlaczego Jas nie dzwoni? 

Wydawało mi się, Ŝe powinna być Ŝądna wiedzy o tym, co mi się przydarzyło, oraz 

zdać relację z tego, co  się działo po moim wyjściu z koncertu. Chyba  jednak poczekam, 

aŜ  ona  albo  inna  z  dziewczyn  się  obudzi  i  mnie  oświeci.  Muszę  narzucić  sobie  Ŝelazną 

dyscyplinę, z której słynę. 

 

8.35 

Dosyć tego. JuŜ dłuŜej nie wytrzymam. 

Ukradkiem  wyszłam  z  domu.  Nie  zostawiłam  Ŝadnej  wiadomości,  bo  i  tak  przez 

parę godzin nikt nie zauwaŜy mojej nieobecności. Brakuje mi tylko tego, Ŝeby tata mnie 

wziął na przesłuchanie. Albo Ŝeby mam „się zainteresowała”. 

 

Na podje

ź

dzie 

Angus nadal leŜy na plecach na murku, a Naomi liŜe go po pyszczku. O, przeniosła 

się w stronę tyłka. Ohyda. Koci seks od samego rana. 

Poza tym oboje upaprani są czymś, co wygląda jak gile z nosa. 

O w mordkę jeŜa, to nie gile, tylko Ŝabi skrzek. 

Wałęsali  się  w  pobliŜu  oczka  wodnego  Państwa  Sąsiadów,  które  normalnie  ludzie 

nazywają  po  prostu  dołem,  w  którym  roi  się  od  obrzydliwych  kijanek  i  mułu.  Owego 

oczka wodnego strzegli Durni Bracia, znani równieŜ jako wkurzające i bezuŜyteczne pudle 

pana  Sąsiada.  Angus  musiał  im  trochę  przetrzepać  skórę  i  zagonić  do  kojca,  a  potem 

przez całą noc radośnie pluskał się w kuble. 

Państwo Sąsiedzi pewnie nieźle się zagotują. Zawsze denerwują się o byle co. Pan 

Sąsiad  przez  cały  ubiegły  rok  był  na  krawędzi  załamania  nerwowego,  więc  to  moŜe 

okazać się jego ostatnim gwoździem do trumny. Z napięcia pewnie mu szorty eksplodują. 

background image

I bardzo fajnie, chociaŜ wolałabym nie być przy tym i nie musieć oglądać jego wielkiego 

tyłka. 

- Niegrzeczny  kotek  -  powiedziałam  do  Angusa.  -  Nieźle  sobie  nagrabiłeś.  Au 

revoir

, juŜ nie Ŝyjesz. 

Jestem  pewna,  Ŝe  Angus  zrozumiał  kaŜde  moje  słowo,  bo  leniwie  się  podniósł, 

przeciągnął i zepchnął Naomi z murku. Podle traktuje swoje laski. 

Naomi  wskoczyła  z  powrotem  na  murek,  wygięła  grzbiet  w  łuk  i  zjeŜyła  sierść, 

wydając z siebie potwornie głośne i szalone miauczenie, do jakiego zdolne są tylko koty 

birmańskie. Zaczęła pluć na Angusa i cofać się, by po chwili znowu wyskoczyć do przodu. 

PowaŜnie jej odbiło. 

Angus  się  wystraszył.  Nie,  Ŝartuję.  Kiedy  się  do  niego  zbliŜyła,  pacnął  ją  łapą  i 

Naomi znowu spadła z murku. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. 

Nie  śmiałam  się  długo,  bo  zaraz  potem  zeskoczył  na  trawnik,  Ŝeby  strząsnąć  z 

siebie kijanki, i zaczął mnie napastować. 

O nie, nie dzisiaj, mój kudłaty przyjacielu. Nie zamierzałam przez cały dzień ciągać 

go za sobą jak kulę u nogi i patrzeć, jak zjada wszystko, co się rusza. 

- Spadaj Angus. Na miejsce. Siad. Siad. - powiedziałam. 

Nawet  rzuciłam  mu  patyk,  a  on  zanim  pobiegł  w  podskokach,  ale  natychmiast 

wrócił. 

Zaczęłam uciekać. 

Pobiegł za mną. 

Schowałam się za murkiem. 

W  końcu,  Ŝeby  pojął  aluzję,  zaczęłam  rzucać  w  niego  kamykami.  Niektóre  były 

całkiem spore. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Beznadziejna sprawa. Angus w ogóle się nie boi tych kamieni. Jest bezsensownie 

odwaŜny. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Próbuje je łapać w pyszczek. 

 

Kolejn

ą

 minut

ę

 pó

ź

niej 

Trafiłam go w głowę i trochę go zamroczyło. 

 

W ogrodzie Jas 

                                                 

 Au revoir(fr.) - do widzenia. 

background image

9.00 

Nic  nie  wskazuje  na  to,  Ŝeby  Jas  juŜ  wstała.  Zasłony  w  oknie  jej  pokoju 

wciąŜ są zaciągnięte. Kurczę. Co za leń. Jak moŜna spać do południa? Nie zadzwonię do 

drzwi, bo nie chcę wzbudzać niezdrowej ciekawości jej starych. ChociaŜ i tak są o niebo 

lepsi  od  większości  rodziców.  Kiedy  ktoś  przychodzi  do  Jas,  często  przynoszą  coś  do 

jedzenia, a tata Jas właściwie się nie odzywa. No, ale i tak naleŜą do kategorii szalonych 

starców. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

Jak mam się dostać do Jas, nie dzwoniąc do drzwi? 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

O, juŜ wiem! W szopie stoi drabina. Mogę wykorzystać swoje umiejętności skautki 

(których nie mam i nigdy będę miała) i podpalić drabinę, Ŝeby wysłać Jas sygnał dymny! 

Mózgu, zamknij się! 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

To  chyba  drabina  dla  dziecka,  bo  sięga  tylko  do  okna  na  parterze.  Musiałabym 

mieć ręce jak orangutan, Ŝeby dosięgnąć do okna Jas. 

Kicha i merde. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Kiedy patrzyłam w górę, zastanawiając się, jak sobie rozciągnąć ręce, coś mocno 

ugryzło mnie w kostkę. Za mną na drabinę wdrapał się Angus i dla zabawy kąsał mnie po 

nogach. Auuu, to boli! 

Wyciągnęłam  rękę,  Ŝeby  go  udusić,  i  właśnie  zaczęłam  mówić:  „Ty  namolny, 

kudłaty  świrze,  zabiję  cię,  jak  tylko  stąd  zejdę…”,  kiedy  zobaczyłam,  Ŝe  na  ogrodowej 

ścieŜce, z gazetą i niezapaloną fajką w dłoni, stoi ojciec Jas. Patrzył na mnie z zerowym 

zdziwieniem. 

- Hekhem…  -  odchrząknęłam  -  Chciałam  zobaczyć,  jak  państwa  ogród  wygląda  z 

tej perspektywy. No cóŜ, przyznaję, Ŝe całkiem, całkiem. DuŜo roślin. Rosną i w ogóle. 

Co ja chrzanię? 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Tata  Jas  jest  albo  wyjątkowo  uprzejmy,  albo  chory  psychicznie.  Trudno  orzec. 

Pozwolił Angusowi wnieść gazetę to domu i nawet się nie wkurzył, kiedy Angus ją zjadł. 

 

W pokoju Jas 

background image

Udało  mi  się  wygrzebać  Jas  spod  pluszowych  sów.  Ile  pluszaków  moŜe  uzbierać 

jedna osoba? DUśO. Odbiło jej czy jak? Poza tym okropnie się wściekła, kiedy obudziłam 

ją  pocałunkiem.  Zupełnie  niewinnym,  w  policzek,  ale  zareagowała  tak,  jakby  została 

zaatakowana przez bandę lesbijek w kowbojskich strojach. 

O kurczę. Rano Jas naprawdę dziwnie wygląda, a jej grzywka sterczy na wszystkie 

strony. Wyrwana ze snu Jas przypomina przestraszonego wróbla w piŜamie. 

- No i? No i? - spytałam. - Jak było? 

Spojrzała na mnie i jak co rano zaczęła przygładzać sobie grzywkę. Strasznie mnie 

to irytuje. 

- Wybiegłaś jak idiotka - powiedziała. 

- Tak, wiem, byłam przy tym. 

- Tak, ale potem  cię nie było i na tym polega problem. Wszyscy mnie pytali: „Co 

tej Georgii się stało? Zwariowała czy jak?”. 

- Jas, jeśli przyniosę ci herbatkę i coś na ząb, postarasz się zachowywać normalnie 

i opowiesz mi, co się działo po moim wyjściu? To kwestia Ŝycia i śmierci. TWOJEGO Ŝycia 

i TWOJEJ śmierci. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Całkiem przyjemnie mi się leŜy z Jas pod kołdrą i z talerzem przekąsek. Gdyby nie 

to, Ŝe dziób sowy wbija mi się w tyłek. 

Jas mamrotała w pełnymi ustami: 

- Po  pierwsze,  kiedy  uciekałaś  jak  tchórz  -  nawiasem  mówiąc,  w  tych  szpilkach 

bardzo dziwnie biegasz. Wyglądałaś jak Okropna P.  Green, kiedy gra  w hokeja. Nogi jej 

się wykrzywiają i … 

Z całej siły walnęłam ją sową śnieŜną. Prawie udławiła się tostem. 

- Jas, do rzeczy. Zostało mi jeszcze tylko pięćdziesiąt lat Ŝycia. 

- No,  przede  wszystkim  chłopcy  zrobili  z  Robbie  to,  co  w  takich  sytuacjach  faceci 

zawsze robią. 

- To znaczy co? 

- No wiesz, klepali się po ramionach, ściskali sobie dłonie i tak dalej. 

- Aha. 

- Robbie  przywitał  się  z  wieloma  osobami,  a  Masimo  włoŜył  kurtkę.  Wtedy  juŜ 

zbliŜałaś  się  do  parku,  jeszcze  cię  widzieliśmy.  Masimo  powiedział  do  Toma:  „Spytała 

mnie o wynik mecz, a potem uciekła. Czy ona jest normalna?”. 

O matko z córką. 

- I co Tom na to? 

- Oczywiście wstawił się za tobą. 

- Wiesz, bardzo go kocham. 

background image

- Tak,  powiedział,  Ŝe  całkiem  często  zachowujesz  się  normalnie.  Raz  czy  dwa 

widział to na własne oczy. I Ŝe zdarza ci się to zazwyczaj, kiedy śpisz. 

No, cudownie. 

Okazało się, Ŝe kiedy wybiegłam, Ŝeby „złapać pociąg”, Masimo wrócił do domu z 

zespołem, a zaraz potem przyszła Nudna Lindsay i zaczęła go szukać. Podobno strasznie 

marszczyła nieistniejące czoło i jak wariatka machała na wszystkie strony przedłuŜonymi 

włosami. Potem zauwaŜyła Robbiego i przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona. 

Wyszli razem. 

Co?? Co?? 

- Nudna Lindsay wyszła z Bogiem Seksu? - spytałam z niedowierzaniem. 

- PrzecieŜ kiedyś chodzili ze sobą, nie? 

- Tak, Jas, wiem. Robbie złamał mi wtedy serce. Pamiętasz? 

- MoŜe ona nadal mu się podoba? Nie wiem, moŜe ma do niej słabość? Niektórzy 

faceci lubią chude dziewczyny. 

- Jas, w tej chwili się zamknij. 

- Mówię tylko, Ŝe rozstanie wzmaga apetyt i tak dalej. Nie ma tego złego… 

- Jas, nie zamknęłaś się, tylko dalej bredzisz bez sensu. 

Jadła ciastko z miną stare, mądrej Indianki. Miałam wielką ochotę wepchnąć jej to 

ciastko to gardła, ale wiedziałam, Ŝe wtedy juŜ nigdy nie dokończy tej historii, więc tylko 

powiedziałam: 

- Jas, pamiętasz jak w kółko powtarzałaś, Ŝe „moŜe coś dobrego się wydarzy”, a ja 

nie chciałam iść na ten koncert, ale mnie namówiłaś. Wiedziałaś, Ŝe Robbie tam będzie? 

- Przypuszczałam. Wiedziałam, Ŝe wraca do domu, bo dzwonił do Toma i mówił, Ŝe 

zarezerwował sobie bilet na samolot. I Ŝe zdąŜy na koncert. 

- Ale czy powiedział, dlaczego wraca? 

- Yyy…nie, właściwie nie. 

O nieeeeeee. Wyszłam z cukierni przekonana,  Ŝe fartem dostałam dwa ciastka, a 

tu  się  okazuje,  Ŝe  mam  tylko  jedno.  Które  juŜ  zjadłam.  MoŜe  nie  mam  juŜ  ani  jednego 

ciastka? 

- Musimy zwołać walne zebranie DruŜyny Asów - oświadczyłam. 

- Myślałam, Ŝe wybiorę się z Tomem nad rzekę i … 

- No to źle myślałaś. 

 

W parku 

Południe 

Angus  dalej  za  mną  łazi  jak  porucznik  Columbio  w  futrze  (i  na 

czterech łapach) 

 

Na hu

ś

tawkach 

background image

Mam  nadzieję,  Ŝe  to  naprawdę  coś  waŜnego  -  powiedziała  Rosie.  -  Sven  i  ja 

zamierzaliśmy poćwiczyć sobie sztuczne oddychanie na wypadek, gdyby ktoś na naszym 

weselu zadławił się kawałem mięcha. Ostatnio nawet dziewczyny z DruŜyny Asów straciły 

poczucie  więzi.  Jas  ciągle  marudzi,  Ŝe  tęskni  za  Tomem,  Jools  wolałaby  popatrzeć,  jak 

Rollo gra w piłkę noŜną, Rosie bredzi o Svenie - pól reniferze, pół kretynie - a Ellen…no 

cóŜ, Ellen po prostu jest sobą. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Bujamy  się  na  huśtawkach.  Nie  w  przód  i  w  tył  jak  normalni  ludzie  w  piękny, 

słoneczny  dzień,  tylko  na  boki,  Ŝeby  Tępaki  nie  zobaczyły  naszych  majtek.  śycie  jest 

takie trudne. Tępaki podglądają nas z krzaków. Myślą, Ŝe ich nie widzimy. śałosne. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Teraz  wszyscy  połoŜyli  się  na  ziemi  z  nadzieją,  Ŝe  zajrzą  nam  pod  spódnice. 

Widzę,  jak  ich  kaprawe  oczka  błyskają  w  krzakach.  Jeśli  mimo  wszystko  uda  im  się 

zobaczyć nasze majtki, pomyślą, Ŝe celowo się przed nimi popisujemy. BoŜe kochany. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Nagle  koło  nas  przebiegł  pekińczyk  ciągnący  za  sobą  smycz.  Gonił  go  Angus.  O 

nie. On uwielbia pekińczyki. PASJAMI. Mam nadzieję, Ŝe ten pies potrafi szybko biegać. 

Zresztą co ja się martwię? Jeśli ktoś puszcza a parku małego pieska samopas, to 

zwyczajnie prosi się o kłopoty. śycie to jest dŜungla, koty poŜerają psy. 

 

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej 

Dziewczyny gremialnie uznały, Ŝe powinnam zachowywać się na luzie, dopóki nie 

zorientuję się, o co właściwie biega. Nie mam pojęcia, co Ellen rozumie przez „na luzie”. 

Dosłownie  wpadła  w  histerię,  opowiadając,  jak  po  koncercie  Dave  Jajcarz  powiedział  jej 

„dobranoc”. Ellen jak zwykle mówiła o tym z właściwą sobie swadą: 

- Yyy…i  wtedy  on…eee…nie  wiem,  o  co  mu  chodziło,  ale  tego...  powiedział… 

powiedział, Ŝe ten.. 

- CO? - krzyknęłam. - Ellen, na miłość boską, co? CO POWIEDZIAŁ? 

Zresztą wcale mnie to nie obchodziło. Chciałam tylko się dowiedzieć, co się działo 

po moim wyjściu, co o mnie gadali i tak dalej. Ale wiecie, jak to jest z ludźmi: nic tylko 

ja, ja i ja. 

Ellen mówiła dalej, bredząc jeszcze bardziej niŜ zwykle. Matko kochana. 

- Powiedział:  „No  to  dobranoc,  Ellen.  Pamiętaj,  nigdy  nie  jedz  nic  większego,  niŜ 

twoja głowa”. 

background image

Nie wiedziałam, jak na to zareagować. 

śadna z nas nie wiedziała. 

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

W  kaŜdym  razie  w  wielkim  skrócie  sytuacja  wygląda  tak,  Ŝe  DruŜyna  Asów  do 

niczego mi się nie przydała i wie nie więcej niŜ ja. Popatrzyły, jak wybiegam jak wariatka 

(Ŝeby złapać pociąg), i poszły do domu. Bez sensu. 

Postanowiłam jednak im wybaczyć. W końcu to moje najlepsiejsze przyjaciółki. 

Poza  tym  jeśli  im  nie  wybaczę,  to  juŜ  nigdy  się  niczego  nie  dowiem.  I  będę 

siedziała w domu z rodzicami. Tak więc złapałam byka za coś tam i powiedziałam: 

- Aby  podjąć  właściwą  i  uczciwą  decyzję  w  sprawie  moich  chłopaków,  muszę 

poznać intencje innych potencjalnych całowaczy. 

- Eee…Ŝe co? - wybełkotała Ellen. - Kto to są ci, no, całowacze? 

- Ellen, skup się. Potencjalni całowacze to Masimo i Robbie. Masimo powiedział, Ŝe 

jest  wolny  i  chce  się  ze  mną  spotykać,  ale  z  drugiej  strony  nie  pobiegł  za  mną  i  nie 

zatrzymał  mnie,  Ŝebym  nie  wsiadła  do  pociągu.  A  Robbie  zdąŜył  tylko  się  przywitać,  a 

potem  wyszedł  z  Nudną  Lindsay.  Pytam  więc:  czy  Robbie  przyszedł  na  koncert,  Ŝeby 

zobaczyć się ze mną, czy chce tylko się ze mną kumplować? Dlaczego wrócił do domu? 

- Ktoś  powinien  to  dyskretnie  wybadać  -  powiedziała  Rosie.  -  Mam  poprosić  o  to 

Svena? Mógłby załoŜyć swoje spodnie w panterkę. 

- Nie - odparłam krótko. 

- No to moŜe spytać Dave’a Jajcarza - zaproponowała Jools. 

Ellen z radości o mało nie spadła z huśtawki. 

- O, tak, to znaczy…tego…moŜe ja bym, no, spotkała się z nim… czy jak? Została 

jego… no… asystentką? Jak myślicie… co? 

- Nie, Ellen, musimy to załatwić jeszcze a tym roku - odparła Jas. 

Jas  wpadła  w  swoja  fazę.  Zaczęła  bawić  się  swoją  grzywką  i  widziałam,  Ŝe  myśli 

tylko o Tomie i nornikach. 

- Któraś  z  nas  dobrze  zna  brata  Robbiego  i  na  przykład  mogłaby  go  subtelnie  i 

dyskretnie wypytać go o parę rzeczy. Prawda, Jas? 

Podniosła głowę jak pies, który usłyszał swoje imię. 

- To znaczy? Co miałabym robić? 

- Zadaj na luzie Tomowi parę pytań na temat Robbiego. 

- Aha, dobra. MoŜemy juŜ iść? 

- Jas, kluczowe słowa to „na luzie”. Na luzie. Potrafisz to powtórzyć? 

Jak zwykle się nabzdyczyła. 

- Wiem, co to znaczy być na luzie. 

- Szczerze wątpię. 

background image

 

W łó

Ŝ

ku 

17.00 

Jestem  wyczerpana  jak  zwykła  bateria.  Czy  bycia  na  luzie  to  naprawdę 

taki  problem?  Przez  parę  godzin  dawałyśmy  Jas  korepetycje.  Czułam  się  tak,  jakbym 

mówiła do osła w spódnicy. 

Najpierw  wysłuchałyśmy  jej  wersji.  Moim  skromnym  (ale  słusznym)  zdaniem  to 

zawsze  wielki  błąd.  Dla  niej  pytanie  na  luzie  oznacza,  Ŝe  spyta:  „Tom,  słuchaj,  czy 

Georgia podoba się Robbiemu? Czy teŜ raczej jest normalny?”. 

Musiałam  wykrzesać  z  siebie  całą  mądrość,  Ŝeby  w  końcu  wytłumaczyć  Jas,  o  co 

mi chodzi. 

- Mam pomysł - zwróciłam się do niej. - Wiemy, jak świetnie wypadłaś w roli lady 

McPalant… 

- Tak, dałam z siebie wszystko. Pamiętacie tę scenę, w której wyciągam sztylet i … 

O nie, miną trzy miliony lat, zanim Jas przestanie to przeŜywać. 

Przerwałam  jej,  przytulając  ją  tak  mocno,  Ŝe  jej  głowa  znalazła  się  pod  moją 

pachą, i powiedziałam: 

- Tak, tak, właśnie o to mi chodzi. 

Poprosiłam  ją,  Ŝeby  zachowywała  się  tak,  jakby  grała  w  sztuce,  i  Ŝeby  teraz 

zrobiła próbę. Uwielbia takie akcje, kiedy moŜe się popisywać. 

Rosie zgłosiła się do roli Toma. 

- Mam odpowiednie nogi - oznajmiła. 

Nagle się zlękłam, Ŝe wyjmie z plecaka swoją sztuczną brodę. 

- Rosie, czy ty zawsze nosisz przy sobie sztuczną brodę? - spytałam. 

- Nigdy nie wiadomo, kiedy moŜe się przydać - odparła. 

Narzeczonej  wikinga  z  dnia  na  dzień  coraz  bardziej  odbija.  Nieuchronnie 

wkraczamy w Dolinę Psychicznych. 

Jas  zaczęła  dreptać  po  pokoju,  rozgrzewała  się  coraz  bardziej  i  machała  swoją 

idiotyczną  grzywką  w  stronę  Toma  (czyli  Rosie  z  brodą).  Nieprawdopodobnie  mnie  to 

irytowało. Byłam juŜ na granicy załamanie nerwowego, więc spytałam: 

- Jas, w mordkę jeŜa, co ty wyprawiasz? 

Znowu się nabzdyczyła. 

- Wczuwam się w rolę. 

- PrzecieŜ zachowujesz się tak jak zwykle. 

Spojrzała na mnie jak na śmiecia. 

- Szukam swojego wewnętrznego ja. 

Matko kochana. Jej wewnętrzne na to pewnie sowa. 

W końcu je odnalazła i zaczęła szczebiotać do Rosie: 

- Tom, znalazłam nornika koło lasu. 

background image

Tom/Rosie powiedział (z jakiegoś powodu z francuskim akcentem, pewnie przez tę 

brodę): 

- Doprawdy,  koteczku?  Czy  chciałabyś…  jak  to  się  mówi…pocałować  mnie  w 

brodę? 

Jas normalnie się zaczerwieniła i odparła: 

- Tom, wiesz, Ŝe bym chciała, ale… moŜe na osobności, nie przy wszystkich? 

Musiałam  zakończyć  tę  szopkę.  Czułam  się  tak,  jakbym  oglądała  jakiś  zboczony 

film pod tytułem Dwie psychiczne idiotki w krainie brodatych lesbijek. 

Dalej, dalej - zaŜądałam. 

Zupełnie wytrąciłam Jas z rytmu. 

- Wczuwałam  się  w  nastrój  -  powiedziała.  -  Poza  tym  to  głupie  ćwiczyć  bycie  na 

luzie. Umiem zachowywać się jak luzak. 

- No to dlaczego tak się nie zachowujesz? 

Zgromiła mnie spojrzeniem, ale kiedy Mabs dała jej Ŝelka, znów wczuła się w rolę. 

- Mysiu - Pysiu? - zwróciła się do Rosie, która teraz trzymała fajkę w ustach. 

- Oui

- Wiesz, tak sobie myślę o Robbiem. Fajnie, Ŝe przyjechał, prawda? 

- Mais Oui - très, très magnifique

∗∗

Nie było sensu kazać im, Ŝeby przestały mówić językiem śabojadów - tym bardziej 

Ŝe Ro Ro właśnie zaczęła zaplatać sobie warkoczyki na brodzie. 

- Dlaczego wrócił? - spytała Jas. - Tęsknił za Anglią i kumplami? Jak myślisz, znów 

będzie grał ze Sztywnymi Dylanami? 

Spojrzałam  na  nią  ze  zdumieniem.  Zadała  prawie  odpowiednie  pytanie,  całkiem 

dyskretnie, i ani słowem się o mnie nie zająknęła. O kurczę. 

Ta męka trwała zaledwie cztery i pół godziny. Musiałyśmy przerwać, bo przyszedł 

Sven, jodłując. 

 

17.30 

Kiedy  zadzwonić  do  Jas?  Chyba  juŜ  zdąŜyła  pogadać  z  Tomem?  Ale 

oczywiście powinnam ćwiczyć Ŝelazną dyscyplinę i cierpliwość. 

 

17.31 

Zadzwoniłam. 

- Jas. 

- Co? 

- To ja. 

- Nie zaczynaj. 

- Wcale nie zaczynam. 

                                                 

 Oui(fr.) - Tak; 

∗∗

 Mais oui…(fr.) - o tak, to bardzo, bardzo wspaniale 

background image

- No i dobrze. 

- Sama widzisz. 

- Widzę. 

I odłoŜyłam słuchawkę. Ale jej nagadałam! 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Jas, czego się dowiedziałaś? 

- Dowiedziałam się, Ŝe na podwieczorek będzie jajecznica. Paaaa! 

I odłoŜyła słuchawkę. 

Kurczę. 

Na  szczęście  mam  swoją  dumę  i  nikt  mi  jej  nie  odbierze.  Nie  będę  juŜ  zawracać 

głowy mojej przyjaciółce Jas, skoro jest taka zajęta poŜeraniem jajecznicy. 

 

18.00 

Co za męka! Ale dzielnie ją zniosę. Nie poddam się. Nigdy w Ŝyciu. Panna 

Jajecznica nie będzie miała nade mną przewagi. 

 

18.10 

Zadzwonię  do  Rosie.  Poproszę  ją,  Ŝeby  zadyndała  do  Jajecznicy  i 

dyskretnie ją o wszystko wypytałam ale nie w moim imieniu. 

 

18.20 

Rosie  poszła  ze  Svenem  „do  kina”,  jak  tu  ujęła  jej  mama.  Jasne.  Chyba 

na film Numer siedem na skali całowania się. 

 

Nie  śmiem  poprosić  Ellen,  Jools  czy  Mabs,  Ŝeby  zadzwoniły  do  Jas,  bo  one  na 

pewno się wygadają. To straszne, one w ogóle nie umieją kłamać. Paskudna przypadłość. 

 

19.30 

Jak  ona  mnie  wkurza!  Jeśli  się  nabzdyczyła,  to  na  pewno  pierwsza  nie 

zadzwoni. 

 

19.35 

Masimo  teŜ  nie  dzwoni.  MoŜe  rzeczywiście  myśli,  Ŝe  jestem  psychiczna? 

Albo,  Ŝe  złapałam  tamten  pociąg  i  wyjechałam  na  parę  dni.  W  takim  razie  to  no  jest 

psychiczny. 

Skoro  juŜ  i  tak  dziś  nie  wychodzę  z  domu,  to  zrobię  sobie  babskie  wieczór  - 

oczyszczę  skórę  i  połoŜę  maseczkę  -  na  wypadek  gdybym  jutro  w  drodze  do  szkoły 

spotkała jednego z moich licznych potencjalnych chłopaków. 

 

20.15 

O kurczę, wyglądam jakby miała dwa i pół roku. Buzia aŜ mi się błyszczy i 

background image

jest gładziutka jak pupcia niemowlaka. Poza tym dokładnie się wszędzie wydepilowałam - 

oczywiście poza głową. Nie chcę mieć „fryzury” jak wujek Eddie. 

A skoro juŜ o włosach mowa, to moje mają taki nudny kolor. Zupełnie im brakuje 

je ne sais quoi

 

W łazience 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Super,  znalazłam  jakąś  farbę  do  włosów.  Ciepła  czekolada.  Ładny  odcień.  Zrobię 

sobie  kilka  pasemek  z  przodu.  Jak  to  się  właściwie  mówi?  „Pasemek”  czy  „pasemków”? 

Dobra, niech będzie „pasków”. 

Wzięłam farbę i poszłam do salonu. Błąd! Mama i tata siedzieli na kanapie, wtuleni 

w siebie, i oglądali jakiś stary film z facetami w rajtuzach. Jeden aktor wyglądał zupełnie 

jak wujek Eddie w kubraku. Mama powiedziała: 

- Obejrzyj z nami Robin Hooda. Doskonały film. 

- Mamo, czy mogę poŜyczyć trochę twojej farby do włosów? 

- Nie. 

- Ale… 

- Nie. 

- Spójrz na moje włosy! Beznadzieja. Wyglądam jak szara myszka! 

- Nie. 

- Ale… 

Wtedy włączył się Vati. 

- Georgio, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie i kropka. 

- Vati, nie pytałam ciebie, tylko swoją kochaną mamusię. 

- Ale to moja farba. 

Co???  Na  litość  boską!!!  To  jego  farba  do  włosów?  Nie  wystarczy  mu  to,  Ŝe 

zapuścił  sobie  kozią  bródkę,  nosi  skórzane  spodnie  i  jeździ  cyrkowym  samochodzikiem. 

Teraz jeszcze próbuje się przemienić w panią Cliff Richard? Albo w panią Paul McCartney? 

- Błagam, powiedz, Ŝe Ŝartujesz. 

- Mówię  śmiertelnie  powaŜnie.  Bardzo  dbam  o  siebie,  co  moŜe  potwierdzić  twoja 

mama  -  odparł  i  zrobił  coś  obrzydliwego:  złapał  mamę  za  melona,  lekko  go  ścisnął  i 

zawołał: - Biip - biiip!!! 

Mama nie walnęła go w łeb, tylko zachichotała. 

- Przestań, chłopczyku. 

Ale tata nadal zachowywał się jak wariat. 

- PrzeŜywam drugą młodość - ciągnął. - Farbuję sobie włosy, noszę ster skórzane 

spodnie i chętnie bym zaliczył parę klubów. Georgia, które polecasz? 

                                                 

 je ne… (fr.) - nie wiem czego. 

background image

Myślałam,  Ŝe  zemdleję.  Wyobraziłem  sobie,  jak  wpadam  w  klubie  na  tatę  i  jego 

Ŝałosnych  kumpli.  Przy  moim  pechu  pewnie  byłabym  w  towarzystwie  Boga  Seksu  albo 

Boga Miłości. Kiedy mój tata próbuje naśladować taniec Micka Jaggera, doprowadza ludzi 

do łez - i bynajmniej nie płaczą z zachwytu. 

 

W kuchni 

21.00 

Muszę zjeść tosta, Ŝeby się uspokoić. 

Właśnie  smarowałam  go  masłem,  kiedy  nagle  z  kredensu  wytknęła  głowę  moja 

młodsza siostrzyczka Libby. 

- Cieść, Ginger. Chodź do mojego gniazdka. I to juŜ. 

Spojrzałam na nią. 

- Libbs, jestem za duŜa. 

- Nie. 

- A właśnie, Ŝe tak. 

Zmarszczyła  czoło  i  zaczęła  prychać  i  cmokać  z  niezadowoleniem,  co  pewnie 

podpatrzyła  u  mamy.  Wcale  mi  się  to  nie  podobało.  Zmarszczone  czoło  u  Libbs 

przewaŜnie oznaczało, Ŝe za parę sekund przeŜyję koszmarny ból. 

Ale  tym  razem  to  nie  ja  miałam  cierpieć.  Libby  zniknęła  w  swoim  „gniazdku”,  z 

którego  po  chwili  wyleciała  Barbie  nurek,  a  za  nią  Pan  Ziemniak,  bobasem  (to  znaczy 

sama  głowa)  i  na  koniec,  po  odgłosach  dyszenia,  sapania  i  piszczenia,  w  powietrzu 

poszybował  Gordy.  Zahamował  gwałtownie  na  suszarce  do  naczyń,  otrząsnął  się  i 

czmychnął przez klapkę w drzwiach. 

Libby znowu wytknęła głowę z kredensu i uśmiechnęła się przeraŜająco. 

- No chodź, Ginger… tu jest faaaaaaaajnie. 

Matko kochana. A zresztą tego pięknego wieczora i tak nie miałam nic do roboty, 

więc  równie  dobrze  mogłam  wcisnąć  się  do  kredensu  z  moją  psychiczną  siostrzyczką. 

Libby spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: 

- Kosiam cię najbardziej na świecie. 

Ojeeeej.  Ona  przynajmniej  mnie  „kosia”  w  przeciwieństwie  do  mojej  tak  zwanej 

przyjaciółki  Jas,  która  dla  mnie  juŜ  umarła,  skoro  nie  potrafi  wyświadczyć  mi  drobnej 

przysługi. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Siedzę  w  ciasnym,  ciemnym  kredensie.  Musiałam  złoŜyć  się  jak  scyzoryk. 

Kolanami prawie dotykam nosa. Libby naznosiła jedzenia, co byłoby całkiem fajne, gdyby 

nie to, Ŝe poczęstowała mnie bananem oblepionym kocią sierścią. 

 

background image

23.00 

Dopiero mama zdołała namówić Libby do wyjścia z „gniazdka”, obiecując 

jej, Ŝe moŜe spać w moim łóŜku. Dzięki, mamo. 

Libby  jak na  małą dziewczynkę  puszcza  potwornie  śmierdzące  wiatry.  Jej  bąki  są 

jak wystrzały z pistoletu i koszmarnie cuchną. Gdyby ktoś zapaliłby wtedy zapałkę,  cały 

dom  wyleciałby  w  powietrze.  I  zostałoby  jeszcze  wystarczająco  duŜo  gazu,  Ŝeby  na  nim 

gotować do końca roku. 

 

23.20 

A do tego chrapie jak stary chłop. Byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie 

fakt, Ŝe wcale mi nie do śmiechu. 

 

23.25 

Próbowałam  ją  przewrócić  na  bok,  Ŝeby  nie  chrapała,  za  co  dostałam  w 

łeb. Ona nawet przez sen stosuje przemoc fizyczną. 

 

23.30 

Ciekawe,  dlaczego  Robbie  wrócił  do  Anglii.  Nie  wierzę,  Ŝe  po  to,  Ŝeby 

spotkać  się  z  Nudną  Lindsay.  Tom  na  pewno  by  mi  powiedział,  Ŝe  Lindsay  podoba  się 

Rabbiemu.  Jestem  przekonana,  Ŝe  pisała  do  niego  i  udawała  miłą  dziewczynę.  Jak  ona 

moŜe mu się podobać? Ale cóŜ, taka jest prawda: chodził z nią, zanim zaczął spotykać się 

ze mną.  I coś musieli w tym  czasie  robić, a przecieŜ nie rozmawiali o jej nieistniejącym 

czole. Na pewno się całowali. Skoro chodzili ze sobą przez trzy miesiące, to mieli do tego 

duŜo okazji. Lindsay jasno daje to wszystkim do zrozumienia, bo nie ma za grosz dumy. 

Ciekawe, do którego punktu dotarli… 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

To oczywiste, Ŝe nie do punktu siódmego(pieszczoty górnej połowy ciała), inaczej 

Robbie zorientowałby się, Ŝe Lindsay wypycha sobie stanik. MoŜe tak właśnie się stało?! 

Bardzo bym chciała. 

No, ale wolę juŜ nie myśleć o jej dyndakach. Wynocha z mojej głowy. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Podobam mu się czy nie? 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

On mi się podoba czy nie? 

 

23.40 

Moment. Właśnie coś sobie uświadomiłam. Znowu cierpię z miłości. Jak to 

moŜliwe? 

background image

Nie  zamierzam  tego  przeŜywać  po  raz  kolejny.  Mówię  stanowcze  nie  złamanemu 

sercu.  Jestem  wolną  kobietą.  Taka  jedna  Emily  Plankton  przykuła  się  do  policjanta  i 

rzuciła się pod konia, Ŝebym mogła głosować w wyborach. Nie wolno mi jej zawieść. 

 

23.50 

ChociaŜ to lekka przesada, rzucać się pod konia Ŝeby móc zagłosować. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Tym  bardziej,  Ŝe  zginęła  pod  kopytami,  więc  i  tak  nie  mogła  wziąć  udziału  w 

wyborach. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Ja zresztą teŜ nie mogę. 

Jak zawsze powtarzam, historia to badziewie. 

 

Północ 

Z drugiej strony Masimo powiedział: „Jestem juŜ wolnym męŜczyzną”, a 

to znaczy, Ŝe chce ze mną chodzić. I juŜ. Poszłam do cukierni i dostałam włoskie ciacho. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Ale  mogę  tez  dostać  eklerka  o  imieniu  Robbie,  jeśli  będę  wybredna  i  włoskie 

ciacho okaŜe się za mało smaczne. 

 

Kolejne pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Niektórzy (nie będę tu wymieniać nikogo po imieniu, ale chodzi mi o Jas) uznaliby, 

Ŝe  jestem  zachłanna.  To  nieprawda.  Po  prostu  mam  wybór.  Nie  zachowuję  się  jak  ta 

Ŝałosna  Jas,  która  spotyka  się  tylko  z  jednym  chłopakiem,  bo  brak  jej  charyzmy.  Ona 

umie  wyłącznie  szukać  sów  i  wypatrywać  norników  z  odległości  stu  metrów.  I  ma 

największe gacie na półkuli północnej. I jest największą i najbardziej wkurzającą pacanką 

na naszej planecie. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Tak, mnie Bóg obdarzył paroma talentami. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

O  kurczę,  ale  się  przestraszyłam.  Kiedy  pomyślałam  „paroma  talentami”, 

usłyszałam w głowie głos Dave’a Jajcarza: „I parą fajnych dyndaków”. On jest arogancki 

nawet wtedy, kiedy tylko o nim myślę. A to znaczy, Ŝe bardzo arogancki. 

background image

 

Arogancki In absentia jak to mówimy na łacinie. 

Za  kaŜdym  razem  kiedy  o  nim  myślę,  chce  mi  się  śmiać.  Właśnie  mi  się 

przypomniało, jak - oczywiście niechcący - zgasił wszystkie światła, kiedy wystawialiśmy 

McPalanta i cały Las Dunzynański spadł ze sceny. BoŜe, jakie to było śmieszne. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

I  ten  jego  boski  tekst  z  gaciami:  „Naprzód,  rycerze  Gandalfa,  maszerujcie  na 

wojnę, z jego figami na sztandarach. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Albo  jak  postawił  na  dachu  szkoły  tablicę  z  napisem  „NA  SPRZEDAś”. 

Buachachachacha. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

No juŜ, zamknij się mózgu! Dave Jajcarz nie ma tu wstępu! 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Jeśli  zdecyduję  się  na  Boga  Miłości,  Robbie  dostanie  zasłuŜoną  nauczkę.  Będzie 

cierpiał z miłości - tak samo jak ja, kiedy mnie rzucił. 

 

0.30 

Przez Boga Miłości nigdy nie cierpiał. No, moŜe tylko wtedy, gdy powiedział, 

Ŝe za tydzień da mi znać, czy chce się ze mną spotykać. 

 

0.40 

Ale  to  było  kiedyś,  a  teraz  spytał:  „Czy  nadal  chciałabyś  się  ze  mną 

spotykać?”. To chyba dobrze? 

 

0.45 

Dobranoc, BoŜe Miłości. 

 

0.50 

Mam  nadzieję,  Ŝe  nie  zdziwił  się,  kiedy  próbowałam  złapać  pociąg  z 

najbliŜszego centrum handlowego. 

O północy. 

A tam przecieŜ nie ma dworca. 

 

1.00 

Szczerze  mówiąc,  nie  dałam  szansy  Robbiemu.  MoŜe  powinnam  chociaŜ  z 

background image

nim pogadać, zanim wybiorę ciacho? 

 

1.10 

Bo chyba nie chcieliby spotykać się ze mną na zmianę? 

Chrrrrrr… 

background image

Gilowe Disco 

Poniedziałek, 18lipca 

8.00 

Dziś  jest  pierwszy  dzień  reszty  mojego  Ŝycia.  Dlaczego  więc  włosy  sterczą 

mi na wszystkie strony, jakby piorun we mnie strzelił? 

