III
- Czy wy widzicie to samo, co ja? – zapytała retorycznie Rose.
- To niemożliwe – odrzekł zdziwiony Em.
- Musi być jakieś wytłumaczenie tego – powiedziałam, a po chwili
dodałam: – Ale jak można realnie wytłumaczyć to, że jak weszliśmy
w ten korytarz była noc, a teraz jest ranek.
- Przejście nie mogło zająć nam całą noc, tylko kilka minut –
powiedziała Rose, siadając na jednym z foteli.
- Pomyślmy logicznie.
- Może po prostu zadajmy pytanie, co tu jest, do cholery jasnej, grane
i gdzie my jesteśmy?! – wrzasnął Em.
- Też bym chciała wiedzieć, gdzie jesteśmy! – prawie na niego
krzyknęłam.
- Ok, nie popadajmy w paranoje. Weszliśmy przez te drzwi. –
Obróciłam się ku nim i podeszłam po nie, aby je otworzyć, ale te ani
drgnęły. Czułam, że zaraz dostanę ataku paniki, to nie było normalne.
- Może – dodała Rose słabym głosem. – Ktoś z zewnątrz zamknął te
drzwi, może po prostu są to tylko jakieś kiepskie żarty. – Czułam się
jak w jakimś kiepskim horrorze.
Nagle naszych uszów doszły odgłosy jakiś kroków, czym prędzej
pobiegliśmy do drugiego pomieszczenia, gdzie znajdowały się same
regały ze starymi książkami, mapami z tonami kurzu. Do sali obok
weszła niska kobieta z niedbale uczesanymi włosami, które miała
przykryte czepkiem takim samym, jakie nosiły służące. W ogóle jej
ubranie to były jakieś najgorsze łachmany, tego nawet nie dało się
nazwać suknią. Była cała poplamiona i wyblaknięta, gdzie nie gdzie
widać było naszyty inny materiał. Gdy kobieta wyszła z pokoju
wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
- Co to miał być, do cholery – wrzasnęła Rose.
- Przypomina mi to typowy strój wieśniaczki – powiedział Em.
- Ale służby w czasach średniowiecznych – dodałam i podeszłam do
okna, aż mnie zatkało, gdy to zobaczyłam. – Emmett? – zapytałam.
- Tak?
- Czy koło zamku znajduje się fosa?
- Co? – zapytał zdziwiony i podszedł z Rose do okna, patrzyli się jakiś
czas na to, co znajdowało się za oknem potem na siebie i znowu na
okno. Zaciekawiona zbliżyłam się do nich. Oprócz fosy wiedzieliśmy
kilkudziesięciu mężczyzn, byli okuci w zbroje, kilku z nich
przypominało swoim strojem straż królewską.
- Co tu się, kurwa, odpierdala – wrzasnął Em i pobiegł do drzwi, z
których przyszliśmy i zaczął ciągnąć za klamkę, a potem uderzał w
nie, ale one ani drgnęły.
- Musimy iść dalej, może jest jakieś wyjście.
- I niby dokąd dojdziemy, to miejsce to jakiś obłęd.
- To chodźmy – zarządził Em, podrywając się z miejsca.
Szliśmy pewien czas przez korytarz, mijaliśmy portrety władców i
mnóstwo drzwi. Po pewnym czasie usłyszeliśmy czyjś krzyk,
zaciekawieni, co się dzieje, podążyliśmy za jego źródłem. Dotarliśmy
chyba do sali balowej albo jakiejś innej, była ona bardzo duża i
okazała, wszędzie stały stoły i cała zastawa. W tym pomieszczeniu
było dużo służby, na którą jeden mężczyzna krzyczał, że wszystko
musi być gotowe na turniej. Jego styl ubioru nie różnił się od
pozostałych, chociaż ten bardziej przypominał dworzanina. Nagle
wszyscy zaczęli klękać i podrygiwać, na początku nie wiedzieliśmy, o
co im może chodzić, gdy nagle go zobaczyliśmy, szedł dumny i
zadowolony.
- Jasny gwint – zaklął Em – To przecież…
- Carlisle I Cullen, król Anglii, panowanie XV wiek. – Nie mogliśmy
się ruszyć, staliśmy tak i patrzyliśmy na niego. To to już było
delikatne przegięcie, widzieliśmy osobę, która nie żyję od kilkuset lat,
Gdy szok trochę ustąpił, postanowiliśmy się ukryć długo szukaliśmy
odpowiedniego pomieszczenia, aż w końcu znaleźliśmy takie.
Weszliśmy w milczenia, ja z tego wszystkiego musiałam aż usiąść, nie
znalazłszy odpowiedniego miejsca, usiadłam na podłodze.
