Od bloggera do milionera czyli GPW widziana oczami polskich bloggerow giedowych

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

1

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Spis treści

Wstęp - Skąd taki pomysł?...................................................................................................................4
„Leniwy blog”, ale bardzo energiczny blogger....................................................................................7
„Humanistyczne” podejście do inwestowania....................................................................................14
„Akcje przy kawie” z gawędziarskim akcentem................................................................................21
„Moje (wy)kreski”, czyli blog o analizie technicznej........................................................................29
„Sukces na giełdzie” może stać się i Twoim udziałem.......................................................................35
Astronomiczne inwestycje giełdowe..................................................................................................38
Ynwestycje czas zacząć......................................................................................................................41
Ostatni rozdział...................................................................................................................................45

Spekulanci są potrzebni, ale......................................................................................................45
Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje, dopóki pozostają papierkami.....................................47
Dywersyfikacja, a koncentracja inwestycji...............................................................................48
Inwestuj samodzielnie, ale poszukuj dobrych funduszy inwestycyjnych.................................49
Dlaczego zacząłem dzielić się swoją wiedzą?..........................................................................50

Zakończenie........................................................................................................................................51

Motywacja do prowadzenia bloga............................................................................................51
Obligacje vs. Akcje...................................................................................................................52
Fundusze inwestycyjne.............................................................................................................52
Dywersyfikacja, a koncentracja portfela inwestycyjnego.........................................................52
Instrumenty pochodne...............................................................................................................52
Spekulacja.................................................................................................................................53
Jedna rada na koniec.................................................................................................................53
Lista blogów oraz bloggerów....................................................................................................54

Książki napisane przez bloggerów.....................................................................................................54

2

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Utwór może być użytkowany na zasadach licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – użycie
niekomercyjne – bez utworów zależnych 3.0 Polska. Pełny tekst licencji znajduje się na stronie
internetowej

CreativeCommons.org

.

Autorzy dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były kompletne i rzetelne.
Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym
ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autorzy nie ponoszą również żadnej
odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.

Autorzy: Bartek Szyma, Radek Chodkowski, Bartek Zieliński, L.R., Marek Marcinowski, Zbigniew
Stawicki, Adam Nowak, Tobiasz Maliński.

Publikacja udostępniona w serwisie Wydaje.pl za darmo.

3

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Wstęp - Skąd taki pomysł?

Był ciepły, majowy dzień 2011 roku, w którym temperatura wynosiła ponad 25

stopniu Celsjusza, a pogoda zdawała się być bardziej letnia niż wiosenna. Siedziałem
na kanapie w domowym zaciszu czytając książkę, kiedy nagle doznałem małego
olśnienia. Od kilku dni myślałem wtedy nad tematem darmowej broszurki, która
pojawiłaby się w formie elektronicznej, poświęconej inwestycjom giełdowym. Był to
czas, kiedy ukończyłem pisać swoją drugą książkę znajdującą się wtedy w trakcie
procesu wydawniczego. Nie chciałem zatem pisać kolejnej książki o inwestycjach
giełdowych, którą wydałbym pod swoim nazwiskiem. Naszło mnie po prostu małe
olśnienie i wpadłem na pomysł stworzenia e-booka, w którym zawarłbym kilka
wywiadów z polskimi bloggerami, zajmującymi się na co dzień inwestowaniem oraz
prowadzącymi blogi właśnie na ten temat. Koncepcja tej publikacji była pierwotnie
bardzo prosta, tzn. chciałem pokazać świat inwestycji giełdowych oczami bloggerów.
Tak zresztą zostało. Książka, którą właśnie czytasz jest kompletnym opracowaniem
wspomnianej myśli, która niespodziewania przyszła mi do głowy owego majowego
dnia.

Nazajutrz po dniu, w którym zostałem zainspirowany do stworzenia e-booka,

usiadłem przy komputerze i wymyśliłem dziesięć pytań, które rozesłałem do
znajomych bloggerów. Spotkałem się z bardzo entuzjastycznym podejściem moich
znajomych do pomysłu stworzenia tej broszury. Ci, którzy ostatecznie postanowili
odpowiedzieć na moje pytania stali się bohaterami tego e-booka, a tym samym jego
współtwórcami. Napisanie wstępu, zakończenia oraz opatrzenia komentarzem każdej
z rozmów, z bloggerami, wziąłem nie jako na siebie, lecz zrezygnowałem z
sygnowania tej publikacji swoim nazwiskiem. Niniejszy e-book jest jakby nie było
pracą zbiorową, dlatego został podpisany frazą „polscy bloggerzy giełdowi”. Myślę,
że tak jest uczciwie. Po napisaniu każdego rozdziału przesyłałem gotowe fragmenty
e-booka do bloggerów, aby każdy z nich mógł zapoznać się z postępem
dotychczasowych prac oraz ustosunkować się do nich.

Blog jako forma przekazu informacji stał się dzisiaj bardzo popularny. W

zasadzie każdy może stworzyć własny blog i pisać na dowolny temat. Z jednej strony
taka liberalizacja wypowiedzi jest pozytywna i bardzo korzystna, ale z drugiej strony
stwarza niesamowite zagrożenie związane z rzetelnością informacji. Wystarczy
bowiem zarejestrować się w serwisie Blogger, Wordpress, Blox itd., aby móc wyrazić
własną opinię. W samym serwisie Blox istnieje kilkaset blogów poświęconych
finansom oraz inwestycjom giełdowym. Podejrzewam, że dzisiaj w polskim

4

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

internecie funkcjonuje kilka tysięcy takich blogów, spośród których najwięcej
pojawia się blogów pisanych w formie inwestycyjnych pamiętników. Ich autorzy
opisują po prostu w kolejnych wpisach swoją strategię inwestycyjną, skład portfela
inwestycyjnego oraz poczynione w nim zmiany. Miałem okazje zapoznać się z
wieloma tego typu blogami i muszę powiedzieć, że nie są one w większości warte
funta kłaków! Pomimo że sam prowadzę blog oraz tego, że moi znajomi bloggerzy
również to robią, muszę zaznaczyć, że w istocie większość blogów poświęconych
inwestycjom giełdowym jest mało warta. Jednak pośród tego informacyjnego szlamu,
którymi jesteśmy wszyscy otoczeni można znaleźć pewną grupę blogów, które
przekazują bardzo ciekawe i zarazem unikalne informacje inwestycyjne. Tak samo
jak pereł szuka się pośród mulistego morskiego dna, a kwiat lotosu wyrasta na
błotnistym terenie, tak w środowisku polskich bloggerów, znajdują się ludzie, którzy
z pasją opowiadają innym o swoich przygodach inwestycyjnych. Ten e-book jest
stworzony właśnie przez takich ludzi – ludzi, którzy za darmo zgodzili się włożyć
pewien wkład osobistej pracy, po to aby zaprezentować innym inwestorom swój
sposób postrzegania rynku giełdowego oraz inwestycji kapitałowych.

Eryk Mistewicz, najlepszy polski marketer, w książce „Anatomia władzy”

stwierdził, że żyjemy w czasach kiedy nie liczy się „kto” przekazuje określoną
informację, ale liczy się to, czy odbiorcy tej informacji mają zaufanie do jej autorów.
Mistewicz twierdzi, że wystarczy kilka wątpliwości co do rzetelności internetowego
przekazu, aby jego odbiorca zmienił kanał informacyjny. Z własnego doświadczenia
wiem, że poszukując informacji najpierw zwracam uwagę na ich rzetelność oraz
skuteczność, a potem sprawdzam kto je napisał. Bloggerzy wraz z którymi
stworzyłem tą publikację z pewnością są ludźmi godnymi zaufania, dlatego to
właśnie ich zaprosiłem do współpracy. Można by się zastanawiać dlaczego nie
zaproponowałem współpracy bloggerom, którzy w polskim świecie inwestycji
giełdowych są o wiele bardziej znani niż bohaterowie tej książki? Otóż, bloggerzy
bardzo znani często prezentują informację w sposób bardziej komercyjny, co
kłóciłoby się z ideą e-booka. Bloggerzy, z którymi rozmawiałem na tematy
inwestycyjne z pewnością posiadają pewien unikalny, i co najważniejsze,
niekomercyjny pogląd na te zagadnienia.

Polskie środowisko bloggerów giełdowych jest dość rozproszone. Nie

przesadzę, jeśli powiem, że w tym środowisku – „każdy sobie, rzepkę skrobie”.
Niniejsza publikacja stanowi chyba pierwszy efekt, zbiorowych wysiłków polskich
bloggerów. Myślę, że ten e-book będzie ciekawą lekturą dla każdego inwestora –
zarówno początkującego jak i zaawansowanego. Blogi mają dzisiaj bardo duży
wpływ na swoich czytelników, dlatego nie można przejść obok nich obojętnie.

5

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Na koniec tych kilku wstępnych zdań chciałbym się przedstawić. Nazywam się

Tobiasz Maliński, jestem inwestorem giełdowym oraz autorem książek poświęconych
inwestowaniu. Prowadzę ponadto blog inwestycyjny pod adresem –

TobiaszMalinski.pl

.

Publikuję na nim analizy ciekawych spółek giełdowych oraz zamieszczam klipy
video z moim udziałem, w których omawiam różne zagadnienia finansowe. Nie
pozostaje mi w tym miejscu nic jak tylko życzyć Tobie, Czytelniku, przyjemnej i
owocnej lektury tego e-booka.

6

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

„Leniwy blog”, ale bardzo energiczny blogger.

Bloggerem, który jako pierwszy odpowiedział na moje pytania był

Bartek, autor bloga LazyShare, znajdującego się pod adresem

lazyshare.blogspot.com

. Kolejne rozmowy zamieściłem zresztą. zgodnie ze

„spływalnością” do mnie kolejnych odpowiedzi na zadane pytania.

Bartek jest osobą, która również komentuje wpisy na moim blogu, a ja

wypowiadam się też na jego blogu, także trochę już się znamy. Posiada on dość
bezpośrednie podejście, pisząc często wprost i bez ogródek. Ma trochę cięty język i
nie stroni od wyrazistego i nacechowanego emocjonalnie słownictwa, które jednak
bardzo wydatnie wpływa na wyobraźnię czytelników jego bloga. Blog Bartka jest
zbiorem przemyśleń oraz spostrzeżeń jego autora. Można znaleźć na nim zarówno
posty poświęcone analizie technicznej jak i fundamentalnej. Są też posty zahaczające
o tematy polityczne w zakresie polityki finansowej Polski oraz posty z kategorii
„sprawdziłem w praktyce”, w których Bartek opisuje swoje przygody związane z
rozmowami z przedstawicielami instytucji finansowych. Można też znaleźć dużo
postów zawierających ciekawostki oraz pewne niuane finansowe, na które przeciętny
Kowalski nie zwraca uwagi. Jeśli szukasz, drogi Czytelniku, bloga inwestycyjnego,
który wywołuje różne ciekawe emocje, a jego autor cechuje się unikalnym
podejściem do tematu, zajrzyj koniecznie na blog Lazy Share, Bartka.

Zadałem Bartkowi 10 pytań, na które otrzymałem naprawdę wyczerpujące

odpowiedzi. Odpowiedzi zamieszczone poniżej są odpowiedziami oryginalnymi, nie
wprowadzałem do nich żadnych swoich modyfikacji, bo nie miałoby to sensu. Ta
zasada obowiązuje zresztą w każdej następnej rozmowie.

Tobiasz Maliński (T.M.): Od jak dawna inwestujesz?

Bartek Szyma (B.S.): „To w gruncie rzeczy proste pytanie nie jest wcale takie
łatwe :) Chyba należałoby zacząć od definicji "inwestycji" - jeżeli podciągnąć pod
inwestycje nabywanie jednostek funduszy inwestycyjnych, to zacząłem na przełomie
2003/2004 roku. Z kolei pierwsze akcje, które sam wybrałem, kupiłem na początku
2005 roku (dodam, że część z nich jest ze mną do dzisiaj). Mój pierwszy kontakt z
giełdą papierów wartościowych zaczął się jednak sporo wcześniej - mniej więcej w
połowie roku 2000 na zajęciach z przedsiębiorczości, kiedy to miałem przygotować
prezentację dotyczącą rodzimego rynku. Natomiast pierwsze kroki na rynku

7

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

instrumentów pochodnych zacząłem stawiać pod koniec 2005, nieco wcześniej
miałem kontakt z rynkiem forexowym - skończyło się jednak tylko na demie platformy
transakcyjnej amerykańskiego brokera, a pierwszą rzeczywistą transakcję na tym
rynku zawarłem dopiero w połowie 2006.”

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować? Na jakich aktywach najbardziej lubisz
zarabiać i dlaczego?

B.S.: „I znowu może być problem z definicją inwestowania - najwięcej transakcji
zawieram na opcjach na miedź (notowaną na LME), którą pieszczotliwie ze
znajomymi określamy koperkiem (od copper). Dużą dozę sympatii odczuwam również
do akcji Telekomunikacji Polskiej, które są w mojej ocenie najlepszym materiałem
dla spekulanta - wystarczy popatrzeć, jak często te papiery pozostają w konsolidacji.
Sporo środków trzymam aktualnie w obligacjach, ale ponieważ obligacje wg modelu
Mertona to opcje na majątek emitenta, więc uznajmy, że najbardziej lubię
inwestować w opcje. Powodem jest niesamowita elastyczność tych instrumentów,
które w połączeniu z akcjami, kontraktami, czy nawet zwykłymi lokatami bankowymi
pozwalają na kreowanie bardzo interesujących strategii. Nie bez znaczenia jest
możliwość otrzymania premii za wystawienie opcji (a kto nie lubi dostawać premii),
oczywiście nieco mniej zabawnie jest, kiedy rynek "złośliwie" idzie w przeciwnym
kierunku :).”

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca
dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?

B.S.: „Przede wszystkim sam łączę strategie krótkoterminowe z długoterminowymi i
nie uważam, żeby spekulanci robili coś złego. Po drugie o minionej dekadzie również
można powiedzieć, że była dekadą spekulantów. Zresztą trudno mi wyobrazić sobie
rynek na którym nie ma spekulantów - chyba musiałoby to wyglądać tak, jak obecnie
jest na Catalyscie - kompletny brak transakcji na większości papierów. Osobiście
uważam, że to dzięki spekulantom, inwestorzy długoterminowi mogą wyjść z "dobrze
zarobionej" inwestycji. W końcu to spekulant odkupuje ode mnie akcje, które
osiągnęły wartość, jaką uważam za godziwą. Oczywiście gracz giełdowy kupuje te
akcje w nadziei na to, że jeszcze trochę urosną, ale gdyby nie było graczy, to komu
mógłbym oddać akcje, które osiągnęły wartość wynikającą z ich fundamentów?

Nie zgodziłbym się również z założeniem, że nadchodząca dekada nie da zarobić
inwestorowi i jedynie krótkie i szybkie strategie stosowane przez spekulantów będą
miały szansę na wygenerowanie sensownych przychodów. Wystarczy spojrzeć np. na

8

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

strategię, jaką posługiwały się Żółwie. Nie raz słyszałem, aktualnych guru
stwierdzających, że strategia Żółwi jest martwa, a tymczasem lata 2009-2011 były
świetne dla ludzi stosujących to, w gruncie rzeczy ograne podejście.

Wiele osób zapomina, że inwestycja w akcje nie musi przynosić zysków tylko ze
wzrostu wyceny tych akcji - całkiem sporo można zarobić na podziale zysków, czyli z
dywidendy. Na rynku amerykańskim można spotkać spółki, które zostały założone
jeszcze w połowie XIX w - przykładem może być American Express (zał. 1850), czy
chociażby Corning Incorporated (zał. 1851). Innym przykładem, z troszkę krótszą
historią, będzie, znany wszystkim, McDonald's - spółka założona w 1940, obecna na
Nowojorskiej Giełdzie od 1966 roku, od 1976 roku Mac dzieli się zyskiem z
akcjonariuszami, a od 1977 roku wypłaca coraz wyższe dywidendy. Przez ostatnie 5
lat McDonald's zwiększył wypłacaną dywidendę o ponad 32% - przy obecnej cenie
akcji stopa dywidendy wynosi ok 3%, więc niedużo - jednak dla osoby, która kupiła
akcje tej spółki w najbardziej niekorzystnym momencie w latach 90 - 12 listopada
1999 roku przy cenie 48 USD za akcję - stopa dywidendy wyniosłaby obecnie ok 5%,
czyli na poziomie przeciętnej lokaty (oczywiście w Polsce, bo w USA większość
inwestorów dałaby się pokroić za tak oprocentowany depozyt). W latach 90 XX w,
można było nabyć akcje MCD za mniej niż 20 dolarów. Jak ważnym czynnikiem jest
dywidenda dobrze zobrazuje fakt, że inwestor, który kupił akcje omawianej spółki w
grudniu 1995 za 22 USD, do dzisiaj tylko z płatności od spółki otrzymałby
równowartość kwoty przeznaczonej na zakup akcji, a obecnie stopa dywidendy
wynosiłaby ok 11%. Do tego dochodzi jeszcze wzrost wartości akcji, żeby nie
wspomnieć o dodatkowych możliwościach, jakie daje wykorzystanie strategii covered
call (zakładając, że akcje mają być trzymane w długim terminie - należałoby
wystawiać wyoutowane opcje). Oczywiście przykład jest dobrany tendencyjnie, ale
obecnie na rynku amerykańskim są notowane akcje spółek, które od 57 lat wypłacają
coraz wyższą dywidendę (a nie można wykluczyć, że nawet dłużej - większość
popularnych screenerów takich, jak oferowany przez Yahoo, czy Google ma historię
ograniczoną do lat 60-70 XXw). Osobiście żywię przekonanie, że część spółek za
kolejne 50 lat będzie mogło pochwalić się 100 letnią historią coraz wyższych (i
nieprzerwanie

wypłacanych)

dywidend.”

