background image

LOUISE RENNISON 

ANGUS, STRINGI I PRZYTULANKI 

Zwierzenia Georgii Nicolson 01 

background image

SIERPIEŃ 

Tajemniczy la marche

∗∗

 

Niedziela, 23 sierpnia 

W moim pokoju 

Pada deszcz 

10.00

 

Tata zaprosił wujka Eddiego i oczywiście obaj zaczęli węszyć i sprawdzać, czy 

czegoś  nie  kombinuję.  JeŜeli  wujek  Eddie  (który  jest  łysy  jak  kolano,  a  nawet  dwa  kolana) 

jeszcze raz mnie spyta: „Czy łyse. głowy powinno się polerować?”, chyba się zabiję. Pewnie 

nie  zauwaŜył,  Ŝe  juŜ  nie  noszę  śpioszków.  Mam  ochotę  wrzasnąć:  „Wujku,  skończyłam 

czternaście lat! Staję się kobietą! Noszę stanik! No dobra, moŜe i jest ciut za luźny, a kiedy 

biegnę do autobusu, podjeŜdŜa mi pod szyję, ale... we mnie drzemie kobieta, ty łysolu!”. 

A  jeśli  juŜ  mowa  o  piersiach,  to  martwię  się,  Ŝe  skończę  jak  reszta  kobiet  w  mojej 

rodzinie,  które  zamiast  biustu  mają  coś  w  rodzaju  półki.  Mama  mogłaby  na  swojej  stawiać 

róŜne  przedmioty,  kiedy  ma  zajęte  ręce.  Na  przyjęciach  moŜe  tam  przechować  kanapkę, 

drinka  czy  jakąś  przekąskę  na  później.  Wygląda  to  bardzo  nieatrakcyjnie.  Chciałabym  mieć 

normalne piersi, ale nie za duŜe, nie takie jak na przykład Melanie Andrews. W zeszłym se-

mestrze  po  meczu  hokeja  na  trawie  przeŜyłam  pod  prysznicem  potworny  szok.  Jej  stanik 

wygląda  jak  dwie  torby  na  zakupy.  Podejrzewam,  Ŝe  Melanie  ma  jakieś  problemy 

hormonalne.  Z  pewnością  je  ma,  kiedy  biegnie  za  piłką.  Kiedyś  myślałam,  Ŝe  siłą  rozpędu 

przeleci przez ogrodzenie, bo przewaŜą jej „cycochy”, jak je Ŝartobliwie nazywa Jas. 

 

Nadal w moim pokoju 

Nadal pada 

Nadal niedziela 

11.30

 Nie rozumiem, dlaczego nie mogę załoŜyć zamka w drzwiach swojego pokoju. 

Brakuje  mi  prywatności  -  ciągle  panuje  tutaj  ruch  jak  na  imprezie. Za kaŜdym razem, kiedy 

coś  proponuję,  wszyscy  zaczynają  kręcić  głowami  i  gdakać.  Zupełnie  jakbym  mieszkała  w 

domu pełnym kurczaków ubranych w sukienki i spodnie. Albo takich piesków z tylnej półki 

samochodu, albo... niewaŜne... O zamku nie ma mowy. 

                                                 

 La marche (fr.) - wypad, marsz, wędrówka. 

background image

- Dlaczego? - rzeczowo spytałam mamę (złapałam ją w jednej z tych rzadkich chwil, 

kiedy nie jest na wieczorowym kursie włoskiego albo na innej imprezie). 

- Dlatego, Ŝe gdyby zdarzył się jakiś wypadek, nie moglibyśmy się dostać do środka - 

odparła. 

- Jaki wypadek? - dopytywałam się. 

- No... mogłabyś zemdleć. 

W tym momencie włączył się tata. 

- Mogłabyś zaprószyć ogień w łóŜku i się zaczadzić. 

Co  się  dzieje  z  tymi  ludźmi?  Wiem,  dlaczego  nie  chcą,  Ŝebym  miała  zamek  w 

drzwiach: dlatego, Ŝe byłby to mój pierwszy krok ku dorosłości, a oni nie mogą znieść tej my-

śli, bo to by oznaczało, Ŝe musieliby się zająć własnym Ŝyciem i dać mi święty spokój. 

 

Nadal niedziela 

11.35

 Mam sześć bardzo powaŜnych problemów: 

1. Zrobił mi się taki syfek, co to nie chce wyjść, tylko się czai przez następne dwa lata 

w postaci czerwonej krosty. 

2. Pryszcz ten znajduje się na moim nosie. 

3. Mam trzyletnią siostrę, która prawdopodobnie zsikała się w moim pokoju. 

4.  Za  dwa  tygodnie  kończą  się  wakacje  i  będę  musiała  wrócić  do  Stalagu  14,  do 

Oberführer Frau Simpson i bandy sadystycznych nauczycieli. 

5. Jestem bardzo brzydka i muszę mieszkać w bardzo brzydkim domu. 

6. Poszłam na imprezę przebrana za oliwkę. 

 

11.40

  No  dobra.  Zaczynam  kolejną  stronę.  W  „Cosmo”  mamy  znalazłam  artykuł  o 

tym,  jak  być  szczęśliwą,  kiedy  się  jest  bardzo  nieszczęśliwą  (czyli  coś  o  mnie).  Artykuł  ten 

ma  tytuł  Emocjonalna  pewność  siebie.  Aby  osiągnąć  stan  szczęścia,  naleŜy  „przypomnieć 

sobie...  przeŜyć  to  raz  jeszcze...  i  wyzdrowieć”.  Tak  więc  myślisz  o  jakimś  bolesnym 

wydarzeniu,  przypominasz  sobie  wszystkie  koszmarne  szczegóły...  czyli  przechodzisz  przez 

etap  PRZYPOMNIENIA,  następnie  na  nowo  PRZEśYWASZ  wszystko,  akceptujesz  to  i  na 

końcu po prostu SOBIE ODPUSZCZASZ. 

 

14.00

  Dzięki  Bogu  wujek  Eddie  juŜ  sobie  poszedł.  Spytał,  czy  moŜe  mam  ochotę 

przejechać  się  w  przyczepie  jego  motocykla.  Czy  wszyscy  dorośli  spadli  z  księŜyca?  Co 

background image

miałabym  odpowiedzieć?  „AleŜ  oczywiście.  Z  wielką  radością  wpakuję  się  do  przyczepy 

twojego  przedwojennego  motocykla,  a  przy  odrobinie  szczęścia  znajomi  zobaczą  mnie  z 

jakimś nienormalnym, łysym facetem i to juŜ będzie koniec mojego Ŝycia. Dziękuję bardzo”. 

 

16.00

  Przyszła  Jas.  Powiedziała,  Ŝe  po  balu  kostiumowym  chyba  z  tysiąc  lat 

zdejmowała kombinezon kobiety - kota. Nie bardzo mnie to zainteresowało, ale z uprzejmości 

spytałam, dlaczego. 

- W wypoŜyczalni kostiumów był bardzo przystojny chłopak. 

- No i? 

- No i podałam inny rozmiar - noszę dwunastkę, a nie dziesiątkę. 

Pokazała mi ślady na szyi i talii, całkiem głębokie. 

- Chyba  kompletnie  straciłaś  głowę?  -  zauwaŜyłam.  Potem  opowiedziałam  jej  o 

artykule  z  „Cosmo”  i  przez  parę  godzin  wspominałyśmy  ten  bal  kostiumowy  (czyli  bolesne 

doświadczenie) oraz przeŜywałyśmy wszystko na nowo, by się uzdrowić. 

Winę  w  całości  zwalam  na  Jas.  MoŜe  to  faktycznie  ja  wpadłam  na  pomysł,  Ŝeby  się 

przebrać za nadziewaną oliwkę, ale ona mnie nie powstrzymała, jak przystało na prawdziwą 

kumpelkę. Właściwie sama mnie do tego namawiała. Zrobiłyśmy kostium z kawałka siatki i 

zielonej  krepiny  -  to  miała  być  sama  oliwka.  Trzymała  się  na  ramiączkach.  Pod  spód 

załoŜyłam  zielony  T  -  shirt  i  zielone  rajstopy  -  to miało być nadzienie, które wymyśliła Jas. 

Przypomina mi się, Ŝe to równieŜ ona zaproponowała, Ŝebym sobie ufarbowała włosy, twarz i 

szyję  na  czerwono...  co  miało  wyglądać  jak  papryka.  Muszę  przyznać,  Ŝe  wtedy  pomysł  ten 

wydawał  mi  się  całkiem  zabawny.  Przynajmniej  dopóki  siedziałyśmy  w  moim  pokoju. 

Problemy zaczęły się, gdy chciałam wyjść. Musiałam schodzić bokiem. 

Kiedy  wreszcie  dotarłam  do  drzwi,  musiałam  wrócić,  Ŝeby  zmienić  rajstopy,  bo  mój 

kot Angus znowu poczuł „zew natury”. 

Jest  zdrowo  kopnięty.  Trafił  do  nas,  kiedy  wyjechaliśmy  na  wakacje  do  Loch 

Lommond.  Ostatniego  dnia  znalazłam  go  w  ogrodzie  przy  domku  dla  gości,  w  którym 

mieszkaliśmy.  Domek  nazywał  się  „Wpadnij  na  Chwilę”.  To  moŜe  juŜ  dać  wam  pewne 

pojęcie o tym, jakie to były wakacje. 

Powinnam  się  wcześniej  domyślić,  Ŝe  z  tym  kotem  jest  coś  nie  tak,  począwszy  od 

momentu,  gdy  wzięłam  go  na  ręce,  a  on  zaczął  mi  rozszarpywać  sweter.  Ale  tak  słodko 

wyglądał: cały pręgowany, z długą sierścią i ogromnymi, Ŝółtymi oczami. Nawet jeszcze jako 

kiciuś był wielkości małego psa. Błagałam rodziców, Ŝeby pozwolili mi go zabrać do domu. 

background image

- On tu umrze. Nie ma mamusi ani tatusia - namolnie prosiłam. 

- Pewnie ich poŜarł - odparł tata. 

Słowo  daję,  on  potrafi  być  cyniczny.  Potem  popracowałam  trochę  nad  mamą  i  w 

końcu  wzięłam  kotka  do  domu.  Nasza  szkocka  gospodyni  uprzedzała,  Ŝe  to  pewnie 

mieszaniec  zwykłego  dachowca  ze  Ŝbikiem.  Pamiętam,  Ŝe  sobie  pomyślałam:  och,  jakie  to 

egzotyczne.  Nie  zdawałam  sobie  sprawy,  Ŝe  kiedy  dorośnie,  osiągnie  rozmiary  małego 

labradora - tyle Ŝe zdrowo walniętego. Początkowo wyprowadzałam go na smyczy, ale zeŜarł 

ją, jak wyjaśniłam pani Sąsiadce. 

W  kaŜdym  razie  niekiedy  odzywa  się  w  nim  zew  szkockich  gór.  Kiedy  więc  szłam 

przez salon przebrana za nadziewaną oliwkę, wyskoczył ze swojej kryjówki zza zasłony (albo 

moŜe  raczej legowiska, jak pewnie sobie wymyślał w swoim kocim łbie) i zaatakował moje 

rajstopy,  czyli  ofiarę.  Nie  mogłam  mu  się  wyrwać,  waląc  go  po  głowie,  bo  rzucał  się  na 

wszystkie  strony.  W  końcu  udało  mi  się  złapać  szczotkę  do  butów  i  dopiero  wtedy  go 

przepędziłam. 

Potem nie mogłam się zmieścić do volvo taty. 

- MoŜe po prostu zdejmij kostium i schowamy go do bagaŜnika? 

Jaki to ma sens? 

- Tato - odparłam - jeśli ci się wydaje, Ŝe pojadę w samym T - shircie i rajstopach, to 

chyba zwariowałeś. 

Wkurzył się jak kaŜdy rodzic, kiedy mu się udowodni głupotę i beznadziejność. 

- W takim razie musisz pójść pieszo... Pojadę powolutku z Jas, a ty będziesz szła koło 

samochodu. 

Nie wierzyłam własnym uszom. 

- Skoro  mam  iść  pieszo,  to  moŜe  razem  z  Jas,  i  w  ogóle  dajmy  sobie  spokój  z 

samochodem? 

Zrobił głupią minę i zacisnął usta jak kaŜdy ojciec, któremu się wydaje, Ŝe ma rację. 

- Chcę mieć pewność, dokąd idziesz. Nie puszczę cię samej, Ŝebyś się włóczyła nocą 

po ulicach. 

Coś niesamowitego! 

- A  co  ja  bym  miała  robić  nocą  na  ulicy  przebrana  za  nadziewaną  oliwkę? Wdzierać 

się nieproszona na jakieś imprezy? 

Jas uśmiechnęła się z wyŜszością, ale tata wpadł w rodzicielski ton. 

- Tylko mi nie pyskuj, bo nigdzie nie pójdziesz. O co tu biega? 

Kiedy w końcu dobrnęliśmy na tę imprezę (szłam koło samochodu taty, który jechał z 

background image

prędkością  pięciu  mil  na  godzinę),  zaczął  się  horror.  Początkowo  wszyscy  się  śmiali,  ale 

potem  zaczęli  mnie  ignorować.  Trochę  potańczyłam  sama,  ale  ciągle  niechcący  zrzucałam 

róŜne  rzeczy  wokół  siebie.  Wreszcie  gospodarz  spytał,  czy  nie  wolałabym  usiąść. 

Spróbowałam,  ale  historia  się  powtórzyła.  W  końcu  wyszłam  stamtąd  na  godzinę  przed 

przyjazdem  taty,  a  potem  schowałam  kostium  do  bagaŜnika.  W  drodze  powrotnej  nie 

odezwaliśmy się ani słowem. 

Natomiast  Jas  bawiła  się  doskonale.  Powiedziała,  Ŝe  otaczali  ją  sami  Tarzani,  Robin 

Hoodzi i masa Jamesów Bondów. (Chłopcy mają szalenie bujną wyobraźnię... no nie?). 

Kiedy przystąpiłyśmy do etapu „wspominania”, zrobiło mi się trochę markotno. 

- To  mnie  mogli  podrywać,  gdybym  się  nie  przebrała  za  oliwkę  -  zauwaŜyłam  z 

goryczą. 

- Georgia,  obie  uwaŜałyśmy,  Ŝe  twój  kostium  jest  bardzo  zabawny,  ale  musisz 

pamiętać, Ŝe chłopcy nie lubią śmiesznych dziewczyn. 

Miała irytująco „mądrą” i „dojrzałą” minę. Co ona tam wie o chłopakach? BoŜe, ma 

taką ohydną grzywkę. Zamknij się, grzywiasta. 

- Ach  tak?  No  to  co  się  podoba  chłopakom?  Słodkie  idiotki  w  kostiumach  kobiety  - 

kota? 

Przez  okno  sypialni  widziałam,  jak  pudel  sąsiadów  rzuca  się  na  nasze  ogrodzenie, 

wściekle ujadając. Pewnie chciał przestraszyć naszego kota Angusa... Kiepsko to widzę. 

Jas dalej trajkotała, z szalenie mądrą miną. 

- Właśnie. Myślę, Ŝe podobają im się dziewczyny delikatne i nie takie... no, wiesz. 

Zamknęła plecak. Spojrzałam na nią. 

- Nie jakie? - spytałam. 

- Muszę lecieć, dzisiaj wcześniej mamy kolację. 

Kiedy wyszła z mojego pokoju, zrozumiałam, Ŝe powinnam się zamknąć. Ale wiecie, 

czasami  człowiek  to  czuje...  ale  dalej  nawija,  nie?  No  więc  właśnie  coś  takiego  mi  się 

przydarzyło. 

- No... nie jakie? - drąŜyłam. 

Coś wymamrotała, schodząc na dół. 

Kiedy była juŜ w drzwiach, krzyknęłam za nią: 

- Nie takie jak ja, co?! 

 

23.00

 JuŜ teraz czuję, Ŝe mam dosyć chłopaków, chociaŜ jeszcze w ogóle nie miałam 

background image

z nimi do czynienia. 

 

Północ

  O  BoŜe,  błagam,  Ŝebym  tylko  nie  została  lesbijką  jak  Włochata  Kate  albo 

panna Stamp. 

 

00.10

 A właściwie co takiego robią lesbijki? 

Poniedziałek, 24 sierpnia 

17.00

 Nikt do mnie nie dzwoni. Równie dobrze mogłabym umrzeć. Dzisiaj wcześniej 

połoŜę się spać. 

 

17.30

  Przyszła  Libby.  Wgramoliła  się do mojego wyrka i tak długo chichotała „chi, 

chi,  chi!”,  Ŝe  w  końcu  musiałam  wstać.  Jest  milutka,  chociaŜ  trochę  śmierdzi.  Ale 

przynajmniej mnie lubi i docenia moje poczucie humoru. 

 

19.00

 Z budki telefonicznej zadzwoniły do mnie Ellen i Julia. Mówiły na zmianę, z 

francuskim akcentem. Jutro robimy wypadzik z dreszczykiem. Czyli tajemniczy la Marche. 

 

22.30

 PołoŜyłam sobie na twarz maseczkę z białka - na wypadek, gdybyśmy podczas 

wycieczki spotkały jakichś fantastycznych les garçons

. 

Wtorek, 25 sierpnia 

9.00

  Kiedy  się  obudziłam,  myślałam,  Ŝe  mi  sparaliŜowało  twarz.  Okropnie  się 

przestraszyłam - skórę miałam tak zesztywniałą i napiętą, Ŝe nie mogłam do końca otworzyć 

oczu.  W  końcu  przypomniała  mi  się  ta  maseczka  z  białka.  Pewnie  usnęłam  nad  ksiąŜką. 

Chyba  juŜ  nie  będę  chodziła  wcześniej  spać  -  od  tego  tylko  mam  opuchnięte  oczy. 

Wyglądam,  jakbym  miała  domieszkę  krwi  azjatyckiej.  Co,  niestety,  nie  jest  prawdą. 

Najbardziej egzotyczna w naszej rodzinie jest ciocia Kath, która umie śpiewać po chińsku, ale 

dopiero po paru kieliszkach wina. 

 

11.00

  Umówiłam  się  z  Ellen  i  Julią  na  spotkanie  u  Whiteleya,  skąd  wyruszymy  na 

                                                 

 Les garçons (fr.) - chłopcy 

background image

nasz  tajemniczy  la  marche.  Postanowiłyśmy  ubrać  się  na  sportowo,  więc  zakładam  spodnie 

narciarskie, buty za kostkę i czarny top z golfem, a do tego winylową kurtkę. Chciałabym się 

zrobić na młodą Brigitte Bardot, ale nic z tego, bo (a) w ogóle nie jestem do niej podobna i (b) 

nie  mam  blond  czupryny,  która,  jak  wiadomo,  była  jej  znakiem  rozpoznawczym.  Gdyby  mi 

rodzice  pozwolili,  ufarbowałabym  się  na  blond,  ale  słowo  daję,  w  moim  domu  jest  jak  w 

przedszkolu.  Tata  ma  mentalność  trochę  opóźnionego  w  rozwoju  Teletubisia.  Kiedy 

powiedziałam mamie: „Chcę się przefarbować na blond. Którą farbę byś mi poleciła?”, udała, 

Ŝe nie słyszy, i dalej ubierała Libby. Ale tata się wkurzył. 

- Dopiero  od  czternastu  lat  masz  te  włosy  i  juŜ  chcesz  je  zmieniać?  Co  się  będzie 

działo, jak skończysz trzydzieści? Na jaki kolor wtedy będziesz chciała się przefarbować? 

Słowo daję, ostatnio gada zupełnie bez sensu. Zwróciłam się do mamy: 

- Wydawało  mi  się,  Ŝe  słyszę  jakieś  piszczenie  i  dziwne  odgłosy,  ale  to  chyba  było 

złudzenie. No to nara! 

Kiedy biegłam do drzwi, usłyszałam za sobą jego krzyk: 

- Pewnie  ci  się  wydaje,  Ŝe  zrobisz  małą  maturę  tylko  dlatego,  Ŝe  jesteś  cyniczna  i 

umiesz sobie narysować równą kreskę na powiece!!! 

O BoŜe, mała matura. On chyba się urodził w epoce kamienia łupanego. 

 

Południe

  Tajemniczy  la  marche.  Chodziłyśmy  w  tę  i  z  powrotem,  rozmawiając 

tylko  po  francusku.  Pytałam  przechodniów  o  drogę:  „Où  la  gare,  s'il  vous  plaît?”

  i  „Au 

secours, j'oublie ma tête, aidez - moi, s'il vous plaît”

∗∗

. 

I  nagle...  napatoczył  się  strasznie  seksowny  chłopak...  Julia  i  Ellen  nie  chciały  do 

niego  podejść,  ale  ja  nie  miałam  oporów.  Nie  wiem,  dlaczego,  ale  na  dodatek  zaczęłam 

udawać, Ŝe kuleję. Miał takie ładne oczy... wyglądał na jakieś dziewiętnaście lat. W kaŜdym 

razie pokuśtykałam do niego i powiedziałam: 

Excusez - moi. Je suis française. Je ne parle pas l'anglais. Parlez - vous français?

∗∗∗

 

Na  szczęście  nic  nie  zrozumiał.  Czułam  się  jak  we  śnie.  Uroczo  wydęłam  wargi. 

Cindy Crawford kiedyś powiedziała, Ŝe jeŜeli uśmiechając się, włoŜysz język za zęby, to bę-

dziesz  wyglądać  bardzo  seksownie.  Oczywiście  wtedy  nie  da  się  mówić,  chyba  Ŝe  chcesz, 

Ŝeby cię wzięli za wariatkę. 

A ten przystojniaczek na to: 
                                                 

 Przepraszam (dosł.: poproszę), gdzie dworzec? 

∗∗

 Proszę mi pomóc, tracę głowę (dosł.: zapominam głowę). 

∗∗∗

 Przepraszam. Jestem Francuzką. Nie mówię po angielsku. czy pan mówi po francusku? 

background image

- Zabłądziłaś?  Nie  mówię  po  francusku.  Zrobiłam  zdezorientowaną  minkę  (nadal 

wydymając wargi). - Au secours, monsieur

 - szepnęłam. Ujął mnie pod rękę. 

- Nie bój się, chodź ze mną. 

Ellen  i  Jools  przyglądały  się  temu  ze  zdumieniem:  ten  chłopak  jak  marzenie  dokądś 

mnie  zabierał.  Atrakcyjnie  utykając,  podreptałam  razem  z  nim.  Niedaleko,  tylko  do 

francuskiej cukierni, gdzie pracowała Francuzka. 

 

20.00

 W łóŜku. Francuzka chyba przez czterdzieści lat mówiła do mnie po francusku. 

Kiwałam głową, ile wlezie, a potem po prostu wybiegłam ze sklepu. Przystojniak musiał się 

zdziwić, Ŝe noga tak szybko mi wyzdrowiała. 

Teraz juŜ naprawdę muszę ufarbować włosy, jeŜeli będę chciała jeszcze kiedyś pójść 

na zakupy. 

Środa, 26 sierpnia 

11.00

 Nie mam przyjaciół. Ani jednego. Nikt nie dzwoni, nikt do mnie nie zagląda. 

Mama i tata poszli do pracy, Libby jest w przedszkolu. Równie dobrze mogłabym umrzeć. 

MoŜe juŜ nie Ŝyję. Bo i skąd miałabym wiedzieć? Gdybym umarła we śnie i obudziła 

się martwa, kto by mi o tym powiedział? 

Pewnie  czułabym  się  jak  w  tym filmie, którego bohater widzi wszystkich, ale oni go 

nie  widzą,  bo  nie  Ŝyje.  Och,  aŜ  gęsiej  skórki  dostałam...  Nastawię  bardzo  głośno  jakąś 

muzykę i trochę sobie potańczę. 

 

Południe

 Teraz nadal się boję, do tego jeszcze jestem zmęczona. Ciekawe, czy ktoś 

by  się  przejął,  gdybym  rzeczywiście  umarła?  Kto  by  przyszedł  na  mój  pogrzeb?  Pewnie 

mama i tata... musieliby, bo to przede wszystkim ich wina, Ŝe córka wpadła w takiego doła, Ŝe 

w końcu popełniła samobójstwo. 

Dlaczego tak jak Julia i Ellen nie mogę mieć zwyczajnej rodziny? One mają normalne 

rodzeństwo. Ich ojcowie noszą brody i majsterkują sobie w ogrodowych szopach. Moja mama 

nie pozwala na to mojemu tacie, bo raz zostawił w szopie swoje robaki na ryby, które wkrótce 

urządziły tam sobie kwaterę główną. 

Kiedyś  elektryk,  który  przyszedł  naprawić  zepsutą  lodówkę,  spytał  mamę:  „Co  za 

kretyn  ją  podłączył?  Czy  ma  pani  jakichś  wrogów?”.  A  to  była  robota  taty.  Zamiast  o 

                                                 

 Pomocy, proszę pana. 

background image

majsterkowaniu  ciągle  rozmawia o uczuciach i podobnych bzdurach. Dlaczego nie moŜe się 

zachowywać jak normalny ojciec? U dorosłego męŜczyzny to Ŝałosne. 

Nie chodzi mi o to, Ŝe chcę się stać jedną z tych staroświeckich kobiet - wiecie, tych, 

co  chodzą  w  samych  koronkach  i  których  męŜowie  to  takie  sztywniaki,  co  to  nigdy  się  nie 

otwierają i milczą, nawet jeŜeli mają guza mózgu. Chcę, Ŝeby mój chłopak (pod warunkiem, 

Ŝe  -  uchowaj  BoŜe  -  nie  jestem  lesbijką)  okazywał  uczucia...  ale  tylko  mnie.  Chciałabym, 

Ŝeby  przypominał  Hugh  Granta  z  RozwaŜnej  i  romantycznej  (chociaŜ przypomina mi się, Ŝe 

widziałam  go  teŜ  w  innych  filmach,  na  przykład  Cztery  wesela  i  pogrzeb,  a  tam  -  bez  tych 

wszystkich falbanek i obcisłych spodni - juŜ nie wyglądał tak seksownie). Zresztą i tak nigdy 

nie znajdę sobie chłopaka, bo jestem za brzydka. 

 

14.00

 Kiedy przeglądam stare rodzinne albumy ze zdjęciami... wcale się nie dziwię, 

Ŝe jestem taka brzydka. Na zdjęciach z dzieciństwa tata wygląda po prostu strasznie. Nos ma 

tak  ogromny,  Ŝe  zajmuje mu pół twarzy. Właściwie to sam nochal z doczepionymi rękami i 

nogami. 

 

22.00

 Libby się obudziła i koniecznie chce spać w moim łóŜku. Byłoby całkiem miło, 

gdyby nie to, Ŝe pachnie trochę jak chomik. 

Okazało  się,  Ŝe  sen,  w  którym  ten  cudowny  chłopak  niósł  mnie  przez  ciepłe  wody 

Morza Karaibskiego, został wywołany przez mokrą piŜamę Libby na mojej nodze. 

Zmieniam  pościel.  Libby  w  ogóle  się  nie  przejmuje,  a  kiedy  ją  przebieram,  uderza 

mnie w rękę i mówi „bzydki chlopcik”. 

Czwartek,27 sierpnia 

11.00

  Zaczęłam  się  martwić,  co  załoŜę  na  rozpoczęcie  roku  szkolnego.  Zostało  juŜ 

tylko  jedenaście  dni.  Ciekawe,  czy  przejdzie  „naturalny”  makijaŜ?  Korektor  moŜe  być,  ale 

tusz?  MoŜe  powinnam  po  prostu  ufarbować  sobie  rzęsy?  Nie  cierpię  swoich  brwi.  Mówię 

„brwi”,  chociaŜ  właściwie  moje  czoło  przecina  jedna  wielka  brew.  Chyba  jestem  zmuszona 

dokonać radykalnego wyskubywania - jeŜeli znajdę pęsetkę mamy. Chowa przede mną swoje 

rzeczy, twierdząc, Ŝe nigdy nie odkładam ich na miejsce. Muszę pogrzebać w jej sypialni. 

 

13.00

 Zrobiłam sobie lekki lunch złoŜony z pasty kanapkowej i kawy z mlekiem. W 

tym domu nigdy nie ma nic do jedzenia. Nic dziwnego, Ŝe łokcie tak mi sterczą. 

background image

 

14.00

  W  końcu  znalazłam  tę  pęsetkę.  Naprawdę  nie  mam  pojęcia,  dlaczego  mama 

uznała,  Ŝe  nie  znalazłabym  jej  w  szufladzie  taty.  Oprócz  pęsetki  w  szufladzie  z  krawatami 

odkryłam  jeszcze  coś  bardzo  dziwnego:  fartuszek  w  ozdobnym  pudełku.  Mam  nadzieję,  Ŝe 

tata nie jest transwestytą. Byłoby ponad moje siły, gdybym miała „zrozumieć” kobiecą stronę 

jego natury. Razem z mamą i Libby musiałybyśmy patrzeć, jak się krząta po całym domu w 

nocnej  koszuli  mamy  i  puchatych  kapciach...  Pewnie  zaczęłybyśmy  mówić  do  niego  per 

Daphne. 

BoŜe,  jakie  to  skubanie  jest  bolesne.  Muszę  trochę  odsapnąć.  Ten  ból  jest  nie  do 

wytrzymania. Oczy mi od niego łzawią jak dzikie. 

 

14.30

 JuŜ dłuŜej tego nie zniosę. Wyrwałam sobie dopiero pięć włosków, a powieki 

juŜ spuchły mi jak banie. 

 

16.00

 Mam to gdzieś. Wezmę brzytwę taty. 

 

16.05

  Ostrzejsza  niŜ  przypuszczałam.  Jednym  pociągnięciem  zgoliłam  sobie 

mnóstwo włosów. Muszę jeszcze tylko wyrównać drugą brew. 

 

16.16

 Olewam to. Chyba jest OK, chociaŜ jedną brew mam trochę uniesioną, jakbym 

się dziwiła. Teraz muszę wyrównać drugą. 

 

18.00

  Mama  niemal  upuściła  Libby,  kiedy  mnie  zobaczyła.  Jej  słowa  brzmiały, 

cytuję: 

- Na miłość boską, coś ty sobie zrobiła, ty głupia dziewucho? 

Jak  ja  nienawidzę  swoich  rodziców!  To  oni  są  głupi.  Mama  chciałaby,  Ŝebym  nadal 

była  w  wieku  Libby,  bo  wtedy  mogłaby  mnie  ubierać  w  idiotyczne  czapeczki  z  nauszni  - 

kami i spodenki z drelichu. BoŜe, BoŜe, BoŜe!!! 

 

19.00

  Kiedy  przyszedł  tata,  usłyszałam,  jak  rozmawiają  o  mnie.  -  Mru  -  mru... 

wygląda jak... mru - mru - powiedziała mama, a potem rozległ się głos taty: 

- No  cóŜ...  mru...  mru...  bu...  -  Tup,  tup,  łup,  łup  w  drzwi.  -  Georgia,  co  tym  razem 

background image

zmalowałaś? 

- Ja przynajmniej jestem prawdziwą kobietą!!! - krzyknęłam spod koca. 

Nie mógł wejść, bo zastawiłam drzwi komodą. 

- A  cóŜ  to,  do  cholery,  ma  znaczyć?  -  spytał  przez  drzwi.  Słowo  daję,  ale  czasami 

wychodzi z niego zwyczajny prymityw. 

 

22.00

 MoŜe przez noc odrosną. Ile czasu trzeba, Ŝeby brwi odrosły? 

Piątek, 28 sierpnia 

11.00

 Brwi nie odrosły. 

 

11.15

  Zadzwoniła  Jas.  Chciała  się  ze  mną  wybrać  na  zakupy  -  pojawiła  się  właśnie 

nowa  seria  kosmetyków,  które  na  twarzy  wyglądają  tak  naturalnie,  Ŝe  w  ogóle  nie  widać 

makijaŜu. 

- Mają tam brwi? - spytałam. 

- Co? Jak to? Chyba sztuczne rzęsy? 

- Nie,  brwi.  Wiesz,  takie  włosy  nad  oczami.  Słowo  daję,  przyjaciółki  bywają  takie 

głupie. 

- Nikt nie sprzedaje brwi. PrzecieŜ wszyscy je mają, po co ci druga para? 

- Ja juŜ nie mam - odparłam. - Niechcący je sobie zgoliłam. 

- Zaraz u ciebie będę, nie ruszaj się z miejsca. 

 

Południe

 

Otwieram drzwi, a Jas patrzy na mnie tak, jakby zobaczyła Frankensteina. 

- Wyglądasz jak Frankenstein - mówi. 

Ale tuman. Zupełnie jakbym miała psa, a nie przyjaciółkę. 

 

18.00

 Jas juŜ poszła. W ramach pomocy wymyśliła, Ŝebym narysowała sobie brwi jej 

eyelinerem. Teraz juŜ nigdy nie wyjdę z domu. 

 

19.00

  Tata  okropnie  mnie  denerwuje.  Podchodzi  do  drzwi,  zagląda  i  się  śmieje,  po 

czym odchodzi... na chwilę. 

A potem przyprowadził na górę wujka Eddiego. Kim ja jestem? Córką czy cyrkowym 

background image

dziwadłem? Wujek Eddie powiedział: 

- Nie  przejmuj  się,  jeŜeli  nie  odrosną,  moŜemy  oboje  zająć  się  show  -  biznesem. 

Będziemy udawać kule do bilarda. 

Uśmiałam się po same pachy. 

 

20.00

  Jedyna  osoba,  która  jest  dla  mnie  miła,  to  Libby.  Pogłaskała  mnie  w  tym 

miejscu,  gdzie  przedtem  miałam  brwi,  a  potem  poszła  i  przyniosła  kawałek  sera.  Super, 

stałam się kobietą - szczurem. 

Ciekawa jestem, kto zostanie naszą wychowawczynią? 

Modlę  się,  Ŝeby  to  nie  była  Heaton  Sokole  Oko.  Nie  chcę,  Ŝeby  mi  ciągle 

przypominała  o  tym  nieszczęsnym  incydencie  z  szarańczą.  Kto  by  pomyślał,  Ŝe  parę  sza-

rańczy  potrafi  w  tak  krótkim  czasie  zjeść  tak  duŜo?  Gdy  je  wypuściłam  w  pracowni 

biologicznej, Ŝeby sobie trochę polatały, nie przypuszczałam, Ŝe poŜrą zasłony. 

Zastanawia mnie fakt, Ŝe Sokole Oko ma bardzo mizerne poczucie humoru. Poza tym 

ma  mniej  więcej  sto  lat  i  do  tego  jest  panną  -  który  to  temat  zajmuje  tak  wiele  miejsca  w 

niniejszym dzienniku. Jako kobieta - szczur pewnie skończę na posadzie nauczycielki biologii 

w  jakiejś  lichej  budzie  dla  dziewcząt.  Tak  jak  ona.  Będę  miała  kilka  kotów  i  piła  ciepłe 

mleczko. I nosiła wielkie majtasy. I słuchała radia. I interesowała się róŜnymi rzeczami. 

Równie dobrze mogłabym się zabić. Zrobiłabym to, ale mi się nie chce, bo jestem za 

bardzo przygnębiona. 

Sobota, 19 sierpnia 

10.00

 M i T poszli do miasta na zakupy. Mama spytała, czy mi kupić jakieś buty do 

szkoły.  Znacząco  spojrzałam  na  jej  własne.  To  smutne,  Ŝe  osoba  w  tak  podeszłym  wieku 

usiłuje dogonić nas, młodych. Z tyłu liceum, z przodu muzeum. Któregoś dnia, kiedy usiadła, 

zobaczyłam jej majtki (i nie tylko ja). 

 

11.00

  Zadzwonił  telefon.  Ellen,  Julia  i  Jas  wpadną,  wracając z miasta. Podobno Jas 

zobaczyła  w  sklepie  chłopaka,  który  bardzo  jej  się  podoba.  Pewnie  tak  juŜ  zawsze  będzie 

wyglądać  moje  Ŝycie  -  sama  nigdy  nie  znajdę  sobie  chłopaka,  tylko  będę  Ŝyła  romansami 

moich przyjaciółek. 

 

Południe 

Przeglądałam „Cosmo” i natknęłam się na artykuł o technikach całowania. 

background image

Nie  rozumiem,  jak  rozpoznać,  Ŝe  ma  się  na  to  ochotę,  i  skąd  się  wie,  co  robić?  Wcale  nie 

uśmiecha  mi  się  całymi  godzinami  kręcić  głową  na  boki  jak  gołąb,  ale  na  podstawie  zdjęć 

trudno się w tym zorientować. śałuję, Ŝe to w ogóle przeczytałam, teraz jeszcze bardziej się 

denerwuję i jeszcze mniej wiem. Zresztą, co mi tam. I tak juŜ do końca Ŝycia zostanę w domu. 

JeŜeli  jakiś  boski  chłopak  nie  zabłądzi,  nie  zawędruje  na  moją  ulicę,  nie  trafi  na  schody 

mojego  domu  i  z  opaską  na  oczach  nie  wejdzie  do  mojego  pokoju,  juŜ  na  zawsze  utknę  w 

tych czterech ścianach. 

 

12.15

  Skoro  juŜ  nie  mogę  wychodzić  z  domu,  to  moŜe  powinnam  mądrze 

wykorzystać  ten  czas.  Posprzątam  pokój  i  powieszę  wszystkie  sukienki  po  jednej  stronie 

szafy, i tak dalej. 

 

12.17

 Nienawidzę porządków. 

 

12.18

  JeŜeli  kiedykolwiek  wyjdę  za  mąŜ  albo,  co  bardziej  prawdopodobne,  zostanę 

dobrze  sytuowaną  lesbijką,  nigdy  nie  będę  robić  porządków.  Po  prostu  zatrudnię  pomoc 

domową. Nie mam talentu do sprzątania. Mama uwaŜa, Ŝe celowo ignoruję oczywiste rzeczy, 

ale  prawda  jest  taka,  Ŝe  po  prostu  nie  odróŜniam  bałaganu  od  porządku.  Kiedy  mama  pyta: 

„Posprzątasz  kuchnię?”,  patrzę  wokół  siebie  i  myślę:  „Stoi  tu  parę  rondelków  i  innych 

garnków, ale wszystko wygląda OK”. No i kłótnia gotowa. 

 

14.00

 Robię kawę dla dziewczyn. Mam tylko rozpuszczalną, ale jeŜeli bardzo długo 

miesza  się  ją  z  cukrem,  to  robi  się  z  niej  taka  jakby  pasta.  Potem  wystarczy  dolać  wody  i 

powstaje espresso. Niestety, później ręce bolą jak sto pięćdziesiąt. 

 

19.00

  Fantastyczne  popołudnie!  Próbowałyśmy  róŜnych  rodzajów  makijaŜu. 

Przykleiłam sobie grzywkę taśmą do czoła, Ŝeby wydawała się dłuŜsza i prostsza i zasłoniła to 

miejsce, gdzie kiedyś miałam brwi. 

- Wyglądasz, jakbyś uciekła z wariatkowa - powiedziała Jas. 

Ellen twierdzi, Ŝe powinnam podkreślić usta i oczy, bo wtedy mój nos nie będzie tak 

bardzo zwracał uwagi. Tak więc od tej pory zamierzam mocno malować sobie usta. 

Rozwaliłyśmy się na wyrku i słuchałyśmy listy przebojów, a Jas opowiedziała nam o 

tym cudownym chłopaku ze sklepu. Wie, Ŝe ma na imię Tom, bo ktoś tak się do niego zwrócił 

background image

w sklepie, gdzie pracuje. Ale z niej detektyw! Przyrzekłyśmy sobie, Ŝe zaczekamy, aŜ znowu 

będę mogła wychodzić z domu i wtedy wybierzemy się, Ŝeby go obejrzeć. 

Potem rozmowa zeszła na całowanie się. Ellen powiedziała: 

- W  zeszłym  roku  byłam  na  przyjęciu  gwiazdkowym  u  mojego  kuzyna  i  poznałam 

takiego  jednego  chłopaka  z  Liverpoolu.  Chyba  był  marynarzem.  Miał  z  dziewiętnaście  lat. 

Przyniósł gałązkę jemioły i pocałował mnie pod nią. Zamieniłyśmy się w słuch. 

- I jak było? - spytałam. 

- Jakoś tak mokro - odparła Ellen. - Jakbym całowała ciepłą galaretkę. 

- Usta miał otwarte czy zamknięte? - spytała Jas. 

- Lekko uchylone - odpowiedziała wtedy Ellen po namyśle. 

- Wystawił język? - spytałam. 

- Nie, dotknął mnie tylko wargami. 