- Albo mamy omamy, albo mi się to śni, ale właśnie przed momentem
widziałam nieżyjącego króla Anglii – powiedziała Rose chyba sama
do siebie, bo zaczęła kręcić przecząco głową z niedowierzaniem.
- Nie tylko ty – powiedział Em w szoku.
- Ok – powiedziałam, wstając z podłogi. – Załóżmy, że jesteśmy teraz
w XV wieku, ale, czy ktoś może mi wytłumaczyć, jak to jest
możliwe?
- Może jesteśmy w czymś podobnym do tamtego okresu, może ci
ludzie są nawiedzeni – zaczął Em.
- A co jeśli magia istnieje i zjawiska nadprzyrodzone, i naprawdę
jesteśmy w XV wieku – stwierdziła Rose.
- Ale jakim cudem, przecież takie rzeczy się nie zdarzają, ja nawet nie
wierze w horoskopy ani tym całym wróżką, a mam uwierzyć, że się
przeniosłam w czasie.
- No, wiesz, Bello, niektórzy chodzą do wróżki i niekiedy one się nie
mylą, ja mam na przykład takiego kolegę…
- Em, proszę cię – powiedziała Rose. – Opowiesz nam w domu, jak
już wrócimy.
- Ale wracając do tematu – zaczął Em. – Czytałyście może legendę o
drzwiach Królowej o Wielkim Sercu?
- Co? – spytałyśmy w tym samym czasie.
- Znalazłem to dzisiaj w tych papierach w archiwum – powiedział,
uśmiechając się. – A więc, legenda mówi o tym, że te całe drzwi były
skonstruowane przez Esme Cullen. Była ona królową dla wszystkich
sprawiedliwą i dobra zawsze służyła pomocą, koło nikogo nie przeszła
obojętnie. Wyznawała zasadę, że, gdyby nie poddani, nie byłoby
królestwa i dlatego obowiązkiem władców jest dbać przede wszystkim
o bezpieczeństwo poddanych a dopiero później swoje. Na dworze
podobno mieszkał pewien mag lub czarnoksiężnik, jak zwał tak zwał.
- No i co z tego – przerwała mu zniecierpliwiona Rose.
- I właśnie ten mag – kontynuował Em podniosłym głosem. –
Podkochiwał się w królowej, więc wymyślił sobie, że stworzy portal
czasowy, a potem wróci się w czasie i uwiedzie królową. Gdy
wszystko już przygotował, aby wyruszyć napisał jakąś regułkę i tylko,
gdy spełniłeś to, co było tam napisane, mogłeś przejść przez drzwi.
Nikt nie wie, co tam było napisane. Lecz niestety jego plany zostały
pokrzyżowane, został schwytany i skazany na karę śmierci. A przez
drzwi podobno przechodzić mogą tylko osoby poszukujące miłości.
- Brednie – oburzyła się Rose.
- Może powiecie mi teraz, że ja poszukuję miłości i dlatego
przeszliśmy przez te drzwi i że jeszcze magia istnieje? – zapytałam.
- A co jeśli to możliwe – zaczął Em.
- I co jeszcze powiesz, może że wampiry istnieją?
- Wiem, że to dziwne, ale wszystko wskazuje na to ze przenieśliśmy
się w czasie.
- Em, ja w to nie wierzę.
- To jak to wytłumaczysz, że widziałaś Carlisle I? Sobowtór, co?
- To jest niedorzeczne.
- Jedynie, co możemy teraz zrobić, to rozejrzeć się po tym zamku, ale
na początek proponuje się przebrać. Chyba nie chcemy rzucać się w
oczy.
IV
Ja i Rose znalazłyśmy dla siebie jakieś suknie, a Emmett typowy
szlachecki strój.
- Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi.
- Czuje się jakoś dziwnie – skomentował Rose.
- Wyglądasz pięknie, kochanie – szepnął do niej Em. Emmett bardzo
się cieszył tym faktem, że miał na sobie rajstopy.
- No, dobra – powiedziałam, zatrzymując się. – Rozejrzymy się po
zamku i musimy jakoś wrócić z tej przeszłości do teraźniejszości. –
Na ostatnie słowa prawie się zaśmiałam. Wyszliśmy na jeden z
tarasów, widok był nie do opisania, czuć było czyste powietrze, w
oddali mogliśmy zauważyć rozwijające się miasto, a za nim pola i
łąki. Wszystko wyglądało tak jak z obrazka, ciekawe jak tu musiało
być o zachodzie słońca. Staliśmy tak i patrzyliśmy na ten cudowny
krajobraz.
- Coś cię za jedni? – Usłyszeliśmy głos za plecami gwałtownie
obróciliśmy się. Myślałam, że już po nas, gdy nagle Em zabrał głos.