T.M.: Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje - to bardzo popularne stwierdzenie. Czy
Twoim zdaniem kupowanie obligacji jest sensowniejsze niż kupowanie akcji?

B.S.: „Na pewno, wbrew obiegowemu poglądowi, handlowanie obligacjami jest
trudniejsze niż obrót akcjami. Przede wszystkim posiadacze akcji pozostających w
giełdowym obrocie mają takie same prawa niezależnie od tego, czy są
współwłaścicielami KGHMu, Telekomunikacji, czy GPW. W przypadku obligacji
mnogość rozwiązań może przytłoczyć początkującego inwestora. Z doświadczenia

9

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

wiem, że osoby nie mające rozeznania w tym rynku, mają duży problem z określeniem
stopy zwrotu do wykupu dla ceny brudnej (sam koncept ceny czystej i brudnej rodzi
wiele problemów). Najwięcej kłopotów z obligacjami bierze się jednak stąd, że nawet
dwie różne serie tych papierów wypuszczone przez jedną spółkę mogą się znacznie
od siebie różnić.

W przypadku obligacji, wystarczy sprawdzić parę podstawowych danych z
bilansu/rachunku przepływów - takich jak struktura zadłużenia, rentowność
(dokładniej, czy spółka w ogóle zarabia, czy traci) i można w miarę bezpiecznie kupić
papiery - z pewnością jest to duża przewaga tych instrumentów. Poza tym, w
przypadku obligacji kuponowych - wypłata odsetek zmniejsza możliwą do poniesienia
stratę. Ważny jest również fakt, iż ceny tych instrumentów zazwyczaj nie podlegają
tak gwałtownym wahaniom, jak ceny akcji. Jak dotąd największy spadek ceny, wśród
papierów notowanych na Catalyscie, zaliczyły obligacje wyemitowane przez Anti
(ANT0611) - ich cena spadła do 70% ceny nominalnej (plus narosłe odsetki - kłania
się cena brudna), w tym samym czasie akcje spółki spadły z 3.97 do 1.40 PLN, a więc
o 65%. Z punktu widzenia inwestora kupującego obligacje zaletą jest to, że mogą być
zabezpieczone. Wadą - to, że mogą mieć wbudowane opcje wcześniejszego wykupu.
Generalnie, jak każdy inny instrument - obligacje mogą być świetnym sposobem na
pomnażanie majątku, ale mogą też być drogą do szybkiego bankructwa lub wielkich
strat (o czym zapewne przekonali się właściciele papierów General Motors czy
wierzyciele Grecji). Obligacje i akcje to po prostu dwa różne instrumenty, a ryzyko,
jakie ze sobą niosą, zależy głównie od inwestora.”

T.M.: Czy dywersyfikujesz swoje inwestycje? Warren Buffett powiedział, że
dywersyfikacja nie ma sensu dla tych, którzy wiedzą co robią. Jak Ty postrzegasz to
zagadnienie?

B.S.: „Średnio posiadam w portfelu ok 20 - 30 instrumentów. Oczywiście zdarzało
się, że miałem akcje, kontrakty, opcje i obligacje danej spółki. Ze względu na to, że
jestem obecny na rynku amerykańskim, uważnie przyglądam się kursowi dolara
wobec złotego, do tego stosowanie strategii covered call podwaja ilość instrumentów
(na akcje części spółek z portfela wystawiam opcje call). Zazwyczaj nie przekraczam
liczby 15 spółek, którymi się w danym momencie zajmuję - większej ilości nie dałbym
rady dokładnie śledzić. Ogólnie dywersyfikuję metody - dzielę portfel na część
spekulacyjną i fundamentalną, przy czym nie przeszkadza mi, że czasem jeden papier
jest w obu częściach jednocześnie.”

T.M.: W dzisiejszych czasach instytucje finansowe obracają dość złożonymi
instrumetnami pochodnymi. Pojawiają się komentarze, że za dziesięć lat na rynku

10

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

będzie dostępnych tak wiele tych instrumentów, że nie będzie wiadomo kto jest
czyim dłużniekiem, a kto wierzycielem. Na warszawskiej Giełdzie Papierów
Wartościowych inwestorzy indywidualni w 2010 roku odpowiadali za ponad 50%
obrotu kontraktami terminowymi na WIG 20 oraz za 60% obrotu opcjami na ten
indeks. Czy według Ciebie jest to pozytywne czy niepokojące zjawisko?

B.S.: „Odnosząc się do wątku coraz bardziej złożonych instrumentów finansowych -
jest to z pewnością duży problem. Szczególnie dlatego, że obecnie nadzory takie, jak
SEC, czy KNF, oględnie mówiąc nie spełniają pokładanych w nich nadziei i nie tylko
nie posiadają specjalistów, którzy rozumieją współcześnie stosowane rozwiązania,
ale wręcz nie reagują na docierające do nich informacje o nadużyciach (np. zarzuty
wobec SECu w sprawie Lehman Brothers). Nie ma tu prostych rozwiązań, a tak
długo, jak wielkie instytucje finansowe będą oferować znacznie lepsze warunki
specjalistom od inżynierii finansowej niż nadzorcy, regulatorzy nie będą w stanie
skutecznie wypełniać swojej roli. Oczywiście racjonalny inwestor nie powinien
wykorzystywać instrumentów, których nie rozumie lub przynajmniej znacząco
ograniczać ich udział we własnym portfelu.

Polska Giełda jest bardzo interesującym zjawiskiem - o ile dobrze pamiętam, udział
inwestorów indywidualnych w całości obrotu na warszawskim parkiecie to ok 30%.
Jestem głęboko przekonany, że wraz z wymianą systemu francuskiego (WARSET) na
amerykański (UTP) ten udział zacznie gwałtownie maleć. Przede wszystkim dlatego,
że UTP przyciągnie inwestorów instytucjonalnych z USA, UE, czy nawet Chin, Indii
lub Brazylii. Tacy globalni gracze na pewno poprawią płynność na naszym parkiecie.
I to na pewno dobra wiadomość dla każdego inwestora - większa płynność oznacza
mniejsze szanse na "cudofixingi".

Czy obecnie, znaczący udział indywidualnych w obrocie na GPW jest niepokojący?
Nie sądzę. Przewrotnie powiem, że może być korzystny dla posiadaczy akcji giełdy -
wyznacza bowiem jasny kierunek, w którym GPW powinna się rozwijać i
jednocześnie pokazuje, że jest jeszcze spory potencjał w naszym rynku.”

T.M.: Jeśli mógłbyś wybrać między samodzielnym kupowaniem akcji, a
kupowaniem ich za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego, co byś wybrał?
Dlaczego?

B.S.: „Bezdyskusyjnie wolę wziąć los we własne ręce i kupować akcje, które sam
wybrałem. Większość funduszy lepiej lub gorzej naśladuje wig20. Nie mam
wątpliwości, że jeżeli chcę osiągać lepsze wyniki niż rynek muszę samemu zając się
zarządzaniem własnymi pieniędzmi - nie mówiąc o tym, że to znacznie większa

11

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

frajda.

Przed inauguracją rynku Catalyst wykorzystywałem fundusze obligacji, obecnie wolę
we własnym zakresie nabywać te papiery - z powodów opisanych powyżej.

Czasem jednak korzystam z oferty TFI - dzieje się tak wtedy, gdy chcę uzyskać
ekspozycję na inne, niż polski, rynki. W sytuacji, kiedy chcę być obecny np. na rynku
w Turcji, fundusz jest korzystniejszym rozwiązaniem - raz z powodu bardzo wysokich
prowizji, jakie musiałbym płacić za dostęp do tego parkietu, a dwa dlatego, że
zarządzający funduszem powinien (przynajmniej w teorii) lepiej ode mnie orientować
się w specyfice danego rynku i zapewne mieć znacznie lepszy dostęp do informacji.”

T.M.: Jeśli miałbyś okazję do zadania jednego pytania inwestorowi wszechczasów,
np. Warrenowi Buffettowi lub George'owi Sorosowi, o co byś zapytał?

B.S.: „Pytanie inne niż: "co kupić?", jak sądzę. Nie mam sprecyzowanego pytania,
które chciałbym zadać. Bardziej interesowałaby mnie możliwość prześledzenia
rozumowania jakim posługują się Buffett, Soros, Mobius, czy inna legenda rynku.
Oczywiście mam na myśli nie ten wygładzony, medialny tok myślenia, ale taki
całkowicie nieoficjalny, jaki towarzyszy tym inwestorom od początku do końca
procesu decyzyjnego.”

T.M.: Co skłoniło Cię do dzielenia się swoją wiedzą w ramach bloga?

B.S.: „Początkowo blog miał być pewnego rodzaju dziennikiem transakcyjnym i
ułatwiać mi analizowanie przyczyn porażek i sukcesów. Nieco później pojawiła się
myśl, że być może pisanie nie jest głupim pomysłem na jakieś chociażby skromne,
dodatkowe przychody. Obecnie jednak głównym powodem, dla którego prowadzę
bloga jest możliwość wymiany poglądów z innymi inwestorami. Już mi się zdarzyło,
że czytelnik dostarczył mi materiału do przemyśleń, na podstawie którego udało mi
się wypracować sensowne zyski. Zdarzają się osoby krytycznie nastawione do moich
pomysłów i potrafią poprzeć swoje stanowisko rozsądnymi argumentami. Dzięki
wrzuceniu pomysłu na bloga, jest on poddany pewnemu stress testowi, a poprzez
konstruktywną krytykę mam szansę zwrócić uwagę na inne aspekty danego
zagadnienia. Kilku znajomych ze świata rzeczywistego (nie sieciowego) poznałem
właśnie poprzez blogowanie, a z częścią z nich udało się przeprowadzić parę fajnych
projektów. Patrząc wstecz, na pewno było warto - wyniosłem z tego doświadczenia co
najmniej tyle ile przekazałem innym.”

12

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?

B.S.: „Jedyna sensowna rada, jakiej mogę udzielić początkującemu
inwestorowi/graczowi giełdowemu to: "Ucz się od każdego, ale decyzje podejmuj
sam(a) na bazie własnych opinii i przemyśleń".”

Po rozmowie z Bartkiem stwierdziłem, że mamy ze sobą wiele wspólnego, tzn.

obaj wolimy brać własny los we własne ręce i oddzielamy spekulację od
inwestowania. Rada Bartka udzielona inwestorom jest moim zdaniem jedną z
najlepszych rad z jakimi miałem okazję się zetknąć w swojej karierze inwestycyjnej.
Bartek jest sztandarowym przykładem Buffettowskiego, niezależnego myślenia lub
jeśli ktoś woli – myślenia na własny rachunek. Bartek zwracaj uwagę na bardzo
ważne zagadnienie, tzn. na udział spekulantów w ogólnej liczbie uczestników rynku.
Zgadzam się z Bartkiem, że pewien poziom ich aktywności jest wymagany, aby
inwestorzy długoterminowi mogli zarabiać na swoich inwestycjach. Niemniej
uważam, że nadmierna ich aktywność może prowadzić do poważnych problemów.
Bartek zwrócił również uwagę na dochodowość inwestycji długoterminowych z
uwzględnieniem dywidend oraz momentu zakupu akcji. O tym samym napisałem w
jednej ze swoich książek, podając za przykład notowania KGHMu z początku 2009
roku. Wraz z rozwojem polskiego rynku kapitałowego coraz więcej spółek będzie
wypłacało dywidendy i coraz więcej będzie je podwyższało. Może doczekamy się
kiedyś w Polsce kolejnej spółki typu Pensylvannia Railroad Company, która
wypłacała nieprzerwanie dywidendę przez ponad 100 lat swojego istnienia?

13

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

„Humanistyczne” podejście do inwestowania.

Kolejnym rozmówcą jest Radek prowadzący blog noszący nazwę

„Humanista na

giełdzie”

. Jest to blog niesamowicie precyzyjny – jeśli Radek podejmie się

sprawdzenia konkretnej strategii inwestycyjnej i jej opisania, to robi to rzetelnie,
wnikliwie i bardzo dokładnie. Niejednokrotnie byłem pod wrażeniem jego
skrupulatnych wyliczeń, które z pewnością przydały się czytelnikom jego bloga.
Myślę, że wnioski wyciągane przez Radka w blogowych postach są trudne do
podważenia, gdyż opierają się na konkretnych liczbach i z pewnością nie należą do
wniosków, którym można byłoby zarzucić zbytnią ogólność.

Obiektem zainteresowania Radka jest przede wszystkim analiza techniczna. On

sam mówi o sobie następująco:

„Jestem inwestorem, który w ślad za Charlesem Dowem uważa, iż cena dyskontuje
wszystko. Dlatego też moim głównym przewodnikiem w działaniach na giełdzie jest
analiza techniczna, która jest też najczęściej przewijającym się tematem na moim
blogu. Jestem osobą bez ekonomicznego wykształcenia, więc wszystkie interesujące
mnie koncepcje staram się sprawdzić osobiście, bez ślepej wiary w podręczniki,
dzięki czemu czytelnikom serwuję nie tylko założenia teoretyczne, ale również sporą
ilość uwag praktycznych, które w mojej ocenie są szczególnie przydatne inwestorom
indywidualnym”.

Radek jest chodzącym zaprzeczeniem hipotezy, głoszącej że trzeba posiadać

ekonomiczne wykształcenie oraz teoretyczną wiedzę finansową, aby móc zarabiać
pieniądze. Nasz giełdowy humanista świetnie sobie radzi w tym, z pozoru, trudnym
świecie inwestycji.

Tobiasz Maliński (T.M.): Od jak dawna inwestujesz?

Radek Chodkowski (R.Ch.): „Jestem stosunkowo świeży w tym temacie, gdyż
giełdową przygodę rozpocząłem w maju 2009 roku, czyli około 2 lata temu.
Wcześniej miałem kilka epizodów związanych z funduszami inwestycyjnymi oraz
srebrnymi monetami, lecz ciężko jest to nazwać inwestowaniem, raczej było to hobby
i pierwsze kroki. Od tego czasu moje zainteresowanie rynkiem finansowym
zdecydowanie wzrosło, dzięki czemu dziś mogę powiedzieć, że czuję się już pewnie i
dostrzegam owoce tych kilkuletnich starań”.

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować? Na jakich aktywach najbardziej lubisz
zarabiać i dlaczego?

14

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

R.Ch.: „W chwili obecnej zdecydowaną większość mojej uwagi przyciąga rynek
opcji. Może na rodzimej giełdzie nie jest on szczególnie rozwinięty, lecz i w takiej
formie daje on niesamowite możliwości, które poznaję i staram się eksploatować
każdego dnia. Szansa założenia praktycznie każdego scenariusza rynkowego jest
czymś fascynującym, a w połączeniu z bardzo dobrymi rezultatami już pierwszych
zrealizowanych przeze mnie strategii sprawia, iż prawdopodobnie opcje będą
stanowiły trzon moich inwestycji na giełdzie.

W drugiej kolejności zajmuję się oczywiście wieloma innymi instrumentami, które
oferuje rynek, czyli kontrakty terminowe (jako uzupełnienie opcji, ale również
samodzielne kontrakty na akcje), akcje spółek z okolic mWIG40, jak również
certyfikaty strukturyzowane na metale szlachetne. Poza tym mniejsze części portfela
umieściłem w funduszach obligacji przedsiębiorstw o niskich ratingach (tzw. high
yieldy), jak również zabezpieczam ryzyko kursowe na rynku forex”.

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca

dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?

R.Ch.: „Aby odpowiedzieć na to pytanie należy poprawnie zdefiniować pojęcia
inwestora i spekulanta, zwłaszcza odcinając się od negatywnych konotacji i nieco
spaczonego obrazu spekulanta, funkcjonującego w naszym społeczeństwie. Stało się
tak w wyniku historycznych zaszłości oraz działań dziennikarzy i polityków
szukających chwytliwych określeń. Tak więc spekulacja jest w uproszczeniu kupnem
danego waloru w celu jego późniejszej odsprzedaży z zyskiem. Niczym więcej.

