Stay Rozdział 1

background image

Autorka: crimsonmarie
Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1

*EDWARD*


Rozluźniłem się, kiedy zza wzniesienia na drodze ukazał mi się dwupiętrowy, drewniany domek

i westchnąłem, pozwalając palcom z łatwością przyczepid się do kierownicy mojego wypożyczonego
samochodu.

Świeże, górskie powietrze w Adirondacks było niezwykle kojące po przebywaniu w domu

znajdującym się w zanieczyszczonej smogiem Kalifornii. Poza tym naprawdę tęskniłem za śniegiem –
dziesięciokrotnie fajniej jeździło się po nim z dreszczykiem, w prędkości stu osiemdziesięciu na
godzinę, czując tę chwilową nieważkośd, która temu towarzyszyła, gdy byłem przyciśnięty do fotela.

Wziąłem urlop, żeby wyjechad do Lake George w Nowym Yorku z jedną z dziewcząt, z którą

próbowałem się umawiad podczas pobytu w Kalifornii i która była zakochana w oryginalnych sklepach
z upominkami oraz rozrywce wylewającej się z każdego baru, który był na promenadzie. Podczas gdy
ona była skłonna do spędzenia większości weekendu w pokoju hotelowym, ja pragnąłem wychodzid
i zwiedzad.

Więc jechałem właśnie wynajętym, rzucającym się oczy samochodem, a ona wydęła wargi

i zaatakowała mini lodówkę w obawie, że zgubimy się, kiedy domy i sprawy biznesowe przestaną nas
otaczad tak często, jak robiły to do tej pory. Po dwudziestu minutach zauważyłem domy, kościoły
i tłumy ludzi kręcących się dookoła, ale nie potrafiłem znaleźd miejsca do zawrócenia. Minąłem
liceum, nim spostrzegłem się, że mogłem tam zawrócid, więc szybko skręciłem w prawo i znalazłem
się na cichej ulicy, na której dzieci grały w koszykówkę, a zwierzęta swobodnie ją przemierzały.

Spostrzegłem znak z napisem „dom na sprzedaż” stojący przed chatą z bali i z czystej ciekawości

zatrzymałem się za niebieskim SUVem.

1

Oprócz wielu rzeczy, które pokochałem w tej małej części świata, znalazłem także idealne miejsce

do ucieczki, aby po prostu się w nim odprężyd. Znalazłem pośredniczkę w handlu nieruchomości
i zaoferowałem jej dużo więcej niż wynosiła cena sprzedaży. Szczęka jej opadła, po czym coś wyjąkała
i dała radę powiedzied, że dom jest mój.

Znak został sprzed niego ściągnięty, a ja pojechałem do hotelu, który był nawet droższy.
Potem wróciłem do Kalifornii z wkurzoną, siedzącą obok mnie w samolocie, byłą dziewczyną.

Nadal nie rozumiałem, o co się tak wściekała i dlaczego wyzywała cały ten nasz „związek”, kiedy
dowiedziała się, że kupiłem kolejny dom.

Mimo wszystko naprawdę się tym nie przejmowałem. Nawet nie była chod trochę tak

interesująca, jak pisano o niej w brukowcach.

Wjeżdżając na zaśnieżony podjazd, szybko wysiadłem z samochodu i rozprostowałem nogi.
Powrót do domu w Forks w stanie Waszyngton, aby pobyd z moją rodziną, prawdopodobnie

uczyniłby ich szczęśliwszymi niż cokolwiek innego, ale po skooczeniu pracy nad ostatnim filmem,
w którym byłem zatrudniony, naprawdę potrzebowałem odrobiny ciszy i spokoju.

To nie było coś, do czego bym się przyznał, gdybym pojechał do domu. Tam czekała na mnie

nadpobudliwa siostra, równie podekscytowana mama i starszy brat, świetnie spisujący się w
zadręczaniu mnie wszystkim i niczym, oraz ojciec, który nie potrafił pogodzid się z tym, jaki zawód
wybrałem.

A ja ich kochałem. Byli taką rodziną, którą każdy pragnął mied, a ja starałem się najlepiej jak

potrafiłem, aby ich nie zawieśd.

1

SUV - Samochód użytku sportowego (ang. Sport Utility Vehicle w skrócie SUV) – pod tym pojęciem kryje się

auto, mające połączyd cechy luksusowego samochodu osobowego i terenowego. Od tego ostatniego różni się tym, że może,
ale nie musi, radzid sobie w terenie i zawsze zapewnia wysoki komfort podróżowania, w przeciwieostwie do spartaosko
wyposażonych i czasem twardo zawieszonych aut terenowych, jak np. Land Rover Defender.

background image

Ale tak jak każdą rodzinę na świecie, najlepiej się ich znosiło w małych ilościach. Przed

odwiedzeniem ich po długiej przerwie potrzebowałem chwili wytchnienia i czasu tylko dla siebie oraz
przypomnienia sobie, że rzeczywiście byłem dojrzałym, normalnym, dwudziestopięcioletnim
mężczyzną.

Zamykając drzwi po stronie kierowcy i potrząsając głową z poczucia winy, która się w niej

zgromadziła, otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem z niego dwie kosmetyczki. Moja najmłodsza siostra,
Alice, która zaskoczyła mnie jedną ze swoich bardzo przypadkowych wizyt, gdy dowiedziała się o
moim trzytygodniowym wyjeździe, uparła się, że pomoże mi się spakowad.

Oczywiście nie zrobiła tego bez swojej wzmianki o tym, jak bardzo tęsknią za mną rodzice i że już

odliczają dni do świąt Bożego Narodzenia, kiedy to przyjadę do domu na dłuższy czas.

Podejrzewałem, że moja matka, Esme, nieprzypadkowo namówiła Alice, aby przyjechała do

Kalifornii i próbowała namówid mnie, żebym z nią wrócił.

