Collins Max Allan Na linii ognia

background image
background image

MAXALLANCOLLINS

NALINIIOGNIA

PowieśćnapodstawiescenariuszaJeffaMaguire’a

DlaJimaHoffmanna,

któryoddawnapotrafi„zabijaćwzrokiem”

Jeżeliktośchceprzehandlowaćswojeżyciezamoje,nicnatonie

mogęporadzić.

PREZYDENTJOHNF.KENNEDY

1.

Senzawszebyłtakisam.Gorący,leczpięknydzieńwDallas.Sunieprzedsiebie,

jadącnastopniusamochoduobstawy.Zdenerwowany-tyluludziwTeksasie

nienawidziłoprezydenta-iotoOn,niemalnawyciągnięcieręki,uśmiechasię,macha

dotłumu,ślicznażonarównieżmacha,promienieje…

PrezydentiPierwszaDama.Alesączarno-biali.Takjakon.

Przesuwasięjaknataśmiefilmowej,jaknastarejkronicefilmowej,wktórągo

wmontowano,wykonywałswojezadanie,obserwowałtłum,wypatrywałwrogichlub

obojętnychtwarzy,nadsłuchiwałpodejrzanychdźwięków,apotemnagleusłyszał

podejrzanydźwięk,aletobyłatylkopetarda.

Naprawdę?

Jadącnastopniu,odwróciłsięstraszliwiepowoliispojrzałwstronęlimuzyny,

gdzieprezydentosunąłsiębezwładnie…czyzostałzraniony?

Chryste,prezydentzostałzraniony!

Wstrząśnięty,sparaliżowanyzgroząagentTajnejSłużbyFrankHorriganpatrzyłz

otwartymiustamiiwybałuszonymioczami,jakgłowaprezydentaeksplodujew

background image

koszmarnejchmurzekrwi,mózguikości,aletakrwawachmuraniebyłaczarno-

biała,tylkokolorowa,jaskrawa,przeraźliwieczerwona…

Jakjużtylerazyodtrzydziestulat,FrankHorriganusiadłwyprostowanywłóżku,

zrozszerzonymioczami,spocony,zdyszany,przestraszony.

Zawstydzony.

Słyszał,żewieluludzimiewaczarno-białesny,aleonśniłnaczarno-białotylko

tenjedensen-zawszeprzerywanyokropnąeksplozjąkoloru.Dawniejtensenmęczył

goprawiekażdejnocy.Terazpojawiałsięrzadziej.Raznakilkamiesięcy.Alemoże

łatwiejbyłogoznieść,kiedyprzychodziłczęsto.

Włączyłnocnąlampkę,któraoślepiłagojakzwykle,niczymfleszereporterów

tłoczącychsięwokółprezydentów,którychchronił.Nastolikuobokłóżkastałydwie

fotografie,jednaniemalrówniestarajakwspomnieniewyzwalającetenpowracający

sen,zktóregowłaśniesięprzebudził.

Jakbyszukającpocieszeniawtymgeście,dotknąłzniszczonejdrewnianejramki

fotografii,powiększonejodbitkizdjęcia,którezrobiłnapiknikuwparkustanowym.

Nazdjęciuradośnieuśmiechałasięjegopięknaciemnowłosażonairównieśliczna

ciemnowłosacóreczka,któramiaławtedypięćlat.Drugafotografiapokazywałacórkę

jużjakodorosłąkobietę,wciążśliczną,chociażtrochępucołowatą,zmężem

Haroldem.Ajaciąglebawięsięwpolicjantówizłodziei,pomyślał.

Aletylkotomuzostało.Toigranafortepianie,atymdrugimniezarobinażycie.

Oczywiścietopierwszemożegozabić,alechybaniebędzietakźle?

Wiedział,żeterazniezaśnie,przynajmniejnieodrazu,więcwstał,tylkow

przepoconychspodniachodpiżamy.Jegoopaloneciałowyglądałojednocześnie

młodoistaro,szczupłeimuskularne,alepoznaczonebliznami,niektórymiodkul.

AlenieodkulwDallas.Tamtegodnianietrafiłagokula.Gdybytrafiła,może

wciążwartobyłobychronićtenkraj,któryochraniałodtylulat.Oczywiściewówczas

niedożyłbytego.

Alemiałtownosie.

Wszedłdoswojegomałegosaloniku.WkawalercenaulicyKpanowałmęski

nieporządek-alenawetpociemkuHorriganłatwoodnajdywałdrogęwśródstosów

płytkompaktowych,nutimuzycznychmagazynów,żebydotrzećdowieżystereo

Onkyo,jedynejwłasności,jakąsobiecenił.WrzuciłdokompaktualbumMilesa

background image

Davisa„KindofBlue”ipozwolił,żebyobmywałygofalenastroju.

Uspokajały.

Westchnął,wciążpróbującotrząsnąćsięzesnu.Podszedłdomałegobarkuinalał

sobienapalecczydwairlandzkiejwhiskyJamesona.Usiadłnasofiepodoknem,

gdziewrześniowywiatrwydymałlekkiezasłony,falującejakleniweduchy.Wyjrzałna

ulicę,mokrąpodeszczu,odbijającąświatłalatarni.

FrankHorriganbyłkiedyśprzystojny.Wciążprezentowałsięnieźle,mimo

zmarszczeknatwarzy,alenieprzywiązywałwagidowłasnegowyglądu.Minionelata

naznaczyłypiętnemzniszczeniamaskęowąskichoczachiwysokichkościach

policzkowych,nieprzeniknionąmaskę,którejpęknięciazdradzałyukrytysmutek.

Miałcorazmniejwłosówicorazmniejcierpliwości.

Wcześniej,jakcowieczór,wpadłdobarunatejsamejulicy,gdziepozwalalimu

siedziećwkącieibrzdąkaćnapianinie.Oczywiścieniedostawałzatoanigrosza.Nie

byłdośćdobry,żebyzarabiaćgraniem,alezadarmozawszemiałzajęcie.

Teraz,wewłasnymmieszkaniu,pociągałwhisky,delektującsiędymnym

rozgrzewającymsmakiem.Kiedyskończył,niepozwoliłsobienadrugąporcję.Tyle

samowypiłwbarzeinatympoprzestał.Nawetpotylulatachwciążjeszczesłyszał

głosswojejbyłejżony,wypowiadającyzłowieszczesłowa:„Problemzalkoholem”.

Nowięcjużniemiałproblemu.Ten,ktostaleprzebywanaliniiognia,stanowczo

niepowinienpić.

Kiedywróciłdołóżka,bluesowamuzykaMilesaDavisanadalsączyłasięz

saloniku.CiepłowhiskyitrąbkaMilesawystarczyły,żebygouspokoić.

Zasnąłispałtwardo.Senniepowrócił.

Nietejnocy.

MitchellLeary-Mitchdlaprzyjaciół,zktórychniewielupozostałoprzyżyciu-

miałzwodniczołagodnyuśmiech,alełysagłowa,wystającekościpoliczkoweimały

podbródeksprawiały,żewyglądałjaktrupiaczaszkazwyszczerzonymizębami.

Właśnieterazszczerzyłzębywtensposób,kiedyprzylepiałskoczemkolejną

fotografięprezydentaStanówZjednoczonychdościanyobwieszonejzdjęciami

obecnegoprzywódcynarodu,wmałejjakcelawięziennasypialniswojegomieszkania,

wpodniszczonymbudynkustojącymwpodupadłejdzielnicyWaszyngtonu,D.C.

Niektórezdjęciazostaływyciętezgazeticzasopismprezydentmacharęką,

background image

wychodzącrazemzPierwsząDamązprezydenckiegosamolotuAirForceOne.

Pozostałebyłypowiększeniamiosiemnadziesięćzdjęć,któreLearyzrobiłosobiściew

tłumieprzytakichokazjach,jakInauguracjaalbowystąpieniaprezydentapodczas

kampaniiwyborczejwciąguostatnichkilkumiesięcy.Przecieżdowyborówpozostały

tylkodwamiesiące.

CostanowiłodlaLeary’egoostatecznytermin.

Uśmiechnąłsięszerzejnamyślotymsłowie-ostateczny.Uwielbiałironię,która

nadawałasmakżyciu.

OpróczzdjęćLearyprzykleiłrównieżtaśmądościanyalboprzypiąłpinezkami

własnoręcznienabazgranenotatki,dotyczącenawykówizwyczajówprezydenta,

opartenawywiadachudzielonychprasie.Aleczłowiek,któryobecniebył

prezydentem,zajmowałtylkoczęśćwystawyLeary’ego.Fotografiewyciętezksiążeki

czasopism-miałbysporekłopoty,gdybyjakaśbibliotekapublicznawpadłanajego

trop!-wzbogacałysypialnianąpanoramęohistorycznykontekst.

Obokzdjęćobecnejgłowypaństwawisiałypodobiznypoprzednichprezydentów:

AbrahamaLincolna,JamesaA.Garfielda,WilliamaMcKinleyaorazJohnaF.

Kennedy’ego.

Istniałajednakpewnaróżnica-tamtezdjęciaprzedstawiałychwilęmorderstwa.

Naarchaicznej,zdobionejornamentemilustracjiLincolnosuwałsięzfotelawloży

teatruForda,zanimwidniałarękazuchwałegozabójcyzdymiącympistoletem.

RówniestarailustracjapokazywałaJamesaA.Garfielda,któremurewolwerowiec

strzelawplecy.NainnejWilliamMcKinleyzataczałsiędotyłu,kiedyobłąkany

mordercanaciskałspustrewolweru.Iwreszcie,rażąconowoczesnawśródtych

staroci,fotografiaJohnaKennedy’egospoczywającegobezwładnienasiedzeniu

limuzyny,zsamochoduobstawybiegniedoniegoagent,inniagencistojąna

stopniachsamochodujakskamieniali.

Niewszystkiemorderczescenyprzedstawiałyprezydentów,bylitamrównieżinni

sławniprzywódcypolityczni:oszołomiony,ciężkorannyAntonCermak,burmistrz

Chicago,wyprowadzanynazjeździewMiamizamiastniedoszłejofiary,prezydenta-

elektaFranklinaDelanoRoosevelta;RobertKennedyleżącynaplecachwkuchni

hotelu„Ambasador”,zpustymspojrzeniemtrupa;MartinLutherKing,Jr.,na

podłodzehotelowegobalkonuwMemphis.

background image

Innetwarze,niektóreuśmiechnięte,patrzyłynaLeary’egoześciany:rumiany,

przystojny,wąsatyJohnWilkesBooth;brodaty,podobnydokaznodzieiCharlesJ.

