Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
2
Agata Tuszyńska
i znowu list
Wydanie pierwsze: Spółka Poetów, Warszawa 1990
© by Tower Press, Gdańsk 2001
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
4
+++
i znowu list ci piszę
na skrzypcowym stole
smutku ogarkiem
ze słowa łódkę
albo kamień
1981
5
dzieciństwo
wraca na biegunach
w muzyce kołysania
przedziwna jasność krasnoludkowa
leżakowanie bajek
wesela bucików
mleczny smutek
czas w kształcie laurki złotej
do pierwszego listu pisanego
czerwoną kredką
1977
6
mój dom
tu po kątach w pajęczynach
śpią gwiazdy
nuty mruczą we włochatych dywanach
u sufitu drzemią anioły
świtem
bo we dnie
grają w berka łyżeczki srebrne
kłębki włóczki plotą
głupstwa kolorowe
w rondelkach
gotują się wiersze
tylko nocą
kiedy stosy snów układane
mój dom jest bezsenny
prośbą
o drugą parę rąk
1977
7
+++
posiwiała
twoja ślubna suknia mamo
skurczyła się i drży
srebrną koronką
posiniał welon
uschły kropki z kołnierzyka
i obie pończochy oślepły
posiwiała
a ciągle w walcu się garbi
z kusą falbanką
w bucikach z chorym nosem
na potłuczonym lustrze
na czarnej pajęczynie
październik 1978
8
mała siostra
mała siostra
nad trzyliniowym zeszytem
sylabizuje świat
każdego dnia świeci słońce
wilki mieszkają tylko w lasach
tatuś zawsze będzie kochał mamusię
mała siostra
prawd z tornistra
na pamięć się uczy
i warkocz od nowa zaplata
nocą lalki spowiada przy świecy
rozgrzesza je we śnie
rano znowu smakują cukierki
mała siostra
buduje domy z klocków
a kiedy rozpacz
zakrywa ręką oczy
1979
9
bajka
złoty pantofelek
pasował jak ulał
na brzydką pasierbicę
została księżniczką
a Kopciuszek jak dotąd
pielił cudze sny
jakby nigdy nie przekroczył
progu
żadnej bajki
styczeń 1989
10
+++
siostra dotknęła nieba
nie czułam bólu
mówi
zmieniając białą sukienkę
z której ptaki
odeszły
luty 1982
11
masz gorączkę
matka bosa zejdzie z chmury
słyszysz skrzyp furtki nienaoliwionej
utoczyła konfitur czerwonych słoik
spieszy się zza łąki zamglonej
czujesz zapach jej fartucha święty
widzisz oczy jej spod przymrużonych gwiazd
ślad jej kroków tak cichy
jak dzień bez nadziei
jak światła dogasająca łza
czujesz chłód
gdy mozolną troską
kompres czołu szykuje
z niewidzialnych dłoni
na próżno matko ucieczkę radzisz
przed tym pożarem mnie nie ochronisz
1986
12
+++
na górze o cudzie śpiewała
ze studnią na klęczkach gadała
z wiatrami czuwała
ze słońcem wstawała
układała z pokorą łzy
gołębie słowem ostatnim karmiła
cieniom stopy pobieliła
bramy z głogu otworzyła
szeptu nauczyła las
mgłę z pól w kłębki zwijała
łąki trawą wyszywała
skrawek nieba uprawiała
między snami
ramiona ku ziemi wznosiła
z wiatrakiem modliła się
za świat
Kazimierz, kwiecień 1979
13
+++
w kubku już długo
codzienne mleko stygnie
w lustrze już dawno
schną powszednie łzy
cisza jak niegdyś
gra swoją melodię
na jedną nutę
ty
nikt już nie mieszka
w łupinie orzecha
w której od nowa
ścierasz kurze
została srebrna
została pusta
po podróży
jak przed podróżą
lecz nadal niebo
na koperty tniesz
i uczysz zaklęć
rozmodlone płoty