 

8.10 

Mama  przyłapała  mnie,  jak  prasowała  sobie  włosy.  No  i  wielkie  halo. 

Zupełnie  jakby  pierwszy  raz  w  Ŝyciu  widziała  Ŝelazko.  BoŜe,  ale  zaczęła  marudzić.  A  do 

tego zrobiła się czerwona na twarzy. 

- Zanim skończysz dwadzieścia pięć lat, twoje włosy będą wyglądały jak z nylonu! 

- Mamo,  co  mnie  to  obchodzi,  jak  będę  wyglądać  w  wieku  dwudziestu  pięciu  lat? 

Wtedy juŜ i tak kompletnie zeświruję, jak ty. 

Gdybym  nie  wykazała  się  refleksem  i  nie  wykorzystała  swoich  akrobatycznych 

umiejętności,  odniosłabym  powaŜne  rany  od  szczotki  do  włosów,  którą  we  mnie  rzuciła. 

Ona jest strasznie rozchwiana emocjonalnie. 

 

8.20 

Szukam  w  kuchni  czegoś  do  jedzenia.  Na  szczęście  z  tostera  wystaje 

grzanka.  Oj,  jak  dobrze.  Posmarowałam  ją  masłem  i  zjadłam.  Bycie  Boginią  Seksu 

niesamowicie zaostrza apetyt. 

Do kuchni wtoczył się Vati. Nawet się nie przywitał, tylko od razu wrzasnął: 

- Dlaczego jesz mojego tosta?! 

- Tato, spójrzmy prawdzie prosto w oczy. Zjadłeś juŜ wystarczająco duŜo tostów w 

swoim Ŝyciu. Część zatrzymała ci się nad spodniami. 

Jak  zwykle  kiedy  ktoś  (czyli  ja)  próbuje  potraktować  temat  lekko  i  z  poczuciem 

humoru, tata zaczyna się wpieniać. 

Mama  usiłowała  włoŜyć  Libby  ogrodniczki,  ale  moja  siostrzyczka  trzymała  w  ręce 

garść lizaków i nie chciała ich puścić. 

- Connie, skąd u naszej córki tyle agresji? Jesteś dla niej zbyt pobłaŜliwa. 

- Wiem  -  powiedziała  mama.  -  Georgia  właśnie  próbowała  wyprasować  sobie 

włosy. 

Tata  zapomniał  o  toście  i  zaczął  się  mądrzyć  na  temat  pielęgnacji  urody.  Tak  się 

składa, Ŝe to ostatnia osoba, która powinna się wypowiadać w tej kwestii. 

- Georgia, odbiło ci czy jak? Zobaczysz, skończysz jak wujek Eddie. 

- Jasne.  Przemienię  się  w  łysego  wariata  na  motorowerze,  bo  chciałam 

wyprostować sobie włosy. Trzeba ostrzec wszystkie kobiety. 

 

background image

8.30 

Nie cierpię swoich rodziców. Zachowują się jak dzieci. 

 

8.35 

I są tacy egocentryczni. Nie rozumieją, Ŝe ich Ŝycie juŜ się skończyło, a ja 

mam aŜ dwa ciacha do wyboru. 

 

8.36 

JuŜ  prawie  jestem  pod  domem  Jas.  Muszę  emanować  spokojem  i 

serdecznością. Zapomnę o incydencie z jajecznicą i będę dla niej miła - wtedy na pewno 

powie mi wszystko, czego się dowiedziała. 

 

8.40 

Kiedy  dotarłam  pod  jej  furtkę,  tylko  mignęła  mi  w  oddali.  Sama  poszła  do 

szkoły. Nadal jest nabzdyczona. Oczaruję ją swoim wdziękiem. 

Przyśpieszyłam kroku, aŜ ją dogoniłam. Uśmiechnęłam się słodko i wzięłam ją pod 

pachę. 

- Cześć, Jas, złotko ty moje. 

Strząsnęła moją rękę. 

- Nie  wieszaj  się  na  mnie.  Nie  wciągnę  cię  na  wzgórze  tylko  dlatego,  Ŝe  jesteś 

zmęczona. 

- Nie  jestem  zmęczona,  tylko  się  cieszę,  Ŝe  cię  widzę,  świrnięta  laseczko  w 

wielkich gaciach. 

Połaskotałam ją pod brodą, ale wszystko na nic. Zatrzymałam się więc, stanęłam 

przed nią i spojrzałam jej prosto w oczy. 

- Jas, wiesz, Ŝe cię kocham. 

Zrobiła  się  czerwona  jak  burak.  Jacyś  chłopcy  z  liceum  Foxwooda,  którzy  jak 

zwykle leźli za nami, zaczęli wołać: 

- Hej, laski, moŜe się pocałujecie? 

A któryś dodał: 

- Czy mogłybyście nam pokazać piersi? 

Matko kochana. 

Jas zaczęła jak jakaś głupia machać grzywką. 

- Wszystko przez ciebie. 

Resztę drogi do szkoły pokonałyśmy w bezpiecznej odległości od siebie. Przez cały 

ten czas przepraszałam ją - tak wzruszająco, jak tylko potrafię. 

- Jas,  błagam  wybacz  mi.  Dowiedziałaś  się  czegoś?  Wiem,  Ŝe  tak,  bo  jesteś 

bardzo, bardzo mądra. I masz same szóstki z biologii i … i w ogóle. 

Kiedy szłyśmy do szatni, zaczęła się łamać. 

- Rzeczywiście rozmawiałam z Tomem. Na luzie, chociaŜ ty oczywiście uwaŜasz, Ŝe 

tego nie potrafię. 

background image

- Jas, zawsze uwaŜałam, Ŝe jesteś mistrzynią luzu. Nie zapominaj, Ŝe  wiedziałam 

cię w gaciach od piŜamy. Byłaś wtedy bardzo zrelaksowana i na luzie. 

Kiedy rozległ się dzwonek na apel, zobaczyłam, Ŝe idą do nas dyŜurne, napuszone 

jak paw. 

- Błagam się na wszystkie świętości, zdradź mi, co powiedział Tom. 

- No cóŜ, powiedział, Ŝe … 

- Tak? 

- Powiedział, Ŝe … Ŝe nic nie wie. 

- Słucham? 

- Robbie zrobił sobie przerwę w podglądaniu torbaczy a Kranie Kangurów, ale nie 

wiadomo, jak długo zostanie w Anglii. 

I to wszystko? Tylko tyle dowiedziała się Inspektor Jas ze Scotland Yardu? Miałam 

ochotę  kopnąć  ją  w  nogę,  ale  w  ostatniej  chwili  przypomniałam  sobie,  Ŝe  to  moja 

najlepsza przyjaciółka, więc uśmiechnęłam się z „zainteresowaniem”. 

- Tak więc nie wiem, czy mu się podobasz, czy nie… - zaczęła Jas. 

W tej chwili koło mnie stanęła Nudna Lindsay i jej pomagiera, czyli Zdumiewająco 

Tępa Monica. Lindsay ufarbowała sobie odrosty. BoŜe, jaka ona kiczowata i durna. Długie 

włosy tylko przyciągają wzrok do jej nieistniejącego czoła i ogólnej patykowatości. 

Zmusiłam  się  do  wesołego  śmiechu  i  spojrzałam  na  czoło  Lindsay  tak,  jakby  Jas 

właśnie opowiedziała mi jakiś świetny dowcip. 

- Z  czego  się  śmiejesz,  Nicolson?  -  spytała  Lindsay.  -  CzyŜbyś  właśnie  przejrzała 

się w lustrze? 

Ale  beka!  Myślałam,  Ŝe  pęknę  ze  śmiechu.  Cha,  cha,  cha.  Zdumiewająco  Tępą 

Monicę jednak rozbawił ten Ŝart, bo chichotała i rŜała jak koń. 

- Lindsay,  twoje  włosy  wyglądają  niesamowicie  naturalnie  -  zauwaŜyłam.  - 

Naprawdę bardzo ci do twarzy w tej fryzurze. Podkreśla zwłaszcza twoje kolana. 

Lekko zaczerwieniła się w okolicach uszu i mruknęła: 

- Świrusa. 

Urocze. Absolutnie urocze. Kiedy szłyśmy do klasy, powiedziałam do Jas: 

- Urocze. Absolutnie urocze. Jak chłopak chciałby się z nią spotykać? 

 

W Kwaterze głównej Dru

Ŝ

yny Asów 

Na przerwie 

Rosie zrobiła z gumy do Ŝucia wielkiego balona, który pękł i rozklapciał się jej na 

nosie. Ale jaja! Wyglądała, jakby z nosa zwisał jej ogromny gil. 

- Patrzcie,  jak  fajnie  się  buja  -  powiedziała.  -  Mogłabym  nim  kołysać  w  rytm 

jakiejś piosenki. Takie gilowe disco. Zaśpiewajcie coś skocznego, to zrobię próbę. 

 

background image

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Pomimo  złamanego  serca  myślałam,  Ŝe  umrę  ze  śmiechu.  Właśnie  powstał  nowy 

gatunek  tańca:  gilowe  disco.  Tańczy  się  je  w  rytm  melodii  z  serialu  EastEnders:  gil  na 

lewo,  gil  na  prawo,  pełny  obrót,  ramiona  w  górę,  gil  do  przodu,  mach  -  mach  -  mach, 

dłonie na ramiona, wyrzut nogi w lewo, mach - mach - mach, pełny obrót i opadnięcie na 

ziemię. 

Idealne pod kaŜdym względem. 

Kiedy wlokłyśmy się na parę godzin nudy i depresji, powiedziałam do dziewczyn: 

- Myślę, Ŝe Herr Kamyer w ogóle nie zauwaŜy, Ŝe przez cały niemiecki gile zwisają 

nam  z  nosa  aŜ  do  pasa.  A  jeśli  zauwaŜy,  moŜemy  udawać,  Ŝe  mamy  straszny  katar. 

Dziewczyny, gumy do buzi i Ŝujemy! 

 

Na niemieckim 

Ludzie, to był normalnie czad! Na niemieckim tłumaczyłyśmy teksty z podręcznika. 

Rodzina  Kochów  znowu  pojechała  na  wycieczkę  i  jak  zwykle  zabrała  ze  sobą  tony 

jedzenia. Ilustracje robił chyba jakiś ślepy. Pani Koch wygląda zupełnie jak Herr Kamyer 

w  sukience.  Nigdy  nie  mam  ich  dosyć.  Zamierzam  wręcz  napisać  do  autora  podręcznika 

(pana  A.Schmidta,  powaŜnie,  nie  Ŝartuję)  i  spytać,  gdzie  naprawdę  mieszkają  ci 

Kochowie. Podziękowałabym im w liście za tę wspaniałą rozrywkę, którą nam zapewniają. 

Podniosłam rękę, Ŝeby zadać pytanie na ich temat. 

Herr Kamyer powiedział: 

- Jah

, Georgia? 

- Herr  Kamyer,  na  jednej  z  ilustracji  przedstawiającej  Kochów  zauwaŜyłam  coś 

dziwnego. Wygląda to jak mała kupa na talerzu. Coś mi tu nie gra. 

Herr Kamyer zamrugał za szkłami grubymi jak denko butelki. 

- Georgia, przynieś, proszę podręcznik und

∗∗

 wszyscy to zobaczymy. 

Udałam, Ŝe kicham w chusteczkę, i szybko przykleiłam sobie do nosa gila z gumy 

do Ŝucia. Podeszłam do jego biurka z gumowym gilem rozklapcianym na całym nosie. 

Herr  Kamyer  nic  nie  zauwaŜył.  Jego  tak  bardzo  obchodzi  nauczanie,  Ŝe  aŜ  Ŝal. 

Chyba naprawdę wierzy, ze chcemy się uczyć. 

PołoŜyłam przed nim podręcznik otwarty na stronie z rysunkiem przedstawiającym 

rodzinę Kochów i pokazałam mu kupę na talerzu. 

- Ach, Georgia, przecieŜ to der Spanferkel

∗∗∗

 … och ja … kiedy byłem młody, często 

jeździliśmy do lasu i śpiewaliśmy piosenki przy ognisku. Wspaniała zabawa. Wam teŜ na 

pewno by się spodobała. 

                                                 

 Jah, ja(niem.) - tak. 

∗∗

 Und(niem) - i. 

∗∗∗

 Der Spanferkel(niem.) - pieczone prosię. 

background image

Nadal trzymałam chusteczkę przy nosie. Herr Kamyer nagle zaczął nucić: 

- Podaj mi zapałki und komt mit mną nad der liebe Rhein

∗∗∗∗

Zdjął zaparowane okulary i zaczął je starannie przecierać. Płakał czy jak? Kto wie? 

Zresztą kogo to obchodzi? W kaŜdym razie skorzystałam z  okazji i na dobre rozbujałam 

gila.  I  nawet  odtańczyłam  za  plecami  Herr  Kamyera  krótkie  gilowe  disco,  a  zanim 

skończył wycierać okulary, szybko znów przyłoŜyłam chusteczkę do nosa. 

Kiedy  wróciłam  do  swojej  ławki,  wszystkie  dziewczyn  zaczęły  spontanicznie 

klaskać.  Herr  Kamyer  myślał,  Ŝe  to  brawa  dla  jego  durnej  piosenki  o  ognisku,  i  ukłonił 

się. Chyba tylko Niemcy są kompletnie pozbawieni poczucia humoru. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Niestety,  on  naprawdę  uwierzył,  Ŝe  uwielbiamy,  jak  wspomina  swoje  wycieczki. 

Chyba z milion lat opowiadał nam o nich. Jak to śpiewali o gotowali nad ogniskiem. 

 

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej 

Wymieniamy między sobą liściki. Rosie napisała: 

 

Kochane wariatki! 

Musimy  opracowa

ć

  punktacje  dla  numerów  z  gilami.  Gee  dostaje  5 

punktów  za  dyndanie  gilem  tuz  nad  głowa  Herr  Kamyera.  Podobne  akty 

odwagi  b

ę

d

ą

  równie

Ŝ

  warte  5  punktów.  Ta,  która  pierwsza  uzbiera  20 

punktów, dostanie za friko 20 ciastek z galaretka. 

Buziaki, 

Ro Ro - stylistka gwiazd 

 

Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto musi zepsuć całą zabawę. Jas stwierdziła, 

ze  to  głupie  i  dziecinne.  Ciekawe,  Ŝe  uwaŜa  tak  osoba,  która  dosłownie  całuje  się  z 

sowami. 

Ellen jak zwykle bredziła jak potłuczona. Nawet w listach. Napisała: 

 

Czesc dziewczyny, to ja! 

Yyy…  jesli  chodzi  o  gilowe  disco,  to  wiecie,  sama  nie wiem.  Bo  co  jesli,  bedziemy  mialy  przez to 

klopoty? 

Jak myslicie, e? 

                                                 

∗∗∗∗

 Und komt…(niem) - i chodź ze mną nad kochany Ren. 

background image

 

Yyy… to pisalam ja, Ellen. 

Buziaki. 

 

W drodze na francuski 

Jas  i  Ellen  utworzyły  obóz  opozycyjny  o  bojkotują  gilowe  disco!  Jak  słowo  daję! 

Mogłyby wreszcie dorosnąć! 

 

Na Francuskim 

O, w mordkę jeŜa! Rosie zwycięŜa, bo zakołysała gilem nad głową Madame Slack, 

która  sprawdzała jej pracę domową. Starałyśmy się nie śmiać, ale Madame Slack chyba 

coś  wyczuła,  bo  nagle  podniosła  głowę  i  nieomal  dostała  sztucznym  gilem  w  oko  Wtedy 

Rosie wciągnęła gila do ust i zaczęła go Ŝuć. Madame Slack się wkurzyła i Rosie musi za 

karę zostać po lekcjach. 

 

16.10 

Kiedy szłam korytarzem, zobaczyłam twarz Rosie w oknie. Przycisnęła nos 

do  szyby,  który  się  rozpłaszczył  i  wyglądał  jak  świński  ryjek.  Przezabawne.  Wymówiła 

bezgłośnie „Kocham was” i zniknęła mi z oczu. 

 

W moim pokoju 

18.00 

LeŜę w łóŜku. Nie dzwoni Ŝaden z moich potencjalnych chłopaków. Siedzę 

tu  sama  jak  ten  palec.  Ostatnio  nawet  Dave  do  mnie  nie  dzwoni,  Ŝeby  pogadać  jak 

kumpel z kumpelką. Rodzina Wariatów poszła na jakieś Ŝałosne przyjęcie i teraz pewnie 

doprowadzają ludzi do szału swoimi dziwnymi przemyśleniami i ogromnym tyłkiem taty. 

 

18.30 

MoŜe  pójdę  wcześniej  spać?  Porządny  sen  dodaje  urody.  Muszę  o  siebie 

dbać, bo w kaŜdej chwili mogą przyjść wszyscy moi chłopcy. 

Ciekawe, co teraz robią. 

A moŜe wszystko sobie ubzdurałam? MoŜe Masimo wcale nie chce ze mną chodzić? 

MoŜe tylko chce się ze mną całować? Albo myśli, Ŝe nadal jestem zakochana w Robbie, i 

to go zniechęca? MoŜe ma rację, a ja nadal kocham się w Robbie? MoŜe… powinnam do 

niego zadzwonić? 

 

18.40 

Łubudu! Aaaaaa! Matko, co znowu tam się dzieje? 

Usłyszałam uroczy głos mojego ojca: 

background image

- Cholera jasna, ten przeklęty kot znowu wbił pazury w mój tyłek! 

śycie w moim domu to czysta rozkosz. Panuje to tak dystyngowana atmosfera jak 

Dumie i uprzedzeniu  Jane Austen. Będę udawała, Ŝe  śpię. Ale oczywiście nikt się tym 

nie przejmie. Prosiłam, Ŝeby szanowali moją prywatność, ale na pewno… 

Oczywiście. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem. 

- Mamo, śpię - mruknęłam. 

- To znaczy, Ŝe nie chcesz tego listu? 

Usiadłam na łóŜku. 

- Jakiego listu? 

Podała mi kopertę. 

- Tego.  LeŜał  na  wycieraczce.  Schowałam  go  do  torebki  i  zupełnie  o  nim 

zapomniałam. Pewnie ktoś przyniósł go osobiście bo na kopercie jest twoje imię. 

- Dawaj! Nie wolno przetrzymywać listów Jej Wysokości, czyli moich. 

- Jak myślisz, kto go przyniósł? 

- Pewnie Święty Mikołaj. Albo ktoś z zaświatów. Mamo, nie mam pojęcia, bo ciągle 

go trzymasz. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Wreszcie sobie poszła. Ociągała się trochę, mając nadzieję, Ŝe dowie się, od kogo 

dostałam  list.  Rozglądała  się  po  pokoju  i  plotła  bzdury  w  stylu:  „A  co  moja  skórzana 

kurtka  robi  w  twojej  szafie?  I  moja  torebka  od  Chanel?”  Zupełnie  od  czapy.  Cmokała  z 

niezadowoleniem  jak  jakiś  cmoczak  w  ataku  cmokania.  Ale  byłam  twarda.  Patrzyłam 

tylko na nią bez słowa, więc w końcu się zmyła. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Tak  się  denerwuję,  Ŝe  aŜ  boję  się  otworzyć  ten  list.  Moje  imię  jest  napisane 

drukowanymi literami, więc nie rozpoznaje charakteru pisma. 

A  jeŜeli  to  Masimo  pisze,  Ŝe  widział,  jak  uciekam  jak  jakiś  świr,  i  doszedł  do 

wniosku, Ŝe jednak woli pozostać wolnym męŜczyzną? 

A  jeŜeli  to  Robbie  pisze,  Ŝe  zawsze  mnie  kochał,  i  pyta,  czy  zostanę  jego 

ukochaną? 

A  jeŜeli  to  Oscar,  kandydat  na  Tępaka,  chce  mnie  zaprosić  na  randkę  na  tor 

wrotkarski? 

A jeŜeli to… och, zamknij się, mózgu! 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Ksiądz  z  naszej  parafii  Mówcie  -  Mi  -  Arnold  zawsze  powtarza,  Ŝe  jeśli  ktoś  ma 

kompletny mętlik w głowie, powinien zadać sobie pytanie: „Co na moim miejscu zrobiłoby 

background image

Dzieciątko Jezus?”. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Nie wiem, jak to ma sens, bo przecieŜ tata Dzieciątka Jezus to potęŜny ktoś, kto 

wie  wszystko  o  wszystkich  i  widzi  nas  nawet  wtedy,  kiedy  siedzimy  na  kiblu.  Skoro 

Wszechmocny  nad  wszystkim  panuje,  to  wie  teŜ,  kto  napisał  ten  list  i  jak  brzmi  jego 

treść,  i  wcale  nie  musi  go  otwierać.  Jaki  jest  więc  sens  pytać,  co  na  moim  miejscu 

zrobiłoby Dzieciątko Jezus? 

W sumie całe Ŝycie to jedna wielka zagadka i ryzykowna gra w ruletkę. Dlaczego 

ciągle musimy się czegoś domyślać? Dlaczego Pan B. nie moŜe nam od razu wszystkiego 

powiedzieć, Ŝebyśmy nie musieli siedzieć i główkować? 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

A jeŜeli w liście znajduje się tylko jedno słowo od Masimo: Arrivederci

 

Albo  wyjaśnienie  od  Robbiego:  „Cześć,  Georgia.  Przestań  za  mną  łazić,  bo  się 

ośmieszasz. Zakochałem się w pewnej torbaczce, którą poznałem w Krainie Kangurów, i 

tylko dla niej gram na gitarze, stojąc w rzece. Skomponowałem dla Gayleen (tak ma na 

imię  moja  ukochana)  piosenkę,  której  tekst  dołączam.  Jej  tytuł:  Jesteś  moją  torbaczką, 

włochatą  całowaczką,  dla  ciebie  chcę  Ŝyć  i  o  tobie  śnić,  o  ma  piękna  kangurzyco,  niech 

ucałuję twe kosmate lico”. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Właściwie nigdy nie dostałam od Robbiego listu miłosnego. W pierwszym napisał, 

Ŝe mnie rzuca i Ŝebym się zainteresowała Dave’em Jajcarzem. 

 

Dwie minut pó

ź

niej 

Mam  wielką  ochotę  zadzwonić  teraz  do  Mistrza  Podjarki.  Potrzebuję  jego  rady! 

Niestety,  odkąd  zaczął  się  spotykać  z  Emmą,  coś  się  między  nami  popsuło.  Emma  jest 

taka miła, Ŝe aŜ mnie przeraŜa. 

MoŜe właśnie dlatego z nią chodzi? Bo jest taka miła, Ŝe Dave boi się ją rzucić? 

A moŜe po prostu lubi miłe dziewczyny? W sumie to ona ma całkiem ładne włosy. 

I nos. Okropnie mnie to irytuje. 

I jest dla mnie bardzo miła. 

Co mnie wkurza na maksa. 

 

                                                 

 Arrivederci (wł.) - Ŝegnaj. 

 

background image

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

A  moŜe  powinnam  intensywnie  wpatrywać  się  w  kopertę,  uŜyć  swych  potęŜnych 

telepatycznych  mocy  i  wyczuć,  co  jest  napisane  w  liście?  Kiedyś  w  telewizji  widziałam 

takiego  świra  w  koszuli  z  falbankami,  który  powiedział,  Ŝe  kaŜdy  z  nas  posiada  moc, 

którą moŜe uwolnić. 

Wpatruję się w kopertę i koncentruję. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

JuŜ  mi  oczy  łzawią.  No  super,  pewnie  zaraz  oślepnę.  Teraz,  jeśli  otworzę  list, 

nawet nie będę wiedziała, kto go napisał. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

No, juŜ trochę lepiej. To waŜna nauczka dla nas wszystkich: nigdy nie ufaj ludziom 

w koszulach z falbankami, którzy ubierają się tak wcale nie dla jaj. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Dobra, wymięłam. Otwieram kopertę. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

 

List brzmiał następująco: 

 

Cześć, Georgia! 

PoniewaŜ  w  sobotę  śpieszyłaś  się  na…  hmmm…  pociąg,  nie  zdąŜyliśmy  pogadać.  Skoczyłabyś 

jutro ze mną na kawę? Będę czekał o 19.30 na końcu East Street. Pogadamy, powspominamy. Obiecuję

Ŝ

e nie przyniosę zdjęć owiec. Jas mi mówiła, Ŝe masz alergię na dziką naturę

 

Robbie. 

 

O kurczę. Nadal nie wiem, co  o tym myśleć. To dobrze czy źle? Cieszę się, Ŝe to 

list  od  Robbiego?  Dlaczego  Masimo  się  ze  mną  nie  skontaktował?  Co  Robbie  rozumie 

przez „skoczenie na kawę?”? W języku chłopców to prawie to samo co „nara”. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Czy „skoczenie na kawę” oznacza „napijemy się kawusi”, czy „zaczniemy od kawy, 

a skończymy na punkcie siódmym”? 

Muszę zadzwonić do Jas. 

background image

Odebrał  jej  tata.  Kurczę.  Jeszcze  nigdy  nie  rozmawiałam  z  nim  przez  telefon. 

Zawsze tylko widziałam, jak pali fajkę i czyta gazetę, albo wychodzi w swoich porządnie 

wypastowanych butach. Tak właśnie powinien się zachowywać kaŜdy ojciec - palić fajkę, 

siedzieć  cicho  i  często  wychodzić  z  domu.  Czy  mój  tata  odpowiada  temu  ideałowi?  No 

raczej nie. 

W końcu do telefonu podeszła Jas. 

- Czego? 

- Dlaczego się tak do mnie odnosisz? 

- Niby jak? 

- Jas, nie zaczynaj. Dostałam list od Robbiego. 

- O. Rzucił cię? 

- Nie. 

- Naprawdę?  O  kurczę.  Byłam  pewna,  Ŝe  tamta  twoja  ucieczka  zupełnie  go 

zniechęciła. Naprawdę bardzo dziwne. 

- Zaprosił mnie na kawę. 

- O kurczę. 

- Jas, znasz jakieś inne słowa oprócz „o kurczę”? 

- Tak. 

- Na przykład jakie? 

- Słucha,  muszę  kończyć,  bo  Tom  właśnie  wychodzi  i  nie  zobaczymy  się  przez 

siedemnaście i pół godziny. 

Matko kochana. 

 

Cztery minuty pó

ź

niej 

LeŜę w łóŜku i próbuję skupić się na wartościach wyŜszych. 

Ciekawe,  do  którego  punktu  na  skali  całowania  się  dotarli  Jas  i  Tom.  Jakoś 

wcześniej mnie to nie interesowało. 

Dla  dobra  nauki  przesłucham  dziewczyny  z  DruŜyny  Asów  i  zorientuję  się,  czy 

trzeba dodać nowy punkt powyŜej całowania ucha. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Właściwie to nie wiem, dlaczego się tak przejmuje. Jeśli chodzi o mnie, to mogłoby 

nie być tej całej skali całowania się. Ja tam się z nikim nie całuję, co brzmi dość dziwnie, 

zwaŜywszy,  Ŝe  wszyscy  chłopcy  na  mnie  lecę  i  mam  dwóch,  a  moŜe  i  więcej 

potencjalnych Bogów Miłości. 

W sumie to kiedy ostatnio się całowałam? (Nie licząc przypadkowych pocałunków z 

języczkiem  z  moją  siostrzyczką).  MoŜe  juŜ  zapomniałam,  jak  to  się  robi?  Lepiej  sobie 

przypomnieć, bo powinnam być zawsze zwarta i gotowa. 

background image

Jak  leciało  to  durne  ćwiczenie,  które  polecała  Jazzy?  Aha,  juŜ  wiem.  Wydąć, 

rozluźnić, wydąć, rozluźnić. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

To szalenie wyczerpujące. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Mam  nadzieję,  Ŝe  od  tych  ćwiczeń  nie  zacznę  wyglądać  jak  Mark  Wielka  Japa. 

Lepiej nie przedobrzyć. Który chłopak chciałby się umawiać z wielorybem? 

Kiedy  ostatnio  całowałam  się  z  Bogiem  Seksu?  I  gdzie  jest  jego  ostatni  list  z 

Krainy Kangurów? 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

O,  juŜ  wiem,  połoŜyłam  go  na  szafie,  bo  to  jedyne  bezpieczne  miejsce  w  moim 

pokoju. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Dlaczego  kot  zjadł  ten  list?  No  dlaczego?  PrzecieŜ  nie  z  głodu.  Od  zadawania 

takich  pytań  moŜna  szybko  wylądować  w  wariatkowie.  Dlaczego  kto  jedzą  pająki?  O,  to 

kolejne  z  takich  pytań. PrzecieŜ  pająki  nie  są  chyba  zbyt  poŜywne,  co?  Poza  tym  Angus 

właściwie ich nie zjada, tylko trzyma je w mordce, a w jej kąciku dyndają pajęcze nóŜki. 

Ohyda. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Udało  mi  się  odczytać  strzępki  przeŜutego  listu.  Poza  tym  znalazłam  swoje 

zaginione pióro. RównieŜ dokładnie przeŜute. 

MoŜe Angus i Gordy piszą ksiąŜkę pod tytułem Jak wkurzyć swojego właściciela? 

1.

 

Chowaj jego rzeczy i je przeŜuwaj. 

2.

 

Jeśli przemokłeś na deszczu do suchej nitki, wskocz właścicielowi na kolana 

i wytrzyj się do sucha o jego spodnie. 

3.

 

Siedź nieruchomo na murku i wgapiaj się w niego bez mrugnięcia okiem. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Z  listu  Rabbiego  udało  mi  się  odczytać  tylko  tyle: 

„Tom  mi  opowiedział  o  Twoim 

wspaniałym tańcu do melodii YMCA… jesteś bardzo sympatyczną skończoną świruską”. 

Spodziewałam się większego wyrafinowania. 

 

background image

20.20 

Puszczę sobie płytę, którą nagrał specjalnie dla mnie przed wyjazdem do 

Krainy Kangurów. 

 

20.45 

O nie, nie mam zamiaru leŜeć z głową na jego kolanach i słuchać, jak mi 

śpiewa  „Nie  ma  mnie  tam”.  Przypomniała  mi  się  taka  scenka  z  parku  przed  jego 

wyjazdem. Mogłabym mu zajrzeć głęboko do nosa. Gdybym patrzyła. A nie patrzyłam, bo 

przez cały czas miałam zamknięte oczy i kiwałam głową w rytm muzyki. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

O, przypomniało mi się coś jeszcze. Wtedy wyskoczył mi wielki pryszcz na brodzie. 

No super, zawsze kiedy myślę o pryszczach, chwilę potem mi jakiś wyskakuje. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Nie  powinnam  się  tak  napinać:  pryszcze  tylko  na  to  czyhają.  Spokojnie, 

spokojnie… Ommmm… 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

Mój  kudłaty  zjadacz  listów  Angus  i  jego  dojrzewający  syn  Gordy  postanowili 

dotrzymać mi towarzystwa w łóŜku. To miłe, kiedy tak leŜą, przytulone do mnie, i słodko 

mruczą. Wyjątkowo są rozespane i spokojne. 

No to dobranoc, Wasz Kociak się odmeldowuje. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

JuŜ sobie pospałam. Inni ludzie mają kochane zwierzątka, a ja mam kudłate świry. 

Zaczęły  sobie  mościć  legowisko  na  łóŜku,  a  potem  ugniatać  mnie  przednimi  łapami, 

jakbym była ciastem droŜdŜowym. 

Jeśli szybko nie zasnę,  rano będę wyglądała jak śmierć na chorągwi.  Musze kilka 

razy powtórzyć mantrę uspokajającą. Ommmm… Ommmm… 

O  BoŜe.  Do  mojej  świątyni  dumania  wtargnęła  mama,  trzymając  na  ręku  pomiot 

szatana w nocnej pieluszce i w opasce z puchatymi uszami na głowie. 

- Co znowu - spytałam. - Czego wy ciągle ode mnie chcecie? 

Bosko. Libby wylądowała w moim łóŜku, bo beze mnie nie chce zasnąć. 

- Mamo,  z  pewnością  istnieje  jakaś  ustawa  zabraniająca  takiego  zagęszczenia 

osób  na  metr  kwadratowy.  ZałoŜę  się,  Ŝe  nawet  w  krajach  Trzeciego  Świata  nie  śpi  aŜ 

tyle osób w jednym łóŜku. 

- Nie wygłupiaj się, tylko poczytaj jej coś przed snem. 

Libby z czułością walnęła mnie w nos jakąś wielką księgą, przytuliła się do mnie i 

background image

zepchnęła  Gordy’ego  z  łóŜka,  który  z  hukiem  spadł  na  podłogę.  Wkurzył  się  na  maksa. 

Zaczął  się  drzeć,  jeŜyć  i  zaatakował  nocną  lampkę,  a  potem  wskoczył  z  powrotem  na 

łóŜko i wczołgał się pod kołdrę. Wystawił głowę między mną a ksiąŜką i splunął mi prosto 

w twarz. Matko kochana. 

- Jaaaak wygodnie - Libby aŜ zamruczała. - No, citaj, citaj. O Ciuszku. Szybko. 

Jestem niewolnicą w tej rodzinie świrów i kudłatych kotopatów. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

O kurczę, myślałam, Ŝe Heidi jest nudna - jak okiem sięgnąć nic tylko ser, kozy i 

zrzędliwe dziady - ale Kopciuszek bije ją na głowę. Oto jej historia: Kopciuszek mieszka z 

brzydkimi przyrodnimi siostrami, które jej nienawidzą, bo jest ładna. W sumie trudno im 

się dziwić. Jak tak patrzę na tego ślicznego Kopciucha, to sama miałabym ochotę zrobić 

jej kocówę. 

Przeczytałam bajkę jak  najszybciej, Ŝeby mieć  juŜ to z głowy. „Kopciuch sprząta. 

Jakiś przystojniak w peruce zaprasza brzydkie siostry na bal. Kopciuszek nie moŜe iść, bo 

łazi  w  szmatach,  ale  pojawia  się  jakaś  szurnięta  kobita  za  skrzydłami  i  przemienia  jej 

łachy  w  suknię  balową,  a  koty,  myszy  i  dynię,  w  karetę  i  konie.  Męczydusza  (czyli 

Kopciuszek) tańczy z jakimś przystojniakiem w peruce (nie tym pierwszym), wychodzi o 

północy, przymierza pantofelek i wychodzi za Księcia Perukę. Koniec bajki”. 

Libby  przez  cały  czas  śmiała  się,  jakby  jej  kompletnie  odbiło.  Nie  wiem  z  czego  i 

nawet  nie  chcę  wiedzieć.  Nieodpowiedzialni  ludzie  (jak  moja  mama)  czytają  dzieciom 

takie rzeczy, a potem się dziwią, Ŝe ich dzieci są szalone i upaprane w kociej karmie - jak 

moja siostra. 

Oczywiście  potem  musiało  dojść  do  aktów  przemocy,  bo  Libby  zapragnęła  nagle 

przemienić  Angusa  w  konia  i  zaczęła  go  tłuc  „czarodziejską  róŜdŜką”,  czyli  moją 

tenisówką. 

No  cóŜ,  wazon  w  dzierganym  futerale,  który  dostałam  od  Maisie,  dziewczyny 

mojego  dziadka,  juŜ  naleŜy  do  przeszłości.  Angus  wskoczył  na  parapet  (niezupełnie  jak 

koń) i zaczął tam świrować. Porozrzucałam po całym pokoju moje płyty, zdjęcia i właśnie 

ten wazon. 

Jak mam stworzyć zdrową relację z chłopakiem, skoro w moim domu panuje taki 

chaos?

 

Wtorek, 19 lipca 

W stalagu 

Rano dosłownie musiałam wyprasować sobie twarz. Spałam z twarzą w poduszce, 

bo  bardzo  mnie  wyczerpały  te  nocne  zajścia.  Nos  mi  się  rozpłaszczył  jak  rozdeptana 

background image

meduza.  Musiałam  zrobić  sobie  ciepły  okład,  Ŝeby  odzyskał  mniej  więcej  normalny 

kształt.  Dobrze  chociaŜ,  Ŝe  dziś  mamy  niemiecki,  to  będę  mogła  spokojnie  zrobić  sobie 

wstępny makijaŜ. 

 

W szatni 

Powiedziałam Jas o liście od Robbiego. 

- Dlaczego mu nagadałaś, Ŝe nie cierpię dzikiej natury? 

- Bo nie cierpisz. 

- NiewaŜne. Trzeba my było wskazać moje liczne zalety, a nie gadać bzdury. 

- A jakie ty masz zalety? 

Chyba  będę  musiała  ją  zamordować,  ale  nie  na  apelu,  bo  dzisiaj  na  posterunku 

stoi  Sokole  Oko.  Ona  się  Ŝywo  nienawiścią  do  nas.  Na  pewno  co  rano  wstaje  w 

okrzykiem: 

„Nienawidzę  tych  dziewuch,  nienawidzę!  Nic  na  to  nie  poradzę.  Po  prostu  ich 

NIENAWIDZĘ!!!”. 

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

Na  miłość  boską,  co  ta  Chuda  znowu  bredzi?  O  co  jej  biega?  Nie  wystarczy,  Ŝe 

musimy wstawać skoro świt, czyli o ósmej rano, ubrać się, przyjść do szkoły, przez cały 

dzień się nudzić, dołować, a potem jeszcze często zostawać za karę po lekcjach? Nie, ona 

nas musi jeszcze dobić tym ględzeniem. Dlaczego? Co nas to obchodzi, Ŝe … 

I wtedy usłyszałam przeraŜające słowa: 

- W  ostatnim  tygodniu  semestru  klasa  dziesiąta  A  jedzie  na  wspaniałą  wycieczkę 

edukacyjną. 

Co? Co??? 

Ze zgrozą spojrzałam na dziewczyny, a one spojrzały na mnie. 

Chuda  z  podekscytowania  cała  się  trzęsła  jak  galareta.  Jej  dyndali  dosłownie 

tańczyły charlestona. Osobno. 

- Na  tej  wspaniałej  wycieczce  poznacie  tradycję,  którą  krzewimy  u  nas  w  szkole. 

Herr  Kamyer  wpadł  na  świetny  pomysł,  kiedy  klasa  dziesiąta  A  zainteresowała  się  jego 

wyprawami do niemieckich lasów. Jestem pewna, Ŝe ta niespodzianka sprawi wam wiele 

radości.  W  następny  poniedziałek  nie  macie  lekcji.  Pojedziecie  szkolnym  autobusem  do 

pięknej  doliny  Cow  and  Calf  i  przenocujecie  tam  pod  namiotami.  Zaraz  rozdam  wam 

dokładne informacje, które macie przekazać swoim rodzicom. Wieczorami panna Wilson, 

która zgodziła się asystować Herr Kamyerowi, będzie uczyła was róŜnych gier i piosenek, 

które śpiewała w młodości. Prawda, Ŝe zapowiada się na wspaniałą przygodę? śałuję, Ŝe 

sama nie mogę pojechać. 

Normalnie  odebrało  nam  mowę.  Rosie  udała,  ze  mdleje,  co  wyglądało  strasznie 

background image

śmiesznie. Nudna Lindsay od razu do nas podbiegła i powiedziała: 

- Wstawaj, pajacu. 

- Ojej, gdzie ja jestem? - jęknęła Rosie. - W niebie? Czy jesteś aniołem? 

- Na pewno bardzo się ucieszysz, kiedy po lekcjach będziesz musiała popracować 

w przyszkolnym ogródku. 

Rosie w cudowny sposób natychmiast ozdrowiała. 

- Troszkę sobie poleŜałam i juŜ czuję się o wiele lepiej. 

Lindsay się zmyła. Jak ja jej nie cierpię. Nienawiść do niej dodaje mi energii. 

 

W Kwaterze głównej Dru

Ŝ

yny Asów 

Na przerwie 

Postanowiłam: za Ŝadne skarby nie pojadę na tę wycieczkę. Nie, nie i jeszcze raz 

nie. 

Poinformowałam o tym dziewczyny. 

- A ja myślę, Ŝe moŜe być fajnie - odezwała się Jas. 

Spojrzałam na nią bez słowa. 