Guiteau,słynny„rozczarowanykandydat”,któryzastrzeliłprezydentaGarfielda;

jasnowłosy,wołookianarchistaLeonCzołgosz,któryzabiłMcKinleya;Giuseppe

Zangara,Sycylijczykzdzikąfryzurąidzikimspojrzeniem,zabójcaCermaka;bliźniak

Zangary,Arabomartwychoczach,SirhanSirhan;zwykły,pospolitywieśniak,James

EarlRay…

Ioczywiścieponury,nadąsany,nieogolonyLeeHarveyOswaldoboktakich

pomniejszychsław,jakArthurBremer,któryzaatakowałGeorge’aWallace’a,oraz

niedoszłyzabójcaReagana,blady,kluchowatyJohnHinkley.Możetenostatninie

zasługiwałnaswojehonorowemiejsce,pomyślałLearymarszczącbrwi.

ZrozmysłempominąłtegoordynarnegorzeźnikaJackaRuby’ego.Wykluczone,

żebymordercaJohnaLennonazawisnąłkiedyśwtejgalerii.Tenskurwysyn!Zabił

jednegozBeatlesów!Beatlesa!Learychętnieposadziłbydranianaelektrycznym

krześle.

Nucąc„WithaLittleHelpfromMyFriends”,dokonałostatecznegoretuszu

ekspozycji.Wróciłdozdjęciaobecnegoprezydenta,którezrobiłosobiście-prezydent

uśmiechasię,machadotłumu.Zręcznym,niemalmalarskimpociągnięciem

czerwonegoflamastrakustoszniewielkiegomuzeumobrysowałserceprezydenta.

Learyponowniewyszczerzyłzęby.Doskonałyefekt,pomyślał.Czerwonyrysunek

wyglądałjakintegralnaczęśćfotografii,jakwydrukowany.Niewątpliwiekiedyśta

fotografiazostaniewydrukowanawksiążce,uzupełnionaorysunekjegoautorstwa.

Skrzyżowanenitkiteleskopowegocelownika.

2.

Horrigan,opartyościanębudynkuwmurzyńskiejdzielnicyhandlowej,ignorując

okazjonalnenieżyczliwespojrzeniaprzechodniów,postukiwałnogą,aleniewrytmie

czyjegośkombajnuczywłasnejwewnętrznejmuzyki.Jegonowypartnersięspóźniał.

Zadanie,któreichczekałodziśrano,wymagałopunktualnościpodobniejakludzie,z

którymimielidoczynienia.

Kolejnyrazspojrzałnazegarek,kiedymiedzianobrązowydżipcherokeewyjechał

zzaroguzpiskiemopon.

Horriganszybkowskoczyłdośrodka,ajegopartnernatychmiastzacząłsię

background image

usprawiedliwiać.

-Przepraszamzaspóźnienie-powiedziałAlD’Andrea.Młodyciemnowłosyagent-

naprawdęmłody,jeszczeprzedtrzydziestką-byłpoważny,banalnieprzystojny,w

styluyuppie,któregoHorriganmiałjużpowyżejuszu.PodobniejakHorrigan,

D’Andreaubranybyłswobodnie,leczkosztownie-koszulkapoloodRalphaLaurenai

lnianasportowamarynarka.Częśćkamuflażu.Bardzowstylu„PolicjantówzMiami”.

-Jedźjuż-zażądałFrank.

D’Andrearuszył.Nieodezwałsię,dopókiniepodjechalidostoczni,sąsiadującejz

basenemdlajachtównazatoceChesapeake.

-Słuchaj,Rickysiędenerwował-powiedziałwreszcieD’Andreaskomlącym

tonem.

-Ricky?KtotojestRicky,kurwa?D’Andreazamrugał.

-Rickytomójdzieciak.Madopierosześćlat.Tojegopierwszydzieńwnowej

szkole.

-Och.

-Mówiłemmu,żemusijakośwytrzymać.Niełatwobyćnowym,wiesz.-Potrząsnął

głową,patrzącnadrogę.Biednymaluchmiałporządnegostracha.

Horrigannieodpowiedział.

-Amojażonamusiałabyćwcześniejwpracy,noi…

-Słuchaj,Al-przerwałmuHorriganzhamowanymzniecierpliwieniem.-

Pracujeszzemną,więcprzyjeżdżajnaczas.Wnaszyminteresiespóźnienietośmierć.

Łapiesz?

D’Andreaprzytaknąłponuro,prowadzącsamochód.

-Łapię.

Horriganwyciągnąłzkieszenisportowejmarynarkimałegoczarnegocoltakaliber

38ipodałD’Andrei,którywepchnąłgonerwowodokieszeniwłasnejmarynarki.

Przednimibłyszczałbasenportowy,owalczystegobłękituzaśmieconyzabawkami

bogatychludzi-jachtamiwszelkichrozmiarów.

Podjechalidosamotnegomola,gdziedokowałatylkojednałódź,wielka,wspaniała

czerwonażaglówkazbiałymożaglowaniem,idealnanamorskiewycieczki.Horrigan

podejrzewałjednak,żekapitanategojachtuniemanaliścieczarterowej.

Dwajtajniagenciweszlinachybotliwypomost.Chłodnajesiennabryzawydymała

background image

ichlnianemarynarki.Obokpodskakującejłodziczekalitrzejmężczyźni.Przywódca

ciemny,przystojny,wyelegantowanyyuppie,pełenuśmiechów,równieżw

pastelowymstrojuodRalphaLaurenazawołał:-Frank!Miłocięwidzieć!

TobyłPaulMendoza.Pojegobokachstalidwajinnicwaniacywkosztownych

garniturach:silnorękinazwiskiemJimmyHendrickson,wielkiblondynwtypie

futbolowegoobrońcywywalonegozuczelniprzeddziesięciulaty,orazRaul,żylasty

młodyHiszpanzwąsikiemcienkimjakkreska.

-Jakcileci,przyjacielu?-zagadnąłMendozawyciągającdoHorriganarękę,której

tennieprzyjął.-Nieźle.

-Trochęsięspóźniłeś.Jużzaczynaliśmysięmartwić.

-NieznaszkawałuoMilesieDavisie?

-Okim?-zapytałMendoza,marszczącbrwi.

-Owielkimtrębaczujazzowym.Toświetnykawał.Alejeślisięspieszysz…

MendozaobjąłHorriganaramieniem.

-Przyjacielezawszemajączasdlaprzyjaciół.Proszębardzo.Opowiedzswójkawał.

Horriganuśmiechnąłsię.Skrzyżowałramiona.

-No,skorosobieżyczysz.Wiesz,MilesDavismiałwielkikoncertwmieście.Jechał

nawystępzeswoimmenażeremikazałkierowcylimuzynyzatrzymaćsięobok

drogerii.Mileswysiadłipopięciuminutachwróciłzpapierosami.Kierowcapojechał

dalej,aleMileskazałmustanąćoboksklepuzalkoholem.Mileswysiadłipopięciu

minutachwróciłzbutelkąburbona.JechalidalejiMilesznowukazałsięzatrzymać

obokkioskuzgazetami.Wysiadł,przejrzałczasopisma,popięciuminutachwróciłz

ostatnimnumerem„Downbeat”.Menażermówidoniego:„Miles!Spóźniszsięna

koncert!”AMilesodpowiada:„Hej,człowieku,janiemogęspóźnićsięnakoncert-

koncerttoja”.

Horriganuśmiechnąłsięzwłasnegodowcipu,podczasgdytamcipatrzylinaniego

wmilczeniu.Jedynymdźwiękiembyłlekkiłopotżaglanawietrze.

PotemMendozaryknąłśmiechem,apozostali-włącznieztrochęzaniepokojonym

D’Andreą-uśmiechnęlisięuprzejmie.

-Alezciebienumer,Frank!-powiedziałMendoza.Alenumer.

Horriganwzruszyłramionami.

-Wkażdymrazieprzepraszamyzaspóźnienie.Cholernekorki.

background image

-Takiejestżycie,przyjacielu.Cholerneżycie!-MendozaodwróciłsiędoD’Andrei.

-Al…pójdzieszzJimmymiRaulem,dobrze?ChcępogadaćwczteryoczyzFrankiem.

-Jasne-odparłD’Andrea.

Hendricksonzrobiłruch,jakbychciałgoobszukać.D’Andreauśmiechnąłsięz

zażenowaniemiostrożniewyjąłzalufęcoltazkieszenimarynarki,jakodowóddobrej

woli.

Mendozazmierzyłgospojrzeniem.

-Umawialiśmysię,żadnejbroni.Przecieżjesteśmyprzyjaciółmi,nonie?

D’Andreaprzełknąłślinęipowiedział:ToFrank.Tojegobroń.Jegopomysł.

Dzieciakzsercemnadłoni,pomyślałironicznieFrank.

-Wchodźcienapokład.-powiedziałMendoza,poganiającichniedbałymgestem.

Weszlinałódźpowąskimtrapie-najpierwRaul,potemD’Andrea,nakońcu

Hendrickson-aMendozapopatrzyłnaHorriganazrozczarowanąminą.

-Broń,Frank?Nieufaszmi?

-Waszyngtontotwardemiasto.Trzebauważać,żebyniedaćsięwyrolować.

Mendozauśmiechnąłsiękątemust.

-Ciebieteżmamobszukać,Frank?

-Jestemnieuzbrojony.Aleniekrępujsię.Mendozapopatrzyłnaniegoz

namysłem.

-Nieufaszmi?-zapytałHorriganzlekkądrwiną.

-Alezciebienumer,Frank.Naprawdę.

-Więcgdzietwojatrefnaforsa,Paul?Niezamierzamtracićcałegodnia,nawetjeśli

sięspóźniłem.

Mendozazaprowadziłgonałódź.Stanąłnamostkuipodałnowiutkistudolarowy

banknotHorriganowi,którywyciągnąłzkieszenijubilerskąlupę,żebysprawdzić

jakośćfałszerstwa.

-BenjaminFranklinnigdyniewyglądałlepiej-ocenił.

