Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość Ci wszystko wypaczy

background image

Miłość ci wszystko wypaczy

ZWIERZENIA GEORGII NICOLSON 8

Louise Rennison

Tłumaczenie

Aldona Możdżyńska

Książkę tę dedykują tym co zwykle.

Nie pomyślcie tylko, że się Wami znudziłam

albo że jesteście zwykli!

No dobra, możemy przejść do rzeczy?

PS Dzięki dla pana urrrrr.

EGMONT 2009

background image

Słówko od Georgii

Najdro

ż

sze i najlepsiejsze kumpele na całym

ś

wiecie!

Tak,

po

raz

kolejny

oddaj

ę

w

wasze

r

ę

ce

swój

pami

ę

tnik(ojoj).

Jego

tytuł

brzmi

„Miło

ść

ci

wszystko

wypaczy”. Wierzcie mi, to szczera prawda.

Pocz

ą

tkowo chciałam go zatytułowa

ć

„W

ęż

ykowe szale

ń

stwo”,

ale doro

ś

li stwierdzili,

ż

e brzmi zbyt ordynarnie. Podobny

problem miałam z „Jak oswoi

ć

włoskiego rumaka”. Wtedy te

ż

uznano,

ż

e to obsceniczne.

Spytałam „Jak to? Waszym zdaniem w podtek

ś

cie chodzi o

co

ś

, co chłopcy maj

ą

w spodniach?”. Odparli „Tak”.

Ja na to „Ale w takim razie nie napisałabym

ś

miesznej

ksi

ąż

ki, tylko artykuł medyczny”.

Sami widzicie. Pisanie bywa bardzo, bardzo trudne. Ale

znów pod

ź

wign

ę

łam si

ę

z ło

ż

a bole

ś

ci - tylko, dlatego,

ż

e Was

kosiam.

Buziaczki (ale nie lesbijskie).

Pa, pa,

Georgia

PS Zwró

ć

cie uwag

ę

,

ż

e Jas dodała do skali całowania si

ę

pieszczoty górnej połowy ciała. Niestety z takimi lud

ź

mi jak

ona musze obcowa

ć

na co dzie

ń

.

PPS Je

ś

li kiedykolwiek spotkacie Jas, ZJEDZCIE J

Ą

- to

jedyne wyj

ś

cie.

PPPS Co prawda jestem zmordowana, ale nie umkn

ę

ło mojej

uwadze,

ż

e niektórzy nie czytali moich poprzednich pami

ę

tników

i ci

ą

gle mnie pytaj

ą

o Dru

ż

yn

ę

Asów, skal

ę

całowania si

ę

i

background image

piekielne disco. Dla tych megaleni dodałam na ko

ń

cu ksi

ąż

ki

par

ę

wyja

ś

nie

ń

.

background image

Podjarkaaaaaaaaaa!!!

Sobota, 16lipca

23.45

Uciekać, uciekać!!!

Puff, puff, puff.

Ja cię kręcę.

O matko z córką, jak to się stało, że o północy biegnę sama ulicą?

Powiem wam jak.

Człowiek czeka całą wieczność na Boga Seksu, a tu ni z tego, ni z owego pojawiają

się dwaj naraz. Gdzie sens, gdzie logika? Jeśli to część boskiego planu Pana B., to

powiem jedno: „Panie, wyluzuj trochę. Zsyłaj mi po jednym chłopaku naraz. Kiedy już

nasycę się jednym, chętnie spróbuję następnego. Wielkie dzięki i buziaczki dla Dzieciątka

Jezus”.

Tyle mam do powiedzenia. Oczywiście, tylko w myślach. Na gadanie na głos nie

mam siły, bo od biegania w szpilkach zaraz ducha wyzionę. Może na chwilkę położę się w

jakimś rowie?

23.50

Chyba za szybko biegłam. Dostałam zadyszki. Musiałam się zatrzymać i

usiąść koło żywopłotu. No i teraz siedzę tu sama jak ten kołek w płocie.

Trzy minuty pó

ź

niej

Puff, puff. Oto krótkie streszczenie tego, co właśnie przeżył kołek w płocie:

Scena I

Czadowa impra na koncercie Sztywnych Dylanów. Odtańczyłyśmy wikińskie

piekielne disco na cześć nadchodzącego, (czyli mającego nastąpić za jakieś osiemnaście

lat) ślubu Rosie i Svena oraz futrzanych szortów tego ostatniego.

Potem mój ukochany Masimo, wokalista zespołu i Bóg Miłości, do którego

wzdychałam od dawna, poprosił, żebyśmy wyszli na zewnątrz, i powiedział „Signorina

Georgia. Jestem już wolnym mężczyzną. Czy nadal chciałbyś się ze mną spotykać?”.

Powiedział to z boskim akcentem z Krainy Pizzy. I patrzył na mnie jak na

seksbombę.

Scena II

Właśnie, kiedy myślałam, że zemdleję ze szczęścia albo co najmniej przemienię

się w roztrzęsioną galaretę, podjechał samochód i wysiadł z niego Robbie, oryginalny Bóg

background image

Seksu.

Ten, który mnie zostawił i wyjechał do Krainy Kangurów, żeby do końca życia

całować się z torbaczami i tak dalej.

No i kicha.

Scena III

Po chwili ciszy rzuciłam niby od niechcenia: „O, cześć Robbie, sorki, ale śpieszę się

na pociąg, muszę już lecieć”. I szybko się zmyłam, a potem ruszyłam truchtem. W końcu

puściłam się galopem i wylądowałam koło żywopłotu, przy którym właśnie siedzę.

Wniosek nasuwa się sam: po staniu w długiej kolejce, po ciacho dostałam aż dwa.

I co ja na to? Siedzę jak ta głupia w krzaczorach.

23.56

Nie, no super. Tępaki łażą po parku. Pewnie podpalają się nawzajem i

ćwiczą bycie kretynami. Niepotrzebnie, bo opanowały tę sztukę do perfekcji.

Lada chwila wyczują moją obecność i przyjdą po mnie. Tępaki mają radary

rejestrujące obecność dziewczyn w promieniu kilometra.

Pół minuty pó

ź

niej

Mark Wielka Japa, który mieszka przy mojej ulicy, z którym raz się przypadkiem

całowałam (porażka) i który ma największe usta na świecie, wyłonił się z mroku i

zobaczył mnie dyszącą w krzakach. Gapił się na moje dyndaki, które poruszały się w górę

i w dół.

Przestańcie falować i natychmiast wracajcie do dyndakonosza!

- Dziewczęta, widzę, że się cieszycie na mój widok - powiedział Mark.

Ale oblech. Zignorowałam go i wstałam z godnością.

Kiedy przechodziłam koło niego, mruknął:

- Wyluzuj, mała, nabiłabyś mi guza jednym z nich.

Reszta kretynów też się pojawiła. Rechotali i palili pety, krztusząc się dymem. I

bardzo dobrze. Palenie hamuje wzrost, więc przy odrobinie szczęścia większość z nich nie

przekroczy metra pięćdziesięciu.

Mark Wielka Japa powiedział:

- Widzę, że jesteś nieźle podjadana. To przeze mnie?

Odbiło mu czy jak? Sugeruje, że się na niego napaliłam? Wolałbym zanurzyć

głowę w wiadrze pełnym robaków, niż się zbliżyć do Marka. Nie do wary, że kiedyś

położył dłoń na moim dyndaku. I że nieomal wessał mi całą głowę swoją wielką japą.

background image

Blee. Wywołał u mnie antypodjarkę.

Niestety, wtedy sobie uświadomiłam, że właściwie miał rację. Czułam podjarkę.

Ogólną i kosmiczną jednocześnie. Ale co w tym aż tak dziwnego?

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

W sumie to dość dziwne, jak się nad tym zastanowić.

Ale ja nie zamierzam się teraz zastanawiać.

Och, merde do kwadratu, ordure

i kicha.

0.15

Już jestem na swojej ulicy. Stopy mi chyba zaraz odpadną. W salonie pali

się światło. O nie! To znaczy, że nieuleczalnie chorzy psychicznie, (czyli moich rodzice)

jeszcze nie śpią.

Za nic nie mogę się teraz z nimi spotkać. Nie mogę z nimi rozmawiać. Nie teraz.

Właściwie gdyby się udało, to najchętniej już nigdy w życiu bym się do nich nie odezwała.

Cichutko wślizgnęłam się do środka i ukryłam swoje rogi w skrytce, której nikt

nigdy nie odkryje, (czyli w koszu z rzeczami do prasowania).

Ufffff… Wreszcie bezpieczna. A teraz myk, myk, myk po schodach do swojego

pokoju. Cichuteńko jak myszka. Myszka otwiera drzwi. Ćśśś… Ćśśś… Już prawie jestem

na miejscu. Na paluszkach jak baletnica wchodzę do pokoju. Dzięki Bogu, ani śladu

Futrzanych Świrów, czyli moich kotów: Angusa i jego zezowatego syna Gordona.

Gdy tylko otworzyłam drzwi swojego pokoju, pysk Gordona pojawił się nade mną,

zaledwie jakieś dwa centymetry od mojej grzywki. Spojrzałam w jego szalone zezowate

oczy.

Dlaczego on to robi? Dlaczego czai się na drzwiach jak nietoperz? Zaskrzeczał i

polizał mnie po twarzy swoim obrzydliwym szorstkim językiem. Udało mi się nie krzyknąć

i nie zwymiotować.

0.25

Na mojej poduszce leży nadjedzona mysz.

0.30

O Boże, to znaczy, że Gordy polizał mnie po twarzy, po tym, jak odgryzł łeb

myszy. Na pewno zachoruję na dżumę.

Nie ma nic przyjemniejszego niż twarz pokryta pulsującymi wrzodami, kiedy na

horyzoncie czeka dwóch chłopaków.

Minut

ę

ź

niej

Zakradłam się na dół, żeby pozbyć się myszy. Położyłam ją na kawałku tektury.

Merde(fr.) - gówno, cholera; ordure(fr.) - świństwo

background image

Mówiąc „mysz” mam na myśli dwoje uszu i ogon. Pewnie za twarde dla delikatnej japy

Gordy’ego.

Kiedy wracałam na górę, mama zawołała z salonu:

- Gee, to ty?

- Nie - odparłam i wróciłam do swojego przytulnego łoża boleści.

W łó

ż

ku pod kołdr

ą

Minut

ę

ź

niej

Nie chce mi się rozbierać, bo jestem skołowana jak kołowrotek.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Chyba jednak podejmę ten straszliwy wysiłek i przynajmniej zdejmę buty. Od tego

biegania stopy mi pewnie spuchły, a wolałabym, żeby znowu chirurg nie musiał mi ich

usuwać.

Oczywiście butów, nie stóp.

W każdym razie, krótko mówiąc, przypadkowo mam dwóch Bogów Miłości.

Myślę, że już nigdy w życiu nie zasnę.

Minut

ę

ź

niej

Jeśli będę miała dwóch chłopaków, to zabraknie mi czasu na sen, He, He, He …

Chrrrrrr …

Niedziela, 17lipca

7.00

Śniło mi się, że Doktor Clooney oglądał moją głowę i mówił: „Jeszcze nigdy

nie wiedziałem czegoś podobnego! Ta głowa to jeden wielki wrzód!”. Po przebudzeniu się

przez chwilę nie pamiętałam, że mam dwóch chłopaków.

Przejrzałam się w lustrze i nie odnotowałam obecności wrzodów, więc pewnie

jednak nie zaraziłam się dżumą od mysiej przekąski Gordy’ego. Moje włosy wyglądają

jednak, jakby piorun strzelił w miotłę. Chyba będę musiała je wyprasować.

7.35

Po cichutku zeszłam na dół i zrobiłam sobie parę tostów i herbatę. Muszę

mieć siłę na to, co mnie czeka.

Z każdego pokoju dochodzi chrapanie. Mama kazała tacie spać w pokoju

gościnnym, a chrapie głośniej niż on! Ale będę wyrozumiała: pewnie ma problemy z

oddychaniem z powodu wagi swych olbrzymich melonów. Jeśli kiedyś urosną mi równie

duże, oddam je na cele charytatywne.

background image

Jaki ładny dzień. Ptaszki bzyczą, pszczółki ćwierkają a Seksmaszyna Angus

baraszkuje w porannym słońcu z Naomi. Jeśli lizanie nawzajem swoich odbytów jest

wyznacznikiem miłości, to oni muszą się naprawdę ogromnie kochać.

Z powrotem w łó

ż

ku z przek

ą

skami

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Muszę zajrzeć do swojej mądrej księgi.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

W książce mamy Jak rozkochać w sobie każdego idiotę nic nie piszą o wyborze

między dwoma chłopakami.

Trzy minuty pó

ź

niej

Może Robbie i Masimo umówią się na pojedynek, żeby ustalić, który mnie

zdobędzie? Może tak nakazuje etykieta?

Minut

ę

ź

niej

Jedno jest pewne: nie zaproszę na ten pojemnych Dave’a Jajcarza, mojego

Mistrza Podjarki i chłopaka, z którym czasami się całuję. Stwierdzi, że to niezłe jaja, i

będzie wołał coś w stylu: „Masimo! Walnij go torebką!” albo: „Kochany, tylko się nie

potargaj!”. Zresztą ostatni Dave jest zbyt zajęty, żeby mi pomagać. Ciągle się spotyka ze

swoją „dziewczyną”. Ciekawe, do którego punktu na skali całowania się dotarli?

Mózgu, zamknij się! Nie chcę myśleć o Davie - to mój były całowacz. I tylko

kumpel. I bez niego mam dość kłopotów.

7.55

Ta sytuacja oznacza, że cały czas będę musiała wyglądać pięknie i

olśniewająco. Kto wie? Może jeden z moich chłopaków marzył o mnie przez całą noc i

przybiegnie tu z samego rana? Muszę być gotowa. Ale tak, żeby nikt nic nie zauważył.

Mam wyglądać bosko, ale tak naturalnie, jakbym właśnie wstała z łóżka.

Odrobinka podkładu, muśniecie pudrem brązującym, szminka, tusz do rzęs i

eyeliner. Styl sugerujący domieszkę egipskiej krwi w moich genach.

W każdym razie mam nadzieję, że tak to wygląda.

8.00

Jak się ubrać? Strój nocny czy dzienny? Co dziewczyna powinna mieć na

sobie, jeśli obudzi ją dzwonek do drzwi i nie wiadomo, kto za nimi stoi: Bóg Miłości czy

Bóg Seksu?

background image

8.10

Na pewno nie piżamę w Teletubisie.

8.11

Dżinsową spódniczkę i T - shirt?

Zdecydowanie tak.

8.12

Ukradkiem wyjrzałam przez okno. Ani śladu Bogów Seksu i Miłości. Za to z

przerażeniem ujrzałam pana Z Naprzeciwka w krótkim szlafroczku, w jego ogrodzie przed

domem. Mam nadzieję, że na starość nie postanowił zostać homoseksualistą. Po chwili w

obszernej piżamie wyszła pani Z Naprzeciwka. Czy dobrze widzę? Czy rzeczywiście na

górnej wardze sypnął jej się wąsik? Może wszystkie małżeństwa tak kończą: mąż i żona

zamieniają się płciami. Mój tata z pewnością zmierza w tym kierunku, ale aż tak wielkich

dyndaków, jak ma moja mama, na pewno nigdy sobie nie wyhoduje.

8.30

Dlaczego Jas nie dzwoni?

Wydawało mi się, że powinna być żądna wiedzy o tym, co mi się przydarzyło, oraz

zdać relację z tego, co się działo po moim wyjściu z koncertu. Chyba jednak poczekam,

aż ona albo inna z dziewczyn się obudzi i mnie oświeci. Muszę narzucić sobie żelazną

dyscyplinę, z której słynę.

8.35

Dosyć tego. Już dłużej nie wytrzymam.

Ukradkiem wyszłam z domu. Nie zostawiłam żadnej wiadomości, bo i tak przez

parę godzin nikt nie zauważy mojej nieobecności. Brakuje mi tylko tego, żeby tata mnie

wziął na przesłuchanie. Albo żeby mam „się zainteresowała”.

Na podje

ź

dzie

Angus nadal leży na plecach na murku, a Naomi liże go po pyszczku. O, przeniosła

się w stronę tyłka. Ohyda. Koci seks od samego rana.

Poza tym oboje upaprani są czymś, co wygląda jak gile z nosa.

O w mordkę jeża, to nie gile, tylko żabi skrzek.

Wałęsali się w pobliżu oczka wodnego Państwa Sąsiadów, które normalnie ludzie

nazywają po prostu dołem, w którym roi się od obrzydliwych kijanek i mułu. Owego

oczka wodnego strzegli Durni Bracia, znani również jako wkurzające i bezużyteczne pudle

pana Sąsiada. Angus musiał im trochę przetrzepać skórę i zagonić do kojca, a potem

przez całą noc radośnie pluskał się w kuble.

Państwo Sąsiedzi pewnie nieźle się zagotują. Zawsze denerwują się o byle co. Pan

Sąsiad przez cały ubiegły rok był na krawędzi załamania nerwowego, więc to może

okazać się jego ostatnim gwoździem do trumny. Z napięcia pewnie mu szorty eksplodują.

background image

I bardzo fajnie, chociaż wolałabym nie być przy tym i nie musieć oglądać jego wielkiego

tyłka.

- Niegrzeczny kotek - powiedziałam do Angusa. - Nieźle sobie nagrabiłeś. Au

revoir

, już nie żyjesz.

Jestem pewna, że Angus zrozumiał każde moje słowo, bo leniwie się podniósł,

przeciągnął i zepchnął Naomi z murku. Podle traktuje swoje laski.

Naomi wskoczyła z powrotem na murek, wygięła grzbiet w łuk i zjeżyła sierść,

wydając z siebie potwornie głośne i szalone miauczenie, do jakiego zdolne są tylko koty

birmańskie. Zaczęła pluć na Angusa i cofać się, by po chwili znowu wyskoczyć do przodu.

Poważnie jej odbiło.

Angus się wystraszył. Nie, żartuję. Kiedy się do niego zbliżyła, pacnął ją łapą i

Naomi znowu spadła z murku. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Nie śmiałam się długo, bo zaraz potem zeskoczył na trawnik, żeby strząsnąć z

siebie kijanki, i zaczął mnie napastować.

O nie, nie dzisiaj, mój kudłaty przyjacielu. Nie zamierzałam przez cały dzień ciągać

go za sobą jak kulę u nogi i patrzeć, jak zjada wszystko, co się rusza.

- Spadaj Angus. Na miejsce. Siad. Siad. - powiedziałam.

Nawet rzuciłam mu patyk, a on zanim pobiegł w podskokach, ale natychmiast

wrócił.

Zaczęłam uciekać.

Pobiegł za mną.

Schowałam się za murkiem.

W końcu, żeby pojął aluzję, zaczęłam rzucać w niego kamykami. Niektóre były

całkiem spore.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Beznadziejna sprawa. Angus w ogóle się nie boi tych kamieni. Jest bezsensownie

odważny.

Minut

ę

ź

niej

Próbuje je łapać w pyszczek.

Kolejn

ą

minut

ę

ź

niej

Trafiłam go w głowę i trochę go zamroczyło.

W ogrodzie Jas

Au revoir(fr.) - do widzenia.

background image

9.00

Nic nie wskazuje na to, żeby Jas już wstała. Zasłony w oknie jej pokoju

wciąż są zaciągnięte. Kurczę. Co za leń. Jak można spać do południa? Nie zadzwonię do

drzwi, bo nie chcę wzbudzać niezdrowej ciekawości jej starych. Chociaż i tak są o niebo

lepsi od większości rodziców. Kiedy ktoś przychodzi do Jas, często przynoszą coś do

jedzenia, a tata Jas właściwie się nie odzywa. No, ale i tak należą do kategorii szalonych

starców.

Trzy minuty pó

ź

niej

Jak mam się dostać do Jas, nie dzwoniąc do drzwi?

Minut

ę

ź

niej

O, już wiem! W szopie stoi drabina. Mogę wykorzystać swoje umiejętności skautki

(których nie mam i nigdy będę miała) i podpalić drabinę, żeby wysłać Jas sygnał dymny!

Mózgu, zamknij się!

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

To chyba drabina dla dziecka, bo sięga tylko do okna na parterze. Musiałabym

mieć ręce jak orangutan, żeby dosięgnąć do okna Jas.

Kicha i merde.

Dwie minuty pó

ź

niej

Kiedy patrzyłam w górę, zastanawiając się, jak sobie rozciągnąć ręce, coś mocno

ugryzło mnie w kostkę. Za mną na drabinę wdrapał się Angus i dla zabawy kąsał mnie po

nogach. Auuu, to boli!

Wyciągnęłam rękę, żeby go udusić, i właśnie zaczęłam mówić: „Ty namolny,

kudłaty świrze, zabiję cię, jak tylko stąd zejdę…”, kiedy zobaczyłam, że na ogrodowej

ścieżce, z gazetą i niezapaloną fajką w dłoni, stoi ojciec Jas. Patrzył na mnie z zerowym

zdziwieniem.

- Hekhem… - odchrząknęłam - Chciałam zobaczyć, jak państwa ogród wygląda z

tej perspektywy. No cóż, przyznaję, że całkiem, całkiem. Dużo roślin. Rosną i w ogóle.

Co ja chrzanię?

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Tata Jas jest albo wyjątkowo uprzejmy, albo chory psychicznie. Trudno orzec.

Pozwolił Angusowi wnieść gazetę to domu i nawet się nie wkurzył, kiedy Angus ją zjadł.

W pokoju Jas

background image

Udało mi się wygrzebać Jas spod pluszowych sów. Ile pluszaków może uzbierać

jedna osoba? DUśO. Odbiło jej czy jak? Poza tym okropnie się wściekła, kiedy obudziłam

ją pocałunkiem. Zupełnie niewinnym, w policzek, ale zareagowała tak, jakby została

zaatakowana przez bandę lesbijek w kowbojskich strojach.

O kurczę. Rano Jas naprawdę dziwnie wygląda, a jej grzywka sterczy na wszystkie

strony. Wyrwana ze snu Jas przypomina przestraszonego wróbla w piżamie.

- No i? No i? - spytałam. - Jak było?

Spojrzała na mnie i jak co rano zaczęła przygładzać sobie grzywkę. Strasznie mnie

to irytuje.

- Wybiegłaś jak idiotka - powiedziała.

- Tak, wiem, byłam przy tym.

- Tak, ale potem cię nie było i na tym polega problem. Wszyscy mnie pytali: „Co

tej Georgii się stało? Zwariowała czy jak?”.

- Jas, jeśli przyniosę ci herbatkę i coś na ząb, postarasz się zachowywać normalnie

i opowiesz mi, co się działo po moim wyjściu? To kwestia życia i śmierci. TWOJEGO życia

i TWOJEJ śmierci.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Całkiem przyjemnie mi się leży z Jas pod kołdrą i z talerzem przekąsek. Gdyby nie

to, że dziób sowy wbija mi się w tyłek.

Jas mamrotała w pełnymi ustami:

- Po pierwsze, kiedy uciekałaś jak tchórz - nawiasem mówiąc, w tych szpilkach

bardzo dziwnie biegasz. Wyglądałaś jak Okropna P. Green, kiedy gra w hokeja. Nogi jej

się wykrzywiają i …

Z całej siły walnęłam ją sową śnieżną. Prawie udławiła się tostem.

- Jas, do rzeczy. Zostało mi jeszcze tylko pięćdziesiąt lat życia.

- No, przede wszystkim chłopcy zrobili z Robbie to, co w takich sytuacjach faceci

zawsze robią.

- To znaczy co?

- No wiesz, klepali się po ramionach, ściskali sobie dłonie i tak dalej.

- Aha.

- Robbie przywitał się z wieloma osobami, a Masimo włożył kurtkę. Wtedy już

zbliżałaś się do parku, jeszcze cię widzieliśmy. Masimo powiedział do Toma: „Spytała

mnie o wynik mecz, a potem uciekła. Czy ona jest normalna?”.

O matko z córką.

- I co Tom na to?

- Oczywiście wstawił się za tobą.

- Wiesz, bardzo go kocham.

background image

- Tak, powiedział, że całkiem często zachowujesz się normalnie. Raz czy dwa

widział to na własne oczy. I że zdarza ci się to zazwyczaj, kiedy śpisz.

No, cudownie.

Okazało się, że kiedy wybiegłam, żeby „złapać pociąg”, Masimo wrócił do domu z

zespołem, a zaraz potem przyszła Nudna Lindsay i zaczęła go szukać. Podobno strasznie

marszczyła nieistniejące czoło i jak wariatka machała na wszystkie strony przedłużonymi

włosami. Potem zauważyła Robbiego i przyczepiła się do niego jak rzep do psiego ogona.

Wyszli razem.

Co?? Co??

- Nudna Lindsay wyszła z Bogiem Seksu? - spytałam z niedowierzaniem.

- Przecież kiedyś chodzili ze sobą, nie?

- Tak, Jas, wiem. Robbie złamał mi wtedy serce. Pamiętasz?

- Może ona nadal mu się podoba? Nie wiem, może ma do niej słabość? Niektórzy

faceci lubią chude dziewczyny.

- Jas, w tej chwili się zamknij.

- Mówię tylko, że rozstanie wzmaga apetyt i tak dalej. Nie ma tego złego…

- Jas, nie zamknęłaś się, tylko dalej bredzisz bez sensu.

Jadła ciastko z miną stare, mądrej Indianki. Miałam wielką ochotę wepchnąć jej to

ciastko to gardła, ale wiedziałam, że wtedy już nigdy nie dokończy tej historii, więc tylko

powiedziałam:

- Jas, pamiętasz jak w kółko powtarzałaś, że „może coś dobrego się wydarzy”, a ja

nie chciałam iść na ten koncert, ale mnie namówiłaś. Wiedziałaś, że Robbie tam będzie?

- Przypuszczałam. Wiedziałam, że wraca do domu, bo dzwonił do Toma i mówił, że

zarezerwował sobie bilet na samolot. I że zdąży na koncert.

- Ale czy powiedział, dlaczego wraca?

- Yyy…nie, właściwie nie.

O nieeeeeee. Wyszłam z cukierni przekonana, że fartem dostałam dwa ciastka, a

tu się okazuje, że mam tylko jedno. Które już zjadłam. Może nie mam już ani jednego

ciastka?

- Musimy zwołać walne zebranie Drużyny Asów - oświadczyłam.

- Myślałam, że wybiorę się z Tomem nad rzekę i …

- No to źle myślałaś.

W parku

Południe

Angus dalej za mną łazi jak porucznik Columbio w futrze (i na

czterech łapach)

Na hu

ś

tawkach

background image

-

Mam nadzieję, że to naprawdę coś ważnego - powiedziała Rosie. - Sven i ja

zamierzaliśmy poćwiczyć sobie sztuczne oddychanie na wypadek, gdyby ktoś na naszym

weselu zadławił się kawałem mięcha. Ostatnio nawet dziewczyny z Drużyny Asów straciły

poczucie więzi. Jas ciągle marudzi, że tęskni za Tomem, Jools wolałaby popatrzeć, jak

Rollo gra w piłkę nożną, Rosie bredzi o Svenie - pól reniferze, pół kretynie - a Ellen…no

cóż, Ellen po prostu jest sobą.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Bujamy się na huśtawkach. Nie w przód i w tył jak normalni ludzie w piękny,

słoneczny dzień, tylko na boki, żeby Tępaki nie zobaczyły naszych majtek. śycie jest

takie trudne. Tępaki podglądają nas z krzaków. Myślą, że ich nie widzimy. śałosne.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Teraz wszyscy położyli się na ziemi z nadzieją, że zajrzą nam pod spódnice.

Widzę, jak ich kaprawe oczka błyskają w krzakach. Jeśli mimo wszystko uda im się

zobaczyć nasze majtki, pomyślą, że celowo się przed nimi popisujemy. Boże kochany.

Minut

ę

ź

niej

Nagle koło nas przebiegł pekińczyk ciągnący za sobą smycz. Gonił go Angus. O

nie. On uwielbia pekińczyki. PASJAMI. Mam nadzieję, że ten pies potrafi szybko biegać.

Zresztą co ja się martwię? Jeśli ktoś puszcza a parku małego pieska samopas, to

zwyczajnie prosi się o kłopoty. śycie to jest dżungla, koty pożerają psy.

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej

Dziewczyny gremialnie uznały, że powinnam zachowywać się na luzie, dopóki nie

zorientuję się, o co właściwie biega. Nie mam pojęcia, co Ellen rozumie przez „na luzie”.

Dosłownie wpadła w histerię, opowiadając, jak po koncercie Dave Jajcarz powiedział jej

„dobranoc”. Ellen jak zwykle mówiła o tym z właściwą sobie swadą:

- Yyy…i wtedy on…eee…nie wiem, o co mu chodziło, ale tego... powiedział…

powiedział, że ten..

- CO? - krzyknęłam. - Ellen, na miłość boską, co? CO POWIEDZIAŁ?

Zresztą wcale mnie to nie obchodziło. Chciałam tylko się dowiedzieć, co się działo

po moim wyjściu, co o mnie gadali i tak dalej. Ale wiecie, jak to jest z ludźmi: nic tylko

ja, ja i ja.

Ellen mówiła dalej, bredząc jeszcze bardziej niż zwykle. Matko kochana.

- Powiedział: „No to dobranoc, Ellen. Pamiętaj, nigdy nie jedz nic większego, niż

twoja głowa”.

background image

Nie wiedziałam, jak na to zareagować.

śadna z nas nie wiedziała.

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

W każdym razie w wielkim skrócie sytuacja wygląda tak, że Drużyna Asów do

niczego mi się nie przydała i wie nie więcej niż ja. Popatrzyły, jak wybiegam jak wariatka

(żeby złapać pociąg), i poszły do domu. Bez sensu.

Postanowiłam jednak im wybaczyć. W końcu to moje najlepsiejsze przyjaciółki.

Poza tym jeśli im nie wybaczę, to już nigdy się niczego nie dowiem. I będę

siedziała w domu z rodzicami. Tak więc złapałam byka za coś tam i powiedziałam:

- Aby podjąć właściwą i uczciwą decyzję w sprawie moich chłopaków, muszę

poznać intencje innych potencjalnych całowaczy.

- Eee…że co? - wybełkotała Ellen. - Kto to są ci, no, całowacze?

- Ellen, skup się. Potencjalni całowacze to Masimo i Robbie. Masimo powiedział, że

jest wolny i chce się ze mną spotykać, ale z drugiej strony nie pobiegł za mną i nie

zatrzymał mnie, żebym nie wsiadła do pociągu. A Robbie zdążył tylko się przywitać, a

potem wyszedł z Nudną Lindsay. Pytam więc: czy Robbie przyszedł na koncert, żeby

zobaczyć się ze mną, czy chce tylko się ze mną kumplować? Dlaczego wrócił do domu?

- Ktoś powinien to dyskretnie wybadać - powiedziała Rosie. - Mam poprosić o to

Svena? Mógłby założyć swoje spodnie w panterkę.

- Nie - odparłam krótko.

- No to może spytać Dave’a Jajcarza - zaproponowała Jools.

Ellen z radości o mało nie spadła z huśtawki.

- O, tak, to znaczy…tego…może ja bym, no, spotkała się z nim… czy jak? Została

jego… no… asystentką? Jak myślicie… co?

- Nie, Ellen, musimy to załatwić jeszcze a tym roku - odparła Jas.

Jas wpadła w swoja fazę. Zaczęła bawić się swoją grzywką i widziałam, że myśli

tylko o Tomie i nornikach.

- Któraś z nas dobrze zna brata Robbiego i na przykład mogłaby go subtelnie i

dyskretnie wypytać go o parę rzeczy. Prawda, Jas?

Podniosła głowę jak pies, który usłyszał swoje imię.

- To znaczy? Co miałabym robić?

- Zadaj na luzie Tomowi parę pytań na temat Robbiego.

- Aha, dobra. Możemy już iść?

- Jas, kluczowe słowa to „na luzie”. Na luzie. Potrafisz to powtórzyć?

Jak zwykle się nabzdyczyła.

- Wiem, co to znaczy być na luzie.

- Szczerze wątpię.

background image

W łó

ż

ku

17.00

Jestem wyczerpana jak zwykła bateria. Czy bycia na luzie to naprawdę

taki problem? Przez parę godzin dawałyśmy Jas korepetycje. Czułam się tak, jakbym

mówiła do osła w spódnicy.

Najpierw wysłuchałyśmy jej wersji. Moim skromnym (ale słusznym) zdaniem to

zawsze wielki błąd. Dla niej pytanie na luzie oznacza, że spyta: „Tom, słuchaj, czy

Georgia podoba się Robbiemu? Czy też raczej jest normalny?”.

Musiałam wykrzesać z siebie całą mądrość, żeby w końcu wytłumaczyć Jas, o co

mi chodzi.

- Mam pomysł - zwróciłam się do niej. - Wiemy, jak świetnie wypadłaś w roli lady

McPalant…

- Tak, dałam z siebie wszystko. Pamiętacie tę scenę, w której wyciągam sztylet i …

O nie, miną trzy miliony lat, zanim Jas przestanie to przeżywać.

Przerwałam jej, przytulając ją tak mocno, że jej głowa znalazła się pod moją

pachą, i powiedziałam:

- Tak, tak, właśnie o to mi chodzi.

Poprosiłam ją, żeby zachowywała się tak, jakby grała w sztuce, i żeby teraz

zrobiła próbę. Uwielbia takie akcje, kiedy może się popisywać.

Rosie zgłosiła się do roli Toma.

- Mam odpowiednie nogi - oznajmiła.

Nagle się zlękłam, że wyjmie z plecaka swoją sztuczną brodę.

- Rosie, czy ty zawsze nosisz przy sobie sztuczną brodę? - spytałam.

- Nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać - odparła.

Narzeczonej wikinga z dnia na dzień coraz bardziej odbija. Nieuchronnie

wkraczamy w Dolinę Psychicznych.

Jas zaczęła dreptać po pokoju, rozgrzewała się coraz bardziej i machała swoją

idiotyczną grzywką w stronę Toma (czyli Rosie z brodą). Nieprawdopodobnie mnie to

irytowało. Byłam już na granicy załamanie nerwowego, więc spytałam:

- Jas, w mordkę jeża, co ty wyprawiasz?

Znowu się nabzdyczyła.

- Wczuwam się w rolę.

- Przecież zachowujesz się tak jak zwykle.

Spojrzała na mnie jak na śmiecia.

- Szukam swojego wewnętrznego ja.

Matko kochana. Jej wewnętrzne na to pewnie sowa.

W końcu je odnalazła i zaczęła szczebiotać do Rosie:

- Tom, znalazłam nornika koło lasu.

background image

Tom/Rosie powiedział (z jakiegoś powodu z francuskim akcentem, pewnie przez tę

brodę):

- Doprawdy, koteczku? Czy chciałabyś… jak to się mówi…pocałować mnie w

brodę?

Jas normalnie się zaczerwieniła i odparła:

- Tom, wiesz, że bym chciała, ale… może na osobności, nie przy wszystkich?

Musiałam zakończyć tę szopkę. Czułam się tak, jakbym oglądała jakiś zboczony

film pod tytułem Dwie psychiczne idiotki w krainie brodatych lesbijek.

- Dalej, dalej - zażądałam.

Zupełnie wytrąciłam Jas z rytmu.

- Wczuwałam się w nastrój - powiedziała. - Poza tym to głupie ćwiczyć bycie na

luzie. Umiem zachowywać się jak luzak.

- No to dlaczego tak się nie zachowujesz?

Zgromiła mnie spojrzeniem, ale kiedy Mabs dała jej żelka, znów wczuła się w rolę.

- Mysiu - Pysiu? - zwróciła się do Rosie, która teraz trzymała fajkę w ustach.

- Oui

?

- Wiesz, tak sobie myślę o Robbiem. Fajnie, że przyjechał, prawda?

- Mais Oui - très, très magnifique

∗∗

.

Nie było sensu kazać im, żeby przestały mówić językiem śabojadów - tym bardziej

że Ro Ro właśnie zaczęła zaplatać sobie warkoczyki na brodzie.

- Dlaczego wrócił? - spytała Jas. - Tęsknił za Anglią i kumplami? Jak myślisz, znów

będzie grał ze Sztywnymi Dylanami?

Spojrzałam na nią ze zdumieniem. Zadała prawie odpowiednie pytanie, całkiem

dyskretnie, i ani słowem się o mnie nie zająknęła. O kurczę.