Chciałam się dowiedzieć, co Ellen zrobiła ze swoim językiem. 

- Zostawiłam go na miejscu. 

- A co z zębami? - drąŜyłam. Ellen trochę się zniecierpliwiła. 

- A, właśnie. Zęby wyjęłam. 

Zrobiłam uraŜoną minę. Kurczę, przecieŜ tylko pytałam. 

- Naprawdę nie pamiętam. Trochę mnie to łaskotało i nie trwało zbyt długo, ale chyba 

było  przyjemnie.  Był  całkiem  miły,  ale  miał  dziewczynę  i  pewnie  uznał,  Ŝe  jestem 

niedoświadczoną trzynastolatką. 

- I słusznie - powiedziałam. 

 

22.00

 Libby dość często całuje mnie w usta, ale siostry się nie liczą. Chyba Ŝe jestem 

lesbijką, a w takim wypadku odrobina praktyki nie zaszkodzi. 

 

23.00

 Przez firanki widzę duŜy, Ŝółty księŜyc. Myślę o wszystkich ludziach na całym 

świecie, którzy go teraz oglądają. Ciekawe, ilu z nich nie ma brwi? 

Niedziela, 30 sierpnia 

11.00

 Dzięki Bogu moi rodzice wychodzą. Wreszcie. O co biega w tych bzdurach o 

szczęśliwej rodzince? O „robieniu wspólnie róŜnych rzeczy”? 

Jest tak, jak powiedziałam tacie: 

- Jesteśmy  czwórką  ludzi,  która  przez  nieszczęśliwe  zrządzenie  losu  utknęła  w  tym 

samym  domu.  Po  co  jeszcze  pogarszać  sprawę,  jeŜdŜąc  razem  na  pikniki  albo  chodząc  na 

background image

spacery? 

W kaŜdym razie kobieta - szczur zostaje w domu. Następne czterdzieści lat przesiedzi 

w czterech ścianach, Ŝeby nie robić z siebie pośmiewiska. 

Nigdy  nie  znajdę  sobie  chłopaka.  To  niesprawiedliwe.  Niektóre  dziewczyny  to 

prawdziwe  idiotki,  a  jednak  mają  chłopaków.  Taka  Zoe  Bali  zawsze  poznaje  fajnych 

chłopców, chociaŜ ma odstające uszy. 

 

13.00

 Jeszcze nie spytałam taty o ten fartuszek. 

 

13.15

  BoŜe,  jakie  nudy.  Widzę  państwa  Sąsiadów  w  cieplarni.  Co  ludzie  mogą  tam 

robić?  JeŜeli  wyjdę  za  mąŜ  za  takiego  faceta  jak  pan  Sąsiad,  z  pewnością  się  zabiję.  Ma 

największy  tyłek,  jaki  kiedykolwiek  widziałam.  Niesamowite,  Ŝe  w  ogóle  mieści  się  w  tej 

cieplarni.  Któregoś  dnia  ten  tyłek  tak  mu  się  rozrośnie,  Ŝe  pan  Sąsiad  będzie  musiał 

zamieszkać  w  cieplarni,  a  Ŝona  będzie  mu  tam  przynosiła  kotlety.  Oh  quel  dommage. 

Sacrebleu!!! Le gros monsieur dans la maison

 ze szkła!!! 

 

13.20

 MoŜe zacznę wydawać gazetkę osiedlową. 

 

13.22

  Ojej.  Właśnie  zobaczyłam,  Ŝe  Angus  zaczaił  się  w  wysokiej  trawie.  Pewnie 

zasadza  się  na  ich  pudla.  Będę  musiała  interweniować,  Ŝeby  zapobiec  masakrze.  O,  juŜ 

wszystko w porządku. Pani Sąsiadka rzuciła w niego cegłą. 

 

23.00

  Co  za  długi,  nudny  dzień.  Nie  cierpię  niedziel.  Chyba  wymyślili  je  ludzie, 

którzy nie mają Ŝycia osobistego i przyjaciół. Jedyny plus jest taki, Ŝe na miejscu brwi pojawił 

mi się niewielki meszek. 

                                                 

 O jaka szkoda. Do diabła!!! Wielki grubas w domu [ze szkła]. 

background image

WRZESIEŃ 

Operacja „Kiełbaska” 

Wtorek, 1 września 

10.00

 Sześć dni do rozpoczęcia budy - odliczanie trwa. Szkoda, Ŝe moja mama, jako 

wyemancypowana  kobieta,  feministka,  pracująca  matka  itp.,  nie  moŜe  mi  wyprasować 

ubrania. 

Pomyślałam,  Ŝe  na  rozpoczęcie  roku  szkolnego  załoŜę  wąską,  długą  spódnicę, 

samonośne  pończochy  i  buty  za  kostkę.  Co  do  makijaŜu,  jeszcze  się  nie  zdecydowałam,  bo 

jeŜeli  wpadnę  na  Sokole  Oko,  kaŜe  mi  go  zmyć,  a  wtedy  będę  miała  błyszczącą,  czerwoną 

gębę  jak  nauczycielka  wuefu.  Z  drugiej  strony  nie  mogę  ryzykować  i  wyjść  do  budy  bez 

makijaŜu.  Choćbym  przemykała  się  samymi  tylnymi  uliczkami,  i  tak  w  końcu  wpadnę  na 

chłopaków  z  Foxwooda.  Ale  moim  największym  zmartwieniem  jest  ten  paskudny  beret. 

Muszę się skonsultować ze swoją paczką. 

 

17.00

 Na jutro znowu u mnie zwołałyśmy pilne zebranie w sprawie Beretu i Innych 

Technik Torturowania. JuŜ mam brwi, ale nadal wyglądam trochę jak wystraszony robaczek. 

 

19.00

 Po podwieczorku, kiedy tata zmywał naczynia, rzuciłam od niechcenia: 

- Dlaczego  nie  załoŜyłeś  swojego  nowego  fartuszka?  Strasznie  się  wkurzył  i 

powiedział, Ŝe nie powinnam grzebać w jego szufladach. 

- Chyba mam prawo wiedzieć, czy mój ojciec jest transwestytą - ja na to. 

Mama się roześmiała, co jego jeszcze bardziej rozwścieczyło. 

- Nie  podjudzaj  jej,  Connie.  Nie  okazujesz  mi  szacunku,  więc  jak  ona  ma  go 

okazywać? 

- Uspokój  się,  Bob,  oczywiście,  Ŝe  cię  szanuję.  Po  prostu  chce  mi  się  śmiać,  kiedy 

sobie wyobraŜę ciebie jako transwestytę. 

I znowu zaczęła chichotać. Na szczęście tata poszedł do pubu. 

- To jego masoński fartuszek - wyjaśniła mi mama. - Wiesz, te ich tajne spotkania w 

towarzystwie wzajemnej adoracji. 

Uśmiechnęłam  się  i  kiwnęłam  głową,  chociaŜ  nie  miałam  zielonego  pojęcia,  o  czym 

ona mówi. 

background image

 

23.30

 Dlaczego ktoś mnie nie adoptuje? Ciekawe, czy juŜ na to za późno. Czy jestem 

za stara, Ŝeby zadzwonić do telefonu zaufania dla dzieci? Dobry BoŜe! 

Środa, 2 września 

Pięć dni do początku koszmaru 

10.00

  O  nie.  Zaczyna  się.  W  ramach  specjalnej  „atrakcji”  na  noc  przyjeŜdŜa  do nas 

mój kuzyn James. 

Kiedyś  go lubiłam, w dzieciństwie byliśmy ze sobą bardzo zŜyci i w ogóle, ale teraz 

zachowuje  się  jak  palant.  Ma  dziwny  głos  i  dziwnie  pachnie.  Nie  po  chomiczemu,  tak  jak 

Libby, tylko trochę jak pies albo ser. Nie wydaje mi się, Ŝeby wszyscy chłopcy tak pachnieli. 

MoŜe jest tak dlatego, Ŝe to mój kuzyn. 

 

14.00

 James nie jest aŜ taki zły. Sprawia wraŜenie młodszego ode mnie i nadal lubi 

poszaleć  przy  muzyce  ze  starych  płyt.  Opracowaliśmy  pewien  styl  tańca  do  starych 

soulowych  płyt  mamy.  /  just  called  to  say  I  love  you  Steviego  Wondera  było  czadowe. 

Wspinaliśmy się na czubki palców jak baletnice, kołysaliśmy na boki z jedną ręką na sercu, a 

drugą na głowie, a potem robiliśmy pełny obrót. Niestety, w moim pokoju nie ma zbyt duŜo 

miejsca i James nadepnął na Angusa, który - jak zwykle - dostał ataku szału. 

Bardziej  niezwykłe  byłoby  stwierdzenie:  „Angus  się  uspokoił”.  W  kaŜdym  razie 

wdrapał się na zasłony, przeskoczył na drzwi i przycupnął na nich, sycząc wściekle. Próbowa-

liśmy go stamtąd ściągnąć, a kiedy chcieliśmy wejść do łazienki, po prostu nam nie pozwalał. 

Kiedy  usiłowaliśmy  przejść  przez  drzwi,  atakował  nas  swymi  wielkimi  pazurami.  Myślę, Ŝe 

to skrzyŜowanie kota z kobrą. W końcu mama go zwabiła na dół paroma sardynkami. 

 

19.00

 Po „podwieczorku” James i ja słuchaliśmy płyt i rozmawialiśmy o tym, czym 

się  zajmiemy,  kiedy  juŜ  olejemy  naszych  starych  (tak  nazywamy  swoich  rodziców).  Ja 

zostanę aktorką komediową albo jedną z tych dziewczyn, które nie robią nic poza tym, Ŝe są. 

Gazety śledzą kaŜdy ich krok, a nagłówki krzyczą: 

O,  patrzcie,  Cycata  Tara  Pompeii  wychodzi  po  herbatniki!”  albo:  „Tamsin  Krzywe 

Zęby Polyplops idzie na narty w bikini z futra”. A dziewczyny dostają za to pieniądze. Coś w 

sam raz dla mnie. 

James  woli  się  zająć  elektroniką  (cokolwiek  to  oznacza.  Nie  prosiłam,  by  mi 

background image

wyjaśniał, bo chyba zapadłabym w śpiączkę). Ale najpierw chce podróŜować. 

- Tak?  Dokąd?  -  spytałam,  myśląc  sobie:  „Himalaje,  masło  z  mleka  jaka,  palarnie 

opium”, a on na to: 

- Zwłaszcza na Sycylię. 

 

23.00

  Wydarzyło  się  coś  dziwnego.  Poszliśmy  spać  -  James  wskoczył  do  swojego 

śpiwora  ułoŜonego  na  poduszkach  na  podłodze  -  i  zaczęliśmy  rozmawiać  o  zespole  Pulp  i 

nagle  poczułam  na  nodze  jakiś  ucisk.  To  James  wyciągnął  rękę  i  złapał  mnie  za  nogę.  Nie 

wiedziałam,  co  robić,  więc  po  prostu  leŜałam  nieruchomo,  Ŝeby  sobie  pomyślał,  Ŝe  chwycił 

nogę łóŜka lub coś w tym rodzaju. LeŜałam tak całą wieczność, ale potem w końcu usnęłam. 

Czwartek,3 września 

14.00

 Moje brwi w końcu zaczynają wyglądać normalnie. 

14.05

  James  wrócił  do  domu.  Incydent  z  nogą  przeszedł  bez  echa.  Słowo  daję, 

chłopcy są dziwni. 

 

17.00

 Libby ma grypę. Cały dzień była bladziutka i markotna. Pozwoliłam jej spać w 

moim łóŜku. Biedactwo, ma zupełnie zatkany nos. Bardzo kocham moją siostrzyczkę. 

 

20.30

 Zaniosłam Libby gorące mleko i pomyślałam, Ŝe moŜe miałaby ochotę, Ŝebym 

jej poczytała bajeczki. 

- Tak,  poplosie  -  powiedziała  i  usiadła  w  łóŜku.  Kiedy  otworzyłam  ksiąŜkę,  wzięła 

rąbek mojej kołdry i wysmarkała w nią nos. Teraz pół kołdry mam w zielonych gilach. Kto by 

pomyślał, Ŝe taka malutka dziewczynka moŜe wyprodukować wiadro glutów? 

 

22.00

 Musiałam spać w śpiworze. Co za Ŝycie. 

Piątek, 4 września 

11.00

  Dziś  po  południu  ma  się  odbyć  zebranie  w  sprawie  Beretu  i  Innych  Technik 

Torturowania. Doszłam do wniosku, Ŝe brwi juŜ na tyle mi odrosły, by wybrać się na spacer 

(oczywiście w moim towarzystwie). Czuję się jak człowiek, który całe lata siedział zamknięty 

w piwnicy, a potem wyszedł na ostre światło. 

Idziemy  do  Costa  Ricos  na  cappuccino.  Nie  cierpię  cappuccino,  ale  nie  mogę 

background image

odmówić,  bo  piją  je  wszyscy.  Nie  wychodziłam  z  domu  od  paru  tygodni...  no  dobrze,  od 

pięciu dni. Nasze miasto jest cudowne. Zupełnie jak Nowy Jork... tylko bez drapaczy chmur i 

Amerykanów.  Postanowiłyśmy,  Ŝe  odbędziemy  zebranie,  a  potem  pójdziemy  się  pogapić  na 

tego chłopaka, który podoba się Jas. Pracuje u Jenningsa. 

- Co, w sklepie spoŜywczym? - spytałam. 

- To jest warzywniak połączony z delikatesami - wyjaśniła Jas. 

_ Sprzedają tam humus - powiedziałam. 

- I jogurt - dodała. 

Quel  dommage

  -  ja  na  to.  -  Zapomniałam  o  jogurcie.  Tak, to sklep zupełnie jak w 

ParyŜu - gdyby nie ziemniaki. 

Jas tak jakby poczerwieniała, więc pomyślałam, Ŝe lepiej się zamknę. Jas nie złości się 

zbyt często, ale ma niezłego kopa. 

- Omówimy plan beretowy? - spytała. 

W  naszej  głupiej  budzie  do  mundurka  trzeba  zakładać  specjalny  beret.  Straszna 

Ŝenada, bo, jak wiadomo, w berecie kaŜdy wygląda jak czubek - a zwłaszcza Francuzi, którzy 

go  wymyślili.  Poza  tym  od  beretu  włosy  się  koszmarnie  przyklepują.  W  zeszłym  semestrze 

opracowałyśmy  styl  noszenia  go  „na  naleśnika”.  Beret  się  spłaszcza,  a  następnie  przypina  z 

tyłu głowy. Ellen powiedziała, Ŝe wymyśliła inną metodę, „na kiełbaskę”. Pokazała nam, jak 

to się robi. Ciasno zwinęła beret w kiełbaskę, a następnie przypięła na środku głowy. Prawie 

go  nie  było  widać.  Wyglądało  to  super.  Postanowiłyśmy  na  początku  nowego  semestru 

rozpocząć operację „Kiełbaska”. 

Z powodu tych beretów wiecznie toczyłyśmy boje z nauczycielami. Tak zwani dorośli 

nie chcą z nami negocjować. Wysłałyśmy delegację do Chudej, dyrektorki szkoły (nazwanej 

tak dlatego, Ŝe waŜy sto pięćdziesiąt kilo... co najmniej. Stopy ma tak tłuste, Ŝe wylewają jej 

się z butów). Spytałyśmy, czemu musimy nosić berety. Odparła, Ŝe takie są standardy, a poza 

tym powinnyśmy podnosić prestiŜ szkoły. 

- Ale chłopaki z Foxwooda wołają do nas: „Macie cebule?” - odparłam. - Myślę, Ŝe w 

ogóle nas nie szanują. Wyśmiewają się z nas i robią sobie cyrki. 

Chuda  aŜ  się  zatrzęsła.  Zawsze  tak  reaguje,  kiedy  jest  na  nas  wkurzona  (czyli  cały 

czas). Wyglądała jak galareta w butach. 

- Georgio,  to  moje  ostatnie  słowo.  Berety  macie  nosić,  idąc  do  szkoły  i  wracając  do 

domu. Nie widzisz większych problemów? A moŜe pomyślisz na przykład, jak dostać poniŜej 

                                                 

 Quel dommage (fr.) - jaka szkoda. 

background image

dwudziestu jeden złych stopni za zachowanie? 

Ojej, znowu ta sama zdarta płyta. I to tylko dlatego, Ŝe jestem pełna energii. 

W  zeszłym  roku  prowadziłyśmy  inną  kampanię,  której  hasło  brzmiało:  „Skoro  juŜ 

mamy nosić te berety, to nośmy je na powaŜnie”. 

Oznaczało  to,  Ŝe  przez  cały  rok  naciągałyśmy  sobie  berety  tak  głęboko  na  głowę,  Ŝe 

wystawały  spod  nich  tylko  uszy.  Zdumiewający  widok  -  sto  dziewczyn  na  przystanku 

autobusowym,  którym  widać  tylko  uszy.  W  końcu  zrezygnowałyśmy  (chociaŜ  nieźle  to 

złościło  Chudą  i  Sokole  Oko),  bo  zrobiło  się  okropnie  gorąco,  a  poza  tym  nic  nie 

widziałyśmy, no i berety wyprawiały dziwne rzeczy z włosami. 

Zebranie  skończone,  czas  na  śledzenie  chłopaka.  Jas  trochę  się  denerwowała  przed 

wyprawą do jego sklepu. Jeszcze nigdy nie rozmawiała z Tomem. Zamieniła z nim tylko dwa 

słowa: „Poproszę włoszczyznę”. 

Postanowiłyśmy, Ŝe zaczaimy się na zewnątrz, a kiedy Jas podejdzie do lady, niby to 

przypadkiem  ją  dostrzeŜemy  i  powiemy  „cześć”.  Wypadnie  to  zupełnie  spontanicznie  i 

będziemy miały okazję dokładnie mu się przyjrzeć, a takŜe stworzyć (mylne) wraŜenie, Ŝe Jas 

jest bardzo lubianą osobą. 

Jas  skoczyła  jeszcze  do  toalety,  Ŝeby  zrobić  sobie  naturalny  makijaŜ  za  pomocą 

podkładu w sztyfcie itd. Potem weszła do sklepu. Odczekałam pięć minut i pierwsza minęłam 

drzwi.  Jas  rozmawiała  z  wysokim,  ciemnowłosym  chłopakiem  w  czarnych  dŜinsach.  Z 

uśmiechem  podawał  jej  kaszę.  Jas  była  trochę  zarumieniona  i cały czas bawiła się grzywką. 

Stanęłam jak wryta i powiedziałam uradowanym i zaskoczonym głosem (aŜ sama uwierzyłam 

w swoją radość): 

- Jas...! Cześć. Co ty tu robisz? - I bardzo serdecznie ją uściskałam (szepcząc jej przy 

tym do ucha: „Zostaw tę cholerną grzywkę!”). 

Kiedy wreszcie się od niej oderwałam, odparła: 

- Cześć, Georgia. Kupuję kaszę. 

Roześmiałam się i rzuciłam: 

- Nie dasz sobie w kaszę dmuchać, co, Jas? 

Wtedy weszły Ellen i Jools, wyciągając ręce i piszcząc z podnieceniem: 

- Jas! Jas! Ale fajnie! Ojej, strasznie długo się nie widziałyśmy. Co u ciebie? 

Wtedy Jas zwróciła się do tego chłopaka, który cały czas stał obok: 

- Och, przepraszam, Ŝe musiałeś czekać. A on na to: 

- Spoko. 

Jas spytała, ile płaci, i dodała: 

background image

- No to cześć, dzięki. A on odpowiedział: 

- Na razie. 

I  wyszłyśmy.  Po  paru  krokach  bez  słowa  puściłyśmy  się  pędem  jak  szalone,  śmiejąc 

się do rozpuku. 

 

19.00

 Przed chwilą rozmawiałam z Jas przez telefon. UwaŜa, Ŝe jest jeszcze bardziej 

boski, ale nie wiadomo, czy ona mu się podoba, więc musimy powtórzyć całą akcję. 

W tle słyszałam jej tatę, który powiedział: 

- Skoro i tak się spotykacie, to moŜe pogadajcie jutro i nie nabijajcie mi rachunku? 

Wszyscy rodzice są tacy sami - skąpiradła. 

- Powiedział: „Na razie” - wspominała Jas. Przytaknęłam, ale dodałam z zamyśleniem: 

- MoŜe mówi tak kaŜdemu. Trochę ją to zdenerwowało. 

- To  znaczy  uwaŜasz,  Ŝe  mu  się  nie  podobam?  -  Tego  nie  powiedziałam.  Gdyby  nie 

chciał cię znów zobaczyć, toby nie mówił: „Na razie”. Od razu poweselała. 

- Czyli mówił to na powaŜnie? - Tak. 

Przez chwilę milczała. Słyszałam, jak Ŝuje gumę. W końcu zaczęła od nowa: - Ale ile 

trwa takie „na razie”? Słowo daję, mogłybyśmy tak całą noc. - Jas, NIE WIEM. MoŜe sama 

zdecydujesz? Przestała Ŝuć gumę. 

- To znaczy, Ŝe mam mu zaproponować randkę? 

Poczułam,  Ŝe  ksiąŜka  mnie  do  siebie  przyzywa,  szepcząc:  „Przeczytaj  mnie, 

przeczytaj, wiesz, Ŝe masz na to ochotę”, więc stanowczo, lecz delikatnie zakończyłam: 

- Jas,  to  zaleŜy  od  ciebie,  ale  wiem,  co  na  twoim  miejscu  zrobiłaby  Sharon  Stone. 

Dobranoc. 

Sobota, 5 września 

10.00

 Stara bida. 

10.15

  Dzwoniła  Jas.  Chce  rozpocząć  operację  „Dorwać  Toma”.  Wybieramy  się  do 

Costasa, Ŝeby doprecyzować plan. 

 

10.30

 La, la, la, la. śycie jest cudowne. Nawet udało mi się umalować rzęsy tuszem, 

nie  wtykając  sobie  spirali  do  oka.  Wypróbowałam  teŜ  nową  konturówkę  do  ust  i  myślę,  Ŝe 

uzyskałam  efekt,  dzięki  któremu  mój  nos  wydaje  się  mniejszy.  W  niespotykanym  u  mnie 

przypływie szczerości podzieliłam się z mamą swoimi wątpliwościami dotyczącymi nosa. 

background image

- W takich przypadkach kiedyś stosowało się odpowiednie kosmetyki - odparła mama. 

-  Wiesz,  jasny  podkład  i  ciemniejszy  miejscami  dla  stworzenia  efektu  cienia.  MoŜna 

narysować  na  nosie  cienką  linię  jasnym,  a  po  bokach  dać  ciemniejszy,  by  optycznie  zwęzić 

nos. 

Zła  odpowiedź,  mamo.  Prawidłowa  brzmi:  „Georgia,  jesteś  przepiękna,  a  z  twoim 

nosem wszystko OK”. 

Nie powiedziałam tego, nie chciałam jej dać satysfakcji. Wymamrotałam natomiast, z 

pełnymi ustami - na wszelki wypadek, Ŝeby móc się potem wszystkiego wyprzeć: 

- Mamo,  nie  chcę  wyglądać  jak  ty  i  twoje  przyjaciółki,  kiedy  byłyście  młode. 

Widziałam wasze zdjęcia. Nikt juŜ nie chce wyglądać jak te laski z Abby. 

 

11.30

  Pani  Sąsiadka  znowu  skarŜyła  się  na  Angusa,  który  straszy  ich  pudla.  Pani 

Sąsiadka twierdzi, Ŝe Angus się na niego zasadza. 

- No  cóŜ,  to  Ŝbik  -  wyjaśniłam.  -  U  nich  to  normalne.  śbiki  zasadzają  się  na  swoje 

ofiary. 

- W takim razie uwaŜam, Ŝe nie powinno się go trzymać w domu. 

- Proszę mi uwierzyć, Ŝe to nie jest zwierzę domowe. Próbowałam go wytresować, ale 

zjadł własną smycz. Na Angusa nie ma mocnych. 

Słowo  daję,  czy  to  do  mnie  naleŜy  uŜeranie  się  z  rozhisteryzowanym  i  sąsiadami? 

Dlaczego  nie  weźmie  sobie  większego  psa?  Ten  głupi  szczekacz  tylko  irytuje  mojego 

Angusika. 

 

13.00

  Powinnam  jednak  zdobyć  się  na  uprzejmość,  bo  mnie  uznają  za  „arogancką 

nastolatkę”  i  tylko  czekać,  jak  mama puk - puk - puk, zapuka do moich drzwi i spyta: „Nie 

chciałabyś ze mną o czymś porozmawiać?”. Dorośli są tacy wścibscy. 

 

13.30

 Poszłam do domu obok i spytałam panią Koronkowe Gacie, czy nie potrzebuje 

czegoś  ze  sklepu,  bo  właśnie  się  wybieram.  Schowała  się  za  drzwi.  Powinnam  być  bardziej 

uprzejma.  Na  początku  zachowuję  się  bardzo  miło,  a  potem  jakby  diabeł  we  mnie  wstąpił. 

CzyŜbym była nie tylko lesbijką, ale i schizofreniczką? 

 

14.00

 Dzwoniła Jas. Chce, Ŝebym jej pomogła przy drugiej części planu poderwania 

Toma.  Plan  ten  jest  szalenie  subtelny.  We  dwie  mamy  przejść  koło  Jenningsa,  a  kiedy 

background image

będziemy  mijać  drzwi,  nagle  się  zatrzymam  i  powiem:  „Ojej,  Jas,  właśnie  mi  się  przypo-

mniało, Ŝe miałam kupić jabłka”. W sklepie Jas staje za mną, wyglądając równie atrakcyjnie 

jak  zawsze.  Uśmiecham  się,  kiedy  Tom  podaje  jabłuszka,  po  czym  -  tu  zagrywka  godna 

mistrza (czy teŜ raczej mistrzyni, bo to ja ją wymyśliłam) - mówię: „Za dwa dni zaczyna się 

buda. Z powrotem do Stalagu 14. Do którego centrum nudy i męki chodzisz?”. (Co oznacza: 

do której chodzisz szkoły?). On odpowiada i juŜ wiemy, jak „przypadkiem” na niego wpaść. 

 

16.00

  No  więc  poszłyśmy  do  Jenningsa  i  znalazłyśmy  tam  Toma.  Jas  mało  nie 

zemdlała  z  zachwytu.  Muszę  przyznać,  Ŝe  on  nieźle  wygląda  z  tymi  loczkami  i  szerokimi 

barami.  Wyrecytowałam  swoje:  „Chwileczkę,  Jas,  miałam  kupić  jabłka”,  i  weszłyśmy  do 

sklepu.  Jak  to  zaplanowałyśmy,  Jas  stanęła  za  mną  i  mogła  się  atrakcyjnie  prezentować  za 

moimi plecami. 

Na jej widok Tom się uśmiechnął. Poprosiłam o jabłka, a on na to: 

- Jasne.  Pewnie  juŜ  nie  moŜecie  się  doczekać  szkoły?  (Zaraz,  chwileczkę,  to  moja 

kwestia. Ale w końcu przez cztery lata byłam w kółku teatralnym, więc zaimprowizowałam). 

- A czy papieŜ nienawidzi katolików? - odparowałam. Uśmiechnął się, ale ja od razu 

poŜałowałam swoich słów, bo nie zamierzałam nic mówić o papieŜu, jakoś tak samo mi się 

wymknęło. 

- Do  której  budy  chodzicie?  -  ciągnął.  JuŜ  mu  miałam  powiedzieć  (chociaŜ  według 

naszego planu to nie była jego kolej), kiedy z pomieszczenia na zapleczu wyszedł prawdziwy 

Bóg Seksu. 

Przysięgam,  był  tak  boski,  Ŝe  wybałuszyłam  oczy  i  rozdziawiłam  usta,  upodabniając 

się tym do złotej rybki. Był bardzo wysoki, cały ubrany na czarno, miał długie, czarne włosy, 

bardzo  przenikliwe  ciemnoniebieskie  oczy  i  pełne  wargi.  (Nic  więcej  nie  pamiętam,  panie 

władzo).  Podszedł  do  Toma  i  podał  mu  filiŜankę  herbaty.  Tom  powiedział  „dzięki”  i  wtedy 

Bóg Seksu przemówił: 

- Nie mogę pozwolić, Ŝeby mój brat zaharował się na śmierć, podając jabłka ślicznym 

dziewczynom,  i  nawet  mu  nie  przynieść  herbaty.  -  Po  czym  MRUGNĄŁ  do  Toma, 

UŚMIECHNĄŁ SIĘ do mnie i wrócił na zaplecze. 

Sterczałam  jak  słup  soli,  gapiąc  się  w  miejsce,  gdzie  jeszcze  przed  chwilą  stał  Bóg 

Seksu. 

- Czterdzieści pensów - powiedział Tom. - Mówiłyście juŜ, do której budy chodzicie? 

Ocknęłam się z transu. Mogłam tylko mieć nadzieję, Ŝe się nie śliniłam. 

background image

- Yyy... ja... - Nic nie potrafiłam sobie przypomnieć. 

Jas spojrzała na mnie jak na wariatkę i wtrąciła: 

- Och, jest tylko jedna buda, do której chodzimy od czterech lat. Latimer i Ridgley. A 

ty? 

 

19.00

  Nadal  znajduję  się  w  stanie  szoku.  Właśnie  poznałam  Pana  Cudownego.  Do 

tego  jest  bratem  Toma.  I  jest  superancki.  Widział  mnie  z  rozdziawionymi  ustami.  Ale  na 

szczęście nie bez brwi. O BoŜe! Siostro, j szybko, kroplówka! 

 

19.05

 Szeroko rozdziawiałam przed lustrem usta, Ŝeby sprawdzić, jak wyglądałam w 

sklepie. Niezbyt inteligentnie, ale przynajmniej mój nos nie wydawał się jeszcze większy, co 

jest duŜym plusem (tak jakby). 

Ciekawe, ile on ma lat? Muszę szybciej dojrzewać. Zaczynam od jutra. 

Niedziela, 6 września 

8.00

  Kiedy  weszłam  do  kuchni,  tata  z  komicznym  zdumieniem  upuścił  swoją 

filiŜankę, nie mogąc uwierzyć, Ŝe wstałam tak wcześnie. 

- Georgia,  co  się  stało,  łóŜko  ci  się  zapaliło?  Masz  gorączkę?  Jeszcze  nie  południe, 

dlaczego wstałaś? 

- Chciałam się napić ciepłej wody, jeśli moŜna - odparłam. (Doskonale oczyszcza cały 

organizm. Za Ŝadne skarby nie mogę dopuścić do tego, Ŝeby mi powyskakiwały pryszcze). 

- No, to ja się zbieram - powiedziała mama. - Libby, pocałuj siostrę przed wyjściem. - 

Libby  głośno  cmoknęła  mnie  w  policzek,  co  było  dość  miłe,  chociaŜ  trochę  pachniało 

owsianką. Muszę juŜ lecieć. 

 

10.00

  Zrobiłam  ćwiczenia  jogi  z  „Cosmo”,  dzięki  którym  mam  osiągnąć  spokój 

wewnętrzny  oraz  pewność  siebie.  Ślubuję  wstawać  godzinę  przed  wyjściem  do  szkoły  i 

wykonywać po kolei wszystkie dwanaście pozycji „Powitanie Słońca”. Czuję się wspaniale i 

jakby  z  metr  wyŜsza.  Bóg  Seksu  nie  będzie  mógł  się  oprzeć  tej  pewnej  siebie,  promiennej 

kobiecie, jaką teraz się stałam. 

 

14.00

 PołoŜyłam sobie maseczkę i wzięłam kąpiel z mlekiem. Teraz muszę wywabić 

z ręcznika Plamy po mleku, bo juŜ zaczyna brzydko pachnieć. 

background image

Dzwoniła  Jas.  UwaŜa,  Ŝe  jutro  po  szkole  powinnyśmy  pójść  i  śledzić  Toma.  Tom! 

Jakie to ma dla mnie znaczenie? 

 

16.00

  Właśnie  odkryłam,  Ŝe  Libby  z  moich  ostatnich  podpasek  zrobiła  hamaki  dla 

lalek. 

 

16.30

  ZuŜyła  takŜe  cały  mój  podkład,  którym wysmarowała swoją pandę. Misio ma 

teraz beŜową głowę. 

 

17.00

  Nie  mam  innego  podkładu,  a  na  drugi  nie  1  starczy  mi  kasy.  Chyba  będę 

musiała ją zabić. 

 

17.15

 Nie. Spokój. Om. Wewnętrzny spokój. 

 

20.00

 Aaaa. Idę spać razem z kurami, a jutro wstanę skoro świt. 

 

21.30

 Przebudziłam się raptownie. Wydawało mi się, Ŝe juŜ trzeba wstawać. 

 

Północ

 ZałoŜyć jutro tę długą spódnicę czy nie? 

Poniedziałek, 7 września 

8.30

  Zaspałam  i  musiałam  się  szybko  uwijać,  Ŝeby  tata  mnie  podwiózł  do  Jas.  Nie 

miałam  czasu  ani  na  jogę,  ani  na  makijaŜ.  Co  tam,  zacznę  od  jutra.  Bóg  jeden  wie,  jak 

Dalajlama sobie radzi z codziennymi zajęciami. Musi wstawać o świcie. Właściwie to gdzieś 

czytałam, Ŝe rzeczywiście wstaje o świcie. 

 

8.45

  Razem  z  Jas  pognałyśmy  jak  wariatki  pod  górę  do  szkolnej  bramy.  Tak  się 

zgrzałam, aŜ myślałam, Ŝe mi zaraz głowa eksploduje, a do tego przypomniało mi się, Ŝe nie 

załoŜyłam beretu. Przy wejściu zobaczyłam Sokole Oko, więc nie miałam czasu na zrobienie 

kiełbaski. Po prostu wcisnęłam go byle jak na głowę. Szybko, szybko! 

Kiedy  podbiegłyśmy  do  wejścia,  wpadłam  na...  Boga  Seksu.  Wyglądał  BOSKO  w 

swoim  uniformie.  Był  z  kolegami,  śmiali  się  i  szli  sobie  na  luzie.  Spojrzał  na  mnie  i 

powiedział: 

background image

- Ale czad. 

Mało nie umarłam. 

 

9.00

  Mam  jedynie  nadzieję,  Ŝe  (a)  nie  rozpoznał  mnie  i  (b)  jeŜeli  rozpoznał, to lubi 

dziewczyny z czerwonymi gębami i głupim wyrazem twarzy. 

 

9.35

 Po apelu wpadłam do łazienki i obejrzałam się w lustrze. Potwierdziły się moje 

najgorsze  obawy  -  jestem  brzydka.  Małe,  opuchnięte  oczka,  włosy  przyklejone  do 

głowy7WIELKI, czerwony nochal. Wyglądam jak pomidor w szkolnym mundurku. Nie mam 

szans. 

 

16.00

 Dzwonek. Dzięki Bogu mogę juŜ wracać do domu i się zabić. 

 

19.00

  W  łóŜku.  Wujek  Eddie  mówi,  Ŝe  światem  rządzi  niewidzialna  siła,  której  nie 

pojmujemy. Skoro to prawda, to dlaczego musiała uwziąć się właśnie na mnie? 

Wtorek, 8 września 

8.00

  Znowu  nie  mam  czasu  na  jogę.  Zresztą  to  juŜ  bez  znaczenia.  Udało  mi  się 

zwinąć beret w kiełbaskę, pomalowałam usta błyszczykiem i uŜyłam trochę korektora. Mądry 

człowiek po szkodzie. 

 

8.20

 Mamy z Jas jeszcze kupę czasu. Tym razem obie jesteśmy gotowe. Ruszyłyśmy 

pod  górę,  gadając  i  śmiejąc  się.  Machałyśmy  do  znajomych  (właściwie  to  machałyśmy  do 

kaŜdego,  Ŝeby  stworzyć  wraŜenie,  Ŝe  jesteśmy  szalenie  lubiane).  Powolutku  pokonałyśmy 

ostatni  kawałek  dzielący  nas  od  bramy,  gdzie  spotkałyśmy  ten  sam  co  zwykle  tłum 

podrywaczy z Foxwooda, ale oczywiście ani śladu Toma czy BS. 

 

9.30

  JuŜ  zdąŜyłam  zapomnieć,  jak  obciachowa  jest  szkoła.  Na  apelu  trochę 

gadałyśmy,  tymczasem  Chuda  weszła  na  podium  i  wiecie,  co  wtedy  powiedziała?  „Siad!”. 

Zupełnie  jakbyśmy  były  psami.  Zaczęła  wprowadzać  swój  faszystowski  reŜim  od 

stwierdzenia,  Ŝe  doszły  ją  słuchy,  jakoby  niektóre  dziewczęta  przychodziły  do  szkoły  bez 

beretów. śyczyłaby sobie, Ŝeby starsze dawały przykład młodszym, a nie na odwrót. Na tym 

teraz ma polegać moje Ŝycie? Na gadaniu o beretach? Podczas gdy Bóg Seksu chodzi po tej 

background image

planecie? Miałam ochotę stanąć przed wszystkimi i krzyknąć: „Chuda, nie smęć! ChociaŜ ty 

właściwie nie umiesz inaczej...!”. 

Niestety, patrzyła na mnie Sokole Oko. Wiem, Ŝe wciąŜ myśli o tamtym incydencie z 

szarańczą. Ciągle mnie obserwuje. Wygląda jak gronostaj. Chyba juŜ dłuŜej nie wytrzymam, 

a jest dopiero wpół do dziesiątej. 

 

17.00

 Co za koszmar! Jas, Ellen, Jools i mnie nie wolno siedzieć razem z tyłu. NIE 

MOGĘ  W  TO  UWIERZYĆ  Posadzono  mnie  koło  Okropnej  Pameli  Green.  To  ponad  moje 

siły! Okropna R Green jest tak nudna, Ŝe juŜ od samego patrzenia na nią człowiek ma ochotę 

podciąć  sobie  Ŝyły.  Do  tego  Sokole  Oko  została  naszą  wychowawczynią.  Quelle  horreur  

triple merde

A ostatnią lekcją w piątki jest fizyka. Bez sensu. 

Środa, 9 września 

8.40

 Doszłam do perfekcji w malowaniu rzęs tak niewielką ilością tuszu, Ŝe w ogóle 

go nie widać. Chłopaków ani widu, ani słychu. 

 

13.00

  Po  lunchu  przyszły  Alison  Peters  i  Jackie  Mathews.  Paliły  papierosy.  To 

straszne  prostaczki,  ale  oczywiście  nie  mogę  im  tego  powiedzieć,  jeŜeli  nie  chcę,  Ŝeby  mi 

dały wycisk albo włoŜyły do tenisówek gumę do Ŝucia. 

Jackie powiedziała: 

- Jutro  robimy  coś  zupełnie  nowego.  To  coś  w  stylu  Aleisteira  Crowleya

∗∗

.  Jak 

chcecie, moŜecie przyjść jutro Po lekcjach do klasy 5C. 

Wielkie dzięki. Dobranoc. Przebywanie w budzie po lekcjach jest surowo zabronione. 

Wyczuwam coś... co to takiego? A, tak. To zbliŜa się mój pierwszy zły stopień z zachowania. 

 

18.00

 CzyŜby moje Ŝycie juŜ się skończyło? Czy juŜ nic więcej mnie nie spotka? Na 

dole moi rodzice z czegoś się śmieją, a w drugim pokoju Libby bawi się lalkami. Słyszę, jak 

do nich mówi. Jakie to smutne: jest taka malutka i w ogóle sobie nie uświadamia, ile jeszcze 

czeka ją w Ŝyciu. Dlatego to takie smutne. Słyszę, jak mruczy cichutko... co takiego mówi...? 

Ach, juŜ wiem: „Biedna Georgia, biedna Georgia”. 

Czwartek, 10 września 

                                                 

 Quelle horreur triple merde (fr.) - Co za ohyda i potrójne gówno 

∗∗

 Aleisteir Crowley (1875 - 1947) - brytyjski okultysta uznawany za twórcę współczesnego satanizmu. 

background image

17.00

 W budzie same nudy, potem powrót do jeszcze nudniejszego domu. Chciałam 

się  naradzić  z  Jas,  ale  musiała  iść  do  dentysty.  Dzięki  Bogu  numer  Jackie  i  Alison  z 

Aleisteirem  Crowleyem  nie  wypalił.  Podczas  apelu  rozniosła  się  wiadomość,  Ŝe  Jackie  jest 

chora.  JuŜ  na  samym  początku  semestru  poszła  na  zwolnienie.  W  kaŜdym  razie  na  parę  dni 

mamy  spokój  z  tym,  co  zamierzały  zrobić.  Myślę,  Ŝe  one  biorą  jakieś  dragi.  Albo  prochy 

uspokajające dla koni! 