Wyjąłlupęzoka,wsunąłdokieszeni,następniezbadałfakturębanknotu,

pocierającgomiędzykciukiemapalcemwskazującymobudłoni.

-Paul-powiedziałzszerokimuśmiechem-myślę,żezrobimyinteres.

MendozawyjąłbanknotzrąkHorriganaispojrzałnaswojego„przyjaciela”

smutnymwzrokiem.

background image

-Todobranowina.Alejestjedenkłopot,Frank.

-Jakikłopot,Paul?Fałszerzcmoknąłcicho.

-Najgorszy.

Kiwnąłnaagentazgiętympalcemisprowadziłgonadół,doluksusowych

apartamentówpodpokładem.Przeszliprzezsalonzpluszowymdywanem,

nadmierniewyściełanymisofamiilustrzanymbarem.

-TwójprzyjacielAl…ciąglewypytujeomojegoartystęmalarza.

Byłotoprzyjęteokreśleniefałszerzanajwyższejklasy,fachowca,którypotrafił

podrobićmatryce.

-Aljestmłody-stwierdziłobojętnieHorrigan.Ciekawy.Uczysiężycia.

Mendozazatrzymałsięipodniósłpalec.

-Zabardzociekawy.Zaszybkosięuczy.

-Paul,poręczylizaniego…Mendozawciągnąłnosempowietrze.

-Wiesz,comójnosmimówi?Cośtuśmierdzi.CośtuśmierdzijakcholernaTajna

Służba.

-Napewnosięmylisz,chłopie…

PrzyjaznaminaMendozyzniknęła,zastąpionagroźnymgrymasem,którybudził

lęknawetwtwardych,zahartowanychagentachpodobnychdoHorrigana.

-Nie.KazałemmojemuchłopakowiHendricksonowiśledzićtwojegoprzyjaciela.

MieszkawVirginia,tentwójprzyjaciel.

-Dużoludzimieszkaw…

-Sąsiedzigolubią.Mówią,żepracujedlarządu.

-Niechrzań-mruknąłHorrigan.

-Niechrzanię-zgodziłsięMendozaiotworzyłdrzwidokuchni,gdziesiedział

D’Andreaprzywiązanysznuremdokrzesła,zakneblowanykolorowąapaszką,z

wybałuszonymioczamipełnymiprzerażenia.Hendricksonstałobokzrewolwerem

D’Andreiwręku.Raulpilnowałtyłów,stojącobokmruczącejlodówki.Nuciłcośpod

nosemipopijałzkartonumleko,dodająccienkibiaływąsikdoswojegoczarnego.

Mendozawzruszyłramionamiirozłożyłręce.Przybrałskonsternowanąminę.

-Jakmamrozwiązaćtenkłopot,Frank?

-Obciążyćgo.

-Co?

background image

-Inaczejciałozostaniewyrzuconenabrzeg.Albonapęczniejeiwypłyniena

powierzchnię,gdziejezobacząrybacy.

Mendozauśmiechnąłsięnatesłowa,aRaulzwąsikiemodmlekaryknął

śmiechem.D’Andreachybasięwahał,czyzemdleć,czypoprostuumrzeć.

-Alezciebienumer-stwierdziłMendoza.SięgnąłdokieszeniipodałHorriganowi

małyautomatycznypistoletzkolbąwykładanąmasąperłową.

Horriganniewziąłbroni,tylkonaniąpopatrzył.

-Toprezent,Paul?Zjakiejokazji?Mendozapotrząsnąłgłową.

-Zżadnejokazji,Frank.Toraczej…zobowiązanie.

-Och.

-Chcę,żebyśtygokropnął,Frank.-Mendozawycelowałpalcemwpowietrzei

zacisnąłdłoń,jakbystrzelał.-FrankHorriganwciążpatrzyłnapistoletz

niewzruszonątwarzą.NatomiastD’Andreapociłsięiwytrzeszczałoczyzestrachu.

Chłopakbyłniedoświadczony,wprzeciwieństwiedoHorrigana.

-Widzisz-powiedziałMendoza,kładącprzyjaznądłońnaramieniuagenta-boję

się,żejesteśznim.Żejesteśjegoprzyjacielem,aniemoim.

-Jestemprzyjacielemwszystkich.Jestembiznesmenem.

Mendozaponowniewzruszyłramionami.

-Jakgorozwalisz,tozrobimyinteres.

Horriganwestchnął.SpojrzałnaD’Andreę,mokregoodpotu,drżącegozestrachu.

-Zwyklenierobiętakichrzeczy-oświadczył.-Jestemzwykłymbiznesmenem,

ale…

WyciągnąłrękęiniechętniewziąłbrońodMendozy.Zważyłwdłonimałyautomat.

Lekki.Agentpowściągnąłuśmiech.

HendricksonwymierzyłtrzydziestkęósemkęD’AndreiwHorrigana;podsportową

marynarkąmiałkaburęzawieszonąnaramieniu.Raulopierałsięokontuar,

uśmiechającsięwyczekującopodwąsemzmleka.Raulmiałrewolwerzapaskiem.

HorriganpodszedłdozwiązanegoD’Andrei,któryprzerażonymioczami

wypatrywałjakiegośsygnałunatwarzyagenta-daremnie,ponieważHorrigannie

zamierzałryzykować.

Przyłożyłlufędoskroniswojegopartnera.D’Andreapróbowałpołknąćknebel,

rozpaczliwiewciągającpowietrze.Mocnozacisnąłpowieki,łzyspływałymupo

background image

policzkach…

Horrigannacisnąłspust:-Klik!

Niebyłokuli-aleHorriganotymwiedział.OczywiściebiednyD’Andreanapewno

niewytrzymałizlałsięwspodniezestrachu.Lepsiodniegoniewytrzymywali.

-Brawo!-zawołałMendoza,wyjąłmałypistoletzrękiHorriganaipoklepałgopo

plecach.-Brawo.Przepraszam,alemusiałemsięupewnić,przyjacielu.

KiwnąłnaHendricksona,którypodszedłdoD’Andrei.Potemfałszerzobjął

Horriganaramieniemipowiedział:-Lubiszomlety,Frank?Jalubię.Iznamnajlepsze

miejsce…Robiątamomletyzseremichili,mówięci,bomba…

Mendozaruszyłdowyjścia,aleHorriganzwlekał.

Hendrickson,zrewolweremzatkniętymzapasek,naciągałplastykowątorbęna

głowęD’Andrei.Raul,popijającmlekozkartonu,przyglądałsiętemuniemalze

znudzeniem.

-Niemożnazrobićomletubezrozbijaniajajek,FrankpowiedziałMendozaz

lekkimsmutkiem.-Chodź,przyjacielu.

Podplastykowątorbą,zaparowanąprzyspieszonymoddechem,twarzD’Andrei

zsiniała,oczywyszłyzorbit.Daremnieszarpałsięwwięzach.Wielkijasnowłosy

bandziormocnoprzytrzymywałtorbęnakarkuD’Andrei,skręciwszyplastykwgarści.

-Możechcępopatrzeć-powiedziałHorrigan.

-Naprawdę?-Mendozazatrzymałsięwdrzwiachkuchni,zainteresowanyi

rozbawiony.

-Omałosamniezginąłemprzeztegofaceta-wyjaśniłHorrigan.Podszedłbliżeji

pochyliłsięzuśmiechem,jakbynapawającsięwidokiemumęczonegoD’Andrei.Noi

jakumieragnojekzTajnejSłużby?

HendricksonodpowiedziałuśmiechemnachylonemuHorriganowi,fachowiec

dumnyzeswojejroboty.Głupipalant.

Jednympłynnym,swobodnymruchemHorriganwyjąłrewolwerzzapaska

wielkiegoblondynaistrzeliłmuwżołądek.

Hukstrzałurozległsięechemwmałympomieszczeniu.Horriganodwróciłsięw

stronęRaula,którywolnąrękąsięgałpobroń.Wdrugiejręcetrzymałkartonmleka,

którydostałkulęibluznąłmlekiemjakkrwią;aleRaulrównieżdostałkulęibluznął

krwią.

background image

Iupadł.

Horriganusłyszałztyłunastępne„klik”,odwróciłsięiuśmiechnąłnawidok

Mendozy,którypróbowałwystrzelićzmałegoautomatycznegopistoletuorękojeści

wykładanejmasąperłową.

-Zapomniałeś,przyjacielu?-zapytałHorrigan.

Mendozaprzełknąłztrudem.Wydawałsiębardzozdenerwowany.Skuliłsiępod

przepełnionymnienawiściąwzrokiemHorrigana.

-Niemakul,Paul-powiedziałHorrigan.PodszedłdoD’Andreiizerwałmuz

głowyplastykowątorbę,któraodśmierciHendricksonaprzestałabyćszczelna,ale

D’Andreaitakwydawałsięwdzięcznyzałykprawdziwegopowietrza.Nawetjeślibyło

topowietrzeprzesiąkniętekordytemwciasnejkabinie.

Mendozainstynktowniepoderwałręcedogóry.

-Nieróbtego,człowieku…nieróbtego!

Horriganzbliżałsiędoniego,aMendozacofałsię,dopókiniewpadłnakontuar.

Martweciałajegogorylileżałybezwładnienapodłodzekuchni;krewmieszałasięz

mlekiem,tworzącbiało-czerwonymarmurkowydeseń.

HorriganuśmiechnąłsięiprzystawiłlufędoskroniMendozy.Mendozazamknął

oczy,jegoustaporuszyłysięwmodlitwie.

-Koncerttoja,tyskurwysynu-powiedziałHorrigan.NaspodniachMendozyz

przodupojawiłasięmokraplama.

-Aha,jeszczejedno-dodałHorrigan.-Jesteśaresztowany,gnoju.

3.

PóźnympopołudniemHorriganijegonowypartner,wciążprzepełnionyulgą,ale

ledwieżywyzezmęczeniaAlD’Andrea,siedzieliwulubionymbarzeHorrigana.

Dokładniebiorąc,Horriganjakzwyklesiedziałprzypianinie.Tymrazemgrałciężką

jazzowąwersję„LaMer”albo„Namorzu”,jaktonazywałBobbyDarin,whołdziedla

niedawnychżeglarskichprzeżyć.D’Andreaprzyciągnąłsobiestołekdopianina.