Ta męka trwała zaledwie cztery i pół godziny. Musiałyśmy przerwać, bo przyszedł

Sven, jodłując.

17.30

Kiedy zadzwonić do Jas? Chyba już zdążyła pogadać z Tomem? Ale

oczywiście powinnam ćwiczyć żelazną dyscyplinę i cierpliwość.

17.31

Zadzwoniłam.

- Jas.

- Co?

- To ja.

- Nie zaczynaj.

- Wcale nie zaczynam.

Oui(fr.) - Tak;

∗∗

Mais oui…(fr.) - o tak, to bardzo, bardzo wspaniale

background image

- No i dobrze.

- Sama widzisz.

- Widzę.

I odłożyłam słuchawkę. Ale jej nagadałam!

Dwie minuty pó

ź

niej

-

Jas, czego się dowiedziałaś?

- Dowiedziałam się, że na podwieczorek będzie jajecznica. Paaaa!

I odłożyła słuchawkę.

Kurczę.

Na szczęście mam swoją dumę i nikt mi jej nie odbierze. Nie będę już zawracać

głowy mojej przyjaciółce Jas, skoro jest taka zajęta pożeraniem jajecznicy.

18.00

Co za męka! Ale dzielnie ją zniosę. Nie poddam się. Nigdy w życiu. Panna

Jajecznica nie będzie miała nade mną przewagi.

18.10

Zadzwonię do Rosie. Poproszę ją, żeby zadyndała do Jajecznicy i

dyskretnie ją o wszystko wypytałam ale nie w moim imieniu.

18.20

Rosie poszła ze Svenem „do kina”, jak tu ujęła jej mama. Jasne. Chyba

na film Numer siedem na skali całowania się.

Nie śmiem poprosić Ellen, Jools czy Mabs, żeby zadzwoniły do Jas, bo one na

pewno się wygadają. To straszne, one w ogóle nie umieją kłamać. Paskudna przypadłość.

19.30

Jak ona mnie wkurza! Jeśli się nabzdyczyła, to na pewno pierwsza nie

zadzwoni.

19.35

Masimo też nie dzwoni. Może rzeczywiście myśli, że jestem psychiczna?

Albo, że złapałam tamten pociąg i wyjechałam na parę dni. W takim razie to no jest

psychiczny.

Skoro już i tak dziś nie wychodzę z domu, to zrobię sobie babskie wieczór -

oczyszczę skórę i położę maseczkę - na wypadek gdybym jutro w drodze do szkoły

spotkała jednego z moich licznych potencjalnych chłopaków.

20.15

O kurczę, wyglądam jakby miała dwa i pół roku. Buzia aż mi się błyszczy i

background image

jest gładziutka jak pupcia niemowlaka. Poza tym dokładnie się wszędzie wydepilowałam -

oczywiście poza głową. Nie chcę mieć „fryzury” jak wujek Eddie.

A skoro już o włosach mowa, to moje mają taki nudny kolor. Zupełnie im brakuje

je ne sais quoi

.

W łazience

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Super, znalazłam jakąś farbę do włosów. Ciepła czekolada. Ładny odcień. Zrobię

sobie kilka pasemek z przodu. Jak to się właściwie mówi? „Pasemek” czy „pasemków”?

Dobra, niech będzie „pasków”.

Wzięłam farbę i poszłam do salonu. Błąd! Mama i tata siedzieli na kanapie, wtuleni

w siebie, i oglądali jakiś stary film z facetami w rajtuzach. Jeden aktor wyglądał zupełnie

jak wujek Eddie w kubraku. Mama powiedziała:

- Obejrzyj z nami Robin Hooda. Doskonały film.

- Mamo, czy mogę pożyczyć trochę twojej farby do włosów?

- Nie.

- Ale…

- Nie.

- Spójrz na moje włosy! Beznadzieja. Wyglądam jak szara myszka!

- Nie.

- Ale…

Wtedy włączył się Vati.

- Georgio, nie, nie i jeszcze raz nie. Nie i kropka.

- Vati, nie pytałam ciebie, tylko swoją kochaną mamusię.

- Ale to moja farba.

Co??? Na litość boską!!! To jego farba do włosów? Nie wystarczy mu to, że

zapuścił sobie kozią bródkę, nosi skórzane spodnie i jeździ cyrkowym samochodzikiem.

Teraz jeszcze próbuje się przemienić w panią Cliff Richard? Albo w panią Paul McCartney?

- Błagam, powiedz, że żartujesz.

- Mówię śmiertelnie poważnie. Bardzo dbam o siebie, co może potwierdzić twoja

mama - odparł i zrobił coś obrzydliwego: złapał mamę za melona, lekko go ścisnął i

zawołał: - Biip - biiip!!!

Mama nie walnęła go w łeb, tylko zachichotała.

- Przestań, chłopczyku.

Ale tata nadal zachowywał się jak wariat.

- Przeżywam drugą młodość - ciągnął. - Farbuję sobie włosy, noszę ster skórzane

spodnie i chętnie bym zaliczył parę klubów. Georgia, które polecasz?

je ne… (fr.) - nie wiem czego.

background image

Myślałam, że zemdleję. Wyobraziłem sobie, jak wpadam w klubie na tatę i jego

żałosnych kumpli. Przy moim pechu pewnie byłabym w towarzystwie Boga Seksu albo

Boga Miłości. Kiedy mój tata próbuje naśladować taniec Micka Jaggera, doprowadza ludzi

do łez - i bynajmniej nie płaczą z zachwytu.

W kuchni

21.00

Muszę zjeść tosta, żeby się uspokoić.

Właśnie smarowałam go masłem, kiedy nagle z kredensu wytknęła głowę moja

młodsza siostrzyczka Libby.

- Cieść, Ginger. Chodź do mojego gniazdka. I to już.

Spojrzałam na nią.

- Libbs, jestem za duża.

- Nie.

- A właśnie, że tak.

Zmarszczyła czoło i zaczęła prychać i cmokać z niezadowoleniem, co pewnie

podpatrzyła u mamy. Wcale mi się to nie podobało. Zmarszczone czoło u Libbs

przeważnie oznaczało, że za parę sekund przeżyję koszmarny ból.

Ale tym razem to nie ja miałam cierpieć. Libby zniknęła w swoim „gniazdku”, z

którego po chwili wyleciała Barbie nurek, a za nią Pan Ziemniak, bobasem (to znaczy

sama głowa) i na koniec, po odgłosach dyszenia, sapania i piszczenia, w powietrzu

poszybował Gordy. Zahamował gwałtownie na suszarce do naczyń, otrząsnął się i

czmychnął przez klapkę w drzwiach.

Libby znowu wytknęła głowę z kredensu i uśmiechnęła się przerażająco.

- No chodź, Ginger… tu jest faaaaaaaajnie.

Matko kochana. A zresztą tego pięknego wieczora i tak nie miałam nic do roboty,

więc równie dobrze mogłam wcisnąć się do kredensu z moją psychiczną siostrzyczką.

Libby spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała:

- Kosiam cię najbardziej na świecie.

Ojeeeej. Ona przynajmniej mnie „kosia” w przeciwieństwie do mojej tak zwanej

przyjaciółki Jas, która dla mnie już umarła, skoro nie potrafi wyświadczyć mi drobnej

przysługi.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Siedzę w ciasnym, ciemnym kredensie. Musiałam złożyć się jak scyzoryk.

Kolanami prawie dotykam nosa. Libby naznosiła jedzenia, co byłoby całkiem fajne, gdyby

nie to, że poczęstowała mnie bananem oblepionym kocią sierścią.

background image

23.00

Dopiero mama zdołała namówić Libby do wyjścia z „gniazdka”, obiecując

jej, że może spać w moim łóżku. Dzięki, mamo.

Libby jak na małą dziewczynkę puszcza potwornie śmierdzące wiatry. Jej bąki są

jak wystrzały z pistoletu i koszmarnie cuchną. Gdyby ktoś zapaliłby wtedy zapałkę, cały

dom wyleciałby w powietrze. I zostałoby jeszcze wystarczająco dużo gazu, żeby na nim

gotować do końca roku.

23.20

A do tego chrapie jak stary chłop. Byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie

fakt, że wcale mi nie do śmiechu.

23.25

Próbowałam ją przewrócić na bok, żeby nie chrapała, za co dostałam w

łeb. Ona nawet przez sen stosuje przemoc fizyczną.

23.30

Ciekawe, dlaczego Robbie wrócił do Anglii. Nie wierzę, że po to, żeby

spotkać się z Nudną Lindsay. Tom na pewno by mi powiedział, że Lindsay podoba się

Rabbiemu. Jestem przekonana, że pisała do niego i udawała miłą dziewczynę. Jak ona

może mu się podobać? Ale cóż, taka jest prawda: chodził z nią, zanim zaczął spotykać się

ze mną. I coś musieli w tym czasie robić, a przecież nie rozmawiali o jej nieistniejącym

czole. Na pewno się całowali. Skoro chodzili ze sobą przez trzy miesiące, to mieli do tego

dużo okazji. Lindsay jasno daje to wszystkim do zrozumienia, bo nie ma za grosz dumy.

Ciekawe, do którego punktu dotarli…

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

To oczywiste, że nie do punktu siódmego(pieszczoty górnej połowy ciała), inaczej

Robbie zorientowałby się, że Lindsay wypycha sobie stanik. Może tak właśnie się stało?!

Bardzo bym chciała.

No, ale wolę już nie myśleć o jej dyndakach. Wynocha z mojej głowy.

Dwie minuty pó

ź

niej

Podobam mu się czy nie?

Minut

ę

ź

niej

On mi się podoba czy nie?

23.40

Moment. Właśnie coś sobie uświadomiłam. Znowu cierpię z miłości. Jak to

możliwe?

background image

Nie zamierzam tego przeżywać po raz kolejny. Mówię stanowcze nie złamanemu

sercu. Jestem wolną kobietą. Taka jedna Emily Plankton przykuła się do policjanta i

rzuciła się pod konia, żebym mogła głosować w wyborach. Nie wolno mi jej zawieść.

23.50

Chociaż to lekka przesada, rzucać się pod konia żeby móc zagłosować.

Minut

ę

ź

niej

Tym bardziej, że zginęła pod kopytami, więc i tak nie mogła wziąć udziału w

wyborach.

Dwie minuty pó

ź

niej

Ja zresztą też nie mogę.

Jak zawsze powtarzam, historia to badziewie.

Północ

Z drugiej strony Masimo powiedział: „Jestem już wolnym mężczyzną”, a

to znaczy, że chce ze mną chodzić. I już. Poszłam do cukierni i dostałam włoskie ciacho.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Ale mogę tez dostać eklerka o imieniu Robbie, jeśli będę wybredna i włoskie

ciacho okaże się za mało smaczne.

Kolejne pi

ęć

minut pó

ź

niej

Niektórzy (nie będę tu wymieniać nikogo po imieniu, ale chodzi mi o Jas) uznaliby,

że jestem zachłanna. To nieprawda. Po prostu mam wybór. Nie zachowuję się jak ta

żałosna Jas, która spotyka się tylko z jednym chłopakiem, bo brak jej charyzmy. Ona

umie wyłącznie szukać sów i wypatrywać norników z odległości stu metrów. I ma

największe gacie na półkuli północnej. I jest największą i najbardziej wkurzającą pacanką

na naszej planecie.

Dwie minuty pó

ź

niej

Tak, mnie Bóg obdarzył paroma talentami.

Minut

ę

ź

niej

O kurczę, ale się przestraszyłam. Kiedy pomyślałam „paroma talentami”,

usłyszałam w głowie głos Dave’a Jajcarza: „I parą fajnych dyndaków”. On jest arogancki

nawet wtedy, kiedy tylko o nim myślę. A to znaczy, że bardzo arogancki.

background image

Arogancki In absentia jak to mówimy na łacinie.

Za każdym razem kiedy o nim myślę, chce mi się śmiać. Właśnie mi się

przypomniało, jak - oczywiście niechcący - zgasił wszystkie światła, kiedy wystawialiśmy

McPalanta i cały Las Dunzynański spadł ze sceny. Boże, jakie to było śmieszne.

Minut

ę

ź

niej

I ten jego boski tekst z gaciami: „Naprzód, rycerze Gandalfa, maszerujcie na

wojnę, z jego figami na sztandarach.

Dwie minuty pó

ź

niej

Albo jak postawił na dachu szkoły tablicę z napisem „NA SPRZEDAś”.

Buachachachacha.

Minut

ę

ź

niej

No już, zamknij się mózgu! Dave Jajcarz nie ma tu wstępu!

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Jeśli zdecyduję się na Boga Miłości, Robbie dostanie zasłużoną nauczkę. Będzie

cierpiał z miłości - tak samo jak ja, kiedy mnie rzucił.

0.30

Przez Boga Miłości nigdy nie cierpiał. No, może tylko wtedy, gdy powiedział,

że za tydzień da mi znać, czy chce się ze mną spotykać.

0.40

Ale to było kiedyś, a teraz spytał: „Czy nadal chciałabyś się ze mną

spotykać?”. To chyba dobrze?

0.45

Dobranoc, Boże Miłości.

0.50

Mam nadzieję, że nie zdziwił się, kiedy próbowałam złapać pociąg z

najbliższego centrum handlowego.

O północy.

A tam przecież nie ma dworca.

1.00

Szczerze mówiąc, nie dałam szansy Robbiemu. Może powinnam chociaż z

background image

nim pogadać, zanim wybiorę ciacho?

1.10

Bo chyba nie chcieliby spotykać się ze mną na zmianę?

Chrrrrrr…

background image

Gilowe Disco

Poniedziałek, 18lipca

8.00

Dziś jest pierwszy dzień reszty mojego życia. Dlaczego więc włosy sterczą

mi na wszystkie strony, jakby piorun we mnie strzelił?

8.10

Mama przyłapała mnie, jak prasowała sobie włosy. No i wielkie halo.

Zupełnie jakby pierwszy raz w życiu widziała żelazko. Boże, ale zaczęła marudzić. A do

tego zrobiła się czerwona na twarzy.

- Zanim skończysz dwadzieścia pięć lat, twoje włosy będą wyglądały jak z nylonu!

- Mamo, co mnie to obchodzi, jak będę wyglądać w wieku dwudziestu pięciu lat?

Wtedy już i tak kompletnie zeświruję, jak ty.

Gdybym nie wykazała się refleksem i nie wykorzystała swoich akrobatycznych

umiejętności, odniosłabym poważne rany od szczotki do włosów, którą we mnie rzuciła.

Ona jest strasznie rozchwiana emocjonalnie.

8.20

Szukam w kuchni czegoś do jedzenia. Na szczęście z tostera wystaje

grzanka. Oj, jak dobrze. Posmarowałam ją masłem i zjadłam. Bycie Boginią Seksu

niesamowicie zaostrza apetyt.

Do kuchni wtoczył się Vati. Nawet się nie przywitał, tylko od razu wrzasnął:

- Dlaczego jesz mojego tosta?!

- Tato, spójrzmy prawdzie prosto w oczy. Zjadłeś już wystarczająco dużo tostów w

swoim życiu. Część zatrzymała ci się nad spodniami.

Jak zwykle kiedy ktoś (czyli ja) próbuje potraktować temat lekko i z poczuciem

humoru, tata zaczyna się wpieniać.

Mama usiłowała włożyć Libby ogrodniczki, ale moja siostrzyczka trzymała w ręce

garść lizaków i nie chciała ich puścić.

- Connie, skąd u naszej córki tyle agresji? Jesteś dla niej zbyt pobłażliwa.

- Wiem - powiedziała mama. - Georgia właśnie próbowała wyprasować sobie

włosy.

Tata zapomniał o toście i zaczął się mądrzyć na temat pielęgnacji urody. Tak się

składa, że to ostatnia osoba, która powinna się wypowiadać w tej kwestii.

- Georgia, odbiło ci czy jak? Zobaczysz, skończysz jak wujek Eddie.

- Jasne. Przemienię się w łysego wariata na motorowerze, bo chciałam

wyprostować sobie włosy. Trzeba ostrzec wszystkie kobiety.

background image

8.30

Nie cierpię swoich rodziców. Zachowują się jak dzieci.

8.35

I są tacy egocentryczni. Nie rozumieją, że ich życie już się skończyło, a ja

mam aż dwa ciacha do wyboru.

8.36

Już prawie jestem pod domem Jas. Muszę emanować spokojem i

serdecznością. Zapomnę o incydencie z jajecznicą i będę dla niej miła - wtedy na pewno

powie mi wszystko, czego się dowiedziała.

8.40

Kiedy dotarłam pod jej furtkę, tylko mignęła mi w oddali. Sama poszła do

szkoły. Nadal jest nabzdyczona. Oczaruję ją swoim wdziękiem.

Przyśpieszyłam kroku, aż ją dogoniłam. Uśmiechnęłam się słodko i wzięłam ją pod

pachę.

- Cześć, Jas, złotko ty moje.

Strząsnęła moją rękę.

- Nie wieszaj się na mnie. Nie wciągnę cię na wzgórze tylko dlatego, że jesteś

zmęczona.

- Nie jestem zmęczona, tylko się cieszę, że cię widzę, świrnięta laseczko w

wielkich gaciach.

Połaskotałam ją pod brodą, ale wszystko na nic. Zatrzymałam się więc, stanęłam

przed nią i spojrzałam jej prosto w oczy.

- Jas, wiesz, że cię kocham.

Zrobiła się czerwona jak burak. Jacyś chłopcy z liceum Foxwooda, którzy jak

zwykle leźli za nami, zaczęli wołać:

- Hej, laski, może się pocałujecie?

A któryś dodał:

- Czy mogłybyście nam pokazać piersi?

Matko kochana.

Jas zaczęła jak jakaś głupia machać grzywką.

- Wszystko przez ciebie.

Resztę drogi do szkoły pokonałyśmy w bezpiecznej odległości od siebie. Przez cały

ten czas przepraszałam ją - tak wzruszająco, jak tylko potrafię.

- Jas, błagam wybacz mi. Dowiedziałaś się czegoś? Wiem, że tak, bo jesteś

bardzo, bardzo mądra. I masz same szóstki z biologii i … i w ogóle.

Kiedy szłyśmy do szatni, zaczęła się łamać.

- Rzeczywiście rozmawiałam z Tomem. Na luzie, chociaż ty oczywiście uważasz, że

tego nie potrafię.

background image

- Jas, zawsze uważałam, że jesteś mistrzynią luzu. Nie zapominaj, że wiedziałam

cię w gaciach od piżamy. Byłaś wtedy bardzo zrelaksowana i na luzie.

Kiedy rozległ się dzwonek na apel, zobaczyłam, że idą do nas dyżurne, napuszone

jak paw.

- Błagam się na wszystkie świętości, zdradź mi, co powiedział Tom.

- No cóż, powiedział, że …

- Tak?

- Powiedział, że … że nic nie wie.

- Słucham?

- Robbie zrobił sobie przerwę w podglądaniu torbaczy a Kranie Kangurów, ale nie

wiadomo, jak długo zostanie w Anglii.

I to wszystko? Tylko tyle dowiedziała się Inspektor Jas ze Scotland Yardu? Miałam

ochotę kopnąć ją w nogę, ale w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że to moja

najlepsza przyjaciółka, więc uśmiechnęłam się z „zainteresowaniem”.

- Tak więc nie wiem, czy mu się podobasz, czy nie… - zaczęła Jas.

W tej chwili koło mnie stanęła Nudna Lindsay i jej pomagiera, czyli Zdumiewająco

Tępa Monica. Lindsay ufarbowała sobie odrosty. Boże, jaka ona kiczowata i durna. Długie

włosy tylko przyciągają wzrok do jej nieistniejącego czoła i ogólnej patykowatości.

Zmusiłam się do wesołego śmiechu i spojrzałam na czoło Lindsay tak, jakby Jas

właśnie opowiedziała mi jakiś świetny dowcip.

- Z czego się śmiejesz, Nicolson? - spytała Lindsay. - Czyżbyś właśnie przejrzała

się w lustrze?

Ale beka! Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Cha, cha, cha. Zdumiewająco Tępą

Monicę jednak rozbawił ten żart, bo chichotała i rżała jak koń.

- Lindsay, twoje włosy wyglądają niesamowicie naturalnie - zauważyłam. -

Naprawdę bardzo ci do twarzy w tej fryzurze. Podkreśla zwłaszcza twoje kolana.

Lekko zaczerwieniła się w okolicach uszu i mruknęła:

- Świrusa.

Urocze. Absolutnie urocze. Kiedy szłyśmy do klasy, powiedziałam do Jas:

- Urocze. Absolutnie urocze. Jak chłopak chciałby się z nią spotykać?

W Kwaterze głównej Dru

ż

yny Asów

Na przerwie

Rosie zrobiła z gumy do żucia wielkiego balona, który pękł i rozklapciał się jej na

nosie. Ale jaja! Wyglądała, jakby z nosa zwisał jej ogromny gil.

- Patrzcie, jak fajnie się buja - powiedziała. - Mogłabym nim kołysać w rytm

jakiejś piosenki. Takie gilowe disco. Zaśpiewajcie coś skocznego, to zrobię próbę.

background image

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Pomimo złamanego serca myślałam, że umrę ze śmiechu. Właśnie powstał nowy

gatunek tańca: gilowe disco. Tańczy się je w rytm melodii z serialu EastEnders: gil na

lewo, gil na prawo, pełny obrót, ramiona w górę, gil do przodu, mach - mach - mach,

dłonie na ramiona, wyrzut nogi w lewo, mach - mach - mach, pełny obrót i opadnięcie na

ziemię.

Idealne pod każdym względem.

Kiedy wlokłyśmy się na parę godzin nudy i depresji, powiedziałam do dziewczyn:

- Myślę, że Herr Kamyer w ogóle nie zauważy, że przez cały niemiecki gile zwisają

nam z nosa aż do pasa. A jeśli zauważy, możemy udawać, że mamy straszny katar.

Dziewczyny, gumy do buzi i żujemy!

Na niemieckim

Ludzie, to był normalnie czad! Na niemieckim tłumaczyłyśmy teksty z podręcznika.

Rodzina Kochów znowu pojechała na wycieczkę i jak zwykle zabrała ze sobą tony

jedzenia. Ilustracje robił chyba jakiś ślepy. Pani Koch wygląda zupełnie jak Herr Kamyer

w sukience. Nigdy nie mam ich dosyć. Zamierzam wręcz napisać do autora podręcznika

(pana A.Schmidta, poważnie, nie żartuję) i spytać, gdzie naprawdę mieszkają ci

Kochowie. Podziękowałabym im w liście za tę wspaniałą rozrywkę, którą nam zapewniają.

Podniosłam rękę, żeby zadać pytanie na ich temat.

Herr Kamyer powiedział:

- Jah

, Georgia?

- Herr Kamyer, na jednej z ilustracji przedstawiającej Kochów zauważyłam coś

dziwnego. Wygląda to jak mała kupa na talerzu. Coś mi tu nie gra.

Herr Kamyer zamrugał za szkłami grubymi jak denko butelki.

- Georgia, przynieś, proszę podręcznik und

∗∗

wszyscy to zobaczymy.

Udałam, że kicham w chusteczkę, i szybko przykleiłam sobie do nosa gila z gumy

do żucia. Podeszłam do jego biurka z gumowym gilem rozklapcianym na całym nosie.

Herr Kamyer nic nie zauważył. Jego tak bardzo obchodzi nauczanie, że aż żal.

Chyba naprawdę wierzy, ze chcemy się uczyć.

Położyłam przed nim podręcznik otwarty na stronie z rysunkiem przedstawiającym

rodzinę Kochów i pokazałam mu kupę na talerzu.

- Ach, Georgia, przecież to der Spanferkel

∗∗∗

… och ja … kiedy byłem młody, często

jeździliśmy do lasu i śpiewaliśmy piosenki przy ognisku. Wspaniała zabawa. Wam też na

pewno by się spodobała.

Jah, ja(niem.) - tak.

∗∗

Und(niem) - i.

∗∗∗

Der Spanferkel(niem.) - pieczone prosię.

background image

Nadal trzymałam chusteczkę przy nosie. Herr Kamyer nagle zaczął nucić:

- Podaj mi zapałki und komt mit mną nad der liebe Rhein

∗∗∗∗

.

Zdjął zaparowane okulary i zaczął je starannie przecierać. Płakał czy jak? Kto wie?

Zresztą kogo to obchodzi? W każdym razie skorzystałam z okazji i na dobre rozbujałam

gila. I nawet odtańczyłam za plecami Herr Kamyera krótkie gilowe disco, a zanim

skończył wycierać okulary, szybko znów przyłożyłam chusteczkę do nosa.

Kiedy wróciłam do swojej ławki, wszystkie dziewczyn zaczęły spontanicznie

klaskać. Herr Kamyer myślał, że to brawa dla jego durnej piosenki o ognisku, i ukłonił

się. Chyba tylko Niemcy są kompletnie pozbawieni poczucia humoru.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Niestety, on naprawdę uwierzył, że uwielbiamy, jak wspomina swoje wycieczki.

Chyba z milion lat opowiadał nam o nich. Jak to śpiewali o gotowali nad ogniskiem.

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej

Wymieniamy między sobą liściki. Rosie napisała:

Kochane wariatki!

Musimy opracowa

ć

punktacje dla numerów z gilami. Gee dostaje 5

punktów za dyndanie gilem tuz nad głowa Herr Kamyera. Podobne akty

odwagi b

ę

d

ą

równie

ż

warte 5 punktów. Ta, która pierwsza uzbiera 20

punktów, dostanie za friko 20 ciastek z galaretka.

Buziaki,

Ro Ro - stylistka gwiazd

Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto musi zepsuć całą zabawę. Jas stwierdziła,

ze to głupie i dziecinne. Ciekawe, że uważa tak osoba, która dosłownie całuje się z

sowami.

Ellen jak zwykle bredziła jak potłuczona. Nawet w listach. Napisała:

Czesc dziewczyny, to ja!

Yyy… jesli chodzi o gilowe disco, to wiecie, sama nie wiem. Bo co jesli, bedziemy mialy przez to

klopoty?

Jak myslicie, e?

∗∗∗∗

Und komt…(niem) - i chodź ze mną nad kochany Ren.

background image

Yyy… to pisalam ja, Ellen.

Buziaki.

W drodze na francuski

Jas i Ellen utworzyły obóz opozycyjny o bojkotują gilowe disco! Jak słowo daję!

Mogłyby wreszcie dorosnąć!

Na Francuskim

O, w mordkę jeża! Rosie zwycięża, bo zakołysała gilem nad głową Madame Slack,

która sprawdzała jej pracę domową. Starałyśmy się nie śmiać, ale Madame Slack chyba

coś wyczuła, bo nagle podniosła głowę i nieomal dostała sztucznym gilem w oko Wtedy

Rosie wciągnęła gila do ust i zaczęła go żuć. Madame Slack się wkurzyła i Rosie musi za

karę zostać po lekcjach.

16.10

Kiedy szłam korytarzem, zobaczyłam twarz Rosie w oknie. Przycisnęła nos

do szyby, który się rozpłaszczył i wyglądał jak świński ryjek. Przezabawne. Wymówiła

bezgłośnie „Kocham was” i zniknęła mi z oczu.

W moim pokoju

18.00

Leżę w łóżku. Nie dzwoni żaden z moich potencjalnych chłopaków. Siedzę

tu sama jak ten palec. Ostatnio nawet Dave do mnie nie dzwoni, żeby pogadać jak

kumpel z kumpelką. Rodzina Wariatów poszła na jakieś żałosne przyjęcie i teraz pewnie

doprowadzają ludzi do szału swoimi dziwnymi przemyśleniami i ogromnym tyłkiem taty.

18.30

Może pójdę wcześniej spać? Porządny sen dodaje urody. Muszę o siebie

dbać, bo w każdej chwili mogą przyjść wszyscy moi chłopcy.

Ciekawe, co teraz robią.

A może wszystko sobie ubzdurałam? Może Masimo wcale nie chce ze mną chodzić?

Może tylko chce się ze mną całować? Albo myśli, że nadal jestem zakochana w Robbie, i

to go zniechęca? Może ma rację, a ja nadal kocham się w Robbie? Może… powinnam do

niego zadzwonić?

18.40

Łubudu! Aaaaaa! Matko, co znowu tam się dzieje?

Usłyszałam uroczy głos mojego ojca:

background image

- Cholera jasna, ten przeklęty kot znowu wbił pazury w mój tyłek!

śycie w moim domu to czysta rozkosz. Panuje to tak dystyngowana atmosfera jak

w Dumie i uprzedzeniu Jane Austen. Będę udawała, że śpię. Ale oczywiście nikt się tym

nie przejmie. Prosiłam, żeby szanowali moją prywatność, ale na pewno…

Oczywiście. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem.

- Mamo, śpię - mruknęłam.

- To znaczy, że nie chcesz tego listu?

Usiadłam na łóżku.

- Jakiego listu?

Podała mi kopertę.

- Tego. Leżał na wycieraczce. Schowałam go do torebki i zupełnie o nim

zapomniałam. Pewnie ktoś przyniósł go osobiście bo na kopercie jest twoje imię.

- Dawaj! Nie wolno przetrzymywać listów Jej Wysokości, czyli moich.

- Jak myślisz, kto go przyniósł?

- Pewnie Święty Mikołaj. Albo ktoś z zaświatów. Mamo, nie mam pojęcia, bo ciągle

go trzymasz.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Wreszcie sobie poszła. Ociągała się trochę, mając nadzieję, że dowie się, od kogo

dostałam list. Rozglądała się po pokoju i plotła bzdury w stylu: „A co moja skórzana

kurtka robi w twojej szafie? I moja torebka od Chanel?” Zupełnie od czapy. Cmokała z

niezadowoleniem jak jakiś cmoczak w ataku cmokania. Ale byłam twarda. Patrzyłam

tylko na nią bez słowa, więc w końcu się zmyła.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Tak się denerwuję, że aż boję się otworzyć ten list. Moje imię jest napisane

drukowanymi literami, więc nie rozpoznaje charakteru pisma.

A jeżeli to Masimo pisze, że widział, jak uciekam jak jakiś świr, i doszedł do

wniosku, że jednak woli pozostać wolnym mężczyzną?

A jeżeli to Robbie pisze, że zawsze mnie kochał, i pyta, czy zostanę jego

ukochaną?

A jeżeli to Oscar, kandydat na Tępaka, chce mnie zaprosić na randkę na tor

wrotkarski?

A jeżeli to… och, zamknij się, mózgu!

Dwie minuty pó

ź

niej

Ksiądz z naszej parafii Mówcie - Mi - Arnold zawsze powtarza, że jeśli ktoś ma

kompletny mętlik w głowie, powinien zadać sobie pytanie: „Co na moim miejscu zrobiłoby

background image

Dzieciątko Jezus?”.

Dwie minuty pó

ź

niej

Nie wiem, jak to ma sens, bo przecież tata Dzieciątka Jezus to potężny ktoś, kto

wie wszystko o wszystkich i widzi nas nawet wtedy, kiedy siedzimy na kiblu. Skoro

Wszechmocny nad wszystkim panuje, to wie też, kto napisał ten list i jak brzmi jego

treść, i wcale nie musi go otwierać. Jaki jest więc sens pytać, co na moim miejscu

zrobiłoby Dzieciątko Jezus?

W sumie całe życie to jedna wielka zagadka i ryzykowna gra w ruletkę. Dlaczego

ciągle musimy się czegoś domyślać? Dlaczego Pan B. nie może nam od razu wszystkiego

powiedzieć, żebyśmy nie musieli siedzieć i główkować?

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

A jeżeli w liście znajduje się tylko jedno słowo od Masimo: Arrivederci

?

Albo wyjaśnienie od Robbiego: „Cześć, Georgia. Przestań za mną łazić, bo się

ośmieszasz. Zakochałem się w pewnej torbaczce, którą poznałem w Krainie Kangurów, i

tylko dla niej gram na gitarze, stojąc w rzece. Skomponowałem dla Gayleen (tak ma na

imię moja ukochana) piosenkę, której tekst dołączam. Jej tytuł: Jesteś moją torbaczką,

włochatą całowaczką, dla ciebie chcę żyć i o tobie śnić, o ma piękna kangurzyco, niech

ucałuję twe kosmate lico”.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Właściwie nigdy nie dostałam od Robbiego listu miłosnego. W pierwszym napisał,

że mnie rzuca i żebym się zainteresowała Dave’em Jajcarzem.

Dwie minut pó

ź

niej

Mam wielką ochotę zadzwonić teraz do Mistrza Podjarki. Potrzebuję jego rady!

Niestety, odkąd zaczął się spotykać z Emmą, coś się między nami popsuło. Emma jest

taka miła, że aż mnie przeraża.

Może właśnie dlatego z nią chodzi? Bo jest taka miła, że Dave boi się ją rzucić?

A może po prostu lubi miłe dziewczyny? W sumie to ona ma całkiem ładne włosy.

I nos. Okropnie mnie to irytuje.

I jest dla mnie bardzo miła.

Co mnie wkurza na maksa.

Arrivederci (wł.) - żegnaj.

background image

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

A może powinnam intensywnie wpatrywać się w kopertę, użyć swych potężnych

telepatycznych mocy i wyczuć, co jest napisane w liście? Kiedyś w telewizji widziałam

takiego świra w koszuli z falbankami, który powiedział, że każdy z nas posiada moc,

którą może uwolnić.

Wpatruję się w kopertę i koncentruję.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Już mi oczy łzawią. No super, pewnie zaraz oślepnę. Teraz, jeśli otworzę list,

nawet nie będę wiedziała, kto go napisał.

Minut

ę

ź

niej

No, już trochę lepiej. To ważna nauczka dla nas wszystkich: nigdy nie ufaj ludziom

w koszulach z falbankami, którzy ubierają się tak wcale nie dla jaj.

Minut

ę

ź

niej

Dobra, wymięłam. Otwieram kopertę.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

List brzmiał następująco:

Cześć, Georgia!

Ponieważ w sobotę śpieszyłaś się na… hmmm… pociąg, nie zdążyliśmy pogadać. Skoczyłabyś

jutro ze mną na kawę? Będę czekał o 19.30 na końcu East Street. Pogadamy, powspominamy. Obiecuję,

ż

e nie przyniosę zdjęć owiec. Jas mi mówiła, że masz alergię na dziką naturę.

Robbie.

O kurczę. Nadal nie wiem, co o tym myśleć. To dobrze czy źle? Cieszę się, że to

list od Robbiego? Dlaczego Masimo się ze mną nie skontaktował? Co Robbie rozumie

przez „skoczenie na kawę?”? W języku chłopców to prawie to samo co „nara”.

Minut

ę

ź

niej

Czy „skoczenie na kawę” oznacza „napijemy się kawusi”, czy „zaczniemy od kawy,

a skończymy na punkcie siódmym”?

Muszę zadzwonić do Jas.

background image

Odebrał jej tata. Kurczę. Jeszcze nigdy nie rozmawiałam z nim przez telefon.

Zawsze tylko widziałam, jak pali fajkę i czyta gazetę, albo wychodzi w swoich porządnie

wypastowanych butach. Tak właśnie powinien się zachowywać każdy ojciec - palić fajkę,

siedzieć cicho i często wychodzić z domu. Czy mój tata odpowiada temu ideałowi? No

raczej nie.

W końcu do telefonu podeszła Jas.

- Czego?

- Dlaczego się tak do mnie odnosisz?

- Niby jak?

- Jas, nie zaczynaj. Dostałam list od Robbiego.

- O. Rzucił cię?

- Nie.

- Naprawdę? O kurczę. Byłam pewna, że tamta twoja ucieczka zupełnie go

zniechęciła. Naprawdę bardzo dziwne.

- Zaprosił mnie na kawę.

- O kurczę.

- Jas, znasz jakieś inne słowa oprócz „o kurczę”?

- Tak.

- Na przykład jakie?

- Słucha, muszę kończyć, bo Tom właśnie wychodzi i nie zobaczymy się przez

siedemnaście i pół godziny.

Matko kochana.

Cztery minuty pó

ź

niej

Leżę w łóżku i próbuję skupić się na wartościach wyższych.

Ciekawe, do którego punktu na skali całowania się dotarli Jas i Tom. Jakoś

wcześniej mnie to nie interesowało.

Dla dobra nauki przesłucham dziewczyny z Drużyny Asów i zorientuję się, czy

trzeba dodać nowy punkt powyżej całowania ucha.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Właściwie to nie wiem, dlaczego się tak przejmuje. Jeśli chodzi o mnie, to mogłoby

nie być tej całej skali całowania się. Ja tam się z nikim nie całuję, co brzmi dość dziwnie,

zważywszy, że wszyscy chłopcy na mnie lecę i mam dwóch, a może i więcej

potencjalnych Bogów Miłości.