I mógłbym, gdyby w ciągu ostatnich dwóch tygodni praca nie była tak wyczerpująca. Kiedy film się

kooczył, presja stała się wyczuwalna, a gdy nasz koocowy termin kręcenia zbliżał się wielkimi
krokami, nadal nie mieliśmy nakręconych kilku ujęd.

Bywały dni, kiedy przez czterdzieści osiem godzin nie widziałem słooca. Artyści od makijażu czynili

cuda, żeby zamaskowad moje worki pod oczami i usunąd znajdujące się tam zaczerwienienia.

Mieliśmy dokładnie osiem godzin, które mogliśmy poświęcid na sen – nie mniej, nie więcej.

Cieszyłem się ze snu. Tak właściwie to budziłem się z myślą, że za czternaście godzin z powrotem
znajdę się w swoim ogromnym, wygodnym łóżku. Osiem godzin nigdy mi nie wystarczało i niemal
codziennie, kiedy jeden z moich współpracowników dosłownie wskakiwał mi na plecy i trząsł mną,
aby mnie obudzid, zastanawiałem się, dlaczego chciałem zostad aktorem.

Zarzuciłem obie torby na ramię i wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki, po czym zadziwiająco łatwo

ruszyłem w górę podjazdu.

Sądziłem, że na schodach prowadzących do ganku będę się cały czas ślizgał. Ostatnio bacznie

obserwowałem pogodę i wiedziałem, że przed moim przyjazdem cały czas lało. A fakt, że moje
trampki dobrze współpracowały z solą, wywołał na mojej twarzy mały uśmiech, kiedy zauważyłem
niedaleko identyczną jak moja chatkę.

Nieśmiała, płochliwa dziewczyna z brązowymi oczami i opadającymi włosami o tym samym

kolorze była pierwszą osobą, która podeszła do mnie, gdy kupiłem ten domek. Nawet trochę
obawiałem się, że ujrzę na moim ganku taoczące walca dziewczęta – to nie byłby pierwszy raz, kiedy
mające obsesję na moim punkcie fanki odkryłyby, gdzie mieszkam i próbowałyby wkupid się w moje
łaski – więc zawahałem się, czy otworzyd drzwi, jak zapukała. Zamiast postąpid tak, jak powinienem,
czyli otworzyd je gwałtownie, spojrzałem przez wizjer i przyjrzałem się jej.

Była atrakcyjna. Przynajmniej na tyle, na ile pozwoliła jej ta przekrzywiona dziurka. W jednej ręce

trzymała mocno dwunasto-pak Heinekena i nerwowo zerknęła w stronę ulicy oraz przygryzła dolną
wargę. Nie miała ze sobą torebki, a kiedy niepewnie stanąłem na palcach, żeby lepiej popatrzed na
drobną, czekającą na otworzenie drzwi, na które napierałem, kobietę, zauważyłem, że jest boso.

Ostatnie dwa odkrycia były dla mnie ważne. To znaczyło, że prawdopodobnie mieszkała w pobliżu

i mimo że mogła byd jakiegoś rodzaju fanką, nie zamierzała zaatakowad mnie kamerą albo domagad
się autografu.

I dodatkowo miała piwo. A ja miałem tylko bochenek chleba i kilka butelek wody z Cumberland

Farms - sklepu, który się tu znajdował, w lodówce.

Więc otworzyłem drzwi, a ona szybko przedstawiła się jako Bella Swan i niezgrabnie podała mi

alkohol, natomiast jej twarz się zaczerwieniła.

Zaprosiłem ją, ale ona odmówiła, co sprawiło, że zacząłem szczerzyd się jak głupek, a jej policzki

zarumieniły się jeszcze bardziej.

Była pierwszą kobietą, jaką poznałem w ciągu ostatniego półtorarocza i która nie chciała wejśd do

mojego domu, żeby zobaczyd, jak wygląda albo czy zacznę ją podrywad lub by mogła schowad wiele
rzeczy do swoich kieszeni, kiedy nie będę patrzył, aby zatrzymad je dla siebie czy sprzedad na eBayu.

background image

Podziękowałem jej za piwo i obiecałem, że zwrócę jej pieniądze. Pokręciła przecząco głową, a jej

twarz stała się jeszcze bardziej czerwona – jeśli to w ogóle było możliwe – kiedy skrzyżowała ręce na
piersi i nieśmiało wbiła wzrok w stopy, ponieważ był to prezent w stylu „witamy w sąsiedztwie”.

Więc przestałem jej ponownie dziękowad, a ona po powiedzeniu, że ma jakieś powody, aby już iśd,

wyjąkała coś, prawie potykając się o własne stopy, gdy biegła wzdłuż ulicy i znikła w chatce
naprzeciwko.

Odwdzięczyłem się jej w naturze kilka dni później, kiedy znalazłem w małym i zatłoczonym sklepie

monopolowym butelkę czerwonego wina, po czym wziąłem tyłek w troki i poszedłem do niej, żeby jej
ją dad.

Była nieco bardziej odprężona, gdy to ja stałem u niej na ganku. Zaprosiła mnie do środka swoim

promiennym uśmiechem, kiedy otwierała drzwi.

Mężczyzna piętnaście razy większy niż ona leżał na niebieskiej kanapie w salonie, do którego

wkroczyłem i natychmiast z niej zeskoczył, by przedstawid się jako jej chłopak, Jacob Black.

Oboje nalegali, żebym został na obiad, a myśl o tym, że miałbym zjeśd kolejną kanapkę z masłem

orzechowym tylko ułatwiła przyjęcie ich zaproszenia.

Bella robiła grilla na ich dużym podwórku i usiedliśmy przy okrągłym stoliku piknikowym, poznając

się i śmiejąc przy piwie i grillowanych stekach.

Żadne z nich nie wspomniało o mojej karierze ani nawet o tym, że wiedzą kim do cholery

mógłbym byd. A kiedy skooczyliśmy jeśd, patrzyłem prawie szczęśliwie, jak Bella i Jacob zabrali
wszystkie talerze do zmywarki, włączając ją, gdy była już zapełniona.