Wtorek, 15 września 

16.30

 Nadal ani śladu BS. Usłyszałam jednak parę plotek, bo rodzice Katie Steadman 

znają jego rodziców z jakiegoś strasznie dennego klubu karcianego, do którego chodzą tylko 

bardzo starzy ludzie. Podobno nazywa się Robbie Jennings, a jego rodzice prowadzą sklep - 

czyli  warzywniak  połączony  z  delikatesami,  jak  go  nazywa  Jas.  Nie  zanadto  lubię  Katie 

Steadman. Jest spoko, ale mam wraŜenie, Ŝe uwaŜa mnie za dość płytką. 

Jest okropnie wysoka, to jej muszę przyznać, a do tego ma ładne włosy, ale zawsze za 

bardzo  się  stara.  Na  przykład  na  lekcjach  podnosi  palce.  Jak  dziecko.  Nie  podnosi  dłoni, 

rozluźniając  nadgarstek,  Ŝeby  była  swobodna.  W  ten  sposób  robi  człowiek,  który  musi 

podnieść  rękę,  bo  tak  nakazuje  faszystowski  zwyczaj,  ale  w  gruncie  rzeczy  wcale  jej  nie 

podnosi. Ja podnoszę rękę, ale jeden palec kieruję w dół - wiecie, jak na meczach piłkarskich, 

kiedy wszyscy wskazują na pucołowatego gracza i drą się: „Gru - bas, gru - bas!”. Ale w tym 

miejscu wszelkie przejawy poczucia humoru są tłumione w zarodku. 

- Georgio, jeŜeli jesteś zbyt zmęczona, by normalnie podnieść rękę, to moŜe powinnaś 

wcześniej  chodzić  spać...  a  moŜe  nadgarstek  ci  się  wzmocni,  jeŜeli  kilka  tysięcy  razy 

przepiszesz to samo zdanie? - powiedziała Sokole Oko. 

Muszę to wypróbować na Herr Kamyerze, który nas uczy niemieckiego i fizyki. Jego 

lekcje  to  jedyny  jasny  punkt  w  tym  koszmarze.  Komizm  jego  postaci  podwaja  fakt,  Ŝe  Herr 

Karmyer  nie  tylko  uczy  niemca,  ale  jest  teŜ  jedynym  nauczycielem  facetem  w  szkole  dla 

dziewcząt. 

 

20.00

 Słucham muzyki powaŜnej. Myślałam, Ŝe trochę mnie uspokoi, ale okazało się, 

Ŝe tylko irytuje i nie ma Ŝadnej melodii. 

 

20.05

  Kocham  Ŝycie!!!  Przed  chwilą  dzwoniła  Jas  i  powiedziała,  Ŝe  zostałyśmy 

zaproszone na imprezę do Katie Steadman i Ŝe... Katie zaprosiła Toma i Robbiego. Taaaak! 

background image

Odwaliłam  kawał  dobrej  roboty,  udając  sympatię  do  Katie.  CO,  DO  DIABŁA,  MAM  ZA-

ŁOśYĆ??? Alarm, alarm! To juŜ tylko dwa tygodnie. 

 

20.10

 Lepiej trochę poćwiczę jogę. 

 

20.15

 Powinnam chyba zacząć kłaść sobie maseczki na twarz. 

 

20.20

  Ciekawe,  czy  nos  by  mi  zmalał,  gdybym  go  na  noc  ściskała  klamerką  do 

bielizny - jak Amy z Małych kobietek? Czy mama nie mogła sobie znaleźć męŜa z mniejszym 

kinolem? 

 

20.30

  Spytałam  mamę,  dlaczego  wyszła  za  tatę  (który  właśnie  poszedł  na  kręgle  z 

wujkiem Eddiem). Zastanawiała się przez chwilę, po czym odparła: 

- Rozśmiesza mnie. 

Rozśmiesza  ją.  Rozśmiesza.  No  cóŜ,  Bart  Simpson  teŜ  mnie  rozśmiesza,  a  jakoś  nie 

zamierzam brać z nim. ślubu. 

 

Północ

 Cha, cha, cha, cha, cha! 

Poniedziałek, 21 września 

8.00

 Jedenaście dni do imprezy. 

Wtorek, 22 września 

9.30

  Dziś  rano  na  apelu  ktoś  puścił  bąka.  (Podejrzewam  Okropną  P  Green). 

Zabrzmiało  to  strasznie  głośno  i  akurat  w  ciszy,  kiedy  miałyśmy  rozmyślać  o  wszystkich 

nieszczęśliwych ludziach. Nie było to takie zwykłe krótkie „pryk”, ale takie, Ŝe aŜ ściany się 

zatrzęsły.  Jas,  Ellen,  Julia  i  ja  pokładałyśmy  się  ze  śmiechu,  podobnie  zresztą  jak  wszyscy 

inni. Chichrałam się przez większą część dnia i teraz boli mnie brzuch. 

Czwartek, 24 września 

17.30

  W  łóŜku.  Strasznie  przemarzłam.  A  moŜe  mam  gruźlicę?  Słowo  daję,  panna 

Stamp  jest  nie  tylko  zboczona,  ale  do  tego  to  lesbijka.  Bo  inaczej  dlaczego  kazałaby  biegać 

dziewczynom w spodenkach gimnastycznych i uderzać kijami w piłkę? Nazywa to „hokejem” 

background image

- ja to nazywam rojeniami chorego umysłu. JeŜeli z powodu tej lesbijki nie będę mogła pójść 

na imprezę, to panna Stamp UMRZE. PO PROSTU UMRZE. 

Piątek, 25 września 

10.00

  Wreszcie  go  zobaczyłyśmy!  Po  drodze  do  szkoły  spotkałyśmy  Toma.  Nawet 

się zatrzymał i powiedział: - Cześć. Jak się bawicie? 

- Fajowo! To istna frajda przebywać osiem godzin dziennie z sadystycznymi świrami - 

odparłam. 

Roześmiał się i zwrócił do Jas: 

- Wybierasz się na imprezę do Katie? 

Jas  cała  poczerwieniała,  potem  zbladła  i  wreszcie  zrobiła  się  róŜowobiała  -  oprócz 

czubka nosa, który pozostał czerwony. Muszę pamiętać, Ŝeby jej powiedzieć, jak wyglądała. 

W końcu udało jej się coś wykrztusić, a on na to: 

- No, to spotkamy się u Katie. Jas była w siódmym niebie. 

- Słyszałaś, co powiedział? - Tak. 

- Powiedział: „Wybierasz się na imprezę do Katie?”. - Tak. 

- Powiedział: „No to spotkamy się u Katie”. 

- JuŜ to przerabiałyśmy. 

- Powiedział: „Spotkamy się u Katie”. Miał na myśli mnie. - Jas. 

- Tak? 

- Mogłabyś się juŜ zamknąć? 

 

14.00

 Ale Jas się nie zamknęła. 

Dzisiaj  nie  było  fizy,  bo  Herr  Kamyer  się  przeziębił.  Kurczę.  Kiedy  ja  się  trochę 

rozerwę? Sacrebleu

Sobota, 26 września 

10.00

  Wybrałam  się  na  melancholijny  jesienny  spacer!  z  Libby  w  wózeczku.  Libby 

śpiewała:  „Jestem  klólową,  jeśtem  klólową!”.  Nie  chciała  zdjąć  skrzydeł,  które  dla  niej 

zrobiłam.  To  był  jakiś  koszmar.  Po  niebie  płynęły  chmury,  ale  było  całkiem  słonecznie  i 

rześko.  W  końcu  na  tyle  poprawił  mi  się  humor,  Ŝe  zaczęłam  śpiewać  razem  z  Libby.  Obie 

darłyśmy  się:  „Jestem  klólową,  jestem  klólową”  -  i  właśnie  wtedy  z  czerwonego  morrisa 

                                                 

 Sacrebleu (fr.) - do diabła, do licha, psiakrew. 

background image

wysiadł ON. Robbie. Bóg Seksu. Kiedy mnie zobaczył, powiedział: 

- O,  cześć,  my  się  chyba  znamy,  prawda?  Uśmiechnęłam  się  promiennie,  ale  niezbyt 

szeroko,  bo  wtedy  nos  mi  się  rozciąga  na  pół  twarzy.  Cały  dowcip  polega  na  tym,  Ŝeby 

rozluźnić wargi i włoŜyć język za zęby, ale tylko leciutko rozdąć nozdrza. Robbie spojrzał na 

mnie z dziwną miną. 

- Jabłka - wyjaśniłam z właściwą sobie inteligencją. 

- Rzeczywiście.  Byłaś  z  przyjaciółkami  w  sklepie.  Znowu  się  uśmiechnął.  Kiedy  się 

uśmiechał,  wyglądał  jak  marzenie.  Potem  się  pochylił  nad  Libby,  która  spojrzała  na  niego 

wzrokiem mówiącym: „Jestem dzieckiem potworem”. - Jestem klólową - pochwaliła się, a on 

na to: 

- Naprawdę? - (Oooch, jakie on ma super podejście do dzieci). 

Libby dodała: 

- Tak. Jestem klólową, a Georgia dzisiaj lano źlobiła wielką kupę. 

Nie wierzyłam własnym uszom. On zresztą tak samo. Nikt by w to nie uwierzył, bo po 

prostu było to niewiarygodne. Robbie szybko się wyprostował, a ja powiedziałam: 

- Yyy.. 

. to ja juŜ lecę. 

- To na razie - odparł. 

A ja pomyślałam: „Zachowuj się jak Sharon Stone, zachowuj się jak Sharon Stone”. 

- Pewnie się spotkamy na imprezie u Katie - rzuciłam, a on na to: 

- Nie, ja nie idę. Tego dnia jestem zajęty. 

 

19.00

 „Georgia Ŝłobiła wielką kupę...”. 

 

19.05

 „Nie, ja nie idę. Tego dnia jestem zajęty”. 

 

19.06

 Gorzej juŜ chyba być nie moŜe. 

 

20.00

 A jednak moŜe. Przed chwilą do mojego pokoju zajrzał tata i powiedział: 

- Jutro  ma  wpaść  James.  Wymyśliliśmy,  Ŝe  wybierzemy  się  wszyscy  do  parku 

Stanmera. 

Niedziela, 27 września 

background image

22.00

 James próbował mnie pocałować! 

Obrzydliwe.  PrzecieŜ  to  mój  kuzyn.  To  kazirodztwo.  Wolę  o  tym  nie  myśleć,  bo 

chyba się porzygam. Blee. 

 

22.05

 Wydarzyło się to w moim pokoju po horriblement

 dniu spędzonym na łaŜeniu 

po  cholernym  parku.  Dlaczego  oni  mnie  traktują  jak  dziecko?  Wysłali  mnie  na  huśtawkę. 

Oczywiście poleciało mi oczko w nowych rajstopach. 

Tak więc podsumowanie tego pięknego dnia wygląda następująco: poszło mi oczko w 

rajstopach,  a  następnie  zostałam  zaatakowana  przez  kuzyna.  Perfectamondo

∗∗

.  I  to  we 

własnym pokoju!!! 

 

22.07

  Po  powrocie  z  parku  słuchaliśmy  we  dwójkę  starych  płyt  i  czytaliśmy  stare 

komiksy, kiedy nagle James zgasił światło i zaproponował: 

- MoŜe się pobawimy w łaskotki? 

W łaskotki! Bawiliśmy się w to, kiedy mieliśmy po pięć lat. Jedno z nas goniło drugie 

i  je  łaskotało  i...  i  to  juŜ  wszystko. Normalnie mnie zatkało (poza tym w tych ciemnościach 

nic nie widziałam), więc zaczęłam się jąkać: 

- N - n - n - ie... - A on na to: - Wrrr... - I zaczął mnie łaskotać. 

To było Ŝałosne. Ale na tym się nie skończyło - na policzku koło nosa poczułam coś 

mokrego.  Wyskoczyłam  do  góry  jak  na  spręŜynie  i  po  omacku  znalazłam  włącznik  światła. 

James wstał, wziął komiks i zaczął go czytać. No to ja teŜ. W końcu tata odwiózł go do domu. 

Nawet  się  nie  zająknęliśmy  na  temat  incydentu  z  tym  mokrym  czymś  na  mojej  twarzy.  Tak 

samo jak z nogą. 

Chyba dłuŜej juŜ tego nie zniosę. 

Poniedziałek, 28 września 

11.00

 Na przerwie opowiedziałam o tym Jas i Jools. - Bleeee - one na to. - Ohyda. Z 

własnym kuzynem? Jakie to smutne. 

Jas powiedziała, Ŝe dobrych parę razy widziała swojego małego brata. 

- Całkiem  ładny.  Wygląda  trochę  jak  myszka.  Jas  Ŝyje  we  własnym  świecie  (dzięki 

Bogu). Biedne wszystkie Tomcie Paluchy. 

                                                 

 Horrriblement (fr.) - okropny, straszny, potworny. 

∗∗

 Perfectamondo - przekręcone słowo perfectamente (hiszp.) - doskonale. 

background image

 

16.15

 Kiedy wracałyśmy do domu, myślałam, Ŝe zabiję Jas. Okropnie podnieca się tą 

imprezą, a ja moŜe w ogóle na nią nie pójdę. Po drodze dogoniły nas Jackie i Alison. Jackie 

była  strasznie  mocno  umalowana.  I  miała  zakręcone  włosy.  Kiedy  mijałyśmy  kibelek  w 

parku, kazała nam stanąć na czatach i zmieniła mundurek na cywilne ciuchy. 

- Idę  do  klubu  -  powiedziała  z  kibelka,  nie  wiadomo dlaczego biorąc mnie za osobę, 

którą choć trochę interesuje to, co ona robi. 

- Myślałam, Ŝe o wpół do piątej kluby jeszcze są zamknięte - rzuciłam. 

- Ale  ty  jesteś  tępa,  Kulfonie.  -  (Nienawidzę  jej,  nienawidzę).  -  Najpierw  idę  do 

przyjaciółki podszykować się, umalować i tak dalej. - Umalować? JeŜeli umaluje się choćby 

odrobinę mocniej, jej makijaŜ będzie waŜył tyle, Ŝe Jackie nie uniesie głowy. 

Wyłoniła  się  w  satynowym  topie  do  talii  i  obcisłych  spodniach.  Wyglądała  na  jakąś 

dwudziestkę piątkę. 

- W Loveculture mam randkę z didŜejem. Niezły gostek. Ma chyba ze trzydziechę, ale 

mnie się podobają dojrzali faceci. 

Kiedy poszły w swoją stronę, spytałam Jas: 

- Jak myślisz, czy Jackie juŜ „to” zrobiła? - CóŜ, ujmę to w ten sposób... a czy Britney 

Spears jest blondynką? 

Czasami  Jas  zachowuje  się  jak  wyjątkowy  czub.  Jakby  starając  się  to  potwierdzić, 

dodała: 

- Gemma  Crawford  mówiła  mi,  Ŝe  zna  chłopaka,  który  udziela  korepetycji  z 

całowania. MoŜe pójdziemy do niego przed imprezą? 

- Jas, proponujesz, Ŝebyśmy się wybrały do męskiej prostytutki? 

- On jedynie całuje, a poza tym nie trzeba mu nic płacić. 

Tylko cmoknęłam z dezaprobatą. 

 

22.00

 LeŜałam na ręce, dopóki mi nie zdrętwiała, po czym ją przeniosłam (uŜywając 

tej niezdrętwiałej) na piersi. 

Chciałam  sprawdzić,  jakie  to  uczucie,  mieć  na  piersiach  obcą  dłoń.  Całkiem 

przyjemne, ale co ja tam wiem? Jestem pełna zbyt wielu dziwnych pragnień, by w pełni jasno 

myśleć. Czy na tę imprezę mam załoŜyć stanik, czy lepiej nie? 

 

22.05

 Uch. To coś okropnego, kiedy do zdrętwiałej ręki wraca czucie. 

background image

 

23.07

  Całowanie  własnej  ręki  jest  bez  sensu,  bo  nie  wiadomo,  co  jest  co  -  co  jest 

ustami,  a  co  dłonią  -  więc  nic  specjalnego  z  tego  nie  wynika.  Ciekawe,  czy  chłopaki  mają 

takie same problemy, czy juŜ rodzą się ze znajomością tematu? 

 

23.15

 Odpowiedź brzmi: nie. Sądzę tak po incydencie z łaskotkami. 

Wtorek, 29 września 

8.30

 Biola. Dwie matmy. Francuz i gegra. De quoi va - t - il?

 

 

W moim pokoju 

18.00

  Ale  kanał.  Jackie  i  Alison  postanowiły,  Ŝe  dzisiaj  w  5C  odbędzie  się  akcja 

„Aleisteir Crowley”. 

Niesamowite,  jak  niewiele  osób  ma  odwagę  im  się  sprzeciwić,  włączając  w  to 

nauczycieli. 

Po lekcjach całą gromadą skierowałyśmy się do klasy 5C. JuŜ sama taka wyprawa to 

straszny  kanał,  bo  trzeba  się  zaczaić  za  głównym  wejściem,  sprawdzić,  czy  droga  wolna, 

popędzić  do  kibelka  na  dole,  sprawdzić,  czy  droga  wolna,  potem  pognać  schodami  na 

pierwsze piętro, i tak dalej, aŜ do piątego piętra. 

Zanim dotarłyśmy na miejsce, byłam juŜ kompletnie wykończona. 

Nasza siódemka ma fatalną kondycję - wszystkie cięŜko dyszałyśmy i kasłałyśmy. 

Jackie powiedziała, Ŝe zrobimy sztuczkę z lewitowaniem, przyzywając ciemne moce. 

Super, przywołujemy szatana. Ale heca. 

„Po  co  -  pomyślałam  -  ach,  po  co  ja  tu  przyszłam?”.  Skoro  juŜ  mamy  zbratać  się  z 

szatanem, to moŜe uda mi się zaprzedać duszę taty w zamian za większe piersi dla mnie na 

piątkową imprezę? 

Abby Nicols zgłosiła się na ochotnika do roli „ofiary”. Musiała połoŜyć się na ławce. 

Jackie  stanęła  przy  jej  głowie,  Alison  przy  nogach,  a  reszta  w  równych  odstępach  dookoła. 

Jackie powiedziała: 

- Uciszcie  się  i  skoncentrujcie.  Przyzywamy  ciemne  moce.  WłóŜcie po jednym palcu 

obu dłoni pod Abby i zaczynamy. 

Zrobiłyśmy, jak nam kazała. Jackie zamknęła oczy i zaczęła jęczeć niskim, ochrypłym 

                                                 

 De quoi vo - t - il? (fr.) - dosłowne tłumaczenie zwrotu: o co chodzi? 

background image

głosem: 

- Ona źle wygląda. Źle wygląda. - Po kolei powtórzyłyśmy to samo. - Wygląda coraz 

gorzej - mówiła Jackie. - Coraz gorzej. Wygląda na chorą. Wygląda na chorą. 

Rzeczywiście,  Abby  wyglądała  dość  mizernie.  Ciągnęłyśmy  to  jakieś  pięć  minut,  a 

stan Abby coraz bardziej się pogarszał. W końcu Jackie szepnęła: 

- Ona umiera. Umiera... - Powtórzyłyśmy za nią. - JuŜ nie Ŝyje. Nie Ŝyje. - Faktycznie, 

nie wyglądała zbyt dobrze, leŜała sztywno jak kłoda. Wydawało mi się, Ŝe nie oddycha. - O 

Panie,  pomóŜ  nam  unieść  Abby  do  góry.  Unieś  ją.  -  AŜ  mnie  ciarki  przeszły,  bo  kiedy 

delikatnie  poruszyłam  dwoma  palcami,  Abby  podniosła  się  leciutko  jak  piórko.  Znalazła się 

tuŜ nad naszymi głowami. To było niesamowite. 

Po paru chwilach wszystkie jednocześnie spanikowałyśmy i cięŜko opuściłyśmy ją na 

ławkę. Trochę ją to ocuciło, bo kiedy wybiegałyśmy z klasy, usłyszałam, jak mówi: 

- Chyba złamałam sobie tyłek. 

 

23.00

 Przebudziłam się raptownie, bo usłyszałam, Ŝe otwierają się drzwi do mojego 

pokoju. Naprawdę otworzyły się same... 

Środa, 30 września 

7.30

 Nie mogę kręcić głową, bo całą noc przesiedziałam w łóŜku i złapał mnie skurcz 

w szyi. 

 

13.00

 Gemma powiedziała, Ŝe Peter Dyer, ten spec od całowania, przyjmuje jutro po 

szkole. Trzeba tylko pójść do jego domu i zapukać, między wpół do piątej a wpół do siódmej, 

bo  potem  wracają  jego  rodzice.  Kto  pierwszy,  ten  lepszy.  CzyŜbym  upadła  aŜ  tak  nisko?  O 

nie! 

 

21.30

 Musiałam znowu gadać z Jas o tym, co załoŜy w piątek. Jeśli chodzi o mnie, to 

moŜe pójść nawet na golasa. 

background image

PAŹDZIERNIK 

Miłość niedoskonała 

Czwartek, 1 października 

16.30

 Jednak w końcu znalazłam się pod domem Petera Dyera i zapukałam do drzwi. 

Ellen,  Jas,  Jools,  Patty,  Sarah  i  Mabs ukryły się za Ŝywopłotem na końcu ogrodu. Co się ze 

mną dzieje? 

Jestem ZDESPEROWANA - to się dzieje. 

Nie  mogłam  się  zdecydować,  czy  umalować  usta,  czy  nie.  Ale  właściwie  po  co 

miałabym to robić, skoro i tak szminka zejdzie... Co ja wygaduję? 

 

16.31

  Peter  otworzył  drzwi.  Ma  jakieś  siedemnaście  lat,  jasne  włosy  i  nieco  senny 

wzrok. Jest całkiem niezły, trochę w stylu chłopaków z boys bandów. Widzę, Ŝe Ŝuje gumę. 

Mam  nadzieję,  Ŝe  ją  wyjmie,  bo  inaczej  mogłabym  się  zadławić  na  śmierć.  Zza  Ŝywopłotu 

dobiega zduszony chichot. Peter go słyszy, ale najwyraźniej w ogóle się nie przejmuje. 

- Wchodzisz... yyy... jak masz na imię? 

- Georgia - mówię (kurczę, zamierzałam podać fałszywe imię) i wchodzimy do domu. 

Peter  ma  na  sobie  obcisłe  niebieskie  dŜinsy,  dostrzegam  teŜ  takie  dzwoneczki,  jakie 

Japończycy  wieszają  na  drzwiach  (oczywiście  Peter  nie  ma  ich  na  dŜinsach,  tylko  w 

drzwiach).  Te,  jak  im  tam...  dzwoneczki  wietrzne.  Po  co  to  wieszać?  Okropnie  hałasują,  a 

poza  tym,  czy  naprawdę  koniecznie  trzeba  wiedzieć,  Ŝe  wieje  wiatr?  Na  gegrze  właśnie 

przerabiamy  Japonię  i  Ŝeby  zagiąć  Sokole  Oko,  nauczyłam  się  na  pamięć  wszystkich  wysp. 

Hokkaido,  Honsiu...  yyy,  no,  prawie  wszystkich.  W  zeszłym  roku  zrobiłam  taki  numer  z 

Irlandią  Północną.  Kiedy  oskarŜają  cię,  Ŝe  nie  uwaŜasz  na  lekcji, od razu robi wraŜenie, jak 

wyrecytujesz  wszystkie  hrabstwa  (najlepsza  jest  technika  pamięciowa:  FAT  LAD

  - 

Fermanagh, Antrim, Tyrone, Londonderry, Armagh, Down). 

Ojej, idziemy na piętro do pokoju Petera. Nie odezwał się ani słowem. W jego pokoju 

panuje  o  wiele  większy  porządek  niŜ  w  moim.  Peter  nawet  zasłał  łóŜko.  Na  ścianach  wiszą 

plakaty modelek, Miss Grudnia i tak dalej. Ja mam plakaty ze szczeniaczkami oraz zbiorowe 

zdjęcie  obsady  mojego  ulubionego  serialu.  Czy  na  tym  właśnie  polega  ta  przepaść  dzieląca 

chłopaków i dziewczyny? Czy to... ojej, Peter siada na łóŜku. 

                                                 

 Fat lad (ang.) - grubas. 

background image

- Usiądziesz? - pyta, klepiąc miejsce koło siebie. 

Nie, dzięki, myślę. JuŜ bym wolała włoŜyć głowę do wiadra z węgorzami, ale mówię: 

- OK - i siadam. 

Obejmuje mnie. Zastanawiam się, czy teŜ go objąć, ale się rozmyślam, bo przypomina 

mi się incydent z nadziewaną oliwką. Nagle Peter drugą ręką odwraca do siebie moją twarz. 

Całe  szczęście,  Ŝe  nie  próbował  tego  zrobić  wczoraj,  kiedy  miałam  stęŜenie  pośmiertne 

głowy. 

- Zamknij oczy i się rozluźnij - mówi. 

 

21.00

  Uff!  Chyba  juŜ  jestem  kobietą.  Libby  nawet  tego  nie podejrzewa, pakując się 

do mojego łóŜka w opasce z czułkami. Udaje wielką pszczołę. 

- Powinnaś juŜ iść spać - mówię, ale ona tylko bzyczy i robi obraŜoną minkę, więc ja 

teŜ muszę zrobić: „Bzz, bzz, bzzzii, baz, baz”, a potem wskazuję czułkami na jej łóŜko. 

 

21.20

 Kiedy wróciłam do domu, ani mama, ani tata nie zauwaŜyli, Ŝe się zmieniłam. 

śeby  tata  ruszył  się  z  fotela,  musiałabym  chyba  wejść  z  własną  głową  pod  pachą.  Zaczyna 

tyć. Kiedyś muszę mu o tym troskliwie napomknąć. W kaŜdym razie, jak juŜ powiedziałam, 

uff! 

Kiedy zamknęłam oczy, Peter powiedział: 

- Najpierw pocałujemy się zwyczajnie. - I mnie pocałował. Zaczęliśmy od najprostszej 

wersji, czyli dotknęliśmy się ustami, nie poruszając się. Uznał, Ŝe jestem bardzo naturalna, to 

znaczy ani za bardzo nie naciskam, ani nie odsłaniam zębów, co, jak się okazuje, u większości 

dziewczyn zdarza się powszechnie. 

Wytłumaczył,  jak  się  zorientować,  na  którą  stronę  przechylić  głowę  (trzeba 

przyuwaŜyć, co robi chłopak, a potem tylko się dopasować). Trochę pokręciliśmy głowami, a 

potem powiedział, co robić z rękami (najbezpieczniej ująć chłopaka w pasie). 

Och, przez pół godziny przerobiliśmy bardzo duŜo materiału. Trochę popracowaliśmy 

językami, czego obawiałam się najbardziej, ale nie było tak źle, trochę mi się to skojarzyło z 

jaszczurką, która strzela na boki języczkiem. Właściwie to całkiem miłe, choć trochę dziwne. 

NajwaŜniejsze, Ŝeby zachowywać równowagę między „braniem” a „dawaniem”. Peter mówi, 

Ŝe nikogo nie moŜna uszczęśliwiać na siłę. 

Pod  koniec  tej  sesji  (nastawił  budzik)  podał  mi  dłoń  i  odprowadził  do  drzwi.  Po 

drodze  minęłam  Mabs  -  przyszła  jej  kolej.  Cieszyłam  się,  Ŝe  byłam  pierwsza.  Kiedy 

background image

wracałyśmy do domu, Jools, Ellen i Jas próbowały wszystko ze mnie wyciągnąć, ale ja tylko 

powiedziałam z godnością: 

- Chyba  wolałabym  najpierw  to  wszystko  sobie  przemyśleć.  Jeśli  nie  macie  nic 

przeciwko temu. Bonsoir

 

22.45

 Cha, cha, cha, cha, cha! A więc mam wrodzony talent. 

Piątek, 2 października 

16.00

 Czas na imprezę! Nie wiem, dlaczego tak się cieszę, skoro nie będzie tam BS. 

Ale moŜe uda mi się wypróbować nowo nabyte umiejętności. 

Jackie  Mathews  ma  na  szyi  wielką  malinkę.  Posmarowała  ją  korektorem  i  załoŜyła 

apaszkę...  cóŜ  za  dyskrecja!!  Ta  malinka  jest  OGROMNA!  Z  kim  ona  się  całowała  -  z 

cielakiem? JakieŜ to prostackie. Dlaczego ktoś ma cię gryźć po szyi? 

Dzień wlókł się w nieskończoność. Muszę trochę ponarzekać sobie na pannę Stamp - 

powinna  pracować  w  więzieniu.  I  na  pewno  kiedyś  tam  pracowała.  Na  zewnątrz  panował 

straszny  ziąb,  a  ona  nam  kazała  biegać  po  boisku  do hokeja na trawie. Z ust szła nam para. 

Znalazła  pod  prysznicem  Jackie  i  Alison,  które  paliły  fajki,  i  kazała  im  się  przebrać  w 

spodenki gimnastyczne, i zrobić dwa okrąŜenia. Prawie ją za to polubiłam. Ale czad! Jackie 

moŜe i wygląda OK, kiedy siedzi wystrojona w jakimś ciemnym klubie nocnym, ale szkoda, 

Ŝe jej nie widzieliście od tyłu w tych wielkich, granatowych gaciach!! 

 

16.15

  Zostały  mi  tylko  trzy  godziny,  Ŝeby  się  wyszykować  i  zrobić  sobie  makijaŜ, 

zanim  spotkam  się  pod  wieŜą  zegarową  z  Jas,  Jools  i  Ellen,  i  całą  paczką.  Na  miejsce 

przyjdziemy  razem.  Tata  upiera  się,  Ŝe  odbierze  mnie  o  północy.  Nie  ma  sensu  się  z  nim 

kłócić,  ciągle  tylko  powtarza:  „I  tak  masz  szczęście,  w  moich  czasach...  bla  -  bla  -  bla”  -  i 

wracamy do średniowiecza, czyli lat siedemdziesiątych. 

 

19.30

  Spotkałam  się  z  moją  paczką.  Wyglądamy  jak  grupa  właścicieli  domów 

pogrzebowych, którzy wybierają się na drinka. Czerń zawsze w modzie. Dom Katie Steadman 

jest  odlotowy  -  Katie  ma  własny  pokój  i  do  tego  osobną  sypialnię.  Włochate  dywany  leŜały 

zwinięte pod ścianami, Ŝeby było miejsce do tańca. 

Kiedy przyszłyśmy, było juŜ ze trzydzieści osób, w tym Tom. Jas z miejsca zaczęła się 

                                                 

 Bonsoir (fr.) - dobry wieczór. 

background image

zachowywać  jak  idiotka.  Tom  stał  w  grupce,  ale  od  razu  podszedł  do  nas,  Ŝeby  pogadać. 

Zostawiłam  go  samego  z  Jas  i  udałam  się  na  obchód.  Było  odlotowo.  Przez  jakąś  godzinę 

miałam fazę do tańca. Rozglądałam się za chłopakiem, z którym - z braku BS - mogłabym się 

poprzytulać,  ale  wszyscy  sprawiali  wraŜenie  miłych,  tylko  trochę  przygłupich.  ZauwaŜyłam 

wśród  nich  ze  dwa  przypadki  cięŜkich  chorób  skóry.  Mam  farta,  Ŝe  pryszcze  wyskakują  mi 

tylko raz na jakiś czas - niektórzy wyglądają, jakby mieli całe łańcuchy górskie na twarzy... a 

niekiedy i na plecach... Au secours!!!

 

Nagle  dostrzegłam  Petera  Dyera.  Pomachałam  do  niego  i  podszedł.  Rozmawiał  z 

Katie Steadman, która zrobiła uraŜoną minę, kiedy ją zostawił. 

- Cześć! - powiedział. 

- Cześć... yyy... dzięki za wczoraj. Było naprawdę... yyy... super. DuŜo się nauczyłam. 

Dzięki. Spojrzał na mnie z ukosa i stanął bardzo blisko mnie. 

- Nie  zdąŜyłem  cię  nauczyć  czegoś  jeszcze.  Chodź  ze  mną.  -  Wziął  mnie  za  rękę  i 

wyprowadził  z  pokoju.  Nie  przerabialiśmy  trzymania  się  za  ręce,  więc  musiałam  im-

prowizować... nie za lekko, ale teŜ i nie za mocno. Oprócz Katie chyba nikt nie widział, jak 

wychodzimy. Wszyscy kretyńsko skakali przy muzyce z płyty Slade'ów. 

Poszliśmy do ogrodu i schowaliśmy się za wielkim drzewem tuŜ przy ścieŜce. Peter od 

razu zaczął mnie całować (chyba nie naleŜy do gaduł). 

Tym  razem  napracowaliśmy  się  językami.  Było  nieźle,  tylko  trochę  rozbolała  mnie 

szczęka.  Peterowi  podobało  się  chyba  bardziej  niŜ  mnie,  bo  zaczął  tak  jakby  jęczeć  i 

przycisnął mnie do drzewa. Potem zaczął mnie całować w szyję, a ja pomyślałam: „Ojej, tej 

gałęzi nauki o całowaniu jeszcze nie przerabialiśmy” - i niemal zakrztusiłam się ze śmiechu 

(rozumiecie:  gałąź  nauki  pod  gałęzią...),  ale  się  powstrzymałam.  Trzeba  ciągle  pamiętać,  Ŝe 

chłopaki  nie  lubią,  jak  dziewczyna  chichocze.  Nagle  usłyszałam  trzaśniecie  drzwiami 

samochodu i chrzęst kroków na Ŝwirze. 

Cofnęłam  się,  ale  Peter  nie  odrywał  się  od  mojej  szyi.  Potknęłam  się  o  wystający 

korzeń  i  przewróciłam  na  pupę.  Peter  teŜ  stracił  równowagę  i  upadł  na  mnie,  aŜ  oboje 

stęknęliśmy.  Raptem  nad  sobą  zobaczyłam  taką  jedną  wysoką  blondynkę  z  szóstej  klasy,  a 

koło niej... BS. Był cały ubrany na czarno i wyglądał na bardzo zdenerwowanego. 

- MoŜe jednak weszlibyście do domu? - wycedził przez zaciśnięte zęby. 

Przypomniało  mi  się,  jak  ta  blondynka  ma  na  imię:  Lindsay.  To  kompletna  idiotka. 

Patrzyła  na  moje  nogi.  Pewnie  mi  ich  zazdrościła.  Spojrzałam  w  dół  i  zobaczyłam,  Ŝe 

                                                 

 Au secours! (fr.) - na pomoc! 

background image

spódnica  podjechała  mi  do  góry,  odsłaniając  majtki.  Obciągnęłam  ją  sobie  z  wielką 

godnością, ale Lindsay nadal ironicznie się uśmiechała. 

- Cześć, Robbie - powiedział Peter zupełnie spokojnym głosem. - Myślałem, Ŝe dzisiaj 

masz koncert. 

- Mam, ale Tom zapomniał klucza, więc chciałem mu go podrzucić. 

Nawet na mnie nie zerknął, w ogóle ani słowem się nie odezwał. 

 

Północ

 Jak ja go nienawidzę. Zarozumiały dupek. Cholera, cholera, ordure

 merde 

do kwadratu. Nie jego interes, co robię w krzakach. 

Wtorek, 6 października 

15.00

  W  weekend  zadzwonił  do  mnie  Peter.  Nie  wiem,  skąd  ma  mój  numer,  bo  z 

imprezy  wyszłam  w  wielkim  pośpiechu.  Pewnie  Gemma  mu  dała.  Telefon  odebrał  tata. 

Niezły  kanał,  bo  tata  ZACZĄŁ  SIĘ  ZE  MNIE  NABIJAĆ.  Nazywa  Petera  „twój  kawaler”  i 

uwaŜa, Ŝe to przezabawne. 

Peter pytał, czy w przyszłym tygodniu pójdę z nim do kina. Chętnie się zgodziłam. A 

więc wygląda na to, Ŝe mam chłopaka. W takim razie skąd ten dół? 

Od imprezy Jas zrobiła się nie do zniesienia. Przez całą matmę przysyłała mi liściki. 

Kochana Gee - Gee! 

Tom jest cudooooowny. Odprowadził mnie do domu, a kiedy stanęliśmy pod drzwiami, 

słodko  pocałował  mnie  w  policzek.  Ma  takie  mięciutkie  usta  i  tak  ładnie  pachnie,  zupełnie 

inaczej  niŜ  mój  brat.  Poprosił  mnie  o  numer  telefonu  -  myślisz,  Ŝe  zadzwoni?  Jak  myślisz, 

kiedy? 

Dzisiaj jest poniedziałek, a widziałam go w piątek, więc minęły juŜ trzy dni. Na jego 

miejscu zadzwoniłabym dzisiaj wieczorem, a ty? Powinnam się od razu zgodzić na datę, którą 

zaproponuje?  Czy  teŜ,  jeŜeli  zaproponuje  na  przykład  piątek,  mam  powiedzieć:  „Ojej,  prze-

praszam,  ale  tego  dnia  jestem  zajęta”?  A  kiedy  spyta:  „To  moŜe  w  niedzielę?”,  moŜe 

powiedzieć: „Dobra, moŜe być w niedzielę”? Jak myślisz? Ale jeŜeli powiem, Ŝe w piątek nie 

mam czasu, to jeszcze gotów sobie pomyśleć, Ŝe chcę go spławić, więc moŜe lepiej zgodzić się 

na pierwszą lepszą datę? Błagam, odpowiedz szybko. Nara. 

Rzuciłam  jej  najgorsze  ze  swoich  spojrzeń,  ale  ona  ciągle  wysyła  mi  kolejne  liściki. 

Te oba palanty, ci Jenningsowie, w ogóle mnie nie obchodzą. 

                                                 

 Ordure (fr.) - wulgarnie o człowieku: śmieć, gnój, szmata. 

background image

 

16.00

  Niestety,  Jas  olewa  to,  czy  oni  mnie  obchodzą,  czy  nie.  Przez  całą  drogę  do 

domu  opowiadała  mi,  co  powiedział  i  zrobił  Tom.  Im  dłuŜej  o  nim  słucham,  tym  bardziej 

utwierdzam  się  w  przekonaniu,  Ŝe  Jas  nie  powinna  się  z  nim  zadawać.  No  dobra,  moŜe  i 

jestem  niesprawiedliwa  i  zgorzkniała,  ale  przecieŜ  to  moja  przyjaciółka  i  powinna  robić 

wszystko, co jej kaŜę... 

Tom  chce  otworzyć  własny  sklep  z  owocami  i  warzywami.  Och,  jakieŜ  to 

fascynujące... zdaniem Jas. 

- To wspaniałe, Ŝe jest taki młody, a juŜ wie, czym chce się zająć w Ŝyciu. 

- Tak, ziemniaków nigdy ci nie zabraknie - rzuciłam wesoło. 

W  końcu  nawet  ona  zauwaŜyła,  Ŝe  nie  jestem  zbyt  zainteresowana  tym  tematem. 

Zrobiła zdezorientowaną minę i powiedziała: 

- Myślałam, Ŝe go lubisz. 

Nic  na  to  nie  odparłam.  Ciągle  tylko  myślę  o  tym,  Ŝe  jego  brat  patrzył  na  mnie  z 

ironicznym uśmieszkiem, kiedy leŜałam na ziemi. 

- UwaŜasz, Ŝe nie powinnam się z nim umawiać? - ciągnęła. 

Znowu nic nie odpowiedziałam. 

- Znaczy się, myślisz, Ŝe nie powinnam się z nim umawiać? - powtórzyła. 

Zrobiłam  zagadkową  minę,  co  -  zwaŜywszy  na ten głupi beret - wcale nie było takie 

proste. 

 

23.30

  Jestem  jedynie  nędzną  namiastką  człowieka.  I  umówiłam  się  na  randkę  z 

nauczycielem całowania. 

 

Północ

 Angus zjadł majtki mamy. Mama mówi, Ŝe trzeba będzie go oddać. Dlaczego 

nie mogę oddać jej albo taty? Chyba nie przesadzam? 

Czwartek, 15 października 

Południe

  Chuda  zakazała  lewitowania.  Ogłosiła  to  dziś  rano  na  apelu.  Cala  się 

trzęsła jak galareta, aŜ jej latały obwisłe policzki. 