Dlatego też w świetle powyższego, większość z uczestników rynków finansowych
stanowią spekulanci. Osoba kupująca jednostki TFI kupuje je właśnie po to, aby
sprzedać je kiedyś za wyższą cenę. Również inwestor indywidualny, jeśli nie stosuje
strategii typowo inwestycyjnych (szukanie spółek płacących wysokie dywidendy,
analiza fundamentalna połączona z uczestnictwem w WZA), jest spekulantem.

Oczywiście istnieje wiele strategii, które ciężko jest jednoznacznie zaklasyfikować do
inwestycyjnych lub spekulacyjnych. Arbitraż, transakcje zabezpieczające, czy też
HFT (High Frequency Trading) są podejściami stosowanymi głównie przez instytucje
finansowe i również silnie oddziałują na obecny kształt rynków.

Mimo niechęci do dokonywania uproszczeń, mogę przychylić się do omawianego

15

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

stwierdzenia, gdyż głównym powodem obecności inwestorów na rynku jest osiąganie
zysku, a ten, bez specjalistycznego zaplecza eksperckiego, najłatwiej jest realizować
właśnie poprzez kupowanie w celu sprzedaży po wyższych cenach, czyli spekulację”.

T.M.: Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje - to bardzo popularne stwierdzenie. Czy

Twoim zdaniem kupowanie obligacji jest sensowniejsze niż kupowanie akcji?

R.Ch.: „Próba odpowiedzi na tak postawione pytanie jest niczym porównywanie
koparki z bolidem formuły 1. Każde z nich jest czym innym, do czego innego służy i
nie da się powiedzieć, że jedno z nich jest sensowniejsze, niż drugie.

Obligacje są papierami wartościowymi gwarantowanymi najczęściej przez państwa
co sprawia, że ich bezpieczeństwo jest stosunkowo wysokie. Nieco inaczej wygląda to
w przypadku obligacji emitowanych przez przedsiębiorstwa, szczególnie przez te o
niskich ratingach. Niestety, zgodnie z zasadą kija posiadającego dwa końce, zyski z
obligacji są zazwyczaj niewielkie.

Z kolei akcje są instrumentami, które niosą za sobą dużo większe ryzyko, głównie
wynikające z wahań ich ceny, lecz dają szanse na zyski idące niekiedy w setki procent
rocznie.

Dlatego też każdy z powyższych papierów wartościowych ma swoją specyfikę, a co za
tym idzie, można i należy je wykorzystywać w odmienny sposób. Inwestor chcący
zbudować portfel osiągający stopę zwrotu wyższą niż lokaty bankowe powinien
łączyć różnego typu aktywa, które w jego portfolio będą pełniły różne role. I tak
obligacje często nabywane są w celu stabilizacji wahań naszych aktywów, a z kolei
akcje stanowią część agresywną, która odpowiedzialna jest za wypracowywanie
zysków większych niż te oferowane przez banki.

Nie da się powiedzieć, co jest sensowniejsze, akcje czy obligacje. Stanowią one
zaledwie małą część z szerokiej palety możliwości oferowanych przez współczesne
rynki finansowe i to inwestor musi zadecydować, z czego będzie składał się jego
portfel”.

T.M.: Czy dywersyfikujesz swoje inwestycje? Warren Buffett powiedział, że
dywersyfikacja nie ma sensu dla tych, którzy wiedzą co robią. Jak Ty postrzegasz to
zagadnienie?

R.Ch.: „Dywersyfikacja jest pożytecznym rozwiązaniem z punktu widzenia wielu
portfeli. Odpowiednio zastosowana pozwala eksploatować poszczególne rynki w taki

16

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

sposób, aby zyski osiągane na jednych przewyższały straty powstające na drugich, co
w efekcie pozwala na zbudowanie stabilnie rosnącego portfela.

Sam stosuję dywersyfikację między kilka rodzajów aktywów, lecz z różnym poziomem
zaangażowania w każdy z nich. Dzięki temu staram się w sposób zrównoważony
zwiększać wartość moich aktywów.

Odnosząc się do wypowiedzi Warrena Buffetta muszę stwierdzić, iż jest w nim sporo
racji, lecz dotyczy to głównie inwestorów, którzy posiadają już odpowiednie
doświadczenie, a także wykazali się zyskownością w różnych fazach trendu (hossa,
bessa, ruch boczny). Jeśli ktoś jest w stanie osiągać atrakcyjną i co ważniejsze
stabilną stopę zwrotu na jednym rynku, nie musi dywersyfikować swoich środków
między różne aktywa, gdyż z jego punktu widzenia, nie ma to sensu. Wielu jest graczy,
którzy niemalże do perfekcji opracowali systemy zarabiania na rynkach terminowych
i osiągają tam bardzo dobre wyniki, więc będąc na ich miejscu skupiłbym się
wyłącznie na utrzymywaniu poziomu i rozwijaniu swoich umiejętności.

Aby móc ograniczyć się tylko do jednego z rynków, potrzebna jest możliwość gry
zarówno na spadki, jak i na wzrosty. Obecnie w Polsce jest to do zrealizowania
głównie na instrumentach pochodnych (kontraktach terminowych, opcjach, foreksie),
dlatego też ciężko jest mi sobie wyobrazić rezygnację z dywersyfikacji przy grze tylko
na rynku akcji lub obligacji.

Myślę, że początkujący inwestor powinien bezwzględnie dywersyfikować swoje
inwestycje. Dopiero, gdy uzyska już niezbędne doświadczenie i stwierdzi, że osiąga
bardzo dobre rezultaty na jednym z rynków, może skoncentrować swoje działania
właśnie na tym typie aktywów.

Dlatego też zgodzę się z Warrenem Buffettem, że inwestor świadomy swoich poczynań
na rynku finansowym, może zrezygnować z dywersyfikacji”.

T.M.: W dzisiejszych czasach instytucje finansowe obracają dość złożonymi

instrumentami pochodnymi. Pojawiają się komentarze, że za dziesięć lat na rynku
będzie dostępnych tak wiele tych instrumentów, że nie będzie wiadomo kto jest
czyim dłużnikiem, a kto wierzycielem. Na warszawskiej Giełdzie Papierów
Wartościowych inwestorzy indywidualni w 2010 roku odpowiadali za ponad 50%
obrotu kontraktami terminowymi na WIG 20 oraz za 60% obrotu opcjami na ten
indeks. Czy według Ciebie jest to pozytywne czy niepokojące zjawisko?

R.Ch.: „Przede wszystkim, jest to zjawisko obiektywne. Na udział inwestorów w

17

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

rynku można oddziaływać poprzez regulacje prawne lub też system zachęt i ułatwień,
lecz jeśli dostęp jest szeroki, każdy kto wyraża taką chęć, może w tym obrocie
uczestniczyć.

Opcje i kontrakty terminowe są instrumentami uznawanymi za skomplikowane, lecz
warto nadmienić, iż w świetle tego, co jest dostępne na światowych rynkach, są one
stosunkowo proste. Widać to chociażby poprzez pryzmat opcji, z których na GPW
możemy odszukać opcje waniliowe, czyli te najmniej skomplikowane w porównaniu
do opcji egzotycznych.

Relatywnie duży udział inwestorów indywidualnych może wskazywać, że rynki te są
jednak atrakcyjne dla graczy giełdowych i postanowili oni ponieść trud
przyswojenia specyfiki instrumentu oraz technik inwestycyjnych aby skutecznie
pomnażać swoje środki. Dlatego też mnie osobiście cieszy ten fakt i pozwala mieć
nadzieję, że coraz więcej osób nie będzie ograniczało się do podstawowych walorów
takich jak akcje, czy obligacje, ale zdecyduje się na spróbowanie swoich sił na
derywatach.

Jeśli zaś chodzi o ogólny poziom złożoności instrumentów finansowych, to
zdecydowana większość z nich nie jest dostępna dla „zwykłych” inwestorów, ale są
to produkty konstruowane przez instytucje dla instytucji. Jeśli taki wehikuł jest
udostępniany graczom indywidualnym za pośrednictwem np. jednostek uczestnictwa,
to w interesie tych osób jest dokładne przejrzenie umowy oraz specyfiki instrumentu,
aby później nie było niedomówień. Już dziś można kupować fundusze surowcowe,
które w swej konstrukcji uwzględniają wszystko, tylko nie fizyczne srebro czy złoto”.

T.M.: Jeśli mógłbyś wybrać między samodzielnym kupowaniem akcji, a

kupowaniem ich za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego, co byś wybrał?
Dlaczego?

R.Ch.: „Najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest „to zależy”. Przede wszystkim od
tego, czy byłyby to akcje polskie, czy też inne, specyficzne akcje. Uważam siebie za
inwestora na tyle doświadczonego, że byłbym w stanie samodzielnie inwestować w
akcje na naszym rynku, co zresztą czynię każdego dnia. Jest to tańsze, gdyż nie muszę
ponosić znacznych niekiedy kosztów zarządzania takowym funduszem, a poza tym
samodzielnie mogę dobierać walory do portfela.

Gdybym natomiast zamierzał wyjść poza granice naszej giełdy, prawdopodobnie
zdecydowałbym się na fundusz. Większy kapitał oraz większa znajomość tematu
pozwala zarządzającym na lepsze lokowanie środków np. w spółki drzewne w
Kanadzie, czy też wydobywcze w RPA. Osoba z małymi środkami oraz

18

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

ograniczeniami w postaci konieczności założenia konta za granicą lub też
rozliczeniami podatkowymi ma tu znacznie utrudnione zadanie. Dlatego też sprawy
na których się nie znam, wolę zostawiać specjalistom”.

T.M.: Jeśli miałbyś okazję do zadania jednego pytania inwestorowi wszechczasów,
np. Warrenowi Buffettowi lub George'owi Sorosowi, o co byś zapytał?

R.Ch.: „Nigdy nie spodziewałem się i nie spodziewam spotkania z takim inwestorem,
więc trudno wymyślić takie pytanie. Osoby te zarządzały znacznie większymi
środkami, co wiąże się z pewną specyfiką, która jest nieporównywalna z sytuacją
osoby dysponującej małym portfelem.

Z drugiej strony jedno pytanie stanowi problem, gdyż z natury rzeczy za jego pomocą
nie jesteśmy w stanie uzyskać dokładnych informacji na temat konkretnych technik
inwestycyjnych stosowanych przez tę osobę.

Dlatego też, gdybym miał możliwość zdać takie pytanie, prawdopodobnie
poprosiłbym o kilka rad, które taki inwestor uzna za najważniejsze i najbardziej
przydatne. Wierzę, że lata doświadczenia pozwalają na wypracowanie kilku takich
uniwersalnych zasad, które konsekwentnie przestrzegane przybliżają do sukcesu na
rynkach finansowych”.

T.M.: Co skłoniło Cię do dzielenia się swoją wiedzą w ramach bloga?

R.Ch.: Przede wszystkim jest to fakt, że nie posiadając wykształcenia
ekonomicznego, zaczynałem interesować się giełdą, jako amator. Okazało się, że jeśli
ma się trochę zacięcia, można poznać podstawy i próbować samodzielnie
inwestować. Niestety wiedza z książek nie zawsze wprost przekłada się na
rzeczywistość, dlatego też bardzo cenne są rady doświadczonych inwestorów.

Po około roku aktywności na giełdzie uznałem, że być może mam już coś ciekawego
do przekazania innym graczom, czym warto by było się podzielić. A z drugiej strony,
jeśli nawet moje opinie nie byłyby w pełni wolne od niedociągnięć, w komentarzach
zawsze można podjąć dyskusję na ich temat, czy też wyjaśnić niejasności.

Dlatego też stwierdziłem, że blog pisany z punktu widzenia gracza giełdowego, który
zaczynał od zera, może być przydatną lekturą dla osób, które dopiero chciałyby się
zainteresować tą tematyką. Niekiedy praktyk jest w stanie lepiej wyjaśnić niektóre

19

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

kwestie, zwłaszcza gdy jest do niego stały dostęp poprzez komentarze czy e-mail”.

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?

R.Ch.: „Nauka funkcjonowania na rynku finansowym jest długotrwała i wymaga
poświęcenia znacznej ilości czasu i uwagi. Dlatego też początkującym inwestorom
radzę, aby potraktowali naukę gry na giełdzie jak studia i dali sobie na to 3-5 lat.
Ponadto, bardzo przydatna jest dociekliwość, chęć zdobywania wiedzy, a także pasja,
z jaką się to robi, ponieważ aby wytrwać do czasu, gdy gra na giełdzie zacznie
przynosić pozytywne rezultaty, należy przebić się przez masę informacji i przetrzymać
wiele trudnych chwil.

Dlatego też uważam, że najważniejsza jest wytrwałość i cierpliwość w poszukiwaniu
własnych metod i wypracowywaniu własnego podejścia. A później nie ma nic
fajniejszego, niż otrzymywanie owoców tych starań – wierzcie mi”.

Dywersyfikacja, dywersyfikacja....Radek zwrócił uwagę na bardzo ważne

zagadnienie związane z alokacją kapitału inwestycyjnego – trzeba kupować różne
aktywa, bo wtedy portfel jest rzeczywiście zdywersyfikowany. Jeśli kupujemy
wyłącznie akcje kilkunastu spółek, to taki portfel przypomina bardziej dywersję, o
której wspomina Robert Kiyosaki w swoich książkach. Dokonujmy zatem
rzeczywistej dywersyfikacji swoich aktywów, a nie tylko pozornej.

Końcowa rada dla początkujących inwestorów jest bardzo prawdziwa – bez

chęci do zarabiania na giełdzie (pasji) nikt nie jest w stanie niczego osiągnąć.
Potrzeba rzeczywiście pewnej wytrwałości oraz czasu, aby zdobyć doświadczenie,
dzięki któremu będzie można później czerpać wspomnianą satysfakcję z zarabiania.
Nie mogę się zatem nie zgodzić z Radkiem – jest ona naprawdę duża. Myślę, że
warto spojrzeć na przeciwności inwestycyjne, występujące głównie na początku
przygód giełdowych, jako na pewną „inwestycję w siebie”. Lepiej tracić pieniądze
przez 5 lat, a przez kolejne 50 lat życia nieustannie je zarabiać nić tracić je przez całe
życie. Kwestię tą pozostawiam Tobie, Czytelniku, do samodzielnego przemyślenia.

20

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

„Akcje przy kawie” z gawędziarskim akcentem

Istnieje bardzo ciekawy blog o dość wdzięcznej nazwie -

Akcje przy kawie

-

znajdujący się pod adresem bart-zielinski.blogspot.com. Jego autor – Bartek Zieliński
– w luźny i zarazem przystępny sposób opisuje różne zagadnienia dotyczące
inwestycji giełdowych. To właśnie Bartek jest moim kolejnym rozmówcą. Muszę
przyznać, że po zapoznaniu się z odpowiedziami Bartka na zadane pytania
stwierdziłem, że gdzieś już spotkałem taki sam punkt widzenia. Okazuje się bowiem,
że myślimy z Bartkiem w wielu kwestiach zupełnie jednakowo, tzn. obaj jesteśmy
typowymi fundamentalistami, dla których pierwotną inspiracją był Warren Buffett.
Dzielimy się też swoją wiedzą z chęci pomagania innym. Żałuję tylko jednego....że
poznałem Bartka tak późno, no ale lepiej późno niż później....

Tobiasz Maliński (T.M.): Prowadzisz ciekawy blog inwestycyjny, co Cię skłoniło do

jego prowadzenia?

Bartek Zieliński (B.Z.): „Dzięki za dobre słowo. Pisanie bloga przyszło mi
naturalnie jako chęć dzielenia się doświadczeniem, chęć pomagania innym. Mam w
sobie wewnętrzny „przymus” dzielenia się wiedzą i jeśli wiem, że mogę komuś pomóc
w jego życiu, to staram się działać. Wiem też, że im więcej się daje tym więcej się
dostaje, stąd nie jest to taka znowuż altruistyczna idea. Blogi giełdowe prowadzę od
2003 roku.

Pamiętam po sobie, jak bardzo w początkach na giełdzie, brakowało mi osób, które
pomogłyby mi wybrać dobrą, sprawdzoną drogę do poznania sztuki inwestowania.
Sam musiałem czytać wszystko, co wpadło mi w ręce na temat giełdy i testować to w
praktyce. Przez kilka lat udało mi się sprawdzić setki strategii i odkryłem, że
większość książek była prawie nic nie warta. Uczyła spekulacji i hazardu, była
dostosowana głównie do osobowości i predyspozycji autora danej książki.