- Proszę nam wybaczyć – zaczął. – Przybywamy z bardzo daleka,
mamy za sobą kilka nieprzespanych nocy. To jest Lady Isabella Marie
Swan. – Wskazał na mnie. – Przybyliśmy z Francji w odwiedziny do
króla, ostatniej nocy naszej podróży zostaliśmy napadnięci i
obrabowani.
- Proszę mi wybaczyć – powiedziawszy to, ukłonił się. – Jestem
Jasper, doradca królewski. Król nic nie wspominał o wizycie Lady.
- Mieliśmy przybyć później i wysłać list do króla, ale nasze sprawy
nie potoczyły się tak, jakbyśmy tego chcieli.
- Bardzo mi przykro. Zaprowadzę was do króla na pewno się ucieszy.
Popatrzyłam na Em z niedowierzaniem w oczach i ruszyliśmy za
niejakim Jasperem. Weszliśmy do jednej z komnat dość dobrze mi
znanej, jeżeli się nie mylę to znajdowaliśmy się w lewym skrzydle. Za
wielkim masywnym biurkiem siedział sam Carlisle I. Weszliśmy i
ukłoniliśmy się.
- Panie – zaczął Jasper. – Poznaj Lady Isabelle Marie Swan z Francji,
zmierzała do naszego miasta, gdy została obrabowana.
- Mniemam, że przybywasz w pokoju, Pani – odrzekł Carlisle. – I
każdy podejrzany zostanie przesłuchany i osądzony za rabunek
- Dziękuję ci, Panie – odparłam. – Jeśli pozwolisz królu, chciałabym
przez pewien czas zatrzymać się w zamku.
- Będzie mi niezmiernie miło ciebie gościć. – Nagle do komnaty
wszedł wysoki mężczyzna, gdy mnie zobaczył ukłonił się nisko,
patrząc mi w oczy i ja uczyniłam to samo, co on, ale, gdy tylko jego
oczy i moje się spotkały, spłynęłam rumieńcem i rozpoznałam, że to
książę Edward II Cullen. To on za sprawą Hiszpanów był ostatnim
męskim potomkiem dynastii Cullenów.
- Książę – zwrócił się do niego Jasper. – Poznaj Lady Isabelle Marie
Swan z Francji.
- Miło nam Panią gościć w naszych skromnych progach – powiedział,
delikatnie się uśmiechając.
- To my dziękujemy za udzielenie gościny.
- Odprowadź naszych gości do komnat – zwrócił się Carlisle do
Jaspera. – Na pewno są zmęczeni.
Coraz bardziej zaczęłam wierzyć w to, że podróże w czasie są
możliwe i nawet byłam skłonna uwierzyć w magię. Jasper bardzo dbał
o to, aby niczego nam nie brakowało. Koło godziny siedemnastej
zapukał do mojej komnaty.
- Proszę – krzyknęłam.
- Bardzo przeszkadzam, Pani, że przeszkadzam, ale książę Edward
zaprasza cię i twoją służbę na ucztę.
- Przyjmuję zaproszenie. A i jeszcze jedno ani Emmett, ani Rosalie
nie są moją służbą.
- Proszę o wybaczenie – powiedział Jasper, schylając głowę. Gdy
tylko opuścił moja sypialnie, od razu udałam się do Rose i Em’a.
- I co, Bello, nadal nie wierzysz w to, że przenieśliśmy się w czasie –
zapytał zadowolony z siebie Emmett.
- Wierzę i nie. Musimy się stąd jakoś wydostać, czy ten mag albo
czarnoksiężnik by nam nie pomógł?
- Niby jak? – zapytała Rose.
- Jeżeli jest w trakcie konstruowania tych drzwi to, na pewno coś
powinien wiedzieć.
- Tylko, Bello, jedno pytanie, w którym roku się znajdujemy on został
stracony w 1524 roku.
- Pomyślimy o tym później, a teraz chodźmy na królewską ucztę, bo
nieczęsto książę zaprasza cię na nią. A i, Em, dziękuje za mianowanie
mnie Lady.
- Nie zapominaj, Bello, że naprawdę istniała Isabella Marie Swan.
Na ucztę, na którą zostaliśmy zaproszeni, nie było wiele osób. Był
tylko Carlisle, Edward i Jasper. W trakcie posiłku wpadłam na
pomysł, aby wypytać trochę o królową skoro rzeczywiście
przenieśliśmy się w czasie. Gdy zapadła cisza postanowiłam zabrać
głos.
- Słyszałam, że królowa to jedna z najpiękniejszych i najmądrzejszych
kobiet, czy była by szansa, żebym mogłabym się z nią spotkać?