Twierdzisz-mówiłD’Andrea-żeodgadłeśpowadzebroni,żeniebyłanabita?

-Właśnie,pustymagazynek-potwierdziłHorriganiodegrałkilkaskocznych

akordów.

-Kurwa,przecieżnabójmógłbyćwlufie!Horrigansięgnąłposzklaneczkęwhisky

Jamesonaipociągnąłłyk,nieodrywająclewejrękiodklawiatury.

background image

-Niepomyślałemotym.

D’Andreawytrzeszczyłnaniegooczy,jakwtedy,kiedysiedziałzwiązanyi

zakneblowanynakrześle.Horriganuśmiechnąłsiędoniegoniewinnieiznowuzaczął

graćprawąręką.D’Andreawychyliłduszkiemswojegodrinka,przewracającoczami

wciążrozszerzonymizestrachuipotrząsającgłową.

-Załatwiłeśtychfacetówwtakisposób…-D’Andreazadygotał.-Nazimno,

człowieku.

-Nieznałeminnegosposobu.

-Ty…tyjużzabijałeśludzi,Frank?

Horrigankiwnąłgłową,przechodzącnaimprowizowanyjazz-blues,którytrochę

przypominał„StormyMonjay”,atrochęnie.

D’Andreanachyliłsiędoniego,jakbyzamawiałutwórnażyczenie.

-Czyto…czytocięnierusza?

-Co?

-Jezu!Zabijanieludzi.

-Staramsięzachowaćdystans-odparłHorrigan.D’Andreawyprostowałsięi

zagapiłnaswojegodrinka.

Wpatrywałsięwszklaneczkę,jakbyszukałtamodpowiedzi,którychniemógł

uzyskaćodswojegopartnera.Potemnaglepowiedziałcicho:-Niewiem,czysiędo

tegonadaję.

-Czemu?

-Człowieku…małosięniezesrałemzestrachu.

-Al…każdysrazestrachu,kiedymazasranąplastykowątorbęnaciągniętąna

zasranągłowę.

D’Andrearoześmiałsięztegostekuprzekleństw.

-Zasranapiątka.

Horriganobdarzyłpartneranikłymuśmiechemidalejgrałbluesa,naciskającbasy

lewąręką.

D’Andreawroztargnieniuspoglądałnatelewizor,umieszczonywysokonad

barem.NaekranieprezydentprzemawiałwRóżanymOgrodzie.Agenci-wszyscy

dobrzeznaniHorriganowi-otaczaliwielkiegoczłowieka.

-Może-rozmyślałnagłosD’Andrea,zahipnotyzowanywidokiemnaekranie-

background image

możegdybympracowałwochronie…Nobokomupotrzebnetocałegównoz

kamuflażem?

Horriganchrząknął.

-Podobacisięwystawianienastrzał,Al?Kiedywłasnymciałempróbujesz

zatrzymaćkulęprzeznaczonądlafaceta,któregoochraniasz?

D’Andreaznowuwpatrywałsięwszklaneczkę.

-Możebrakujemi…brakujemiodwagidotakiejpracy.

Horriganprzestałgrać.Popatrzyłtwardonaswojegopartnera,przygważdżającgo

wzrokiem.

-Jesteśdobrymczłowiekiem.Będzieszdobrymagentem.

D’Andreauśmiechnąłsięzprzymusem.

-Dlaczegotakmówisz?Przecieżwypaplałem,żedałeśmibroń,wtedynatej

cholernejłódce.

-Dobrzezrobiłeś,żetopowiedziałeś.Wyszłodoskonale.

-No,niewiem.Chybawpadłemwpanikę.

-Zaufajmi.Daszsobieradę.Doskonaledaszsobieradę.

-Skądwiesz?-zapytałD’Andreatonembliskimirytacji.-Jeszczenigdytakdługo

zesobąnierozmawialiśmy!

Horriganwzruszyłramionamiiznowuzacząłgrać,wracającdobluesa.

-Znamsięnaludziach.Zatomipłacą.

D’Andreauśmiechnąłsię,botozabrzmiałotrochęafektowanie.Dopiłdrinka-

swojegojedynegodrinka,ponieważprowadził-isłuchałgryHorrigana.Pochwili

starszyagentspojrzałnazegarek.

-Chceszcośzjeść?-zaproponował.

-Co?-uśmiechnąłsięD’Andrea.-Niemówmi,żeznaszwspaniałąrestauracjęz

omletami!

-Myślałemraczejoczymśwłoskim.Nacześćmojegonowegopartnera.

D’Andreazeskoczyłzestołka.

-Nie,dziękuję.Muszęzrobićparęrzeczy.

-Naprzykład?

-Wrócićdodomu,ucałowaćżonęiuściskaćdzieciaka.

-Całkiemniezłyplan.

background image

D’Andreawyciągnąłrękę.

-Dzięki,partnerze…zauratowanieżycia.

-Hej…alezemnienumer,jakmówiłMendoza.Podalisobieręce;tengestzawierał

wsobieciepło,którewzruszyłoHorrigana,chociażnieprzyznałbysiędotegozamniej

niżkompletkompaktówMilesaDavisa.

-Alezciebienumer-powtórzyłD’Andrea.-Słyszałemotym,odkądprzyjechałem

domiasta.Chłopakiostrzegalimnieprzedtobą.

-Ostrzegaliprzedczym?D’Andreauśmiechnąłsiękrzywo.

-Ostrzegali,żecholernyHorriganjestupierdliwyjakwrzódnadupie.

-Ładnietookreślili.Idokładnie.-Horriganpoklepałmłodszegoagentapo

ramieniu.-Dozobaczeniawbiurze.

D’Andreaszerokootworzyłoczy.

-Okurwa!-Pogrzebałwkieszenisportowejmarynarkiiwyciągnąłkartkępapieru.

-Cholera,całkiemzapomniałem!Kiedyzgłosiliśmysiędobiura,potejrozróbiena

przystani,Monroemiałdlanaszadanie!

-Zadanie?Gdziejawtedybyłem,docholery?

-Zdawałeśraport.Toniejestprawdziwezadanie,Frank…tylkojeszczejedenświr,

któregomamysprawdzić.Chybamożepoczekaćdojutra.

-Lepiejtozrobićdzisiaj.

-Pewniemaszrację…Cholerajasna.Zaczekajchwilę,zadzwoniędodomu…

Horriganwyjąłkartkęzrękiswojegopartnera.

-Wracajdodomu.

-Acoztymświrem?

-Jatozałatwię.

-Powinienempójśćztobą…

-Ucałujżonę.Uściskajdzieciaka.Zmykaj.OczyD’Andreiwreszcieuwolniłysięod

strachu.

-Dzięki,partnerze-powiedział.

PowyjściumłodszegoagentaHorrigandokończyłdrinkaispojrzałnaadres.

-Ładnadzielnica-stwierdziłironicznie.

Gospodyni,prowadzącaHorriganaciemnymkorytarzemzaniedbanegobloku

mieszkalnego,mówiłazobcymakcentem,aleagentniepotrafiłgorozpoznać.Może

background image

litewski?Wkażdymraziekobietabyłatłustairówniepospolitacowłochatabrodawka

najejpoliczku-niezbytatrakcyjnetowarzystwonawieczór.

-Janiejestemwścibska,proszępana-mówiła,człapiącprzedHorriganem.-Nie

wtykamnosawcudzesprawy.Alewłączyłsięalarmpożarowy.

-Postąpiłapanisłusznie-powiedziałHorriganswoimnajlepszymmonotonnym

głosemJackaWebba.

-Usłyszałamwycie,więcsięprzestraszyłam.Alenajbardziejsięprzestraszyłam,

jakzobaczyłam,cojestwśrodku…

Zatrzymałasiępoddrzwiamiznumerem314izastukała.Horriganowiciążyły

powieki.Tobyłdługidzieńizapowiadałasiębezsensowniedługanoc.

Tłustagospodyniwciążpaplała:-Dymiłosię,bozostawiłwłączonypiecykz

resztkamijedzenia.

Zapukałajeszczeraz.Nadalbrakodpowiedzi.

-Czymamotworzyćdrzwi,proszępana?

-Niemogętegożądaćodpani-powiedziałHorrigan.Niemamnakazu.Zdrugiej

stronypanijestgospodynią.Jeślipanichcetamwejśćwmoimtowarzystwie,decyzja

należydopani.

Zzapałemkiwnęłagłową.

-Właśnietegochcę!Dokładnieotomichodzi.Iotworzyładrzwiuniwersalnym

kluczem.Przeprowadziłagoprzezmały,ciemnyprzedpokój-tandetnieurządzoną

kuchnię,gdziesmugikopciuplamiłyspękanytynknaścianach,azapachspalonych

resztekjedzeniawisiałwpowietrzujakbrudnazasłona,natrętnyiprzenikliwy.Na

końcukorytarzanacisnęłaprzełącznikświatłaiodstąpiłanabok,wskazującotwarte

drzwi.Oczymiaławielkieiokrągłejakprzestraszonauczennica.

Horriganwszedłdomałejjakcelasypialnizponurymitapetami,obłażącymize

ścianitakwyblakłymi,żeniedałosięrozróżnićdeseniu.Jednaześcianbyła

udekorowanafotografiamiiilustracjamiwyciętymizczasopismorazbłyszczącymi

odbitkamiosiemnadziesięć.PrzedwielulatysiostraHorriganadekorowaławten

sposóbścianyswojejsypialniplakatamiFabiana,FrankiegoAvalonaiBobby’ego

Rydella.

Leczbudowniczytejświątyninieinteresowałsięidolaminastolatków.

TenczłowiekmodliłsięprzedołtarzemLeeHarveyaOswaldaiSirhanaSirhana.

background image

Tenczłowieksypiałnawąskimłóżku,podobnymdowięziennejpryczy,skądmógł

wpatrywaćsięmiłośniewpodobiznyzamordowanychprezydentów.Tenczłowiek

spisał,wyraźnymiwyraźnienerwowymcharakterempisma,szczegółydotyczące

zwyczajówobecnegoprezydenta.

Tenczłowiekdorysowałczerwonymkoloremnafotografiitarczęteleskopowego

celownikanapiersiprezydentaStanówZjednoczonych.