Po kilku bezowocnych latach na parkiecie, wkurzyłem się i zacząłem szukać takich
zasad i metod, które działają niezależnie, kto ich używa. Pomyślałem, że warto uczyć
się od najlepszych i wtedy trafiłem na książki o inwestowaniu na sposób Warrena
Buffetta, najbogatszego inwestora świata. Tam trafiłem na proste, logiczne zasady,
plus dokładny opis myślenia i podejścia W. Buffetta do życia. To bardzo ważne, bo nie
da się kogoś naśladować, nie wiedząc jak i o czym myśli. Zacząłem wdrażać jego
zasady inwestycyjne. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Moje inwestycje
odblokowały się i w końcu zarobiłem sporo pieniędzy. Gdy odkryłem, co na giełdzie
działa, a co nie, od razu zacząłem dzielić się tym z innymi na swoim pierwszym
blogu.

21

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

I tak jest do dziś. Staram się prostymi słowami dzielić doświadczeniem, przy okazji
porządkując sobie wiedzę giełdową i poznając wielu podobnych do mnie ludzi. Mam
możliwość rozmawiać z Czytelnikami bloga na tematy spółek i giełdy, po prostu o
naszej pasji. Zyskują na tym wszyscy. No a dodatkowo, ja po prostu lubię pisać”.

T.M.: Widziałem, że opublikowałeś darmowy e-book poświęcony analizie

fundamentalnej. Dlaczego wybrałeś właśnie analizę fundamentalną, a nie np.
techniczną?

B.Z.: „Na przykład dlatego, że analiza fundamentalna mówi mi z wyprzedzeniem jak
zachowają się wykresy giełdowe. Analiza fundamentalna często wyprzedza o całe
miesiące analizę techniczną. Dla mnie to logiczny wybór lepszej dla mnie metody,
przetestowanej w praktyce. Nauczyłem się na własnych, wieloletnich błędach, że
spekulacja = hazard, i przynosi mi podobną do hazardu stopę zwrotu. Przez ponad
12 lat przygody z GPW poznałem obydwa sposoby inwestycyjne i stwierdzam, że
analiza fundamentalna jest dla mnie bardziej fascynująca. Jest też dużo
skuteczniejsza, zyskowniejsza, a także trudniejsza. Wg mnie wymaga ona większej
wiedzy, niż samo czytanie wykresów.

Na początku inwestowania używałem tylko analizy technicznej, jednak uważam ją za
zbyt powierzchowne podejście do inwestowania. Przypomina mi ona trochę
przysłowiowe wróżenie z fusów. Wolę podejście W. Buffetta, który traktuje
inwestowanie na giełdzie, nie jak zakup akcji, tylko jak wybór i zakup świetnie
prosperujących biznesów. Kupując akcje, wchodzi on do firmy na lata jako
współwłaściciel. Interesuje go, ile firma potrafi generować zysków, kto zarządza
„jego” firmą, czy produkt jest świetny, czy konkurencja jest silna, ile na tym zarobi
itd. W. Buffett jest biznesmanem, nie kupuje kota w worku.

Podejście fundamentalne, wg mnie, ma też po prostu ręce i nogi. Jest dla mnie
logicznym, racjonalnym rozwiązaniem, w przeciwieństwie do suchej analizy
wykresów. Ja chcę wiedzieć, dlaczego kurs „mojej” firmy rośnie, albo dlaczego
spada, a nie być giełdowym lemingiem-samobójcą. Nie chcę też nikogo tu obrażać,
mówię opierając się na własnych doświadczeniach, sam też kiedyś grałem jak
leming. Obecnie wolę jednak zarabiać na giełdzie, zamiast szukać kosztownej i
czasochłonnej rozrywki. Trzeba w pewnym momencie podjąć decyzję i albo
przeskoczyć mentalnie na wyższy poziom „zarabiania pieniędzy”, albo pozostać na
etapie „czystej zabawy” giełdą. Ten drugi „level” niestety nie daje pieniędzy.

22

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Obecnie korzystam w 97% z analizy fundamentalnej i psychologii giełdowej, oraz w
3% korzystam z analizy wykresów. Dzięki dobrej znajomości analizy technicznej
wiem też, o czym może myśleć 90% inwestorów na rynku. To mi daje drobną
przewagę nad graczami giełdowymi.

Dodam jeszcze dla sprostowania, że napisany przeze mnie darmowy e-book „Bóg,
pieniądze i giełda!” porusza szerzej tematykę inwestowania. Kolejność doboru słów
w tytule e-booka, nie jest przypadkowa. Piszę w nim wpierw o tym, jak zdrowo
podchodzić do pieniędzy, następnie jak je gromadzić, a dopiero później opisuję jak
swoje pieniądze pomnażać na giełdzie. Uważam, że te 3 tematy najlepiej działają
wtedy, gdy wzajemnie się uzupełniają”.

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca
dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?

B.Z.: „Nie czytałem powyższego artykułu, zatem trudno mi jest się odnieść do tego,
co autorzy w nim napisali. Wg mnie, dzisiejszy świat będzie nabierał prędkości.
Dzięki internetowi, globalizacji, nowoczesnym technologiom itp. wszystko zacznie
przyśpieszać, również styl inwestowania na giełdzie. Myślę, że dzięki łatwemu
dostępowi do giełdy, na rynki światowe, co roku będzie napływało coraz więcej
nowych inwestorów, żądnych łatwych i szybkich pieniędzy. A ponieważ początkujący
inwestorzy zaczynają najczęściej jako spekulanci, więc na pewno spekulacja nabierze
tempa. Trzeba też pamiętać, że mamy modę na instrumenty finansowe bazujące na
dźwigni finansowej. To również powiększy skalę spekulacji oraz szaleństwo wahań
cen na rynkach finansowych i towarowych. Niestety mnóstwo ludzi straci wszystkie
oszczędności życia, ale jak historia pokazuje to normalne, tak się dzieje od wieków.

Jednak ostateczne słowo i tak nadal będzie należało do inwestorów fundamentalnych.
Nawet w tych szybkich czasach, o rentowności transakcji będzie decydowała,
wysokiej jakości analiza fundamentalna i rozumienie tego, co się robi. Nawet, jeśli
dojdzie do coraz większej informatyzacji systemów transakcyjnych i analitycznych, to
na ostateczny sukces z inwestycji będzie miał nadal ogromny wpływ kunszt
rozumienia spółki, branży i wrodzona żyłka do giełdy. Być może też nowe technologie
sprawią, że więcej osób będzie mogła zarabiać na giełdzie zamiast tracić, jednak
najlepsi inwestorzy to ci, którzy najciężej pracują, a jednocześnie dobrze się przy tym
bawią. Sama informatyzacja systemów transakcyjnych nie wystarczy do pobijania
rekordów giełdowych prawdziwych pasjonatów.

23

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Spekulanci w swej naturze skupiają się na szybkich i łatwych zyskach, co na wstępie
przekreśla ich szanse na bardzo wysokie zarobki. Bo te na giełdzie wymagają spokoju
i rozwagi, paradoksalnie jeszcze bardziej w tak zmiennych i szalonych czasach”.

T.M.: Co według Ciebie jest najważniejsze w kierowaniu się fundamentami podczas

inwestowania?

B.Z.: „Rozumienie tego co się robi, dlaczego to się robi i jakie będą tego
konsekwencje. Jeśli poświeciłem tygodnie na analizy i zrozumienie działalności mojej
spółki, jej konkurentów i zasad działających w branży, to jestem bliżej zysków, niż
strat. Trzeba po prostu wiedzieć, dlaczego spółka, której akcje kupiłem jest tak
wspaniała, że w przyszłości „na pewno” polepszy zyski, będzie się rozwijać, pokona
konkurencję i za co klienci ją kochają. Trzeba dokonać wizualizacji i zobaczyć spółkę
oczami wyobraźni za 5-10 lat w przód.

Tak naprawdę trzeba również rozumieć, jaka jest prawdziwa wartość firmy i jaka
będzie jej wartość w najbliższych latach. Prawdziwa wartość firmy, najczęściej różni
się od tego, jakie są jej notowania. Ważne jest by wiedzieć, czy te notowania są już za
wysokie, czy za niskie. W swoim e-booku opisuję najprostszy znany mi sposób
poznania szacunkowej wartości wewnętrznej wyrażonej w cenie na jedną akcję.
Wyliczenia te, to jednak tylko drobny element całej wyceny wartości firmy.

Staram się podchodzić do giełdy „na chłopski rozum”: wybieram spółki, które
rozumiem, lubię i które od lat potrafią generować duże zyski netto. W ostatnim czasie
wybieram również spółki z rynku NewConnect bazując na całkowicie nowej analizie
fundamentalnej, opartej na znajomości firmy i branży, własnych prognozach i
wyliczeniach oraz bazując na psychologii tłumu. Testowe efekty takich inwestycji
przerosły moje oczekiwania, dlatego będę je nadal testował”.

T.M.: Czy początkujący inwestor według Ciebie powinien pójść na łatwiznę i oddać
swoje pieniądze w zarządzanie innym ludziom, czy powinien sam nauczyć się
inwestować?

B.Z.: „Początkujący inwestor powinien wg mnie samemu najpierw spróbować
inwestować pieniądze na GPW, aby sprawdzić czy sprawia mu to przyjemność i czy
go to trochę wciągnęło. Dopóki nie spróbuje, nie będzie wiedział jak to działa i czy
nie ma przypadkiem talentu inwestycyjnego. Na pewno warto spróbować
samodzielnego inwestowania i sprawdzić, czy mnie do tego ciągnie i chce mi się w to
bawić.

24

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Starałem się kiedyś namawiać wszystkich do samodzielnego inwestowania na
giełdzie, ale wiem, że mało kogo to interesuje. Większości ludziom nie chce się
przeczytać nawet jednej książki o rynku kapitałowym. Wszystkim inwestorom, którym
nie chce się rozwijać wiedzy w tym temacie, np. za pomocą czytania książek, analizy
sprawozdań finansowych, rynku, konkurencji itd., odradzam inwestowanie na
giełdzie. Bez pracy nie ma kołaczy. Inwestor, który chce łatwych pieniędzy,
prawdopodobnie straci swoje pieniądze. Lepiej zatem, żeby ich większą część oddał
pod opiekę komuś, kogo ten temat pasjonuje i wychodzi.

GPW to praca jak każda inna: trzeba mieć talent, ciężko pracować, uczyć się i w
końcu osiągać sukcesy. Jeśli chcesz być dobrym lekarzem, musisz mieć pasję i
pragnienie poświęcić lata na naukę, tak samo, jeśli chcesz być dobrym inwestorem.
Warto być gorliwym w swojej pracy, bo to daje wielkie zyski”.

T.M.: Jaki horyzont inwestycyjny preferujesz? Myślisz typowo Buffettowsko, aby

trzymać akcje co najmniej przez dekadę?

B.Z.: „Tak. Mimo dynamicznych czasów nadal bliżej mi do naśladowania W.
Buffetta, niż Georga Sorosa. Jeśli kupuję jakiś biznes(tzn. akcje spółki), który ciągle
się rozwija i jego wartość co roku się zwiększa, to bez sensu jest go sprzedać, tylko
dlatego, że np. wzrósł o 500%. Pozwalam zyskom rosnąć i szukam spółek, w których
mógłbym „siedzieć” przez lata. Spokój, cierpliwość i wytrwałość na giełdzie to złoto
– to się raczej nigdy nie zmieni.

Jeśli jednak firma nie radzi sobie na rynku i nie potrafi się dalej rozwijać, jestem
gotowy sprzedać akcje nawet po paru miesiącach. Wszystko zależy od konkretnej
sytuacji spółki. Muszę wiedzieć, kiedy spółka ma „chwilowe” kłopoty(np. 1-3 lata w
czasie bessy), a kiedy spółka jest po prostu słaba. Jeśli nie umiałbym odróżniać tych
dwóch rzeczy, musiałbym zostać co najwyżej średnioterminowym spekulantem.

Przy inwestowaniu trzeba wierzyć w firmę, której akcje się kupuje. Muszę czuć do
niej „miętę”, a dobre wyniki finansowe muszą mnie do niej przyciągać i kokietować.
Na giełdzie jak w innych „relacjach”, też musi działać „chemia” - finansowe
przyciąganie ;)”

T.M.: Co według Ciebie cechuje od strony finansowej spółkę godną uwagi?

B.Z.: „Coraz większe zyski netto(i operacyjne też), wysoki wskaźnik ROE i niskie
zadłużenie długoterminowe. To takie 3 punkty zaczepne dla dalszej analizy. Jeśli

25

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

widzę w sprawozdaniach finansowych, od lat wysokie ROE, to wyczuwam smakowitą
spółkę. Taka spółka zazwyczaj osiąga dobre wyniki netto. O czym mówi mi ROE? O
tym, jak firma potrafi generować zyski z zarządzania swoimi kapitałami własnymi. Im
firma robi to lepiej, tym lepszą przyszłość sobie maluje.

Do swoich zakupów wybieram najczęściej spółki, które mają zdrowe finanse od kilku
ostatnich lat. Takie firmy łatwiej analizować i przewidywać ich najbliższą przyszłość.

No i zawsze trzeba pamiętać, że przeszłość nie równa się przyszłości i istnieje ryzyko,
że spółka akurat po naszym zakupie akcji, wpadnie w jakieś kłopoty. Dlatego ważne
jest to, by być elastycznym przy zakupie i sprzedaży akcji swojej firmy. Jeśli w spółce
coś idzie nie tak jak powinno i nie wiemy dlaczego, to często po prostu najlepiej jest
wyjść z inwestycji, nawet ze stratą. „Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o
pieniądze” – może oznaczać to, że w spółce zaczęły się kłopoty”.

T.M.: Niedawno w Polsce odbyła się emisja pierwszej edycji programu Dragon's
Den jak zostać milionerem - czy sądzisz, że ten program jest w stanie pomóc
zrozumieć zasady inwestowania?

B.Z.: „Ponieważ współtworzyłem już dwa biznesy i pomagałem przy kilku innych,
miałem okazje uczestniczyć w kilkudziesięciu spotkaniach z inwestorami
finansowymi. Sytuacja pokazana w programie jest dość podobna do sytuacji
wstępnych rozmów z aniołami biznesu lub funduszami inwestycyjnymi. W programie
telewizyjnym oczywiście nie ma zbyt wiele czasu na zapoznanie się z biznesplanem,
strategią, zespołem itd. Jednak program ten pokazuje dość trafnie, że biznes trzeba
umieć sprzedać i warto uczyć się sztuki negocjacji.

Myślę, że dla każdego Czytelnika tego e-booka, dużo lepszym rozwiązaniem, niż
oglądanie programu TV, jest założenie przynajmniej jednego, własnego biznesu lub
wejście w spółkę z kimś i poznanie od środka, na co się patrzy prowadząc swoją
firmę. Własny biznes to doskonała sprawa, pozwala zrozumieć, co się liczy przy
kupnie spółek, jak ta machina wygląda od strony „zza lady”. Nic tak nie uczy jak
praktyka.

Natomiast sam program Dragon’s Den bardziej pokazuje jakie pomysły i czynniki
interesują inwestorów. Można podejrzeć tok myślenia inwestorów, przeanalizować co
ich interesuje, zobaczyć jak z nimi rozmawiać oraz to jak sprzedać swój pomysł.
Warto też uczyć się, jak nie sprzedać się za bezcen”.

T.M.: Wolisz dywersyfikować czy koncentrować swój portfel inwestycyjny?

26

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

B.Z.: „Należę do inwestorów, którzy potrafią inwestować 100% kapitału w jeden
biznes, w jedną spółkę. Tzn. jeśli przeanalizowałem jakąś firmę i uważam, że dobrze
rozumiem jej działalność, to gotowy jestem czerpać maksimum zysków z inwestycji.
Oczywiście w przypadku złej analizy, straty są wyższe, niż przy dywersyfikacji.
Jednak, jeśli kontrolujemy ryzyko, straty można mocno ograniczać.

Ogólnie dla kwoty do 1 mln zł, za zdrowy portfel uważałbym ten złożony z max 3-4
spółek. Im mniej spółek w portfelu tym lepiej, można je bowiem solidniej analizować,
zrozumieć i obserwować. A sama dywersyfikacja to bardzo złudny mechanizm, który
bardzo utrudnia zarabianie dużych pieniędzy na giełdzie.

Osobiście stosuję własny system dokupowania akcji najsilniejszej spółki w portfelu.
Metodę opisuję w e-booku, o którym już wspominałeś. W skrócie powiem, że chodzi o
to, że jeśli przeanalizuję rynek, wybiorę wg mnie np. 3-4 super spółki, to zawsze tylko
jedna z tych spółek może być liderem. Z początku mogę posiadać drobne kwoty we
wszystkich 4 spółkach, ale gdy rozpoznaję lidera, mogę angażować resztę kapitałów
w lidera. Oczywiście to tylko moja strategia i jest ona obarczona bardzo wysokim
ryzykiem. Ja po prostu mam wysoką tolerancję ryzyka. Jak więc widać, oprócz
stosowania metod W. Buffetta, korzystam również z mojego doświadczenia na GPW i
szukam własnych sposobów maksymalizacji zysków.