- Powiedziałam  Herr  Kamyerowi,  Ŝe  w  tym  czasie  wypada  mi  okres  -  oznajmiła 

Rosie. - bo on na sam dźwięk tego słowa zawsze wpada w panikę i robi się czerwony jak 

burak. Ale tym razem odparł tylko: „Ach, uprzedź o tym pannę Wilson. Ona zajmuje się 

kobiecymi sprawami”. A jej wolałam tego nie mówić, bo pewnie zaczęłaby mi opowiadać, 

co ona robi w takich wypadkach, a wtedy bym umarła. 

- Musimy opracować jakiś plan - mruknęłam. - MoŜe powinnyśmy mieć wypadek? 

- Jaki wypadek? - spytała Mabs. 

- Mogłybyśmy wpaść do dołu. 

- Jakiego dołu? - zdziwiła się Jools. 

- No, moŜemy same go wykopać. 

- Wykopać dół i potem do niego wpaść? 

- Tak. 

- Świetny pomysł - przyznała Rosie. - Kompletnie szurnięty, nawet jak na ciebie. 

- A moŜe wiecie… no… tego… będzie całkiem… yyy… - wydukała Ellen. 

- Dennie? - dokończyłam. 

- Nie, moŜe… eee… będzie całkiem fajnie? 

O zgrozo, perspektywa wyjazdu na wycieczkę wcale ich nie przeraŜa. One myślą, 

Ŝe tam moŜe być „fajnie”! 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Omówiłyśmy scenariusz „kawy z Robbie”. 

- Czyli  chce  z  tobą  „pogadać’  -  powiedziała  Rosie.  -  ale  przysłał  ci  list,  więc  to 

background image

powaŜna sprawa, bo inaczej po prostu by zadzwonił, prawda? 

Pokiwałam głową. 

- Aha… aha… 

- Kiedy  się  spotkacie,  pozwól  mu  się  wygadać  -  doradziła  mi  Jools.  - Nie  zasypuj 

go od razu swoimi sprawami. 

- Aha… aha… - Znowu pokiwałam głową. 

- Georgia, dlaczego kiwasz głową jak piesek w samochodzie? - spytała Jas. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

To niesłychane, jaką ulgę przynosi mi zrobienie Jas pokrzywki. 

 

15.00 

Udało  mi  się  przestać  myśleć  o  „kawie”  z  Robbie,  bo  zajęłam  się 

malowaniem  paznokci,  a  potem  zaczęłam  kolorować  litery  „o”  w  Durnych  Nadziejach 

Karolka Dickensa. 

 

16.20 

Kiedy  popędziłam  do  domu,  cała  DruŜyna  Asów  zasalutowała  mi  na 

szczęście. 

- Czyli jednak to Robbie ci się podoba? - spytała Jools. 

- Jest na mojej liście - odparłam z wielką godnością. 

Zdaje  się,  Ŝe  Jas  mruknęła  pod  nosem  „zdzira”.  Zupełnie  niepotrzebnie.  Przy 

okazji  za  karę  wepchnę  ją  do  rowu.  Jeśli  jednak  zostanę  zmuszona  pojechać  na  tę 

idiotyczną  wycieczkę,  wymyślę  jakąś  fajną  zemstę.  Coś  z  kłującym  gałązkami  i  jej 

majtkami. 

 

W domu 

Muszę przestać myśleć o tej wycieczce i skupić się na swoim Ŝyciu uczuciowym. 

Ciekawe, dlaczego Masimo jeszcze się nie odezwał. Minęły juŜ trzy dni. I nikt go w 

tym czasie nie widział. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Zobaczymy, co na ten temat mówi ksiąŜka Jak rozkochać w sobie kaŜdego idiotę? 

Otworzę na chybił trafił i sprawdzę. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

„Chłopcy Ŝyją w świecie swoich umysłów”. A co to niby ma znaczyć? Ja nie Ŝyję w 

świecie swojego umysłu, za duŜy tam bałagan. 

background image

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Mogę myśleć tylko o jednym ciachu naraz. Mam ręce pełne roboty (u - ła). 

 

18.00 

Co  jest  z  moimi  rodzicami?  W  ogóle  mi  nie  pomagają.  Poprosiłam  tatę, 

Ŝeby napisał list do szkoły z usprawiedliwieniem, Ŝe nie mogę jechać na tę wycieczkę, bo 

nasza rodzina ma na ten weekend inne plany. 

- Ale my nie mamy Ŝadnych planów - powiedział. 

- Wiem, Vati, to tylko sprytny wybieg - wyjaśniłam. 

- To znaczy kłamstwo. 

- Tak…  chociaŜ  hmmm…  no  niezupełnie.  Widzisz,  chodzi  o  to,  Ŝe  mam  alergię  na 

wieś. 

Tata, jak zwykle kiedy brakuje mu argumentów, uŜył bardzo ordynarnego języka: 

- Georgio, przywaliłaś jak łysy grzywką o parapet. 

Jak  moŜna  się  tak  zwracać  do  wraŜliwej,  dojrzewającej  nastolatki?  Nic  dziwnego, 

Ŝe włosy źle mi się układają i za karę ciągle muszę zostawać po lekcjach. 

Potem po prostu wyszedł z pokoju. Poszłam za nim. WłoŜył zbyt obcisłe dŜinsy czy 

pupa mu urosła? Wolałam nie pytać. 

- Tato... 

- Georgio,  pojedziesz  na  tę  wycieczkę  i  koniec  dyskusji.  Zawieziemy  Libby  do 

dziadka i trochę sobie z mamą odpoczniemy. 

- Mama  z  tobą  nie  odpocznie,  bo  ty  ciągle  bredzisz  bez  sensu,  podpalasz  własne 

bąki i tak dalej. Błagam, nie kaŜ mi jechać. Norniki poŜrą mnie w tym lesie. 

- I bardzo dobrze. 

 

18.30 

O  BoŜe,  jaka  jestem  spięta.  Zamiast  się  umalować,  próbowałam 

przemówić  tacie  do  rozumu  i  teraz  została  mi  tylko  godzina  do  spotkania  z  Bogiem 

Seksu. Muszę się skupić. 

 

18.32 

Co czuję w związku ze spotkaniem z Robbiem? Dałam sobie z nim spokój. 

Niestety, on nie daje mi spokoju. Spokojnie mogłabym o nim zapomnieć, gdyby nie to, Ŝe 

on zakłóca mój spokój. 

No super, mój mózg znowu udał się na wakacje do wariatkowa. 

 

18.35 

Bardzo  głośno  nastawiłam  muzykę,  Ŝeby  zagłuszyć  mózg,  i  zaczęłam  się 

malować.  Ciekawe,  czy  Robbie  mówi  z  akcentem  z  Krainy  Kangurów.  Pewnie  będzie  co 

background image

chwila wtrącał: „Ja cię kręcę” albo coś w tym stylu. 

Mam  taki  specjalny  lakier,  którym  smaruje  się  umalowane  usta  i  wtedy  szminka 

nie  zmazuje  się  nawet  podczas  pocałunku.  Przeprowadziłam  bardzo  namiętną  próbę  na 

własnej ręce i na skórze nie został nawet najmniejszy ślad. To działa! 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Właściwie to niepotrzebnie przejmuję się pocałunkami, bo przecieŜ umówiliśmy się 

tylko na kawę. 

Ciekawe,  czy  jeśli  umoczę  pędzelek  od  eyeliner  w  tym  lakierze,  to  i  kreski  na 

powiekach  mi  się  nie  rozmaŜą.  Czasami  kiedy  w  dyskotece  idę  do  kibla,  wyglądam  jak 

panda. 

 

19.10 

O  nieeeeeee…  Piecze,  jakbym  nalała  sobie  do  oczu  zmywacza  do 

paznokci. 

Auuu. 

Pewnie teraz mi oczy spuchną. Muszę je bardzo szeroko otwierać. 

 

19.15 

WłoŜyłam niebieską skórzaną spódniczkę, czarny top i botki do kostek. Na 

wszelki wypadek wezmę kurtkę, gdyby Robbie chciał… yyy… pospacerować po lesie. Ręce 

tak mi się trzęsą, Ŝe nie mogę zapiąć guzików. 

Tylko  spokój  moŜe  mnie  uratować.  Pod  Ŝadnym  pozorem  nie  wolno  mi  się 

przemieniać w roztrzęsioną galaretę i przypominać Robbiemu o tym, ze jestem od niego 

o wiele młodsza. Musze wytworzyć wokół sobie atmosferę wyrafinowania. 

Tak bardzo starałam się nie mrugać oczami, Ŝe prawie spadłam ze schodów. 

Z kuchni wyszła mama. 

- Dokąd idziesz? 

- Do Jas. 

- Z toną makijaŜu i w najkrótszej spódnicy, jaką masz? 

- Mamo,  odpuść.  Zapomniałaś  jak  sama  byłaś  młoda?  Na  pewno  w  jakichś 

papirusach przeczytasz, jak wtedy było. 

- Georgio, w ten sposób niczego na mnie nie wymusisz. 

Postanowiłam zaryzykować. 

- Tamten  list  był  od  Rabbiego.  Niespodziewanie  wrócił  i  nie  wiem  dlaczego,  ale 

poprosił, Ŝebym dzisiaj się z nim spotkała. Proszę, nie rujnuj mojego Ŝycia. 

Ku mojemu zdumieniu odparła: 

- No  dobrze,  ale  wróć  o  rozsądnej  porze,  inaczej  twój  tata  się  wścieknie,  a  tego 

nikt z nas by nie chciał. 

background image

Co??? śadnego sprzeciwu? 

Wracając do kuchni, rzuciła przez ramię: 

- Wyglądasz  ślicznie.  Na  pewno  chce  z  tobą  chodzić.  Tylko  nie  denerwuj  się  tak i 

nie rób głupot. I dlaczego tak wytrzeszczasz oczy? 

Szybko cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z domu. 

 

Za dziesi

ęć

 minut musze by

ć

 na East Street 

Puf - puf - puf. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

JuŜ  prawie  jestem  na  miejscu.  Muszę  teraz  przestać  wytrzeszczać  gały  i 

przygotować  się  do  akcji  „lepkie  oczy”  opisanej  w  poradniku  Jak  rozkochać  w  sobie 

kaŜdego idiotę. Aha, i rozkołysać biodra. Buju - buju biodrami, machu - machu włosami, 

oblizać usta, buju - bu… 

Jest!  Bóg  Seksu  Robbie!  IleŜ  to  godzin  czekałam  na  tę  chwilę!  IleŜ  to  razy 

zasypiałam cała we łzach, marząc o nim! 

Wyglądał  bosko  o  był  bardzo  opalony.  Nie  tak  jak  Anglicy,  którzy  po  wakacjach 

przypominają  usmaŜony  bekon  z  odrobiną  sosu  pomidorowego.  Był  złotobrązowy  i  cały 

ubrany na czarno. Marynarka i czarna koszula bez kołnierzyka. Serce  zaczęło mi bić jak 

szalone, a mózg oniemiał. Wróciła dziewczyna z galarety! 

Podałam mu rękę. Właściwie dlaczego? Jestem jakąś księŜną czy jak? Uśmiechnął 

się, lekko zaskoczony i uścisnął mi dłoń. 

- Co u ciebie? Mam nadzieję, Ŝe się nie śpieszysz na pociąg? 

Zrobiłam się czerwona jak burak. 

- Nie… wtedy to było nieporozumienie. 

- Dlatego, Ŝe w okolicy nie było Ŝadnego dworca? 

- Tak, właśnie dlatego. 

Roześmiał się. 

- JuŜ zapomniałem, jak w twojej obecności świat nabiera barw. 

To było naprawdę miłe. 

- Hmmmmmm… - mruknęłam szalenie inteligentnie. 

Spojrzał na mnie. 

- Spróbujmy  się  wyluzować  i  dobrze  bawić,  co?  Strasznie  długo  się  nie 

widzieliśmy. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Wygląda  tak,  ze  mogłabym  go  schrupać.  Nogi  zaczęły  się  pode  mną  uginać,  ale 

usłyszałam  w  głowie  głos  Jas:  „Zdzira”.  Nie  wiem,  dlaczego  tak  powiedziała,  przecieŜ 

background image

jestem wolną kobietą. Jeszcze nie dogadałam się z Masimem. Nie miałam szansy, bo nie 

chciało mu się ze mną skontaktować. Oficjalnie jestem singielką. 

Robbie zaproponował, Ŝebyśmy poszli do La Strady - odlotowej włoskiej kafejki z 

wielkimi  sofami.  Bywa  tam  cała  elita,  więc  to  na  idealne  miejsce  na  to,  Ŝeby  się 

polansować. 

 

Trzy kwadranse pó

ź

niej 

Robbie  opowiedział  mi  o  Krainie  Kangurów.  Bardzo  mnie  rozśmieszał,  ale  muszę 

przyznać,  Ŝe  czułam  się  mocno  spięta.  Zachowywał  się  jak  zwykły  kumpel,  nawijał  o 

torbaczach,  owcach  i  innych  takich.  Nie  powiedział:  „Kociaku,  bądź  moja”.  Omijanie 

niebezpiecznych  tematów  to  naprawdę  cięŜka  sprawa.  Nie  mogła  spytać  o  Sztywnych 

Dywanów, bo wtedy padłoby imię Masima. Nie wiem, czy Robbie wiedział, Ŝe Masimo jest 

moim  potencjalnym  chłopakiem.  Ale  jedno  jest  pewne:  jeśli  ktoś  mu  to  wypaplał,  to 

oczywiście Nudna Lindsay. 

Z właściwą sobie subtelnością muszę się dowiedzieć, co mu nagadała. 

- Słyszałam,  Ŝe  Nudna…  yyy…  to  znaczy  Lindsay…  była  na  koncercie,  kiedy 

przyjechałeś. Miała dla ciebie jakieś… eee… wiadomości? 

Spojrzał na mnie zaskoczony. 

- Nie wiedziałem, Ŝe się kumplujecie. 

- Kto by się chciał z nią kumplować? 

Na szczęście się roześmiał. 

Nie  do  wiary,  ale  właśnie  w  tej  chwili  do  kawiarnia  weszła  panna  Ośmiornica  we 

własnej  osobie,  ze  swoją  durną  i  Ŝałosną  kumpelką,  czyli  Zdumiewająco  Tępą  Monicą. 

Lindsay machała włosami na wszystkie strony i szła rozkołysanym krokiem jak hippiska, 

co wygląda naprawdę pospolicie (chyba Ŝe ja tak chodzę). Stanęła przy barze, odwróciła 

się,  Ŝeby  powiedzieć  coś  do  ZTM,  i  wtedy  nas  zobaczyła.  Zrobiła  taką  minę,  jak  by  jej 

ktoś wsadził w tyłek rozŜarzony pręt. 

Odwróciła się znów do baru, zamówiła coś do picia, a potem podeszła do naszego 

stolika.  Normalnie  się  bałam,  Ŝe  mi  wyleje  colę  na  głowę.  Ona  jednak  zupełnie  mnie 

zignorowała i odezwała się do Robbiego: 

- Cześć, Robbie. Fajnie było w sobotę. Pewnie się spotkamy w przyszłym tygodniu 

na  imprezie  po  koncercie.  JuŜ  nie  mogę  się  doczekać.  -  Potem  spojrzała  na  mnie  takim 

wzrokiem,  jakby  zobaczyła  jakiegoś  obrzydliwego  robala  pijącego  kawę,  i  powiedziała  - 

Georgia,  nie  powinnaś  juŜ  wracać  do  domu?  Na  pewno  się  cieszysz  na  tę  wycieczkę  z 

koleŜankami. Będziecie mogły siedzieć do późna, nauczycie się róŜnych gier. Kiedy byłam 

w twoim wieku, uwielbiałam jeździć pod namiot. Pa. - I się zmyła. 

Jak ja jej nienawidzę! 

Robbie spojrzał na mnie. 

background image

- Chyba jednak się nie kumplujecie… O jakiej wycieczce mówiła Lindsay? 

- Och, Herr Kamyer wymyślił jakąś durną wyprawę na łono natury. śałuję, Ŝe go 

w ogóle pytałam o rodzinę Kochów. 

No  super,  mózgu,  kawał  dobrej  roboty.  Czy  mógłbyś  się  wreszcie  zamknąć  i 

przestać bredzić? Wielkie dzięki. Dobranoc. 

Lindsay  mówiła  coś  z  oŜywieniem  do  ZTM,  machała  przedłuŜonymi  włosami  i  co 

chwila  spoglądała  w  naszą  stronę.  JuŜ  jestem  trupem.  Lindsay  zrobi  wszystko,  Ŝeby  mi 

zatruć  Ŝycie  albo  nawet  mnie  zamordować.  W  najlepszym  razie  tylko  odrąbie  mi  jedną 

rękę. 

Kiedy  mój  mózg  radośnie  gadał  sam  do  siebie,  Robbie  spojrzał  ponad  moim 

ramieniem stronę wejścia. 

- Widzę, Ŝe wszyscy tu bywają - zauwaŜył. 

Obejrzałam się. No bosko. Kiedy człowiek myśli, Ŝe nic gorszego juŜ go nie moŜe 

spotkać, okazuje się, jak bardzo się mylił. W drzwiach stali Masimo i Dom ze Sztywnych 

Dywanów.  Koszmar.  Robbie  i  Masimo  skinęli  do  siebie  głowami,  jak  to  chłopcy.  Masimo 

dziwnie  na  mnie  popatrzył.  Nie  mogłam  się  zorientować,  co  sobie  pomyślał.  Doskonale 

jednak wiedziałam, co ja sobie pomyślałam: trzeba przyznać, Ŝe Masimo to pyszne ciacho 

z kremem. I posypane wiórkami czekoladowymi. 

Podeszli do naszego stolika i zaczęła się męska gadka. 

- Cześć, jak tam? 

- Spoko. 

- Tak. 

- No. A u ciebie? 

- TeŜ spoko. 

Co za brednie! Nie wiem, dlaczego się uwaŜa, Ŝe to dziewczyny są powierzchowne 

i  rozmawiają  tylko  o  kosmetykach.  Chłopcy  są  o  niebo  gorsi!  Nigdy  nie  mówią  wprost. 

Nawet  jeśli  się  pobiją  i  pourywają  sobie  głowy,  potem  powiedzą  (z  pewnym  trudem  z 

powodu pourywanych głów): „Nie, słuchajcie, jest spoko. Szacuj”. 

- Ciao

, Georgia, co u ciebie? - Masimo zwrócił się do mnie. 

- Och, wszystko w porządku… najlepszym… w porządeczku. 

Och, zamknij się, zamknij. 

Chłopaki pogadali trochę o zespole, a ja siedziałam jak ten wsiowy głupek. Potem 

Dom spytał: 

- Robbie, moŜe byś zagrał z nami na koncercie? 

I znowu zaczęła się spoko - gadka! 

- Tak, spoko, jeśli Masimowi to pasi - powiedział Robbie. 

- Mnie  pasi  -  odparł  Masimo.  -  Naprawdę  spoko,  mógłbyś  z  nami  zaśpiewać  parę 

                                                 

 Ciao (wł.) - cześć. 

background image

swoich kawałków. 

Mówił  do  Robbiego,  ale  patrzył  na  mnie.  A  ja  gapiłam  się  na  niego  jak  pacan  w 

spódnicy.  Po  głowie  błąkały  mi  się  ostatnie  słowa,  jakie  do  niego  skierowałam,  zanim 

pobiegłam na nieistniejący pociąg: „Znasz wynik ostatniego mecz?”. 

Super. MoŜecie sobie wyobrazić coś bardziej dennego? Bo ja nie. 

Jak przez mgłę dotarł do mnie głos Doma: 

- No to nara, stary. Pa, Georgia. 

I poszli do innego stolika. 

Dosiadło  się  do  nich  parę  dziewczyn  z  college’u  St  Mary,  na  powitanie  cmokając 

ich  w  oba  policzki  (idiotyczny  zwyczaj).  Dlaczego  do  nich  podeszły?  Jedna  szeptała  coś 

Masimowi do ucha i machała na wszystkie strony włosami. Co tu się dzieje? 

- Spadamy stąd? - spytał Robbie. - Masz ochotę się przejść? 

Udało mi się tak kiwnąć głową, Ŝeby mi nie odpadła. 

Lindsay  spiorunowała  mnie  wzrokiem,  kiedy  ją  mijaliśmy.  Nie  wiem,  co  Masimo 

zrobiło  po  naszym  wyjściu.  Nie  obejrzałam  się,  nie  zniosłabym  tego  widoku.  Jeszcze 

nigdy nie miałam aŜ tak wielkiego mętliku w głowie. 

Robbie  był  dość  milczący.  Trzymał  ręce  w  kieszeniach,  więc  przynajmniej  nie 

musiałam się przejmować perspektywą nachalnych łap. 

Kiedy doszliśmy do North Street, zatrzymał się i spojrzał na mnie. 

- Georgia, wiem, Ŝe bardzo cierpiałaś, kiedy od ciebie odszedłem. Przepraszam, Ŝe 

tak  cię  skrzywdziłem.  Po  prostu  uwaŜałem,  Ŝe  jesteś  dla  mnie  za  młoda,  ale…  -  Urwał  i 

zapatrzył się w dal. 

Ale co? CO? „Ale się myliłem. Jesteś dojrzałą kobietą i mam ochotę zacałować cię 

na śmierć”. O to mu chodziło? 

Nagle poczułam jakieś niepokojące wibracje. 

Jakby za mną stał jakiś szaleniec. I rzeczywiście - stał. 

- Oooooooo, czeeeeeeeeeeeeeść! Idę sobie, a tu… cześć, Gee… cześć, Robbie. 

Ellen.  Co  ona  tu  robi?  Czai  się  na  ulicy  jak  Czajkowski  przy  fortepianie.  I  jakoś 

dziwnie ubrana. Odstawiona na maksa. Śledziła nas? Miała ochotę na trójkącik? Jakie to 

dziwne i francuskie. 

Ale nie, okazało się, Ŝe nas nie śledziła, bo po chwili zobaczyłam Dave’a Jajcarza z 

jego paczką. O nieeee! Muszę natychmiast się schować. Szkoda, Ŝe nie umiem zmieniać 

koloru  jak  kameleon  -  wtedy  mogłabym  się  wtopić  w  drzewa…  Zaraz,  zaraz,  o  czym  ja 

mówię?  Jakie  drzewa?  Tu  są  same  sklepy.  No  to  w  takim  razie  zrobiłabym  się 

pomarańczowa jak tamta markiza nad wejściem do sklepu i… OCH, ZAMKNIJ SIĘ JUś!!! 

Dave nas namierzył, podszedł tym swoim luzackim krokiem i mrugnął do mnie. 

- Hejka! O, cześć, Ellen. Co kombinujecie? 

Ellen  zrobiła  się  cała  czerwona  i  zaczęła  otwierać  i  zamykać  usta  jak  karp.  W 

background image

końcu wydusiła z siebie: 

- O, Dave… łał… yyy… cześć. Fajnie, Ŝe wpadłeś w tych… no… 

- W spodniach? 

- Eee, nie, nie w spodniach… to znaczy tak, bo tego… masz je na sobie… ale… no 

muszę juŜ lecieć. - I się zmyła. 

Pewnie śledziła Dave’a. O kurczę. Ktoś to jest jeszcze bardziej stuknięty niŜ ja. 

- Ellen, juŜ za tobą tęsknię! - zawołał za nią Dave. 

Ale kanał. Teraz Ellen będzie przez miesiąc analizować, czy mówił to powaŜnie i co 

rozumiał przez „tęsknie”. Irytowała mnie, ale zrobiło mi się jej Ŝal, bo ona naprawdę się 

zakochała w Davie. Nigdy nie zapomniała o tych ośmiu i pół minuty, które kiedyś spędzili 

sam na sam. 

Dave  wyglądał  bosko  i  jak  zwykle  zachowywał  się  arogancko,  ale  w  bardzo 

pociągający sposób. Moje usta same zaczęły układać się w dziobek, a głowa latała mi na 

boki, machając włosami. Stęskniłam się za nim. 

W ogóle się nie przejął tym, Ŝe szłam z Robbiem. Nie przeszkadzało mu to, Ŝe się 

spotkaliśmy?  JuŜ  chyba  zapomniał  o  swojej  gadce  w  stylu:  „Co  byś  zrobiła,  gdybyś 

straciła kogoś, kto bardzo ci się podoba?”. 

Ale to oczywiście dobrze. Znakomicie. Cieszę się, bo teraz moŜemy po prostu się 

kumplować. To mi pasuje. Jak powszechnie wiadomo, kumple są bardzo waŜni w Ŝyciu. 

- Georgia, fajna spódnica - powiedział. - Czy dziewczyna twojego dziadka ostatnio 

zrobiła coś na drutach? Wczoraj widziałem, jak jechała na bagaŜniku jego  roweru. Miała 

na  sobie  jakiś  jednoczęściowy  strój,  który  wyglądał  jak  kostium  kąpielowy  w  włóczki. 

Niezła zadymiara, co? 

- MoŜna to tak ująć - mruknęłam. 

- Nie wiedziałem, Ŝe twój dziadek ma dziewczynę. - odezwał się Robbie. - Ostatnio 

Tom mi mówił, Ŝe go aresztowano za jazdę rowerem po pijaku. 

Obaj wybuchnęli śmiechem. Przestańcie się nabijać z mojego stukniętego dziadka! 

Rywale nie powinni się tak zachowywać. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Kiedy  doszliśmy  do  klubu  Buddha  Lounge,  kumpel  Dave’a  powiedział  „narka”  i 

zniknął w środku. 

- Robbie, skoczysz z nami na bilard? - zaproponował Dave. - Czy masz inne plany? 

Zrobiłam się czerwona jak burak. Zaczęłam udawać, Ŝe szukam czegoś w torbie. 

- MoŜe później - odparł Robbie. 

 

U bram piekieł (czyli pod moim domem) 

22.00 

Kiedy stanęliśmy pod moim domem, Robbie spojrzał mi prosto w oczy. O 

background image

BoŜe,  zaraz  mnie  pocałuje!  Wyjął  ręce  z  kieszeni,  a  ja  zastosowałam  swoja  starą 

sztuczkę:  spuściłam  wzrok,  a  potem  znowu  go  podniosłam.  I  wtedy  minęli  nas  państwo 

Sąsiedzi  ze  swoimi  Idiotycznymi  Pudlami.  Co  się  dzieje  w  tym  mieście?  CzyŜby  ktoś 

ogłosił przez radio: „Alarm! Alarm! Georgia zaraz będzie się całować z jednym ze swych 

licznych chłopaków! Chodźmy jej trochę poprzeszkadzać!”? 

Na mój widok pan Sąsiad cały się nadął. 

- Jeszcze mi tylko tego brakowało - warknął. 

- Kochanie, nie denerwuj się - powiedziała jego Ŝona. 

- Jak  mam  się  nie  denerwować?  Czy  wiesz  -  zwrócił  się  do  mnie  -  co  zrobił  ten 

twój bandzior, którego nazywasz kotkiem? Wiesz?! 

Szczerze mówiąc, coś podejrzewałam, ale nie odezwałam się słowem. 

Pan Sąsiad pienił się dalej. 

- Kompletnie  zrujnował  nasze  oczko  wodne.  Zrujnował!  Cały  skalniak  był  w 

kijankach.  Co  za  bezczelność!  Zamierzam  zgłosić  to  odpowiednim  władzom  i  wasz  kot 

zostanie  umieszczony  w  miejscu,  gdzie  juŜ  nie  będzie  stwarzał  zagroŜenia  dla  porządku 

publicznego. 

Myślałam, Ŝe eksploduje, więc dodałam pojednawczym tonem: 

- Po  prostu  taki  ma  temperament.  Myślał,  Ŝe  kijanki  machają  ogonkami,  Ŝeby  go 

sprowokować. Taka jest jego natura. To myśliwy, lubi zabijać. 

- Nie musisz mi tego mówić. 

W  końcu  sobie  poszedł,  marudząc  i  narzekając,  a  Idiotyczne  Pudle  pobiegły  za 

nim, jazgocząc na całą ulicę. Zupełnie zepsuli mi nastrój na przytulanki. 

- Georgia, muszę juŜ iść - powiedział Robbie. - Miło było się z tobą spotkać. - Miał 

taką minę, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale rzucił tylko: - Do zobaczenia na koncercie. 

I juŜ. Cmoknął mnie w policzek, ale to się przecieŜ nie liczy. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Przez  chwilę  patrzyłam  za  nim.  Chodzi  takim  luzackim  krokiem.  Dotarł  do  końca 

ulicy i skręcił, nawet się nie obejrzawszy. 

 

22.15 

Całkiem  przypadkiem  wróciłam  do  domu  punktualnie.  Kiedy  weszłam, 

mama spojrzała na mnie ze zdumieniem. 

- Wróciłaś - powiedziała. 

Po czym poszła do kuchni i przyniosła mi miskę płatków kukurydzianych. 

- O kurczę, mam, od kiedy to gotujesz? - spytałam. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

LeŜę w łóŜku i myślę. 

background image

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Dziwne to wszystko, nie? 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Moje Ŝycie jest po prostu cudowne. Najpierw nie wiem co to znaczy „skoczmy na 

kawę”, a teraz - co Robbie rozumiał przez „do zobaczenia na koncercie”. „Do zobaczenia 

na  koncercie,  moja  nowa  dziewczyno”  czy  „do  zobaczenia  na  koncercie,  moja  stara 

kumpelko”? 

Nie  wiem,  czy  mam  dwóch  chłopaków,  czy  nie,  i  oni  chyba  teŜ  nie  wiedzą,  czy 

jestem  ich  dziewczyną.  A  jeśli  nawet,  to  teraz  mam  chyba  tylko  jednego,  bo  Masimo 

pewnie pomyślał, Ŝe chodzę z Robbiem, a przecieŜ nie chodzę. Czy moŜe jednak? 

Matko, znowu cierpię z miłości i mam złamane serce. 

Wtedy  usłyszałam,  jak  dwa  łysole  chichoczą  na  korytarzu  pod  drzwiami  mojego 

pokoju.  O  BoŜe,  co  znowu?  Chyba  napili  się  wody  ognistej,  bo  usłyszałam  jak  wujek 

Eddie mówi z beznadziejnym chińskim akcentem: 

- Psiesiłka! 

I wsunął pod drzwi jakąś pocztówkę. Tata zachrumkał jak prosiak. 

Jak  dzieci,  jak  dzieci…  Muszę  wziąć  tę  pocztówkę,  inaczej  będę  sterczeli  pod 

drzwiami przez całą noc. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Baaardzo  zabawne.  Na  pocztówce  było  napisane: 

MASZ  DOSYĆ  SWOICH 

NAMOLNYCH  RODZICÓW

WYPROWADŹ  SIĘ,  ZNAJDŹ  PRACĘ  I  śYJ  NA  WŁASNY 

RACHUNEK. ZRÓB TO, DOPÓKI JESZCZE JESTEŚ NAJMĄDRZEJSZA NA CAŁYM 

Ś

WIECIE. 

Doskonałe - mruknęłam. - Dobranoc, świry. 

Poszli sobie, parskając śmiechem. Matko kochana. 

 

Dwie minut pó

ź

niej 

Na  czym  to  ja  skończyłam?  Aha,  cierpię  z  miłości  i  mam  złamane  serce.  A  moŜe 

wstać z łoŜa boleści i ryknąć: „Ej chłopaki, znowu jestem wolna!”? 

Czerwonotyłkowatości mówię stanowcze nie! 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

A moŜe powiedzieć po prostu: „Dokonałam wyboru. Poproszę włoskie ciacho”? 

background image

 

Nast

ę

pn

ą

 minut

ę

 pó

ź

niej 

„Albo australijskiego eklerka z bitą śmietaną!”. 

 

I jeszcze jedn

ą

 minut

ę

 pó

ź

niej 

„Po  namyśle…  poproszę  jednak…”.  Och,  sacrebleu

,  teraz  będę  się  zastanawiać 

przez całą noc! 

 

Chrrrr…. 

 

Wraca Mistrz Podjarki, a za nim truchcikiem 

biegnie Bóg Miło

ś

ci

 

 

Środa, 20lipca 

W drodze do szkoły 

Postanowiłam  wziąć  się  w  garść,  chwycić  byka  za  rogi  i  tak  dalej.  Zamierzam 

myśleć pozytywnie. Dzisiejszy dzień zaczął się po prostu bosko. Najpierw Angus podpalił 

sobie  własny  ogon,  no  usiadł  tuŜ  koło  piekarnika.  Szczerze  mówiąc,  bardzo  mnie  to 

rozbawiło.  Libby  śmiała  się  tak,  Ŝe  aŜ  się  zakrztusiła,  i  myślałam,  Ŝe  będę  musiała 

zastosować chwyt Heimlicha. To chyba dobry znak, jeśli chodzi o moje Ŝycie uczuciowe. 

Podbiegłam  do  Jas  czekającej  na  mnie  przed  swoim  domem  i  mocno  uścisnęłam 

jej dłoń. 

- Jas, to pierwszy dzień reszty naszego Ŝycia. 

- Nie rozumiem. 

- Ja teŜ, ale zatańczmy. 

I  rozpoczęłyśmy  dzikie,  wikińskie  disco,  czyli  dźganie  powietrza  nieistniejącymi 

mieczami  i  kopanie  nogami.  Jas  nie  wykonała  pełnego  układu,  bo  nie  chciała  sobie 

potargać grzywki. 

Opowiedziałam  jej  z  grubsza  o  wczorajszym  wieczorze,  ale  zostawiłam  aurę 

tajemniczości. 

Generalnie nagadałam jej samych kłamstw. 

 

Na apelu 

                                                 

 Sacrebleu (fr.) - do diabła, psiakość. 

background image

Chuda stękała jak zwykle. 

- Czy  ja  naprawdę  ciągle  musze  wam  przypominać  Ŝe  szkielet  w  pracowni 

biologicznej  to  nie  zabawka?  Ten,  kto  go  przebrał  w  kombinezon  pana  Attwooda  i 

posadził  z  butelką  w  ręce  w  pomieszczeniu  dozorcy,  postąpił  wyjątkowo  dziecinnie.  Pan 

Attwood bardzo się zdenerwował… 

I tak dalej, i tak dalej. 

Potem  zabrzmiała  muzyka  (to  znaczy  panna  Wilson  zaczęła  bębnić  w  klawisze 

rozstrojonego pianina) i popłynęły dźwięki naszego ulubionego psalmu. Nie Jeruzalem, a 

szkoda,  bo  tam  jest  słynny  refren:  „Jeruzalem  powstało  wśród  tych  mrocznych, 

szatańskich  gaci”.  Ale  ubawiłyśmy  się  jeszcze  bardziej,  bo  panna  Wilson  wybrała  

radością  dźwigam  swój  krzyŜ,  czyli  w  naszej  wersji  Z  radością  kotek  zjadł  mysz.  Cała 

DruŜyna Asów zaczęła salutować. 

Sokole  Oko  spojrzała  na  nas  podejrzliwie,  bo  zwykle  nie  śpiewamy,  tylko 

poruszamy ustami. Dziś jednak rozśpiewałyśmy się na całego. 

A  potem  nastąpił  gwóźdź  programu:  kiedy  po  apelu  szliśmy  korytarzem,  Elvis 

Attwood potknął się o mopa, wpadł w histerię i zaczął go kopać jak wariat. Myślę, Ŝ jest 

na skraju załamania nerwowego. 

 

Biologia 

Pani Finnigan nie przyszła do szkoły - pewnie wyczerpało ją dźwiganie ogromnych 

dyndaków. Są naprawdę olbrzymie i niemal tak obsceniczne jak melony mojej mamy. Na 

zastępstwo przysłano panią Wilson. O, radości! 

Kiedy usiadłyśmy w ławkach, pani Wilson zaczęła gmerać przy telewizorze. 

- Ojej, pani profesor, moŜemy obejrzeć Gladiatora? - poprosiła Rosie. 

Pani  Wilson  zupełnie  się  pogubiła  i  prawie  powiesiła  się  na  kablu  od  telewizora. 

Zrobiła się cała czerwona. 

- Nie, nie obejrzymy Gladiatora, bo… 

Ale Rosie jeszcze nie skończyła. 

- W  środy  zawsze  puszczano  nam  ten  film.  PoniewaŜ  dotyczy  staroŜytności,  w 

trakcie pozwalano nam równieŜ ćwiczyć słynny taniec wikingów. Pokazać pani? 

Pani Wilson zaczęła nerwowo przygładzać perukę i odparła: 

- Nie, Rosie, teraz jest biologia, więc obejrzymy film związany z tym przedmiotem. 

Dziewczęta, proszę o spokój… Julio, nie podpalaj roślin palnikiem bunsenowskim, palniki 

do tego nie słuŜą. 

- A do czego słuŜą? - spytała Jools. - Myślałam, Ŝe palniki słuŜą do podpalania. 

Nie sądzę, by pani Wilson do końca lekcji zachowała zdrowe zmysły. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

background image

Pani  Wilson  szarpała  się  z  kablem,  czerwona  jak  burak.  Rosie  zaoferowała  jej 

pomoc  i  niechcący  włączyła  wentylator,  który  nieomal  zwiał  pani  Wilson  perukę  z  łowy. 

Ostatnio  nasza  ukochana  nauczycielka  szalenie  dba  o  to,  Ŝeby  nadąŜać  za  modą.  I  nie 

mówię  tego  tylko  z  uprzejmości.  Chyba  znalazła  jedyny  na  świecie  sklep  ze  sztruksową 

odzieŜą.  Dziś  włoŜyła  bezrękawnik  i  podkolanówki.  Właściwie  nie  są  ze  sztruksu,  a 

szkoda. 

Mruknęłam do Mabs: 

- Jeśli  to  film  o  rozmnaŜaniu  się  jakichkolwiek  stworzeń  z  naszej  planety,  to 

zatkam sobie uszy gumą do Ŝucia. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Film był o pszczołach i ich obyczajach. Co mnie to obchodzi? 

 

Godzin

ę

 pó

ź

niej 

Lepszego filmu dawno nie wiedziałam. Poprosiłyśmy panią Wilson o powtórkę tego 

fragmentu,  w  którym  dwie  królowe  się  biją.  Nie  miałam  pojęcia,  Ŝe  pszczoły  są  takie 

fajne, mądre i Ŝe tyle moŜna się od nich nauczyć. Na przykład tego, Ŝe kiedy jest juŜ po 

wszystkim,  królowa  zabija  swojego  partnera  seksualnego,  odrywając  mu  narządy 

rozrodcze (czyli pszczelego węŜyka). 

- To by rozwiązało moje problemy z chłopakami - mruknęłam do Jas. 

- Popraw  mnie,  jeśli  się  mylę  -  powiedziała  -  ale  jeden  z  twoich  tak  zwanych 

chłopaków  zabrał  cię  na  kawę,  a  potem  nawet  nie  pocałował,  a  drugi  w  ogóle  nie 

zadzwonił. O jakich problemach z chłopakami ty mówisz? 

Kopnęłam ją w nogę. 

- Jas, nienawidzę cię. 

- CóŜ, ja tylko mówię prawdę. Od tego są przyjaciele. 

- Tak? Ja ci nie mówię, Ŝe masz idiotyczną grzywkę. 

- Właśnie, Ŝe mówisz. 

Jest  naprawdę  nierozsądna  i  powaŜnie  szurnięta.  I  strasznie  zarozumiała  -  tylko 

dlatego,  Ŝe  ma  jakiegoś  głupiego,  nudnego  chłopaka.  Nie  przejęłam  się  jednak,  bo  tego 

dnia  wiele  się  nauczyłam.  Zastanawiam  się,  kim  zostać  w  przyszłości.  Pszczelarzem, 

modelką czy piosenkarką w chórkach? 

Wiecie, Ŝe małe pszczółki, są karmione pszczelim chlebem? PowaŜnie! 

A kiedy Ŝądlą, odpadają im tyłki. 

 

W drodze na angielski 

Pani Wilson juŜ się nie moŜe doczekać tej głupiej wycieczki. Kiedy wychodziłyśmy 

z pracowni biologicznej, powiedziała: 

background image

- Dziewczęta, będziemy się świetnie bawić! 

Mruknęłam do dziewczyn: 

- Coś wam powiem. Wcale nie zamierzam brać udziału w tych durnych zabawach. 

Koniec, kropka. 