- Ta  szkoła  przypomina  slumsy  na  Haiti.  Muszę  to  natychmiast  powstrzymać.  KaŜdą 

uczennicę,  która  będzie  próbowała  lewitować,  czekają  bardzo  powaŜne  konsekwencje.  Ja 

osobiście nie chciałabym się znaleźć w jej skórze. 

background image

- Jakby się znalazła w mojej skórze, to chybaby mnie rozsadziła. Jak myślisz, ile waŜy 

jej  noga?  Tylko  sobie  wyobraź,  jakie  wielkie  gacie  musi  nosić...  Pewnie  dałoby  się  z  nich 

uszyć ze dwie kołdry - szepnęłam do Ellen. 

Tak się rozchichotałyśmy, Ŝe Sokole Oko zgromiła nas wzrokiem. 

 

14.00

  Mam  ochotę  gryźć  i  kopać.  Gdybym  była  inna,  mogłabym  porządnie 

przestraszyć jakiegoś pierwszaka, a tak muszę poprzestać na schowaniu piórnika Okropnej R 

Green. 

 

15.00

 W drodze „na blok lekcji z nauk ścisłych” zobaczyłam Lindsay. AleŜ ona jest 

tępa. To Miss Głupoty. I ma najdurniejszą fryzurę na świecie - włosy podwija sobie pod spód. 

Na meczu hokejowym widziałam jej nogi - chude jak patyki. Tak cieniutkie, jakby od lat nie 

chodziła, tylko poruszała się na wózku inwalidzkim. A kiedy chce się skupić, zakłada grube 

okulary jak Woody Allen. Na pewno je dobrze chowa, kiedy umawia się z tym Palantem. O 

kurczę, za cztery godziny idę na randkę. Straszne, w ogóle mi się nie chce. Peter jest OK i w 

ogóle, ale jakoś mi na nim nie zaleŜy. 

 

W mojej sypialni 

Północ

 śałuję, Ŝe w ogóle zaczęłam brać te lekcje całowania. Czuję się, jakby mnie 

atakowały  wielkie  robale.  W  ogóle  juŜ  nie  widuję  jego  twarzy.  A  zresztą  dlaczego  on  mnie 

tak  lubi?  Ledwo  zdąŜyłam  powiedzieć:  „Co  teraz  przerabiacie  na  matmie?”,  a  juŜ  mnie 

zaatakowały te robale. Nie mogę się z nim więcej spotykać. Ale jak mu o tym powiedzieć? 

 

1.00

 Poproszę Jas, Ŝeby mnie w tym wyręczyła. 

Piątek, 16 października 

21.00

 Co za tydzień! 

Namówiłam Jas, Ŝeby w moim imieniu zerwała z Peterem. Kazałam jej, Ŝeby zrobiła 

to delikatnie, więc powiedziała mu, Ŝe mam problemy osobiste. Spytał, jakie, a ona na to, Ŝe 

chyba jestem lesbijką. Brawo, Jas. 

Poniedziałek, 19 października 

16.00

 Po całej budzie rozeszła się plotka, Ŝe jestem lesbijką. Kiedy akurat byłyśmy w 

background image

przebieralni,  przyszła  panna  Stamp,  Ŝeby  zmienić  ubranie.  Nagle  wszystkie  dziewczyny 

uciekły, zostawiając mnie z nią sam na sam. Ona normalnie ma wąsy. Nie widzi tego czy jak? 

Piątek, 23 października 

20.00

 Tom zadzwonił do Jas, no i wybierają się na „randkę”, Ŝeby posłuchać zespołu 

Robbiego.  Grupa  ta  nazywa  się  Sztywne  Dylany.  To  na pewno straszne badziewie. I merde. 

Wręcz double merde

. 

Mama z tatą rozmawiali w kuchni, a kiedy weszłam, przerwali i zrobili dziwne miny. 

Nie  zrozumcie  mnie  źle,  lubię,  kiedy  się  zamykają,  gdy  wchodzę  do  pokoju,  no,  w  kaŜdym 

razie lubiłabym, gdyby to po prostu była normalka. Mama powiedziała: 

- Gee, czy nie sądzisz, Ŝe powinnaś zobaczyć kawałek świata? 

- Jeśli  próbujesz  mnie  namówić  na  wyjazd  do  cioci  Kath,  do  Blackpool,  na  BoŜe 

Narodzenie, to daj sobie spokój - odwarknęłam. 

Kiedy chcę, potrafię być bardzo uszczypliwa. 

 

22.00

 Oglądam się w lustrze pod róŜnymi kątami, ale z kaŜdej strony widać, Ŝe mam 

okropnie wielki, rozklapciany nos. 

Ciekawe,  czy  mama  dałaby  mi  pieniądze  na  operację  plastyczną?  Ciekawe,  czy 

mogłabym  go  sobie  zoperować  w  ramach  ubezpieczenia,  gdybym  poszła  do  lekarza  i 

powiedziała, Ŝe ten nochal ma szkodliwy wpływ na moją psychikę? 

Potem jednak przypomniało mi się, Ŝe powinnam myśleć trzeźwo. 

Mój lekarz nie przypomina George'a Clooneya z Ostrego dyŜuru. Mój lekarz to doktor 

Wallace,  nieprawdopodobnie  gruby,  czerwony  na  gębie,  bezduszny  konował.  Trudno  od 

niego wyciągnąć choćby aspirynę, nawet kiedy się ma grypę. 

 

23.00

 Dzwoniła Jas. Świetnie się bawiła z Tomem. 

- Przyniósł  ci  w  prezencie  bukiecik  porów?  -  spytałam  złośliwie,  ale  Jas  nie  dała  się 

sprowadzić z obłoków na ziemię. 

- Nie,  ale  genialnie  tańczy  -  odpowiedziała.  -  Sztywne  Dylany  były  super.  Robbie 

śpiewa ekstra. 

Musiałam spytać jak jakaś masochistka: 

- Była tam Lindsay? 

                                                 

 I merde. Wręcz double merde (fr.) - I gówno. Wręcz podwójne gówno. 

background image

- Tak. Jest całkiem fajna. Upięła sobie włosy. 

Byłam wściekła, Ŝe Jas okazała się tak nielojalna. 

- O,  to  miło,  Ŝe  znalazłaś  sobie  nowych  przyjaciół  -  powiedziałam.  -  Ale  wydaje  mi 

się, Ŝe skoro Lindsay jest teraz twoją NAJLEPSZĄ przyjaciółką, to mogłabyś jej powiedzieć, 

Ŝe ludzie z duŜymi uszami nie powinni sobie upinać włosów. 

I trzasnęłam słuchawką. 

 

Północ

. De auoi va - t - il? 

Poniedziałek, 26 października 

19.00

 Ignoruję Jas. To bardzo męczące, ale przecieŜ ktoś to musi robić. 

Czwartek, 29 października 

17.00

  Dzisiaj  byłam  na  dywaniku  u  Chudej.  Słowo  daję,  ona  nie  ma  za  grosz 

poczucia humoru. 

Największy problem polega na tym, Ŝe jej zdaniem chodzimy do szkoły po to, Ŝeby się 

czegoś nauczyć, my zaś wiemy, Ŝe szkoła jest po to, Ŝeby wypełnić czymś wolny czas, zanim 

wrócimy  do  domu  i  zaczniemy  robić  naprawdę  waŜne  rzeczy  z  naszymi  przyjaciółmi.  To 

wtedy nabywamy takich Ŝyciowych umiejętności, jak robienie sobie makijaŜu, słuchanie płyt 

i podrywanie chłopaków. 

Tak czy siak, znowu poszło o błahostkę. 

Wszystkie  czwarte  klasy,  razem  z  nauczycielami,  musiały  sobie  zrobić  szkolne 

zdjęcie. Był nawet Herr Kamyer, jedyny samiec w tym gronie. Ellen, Jas, Jools, Rosie Mees i 

mnie ustawiono w ostatnim rzędzie, bo jesteśmy najwyŜsze. Ostatnio mamy bzika na punkcie 

starych  telewizyjnych  przedstawień  lalkowych.  Rosie  ma  kasety  wideo  ze  wszystkimi 

nagraniami. Znamy na pamięć wszystkie powiedzonka. I chodzimy sztywno jak marionetki w 

rękach  aktorów  (kiepskich).  Obecnie  koncentrujemy  się  na  Marinie  Aguamarinie.  Marina 

mieszkała w podwodnym królestwie - jej ojciec był tam królem - które zostało zaatakowane 

przez straszliwych ryboludów (nie nosili sączków na genitalia, a wielka szkoda). 

W  kaŜdym  razie  Marina  Aquamarina  pływała  sobie  pod  wodą;  włosy  unosiły  się  za 

nią, a ręce zwisały jej luźno po bokach. Podobała się wszystkim chłopakom, tym bardziej Ŝe 

była  skończoną  kretynką,  a  kiedy  ktoś  się  do  niej  odzywał,  mrugała  oczami  jak  głupia 

blondynka. Tak więc, kiedy udajemy Marinę Aquamarinę, tak samo płyniemy po korytarzach 

budy,  z  rękoma  opuszczonymi  wzdłuŜ  boków,  i  nie  wolno  nam  się  odzywać,  tylko  kręcimy 

background image

głową  i  mrugamy.  Kiedy  więc  na  przykład  dyŜurny  pyta:  „Gdzie  twój  beret?”,  moŜesz 

wyłącznie zamrugać i szybko odpłynąć. 

Ale  jest  teŜ  faza  numer  dwa,  która  polega  na  udawaniu  Jimmy'ego,  chłopczyka  z 

Supercar. Jimmy ma bardzo zadarty, piegowaty nos. Oczywiście moŜna przycisnąć palce do 

nosa  i  podnieść  czubek,  Ŝeby  nos  zrobił  się  zadarty,  ale  bardziej  wyrafinowana  metoda 

wymaga  wykorzystania  pojemników  na  jajka.  Bierze  się  taką  część,  w  której  leŜy  jajko, 

maluje się na niej nozdrza i piegi - i gotowe. Jeszcze tylko gumka i zakłada się sztuczny nos 

na prawdziwy. Voilà l'enfant Jimmy!

 

Rosie,  Ellen,  Julia,  Jas  i  ja  załoŜyłyśmy  sobie  te  nochale  na  sesję  zdjęciową.  Kiedy 

ogląda  się  fotkę,  początkowo  nic  nie  widać,  ale  jeśli  przyjrzeć  się  jej  uwaŜniej,  moŜna 

dostrzec, Ŝe pięć dziewczyn z tylnego rzędu ma zadarte, piegowate nosy. KaŜdemu powinno 

się to wydać bardzo zabawne. Ale nie Chudej. Cała aŜ się trzęsła ze złości. 

- Wiecie, ile takie zdjęcia kosztują? Nie macie pojęcia, wy głupie dziewuchy! Wiecie, 

na  jakie  pośmiewisko  wystawiłyście  siebie  i  szkołę?  Nie,  oczywiście,  wy  nie  rozumiecie 

nawet podstawowych rzeczy. 

Wypuściła nas jakieś czterdzieści lat później. Za karę mamy zebrać wszystkie śmieci z 

terenu budy. To się powinno spodobać panu Attwoodowi, naszemu dozorcy. Wreszcie mógł 

się  na  nas  zemścić  za  to,  Ŝe  przezywamy  go  „Elvis”.  Ma  jakieś  sto  dziewięć  lat  i  jest 

najnudniejszym,  najzłośliwszym  człowiekiem  we  wszechświecie  -  oczywiście  nie  licząc 

mojego taty. Naprawdę nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje (z tatą). Ciągle się koło mnie 

kręci, dziwnie patrząc. Och, w mojej rodzinie kazirodztwo to normalka. (Niezły dowcip). 

                                                 

 Voi/à l'enfant Jimmy (fr.) - Oto dzieciak Jimmy. 

background image

LISTOPAD 

Królik doświadczalny 

Czwartek, 5 listopada 

19.00

 Nienawidzę tej daty. Droga do budy to był jeden wielki koszmar. Chłopaki co 

krok rzucali petardami. Mają obsesję na punkcie wydzierania się i straszenia ludzi. Widziałam 

Petera  Dyera  (Chłopaka  Robala),  ale  on  mnie  zignorował  i  tylko  coś  szepnął  swojemu 

koledze. Teraz chodzi z Katie Steadman - i na zdrowie. Ciekawe, czy Peter to mój pierwszy i 

ostatni chłopak? Jas i ja znowu rozmawiamy ze sobą. Wielka szkoda, bo ona chce gadać tylko 

o Tomie. Jest zła, bo Tom przez cały weekend musi pracować w sklepie. 

- CóŜ,  tak  to  juŜ  jest  w  branŜy  warzywniczo  -  owocowej  powiedziałam.  -  Zawsze 

będziesz na drugim miejscu po jego légumes

. 

Tym razem mi nie odszczeknęła. 

 

19.30

  Angus  uwielbia  Noc  Fajerwerków

∗∗

.  Sąsiedzi  muszą  zamykać  swojego  psa  w 

izolatce dla czubków - tak się boi, ale Angus jest w siódmym niebie. 

Biega  za  fajerwerkami  -  pewnie  myśli,  Ŝe  to  płonące  kuropatwy.  Na  łące  za  domem 

ma zostać rozpalone wielkie ognicho, wybiera się tam cała ulica. Ja nie, bo wiem, Ŝe w blasku 

ognia mój nos wygląda na jeszcze większy. MoŜe załoŜyć kapelusz? Czy juŜ do końca Ŝycia 

będę  skazana  na  noszenie  kapelusza?  Nie.  Zostanę  w  swoim  pokoju  i  będę  patrzyła  przez 

okno, jak się bawią inni. 

 

22.00

 Cudowne ognisko!!! Uwielbiam Noc Fajerwerków. Piekłam ziemniaki i trochę 

pogadałam  z  chłopakiem z tej samej ulicy. Wygląda trochę jak Mick Jagger (ale oczywiście 

nie ma osiemdziesięciu lat). Kiedy zaczęłam zbierać się do domu, powiedział: „To na razie”. 

On chyba chodzi do tej męskiej szkoły dla tępaków, ale co tam, moŜe zostać moim królikiem 

doświadczalnym. Chi, chi, chi! 

Angus  zwinął  się  w  kłębek  na  moim  łóŜku,  co  oznacza,  Ŝe  nie  mogę  wyprostować 

nóg.  Nie  mam  odwagi  go  przesunąć.  Ma  osmalone  ucho  i  nadpalone  wąsy,  ale  mruczy  aŜ 

                                                 

 Légumes (fr.) - warzywa. 

∗∗

 Noc Fajerwerków - w Anglii dzień 5 listopada obchodzony jest jako rocznica spisku prochowego w 

1605 roku. 

background image

miło. 

Środa, 11 listopada 

16.20

 Po szkole Jas wpadła do mnie, Ŝeby pogadać. Zrobiłam jej swoją słynną kawę z 

mlekiem. Znowu zaczęła truć: 

- W ten weekend Tom teŜ pracuje. 

- Mówiłam ci, rodzinny interes - odparłam. Czułam się jak bardzo mądry człowiek, a 

poza  tym  chyba  się  przemieniłam  w  śydówkę.  Nigdy  przedtem  nie  uŜyłam  określenia 

„rodzinny interes”. Aj waj. 

Jas  najwyraźniej  nie  zauwaŜyła  mojej  nagłej  przemiany  w  śydówkę,  tylko  nadawała 

dalej: 

- JuŜ  sama  nie  wiem.  No  bo  on  mi  się  naprawdę  podoba,  ale  chciałabym  się  trochę 

zabawić... Nie chcę zachowywać się tak powaŜnie, myśleć tylko o przyszłości i w ogóle nie 

chodzić na imprezy. 

Strasznie się przejęłam swoją nową rolą. 

- Słuchaj,  Jas,  jesteś  inteligentną  (widzicie?  potrafię  powiedzieć  coś  podobnego  bez 

odrobiny ironii), atrakcyjną dziewczyną, cały świat leŜy u twoich stóp. Chcesz skończyć jako 

Ŝona sprzedawcy warzyw? Zostań z nim, a ledwo się obejrzysz, juŜ dorobisz się piątki dzieci i 

od samego rana będziesz się z nim kłóciła o kapustę. Zobacz tylko, co stało się z moją mamą - 

powiedziałam znaczącym tonem. 

Do tego momentu Jas nadąŜała za moim tokiem rozumowania, ale teraz spytała: 

- A co stało się z twoją mamą? - Trafiła na tatę - odparłam. 

- Rozumiem. 

Poniedziałek, 16 listopada 

16.10

  Jas  zerwała  z  Tomem.  Dziś  rano  przyszła  do  szkoły  blada  i  z  zapuchniętymi 

oczami. Musiałam poczekać do przerwy, Ŝeby z nią pogadać. 

Poszłyśmy  na  korty  tenisowe,  chociaŜ  był  straszliwy  ziąb.  Mimo  to  nie  załoŜyłam 

podkoszulka. Natomiast uparcie noszę stanik, chociaŜ trochę mi się marszczy. Myślę, Ŝe teraz 

piersi  juŜ  zdecydowanie  mi  rosną.  Podobno  jak  się  je  głaszcze,  to  się  powiększają.  Pamela 

Anderson  pewnie  ciągle  je  sobie  miętoli  -  takie  ma  wielkie.  No,  w  kaŜdym  razie  Jas 

opowiedziała mi o Tomie i o tym, jak została osobą porzucającą. 

(Odmiana słowa „porzucać”: ja porzucam, ty porzucasz, on/ona/ono porzuca itd.). 

- Zmartwił i zarazem rozzłościł - powiedziała. - UwaŜał, Ŝe do siebie pasujemy. 

background image

Zrobiła  taką  minę,  jakby  znowu  miała  się  rozpłakać,  więc  ją  objęłam,  ale  szybko 

cofnęłam  rękę  -  nie  chcę,  Ŝeby  z  powrotem  zaczęły  się  te  plotki  o  moich  lesbijskich 

skłonnościach. 

- Jas, jest mnóstwo innych chłopaków. Zasługujesz na lepszego niŜ jakiś sprzedawca, 

który ma okropnego starszego brata. 

 

22.00

  BoŜe  kochany.  Znowu  dzwoniła  Jas.  Pytała,  czy  dobrze  zrobiła,  itd.,  itp... 

Muszę ją poznać z kimś innym. 

Czwartek, 19 listopada 

20.00

 Ale kanaaaał! 

Dzisiaj  na  biologii  mieliśmy  zastępstwo.  Nie,  nie  zastępstwo,  zaraz,  jak  to  się 

nazywa...  no,  w  kaŜdym  razie  lekcję  prowadziła  studentka.  Była  strasznie  zdenerwowana, 

miała  bardzo  krótki  wzrok,  a  my  -  jak  to  się  czasami  zdarza  -  dostaliśmy  głupawki  i  nie 

mogliśmy przestać się śmiać. Ta studentka, panna Idris, poprosiła, Ŝebym rozdała pipetki czy 

coś  tam,  więc  chciałam  wstać,  ale  się  okazało,  Ŝe  Ellen  i  Jools  przywiązały  do  szuflady 

troczki mojego fartucha. 

Tak się trzęsły ze śmiechu, Ŝe nie mogły ich odwiązać. Minęło z tysiąc lat, zanim się 

uwolniłam.  Potem  Rosie  podrzuciła  mi  liścik:  „Operacja  »Wędrujące  Ławki«.  Za  kaŜdym 

razem,  kiedy  panna  Idris  odwróci  się  do  tablicy,  po  cichutku przesuwamy nasze ławki kilka 

centymetrów do tyłu”. 

Pod koniec lekcji, kiedy juŜ stanęła przodem do nas, wszystkie siedziałyśmy ściśnięte 

z tyłu, trzy metry od niej. Ze śmiechu nie mogłyśmy wydusić z siebie ani słowa. Panna Idris 

tylko zamrugała oczami i nic nie powiedziała. 

A  co  się  stało  potem...!  Kiedy  ruszyłyśmy  z  Jas  do  wyjścia,  zobaczyłam  tam 

Robbiego. Przez chwilę myślałam, Ŝe zrozumiał, Ŝe woli MNIE, MNIE, MNIE od tej bezna-

dziejnej idiotki, ale kiedy go mijałam, spojrzał na mnie jakoś tak STRASZNIE. 

- Widziałaś? - spytałam Jas. - O co mu chodzi? No, dobra, zobaczył moje majtki, ale 

przecieŜ to nie zbrodnia. 

Jas trochę się zarumieniła. 

- Wiesz coś, czego ja nie wiem? - spytałam. 

- No,  moŜe...  -  odparła  trochę  podenerwowanym  tonem.  -  Myślę,  Ŝe  Robbie  się 

wkurzył, bo Tom jest zły, Ŝe juŜ ze sobą nie chodzimy, a ja mu powiedziałam, Ŝe zrywam z 

nim równieŜ dlatego, Ŝe rozmawiałam z tobą i ty powiedziałaś, Ŝe nie powinnam się umawiać 

background image

z  chłopakiem,  który  pracuje  w  warzywniaku,  bo  stać  mnie  na  kogoś  lepszego.  No,  przecieŜ 

tak mówiłaś. 

Złapałam ją za krawat. 

- Coś ty powiedziała???!!!! 

Ona tylko zamrugała oczami i zrobiła się róŜowobiała. 

 

Północ

 NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ. Tak zwana najlepsza przyjaciółka wbiła mi 

nóŜ w plecy. 

W  moich  ulubionych  ksiąŜkach  takie  historie  się  nie  zdarzały.  Nic  dziwnego,  Ŝe 

Robbie się na mnie boczy i gniewa. 

Poniedziałek, 23 listopada 

16.15

  Koszmarny  dzień.  Jackie  „zaproponowała”,  Ŝebyśmy  się  zabawiły  na 

niemieckim,  kiedy  Herr  Kamyer  pisał  na  tablicy  odmianę  czasowników.  (Niemiecki  to 

strasznie  głupi  język,  czasownik  pojawia  się  na  samym  końcu  zdania.  MoŜe  się  odechcieć. 

Dla odmiany chyba zacznę mówić na tatę „Vater”, a na mamę - „Mutter”. W skrócie „Vati” i 

„Mutti”). 

W  kaŜdym  razie  Jackie  zaproponowała,  Ŝebyśmy  oceniły  nawzajem  swoją  urodę, 

przyznając sobie punkty w skali od jednego do dziesięciu. Na liście znalazły się takie cechy 

jak  skóra,  włosy, oczy, nos, figura, usta, zęby. Na górze kartki napisałyśmy swoje imiona, a 

potem  puściłyśmy  ją  w  obieg,  Ŝeby  kaŜda  wystawiła  swoją  ocenę.  Udział  w  tym  wzięły 

Jackie,  Alison,  Jas,  Rosie,  Jules,  Ellen  i  Beth  Morgan.  Ja  nie  chciałam,  ale  Jackie  się  nie 

odmawia.  Wszystkim  dałam  prawie  maksymalną  liczbę  punktów...  chociaŜ  oczywiste  fakty 

wyglądały  wręcz  odwrotnie.  Na  przykład  dałam  Beth  siedem  punktów  za  zęby  -  rozumując, 

Ŝe jeŜeli się wyprostują, będą wyglądały ładnie, nigdy nie wiadomo. Wszystkie punkty przy-

znawałyśmy  anonimowo.  A  później  przeanalizowałyśmy  wyniki.  Moja  lista  wyglądała 

następująco: 

Skóra 7 8 8 7 8 8 7 

Włosy 8 8 8 8 8 8 8 

Oczy 7 8 8 8 8 8 8 

Nos 4 3 3 0 4 4

1

/

4

 4 

Figura 7 6 7 7 7 7

1

/

2

Usta 6 6 6 6 5 6

1

/

3

 6 

Zęby 8 8 9 9 8 9 9 

background image

Ktoś mi dał zero za nos!!! Miałam najniŜszą punktację. Najlepiej wypadły moje zęby. 

Jas dostała prawie same ósemki za wszystkie cechy więc wpadła w ten obrzydliwy nastrój jak 

wtedy, kiedy człowiek dobrze napisze klasówkę i jest bardzo „miły” dla osób, którym poszło 

gorzej. W drodze do domu porównałyśmy swoje wyniki. 

- Jas, dostałaś więcej punktów za usta niŜ ja. Co jest nie tak z moimi? Dlaczego twoje 

niby mają być lepsze? To ty mi dałaś sześć i jedną trzecią? Wygląda mi to na twój charakter 

pisma. 

Zaczęła się wykręcać. 

- Tak...? Nie, to chyba nie ja. 

Tu ją miałam. 

- Skoro nie ty, to znaczy, Ŝe dałaś mi jeszcze mniej. Wtedy się wycofała. 

- A, rzeczywiście, to mój charakter pisma. Okropnie się wkurzyłam. 

- Co jest nie tak z moimi ustami? 

- Nic, dlatego dałam ci sześć i jedną trzecią. 

- To znaczy, Ŝe są przeciętne. 

- Dałabym ci więcej, bo kiedy są zamknięte, zasługuję na siedem albo i osiem. 

- Kiedy są zamknięte? - spytałam groźnym tonem. Jas zrobiła się czerwona jak burak. 

- Wiesz, muszę patrzeć całościowo. Rozumiesz, chodzi o twój uśmiech. 

- Co z nim? 

- Kiedy się uśmiechasz, strasznie ci się rozciągają... 

- No, dalej. 

- Twarz ci się tak jakby dzieli na pół, no i wtedy nos wygląda na większy. 

 

19.00

  Przed  lustrem.  Ćwiczę  taki  uśmiech,  Ŝeby  nos  mi  się  nie  rozpłaszczał  na  pół 

twarzy. To nie do zrobienia. JuŜ nigdy w Ŝyciu się nie uśmiechnę. 

 

20.00

 Dzwoniła Jas. 

- Jas, dałaś mi tylko siedem i pół za figurę, a ja ci dałam osiem. 

- No i? 

- Dałam ci osiem tylko dlatego, Ŝe jesteś moją przyjaciółką. 

- A  ja  ci  dałam  siedem i pół teŜ tylko dlatego, Ŝe jesteś moją przyjaciółką. Chciałam 

dać ci siedem. 

 

background image

Północ

 Jak Jas śmiała dać mi tylko osiem punktów za oczy?! Ja teŜ dałam jej osiem, 

ale ona ma przecieŜ beznadziejnie głupie brązowe oczy. 

 

1.00

 Prawdopodobnie to ta głupia Beth Morgan dała mi cztery, trzy albo zero za nos. 

Ja  jej  dałam  sześć  i  pół,  co  świadczy  o  mojej  wspaniałomyślności.  Uprzejmość  nie  ma 

najmniejszego sensu. 

Czwartek, 26 listopada 

21.00

  Dzisiaj  Vati  rzucił  prawdziwą  bombę  –  jedzie  na  wycieczkę  do  Nowej 

Zelandii. M i T zamierzają się tam przeprowadzić! Po co w ogóle zawracali sobie głowę tym, 

Ŝeby  mnie  o  tym  poinformować?  Nie  rozumiem,  co  to  ma  wspólnego  ze  mną.  Szykowałam 

się do szkoły, kiedy Vati powiedział: 

- Georgia, nie wiem, czy słyszałaś, ale u mnie w pracy jest duŜo zwolnień. 

- Vati,  tylko  mi  nie  mów,  Ŝe  pójdziesz  na  zasiłek.  JeŜeli  zabraknie  ci  pieniędzy, 

zawsze moŜesz sprzedać swój fartuszek. 

Poniedziałek, 30 listopada 

16.20

  Jas  ciągle  zamartwia  się  Tomem.  Teraz  musimy  unikać  „jego”  części  miasta. 

Mam nadzieję, Ŝe nie zwariowałam, ale Rosie mi powiedziała, Ŝe ona rysuje sobie językiem 

róŜne rzeczy na podniebieniu. Serduszka, domki. Wtedy jej powiedziałam, Ŝe jest walnięta, a 

teraz sama zaczęłam to robić. 

 

17.00

  Na  ulicy  wpadłam  na  tego  chłopaka,  którego  poznałam  podczas  Nocy 

Fajerwerków.  Na  chwilę  przysiedliśmy  na  murku  przy  moim  domu.  Dziwne,  ale  kiedy  go 

widzę,  nie  czuję  potrzeby,  Ŝeby  szybko  biec  do  swojego  pokoju  i  się  malować.  Nawet  nie 

zgarniałam  włosów  na  czoło,  Ŝeby  mi  zasłaniały  pół  twarzy  (i  przy  okazji  pół  nosa).  Tata 

mówi, Ŝe jak tak dalej pójdzie, to wkrótce oślepnę na jedno oko, a poza tym, Ŝe wyglądam jak 

pekińczyk,  ale  co  on  tam  wie?  Zresztą  w  Nowej  Zelandii  nie  będzie  musiał  się  tym 

przejmować. 

Ten chłopak ma na imię Mark. Myślę, Ŝe w jego obecności nie krępuję się dlatego, Ŝe 

on ma OGROMNE usta. Słowo daję, zupełnie jak Mick Jagger. Ma pewnie z siedemnaście lat 

i chodzi do Parkway, tej szkoły dla tępaków. Jest stuknięty na punkcie piłki i często gra z ko-

legami  w  parku.  Zdaje  się,  Ŝe  widziałam  ich  tam,  kiedy  zabrałam  Angusa  na  spacer.  Jest 

całkiem  niezły  (Mark,  nie  Angus),  pomimo  tych  ust.  Chce  zostać  piłkarzem  i  jeździ  na 

background image

treningi. Kiedy się Ŝegnaliśmy, powiedział: 

- To na razie. 

O nie, znowu to samo. 

 

21.00

  Widziałam  Marka  na  ulicy  z  kolegami.  Obejrzał  się  na  okno  mojego  pokoju, 

więc  musiałam  szybko  schować  się  za  zasłonkę.  Mam  nadzieję,  Ŝe  mnie  nie  zobaczył,  bo 

połoŜyłam  sobie  maseczkę  z  awokado,  a  grzywkę  przykleiłam  do  czoła,  Ŝeby  się  wypro-

stowała. Ciekawe, dokąd szedł? Miał na sobie tenisówki i spodnie od dresu. 

 

22.30

  Usłyszałam,  jak  Mutti  i  Vati  się  kłócą.  Super,  rozwiodą  się  i  będą  walczyli  o 

prawo do opieki nade mną. 

 

22.40

 JeŜeli zostanę z mamą, będę miała dostęp do kosmetyków, ciuchów i tak dalej, 

poza tym ją zawsze łatwiej przekonać, Ŝeby mi pozwoliła później wracać. Śmieje się z moich 

Ŝartów i często wychodzi z domu. Z drugiej strony tęskniłabym za Vati. 

 

22.42

 No cóŜ, pa, pa, Vati... 

background image

GRUDZIEŃ 

Koncert Sztywnych Dylanów 

Wtorek, 1 grudnia 

11.00

  Mucho  excitemondo!

  W  szkole  Foxwooda  ma  się  odbyć  gwiazdkowa 

potańcówka. Dzisiaj Chuda oznajmiła to na apelu. 

- Dziewczęta, dwunastego grudnia o wpół do ósmej w szkole Foxwooda odbędzie się 

przedświąteczna potańcówka. 

Scena  jak  z  Małej  księŜniczki.  Ja,  Rosie,  Jas  i  Ellen  wydałyśmy  z  siebie  tak  długie 

westchnienie, Ŝe Chuda w końcu musiała powiedzieć: „Spokój”. Potem dodała: 

- Jedną z atrakcji będzie... występ zespołu. 

Znowu zaczęłyśmy wzdychać, ale Sokole Oko rzuciła nam tak mordercze spojrzenie, 

Ŝe przestałyśmy. 

Miałam  ochotę  krzyknąć:  „Niech  Ŝyje  dyrektor  Foxwooda  i  cała  Anglia,  hip  -  hip 

hurra!”, ale jednak zrezygnowałam. 

Chuda jeszcze nie skończyła. 

- Zespołem tym będą Sztywne Dylany. 

 

Przerwa obiadowa 

12.30

 Jas i ja odbyłyśmy naradę przy automacie z napojami. 

- Myślisz,  Ŝe  powinnyśmy  się  wybrać?  -  spytała.  -  Bo  wiesz,  będzie  tam  Lindsay,  a 

Tom moŜe... no, moŜe przyprowadzić inną i wtedy wyjdziemy na... 

- ...skończone idiotki? - dokończyłam. 

 

16.00

  Dzisiaj  na  religii  wydarzyła  się  najbardziej  Ŝenująca rzecz we Wszechświecie 

śenujących Rzeczy. Przedmiot ten prowadzi panna Wilson, która jest nie do końca normalna 

(a  kto  normalny  by  tego  uczył?).  To  Ŝałosna  kobieta  z  rudymi  włosami,  ostrzyŜonymi  na 

smętnego  pazia.  Rajstopy  zawsze  jej  się  marszczą,  a  poza  tym  nosi  tragiczne  swetry,  które 

zazwyczaj  krzywo  zapina.  Nie  grzeszy  urodą,  a  do  tego  -  co  gorsza  -  w  ogóle  nie  ma 

osobowości. 

                                                 

 Mucho excitemondo! - przekręcone hiszpańskie słowa: bardzo ekscytujące. 

background image

Lekcje  z  nią  polegają  głównie  na  tym,  Ŝe  panna  Wilson  gada,  a  my  posyłamy  sobie 

liściki albo piłujemy paznokcie. W zeszłym roku Rosie tak się wyluzowała, Ŝe zaczęła sobie 

smarować  nogi  balsamem.  Było  tak  gorąco,  Ŝe  nie  załoŜyłyśmy  rajstop.  Rosie  wyciągnęła 

nogi na ławce i zabrała się do kremowania. ZauwaŜyła to nawet panna Wilson. Pamiętam, Ŝe 

powiedziała: „Rosie, lepiej weź się do roboty, i to juŜ!”. Wydało nam się to szalenie zabawne 

- śmieszyło nas jeszcze wiele godzin później. 

W kaŜdym razie dziś po południu panna Wilson z jakiegoś powodu zaczęła mówić o 

higienie osobistej. Słowo daję, nie wiem, co to ma wspólnego z religią. MoŜe staroŜytni śydzi 

wyganiali z miast śmierdzących trędowatych? Nie wiem. 

- Tak,  dziewczynki  -  powiedziała.  -  Wiem,  jak  musi  się  czuć  taka  osoba,  bo  w 

młodości  sama  miałam  problemy  z  poceniem  się  i  ludzie  mnie  unikali.  Nie  kąpałam  się,  bo 

byłam sierotą i miałam depresję... 

Siedziałyśmy  ze  spuszczonymi  oczami,  a  ona  truła o zapachu swojego potu. To było 

STRASZNE...  Jeszcze  nigdy  się  tak  nie  cieszyłam,  kiedy  rozległ  się  dzwonek  i  musiałyśmy 

iść na wuef. 

Z wrzaskiem pobiegłyśmy pod prysznic i zaczęłyśmy się szorować jak wariatki. Panna 

Stamp  była  w  szoku  -  zimą  zawsze  musi  nas  namawiać,  Ŝebyśmy  w  ogóle  się  przebrały. 

Przyszła i ze zdumieniem spojrzała na nas. W końcu nam się przypomniało, Ŝe jest lesbijką, 

więc z krzykiem uciekłyśmy spod prysznica. 

Ta szkoła to siedlisko zboczeńców. JuŜ bezpieczniej jest chyba w poprawczaku. 

 

20.00

 Jas nocuje u mnie. Obgadałyśmy plan związany ze szkolną potańcówką. 

 

21.00

 Wyglądałyśmy przez okno w moim pokoju, usiłując zajrzeć do domu obok, bo 

byłyśmy  ciekawe,  w  czym  śpi  pan  Sąsiad.  Jas  twierdziła,  Ŝe  w  piŜamie,  ale  mnie  się 

wydawało, Ŝe to krótka koszula nocna. 

Nagle zobaczyłyśmy na ulicy Marka (tego z Nocy Fajerwerków) z jakąś dziewczyną. 

Zatrzymali  się  pod  latarnią,  ale  nie  widziałam,  jak  ta  dziewczyna  wygląda,  bo  zaczęli  się 

całować.  Nie  w  cieniu  czy  gdzieś,  tylko  pod  samą  latarnią.  Nie  mogłyśmy  oderwać  od  nich 

oczu,  a  Ŝeby  mieć  lepszy  widok,  wdrapałyśmy  się  na  parapet.  Trochę  nam  było  ciasno,  ale 

wszystko widziałyśmy. Wtedy usłyszałam pukanie i weszła Libby ze swoim kocykiem, czyli 

„kocikiem”,  jak  go  nazywa.  (Właściwie  nie  jest  to  Ŝaden  koc,  tylko  stary  biustonosz  mamy, 

ale Libby się podoba i nie chce go oddać. Kiedyś chyba był biały, ale teraz ma ohydny szary 

background image

odcień). Zobaczyła nas na parapecie i powiedziała: 

- Libby teś chcie. 

- Nie, Libby - odparłam. - JuŜ schodzę. Ale ona na to: 

- Nie, nie, bzydki chlopcik, bzydki chlopcik... ja chcie pacieć. 

I tak mnie zaczęła bić tym kocykiem, Ŝe musiałam ją wziąć na ręce. No nie, daję się 

terroryzować trzylatce i Ŝbikowi. 

No więc wzięłam ją na ręce, a ona wcisnęła się między mnie a Jas. Od razu zobaczyła 

parę pod latarnią. 

- Ojej, pać, pać! Panpani, panpani!!! Cha, cha, cha, cha, cha! 

Rzeczywiście, trudno było rozróŜnić, gdzie się kończy Mark, a zaczyna ta dziewczyna, 

ale  wszystko  się  wyjaśniło,  kiedy  Mark  przestał  ją  całować  i  spojrzał  ponad  jej  ramieniem. 

Wprost w moje okno. Nie wiem, czy dostrzegł nas w mroku, ale tak szybko zeskoczyłyśmy z 

parapetu, Ŝe przewróciłyśmy się na łóŜko. 

- Jeście śkaciemy! - zaŜądała Libby. 

BoŜe, mam nadzieję, Ŝe Mark nie widział, jak go podglądałyśmy. 

Środa, 2 grudnia 

8.30

  Ja  i  Jas  wybiegamy  na  ulicę.  Na  rogu  niemal  wpadłyśmy  na  Marka.  Jas 

(najlepsza  przyjaciołka)  powiedziała,  Ŝe  musi  jeszcze  skoczyć  do  swojego  domu  i  Ŝe 

spotkamy się w budzie. Trochę się zarumieniłam, kiedy ruszyliśmy z Markiem przed siebie. 

- Masz chłopaka? - spytał nagle. 

Odebrało  mi  mowę.  Jak  brzmi  prawidłowa  odpowiedź  na  takie  pytanie?  JuŜ  wam 

mówię: w takim wypadku naleŜy skłamać. 

- Właśnie  zakończyłam  bardzo  trudny  związek  i  postanowiłam  trochę  odpocząć  - 

powiedziałam. 

Popatrzył na mnie. Słowo daję, on naprawdę ma największe usta, jakie kiedykolwiek 

widziałam. 

- A więc nie? 

I wtedy wydarzyło się coś bardzo dziwnego... dotknął mojej piersi!!! Nie twierdzę, Ŝe 

rozdarł  mi  bluzkę,  tylko  po  prostu  połoŜył  dłoń  na  moim  biuście.  Na  sekundkę.  Potem 

odwrócił się i poszedł do szkoły. 

 

12.30

  Co  to  znaczy,  kiedy  chłopak  kładzie  ci  dłoń  na  piersi?  Czy  jest  strasznie 

napalony? Czy po prostu zmęczyła mu się ręka? 

background image

 

16.30

  Po  co  ja  w  ogóle  o  tym myślę? Na szczęście w drodze powrotnej nigdzie ani 

śladu Marka (biustofila). 

 

16.45

  ChociaŜ,  jak  o  tym  pomyśleć,  to  skoro  chłopak  połoŜył  ci  rękę  na  piersi, 

mógłby czasami się z tobą umówić. 

 

17.00

  Właśnie  „odrabiałam  lekcje”  w  swoim  pokoju,  kiedy  rozległ  się  dzwonek  do 

drzwi. OdłoŜyłam czasopismo i poszłam otworzyć. To był Mark. 

- Rzuciłem  Ellę  -  powiedział.  -  Masz  ochotę  wybrać  się  na  koncert  Sztywnych 

Dylanów? 

- Yyy, no, yyy, tak, dzięki - odparłam. 

- OK, to na razie. 

 

18.00

 Przez telefon opowiedziałam Jas o Marku. - I wtedy powiedziałam „yyy, tak”, 

a on: „OK, to na razie”. 

- „Na razie”? Co to znaczy? 

- Nie wiem. Do zobaczenia wieczorem na koncercie czy jak? 

- A podoba ci się? Zastanawiałam się przez chwilę. 

- Sama  nie  wiem.  Przy  nim  czuję  się  jak  kobra,  wiesz,  jakoś  tak  dziwnie  i  cała 

sparaliŜowana, jakby ktoś grał na tym flecie. 