Było kilku fanów, którzy zostawiali sobie srebrne sztudce, jakich używałem, więc obserwowanie

Belli trzaskającej drzwiczkami zmywarki i obracającej pokrętło, było jedną z najbardziej przynoszących
mi ulgę rzeczy od dłuższego czasu.

A kiedy wieczór dobiegł kooca, kroczyłem dumnie przez ich ogródek, zmierzając z szerokim

uśmiechem na twarzy do swojego domu.

Minęło wiele czasu, od kiedy mogłem zjeśd obiad – albo w zasadzie zjeśd cokolwiek – z ludźmi,

którzy mnie nie znali lub nie zwracali uwagi na to, że jestem sławnym aktorem. To było cudowne.

Tym razem zatrzymałem się tu tylko na tydzieo, ale przed wyjazdem pożegnałem się z nimi.
Następnym razem zawitałem tu w lutym, a śnieg na moim podjeździe był wyższy niż samochód.

Więc zaparkowałem na poboczu i wyszedłem z samochodu, nie wiedząc, jak dotrzed do własnego
domu.

Kiedy go kupowałem, nie pomyślałem o tym, że będę musiał odśnieżad podjazd podczas zimy,

a tak bardzo lubiłem tu wtedy przyjeżdżad.

Przedostałem się więc na drugą stronę ulicy i na podjazd Belli, trzymając się poręczy jej ganku,

kiedy wspinałem się po schodach i zapukałem do drzwi.

Radośnie mnie powitała i ponownie zaprosiła do środka. Pokręciłem głową, uśmiechając się

i wskazując za mnie, gdzie sterta śniegu zasypała mój podjazd oraz pytając, czy mogę pożyczyd łopatę.

Zaśmiała się ze mnie i przyłożyła jedną rękę do ust, a drugą machnęła, żebym wszedł do domu.
- Jake! – krzyknęła, zamykając za mną drzwi, gdy stałem ogłupiały w salonie. – Kochanie, Edward

musi pożyczyd szuflę!

Zacząłem panikowad. Nie wiedziałem, jak jej użyd. Mój ojciec zawsze zmuszał nas do używania

jej i za każdym razem wracałem do domu z pęcherzami na zdrętwiałych rękach. Ale to było coś, do
czego byłem przyzwyczajony. Coś, czego byłem gotowy użyd jeszcze raz.

Cała ta perspektywa użycia narzędzia, które mogę złamad samym dotykiem, nieco mnie

denerwowała. Byłem dosyd staromodnym facetem i chociaż uwielbiałem swojego laptopa, była to
jedyna nowinka technologiczna, którą posiadałem i wiedziałem, jak jej używad.

- Bello, ja nie...
Ponownie na mnie machnęła, a ja westchnąłem, przeczesując ręką moje niesforne, brązowe

włosy, kiedy poszła w głąb domu. Za chwilę powróciła z holu z Jacobem i powiedziała, że on pomoże
mi odśnieżad podjazd.

Zaprotestowałem, a ona machnęła na mnie kolejny raz i wywróciła oczami, kiedy ich dwójka

prowadziła mnie do kuchni i przez drzwi prowadzące do garażu.

background image

Jacob wręczył mi łopatę i wcisnął przycisk do automatycznego otwierana garażowych drzwi, po

czym podszedł do ustrojstwa, które wyglądało bardzo niebezpiecznie.

Ryknąłem na życie, gdy stałem tam, trzymając głupio szuflę i obserwując, jak pchnie ją wzdłuż

ulicy i z łatwością atakuje leżącą przed nim stertę śniegu.

Obróciłem się do Belli i spytałem, co ja do cholery mam z nią robid, skoro on tak sprawnie ze

wszystkim sobie radzi.

Znowu się ze mnie zaśmiała i wyjaśniła, że Jacob robi mi przejście, żebym mógł zacząd odśnieżad

ganek, kiedy skooczy zajmowad się podjazdem.

- Wiesz, on naprawdę nie musi tego robid. Gdyby tylko mógł pokazad mi, jak tego użyd. –

Przełknąłem ciężko, patrząc ostrożnie z garażu, jak chłopak wszystko odgarnia, po czym ponownie
spojrzałem na dziewczynę. – Mógłbym sam się tym zająd. Nie chcę sprawiad waszej dwójce kłopotów.

- Edward, to właśnie robią sąsiedzi – wyjaśniła mi, wzruszając ramionami i posyłając uśmiech. –

Nawet się tym nie przejmuj.

- Zabiorę was na obiad – zaoferowałem szybko, wyciągając przed siebie rękę. – Żeby się za to

odwdzięczyd.

Wywróciła oczami i ponownie na mnie machnęła. – To właśnie robią sąsiedzi – powtórzyła,

krzyżując ramiona na piersi i wzdychając delikatnie. – Kiedy skooczycie, przygotuję wam kakao.

I zanim zdążyłem się sprzeciwid, zniknęła w środku domu i stanowczo zamknęła za sobą drzwi,

koocząc naszą rozmowę i nie pozostawiając mi innego wyboru niż powrót do mojego domu.

W ciągu godziny odśnieżyliśmy z Jacobem podjazd i ganek, a kiedy chciałem tylko zwrócid szuflę,

złapał mnie za ramię i poprowadził do swojego domu, gdzie czekały na nas na stole trzy kubki gorącej
czekolady, wszystkie z bitą śmietaną i piankami marshmallows.

Bella poinformowała mnie, że zawsze najwięcej śniegu pada wtedy, gdy mnie tu nie ma, więc

kiedy będą wiedzieli, że mam przyjechad, mogliby odśnieżad mój podjazd. Zaprotestowanie do
niczego by mnie nie doprowadziło, kiedy oboje wpatrywali się we mnie bezmyślnie do czasu, aż
westchnąłem i zgodziłem się na to, zapisując im swój numer telefonu i mówiąc, że zadzwonię, kiedy
będę miał w planach przyjechad tu podczas zimy.