 

Na angielskim 

Matko  kochana,  ile  sztuk  spłodził  ten  cały  Szekspir?  Pewnie  w  ogólne  nie 

wychodził  z  domu.  Większość  przekleństw,  jakie  znamy,  pochodzi  z  jego  sztuk,  nie 

rozumiem  więc,  dlaczego  nauczyciele  nas  upominają,  kiedy  ich  uŜywamy.  Poza  tym 

przemoc i upijanie się w trupa to wcale nie współczesny wynalazek - Billy i jego kumple w 

rajtuzach  nie  naleŜeli  do  niewiniątek.  Dla  hecy  zakuwali  ludzi  w  dyby  i  tak  dalej. 

Właściwie to była ich największa rozrywka - no i jeszcze polowania na niedźwiedzie. 

Dla przykładu oto rozmowa między kumplami z czasów elŜbietańskich: 

- Rzeknij, panie mój, jakimŜ to hulankom się dziś oddamy? 

- Nadobny  kawalerze,  chodźmyŜ  wypić  kwartę  albo  i  dwie  ginu,  a  potem  ubijmy 

jakowego niedźwiedzia. 

- Zaprawdę,  powiadam  ci.  PójdźmyŜ  do  dybów  i  porzucajmy  pomidorami  w  tego 

świra, któren tam zakutym jest. 

 

Na francuskim 

Będę  musiała  zamordować  Rosie,  która  dostała  przeweekendowej  głupawki. 

Zupełnie jej odbiło na punkcie Svena. Przed chwilą przysłała mi dowcip. 

 

Bonjour, mon petit 

ś

wirze! 

Czym si

ę

 ró

Ŝ

ni wróbelek? 

 

Odpisałam: 

Nie wiem i w ogóle mnie to nie obchodzi. 

Ale tak długo unosiła brwi i kiwała głową, aŜ musiałam powiedzieć: 

- No mów. 

Odpisała: 

Tym, 

Ŝ

e ma jedn

ą

 nó

Ŝ

k

ę

 bardziej.

 

 

W drodze do domu 

16.15 

Tępaki wloką się za nami, dowcipkując po swojemu. Jeden z nich zawołał 

za nami: 

- Hej, maleńka, moŜesz się połoŜyć? Chciałem zaparkować swój rower. 

O co im chodzi? Pewnie sami nie wiedzą. 

Po jakichś dziesięciu minutach odwróciłam się i warknęłam: 

background image

- MoŜecie się od nas odwalić? I to juŜ! 

O dziwo, spłoszyli się. Myślę, Ŝe nie zrozumieli tego prostego polecenia. Podobno 

chłopcy i psy mają wiele wspólnych cech. Tak mi kiedyś powiedział Mistrz Podjarki. 

W  tej  samej  chwili,  jak  na  zawołanie,  na  horyzoncie  pojawił  się  Mistrz  Podjarki  z 

dwoma kumplami. Pędem rzucił się w naszą stronę,  szeroko  rozkładając ramiona, jakby 

nie widział nas ze sto lat. 

- Witajcie,  moje  drogie,  tatuś  wrócił!  Niechaj  zabrzmią  gacie  Anglii!!!  Niechaj 

rozlegnie się muzyka Kosmicznej i Ogólnej Podjarki! Kto jest waszym tatusiem? 

Ellen wydukała: 

- Yyy… ty… jesteś naszym… tym… tatusiem? 

Spojrzałyśmy na nią z rezygnacją. 

- O,  cześć,  Dave  -  odezwałam  się  jak  zwykle  z  wielką  godnością.  -  chyba  nie 

zaczniesz znowu rapować i nie spadniesz z murku, co? 

Zerknął na mnie i się oblizał. 

Matko kochana. 

- Georgia, wiem, Ŝe w ten sposób chcesz powiedzieć: „Hej, przystojniaku, trzymaj 

mnie, bo tak mnie podniecasz, Ŝe zaraz padnę!”. 

Spojrzałam  na  niego  bez  słowa.  Nie  zamierzałam  się  uśmiechać.  Był  taki 

zarozumiały  i  napalony!  Ale  przy  nim  trudno  się  opanować…  O,  kurcze,  niechcący 

uśmiechnęłam się do ucha do ucha, aŜ mi się nos rozpłaszczył na całą twarz! Ale kanał. 

Wziął  nas  pod  ręce,  jego  kumple  zrobili  to  samo  i  powstał  rządek  na  całą 

szerokość ulicy. Mam nadzieję, Ŝe nie wpadniemy na latarnię albo jakiegoś starego świra. 

- Dziewczyny, podobają wam się moje nowe trampki? Czuję się w nich naprawdę 

bajerancko. 

Szczerze mówiąc, trampki były całkiem fajne. 

Jeden z jego kumpli, Declan, który trzymał Ellen pod rękę, powiedział: 

- Ale  dzisiaj  były  jaja.  Mieliśmy  dzisiaj  w  stołówce  mała  przepychankę,  bo  Phil  i 

jego kumple chcieli wejść bez kolejki. Phil musiał więc dostać kosza. 

Wiedziałam, Ŝe nie powinnam pytać, ale jednak to zrobiłam. 

- Co to znaczy „dostać kosza”? 

 

W moim pokoju 

Wiem, Ŝe powtarzałam to juŜ wiele, wiele razy, ale powiem raz jeszcze: chłopcy to 

największa zagadka wszechświata. Okazuje się, Ŝe z nudów wsadzają siebie nawzajem do 

koszy  na  śmieci.  Kumple  złapali  Phil  i  wepchnęli  tyłkiem  do  śmietnika,  a  ledwie  się  z 

niego  wygramolił,  wepchnęli  go  znowu.  A  kiedy  po  raz  drugi  się  z  niego  wydostał, 

przyszedł Dave z kolegami i Phil znowu wylądował w śmietniku. I tak w kółko przez całą 

przerwę. Jaki to ma sens? 

background image

 

17.30 

Dave  Jajcarz  jest  przecieŜ  tylko  moim  kumplem,  więc  trudno  mi  się  do 

tego przyznać, ale za kaŜdym razem na jego widok cała przemieniam się w galaretę. Przy 

nim  czuję  się  zupełnie  na  luzie,  a  poza  tym  ciągle  mnie  rozśmiesza,  ale…  och,  zamknij 

się, mózgu! 

Kumple się nie całują, nawet o tym nie myślą! JuŜ i tak mam wystarczająco wielu 

potencjalnych  chłopaków,  Ŝeby  jeszcze  się  zastanawiać  nad  tym,  jak  Dave  Jajcarz  się 

całuje. Nawet nie zamierzam o tym myśleć. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Właśnie  mi  się  przypomniał  nasz  pierwszy  pocałunek  na  rybnej  imprezie.  Wtedy 

zaczęła  się  u  mnie  faza  czerwonotyłkowatości.  To  wszystko  jego  wina.  To  on  mnie 

wpędził w obsesję, ucząc mnie technik skubania warg i tak dalej. Odpuszczę go sobie, bo 

nie  znajduje  się  na  mojej  liście  potencjalnych  chłopaków.  To  tylko  kumpel.  I  bardzo 

dobrze. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Ciekawe,  do  którego  punktu  doszedł  z  tą  swoją  „dziewczyną”.  Nigdy  o  niej  nie 

wspomina. Zresztą ja teŜ nigdy o niej nie wspominam. 

Ciekawe, czy ona sama o sobie wspomina. 

Ciekawe, czy kiedykolwiek spytała Dave’a o mnie. 

Chyba rzadko się spotykają. Pewnie ją rzucił. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Tupot na schodach. 

- Kici, kici, kociaku, gdzie jesteś? No chodź do mnie, kiciusiu, choooodź! Cha, cha, 

cha, cha! 

Drzwi  mojego  pokoju  otworzyły  się  z  hukiem  i  weszła  moja  siostrzyczka,  cała 

czerwona  na  buzi.  Trzymała  za  kark  Gordy’ego,  który  walczył  jak  wściekły.  Powodzenia, 

futrzaku.  Drugą  pulchną  rączką  Libby  obejmowała  za  szyję  swojego  „chłopaka”  Josha. 

Libby kosia Josha. Traktuje go jak resztę swoich zabawek - bobasa, Angusa i Gordy’ego, 

Barbie nurka, Jezusa/Sandrę i mnie - czyli bardzo, bardzo źle. Jedyna róŜnica polega na 

tym,  Ŝe  Libby  jeszcze  nie  pourywała  Joshowi  róŜnych  części  ciała.  Z  bobaska  została 

właściwie juŜ tylko głowa. 

- Cieść, Ginie, kosiam cię. Pociałuj Josha. 

- Nie, Libby, myślę, Ŝe Josh wcale by tego nie chciał, a poza tym ciut za mocno go 

ściskasz. Zaraz mu urwiesz głowę, prawda, Joshie? 

background image

Libby  uśmiechnęła  się  przeraŜająco.  Ostatnio,  gdy  się  uśmiecha,  bardzo  szeroko 

otwiera  oczy  i  unosi  górną  wargę.  Wygląda  wtedy  jak  chomik,  który  zobaczył  ogromną 

marchewkę. 

- Ale on to luuubi. 

I  zaciągnęła  go  do  swojego  pokoju.  Zainterweniuję,  kiedy  usłyszę  odgłosy 

piłowania.  ChociaŜ  właściwie  nie  wiem,  dlaczego  to  akurat  ja  powinnam  się  tym 

przejmować. Co robią moi „rodzice”? Skoro nie interesują się własnymi dziećmi, to po co 

je rodzili? Chyba im to powiem. Nie, zaraz, wiem,  co się wtedy stanie - zaczną się mną 

interesować, tylko po to, Ŝeby mi uprzykrzyć Ŝycie. 

Zeszłam na dół do łazienki Ŝeby zrobić sobie kąpiel. 

Mijając drzwi pokoju Libby, usłyszałam jej głos: 

- A teraz troseckę sminki. Oo, jak ślicnie. 

Josh  będzie  wyglądał  jak  transwestyta,  kiedy  mama  po  niego  przyjdzie.  Jeśli 

zabroni mu odwiedzać Libby, to moŜe go uchronić przed czymś, o wiele gorszym. 

Kiedy  wchodziłam  do  łazienki,  zobaczyłam  Vatiego,  w  czymś  co  nazywa  „luźnym 

strojem”,  czyli  w  dŜinsach  i  T  -  shircie  z  napisem  „Jestem  dorosły,  więc  wszystko  mi 

wolno”. śałosne. Nie odezwałam się jednak ani słowem. 

Zaczął stękać i marudzić. W mojej obecności zawsze się tak zachowuje. 

- Georgia,  mam  nadzieję,  Ŝe  nie  spędzisz  całego  wieczoru  w  łazience?  Wiesz,  nie 

mieszkasz tu sama. 

- No właśnie, mnie teŜ to przeszkadza. 

- Nie bądź taka bezczelna. Zobaczymy, jak ci mina zrzednie, kiedy zaczniesz płacić 

rachunki za wodę. 

Bredź  do  woli.  Wielki  Tyłek  moŜe  się  mnie  czepiać  tylko  dlatego,  Ŝe  jeszcze  nie 

jestem  dziewczyną  słynnego  rockmana,  pszczelarzem  -  miliarderem,  piosenkarką  w 

chórkach i tak dalej. Moja zasada brzmi: śyj i daj Ŝyć innym. 

Gdyby  moi  rodzice  byli  pszczołami,  tata  juŜ  od  dawna  by  nie  Ŝył.  Taka  jest 

prawda, choć z trudem przechodzi mi to przez gardło. 

Jeszcze nie skończył. 

- I nakarm tego swojego cholernego kota. Atakuje moje spodnie. 

„A  kogo  by  nie  wkurzały  twoje  spodnie”  -  pomyślałam,  ale  nie  odezwałam  się 

słowem. 

Napuściłam wody do wanny i poszłam do kuchni. Na mój widok Angus czmychnął 

przez klapkę w drzwiach do ogrodu. Po chwili wrócił tyłem, miaucząc, jakby od paru dni 

nic nie jadł. 

Od  sąsiadów  wiem,  Ŝe  to  nieprawda.  Jeden  z  sąsiadów  powiedział,  Ŝe  kiedyś 

Angus  zjadł  słoninkę  wyłoŜoną  dla  ptaków.  Idiotyczne  Pudle  muszą  jeść  w  domu,  bo 

Angus potrafi się zakraść i w ciągu paru sekund wyŜreć im karmę z misek. Jest jak koci 

background image

James Bond. Wszyscy go szukają i nikt nie moŜe go złapać. 

Wiele razy widziałam, jak nagle zeskoczył z parapetu prosto w miskę Idiotycznych 

Pudli. Albo z dachu. Albo ze śmietnika. Naprawdę trudno go nie podziwiać. 

Auuuu! Chyba właśnie zjadł moją kostkę. 

NałoŜyłam  mu  jedzenia  do  miski,  a  on  zaczął  mruczeć  i  ocierać  się  o  moje  nogi. 

Mmmmm… Potem usiadł na stole i wlepił we mnie wzrok. 

- Nie chcesz jeść? - spytałam. 

Zamknął oczy. 

Wróciłam  do  łazienki  i  wlałam  do  wanny  trochę  potwornie  drogiego  olejku  do 

kąpieli, którego mam zabroniła mi uŜywać. 

Słowo  daję,  w  tym  domu  człowiek  musi  się  nieźle  nagimnastykować,  Ŝeby  się 

wykąpać. 

Gdy znowu poszłam do kuchni, Angus siedział w misce, z której nawet nie ruszył 

jedzenia. 

Normalnie odebrało mi mowę. 

Kiedy  tak  patrzyliśmy  na  siebie,  do  kuchni  wszedł  Gordy.  Zrobiony  na  bóstwo. 

Mogłabym  przysiąc,  Ŝe  miał  sztuczne  rzęsy.  Był  cały  usmarowany  pudrem  w  kremie  i 

róŜem, wokół oczu miał narysowane wielkie czarne koła z dodatkiem niebieskich cieni. Z 

uszu zwisały mu klipsy, a na ogonie tkwiła kokarda. 

Poszedł do łazienki. 

To bardzo dziwne, ale wyglądał na całkiem zadowolonego. 

MoŜe to transwestyta? 

Angus pewnie się go wyrzeknie. 

 

W łazience 

Aaach, wreszcie mogę się odpręŜyć i spokojnie pomyśleć. 

To  niesamowite,  jak  dyndaki  unoszą  się  na  wodzie.  Ciekawe,  dlaczego.  MoŜe  tak 

to obmyślono, by w razie powodzi, dziewczyny, które oczywiście są najwaŜniejszą płcią, 

mogły  bezpiecznie  unosić  się  na  wodzie?  Pewnie  ma  to  jakiś  związek  z  genetyczną 

umiejętnością przetrwania. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Nie  chciałabym  krytykować  Pana  B.,  ale  to  chyba  zupełnie  niepotrzebny 

wynalazek. Tak samo jak nadmierne owłosienie. Na przykład, po co komu sztywne włosy 

rosnące na kolanie? Albo jeden kręcony włos, który znalazłam w swojej brwi? Niby jak to 

by miało pomóc w przetrwaniu ludzkiej rasy? Chyba, Ŝe kiedyś zwierzęta bardzo bały się 

brwi… 

Wracając  jednak  do  dyndaków…  (Słyszę  głos  Dave’a  Jajcarza:  „Tak,  tak,  wróćmy 

background image

do  dyndaków!!!”.  Zamknij  się,  nieistniejący  głosie  Dave’a!  Wynocha  z  mojej  wanny!  No 

juŜ!). 

Na  czym  to  ja  skończyłam?  A  tak.  Jeśli  chodzi  o  wyporność,  to  Nudna  Lindsay  w 

jednej chwile opadłaby na dno, bo nie ma prawdziwych dyndaków, tylko musi wypychać 

sobie  stanik.  I  bardzo  dobrze.  Z  kolei  Melanie  Griffiths  podczas  powodzi  z  pewnością 

dotrzymałaby  mi  towarzystwa.  Jest  spoko  i  w  ogóle,  ale  do  mądrych  to  ona  nie  naleŜy. 

Nie chciałabym po wielkiej powodzi razem z nią przedłuŜać ludzkiego gatunku. 

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

Ktoś dzwoni do drzwi. Błagam, Ŝeby tylko to nie był dziadek w swoich rowerowych 

szortach i Maisie, jego dziewczyna. Całe szczęście, Ŝe się zabarykadowałam w łazience. 

Maseczka  na  twarz  przytłumia  wszystkie  odgłosy.  Aaach,  pierwszy  raz  od  dawna 

czuję  się  tak  zrelaksowana…  no,  od  czasu  drzemki  na  matmie.  Trygonometria  działa  na 

mnie bardzo, bardzo uspokajająco. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Georgia, jeszcze siedzisz w wannie? - zawołał tata przez drzwi. 

Aaaa,  odezwał  się  do  mnie,  kiedy  byłam  na  golasa!  Ohyda.  Zasłoniłam  dyndaki 

flanelową ściereczką. 

- Tato, idź sobie. 

- Ktoś przyszedł do ciebie. 

Co?  Dziewczyny  z  DruŜyny  Asów  zwykle  dzwonią,  zanim  do  mnie  wpadną.  To  na 

pewno  pan  Sąsiad  przyszedł  ze  skargą  na  Angusa.  Nie  słyszałam  jednak  Ŝadnych 

wrzasków. 

- Kto? - spytałam. 

I wtedy usłyszałam jego głos. 

- Georgia… ciao, to ja, Masimo. Co słychać? 

Nie  wierzyłam  własnym  uszom.  Masimo  mówił  do  mnie  na  golasa!  To  znaczy  ja 

byłam  na  golasa,  nie  on.  Chyba  Ŝe  to  taka  włoska  tradycja  przychodzić  na  golasa  do 

domu dziewczyny. Kto wie, kto wie, ale… zamknij się, zamknij!!! 

Muszę  się  zachować  jak  wyrafinowana  dama.  MoŜe  udawać,  Ŝe  nie  siedzę  w 

wannie, tylko po prostu… no, stoję sobie w łazience? Nie, nie, jeszcze gorzej, bo skoro się 

nie  kąpię,  to  co  mogę  tu  robić?  Jeszcze  pomyśli,  Ŝe  siedzę  na  kiblu.  Bo  to  jest  kibel.  O 

nie, nie, nie. Dlaczego mój durny ojciec pozwolił mu zbliŜyć się do łazienki? 

Usłyszałam głos taty: 

- Wiem, Ŝe tam jest, bo rozmawiałem z nią tuŜ przed twoim przyjściem. Kto wie, 

co dziewczyny robią w łazience? Masimo, skąd dokładnie pochodzisz? 

Masimo odparł z tym swoim boskim akcentem z Krainy Pizzy: 

background image

- Z małego miasteczka koło Rzymu. 

Po cichutku wyszłam z wanny. Starałam się nie chlupać wodą, ćśśś… 

Niepotrzebnie się starałam, bo tata gadał jak najęty. 

- O, jak miło, kiedyś pojechałem w kumplami na mecz do Rzymu, wypiliśmy duŜo 

vino tinto. Muchos

 miło. 

Masimo się roześmiał. 

- Ja teŜ lubię piłkę noŜną. We Włoszech często gram, jak to się mówi… w lidze. 

- Ja teŜ bardzo dbam o kondycję. Napijesz się czegoś? 

- Dziękuję, chętnie, proszę pana. 

- Mów mi „Bob”. 

 

I poszli do kuchni. 

Mów mi „Bob”? A moŜe lepiej „gruby świrze”? Jak to moŜliwe? Mogłabym utonąć w 

tej  wannie,  a  oni  nawet  by  się  nie  zorientowali.  Wytarłam  się  i  zmyłam  maseczkę  z 

twarzy. 

Nadal jednak byłam uwięziona w łazience, bo nie miałam przy sobie kosmetyków, 

a Bóg Miłości znajdował się tuŜ obok. O BoŜe, co zrobić? Czym zastąpić kosmetyki? Mama 

mi kiedyś powiedziała, Ŝe w młodości Maisie uŜywała pasty do butów jako eyeliner, bo u 

niej w domu się nie przelewało. I przygryzała usta, Ŝeby się zaczerwieniły. Teraz wygląda 

jak narzeczona Draculi, pewnie od tego wiecznego przygryzania ust. Dziadkowi widocznie 

podoba się taki styl „na zombi”. 

PrzyłoŜyłam  ucho  do  drzwi  i  usłyszałam,  Ŝe  tata  bredzi  o  swojej  „karierze” 

piłkarskiej,  czyli  o  tym,  Ŝe  jest  wielkim,  leniwym  połciem  słoniny  na  nogach.  Potem  z 

salonu wyszła mama i od razu pobiegła na górę. 

- Libby, Josh, dlaczego u was tak cicho? Co tam robicie? 

Rozległy się dziwne odgłosy, jakby przepychanki, a potem odezwała się Libby: 

- Nic, mamusiu. 

Wydawało  mi  się,  Ŝe  Josh  krzyknął:  „Ratunku!”,  ale  nie  miałam  czasu  na 

ratowanie jakichś dzieciaków. Sama byłam w niebezpieczeństwie. 

Szepnęłam tak głośno, jak tylko mogłam. 

- Mamo…! Mamo…!!! 

Podeszła do drzwi. 

- Co?  Dlaczego  jeszcze  tam  siedzisz?  Masimo  przyszedł.  BoŜe,  jaki  on  śliczny, 

prawda? 

- Mamo,  utknęłam  tutaj  w  badziewnym  T  -  shircie,  spodnich  od  dresu  i  bez 

kosmetyków. Jeśli mi nie pomoŜesz, zostanę tu do końca Ŝycia. 

- Powiedz „proszę”. 

                                                 

 Vino tinto (wł.) - czerwone wino; muchos (hiszp.) - bardzo. 

background image

- Mamo, PROSZĘ, pomóŜ mi. Inaczej cię zabiję. 

W końcu się zlitowała i przemyciła do łazienki moją kosmetyczkę i dŜinsy. 

Ręce  mi  się  trzęsły,  a  moja  twarz  przybrała  atrakcyjny  czerwony  odcień,  w  sam 

raz  na  wymarzoną  wizytę  Boga  Miłości.  Zrobiłam,  co  mogłam.  Zdecydowałam  się  na 

scenariusz  „ojej,  właśnie  myłam  głowę”.  Tak  więc  tusz  to  rzęs,  eyeliner,  szminka, 

błyszczyk  i  ręcznik  na  głowę  (Ŝeby  ukryć  fakt,  Ŝe  moje  włosy  wyglądały,  jakby  słoń 

właśnie zrobił w nie kupę). 

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. 

 

W kuchni 

Ale  Ŝena.  Vati  próbował  rozmawiać  z  nami  po  kumpelsku.  Nie  mógłby  sobie  po 

prostu pójść? Na zawsze? 

Z jedną nogą na krześle popijał piwo i mówił do Masima: 

- Mas, a więc masz motor? 

Mas? O BoŜe, on mówi do niego „Mas”!!! 

Masimo zerknął na mnie i odpowiedział: 

- Nie, skuter. 

- Masz ochotę trochę się przejść i pogadać? - zaproponowałam. 

Wtedy  weszła  mama,  ciągnąc  za  sobą  Josha  i  Libby.  Spełniły  się  wszystkie  moje 

najgorsze obawy. Josh wyglądał jak drag queen. I to z irokezem. 

Mam była wpieniona. 

- Co  powie  jego  mamusia?  Ty  niegrzeczna  dziewczyno!  PrzecieŜ  zabroniłam  ci 

bawić się noŜyczkami. 

Libby teŜ się rozzłościła. 

- Jestem juŜ duŜa i wszystko mi wolno. 

- Nie tym tonem, moja panno - odezwał się tata. 

Libby oparła dłonie na biodrach i wrzasnęła: 

- To ty nie tym tonem, moja panno!!! 

Korzystając  z  reakcji  taty,  zdumionego  tym,  Ŝe  został  nazwany  panną, 

powiedziałam do Masima: 

- Szybko, spadajmy stąd! 

Wyszliśmy przed dom i usiedliśmy na murku. Wybrałam miejsce za drzewem, tak 

Ŝeby rodzice nas nie podglądali. 

Nadal  miałam  ręcznik  na  głowie,  ale  moŜe  wyglądałam  w  nim  chociaŜ  trochę  jak 

tajska panna młoda? 

Przez  parę  chwil  siedzieliśmy  w  milczeniu.  Nie  wiedziałam,  co  robić.  W  końcu  się 

odezwałam: 

- Przepraszam za tamten numer z pociągiem. Robbie wyskoczył jak filip z konopi, 

background image

ty powiedziałeś, Ŝe jesteś wolny, a ja miałam na głowie rogi… i trochę mi odbiło. 

Masimo milczał. O nie. Nagle poczułam na twarzy jego ręce. Odwrócił moją głowę 

do siebie i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Galareta! Galareeetaaa!!! 

- Georgia,  u  mnie  nic  się  nie  zmieniło.  Nie  wiem,  jak  u  ciebie.  Widziałem  cię  w 

kawiarni  z  Robbiem.  To  fajny  chłopak,  a  kiedyś  chodziliście  ze  sobą.  Więc  juŜ  sam  nie 

wiem. 

Ty  teŜ  być  fajny  i  ja  cię  lubić.  Na  szczęście  nie  powiedziałam  tego.  Zamurowało 

mnie.  Patrzyłam  mu  w oczy,  w  te  piękne,  kocie  oczy…  a  potem  Masimo  pocałował  mnie 

prosto w usta. Bardzo delikatnie. A potem znowu. Moje niegrzeczne usta rozpaliły się do 

czerwoności. 

Drugą rękę objął mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Miałam nadzieję, Ŝe ręcznik 

mi nie spadnie i nie odsłoni moich włosów w kształcie słoniowej kupy. Tym razem Masimo 

pocałował  mnie  długo  i  mocno.  Było  tak  cudownie i  namiętnie,  Ŝe  nie  wiedziałam,  gdzie 

kończą się jego usta, a zaczynają moje, i wtedy… jakiś skończony pacan krzyknął: 

- Hej, czy jego chłopak wie, Ŝe się z nim całujesz? 

Podnieśliśmy  głowy,  ale  nikogo  nie  było  widać.  Po  chwili  usłyszałam  jakiś  szelest 

za  Ŝywopłotem  państwa  Z  Naprzeciwka.  Podbiegałam  tam,  spojrzałam  za  Ŝywopłot  i 

zobaczyłam  Oscara  w  tej  jego  durnej  sportowej  czapeczce,  znanego  równieŜ  jako 

kandydat na Tępaka i zboczek. 

Przeskoczyłam  za  Ŝywopłot,  szybko  kopnęłam  Oscara  w  nery  i  wróciłam  do 

Masima. 

Roześmiał się. 

- Tutaj nic się nie ukryje. Straszny tu.. jak to się mówi? Tłok. 

Uśmiechnął się do mnie, wstał i wsiadł na skuter. 

Spojrzałam na niego. 

On spojrzał na mnie. 

- No, panno Georgio, to jak będzie? Ja jestem wolny. A ty? 

No właśnie. Dobre pytanie. Ale jak brzmi odpowiedź? 

Przez chwile chciałam mu wspomnieć o swoim niezdecydowaniu, ale jak to komuś 

wytłumaczyć, tym bardziej Włochowi? Wzięłam głęboki wdech i odparłam: 

- Naprawdę, bardzo cię lubię, uwaŜam, Ŝe jesteś odlotowy i w ogóle… 

- Odlotowy? To znaczy, Ŝe mam odlecieć? 

- Nie, nie, po prostu… Myślę, Ŝe najpierw muszę powaŜnie porozmawiać z Robbie. 

Uśmiechnął się lekko. 

- Ja teŜ tak myślę. Tak będzie uczciwie. 

Patrzyłam  za  nim,  jak  oddala  się  na  skuterze.  Och,  co  ja  najlepszego  zrobiłam? 

Właściwie to go spławiłam. Chyba coś ze mną nie teges. 

Kiedy  był  juŜ  na  końcu  ulicy,  wrzucił  lewy  kierunkowskaz,  a  potem…  zawrócił, 

background image

pędem podjechał do mnie i zatrzymał się z piskiem opon. 

- Georgia, zapomniałem, po co do ciebie przyszedłem. Po koncercie wyjeŜdŜam na 

miesiąc  do  mojej  rodziny  we  Włoszech.  Jeśli  się  zdecydujesz  ze  mną  chodzić,  to  moŜe 

pojechałabyś ze mną na trochę? 

O rany. Właściwie wzięliśmy ślub!!! A ja jak ta głupia stałam w ręczniku na głowie 

i nie potrafiłam wykrztusić słowa. 

- Zastanów się nad tym, cara

, byłoby super - dodał. 

I odjechał. 

W podskokach minęłam Króla Bufona (czyli tatę), który mył samochód, i nawet się 

nie roześmiałam, kiedy spytał: 

- Pomogłabyś mi? 

 

W kuchni 

Mama próbowała doprowadzić Josha do porządku, ale z jego włosami nic nie dało 

się zrobić. Jego mama na pewno zgłosi to na policję. Ale co tam! Idąc do swojego pokoju, 

zawołałam: 

- Mamo, nie rezerwuj dla mnie biletu na samolot do Irlandii. Te wakacje spędzę w 

okolicach Rzymu. 

Nawet jej się nie chciało odpowiedzieć, co uznałam za dość aroganckie. No, ale to 

cała ona. Skupiona na sobie egoistka.

 

Czwartek, 21 lipca 

8.30 

Idę z Jas do szkoły. Opowiedziałam jej o spotkaniu i pocałunku z Masimem. 

- Do którego numeru doszliście? - spytała. 

- Oficjalnie do czwartego, ale myślę, Ŝe mentalnie doszedł do ósmego. 

- Czyli mentalnie pieścił górną część twojego ciała? 

- Tak. 

- Ale przecieŜ siedzieliście na murku przed domem. 

- No, oficjalnie tak, ale… 

- I trzymał dłoń na twoim karku, a to nie jest górna część ciała. 

- Oczywiście, Ŝe jest. 

Jas  z  wkurzającym  zamyśleniem  Ŝuła  gumę.  Nie  cierpię  tej  miny.  Bredziła  dalej 

jak czarownica na mękach: 

- No  dobrze,  ale  skoro  górna  część  ciała  nie  oznacza  po  prostu  piersi,  to  dotyczy 

wszystkiego  od  pasa  w  górę,  czyli  punkt  siódmy  i  ósmy  obejmują  równieŜ  pieszczoty 

nosa czy podbródka. 

                                                 

 Cara (wł.) - kochana, droga. 

background image

BoŜeeee, jak ona mnie wkurza! I ma taką idiotyczną grzywkę. 

- Jas, próbuję ci tylko opisać, co się wydarzyło. Nie zachowuj się jak inkwizytor. 

Wtedy się nabzdyczyła. 

- Georgia, to ty wymyśliłaś tę skalę całowania się. 

Właśnie mijałyśmy śmietnik i przez ułamek sekundy miałam wielką ochotę ja tam 

wepchnąć,  tak  jak  Dave  i  jego  kumple  wepchnęli  Phila.  PoniewaŜ  jednak  Jas  nosi 

ogromne gacie, mogłaby tam utknąć na dobre i wtedy musiałbym wzywać straŜ poŜarną, 

Ŝeby  ją  wyciągnięto.  Poza  tym  chciałam  u  niej  przenocować  w  sobotę  po  koncercie,  bo 

liczyłam  na  nocną  randkę.  Dlatego  zamiast  ją  walnąć  albo  zrobić  coś  w  tym  stylu, 

uśmiechnęłam się czarująco i zwróciłam się do niej łagodnie: 

- Jas, wiesz, Ŝe jesteś moją najlepsiejszą psiapsiółką i Mądrą Kobietą z Lasu. Czy 

mogę więc po prostu opowiedzieć ci, co się wydarzyło? 

Irytująco machnęła grzywką, ale odparła: 

- No to mów. 

Opowiedziałam  jej  o  pomyśle  z  wakacjami  we  Włoszech.  Nawet  ona  była  pod 

wraŜeniem. 

- O  rany,  czyli  jesteś  prawie  jego  oficjalną  dziewczyną,  tak?  Musisz  szybko  się 

zdecydować. W sumie to nie wiesz, czy podobasz się Robbiemu. Lubi cię jako kumpelkę, 

ale  czy  uwaŜa  cię  za  materiał  na  dziewczynę?  Nie  chciałbym  być  na  twoim  miejscu,  to 

znaczy nie wiedzieć, kto jest moim chłopakiem i w ogóle. Wczoraj wieczorem spotkałam 

się z Tomem. Ustawialiśmy moją kolekcję sów według wielkości, no i… było bardzo… no 

sama nie wiem… 

 

W szkole 

9.30

  Nudna  Lindsay  się  na  mnie  uwzięła.  Kiedy  ją  mijałam  w  drodze  na  wuef, 

powiedziała: 

- Nie moŜesz normalnie chodzić? 

O co jej biega? 

 

Na kortach tenisowych 

Grałam  singla  z  Melanie  Griffiths.  Słowo  daję,  to  powinno  być  zabronione.  Jej 

dyndaki  to  zagroŜenie  dla  zdrowia.  ZałoŜę  się,  Ŝe  przez  nie  w  ogóle  nie  widzi  piłki. 

Wygrywałam  jakieś  osiem  milionów  do  zera.  Najbardziej  niebezpiecznie  się  robiło,  kiedy 

Melanie  musiała  schylić  się  po  piłkę.  Za  kaŜdym  razem  myślałam,  Ŝe  upadnie  pod 

cięŜarem melonów. 

Potem przywlokły się Nudna Lindsay i Zdumiewająco Tępa Monica. Weszły na kort 

i  usiadły  na  krzesełkach  przy  siatce.  Nudna  Lindsay  gapiła  się  na  mnie,  a  gdyby  wzrok 

mógł zabijać, juŜ bym była truposzem. 

background image

Patrzyła na mnie a jednocześnie cały czas głośna rozmawiała z ZTM. 

- DuŜy  nos  chyba  strasznie  trudni  zatuszować,  prawda?  Nie  da  się  go  ukryć. 

Ludzie  mówią,  Ŝe  Barbara  Streisand  świetnie  śpiewa,  ale  najpierw  zawsze  zwracają 

uwagę na jej wielki nos. 

Serwując,  odruchowo  ściągnęłam  nozdrza.  MoŜe  „niechcący”  trafić  Lindsay 

piłeczką  i  zwalić  z  krzesła?  Nie  odwaŜyłam  się  jednak,  bo  na  pewno  nakablowałaby  na 

mnie  pani  Wilson  albo  Sokolemu  Oku,  a  wtedy  do  końca  Ŝycia  musiałbym  polerować 

kolekcję łopat pana Attwooda. 

Ale Ośmiornica jeszcze nie skończyła. 

- Nie  wiem,  co  zrobić  z  Masimem  i  Robbiem.  Obaj  są  super,  prawda?  Nie 

chciałbym zranić niczyich uczuć, ale… 

Biegając  po  korcie  i  czekając,  aŜ  Melanie  odzyska  równowagę,  kątem  oka 

widziałam,  Ŝe  ZTM  kiwa  głową  jak  piesek  na  tylnej  półce  samochodu.  Lindsay  bredziła 

dalej,  machając  tymi  swoimi  idiotycznymi  przedłuŜonymi  włosami  i  zakładając  jedną 

kościstą nogę na drugą. BoŜe, jak ja jej nienawidzę. 

- Mam wraŜenie, Ŝe Robbie, schrzanił sprawę - ciągnęła. - Wyjechał akurat wtedy, 

kiedy  związaliśmy  się  na  powaŜnie.  Nie  lubię,  kiedy  facet  stawia  pracę  na  pierwszym 

miejscu. Ale wiem, Ŝe bardzo mu na mnie zaleŜy. No a Masimo ma ten włoski wdzięk i… - 

podniosła głos - … i doskonale całuje. Włosi znają się narzeczy, prawda? 

Dzwonek  rozległ  się  w  chwili,  kiedy  Melanie  dosięgnęła  piłki  i  wpadła  na  siatkę. 

Podbiegłam, Ŝeby pomóc jej się pozbierać, a wtedy Nudna Lindsay i ZTM zeszły z kortu. 

- Nicolson,  masz  słabiutki  bekhend  -  powiedziała  Lindsay.  -  MoŜe  kiedy 

podrośniesz, nauczysz się czegoś od prawdziwych graczy. 

Niby mówiła o tenisie, ale doskonale wiedziałam, do czego pije. 

 

W Kwaterze Głównej Dru

Ŝ

yny Asów 

Du

Ŝ

a przerwa 

Jestem wkurzona na Lindsay. Czy cokolwiek z tego, co powiedziała, było prawdę? 

Czy rzeczywiście całowała się z Masimem, chociaŜ to ja prawie wyszłam za niego za mąŜ. 

Zdałam dziewczynom dokładną relację z ostatnich wydarzeń. 

- A więc Masimo całował się z tobą i zaprosił cię do Krainy Pizzy - podsumowała Ro 

Ro. - Ale jak myślisz, czy on jednocześnie spotyka się z Nudna Lindsay? 

- Który bardziej ci się podoba: Robbie czy Masimo? - spytała Jools. 

- Sama nie wiem - mruknęłam. 

- Od tego masz przyjaciół - pocieszyła mnie Ro Ro. - Podzielimy się z tobą nasza 

mądrością. Podajcie mi moją brodę. 

ZałoŜyła  sztuczną  brodę  i  wykonała  solowy  taniec  wikingów.  Nawet  dla  mnie, 

chociaŜ  mieszkam  w  domu  chaosu,  przy  ulicy  Chaosu  i  w  dzielnicy  Chaosu,  było  to 

background image

bardzo, bardzo zabawne. 

W końcu usiadła, dysząc cięŜko i powiedziała: 

- Szkoda,  Ŝe  nie  mam  fajki.  Sven  wziął  ja  na  zajęcia,  bo  chce  ją  na  sobotę 

przemalować. Mówiłam wam, Ŝe w weekendy zaczął pracować jako didŜej? 

Matko kochana. 

- Powinnyśmy  pamiętać,  Ŝe  chłopcy  to  niezgłębiona  tajemnica  -  ciągnęła  -  i  Ŝe 

naleŜy  trzymać  ich  na  elastycznej  gumce.  Puścić  wolno,  a  sami  wrócą  w  te  pędy.  W 

kaŜdym  razie  Sven  zawsze  wraca  bardzo  napalony.  Na  dowód  mogę  wam  pokazać 

malinki. 

- Plan jest taki - pośpiesznie przerwała jej Jools. - W sobotę na koncercie Dylanów 

musimy  być  czujne.  Wiecie,  przyuwaŜyć,  czy  Masimo  okazuje  Lindsay  zainteresowanie  i 

czy Robbie traktuje cię jak swoją dziewczynę. 

- Dlaczego miałby to robić? - zdziwiła się Jas. - Jeszcze nie zwariował. 

Spiorunowałam ją wzrokiem. Załapałam strasznego doła. 

- Nawet nie wiem, który podoba mi się bardziej. Najpierw spodobał się Bóg Seksu. 

Z nim pierwszym się całowałam. 

Jas, czyli Człowiek - Pamięć Operacyjna, sprostowała: 

- Nieprawda. Pierwszym chłopakiem z którym się całowałaś, był Chłopak Robal, a 

potem śliniłaś się z Markiem Wielką Japą i na pierwszej randce pozwoliłaś, Ŝeby połoŜył ci 

rękę  na  melonach.  Masimo  pewnie  słyszał  o  twojej  reputacji.  Kobieta  powinna  dbać  o 

swój honor. 

Dosyć tego. Przy najbliŜszej okazji załoŜę jej na głowę te wielkie gacie i zamknę ją 

w szatni przy sali gimnastycznej. 

- Dziewczyny, a jak tam u was z całowaniem? Jakieś nowe osiągnięcia? - spytała 

Rose. - Ja powiem tylko tyle: zaliczyłam numer ósmy!

 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

Po naszych  relacjach wyszło na to, Ŝe Ro Ro i Sven prowadzą. Doszli do  ósmego 

punktu,  czyli  pieszczot  górnej  części  ciała,  w  domu.  Ellen  zatrzymała  się  na  czwórce 

„Chyba… sama nie wiem… hmmm…”. Pozostałe na piątce. 

Jas,  czerwona  jak  burak,  w  końcu  wydukała,  Ŝe  „tak  jakby”  zaliczyła  punkt 

siódmy.  Ja  oznajmiłam,  Ŝe  oficjalnie  doszłam  do  siódmego,  chociaŜ  emocjonalnie  był  to 

raczej ósmy. 