W sumie to kiedy ostatnio się całowałam? (Nie licząc przypadkowych pocałunków z

języczkiem z moją siostrzyczką). Może już zapomniałam, jak to się robi? Lepiej sobie

przypomnieć, bo powinnam być zawsze zwarta i gotowa.

background image

Jak leciało to durne ćwiczenie, które polecała Jazzy? Aha, już wiem. Wydąć,

rozluźnić, wydąć, rozluźnić.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

To szalenie wyczerpujące.

Dwie minuty pó

ź

niej

Mam nadzieję, że od tych ćwiczeń nie zacznę wyglądać jak Mark Wielka Japa.

Lepiej nie przedobrzyć. Który chłopak chciałby się umawiać z wielorybem?

Kiedy ostatnio całowałam się z Bogiem Seksu? I gdzie jest jego ostatni list z

Krainy Kangurów?

Minut

ę

ź

niej

O, już wiem, położyłam go na szafie, bo to jedyne bezpieczne miejsce w moim

pokoju.

Minut

ę

ź

niej

Dlaczego kot zjadł ten list? No dlaczego? Przecież nie z głodu. Od zadawania

takich pytań można szybko wylądować w wariatkowie. Dlaczego kto jedzą pająki? O, to

kolejne z takich pytań. Przecież pająki nie są chyba zbyt pożywne, co? Poza tym Angus

właściwie ich nie zjada, tylko trzyma je w mordce, a w jej kąciku dyndają pajęcze nóżki.

Ohyda.

Dwie minuty pó

ź

niej

Udało mi się odczytać strzępki przeżutego listu. Poza tym znalazłam swoje

zaginione pióro. Również dokładnie przeżute.

Może Angus i Gordy piszą książkę pod tytułem Jak wkurzyć swojego właściciela?

1.

Chowaj jego rzeczy i je przeżuwaj.

2.

Jeśli przemokłeś na deszczu do suchej nitki, wskocz właścicielowi na kolana

i wytrzyj się do sucha o jego spodnie.

3.

Siedź nieruchomo na murku i wgapiaj się w niego bez mrugnięcia okiem.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Z listu Rabbiego udało mi się odczytać tylko tyle:

„Tom mi opowiedział o Twoim

wspaniałym tańcu do melodii YMCA… jesteś bardzo sympatyczną skończoną świruską”.

Spodziewałam się większego wyrafinowania.

background image

20.20

Puszczę sobie płytę, którą nagrał specjalnie dla mnie przed wyjazdem do

Krainy Kangurów.

20.45

O nie, nie mam zamiaru leżeć z głową na jego kolanach i słuchać, jak mi

śpiewa „Nie ma mnie tam”. Przypomniała mi się taka scenka z parku przed jego

wyjazdem. Mogłabym mu zajrzeć głęboko do nosa. Gdybym patrzyła. A nie patrzyłam, bo

przez cały czas miałam zamknięte oczy i kiwałam głową w rytm muzyki.

Dwie minuty pó

ź

niej

O, przypomniało mi się coś jeszcze. Wtedy wyskoczył mi wielki pryszcz na brodzie.

No super, zawsze kiedy myślę o pryszczach, chwilę potem mi jakiś wyskakuje.

Minut

ę

ź

niej

Nie powinnam się tak napinać: pryszcze tylko na to czyhają. Spokojnie,

spokojnie… Ommmm…

Trzy minuty pó

ź

niej

Mój kudłaty zjadacz listów Angus i jego dojrzewający syn Gordy postanowili

dotrzymać mi towarzystwa w łóżku. To miłe, kiedy tak leżą, przytulone do mnie, i słodko

mruczą. Wyjątkowo są rozespane i spokojne.

No to dobranoc, Wasz Kociak się odmeldowuje.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Już sobie pospałam. Inni ludzie mają kochane zwierzątka, a ja mam kudłate świry.

Zaczęły sobie mościć legowisko na łóżku, a potem ugniatać mnie przednimi łapami,

jakbym była ciastem drożdżowym.

Jeśli szybko nie zasnę, rano będę wyglądała jak śmierć na chorągwi. Musze kilka

razy powtórzyć mantrę uspokajającą. Ommmm… Ommmm…

O Boże. Do mojej świątyni dumania wtargnęła mama, trzymając na ręku pomiot

szatana w nocnej pieluszce i w opasce z puchatymi uszami na głowie.

- Co znowu - spytałam. - Czego wy ciągle ode mnie chcecie?

Bosko. Libby wylądowała w moim łóżku, bo beze mnie nie chce zasnąć.

- Mamo, z pewnością istnieje jakaś ustawa zabraniająca takiego zagęszczenia

osób na metr kwadratowy. Założę się, że nawet w krajach Trzeciego Świata nie śpi aż

tyle osób w jednym łóżku.

- Nie wygłupiaj się, tylko poczytaj jej coś przed snem.

Libby z czułością walnęła mnie w nos jakąś wielką księgą, przytuliła się do mnie i

background image

zepchnęła Gordy’ego z łóżka, który z hukiem spadł na podłogę. Wkurzył się na maksa.

Zaczął się drzeć, jeżyć i zaatakował nocną lampkę, a potem wskoczył z powrotem na

łóżko i wczołgał się pod kołdrę. Wystawił głowę między mną a książką i splunął mi prosto

w twarz. Matko kochana.

- Jaaaak wygodnie - Libby aż zamruczała. - No, citaj, citaj. O Ciuszku. Szybko.

Jestem niewolnicą w tej rodzinie świrów i kudłatych kotopatów.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

O kurczę, myślałam, że Heidi jest nudna - jak okiem sięgnąć nic tylko ser, kozy i

zrzędliwe dziady - ale Kopciuszek bije ją na głowę. Oto jej historia: Kopciuszek mieszka z

brzydkimi przyrodnimi siostrami, które jej nienawidzą, bo jest ładna. W sumie trudno im

się dziwić. Jak tak patrzę na tego ślicznego Kopciucha, to sama miałabym ochotę zrobić

jej kocówę.

Przeczytałam bajkę jak najszybciej, żeby mieć już to z głowy. „Kopciuch sprząta.

Jakiś przystojniak w peruce zaprasza brzydkie siostry na bal. Kopciuszek nie może iść, bo

łazi w szmatach, ale pojawia się jakaś szurnięta kobita za skrzydłami i przemienia jej

łachy w suknię balową, a koty, myszy i dynię, w karetę i konie. Męczydusza (czyli

Kopciuszek) tańczy z jakimś przystojniakiem w peruce (nie tym pierwszym), wychodzi o

północy, przymierza pantofelek i wychodzi za Księcia Perukę. Koniec bajki”.

Libby przez cały czas śmiała się, jakby jej kompletnie odbiło. Nie wiem z czego i

nawet nie chcę wiedzieć. Nieodpowiedzialni ludzie (jak moja mama) czytają dzieciom

takie rzeczy, a potem się dziwią, że ich dzieci są szalone i upaprane w kociej karmie - jak

moja siostra.

Oczywiście potem musiało dojść do aktów przemocy, bo Libby zapragnęła nagle

przemienić Angusa w konia i zaczęła go tłuc „czarodziejską różdżką”, czyli moją

tenisówką.

No cóż, wazon w dzierganym futerale, który dostałam od Maisie, dziewczyny

mojego dziadka, już należy do przeszłości. Angus wskoczył na parapet (niezupełnie jak

koń) i zaczął tam świrować. Porozrzucałam po całym pokoju moje płyty, zdjęcia i właśnie

ten wazon.

Jak mam stworzyć zdrową relację z chłopakiem, skoro w moim domu panuje taki

chaos?

Wtorek, 19 lipca

W stalagu

Rano dosłownie musiałam wyprasować sobie twarz. Spałam z twarzą w poduszce,

bo bardzo mnie wyczerpały te nocne zajścia. Nos mi się rozpłaszczył jak rozdeptana

background image

meduza. Musiałam zrobić sobie ciepły okład, żeby odzyskał mniej więcej normalny

kształt. Dobrze chociaż, że dziś mamy niemiecki, to będę mogła spokojnie zrobić sobie

wstępny makijaż.

W szatni

Powiedziałam Jas o liście od Robbiego.

- Dlaczego mu nagadałaś, że nie cierpię dzikiej natury?

- Bo nie cierpisz.

- Nieważne. Trzeba my było wskazać moje liczne zalety, a nie gadać bzdury.

- A jakie ty masz zalety?

Chyba będę musiała ją zamordować, ale nie na apelu, bo dzisiaj na posterunku

stoi Sokole Oko. Ona się żywo nienawiścią do nas. Na pewno co rano wstaje w

okrzykiem:

„Nienawidzę tych dziewuch, nienawidzę! Nic na to nie poradzę. Po prostu ich

NIENAWIDZĘ!!!”.

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

Na miłość boską, co ta Chuda znowu bredzi? O co jej biega? Nie wystarczy, że

musimy wstawać skoro świt, czyli o ósmej rano, ubrać się, przyjść do szkoły, przez cały

dzień się nudzić, dołować, a potem jeszcze często zostawać za karę po lekcjach? Nie, ona

nas musi jeszcze dobić tym ględzeniem. Dlaczego? Co nas to obchodzi, że …

I wtedy usłyszałam przerażające słowa:

- W ostatnim tygodniu semestru klasa dziesiąta A jedzie na wspaniałą wycieczkę

edukacyjną.

Co? Co???

Ze zgrozą spojrzałam na dziewczyny, a one spojrzały na mnie.

Chuda z podekscytowania cała się trzęsła jak galareta. Jej dyndali dosłownie

tańczyły charlestona. Osobno.

- Na tej wspaniałej wycieczce poznacie tradycję, którą krzewimy u nas w szkole.

Herr Kamyer wpadł na świetny pomysł, kiedy klasa dziesiąta A zainteresowała się jego

wyprawami do niemieckich lasów. Jestem pewna, że ta niespodzianka sprawi wam wiele

radości. W następny poniedziałek nie macie lekcji. Pojedziecie szkolnym autobusem do

pięknej doliny Cow and Calf i przenocujecie tam pod namiotami. Zaraz rozdam wam

dokładne informacje, które macie przekazać swoim rodzicom. Wieczorami panna Wilson,

która zgodziła się asystować Herr Kamyerowi, będzie uczyła was różnych gier i piosenek,

które śpiewała w młodości. Prawda, że zapowiada się na wspaniałą przygodę? śałuję, że

sama nie mogę pojechać.

Normalnie odebrało nam mowę. Rosie udała, ze mdleje, co wyglądało strasznie

background image

śmiesznie. Nudna Lindsay od razu do nas podbiegła i powiedziała:

- Wstawaj, pajacu.

- Ojej, gdzie ja jestem? - jęknęła Rosie. - W niebie? Czy jesteś aniołem?

- Na pewno bardzo się ucieszysz, kiedy po lekcjach będziesz musiała popracować

w przyszkolnym ogródku.

Rosie w cudowny sposób natychmiast ozdrowiała.

- Troszkę sobie poleżałam i już czuję się o wiele lepiej.

Lindsay się zmyła. Jak ja jej nie cierpię. Nienawiść do niej dodaje mi energii.

W Kwaterze głównej Dru

ż

yny Asów

Na przerwie

Postanowiłam: za żadne skarby nie pojadę na tę wycieczkę. Nie, nie i jeszcze raz

nie.

Poinformowałam o tym dziewczyny.

- A ja myślę, że może być fajnie - odezwała się Jas.

Spojrzałam na nią bez słowa.

- Powiedziałam Herr Kamyerowi, że w tym czasie wypada mi okres - oznajmiła

Rosie. - bo on na sam dźwięk tego słowa zawsze wpada w panikę i robi się czerwony jak

burak. Ale tym razem odparł tylko: „Ach, uprzedź o tym pannę Wilson. Ona zajmuje się

kobiecymi sprawami”. A jej wolałam tego nie mówić, bo pewnie zaczęłaby mi opowiadać,

co ona robi w takich wypadkach, a wtedy bym umarła.

- Musimy opracować jakiś plan - mruknęłam. - Może powinnyśmy mieć wypadek?

- Jaki wypadek? - spytała Mabs.

- Mogłybyśmy wpaść do dołu.

- Jakiego dołu? - zdziwiła się Jools.

- No, możemy same go wykopać.

- Wykopać dół i potem do niego wpaść?

- Tak.

- Świetny pomysł - przyznała Rosie. - Kompletnie szurnięty, nawet jak na ciebie.

- A może wiecie… no… tego… będzie całkiem… yyy… - wydukała Ellen.

- Dennie? - dokończyłam.

- Nie, może… eee… będzie całkiem fajnie?

O zgrozo, perspektywa wyjazdu na wycieczkę wcale ich nie przeraża. One myślą,

że tam może być „fajnie”!

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Omówiłyśmy scenariusz „kawy z Robbie”.

- Czyli chce z tobą „pogadać’ - powiedziała Rosie. - ale przysłał ci list, więc to

background image

poważna sprawa, bo inaczej po prostu by zadzwonił, prawda?

Pokiwałam głową.

- Aha… aha…

- Kiedy się spotkacie, pozwól mu się wygadać - doradziła mi Jools. - Nie zasypuj

go od razu swoimi sprawami.

- Aha… aha… - Znowu pokiwałam głową.

- Georgia, dlaczego kiwasz głową jak piesek w samochodzie? - spytała Jas.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

To niesłychane, jaką ulgę przynosi mi zrobienie Jas pokrzywki.

15.00

Udało mi się przestać myśleć o „kawie” z Robbie, bo zajęłam się

malowaniem paznokci, a potem zaczęłam kolorować litery „o” w Durnych Nadziejach

Karolka Dickensa.

16.20

Kiedy popędziłam do domu, cała Drużyna Asów zasalutowała mi na

szczęście.

- Czyli jednak to Robbie ci się podoba? - spytała Jools.

- Jest na mojej liście - odparłam z wielką godnością.

Zdaje się, że Jas mruknęła pod nosem „zdzira”. Zupełnie niepotrzebnie. Przy

okazji za karę wepchnę ją do rowu. Jeśli jednak zostanę zmuszona pojechać na tę

idiotyczną wycieczkę, wymyślę jakąś fajną zemstę. Coś z kłującym gałązkami i jej

majtkami.

W domu

Muszę przestać myśleć o tej wycieczce i skupić się na swoim życiu uczuciowym.

Ciekawe, dlaczego Masimo jeszcze się nie odezwał. Minęły już trzy dni. I nikt go w

tym czasie nie widział.

Dwie minuty pó

ź

niej

Zobaczymy, co na ten temat mówi książka Jak rozkochać w sobie każdego idiotę?

Otworzę na chybił trafił i sprawdzę.

Minut

ę

ź

niej

„Chłopcy żyją w świecie swoich umysłów”. A co to niby ma znaczyć? Ja nie żyję w

świecie swojego umysłu, za duży tam bałagan.

background image

Minut

ę

ź

niej

Mogę myśleć tylko o jednym ciachu naraz. Mam ręce pełne roboty (u - ła).

18.00

Co jest z moimi rodzicami? W ogóle mi nie pomagają. Poprosiłam tatę,

żeby napisał list do szkoły z usprawiedliwieniem, że nie mogę jechać na tę wycieczkę, bo

nasza rodzina ma na ten weekend inne plany.

- Ale my nie mamy żadnych planów - powiedział.

- Wiem, Vati, to tylko sprytny wybieg - wyjaśniłam.

- To znaczy kłamstwo.

- Tak… chociaż hmmm… no niezupełnie. Widzisz, chodzi o to, że mam alergię na

wieś.

Tata, jak zwykle kiedy brakuje mu argumentów, użył bardzo ordynarnego języka:

- Georgio, przywaliłaś jak łysy grzywką o parapet.

Jak można się tak zwracać do wrażliwej, dojrzewającej nastolatki? Nic dziwnego,

że włosy źle mi się układają i za karę ciągle muszę zostawać po lekcjach.

Potem po prostu wyszedł z pokoju. Poszłam za nim. Włożył zbyt obcisłe dżinsy czy

pupa mu urosła? Wolałam nie pytać.

- Tato...

- Georgio, pojedziesz na tę wycieczkę i koniec dyskusji. Zawieziemy Libby do

dziadka i trochę sobie z mamą odpoczniemy.

- Mama z tobą nie odpocznie, bo ty ciągle bredzisz bez sensu, podpalasz własne

bąki i tak dalej. Błagam, nie każ mi jechać. Norniki pożrą mnie w tym lesie.

- I bardzo dobrze.

18.30

O Boże, jaka jestem spięta. Zamiast się umalować, próbowałam

przemówić tacie do rozumu i teraz została mi tylko godzina do spotkania z Bogiem

Seksu. Muszę się skupić.

18.32

Co czuję w związku ze spotkaniem z Robbiem? Dałam sobie z nim spokój.

Niestety, on nie daje mi spokoju. Spokojnie mogłabym o nim zapomnieć, gdyby nie to, że

on zakłóca mój spokój.

No super, mój mózg znowu udał się na wakacje do wariatkowa.

18.35

Bardzo głośno nastawiłam muzykę, żeby zagłuszyć mózg, i zaczęłam się

malować. Ciekawe, czy Robbie mówi z akcentem z Krainy Kangurów. Pewnie będzie co

background image

chwila wtrącał: „Ja cię kręcę” albo coś w tym stylu.

Mam taki specjalny lakier, którym smaruje się umalowane usta i wtedy szminka

nie zmazuje się nawet podczas pocałunku. Przeprowadziłam bardzo namiętną próbę na

własnej ręce i na skórze nie został nawet najmniejszy ślad. To działa!

Minut

ę

ź

niej

Właściwie to niepotrzebnie przejmuję się pocałunkami, bo przecież umówiliśmy się

tylko na kawę.

Ciekawe, czy jeśli umoczę pędzelek od eyeliner w tym lakierze, to i kreski na

powiekach mi się nie rozmażą. Czasami kiedy w dyskotece idę do kibla, wyglądam jak

panda.

19.10

O nieeeeeee… Piecze, jakbym nalała sobie do oczu zmywacza do

paznokci.

Auuu.

Pewnie teraz mi oczy spuchną. Muszę je bardzo szeroko otwierać.

19.15

Włożyłam niebieską skórzaną spódniczkę, czarny top i botki do kostek. Na

wszelki wypadek wezmę kurtkę, gdyby Robbie chciał… yyy… pospacerować po lesie. Ręce

tak mi się trzęsą, że nie mogę zapiąć guzików.

Tylko spokój może mnie uratować. Pod żadnym pozorem nie wolno mi się

przemieniać w roztrzęsioną galaretę i przypominać Robbiemu o tym, ze jestem od niego

o wiele młodsza. Musze wytworzyć wokół sobie atmosferę wyrafinowania.

Tak bardzo starałam się nie mrugać oczami, że prawie spadłam ze schodów.

Z kuchni wyszła mama.

- Dokąd idziesz?

- Do Jas.

- Z toną makijażu i w najkrótszej spódnicy, jaką masz?

- Mamo, odpuść. Zapomniałaś jak sama byłaś młoda? Na pewno w jakichś

papirusach przeczytasz, jak wtedy było.

- Georgio, w ten sposób niczego na mnie nie wymusisz.

Postanowiłam zaryzykować.

- Tamten list był od Rabbiego. Niespodziewanie wrócił i nie wiem dlaczego, ale

poprosił, żebym dzisiaj się z nim spotkała. Proszę, nie rujnuj mojego życia.

Ku mojemu zdumieniu odparła:

- No dobrze, ale wróć o rozsądnej porze, inaczej twój tata się wścieknie, a tego

nikt z nas by nie chciał.

background image

Co??? śadnego sprzeciwu?

Wracając do kuchni, rzuciła przez ramię:

- Wyglądasz ślicznie. Na pewno chce z tobą chodzić. Tylko nie denerwuj się tak i

nie rób głupot. I dlaczego tak wytrzeszczasz oczy?

Szybko cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z domu.

Za dziesi

ęć

minut musze by

ć

na East Street

Puf - puf - puf.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Już prawie jestem na miejscu. Muszę teraz przestać wytrzeszczać gały i

przygotować się do akcji „lepkie oczy” opisanej w poradniku Jak rozkochać w sobie

każdego idiotę. Aha, i rozkołysać biodra. Buju - buju biodrami, machu - machu włosami,

oblizać usta, buju - bu…

Jest! Bóg Seksu Robbie! Ileż to godzin czekałam na tę chwilę! Ileż to razy

zasypiałam cała we łzach, marząc o nim!

Wyglądał bosko o był bardzo opalony. Nie tak jak Anglicy, którzy po wakacjach

przypominają usmażony bekon z odrobiną sosu pomidorowego. Był złotobrązowy i cały

ubrany na czarno. Marynarka i czarna koszula bez kołnierzyka. Serce zaczęło mi bić jak

szalone, a mózg oniemiał. Wróciła dziewczyna z galarety!

Podałam mu rękę. Właściwie dlaczego? Jestem jakąś księżną czy jak? Uśmiechnął

się, lekko zaskoczony i uścisnął mi dłoń.

- Co u ciebie? Mam nadzieję, że się nie śpieszysz na pociąg?

Zrobiłam się czerwona jak burak.

- Nie… wtedy to było nieporozumienie.

- Dlatego, że w okolicy nie było żadnego dworca?

- Tak, właśnie dlatego.

Roześmiał się.

- Już zapomniałem, jak w twojej obecności świat nabiera barw.

To było naprawdę miłe.

- Hmmmmmm… - mruknęłam szalenie inteligentnie.

Spojrzał na mnie.

- Spróbujmy się wyluzować i dobrze bawić, co? Strasznie długo się nie

widzieliśmy.

Dwie minuty pó

ź

niej

Wygląda tak, ze mogłabym go schrupać. Nogi zaczęły się pode mną uginać, ale

usłyszałam w głowie głos Jas: „Zdzira”. Nie wiem, dlaczego tak powiedziała, przecież

background image

jestem wolną kobietą. Jeszcze nie dogadałam się z Masimem. Nie miałam szansy, bo nie

chciało mu się ze mną skontaktować. Oficjalnie jestem singielką.

Robbie zaproponował, żebyśmy poszli do La Strady - odlotowej włoskiej kafejki z

wielkimi sofami. Bywa tam cała elita, więc to na idealne miejsce na to, żeby się

polansować.

Trzy kwadranse pó

ź

niej

Robbie opowiedział mi o Krainie Kangurów. Bardzo mnie rozśmieszał, ale muszę

przyznać, że czułam się mocno spięta. Zachowywał się jak zwykły kumpel, nawijał o

torbaczach, owcach i innych takich. Nie powiedział: „Kociaku, bądź moja”. Omijanie

niebezpiecznych tematów to naprawdę ciężka sprawa. Nie mogła spytać o Sztywnych

Dywanów, bo wtedy padłoby imię Masima. Nie wiem, czy Robbie wiedział, że Masimo jest

moim potencjalnym chłopakiem. Ale jedno jest pewne: jeśli ktoś mu to wypaplał, to

oczywiście Nudna Lindsay.

Z właściwą sobie subtelnością muszę się dowiedzieć, co mu nagadała.

- Słyszałam, że Nudna… yyy… to znaczy Lindsay… była na koncercie, kiedy

przyjechałeś. Miała dla ciebie jakieś… eee… wiadomości?

Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Nie wiedziałem, że się kumplujecie.

- Kto by się chciał z nią kumplować?

Na szczęście się roześmiał.

Nie do wiary, ale właśnie w tej chwili do kawiarnia weszła panna Ośmiornica we

własnej osobie, ze swoją durną i żałosną kumpelką, czyli Zdumiewająco Tępą Monicą.

Lindsay machała włosami na wszystkie strony i szła rozkołysanym krokiem jak hippiska,

co wygląda naprawdę pospolicie (chyba że ja tak chodzę). Stanęła przy barze, odwróciła

się, żeby powiedzieć coś do ZTM, i wtedy nas zobaczyła. Zrobiła taką minę, jak by jej

ktoś wsadził w tyłek rozżarzony pręt.

Odwróciła się znów do baru, zamówiła coś do picia, a potem podeszła do naszego

stolika. Normalnie się bałam, że mi wyleje colę na głowę. Ona jednak zupełnie mnie

zignorowała i odezwała się do Robbiego:

- Cześć, Robbie. Fajnie było w sobotę. Pewnie się spotkamy w przyszłym tygodniu

na imprezie po koncercie. Już nie mogę się doczekać. - Potem spojrzała na mnie takim

wzrokiem, jakby zobaczyła jakiegoś obrzydliwego robala pijącego kawę, i powiedziała -

Georgia, nie powinnaś już wracać do domu? Na pewno się cieszysz na tę wycieczkę z

koleżankami. Będziecie mogły siedzieć do późna, nauczycie się różnych gier. Kiedy byłam

w twoim wieku, uwielbiałam jeździć pod namiot. Pa. - I się zmyła.

Jak ja jej nienawidzę!

Robbie spojrzał na mnie.

background image

- Chyba jednak się nie kumplujecie… O jakiej wycieczce mówiła Lindsay?

- Och, Herr Kamyer wymyślił jakąś durną wyprawę na łono natury. śałuję, że go

w ogóle pytałam o rodzinę Kochów.

No super, mózgu, kawał dobrej roboty. Czy mógłbyś się wreszcie zamknąć i

przestać bredzić? Wielkie dzięki. Dobranoc.

Lindsay mówiła coś z ożywieniem do ZTM, machała przedłużonymi włosami i co

chwila spoglądała w naszą stronę. Już jestem trupem. Lindsay zrobi wszystko, żeby mi

zatruć życie albo nawet mnie zamordować. W najlepszym razie tylko odrąbie mi jedną

rękę.

Kiedy mój mózg radośnie gadał sam do siebie, Robbie spojrzał ponad moim

ramieniem stronę wejścia.

- Widzę, że wszyscy tu bywają - zauważył.

Obejrzałam się. No bosko. Kiedy człowiek myśli, że nic gorszego już go nie może

spotkać, okazuje się, jak bardzo się mylił. W drzwiach stali Masimo i Dom ze Sztywnych

Dywanów. Koszmar. Robbie i Masimo skinęli do siebie głowami, jak to chłopcy. Masimo

dziwnie na mnie popatrzył. Nie mogłam się zorientować, co sobie pomyślał. Doskonale

jednak wiedziałam, co ja sobie pomyślałam: trzeba przyznać, że Masimo to pyszne ciacho

z kremem. I posypane wiórkami czekoladowymi.

Podeszli do naszego stolika i zaczęła się męska gadka.

- Cześć, jak tam?

- Spoko.

- Tak.

- No. A u ciebie?

- Też spoko.

Co za brednie! Nie wiem, dlaczego się uważa, że to dziewczyny są powierzchowne

i rozmawiają tylko o kosmetykach. Chłopcy są o niebo gorsi! Nigdy nie mówią wprost.

Nawet jeśli się pobiją i pourywają sobie głowy, potem powiedzą (z pewnym trudem z

powodu pourywanych głów): „Nie, słuchajcie, jest spoko. Szacuj”.

- Ciao

, Georgia, co u ciebie? - Masimo zwrócił się do mnie.

- Och, wszystko w porządku… najlepszym… w porządeczku.

Och, zamknij się, zamknij.

Chłopaki pogadali trochę o zespole, a ja siedziałam jak ten wsiowy głupek. Potem

Dom spytał:

- Robbie, może byś zagrał z nami na koncercie?

I znowu zaczęła się spoko - gadka!

- Tak, spoko, jeśli Masimowi to pasi - powiedział Robbie.

- Mnie pasi - odparł Masimo. - Naprawdę spoko, mógłbyś z nami zaśpiewać parę

Ciao (wł.) - cześć.

background image

swoich kawałków.

Mówił do Robbiego, ale patrzył na mnie. A ja gapiłam się na niego jak pacan w

spódnicy. Po głowie błąkały mi się ostatnie słowa, jakie do niego skierowałam, zanim

pobiegłam na nieistniejący pociąg: „Znasz wynik ostatniego mecz?”.

Super. Możecie sobie wyobrazić coś bardziej dennego? Bo ja nie.

Jak przez mgłę dotarł do mnie głos Doma:

- No to nara, stary. Pa, Georgia.

I poszli do innego stolika.

Dosiadło się do nich parę dziewczyn z college’u St Mary, na powitanie cmokając

ich w oba policzki (idiotyczny zwyczaj). Dlaczego do nich podeszły? Jedna szeptała coś

Masimowi do ucha i machała na wszystkie strony włosami. Co tu się dzieje?

- Spadamy stąd? - spytał Robbie. - Masz ochotę się przejść?

Udało mi się tak kiwnąć głową, żeby mi nie odpadła.

Lindsay spiorunowała mnie wzrokiem, kiedy ją mijaliśmy. Nie wiem, co Masimo

zrobiło po naszym wyjściu. Nie obejrzałam się, nie zniosłabym tego widoku. Jeszcze

nigdy nie miałam aż tak wielkiego mętliku w głowie.

Robbie był dość milczący. Trzymał ręce w kieszeniach, więc przynajmniej nie

musiałam się przejmować perspektywą nachalnych łap.

Kiedy doszliśmy do North Street, zatrzymał się i spojrzał na mnie.

- Georgia, wiem, że bardzo cierpiałaś, kiedy od ciebie odszedłem. Przepraszam, że

tak cię skrzywdziłem. Po prostu uważałem, że jesteś dla mnie za młoda, ale… - Urwał i

zapatrzył się w dal.

Ale co? CO? „Ale się myliłem. Jesteś dojrzałą kobietą i mam ochotę zacałować cię

na śmierć”. O to mu chodziło?

Nagle poczułam jakieś niepokojące wibracje.

Jakby za mną stał jakiś szaleniec. I rzeczywiście - stał.

- Oooooooo, czeeeeeeeeeeeeeść! Idę sobie, a tu… cześć, Gee… cześć, Robbie.

Ellen. Co ona tu robi? Czai się na ulicy jak Czajkowski przy fortepianie. I jakoś

dziwnie ubrana. Odstawiona na maksa. Śledziła nas? Miała ochotę na trójkącik? Jakie to

dziwne i francuskie.

Ale nie, okazało się, że nas nie śledziła, bo po chwili zobaczyłam Dave’a Jajcarza z

jego paczką. O nieeee! Muszę natychmiast się schować. Szkoda, że nie umiem zmieniać

koloru jak kameleon - wtedy mogłabym się wtopić w drzewa… Zaraz, zaraz, o czym ja

mówię? Jakie drzewa? Tu są same sklepy. No to w takim razie zrobiłabym się

pomarańczowa jak tamta markiza nad wejściem do sklepu i… OCH, ZAMKNIJ SIĘ JUś!!!

Dave nas namierzył, podszedł tym swoim luzackim krokiem i mrugnął do mnie.

- Hejka! O, cześć, Ellen. Co kombinujecie?

Ellen zrobiła się cała czerwona i zaczęła otwierać i zamykać usta jak karp. W

background image

końcu wydusiła z siebie:

- O, Dave… łał… yyy… cześć. Fajnie, że wpadłeś w tych… no…

- W spodniach?

- Eee, nie, nie w spodniach… to znaczy tak, bo tego… masz je na sobie… ale… no

muszę już lecieć. - I się zmyła.

Pewnie śledziła Dave’a. O kurczę. Ktoś to jest jeszcze bardziej stuknięty niż ja.

- Ellen, już za tobą tęsknię! - zawołał za nią Dave.

Ale kanał. Teraz Ellen będzie przez miesiąc analizować, czy mówił to poważnie i co

rozumiał przez „tęsknie”. Irytowała mnie, ale zrobiło mi się jej żal, bo ona naprawdę się

zakochała w Davie. Nigdy nie zapomniała o tych ośmiu i pół minuty, które kiedyś spędzili

sam na sam.

Dave wyglądał bosko i jak zwykle zachowywał się arogancko, ale w bardzo

pociągający sposób. Moje usta same zaczęły układać się w dziobek, a głowa latała mi na

boki, machając włosami. Stęskniłam się za nim.

W ogóle się nie przejął tym, że szłam z Robbiem. Nie przeszkadzało mu to, że się

spotkaliśmy? Już chyba zapomniał o swojej gadce w stylu: „Co byś zrobiła, gdybyś

straciła kogoś, kto bardzo ci się podoba?”.

Ale to oczywiście dobrze. Znakomicie. Cieszę się, bo teraz możemy po prostu się

kumplować. To mi pasuje. Jak powszechnie wiadomo, kumple są bardzo ważni w życiu.

- Georgia, fajna spódnica - powiedział. - Czy dziewczyna twojego dziadka ostatnio

zrobiła coś na drutach? Wczoraj widziałem, jak jechała na bagażniku jego roweru. Miała

na sobie jakiś jednoczęściowy strój, który wyglądał jak kostium kąpielowy w włóczki.

Niezła zadymiara, co?

- Można to tak ująć - mruknęłam.

- Nie wiedziałem, że twój dziadek ma dziewczynę. - odezwał się Robbie. - Ostatnio

Tom mi mówił, że go aresztowano za jazdę rowerem po pijaku.

Obaj wybuchnęli śmiechem. Przestańcie się nabijać z mojego stukniętego dziadka!

Rywale nie powinni się tak zachowywać.

Dwie minuty pó

ź

niej

Kiedy doszliśmy do klubu Buddha Lounge, kumpel Dave’a powiedział „narka” i

zniknął w środku.

- Robbie, skoczysz z nami na bilard? - zaproponował Dave. - Czy masz inne plany?

Zrobiłam się czerwona jak burak. Zaczęłam udawać, że szukam czegoś w torbie.

- Może później - odparł Robbie.

U bram piekieł (czyli pod moim domem)

22.00

Kiedy stanęliśmy pod moim domem, Robbie spojrzał mi prosto w oczy. O

background image

Boże, zaraz mnie pocałuje! Wyjął ręce z kieszeni, a ja zastosowałam swoja starą

sztuczkę: spuściłam wzrok, a potem znowu go podniosłam. I wtedy minęli nas państwo

Sąsiedzi ze swoimi Idiotycznymi Pudlami. Co się dzieje w tym mieście? Czyżby ktoś

ogłosił przez radio: „Alarm! Alarm! Georgia zaraz będzie się całować z jednym ze swych

licznych chłopaków! Chodźmy jej trochę poprzeszkadzać!”?

Na mój widok pan Sąsiad cały się nadął.

- Jeszcze mi tylko tego brakowało - warknął.

- Kochanie, nie denerwuj się - powiedziała jego żona.

- Jak mam się nie denerwować? Czy wiesz - zwrócił się do mnie - co zrobił ten

twój bandzior, którego nazywasz kotkiem? Wiesz?!

Szczerze mówiąc, coś podejrzewałam, ale nie odezwałam się słowem.

Pan Sąsiad pienił się dalej.

- Kompletnie zrujnował nasze oczko wodne. Zrujnował! Cały skalniak był w

kijankach. Co za bezczelność! Zamierzam zgłosić to odpowiednim władzom i wasz kot

zostanie umieszczony w miejscu, gdzie już nie będzie stwarzał zagrożenia dla porządku

publicznego.

Myślałam, że eksploduje, więc dodałam pojednawczym tonem:

- Po prostu taki ma temperament. Myślał, że kijanki machają ogonkami, żeby go

sprowokować. Taka jest jego natura. To myśliwy, lubi zabijać.

- Nie musisz mi tego mówić.

W końcu sobie poszedł, marudząc i narzekając, a Idiotyczne Pudle pobiegły za

nim, jazgocząc na całą ulicę. Zupełnie zepsuli mi nastrój na przytulanki.

- Georgia, muszę już iść - powiedział Robbie. - Miło było się z tobą spotkać. - Miał

taką minę, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale rzucił tylko: - Do zobaczenia na koncercie.

I już. Cmoknął mnie w policzek, ale to się przecież nie liczy.

Dwie minuty pó

ź

niej

Przez chwilę patrzyłam za nim. Chodzi takim luzackim krokiem. Dotarł do końca

ulicy i skręcił, nawet się nie obejrzawszy.

22.15

Całkiem przypadkiem wróciłam do domu punktualnie. Kiedy weszłam,

mama spojrzała na mnie ze zdumieniem.

- Wróciłaś - powiedziała.

Po czym poszła do kuchni i przyniosła mi miskę płatków kukurydzianych.

- O kurczę, mam, od kiedy to gotujesz? - spytałam.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Leżę w łóżku i myślę.

background image

Minut

ę

ź

niej

Dziwne to wszystko, nie?

