Tytuł oryginału: Worn Me Down (Playing With Fire #3)
Tłumaczenie: Marta Czub
Projekt okładki: Jan Paluch
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Shutterstock Images LLC.
ISBN: 978-83-246-9901-8
Copyright © 2014 Tara Sivec.
All rights reserved. No portion of this book may be reproduced, scanned, or distributed in
any print or electronic form without permission.
Polish edition copyright © 2015 by Helion S.A.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniej-szej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficz-ną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi
bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za
ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub
autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności
za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://septem.pl/user/opinie/wsiio3
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
septem@septem.pl
WWW:
http://septem.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
5
Prolog
Jak mogïam byÊ taka gïupia? Pierwszy raz od wielu miesiÚcy stra-
ciïam czujnoĂÊ i przyjdzie mi za to zapïaciÊ najwyĝszÈ cenÚ —
przez wïasnÈ gïupotÚ stracÚ za chwilÚ osobÚ, którÈ kocham ponad
ĝycie. Staraïam siÚ zapewniÊ Emmie bezpieczeñstwo: ukrywaïam
siÚ, kïamaïam, wypruwaïam sobie ĝyïy, ale wszystko na nic. Za-
wiodïam mojÈ ukochanÈ córeczkÚ, która szeĂÊ lat temu pojawiïa
siÚ z krzykiem w moim ĝyciu i od tamtej pory kaĝdego dnia nada-
waïa mu sens.
PatrzÚ z przeraĝeniem, jak moje dziecko oddycha z trudem przez
ïzy i przez grubÈ srebrnÈ taĂmÚ kneblujÈcÈ usta. Jej przytïumione
jÚki przeszywajÈ moje serce jak sztylet. Staram siÚ wyswobodziÊ
z unieruchamiajÈcych mnie wiÚzów, wrzeszczÈc i pïaczÈc z bólu,
jakiego nigdy dotÈd nie czuïam. WykrÚcam siÚ, szarpiÚ i szamoczÚ,
czujÈc, jak sznur wrzyna mi siÚ w nadgarstki i kostki. MuszÚ siÚ do
niej dostaÊ, muszÚ jÈ przytuliÊ i uspokoiÊ, powiedzieÊ, ĝe wszystko
bÚdzie dobrze, ale nie jestem w stanie. Jak moĝe siedzieÊ spokojnie
matka przywiÈzana do krzesïa naprzeciwko swojego dziecka i pa-
trzÈca na jego cierpienie? Lata fizycznego i psychicznego znÚcania,
poïamane koĂci i zdeptana duma sÈ niczym w porównaniu z tym.
— Nie mogïaĂ wyjechaÊ sama, co? MieliĂmy stworzyÊ rodzinÚ,
a ty wszystko zepsuïaĂ.
Na moim policzku lÈduje piÚĂÊ. Zamykam na chwilÚ oczy, aby od-
sunÈÊ od siebie ból. Nie mam jednak czasu uĝalaÊ siÚ nad sobÈ. Mru-
gam szybko oczami, ĝeby odzyskaÊ ostroĂÊ widzenia, i odwracam siÚ
6
do swojej córeczki siedzÈcej po drugiej stronie pomieszczenia. Pa-
trzy na mnie wielkimi oczami. Mój ból siÚ teraz nie liczy, liczy siÚ
tylko Emma. Od wielu miesiÚcy we dwie stawiamy czoïa caïemu
Ăwiatu. Mój brat i Austin to nie to samo. Ich miïoĂÊ nie moĝe siÚ
równaÊ z miïoĂciÈ ïÈczÈcÈ matkÚ z córkÈ. Poza moim ciaïem ĝyje
kawaïek mojego serca, od szeĂciu lat na moich oczach dziejÈ siÚ
prawdziwe cuda: mogÚ siÚ przyglÈdaÊ, jak Emma roĂnie i siÚ zmie-
nia. Mam jednak ĂwiadomoĂÊ, jak kruchy jest ten kawaïek mojego
serca: nie potrafiÚ go obroniÊ ani uratowaÊ. Nie chcÚ, by Emma
widziaïa, ĝe siÚ bojÚ, ale nie jestem w stanie pohamowaÊ szlochu.
