Lynn Sandi LOVE 02 Miłość ponad miłość

background image
background image

background image

Rozdział 1

LILY

Luke’u Matthews, mówiłam ci, jak bardzo cię kocham? –

Musnęłam palcem jego tors.

– Mówiłaś, skarbie, ale nie chcę, żebyś kiedykolwiek

przestała mi to powtarzać.

Oderwałam głowę od jego piersi i pocałowałam go w usta –

te usta, które w nocy pożerały każdy centymetr mojej skóry, od
stóp do głów. Te usta ogrzewały mnie, kiedy było zimno, i dawały
mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowałam.

Mijały dwa miesiące od wypadku Sama i Gretchen. Noga

Gretchen ładnie się goiła, a Sam skakał nad nią i praktycznie nie
odstępował jej na krok. Luke właściwie się do mnie wprowadził, a
Gretchen zamieszkała z Samem. Lucky mieszkał u Giselle, bo jego
mieszkanie zostało zalane i przechodziło remont. Ich związek nie
przestał być dziwny. Chociaż Giselle nosiła w sobie dziecko
Lucky’ego, oboje spotykali się z innymi. Dziwnie się czułam,
kiedy któreś z nich, spotykając się z nami, przyprowadzało kogoś
innego.

– Chyba powinienem wstać i pojechać do baru. – Luke

westchnął.

Ścisnęłam go mocniej za rękę, bo nie chciałam, żeby mnie

zostawiał.

– Nie – powiedziałam.

– Jak to? – roześmiał się.

– Powinniśmy spędzić cały dzień w łóżku i nie zajmować się

niczym innym niż dziki seks – uśmiechnęłam się, a moja dłoń
powędrowała w dół do jego sztywnego członka.

– Ty wiesz, jak mnie rozpalić, skarbie. – Odwrócił się i

położył na mnie. – Muszę jechać do baru. Ty musisz wywołać
zdjęcia dla pani Braxton, a na lunch jesteśmy umówieni z Charley

background image

– uśmiechnął się i zdjął mi majtki.

– Masz rację. Ale obiecaj mi, że zaplanujemy sobie jeden taki

dzień, kiedy nie wyjdziemy z łóżka i nic nie będzie nas obchodzić.

– Załatwione. – Znowu się uśmiechnął i wsunął we mnie

palec. – Daj się pocałować i bądź cicho. Będę się z tobą słodko
kochał.

Po seansie czułego seksu Luke wziął prysznic, a ja

wstawiłam dzbanek kawy. Czekając, aż się zaparzy, patrzyłam
przez okno na nieskazitelnie niebieskie niebo i na słońce, którego
jasne promienie wpadały do mojego salonu.

Przeprowadzka do Santa Monica była najlepszą decyzją, jaką

w życiu podjęłam. Pogrążona w rozmyślaniach poczułam, że
obejmują mnie silne ramiona. Odchyliłam głowę do tyłu i
zobaczyłam uśmiechniętą twarz Luke’a.

– Co robisz? – spytał.

– Zachwycam się pięknym dniem.

Miał na sobie tylko dżinsy, a włosy były nadal wilgotne.

Moim zdaniem był najseksowniejszym żyjącym facetem i chyba
nigdy nie miałam go dość.

– A ja podziwiam piękno, które mam przed sobą. – Pochylił

się i delikatnie pocałował mnie w szyję.

– Trzeba przyznać, że masz łatwość słowa – zachichotałam.

– A ty masz kuszące usta – uśmiechnął się i znów mnie

pocałował.

Podszedł do czajnika, nalał kawy do kubka i usiadł przy

stole.

– Zrobić ci śniadanie? – spytałam.

– Nie, nie trzeba, skarbie. Zjem coś w barze.

Rozległo się pukanie do drzwi i gromki głos Sama, głośny i

wyraźny.

– Stary, wstałeś? Jesteś ubrany?

Luke westchnął, wstał i otworzył drzwi.

– Cześć, Sam. Cześć, Gretchen.

Uśmiechnęłam się, kiedy moi przyjaciele weszli do

mieszkania. Wzięłam dwa kubki i nalałam im kawy.

background image

– Siadaj – powiedziałam do Gretchen, chwyciłam ją lekko za

rękę i zaprowadziłam do stołu.

– Dzięki, Lily.

– Rozmawiałaś z Giselle? – spytałam.

– Tak, powiedziała, że jadą z Luckym do sklepu po mebelki

do pokoju dziecka.

– Do obu mieszkań? – spytał Luke.

– Nie wiem. Tego nie mówiła, wiem, że jego mieszkanie nie

jest jeszcze gotowe. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że podoba
jej się, że jest przy niej.

– Dziwni są – roześmiałam się.

Luke wstał od stołu.

– Dobra, moi mili. Fajnie było was zobaczyć, ale muszę się

ubierać i lecieć do baru. Musimy sprawdzić z Maddie kilka
przesyłek z alkoholem.

– Gramy dzisiaj? – spytał Sam.

– Tak. Rozmawiałem już z Luckym, powiedział, że będzie z

Giselle. Rozmawiam też z kilkoma zespołami, które grałyby w
weekendy po naszym występie. Chcę, żeby zagrała Lily, ale nie
chce się zgodzić. – Wydął wargi.

– Zapomnij, Matthews. – Puściłam do niego oko.

Poszedł do sypialni, żeby dokończyć się ubierać, a Sam i

Gretchen wstali.

– Nie mogę się doczekać, żeby mieć tę dzisiejszą sesję z

głowy. Kiedy mnie zobaczysz wieczorem, będę się zataczać.

Roześmiałam się i ją uściskałam.

– Nie mogę się doczekać dnia, kiedy będę się mógł z nią

kochać i nie przeszkodzi nam jakaś sesja. – Sam się uśmiechnął.

– Pilnuj się, stary! – krzyknął z sypialni Luke.

– Rewanż, przyjacielu, rewanż.

Nie mogłam znaleźć nowej posady nauczycielki, więc

postanowiłam zająć się na pełen etat fotografią. Pracowałam
głównie poza domem, ale chciałam wynająć mały lokal i stworzyć
w nim studio. Myślałam o tym właściwie od paru miesięcy i Luke
bardzo mnie w tym wspierał. Powiedział, że powinnam realizować

background image

marzenia i odważyć się, tak jak on z barem. Zrobiłam sesję
zdjęciową Rory Braxton i jej bliźniaczek. Była to niespodzianka na
urodziny jej męża. Sfotografowała je na plaży, a potem chciała
kilka swoich seksownych zdjęć dla Iana. Zorganizowałam
scenografię w mieszkaniu. Nigdy wcześniej nie robiłam zmysłowej
sesji i z początku się denerwowałam, ale po obejrzeniu kilku zdjęć
wiedziałam, że będzie zachwycona. Rory poznałam przez Giselle.
Przyjaciółka męża Rory, Adalynn, była właścicielką czasopisma
„Prim”, dla którego często pozowała Giselle. Kiedy usłyszała, jak
Rory i Adalynn rozmawiają o tym, żeby znaleźć fotografa kobietę,
natychmiast pomyślała o mnie. Ponieważ na zdjęciach, które Rory
chciała zrobić dla Iana, była praktycznie naga, pomyślała, że
najlepiej będzie, jeżeli sfotografuje ją kobieta, żeby nie
denerwować męża.

Kiedy siedziałam przy komputerze i obrabiałam zdjęcia,

podszedł do mnie Luke i dał mi buziaka.

– Cześć, skarbie. Baw się dobrze, do zobaczenia później w

barze na lunchu z Charley.

– Cześć, kochanie.

Patrzyłam na zdjęcia Ashley i Ariel Braxton i uśmiechnęłam

się, kiedy wyobraziłam sobie, że pewnego dnia będę mieć rodzinę
taką jak Rory i Ian. Wzięłam telefon z biurka i zadzwoniłam do
Rory.

– Halo – odebrała.

– Cześć, Rory, tu Lily. Twoje zdjęcia będą gotowe

wieczorem, pomyślałam, że mogłybyśmy się spotkać jutro na
lunch, pokazałabym ci ostateczną wersję.

– Świetnie, Lily. Jutro będzie idealnie. Jeżeli masz ochotę na

meksykańskie potrawy, możemy się spotkać w Border Grill koło
południa.

– Super, Rory, do zobaczenia jutro.

Wśród wyświetlanych zdjęć pojawiło się zdjęcie Luke’a.

Uśmiechnęłam się i musnęłam jego kaloryfer na ekranie. Na tym
zdjęciu leżał na łóżku tylko w rozpiętych dżinsach. Rękę trzymał
pod głową i wyglądał przez okno.

background image

Byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem dzięki temu,

że mnie kochał i moje życie było idealne. Bardziej idealne niż
mogłabym kiedykolwiek marzyć.

background image

Rozdział 2

LUKE

Wszedłem do baru i zobaczyłem Adama rozmawiającego z

Maddie. Na razie dotrzymywał słowa, zmienił się. Podjął studia,
tak jak zapowiedział, i pracował na pełen etat w dziale
informatycznym Rocket Corp. Widywał się z Charley i Maddie tak
często, jak tylko mógł, i widziałem, że Maddie zaczyna się w nim
na nowo zakochiwać. Właściwie nigdy nie przestała go kochać.
Moim zdaniem mógł zajmować się komputerami, ale on chciał być
terapeutą uzależnień alkoholowych i narkotykowych. Dopóki
dotrzymywał słowa, nic do niego nie miałem. Charley była
zachwycona tym, że ma go przy sobie tak blisko. A skoro ona była
szczęśliwa, nic innego się nie liczyło.

– Cześć – powiedziałem, podchodząc do baru.

– Cześć, stary – odpowiedział Adam.

Maddie spojrzała na mnie z uśmiechem.

– Charley strasznie się cieszy, że spotka się dziś z tobą i z

Lily.

– My też się cieszymy. Lepiej sprawdźmy dostawę alkoholu,

zanim zjawi się mała.

Adam dał Maddie buziaka na pożegnanie, a do mnie rzucił,

że zobaczymy się później.

Wziąłem fakturę za alkohol i zaczęliśmy z Maddie

sprawdzać kartony.

– Mogę spytać, o czym rozmawialiście?

– Nie bardzo, ale i tak ci powiem. Chce zabrać Charley i

mnie do Disneylandu na weekend. Pojedziemy we troje, jak
rodzina.

– Co o tym myślisz? – spytałem.

– Kocham go, Luke. Zawsze go kochałam. Chcę, żebyśmy

byli rodziną.

– Proszę, powiedz, że on u ciebie nie sypia. Nie chcę, żeby

Charley narobiła sobie nadziei.

background image

– Nie sypia. – Spojrzała na fakturę.

– Jedźcie do Disneylandu i bądźcie rodziną – uśmiechnąłem

się i pocałowałem ją w policzek. – Charley będzie zachwycona.

Kiedy wypakowywałem butelki z alkoholem z kartonów,

telefon zabrzęczał mi w kieszeni. Wyciągnąłem go i zobaczyłem
wiadomość z numeru, którego nie rozpoznałem.

„Cześć, wujku Luke. To ja, Charley. Hehe”.

Spojrzałem na siostrę i pokazałem jej telefon.

– Co to ma być, do cholery?

– Wczoraj wieczorem kupiliśmy Charley telefon komórkowy,

zanim coś powiesz: wolno jej pisać tylko do mnie, Adama, do
ciebie, Lily, mamy i taty. Jest tylko do nagłych spraw.

– Poważnie, Maddie? Nie sądzisz, że jest trochę za mała,

żeby być odpowiedzialna za telefon komórkowy?

Przewróciła oczami.

– Wszystkie dzieciaki w jej wieku mają telefony, lubię mieć

świadomość, że mogę się z nią skontaktować, kiedy tylko zechcę.

– To znaczy, że gdyby wszystkie dzieci w jej wieku miały

konie, kupiłabyś jej konia?

Skrzywiła się i spojrzała w sufit.

– Tak, jasne. Kocham konie – uśmiechnęła się. – Wyluzuj,

wujku Luke, wszystko pod kontrolą.

– Nie przychodź do mnie z płaczem, jak przekroczy

abonament i będziesz płaciła fortunę za połączenia.

– Nie zrobi tego. Odpisz jej. – Puściła do mnie oko.

„Wspaniale, żabko. Do zobaczenia na lunchu, pokażesz mi

swój nowy telefon”.

„Okej”.

Dokończyliśmy z Maddie rozpakowywanie alkoholu i

poszedłem do biura. Miałem mnóstwo zaległej papierkowej roboty.
Ciężko mi było nadążyć ze wszystkim samemu. Owszem, Maddie
mi pomagała, ale obsługiwała bar z Candi. Żadna z nich nie
nadawała się do pracy sekretarki. Zacząłem myśleć, że przydałoby
się zatrudnić kogoś na część etatu. Może ktoś przychodziłby trzy
razy w tygodniu, zajmował się papierami i pomagał w

background image

księgowości. Wstałem i kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem w
progu moje dwie piękne dziewczyny.

– O, witam piękne damy.

– Wujku Luke! – krzyknęła Charley i objęła mnie w pasie.

– Cześć, Charley, cześć, skarbie – uśmiechnąłem się,

pochyliłem i pocałowałem Lily w policzek. – Zrobiłaś te zdjęcia?

– Tak, umówiłam się jutro z Rory na lunch, żeby jej pokazać.

– Świetnie. Zjedzmy coś, umieram z głodu.

– Powinnam była zrobić ci rano śniadanie. – Lily się

uśmiechnęła.

– O ile dobrze pamiętam, miałem rano wspaniałe śniadanie. –

Puściłem do niej oko.

Wyszliśmy z baru i Lily rzuciła mi kluczyki od explorera.

– Gdzie chcecie zjeść?

– Na plaży! – zawołała Charley.

– Na plaży? Nie możemy zjeść lunchu na plaży.

– Pewnie, że możemy, wujku Luke. Możemy się gdzieś

zatrzymać, kupić kanapki na wynos i zjeść je na plaży. Lily ma z
tyłu koc.

– Mała spryciara. – Lily mrugnęła porozumiewawczo i

spojrzała na mnie.

– W porządku, w takim razie: plaża.

Rozłożyliśmy koc i wyjęliśmy kanapki z torby.

– Biały chleb z szynką i serem dla ciebie. – Podałem kanapkę

Charley. – Pełnoziarnista z tuńczykiem dla ciebie, skarbie.

– Dziękuję.

Dzień był wymarzony, żeby spędzić go na plaży. Marzyłem,

żebyśmy mogli posiedzieć tu aż do wieczora. Ale w barze czekało
mnóstwo spraw. Kiedy skończyliśmy lunch, Charley pobiegła
bawić się nad wodę. Uwielbiała, kiedy fale rozbijały jej się o stopy.
Pochyliłem się i wsunąłem Lily włosy za ucho. Położyła dłoń na
mojej i splotła palce z moimi.

– Co się stało? Widzę, że coś cię martwi – powiedziała.

Westchnąłem.

– Chyba muszę zatrudnić sekretarkę albo asystentkę, która

background image

zajęłaby się papierkową robotą w barze. Za dużo tego wszystkiego,
żebym sam dał radę.

Uśmiechnęła się lekko i uniosła moją dłoń do swoich ust.

– Więc kogoś przyjmij. Skoro potrzebujesz pomocy, zrób to.

Nie chcę widzieć cię takiego spiętego.

– Może tak zrobię. – Pochyliłem i pocałowałem ją zmysłowo

w usta.

– Ej, nie całujcie się przy ludziach. – Charley się

uśmiechnęła.

– Co ty powiesz, mała? – roześmiałem się, chwyciłem ją i

zacząłem łaskotać na piasku.

Wzięliśmy koc, wytrzepaliśmy go i Lily podwiozła mnie do

baru.

– Pa, skarbie. Do zobaczenia. Poproś Sama, żeby przywiózł

cię wieczorem do baru, wrócimy moim motorem.

– Nie wpadniesz się przebrać? – spytała rozczarowana.

– Mam mnóstwo zaległości w papierach, muszę się tym

zająć. Jesteś zła?

– Nie. Zadzwonię do Sama i go poproszę. – Posłała mi

uśmiech.

Pochyliłem się, dałem jej buziaka, a potem pocałowałem

Charley w policzek. Poszedłem prosto do biura i zamknąłem za
sobą drzwi. Nie chciałem, żeby mi przeszkadzano do wieczora,
kiedy zjawi się cała paczka.

– Można wejść? – spytała Lily, wsuwając głowę za drzwi.

Uniosłem wzrok i uśmiechnąłem się.

– Pewnie, kochanie. Wchodź.

Podeszła i usiadła mi na kolanach, objęła mnie za szyję i

pocałowała mocno w usta.

– Tęskniłam za tobą – powiedziała.

– Ja za tobą też.

– Zwojowałeś coś?

– Coś. Niewiele. Dałem ogłoszenie w gazecie, że szukam

pomocy. Ukaże się jutro, więc trzymaj kciuki, żeby ktoś się zgłosił.
Wszyscy już są?

background image

– Wszyscy z wyjątkiem Giselle i Lucky’ego. Dzwoniłam do

nich, już jadą.

Wstała z moich kolan, a ja podniosłem się z krzesła.

Wyszliśmy razem do baru i zobaczyłem Gretchen i Sama stojących
i rozmawiających z Candi.

– No i zobacz. – Pocałowałam Gretchen. – Już po sesjach.

Jak to jest?

– Nie mogę się oswoić z tą myślą – roześmiała się.

– Wyglądasz wspaniale, Gretchen – powiedziałem.

– Dzięki, Luke.

– Sammy, rozstawiajmy sprzęt. Dlaczego Lucky’ego jeszcze

nie ma?

– Nie panikuj stary. Jestem. – Lucky uśmiechnął się i

wyciągnął ręce.

Poszliśmy we troje rozstawiać sprzęt na scenie. Spojrzałem

na Lily, która stała i rozmawiała z przyjaciółmi. Nie myślałem, że
będę w stanie tak kogoś kochać po Callie. Lily wszystko
odmieniła. Tchnęła we mnie na nowo życie, teraz każdy oddech
brałem dla niej.

background image

Rozdział 3

LILY

Denerwowałam się tym, że mam pokazać Rory zdjęcia.

Wiedziałam, że nie mam powodu, bo wyszły cudownie, ale zawsze
się stresowałam, kiedy miałam pokazywać moje prace.
Zapakowałam zdjęcia do explorera i pojechałam do Border Grill.
Kiedy przyjechałam, Rory siedziała już przy stoliku i czekała na
mnie.

– Cześć, Lily. – Wstała i mnie uściskała.

– Cześć, Rory.

– Pozwoliłam sobie zamówić ci margaritę. Mam nadzieję, że

nie masz nic przeciwko temu.

– Jasne, że nie. Uwielbiam margaritę – uśmiechnęłam się.

Usiadłam i postawiłam na stole karton ze zdjęciami.

– Umieram z ciekawości, żeby zobaczyć moje zdjęcia –

powiedziała.

Zdjęłam pokrywę kartonu i najpierw wyjęłam jej zdjęcia z

dziewczynkami. Rozłożyłam je przed nią ładnie na stole. Spojrzała
na nie, a potem na mnie.

– Są absolutnie cudowne! Och, Lily, będą pięknie wyglądać

w moim domu.

– Cieszę się, że ci się podobają.

– Nie tylko podobają, jestem nimi zachwycona! – krzyknęła.

– A…? – zagadnęła z uśmiechem.

Wyjęłam zdjęcia, które zrobiła dla Iana.

– Może wolisz trzymać je na kolanach, kiedy będziesz

oglądać – roześmiałam się.

– Fakt – zawtórowała mi śmiechem.

W pierwszej chwili milczała. Patrzyła tylko na swoje

roznegliżowane zdjęcia. W końcu spojrzała na mnie ze łzami w
oczach.

– Te zdjęcia są niesamowite. Uchwyciłaś moje serce i duszę,

Ian będzie zachwycony. Prawdę mówiąc, boję się, żeby nie dostał

background image

ataku serca.

– Miejmy nadzieję, że nic takiego się nie stanie –

roześmiałam się.

– Możesz włożyć dla mnie te zdjęcia do albumu w twardej

oprawie? I, jeżeli to możliwe, chciałabym, żeby wytłoczone było
na niej imię Iana. Nie, właściwie chciałabym napis: Miłości
mojego życia, mojemu mężowi, przyjacielowi i kochankowi.

– Oczywiście, że jest taka możliwość. Nie martw się, Rory, ja

się tym zajmę.

Pochyliła się i chwyciła mnie za rękę.

– Jesteś niesamowitym fotografem, cieszę się, że Giselle

mnie z tobą poznała.

– Dziękuję. Jestem szczęśliwa, że zaufałaś mi na tyle, żeby

zatrudnić mnie do sesji twojej i dziewczynek.

Złożyłyśmy zamówienie u kelnerki i rozmawiałyśmy dalej,

popijając margaritę.

– Myślałaś o tym, żeby otworzyć studio? – spytała.

– Tak. Myślę o tym od kilku miesięcy, ale nie wiem, gdzie

zacząć szukać.

Wzięła szklankę i wypiła łyk drinka.

– Mój mąż, Ian, zajmuje się nieruchomościami i jest

właścicielem małego pasażu handlowego na końcu ulicy.
Przypadkiem wiem, że ma jeden lokal do wynajęcia, zaraz przy
salonie fryzjerskim, gdzie się czeszę. Miejsce jest idealne, jest
duży ruch. Wydaje mi się, że świetnie nadawałoby się na studio
fotograficzne. Jeżeli chcesz, mogę zadzwonić do Iana i mu
powiedzieć, żeby spotkał się tam z nami po lunchu.

Siedziałam, oszołomiona tą niesamowitą propozycją, którą

złożyła mi Rory.

– Byłoby świetnie, Rory. Dziękuję.

Sięgnęła do torebki i wyjęła telefon. Zadzwoniła do męża i

poprosiła, żeby spotkał się z nami za pół godziny.

– Jeżeli zapyta, skąd się znamy, powiemy, że poznałyśmy się

przez Giselle w „Prim” i że się zgadałyśmy. Nie chcę, żeby
wiedział, że fotografowałaś mnie i dziewczynki.

background image

– Nie ma sprawy. Twój sekret jest u mnie bezpieczny.

Rory zapłaciła rachunek, chociaż próbowałam zrobić to ja, i

pojechałam za nią do pasażu. Ian czekał na nas w lokalu. Kiedy
weszłyśmy, odwrócił się, a ja nie mogłam nie zwrócić uwagi na to,
że był zabójczo przystojny.

– Ian, to moja nowa znajoma, Lily Gilmore. To ona chce

otworzyć studio fotograficzne.

– Bardzo miło cię poznać, Lily. Ian Braxton – uśmiechnął się

i wyciągnął rękę.

– Dziękuję, że tak ekspresowo się pan zjawił, panie Braxton.

– Mów mi Ian. Nie ma sprawy.

Uśmiechnęłam się, kiedy pokazywał mi lokal. Byłam sobie w

stanie wyobrazić, że otworzę tu studio. Wielkość i lokalizacja były
idealne.

– Świetnie. Może zjesz z Rory i ze mną dziś u nas kolację, ja

przygotuję umowę i omówię z tobą szczegóły? Zabierz męża.

– Nie mam męża, tylko chłopaka – powiedziałam.

– Super. Przyjdź z nim, zjemy we czwórkę miłą kolację i

pogadamy. Muszę lecieć. Pa, kochanie. – Pocałował żonę. –
Zadzwonię do Charlesa i powiem mu o kolacji. Miło było cię
poznać, Lily, cieszę się, że zobaczę ciebie i…

– Luke’a.

– Ciebie i Luke’a wieczorem – uśmiechnął się i podał mi

rękę

Wyszliśmy z lokalu, on wsiadł do limuzyny i odjechał.

Spojrzałam na Rory, która uśmiechała się od ucha do ucha.

– Mówiłam ci, że będzie idealne.

– Dziękuję, Rory. Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy. –

Uściskałam ją.

– Nie ma za co. Jesteś niesamowitym fotografem i powinnaś

mieć własne studio. Widzimy się wieczorem. O siódmej?

– Idealnie. Do zobaczenia, Rory.

Wsiadłam do explorera i zadzwoniłam do Luke’a.

– Cześć, skarbie. Co tam? – odezwał się.

– Proszę, powiedz, że możesz dziś wcześniej wyjść.

background image

– Dlaczego? Co się stało?

Byłam przejęta wiadomością, którą miałam mu przekazać.

– Jesteśmy dzisiaj zaproszeni na kolację do Braxtonów, do

domu.

– Z powodu?

– Znalazłam idealne miejsce na studio fotograficzne, tak się

składa, że jego właścicielem jest Ian Braxton.

– Aha, super. W porządku. Jesteś tam teraz?

– Tak, właśnie wychodziłam.

– Podaj mi adres i nie ruszaj się stamtąd, zaraz tam będę.

Chcę to zobaczyć.

– Dobrze, kochanie. Poczekam na ciebie.

Wysłałam mu adres, siedziałam w samochodzie i czekałam

na niego. Jakieś dziesięć minut później podjechał na motocyklu.
Wysiadłam z auta i objęłam go.

– Dziękuję, że przyjechałeś.

– Dla ciebie wszystko, skarbie. Pokaż mi lokal.

– To ten tutaj. – Wskazałam pusty sklep na środku pasażu.

Zajrzał przez szybę i rozejrzał się po okolicy.

– Wydaje mi się, że to fajne miejsce na początek. Spora

przestrzeń, świetna lokalizacja, fajne sklepy obok. Dobra decyzja,
kochanie – uśmiechnął się i mnie pocałował. Spojrzał na zegarek, a
potem na mnie. – Chyba pojadę do domu. Chcę się z tobą słodko
kochać, a potem wziąć prysznic.

– Naprawdę? – spytałam, podniecona.

– Tak. Myślałem o tobie cały dzień i strasznie chcę cię

zaciągnąć do łóżka.

– Przecież robiliśmy to rano – zachichotałam.

– Właśnie, i było tak nieziemsko, że chcę więcej. Wiesz, że

nigdy nie mam cię dość, skarbie.

– Ja ciebie też nie. Jedźmy.

Luke wskoczył na motocykl i odjechał, a ja ruszyłam za nim.

Podjechaliśmy na parking przed blokiem, Luke zeskoczył z motoru
i otworzył mi drzwiczki. Pochylił się do środka i zmiażdżył
wargami moje. Odwróciłam się i objęłam go mocno nogami w

background image

pasie, a on wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Jego pocałunek
był zaborczy i pełen miłości. Przeczesałam palcami jego włosy, a
on przysunął mnie do ściany bloku. Pożerał moje wargi, a potem
szyję, a ja sięgnęłam do kieszeni jego spodni i wyjęłam klucze.
Jedną ręką przytrzymywał mnie przy ścianie, a drugą wsunął
klucz, żeby otworzyć drzwi. Zaczęłam chichotać, bo nie mógł
sobie poradzić.

– Na miłość boską, czy wy nie możecie poczekać, aż

wejdziecie do mieszkania? – Sam otworzył drzwi i przytrzymał je
nam.

– Nie ma czasu, stary. Myślałem o tym cały dzień. – Luke

mnie pocałował.

– Otworzę wam. – Sam przewrócił oczami.

Wziął klucze i otworzył drzwi do mojego mieszkania.

– Proszę. Miłej zabawy.

Luke zaniósł mnie prosto do sypialni i razem padliśmy na

łóżko. Przerwał pocałunek, wstał i zdjął koszulę przez głowę.
Rozpiął dżinsy i zdjął je, a ja usiadłam, rozebrałam się i rzuciłam
ubranie na podłogę.

– Nie ściągaj jeszcze stanika, kochanie. Ja chcę to zrobić –

uśmiechnął się.

Siedziałam, a on stał przede mną nagi. Wyglądał jak bóg.

Pochylił się, rozpiął mi biustonosz na plecach i zsunął powoli oba
ramiączka.

– Boże, nigdy nie znudzi mnie patrzenie na ciebie. Z każdym

dniem jesteś piękniejsza. – Jego wargi przysunęły się do moich.

Uniósł mi biodra i zsunął majtki. Jego wargi pożerały każdy

centymetr mojego ciała, aż w końcu wsunął we mnie dwa palce,
sprawdzając, czy jestem gotowa.

– Kochanie, jesteś taka wilgotna. Boże, muszę cię mieć w tej

chwili.

Rozchyliłam szeroko nogi, a on pochylił się nade mną i

zaczął się we mnie zanurzać i wysuwać. Byłam tak podniecona, że
wydawało mi się, że zbliżam się do orgazmu. Jego jęki były niskie
i zmysłowe, kiedy poruszał się we mnie płynnie. Objęłam go

background image

nogami w pasie, a on ugniatał moje piersi. Moje jęki stawały się
coraz głośniejsze, kiedy czułam, jak we mnie nabrzmiewa. Jego
palec dotknął mojej łechtaczki i zaczął zataczać kręgi wokół niej,
doprowadzając mnie na szczyt.

– Już, kochanie, wiem, że zaraz dojdziesz. Cholera, dojdź dla

mnie, bo dłużej nie wytrzymam.

Zacisnęłam nogi wokół niego, kiedy moim ciałem wstrząsnął

orgazm. Luke jęknął, zanurzył się we mnie głębiej i wypełnił mnie
swoją rozkoszą, aż do ostatniej kropli. Opadł na mnie i oboje
próbowaliśmy złapać dech.

– Kocham cię, Lily.

Uśmiechnęłam się i przycisnęłam wargi do jego szyi.

– Ja ciebie też.

Kiedy oddech nam się uspokoił, Luke usiadł i spojrzał na

mnie.

– Jesteś gotowa na drugą rundę pod prysznicem?

– Tak, jeżeli ty jesteś gotowy.

Spojrzał między nogi.

– A jak ci się wydaje? – Puścił do mnie oko.

– Wejdźcie. Miło cię znów widzieć, Lily. – Ian się

uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.

– Ianie, to mój chłopak, Luke Matthews – powiedziałam, a

oni podali sobie ręce.

– Rory będzie za minutę. Proszę, siadajcie, Luke, ty mi

wyglądasz na faceta, który pije piwo.

– To prawda. – Luke zachichotał.

– Chciałbym ci dać spróbować pewnego importowanego

piwa.

– Z przyjemnością się napiję.

Ian spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

– Lily, a ty lubisz czerwone wino.

– Zgadza się, Ianie.

Rory weszła do salonu i lekko się uścisnęłyśmy.

Przedstawiłam jej Luke’a i we czwórkę usiedliśmy na tarasie do
kolacji. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i jedliśmy wspaniały

background image

posiłek, który przygotował dla nas Charles. Ian nie przestawał mi
się przypatrywać. Szczerze mówiąc, czułam się strasznie
niezręcznie i chyba to widział.

– Przepraszam, że tak ci się przyglądam, Lily. Ale wydajesz

mi się bardzo znajoma, a nie bardzo mogę skojarzyć skąd.

Luke spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odwrócił się do Iana.

– Pewnie kojarzysz ją jako córkę Johnny’ego Gilmore’a.

Ian pstryknął palcami.

– Racja! Wiedziałem, że skądś znam twoje nazwisko. Twój

ojciec był wybitnym muzykiem. Tak mi przykro z powodu jego
śmierci.

– Dziękuję, Ianie.

– Wiesz, jego zdjęcie wisi na ścianie w Piano Bar. Jego

właścicielem jest ojciec Rory.

– Chwileczkę – przerwał Luke. – Jimmy O’Rourke jest

twoim tatą? – Spojrzał na Rory.

– Tak. – Rory się uśmiechnęła. – Znasz go?

– Tak. Znam go od lat. On i Bernie przyjaźnią się od dawna.

Przychodził bez przerwy do Berniego do baru. Nie wiedziałem, że
ma córkę.

Głowa chodziła mi na boki, kiedy słuchałam rozmowy.

– To długa historia – wyjaśnił Ian.

– Świat jest mały.

Po skończonej kolacji Ian i ja wstaliśmy i poszliśmy do jego

gabinetu omówić szczegóły i podpisać umowę najmu. Kiedy
omawialiśmy sprawy, do środka wbiegły Ariel i Ashley.
Zatrzymały się, kiedy mnie zobaczyły.

– Ta pani robiła nam zdjęcia – powiedziała Ashley.

Ariel podeszła do mnie i położyła mi rękę na policzku.

– Cześć – uśmiechnęła się.

Ian spojrzał na mnie dziwnie.

– Dziewczynki, najwyższa pora spać. Dajcie tatusiowi

buziaka i biegnijcie do pokoju. Wejdę za parę minut was przykryć.

– Dobrze, tatusiu. – Zachichotały i pocałowały go w

policzek.

background image

Ariel odwróciła się do mnie.

– Zrobisz nam jeszcze zdjęcia?

– Z przyjemnością – uśmiechnęłam się.

Wybiegły z gabinetu, zatrzasnęły za sobą drzwi, a Ian

przechylił głowę na bok. Nie zdążył nic powiedzieć, bo ja
odezwałam się pierwsza.

– Posłuchaj, Rory chciała ci zrobić wielką niespodziankę,

więc proszę, nie zdradź się, że wiesz. Byłoby jej przykro.

– Z okazji moich urodzin, tak?

Skinęłam głową

– Nie pisnę słowem, obiecuję.

– Masz piękne dziewczyny – uśmiechnęłam się.

– Są miłością mojego życia. Wszystkie trzy.

Siedziałam i myślałam o tym, jakim niesamowitym

mężczyzną jest Ian Braxton i jak bardzo kocha Rory. Widziałam to
w jego oczach za każdym razem, kiedy wchodziła do pokoju.
Podpisałam papiery, a Ian uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę.

– Gratuluję, Lily.

– Dzięki, Ianie. Dziękuję za wszystko.

– Nie ma za co. Kiedy już urządzisz studio, chętnie wpadnę

je zobaczyć.

Uśmiechnęłam się i wróciliśmy na taras do Luke’a i Rory.

Wypiliśmy jeszcze kilka kieliszków wina i wróciliśmy do domu.

background image

Rozdział 4

LUKE

Weszliśmy do mieszkania, a ja rzuciłem klucze na blat. Lily

poszła prosto do łazienki, a ja do sypialni. Usiadłem na łóżku,
sprawdziłem pocztę i z zaskoczeniem odkryłem, że mam ponad
dwadzieścia odpowiedzi na moje ogłoszenie o pracy.

– Lily, pospiesz się, skarbie.

Weszła do sypialni w samym staniku i majtkach, z włosami

upiętymi na czubku głowy.

– Cholera, kobieto. Zabijasz mnie – uśmiechnąłem się i

patrzyłem, jak zdejmuje stanik i wkłada nocną koszulę, którą
wyjęła z szafy.

– Niech się pan zachowuje, panie Matthews. – Usiadła obok

mnie.

– Patrz, skarbie. Zobacz, ile odpowiedzi na moje ogłoszenie.

– Świetnie. Kiedy zaczniesz rozmowy?

– Zaraz. Zacznę się spotykać z chętnymi od jutra rana.

Odłożyłem telefon i objąłem ją, przyciągnąłem do siebie i

wdychałem jej zapach, a ona wtulała mi się w pierś.

– Jest mi strasznie miło, że zrobiłeś sobie pół dnia wolnego i

spędziłeś go ze mną. Kiedy otworzę studio, obawiam się, że będę
tak zajęta, że nie będziemy mieć dla siebie czasu.

– Oj, kochanie. Nie mów tak. Zawsze będziemy mieć dla

siebie czas. Znajdziemy go. Nie martw się tym. Pamiętaj, bez
względu na to, jak zwariowane zrobi się życie, zawsze jest czas na
miłość.

Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.

– Tak wpadłeś na pomysł nazwy zespołu?

– Tak. Zgadłaś. – Pocałowałem ją w głowę.

– Kocham cię, Luke. Dobranoc.

– Ja ciebie bardziej, Lily. Dobranoc, skarbie.

Obudził mnie zapach kawy pod nosem. Otworzyłem jedno

oko i zobaczyłem siedzącą nade mną Lily z kubkiem kawy przy

background image

mojej twarzy.

– Dzień dobry. Czas wstawać, śpiochu. Musisz zaplanować

rozmowy z kandydatami do pracy, a ja muszę zająć się
urządzaniem studia.

Wziąłem od niej kubek i usiadłem.

– Dobrze, dobrze. Wstaję. Ale nie wyjdę z łóżka, dopóki

moja piękna dziewczyna nie da mi buziaka.

– To się chyba da załatwić – uśmiechnęła się, pochyliła i

mnie pocałowała.

Zeskoczyła z łóżka i wyjęła z szafy letnią sukienkę.

– Jestem taka przejęta. Wysłałam wiadomość Gretchen i

Giselle i napisałam im, że gdzieś je dzisiaj zabieram. Zrobię im
niespodziankę i zabiorę je do lokalu. Szczęka im opadnie! –
pisnęła.

Widok Lily emanującej podnieceniem był niesamowity.

Byłem taki szczęśliwy, że w końcu będzie fotografem z
prawdziwego zdarzenia, z własnym studiem. Niczego bardziej nie
pragnąłem niż tego, żeby była szczęśliwa. Telefon mi zabrzęczał,
przyszła wiadomość od Lucky’ego.

„Stary, ja pierdolę. Giselle ma takie huśtawki hormonalne, że

doprowadza mnie do szału. Śmiejemy się razem, a chwilę później
na mnie wrzeszczy”.

Zachichotałem.

„Przymknij oko, chuchaj na nią i dmuchaj. Jest matką

twojego dziecka, pamiętaj o tym”.

„Wiedziałem, że napiszesz coś w tym stylu”.

– Giselle chyba rozładowuje hormonalne napięcie na

Luckym – roześmiałem się.

– Ona ma napięcie hormonalne, nawet jak nie jest w ciąży. –

Lily się uśmiechnęła.

Wstałem z łóżka i wskoczyłem pod prysznic. Kiedy

skończyłem, Lily stała w progu łazienki i przyglądała mi się.

– Chcesz czegoś ode mnie?

– Tak, ale później. Muszę ustalić zasady, które będziesz

stosował wobec kobiet, starających się o stanowisko asystentki.

background image

– Coś takiego! A jakie to zasady? – spytałem z szelmowskim

uśmieszkiem, wycierając się.

– Nie mogą być atrakcyjne. Muszą być kompletnie ubrane i

mieć osobowość kumpla. Właściwie najlepsza byłaby lesbijka.

Podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej biodrach.

– Naprawdę się martwisz, skarbie?

– Jestem kobietą, a my, kobiety, czasami czujemy się

niepewnie w sytuacji, kiedy z ukochanym mężczyzną pracują inne
kobiety.

– Lily, daj spokój, przecież mnie znasz. – Pocałowałem ją w

czoło.

– Nie chodzi o to, że ci nie ufam, chodzi o inne kobiety.

Spójrz na siebie. Jesteś niewiarygodnie seksownym mężczyzną i
kobieta byłaby głupia, gdyby nie próbowała na tobie swoich
sztuczek. Widzę to za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzimy.

– Kocham ciebie i tylko ciebie, skarbie. Wiesz o tym. Skończ

z tymi bzdurami. Ale twoje zasady zapamiętam. – Puściłem do niej
oko.

– Dziękuję, skarbie. Dobra, lecę do studia! Kocham cię –

uśmiechnęła się i pocałowała mnie na pożegnanie.

– Ja ciebie też kocham, Lil. Baw się dobrze, do zobaczenia

później.

Kiedy przyjechałem do baru, zastałem tam Lucky’ego, który

rozkładał kable na scenie.

– Stary, kiedy przychodzą laski? Chyba muszę być na

rozmowach z tobą, żebyś dokonał właściwego wyboru.

– Nie będziesz siedział na rozmowach. Przypominam ci, że

będziesz ojcem.

– No i? Do czego zmierzasz?

– Skup się na dziecku.

– Stary, Giselle mnie wkurza. Kocham ją, a za chwilę jej

nienawidzę. Wiesz, co mam na myśli?

– Prawdę mówiąc, nie. – Wszedłem do biura.

– Co się z tobą dzieje? – spytał Lucky.

– Nic. Lily martwi się, kogo zatrudnię na asystentkę.

background image

– Czym miałaby się martwić? Ty to jesteś… ty – roześmiał

się.

– Właśnie. To samo jej powiedziałem.

– Laski są dziwne. To pewnie hormony, jak u Giselle.

– Lily nie jest w ciąży.

– Na razie! – Puścił do mnie oko.

Kiedy miałem zamiar wykopać go z biura, w drzwiach

stanęła brunetka.

– Witaj, aniele. W czym mogę pomóc? – Lucky się

uśmiechnął, chwycił ją za rękę i delikatnie pocałował.

– Mam rozmowę z właścicielem, Lukiem.

– No, to będzie…

– To ja – powiedziałem, wstając zza biurka. – Luke

Matthews.

– Dzień dobry, panie Matthews. Nazywam się Cody Chase.

– Cody, piękne imię, tak jak i ty. – Lucky się uśmiechnął.

– Lucky, do cholery, wynoś się stąd.

– Idę już, idę. Cody, może pogadamy później – uśmiechnął

się.

Zatrzasnąłem drzwi i pokręciłem głową.

– Nie zwracaj uwagi na mojego kumpla. Nadmiar

testosteronu.

Zachichotała i usiadła na krześle naprzeciwko mnie.

Rozmowa się udała, dziewczyna miała wszelkie kwalifikacje

do tej pracy, ale musiałem spotkać się z pozostałymi dzisiaj i jutro,
więc jej powiedziałem, że odezwę się do niej bez względu na
wynik. Odprowadziłem Cody do drzwi i usiadłem przy barze.

– I jak wypadła? – spytała Maddie.

– Bardzo dobrze. Ma kwalifikacje. Spodobała mi się. Jest

dobrą kandydatką.

– Jest bardzo ładna – zauważyła Maddie, wycierając

szklankę.

– Nie zauważyłem.

– Prawidłowa odpowiedź – uśmiechnęła się.

– Następna dziewczyna przychodzi za piętnaście minut.

background image

Zaprowadź ją do biura.