farbujesz mgły
rozdajesz sny
na które nie masz
już ochoty
marzec 1980
14
II
15
+++
czy uratuję ćmę
tłumacząc
co to jest światło
1979
16
+++
zbladł mój cień
tak za tobą
włóczy się
bezwstydnie
październik 1981 r
17
+++
w kolebkach twego imienia
żyją piaskowe ziarenka
najciszej tęsknią kobiety
przesypując milczenie z wczoraj
odgadując milczenie jutra
lipiec 1977
18
+++
tylko dłoni twojej
ścieżki przeszłam wszystkie
tych rozdroży dusze znam
zadumę korzeni
bezradność krzyży
gadatliwość stubarwnych szczelin
zastygł wielki świat
po horyzont ostatniej wyspy
pieszczotą uśpiony
zima 1981
19
+++
jadę do ciebie
z wianuszkiem pokory
którą winien mi jesteś
jadę z zielnikiem
pełnym gwiazd
które powypalały
białe strony
spokojnego świata
jadę z cierpkim
plasterkiem snu
który nie dany
nam obojgu
jadę
złożyć broń
20
chwila lata
słońcu pozwalam na wszystko
pieją zgorszone koguty
1981
21
+++
kiedy tak leżę
bardzo blisko
ziemi
oddychającej rumiankiem
kiedy tak leżę
wysycha atrament
1982
22
+++
przecież sam
umeblowałeś tę klatkę
zawiesiłeś tekturowe słonce
uregulowałeś strumienie modlitwy
przecież sam
splotłeś mi włosy
w węzeł
lato 1981
23
+++
niosę w rękach
przegrany los
i upieram się
że nie z tej
loterii
wrzesień 1981
24
+++
nie pozwól
dojrzewać łzom
w nagle opustoszałym
gnieździe
zbyt szybko dorosną
1986
25
+++
tylko nieba
nie będziemy
dzielić
nie szarp
jest twoje
jesień 1981
26
niedziela
niezmiennie martwa naturę
niedzielna
ze stołem ubranym w najlepszy obrus
płochliwą galaretką z winogron
kawą gorzką jak milczenie
cierpliwy pejzaż pustynny
z otwartym kraterem szampana
piaszczystą łachą ciasta
odłamkiem księżyca
taka trudna uczta
czekania
wśród śmiertelnych
nieśmiertelników
i chudnących świec
wreszcie ktoś zapuka
kiedy wszystko wystygło
ach to znowu pomyłka
litościwego snu
1987
27
+++
a.
choćby to był sen
tylko sen
aż sen
jesień 1987
28
dorosły mężczyzna
portret zapamiętany
a.
jesteś taki blady
jakbyś pisał wiersze
a nie referat o bycie
na uczony kongres
zmęczony
jakbyś chodził po żywym lesie
innym niż ze słów
poważny
jak po rozmowie z Kantem
kiedy zabrakło koniaku
milczący jak wtedy
gdy spóźniam się
na ostatni tramwaj
czyżbyś bał się burzy ?
masz kolorowe pastylki więc po co ci gwiazdy
masz kanarka więc po co ci czułość albo ja
sypiasz
więc marzenia jak w automatycznej pralce
tak elegancko nosisz
swój dobrze skrojony los
czasem podróż
lecz nigdy do kresu
koncert tylko wtedy
gdy grasz pierwsze skrzypce
29
zaproszenie jedynie
z powrotnym biletem
wiesz wszystko
a nie potrafisz stracić głowy
zbudowałeś dom
a nie masz miejsca na tęsknotę
jesteś duży
a nie umiesz dorosnąć
do tego chudego chłopca z fotografii
czyżbyś bał się burzy ?
sierpień 1987
30
+++
to tylko ziemia
nieba
chodźmy dalej
listopad 1987
31
dialog
– jestem głodna
– jesteś łakoma
grudzień 1987
32
odpowiedź
„Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu”
mówisz mi jak poeta
który dostał Nobla
gdybym mogła być filiżanką
w codziennej niełasce
twoich rąk...
październik 1987
33
+++
– gdzie mieszkasz ?