Na koniec dodam, że optymalny wybór dotyczący dywersyfikacji swojego portfela,
zalecam dostosować każdemu Czytelnikowi do swojej własnej osobowości. W innym
razie, można się dorobić np. wrzodów żołądka, a nie o to chodzi. Najlepsze zyski
osiąga się inwestując w zgodzie ze sobą, a nie próbując być kimś innym.
Prawdziwym wyzwaniem dla inwestora jest zatem wpierw poznać pełnię swojej
wspaniałej osobowości i następnie wykorzystać tę wiedzę również na giełdzie. Warto
odkryć siebie, bo to czysty zysk i radość!”

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?

B.Z.: „Zachęcam poznać zasady W. Buffetta i zastanowić się czy są logiczne oraz
namawiam wszystkich do pogłębiania wiedzy na temat sztuki czytania sprawozdań
finansowych. Dzięki za rozmowę”.

Nie wiem czy zauważyłeś, Czytelniku, ale Bartek zwrócił uwagę na bardzo

ważną kwestię, tzn. na panującą modę obracania instrumentami pochodnymi.
Okazuje się również, że różni, ważni, ludzie z branży finansowej zaczynają się
poważnie obawiać o przyszłość rynków finansowych z punktu widzenia mnogości
istnienia różnych rodzajów derywatów. Nie mam wcale na myśli osławionego

27

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

powiedzenia Warrena Buffetta, że instrumenty pochodne są bronią masowego
rażenia, ale myślę o niedawnych słowach Marka Mobiusa opublikowanych na jego
blogu oraz o spostrzeżeniach George'a Sorosa. Otóż - „mamy globalne rynki, ale nie
mamy globalnych regulacji”
- jak powiedział Soros. Podzielam więc punkt widzenia
Bartka, dlatego że zauważył bardzo istotną tendencję ostatnich lat.

Myślę też, że warto promować pośród polskich inwestorów indywidualnych

podejście fundamentalne, gdyż wydaje się nie być ono chwytliwe, ale jest skuteczne.
Powoli zaczyna się kształtować trend odchodzenia dotychczasowych graczy
giełdowych od metod spekulacji na korzyść metod inwestycyjnych. Warto również
zapoznać się z książką Bartka, o której wspominaliśmy w naszej rozmowie, gdyż
każda lektura tego typu jest pouczająca. Dzisiaj mamy tak wiele książek
parafrazujących słowa innych ludzi – Bartek wnosi coś od siebie, coś nowego, a
zarazem wartościowego.

28

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

„Moje (wy)kreski”, czyli blog o analizie technicznej

Blog

„Moje kreski”

jest blogiem odzwierciedlającym, jak każdy blog zresztą,

osobowość autora – jest lakoniczny i konkretny zarazem - takie też są odpowiedzi
zawarte w tym rozdziale. Poszukując chętnych bloggerów do współtworzenia tego e-
booka pomyślałem również o autorze bloga „Moje Kreski”, który bez wahania
zgodził się uczestniczyć w tej inicjatywie. Jako, że autor chciał pozostać anonimowy,
w wywiadzie używam jedynie jego inicjałów – L.R.

Tobiasz Maliński (T.M.): Od jak dawna inwestujesz?

Moje Kreski (L.R.): Za realne pieniądze gram na giełdzie stosunkowo krótko, bo
od marca tego roku. Miałem jednak wcześniej do czynienia z różnymi grami
giełdowymi oraz trochę bawiłem się na forexie, jednak ze średnim skutkiem”.

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować? Na jakich aktywach najbardziej lubisz
zarabiać i dlaczego?

L.R.: Jeżeli rozpatrywać instrumenty o podwyższonym ryzyku to zdecydowanie
akcje. Po moich mało chwalebnych doświadczeniach na walutach i surowcach
zdecydowanie bardziej preferuję akcje. Ostatnio również poznałem nowy instrument,
certyfikat ustrukturyzowany RC , dzięki któremu można grać np. na spadek danego
indeksu. Jest to o tyle wygodne, że jest on notowany na giełdzie i nie trzeba
podpisywać dodatkowych umów o instrumenty pochodne ze swoim biurem
maklerskim. Oprócz akcji trzymam część pieniędzy bezpiecznie na lokatach i
rachunku oszczędnościowym”.

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca
dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?

L.R.: „Obawiam się, że sporo w tym prawdy. Poziom zmienności na rynku od czasu
sierpniowego tąpnięcia jest ogromny. Mało kto miał odwagę kupować na dłużej akcje
w dołku, z drugiej strony spekulanci mieli cudowne okazję do skalpowania zysków
niemal co drugi dzień, które sięgały nawet po 5-10%. W przypadku niskiej

29

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

zmienności, daytraderzy nie mają za bardzo gry, bo jak wszystko rośnie po 1-2% to
jak tu się zadowolić realizowaniem takich zysków. Obawiam się, że przy wiszącej nad
nami recesji w Europie, problemach strefy euro z których możemy nie wyjść jeszcze
długo, zagrożeniu recesją w USA mało osób odważy się na otwieranie kilkuletnich
pozycji. Właśnie w jednym z numerów tegorocznego Forbes’a czytałem artykuł o tym,
że strategia kup i trzymaj w ostatniej dekadzie nie sprawdzała się dla większości
inwestorów i podejrzewam że w najbliższych latach może być podobnie. Dopiero po
ostatecznym rozwiązaniu problemów zadłużenia w Europie i tak naprawdę szerokim
strukturalnym zmianom funkcjonowania rynku będzie można mówić o ponownym
wejściu na stabilną ścieżkę wzrostu, która jest idealna dla długoterminowych
inwestorów”.

T.M.: Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje - to bardzo popularne stwierdzenie. Czy
Twoim zdaniem kupowanie obligacji jest sensowniejsze niż kupowanie akcji?

L.R.: „To w sumie zależy od tego, jakie ktoś ma podejście do ryzyka i ile ma czasu na
interesowanie się sytuacją na rynku i inwestowaniem. Jeżeli osoba kompletnie nie ma
czasu lub po prostu ochoty na interesowanie się tematem pomnażania pieniędzy na
rynku kapitałowym, to obligacje są bezpieczniejszym rozwiązaniem. Najgorzej jest
dowiedzieć się z telewizji, że straciło się już np. 20% na swoich spółkach. Jeżeli ktoś
jednak aktywnie podchodzi do inwestowania, to myślę, że przy racjonalnym doborze
spółek akcje dadzą lepszy zwrot, choć to wymaga już większej wiedzy. Ja osobiście
nie inwestuje i nigdy nie inwestowałem w obligacje skarbowe, gdyż oprocentowanie
jest bardzo zbliżone do lokat bankowych, więc bardziej preferuje te drugie gdyż
ciągle mogę je mieć na oku i jednak zazwyczaj są na krótszy okres czasu. Oddzielnym
tematem są obligacje korporacyjne, na których można otrzymać naprawdę niezłe
stopy zwrotu i ten rynek podejrzewam będzie rósł w Polsce w najbliższych latach”.

T.M.: Czy dywersyfikujesz swoje inwestycje? Warren Buffett powiedział, że
dywersyfikacja nie ma sensu dla tych, którzy wiedzą co robią. Jak Ty postrzegasz to
zagadnienie?

L.R.: „Częściowo popieram pogląd Warrena Buffetta, że dywersyfikacja jest dla
tych, którzy nie wiedzą do końca na którą spółkę postawić. Ja jednak jestem
zwolennikiem zarówno dywersyfikacji swoich pieniędzy (część trzymam na relatywnie
wolnych od ryzyka lokatach i kontach oszczędnościowych, a część w akcjach – kiedyś
może dojdą nieruchomości ), jak i dywersyfikacji portfela akcji. Jestem
zwolennikiem posiadania około 3-5 spółek w portfelu. Większą liczbę spółek może

30

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

uzasadniać kryterium płynności, dla osób z dużym majątkiem może być trudno
wsadzić np. 100 tys zł w spółkę której dzienne obroty wynoszą 50 tys zł. Tak więc
portfel kilku spółek jest jak najbardziej w porządku, tak czy siak i tak najpewniej
jedna ze spółek będzie odpowiadała za większość zysków całego portfela. Szaleńcza
dywersyfikacja jest według mnie bez sensu i znacząco zwiększa liczbę pieniędzy
oddawanych swojemu domowi maklerskiemu”.

T.M.: W dzisiejszych czasach instytucje finansowe obracają dość złożonymi
instrumentami pochodnymi. Pojawiają się komentarze, że za dziesięć lat na rynku
będzie dostępnych tak wiele tych instrumentów, że nie będzie wiadomo kto jest
czyim dłużnikiem, a kto wierzycielem. Na warszawskiej Giełdzie Papierów
Wartościowych inwestorzy indywidualni w 2010 roku odpowiadali za ponad 50%
obrotu kontraktami terminowymi na WIG 20 oraz za 60% obrotu opcjami na ten
indeks. Czy według Ciebie jest to pozytywne czy niepokojące zjawisko?

L.R.: „To generalnie bardzo ciężki temat i chyba nie mam wystarczającej wiedzy,
żeby jednoznacznie ocenić czy instrumenty pochodne są dobre czy szkodliwe. Tak
naprawdę wszystko zależy od tego w jakim celu są i będą tworzone te nowe
instrumenty. W ręku jednej osoby nóż służy do krojenia marchewki, w drugim ręku
jest to narzędzie zbrodni. Myślę, że tu jest podobnie.
Jeśli się nie mylę, instrumenty pochodne pierwotnie powstawały głównie w celu
zabezpieczania się i ochrony przed ryzykiem. Ten cel jest bardzo istotny, gdyż część
inwestorów np. mogłaby nie chcieć kupić obligacji danego państwa gdyby nie były
wstanie się zabezpieczyć przed jego bankructwem np. dzięki CDS’owi. Bez takiego
zabezpieczenia duże instytucje życzyłyby sobie znacznie wyższej premii za ryzyko, na
którą rząd nie mógłby sobie pozwolić. Stąd podejrzewam te ostatnie skoki na
oprocentowaniu obligacji Włoch, po tym jak kontrolowana restrukturyzacja
Greckiego długu (jakby nie patrzeć częściowe bankructwo), wywołała burzę w
związku z niewypłacaniem pieniędzy za CDS’y na grecki dług, czyli tak naprawdę
anulowaniem ubezpieczenia tego długu. A takie sytuacje powodują panikę na rynku.
Z tego przykładu wynika, że instrumenty potrzebują bardzo dobrze doprecyzowanych
regulacji, żeby mogły prawidłowo funkcjonować (już nie wspominając o „nagich”
instrumentach pochodnych).
Motyw spekulacyjny wiele osób ceni za to, że zwiększa płynność której tak bardzo
pragną rynki. Sam przyznam szczerze, że nie wiem jak to się ma akurat do
instrumentów pochodnych.
Instrumenty pochodne dają szansę zarabiania na wszystkich możliwych klasach
aktywów, z drugiej strony mogą się odbija na życiu codziennym innych ludzi (szalone

31

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

spekulacje na surowcach chociażby). Tak jak na początku powiedziałem, temat jest
trudny i ciężko przewidzieć co by było gdyby takich instrumentów nie było – z jednej
strony czy rynek byłby tak rozwinięty jak teraz bez nich? Pewnie nie. Z drugiej strony,
czy ten poziom rozwoju rynków jest Nam tak naprawdę potrzebny? Tego nie wiem.
Podsumowując sądzę, że złożone instrumenty są potrzebne, tyle że często są
wykorzystywane do celów, do których być nie powinny. Poziom spekulacji na
niektórych instrumentach mnie faktycznie niepokoi, ale jeśli chodzi kontrakty na
WIG20 to raczej nie widzę z tym problemu”.

T.M.: Jeśli mógłbyś wybrać między samodzielnym kupowaniem akcji, a
kupowaniem ich za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego, co byś wybrał?
Dlaczego?

L.R.: „W przeszłości zdarzyło mi się dwukrotnie inwestować w fundusze
inwestycyjne, jednak w obu przypadkach byłem zdecydowanie niezadowolony z ich
wyników, który w obu przypadkach był gorszy niż rynek. Podejrzewam, że znajdzie
się ktoś, kto zarzuci mi wybór słabych funduszy, jednak patrząc na fundusze jako cały
rynek to uważam je za mało efektywne. Narzucone na nie limity minimalnego
poziomu akcji w portfelu powodują, że w przypadku mocnych spadków na rynkach
nie mogą szybko reagować na zmiany i wychodzić z akcji. Ma to oczywiście dobre
strony, ponieważ wychodzenie z akcji na spadkach podwajało by tylko efekt, ale to
już inny temat. Kupowanie akcji na pewno bardziej pochłania czas, gdyż trzeba być
w miarę na bieżąco, ale myślę, że sama właśnie elastyczność w kupowaniu i
sprzedawaniu zwiększa szanse na lepszy wynik. Przy dobrej selekcji spółek, nawet
jeżeli przyjmie się strategię kup i trzymaj to powinno się otrzymać znacznie lepszy
wynik, stąd zdecydowanie stoję za samodzielnym kupowaniem akcji”.

T.M.: Jeśli miałbyś okazję do zadania jednego pytania inwestorowi wszechczasów,
np. Warrenowi Buffettowi lub George'owi Sorosowi, o co byś zapytał?

L.R.: „Chciałbym się zapytać Sorosa, co się działo w jego głowie kiedy
spekulacyjnie zaatakował funta. Ciekawy jestem, czy był w pełni świadom skutków
które zgotował bankowi centralnemu Anglii i czy w ogóle się tym przejął”.

T.M.: Co skłoniło Cię do dzielenia się swoją wiedzą w ramach bloga?

32

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

L.R.: „Założyłem swojego bloga w sumie niedługo po tym jak trafiłem na trop całej
blogosfery inwestorskiej. Otworzenie bloga miało całkiem praktyczny powód, gdyż
wcześniej podczas różnych dyskusji wrzucałem swoje wykresy na obcych blogach,
więc zdecydowałem że czemu nie zrobić tego na swoim własnym. I tak się zaczęło,
blog prowadzę od marca tego roku, tak naprawdę kilka tygodni po tym jak
zdecydowałem się inwestować za „żywe” pieniądze. Dzięki temu mam większą
motywację żeby pogłębiać własną wiedzę i uczyć się nowych rzeczy, dodatkowo
niektóre komentarze mogą pomóc zauważyć rzeczy których samemu nie dostrzegałem
do tej pory i wyeliminować błędy. Prowadząc blog mogę odwdzięczyć się tym, którzy
piszą swoje własne blogi i darmowo korzystam z ich wiedzy. Cała idea blogowania
jest dla mnie świetna i mam nadzieję, że czas pozwoli na dalsze aktywne
blogowanie”.

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?

L.R.: „Pierwsza rada jest bardzo ważna i szczególnie ją polecam od samego
początku – prowadź zapiski swoich transakcji, okoliczności i powodów zakupu
danych akcji! Mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością, gdyż sam bardzo żałuję
że nie robiłem tego od początku. Tak naprawdę bez tego nie jest się w stanie samemu
zapamiętać wszystkiego, powodów dla których kupiło się daną spółkę, bez tego
ciężko później wyeliminować błędy. Tą poradę można znaleźć w wielu książkach o
inwestowaniu i jest ku temu powód. Przeglądając później takie notatki można
wyciągnąć szereg istotnych wniosków, które zwiększą efektywność inwestycji.
Druga rada to obserwowanie przez jakiś czas notowań akcji spółki którą zamierza
się kupić, jeżeli ma się taką możliwość. Często na jednej spółce grają ciągle te same
osoby i niektóre schematy się powtarzają, np. Kopex bardzo często na zamykającym
sesję fixingu z minusowej sesji zamyka się na dużym plusie. Oczywiście ma to
znaczenie dla osób ze krótkim i średnim horyzontem inwestycji, ale myślę że nawet
dla długoterminowców takie obserwacje pozwolą wybrać dobry moment do wejścia.
I na koniec, jeżeli jesteś początkującym to nie graj od razu za cały kapitał, ale graj za
prawdziwe pieniądze. Psychologia w grze na giełdzie to naprawdę więcej niż 50%
sukcesu, trzeba się uczyć kontrolować emocje – gra na fikcyjnych kontach,
prawdziwych emocji nie dostarczy”.

Autor bloga „Moje Kreski” poruszył dość ważny temat, mianowicie nie popadania w
hurraoptymizm w początkach inwestycyjnej kariery i nie wkładania na rynek całego
kapitału. Zauważył on również, że wykorzystanie instrumentów pochodnych zależy
w rzeczywistości od motywacji podmiotu z nich korzystającego. Można więc

33

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

powiedzieć, że instrument pochodny, podobnie jak większość rzeczy, ma charakter
neutralny. To ludzie oraz przedsiębiorstwa decydują w jakich celach instrumenty te
będą wykorzystywane. W wywiadzie pojawiło się pytanie, co by było gdyby w
przeszłości nie pojawiły się instrumenty pochodne. Myślę, że ludzie prędzej czy
później i tak by je wymyślili. Wynika to z naszej wrodzonej skłonności do
przerzucania negatywnych skutków na inne osoby oraz podmioty, w tym ryzyka. Na
koniec muszę się przychylić do postulatu zawartego w ostatniej odpowiedzi – warto
prowadzić zapiski z przeprowadzonych transakcji, tym bardziej jeśli dokonuje się
mnóstwa różnych transakcji.