- Jak to? Głowa ci podskakuje, kiedy on gra na swoim instrumencie? 

- Jas, nie zaczynaj. No, co ty o nim sądzisz? Zamyśliła się. 

- Ma bardzo duŜe usta. - Tak, wiem. 

A wtedy ona dodała: 

- No, ale ty teŜ. 

 

Północ

 Ojojoj. Co robić? Dlaczego Ŝycie jest takie skomplikowane? 

Czy Mark mi się podoba? Dlaczego przyjęłam jego zaproszenie? 

Dlaczego Robbie nie widzi, Ŝe Lindsay to taka stras; na nudziara? 

Ojejejej. Quel dommagel!! Merde. Gówno. 

Poniedziałek, 7 grudnia 

background image

17.00

 Mark przysłał mi liścik. Bardzo to miłe, pomijając ten koszmarny styl: „Droga 

Georgio,  wyjechałem  na  trening  do  soboty.  Spotkajmy  się  w  sobotę  o  ósmej  pod  wieŜą 

zegarową. Mark”. 

A więc tak. Nie mam wyboru. Muszę z nim iść. 

 

21.00

  Do  mojego  pokoju  weszła  mama  i  spytała,  czy  mogłabym  zejść  na  dół  na 

„rozmowę”.  Modlę  się,  Ŝeby  nie  chodziło  o  higienę  osobistą  albo  o  problemy  małŜeńskie 

rodziców.  Ostatnio  tata  sprawia  wraŜenie  podenerwowanego,  a  do  tego  zapuszcza  wąsy. 

Idiotyczne.  Wygląda  to  tak,  jakby  na  jego  górnej  wardze  zdrzemnęło  się  jakieś  małe 

zwierzątko. 

- Słuchaj,  Georgio  -  powiedział  -  jesteś  juŜ  młodą  kobietą  (a  kim  byłam  przedtem? 

młodą  klaczką?),  a  poniewaŜ  myślę,  Ŝe  nie  powinniśmy  mieć  przed  sobą  Ŝadnych  tajemnic 

(wręcz  przeciwnie,  Vati,  nigdy  w  Ŝyciu  się  nie  dowiesz  o  pewnej  ręce  na  mojej  piersi), 

chciałbym  ci  powiedzieć,  Ŝe  tu,  w  Anglii,  bardzo  trudno  o  pracę,  więc  zaraz  po  BoŜym 

Narodzeniu lecę do Auckland. Zostanę tam miesiąc czy dwa, trochę się rozeznam i spróbuję 

znaleźć nową pracę. Kiedy się juŜ zainstaluję, moŜecie przyjechać do mnie z mamą i Libby i 

zobaczyć, jak wam się podoba. 

- Wiem, co myślę o Nowej Zelandii - powiedziałam. - Widziałam Sąsiadów. 

- Ale to się działo w Australii - wtrąciła mama. Co jest, kryzys rodzinny czy klasówka 

z geografii? 

- Mutti  i  Vati  -  ciągnęłam  spokojnie  -  chodzi  mi  o  to,  Ŝe  to  bardzo  daleko  stąd,  a 

wszyscy moi przyjaciele mieszkają tutaj. Ujmując to inaczej, juŜ bym wolała, Ŝeby mnie ktoś 

zaadoptował, niŜ Ŝeby moja noga miała postać na nowozelandzkiej ziemi. 

Kłóciliśmy  się  całą  wieczność  -  nawet  Libby  zeszła  i  przyłączyła  się  do  nas.  Ubrała 

Angusa w swoją piŜamę, załoŜyła mu czepeczek, a do pyszczka włoŜyła smoczek. Nie mam 

pojęcia,  jak  jej  się  to  udało.  Gdybym  to  ja  zbliŜyła  się  do  niego  z  czepeczkiem,  chybaby 

odgryzł mi rękę. 

 

Północ

 Tak więc Vati jedzie aŜ do Nowej Zelandii. To jednak nie rozwiązuje mojego 

bieŜącego problemu, czyli: co załoŜyć na koncert Sztywnych Dylanów? 

Piątek, 11 grudnia 

14.50

  W  budzie  zapanowała  przedświąteczna  gorączka.  Dziś  na  fizyce  wszystkie 

background image

załoŜyłyśmy  srebrne  rogi  reniferów.  Herr  Kamyer  chciał  zaŜartować  i  powiedział:  „Oh,  ja, 

jingle bells, jingle bells”

śałosne. Poza tym, dlaczego on nosi takie krótkie spodnie? Między 

skrajem  nogawki  a  skarpetkami  w  szkocką  kratę  widać  mu  całe  hektary  bladej,  owłosionej 

skóry.  (Tak,  on  nosi  skarpetki  w  szkocką  kratę.  To  nie  tylko  Ŝałosne.  To  jest  Ŝałosne  do 

kwadratu). 

 

20.00

  Mutti  i  Vati  są  dziwnie  spokojni  i  mili  dla  siebie  nawzajem.  Zobaczyłam  w 

kuchni,  jak  tata  obejmuje  mamę.  Libby  śpiewała  na  melodię  Jingle  bells:  „Dziki  pies,  dziki 

pies, dziki ojejej”, aŜ tacie łzy stanęły w oczach. Słowo daję, myślałam, Ŝe się rozpłacze, a to 

by było straszne. Wziął ją na ręce i bardzo mocno przytulił. Ale Libby się wściekła i zaczęła 

go  przezywać:  „Bzydki,  niegzecny,  bzydki”  i  wsadziła  mu  palec  do  oka,  od  czego  juŜ 

naprawdę się rozpłakał. 

Sobota, 12 grudnia 

Sztywne Dylany 

7.00

 Cholera, nie chciałam budzić się tak wcześnie. No, ale dzięki temu mam wiele 

godzin,  Ŝeby  się  przygotować  na  wieczór.  Pomyślałam,  Ŝe  przede  wszystkim  powinnam 

poćwiczyć jogę, na co nigdy nie starcza mi czasu. 

 

7.20

 Teraz wiem, dlaczego nigdy nie chce mi się ćwiczyć - to za trudne i juŜ. Kiedy 

zrobiłam  „pozycję  psa”,  myślałam,  Ŝe  juŜ  nigdy  nie  wstanę.  Lepiej  połoŜę  się  na  kilka 

minutek i odpocznę przy lekturze podnoszącej na duchu ksiąŜki. 

 

7.40

 JuŜ nigdy w Ŝyciu nie wezmę do ręki Tybetańskiej księgi Ŝycia i umierania. Nie 

zamierzam zostać buddystką, skoro w następnym wcieleniu mogę wrócić jako patyczak. 

 

7.50

  FiliŜanka  kawy  z  mlekiem  i  grzanka.  Mniam  -  -  mniam.  Mama  kupiła  sobie 

nowe „Cosmo”. 

 

8.10

 Na parę minut znów połoŜyłam się do łóŜka z magazynem w ręku. Hmmm. „Co 

męŜczyźni mówią, a co naprawdę myślą”. 

                                                 

 Oh, ja (niem.) jingle bells, jingle bells (ang.) - O tak, dzwonią dzwoneczki, dzwonią dzwoneczki. 

background image

 

9.30

  JeŜeli  chłopak  mówi:  „To  na  razie”,  moŜe  to  oznaczać:  „Daj  mi  spokój.  Było 

super, ale nie jestem gotowy na powaŜny związek”, albo... „To na razie”. 

 

9.40

 Zostanę dziennikarką piszącą dla „Cosmo” - w ogóle nie trzeba nic kumać. Albo 

moŜe zostanę facetem - oni teŜ nic nie kumają. 

 

10.00

  Zdecydowałam,  Ŝe  załoŜę  krótką  czarną  sukienkę  z  lycry.  Jas  dzwoniła  juŜ 

pewnie z pięć razy i ciągle zmieniała zdanie co do swojego stroju. 

 

13.00

  Rosie  zaprosiła  na  koncert  Sztywnych  Dylanów  studenta  z  wymiany 

zagranicznej, który mieszka obok. 

- Jesteś pewna, Ŝe to dobry pomysł? - spytałam ją. 

- On ma na imię Sven - ona na to. 

- Właśnie o tym mówię. 

Rosie twierdzi, Ŝe to „niezły jajcarz”, cokolwiek to znaczy. 

- Nie  zna  angielskiego,  ale  jest  bardzo  wysoki.  Kiedy  spytałam,  skąd  pochodzi  5ven, 

odparła: 

- Nie wiem, chyba z Danii. Jest blondynem. 

Okazuje  się,  Ŝe  zaprosiła  go  na  ten  koncert,  wskazując  na  niego,  potem  na  siebie,  i 

wykonując taniec. Wariatka. Umówiłyśmy się, Ŝe pójdziemy do supermarketu, bo na wieczór 

potrzebujemy perfum, a tam moŜemy spryskać się testerami, udając, Ŝe zastanawiamy się nad 

kupnem. 

 

16.30

 Wróciłam do domu w chmurze Palomo - mam nadzieję, Ŝe trochę wywietrzeją, 

bo juŜ mi oczy łzawią. Poza tym kupiłam sobie błyszczyk, który podobno powiększa usta. Nie 

jestem  pewna,  czy  w  moim  wypadku  to  dobry  pomysł,  zwłaszcza  Ŝe  umówiłam  się  z 

Markiem.  Ciekawe,  czy  ta  zasada  dotycząca  piersi  odnosi  się  teŜ  do  ust?  To  znaczy,  czy 

rosną, jeśli częściej się ich uŜywa? 

 

17.00

 Skoro od częstego uŜywania rosną usta, to co robił nimi Mark? Czy mam mu 

pozwolić się pocałować? Co oznaczała ta ręka na mojej piersi? Czy chcę, Ŝeby został moim 

chłopakiem?  Chyba  nie  jest  zbyt  inteligentny,  ale  moŜe  się  okazać,  Ŝe  to  doskonały  piłkarz, 

background image

jak Beckham, wtedy za niego wyjdę i zamieszkam w luksusie. 

 

17.10

  Ale  wtedy  zacznę  się  pojawiać  we  wszystkich  gazetach.  Będę  musiała  sobie 

zoperować  nos.  I  uwaŜać,  Ŝeby się nie uśmiechać... a jak zapomnę? A jeŜeli jakiś paparazzi 

przyłapie  mnie  z  uśmiechem  i  nochalem  rozciągniętym  na  pół  twarzy...  i  moje  zdjęcie 

wydrukują w „Daily Express”? 

 

17.15

  Nie  mogę  za  niego  wyjść,  to  dla  mnie  zbyt  wielka  presja.  Tracę  poczucie 

własnej  wartości,  a  całą  uwagę  kieruję  na  niego.  Muszę  mu  dzisiaj  powiedzieć,  Ŝe  z  nim 

zrywam. 

 

18.00

 Trochę mi niedobrze. Jeden kosmyk włosów nijak nie chce się ułoŜyć, jeszcze 

chwila,  a  go  obetnę.  Poza  tym  mam  wystające  kolana.  MoŜe  kiedy  zostanę  Ŝoną  Marka, 

wstrzyknę  sobie  w  nie  tłuszcz  (najlepiej  z  nosa,  wtedy  korzyść  będzie  podwójna:  mniejszy 

nos  i  grubsze  kolana  -  a  wszystko  to  dzięki  ogromnej  strzykawce  do  odsysania  tłuszczu, 

wbitej jednym, zgrabnym ruchem... blee. Teraz to juŜ naprawdę całkiem mnie zemdliło...). 

 

19.30

 Szkoda, Ŝe nie idę z Jas i Rosie, całą paczką. Będę musiała wejść na koncert z 

Markiem, wszyscy się zaczną na nas gapić i pomyślą, Ŝe to mój chłopak. 

 

Północ

  Moje  Ŝycie  jest  do  kitu.  Jeśli  to  w  ogóle  moŜna  nazwać  Ŝyciem...  Kiedy 

myślę o dzisiejszym wieczorze, mam ochotę juŜ na zawsze pozostać w łóŜku. 

Mark  czekał  na  mnie  pod  wieŜą  zegarową,  paląc  peta.  Wyglądał  spoko.  Kiedy 

podeszłam,  złapał  mnie  i  bez  zbędnych  ceregieli  pocałował  prosto  w  usta.  Trochę  się 

zdziwiłam i zmartwiłam... moŜe znowu da odpocząć dłoni na moich piersiach... ale nie. 

Mark nie naleŜy do gaduł - po pocałunku wziął mnie za rękę i poszliśmy na koncert. 

Czułam się trochę niezręcznie, bo jestem od niego wyŜsza, więc musiałam nieco się zgarbić - 

jak Quasimodo. 

Na  miejscu  od  razu  poleciał  przywitać  się  z  kumplami.  Sven,  ten  od  Rosie,  to 

prawdziwy  olbrzym  -  ma  chyba  ze  dwa  i  pół  metra,  i  jest  ostrzyŜony  na  jeŜa.  Jas  była 

nadąsana i trochę blada. 

- Chciałam  wyglądać  jak  anorektyczna  modelka,  która  całą  noc  imprezowała.  śeby 

Tom sobie pomyślał, Ŝe w ogóle o nim nie myślę - powiedziała. 

background image

Na koncert przyszły tłumy; chłopcy stali pod jedną ścianą, a dziewczyny pod drugą. 

- Nie pogadasz nawet ze swoim chłopakiem? - spytała mnie Jas. 

Wtedy weszli Tom i Robbie. Robbie zauwaŜył mnie i się uśmiechnął... JuŜ zdąŜyłam 

zapomnieć, jaki z niego Bóg Seksu. Same mięśnie, czarne włosy i w ogóle. Ja teŜ się do niego 

uśmiechnęłam,  ale  normalnie,  bo  na  chwilę  zapomniałam  o  nosie.  Nagle  jednak  zza  moich 

pleców wynurzyła się Lindsay i podeszła do Robbiego. On się uśmiechał do niej!!! Zrobiło mi 

się  tak  gorąco,  Ŝe  na  mojej  twarzy  moŜna  by  usmaŜyć  jajko.  Robbie  pocałował  Lindsay  w 

policzek. Lindsay upięła sobie włosy i zostały z niej dosłownie same uszy. Blee. 

Robbie  wszedł  na  scenę  i  Tom  został  sam.  Wtedy  Lindsay  zaczęła  gadać  z  jedną  ze 

swoich głupich kumpelek z szóstej klasy. 

- Jak myślisz, powinnam do niego podejść? - spytała mnie Jas. 

- Jas, trochę godności - odparłam. - On woli warzywa. 

W tej chwili z toalety wyszła jakaś ciemnowłosa dziewczyna i zbliŜyła się do Toma. 

PołoŜyła rękę na jego ramieniu i odeszli razem. 

Potem było juŜ tylko gorzej. 

Kiedy  Sztywne  Dylany  zaczęli  grać,  Mark  podszedł  do  mnie  i  wciągnął  mnie  na 

parkiet.  Jego  podobieństwo  do  Micka  Jaggera  nie  kończyło  się  na  ustach.  Na  parkiecie 

zachowywał się jak wariat, chodził w kółko z dłońmi na biodrach. Myślałam, Ŝe umrę. Potem 

przyłączył  się  do  nas  Sven,  ciągnąc  za  sobą  Rosie.  Jego  taniec  bardziej  Przypominał 

kozaczoka, Sven ciągle tylko przykucał i wymachiwał nogami. A potem podniósł Rosie nad 

swoją  głową!!!  I  zaczął  tak  wirować,  pokrzykując:  „Oh  ja,  oh  ja”,  a  Rosie  obciągała  sobie 

spódnicę, Ŝeby nie było widać jej majtek. 

I  wtedy  mi  odbiło.  To  był  naprawdę  niezły  ubaw...  Razem  z  Jas,  Ellen  i  Jools 

chichrałyśmy  się  jak  hieny.  Dostałam  ataku  kaszlu  i  musiałam  pobiec  do  kibelka,  Ŝeby  się 

opanować. Kiedy się uspokoiłam i zajrzałam na salę, zobaczyłam tańczącego Svena i znowu 

dostałam głupawki. 

Potem  Mark  chciał  zatańczyć  wolnego.  Zorientowałam  się,  bo  mnie  chwycił  i 

przycisnął do siebie. Zrobił się jakiś taki twardy, jeśli wiecie, co mam na myśli, i przyssał się 

ustami do mojej szyi. Jeszcze trudniej mi się z nim tańczyło, niŜ trzymało za ręce. Musiałam 

trochę  ugiąć  kolana,  Ŝeby  się  dopasować.  W  pewnym  momencie  złapałam  się  na  tym,  Ŝe 

patrzę prosto na Rabbiego. Wyglądał super. Och, sacrebleu. Nienawidzę go, to nadęty palant, 

ale chyba go kocham. 

Zespół  przestał  grać  i  zrobił  sobie  przerwę,  ale  Mark  zaczął  wrzeszczeć:  „Jeszcze!”. 

Dołączyło się do niego paru kumpli. Wdarli się na scenę, a Mark wyrwał Robbiemu mikrofon 

background image

i  zaczął  „śpiewać”  -  chyba  Jumpin'  Jack  Flash.  Robbie  połoŜył  mu  rękę  na  ramieniu  i  wy-

buchła  wielka  awantura.  Najpierw  tępi  koledzy  Marka  wjechali  w  zespół,  a  potem  kumple 

zespołu wjechali w tępych kolegów Marka. Wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć. 

Sven uniósł dwóch chłopaków naraz i wyrzucił ich na ulicę, i wtedy Ellen, Jas, Jools i 

ja postanowiłyśmy dać w długą. 

Wspaniały  wieczór.  LeŜę  zakutana  w  łóŜku,  mój  „chłopak”  to  bandzior,  a  poprzedni 

miał ksywkę „Robal”. 

Ten, który mi się podoba, nienawidzi mnie i woli nudziarę z odstającymi uszami... 

RS. Kiedy weszłam zdenerwowana do domu, mój tak zwany kiciuś plunął na mnie. 

P.P.S. W nogach łóŜka znalazłam zuŜytą pieluchę mojej siostrzyczki. 

Niedziela, 13 grudnia 

17.00

  Dzięki  Bogu  Mark  się  nie  odzywa.  Przez  cały  dzień  czytałam.  Mama  i  tata 

wyszli  -  nagle  nabrali  ochoty  na  wspólne  spędzanie  czasu  -  to  takie  nienaturalne!  -  więc 

musiałam zostać z Libby. Nie szkodzi, juŜ i tak nigdy w Ŝyciu nie wyjdę z domu. 

 

18.00

  Libby  trochę  mnie  rozweseliła,  udając  Angusa.  Groźnie  pomrukując,  zwinęła 

się  w  kłębek  na  jego  posłaniu  za  zasłonką.  Musiałam  interweniować,  kiedy  dobrała  się  do 

jego miski z karmą. 

 

18.15

 Dzwoniła Jas. 

- Nigdy nie znajdę sobie chłopaka. Chyba zostanę weterynarzem. 

 

18.20

 Znowu ona. 

- Jak myślisz, jestem brzydka? 

 

18.30

 Dzwoniła Rosie. 

- Udało  mi  się  odprowadzić  Svena  do  domu,  zanim  przyjechała  policja.  Dał  mi 

gałązkę ostrokrzewu. 

- Dlaczego? - zdziwiłam się. 

- Nie wiem, moŜe to duński zwyczaj. 

 

19.15

 Dzwoniła Jools. 

background image

- Podobno Lindsay przychodzi do budy w pierścionku zaręczynowym na palcu. 

 

20.00

 Super. Ktoś dzwonił do drzwi, ale kazałam Libby siedzieć cicho i udawałyśmy, 

Ŝe nikogo nie ma w domu. Mam wszystkiego dosyć, jestem zdołowana i głodna. 

 

21.00

  Mam  wszystkiego  dosyć,  jestem  zdołowana  i  zrobiło  mi  się  niedobrze. 

Pochłonęłam:  dwa  Marsy,  tosta,  kawę  z  mlekiem,  szklankę  soku,  colę,  tosta,  płatki 

kukurydziane i nadziewane ciasteczka. 

 

22.00

 Idę spać. Mam nadzieję, Ŝe juŜ nigdy się nie obudzę. 

Poniedziałek, 14 grudnia 

8.30

  W  drodze  do  budy  niemal  wpadłam  na  Marka.  Dzięki  Bogu  w  ostatniej  chwili 

zdąŜyłam skręcić za róg. 

 

9.45

 Chuda wściekała się o tę awanturę na koncercie Sztywnych Dylanów. Trzęsła się 

jak wariatka. 

- Mam szczerą nadzieję, Ŝe Ŝadnej z was nic nie łączy z tymi chuliganami, którzy na 

potańcówce zachowali się jak zwierzęta... 

Rosie  spojrzała  na  mnie  i  jak  chomik  przygryzła  zębami  dolną  wargę.  Nie  wiem 

dlaczego,  ale  tak  mnie  to  rozśmieszyło,  Ŝe  myślałam,  Ŝe  się  uduszę.  Musiałam  udawać,  Ŝe 

mam atak kaszlu, i wyjąć chusteczkę do nosa. 

Jas  nie  przyszła  do  budy.  Ciekawe,  gdzie  się  podziewa.  MoŜe  „przyjechała  do  niej 

ciotka”, jeśli wiecie, co mam na myśli. Rosie w kółko nadawała o Svenie. 

- To znaczy, Ŝe jest twoim chłopakiem? - spytałam, a ona zaczerwieniła się i odparła: 

- Słuchaj, nie chodzimy ze sobą. On mi tylko dał gałązkę ostrokrzewu. - Ale, jak juŜ 

wspomniałam, w Danii to moŜe oznaczać bardzo wiele róŜnych rzeczy. 

O cholera. Jackie i Alison, Koszmarne Bliźniaczki, nie odpuszczają. Rozesłały liścik z 

informacją, Ŝe w czwartek mamy się spotkać przy stołówce na - jak to nazwały - „najnowszy 

numer”. 

 

16.30

  Po  powrocie  ze  szkoły  zastałam  liścik  od  Marka:  „Georgia,  szukałem  cię  po 

koncercie. Spotkajmy się dziś wieczorem o 22 przy budce telefonicznej. Mark”. 

background image

 

21.50

 JeŜeli nie pójdę, to i tak w końcu spotkam go na ulicy... Zawołałam do M i T 

(którzy znowu razem spędzają czas): - Wyprowadzam Angusa na spacer! 

- Tylko Ŝeby się nie zbliŜał do tego pudla! - odkrzyknął tata. 

Musiałam  odciągnąć  Angusa  sprzed  drzwi  państwa  Sąsiadów,  bo  chciał  poŜreć  ich 

psa. Codziennie zjada cztery puszki kociej karmy i mama mówi, Ŝe jak jeszcze trochę urośnie, 

to będziemy musieli go oddać do zoo, jeŜeli go tam w ogóle przyjmą. 

 

22.00

  Mark  czekał  przy  budce,  paląc  peta.  Nie  zauwaŜył  mnie  -  nic  dziwnego,  bo 

Angus wciągnął mnie za Ŝywopłot, goniąc innego kota. W końcu przywiązałam go do latarni. 

Zza  Ŝywopłotu  popatrzyłam  na  Marka  i...  znacie  to  uczucie,  kiedy  człowiek  wie,  co  ma 

zrobić?  No,  ja  teŜ  nie...  ale  wtedy  tak  mi  się  wydawało.  Muszę  się  rozmówić  z  Markiem, 

postępuję  wobec  niego  nie  fair.  Powiem  mu:  „Słuchaj,  stary,  lubię  cię,  ty  w  niczym  tu  nie 

zawiniłeś,  to  moja  wina.  Tak  bardzo  się  róŜnimy,  Ŝe  nigdy  nie  byłbyś  ze  mną  szczęśliwy. 

Myślę,  Ŝe  najlepiej  będzie,  jeŜeli  od  razu  się  rozstaniemy,  zanim  któreś  z  nas  zacznie 

cierpieć”. 

Podeszłam  do  niego.  Stał  w  półcieniu.  Kiedy  mnie  zobaczył,  wyrzucił  papierosa. 

Otworzyłam usta, Ŝeby wygłosić swoje przemówienie, ale wtedy on mnie pocałował. A gdy-

bym akurat ssała miętówkę? Udławiłabym się na śmierć!!! WłoŜył mi język do ust, co mnie 

trochę zaskoczyło... a potem zrobił TO jeszcze raz!!! PołoŜył rękę na mojej piersi! Jak miałam 

się  zachować?  Dotykania  piersi  nie  przerabiałam.  Ręce  wisiały  mi  wzdłuŜ  boków  jak  u 

orangutana,  ale  nagle  przypomniałam  sobie,  Ŝe  „Robal”  radził,  by  w  takich  chwilach  objąć 

chłopaka w pasie. Mark trzymał jedną dłoń na mojej piersi, a drugą na pupie. Nagle, kiedy się 

zastanawiałam, co zrobi potem, przestał mnie całować. 

Czy w takiej chwili mogłam mu powiedzieć, Ŝe z nim zrywam? 

- Słuchaj,  Georgia,  nie  bierz  tego  do  siebie,  ale...  chyba  jesteś  dla  mnie  za  młoda. 

Wracam do Elli, bo ona mi pozwala na róŜne rzeczy. Sorki, to nara. 

 

Północ

 To nara? Mark miał czelność rzucić mnie w chwili, kiedy ja zamierzałam to 

zrobić!  JuŜ  nigdy  w  Ŝyciu  nie  wstanę  z  łóŜka.  Ella  pozwala  mu  na  róŜne  rzeczy...  jakie? 

Pozwala mu kłaść OBIE ręce na swoich piersiach? 

Wtorek, 15 grudnia 

background image

8.10

 Powiedziałam mamie, Ŝe nie idę do szkoły i w ogóle nie zamierzam wstawać z 

łóŜka. 

- Dlaczego? - spytała. 

A ja, wbrew rozsądkowi, odparłam: 

- Rzucił  mnie  chłopak,  który  mi  się  nawet  nie  podobał.  Sama  zamierzałam  z  nim 

zerwać, ale nie dał mi szans. 

Usiadła na moim łóŜku. 

- Kiepsko.  To  niezbyt  miłe,  kiedy  ktoś  cię  rzuca.  Ale  spójrz  na  to  z  innej  strony... 

znalazłaś  się  dokładnie  w  takiej  sytuacji,  w  jakiej  chciałaś  być  -  znowu  jesteś  wolna  i  do 

wzięcia. I masz do wydania dziesięć funtów. 

- Łatwo ci powiedzieć - gderałam dalej. - Nie wiesz, jaka jestem wraŜliwa, jak łatwo 

mnie zranić, a ja bardzo długo dochodzę do siebie... ale co mówiłaś o tych dziesięciu funtach? 

Szalona  ciocia  Kath  spisała  się  na  medal  ze  spóźnionym  prezentem  urodzinowym... 

Hurra!!! 

 

15.30

  Dzisiaj  nawet  nie  zawracam  sobie  głowy  makijaŜem.  Nie  ma  sensu  -  juŜ  nie 

zamierzam  robić  wraŜenia  na  Ŝadnym  chłopaku.  Koniec  z:  „to  na  razie”.  Powolutku  będę 

sobie dojrzewać, skoncentruję się na nauce, Ŝeby dostać dobrą pracę, i tak dalej. 

A  niech  to!  Przy  bramie  stał  Robbie...  pewnie  czekał  na  swoją  narzeczoną.  Minęłam 

go, udając, Ŝe go nie widzę, ale mnie zagadnął: 

- Niezłych masz kumpli. 

Musiałam  się  zatrzymać.  Byłam  wściekła,  miałam  ochotę  rzucić  jakąś  ciętą  i 

dowcipną ripostę. śeby zrozumiał, Ŝe ze mną trzeba uwaŜać. Powiedziałam więc: 

- Chyba  pomyliłeś  mnie  z  kimś,  kogo  obchodzi  to,  co  masz  do  powiedzenia.  -  I 

poszłam sobie. 

 

17.30

  Taaaak!!!  Ha!!!  Trzykrotne  „ha”  i  trzykrotne  „tak”!!!  Podwójne  „ha”  z 

łącznikiem!!! 

 

22.00

 Vati pokazał mi na mapie miejsce, do którego jedzie. Zdaje się, Ŝe występują 

tam  najbardziej  gwałtowne  geotermiczne  zjawiska  na  całym  świecie.  Trzęsienia  ziemi, 

wybuchy  wulkanów,  lawa  tryskająca  z  ziemi,  gejzery  i  rzeki  z  wrzącą  wodą.  To  stawia 

poczytalność  Vati  pod  znakiem  zapytania  (nie  po  raz  pierwszy).  Mój  Vati  jest  domatorem, 

background image

męczy  się  nawet,  kiedy  musi  wstać  z  fotela  albo  się  ogolić.  Skończy  się  na  płaczu...  jego. 

Mutti oplata go jak bluszcz. To groteskowe. Ledwo się obejrzę, a juŜ będę miała następną sio-

strzyczkę albo braciszka. Uch. Nawet mi się nie chce o tym myśleć. 

Środa, 16 grudnia 

13.30

 Jas nadal nie przychodzi do szkoły. Wpadnę do niej po lekcjach. 

 

16.15

 U Jas nikt nie otwiera drzwi. 

 

18.30

  Zadzwoniłam  do  Jas.  Jej  mama  powiedziała,  Ŝe  Jas  nie  moŜe  podejść  do 

telefonu, bo czuje się nie najlepiej. 

- Czy to grypa? - spytałam. 

- Nie wiem, ale nie chce nic jeść. Nie je. Jas nie je. Kiepsko. 

- Nawet nadziewanych ciasteczek? 

- Nawet. 

Jest o wiele gorzej, niŜ myślałam. 

Czwartek, 17 grudnia 

10.00

 Jas nadal nie ma w szkole. To się zaczyna robić absurdalne. 

 

13.30

 Okazało się, Ŝe „najnowszy numer” Jackie i Alison to takie badziewie, Ŝe nie 

ma dla niego miejsca nawet we wszechświecie badziewi. Musiałyśmy wyjść na lodowaty ziąb 

aŜ  za  korty  tenisowe...  Zdziwiłam  się,  Ŝe  Jackie  w  ogóle  wie,  gdzie  one  są.  Chyba  nigdy 

nawet się nie zbliŜyła do terenów sportowych. Wtedy usłyszałyśmy, o co chodzi. 

- Macie  zrobić  tak:  przykucacie,  strasznie  cięŜko  dyszycie,  a  potem  wstajecie  i 

zaczynacie biec. 

- Po co? - spytałam, ale ona tylko na mnie popatrzyła i zapaliła peta. 

Ale zdzira. Na brodzie wyskoczył jej ogromny pryszcz, który wyglądał jak drugi nos. 

Nic dziwnego, Ŝe Jackie ma tak kiepską cerę, maluje się pewnie od piątego roku Ŝycia. 

Dmuchnęła mi dymem prosto w twarz i powiedziała: 

- Od takiego wysiłku moŜna zemdleć. 

Nawet Rosie, która zazwyczaj rzadko odzywa się do Jackie, musiała powtórzyć: 

- Zemdleć? 

Jackie  zaciągnęła  się,  jakby  miała  do  czynienia  z  kimś  bardzo,  bardzo  durnym.  Nie 

background image

powiedziała ani słowa, więc w końcu Rosie spytała: 

- I co potem? 

Wtedy Jackie dała czadu. 

- Słuchaj,  czterooka,  pomyśl  tylko,  jak  to  się  moŜe  przydać,  kiedy  chcesz...  na 

przykład  zemdleć  na  apelu,  Ŝeby  cię  wynieśli.  Albo  na  fizie,  kiedy  nie  zrobiłaś  pracy 

domowej - mdlejesz i cię wynoszą... na wuefie... wszędzie. 

Rosie to wyjątkowa idiotka, więc drąŜyła dalej: 

- Nie  sądzisz,  Ŝe  ktoś  mógłby  zauwaŜyć,  gdybyśmy  nagle  przykucnęły  na  apelu  albo 

fizie, zaczęły cięŜko dyszeć, a potem pobiegły przed siebie? 

Jackie  podeszła  do  Rosie,  a  muszę  wspomnieć,  Ŝe  to  całkiem  spora  dziewczyna.  Ma 

duŜe piersi i szerokie ramiona. 

 

23.00

  Nadal  czuję  się  jakoś  dziwnie.  JuŜ  nigdy  więcej  nie  zrobię  tego,  co  mi  kaŜą 

Alison i Jackie. Koniec, kropka. Ta nowość z mdleniem jest beznadziejnie głupia. Zaczęłam 

dyszeć,  wstałam  i  pobiegłam  przed  siebie,  i  rzeczywiście  zrobiło  mi  się  słabo,  ale  tak 

naprawdę  to  zasłabłam,  kiedy  nagle  wpadłam  na  pana  Attwooda,  który wychodził ze swojej 

pakamery. Chyba złamałam sobie piszczel. Niestety, Elvisowi nic się nie stało. 

Piątek, 18 grudnia 

19.30

 Jas nie ma w budzie juŜ cały tydzień. Martwię się o nią, bo w ogóle nie chce ze 

mną rozmawiać przez telefon. Nawet wtedy, kiedy podawałam się za świętego Mikołaja. 

Piątek, 25 grudnia 

10.00

 Wesołych świąt!!! 

Mój  pełen  przyjemności  dzień  zaczął  się  juŜ  o  piątej  piętnaście  rano,  kiedy  to  Libby 

przyszła  do  mnie  z  prezentem  -  figurką  z  plasteliny,  do  której  były  przyklejone  kawałki 

czegoś  brązowego,  co  wyglądało  bardzo  podejrzanie.  Powiedziała:  -  Dzidzia  palanta  -  i 

włoŜyła  mi  to  coś  do  łóŜka.  PoniewaŜ  trochę  u  nas  krucho  z  kasą,  jak  to  ujął  Vati  (moim 

zdaniem  jest  to  spowodowane  tym,  Ŝe  Vati  nie  potrafi  utrzymać  pracy,  ale  nic  nie  mówię, 

Ŝeby jeszcze bardziej nie zepsuć świąt), nie było nas stać na drogie prezenty. Mama i tata dali 

mi kilka płyt, kosmetyków, legginsy, tenisówki, parę sztuk bielizny i perfumy, a ja zrobiłam 

dla taty śliczny ochraniacz na wąsy, który na pewno doceni. 

Dla  mamy  zrobiłam  maseczkę  z  Ŝółtka  i  innych  składników.  PołoŜyła  ją  sobie  na 

twarz i dostała lekkiej wysypki, ale teraz jej cera i tak wygląda lepiej. 

background image

Dla Libby uszyłam kostium wróŜki - wielki błąd, bo juŜ do końca dnia zmieniała nas 

w  róŜne  rzeczy,  tłukąc  nas  swoją  czarodziejską  róŜdŜką.  Przez  jakąś  godzinę  musiałam 

udawać „ślicną świnkę”. JuŜ nigdy w Ŝyciu nie zjem kiełbasy. 

Dzwoniła Jas, ale jeszcze nie wychodzi z domu, więc nie uniknę „wesołych” świąt z 

rodzinką. 

Angus wyglądał bardzo ładnie w swej błyszczącej koronie, ale w końcu się wkurzył i 

ją  zjadł.  Kiedy  przyszła  pora  obiadowa,  mama  ulepiła  mu  myszkę  z  karmy.  ZeŜarł  głowę,  a 

potem usiadł na reszcie. Bóg jeden wie, co się dzieje w kocim łbie. 

W  przyszłym  roku  chyba  zostanę  fanką  New  Age  i  Ŝeby  uczcić  przesilenie  zimowe, 

porzucę  swoją  rodzinę,  wyjadę  do  Stonehenge  i  będę  tańczyć  z  druidami.  Nie  ma  nic 

nudniejszego  niŜ  patrzenie,  jak  mój  tata  próbuje  uruchomić  swoją  nową  elektryczną 

szczoteczkę do zębów. Raz się tylko uśmiałam, kiedy zaplątała mu się w wąsy. 

Sobota, 26 grudnia 

Południe

  Quel  dommage!!  M  i  T  z  właściwym  sobie  egoizmem  poprosili  mnie, 

Ŝebym posiedziała z Libby, bo chcą razem spędzić ten ostatni wolny wieczór. Dwudziestego 

dziewiątego  tata  wyjeŜdŜa  do  Whangamata...  chlip,  chlip...  więc  na  poŜegnanie  zabiera 

mamę... do pubu!! Z wujkiem Eddiem!! 

Na  miejscu  mamy  udawałabym,  Ŝe  przydarzył  mi  się  jakiś  wypadek,  a  w  razie 

konieczności spowodowałabym prawdziwy. 

Złamana  kostka  to  niewielka  cena  za  to,  by  nie  musieć  słuchać  Kaczuszek  

wykonaniu wujka Eddiego. 

 

23.30

  Mama  i  tata  wpadli  do  domu,  chichocząc.  Byli  nieco  podchmieleni.  LeŜałam 

juŜ  w  łóŜku,  usiłując  zasnąć,  ale  nawet  o  tym  nie  pomyśleli.  Słyszałam,  jak  tańczą  do 

Kaczuszek. Są Ŝałośni. 

Potem  zaczęli  się  wdrapywać  na  górę,  strasznie  głośno  szepcząc  „ćśśś”.  Mama 

zajrzała do mojego pokoju i aŜ ją zatkało, bo Libby leŜała w łóŜku ze mną, ale na waleta, więc 

na poduszce koło mojej głowy znajdowały się jej stopy. Mama zaniosła Libby do jej łóŜka, a 

potem...  to  było  coś  potwornego...  TATA  POGŁASKAŁ  MNIE  PO  GŁOWIE.  Nadal 

udawałam, Ŝe śpię. 

Niedziela, 27 grudnia 

11.00

 M i T jeszcze są w łóŜkach. Zaniosę im ich śliczną córeczkę Liberty. 

background image

 

14.00

 Wychodzę. Tata dał mi pięć funtów, Ŝebym zajęła się Libby. 

Wtorek, 29 grudnia 

20.00

  Dzisiaj  wyjechał  Vati.  Muszę  przyznać,  Ŝe  nawet  ja  miałam  łzy  w  oczach. 

Odjechał  w  przyczepie  motocykla  wujka  Eddiego.  Wszystkie  pomachałyśmy  mu  na 

poŜegnanie. Powiedział, Ŝe zadzwoni, jak tylko znajdzie się w Whangamata. Lot trwa aŜ dwa 

dni - niesamowite. To chyba na drugim końcu świata. Mama jest ponura i ciągle pochlipuje, 

to  na  pocieszenie  kupiłam  jej  czekoladki.  Wtedy  rozpłakała  się  jeszcze  bardziej,  więc  wolę 

juŜ tego nie powtarzać. Libby płacze w miskę Angusa. 

background image

STYCZEŃ 

Wybuchowe gacie 

Piątek, 1 stycznia 

11.00

 Moje noworoczne postanowienia: 

Będę o wiele milsza dla osób, które na to naprawdę zasługują. 

Zainteresuję się własną przyszłością. 

Będę grzecznie rozmawiać z państwem Sąsiadami. 

Będę mniej powierzchowna i próŜna. 

Skupię  się  na  swoich  zaletach,  a  nie  na  wadach,  np.  mniej  będę  myślała  o  nosie,  a 

więcej o zębach, które są całkiem ładne. 

Sobota, 2 stycznia 

11.30

 Wreszcie! Wiadomości od Jas. Podobno ma mononukleozę. Kiedy do niej idę, 

na wszelki wypadek zasłaniam usta i nos szalikiem. Mononukleozą moŜna się zarazić przez 

pocałunek. Okazuje się, Ŝe całowanie to jakiś koszmar - jak nie tajemnicza łapa na piersiach, 

to wielkie, spuchnięte węzły chłonne. Celibat albo gruba szyja - trudny wybór. Ciekawe, czy 

Chuda  ma  tłuste  stopy,  bo  ją  tak  całowali  po  nogach?  Ble,  teraz  to  dopiero  mnie  zemdliło. 

Czuję się zbyt kiepsko, Ŝeby jeszcze odwiedzać chorą. Muszę wracać do domu i się połoŜyć. 

Nie...  Jas  mnie  potrzebuje.  Postaram  się  po  prostu  nie  oddychać  tym  samym 

powietrzem co ona. 

 

16.00

 Jas w końcu zgodziła się zobaczyć ze mną. Jest blada i chuda, nic, tylko leŜy w 

łóŜku. Jej pokój jest wysprzątany - zły znak. Poza tym odwróciła lustro do ściany. Kiedy tam 

weszłam, nawet nie otworzyła oczu. Usiadłam na łóŜku. 