– w wynajętym spokoju
34
+++
tak dużo pracujesz
tyle liter
tyle słów sadzisz siejesz zbierasz
rosną twoje łąki ogrody lasy
a ja
nie poznałabym śladu twojej ręki
na papierowej ziemi
nie wiem jakbyś napisał –
kochanie
zima 1987
35
zmierzch
dogasają ćmy
śmiertelne kuzynki motyli
bohaterki nierymowanych wierszy
i wzruszenia ramion
listopad 1987
36
III
37
równina
chleb smutnieje
z szarości na szarość
słowa odchodzą
rdzewieją liście
ptak w celi zegara
odzywa się coraz ciszej
anioł twardnieje w posąg
muszla w historię
sny jak grzechy
pospiesznie dopisywane
do rachunku
obcą ręką
wiersz ciągle otwarty
na pustej stronie
38
co dalej ?
co dalej kiedy
lizaki już połamane
a obrączki wciąż zbyt duże
setki łąk pościelone
ale żadne do końca łóżko
co dalej kiedy
ubrania seryjne nie pasują
a na krawca ciągle jeszcze nie starcza
książki już przeczytane
a zapisany jeden 16-kartkowy zeszyt
co dalej kiedy
setki słów wyszeptane
a nie wykrzyczano żadnego
gwiazdy już z nieba zebrane
w pęczki powiązane
w piwnicach ukryte
a ciągle jeszcze
patrzy się w niebo
co dalej kiedy
na patykach
nie trzymają się
sztandary
sierpień 1987
39
brulion
to tylko tak na brudno
Panie Boże daruj
kleksy na powitanie
niezręczne litery
dziecinne żale głową
tłukące o ścianę
dwóje za bunt i maniery
wybacz pomyłki w rachunkach sumienia
niedorzeczne tęsknoty
nadgodziny lenistwa
oblany egzamin z wiary
krótki wzrok krótką pamięć
brak cnoty
już będę pilna w radości
staranna w czułości
uważna nawet we śnie
będę trenować dobroć
na długie dystanse
i jazdę figurową po niebie
zwolnij mnie z kąta
już się nie będę dziwić
nie w porę
nie wyrwę się
z głupim pytaniem
przy świątecznym stole
zgódź się na wagary
z rozpaczy
zgódź się na poprawkę
z miłości
zgódź się na zastępstwo
w grzechach
40
weź mnie znowu do szkoły
pozwól przepisać życie
z brulionu
pozwól powtórzyć
chociaż jeden błąd
sierpień 1987
41
inaczej
i jest jak było
place sprzątnięto
psy uciszono
bramy zamknięto
za oknami
rynnami
w przeszłość
spływa świat
i jest jak było
słowa uśpiono
drzewa podcięto
wody spiętrzono
między łzami
drogami
w przeszłość
spływa świat
i jest jak było
pod sztandarami
pod pomnikami
i nad dołami
za gwiazdami
nocami
w przeszłość
spływa świat
1981
42
wieczór autorski
pani Marii Kuncewiczowej
stara pani
krucha figurka
w sennej aureoli
wysłużonego czasu
częstuje sobą
jest już daleko
dalej niż słowa
którymi cierpliwie
dzielić się pozwala
zmęczona stanem łaski
usiadła na chwilę
na rozstajach dróg
nieme ślady losu
ważąc
jeszcze się waha
ostatni obraz
ze smugą zmęczenia
łagodnym słońcem
strużką autografu
zamazuje się
niknie
ona już nie słyszy
już nie pamięta
już wie
lipiec 1986
Kazimierz
43
aniele stróżu mój...