-Trzydzieścijedenlatmieszkamwtymkraju-mówiłagospodyni.-Kochamten

kraj…naszeStanyZjednoczone.ByłamwBiałymDomupięć,sześćrazy.Jasama,

osobiście!TylkowStanachZjednoczonychkażdymożepójśćzwizytądodomu

prezydenta…

Nazniszczonej,odrapanejkomodziestałrządksiążek,wszystkieojednakowej

tematyce:zabójcyizabójstwa,tomyopisującekonspiracjęJFK.

-Więckiedytozobaczyłam…terzeczyozabijaniu…zadzwoniłamnapolicję-

ciągnęłagospodyni.-Onimówią,proszęzadzwonićdoTajnejSłużby.Zadzwoniłam,

aleniktnieprzyszedłprzezdwadni!

Horrigan,niedotykającniczego,ukląkłobokstosukasetwideo:wszystkie

dotyczyłyzabójstwaKennedy’ego.

-Proszępani-powiedział-prezydentotrzymujeponadtysiącczterysta

śmiertelnychgróźbrocznie.Każdąmusimysprawdzić.Tozabieraczas.

-No,cieszęsię,żewkońcupanprzyszedł.Lepiejpóźnoniżwcale-stwierdziła.

NiemiałsiłyopowiadaćporazkolejnyanegdotyoMilesieDavisie,żebyjej

wyjaśnić,żekoncerttoon.

-Mówiłapani,żelokatornazywasięMcCrawley?

-JosephMcCrawley-potwierdziła,gwałtowniekiwającgłową.-ZColorado

Denver!

Namałejszafceznajdowałysiędwainteresująceprzedmioty.Jednymbyłsmukły,

futurystycznymodelsamochoduzplastyku,spoczywającynasterciehobbystycznych

magazynówdlakolekcjonerówmodelisamochodów.

Drugimprzedmiotembyłakartkapapieruzodręcznymnapisem:

MOGĄMNIEZAGAZOWAĆ,ALEJESTEMSŁAWNY.WJEDENDZIEŃ

OSIĄGNĄŁEMTO,NACOROBERTKENNEDYPOŚWIĘCIŁCAŁEŻYCIE.

Horriganrozpoznałcytat,alenawetgdybymiałwątpliwości,łatwomógłodgadnąć

background image

nazwiskoautora-SirhanSirhan.

Przyjrzałsiędokładniejfotografiomnaścianie.NawidokRobertaKennedy’ego,

leżącegonapodłodzewkałużykrwi,ścisnęłogowgardle.Bobby.Kłótliwymałydrań.

Nawetteraz,potylulatach,Horriganwciążzanimtęsknił…

Przeniósłspojrzenienadrugiezdjęcie:bratBobby’ego,John,zwisającyzsiedzenia

limuzynynatejkrwawejulicywDallas.Zsamochoduobstawyagentbiegniestronę

prezydenta,atrzejinniagencistojąnastopniach.

-Pamiętamwszystko,jakbytobyłowczoraj-powiedziałakobieta.-Płakałami

płakałam…

Horriganrównieżpamiętał.

Toonbyłnazdjęciu.

Podrugiejstronieulicy,naprzeciwkozniszczonegoblokumieszkalnego-

przeznaczonegodorozbiórkipodczasplanowanejprzebudowymiasta-mężczyzna

średniegowzrostustałwciemnościispoglądałwoknonadrugimpiętrze,gdziecienie

poruszałysięzazasłoną.

MitchLearyskrzywiłsięnatenwidok,natęmyśl,żektośjestwjegomieszkaniu.

Będziemusiałsięprzeprowadzić,natychmiast.Cholera!

Potemzasłonasięuniosłaicieństałsięmężczyzną,stojącymwokniemieszkania

Leary’ego,wyglądającymnaulicę.

ZezirytowanąminąLearypodniósłdooczumałą,silnąlornetkęiskierowałjąna

twarzintruza.

Naglewyszczerzyłzębywuśmiechutrupiejczaszki.

-FrankHorrigan!-szepnąłdosiebie.Krewwnimwezbrała.Cozacudowna

ironia!-Uroczo-mruknąłLeary.Wetknąłlornetkędokieszeninieprzemakalnego

płaszczaiczekał.

4.

JosephMcCrawleyz”ColoradoDenver”(jaksięwyraziłagospodyni)nieżyłod

1961roku.

TakprzynajmniejtwierdziłJackOkurazWydziałuŚledczego,ajegokomputery

nigdyniekłamały.McCrawleyzmarłwwiekujedenastulat.Człowiek,któryużywał

nazwiskadawnonieżyjącegodziecka,człowiek,któregosypialniastanowiłaobłąkaną

świątynięmordu,zpewnościąmanipulowałsystemem,żebyzdobyćduplikatmetryki

background image

urodzeniaMcCrawleya,napodstawiektórejotrzymałprawojazdyizbudowałsobie

fałszywątożsamość.

AwięcnastępnegopopołudniaHorrigan-zeswoimpartneremD’Andreąoraz

nakazemwpogotowiu-wróciłdoobskurnegomieszkalnegobloku,stanąłna

korytarzuprzedmieszkaniem314izałomotałpięściąwdrzwi.

-Federalniagenci-szczeknął.-Otwierać!

Chociażopasłagospodynitwierdziła,że„niejestwścibska”,obserwowałagoz

końcakorytarza,wyciągająctłustąszyję.Zrobiławielkieoczy,kiedyHorrigani

D’Andreawyciągnęlirewolweryzkabur,umieszczonychpodpachamitradycyjnych

garniturów.

D’Andrearuchemrękikazałkobieciesięcofnąć,podczasgdyHorriganotwierał

drzwiuniwersalnymkluczem,któryodniejdostał.

Starszyagentstanąłzboku,plecamidościany,amłodszyagentstanąłpodrugiej

stroniewtakiejsamejpozycji,broniąskierowanąlufądosufitu.Horrigansięgnął

lewąrękąiprzekręciłklamkę;potemkopnąłwdrzwibokiemlewejstopy.

Drzwiotwarłysięgwałtownieiuderzyłyzhukiemościanę,apotemznowuzapadła

cisza.

WyraźniezdenerwowanyD’AndreaspojrzałnaHorrigana,któryledwo

dostrzegalniewzruszyłramionami.Starszyagentwszedłpierwszy,powoli,ostrożnie.

Minąłpustąkuchnię,gdziewciążunosiłsięodórspalenizny.Aniżywejduszy.

Ciszęmąciłjedynieodgłosichwłasnychlekkichkroków.

Horriganponownieustawiłsięplecamidościanyobokotwartychdrzwisypialni.

Potemnagłymruchemprzewinąłsięprzezdrzwi,skulony,omiatającpokójlufą

rewolweru.

Pokójbyłzupełniepusty.

Opróżnionogozewszystkiegooprócztanichmebli.Wyciągnięteszufladybiurkai

małejkomódkiziałypustką.Wąskiełóżkobyłostaranniezasłane,powojskowemu.

Książkiozabójstwachikasetywideo,smukłymodelsamochoduihobbystyczne

czasopisma-zniknęły.Zwytapetowanychścianusuniętogroteskowąekspozycję…z

jednymwyjątkiem.

Horriganwsunąłrewolwerdokaburyipowolipodszedłdojedynejpozostawionej

fotografii.

background image

D’Andreastanąłzanim.

-Jezu-wyszeptał.

ByłatooczywiściefotografiazDallas,zastrzelonyprezydentwlimuzynie,agent

biegnącywjegostronę,trzejinniagencijadącynastopniusamochoduobstawy.

Głowanajbliższegozagentównastopniubyłaobrysowanaczerwonymkółkiem,co

przypomniałoHorriganowizdjęcie,którewidziałwczorajwieczoremwtympokoju,

zdjęcieobecnegoprezydentazczerwonątarcząnapiersi.

-Przecieżtoty-powiedziałD’Andrea.Nachwilęodebrałomugłos.-Jezu,Frank…

miałeśrację.

-Zczym?

-Koncerttoty.

Tegowieczoru,podługimdniuprzesłuchiwaniapozostałychlokatorówi

asystowaniatechnikomzlaboratoriumPrzybadaniupustegomieszkania,D’Andrea

odwoziłHorriganadodomuswoimnajnowszymmodelempontiacasunbird.

Horriganniemiałwłasnegosamochodukorzystałzkomunikacjipublicznejalboz

cudzejuprzejmości.

Spoglądającprzezoknosamochodunamiastookrytenocą,Horriganpragnął

myśleć,nierozmawiać.AlejegomilczeniewidoczniedenerwowałoD’Andreę.Młodszy

agentuparciepróbowałnawiązaćkonwersację.

-Anijednegoodciskupalca.Cholera,możesztosobiewyobrazić?

Horrigannieodpowiedział.Wiedział,żetrudniejznaleźćodpowiedniodciskpalca

niżodpowiedniąkobietę,alemilczał.

-Bradymówi,żetenfacetmusibyćdobry.

Bradybyłtechnikiem,któryużywałdobadańwymyślnegolaseraOmniprint1000,

alebezpowodzenia.

-Jabymgonieokreślałwtensposób-mruknął-Wjakisposób?

-Dobry.

D’Andreakiwnąłgłową,patrzącnadrogę.Szumoponiodgłosyulicznegoruchu

usypiałyHorrigana.Zamknąłoczy.Chciałzasnąć.Gotówbyłnawetzaryzykować

tamtensen.

-Człowieku,tenfacetidealniepasujedoprofiluodezwałsięD’Andrea.

-Bzdura.

background image

-Hę?

-Profiltobzdura.-Horriganusiadłprosto.-Niemożnaprzewidzieć,ktozostanie

mordercą.

D’Andreazmarszczyłbrwi.

-No…onjestsamotnikiem,tak?Zbierałinformacjeodawnychzabójstwach,

zgadzasię?

-Podobniejakwiększośćstudentówwtymkraju.

-Frank,najednejzpierwszychsesjitreningowychwBrunswickpowiedzieli…

-Gównomnieobchodzi,coonipowiedzieli.

-Jezu!Cosiętakciskasz?

TerazD’Andreazamyśliłsię,aHorriganprzezdłuższąchwilęniemógłznaleźć

wygodnejpozycjinasiedzeniusamochodu.Wreszciewybuchnął:-Myślisz,że

zawaliłemsprawę?

ZdumionyD’Andreawytrzeszczyłnaniegooczyibąknął:-Hę?