I tak było przez cały ubiegły rok. Zawsze chciałem ich gdzieś zabrad, aby się odwdzięczyd, ale

oboje mówili, że to żaden problem. Kooczyło się na tym, że to ja dołączałem wieczorem do ich
obiadu.

Po jakimś czasie przestałem się temu sprzeciwiad. Bella była wspaniałą kucharką i nie mogłem

zaprzeczyd, że naprawdę lubiłem spędzad czas w towarzystwie swoich sąsiadów. Było przyjemnie
i odprężająco. To coś, czego zawsze potrzebowałem po długiej jeździe z lotniska w Albany.

Poregulowałem torbę wiszącą na moim ramieniu i nieznacznie przechyliłem głowę, gdy

zauważyłem czerwoną, starą furgonetkę Belli stojącą na podjeździe. Kiedy przyjeżdżałem, oboje
zawsze byli w domu, a ja wiedziałem, że garaż był za bardzo przepełniony, żeby mógł się tam zmieścid
samochód.

Wzruszając ramionami, przeszedłem cztery stopnie schodków prowadzących na ganek

i dostrzegłem notatkę przyklejoną do moich frontowych drzwi.


Edwardzie,
Przyjdź, jeśli jesteś cały.
Bella

Zachichotałem, potrząsając głową i zrywając notkę oraz wsadzając klucze do zamka, otwierając

przy tym drzwi i wchodząc do środka.

Położyłem ciężkie torby w przedsionku, nim zamknąłem dom i ponownie wyciągnąłem ręce nad

głową. Jęknąłem szczęśliwie i pokręciłem głową, żeby rozluźnid szyję, a następnie przeszedłem przez
salon i ruszyłem do kuchni, aby złapad telefon stacjonarny.

Moja komórka nie miała zasięgu, kiedy tu byłem. Znajdowałem się na odludziu, gdzie nawet nie

można było odebrad telefonu.

Kochałem to.

background image

Dzięki mojej matce dom został w pełni wyposażony. Razem z ojcem postanowili złożyd mi wizytę,

aby zobaczyd, jak mieszkam i poczud małe miasteczko, które uwielbiałem i opowiadałem o nim, gdy
tylko mogłem.

Widząc słabo urządzoną i udekorowaną chatkę z bala, zaciągnęła swojego małżonka do

samochodu i nakazała znaleźd mu drogę do sklepu meblowego Springs and the Taft.

Ledwie znalazłem czas, by mrugnąd, zanim wyjechali i spędziłem czas u Belli i Jacoba, narzekając

na to, jak miała w planach sprawid, że miejsce do którego uciekam, będzie urządzone dla
niewidzialnych ludzi, którzy zawsze mnie tam witają, gdy przyjeżdżam.

Szczęka mi opadła, kiedy trzy godziny później zobaczyłem dwa – nie jeden, ale dwa – wozy, jakie

zaparkowały przed moim domem i zaczęły wyładowywad ogromną ilośd mebli i ozdobnych posągów.

Nawet nie mogłem się z tego powodu zezłościd, bo moja matka kochała to robid.

Odremontowywała, urządzała od nowa i kupowała wyposażenie, którego nikt tak naprawdę nie
potrzebował, do czasu aż jej serce stało się zadowolone.

Pozornie mój nowy dom wcale nie różnił się od tego rodzinnego.
Siedząc na zbyt wysoko wycenionym i postawionym w jadalni krześle, wykręciłem na telefonie

numer do moich rodziców i przyłożyłem go do ucha.

Moja matka odebrała po drugim sygnale, nie fatygując się nawet, żeby powiedzied „cześd”.
- Wszystko z tobą w porządku?
- Przecież dzwonię do ciebie, co nie? – spytałem mile, opierając się na drogim stole i chowając

dłoo w moich potarganych włosach.

- Powinieneś byd jeszcze w Kalifornii – przeciwdziałała. – Wszystko w porządku?
- Tak. – Uśmiechnąłem się, pocierając moje zmęczone oczy.
- Masz jedzenie?
- Mamo, dopiero wszedłem. Później pójdę na zakupy.
- A co zjesz dzisiaj wieczorem?
- Dostałem notatkę od Belli, że jestem do niej zaproszony, gdy tylko się zjawię.
Spojrzałem na drzwi, zauważając nierozważnie zrzuconą w pośpiechu na ziemię kartkę, która tam

spadła, ponieważ chciałem jak najszybciej dostad się do domu, aby nie przebywad już w samochodzie
lub samolocie.

- Och! – Mogłem usłyszed radośd w jej głosie i wywróciłem oczami, potrząsając również głową. –

No to cię już nie zatrzymuję!

- Mamo, proszę... – błagałem, wzdychając ciężko.
Odkąd poznała Bellę tego nieszczęsnego dnia z incydentem meblowym, stała się nieugięta, aby

nas zeswatad. Dla niej to, że ona była już z facetem, który prawdopodobnie złamałby mi kark w dwie
sekundy, nie miało znaczenia, bo Esme Cullen uważała, że Bella Swan jest dla mnie stworzona.

Podczas gdy ja uważałem ją za bardzo atrakcyjną i lubiłem spędzad czas w jej towarzystwie, byłem

doskonale pewny Jacoba i starałem się najlepiej, jak mogłem, aby nie zobaczyd w tej dziewczynie
kogoś ważniejszego niż przyjaciółkę.

- Pa, kochanie! Kocham cię! – zadwierkała przed rozłączeniem się.
Wywracając oczami, wyłączyłem telefon i ziewnąłem, potrząsając głową, gdy nagle podniosłem

swoje zmęczone ciało z krzesła i odwiesiłem słuchawkę.

Przetarłem oczy i po raz kolejny wyciągnąłem się przed powrotem do salonu i wniesieniem na

piętro toreb, które leżały w przejściu.