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Moje życie jest po prostu cudowne. Najpierw nie wiem co to znaczy „skoczmy na

kawę”, a teraz - co Robbie rozumiał przez „do zobaczenia na koncercie”. „Do zobaczenia

na koncercie, moja nowa dziewczyno” czy „do zobaczenia na koncercie, moja stara

kumpelko”?

Nie wiem, czy mam dwóch chłopaków, czy nie, i oni chyba też nie wiedzą, czy

jestem ich dziewczyną. A jeśli nawet, to teraz mam chyba tylko jednego, bo Masimo

pewnie pomyślał, że chodzę z Robbiem, a przecież nie chodzę. Czy może jednak?

Matko, znowu cierpię z miłości i mam złamane serce.

Wtedy usłyszałam, jak dwa łysole chichoczą na korytarzu pod drzwiami mojego

pokoju. O Boże, co znowu? Chyba napili się wody ognistej, bo usłyszałam jak wujek

Eddie mówi z beznadziejnym chińskim akcentem:

- Psiesiłka!

I wsunął pod drzwi jakąś pocztówkę. Tata zachrumkał jak prosiak.

Jak dzieci, jak dzieci… Muszę wziąć tę pocztówkę, inaczej będę sterczeli pod

drzwiami przez całą noc.

Minut

ę

ź

niej

Baaardzo zabawne. Na pocztówce było napisane:

MASZ DOSYĆ SWOICH

NAMOLNYCH RODZICÓW

?

WYPROWADŹ SIĘ, ZNAJDŹ PRACĘ I śYJ NA WŁASNY

RACHUNEK. ZRÓB TO, DOPÓKI JESZCZE JESTEŚ NAJMĄDRZEJSZA NA CAŁYM

Ś

WIECIE.

- Doskonałe - mruknęłam. - Dobranoc, świry.

Poszli sobie, parskając śmiechem. Matko kochana.

Dwie minut pó

ź

niej

Na czym to ja skończyłam? Aha, cierpię z miłości i mam złamane serce. A może

wstać z łoża boleści i ryknąć: „Ej chłopaki, znowu jestem wolna!”?

Czerwonotyłkowatości mówię stanowcze nie!

Minut

ę

ź

niej

A może powiedzieć po prostu: „Dokonałam wyboru. Poproszę włoskie ciacho”?

background image

Nast

ę

pn

ą

minut

ę

ź

niej

„Albo australijskiego eklerka z bitą śmietaną!”.

I jeszcze jedn

ą

minut

ę

ź

niej

„Po namyśle… poproszę jednak…”. Och, sacrebleu

, teraz będę się zastanawiać

przez całą noc!

Chrrrr….

Wraca Mistrz Podjarki, a za nim truchcikiem

biegnie Bóg Miło

ś

ci

Środa, 20lipca

W drodze do szkoły

Postanowiłam wziąć się w garść, chwycić byka za rogi i tak dalej. Zamierzam

myśleć pozytywnie. Dzisiejszy dzień zaczął się po prostu bosko. Najpierw Angus podpalił

sobie własny ogon, no usiadł tuż koło piekarnika. Szczerze mówiąc, bardzo mnie to

rozbawiło. Libby śmiała się tak, że aż się zakrztusiła, i myślałam, że będę musiała

zastosować chwyt Heimlicha. To chyba dobry znak, jeśli chodzi o moje życie uczuciowe.

Podbiegłam do Jas czekającej na mnie przed swoim domem i mocno uścisnęłam

jej dłoń.

- Jas, to pierwszy dzień reszty naszego życia.

- Nie rozumiem.

- Ja też, ale zatańczmy.

I rozpoczęłyśmy dzikie, wikińskie disco, czyli dźganie powietrza nieistniejącymi

mieczami i kopanie nogami. Jas nie wykonała pełnego układu, bo nie chciała sobie

potargać grzywki.

Opowiedziałam jej z grubsza o wczorajszym wieczorze, ale zostawiłam aurę

tajemniczości.

Generalnie nagadałam jej samych kłamstw.

Na apelu

Sacrebleu (fr.) - do diabła, psiakość.

background image

Chuda stękała jak zwykle.

- Czy ja naprawdę ciągle musze wam przypominać że szkielet w pracowni

biologicznej to nie zabawka? Ten, kto go przebrał w kombinezon pana Attwooda i

posadził z butelką w ręce w pomieszczeniu dozorcy, postąpił wyjątkowo dziecinnie. Pan

Attwood bardzo się zdenerwował…

I tak dalej, i tak dalej.

Potem zabrzmiała muzyka (to znaczy panna Wilson zaczęła bębnić w klawisze

rozstrojonego pianina) i popłynęły dźwięki naszego ulubionego psalmu. Nie Jeruzalem, a

szkoda, bo tam jest słynny refren: „Jeruzalem powstało wśród tych mrocznych,

szatańskich gaci”. Ale ubawiłyśmy się jeszcze bardziej, bo panna Wilson wybrała Z

radością dźwigam swój krzyż, czyli w naszej wersji Z radością kotek zjadł mysz. Cała

Drużyna Asów zaczęła salutować.

Sokole Oko spojrzała na nas podejrzliwie, bo zwykle nie śpiewamy, tylko

poruszamy ustami. Dziś jednak rozśpiewałyśmy się na całego.

A potem nastąpił gwóźdź programu: kiedy po apelu szliśmy korytarzem, Elvis

Attwood potknął się o mopa, wpadł w histerię i zaczął go kopać jak wariat. Myślę, ż jest

na skraju załamania nerwowego.

Biologia

Pani Finnigan nie przyszła do szkoły - pewnie wyczerpało ją dźwiganie ogromnych

dyndaków. Są naprawdę olbrzymie i niemal tak obsceniczne jak melony mojej mamy. Na

zastępstwo przysłano panią Wilson. O, radości!

Kiedy usiadłyśmy w ławkach, pani Wilson zaczęła gmerać przy telewizorze.

- Ojej, pani profesor, możemy obejrzeć Gladiatora? - poprosiła Rosie.

Pani Wilson zupełnie się pogubiła i prawie powiesiła się na kablu od telewizora.

Zrobiła się cała czerwona.

- Nie, nie obejrzymy Gladiatora, bo…

Ale Rosie jeszcze nie skończyła.

- W środy zawsze puszczano nam ten film. Ponieważ dotyczy starożytności, w

trakcie pozwalano nam również ćwiczyć słynny taniec wikingów. Pokazać pani?

Pani Wilson zaczęła nerwowo przygładzać perukę i odparła:

- Nie, Rosie, teraz jest biologia, więc obejrzymy film związany z tym przedmiotem.

Dziewczęta, proszę o spokój… Julio, nie podpalaj roślin palnikiem bunsenowskim, palniki

do tego nie służą.

- A do czego służą? - spytała Jools. - Myślałam, że palniki służą do podpalania.

Nie sądzę, by pani Wilson do końca lekcji zachowała zdrowe zmysły.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

background image

Pani Wilson szarpała się z kablem, czerwona jak burak. Rosie zaoferowała jej

pomoc i niechcący włączyła wentylator, który nieomal zwiał pani Wilson perukę z łowy.

Ostatnio nasza ukochana nauczycielka szalenie dba o to, żeby nadążać za modą. I nie

mówię tego tylko z uprzejmości. Chyba znalazła jedyny na świecie sklep ze sztruksową

odzieżą. Dziś włożyła bezrękawnik i podkolanówki. Właściwie nie są ze sztruksu, a

szkoda.

Mruknęłam do Mabs:

- Jeśli to film o rozmnażaniu się jakichkolwiek stworzeń z naszej planety, to

zatkam sobie uszy gumą do żucia.

Dwie minuty pó

ź

niej

Film był o pszczołach i ich obyczajach. Co mnie to obchodzi?

Godzin

ę

ź

niej

Lepszego filmu dawno nie wiedziałam. Poprosiłyśmy panią Wilson o powtórkę tego

fragmentu, w którym dwie królowe się biją. Nie miałam pojęcia, że pszczoły są takie

fajne, mądre i że tyle można się od nich nauczyć. Na przykład tego, że kiedy jest już po

wszystkim, królowa zabija swojego partnera seksualnego, odrywając mu narządy

rozrodcze (czyli pszczelego wężyka).

- To by rozwiązało moje problemy z chłopakami - mruknęłam do Jas.

- Popraw mnie, jeśli się mylę - powiedziała - ale jeden z twoich tak zwanych

chłopaków zabrał cię na kawę, a potem nawet nie pocałował, a drugi w ogóle nie

zadzwonił. O jakich problemach z chłopakami ty mówisz?

Kopnęłam ją w nogę.

- Jas, nienawidzę cię.

- Cóż, ja tylko mówię prawdę. Od tego są przyjaciele.

- Tak? Ja ci nie mówię, że masz idiotyczną grzywkę.

- Właśnie, że mówisz.

Jest naprawdę nierozsądna i poważnie szurnięta. I strasznie zarozumiała - tylko

dlatego, że ma jakiegoś głupiego, nudnego chłopaka. Nie przejęłam się jednak, bo tego

dnia wiele się nauczyłam. Zastanawiam się, kim zostać w przyszłości. Pszczelarzem,

modelką czy piosenkarką w chórkach?

Wiecie, że małe pszczółki, są karmione pszczelim chlebem? Poważnie!

A kiedy żądlą, odpadają im tyłki.

W drodze na angielski

Pani Wilson już się nie może doczekać tej głupiej wycieczki. Kiedy wychodziłyśmy

z pracowni biologicznej, powiedziała:

background image

- Dziewczęta, będziemy się świetnie bawić!

Mruknęłam do dziewczyn:

- Coś wam powiem. Wcale nie zamierzam brać udziału w tych durnych zabawach.

Koniec, kropka.

Na angielskim

Matko kochana, ile sztuk spłodził ten cały Szekspir? Pewnie w ogólne nie

wychodził z domu. Większość przekleństw, jakie znamy, pochodzi z jego sztuk, nie

rozumiem więc, dlaczego nauczyciele nas upominają, kiedy ich używamy. Poza tym

przemoc i upijanie się w trupa to wcale nie współczesny wynalazek - Billy i jego kumple w

rajtuzach nie należeli do niewiniątek. Dla hecy zakuwali ludzi w dyby i tak dalej.

Właściwie to była ich największa rozrywka - no i jeszcze polowania na niedźwiedzie.

Dla przykładu oto rozmowa między kumplami z czasów elżbietańskich:

- Rzeknij, panie mój, jakimż to hulankom się dziś oddamy?

- Nadobny kawalerze, chodźmyż wypić kwartę albo i dwie ginu, a potem ubijmy

jakowego niedźwiedzia.

- Zaprawdę, powiadam ci. Pójdźmyż do dybów i porzucajmy pomidorami w tego

świra, któren tam zakutym jest.

Na francuskim

Będę musiała zamordować Rosie, która dostała przeweekendowej głupawki.

Zupełnie jej odbiło na punkcie Svena. Przed chwilą przysłała mi dowcip.

Bonjour, mon petit

ś

wirze!

Czym si

ę

ż

ni wróbelek?

Odpisałam:

Nie wiem i w ogóle mnie to nie obchodzi.

Ale tak długo unosiła brwi i kiwała głową, aż musiałam powiedzieć:

- No mów.

Odpisała:

Tym,

ż

e ma jedn

ą

ż

k

ę

bardziej.

W drodze do domu

16.15

Tępaki wloką się za nami, dowcipkując po swojemu. Jeden z nich zawołał

za nami:

- Hej, maleńka, możesz się położyć? Chciałem zaparkować swój rower.

O co im chodzi? Pewnie sami nie wiedzą.

Po jakichś dziesięciu minutach odwróciłam się i warknęłam:

background image

- Możecie się od nas odwalić? I to już!

O dziwo, spłoszyli się. Myślę, że nie zrozumieli tego prostego polecenia. Podobno

chłopcy i psy mają wiele wspólnych cech. Tak mi kiedyś powiedział Mistrz Podjarki.

W tej samej chwili, jak na zawołanie, na horyzoncie pojawił się Mistrz Podjarki z

dwoma kumplami. Pędem rzucił się w naszą stronę, szeroko rozkładając ramiona, jakby

nie widział nas ze sto lat.

- Witajcie, moje drogie, tatuś wrócił! Niechaj zabrzmią gacie Anglii!!! Niechaj

rozlegnie się muzyka Kosmicznej i Ogólnej Podjarki! Kto jest waszym tatusiem?

Ellen wydukała:

- Yyy… ty… jesteś naszym… tym… tatusiem?

Spojrzałyśmy na nią z rezygnacją.

- O, cześć, Dave - odezwałam się jak zwykle z wielką godnością. - chyba nie

zaczniesz znowu rapować i nie spadniesz z murku, co?

Zerknął na mnie i się oblizał.

Matko kochana.

- Georgia, wiem, że w ten sposób chcesz powiedzieć: „Hej, przystojniaku, trzymaj

mnie, bo tak mnie podniecasz, że zaraz padnę!”.

Spojrzałam na niego bez słowa. Nie zamierzałam się uśmiechać. Był taki

zarozumiały i napalony! Ale przy nim trudno się opanować… O, kurcze, niechcący

uśmiechnęłam się do ucha do ucha, aż mi się nos rozpłaszczył na całą twarz! Ale kanał.

Wziął nas pod ręce, jego kumple zrobili to samo i powstał rządek na całą

szerokość ulicy. Mam nadzieję, że nie wpadniemy na latarnię albo jakiegoś starego świra.

- Dziewczyny, podobają wam się moje nowe trampki? Czuję się w nich naprawdę

bajerancko.

Szczerze mówiąc, trampki były całkiem fajne.

Jeden z jego kumpli, Declan, który trzymał Ellen pod rękę, powiedział:

- Ale dzisiaj były jaja. Mieliśmy dzisiaj w stołówce mała przepychankę, bo Phil i

jego kumple chcieli wejść bez kolejki. Phil musiał więc dostać kosza.

Wiedziałam, że nie powinnam pytać, ale jednak to zrobiłam.

- Co to znaczy „dostać kosza”?

W moim pokoju

Wiem, że powtarzałam to już wiele, wiele razy, ale powiem raz jeszcze: chłopcy to

największa zagadka wszechświata. Okazuje się, że z nudów wsadzają siebie nawzajem do

koszy na śmieci. Kumple złapali Phil i wepchnęli tyłkiem do śmietnika, a ledwie się z

niego wygramolił, wepchnęli go znowu. A kiedy po raz drugi się z niego wydostał,

przyszedł Dave z kolegami i Phil znowu wylądował w śmietniku. I tak w kółko przez całą

przerwę. Jaki to ma sens?

background image

17.30

Dave Jajcarz jest przecież tylko moim kumplem, więc trudno mi się do

tego przyznać, ale za każdym razem na jego widok cała przemieniam się w galaretę. Przy

nim czuję się zupełnie na luzie, a poza tym ciągle mnie rozśmiesza, ale… och, zamknij

się, mózgu!

Kumple się nie całują, nawet o tym nie myślą! Już i tak mam wystarczająco wielu

potencjalnych chłopaków, żeby jeszcze się zastanawiać nad tym, jak Dave Jajcarz się

całuje. Nawet nie zamierzam o tym myśleć.

Dwie minuty pó

ź

niej

Właśnie mi się przypomniał nasz pierwszy pocałunek na rybnej imprezie. Wtedy

zaczęła się u mnie faza czerwonotyłkowatości. To wszystko jego wina. To on mnie

wpędził w obsesję, ucząc mnie technik skubania warg i tak dalej. Odpuszczę go sobie, bo

nie znajduje się na mojej liście potencjalnych chłopaków. To tylko kumpel. I bardzo

dobrze.

Minut

ę

ź

niej

Ciekawe, do którego punktu doszedł z tą swoją „dziewczyną”. Nigdy o niej nie

wspomina. Zresztą ja też nigdy o niej nie wspominam.

Ciekawe, czy ona sama o sobie wspomina.

Ciekawe, czy kiedykolwiek spytała Dave’a o mnie.

Chyba rzadko się spotykają. Pewnie ją rzucił.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Tupot na schodach.

- Kici, kici, kociaku, gdzie jesteś? No chodź do mnie, kiciusiu, choooodź! Cha, cha,

cha, cha!

Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem i weszła moja siostrzyczka, cała

czerwona na buzi. Trzymała za kark Gordy’ego, który walczył jak wściekły. Powodzenia,

futrzaku. Drugą pulchną rączką Libby obejmowała za szyję swojego „chłopaka” Josha.

Libby kosia Josha. Traktuje go jak resztę swoich zabawek - bobasa, Angusa i Gordy’ego,

Barbie nurka, Jezusa/Sandrę i mnie - czyli bardzo, bardzo źle. Jedyna różnica polega na

tym, że Libby jeszcze nie pourywała Joshowi różnych części ciała. Z bobaska została

właściwie już tylko głowa.

- Cieść, Ginie, kosiam cię. Pociałuj Josha.

- Nie, Libby, myślę, że Josh wcale by tego nie chciał, a poza tym ciut za mocno go

ściskasz. Zaraz mu urwiesz głowę, prawda, Joshie?

background image

Libby uśmiechnęła się przerażająco. Ostatnio, gdy się uśmiecha, bardzo szeroko

otwiera oczy i unosi górną wargę. Wygląda wtedy jak chomik, który zobaczył ogromną

marchewkę.

- Ale on to luuubi.

I zaciągnęła go do swojego pokoju. Zainterweniuję, kiedy usłyszę odgłosy

piłowania. Chociaż właściwie nie wiem, dlaczego to akurat ja powinnam się tym

przejmować. Co robią moi „rodzice”? Skoro nie interesują się własnymi dziećmi, to po co

je rodzili? Chyba im to powiem. Nie, zaraz, wiem, co się wtedy stanie - zaczną się mną

interesować, tylko po to, żeby mi uprzykrzyć życie.

Zeszłam na dół do łazienki żeby zrobić sobie kąpiel.

Mijając drzwi pokoju Libby, usłyszałam jej głos:

- A teraz troseckę sminki. Oo, jak ślicnie.

Josh będzie wyglądał jak transwestyta, kiedy mama po niego przyjdzie. Jeśli

zabroni mu odwiedzać Libby, to może go uchronić przed czymś, o wiele gorszym.

Kiedy wchodziłam do łazienki, zobaczyłam Vatiego, w czymś co nazywa „luźnym

strojem”, czyli w dżinsach i T - shircie z napisem „Jestem dorosły, więc wszystko mi

wolno”. śałosne. Nie odezwałam się jednak ani słowem.

Zaczął stękać i marudzić. W mojej obecności zawsze się tak zachowuje.

- Georgia, mam nadzieję, że nie spędzisz całego wieczoru w łazience? Wiesz, nie

mieszkasz tu sama.

- No właśnie, mnie też to przeszkadza.

- Nie bądź taka bezczelna. Zobaczymy, jak ci mina zrzednie, kiedy zaczniesz płacić

rachunki za wodę.

Bredź do woli. Wielki Tyłek może się mnie czepiać tylko dlatego, że jeszcze nie

jestem dziewczyną słynnego rockmana, pszczelarzem - miliarderem, piosenkarką w

chórkach i tak dalej. Moja zasada brzmi: śyj i daj żyć innym.

Gdyby moi rodzice byli pszczołami, tata już od dawna by nie żył. Taka jest

prawda, choć z trudem przechodzi mi to przez gardło.

Jeszcze nie skończył.

- I nakarm tego swojego cholernego kota. Atakuje moje spodnie.

„A kogo by nie wkurzały twoje spodnie” - pomyślałam, ale nie odezwałam się

słowem.

Napuściłam wody do wanny i poszłam do kuchni. Na mój widok Angus czmychnął

przez klapkę w drzwiach do ogrodu. Po chwili wrócił tyłem, miaucząc, jakby od paru dni

nic nie jadł.

Od sąsiadów wiem, że to nieprawda. Jeden z sąsiadów powiedział, że kiedyś

Angus zjadł słoninkę wyłożoną dla ptaków. Idiotyczne Pudle muszą jeść w domu, bo

Angus potrafi się zakraść i w ciągu paru sekund wyżreć im karmę z misek. Jest jak koci

background image

James Bond. Wszyscy go szukają i nikt nie może go złapać.

Wiele razy widziałam, jak nagle zeskoczył z parapetu prosto w miskę Idiotycznych

Pudli. Albo z dachu. Albo ze śmietnika. Naprawdę trudno go nie podziwiać.

Auuuu! Chyba właśnie zjadł moją kostkę.

Nałożyłam mu jedzenia do miski, a on zaczął mruczeć i ocierać się o moje nogi.

Mmmmm… Potem usiadł na stole i wlepił we mnie wzrok.

- Nie chcesz jeść? - spytałam.

Zamknął oczy.

Wróciłam do łazienki i wlałam do wanny trochę potwornie drogiego olejku do

kąpieli, którego mam zabroniła mi używać.

Słowo daję, w tym domu człowiek musi się nieźle nagimnastykować, żeby się

wykąpać.

Gdy znowu poszłam do kuchni, Angus siedział w misce, z której nawet nie ruszył

jedzenia.

Normalnie odebrało mi mowę.

Kiedy tak patrzyliśmy na siebie, do kuchni wszedł Gordy. Zrobiony na bóstwo.

Mogłabym przysiąc, że miał sztuczne rzęsy. Był cały usmarowany pudrem w kremie i

różem, wokół oczu miał narysowane wielkie czarne koła z dodatkiem niebieskich cieni. Z

uszu zwisały mu klipsy, a na ogonie tkwiła kokarda.

Poszedł do łazienki.

To bardzo dziwne, ale wyglądał na całkiem zadowolonego.

Może to transwestyta?

Angus pewnie się go wyrzeknie.

W łazience

Aaach, wreszcie mogę się odprężyć i spokojnie pomyśleć.

To niesamowite, jak dyndaki unoszą się na wodzie. Ciekawe, dlaczego. Może tak

to obmyślono, by w razie powodzi, dziewczyny, które oczywiście są najważniejszą płcią,

mogły bezpiecznie unosić się na wodzie? Pewnie ma to jakiś związek z genetyczną

umiejętnością przetrwania.

Dwie minuty pó

ź

niej

Nie chciałabym krytykować Pana B., ale to chyba zupełnie niepotrzebny

wynalazek. Tak samo jak nadmierne owłosienie. Na przykład, po co komu sztywne włosy

rosnące na kolanie? Albo jeden kręcony włos, który znalazłam w swojej brwi? Niby jak to

by miało pomóc w przetrwaniu ludzkiej rasy? Chyba, że kiedyś zwierzęta bardzo bały się

brwi…

Wracając jednak do dyndaków… (Słyszę głos Dave’a Jajcarza: „Tak, tak, wróćmy

background image

do dyndaków!!!”. Zamknij się, nieistniejący głosie Dave’a! Wynocha z mojej wanny! No

już!).

Na czym to ja skończyłam? A tak. Jeśli chodzi o wyporność, to Nudna Lindsay w

jednej chwile opadłaby na dno, bo nie ma prawdziwych dyndaków, tylko musi wypychać

sobie stanik. I bardzo dobrze. Z kolei Melanie Griffiths podczas powodzi z pewnością

dotrzymałaby mi towarzystwa. Jest spoko i w ogóle, ale do mądrych to ona nie należy.

Nie chciałabym po wielkiej powodzi razem z nią przedłużać ludzkiego gatunku.

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

Ktoś dzwoni do drzwi. Błagam, żeby tylko to nie był dziadek w swoich rowerowych

szortach i Maisie, jego dziewczyna. Całe szczęście, że się zabarykadowałam w łazience.

Maseczka na twarz przytłumia wszystkie odgłosy. Aaach, pierwszy raz od dawna

czuję się tak zrelaksowana… no, od czasu drzemki na matmie. Trygonometria działa na

mnie bardzo, bardzo uspokajająco.

Dwie minuty pó

ź

niej

-

Georgia, jeszcze siedzisz w wannie? - zawołał tata przez drzwi.

Aaaa, odezwał się do mnie, kiedy byłam na golasa! Ohyda. Zasłoniłam dyndaki

flanelową ściereczką.

- Tato, idź sobie.

- Ktoś przyszedł do ciebie.

Co? Dziewczyny z Drużyny Asów zwykle dzwonią, zanim do mnie wpadną. To na

pewno pan Sąsiad przyszedł ze skargą na Angusa. Nie słyszałam jednak żadnych

wrzasków.

- Kto? - spytałam.

I wtedy usłyszałam jego głos.

- Georgia… ciao, to ja, Masimo. Co słychać?

Nie wierzyłam własnym uszom. Masimo mówił do mnie na golasa! To znaczy ja

byłam na golasa, nie on. Chyba że to taka włoska tradycja przychodzić na golasa do

domu dziewczyny. Kto wie, kto wie, ale… zamknij się, zamknij!!!

Muszę się zachować jak wyrafinowana dama. Może udawać, że nie siedzę w

wannie, tylko po prostu… no, stoję sobie w łazience? Nie, nie, jeszcze gorzej, bo skoro się

nie kąpię, to co mogę tu robić? Jeszcze pomyśli, że siedzę na kiblu. Bo to jest kibel. O

nie, nie, nie. Dlaczego mój durny ojciec pozwolił mu zbliżyć się do łazienki?

Usłyszałam głos taty:

- Wiem, że tam jest, bo rozmawiałem z nią tuż przed twoim przyjściem. Kto wie,

co dziewczyny robią w łazience? Masimo, skąd dokładnie pochodzisz?

Masimo odparł z tym swoim boskim akcentem z Krainy Pizzy:

background image

- Z małego miasteczka koło Rzymu.

Po cichutku wyszłam z wanny. Starałam się nie chlupać wodą, ćśśś…

Niepotrzebnie się starałam, bo tata gadał jak najęty.

- O, jak miło, kiedyś pojechałem w kumplami na mecz do Rzymu, wypiliśmy dużo

vino tinto. Muchos

miło.

Masimo się roześmiał.

- Ja też lubię piłkę nożną. We Włoszech często gram, jak to się mówi… w lidze.

- Ja też bardzo dbam o kondycję. Napijesz się czegoś?

- Dziękuję, chętnie, proszę pana.

- Mów mi „Bob”.

I poszli do kuchni.

Mów mi „Bob”? A może lepiej „gruby świrze”? Jak to możliwe? Mogłabym utonąć w

tej wannie, a oni nawet by się nie zorientowali. Wytarłam się i zmyłam maseczkę z

twarzy.

Nadal jednak byłam uwięziona w łazience, bo nie miałam przy sobie kosmetyków,

a Bóg Miłości znajdował się tuż obok. O Boże, co zrobić? Czym zastąpić kosmetyki? Mama

mi kiedyś powiedziała, że w młodości Maisie używała pasty do butów jako eyeliner, bo u

niej w domu się nie przelewało. I przygryzała usta, żeby się zaczerwieniły. Teraz wygląda

jak narzeczona Draculi, pewnie od tego wiecznego przygryzania ust. Dziadkowi widocznie

podoba się taki styl „na zombi”.

Przyłożyłam ucho do drzwi i usłyszałam, że tata bredzi o swojej „karierze”

piłkarskiej, czyli o tym, że jest wielkim, leniwym połciem słoniny na nogach. Potem z

salonu wyszła mama i od razu pobiegła na górę.

- Libby, Josh, dlaczego u was tak cicho? Co tam robicie?

Rozległy się dziwne odgłosy, jakby przepychanki, a potem odezwała się Libby:

- Nic, mamusiu.

Wydawało mi się, że Josh krzyknął: „Ratunku!”, ale nie miałam czasu na

ratowanie jakichś dzieciaków. Sama byłam w niebezpieczeństwie.

Szepnęłam tak głośno, jak tylko mogłam.

- Mamo…! Mamo…!!!

Podeszła do drzwi.

- Co? Dlaczego jeszcze tam siedzisz? Masimo przyszedł. Boże, jaki on śliczny,

prawda?

- Mamo, utknęłam tutaj w badziewnym T - shircie, spodnich od dresu i bez

kosmetyków. Jeśli mi nie pomożesz, zostanę tu do końca życia.

- Powiedz „proszę”.

Vino tinto (wł.) - czerwone wino; muchos (hiszp.) - bardzo.

background image

- Mamo, PROSZĘ, pomóż mi. Inaczej cię zabiję.

W końcu się zlitowała i przemyciła do łazienki moją kosmetyczkę i dżinsy.

Ręce mi się trzęsły, a moja twarz przybrała atrakcyjny czerwony odcień, w sam

raz na wymarzoną wizytę Boga Miłości. Zrobiłam, co mogłam. Zdecydowałam się na

scenariusz „ojej, właśnie myłam głowę”. Tak więc tusz to rzęs, eyeliner, szminka,

błyszczyk i ręcznik na głowę (żeby ukryć fakt, że moje włosy wyglądały, jakby słoń

właśnie zrobił w nie kupę).

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.

W kuchni

Ale żena. Vati próbował rozmawiać z nami po kumpelsku. Nie mógłby sobie po

prostu pójść? Na zawsze?

Z jedną nogą na krześle popijał piwo i mówił do Masima:

- Mas, a więc masz motor?

Mas? O Boże, on mówi do niego „Mas”!!!

Masimo zerknął na mnie i odpowiedział:

- Nie, skuter.

- Masz ochotę trochę się przejść i pogadać? - zaproponowałam.

Wtedy weszła mama, ciągnąc za sobą Josha i Libby. Spełniły się wszystkie moje

najgorsze obawy. Josh wyglądał jak drag queen. I to z irokezem.

Mam była wpieniona.

- Co powie jego mamusia? Ty niegrzeczna dziewczyno! Przecież zabroniłam ci

bawić się nożyczkami.

Libby też się rozzłościła.

- Jestem już duża i wszystko mi wolno.

- Nie tym tonem, moja panno - odezwał się tata.

Libby oparła dłonie na biodrach i wrzasnęła:

- To ty nie tym tonem, moja panno!!!

Korzystając z reakcji taty, zdumionego tym, że został nazwany panną,

powiedziałam do Masima:

- Szybko, spadajmy stąd!

Wyszliśmy przed dom i usiedliśmy na murku. Wybrałam miejsce za drzewem, tak

żeby rodzice nas nie podglądali.

Nadal miałam ręcznik na głowie, ale może wyglądałam w nim chociaż trochę jak

tajska panna młoda?

Przez parę chwil siedzieliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam, co robić. W końcu się

odezwałam:

- Przepraszam za tamten numer z pociągiem. Robbie wyskoczył jak filip z konopi,

background image

ty powiedziałeś, że jesteś wolny, a ja miałam na głowie rogi… i trochę mi odbiło.

Masimo milczał. O nie. Nagle poczułam na twarzy jego ręce. Odwrócił moją głowę

do siebie i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Galareta! Galareeetaaa!!!

- Georgia, u mnie nic się nie zmieniło. Nie wiem, jak u ciebie. Widziałem cię w

kawiarni z Robbiem. To fajny chłopak, a kiedyś chodziliście ze sobą. Więc już sam nie

wiem.

Ty też być fajny i ja cię lubić. Na szczęście nie powiedziałam tego. Zamurowało

mnie. Patrzyłam mu w oczy, w te piękne, kocie oczy… a potem Masimo pocałował mnie

prosto w usta. Bardzo delikatnie. A potem znowu. Moje niegrzeczne usta rozpaliły się do

czerwoności.

Drugą rękę objął mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Miałam nadzieję, że ręcznik

mi nie spadnie i nie odsłoni moich włosów w kształcie słoniowej kupy. Tym razem Masimo

pocałował mnie długo i mocno. Było tak cudownie i namiętnie, że nie wiedziałam, gdzie

kończą się jego usta, a zaczynają moje, i wtedy… jakiś skończony pacan krzyknął:

- Hej, czy jego chłopak wie, że się z nim całujesz?

Podnieśliśmy głowy, ale nikogo nie było widać. Po chwili usłyszałam jakiś szelest

za żywopłotem państwa Z Naprzeciwka. Podbiegałam tam, spojrzałam za żywopłot i

zobaczyłam Oscara w tej jego durnej sportowej czapeczce, znanego również jako

kandydat na Tępaka i zboczek.

Przeskoczyłam za żywopłot, szybko kopnęłam Oscara w nery i wróciłam do

Masima.

Roześmiał się.

- Tutaj nic się nie ukryje. Straszny tu.. jak to się mówi? Tłok.

Uśmiechnął się do mnie, wstał i wsiadł na skuter.

Spojrzałam na niego.

On spojrzał na mnie.

- No, panno Georgio, to jak będzie? Ja jestem wolny. A ty?

No właśnie. Dobre pytanie. Ale jak brzmi odpowiedź?

Przez chwile chciałam mu wspomnieć o swoim niezdecydowaniu, ale jak to komuś

wytłumaczyć, tym bardziej Włochowi? Wzięłam głęboki wdech i odparłam:

- Naprawdę, bardzo cię lubię, uważam, że jesteś odlotowy i w ogóle…

- Odlotowy? To znaczy, że mam odlecieć?

- Nie, nie, po prostu… Myślę, że najpierw muszę poważnie porozmawiać z Robbie.

Uśmiechnął się lekko.

- Ja też tak myślę. Tak będzie uczciwie.

Patrzyłam za nim, jak oddala się na skuterze. Och, co ja najlepszego zrobiłam?

Właściwie to go spławiłam. Chyba coś ze mną nie teges.

Kiedy był już na końcu ulicy, wrzucił lewy kierunkowskaz, a potem… zawrócił,

background image

pędem podjechał do mnie i zatrzymał się z piskiem opon.

- Georgia, zapomniałem, po co do ciebie przyszedłem. Po koncercie wyjeżdżam na

miesiąc do mojej rodziny we Włoszech. Jeśli się zdecydujesz ze mną chodzić, to może

pojechałabyś ze mną na trochę?

O rany. Właściwie wzięliśmy ślub!!! A ja jak ta głupia stałam w ręczniku na głowie

i nie potrafiłam wykrztusić słowa.

- Zastanów się nad tym, cara

, byłoby super - dodał.

I odjechał.

W podskokach minęłam Króla Bufona (czyli tatę), który mył samochód, i nawet się

nie roześmiałam, kiedy spytał:

- Pomogłabyś mi?

W kuchni

Mama próbowała doprowadzić Josha do porządku, ale z jego włosami nic nie dało

się zrobić. Jego mama na pewno zgłosi to na policję. Ale co tam! Idąc do swojego pokoju,

zawołałam:

- Mamo, nie rezerwuj dla mnie biletu na samolot do Irlandii. Te wakacje spędzę w

okolicach Rzymu.

Nawet jej się nie chciało odpowiedzieć, co uznałam za dość aroganckie. No, ale to

cała ona. Skupiona na sobie egoistka.

Czwartek, 21 lipca

8.30

Idę z Jas do szkoły. Opowiedziałam jej o spotkaniu i pocałunku z Masimem.

- Do którego numeru doszliście? - spytała.

- Oficjalnie do czwartego, ale myślę, że mentalnie doszedł do ósmego.

- Czyli mentalnie pieścił górną część twojego ciała?

- Tak.

- Ale przecież siedzieliście na murku przed domem.

- No, oficjalnie tak, ale…

- I trzymał dłoń na twoim karku, a to nie jest górna część ciała.

- Oczywiście, że jest.

Jas z wkurzającym zamyśleniem żuła gumę. Nie cierpię tej miny. Bredziła dalej

jak czarownica na mękach:

- No dobrze, ale skoro górna część ciała nie oznacza po prostu piersi, to dotyczy

wszystkiego od pasa w górę, czyli punkt siódmy i ósmy obejmują również pieszczoty

nosa czy podbródka.

Cara (wł.) - kochana, droga.

background image

Bożeeee, jak ona mnie wkurza! I ma taką idiotyczną grzywkę.

- Jas, próbuję ci tylko opisać, co się wydarzyło. Nie zachowuj się jak inkwizytor.

Wtedy się nabzdyczyła.

- Georgia, to ty wymyśliłaś tę skalę całowania się.

Właśnie mijałyśmy śmietnik i przez ułamek sekundy miałam wielką ochotę ja tam

wepchnąć, tak jak Dave i jego kumple wepchnęli Phila. Ponieważ jednak Jas nosi

ogromne gacie, mogłaby tam utknąć na dobre i wtedy musiałbym wzywać straż pożarną,

żeby ją wyciągnięto. Poza tym chciałam u niej przenocować w sobotę po koncercie, bo

liczyłam na nocną randkę. Dlatego zamiast ją walnąć albo zrobić coś w tym stylu,

uśmiechnęłam się czarująco i zwróciłam się do niej łagodnie:

- Jas, wiesz, że jesteś moją najlepsiejszą psiapsiółką i Mądrą Kobietą z Lasu. Czy

mogę więc po prostu opowiedzieć ci, co się wydarzyło?