Strach i smutek malujÈce siÚ na twarzyczce mojej Ălicznej có-
reczki sprawiajÈ mi duĝo wiÚkszy ból niĝ najmocniejszy cios, jaki
kiedykolwiek otrzymaïam. Ja przywykïam juĝ do katuszy i poni-
ĝenia. Nauczyïam siÚ od tego odcinaÊ i udawaÊ, ĝe to nie dzieje siÚ
naprawdÚ, ale Emma nie miaïa z tym stycznoĂci. Nie powinna nigdy
siÚ dowiedzieÊ, ĝe tak naprawdÚ jestem ogromnie sïaba. Staraïam
siÚ, jak mogïam, oszczÚdziÊ jej tych potwornoĂci: uciekïam z niÈ
w Ărodku nocy tak jak staïam, niczego nie zabierajÈc, stworzyïam
dla nas nowe ĝycie i kochaïam mojÈ córeczkÚ tak mocno, by zre-
kompensowaÊ jej brak ojca.
Powinnam byïa wiedzieÊ, ĝe od przeszïoĂci nie da siÚ uciec. Zaw-
sze czïowieka dogoni. Moja przeszïoĂÊ i teraěniejszoĂÊ zderzyïy siÚ
ze sobÈ, a spustoszenie jest tak wielkie, ĝe nic juĝ nie bÚdzie w stanie
poděwignÈÊ mnie z ruin.
Przez krótkÈ chwilÚ poĝaïowaïam, ĝe nie ma ze mnÈ Austina. Bar-
dzo siÚ broniïam przed tym uczuciem, przed tym zaufaniem, ale
wszystko na nic. Austin swojÈ ĝywioïowoĂciÈ sprawiï, ĝe zaczÚïam
marzyÊ o rzeczach, które nigdy nie mogïy do mnie naleĝeÊ. Zïoĝyï mi
obietnice, których nie dotrzymaï, co od razu powinnam byïa prze-
widzieÊ; budziï we mnie pragnienia, na które nie mogïam sobie
pozwoliÊ. Powinnam byïa siÚ domyĂliÊ, ĝe ucieknie przy pierwszej
nadarzajÈcej siÚ okazji. Zawsze ufam niewïaĂciwym ludziom, co
póěniej ěle siÚ dla mnie koñczy.
7
— Wszystko mi odebraïaĂ. ZepsuïaĂ mój plan. A miaïo byÊ tak
idealnie.
Monstrum podchodzi do Emmy, a ja wrzeszczÚ tak gïoĂno, ĝe
wydaje mi siÚ, ĝe ktoĂ mnie musi przecieĝ usïyszeÊ, ale niestety nic
z tego. Nikt nigdy nie sïyszy mojego krzyku. ZostaïyĂmy z EmmÈ
zupeïnie same. PrzywiÈzana do krzesïa, z ciaïem pokrytym wybro-
czynami, bÚdÚ musiaïa patrzeÊ, jak moje dziecko traci ĝycie.
— Bïagam, nie rób tego! Przecieĝ jÈ kochasz! Wiem, ĝe jÈ kochasz.
Przykro mi, ĝe ciÚ skrzywdziïam, ale nie mĂcij siÚ za to na niej.
Resztkami siï próbujÚ siÚ uwolniÊ, czujÈc, ĝe moja skóra rozdziera
siÚ na kawaïki. Z moich dïoni i palców Ăcieka krew, a potwór, któ-
remu przez tyle lat ufaïam, bierze EmmÚ na celownik.
O Boĝe, to siÚ nie dzieje naprawdÚ. JeĂli Emma umrze, ja teĝ nie
mam po co ĝyÊ.
W pokoju rozlega siÚ szczÚk kuli uwalnianej z magazynka.
— Teraz twoja kolej. Teraz ty wszystko stracisz.
WpatrujÚ siÚ w przeraĝone oczy Emmy i staram siÚ jej przekazaÊ
spojrzeniem, jak bardzo jÈ kocham, jak bardzo jest mi przykro. Aĝ
mnie mdli z przeraĝenia, bo wiem, ĝe nasz czas powoli dobiega
koñca. MogÚ juĝ tylko modliÊ siÚ o to, ĝeby moja Ăliczna maïa córcia
umarïa szybko i bezboleĂnie — i ĝeby ten potwór okazaï mi odro-
binÚ litoĂci, a zaraz potem zakoñczyï moje cierpienie.
Nagle rozlega siÚ huk wystrzaïu, a z moich ust wydobywa siÚ
mroĝÈcy krew w ĝyïach krzyk.