Wyciągając rzeczy potrzebne do kąpieli z dna drugiej torby, zacząłem marudzid o tym, że Alice

chowa wszystko, co jest mi potrzebne w miejscu, w którym szukam na samym koocu, i ruszyłem
korytarzem do łazienki.

Powinienem otworzyd kilka okien i pozwolid cudownemu, przeraźliwie zimnemu powietrzu

wlecied do środka, aby przewietrzyło dom. Powinienem rozpakowad swoje ciuchy, tak jak obiecałem
Alice. Powinienem zaparzyd sobie kawę albo pójśd na miasto, aby - tak jak zawsze - kupid Belli
i Jacobowi butelkę wina. Cholera, powinienem iśd do sklepu, żebym jutro rano nie musiał jeśd
czerstwych krakersów.

background image

Za to podszedłem i odkręciłem kurek przy prysznicu i ustawiłem go na najgorętszy strumieo, po

czym rozebrałem się i wszedłem pod wodę.

Jęknąłem, jakbym odczuwał ekstazę i odrzuciłem głowę do tyłu, opierając ręce na ścianie

prysznica, zamykając oczy.

Prawie nic nie dorównywało niezwykle gorącemu prysznicowi w cichym domu, o którym nie

wiedział nikt oprócz moich najbliższych oraz Belli i Jacoba, a także paru tutejszych ludzi.

Doskonały spokój.

~*~

*BELLA*


Obserwowałam, jak błyszczące, wypożyczone, srebrne Volvo zaparkowało na podjeździe

naprzeciw i oplotłam się ramionami, przygryzając dolną wargę, kiedy kontynuowałam patrzenie, gdy
wychodził ze swojego samochodu i rozciągał się.

Zadzwonił ubiegłej nocy, a jego sennemu głosowi udało się wymamrotad, że dzisiaj przyjedzie.
Prawie się wzdrygnęłam na samą myśl o odgarnianiu śniegu. Teraz garaż jest o wiele czystszy, ale

to nie znaczy, że tę cholerną rzecz łatwiej było wymanewrowad. Zimowy puch był ciężki i nietajny jak
zawsze i nienawidziłam go z całego serca.

Ale byliśmy umówieni i nie miałam zamiaru pozwolid czemuś tak głupiemu jak śnieg sprawid, że

zrezygnuję ze swojego celu. On przyjechał tu, aby odpocząd od wszystkiego, a nie żeby spędzad wiele
godzin na odśnieżaniu podjazdu.

A Edward Cullen, który pokazywał się na moim ganku każdego miesiąca, zdecydowanie

potrzebował czasu do relaksu. Pierwszego wieczoru zawsze przychodzi tu z podkrążonymi,
czerwonymi oczami i zostaje na obiad bez względu na to, jak bardzo jest śpiący.

Przynajmniej mogłam odśnieżyd mu podjazd, żeby go trochę odciążyd.
Podarowanie mu dwunasto-paku piwa jako prezent powitalny było genialnym pomysłem Jake’a.

A ten dupek został w przytulnym domu, kiedy ja poszłam przywitad nowego sąsiada.

Nie pamiętam, jak dałam mu się przekonad, że to ja powinnam udad się tam, aby go poznad.

Nowy, sławny mieszkaniec prawdopodobnie chciałby się mnie pozbyd ze swojego ganku i ze swojego
pola widzenia.

Musiałabym byd ślepa, głucha i całkowicie odosobniona, jeśli nie wiedziałabym, kim on jest.

Cholera, śliniłam się na jego widok, odkąd kilka miesięcy temu pojawił się na radarze Hollywood.
Nigdy nie oczekiwałam, że mogę mieszkad w tym samym mieście, co on.

I w chwili, kiedy miałam już zostawid schłodzone piwo na jego ganku, drzwi nagle się otworzyły

i każda spójna myśl rozproszyła się w przeciągu sekundy.

Ekran filmowy nie ukazywał go odpowiednio. Jego dziwnie brązowe włosy sterczały każdy w inną

stronę, a żywe, zielone oczy zmusiły mnie do odwrócenia wzroku, kiedy plątałam się podczas
wypowiadania swojego imienia. A gdy zapraszał mnie do środka, jego głos prawie sprawił, że się
rozpłynęłam.

I wtedy kilka z najbardziej nieprzyzwoitych myśli przebiegło przez moją głowę. Poczułam, że moje

policzki zaczynają płonąd i byłam pewna, że prawie niemożliwym odcieniem czerwieni.

Więc odmówiłam, a on się do mnie uśmiechnął. Niemal miałam pewnośd, że moje serce przestało

w tamtej chwili na minutę bid.

Wsadziłam piwo w jego ręce, a on mi podziękował, po czym przeniosłam się do swojego

bezpiecznego domu, karcąc się i próbując pozbyd się z głowy wizerunku tej idealnej linii szczęki.

Jake siedział na kanapie na wpół złożony ze śmiechu, bo przyglądał się scenie, która miała

niedawno miejsce po drugiej stronie ulicy.

Odmówiłam rozmawiania z nim przez resztę nocy. I prawie mi się to udało. Potem wyszedł z domu

i wrócił z najbardziej wzruszająco wyglądającym bukietem kwiatów z jednego ogólnospożywczego
sklepu, więc nie mogłam się już na niego gniewad.

background image

Minęło kilka dni, zanim Edward pojawił się na moim ganku z butelką mojego ulubionego,

czerwonego wina w dłoni i niewymuszonym, leniwym uśmiechem na twarzy.

Strasznie stało się z nim twarzą w twarz, kiedy był ode mnie wyższy. Na dodatek myśl o tym, że

Jacob siedział kilka metrów dalej, powstrzymywała mnie przed tym, co chciałam zrobid z jego szczęką.

Razem z moim chłopakiem zaprosiliśmy go na obiad, a on szybko się zgodził, odprężając się razem

z Jakiem w salonie, kiedy ja przyrządzałam steki i wtrącałam swoja trzy grosze, gdy przenieśli się do
ogrodu.