– Dobrze, szefie.

background image

Rozdział 5

LILY

Nie mogłam się doczekać, żeby pokazać studio Giselle i

Gretchen. Mówiłam o tym od dawna. Nie miały o niczym pojęcia.
To miała być dla nich zupełna niespodzianka. Gretchen i ja
patrzyłyśmy, jak Giselle człapie do samochodu. Nie mogłam
powstrzymać uśmiechu, patrząc na nią, bo wyglądała przepięknie i
była ostatnią osobą, o której pomyślałabym, że będzie miała
dziecko.

– Dokąd nas zabierasz? – spytała, wsiadając do auta.

– To niespodzianka. Jak się czujesz?

– Gruba i spuchnięta, a poza tym dość dobrze. Lucky i ja

mamy umówione na jutro USG. Poznamy płeć.

– Super! Zadzwoń do mnie, jak tylko się dowiesz.

– Nie, zapraszam was jutro na kolację i wtedy się dowiecie. –

Giselle się uśmiechnęła.

– Mam nadzieję, że Luke da radę. Jest zawalony pracą w

barze.

Wjechałam na parking i zajęłam miejsce przed studiem.

– Drogie panie, proszę za mną – uśmiechnęłam się i

otworzyłam drzwi.

– Lily, co to jest? – spytała Gretchen.

– Witamy w Studiu Fotograficznym „Dzień z Życia”.

– Co takiego?! O mój Boże! – krzyknęły obie jednocześnie.

– Niesamowite, Lily. Gratulacje! – Giselle mnie uściskała.

– Nie wierzę. W końcu będziesz miała własne studio, a Luke

bar. Idealnie do siebie pasujecie, czeka was niesamowita
przyszłość – powiedziała Gretchen i mnie uściskała.

– Tak, życie jest naprawdę piękne – uśmiechnęłam się. –

Będę musiała się rozejrzeć za ekipą remontową, która urządzi
wnętrze. Muszę kupić cały sprzęt. O mój Boże, chyba oszaleję.

Giselle i Gretchen się roześmiały.

– Nie stresuj się, rób wszystko po kolei. Pomożemy ci, ile

background image

tylko będziemy w stanie. Masz też do pomocy tego swojego
przystojnego chłopaka – powiedziała Giselle.

– Luke jest tak zajęty w barze, że sam potrzebuje asystentki.

Wyłożyłam mu dzisiaj podstawowe zasady na temat tego, kogo
może przyjąć, a kogo nie.

– No, jeżeli zatrudni jakąś laskę, ty będziesz musiała

zatrudnić przystojniaka, bo ktoś ci musi pomóc.

– To prawda – uśmiechnęłam się.

– Może mam dla ciebie kogoś do remontu. To chłopak Sierry

Adams z Adams Advertising, agencji, która pomaga „Prim”.

– Super!

– Wyślę ci później jego numer. Możemy wpaść gdzieś na

lunch? Małe umiera z głodu – powiedziała Giselle i pogłaskała się
po brzuchu.

Giselle wybrała kuchnię meksykańską. Właściwie jadła te

dania codziennie. Usiadłyśmy przy stoliku, wyjęłam telefon i
wysłałam wiadomość Luke’owi.

„Cześć, skarbie. Jak rozmowy?”

„Cześć, kochanie. Dobrze. Co robisz?”

„Jem lunch z Giselle i Gretchen. Mam nadzieję, że były

brzydkie?”

„Były cholernie seksowne, skarbie. Nic nie poradzę”.

„Bardzo zabawne. Zapłacisz mi za to w domu”.

„Wiem. Dlatego to napisałem”.

„Pa”.

„Pa”.

Złożyłyśmy zamówienie i spytałam Giselle o Lucky’ego.

– Co się dzieje między tobą a Luckym?

– Co masz na myśli? Jest ojcem mojego dziecka i to

wszystko. Dużo się kłócimy. Jak stare dobre małżeństwo.

– Niedawno zastałam ich, jak uprawiali seks na kanapie. –

Gretchen ugryzła frytkę.

– Kiedy się wyprowadza?

– Jak tylko skończy się remont u niego. Prawdopodobnie za

miesiąc.

background image

– Chcesz, żeby się wyprowadził? To znaczy, będziesz

potrzebowała pomocy przy dziecku.

– Jest bałaganiarzem i nie słucha. Nie opuszcza po sobie

klapy sedesu, którejś nocy o mało nie wpadłam do środka, kiedy
szłam siusiu, bo było ciemno. Zostawia naczynia w zlewie i
skarpetki w każdym pokoju. Buty stoją zawsze na środku pokoju, a
na stolikach zostawia odciski po szklankach.

Gretchen i ja zaśmiewałyśmy się. Obie w duchu

dziękowałyśmy Bogu, że Sam i Luke tacy nie są.

– Czyli czas, żeby się wyprowadził – uśmiechnęłam się.

– Kocham go, ale chwilami nienawidzę. Jest bardzo

niedojrzały. Kolacja jest jutro o siódmej.

– Będziemy.

Odebrałam Charley ze szkoły, bo Maddie była zajęta w

barze, a Adam był na zajęciach. Tęskniłam za uczeniem, ale moją
pasją była fotografia.

– Cześć, mała – uśmiechnęłam się, kiedy Charley wsiadała

do explorera.

– Cześć, Lily. Wiesz co?

– Co?

– Zostałam uczennicą tygodnia! – zaśmiała się i pokazała mi

nagrodę.

– Fantastycznie, Charley! Przybij piątkę. Zobaczysz, jak

ucieszą się mama i wujek Luke.

– Możemy jechać na lody? – spytała.

– Pewnie. Jedźmy.

Pojechałam do lodziarni, a kiedy otworzyłam drzwi, Charley

weszła, a ja przystanęłam. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że
ktoś za mną idzie albo mnie śledzi. Rozejrzałam się, ale nic i
nikogo nie zobaczyłam, więc podeszłam do Charley przy ladzie i
wybrałyśmy siebie lody, na które miałyśmy ochotę. Kiedy je
jadłyśmy, wpadłam na pewien pomysł.

– Połączymy się z wujkiem Luke na wideorozmowę i

pokażemy mu, co robimy.

– Tak! Będzie zazdrosny.

background image

Wyjęłam telefon i połączyłam się z Lukiem przez Face Time.

Odebrał.

– Cześć, skarbie. Co robisz? – roześmiał się.

– Siedzimy z Charley w lodziarni, jemy lody i chciałyśmy ci

się pokazać.

– Cześć, żabko! – powiedział Luke, kiedy na ekranie

pojawiła się Charley.

– Cześć, wujku Luke. Patrz, mam twoje ulubione lody. –

Pokazała mu wafel.

– To nie fair. Chcę trochę.

– Nie możesz, bo cię tu nie ma. – Charley się uśmiechnęła.

– Bawicie się same.

– Wiem, że jesteś zajęty. Do zobaczenia później.

– Kocham cię, skarbie.

– Ja ciebie też – uśmiechnęłam się i pocałowałam ekran.

– To obrzydliwe – powiedziała Charley. – Mama i tata ciągle

się całują na kanapie. Fuj!

– Kiedyś, gdy dorośniesz, będziesz chciała pocałować

chłopaka, w którym będziesz zakochana – powiedziałam.

– Wykluczone. Nie chcę dostać wszy. Mama mówi, że

wszyscy chłopcy mają wszy.

Roześmiałam się i pacnęłam ją w nos. Kiedy skończyłyśmy

jeść lody, zabrałam Charley do mojego mieszkania. Odrabiała
lekcje, a ja poszłam do sypialni. Spojrzałam na stojącą w kącie
gitarę i wzięłam ją. Zaczęłam brzdąkać.

– Lily – odezwała się Charley, stając w progu.

– Tak, kochanie?

– Nauczysz mnie grać?

– Oczywiście. Chodź tu. – Wyciągnęłam rękę.

Podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy i usiadła obok.

Położyłam jej gitarę na kolanach i ułożyłam palce na gryfie do
akordu D. Brzdęknęła, a ja przesunęłam jej palce tak, żeby grała
poprawnie. Przemknęło mi przez myśl wspomnienie ojca, który
siedział na łóżku i uczył mnie grać.

– Co tu się dzieje? – Luke uśmiechnął się, stając w progu.

background image

– Uczę Charley kilku akordów.

– Słuchaj, wujku Luke, ja gram! – wykrzyknęła,

wydobywając akordy.

– Widzę, żabko, i jestem zazdrosny. Mnie nigdy nie

poprosiłaś, żebym nauczył cię grać.

– Ty też mnie możesz uczyć.

Wstałam z łóżka i dałam Luke’owi buziaka.

– Jak poszło w studiu? – spytał.

– Dobrze. Giselle i Gretchen były zachwycone, są przejęte.

Giselle da mi namiary na fachowca, z którym mam się
skontaktować.

– To dobrze. Maddie powinna niedługo wrócić. Zabierają

Charley na kolację z Adamem.

– A my co robimy z kolacją? Chcesz zjeść w domu?

Ugotujemy coś – zaproponowałam.

Luke pocałował mnie lekko w głowę.

– Niezła myśl. Mamy coś w domu?

Roześmiałam się.

– Nie. Musimy jechać do sklepu coś kupić.

– W takim razie chyba coś zamówimy – uśmiechnął się.

Kilka chwil później zjawiła się Maddie. Charley nie chciała

wychodzić, bo chciała ćwiczyć jeden akord, którego ją nauczyłam.

– Miłej kolacji, Charley. – Pocałowałam ją w policzek. –

Możesz wpadać ćwiczyć, kiedy tylko chcesz.

– Dzięki, Lily. Kocham cię – uśmiechnęła się i mnie

przytuliła.

– Ja ciebie też, skarbie.

Pocałowała Luke’a na pożegnanie, a kiedy drzwi się

zamknęły, wpadł mi do głowy pomysł.

– Musimy kupić Charley gitarę – powiedziałam.

– Też o tym myślałem. Mam starą gitarę, którą mogę jej dać,

żeby się uczyła, a jeżeli będzie poważnie traktowała granie,
kupimy jej własną.

– Dobry pomysł. – Objęłam go.

background image
background image

Rozdział 6

LUKE

Siedzieliśmy z Lily w łóżku i jedliśmy chińskie dania z

pudełek. Dawno już nie odpoczywaliśmy, nic nie robiąc.

– Opowiesz mi w końcu o tych dziewczynach? – spytała.

– O jakich dziewczynach? – uśmiechnąłem się i podałem jej

pałeczkami kęs wieprzowiny.

– O tych, z którymi się dziś spotkałeś.

– A, o tych. Co chcesz wiedzieć?

– Spodobała ci się któraś?

– Jedna chyba będzie się nadawała.

– Jest brzydka?

– Lily!

– Jest lesbijką?

– Lily!

– Dalej, Luke, powiedz coś.

Chwyciłem butelkę wina z nocnej szafki i poprosiłem Lily,

żeby podała mi kieliszek. Nalałem trochę i zacząłem opowiadać o
Cody.

– Nazywa się Cody Chase i ma kwalifikacje. Ma spore

doświadczenie jako sekretarka i świetnie sobie radzi z
komputerem.

– Jak wygląda? – spytała.

– Nie wiem, Lily. Szczerze mówiąc, nie zwróciłem uwagi.

– Kłamczuch.

Zachichotałem.

– Kochanie, zadręczasz mnie. Nie masz powodu, żeby się tak

zachowywać.

Odwróciła się, wstała, poszła do łazienki i zatrzasnęła za

sobą drzwi. Wyglądała na zdenerwowaną, ale nie rozumiałem, co
takiego powiedziałem, żeby wprawić ją w taki stan. Zapukałem
lekko do drzwi

– Lily, skarbie, wszystko w porządku?

background image

– Tak. Muszę zrobić siusiu.

Kłamała, bo nigdy nie zamykała drzwi, kiedy robiła siusiu.

Przekręciłem klamkę i zobaczyłem ją opartą o blat ze łzami
spływającymi po policzkach.

– Co się stało? – Podszedłem do niej i objąłem ją.

– Przepraszam, Luke.

– Chodzi o coś, co powiedziałem? – spytałem, delikatnie

ocierając jej łzy z oczu.

Skinęła głową.

– Kochanie, odezwij się do mnie.

– Powiedziałeś, że nie mam powodu, żeby się tak

zachowywać. Otóż mam powód i ten powód przyprowadził mnie
do Santa Monica.

Zamknąłem oczy, bo poczułem się jak skończony bydlak.

Zupełnie zlekceważyłem jej obawy i to, co zrobił jej Hunter.
Ująłem jej twarz w dłonie.

– Spójrz na mnie. Kocham cię, Lily Gilmore. Ciebie i tylko

ciebie. Nie wiem, jak cię o tym bardziej przekonać.

– Wiem, że mnie kochasz. Z tym muszę uporać się sama. To

nie ma nic wspólnego z tobą, Luke. Chodzi o to, co zrobili mi
Brynn i Hunter. Muszę się z tego otrząsnąć.

– Może powinnaś zadzwonić do doktor Blakely i

porozmawiać z nią o tym. Nie chcę, żebyś się denerwowała.
Muszę zatrudnić asystentkę, skarbie. Nie mam wyboru, bo tonę w
papierach.

Ukryła twarz na mojej szyi i delikatnie musnęła wargami

skórę.

– Wiem, przepraszam. Kocham cię, Luke, i obiecuję, że nie

odezwę się na ten temat słowem. Czuję się jak idiotka.

Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem ją w głowę.

– Nie jesteś idiotką. – Przesunąłem dłonią w górę po jej

bluzce i zacząłem głaskać ją po plecach. Jęknęła i odchyliła głowę
do tyłu. Moje wargi delikatnie musnęły jej skórę, a ja przysunąłem
się bliżej, przyciskając do jej ciała sztywny członek. Jej dłonie
powędrowały w dół do guzika dżinsów. Rozpięła go i rozsunęła

background image

zamek. Wpatrując się w jej piękne oczy, zdjąłem jej koszulę przez
głowę i szybko rozpiąłem stanik, uwalniając piersi, a potem
wziąłem je po kolei do ust. Wyswobodziła mój członek, który
pulsował z żądzy, i zaczęła go głaskać w górę i w dół delikatną
dłonią. Podciągnąłem jej spódniczkę, zdjąłem majtki, chwyciłem
za biodra i posadziłem na blacie w łazience.

– Chcę cię w sobie natychmiast – wyszeptała, a ja

pocałowałem ją w usta.

Moje palce delikatnie pieściły jej łechtaczkę i odnalazły

drogę do środka, wyczuwając jej podniecenie. Była gotowa.

– Jesteś gotowa, skarbie – powiedziałem między

pocałunkami. Przysunąłem ją bliżej krawędzi blatu i zanurzyłem
się w niej jednym pchnięciem. Oboje westchnęliśmy jednocześnie.
Położyła dłonie na blacie i wygięła się do tyłu, a ja
przytrzymywałem ją za biodra i poruszałem się w niej.

– Luke, o mój Boże.

– Dojdź dla mnie, skarbie. Jesteś taka wilgotna, chcę więcej.

Chcę cię czuć na sobie.

Jej jęki stały się głośniejsze i nagle poczułem, jak zaciska się

na mnie. Była o krok od eksplozji, tak jak ja.

– Lily, nie wytrzymam dłużej.

Objęła mnie i wbiła paznokcie w moje plecy, kiedy

jednocześnie osiągnęliśmy orgazm. Poruszałem się w niej powoli,
wylewając swoją rozkosz aż do ostatniej kropli. Uśmiechnęliśmy
się do siebie i wsunąłem jej kosmyk włosów za ucho.

– Nigdy się tobą nie nasycę. Moglibyśmy się kochać milion

razy w życiu i nigdy nie miałbym dość – oświadczyłem.

Uniosła palec do moich ust i musnęła ich kontur, a potem

delikatnie przycisnęła do nich swoje wargi. Nadal mocno
obejmowała mnie nogami, a ja cały czas byłem w niej. Podniosłem
ją z blatu i zaniosłem do sypialni, położyłem na łóżku i pochyliłem
się nad nią.

– Czujesz to? – spytałem, biorąc jej twardą brodawkę do ust.

– Tak – roześmiała się.

– I co ty na to?

background image

– Jestem gotowa.

background image

Rozdział 7

LILY

Dzień rozpoczęłam od przygotowania naleśników dla

Luke’a. Wiedziałam, że musi jechać do baru, a ja do studia, więc
wstałam wcześniej, żeby były gotowe, kiedy się obudzi.

– Smakowicie tu pachnie, kochanie. – Nalał sobie kawy.

– Dzięki. Naleśniki będą za sekundę. Usiądź.

Podszedł do mnie od tyłu, położył dłonie na moich biodrach i

wtulił twarz w moją szyję.

– Uwielbiam, kiedy rozkazujesz.

Usłyszałam, że dzwoni mój telefon w sypialni, i poprosiłam

Luke’a, żeby mi go przyniósł, a sama nałożyłam mu naleśniki na
talerz.

– Kim jest Cameron? – spytał, podając mi komórkę.

– Och. Co napisał?

– Że spotka się z tobą w studiu o dziesiątej.

– Super. Zrobimy wymianę – uśmiechnęłam się i

wyciągnęłam do niego talerz.

Luke podał mi telefon i stał, wpatrując się we mnie.

– Powiesz mi, kim jest facet, który do ciebie napisał i z

którym masz się spotkać o dziesiątej?

– Zabawny jesteś, kiedy jesteś zazdrosny – uśmiechnęłam

się. – To fachowiec od remontu, którego poleciła mi Giselle.
Przyjeżdża zobaczyć, co jest do zrobienia.

Usiadłam przy stole z Lukiem i odpisałam Cameronowi.

„Świetnie. Będę”.

Nie mogłam uwierzyć, że to się w końcu dzieje. Miałam

mieć moje własne studio fotograficzne. Pierwszymi zdjęciami,
które zawisną na ścianach, były zdjęcia Rory i dziewczynek.
Pomyślałam też, że przejrzę zdjęcia, które robiłam po drodze, po
wyjeździe z Seattle. Nie oglądałam ich, odkąd wywołałam je w
Portland prawie dwa lata temu.

– Halo, skarbie. – Luke pokiwał dłonią.

background image

Wyrwałam się z zamyślenia i spojrzałam na niego.

– Wszystko w porządku?

– Przepraszam. Odpłynęłam myślami do mojego studia. Tyle

jest do zrobienia.

– Nie stresuj się tym. Pomogę ci, jak tylko będę mógł.

– Wiem.

Dopił kawę, zjadł naleśniki i wstał od stołu, żeby dokończyć

się ubierać. Kiedy sprzątałam, zabrzęczał telefon Luke’a, a na
wyświetlaczu pojawiła się wiadomość.

„Stary, przyjmujesz tego seksownego kociaka? Jeżeli tak,

będę częściej wpadał do baru”.

Zrobiło mi się niedobrze, ale nie mogłam dać po sobie

poznać, że przeczytałam esemes. Musiałam panować nad moimi
obawami i może wizyta u doktor Blakely nie była takim złym
pomysłem.

– Dobra, skarbie. Lecę – powiedział Luke, pocałował mnie

na pożegnanie i wziął telefon z blatu. – Miłego dnia w studiu, do
zobaczenia wieczorem.

– Pa, kocham cię.

– Ja ciebie też. – Wyszedł.

Weszłam do studia, włączyłam światło i wzięłam głęboki

oddech. Drzwi się otworzyły, a kiedy się odwróciłam, miałam
przed sobą przystojnego faceta.

– Cześć, ty pewnie jesteś Lily. Cameron Cole – uśmiechnął

się i wyciągnął rękę.

– Cześć, Cameron, miło cię poznać. Dziękuję, że znalazłeś

dla mnie dzisiaj czas.

– Nie ma sprawy. Dzięki, że się ze mną skontaktowałaś. Więc

to ma być studio fotograficzne?

– Tak. Chodź za mną, wytłumaczę ci, jak sobie je

wyobrażam.

Rozmawialiśmy przez prawie dwie godziny, a potem zrobił

pomiary. Opowiedziałam mu, jakie mam pomysły. On podzielił się
swoimi, które okazały się świetne, i sprawami, nad którymi się nie
zastanawiałam, a potem powiedział, że może zacząć od jutra.

background image

– Jeszcze raz dziękuję, Cameron. Do zobaczenia jutro.

– Nie ma za co, Lily. Miłego dnia – uśmiechnął się.

Miałam mnóstwo do zrobienia i wiele rzeczy do zamówienia.

Cameron powiedział, że to, co ma zrobić, zajmie mu tylko tydzień,
więc weszłam do Internetu i zamówiłam sprzęt i wyposażenie do
studia. Spojrzałam na zegarek, zbliżała się pora lunchu.
Postanowiłam wpaść do baru powiedzieć Luke’owi, że Cameron
zacznie jutro. Kiedy weszłam, zobaczyłam Luka przy stole,
jedzącego lunch z kobietą, która siedziała naprzeciwko niego.
Zrobiło mi się niedobrze.

– Cześć, Lily. – Maddie się uśmiechnęła.

– Cześć, Maddie.

– Luke jest tam.

– Tak, widziałam.

Podeszłam do stolika, a Luke, jak tylko mnie zobaczył, wstał

i dał mi buziaka.

– Lily. Co ty tu robisz, skarbie?

– Pomyślałam, że może zjedlibyśmy razem lunch, ale widzę,

że już jesz.

– Cody, poznaj moją dziewczynę, Lily. Lily, to jest Cody,

moja nowa asystentka.

Była ładna. Zbyt ładna. Na tyle ładna, że każda kobieta

zrobiłaby się wyjątkowo zazdrosna, gdyby pracowała z jej mężem
czy chłopakiem. Krótkie brązowe włosy idealnie do niej pasowały
i miała przeszywająco zielone oczy.

– Miło cię poznać, Lily – uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę.

– Wzajemnie – uśmiechnęłam się tak sztucznie, że miałam

wrażenie, że twarz mi popęka. – Nie chcę wam przeszkadzać.
Chyba będę lecieć.

– Nie, skarbie, zostań. Zjedz z nami – poprosił Luke.

– Nie. Nie będę zawracać głowy. Macie sporo do omówienia.

Powinnam była wcześniej zadzwonić. – Ruszyłam w stronę drzwi.

Marzyłam, żeby jak najszybciej się stamtąd wydostać.

Czułam, jakbym miała skurczone płuca, i nie byłam w stanie
oddychać. Pchnęłam drzwi, ale kiedy znalazłam się na zewnątrz,

background image

Luke chwycił mnie za rękę.

– Wszystko w porządku?

– Tak.

– Proszę, Lily, zostań i zjedz z nami lunch.

– Nie chcę. Przepraszam, ale muszę iść.

– To przez Cody, prawda?

Położyłam dłoń na jego piersi i spojrzałam mu w oczy.

– Posłuchaj – odezwałam się łagodnie. – Dokończ lunch i

pokaż wszystko Cody. Będziesz mógł szybciej wrócić do mnie do
domu.

– Jesteś pewna? – spytał.

– Zupełnie – uśmiechnęłam się.

Pocałował mnie delikatnie w usta i wrócił do środka.

Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do doktor Blakely.

– Gabinet doktor Blakely. Przy telefonie Camille. W czym

mogę pomóc?

– Dzień dobry, Camille, mówi Lily Gilmore. Muszę się

umówić z doktor Blakely, najszybciej jak to możliwe.

– Dobrze, pani Gilmore, sprawdzę terminarz. Pani doktor ma

miejsce o pierwszej.

– Proszę mnie wpisać, do zobaczenia. – Klik.

Spojrzałam na zegarek, było piętnaście po dwunastej, więc

postanowiłam się przejść do Starbucksa. Kiedy stałam w kolejce,
usłyszałam, że ktoś mnie woła.

– Cześć, Adam. – Pomachałam mu.

Poszłam z kanapką i kawą do jego stolika i usiadłam.

– Uczysz się? – spytałam.

– Tak. Z niewyjaśnionego powodu lepiej mi się uczy w

Starbucksie.

Roześmiałam się.

– Co u ciebie? Trochę cię nie widziałam.

– Wszystko w porządku. A u ciebie?

Poruszyłam się na krześle i ugryzłam kanapkę.

– Wszystko dobrze – uśmiechnęłam się. – Jutro fachowiec

zaczyna remont mojego studia, więc nie mogę narzekać.

background image

Siedział, patrzył na mnie i wiedział, że czegoś mu nie mówię.

– Coś jeszcze? Widzę, że coś cię martwi.

– To chyba twoja intuicja terapeuty, co?

Zachichotał.

– Chyba tak.

– Głupio na coś reaguję. Luke zatrudnił piękną dziewczynę

na swoją asystentkę, a ja mam z tym problem. Zastałam ich razem
przy lunchu w barze i mało nie dostałam ataku paniki, musiałam
stamtąd wyjść. O pierwszej mam wizytę u terapeutki.

– To zrozumiałe, że masz pewne obawy, biorąc pod uwagę,

przez co przeszłaś, ale Luke jest wspaniałym facetem, mam dla
niego dużo szacunku. Nigdy by cię nie zdradził.

– Wiem. Dlatego właśnie nie rozumiem tego, co czuję.

– Poradzisz sobie, Lily. Zajmuj się wszystkim po kolei.

Będziesz tak zajęta studiem, że nie będziesz miała czasu na
rozmyślania o tej dziewczynie.

– Masz rację – uśmiechnęłam się i zerknęłam na zegarek. –

Muszę lecieć, a ty wracaj do nauki. Dzięki za rozmowę.

– Nie ma za co, Lily.

Wstałam i wróciłam na parking baru po samochód. Kiedy się

zbliżałam, zobaczyłam Luke’a przed barem, jak pokazuje Cody
swój motocykl. Nienawidziłam jej. Poczułam ściskanie w żołądku.
Skręciłam w uliczkę, która prowadziła na tył baru na parking, bo
nie chciałam, żeby mnie widział. Wskoczyłam do explorera i
pojechałam do doktor Blakely.

background image

Rozdział 8

LUKE

Wiedziałem już, że Cody uratuje mi życie. Widać było, że

zna się na rzeczy. Lily czuła się wyraźnie zmieszana, kiedy
podeszła do nas do stolika, i wydawało mi się, że jest wściekła,
kiedy zobaczyła, że jemy wspólnie lunch.

– Od jak dawna spotykasz się ze swoją dziewczyną? –

spytała Cody.

– Jakieś siedem miesięcy.

– A jak jest z tobą? – zagadnął Lucky, który akurat się zjawił.

Cody się uśmiechnęła i pokręciła głową.

– Powiedzmy, że w tej chwili mam przerwę w związkach.

– Idealnie. Bo tak się składa, że ja też mam przerwę w

związkach.

– Nie słuchaj go, Cody. Mieszka z kobietą, z którą będzie

miał dziecko.

Spojrzała na niego z odrazą.

– Jak śmiesz – powiedziała.

– Co takiego? Jesteśmy w otwartym związku. Ona przez cały

czas spotyka się z innymi facetami. A właśnie, dzisiaj przychodzi
do nas na kolację parę osób. Może byś wpadła, poznasz wszystkich
naszych znajomych.

– Ty się wybierasz? – spytała mnie.

– Tak.

– W porządku. Dzięki za zaproszenie, Lucky. Będzie mi

bardzo miło.

Kazałem Cody iść do biura i zająć się papierami. Chwyciłem

Lucky’ego za ramię.

– Stary, porąbało cię? Jak mogłeś ją zaprosić? Dlaczego ją

zaprosiłeś? Mówiłem ci, że Lily nie może się odnaleźć w tej
sytuacji.

– Wyluzuj chłopie. Lily nic się nie stanie.

Przewróciłem oczami i poszedłem do biura. Nie wiedziałem,

background image

czy powinienem powiedzieć Lily, że Cody zjawi się dziś
wieczorem, czy lepiej jej o tym nie wspominać. Niech Lucky’ego
szlag trafi za to, że postawił mnie w takiej sytuacji. Pozałatwiałem,
co miałem do załatwienia, i wyszedłem z baru na tyle wcześnie,
żeby zdążyć pojechać do domu, wziąć prysznic i się przebrać
przed tym cholernym wieczorem, który mnie czekał.

Kiedy wszedłem, Lily siedziała przy stole z laptopem.

Podszedłem do niej od tyłu i delikatnie pocałowałem ją w szyję.

– Jak miło wrócić do domu.

Chwyciła mnie za kark i odchyliła głowę na bok, dając mi

lepszy dostęp do swojej miękkiej skóry.

– Miło mieć cię znów w domu.

Moje dłonie chwyciły jej piersi i mocno ścisnęły. Pragnąłem

jej w tej chwili.

– Wstań, Lily – powiedziałem.

Zrobiła to, o co poprosiłem, a ja zdjąłem jej bluzkę przez

głowę, rozpiąłem stanik i rzuciłem go na podłogę.

– Luke – jęknęła, kiedy wziąłem jej pierś do ust.

Rozpiąłem jej spodenki i zdjąłem razem z majtkami, a mój

język przesunął się po jej tułowiu do łechtaczki. Jej jęki stały się
głośniejsze, kiedy zaspokajałem ją ustami. Była nabrzmiała i bliska
spełnienia.

– Nie przestawaj, Luke. Zaraz dojdę! – krzyknęła.

Musnąłem językiem jej łechtaczkę, zacząłem ją ssać i

zanurzyłem w niej palce głęboko. To wystarczyło, żeby znalazła
się na szczycie. Jej palce zacisnęły się w moich włosach,
westchnęła i jęknęła z rozkoszy. Wstałem, zdjąłem spodnie, a ona
ściągnęła mi koszulę przez głowę. Zacisnęła palce wokół mojego
członka i głaskała go, a ja całowałem ją namiętnie. Nie było czasu
do stracenia. Wziąłem ją na ręce, a ona objęła mnie nogami.
Przycisnąłem ją do ściany i zanurzyłem się w niej, nie przerywając
pocałunku. Poruszałem się w niej szybko, aż znalazłem się na
krawędzi rozkoszy. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać.
Niczego nie pragnąłem bardziej niż tego, żeby w niej dojść. Jej
jęki mnie podniecały. Uwielbiałem świadomość, że sprawiam jej

background image

taką cholerną przyjemność. Jedno ostatnie silne pchnięcie i
doszliśmy oboje. Ukryłem twarz w jej szyi, próbując złapać
oddech, a ona powiedziała, że bardzo mnie kocha.

– Ja ciebie też kocham, skarbie – uśmiechnąłem się i

spojrzałem na nią. – Nigdy o tym nie zapominaj.

Rozplotła nogi, a ja ostrożnie ją postawiłem na ziemi. Kiedy

w łazience przygotowywaliśmy się do wyjścia do Giselle, Lily mi
powiedziała, że była u doktor Blakely.

– Jak było?

– Dobrze. Uświadomiła mi wiele spraw, o których nigdy nie

myślałam.

Powiedzieć jej o Cody czy nie? Niech Lucky’ego szlag!

– Lucky był dzisiaj w barze i zaprosił Cody na kolację u

Giselle.

Przestała nakładać tusz do rzęs i wpatrywała się we mnie w

lustrze.

– Co takiego?

– Próbowałem go powstrzymać, ale znasz Lucky’ego. Ma

wszystko gdzieś i się niczym nie przejmuje.

– W porządku.

– W porządku? Nie będziesz na mnie krzyczeć?

– Nie. To nie twoja wina, wygląda na miłą dziewczynę. Może

to nie taki głupi pomysł, żeby ją lepiej poznać, skoro ma z tobą
pracować codziennie.

– Jesteś niesamowita – uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w

głowę.

– Wiem. – Puściła do mnie oko.

LILY

Ogarnął mnie niepokój. Doktor Blakely powiedziała, że Luke

to nie Hunter i że muszę sobie o tym nieustannie przypominać.
Twierdziła też, że jeżeli chcę kiedykolwiek pogodzić się z tym, co
się stało, dobrze byłoby porozmawiać z Brynn i Hunterem i
powiedzieć im, co czuję. Nie byłam tego taka pewna. Bałam się, że
zamorduję ich oboje, kiedy stanę z nimi twarzą w twarz. Brynn

background image

nadal co jakiś czas przysyłała mi wiadomości, prosząc o
wybaczenie. Nigdy jej nie odpisałam. Wciskałam tylko przycisk
kasowania. Z tego, co mówiła matka, nadal byli ze sobą i, jeżeli o
mnie chodzi, byli siebie warci. Spóźniliśmy się z Lukiem do
Giselle piętnaście minut.

– Nareszcie – powiedziała i mnie uściskała.

– Przepraszam. Luke w pewnym sensie przyparł mnie do

muru.

– O, ludzie. Nie mogę się doczekać znowu takich akcji. Teraz

trochę ciężko z dużym brzuchem i w ogóle – roześmiała się i
pogłaskała brzuch.

Luke podszedł do Sama, który rozmawiał z Cody. Gretchen

podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem. Giselle zrobiła to samo
i wyprowadziły mnie na taras.

– Do cholery, co to za pindzia, ta Cody, i co ona tu robi? –

spytała Gretchen.

– To nowa asystentka Luke’a i jest tu dzięki dupkowi o

imieniu Lucky – oznajmiłam i zerknęłam na Giselle.

– Co za dupek. Nic nowego – skwitowała.

– Byłam dziś u doktor Blakely i powiedziała mi parę rzeczy,

które okazały się pomocne. Więc próbuję nie myśleć o tym, jak
wspaniała jest Cody, ani o tym, że będzie codziennie widywała
mojego chłopaka dłużej niż ja. – Łzy zaczęły napływać mi do
oczu.

– Co wy tu robicie? – spytał Luke, wychodząc z Samem z

mieszkania.

– Mamy babskie pogawędki. Chcesz się przyłączyć do

rozmowy o porodzie? – spytała Gretchen.

– Hm. Nie. Chyba nam to niepotrzebne, co, Luke?

– Tak, zupełnie niepotrzebne. Wracajcie do rozmowy,

zobaczymy się w środku.

Roześmiałyśmy się.

– I co, poznałaś płeć dziecka? – spytałam.

– Odpowiedź znajduje się w tym dużym pudle w salonie.

Zabrałam ze sobą do lekarza pęk niebieskich i różowych balonów i

background image

poprosiłam pielęgniarkę, żeby dowiedziała się, jakiej płci jest
dziecko, a potem włożyła do pudła balony w odpowiednim
kolorze. Więc kiedy otworzymy pudło, dowiemy się wszyscy
jednocześnie.

– Co za wspaniały pomysł. Jestem taka przejęta. Chodźmy

sprawdzić.

– Po kolacji. Jest już prawie gotowa. Właściwie powinnyśmy

wracać do środka.

Zauważyłam, że Luke i Cody rozmawiają na osobności.

Podeszłam do nich i dałam jej do zrozumienia, że on należy do
mnie. Objęłam go i położyłam głowę na jego ramieniu.
Upomniałam się o swoje.

– Hej, skarbie, skończyłyście rozmawiać?

– Tak, skończyłyśmy, właściwie pora już jeść, więc lepiej

siadajmy.

Byłam niespokojna ze względu na myśl o tym, gdzie usiądzie

Cody. Nim się zorientowałam, Lucky wziął ją pod rękę i
zaprowadził na krzesło obok swojego. Luke i ja usiedliśmy i Luke
nalał mi kieliszek wina. Uśmiechnęłam się i podziękowałam mu
buziakiem w usta. Giselle nie spuszczała ze mnie wzroku i
przewracała oczami, kiedy Lucky wciskał Cody swoje kity. Po
kolacji wszyscy zebraliśmy się w salonie i usiedliśmy, z wyjątkiem
Giselle i Lucky’ego, którzy stali na środku pokoju obok pudła.

– Dobrze. Czy wszyscy są gotowi, żeby się dowiedzieć,

jakiej płci jest nasze dziecko? – spytała z uśmiechem Giselle.

Lucky ostrożnie przejechał pod wiekiem rozcinaczem do

kartonu, z którego wydobył się pęk różowych balonów. Lucky
uściskał Giselle i wszyscy krzyczeli i klaskali, ale wydawało mi
się, że najgłośniejszy jest Luke, który wstał i krzyknął:

– Tak! Dzięki Ci, Boże!

Gretchen i ja podbiegłyśmy do Giselle i mocno ją

przytuliłyśmy.

– Stary, co to miało znaczyć, do cholery? – spytał Luke’a

Lucky.

– Rewanż. Będziesz miał córkę i faceci tacy sami jak ty będą

background image

próbowali dobrać jej się do majtek.

– Akurat. Mojej córce nie będzie wolno umawiać się na

randki i będę ją chronił przed facetami takimi jak ja.

Spojrzałam na Lucky’ego, uśmiechnęłam się i uściskałam go.

– Gratuluję córeczki. Obyś miał wiele nieprzespanych nocy,

kiedy będzie nastolatką.

– Jesteście wredni – skwitował Lucky.

Giselle była tak przejęta tym, że będzie miała córeczkę, że

wychodziła z siebie. Stwierdziliśmy z Lukiem, że czas wracać do
domu, bo wcześnie rano musiał być w barze, a ja w studiu.

background image

Rozdział 9

LILY

Dwa tygodnie później…

Studio było w końcu gotowe i wszystko znalazło się na

swoim miejscu. Cameron wykonał fantastyczną robotę i nie
mogłam być bardziej szczęśliwa. Powiesiłam zdjęcia Rory i
dziewczynek i parę zdjęć Charley, które zrobiłam. Giselle i
Gretchen często wpadały i pomagały mi wszystko zorganizować.
Za kilka krótkich dni studio miało otworzyć swoje podwoje.

Tego wieczoru Luke wrócił z baru później niż zwykle.

Wszedł i od razu wyczułam, że jest w złym humorze.

– Co się stało? – spytałam, kiedy podszedł i dał mi buziaka.

– Miałem zły dzień, skarbie. Zamówiony alkohol nie

dojechał, zepsuła się zmywarka i zapchał się sedes.

– Przykro mi.

Podszedł do lodówki i wziął piwo. Rzucił kapsel na blat i

spojrzał na karton na stole.

– Co jest w tym pudle?

– Zdjęcia, które robiłam po wyjeździe z Seattle. Właśnie

wyjęłam je z szafy. Nie zaglądałam do nich od przyjazdu do
Portland, kiedy je wywołałam. Chciałam zobaczyć, czy znajdę coś,
co mogłabym powiększyć i powiesić w studiu.

– Świetny pomysł, skarbie. Mogę otworzyć?

– Jasne. Obejrzyj sobie. Ja szybko umyję zęby. Za sekundę

wracam.

Poszłam do łazienki umyć zęby. Kiedy wróciłam do salonu,

zdjęcia leżały porozrzucane po całym stole i po podłodze, a Luke
stał i bez słowa na mnie patrzył. Stanęłam jak wryta, bo nagle
poczułam, że coś jest nie tak.

– Luke, co się stało?

Jego twarz wyrażała czystą złość. Nigdy wcześniej nie

background image

widziałam u niego takiej miny.

– Luke! O co chodzi?

– To byłaś ty – powiedział cicho.

– Co: ja? O czym ty mówisz?

Wyciągnął do mnie zdjęcie. Podeszłam, wzięłam je od niego

i westchnęłam, kiedy zobaczyłam parę siedzącą przy stoliku. Był
to Luke i Callie. Łzy w jednej chwili napłynęły mi do oczu, kiedy
na niego spojrzałam.

– To ty byłaś kobietą, która dała nam bilety na Arubę. To

byłaś ty. Tej nocy, kiedy Callie zginęła, wracaliśmy z lotniska z
Aruby. Z wycieczki, którą ty nam dałaś.

Zaczęłam się trząść i wydawało mi się, że zaraz zemdleję.

– Luke, ja…

– Co, Lily? Odpowiedz na jedno pytanie. Skojarzyłaś mnie,

kiedy mnie zobaczyłaś?

– Nie, oczywiście, że nie. Powiedziałabym coś. A ty mnie nie

pamiętałeś?

– Wydawałaś mi się znajoma, ale zlekceważyłem to, kiedy

się dowiedziałem, że jesteś córką Johnny’ego. Nie mogę w to
uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że ja…

– Że co? Co właściwie chcesz powiedzieć?! – krzyknęłam ze

łzami cieknącymi po twarzy.

– Gdybyś nie dała nam tych biletów, nie pojechalibyśmy i

Callie nadal by żyła.

Rana zadana nożem, który wbił mi się prosto w serce bolała

bardziej niż cokolwiek innego. Nigdy nie czułam takiego bólu jak
w tej chwili. Nawet wtedy, kiedy nakryłam Brynn i Huntera. Ten
ból był o wiele gorszy, nigdy wcześniej niczego takiego nie
czułam.

– Obwiniasz mnie o śmierć Callie?! – krzyknęłam.

Stał, a potem się odwrócił.

– Chyba tak. Muszę stąd wyjść. – Wszedł do sypialni i

zatrzasnął za sobą drzwi.

Byłam tak roztrzęsiona, że musiałam usiąść na kanapie,

zanim się przewrócę. Nie mogłam uwierzyć w to, co się przed

background image

chwilą stało, i nie mogłam uwierzyć w to, że Luke obwinia mnie o
śmierć Callie. Wyszedł z sypialni z torbą i skierował się do drzwi.

– Dokąd idziesz?! – zawołałem, zrywając się z kanapy i

chwytając go za rękę.

Wyrwał się.

– Nie mogę tu przez jakiś czas być. Muszę przemyśleć pewne

sprawy.

– Jakie? Proszę, nie zostawiaj mnie, Luke.

– Potrzebuję przestrzeni, Lily. To dla mnie w tej chwili za

wiele.

– Jeżeli wyjdziesz z tego mieszkania, to znaczy, że winisz

mnie za śmierć Callie, a to nie jest w porządku.

– Wychodzę, zanim któreś z nas powie coś, czego będzie

żałować.

– Za późno! Już to powiedziałeś! – krzyknęłam, kiedy

wychodził.

Chwyciłam się za głowę i spacerowałam po pokoju w tę i z

powrotem. Wzięłam karton ze stołu i rzuciłam nim o drzwi.
Padłam na kolana i szlochałam jak dziecko. Jak mógł mi to zrobić?
Jak mógł mnie obwinić, a potem wyjść i nas przekreślić? Nie
wiedziałam, co robić. Potrzebowałam go. Potrzebowałam, żeby
mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Skuliłam
się w kłębek na środku podłogi i trwałam w bezruchu.

background image

Rozdział 10

LUKE

Co się dzieje, do cholery! – wrzasnął Sam, kiedy

zatrzasnąłem drzwi.