- To znaczy, Ŝe ósemkę zaliczyłaś tylko wirtualnie - rzuciła złośliwie Jas. 

Spojrzałam na nią krzywo, ale udawała, Ŝe się opala. 

Po chwili spytałam Jools: 

- A co u ciebie i Rolla? 

Jools zadziwiła nas wszystkie oświadczeniem, Ŝe zaliczyła punkt dziewiąty. 

background image

- CO??? - wykrzyknęłam. - PDCC? Pieszczoty dolnej części ciała???? 

- No, tak jakby. 

- Tak jakby??? 

Gapiłyśmy się na nią ze zdumieniem. Nieprawdopodobne. 

Okazało się, Ŝe bawili się w „całus, prawda czy wyzwanie” i w końcu Jools musiała 

na ulicy pokazać mu majtki. 

- I to wszystko? - spytałam. 

- Trochę pokręciłam biodrami. Myślę, Ŝe mu się podobało. 

Chyba juŜ dłuŜej tego nie zniosę. Zostanę lesbijką i zacznę hodować pszczoły. 

 

W łó

Ŝ

ku 

Zakręciłam  włosy  na  wałki,  Ŝeby  nadać  im  większą  objętość.  Chłopcy  nie  muszą 

się  tak  męczyć.  Nie  wyobraŜam  sobie,  Ŝeby  jakiś  facet  wytrzymał  w  łóŜku  z  kłującymi 

wałkami na głowie. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Wiem  jednak,  Ŝe  i  chłopcy  starają  się  być  bardziej  atrakcyjni  dla  dziewczyn.  Na 

przykład  zapuszczają  długie  grzywki,  chodzą  kowbojskim  krokiem,  z  dłońmi  w 

kieszeniach.  Oblewają  się  śmierdzącymi  wodami  toaletowymi,  którym  niby  nie  moŜe 

oprzeć się Ŝadna kobieta, i kaŜda od razu chce dojść do punktu szóstego. 

Dziś  wieczorem  na  ulicy  minęłam  Oscara  -  kandydata  na  Tępaka  -  i  o  mało  nie 

zemdlałam. Wylał na siebie chyba całą butelkę wody toaletowej. Myślałam, Ŝe się uduszę. 

Gdyby zapalił papierosa, na pewno doszłoby do eksplozji. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Mogłam go poczęstować fajką i odsunąć się na bezpieczną odległość.

 

Piątek, 22 lipca 

Wstałam  skoro  świt,  czyli  o  ósmej  rano.  Przejrzałam  się  w  lustrze.  CzyŜby  na 

brodzie  robił  mi  się  pryszcz?  O  nieeee!  Szybko  spryskałam  go  perfumami.  śadnemu 

chłopakowi  nie  spodobałaby  się  dziewczyna  z  dwiema  brodami.  No,  chyba  Ŝe  Chuda  ma 

chłopaka,  co  by  oznaczało,  Ŝe  na  naszej  planecie  Ŝyje  człowiek,  któremu  podobają  się 

kobiety z osiemnastoma czy dziewiętnastoma podbródkami. Z których część nie znajduje 

się na szyi. Cha, cha, cha, cha. O BoŜe. Przez te wszystkie dylematy z wyborem chłopaka 

chyba wpadłam w histerię. 

 

8.20 

Moja  urocza,  lecz  nienormalna  siostrzyczka  rozmawia  przez  telefon.  Nie 

background image

przeszkadza  jej  fakt,  Ŝe  trzyma  słuchawkę  odwrotnie,  a  po  drugiej  stronie  kabla  nikogo 

nie ma. 

- Tak,  wiem,  tak  -  mówi.  -  Pan  Bum  Bum  przyjdzie  dziś  do  szkoły  w  zasikanych 

gaciach! He, He, He, cha, cha, cha, lalalala. - Potem zaczęła parskać i w końcu krzyknęła: 

- Pa, pa, głupku! - I trzasnęła słuchawką. 

Kiedy mnie zobaczyła, podeszła i zaŜądała, Ŝebym ją wzięła na ręce. Jest juŜ spora 

i  dość  cięŜka.  Musiałam  się  oprzeć  o  drzwi,  Ŝeby  się  nie  przewrócić.  Kiedy  juŜ  ją 

trzymałam na rękach, zaczęła mnie całować po całej twarzy. 

- Kosiam cię, kosiam cię moja włochata siostrzyczko, baaaardzo cię kosiam. 

Włochata  siostrzyczko?  Zobaczyła  coś,  czego  ja  nie  zauwaŜyłam?  CzyŜby  gen 

orangutanizmu  postanowił  dotrzymać  towarzystwa  pryszczowi?  Postawiłam  ją  na  ziemi i 

powiedziałam: 

- Zobacz, Bibs, Angus robi kupę w szufladzie taty. 

Wcale nie kłamałam. 

Potem pognałam do łazienki. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Ufff,  pod  względem  włochatości  wszystko  w  porządku.  Jestem  gładziutka  jak 

pupcia niemowlęcia, ale na szczęście nie tak śmierdząca. 

 

W moim pokoju 

18.00 

W końcu wybrałam strój na sobotę.  Nowa skórzana spódniczka, botki do 

kostek i top z ramiączkami krzyŜującymi się na plecach. Dobra jest. Dzięki Bogu, Ŝe tak 

szybko podjęłam decyzję. Teraz mogę się skupić juŜ tylko na makijaŜu i fryzurze. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Botki do kostek czy róŜowe sandałki? 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Nie cierpię tej skórzanej spódniczki, straszny kicz. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

No to niebieska sukienka. O, właśnie. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Czy naprawdę chcę wyglądać jak wieśniaka? 

 

background image

18.30 

Wyszłam  z  domu  i  usiadłam  na  murku.  Było  jeszcze  całkiem  ciepło. 

Państwo Sąsiedzi jedli w ogrodzie kolację, którą nazywają „śródziemnomorską”. Ciekawe, 

ilu Włochów robi na kolacje tosty z jajecznicą. I z ostrymi kiełbaskami. 

Piorunują  mnie  wzrokiem.  Włosi  nie  patrzą  z  taką  wściekłością,  tylko  śpiewają  i 

grają na gitarze. 

Ich sprawa. Dobrze się bawią i to najwaŜniejsze. Oto moja nowa filozofia: cieszyć 

się Ŝyciem i spokojnie czekać na to, co przyniesie los. 

Jak mawia Jas, kiedy jej na to pozwalam: „Que sera, sera, co ma być, to będzie”. 

Bo  „nie  mam  czasu  na  fachy  i  kłótnie”,  jak  kiedyś  oświadczyła  pewna  gwiazda 

rocka.  Chyba  ta  sama  gwiazda  powiedziała  równieŜ:  „Potrzebujesz  tylko  miłości. 

Nananananananana”.  W  Ŝyciu  liczy  się  tylko  miłość.  Na  pewno  nie  to,  co  psychiczni 

sąsiedzi  z  wielkimi  tyłkami  jedzą  na  kolację.  Ani  to  jak  ma  się  ubrać  dziewczyna 

potencjalnie kochana przez kilku Bogów Miłości. 

NiewaŜny strój, waŜne serce, które pod nim bije. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Zadzwoniłam do Jas. 

- Jas, jak mam się jutro ubrać? 

- Co? 

- Jak  mam  się  jutro  ubrać  na  ten  koncert,  najwaŜniejsze  wydarzenie  w  moim 

Ŝyciu? 

- Powiem  ci,  jak  się  nie  ubierać.  Nie  wkładaj  szpilek,  bo  moŜe  będziesz  musiała 

nagle wybiec, Ŝeby złapać pociąg, tak jak ostatnio! 

I  zaczęła  się  śmiać,  chrząkając  jak  jakaś  szurnięta  świnia.  W  tle  usłyszałam 

jeszcze śmiech kogoś innego. 

- Jas, to taka z ciebie przyjaciółka? I kto tam jest u ciebie? 

- Tom. Pomaga mi się spakować na wycieczkę. 

Miałam  wielką  ochotę  ją  walnąć.  Musiałam  jednak  zachować  spokój,  bo  w  sobotę 

po  koncercie  chciałam  u  niej  przenocować.  Wysłuchałam  więc  listy  koszmarnie  nudnych 

zabaw, których juŜ nie moŜe się doczekać, kiedy pojedziemy na tę durną wycieczkę. Co 

jest  interesującego  w  budowie  „kryjówki”,  Ŝeby  moŜna  nocą  podglądać  fretki,  borsuki  i 

inne głupie zwierzęta, które robią same nudne rzeczy? Głównie ryją w ziemi i walą kupy. 

Jas to kręci. 

- Tom mówi, Ŝe jeśli szczęście nam dopisze, moŜe zobaczymy nawet lisy! 

- Hurra! - mruknęłam z ironią, ale przypomniało mi się, Ŝe mam u niej nocować, 

więc zmieniłam swoja wypowiedź na: - Hurra, mam nadzieję, Ŝe zobaczymy lisy, a moŜe 

nawet jakieś… te… kozy. 

- Kozy? Kozy nie Ŝyją w lesie, tylko na farmach. 

background image

- MoŜe  im  się  znudzi  spokojne  Ŝycie  na  farmach  i  przyjdą  do  lasu,  Ŝeby  zawrzeć 

nowe przyjaźnie. 

- Nabijasz się ze mnie. 

- Jas,  stwierdzam  tylko  fakt,  Ŝe  to  niesprawiedliwe,  Ŝe  lisy,  borsuki  i  inne  dzikie 

zwierzęta,  które  nie  kiwną  palcem  w  bucie,  Ŝeby  pomóc  innym,  mogą  sobie  chodzić 

luzem  po  lesie,  a  biedne  stare  kozy,  które  dają  mleko  i  tak  dalej,  muszą  siedzieć  w 

zamknięciu. Tylko tyle chciałam powiedzieć. 

- Musze juŜ kończyć. 

I odłoŜyła słuchawkę. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Jas  okrooooopnie  mnie  denerwuje,  ale  musze  pamiętać,  Ŝe  po  koncercie  chce  u 

niej przenocować. Zadzwoniłam znowu. 

- Jas? 

- Co? 

- Nie obraŜaj się o te kozy. 

- Nabijałaś się ze mnie. 

- Tak, ale tylko dlatego, Ŝe jestem podekscytowana i strasznie się denerwuję. No 

nie gniewaj się na mnie. Zgoda? 

- Hmmm… 

- Obiecuję, Ŝe się ucieszę, jeśli zobaczymy lisy. 

Przez jakieś dziesięć minut byłam grzeczna i Jas w końcu mi wybaczyła. Ufff. Całe 

szczęście.  Przyjaźń  to  najwaŜniejsza  rzecz  na  świecie.  Bogowie  Miłości  przychodzą  i 

odchodzą, a przyjaciele zostają. 

Poza tym zgodziła się, Ŝebym u niej przenocowała. 

Hurra! 

 

W kuchni 

Mama robiła coś do jedzenia. 

- No to dokąd się jutro wybierasz? - spytała. 

O  BoŜe.  Lepiej  powiedzieć,  bo  inaczej  nie  poŜyczy  mi  swojej  torebki  od  Chanel. 

ChociaŜ to i tak wątpliwe, bo kiedyś niechcący oblałam ją gorącą czekoladą. 

- Idę na koncert i przenocuję u Jas, bo do niej jest bliŜej. 

- PrzecieŜ tata moŜe po ciebie przyjechać. 

- Tak, ale nie przyjedzie. 

- Dlaczego? Pytałaś go? 

- Nie. Nie przyjedzie, bo nie i juŜ. 

- Nie przypominam sobie, Ŝebym pozwoliła ci przenocować u Jas. 

background image

- W zeszłym tygodniu powiedziałaś, Ŝe mogę iść na ten koncert. 

- Tak, ale jaki to ma związek z nocowaniem u Jas? 

- Po koncertach ZAWSZE u niej nocuję. 

- Nieprawda. 

- Dlatego, ze próbujesz zniszczyć mi Ŝycie. 

- Co takiego? 

- Wiesz, jaki waŜny jest dla mnie ten koncert. Mówiłam ci o Robbie. Potem Masimo 

przyszedł,  kiedy  się  kąpałam  i  tak  dalej.  Nie  pozwalasz  mi  ufarbować  włosów,  więc 

wyglądam jak stara nudziara i będę na tym koncercie taką szarą myszką, bo WSZYTSKIE 

dziewczyny  ufarbują  sobie  włosy.  A  teraz  mówisz,  Ŝe  nie  wolno  mi  przenocować  u  Jas, 

chociaŜ  wcześniej  się  zgodziłaś.  Poddaję  się.  Wiesz  co?  JuŜ  nigdy  więcej  nie  wyjdę  ze 

swojego pokoju? No? Jesteś ZADOWOLONA? 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Tak  ją  skołowałam,  Ŝe  w  końcu  się  zgodziła!  Taaak!  I  poŜyczyła  mi  swoją 

torebkę!!! 

A więc co prawda pójdę na koncert na golasa, bo nie wiem, jak się ubrać, ale za to 

będę miała odjazdową torebkę. 

 

W cieplutkim łó

Ŝ

eczku 

Jeśli wcześniej zasnę, to czas szybciej minie i za chwilę będzie jutro. Rozumiecie? 

No to idę spać. 

Dobranoc. 

 

21.00 

Zrobię  listę  wad  i  zalet  Boga  Seksu  i  Boga  Miłości.  Zacznę  od  tego,  co 

najwaŜniejsze, czyli od wyglądu. 

 

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej 

Gotowe. 

 

Masimo

 

 

Wygl

ą

d

: zdecydowanie 10 punktów. 

 

Wybitne zalety:

 kocie oczy, charyzma rodem z Krainy Pizzy. 

 

Talent do całowania si

ę

:

 muchos buenos

 

 

Poczucie humoru:

 chyba ma. Trudno orzec. Jeszcze mi nie opowiedział ani 

jednego włoskiego dowcipu. A moŜe opowiedział, tylko ja nie zrozumiałam. 

 

Osobowo

ść

:

 super. 

                                                 

 Muchos buenos (hiszp.) - bardzo dobry. 

background image

 

Troskliwo

ść

:

  jest.  Kiedy  zrywał  ze  swoją  eks,  był  bardzo  miły  i  w  ogóle. 

Poza  tym  (co  prawda  wcale  mi  się  to  nie  podobało)  szczerze  powiedział,  Ŝe  musi  się 

zastanowić, czy chce ze mną chodzić. 

 

Wady:

  Hmmm…  MoŜe  zachowanie  w  stylu:  „Ojej,  uwaŜaj  na  moje  włosy! 

Podoba  ci  się  moja  torebka?”.  ChociaŜ  właściwie  to  ja  takiego  zachowania  u  niego  nie 

zauwaŜyłam.  To  Dave  Jajcarz  się  z  niego  nabijał.  I  to  bardzo.  A  kandydat  na  Tępaka 

kiedyś  zawołał:  „Czy  jego  chłopak  wie,  Ŝe  się  całujecie?  Czy  to  aluzja,  Ŝe  Masimo  moŜe 

być homoseksualistą? 

 

Podej

ś

cie  do  Nudnej  Lindsay:

  chyba  nie  ma  zielonego  pojęcia,  Ŝe  to 

skończona idiotka. Muszę jednak przyznać, Ŝe spędził z nią nie więcej niŜ jeden czy dwa 

wieczory. O ile wiem. I chyba się z nią nie całował. ChociaŜ Lindsay twierdzi co innego. 

 

A teraz następny. 

 

 

Robbie

 

 

Wygl

ą

d:

 ciacho z kremem. Uczciwie jednak musze odjąć mu pół punktu, bo 

wolę jasnobrązowe oczy od niebieskich. Tak więc: dziewięć i pół. 

 

Wybitne talenty:

 wytrzymuje ze mną nawet wtedy, gdy mój mózg udaje 

się na krótkie wakacje. Jest miły dla Angusa, chociaŜ Angus kiedyś podarł mu na strzępy 

nogawki  spodni.  No  i  nie  zadzwonił  na  policję,  tylko  się  roześmiał,  kiedy  przeczesałam 

sobie palcami włosy i w dłoni zostało mi rozjaśnione pasemko. 

 

Talent  do  całowania  si

ę

:

  nie  mam  pojęcia,  bo  całowaliśmy  się  tak 

dawno  temu,  Ŝe  juŜ  prawie  zapomniałam.  Pamiętam,  Ŝe  mile  mnie  zaskoczyła  jego 

technika skubania ustami mojego ucha. A moŜe to była technika Dave’a Jajcarza? Dave, 

spadaj z tej listy, tu nie ma miejsca dla ciebie. To nie lista „dobrych kumpli”. 

 

Poczucie  humoru:

  ogólnie  spore,  chociaŜ  nie  zauwaŜyłam  go  w  tekstach 

piosenek Robbiego. O nie, to znowu ja, kawałek o van Goghu, który uciął sobie ucho, to 

najbardziej  dołujący  utwór,  jaki  słyszałam  w  Ŝyciu.  A  mam  porównanie.  Mój  Vati  tak 

często puszcza ABBĘ, Ŝe wiem, co to znaczy dołująca muza. 

 

Osobowo

ść

:

  chyba  na  plus.  ChociaŜ  jak  mówi  Dave  Jajcarz,  nie  moŜna  w 

pełni ufać komuś, kto nosi gumowe buty, bo jest z przekonania ekologiem. 

 

Wady:

  hmmm…  wyŜej  wspomniana  obsesja  na  punkcie  stanu  naszej 

planety,  przyszłości  torbaczy  i  tak  dalej.  Robbie  ma  w  sobie  coś  z  Jas.  No  i  -  szczerze 

mówiąc  -  juŜ  kiedyś  przedłoŜył  torbacze  nade  mnie,  a  kto  raz  się  sparzył,  ten  na  zimne 

dmucha. 

 

Podej

ś

cie  do  Nudnej  Lindsay:

 Nie mogę zignorować faktu, Ŝe jego usta 

miały kontakt z róŜnymi częściami ciała Starej Nudziary. Oficjalnie byli parą. Tego nic nie 

usprawiedliwia. I nawet teraz jej nie olał, na co Lindsay zasługuje. Ale co najgorsze, nie 

background image

wiem, czy traktuje mnie jak kumpelkę, czy jako potencjalną dziewczynę. 

 

Mam wielką potrzebę pogadania z kimś o swoim problemie. Gdyby między mną a 

Dave’em  Jajarzem  wszystko  się  układało,  z  pewnością  zasięgnęłabym  rady  u  Mistrza 

Podjarki. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Ale właściwie wszystko między nami jest wporzo. Nie zmartwił się, kiedy zobaczył 

mnie  z  Robbie.  Nawet  zaproponował  mu  partyjkę  bilarda.  Co  oznacza,  Ŝe  jest  moim 

kumplem, a nie potencjalnym całowacze,  więc  chyba mogę z nim pogadać? Tak właśnie 

zrobię. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Chyba jednak nie mogę tak po prostu zadzwonić do niego i zacząć gadać o swoich 

intymnych  sprawach,  bo  moŜe  być  akurat  ze  swoją  dziewczyną.  Porozmawiam  z  nim 

jutro po koncercie. 

Dobry plan. 

Tak się rozemocjonowałam, Ŝe z pewnością nie usnę do rana… 

…chrrr… 

 

background image

W siusialni 

Ŝ

ycia 

 

Sobota, 23 lipca 

9.00 

Czy jest za wcześnie, Ŝeby juŜ zacząć się szykować na koncert? 

Zadzwoniłam do Jas. 

Jeszcze nawet nie wstała. 

 

9.30 

Cała DruŜyna Asów jeszcze śpi. Co za lenie! Pobiegam trochę po łąkach za 

domem, Ŝeby sobie poprawić krąŜenie. 

 

10.15 

Bardzo  przyjemnie  tak  pobyć  na  łonie  natury.  Pasiaste  pszczółki  bzyczą 

wśród kwiatków. MoŜe w tej chwili w jakimś ulu królowa odgryza trutniowi węŜyka? Co za 

cudowna myśl. A moŜe dwie królowe się biją? Albo wszystkie siedzą sobie zgodnie, nucąc 

jakąś wesołą piosenkę i robiąc na drutach pasiaste sweterki? 

Tup, tup, tup, nie podskakiwać za bardzo, Ŝeby nie walnąć się dyndaniem w oko. 

Truchcikiem, tup, tup, tup. 

O,  państwo  Sąsiedzi  wyprowadzili  na  spacer  swoje  Idiotyczne  Pudle.  Rzucają  im 

patyki,  a  psy  z  ujadaniem  po  nie  biegną.  Tylko  zajmują  mi  miejsce…  pudle  zresztą  teŜ! 

Cha,  cha,  cha,  wymyśliłam  dowcip.  Dziś  wieczorem  powinnam  jednak  zapanować  nad 

swoim  poczuciem  humoru,  bo  juŜ  się  przekonałam,  Ŝe  lepiej  trzymać  mózg  na  wodzy. 

Inaczej mogę palnąć jakąś głupotę. 

Minęłam  państwa  Sąsiadów  i  wesoło  do  nich  pomachałam.  Wyglądali  na 

przeraŜonych. Co jest? PrzecieŜ nie zrobię im krzywdy. 

 

11.00 

Dobiegnę  do  skraju  lasu  i  wracam  do  domu.  JuŜ  jest  około  jedenastej, 

więc  powinnam  zrobić  sobie  parówkę  i  czyszczenie  skóry.  Jednocześnie  połoŜę  odŜywkę 

na  włosy.  A  potem  zjem  pyszny  lunch  przygotowany  przez  moją  troskliwą  matkę  (o, 

przypadkiem znowu wyszedł mi dowcip). Potem poleŜę z plasterkami ogórka i maseczką 

na  twarzy,  Ŝeby  się  nieco  zrelaksować  i  wyglądać  jeszcze  piękniej,  a  w  tym  czasie  mój 

lunch  będą  trawić  miliardy  bakterii  i  innych  enzymów  szwendających  się  w  moim  ciele. 

Mogłyby czasami okazać mi wdzięczność za to, Ŝe stale dostarczam im pokarmu. 

Około  wpół  do  trzeciej  zrobię  sobie  długą,  luksusową  kąpiel  z  olejkami,  których 

mama zabrania mi uŜywać, a potem dokładnie obejrzę się w lustrze, Ŝeby sprawdzić, czy 

gdzieś  na  moim  ciele  nie  czai  się  gen  orangutanizmu.  Przedwczoraj  dokładnie 

background image

wyskubałam  sobie  brwi,  więc  nie  zanosi  się  na  duŜo  roboty,  chociaŜ  czasami  takie 

twarde, sztywne włoski wyrastają dosłownie w ciągu paru minut. 

O  piątej  wyskoczę  z  wanny  i  do  wpół  do  siódmej  zrobię  sobie  błyskawiczny 

makijaŜ. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Tup,  tup.  MoŜe  na  wszelki  wypadek  skrócę  kąpiel,  Ŝeby  zostało  więcej  czasu  na 

makijaŜ.  Wiecie,  czasami  człowiek  rozmaŜe  sobie  eyeliner  albo  dźgnie  się  szczoteczką  z 

tuszem w oko… Tak, muszę mieć trochę czasu w zapasie. 

 

W wannie 

16.00 

Mmmm… jak przyjemne… To znaczy byłoby przyjemnie, gdyby tata przez 

dziurkę  od  klucza  nie  darł  się  jak  opętany:  „Czy  ja  jeszcze  za  Ŝycia  dostanę  się  do 

łazienki?!!”. 

Jestem  pewna,  Ŝe  on  tylko  czyha  na  okazję,  Ŝeby  mi  poprzeszkadzać.  Ostatnio 

zajmuje  się  majsterkowaniem,  więc  jeśli  szczęście  mi  dopisze,  wkrótce  trafi  na  ostry 

dyŜur i wreszcie będę miała święty spokój. 

Dlaczego  on  się  zawsze  upiera,  Ŝeby  robić  rzeczy,  na  których  kompletnie  się  nie 

zna?  Kiedy  mama  chciała  przemalować  kuchnię,  zaproponował,  Ŝe  zrobi  to  z  wujkiem 

Eddiem. Nie minęło półtorej minuty, jak niechcący zamalował deskę do krojenia. 

 

W kuchni 

16.15 

Tata  i  wujek  Eddie  są  Ŝółci  jak  Ŝółtko.  Wyglądają,  jakby  nawzajem 

oblewali się farbą. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Kuchnia  wygląda  jakby  przeszło  przez  nią  tornado.  Mama  spojrzała  na  mnie  bez 

słowa. 

I ja na nią spojrzałam. 

- Sama go sobie wybrałaś - powiedziałam tylko i poszłam do swojego buduaru. 

To  przykład  jak  bardzo,  bardzo  trzeba  uwaŜać  przy  wyborze  partnera.  Mama 

powinna  była  najpierw  kazać  tacie  wypełnić  formularz  z  pytaniami  w  stylu:  „Czy  jesteś 

zdrowy  psychicznie?  Czy  znasz  się  na  majsterkowaniu?  Na  przykład  czy  umiesz  zmienić 

koło  u  roweru  tak,  Ŝeby  nie  ucięło  ci  ręki  i  nie  trzeba  było  wieźć  cię  na  pogotowie?”. 

Gdyby tata odpowiedział przecząco, powinna uciekać, gdzie pieprz rośnie. 

ChociaŜ ja na jej miejscu nie zawracałbym sobie głowy takim formularzem. Jeden 

rzut oka na jego ogromny kinol byłby dla mnie czynnikiem decydującym. 

background image

 

W moim pokoju 

Prawie udało mi się zapomnieć o moim nosie, dopóki Panna Ośmiornica o nim nie 

wspomniała. No cóŜ, sprawdźmy. 

 

Przegl

ą

dam si

ę

 w lustrze 

Trzeba  przyznać,  Ŝe  do  małych  nie  naleŜy.  Ale  jeśli  tylko  nie  uśmiecham  się 

spontanicznie  i  nie  zapominam  o  wciąganiu  nozdrzy,  to  od  biedy  moŜe  uchodzić  za 

normalny. 

 

19.10 

Jestem gotowa. No, o tyle o ile. 

MakijaŜ  mi  się  udał.  Usta  pomalowałam  sobie  trwałym  błyszczykiem,  ale  tym 

razem  oczy  oszczędziłam.  Ostatecznie  zdecydowałam  się  na  krótką  niebieską  sukienkę  i 

botki do kostek. Włosy wyglądają nieźle, są puszyste i w ogóle och i ach. 

 

19.15 

Zadzwoniłam do Jas. 

- Jas, jesteś juŜ gotowa? 

- Tak, a ty? Tom ma po mnie przyjść z Robbiem, więc jeśli chcesz, moŜemy się z 

całą resztą spotkać pod wieŜą zegarową. 

- Okej.  Trochę  się  denerwuję.  Mam  nadzieję,  ze  po  drodze  nie  dostanę  ataku 

histerii. 

- Błagam,  nie.  Kiedy  ostatnio  histeryzowałaś,  wpadłyśmy  na  latarnie  i  podarłam 

sobie rajstopy. 

 

Pod wie

Ŝą

 zegarow

ą

 

19.40 

DruŜyna Asów znowu w akcji!!! 

Rosie  ubrała  się  na  czarno,  tak  samo  Sven,  który  ponadto  załoŜył  kowbojski 

kapelusz. 

- Ciao, maleńka - powiedział. - Hasta la vista

Co on bredzi? 

- Mój narzeczony jest boski, prawda? - Rosie westchnęła z rozczuleniem. 

- Yyy… oczywiście - mruknęłam. 

Ellen,  Jools,  Mabs,  Honor  i  Soph  (potencjalne  członkinie  DruŜyny  Asów),  Jas  i  ja 

poszłyśmy przodem, gadając, a Sven i Rosie ciągnęli się z tyłu. 

Przed  Old  Market  zobaczyłyśmy  ogromną  kolejkę,  ale  Sven  przepchnął  się  pod 

                                                 

 Hasta la vista (hiszp.) - do zobaczenia. 

background image

drzwi  i  zaczął  gadać  z  bramkarzem.  No  super,  pewnie  nas  wyrzucą,  zanim  w  ogóle 

wejdziemy. 

Ale ku mojemu zdumieniu bramkarz powiedział: 

- Dziewczęta, zapraszam do środka. 

Weszłyśmy, mijając Nudną Lindsay i jej kumpele. 

 

Taaak! Z zazdrości dosłownie zzieleniała na twarzy. 

 

Na koncercie Sztywnych Dylanów 

Sala  pękała  w  szwach.  Zespół  miał  naprawdę  mnóstwo  fanów.  Kiedy  juŜ  zostanę 

dziewczyną  Masima,  będę  musiała  z  nim  chodzić  na  wszystkie  imprezy.  Strasznie 

męczące. WciąŜ nie mogę w to uwierzyć. Wiecie, jak wtedy, kiedy człowiek długo o czymś 

marzy i potem to się spełnia. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

MoŜe  się  spełni,  jeśli  wybiorę  Masima,  a  nie  Rabbiego.  Chyba  Ŝe  Masimo 

jednocześnie  kreci  z  Lindsay,  a  dla  Rabbiego  jestem  tylko  kumpelką.  W  takim  wypadku 

wyjdę na idiotkę i ofiarę losu. 

 

21.30 

Jestem cała rozpalona i spięta. Masimo uśmiechnął się do mnie ze sceny, 

ale jeszcze z nim nie rozmawiałam. Poza tym uśmiechał się do wielu dziewczyn. Dobrze 

się bawiłam, ale jednocześnie miałam kompletny mętlik w głowie. 

Podeszła do mnie Ro Ro. 

- No,  dziewczyny,  leci  szybko  kawałek.  Mogłybyśmy  poćwiczyć  wikińskie  disco. 

Wzięłyście ze sobą rogi? 

- O kurczę, zapomniałam. Nie szkodzi, tańczcie beze mnie - powiedziałam. 

Ro Ro spojrzała na mnie spode łba. 

- Nie kochasz wikińskiego disco? Nie chcesz, Ŝebym miała udane wesele? 

- Chcę,  ale  do  twojego  wesela  zostało  jeszcze  z  osiemnaście  lat.  Nie  muszę 

ćwiczyć juŜ teraz. 

- Jak  uwaŜasz.  Nie  mogę  stać  tu  całą  noc  i  gadać  z  tobą.  Wolę  się  całować  ze 

swoim narzeczonym. 

Poszła,  rzuciła  się  Svenowi  na  szyję  i  zaczęła  się  z  nim  całować  przy  wszystkich. 

Jednocześnie podjadając orzeszki. 

 

Czterdziesta pi

ą

ta wizyta w siusialni 

Szminka  nadal  wygląda  ładnie,  jest  róŜowiutka  i  błyszcząca.  Nic  dziwnego, 

background image

zwaŜywszy na to, Ŝe jeszcze się z nikim nie całowałam. 

Właśnie  poprawiałam  sobie  dyndakonosza  i  ćwiczyłam  wydymanie  ust,  kiedy 

zobaczyłam  za  sobą  czyjąś  głowę.  Dołączyła  do  niej  druga,  ruda.  Dwie  dziewczynki  z 

naszej  szkoły.  Co  one  tu  robią?  Wymalowane  jak  na  odpust.  Wyglądały  jak  młodociane 

wampiry z jakiegoś komediowego horroru. 

Odwróciłam się i spytałam: 

- Co wy tu robicie? 

Dziewczynka Numer Jeden odparła: 

- W soboty lubimy się zabawić. 

Zwariowały? Mają chyba pod dwanaście lat. 

Wtedy zauwaŜyłam uch miniowy. Wyglądały jak paski od spodni. 

- Chyba zapomniałyście załoŜyć spódnice - mruknęłam. - Wiecie, to nie wuef. 

Zaczęły przestępować z nogo na nogę. 

- Teraz taka moda, proszę pani. 

Moda? Proszę pani? Zaraz, zaraz, przemieniłam się we własnego ojca!!! 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Urządziłam im krótką pogadankę na temat ptaszków i pszczółek. Opowiedziałam o 

niebezpieczeństwach,  jakie  na  nie  czyhają  w  nocnym  klubie.  Dodałam,  Ŝe  na  Sali  jest 

Nudna Lindsay i jeśli je zobaczy, z całą pewnością wytarga je za uszy, a następnego dnia 

trafią na dywanik do słoniarni, czyli do gabinetu Chudej. 

Lekko się wystraszyły. 

- Chciałyśmy  tylko  trochę  się  zabawić  -  wyjaśniła  jedna.  -  Nic  nam  nie  wolno. 

Czujemy się jak w więzieniu. 

Tata na mnie krzyczy, kiedy rozmawiam przez telefon, za długo siedzę w łazience, 

uŜywam jego maszynki do golenia i tak dalej. 

- Wiem, wiem, wiem… - Pokiwałam głową. 

Są  jeszcze  za  młode,  nie  znają  Ŝycia.  Powiedziałam,  Ŝe  mogą  stanąć  w  ciemnym 

kącie  przy  barze  i  zostać  jeszcze  pół  godziny  na  koncercie,  ale  potem  mają  wracać  do 

domu. 

Co dziwne, natychmiast mnie posłuchały. Zupełnie jak wytresowane psy w pełnym 

makijaŜu. 

 

Z powrotem na koncercie 

Zaprowadziłam  smarkule  do  ciemnego  kąta  przy  barze  i  zostawiłam  je  tam,  całe 

rozchichotane. Nudna Lindsay i jej kumpelki lansowały się na całego (czyli robiły z siebie 

idiotki)  na  drugim  końcu  sali  pod  sceną.  Masimo  w  ogólne  nie  zwracał  uwagi  na 

Ośmiornicę. No, ale na mnie teŜ, tylko czasami posyłał mi uśmiech. 

background image

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

Zespół  zagrał  jeden  set.  Robbiego  nadal  nie  było.  Masimo  świetnie  śpiewa  i  jest 

bogiem  tańca.  Wszystkie  dziewczyny  pod  sceną  wpadły  w  histerię.  Nie  zdziwiłabym  się, 

gdyby zaczęły rzucać na scenę swoje majtki. Ale Ŝenada. Za grosz dumy. 

Odwróciłam się do Jas i spytałam: 

- Jazzy, ty byś chyba nie rzuciła majtek na scenę, co? 

- No, w kaŜdym razie nie te spod spodu. 

Czy  jej  kompletnie  odbiło?  Nosi  dwie  pary  majtek?  Spodnie  i  wierzchnie?  JuŜ 

chciałam  się  naocznie  o  tym  przekonać,  kiedy  zauwaŜyłam,  Ŝe  przy  barze  usiadły  jakieś 

pacany.  No  super.  Mogłam  się  tego  spodziewać.  Tępaki  przyszły  na  koncert,  a  Mark 

Wielka Japa właśnie próbował poderwać jakąś dziewczynę. 

Ellen  i  reszta  DruŜyny  Asów  chciała  sprawdzić,  co  tam  się  dzieje,  więc 

podeszłyśmy do baru. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

O  kurczaki  pieczone!  Akcja  jak  z  filmu.  Dave  Jajcarz  i  jego  kumple  rzucili  się  na 

Tępaków.  Podobno  jeden  z  nich  zaczepiał  obie  smarkule,  ciągnął  je  za  ramiączka 

staników i próbował je pocałować. Dave to zauwaŜył i zainterweniował. 

Mark Wielka Japa powiedział: 

- MoŜe wyjdziemy na solo? 

Chwile później Dave siedział na jego głowie. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Bramkarze wywalili Tępaków, które krzyczały za Dave’em: 

- UwaŜaj, stary, wiemy, gdzie mieszkasz! 

śałosne. 

- A pamiętasz, gdzie sam mieszkasz, pacanie? - rzucił Dave. 

Wychodząc,  Mark  przyłoŜył  dwa  palce  do  oczu,  a  potem  skierował  je  w  stronę 

Dave’a, udając, Ŝe podrzyna mu gardło. śenada do kwadratu. 

Smarkule zaczęły łasić się do Dave’a. 

- Dziewczyny, do domu, i to juŜ - nakazał. 

- Dobrze, Dave - powiedziały i grzecznie wyszły. 

I kurczę. 

- Chyba się w tobie zakochały - mruknęłam. 

- No  cóŜ,  niezłe  ze  mnie  ciacho.  -  Wydął  usta  i  zaczął  szaleć  na  parkiecie.  Wołał 

przy tym: - Mówcie mi Szefuniu!!! 

W  pewnej  chwili  podeszła  do  niego  Emma  ze  szklanką.  Rzuciła  „cześć”  w  moją 

background image

stronę, a potem cmoknęła Dave’a w policzek i go uściskała. Dziwne. To znaczy pocałunek 

i uściski nie były dziwne, ale ja się dziwnie poczułam. 

Powlokłam się z powrotem do DruŜyny Asów. 

 

Przerwa 

W  końcu  przyszedł  Robbie.  Nudna  Lindsay  ma  chyba  radar  zainstalowany  w 

głowie,  bo  kiedy  tylko  stanął  w  drzwiach,  rzuciła  się  na  niego  i  zaciągnęła  go  do  baru. 

BoŜe,  jak  ja  jej  nienawidzę.  Muszę  jednak  przyznać,  Ŝe  nie  był  zbyt  zachwycony  i  cały 

czas się rozglądał. MoŜe mnie szukał? Nagle wpadłam w histerię i poprosiłam Jas: 

- Jas, nie ruszaj się, schowam się za tobą. Chcę zobaczyć, co się będzie działo. 

Jas  jako  kamuflaŜ  okazała  się  beznadziejna.  Ciągle  zapominała  o  swojej  roli,  co 

chwila się odwracała, Ŝeby coś mi powiedzieć, i odsłaniała mnie, przykucniętą z tyłu. I po 

co to wszystko? 

Lindsay była bardzo oŜywiona, jeśli w przypadku ośmiornicy w ogóle moŜna mówić 

o jakimkolwiek oŜywieniu. Robbie traktował ją uprzejmie, ale wyraźnie był rozkojarzony. 

Kiedy  zobaczył,  Ŝe  zespół  schodzi  ze  sceny,  powiedział  coś  do  Lindsay  i  podszedł  do 

chłopaków.  Ledwie  się  od  niej  odwrócił,  zaczęła  sobie  poprawiać  stanik.  Cha,  cha,  cha 

pewnie sztuczne melony postanowiły wyrwać się na wolność. I bardzo dobrze. 

Chłopaki  z  zespołu  usiedli  przy  stoliku  i  natychmiast  otoczyły  ich  rozszczebiotane 

dziewczyny. 

- Idę z Tomem do baru - oznajmiła Jas - Musisz radzić sobie sama. 

- Jazzy, nie zostawiaj mnie, idź powolutku do baru, a ja będę czaić się za tobą. 

I poczłapałyśmy razem. 

Kiedy  jednak  mijałyśmy  stolik  Dylanów,  Jas  wpadła  na  Svena.  O  nie.  Sven  nie 

zauwaŜył, Ŝe chowam się za nią i powiedział: 

- Maleńka, zatańczmy!!! Sven lubi tańczyć! 

Złapał  mnie  na  ręce  i  zaczął  tak  wywijać,  Ŝe  stopami  nie  dotykałam  podłogi. 

Koszmar.  Na  pewno  było  mi  widać  majtki  i  rajstopy,  co  musiało  wyglądać…  hmmm… 

dennie. 

- Sven, proszę cię, postaw mnie - wysapałam. 

W  końcu  przestał  się  mną  interesować,  bo  podeszła  Rosie  w  rogach  bizona  i 

powiedziała: 

- Czuje zew podjarki. 

I wtedy Sven postawił mnie na stoliku. 

Na stoliku Dylanów. 

Na stoliku, przy którym siedzieli Masimo i Robbie. 

Bosko. 

Mój tyłek znalazł się parę centymetrów od twarzy Boga Seksu i Boga Miłości. 

background image

Jak na moim miejscu zachowałaby się dojrzała i wyrafinowana kobieta? 

- Znacie moŜe wynik ostatniego meczu? - spytałam. 

O nie, to chyba déjá vu. Zsunęłam się ze stołu. Wszyscy się na mnie gapili. 

Masimo lekko się uśmiechnął i powiedział: 

- Panno Georgio, mam nadzieję, Ŝe dziś nie śpieszy się pani na pociąg. 

Cała  grupa  ryknęła  śmiechem,  a  ja  oczywiście  zrobiłam  się  czerwona  jak  burak. 

Dzięki Bogu, Ŝe było tak ciemno. Powlokłam się do siusialni. 