- Jeżeli cię to, Pani, ucieszy to, gdy tylko wróci królowa z podróży
zapytamy ja o zdanie.
- A czy mogłabym zobaczyć jej portret?
- Jeżeli chcesz to, Jasper pokaże ci jej portret.
- Jeśli pozwolisz, ojcze, to ja oprowadzę naszego drogiego gościa po
zamku.
- Jeśli Lady Isabella się zgodzi.
- Z przyjemnością – odparłam
Po uczcie Edward, tak jak powiedział, oprowadził mnie po zamku,
aby pokazać portret matki.
- A to właśnie moja matka. – Wskazał mi portret wiszący koło
podobizny jego dziadka. Esme Cullen rzeczywiście była piękna, jej
twarz przypominała mi kształt serca długie falowane delikatnie
brązowe włosy spływały jej po ramionach.
- Piękna – szepnęłam sama do siebie.
- Ośmielę się powiedzieć, że ty, Pani, dorównujesz jej urodą. –
Poczułam się jakoś dziwnie, na początku oblałam się rumieńcem i
spuściłam wzrok. Sam książę Edward II Cullen prawił mi
komplementy.
- Dziękuję – odpowiedziałam mu i skierowałam się w stronę swojej
komnaty.
- Em! Rose! Widziałam ją – wrzasnęłam, wpadając do ich pokoju.
- Kogo?
- Jak to kogo? Widziałam portret Esme Cullen, musicie go zobaczyć.
– Razem z Emmettem i Rose poszliśmy obejrzeć jej portret. Byli w
szoku tak samo jak ja.
- Musimy zrobić temu portretowi zdjęcie – odparł Em.
- Emmett, nie możemy, ponieważ wszyscy będą chcieli zobaczyć
źródło, skąd powstało zdjęcie.
- No, to powiemy, że zdjęcie powstało ze zdjęcia z kolekcji człowieka,
który nie chce się ujawniać.
- Tak, oczywiście już ci uwierzą.
- Przydałaby się nam jakaś podobizna, wtedy moglibyśmy
wykorzystać ją w naszej pracy – odparła Rose. – A co wy na to, żeby
opisać też tego maga, który został zatracony.
Wiedzieliśmy już, o czym będziemy pisać, więc postanowiliśmy się
wziąć za zdobywanie informacji, musieliśmy też rozszyfrować
zagadkę, jak opuścić to miejsce i wrócić do XXI wieku. Noc była
bardzo zimna, dało się do odczuć jak cholera, myślałam, że zamarznę,
ale z samego rana można było poczuć ciepły powiew powietrza.
Leżałam jeszcze w łóżku, gdy nagle do mojej komnaty wpadła Rose
razem z Emmettem.
- Jeszcze śpisz, Bello? Wstawaj! Musimy przecież wziąć się do pracy
– powiedziała Rose, uśmiechając się.
- Jakoś mi się ode chciało – powiedziałam, przewracając się na drugi
bok.
- Bello, wiem, że to, co się nam przytrafiło, jest dziwne i trochę nie
prawdziwe, i dlatego musimy wykorzystać to, i wrócić do domu. – Za
namowami Rose w końcu wstałam z łóżka.
- O matko, w czym ty śpisz? – spytał Em.
- Jak to w czym? W koszulce – odparłam. – A co może ty spałeś w tej
wstrętnej białej koszuli?
- No nie, ale przyznasz sto procent bawełna. Szkoda, że w naszych
czasach nie produkuje się niczego ze stu procent bawełny.
- Rozumiem, że to jest twoje największe zmartwienie. – Em pokazał
mi tylko język jak pięcioletni chłopiec, czasami też się tak
zachowywał. Nagle naszych uszów dobiegło stukanie do drzwi.
- Szybko – krzyknęłam. – Podajcie mi szlafrok. – Em rzucił we mnie
ciężkim suknem ja pośpiesznie włożyłam je, wyglądałam w tym jak w
jakiejś sukni.
- Proszę – zawołałam do pokoju wszedł Jasper.
- Wybacz, Pani, że cię niepokoje, ale król zaprasza cię na polowanie.
– Ja na polowanie… śmieszne, pomyślałam, przecież ja nawet na
koniu nie jeździłam, no może jak miałam pięć lat to, jechałam na
kucyku. Jasper, widząc moją minę, dodał.
- Książę Edward będzie bardzo rozczarowany, jeśli nie przyjmiesz
zaproszenia, Lady.
- Z wielką chęcią wybiorę się na polowanie w towarzystwie króla i
księcia. Proszę przekazać, że na polowaniu będzie towarzyszył mi
Emmett.
- Jak sobie, o Pani, życzysz – powiedział Jasper, kłaniając się i
wychodząc.