– Zostaw mnie w spokoju. – Wparowałem do sypialni.

Poszedł za mną.

– Słyszeliśmy z Gretchen, jak krzyczeliście z Lily za ścianą.

Co się stało, stary?

Spojrzałem na Sama, który stał w progu, a Gretchen za nim.

– Chcesz wiedzieć, co się stało, do cholery? Powiem ci. Lily

miała karton zdjęć, które zrobiła po wyjeździe z Seattle. Było tam
zdjęcie moje i Callie. To ona była dziewczyną, która dała nam
bilety na Arubę!

– I co z tego? Co usiłujesz powiedzieć, Luke?!

– Gdyby nie dała mnie i Callie tych biletów, nie zdarzyłby się

wypadek.

Sam zamknął oczy i pokręcił głową.

– O mój Boże, Luke. Proszę, powiedz, że nie zarzuciłeś tego

Lily.

Gretchen nagle wyparowała i domyśliłem się, że pobiegła do

Lily.

– Wyjdź, Sam. Chcę mieć spokój. Muszę pomyśleć, a nie

mogę przy tobie i Gretchen. Możecie się gdzieś wyprowadzić?

– Naprawdę, Luke? Nie możesz zostać z Lily, ale możesz

mieszkać przez ścianę? Pieprz się. Gretchen i ja nigdzie się nie
wybieramy. Musisz dorosnąć, do cholery. Jak śmiesz winić Lily?
Prawdę mówiąc, mam nadzieję, że nigdy więcej się do ciebie nie
odezwie.

Wziąłem torbę.

– Pieprzyć to. Wychodzę.

Przymocowałem torbę do motoru i pojechałem do rodziców.

Właśnie wyruszyli na kolejny rejs i mieli wrócić dopiero za dwa
tygodnie. Byłem kompletnie skołowany. Nie wiedziałem, co mam

background image

myśleć ani co robić. Musiałem się porządnie upić i zapomnieć o
tym, przynajmniej dzisiaj.

LILY

Usłyszałam, że drzwi się otwierają, i przez sekundę

myślałam, że to Luke wraca, żeby mnie przeprosić, ale usłyszałam
głos Gretchen.

– Lily – wyszeptała, podeszła do mnie, uklękła na podłodze i

objęła mnie.

– Nie wiem, co się stało. Chwilę temu byliśmy tacy

szczęśliwi, a nagle on odchodzi. Nie miałam pojęcia, że to jemu
dałam bilety. Nie otwierałam tego pudła po wywołaniu zdjęć.

– Wiem, kochana. Chodź, wstań i połóż się przynajmniej na

kanapie.

Pomogła mi wstać i zaprowadziła na sofę. Siedziałam, łzy

płynęły mi po twarzy, a Gretchen próbowała mnie pocieszyć. Ale
nikt nie był w stanie powiedzieć ani zrobić czegoś, co sprawiłoby,
że poczuję się lepiej.

– Muszę się napić – płakałam.

– Przyniosę ci piwo.

– Nie. W szafce jest butelka wina.

Gretchen wstała, wzięła wino i dwa kieliszki i usiadła. Drzwi

się otworzyły i do mieszkania wszedł Sam.

– Lily. Tak mi przykro. – Podszedł do mnie i objął mnie

ramieniem.

Ukryłam twarz na jego piersi i płakałam dalej.

– Daj mu trochę czasu, Lily. W tej chwili jest zupełnie

skołowany. Ochłonie.

– A jeżeli nie? Jeżeli znienawidzi mnie na zawsze? Obwinia

mnie, Sam. Właściwie powiedział, że to ja zabiłam Callie. Do
cholery, jak mam dalej żyć? On jest moim życiem. Zdrada Huntera
i Brynn w dniu ślubu była niczym w porównaniu z tym.

– Nie martw się. Wróci. To Luke, teraz jest wściekły, ale

wiemy, że jest cudownym człowiekiem.

– Muszę zostać sama. – Spojrzałam na Sama i Gretchen.

background image

– Dobrze. Jesteśmy obok, gdybyś nas potrzebowała.

Jak tylko wyszli, chwyciłam butelkę wina i zaniosłam ją do

sypialni. Nie tracąc czasu, wypiłam połowę, a potem położyłam się
i odpłynęłam.

background image

Rozdział 11

LUKE

Kiedy przyjechałem do domu rodziców, rzuciłem torbę w

korytarzu i skierowałem się do barku w salonie. Wziąłem butelkę
whiskey, szklankę i poszedłem na patio. Niewiele czasu zajęło mi
opróżnienie połowy butelki. Byłem wściekły. Wściekły, że
spotkaliśmy się z Lily wcześniej i żadne z nas tego nie pamiętało.
Wściekły, że to ona była osobą, która dała nam bilety na Arubę.
Wściekły, że wypadek zdarzył się w drodze z lotniska do domu.
Wściekły, że musiałem się o tym dowiedzieć. W tej kwestii nie
było we mnie odrobiny racjonalności. Kiedy szok minie, będę w
stanie przepracować wszystko lepiej. Ale teraz byłem gotowy tylko
pójść spać.

Obudziłem się następnego ranka na dzwonek telefonu.

Przeturlałem się i wziąłem go z szafki z drugiej strony łóżka, żeby
zobaczyć, że dzwoni Maddie.

– Halo – powiedziałem zaspany.

– Luke, gdzie jesteś? Nie przychodzisz dzisiaj? Cały ranek

próbowałam się dodzwonić do ciebie i Lily, ale nie było
odpowiedzi. Co się do cholery dzieje?

– Będę niebawem. – Klik.

Westchnąłem, potarłem twarz i wszedłem pod prysznic.

Kiedy poleciała na mnie gorąca woda, poczułem się odrętwiały.
Potem ubrałem się, złapałem klucze, wskoczyłem na rower i
pojechałem do baru.

– Wyglądasz okropnie – powiedziała Maddie, kiedy

wszedłem. – Cody czeka na ciebie. Co się do cholery stało?

– Nie chcę teraz o tym mówić – odpowiedziałem, mijając ją.

Wszedłem do swojego biura, gdzie za biurkiem siedziała

Cody.

– Dzień dobry szefie, a może raczej powinnam powiedzieć

„popołudnie” – uśmiechnęła się.

– Przepraszam, miałem okropną noc.

background image

– Wszystko w porządku?

– Zarejestruj wszystkie rachunki z ostatniej nocy. To powinna

być pierwsza rzecz, którą robisz, kiedy przychodzisz.

– Już to zrobiłam.

– A więc uporządkuj moje dokumenty. Postawię tu biurko,

żebyś nie musiała siedzieć przy moim.

Wyszedłem i poszedłem za bar. Złapałem butelkę piwa i

otworzyłem ją. Maddie stała obok, obrzucając mnie
zdegustowanym wzrokiem.

– Odkryłem ostatniej nocy, że Lily była osobą, która dała mi

bilety na Arubę.

– Jak się tego dowiedziałeś?

– Znalazłem zdjęcie, które zrobiła mnie i Callie, kiedy

byliśmy w Portland. Było w pudełku z kupą innych zdjęć, które
zrobiła, kiedy wyjechała z Seattle.

– Okej. I co dalej?

– Posprzeczaliśmy się, pożarliśmy. Ja krzyczałem. Gdyby nie

dała nam tych biletów, Callie nadal by żyła.

Maddie rozszerzyła oczy ze zdziwienia.

– Luke, nie. Czy ty winisz Lily za wypadek?

Przytknąłem butelkę do ust i wziąłem długi łyk, nim

odpowiedziałem.

– Może i tak. Maddy, musisz zrozumieć, skąd pochodzę –

błagałem. Jeśli ktoś miał mnie zrozumieć, to moja siostra –
gdybyśmy nie pojechali na Arubę, nie wracalibyśmy tamtej nocy
do domu, nie zdarzyłby się wypadek, a Callie nadal by żyła.

Jej oczy wypełniły się łzami.

– Luke, Lily jest całym twoim światem. Jesteście w sobie tak

zakochani, nie mogłeś chyba tego zapomnieć. Czy powiedziałeś
jej, że ją o to obwiniasz?

Potwierdziłem.

– Och, mój Boże, Luke. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić,

że ktoś mówi mi coś takiego. Kocham cię, ale popełniasz błąd.

– Gdzieś w środku wiedziałem, że będziesz po jej stronie.

– Tu nie chodzi o strony. Co zamierzasz zrobić?

background image

– Nie mam pomysłu. Na razie potrzebuję czasu, żeby

pomyśleć. Nie mogę tego robić tutaj, otoczony ludźmi. Czy
mogłabyś zająć się barem przez jakiś czas? Wyjeżdżam.

– Tak, ale dokąd się wybierasz?

– Wynajmę chatę w górach na kilka dni i pochodzę na

wycieczki. To najlepszy sposób, żeby pomyśleć.

– Uważaj na siebie, proszę. – Ucałowała mnie w policzek.

Uśmiechnąłem się i wyszedłem z baru. Zadzwoniłem do

Joego, przyjaciela moich rodziców, który był właścicielem kilku
chat w górach. Okazało się, że ma jeszcze jedną wolną, więc ją
zarezerwowałem. Poszedłem do domu rodziców, a potem do
swojego mieszkania, żeby zabrać buty do pieszych wędrówek i
jeepa. Kiedy wszedłem do mieszkania, zobaczyłem Gretchen
stojącą w kuchni. Obróciła się i spojrzała na mnie, po czym
odwróciła się ponownie bez słowa.

– Wiem, że jesteś na mnie wściekła, i przepraszam.

– Nie jestem tą, którą powinieneś przepraszać – sapnęła.

– Wyjeżdżam na parę dni.

– Mało mnie to obchodzi – sapnęła znowu.

– Rozmawiałaś może z Lily? – spytałem z wahaniem.

Odwróciła się do mnie ze złością w oczach i wskazała na

mnie łyżką.

– To, szanowny panie, nie jest absolutnie pana sprawa. Jeśli

tak cię to obchodzi, to idź i porozmawiaj z nią, i sprawdź, na ile
jest sobą! – wykrzyczała, znikając w sypialni.

Złapałem swoje buty i wyszedłem na klatkę, zamykając za

sobą drzwi i zerkając na drzwi Lily. Kurwa. Pokręciłem głową i
poszedłem do jeepa.

LILY

Próbowałam otworzyć oczy, ale były zbyt spuchnięte.

Ostatniej nocy miałam koszmary. Koszmary związane z
wypadkiem. Musiałam porozmawiać z Lukiem. Złapałam za
telefon i mimo spuchniętych powiek wysłałam mu esemesa.

„ Zajrzyj do mnie i porozmawiaj, błagam cię, Luke”.

background image

Poczekałam kilka minut, ale nie było odpowiedzi.

„Proszę Luke, możemy to przegadać i możemy to

przepracować”.

Wciąż nie było odpowiedzi. Nie miałam siły nic robić.

Jedyne, czego pragnęłam, to spać. Nagle usłyszałam pukanie do
drzwi, a potem głos Giselle.

– Lily, jesteś tam? Otwórz drzwi, zanim je wyważę.

Wygrzebałam się z łóżka i z sypialni, żeby otworzyć drzwi.

Jak tylko to zrobiłam, Giselle mnie objęła.

– Tak mi przykro. Gretchen zadzwoniła do mnie ostatniej

nocy i powiedziała, że wykopałaś ją i Sama z mieszkania i nie
chciałaś, żeby ci ktoś przeszkadzał.

– Nie dam rady Giselle – zaczęłam płakać.

Złapała mnie za ramiona.

– Oczywiście, że dasz. To jest jedynie wertep na drodze, na

którym potknął się twój związek. Jak tylko zostanie naprawiony,
wszystko będzie dobrze i wróci do normalności.

– Nie tym razem. Nie widziałaś złości na jego twarzy. Nie

widziałaś nienawiści w jego oczach. Nie słyszałaś odrazy w jego
głosie.

– Zda sobie sprawę z tego, że zachował się jak dupek, i wróci

błagać cię o wybaczenie.

– Mam taki mętlik, nawet nie mogę uwierzyć, że to się stało.

– Cii, kochanie. Chcesz, żebym z nim pogadała? Kopnę go w

jaja dla ciebie. Zrobiłam to raz i zrobię to po raz drugi.

Uśmiechnęłam się nieznacznie pomiędzy kolejnymi

chlipnięciami. Giselle miała talent do rozjaśniania nawet
najgorszych sytuacji.

– Weź prysznic, a ja zrobię ci kawę. Teraz masz gonitwę

myśli. Poczujesz się lepiej po prysznicu.

Pokiwałam powoli głową i skierowałam się do łazienki.

Kiedy tylko gorąca woda zaczęła spływać mi po plecach, łzy
powróciły, a ja skuliłam się w rogu kabiny i zaczęłam łkać.

background image

Rozdział 12

LUKE

W drodze do chaty otrzymałem esemes od Lily. Nie mogłem

się zmusić, żeby jej odpowiedzieć. Potrzebowałem czasu, żeby
sobie wszystko poukładać: własne uczucia i złość. W końcu
dotarłem na miejsce, gdzie czekał na mnie Joe z kluczami.

– Niech mnie, jeśli to nie Luke Matthews. Dawno się nie

widzieliśmy – uśmiechnął się, witając się ze mną.

– Pastorze Joe, jak się masz?

– Dobrze, a ty?

– W porządku.

– Co cię tutaj sprowadza?

– Mam sporo spraw na głowie i dużo do przemyślenia.

– Rodzice powiedzieli mi, że w końcu kupiłeś bar Berniego?

– Tak, kupiłem.

– Cóż, tutaj masz klucze. Znajdziesz tam wszystko, czego ci

potrzeba. To jest ta sama chata, w której spędzałeś czas z
rodzicami, kiedy byłeś dzieckiem.

– Dzięki, Joe.

Wszedłem i rozejrzałem się. Nic się nie zmieniło. Odłożyłem

bagaż i wyszedłem na tyły, gdzie było jezioro. Czekałem na to,
żeby zabrać tutaj Lily, ale ze względu na bar nie miałem czasu.
Wiedziałem, że by się jej spodobało. Było spokojnie i cicho, i
bylibyśmy tylko we dwoje, tak jak zawsze prosiła. Telefon
zadźwięczał mi w kieszeni, a kiedy go wyjąłem, zobaczyłem
esemesa od Lucky’ego.

– Gościu, jesteś szalony. Jak mogłeś coś takiego zrobić

właśnie Lily? Musisz z nią porozmawiać. Wiem, że nie jestem
autorytetem w kwestii związków, ale obserwowałem wasz.

– Nie rozumiesz, więc daj spokój. Zostawcie mnie wszyscy

w spokoju na jakiś czas. Powiedz Samowi, że jestem w chacie.

– Jesteś porąbany brachu. Nienawidzę tego, co mówię, ale

zawiodłem się na tobie.

background image

Nie odpowiedziałem. On nie rozumiał. Nikt nie rozumiał.

Nie wiem, czy nawet ja rozumiałem. Wskoczyłem do jeepa i
pojechałem do sklepu alkoholowego po piwo i pizzę.

LILY

Po raz pierwszy od siedmiu miesięcy byłam sama. Sama w

mieszkaniu, tak jak wtedy, kiedy tu przyjechałam. Bycie samą było
w porządku, przed Lukiem. Ale potem pojawił się w moim życiu,
zawrócił mi w głowie i kochał mnie tak jak nikt inny wcześniej. A
teraz go nie było. Poszłam do salonu, gdzie Giselle powyciągała
wszystkie zdjęcia i pochowała je z powrotem. Nie chciałam już
nigdy więcej widzieć tego pudełka. Wyjęłam je z szafki, a kiedy
otworzyłam drzwi, żeby pójść wyrzucić je do kosza, natknęłam się
na Maddie.

– Hej Lily, nie wiedziałam, czy jesteś w domu. Nie

zamierzam cię nawet pytać, jak się czujesz, bo już wiem.

– Wejdź Maddie.

Nie mogłam jej odprawić, a teraz zaczęłam martwić się o

Charley, jak ona zareaguje na wieść, że już nie jesteśmy z Lukiem
razem.

– Jadłaś coś?

Pokręciłam głową. Jedzenie było na ostatnim miejscu na

mojej liście. Prawdą jest, że gdybym choć spróbowała coś
przełknąć, prawdopodobnie bym to zwróciła.

– Musisz jeść. Chodźmy gdzieś. Wiem, że prawdopodobnie

nie chcesz, ale dobrze ci to zrobi, nawet jeśli to będzie tylko parę
godzin.

– Nie mogę Maddie.

– Oczywiście, że możesz. Łap torebkę i chodźmy. Pójdziemy

do jakiegoś niedużego lokalu, gdzie nie ma wiele ludzi.

Naciskała, a ja wiedziałam, że chce pomóc. Może wyjście z

tego mieszkania na kilka godzin było tym, czego potrzebowałam.

Wsiadłyśmy do jej samochodu, a ona zawiozła nas do małej,

słodkiej jadalni. Kiedy tylko weszłyśmy, wskazano nam miejsca.

– Luke wróci – powiedziała, łapiąc mnie za rękę – w tej

background image

chwili jest nieco wzburzony, ale gdy się uspokoi, wróci.

– Nigdy nie powinien odchodzić. Powinien zostać i

porozmawiać ze mną. Wiem, że mogliśmy to rozwiązać, i
przysięgam ci Maddie, że nie wiedziałam, że to on był gościem,
któremu dałam bilety. Przysięgam.

– Kochanie przestań. Wierzę ci i Luke też uwierzy.

– Luke’a to nie obchodzi. Jego obchodzi tylko to, że dałam

mu te bilety, co z kolei doprowadziło do wypadku, w którym
zginęła Callie.

– On jest dupkiem i nie chcę, żebyś go słuchała.

– Wysłałam mu kilka esemesów wcześniej i ani razu nie

odpowiedział.

– Może ich nie otrzymał. W tej chwili jest w chacie w

górach, a tam z zasięgiem bywa różnie.

– Po co tam pojechał?

– Powiedział, że musi pomyśleć i oczyścić umysł.

Siedziałam, nie wierząc, że Luke mógł tak po prostu opuścić

miasto. Wiedziałam, że jest wściekły i wzburzony, ale nigdy bym
nie pomyślała, że wyjedzie z miasta.

– Jak tylko przemyśli sobie sprawy, wróci prosto pod twoje

drzwi.

Coś się zaczęło we mnie dziać. Coś, czego w życiu bym się

nie spodziewała. Wzbierała we mnie złość. Złość na to, co
powiedział, i na to, że obwinił mnie o śmierć Callie. Wróciłam do
miejsca, w którym byłam dwa lata temu. Do miejsca, w którym
złość mnie wypełniała i zżerała.

– Cóż być może mnie nie będzie, kiedy dojdzie do wniosku,

że się mylił.

Maddie spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.

– Masz pełne prawo być wściekła na niego.

Nie wiedziała nawet połowy tego. Zamówiłam rosół, a

Maddie kanapkę. Nie mogłam jeść, a każdy kęs wywoływał we
mnie odruch wymiotny.

background image

Rozdział 13

LUKE

Spędziłem na kempingu kilka dni więcej, niż początkowo

zamierzałem. Maddie powiedziała, że z barem wszystko w
porządku i żebym wziął tyle wolnego, ile potrzebuję. Któregoś
wieczoru wpadł pastor Joe z wielką pizzą. Powiedział, że
powinniśmy trochę pogadać, nim wyjadę. Wzięliśmy pizzę na
patio, a ja opowiedziałem mu wszystko o Lily.

– Słuchaj Luke. Wszyscy mamy z góry założony plan. Nigdy

nie wiemy, kiedy ten wielki gościu z góry postanowi nas zabrać do
domu. Nie podoba mi się to, co muszę powiedzieć, ale to był czas
Callie na powrót do domu, i ten wypadek i tak by się zdarzył.
Może wyszlibyście na kolację tego wieczoru. Nie wiesz tego i
nigdy nie będziesz, ale obwinianie Lily o śmierć Callie nie było
właściwe. Pozwoliłeś, aby złość na ten wypadek przyćmiła ci
ocenę sytuacji.

– Wiem to – powiedziałem, biorąc łyk piwa.

– Gdzieś tam jest plan dla nas wszystkich. Ludzie nie

pojawiają się w naszych życiach przypadkowo. Przychodzą w
jakimś celu. Byłeś niemal na dnie po śmierci Callie, i kiedy
najmniej się tego spodziewałeś, do twojego życia wkroczyła Lily.
Myślisz, że to był zbieg okoliczności? Wierzysz w przeznaczenie?
Kiedy jedne drzwi się zamykają, niezależnie od tego jak bardzo
jest to bolesne, drugie się otwierają w lepszym celu.

Słuchając go, jak mówił, westchnąłem.

– Łapię, co do mnie mówisz, Joe. Naprawdę. Ja po prostu

potrzebowałem tych kilku dni żeby zebrać myśli i wyjść z szoku.
Zastanawiam się, do licha, czy jest możliwe, że to Lily daje nam te
bilety, a potem rok później przeprowadza się do sąsiedniego
mieszkania?

– To siła wyższa wykonywała swoją pracę, mój synu. Miej

wiarę w sobie – uśmiechnął się, klepiąc mnie w ramię – lepiej już
sobie pójdę. Muszę się przygotować na jutro do pogrzebu.

background image

Wstałem z krzesła i objąłem go.

– Dobrze cię było zobaczyć, Joe. Dziękuje za rozmowę i za

to, że mnie wysłuchałeś.

– Nie ma sprawy Luke. Dobrze cię było znów zobaczyć.

Przekaż rodzicom, że oczekuję, iż niebawem się tutaj spotkamy.
Jeżdżą na te swoje eskapady, a ja czuję się trochę niekochany.

Zachichotałem.

– Przekażę im.

Zaniosłem do kuchni talerze i butelki i wziąłem telefon.

Tęskniłem za Lily i chciałem wrócić do domu, do niej. Miałem
całe życie na to i winien jej byłem ogromne wyjaśnienie.
Kochałem ją tak bardzo i chciałem z nią spędzić resztę życia.
Postanowiłem wysłać jej esemesa.

„Cześć Lily. Wracam jutro do Santa Monica i musimy

pogadać”.

Czekałem na odpowiedź. Żadnej. Odłożyłem telefon i

wskoczyłem pod prysznic. Kiedy skończyłem, spojrzałem znów na
telefon, ale nadal nie było odpowiedzi. Cholera.

LILY

Ostatnich kilka dni spędziłam zamknięta w mieszkaniu.

Jedyny moment, kiedy wyszłam, to ten, gdy poszłam z Maddie coś
zjeść. Gretchen, Giselle i Sam wciąż dzwonili i sprawdzali, jak się
mam, i nawet Lucky wpadł z wizytą. Wsiadłam do explorera i
pojechałam na spotkanie z doktor Blakely.

– Wejdź, Lily. Cieszę się, że cię widzę. Twój telefon mocno

mnie zmartwił.

– Dziękuję, doktor Blakely – powiedziałam, zapadając się w

za dużym skórzanym fotelu.

– Miałaś wieści od Luke’a?

– Nie. Wysłałam mu kilka esemesów, ale nigdy nie

odpowiedział.

– Chcę, żebyś mi powiedziała, jak się teraz czujesz.

– Jestem smutna i zraniona, ale po pierwsze zła. Naprawdę

zła! – wysyczałam.

background image

– To zrozumiałe. Słowa mogą bardziej ranić niż działanie.

Myślę, że oboje z Lukiem musicie uporać się ze swoimi
problemami. On ze śmiercią Callie. Nie sądzę, aby kiedykolwiek
to zamknął, ty ze zdradą twojej siostry i Hunter.

Siedziałam tam, bawiąc się nitką, która wystawała z mojej

koszulki.

– Niemal nazwał mnie morderczynią. Obwinił mnie o śmierć

Callie i może ma rację. Czemu musiałam oddać te bilety?
Powinnam je była po prostu wyrzucić. Nie wiem, czy on mi
kiedykolwiek wybaczy.

– Nigdy to dość brutalne stwierdzenie.

– Tak, no cóż, moje życie całe było brutalne.

– A co jeśliby w tej chwili wszedł tutaj i prosił cię o

wybaczenie? Co byś zrobiła?

– Nie wiem, ponieważ jestem teraz taka zła.

– Zła na co? Na niego czy na to, że dałaś mu bilety?

– Na obie te rzeczy.

– Nadal jesteś zła na Brynn i Huntera?

– Tak.

– Matkę?

– Pracujemy nad naszą relacją. Sprawy idą na razie w

dobrym kierunku.

– Dobrze, a zatem musisz przepracować swoją złość krok po

kroku. Nie możesz iść przez życie, niosąc w sobie złość. Nigdy nie
będziesz prawdziwą sobą i zawsze będzie się to za tobą ciągnąć.

– Może powinnaś powiedzieć to Luke’owi – powiedziałam.

Zadzwonił jej telefon, informując nas, że dobiegł już końca

czas mojej sesji. Wstałam z fotela, podziękowałam jej i wyszłam z
gabinetu. Wsiadłam do explorera i oparłam głowę na kierownicy.
Byłam zmuszana do udania się do miejsca, do którego obiecałam,
że nigdy nie wrócę.

LUKE

Brak odpowiedzi od Lily dał mi do zrozumienia, że nie chce

ze mną rozmawiać. Zadzwoniłem do niej, ale włączyła się od razu

background image

poczta głosowa. Zadzwoniłem do Sama.

– Cześć, Luke, jak się masz?

– Czy Lily jest w domu?

– Nie wiem, brachu. Jesteśmy z Gretchen na kolacji na

mieście. Czemu pytasz?

– Wysłałem jej wiadomość i mi nie odpowiedziała.

– Masz do niej pretensje? Też bym ci nie wysłał odpowiedzi.

– Dzięki. Jutro będę w domu. Jeśli zobaczysz Lily, powiedz

jej, że muszę z nią pogadać.

– Powiem. Bezpiecznej podróży.

Westchnąłem, rozłączając się. Otworzyłem kolejną puszkę

piwa, położyłem się na łóżku i przeglądałem zdjęcia moje i Lily,
jakie miałem w telefonie. Delikatnie przesunąłem palcami po
twarzy Lily, zdając sobie sprawę, jaka była szczęśliwa, i
jednocześnie jak prawdopodobnie zniszczyłem jej świat. Po swoim
odkryciu byłem w szoku. Powiedziałem rzeczy, których nie
miałem na myśli. Słowa, które cofnąłbym w mgnieniu oka. Musi
mi wybaczyć, bo jeśli nie, to nie wiem, co zrobię. Chciałem do niej
zadzwonić i po prostu usłyszeć jej głos, ale się bałem. Jeśli nie
odpowiedziała na mojego esemesa, tym bardziej nie odbierze
telefonu. Musiałem przestać myśleć i pójść spać. Jutro będzie
nowy dzień i początek, dla mnie i Lily. Zamierzałem tego
dopilnować i paść na kolana i ręce i błagać ją o wybaczenie.

background image

Rozdział 14

LILY

Kupiłam bilet otwarty do Seattle, spakowałam walizkę, a

kiedy wychodziłam z domu, spotkałam Sama wychodzącego z
jego mieszkania. Spojrzał na mnie, a potem na walizkę.

– Cześć, Lily, dokąd się wybierasz?

– Lecę na jakiś czas do Seattle. Mam tam parę spraw,

którymi muszę się zająć.

– A rozumiem. Rozmawiałem ostatniego wieczoru z Lukiem.

Powiedział, że wysłał ci esemesa, ale nie dostał odpowiedzi.

– Nie dostałam żadnego esemesa od Luke’a – powiedziałam,

wyjmując telefon i jeszcze raz sprawdzając.

– Jest teraz w chacie, a tam zasięg nie jest najlepszy. W

każdym razie wraca dzisiaj i chciał, żebym ci przekazał, że chce z
tobą porozmawiać.

– No cóż, to wielka szkoda, bo ja wyjeżdżam. Miał okazję do

rozmowy tego dnia, kiedy zostawił mnie płaczącą w mieszkaniu. A
teraz uważa, że może tak po prostu przyjść i porozmawiać? Że to
jest w porządku? To nie działa w ten sposób, Sam. Jestem
zraniona, zmieszana i szczerze mówiąc, czuję się zdradzona. Nie
będzie ze mną rozmawiał wtedy, kiedy jemu to pasuje. A teraz
wybacz, muszę złapać samolot, i wyświadcz mi przysługę, nie
mów mu, gdzie jestem. Proszę.

Smutek w jego oczach martwił mnie. Nie miałam jednak

wyboru.

– Nie powiem mu. Bezpiecznej podróży, Lily, i do

zobaczenia, kiedy wrócisz – powiedział, schylając się i całując
mnie w policzek, po czym pomógł zapakować mi walizkę do
bagażnika.

Kiedy usiadłam w samolocie i wyjrzałam przez okno, nie

mogłam przestać myśleć o tym, co powiedział Sam. Może Luke
chciał porozmawiać, żeby zakończyć nasz związek, bo wciąż
obwiniał mnie o to, co się stało. Jedyną rzeczą, jaką teraz

background image

wiedziałam, to że mam permanentnie ściśnięty żołądek i nigdy nie
czułam się tak samotna w swoim życiu. Samolot wylądował, a ja
wynajęłam samochód i pojechałam do domu mamy. Najtrudniejsze
wydawało się stanięcie twarzą w twarz z Brynn i prawdopodobnie
z Hunterem. Nie obchodziło mnie już, co mi zrobił, bo zdałam
sobie właśnie sprawę, że nie był moją prawdziwą miłością. Ale
moja siostra to całkiem inna historia. W więzach krwi nie robi się
czegoś takiego drugiemu i bardzo musiałam kontrolować swoją
złość na nią.

LUKE

Zaparkowałem przez blokiem i zobaczyłem, że explorer Lily

zniknął. Zamiast pójść do swojego mieszkania, które dzieliłem z
Samem, włożyłem klucz do mieszkania Lily i otworzyłem drzwi.
Rozejrzałem się. Lily zasłoniła wszystkie rolety. Na kanapie leżał
zwinięty koc, a na stoliku stała pusta butelka wina. Poszedłem do
sypialni, ale tam jej nie było. Otworzyłem szafę i odkryłem, że
zniknęło kilka jej ubrań oraz jej walizka. Kurwa! Dokąd, do
cholery, pojechała? Wyciągnąłem telefon i napisałem do Sama.

„Gdzie jest Lily?”

„Uznaję, że wróciłeś. Nie wiem. Powiedziała, że wyjeżdża,

ale nie chciała powiedzieć dokąd”.

„A co ze studiem?”

„Nie wiem, ale w końcu wróci. Nie wyjechała na dobre”.

„Skąd to niby, kurwa, wiesz?

„Miała tylko jedną walizkę. Wyluzuj Luke. Ty wyjechałeś,

teraz ona. Daj jej przestrzeń, której potrzebuje”.

Rzuciłem torbę na podłogę i poszedłem do baru. Kiedy

wszedłem, zobaczyłem Cody rozmawiającą z Maddie.

– No proszę, zobacz, kto wrócił – uśmiechnęła się Maddie.

– Wiesz, dokąd pojechała Lily?

– Nie wiedziałam, że wyjechała.

– Zniknęła jej walizka i trochę ciuchów. Sam powiedział, że

nie chciała mu powiedzieć, dokąd jedzie.

– Nie jestem zaskoczona, Luke. Była naprawdę zdruzgotana.

background image

Pokręciłem głową i poszedłem do swojego biura. Chwilę

później weszła tam Cody.

– Cześć, Luke, witaj z powrotem. Jeśli będzie coś, co będę

mogła dla ciebie zrobić, daj mi znać.

– Dziękuję, Cody, mogłabyś proszę zamknąć za sobą drzwi,

wychodząc?

Cody pokiwała głową i wyszła z biura. Sam miał rację, Lily

nie wzięła wszystkich swoich rzeczy, więc wróci. Będę musiał
zaczekać, aż wróci, by z nią porozmawiać i przeprosić.

LILY

Zaparkowałam na podjeździe i poczułam się jeszcze bardziej

chora. Weszłam po schodkach ganku i trzęsącą się ręką
otworzyłam frontowe drzwi. Usłyszałam głos mamy w kuchni, a
kiedy tak stałam w korytarzu, odwróciła się i spojrzała na mnie.

– Lily, co…

W chwili gdy wypowiedziała moje imię, łzy zaczęły ciec mi

po policzkach.

– Och, kochanie, chodź tutaj – powiedziała, wyciągając do

mnie ramiona.

Podeszłam do niej, ona objęła mnie ramionami, a ja zaczęłam

płakać, tak samo jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.

– Co się stało? – spytała, delikatnie prowadząc mnie do

salonu.

Usiadłyśmy na kanapie i opowiedziałam jej wszystko. Od

chwili wyjazdu z Seattle.

– Lily wypadek nie był twoją winą. Jak on mógł cię o to

obwinić?

Powiedziałam jej dokładnie, jak się czuję i czemu

przyjechałam tutaj.

– Gdzie jest Brynn? – spytałam, wycierając oczy.

– Wyszli z Hunterem. Wrócą później.

– A więc nadal są razem? – spytałam. To był temat, który

zawsze omijałyśmy, rozmawiając przez telefon.

– Tak.

background image

Poprosiłam mamę o kieliszek wina, a kiedy wyszła po niego,

zaczęłam myśleć o Hunterze i Brynn. Po tym, co się stało, wciąż
byli razem. Może to był powód, dla którego stałam się częścią
życia Huntera. Żeby mógł spotkać Brynn. Muszą się bardzo
kochać, skoro nadal są razem. Może łączy ich taka więź, którą
mieliśmy my z Lukiem. Nie wiedziałam i nie chciałam wiedzieć.
Dostałam kieliszek wina, a mama spytała, czy może mi coś
przygotować do jedzenia. Jedzenie nadal nie było na mojej liście.
Wciąż robiło mi się niedobrze przy każdym kęsie. Wstałam i
zabrałam walizkę do mojego starego pokoju. Wyglądał dokładnie
tak samo jak w dniu, w którym go zostawiłam.

– Nigdy w nim nic nie robiłam – powiedziała mama, stojąc w

drzwiach – pani do sprzątania odkurza go raz w tygodniu.
Chciałam, żeby został tak, jak był, na wypadek gdybyś wróciła.

Spojrzałam na balkon umiejscowiony pośrodku trawnika i

otoczony kwiatami. Mój tata go zbudował dla mnie, kiedy byłam
dzieckiem. Powiedział mi, że to specjalne miejsce tylko dla mnie,
gdzie mogę pójść, kiedy będę miała zły dzień albo będę
potrzebowała po prostu pomyśleć. Lubiłam tam grać na gitarze.
Wszyscy, włącznie ze służbą, wiedzieli, że jeśli jestem na
balkonie, nie wolno mi przeszkadzać. To było moje sanktuarium i
bezpieczne niebo. Miejsce, w którym wszystkie moje problemy
znikały już w chwili, kiedy do niego weszłam.

– Wybacz, mamo – powiedziałam, wychodząc z pokoju na

balkon.

Wzięłam głęboki wdech, bo chciałam, aby wszystkie moje

problemy zniknęły w magiczny sposób. Kilka chwil później coś
usłyszałam. Zesztywniałam i wyglądało to tak, jakby czas stanął w
miejscu.

– Cześć, Lily – odezwała się delikatnie Brynn.

Musiałam się pozbierać, nim się do niej odwróciłam i

stanęłam twarzą w twarz. Wzięłam kilka głębokich wdechów, a
potem odwróciłam się i spojrzałam na stojącą przede mną siostrę
ze łzami w oczach.

– Brynn.

background image

– Dobrze cię widzieć – powiedziała nerwowo.

– Mamy sporo do omówienia – odpowiedziałam.

– Wiem. Minęło sporo czasu.

Patrzenie na nią nie doprowadzało mnie do takich mdłości, o

jakie się podejrzewałam. Może to z powodu Luke’a. Zerknęłam w
bok i zobaczyłam idącą do nas matkę.

– Myślę, że powinnyście pójść gdzieś na kolację. Pogadacie

nad jakimś tłustym jedzeniem, tak jak zwykle to robiłyście. Sądzę,
że miejsce publiczne będzie najlepsze na waszą pierwszą
rozmowę.

– Zgadzam się. Czy Cabala nadal działa? – spytałam Brynn.

– Tak, ja prowadzę – odpowiedziała.

Wsiadłam do jej wozu i pojechałyśmy do miejsca, w którym

robiono najlepszy na świecie makaron z homarami i serem.
Widziałam, że Brynn czuje się niekomfortowo i siedzi jak na
szpilkach, czekając, aż wybuchnę i naskoczę na nią. A ja tego nie
zrobiłam. Cały czas miałam w pamięci to, co powiedziała doktor
Blakely o zżerającej mnie złości.

– Dlaczego Brynn? – spytałam w końcu.

– Chcesz prawdy?

– Oczywiście, zawsze tego chciałam.

Zaparkowała na parkingu Cabali i poczekała z prawdą, aż

dostałyśmy stolik.

– Zakochałam się w nim i nawet nie wiem, kiedy to się stało

– powiedziała, spuszczając wzrok.

– Mów dalej.

– Ani ja, ani on nie chcieliśmy cię zranić, ale nasza wzajemna

fascynacja była silniejsza niż my sami, i nie wiedzieliśmy, jak to
zatrzymać.

Odłożyłam menu i spojrzałam na nią.

– Jesteś moją siostrą. Jak mogłaś wciąż zadawać się z nim w

ten sposób i nadal mieć siłę patrzeć na mnie każdego dnia?

– To było trudne i nie do zniesienia. Musisz mi uwierzyć,

kiedy ci to mówię. Przysięgam, Lily, żadne z nas nie chciało, żeby
to się zdarzyło, ale się stało.

background image

Rozumiałam, co mówi Brynn, bo wyglądało to na takie samo

zauroczenie, jakie dotknęło mnie i Luke’a. Jeśli dwoje ludzi jest
sobie przeznaczonych, nikt nie może temu przeszkodzić.

– Czy wiesz, jak wiele razy chciałam ci o tym powiedzieć?

Próbowałam przy wielu okazjach, ale nie mogłam.

– A więc zamiast tego zamierzałaś pozwolić mi go poślubić?

Co chcieliście z tym zrobić dalej? Pieprzyć się za moimi plecami,
póki tego nie odkryję?

– Nie wiem, Lily – zaczęła płakać. – Wszystko, co wiem, to

to, że go kocham, i nic nie mogę poradzić na to uczucie.
Przepraszam cię za wszystko i przepraszam cię za to, co ci
zrobiłam.

– Jednak nadal jesteście z Hunterem razem, więc jak bardzo

może być ci przykro?

Tym razem spojrzała mi prosto w oczy i poważnym głosem

oświadczyła, że się kochają. I tyle. To nie był romans, o którym
oboje wiedzą, że tak być nie powinno; mieli być razem, a ja byłam
pośrednikiem, który im to umożliwił. Mogę podejść do tego
rozsądnie? Mogę jej wybaczyć? Mogę wybaczyć Hunterowi? Nie
wiedziałam. Podejrzewałam, że to czas pokaże.

background image

Rozdział 15

LUKE

Opuściłem bar i wybrałem się na przejażdżkę motocyklem.

Pojechałem wzdłuż wybrzeża, tak jak czyniłem to zaraz po śmieci
Callie. Kiedy wszedłem do mieszkania, Sam i Gretchen siedzieli
przy stole.

– Cześć. – Sam machnął mi na przywitanie.

– Gretchen, czy wiesz dokąd pojechała Lily?

– Nie, a nawet gdybym wiedziała, tobym ci nie powiedziała –

sapnęła.

Wziąłem piwo z butelki i usiadłem przy stole naprzeciw nich.

Gretchen chciała wstać, ale złapałem ją za rękę i poprosiłem, żeby
usiadła.

– Posłuchaj, wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale muszę

porozmawiać z Lily. Muszę ją przeprosić za wszystko, co
powiedziałem i zrobiłem. Nie mogę jej stracić.

– Ach więc teraz chcesz przepraszać? Ona ci ufała. Oddała ci

się cała, przysięgła, że wszystko zrobi dla miłości i związku.
Kochała cię tak bardzo, że nic innego na świecie jej nie
obchodziło. A ty postanowiłeś wrócić, kiedy tobie wygodnie, i
spróbować wszystko naprawić?

– Wiem, Gretchen, przepraszam. Resztę życia będę, jej to

wynagradzać. Proszę, wiesz, gdzie jest?

– Nie, naprawdę, ale wróci, kiedy będzie gotowa.

– Miałaś z nią kontakt?

– Nie, nie miałam. Dała mnie i Giselle jasne instrukcje, by do

niej nie dzwonić i nie pisać, i że porozmawia z nami, kiedy wróci.
Jestem pewna, że ma się dobrze. Jest silną kobietą.

Nagle rozległo się walenie do drzwi. Sam podskoczył, a jak

tylko otworzył drzwi, do kuchni wpadła Charley ze łzami w
oczach.

– Gdzie jest Lily, wujku Luke?

– Orzeszku, co ty tutaj robisz?

background image

– Przepraszam, Luke. Wypadła z mieszkania, nim zdążyłam

ją zatrzymać – wyjaśniła Maddie.

– Gdzie ona jest? – płakała Charley.

– Nie wiem, orzeszku, próbuję się tego dowiedzieć.

– Podsłuchałam, jak rodzice rozmawiali między sobą, że

obwiniłeś Lily o śmierć Callie.

Spojrzałem na Maddie skonsternowany.

– Przepraszam, myślałam, że zasnęła.

– Nie spowodowała, że Callie umarła – płakała dalej Charley.

– Wiem, że nie, orzeszku. Przepraszam – powiedziałem,

przytulając ją.

Odepchnęła mnie.

– Nienawidzę cię za to, że Lily wyjechała. Nienawidzę cię! –

krzyknęła i wybiegła z mieszkania.

Łzy spływały mi po policzkach, kiedy patrzyłem na Maddie i

wykrzykiwałem imię Charley. Maddie wyszła z mieszkania, a ja
rzuciłem butelką o ścianę.