Irytująco machnęła grzywką, ale odparła:

- No to mów.

Opowiedziałam jej o pomyśle z wakacjami we Włoszech. Nawet ona była pod

wrażeniem.

- O rany, czyli jesteś prawie jego oficjalną dziewczyną, tak? Musisz szybko się

zdecydować. W sumie to nie wiesz, czy podobasz się Robbiemu. Lubi cię jako kumpelkę,

ale czy uważa cię za materiał na dziewczynę? Nie chciałbym być na twoim miejscu, to

znaczy nie wiedzieć, kto jest moim chłopakiem i w ogóle. Wczoraj wieczorem spotkałam

się z Tomem. Ustawialiśmy moją kolekcję sów według wielkości, no i… było bardzo… no

sama nie wiem…

W szkole

9.30

Nudna Lindsay się na mnie uwzięła. Kiedy ją mijałam w drodze na wuef,

powiedziała:

- Nie możesz normalnie chodzić?

O co jej biega?

Na kortach tenisowych

Grałam singla z Melanie Griffiths. Słowo daję, to powinno być zabronione. Jej

dyndaki to zagrożenie dla zdrowia. Założę się, że przez nie w ogóle nie widzi piłki.

Wygrywałam jakieś osiem milionów do zera. Najbardziej niebezpiecznie się robiło, kiedy

Melanie musiała schylić się po piłkę. Za każdym razem myślałam, że upadnie pod

ciężarem melonów.

Potem przywlokły się Nudna Lindsay i Zdumiewająco Tępa Monica. Weszły na kort

i usiadły na krzesełkach przy siatce. Nudna Lindsay gapiła się na mnie, a gdyby wzrok

mógł zabijać, już bym była truposzem.

background image

Patrzyła na mnie a jednocześnie cały czas głośna rozmawiała z ZTM.

- Duży nos chyba strasznie trudni zatuszować, prawda? Nie da się go ukryć.

Ludzie mówią, że Barbara Streisand świetnie śpiewa, ale najpierw zawsze zwracają

uwagę na jej wielki nos.

Serwując, odruchowo ściągnęłam nozdrza. Może „niechcący” trafić Lindsay

piłeczką i zwalić z krzesła? Nie odważyłam się jednak, bo na pewno nakablowałaby na

mnie pani Wilson albo Sokolemu Oku, a wtedy do końca życia musiałbym polerować

kolekcję łopat pana Attwooda.

Ale Ośmiornica jeszcze nie skończyła.

- Nie wiem, co zrobić z Masimem i Robbiem. Obaj są super, prawda? Nie

chciałbym zranić niczyich uczuć, ale…

Biegając po korcie i czekając, aż Melanie odzyska równowagę, kątem oka

widziałam, że ZTM kiwa głową jak piesek na tylnej półce samochodu. Lindsay bredziła

dalej, machając tymi swoimi idiotycznymi przedłużonymi włosami i zakładając jedną

kościstą nogę na drugą. Boże, jak ja jej nienawidzę.

- Mam wrażenie, że Robbie, schrzanił sprawę - ciągnęła. - Wyjechał akurat wtedy,

kiedy związaliśmy się na poważnie. Nie lubię, kiedy facet stawia pracę na pierwszym

miejscu. Ale wiem, że bardzo mu na mnie zależy. No a Masimo ma ten włoski wdzięk i… -

podniosła głos - … i doskonale całuje. Włosi znają się narzeczy, prawda?

Dzwonek rozległ się w chwili, kiedy Melanie dosięgnęła piłki i wpadła na siatkę.

Podbiegłam, żeby pomóc jej się pozbierać, a wtedy Nudna Lindsay i ZTM zeszły z kortu.

- Nicolson, masz słabiutki bekhend - powiedziała Lindsay. - Może kiedy

podrośniesz, nauczysz się czegoś od prawdziwych graczy.

Niby mówiła o tenisie, ale doskonale wiedziałam, do czego pije.

W Kwaterze Głównej Dru

ż

yny Asów

Du

ż

a przerwa

Jestem wkurzona na Lindsay. Czy cokolwiek z tego, co powiedziała, było prawdę?

Czy rzeczywiście całowała się z Masimem, chociaż to ja prawie wyszłam za niego za mąż.

Zdałam dziewczynom dokładną relację z ostatnich wydarzeń.

- A więc Masimo całował się z tobą i zaprosił cię do Krainy Pizzy - podsumowała Ro

Ro. - Ale jak myślisz, czy on jednocześnie spotyka się z Nudna Lindsay?

- Który bardziej ci się podoba: Robbie czy Masimo? - spytała Jools.

- Sama nie wiem - mruknęłam.

- Od tego masz przyjaciół - pocieszyła mnie Ro Ro. - Podzielimy się z tobą nasza

mądrością. Podajcie mi moją brodę.

Założyła sztuczną brodę i wykonała solowy taniec wikingów. Nawet dla mnie,

chociaż mieszkam w domu chaosu, przy ulicy Chaosu i w dzielnicy Chaosu, było to

background image

bardzo, bardzo zabawne.

W końcu usiadła, dysząc ciężko i powiedziała:

- Szkoda, że nie mam fajki. Sven wziął ja na zajęcia, bo chce ją na sobotę

przemalować. Mówiłam wam, że w weekendy zaczął pracować jako didżej?

Matko kochana.

- Powinnyśmy pamiętać, że chłopcy to niezgłębiona tajemnica - ciągnęła - i że

należy trzymać ich na elastycznej gumce. Puścić wolno, a sami wrócą w te pędy. W

każdym razie Sven zawsze wraca bardzo napalony. Na dowód mogę wam pokazać

malinki.

- Plan jest taki - pośpiesznie przerwała jej Jools. - W sobotę na koncercie Dylanów

musimy być czujne. Wiecie, przyuważyć, czy Masimo okazuje Lindsay zainteresowanie i

czy Robbie traktuje cię jak swoją dziewczynę.

- Dlaczego miałby to robić? - zdziwiła się Jas. - Jeszcze nie zwariował.

Spiorunowałam ją wzrokiem. Załapałam strasznego doła.

- Nawet nie wiem, który podoba mi się bardziej. Najpierw spodobał się Bóg Seksu.

Z nim pierwszym się całowałam.

Jas, czyli Człowiek - Pamięć Operacyjna, sprostowała:

- Nieprawda. Pierwszym chłopakiem z którym się całowałaś, był Chłopak Robal, a

potem śliniłaś się z Markiem Wielką Japą i na pierwszej randce pozwoliłaś, żeby położył ci

rękę na melonach. Masimo pewnie słyszał o twojej reputacji. Kobieta powinna dbać o

swój honor.

Dosyć tego. Przy najbliższej okazji założę jej na głowę te wielkie gacie i zamknę ją

w szatni przy sali gimnastycznej.

- Dziewczyny, a jak tam u was z całowaniem? Jakieś nowe osiągnięcia? - spytała

Rose. - Ja powiem tylko tyle: zaliczyłam numer ósmy!

Pół godziny pó

ź

niej

Po naszych relacjach wyszło na to, że Ro Ro i Sven prowadzą. Doszli do ósmego

punktu, czyli pieszczot górnej części ciała, w domu. Ellen zatrzymała się na czwórce

„Chyba… sama nie wiem… hmmm…”. Pozostałe na piątce.

Jas, czerwona jak burak, w końcu wydukała, że „tak jakby” zaliczyła punkt

siódmy. Ja oznajmiłam, że oficjalnie doszłam do siódmego, chociaż emocjonalnie był to

raczej ósmy.

- To znaczy, że ósemkę zaliczyłaś tylko wirtualnie - rzuciła złośliwie Jas.

Spojrzałam na nią krzywo, ale udawała, że się opala.

Po chwili spytałam Jools:

- A co u ciebie i Rolla?

Jools zadziwiła nas wszystkie oświadczeniem, że zaliczyła punkt dziewiąty.

background image

- CO??? - wykrzyknęłam. - PDCC? Pieszczoty dolnej części ciała????

- No, tak jakby.

- Tak jakby???

Gapiłyśmy się na nią ze zdumieniem. Nieprawdopodobne.

Okazało się, że bawili się w „całus, prawda czy wyzwanie” i w końcu Jools musiała

na ulicy pokazać mu majtki.

- I to wszystko? - spytałam.

- Trochę pokręciłam biodrami. Myślę, że mu się podobało.

Chyba już dłużej tego nie zniosę. Zostanę lesbijką i zacznę hodować pszczoły.

W łó

ż

ku

Zakręciłam włosy na wałki, żeby nadać im większą objętość. Chłopcy nie muszą

się tak męczyć. Nie wyobrażam sobie, żeby jakiś facet wytrzymał w łóżku z kłującymi

wałkami na głowie.

Dwie minuty pó

ź

niej

Wiem jednak, że i chłopcy starają się być bardziej atrakcyjni dla dziewczyn. Na

przykład zapuszczają długie grzywki, chodzą kowbojskim krokiem, z dłońmi w

kieszeniach. Oblewają się śmierdzącymi wodami toaletowymi, którym niby nie może

oprzeć się żadna kobieta, i każda od razu chce dojść do punktu szóstego.

Dziś wieczorem na ulicy minęłam Oscara - kandydata na Tępaka - i o mało nie

zemdlałam. Wylał na siebie chyba całą butelkę wody toaletowej. Myślałam, że się uduszę.

Gdyby zapalił papierosa, na pewno doszłoby do eksplozji.

Minut

ę

ź

niej

Mogłam go poczęstować fajką i odsunąć się na bezpieczną odległość.

Piątek, 22 lipca

Wstałam skoro świt, czyli o ósmej rano. Przejrzałam się w lustrze. Czyżby na

brodzie robił mi się pryszcz? O nieeee! Szybko spryskałam go perfumami. śadnemu

chłopakowi nie spodobałaby się dziewczyna z dwiema brodami. No, chyba że Chuda ma

chłopaka, co by oznaczało, że na naszej planecie żyje człowiek, któremu podobają się

kobiety z osiemnastoma czy dziewiętnastoma podbródkami. Z których część nie znajduje

się na szyi. Cha, cha, cha, cha. O Boże. Przez te wszystkie dylematy z wyborem chłopaka

chyba wpadłam w histerię.

8.20

Moja urocza, lecz nienormalna siostrzyczka rozmawia przez telefon. Nie

background image

przeszkadza jej fakt, że trzyma słuchawkę odwrotnie, a po drugiej stronie kabla nikogo

nie ma.

- Tak, wiem, tak - mówi. - Pan Bum Bum przyjdzie dziś do szkoły w zasikanych

gaciach! He, He, He, cha, cha, cha, lalalala. - Potem zaczęła parskać i w końcu krzyknęła:

- Pa, pa, głupku! - I trzasnęła słuchawką.

Kiedy mnie zobaczyła, podeszła i zażądała, żebym ją wzięła na ręce. Jest już spora

i dość ciężka. Musiałam się oprzeć o drzwi, żeby się nie przewrócić. Kiedy już ją

trzymałam na rękach, zaczęła mnie całować po całej twarzy.

- Kosiam cię, kosiam cię moja włochata siostrzyczko, baaaardzo cię kosiam.

Włochata siostrzyczko? Zobaczyła coś, czego ja nie zauważyłam? Czyżby gen

orangutanizmu postanowił dotrzymać towarzystwa pryszczowi? Postawiłam ją na ziemi i

powiedziałam:

- Zobacz, Bibs, Angus robi kupę w szufladzie taty.

Wcale nie kłamałam.

Potem pognałam do łazienki.

Minut

ę

ź

niej

Ufff, pod względem włochatości wszystko w porządku. Jestem gładziutka jak

pupcia niemowlęcia, ale na szczęście nie tak śmierdząca.

W moim pokoju

18.00

W końcu wybrałam strój na sobotę. Nowa skórzana spódniczka, botki do

kostek i top z ramiączkami krzyżującymi się na plecach. Dobra jest. Dzięki Bogu, że tak

szybko podjęłam decyzję. Teraz mogę się skupić już tylko na makijażu i fryzurze.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Botki do kostek czy różowe sandałki?

Dwie minuty pó

ź

niej

Nie cierpię tej skórzanej spódniczki, straszny kicz.

Trzy minuty pó

ź

niej

No to niebieska sukienka. O, właśnie.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Czy naprawdę chcę wyglądać jak wieśniaka?

background image

18.30

Wyszłam z domu i usiadłam na murku. Było jeszcze całkiem ciepło.

Państwo Sąsiedzi jedli w ogrodzie kolację, którą nazywają „śródziemnomorską”. Ciekawe,

ilu Włochów robi na kolacje tosty z jajecznicą. I z ostrymi kiełbaskami.

Piorunują mnie wzrokiem. Włosi nie patrzą z taką wściekłością, tylko śpiewają i

grają na gitarze.

Ich sprawa. Dobrze się bawią i to najważniejsze. Oto moja nowa filozofia: cieszyć

się życiem i spokojnie czekać na to, co przyniesie los.

Jak mawia Jas, kiedy jej na to pozwalam: „Que sera, sera, co ma być, to będzie”.

Bo „nie mam czasu na fachy i kłótnie”, jak kiedyś oświadczyła pewna gwiazda

rocka. Chyba ta sama gwiazda powiedziała również: „Potrzebujesz tylko miłości.

Nananananananana”. W życiu liczy się tylko miłość. Na pewno nie to, co psychiczni

sąsiedzi z wielkimi tyłkami jedzą na kolację. Ani to jak ma się ubrać dziewczyna

potencjalnie kochana przez kilku Bogów Miłości.

Nieważny strój, ważne serce, które pod nim bije.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Zadzwoniłam do Jas.

- Jas, jak mam się jutro ubrać?

- Co?

- Jak mam się jutro ubrać na ten koncert, najważniejsze wydarzenie w moim

życiu?

- Powiem ci, jak się nie ubierać. Nie wkładaj szpilek, bo może będziesz musiała

nagle wybiec, żeby złapać pociąg, tak jak ostatnio!

I zaczęła się śmiać, chrząkając jak jakaś szurnięta świnia. W tle usłyszałam

jeszcze śmiech kogoś innego.

- Jas, to taka z ciebie przyjaciółka? I kto tam jest u ciebie?

- Tom. Pomaga mi się spakować na wycieczkę.

Miałam wielką ochotę ją walnąć. Musiałam jednak zachować spokój, bo w sobotę

po koncercie chciałam u niej przenocować. Wysłuchałam więc listy koszmarnie nudnych

zabaw, których już nie może się doczekać, kiedy pojedziemy na tę durną wycieczkę. Co

jest interesującego w budowie „kryjówki”, żeby można nocą podglądać fretki, borsuki i

inne głupie zwierzęta, które robią same nudne rzeczy? Głównie ryją w ziemi i walą kupy.

Jas to kręci.

- Tom mówi, że jeśli szczęście nam dopisze, może zobaczymy nawet lisy!

- Hurra! - mruknęłam z ironią, ale przypomniało mi się, że mam u niej nocować,

więc zmieniłam swoja wypowiedź na: - Hurra, mam nadzieję, że zobaczymy lisy, a może

nawet jakieś… te… kozy.

- Kozy? Kozy nie żyją w lesie, tylko na farmach.

background image

- Może im się znudzi spokojne życie na farmach i przyjdą do lasu, żeby zawrzeć

nowe przyjaźnie.

- Nabijasz się ze mnie.

- Jas, stwierdzam tylko fakt, że to niesprawiedliwe, że lisy, borsuki i inne dzikie

zwierzęta, które nie kiwną palcem w bucie, żeby pomóc innym, mogą sobie chodzić

luzem po lesie, a biedne stare kozy, które dają mleko i tak dalej, muszą siedzieć w

zamknięciu. Tylko tyle chciałam powiedzieć.

- Musze już kończyć.

I odłożyła słuchawkę.

Minut

ę

ź

niej

Jas okrooooopnie mnie denerwuje, ale musze pamiętać, że po koncercie chce u

niej przenocować. Zadzwoniłam znowu.

- Jas?

- Co?

- Nie obrażaj się o te kozy.

- Nabijałaś się ze mnie.

- Tak, ale tylko dlatego, że jestem podekscytowana i strasznie się denerwuję. No

nie gniewaj się na mnie. Zgoda?

- Hmmm…

- Obiecuję, że się ucieszę, jeśli zobaczymy lisy.

Przez jakieś dziesięć minut byłam grzeczna i Jas w końcu mi wybaczyła. Ufff. Całe

szczęście. Przyjaźń to najważniejsza rzecz na świecie. Bogowie Miłości przychodzą i

odchodzą, a przyjaciele zostają.

Poza tym zgodziła się, żebym u niej przenocowała.

Hurra!

W kuchni

Mama robiła coś do jedzenia.

- No to dokąd się jutro wybierasz? - spytała.

O Boże. Lepiej powiedzieć, bo inaczej nie pożyczy mi swojej torebki od Chanel.

Chociaż to i tak wątpliwe, bo kiedyś niechcący oblałam ją gorącą czekoladą.

- Idę na koncert i przenocuję u Jas, bo do niej jest bliżej.

- Przecież tata może po ciebie przyjechać.

- Tak, ale nie przyjedzie.

- Dlaczego? Pytałaś go?

- Nie. Nie przyjedzie, bo nie i już.

- Nie przypominam sobie, żebym pozwoliła ci przenocować u Jas.

background image

- W zeszłym tygodniu powiedziałaś, że mogę iść na ten koncert.

- Tak, ale jaki to ma związek z nocowaniem u Jas?

- Po koncertach ZAWSZE u niej nocuję.

- Nieprawda.

- Dlatego, ze próbujesz zniszczyć mi życie.

- Co takiego?

- Wiesz, jaki ważny jest dla mnie ten koncert. Mówiłam ci o Robbie. Potem Masimo

przyszedł, kiedy się kąpałam i tak dalej. Nie pozwalasz mi ufarbować włosów, więc

wyglądam jak stara nudziara i będę na tym koncercie taką szarą myszką, bo WSZYTSKIE

dziewczyny ufarbują sobie włosy. A teraz mówisz, że nie wolno mi przenocować u Jas,

chociaż wcześniej się zgodziłaś. Poddaję się. Wiesz co? Już nigdy więcej nie wyjdę ze

swojego pokoju? No? Jesteś ZADOWOLONA?

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Tak ją skołowałam, że w końcu się zgodziła! Taaak! I pożyczyła mi swoją

torebkę!!!

A więc co prawda pójdę na koncert na golasa, bo nie wiem, jak się ubrać, ale za to

będę miała odjazdową torebkę.

W cieplutkim łó

ż

eczku

Jeśli wcześniej zasnę, to czas szybciej minie i za chwilę będzie jutro. Rozumiecie?

No to idę spać.

Dobranoc.

21.00

Zrobię listę wad i zalet Boga Seksu i Boga Miłości. Zacznę od tego, co

najważniejsze, czyli od wyglądu.

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej

Gotowe.

Masimo

Wygl

ą

d

: zdecydowanie 10 punktów.

Wybitne zalety:

kocie oczy, charyzma rodem z Krainy Pizzy.

Talent do całowania si

ę

:

muchos buenos

Poczucie humoru:

chyba ma. Trudno orzec. Jeszcze mi nie opowiedział ani

jednego włoskiego dowcipu. A może opowiedział, tylko ja nie zrozumiałam.

Osobowo

ść

:

super.

Muchos buenos (hiszp.) - bardzo dobry.

background image

Troskliwo

ść

:

jest. Kiedy zrywał ze swoją eks, był bardzo miły i w ogóle.

Poza tym (co prawda wcale mi się to nie podobało) szczerze powiedział, że musi się

zastanowić, czy chce ze mną chodzić.

Wady:

Hmmm… Może zachowanie w stylu: „Ojej, uważaj na moje włosy!

Podoba ci się moja torebka?”. Chociaż właściwie to ja takiego zachowania u niego nie

zauważyłam. To Dave Jajcarz się z niego nabijał. I to bardzo. A kandydat na Tępaka

kiedyś zawołał: „Czy jego chłopak wie, że się całujecie? Czy to aluzja, że Masimo może

być homoseksualistą?

Podej

ś

cie do Nudnej Lindsay:

chyba nie ma zielonego pojęcia, że to

skończona idiotka. Muszę jednak przyznać, że spędził z nią nie więcej niż jeden czy dwa

wieczory. O ile wiem. I chyba się z nią nie całował. Chociaż Lindsay twierdzi co innego.

A teraz następny.

Robbie

Wygl

ą

d:

ciacho z kremem. Uczciwie jednak musze odjąć mu pół punktu, bo

wolę jasnobrązowe oczy od niebieskich. Tak więc: dziewięć i pół.

Wybitne talenty:

wytrzymuje ze mną nawet wtedy, gdy mój mózg udaje

się na krótkie wakacje. Jest miły dla Angusa, chociaż Angus kiedyś podarł mu na strzępy

nogawki spodni. No i nie zadzwonił na policję, tylko się roześmiał, kiedy przeczesałam

sobie palcami włosy i w dłoni zostało mi rozjaśnione pasemko.

Talent do całowania si

ę

:

nie mam pojęcia, bo całowaliśmy się tak

dawno temu, że już prawie zapomniałam. Pamiętam, że mile mnie zaskoczyła jego

technika skubania ustami mojego ucha. A może to była technika Dave’a Jajcarza? Dave,

spadaj z tej listy, tu nie ma miejsca dla ciebie. To nie lista „dobrych kumpli”.

Poczucie humoru:

ogólnie spore, chociaż nie zauważyłam go w tekstach

piosenek Robbiego. O nie, to znowu ja, kawałek o van Goghu, który uciął sobie ucho, to

najbardziej dołujący utwór, jaki słyszałam w życiu. A mam porównanie. Mój Vati tak

często puszcza ABBĘ, że wiem, co to znaczy dołująca muza.

Osobowo

ść

:

chyba na plus. Chociaż jak mówi Dave Jajcarz, nie można w

pełni ufać komuś, kto nosi gumowe buty, bo jest z przekonania ekologiem.

Wady:

hmmm… wyżej wspomniana obsesja na punkcie stanu naszej

planety, przyszłości torbaczy i tak dalej. Robbie ma w sobie coś z Jas. No i - szczerze

mówiąc - już kiedyś przedłożył torbacze nade mnie, a kto raz się sparzył, ten na zimne

dmucha.

Podej

ś

cie do Nudnej Lindsay:

Nie mogę zignorować faktu, że jego usta

miały kontakt z różnymi częściami ciała Starej Nudziary. Oficjalnie byli parą. Tego nic nie

usprawiedliwia. I nawet teraz jej nie olał, na co Lindsay zasługuje. Ale co najgorsze, nie

background image

wiem, czy traktuje mnie jak kumpelkę, czy jako potencjalną dziewczynę.

Mam wielką potrzebę pogadania z kimś o swoim problemie. Gdyby między mną a

Dave’em Jajarzem wszystko się układało, z pewnością zasięgnęłabym rady u Mistrza

Podjarki.

Minut

ę

ź

niej

Ale właściwie wszystko między nami jest wporzo. Nie zmartwił się, kiedy zobaczył

mnie z Robbie. Nawet zaproponował mu partyjkę bilarda. Co oznacza, że jest moim

kumplem, a nie potencjalnym całowacze, więc chyba mogę z nim pogadać? Tak właśnie

zrobię.

Minut

ę

ź

niej

Chyba jednak nie mogę tak po prostu zadzwonić do niego i zacząć gadać o swoich

intymnych sprawach, bo może być akurat ze swoją dziewczyną. Porozmawiam z nim

jutro po koncercie.

Dobry plan.

Tak się rozemocjonowałam, że z pewnością nie usnę do rana…

…chrrr…

background image

W siusialni

ż

ycia

Sobota, 23 lipca

9.00

Czy jest za wcześnie, żeby już zacząć się szykować na koncert?

Zadzwoniłam do Jas.

Jeszcze nawet nie wstała.

9.30

Cała Drużyna Asów jeszcze śpi. Co za lenie! Pobiegam trochę po łąkach za

domem, żeby sobie poprawić krążenie.

10.15

Bardzo przyjemnie tak pobyć na łonie natury. Pasiaste pszczółki bzyczą

wśród kwiatków. Może w tej chwili w jakimś ulu królowa odgryza trutniowi wężyka? Co za

cudowna myśl. A może dwie królowe się biją? Albo wszystkie siedzą sobie zgodnie, nucąc

jakąś wesołą piosenkę i robiąc na drutach pasiaste sweterki?

Tup, tup, tup, nie podskakiwać za bardzo, żeby nie walnąć się dyndaniem w oko.

Truchcikiem, tup, tup, tup.

O, państwo Sąsiedzi wyprowadzili na spacer swoje Idiotyczne Pudle. Rzucają im

patyki, a psy z ujadaniem po nie biegną. Tylko zajmują mi miejsce… pudle zresztą też!

Cha, cha, cha, wymyśliłam dowcip. Dziś wieczorem powinnam jednak zapanować nad

swoim poczuciem humoru, bo już się przekonałam, że lepiej trzymać mózg na wodzy.

Inaczej mogę palnąć jakąś głupotę.

Minęłam państwa Sąsiadów i wesoło do nich pomachałam. Wyglądali na

przerażonych. Co jest? Przecież nie zrobię im krzywdy.

11.00

Dobiegnę do skraju lasu i wracam do domu. Już jest około jedenastej,

więc powinnam zrobić sobie parówkę i czyszczenie skóry. Jednocześnie położę odżywkę

na włosy. A potem zjem pyszny lunch przygotowany przez moją troskliwą matkę (o,

przypadkiem znowu wyszedł mi dowcip). Potem poleżę z plasterkami ogórka i maseczką

na twarzy, żeby się nieco zrelaksować i wyglądać jeszcze piękniej, a w tym czasie mój

lunch będą trawić miliardy bakterii i innych enzymów szwendających się w moim ciele.

Mogłyby czasami okazać mi wdzięczność za to, że stale dostarczam im pokarmu.

Około wpół do trzeciej zrobię sobie długą, luksusową kąpiel z olejkami, których

mama zabrania mi używać, a potem dokładnie obejrzę się w lustrze, żeby sprawdzić, czy

gdzieś na moim ciele nie czai się gen orangutanizmu. Przedwczoraj dokładnie

background image

wyskubałam sobie brwi, więc nie zanosi się na dużo roboty, chociaż czasami takie

twarde, sztywne włoski wyrastają dosłownie w ciągu paru minut.

O piątej wyskoczę z wanny i do wpół do siódmej zrobię sobie błyskawiczny

makijaż.

Minut

ę

ź

niej

Tup, tup. Może na wszelki wypadek skrócę kąpiel, żeby zostało więcej czasu na

makijaż. Wiecie, czasami człowiek rozmaże sobie eyeliner albo dźgnie się szczoteczką z

tuszem w oko… Tak, muszę mieć trochę czasu w zapasie.

W wannie

16.00

Mmmm… jak przyjemne… To znaczy byłoby przyjemnie, gdyby tata przez

dziurkę od klucza nie darł się jak opętany: „Czy ja jeszcze za życia dostanę się do

łazienki?!!”.

Jestem pewna, że on tylko czyha na okazję, żeby mi poprzeszkadzać. Ostatnio

zajmuje się majsterkowaniem, więc jeśli szczęście mi dopisze, wkrótce trafi na ostry

dyżur i wreszcie będę miała święty spokój.

Dlaczego on się zawsze upiera, żeby robić rzeczy, na których kompletnie się nie

zna? Kiedy mama chciała przemalować kuchnię, zaproponował, że zrobi to z wujkiem

Eddiem. Nie minęło półtorej minuty, jak niechcący zamalował deskę do krojenia.

W kuchni

16.15

Tata i wujek Eddie są żółci jak żółtko. Wyglądają, jakby nawzajem

oblewali się farbą.

Dwie minuty pó

ź

niej

Kuchnia wygląda jakby przeszło przez nią tornado. Mama spojrzała na mnie bez

słowa.

I ja na nią spojrzałam.

- Sama go sobie wybrałaś - powiedziałam tylko i poszłam do swojego buduaru.

To przykład jak bardzo, bardzo trzeba uważać przy wyborze partnera. Mama

powinna była najpierw kazać tacie wypełnić formularz z pytaniami w stylu: „Czy jesteś

zdrowy psychicznie? Czy znasz się na majsterkowaniu? Na przykład czy umiesz zmienić

koło u roweru tak, żeby nie ucięło ci ręki i nie trzeba było wieźć cię na pogotowie?”.

Gdyby tata odpowiedział przecząco, powinna uciekać, gdzie pieprz rośnie.

Chociaż ja na jej miejscu nie zawracałbym sobie głowy takim formularzem. Jeden

rzut oka na jego ogromny kinol byłby dla mnie czynnikiem decydującym.

background image

W moim pokoju

Prawie udało mi się zapomnieć o moim nosie, dopóki Panna Ośmiornica o nim nie

wspomniała. No cóż, sprawdźmy.

Przegl

ą

dam si

ę

w lustrze

Trzeba przyznać, że do małych nie należy. Ale jeśli tylko nie uśmiecham się

spontanicznie i nie zapominam o wciąganiu nozdrzy, to od biedy może uchodzić za

normalny.

19.10

Jestem gotowa. No, o tyle o ile.

Makijaż mi się udał. Usta pomalowałam sobie trwałym błyszczykiem, ale tym

razem oczy oszczędziłam. Ostatecznie zdecydowałam się na krótką niebieską sukienkę i

botki do kostek. Włosy wyglądają nieźle, są puszyste i w ogóle och i ach.

19.15

Zadzwoniłam do Jas.

- Jas, jesteś już gotowa?

- Tak, a ty? Tom ma po mnie przyjść z Robbiem, więc jeśli chcesz, możemy się z

całą resztą spotkać pod wieżą zegarową.

- Okej. Trochę się denerwuję. Mam nadzieję, ze po drodze nie dostanę ataku

histerii.

- Błagam, nie. Kiedy ostatnio histeryzowałaś, wpadłyśmy na latarnie i podarłam

sobie rajstopy.

Pod wie

żą

zegarow

ą

19.40

Drużyna Asów znowu w akcji!!!

Rosie ubrała się na czarno, tak samo Sven, który ponadto założył kowbojski

kapelusz.

- Ciao, maleńka - powiedział. - Hasta la vista

.

Co on bredzi?

- Mój narzeczony jest boski, prawda? - Rosie westchnęła z rozczuleniem.

- Yyy… oczywiście - mruknęłam.

Ellen, Jools, Mabs, Honor i Soph (potencjalne członkinie Drużyny Asów), Jas i ja

poszłyśmy przodem, gadając, a Sven i Rosie ciągnęli się z tyłu.

Przed Old Market zobaczyłyśmy ogromną kolejkę, ale Sven przepchnął się pod

Hasta la vista (hiszp.) - do zobaczenia.

background image

drzwi i zaczął gadać z bramkarzem. No super, pewnie nas wyrzucą, zanim w ogóle

wejdziemy.

Ale ku mojemu zdumieniu bramkarz powiedział:

- Dziewczęta, zapraszam do środka.

Weszłyśmy, mijając Nudną Lindsay i jej kumpele.

Taaak! Z zazdrości dosłownie zzieleniała na twarzy.

Na koncercie Sztywnych Dylanów

Sala pękała w szwach. Zespół miał naprawdę mnóstwo fanów. Kiedy już zostanę

dziewczyną Masima, będę musiała z nim chodzić na wszystkie imprezy. Strasznie

męczące. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Wiecie, jak wtedy, kiedy człowiek długo o czymś

marzy i potem to się spełnia.

Minut

ę

ź

niej

Może się spełni, jeśli wybiorę Masima, a nie Rabbiego. Chyba że Masimo

jednocześnie kreci z Lindsay, a dla Rabbiego jestem tylko kumpelką. W takim wypadku

wyjdę na idiotkę i ofiarę losu.

21.30

Jestem cała rozpalona i spięta. Masimo uśmiechnął się do mnie ze sceny,

ale jeszcze z nim nie rozmawiałam. Poza tym uśmiechał się do wielu dziewczyn. Dobrze

się bawiłam, ale jednocześnie miałam kompletny mętlik w głowie.

Podeszła do mnie Ro Ro.

- No, dziewczyny, leci szybko kawałek. Mogłybyśmy poćwiczyć wikińskie disco.

Wzięłyście ze sobą rogi?

- O kurczę, zapomniałam. Nie szkodzi, tańczcie beze mnie - powiedziałam.

Ro Ro spojrzała na mnie spode łba.

- Nie kochasz wikińskiego disco? Nie chcesz, żebym miała udane wesele?

- Chcę, ale do twojego wesela zostało jeszcze z osiemnaście lat. Nie muszę

ćwiczyć już teraz.

- Jak uważasz. Nie mogę stać tu całą noc i gadać z tobą. Wolę się całować ze

swoim narzeczonym.

Poszła, rzuciła się Svenowi na szyję i zaczęła się z nim całować przy wszystkich.

Jednocześnie podjadając orzeszki.

Czterdziesta pi

ą

ta wizyta w siusialni

Szminka nadal wygląda ładnie, jest różowiutka i błyszcząca. Nic dziwnego,

background image

zważywszy na to, że jeszcze się z nikim nie całowałam.

Właśnie poprawiałam sobie dyndakonosza i ćwiczyłam wydymanie ust, kiedy

zobaczyłam za sobą czyjąś głowę. Dołączyła do niej druga, ruda. Dwie dziewczynki z

naszej szkoły. Co one tu robią? Wymalowane jak na odpust. Wyglądały jak młodociane

wampiry z jakiegoś komediowego horroru.

Odwróciłam się i spytałam:

- Co wy tu robicie?

Dziewczynka Numer Jeden odparła:

- W soboty lubimy się zabawić.

Zwariowały? Mają chyba pod dwanaście lat.

Wtedy zauważyłam uch miniowy. Wyglądały jak paski od spodni.

- Chyba zapomniałyście założyć spódnice - mruknęłam. - Wiecie, to nie wuef.

Zaczęły przestępować z nogo na nogę.

- Teraz taka moda, proszę pani.

Moda? Proszę pani? Zaraz, zaraz, przemieniłam się we własnego ojca!!!

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Urządziłam im krótką pogadankę na temat ptaszków i pszczółek. Opowiedziałam o

niebezpieczeństwach, jakie na nie czyhają w nocnym klubie. Dodałam, że na Sali jest

Nudna Lindsay i jeśli je zobaczy, z całą pewnością wytarga je za uszy, a następnego dnia

trafią na dywanik do słoniarni, czyli do gabinetu Chudej.

Lekko się wystraszyły.

- Chciałyśmy tylko trochę się zabawić - wyjaśniła jedna. - Nic nam nie wolno.

Czujemy się jak w więzieniu.

Tata na mnie krzyczy, kiedy rozmawiam przez telefon, za długo siedzę w łazience,

używam jego maszynki do golenia i tak dalej.

- Wiem, wiem, wiem… - Pokiwałam głową.

Są jeszcze za młode, nie znają życia. Powiedziałam, że mogą stanąć w ciemnym

kącie przy barze i zostać jeszcze pół godziny na koncercie, ale potem mają wracać do

domu.

Co dziwne, natychmiast mnie posłuchały. Zupełnie jak wytresowane psy w pełnym

makijażu.

Z powrotem na koncercie

Zaprowadziłam smarkule do ciemnego kąta przy barze i zostawiłam je tam, całe

rozchichotane. Nudna Lindsay i jej kumpelki lansowały się na całego (czyli robiły z siebie

idiotki) na drugim końcu sali pod sceną. Masimo w ogólne nie zwracał uwagi na

Ośmiornicę. No, ale na mnie też, tylko czasami posyłał mi uśmiech.

background image

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

Zespół zagrał jeden set. Robbiego nadal nie było. Masimo świetnie śpiewa i jest

bogiem tańca. Wszystkie dziewczyny pod sceną wpadły w histerię. Nie zdziwiłabym się,

gdyby zaczęły rzucać na scenę swoje majtki. Ale żenada. Za grosz dumy.

Odwróciłam się do Jas i spytałam:

- Jazzy, ty byś chyba nie rzuciła majtek na scenę, co?

- No, w każdym razie nie te spod spodu.

Czy jej kompletnie odbiło? Nosi dwie pary majtek? Spodnie i wierzchnie? Już

chciałam się naocznie o tym przekonać, kiedy zauważyłam, że przy barze usiadły jakieś

pacany. No super. Mogłam się tego spodziewać. Tępaki przyszły na koncert, a Mark

Wielka Japa właśnie próbował poderwać jakąś dziewczynę.