- Jas,  co  ty  wyprawiasz?  Co  się  dzieje?  No,  powiedz  mi,  swojej  najlepszej 

przyjaciółce. 

Milczenie. 

- No, Jas, mnie moŜesz zaufać. Milczenie. 

- Wiem, o co chodzi. Myślisz, Ŝe coś z tobą nie tak, bo wszystkie dziewczyny - oprócz 

Okropnej  P  Green  i  tej  lesbijki  Włochatej  Kate  -  mają  chłopaków  albo  juŜ  się  całowały, 

prawda? 

background image

Milczenie.  Zaczęłam  się  irytować.  Chciałam  jej  pomóc,  a  przecieŜ  sama  mam 

problemy.  Praktycznie  rzecz  biorąc,  jestem  sierotą...  i  przybraną  matką.  Odkąd  tata 

egoistycznie  wyjechał  na  drugi  koniec  świata,  ciągle  tylko  słyszę:  „Mogłabyś  posiedzieć  z 

Libby?”.  Co  Jas  wie  o  kłopotach?  Czy  kiedykolwiek  musiała  zabrać  swoją  młodszą 

siostrzyczkę  na  basen?  Nie,  nawet  nie  ma  młodszej  siostrzyczki. Czy majtki jej siostrzyczki 

wybuchły  na  górze  zjeŜdŜalni  dla  maluchów?  Nie.  Czy w ogóle jest sens tłumaczyć mamie, 

Ŝe  po  zjedzeniu  pieczonej  fasoli  Libby  zawsze  ma  problemy  z  brzuchem?  Nie,  nie  ma 

najmniejszego. Kąpielówki Libby nie wytrzymały siły eksplozji i jej kupa rozprysnęła się na 

zjeŜdŜalnię dzieci dokoła. Czy Jas wie, co to znaczy, kiedy z basenu trzeba wyławiać płaczące 

dzieci,  ciągnąc  je  za  skrzydełka  do  pływania?  Nie.  Czy  wie,  co  to  znaczy  opłukiwać  wodą 

siostrzyczkę, a potem palić się ze wstydu przed mamami, dziećmi i dozorcami w maskach i ze 

szczotami do szorowania? Chyba nie. Skoro ja mogłam znieść taki koszmar, to dlaczego Jas 

tak się roztkliwia nad sobą? 

Nie powiedziałam jej tego, ale zajęłam twarde stanowisko. 

- Jas, czemu się tak przejmujesz tymi spuchniętymi węzłami chłonnymi? 

Jas odpowiedziała tak cichutko, Ŝe musiałam się nad nią pochylić, Ŝeby usłyszeć: 

- Nie  mam  spuchniętych  węzłów  chłonnych.  Chyba  nigdy  nie  znajdę  sobie chłopaka, 

nikt mnie nawet nie zaprosił na imprezę. Tom był moją jedyną szansą, ale wolał cebulę. 

Aha, czas na zalecenie z ksiąŜki Poczuj swój strach i mimo wszystko to zrób. Zdjęłam 

ze ściany lustro i przytrzymałam je przed twarzą Jas. 

- Jas, spójrz w lustro i pokochaj osobę, którą w nim widzisz. Powiedz: „Kocham cię”. 

Jas spojrzała w lustro - nie mogła się wykręcić, bo trzymałam je jakieś trzy centymetry 

od jej nosa. Prawie się porzygała. 

- Ooooooooo, wyglądam obrzydliwie. 

Nic nie zrozumiała. 

- Jas, pokochaj siebie - powiedziałam. - Pokochaj Piękno, które widzisz w tym lustrze, 

spójrz  na  tę  cudną  twarz,  na  te  cudne  usta.  Usta,  którym  twoja  przyjaciółka  dała  osiem 

punktów na dziesięć. Pomyśl o tym, Jas. 

Pomyśl  o  wszystkich  tych  biedakach,  którzy  dostali  tylko  sześć  i  jedną  trzecią...  a  ty 

dostałaś  aŜ  osiem...  -  (JeŜeli  chodzi  o  pamiętanie  przykrych  rzeczy,  to  jestem  jak  słoń,  ale 

niestety, nie mogę zapamiętać nic z francuskiego, historii, matmy czy biologii). 

Jas zdecydowanie zaczęła się oŜywiać. Wydęła usta i uśmiechnęła się słabo. 

- Myślisz, Ŝe naprawdę mam ładne usta? 

- Tak, tak, ale popatrz teŜ na resztę twarzy, na te oczy, nieskazitelną cerę... 

background image

Jas usiadła. 

- Wiem, jest niezła, nie? Rano zawsze piję ciepłą wodę z cytryną. 

Poniedziałek, 4 stycznia 

7.00

  Kiedy  się  obudziłam,  przez  chwilę  czułam  się  szczęśliwa  -  dopóki  sobie  nie 

przypomniałam, Ŝe dzisiaj trzeba wracać do wariatkowa (czyli szkoły). 

 

14.30

  Gimnastyka.  Odkryłam,  Ŝe  Angus  schował  sobie  przekąskę  w  moim  plecaku. 

Teraz w spodenkach gimnastycznych mam kolce jeŜa. 

Wtorek, 12 stycznia 

Południe

 Zwycięstwo, zwycięstwo! 

Madame Slack zawsze oskarŜała mnie o lenistwo na francuskim, a ja właśnie dostałam 

z klasówki osiemdziesiąt pięć punktów na sto. Cha, cha, cha, cha. 

Fermez la bouche, Madame Slack

. Udało mi się, bo nauczyłam się dwudziestu pięciu 

słówek, a potem uwaŜałam, Ŝeby na kaŜde pytanie odpowiedzieć którymś z nich. Na przykład 

na pierwsze: „Jakie jest twoje ulubione danie?” - odpowiedziałam: „lapin” (królik). 

W  wypracowaniu  na  temat  „Co  robisz  w  słoneczne  dni?”  napisałam,  Ŝe  bawię  się  z 

królikiem. 

Opisz ulubioną ksiąŜkę - Alicja w krainie czarów. Lapin jest jednym z jej bohaterów. 

 

13.00

 Zgodnie z nowymi postanowieniami które dotyczą skupienia się na nauce, a nie 

na  chłopakach,  podczas  przerwy  obiadowej  poszłam  do  sali  gimnastycznej,  Ŝeby  poćwiczyć 

jogę.  Mój  zestaw  ćwiczeń  nosi  nazwę  „Powitanie  Słońca”:  trzeba  się  wyprostować,  Ŝeby 

powitać  Słońce,  a  potem  zrobić  skłon,  jakby  się  mówiło:  „Nie  jestem  godna”.  Następnie 

wykonuje się pozycję kobry i psa... to szalenie łagodne i kojące. 

 

13.15

 Właśnie, kiedy wykonywałam pozycję psa, weszła panna Stamp. 

- Och,  nie  będę  ci  przeszkadzać  -  powiedziała.  -  Cieszę  się,  Ŝe  zainteresowałaś  się 

jogą, to jedna z najlepszych form gimnastyki. Doskonała rozgrzewka przed grą w tenisa. Nie 

przeszkadzaj sobie, ja tylko się przygotuję do lekcji. 

Nogi  miałam  zadarte  do  góry,  a  tyłek  wypięty.  Takich  wygibasów  lepiej  nie  robić  w 

                                                 

 Fermez la bouche, Madame Slack (fr.) - Niech się pani zamknie, pani Slack. 

background image

obecności  lesbijki.  Szybko  przeszłam  do  pozycji  kobry,  ale  wyglądałam  z  kolei  tak,  jakbym 

chwaliła się piersiami. Myślę, Ŝe panna Stamp zapuszcza juŜ nie tylko wąsy, ale takŜe brodę. 

Słowo daję, w tym miejscu nie ma ani chwili spokoju. 

 

13.30

  Przeniosłam  się  z  jogą  na  zewnątrz,  chociaŜ  cięŜko  mi  się  ćwiczy  w 

rękawiczkach  i  płaszczu.  Właśnie  zrobiłam  pozycję  psa,  kiedy  zza  rogu  wyłonił  się  Elvis. 

Stary zrzęda. 

- Co ty tu wyprawiasz? - krzyknął na mnie. 

- Cicze  dzioge  -  odpowiedziałam,  z  nogami  w  górze.  Naciągnął  sobie  czapkę  głębiej 

na głowę. 

- MoŜesz sobie nawet ćwiczyć fizykę nuklearną, ale nie na moim podwórku. Zmiataj 

stąd, zanim zawiadomię dyrekcję. 

Odchodząc, spytałam go: 

- A wie pan, Ŝe Elvis nie Ŝyje? 

 

16.30

  Kiedy  wracałam  do  domu,  zobaczyłam  Marka.  Bardzo  dojrzale  się  do  niego 

uśmiechnęłam. 

- Wszystko w porządku? - spytał tylko. 

 

18.00

  Podczas  nieobecności  Vati  mama  dostaje  świra.  Kiedy  ją  spytałam,  czy 

zapłaciłaby za operację zmniejszenia mojego nosa, zaczęła tę samą starą gadkę: „Ledwo nas 

stać na karmę dla Angusa”. Jakby go w ogóle trzeba było karmić. 

Nie ma dnia, Ŝebym nie znalazła w kredensie jakichś rozkładających się szczątków. W 

kaŜdym  razie  nie  stać  jej  na  zainwestowanie  w  szczęście  własnej  córki,  ale  pieniądze  na 

remont salonu to znalazła, bo w przyszłym tygodniu ma przyjść fachowiec. 

 

21.30

 Kiedy oglądałyśmy telewizję, mama spytała: 

- Tęsknisz za tatą? 

- Za kim? 

Poniedziałek, 18 stycznia 

Biologia 

14.30

 Świetnie umiem naśladować szczękościsk. Rosie przysłała mi liścik: „Kochana 

background image

G.,  wiesz,  Ŝe  w  czwartek  mamy  dwie  lekcje  wolne?  Miałabyś  ochotę  pójść  na  wagary  i 

skoczyć do miasta? Rrrrrrxxxxx”. 

 

16.30

 Wracam do domu z Jas. Chyba juŜ na dobre dochodzi do zdrowia. 

- Co  myślisz  o  tym  błyszczyku?  Wyglądam  trochę  jak  Claudia  Schiffer?  Myślę,  Ŝe 

mam taki sam kształt ust. 

Po  co  ja  z  tym  zaczynałam?  No,  ale  skoro  Jas  chce  Ŝyć  w  świecie  fantazji  i  to  jej 

poprawia nastrój... Poszłyśmy do niej. Och, co za cudowny, normalny dom, nie ma tu mamy - 

wariatki, dziwnej siostrzyczki ani dzikich zwierząt. 

Jej  mama  spytała,  czy  chciałybyśmy  sok  i  kanapki.  Jakoś  nie  mogę  sobie  wyobrazić 

swojej mamy w takiej sytuacji... śeby chociaŜ siedziała w domu! Myślę, Ŝe byłaby dla mnie 

dobrym  przykładem...  gdybym  chciała zostać administratorem szpitala... ale czy czasami nie 

mogłaby teŜ zrobić jakiejś kanapeczki? 

W  pokoju  Jas  dokonałyśmy  pomiarów  naszych  ciał  centymetrem  krawieckim.  Moje 

wymiary to 81 - 58 - 81, a Jas - 76 - 58 - 84. Myślę, Ŝe wciągnęła brzuch, Ŝeby teŜ mieć w 

talii 58. Nogi mam dłuŜsze o pięć centymetrów. (Nie powiedziałam tego Jas, ale moja jedna 

noga  jest  dłuŜsza  o  pięć  centymetrów,  a  druga  tylko  o  trzy  i  pół.  Jak  to  moŜliwe,  Ŝe  w  tym 

wieku  okulałam?  MoŜe  to  stąd,  Ŝe  noszę  torbę  zawsze  na  tym  samym  ramieniu  i  dlatego  tę 

stronę  mam  dłuŜszą.  Muszę  pamiętać,  Ŝeby  zmieniać  ramiona.  Komu  się  spodoba  koślawa 

dziewczyna?). 

Czwartek, 28 stycznia 

15.30

  Rosie  wstała  pierwsza  i  wyszła  z  klasy.  Pojawiła  się  pani  Wilson,  Ŝeby  nas 

„kontrolować”, ale ją spytałyśmy, kto wymyślił Boga, i szybko się wyniosła. Byłyśmy zajęte 

sporządzaniem  listy  najbardziej  poŜądanych  cech  u  chłopaka  -  musi  mieć  poczucie  humoru, 

ładny uśmiech, wyrobione mięśnie brzucha, musi dobrze tańczyć, świetnie całować itd. Rosie 

przysłała mi swoją kartkę, na której napisała tylko jedno słowo: WIELKI. Odpisałam: „Co ma 

mieć  wielkie?”.  A  ona  na  to:  „Wszystko”.  To  odpisałam:  „Zęby  teŜ?”.  Opowiedziała 

twierdząco. Myślę, Ŝe Sven zaraził ją duńskością. 

W kaŜdym razie Rosie, Jools i Ellen wyszły pierwsze, a potem dołączyłam do nich ja 

z  Jas.  Spotkałyśmy  się  w  toalecie  na  parterze,  gdzie  załoŜyłyśmy  kozaki,  krótkie  topy  i 

umalowałyśmy  się.  Sprawdziłyśmy,  czy  droga  wolna,  i  wymknęłyśmy  się  tylnym  wyjściem. 

Pod  oknami  pracowni  biologicznej  musiałyśmy  przykucnąć  -  tam  prowadziła  lekcję  Sokole 

Oko, która z odległości dwudziestu kroków potrafi wyniuchać dziewczynę. Potem puściłyśmy 

background image

się  pędem  za  pakamerę  Elvisa.  Siedział  tam,  czytając  gazetę,  a  kiedy  się  przekradałyśmy, 

usłyszałyśmy, jak głośno pierdnął i powiedział: „pardon”. Zaczęłam chichotać i cała reszta za 

mną.  Musiałyśmy  uciekać  jak  wariatki.  Potem  przez  całe  popołudnie  przy  byle  okazji 

mówiłyśmy: „pardon”. 

W supermarkecie było wprost ekstra. Wypróbowałyśmy wszystkie testery i takie coś, 

czym  się  smaruje  włosy,  Ŝeby  ufarbować  jeden  kosmyk  na  inny  kolor.  Sprawdziłam  róŜne 

odcienie,  ale  najlepiej  mi  w  odcieniu  blond.  Zrobiłam  sobie  jasny  kosmyk  na  samym 

przodzie. Wygląda czadowo. Teraz, kiedy Vati znajduje się w bezpiecznej odległości, muszę 

namówić mamę, Ŝeby pozwoliła mi się przefarbować. 

 

Północ

  Cudowny  dzień!!!  W  drodze  do  domu  razem  z  Jas  śpiewałyśmy  Respect 

Arethy Franklin. 

background image

LUTY 

Jas musi umrzeć 

Sobota, 6 lutego 

11.00

 Ktoś zadzwonił do drzwi. Mama właśnie wysadzała Libby - niezbyt przyjemny 

to widok. W weekendy mama nosi takie ohydne ogrodniczki, w jakich chodzą tylko lesbijki 

albo  bohaterowie  programów  telewizyjnych  z  lat  sześćdziesiątych.  Libby  śpiewała:  „Las 

ciotek na motek i nuda” (Innym ludziom ta piosenka jest znana jako Wlazł kotek na płotek). 

Była rozświergotana jak skowronek, ale mama strasznie się denerwowała. 

- Georgia,  mogłabyś  otworzyć?  To  pewnie  ten  budowlaniec  Jem,  który  ma  rzucić 

okiem na salon. Wpuść go i podaj mu kawę. 

Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam szopę jasnych włosów i kombinezon z drelichu, ale 

w  tej  samej  chwili  rozległ  się  przenikliwy  pisk  z  ogrodu  sąsiadów:  „Łap  go,  łap  go,  łap, 

ojejejej!”.  Pani  Sąsiadka  ciskała  się  po  ogrodzie  z  miotłą.  Pomyślałam,  Ŝe  Angus  w  końcu 

dorwał  tego  pudla,  ale  kiedy  spojrzałam  ponad  płotem,  zobaczyłam, Ŝe mój kotek trzyma w 

pysku coś malutkiego i brązowego. 

Pani Sąsiadka ryknęła do mnie: 

- Zadzwonię na policję! To świnka morska mojej siostrzenicy, opiekujemy się nią! A 

ten, ten... ten wasz potwór ją złapał! 

Angus przycupnął nieopodal. Powiedziałam najbardziej stanowczo, jak tylko potrafię: 

- Puść to, Angus. Puszczaj! 

Dzięki tresurze rozpoznał mój głos i wypuścił z pyska świnkę morską. Rzuciłam się w 

jej stronę, ale świnka czmychnęła. Ledwo pokonała parę centymetrów, a Angus juŜ wysunął 

swoją wielką łapę i połoŜył ją na jej zadku. Świnka się wyrwała, a Angus wstał i powolutku 

ruszył za nią. Przewrócił ją na plecy, a potem usiadł na niej i zapadł w drzemkę. 

- Przepraszam,  on  czasami  bywa  irytujący  -  zwróciłam  się  do  pani  Sąsiadki.  -  Ale 

tylko tak się bawi. 

Zachowała  się  bardzo  nierozsądnie.  W  końcu  udało  mi  się  go  zwabić  za  pomocą 

wędzonego śledzia. 

Pani S. mówi, Ŝe złoŜy skargę. Ciekawe, gdzie? Chyba na kocim posterunku. 

Jem obserwował całą tę scenkę z progu. Miał miły uśmiech, od którego robiły mu się 

drobne zmarszczki. 

background image

- DuŜy jak na kota, nie? - powiedział. 

- Proszę do środka - westchnęłam. - Mama jest w łazience, ale za chwilę przyjdzie. 

Jem  wszedł  do  frontowego  pokoju,  a  ja  podałam  kawę.  Nieźle  wygląda  jak  na 

starszego pana. 

Przyleciała  mama  w  swoich  ogrodniczkach.  Kiedy  zobaczyła  Jema,  zaczęła  się 

dziwnie zachowywać i jeszcze bardziej się zaczerwieniła. 

- Nnnnnn! - wydukała i po prostu wyszła z pokoju. Spojrzałam na Jema i wzruszyłam 

ramionami. 

- Robisz  maturę?  -  spytał  (dobre,  myślał,  Ŝe  mam  przynajmniej  szesnaście  lat...  cha, 

cha, cha, cha), a ja na to: 

- Nnnnnn. 

Wtedy wróciła mama. Miała UMALOWANE usta i była juŜ w normalnych ciuchach. 

Zostawiłam ich samych. 

Niedziela, 7 lutego 

11.00

  ZałoŜyłam  krótką  spódniczkę  i  razem  z  Jas  poszłyśmy  przespacerować  się 

główną ulicą. Chciałyśmy sprawdzić, ilu chłopaków w samochodach będzie za nami gwizdać. 

Dziesięciu!!! (Musiałyśmy łazić przez cztery godziny... ale dziesięć to dziesięć!!!). 

Poniedziałek, 22 lutego 

16.15

 Dzisiaj, kiedy wyszłyśmy z Jas ze szkoły, wydarzyło się coś bardzo dziwnego. 

Przy  bramie  w  swoim  morrisie  siedział  Robbie.  Opierał  się  o  drzwi.  Kiedy  go  zobaczyłam, 

nogi zrobiły mi się miękkie jak z waty. Jak przestać kogoś lubić? Pewnie trzeba się skupić na 

wadach tej osoby. 

MoŜe  Robbie  ma  okropne  dłonie?  Spojrzałam  na  nie...  są  piękne  -  mocne,  ale 

jednocześnie  artystyczne.  Tak  jakby  potrafił  zbić  półkę,  ale  i  zabrać  cię  w  krainę  rozkoszy. 

On na pewno nie kładzie dziewczynom dłoni na piersiach... a szkoda. Zamknij się!!! 

W kaŜdym razie juŜ zamierzałam zrobić wyluzowaną minę, kiedy powiedział: 

- Cześć, Jas, co słychać? Jas się zaczerwieniła. 

- O, cześć, Robbie. OK, a co u ciebie? 

- Spoko.  Jas,  czy  mógłbym...  czy  mógłbym  któregoś  dnia  z  tobą  pogadać?  MoŜe 

wpadłabyś na kawę w środę po lekcjach? 

- Yyy... no... eee, tak - wybełkotała Jas. - Dobrze. To na razie. 

Normalnie  odebrało  mi  mowę.  Kiedy  doszłyśmy  do  jej  domu,  bez  słowa  przeszłam 

background image

przez furtkę i ruszyłam schodami prosto do jej pokoju. Miałam wraŜenie, Ŝe mnie coś dławi. 

Myślałam, Ŝe się uduszę, wybuchnę i jednocześnie zrobię kupę. 

Jas usiadła na łóŜku i tylko sapnęła: „uff”. 

- Co ma znaczyć to „uff”? 

- No, „uff” i juŜ. 

- Po co on chce się z tobą zobaczyć? 

Zaczęła sobie oglądać paznokcie, co było strasznie irytujące. 

- Nie wiem. 

- Chyba nie pójdziesz, co? 

- Zaprosił mnie na kawę, a ja się zgodziłam. 

- Tak, ale nie pójdziesz, co? Spojrzała na mnie. 

- Dlaczego miałabym nie pójść? Powiedział, Ŝe chce ze mną pogadać. 

Nie wierzyłam własnym uszom. 

- PrzecieŜ wiesz, Ŝe to mój śmiertelny wróg. 

- Tak, ale nie jest moim wrogiem - zaczęła się wymądrzać - a poza tym chyba mu się 

podobam. 

Myślałam, Ŝe się wścieknę. 

- Jas, jeŜeli jesteś moją przyjaciółką, to się z nim nie spotkasz. 

Zamilkła i zacisnęła wargi. Jak burza wypadłam z jej domu. 

Wtorek, 23 lutego 

23.00

  Dzisiaj  wyszłam  z  domu  dziesięć  minut  wcześniej  i  ruszyłam  drugą  stroną 

ulicy.  Jas  zazwyczaj  czeka  przy  swojej  furtce  między  ósmą  trzydzieści  pięć  a  ósmą 

czterdzieści  pięć  i  jeŜeli  do  tej  pory  się  nie  pojawię,  idzie  beze  mnie.  Jak  wariatka 

przebiegłam chyłkiem koło jej domu i stawiłam się w szkole na dziesięć minut przed apelem. 

Zatrzymała mnie Sokole Oko. 

- Pierwszy raz widzę cię tak wcześnie, co się stało? Będę miała na ciebie oko. 

Słowo  daję,  jaka  ona  podejrzliwa.  Pewnie  nie  ma  nic  innego  do  roboty.  W  auli  nie 

stanęłam na swoim miejscu. Podeszłam do Rosie i zaczęłam z nią rozmawiać. Jas poszła na 

nasze  miejsce,  zauwaŜyła  mnie  i  uśmiechnęła  się  półgębkiem,  ale  rzuciłam  jej  piorunujące 

spojrzenie. 

Potem  zobaczyłam  ją  dopiero  podczas  przerwy  obiadowej,  kiedy  weszła  do  kibelka. 

Znalazłam  się  w  pułapce,  bo  właśnie  trzymałam  głowę  pod  suszarką.  Źle  się  ułoŜyłam 

podczas  snu  i  włosy  sterczały  mi  na  wszystkie  strony.  Miałam  spuszczoną  głowę,  kiedy  Jas 

background image

się odezwała: 

- Słuchaj, to głupie, nie powinnyśmy się kłócić o jakiegoś tam faceta. 

- Ne kegoś tam feta. 

- Słucham? 

Wyprostowałam się i spojrzałam jej prosto w oczy. 

- Jas, wiesz, co przeŜyłam z Robbiem. To nie „jakiś tam facet”. 

Znowu zaczęła się wymądrzać. 

- Czym ty się przejmujesz? To tylko kawa... przynajmniej na razie. 

Rzuciłam się na to jak szczur na herbatnika. 

- Jak to „na razie”? 

Smarowała  sobie  usta  pomadką  ochronną,  wydymając  je  do  lustra...  zupełnie  jej 

odbiło, naprawdę myśli, Ŝe wygląda jak Claudia Schiffer. 

- Mówię  jedynie,  Ŝe  na  razie  to  tylko  kawa.  Oczywiście,  jeŜeli  coś  się  wydarzy,  od 

razu cię zawiadomię. 

Wtedy kopnęłam ją w piszczel. JAK ONA ŚMIE? Dosyć tego!!! JuŜ nigdy się do niej 

nie odezwę. 

Sobota, 27 lutego 

10.00

  Mama  nuci  sobie  w  kuchni,  jakby  była  bardzo szczęśliwa. Sporządziłam listę 

swoich  przyjaciół:  mam  1  2  bliskich  znajomych,  20  zwykłych  znajomych  i  najbliŜszych 

(takich,  którzy szczerze płakaliby na moim pogrzebie). Libby jest za mała, Ŝeby ją uznać za 

kumpelkę, chociaŜ okazała się lepszą koleŜanką niŜ niektórzy, jeśli wiecie, co mam na myśli. 

Natomiast Jas nie znalazła się na mojej liście. 

 

10.30

 Ciekawe, czy mam wystarczająco duŜo przyjaciół? Obawiam się, Ŝe jeŜeli ktoś 

z firmy telekomunikacyjnej poprosi mnie o wymienienie dziesięciorga przyjaciół i członków 

rodziny,  do  których  mogłabym  dzwonić  po  niŜszych  kosztach,  będę  musiała  w  to  wliczyć 

numer horoskopu dla Wag, pod który dzwonie najczęściej. 

 

11.00

 Ktoś zadzwonił do drzwi. 

- Otworzysz? - zawołała mama. 

To  był  Jem.  Wygląda  całkiem,  całkiem  i  jest  nieźle  zbudowany.  Miał  na  sobie  T  - 

shirt, więc zobaczyłam jego umięśnione ramiona. Uśmiechnęłam się. MoŜe przyda mi się taki 

background image

starszy męŜczyzna, który mnie nauczy sztuki miłości... 

 

11.05

 Mama wybiegła z sypialni, ciągnąc za sobą Libby. 

- Kochanie, zabierz Libby na spacer, dobrze? Dzięki. Jem, napijesz się kawy? 

- Nie odmówię. Mam lekkiego kaca. Mama zachichotała (tak jest, zachichotała). 

- Słowo daję, ale z ciebie ziółko. Dobrze chociaŜ się bawiłeś? 

Poszli do kuchni. 

- No, byliśmy w takim jednym klubie. Super, powinnaś się tam kiedyś wybrać. 

Znowu zachichotała. 

- UwaŜaj, bo jeszcze wezmę cię za słowo. 

Nie słyszałam, co się działo potem, bo Libby walnęła mnie swoją pluszową małpą. 

- Idziemy - powiedziała. Musiałam więc wyjść. 

Co jeszcze? Moja mama umawia się z jakimś budowlańcem, kiedy mój Vati próbuje 

stworzyć dla niej nowe Ŝycie na antypodach. 

Właściwie to są kwita... 

Vati przysłał z Whangamata list ze zdjęciami. Napisał: 

Ta wioska słynie z najbardziej gwałtownych zjawisk geotermicznych na świecie. Kiedy 

któregoś dnia jadłem lunch w ogrodzie, stół zaczął się strasznie trząść... Ledwo dokończyłem 

swój  stek.  Ziemia  drŜy  pod  nogami,  bo  tysiące  miliardów  ton  wrzącej  pary  usiłują  się 

wydobyć  spod  skorupy  ziemskiej.  Drzewa  chwieją  się  na  wszystkie  strony,  a  owce 

podskakują... 

No, super, Vati. Lecę tam najbliŜszym samolotem. 

Przysłał  teŜ  kilka  zdjęć  swoich  kumpli  z  Nowej  Zelandii...  wszyscy  zarośnięci  jak 

bliźniaki Chucka Norrisa... 

Mimo wszystko to mój Vati. Muszę zamienić słówko z mamą, Ŝeby ocalić tę rodzinę. 

 

0.05

 Jakoś mi się nie chce. 

background image

MARZEC 

Mój tata został Chuckiem Norrisem 

Poniedziałek, 1 marca 

10.30

  Nadal  nie  rozmawiam  z  Jas,  ale  najgorsze  jest  to,  Ŝe  i  ona  nie  rozmawia  ze 

mną. Nie wiem, jak to się stało, przecieŜ to ja byłam górą. Teraz strasznie cięŜko mi chodzić 

do budy, bo ona idzie przede mną, więc muszę ciągnąć się za nią bardzo powolutku, bo mam 

dłuŜsze nogi. 

Środa, 3 marca 

9.00

  Dzisiaj  po  szkole  Jas  ma  iść  z  Robbiem  na  kawę.  Ciekawe,  czy  Lindsay  teŜ  o 

tym wie? Ciekawe, czy powinnam jej o tym powiedzieć? 

 

15.00

 Nie mogę się powstrzymać - cały dzień deptałam Jas po piętach. ZauwaŜyłam, 

Ŝe  załoŜyła  bardzo  krótką  spódniczkę  i  inaczej  się  uczesała.  MoŜe  ją  dorwę,  jak  będzie 

wychodziła z kibla, i zrobię jej kocówę albo namówię na to Jackie i Alison. 

 

15.15

  Rosie,  Ellen  i  Jools  nie  stają  po  niczyjej  stronie,  czego  nie  cierpię...  jak  śmią 

być tak bezstronne? Rosie powiedziała: 

- PrzecieŜ on ją tylko poprosił o rozmowę... nawet nie wiesz, o czym - dodała Jools. 

- Wiesz, Ŝyjemy w wolnym świecie, nie moŜesz nikogo do niczego zmuszać. 

Co za tępota! Przestałabym z nimi gadać, ale wtedy juŜ w ogóle nie miałabym do kogo 

otworzyć gęby. 

 

16.05

  Przyjechał  Robbie!!!  Gdzie  Lindsay?  Pod  bramą  zanosi  się  na  bójkę.  Kiedyś 

juŜ  była  tu  awantura,  ale  między  panem  Attwoodem  a  lodziarzem.  Elvis  wyszedł,  Ŝeby  go 

przegonić.  Podszedł  do  jego  furgonetki i powiedział: „Spadaj!”, a lodziarz: „To mnie zmuś, 

dupku”. 

Elvis zdjął okulary, czapkę i powiedział: „Wyłaź z samochodu, to ci pokaŜę”. 

Więc  lodziarz  wysiadł  z  furgonetki. Miał chyba osiem metrów wzrostu. Wtedy Elvis 

powiedział:  „Uprzedzałem.  To  moje  ostatnie  słowo...  Jak  tylko  sprzedasz  wszystkie  lody, 

masz natychmiast opuścić teren szkoły”. 

background image

 

16.08

 Ani śladu Lindsay. 

- Gdzie jest Lindsay? - spytałam Rosie, Jools Ellen, a Rosie odpowiedziała: 

- Gra w badmintona. 

Na  miłość  boską,  co  za  idiotka  -  jakaś  beksa  intrygantka  odbiera  jej 

narzeczonego/chłopaka,  a  ta  gania  w  spodenkach  gimnastycznych  i  odbija  piłeczkę  ping-

pongową z piórkami?! 

 

16.10

 Jas wyszła ze szkoły w kozakach. Zamszowych, do kolan, na obcasach!!! Jak 

będzie w takim stroju szlajać się po ulicach, to jeszcze ktoś jej zaoferuje pieniądze. 

 

16.12

  Doszła  do  bramy.  Robbie  otworzył  jej  drzwi  swego  morrisa,  usiadł  za 

kierownicą i odjechali. 

 

W domu 

16.38

 Zaraz zwariuję. Co oni teraz robią? 

 

17.00

 Zadzwoniłam do Rosie. 

- Dowiedziałaś się czegoś? - Nie. - To zadzwoń, jak się dowiesz. 

 

17.20

  Obdzwoniłam  wszystkich,  ale  nikt  nic  nie  wie.  Zupełnie  tak,  jakbym 

występowała  w  jednej  z  tych  durnych  sztuk,  które  przerabiamy.  W  końcu  zostanę  sama, 

wpatrując się w morze... i pewnie wyrośnie mi broda. 

 

17.30

 Przed chwilą odkryłam, Ŝe pod pachami rosną mi włosy. Skąd one się wzięły? 

Wczoraj jeszcze ich nie było. 

 

17.40

  Na  nogach  teŜ  mi  rosną.  Lepiej  się  czymś  zajmę  i  ogolę  je  sobie  maszynką 

mamy. 

 

18.00

 O BoŜe! Mam krwotok! Całe nogi spływają mi krwią - musiałam ją zatamować 

background image

szlafrokiem mamy. Zabije mnie, jak to odkryje. Lepiej go od razu wypiorę. 

 

18.10

 WłoŜę go do pralki razem z innymi ciuchami, zanim mama wróci do domu. 

 

18.30

  Dzwoni  telefon.  To  tylko  mama.  Wpadły  z  Libby  do  wujka  Eddiego,  wrócą 

późno, więc kolację mam zjeść sama. Quelle surprise!

 Idę do lodówki. 

 

18.32

 Co my tu mamy? Hm... Och, juŜ wiem, została tylko zapleśniała, stara puszka 

fasoli... 

 

19.00

 Dzwoni telefon. 

Biegnąc  do  niego,  potknęłam  się  o  kabel  i  nogi  znowu  zaczęły  mi  krwawić.  To  była 

Rosie. - Właśnie dzwoniła do mnie Jas. Niemal wrzasnęłam: - I??? 

- Poszli na kawę. Mówi, Ŝe Robbie jest bardzo przystojny i dowcipny. 

- I? 

- Chciał z nią pogadać o Tomie. Wybuchnęłam śmiechem. 

- Cha, cha, cha, cha, cha... a ona załoŜyła kozaki. Cha, cha, cha. 

- Tak - ciągnęła Rosie - chciał się dowiedzieć, czy nadal jeszcze podoba jej się Tom, 

bo ona wciąŜ mu się podoba. 

OdłoŜyłam słuchawkę. Tom. Kogo to obchodzi? Cha, cha, cha. 

śycie jest boskie!!! 

 

19.30

 La, la, la, la, la, la. Boooskie! 

 

19.40

 Mniam - mniam. Pyszna fasolka. 

 

22.00

  Ojej, mały problem. Szlafrok mamy skurczył się do wielkości szlafroczka dla 

lalki. MoŜe będzie pasował na Libby. Hm. 

Ale i tak Ŝycie jest boskie. O szlafroku pomyślę jutro. Na razie nastawię głośno jakąś 

fajną muzykę i trochę sobie potańczę. 

                                                 

 Quelle surprise! (fr.) - Co za niespodzianka! 

background image

 

23.00

  Usłyszałam,  jak  mama  wchodzi  do  domu,  ale  udałam,  Ŝe  śpię.  Schowałam 

szlafrok na dno mojej szafy. 

Czwartek, 4 marca 

8.30

 Jas czekała na mnie przy furtce swojego domu. Kiedy ją zauwaŜyłam, zwolniłam 

kroku i zaczęłam udawać, Ŝe szukam czegoś w torbie, a potem, Ŝe tego zapomniałam i muszę 

wracać do domu. Cofnęłam się i przez jakieś cztery minuty stałam ukryta za Ŝywopłotem, po 

czym z powrotem ruszyłam w stronę szkoły. 

Hurra,  Jas  juŜ  nie  było,  więc  mój  plan  zadziałał.  Ale  kiedy  mijałam  jej  furtkę, 

wyskoczyła zza Ŝywopłotu. Zaczęła iść koło mnie, ale się nie odezwała. Ja teŜ milczałam. 

To  dziwne,  jak  się  tak  milczy  -  trzeba  uwaŜać,  Ŝeby  nie  wydać  z  siebie  jakiegoś 

dźwięku. Nie moŜna nawet odchrząknąć, bo ta druga osoba pomyśli, Ŝe chcesz pierwsza coś 

powiedzieć. 

Kiedy  dotarłyśmy  do  szkoły,  podała  mi  list.  Najpierw  nie  chciałam  go  wziąć,  ale 

jednocześnie byłam strasznie ciekawa, co napisała, więc w końcu włoŜyłam go do torby. 

 

13.00

 Dopiero teraz mam okazję go przeczytać, bo nie chciałam, Ŝeby Jas zobaczyła, 

Ŝe zŜera mnie ciekawość. List brzmiał następująco: 

Droga Georgio! 

Przykro mi, Ŝe rozdzielił nas chłopak, to się juŜ nigdy nie powtórzy. Zachowałam się 

głupio,  nie  pomyślałam  o  Twoich  uczuciach,  chociaŜ  jesteś  moją  najlepszą  przyjaciółką. 

Gdybym mogła w jakiś sposób odzyskać Twoją przyjaźń, to tylko daj mi znak. 

Jas 

RS. On nie jest zaręczony z Lindsay. 

 

13.15

  A  więc  Jas  myśli,  Ŝe  moŜna  ot,  tak  sobie  zapomnieć  o  całej  tej  poŜałowania 

godnej aferze. JeŜeli chce, Ŝebym zmieniła zdanie, będzie musiała się trochę bardziej wysilić. 

 

13.20

 Jas znalazła mnie przy automacie ze słody - czarni. Była trochę zdenerwowana. 

Niech jeszcze trochę pocierpi. 

 

background image

13.21

 Zaczęła: 

- Yyy... 

A ja na to: 

- Co to znaczy, Ŝe nie jest zaręczony z Lindsay? 

 

W moim pokoju 

17.00

  Jas  pomaga  mi  rozciągnąć  szlafrok  mamy.  Za  karę  za  swoje  oburzające 

zachowanie musiała mi obiecać, Ŝe powie, Ŝe to ona włoŜyła go do pralki. Na Jas mama nigdy 

by się nie rozgniewała. 

 

17.15

 Szlafrok jest tak samo malutki jak przedtem, tyle Ŝe teraz ma rękawy tak długie 

jak ręce orangutana. 

 

17.25

 Podobno Robbie bardzo się zdziwił, Ŝe jakoby jest zaręczony. Kiedy spytał Jas, 

dlaczego tak myśli, musiała udawać, Ŝe ktoś jej powiedział. 

 

17.30

 Jas wyskubuje mi brwi. 

- Jak myślisz, co powinnam zrobić z Tomem? 

- spytała. - Robbie mówi, Ŝe nadal mu się podobam i Ŝe ta dziewczyna na tańcach to 

była tylko jego kuzynka. 

- Och, czy to znaczy, Ŝe Tom nie moŜe znaleźć sobie dziewczyny? 

Jas, w połowie wyrywania: 

- Georgia, nie zaczynaj znowu. Myślisz, Ŝe powinnam mu dać jeszcze jedną szansę? 

„A co ja jestem, redaktorka kącika złamanych serc?” 

- pomyślałam sobie. 

Ale powiedziałam do Jas: 

- MoŜe, ale na twoim miejscu udawałabym bardziej nieprzystępną. Nie całuj się z nim 

na pierwszej randce... no, chyba Ŝe będzie bardzo nalegał. 

 

Północ

 Mój plan pod tytułem „Ja jestem niewinna, to wszystko przez Jas!” przebiegł 

zadziwiająco  gładko.  Mama  sprawia  wraŜenie  jeszcze  bardziej  stukniętej  niŜ  zwykle.  Ile 

czasu  moŜe  potrwać  remont  jednego  pokoju?  Jem  potwornie  się  guzdrze.  Nic  dziwnego  - 

background image

przez większą część czasu przesiaduje z mamą na kanapie i chichocze. Któregoś dnia Libby 

powiedziała do niego „tatusiu”. 

Hej ho. 

 

1.00

 Patrzę z łóŜka w niebo, słyszę pohukiwanie sowy i czuję, Ŝe wszystko idzie jak 

po maśle. 

Robbie nie jest zaręczony!!! Dzięki Ci, Dzieciątko Jezus. 

Wtorek, 16 marca 

15.00

  Panna  Stamp  mówi,  Ŝe  jestem  „obiecującą”  tenisistką.  Czadowo  jest  odbijać 

piłeczkę  po  korcie  przed  oczami  ludzi.  Albo  wcale  nie  przed  ich  oczami,  jak  to  było  w 

wypadku Rosie, która dziś po południu dostała piłeczką prosto w twarz. Okulary zjechały jej 

z nosa, co wydało mi się szalenie zabawne. Tak się śmiałam, Ŝe potem w ogóle nie mogłam 

zaserwować. 