– Kurwa! – krzyknąłem.

Sam podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.

– Przykro mi, Luke. Daj temu czas. Ona wróci i rozwiążecie

problemy razem. Jesteś jej przeznaczony i znajdziesz sposób, żeby
z nią być.

– Mam nadzieję, Sam. Naprawdę.

LILY

Byłam w swoim pokoju, kiedy usłyszałam otwieranie drzwi

do domu. Miałyśmy z mamą w planach pójście na zakupy, ale ona
najpierw musiała pozałatwiać sprawy, więc miałyśmy pójść, kiedy
wróci. Złapałam torebkę i zatrzymałam się w połowie schodów,
kiedy zobaczyłam Huntera stojącego w korytarzu.

– Lily.

– Brynn nie ma w domu – rzuciłam. Zeszłam na dół i

poszłam do kuchni.

– Wiem, czekam na nią. Powiedziała mi, że ty i mama

poszłyście na zakupy.

background image

– Źle ci powiedziała – stwierdziłam, chwytając butelkę wody

z lodówki.

– Sądzę, że musimy pogadać.

– Sądzisz?

– Przepraszam, Lily. Wiem, że mnie nienawidzisz i

prawdopodobnie codziennie obmyślasz nowe sposoby
zamordowania mnie, i nie winię cię za to. Też bym tak zrobił. Ale
naprawdę jest mi przykro. Twoja mama powiedziała mi, że
znalazłaś kogoś wspaniałego, i bardzo cieszę się z tego powodu.

Stałam tam, słuchając tego całego gówna i czując smród po

każdym słowie.

– Skończyłeś?

Wyglądał na zdenerwowanego, kiedy wsadził ręce do

kieszeni i powoli pokiwał głową.

– Odwołaj plany z Brynn. Zabierasz mnie do parku.

– Nie mogę.

– Owszem możesz i zrobisz to. Muszę to wreszcie załatwić i

pozostawić za sobą, raz na zawsze.

Wyciągnął telefon, zadzwonił do Brynn i powiedział jej,

czego od niego żądam. Ja zadzwoniłam do mamy, mówiąc jej, że
nastąpiła zmiana planów i nie pójdę z nią na zakupy. Chciała
wiedzieć, co się dzieje, więc powiedziałam jej, że wyjaśnię to
później.

Wsiedliśmy z Hunterem do jego bmw i pojechaliśmy do

parku. To było miejsce, co do którego dotrzymał obietnicy.

– Dlaczego to robisz, Lily? Dlaczego park?

– Czemu nie? Powiedziałeś, że musimy porozmawiać, a więc

zrobimy to tutaj.

– Nie planujesz skrycie zabić mnie, co? – zapytał z powagą.

– Nie mogę nic obiecać.

Spojrzał na mnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. O mój Boże,

dobrze było się znowu śmiać. Mimo, że tak go nienawidziłam,
nadal mnie rozbawiał. Podjechaliśmy do parku i zajęliśmy miejsce
pod drzewem, tak jak zwykle to robiliśmy.

– Po rozmowie z Brynn widzę, że jesteście bardzo poważnie

background image

w sobie zakochani. Wolałabym tylko, żebyście powiedzieli mi o
tym, nim rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu. Nie łapię tego,
Hunter. Dlaczego? Dlaczego mi po prostu nie powiedzieliście?

– Ponieważ nie chciałem cię zranić, Lily, kochałem cię.

Naprawdę, ale za każdym razem kiedy z Brynn mówiliśmy, że to
już koniec, nie mogliśmy tego zakończyć. Przykro mi. Nie masz
pojęcia, jak wiele razy chciałem do ciebie zadzwonić, ale nie
mogłem, bo naprawdę nienawidziłem siebie za to, co ci zrobiłem.
Sądzę, że możesz nazwać mnie tchórzem.

Słyszałam szczerość i wyrzuty sumienia w jego głosie, tak

jak słyszałam je w głosie Brynn. Blizna po tym, że oboje mnie
opuścili, pozostanie na zawsze, ale może łatwiej mi będzie im
wybaczyć.

– Tak, oboje z Brynn byliście tchórzami, ale fakt, że nadal

jesteście razem, mówi mi, że to z nią miałeś być, a nie ze mną.

Złapał mnie delikatnie za dłoń, którą natychmiast mu

wyrwałam.

– To nie znaczy, że będziemy przyjaciółmi.

– Wiem, ale fakt, że rozumiesz, wiele dla nas znaczy. Czemu

nie pójdziemy wszyscy dzisiaj na kolację?

– Nie przeginaj.

Wstałam, otrzepałam się z ziemi i powiedziałam, żeby zabrał

mnie do domu.

LUKE

Poszedłem do baru, żeby sprawdzić, czy wszystko w

porządku. Jak tylko zobaczyła mnie Candi, zawołała, żeby
porozmawiać. Wszedłem za bar i wziąłem butelkę wódki i
kieliszek.

– O co chodzi, Candi?

– Nie lubię tej Cody – stwierdziła.

– Dlaczego?

– Węszy wokół i zadaje mnóstwo pytań o ciebie i Lily.

Myślę, że ciebie lubi.

– Nie ma potrzeby martwić się o nią – powiedziałem,

background image

wypijając kieliszek.

– Znam ten typ, Luke, ona stara się zaciągnąć cię do łóżka.

– Powiedziałem ci, nie martw się o nią. Jak na razie jest

dobrym pracownikiem, a jeśli przegnie, zajmę się tym.

– Miałeś już kontakt z Lily?

– Nie, zakładam, że będę miał, kiedy będzie gotowa.

– Przykro mi szefie – powiedziała, kładąc mi dłoń na

ramieniu.

– Mnie też – odpowiedziałem i skierowałem się prosto do

biura.

Była druga nad ranem, kiedy ostatni klient postanowił

opuścić bar. Pomogłem ekipie posprzątać i odprowadziłem
dziewczyny do samochodów. Kiedy wróciłem do domu,
poszedłem prosto do łóżka. Byłem zmęczony, myślenie o Lily cały
dzień wykończyło mnie, pomijając fakt, że bez niej czułem się
samotny jak cholera.

background image

Rozdział 16

LILY

Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na myśleniu o swoim życiu,

o złości na Brynn i Huntera, którą w końcu musiałam odpuścić, i
złości, która wciąż we mnie siedziała, na Luke’a i jego oskarżenie,
że to ja byłam odpowiedzialna za śmierć Callie. Minęły już trzy
tygodnie od czasu, kiedy po raz ostatni z nim rozmawiałam czy go
widziałam, tak samo z resztą jak pozostałych. Moja relacja z Brynn
przez ostatnie kilka tygodni stała się do zaakceptowania, ale
sprawy nigdy nie będą takie same jak kiedyś. Myślałam o swoim
studiu, którego nie otworzyłam. Cała praca i godziny, które
włożyłam w jego przygotowanie. Planowałam zostać w Seattle
jeszcze kilka tygodni, kiedy odezwał się mój telefon, informując o
nadejściu esemesa od Gretchen.

„Giselle zaczęła rodzić i trafiła do szpitala. To zbyt wcześnie

Lily. Nie wygląda to dobrze, a ona pyta o ciebie”.

„Przylecę najbliższym samolotem. Powiedz jej, że jestem w

drodze”.

Nie mogłam uwierzyć, że Giselle zaczęła rodzić. Zostało jej

jeszcze osiem tygodni, a my nie przygotowałyśmy jej nawet
przyjęcia z okazji urodzin dziecka. Zadzwoniłam do linii
lotniczych i wykupiłam bilety na najbliższy lot, dzięki któremu
miałam być w Los Angeles około ósmej wieczorem. Szybko
spakowałam walizkę i pojechałam na lotnisko. Mamy i Brynn nie
było w domu, więc wysłałam im esemesa z wyjaśnieniem, czemu
musiałam tak szybko wyjechać i wrócić do Santa Monica. Kiedy
usiadłam w samolocie, nie mogłam przestać się niepokoić.
Obawiałam się nie tylko o Giselle, ale także spotkania z Lukiem.
Kiedy samolot w końcu wylądował, poszłam do samochodu i
pojechałam prosto do szpitala.

Drzwi windy się otworzyły, a ja natknęłam się na Lucky’ego.

Wysiadłam i objęłam go mocno.

– Jak ona się ma?

background image

Wyglądał inaczej. Na twarzy można było wyczytać

zatroskanie, a nawet desperację, której do tej pory nie widziałam u
niego. Powaga z niego emanująca zaniepokoiła mnie jeszcze
bardziej.

– Jest przerażona, tak samo jak ja. Dziękuję, że wróciłaś,

Lily. Pytała o ciebie. Jeszcze jej takiej nie widziałem. Zawsze jest
taka silna i pewna swego. Ale teraz, jest naprawdę przerażona i
zdenerwowana.

– Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze. Pójdę

się z nią teraz zobaczyć. A ty dokąd idziesz?

– Kupić coś do jedzenia. Chcesz coś?

– Nie, dzięki.

Poszłam do pokoju Giselle, a kiedy weszłam, spojrzała na

mnie i się rozpłakała. Nagle wszystkie moje problemy zniknęły, a
jedynym celem stała się moja najlepsza przyjaciółka, która mnie
potrzebowała.

Podeszłam do jej łóżka, usiadłam na brzegu i przytuliłam ją,

mając łzy w oczach.

– Tak się cieszę, że wróciłaś – zapłakała. – Lily, tak się

martwię. Lekarz nie jest pewien, co się stanie. Robią różne testy i
dają jakieś leki.

– Cii. Lekarze wiedzą, co robią, a z dzieckiem wszystko

będzie w porządku.

Do pokoju weszła Gretchen i wzięła mnie za rękę.

– Witaj w domu.

– Gdzie jest Lucky? – spytała Giselle.

– Poszedł po coś do jedzenia. Niebawem wróci i lepiej, żeby

traktował cię właściwie – zapewniłam.

– Traktuje. Martwi się – odpowiedziała Giselle i zamknęła

oczy.

Gretchen poprosiła, żebym przeszła z nią w inne miejsce

pokoju.

– Dzięki, że przyjechałaś. Wiem, że musi to być teraz dla

ciebie trudne, i przepraszam – wyszeptała.

– Nie martw się o mnie. Wszystkie trzy przeszłyśmy tyle

background image

razem, że nie wyobrażam sobie, abym mogła nie być z którąś z
was w trudnej chwili.

Lucky wszedł do pokoju i od razu skierował się do łóżka

Giselle. Stałam i obserwowałam go, jak trzyma ją za rękę i pociera
kciukiem w tę i z powrotem.

– Idę po kawę – oznajmiłam.

– Barek w tej chwili jest zamknięty, ale na końcu korytarza

jest automat z kawą. Możesz wierzyć bądź nie, ale kawa jest nawet
niezła – powiedziała Gretchen.

Kiedy wyszłam z pokoju, spojrzałam w lewo i zobaczyłam

Luke’a stojącego kilka metrów dalej. Zaczęłam się trząść, a moje
serce zaczęło szybciej bić. Jedyne, co było w mojej głowie, to to,
jak powiedział, że wini mnie za śmierć Callie. Odwróciłam się i
poszłam na koniec korytarza do automatu z kawą. Modliłam się,
aby nie szedł za mną. Przyspieszone bicie serca tak mnie bolało, że
zaczęłam się obawiać, że mam jakiś atak. Skręciłam w prawo do
małej poczekalni, która skrywała automat do kawy.

– Lily, proszę nie odwracaj się ode mnie – odezwał się zza

moich pleców.

Trzęsącą się ręką wrzuciłam monety do automatu i

wcisnęłam przycisk kawy.

– Nie mam ci nic do powiedzenia, Luke. Wróciłam dla

Giselle.

– Wiem, kochanie.

Odwróciłam się, spojrzałam na niego i wskazałam palcem.

– Przestań. Przestań mnie tak nazywać. Straciłeś do tego

prawo. Moja przyjaciółka leży w szpitalu, zagrożona porodem dwa
miesiące wcześniej i to na niej zamierzam się skupić.

Złapałam kawę i przebiegłam obok niego. Słyszałam, jak

wołał moje imię, ale nic mnie to nie obchodziło. Nie mogło. Bo
jeśli stałoby się inaczej, znów rozpadłabym się na drobne kawałki.

LUKE

Usiadłem i schowałem twarz w dłoniach. Nienawidziła mnie.

Widziałem to w jej oczach i absolutnie jej za to nie winiłem.

background image

– Brachu, wszystko w porządku? – spytał Sam, siadając obok

mnie.

– Nie – odpowiedziałem – widziałem Lily i uciekła ode mnie.

– A czego się spodziewałeś? Ostatni raz, kiedy

rozmawialiście, powiedziałeś jej okropne rzeczy.

– Wiem o tym i chciałbym ją przeprosić, ale ona mi na to nie

pozwoli.

– Pozwoli, w swoim czasie.

– Ja nie mam czasu. Muszę rzeczy ułożyć, już teraz,

natychmiast.

– Chodź – powiedział, kładąc mi rękę na ramieniu –

zobaczmy, jak się mają Lucky i Giselle.

Nie byłem pewien, czy to najlepszy pomysł, bo Lily była w

pokoju. Ale zarówno Lucky, jak i Giselle byli moimi przyjaciółmi i
musiałem mieć pewność, że wszystko będzie dobrze. Weszliśmy z
Samem do pokoju, a mój wzrok powędrował prosto w stronę Lily,
która siedziała na brzegu łóżka i trzymała Giselle za rękę.
Wiedziała, że weszliśmy, ale nie zamierzała się odwracać i na nas
spojrzeć.

– Cześć, Lily – przywitał się Sam, podchodząc do niej i

całując ją w policzek.

– Cześć, Sam.

– Witaj w domu.

– Dzięki.

Lucky podszedł do mnie i do Sama i spytał, czy moglibyśmy

z nim na chwilę wyjść na zewnątrz. Zaprowadził nas na podwórko
i wyciągnął z kieszeni papierosa.

– Kiedy znów zacząłeś palić? – spytał Sam.

– Od kiedy to się zaczęło. Chłopaki, boję się. To moje

dziecko, moja córka, o której rozmawialiśmy, i to, że nie wiem, co
się dzieje, doprowadza mnie do szału. Jestem gotów coś rozwalić.

– Musisz zachować spokój, dla Giselle i córki –

powiedziałem.

– Wiem, ale to trudne. Dzięki chłopaki, że przyjechaliście do

szpitala. To dla nas wiele znaczy.

background image

Lucky nie był już typowym Luckym. Był naprawdę

przerażony i miał do tego powody. Zachowywał się teraz jak
odpowiedzialny dorosły. Gdy tylko skończył palić, wróciliśmy do
pokoju, gdzie pielęgniarka powiadomiła nas, że godziny wizyt już
się skończyły dla wszystkich z wyjątkiem Lucky’ego.
Obserwowałem, jak Lily całuje Giselle w policzek i mówi, że
wróci jutro rano, tak samo jak obserwowałem, jak wychodzi od
razu z pokoju, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. I jak
prawdopodobnie wychodzi z mojego życia.

– Luke, ona potrzebuje czasu – powiedziała Gretchen, kładąc

rękę na moim ramieniu.

– Wszyscy mi to mówią – odpowiedziałem wyszedłem z

pokoju.

background image

Rozdział 17

LILY

Zdążyłam zaparkować i wyciągnąć z bagażnika walizkę,

kiedy pojawił się koło mnie jeep Luke’a. Cholera. Wyciągnęłam
rączkę od walizki i skierowałam się do drzwi. Usłyszałam, jak
zamyka drzwi od samochodu, i nagle poczułam, jak łapie moją
walizkę.

– Pozwól, że ci pomogę, Lily.

– Dam radę sama – odparłam, wyrywając mu walizkę.

– Możesz mnie nienawidzić. Nienawidzić za wszystko, co

chcesz, ale ja cię przepraszam za wszystko! – krzyknął. –
Przepraszam za to, co powiedziałem. Pragnę cię, Lily. Chcę aby
nasz związek wrócił. Kocham cię, Lily.

Usłyszawszy jego słowa, zatrzymałam się i pozwoliłam, aby

wypełniła mnie furia. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na
niego przez jasne światło ulicy.

– Myślisz, że możesz wrócić do miasta, kiedy ci to pasuje, i

oczekiwać, że wszystko wróci do normy? Zraniłeś mnie. Rozbiłeś
mnie, stojąc tam i mówiąc, że obwiniasz mnie o śmierć Callie. A
rozpadłam się na milion malutkich kawałeczków, kiedy wyszedłeś
i mnie zostawiłeś. Ty, Luke’u Matthews, zrobiłeś to mnie! –
wrzeszczałam.

Byłam jedną wielką kupką nieszczęścia, kiedy pojawili się

Gretchen i Sam.

– Mieliśmy się nawzajem wspierać, a ty się ode mnie

odwróciłeś. Nie chciałeś mnie nawet wysłuchać i za to cię
nienawidzę. Słyszysz? Nie ma nas. Złamałeś nas bez możliwości
naprawy! – darłam się dalej.

Gretchen podbiegła do mnie i tak mocno, jak tylko dała radę,

mnie objęła. Potem wzięła ode mnie walizkę i klucze i poszłyśmy
do mieszkania.

– Kim on myśli, że jest, do diabła? – płakałam.

Weszła do kuchni i wyciągnęła z szafki butelkę wina. Nalała

background image

trochę do szklanki i mi podała, a potem poszła do łazienki i
przyniosła kilka chusteczek.

– Trzymaj – powiedziała, podając mi je.

Usiadłam na kanapie, podciągając kolana pod brodę.

– Lily, martwię się o ciebie.

– Nie musisz. Po prostu wybuchłam. Wiedziałam, że tak

będzie. Lepiej wracaj do Sama. Zadzwonię do ciebie jutro.

– Nie chcę cię zostawiać.

– Idź. Proszę. Kocham cię, ale chcę zostać sama.

Pochyliła się i pocałowała mnie w czoło.

– Pierwszą rzeczą, jaką jutro zrobisz, niech będzie telefon do

mnie.

– Tak będzie. Dziękuję, Gretchen.

– Tak się cieszę, że wróciłaś.

LUKE

Wyraziła się wystarczająco jasno, że nie chce mieć ze mną do

czynienia. Spieprzyłem to tak totalnie, że nie wiedziałem, jak to
teraz rozwiązać. Gretchen weszła do mieszkania i spojrzała na
mnie. Stała i patrzyła na mnie ze złością, wskazując palcem, ale
żadne słowa nie wyszły z jej ust.

– Nie, Gretchen. Już wiem – powiedziałem ze łzą w oku,

spuszczając wzrok.

Sam siedział przy stole, nic nie mówiąc. Gretchen podeszła

do mnie i objęła ramionami.

– Luke, kocham cię. Jesteś takim samym przyjacielem jak

Lily. Oboje tak cierpicie, że czuję się bezsilna.

– Muszę ją odzyskać. Chcę ją odzyskać. Ona mnie nie

wysłucha, a ja nie wiem, co mam zrobić.

– Myślę, że najlepsze, co możesz zrobić, to powoli

odbudowywać waszą przyjaźń. Nie będzie cię nienawidzić zawsze.
Wiem, że nie. Myślę, że to po prostu szok po tak długim czasie,
kiedy cię nie widziała. Uspokoi się, a wtedy, będzie cię
potrzebować. Znam Lily, a ty jesteś jej najlepszą rzeczą w życiu.
Jak się uspokoi zda sobie w końcu z tego sprawę.

background image

Podszedł do nas Sam i objął nas oboje.

– Tak, oto rzekła.

Nie mogłem nic na to poradzić i roześmiałem się. Gretchen

miała rację. Teraz był czas na skupienie się na odzyskaniu Lily, i to
właśnie zamierzałem zrobić, bez względu na koszty. Zresztą nie
tylko Lily chciałem odzyskać, ale także Charley.

LILY

Następnego ranka wstałam bladym świtem i zamierzałam

pojechać do studia, nim zajrzę do Giselle. Właśnie kończyłam się
ubierać, kiedy zadzwonił telefon. Podniosłam go, i zobaczyłam, że
dzwoni Lucky.

– Lily, Giselle zaczęła rodzić i lekarze powiedzieli, że to już.

Pyta o ciebie. Chce, żebyś była przy porodzie.

– Powiedz jej, że już do niej jadę.

Włożyłam buty i złapałam kluczyki. Włożyłam kluczyki do

stacyjki i przekręciłam. Nie mogłam odpalić! Cholera jasna. No
dalej, no dalej, powtarzałam w myślach, próbując ponownie.
Zaczęłam walić pięścią w kierownicę, kiedy zobaczyłam Luke’a
wychodzącego z budynku. Wyskoczyłam z SUV-a. Nie Nie
miałam wyjścia wiec podbiegłam do Luke’a i spytałam, czy Sam i
Gretchen są w domu.

– Nie, poszli na śniadanie.

Cała się trzęsłam z nerwów, ale na pierwszym miejscu były

Giselle i dziecko.

– Dzwonił Lucky, Giselle rodzi.

– Wiem. Właśnie do mnie zadzwonił i jadę tam. Explorer nie

zapalił, tak?

– Tak.

– Wsiadaj do jeepa, zawiozę cię.

Wzięłam głęboki wdech. To nie powinno się zdarzyć. Nie

miałam jednak wyboru i musiałam z nim jechać. Wsiadłam do
jeepa, zapięłam pas i zaczęłam wyglądać przez okno.

– Lily…

Wyciągnęłam rękę, żeby go powstrzymać.

background image

– Żadnych słów. Po prostu zawieź mnie do szpitala.

Westchnął i wyjechał z parkingu. Jazda odbywała się w ciszy.

Nie chciałam patrzeć na niego, nie mogłam patrzeć na niego, bo
jeślibym to zrobiła, załamałabym się ponownie. Podrzucił mnie
pod drzwi, a ja pobiegłam do pokoju Giselle. Kiedy weszłam,
krzyczała z bólu, a Lucky przykładał jej chłodny okład i trzymał za
rękę. Za drugą trzymała ją Gretchen.

– Lily, jest za wcześnie. Nie mogę jej jeszcze urodzić. Jest za

wcześnie.

– Cii, wszystko będzie dobrze, obiecuję – powiedziałam,

głaszcząc ją po włosach.

Spojrzałam na Gretchen.

– Czemu razem z Samem poszliście tak wcześnie na

śniadanie? Explorer nie chciał zapalić i musiałam przyjechać z
Lukiem. Wiecie, jakie to było niezręczne?

– Przepraszam, ale byliśmy głodni – odpowiedziała. –

Naprawdę, musisz kupić nowy samochód.

Giselle krzyknęła przy kolejnym skurczu. Do pokoju wrócił

lekarz i powiedział, że pora przeć. Giselle płakała i mówiła
lekarzowi, że jeszcze za wcześnie. Lucky starał się ją uspokoić. W
końcu urodziła córeczkę.

– Musimy zabrać ją natychmiast na oddział neonatologii –

oznajmiła pielęgniarka, pokazując dziecko Giselle.

– Czy mogę jej chociaż dotknąć? – spytała.

Pielęgniarka podeszła bliżej z dzieckiem, Lucky pocałował ją

delikatnie w głowę, a Giselle złapała za malutką rączkę. Po chwili
pielęgniarka wyszła szybko z dzieckiem z pokoju, a Giselle
zaczęła niekontrolowanie płakać. Lucky robił co w jego mocy,
żeby ją uspokoić. Wyszłyśmy z Gretchen z pokoju i zobaczyłyśmy
Sama i Luke’a siedzących w poczekalni. Gretchen do nich
podeszła, a ja zeszłam na dół do baru kawowego.

Wzięłam kawę na zewnątrz i usiadłam na ławce z kutego

żelaza. Spojrzałam na telefon i zauważyłam esemesa od mamy.

„Melduję się i chcę się upewnić, że wszystko w porządku”.

„Na tyle, na ile być może. Giselle urodziła jakieś trzydzieści

background image

minut temu i nie wiemy, co będzie dalej”.

„Przykro mi, Lily. Dziewczyny są silne. Z jej dzieckiem

będzie wszystko w porządku”.

„Dzięki, mamo. Niebawem się odezwę”.

Wzięłam łyk kawy i spojrzałam w dół.

– Hej – zagadnął Luke.

Zamknęłam oczy i byłam gotowa wydrzeć się na niego, żeby

odczepił się wreszcie ode mnie, ale nie miałam na tyle siły.
Spojrzałam więc tylko na niego smutnymi oczyma.

– Z dzieckiem będzie wszystko w porządku – powiedział.

– Nie wiesz tego na pewno. Może pojawić się wiele

komplikacji u wcześniaka.

– Mogę się przysiąść?

Wskazałam ręką na ławkę, dając mu do zrozumienia, że nie

mam wyboru, bo wokół są inni ludzie, a ja nie chcę robić scen.
Usiadł obok z łokciami na kolanach i twarzą schowaną w dłoniach.

background image

Rozdział 18

LILY

Mogę zerknąć na twój samochód i zobaczyć, co się stało –

powiedział.

– Nie. Muszę go znów zholować. Nie potrzebuję twojej

pomocy.

– Wiem, że nie, ale ja chcę pomóc.

Odwróciłam się do niego.

– Naprawdę chcesz mi pomóc? Możesz to zrobić,

zostawiając mnie w spokoju. – Pokręciłam głową, a łzy stanęły mi
w oczach.

Wstałam z ławki i udałam się z powrotem do szpitala. Nie

mogłam się pozbyć bólu, który wciąż przelewał się przez moje
ciało, bólu skręcającego wnętrzności, który był tak nieodłączną
częścią mojego życia. Poszłam do pokoju Giselle, usiadłam obok
niej i złapałam ją za rękę.

– Lekarz stwierdził, że jej płuca nie wykształciły się jeszcze

prawidłowo i musi być pod respiratorem. Powiedział, że najbliższe
dwadzieścia cztery godziny będą krytyczne, ale jest optymistą, że
mała da radę.

– Oczywiście, że da radę. Jest przecież dziewczyną. Silną

dziewczyną, która pochodzi z linii silnych kobiet, jaką jest jej
mama.

– Jest silna, prawda?

– Z pewnością. Wybraliście już imię dla niej?

– Tak – uśmiechnęła się, patrząc na Lucky’ego.

– Isabella, Grace Chambers – odpowiedział.

– To piękne imię. Wyglądasz na zmęczoną. Lepiej odpocznij.

Pójdę sobie, chyba że chcesz, żebym została.

– Nie. Idź i rób, co masz do zrobienia. Zobaczymy się

później.

Ucałowałam ją i Lucky’ego w policzek i wyszłam z pokoju,

kierując się w stronę oddziału neonatologicznego. Stał tam Luke,

background image

patrząc przez okno. Wzięłam głęboki wdech, nim podeszłam i
stanęłam obok niego.

– Jest taka malutka – powiedział.

– Tak, faktycznie, ale będzie dobrze. Wiem, że tak.

Luke spojrzał na mnie, a potem z powrotem na Isabellę.

– Słuchaj, przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam dzisiaj.

Wczoraj nie, ale dzisiaj tak.

– Nie mam pretensji. Jak wrócisz do domu, czy gdzie tam

masz jechać?

– Chciałam się zabrać z Samem i Gretchen, ale nie mogę ich

znaleźć.

– Już wyszli. Sam powiedział, że musi jechać do roboty, a

Gretchen miała coś do zrobienia.

– Świetnie. To wezwę taksówkę.

– Ja cię mogę odwieźć – odpowiedział, wciąż patrząc przed

siebie.

– Nie musisz jechać do baru?

– Bar poczeka.

– Dzięki.

– Jesteś gotowa?

– Tak. Myślę, że pojadę do domu i wezwę pomoc drogową.

Poszłam za nim do samochodu. Część mnie chciała złapać go

za rękę, ale większa część chciała go uderzyć.

LUKE

Jak tylko zaparkowaliśmy przed domem, Lily wysiadła,

wsiadła do explorera i spróbowała go raz jeszcze odpalić, nim
wezwie pomoc. Spojrzała na mnie, kiedy nagle zapalił.

– Co, do cholery?

Wzruszyłem ramionami. Było to dziwne, że teraz zapalił,

mimo iż rankiem nie mógł. Wsiadłem z powrotem do jeepa i
pojechałem do baru. Doszedłem do wniosku, że nie mam zbyt
wielkiego wyboru i muszę respektować życzenie Lily, by zostawić
ją w spokoju. Widziałem ból, który czaił się w jej oczach, bo to był
ten sam ból co mój.

background image

– Hej – przywitała się Maddie, kiedy wszedłem.

– Hej. Giselle urodziła dziecko.

– Wszystko w porządku?

– Następne dwadzieścia cztery godziny są krytyczne, ale

myślę, że da radę. Jak Charley? Wysłałem jej kilka esemesów, ale
nie odpowiedziała.

– Naprawdę nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Przewróciłem oczami.

– Nie ona jedna.

– Rozmawiałeś już z Lily?

– Masz na myśli, że zostałem skrzyczany i powiedziano mi,

że mnie nienawidzi, bo ją zraniłem? Tak.

– Och, Luke. Przykro mi.

– Nie chcę już o tym mówić – powiedziałem i poszedłem do

swojego biura.

Cody siedziała znów przy moim biurku i wyglądało na to, że

prowadzi księgi.

– Hej, Luke, zaraz skończę.

– Hej. Naprawdę potrzebuję jeszcze jednego pomieszczenia

biurowego – odpowiedziałem, wychodząc.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wysłałem do Lily esemesa.

„Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale masz może jeszcze

telefon do tego fachowca od studia?”

Kilka minut później przyszła od niej odpowiedź – tylko z

jego imieniem i numerem telefonu. A czego, do cholery, się
spodziewałem? Wybrałem numer i czekałem na połączenie.

– Halo, tutaj Cameron Cole.

– Cameron, nazywam się Luke Matthews. Numer dostałem

od Lily Gilmore. Wykonałeś część prac w jej studiu
fotograficznym.

– Cześć, Luke, co mogę dla ciebie zrobić?

– Prowadzę bar i chciałem wygospodarować przestrzeń na

biuro dla mojej asystentki.

– Jasne. Mogę przyjechać później popołudniu. Rozejrzę się i

podam ci wycenę, jeśli będziesz w pobliżu.

background image

– Brzmi wspaniale, Cameron. Na pewno będę.

Podałem mu adres, a on wiedział dokładnie, gdzie to jest.

Potem wszedłem za bar i zacząłem osuszać szklanki, które stały na
stojaku.

– Cameron, budowlaniec, wpadnie tutaj później, żeby się

rozejrzeć, jak wybudować biuro dla Cody – powiedziałem do
Maddie.

– Oo, a więc planujesz ją zatrzymać?

– Nie zaczynaj, Maddie. Jest dobrym pracownikiem.

– Mam przeczucie, że jeszcze będziemy mieli okazję

zobaczyć, jak dobrym pracownikiem jest naprawdę –
odpowiedziała, odchodząc.

Przewróciłem oczami, odstawiając suche szklanki do szafki.

Podniosłem wzrok i zobaczyłem Cody maszerującą przez bar w
swojej kusej spódniczce i obcisłej bluzce. Usiadła na stołku
barowym i pokazała mi parę rzeczy w raporcie.

– Widzisz te cyfry? To jest twój zysk, a to twoja strata. Są

niemal równie. To znaczy, że technicznie nie zarobiłeś ani grosza
w zeszłym miesiącu.

– Dobrze wiedzieć.

– Nie martw się. Wyciągniemy cię i zarobisz parę groszy.

Pamiętam, że wspomniałeś o tym, żeby inne zespoły grały też w
barze w weekendy. Proponuję, żeby było to w piątki, soboty i
niedziele.

– Tak wiem, myślałem już o tym i zamierzam to zrobić. Po

prostu nie miałem czasu, żeby się z jakimiś zespołami
skontaktować czy je przesłuchać.

– Mam pomysł – uśmiechnęła się, kładąc dłoń na moim

ramieniu. – Umieszczę ogłoszenie internetowe. Znam kilka stron,
na które zaglądają zespoły, a ogłoszenie przyciągnie ich uwagę.

– Dzięki, Cody. Przepraszam, że nie za bardzo ci pomagam

od czasu, kiedy zaczęłaś. To z powodu Lily i tego całego gówna…

– Luke, rozumiem. Nie martw się – uśmiechnęła się. –

Pamiętaj, jestem tutaj, gdybyś chciał pogadać.

Uśmiechnąłem się do niej i podniosłem wzrok, kiedy

background image

otworzyły się drzwi do baru.

– Luke Matthews? – spytał facet, kierując się prosto do mnie.

– Tak, to ja – odpowiedziałem, wyciągając rękę.

– Cameron Cole.

– Miło cię poznać, Cameron. Chodź, pokażę ci, gdzie

planowałem zrobić biuro.

Poszedł za mną, a ja pokazałem mu to miejsce. Rozejrzał się,

cofnął, wyciągnął miarkę i pokiwał głową.

– Okej. Da się zrobić.

Postaliśmy jeszcze chwilę, rozmawiając. Lily powiedziała, że

to miły człowiek, i miała rację. Był naprawdę w porządku i znał się
na swoim fachu.

– Mam robotę, którą skończę za kilka dni. Wtedy mogę

zacząć.

– Brzmi nieźle – powiedziałem, wyciągając do niego rękę. –

Dzięki, że przyszedłeś.

– Nie ma sprawy. Przekaż Lily pozdrowienia. Jest niezłym

fotografem.

Uśmiechnąłem się.

– Tak, jest.

Kiedy Cameron opuścił bar, podeszła do mnie Cody z

uśmiechem.

– Jaki werdykt?

– Wkrótce będziesz miała własne biuro.

Zarzuciła mi ręce na ramię i oparła na nim głowę.

– Dzięki, ale nie przeszkadza mi dzielenie biura z tobą.

Możesz mnie posadzić w rogu, a i tak będę szczęśliwa.

Podniosłem wzrok i zauważyłem, że zbliża się do mnie Sam.

Cody natychmiast zabrała ręce i odeszła.

– Co to, do cholery, było, Luke? Dałeś już sobie spokój z

Lily i szukasz innej?

– Do cholery, nie. Ona po prostu dziękowała mi za nowe

biuro, które zamierzam zbudować, więc nie będzie musiała dzielić
biura ze mną. Jezu Chryste, Sam. Nie możesz nawet tak myśleć.

– Jasne, brachu, a co jeśli to Lily by weszła na zaplecze

background image

zamiast mnie?

– Cóż, chyba nie muszę się o to martwić, prawda? Nie chce

nawet ze mną rozmawiać, a co dopiero przychodzić sama do baru
– powiedziałem i odszedłem, uderzając w ścianę.

– Jedziesz później do szpitala? – spytał.

– Tak, chcę zawieźć kwiaty Giselle.

– Dobry pomysł – powiedział i zaczął wychodzić.

– Sam! – zawołałem. – Czemu przyszedłeś do baru?

– Chciałem z tobą o czymś porozmawiać, ale to może

zaczekać.

– Jesteś pewien? Przecież już tutaj jesteś.

– Jestem pewien. Pogadamy później – uśmiechnął się.

background image

Rozdział 19

LILY

Weszłam do mieszkania i rzuciłam kluczyki na szafkę.

Byłam w studiu, żeby dokończyć sprzątanie, ponieważ
postanowiłam je otworzyć w ciągu najbliższych kilku dni. Teraz,
kiedy wróciłam, musiałam się skupić na czymś innym niż Luke.
Wskoczyłam pod prysznic i włożyłam świeże ciuchy, nim
wybrałam się do szpitala. Gdy zamykałam mieszkanie, Luke
wychodził ze swojego. Miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy
mi przez gardło.

– Cześć – powiedział, nie patrząc na mnie.

– Cześć – odpowiedziałam i poszłam do explorera.

Wsiadłam, starając się nie patrzeć, jak Luke wsiada do jeepa,

ale nie mogłam. Włożyłam kluczyk do stacyjki i nic. Luke
odjechał, a ja prawie się załamałam. Spróbowałam jeszcze raz i
znowu nic. Zadzwonił telefon. To był Luke.

– Explorer znowu nie zapalił, tak?

– Tak – potwierdziłam cicho, bo w każdej chwili mogłam się

rozsypać.

– Już wracam. – Rozłączył się i po chwili zaparkował obok

mnie.

Otworzyłam okno i spojrzałam na niego.

– Jedziesz do szpitala? – spytał.

– Tak.

– Ja też. Wskakuj – zachęcił z lekkim uśmiechem.

– Na miłość boską. Musisz ze mnie żartować.

Złapałam torebkę i wsiadłam do jego jeepa.

– Musimy się najpierw zatrzymać w kwiaciarni. Chcę

zawieźć kwiaty Giselle – powiedział.

Pokiwałam głową.

– Okej.

Cały czas trzymałam odwróconą głowę i wyglądałam przez

okno. Luke zatrzymał się przy kwiaciarni i oboje weszliśmy do

background image

środka. Ja chciałam wziąć jakieś balony dla Giselle i Lucky’ego.
Luke stał prze chłodnią i przyglądał się różowym różom. Poprosił
sprzedawczynię o dwanaście sztuk, a ja drugą o nadmuchanie kilku
balonów. Sytuacja była niezręczna i postanowiłam, że pierwszą
rzeczą, jaką zrobię następnego ranka, będzie odholowanie
explorera i poszukanie nowego samochodu. Kiedy wsiedliśmy do
jeepa, Luke spytał mnie, czy mogę potrzymać róże. Wzięłam je od
niego i dalej patrzyłam przez okno.

– Spotkałem się dzisiaj z Cameronem Cole’em – powiedział

ni z tego, ni z owego.

– Naprawdę?

– Tak. Zbuduje małe biuro dla Cody.

– To miłe.

– To naprawdę miły facet. Rozumiem, czemu go tak lubisz.

– Tak, jest świetny.

Usłyszałam jego westchnięcie, a potem jechaliśmy w ciszy,

póki nie spytał mnie o Charley.

– Widziałaś się już z Charley?

– Nie, planowałam zobaczyć się z nią jutro.

– Powiedziała mi, że mnie nienawidzi.

– Czemu miałaby coś takiego mówić? – Spojrzałam na niego.

– Bo wyjechałaś.

– Jestem przekonana, że tak nie myśli. Wiesz, jakie są dzieci.

Ta mała dziewczynka była dla niego wszystkim i takie słowa

musiały go dobijać. Cały czas myślałam, jak musiało na nią
wpłynąć to, co się stało pomiędzy mną a Lukiem, i czułam się
naprawdę jak gówno. Większe niż do tej pory. Zaparkowaliśmy
przed szpitalem i udaliśmy się do pokoju Giselle. Luke podszedł
do niej, pocałował ją i wręczył przepiękne różowe róże.
Spojrzałam na Sama i Gretchen, którzy zerknęli na siebie, kiedy
weszliśmy z Lukiem do pokoju. Dałam balony Lucky’emu i
usiadłam na brzegu łóżka.

– Jak ona się ma?

– Jak do tej pory dobrze. Lekarz jest naprawdę optymistą.

Siedzieliśmy z nią wcześniej. To takie trudne patrzeć na nią, kiedy

background image

jest podłączona do tych wszystkich monitorów i respiratora. –
Giselle zaczęła płakać.

Przytuliłam ją.

– Wiem, ale to jej pomaga. Pamiętaj o tym. Niedługo

będziesz ją trzymała w swoich ramionach, a cała reszta będzie już
za tobą.

Lucky, Luke i Sam wyszli z pokoju, a Gretchen przysiadła

się do nas.

– Przyjechałaś z Lukiem? Co się stało?

– Cholerny explorer znowu nie odpalił, a Luke jechał tutaj i

zaoferował podwózkę.

– To już drugi raz dzisiaj, Lily.

– Pieprzenie.

– A rozmawialiście? – spytała Giselle.

– Masz na myśli, poza krzyczeniem na niego ostatniego

wieczoru na parkingu?

Spojrzałam w stronę Gretchen.

– Niewiele i tylko zwykła rozmowa. Powiedziałam mu

dzisiaj rano, żeby zostawił mnie w spokoju.

Giselle wzięła mnie za rękę.

– Słoneczko, nie myślisz, że powinnaś go wysłuchać?

Posłuchać, co ma do powiedzenia?

– Powiedział wszystko, co powinnam usłyszeć, tamtej nocy,

kiedy oskarżył mnie o śmierć Callie i wyszedł. To jasne, że wciąż
o niej myśli i nigdy nie przestanie.

– To nieprawda – powiedział Sam, wchodząc do pokoju.

– Sam, nie zamierzam o tym więcej rozmawiać.

– Gdzie jest Lucky? – spytała Giselle.

– Są z Lukiem u Isabelli. Jest tak piękna, Giselle. Dzięki

Bogu, wygląda jak ty – roześmiał się.

Wszyscy się roześmialiśmy i to było dobre. Ja czułam się

dobrze, będąc w towarzystwie moich najlepszych przyjaciół, kiedy
potrzebowałam ich najbardziej. Gdy do pokoju weszli Luke i
Lucky, ja wyszłam do automatu z kawą. Wyjęłam z kieszeni
telefon i wysłałam esemesa do Maddie.

background image

„Cześć. Czy nie będzie problemu, jeśli odbiorę jutro Charley

ze szkoły i zabiorę ją na trochę do mojego studia?”

„Jasne. Spodoba jej się to. Bardzo za tobą tęskni, tak samo

zresztą jak ja”.

„Ja za wami też. Nie mów jej, że ją jutro odbiorę. Chcę jej

zrobić niespodziankę”.

LUKE

Nie wiedziałem, czy pójście za Lily to dobry pomysł, ale nie

obchodziło mnie to. Chciałem po prostu być tam, gdzie ona.
Wyjąłem kilka monet z kieszeni i udałem się do poczekalni, gdzie
był automat z kawą.

– Przepraszam – powiedziałem, bo Lily patrzyła na telefon,

stojąc na wprost maszyny.

– Przepraszam – odparła, schodząc mi z drogi.

Wrzuciłem pieniądze i wcisnąłem przycisk z filiżanką czarnej

kawy.

– Czy to jest w ogóle dobre? – spytałem.

– Starbucks to nie jest, na pewno. Ale nie jest złe.