Kiedy mijałam Nudną Lindsay, przybliŜyła twarz do mojej i syknęła cicho: 

- CzyŜby  mała  dziewczynka  zbłaźniła  się  przed  duŜymi  chłopcami?  Och,  jaka 

szkoda. 

 

W siusialni 

Przyszła cała DruŜyna Asów. 

Mabs spytała: 

- Usiadłaś na ich stole? 

Jools spytała: 

- Spytałaś ich o wynik meczu? Znowu? 

Rosie spytała: 

- Powiedziałaś, Ŝe śpieszysz się na pociąg? 

Ellen wydukała: 

- Było ci widać te, no… majtki. 

Jas powiedziała: 

- Teraz pewnie Ŝałujesz, Ŝe nie załoŜyłaś wielkich gaci. 

 

Z powrotem na Sali 

Wracając do sali wpadłam na Dave’a. Uśmiechnął się do mnie cudownie i spytał: 

- Ach, seksowny kociaku, byłaś w siusialni? 

Odparłam z wielką godnością: 

- AleŜ skąd. 

- Aha… więc chodziło o grubszą sprawę? 

Od  razu  się  wyluzowałam.  Zaczęliśmy  się  śmiać.  Przez  chwilę  patrzył  na  mnie 

spod  tych  swoich  długich  rzęs.  Ma  bardzo  ładne  oczy,  takie  uśmiechnięte  i  jednocześnie 

seksowne. A moŜe by tak… 

Wtedy powiedział: 

- Idę odcedzić kartofelki. 

- Dave, czy mogę cię spytać o coś jako Mistrza Podjarki? Jak sądzisz, co Robbie o 

mnie myśli? Wiesz coś w ogóle? No rozumiesz, chodzi mi o sygnały, których mogłam nie 

zauwaŜyć. 

background image

Znowu  na  mnie  spojrzał,  a  potem  przeniósł  wzrok  na  swoją  dziewczynę,  która 

rozmawiała z kumpelkami. Pomachała do niego, a on odwzajemnił jej gest. 

- Sądzę, Ŝe mu się podobasz - powiedział - ale nie jest pewien, na czym stoi, i nie 

wiem, co czujesz do Masima, więc udaje, Ŝe mu nie zaleŜy. 

Po prostu uwielbiam Dave’a. 

Ale oczywiście tylko jako kumpla. 

Wtedy  zobaczyliśmy,  Ŝe  w  naszą  stronę  idzie  Masimo.  Kiedy  przepychał  się  prze 

tłum, co chwila zatrzymywały go jakieś dziewczyny. 

- O, idzie włoski rumak - mruknął Dave. - Mam nadzieję, Ŝe nie walnie mnie swoją 

torebką, za to, Ŝe z tobą rozmawiam. 

- Dave, on nie nosi torebki. 

Ale on nie odpuszczał. 

- W takim razie mam nadzieję, Ŝe nie walnie mnie swoim sportowym stanikiem. 

Dave bywa okropnie irytujący. 

Kiedy Masimo do nas podszedł, Dave powiedział: 

- Koncert super. Muszę lecieć do odcedzalni. - I się zmył. 

- Do odcedzalni? - powtórzył Masimo. - A co to takiego? 

O matko kochana. 

- No wiesz… yy… siusialnia dla chłopców… zresztą niewaŜne. Po prostu poszedł do 

kibla. 

Masimo się uśmiechnął. 

- Mój angielskie jest jeszcze… jak to się mówi? 

- Do kitu? - podsunęłam usłuŜnie. 

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

Czuję się jak w niebie. Masimo wcześnie rano leci do Włoch, więc musiał od razu 

po koncercie wyjść, Ŝeby się spakować, ale zaproponował, Ŝebym skoczyła do niego i mu 

pomogła.  Oczywiście  się  zgodziłam,  ale  muszę  coś  wykombinować.  Jas  wpadnie  w 

histerię, jeśli nie wrócę razem z nią, jak się umawiałyśmy. Uknułam chytry plan: pojadę z 

Jas,  udam,  Ŝe  kładę  się  spać,  a  kiedy  wszyscy  juŜ  usną,  wymknę  się  z  domu,  uŜywając 

klucza,  który  Jas  mi  poŜyczy,  i  na  parę  godzin  skoczę  do  Masima,  a  on  rano  mnie 

odwiezie, jeszcze zanim ktokolwiek wstanie. 

Teraz musze tylko uzmysłowić Jas genialność tego planu. 

A moŜe po prostu walnąć ją w łeb wypchaną sową i wymknąć się niepostrzeŜenie. 

 

23.45 

Ale  czad!!!  Robbie  zagrał  z  zespołem  ostatnie  dwa  kawałki.  Tańczyłyśmy 

jak  wariatki.  Ale  oczywiście  wyrafinowanie  i  z  klasą.  Dwóch  wokalistów  to  świetna 

background image

sprawa.  Genialnie  razem  śpiewali.  A  moŜe  by  tak  zrobić  ménage  è  trois…?  W  la  belle

 

Francji to na porządku dziennym. 

 

Północ 

Kiedy odbierałyśmy kurtki z szatni, podszedł do nas Robbie i spytał: 

- Jak  tam,  dziewczyny?  Wszystko  spoko?  -  Potem  uśmiechnął  się  do  mnie.  - 

Georgia, nie zdąŜyliśmy pogadać. Odwieźć cię do domu? 

O kurczaki pieczone. Robbie ma takie rozmarzone niebieskie oczy, granatowe jak 

morze  albo  jak…  zaraz,  zaraz,  usta  bez  mojego  pozwolenia  zaczęły  mi  się  układać  do 

pocałunku. Stop, stop!!! 

- Miałam przenocować u Jas, ale… 

Wtedy,  w  chwili  nawet  jak  na  nią  wyjątkowo  nieodpowiedniej,  przylazła  do  nas 

Nudna Lindsay. Kompletnie mnie ignorując, wzięła Robbiego pod rękę i spytała: 

- Co z tym drinkiem, którego mi proponowałeś? 

Robbie  i  ja  spojrzeliśmy  na  siebie.  Teraz  powinnam  powiedzieć:  „Chyba  musimy 

porozmawiać”. Tak. Tak by było najlepiej, ale niestety ja nigdy nie potrafię się właściwie 

zachować. 

- Pa,  pa  -  rzuciła  Lindsay  w  moja  stronę.  -  Nie  wracaj  zbyt  późno  do  domu.  -  I 

pociągnęła Robbiego do baru. 

Stałam jak kołek. 

Robbie się odwrócił i powiedział: 

- MoŜe innym razem? 

Nudna  Lindsay  teŜ  się  odwróciła  i  spojrzała  na  mnie  triumfująco.  Co  za 

zarozumiałą krowa. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Co  za  obrzydliwa  krowa!  -  Nie  mogłam  się  opanować.  -  Kazała  Robbiemu 

zaprosić się na drinka. Zaproponował, Ŝe mnie odwiezie do domu, a wtedy ona przylazła. 

- Musisz ja poŜreć - orzekła Rosie - To jedyne wyjście. 

Kiedy opuszczałyśmy klub, Masimo właśnie pakował sprzęt. 

- Ciao, Georgia, no to nara! - zawołał za mną. 

Wszystkie  dziewczyny,  który  się  wokół  niego  tłoczyły,  spiorunowały  mnie 

wzrokiem. Poczułam się jak laleczka wudu cała pokłuta szpilkami. 

Pomachałam  do  niego  po  luzacku.  Och,  juŜ  sama  nie  wiem,  co  o  tym  wszystkim 

myśleć. 

Ellen znowu zaczęła bredzić jak potłuczona: 

- Ale dlaczego on… yyy… no… dlaczego powiedział „nara”? 

                                                 

 Mènage é trois (fr.) - trójkąt małŜeński; a la belle Francji - w pięknej Francji. 

background image

- Zaraz się spotykamy u niego. 

- PrzecieŜ miałaś przenocować u Jas - zdziwiła się Rosie. 

- Zasadniczo  tak,  ale  zamierzam  wymknąć  się  z  domu  Jas,  a  rano  Masimo 

odwiezie mnie tam z powrotem. 

- O kurczę - mruknęła Jools. 

- No.  Zanosi  się  na  romantyczną  noc.  Dam  wam  znać,  jeśli  nauczę  się  czegoś 

nowego. 

- Ale  jak  Jas  wyjaśniła  to  swoim  rodzicom?  -  spytała  Mabs.  -  Mnie  by  za  Ŝadne 

skarby nie wypuścili samej w nocy. 

- Och, oni są spoko. 

Dziewczyny spojrzały na mnie podejrzliwie. 

- Nic nie powiedziałaś Jas, prawda? 

- No, nie wszystko. 

- Bardzo się zdenerwuje i moŜe nawet wyląduje w wariatkowie - zauwaŜyła Rosie. 

BoŜe, jakie to Ŝycie jest skomplikowane. 

- Ładne dziewczyny nie mają lekko - westchnęłam. 

- Kogo masz na myśli? 

- Oczywiście siebie. 

Udała, Ŝe mnie policzkuje, i powiedziała: 

- Nie świruj. 

 

Wracam z dziewczynami do domu 

Kazałam im się zamknąć, bo podeszli do nas Jas i Tom i ruszyliśmy do domu. 

 

Cztery minuty pó

ź

niej 

Jestem w całkiem niezłym nastroju. Lepszy Bóg Miłości w garści niŜ Bóg Seksu na 

dachu, choć co prawda  na razie nie siedzi na dachu, ale… no, na pewno wiecie, o co mi 

biega. 

Tak się cieszyłam, Ŝe nawet Jas mnie nie wkurzała. Przez całą drogę przytulała się 

do  Toma,  a  co  jakiś  czas  przystawali,  Ŝeby  się  pocałować.  Nie  tak  na  powaŜnie,  tylko 

cmokali się w usta. Bardzo słodkie. Jeśli ktoś lubi słodycze. 

W  pewnej  chwili  rozległ  się  dzwonek  roweru  i  podjechał  Sven  na  dziecięcym 

rowerku. 

- Czadu,  dziewczyny!!!  -  Przejechał  kawałek  na  tylnym  kole  i  wpadł  na  drzewo. 

Zostawił rower na ziemi, złapał Rosie i posadził ją sobie na barana. Widać jej była majtki. 

- Jestem dziki!!! - wydarł się na całe gardło. 

W sumie mówił prawdę. Rosie dodała z góry: 

- No to papatki! Idziemy się trochę poprzytulać. 

background image

I Sven pobiegł do parku z garbem w kształcie dziewczyny. 

Tata Mab odwiózł do domu Ellen, Jools i Honor. Mab kazała mu zaparkować dwie 

ulice  dalej,  Ŝeby  nikt  go  nie  zobaczył.  Na  wszelki  wypadek  kazała  mu  teŜ  udawać,  Ŝe 

czyta  gazetę,  Ŝeby  Ŝaden  z  jej  znajomych  nie  zobaczył  jego  głowy.  Wszyscy  trąbią,  Ŝe 

nastolatkom brakuje inicjatywy, a sami widzicie - cały czas musimy nieźle główkować. To 

bardzo, bardzo męczące. 

Kiedy juŜ się z nimi poŜegnaliśmy, poszliśmy we trójkę do domu Jas. 

- Dobry koncert, nie? - zagaił Tom. - Ten Masimo to spoko gość. Prawda, Gee? 

Trochę  się  krępowałam  rozmawiać  z  Tomem  o  Masimie,  który  jest  bratem 

Robbiego, i tylko coś wymamrotałam. 

- Podoba ci się, Georgia? - spytała Jas, spoglądając na mnie znacząco. 

Nie odpowiedziałam, więc wytrzeszczyła oczy i uniosła brwi. Ja zrobiłam to samo. 

Mogłybyśmy to ciągnąć prze całą noc, gdyby nie Tom, który spytał: 

- To jak? Pogadałaś z moim bratem? 

- Właściwie to nie. Poszedł sobie z Lindsay. 

- Hmmm… inaczej bym to ujął. Zmusiła go, Ŝeby ją zaprosił na drinka - nie zrobił 

tego z własnej woli. 

Postanowiłam  złapać  byka  za  rogi  i  trochę  go  potarmosić…  och,  zamknij  się, 

mózgu! Zdecydowałam, Ŝe wybadam Toma, co sądzi o tym wszystkim. 

- Czy Robbie ci mówił, co o mnie myśli? - spytałam. 

Tom niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i w końcu odparł: 

- Często  powtarza,  Ŝe  bardzo  cię  lubi  i  przykro  mu,  Ŝe  wam  nie  wyszło,  bo…  no 

mniej więcej chodziło o to, Ŝe byłaś dla niego trochę za młoda. 

- Bo jest dla niego za młoda - wtrąciła Jas. - Szczerze mówiąc, jest za młoda dla 

kaŜdego chłopaka. 

Spojrzałam na nią spode łba. 

- Dzięki, najdroŜsza przyjaciółko. 

Wpadła w fazę wymądrzania się. Powinna zaopatrzyć się w kostur i zapuścić sobie 

brodę. Bredziła jak potłuczona. 

- Gee,  po  prostu  oceniam  sytuację  realistycznie.  Jesteś  zupełnie  niepowaŜna. 

Ciągle chichoczesz, tańczysz z gilem zwisającym z nosa i tak dalej. Nie jesteś gotowa na 

powaŜny związek, kieruje tobą zwykła podjarka. Takie są fakty. 

Nie  wiedziałam,  jak  na  to  zareagować.  MoŜe  miała  rację?  MoŜe  jestem  zwykłym 

pustakiem  i  powinnam  w  ogóle  nie  wychodzić  ze  swojego  pokoju?  Albo  razem  z  panią 

Wilson otworzyć sklep ze sztruksową odzieŜą? 

Wpadłam w dołek. 

Który pogłębił się jeszcze bardziej, kiedy dziesięć minut później musiałam sterczeć 

przy garaŜu jak ten kołek w płocie i patrzeć, jak Jas i Tom całują się na poŜegnanie. Nie 

background image

mogłam wejść do domu, bo Jas powiedziała, Ŝe mamy wejść razem. Starałam się na nich 

nie  patrzeć,  ale  słyszałam,  jak  się  całują.  Odgłosy  mlaskania,  oddychania  i  jakieś 

szelesty.  Czułam  się  jak  zboczeniec.  Właściwie  to  stałam  się  Ŝeńskim  odpowiednikiem 

Elvisa Attwooda. Ale Ŝena. 

 

Cztery lata pó

ź

niej 

W końcu Jas oderwała się od Toma, z dziewięćdziesiąt pięć lat się z nim Ŝegnała, a 

potem  jeszcze  pobiegła  za  nim,  Ŝeby  dać  mu  ostatniego  buziaka.  Wreszcie  udało  mi  się 

wciągnąć ją do domu. 

 

W domu Jas 

Mama  Jas  weszła  do  kuchni  w  bardzo  przyzwoitej  koszuli  nocnej.  śadnych 

melonów próbujących wyrwać się na wolność. 

- Dziewczynki, dobrze się bawiłyście? - spytała. - Zostawiłam wam coś na ząb, na 

pewno  umieracie  z  głodu.  Idę  spać.  Posłałam  wam  łóŜka.  Dobranoc,  miłych  snów.  -  I 

wyszła. 

Niesamowite. 

śadnych  pytań  w  stylu:  „Z  kim  tańczyłaś?  Całowałaś  się?  Albo:  „O  której  to  się 

wraca?! To nie hotel!”. Coś na ząb i dobranoc. Naprawdę niesamowite. 

 

Na górze 

Jas milion lat siedziała w łazience. Co ona tam robi? Spytałam przez drzwi: 

- Co ty tam robisz? 

- Smaruję się kremem nawilŜającym na noc. 

Matko kochana. Przez tyle czasu zuŜyła chyba całe wiadro. 

 

W łó

Ŝ

ku 

Siedzę na łóŜku kompletnie ubrana. 

- Georgia, jesteś kompletnie ubrana - powiedziała Jas. 

- Wiem. Zaraz wychodzę. 

- CO??? 

- Mówiłam ci. O pierwszej Masimo ma po mnie przyjechać.  O trzeciej w nocy leci 

do Włoch, a w drodze na lotnisko podrzuci mnie tutaj. 

- Nie  mówiłaś,  Ŝe  masz  się  spotkać  z  Masimem,  ale  to  nie  ma  znaczenia,  no  nie 

pójdziesz na Ŝadną randkę. Koniec, kropka. 

- Jazzy. 

- Poza  tym  co  z  Robbie?  Co  mu  powiedziałaś?  Co  on  sobie  o  tobie  pomyśli? 

background image

Zresztą nic sobie nie pomyśli, bo Ŝadnej randki nie będzie. 

- Jazzy. 

- Nie pójdziesz, inaczej dostanę szlaban na pięćdziesiąt lat. 

- PrzecieŜ  nikt  się  nie  dowie.  Dasz  mi  swoje  klucze,  po  cichutku  wymknę  się 

tylnymi  drzwiami,  szybciutko  wybiegnę  na  ulicę,  gdzie  juŜ  będzie  na  mnie  czekał  mój 

cudowny  Bóg  Miłości.  Buzi  -  buzi,  gadu  -  gadu,  moŜe  uronię  łezkę,  kiedy  będziemy  się 

Ŝegnać.  Ale  tylko  jedną,  Ŝeby  sobie  makijaŜu  nie  rozmazać.  Zresztą  niedługo  się 

spotkamy na wakacjach w Rzymie… 

Jas okropnie się nabzdyczył, nawet jak na nią. 

- Cała ty. Jeśli ktoś będzie miał kłopoty, to ja, bo z całą pewnością nie wymkniesz 

się po cichu, tylko o coś się potkniesz i wszystkich obudzisz, a nawet jeśli ci się uda, to 

po powrocie przez pomyłkę wejdziesz do sypialni rodziców. 

Mocno ją przytuliłam. 

- Jazzy, nie pragniesz mego szczęścia? 

- Nie. 

Milutka, co? 

- Słuchaj,  trochę  poćwiczę  wymykanie  się  po  cichutku.  Zakradnę  się  do  kuchni. 

Zobaczymy, czy mnie usłyszysz. 

 

0.40 

Nie do wiary. Jas tyle się nagadała o moim hałasowaniu, a kiedy wróciłam z 

kuchni, spała jak zabita!!! 

Naszych rodziców coś łączy - jej mama i tata przeraźliwie chrapią. Doskonale, bo 

to znaczy, Ŝe śpią. 

 

0.50 

Ciekawe, jak uda się ta randka. Całe dwie godziny! Sam na sam z Bogiem 

Miłości. A moŜe będzie u niego Dom i nie będziemy mogli się całować? Sacrebleu! 

 

W łazience 

Wyglądam  dobrze.  Nie  wiem  tylko,  czy  musnąć  usta  błyszczykiem,  bo  moŜe 

będziemy się całować, czy umalować je nieścieralną szminką. 

Ojej, co za dylemat. 

 

0.55 

Czas  wziąć  się  w  garść  i  chwycić  byka  za  rogi.  Zakradłam  się  na  dół  i 

weszłam do kuchni. Wcześniej otworzyłam tylne drzwi, Ŝeby teraz nie narobić hałasu. Na 

paluszkach wyszłam do ogrodu. Na niebie iskrzyły się gwiazdy, mrugały do mnie jak… no, 

jak jakieś mrugacze. 

Wiem, Ŝe na nie psioczyłam, porównywałam to latarek z wyczerpującą się baterią, 

background image

ale  teraz  widzę,  Ŝe  są  całkiem  fajne.  Takie  maleńkie,  wesoło  mrugające  iskierki,  które 

oświetlają mi drogę ku miłości. Byłam w doskonałym nastroju. Supermegaczadowym. 

 

1.05 

Siedzę  na  murku  na  końcu  ulicy.  Brr,  ale  lodówa,  chociaŜ  mamy  środek 

lata. Cicho i trochę strasznie. 

MoŜe  Masimo  w  ogóle  nie  przyjedzie?  MoŜe  pogadał  o  mnie  z  resztą  Sztywnych 

Dylanów,  którzy  powiedzieli:  „Stary,  zwariowałeś?!”.  Albo  zadzwoniła  jego  była 

dziewczyna i postanowili do siebie wrócić, albo… 

I wtedy usłyszałam jego skuter. 

Wstałam.  Znowu  usiadłam.  Jak  na  moim  miejscu  zachowywałaby  się  prawdziwa 

luzaczka?  Wstałaby  czy  usiadła  w  luzackiej  pozie?  Szkoda,  Ŝe  nie  palę  papierosów  - 

przynajmniej  miałabym  czym  zająć  ręce.  Ale  przy  moim  pechu  pewnie  podpaliłabym 

sobie  włosy.  JuŜ  wiem!  Zacznę  udawać,  Ŝe  szukam  czegoś  w  torebce,  a  kiedy  Masimo 

podjedzie, podniosę głowę. 

Zaczęłam grzebać a torebce, a skuter zbliŜał się coraz bardziej. 

Masimo  stanął  przede  mną.  Podniosłam  głowę.  Zdjął  kask  i  potrząsnął  włosami. 

Matko  kochana,  w  jednej  sekundzie  przemieniłam  się  w  galaretę.  Wyglądał  po  prostu 

bosko. Taki przystojniak umówił się ze mną na randkę! Jakie szczęście, Ŝe wybrał właśnie 

mnie!  Kocham  cały  świat.  Tak,  nawet  Jazzy.  Cały,  caluteńki  świat  -  oczywiście  oprócz 

Nudnej Lindsay. 

Masimo uśmiechnął się, powiedział: „Ciao, caro” i posłał mu buziaka w powietrzu. 

Potem wziął zapasowy kask i poklepał tylne siodełko. 

- Przejedźmy się. 

Czułam  się  jak  w  filmie.  Masimo  załoŜył  mi  kask,  zapiął  pasek  pod  brodą  i 

pocałował mnie w usta. Mało nie spadłam ze skutera. Potem spytał: 

- Wszystko w porządku? Trzymaj się mocno. 

Objęłam  go  w  talii.  Kiedy  go  dotknęłam,  miałam  wraŜenie,  Ŝe  poraził  mnie  prąd. 

Jakby  została  ugodzona  laserowym  mieczem,  których  uŜywają  w  lelku  filmach 

fantastycznych.  Dlaczego  chłopcy  lubią  takie  dziwne  stwory:  hobbisty,  elfy,  roboty  i  tak 

dalej? 

Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi, bo właśnie obejmowałam Boga Seksu, który z 

całą  pewnością  nie  wyglądał  jak  hobbit.  I  któremu  się  podobałam.  Taaak!!!  Cały  świat 

wokół mnie śpiewał o miłości. 

Jechaliśmy  przez  ciemne  ulice  i  było  absolutnie  fantastycznie.  Gdzieniegdzie 

grupki  imprezowiczów  wracały  z  pubów,  śpiewając  i  tańcząc.  Stanęliśmy  na  światłach  i 

wtedy Masimo powiedział: 

- MoŜe  wpadniemy  do  mnie?  Poczęstowałbym  cię  prawdziwą  włoską  kawą  i… 

innymi włoskimi rzeczami. 

background image

O, w mordkę jeŜa! Teraz juŜ się kompletnie rozpuściłam i chyba spłynę ze skutera. 

 

1.30 

Mieszkanie Masima jest zupełnie odlotowe. Wynajmuje je razem z Domem i 

jego kumplami. Panuje tu porządek, nigdzie nie walają się sterty bielizny jak w sypialnie 

moich  rodziców.  Ciekawe,  jaką  bieliznę  Masimo  nosi.  Na  pewno  włoską.  MoŜe  jego 

eleganckie  majtki  grają  Arrivederci  Roma  albo  Nessun  Dorma?  Nie,  nie,  Masimo  na 

pewno  nie  włoŜyłby  takiej  zgrywnej  bielizny…  A  właściwie  to  dlaczego  nagle  zaczęłam 

myśleć o majtkach? 

Zaparzył  mi  kawę  z  ekspresu  i  podał  maleńkie  ciasteczka  z  migdałami.  Czuję  się 

très po europejsku. 

Kiedy sączyłam kawę, on kończył się pakować. Ma bardzo fajne koszule. Skończył, 

zamknął walizkę i spojrzał na mnie. 

- Panno Georgio, czy Robbie wie o nas? 

- Hmmm… on… ja… 

Objął mnie. 

- MoŜe ci pomóc, caro…? 

 

2.30 

O  kurczę.  Czuję  się  nabuzowana  jak  butelka  oranŜady.  śaden  chłopak  nie 

całuje tak jak Masimo.  Całował mnie bardzo długo bez przerwy. To nie był nawet punkt 

czwarty (pocałunek trwający ponad trzy minuty bez przerwy), raczej punkt czwarty razy 

cztery (pocałunek trwający co najmniej kwadrans). 

Masimo lubi mówić… oczywiście nie w trakcie całowania, bo wtedy wyszłoby takie 

„hmmmooouummmm”. Mam na myśli krótkie przerwy, kiedy odrywał usta od moich ust, 

spoglądał mi głęboko w oczy, głaskał mnie po głowie i szyi, mrucząc: „Bellissima

„. 

Mmm…  ale  bosko!  Dziewczyny  mają  chyba  dwieście  tysięcy  milionów  zakończeń 

nerwowych więcej niŜ chłopcy. Jesteśmy maszynami do odczuwana rozkoszy! Masimo był 

tak samo zachwycony jak ja. 

 

2.50 

Nagle spojrzał na zegarek. 

- O  BoŜe,  mój  samolot!  Georgia,  nie  chcę  cię  opuszczać,  wolałbym  zostać  z  tobą 

przez  całą  noc.  Bardzo  cię  lubię.  Odwiedzisz  mnie?  Nie  wytrzymam  miesiąca  bez  ciebie. 

Postarasz się przyjechać? 

Próbowałam odzyskać kontrolę nad ustami. Miałam wraŜenie, Ŝe spuchły i zrobiły 

się  z  czternaście  razy  większe  niŜ  zwykle.  Masimo  mówił  cos  po  włosku,  szukając 

paszportu i biletu. Mmm… cudownie to brzmiało. Nie szkodzi, Ŝe mamrotał pewnie coś w 

stylu: „Kurde, gdzie ja posiałem te spodnie?”, bo mówił językiem miłości. 

                                                 

 Bellissima (wł.) - najpiękniejsza 

background image

Nie  był  to  jakiś  tam  zwykły  obcy  język,  na  przykład  niemiecki.  Te  same  słowa  w 

języku Krainy Skórzanych Szortów brzmiałyby zupełnie inaczej. „Chyba du bis tein guten 

Fraulein. Du bist wunderbar jak za wielkie Spanferkel. Chcę cię knutschen!!! Oh, ja, oh, 

ja!!!

∗∗

„. 

W  czasie  gdy  mój  mózg  udał  się  na  krótkie  wakacje,  Masimo  dokończył 

pakowanie.  Złapał  kurtkę,  a  potem,  wkładając  ją,  przyciągnął  mnie  do  siebie.  Pięknie 

pachniał - sobą i jakąś woda toaletową. Długo i mocno całował mnie w usta, a potem ujął 

moja głowę w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. 

- Lubimy się, panno Georgio, wszystko będzie dobrze. 

Rozległ się dzwonek do drzwi. Przyjechała taksówka. Wsiedliśmy i całowaliśmy się 

dalej.  Minęło  zaledwie  parę  chwil,  a  juŜ  znaleźliśmy  się  pod  domem  Jas  i  musiałam 

wysiąść i opuścić Masima. O nieeeeee… byłam taka zakochana! 

Pocałował mnie znowu o zrobił smutną minę. 

- Będę za tobą tęsknił. 

Wysiadła, zupełnie oszołomiona, i pomachałam za odjeŜdŜającą taksówką. 

Wtedy uświadomiłam sobie, Ŝe płaczę. Naprawdę. Nie udawałam. Było mi tęskno i 

smutno.  To  wszystko  wydawało  się  snem.  WciąŜ  jeszcze  czułam  na  wargach  jego 

pocałunki. 

Dziś juŜ na pewno nie usnę. Zresztą nie chcę. Chciałbym zapamiętać to spotkanie 

na całe Ŝycie. 

Poszłam do tylnego wejścia. Noc była piękna, niebo poczerniało, w gdzieś w oddali 

pohukiwała  sowa.  W  innych  okolicznościach  tylko  by  mnie  to  zirytowało,  ale  teraz 

pomyślałam: „Dobranoc, panie Sowo, mam nadzieję, Ŝe tej nocy pani Sowa dotrzyma ci 

towarzystwa…  chyba  Ŝe  to  ty  jesteś  panią  Sową,  a  skoro  tak,  to  Ŝyczę  ci  miłych  chwil 

spędzonych z panem Sową. A jeśli jesteś samotna, zawsze moŜesz się przespać w łóŜku 

Jas. Jeśli lubisz wypchane sowy, czeka cię odlotowa zabawa!”. 

Tak, to juŜ koniec. Opowiadam Ŝarty sowom. To znak, Ŝe jestem zakochana. 

Weszłam  do  domu  i  na  paluszkach  zakradłam  się  na  górę  do  pokoju  Jas.  LeŜała 

zwinięta  w  kłębek,  ze  śnieŜną  sową  w  objęciach.  Hmm…  śyj  i  pozwól  Ŝyć  innym  -  tak 

brzmi moje motto. 

Rozebrałam się i umościłam między moimi przyjaciółkami sowami. 

                                                 

∗∗

 Chyba du bist… (niem.) - chyba jesteś dobra dziewczyna. Jesteś cudowna jak za wielkie pieczone 

prosię. Chcę cię całować. O tak, o tak. 

background image

Bla, bla, bla, ple, ple, ple 

Niedziela, 24 lipca 

Obudziłam  się  skoro  świt,  czyli  o  wpół  do  dziesiątej.  Jas  jeszcze  chrapała  po 

swojej stronie łóŜka. Przez chwile nie wiedziałam, gdzie jestem, ale szybko wszystko mi 

się przypomniało. 

Oooooch,  Masimo…  JuŜ  za  nim  tęskniłam.  Pewnie  jest  teraz  w  Rzymie.  Ciekawe, 

czy myśli o mnie. 

Kocham cały świat, więc pójdę i do kuchni i spytam mamę Jas, czy mogę zanieść 

herbatę mojej grzywiastej przyjaciółce. 

Zeszłam na dół. Pusto. Na stole w kuchni leŜał liścik: 

 

Kochana Jas! 

Pojechalismy  na  mala  wycieczke.  Byc  moŜe  wrocimy  dopiero  wieczorem. 

Na sniadnie macie jajka i reszte. MoŜe pozniej będziecie mialy ochote na pizze, 

wiec zostawiam troche pieniędzy. Bawcie sie dobrze. 

 

Buziaki, 

Mama 

 

O  rany.  To  się  nazywa  właściwa  opieka  nad  dzieckiem!  Jedzenie,  kasa,  brak 

rodziców w domu. Czad. 

Zrobiłam herbatę i nawet ugotowałam jajeczko dla Jas, bo wiem, Ŝe ona przepada 

za jajkami. Umieściłam wszystko na tacy i poszłam do jej pokoju. 

Postawiłam tace na stoliku i pochyliłam się nad moją przyjaciółka. Wzięłam jedną 

z mniejszych sów i przyłoŜyłam jej dziobek do ust Jas. 

Gwałtownie  usiadła  na  łóŜku,  cała  nabzdyczona,  a  grzywka  jej  sterczała  na 

wszystkie strony jak miotła, w którą strzelił piorun. 

- Co robiłaś? Czy jesteś pewna, Ŝe nikt cię nie widział, jak wracałaś? 

Odparłam, Ŝe jej rodzice pojechali na wycieczkę, a potem dodałam: 

- Nie  chcesz  wiedzieć  co  zaszło  między  mną  a  moim  nowym  chłopakiem,  Bogiem 

Miłości? 

- Nie. 

Na pewno chciała. To jasne. 

 

W moim pokoju 

background image

16.00 

A więc tak. To  juŜ oficjalna wiadomość, bo powiedziałam Jas, Ŝe Masimo 

jest  moim  nowym  chłopakiem.  Poszłam  do  cukierni,  pogrymasiłam  trochę  i  w  końcu 

wybrałam włoskie ciacho. 

Ile godzin minęło od naszego ostatniego pocałunku? JuŜ mam objawy abstynencji. 

Zadzwoniłam do Rosie: 

- Ro Ro, czy Sven głaskał cię kiedyś po szyi? 

- Tylko wtedy, kiedy miał na sobie rękawice do prac w ogrodzie. Bo co? 

- Bo  wczoraj  w  nocy  Masimo  właśnie  to  robił.  Było  bosko.  I  doszliśmy  do  punktu 

czwartego, ale cztery razy. 

W tym samym momencie do pokoju nieoczekiwanie wszedł mój Vati i spytał: 

- Co to jest punkt czwarty? 

Wdarł się w moją intymną sferę. Blee. Spojrzałam na niego i odparłam: 

- Tato, to prywatna rozmowa. 

 

17.30 

Przyjechał wujek Eddie. Uciekłam na górę zanim zdąŜył opowiedzieć jakiś 

„dowcip”. 

Muszę  przestać  w  kółko  myśleć  o  Masimie.  Zajmę  się  czymś,  co  mnie  całkowicie 

pochłonie. 

 

18.30 

Przydałaby  mi  się  zalotka  do  rzęs.  Wszystkie  modelki  z  „Como”  jej 

uŜywają. 

 

19.00 

Dzwonek do drzwi. 

Przyszła jakaś kumpelka mamy z aerobiku. Ciekawe po co. Jej koleŜanki wpadają 

do nas zwykle tylko wtedy, kiedy przyjeŜdŜają straŜacy. 

 

19.30 

O nie, tylko nie ABBA. 

 

20.00 

Libby śpiewa Tańczącą krowę

 

20.30 

Co  one  tam  robią?  Słyszę  tylko  śmiech  mamy  i  Libby.  I  bardzo  głośną 

muzykę. I co jakiś czas huk, jakby ktoś się przewrócił. 

 

21.30 

Jest  coraz gorzej. Nigdy nie słyszałam takich śmiechów i pisków. Co  one 

tam wyprawiają? 

background image

 

21.40 

Dosyć tego. Puściły piosenkę z filmu Goło i wesoło. Tę z końcówki, kiedy 

faceci  się  rozbierają  i  tańczą  na  golasa.  Jej  tytuł  to  chyba  You  Can  Leave  Your  Hat  On

Mama i jej kumpelka piszczą i drą się: „Zdejmuj ciuchy!”. Chyba zejdę na dół i poproszę 

o ciszę. 

 

21.45 

Kiedy otworzyłam drzwi salonu, wujek Eddie kołysał pupą w rytm muzyki. 

Był w samych gaciach. 

 

Północ 

Chyba  muszę  iść  na  psychoterapię.  Wujek  Eddie  chce  zostać 

striptizerem. Wiecie, jak ci faceci, których moŜna zamówić na wieczór panieński i którzy 

przychodzą  przebrani  za  policjanta,  straŜaka  albo  Jamesa  Bonda.  Nie  wyobraŜam  sobie, 

jaka  kobieta  chciałaby  oglądać  jego  striptiz.  Jeśli  jednak  istnieje  zapotrzebowanie  na 

grubych i łysych golasów, to wujek Eddie je zaspokoi. 

Dorośli mają obsesję na punkcie seksu. Koszmar. 

 

0.35 

Libby  zobaczyła  łysego  faceta  w  samych  gaciach.  Z  pewnością  śmiertelnie 

się przeraziła i do końca Ŝycia zostanie jej uraz. 

Wszystko  się  zgadza.  Tata  farbuje  włosy,  nosi  skórzane  spodnie  i  lansuje  się  na 

całego.  PrzeŜywa  kryzys  wieku  średniego,  chociaŜ  moim  zdaniem  ma  juŜ  za  sobą  dwie 

trzecie Ŝycia. 

 

0.40 

Skoro  Vati  nie  potrafi  sprostać  zadania,  jakim  jest  bycie  ojcem,  muszę 

sama być odpowiedzialna za siebie. 

 

0.45

 Co nie oznacza, Ŝe zapuszczę sobie bródkę. 

Poniedziałek, 25 lipca 

Rano 

Napisałam  „Księgę  zasad  dla  taty”  i  przyczepiłam  ją  do  drzwi  sypialni  rodziców. 

Oto ona: 

 

 

Zasady dla taty: 

 

Nie pytaj, z kim się spotykam. 

 

Jeśli  pozwolę,  Ŝebyś  mnie  dokądś  podwiózł  swoim  „samochodem”,  nigdy  w 

background image

Ŝ

yciu nie opuszczaj szyby w oknie i nie krzycz za mną. Co prawda ja i tak będę udawała, Ŝ

Cię nie słyszę, ale moi znajomi mogą usłyszeć

 

Nie dawaj mi pieniędzy przy ludziach. 

 

Nigdy  nie  wchodź  do  mojego  pokoju  bez  zaproszenia  (zresztą  i  tak  nigdy  Cię 

nie zaproszę). 

 

Nie całuj się  przy mnie,  przy Libby ani przy moich znajomych, a najlepiej  to w 

ogóle się nie całuj. W Twoim wieku nie ma takiej potrzeby. 

 

Noś porządne spodnie, jak przystało na prawdziwego ojca. 

 

Wygoń z naszego domu tego łysego grubasa, czyli wujka Eddiego. Do grobu ze 

sobą zabiorę jego widok w samych gaciach. 

 

Dziękuję

Georgia 

 

8.10 

Wymknęłam  się  z  domu,  zanim  jeszcze  wszyscy  się  pobudzili.  Z  sypialni 

rodziców dochodził jakieś jęki. I bardzo im tak dobrze. Któryś z bardzo mądrych filozofów 

powiedział: „Nie ma zabawy bez cierpienia”. 

Starzy ludzie powinni się powstrzymywać przed naduŜywaniem vino tinto i przede 

wszystkim nie ściągać spodni. 

 

Pogadanka o naszej przyszło

ś

ci zawodowej 

10.30 

Pani  Wilson  wzięła  zastępstwo  za  Sokole  Oko,  która  wybrała  się  na 

polowanie na dziewczyny (ona twierdzi, Ŝe zaproszono ją na konferencję, ale my wiemy 

swoje). 

Pogadanka o naszej przyszłości zawodowej, która zwykle jest przeraŜająco nudna, 

tym razem moŜe nam dostarczyć wiele okazji do pośmiania się. 

Zaczęła Rosie: 

- Pani profesor, w jakim zawodzie moŜe pracować narzeczona wikinga? Interesuje 

mnie zwłaszcza praca z reniferami i kadziami na wino. 

- Rosie, zachowuj się powaŜnie. 

- Ale ja zupełnie powaŜnie pytam - odparła Rosie z zaskoczoną miną. 

To smutne, ale rzeczywiście nie Ŝartowała. 

Ellen  wydukała,  Ŝe  interesuje  ją  praca  pielęgniarki.  Pierwsze  słyszę.  Coś  wam 

powiem:  nie  chciałabym  trafić  na  izbę  przyjęć,  której  pracowałaby  Ellen.  Wyobraźcie 

sobie: przychodzicie z ręką wiszącą na kawałku skóry, a Ellen pyta: „Yyy… chodzi o lewą 

rękę, czy… hmmm… coś się stało w prawą?”. 

background image

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Pani  Wilson  puściła  nam  film  o  pszczółkach.  Czy  ona  naprawdę  ma  nas  za  takie 

święte? 

 

16.20 

Kiedy razem z Jools i Rosie wlokłyśmy się do domu, podbiegły do nas te 

dwie rude smarkule z klubu, całe rozchichotane i zarumienione. 

- Proszę  pani,  na  koncercie  było  czadersko,  prawda?  Podoba  się  pani  ten 

wokalista? Jest normalnie… 

- Czaderski? - dokończyłam. 

Obie wrzasnęły: „Taaaak!!!” jak dwie szajbnięte bliźniaczki. 

Potem Ruda Numer Jeden powiedziała: 

- Ale  wie  pani  co?  Myślę,  Ŝe  najfajniejszy  jest  Dave.  Wiem,  Ŝe  to  nie  Ŝadna 

gwiazda, ale i tak jest śliczny. 

I zaczerwieniła się jak burak. 

Druga dodała: 

- Kochamy go. 

Po czym uciekły. 

O kurczę. Dave Jajcarz ma swój fanklub. 