jesteś zmęczony aniele
stróżu zaśnij
zejdźmy z tej karuzeli
patrz roztkliwiły się
nawet osty
tą okruszyną nadziei
odpocznij przecież
to musi boleć
dźwigać skrzydła tak długo
zamknij oczy teraz ja będę
aniołem twoim i sługą
już dosyć dni osłaniałeś
swoją cierpliwą troską
wytęskniłeś się ze mną po uszy
zasłuchaną w orkiestrę boską
już dosyć się nanosiłeś
moich smutków rozpaczy lęków
chroniłeś leczyłeś czuwałeś
dalej mogę już iść po ciemku
teraz tobie trzeba opieki
ciepłych kapci lipowej herbaty
dobrej wróżby sytego postoju
zanim ruszysz w dalekie zaświaty
przecież serce mamy wspólnie chore
ziemska bajka nieuchronnie mija
nie opuszczę cię mój cieniu święty
tak nieprzyzwoicie niczyja
sierpień 1987
44
urodziny Julii
babuniu, żyj nam sto lat
to tyle nie żyję ? martwi się
wygniatając piernikowe ciasto
poprawia czepek patrząc długo w pajęczynę
kropi gors waleriana
jak na bal lub w miasto
wychodzi uroczysta chociaż drobnym ściegiem
forsuje drogę stromą codzienną przywykła
tam Romeo wciąż czeka pod liśćmi pod śniegiem
zakopali jak dawno zapomniała zniknął
lata mrowią się w głowie
dni jak kromki chleba jednakowo kraszone
deszczem albo łzami
postrzępione bo w kufrze bezładnie ściśnięte
poplamione jasnymi niesytymi snami
to nie serce go zmogło
dużo pił wie pani
tęsknił ciągle za Julią
jakąś młodą panną
wciąż jej szukał majaczył
zwiedził wiele krajów
zawsze wracał do domu zły
na zupę ranną
często zrzędził był przykry czasami mnie bijał
mówił ONA tylko jest moją królową
Czy Weronę pamiętam ? nie –
to ja tam byłam ? – balkon ?
na balkonie fasolę mam i miętę zdrową
sierpień 1987
45
+++
dziadek nie ma sił
odejść
nie umie przejść za próg
zbyt ciężko pokonać górę
nie słyszy
i nie przestaje słuchać
nie widzi
i nie przestaje patrzeć
nie rozumie
za trudny jest los
zbyt obfita ostatnia wieczerza
zmęczony umieraniem
gubi się
w łamigłówkach wspomnień
skrzypce leżą przy nim
jak wierny pies
milczą
jednakowo bezradni
1986
46
+++
Mon mai vient de plus loin
Racine
gniecie złote spódnice
w wagonach kolejowych drugiej klasy
Fedra ucieka
w kuferku z rzeźbioną klamrą
unosi różaniec zmęczony
słowa rozsypuje po drogach
albo sprzedaje w tanich hotelikach
na przedmieściu
gdzie noce krwawią i sny przypadkowe
powiedz kocham
k o c h a m
i nowy dworzec podwiązki i piwo
za górami porzucona korona
najdalej
październik 1977
47
jesienny kredens
nie kwitnie
wygwieżdżony ostem
schron myszy
rdzewieje złotem
drobniutkich pajęczyn
marszczy nos
suchych śliwek
i grzybów
kurczy się
jak czoła liści
policzki kasztanów
maże się
ostatnią łzą malinowego soku
pełen kwaśnych jabłek
i wakacyjnych tęsknot
czeka na szron
naftaliny
i sen staroświecki
o miłości wiernej
dla najpłochliwszej wiewiórki
jesień 1987
48
listopad
w zimnych piąstkach
żółtych liści
ziarenka głogu
nitką deszczu
do ziemi przyszyte
w drogę
w zapomnianych skrzydłach
gniazda plotą
opuszczeni
z suchych drzew
snu
opadają listy
1981
49
spotkanie
Zbyszkowi
w bardzo znajomym
a nieznanym domu
pod siwym stropem
sennego pejzażu
u stóp zegara
którego czas przeżył
spotkałam ciebie
jakbyś odszedł wczoraj
jakby anioły nie niosły cię długo
na pola z których
nie wracają listy
ktoś lustra dotknął
nieuważnym słowem
pokruszył portret
tkany z niepamięci
z cukru litanię
rozsypał po stole
spotkałam ciebie
jakbyś nie odchodził
śladem żłobionym
bezbarwnym lamentem
jakbym nie słała ci nieba
jakby trwał świat
opuszczony wpół skrzydła
kredens kwitł ciągle bukietem zapachów
piszczał ściśnięty przemocą koperek
rósł biszkopt słońca
jakby oswojone świerszcze nie chudły
bajki nie czerniały po kątach