Kiedy noc dobiegała kooca, nie wiedziałam, co o nim sądzid. Połowa mnie miała nadzieję, że jest

jednym z tych snobistycznych aktorów, którzy myślą tylko o sobie, dzięki czemu moje fantazjowanie
dobiegłoby kooca.

Za to był dobrym, normalnym facetem, który chciał znaleźd jedynie trochę spokoju i ciszy

w ustronnym miejscu, gdzie nikt go nie znał. Nawet nie wspomniał, czym się zajmuje, a my go o to nie
wypytywaliśmy.

I oczywiście fantazje tylko się pogorszyły, gdy mówił i harmonizował z naszym małym miejscem na

świecie. Sposób, w jaki zamykał oczy, w jaki brał pierwszy kęs steku albo jak oblizywał usta po
skooczeniu posiłku... cholera, nawet sposób, w jaki pił piwo sprawiał, że mój umysł oddalał się do
miejsca, w którym nigdy nie powinien się znajdowad.

Zwłaszcza, że mój chłopak siedział obok ze swoją ręką na mym kolanie, głaszcząc kciukiem

materiał dżinsów, kiedy podtrzymywał rozmowę z Edwardem.

Mimo że świetnie się czułam w towarzystwie chłopaka, poczułam pewnego rodzaju ulgę, gdy

zaczął się z nami żegnad. Mogłam wrócid do swojego życia, który wyglądałoby jak wcześniej, zanim
dałam się wplątad w podarowanie nowemu sąsiadowi dwunasto-paku piwa.

Sierpieo dobiegał kooca i aż do lutego nie zawracałam sobie za bardzo głowy nowym właścicielem

pustego domu, który znajdował się naprzeciw.

A kiedy ponownie pojawił się na moim ganku wyglądając na zakłopotanego, nie mogłam

powstrzymad śmiechu, kiedy wskazał na grubą warstwę śniegu, która pewnego razu pojawiła się na
jego podjeździe.

Natomiast gdy razem z Edwardem i Jacobem usadowiliśmy się w kuchni, a jego długie palce

i szerokie dłonie oplotły delikatnie mój radosny kubek ze świętym Mikołajem, ustanowiliśmy naszą
śnieżną, podjazdową umowę.

Zawsze, kiedy przybywał do miasta, pokazywał się przed moim domem, a ja zapraszałam go na

obiad. Stało się to naszym rytuałem i czymś, czego od siebie nawzajem oczekiwaliśmy. Edward był
dobrym człowiekiem, a przez ostatni rok równie cholernie dobrym przyjacielem. Nie mogłam się
doczekad, aby zobaczyd jakiś wypożyczony samochód, którymi zawsze podjeżdżał na podjazd.

Jake mnie na tym przyłapał, powodując spięcie w naszym, do tej pory dobrze układającym się,

związku. Nieważne, ile razy mówiłam mu, że jego brak pewności siebie jest bezpodstawny - nie
wierzył mi. Powiedział, że każde z nas posługuje się swoim własnym językiem. Opowiadanie żartów,
których on nie rozumiał albo sądził, że są bardzo śmieszne, kiedy śmialiśmy się do rozpuku, szybko
zmieniło się w rozmowy o wszystkim, o czym do tej pory nigdy nie wspominaliśmy, a także tym, że
zaraz po skooczeniu obiadu wpadamy w rutynę.

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam i nie zauważyłam, że to się dzieje podczas zbierania naczyo

i odkładania ich oraz sprzątania bałaganu, który robiłam, kiedy Jake mi go wskazywał.

Nawet jeśli Edward znikał na kilka miesięcy, Jacob przyłapywał mnie na wymykaniu się, aby do

niego zadzwonid, gdy nie było go w pobliżu. To kompletny absurd, bo mimo że od tamtego czasu
zaczął o tym myśled, nie oddalał się ode mnie. Robił to jedynie wtedy, gdy musiał iśd do pracy, wziąd
prysznic lub skorzystad z toalety.

Na dodatek byłam całkiem szczęśliwa z naszego związku. Kilka fantazji o chłopaku z sąsiedztwa,

który jest znanym aktorem, nie znaczyło, że rzuciłabym Jake’a i próbowałabym umawiad się
z Edwardem Cullenem.

Nie, żeby to w ogóle było możliwe... Zwykła dziewczyna jak ja, nie spotyka się z kimś takim jak on.

Sama myśl o tym była śmieszna.

background image

No i z Jacobem zaczęliśmy się nawet kłócid o najgłupsze rzeczy, o jakich mógł pomyśled: że

zostawiłam otwarte drzwi do łazienki, kiedy brałam prysznic, że nie pocałowałam go na dobranoc, że
w jakiś magiczny sposób sprawiłam, iż jeden ze szklanych kubków do kawy spadł z półki, mimo że nie
było mnie wtedy w domu albo że przeze mnie spóźnił się do pracy, bo nie zrobiłam mu rano kawy –
a to tylko kilka spraw, o które się sprzeczaliśmy. Byliśmy w stałym napięciu cały czas gotowi, aby
zwężad na tę drugą osobę swoje oczy. Mój w miarę idealny związek z Jakiem rozpadał się dookoła
mnie, ponieważ wypominał mi te rozmowy telefoniczne, które odbierał jako nieistniejące zagrożenie.

Tego już było za wiele, a gdy Edward zadzwonił wczoraj wieczorem, mój chłopak powiedział, że

odchodzi. I wyszedł. Nie tracił czasu na zabranie tych wszystkich małych rzeczy ze swojego domu i po
prostu zniknął minionej nocy.

Przez cały dzieo próbowałam się do niego dodzwonid, ale nigdy nie odbierał, a linia telefoniczna

jego ojca zawsze była zajęta.