-Myślisz,żepowinienemzaczekaćnafacetawczorajwieczorem,tak?

-Nictakiegoniemówiłem,Frank.

-Jezu!Szkoda,żeniemiałemciebiepodręką,Al,ztwoimbogatym

doświadczeniemiwogóle.

-Frank…

-Typewnieodrazuwiedziałeś,kurwa,żetaksięskończy.

-Hej,janicniemówiłem…Horriganprzetarłoczy.

-Mamyaktaponadczterdziestusiedmiutysięcyświrów,którzykiedyśtamgrozili

WielkiemuSzefowi.Anijedenznichniepróbowałzabićprezydenta.Anijeden!

-Frank…

-Kurwa,wtensposóbstatystyczniewyeliminowałemdrania,kiedywciągnąłemgo

doakt.

Przezchwilęjechaliwmilczeniu.Horriganczułsięniezręcznie,twarzgopaliła.

Kiedypodjechalidojegodomu,wskazałbarnaulicyKipowiedziałcicho:Tamjest

parking.Zatrzymajsię,postawięcidrinka.

D’Andreazahamowałipowiedziałzzakłopotaniem:-Muszęwracaćdodomu,

Frank.

-Dożonyidzieciaka.

background image

-Właśnie.

-Jakjejnaimię?Twojejmałejkobietce.

-Ariana.

PoezjategoimieniapowstrzymałaHorrigana.Przezchwilęobracałjewmyślach,

potempowiedział:-Ładneimię.

-Ładnakobieta.

Horrigandotknąłramieniapartnera.

-Szczęściarzzciebie.

Wysiadłzsamochoduiruszyłdobaru,alenaglezmieniłzdanie.Potakimdniu

groziłomu,żezalejesięwtrupa.

-Choleraztym-mruknąłiposzedłdodomu.

Powłóczącnogamiwszedłdoswojegozagraconegomieszkania.Wciążmiałprzed

oczamizdjęciezDallasiwłasnątwarzobrysowanączerwonymkółkiem.Zrzucił

marynarkę,zdjąłnaramiennąkaburę,potemwyciągnąłzzapasakajdankii

rozkładanąpałkę,którepołożyłnastolikudokawy,obokrozsypanychnabojówipłyt

kompaktowych.Rozwiązałkrawat,ściągnąłgoiwyprostowałszyjęczłowiek

uwolnionyodstryczka.

NalałsobienadwapalceJamesona,włączyłkompaktwciąż„KindofBlue”-i

zapadłwwygodnymfotelunaprzeciwkowieżystereo,pozwalającsięobmywać

oczyszczającejmuzyceMilesaDavisa.

Prawiejużzasypiał,kiedytelefonnapodręcznymstolikuzabrzęczałostro.

Horriganprzyciszyłpilotemmuzykęirzuciłdosłuchawki:-Tak?

-FrankHorrigan?

Głosbyłcichy.Ożywiony,alenienerwowy.Mężczyzna,aleniemęski.

-Tak?-powtórzyłHorrigan,prostującsięnieznacznie.

-AgentTajnejSłużby?Horriganzmarszczyłbrwi.

-Tak…jeślitodziałrachubywydawnictwa,wiecie,dokądwysłaćczek.

-MójBoże!-zawołałgłoszdziecinnympodnieceniem.-Niemogęuwierzyć,żeto

naprawdęty…

WłosynakarkuHorriganastanęłydęba.

-Ktomówi,docholery?

Podługiejchwilidziecinny,zdyszanygłoszapytał:-Totybyłeśwmoim

background image

mieszkaniuwczorajwieczorem,prawda?

Horriganprzełknąłślinę.

-McCrawley?

-Tonazwiskojużsięzużyło.

-Napewnomaszinne.

-Może…Booth.

JakJohnWilkesBooth.

-CzemunieOswald?-rzuciłzjadliwieHorrigan.Ironiaspłynęłabezśladupo

rozmówcy,któryzamyśliłsię:-Niewierzę,żeondziałałwpojedynkę.Jakmyślisz,

Frank?Jakajestopinianaocznegoświadka?

-Gdziejesteś?

-Niedaleko.Wróciłeśdomojegomieszkania,Frank?Znalazłeświadomość,którą

cizostawiłem?

-Znalazłem-odparłHorrigan.Wstałipodszedłdookna,ciągnączasobąprzewód

telefonu.Wyjrzałnapustąulicę.Zerknąłnazegarek:prawiepółnoc.

-Posprzątałeśnamedal.Technicybylipodwrażeniem…znaleźlitylkojeden

odciskpalca.

Głosniezdradzałniepokoju,wydawałsięniemalubawiony.

-Jeśliznaleźliodciskpalca,totwój,niemój.

-Słuchaj…mamstrasznybałaganwmieszkaniu.Potrzebujędobrejsprzątaczki.

Możewpadnieszdomnie?

-Niemyjęokien,Frank.-Wciążzrozbawieniem.

-Acorobisz?

Następnadługaprzerwa,tylkociężkioddechwsłuchawce,kojarzącysięz

nieprzyzwoitymtelefonem.Potemzniewieściałygłospowiedział:-Tobardzo

podniecające,Frank…prawda?Mamuczucie,jakbymcięznał.

-Mnie?

-Czytałemwszystkootobie…iwidziałemmnóstwofotografii.Byłeśulubionym

agentemJFK,prawda?

Horriganzamrugał.Tygnoju,pomyślał.

-Byłemzwykłymagentem-odparł.

-Niewciskajmikitu!GrałeśwpiłkęnożnąnatrawnikuBiałegoDomuzJackiem,

background image

Bobbymicałąbandą.Śpiewałeśirlandzkiepiosenkiludowenapokładzie

prezydenckiegosamolotu.ŻeglowałeśwHyannisPort.Wiesz,kimbyłeś,Frank?

-Tymipowiedz,Booth.

-Byłeśnajlepszyinajszybszy,Frank.Horriganzacisnąłzęby.

-Alewieszco,Frank?Tobyłodawno,dawnotemu.Ciąglejesteśdobry,Frank?

-Wypróbujmnie.

-Acojarobię,Frank,jakmyślisz?Powiedzmi…cociępodtrzymywałoprzezte

wszystkielata?

Horriganzacisnąłdłońnasłuchawce,jakbystanowiłaprzedłużeniejegociała.

Zmusiłsię,żebyodpowiedziećniedbałymtonem:-Możespotkamysięnadrinka?

Niedalekostądjestbar.Opowiemcihistorięmojegożycia.

-Znamhistoriętwojegożycia.Ichociażmarzęospotkaniuztobą,tojednakim

mniejomniewiesz,tymlepiej.

-Nibydlaczego,Booth?

-Dlatego-nieśmiałoodpowiedziałgłos.

-Dlaczego?

-Dlatego,żezamierzamzabićprezydenta.Horriganowiwaliłoserce,alewciąż

panowałnadgłosem.

-No,no,Booth…niepowinieneśtakmówić.Wiesz,wypowiadaniepogróżekpod

adresemprezydentatoprzestępstwofederalne.Możesztrafićdowięzienia,nawetjeśli

tylkosięzgrywałeś.

Nieśmiałygłosnaglestałsięostryjaknóż.

-Myślisz,żesięzgrywam,Frank?

Horriganazmroziłytesłowaisposób,wjakizostaływypowiedziane,-Właściwie

comaszprzeciwkoWielkiemuCzłowiekowi,Booth?

-PamiętasztępiosenkęBeatlesów,Frank?

-KtórąpiosenkęBeatlesów?

-„WithaLittleHelpfromMyFriends”.

-Ktościpomaga,Booth?

Anonimowyrozmówcaroześmiałsięperliście.

-Frank,Frank…totylkopiosenka.Niepodsuwamciwskazówek.Będzieszmusiał

samznaleźćtrop…jeżelipotrafisz.

background image

-Chcęcizadaćjednopytanie,Booth.

-Proszębardzo,Frank.

-Czyjesteśgotówprzehandlowaćswojeżyciezażycieprezydenta?Ponieważto

będzietylekosztować,stary.

Rozmówcanieodpowiedziałodrazu,jakbyzastanawiałsięnadokreśleniem,

którymzamierzałsięposłużyć.

-JohnF.Kennedypowiedział,żezupełniewystarczy,jeśliktośjestgotów

przehandlowaćswojeżyciezażycieprezydenta,racja?

-Racja.

-Nowięc…

-Nowięcco,Booth?

-Nowięcjajestemgotów.

Dalekiodgłossyrenypożarowejrozległsięnalinii.

-Wiesz,Frank,niepotrafięsięoprzećtejrozkosznejironii..

-Jakiejrozkosznejironii?-warknąłHorrigan,gotującsięwewnętrznie.

-Żejesteśosobiściezamieszanywzabójstwadwóchprezydentów.

SyrenapożarowawyłaterazzaoknemHorrigana.Wyjrzałnaulicęizobaczył

czerwonywózstrażackiwymuszającypierwszeństwonaskrzyżowaniu.Booth

rzeczywiściebyłblisko!

-Zaczekajchwilę,stary-powiedziałlekkoHorrigan.Kolacjamisięprzypalana

kuchni.Zarazwracam…

Delikatniepołożyłsłuchawkęnasofieijakszaleniecwybiegłzmieszkania,po

drodzełapiącrewolwerleżącynastoliku.

Zbiegłposchodachjakburza,omałonieprzewracającpary,którawyszłaz

sąsiednichdrzwi.Poparusekundachznalazłsięnaulicyipopędziłnaróg,skąd

wyjechałwózstrażypożarnej.Zszybkością,októrąjużsięniepodejrzewał,skręciłza

róginiemalrozpłaszczyłsięnabudcetelefonicznej.

Gdzieupuszczonasłuchawkakołysałasięnasznurze.

Horrigandyszałciężko,sercemuwaliło,wiekdawałosobieznać.Zrewolweremw

rękurozejrzałsiędookoła.Przeszedłkilkakrokówtamizpowrotemjakczłowiek,

któryniemożesięzdecydować,dokądpójść.Rozpaczliwieprzeszukiwałwzrokiem

przyległeuliczki.

background image

Nic.Pusto.

Niesłyszałnawetpiskuoponruszającegosamochodu.

Zauważyłkilkaotwartychbarów,wktórychBoothmógłsięschronić.Zamierzałje

sprawdzić,alecotopomoże?