34

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

„Sukces na giełdzie” może stać się i Twoim udziałem

W tym roku (2011) ukazała się bardzo ciekawa książka, pt. „Sukces na

giełdzie”, którą można zakupić w księgarni

Maklerska.pl

. Jej autorem jest Marek

Marcinowski. Prowadzi on blog na temat techniki Ichimoku.

Tobiasz Maliński (T.M.): Od jak dawna inwestujesz?
Marek Marcinowski (M.M.): „Od 2004 roku”.

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować? Na jakich aktywach najbardziej lubisz
zarabiać i dlaczego?
M.M.: „Moimi ulubionymi instrumentami są akcje i opcje. Wcześniej spekulowałem
także intensywnie na rynku FOREX, lecz absorbował on mi zbyt wiele czasu. Nie
widziałem żadnej różnicy w porównaniu ze zwykłą pracą na etacie, a przecież nie po
to wybrałem drogę spekulanta, by siedzieć 8-10h dziennie i tracić wzrok obserwując
wykresy.
Na akcjach można zarabiać równie wysokie pieniądze jak na rynku FOREX, a robi
się przy dużo mniejszym obciążeniu czasowym. Mogę spokojnie podróżować i parę
razy w tygodniu rzucić okiem na rynek by utrzymać nad tym kontrolę. Czytelnicy
mojego bloga

technikaichimoku.pl

mogą obserwować moje zagrania na akcjach, gdzie

dzień wcześniej informuję jakie akcje zamierzam zakupić i później transparentnie się
z tego rozliczam.
Na opcjach natomiast lubię grać, gdyż wypracowałem na przestrzeni lat własny
system opcyjny, który perfekcyjnie się sprawdza na polskich opcjach. Gdyby nie to, że
płynność tego rynku jest fatalna, spekulowałbym wyłącznie na nich”.

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca
dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?
M.M.: „Nie można tak uogólniać. To bardziej zagrywka medialna. Zawsze znajdzie
się dobry rynek do inwestycji jak i dobry rynek do spekulacji”.

T.M.: Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje - to bardzo popularne stwierdzenie. Czy

35

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Twoim zdaniem kupowanie obligacji jest sensowniejsze niż kupowanie akcji?
M.M.: „Wszystko zależy od metodologii doboru instrumentów do portfela, którą się
posługujemy. Ważne by być konsekwentnym. Niestety niewielki odsetek graczy ma
metodologię, a jeszcze mniejszy konsekwencję. Dlatego też jak nadchodzi bessa
większość z nich traci to co zarobiła w czasie hossy”.

T.M.: Czy dywersyfikujesz swoje inwestycje? Warren Buffett powiedział, że
dywersyfikacja nie ma sensu dla tych, którzy wiedzą co robią. Jak Ty postrzegasz to
zagadnienie?
M.M.: „Mam inne zdanie na ten temat. Świadoma dywersyfikacja jest potrzebna.
Jak to mówią, nie należy nosić wszystkich jajek w tym samym koszyku”.

T.M.: W dzisiejszych czasach instytucje finansowe obracają dość złożonymi
instrumentami pochodnymi. Pojawiają się komentarze, że za dziesięć lat na rynku
będzie dostępnych tak wiele tych instrumentów, że nie będzie wiadomo kto jest
czyim dłużnikiem, a kto wierzycielem. Na warszawskiej Giełdzie Papierów
Wartościowych inwestorzy indywidualni w 2010 roku odpowiadali za ponad 50%
obrotu kontraktami terminowymi na WIG 20 oraz za 60% obrotu opcjami na ten
indeks. Czy według Ciebie jest to pozytywne czy niepokojące zjawisko?
M.M.: „Nie ma to większego znaczenia”.

T.M.: Jeśli mógłbyś wybrać między samodzielnym kupowaniem akcji, a
kupowaniem ich za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego, co byś wybrał?
Dlaczego?
M.M.: „Wolę sam dokonywać wyborów, dlatego wybrałbym akcje”.

T.M.: Jeśli miałbyś okazję do zadania jednego pytania inwestorowi wszechczasów,
np. Warrenowi Buffettowi lub George'owi Sorosowi, o co byś zapytał?
M.M.: „Czy przyjmie zaproszenie na mój jacht i popływa z moją drużyną w rejonie
przepięknych wysp Malezji”.

T.M.: Co skłoniło Cię do dzielenia się swoją wiedzą w ramach bloga?
M.M.: „Chęć pokazania czytelnikom, że da się zarabiać na rynkach finansowych i
podanie im wskazówek jak to robić, a czasem nawet podanie gotowej ryby, by
materialnie mogli sami sprawdzić, że rzeczywiście można zarabiać”.

36

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?
M.M.: „Poleciłbym by dziesięć razy się zastanowili, czy chcą się tym zajmować.
Unikną przez to bólu i późniejszych rozczarowań, gdyż zarabianie na giełdzie jest
dużo trudniejsze niż na przykład wspinanie się po szczebelkach kariery w dużej
korporacji. To są fakty, a zdecydowana większość początkujących graczy nie
przyjmuje tego do wiadomości.”

Muszę przyznać, że odpowiedzi Marka na niektóre pytania są bardzo

kontrowersyjne, ale ocenę stopnia kontrowersyjności pozostawiam Tobie, Czytelniku.
Myślę, że rada Marka dla początkujących inwestorów jest ważna – trzeba lubić to, co
się robi i na pewno osoba z predyspozycjami, np. twórczymi lepiej żeby realizowała
się w zakresie tworzenia, a nie zarabiania pieniędzy, bo może to się skończyć
rozczarowaniem. Bardzo dziękuję Markowi za udzielone odpowiedzi i myślę, że
będą stanowiły one bardzo dobre źródło informacji dla każdego inwestora
giełdowego.

37

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Astronomiczne inwestycje giełdowe

Mój kolejny rozmówca nie zajmuje się analizą techniczną, ani fundamentalną,

tylko astronomią. Nazywa się on Zbigniew Stawicki i prowadzi blog noszący nazwę

Astronomia Finansowa

i znajdujący się pod adresem

AstronomiaFinansowa.blogspot.com

.

Zbigniew Stawicki jest zatem „praktykiem rynku giełdowego o ogromnym stażu i
wiedzy. Specjalizuje się w odnajdywaniu zależności na rynkach finansowych na
podstawie astronomii, dzięki którym można skutecznie zarabiać duże pieniądze.
Ponad dekadę temu rzucił czasochłonną pracę na etacie. Żyje obecnie tylko i
wyłącznie z inwestowania."

Tobiasz Maliński (T.M.): Od jak dawna inwestujesz?
Zbigniew Stawicki (Z.S.): „0d końca 1992 roku.”

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować? Na jakich aktywach najbardziej lubisz
zarabiać i dlaczego?
Z.S.: „Kontrakty terminowe, na tym rynku dzieje się jednego dnia tyle, (z powodu
dźwigni finansowej), ile w akcjach w ciągu miesiąca.”

T.M.: W jednym z tegorocznych (2011 r.) numerów, Forbes napisał, że nadchodząca
dekada będzie dekadą spekulantów. Jakbyś się do tego odniósł? Czy również
uważasz, że najbliższa przyszłość będzie należała głównie do graczy giełdowych, a
nie do inwestorów?
Z.S.: „Nikt nie wie, jak ułoży się fala wzrostowa lub spadkowa. Jeśli będzie stromo w
dół, to czas dla kontraktów i opcji spadkowych, do zarabiana długofalowego na
spadku, jeśli tylko bujanie indeksu – to również czas dla kontraktów zwłaszcza.
Posiadacze akcji zarabiają tylko w hossie.”

T.M.: Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje - to bardzo popularne stwierdzenie. Czy
Twoim zdaniem kupowanie obligacji jest sensowniejsze niż kupowanie akcji?
Z.S.: „Kupowanie akcji jest sensowniejsze.”

T.M.: Czy dywersyfikujesz swoje inwestycje? Warren Buffett powiedział, że
dywersyfikacja nie ma sensu dla tych, którzy wiedzą co robią. Jak Ty postrzegasz to
zagadnienie?

38

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Z.S.: „Zgadzam się z Warrenem Buffetem.”

T.M.: W dzisiejszych czasach instytucje finansowe obracają dość złożonymi
instrumentami pochodnymi. Pojawiają się komentarze, że za dziesięć lat na rynku
będzie dostępnych tak wiele tych instrumentów, że nie będzie wiadomo kto jest
czyim dłużnikiem, a kto wierzycielem. Na warszawskiej Giełdzie Papierów
Wartościowych inwestorzy indywidualni w 2010 roku odpowiadali za ponad 50%
obrotu kontraktami terminowymi na WIG 20 oraz za 60% obrotu opcjami na ten
indeks. Czy według Ciebie jest to pozytywne czy niepokojące zjawisko?
Z.S.: „ To jest fakt. Inwestorzy polscy dostrzegli możliwości zarabiania na rynku
instrumentów pochodnych. Zdecydowana większość jednak traci pieniądze. I z tego
powodu ten segment rynku jest atrakcyjny dla umiejących się po nim poruszać. ”

T.M.: Jeśli mógłbyś wybrać między samodzielnym kupowaniem akcji, a
kupowaniem ich za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego, co byś wybrał?
Dlaczego?
Z.S.: „Samodzielne kupowanie akcji. Potrafię na podstawie samego wykresu ceny
wybrać spółki, które pozwolą godziwie zarobić. Moi uczniowie są bardziej skuteczni
w zarabianiu niż fundusze inwestycyjne.”

T.M.: Jeśli miałbyś okazję do zadania jednego pytania inwestorowi wszechczasów,
np. Warrenowi Buffettowi lub George'owi Sorosowi, o co byś zapytał?
Z.S.: „Czy znaleźli szczęście, jako najbogatsi. Co o tym myślą.”

T.M.: Co skłoniło Cię do dzielenia się swoją wiedzą w ramach bloga?
Z.S.: „Mam 64 lata, do ubiegłego roku zajmowałem się sportami extremalnymi,
miałem wiele wypadków. Piszę o tym książkę. Teraz zostały Podróże i Ogród. Nie
zabiorę pieniędzy na tamten świat, mam takie powiedzenie: „trumna nie ma
kieszeni”. A więc dzielę się. Wiedza jest cenną rzeczą. Słuchają mnie. Korzystam z
okazji i zmieniam świat forsując sprawy duchowe, by ludzie umieli żyć w radości.
Kluczem jest poznanie siebie z pomocą takich nauczycieli duchowych jak Osho.”

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującym inwestorom giełdowym?
Z.S.: „Żeby przeczytali którąś z książek z biblioteki Osho. Człowieku, naucz się być w
zgodzie ze sobą, a wszystko przyjdzie do ciebie samo i bez wysiłku. Pieniądze także.”

39

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Odpowiedzi Zbigniewa, szczególnie ostatnie dwie, bardzo mnie zaskoczyły –

w pozytywnym znaczeniu. Chciałbym zwrócić uwagę na to, o czym wspomniał
Zbigniew – paradoksalnie w inwestowaniu i zarabianiu pieniędzy ważniejsza jest
duchowość, niż wiedza stricte techniczna. Myślę, że świetnym uzupełnieniem dla
każdego inwestora będzie lektura książki Osho, pt. „Zdrowie emocjonalne”, którą
można znaleźć w każdym Empiku, bo to od umiejętności okiełznywania swoich
emocji zależy sukces w świecie pieniędzy. W pełni zgadzam się ze Zbigniewem, co
do wartości wiedzy i przyznam rację powiedzeni - „trumna nie ma kieszeni”, dlatego
celem w życiu nie powinno być li tylko gromadzenie dóbr materialnych. Myślę, że
lepiej realizować się i wypełniać swoją życiową misję, zarabiając przy tym
dodatkowo pieniądze, które będą jak gdyby skutkiem ubocznym samorealizacji.
Pieniądze bowiem szczęścia nie dają, ale lepiej je mieć niż ich nie mieć.

40

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Ynwestycje czas zacząć

Z Adamem zetknęliśmy się po raz pierwszy podczas wymiany linków

pomiędzy naszymi blogami, tzn. moim oraz blogiem

Ynwestycje

, znajdującym się

pod adresem

Ynwestor.blogspot.com

. Adam ma dość wyróżniającą się ksywkę,

dlatego jeśli w sieci mówi się o „Ynwestorze” to wiadomo o kogo chodzi. Lubi
zajmować się analizą fundamentalną, którą przedkłada ponad techniczną. Uważa, też
że większość blogów giełdowych w internecie nie zasługuje na uwagę (zobacz też
Wstęp), zauważa jednak, że można znaleźć blogi wartościowe, których jest niewiele,
ale jednak istnieją.

Tobiasz Maliński (T.M.): Co Cię skłoniło do prowadzenia bloga?
Adam Nowak (A.M.): „To był impuls. Stwierdziłem, że kwestia finansów osobistych
jest na tyle ważna i ciekawa, że będę dzielił się swoimi przemyśleniami w tym temacie
właśnie na blogu. Ta forma przekazu jest wg mnie bardzo praktyczna, bo pozwala mi
na łatwy kontakt z osobami, które interesują się dokładnie tym, czym i ja się
interesuje. Poza tym blog pozwala mi na przekonywanie ludzi do własnych racji. Dla
mnie to bardzo ważne, ponieważ jestem blogerem-idealistą. Bloguję kierując się
misją przekonania ludzi, że o emeryturze warto pomyśleć już dziś”.

T.M.: Postawiłeś sobie za cel zarobienie 0,5 mln zł, czemu akurat taka kwota, a nie
np. 1 mln zł?
A.M.: „1 mln zł jest bardziej medialny, ale w moim położeniu dużo trudniej byłoby
dojść do aż tak dużej kwoty. Rozpocząłem przecież praktycznie od zera! Kwota 0,5
mln zł jest efektem żmudnych wyliczeń w Excelu. Tyle właśnie pieniędzy pozwoli mi
na przejście na emeryturę dokładnie w wieku 50 lat. Dzięki tym pieniądzom nie będę
musiał przejmować się finansami tylko zacznę beztroskie i niezależne życie. Nie będę
już musiał pracować, tylko zajmę się spełnianiem marzeń. Co więcej! Obliczyłem
sobie, że w wieku 80 lat oprócz sowitej emerytury, którą będę sobie ciągle wypłacał,
zostanie mi jeszcze 1 mln zł, który zostawię rodzinie w spadku! Nieźle, prawda?
Wystarczy, że przez 25 lat będę oszczędzał po 300 zł miesięcznie i tę sumę inwestował
z zyskiem, by w wieku 50 lat przejść na prywatną emeryturę, żyć na wysokim
poziomie z oszczędności i umrzeć jako milioner! Nie bez kozery sam Albert Einstein
nazwał procent składany największym wynalazkiem ludzkości”.

T.M.: Jesteś zwolennikiem analizy technicznej czy fundamentalnej, a może lubisz je
łączyć?
A.M.: Znam się na analizie fundamentalnej i wyłącznie nią kieruję się w

41

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

podejmowaniu decyzji na giełdzie. Wg mnie giełda to racjonalny mechanizm
wyznaczania kursów akcji na podstawie realnej wartości notowanych na niej spółek.
Jestem głęboko przekonany, że rynek jest nieomylny i wycenia akcje dokładnie na
tyle, ile wynosi ich wartość ekonomiczna. To właśnie dlatego tak bardzo przykładam
się do czytania raportów okresowych spółek i wyliczania wskaźników
ekonomicznych. W swoich decyzjach inwestycyjnych wzoruję się na takich
osobistościach jak Warren Buffett i Benjamin Graham. Mam nadzieję, że choć w
części powtórzę ich sukces. Do analizy technicznej jestem natomiast nastawiony
bardzo sceptycznie. Nie wydaje mi się, że kierowanie samymi wykresami może pomóc
w osiąganiu zysków na giełdzie. Na swoim blogu często krytykuję analizę techniczną,
ale zdradzę, że dość często czytam analizy techniczne indeksów jak i spółek, które są
publikowane przez innych blogerów. Nie żebym się nimi kierował - lubię po prostu
poznawać opinie osób, z którymi się nie zgadzam”.