Wyszła z poczekalni, a ja za nią. Wróciliśmy do pokoju

Giselle i zauważyliśmy, że nie ma już Sama i Gretchen.

– Dokąd oni poszli? – zapytała Lily Giselle.

– Wyszli już. Powiedzieli, że mają coś do zrobienia i przyjdą

jutro.

– Świetnie. Zamierzałam się zabrać z nimi do domu.

– I co? Luke jest tutaj. On cię zawiezie. Prawda? –

powiedział Lucky.

– Oczywiście.

– Pomijając wszystko, jestem okropnie zmęczona. Dziękuję

za kwiaty i balony – powiedziała Giselle.

– Nie ma za co. – Podszedłem i ucałowałem ją na

pożegnanie.

Wyszliśmy z Lily z pokoju, a ja odwróciłem się do niej.

– Czy zostaliśmy właśnie wyproszeni?

– Tak, myślę, że właśnie tak – uśmiechnęła się.

background image

Boże, tak dobrze było znów zobaczyć jej uśmiech. Chciałem

pogładzić ręką jej policzek i powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham,
ale znając ryzyko, że zostanę spoliczkowany, trzymałem ręce przy
sobie, a usta zamknięte.

– Nie mogę uwierzyć, że Gretchen i Sam, ot tak, się zabrali –

odezwała się.

– Tak. Tak samo zrobili rano.

– Mogli przynajmniej nas o tym uprzedzić.

Wsiedliśmy do jeepa, a kiedy wyjeżdżałem z parkingu,

przyszła mi do głowy myśl. Myśl, która z pewnością mocno Lily
wścieknie, ale nie obchodziło mnie to.

– Przepraszam Lily, ale umieram z głodu i musimy

zatrzymać się gdzieś coś zjeść.

– Teraz?!

– Tak. Nie jadłem cały dzień. Możemy się zatrzymać w

knajpie przy ulicy. To dwie minut stąd.

– Przejedź po prostu przez McDonalda lub coś podobnego i

zjedz w mieszkaniu.

– Najbliższy McDonald jest kilka kilometrów stąd –

powiedziałem, parkując przed knajpą. – Widzisz? Już jesteśmy.

Spojrzała i przewróciła oczami.

– Słuchaj, obiecuję, że nie będę z tobą rozmawiał. Ale ja

prowadzę, ja jestem głodny i muszę coś przegryźć, nim odwiozę
cię do domu.

– Jak chcesz. – Wysiadła z samochodu i trzasnęła drzwiami.

Weszliśmy do knajpy. Była wkurzona, ale ja zamierzałem

wykorzystać każdą sposobność, aby być z nią sam na sam.

background image

Rozdział 20

LILY

Wkurzał mnie. Siedzieliśmy w boksie, a ja rozglądałam się,

czy nie ma jeszcze jednego wolnego. Tylko dla mnie.

– Chciałabyś usiąść gdzie indziej?

Niech go. Tak dobrze mnie znał. Nienawidziłam tego.

– Owszem, rozglądam się za czymś, bo to głupota, że mnie tu

zabrałeś – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Złapałam za menu i przysłoniłam nim twarz, tak żeby nie

mógł jej widzieć. Nie było to właściwe i wcale nie pomagało na
mój stan umysłu.

– Przepraszam. Lily. Masz rację, chodźmy stąd – powiedział,

wstając.

Wzięłam głęboki wdech. Każda część mojego ciała chciała

wstać i za nim podążyć, ale nie mogłam.

– Siadaj i spójrz na menu – powiedziałam.

– Nie, ja mówię poważnie. Ja też nie mogę tego zrobić.

Myślałem, że będę potrafił, ale niestety.

– Nie rób scen. Siadaj i zamówmy jedzenie.

Westchnął, usiadł ponownie i wziął do ręki menu. Kelner

przyjął nasze zamówienie na napoje. Ponieważ w lokalu nie
serwowano alkoholu, zamówiłam kawę. Luke został przy wodzie.
Wzięłam do ręki telefon i wysłałam esemesa do Gretchen.

„Dzięki bardzo za opuszczenie szpitala beze mnie”.

„Sorry, jakoś nam się zapomniało, że nie możesz odpalić. Ale

na miejscu był Luke. Chyba on podwiózł cię do domu, nie?”

„Niezupełnie. Był głodny, więc zatrzymał się na obiad”.

„No cóż, w takim razie wykorzystaj ten czas, żeby z nim

porozmawiać”.

„Do widzenia, Gretchen”.

– Czyżbyś skarżyła się Gretchen, że się tu zatrzymaliśmy?

Niech go cholera.

– Nie. Ja…To nie twoja sprawa.

background image

Wrócił kelner z napojami i przyjął nasze dalsze zamówienie.

Wzięłam tylko sałatkę, bo nie byłam głodna, ale nie chciałam,
żeby Luke na mnie naskoczył. Para siedząca przy stoliku obok nas
była niezwykle zakochana. Trzymali się za ręce, kradli sobie małe
buziaki, uśmiechali się i śmiali głośno. Byli tacy jak kiedyś my z
Lukiem. Czułam łzy pod powiekami. Kelner przyniósł nasze
jedzenie w samą porę.

– Widziałem, że przyglądałaś się tamtej parze obok –

powiedział Luke, odgryzając kawałek swojego burgera.

– Wcale nie.

– To mi przypomina dwoje innych ludzi.

– Naprawdę? Nic nie jest takie, na jakie wygląda. Któregoś

dnia się o tym przekonają.

Luke wziął kolejny kęs i spojrzał na mnie, kiwając głową. To

był koniec naszej rozmowy, zupełny. Po jedzeniu Luke zawiózł nas
prosto do domu. Ja poszłam do siebie, a on do siebie, bez
powiedzenia sobie nawet dobranoc.

LUKE

Wszedłem do mieszkania i rzuciłem klucze na stolik. Sam i

Gretchen siedzieli na sofie i oglądali film.

– Co ci tak długo zajęło? – spytał Sam.

– Po drodze zatrzymałem się, żeby coś zjeść.

– Czy Lily była z tobą?

– Owszem, i nie poszło zbyt dobrze. Między nami

skończone. Już nic nie mogę zrobić. Ona nawet nie chce mnie
wysłuchać. Nie chce rozmawiać o tamtej nocy i nie pozwala mi
wyjaśnić. To koniec, więc nie próbujcie ponownie nas swatać.

– Nie wiem, o czym mówisz – odrzekł Sam.

– Podejrzewam, że mieliście coś wspólnego z tym, że SUV

Lily nie odpalił. Za drugim razem zacząłem składać wszystko do
kupy. Dzięki, ale nie dzięki – powiedziałem, idąc do swojego
pokoju.

– Staraliśmy się tylko wam obojgu pomóc! – krzyknął Sam.

Usłyszałem dźwięk esemesa w moim telefonie i

background image

wyciągnąłem go z kieszeni. Wiadomość od Cody.

„Cześć, Luke, chciałam ci tylko powiedzieć, że wywiesiłam

ogłoszenie o przesłuchaniach zespołów i mamy już, około
dwudziestu, które chcą zagrać w barze”.

Uśmiechnąłem się.

„Dzięki Cody. Doceniam twoje zaangażowanie, ale teraz

przestań myśleć o pracy i odpocznij”.

„I tak nie mam nic do roboty w domu. To nic wielkiego”.

„Doceniam to. Dobranoc”.

„Dobranoc, Luke”.

Zdjąłem koszulkę i położyłem się na łóżku z rękami pod

głową. Myślałem o tym, co zrobili Sam i Gretchen, żebyśmy
zostali z Lily sami. Musiałem jej powiedzieć, ponieważ jutro
zamierzała odholować swojego explorera i prawdopodobnie
postanowi kupić nowego.

„Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale pomyślałem, że

powinnaś wiedzieć, że Sam i Gretchen byli sprawcami tego, że
twój explorer nie odpalił. Zaplanowali to, żebyśmy zostali razem,
sami. Nie musisz holować jutro swojego samochodu”.

„Naprawdę, niezwykli przyjaciele. Dzięki za wiadomość”.

Ile bym teraz dał, żeby być w jej łóżku, otaczając ją

ramionami. Tęskniłem za jej dotykiem, zapachem, delikatnością
włosów i jej cudownym uśmiechem. Tak bardzo pragnąłem
przesuwać rękoma w górę i w dół po jej jedwabnej skórze. I tak
bardzo pragnąłem usłyszeć jej delikatne jęki, kiedy moje palce w
nią wchodziły.

Cholera, podnieciłem się.

LILY

Nie mogłam już spać. Miałam szczęście, jeśli udało mi się

złapać choć trzy godziny. Znalazłam się w punkcie, w którym
byłam dwa lata temu, kiedy wyjechałam ze Seattle. Mój umysł nie
mógł sobie poradzić z myślami o Luke’u, a złość nadal mnie
zżerała. Wstałam z łóżka i wzięłam gorący prysznic. Nie mogłam
uwierzyć, że Sam i Gretchen zrobili coś takiego, zwłaszcza, że

background image

wiedzieli, co czuję. Ubrałam się, złapałam kawę, a kiedy
otworzyłam drzwi, zobaczyłam schodzącą na dół Charley.
Spojrzała na mnie, rzuciła plecak na ziemię, podbiegła i oplotła
ramionami moje nogi.

– Lily!

– Cześć, kochanie – powiedziałam, przytulając ją – jak się

masz?

– Wiedziałam, że wrócisz.

– Oczywiście. Pojechałam tylko do Seattle odwiedzić mamę i

siostrę.

Luke wyszedł ze swojego mieszkania i spojrzał na nas.

– Wujku Luke, wiedziałeś, że Lily wróciła?

Uśmiechnął się, głaszcząc ją po głowie.

– Tak, słoneczko, wiedziałem.

Widziała, że coś się dzieje, bo nie zamieniliśmy ze sobą

słowa. Spojrzała na niego, a potem na mnie, kiedy Maddie zaczęła
schodzić po schodach.

– Co się dzieje? Czemu ze sobą nie rozmawiacie? – spytała.

– Chodź, Charley, spóźnisz się do szkoły! – zawołała

Maddie.

Uklękłam i położyłam rękę na jej policzku.

– Wiesz co, odbiorę cię dzisiaj ze szkoły i zabiorę do mojego

nowego studia. Potrzebuję trochę pomocy, a nie znam bardziej
wykwalifikowanej osoby do pomocy niż ty.

– Naprawdę?!

– Tak, a teraz idź do szkoły. Do zobaczenia później.

Dała mi buziaka, na Luke’a krzywo spojrzała i poszła do

drzwi. Ja zamknęłam mieszkanie, a Luke wyszedł.

Po drodze do studia zajrzałam do szpitala, żeby zobaczyć, jak

się mają Giselle i dziecko. Kiedy weszłam, jadła właśnie śniadanie.

– W samą porę. Chciałabyś może trochę tego syfu, który tutaj

nazywają owsianką? – spytała.

– Nie, dzięki – uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle

naprzeciw łóżka. – Jak się ma Isabella?

– Świetnie. Lekarz powiedział, że powinna móc wyjść do

background image

domu w ciągu kilku tygodni. Razem z Luckym trzymaliśmy ją
wczoraj w ramionach i oboje płakaliśmy. Nie mogę się doczekać,
kiedy poznają ją moi rodzice. Przylatują dzisiaj. Powiedziałam
Lucky’emu, żeby się zachowywał. Ostatni raz tu byli, gdy
Gretchen miała wypadek, i nie byli nim zachwyceni.

– A mówiąc o Luckym, gdzie on jest?

– Tutaj – uśmiechnął się, wchodząc do pokoju z brązową

torbą w ręku. – Przyniosłem prawdziwe jedzenie.

Podszedł do mnie i ucałował w głowę, a ja wstałam i

uściskałam Giselle.

– Będę lecieć. Muszę dotrzeć do studia.

– A, zapomniałam ci powiedzieć. Adalynn z „Prima” prosi

cię o telefon. Chciałaby z tobą pogadać o sesji zdjęciowej dla
magazynu. Widziała zdjęcia Rory i dziewczyn i była pod
wrażeniem.

– Poważnie?

– Tak, więc zadzwoń do niej dzisiaj. To może być dla ciebie

duża szansa.

Ucałowałam Giselle w policzek.

– Dzięki, zadzwonię do niej, jak tylko dotrę do studia. Do

zobaczenia, Lucky.

– Do zobaczenia, dziecinko. Możesz mi wyświadczyć

przysługę?

– O co chodzi? – spytałam.

– Pogadaj z Lukiem. Naprawdę za tobą tęskni.

– A zatem nie powinien był mówić tego, co powiedział.

Kocham was. Do zobaczenia – rzuciłam, wychodząc z pokoju.

Jak tylko dotarłam do biura, zadzwoniłam do Adalynn z

„Prima”.

– Tu Adalynn.

– Cześć, Adalynn. Tu Lily Gilmore. Giselle powiedziała mi,

że prosiłaś o telefon.

– A tak, Lily. Jak się masz?

– W porządku, a ty?

– Och świetnie. Miałam nadzieję, że znalazłabyś czas na

background image

zrobienie sesji zdjęciowej do modowej kolekcji jesiennej, która
będzie tematem „Prima” w następnym miesiącu.

– Będę zaszczycona. Dziękuję.

– Widziałam zdjęcia, które zrobiłaś Rory i moim słodkim

dziewczętom, i sposób, w jaki ujęłaś ich emocje, był wspaniały.
Szczególnie podobały mi się te zmysłowe zdjęcia Rory.

– Pokazała ci je?

– Tak, tak samo jak Ian. Był pod ogromnym wrażeniem i nie

mógł przestać zachwycać się tobą i twoją pracą. Jeśli masz czas,
chciałabym zrobić sesję w ciągu kilku najbliższych dni.
Chciałabym kilka zdjęć na Santa Monica Pier

[1]

, a resztę w twoim

studiu.

– Brzmi świetnie. W każdej chwili jestem dostępna.

– Doskonale. W takim razie spotkajmy się na molo w piątek

w południe. Będę miała spotkanie z modelkami i powiem im o
tym.

– Dziękuję Adalynn. Naprawdę jestem wdzięczna za szansę,

jaką mi dajesz.

– Nie ma sprawy. Zatem do zobaczenia w piątek.

Nie mogłam uwierzyć. Po raz pierwszy od dłuższego czasu

przebiegł mnie dreszcz podniecenia. Cholera, będę potrzebowała
asystentki. Nie było mowy, żebym zrobiła całą sesją sama, z tym
całym sprzętem. Jak mam znaleźć kogoś odpowiedniego w tak
krótkim czasie? Postanowiłam zadzwonić do Sama, z nadzieją, że
może on znał kogoś, kto byłby zainteresowany.

– Cześć, Lily.

– Cześć, Sam, nie znasz przypadkiem kogoś, kto szuka pracy

jako asystent fotografa?

– Niestety. A co?

– W ciągu najbliższych kilku dni będę mieć pierwszą sesję

zdjęciową dla magazynu „Prim” i potrzebuję asystenta. Miałam
nadzieję, że może ty znasz kogoś w swojej firmie, albo kogoś, kto
zna kogoś.

– Przykro mi, ale może zadzwoń na wydział artystyczny w

UCLA? Jestem przekonany, że znajdą się tam studenci fotografii,

background image

którzy z przyjemnością przyjmą propozycję.

– Świetny pomysł. W ogóle o tym nie pomyślałam. A tak

przy okazji, nie macie mi nic do powiedzenia w sprawie pewnej
usterki w moim samochodzie?

– A więc już wiesz? Przepraszam.

– Owszem, wiem i nie jestem szczęśliwa. Pogadamy o tym

później.

– Okej, ostrzegę Gretchen – westchnął.

Byłam wdzięczna Samowi za ten pomysł z UCLA.

Wyszukałam ich telefon w Google i zadzwoniłam do wydziału
artystycznego. Dyrektor, pan Smith, był bardzo miły i poprosił
mnie, żebym przyjechała od razu, bo ma dla mnie właściwą osobę.
Niestety, trafiłam na straszne korki. Podróż do UCLA, która
normalnie zajęłaby mi piętnaście minut, trwała godzinę. W końcu
znalazłam wydział artystyczny i spotkałam się z panem Smithem.
Kiedy dotarliśmy do pokoju fotograficznego, przedstawił mi
chłopaka imieniem Wyatt. Był studentem drugiego roku fotografii i
był najlepszy na roku.

– Wyatt, chciałbym ci przedstawić Lily Gilmore. Jest

fotografem, o którym ci mówiłem.

– Miło poznać, pani Gilmore – uśmiechnął się, wyciągając

rękę.

– Mów mi Lily. Również miło cię poznać.

– Zostawię was samych, żebyście się dogadali – powiedział

pan Smith.

background image

Rozdział 21

LUKE

Siedziałem przy biurku, przeglądając faktury, kiedy do biura

weszła Cody.

– Cześć, Luke.

– Cześć – odpowiedziałem, nie patrząc na nią.

– Pierwszy zespół pojawi się tu za kilka godzin.

– Okej.

– Wszystko w porządku? – zapytała.

Czy wszystko w porządku? Nie, nie było w porządku, ale nie

zamierzałem jej o tym informować. Nie byłem pewien, czy
kiedykolwiek znów będzie w porządku, jeśli nie odzyskam Lily.

– Tak w porządku. Mam po prostu dużo na głowie.

Uśmiechnęła się do mnie i wyszła z biura. Chwilę później

rozległo się pukanie do drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem
stojących w drzwiach, uśmiechających się do mnie rodziców.

– Mamo, tato, wróciliście. Jak podróż? – spytałem, wstając i

witając się z nimi.

– Było cudownie – roześmiała się mama.

– Jak się masz, synu? – spytał tata, delikatnie mnie

obejmując.

– Dobrze.

– W ten weekend wyprawiam urodziny Charley u nas w

domu, więc lepiej nie miejcie z Lily żadnych planów. Nie mogę się
doczekać, żeby ją zobaczyć. Jak ona się ma?

Cholera. Jak mam powiedzieć rodzicom, że już nie jesteśmy

z Lily i że wszystko koncertowo spieprzyłem?

– Usiądźmy i zjedzmy lunch. Muszę wam coś powiedzieć.

– Zaniepokoiłeś mnie – odparła mama.

Poprosiłem, żeby Maddie do nas dołączyła, ale ona

odpowiedziała, że muszę porozmawiać z rodzicami sam.
Usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy coś do jedzenia.

– W czasie waszej podróży coś się wydarzyło. Zerwaliśmy z

background image

Lily.

Patrzyłem, jak oczy mamy wypełniają się łzami.

– Dlaczego?

– Przykro mi, synu – odrzekł tata.

– To wszystko moja wina, a ona mnie teraz nienawidzi.

Dowiedziałem się czegoś o niej. Byłem w szoku. Oskarżyłem ją o
okropne rzeczy i wyjechałem na jakiś czas. Kiedy wróciłem, jej już
nie było. Teraz wróciła, bo nasza przyjaciółka urodziła dziecko, ale
ona nie chce ze mną rozmawiać i nie pozwala mi tego wyjaśnić.

Smutek w oczach mojej mamy łamał mi serce. Wzięła mnie

za rękę i spytała:

– Co ona zrobiła?

– Pamiętacie, kiedy z Callie byłem w Portland na weekend i

jak mówiłem wam, że w restauracji podeszła do nas kobieta i dała
nam bilety na Arubę?

– Tak.

– Tą kobietą była Lily, ale żadne z nas nie pamiętało

drugiego, ponieważ minął ponad rok.

Mama powoli zabrała rękę i spojrzała na mnie.

– Co ty próbujesz nam właściwie powiedzieć, Luke? – spytał

tata.

Nim zdążyłem otworzyć usta, odezwała się mama.

– Sądzę, że próbuje nam powiedzieć, że obwinił Lily o

wypadek.

– Przecież to śmieszne. Ona nie spowodowała tego wypadku.

– Wiem, ale kiedy dowiedziałem się, że to ona dała nam

bilety, byłem w szoku i powiedziałem jej, że gdyby ich nam nie
dała, Callie nadal by żyła.

– Och, Luke. – Łzy spływały mamie po policzkach.

Weszła Maddie i położyła jej ręce na ramionach.

– On ją próbuje odzyskać, mamo.

– Odbyłem długą rozmowę z pastorem Joem, który

uświadomił mi pewne rzeczy. Przykro mi.

Tata ścisnął mnie lekko za ramię, a mama wstała, by mnie

objąć.

background image

– Ona wróci. Za bardzo cię kocha, żeby się poddać.

Potrzebuje tylko czasu.

– Mam nadzieję, mamo, bo nie wyobrażam sobie życia bez

niej.

W tym momencie weszła Cody z informacją, że jest już

pierwszy zespół. Ustawiłem ich na scenie, a potem usiadłem z
rodzicami i obejrzałem występ.

LILY

Podobasz mi się Wyatt i myślę, że będzie nam się dobrze

pracowało razem. Jesteś zatrudniony.

– Dziękuję Lily. Jestem taki podekscytowany.

To pasja Wyatta do fotografii przekonała mnie do niego.

Słuchanie, jak opowiada o zdjęciach i sztuce, bardzo przypominało
mi mnie samą. Obejrzałam kilka z jego zdjęć i byłam pod
wrażeniem. Nadal musiał się jeszcze sporo nauczyć, więc praca dla
mnie będzie dla niego idealna.

– Kim jest ten interesujący mężczyzna? – spytałam

przyglądając się jednemu z czarno-białych zdjęć.

– To mój chłopak, Grant. Stara się wkręcić do modelingu.

– Cóż, według mnie nie powinien mieć z tym problemu.

– Ciacho, nie? – uśmiechnął się.

Spojrzałam na zegar na ścianie. Nadszedł już niemal czas na

odebranie Charley ze szkoły. Jeśli zaraz nie wyjdę, to będę
spóźniona.

– Może byś wpadł do mnie jutro do studia po zajęciach?

Moglibyśmy obgadać parę rzeczy przed piątkową sesją.

– Będę na pewno. Dziękuję bardzo za tę wspaniałą okazję,

Lily – powiedział, obejmując mnie na pożegnanie.

Pojechałam do szkoły odebrać Charley. Pojawiłam się akurat

na czas i kiedy parkowałam, zobaczyłam ją wychodzącą przez
drzwi. Ogromny uśmiech rozświetlił jej twarz, kiedy wsiadała do
explorera i przytulała mnie na powitanie.

– Jak w szkole?

– Dobrze, ale nie mogłam się doczekać, kiedy się skończy,

background image

żeby pójść do twojego studia. Jestem taka podekscytowana, że je
zobaczę.

Kiedy weszłyśmy do środka, Charley rozejrzała się i

przyjrzała wszystkim zdjęciom wiszącym na ścianach.

– Lubię twoje zdjęcia, ale brakuje ci jednego, co wygląda

dziwnie – powiedziała, wskazując na róg.

– To dlatego, że trzymałam to miejsce dla kogoś specjalnego.

Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

– Kogo?

– Ciebie. – Wskazałam, dotykając jej nosa.

– Naprawdę!?

– Tak. – Weszłam za kontuar i wyjęłam z półki torbę, którą

podałam Charley. – Kupiłam ten kostium dla ciebie jakiś czas
temu. Chciałam go zatrzymać do twoich urodzin, ale myślę, że
teraz jest równie dobry czas, żeby ci to dać.

Otworzyła torbę i z ogromnym uśmiechem na twarzy wyjęła

z niej elementy kostiumu.

– Jest piękny, dziękuję.

– Idź przebrać się w tamtym pokoju. Potem cię uczeszę i

zrobimy małą sesję fotograficzną. Myślę, że to będzie doskonały
prezent dla twoich rodziców. A ponadto będziesz świetnie
wyglądać na mojej ścianie.

Charley poszła się przebrać, a ja usłyszałam telefon.

Dzwoniła Maddie.

– Cześć, Maddie.

– Cześć, Lily. Chciałam ci tylko dać znać, że moi rodzice

wyprawiają urodziny Charley u siebie w domu w ten weekend i
mam nadzieję, że przyjdziesz. Wiem, że Charley będzie
nieszczęśliwa, jeśli nie przyjdziesz, a i moim rodzicom będzie
smutno. Luke opowiedział rodzicom, co się stało, ale mama
powiedziała, że nadal jesteś częścią rodziny, i chciałaby, żebyś
przyszła.

– No nie wiem, Maddie.

– Słuchaj, w pełni rozumiem niezręczność sytuacji, ale jeśli

nie z innego powodu, to zrób to dla Charley. To tylko jeden dzień.

background image

My z Adamem też chcemy, żebyś przyszła.

Miała rację. Powinnam myśleć o Charley. To były jej

urodziny, a ostatnią rzeczą, jakiej bym chciała, to je zepsuć.

– Przyjdę.

– Super. Dziękuję, Lily. Impreza zaczyna się w południe i

potrwa cały dzień. Odezwę się jeszcze później.

Charley weszła do pokoju w swoim stroju. Wyglądała słodko.

– Uwielbiam go – uśmiechnęła się.

Podeszłam do niej i przeciągnęłam ręką po jej włosach.

– Myślę, że kilka loków dopełniłoby ten wspaniały kostium.

Wróciłyśmy do przebieralni, gdzie miałam zestaw do

charakteryzacji. Charley usiadła w czarnym fotelu. Podczas
kręcenia jej włosów trochę porozmawiałyśmy.

– Zbliżają się czyjeś urodziny – uśmiechnęłam się.

– Wiem. Nie mogę się już doczekać – zachichotała. –

Myślałam, że to będą najwspanialsze moje urodziny, bo wrócił
tata. Ale teraz ty i wujek Luke nie rozmawiacie ze sobą, więc
sądzę, że już nie będzie tak fajnie.

Słysząc słowa Charley, czułam, że zabolało mnie serce jak

jeszcze nigdy dotąd. Nie mogła rozumieć, a mnie dobijał fakt, że
tak bardzo ją ranię.

– Charley, między mną a wujkiem Lukiem sprawy się nieco

skomplikowały. Nie mogę ci tego wyjaśnić, bo jesteś jeszcze zbyt
młoda. Mogę ci jednak obiecać, że będziesz miała najlepsze
urodziny na świecie! Już ja o to zadbam. Nie chcę, żebyś się już o
nas więcej martwiła. Nie chcę też, żebyś była zła na wujka Luke’a.
Kocha cię ponad życie i naprawdę bardzo go boli, że nie chcesz z
nim rozmawiać. To sprawa między nami dorosłymi i nie ma tu
stron, po których można by stanąć. Czy to ma sens?

Pokiwała głową i spojrzała w dół. Podniosłam jej głowę i

nałożyłam trochę różu na policzki. Przełożyłam jej loki na
ramiona, a ona uśmiechnęła się, spojrzawszy na siebie w lustro.

– Chodź, Panno Modelko, niech sesja się rozpocznie.

Zachichotała, schodząc z krzesła, a potem skierowałyśmy się

do studia. Później, po zjedzeniu obiadu i lodów, zaprowadziłam ją

background image

do domu. W chwili, gdy wchodziłyśmy już na samą górę,
otworzyły się drzwi i wyszedł Luke.

– Cześć, wujku Luke.

– Cześć, orzeszku, jak minął dzień?

– Wspaniale. Świetnie bawiłyśmy się z Lily.

– To super – uśmiechnął się, klepiąc ją po głowie i zerkając

na mnie.

Do drzwi podeszła Maddie i podziękowała mi. Pożegnałam

się z Charley i skierowałam w stronę schodów.

– Lily?! – zawołał Luke, idąc za mną po schodach. – À

propos urodzin Charley. Nie chcę, żeby to było niezręczne dla
któregokolwiek z nas. Doceniam to, że odsunęłaś wszystko na bok,
żeby przyjść i być częścią jej urodzin.

– To dla niej. Nie mogłabym jej skrzywdzić. Chcę, żeby

miała najwspanialsze urodziny, więc postarajmy się, żeby tak było.

Uśmiechnął się do mnie lekko, kiedy wchodziłam do

mieszkania, i wrócił do swojego.

background image

Rozdział 22

LILY

Superstudio, Lily – powiedział Wyatt, rozglądając się

wokoło.

– Dzięki. Pogadajmy o jutrzejszej sesji.

Przez następne dwie godziny omawialiśmy plany dotyczące

lokalizacji, sprzętu i ogólnej organizacji. Wyatt był świetny i
wiedziałam, że bardzo dobrze zrobiłam, zatrudniając go.

– Czy to jest to, o czym myślę? – spytał, z ekscytacją patrząc

na jeden z moich aparatów leżących na półce.

– Z pewnością.

– O Boże. Zawsze marzyłem o robieniu zdjęć takim

aparatem.

– W takim razie zrób kilka zdjęć. Nie mam nic przeciwko –

rzuciłam i wróciłam do przeglądania zamówień.

Wziął aparat, a gdy wszedł, zawołał mnie. Kiedy się

odwróciłam, pstryknął mi zdjęcie.

– Skończyłeś się bawić? – spytałam.

– Tak, dzięki. Muszę teraz iść. Mam zajęcia, na których

muszę być. Spotkamy się na molo o jedenastej, aby wszystko
przygotować.

– Świetnie. Baw się dobrze.

Później tego dnia, kiedy wchodziłam do budynku,

zobaczyłam Luke’a otwierającego drzwi do mieszkania i Cody
stojącą obok. W jednej chwili skurczył mi się żołądek, a serce
zaczęło bić w szybkim tempie. Luke spojrzał na mnie.

– O cześć, Lily – przywitała się Cody.

– Cześć – odpowiedziałam, otwierając drzwi. Kiedy tylko

zamknęłam je za sobą, oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać.

Czy miałam prawo płakać? Czułam ciężar w klatce

piersiowej i trudno mi było oddychać. Otoczyłam się przecież
kokonem, żeby nie być już więcej zraniona. Najwyraźniej jednak
mój kokon nie był wystarczająco mocny, ponieważ czułam, jak ból

background image

przeciska się szybko przez niego.

LUKE

Dałem Cody dokumenty, które zostawiłem na komódce, i

odprowadziłem ją do drzwi. Widok wyrazu twarzy Lily, gdy
zobaczyła Cody koło drzwi, był torturą. Mogę sobie tylko
wyobrazić, co pomyślała. Cholera. Może powinienem pójść i
wyjaśnić, ale pewnie by mnie spoliczkowała. Wyciągnąłem telefon
z kieszeni i zacząłem pisać esemesa. Nagle przestałem. To ona nie
zwracała na mnie uwagi, a poza tym i tak pewnie by mi nie
uwierzyła. Odłożyłem telefon i złapałem gitarę. Kiedy zacząłem
grać, rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyłem, mając
nadzieję, że to Lily. Niestety.

– Lucky. Wejdź.

– Hej. Muszę z tobą pogadać.

– Jasne. Piwa?

– Tak.

– Co się dzieje? Czy wszystko w porządku z Giselle i

dzieckiem?

– Tak. Kocham ją, brachu. To znaczy jestem w niej

zakochany.

Usiadłem skonfundowany.

– Okej. Czy rozmawiamy o Giselle?

– Oczywiście, że o niej. Chciałbym, żebyśmy byli parą.

– Jak małżeństwo?

– Nie, nie jestem gotowy na małżeństwo. Chcę, żebyśmy byli

jedyni.

– Wiesz, że to oznacza, że nie możesz flirtować z innymi

kobietami, prawda?

– Wiem. Nie chcę spotykać się z innymi kobietami. Chcę

tylko Giselle. Pomijając jej kilka denerwujących zachowań czy
wad, kocham ją.

– To wspaniale, ale twoje emocje teraz tak buzują, że sądzę,

iż powinieneś poczekać.

– To samo powiedział Sam. No cóż. Może masz rację? Kiedy

background image

znów pójdziemy do baru pograć? Tęsknię za tym.

– Zabawne, że o tym wspomniałeś. Dzisiaj przesłuchiwałem

zespoły i pomyślałem o tym samym.

– A więc zróbmy to. Myślę, że każdy z nas potrzebuje

powrotu do odrobiny normalności.

Zaśmiałem się cicho. Miał rację, a muzyka była idealna, by

zacząć od nowa.

– Spojrzę na swój plan i dam tobie i Samowi znać. Jesteś

teraz tatą, więc będziesz nieco zajęty.

– Jasne, ale nigdy wystarczająco zajęty dla zespołu. Pójdę

już. Muszę wrócić do szpitala. Dzięki za rozmowę.

Kiedy wyszedł, wziąłem ponownie gitarę i zacząłem grać

Don’t Fear the Reaper Blue Oyster Cult. To był czas na ucieczkę w
muzykę.

LILY

Włączyłam laptop i podłączyłam aparat. Nie miałam czasu

wcześniej przejrzeć wszystkich zdjęć, jakie zrobiłam Charley, a
chciałam zdążyć na jej urodziny. Kiedy plik się otworzył,
zauważyłam zdjęcie, które zrobił mi Wyatt. Patrzyłam przez ramię,
a uchwycony przez niego wyraz mojej twarzy, był niepokojący.
Wyglądałam na smutną, zmaltretowaną i zrozpaczoną. Czy taką
mnie właśnie widzą ludzie? Pokiwałam głową, nalewając sobie
kolejny kieliszek wina. Przewinęłam zdjęcia Charley i uznałam, że
jestem bardzo zadowolona z rezultatu. Wybrałam najlepsze, a
kiedy zaczęłam je edytować, usłyszałam, jak za ścianą Luke gra na
gitarze. Łyknęłam wina, edytowałam zdjęcia i zagłębiłam się w
muzykę, którą grał.

Następnego ranka zadzwoniłam do doktor Blakely z

pytaniem, czy znalazłaby czas, żeby się ze mną zobaczyć po mojej
sesji zdjęciowej. Wszystkie potrzebne rzeczy na sesję
zapakowałam do explorera już wczoraj, więc miałam jeszcze
chwilę czasu do wyjścia. Usłyszałam, jak zamykają się drzwi do
mieszkania Luke’a, a po chwili rozległo się pukanie do moich.
Otworzyłam. Przed drzwiami stał Luke i trzymał coś w ręku.

background image

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę wymienić filtr w

piecu. To już ta pora. Pomyślałem, że lepiej zrobię to, póki jesteś w
domu i nim wyjdę do baru.

Pokazałam ręką, żeby wszedł, ale nie odezwałam się ani

słowem. Patrzenie na niego doprowadzało mnie do szaleństwa,
ponieważ jedyne, co widziałam, to Cody. Poszłam do kuchni i
nalałam sobie jeszcze jedną filiżankę kawy. Usłyszałam, jak Luke
klnie w przedpokoju. Nie zareagowałam.

– Lily, możesz przynieść mi ręcznik? Krwawię.

Cholera. Poszłam do przedpokoju i podałam mu ręcznik.

– Dziękuję – powiedział, owijając rękę.

– W porządku?

– Tak – odparł, zamykając drzwi piecyka.

Widziałam, jak krew przesącza się przez ręcznik.

– Luke, coś ty zrobił?

– Przeciąłem sobie rękę kawałkiem metalu, który jak

myślałem, spiłowałem.

– Pokaż – powiedziałam, sadzając go na stole i odwijając

ręcznik. – Boże, potrzebujesz szycia.

– Jest w porządku. Niczego nie potrzebuję. Muszę już iść.

Jeśli niebawem nie przestanie, zgłoszę się na pogotowie.

– Nie przestanie. To głębokie cięcie. – Spojrzałam na

zegarek. Miałam jeszcze trzy godziny do sesji. Złapałam drugi
ręcznik z szafki i zastąpiłam ten nasiąknięty krwią.

– Chodź. Ja prowadzę. Nie zakrwaw mi siedzeń –

powiedziałam, łapiąc kluczyki.

– Lily, wszystko w porządku.

– Ładuj swoją dupę do samochodu, już!

– Zważaj na słowa – uśmiechnął się lekko.

Wsiedliśmy, a ja ruszyłam.

– Trzymaj mocno zawinięte.

– Staram się.

– Mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużo ludzi, bo za trzy

godziny mam sesję.

Zaparkowałam przed wejściem na pogotowie i kazałam mu

background image

wejść do środka, mówiąc, że spotkam się z nim wewnątrz, jak
tylko zaparkuję. Gdy dotarłam na miejsce, zabrali go już do
pokoju.

– Przepraszam, gdzie znajdę Luke’a Matthews? – spytałam

pielęgniarkę.

– Tam – powiedziała, prowadząc mnie w dół korytarza.

Weszłam, Luke siedział ze srebrnym temblakiem na ręku.

– Lekarz zaraz przyjdzie. Proszę chwilę poczekać –

powiedziała pielęgniarka.

– Możesz jechać. Jakoś wrócę. – Spojrzał na mnie.

– Chcesz, żebym zadzwoniła do Cody? – Cholera, słowa

same się jakoś wyrwały.

Odwrócił wzrok.

– Nie, Lily, a to, co widziałaś wczoraj, to tylko biznes.

Zostawiłem w domu teczkę, której potrzebowała, a ona poszła ze
mną, bo ja nie wracałem już do baru.

– Nic mi nie musisz wyjaśniać. To nie moja sprawa.

– Nie chciałem, żebyś pomyślała cokolwiek innego –

oznajmił w chwili, gdy wszedł lekarz.

Dał Luke’owi zastrzyk znieczulający i założył mu pięć

szwów.

– Okej. Może pan iść. Proszę nie moczyć tego przez

dwadzieścia cztery godziny.

– Dziękuję, doktorze.

Wstał z łóżka i spojrzał na mnie.

– Dziękuję, Lily, naprawdę.

– Nie ma za co.

Wsiedliśmy do samochodu, a w drodze Luke zadał mi

pytanie.

– Powiedziałaś, że masz sesję dzisiaj? To super. Cieszę się.

– Dzięki. Jest dla magazynu „Prim”. Sesja do jesiennej

kolekcji. Robimy ją na Santa Monica Pier.

Po jaką cholerę mu to wszystko mówię?

– Gratulacje. Na pewno wypadniesz świetnie.

Uśmiechnął się. Za każdy razem robi mi się wtedy słabo.

background image

Zawsze tak było. Nawet podczas kłótni, on się uśmiechał, a ja od
razu zapominałam, o co się kłóciliśmy.

– Dzięki.

Wysadziłam Luke’a pod drzwiami i pojechałam na molo.

Pomachał mi, zamykając drzwi samochodu.

background image

Rozdział 23

LUKE

Co ci się stało? – spytała Maddie, kiedy wszedłem do baru.

– Rozciąłem sobie rękę, zmieniając filtr w piecu, o metal,

który zapomniałem spiłować.

– Ach, w porządku?

– Trochę boli, ale generalnie tak.

– Jak dojechałeś do szpitala?

– Lily mnie zawiozła. To się stało w jej mieszkaniu, kiedy

zmieniałem jej filtr. A przy okazji, zmienię cię później.

– Okej. I jak było? To znaczy z Lily w samochodzie?

– Okej. Czy Cody jest tutaj?

– Tak, w twoim biurze.

– Mam kilka spraw do załatwienia. Muszę odebrać prezent

dla Charley i kupić jakieś kwiaty mamie. Wrócę później.

Wsiadłem do jeepa i pojechałem do sklepu z gitarami, gdzie

wybrałem gitarę, z którą Charley mogła rosnąć. Następnie
pojechałem do kwiaciarni na końcu drogi i kupiłem dwa tuziny
róż. Jeden był dla mojej mamy, drugi dla Lily. Chciałem jej
podziękować, że zawiozła mnie do szpitala, ale nie byłem pewien,
czy zostaną dobrze odebrane. To był drobny gest. Zwykłe
podziękowanie. Jak mogłaby odmówić? Nadal się o mnie
martwiła, nawet jeśli patrząc w jej oczy, widziałem w nich tylko
złość. Może jutro, na przyjęciu Charley, będziemy mogli poczynić
jakiś postęp. Podobało mi się myślenie, że właśnie tym było to, co
wydarzyło się, kiedy jechaliśmy do szpitala. Postępem. Krok po
kroku odzyskam ją, a nasza miłość będzie silniejsza niż wcześniej.

LILY

To był idealny dzień na sesję zdjęciową. Poszło lepiej, niż się

spodziewałam, a to dzięki Wyattowi i jego asyście. Dzień
przeleciał, nie wiadomo kiedy. Jako że była to moja pierwsza sesja
zdjęciowa dla magazynu, szczyciłam się tym i cieszyłam każdą

background image

minutą. Kiedy się zwijaliśmy, Adalynn spytała, czy możemy
dokończyć sesję w studiu w poniedziałek. Poumawiała modelki w
zbyt wielu miejscach i musiały być teraz gdzie indziej.
Powiedziałam jej, że nie ma sprawy. Kiedy zbieraliśmy sprzęt z
Wyattem, obejrzałam się i zobaczyłam diabelski młyn, na który
poszliśmy z Lukiem, gdy pierwszy raz zabraliśmy tutaj Charley.
Pamiętam swoje przerażenie, ponieważ bałam się wysokości, ale
Luke zmierzył mnie z moim lękiem, i zaczęłam widzieć rzeczy
inaczej. Nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru.

– Wszystko w porządku? – spytał Wyatt.

– Tak, jasne – odpowiedziałam, wracając do rzeczywistości.

Zapakowaliśmy sprzęt do explorera i pożegnałam się.

– Jesteś wspaniałym asystentem i chciałabym, abyś dalej ze

mną pracował. Chwilowo nie mam ci zbyt dużo do zaoferowania,
ale będę w kontakcie.

– Brzmi wspaniale. Świetnie się bawiłem. Wybierzmy się

kiedyś na jakąś kawę, lunch czy obiad.

– Świetnie – uśmiechnęłam się, wsiadłam do explorera i

pojechałam do doktor Blakely.

– Wejdź Lily – uśmiechnęła się, otwierając mi drzwi. – Co

porabiałaś od naszej ostatniej sesji?

Usiadłam w za dużym, obitym skórą fotelu i podciągnęłam

nogi pod brodę.

– Wróciłam do Seattle i skonfrontowałam się z Brynn i

Hunterem.

– I jak poszło?

– Poszło lepiej, niż się spodziewałam. Nie załamałam się ani

nie zamordowałam ich, tak jak myślałam. Powiedzieli mi, że nie
zrobili tego, by mnie zranić, i że po prostu czasem się tak zdarza.
Próbowali to powstrzymać, ale nie mogli, bo kochają się
nawzajem. Zdałam sobie sprawę, że to ja byłam przeszkodą w ich
byciu ze sobą.