Kogowłaściwieszukał,docholery?

5.

BiałyDomlśniłwsłońcu,idealnysymbolprezydenta.Rozległetrawnikibyły

wypielęgnowaneinieprawdopodobniezielonenawetnajesieni.Prywatnemieszkania

ipomieszczeniapubliczne,odwiedzaneprzezturystówimiejscowychobywateli,

takichjaktłustalitewskagospodyni,którąostatniopoznałHorrigan,znajdowałysięw

przytulnymdworkuwstylukolonialnym;biuraBiałegoDomu,łączniezOwalnym

Gabinetem,znajdowałysięwmniejswojskimZachodnimSkrzydle.

Podrugiejstronieulicy,dokładniebiorącpodrugiejstroniezamkniętejdlaruchu

WestExecutiveAvenue,stałobarokowemonstrumznanejakoStaryBiurowiec

Zarządu.Tamasywnabudowla,pomalowananakolorrdzy,zniezliczonymioknamii

kolumnami,wznosiłasięniczymprzerośnięty,wielopiętrowytortweselny.Odlat

stanowiłaobrazędlaoka,ażwreszciespóroSBZzostałrozstrzygniętyprzez

prezydentaKennedy’ego,któryzarządziłcałkowitąrenowacjębudynku.

PewnieprzezskojarzeniezKennedymagentHorriganodczuwałnieracjonalny

sentymentwobectejgroteskowejbudowli,nadachuktórejłatwomógłsobie

wyobrazićrodzinęAdamsów,wylewającychwrzącyolejnanieproszonychgości.

WłaśnietutajznajdowałosięcentrumdowodzeniaWydziałuOchronyPrezydenta,

wchodzącegowskładTajnejSłużbyStanówZjednoczonych.

KrokiHorriganaiD’Andreirozbrzmiewałyechemwprzestronnymkorytarzu.Do

klapgarniturówmieliprzypięteplakietkiidentyfikacyjnezezdjęciami.D’Andrea

trzymałwrękunotesiczytałstroniczkęoznaczonąnagłówkiem:„Booth”.

-Toniesamowite-powiedział.-Wszyscylokatorzygowidywali…nowiesz,mijali

gonaschodachitakdalej…ależadennaprawdęgoniewidział.

-Typowe-stwierdziłHorrigan.

-Wzależnościodtego,zkimrozmawiasz,naszczłowiekmapięćstópsześćcali

wzrostualbosześćstópdwacale…waży165funtówalboraczej180…

-ImaoddwudziestuośmiudoczterdziestupięciulatdodałHorriganzlekkim

background image

niesmakiem.

D’Andreakiwnąłgłową,westchnąłizatrzasnąłnotes.

ZatrzymalisięprzeddrzwiamioznaczonymisymbolemTajnej

Służby/DepartamentuSkarbuinapisem:„WYDZIAŁOCHRONYPREZYDENTA”.

Pokój,doktóregoweszli-hala-byłobszernympomieszczeniem,zastawionym

biurkami,rojącymsięodurzędnikówispecjalnychagentów.Jednąścianępokrywały

planszeprzedstawiającemiejscepobytuorazprogramzajęćpodopiecznychwydziału:

prezydenta,wiceprezydentairóżnychważnychosobistości.

ZaprzeszklonąścianąrozciągałsięwidoknaZachodnieSkrzydłoBiałegoDomu.

Pojednejstroniepokojuparaagentów,siedzącawoszklonejbudce,nieustannie

obserwowaławnętrzeiotoczenieBiałegoDomunadwudziestupięciumonitorach.

Horriganijegopartnerprzeszliprzezhalędootwartychdrzwidużego,solidnego

gabinetu,gdzierezydowałSamCampagna,zastępcadyrektorad/sochrony.

CampagnanależałdoelitywładzyTajnejSłużby-nawetwicedyrektormiałmniejsze

wpływy.

Zakonferencyjnymstołem,natlefotografiibyłychprezydentówiprzedstawicieli

TajnejSłużby,siedziałCampagnawewłasnejosobieoraztrojeagentów-dwaj

mężczyźniikobieta.

HorriganiD’Andreaczekalinarozpoczęcierozmowy.

BillWatts-szczupły,ciemnowłosy,aroganckidrańprzedczterdziestką-byłjak

zwyklezirytowany.

-PlanowaniewBiałymDomuwłaśnieskreśliłoMiamiiwstawiłonatomiejsce

AlbanyiBoston-mówił.

-Nakiedy?-zapytałakobieta.

Horrigannieznałjej,alechętniebypoznał:byłasmukła,ładniezbudowana,

rudoblondwłosymiaławysokoupięte-atrakcyjnaiopanowananiczymprezenterka

telewizyjna.Nosiładobrzeskrojonyrdzawykostiumikremowąbluzkę.

-Najutro-powiedziałWattszgoryczą.Kobietawestchnęła.

MattWilder-staryprzyjacielHorrigana,sympatycznyfacetpoczterdziestce,

umiejącysięprzystosować-próbowałlaćoliwęnawzburzonefale:-Prezydentowi

zabrakłodwudziestupunktówwrankingunapółnocnymzachodzie.-Wzruszył

ramionami.Nicdziwnego,żepersonelpanikuje.

background image

Kobietauniosłabrewipowiedziała:-Kiedywygrywał,onirównieżpanikowali…bo

niemielizaufaniadowyników.

Stary,solidnySamCampagna-silneciałogórującenadoparciemfotela,siwe

włosyściętekrótko,powojskowemu,twardeszareoczydostrzegającekażdyszczegół

napatrzyłsięnatowszystkoprzezponadpięćdziesiątlat,toteżjegokomentarz

zabrzmiałrealistycznie…amożecynicznie?

-Nadwamiesiąceprzedwyborami-powiedziałpanikatrafiasięwdobrydzień.

Wattsuśmiechnąłsięponuro.

-Będziemymusieliściągnąćagentówzkońcaświata.

-Więczróbcieto.-CampagnauśmiechnąłsiędoHorriganaiD’Andrei.-Frank,

cieszęsię,żejeszczeżyjesz.

-Miłomi,żesięcieszysz,dyrektorze-odparłHorrigan.Campagnawstałi

wyczłapałzzabiurkajaktresowanyniedźwiedź,żebyprzywitaćstaregoprzyjaciela.

Uścisnęlisobiedłonieiwymienilispojrzenia,którezawierałytonywspomnień.

-Słyszałem,żetyitwójpartnermieliściewczorajniezłyubaw-powiedział

Campagna,robiącaluzjędoaresztowaniaMendozy.

-Czasemdobrzesięprzewietrzyć-stwierdziłFrank.

-NieodwiedzałeśmnieodBógwiekiedy.

-Przybiegnęnakażdeskinienie,dyrektorze.CampagnaodwróciłsiędoD’Andreii

uprzejmiepodałmurękę,mówiąc:-Więcpanjestnowympartnerem.Jaksiępanu

podobapracazeskostniałymdinozaurem?

D’Andrea,wyraźniepodwrażeniemuprzejmościwyższegooficera,odpowiedział:-

Tobardzopouczającedoświadczenie,sir.Campagnapoprowadziłdwóchagentówdo

stołu.

-Frank-powiedział-znaszoczywiścieMattaWildera…

MattwstałzuśmiechemiwyciągnąłnadstołemrękędoHorrigana.

-Pewnie,żeznam-odparłHorrigan.-Wciążjestmiwiniendwadzieściadolców.

CampagnawskazałWattsa,któryniepodniósłsięzkrzesła.

-NapewnoznaszBillaWattsa,agentadowodzącego…atojestLillyRaines.

HorrigankiwnąłgłowąWattsowi,apotemuśmiechnąłsiędoLillyRaines.

-Tozdumiewające-stwierdził.

-Cotakiego?-zapytałazwymuszonymuśmiechem,kiedyściskałjejciepłądłoń.

background image

-Żenaszesekretarkirobiąsięcorazładniejsze.Nawetniemrugnęłaokiem,tylko

jejuśmiechstałsięlodowaty.

-Apolowiagencirobiąsięcorazstarsi.Horrigannagrodziłjejdocineklekkim

uśmieszkiem.

-Oho-powiedziałMatt.

Campagnawydawałsięjednocześniezmieszanyiubawiony.

-Lillyjestagentką,Frank.

-Takmyślałem-odparłHorrigan.-Chciałemtylkosprawdzić,czymapoczucie

humoru.

-Ijakwypadłam?-zapytała.

-Celująco.

Campagnaspojrzałnazegarek.

-Zaczynajmy,dobrze?-zaproponował.-Niemamyzadużoczasu.

Wszyscyzajęlimiejscaprzystolekonferencyjnym.Horriganzauważył,żeLilly

zerkaponadjegoramieniemznagłym,przelotnymwyrazemzdumienia.Obejrzałsięi

zobaczyłnaścianiezdjęciepromiennegoJohnaKennedy’egowotoczeniuagentów.

JednymzagentówbyłHorrigan,stolatwcześniej,tysiączmarszczekwcześniej.

Campagnaspojrzałnaraport,którypodałWattsowi.

-Nodobra.Opowiedznamotymfacecie.Naraziebędziemygonazywać„Booth”.

Cotozatypek?

-Prawdziwypacjent-powiedziałHorrigantonembezwyrazu.„Pacjent”tobył

żargonTajnejSłużby,określeniewyjątkowoniebezpiecznegoosobnika,którygroził

prezydentowi.Spośródczterdziestutysięcypojedynczychosóblubgrupludzi,

uznanychprzezSłużbęzapotencjalnieniebezpiecznedlaprezydenta,okołotrzystu

pięćdziesięciu-notowanychzastosowanieprzemocyi/lubchorobępsychiczną-

zasłużyłonatakąetykietkę.

-Naprawdęmyślisz,żeonjestniebezpieczny?-zapytałMatt.

-Tak-odparłHorrigan.

Lillyznamysłemzmarszczyłaczoło.

-Mówipan,jakbytobyłfakt.

-Bojest.

-Skądpanwie?

background image

-Poprostuwiem.-Uśmiechnąłsięlekko.-Znamsięnaludziach.Zatomipłacą.

Wattsmarszczyłbrwi,alenieznamysłem,poprostumarszczyłbrwi.