Aby oderwad od tego mój umysł, ruszyłam do garażu, wyciągnęłam szuflę i skierowałam się z nią

w stronę domu Edwarda. Byłam pod wrażeniem, kiedy skooczyłam odśnieżad podjazd po niecałych
dwóch godzinach i zadowolona wróciłam do siebie.

Ale wtedy weszłam do środka i sprawdziłam, czy nie przegapiłam żadnych telefonów, a moje

serce ponownie opadło, kiedy urządzenie nie świeciło, oznajmiając, że ktoś próbował się ze mną
skontaktowad.

Odmówiłam zrezygnowania z rytuału tylko dlatego, że Jake zachowywał się niepewnie i dziecinnie.

Szybko napisałam Edwardowi notkę, po czym ponownie chwyciłam szuflę i poszłam do jego
mieszkania, szybko rzucając łopatę na jego ganek. Przykleiłam kartkę na drzwiach jego domu, co
robiłam dosyd rzadko, a następnie przebiegłam szybko drogę powrotną, zanim zdążyłabym zmienid
zdanie i zerwad tą wiadomośd.

Wydaje mi się, że byłam w szoku. Nawet nie potrafiłam płakad, a to nie było normalne, prawda?

Spędziłam z nim trzy lata, a fakt, że mnie zostawił, cholernie mnie zabolał. Ale czy nie powinnam się
bardziej smucid? Nie powinnam byd w tragicznym stanie, trzymając kurczowo poduszkę przy piersi
i żałośnie się w nią wypłakiwad? Nie powinnam robid czegoś innego oprócz oglądania, jak mój sławny
sąsiad przechodzi się wzdłuż podjazdu?

A teraz wiedziałam. Kiedy ujrzałam, jak Edward odrywa notkę z drzwi i wchodzi do środka, zaczęło

mi się kłębid w żołądku.


Tak, zaprosiłam sąsiada, który doprowadził Jake’a do zazdrości i bezpodstawnej wściekłości, na

zwykły obiad – świetny pomysł, Bello.


Pokręciłam głową i odeszłam od okna, przeczesałam ręką włosy i ospale weszłam do kuchni, żeby

sprawdzid zupę z kurczaka, która zaczęłam przyrządzad po powrocie od Edwarda.

A łzy nadal nie napływały. Czułam ból w klatce piersiowej, ale z mych oczu nie wydobywały się

żadne słone krople. Nie było żadnej potrzeby, aby się wypłakad i przywalid w coś pięściami w nadziei,
że to uwolni gniew i frustrację, która mogła we mnie powstad.

Oddychając ciężko, przetarłam twarz rękoma i chwyciłam z szafki kubek.
Dwadzieścia minut i dwie kawy później, czego wcale nie chciałam, usłyszałam głos jego ociężałych

kroków na moim ganku, a następnie dźwięk dzwonka.

Otrząsnęłam się i wzięłam głęboki oddech, po czym wstałam od jadalnianego stołu i nerwowo

wygładziłam bluzkę, gdy poszłam w kierunku drzwi.

Z jeszcze jednym oddechem złapałam za gałkę i przekręciłam ją, a oddech uwiązł mi w gardle,

kiedy na niego spojrzałam.

Znowu zaczęło padad i w jego mokrych włosach znajdowały się płatki śniegu, które przykleiły się

także do jego długich rzęsa i szybko stopniały na ramionach. Jego ciemny, zimowy płaszcz został
ciasno owinięty wokół ciała, a dżinsy już zmokły od przejścia przez ulicę.

Uśmiechał się do mnie, a jego usta drżały z zimna, kiedy jego zielone oczy napotkały moje.
Boże, on się nigdy nie zmienia. Cokolwiek takiego było w Californii, co sprawiało, że jej mieszkaocy

wyglądali wciąż młodo, naprawdę na niego działało...

background image

- Bella! – wykrzyknął radośnie, obejmując mnie mocno ramionami.
Zaskoczona tym nagłym kontaktem zaczęłam biadolid, że się uduszę. Przez cały rok naszej

znajomości nie było innych okazji do kontaktu niż te przypadkowe, a żartowaliśmy ze sobą przez cały
czas. Nigdy się nie przytulaliśmy, a wstrząs elektryczny, który poczułam, kiedy ręką ledwo dotknął
mojego ramienia, zszokował mnie.

- Miło cię zobaczyd – zaśmiał się w moje ramiona, po czym uwolnił z uścisku i wyszczerzył się do

mnie. – Co słychad?

- Uch... – zająknęłam się, szybko łapiąc się skraju drzwi, aby urywad równowagę. – Wszystko...

w porządku.

Uśmiech, w który składały się jego usta zmalał i Edward uniósł na mnie brew, pocierając ręce.
- Wejdź! – powiedziałam szybko, schodząc mu z drogi i dając sobie jeszcze lepszy pretekst, aby

złapad się drzwi mocniej. – Na dworze jest naprawdę zimno.

- Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem – zaśmiał się, wchodząc do salonu i szybko zrzucając

płaszcz.

Czekał aż zamknę drzwi, zanim powiesił go w szafie naprzeciw mnie. Głośno wciągnął powietrze

nosem.

- Głodny? – zaśmiałam się delikatnie, potrząsając głową i rzucając jeszcze jedno spojrzenie

w stronę okna.

Jake’a tam nie było.
- Wygłodniały – oświadczył, głaszcząc się po brzuchu. – Ale tym razem nie przyniosłem wina.
Machnęłam na niego, ponownie potrząsając głową, kiedy przejęłam prowadzenie i zaprowadziłam

go do kuchni, żeby wziąd dwie miski z szafki nad kuchenką.

- Chyba mam jeszcze trochę z ostatniego razu, kiedy go przyniosłeś. Chcesz?
- No jasne! – zawołał, trzymając ręce nad głową i przeglądając lodówkę i półki, zanim znalazł na

dole pół butelki wina i zaczął mu się przyglądad. – Kupowaliście jeszcze jakieś, kiedy mnie nie było?