Ellen i reszta Drużyny Asów chciała sprawdzić, co tam się dzieje, więc

podeszłyśmy do baru.

Minut

ę

ź

niej

O kurczaki pieczone! Akcja jak z filmu. Dave Jajcarz i jego kumple rzucili się na

Tępaków. Podobno jeden z nich zaczepiał obie smarkule, ciągnął je za ramiączka

staników i próbował je pocałować. Dave to zauważył i zainterweniował.

Mark Wielka Japa powiedział:

- Może wyjdziemy na solo?

Chwile później Dave siedział na jego głowie.

Dwie minuty pó

ź

niej

Bramkarze wywalili Tępaków, które krzyczały za Dave’em:

- Uważaj, stary, wiemy, gdzie mieszkasz!

śałosne.

- A pamiętasz, gdzie sam mieszkasz, pacanie? - rzucił Dave.

Wychodząc, Mark przyłożył dwa palce do oczu, a potem skierował je w stronę

Dave’a, udając, że podrzyna mu gardło. śenada do kwadratu.

Smarkule zaczęły łasić się do Dave’a.

- Dziewczyny, do domu, i to już - nakazał.

- Dobrze, Dave - powiedziały i grzecznie wyszły.

I kurczę.

- Chyba się w tobie zakochały - mruknęłam.

- No cóż, niezłe ze mnie ciacho. - Wydął usta i zaczął szaleć na parkiecie. Wołał

przy tym: - Mówcie mi Szefuniu!!!

W pewnej chwili podeszła do niego Emma ze szklanką. Rzuciła „cześć” w moją

background image

stronę, a potem cmoknęła Dave’a w policzek i go uściskała. Dziwne. To znaczy pocałunek

i uściski nie były dziwne, ale ja się dziwnie poczułam.

Powlokłam się z powrotem do Drużyny Asów.

Przerwa

W końcu przyszedł Robbie. Nudna Lindsay ma chyba radar zainstalowany w

głowie, bo kiedy tylko stanął w drzwiach, rzuciła się na niego i zaciągnęła go do baru.

Boże, jak ja jej nienawidzę. Muszę jednak przyznać, że nie był zbyt zachwycony i cały

czas się rozglądał. Może mnie szukał? Nagle wpadłam w histerię i poprosiłam Jas:

- Jas, nie ruszaj się, schowam się za tobą. Chcę zobaczyć, co się będzie działo.

Jas jako kamuflaż okazała się beznadziejna. Ciągle zapominała o swojej roli, co

chwila się odwracała, żeby coś mi powiedzieć, i odsłaniała mnie, przykucniętą z tyłu. I po

co to wszystko?

Lindsay była bardzo ożywiona, jeśli w przypadku ośmiornicy w ogóle można mówić

o jakimkolwiek ożywieniu. Robbie traktował ją uprzejmie, ale wyraźnie był rozkojarzony.

Kiedy zobaczył, że zespół schodzi ze sceny, powiedział coś do Lindsay i podszedł do

chłopaków. Ledwie się od niej odwrócił, zaczęła sobie poprawiać stanik. Cha, cha, cha

pewnie sztuczne melony postanowiły wyrwać się na wolność. I bardzo dobrze.

Chłopaki z zespołu usiedli przy stoliku i natychmiast otoczyły ich rozszczebiotane

dziewczyny.

- Idę z Tomem do baru - oznajmiła Jas - Musisz radzić sobie sama.

- Jazzy, nie zostawiaj mnie, idź powolutku do baru, a ja będę czaić się za tobą.

I poczłapałyśmy razem.

Kiedy jednak mijałyśmy stolik Dylanów, Jas wpadła na Svena. O nie. Sven nie

zauważył, że chowam się za nią i powiedział:

- Maleńka, zatańczmy!!! Sven lubi tańczyć!

Złapał mnie na ręce i zaczął tak wywijać, że stopami nie dotykałam podłogi.

Koszmar. Na pewno było mi widać majtki i rajstopy, co musiało wyglądać… hmmm…

dennie.

- Sven, proszę cię, postaw mnie - wysapałam.

W końcu przestał się mną interesować, bo podeszła Rosie w rogach bizona i

powiedziała:

- Czuje zew podjarki.

I wtedy Sven postawił mnie na stoliku.

Na stoliku Dylanów.

Na stoliku, przy którym siedzieli Masimo i Robbie.

Bosko.

Mój tyłek znalazł się parę centymetrów od twarzy Boga Seksu i Boga Miłości.

background image

Jak na moim miejscu zachowałaby się dojrzała i wyrafinowana kobieta?

- Znacie może wynik ostatniego meczu? - spytałam.

O nie, to chyba déjá vu. Zsunęłam się ze stołu. Wszyscy się na mnie gapili.

Masimo lekko się uśmiechnął i powiedział:

- Panno Georgio, mam nadzieję, że dziś nie śpieszy się pani na pociąg.

Cała grupa ryknęła śmiechem, a ja oczywiście zrobiłam się czerwona jak burak.

Dzięki Bogu, że było tak ciemno. Powlokłam się do siusialni.

Kiedy mijałam Nudną Lindsay, przybliżyła twarz do mojej i syknęła cicho:

- Czyżby mała dziewczynka zbłaźniła się przed dużymi chłopcami? Och, jaka

szkoda.

W siusialni

Przyszła cała Drużyna Asów.

Mabs spytała:

- Usiadłaś na ich stole?

Jools spytała:

- Spytałaś ich o wynik meczu? Znowu?

Rosie spytała:

- Powiedziałaś, że śpieszysz się na pociąg?

Ellen wydukała:

- Było ci widać te, no… majtki.

Jas powiedziała:

- Teraz pewnie żałujesz, że nie założyłaś wielkich gaci.

Z powrotem na Sali

Wracając do sali wpadłam na Dave’a. Uśmiechnął się do mnie cudownie i spytał:

- Ach, seksowny kociaku, byłaś w siusialni?

Odparłam z wielką godnością:

- Ależ skąd.

- Aha… więc chodziło o grubszą sprawę?

Od razu się wyluzowałam. Zaczęliśmy się śmiać. Przez chwilę patrzył na mnie

spod tych swoich długich rzęs. Ma bardzo ładne oczy, takie uśmiechnięte i jednocześnie

seksowne. A może by tak…

Wtedy powiedział:

- Idę odcedzić kartofelki.

- Dave, czy mogę cię spytać o coś jako Mistrza Podjarki? Jak sądzisz, co Robbie o

mnie myśli? Wiesz coś w ogóle? No rozumiesz, chodzi mi o sygnały, których mogłam nie

zauważyć.

background image

Znowu na mnie spojrzał, a potem przeniósł wzrok na swoją dziewczynę, która

rozmawiała z kumpelkami. Pomachała do niego, a on odwzajemnił jej gest.

- Sądzę, że mu się podobasz - powiedział - ale nie jest pewien, na czym stoi, i nie

wiem, co czujesz do Masima, więc udaje, że mu nie zależy.

Po prostu uwielbiam Dave’a.

Ale oczywiście tylko jako kumpla.

Wtedy zobaczyliśmy, że w naszą stronę idzie Masimo. Kiedy przepychał się prze

tłum, co chwila zatrzymywały go jakieś dziewczyny.

- O, idzie włoski rumak - mruknął Dave. - Mam nadzieję, że nie walnie mnie swoją

torebką, za to, że z tobą rozmawiam.

- Dave, on nie nosi torebki.

Ale on nie odpuszczał.

- W takim razie mam nadzieję, że nie walnie mnie swoim sportowym stanikiem.

Dave bywa okropnie irytujący.

Kiedy Masimo do nas podszedł, Dave powiedział:

- Koncert super. Muszę lecieć do odcedzalni. - I się zmył.

- Do odcedzalni? - powtórzył Masimo. - A co to takiego?

O matko kochana.

- No wiesz… yy… siusialnia dla chłopców… zresztą nieważne. Po prostu poszedł do

kibla.

Masimo się uśmiechnął.

- Mój angielskie jest jeszcze… jak to się mówi?

- Do kitu? - podsunęłam usłużnie.

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

Czuję się jak w niebie. Masimo wcześnie rano leci do Włoch, więc musiał od razu

po koncercie wyjść, żeby się spakować, ale zaproponował, żebym skoczyła do niego i mu

pomogła. Oczywiście się zgodziłam, ale muszę coś wykombinować. Jas wpadnie w

histerię, jeśli nie wrócę razem z nią, jak się umawiałyśmy. Uknułam chytry plan: pojadę z

Jas, udam, że kładę się spać, a kiedy wszyscy już usną, wymknę się z domu, używając

klucza, który Jas mi pożyczy, i na parę godzin skoczę do Masima, a on rano mnie

odwiezie, jeszcze zanim ktokolwiek wstanie.

Teraz musze tylko uzmysłowić Jas genialność tego planu.

A może po prostu walnąć ją w łeb wypchaną sową i wymknąć się niepostrzeżenie.

23.45

Ale czad!!! Robbie zagrał z zespołem ostatnie dwa kawałki. Tańczyłyśmy

jak wariatki. Ale oczywiście wyrafinowanie i z klasą. Dwóch wokalistów to świetna

background image

sprawa. Genialnie razem śpiewali. A może by tak zrobić ménage è trois…? W la belle

Francji to na porządku dziennym.

Północ

Kiedy odbierałyśmy kurtki z szatni, podszedł do nas Robbie i spytał:

- Jak tam, dziewczyny? Wszystko spoko? - Potem uśmiechnął się do mnie. -

Georgia, nie zdążyliśmy pogadać. Odwieźć cię do domu?

O kurczaki pieczone. Robbie ma takie rozmarzone niebieskie oczy, granatowe jak

morze albo jak… zaraz, zaraz, usta bez mojego pozwolenia zaczęły mi się układać do

pocałunku. Stop, stop!!!

- Miałam przenocować u Jas, ale…

Wtedy, w chwili nawet jak na nią wyjątkowo nieodpowiedniej, przylazła do nas

Nudna Lindsay. Kompletnie mnie ignorując, wzięła Robbiego pod rękę i spytała:

- Co z tym drinkiem, którego mi proponowałeś?

Robbie i ja spojrzeliśmy na siebie. Teraz powinnam powiedzieć: „Chyba musimy

porozmawiać”. Tak. Tak by było najlepiej, ale niestety ja nigdy nie potrafię się właściwie

zachować.

- Pa, pa - rzuciła Lindsay w moja stronę. - Nie wracaj zbyt późno do domu. - I

pociągnęła Robbiego do baru.

Stałam jak kołek.

Robbie się odwrócił i powiedział:

- Może innym razem?

Nudna Lindsay też się odwróciła i spojrzała na mnie triumfująco. Co za

zarozumiałą krowa.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

-

Co za obrzydliwa krowa! - Nie mogłam się opanować. - Kazała Robbiemu

zaprosić się na drinka. Zaproponował, że mnie odwiezie do domu, a wtedy ona przylazła.

- Musisz ja pożreć - orzekła Rosie - To jedyne wyjście.

Kiedy opuszczałyśmy klub, Masimo właśnie pakował sprzęt.

- Ciao, Georgia, no to nara! - zawołał za mną.

Wszystkie dziewczyny, który się wokół niego tłoczyły, spiorunowały mnie

wzrokiem. Poczułam się jak laleczka wudu cała pokłuta szpilkami.

Pomachałam do niego po luzacku. Och, już sama nie wiem, co o tym wszystkim

myśleć.

Ellen znowu zaczęła bredzić jak potłuczona:

- Ale dlaczego on… yyy… no… dlaczego powiedział „nara”?

Mènage é trois (fr.) - trójkąt małżeński; a la belle Francji - w pięknej Francji.

background image

- Zaraz się spotykamy u niego.

- Przecież miałaś przenocować u Jas - zdziwiła się Rosie.

- Zasadniczo tak, ale zamierzam wymknąć się z domu Jas, a rano Masimo

odwiezie mnie tam z powrotem.

- O kurczę - mruknęła Jools.

- No. Zanosi się na romantyczną noc. Dam wam znać, jeśli nauczę się czegoś

nowego.

- Ale jak Jas wyjaśniła to swoim rodzicom? - spytała Mabs. - Mnie by za żadne

skarby nie wypuścili samej w nocy.

- Och, oni są spoko.

Dziewczyny spojrzały na mnie podejrzliwie.

- Nic nie powiedziałaś Jas, prawda?

- No, nie wszystko.

- Bardzo się zdenerwuje i może nawet wyląduje w wariatkowie - zauważyła Rosie.

Boże, jakie to życie jest skomplikowane.

- Ładne dziewczyny nie mają lekko - westchnęłam.

- Kogo masz na myśli?

- Oczywiście siebie.

Udała, że mnie policzkuje, i powiedziała:

- Nie świruj.

Wracam z dziewczynami do domu

Kazałam im się zamknąć, bo podeszli do nas Jas i Tom i ruszyliśmy do domu.

Cztery minuty pó

ź

niej

Jestem w całkiem niezłym nastroju. Lepszy Bóg Miłości w garści niż Bóg Seksu na

dachu, choć co prawda na razie nie siedzi na dachu, ale… no, na pewno wiecie, o co mi

biega.

Tak się cieszyłam, że nawet Jas mnie nie wkurzała. Przez całą drogę przytulała się

do Toma, a co jakiś czas przystawali, żeby się pocałować. Nie tak na poważnie, tylko

cmokali się w usta. Bardzo słodkie. Jeśli ktoś lubi słodycze.

W pewnej chwili rozległ się dzwonek roweru i podjechał Sven na dziecięcym

rowerku.

- Czadu, dziewczyny!!! - Przejechał kawałek na tylnym kole i wpadł na drzewo.

Zostawił rower na ziemi, złapał Rosie i posadził ją sobie na barana. Widać jej była majtki.

- Jestem dziki!!! - wydarł się na całe gardło.

W sumie mówił prawdę. Rosie dodała z góry:

- No to papatki! Idziemy się trochę poprzytulać.

background image

I Sven pobiegł do parku z garbem w kształcie dziewczyny.

Tata Mab odwiózł do domu Ellen, Jools i Honor. Mab kazała mu zaparkować dwie

ulice dalej, żeby nikt go nie zobaczył. Na wszelki wypadek kazała mu też udawać, że

czyta gazetę, żeby żaden z jej znajomych nie zobaczył jego głowy. Wszyscy trąbią, że

nastolatkom brakuje inicjatywy, a sami widzicie - cały czas musimy nieźle główkować. To

bardzo, bardzo męczące.

Kiedy już się z nimi pożegnaliśmy, poszliśmy we trójkę do domu Jas.

- Dobry koncert, nie? - zagaił Tom. - Ten Masimo to spoko gość. Prawda, Gee?

Trochę się krępowałam rozmawiać z Tomem o Masimie, który jest bratem

Robbiego, i tylko coś wymamrotałam.

- Podoba ci się, Georgia? - spytała Jas, spoglądając na mnie znacząco.

Nie odpowiedziałam, więc wytrzeszczyła oczy i uniosła brwi. Ja zrobiłam to samo.

Mogłybyśmy to ciągnąć prze całą noc, gdyby nie Tom, który spytał:

- To jak? Pogadałaś z moim bratem?

- Właściwie to nie. Poszedł sobie z Lindsay.

- Hmmm… inaczej bym to ujął. Zmusiła go, żeby ją zaprosił na drinka - nie zrobił

tego z własnej woli.

Postanowiłam złapać byka za rogi i trochę go potarmosić… och, zamknij się,

mózgu! Zdecydowałam, że wybadam Toma, co sądzi o tym wszystkim.

- Czy Robbie ci mówił, co o mnie myśli? - spytałam.

Tom niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i w końcu odparł:

- Często powtarza, że bardzo cię lubi i przykro mu, że wam nie wyszło, bo… no

mniej więcej chodziło o to, że byłaś dla niego trochę za młoda.

- Bo jest dla niego za młoda - wtrąciła Jas. - Szczerze mówiąc, jest za młoda dla

każdego chłopaka.

Spojrzałam na nią spode łba.

- Dzięki, najdroższa przyjaciółko.

Wpadła w fazę wymądrzania się. Powinna zaopatrzyć się w kostur i zapuścić sobie

brodę. Bredziła jak potłuczona.

- Gee, po prostu oceniam sytuację realistycznie. Jesteś zupełnie niepoważna.

Ciągle chichoczesz, tańczysz z gilem zwisającym z nosa i tak dalej. Nie jesteś gotowa na

poważny związek, kieruje tobą zwykła podjarka. Takie są fakty.

Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Może miała rację? Może jestem zwykłym

pustakiem i powinnam w ogóle nie wychodzić ze swojego pokoju? Albo razem z panią

Wilson otworzyć sklep ze sztruksową odzieżą?

Wpadłam w dołek.

Który pogłębił się jeszcze bardziej, kiedy dziesięć minut później musiałam sterczeć

przy garażu jak ten kołek w płocie i patrzeć, jak Jas i Tom całują się na pożegnanie. Nie

background image

mogłam wejść do domu, bo Jas powiedziała, że mamy wejść razem. Starałam się na nich

nie patrzeć, ale słyszałam, jak się całują. Odgłosy mlaskania, oddychania i jakieś

szelesty. Czułam się jak zboczeniec. Właściwie to stałam się żeńskim odpowiednikiem

Elvisa Attwooda. Ale żena.

Cztery lata pó

ź

niej

W końcu Jas oderwała się od Toma, z dziewięćdziesiąt pięć lat się z nim żegnała, a

potem jeszcze pobiegła za nim, żeby dać mu ostatniego buziaka. Wreszcie udało mi się

wciągnąć ją do domu.

W domu Jas

Mama Jas weszła do kuchni w bardzo przyzwoitej koszuli nocnej. śadnych

melonów próbujących wyrwać się na wolność.

- Dziewczynki, dobrze się bawiłyście? - spytała. - Zostawiłam wam coś na ząb, na

pewno umieracie z głodu. Idę spać. Posłałam wam łóżka. Dobranoc, miłych snów. - I

wyszła.

Niesamowite.

śadnych pytań w stylu: „Z kim tańczyłaś? Całowałaś się? Albo: „O której to się

wraca?! To nie hotel!”. Coś na ząb i dobranoc. Naprawdę niesamowite.

Na górze

Jas milion lat siedziała w łazience. Co ona tam robi? Spytałam przez drzwi:

- Co ty tam robisz?

- Smaruję się kremem nawilżającym na noc.

Matko kochana. Przez tyle czasu zużyła chyba całe wiadro.

W łó

ż

ku

Siedzę na łóżku kompletnie ubrana.

- Georgia, jesteś kompletnie ubrana - powiedziała Jas.

- Wiem. Zaraz wychodzę.

- CO???

- Mówiłam ci. O pierwszej Masimo ma po mnie przyjechać. O trzeciej w nocy leci

do Włoch, a w drodze na lotnisko podrzuci mnie tutaj.

- Nie mówiłaś, że masz się spotkać z Masimem, ale to nie ma znaczenia, no nie

pójdziesz na żadną randkę. Koniec, kropka.

- Jazzy.

- Poza tym co z Robbie? Co mu powiedziałaś? Co on sobie o tobie pomyśli?

background image

Zresztą nic sobie nie pomyśli, bo żadnej randki nie będzie.

- Jazzy.

- Nie pójdziesz, inaczej dostanę szlaban na pięćdziesiąt lat.

- Przecież nikt się nie dowie. Dasz mi swoje klucze, po cichutku wymknę się

tylnymi drzwiami, szybciutko wybiegnę na ulicę, gdzie już będzie na mnie czekał mój

cudowny Bóg Miłości. Buzi - buzi, gadu - gadu, może uronię łezkę, kiedy będziemy się

żegnać. Ale tylko jedną, żeby sobie makijażu nie rozmazać. Zresztą niedługo się

spotkamy na wakacjach w Rzymie…

Jas okropnie się nabzdyczył, nawet jak na nią.

- Cała ty. Jeśli ktoś będzie miał kłopoty, to ja, bo z całą pewnością nie wymkniesz

się po cichu, tylko o coś się potkniesz i wszystkich obudzisz, a nawet jeśli ci się uda, to

po powrocie przez pomyłkę wejdziesz do sypialni rodziców.

Mocno ją przytuliłam.

- Jazzy, nie pragniesz mego szczęścia?

- Nie.

Milutka, co?

- Słuchaj, trochę poćwiczę wymykanie się po cichutku. Zakradnę się do kuchni.

Zobaczymy, czy mnie usłyszysz.

0.40

Nie do wiary. Jas tyle się nagadała o moim hałasowaniu, a kiedy wróciłam z

kuchni, spała jak zabita!!!

Naszych rodziców coś łączy - jej mama i tata przeraźliwie chrapią. Doskonale, bo

to znaczy, że śpią.

0.50

Ciekawe, jak uda się ta randka. Całe dwie godziny! Sam na sam z Bogiem

Miłości. A może będzie u niego Dom i nie będziemy mogli się całować? Sacrebleu!

W łazience

Wyglądam dobrze. Nie wiem tylko, czy musnąć usta błyszczykiem, bo może

będziemy się całować, czy umalować je nieścieralną szminką.

Ojej, co za dylemat.

0.55

Czas wziąć się w garść i chwycić byka za rogi. Zakradłam się na dół i

weszłam do kuchni. Wcześniej otworzyłam tylne drzwi, żeby teraz nie narobić hałasu. Na

paluszkach wyszłam do ogrodu. Na niebie iskrzyły się gwiazdy, mrugały do mnie jak… no,

jak jakieś mrugacze.

Wiem, że na nie psioczyłam, porównywałam to latarek z wyczerpującą się baterią,

background image

ale teraz widzę, że są całkiem fajne. Takie maleńkie, wesoło mrugające iskierki, które

oświetlają mi drogę ku miłości. Byłam w doskonałym nastroju. Supermegaczadowym.

1.05

Siedzę na murku na końcu ulicy. Brr, ale lodówa, chociaż mamy środek

lata. Cicho i trochę strasznie.

Może Masimo w ogóle nie przyjedzie? Może pogadał o mnie z resztą Sztywnych

Dylanów, którzy powiedzieli: „Stary, zwariowałeś?!”. Albo zadzwoniła jego była

dziewczyna i postanowili do siebie wrócić, albo…

I wtedy usłyszałam jego skuter.

Wstałam. Znowu usiadłam. Jak na moim miejscu zachowywałaby się prawdziwa

luzaczka? Wstałaby czy usiadła w luzackiej pozie? Szkoda, że nie palę papierosów -

przynajmniej miałabym czym zająć ręce. Ale przy moim pechu pewnie podpaliłabym

sobie włosy. Już wiem! Zacznę udawać, że szukam czegoś w torebce, a kiedy Masimo

podjedzie, podniosę głowę.

Zaczęłam grzebać a torebce, a skuter zbliżał się coraz bardziej.

Masimo stanął przede mną. Podniosłam głowę. Zdjął kask i potrząsnął włosami.

Matko kochana, w jednej sekundzie przemieniłam się w galaretę. Wyglądał po prostu

bosko. Taki przystojniak umówił się ze mną na randkę! Jakie szczęście, że wybrał właśnie

mnie! Kocham cały świat. Tak, nawet Jazzy. Cały, caluteńki świat - oczywiście oprócz

Nudnej Lindsay.

Masimo uśmiechnął się, powiedział: „Ciao, caro” i posłał mu buziaka w powietrzu.

Potem wziął zapasowy kask i poklepał tylne siodełko.

- Przejedźmy się.

Czułam się jak w filmie. Masimo założył mi kask, zapiął pasek pod brodą i

pocałował mnie w usta. Mało nie spadłam ze skutera. Potem spytał:

- Wszystko w porządku? Trzymaj się mocno.

Objęłam go w talii. Kiedy go dotknęłam, miałam wrażenie, że poraził mnie prąd.

Jakby została ugodzona laserowym mieczem, których używają w lelku filmach

fantastycznych. Dlaczego chłopcy lubią takie dziwne stwory: hobbisty, elfy, roboty i tak

dalej?

Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi, bo właśnie obejmowałam Boga Seksu, który z

całą pewnością nie wyglądał jak hobbit. I któremu się podobałam. Taaak!!! Cały świat

wokół mnie śpiewał o miłości.

Jechaliśmy przez ciemne ulice i było absolutnie fantastycznie. Gdzieniegdzie

grupki imprezowiczów wracały z pubów, śpiewając i tańcząc. Stanęliśmy na światłach i

wtedy Masimo powiedział:

- Może wpadniemy do mnie? Poczęstowałbym cię prawdziwą włoską kawą i…

innymi włoskimi rzeczami.

background image

O, w mordkę jeża! Teraz już się kompletnie rozpuściłam i chyba spłynę ze skutera.

1.30

Mieszkanie Masima jest zupełnie odlotowe. Wynajmuje je razem z Domem i

jego kumplami. Panuje tu porządek, nigdzie nie walają się sterty bielizny jak w sypialnie

moich rodziców. Ciekawe, jaką bieliznę Masimo nosi. Na pewno włoską. Może jego

eleganckie majtki grają Arrivederci Roma albo Nessun Dorma? Nie, nie, Masimo na

pewno nie włożyłby takiej zgrywnej bielizny… A właściwie to dlaczego nagle zaczęłam

myśleć o majtkach?

Zaparzył mi kawę z ekspresu i podał maleńkie ciasteczka z migdałami. Czuję się

très po europejsku.

Kiedy sączyłam kawę, on kończył się pakować. Ma bardzo fajne koszule. Skończył,

zamknął walizkę i spojrzał na mnie.

- Panno Georgio, czy Robbie wie o nas?

- Hmmm… on… ja…

Objął mnie.

- Może ci pomóc, caro…?

2.30

O kurczę. Czuję się nabuzowana jak butelka oranżady. śaden chłopak nie

całuje tak jak Masimo. Całował mnie bardzo długo bez przerwy. To nie był nawet punkt

czwarty (pocałunek trwający ponad trzy minuty bez przerwy), raczej punkt czwarty razy

cztery (pocałunek trwający co najmniej kwadrans).

Masimo lubi mówić… oczywiście nie w trakcie całowania, bo wtedy wyszłoby takie

„hmmmooouummmm”. Mam na myśli krótkie przerwy, kiedy odrywał usta od moich ust,

spoglądał mi głęboko w oczy, głaskał mnie po głowie i szyi, mrucząc: „Bellissima

„.

Mmm… ale bosko! Dziewczyny mają chyba dwieście tysięcy milionów zakończeń

nerwowych więcej niż chłopcy. Jesteśmy maszynami do odczuwana rozkoszy! Masimo był

tak samo zachwycony jak ja.

2.50

Nagle spojrzał na zegarek.

- O Boże, mój samolot! Georgia, nie chcę cię opuszczać, wolałbym zostać z tobą

przez całą noc. Bardzo cię lubię. Odwiedzisz mnie? Nie wytrzymam miesiąca bez ciebie.

Postarasz się przyjechać?

Próbowałam odzyskać kontrolę nad ustami. Miałam wrażenie, że spuchły i zrobiły

się z czternaście razy większe niż zwykle. Masimo mówił cos po włosku, szukając

paszportu i biletu. Mmm… cudownie to brzmiało. Nie szkodzi, że mamrotał pewnie coś w

stylu: „Kurde, gdzie ja posiałem te spodnie?”, bo mówił językiem miłości.

Bellissima (wł.) - najpiękniejsza

background image

Nie był to jakiś tam zwykły obcy język, na przykład niemiecki. Te same słowa w

języku Krainy Skórzanych Szortów brzmiałyby zupełnie inaczej. „Chyba du bis tein guten

Fraulein. Du bist wunderbar jak za wielkie Spanferkel. Chcę cię knutschen!!! Oh, ja, oh,

ja!!!

∗∗

„.

W czasie gdy mój mózg udał się na krótkie wakacje, Masimo dokończył

pakowanie. Złapał kurtkę, a potem, wkładając ją, przyciągnął mnie do siebie. Pięknie

pachniał - sobą i jakąś woda toaletową. Długo i mocno całował mnie w usta, a potem ujął

moja głowę w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Lubimy się, panno Georgio, wszystko będzie dobrze.

Rozległ się dzwonek do drzwi. Przyjechała taksówka. Wsiedliśmy i całowaliśmy się

dalej. Minęło zaledwie parę chwil, a już znaleźliśmy się pod domem Jas i musiałam

wysiąść i opuścić Masima. O nieeeeee… byłam taka zakochana!

Pocałował mnie znowu o zrobił smutną minę.

- Będę za tobą tęsknił.

Wysiadła, zupełnie oszołomiona, i pomachałam za odjeżdżającą taksówką.

Wtedy uświadomiłam sobie, że płaczę. Naprawdę. Nie udawałam. Było mi tęskno i

smutno. To wszystko wydawało się snem. Wciąż jeszcze czułam na wargach jego

pocałunki.

Dziś już na pewno nie usnę. Zresztą nie chcę. Chciałbym zapamiętać to spotkanie

na całe życie.

Poszłam do tylnego wejścia. Noc była piękna, niebo poczerniało, w gdzieś w oddali

pohukiwała sowa. W innych okolicznościach tylko by mnie to zirytowało, ale teraz

pomyślałam: „Dobranoc, panie Sowo, mam nadzieję, że tej nocy pani Sowa dotrzyma ci

towarzystwa… chyba że to ty jesteś panią Sową, a skoro tak, to życzę ci miłych chwil

spędzonych z panem Sową. A jeśli jesteś samotna, zawsze możesz się przespać w łóżku

Jas. Jeśli lubisz wypchane sowy, czeka cię odlotowa zabawa!”.

Tak, to już koniec. Opowiadam żarty sowom. To znak, że jestem zakochana.

Weszłam do domu i na paluszkach zakradłam się na górę do pokoju Jas. Leżała

zwinięta w kłębek, ze śnieżną sową w objęciach. Hmm… śyj i pozwól żyć innym - tak

brzmi moje motto.

Rozebrałam się i umościłam między moimi przyjaciółkami sowami.

∗∗

Chyba du bist… (niem.) - chyba jesteś dobra dziewczyna. Jesteś cudowna jak za wielkie pieczone

prosię. Chcę cię całować. O tak, o tak.

background image

Bla, bla, bla, ple, ple, ple

Niedziela, 24 lipca

Obudziłam się skoro świt, czyli o wpół do dziesiątej. Jas jeszcze chrapała po

swojej stronie łóżka. Przez chwile nie wiedziałam, gdzie jestem, ale szybko wszystko mi

się przypomniało.

Oooooch, Masimo… Już za nim tęskniłam. Pewnie jest teraz w Rzymie. Ciekawe,

czy myśli o mnie.

Kocham cały świat, więc pójdę i do kuchni i spytam mamę Jas, czy mogę zanieść

herbatę mojej grzywiastej przyjaciółce.

Zeszłam na dół. Pusto. Na stole w kuchni leżał liścik:

Kochana Jas!

Pojechalismy na mala wycieczke. Byc może wrocimy dopiero wieczorem.

Na sniadnie macie jajka i reszte. Może pozniej będziecie mialy ochote na pizze,

wiec zostawiam troche pieniędzy. Bawcie sie dobrze.

Buziaki,

Mama

O rany. To się nazywa właściwa opieka nad dzieckiem! Jedzenie, kasa, brak

rodziców w domu. Czad.

Zrobiłam herbatę i nawet ugotowałam jajeczko dla Jas, bo wiem, że ona przepada

za jajkami. Umieściłam wszystko na tacy i poszłam do jej pokoju.

Postawiłam tace na stoliku i pochyliłam się nad moją przyjaciółka. Wzięłam jedną

z mniejszych sów i przyłożyłam jej dziobek do ust Jas.

Gwałtownie usiadła na łóżku, cała nabzdyczona, a grzywka jej sterczała na

wszystkie strony jak miotła, w którą strzelił piorun.

- Co robiłaś? Czy jesteś pewna, że nikt cię nie widział, jak wracałaś?

Odparłam, że jej rodzice pojechali na wycieczkę, a potem dodałam:

- Nie chcesz wiedzieć co zaszło między mną a moim nowym chłopakiem, Bogiem

Miłości?

- Nie.

Na pewno chciała. To jasne.

W moim pokoju

background image

16.00

A więc tak. To już oficjalna wiadomość, bo powiedziałam Jas, że Masimo

jest moim nowym chłopakiem. Poszłam do cukierni, pogrymasiłam trochę i w końcu

wybrałam włoskie ciacho.

Ile godzin minęło od naszego ostatniego pocałunku? Już mam objawy abstynencji.

Zadzwoniłam do Rosie:

- Ro Ro, czy Sven głaskał cię kiedyś po szyi?

- Tylko wtedy, kiedy miał na sobie rękawice do prac w ogrodzie. Bo co?

- Bo wczoraj w nocy Masimo właśnie to robił. Było bosko. I doszliśmy do punktu

czwartego, ale cztery razy.

W tym samym momencie do pokoju nieoczekiwanie wszedł mój Vati i spytał:

- Co to jest punkt czwarty?

Wdarł się w moją intymną sferę. Blee. Spojrzałam na niego i odparłam:

- Tato, to prywatna rozmowa.

17.30

Przyjechał wujek Eddie. Uciekłam na górę zanim zdążył opowiedzieć jakiś

„dowcip”.

Muszę przestać w kółko myśleć o Masimie. Zajmę się czymś, co mnie całkowicie

pochłonie.

18.30

Przydałaby mi się zalotka do rzęs. Wszystkie modelki z „Como” jej

używają.

19.00

Dzwonek do drzwi.

Przyszła jakaś kumpelka mamy z aerobiku. Ciekawe po co. Jej koleżanki wpadają

do nas zwykle tylko wtedy, kiedy przyjeżdżają strażacy.

19.30

O nie, tylko nie ABBA.

20.00

Libby śpiewa Tańczącą krowę.

20.30

Co one tam robią? Słyszę tylko śmiech mamy i Libby. I bardzo głośną

muzykę. I co jakiś czas huk, jakby ktoś się przewrócił.

21.30

Jest coraz gorzej. Nigdy nie słyszałam takich śmiechów i pisków. Co one

tam wyprawiają?

background image

21.40

Dosyć tego. Puściły piosenkę z filmu Goło i wesoło. Tę z końcówki, kiedy

faceci się rozbierają i tańczą na golasa. Jej tytuł to chyba You Can Leave Your Hat On.

Mama i jej kumpelka piszczą i drą się: „Zdejmuj ciuchy!”. Chyba zejdę na dół i poproszę

o ciszę.

21.45

Kiedy otworzyłam drzwi salonu, wujek Eddie kołysał pupą w rytm muzyki.

Był w samych gaciach.

Północ

Chyba muszę iść na psychoterapię. Wujek Eddie chce zostać

striptizerem. Wiecie, jak ci faceci, których można zamówić na wieczór panieński i którzy

przychodzą przebrani za policjanta, strażaka albo Jamesa Bonda. Nie wyobrażam sobie,

jaka kobieta chciałaby oglądać jego striptiz. Jeśli jednak istnieje zapotrzebowanie na

grubych i łysych golasów, to wujek Eddie je zaspokoi.

Dorośli mają obsesję na punkcie seksu. Koszmar.

0.35

Libby zobaczyła łysego faceta w samych gaciach. Z pewnością śmiertelnie

się przeraziła i do końca życia zostanie jej uraz.

Wszystko się zgadza. Tata farbuje włosy, nosi skórzane spodnie i lansuje się na

całego. Przeżywa kryzys wieku średniego, chociaż moim zdaniem ma już za sobą dwie

trzecie życia.

0.40

Skoro Vati nie potrafi sprostać zadania, jakim jest bycie ojcem, muszę

sama być odpowiedzialna za siebie.

0.45

Co nie oznacza, że zapuszczę sobie bródkę.

Poniedziałek, 25 lipca

Rano

Napisałam „Księgę zasad dla taty” i przyczepiłam ją do drzwi sypialni rodziców.

Oto ona:

Zasady dla taty:

Nie pytaj, z kim się spotykam.

Jeśli pozwolę, żebyś mnie dokądś podwiózł swoim „samochodem”, nigdy w

background image

ż

yciu nie opuszczaj szyby w oknie i nie krzycz za mną. Co prawda ja i tak będę udawała, że

Cię nie słyszę, ale moi znajomi mogą usłyszeć.

Nie dawaj mi pieniędzy przy ludziach.

Nigdy nie wchodź do mojego pokoju bez zaproszenia (zresztą i tak nigdy Cię

nie zaproszę).

Nie całuj się przy mnie, przy Libby ani przy moich znajomych, a najlepiej to w

ogóle się nie całuj. W Twoim wieku nie ma takiej potrzeby.