 

22.45

 Przebudziłam się ze snu, w którym wygrałam Wimbledon. Myślę, Ŝe zaczyna 

się  budzić  moja  sfera  seksualna,  bo  ten  sen  stał  się  interesujący  dopiero  po  meczu,  w 

przebieralni.  Najpierw  była  normalka  -  wiecie,  ostatni  as  serwisowy,  tłum  szaleje,  idę  po 

puchar. Podaje mi go księŜniczka Małgorzata, mówiąc: 

„Pierwsza klasa, fantastycznie. Szkoda, Ŝe ja juŜ nie gram”. A ja na to: „Cha, cha, cha, 

trudno mi uwierzyć, Ŝe wasza wysokość w ogóle kiedyś w cokolwiek grała - no, moŜe poza 

brydŜem”. Macham jej ręką i idę do przebieralni. 

Zaczynam  się  rozbierać,  Ŝeby  wziąć  wreszcie  zasłuŜony  prysznic.  Kiedy  zostaję  w 

samym  staniku  (z  miseczkami  D  wypełnionymi  aŜ  po  brzegi)  i  majtkach,  ktoś  wchodzi  do 

pomieszczenia. To Leonardo DiCaprio. Mówi: „Przepraszam, wystraszyłem cię?”. I zaczyna 

pokrywać  pocałunkami  moje  drŜące  (lecz  szalenie  zgrabne  i  opalone)  ciało.  Wtedy  nagle 

pojawia się ktoś jeszcze. 

Odrywam się od Leo, ale on mnie uspokaja: „Spoko, to tylko Brad”. Wtedy Brad Pitt 

wchodzi i przyłącza się do nas. 

Poniedziałek, 22 marca 

14.00

  Serdeczność  Jas  staje  się  niemal  krępująca.  Tych  parę  dni  bez  dowcipnych  i 

błyskotliwych rozmów ze mną przypomniało jej o tym, jak bardzo mnie lubi. 

background image

Kiedy szłyśmy do szkoły, uświadomiłam jej to w zawoalowany sposób. 

- Jas,  myślę,  Ŝe  tych  parę  dni  bez  dowcipnych  i  błyskotliwych  rozmów  ze  mną 

przypomniało ci, jak bardzo mnie lubisz. 

- Cha, cha, cha, cha, cha... - zaczęła, ale widząc moją minę, dokończyła zaraz: - O tak, 

to prawda. Masz absolutną rację. 

Środa, 31 marca 

Na apelu 

9.08

 Dziś rano prawie padłam ze śmiechu. Podczas modlitwy Rosie szepnęła: 

- Spójrz na nos Jackie. Podaj dalej... 

Jej  wiadomość  przebiegła  przez  cały  szereg.  Początkowo  nic  nie  zobaczyłam,  bo 

Jackie miała spuszczoną głowę i włosy zasłaniały jej twarz. 

Potem, kiedy wszyscy zaczęli się szykować do odśpiewania psalmu, szepnęłam: 

- Jackie! Psstt! 

Podniosła  głowę  i  spojrzała  na  mnie.  Miała  całkiem  czarny  koniuszek  nosa!!! 

Wyglądała jak panda w peruce. Mało się nie posikałam ze śmiechu. Cały nasz szereg aŜ się 

trząsł. 

Jackie rzucała nam mordercze spojrzenia, ale to nas rozwaliło jeszcze bardziej. Nie ma 

nic śmieszniejszego od wkurzonej pandy!!! Popędziłyśmy do kibelka i ze śmiechu zgięłyśmy 

się nad umywalkami. Kiedy w końcu odzyskałam mowę, spytałam: 

- Co... co... jej... się stało? 

- Pamiętasz tego didŜeja, którym się tak strasznie zachwycała? - zapytała Ellen. - No 

więc  upił  się  z  kumplami,  potem  poszedł  na  randkę  z  Jackie  i  wpadł  na  pomysł,  Ŝeby  jej 

zrobić malinkę na czubku nosa. 

CóŜ za radosny dzień. 

background image

KWIECIEŃ 

Podchody 

Wtorek, 6 kwietnia 

17.00

 Grałam w tenisa z Lucy Doyle z piątej klasy i wygrałam!!! Jestem genialna!!! 

 

18.30

 Trenowałam grę w tenisa, odbijając sobie piłeczkę o ścianę w domu, ale to bez 

sensu. Angus ciągle zabiera mi piłkę i nie chce oddać. Kiedy po nią idę, czeka, aŜ juŜ prawie 

ją chwycę, po czym znowu odchodzi trochę dalej. Raz udało mi się uderzyć go rakietą po łbie, 

ale chyba w ogóle go to nie zabolało. 

 

19.00

 Dzwoniłam do Jas. 

Fajnie,  jak  taty  nie  ma  w  pobliŜu.  Nikt  się  nie  wydziera:  „Zwolnij  ten  cholerny 

telefon!”. JuŜ zaczynam zapominać, jak wygląda. 

Pod chmurami zawsze świeci słońce. 

Telefon odebrała mama Jas. Poprosiłam Jas, która w końcu zeszła na dół ze swojego 

pokoju. 

- Mam dobry plan - powiedziałam. 

- O nie. 

- Spodoba ci się. 

- Dlaczego? 

- Bo  jest  błyskotliwy,  a  poza  tym  dzięki  niemu  będziesz  mogła  spłacić  dług  wobec 

mnie. 

- No to nawijaj. 

- Mówiłaś, Ŝe Robbie nic nie wie o własnych zaręczynach, ale Lindsay i tak się obnosi 

z pierścionkiem. 

- Tak. 

- Skoro  zakłada  go  tylko  do  szkoły,  a  zdejmuje,  kiedy  spotyka  się  z  Robbiem,  to 

znaczy, Ŝe on bardziej podoba się jej niŜ na odwrót. 

- Chyba tak. 

- Oczywiście, Ŝe tak. Pewnie juŜ ma jej dosyć - co on w ogóle w niej widzi? 

- Podobno jest całkiem inteligentna. Zdaje się, Ŝe chce studiować w Oksfordzie. 

background image

- A więc jest kujonką, ale to nie powód, Ŝeby ją lubić. Poza tym dobre stopnie wcale 

nie  świadczą  o  inteligencji.  Samo  to,  Ŝe  nie  mogę  spamiętać  wszystkich  Plantagenetów,  nie 

oznacza, Ŝe nie jestem inteligentna. 

- No, chyba nie. - Właśnie. 

- Miałaś teŜ spore problemy z równaniami drugiego stopnia. 

- No tak... 

- I z czasem zaprzeszłym... 

- Tak, wiem, Jas, ale chodzi mi o to, Ŝe... 

- Jesteś  beznadziejna  z  niemca  -  Herr  Kamyer  powiedział,  Ŝe  uczy  tyle  lat,  a  jeszcze 

nigdy nie widział takiego tępaka. 

- Słuchaj,  Jas,  moŜemy  wrócić  do  mojego  planu?  Myślę,  Ŝe  powinnyśmy  zacząć 

prześladować Lindsay. 

- Prześladować? - Tak. 

- Czyli... śledzić ją, a potem wydzwaniać i pytać, jakiego koloru majtki ma na sobie? 

- Nie, nie, tylko mieć ją na oku. 

- Po co? Jaki w tym sens? 

- Sens jest taki, Ŝe wtedy się dowiem, czy ona się podoba Robbiemu, czy nie. 

- Ale dlaczego ja mam w tym brać udział? 

- Dlatego, Ŝe (a) jesteś moją przyjaciółką, (b) będzie to wyglądało mniej podejrzanie, 

bo  i  tak  wszędzie  łazimy  razem,  i  (c)  za  parę  tygodni  moja  mama  wyjeŜdŜa  z  Libby,  więc 

mogłabyś u mnie przenocować i zaprosiłybyśmy Toma. 

- Kiedy zaczynamy? 

Grzeczna dziewczynka. 

Piątek, 16 kwietnia 

Początek operacji „Prześladowanie Lindsay” 

Piątkowy wieczór 

16.15

  Po  ostatnim  dzwonku  musiałyśmy  zostać  na  zapleczu  pracowni  biologicznej, 

bo  ta  Stara  Kujonka  (Lindsay)  rozmawiała  z  Sokolim  Okiem.  Widziałyśmy,  jak  się  razem 

śmieją  -  jakieŜ  to  Ŝałosne...  jak  moŜna  się  śmiać  z  nauczycielem?!  Potem,  kiedy  Lindsay 

odbierała płaszcz z szatni, przekradłyśmy się wąską alejką, która biegnie między pracownią a 

głównym  budynkiem  szkoły.  Straszny  tam  pryszcz,  pełno  petów  po  Jackie  i  jej  kumpelach. 

Alejka prowadzi w pobliŜe bramy głównej. Cały dowcip polegał na tym, Ŝeby przemknąć się 

koło pakamery Elvisa. UwaŜa mnie za wroga publicznego numer jeden, bo na krześle w jego 

background image

budzie  posadziłam  szkielet  w  jego  kapeluszu  i  z  fajką  w  zębach.  Nie  mam  pojęcia,  jak  się 

dowiedział,  Ŝe  to  moja  sprawka.  W  kaŜdym  razie,  kiedy  tam  dotarłyśmy,  Elvisa  nie  było 

nigdzie widać, więc pędem pokonałyśmy ostatni odcinek alejki. Ubrałyśmy się całe na czarno 

i  załoŜyłyśmy  berety  -  wyglądałyśmy  zupełnie  jak  łączniczki  z  francuskiego  ruchu  oporu. 

Dotarłyśmy  na  miejsce  akurat  w  chwili,  kiedy  przechodziła  tamtędy  Lindsay  (ofiara). 

Zerknęła na zegarek, a na jej palcu błysnął pierścionek. 

 

17.15

 Stoimy pod bajeranckim domem Lindsay. Rezydencja Pod Cisami. 

Dom jest jednopoziomowy, co oznacza, Ŝe sypialnia Lindsay znajduje się na parterze, 

co z kolei oznacza, Ŝe moŜemy tam wejść przez okno. 

Chi, chi, chi. 

Ale najpierw to, co najwaŜniejsze. Czas na poŜywny - posiłek. 

 

18.30

 Podwójne frytki i cola. Mniam - mniam. 

 

18.45

 Zobaczyłyśmy, Ŝe ofiara wychodzi z frontowego pokoju, ale ponownie juŜ się 

nie pojawiła. 

Podejrzewamy,  Ŝe  poszła  do  swojego  pokoju,  by  podjąć  Ŝmudne,  desperackie  próby 

zrobienia się na bóstwo przed spotkaniem z Robbiem. 

 

18.58

 Postanowiłyśmy zaryzykować i pójść na tyły domu. Szepnęłam do Jas: - Mam 

nadzieję, Ŝe nie trzymają kota. 

- Chyba psa? 

- Nie znasz Angusa? 

Bardzo  ostroŜnie  zakradłyśmy  się  boczną  ścieŜką.  JuŜ  prawie  znalazłyśmy  się  w 

ogrodzie za domem, kiedy znad Ŝywopłotu koło sąsiedniej posesji wyskoczyła czyjaś głowa. 

Kompletnie łysa, jak u wujka Eddiego. Jas, z błyskawicznym refleksem, szepnęła: 

- Cśśś, robimy Lindsay wielką niespodziankę... - Mrugnęła i facet zniknął. 

Poszłyśmy  dalej.  Okna  pokoju  Lindsay  wychodzą  na  ogród.  Zasłony  były  do  połowy 

odsunięte, więc mogłyśmy zajrzeć do środka. 

Jej  pokój  to  prawdziwy  falbaniasty  koszmar:  poduszki  obszyte  falbankami,  falbanki 

przy narzucie na łóŜko... Futerał na termofor w Teletubisie!!! 

background image

Lindsay  nastawiła  muzykę.  Jas  i  ja  spojrzałyśmy  na  siebie.  Genesis.  Jas  zaczęła 

udawać,  Ŝe  wymiotuje.  Musiałyśmy  trzymać  głowy  pochylone,  na  wypadek  gdyby  Lindsay 

odwróciła się twarzą do okna. Nagle zniknęła za drzwiami i usłyszałyśmy jakieś gulgotanie. 

- Ma  pokój  z  łazienką  -  powiedziałam.  -  To  bardzo  kiepskie  połączenie  według  feng 

shui. 

- Dlaczego? - spytała Jas. 

- Nie  wiem,  ale  to  bardzo  niedobrze.  Trzeba  by  chyba  wstawić  akwarium  z 

pięćdziesięcioma  złotymi  rybkami,  Ŝeby  to  naprawić...  Widziałaś  jej  budzik?  Na  cyferblacie 

jest śpiąca buzia. 

Lindsay wyłoniła się z łazienki, ze związanymi włosami, w staniku i stringach. Stringi 

są bez sensu - po co je nosić? Kiedyś przymierzyłam te, w których mama ćwiczy aerobik... w 

kaŜdym  razie  miała  ćwiczyć,  ale  poszła  tylko  raz.  Powiedziała, Ŝe podczas biegu w miejscu 

mało się nie przewróciła, bo tak jej się rozkołysały piersi. No więc przymierzyłam te stringi i 

czułam  się  w  nich  okropnie  głupio...  właŜą  w  tyłek.  Nagle  zobaczyłam  coś  jeszcze  bardziej 

groteskowego.  Lindsay  w  ogóle  nie  ma  włosów  łonowych!  Co  z  nimi  zrobiła?  Chyba  ich 

sobie  nie  zgoliła?  Przypomniało  mi  się,  jak  wyglądały  moje  nogi,  kiedy  je  ostatnio 

wydepilowałam. Zrobiło mi się słabo. 

Jaka ta Lindsay chuda!!! Mój stanik przynajmniej nie jest pusty. Raptem, na naszych 

oczach, ofiara zrobiła dwie rzeczy, które uznałyśmy za niezwykle znaczące i godne zapisania 

w notatniku, gdybyśmy takowy miały przy sobie: 

1. Zdjęła pierścionek i go pocałowała!!! 

2. Wzięła coś z róŜowej gumy i włoŜyła sobie do stanika pod „biust”. To gumowe coś 

podniosło jej „piersi”, między którymi pojawił się rowek. 

- Ale przekręt - powiedziałam do Jas. - Robbie pewnie nic o tym nie wie... 

ZauwaŜyłam  jednak,  Ŝe  Jas  niezbyt  uwaŜnie  mnie  słucha:  spoglądała  ponad  moim 

ramieniem  na  pana  Łysola,  który znowu się pojawił i obserwował nas przez ogrodzenie. Co 

jest z tymi sąsiadami, czy oni nie mają własnego Ŝycia? Zrobił nieco podejrzliwą minę, więc 

powiedziałam tak naturalnym tonem, na jaki tylko mogłam się zdobyć: 

- Strasznie  głośno  nastawiła  muzykę,  więc  nie  usłyszała,  jak  pukamy  w  okno.  Jas, 

zapukaj jeszcze raz. 

Jas  trochę  się  zdziwiła,  ale  dzięki  Bogu  wykazała  dość  przytomności  umysłu,  Ŝeby 

odstawić  szopkę.  Udała,  Ŝe  puka  w  okno,  potem  niby  to  pomachała  do  Lindsay  (która  na 

szczęście wróciła do łazienki), a następnie udała, Ŝe histerycznie się śmieje. 

To  całe  prześladowanie  jest  szalenie  męczące,  ale  pan  Łysol  chyba  się  uspokoił,  bo 

background image

znowu  zniknął,  więc  przekradłyśmy  się  z  powrotem  na  frontowy  podjazd  i  podeszłyśmy  do 

wysokiego Ŝywopłotu przy sąsiedniej posesji. Schowałyśmy się tam i zaczęłyśmy czekać, aŜ 

Lindsay wyjdzie z domu. 

 

19.40

 Brrr... trochę zimno. W końcu drzwi frontowe się otworzyły i wyszła Lindsay z 

włosami  upiętymi  do  góry  (błąd),  w  czarnej  spódnicy  do  pół  łydki  (zły  wybór  u  osoby  o 

sylwetce  patyczaka).  Kiedy  mijała  nas,  skuliłyśmy  się  w  cieniu  Ŝywopłotu,  odczekałyśmy 

parę  minut  i  ruszyłyśmy  za  nią.  Wyszła  na  główną  ulicę,  stanęła  w  świetle  latarni,  wyjęła 

puderniczkę  i  się  przejrzała.  Zamiast z wrzaskiem wrócić do domu, zamknęła puderniczkę i 

poszła dalej. 

Nagle  ogarnęło  mnie  uczucie,  Ŝe  robimy  coś  złego.  Do  tej  pory  ekscytowała  mnie  ta 

zabawa  we  francuski  ruch  oporu,  ale  co  będzie,  jeŜeli  odkryję  coś,  czego  nie  chciałabym 

wiedzieć?  A  jeŜeli  Lindsay  spotka  się  z  Robbiem  i  okaŜe  się,  Ŝe  naprawdę  mu  się  podoba? 

Czy to wytrzymam? Czy chcę zobaczyć, jak się całują? 

- MoŜe powinnyśmy juŜ wracać - powiedziałam niepewnie do Jas. 

- Co? Teraz? - ona na to. - Nie ma mowy. Chcę zobaczyć, co będzie dalej. 

 

19.50

  Pod  Odeonem  czekał  Robbie.  Wyglądał  tak  bosko,  Ŝe  serce  zaczęło  mi  walić 

jak młot. Dlaczego nie jest mój? Lindsay podeszła do niego. Chwila prawdy. Miałam ochotę 

krzyknąć: „Ona ma w staniku róŜową gumę... i nosi stringi!!!”. 

Wstrzymałam oddech i chwyciłam rękę Jas. 

- Puszczaj, lesbijko - szepnęła. 

I wtedy to się stało... Lindsay przybliŜyła twarz i Robbie ją pocałował. 

 

20.00

 W drodze do domu, jedząc kolejne frytki, spytałam Jas: 

- Jak  myślisz,  jaki  to  był  pocałunek?  Zetknęli  się  ustami?  Czy  tylko  cmoknął  ją  w 

policzek albo w kącik ust? 

- Myślę, Ŝe w kącik ust, ale moŜe tylko w policzek. - Ale się nie obściskiwali, prawda? 

- Nie. 

- Myślę, Ŝe Lindsay chciała, ale on się wymigał i tylko cmoknął ją w kącik ust. 

- Tak. 

- Nie był za bardzo zadowolony, co? - Nie. 

- Myślisz, Ŝe nie? - Nie. 

background image

- Ja teŜ. 

 

Przy furtce Jos 

20.40

  -  Fakty  są  następujące  -  powiedziałam  -  (a)  Lindsay  nie  zakłada  pierścionka, 

kiedy spotyka się z Robbiem, więc to jasne, Ŝe nie są zaręczeni, chociaŜ ona tak twierdzi, i (b) 

Robbie nie szaleje za nią, bo się z nią nie obściskiwał. Jas otworzyła furtkę. 

- Tak. No dobra, to do jutra. Nie zapomnij przygotować imprezy. 

 

Północ

  A  więc...  atmosfera  się  zagęszcza.  Muszę  tylko  pozbyć  się  Lindsay, 

przekonać Robbiego, Ŝe jestem kobietą jego marzeń, nie dopuścić do tego, by mama rozwaliła 

naszą  rodzinę,  wyhodować  większe  piersi,  zaplanować  operację  plastyczną  nosa  -  i 

załatwione... 

Czwartek, 29 kwietnia 

18.30

 Zadzwonił telefon, podniosłam słuchawkę. Jakiś dziwny głos powiedział: 

- ...bry, czy to Georgia? 

Brzmiał  nieco  oficjalnie;  moŜe  to  jakiś  zboczeniec?  (Kiedyś  dzwonił  do  mnie  z 

automatu w Glasgow jakiś facet ze szkockim akcentem. Ciągle pytał: „Jakiego koloru maj...”, 

i  wtedy  w  słuchawce  zaczynało  pikać.  No  to  ja:  „Słucham,  co  pan  mówił?”,  a  on  znowu: 

„Jakiego  koloru  majtki...?”  -  pip,  pip,  pip.  W  końcu  udało  mu  się  wydukać  całe  zdanie: 

„Jakiego koloru majtki nosisz?” - i wtedy połączenie zostało przerwane. Trzeba uwaŜać). 

Ten dziwny głos jak ze studni powiedział: 

- Mówi tata. Dzwonię z Whangamata. 

- O, cześć, tato - odparłam, trochę zaskoczona. Był strasznie rozradowany. 

- Jak tam w szkole? 

- No wiesz... jak to w szkole. 

- Wszystko u was w porządku? 

- Spoko. Angus upolował świnkę morską sąsiadów. 

- Oddał ją? 

- Dopiero kiedy go walnęłam rakietą do tenisa. - A co u Libby? 

- Umie juŜ mówić „palant”. 

- Kto ją tego nauczył? 

- Nie wiem. 

- Powinnaś lepiej się nią opiekować. 

background image

- Cholera, to nie moja córka. 

- Nie przeklinaj mi tu. 

- Powiedziałam tylko „cholera”. 

- To przek... Słuchaj, daj mamę do telefonu, połączenie kosztuje funta za minutę. 

- Nie ma jej. 

- A gdzie jest? 

- Nie wiem. Ciągle gdzieś wychodzi. 

- No to przekaŜ jej, Ŝe dzwoniłem. - OK. 

Zapadła  chwila  ciszy.  Kiedy  tata  znowu  się  odezwał,  jego  głos  brzmiał  jeszcze 

dziwniej. 

- Szkoda, Ŝe was tu nie ma. Stęskniłem się. 

- Hm - mruknęłam. 

Dlaczego rodzice ciągle nam to robią? Zachowują się tak, Ŝe człowiek ma ochotę się 

rozpłakać i jednocześnie ich pobić. 

background image

MAJ 

UŜyłem jej po to, Ŝeby się jajka nie rozjechały 

Wtorek, 4 maja 

8.10

 Kiedy się obudziłam, miałam lekkiego doła. 

Śniło  mi  się,  Ŝe  mój  tata  zapuścił  sobie  brodę  w  stylu  Chucka  Norrisa,  ale  tak 

naprawdę to wcale nie była broda, tylko przykleił mu się Angus. Apel, matma, fiza... dzisiaj 

nie ma po co Ŝyć. 

 

16.30

  W  domu,  wykończona  ze  śmiechu.  AŜ  mnie  Ŝebra  bolą.  Chuda  wyznaczyła 

mnie na następny semestr do dyŜurowania w szatni, ale nie szkodzi. Opłacało się. 

A było to tak: podwójna fizyka, jedno z tych popołudni, kiedy człowiek nie moŜe się 

powstrzymać  od  śmiechu  i  dosłownie  wpada  w  histerię.  Przez  większą  część  lekcji 

krzyczałam: Jawohl, Herr Kommandant!” i stukałam obcasami za kaŜdym razem, kiedy Herr 

Kamyer  pytał,  czy  rozumiemy,  co  nam  tłumaczy.  Właśnie  przerabiałyśmy  cząsteczkową 

budowę atomów i ich drgania. 

Herr  Kamyer  ilustrował  swój  wywód  za  pomocą  jajek  ułoŜonych  na  ściereczce  do 

naczyń.  Strasznie  mnie  to  śmieszyło.  Potem  przyszedł  mi  do  głowy  dobry  dowcip,  więc 

podniosłam rękę, a kiedy Herr Kamyer powiedział: „Tak?”, spytałam: 

- Herr Kamyer, a jakie znaczenie ma ściereczka do naczyń w budowie cząsteczkowej? 

Wtedy Herr Kamyer popełnił brzemienny w skutki błąd, gdyŜ odparł: 

- Nie, nie. UŜyłem jej tylko po to, Ŝeby mi się jajka nie rozjechały. 

Wtedy rozpętało się piekło. Nie mogłam przestać się śmiać. 

Wiecie, jak to jest, kiedy człowiek rozumie, Ŝe naprawdę powinien przestać się śmiać, 

bo  inaczej  wpakuje  się  w  straszny  kanał?  A  jednak  nie  moŜe?  No  to  właśnie  ja  dostałam 

takiego ataku. 

Do  gabinetu  Chudej  dosłownie  musiano  mnie  zanieść.  Pod  jej  drzwiami  z  całych  sił 

próbowałam wziąć się w garść i juŜ wydawało mi się, Ŝe doszłam do siebie, więc zapukałam i 

usłyszałam: „Proszę”. 

Cały  czas  w  myślach  powtarzałam:  „Błagam,  błagam,  tylko  mnie  o  nic  nie  pytaj. 

Odpuść sobie. Mów, o czym chcesz, tylko nie o tym. Błagam”. 

Chuda cała trzęsła się jak galareta. 

background image

- Georgio,  czy  moŜesz  mi  wyjaśnić,  co  jest  tak  śmiesznego  w  eksperymencie 

przedstawionym przez Herr Kamyera, związanym z drganiem atomów? 

Próbowałam. Bóg jeden wie, jak bardzo. 

- A więc, proszę pani, uŜył ściereczki do naczyń... uŜył ściereczki do naczyń... 

- Tak? 

- UŜył ściereczki do naczyń, Ŝeby... Ŝeby mu się jajka nie rozjechały. - I znowu mnie 

poniosło. 

 

Północ

 Ale i tak było to cholernie śmieszne. 

Czwartek, 27 maja 

Zawody tenisowe 

14.30

  Doszłam  do  półfinałów.  Piękny,  słoneczny  dzień.  Chyba  jednak  zostanę 

zwycięzcą  Wimbledonu.  W  białym  mi  do  twarzy.  Kibicowała  mi  cała  paczka.  To  strasznie 

zakręcone i karmiczne, i w ogóle, ale... jeŜeli wygram półfinały z Kirsty Walsh (z piątej kla-

sy), to w finale będę grała z Lindsay. Bardzo dziwne. Lindsay to beznadziejnie nudny gracz, 

na pewno ją pokonam. Gra okropnie podręcznikowo... stosuje dalekie podania, ale jeszcze nie 

zmierzyła się z PotęŜnym Lobem (czyli mną). 

OK, jeŜeli z nią wygram, to znaczy, Ŝe zdobędę Robbiego. Lindsay pod spódniczkę do 

tenisa załoŜyła białe majtki z falbankami. (Ale dzięki Bogu nie stringi, inaczej panna Stamp 

mogłaby  dostać  ataku  lesbijskiej  Ŝądzy  i  jeszcze  odsunęłaby  mnie  od  gry).  Myślę,  Ŝe  moje 

szorty  są  o  wiele  bardziej  stylowe.  Wyglądam  w  nich  tak,  jakby  dopiero  co  mi  się 

przypomniało, Ŝe biorę udział w finałach, więc załoŜyłam, co tam miałam pod ręką, tworząc 

bardzo atrakcyjny efekt. 

 

15.30

 Wygrałam pierwszy set i teraz serwuję do drugiego, i koniec meczu. 

Czuję się całkiem nieźle. Trochę się zgrzałam, ale dobrze serwuję. Rosie, Ellen, Jools, 

Jas  i  wszystkie  dziewczyny  z  mojej  klasy  dosłownie  świrują  na  trybunach.  Skandują  moje 

imię i „Spoko, spoko”. Sokole Oko ciągle je musi uciszać. (Jest sędzią, a to pech). 

Ale  nawet  przez  nią  nie  przegram.  Cha,  cha,  cha,  cha.  Jestem  władcą  wszechświata. 

Robbie naleŜy do mnie. Pierwszy serw - AS!!! Tak! Tak! Sokole Oko mówi: 

- Piętnaście - zero. 

Drugi serw - krótka wymiana piłek i wykonuję sprytny slajs z forhendu po przekątnej 

background image

kortu. 

- Trzydzieści - zero - mówi Sokole Oko. 

Trzeci  serw.  Wiźźźźź.  Tak,  następny  as!!!  Kirsty  zupełnie  się  pogubiła.  Ale  fajtłapa. 

Dawaj, jeśli uwaŜasz, Ŝe jesteś dość dobra!!! 

- Czterdzieści - zero. 

Kiedy serwuję, na całym korcie zapada cisza jak makiem zasiał. Staję za linią główną. 

Jas nerwowo bawi się grzywką. Spoglądam na nią i przestaje. 

Podrzucam  piłeczkę  i  opuszczam  rakietę,  nieco  ją  podkręcając.  Kirsty  poddaje  się  i 

nawet nie próbuje dogonić piłki. AS!!! 

Sokole Oko oznajmia przez zaciśnięte wargi: 

- Gem, set i mecz dla Georgii Nicolson. Taaaak!!! Zwycięstwo!!! 

Padam  na  kolana  jak  McEnroe,  a  tłum  szaleje.  W  euforii  rzucam  rakietę  wysoko  w 

powietrze. 

Rakieta  spada  i  uderza  Sokole  Oko  prosto  w  głowę.  Nieprzytomna  nauczycielka 

zlatuje ze swojego sędziowskiego krzesełka. 

 

W łóŜku 

20.00

  NIE  MOGĘ  W  TO  UWIERZYĆ.  Sokole  Oko  była  nieprzytomna  tylko  z 

minutę,  a  jednak  mecz  został  uniewaŜniony.  W  efekcie  więc  Kirsty  zagrała  w  finale  z 

Lindsay. 

Nie  mogłam  na  to  patrzeć  -  a  ściślej  mówiąc,  zabroniono  mi  -  musiałam  niestety 

poukładać wszystkie materace do ćwiczeń. 

Lindsay zdobyła puchar. 

Nie wiem, jakie to ma znaczenie karmiczne. Chyba juŜ nie wierzę w Boga. 

 

23.00

  Uwierzę  w  Bogn  tylko  wtedy,  jeŜeli  niedługo  przydarzy  mi  się  coś  naprawdę 

super. 

background image

CZERWIEC 

Impreza piŜamowa 

Piątek, 4 czerwca 

Impreza piŜamowa z noclegiem 

17.00

  Mama  rusza  się  jak  mucha  w  smole.  Dlaczego  ona  tak  się  guzdrze?  Libby 

jeszcze nie ma na sobie majtek. Zaproponowałam, Ŝe ją ubiorę, a mama na to: 

- Och, naprawdę mogłabyś, kochanie? Nigdzie nie mogę znaleźć pęsetki do brwi. Nie 

widziałaś jej przypadkiem? 

(Pamiętam, Ŝe jest w moim piórniku). 

- Yyy... nie, ale chyba Libby się nią bawiła. 

- Cholera, to moŜe być wszędzie. 

Libby  uznała,  Ŝe  zakładanie  gaci  to  zabawa,  więc  musiałam  się  namęczyć,  zanim  ją 

złapałam. Kiedy wciągałam jej majtki, zaczęła mruczeć: 

- Mrrr, mrrr, dobly kotek. Chces mlecka, palancie? Chyba myśli, Ŝe „palant” to imię. 

Kiedy juŜ ją ubrałam, popędziłam na górę, wzięłam pęsetkę i włoŜyłam ją do koszyka 

Angusa.  (Na  szczęście  poszedł  mordować  ptaki,  bo  inaczej  pewnie  by  ją  zjadł).  Potem 

krzyknęłam do mamy: 

- Hej, mamo, wiesz, gdzie jest twoja pęsetka? Chodź i zobacz! 

Kiedy mama wyszła z sypialni, wskazałam jej koszyk kota. 

- Coś  podobnego!  -  wykrzyknęła.  -  Dzięki,  kochanie.  No,  to  chyba  juŜ  wszystko. 

Libby, moŜemy się zbierać. 

Złapała Libby, która zaczęła się wyrywać i lizać ją po twarzy. 

- Niegzecna, niegzecna mamusia. Kradnie Libby. Przy wyjściu mama powiedziała: 

- Dasz  sobie  radę  sama,  prawda?  Wrócę  jutro  wieczorem.  Zjedz  coś  porządnego  i 

proszę, nie kładź się zbyt późno. 

Wyszła i wróciła chwilę później. 

- I Ŝeby ci nie przyszło do głowy robić coś z włosami. 

 

18.00

 Pierwsza zjawiła się Rosie. 

- Sven przyjdzie około wpół do dwunastej, jak się skończy jego zmiana w restauracji - 

powiedziała. 

background image

- Do której bazy z nim dotarłaś? - spytałam. 

- Yyy...  do  szóstej  i  częściowo  siódmej.  Opracowałyśmy  specjalny  system  ocen 

dotyczący całowania i tych rzeczy, od bazy pierwszej do dziesiątej: 

1) trzymanie się za ręce; 

2) obejmowanie się; 

3) pocałunek na dobranoc; 

4) pocałunek trwający ponad trzy minuty bez nabierania oddechu; 

5) pocałunek z otwartymi ustami; 

6) pocałunek z języczkiem; 

7) pieszczoty górnej części ciała - poza domem; 

8) pieszczoty górnej części ciała - w domu (w łóŜku); 

9) pieszczoty poniŜej talii 

10) i pójście na całość. 

- No i jaki jest? - spytałam. 

- Dobry. Myślę, Ŝe Duńczycy są w tym lepsi od Anglików. Częściej zmieniają rytm. 

- Co to znaczy? 

- No wiesz, Anglicy strasznie się napalają i całują ciągle z tym samym naciskiem. No 

więc  Sven  zmienia  stopnie  nacisku:  czasami  całuje  delikatnie,  potem  mocniej,  a  potem  tak 

pośrodku. 

- O, to fajnie. 

- No. Chyba wszystkie dziewczyny to lubią. My lubimy urozmaicenie, a chłopcy wolą 

robić zawsze tak samo. 

- Skąd wiesz? - zdziwiłam się, a ona zrobiła strasznie mądrą minę. 

- Tak jest napisane w MęŜczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus. 

Przyszły  Jools,  Ellen,  Jas,  Patty,  Sarah  i  Mabs  i  przebrałyśmy  się  w  piŜamy. 

Włączyłyśmy sobie Grease  i co chwila zatrzymywałyśmy taśmę, Ŝeby ponaśladować scenki. 

Ja wykonałam na kanapie numer You're The One That I Want. 

Około  jedenastej  zadzwonił  telefon.  To  był  Tom,  który  chciał  rozmawiać  z  Jas.  Jas 

wyszła  do  przedpokoju  i  zamknęła  drzwi,  Ŝebyśmy  nie  podsłuchiwały.  Wróciła  trochę 

zaróŜowiona i zaczęła skrzeczeć: 

- Przyjdzie ze swoim kumplem Leo... ojejujejujejujeju! 

 

23.30

  Właśnie  jadłyśmy  tosty  i  nadziewane  ciasteczka,  kiedy  przyszli  Leo  i  Tom. 

background image

Przynieśli swoje piŜamy i się w nie przebrali. Ale się uśmiałyśmy! Potem pojawił się Sven - 

juŜ  zapomniałam,  jaki  jest  wysoki...  Zniknął  gdzieś  z  Rosie,  a  my  jeszcze  raz  obejrzeliśmy 

Grease.  Chłopaki  przyłączyli  się  do  naszych  wygłupów.  Tom  jest  strasznie  zabawny.  Z 

całych sił starałam się nie wspomnieć o Robbiem. 

 

1.00

  Jeszcze  nie  śpimy  i  gadamy  o  WSZYSTKIM!!!  Coś  długo  nie  widać  Rosie  i 

Svena. Chyba juŜ zaliczyli siódmą bazę??? 

 

1.30

 Tom i Jas gdzieś zniknęli, a Leo i Ellen poszli „zaczerpnąć świeŜego powietrza”. 

Nie  mam  pojęcia,  dlaczego  uwaŜają,  Ŝe  w  salonie  nie  ma  czym  oddychać.  Reszta  z  nas 

„nieparzystych”  (czyli  bez  pary)  postanowiła  zabawić  się  w  wyzwania.  Zaczęło  się  od 

zdejmowania  majtek  i  zakładania  ich  sobie  na  głowę,  i  tak  dalej,  a  potem  wyzwałam  Sarę, 

Ŝeby wyszła do ogrodu i spuściła spodnie od piŜamy i majtki. Zrobiła to. 

 

2.00

 Party i Mabs wyzwały mnie, Ŝebym wybiegła na golasa na ulicę. Powiedziały, Ŝe 

jeŜeli  to  zrobię,  kupią  mi  nową  szminkę.  „Pary”  jeszcze  gdzieś  się  chowały,  więc 

pomyślałam, Ŝe podejmę wyzwanie. Wyszłyśmy z domu w piŜamach. Była przyjemna, letnia 

noc i we wszystkich okolicznych domach - oprócz naszego - panowały juŜ ciemności. Więc 

zdjęłam  piŜamę  i  jak  głupia  pognałam  na  golasa  do końca ulicy i z powrotem. Mało się nie 

posikałyśmy ze śmiechu - pozostali nie uwierzą, Ŝe to zrobiłam!!! 

Padłyśmy  przed  drzwiami,  kiedy  pojawiły  się  nasze  „parki”.  Schowałam  się  za 

dziewczynami i zaczęłam zakładać piŜamę. Tom mrugnął do mnie. 

- Muszę powiedzieć bratu, co stracił. Zrobiłam się czerwona jak burak. 

- Ani mi się waŜ. Obiecaj, Ŝe nic mu nie powiesz!!! 

- Jak myślisz, czy ja i Jas powinniśmy zacząć znowu ze sobą chodzić? - spytał. 

- Tak! UwaŜam, Ŝe jesteście dla siebie stworzeni. 

- Zawsze cię lubiłem, bo jesteś taka szczera. 

Około wpół do trzeciej chłopcy poszli do domu, a my posprzątałyśmy w domu. BoŜe, 

Ŝeby tylko Tom nie powiedział Robbiemu o tym bieganiu na golasa. 

Schowałyśmy się pod kołdry we frontowym pokoju i zaczęłyśmy gadać o wszystkim - 

o chłopakach, makijaŜu... i lesbijkach. 

- W jaki sposób zostaje się lesbijką? - spytała Rosie. 

- A bo co? Chcesz spróbować? - ja na to. 

background image

- Tego  się  nie  próbuje  -  wyjaśniła  Jas.  -  Nie  moŜna  tak  po  prostu  sobie  pomyśleć: 

„Och, spróbuję teraz być lesbijką”. 

- To znaczy co? - Ellen aŜ usiadła. 

Jas trochę się zaczerwieniła (czyli zrobiła się czerwona jak burak). 

- No, lesbijki na przykład pieszczą się z innymi dziewczynami. 

Na to wszystkie usiadłyśmy i jęknęłyśmy: „Blee!”. 

- Czyli one się pieszczą nawzajem? - spytała Rosie. 

- Oczywiście  -  powiedziała  przemądrzałym  tonem  Jas  (rzeczniczka  lesbijek).  -  Mają 

takie tegesy do uprawiania seksu. 

- Jas, a skąd ty tyle wiesz na ten temat? - wtrąciłam. 

Teraz Jas juŜ całkiem spaliła cegłę. Rosie okropnie się zainteresowała. - Ale co robią, 

jeŜeli nie mają tych tegesów? 

- No,  ekspercie  -  zwróciłam  się  do  Jas.  -  Co  robią  w  zaciszu  swych  lesbijskich 

gniazdek? 

Jas coś tam wymamrotała pod kołdrą. 

- Nie wiesz, prawda? - powiedziałam, a ona znowu wymamrotała: 

- Drą się. 

- Drą się? - powtórzyłam. - Wydzierają się na siebie? Jas usiadła i powiedziała: 

- Nie, trą się. 

- Dobranoc - rzuciłam bardzo szybko i wszystkie poszłyśmy spać. 

Sobota, 16 czerwca 

18.00

 Dostałam liścik od Jackie: 

„Dziś  zrywamy  się  po  budzie  i  idziemy  do  miasta  po  »zakupy«.  Opowiemy  ci  o 

naszym planie na przerwie obiadowej”. 

Wiedziałam,  Ŝe  w  języku  Jackie  „zakupy”  oznaczają  kradzieŜe  w  sklepach.  Na 

przerwie  obiadowej  próbowałam  się  przed  nią  ukrywać,  ale  przydybała  mnie  w  kibelku. 

Czytałam magazyn w jednej z kabin - wysoko uniosłam stopy, Ŝeby nie było widać, Ŝe ktoś 

tam jest, ale weszła do kabiny obok i zajrzała nad ścianką działową. 

- Co robisz? - spytała. 

Nie podniosłam głowy, tylko odparłam: 

- Ćwiczę sztukę origami. 

- Gotowa? Zrobiłyśmy listę zakupów i ustaliłyśmy, gdzie się spotykamy. 

Nagle  pękłam.  Miałam  juŜ  śmiertelnie  dosyć  jej  i  Alison,  w  ogóle  się  z  nimi  dobrze 

background image

nie  bawię, ciągle tylko namawiają mnie do czegoś, co wcale mi nie odpowiada. Miałam ich 

juŜ po dziurki w nosie. 

- Nigdzie z wami nie idę i myślę, Ŝe wy teŜ nie powinnyście iść - powiedziałam. 

Jackie była zdumiona. 

- Zostałaś  chrześcijanką?  Gdzie  twój  róŜaniec?  Nie  wygłupiaj  się,  skocz  po  płaszcz, 

spotykamy się na boisku za budą. 