Uśmiechnęłam się i przytaknęłam, nalewając ostrożnie zupę do misek.
- I w ogóle gdzie jest Jake? – zapytał mimochodem, podnosząc trzy kieliszki do wina z szafki

naprzeciw lodówki i kładąc je na blacie. – Nie ma jego samochodu. W koocu posprzątaliście
w garażu?

Pewnego dnia rozmawialiśmy o tym, jak wielkim wyczynem będzie dla nas ogarnięcie tego

zagraconego pomieszczenia. Obsesja Jake’a związana z motocyklami, brudnymi rowerami i wielkimi,
połamanymi częściami pojazdów, które mógł naprawid, zajmowała każdy cal zimnej, garażowej
podłogi, a my nigdy nie byliśmy w stanie, aby dopasowad te części do samochodu.

Moje serce zawirowało i wzięłam głęboki oddech, przygryzając dolną wargę, zastanawiając się

ostrożnie, jak odpowiedzied Edwardowi, gdzie znajduje się teraz Jacob. Prawdę mówiąc, sama tego
nie wiedziałam, a to, że do jego ojca nie można się było dodzwonid, nie oznaczało, że tam jest. Miał
siostry, więc mógł zatrzymad się u nich, a Billy po prostu by mnie zwodził, wiedząc, że dzwonię do
niego, bo szukam jego syna.

A jednak wciąż nie płakałam. Nawet uczucie kłucia w nosie nie zapowiadało, że się na to zanosi.
- Nie wiem – odparłam cicho, patrząc uważnie na zupę i nadal ją nalewając.
Nie odzywał się i nie usłyszałam nawet, jak nalewał wino, lecz mimo wszystko mogłam poczud na

sobie jego wzrok.

- Bella, wszystko w porządku?
Obawa w jego głosie mogłoby mnie zabid. W zasadzie niemal tego pragnęłam. Nie było mowy,

żebym powiedziała Edwardowi, dlaczego Jake mnie opuścił. To było tak żenujące, że równie dobrze
mogłabym zacząd kopad sobie dół, w którym bym żyła.

Obie miski zostały już wypełnione zupą, więc położyłam je na blacie obok kuchenki i obróciłam się

w jego stroną, zwilżając wargi.

- Jake i ja nie jesteśmy już ze sobą – powiedziałam. – Nie układało nam się i on... – Skrzyżowałam

ramiona na piersi i wbiłam wzrok w stopy. – Odszedł wczoraj w nocy.

Kontynuowałam wpatrywanie się w podłogę, gdy usłyszałam, jak się zbliża i przygryzłam dolną

wargę, kiedy wszedł w moje pole widzenia.

background image

- Bello, tak mi przykro.
Spojrzałam na niego i polizałam usta, potrząsając głową i śmiejąc się nerwowo.
- To nie twoja wina.
Przynajmniej nie w całości i nieświadoma.
- Nie o to chodzi. Chcesz, żebym przyszedł na obiad innym razem? Bo zostaję tu na trzy tygodnie...
- Nie! – odpowiedziałam szybko. – Nie mogę już o tym myśled.
Zaoferowałam mu żałosny śmiech i z łatwością wzruszyłam ramionami.
Tak naprawdę nie kłamałam. Nie mogłam myśled o tym, że ledwo czuję coś więcej niż ból do

mężczyzny, z którym spędziłam trzy lata swojego życia, i nie wyrywam sobie przy tym włosów
z głowy.

Edward, źródło wszystkich problemów, z którymi miałam obecnie do czynienia, był kimś, kto mnie

rozpraszał, lecz nawet jeśli zależałoby od tego moje życie, nie potrafiłabym się go pozbyd.

- Jesteś pewna?
Przytaknęłam, obracając brodę z kierunku wina i kieliszków. – Mam zupę i wino, więc może

postarajmy się dobrze bawid przez resztę wieczoru, co? Opowiedz mi, co u ciebie.

Zwęził na mnie oczy, po czym powoli kiwnął głową i wrócił do wina. Wypuściłam powietrze z ust

i odwróciłam się, aby wziąd miski z zupą, starając się zrównoważyd je w rękach. Wolno weszłam do
jadalni i położyłam je na stole.

Wyglądałam za moim przyjacielem, odkąd zadzwonił wczorajszego wieczoru i nie miałam zamiaru

pozwolid Jake’owi to zrujnowad.

- Czekaj. – Obróciłam się i zauważyłam go stojącego w drzwiach kuchni z dwoma kieliszkami

z winem w dłoniach i z perfekcyjnie wygiętymi w łuk brwiami, które na mnie uniósł. – Trzy tygodnie?

Wyszczerzył się i przytaknął z entuzjazmem, wręczając mi kieliszek przed upiciem łyka ze swojego.
- Wziąłem sobie urlop. To mój prezent świąteczny.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową, trzymając w ręce kieliszek i zderzając się z jego. – Wesołych

świąt, Edwardzie.

Znowu się do mnie uśmiechnął, po czym usiadł na stole i oblizał wargi na widok zupy, która stała

naprzeciw.

Zaśmiałam się i zajęłam miejsce po drugiej stronie, odkładając kieliszek i biorąc łyżkę oraz

obserwując, jak on robi dokładnie to samo i szybko zdobywa zupę.

Uśmiechnęłam się łagodnie i pokręciłam głową, wzdychając lekko, gdy wsadzałam sztuciec do

miski.

Więc nie mam już chłopaka. Ale mam przyjaciela, który siedzi przy stole naprzeciwko mnie, a jego

melodyjny głos opowiada mi w przerwach między jedzeniem zupy o wszystkim i niczym, co robił od
lutego tego roku. I naprawdę nie potrzebuję niczego więcej.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Stay Rozdział 9
Stay Rozdział 4
Stay Rozdział 11
Stay Rozdział 2
Stay Rozdział 7
Stay Rozdział 3
Stay Rozdział 6
Stay Rozdział 5
Stay Rozdział 8
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09

więcej podobnych podstron