tęsknota nie słaniała się
ze zmęczenia
50
spotkałam ciebie
pożegnanego
żeby cię
nie pożegnać
lato 1986
51
dziecinne pytania
księdzu Janowi Twardowskiemu
dlaczego róża z pretensjami
cała w pąsach
bezwstydna jak odpustowe cacko
a ostrozęba pokrzywa łysa
dlaczego jemioła w koronie
a poczciwa kapusta wzdęta
dlaczego zawsze blednie
femme fatale lilia
co się dopiero urwała z secesji
a niezapominajka uparcie zapomina
dlaczego oset krewnym jeża
a wielbłąd inwalida
dlaczego foki wiecznie na diecie
a mrówki ciągle na obie zmiany
spocone pszczoły a wyfraczone pingwiny
dlaczego świerszcze grają w fiharmonii
a słoń tylko w amatorskiej kapeli
dlaczego żyrafa z kompleksami
u psychoanalityka
a biedronka w chmurach
dlaczego wiadra deszczu
a tylko kropla szczęścia
dlaczego uroczyście umiera tylko jesień
52
dlaczego strach ma największe oczy
dlaczego burza zawsze niewychowana
a tęcza jak lizak na pocieszenie
dlaczego ptaki bosonogie choć skrzydlate
dlaczego zamiast bram raju
schody kuchenne do nieba
i gdzie fanfary zwiastujące prawdę
dlaczego czułość kuzynką litości
dlaczego siwieją także psy i drzewa
dlaczego w każdym oknie widmo krzyża
dlaczego ten los
sierpień 1987
53
IV
piosenki
54
piosenka dla pana,
który już był
nie szalej mała
to nic nie da wiesz ?
ten pan
już nie pamięta
podniebnych podróży
on już był
jest zmęczony
chcesz
brać się za coś
co źle ci wróży ?
ten pan jest rozsądny
regularnie je
nie zarywa nocy
on zawsze wie
nosi parasol
szalik pod brodę
czasem strzyże żywopłot
opiekuje się... samochodem
a tobie się marzy sen
omotany tęczą świat
kwitnące świty i zmierzchy
na litry wspólnych lat
a tobie się marzy oswojona cisza
łakomstwo pod księżyca łupiną
słowa słodkie jak akacjowy śnieg
przyrzeczenia że nigdy nie miną
ten pan jest szlachetny
pilnuje kipiącego mleka
sumiennie ziółka parzy
i tylko na nic nie czeka
55
czasem pisze liryczną piosenkę
pali cygaro grog pije
a potem kładzie się syty pod sosną
i wie że żyje
a ty mu chcesz jakieś nuty
rozigranych skowronków podsunąć
spoić go rosą
światłem oślepić
jak burza w bezruch runąć
a ty mu chcesz czas ustroić
w kolorowe dziwne pejzaże
ciepłe dłonie siłą rozbroić
i czekać co los pokaże
nie szalej mała
to nic nie da wiesz ?
wytrzyj z pamięci
jego postać złudną
albo
tęsknotę ubierz w cień
i zostań przy nim – gdy chcesz
niewidzialna
na wieczne trudno
lato 1986
56
cicha wielbicielka
czego ona ode mnie chce
taka śliczna nieśmiała spłoniona
czego ona ode mnie chce
tak odmieniona ?
czy nie widzi że jestem stary
że wymagam opieki
nie domyśla się że jestem chory
że wydatki
waleriana
termofory
pastylki zza rzeki
czy zna moje zwyczaje
że się lenię czy wie
że przesypiam całe dnie
udaję
kłamie
palę
rozrzucam ubrania
że w ogóle blagier
bałaganiarz
czy wie
więc czego chce ?
czego ona ode mnie chce
taka śliczna nieśmiała spłoniona
czego ona ode mnie chce
tak odmieniona ?
chce moje sny poić i stołować
pelerynę do deszczu sposobić
rondo nieba prasować
duszę światła holować
opatrywać przyrzekać pielęgnować
czyścić sprzątać gotować
57
i całować całować całować
tego chce
choć niczego nie żąda
o nic nie prosi
głowę spuszcza odchodzi
tylko serce wysoko
jak chorągiew nosi
czy wie że mógłbym być jej ojcem
powinna się wstydzić
powinna się ukrywać
bo ludzie będą szydzić
czy wie że miałem inne przed nią
i przed nimi inne
śmielsze weselsze bardziej winne
że kilkaset nocy przepiłem
kilkaset dni zamęczyłem
zgładziłem
znudziłem
zwiedziłem
niejeden szlak
czego ona ode mnie chce
taka śliczna nieśmiała spłoniona
czego ona ode mnie chce
tak odmieniona ?