- Nie - powiedziałam i wyszłam z kabiny. 

Ruszyła za mną i stanęła tuŜ obok. To duŜa dziewczyna. 

- Myślę, Ŝe lepiej będzie, jak pójdziesz. Za nią pojawiła się Alison. 

Wtedy  usłyszałam  własny  dziwnie  spokojny  głos.  Kiedyś  oglądałam  Xenę

wojowniczą księŜniczkę i teraz przez chwilę mi się wydawało, Ŝe jestem nią. 

- Och, świetnie. Nie sądziłam, Ŝe tak szybko wykorzystam swą znajomość sztuk walki. 

JeŜeli wam coś złamię, to z góry przepraszam. Do tej pory ćwiczyłam tylko na cegłach. 

Jackie zrobiła zaskoczoną minę (a kto by nie zrobił?), ale nadal zbliŜała się do mnie, a 

ja nagle z wrzaskiem złapałam ją za rękę i wykręciłam do tyłu. Nie wiem, jak mi się to udało. 

Robiłam to dla wszystkich małych ludzi na całym świecie (nie mam tu na myśli karłów, tylko 

wiecie, bezbronnych ludzi). 

 

20.00

 Dzwoniła Jas. 

- Wszyscy mówią o tobie - byłaś wspaniała!!! 

 

20.30

  Jestem  chłop  z  jajami.  (Nie  wiem,  jaki  jest  Ŝeński  odpowiednik  „jaj”...  bo 

chyba nie „pochwa”? Poza tym „baba z pochwą” juŜ nie brzmi tak samo...). 

 

Północ

 Taaaaak!!! 

Sobota, 19 czerwca 

9.00

  Dziś  w  Market  Place  grają  Sztywne  Dylany.  Tom  i  Jas  wybierają  się  tam,  tak 

samo jak cała paczka. Iść czy nie? 

 

11.30

 Mama zachowuje się absurdalnie - nie pozwala mi przefarbować się na blond. 

- Marilyn  Monroe  na  pewno  nie  zostałaby  gwiazdą,  gdyby  jej  mama  powiedziała: 

„Nie, Marilyn, tylko sobie zniszczysz włosy”. 

background image

- Nie wygłupiaj się - mama na to. 

- A  Cindy  Crawford...?  -  nie  dawałam  za  wygraną.  -  Myślisz,  Ŝe  pani  Crawford 

powiedziała... 

Mama rzuciła we mnie kapciem. No, super, zaczyna stosować przemoc. Chyba jednak 

zadzwonię do telefonu zaufania. 

 

14.00 PłoŜyłm se mseczke. Ne mge rszać twrzą. 

 

14.30

 Zapchałam zlew maseczką z białka. 

 

16.00

 Zabieram się do robienia makijaŜu. 

 

16.30

  Merde  do  kwadratu.  Muszę  zaczynać  od  początku.  Wsadziłam  sobie  tusz  do 

oka. Teraz mi łzawi i jest całe czerwone. 

 

17.30

 PołoŜyłam się z plasterkami ogórków na powiekach Ŝeby zeszła opuchlizna. 

 

17.50

 Libby zakradła się i zjadła jeden plasterek. PrzeŜyłam straszliwy szok, widząc 

nad sobą jej twarz, kiedy w ogóle się tego nie spodziewałam. 

 

18.00

 Dzwoniła Ellen, spotykamy się pod Market Place o wpół do dziewiątej. 

 

Północ

  Co  za  nieprawdopodobnie  CUDOWNY  wieczór.  Miodzio.  Robbie  mnie 

POCAŁOWAŁ. Bóg Seksu wylądował. Ale czad. 

Sztywne  Dylany  zagrali  superkoncert,  a  Jas,  Tom,  Leo,  Ellen  i  ja  zrobiliśmy  swój 

śmieszny układ taneczny. Lindsay miała kwaśną minę. Robbie był ekstra. 

Początkowo  tańczyłam  trochę  niepewnie,  ale  szybko  się  rozkręciłam.  Pokazałam 

Tomowi i Jas kroki, które wymyśliłam w swoim pokoju - i nagle zrobiło się jak w filmie, bo 

wszyscy - mnóstwo ludzi - zaczęli nas naśladować. 

Pod  koniec  trochę się zdyszałam i zgrzałam, więc kiedy zespół zrobił sobie przerwę, 

wyszłam  tylnymi  drzwiami  na  zewnątrz.  Tam  jest  coś  w  rodzaju  patio.  Nagle  podszedł  do 

background image

mnie Robbie... Poczułam się okropnie niezręcznie i juŜ miałam wrócić do środka, kiedy mnie 

objął i powiedział: 

- Georgia, moŜemy chwilę porozmawiać? 

- Dobrze...  -  odparłam.  Wyglądał  na  trochę  skrępowanego,  więc  dodałam:  -  Słuchaj, 

jeśli chodzi o Jas i Toma, to przykro mi, Ŝe się na mnie pogniewałeś... UwaŜam, Ŝe Tom jest 

naprawdę spoko. I wiem, Ŝe Jas bardzo go lubi. 

- No to się cieszę, ale nie o to mi chodzi - powiedział Robbie. - Chciałem tylko dać ci 

to. - I wtedy mnie pocałował!!! Nogi zrobiły mi się miękkie jak z waty - czułam się jak pół 

dziewczyna,  pół  meduza.  Było  megaczadowo.  Dwadzieścia  punktów  na  dziesięć.  PrzeŜyłam 

wszystko,  co  w  takich  chwilach  powinno  się  przeŜyć  -  fajerwerki  wybuchały  mi  w  głowie, 

grała muzyka, morze falowało... Tak osłabłam, Ŝe nie wiem, jak długo to trwało. 

W końcu odezwał się: 

- JuŜ dawno chciałem to zrobić, ale wiedziałem, Ŝe nie powinienem. 

Ledwo mogłam coś z siebie wydusić, zaczęłam bełkotać jak potrzaskana: 

- Nnni,  nnni,  jest  OK,  powinieneś,  powinieneś...  znaczy  się,  ja,  ty,  zawsze,  nawet 

kiedy nnni. - Spojrzał na mnie, jakbym mówiła w obcym języku. A ja mówiłam po angielsku, 

tyle Ŝe bzdury. 

Wtedy  przyszedł  jeden  z  członków  zespołu  i  Robbie  odskoczył  ode  mnie  jak  na 

spręŜynach. Po chwili wrócił i powiedział: 

- OK, Georgia, a więc przekaŜesz to Tomowi? No, to na razie. 

„Na razie”? Co to ma znaczyć? Znowu to samo!!! Opowiedziałam wszystko Jas, a ona 

na to: 

- I  co  teraz  będzie?  Jesteś  jego  dziewczyną  na  dochodne?  Jak  to  „na  razie”?  Czy  to 

znaczy: do zobaczenia potem? - Musiałam jej zatkać usta dłonią, Ŝeby przestała nawijać. 

Kiedy Robbie znowu wszedł na scenę, z całych sił się powstrzymywałam, Ŝeby się na 

niego nie gapić jak idiotka. Wyglądał cudownie, no i mnie pocałował!!! 

Po koncercie Robbie, mijając mnie, powiedział: 

- Zadzwonię. 

A potem podszedł do Lindsay. Objęła go, a więcej juŜ nie chciałam oglądać. 

Kiedy zadzwoni? 

Gdy wróciłam do domu, w moim łóŜku leŜeli Angus i Libby. Musiałam spać, skręcona 

w literę S i z nogami zwisającymi z łóŜka. Ale co tam!!! 

Wtorek, 22 czerwca 

background image

17.10

  Nie  wiem,  czy  się  rozchorowałam,  czy  to  tylko  pogoda,  ale  ciągle  mi  jest 

gorąco. Nie dzwoni od trzech dni. 

Środa, 23 czerwca 

23.30

 Dziś teŜ nie zadzwonił. 

Czwartek, 24 czerwca 

18.00

 Telefon do Jas. 

- Jeszcze nie zadzwonił. 

- Słuchaj, zostaw to mnie. Spróbuję się czegoś dowiedzieć od Toma. 

- Ale taktownie, dobrze? 

- Za  kogo  ty  mnie  masz?  Umiem  być  taktowna.  -  Sorry,  ale  jestem  trochę 

przewraŜliwiona  i  nie  chcę,  Ŝeby  ktoś  się  o  wszystkim  dowiedział,  dopóki  sama  nie  będę 

wiedziała, na czym stoję. 

- Spoko, moje drugie imię to „Luz”. 

- Naprawdę? A ja myślałam, Ŝe „Pollyanna”. 

- No  rzeczywiście,  moja  mama  zawsze  lubiła  ten  film,  ale  nie  to  mam  na  myśli. 

Zresztą mówiłaś, Ŝe nigdy nie zdradzisz tego sekretu. 

- OK, tylko pamiętaj - taktownie, dobra? - Oczywiście. Chwileczkę. - Usłyszałam, jak 

woła: - Mamo, mogłabyś tu poprosić Toma? 

Potem jakieś odgłosy dobiegające z oddali, a potem głos mamy Jas z piętra: 

- Tom  pyta,  czego  chcesz.  Właśnie  podłączył  komputer  i  w  tej  chwili  nie  moŜe  od 

niego odejść. 

Wtedy rozległo się wołanie Jas: 

- To mu powiedz, Ŝe Robbie pocałował Georgię i Ŝe miał zadzwonić, ale jeszcze tego 

nie zrobił. Czy Tom coś wie na ten temat? 

Nie wierzyłam własnym uszom, ale po chwili zrobiło się jeszcze gorzej, bo włączyła 

się mama Jas: 

- Robbie pocałował Georgię, ale chodzi z Lindsay, prawda? 

- Tak, ale nie jest jeszcze całkiem zdecydowany! - odkrzyknęła Jas. Wtedy usłyszałam 

głos Toma: 

- A jaki to był pocałunek? 

- Chyba szósta baza - odparła Jas. 

NAPRAWDĘ MIAŁAM OCHOTĘ JĄ ZAMORDOWAĆ. - Jas, ZAMKNIJ SIĘ!!! 

background image

Piątek, 25 czerwca 

13.00

 Podczas przerwy obiadowej podeszła do mnie Lindsay. Z bliska ma niebieskie, 

wodniste oczy, którymi ciągle mruga jak jakiś niebieskooki nietoperz. 

- Słyszałam, co się wydarzyło się w sobotę - powiedział nietoperz. 

Nieco zbladłam. 

- Co słyszałaś? Grałam na zwłokę. 

- Słyszałam,  Ŝe  uganiasz  się  za  moim  chłopakiem.  Jak  ona  śmie  sugerować  coś 

takiego!!! Cała poczerwieniałam. 

- Co za idiota ci to powiedział? Lindsay zgromiła mnie wzrokiem. 

- Robbie. 

Nie mogłam w to uwierzyć. 

- Powiedział,  Ŝe  w  czasie  przerwy  wszędzie  za  nim  chodziłaś,  a  potem  dosłownie 

rzuciłaś się na niego. Powiedział, Ŝe było mu ciebie Ŝal i Ŝe okropnie się za ciebie wstydził. 

Coś wybełkotałam, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. 

- Więc  cię  ostrzegam  -  ciągnęła  -  nie  bądź  taka  Ŝałosna.  Jesteś  tylko  głupiutką 

dziewczynką. Niech mi się to więcej nie powtórzy. 

Przypomnieli mi się staroŜytni Egipcjanie, którzy wkładali ludziom do nosów łyŜki na 

długich trzonkach, po czym wydłubywali im mózgi. Oczywiście wtedy ofiara juŜ nie Ŝyła, ale 

w  wypadku  Lindsay  kompletnie  nie  ma  róŜnicy,  czy  Ŝyje,  czy  nie.  Zdobędę  taką  łyŜkę  i 

wsadzę ją Lindsay do tego wrednego nochala, którego tak zadziera. 

 

18.00

  Jas  i  ja  zamierzamy  się  zemścić  na  Lindsay.  -  Jak  myślisz,  czy  Robbie 

naprawdę powiedział, Ŝe jestem Ŝałosna i Ŝe się na niego rzuciłam? 

Jas zachowała się jak prawdziwa kumpelka. 

- Nie, nie, oczywiście, Ŝe nie... yyy... chyba tego nie zrobiłaś, co? 

 

18.30

  Och,  dlaczego?  Jak  mógł  się  zachować  tak  po  świńsku?  Nienawidzę  go, 

nienawidzę. 

 

Północ

 Nienawidzę go, nienawidzę. 

 

0.30

 Och, kocham go, kocham. 

background image

LIPIEC 

Bóg Seksu wylądował 

Czwartek, 1 lipca 

Stołówka 

13.00

  Lindsay  zostawiła  swój  kubek  z  kawą  i  poszła  po  teczkę  i  wtedy  do  niej 

naplułam  (do  kawy,  nie  do  teczki,  chociaŜ  przy  najbliŜszej  okazji  napluję  i  do  teczki). 

Nienawidzę tej dziewuchy. 

Jackie  i  Alison  jeszcze  bardziej  działają  mi  na  nerwy,  odkąd  postanowiły,  Ŝe  zaczną 

się  ze  mną  przyjaźnić.  Dzisiaj  Jackie  kupiła  mi  tabliczkę  czekolady.  Jutro  pewnie  da  mi 

jabłko. To Ŝałosne, Ŝe osoba, której wykręcasz rękę, potem kupuje ci prezenty. 

 

16.00

 Jestem okropnie wkurzona na Robbiego. Mam ochotę mu powiedzieć, co o nim 

myślę, ale jestem na to zbyt dumna. 

 

16.30

  Dzwoniłam  do  Robbiego  pod  jego  numer  domowy  (który  dostałam  od  Jas). 

Kiedy  odebrał,  trzasnęłam  słuchawką.  (Ale  przedtem  zadzwoniłam  pod  141,  dzięki  czemu 

mój numer nie został zapisany. Cha, cha, cha, cha, cha, cha!). 

 

16.45

 Znowu do niego zadzwoniłam. Kiedy podniósł słuchawkę, powiedziałam: 

- Robbie, tu Georgia. Tak jakby westchnął. 

- Yyy...  nie  mogę  znaleźć  tego  wypracowania,  o  które  mnie  prosiłeś,  Mikę.  Mogę 

zadzwonić później? Dzięki, nara. 

 

16.50

 Zadzwoniłam do Jas. 

- Co to znaczy, Ŝe powiedział do mnie „Mike”? 

- Pewnie Lindsay stała obok. 

 

17.30

 LeŜę w łóŜku przy całkiem zaciągniętych zasłonach. 

 

background image

17.45

 Weszła mama. 

- Chciałabyś moŜe ze mną o czymś porozmawiać? - spytała. 

- Tak, o samobójstwie. 

- Na pewno nie jest aŜ tak źle. 

- Właśnie  Ŝe  jest,  a  nawet  gorzej.  Nie  chcę  juŜ  Ŝyć,  nienawidzę  szkoły,  nienawidzę 

Anglii. 

- MoŜe poprawi ci nastrój wycieczka do Nowej Zelandii, co? Po drodze mogłybyśmy 

wstąpić do Disneylandu. 

- Wszystko mi jedno. 

 

18.30

 A więc tacy są męŜczyźni. Dosyć tego, zostanę lesbijką. 

 

19.00

 Wyjęłam zdjęcia Claudii Schiffer i zaczęłam udawać, Ŝe się z nią całuję. 

 

19.05

  Nie  da  rady.  Poza  tym  ciągle  mi  się  przypominają  wąsy  panny  Stamp.  I  to,  o 

czym mówiła Jas. Pocieranie. 

 

19.10

 W takim razie muszę zostać zakonnicą. 

To  na  nic.  JeŜeli  ściągam  włosy  do  tyłu,  jak  to  robią  zakonnice,  mój  nos  staje  się 

ogromny. ChociaŜ to chyba nie ma znaczenia, kiedy się tylko zbawia ludzi i gotuje dla nich 

zupę. 

 

21.00

 Ktoś do mnie zadzwonił. 

- Kto to? - spytałam mamę, a ona na to: 

- Nie wiem, jakiś chłopak. 

 

21.30

  Jutro  po  szkole  ma  przyjść  Robbie.  Dzwonił  z  automatu  i  powiedział,  Ŝe  na 

razie nie moŜe nic wytłumaczyć i Ŝe pogadamy jutro. Jeśli mu się wydaje, Ŝe moŜe „się z tego 

wytłumaczyć”,  to  bardzo  się  myli.  Mam  swoją  dumę.  JuŜ  ja  mu  coś  powiem  na  temat  tych 

„tłumaczeń”!!! 

 

background image

21.45

  W  co  się  ubrać?  MoŜe  jutro  w  ogóle  nie  pójdę  do  szkoły,  Ŝeby  mieć  czas  na 

doprowadzenie się do naturalnego wyglądu. 

Piątek, 2 lipca 

8.05

  PoŜegnałam  się  normalnie  z  mamą  i  Libbs,  po  czym,  jak  zwykle,  poszłam  do 

Jas. Czekała na mnie na rogu. 

- Dzisiaj  nie  idę  do  szkoły  -  powiedziałam.  -  Umówiłam  się  z  Robbiem.  Mogłabyś 

przekazać, Ŝe przyjechała do mnie ciotka? Dzięki. 

I  wróciłam.  Odczekałam,  aŜ  mama  i  Libbs  wyjdą,  po  czym  wślizgnęłam  się  z 

powrotem do domu. 

Mój plan na ten dzień: 

1. Zrobić sobie parówkę na twarz. 

2. PołoŜyć maseczkę. 

3. Wybrać ciuchy. 

4. Posprzątać w pokoju (to znaczy wepchnąć pod łóŜko wszystko z podłogi i łóŜka). 

5.  RozłoŜyć  koło  łóŜka  trochę  interesujących  ksiąŜek  (schować  komiksy  i  magazyny 

dla chłopaków). 

6. Usunąć plakat ze szczeniaczkami. 

7. Sprawdzić, czy Libby nie zrobiła gdzieś w kącie siku albo kupy. 

 

11.00

 Właśnie sprzątałam w swoim pokoju, kiedy usłyszałam, Ŝe otwierają się drzwi 

frontowe. JeŜeli to włamywacz, to do obrony mam tylko pęsetkę mamy. Gdzie się podziewa 

Angus,  kiedy  jest  potrzebny?  JuŜ  od  ładnych  paru  godzin  nie  widziałam  tego  stukniętego 

futrzaka. 

 

11.02

  To  nie  włamywacze,  tylko  jeszcze  gorzej...  mama.  I  to  nie  sama!  Przyszedł  z 

nią  ten  Jem.  No  cudownie,  moja  mama  romansuje  z  budowlańcem.  I  do  tego  jest  od  niego 

starsza - a poza tym juŜ mam ojca, który co prawda jest beznadziejny, ale wolę tatę, którego 

znam, od budowlańca, którego nie znam w ogóle. 

Poszli  do  salonu,  więc  przekradłam  się  na  dół,  Ŝeby  sprawdzić,  czy  uda  mi  się  coś 

podsłuchać.  PrzyłoŜyłam  ucho  do  drzwi,  ale  nic  nie  usłyszałam.  Przycisnęłam  je  mocno  do 

dziurki od klucza i wtedy rozległ się głos Jema: 

- Te drzwi się zacinają. Zaraz je... - i w tym momencie otworzył drzwi, a ja z hukiem 

background image

wleciałam do pokoju. 

 

Południe

 W łóŜku. Nie muszę udawać, Ŝe zemdlałam. 

LeŜałam na podłodze, a mama podetknęła mi pod nos coś obrzydliwego, co pachniało 

solą. Myślałam, Ŝe mi głowa odpadnie. Nabujałam, Ŝe nie wiem, co się dzieje, i Ŝe w drodze 

do budy zrobiło mi się słabo. 

Mama kazała mi się połoŜyć do łóŜka i przyniosła aspirynę. 

- Yyy... wyskoczyłam na godzinkę z pracy, Ŝeby omówić z Jemem parę szczegółów. 

- On chyba ze sto lat remontuje ten jeden pokój. Libby myśli, Ŝe to nasz nowy tata. 

- Nie gadaj głupstw. - Mama się roześmiała. - Dlaczego tak sądzisz? 

- Bo mówi o nim „mój nowy tata”. 

Mama zignorowała moje słowa i ciągnęła dalej: 

- No, muszę juŜ wracać do pracy, na pewno sobie poradzisz? 

- O  tak,  ja  doskonale  sobie  poradzę,  a  TY?  (Powiedziałam  to  bardzo  znaczącym 

tonem, ale chyba się nie zorientowała, co mam na myśli). 

Po paru minutach wróciła do mojego pokoju i powiedziała: 

- Georgia,  wiem,  Ŝe  lubisz  dramatyzować,  ale  rozczaruję  cię:  mnie  i  Jema  nie  łączy 

gorące uczucie. 

- A więc co? Bardzo letnie uczucie? Usiadła na moim łóŜku. 

- W ogóle Ŝadne. Słuchaj, kochanie, ja naprawdę bardzo tęsknię za twoim tatą. 

Straszne, w jej oczach pojawiły się łzy. - Ale chyba nie za jego wąsami? 

- Nie, nie. Ale kocham go. A ty? 

- Jest OK - odparłam. Pocałowała mnie. 

- Wiem, Ŝe go kochasz, po prostu jesteś w złym humorze i chcesz się na kimś wyŜyć, 

ale nie szkodzi, niedługo się z nim spotkamy. 

I  wyszła.  BoŜe,  to  okropne,  Ŝe  ciągle  muszę  rozmawiać  z  dorosłymi!  Chciałabym, 

Ŝeby tata był z nami, bo wtedy zupełnie mogłabym o nim zapomnieć! 

 

16.00

  Za  pół  godziny  będzie  tu  Robbie.  Chyba  znowu  pójdę  do  łazienki.  W  ciągu 

ostatnich  dziesięciu  minut  latałam  tam  z  dziesięć  razy.  Mam  nadzieję,  Ŝe  to  nie  problemy  z 

trzymaniem moczu, bo wtedy musiałabym nosić takie wielkie pieluchy... Robbie by tego nie 

zniósł  -  jeŜeli  stanie  się  sławny,  nie  będzie  chciał  mieć  dziewczyny,  która  chodzi  w 

pieluchach. 

background image

 

18.30

  Właśnie  wyszedł.  Czuję  się  zupełnie  pusta  w  środku,  jak  wydrąŜony  kokos. 

Wyglądał bosko, ubrany cały na czarno i trochę smutny. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się 

olśniewająco,  a  potem  przyciągnął  mnie  do  siebie  (dosyć  brutalnie...).  Przypomniało  mi  się, 

Ŝe  jestem  na  niego  obraŜona,  więc  tuliłam  się  do  niego  tylko  jakieś  pół  godziny,  a  potem 

spytałam: 

- Jak  mogłeś  powiedzieć  Lindsay,  Ŝe  jestem  Ŝałosna,  Ŝe  cię  śledzę  i  Ŝe  się  na  ciebie 

rzuciłam? 

Zrobił zaskoczoną minę. 

- Nic takiego nie powiedziałem. - Nie? 

- Nie. Nikomu o tobie nie opowiadałem. 

- Wiem to od Lindsay. Trochę się spłoszył. 

- Jesteś z nią zaręczony czy nie? To go zupełnie zbiło z tropu. 

- Zaręczony? Dlaczego tak sądzisz? 

- Bo  zakłada  do  szkoły  pierścionek  zaręczynowy  i  rozpowiada  wszystkim,  Ŝe  ma  go 

od ciebie. 

Usiadł. 

- Kiepska sprawa. 

Próbowałam dalej się na niego złościć, ale wyglądał tak czadowo, Ŝe nie dałam rady. 

Zajrzał  mi  głęboko  w  oczy.  Starałam  się  nie  mrugać,  bo  to  podobno  nie  robi  dobrego 

wraŜenia. 

- Słuchaj, Georgia, mam z tym pewne problemy. Prawda jest taka, Ŝe próbuję zerwać z 

Lindsay, ale nie chcę jej zranić. 

- To  trudne,  co?  Bo  gołym  okiem  widać,  Ŝe  bardzo  jej  się  podobasz.  Ale  mam 

pomysł... 

W jego oczach pojawiła się nadzieja. - Jaki? 

- Powiem  jej,  oczywiście  bardzo  delikatnie,  Ŝe  jest  straszną  nudziarą  i  Ŝe  z  nią 

zrywasz. To powinno załatwić sprawę. 

Normalnie się roześmiał! 

- Chyba  zwariowałaś.  Zresztą  to  moja  sprawa  i  sam  ją  załatwię,  ale  najpierw 

chciałbym ci powiedzieć coś naprawdę waŜnego. 

Zaczyna się, pomyślałam (nie mrugając oczami). Zaraz mi powie: „Jesteś dziewczyną 

moich  marzeń.  Czy  chcesz  ze  mną  chodzić?  Jesteś  najwspanialszą  dziewczyną,  jaką 

background image

kiedykolwiek...”. Doszłam do tego momentu, kiedy mi przerwał: 

- Muszę  ci  to  powiedzieć,  inaczej  zachowałbym  się  nie  fair...  Podobasz  mi  się...  - 

(usiłowałam nie uśmiechać się zbyt szeroko, bo jeszcze by się rozmyślił, gdyby zobaczył, jak 

nos mi się rozpłaszcza na pół twarzy) - ale nie mogę z tobą chodzić. 

- Dlaczego? 

- Bo  jesteś  za  młoda.  Ja  mam  prawie  osiemnaście  lat.  To  by  było  nie  w  porządku, 

wyszedłbym na uwodziciela nieletnich. 

Zaczęłam się z nim spierać, powiedziałam nawet: 

- Nie mam czternastu lat, tylko piętnaście i pół. Po prostu nie jestem zbyt inteligentna, 

więc rok później poszłam do szkoły. 

Roześmiał się, ale jakoś tak smutno. Potem pocałował mnie na poŜegnanie i wyszedł. 

 

Północ

 Jestem dla niego za młoda. Oh, merde, merde, merde, double merde. 

Ciekawe,  gdzie  się  zapodział  Angus?  Przynajmniej miałabym się do czego przytulić, 

chociaŜ przy okazji zostałabym bezlitośnie pogryziona. 

Poniedziałek, 5 lipca 

11.30

 Mucho excitemondo!!! Robbie zerwał z Lindsay! Hurra!!! Przyszła do szkoły z 

tak  zapuchniętymi  oczami,  Ŝe  wyglądały  jak  szpareczki.  Kiedy  mijałam  ją  na  korytarzu, 

powiedziała: 

- Mam nadzieję, Ŝe teraz jesteś zadowolona, ty okropna dziewucho. 

„Okropna dziewucho”. Bardzo miłe. 

Mogłam  odpowiedzieć:  „Ja  przynajmniej  nie  wypycham  sobie  stanika  gumą  i  nie 

wkładam  sznurka  między  pośladki”,  ale  niestety,  zrobiło  mi  się  jej Ŝal - w końcu ona nigdy 

juŜ  nie  znajdzie  sobie  chłopaka,  a  ja  -  nawet  jeŜeli  będę  musiała  czekać  cały  rok  -  kiedyś 

jednak dorosnę i wtedy zdobędę Robbiego. 

 

17.30

  A  jednak  mi  smutno  -  rok  to  bardzo,  bardzo  długo,  a  jeŜeli  Robbie  znajdzie 

sobie inną, zanim zdąŜę dorosnąć? 

 

18.30

 Nadal ani śladu Angusa. To dosyć niezwykłe. Zawsze wraca na kolację. 

 

19.00

 Szukam Angusa na ulicy. Na przynętę wzięłam ze sobą zdechłą mysz i kotleta 

background image

mielonego. 

 

19.15 Wpadłam na Marka, który na podjeździe przed swoim domem obściskiwał się z 

jakąś  dziewczyną...  jemu  tylko  jedno  w  głowie!!!  JeŜeli  to  prawda,  Ŝe  od  stymulacji  rosną 

róŜne  części  ciała  (piersi  itp.),  to  prawdopodobnie  po  urodzeniu  się  miał  bardzo  małe  usta, 

które potem nadmiernie mu się rozrosły od całowania się z dziewczynami. 

 

21.30

 Angus przepadł jak kamień w wodę. Miałam nadzieję, Ŝe przyczaił się w domu 

za zasłonką, gotów w kaŜdej chwili zaatakować moje nogi, ale okazało się, Ŝe nie. 

 

23.00

 Nikt nie dzwoni, Angus nie wraca. Przyszła do mnie Libby. 

- Dzie kotek palant? - spytała. 

Mało  się  nie  rozpłakałam.  Mocno  ją  przytuliłam,  ale  tylko  się  rozzłościła  i  ugryzła 

mnie w brodę. Śnił mi się Robbie. W tym śnie miałam jasne włosy. 

Wtorek, 6 lipca 

19.30

  Eureka!!!  JuŜ  wiem,  co  oznaczał  ten  mój  sen.  Zrozumiałam,  jak  mogę 

przekonać  Robbiego,  Ŝe  jestem  bardzo  dojrzała  jak  na  swoje  czternaście  lat...  Zrobię  sobie 

jasne pasemko we włosach, co mi doda kilka lat!!! 

Angus nie wraca. 

- Nie chcę cię martwić - powiedziała mama - ale wiesz, Ŝe on atakuje inne koty. MoŜe 

tym razem przytrafił mu się jakiś wypadek. 

Nie mogę znieść tej myśli. 

 

Północ

 Myślę o wszystkich zwierzętach na całym świecie i o ich smutnym losie. O 

kurczaczkach,  których  rodzice  wyjeŜdŜają  na  jednodniową  wycieczkę  i  juŜ  nie  wracają,  bo 

lądują  na  czyimś  talerzu.  I  o  owieczkach,  które  widzą,  jak  ich  rodziców  ładują  do  cięŜaró-

wek... och, dłuŜej tego nie wytrzymam. JuŜ nigdy w Ŝyciu nie wezmę do ust mięsa. 

 

1.00

 Podobno warzywa teŜ czują ból. Biedne te ziemniaczki, które tulą się pod ziemią 

ze  swoim  rodzeństwem,  a  potem  pojawia  się  jakaś  wielka  łapa,  wyrywa  je  i...  kroi  na 

plasterki. O BoŜe, juŜ nigdy w Ŝyciu nie zjem frytek. 

 

background image

2.30

 To co ja mam jeść? 

 

4.00

 Ciekawe, czy Robbie uzna mnie za wystarczająco dojrzałą, jeŜeli zagłodzę się na 

śmierć. 

Środa, 7 lipca 

8.00

  Jestem  rozbita  i  zdołowana.  Tęsknię  za  Angusem.  Nawet  mamie  go  brakuje. 

ChociaŜ  pani  Sąsiadka  jakoś  nie  boleje  nad  jego  nieobecnością.  Kiedy  spytałam,  czy  go 

widziała, odparła: 

- Nie. Natomiast wiem, Ŝe nie było go w moim ogrodzie, bo nie leŜą tu Ŝadne trupy, 

nic nie zostało wykopane, a mój pies nie jest jednym kłębkiem nerwów. 

Nienawidzę  jej,  mam  nadzieję,  Ŝe  jej  mąŜ  utknie  w  cieplarni,  i  wtedy  dopiero  pani 

Sąsiadka zobaczy, jak to przyjemnie. Przekona się, co to prawdziwy ból. 

I cierpienie. 

 

14.30

 Na religii odbyła się bitwa na atrament, co zazwyczaj poprawia mi nastrój, ale 

tym razem byłam tak zdenerwowana, Ŝe nawet nie mogłam celnie pstryknąć. 

Po  szkole  chodzą  ploty,  Ŝe  Lindsay  nic  nie  je  i  ma  tę  -  jak  jej  tam  -  anoreksję. 

Ciekawe, jak się zorientowali, i tak zawsze była strasznie chuda. 

ZbliŜają się wakacje, więc na jakiś czas będę miała spokój z tym koszmarem. 

Piątek, 9 lipca 

20.50

  Myślę,  Ŝe  Angus  wpadł  pod  samochód.  Tęsknię  za  nim,  wiele  razem 

przeszliśmy.  Stuknięty  futrzak.  Ale  i  tak  go  kocham.  Wygląda  na  to,  Ŝe  juŜ  zawsze  będę 

traciła to, co kocham. 

Niedziela, 11 lipca 

14.00

 Jas i ja przeszukałyśmy ulice wokół jej domu, na wypadek jeśli Angus kiedyś 

poszedł  za  mną  i  potem  nie  mógł  znaleźć  drogi  powrotnej.  Stałyśmy  koło  jej  domu,  kiedy 

podjechał Robbie. Wyglądał na trochę zbitego z tropu, ale miałam zbyt duŜego doła, Ŝeby się 

nad tym zastanawiać. 

- Znalazłyście Angusa? - spytał. 

- Nie - odparłam. - Szukałyśmy wszędzie. 

background image

Środa, 14 lipca 

15.30

 Za chmurami zawsze świeci słońce. Siedziałam sobie zamyślona w cieniu pod 

szkolnym  murem.  Inne  dziewczyny  opalały  się  w  samych  majtkach  na  kortach  tenisowych. 

Opierałam się o ścianę tuŜ koło pakamery Elvisa. Zobaczyłam, Ŝe zakłada płaszcz i bierze tor-

bę  na  zakupy...  wyglądał  jak  skończony  palant.  Zamknął  drzwi,  ale  nie  na  klucz,  i  poszedł. 

Nie miałam nic innego do roboty, więc wpadłam na pomysł, Ŝe posiedzę sobie w jego szopie i 

zobaczę, jak to jest być szkolnym dozorcą. 

W środku nie znalazłam zbyt wiele - krzesło, stół, mała lodówka i kilka magazynów. 

Usiadłam, zaczęłam je kartkować... i dosłownie mi szczęka opadła. Bo to były świerszczyki, 

jeśli  wiecie,  co  mam  na  myśli.  Nosiły  takie  tytuły  jak  „Balanga”  i  „Niegrzeczne 

Dziewczynki”. W jednym z nich, „Poznajmy się”, zobaczyłam pełno zdjęć czytelników i ich 

Ŝon  w  domowym  zaciszu.  Niektórzy  byli  potwornie  grubi!!!  Zajrzałam  na  rozkładówkę  i 

znalazłam  tam  ELVISA  i  PANIĄ  ELVISOWĄ!!!  Na  GOLASA!!!  Nie  wierzyłam  własnym 

oczom. Elvis stał na golasa przy czajniku, udając, Ŝe robi herbatę, a pani Elvisowa na golasa 

zmywała naczynia!!! 

Zabrałam  ten  magazyn  i  puściłam  go  po  klasie.  Chichrałyśmy  się  przez  całe 

popołudnie. Wystarczyło, Ŝeby któraś spytała: „Kochanie, masz ochotę na herbatę?”, i znowu 

zaczynałyśmy. Ojej, aŜ mnie brzuch rozbolał. 

Elvis  wie,  Ŝe  ktoś  wziął  jego  magazyn,  ale  nie  moŜe  nic  powiedzieć.  Kiedy  go 

zobaczę, spuszczę wzrok na jego spodnie... 

Sobota, 17 lipca 

12.00

  Hurra!  Ale  czad!  Cha,  cha,  chi,  chi,  cha,  cha!  Przed  chwilą  dzwonił  do  mnie 

Robbie.  Znalazł  Angusa!!!  Poszedł  go  szukać  i  nagle  usłyszał  szczekanie  psów,  więc 

sprawdził,  co  tak  obszczekują  -  i  to  był  Angus,  przywiązany.  Znaleźli  go  jacyś  ludzie,  miał 

zranioną łapę, więc mu ją obandaŜowali, a potem go przywiązali i poszli szukać właścicieli. 

Rozwiesili wszędzie ogłoszenia, ale ich nie zauwaŜyłam. 

Robbie  powiedział,  Ŝe  ci  ludzie  cholernie  się  ucieszyli,  Ŝe  wreszcie  mogą  się  go 

pozbyć,  bo  juŜ  im  zjadł  dwie  wycieraczki  i  sznur  do  suszenia  bielizny.  Mieli  szczęście,  Ŝe 

tylko tyle. 

Robbie przyniesie mi go o piątej. 

 

13.00

 Mama wyszła, a ja zamierzam przekonać Robbiego, Ŝe jestem o wiele starsza 

background image

niŜ  piętnaście  dni  temu.  Nie  mam  pieniędzy,  a  mama  egoistycznie  wzięła  ze  sobą 

portmonetkę, ale za to MAM PEWIEN PLAN. 

 

14.00

  Znalazłam  wodę  utlenioną,  którą  babcia  czyści  sobie  protezę,  kiedy  do  nas 

przyjeŜdŜa. 

Woda  stoi  w  szafce  w  łazience.  Zamierzam  jej  uŜyć  do  zrobienia  sobie  bardzo 

eleganckiego jasnego pasemka z przodu. 

 

14.30

  Zmoczyłam  kosmyk  w  tej  wodzie.  Ciekawe,  ile  trzeba  trzymać?  Piecze  mnie 

skóra, więc to pewnie dobry znak. 

 

15.30

  Włosy  ufarbowały  się  na  pomarańczowo!  Jasna  cholera,  pewnie  muszę  je 

jeszcze dłuŜej potrzymać w tej wodzie. 

 

16.15

 Teraz są jaskrawoŜółte. Wyglądam jak kanarek. 

 

17.00

  Dzięki  Bogu,  zrobiły  się  białe.  Wyglądają  całkiem  nieźle,  chociaŜ  są  trochę 

sztywne. Och, z czasem zmiękną. Myślę, Ŝe teraz wyglądam przynajmniej cztery lata starzej. 

 

17.30

 Przyszedł Robbie z Angusem. Na jego widok tak się ucieszyłam, Ŝe chciałam 

go przytulić, ale rzucił się na mnie z pazurami i syczał, dopóki nie dałam mu króliczej łapki. 

Wtedy zaczął mruczeć. (Angus, nie Robbie). 

Kiedy  się  wyprostowałam,  Robbie  zauwaŜył  moje  włosy.  Najwyraźniej  był  pod 

wraŜeniem, bo aŜ jęknął: 

- Yyy... masz we włosach białe pasemko. - Tak, podoba ci się? 

Zapadła  chwila  ciszy,  podczas  której  myślałam:  „No,  pocałuj  mnie  wreszcie!”,  ale 

Robbie tylko powiedział: 

- Słuchaj, to dla mnie trudna sytuacja, chyba juŜ powinienem iść. 

- Dziękuję za Angusa. 

- Och,  w  porządku.  Wiedziałem,  Ŝe  go  lubisz.  Zadrapania  szybko  mi  się  zagoją,  a 

spodnie moŜna zmienić. 

Kiedy wychodził, spróbowałam po raz ostatni go przekonać, Ŝe jestem bardzo dojrzała 

background image

i wyrafinowana jak na swój wiek. Odrzuciłam włosy do tyłu, jak to robią aktorki w filmach, i 

przeczesałam je palcami, co - jak się okazało - było wielkim błędem. Biały kosmyk został mi 

w  ręce.  Robbie  zrobił  zdumioną  minę.  Popatrzył  na  garść  włosów  w  mojej  dłoni,  potem  na 

mnie i zaczął się śmiać. 

- BoŜe,  jaka  ty  jesteś  dziwna  -  powiedział  i  mnie  pocałował.  (Rzuciłam  włosy  na 

kanapę,  a  Angus  natychmiast  je  zaatakował  -  pewnie  myślał,  Ŝe  to  chomik  albo  coś  w  tym 

rodzaju). 

Po przejściu szóstej bazy Robbie powiedział: 

- Słuchaj,  dajmy  sobie  na  luz  i  zacznijmy  się  spotykać...  zobaczymy,  jak  nam 

wychodzi, ale moŜe na początku nie mówmy o niczym ludziom, co? 

Tak  więc  wszystko  dobre,  co  się  dobrze  kończy.  JuŜ  prawie  jestem  dziewczyną 

Robbiego, cha, cha, cha, cha. Wakacyjna miłość, wakacyjna miłość!!! 

 

Koniec 

21.00

 Do mojego pokoju weszła mama. 

- No, to wszystko gotowe - zdobyłam je!!! 

- Co zdobyłaś, mamo? - spytałam (nadal otoczona romantyczną mgiełką). 

- Bilety! 

- Jakie bilety? 

- Do  Nowej  Zelandii.  Kiedy  powiedziałaś,  Ŝe  chcesz  tam  pojechać,  poszłam  je 

zarezerwować. Zapłacił tata. W przyszłym tygodniu jedziemy do Whangamata. 

Sacré cholera bleu merde!!!

 

                                                 

 Sacré cholera bleu merde! - przekleństwo z róŜnojęzycznych słów: sacré (fr.) - cholerny; sacrebleu 

(fr.) - psiakość, cholera, merde (fr.) - gówno.