Noś porządne spodnie, jak przystało na prawdziwego ojca.

Wygoń z naszego domu tego łysego grubasa, czyli wujka Eddiego. Do grobu ze

sobą zabiorę jego widok w samych gaciach.

Dziękuję,

Georgia

8.10

Wymknęłam się z domu, zanim jeszcze wszyscy się pobudzili. Z sypialni

rodziców dochodził jakieś jęki. I bardzo im tak dobrze. Któryś z bardzo mądrych filozofów

powiedział: „Nie ma zabawy bez cierpienia”.

Starzy ludzie powinni się powstrzymywać przed nadużywaniem vino tinto i przede

wszystkim nie ściągać spodni.

Pogadanka o naszej przyszło

ś

ci zawodowej

10.30

Pani Wilson wzięła zastępstwo za Sokole Oko, która wybrała się na

polowanie na dziewczyny (ona twierdzi, że zaproszono ją na konferencję, ale my wiemy

swoje).

Pogadanka o naszej przyszłości zawodowej, która zwykle jest przerażająco nudna,

tym razem może nam dostarczyć wiele okazji do pośmiania się.

Zaczęła Rosie:

- Pani profesor, w jakim zawodzie może pracować narzeczona wikinga? Interesuje

mnie zwłaszcza praca z reniferami i kadziami na wino.

- Rosie, zachowuj się poważnie.

- Ale ja zupełnie poważnie pytam - odparła Rosie z zaskoczoną miną.

To smutne, ale rzeczywiście nie żartowała.

Ellen wydukała, że interesuje ją praca pielęgniarki. Pierwsze słyszę. Coś wam

powiem: nie chciałabym trafić na izbę przyjęć, której pracowałaby Ellen. Wyobraźcie

sobie: przychodzicie z ręką wiszącą na kawałku skóry, a Ellen pyta: „Yyy… chodzi o lewą

rękę, czy… hmmm… coś się stało w prawą?”.

background image

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Pani Wilson puściła nam film o pszczółkach. Czy ona naprawdę ma nas za takie

święte?

16.20

Kiedy razem z Jools i Rosie wlokłyśmy się do domu, podbiegły do nas te

dwie rude smarkule z klubu, całe rozchichotane i zarumienione.

- Proszę pani, na koncercie było czadersko, prawda? Podoba się pani ten

wokalista? Jest normalnie…

- Czaderski? - dokończyłam.

Obie wrzasnęły: „Taaaak!!!” jak dwie szajbnięte bliźniaczki.

Potem Ruda Numer Jeden powiedziała:

- Ale wie pani co? Myślę, że najfajniejszy jest Dave. Wiem, że to nie żadna

gwiazda, ale i tak jest śliczny.

I zaczerwieniła się jak burak.

Druga dodała:

- Kochamy go.

Po czym uciekły.

O kurczę. Dave Jajcarz ma swój fanklub.

Podwieczorek ze

ś

wirami

Przyszli dziadek i Maisie. Rodzice nie pozwolili mi pójść do swojego pokoju, tylko

musiałam godzinami siedzieć z nimi i wysłuchiwać tych głupot.

- Chciałbym coś ogłosić - odezwał się dziadek. - Dzięki Maisie stałem się

najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Na końcu języka miałam słowa: „Dlaczego? Wydziergała sobie stryczek?”. Na

szczęście nie powiedziałam tego. Dziadek wziął Maisie za rękę (przez wełnę, bo założyła

wielokolorowe rękawiczki. W lipcu).

- Zgodziła się wyjść za mnie za mąż.

W kuchni

22.00

Dziadek i Maisie już wyszli. Mama właśnie robiła kawę.

- Widzisz? Warto przez całe życie szukać miłości - powiedziała. - Czasami

przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie.

- Mamo, to takie żałosne i dziwaczne.

- A ja uważam, że cudowne i romantyczne.

- Nie uważałabyś tak, gdybyś musiała na własny ślub założyć kombinezon z

background image

włóczki.

Mama jednak cały czas przebywała w Świecie Starych Świrów, bo odparła:

- Wiek nie jest najważniejszy. Dziadek mówi, że pod całą tą wełną kryje się

całkiem niezłe ciałko.

Fuj, fuj, fuuuuj!

Zresztą kogo to wszystko obchodzi? Czy to odpowiednia pora, żebym spytała

mamę, czy mogę pojechać do Krainy Pizzy? Od wyjazdu Boga Miłości mam silne objawy

odstawienia.

Wczoraj miałam sen, który mnie trochę przestraszył. Masimo głaskał mnie po szyi,

która nagle zaczęła się wyciągać jak zrobiona z gliny. Wiecie, jak kawał glina na kole

garncarskim. Wyciągała się i wyciągała, aż w końcu głowa mi odpadła.

Freud pewnie by powiedział, że nie powinnam tracić głowy. Zwłaszcza, że w tym

śnie moja głowa potoczyła się do kąta, gdzie Angus zaczął się nią bawić jak piłką.

Ale na czym to ja skończyłam? A tak. Miałam spytać mamę, czy pozwoli mi

pojechać do Krainy Pizzy.

- Mamo, jak myślisz? Kiedy powinnam polecieć do Rzymu? W przyszłym tygodniu

kończy się semestr, potem jedziemy na tę durną wycieczkę, ale kolejny weekend mam

wolny.

- A co to znowu za bzdury?

Roześmiałam się beztrosko.

- Och, mamo, figlareczko! Wiesz, o czym mówię! Zgodziłaś się, żebym odwiedziła

Masima w Rzymie.

- Zgodziłam się?

- Tak.

- A gdzie ja wtedy byłam?

- No, stałaś tuż koło mnie.

- Georgio, po pierwsze, na nic takiego się nie godziłam, a po drugie, nic mnie do

tego nie zmusi. Koniec dyskusji.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

NIENAWIDZĘ swojej rodziny. Dlaczego mam murem siedzieć w domu? Dlaczego

oni sami nie chcą się zabawić? Tym razem im pokażę. Jeśli nie dadzą kasy na wyjazd do

mojego chłopaka, to sama ją zdobędę. Coś sprzedam.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Przeglądam zawartość swojej szafy.

Ile by dostała za te lekko znoszone skórzane botki? Gdzie się sprzedaje takie

rzeczy? Nie mam pojęcia. W sklepach z używaną odzieżą?

background image

Chociaż nie, bardzo je lubię, a poza tym przydadzą się na wypady do włoskich

dyskotek.

Jestem bardzo, bardzo zmęczona. Semestr się kończy, powinnam wkuwać, a nie

mam nawet siły zarobić paru groszy.

Północ

Nie będę się odzywać do rodziców, dopóki nie zgodzą się na ten wyjazd.

Wtorek, 26 lipca

Na

ś

niadaniu

Mama spytała, czy mam ochotę na tosta, ale ją zignorowałam. Niedługo ustąpi.

Kiedy wychodziłam z domu, mama oznajmiła:

- Skoro przestałaś się do nas odzywać, po prostu będę zgadywać, co chcesz

powiedzieć. Właściwie jest mi to na rękę, bo chciałabym, żebyś dziś wieczorem

zaopiekowała się Libby. Rozumiem, że się zgadzasz. Tak, widzę to po twoich oczach.

Doskonale. Pa, pa.

Kurczę!!!

14.00

Nie wierzę, że muszę jechać na tę wycieczkę. Herr Kamyer pokazał nam

wiele sztuczek, które można zrobić przy użyciu szwajcarskiego scyzoryka. Wszystkie

durne i niepotrzebne.

Mruknęłam do Ro Ro:

- Jeśli koniowi kamień utknie w podkowie, to jego wina. Dlaczego mam targać ze

sobą wielki nóż, żeby wydłubać ten kamień?

Ro Ro mi zasalutowała.

- Georgia, masz wielkie serce. Poćwiczysz ze mną robienie węzła skrótowego?

Spojrzałam na nią bez słowa.

Jas uwielbia węzły sercowe. Błagam, niech coś się stanie, żebym nie musiała

jechać, błagam.

16.15

Muszę zostać po lekcjach! Nie wierzę!!! Sokole Oko z pięć minut wróciła z

polowania na dziewczyny i dała mi karę.

Spóźniłam się trzy minuty na jej lekcję, bo po niemieckim poszłam do siusiali,

gdzie zauważyłam, że wyskoczył mi pryszcz, więc musiałam go szybko wycisnąć przy

świetle dziennym, a potem posmarować mydłem. Wtedy wydawało mi się, że to

doskonały pomysł. W każdym razie kiedy wbiegłam do klasy, Sokole Oko powiedziała:

- Powinnaś tu być o trzeciej.

- Dlaczego? Co się stało? - spytałam z zainteresowaniem.

background image

Chwilę później w moim dzienniczku pojawiła się uwaga: „Arogancja po

płaszczykiem błyskotliwości równa się siedzenie w kozie.

Nie do wiary.

W moim pokoju

18.30

Wciąż się zastanawiam, jak dotrzeć do swojego ukochanego. Ciekawe, czy

zadzwoni do mnie z Krainy Pizzy. Na jego miejscu bym zadzwoniła. Wiecie, o czym

mówię. Zadzwoniłabym do siebie w poniedziałek.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Dlaczego dotąd się nie odezwał?

Zadzwoniłam do Jas, żeby spytać, co o tym sądzi, ale ona myślami jest już na tej

durnej wycieczce. Poza tym wkurzyłam się, bo Jas nie zaprosiła mnie do swojego

namiotu. Umówiła się z Ellen i Mabs, twierdząc, że „na nich można bardziej polegać”. A

cóż to ma znaczyć? Zresztą nieważne. Ja mam nocować w namiocie z Rosie i Ellen i z

nimi na pewno będzie fajniej. Jas ma te swoje głupie „zasady namiotowe”, na przykład:

„Szczoteczki do zębów trzymamy w specjalnym słoiku” albo: „Zanim położysz się spać,

sprawdź, czy pod twoim namiotem nie ukryło się jakieś rzadkie leśne żyjątko”. Takie tam

farmazony.

Jakie ciuchy się zabiera na wyjazd pod namiot? Pani Wilson dała nam listę. Gdzie

ja ją mam?

Dwie minuty pó

ź

niej

Ciepłe ubranie na wieczór

Kurtka nieprzemakalna

Wygodne buty

Swobodny strój na dzie

ń

O Boże kochany, a to jest najgorsze:

Dziewcz

ę

ta, we

ź

cie kostiumy k

ą

pielowe, bo nieopodal jest rzeka. Je

ś

li która

ś

gra na gitarze,

niech koniecznie zabierze j

ą

ze sob

ą

, bo nie ma to, jak po

ś

piewa

ć

wieczorami przy d

ź

wi

ę

kach gitary.

Zanosi się na krzyżówkę gitarowego szaleństwa w stylu pastora Mówcie - Mi -

Arnold z obozem skautowskim. Założę się, że w końcu trzeba będzie wezwać ratowników

górskich. Pewnie Melanie Griffiths pod ciężarem dyndaków wpadnie do wody. Albo Herr

Kamyer zastanie zaatakowany przez owcę (jeśli szczęście mu dopisze).

background image

19.00

Zadzwoniła Rosie.

- Biorę ze sobą rogi.

- Po co?

- Poćwiczymy wikińskie disco, a poza tym przydadzą się na wypadek, gdyby nas

zaatakowały wściekłe krowy.

Matko kochana.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Może dzięki tej upiornej wycieczce czas mi szybciej zleci, a potem już na pewno

wymyślę, jak pojechać do Masima.

Dwie minuty pó

ź

niej

Ciekawe, co u Robbiego. Za każdym razem kiedy natykam się na Nudną Lindsay,

słyszę, jak głośno mówi do jednej ze swoich beznadziejnych kumpelek, że niby „chodzi” z

Robbiem. Może i tak. Jeśli to prawda, szybko się z niego wyleczę. Chłopak, który wybrał

taką dziewczynę, nie może być normalny.

Minut

ę

ź

niej

Ale jednak spytał, czy mnie podwieźć do domu, zanim oplotła go swoimi mackami.

Minut

ę

ź

niej

A Dave Jajcarz powiedział, że podobam się Robbiemu, chociaż z powodu Masima

Robbie udaje, że go nie obchodzę.

Minut

ę

ź

niej

O nie, znowu pomyślałam o Davie Jajcarzu. Ciągle sam mi wskakuje do głowy.

Zawsze kiedy pomyślę o czymś śmiesznym, od razu mam ochotę mu o tym powiedzieć.

Nie robię tego, bo trochę dziwnie się czuję, będąc tylko jego kumpelką. Fajnie się

zachował w sobotę na koncercie, kiedy stanął w obronie tych rudych smarkul.

Ciekawe, czy śmieje się ze swoją dziewczyną Emmą tak często jak ze mną.

Ciekawe, do którego punktu doszli. Och, zamknij się mózgu!

Zadzwonił telefon.

Może to Masimo! Zbiegłam na dół. W domu jest pusto, bo mama jednak uznała,

że nie można mi zaufać, i zawiozła Libby do dziadka i jego włóczkowej dziewczyny, którzy

żyją na kocią łapę. Oni z pewnością są bardziej godni zaufania. Chciałam to powiedzieć

mamie, ale ciężko mi rozmawiać z kimś, do kogo się nie odzywam. Dlaczego nie mogę

background image

mieć normalnych rodziców? Rodzice poszli na pierwszy striptiz wujka Eddiego, co trudno

zaliczyć do normalnych zachowań.

Odebrałam telefon.

Robbie.

O kurczę.

Trzy minuty pó

ź

niej

Umówiliśmy się na czwartek na „rozmowę”.

Cokolwiek to znaczy.

W moim przypadku to znaczy: „Bla, bla, bla, ple, ple, ple”.

Czwartek, 28 lipca

Ostatni dzie

ń

semestru

Chuda wygłosiła przemówienie na temat wycieczki i zakończyła je hasłem: „Dajcie

dobry przykład całej szkole”. A potem dodała:

- Czekamy na ciekawe historie i obserwacje, które klasa dziesiąta A przywiezie z

wycieczki.

Och, zapewne z wielkim przejęciem będzie opowiadać, jak zobaczyłyśmy borsuka,

który drapał się po tyłku. I ile kiełbasek zjadłyśmy.

Kiedy wlokłyśmy się na łacinę, spytałam Rosie:

- A właściwie to dlaczego Chuda z nami nie jedzie? Sporo bym zapłaciła, żeby

zobaczyć ją w namiocie.

- Przecież dzisiaj miała na sobie namiot - odparła Rosie.

Jas jest cała rozgorączkowana.

- Gee, spakowałaś się już?

- Nie.

- A ja tak.

- Ile par gaci zabierasz?

- Pomyślałam, że na wszelki wypadek, gdyby się ochłodziło, wezmę te grube z

długimi nogawkami…

- Jas, nie pytałam poważnie.

Nabzdyczyła się.

Ma taką obsesję na punkcie samej siebie, że normalnie szok. Nic tylko ja, ja, ja,

Tom, ja, wypchane sowy, gacie i… ja. No chyba mam rację?

Dziś rano w drodze do szkoły powiedziałam jej, że chyba znowu będę musiała

dokonać wyboru między dwoma chłopakami. Bardzo dziwnie się czuje przed dzisiejszym

spotkaniem z Robbiem.

background image

Jak zwykle wygłosiła jeden ze swoich wykładów.

- Musisz wybrać jednego i trzymać się tej decyzji. Nie możesz przez całe życie

zachowywać się jak zdzira i zmieniać chłopców jak rękawiczki.

Ja zmieniam chłopców jak rękawiczki? O czym ona bredzi? I zachowuję się jak

zdzira? Miłe, co?

- Jas, nie jestem żadną zdzirą, tylko normalną nastolatką. Nie masz prawa tak

mówić tylko dlatego, że wyrzekłaś się czerwonotyłkowatości i zaprenumerowałaś „Głos

Nornika”.

- A właśnie że tak, mam prawo.

- A właśnie że nie.

- A właśnie że tak.

- Jas, dyskusja nie polega na tym, że jedna z osób bez przerwy powtarza: „A

właśnie że tak”.

To na ułamek sekundy zamknęło jej usta, ale po chwili powiedziała.

- A właśnie że tak.

Jak ona mnie wkuuuuuurza!

W moim pokoju

Pora podwieczorku

Za chwilę przyjdzie Robbie. Mam nadzieję, że nie zacznie padać. Niebo trochę się

zachmurzyło.

To mi przypomniało, jak pierwszy raz poszłam do domu Robbiego. To było

zaledwie parę miesięcy temu. Od tamtej pory stałam się kobietą. Kochałam i cierpiałam.

Minut

ę

ź

niej

Cierpiałam i dyndaki bardzo mi urosły.

Dwie minuty pó

ź

niej

Kiedy go poznałam, jeszcze nawet nie nosiłam stanika. Dziwne, prawda? I głupie,

bo deszcz zmoczył mi T - shirt i weszłam do domu przemoczona do suchej nitki. Kiedy

spojrzałam na koszulkę, zobaczyłam dwie sterczące kuleczki. Moje sutki. Nie mogłam ich

wepchnąć z powrotem. Przez cały czas musiałam trzymać ręce splecione na piersi. Potem

Robbie zagrał mi jedną ze swoich piosenek, a ja nie wiedziała, co zrobić, więc zaczęłam

się atrakcyjnie (tak mi się wtedy wydawało) uśmiechać. Niestety piosenka była długa i

pod koniec rozbolała mnie cała twarz, bo jednocześnie starałam się wciągać nozdrza. Do

domu wróciłam ze strasznymi skurczami.

I po tych wszystkich wysiłkach Bóg Seksu mnie rzucił, bo byłam dla niego za

młoda. Dodał, że zna kogoś, kto mógłby mi się spodobać. Tym kimś okazał się Dave

background image

Jajcarz. Wtedy Dave Jajcarz pojawił się scenie, a ja próbowałam go wykorzystać, żeby

wzbudzić zazdrość Robbiego.

Z tego powodu jest mi nadal trochę głupio, tym bardziej że Dave mnie rozgryzł.

To niesamowite, że mimo wszystko wciąż się kumplujemy.

Dwie minuty pó

ź

niej

Jesteśmy naprawdę świetnymi kumplami. I bardzo dobrze. Tak powinni być. Nie

moglibyśmy chodzić ze sobą, bo… hmmm… bo Dave nie jest ani Bogiem Seksu, ani

Bogiem Miłości. Jest Bogiem Dave’em. A takiego boga nie ma na liście bogów.

Dwie minuty pó

ź

niej

Ale za to jest zabawny.

Za dziesięć minut Robbie zadzwoni do moich drzwi. Zrobiłam się na bóstwo. Nie

wytrzymam dłużej w domu. Usiądę na murku i tam na niego poczekam. Nie wyjdę na

zdesperowaną? Wyjdę. Cóż, w takim razie zostanę w domu i poćwiczę dyscyplinę

wewnętrzną i lodowaty chłód.

Na murku

Co mam mu powiedzieć? No i co zrobić, jeśli będzie chciał mnie pocałować? Nie

mogę się z nim całować, bo prawie oficjalnie jestem potencjalną dziewczyną Boga Miłości.

Przydałaby się skala całowania dla byłych chłopaków. Dla pocałunków „w imię starej

przyjaźni”.

Z Dave’em Jajarzem całowałam się kilka razy po tym, jak już przestaliśmy ze sobą

chodzić. Tak więc zasada „w imię starej przyjaźni” powinna brzmieć: „Tak, tak i jeszcze

raz tak”.

Ale od tamtej pory nic się między nami nie wydarzyło. Nie wiem dlaczego. Może

naprawdę lubi swoją „dziewczynę”? Może podoba mu się bardziej niż ja? A może

rzeczywiście jest ładniejsza ode mnie? Ale to nie moja wina: spójrzcie tylko na moich

rodziców.

Ale teraz już koniec z Dave’em! W jaki sposób on znowu dostał się do mojej

głowy?

Dwie minuty pó

ź

niej

Wreszcie pojawił się Robbie. Wyglądał super i jakoś tak dorośle. Przez tyle

miesięcy śledziłam go i marzyłam o nim, poszłam nawet na koncert Sztywnych Dylanów z

nadzieją, że na niego wpadnę. Potem mnie pocałował i powiedział, że powinniśmy się

spotykać. Przez parę dni czułam się jak w niebie. Nagle stałam się superlaską. A potem

background image

mnie rzucił! Wolał wyjechać do Krainy Kangurów i grać na gitarze dla torbaczy.

Już miałam zejść z murku i powiedzieć coś normalnego, ale kompletnie mnie

zaskoczył, bo pochylił się i pocałował mnie w usta. Nie lekko i po przyjacielsku. To był

prawdziwy, mocny pocałunek, który trwał co najmniej pół minuty.

Mój mózg zaczął się zastanawiać: „Oooch, skąd tu wziąć zegarek? Jas na pewno

mnie spyta, jak długo moim zdaniem trwa prawdziwy pocałunek i skąd wiem, że

całowaliśmy się akurat pół minuty, może obliczyłam to na podstawie położenia słońca i

tak dalej…”. Och, zamknij się, mózgu!

Mój mózg zamknął się na moment, a ja zaczęłam się napawać tą chwilą.

Robbie przestał mnie całować i powiedział:

- Cześć.

A ja odparłam jak prawie normalny człowiek:

- Cześć.

Usiadł koło mnie na murku. Spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął.

- Pójdziemy do parku jak kiedyś? - spytał.

W parku

W parku było cudownie. Promienie słońca prześwitywały między gałęziami drzew,

rzucając na ziemię cienie w kształcie liści. Wokół rozlegał się śmiech dzieci. Bardzo

przyjemny śmiech, a nie taki rechot, jaki uskutecznia moja siostra. Dzieci bawiły się

radośnie, zakochani trzymali się za ręce, spacerowali alejkami albo siedzieli na trawie.

Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Wcale mi to nie przeszkadzało, bo szczerze mówiąc,

miałam kompletną pustkę w głowie. Na przykład dzisiaj na historii dowiedziałam się, że

Shackleton, tak zwany bohater i odkrywca, utknął w lodzie na swojej łodzi, więc zastrzelił

swojego kota Mr Chippy’ego, żeby zrobić więcej miejsca albo żeby łódź była lżejsza czy

coś w tym rodzaju, a wkrótce potem i tak ich uratowano! A Mr Chippy od lat był

maskotką na tej łodzi. Dlaczego Shackleton nie zastrzelił siebie, żeby zrobić miejsce?

Znane postacie z historii są naprawdę bardzo, bardzo dziwne. Koniecznie muszę

opowiedzieć tę historię Dave’owi.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Robbiego:

- Pamiętasz to drzewo? To chyba pod nim zaśpiewałem piosenkę, którą napisałem

specjalnie dla ciebie. Pamiętasz?

Pamiętałam, ale szczerze mówiąc, nie było to zbyt przyjemne wspomnienie, bo

Robbie wtedy zaproponował, żebym położyła głowę na jego kolanach i…

- Usiądźmy na chwilę - dodał. - Chyba mniej więcej pamiętam słowa.

O nie. Tylko nie to. Tym razem na pewno nie położę głowy na jego kolanach.

Minut

ę

ź

niej

background image

O Boże, jednak wylądowałam z głową na jego kolanach i musiałam patrzeć na

dziurki od nosa Robbiego, który śpiewał o delfinie.

W łó

ż

ku

23.00

Płaczę w poduszkę.

Myślałam, ze zgłębiłam już tajemniczy świat chłopców, ale się myliłam. Sama nie

wiem, dlaczego się tak mażę, po prostu to takie smutne. Robbie był moim pierwszym i

jedynym Bogiem Seksu i wciąż nim jest, ale… och, sama nie wiem. Zaśpiewał mi

piosenkę, a ja starałam się nie patrzeć mu w nozdrza i jednocześnie musiałam uważać na

to, żeby dyndaki za bardzo mi się nie rozdyndały i żeby mózg nie wyrwał mi się spod

kontroli. W rezultacie byłam okropnie spięta i czułam się jak nie ja. Oczywiście Jas

stwierdziłaby, że to bardzo dobrze.

Potem się całowaliśmy i nawet doszliśmy do punktu szóstego. Robbie jest bardzo

dobry w te klocki. Nie da się zaprzeczyć, że to wyjątkowy przystojniak. Fajnie się ubiera

(nie licząc gumowych butów ze sklepu dla wegetarian) i oznajmił, że absolutnie nie

zamierza chodzić z Lindsay.

Odprowadził mnie do domu, cały czas trzymając za rękę, a pod furtką pocałował

mnie bardzo mocno i długo. Raczej nie doszło do wirtualnego punkt siódmego, ale kto

wie?

Potem długo na mnie patrzył w świetle księżyca (patrzyło na mnie jeszcze pięcioro

innych oczu, dopóki nie rzuciłam butem w murek, przeganiając Angusa, Naomi i

Gordy’ego). Robbie ma naprawdę piękną twarz. Cały jest piękny. Ale… och, sama nie

wiem. Nagle moje oczy wypełniły się łzami. Nie mogłam się opanować. Wszystko wydało

mi się smutne i zupełnie bez sensu. Spuściłam głowę, żeby nie zauważył, że beczę.

Pogłaskał mnie po głowie i spytał:

- Gee, o czym myślisz?

O nie. O czym myślałam? Wyrzuciłam z siebie:

- Zostawiłeś mnie, nie było cię tak długo, wolałeś torbacze i w ogóle, a potem

Masimo zaczął mi się podobać i…

Posmutniał i w milczeniu usiadł koło mnie na murku. Ja też nic nie mówiłam.

- A więc on naprawdę ci się podoba? - spytał po chwili.

Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więc tylko kiwnęłam głową.

Robbie milczał. Zerknęłam na niego z ukosa. Patrzył prosto przed siebie. Nagle z

jego oko popłynęła malutka łza i potoczyła się po policzku. O nieeee, to nie do zniesienia!

Już miałam zawołać: „Proszę cię, nie płacz, zostanę twoją dziewczyną. Zrobię

wszystko tylko nie płacz…”, ale siedziałam jak oniemiała.

Robbie odchrząknął i powiedział:

- Georgia, nie miej poczucia winy. Nikt nie chce ranić innych, a wyznać prawdę

background image

jest bardzo trudno. Dobrze o tym wiem. Jesteś cudowną dziewczyną. Trochę stukniętą,

ale… cudowną. Zawsze będę cię lubił. Nie martw się.

Znowu na chwilę zapadła cisza. Potem Robbie wstał i dodał:

- No, muszę już lecieć, a ty pewnie śpieszysz się na pociąg.

Przynajmniej powiedział to z uśmiechem, bo czułam, że jeszcze chwila, wybuchnę

płaczem.

Północ

Krótko mówiąc, okazało się, że Robbie zamierza wrócić do Nowej

Zelandii. Ma tam dziewczynę, która się w nim kocha. W porę ugryzłam się w język i nie

spytałam: „Czy to jakaś ładniutka kangurzyca”. Mimo wszystko dziwnie się poczułam na

myśl, że będzie chłopakiem innej. I do tego znowu wyjeżdża. Och, już sama nie wiem.

Czy chciałbym się z nim spotykać, gdyby został?

Łatwo pisać książki w stylu Jak rozkochać w sobie każdego pacana, ale co zrobić,

kiedy taki problem pojawi się w rzeczywistości? Ktoś powinien napisać drugą część: Co

zrobić z kolekcją pacanów, których rozkochałaś w sobie dzięki radom pacana, który

napisał pierwszą część, i którzy teraz nie chcą się do ciebie odczepić?

O.05

Rosie i Sven są chyba szczęśliwi. I planują ślub za jakieś osiemnaście lat.

Ale czy rzeczywiście się pobiorą? Nie łączy ich nic poza pocałunkami, jedzeniem i

szalonymi tańcami. Ale może to i dobry związek? Kto wie?

Są jeszcze Jas i Tom. Ich łączy o wiele, wiele więcej i też sprawiają wrażenie

szczęśliwych.

Minut

ę

ź

niej

Problem polega na tym, że gdybym chciała być tak szczęśliwa jak Jas,

musiałabym się w nią przemienić.

Nie, wykluczone. Muszę pozostać sobą.

Muszę też stawić czoła faktowi, że zadęłam w Kosmiczny Róg, a gen

czerwonotyłkowatości złamał mi serce i powalił na łoże boleści.

Auuu.

Cóż, podjęłam decyzję. Teraz muszę się z nią przespać.

background image

Namiotowa moda

Piątek, 29 lipca

Mama obudziła mnie bladym świtem, czyli w pól do dziewiątej rano.

- Gee, mogę pożyczyć twoją skórzaną spódniczkę? Chyba jej nie zabierasz na

wycieczkę, co?

Mrugałam oczami w oślepiającym świetle, bo brutalnie rozsunęła zasłony w

pokoju.

Grzebała w mojej szafie.

- Mamo, dlaczego miałabym ci pożyczyć swoją miniówę i komu ty chcesz ją

pożyczyć? Absolutnie się nie zgadzam.

Kurczę! Odezwałam się do niej. Złamałam śluby milczenia!!!

- Nikomu jej nie pożyczam. W sobotę razem z dziewczynami idziemy na kolejny

występ wujka Eddiego. Ma być pokaz różnych postaci: będzie łysy, wiking, listonosz…

- Mamo, zamilcz, proszę. Wiesz, że mam artystyczną duszę i taki kicz mnie boli.

Zamierasz włożyć moją skórzaną miniówę i iść na występy jakichś świrów w samych

gaciach?

- Och nie… gacie też zdejmą!

Fuuuj!!!

Pół godziny pó

ź

niej

W końcu pożyczyłam mamie tę spódnicę. Obiecała, że kiedy wrócę z wycieczki,

porozmawiamy o moim wyjeździe do Krainy Pizzy. Hurra!!!

Niechcący opowiedziałam jej o Robbiem. Jak na siebie zareagowała bardzo miło.

Znowu się rozbeczałam. Wyznałam jej, że czuję się podle.

- Cóż, to prawda, że przeważnie jesteś nieznośna jak wrzód na tyłku, no ale…

takie prawo nastolatki. Zanim dorosłam, chyba byłam taka sama.

Nie skomentowałam: „Zwariowałaś czy jak?”.

Ciągnęła dalej:

- Jestem z ciebie bardzo dumna - mówiła dalej. - Czasami trudno wyznać prawdę,

zwłaszcza kiedy nie chcesz kogoś zranić. Ty jednak to zrobiłaś - powiedziałaś co czujesz.

Rób to, co jest dla ciebie dobre, a nie to, co narzucają ci inni.

Mocno mnie przytuliła, a ja - ku własnemu zdumieniu - spontanicznie ją

ucałowałam. Obie byłyśmy zaskoczone.

11.00

W szkole mamy stawić się o trzeciej. Ciekawe, czy pojechaliby beze mnie,

background image

gdybym po prostu nie przyszła? Wątpię. Pewnie wysłaliby bojówkę a panem Attwoodem i

Nudną Lindsay na czele. Nie do wiary, że muszę jechać na tę durną wycieczkę.

Nie ma sensu brać kosmetyków, bo o ile mi nie odbije i nie zakocham się nagle w

Herr Kamerze, to na obozie nie będzie ani jednego mężczyzny, nie licząc pani Wilson.

Wrzucę do torby tylko parę swetrów, dżinsy i coś do jedzenia. Mam wielką nadzieję, że

uda mi się po prostu przespać najbliższe dwa dni. Może poprosić którąś z dziewczyn,

żeby uderzyła mnie w głowę czymś twardym? Straciłabym przytomność i z uśmiechem na

twarzy obudziła się dopiero w niedzielę.

Ciekawe, czy Nudna Lindsay wie, że Robbie wraca do Krainy Kangurów. Pewnie

wkurzy się na maksa. Za chmurami zawsze świeci słońce.

14.00

Dźwigam torbę na wzgórze, na którym stoi nasza szkoła. Jas pobiegła

przodem, bo Tom niesie jej bagaże. Dzwoniła do mnie tylko cztery razy, żeby powiedzieć,

jak się cieszy. W przebłysku inteligencji spytałam ją:

- Jas, wzięłaś swój specjalny kubek do mycia zębów?

- Oczywiście. Jak każda.

W szkole

Koszmar już się zaczął. Herr Kamyer włożył szorty. To powinno być zabronione.

Starałam się nie patrzeć na jego nogi. Są nieprawdopodobnie blade i porośnięte rudymi

kłakami. Fuj!

Wgramoliłyśmy się do autokaru i zajęłyśmy miejsca z tyłu. Rosie powiedziała:

- Możemy podrywać kierowców jadących za nami.

Jaka ona wyrafinowana.

Tom pomachał nam na pożegnanie, a Jas się rozbeczała i zaczęła mu posyłać

całusy w powietrzu. Czego ona się maże? Przecież nie cierpi z miłości tak jak ja.

Pani Wilson zupełnie odbiło ze szczęścia. Zaraz jej peruka spadnie. Ledwo

ruszyliśmy, wstała i zwróciła się do nas:

- Dziewczęta, może pośpiewamy, żeby wprawić się w odpowiedni nastrój?

Proponuję Płonie ognisko w lesie.

Zwariowała czy jak?

Wtedy jednak okazało się, że kierowca jest w stylu pana Attwooda, bo się

odezwał:

- Bez zgody spedytora śpiewanie w autokarze jest zabronione, proszę pani.

- Hmmm… a kto jest spedytorem tego autokaru?

- Ja - burknął pan Mruk.

- Czy jednak nie mogłybyśmy zaśpiewać paru piosenek… - zaczęła.

- Nie - uciął i przyśpieszył tak gwałtownie, że pani Wilson poleciała do tyłu i

background image

usiadła na kolanach Herr Kamyera.

- Brawo!!! - zawołałyśmy wszystkie.

Godzin

ę

ź

niej

Powiedziałam dziewczynom z Drużyny Asów o spotkaniu z Robbiem. W kółko

wzdychały: „Ojej, jakie to smutne…” i tak dalej. Nawet Jas mnie objęła. Uśmiechnęłam

się do niej dzielnie. Bycie Boginią Seksu bardzo męczy. Bardziej, niż możecie sobie

wyobrazić.

- Mam nadzieję, że postąpiłaś właściwie - odezwała się. - Jeśli Masimo uzna, że

jesteś za głupia na jego dziewczynę, znowu wylądujesz na lodzie.

Nawet nie chciało mi się jej odpowiadać, więc tylko naciągnęłam jej na oczy tę

durną czapkę z daszkiem.

Pół godziny pó

ź

niej

Znaleźliśmy się na kompletnym pustkowiu. Po co to wszystko? Jas z radości

dosłownie wyłazi ze skóry. Od razu poszła „odkrywać” las, czyli „Gałązkowy Raj”. Ja

wolałam sprawdzić toaletę.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

-

Przez najbliższe dwa dni nie zamierzam korzystać z toalety - powiedziałam do

dziewczyn.

Tutejsza „toaleta” to kilka wychodków i kran na suficie a jakiejś nędznej szopie,

mający służyć za prysznic. Nie zdziwiłabym się, gdybym w tej toalecie spotkam jakąś

świnię. Oczywiście nie spotkam, bo w ogóle nie zamierzam tam wchodzić.

- To nieludzkie warunki - oznajmiłam pani Wilson. - Złoże skargę przed

Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Zaraz do nich zadzwonię.

- To prawda, tutejsze warunki są dość skromne - przyznała - ale na tym właśnie

polega cała zabawa. Kiedy w młodości jeździłam pod namiot, w ogólnie nie mieliśmy

toalet. Jeśli któraś z nas chciała załatwić grubszą potrzebę, musiała wziąć saperkę i

wykopać dołek w lesie.

O nie!!! Pani Wilson powiedziała mi o swoich wypróżnieniach. Poczułam się

molestowana i brudna.

Godzin

ę

ź

niej

Rosie, Jools i ja próbujemy rozbić ten durnowaty namiot. Spytałam Herr Kamyera

(siedział na leżaku przed swoim namiotem, który nad wejściem ma nawet coś w rodzaju

daszku):

background image

- Herr Kamyer, skoro jest pan taki gut w rozstawianiu namiotów, to może by nam

pan pomógł?

- Myślę, że samodzielne rozstawienie namiotu sprawi wam większa satysfakcję -

odparł. - To bardzo gut dla rozwoju osobowości.

Bardzo, bardzo się myli, sądząc, że rozstawianie namiotu rozwija osobowość.

Ludzie, którzy to potrafią, to pani Wilson i Jas. To mówi samo za siebie.

Jas zachowuje się wyjątkowo wkurzająco. Uwija się jak jakaś głupia i okropnie

podlizuje się nauczycielom.