– I jak się z tym czujesz?

– Nadal boli i nie sądzę, aby nasza relacja była taka jak

dawniej, ale jestem w stanie zrozumieć, że kiedy dwoje ludzi ma

background image

być ze sobą razem, nic ich nie może rozdzielić.

– Jak ty i Luke?

Objęłam nogi rękoma i spojrzałam na nią.

– A tak przy okazji, sposób, w jaki siedzisz, wskazuje, że

próbujesz się przed czymś ochronić.

– Może i tak.

– Powiedz mi o Luke’u.

– Chce porozmawiać i wytłumaczyć się. Powiedział, że jest

mu przykro i nie to miał na myśli, ale ja mu nie pozwoliłam
powiedzieć więcej. Nie chcę słyszeć tego, co ma do powiedzenia.

– Dlaczego?

– Bo jestem zła. Bardzo zła.

– Zła na co? Na co tak naprawdę jesteś zła Lily? Na to, że

oskarżył cię o śmierć Callie, czy na to, że cię zostawił z jej
powodu?

Spojrzałam na nią niewidzącym wzrokiem i opuściłam

głowę.

– Lily, czy mam rację? Twój ojciec cię zostawił, mówiąc

delikatnie, oszukał twoją mamę. Zostawił cię fizycznie i
emocjonalnie. Hunter zostawił cię, kiedy nawiązał romans z
Brynn. A teraz Luke zostawił cię, kiedy odkrył, że to ty byłaś tą
osobą, która dała im bilety. Bo chodziło o Callie. Zawsze miałaś w
tyle głowy, że wciąż troszczy się bardziej o nią niż o ciebie, a jego
odejście spowodowane sprawą, która jej dotyczyła, utwierdziło cię
w tym tamtego wieczoru.

Podniosłam głowę i wbiłam wzrok w pokój.

– Wszyscy, którzy byli istotną częścią mojego życia,

zostawili mnie. Mój ojciec, moja biologiczna matka, mój
narzeczony, Luke. Kiedy wyszedł przez drzwi, zostawiwszy mnie
stojącą tam, poczułam się, jakbym była skazana, a on był
prawnikiem, który zamknął sprawę i opuścił sąd – mówiłam, a łzy
spływały mi po policzkach. – Powiedział, że Callie nadal by żyła,
gdybym nie dała im tych biletów. Na początku byłam przerażona,
że on nigdy mi tego nie wybaczy i znienawidzi mnie. Ale potem
zaczęła się rodzić we mnie złość.

background image

Doktor podała mi chusteczkę.

– Dla mnie wygląda to tak, jakby zdał sobie sprawę, z tego

co zrobił i jak bardzo cię zranił. Chciał cię przeprosić, a ty mu nie
pozwoliłaś. Dlaczego? Chcesz go zranić tak, jak on zranił ciebie?
Oko za oko? Czy też chronisz siebie przed kolejnym zranieniem?
Bo jeśli mu wybaczysz, znaczy to, że podejmujesz ryzyko, że cię
skrzywdzi lub ty skrzywdzisz jego.

– Luke już został wystarczająco przeze mnie zraniony.

Zadałam mu już wiele bólu i cierpienia. Jeśli wpuszczę go do
swojego życia, będzie cierpiał jeszcze więcej. Za każdym razem,
gdy będzie na mnie patrzył, będzie sobie przypominał, kim byłam;
dziewczyną, która spowodowała śmierć Callie. Za bardzo go
kocham, by obserwować, jak przez to przechodzi. Więc najlepiej,
abym trzymała się z daleka.

– I tu cię mam – powiedziała doktor Blakely, łapiąc mnie za

rękę – nie jesteś zła na Luke’a. Jesteś zła na siebie.

Potwierdziłam, że miała rację.

– Nie sądzisz, że powinnaś pozwolić zdecydować Luke’owi?

Uważasz, że jesteś fair, każąc mu cierpieć dwie straty?

– Dwie?

– Tak. Utratę Callie, a teraz ciebie.

– W końcu sobie poradzi. Nie potrzebuje ciągłego

przypomnienia o tym, co się stało, patrząc na mnie.

– Naprawdę myślisz, że on tak czuje?

– Tak sądzę.

– Cóż, myślę, że się mylisz, i powinnaś z nim porozmawiać.

Wstałam z krzesła, kiedy zorientowałam się, że

przekroczyłyśmy już o trzydzieści minut zaplanowanych na sesję
czas.

– Dziękuję, doktor Blakely. Rozważę wszystko, co mi pani

powiedziała.

LUKE

Nim pojechałem z powrotem do baru, wetknąłem bukiet róż

w drzwi Lily. Kiedy wszedłem do mieszkania, Gretchen szykowała

background image

się do wyjścia.

– Cześć, Luke, nie powinieneś.

– Przykro mi, ale te są dla mamy.

– Co sobie zrobiłeś w rękę?

– Rozciąłem sobie, wymieniając filtr w piecu, w mieszkaniu

Lily. Boli jak cholera.

– Szwy?

– Tak, pięć.

– Och, poczujesz się lepiej. Muszę już lecieć. Mam swoją

pierwszą sesję zdjęciową od czasu wypadku.

– Gratulacje. Do zobaczenia później.

Wszedłem do kuchni i wyciągnąłem wazon z szafki.

Wstawiłem róże w odrobinę wody, aby zachowały świeżość do
jutra. Usłyszałem otwieranie drzwi i Gretchen weszła do domu.

– Nie zostawiłeś przypadkiem jakiś róż w drzwiach Lily?

– Tak, są ode mnie. Zawiozła mnie do szpitala i chciałem jej

podziękować.

– Będzie zachwycona.

– Lub odwrotnie. Znienawidzi je i mnie za to, że je jej dałem.

– Przestań być pesymistą. Dojdzie do siebie. Czas, Luke.

Zapamiętaj to.

Westchnąłem ciężko, ponieważ wszyscy mi to mówili.

Nienawidziłem czasu. Nienawidziłem czekać. Pragnąłem, by
objęła mnie ramionami. Marzyłem, by ją przytulić i powiedzieć jej,
jak bardzo ją kocham.

background image

Rozdział 24

LILY

Po drodze do domu zatrzymałam się w studiu, żeby zostawić

większość sprzętu. Gdy weszłam już do mojego budynku,
zobaczyłam bukiet róż, zawinięty w ładny różowy papier i
wciśnięty w moje drzwi. Do bukietu dołączony był bilecik.
Wzięłam bukiet, otworzyłam drzwi do mieszkania i skierowałam
się do stołu. Wyjęłam z bukietu bilecik i otworzyłam go.

Lily, dziękuję bardzo za odwiezienie mnie dziś rano do

szpitala.

Jestem wdzięczny.

Kocham

Luke

Powąchałam kwiaty. Zapach zanikał, kiedy delikatnie

dotykałam gładkich płatków, które zwijały się pod moimi palcami,
zapadając w jedwabistą drzemkę. Były piękne, tak jak kiedyś nasz
związek. Wyjęłam wazon z szafki i nalałam wody, a następnie
ułożyłam w nim róże, jedna po drugiej. Postawiłam wazon na
środku stołu w kuchni i uśmiechnęłam się, widząc, jak rozświetla
moje mieszkanie, które ostatnio było ciemne i ponure. Musiałam
podziękować Luke’owi za kwiaty, ponieważ nie byłam zimną,
pozbawioną serca suką, jaką wszyscy we mnie widzieli. Po prostu
chroniłam kogoś, kogo kochałam. Jeśli kogoś kochasz, puszczasz
go wolno. Czy nie tak to szło? Wyjęłam telefon i wysłałam mu
esemesa.

„Nie ma za co i dziękuję za piękne róże. Nie musiałeś tego

robić. To nie było konieczne”.

„Nie ma za co i było konieczne. Mam nadzieję, że je

zatrzymasz”.

Włączyłam aparat w telefonie i pstryknęłam zdjęcie kwiatów

w wazonie, a potem wysłała je do Luke’a.

„Wyglądają pięknie na stole”.

„Z pewnością” – odpowiedział.

background image

Nie podniosłam się z łóżka aż do dziewiątej rano, kiedy

obudziłam się z kolejnego koszmaru, zlana potem z bijącym
szybko sercem. Dzisiaj były urodziny Charley i przyjęcie, a ja
musiałam przygotować się na przyjazd do domu rodziców Luke’a.
Nie wiedziałam, jakie emocje mi ten dzień przyniesie, ale
musiałam patrzeć pozytywnie i starać się być szczęśliwa, dla
Charley. W chwili, gdy wyszłam spod prysznica, usłyszałam
telefon. Złapałam go z nocnej szafki i zobaczyłam, że to mama
Luke’a. Żołądek mi się skurczył.

– Halo? – powiedziałam nerwowo.

– Witaj, kochanie, tu Annie.

– Cześć, Annie. Jak się masz?

– Dobrze. Posłuchaj, dzwonię, żeby ci powiedzieć, że razem

z Tomem jesteśmy bardzo szczęśliwi, że przyjdziesz dzisiaj na
przyjęcie Charley.

– Za żadne skarby nie mogłabym tego odpuścić.

– Chciałabym jasno podkreślić, że niezależnie od tego, co

zaszło pomiędzy tobą a Lukiem, nie ma to wpływu na to, co
czujemy do ciebie. Nie chcemy, żebyś czuła się u nas nie na
miejscu i niezręcznie. Jesteś tak samo mile widziana jak każdy.

Wypowiedzenie tych słów podziałało na mnie kojąco. Mocno

się denerwowałam spotkaniem z nimi i tym, jak zareagują na
obecną sytuację.

– Dziękuję, Annie. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

– Ależ nie ma za co, kochanie. Do zobaczenia później. Pa.

– Pa.

Rozłączyłam się, czując się nieco lepiej.

Zaparkowałam na podjeździe domu Toma i Annie, złapałam

butelkę wina, którą kupiłam po drodze, a nim wysiadłam z
samochodu, wzięłam głęboki oddech i próbowałam uspokoić swój
ściśnięty żołądek. Nie będzie łatwo. Stanęłam przed drzwiami i
lekko zapukałam. Kilka chwil potem drzwi otworzyła Annie i
przytuliła mnie.

– Dziękuję, że przyszłaś, Lily.

– To dla ciebie – powiedziałam, podając jej wino.

background image

– Och, jesteś taka wspaniała.

– Cześć, Lily – przywitał się ze mną Adam, lekko mnie

obejmując.

– Lily! – krzyknęła Charley, wybiegając z kuchni i

zarzucając mi ramiona na szyję.

– Wszystkiego najlepszego, Charley – powiedziałam,

podnosząc ją i całując w sam czubek nosa.

Postawiłam ją, a ona złapała mnie za rękę i poprowadziła do

kuchni, udekorowanej ozdobami i balonami urodzinowymi.

– Miło cię widzieć, Lily – przywitał mnie Tom.

– Ciebie też.

Luke nurkował w lodówce, odwrócił się i spojrzał na mnie.

Uśmiechnął się, otworzył swoje piwo i poszedł na patio. Chwilę
później pojawili się Gretchen i Sam.

– Jak poszła twoja sesja?

– Cudownie. Cieszyłam się każdą minutą.

– Cześć, Lily. – Sam przywitał się, całując mnie w czubek

głowy. – W porządku?

– Tak – uśmiechnęłam się niepewnie.

Poprosiłam Maddie, żeby przyszła do kuchni, gdzie

wręczyłam jej pudełko ze zdjęciami Charley.

– Trzymaj, to dla ciebie.

Uśmiechnęła się, kiedy zdejmowała wieczko i wstrzymała

oddech, gdy zobaczyła zdjęcia Charley.

– Lily, są cudowne. O mój Boże. Adam, spójrz na naszą małą

dziewczynkę.

– Wow, Lily – powiedział, patrząc na zdjęcia.

Luke wrócił z patio i podszedł do nas, by zobaczyć, co

oglądamy.

– Lily, to są cudowne zdjęcia. Zobaczcie, jaka Charley jest

słodka.

– Dzięki. Jak twoja ręka?

– Jako tako. Trochę boli – uśmiechnął się, muskając ręką

moją szyję, i wyszedł.

Zamarłam. To trwało tylko ułamek sekundy, ale czułam,

background image

jakby jego dotyk wrył się w moją skórę. Usiadłam obok Gretchen,
podczas gdy Maddie, Sam i Luke pomagali dzieciakom w
zabawach. Nie mogłam przestać mu się przyglądać i temu, jak
zachowuje się przy dzieciach.

– Wszystko w porządku? – spytała Gretchen.

– Tak, a co?

– Ponieważ wyglądasz na oszołomioną i patrzysz na Luke’a.

Wiem, jak bardzo go kochasz, więc dlaczego z tym walczysz? Po
prostu rozwiąż problem. Jak długo zamierzasz to ciągnąć?

– To skomplikowane, Gretchen. Nie rozumiesz.

– Co jest skomplikowanego w tym, żeby dwoje głęboko i

szalenie w sobie zakochanych ludzi poukładało swoje sprawy? On
chce cię odzyskać. Powiedział mi.

– Jemu się wydaje, że chce mnie odzyskać – odpowiedziałam

z łezką w oku.

– Co masz na myśli?

Wstałam z krzesła i spojrzałam na nią.

– Dokładnie to, co powiedziałam. A teraz, jeśli wybaczysz,

muszę się napić.

Weszłam do domu. Annie przygotowywała urodzinowy tort

Charley.

– Mogę ci jakoś pomóc, Annie?

– Nie kochanie. Po prostu usiądź i baw się.

Baw się. Jak niby miałam się bawić, czując się jedynie

nieszczęśliwa. Przyjście do domu rodziców Luke’a wyssało ze
mnie wszystko. Przyjęcie było ogromnym sukcesem, a Charley
szczęśliwa. Tylko to się liczyło. Wzięłam swoją margheritę, którą
Tom mi przygotował, i wróciłam na patio. Jedyne wolne miejsce
było koło Luke’a. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam.

– Hej.

– Hej.

– Przyjęcie okazało się sukcesem, a Charley dobrze się bawi

– zauważył Luke.

– Tak, świetne przyjęcie.

Kiedy siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, która zapadła, Luke

background image

wyciągnął rękę i dotknął moich włosów. Spojrzałam na niego i się
uśmiechnęłam.

– Przepraszam, miałaś liść na włosach.

– Dzięki – odpowiedziałam, przesuwając po nich ręką.

Gdy tak na niego patrzyłam, jedyne, o czym mogłam myśleć,

to, jak bardzo mnie nie cierpi za to, co się stało. Jemu tylko
wydawało się, że chce mnie odzyskać. Dopóki nie zdałby sobie
sprawy, że nie jest w stanie być ze mną na okrągło dzień i noc,
ponieważ wciąż przypominam mu, co się przydarzyło Callie. Tak,
jak ciągle przypominałam mamie o romansie taty.

background image

Rozdział 25

LUKE

Minął już tydzień od przyjęcia Charley, a ja nie widziałem

Lily, ale też nie wracałem z baru do domu wcześniej niż o północy.
W przyszłym tygodniu Lucky i Giselle wracają do domu z
dzieckiem, dlatego postanowiliśmy z Samem przygotować dla nich
pokój dziecięcy. Gretchen też chciała pomóc, ale musiała wyjść do
miasta na sesję zdjęciową. Lucky nie był zbyt utalentowany i nie
ufaliśmy mu pod względem malowania czy składania mebli. Było
sobotnie popołudnie i zamierzaliśmy zacząć malować. Giselle
jeszcze przed porodem miała wybrane wszystkie kolory i kupione
farby. Nam zatem pozostało tylko pomalować ściany. Właśnie
przyjechaliśmy i zaczęliśmy rozkładać folię malarską, kiedy
usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi.

– Co wy tutaj robicie? – spytała Lily.

– Malujemy – odpowiedział Sam. – A ty, co tutaj robisz?

– Wybrałam trochę rzeczy dla dziecka i pomyślałem, że je

podrzucę. A ponadto zamierzałam też trochę tu ogarnąć. Nie
wiedziałam, że ktoś jeszcze ma być.

– Niespodzianka – powiedziałem.

Kiedy Lily wyszła, zadzwonił telefon Sama.

– Cholera, muszę iść. Praca wzywa. Jest jakiś duży problem z

jednym z rachunków.

– Co? Jest sobota!

– Wiem, przykro mi. Postaram się z tym szybko uporać i

wrócić tutaj – powiedział, wychodząc.

Pokręciłem głową, nalewając nieco farby do pojemnika. Lily

weszła do pokoju.

– Dokąd poszedł Sam?

– Do pracy. Coś stało się z jednym z jego rachunków.

– Ach.

Zacząłem nakładać farbę na ścianę, a Lily mi się przyglądała.

– Czy coś nie tak?

background image

– Póki Sam nie wróci, mogę ci pomóc malować, jeśli chcesz.

– Nie, poradzę sobie.

– Umiem malować, przecież wiesz o tym.

– Nigdy nie powiedziałem, że nie umiesz.

– Twoja odmowa świadczy, że uważasz, że nie umiem

malować.

– A skąd to wzięłaś? Ja nic takiego nie mówiłem.

– Dobrze, w takim razie pomogę.

Westchnąłem.

– Tam leży drugi wałek. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Odkryłem, że moje zachowanie było nieco niemiłe, ale to

dlatego, że przebywanie z nią w tym samym pokoju, szczególnie
po niewidzeniu jej cały tydzień, dobijało mnie. Nadal nie
rozmawialiśmy o tamtej nocy. Ona nie chciała, a ja nie
wiedziałem, co jeszcze mam zrobić, aby mnie wysłuchała. Czasem
czułem, że powinienem się poddać, ale ta myśl mnie niszczyła.

LILY

Dzisiaj był Panem Niemiłym. Zdziwiona? Nie. Nie

widziałam go od tygodnia i był to najdłuższy tydzień w moim
życiu. Z drugiej jednak strony niewiele bywałam w domu. Dnie, a
nawet noce spędzałam w studiu, obrabiając zdjęcia z sesji
fotograficznej dla „Prim”. Oddałam zdjęcia Adalynn, która była
zachwycona i od razu zamówiła moje usługi na kolejną sesję, w
następnym miesiącu. Moje życie zawodowe nabierało pędu,
natomiast osobiste pozostawało wciąż na tym samym, mizernym
poziomie. Pokój wypełniła cisza. Jedyne dźwięki, jakie było
słychać, to plaskanie farby na ścianie.

– Dasz radę malować z tą ręką? – spytałam.

– Dam radę.

Luke odłożył wałek i włączył radio. Skończyła się właśnie

jedna piosenka i zaczęto grać Don’t Fear The Reaper. To jest
piosenka, którą grał Luke tamtej nocy.

– Ulubiona piosenka taty. Potrafił ją grać i śpiewać

godzinami. Zawsze się zastanawiałam nad jej znaczeniem.

background image

– Jest o wiecznej miłości – powiedział Luke.

– Och, a zatem mój ojciec nie myślał o matce, kiedy ją

śpiewał.

Luke się roześmiał.

– Lily!

– Co? – uśmiechnęłam się, odwracając się i patrząc na niego.

Przyglądał mi się przez chwilę, zastanawiając się, co

powiedzieć.

– Jestem głodny. A ty?

– Trochę.

– Co ty na to, żeby zamówić pizzę i zrobić sobie małą

przerwę? Pierwsza warstwa musi trochę wyschnąć, nim położymy
następną.

– Pizza brzmi dobrze.

– Taka jak zwykle? – spytał, wyciągając telefon.

– Tak, taka jak zwykle.

Po raz pierwszy od tamtej nocy, która zmieniła całe nasze

życie, mój żołądek nie ścisnął się. Było w jakiś sposób normalnie i
nie bardzo wiedziałam, co o tym myśleć. Kiedy Luke zamawiał
pizzę, ja dostałam esemesa od Sama.

„Czy Luke jest wkurzony, że mnie tam nie ma?”

„Nie, ja mu pomagam malować”.

„Och, dziękuję bardzo. Naprawdę jestem wdzięczny. Niestety

jestem zmuszony wyjechać z miasta na kilka dni, by wyprostować
parę rzeczy z tym rachunkiem. Zobaczymy się po moim
powrocie”.

„Baw się dobrze”.

„Ty też”.

– Pizza będzie za jakieś dwadzieścia minut – oznajmił Luke.

Poszłam do kuchni i zmyłam plamy po farbie, które zdobiły

całe moje dłonie. Wyjęłam dwa papierowe talerze i rozłożyłam je
na stole. Luke wszedł do kuchni i skierował się prosto do lodówki.

– Piwa? – spytał, otwierając butelkę.

– Jasne. – Podeszłam do niego i wzięłam jedną.

Luke usiadł przy stole, a ja sięgnęłam po torby, które

background image

zostawiłam na kanapie.

– Co kupiłaś?

– Kilka rzeczy dla dziecka. Ręczniki, przybory do mycia,

śliniaki, chusteczki. Takie tam zwykłe rzeczy dla dzieci.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że oni mają dziecko.

Pokręciłam głową, siadając naprzeciwko niego.

– Wiem, mam ogromną nadzieję, że uda im się wytrzymać

razem wystarczająco długo dla tej dziewczynki.

Luke odrzucił głowę, śmiejąc się.

– Myślałem o tym samym.

Uśmiechnęłam się, unosząc brew i biorąc butelkę. Kilka

minut później rozległo się pukanie do drzwi. Sięgnęłam po portfel
i wręczyłam pieniądze Luke’owi.

– Nie, Lily. Ja zapłacę.

– Nie, weź to.

Otworzył drzwi, w których stał Gary, stały dostawca pizzy do

naszego mieszkania.

– Witajcie. Przeprowadziliście się?

– Cześć, Gary – odpowiedział Luke. – Nie, to mieszkanie

naszych przyjaciół. Mamy tutaj kilka rzeczy do zrobienia.

Próbowałam dać Luke’owi pieniądze, ale cały czas odpychał

moją rękę.

– Lily, zawsze płaci Luke. Co ty robisz?

– No właśnie – zawtórował mu Luke.

Westchnęłam i zaniosłam pizzę na stół. Później wsunę mu

pieniądze do kieszeni bluzy. Usiedliśmy i każdy wziął kilka
kawałków. Poczułam się tak normalnie. Tak, jakby wszystko
toczyło się właściwym torem.

– Jak tam twoja mama? – spytał ni z tego, ni z owego Luke.

Wzięłam łyk piwa, nim odpowiedziałam.

– Dobrze, czemu pytasz?

Luke wzruszył ramionami.

– Słyszałem, jak mówiłaś Charley, że byłaś w Seattle. Jak

było? No wiesz z…

– Brynn? – przerwałam.

background image

– Tak.

– Rozmawiałyśmy i płakałyśmy. Tak samo z Hunterem, tylko

bez tej części z płaczem.

– Widziałaś się z nim?

– Tak, nadal są razem i to jak zakochani. Uświadomiło mi to

kilka rzeczy i pozwoliło inne zobaczyć w nowym świetle.

W jednej chwili wyraz jego twarzy uległ zmianie.

– Poczekaj, niech to zrozumiem. Przejechałaś całą drogę do

Seattle, żeby porozmawiać z siostrą i swoim byłym narzeczonym o
ich relacji i tym, co ci zrobili, ale odmawiasz rozmowy o nas? To
naprawdę miłe, Lily. – Wstał od stołu, wyrzucił talerz do kosza i
wyszedł z kuchni.

Świetnie. Po prostu, kurwa, świetnie. Nie wiedziałam, co

robić. Sprzątnęłam stół i schowałam pozostałą pizzę do lodówki.
Kiedy weszłam do pokoju, Luke odwrócił się i spojrzał na mnie.

– Możesz już iść. Dam radę.

– Luke, proszę.

– Lily, ja mówię poważnie. Wynoś się stąd natychmiast! –

krzyknął.

Wzdrygnęłam się, słysząc złość w jego głosie. Sięgnąwszy

do kieszeni, złapałam garść pieniędzy i rzuciłam je na podłogę.

– Pieprz się, Luke! Pieprz się! – krzyknęłam, wybiegając.

background image

Rozdział 26

LUKE

Zadzwoniłem do Maddie i spytałem, czy może wpaść do

domu Giselle. Musiałem z kimś pogadać, bo jeśli bym tego nie
zrobił, straciłbym wszystko. Dotarcie do mnie nie zajęło jej dużo
czasu, bo robiła akurat zakupy w okolicy. Jak tylko weszła,
skierowała się prosto do sypialni i chwyciła wałek do malowania.

– Co się stało?

– Lily, to się stało. Nie łapię tego, siostra. Wraca do Seattle,

gdzie naprawia stosunki ze swoją siostrą i swoim byłym
cholernym narzeczonym, i to jest w porządku, ale nie chce, kurwa,
porozmawiać ze mną. Nie chce rozmawiać o naszym związku.

– Luke, musisz się trochę uspokoić.

– Kazałem jej się stąd wynosić, Maddie. Byłem tak wściekły

na nią, że nie chce ze mną rozmawiać.

Podeszła i objęła mnie.

– Tu chodzi o coś innego – powiedziała.

– Co masz na myśli?

– Nie jestem już taka pewna tego, że chodzi o to, co jej

powiedziałeś. Wasza miłość jest tak silna i czysta, że powinna
przezwyciężyć wszystko. Nie wiem, Luke, może się mylę, ale
myślę, że Lily chodzi o coś innego.

– Jakikolwiek miałaby problem, nie mam już czasu do

zmarnowania. Skończyłem z tym i naprawdę tak myślę. Jeśli Lily
nie chce ze mną rozmawiać i pogadać o tym, co się stało, to okej.
Może odejść i wieść szczęśliwe życie beze mnie. Bo najwyraźniej
tego właśnie chce.

Po tym nie zamieniliśmy już z Maddie ani słowa. Została i

pomogła mi dokończyć malowanie, a potem wróciliśmy do domu.
Samochodu Lily nie było na parkingu, mimo iż była już prawie
północ. Nie, żeby mnie to obchodziło, ale nie było to bezpieczne.
Pożegnałem się z Maddie i poszedłem do swojego mieszkania.
Sama i Gretchen nie było w domu, więc byłem sam. Nie było

background image

opcji, żebym usnął, dopóki nie upewnię się, że Lily jest bezpieczna
w domu. Godzinę później, siedząc na kanapie, usłyszałem trzask
jej drzwi.

Następnego ranka wróciłem do domu Giselle i pomogłem

Lucky’emu złożyć kołyskę. Kiedy dotarłem, siedział na środku
pokoju dziecka, klnąc, wśród porozrzucanych w całym pokoju
części.

– W samą porę. Masz jakiś pomysł, jak to cholerstwo

poskładać?

Zachichotałem.

– Nie jest to takie trudne. Odsuń się i podaj mi instrukcję.

– Jak tam Lily?

– Czemu mnie pytasz?

– Sam powiedział, że była tu wczoraj i pomagała ci malować.

A tak przy okazji, dzięki bardzo za to.

– Wszystko szło dobrze, dopóki nie powiedziała czegoś, a ja

nie kazałem jej się wynieść.

– Wow, brachu. Co się do cholery dzieje?

– Pojechała do Seattle, żeby porozmawiać z siostrą i swoim

eks, a nie chce rozmawiać ze mną – odpowiedziałem, chwytając
śrubokręt.

– Rozmawia z tobą. Widziałem ją.

– Nie chce rozmawiać o nas. Może wybaczyć i rozmawiać z

ludźmi, którzy ją oszukali i zmienili jej życie w piekło, ale nie
może porozmawiać ze mną o naszym związku.

– Cóż, powiedziałeś jej, że zabiła Callie.

– Dzięki Lucky za przypomnienie. Nie chcę już więcej

rozmawiać o Lily.

W chwili, kiedy dokręcałem jedną ze śrub, zadzwonił mój

telefon. To była Cody.

– Cześć, Cody, co się dzieje?

– Cześć, Luke, przepraszam, że zawracam ci głowę w

niedzielę, ale obawiam się, że jest pewien problem z fakturą za
alkohol.

– Przecież masz wolne. Co robisz w biurze?

background image

– Nie miałam nic innego do roboty dzisiaj, więc

stwierdziłam, że zajrzę. Myślisz, że będziesz mógł wpaść później i
rzucić okiem?

– Jasne. Jestem właśnie w trakcie składania kołyski dla

dziecka Giselle i Lucky’ego. Będę za jakiś czas.

– Dzięki. Będę czekać.

Rozłączyłem się i spojrzałem na Lucky’ego, który mi się

przyglądał.

– Brachu, ona strasznie na ciebie leci. Lepiej uważaj.

– Wcale nie.

– A właśnie, że tak. Wiem, kiedy kobiety lecą na facetów.

Znam ich sztuczki i uwierz mi, ona leci na ciebie.

Godzinę później kołyska była gotowa i stała na swoim

miejscu. Pomogłem Lucky’emu sprzątnąć i pojechałem do baru.

Kiedy przyjechałem, poszedłem prosto do mojego biura,

gdzie znalazłem Cody siedzącą za moim biurkiem. Trzymała
zdjęcie moje i Lily, które trzymałem w szufladzie.

– Co ty robisz? – spytałem.

– Och, Luke. Przepraszam. Patrzyłam po prostu na twoje

zdjęcie.

– Dlaczego?

– Nie mogłam znaleźć spinacza, więc otworzyłam szufladę, a

tam było zdjęcie. Przepraszam.

Podszedłem i wyjąłem zdjęcie z jej rąk.

– Ładne jest to zdjęcie.

– Nie przyjechałem tu rozmawiać o zdjęciu. Co z tą fakturą?

– spytałem.

– Przepraszam. Już rozwiązałam sprawę. Zapomniałam

zadzwonić. Ale skoro już tu jesteś, może coś zjesz?

– Nie, już jadłem. Skoro faktura jest w porządku, możesz już

iść.

– Okej – powiedziała ze smutnym spojrzeniem, kiedy sięgała

po torebkę i szła w kierunku drzwi. Odwróciła się. – Jesteś
naprawdę fajnym i niezwykłym gościem. Nie powinieneś być
samotny. Gdybyś potrzebował towarzystwa, zadzwoń.

background image

Pokiwałem głową. Może Lucky miał rację. Musiałem jej się

baczniej przyjrzeć. Porozmawiawszy chwilę z Candi,
postanowiłem iść do domu. Nie mogłem przestać myśleć o Lily i o
tym, jaki byłem grubiański w stosunku do niej wczoraj. Musiałem
ją przeprosić. Kiedy zaparkowałem pod domem, jej explorer stał
na swoim zwykłym miejscu. Zapukałem do niej, nim poszedłem
do siebie.

– Luke – powiedziała, otworzywszy drzwi.

– Muszę z tobą porozmawiać.

– Sądzę, że powiedziałeś wystarczająco dużo wczoraj

wieczorem.

– Proszę, Lily. Chcę przeprosić za moje wczorajsze

zachowanie. Straciłem panowanie i przepraszam.

Pokazała, żebym wszedł.

– Chcę, żebyś wiedziała, że nie zamierzam cię więcej, w

żaden sposób naciskać, żebyś ze mną porozmawiała. Co się stało,
to się nie odstanie, i oczywiście nie mogę zmienić tamtego
wieczoru. Nie miałem tego na myśli, co powiedziałem, i
oczywiście nie jesteś absolutnie winna temu, co się stało. Byłem
dupkiem i byłem w szoku. To wszystko. Dałbym wszystko, aby
cofnąć się do tamtej nocy i zrobić wszystko jak należy. I naprawdę
cieszę się, że porozmawiałaś z Hunterem i Brynn, bo wiem, jak
bardzo i długo ci to ciążyło.

Stała na środku pokoju i wsłuchiwała się w każde słowo. Nie

przeszkadzała ani nie ruszała się.

– Chciałem po prostu, żebyś wiedziała. A teraz zostawię cię z

tym, co robiłaś. – W chwili, gdy dotknąłem klamki, odezwała się.

– Dziękuję Luke. Doceniam to, co powiedziałeś.

Skinąłem jej głową, uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem.

background image

Rozdział 27

LILY

Cierpiał, z całą pewnością. Tak samo mocno jak ja. Ten ból,

który czuł, minie, ale ból patrzenia na mnie, rozmawiania ze mną,
kochania, zawsze siedziałby z tyłu jego głowy, gdybyśmy byli
razem. Może początkowo nie zdawałby sobie z tego sprawy, ale
drobne rzeczy przypominałyby mu o Callie, a wtedy spoglądałby
na mnie, żałując, że dałam mu wtedy te bilety. Tu nie chodziło
tylko o to, co on czuł, ale także o winę, jaką ja będę nosiła przez
resztę życia. Może chroniłam nas oboje.

Następny tydzień spędziłam na fotografowaniu dzieci i

pomaganiu Gretchen w planowaniu pępkowego Giselle, które
miało odbyć się w barze Luke’a. On zaproponował, a ona się
zgodziła, nawet nie rozmawiając ze mną. Uznała, że to będzie
idealne miejsce, podobnie jak Giselle. Spotkanie miało odbyć się
dzisiaj, a ja nie rozmawiałam z Lukiem od tamtej niedzieli, gdy do
mnie wpadł. Sytuacja stawała się nieco kłopotliwa. Kiedy
odkładałam do pudełka prezenty, za które byłam odpowiedzialna,
usłyszałam pukanie do drzwi.

– Proszę wejść, otwarte! – krzyknęłam.

– Cześć, Lily.

Westchnęłam i odwróciłam się.

– Cześć, Luke.

– Pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy z tymi

pudełkami. Gretchen powiedziała, że masz ich kilka. Mógłbym
zapakować je do jeepa.

Wyglądał tak podniecająco. Patrząc na niego, wracałam

myślami do wszystkich tych momentów, kiedy się kochaliśmy.
Kochałam go tak bardzo, że nie wiedziałam, co mam zrobić.
Gretchen i Giselle co dzień powtarzały mi, jaka jestem głupia, ale
one nie znały prawdziwego powodu, dla którego nie mogłam go
wpuścić ponownie do swojego życia.

– Mam je tutaj. – Wskazałam na stół.

background image

– Gotowe do zabrania?

– Tak.

Podszedł do stołu, złapał pierwsze pudło i zerknął na mnie.

– Pięknie wyglądasz.

Czułam, jak się czerwienię, dziękując mu. Uśmiechnął się do

mnie lekko, pakując pudełka do jeepa.

– Okej, to wszystko. Do zobaczenia w barze.

Cały bar był przystrojony różowymi balonami i

serpentynami. Kiedy weszłam, pierwszą osobą, którą zobaczyłam,
była Cody. Co do cholery ona tutaj robi? Podszedł do mnie Sam i
ucałował mnie w policzek.

– Wyglądasz cudownie, Lily.

– Dzięki, Sam.

– Mieszkam naprzeciwko, a mimo to nie widywałem cię

ostatnio.

– Byłam zajęta w studiu, a potem planowaniem przyjęcia i

naprawdę nie bardzo miałam czas na cokolwiek innego.

– No cóż, przestań być obcym. Tęsknię za tobą.

– Ja za tobą też – odpowiedziałam, klepiąc go po brodzie.

Przyjęcie rozkręciło się i okazało się wielkim sukcesem.

Nieco ponad sto osób przyszło i obdarowało Giselle i Lukcy’ego
prezentami dla Isabelli. Kiedy podeszłam, za barem stał Luke.

– Cześć, co mogę ci podać?

– Kieliszek czerwonego wina będzie dobry.

Uśmiechnął się, a kiedy nalewał wino do kieliszka, podeszła

do mnie Adalynn.

– Lily, muszę z tobą o czymś porozmawiać.

– Jasne. O co chodzi?

– Co byś powiedziała na wyjazd na kilka tygodni do Nowego

Jorku?

– Cudownie. Co się dzieje w Nowym Jorku?

– Uruchamiam blog o modzie i chciałabym, żebyś zrobiła do

niego kilka zdjęć.

– Z przyjemnością.

– Super. Wiem, że to na ostatnią chwilę, ale musiałabyś

background image

wyjechać pojutrze. To by była dwutygodniowa sesja, a „Prim”
pokryje wszystkie twoje wydatki. Wiedziałam, że się zgodzisz,
więc zarezerwowałam ci pokój w The Trump. Wychodzi na
Central Park, a ja chciałabym zrobić większość zdjęć tam.

Czułam wzrok Luke’a na mnie, kiedy rozmawiałyśmy.

Odezwał się, jak tylko Adalynn odeszła.

– Wow, Nowy Jork. Ekscytujące.

Nagle za bar weszła Cody i objęła go w talii.

– Kiedy będziesz miał chwilę, muszę z tobą porozmawiać na

osobności.

– Przepraszam, Lily – powiedział i odszedł z nią.

Mój żołądek zaczął wariować i zrobiło mi się strasznie

gorąco. Spotykał się z nią? Czy to dlatego do mnie przyszedł i
powiedział, że nie będzie już więcej na mnie naciskać, żebym z
nim porozmawiała? Myśl o nich razem zżerała mnie i miałam
wrażenie, że nie mogę oddychać. Poszłam na zaplecze, żeby
zobaczyć, czy nie mogę usłyszeć, o czym rozmawiają, a kiedy
zbliżyłam się do biura Luke’a, zobaczyłam, jak całuje ją w czoło,
obejmując jej ramiona. Zasłoniłam usta ręką i wycofałam się, żeby
mnie nie usłyszał. Weszłam do części głównej baru i znalazłam
Adalynn.

– Jeśli nie masz nic przeciwko, polecę do Nowego Jorku już

dziś wieczorem. Nie byłam tam od dziecka i myślę, że powinnam
najpierw poszukać odpowiednich miejsc w Central Parku.

– Świetny pomysł! Nie pomyślałam o tym. Zadzwonię zaraz

do hotelu i powiem im, że przylatujesz dziś w nocy. Możesz lecieć
firmowym samolotem. Daj mi sekundę, a sprawdzę rozkład lotów.

Kiedy wyciągała telefon, odwróciłam się i zobaczyłam

Luke’a i Cody. Trzymał rękę na jej karku, kiedy wchodzili.

– Dobre wieści. Twój samolot odlatuje o siódmej.

Spojrzałam na zegarek. Była czwarta. Lepiej wrócę do domu

i się spakuję.

– Wyjeżdżasz dzisiaj?

Musiał podsłuchać naszą rozmowę.

– Tak – odpowiedziałam i zaczęłam wychodzić.

background image

– Myślałem, że przez kilka dni nie będziesz nigdzie

wyjeżdżać.

– Zmiana planów. Muszę się stąd, kurwa, wydostać. – Nie

chciałam wypowiedzieć ostatnich kilku słów, ale się wymsknęły.

– Skąd ta nagła zmiana?

– Nie twoja sprawa Luke. Czemu nie skupisz się na swoje

małej dziewczynce stojącej tam i nie dasz mi do cholery spokoju.

Większość gości zdążyła już wyjść. Powiedziałam Gretchen i

Giselle, co się dzieje i że muszę iść do domu się spakować.
Pożegnałam się z nimi. Kiedy wyszłam, zauważyłam Luke’a
stojącego obok mojego explorera.

– Zejdź mi z drogi, Luke.

– Nie ruszę się stąd, dopóki się nie dowiem, co to za

komentarz dotyczący Cody.

– Widziałam, jak ją całujesz. No dobra. Chciałeś wiedzieć,

więc ci powiedziałam.

– Kiedy? – spytał zdezorientowany.

– W twoim biurze. Chwilę temu.

Wybuchnął śmiechem.

– Lily, ona odchodzi. Życzyłem jej powodzenia.

– Luke, muszę iść. Mam wiele rzeczy do spakowania i muszę

złapać samolot, więc jeśli wybaczysz i odsuniesz się od mojego
samochodu, będę wdzięczna.

– Jak chcesz, Lily. I tak skończyłem już z tobą. – Uderzył w

dach explorera i odszedł.

Jego słowa raniły. Ale czego się spodziewałam? Łzy płynęły

mi po policzkach, ponieważ ja nigdy nie mogłabym skończyć z
nim.

LUKE

Byłem rozdarty. Powiedziałem, że z nią skończyłem, a tak

nie było. Nigdy nie skończę. Kochałem ją tak bardzo, że musiałem
to doprowadzić do końca, raz na zawsze. Musieliśmy
porozmawiać, a jeśli oznaczałoby to zamknięcie jej w pokoju, do
czasu aż uzyskam odpowiedzi, zrobiłbym to. Poprosiłem Candi, by

background image

dołączyła do mnie do baru, żebym mógł porozmawiać z nią i z
Maddie.

– O co chodzi szefie?

– Chciałbym, żebyście wyświadczyły mi przysługę.

Poprowadźcie bar, kiedy zniknę.

– Dokąd się wybierasz?

– Jadę do Nowego Jorku odzyskać swoją dziewczynę.

Kończę tę zabawę, ona mnie musi wysłuchać.

– Powodzenia – powiedziała Candi, klepiąc mnie po plecach.

– A co jeśli nie zechce? – spytała Maddie.

– Nie ma nawet takiej opcji. Poproszę mamę i tatę, żeby wam

trochę pomogli tutaj. Jak wiecie, Cody odeszła.

– W samą porę – powiedziała Candi.

– Mieliśmy krótką rozmowę, nie spodobało się jej to, co

musiałem powiedzieć, więc uznała, że najlepiej będzie odejść.

– Mądra dziewczynka. Kiedy jedziesz? – spytała Maddie.

– Postaram się złapać pierwszy samolot jutro rano.

– Powodzenia. Rób, co musisz, i odzyskaj ją.

– Zaufajcie mi, zrobię to.

Opuściłem bar i zadzwoniłem do rodziców. Powiedzieli, że

będą bardzo szczęśliwi, mogąc pomóc w barze, a tata dodał, że nie
muszę się martwić o dokumenty i rezerwacje. Kiedy otwierałem
drzwi do mieszkania, Lily wyszła ze swojego z dwiema walizkami.

Spojrzała na mnie przestraszona.

– Pomogę ci.

– Nie trzeba, dam radę.

– To cholerna szkoda, bo ja ci i tak pomogę – powiedziałem,

wyrywając jej jedną z walizek z ręki.