T.M.: Z jakich źródeł informacji inwestycyjnych korzystasz? Czy blogi giełdowe są
dobrymi źródłami informacji dla inwestorów?
A.M.: „Najczęściej korzystam z książek ekonomicznych i zagranicznych portali
internetowych, ale subskrybuję też kilka blogów. Uważam, że każdy inwestor
powinien mieć zaplecze teoretyczne. Dopiero zaznajomienie się z zasadami ekonomii
i funkcjonowania giełdy pozwala inwestorowi sięgać do innych źródeł informacji.
Większość informacji, które bombardują inwestorów to stek bzdur! Tylko inwestor,
który ma zaplecze akademickie, wie, czy dany artykuł czy wpis na blogu, to opinia
specjalisty czy kompletnego laika. Przekornie stwierdzę, że blogi i fora są
najgorszym źródłem informacji z możliwych. Większość polskich blogów giełdowych
nie nadaje się jako źródło informacji, bo są niskiej jakości. Z drugiej strony w
polskiej blogosferze można znaleźć przynajmniej kilku blogerów, którzy prezentują
bardzo wysoki poziom. Znacznie lepiej jest sięgnąć do wpisów blogera - praktyka,
który pisze swobodnym językiem i zna się na rzeczy niż czytać artykuły na
popularnych portalach ekonomicznych. Słowem. Polecam blogi, ale tylko te
najbardziej wartościowe”.

T.M.: Na swoim blogu zamieszczasz skład swojego portfela inwestycyjnego, w
którym dość dużą pozycję stanowią fundusze inwestycyjne. Lepiej inwestować przez
fundusze czy samodzielnie?
A.M.: To już kwestia indywidualna. Ja na przykład na giełdzie inwestuję wyłącznie
samodzielnie. Dzięki temu mam wpływ na skład portfela i nie płacę prowizji za coś,
co mogę równie dobrze zrobić sam. Prawdą jest, że mam w portfelu jednostki TFI,
ale są to tylko bezpieczne aktywa, które nie są związane z giełdą. Kiedy mój portfel

42

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

urośnie jeszcze bardziej, będę pewnie też inwestował w akcyjne jednostki TFI, ale
najprawdopodobniej będą to głównie fundusze indeksowe. Jeśli ktoś nie czuje się na
siłach, to niech lepiej powierzy oszczędności specjalistom”.

T.M.: Jak postrzegasz spekulację? Czy według Ciebie jest to zjawisko pozytywne
czy jednoznacznie negatywne?
A.M.: Spekulant to też inwestor. Obaj chcą zarobić. Jedyna różnica polega na tym,
że spekulant chce zarobić szybciej. Choć sam jestem inwestorem długoterminowym,
to zjawisko spekulacji oceniam jak najbardziej pozytywnie. Gdyby na giełdzie
inwestowali tylko inwestorzy długoterminowi, to na giełdzie nie dałoby się grać!
Spekulanci spełniają bardzo pożyteczne funkcje w codziennym życiu giełdy. Przede
wszystkim to właśnie oni zapewniają akcjom płynność. Nie zapominajmy też, że to
dzięki spekulantom możliwa jest bieżąca wycena akcji. Gdyby przez dłuższy czas nie
handlowano by akcjami, to inwestorzy nie wiedzieliby nawet, ile wart jest ich portfel.
Pozdrawiam wszystkich spekulantów!”

T.M.: Jeśli spotkałbyś jednego z najbogatszych ludzi w Polsce, np. Jana Kulczyka, i
mógł mu zadać jedno pytanie, o co byś zapytał?
A.M.: Tu akurat nie muszę spekulować, ponieważ kilkukrotnie miałem okazję
zamienić kilka zdań z Leszkiem Czarneckim. Gdybym miał jednak zadać tylko jedno
pytanie Janowi Kulczykowi, to zapytałbym, czy sfinansowałby mój pomysł na biznes.
Leszka Czarneckiego już pytałem i nie był zainteresowany. Może to i lepiej, bo w
przeciwnym wypadku najprawdopodobniej nie pisałbym bloga o inwestowaniu i nie
udzieliłbym tego wywiadu”.

T.M.: W co najbardziej lubisz inwestować na giełdzie?
A.M.: Na giełdzie lubię inwestować w spółki, które wg mnie mają szansę na wzrost
wartości. Przed kupnem akcji zastanawiam się zawsze, czy spółka jest warta swojej
ceny i czy może kosztować więcej. Tym sposobem kilkukrotnie udało mi się trafić i
zarobić ponad 50 % na jednej spółce w krótkim czasie. Z drugiej strony nigdy nie
inwestuję w spółki, których biznesu nie rozumiem”.

T.M.: Dlaczego postanowiłeś się zająć giełdą, a nie np. nieruchomościami lub innymi
aktywami?
A.M.: Jestem zapalonym i wykształconym ekonomistą,więc niejako naturalnie
zainteresowałem się rynkiem kapitałowym. Giełda to ogrom możliwości. Notowane

43

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

są tu przeróżne spółki i praktycznie zawsze na którejś z nich można zarobić. Dla mnie
bez znaczenia jest, czy zyskam na akcjach spółki paliwowej, sprzedaży pietruszki czy
handlu mydłem. Zysk to zysk. Gdybym był związkowcem a nie ekonomistą, to pewnie
zamiast akcjami handlowałbym węglem. Nieruchomości również są atrakcyjne, ale
dysponuję za niskim kapitałem i myślę, że teraz nie jest na nie dobry czas”.

T.M.: Jakiej jednej rady udzieliłbyś początkującemu inwestorowi?
A.M.: Kupuj tanio i sprzedawaj drogo :)”

Czytając odpowiedzi Adama zaskoczyła mnie jego precyzja podczas obliczania

kwoty, której zebranie postawił sobie za cel. Szczerze mówiąc byłem przekonany, że
owe 0,5 mln zł było po prostu przypadkowym wyborem. Obliczenia Adama są
bardzo dobrym przykładem uzasadniającym precyzyjne wyznaczanie celów i
powinny być prezentowane podczas treningów motywacyjnych z zakresu ich
wyznaczania i realizacji. Adam należy również do tych szczęśliwców, którzy mieli
okazję spotkać się twarzą w twarz z jednym z najbogatszych ludzi w Polsce i
zamienić z taką osobą choć kilka słów. Adam kieruje się prostymi zasadami
inwestycyjnymi, które wzorowane są, jak sam przyznał, na filozofii inwestycyjnej
Warrena Buffetta. Geniusz przecież tkwi w prostocie, do czego również nawiązuje
rada Adama dla początkujących inwestorów – kupuj taniej i sprzedawaj drożej – a
zarobisz, to przecież takie proste.

44

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Ostatni rozdział

Zastanawiałem się początkowo, w którym miejscu tego e-booka umieścić

swoje spostrzeżenia na różne zagadnienia inwestycyjne. Na początku? To byłoby
zwyczajne hochstaplerstwo, dlatego postanowiłem podzielić się z Tobą moimi
własnymi wnioskami w ostatnim rozdziale. Nie jestem w stanie przeprowadzić
wywiadu sam ze sobą, dlatego wybrałem pięć kwestii z poprzednich rozdziałów,
które wydają się być najbardziej palące i po prostu wyjaśnię ich postrzeganie. Zatem
do dzieła.

Spekulanci są potrzebni, ale...

Kupując akcje na giełdzie papierów wartościowych nikt nie zastanawia się w

początkowym stadium zainteresowania rynkiem kapitałowym, co dzieje się z jego
pieniędzmi. Kupno akcji lub jakiegokolwiek innego papieru wartościowego
powoduje przepływ pieniądza – ktoś musi sprzedać konkretny papier po cenie, za
którą inny chce ów papier nabyć. Nie jest tak, że pieniądze nagle znikają, one po
prostu się przemieszczają, zmieniając swojego właściciela. Łatwo wyobrazić sobie
rynek, na którym dominują wyłącznie inwestorzy długoterminowi. Każdy z
uczestników dokonywałby zakupów po promocyjnych cenach, a sprzedawałby swoje
walory w momencie najwyższych cen rynkowych lub w ogóle by się ich nie
pozbywał. Na idealnym rynku z punktu widzenia inwestycji długoterminowych
transakcje dokonywane byłyby tylko w okolicach dołków oraz szczytów notowań. W
trakcie trendów, tzn. w ich środkowej fazie, transakcji by po prostu nie było.
Wyobraź sobie teraz, że inwestor długoterminowy nagle zmuszony jest pozbyć się
swoich akcji z różnych powodów. Musi i koniec. Jeśli mielibyśmy na rynku
wyłącznie inwestorów długoterminowych, to kto by odkupił od takiego inwestora
akcje, np. w środkowej fazie trendu? Oczywiście nikt.

Obfitość uczestników rynków kapitałowych jest moim zdaniem bardzo

korzystna, bowiem każdy rodzaj uczestników rynkowych ma inne cele oraz inną
motywację. W zasadzie istnieją tylko spekulanci oraz inwestorzy, ale mamy przecież
daytraderów, spekulantów średnioterminowych, spekulantów długoterminowych,
inwestorów długoterminowych, inwestorów, którzy prawie nigdy nie sprzedają itd.
Ten mix motywacji kierujących różnymi uczestnikami sprawia, że rynek jest płynny,
tzn. można na nim dokonywać transakcji kupna oraz sprzedaży w dowolnym czasie
odbywającej się sesji. Na rynku, na którym występują gracze krótkoterminowi oraz
spekulanci, np. średnioterminowi, inwestorzy długoterminowi mogą dokonywać
zakupów oraz awaryjnie pozbywać się swoich akcji.

45

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Tak naprawdę każdy inwestor długoterminowy powinien dziękować

spekulantom za ich istnienie....do czasu....pieniądze są dla ludzi i spekulacja także,
ale co za dużo to nie zdrowo. Z jednej strony gracze rynkowi powodują rozchwianie
rynków, na którym korzystają inwestorzy długoterminowi. Ci drudzy mogą bowiem
dokonywać okazyjnych, bardzo tanich zakupów. Teoria Grahama o „panu Rynku”,
który cierpi na zespół maniakalno-depresyjny jest jak najbardziej korzystna w
inwestowaniu. Problem pojawia się, gdy występuje zbyt wiele spekulacji, a gracze
zaczynają mieć na względzie wyłącznie własne dobro. Efekty gromadzenia coraz
większej ilości pieniędzy wskutek spekulacji są bardzo dobrze przedstawione w
filmie „Wall Street”, szczególnie w jego pierwszej części. Nadmierna spekulacja
powoduje bowiem tylko i wyłącznie przesuwanie już istniejącej wartości, a nie
kreowanie nowej. Pewien odsetek graczy krótkoterminowych jest zawsze korzystny,
bo jak napisałem wcześniej – zapewniają oni płynność rynkową. Jeśli jednak pojawia
się ich zbyt wielu, rynek zaczyna przypominać szarpaninę i wyrywanie sobie
pieniędzy. Trzeba zdać sobie sprawę, że ciągłe przemieszczanie już istniejącej
wartości nie czyni nikogo prawdziwie bogatym, ale wywołuje jedynie wrażenie
bogactwa.

W XXI wieku pojawia się coraz więcej nowinek, stwarzających raj dla

spekulantów, np. HFT (High Frequency Trading). Dochodzimy do momentu iście
dziejowego, ponieważ na giełdach zaczynają grać maszyny, a nie ludzie. Mechanizm
spekulacji oraz łączenie go z nowinkami technicznymi można przedstawić na bardzo
prostym przykładzie. Wyobraź sobie, że jesteś rolnikiem i wyhodowałeś jeden
ziemniak. Następnie podpisujesz umowę, z której wynika, że sprzedasz ziemniak za
pół roku po określonej cenie. Twój nabywca wie, że na 99% kupi ziemniak, więc
podpisuje kolejną umowę z kolejnym nabywcą na sprzedaż tego jednego ziemniaka,
za kolejne pół roku itd. Wystarczy do tego wprowadzić system depozytów
minimalnych, aby w jakimś minimalnym stopniu zabezpieczyć interesy przyszłych
stron transakcji oraz połączyć ceny umowne ziemniaka z jego cenami rynkowymi,
żeby uzyskać prosty mechanizm przesuwania wartości. Zauważ, że pierwotny
nabywca wcale fizycznie nie sprzedał swojego ziemniaka, natomiast mogły na nim
zarobić następne osoby, które podpisały stosowne umowy. Jeśli dodać do tego
wszystkiego nowinki techniczne, to odstępy pomiędzy zawieraniem kolejnych umów
uległyby znacznemu skróceniu, powiedzmy do jednej minuty. Nowoczesne
technologie tradingowe umożliwiają handlowanie w odstępach setnych części
sekundy, a nawet mniejszych. Co Ty na to? Spekulacja zaczyna tak przyspieszać, że
za chwilę wymknie się ludziom spod kontroli.

Gra giełdowa łączy się również ściśle z instrumentami pochodnymi (których

mechanizm de facto opisałem w poprzednim akapicie), które umożliwiają zarabianie
większych sum pieniędzy w krótszym czasie. Dzisiaj można powiedzieć, że

46

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

zaczynają umożliwiać zarabianie kosmicznych sum w ultrakrótkim czasie. Jeśli
połączyć zachodzące zmiany w mentalności spekulantów z komplikowaniem budowy
instrumentów pochodnych otrzymamy niezły finansowy koktajl, który kiedyś będzie
trzeba wypić. Oby nikt z nas nie musiał tego robić.

Obligacje są bezpieczniejsze niż akcje, dopóki pozostają papierkami

Wszystkim moim rozmówcom zadałem pytanie o stopień bezpieczeństwa

inwestycji w obligacje w porównaniu z akcjami. Odpowiedzi były nieco
zróżnicowane. Ja natomiast widzę ten problem dwojako, tzn. w zależności od punktu
widzenia inwestora obligacje i akcje mogą być zarówno bezpiecznymi instrumentami
finansowymi jak i niebezpiecznymi. W zależności czy inwestor koncentruje się na
papierze jako takim czy na emitencie tego papieru może różnie ocenić ów stopień
bezpieczeństwa.

Przyjęło się twierdzić, że obligacje są bezpiecznymi papierami wartościowymi,

ponieważ:

cechują się pewnością wykupu,

podlegają o wiele niższym wahaniom cenowym niż akcje,

zapewniają niższy, ale pewniejszy dochód niż akcje.

Trzeba jednak dopowiedzieć, że powyższe cechy są charakterystyczne dla

obligacji skarbowych. Mówiąc o obligacjach, większości przeciętnych ludzi
przychodzą do głowy tylko i wyłącznie obligacje skarbowe. Mamy jednak przecież
również obligacje komunalne oraz obligacje korporacyjne. Im wyższe jest ryzyko
związane z posiadaniem danego rodzaju obligacji, tym wyższe jest ich
oprocentowanie. W związku z tym obligacje komunalne są wyżej oprocentowane niż
obligacje skarbowe, a obligacje korporacyjne są oprocentowane najwyżej. Jak jednak
rozumieć wysokość odsetek wypłacanych obecnie przez Grecję nabywcom jej
papierów dłużnych? Ich wysokość jest bardziej charakterystyczna dla obligacji
korporacyjnych niż skarbowych.

Najczęstszym zarzutem podnoszonym przeciwko akcjom jest zarzut wysokiej

zmienności cenowej. Wystarczy bowiem spojrzeć na wykres WIGu 20, żeby

47

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

zobaczyć jak na przestrzeni ostatnich 5 lat indeks ten najpierw znacząco zwyżkował,
później zniżkował, żeby znowu rosnąć. Takie zachowanie giełdy większości ludziom
wydaje się wysoce ryzykowne.

Problem z ocenianiem papierów wartościowych w oparciu o ich indywidualne

cechy jest taki, że można w różnych dziwnych sytuacjach źle ocenić ich potencjał.
Jeśli rynki zachowują się schematycznie lub inaczej mówiąc – książkowo – wszystko
jest w porządku, nie ma problemów. Jeśli jednak pojawiają się różne anomalie,
zachowania, które zdają się rzadko występować, ale jeśli już wystąpią to pociągają za
sobą poważne konsekwencje – standardowe myślenie na nic się nie zdaje.

Istnieją zatem bezpieczne i niebezpieczne obligacje oraz bezpieczne i

ryzykowne akcje. Od czego więc zależy opisywany stopień bezpieczeństwa? Jeśli
spojrzymy „w głąb” papieru wartościowego, tzn. na jego emitenta okaże się, że
główne, powtarzam główne, ryzyko wiąże się właśnie z emitentem. Istnieją niuanse
(np. zabezpieczenie emitowanego papieru), które sprawiają, że ryzyko związane z
kupowaniem obligacji jest niższe niż w przypadku akcji, ale tymi niuansami się nie
będę tutaj zajmował. Chodzi o główne źródło ryzyka, przy pomocy którego można
wyjaśnić z pozoru dziwne zachowania, np. obligacji Grecji. Generalna zasada jest
taka, że im stabilniejszy jest emitent danego papieru, tym sam papier będzie
bezpieczniejszy. Uważam, zatem że bez względu czy nabywamy akcje czy obligacje
takiego podmiotu, zarobimy na nich. Jeśli jednak kupimy papiery wartościowe
emitenta mało stabilnego lub co gorsze, znajdującego się na skraju bankructwa,
ryzyko związane z taką inwestycją znacząco wzrośnie. Co prawda, w przypadku
obligacji będziemy mogli zarobić więcej, wykorzystując płatności odsetkowe, ale
ryzyko związane z odzyskaniem pożyczonej kwoty pieniędzy będzie znacznie
wyższe.