1986
58
kiedy miałeś
siedemnaście lat...
kiedy miałeś siedemnaście lat
czerwony krawat i młodzieńczą krzepę
nie myślałam o przyjściu na świat
nie wiedziałam że tak jest lepiej
mogłeś znać moją mamę śliczną
może razem jeździliście
piętnować kułaka
zdrowi zwarci silni i gotowi
pod sztandarami, i w krzakach
ale nie mogłeś przypuścić że po latach
jej córka zawróci ci w głowie
nigdy nie chciałeś dopuścić
myśli większych niż proste przysłowie
kochałeś się zanim
zobaczyłam słońce
miałeś domy żony sławę
ale usta masz dziś bardziej gorące
lubisz moją poranną kawę
urodziłam się podczas burzy
wiatr historii wzdymał firanki
pierwszy szok zawsze jest duży
potem łatwiej jest stawać w szranki
nauczyliśmy się tego oboje
ja w kołysce
ty na swojej literackiej górze
samokrytyki
wypaczenia
odnowy
mierzyliśmy smutki o lata za duże
59
kiedy w przedszkolu byłam wróżką
z mleka szyłam sny
nie myślałam że pod moją poduszką
mógłbyś kiedyś zamieszkać ty
kochałeś się zanim
zobaczyłam słońce
miałeś żony domy sławę
ale usta masz dziś bardziej gorące
lubisz moją poranną kawę
pokazali mi cię na kiermaszu
nie pamiętasz tego zdarzenia
mała byłam z tarczą z warkoczami
dałeś długi swój autograf od niechcenia
potem były kolejne kroki
twoje książki moja matura
jakieś skrypty jakieś obłoki
wreszcie wielka zielona góra
wiele paliłeś tego wieczora
kiedy obojgu nam się zdało
że oto nadeszła pora
by nasze święto się stało
kochałeś się zanim
zobaczyłam słońce
miałeś żony domy sławę
ale usta masz dziś bardziej gorące
lubisz moją poranną kawę
czasem zżymasz się
nad swoją talią lat
siwiejące już i zmęczone
czas jak mały krasnoludek - kat
ścina dni liście na stronie
wtedy siadam ci na kolanach
studiujemy cicho pokorę
blady płomyk wokół się słania
mruczą dłonie do ciszy nieskore
60
kiedy miałeś siedemnaście lat
czerwony krawat i młodzieńczą krzepę
nie wiedziałeś że przyjdę na świat
nie myślałeś że tak będzie lepiej
lipiec 1986
61
piosenka telefoniczna
najpierw były kwiaty
może zbyt czerwone
potem były noce
może zbyt szalone
pożegnanie i szept
zadzwonię
i zostaliśmy sami
pod nieba prześcieradłami
ja i mój wierny pies
telefon z kompleksami
przewrotne stworzenie
na smyczy z mgły
na rozpacz
na pokuszenie odporne
jak ty
halo ! tak czekam
nie nie znam go
żałuję
nie
proszę pana
proszę pana
całuję
nie rób z siebie ofiary
to zbyt proste
idź w świat szukać pary
palić mosty
chwilowo
jesteście sami
pod nieba prześcieradłami
ty i twój wierny pies
telefon z kompleksami
przewrotne stworzenie
na smyczy z mgły
62
na rozpacz na pokuszenie
odporne
halo to ty ?
nie
nie wiem
gdzie indziej się męczy
z jakąś inną damą się bawi
proszę
proszę niech mnie pani zostawi
poszukiwaczka pajęczyn !
topnieją letnie dni
jak lody
ćmy giną jak ja
bez nagrody
Halo ? pomyłka
nie
to nie telefon zaufania
pan ją kocha ?
odeszła ?
tak mi przykro
nie mam nic do gadania
zaraz chwileczkę
a może by pan wpadł ?
jesteśmy sami
pod nieba prześcieradłami
ja i mój wierny pies
telefon z kompleksami
i znów będą kwiaty
czerwone ?
i znów będą noce
szalone ?
pożegnanie ? o nie !