- Panie profesorze, czy mogę pójść do lasu po drewno na ognisko? - spytała Herr

Kamyera.

- Doskonały pomysł, Jas. Wiesz, jakiego drewna szukać?

- Oo, tak, Herr Kamyer. Tom… to mój chłopak… często na wycieczka robimy sobie

ognisko. Skończyliśmy specjalny kurs rozpalania ognisk, więc umiem to zrobić nawet bez

zapałek.

Miałam ochotę krzyknąć: „I CO Z TEGO??? PO PROSTU ROZSTAW NAM TEN

DURNY NAMIOT!!!”.

Pół godziny pó

ź

niej

Wreszcie nasz namiot stoi, a my w nim siedzimy. I to wszystko? Tyle hałasu o nic?

Mam siedzieć pod jakąś szmatą i gapić się na pole?

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Boże, co za nuda. Kiedy będzie podwieczorek?

Poszłam do namiotu Jas i zapukałam w płótno. Uważam, ze to bardzo zabawne.

Jas wystawiła głowę.

- Czego chcesz? Wasz namiot ma jakiś taki dziwny kształt.

- Jas, jeśli chcesz, mogę wymienić parę innych rzeczy, które mają dziwny kształt.

Co robicie? Co właściwie się robi w namiocie? Pokaż.

- Tylko uważaj, bo u nas jest porządek.

O kurczę. One naprawdę wzięły kubki do mycia zębów.

- W sadzawce koło rzeki znalazłam wielką grzebieniastą salamandrę - powiedziała.

Rzuciłam jej ironiczne spojrzenie, ale nie załapała. Trajkotała dalej jak

nawiedzona.

- Pani Wilson przyniosła mikroskop nad rzekę i znalazłyśmy przy brzegu stułbię i…

- Jas - przerwałam jej - chyba już wspominałam, że nie interesują mnie wielkie

grzywiaste salamandry.

- Grzebieniaste.

- Wszystko jedno. Grzebieniaste, szczotkowane, nie interesują mnie żadne

background image

salamandry. Masz coś do jedzenia? Umieram z głodu.

Zmusiłam ją, żeby mi dała jedno z ciastek, które schowała w saszetce na piżamę.

Matko kochana.

Zmrok zapada nad obozem Dno i Pi

ęć

Metrów Mułu

Kiedy zapadł zmrok, Herr Kamyer i pani Wilson zaczęli gorączkowo wyciągać

garnki i rozpalać ognisko.

- Dziewczęta, zwróćcie uwagę na to, że Herr Kamyer rozpalił ognisko na łące, w

pewnej odległości od drzew. Trzeba zawsze uważać, żeby nie zaprószyć ognia w lesie.

Jasne, w tej chwili najbardziej przejmuję się tym, żeby nie podpalić lasu. Czy ona

ma pojecie, jak wygląda moje życie uczuciowe?

Pół godziny pó

ź

niej

Przykro mi to mówić, ale muszę przyznać, że całkiem przyjemnie siedzi się przy

ognisku, jedząc Spanferkel i fasolkę z papierowych talerzyków.

Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam kowbojską fantazje.

- Chyba przemieniam się w kowboja - mruknęłam do Rosie i Jools.

- Może po kolacji poganiamy trochę bydło, żeby zapełnić czymś czas przed

powrotem do cywilizacji i naszych chłopaków?

- W porzo.

Po babeczkach z owocami idziemy poszukać jakichś krów.

Pi

ę

tna

ś

cie minut pó

ź

niej

My, prawdziwe obozowiczki, siedzimy przy ognisku, a parę nadgorliwych poszło

zmywać naczynia w rzece. Oczywiście wśród nich znalazła się tez Jas - śmiała się,

chichotała i co chwila bredziła w stylu: „Ojej, czy to wojak?”, „O, chyba znalazłam ślady

borsuka. Ale byłoby fajnie, gdybyśmy poobserwowały je w nocy”. Po prostu żal. I czego

ona się tak cieszy? Pewnie ma w sobie gen dzikiej świni.

Kiedy już skończyły, Herr Kamyer powiedział:

- Dziewczęta, a teraz czas na zabawę.

- O, właśnie! - zawołałam. - Ciekawe, gdzie podłączymy telewizor.

- Nein, przygotowaliśmy dla was coś sehr lepszego, a poza tym nie mam żadnego

sprzętu.

Myślałam, że pękniemy ze śmiechu. Chyba nałykałam się za dużo świeżego

powietrza, bo ryczałam tak z pięć godzin. Herr Kamyer spojrzał na nas ze zdumieniem.

- O co chodzi? Co was tak śmiesz w tym, że nie mam sprzętu? Pani Wilson zabrała

puszki po kakao. Nasypiemy do nich surowego ryżu i w taki oto prosty sposób powstaną

instrumenty muzyczne.

background image

Wziął puszkę i zaczął ją napełniać ryżem, a pani Wilson zrobiła to samo. I wtedy

wydarzyło się coś przerażającego. Oboje zaczęli potrząsać puszkami jak marakasami i

śpiewać piosenki ABBY.

To było straszne. Próbowali nas zachęcić do wspólnego muzykowania, ale

odparłam:

- Skoczę zobaczyć, co robią krowy w ten piękny wieczór.

Rosie i Jools zerwały się na równe nogi, mamrocząc:

- Idziemy z tobą.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Nie znalazłyśmy ani jednej krowy. No, coś tam mignęło nam w oddali, ale

pastwisko znajdowało się jakieś sto kilometrów dalej. Zresztą w ogóle nie miałam ochoty

oglądać krów, chciałam tylko je ukraść.

W pobliżu zobaczyłyśmy parę przysypiających owiec, więc do nich podeszłyśmy. O

kurczę, ile łajna. Wygląda jak żwir. Angus byłby zachwycony. Mógłby tu wszystko gonić i

wszystkich wkurzać, kraść kiełbaski i maltretować niewinne norniki. Koci raj.

Rosie postanowiła „usprawnić” kradzież bydła, używając owiec i ślubnych rogów.

Osiem minut pó

ź

niej

Rosie rajstopami przywiązała bizonie rogi do łba owcy i spróbowała jej dosiąść jak

mustanga. Owca się przesunęła, więc Rosie zaszła ją od tyłu, przez sekundę zdołała

utrzymać się na jej grzbiecie, po czym spadła prosto w owczą kupę. Zabawa jak w

remizie.

21.30

Chyba trzeba już iść spać. Owce to straszna nuda. W końcu zbiły się w

stado na skraju łąki. Głupie jakieś. Nie miałyśmy tam nic więcej do roboty, więc

skierowałyśmy się z powrotem do obozowiska. Najbliższa wioska znajduje się godzinę

drogi stąd i pewnie mieszkają tam same stare świry.

21.42

Po „ekscytującym” występie muzycznym atmosfera nieco się ożywiła, bo

Herr Kamyer, używając latarki, zaczął rzucać na ścianę namiotu cienie w kształcie

zwierząt. Powiedział, że kiedy jeździł na wycieczki do Schwarzlandu, jego koledzy nigdy

nie mieli dość tej atrakcji. A tak przy okazji: znacie jakiegoś dobrego aktora

komediowego? Nie musicie się zastanawiać, odpowiedź brzmi: nie.

No, ale moje motto brzmi: żyj i pozwól żyć innym. Herr Kamyer rzucał cień, a my

musiałyśmy odgadnąć, co to za zwierze. Jas okropnie się napaliła: odgadła królika, orła i

tak dalej. Ciągnęło się to z milion godzin. Nie wiem, skąd miałyśmy się domyślić, co to za

background image

zwierzęta, skoro widziałyśmy tylko dłonie Herr Kamyera.

21.50

W końcu powiedział ze swojego namiotu:

- No, dziewczęta, chyba już dosyć na dzisiaj. Włożył rękę do plecaka, żeby cos

wyjąć. Wciąż było widać zarys jego sylwetki na tle oświetlonej ściany namiotu.

- Słoń! - zawołałam.

- Ach, nie, już skończyłem - odparł. - Już nie robię zwierząt. - I wyszedł z namiotu

ze szczoteczką do zębów.

- Lama na wakacjach - powiedziała Rosie.

Herr Kamyer ruszył do „toalety”.

- Nein, Nein, koniec zabawy.

Krzyknęłyśmy za nim:

- Ktoś z rodziny Kochów!

On jednak nie usłyszał.

Ale za to Jas usłyszała. Jas, reprezentantka Klubu Miłośników Przyrody Wielkiej

Brytanii, odezwała się:

- Georgia, przestań się wygłupiać. Idę do kryjówki, żeby wypatrzyć jakieś borsuki.

Ktoś idzie ze mną?

Zwariowała czy jak?

Dwie minuty pó

ź

niej

Niesamowite. Parę osób jednak z nią poszło.

Nie powinnyśmy już kłaść się spać?

Rosie, Jools i ja wgramoliłyśmy się do śpiworów. Nasz namiot trochę się zapada.

Nie widzę Rosie, bo leży pośrodku, pod uginającym się płótnem. Tuż koło mnie.

Nie zasnę parz to pohukiwanie i tupanie. I pomyśleć, że tylko Jas robi tyle hałasu…

…chrrrr…

Północ

Namiot się zapadł. Obudziłam się, przywalona jakby wielką kołdrą, nic

nie widząc. Słyszałam tylko przytłumione głowy i pisk Rosie:

- Oślepłam! Oślepłam!!!

W końcu udało nam się uwolnić spod płótna i stanęłyśmy, drżąc zimna, w samych

piżamach. Wszystkie inne namioty były pogrążone w ciemności, a z namiotu pani Wilson

dobiegało potężne chrapanie. Ciekawe, w czym śpi. Może w piżamie ze sztruksu?

- Nie zamierzam znowu szarpać się z tym namiotem. Musimy się wprosić do

dziewczyn.

background image

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Jas jest naprawdę bardzo nierozsądna. Wczołgałyśmy się do jej namiotu, a ja

próbowałam wpełznąć do jej śpiwora, ale mi nie pozwoliła. Potem Rosie nadepnęła na

kubek do mycia zębów i rozpętało się piekło.

0.30

W końcu panna Nabzdyczona i jej kumpelki z powrotem postawiły nasz

namiot, żeby się nas pozbyć. Tym razem trzymał się mocno.

- Wbiłyście główny maszt w niewłaściwym miejscu - powiedziała Jas.

I co z tego? Co to w ogóle ma znaczyć?

1.00

Strasznie mi się chce siusiać. Poprosiłam Rosie, żeby ze mną poszła.

Buuu. Siedzę na drewnianej skrzynce w śmierdzącym namiocie. Okropność. Już

lepiej bym się czuła w kuwecie Gordy’ego.

Sobota, 30 lipca

Rano

Ale hałas! Ptaki ćwierkają, krowy muczą, owce beczą. Ludzie uprawiają

jogging. A do tego… o, tak, balsam na moje oczy. Pani Wilson i Herr Kamyer w szortach.

Matko kochana.

Przejrzałam się w lusterku. Taaa… namiotowa moda. Nie szkodzi, żadnego Boga

Seksu tu na pewno nie spotkam.

Po południu

Wstałyśmy, zjadłyśmy kiełbaski i zaczęłyśmy grać w baseball.

Muszę przyznać, że całkiem nieźle się bawiłam. Rzuciłam piłkę w kałuże błota i Jas

musiała po nią pobiec.

- Zrobiłaś to celowo - powiedziała.

- Jas, nie wygłupiaj się.

Parę chwil później posłałam piłkę dokładnie w to samo miejsce.

Herr Kamyer pokazał nam, jak zrobić hamak, a pani Wilson wyjaśniła, jak

rozpoznać trujące owoce leśne.

- Jeśli chodzi o mnie, to cały las może być trujący - mruknęłam do Ellen i reszty

Drużyny Asów. - I tak już nigdy w życiu nie przyjadę na łono natury.

Razem z Rosie próbowałyśmy się wymigać od obowiązkowego marszu nad staw z

salamandrami.

Znalazłyśmy

odpowiednie

drzewo,

wspięłyśmy

się

na

nie

i

obserwowałyśmy z góry „wesołych letników”, którzy szukali różnych obrzydlistw i je

rysowali. Co może być interesującego w rysowaniu ameby? Dla mnie to wielka tajemnica.

Po co wchodzić w sam środek lasu za siedmioma górami, za siedmioma morzami, skoro

background image

można uzyskać podobny efekt, rysując w domu gila zwisającego z nosa?

15.00

Na drzewie było milutko i przyjemnie. Słońce grzało, więc wyciągnęłyśmy

się na gałęzi. Postanowiłam się trochę poopalać, żeby całkowicie nie zmarnować tego

weekendu. Rosie zaplatała sobie cieniutkie warkoczyki.

- Wyglądasz w nich jak przygłup - powiedziałam.

- Naprawdę? Aż tak ładnie?

Potem przypomniało jej się, że tęskni za Svenem.

- Czy usta już mi się zaczęły kurczyć?

- Nie.

- Mam wrażenie, że się kurczą. Od paru miesięcy codziennie całowałam się ze

Svenem.

- Tylko tyle?

Spojrzała na mnie.

- Oczywiście, że nie.

- Na przykład co?

- Słucham?

- No, co jeszcze robiliście?

- Różne rzeczy. Nosiliśmy futrzane szorty, wikińskie buty i tak dalej. śycie

przyszłej żony wikinga nie jest łatwe. - Po czym wyłowiła z plecaka sztuczną brodę i ją

założyła.

W tej chwili usłyszałyśmy jakieś głosy i musiałyśmy się zamknąć, żeby nikt nas nie

znalazł. Spojrzałam w dół przez liście. To pani Wilson i Herr Kamyer. Oboje w szortach.

Matko kochana. Herr Kamyer powiedział:

- Jak ciepło, nich var

?

Pani Wilson próbowała zasłonić się ręcznikiem.

- Tak, chyba przyda mi się odświeżający prysznic - rzekła i popędziła do „toalety”.

Herr Kamyer zaczął coś kombinować ze szkłem powiększającym. Chyba próbował

wkrzesać ogień. Bez sensu.

- Mam nadzieję, że podpali sobie szorty - szepnęła Rosie.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Część wesołych letników wróciła znad stawu i gra w baseball. Okropna P.Green,

która na szczęście w ten weekend niczym się nie skompromitowała, została graczem

drużyny atakującej.

- Nie chcę być złośliwa, ale Okropna P.Green wygląda nadzwyczaj niezwykle. -

Nich wahr (niem.) - prawda?

background image

szepnęłam do Rosie.

Rosie na chwilę przestała zaplatać warkoczyki i spojrzała w dół.

- Błagam, niech się wywali. Pękam ze śmiechu, kiedy gramoli się z ziemi.

W tej chwili Melanie Griffiths z wielką siłą cisnęła piłkę prosto w O.P. Greek i

pobiegła do pierwszej bazy. Wtedy nawet Herr Kamyer oderwał się od krzesania ognia,

żeby popatrzeć. Chyba już wcześniej wspominałam, że kiedy Melanie biegnie, jej dyndaki

zaczynają żyć własnym życiem.

- Zaraz nas minie i wpadanie do lasu - mruknęłam.

Wszyscy krzyczeli do O.P. Greek:

- Łap piłkę, ty ślepoku!

- Przecież ona nawet jej nie widzi - powiedziałam. - Piłka musiałyby być wielkości

jej tyłka, żeby P.Green ją zobaczyła.

I wtedy wydarzyła się chyba najśmieszniejsza rzecz w historii świata. Okropna

P.Green biegła tyłem, próbując złapać piłkę, i wpadła na toaletę. Połowa namiotu runęła.

Odsłaniając panią Wilson pod prysznicem.

Rosie i ja mało nie spadłyśmy z drzewa.

Trzy minuty pó

ź

niej

śebra bolały mnie od śmiechu.

Pani Wilson na golasa, nie licząc czepka kąpielowego, to chyba najśmieszniejszy

widok na świecie. Stała, mrugając oczami ze zdumienia i trzymając mydło na łańcuszku.

- O jacieprzepraszam! - zawołała Rosie.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Pani Wilson w końcu zdołała się wczołgać pod zapadnięty namiot i po jakimś

czasie wyszła spod niego już ubrana.

Herr Kamyer szybko oddalił się w głąb lasu.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

-

Wyobraź sobie Chudą na jej miejscu - mruknęłam do Rosie.

- Lepiej nie.

Dziesi

ęć

minut pó

ź

niej

Pani Wilson krząta się przy kuchni, a Herr Kamyer właśnie wyszedł z lasu,

pogwizdując. Pani Wilson wskazała na zawalony namiot. Herr Kamyer zdejmuje okulary,

wymownie nimi potrząsa i wzrusz ramionami. Czuję się, jakbym oglądała pantomimę.

Nagle zrozumiałam.

background image

- O rany! On udaje, że nie widział pani Wilson na golasa!

Minut

ę

ź

niej

Bardzo to zabawne, ale czas wracać do poważnych życiowych spraw.

- Ciekawe, czy dokonałam dobrego wyboru - powiedziałam do Rosie. - Może

jednak Masimo podoba mi się bardziej niż Robbie?

- W życiu zawsze trzeba kierować się priorytetami - odparła.

O kurczę, mówi całkiem mądrze jak na osobę z milionem warkoczyków na głowie i

doczepioną sztuczną brodą.

- To znaczy? - spytałam.

- To znaczy: który z nich całuje lepiej?

Hmmmmmmmmm…

Dwie minuty pó

ź

niej

Masimo dostał ode mnie dziewięć punktów na dziesięć, a Robbie osiem.

- No i problem z głowy - podsumowała Rosie.

Cóż, można to tak ująć.

- A z kim całowało ci się najlepiej? - spytała. - Nie zastanawiaj się, powiedz

pierwsze imię, które ci przyjdzie do głowy.

- Najfajniej było, kiedy Dave Jajcarz skubał mi wargi.

O kurczę. Właśnie powiedziałam coś, co zaskoczyło mnie samą.

Rosie wytrzeszczyła oczy i skonsternowana podrapała się po brodzie.

- Skąd tu się wziął Dave Jajcarz?

No właśnie. Dobre pytanie.

W naszym namiocie

21.00

Niedługo wracamy do cywilizacji. Słyszę głosy przy ognisku. Rosie, Jools i

ja leżymy w śpiworach. Ssiemy po kawałku czekolady - ciekawe, której z nas starczy na

dłużej. Właśnie tak ekscytująca wygląda teraz moje życie.

Nagle usłyszałyśmy ciche skrobanie w ścianę namiotu, a potem spod płótna

wychynęła czyjaś głowa. To napad! Pewnie okoliczni farmerzy.

- Wynocha stąd! - wrzasnęłam. - Mam broń!

- A jakie majteczki masz na sobie?

Niemożliwe…

A jednak! Byli to Dave Jajcarz, Tom, Sven, Rollo, Dec i jeszcze jakiś ich kumpel

Edward. Nie miałam pojęcia, ze wszyscy przyjadą do nas samochodem Toma. Rozbili

swoje namioty koło drogi nad rzeką.

Tak, tak, taaaak!!!

background image

Zaczęłyśmy cicho rozmawiać z nimi przez ścianę namiotu. Dave miał już dla nas

gotowy plan.

- Idźcie niby do toalety i wracając, powiedzcie nauczycielom dobranoc, a potem

wymknijcie się z namiotu i przyjdźcie do nas. Damy czadu. Na pewno tego chcecie!

Co za tupeciarz! Ale niesamowity.

- Weźcie ze sobą Jas - szepnął Tom.

- Tak i jeszcze ze dwie inne - dodał Dec.

- Co dwie inne?

- No jakieś dziewczyny.

Chłopcy są niepojęci. Mabs i Ellen na pewno nie pójdą z nim do chłopaków, którzy

wyrazili się o nich per „jakieś dziewczyny”. Nawet Ellen ma w sobie odrobinę dumy.

Wytłumaczyli nam, jak dojść do ich namiotu. Mieli tam na nas czekać.

Wskoczyłyśmy w ciuchu, a na wierzch zarzuciłyśmy szlafroki. Pomaszerowałyśmy do

odbudowanej toalety, mijając ognisko, gdzie grupka świrów śpiewała skautowskie

piosenki.

Na szczęście Rosie pomyślała o tym, żeby na wszelki wypadek wziąć ze sobą

kosmetyki. W „toalecie” (fuj) szybko przejrzałam się lusterku. W ciągu dnia moje włosy

trochę doszły do siebie. Lekko umalowałam tuszem rzęsy, uszminkowałam usta i

pociągnęłam je błyszczykiem. Rosie gorączkowo rozplatała warkoczyki i ćwiczyła układnie

ust w dziobek. Jools spytała:

- No to co teraz?

- Ziewając, wrócimy do namiotu i będziemy udawać, że leśne rozrywki tak nas

zmęczyły, że chcemy wcześniej położyć się spać. Potem przeczołgamy się pod namiotem

i pobiegniemy do chłopaków na wygłupy i chipsy.

- I na buziaki - dodała Rosie.

- Co zrobić, żeby ci przy ognisku się nie zorientowali? - spytała Jools.

- Musimy zachowywać się przebiegle.

Kiedy wracałyśmy koło ogniska, „impreza” jeszcze trwała. Herr Kamyer

pokazywał, jak zrobić skomplikowane węzły. Po co? Kiedy ktoś ostatnio musiał zrobić

skomplikowany węzeł? Pewnie admirał Nelson.

Mijając imprezowiczów, ziewnęłam szeroko jak hipopotam i rzuciłam od

niechcenia:

- Aha, Jas, Ellen, Mabs… zupełnie zapomniałam… chciałam wam coś pokazać w

namiocie.

Jas spojrzała na mnie bez słowa. Ellen wydukała:

- No… dobrze… to znaczy… może…eee.

Wymownie spojrzałam na Jas, ale ona zupełnie nie załapała, o co mi chodzi.

- Znalazłyśmy to dziś po południu - dodałam. - Myślę, że przyda się do twojej

background image

kolekcji salamander.

- Grzebieniasta czy grzywiasta? - spytała, i to wcale nie sympatycznym tonem.

Już miałam jej odpowiedzieć, żeby się wypchała, ale uświadomiłam sobie, że do

końca życie będę musiała wysłuchiwać jej marudzenia i zrzędzenia, jeśli jej nie powiem,

że Tom przyjechał, więc powiedziałam:

- Och, niezły z niej PYSIO, jeśli wiesz, co mam na myśli.

To ją w końcu zainteresowało. Zerwała się z ziemi jak na sprężynach.

Spojrzałam na nią, znacząco wytrzeszczając oczy.

- Wpadnij do nas przed snem, OK?

I wróciłyśmy do namiotu. Pani Wilson zawołała za nami:

- Dziewczynki, tylko nie gadajcie całą noc! Mamy za sobą męczący dzień i na

pewno jesteście bardzo podekscytowane. W każdym razie ja jestem.

Spojrzałyśmy po sobie, tłumiąc śmiech.

Pani Wilson kompromitowała się dalej:

- Herr Kamyer, a czy pan miał ekscytujący dzień?

Herr Kamyer spojrzał na nią i odparł:

- Ja, rzeczywiście był bardzo ekscytujący.

O matko kochana, czyżby się napalił na panią Wilson?

śycie jest naprawdę przedziwne, a przecież żyję na tej planecie tak krótko.

W naszym namiocie

Zrobił się okropny tłok. Zdjęłam szlafrok, a Jas, Ellen i Mabs rzuciły się na

kosmetyczkę Rosie. Gdy w końcu odstawiły się na maksa, zaczęłyśmy opracowywać

taktykę wykradania się. Było już ciemno, ale musiałyśmy zgasić latarki, żeby nikt nas nie

zobaczył. Tak więc nasz plan ograniczał się do wyczołgania się pod namiotem na

wolność!!!

Przekradłyśmy się na tyły obozowiska, trzymając się linii drzew.

W namiocie chłopców

Mają wielki zielony namiot. Całkiem fajny, chociaż to tylko namiot. Kiedy

zajrzałyśmy do środka, chłopcy zaczęli bić brawo i od razu poczęstowali nas pizza, którą

przywieźli ze wsi. Mniam, mniam. Sven prawie zjadł Rosie, a potem usiadł jej na

kolanach. Dec przytulił się do Ellen, która od razu zrobiła się czerwona jak burak (co było

widać nawet w ciemności), a Edward przedstawił się Mabs. Ucieszyła się, bo jej randka w

ciemno okazała się wcale nie ciemna, tylko bardzo przystojna. Tom i Jas poszli nad rzekę,

bo zdaniem Jas „Tom chciał zobaczyć borsuczą norę, podobno jest niesamowita”.

Zaśmiałam się ironicznie, ale tylko spojrzała na mnie bez słowa i wyszła z Pysiem.

Dave poklepał miejsce koło siebie.

background image

- Usiądź koło mnie, kociaku. Tutejsze rozrywki pewnie się wykończyły.

Pół godziny pó

ź

niej

Ale beka. Dave naprawdę umie mnie rozśmieszyć. Już zapomniałam, jaki z niego

Jajcarz. Ellen, Dec, Mabs i Edward chyba też całkiem nieźle się ze sobą bawią. Fajnie, że

Ellen w końcu nie wgapia się w Dave’a jak sroka w gnat.

Dwadzie

ś

cia minut pó

ź

niej

Oczywiście Sven w końcu przewrócił namiot, bo zaczął tańczyć pogo. Ze śmiechu

aż rozbolał mnie brzuch.

Chłopaki z powrotem postawili namiot, a ja usiadłam z Dave’em koło krzaków.

- Masz ochotę wykąpać się na golasa? - spytał nagle.

- Zwariowałeś?

- To ty jesteś zwariowana.

- Nie, ty.

Popchnął mnie na krzak. Podniosłam się i powiedziałam:

- Nie wolno tak robić. To napad z użyciem przemocy.

- Mylisz się, kociaku, dopiero teraz będzie napad z użyciem przemocy. - I znowu

wepchnął mnie w krzaczory!!! A potem dodał: - Policzę do dziesięciu i cię łapię.

- Dave, nie idę nad żadną rzekę.

- Na twoim miejscu bym poszedł. Poza tym jeśli nie pójdziesz, jak mam cię

dorwać?

Nie wiem, dlaczego, ale zabrzmiało to sensownie, więc biegiem ruszyłam prze

siebie. Co ja robię? Jak zwykle dowiem się ostatnia. Ale na pewno przegonię Dave’a.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

Błąd. Dogonił mnie nad rzeką. Tak się zgrzałam, że usiadłam i włożyłam nogi do

wody. Dave zrobił to samo. Była piękna, bezksiężycowa noc, ciepła i spokojna. Czułam

się szczęśliwa i zupełnie wyluzowana.

Wiem, że źle zrobiłam, ale czasami człowiek nie może się powstrzymać.

- Jak ci się układa z… z dziewczyną? - spytałam.

Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

Wtedy wypaliłam:

- Robbie wyznał, że mu się podobam, ale powiedziałam, że mnie podoba się

Masimo. Masimo chce, żebym przyjechała do niego do Krainy Pizzy, może być bardzo

fajnie i w ogóle, ale sama nie wiem.

- Czego nie wiesz, kociaku?

Och, chciałam po prostu położyć głowę na jego ramieniu. Zawsze mam ochotę

background image

zwierzyć mu się ze wszystkiego. Ale spytałam tylko:

- Jak brzmi twoja rada, Mistrzu Podjarki?

Zaczął udawać, że gładzi się po długiej brodzie niczym jakiś mędrzec, aż wreszcie

odparł:

- Cóż, miłość ci wszystko wypaczy…

A cóż to niby miało znaczy?

- Miłość ci wszystko wypaczy? - powtórzyłam. - To ma być ta twoja mądra rada?

- Ujmijmy to inaczej. Miłość zaślepia. Może podoba ci się Masimo, a może ktoś

inny…

Do czego on właściwie zmierza?

- Na przykład mnie podoba się Emma, ale może i ktoś jeszcze.

Nie mogłam się powstrzymać, chociaż wiedziałam, że wkraczam na niepewny

grunt.

- Kto jeszcze ci się podoba?

- Królowa - odrzekł po chwili i wstał.

Spojrzałam na niego.

- Podoba ci się królowa? Ta, która niedawno obchodziła osiemdziesiąte urodziny?

Ta królowa? Ta, która ma protezę stawu biodrowego?

- Mówisz o jej matce. Nie wyrażaj się tak o mojej dziewczynie.

Wstałam, ale było tak ciemno, że potknęłam się o jakąś przeklętą borsuczą norę

albo pułapkę z gałązek, którą zrobiła pani Wilson, i stoczyłam się tyłem z nabrzeża.

Dave się roześmiał, ale pomógł mi się pozbierać.

- Niezła z ciebie aparatka, Georgia. Właściwie można by ci przyznać tytuł

honorowego chłopaka. I dlatego tak cię kocham.

Czy… czy ja się nie przesłyszałam?

Objął mnie w talii i podniósł do góry. Miałam nadzieję, że nie poczuje moich

mokrych majtek i nie pomyśli, że popuściłam z emocji.

- Gee, zmoczyłaś się? Masz kompletnie mokre majtki.

- Nie, ale pewnie pełno w nich kijanek, a do tego pupa mnie boli.

Kiedy wciągnął mnie na górę, powiedziałam:

- Chyba złamałam sobie pupę.

Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.

- Kociaku, kiedy będziesz wolna? - A po chwili dodał: - Och, niech się dzieje, co

chce.

I mnie pocałował.

Pi

ęć

minut pó

ź

niej

O nie. Zupełnie przypadkowo znowu weszłam do cukierni. Nie odłożyłam na półkę

background image

włoskiego ciastka, ale nagle nabrałam apetytu na pączusia Dave’a…

background image

Dru

ż

yna Asów

Georgia -

to ja. Kociak, Bogini Seksu i tak dalej.

Jas -

podobno moja najlepsza przyjaciółka. Uwielbia gadać bez sensu i nosi

wielkie gacie.

Rosie -

przyszła żona wikinga. Znana z zamiłowania do sztucznych bród i

ekscentrycznego tańca.

Jools -

przydatna w nagłych przypadkach, na przykład kiedy którejś z nas

zabraknie błyszczyka.

Ellen -

Królowa Histerii na naszej planecie i we wszystkich światach

równoległych.

Mabs -

ogólnie rzecz biorąc, jest w porzo. Lubi się całować i jeść słodycze.

Honorowi członkowie Dru

ż

yny

Asów

Dave Jajcarz -

słynie z tego, że kiedyś powiedział, że chciałby być

dziewczyną, bo wtedy mógłby całymi dniami gapić się na swoje dyndaki. Znany również

jako Mistrz Podjarki.

Tom -

brat Boga Seksu i chłopak Jas. W przeciwieństwie do innych chłopców jest

prawie normalny.

Sven -

pochodzi z Krainy Reniferów (prawdopodobnie). Wyjątkowo odjechany.

Nosi spodnie z lampkami na szwach.

Kandydatki

Honor i Soph -

pasują do nas. Wzięły udział w gilowym disco i pomagały

przy przemyceniu do kanciapy dozorcy szkieletu przebranego za pana Attwooda.

background image

Nowa, ulepszona skala całowania si

ę

½. Lepkie oczy.

(Uwaga: po zastosowaniu tej techniki dorobiłam się

namolnego adoratora, który wszędzie za mną łazi jak pies).

1. Trzymanie si

ę

za r

ę

ce.

2. Obejmowanie si

ę

.

3. Buziak na dobranoc.

4. Pocałunek trwaj

ą

cy ponad trzy minuty bez przerwy.

(Tu

potrzebna jest kumpelka bez chłopaka, ale za to z zegarkiem).

5. Pocałunek z otwartymi ustami.

6. Pocałunek z j

ę

zyczkiem.

6 ½. Całowanie ucha.

6 ¾. Całowanie szyi.

7. Pieszczoty górnej cz

ęś

ci ciała - poza domem.

8. Pieszczoty górnej cz

ęś

ci ciała - w domu.

Wirtualny punkt 8.

(Zaliczasz go wtedy, kiedy nie dochodzi do pieszczot

górnej części ciała, ale wiesz, że twój chłopak o tym marzy).

9. Aktywno

ść

poni

ż

ej talii.

(Czyli APT. Oznacza to pokazanie majtek. Z

wszelkimi pytaniami proszę się kierować do Jools).

10. Na cało

ść

.

(

Kiedyś Jas i ja razem z moim tatą oglądaliśmy wiadomości i

w pewnym momencie prezenter powiedział: „Dziś wieczorem premier doszedł di punkt

dziesiątego”. Myślałyśmy, że pękniemy ze śmiechu).

background image

Czadu!

Jeśli jeszcze nie zauważyliście, to śpieszę donieść, że ja i reszta dziewczyn z

Drużyny Asów stworzyłyśmy kilka wybitnych gatunków tańca. Odtańczenie piekielnego

disco to idealny sposób na pozbycie się napięcia i frustracji wynikającej z braku chłopaka.

Ponieważ bardzo was kocha, spisałam kroki wszystkich naszych tańców, żebyście i wy

mogły dać czadu.

Wiki

ń

skie piekielne disco

Wciąż jeszcze udoskonalamy je przed przyszłym ślubem Rosie (który odbędzie się

za jakieś osiemnaście lat). Tańczy się je do melodii Jingle Wells, bo nawet Rosie,

światowy autorytet, jeśli idzie o kraj, z którego pochodzi Sven nie zna żadnych wikińskich

piosenek. Poza Rudolfem, czerwononosym reniferem. Co w ogólne nie jest piosenką.

Do tego tańca potrzebne wam będą bizonie rogi. Jeśli nie znajdziecie ich w

najbliższym sklepie, zróbcie je własnoręcznie: na przykład ze starej opaski na głowę i

dwóch gałązek. Och, nie wiem, same wymyślcie, jestem bardzo zmęczona.

Kroki:

Tup, tup na lewo,

Kopu - kopu lew

ą

nog

ą

,

R

ę

ce do góry,

Machu - mach r

ę

kami na lewo,

Tup, tup na prawo,

Szybko obrót z r

ę

kami wzniesionymi do boga Thora,

Wznie

ść

ku lewej stronie (nieistniej

ą

cy) róg z winem,

Róg na prawo,

Róg ku niebu,

Trz

ę

su - trz

ę

su całym ciałem,

Buju - buju tyłkiem

I pa

ść

na kolana z triumfalnym okrzykiem:

„RÓÓÓÓÓG!!!”.

PS W jednym z rzadkich przebłysków poczucia humoru Jas, która w

poprzednim wcieleniu była chyba bizonem, dodała własny fragment: wciągnie powietrza.

background image

Tak, jak mógłby to zrobić wikiński bizon węszący za ofiarą. Gdyby istniało coś takiego jak

Wikińskie bizon.

Machu - machu rękami na lewo,

Niuch - niuch.

Cha, cha, cha!

background image

Gilowe piekielne disco

W tym tańcu niezbędnym rekwizytem jest wielki kawał gumy do żucia zwisający z nosa

jak ogromny gil. Musi być na tyle długi, żeby kołysał się w rytm muzyki. Taniec

wykonajcie do swojej ulubionej melodii. Oto kroki:

Gil na lewo,

Gil na prawo,

Pełny obrót,

Ramiona w gór

ę

,

Gil do przodu,

Mach - mach - mach,

Dłonie na ramiona,

Wyrzut nogi w prawo,

Mach - mach - mach,

Wyrzut nogi w lewo,

Mach - mach - mach,

Pełny obrót

I opadni

ę

cie na ziemi

ę

.

Taniec doskonały na każdą okazję!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość ci wszystko wypaczy 2
Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość ci wszystko wypaczy
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość Ci wszystko wypaczy
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 08 Miłość ci wszystko wybaczy
Rennison Louise [Zwierzenia Georgii Nicolson 8] Milosc ci wszystko wypaczy(1)
Zwierzenia Georgii Nicolson 8 Miłość wszystko ci wypaczy Louise Rennison
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 06 Ciao, bella czyli w sidłach miłości
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 07 Ciao, bella czyli w sidłach miłości
Miłość Ci wszystko wyjaśni, Teksty, Miłość
Miłość Ci wszystko wybaczy Richards Emilie To jest twój syn
Kasey Michaels Miłość ci wszystko wybaczy
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
Zwierzenia Georgii Nicolson 7 Jak oswoić włoskiego rumaka
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 01 Angus, stringi i przytulanki
Rennison Louise Zwierzenia Georgii Nicolson 03 Kłopoty z dyndakami
miłość ci wszystko wybaczy ściąga
Zwierzenia Georgii Nicolson 02 Spoko, założyłam bardzo duże gacie

więcej podobnych podstron