Jeśli porównać podejście „papierkowe” od podejścia „emitentowego”, okazuje

się, że to drugie się sprawdza praktycznie zawsze, a to pierwsze już nie koniecznie.
Pozostawiam Ci, Czytelniku, wolną rękę co do wyboru podejścia inwestycyjnego, ale
uważam, że warto skoncentrować się na drugim.

Dywersyfikacja, a koncentracja inwestycji

„Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka” - twierdzą zwolennicy

48

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

dywersyfikacji. Z kolei zwolennicy koncentracji twierdzą - „włóż wszystkie swoje
jajka do jednego koszyka i obserwuj go uważnie”. Nie podejmę się polemizowania na
temat przewagi dywersyfikacji nad koncentracją i odwrotnie, ale powiem coś
zupełnie innego – wystarczy połączyć dywersyfikację z koncentracją, aby skutecznie
zarabiać.

Dywersyfikację należy rozumieć jako nabywanie różnych klas aktywów, tzn.

akcji, nieruchomości, diamentów itd. Dywersyfikacją na pewno nie jest kupno
losowo wybranych akcji 100 spółek. Ale będzie nią już kupno akcji dobrych spółek z
różnych sektorów biznesowych, ponieważ w czasach gdy jeden sektor będzie miał
problemy, inne sektory będą nadrabiały straty tego jednego. Z kolei koncentracją,
byłby zakup akcji jednej, najlepszej spółki z całego rynku. Moim zdaniem zarówno
pierwsze jak i drugie z zaprezentowanych podejść są skrajnie ryzykowne.

O wiele lepszym rozwiązaniem jest wybór kilku najbardziej

perspektywicznych branży oraz kupno jednej lub ewentualnie dwóch najlepszych
spółek z każdej z nich. Dzięki temu oto podejściu można łatwo połączyć
dywersyfikację (różne branże) z koncentracją (kupno akcji branżowych liderów).

Inwestuj samodzielnie, ale poszukuj dobrych funduszy inwestycyjnych

Jestem zwolennikiem samodzielnego inwestowania, jednak nie wykluczam

możliwości inwestowania za pośrednictwem funduszy. Kieruję się prostą zasadą –
jeśli mogę sam kupić papiery wartościowe jakiejś spółki – robię to. W przeciwnym
przypadku poszukuję funduszu inwestycyjnego. Inwestowanie na, tzw. rynkach
emerging markets będzie najczęściej wymagało kupna jednostek uczestnictwa
funduszy inwestycyjnych. Inwestycje na rynku typu frontier markets, np. na rynku
wietnamskim, będzie tym bardziej pociągało za sobą taką konieczność.

Należy jednak uważać – kupno jednostek nie każdego funduszu

inwestycyjnego będzie równie dochodowe. Trzeba włożyć dość sporo wysiłku, żeby
znaleźć fundusz kierowany nie tylko przez menedżera z licencją doradcy
finansowego, ale przez menedżera-inwestora, a takich jest niewielu. Eksperci
finansowi doradzają zazwyczaj powierzenie swoich pieniędzy funduszom
inwestycyjnym, argumentując to dużą ilością spółek notowanych na giełdach. W
Polsce, np. na rynku kapitałowym notowanych jest nieco ponad 400 spółek.
Natomiast z danych Izby Zarządzania Funduszami i Aktywami wynika, że w roku

49

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

2010 na polskim rynku działało ponad 600 funduszy inwestycyjnych! Jeśli zatem
wybór, powiedzmy pięciu spółek spośród 400 jest zadaniem trudnym, to wybór takiej
samej ilości funduszy spośród 600 możliwości jest jeszcze trudniejszy. Gdzie tu
wobec tego sens i gdzie logika?

Żeby umieć rozpoznać menedżera-inwestora, należy najpierw samemu umieć

inwestować, aby wiedzieć jak taką osobę rozpoznać. Dopiero później można pokusić
się o wybór funduszu inwestycyjnego.

Dlaczego zacząłem dzielić się swoją wiedzą?

Myślę, że jest to jedno z ważniejszych pytań, na które odpowiedź w moim

przypadku jest bardzo prosta – chciałem po prostu pomóc innym szybciej osiągnąć to
, co ja osiągnąłem przez ostatnie 5 lat. Pomyślałem, że jeśli potrafię w końcu
wybierać dochodowe spółki to czemu by nie napisać najpierw książki, w której
zebrałbym całą swoją wiedzę i przekazał innym? Tak narodził się pomysł wydania
pierwszej książki – „I Ty możesz zostać Warrenem Buffettem, czyli inwestowanie
skoncentrowane na GPW”. Stwierdziłem, że ta książka będzie odgrywała rolę
swoistego save'a, takiego samego jak w grach komputerowych. Zdobywszy
odpowiednią wiedzę i doświadczenie, spisałem je na kolejnych stronach książki,
dzięki której początkujący mogą od razu zapoznać się ze sprawdzoną wiedzą, zamiast
poszukiwać jej na własną rękę (innymi słowy zasave'owałem swoją wiedzę, z której
inni mogą teraz bardzo łatwo skorzystać). W dalszej kolejności postanowiłem
stworzyć blog

TobiaszMalinski.pl

, na którym publikowałbym bieżące analizy

ciekawych spółek. Książka wraz z upływem czasu nieco się dezaktualizuje pod
kątem danych historycznych, a blog jest uaktualniany na bieżąco. Potem doszedłem
do wniosku, że na blogu

TobiaszMalinski.pl

czegoś mi brakuje, dlatego poszerzyłem go

o publikowane klipy video w moim udziałem, w których omawiam wszystko to, co
jest związane z pieniędzmi. Wszystkie materiały sygnowane moim nazwiskiem są
wzajemnie uzupełniającymi się zasobami.

Podsumowując, przedstawione w tym rozdziale moje poglądy na różne ważne

zagadnienia inwestycyjne są porcją informacji, dzięki którym Ty, Czytelniku, możesz
dowiedzieć się jak patrzy na świat inwestycji kolejny, polski blogger. Miej jednak w
pamięci radę Bartka Szymy z pierwszego rozdziału, żeby uczyć się od wszystkich,
ale własne decyzje podejmować samemu. Jeśli chodzi natomiast o moją radę
inwestycjom to myślę, że ważne jest znalezienie swojego ulubionego rodzaju

50

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

aktywów i zarabianie właśnie na nim.

Zakończenie

Nasza wędrówka dobiegła końca. Jeszcze raz pragnę wyrazić szczere

podziękowania wszystkim bloggerom, którzy postanowili wziąć udział w tym
przedsięwzięciu – bez Waszego udziału ten e-book by nie powstał. Na początku, gdy
jedynie koncepcja kołatała mi w głowie zastanawiałem się ile osób zdecyduje się
podzielić się swoją wiedzą z innymi. Po ciuchu wierzyłem, że na pewno ktoś się
znajdzie, ale nie myślałem, że spotkam się z tak dużym entuzjazmem. Myślę, że
zdobyłeś bardzo ciekawe informacje, Czytelniku, które należą bardziej do kategorii
filozoficznych, a nie typowo technicznych. Warto jednak wiedzieć, jak widzą świat
inwestycji Polacy, zwykli, ludzie, którzy lubią to co robią. Nie znajdziesz nas na
liście najbogatszych ludzi miesięcznika Forbes, ani tygodnika Wprost, jednak możesz
się od nas wiele nauczyć. Słuchanie innych oraz zadawanie pytań jest przepisem na
sukces chyba w każdej dziedzinie, nie tylko w inwestycjach giełdowych. Ostatecznie
i tak każdy z nas będzie musiał wypowiedzieć we własnym imieniu sokratesowskie -
„wiem, że nic nie wiem”, ale całe życie dociekałem.

Na zakończenie pragnę podsumować wszystkie wypowiedzi, na najważniejsze

zagadnienia poruszone w każdej rozmowie. Myślę, że taki zbiorcze przypomnienie
istoty wypowiedzi bloggerów, będzie postawieniem swoistej kropki na „i”. Każde
zagadnienie opatrzone zostało zatem krótkim, podsumowującym komentarzem.

Motywacja do prowadzenia bloga

Polscy bloggerzy giełdowi są bardzo otwartymi ludźmi, chętnymi do

pomagania innym, to cieszy. Wszyscy bloggerzy prowadzą swoje blogi w jednym
celu - aby dzielić się wiedzą i pomagać innym. Niektórzy traktują również swoje
blogi na zasadzie pamiętnika inwestycyjnego, w którym opisują swoje poczynania.
Znamienne wydaje się być powiedzenie ostatniego z moich rozmówców - "trumna
nie ma kieszeni" - dlatego warto dzielić się swoją wiedzą.

51

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

Obligacje vs. Akcje

Obligacje czy akcje? Oto jest pytanie....Parafrazując trochę słowa Hamleta,

okazuje się, że nie ma jednego rozwiązania i wbrew obiegowym opiniom, nie można
odpowiedzieć jednoznaczne na to pytanie. Bloggerzy słusznie zauważyli, że zarówno
obligacje jak i akcje mają swoje wady oraz zalety, a tylko jeden rozmówca
odpowiedział jednoznacznie, wskazując na większą atrakcyjność akcji. Warto wziąć
pod uwagę różne zagadnienia związane z kupowaniem akcji oraz obligacji, oraz
konieczność poznania sytuacji finansowej spółki, o czym również wspomnieli
bloggerzy. Innymi słowy, trzeba wiedzieć co się robi, gdy zarabia się na różnych
instrumentach finansowych. Ostatecznie okazuje się, że akcje i obligacje różnią się
między sobą jeśli są traktowane jak papierki, natomiast atrakcyjność jednych i
drugich zależy przecież od ich emitentów.

Fundusze inwestycyjne

W zakresie kupowania akcji za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych

polscy bloggerzy wykazali chyba największą jednomyślność – warto bowiem
inwestować samemu. Tylko nieliczni dopuszczają możliwość kupowania jednostek
uczestnictwa w funduszach nabywających walory, których nie można byłoby kupić
samodzielnie. Wniosek jest jeden - większość inwestorów jest w stanie inwestować
sama, bez konieczności posiłkowania się radami, tzw. ekspertów finansowych.

Dywersyfikacja, a koncentracja portfela inwestycyjnego

Bloggerzy mieli w miarę jednolite poglądy w stosunku do poprzednich

zagadnień, natomiast w przypadku dywersyfikacji zdania były podzielone. Część
rozmówców stwierdziła, że dywersyfikacja nie jest potrzebna o ile inwestor wie co
robi, z kolei reszta podkreśliła konieczność stosowania dywersyfikacji. Prawda jest
jak zwykle gdzieś po środku i chyba każdy uczestnik rynku powinien dostosować
koncepcje dywersyfikacji oraz koncentracji do własnych potrzeb.

Instrumenty pochodne

Bloggerzy zauważyli, że z jednej strony udział instrumentów pochodnych w

52

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

ogóle instrumentów finansowych jest problemem, ale z drugiej strony w Polsce
derywaty giełdowe są jeszcze w miarę proste. Ta cecha przyciąga coraz większą
liczbę inwestorów indywidualnych. Pojawiły się głosy, że wraz z wymianą systemu
giełdowego z systemu WARSET na UTP, polski rynek przyciągnie większą rzeszę
instytucji, co rozwodni udział detalistów. Tylko jeden blogger nie widzi problemów
związanych z rosnącą liczbą instrumentów pochodnych. Ja z kolei powołam się na
George'a Sorosa, twierdzącego, że istnieją globalne rynki, ale brak jest globalnych
regulacji, co stanowi problem oraz na Marka Mobiusa, który ma uzasadnione obawy
w stosunku do obrotu instrumentami pochodnymi. Zarówno spekulacja jak i obrót
instrumentami pochodnymi są dość delikatnymi i kontrowersyjnymi tematami,
dlatego chyba zdrowy rozsądek każdego uczestnika rynku jest w stanie znaleźć
zadowalający kompromis pomiędzy szybkością zysków, a ich stabilnością.

Spekulacja

Zdania na temat spekulacji pośród polskich bloggerów są dość podzielone.

Cechą od razu wyróżniającą się w odpowiedziach bloggerów jest zauważenie, że
spekulacja nie zawsze musi być kojarzona ze złem wcielonym, a określona
liczebność spekulantów na rynkach kapitałowych jest przydatna. Pojawiły się
również opinie, że nagonka na spekulantów odbywa się za sprawą mediów i nie ma
wiele wspólnego z rzeczywistością, bowiem zarówno spekulanci jak również
inwestorzy mogą zarabiać w każdych warunkach o ile wiedzą co robią. Z drugiej
strony nie wiadomo, w jakim kierunku podąży rynek, a instrumenty spekulacyjne
dają zarabiać praktycznie w każdych warunkach. Za sprawą internetu spekulacja staje
się jednak łatwiejsza, a tempo życia oraz zarabiania pieniędzy przyspiesza, dlatego
nadchodzące czasy będą stwarzały korzystne warunki dla spekulacji. Myślę, że
można podsumować rozważania na temat spekulacji stwierdzeniem, że wszystko jest
dla ludzi i jest korzystne, jeśli jest rozsądnie wykorzystywane.

Jedna rada na koniec...

Większość bloggerów rozważając możliwość udzielenia innym osobom jednej

rady zwraca uwagę na potrzebę uczenia się, co jest bardzo oczywiste. Inwestowanie
bardziej niż inne dziedziny wiedzy wymaga poznania najpierw teoretycznych
podstaw, a dopiero później przekłada się na możliwość zarabiania realnej gotówki.
Nauka inwestowania nie jest jednak tożsama z czytaniem ulotek funduszy

53

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

inwestycyjnych lub produktów strukturyzowanych dystrybuowanych przez banki
oraz pośredników finansowych. Według jednego z bloggerów trzeba dać sobie
wystarczająco dużo czasu - 3-5 lat - aby dobrze opanować rzemiosło inwestycyjne.
Innymi ważnymi radami, które zostały udzielone w poprzednich rozdziałach są z
pewnością następujące stwierdzenia:

konieczność lubienia inwestycji giełdowych oraz wykazania pasji podczas
zarabiania za ich pośrednictwem pieniędzy,

warto zajmować się nie tylko pieniędzmi, ale również sobą, bowiem pieniądze
są pochodną szczęśliwego życia.

Z powyższego podsumowania wynika obraz polskiego bloggera giełdowego,

który jest człowiekiem:

z pasją,

altruistycznym,

skutecznym w zakresie zarabiania pieniędzy,

otwartym na rady innych.

Warto zatem korzystać z wartościowych blogów giełdowych, prowadzonych przez
ludzi, którzy mają coś w tym zakresie do powiedzenia.

Lista blogów oraz bloggerów

1.

Bartek Szyma -

LazyShare

2.

Radek Chodkowski -

Humanista na Giełdzie

3.

Bartek Zieliński -

bart-zielinski.blogspot.com

4.

Moje Kreski -

MojeKreski.blogspot.com

5.

Marek Marcinowski -

www.technikaichimoku.pl

6.

Zbigniew Stawicki

AstronomiaFinansowa.blogspot.com

7.

Adam Nowak -

Ynwestor.blogspot.com

8.

Tobiasz Maliński -

www.tobiaszmalinski.pl

Książki napisane przez bloggerów

1.

Bartek Zieliński, Bóg, pieniądze, giełda!.

2.

Marek Marcinowski, Sukces na giełdzie. Tajniki i wskazówki największych

54

background image

Polscy Bloggerzy Giełdowi – Od Bloggera do Milionera

polskich ekspertów giełdowych, Poligraf 2011.

3.

Tobiasz Maliński, I Ty możesz zostać Warrenem Buffettem, czyli inwestowanie
skoncentrowane na GPW
, Helion, Gliwice 2010.

4.

Tobiasz Maliński, Dlaczego Twój makler wolałby, żebyś TEGO nie wiedział?,
Dobry Ebook, Kraków 2011.

55


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zaufanie czyli waluta przyszłości Moja droga od zera do 7 milionów z bloga Szafrański Michał
Od zera do milionera
Od zera do milionera fragment
inwestycje, OD ZERA DO MILIONERA
Od zera do milionera
od zera do milionera
inwestycje, OD MARKETERA DO MILIONERA
od zera do milionera
Od zera do milionera(2)
Od zera do milionera P Rosik, W Rudny
Od realizmu do mityzacji, Od realizmu do mityzacji, czyli rzecz o literaturze okresu
Od zera do milionera fragment
firma, OD ZERA DO MILIONERA
Od zera do milionera
Od zera do milionera
Od zera do milionera fragment
Od zera do milionera fragment
od zera do milionera
Od zera do milionera 2

więcej podobnych podstron