ja zadzwonię
lipiec 1986
63
zabierz mnie do Kazimierza
patrz zakwitły tłumy motyli
wystroiły się trawy i głóg
chciałabym byśmy ruszyli
w popiół niebieskich dróg
zabierz mnie do Kazimierza
na łąkę pod wiatrak na skraju
zabierz mnie do Kazimierza
stamtąd już blisko do raju
w domu z drewnianej koronki
otworzę ci czas niepowszedni
w ciepłym słonecznym pierzu
minie nam sen poobiedni
zabierz mnie do Kazimierza
na koncert polny
zabierz mnie do Kazimierza
w cichy świt od smutku wolny
dasz mi rękę
w pelerynie z deszczu
przepłyniemy zielone wąwozy
wygładzimy karki wzgórz wiatrem
uściśniemy tęczowym powrozem
zabierz mnie do Kazimierza
na winobranie czułości
zabierz mnie do Kazimierza
do ptasich włości
zobacz
już jesień farbuje świat
sypie liście kasztany żołędzie
tka jak dotąd rdzawą przędzę lat
los mija minął i będzie
zabierz mnie do Kazimierza
gdzie wspomnień w bród
64
zabierz mnie do Kazimierza
gdzie miłość kroki odmierza
zabierz mnie
na cud
1986
65
ogłoszenia drobne
czasem kiedy ze smutkiem
jak kura się noszę
kiedy świece we łzach toną
czytam rubrykę drobnych ogłoszeń
też słoną
oddam: nadmiar tęsknoty
tiule iluzje
bezdomne koty
sprzedam: sny prześnione
trochę zużyte
mało zniszczone
hurt
tanio
zamienię: dni bez ciebie
na noce z tobą
cena nie gra roli
kupię: s e n s (jeżeli żona – mąż na to pozwoli)
nauczę szaleć - dyplomowana czarownica
kurs życia przyspieszony
zapisy bez matury
długie terminy
czas nieograniczony
naprawy: cerowanie duszy
pod schodami
co drugą niedzielę wieczór
nie wchodzić ze zmartwieniami
zgubiono: n a d z i e j ę
w kawiarni na rozdrożu
nagroda
66
uczciwego znalazcę
skradzionego pocałunku
proszę o wiadomość
zgoda ?
dawno stracone złudzenia
do oddania w dobre ręce
bez wynagrodzenia
Odrobinę czułości bezterminowo
oowierzę panu/pani
na słowo
wynajmę
puste niebo
dwojgu bez nałogów
w zamian za opiekę nad wspomnieniem
najchętniej bardzo młodym
na skrzydłach
konieczne referencje z poręczeniem
przyjmę - do pielęgnacji siwego anioła
który odsłużył milion prawd
bez wychodnego
wymagana umiejętność
podlewania gwiazd
wszystkie skarby tego świata
fortepian małego fiata
za wiadomość o nim
1986
67
Spis rzeczy
I.
+++ / i znowu list ci piszę
dzieciństwo
mój dom
+++ / posiwiała /
mała siostra
bajka
+++ / siostra dotknęła nieba /
masz gorączkę
+++ / -na górze o cudzie śpiewała /
+++ / w kubku już długo /
II.
+++ / czy uratuję ćmę /
+++ / zbladł mój cień /
+++ / w kolebkach twego imienia /
+++ / tylko dłoni twojej /
+++ / jadę do ciebie /
chwila lata
+++ / kiedy tak leżę /
+++ / przecież sam /
+++ / niosę w rękach /
+++ / nie pozwól /
+++ / tylko nieba /
niedziela
+++ / a choćby to był sen /
dorosły mężczyzna
+++ / to tylko ziemia /
dialog
odpowiedź
+++ / gdzie mieszkasz /
+++ / tak dużo pracujesz /
zmierzch
III.
równina
co dalej
68
brulion
inaczej
wieczór autorski
aniele stróżu mój
urodziny Julii
+++ / dziadek /
+++ / gniecie złote spódnice /
jesienny kredens
listopad
spotkanie
dziecinne pytania
IV. piosenki
piosenka dla pana, który już był
cicha wielbicielka
kiedy miałeś siedemnaście lat
piosenka telefoniczna
zabierz mnie do Kazimierza
ogłoszenia drobne