 

Podwieczorek ze 

ś

wirami 

Przyszli  dziadek  i  Maisie.  Rodzice  nie  pozwolili  mi  pójść  do  swojego  pokoju,  tylko 

musiałam godzinami siedzieć z nimi i wysłuchiwać tych głupot. 

- Chciałbym  coś  ogłosić  -  odezwał  się  dziadek.  -  Dzięki  Maisie  stałem  się 

najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 

Na  końcu  języka  miałam  słowa:  „Dlaczego?  Wydziergała  sobie  stryczek?”.  Na 

szczęście nie powiedziałam tego. Dziadek wziął Maisie za rękę (przez wełnę, bo załoŜyła 

wielokolorowe rękawiczki. W lipcu). 

- Zgodziła się wyjść za mnie za mąŜ. 

 

W kuchni 

22.00 

Dziadek i Maisie juŜ wyszli. Mama właśnie robiła kawę. 

- Widzisz?  Warto  przez  całe  Ŝycie  szukać  miłości  -  powiedziała.  -  Czasami 

przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. 

- Mamo, to takie Ŝałosne i dziwaczne. 

- A ja uwaŜam, Ŝe cudowne i romantyczne. 

- Nie  uwaŜałabyś  tak,  gdybyś  musiała  na  własny  ślub  załoŜyć  kombinezon  z 

background image

włóczki. 

Mama jednak cały czas przebywała w Świecie Starych Świrów, bo odparła: 

- Wiek  nie  jest  najwaŜniejszy.  Dziadek  mówi,  Ŝe  pod  całą  tą  wełną  kryje  się 

całkiem niezłe ciałko. 

Fuj, fuj, fuuuuj! 

Zresztą  kogo  to  wszystko  obchodzi?  Czy  to  odpowiednia  pora,  Ŝebym  spytała 

mamę, czy mogę pojechać do Krainy Pizzy? Od wyjazdu Boga Miłości mam silne objawy 

odstawienia. 

Wczoraj miałam sen, który mnie trochę przestraszył. Masimo głaskał mnie po szyi, 

która  nagle  zaczęła  się  wyciągać  jak  zrobiona  z  gliny.  Wiecie,  jak  kawał  glina  na  kole 

garncarskim. Wyciągała się i wyciągała, aŜ w końcu głowa mi odpadła. 

Freud  pewnie  by  powiedział,  Ŝe  nie  powinnam tracić  głowy.  Zwłaszcza,  Ŝe  w  tym 

śnie moja głowa potoczyła się do kąta, gdzie Angus zaczął się nią bawić jak piłką. 

Ale  na  czym  to  ja  skończyłam?  A  tak.  Miałam  spytać  mamę,  czy  pozwoli  mi 

pojechać do Krainy Pizzy. 

- Mamo, jak myślisz? Kiedy powinnam polecieć do Rzymu? W przyszłym tygodniu 

kończy  się  semestr,  potem  jedziemy  na  tę  durną  wycieczkę,  ale  kolejny  weekend  mam 

wolny. 

- A co to znowu za bzdury? 

Roześmiałam się beztrosko. 

- Och, mamo, figlareczko! Wiesz, o czym mówię! Zgodziłaś się, Ŝebym odwiedziła 

Masima w Rzymie. 

- Zgodziłam się? 

- Tak. 

- A gdzie ja wtedy byłam? 

- No, stałaś tuŜ koło mnie. 

- Georgio, po pierwsze, na nic takiego się nie godziłam, a po drugie, nic mnie do 

tego nie zmusi. Koniec dyskusji. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

NIENAWIDZĘ  swojej  rodziny.  Dlaczego  mam  murem  siedzieć  w  domu?  Dlaczego 

oni sami nie chcą się zabawić? Tym razem im pokaŜę. Jeśli nie dadzą kasy na wyjazd do 

mojego chłopaka, to sama ją zdobędę. Coś sprzedam. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Przeglądam zawartość swojej szafy. 

Ile  by  dostała  za  te  lekko  znoszone  skórzane  botki?  Gdzie  się  sprzedaje  takie 

rzeczy? Nie mam pojęcia. W sklepach z uŜywaną odzieŜą? 

background image

ChociaŜ  nie,  bardzo  je  lubię,  a  poza  tym  przydadzą  się  na  wypady  do  włoskich 

dyskotek. 

Jestem  bardzo,  bardzo  zmęczona.  Semestr  się  kończy,  powinnam  wkuwać,  a  nie 

mam nawet siły zarobić paru groszy. 

 

Północ 

Nie będę się odzywać do rodziców, dopóki nie zgodzą się na ten wyjazd. 

Wtorek, 26 lipca 

Na 

ś

niadaniu 

Mama spytała, czy mam ochotę na tosta, ale ją zignorowałam. Niedługo ustąpi. 

Kiedy wychodziłam z domu, mama oznajmiła: 

- Skoro  przestałaś  się  do  nas  odzywać,  po  prostu  będę  zgadywać,  co  chcesz 

powiedzieć.  Właściwie  jest  mi  to  na  rękę,  bo  chciałabym,  Ŝebyś  dziś  wieczorem 

zaopiekowała  się  Libby.  Rozumiem,  Ŝe  się  zgadzasz.  Tak,  widzę  to  po  twoich  oczach. 

Doskonale. Pa, pa. 

Kurczę!!! 

 

14.00 

Nie wierzę, Ŝe  muszę jechać na tę wycieczkę. Herr Kamyer pokazał nam 

wiele  sztuczek,  które  moŜna  zrobić  przy  uŜyciu  szwajcarskiego  scyzoryka.  Wszystkie 

durne i niepotrzebne. 

Mruknęłam do Ro Ro: 

- Jeśli koniowi kamień utknie w podkowie, to jego wina. Dlaczego mam targać ze 

sobą wielki nóŜ, Ŝeby wydłubać ten kamień? 

Ro Ro mi zasalutowała. 

- Georgia, masz wielkie serce. Poćwiczysz ze mną robienie węzła skrótowego? 

Spojrzałam na nią bez słowa. 

Jas  uwielbia  węzły  sercowe.  Błagam,  niech  coś  się  stanie,  Ŝebym  nie  musiała 

jechać, błagam. 

 

16.15 

Muszę zostać po lekcjach! Nie wierzę!!! Sokole Oko z pięć minut wróciła z 

polowania na dziewczyny i dała mi karę. 

Spóźniłam  się  trzy  minuty  na  jej  lekcję,  bo  po  niemieckim  poszłam  do  siusiali, 

gdzie  zauwaŜyłam,  Ŝe  wyskoczył  mi  pryszcz,  więc  musiałam  go  szybko  wycisnąć  przy 

świetle  dziennym,  a  potem  posmarować  mydłem.  Wtedy  wydawało  mi  się,  Ŝe  to 

doskonały pomysł. W kaŜdym razie kiedy wbiegłam do klasy, Sokole Oko powiedziała: 

- Powinnaś tu być o trzeciej. 

- Dlaczego? Co się stało? - spytałam z zainteresowaniem. 

background image

Chwilę  później  w  moim  dzienniczku  pojawiła  się  uwaga:  „Arogancja  po 

płaszczykiem błyskotliwości równa się siedzenie w kozie. 

Nie do wiary. 

 

W moim pokoju 

18.30 

WciąŜ się zastanawiam, jak dotrzeć do swojego ukochanego. Ciekawe, czy 

zadzwoni  do  mnie  z  Krainy  Pizzy.  Na  jego  miejscu  bym  zadzwoniła.  Wiecie,  o  czym 

mówię. Zadzwoniłabym do siebie w poniedziałek. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Dlaczego dotąd się nie odezwał? 

Zadzwoniłam do Jas, Ŝeby spytać, co o tym sądzi, ale ona myślami jest juŜ na tej 

durnej  wycieczce.  Poza  tym  wkurzyłam  się,  bo  Jas  nie  zaprosiła  mnie  do  swojego 

namiotu.  Umówiła  się  z  Ellen i  Mabs,  twierdząc,  Ŝe  „na  nich  moŜna  bardziej  polegać”.  A 

cóŜ  to  ma  znaczyć?  Zresztą  niewaŜne.  Ja  mam  nocować  w  namiocie  z  Rosie  i  Ellen  i  z 

nimi na pewno będzie fajniej. Jas ma te swoje głupie „zasady namiotowe”, na przykład: 

„Szczoteczki  do  zębów  trzymamy  w  specjalnym  słoiku”  albo:  „Zanim  połoŜysz  się  spać, 

sprawdź, czy pod twoim namiotem nie ukryło się jakieś rzadkie leśne Ŝyjątko”. Takie tam 

farmazony. 

Jakie ciuchy się zabiera na wyjazd pod namiot? Pani Wilson dała nam listę. Gdzie 

ja ją mam? 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

 

 

Ciepłe ubranie na wieczór 

 

Kurtka nieprzemakalna 

 

Wygodne buty 

 

Swobodny strój na dzie

ń

 

 

O BoŜe kochany, a to jest najgorsze: 

 

Dziewcz

ę

ta,  we

ź

cie  kostiumy  k

ą

pielowe,  bo  nieopodal  jest  rzeka.  Je

ś

li która

ś

  gra  na  gitarze, 

niech koniecznie zabierze j

ą

 ze sob

ą

, bo nie ma to, jak po

ś

piewa

ć

 wieczorami przy d

ź

wi

ę

kach gitary. 

 

Zanosi  się  na  krzyŜówkę  gitarowego  szaleństwa  w  stylu  pastora  Mówcie  -  Mi  - 

Arnold z obozem skautowskim. ZałoŜę się, Ŝe w końcu trzeba będzie wezwać ratowników 

górskich.  Pewnie  Melanie  Griffiths  pod  cięŜarem  dyndaków  wpadnie  do  wody.  Albo  Herr 

Kamyer zastanie zaatakowany przez owcę (jeśli szczęście mu dopisze). 

background image

 

19.00 

Zadzwoniła Rosie. 

- Biorę ze sobą rogi. 

- Po co? 

- Poćwiczymy  wikińskie  disco,  a  poza  tym  przydadzą  się  na  wypadek,  gdyby  nas 

zaatakowały wściekłe krowy. 

Matko kochana. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

MoŜe  dzięki  tej  upiornej  wycieczce  czas  mi  szybciej  zleci,  a  potem  juŜ  na  pewno 

wymyślę, jak pojechać do Masima. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Ciekawe, co u Robbiego. Za kaŜdym razem kiedy natykam się na Nudną Lindsay, 

słyszę, jak głośno mówi do jednej ze swoich beznadziejnych kumpelek, Ŝe niby „chodzi” z 

Robbiem. MoŜe i tak. Jeśli to prawda, szybko się z niego wyleczę. Chłopak, który wybrał 

taką dziewczynę, nie moŜe być normalny. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Ale jednak spytał, czy mnie podwieźć do domu, zanim oplotła go swoimi mackami. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

A  Dave  Jajcarz  powiedział,  Ŝe  podobam  się  Robbiemu,  chociaŜ  z  powodu  Masima 

Robbie udaje, Ŝe go nie obchodzę. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

O  nie,  znowu  pomyślałam  o  Davie  Jajcarzu.  Ciągle  sam  mi  wskakuje  do  głowy. 

Zawsze kiedy pomyślę o czymś śmiesznym, od razu mam ochotę mu  o tym powiedzieć. 

Nie  robię  tego,  bo  trochę  dziwnie  się  czuję,  będąc  tylko  jego  kumpelką.  Fajnie  się 

zachował w sobotę na koncercie, kiedy stanął w obronie tych rudych smarkul. 

Ciekawe, czy śmieje się ze swoją dziewczyną Emmą tak często jak ze mną. 

Ciekawe, do którego punktu doszli. Och, zamknij się mózgu! 

Zadzwonił telefon. 

MoŜe  to  Masimo!  Zbiegłam  na  dół.  W  domu  jest  pusto,  bo  mama  jednak  uznała, 

Ŝe nie moŜna mi zaufać, i zawiozła Libby do dziadka i jego włóczkowej dziewczyny, którzy 

Ŝyją  na  kocią  łapę.  Oni  z  pewnością  są  bardziej  godni  zaufania.  Chciałam  to  powiedzieć 

mamie,  ale  cięŜko  mi  rozmawiać  z  kimś,  do  kogo  się  nie  odzywam.  Dlaczego  nie  mogę 

background image

mieć normalnych rodziców? Rodzice poszli na pierwszy striptiz wujka Eddiego, co trudno 

zaliczyć do normalnych zachowań. 

Odebrałam telefon. 

Robbie. 

O kurczę. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

Umówiliśmy się na czwartek na „rozmowę”. 

Cokolwiek to znaczy. 

W moim przypadku to znaczy: „Bla, bla, bla, ple, ple, ple”. 

Czwartek, 28 lipca 

Ostatni dzie

ń

 semestru 

Chuda wygłosiła przemówienie na temat wycieczki i zakończyła je hasłem: „Dajcie 

dobry przykład całej szkole”. A potem dodała: 

- Czekamy  na  ciekawe  historie  i  obserwacje,  które  klasa  dziesiąta  A  przywiezie  z 

wycieczki. 

Och, zapewne z wielkim przejęciem będzie opowiadać, jak zobaczyłyśmy borsuka, 

który drapał się po tyłku. I ile kiełbasek zjadłyśmy. 

Kiedy wlokłyśmy się na łacinę, spytałam Rosie: 

- A  właściwie  to  dlaczego  Chuda  z  nami  nie  jedzie?  Sporo  bym  zapłaciła,  Ŝeby 

zobaczyć ją w namiocie. 

- PrzecieŜ dzisiaj miała na sobie namiot - odparła Rosie. 

Jas jest cała rozgorączkowana. 

- Gee, spakowałaś się juŜ? 

- Nie. 

- A ja tak. 

- Ile par gaci zabierasz? 

- Pomyślałam,  Ŝe  na  wszelki  wypadek,  gdyby  się  ochłodziło,  wezmę  te  grube  z 

długimi nogawkami… 

- Jas, nie pytałam powaŜnie. 

Nabzdyczyła się. 

Ma  taką  obsesję  na  punkcie  samej  siebie,  Ŝe normalnie  szok.  Nic  tylko  ja,  ja,  ja, 

Tom, ja, wypchane sowy, gacie i… ja. No chyba mam rację? 

Dziś  rano  w  drodze  do  szkoły  powiedziałam  jej,  Ŝe  chyba  znowu  będę  musiała 

dokonać wyboru między dwoma chłopakami. Bardzo dziwnie się czuje przed dzisiejszym 

spotkaniem z Robbiem. 

background image

Jak zwykle wygłosiła jeden ze swoich wykładów. 

- Musisz  wybrać  jednego  i  trzymać  się  tej  decyzji.  Nie  moŜesz  przez  całe  Ŝycie 

zachowywać się jak zdzira i zmieniać chłopców jak rękawiczki. 

Ja  zmieniam  chłopców  jak  rękawiczki?  O  czym  ona  bredzi?  I  zachowuję  się  jak 

zdzira? Miłe, co? 

- Jas,  nie  jestem  Ŝadną  zdzirą,  tylko  normalną  nastolatką.  Nie  masz  prawa  tak 

mówić  tylko  dlatego,  Ŝe  wyrzekłaś  się  czerwonotyłkowatości  i  zaprenumerowałaś  „Głos 

Nornika”. 

- A właśnie Ŝe tak, mam prawo. 

- A właśnie Ŝe nie. 

- A właśnie Ŝe tak. 

- Jas,  dyskusja  nie  polega  na  tym,  Ŝe  jedna  z  osób  bez  przerwy  powtarza:  „A 

właśnie Ŝe tak”. 

To na ułamek sekundy zamknęło jej usta, ale po chwili powiedziała. 

- A właśnie Ŝe tak. 

Jak ona mnie wkuuuuuurza! 

 

W moim pokoju 

Pora podwieczorku 

Za chwilę przyjdzie Robbie. Mam nadzieję, Ŝe nie zacznie padać. Niebo trochę się 

zachmurzyło. 

To  mi  przypomniało,  jak  pierwszy  raz  poszłam  do  domu  Robbiego.  To  było 

zaledwie parę miesięcy temu. Od tamtej pory stałam się kobietą. Kochałam i cierpiałam. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Cierpiałam i dyndaki bardzo mi urosły. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Kiedy go poznałam, jeszcze nawet nie nosiłam stanika. Dziwne, prawda? I głupie, 

bo  deszcz  zmoczył  mi  T  -  shirt  i  weszłam  do  domu  przemoczona  do  suchej  nitki.  Kiedy 

spojrzałam na koszulkę, zobaczyłam dwie sterczące kuleczki. Moje sutki. Nie mogłam ich 

wepchnąć z powrotem. Przez cały czas musiałam trzymać ręce splecione na piersi. Potem 

Robbie zagrał mi jedną ze swoich piosenek, a  ja nie wiedziała, co zrobić, więc zaczęłam 

się  atrakcyjnie  (tak  mi  się  wtedy  wydawało)  uśmiechać.  Niestety  piosenka  była  długa  i 

pod koniec rozbolała mnie cała twarz, bo jednocześnie starałam się wciągać nozdrza. Do 

domu wróciłam ze strasznymi skurczami. 

I  po  tych  wszystkich  wysiłkach  Bóg  Seksu  mnie  rzucił,  bo  byłam  dla  niego  za 

młoda.  Dodał,  Ŝe  zna  kogoś,  kto  mógłby  mi  się  spodobać.  Tym  kimś  okazał  się  Dave 

background image

Jajcarz.  Wtedy  Dave  Jajcarz  pojawił  się  scenie,  a  ja  próbowałam  go  wykorzystać,  Ŝeby 

wzbudzić zazdrość Robbiego. 

Z  tego  powodu  jest  mi  nadal  trochę  głupio,  tym  bardziej  Ŝe  Dave  mnie  rozgryzł. 

To niesamowite, Ŝe mimo wszystko wciąŜ się kumplujemy. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Jesteśmy  naprawdę  świetnymi  kumplami.  I  bardzo  dobrze.  Tak  powinni  być.  Nie 

moglibyśmy  chodzić  ze  sobą,  bo…  hmmm…  bo  Dave  nie  jest  ani  Bogiem  Seksu,  ani 

Bogiem Miłości. Jest Bogiem Dave’em. A takiego boga nie ma na liście bogów. 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Ale za to jest zabawny. 

Za  dziesięć  minut  Robbie  zadzwoni  do  moich  drzwi.  Zrobiłam  się  na  bóstwo.  Nie 

wytrzymam  dłuŜej  w  domu.  Usiądę  na  murku  i  tam  na  niego  poczekam.  Nie  wyjdę  na 

zdesperowaną?  Wyjdę.  CóŜ,  w  takim  razie  zostanę  w  domu  i  poćwiczę  dyscyplinę 

wewnętrzną i lodowaty chłód. 

 

Na murku 

Co  mam  mu  powiedzieć?  No  i  co  zrobić,  jeśli  będzie  chciał  mnie  pocałować?  Nie 

mogę się z nim całować, bo prawie oficjalnie jestem potencjalną dziewczyną Boga Miłości. 

Przydałaby  się  skala  całowania  dla  byłych  chłopaków.  Dla  pocałunków  „w  imię  starej 

przyjaźni”. 

Z Dave’em Jajarzem całowałam się kilka razy po tym, jak juŜ przestaliśmy ze sobą 

chodzić. Tak  więc zasada „w imię starej przyjaźni” powinna brzmieć: „Tak, tak i jeszcze 

raz tak”. 

Ale  od  tamtej  pory  nic  się  między  nami  nie  wydarzyło.  Nie  wiem  dlaczego.  MoŜe 

naprawdę  lubi  swoją  „dziewczynę”?  MoŜe  podoba  mu  się  bardziej  niŜ  ja?  A  moŜe 

rzeczywiście  jest  ładniejsza  ode  mnie?  Ale  to  nie  moja  wina:  spójrzcie  tylko  na  moich 

rodziców. 

Ale  teraz  juŜ  koniec  z  Dave’em!  W  jaki  sposób  on  znowu  dostał  się  do  mojej 

głowy? 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Wreszcie  pojawił  się  Robbie.  Wyglądał  super  i  jakoś  tak  dorośle.  Przez  tyle 

miesięcy śledziłam go i marzyłam o nim, poszłam nawet na koncert Sztywnych Dylanów z 

nadzieją,  Ŝe  na  niego  wpadnę.  Potem  mnie  pocałował  i  powiedział,  Ŝe  powinniśmy  się 

spotykać. Przez parę dni czułam się jak w niebie. Nagle stałam się superlaską. A potem 

background image

mnie rzucił! Wolał wyjechać do Krainy Kangurów i grać na gitarze dla torbaczy. 

JuŜ  miałam  zejść  z  murku  i  powiedzieć  coś  normalnego,  ale  kompletnie  mnie 

zaskoczył,  bo  pochylił  się  i  pocałował  mnie  w  usta.  Nie  lekko  i  po  przyjacielsku.  To  był 

prawdziwy, mocny pocałunek, który trwał co najmniej pół minuty. 

Mój  mózg  zaczął  się  zastanawiać:  „Oooch,  skąd  tu  wziąć  zegarek?  Jas  na  pewno 

mnie  spyta,  jak  długo  moim  zdaniem  trwa  prawdziwy  pocałunek  i  skąd  wiem,  Ŝe 

całowaliśmy  się  akurat  pół  minuty,  moŜe  obliczyłam  to  na  podstawie  połoŜenia  słońca  i 

tak dalej…”. Och, zamknij się, mózgu! 

Mój mózg zamknął się na moment, a ja zaczęłam się napawać tą chwilą. 

Robbie przestał mnie całować i powiedział: 

- Cześć. 

A ja odparłam jak prawie normalny człowiek: 

- Cześć. 

Usiadł koło mnie na murku. Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął. 

- Pójdziemy do parku jak kiedyś? - spytał. 

 

W parku 

W parku było cudownie. Promienie słońca prześwitywały między gałęziami drzew, 

rzucając  na  ziemię  cienie  w  kształcie  liści.  Wokół  rozlegał  się  śmiech  dzieci.  Bardzo 

przyjemny  śmiech,  a  nie  taki  rechot,  jaki  uskutecznia  moja  siostra.  Dzieci  bawiły  się 

radośnie, zakochani trzymali się za ręce, spacerowali alejkami albo siedzieli na trawie. 

Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Wcale mi to nie przeszkadzało, bo szczerze mówiąc, 

miałam  kompletną  pustkę  w  głowie.  Na  przykład  dzisiaj  na  historii  dowiedziałam  się,  Ŝe 

Shackleton, tak zwany bohater i odkrywca, utknął w lodzie na swojej łodzi, więc zastrzelił 

swojego  kota  Mr  Chippy’ego,  Ŝeby  zrobić  więcej  miejsca  albo  Ŝeby  łódź  była  lŜejsza  czy 

coś  w  tym  rodzaju,  a  wkrótce  potem  i  tak  ich  uratowano!  A  Mr  Chippy  od  lat  był 

maskotką  na  tej  łodzi.  Dlaczego  Shackleton  nie  zastrzelił  siebie,  Ŝeby  zrobić  miejsce? 

Znane  postacie  z  historii  są  naprawdę  bardzo,  bardzo  dziwne.  Koniecznie  muszę 

opowiedzieć tę historię Dave’owi. 

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Robbiego: 

- Pamiętasz to drzewo? To chyba pod nim zaśpiewałem piosenkę, którą napisałem 

specjalnie dla ciebie. Pamiętasz? 

Pamiętałam,  ale  szczerze  mówiąc,  nie  było  to  zbyt  przyjemne  wspomnienie,  bo 

Robbie wtedy zaproponował, Ŝebym połoŜyła głowę na jego kolanach i… 

- Usiądźmy na chwilę - dodał. - Chyba mniej więcej pamiętam słowa. 

O nie. Tylko nie to. Tym razem na pewno nie połoŜę głowy na jego kolanach. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

background image

O  BoŜe,  jednak  wylądowałam  z  głową  na  jego  kolanach  i  musiałam  patrzeć  na 

dziurki od nosa Robbiego, który śpiewał o delfinie. 

 

W łó

Ŝ

ku 

23.00 

Płaczę w poduszkę. 

Myślałam, ze zgłębiłam juŜ tajemniczy świat chłopców, ale się myliłam. Sama nie 

wiem,  dlaczego  się  tak  maŜę,  po  prostu  to  takie  smutne.  Robbie  był  moim  pierwszym  i 

jedynym  Bogiem  Seksu  i  wciąŜ  nim  jest,  ale…  och,  sama  nie  wiem.  Zaśpiewał  mi 

piosenkę, a ja starałam się nie patrzeć mu w nozdrza i jednocześnie musiałam uwaŜać na 

to,  Ŝeby  dyndaki  za  bardzo  mi  się  nie  rozdyndały  i  Ŝeby  mózg  nie  wyrwał  mi  się  spod 

kontroli.  W  rezultacie  byłam  okropnie  spięta  i  czułam  się  jak  nie  ja.  Oczywiście  Jas 

stwierdziłaby, Ŝe to bardzo dobrze. 

Potem się całowaliśmy i nawet doszliśmy do punktu szóstego. Robbie jest bardzo 

dobry w te klocki. Nie da się zaprzeczyć, Ŝe to wyjątkowy przystojniak. Fajnie się ubiera 

(nie  licząc  gumowych  butów  ze  sklepu  dla  wegetarian)  i  oznajmił,  Ŝe  absolutnie  nie 

zamierza chodzić z Lindsay. 

Odprowadził  mnie  do  domu,  cały  czas  trzymając  za  rękę,  a  pod  furtką  pocałował 

mnie  bardzo  mocno  i  długo.  Raczej  nie  doszło  do  wirtualnego  punkt  siódmego,  ale  kto 

wie? 

Potem długo na mnie patrzył w świetle księŜyca (patrzyło na mnie jeszcze pięcioro 

innych  oczu,  dopóki  nie  rzuciłam  butem  w  murek,  przeganiając  Angusa,  Naomi  i 

Gordy’ego).  Robbie  ma  naprawdę  piękną  twarz.  Cały  jest  piękny.  Ale…  och,  sama  nie 

wiem. Nagle moje oczy wypełniły się łzami. Nie mogłam się opanować. Wszystko wydało 

mi się smutne i zupełnie bez sensu. Spuściłam głowę, Ŝeby nie zauwaŜył, Ŝe beczę. 

Pogłaskał mnie po głowie i spytał: 

- Gee, o czym myślisz? 

O nie. O czym myślałam? Wyrzuciłam z siebie: 

- Zostawiłeś  mnie,  nie  było  cię  tak  długo,  wolałeś  torbacze  i  w  ogóle,  a  potem 

Masimo zaczął mi się podobać i… 

Posmutniał i w milczeniu usiadł koło mnie na murku. Ja teŜ nic nie mówiłam. 

- A więc on naprawdę ci się podoba? - spytał po chwili. 

Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więc tylko kiwnęłam głową. 

Robbie milczał. Zerknęłam na niego z ukosa.  Patrzył prosto przed siebie. Nagle z 

jego oko popłynęła malutka łza i potoczyła się po policzku. O nieeee, to nie do zniesienia! 

JuŜ  miałam  zawołać:  „Proszę  cię,  nie  płacz,  zostanę  twoją  dziewczyną.  Zrobię 

wszystko tylko nie płacz…”, ale siedziałam jak oniemiała. 

Robbie odchrząknął i powiedział: 

- Georgia,  nie  miej  poczucia  winy.  Nikt  nie  chce  ranić  innych,  a  wyznać  prawdę 

background image

jest  bardzo  trudno.  Dobrze  o  tym  wiem.  Jesteś  cudowną  dziewczyną.  Trochę  stukniętą, 

ale… cudowną. Zawsze będę cię lubił. Nie martw się. 

Znowu na chwilę zapadła cisza. Potem Robbie wstał i dodał: 

- No, muszę juŜ lecieć, a ty pewnie śpieszysz się na pociąg. 

Przynajmniej powiedział to z uśmiechem, bo czułam, Ŝe jeszcze chwila, wybuchnę 

płaczem. 

 

Północ 

Krótko  mówiąc,  okazało  się,  Ŝe  Robbie  zamierza  wrócić  do  Nowej 

Zelandii. Ma tam dziewczynę, która się w nim kocha. W porę ugryzłam się w język i nie 

spytałam: „Czy to jakaś ładniutka kangurzyca”. Mimo wszystko dziwnie się poczułam na 

myśl,  Ŝe  będzie  chłopakiem  innej.  I  do  tego  znowu  wyjeŜdŜa.  Och,  juŜ  sama  nie  wiem. 

Czy chciałbym się z nim spotykać, gdyby został? 

Łatwo pisać ksiąŜki w stylu Jak rozkochać w sobie kaŜdego pacana, ale co zrobić, 

kiedy  taki  problem  pojawi  się  w  rzeczywistości?  Ktoś  powinien  napisać  drugą  część:  Co 

zrobić  z  kolekcją  pacanów,  których  rozkochałaś  w  sobie  dzięki  radom  pacana,  który 

napisał pierwszą część, i którzy teraz nie chcą się do ciebie odczepić? 

 

O.05 

Rosie i Sven są  chyba szczęśliwi. I planują ślub za jakieś osiemnaście lat. 

Ale  czy  rzeczywiście  się  pobiorą?  Nie  łączy  ich  nic  poza  pocałunkami,  jedzeniem  i 

szalonymi tańcami. Ale moŜe to i dobry związek? Kto wie? 

Są  jeszcze  Jas  i  Tom.  Ich  łączy  o  wiele,  wiele  więcej  i  teŜ  sprawiają  wraŜenie 

szczęśliwych. 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Problem  polega  na  tym,  Ŝe  gdybym  chciała  być  tak  szczęśliwa  jak  Jas, 

musiałabym się w nią przemienić. 

Nie, wykluczone. Muszę pozostać sobą. 

Muszę  teŜ  stawić  czoła  faktowi,  Ŝe  zadęłam  w  Kosmiczny  Róg,  a  gen 

czerwonotyłkowatości złamał mi serce i powalił na łoŜe boleści. 

Auuu. 

CóŜ, podjęłam decyzję. Teraz muszę się z nią przespać. 

background image

Namiotowa moda 

Piątek, 29 lipca 

Mama obudziła mnie bladym świtem, czyli w pól do dziewiątej rano. 

- Gee,  mogę  poŜyczyć  twoją  skórzaną  spódniczkę?  Chyba  jej  nie  zabierasz  na 

wycieczkę, co? 

Mrugałam  oczami  w  oślepiającym  świetle,  bo  brutalnie  rozsunęła  zasłony  w 

pokoju. 

Grzebała w mojej szafie. 

- Mamo,  dlaczego  miałabym  ci  poŜyczyć  swoją  miniówę  i  komu  ty  chcesz  ją 

poŜyczyć? Absolutnie się nie zgadzam. 

Kurczę! Odezwałam się do niej. Złamałam śluby milczenia!!! 

- Nikomu  jej  nie  poŜyczam.  W  sobotę  razem  z  dziewczynami  idziemy  na  kolejny 

występ wujka Eddiego. Ma być pokaz róŜnych postaci: będzie łysy, wiking, listonosz… 

- Mamo,  zamilcz,  proszę.  Wiesz,  Ŝe  mam  artystyczną  duszę  i  taki  kicz  mnie  boli. 

Zamierasz  włoŜyć  moją  skórzaną  miniówę  i  iść  na  występy  jakichś  świrów  w  samych 

gaciach? 

- Och nie… gacie teŜ zdejmą! 

Fuuuj!!! 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

W  końcu  poŜyczyłam  mamie  tę  spódnicę.  Obiecała,  Ŝe  kiedy  wrócę  z  wycieczki, 

porozmawiamy o moim wyjeździe do Krainy Pizzy. Hurra!!! 

Niechcący  opowiedziałam  jej  o  Robbiem.  Jak  na  siebie  zareagowała  bardzo  miło. 

Znowu się rozbeczałam. Wyznałam jej, Ŝe czuję się podle. 

- CóŜ,  to  prawda,  Ŝe  przewaŜnie  jesteś  nieznośna  jak  wrzód  na  tyłku,  no  ale… 

takie prawo nastolatki. Zanim dorosłam, chyba byłam taka sama. 

Nie skomentowałam: „Zwariowałaś czy jak?”. 

Ciągnęła dalej: 

- Jestem z ciebie bardzo dumna - mówiła dalej. - Czasami trudno wyznać prawdę, 

zwłaszcza kiedy nie chcesz kogoś zranić. Ty jednak to zrobiłaś - powiedziałaś co czujesz. 

Rób to, co jest dla ciebie dobre, a nie to, co narzucają ci inni. 

Mocno  mnie  przytuliła,  a  ja  -  ku  własnemu  zdumieniu  -  spontanicznie  ją 

ucałowałam. Obie byłyśmy zaskoczone. 

 

11.00 

W szkole mamy stawić się o trzeciej. Ciekawe, czy pojechaliby beze mnie, 

background image

gdybym po prostu nie przyszła? Wątpię. Pewnie wysłaliby bojówkę a panem Attwoodem i 

Nudną Lindsay na czele. Nie do wiary, Ŝe muszę jechać na tę durną wycieczkę. 

Nie ma sensu brać kosmetyków, bo o ile mi nie odbije i nie zakocham się nagle w 

Herr  Kamerze,  to  na  obozie  nie  będzie  ani  jednego  męŜczyzny,  nie  licząc  pani  Wilson. 

Wrzucę  do  torby  tylko  parę  swetrów,  dŜinsy  i  coś  do  jedzenia.  Mam  wielką  nadzieję,  Ŝe 

uda  mi  się  po  prostu  przespać  najbliŜsze  dwa  dni.  MoŜe  poprosić  którąś  z  dziewczyn, 

Ŝeby uderzyła mnie w głowę czymś twardym? Straciłabym przytomność i z uśmiechem na 

twarzy obudziła się dopiero w niedzielę. 

Ciekawe,  czy  Nudna  Lindsay  wie,  Ŝe  Robbie  wraca  do  Krainy  Kangurów.  Pewnie 

wkurzy się na maksa. Za chmurami zawsze świeci słońce. 

 

14.00 

Dźwigam  torbę  na  wzgórze,  na  którym  stoi  nasza  szkoła.  Jas  pobiegła 

przodem, bo Tom niesie jej bagaŜe. Dzwoniła do mnie tylko cztery razy, Ŝeby powiedzieć, 

jak się cieszy. W przebłysku inteligencji spytałam ją: 

- Jas, wzięłaś swój specjalny kubek do mycia zębów? 

- Oczywiście. Jak kaŜda. 

 

W szkole 

Koszmar  juŜ  się  zaczął.  Herr  Kamyer  włoŜył  szorty.  To  powinno  być  zabronione. 

Starałam  się  nie  patrzeć  na  jego  nogi.  Są  nieprawdopodobnie  blade  i porośnięte  rudymi 

kłakami. Fuj! 

Wgramoliłyśmy się do autokaru i zajęłyśmy miejsca z tyłu. Rosie powiedziała: 

- MoŜemy podrywać kierowców jadących za nami. 

Jaka ona wyrafinowana. 

Tom  pomachał  nam  na  poŜegnanie,  a  Jas  się  rozbeczała  i  zaczęła  mu  posyłać 

całusy w powietrzu. Czego ona się maŜe? PrzecieŜ nie cierpi z miłości tak jak ja. 

Pani  Wilson  zupełnie  odbiło  ze  szczęścia.  Zaraz  jej  peruka  spadnie.  Ledwo 

ruszyliśmy, wstała i zwróciła się do nas: 

- Dziewczęta,  moŜe  pośpiewamy,  Ŝeby  wprawić  się  w  odpowiedni  nastrój? 

Proponuję Płonie ognisko w lesie. 

Zwariowała czy jak? 

Wtedy  jednak  okazało  się,  Ŝe  kierowca  jest  w  stylu  pana  Attwooda,  bo  się 

odezwał: 

- Bez zgody spedytora śpiewanie w autokarze jest zabronione, proszę pani. 

- Hmmm… a kto jest spedytorem tego autokaru? 

- Ja - burknął pan Mruk. 

- Czy jednak nie mogłybyśmy zaśpiewać paru piosenek… - zaczęła. 

- Nie  -  uciął  i  przyśpieszył  tak  gwałtownie,  Ŝe  pani  Wilson  poleciała  do  tyłu  i 

background image

usiadła na kolanach Herr Kamyera. 

- Brawo!!! - zawołałyśmy wszystkie. 

 

Godzin

ę

 pó

ź

niej 

Powiedziałam  dziewczynom  z  DruŜyny  Asów  o  spotkaniu  z  Robbiem.  W  kółko 

wzdychały:  „Ojej,  jakie  to  smutne…”  i  tak  dalej.  Nawet  Jas  mnie  objęła.  Uśmiechnęłam 

się  do  niej  dzielnie.  Bycie  Boginią  Seksu  bardzo  męczy.  Bardziej,  niŜ  moŜecie  sobie 

wyobrazić. 

- Mam  nadzieję,  Ŝe  postąpiłaś  właściwie  -  odezwała  się.  -  Jeśli  Masimo  uzna,  Ŝe 

jesteś za głupia na jego dziewczynę, znowu wylądujesz na lodzie. 

Nawet  nie  chciało  mi  się  jej  odpowiadać,  więc  tylko  naciągnęłam  jej  na  oczy  tę 

durną czapkę z daszkiem. 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

Znaleźliśmy  się  na  kompletnym  pustkowiu.  Po  co  to  wszystko?  Jas  z  radości 

dosłownie  wyłazi  ze  skóry.  Od  razu  poszła  „odkrywać”  las,  czyli  „Gałązkowy  Raj”.  Ja 

wolałam sprawdzić toaletę. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Przez  najbliŜsze  dwa  dni  nie zamierzam  korzystać  z  toalety  -  powiedziałam  do 

dziewczyn. 

Tutejsza  „toaleta”  to  kilka  wychodków  i  kran  na  suficie  a  jakiejś  nędznej  szopie, 

mający  słuŜyć  za  prysznic.  Nie  zdziwiłabym  się,  gdybym  w  tej  toalecie  spotkam  jakąś 

świnię. Oczywiście nie spotkam, bo w ogóle nie zamierzam tam wchodzić. 

- To  nieludzkie  warunki  -  oznajmiłam  pani  Wilson.  -  ZłoŜe  skargę  przed 

Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Zaraz do nich zadzwonię. 

- To  prawda,  tutejsze  warunki  są  dość  skromne  -  przyznała  -  ale  na  tym  właśnie 

polega  cała  zabawa.  Kiedy  w  młodości  jeździłam  pod  namiot,  w  ogólnie  nie  mieliśmy 

toalet.  Jeśli  któraś  z  nas  chciała  załatwić  grubszą  potrzebę,  musiała  wziąć  saperkę  i 

wykopać dołek w lesie. 

O  nie!!!  Pani  Wilson  powiedziała  mi  o  swoich  wypróŜnieniach.  Poczułam  się 

molestowana i brudna. 

 

Godzin

ę

 pó

ź

niej 

Rosie, Jools i ja próbujemy rozbić ten durnowaty namiot. Spytałam Herr Kamyera 

(siedział na leŜaku przed swoim namiotem, który nad wejściem ma nawet coś w rodzaju 

daszku): 

background image

- Herr Kamyer, skoro jest pan taki gut w rozstawianiu namiotów, to moŜe by nam 

pan pomógł? 

- Myślę,  Ŝe  samodzielne  rozstawienie  namiotu  sprawi  wam  większa  satysfakcję  - 

odparł. - To bardzo gut dla rozwoju osobowości. 

Bardzo,  bardzo  się  myli,  sądząc,  Ŝe  rozstawianie  namiotu  rozwija  osobowość. 

Ludzie, którzy to potrafią, to pani Wilson i Jas. To mówi samo za siebie. 

Jas  zachowuje  się  wyjątkowo  wkurzająco.  Uwija  się  jak  jakaś  głupia  i  okropnie 

podlizuje się nauczycielom. 

- Panie profesorze, czy mogę pójść do lasu po drewno na ognisko? - spytała Herr 

Kamyera. 

- Doskonały pomysł, Jas. Wiesz, jakiego drewna szukać? 

- Oo, tak, Herr Kamyer. Tom… to mój chłopak… często na wycieczka robimy sobie 

ognisko. Skończyliśmy specjalny kurs rozpalania ognisk, więc umiem to zrobić nawet bez 

zapałek. 

Miałam  ochotę  krzyknąć:  „I  CO  Z  TEGO???  PO  PROSTU  ROZSTAW  NAM  TEN 

DURNY NAMIOT!!!”. 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

Wreszcie nasz namiot stoi, a my w nim siedzimy. I to wszystko? Tyle hałasu o nic? 