Uśmiechnąłem się w duszy i wrzuciłem walizkę do limuzyny,

którą przysłała Adalynn. Lily wsiadła, nim jednak zamknęła drzwi,
wcisnąłem głowę do środka.

– Baw się dobrze w Nowym Jorku.

– Dziękuję – odpowiedziała cicho.

Nie miała pojęcia, że jutro znów mnie zobaczy.

background image
background image

Rozdział 28

LILY

Leżałam w ogromnym łóżku w pokoju hotelowym,

przyglądając się butelce szampana i talerzowi czekoladek
pokrytych truskawkami, które znajdowały się na stole naprzeciwko
okna. Wstałam i podeszłam, by poszukać bileciku z moim
imieniem.

Ciesz się pobytem i wspaniałej sesji.

Najlepszego, Ian i Adalynn, Magazyn „Prim”

Uśmiechnęłam się, odkładając bilecik i wbijając zęby w

wielką soczystą truskawkę. Chciałabym, żeby Wyatt przyjechał ze
mną, ale niestety ze względu na swoje studia nie mógł. Nie
wiedziałam, co zrobię, ponieważ potrzebowałam asystenta.
Musiałam zadzwonić do Adalynn i spytać, czy nie ma tu
przypadkiem nikogo, kto chciałby pomóc. Weszłam do łazienki,
spojrzałam na niesamowicie głęboką wannę i uznałam, że czas na
kieliszek szampana i relaksującą kąpiel z bąbelkami. Odkręciłam
wodę i poszłam się rozebrać. Tutaj była pierwsza nad ranem, a ja
nadal funkcjonowałam według czasu kalifornijskiego.

Nalawszy sobie szampana, weszłam do wanny i zanurzyłam

się po samą szyję. Wzięłam łyk szampana i zamknęłam oczy. Nie
mogłam przestać myśleć o Luke’u i jego zachowaniu przed moim
wyjazdem. Sposób, w jaki wziął ode mnie walizkę, był nieco
nieprzyjemny. A to, jak życzył mi dobrej zabawy w Nowym Jorku,
było co najmniej dziwne. Brzmiało tak, jakby był szczęśliwy, że
wyjeżdżam. Nie wiem. Nie mogłam tego uchwycić, ale brzmiał
inaczej. Gdzieś z tyłu głowy chciałam, żeby był tutaj ze mną. W
innych okolicznościach odkrywanie z nim Nowego Jorku byłoby
cudowne. Po kąpieli ubrałam się w piżamę i położyłam do łóżka.
Byłam zaskoczona, jak szybko zapadłam w sen.

LUKE

Zameldowałem się w Hotelu Trump o dziesiątej. Dzięki

background image

Bogu mój pokój był gotowy.

– Proszę bardzo, panie Matthews. Pana pokój to 2212.

Poproszę boya hotelowego, żeby zaniósł pana bagaże.

– Nie, nie trzeba. Sam je wezmę. Dziękuję.

Ściągnąłem windę i wjechałem na dwudzieste drugie piętro.

To było najpiękniejsze miejsce, w jakim się zatrzymałem.
Rozglądałem się za Lily, ale nie miałem żadnego planu, co jej
powiem, kiedy ją zobaczę. Czułem za to, że kiedy ona mnie
zobaczy, to się wkurzy. Wysłałem esemesa do Gretchen z
pytaniem, czy wie, w którym pokoju zatrzymała się Lily.

„Czy wiesz, w którym pokoju mieszka Lily?”

„Nie, czekaj chwilę, spytam Giselle, czy ona wie”.

Po chwili nadszedł kolejny esemes.

„Ona też nie wie. Przykro mi, Luke”.

„W porządku. Coś wymyślę”.

Wyszedłem z hotelu i przeszedłem kawałek. Znalezienie tutaj

Lily będzie trudne. To jak szukanie igły w stogu siana. Po kilku
godzinach i Starbucksie wyciągnąłem telefon, by sprawdzić, czy
nie mam żadnych wiadomości. Idąc, wpadłem na kogoś, co nie jest
takie trudne w tym mieście.

– Prze… – Zaczęliśmy oboje mówić w tym samym

momencie, kiedy spojrzałem.

– Luke, co do…

– Lily, co za zbieg okoliczności – uśmiechnąłem się z

wdzięcznością.

– Co ty tutaj robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

– Możemy pójść gdzieś, gdzie nie ma tylu ludzi, i

porozmawiać?

Złapała mnie za ramię i pchnęła na bok.

– Raz jeszcze pytam, co tutaj robisz?

– Przyjechałem z tobą porozmawiać.

– Przyleciałeś za mną do Nowego Jorku, żeby ze mną

porozmawiać?

– Tak, a ty, do jasnej cholery, mnie wysłuchasz!

– Nie, na pewno nie teraz. Mam coś do zrobienia.

background image

– Cokolwiek masz do zrobienia, będę robił to z tobą. Nie

powinnaś chodzić po tym mieście sama.

Spojrzała na mnie.

– To moje życie i robię z nim, co chcę. Nie jesteś moim

dozorcą i nie będziesz mi mówił, co mam robić. Za kogo ty się
uważasz Luke’u Matthews?

– Jestem zakochanym w tobie gościem, który potrzebuje,

żebyś go wysłuchała. Oto, kim jestem.

Spojrzała na mnie z wyrazem smutku i złości jednocześnie, a

potem odwróciła wzrok.

– Nie będę o tym rozmawiać tutaj. I nie będę o tym

rozmawiać teraz.

Odwróciła się i zaczęła odchodzić. Podążyłem za nią.

LILY

Nie mogłam uwierzyć, że Luke jest w tutaj, w Nowym Jorku.

Byłam na niego strasznie wkurzona, a z drugiej strony, nie byłam,
jeśli to ma jakikolwiek sens. Weszłam do hotelu, a on za mną.

– Dlaczego mnie śledzisz? Idę do swojego pokoju, a ty nie

jesteś zaproszony.

– Tak się składa, że ja też idę do swojego pokoju.

Stanęłam na środku korytarza.

– Zatrzymałeś się tutaj?

– Tak.

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to drogie?

– Tak.

– Nie stać cię na to.

– Nie martw się o to, na co mnie stać, a na co nie.

– Wracaj do domu, Luke – powiedziałam, wchodząc do

windy.

– Nie, myślę, że zostanę trochę w Nowym Jorku.

Wcisnęłam przycisk swojego piętra i spytałam, na które on

jedzie.

– To samo.

– Mieszkasz na dwudziestym drugim piętrze?

background image

– Tak, dokładnie.

Kiedy winda się zatrzymała, wysiadłam i poszłam do

swojego pokoju. Spojrzałam na Luke’a, który zatrzymał się przy
drzwiach obok moich.

– Nie, nie, nie. To nie jest twój pokój.

Uśmiechnął się, wkładając kartę i otwierając drzwi.

– To tylko przypadek czy może coś więcej?

– Cholera jasna!

– Uważaj na słowa, kochanie.

Mrugnął do mnie, po czym wszedł do swojego pokoju i

zamyknął drzwi.

Nie wierzę, pomyślałam, wchodząc do siebie. Rzuciłam

torebkę na łóżko i przeszłam się chwilę, nim sięgnęłam po
truskawkową czekoladkę, którą wrzuciłam do ust. Złapałam
telefon i wykręciłam numer do doktor Blakely.

– Gabinet doktor Blakely. W czym mogę pomóc?

– Regina, tu Lily Blackmore. Muszę porozmawiać z doktor

Blakely.

– Chciałaby pani umówić spotkanie?

– Nie mogę, jestem w Nowym Jorku. Jednak, jeśli miałaby

chwilę, muszę z nią pomówić.

– Ma w tej chwili pacjenta. Przekażę jej pani wiadomość.

– Dziękuję, Regino. Proszę jej przekazać, że to ważne.

Usiadłam na łóżku, stukając nogą o podłogę.

– Zadzwoń, zadzwoń, zadzwoń – powtarzałam, spoglądając

cały czas na telefon. Dlaczego to takie trudne? Dlaczego nie mogę
sama podjąć decyzji? Czekaj. Podjęłam. Zdecydowałam się
wycofać. Może nie w formie listu, ale słownie. Czemu więc jego
przyjazd wywołał we mnie poczucie odrobiny szczęścia? Czemu
nagle dobrze się poczułam, wiedząc, że jest obok? Było tak, jak
byśmy byli z powrotem w Kalifornii. Zadzwonił telefon.

– Doktor Blakely, dzięki Bogu, że pani dzwoni.

– Lily, co się dzieje? Sekretarka przekazała mi, że jesteś w

Nowym Jorku.

– Poleciałam w związku z pracą. Dzisiaj przyleciał Luke i

background image

powiedział, że chce porozmawiać.

– Przeleciał całą drogę do Nowego Jorku, żeby z tobą

porozmawiać?

– Co mam zrobić? Rozum mówi mi, żeby z nim

porozmawiać, ale serce całe drży i podpowiada, żeby nie.

– Po pierwsze, musisz się uspokoić i wziąć głęboki,

oczyszczający wdech. Nie unikniesz tego Lily, musisz z nim
porozmawiać. Już o tym mówiłyśmy. Nie ma innego wyjścia, i
wygląda na to, że gdziekolwiek pojedziesz, on też tam będzie,
czekając na rozmowę z tobą. Jesteś silniejsza, niż przyznajesz to
przed sobą. Musisz zachować się jak dorosła i zrobić to, co trzeba.

Przełknęłam, bo wszystko, co mówiła, było prawdą.

Wiedziałam to już przed telefonem do niej, ale musiałam to
usłyszeć teraz.

– Dziękuję, doktor Blakely.

– Małymi kroczkami, Lily. Małymi kroczkami.

Rozłączyłam się, złapałam za torebkę i załomotałam w jego

drzwi.

– Masz świadomość, że to spokojny hotel? – spytał.

– Nie pogrywaj ze mną w ten sposób – powiedziałam,

posyłając mu złe spojrzenie i wchodząc do pokoju.

Usłyszałam, jak chichocze.

– Oto jak będzie. Potrzebuję asystenta do mojej sesji

zdjęciowej, a skoro tu jesteś, to mi pomożesz. Kiedy skończymy
robotę, wysłucham tego, co masz do powiedzenia, ale aż do tego
czasu nie będzie żadnej rozmowy na ten temat.

– Twoje warunki, tak?

– Tak, moje warunki. Wchodzisz?

– Oczywiście, że tak.

– Okej. Teraz muszę iść do Central Parku. Idziesz?

– Jestem tuż za tobą. Mam jednak jedno pytanie. Jadłaś już?

– Mufinkę.

– Mufinka to nie posiłek. Zjedzmy zatem jakiś lunch, nim

pójdziemy do Central Parku.

– Płacę za siebie.

background image

– Stoi.

Szliśmy, aż znaleźliśmy Rumours Bar and Grill. Jak tylko

weszliśmy do środka, zostaliśmy zaprowadzeni do boksu. Luke
powiedział, że musi skorzystać z łazienki i zaraz wróci. Patrzyłam
za nim, jak odchodzi. Nie mogłam oderwać wzroku od jego
wspaniałego tyłka – tego, za którym tak strasznie tęskniłam i który
okazał się obiektem nie tylko mojej obserwacji. Tymczasem
przyszedł kelner przyjąć zamówienie na napoje, więc wzięłam dla
Luke’a piwo, a dla siebie margheritę.

– Jak ciebie nie było, zamówiłam ci piwo.

– Dzięki. – Sięgnął po menu. – Co zamawiasz?

– Myślę, że wrapa BLT z kurczakiem.

– Brzmi nieźle. Ja zastanawiam się nad Prime Rib French

Dip.

– To też brzmi pysznie. Cholera, teraz nie wiem, co wybrać.

– Zaczęła boleć mnie głowa.

Spojrzał na mnie i obdarzył mnie swoim seksownym

uśmiechem.

– Czemu nie weźmiesz tego, co zamierzałaś? Ja zamówię

French Dip i się podzielimy.

Zawsze tak robiliśmy. On zamawiał jedno, ja coś innego, a

potem się tym dzieliliśmy. Nie wiedziałam, czy powinniśmy to
robić teraz, czy nie. Sytuacja była niezręczna i nienormalna, ale, do
cholery, naprawdę chciałam spróbować tego French Dip.

– Okej.

Podawszy nam napoje, kelner przyjął zamówienie. Miejsce

było pełne ludzi. Typowy bar z zawieszonymi na ścianach
telewizorami, wyświetlającymi różne wydarzenia sportowe.
Rozglądając się po lokalu, zauważyłam, że Luke mi się przygląda.

– Czemu na mnie patrzysz?

Nagle wyciągnął do mnie rękę i powiedział.

– Cześć, jestem Luke Matthews, a ty?

Zmrużyłam oczy, odchyliłam głowę, a na moich ustach

pojawił się lekki uśmiech. Podałam mu rękę.

– Lily Gilmore.

background image

– Miło cię poznać, Lily Gilmore.

Nadal trzymaliśmy się za ręce, kiedy kelner przyniósł

zamówienie. Dotyk Luke’a, za którym tęskniłam, był kojący i
odkryłam, że ciężko mi puścić jego rękę.

background image

Rozdział 29

LUKE

Nowy start. Ponowne przedstawienie się. Puściłem jej rękę,

jak tylko kelner postawił przede mną talerz. Jej półuśmiech, jej
wyraz twarzy; to był początek. Mam nadzieję, że był to nowy
początek dla nas obojga. Oderwałem pół swojej kanapki i dałem
jej. Ona to samo zrobiła ze swoją.

– Dziękuję, panno Gilmore.

– Dziękuję, panie Matthews.

– Może opowiesz mi trochę o tym, co będę robił jako twój

asystent?

Opowiedziała mi o świetle i noszeniu różnych jej aparatów i

obiektywów. Tak długo, jak byłem przy niej, nie obchodziło mnie,
co będę robił. Podczas posiłku jej telefon oznajmił nadejście
esemesa od Brynn. Szybko odpisała i spojrzała na mnie.

– Jak ci się układa z Brynn i Hunterem? I nie złość się na

mnie, że o to pytam.

– Odkryłam, że wszechświat funkcjonuje w niezwykły

sposób. Spotkałam Huntera, aby ten mógł być z moją siostrą, jeśli
ma to jakikolwiek sens. Tych dwoje było sobie przeznaczonych,
teraz to widzę.

– Przeznaczonych?

Umoczyła frytkę w keczupie.

– Tak, może.

Wciąż jednak było słychać nieco bólu w jej głosie.

– Więc między tobą a nimi wszystko w porządku?

Cały czas próbowałem wyczuć, co zrobić lub czego nie

zrobić, by mi wybaczyła.

– Jest w porządku, ale nigdy nie wróci do tego, co było

wcześniej. Dla mnie problemem jest to, że ukrywali to przede mną,
prawie go poślubiłam i nadal spotykali się za moimi plecami. To
będzie cały czas siedziało gdzieś w mojej głowie.

Postęp. Rozmawiała ze mną jak wcześniej. Mogła mi

background image

powiedzieć, że to nie mój interes, ale zamiast tego zaczęła o tym
opowiadać, co mnie cieszyło. Zjedliśmy i zapłaciliśmy każdy za
siebie. Zamierzałem respektować jej życzenia, bo chciałem mieć
drugą szansę na bycie z nią. Wstałem pierwszy i poczekałem na
nią, nim wyszedłem z restauracji. Jak tylko wysunęła się z
siedzenia, położyłem jej rękę na ramieniu. Spacerowaliśmy po
Central Parku, rozkoszując się pięknem, jakie oferował. Lily miała
ze sobą aparat i zaczęła robić zdjęcia.

– Lily, zobacz. To zoo. Chodźmy tam – rzuciłem z

przejęciem i nie myśląc wiele, złapałem ją za rękę. – Przepraszam
– powiedziałem, kiedy spojrzałem w dół, puszczając szybko jej
rękę. – Myślę, że mnie trochę poniosło.

Nie powiedziała słowa, tylko się uśmiechnęła. Kupiliśmy

bilety, każdy dla siebie, i skierowaliśmy się prosto do wybiegu
pingwinów. Kiedy je obserwowaliśmy, uśmiech nie schodził z
twarzy Lily. Uwielbiała pingwiny. Tak samo jak ja. Następnym
przystankiem była śnieżna pantera.

– Zobacz, jakie są piękne – powiedziała, robiąc zdjęcia. –

Wiedziałeś, że ich zęby mają ponad dziesięć centymetrów
długości? – spytała, spoglądając na mnie.

– Nie wiedziałem. Nie chciałbym być złapany przez taką

szczękę.

– Uwielbiam ich umaszczenie. Wiesz, że są tak umaszczone,

żeby mogły ukrywać się w górach?

– Nie. – Uniosłem brew. – Jesteś ekspertem od śnieżnych

panter i nigdy mi o tym nie powiedziałaś?

Zaśmiała się.

– Nie, miałam obsesję na ich punkcie, kiedy byłam

dzieckiem, i chciałam małą panterkę jako zwierzątko domowe.
Tata powiedział, żebym zrobiła głębokie rozpoznanie i napisała
wypracowanie na tej podstawie, to wtedy to rozważy. Prawdą jest,
że był na haju, kiedy to mówił, a gdy był trzeźwy, zaprzeczył, że
kiedykolwiek coś takiego powiedział.

– To było naprawdę gówniane.

– Tak, cóż, czasem był gównianym ojcem.

background image

Odeszła od śnieżnych panter i poszła przyjrzeć się lemurom.

– Zobacz! Król Julian!

– Czy jest coś nietypowego w nich, o czym powinienem

wiedzieć?

– Nie. Nigdy nie chciałam żadnego, ale spójrz, jakie są

słodkie. Mogłabym to rozważyć.

Rozejrzałem się i zauważyłem stoisko sprzedające maskotki.

Powiedziałem Lily, że muszę znaleźć łazienkę i zaraz wrócę.
Podszedłem do stoiska, które, jak zauważyłem, sprzedawało
śnieżne pantery i kupiłem jedną. Znalazłem Lily robiącą zdjęcia
czerwonej pandzie.

– Znalazłem coś.

– Naprawdę? Co?

Podałem jej maskotkę śnieżnej pantery.

– Spytała mnie, czy wiem, jak masz na imię, bo chciałaby z

tobą wrócić do domu.

– Luke. – Wzięła ode mnie maskotkę i spuściła wzrok.

– Teraz masz małą śnieżną panterę, tak jak zawsze chciałaś.

Pomyślałem, że zrobiwszy takie rozeznanie, zasłużyłaś na nią.

– Dziękuję.

Przytuliła maskotkę do twarzy i się uśmiechnęła.

LILY

Szczęśliwa. Tak się czułam w tym momencie. Przyłapał mnie

na braku kontroli i nie wiedziałam, co zrobić.

– Wszystko w porządku?

– Boli mnie głowa. Chodź, zobaczymy inne zwierzęta.

Naprawdę nie czułam się najlepiej, więc po obejrzeniu

wszystkich zwierząt, wezwaliśmy taksówkę i wróciliśmy do
hotelu. Luke przyłożył mi rękę do czoła.

– Lily, jesteś rozpalona. Możesz mieć gorączkę.

– Nie sądzę, żebym miała gorączkę. Jestem po prostu

zmęczona. Chyba nadal cierpię z powodu zmiany czasu.

– Masz gorączkę.

Kiedy przyszliśmy do hotelu, Luke kazał mi iść do pokoju, a

background image

sam zamierzał kupić motrin w sklepie z pamiątkami. Zrobiłam, jak
powiedział, ponieważ nie miałam siły kłócić się z nim. Mój ból
głowy się nasilał. Otworzywszy drzwi do pokoju, rzuciłam torebkę
na podłogę, zrzuciłam buty, padłam na łóżko i zamknęłam oczy.
Kilka minut później Luke zapukał do drzwi. Musiałam zebrać
resztki sił, żeby wstać i otworzyć.

– Połóż się do łóżka, Lily. Chcesz się najpierw przebrać?

Pokiwałam głową, położywszy się na kołdrze.

– W górnej szufladzie są szorty i top.

Podał mi je, a ja skierowałam się do łazienki. W tym czasie

Luke przygotował łóżko, w którym się położyłam, opierając głowę
na miękkiej poduszce. Wyjął termometr, który nabył w sklepie w
holu, i włożył mi pod język.

– Trzymaj go – powiedział, podając mi moją śnieżną panterę.

Kilka minut później termometr zapiszczał.

– Masz trzydzieści dziewięć stopni. Mówiłem, że masz

gorączkę.

Otworzył butelkę z motrinem i podał mi wodę.

Popiłam małe pomarańczowe pigułki wodą. Nie mogłam

uwierzyć, że jestem chora. Ja nigdy nie chorowałam. Oczywiście,
musiało się to stać w najgorszym momencie. Przytuliłam mocno
swoją śnieżną panterę, a Luke mnie przykrył.

– Odpocznij trochę – powiedział, kładąc delikatnie rękę na

mojej głowie.

Chciałam tylko spać. Całe szczęście, że sesja zaczynała się

dopiero pojutrze. Miałam nadzieję, że wtedy będę się już czuć
lepiej. Pamiętam, jak zapadałam w głęboki sen, ale z drugiej strony
czułam się niewypoczęta, ponieważ miałam sen o mnie i o Luke’u.
Sen, w którym uprawialiśmy seks, i nie było w tym nic
niezwykłego do czasu, póki nie zobaczyłam patrzącej na nas z
góry Callie. Momentalnie otworzyłam oczy i usiadłam, by za
chwilę opaść na poduszki. Luke siedział na kanapie i natychmiast
do mnie podszedł.

– W porządku?

– Czemu nadal tu jesteś? – spytałam sennie. – I tak, przyśnił

background image

mi się tylko koszmar. To pewnie przez gorączkę.

Poszedł do łazienki, zmoczył ręcznik i przyłożył mi go do

czoła.

– Czujesz się, chociaż trochę lepiej?

– Nie – odpowiedziałam, patrząc na niego – nie musisz tutaj

siedzieć cały czas. Możesz iść. Jestem wdzięczna za to, co zrobiłeś
do tej pory.

– Przyjechałem do Nowego Jorku, by z tobą być Lily, a ty

jesteś chora. Nie ma możliwości, żebym cię zostawił w takim
stanie. A wiesz, co jest najlepsze?

– Co?

– Nie masz siły ze mną walczyć.

– Masz rację – odpowiedziałam i zapadłam w sen.

Ponownie się obudziłam i spojrzałam na Luke’a, który

siedział na kanapie i spał. Musiałam się wysiusiać, więc wstałam i
poszłam do łazienki. Czułam się, jakby potrącił mnie pociąg, a
mięśnie i stawy były w agonii. Kiedy byłam w łazience,
usłyszałam pukanie.

– Wszystko w porządku, Lily?

– Tak.

Wyszłam, a Luke stał obok z butelką motrinu w ręku.

– Musisz wziąć jeszcze kilka.

– Jak długo spałam?

– Pięć godzin.

– Chcę wziąć kąpiel.

– Napuszczę ci wody, a potem muszę iść coś załatwić. Ale

wrócę.

Pokiwałam głową, a kiedy Luke odkręcił wodę, zdjęłam

koszulkę. Spojrzał na mnie z pożądaniem w oczach. Nie myślałam
jasno, a nie powinnam robić tego na jego oczach.

– Czy mogę wziąć twój klucz?

– Jasne.

– Okej. Wychodzę, ale wrócę. Bądź ostrożna w wannie. Nie

znikam na długo.

Uśmiechnęłam się do niego półgębkiem, a on wyszedł z

background image

pokoju. Zdjąwszy resztę rzeczy, weszłam do wanny i zamknęłam
oczy.

background image

Rozdział 30

LUKE

Widok chorej Lily martwił mnie. Nie pamiętałem, żeby Lily

kiedykolwiek chorowała, chyba że się upiła i wisiała nad toaletą,
wymiotując, a ja podtrzymywałem jej głowę. Przypomniałem
sobie, że spacerując z nią wcześniej, widziałem delikatesy. Kiedy
tylko przekroczyłem próg, poczułem zapach rosołu zmieszany z
pastrami.

– W czym mogę pomóc? – spytała dziewczyna za ladą.

– Chciałbym kupić rosół z makaronem, kanapkę z soloną

wieprzowiną oraz kanapkę z sałatką z tuńczyka, pomidorem i
sałatą.

– Już szykuję.

Odebrawszy zamówienie, wstąpiłem do drugiego sklepu i

kupiłem kilka butelek wody i coli. Musiałem dopilnować, żeby
Lily się nie odwodniła. Kiedy otworzyłem drzwi do pokoju,
wyszła z łazienki ubrana w szlafrok.

– Co kupiłaś? – spytała, wsuwając stopy w kapcie i siadając

na łóżku.

Położyłem papierową torbę na stole i wyjąłem zupę i

kanapkę.

– Rosół i kanapkę. Musisz jeść.

– Nie jestem głodna.

– Nie musisz jeść kanapki teraz, ale zupę tak –

odpowiedziałem, podając jej zupę i łyżkę. – Kupiłem też kilka
butelek wody i coli. Wyszło taniej, niż policzyłby hotel.

– Dobrze pomyślane.

Wziąłem swoją kanapkę i usiadłem na kanapie. Lily spojrzała

na mnie, a to, co powiedziała, zaskoczyło mnie.

– Możesz usiąść na łóżku. Nie musisz siedzieć cały czas tam.

– Jesteś pewna?

– Tak – potwierdziła, klepiąc łóżko.

Wziąłem kanapkę i usiadłem obok niej.

background image

– Chciałabym ci podziękować za opiekę nade mną. Byłoby

naprawdę źle, gdybym była sama.

Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale nie mogłem. Raz –

była chora, dwa – nie była jeszcze gotowa. Wciąż wyczuwałem w
niej wahanie.

– Nie ma za co. Wiesz, że zawsze się tobą zaopiekuję.

– Luke, nie – powiedziała, spuściwszy wzrok.

– Porozmawiamy, Lily, może nie dziś, może nie jutro, ale

porozmawiamy, i lepiej się na to przygotuj.

LILY

Kazałam Luke’owi iść do swojego pokoju i trochę się

przespać. Nie chciałam, żeby był przez całą noc w moim pokoju i
spał na kanapie. Zapłacił ogromne pieniądze za swój pokój i
chciałam, żeby było mu wygodnie.

– Dasz sobie radę?

– Dam radę. Czuję się już nieco lepiej dzięki tobie. A poza

tym mam Leo, który będzie mi dotrzymywał towarzystwa.

– Kto to jest Leo? – spytał zdezorientowany.

Wyciągnęłam śnieżną panterę i się uśmiechnęłam.

– Ach, więc tak ma na imię. Biorę klucz do twojego pokoju,

gdybyś potrzebowała mnie w środku nocy.

– Dobrze. Jeśli będę czegoś potrzebować, napiszę ci esemesa.

Obiecuję.

Nachylił się i pocałował mnie w czoło.

– Przepraszam, to przyzwyczajenie. Śpij dobrze i kuruj się.

Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Kiedy tylko zamknęły się

drzwi, pożałowałam, że kazałam mu wyjść. Poczułam się samotna.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Giselle, aby spytać, jak
tam dziecko. Przywieźli je dzisiaj ze szpitala.

– Lily, co słychać?

– Jestem chora. Możesz w to uwierzyć?

– O nie, grypa?

– Nie wiem, ale mam gorączkę, jestem mocno zmęczona i

boli mnie całe ciało.

background image

– Pamiętaj, żeby dużo pić.

– Luke o to dba.

– A więc zakochany chłopiec znalazł cię?

– Tak, znalazł.

– Jesteś miła?

Przewróciłam oczami.

– Tak. On tak dobrze o mnie dba i to boli – powiedziałam, a

łza spłynęła mi po policzku.

– Dlaczego boli? On kocha ciebie, a ty jego. Przestań z tym

walczyć, Lily. Cholera, kocham cię, ale jesteś głupia, jeśli oto
chodzi.

– Nie rozumiesz, Giselle. Robię to dla niego.

– Co? O czym ty do cholery mówisz?

– Słuchaj, dzwonię, żeby się dowiedzieć jak Isabella.

– Dobrze. A teraz wróćmy do tego, co robisz dla Luke’a.

– Muszę kończyć. Nie czuję się najlepiej. Zadzwonię później.

– Klik.

Następnego ranka obudził mnie zapach kawy oraz Luke

siedzący na brzegu łóżka, z ręką na moim czole. Otworzyłam
jedno oko.

– Co robisz?

– Sprawdzam, czy nadal masz gorączkę.

– I co, mam?

– Nie wygląda na to, ale lepiej zmierzmy temperaturę –

powiedział i wcisnął mi termometr pod język. – Przyniosłem
śniadanie. Zamówiłem room service do mojego pokoju, żeby ci nie
przeszkadzano. Przywiozłem je teraz.

Termometr zapikał, a Luke uśmiechnął się, kiedy odczytał

wynik.

– Trzydzieści siedem i pięć. Powiedziałbym, że dochodzisz

do siebie.

Usiadłam z łatwością. Ciało nie bolało mnie już tak jak

wczoraj, a ból głowy zniknął zupełnie. Luke podał mi moją tacę, a
sam usiadł obok ze swoją. Wzięłam łyk kawy, była taka wspaniała.
Kiedy uniosłam sreberko z talerza, poczułam zapach bekonu i

background image

jajek. Uśmiechnęłam się.

– Dobry wybór, panie Matthews.

– Dobrze spałaś?

– Tak myślę. Nie pamiętam, żebym się budziła.

– To dobrze. Myślę, że wracasz do zdrowia. Zdaje się, że

miałaś dwunasto- czy dwudziestoczterogodzinną wirusówkę.

Siedziałam i jadłam jajka, kiedy nagle uderzyła mnie pewna

myśl. Odwróciłam się do niego.

– Kto prowadzi bar?

Roześmiał się.

– O tym teraz myślisz?

– Z jakiś dziwnych powodów właśnie mnie to uderzyło.

– Maddie, Candi, a moi rodzice trzymają wszystko w kupie.

– Wspomniałeś, że Cody odeszła. Mogę wiedzieć dlaczego?

– spytałam, rozsmarowując dżem na toście.

– Była mną zainteresowana, a ja musiałem jej odmówić.

Sądzę, że poczuła, że nie będzie już mogła dla mnie pracować.

– Powiedziałeś, że skończyłeś ze mną, a jednak się tu

pojawiłeś.

– Powiedziałem wiele rzeczy, Lily, których nie miałem na

myśli.

Dzwonek mojego telefonu przerwał nam rozmowę.

Podniosłam go z nocnej szafki.

– Cześć, Adalynn.

– Cześć, Lily. Mam złe wieści. Sesja zdjęciowa została

przeniesiona na przyszły miesiąc.

– Co? Dlaczego?

– Cholerny projektant nie zrobił na czas kostiumów. Chyba z

powodu jego chorej matki. Nie wiem. W każdym razie miał
dostarczyć je wczoraj do hotelu, ale jak mógł to zrobić, skoro ich
nie skończył? Bał się do mnie zadzwonić i powiedzieć, że jest do
tyłu z terminem.

– To niedobrze.

– Mów do mnie jeszcze. Ale ty zostań do końca tygodnia i

ciesz się Nowym Jorkiem. I zrób coś dla mnie. Wyszukaj kilka

background image

różnych miejsc do sesji. Jesteś kreatywna i wiem, że znajdziesz coś
niesamowitego.

– Dzięki Adalynn. Odezwę się niebawem. – Rozłączyłam się

i westchnęłam.

– O co chodzi?

– Sesja zdjęciowa odbędzie się dopiero w przyszłym

miesiącu. Adalynn powiedziała mi, żebym została do końca
tygodnia i wyszukała kilka miejsc.

– Szkoda.

– Tak, ale dobra strona to taka, że dojdę do siebie, prawda

Leo? – powiedziałam, całując w mordkę swoją śnieżną panterę.

background image

Rozdział 31

LUKE

Kiedy skończyliśmy śniadanie, odstawiłem tace na stół, i

wyjrzałem przez okno. Zauważyłem, że pada.

– Pada deszcz.

– Deszcz? Jak to?

– No, nie żartuję. Minęło trochę od tego, kiedy Kalifornia go

widziała.

Teraz, gdy sesja fotograficzna została odwołana,

zastanawiałem się, czy to jest właściwy moment, żeby
porozmawiać. Potrzebowałem tego bardzo, bo bardzo za nią
tęskniłem. Nawet jeśli ostatnie dni były cudowne, musieliśmy
porozmawiać. Podszedłem do łóżka i wziąłem ją za rękę.
Doskonale wiedziała, do czego zmierzam, bo zauważyłem strach w
jej oczach.

– Kochanie, musimy porozmawiać i musimy to zrobić teraz.

Wzięła krótki oddech, zabrała rękę i powiedziała:.

– Wiem.

– Tamta noc to był szok dla nas obojga i nie jestem dumny z

tego, jak sobie z tym poradziłem. Nie powinienem był odchodzić
od ciebie i bardzo za to przepraszam. Chciałabym wymazać tamtą
noc i zacząć od nowa.

– Nie powinieneś był mnie wtedy zostawiać. – Zaczęła

płakać. – Mogłeś zostać i mogliśmy o tym pogadać. Byłam w
takim samym szoku jak ty, a ty nie kochałeś mnie wystarczająco,
żeby ze mną zostać. Odszedłeś jak wszyscy inni w moim życiu! –
wykrzyczała, dźgając mnie palcem.

– Lily, przepraszam, ale ty też musisz zrozumieć, co znaczyło

zobaczenie tego zdjęcia. Co ja czułem. Wszystko przelatuje przez
moją głowę. Myśl, że rozmawialiśmy, nim przeniosłaś się do Santa
Monica, i to, że patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, nim jeszcze
poznaliśmy nasze imiona, jest niezwykła. Lily byłaś mi
przeznaczona, poczynając od dnia, w którym podeszłaś do mojego

background image

stolika.

LILY

Mój Boże, nie mogłam tego zrobić, nie wiedziałam, co

powiedzieć. Miałam ściśnięte gardło. Był załamany teraz, ale
dojdzie do siebie. Kiedy nie będzie mnie musiał więcej oglądać,
wyzdrowieje. Zaczęłam się trząść, a mój oddech stał się urywany.
Wrzuciłam na siebie spodnie do jogi i koszulkę do ćwiczeń.

– Lily, co ty robisz?

– Nie mogę tego zrobić.

– Co masz na myśli?! – krzyknął.

Otworzyłam walizkę i poszukałam swoich tenisówek. Kiedy

je znalazłam, wcisnęłam w nie stopy, najszybciej jak się dało, po
czym złapałam torebkę.

– Przepraszam, Luke. Dasz sobie radę – powiedziałam,

wybiegając z pokoju.

Drzwi windy były otwarte, bo jakaś młoda para właśnie do

niej wchodziła. Moja twarz była mokra od łez, a z nosa mi ciekło.
Ładna brunetka spojrzała na mnie i podała mi chusteczkę.

– Dziękuję.

Drzwi się otworzyły, a ja wybiegłam. Przebiegłam przez

lobby, aż wybiegłam na przemoknięte ulice Nowego Jorku.
Widziałam Central Park. Dojdzie do siebie. Dojdzie do siebie,
powtarzałam raz za razem. Uznałam, że jeśli będę to powtarzać
wystarczająco często, sama w to uwierzę. Deszcz cały czas padał,
a ja byłam przemoczona, tak samo jak ludzie, którzy wychodzili z
parku i próbowali znaleźć schronienie.

– Lily! – usłyszałam za sobą krzyk Luke’a. – Nie możesz tak

po prostu odejść ode mnie. Kocham cię i nie chcę żyć bez ciebie.

Zatrzymałam się na środku trawnika.

– Nie rozumiesz! – wrzasnęłam, odwracając się do niego. Był

cały przemoczony i stał tam, wyglądając jak jakaś zagubiona
dusza.

– To pozwól mi zrozumieć, bo nie wiem, kim się stałaś, do

cholery. Kocham cię i ty kochasz mnie. Nadal mnie kochasz,

background image

prawda?

Odwróciłam się i zamknęłam oczy. Jeśli powiem mu, że nie,

to skłamię, bo kocham go nad życie.

– Lily, odpowiedz mi! – krzyknął i podszedł do mnie. Złapał

mnie za ramiona. – Lily, nadal jesteś we mnie zakochana?

Wyrwałam się z jego chwytu.

– Tak. Tak kocham cię i jestem w tobie zakochana. Ale jest

za późno. Nie możemy być więcej razem. Nie możemy wrócić do
tego co było.

– Dlaczego? Jaki masz z tym problem, do cholery?

Starłam wodę z czoła. Stałam tam, przemoczona, płacząc i

trzęsąc się, i to nie tylko z zimna, ale także ze strachu.

– Pozwól mi zrozumieć.

– Dałam ci bilety. Spędziłeś cudowne chwile. Chwile, o

których nie wiedziałeś, że będą twoimi ostatnimi z nią. Byłeś
załamany jej śmiercią, a wtedy ja się pojawiłam i ciebie
poskładałam. Nie wiedziałeś, że byłam tą, która dała ci bilety. Ja
nie wiedziałam, że byłam tą dziewczyną. Nie pamiętałam cię. Jak
mogłam? Byłam tak zajęta własnym pokręconym życiem, że kiedy
zobaczyłam ciebie i Callie trzymających się za ręce i
uśmiechających się do siebie, wiedziałam, że jesteście idealną
parą. Chciałam, żeby z tego całego piekła, z którego próbowałam
się wykaraskać, wyszło coś dobrego. Jednak zamiast tego moje
piekło stało się twoim piekłem i nigdy sobie tego nie wybaczę. A
ty za każdym razem, patrząc na mnie, będziesz sobie przypominał,
jak byłam właśnie tą. To będzie zawsze siedzieć z tyłu twojej
głowy, że byłam odpowiedzialna za śmierć Callie, szczególnie,
kiedy zobaczysz lub usłyszysz coś, co ci ją przypomni. Nie mogę
spędzić reszty swojego życia, sprawiając ci ból. Nie rozumiesz?
Sprawiłam ci ból, nim się jeszcze poznaliśmy.

Stał tam, płacząc, kiedy patrzył na mnie.

– Mylisz się, kochanie. Nie winię cię. Żałuję, że

kiedykolwiek coś takiego powiedziałem. Nie miałem tego na
myśli. Byłem w szoku. Nie sprawiasz mi bólu i nie myślę o tym,
kiedy patrzę na ciebie. Jedyne, co widzę, patrząc na ciebie, to

background image

pokrewną duszę i przyjaciela. Dziewczynę, która mnie uratowała i
zakochała się we mnie. Dziewczynę, którą tak potwornie kocham,
że mógłbym oddać za nią życie. Lily, nie rób tego nam. Nie rób
tego mnie. Mówisz o sprawianiu bólu. Sprawisz mi ból jedynie
wtedy, gdy odejdziesz.

Podeszłam bliżej do niego i położyłam dłonie na jego piersi.

– Nie mogę. Pójdziesz dalej i znajdziesz kogoś, kto kocha cię

tak samo jak ja. Robię to dla ciebie. Musisz to zrozumieć.

– Nie! Nigdy nie zrozumiem twoich powodów. Gratulacje,

Lily, właśnie sprawiłaś mi największy ból, jaki można sobie
wyobrazić. Baw się dobrze – powiedział i odszedł.

Obserwując go, upadłam na kolana, łkając i chcąc za nim

pobiec. Co ja robiłam? Czy aby na pewno jeszcze wiedziałam?
Opuszczając Central Park, nie widziałam i nie słyszałam zbyt
wyraźnie. Szłam ulicą, zagubiona, zapłakana i skołowana.
Powiedział, że zrezygnowałby z życia dla mnie. Ale nie rozumiał,
że ja robię to dla niego. Poświęcam własne życie dla niego.

Po wędrówce, która wydawała się trwać godziny, odezwał się

do mnie jakiś człowiek.

– Proponuję, żeby schroniła się pani pod moim parasolem.

Spojrzałam pomiędzy dwa budynki i zauważyłam

bezdomnego, który szukał schronienia pod dużym nawisem.
Siedział na ziemi i spoglądał na mnie. Jego ubranie było zużyte i
podarte. Miał na sobie jasnobrązowy płaszcz, a na głowie kaptur.
Dostrzegałam plamy na jego twarzy i palcach. Wyglądał na
starszego, może po pięćdziesiątce. Zatrzymałam się, ponieważ ten
mężczyzna, który wydawał się nic nie mieć, zaoferował mi swój
parasol.

– Dziękuję – powiedziałam, wziąwszy go od niego, usiadłam

na mokrej, zimnej ziemi.

– Wygląda pani na załamaną. Nie widziałem pani tu

wcześniej w okolicy.

– Nie jestem stąd. Mieszkam w Kalifornii.

– Ach, Kalifornia. Byłem tam kiedyś. Piękne miejsce, ale

nasuwa mi wiele przykrych wspomnień. Mam na imię Philip.

background image

– Lily. – Wyciągnęłam do niego rękę.

Spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie był pewien, a potem

powoli włożył swoją dłoń w moją i potrząsnął nią.

– Nie przeszkadza ci podawanie ręki bezdomnemu?

– Nie. Możesz być bezdomnym, ale nadal jesteś

człowiekiem.

Odwrócił wzrok.

– To chyba najmilsza rzecz, jaką ktoś mi powiedział do

długiego czasu. Miło cię poznać, Lily.

Deszcz przestawał padać, a mnie było zimno. Moje problemy

wydawały się odległe i niewiele miały wspólnego z Philipem.

– Niedaleko widziałam małą jadalnię. Jesteś głodny? Ja

naprawdę potrzebuję kawy.

– To miłe z twojej strony Lily, ale nie chciałabyś być

widziana z bezdomnym. Dam sobie radę.

– Zaoferowałeś mi swój parasol, a ja chciałabym ci

podziękować. Więc chodź, Philipie, usiądziemy w jadalni,
napijemy się kawy, zjemy coś i się wysuszymy.

– Ty mówisz poważnie, prawda?

– Jak najbardziej.

– Cóż, skoro nalegasz. Kimże ja jestem, żeby odrzucać tak

wspaniałą ofertę od tak pięknej dziewczyny.