Mam siedzieć pod jakąś szmatą i gapić się na pole? 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

BoŜe, co za nuda. Kiedy będzie podwieczorek? 

Poszłam  do  namiotu  Jas  i  zapukałam  w  płótno.  UwaŜam,  ze  to  bardzo  zabawne. 

Jas wystawiła głowę. 

- Czego chcesz? Wasz namiot ma jakiś taki dziwny kształt. 

- Jas, jeśli chcesz, mogę wymienić parę innych rzeczy, które mają dziwny kształt. 

Co robicie? Co właściwie się robi w namiocie? PokaŜ. 

- Tylko uwaŜaj, bo u nas jest porządek. 

O kurczę. One naprawdę wzięły kubki do mycia zębów. 

- W sadzawce koło rzeki znalazłam wielką grzebieniastą salamandrę - powiedziała. 

Rzuciłam  jej  ironiczne  spojrzenie,  ale  nie  załapała.  Trajkotała  dalej  jak 

nawiedzona. 

- Pani Wilson przyniosła mikroskop nad rzekę i znalazłyśmy przy brzegu stułbię i… 

- Jas  -  przerwałam  jej  -  chyba  juŜ  wspominałam,  Ŝe  nie  interesują  mnie  wielkie 

grzywiaste salamandry. 

- Grzebieniaste. 

- Wszystko  jedno.  Grzebieniaste,  szczotkowane,  nie  interesują  mnie  Ŝadne 

background image

salamandry. Masz coś do jedzenia? Umieram z głodu. 

Zmusiłam ją, Ŝeby mi dała jedno z ciastek, które schowała w saszetce na piŜamę. 

Matko kochana. 

 

Zmrok zapada nad obozem Dno i Pi

ęć

 Metrów Mułu 

Kiedy  zapadł  zmrok,  Herr  Kamyer  i  pani  Wilson  zaczęli  gorączkowo  wyciągać 

garnki i rozpalać ognisko. 

- Dziewczęta,  zwróćcie  uwagę  na  to,  Ŝe  Herr  Kamyer  rozpalił  ognisko  na  łące,  w 

pewnej odległości od drzew. Trzeba zawsze uwaŜać, Ŝeby nie zaprószyć ognia w lesie. 

Jasne, w tej chwili najbardziej przejmuję się tym, Ŝeby nie podpalić lasu. Czy ona 

ma pojecie, jak wygląda moje Ŝycie uczuciowe? 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

Przykro  mi  to  mówić,  ale  muszę  przyznać,  Ŝe  całkiem  przyjemnie  siedzi  się  przy 

ognisku, jedząc Spanferkel i fasolkę z papierowych talerzyków. 

Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam kowbojską fantazje. 

- Chyba przemieniam się w kowboja - mruknęłam do Rosie i Jools. 

- MoŜe  po  kolacji  poganiamy  trochę  bydło,  Ŝeby  zapełnić  czymś  czas  przed 

powrotem do cywilizacji i naszych chłopaków? 

- W porzo. 

Po babeczkach z owocami idziemy poszukać jakichś krów. 

 

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej 

My,  prawdziwe  obozowiczki,  siedzimy  przy  ognisku,  a  parę  nadgorliwych  poszło 

zmywać  naczynia  w  rzece.  Oczywiście  wśród  nich  znalazła  się  tez  Jas  -  śmiała  się, 

chichotała i co chwila bredziła w stylu: „Ojej, czy to wojak?”, „O, chyba znalazłam ślady 

borsuka. Ale byłoby fajnie, gdybyśmy poobserwowały je w nocy”. Po prostu Ŝal. I czego 

ona się tak cieszy? Pewnie ma w sobie gen dzikiej świni. 

Kiedy juŜ skończyły, Herr Kamyer powiedział: 

- Dziewczęta, a teraz czas na zabawę. 

- O, właśnie! - zawołałam. - Ciekawe, gdzie podłączymy telewizor. 

- Nein, przygotowaliśmy dla was coś sehr lepszego, a poza tym nie mam Ŝadnego 

sprzętu. 

Myślałam,  Ŝe  pękniemy  ze  śmiechu.  Chyba  nałykałam  się  za  duŜo  świeŜego 

powietrza, bo ryczałam tak z pięć godzin. Herr Kamyer spojrzał na nas ze zdumieniem. 

- O co chodzi? Co was tak śmiesz w tym, Ŝe nie mam sprzętu? Pani Wilson zabrała 

puszki po kakao. Nasypiemy do nich surowego ryŜu i w taki oto prosty sposób powstaną 

instrumenty muzyczne. 

background image

Wziął puszkę i zaczął ją napełniać ryŜem,  a pani Wilson zrobiła to samo.  I  wtedy 

wydarzyło  się  coś  przeraŜającego.  Oboje  zaczęli  potrząsać  puszkami  jak  marakasami  i 

śpiewać piosenki ABBY. 

To  było  straszne.  Próbowali  nas  zachęcić  do  wspólnego  muzykowania,  ale 

odparłam: 

- Skoczę zobaczyć, co robią krowy w ten piękny wieczór. 

Rosie i Jools zerwały się na równe nogi, mamrocząc: 

- Idziemy z tobą. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Nie  znalazłyśmy  ani  jednej  krowy.  No,  coś  tam  mignęło  nam  w  oddali,  ale 

pastwisko znajdowało się jakieś sto kilometrów dalej. Zresztą w ogóle nie miałam ochoty 

oglądać krów, chciałam tylko je ukraść. 

W pobliŜu zobaczyłyśmy parę przysypiających owiec, więc do nich podeszłyśmy. O 

kurczę, ile łajna. Wygląda jak Ŝwir. Angus byłby zachwycony. Mógłby tu wszystko gonić i 

wszystkich wkurzać, kraść kiełbaski i maltretować niewinne norniki. Koci raj. 

Rosie postanowiła „usprawnić” kradzieŜ bydła, uŜywając owiec i ślubnych rogów. 

 

Osiem minut pó

ź

niej 

Rosie rajstopami przywiązała bizonie rogi do łba owcy i spróbowała jej dosiąść jak 

mustanga.  Owca  się  przesunęła,  więc  Rosie  zaszła  ją  od  tyłu,  przez  sekundę  zdołała 

utrzymać  się  na  jej  grzbiecie,  po  czym  spadła  prosto  w  owczą  kupę.  Zabawa  jak  w 

remizie. 

 

21.30 

Chyba  trzeba  juŜ  iść  spać.  Owce  to  straszna  nuda.  W  końcu  zbiły  się  w 

stado  na  skraju  łąki.  Głupie  jakieś.  Nie  miałyśmy  tam  nic  więcej  do  roboty,  więc 

skierowałyśmy  się  z  powrotem  do  obozowiska.  NajbliŜsza  wioska  znajduje  się  godzinę 

drogi stąd i pewnie mieszkają tam same stare świry. 

 

21.42 

Po  „ekscytującym”  występie  muzycznym  atmosfera  nieco  się  oŜywiła,  bo 

Herr  Kamyer,  uŜywając  latarki,  zaczął  rzucać  na  ścianę  namiotu  cienie  w  kształcie 

zwierząt.  Powiedział,  Ŝe  kiedy  jeździł  na  wycieczki  do  Schwarzlandu,  jego  koledzy  nigdy 

nie  mieli  dość  tej  atrakcji.  A  tak  przy  okazji:  znacie  jakiegoś  dobrego  aktora 

komediowego? Nie musicie się zastanawiać, odpowiedź brzmi: nie. 

No, ale moje motto brzmi: Ŝyj i pozwól Ŝyć innym. Herr Kamyer rzucał cień, a my 

musiałyśmy odgadnąć, co to za zwierze. Jas okropnie się napaliła: odgadła królika, orła i 

tak dalej. Ciągnęło się to z milion godzin. Nie wiem, skąd miałyśmy się domyślić, co to za 

background image

zwierzęta, skoro widziałyśmy tylko dłonie Herr Kamyera. 

 

21.50 

W końcu powiedział ze swojego namiotu: 

- No,  dziewczęta,  chyba  juŜ  dosyć  na  dzisiaj.  WłoŜył  rękę  do  plecaka,  Ŝeby  cos 

wyjąć. WciąŜ było widać zarys jego sylwetki na tle oświetlonej ściany namiotu. 

- Słoń! - zawołałam. 

- Ach, nie, juŜ skończyłem - odparł. - JuŜ nie robię zwierząt. - I wyszedł z namiotu 

ze szczoteczką do zębów. 

- Lama na wakacjach - powiedziała Rosie. 

Herr Kamyer ruszył do „toalety”. 

- Nein, Nein, koniec zabawy. 

Krzyknęłyśmy za nim: 

- Ktoś z rodziny Kochów! 

On jednak nie usłyszał. 

Ale  za  to  Jas  usłyszała.  Jas,  reprezentantka  Klubu  Miłośników  Przyrody  Wielkiej 

Brytanii, odezwała się: 

- Georgia, przestań się wygłupiać. Idę do kryjówki, Ŝeby wypatrzyć jakieś borsuki. 

Ktoś idzie ze mną? 

Zwariowała czy jak? 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Niesamowite. Parę osób jednak z nią poszło. 

Nie powinnyśmy juŜ kłaść się spać? 

Rosie,  Jools  i ja  wgramoliłyśmy  się  do  śpiworów.  Nasz  namiot  trochę  się  zapada. 

Nie widzę Rosie, bo leŜy pośrodku, pod uginającym się płótnem. TuŜ koło mnie. 

Nie zasnę parz to pohukiwanie i tupanie. I pomyśleć, Ŝe tylko Jas robi tyle hałasu… 

…chrrrr… 

 

Północ 

Namiot  się  zapadł.  Obudziłam  się,  przywalona  jakby  wielką  kołdrą,  nic 

nie widząc. Słyszałam tylko przytłumione głowy i pisk Rosie: 

- Oślepłam! Oślepłam!!! 

W końcu udało nam się uwolnić spod płótna i stanęłyśmy, drŜąc zimna, w samych 

piŜamach. Wszystkie inne namioty były pogrąŜone w ciemności, a z namiotu pani Wilson 

dobiegało potęŜne chrapanie. Ciekawe, w czym śpi. MoŜe w piŜamie ze sztruksu? 

- Nie  zamierzam  znowu  szarpać  się  z  tym  namiotem.  Musimy  się  wprosić  do 

dziewczyn. 

 

background image

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Jas  jest  naprawdę  bardzo  nierozsądna.  Wczołgałyśmy  się  do  jej  namiotu,  a  ja 

próbowałam  wpełznąć  do  jej  śpiwora,  ale  mi  nie  pozwoliła.  Potem  Rosie  nadepnęła  na 

kubek do mycia zębów i rozpętało się piekło. 

 

0.30 

W  końcu  panna  Nabzdyczona  i  jej  kumpelki  z  powrotem  postawiły  nasz 

namiot, Ŝeby się nas pozbyć. Tym razem trzymał się mocno. 

- Wbiłyście główny maszt w niewłaściwym miejscu - powiedziała Jas. 

I co z tego? Co to w ogóle ma znaczyć? 

 

1.00 

Strasznie mi się chce siusiać. Poprosiłam Rosie, Ŝeby ze mną poszła. 

Buuu.  Siedzę  na  drewnianej  skrzynce  w  śmierdzącym  namiocie.  Okropność.  JuŜ 

lepiej bym się czuła w kuwecie Gordy’ego. 

Sobota, 30 lipca 

Rano 

Ale  hałas!  Ptaki  ćwierkają,  krowy  muczą,  owce  beczą.  Ludzie  uprawiają 

jogging. A do tego… o, tak, balsam na moje oczy. Pani Wilson i Herr Kamyer w szortach. 

Matko kochana. 

Przejrzałam  się  w  lusterku.  Taaa…  namiotowa  moda.  Nie  szkodzi,  Ŝadnego  Boga 

Seksu tu na pewno nie spotkam. 

 

Po południu 

Wstałyśmy, zjadłyśmy kiełbaski i zaczęłyśmy grać w baseball. 

Muszę przyznać, Ŝe całkiem nieźle się bawiłam. Rzuciłam piłkę w kałuŜe błota i Jas 

musiała po nią pobiec. 

- Zrobiłaś to celowo - powiedziała. 

- Jas, nie wygłupiaj się. 

Parę chwil później posłałam piłkę dokładnie w to samo miejsce. 

Herr  Kamyer  pokazał  nam,  jak  zrobić  hamak,  a  pani  Wilson  wyjaśniła,  jak 

rozpoznać trujące owoce leśne. 

- Jeśli  chodzi  o  mnie,  to  cały  las  moŜe  być  trujący  -  mruknęłam  do  Ellen i  reszty 

DruŜyny Asów. - I tak juŜ nigdy w Ŝyciu nie przyjadę na łono natury. 

Razem z Rosie próbowałyśmy się wymigać od obowiązkowego marszu nad staw z 

salamandrami. 

Znalazłyśmy 

odpowiednie 

drzewo, 

wspięłyśmy 

się 

na 

nie 

obserwowałyśmy  z  góry  „wesołych  letników”,  którzy  szukali  róŜnych  obrzydlistw  i  je 

rysowali. Co moŜe być interesującego w rysowaniu ameby? Dla mnie to wielka tajemnica. 

Po co wchodzić w sam środek lasu za siedmioma górami, za siedmioma morzami, skoro 

background image

moŜna uzyskać podobny efekt, rysując w domu gila zwisającego z nosa? 

 

15.00 

Na drzewie było milutko i przyjemnie. Słońce grzało, więc wyciągnęłyśmy 

się  na  gałęzi.  Postanowiłam  się  trochę  poopalać,  Ŝeby  całkowicie  nie  zmarnować  tego 

weekendu. Rosie zaplatała sobie cieniutkie warkoczyki. 

- Wyglądasz w nich jak przygłup - powiedziałam. 

- Naprawdę? AŜ tak ładnie? 

Potem przypomniało jej się, Ŝe tęskni za Svenem. 

- Czy usta juŜ mi się zaczęły kurczyć? 

- Nie. 

- Mam  wraŜenie,  Ŝe  się  kurczą.  Od  paru  miesięcy  codziennie  całowałam  się  ze 

Svenem. 

- Tylko tyle? 

Spojrzała na mnie. 

- Oczywiście, Ŝe nie. 

- Na przykład co? 

- Słucham? 

- No, co jeszcze robiliście? 

- RóŜne  rzeczy.  Nosiliśmy  futrzane  szorty,  wikińskie  buty  i  tak  dalej.  śycie 

przyszłej  Ŝony  wikinga  nie  jest  łatwe.  -  Po  czym  wyłowiła  z  plecaka  sztuczną  brodę  i  ją 

załoŜyła. 

W tej chwili usłyszałyśmy jakieś głosy i musiałyśmy się zamknąć, Ŝeby nikt nas nie 

znalazł. Spojrzałam w dół przez liście. To pani Wilson i Herr Kamyer.  Oboje w szortach. 

Matko kochana. Herr Kamyer powiedział: 

- Jak ciepło, nich var

Pani Wilson próbowała zasłonić się ręcznikiem. 

- Tak, chyba przyda mi się odświeŜający prysznic - rzekła i popędziła do „toalety”. 

Herr Kamyer zaczął coś kombinować ze szkłem powiększającym. Chyba próbował 

wkrzesać ogień. Bez sensu. 

- Mam nadzieję, Ŝe podpali sobie szorty - szepnęła Rosie. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Część  wesołych  letników  wróciła  znad  stawu  i  gra  w  baseball.  Okropna  P.Green, 

która  na  szczęście  w  ten  weekend  niczym  się  nie  skompromitowała,  została  graczem 

druŜyny atakującej. 

- Nie  chcę  być  złośliwa,  ale  Okropna  P.Green  wygląda  nadzwyczaj  niezwykle.  - 

                                                 

 Nich wahr (niem.) - prawda? 

background image

szepnęłam do Rosie. 

Rosie na chwilę przestała zaplatać warkoczyki i spojrzała w dół. 

- Błagam, niech się wywali. Pękam ze śmiechu, kiedy gramoli się z ziemi. 

W  tej  chwili  Melanie  Griffiths  z  wielką  siłą  cisnęła  piłkę  prosto  w  O.P.  Greek  i 

pobiegła  do  pierwszej  bazy.  Wtedy  nawet  Herr  Kamyer  oderwał  się  od  krzesania  ognia, 

Ŝeby popatrzeć. Chyba juŜ wcześniej wspominałam, Ŝe kiedy Melanie biegnie, jej dyndaki 

zaczynają Ŝyć własnym Ŝyciem. 

- Zaraz nas minie i wpadanie do lasu - mruknęłam. 

Wszyscy krzyczeli do O.P. Greek: 

- Łap piłkę, ty ślepoku! 

- PrzecieŜ ona nawet jej nie widzi - powiedziałam. - Piłka musiałyby być wielkości 

jej tyłka, Ŝeby P.Green ją zobaczyła. 

I  wtedy  wydarzyła  się  chyba  najśmieszniejsza  rzecz  w  historii  świata.  Okropna 

P.Green biegła tyłem, próbując złapać piłkę, i wpadła na toaletę. Połowa namiotu runęła. 

Odsłaniając panią Wilson pod prysznicem. 

Rosie i ja mało nie spadłyśmy z drzewa. 

 

Trzy minuty pó

ź

niej 

śebra bolały mnie od śmiechu. 

Pani  Wilson  na  golasa,  nie  licząc  czepka  kąpielowego,  to  chyba  najśmieszniejszy 

widok na świecie. Stała, mrugając oczami ze zdumienia i trzymając mydło na łańcuszku. 

- O jacieprzepraszam! - zawołała Rosie. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Pani  Wilson  w  końcu  zdołała  się  wczołgać  pod  zapadnięty  namiot  i  po  jakimś 

czasie wyszła spod niego juŜ ubrana. 

Herr Kamyer szybko oddalił się w głąb lasu. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Wyobraź sobie Chudą na jej miejscu - mruknęłam do Rosie. 

- Lepiej nie. 

 

Dziesi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Pani  Wilson  krząta  się  przy  kuchni,  a  Herr  Kamyer  właśnie  wyszedł  z  lasu, 

pogwizdując. Pani Wilson wskazała na zawalony namiot. Herr Kamyer zdejmuje okulary, 

wymownie nimi potrząsa i wzrusz ramionami. Czuję się, jakbym oglądała pantomimę. 

Nagle zrozumiałam. 

background image

- O rany! On udaje, Ŝe nie widział pani Wilson na golasa! 

 

Minut

ę

 pó

ź

niej 

Bardzo to zabawne, ale czas wracać do powaŜnych Ŝyciowych spraw. 

- Ciekawe,  czy  dokonałam  dobrego  wyboru  -  powiedziałam  do  Rosie.  -  MoŜe 

jednak Masimo podoba mi się bardziej niŜ Robbie? 

- W Ŝyciu zawsze trzeba kierować się priorytetami - odparła. 

O kurczę, mówi całkiem mądrze jak na osobę z milionem warkoczyków na głowie i 

doczepioną sztuczną brodą. 

- To znaczy? - spytałam. 

- To znaczy: który z nich całuje lepiej? 

Hmmmmmmmmm… 

 

Dwie minuty pó

ź

niej 

Masimo dostał ode mnie dziewięć punktów na dziesięć, a Robbie osiem. 

- No i problem z głowy - podsumowała Rosie. 

CóŜ, moŜna to tak ująć. 

- A  z  kim  całowało  ci  się  najlepiej?  -  spytała.  -  Nie  zastanawiaj  się,  powiedz 

pierwsze imię, które ci przyjdzie do głowy. 

- Najfajniej było, kiedy Dave Jajcarz skubał mi wargi. 

O kurczę. Właśnie powiedziałam coś, co zaskoczyło mnie samą. 

Rosie wytrzeszczyła oczy i skonsternowana podrapała się po brodzie. 

- Skąd tu się wziął Dave Jajcarz? 

No właśnie. Dobre pytanie. 

 

W naszym namiocie 

21.00 

Niedługo wracamy do cywilizacji. Słyszę głosy przy ognisku. Rosie, Jools i 

ja leŜymy w śpiworach. Ssiemy po kawałku czekolady - ciekawe, której z nas starczy na 

dłuŜej. Właśnie tak ekscytująca wygląda teraz moje Ŝycie. 

Nagle  usłyszałyśmy  ciche  skrobanie  w  ścianę  namiotu,  a  potem  spod  płótna 

wychynęła czyjaś głowa. To napad! Pewnie okoliczni farmerzy. 

- Wynocha stąd! - wrzasnęłam. - Mam broń! 

- A jakie majteczki masz na sobie? 

NiemoŜliwe… 

A  jednak!  Byli  to  Dave  Jajcarz,  Tom,  Sven,  Rollo,  Dec  i  jeszcze  jakiś  ich  kumpel 

Edward.  Nie  miałam  pojęcia,  ze  wszyscy  przyjadą  do  nas  samochodem  Toma.  Rozbili 

swoje namioty koło drogi nad rzeką. 

Tak, tak, taaaak!!! 

background image

Zaczęłyśmy  cicho  rozmawiać  z  nimi  przez  ścianę  namiotu.  Dave  miał  juŜ  dla  nas 

gotowy plan. 

- Idźcie  niby  do  toalety  i  wracając,  powiedzcie  nauczycielom  dobranoc,  a  potem 

wymknijcie się z namiotu i przyjdźcie do nas. Damy czadu. Na pewno tego chcecie! 

Co za tupeciarz! Ale niesamowity. 

- Weźcie ze sobą Jas - szepnął Tom. 

- Tak i jeszcze ze dwie inne - dodał Dec. 

- Co dwie inne? 

- No jakieś dziewczyny. 

Chłopcy są niepojęci. Mabs i Ellen na pewno nie pójdą z nim do chłopaków, którzy 

wyrazili się o nich per „jakieś dziewczyny”. Nawet Ellen ma w sobie odrobinę dumy. 

Wytłumaczyli  nam,  jak  dojść  do  ich  namiotu.  Mieli  tam  na  nas  czekać. 

Wskoczyłyśmy  w  ciuchu,  a  na  wierzch  zarzuciłyśmy  szlafroki.  Pomaszerowałyśmy  do 

odbudowanej  toalety,  mijając  ognisko,  gdzie  grupka  świrów  śpiewała  skautowskie 

piosenki. 

Na  szczęście  Rosie  pomyślała  o  tym,  Ŝeby  na  wszelki  wypadek  wziąć  ze  sobą 

kosmetyki.  W  „toalecie”  (fuj)  szybko  przejrzałam  się  lusterku.  W  ciągu  dnia  moje  włosy 

trochę  doszły  do  siebie.  Lekko  umalowałam  tuszem  rzęsy,  uszminkowałam  usta  i 

pociągnęłam je błyszczykiem. Rosie gorączkowo rozplatała warkoczyki i ćwiczyła układnie 

ust w dziobek. Jools spytała: 

- No to co teraz? 

- Ziewając,  wrócimy  do  namiotu  i  będziemy  udawać,  Ŝe  leśne  rozrywki  tak  nas 

zmęczyły, Ŝe chcemy wcześniej połoŜyć się spać. Potem przeczołgamy się pod namiotem 

i pobiegniemy do chłopaków na wygłupy i chipsy. 

- I na buziaki - dodała Rosie. 

- Co zrobić, Ŝeby ci przy ognisku się nie zorientowali? - spytała Jools. 

- Musimy zachowywać się przebiegle. 

Kiedy  wracałyśmy  koło  ogniska,  „impreza”  jeszcze  trwała.  Herr  Kamyer 

pokazywał,  jak  zrobić  skomplikowane  węzły.  Po  co?  Kiedy  ktoś  ostatnio  musiał  zrobić 

skomplikowany węzeł? Pewnie admirał Nelson. 

Mijając  imprezowiczów,  ziewnęłam  szeroko  jak  hipopotam  i  rzuciłam  od 

niechcenia: 

- Aha,  Jas,  Ellen,  Mabs…  zupełnie  zapomniałam…  chciałam  wam  coś  pokazać  w 

namiocie. 

Jas spojrzała na mnie bez słowa. Ellen wydukała: 

- No… dobrze… to znaczy… moŜe…eee. 

Wymownie spojrzałam na Jas, ale ona zupełnie nie załapała, o co mi chodzi. 

- Znalazłyśmy  to  dziś  po  południu  -  dodałam.  -  Myślę,  Ŝe  przyda  się  do  twojej 

background image

kolekcji salamander. 

- Grzebieniasta czy grzywiasta? - spytała, i to wcale nie sympatycznym tonem. 

JuŜ  miałam  jej  odpowiedzieć,  Ŝeby  się  wypchała,  ale  uświadomiłam  sobie,  Ŝe  do 

końca Ŝycie będę musiała wysłuchiwać jej marudzenia i zrzędzenia, jeśli jej nie powiem, 

Ŝe Tom przyjechał, więc powiedziałam: 

- Och, niezły z niej PYSIO, jeśli wiesz, co mam na myśli. 

To ją w końcu zainteresowało. Zerwała się z ziemi jak na spręŜynach. 

Spojrzałam na nią, znacząco wytrzeszczając oczy. 

- Wpadnij do nas przed snem, OK? 

I wróciłyśmy do namiotu. Pani Wilson zawołała za nami: 

- Dziewczynki,  tylko  nie  gadajcie  całą  noc!  Mamy  za  sobą  męczący  dzień  i  na 

pewno jesteście bardzo podekscytowane. W kaŜdym razie ja jestem. 

Spojrzałyśmy po sobie, tłumiąc śmiech. 

Pani Wilson kompromitowała się dalej: 

- Herr Kamyer, a czy pan miał ekscytujący dzień? 

Herr Kamyer spojrzał na nią i odparł: 

- Ja, rzeczywiście był bardzo ekscytujący. 

O matko kochana, czyŜby się napalił na panią Wilson? 

śycie jest naprawdę przedziwne, a przecieŜ Ŝyję na tej planecie tak krótko. 

 

W naszym namiocie 

Zrobił  się  okropny  tłok.  Zdjęłam  szlafrok,  a  Jas,  Ellen  i  Mabs  rzuciły  się  na 

kosmetyczkę  Rosie.  Gdy  w  końcu  odstawiły  się  na  maksa,  zaczęłyśmy  opracowywać 

taktykę wykradania się. Było juŜ ciemno, ale musiałyśmy zgasić latarki, Ŝeby nikt nas nie 

zobaczył.  Tak  więc  nasz  plan  ograniczał  się  do  wyczołgania  się  pod  namiotem  na 

wolność!!! 

Przekradłyśmy się na tyły obozowiska, trzymając się linii drzew. 

 

W namiocie chłopców 

Mają  wielki  zielony  namiot.  Całkiem  fajny,  chociaŜ  to  tylko  namiot.  Kiedy 

zajrzałyśmy do środka, chłopcy zaczęli bić brawo i od razu poczęstowali nas pizza, którą 

przywieźli  ze  wsi.  Mniam,  mniam.  Sven  prawie  zjadł  Rosie,  a  potem  usiadł  jej  na 

kolanach. Dec przytulił się do Ellen, która od razu zrobiła się czerwona jak burak (co było 

widać nawet w ciemności), a Edward przedstawił się Mabs. Ucieszyła się, bo jej randka w 

ciemno okazała się wcale nie ciemna, tylko bardzo przystojna. Tom i Jas poszli nad rzekę, 

bo  zdaniem  Jas  „Tom  chciał  zobaczyć  borsuczą  norę,  podobno  jest  niesamowita”. 

Zaśmiałam się ironicznie, ale tylko spojrzała na mnie bez słowa i wyszła z Pysiem. 

Dave poklepał miejsce koło siebie. 

background image

- Usiądź koło mnie, kociaku. Tutejsze rozrywki pewnie się wykończyły. 

 

Pół godziny pó

ź

niej 

Ale beka. Dave naprawdę umie mnie rozśmieszyć. JuŜ zapomniałam, jaki z niego 

Jajcarz. Ellen, Dec, Mabs i Edward chyba teŜ całkiem nieźle się ze sobą bawią. Fajnie, Ŝe 

Ellen w końcu nie wgapia się w Dave’a jak sroka w gnat. 

 

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej 

Oczywiście Sven w końcu przewrócił namiot, bo zaczął tańczyć pogo. Ze śmiechu 

aŜ rozbolał mnie brzuch. 

Chłopaki z powrotem postawili namiot, a ja usiadłam z Dave’em koło krzaków. 

- Masz ochotę wykąpać się na golasa? - spytał nagle. 

- Zwariowałeś? 

- To ty jesteś zwariowana. 

- Nie, ty. 

Popchnął mnie na krzak. Podniosłam się i powiedziałam: 

- Nie wolno tak robić. To napad z uŜyciem przemocy. 

- Mylisz  się,  kociaku,  dopiero  teraz  będzie  napad  z  uŜyciem  przemocy.  -  I  znowu 

wepchnął mnie w krzaczory!!! A potem dodał: - Policzę do dziesięciu i cię łapię. 

- Dave, nie idę nad Ŝadną rzekę. 

- Na  twoim  miejscu  bym  poszedł.  Poza  tym  jeśli  nie  pójdziesz,  jak  mam  cię 

dorwać? 

Nie  wiem,  dlaczego,  ale  zabrzmiało  to  sensownie,  więc  biegiem  ruszyłam  prze 

siebie. Co ja robię? Jak zwykle dowiem się ostatnia. Ale na pewno przegonię Dave’a. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

Błąd.  Dogonił  mnie  nad  rzeką.  Tak  się  zgrzałam,  Ŝe  usiadłam  i  włoŜyłam  nogi  do 

wody.  Dave  zrobił  to  samo.  Była  piękna,  bezksięŜycowa  noc,  ciepła  i  spokojna.  Czułam 

się szczęśliwa i zupełnie wyluzowana. 

Wiem, Ŝe źle zrobiłam, ale czasami człowiek nie moŜe się powstrzymać. 

- Jak ci się układa z… z dziewczyną? - spytałam. 

Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. 

Wtedy wypaliłam: 

- Robbie  wyznał,  Ŝe  mu  się  podobam,  ale  powiedziałam,  Ŝe  mnie  podoba  się 

Masimo.  Masimo  chce,  Ŝebym  przyjechała  do  niego  do  Krainy  Pizzy,  moŜe  być  bardzo 

fajnie i w ogóle, ale sama nie wiem. 

- Czego nie wiesz, kociaku? 

Och,  chciałam  po  prostu  połoŜyć  głowę  na  jego  ramieniu.  Zawsze  mam  ochotę 

background image

zwierzyć mu się ze wszystkiego. Ale spytałam tylko: 

- Jak brzmi twoja rada, Mistrzu Podjarki? 

Zaczął udawać, Ŝe gładzi się po długiej brodzie niczym jakiś mędrzec, aŜ wreszcie 

odparł: 

- CóŜ, miłość ci wszystko wypaczy… 

A cóŜ to niby miało znaczy? 

- Miłość ci wszystko wypaczy? - powtórzyłam. - To ma być ta twoja mądra rada? 

- Ujmijmy  to  inaczej.  Miłość  zaślepia.  MoŜe  podoba  ci  się  Masimo,  a  moŜe  ktoś 

inny… 

Do czego on właściwie zmierza? 

- Na przykład mnie podoba się Emma, ale moŜe i ktoś jeszcze. 

Nie  mogłam  się  powstrzymać,  chociaŜ  wiedziałam,  Ŝe  wkraczam  na  niepewny 

grunt. 

- Kto jeszcze ci się podoba? 

- Królowa - odrzekł po chwili i wstał. 

Spojrzałam na niego. 

- Podoba  ci  się  królowa?  Ta,  która  niedawno  obchodziła  osiemdziesiąte  urodziny? 

Ta królowa? Ta, która ma protezę stawu biodrowego? 

- Mówisz o jej matce. Nie wyraŜaj się tak o mojej dziewczynie. 

Wstałam,  ale  było  tak  ciemno,  Ŝe  potknęłam  się  o  jakąś  przeklętą  borsuczą  norę 

albo pułapkę z gałązek, którą zrobiła pani Wilson, i stoczyłam się tyłem z nabrzeŜa. 

Dave się roześmiał, ale pomógł mi się pozbierać. 

- Niezła  z  ciebie  aparatka,  Georgia.  Właściwie  moŜna  by  ci  przyznać  tytuł 

honorowego chłopaka. I dlatego tak cię kocham. 

Czy… czy ja się nie przesłyszałam? 

Objął  mnie  w  talii  i  podniósł  do  góry.  Miałam  nadzieję,  Ŝe  nie  poczuje  moich 

mokrych majtek i nie pomyśli, Ŝe popuściłam z emocji. 

- Gee, zmoczyłaś się? Masz kompletnie mokre majtki. 

- Nie, ale pewnie pełno w nich kijanek, a do tego pupa mnie boli. 

Kiedy wciągnął mnie na górę, powiedziałam: 

- Chyba złamałam sobie pupę. 

Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. 

- Kociaku,  kiedy  będziesz  wolna?  -  A  po  chwili  dodał:  -  Och,  niech  się  dzieje,  co 

chce. 

I mnie pocałował. 

 

Pi

ęć

 minut pó

ź

niej 

O nie. Zupełnie przypadkowo znowu weszłam do cukierni. Nie odłoŜyłam na półkę 

background image

włoskiego ciastka, ale nagle nabrałam apetytu na pączusia Dave’a… 

background image

Dru

Ŝ

yna Asów 

 

Georgia - 

to ja. Kociak, Bogini Seksu i tak dalej. 

Jas  - 

podobno  moja  najlepsza  przyjaciółka.  Uwielbia  gadać  bez  sensu  i  nosi 

wielkie gacie. 

Rosie  - 

przyszła  Ŝona  wikinga.  Znana  z  zamiłowania  do  sztucznych  bród  i 

ekscentrycznego tańca. 

Jools  - 

przydatna  w  nagłych  przypadkach,  na  przykład  kiedy  którejś  z  nas 

zabraknie błyszczyka. 

Ellen  - 

Królowa  Histerii  na  naszej  planecie  i  we  wszystkich  światach 

równoległych. 

Mabs - 

ogólnie rzecz biorąc, jest w porzo. Lubi się całować i jeść słodycze. 

 

Honorowi członkowie Dru

Ŝ

yny 

Asów 

Dave  Jajcarz  - 

słynie  z  tego,  Ŝe  kiedyś  powiedział,  Ŝe  chciałby  być 

dziewczyną, bo wtedy mógłby całymi dniami gapić się na swoje dyndaki. Znany równieŜ 

jako Mistrz Podjarki. 

Tom - 

brat Boga Seksu i chłopak Jas. W przeciwieństwie do innych chłopców jest 

prawie normalny. 

Sven  - 

pochodzi  z  Krainy  Reniferów  (prawdopodobnie).  Wyjątkowo  odjechany. 

Nosi spodnie z lampkami na szwach. 

 

Kandydatki 

Honor  i  Soph  - 

pasują  do  nas.  Wzięły  udział  w  gilowym  disco  i  pomagały 

przy przemyceniu do kanciapy dozorcy szkieletu przebranego za pana Attwooda. 

background image

Nowa, ulepszona skala całowania si

ę

 

 

½.  Lepkie  oczy. 

(Uwaga:  po  zastosowaniu  tej  techniki  dorobiłam  się 

namolnego adoratora, który wszędzie za mną łazi jak pies). 

1. Trzymanie si

ę

 za r

ę

ce. 

2. Obejmowanie si

ę

3. Buziak na dobranoc. 

4.  Pocałunek  trwaj

ą

cy  ponad  trzy  minuty  bez  przerwy. 

(Tu 

potrzebna jest kumpelka bez chłopaka, ale za to z zegarkiem). 

5. Pocałunek z otwartymi ustami. 

6. Pocałunek z j

ę

zyczkiem. 

6 ½. Całowanie ucha. 

6 ¾. Całowanie szyi. 

7. Pieszczoty górnej cz

ęś

ci ciała - poza domem. 

8. Pieszczoty górnej cz

ęś

ci ciała - w domu. 

Wirtualny  punkt  8. 

(Zaliczasz  go  wtedy,  kiedy  nie  dochodzi  do  pieszczot 

górnej części ciała, ale wiesz, Ŝe twój chłopak o tym marzy). 

9. Aktywno

ść

 poni

Ŝ

ej talii. 

(Czyli APT. Oznacza to pokazanie majtek. Z 

wszelkimi pytaniami proszę się kierować do Jools). 

10. Na cało

ść

(

Kiedyś Jas i ja razem z moim tatą oglądaliśmy wiadomości i 

w  pewnym  momencie  prezenter  powiedział:  „Dziś  wieczorem  premier  doszedł  di  punkt 

dziesiątego”. Myślałyśmy, Ŝe pękniemy ze śmiechu). 

 

 

background image

Czadu! 

 

Jeśli  jeszcze  nie  zauwaŜyliście,  to  śpieszę  donieść,  Ŝe  ja  i  reszta  dziewczyn  z 

DruŜyny  Asów  stworzyłyśmy  kilka  wybitnych  gatunków  tańca.  Odtańczenie  piekielnego 

disco to idealny sposób na pozbycie się napięcia i frustracji wynikającej z braku chłopaka. 

PoniewaŜ  bardzo  was  kocha,  spisałam  kroki  wszystkich  naszych  tańców,  Ŝebyście  i  wy 

mogły dać czadu. 

 

Wiki

ń

skie piekielne disco 

 

WciąŜ jeszcze udoskonalamy je przed przyszłym ślubem Rosie (który odbędzie się 

za  jakieś  osiemnaście  lat).  Tańczy  się  je  do  melodii  Jingle  Wells,  bo  nawet  Rosie, 

światowy autorytet, jeśli idzie o kraj, z którego pochodzi Sven nie zna Ŝadnych wikińskich 

piosenek. Poza Rudolfem, czerwononosym reniferem. Co w ogólne nie jest piosenką. 

 

Do  tego  tańca  potrzebne  wam  będą  bizonie  rogi.  Jeśli  nie  znajdziecie  ich  w 

najbliŜszym  sklepie,  zróbcie  je  własnoręcznie:  na  przykład  ze  starej  opaski  na  głowę  i 

dwóch gałązek. Och, nie wiem, same wymyślcie, jestem bardzo zmęczona. 

 

Kroki: 

 

 

Tup, tup na lewo, 

 

Kopu - kopu lew

ą

 nog

ą

 

R

ę

ce do góry, 

 

Machu - mach r

ę

kami na lewo, 

 

Tup, tup na prawo, 

 

Szybko obrót z r

ę

kami wzniesionymi do boga Thora, 

 

Wznie

ść

 ku lewej stronie (nieistniej

ą

cy) róg z winem, 

 

Róg na prawo, 

 

Róg ku niebu, 

 

Trz

ę

su - trz

ę

su całym ciałem, 

 

Buju - buju tyłkiem 

 

I pa

ść

 na kolana z triumfalnym okrzykiem: 

 

„RÓÓÓÓÓG!!!”. 

 

 

PS  W  jednym  z  rzadkich  przebłysków  poczucia  humoru  Jas,  która  w 

poprzednim wcieleniu była chyba bizonem, dodała własny fragment: wciągnie powietrza. 

background image

Tak, jak mógłby to zrobić wikiński bizon węszący za ofiarą. Gdyby istniało coś takiego jak 

Wikińskie bizon. 

 

Machu - machu rękami na lewo, 

Niuch - niuch. 

 

Cha, cha, cha! 

 

background image

Gilowe piekielne disco 

 

W  tym  tańcu  niezbędnym  rekwizytem  jest  wielki  kawał  gumy  do  Ŝucia  zwisający  z  nosa 

jak  ogromny  gil.  Musi  być  na  tyle  długi,  Ŝeby  kołysał  się  w  rytm  muzyki.  Taniec 

wykonajcie do swojej ulubionej melodii. Oto kroki: 

 

 

Gil na lewo, 

 

Gil na prawo, 

 

Pełny obrót, 

 

Ramiona w gór

ę

 

Gil do przodu, 

 

Mach - mach - mach, 

 

Dłonie na ramiona, 

 

Wyrzut nogi w prawo, 

 

Mach - mach - mach, 

 

Wyrzut nogi w lewo, 

 

Mach - mach - mach, 

 

Pełny obrót 

 

I opadni

ę

cie na ziemi

ę

 

Taniec doskonały na kaŜdą okazję!