Wstaliśmy i poszliśmy za róg. Kiedy weszliśmy do jadalni,

poprosiłam hostessę o miejsce dla nas, a ona spojrzała na mnie
dziwnie i wskazała jedyne dostępne.

– Przepraszam panią, czy wszystko w porządku?

– Tak, w porządku – odpowiedziałam, patrząc na nią ze

zdziwieniem.

– Przepraszam – powiedziała i odeszła.

Philip się roześmiał.

– Ludzie bywają dziwni. Zignoruj ją.

background image

Rozdział 32

LUKE

Wróciłem do hotelu i jak tylko wszedłem do pokoju, wziąłem

prysznic. Oparłem ręce na gładkiej ścianie i rozpłakałem się.
Kompletnie się załamałem. Moja głowa była przepełniona
wszystkimi rodzajami emocji. Jak ona mogła zrobić to nam?
Powiedziała, że nadal mnie kocha, ale nie możemy być razem.
Myliła się. Śmiertelnie się myliła. Nigdy, patrząc na nią, nie
widziałbym Callie. Podjęła decyzję, a ja nie mogłem już nic więcej
zrobić, by to zmienić. Próbowałem, ale już nie mogłem. Kiedy
wrócę do Kalifornii, wyprowadzę się z mieszkania. Nie mogłem
być blisko niej. Tak cholernie martwiła się o moje cierpienie, gdy
na nią patrzę. No cóż miała rację. Teraz tak będzie, ponieważ
kocham ją i patrzenie na nią ze świadomością, że nie mogę jej
mieć, będzie zbyt raniące.

Po prysznicu sprawdziłem loty do domu. Najbliższy lot z

Nowego Jorku był o dziewiątej wieczorem. Kurwa.
Potrzebowałem czegoś wcześniej, ale nie miałem szczęścia.
Włożyłem suche ciuchy i położyłem się na łóżku. Powtarzałem
sobie naszą rozmowę raz po raz, aż w końcu zasnąłem.

LILY

Zamów, co chcesz i ile chcesz.

– Jeśli nie masz nic przeciwko, skorzystam z łazienki i się

trochę oczyszczę.

Uśmiechnęłam się, kiedy wstawał. Kelnerka przyszła i nalała

nam kawy. Kilka chwil później wrócił Philip i wyglądał nieco
lepiej. Umył twarz i ręce, by wyglądać czyściej. Usiadł, a gdy
wziął łyk kawy, zamknął oczy, jakby to była najwspanialsza rzecz,
jaką kiedykolwiek smakował.

– Zapach kawy zawsze mnie rozczula. Uwielbiam go.

– Ja też.

Było coś takiego w Philipie, co przypominało mi mojego

background image

ojca. Nie wiedziałam dokładnie co, ale coś powodowało, że
czułam się pokrzepiona.

– Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, wyglądałaś jakbyś

płakała. Chcesz o tym porozmawiać?

– Nie bardzo.

– Czasem rozmowa z nieznajomym jest lepszą terapią niż z

przyjacielem lub kimś, kogo znasz. Oni zwykle mówią to, co
chcesz usłyszeć.

Uśmiechnęłam się do niego, biorąc łyk kawy. Podeszła

kelnerka i postawiła przed nami jedzenie. Kiedy jedliśmy,
opowiedziałam mu wszystko, poczynając od dnia mojego ślubu.
On siedział i słuchał uważnie, gdy opowiadałam mu o Luke’u, ale
nie powiedział słowa. Po prostu słuchał, a teraz była jego kolej.

– Dlaczego stałeś się bezdomny? – spytałam.

– Widzę, że przechodzisz prosto do sedna.

– Przepraszam – rzuciłam, spuszczając wzrok. –

Powiedziałeś, że Kalifornia budzi w tobie wiele złych wspomnień.

Wziął głęboki oddech.

– Miałem wszystko. Dobrze płatną pracę, piękną żonę, dwoje

pięknych dzieci, psa i dom otoczony białym płotem, do chwili,
kiedy moja żona zginęła w wypadku samochodowym trzy lata
temu.

– Przykro mi.

– Tego wieczoru organizowaliśmy przyjęcie, więc żona

spytała, czy mógłbym zatrzymać się po drodze z pracy do domu i
kupić kilka dodatkowych butelek wina. To był dla mnie szalony,
ale i zły dzień i zapomniałem. Gdy wróciłem do domu, nie byłem
w najlepszym nastroju i nie bardzo garnąłem się do kontaktu z
ludźmi. Elise spytała mnie, gdzie jest wino, a ja jej powiedziałem,
że miałem zły dzień i zapomniałem się zatrzymać i je kupić.
Kazała mi pojechać po nie. Po kilku niewybrednych słowach
oznajmiłem, że pojadę, jak wezmę prysznic i się przebiorę.
Musiała wyczuć irytację w moim głosie, więc powiedziała, żebym
o tym zapomniał, po czym złapała kluczyki z szafki i sama
pojechała. Kiedy wziąłem prysznic i ubrałem się, jej nadal nie było

background image

w domu. Po półtorej godziny zacząłem się martwić. W jej komórce
włączała się od razu poczta głosowa za każdym razem, gdy
dzwoniłem. Goście mieli przyjechać za godzinę, a tak długa
nieobecność nie była podobna do Elise. Wsiadłem więc do
samochodu i pojechałem do sklepu, w którym kupowaliśmy
alkohol. Kiedy się zbliżałem, zobaczyłem korek. Gdyby w nim
utknęła, zadzwoniłaby i dała mi znać. Przesiedziałem w
samochodzie piętnaście minut, aż wreszcie wysiadłem i
zauważyłem migające niebiesko-czerwone światła w oddali.
Poszedłem pomiędzy samochodami, żeby lepiej widzieć.
Wyglądało to na jakiś wypadek. Serce przestało mi bić, gdy
zobaczyłem samochód podobny do samochodu Elise, zupełnie
zmiażdżony. Prosiłem Boga, żeby to nie był jej samochód, ale
kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem tablice rejestracyjne i
wiedziałem, że to jednak jej. Spojrzałem obok i zobaczyłem, że
ktoś leży przykryty białym prześcieradłem. Gdy zacząłem
krzyczeć jej imię, dwóch policjantów podbiegło do mnie i
przytrzymało. Powiedzieli, że była już martwa, kiedy przyjechali.
Najprawdopodobniej jechała na zielonym, natomiast kierowca z
poprzecznej nie zauważył, że zmieniło mu się światło na czerwone
i ją po prostu zmiażdżył.

Łzy popłynęły mu po policzkach. Ja też kilka uroniłam.

Złapałam go za rękę.

– Tak mi przykro, że ci się to przytrafiło, ale to nie była twoja

wina.

Wrócił do jedzenia.

– To była tak samo moja wina, jak i tego kierowcy

ciężarówki. Gdybym tylko nie zapomniał kupić tego wina po
drodze do domu i nie pokłócił się z nią o to, nigdy by nie wyszła z
domu i nadal by żyła.

Byłam kompletnie zszokowana jego historią.

– Philipie, to nie była twoja wina. Całe życie możemy

gdybać, ale to niczego nie zmieni.

– Tak jak wypadek Callie? – spytał.

Natychmiast zmieniłam temat.

background image

– Co z dziećmi? Gdzie są?

– Moja mama się nimi opiekuje.

– Przepraszam, że o to pytam, ale jak mogłeś zostawić swoje

dzieci po tym, jak straciły właśnie matkę?

Uśmiechnął się łagodnie i położył dłoń na mojej.

– Ciągle przypominałem im o śmierci matki. Podsłuchali nas

wtedy, jak się kłóciliśmy. Słyszeli rzeczy, które o mnie mówiła. Że
jestem leniwy, samolubny i nigdy nie myślę o nikim innym tylko o
sobie. Powiedzieli mi prosto z mostu, że nadal by żyła, gdybym
tylko zrobił to, o co mnie prosiła, i mieli rację. Powiedziałem
mamie, że wyjeżdżam i żeby zaopiekowała się dzieciakami. To
było trzy lata temu, a ja nigdy więcej tego nie wspominałem –
powiedział, patrząc niewidzącymi oczyma. – Za każdym razem,
kiedy patrzyłbym w oczy moich dzieci, widziałbym swoją winę.
To byłoby za dużo, musiałem je oszczędzić.

Siedziałam tam i nie mogłam znaleźć słów.

– Więc poddałeś się zupełnie? Dlaczego?

– Ponieważ, moja droga, zwątpiłem w siebie. Straciłem

poczucie swojej wartości, godność, czystość. Teraz zdałem sobie
sprawę, że byłem głupcem. Myliłem się. Rzeczy nie zawsze są
takimi, jakimi się wydają. Twoje postrzeganie filtruje prawdę. Ja
nie doprowadziłem do śmierci mojej żony, tak jak ty nie
spowodowałaś śmierci Callie, i gwarantuję ci, że Luke, patrząc na
ciebie, nie będzie widział w tobie kobiety, która za to jest
odpowiedzialna. Chciałbym móc być znów teraz ze swoimi
dziećmi i wyjaśnić im tak, by zrozumiały.

– Możesz. Nie jest jeszcze za późno – powiedziałam,

ściskając jego rękę.

– Jest, przynajmniej dla mnie.

– Nie, nie jest. Możemy zadzwonić do twoich dzieci od razu.

Możesz z nimi porozmawiać, a ja wyślę cię do domu. Możesz
polecieć do Kalifornii ze mną. Jaki jest numer do twojej mamy?
Mogę zadzwonić do niej dla ciebie, a ty porozmawiasz z dziećmi.

Podawał mi numer telefonu do mamy, a ja wybierałam go w

telefonie. Kiedy próbowałam się połączyć, Philip wstał i położył

background image

dłoń na moim ramieniu.

– Przemyśl, co ci dzisiaj powiedziałem, i odbuduj swój

związek. Oczyść umysł i zobacz prawdę taką, jaka jest, a nie, jaka
ci się wydaje, że jest. Drugie szanse są zawsze najlepsze w życiu,
Lily.

Odwrócił się, przeszedł przez jadalnię i wyszedł. Nim

zdążyłam go zatrzymać, po drugiej stronie słuchawki usłyszałam
głos starszej kobiety.

– Halo?

– Dzień dobry, nazywam się Lily Gilmore,i dzwonię w

sprawie pani syna Philipa.

– Tak? Jak mogę pani pomóc?

– Jest w Nowym Jorku i właśnie odbyliśmy długą

rozmowę….

– Przepraszam? Czy to jakiś żart? Mój syn Philip zmarł rok

temu na zapalenie płuc.

Opadła mi szczęka i siedziałam w ciszy, patrząc na drzwi.

– Przepraszam, widocznie mam zły numer, jeszcze raz

przepraszam. – Klik.

Co się, do cholery, stało? Podeszła kelnerka i położyła dłoń

na moim ramieniu.

– Wszystko w porządku, słodziutka? Wyglądasz, jakbyś

zobaczyła ducha.

– Ten mężczyzna, który siedział tutaj ze mną, ostatnie cztery

godziny.

– Co za mężczyzna, słodziutka?

– Co ma pani na myśli, mówiąc, co to za mężczyzna?

Podawała mu pani jedzenie.

– Nie. Jest pani jedyną osobą, która siedziała tu ostatnie

cztery godziny. Powinnam zadzwonić po kogoś?

Słyszałam jego głos w mojej głowie, patrząc na miejsce,

gdzie siedział „Oczyść swój umysł i zobacz prawdę taką, jaka jest,
a nie taką, jaka ci się wydaje, że jest”.

– Wszystko w porządku. Jestem po prostu zmęczona. Proszę

– powiedziałam, wyciągając pieniądze i podając jej. – Proszę

background image

zatrzymać resztę. Muszę iść.

– Dziękuję, słodziutka. Uważaj na siebie! – krzyknęła za

mną, kiedy wybiegłam z jadalni.

background image

Rozdział 33

LUKE

Siedząc na brzegu łóżka ze stopami mocno opartymi na

podłodze, westchnąłem i ukryłem twarz w dłoniach. Sprawdziłem
telefon, ale nie było żadnych wiadomości. Pokręciłem głową,
wstając, i wrzuciłem rzeczy do walizki. Trochę za długo spałem i
musiałem jechać na lotnisko. Sprawdziwszy dokładnie, że nic nie
zostawiłem, zjechałem do recepcji i się wymeldowałem. Nie
mogłem wydostać się stąd wystarczająco szybko. Boy hotelowy
zatrzymał taksówkę dla mnie i kazał kierowcy jechać na lotnisko.
Ponieważ miałem jeszcze odrobinę czasu, postanowiłem coś zjeść,
nim udam się do bramki. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i
zadzwoniłem do Sama.

– Cześć, brachu, razem z Gretchen rozmawialiśmy właśnie o

tobie i Lily. Jak się macie oboje?

– To koniec na dobre, Sam. Ona tak zdecydowała, nie ja.

– Luke, przykro mi. Dam cię na głośnomówiący, żeby

Gretchen też słyszała.

– Luke, co się, do cholery, stało? Co ona ci powiedziała?

– Powiedziała, że jeżelibyśmy byli razem, za każdym razem,

gdybym na nią patrzył, przypominałbym sobie o Callie.
Powiedziała, że przysporzyła mi już wystarczająco dużo cierpienia
w moim życiu i nie może już więcej tego robić. – Moje oczy
wypełniły się łzami.

– Ona jest idiotką! – krzyknęła Gretchen. – Co się z nią, do

diabła, dzieje, z jej popieprzonym sposobem myślenia? To to miała
na myśli na urodzinach Charley. Powiedziałam jej, że bardzo ją
kochasz, a ona odparła, że tylko tak myślisz.

Pokręciłem głową, gryząc kawałek pizzy. Wydawało mi się

to takie nierealne.

– Jestem teraz na lotnisku. Niebawem będzie mój lot.

Pogadam z wami później.

– Uważaj na siebie i jesteśmy z tobą.

background image

Skończyłem pizzę i poszedłem do swojej bramki. Naprawdę

myślałem, że będziemy wracać razem. Tak bardzo się myliłem.
Mój telefon miał jeszcze dziesięć procent baterii, więc go
wyłączyłem i schowałem do kieszeni. Kiedy usiadłem,
zauważyłem parę naprzeciw mnie. Uśmiechali się, trzymali za ręce
i kradli buziaki. Nie mogłem tam wysiedzieć, więc przesiadłem się
w róg.

LILY

Cholera! Naprawdę nie wiedziałam, gdzie jestem. Kiedy

szłam tutaj z Central Parku, byłam tak zaaferowana, że w ogóle nie
zwracałam uwagi na drogę. Złapałam taksówkę i kazałam wcisnąć
gaz do dechy do Hotelu Trump. Kierowca patrzył na mnie dziwnie,
póki nie wyjęłam dwudziestodolarowego banknotu.

– To sprawa życia i śmierci. Muszę się tam dostać

natychmiast!

– Jasne, proszę pani.

Włączył się w ciąg samochodów, klucząc, wciskając

gwałtownie hamulec i omal nie zabijając mnie kilka razy.
Zatrzymał się przy hotelu, a lokaj otworzył drzwi. Zapłaciłam
kierowcy, po czym wbiegłam do środka. Czekając na windę,
wielokrotnie wciskałam przycisk. Wreszcie drzwi się otworzyły i
pojechałam na swoje piętro, z kilkoma przystankami po drodze.
Przecisnęłam się przez tłum ludzi w windzie i pobiegłam prosto do
pokoju Luke’a. Zapukałam do drzwi i zawołałam go. Żadnej
odpowiedzi. Zapukałam raz jeszcze. Brak odpowiedzi. W końcu
zaczęłam walić w drzwi. Brak odpowiedzi. Wyciągnęłam telefon i
wybrałam jego numer. Przekierowało mnie od razu na pocztę
głosową. Cholera.

Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w inne ciuchy i

zjechałam do recepcji.

– Mogę pani w czymś pomóc?

– Próbuję się skontaktować z Lukiem Matthews z pokoju

2212, ale on nie odpowiada i trochę się martwię.

– Pan Matthews już się wymeldował.

background image

– Och, no tak; mówił coś o wcześniejszym powrocie do

domu. Wrócił do domu, prawda?

– Nie wiem, proszę pani, nic nie mówił.

– Jasne. Dziękuję bardzo.

Odwróciłam się, a oczy wypełniły mi się łzami. I co ja mam

teraz zrobić? Jeszcze raz próbowałam się do niego dodzwonić, ale
włączyła się od razu poczta głosowa. Wyszedłszy z hotelu,
spytałam lokaja o Luke’a, pokazując mu zdjęcie. Powiedział mi, że
godzinę temu zamówił taksówkę na lotnisko. Podziękowałam mu,
wsiadłam do taksówki i powiedziałam kierowcy, żeby zawiózł
mnie na lotnisko. Przeszukałam loty z La Guardii i jedyny, którym
Luke mógł lecieć, był o dziewiątej. Spojrzałam na zegarek, wciąż
miałam czas. Mogło mi się udać.

– Przepraszam, ale musi pan jechać szybciej.

– Proszę pani, to Nowy Jork, robię, co mogę.

W końcu dotarliśmy na lotnisko, a ja pobiegłam do odprawy,

gdzie momentalnie mnie zastopowano.

– Kartę pokładową poproszę.

– Ja nie lecę. Muszę tylko dostać się do chłopaka i

powiedzieć mu, jak bardzo go kocham i jak straszny błąd
popełniłam.

Urzędnik spojrzał na mnie z irytacją.

– Nie przejdzie pani, nie mając karty pokładowej.

– Był pan kiedyś zakochany? – spytałam.

– Nie – odpowiedział, kierując mnie do okienka z biletami.

– Mogę zrozumieć dlaczego – wymamrotałam, stojąc w

kolejce.

Czas uciekał. Musiałam dostać się do okienka, żeby kupić

bilet i spróbować zatrzymać Luke’a. Nie mogłam mu pozwolić
wsiąść do samolotu. Podeszłam do następnej osoby w kolejce.
Młodego mężczyzny. Właściwie bardzo przystojnego, młodego
mężczyzny.

– Przepraszam, ale nie mogę stać w kolejce, muszę się

skontaktować ze swoim chłopakiem, nim wsiądzie do samolotu.
Mogę zająć pana miejsce w kolejce?

background image

– Przykro mi, ale mnie też się spieszy.

Wyciągnęłam banknot pięćdziesięciodolarowy.

– Nadal się panu spieszy?

– Jedna osoba więcej nie robi różnicy – powiedział, biorąc

ode mnie pieniądze, po czym pokazał, żebym stanęła przed nim.
Obejrzałam się na niego. – Chcę, żeby pan wiedział, że cały pana
urok właśnie zniknął.

– Następny! – zawołał mężczyzna przy ladzie.

– Potrzebuję biletu.

– Dokąd?

– Nie obchodzi mnie dokąd. Po prostu proszę dać mi bilet.

Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.

– Nie wie pani, dokąd leci?

– Dobra, proszę dać mi bilet na najbliższy lot do LAX.

– Okej. Ten samolot odlatuje o pierwszej rano.

– Moment, nie ma lotu o dziewiątej?

– Jest, ale wszystkie bilety wyprzedane.

Westchnęłam.

– Dobra, proszę mi dać ten na pierwszą rano.

– Ma pani jakiś bagaż do odprawy?

– Nie. – Złapałam bilet i pobiegłam do odprawy.

– Widzę, że wybiera się pani w podróż – uśmiechnął się

urzędnik przy odprawie.

Rzuciłam mu szybkie spojrzenie, chcąc przejść. Wszystko

szło sprawnie, ale samolot Luke’a właśnie się zamykał. Zdjęłam
buty i wrzuciłam do pojemnika, zostałam przeskanowana, po czym
złapałam je, patrząc jednocześnie, przy której bramce jest jego lot.
Kiedy znalazłam, spojrzałam na oznaczenie i, o cholera, musiałam
biec. Oczywiście jego bramka musiała być na drugim końcu.
Pobiegłam przez lotnisko, popychając ludzi, mówiąc przepraszam,
i potykając się o czyjąś laskę. Zamierzałam powiedzieć Luke’owi,
jak bardzo się myliłam, i błagać go o wybaczenie. Dlaczego byłam
taka głupia? Jak mogłam być taka głupia? Nie miałam czasu na
analizowanie swojej głupoty, bo kiedy dotarłam do jego bramki,
drzwi się zamknęły.

background image

Podbiegłam do obsługi.

– Muszę się dostać do tego samolotu.

– Przykro mi, proszę pani, ale już za późno. Już

zamknęliśmy.

– Nie, nie. Nie rozumie pani. Moje życie wisi na włosku, a

remedium na to jest w samolocie. Muszę się tam dostać –
mówiłam trzęsącym się głosem, jednocześnie pokazując jej kartę
pokładową.

Spojrzała na mnie i uniosła brew.

– Pani bilet nie jest nawet na ten lot. Czy powinnam po kogoś

zadzwonić?

Czemu wszyscy zadają mi to pytanie?

– Nie, przepraszam – odpowiedziałam, spuściwszy wzrok, i

powoli odeszłam.

Podeszłam do okna i patrzyłam na samolot, a łzy ciekły mi

po policzkach. Nie czułam się dobrze, było to druzgocące uczucie,
że mogę już nigdy z nim nie być.

background image

Rozdział 34

LILY

Usiadłam na chwilę na krześle, żeby się pozbierać.

Wszystko, co się dziś wydarzyło, było dziwne. Nie mogłam się
nawet rozejrzeć. Ale czy chciałam? Wzięłam głęboki oddech i
podniosłam się z krzesła. Zaczęłam iść, kiedy usłyszałam swoje
imię wypowiedziane z odległości.

– Lily?

Zatrzymałam się na chwilę, odwróciłam i zobaczyłam

Luke’a, stojącego kilkanaście metrów ode mnie. Podbiegłam do
niego i zarzuciłam mu ręce na szyję, tak mocno jak tylko mogłam.

– O mój Boże, przepraszam za wszystko. Co ty tutaj robisz?

Byłeś w samolocie.

Wyglądał na skołowanego, ale szczęśliwego jednocześnie.

– Musieliśmy zmienić samoloty. Ten miał jakąś techniczną

usterkę. Uwierzysz w to?

– Tak. Po dzisiejszym uwierzę w to. Uwierzę we wszystko,

włącznie z tobą. Przepraszam, Luke. Proszę wybacz mi. Kocham
cię tak bardzo. Nie mogę cię stracić.

Uchwycił moją twarz i złożył pocałunek na moich ustach.

– Lily, nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwy, słysząc, że to

mówisz.

– Wiem. Kocham cię.

– Ja ciebie też. Boże, nie mogę w to uwierzyć – zaśmiał się,

podnosząc mnie i kręcąc wokół. – Co się stało? Czemu zmieniłaś
zdanie?

– Możemy o tym porozmawiać później. Wracajmy do hotelu.

Mamy tyle do nadrobienia.

– Z pewnością mamy, kochanie. Z pewnością.

LUKE

Nie mogliśmy oderwać rąk od siebie. Znowu była rozpalona.

Szukała karty do drzwi w torebce, a ja przycisnąłem ją do drzwi,

background image

całując namiętnie. Podała mi kartę, włożyłem ją do zamka, a kiedy
zapaliło się zielone, chwyciłem za klamkę.

– Poczekaj – powiedziałem, przerywając pocałunek.

Przytrzymałem stopą drzwi, wziąłem ją na ręce i wniosłem

do pokoju. Uśmiechała się, obejmując mnie za szyję.

– Kochanie, bardzo chcę się z tobą kochać, ale najpierw

musimy sprawdzić twoją temperaturę.

– Co?

– Wyglądasz na rozpaloną.

Westchnęła, gdy posadziłem ją na łóżku.

– Dobrze – powiedziała, wkładając termometr do ust.

Zapikał. Spojrzała na niego, potem na mnie.

– Trzydzieści osiem, ale nic mnie to nie obchodzi, bo już

wymieniliśmy płyny, więc i tak to złapałeś.

– Ja nie mówiłem, że nie będę się z tobą kochał, tylko że

jesteś rozpalona.

Przebiegłem ustami po jej szyi, podczas gdy ona walczyła z

guzikiem od moich spodni. Kiedy już udało jej się je rozpiąć,
wsunęła swoją dłoń. Jęknąłem.

– Nawet nie masz pojęcia, jak za tym tęskniłam – szepnęła.

– Coś tak jak ja tęskniłem za tym? – uśmiechnąłem się,

łapiąc ją za piersi.

Jej dłoń przesuwała się w górę i w dół i miałem wrażenie, że

zaraz eksploduję. Wstałem, zrzuciłem buty i pozbyłem się ubrania.
Lily, siedząc, zrobiła to samo, z wyjątkiem biustonosza. Zostawiła
go na sobie i uśmiechnęła się. Wiedziała, jak bardzo uwielbiam
zdejmować go z niej. Wspiąłem się na łóżko za nią, podczas gdy
ona siedziała wyprostowana. Mój język zataczał koła na jej
ramionach i karku, a moje ręce rozpinały stanik. Sięgnąłem
rękoma i delikatnie chwyciłem jej piersi, ugniatając je i
podszczypując jej stwardniałe sutki. Jej jęki nasiliły się, kiedy
prowadziła moje dłonie po swoich piersiach.

– Boże, kocham cię, Lily.

– Kocham cię, Luke.

Odwróciła się tak, by być twarzą do mnie, i usiadła na

background image

kolanach. Moja ręka znalazła drogę pomiędzy jej nogami, moje
palce weszły w nią, a mój kciuk drażnił jej łechtaczkę. Wygięła
plecy w łuk i zaczęła głośno jęczeć, wczepiając dłonie w moje
włosy.

– Jesteś taka mokra, ale myślę, że powinnaś być bardziej –

szepnąłem, dotykając jej ustami.

Mój język krążący po niej pobudzał ją jeszcze bardziej.

Wsunąłem go jeszcze głębiej w nią, a ona zaczęła poruszać
biodrami.

– O Boże, Luke. Kochanie, co ty mi robisz? – spytała z

zapartym tchem.

– Doprowadzam cię na szczyt – odpowiedziałem, podczas

gdy mój język drażnił jej łechtaczkę, a moje palce w nią weszły.
Prawie ją doprowadziłem i uśmiechnąłem się, kiedy się
oswobodziła.

Pchnęła mnie na plecy i zaczęła ssać. Jej usta na moim

członku to była najgorętsza rzecz. Uwielbiałem na nią patrzeć.
Zbliżyła swoje usta do moich i delikatnie wspięła się na mnie.
Byłem strasznie twardy i bardziej niż gotowy wejść w nią. Usiadła
na mnie i zaczęła powoli się ruszać. Niesamowite było patrzeć na
jej nagie ciało i kochać się z nią. Nasze usta były złączone, kiedy
w nią wszedłem. Westchnęliśmy oboje, gdy ugryzłem ją w dolną
wargę. Przerwała pocałunek, a jej wargi zaczęły wędrować od
mojej brody do sutków. Polizała każdy, nim usiadła i zaczęła
poruszać biodrami. Nie mogłem jej mieć dość. Była taka
wspaniała.

– Lily, jesteś wspaniała.

– Ty też. Jesteś taki twardy – powiedziała, odchyliła się do

tyłu i złapała rękoma za moje nogi.

Przytrzymałem jej biodra i zacząłem poruszać nią w przód i

w tył. Była gotowa do orgazmu numer dwa.

– Jesteś taka gorąca, Lily. Dochodzę.

– Ja też! – krzyknęła.

Usiadła prosto i zaczęła się poruszać, coraz szybciej,

jednocześnie zaciskając nogi wokół mnie. Doszliśmy w tym

background image

samym czasie, krzycząc imię drugiego. Opadła na mnie i objęła
mocno. Nasze serca biły szybko, a oddech zaczął spowalniać.
Delikatnie przesuwałem dłońmi po jej nagich plecach. To było
takie wspaniałe uczucie, mieć znów jej ciało obok mojego.

Wyszeptałem jej do ucha.

– Powinnaś wziąć motrin.

Wybuchnęła śmiechem, staczając się ze mnie.

– Naprawdę, Luke?

– Tak, kochanie. Naprawdę – mruknąłem.

background image

Rozdział 35

LILY

Wzięłam motrin, tak jak kazał Luke, i wstałam z łóżka.

– Dokąd idziesz?

– Zamówić room serwis. Umieram z głodu.

– Ja też.

Luke przykrył się, a ja do niego dołączyłam, przeglądając

menu.

– Która godzina?

Zerknął na zegarek.

– Jedenasta trzydzieści.

– Och, to musimy patrzeć na nocne menu.

– Ja chyba chcę burgera.

– Ja też – uśmiechnąłem się, całując ją.

Złożyłam zamówienie i położyłam głowę na jego piersi, a on

głaskał mnie.

– Lily, co spowodowało, że zmieniłaś zdanie w naszej

kwestii?

Zamknęłam oczy. Powiedzieć mu? Skłamać, żeby nie

pomyślał, że jestem szalona?

– Jeśli ci powiem, pomyślisz, że jestem szalona, ale w takim

medycznym sensie.

Zachichotał i pocałował mnie w głowę.

– Nigdy tak nie pomyślę.

Usiadłam, wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam mu

wszystko o Philipie.

– Kiedy dzwoniłam do jego mamy, on wstał i nigdy nie

zapomnę, co mi powiedział.

– Co powiedział?

– Powiedział: „Przemyśl, co ci dzisiaj powiedziałem, i

odbuduj swój związek. Oczyść umysł i zobacz prawdę taką, jaka
jest, a nie taką, jaka ci się wydaje, że jest. Drugie szanse są zawsze
najlepsze w życiu”. A potem odszedł, a jego mama powiedziała mi,

background image

że zmarł rok temu na zapalenie płuc.

– Mówisz poważnie? Lily, to niesamowita historia.

– Nie uważasz, że oszalałam?

– Nie, nie uważam. Pomyśl o wszystkich rzeczach, które się

wydarzyły, łączących nas. Harper i Brynn, bilety, wypadek, twoja
przeprowadzka obok, nasi przyjaciele, którzy się spotkali i są
razem, twoje spotkanie z Philipem i moja usterka samolotu –
uśmiechnął się. – Pomyśl o tym, Lily. Byliśmy sobie przeznaczeni,
prawdopodobnie już od dnia naszych narodzin. Myślę, że jesteśmy
żywym przykładem połączenia dusz.

Miał rację. Jeśli poskładasz wszystko do kupy, jak puzzle, to

okazuje się, że wszystko idealnie pasuje. Każde zdarzenie, które
przetrwaliśmy, i każda osoba, która pojawiła się na naszej drodze,
odgrywały znaczącą rolę w naszych życiach. Jak już połączyłeś
wszystko razem, nabierało to sensu. Przyszedł room serwis, więc
narzuciłam szybko sukienkę, Luke dżinsy i otworzyłam drzwi.
Mężczyzna wniósł jedzenie i postawił na stole, a Luke dał mu
napiwek. Zjedliśmy burgery, śmialiśmy się, rozmawialiśmy i
kochaliśmy jeszcze dwukrotnie, nim poszliśmy spać.

LUKE

Pobudka z Lily w moich ramionach była czymś, za czym

bardzo tęskniłem. Przyłożyłem dłoń do jej czoła. Było ciepłe, ale
nie tak jak wczoraj.

– Znowu sprawdzasz, czy nie mam gorączki? – wymruczała.

– Tak – odpowiedziałem, całując ją w czoło.

– Co mówią twoje usta?

– Mówią, że cię kocham.

Uśmiech rozjaśnił jej twarz. Otworzyła oczy i spojrzała na

mnie.

– A ja kocham ciebie.

– Może weźmiemy prysznic, ubierzemy się, zjemy jakieś

śniadanie i pójdziemy na spacer. Jest pewne miejsce, które
chciałbym ci pokazać.

– O czymś zapomniałeś.

background image

– O czym?

– Zapomniałeś powiedzieć, że musimy się kochać.

– Uwierz mi, kochanie. Nie zapomniałem o tym.

Wstaliśmy z lóżka, wzięliśmy bardzo emocjonujący prysznic,

ubraliśmy się i zeszliśmy na dół coś zjeść. Po skończonym
śniadaniu wziąłem Lily za rękę i ruszyliśmy do miejsca, do
którego tak bardzo chciałem ją zabrać.

Jak tylko wyszliśmy na zewnątrz, stanąłem i spojrzałem na

nią.

– Jeśli chcesz, możemy pójść piechotą. Zajmie to nam jakieś

czterdzieści minut. Jeśli chcesz taksówkę, to weźmiemy taksówkę.
Twoja decyzja.

– Chcę się przejść. Jest całkiem ładny dzień i możemy

poznawać miasto.

Poszliśmy, zaglądając po drodze na wystawy wielu sklepów.

Lily była taka szczęśliwa. Tak jak ja. Nagle mój telefon dał znać,
że dostałem esemesa od Sama.

„Myślałem, że miałeś wrócić ostatniej nocy”.

„Przepraszam, zapomniałem ci powiedzieć, że lot został

przełożony ze względu na problemy techniczne”.

„Kiedy przylatujesz?”

„Dam ci znać”.

Zbliżaliśmy się do sklepu, do którego chciałem ją zabrać,

więc zacząłem zwalniać.

– Czemu zwalniasz?

– Bo to jest sklep, do którego chciałem wejść z tobą.

Spojrzała na sklep, a potem na mnie.

– Luke, to jest sklep Tiffany’ego.

Uśmiechnąłem się, wpuszczając ją do środka.

– Czemu tu jesteśmy?

– Lily – powiedziałem, chwytając ją za obie ręce. – Lily,

kiedy cię straciłem, moje życie się skończyło. Moje serce przestało
bić, a ja czułem się, jakbym był martwy. Jesteś najważniejszą
osobą w moim życiu i świecie. Mógłbym umrzeć dla ciebie. Nie
chcę cię znów stracić i chcę spędzić z tobą resztę życia. Jesteś

background image

moją bratnią duszą i tak cholernie mocno cię kocham. Lily
Gilmore, czy wyjdziesz za mnie?

Łza zakręciła jej się w oku, kiedy przyłożyła obie ręce do ust.

– Tak. Tak. Oczywiście, że wyjdę za ciebie, Luke –

uśmiechnęła się i zarzuciła mi ręce na szyję.

Podniosłem ją i okręciłem, podczas gdy pracownicy i klienci

klaskali i gwizdali.

– Wybierzmy dla ciebie pierścionek. Chcę, żebyśmy wybrali

go razem.

– Co ja takiego zrobiłam, że zasłużyłam na kogoś takiego jak

ty? – spytała, całując mnie.

background image

Rozdział 36

LILY

Wszystkie pierścionki zapierały dech w piersiach, ale

znalazłam jeden, który oboje pokochaliśmy. W tej samej chwili, w
której go przymierzyłam, wiedzieliśmy, że to właśnie ten, bo
pasował idealnie, tak jak my do siebie. Byłam najszczęśliwszą
osobą na świecie i nie mogłam się doczekać, żeby powiedzieć
wszystkim, że się pobieramy.

– Mam świetny pomysł. Wyślijmy wszystkim filmik, w

którym mówimy, że się zaręczyliśmy.

– Super. Kto będzie kręcił?

– Znajdziemy kogoś w Central Parku. Zróbmy to tam.

Luke’owi spodobał się ten pomysł, więc poszliśmy do

Central Parku. Podeszliśmy do fontanny i zobaczyliśmy siedzącą
przy niej samotnie młodą dziewczynę.

– Przepraszam. Czy mogłaby pani nakręcić filmik ze mną i

moim narzeczonym?

– Nie ma sprawy – uśmiechnęła się.

Ustawiłam telefon na tryb wideo i zajęliśmy z Lukiem

miejsce przy fontannie.

– Już – powiedziała dziewczyna.

– Cześć, przyjaciele i rodzino. – Pomachałam.

– Cześć wszystkim. – Luke też pomachał.

– Przesyłamy wam to wideo, ponieważ planujemy zostać w

Nowym Jorku trochę dłużej. Mamy jednak wieści, którymi
chcielibyśmy się z wami podzielić. Kocham tego faceta bardzo. –
Pokazałam na Luke’a.

– A ja kocham bardzo tę dziewczynę – powiedział Luke,

wskazując na mnie.

– I wiecie co? Bierzemy ślub! – Powiedzieliśmy to razem, a

ja wyciągnęłam dłoń z pierścionkiem.

– Kochamy was wszystkich i wkrótce wrócimy do domu. Do

zobaczenia.

background image

– Do zobaczenia.

– O mój Boże, to takie cudowne – powiedziała dziewczyna,

oddając mi telefon. – Gratulacje!

– Dzięki.

Dziewczyna odeszła, a my wysłaliśmy wideo wszystkim

naszym znajomym i rodzinie. Usiedliśmy na ławce przy fontannie,
a Luke ucałował moją dłoń.

– Są dwa oblicza miłości. Piękne i wstrętne. My

doświadczyliśmy ich obu i nie chcę już nigdy więcej spotkać tego
wstrętnego. Od teraz, kochanie, oto czym jest piękne oblicze
miłości. Nami. Byciem razem. Kochaniem drugiego niezależnie od
tego, co życie nam przyniesie.

Przysunęłam usta do jego ust.

– Ty jesteś pięknym obliczem miłości, Luke’u Matthews.

Nie zajęło wiele czasu, by nasz intymny moment przerwały

rozdzwonione telefony. Spojrzeliśmy na siebie, wybuchając
śmiechem, po czym je wyłączyliśmy, a resztę tygodnia spędziliśmy
na odkrywaniu Nowego Jorku i nadrabianiu straconego czasu.

Dwa tygodnie później

Daj mi moją chrześniaczkę – poprosiłam, kiedy Giselle i

Lucky weszli do baru.

– Jest nie tylko twoją chrześniaczką, nie zapominaj o tym –

zauważyła Gretchen, całując Isabellę w czoło.

– Wiem o tym, ale ja będę jej ulubioną matką chrzestną –

mruknęłam.

Gretchen objęła mnie ramieniem.

– Jestem taka podekscytowana, patrząc, jak chłopcy grają.

Mam wrażenie, jakby tak było zawsze. Co za piosenkę zamierzają
zagrać?

– Nie wiem. Luke nie chciał mi powiedzieć. Próbowałam go

postraszyć brakiem seksu, ale wystarczyło, że się uśmiechnął, a już
byłam na nim.

– Jestem taka szczęśliwa. Wiedziałam, że w końcu pójdziesz

background image

po rozum do głowy. Powiedziałaś, że opowiesz nam, dlaczego
zmieniłaś zdanie – przypomniała Giselle.

– Opowiem, ale nie dziś. To długa historia.

Ojciec Luke’a zajął miejsce Cody i pracowął na pół etatu, a

ja nie mogłam być szczęśliwsza. Razem z Lukiem uzgodniliśmy,
by poczekać rok z naszym ślubem. Ja chciałam się upewnić, że
moja kariera i studio okrzepną i zaczną się kręcić, a Luke chciał
mieć pewność, że w barze wszystko gra. Żadne z nas nigdzie się
nie wybierało, a chcieliśmy mieć trochę czasu na zaplanowanie
idealnego wesela. Powiedziałam Luke’owi, że on jest za to
odpowiedzialny, ponieważ ja już raz to kiedyś robiłam. Roześmiał
się i przyjął wyzwanie. Charley była tak zachwycona weselem, że
nie mogła przestać o tym mówić. Lucky oficjalnie przeprowadził
się do Giselle i stali się wyjątkową parą. Gretchen jeszcze o tym
nie wiedziała, ale Sam kupił dla niej pierścionek i planował
oświadczyć jej się w jej urodziny, w przyszłym miesiącu. Maddie i
Adam byli w sobie nadal zakochani, a Charley powiedziała nam,
że Adam zaczął spędzać noce w domu. Założę się, że
zastanawiacie się, co z moją siostrą i Hunterem. No cóż, pobierają
się za kilka miesięcy, a my razem z Lukiem będziemy na tym
weselu. Zgodnie z jego stwierdzeniem, musimy uczcić parę, która
nas połączyła.

Luke podszedł do mnie i ucałował Isabellę w głowę.

– Kręcisz mnie, kiedy trzymasz dziecko – mruknął.

Uśmiechnęłam się i podeszłam pod scenę. Bar był napchany,

wyglądało na to, że przyszło więcej ludzi, kiedy usłyszeli, że
będzie grał zespół Luke’a. Luke wziął gitarę, mrugnął do mnie i
zaczął grać Don’t Fear the Reaper.

– Och, uwielbiam tę piosenkę – stwierdziła Gretchen, tańcząc

w rytm melodii. – Zawsze się zastanawiałam, o czym ona jest.

– O wiecznej miłości – uśmiechnęłam się i podeszłam do

sceny, patrząc, jak mój ukochany śpiewa do mnie.

To bez wątpienia było piękne oblicze miłości i uwielbiałam

każdą jego sekundę.

background image
background image

Playlista

Inside Your Heaven – Carrie Underwood

As It Seems – Lily Kershaw

Peace – O.A.R.

The Mess I Made – Parachute

Better In Time – Leona Lewis

Heal – Tom Odell

Nothing Left To Lose – Mat Kearney

Chandelier – Sia

(Don’t Fear) The Reaper – Blue Oyster Cult

Love Remains The Same – Gavin Rossdale

Our Story – Graham Colton

Tomorrow Is A Long Time – Nickel Creek

(Everything I Do) I Do It For You – Bryan Adams

background image

Przypisy

[1]

Santa Monica Pier – duże molo w Santa Monica, znany

zabytkowy obiekt (przyp. tłum.).

background image


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lynn Sandi Love 01 Miłość po miłości
Lynn Sandi Imię mojej miłości
Lynn Sandi 2014 Miłość Milionera 02 Kiedy Jesteś Przy Mnie
Lynn Sandi Miłość pożądanie 1 Dwie milosci
Lynn Sandi Miłość pożądanie 2 Dwa serca Sandi Lynn
By2 ?lled love (This is love) Zwane miłością tłumaczenie polski tekst lyrics
Schreiber Ellen Pocałunki wampira 02 Miłość po grób
Flames of love (Płomienie miłości)
09 A love unspoken [Miłość niewypowie dziana]
Mia Sheridan A sign of love 02 Eden Nowy początek

więcej podobnych podstron