-Czymogęzapytać-odezwałsię-dlaczegotamtegopierwszegowieczorunie

podjąłeśstosownychkroków?Wtedydowiemysięczegoświęcejpozatwoimi

przeczuciami.

Kutas.

UśmiechHorriganapozostałuśmiechemtylkowsensietechnicznym.

-Mieliśmywypełnionydzień,Bill.

-Zbytwypełniony,żebyprzeprowadzićdochodzeniejaknależy?

-Właśniewracałemdodomupozabiciukilkufacetów.Lillyuniosładrugąbrew.

Campagnapróbowałpowstrzymaćuśmiech.Mattnawetniepróbował.

-Twójraportmówi,żepozostałeśwmieszkaniutylkojakdługo?Dziesięćminut?-

naciskałdalejWatt.

-Niemiałemnakazu.

-Biorącpoduwagętwoją…reputację,nigdyniemyślałem…

-Wtowierzę.

-Wco?

-Żeniemyślałeś.-SpojrzałnaCampagnę.-Czydostałemparanoi,czytentutaj

Billdobieramisiędodupy?

Lillywydawałasięubawiona,alerównieżtrochęzażenowana.

-Możejednoidrugie?

-Myślałemtylko-ciągnąłWattszlekkimwzburzeniem-żebiorącpoduwagę

reputacjęagentaHorrigana,mógł…

-Jakatoreputacja,Bill?-zapytałHorrigan.Wattsrzuciłraportnastół.

-Mniejszaztym.

-Jakąmamreputację?Dwarazyotymwspomniałeś.

-Dajmytemuspokój.Campagnawtrącił:-Wracajmydosprawy,chłopcyi

dziewczęta…

-Wiesz,Bill,jacięrozumiem-stwierdziłHorrigan.Kiedyśbyłemprawietakitępy

jakty,aleniecałkiem…

ZaczerwienionyWattswstał.

-Niemamczasunatogówno.Muszęściągnąćsiedemdziesięciupięciuagentówz

background image

Miami.-ZatrzymałsięprzydrzwiachiobejrzałsięnaCampagnę.-Informujmniena

bieżąco,Sam,dobrze?

Campagnakiwnąłgłową,apowyjściuWattsawydałzsiebieprzeciągłe

westchnienie.

-Comyzrobimyztymfacetem?

-ToznaczyzWattsem?-upewniłsięHorrigan.Możeprzeniesieniedosekcji

operacyjnejwOmaha?

-ChodziłomioBootha-sprostowałcierpliwieCampagna.

Horriganspoważniał.ZerknąłnaD’Andreę,któryuparciemilczał.

-Alijasprawdzimy,cosięda…Oczywiściewtymczasietrzebazałożyćpodsłuch

namójtelefon.

Campagnaprzytaknął.

-Tomasens.Jeślicośjeszczeprzyjdziecidogłowy,powiedzodrazu.

OczyLillyzwęziłysię.

-Dlaczegopanzakłada,żeBoothznowudopanazadzwoni?

-Och,zadzwoninapewno-odparłHorrigan.Wargimudrgnęły.-Jesteśmy

kumplami.

PóźniejtegopopołudniawGrilluEbbitta-ciemnym,zadymionymmęskimazylu,

pełnymlakierowanegodrewna,usytuowanymnaprzeciwkoMinisterstwaSkarbu

Horriganusiadłprzybarzeipozwolił,żebyCampagnapostawiłmudrinka.

-OcochodziłoWattsowi,Sam?-rzuciłniemalżartobliwymtonem.

-Ocotobiechodzi?

Tamojarzekomareputacja.Właściwienaczymtopolega?

-Wieszcholerniedobrze.

Horriganuśmiechnąłsiękrzywoizakręciłwhiskywszklance.

-Żejestemwypalonymwrakiemzmanieramikomendantaobozu

koncentracyjnego.

Campagnaprzywołałnatwarzznużonyuśmiech,obracającwpalcachszklaneczkę

zburbonem.Wreszciepowiedział:-Wieszco,Frank…gdybyśbyłwpołowietaki

cwany,zajakiegocięuważamy,poszedłbyśnaemeryturę.

-Mogęzrezygnowaćwkażdejchwili.

-Jasne.

background image

-Alewiesz,czegonaprawdęchcę?

-Kobietyprzedpięćdziesiątkąiżebyniebolałowkrzyżu?

Horriganjeszczerazsięuśmiechnął.

-No,tegoteż.

-Więc?

ŁyknąłswojegoJamesona.

-Dostaćprzydziałdoprezydenta.Campagnamałosięniezakrztusił.

-ZnowuWOP?Potychwszystkichlatach?Chryste,takimamutjakty…

-Powiedziałeś,żedostanęwszystko,czegochcę,żebypowstrzymaćtegofaceta.No

więctegowłaśniechcę.

-Dlaczego,nalitośćboską?

Horriganzmierzyłprzyjacielanajtwardszymspojrzeniemzeswojegobogatego

repertuaru.

-Tenskurwielspróbuje,Sam.Onnieblefował.Onmówiłpoważnie.Ajachcębyć

namiejscu,kiedyonuderzy.

Campagnapopatrzyłnaniegotępymwzrokiem.Nerwowytikwykrzywiłmu

policzek.

-Wszyscywiemy-powiedziałHorriganzpowagąkażdyagentwie,żetosięstanie

pewnegodnia.

-Co?

-Chwilaprawdy.PrzeżyłemtakąchwilęwDallas,dawnotemu…ispieprzyłemto.

-Niczegoniespieprzyłeś…

-Spieprzyłemto,kurwa.Ichcętego,coniewieluznasdostaje:drugiejszansy.

Kiedyporazdruginadejdziemojachwilaprawdy,będęgotów,Sam.Będę

przygotowany.

Campagnaześwistemwypuściłpowietrze.Potrząsnąłgłową.Zakołysałdrinkiem.

Powiedział:-Wattsrzucisięnamniezpazurami.

-Srajnaniego.Tyjesteśszefem.Pozatymjesteśmicoświnienzatetrzydzieści

lat.

Campagnawciążpotrząsałgłową.Terazprzewróciłoczami.

-Gdybyśtylkowiedział,ilerazyciękryłemiratowałemtwojącholernąposadę…

-Dajmito,Sam.Potrzebujętego.

background image

-AcoześledztwemwsprawieBootha?

-D’Andreasiętymzajmie.Będęmupomagałnaboku.Kurwa,człowieku…tojest

właśniecholernasprawaBootha!

Dyrektorwpatrywałsięwswojąszklaneczkę,jakbyszukałdrogiwyjścia.

-Naprawdęchceszznowupełnićsłużbę,Frank?Wtwoimwieku?

-Takjest,szefie.Chybadostanęgdzieśortopedycznebuty?

-Dobra,tygnojku.

-Jateżciękochani.

SzareoczyCampagnyzwęziłysię.-Jeszczejedno,Frank…Wattswcaleniejesttaki

tępy,jaktyzaczasówKennedy’ego.Horriganwzruszyłramionami.

-Niktniejestdoskonały.

6.

Tegoranka,wyjątkowociepłegojaknajesień,dwajoficerowiezMundurowego

OddziałuTajnychSłużbzajęlipozycjenadachuponadMassachusettsAvenue.

Jeden,wyborowystrzelecwpomarańczowychprzeciwsłonecznychokularach,

uniósłdoramieniaszybkostrzelnykarabinzcelownikiemoptycznymtakniedbale,jak

zawodowygraczwgolfarobiwymachkijemprzedwykonaniemłatwego,lecz

decydującegouderzenia.

Drugiumundurowanyoficerobserwowałprzezlornetkęnadciągającyorszak

prezydenta.

Patrzył,jakpowoliwjeżdżająwjegopolewidzeniapięćpolicyjnychmotocykli,dwa

policyjnewozy,jedennieoznakowanypolicyjnysamochód,dwapojazdyTajnej

Służby,prezydenckalimuzyna,czarnafurgonetka,kilkasamochodówprasy,jeszcze

dwapolicyjnewozyitrzechnastępnychgliniarzynamotocyklach.Wyglądałoto

rzeczywiścieimponująco.

Strzelecwyborowy,mokryodpotu,spojrzałnakarawanęzkrzywymuśmiechem.

-Więccoonplanujenadzisiaj?

Drugioficeropuściłlornetkęiodwzajemniłsiękoledzepodobnymgrymasem.

-Wielkierzeczy,zabieraprezydentaFrancjinalunch.

-Niegadaj.

-Poważnie…dochińskiejknajpynaulicyK.

Kroplepotuściekaływzdłużnosastrzelcazaszybkamiokularów.

background image

-Boże-mruknął.-Czyonniemógłzamówićczegośnawynosdlakróla

żabojadów?

Spocony,zdyszanyHorriganszedłszybkimkrokiemobokprezydenckiejlimuzyny,

jedenzpółtuzinaagentówrozstawionychpoobustronachpojazdu,któryposuwałsię

alejąwśródentuzjastycznychokrzykówtłumu,potrząsającegominiaturowymi

amerykańskimiifrancuskimiflagami.Zaogromnymioknamiparadnejlimuzyny

prezydencidwóchkrajówuśmiechalisięimachalidowiwatującychgapiów.

Szlagbytrafiłtenupał,pomyślałHorrigan.Takiejużmojeparszyweszczęście,

żebyzapierwszymrazemtrafićnanajgorsząpogodę.

Mrużącoczywsłońcu-byłjedynymagentembezciemnychokularów-wpatrywał

sięwmijanytłum.Tempo,któremusiałutrzymywać,przypomniałomu,żepracaw

ochroniestanowczonienadawałasiędlastarszychludzi.

Zresztąnawetmłodyczłowiekwszczytowejkondycjifizycznejmógłnie

wytrzymać.Trzylatamordęgi,zanimcięprzeniosądomniejstresującejpracy.Aon

prosił,błagał,żebydotegowrócić!

MikrofonwuchuzawiadomiłHorrigana,podobniejakinnychagentów,o

niespodziewanejzmianieplanu.

Limuzynazatrzymałasięnagle,Horriganzaśipozostali-wśródnichLillyRaines

wluźnymspodniumie,krwawoczerwonejbluzceipantoflachnapłaskimobcasie-

uformowalikrągwokółsamochodu.Dwajprezydenciwysiedlizprzylepionymido

twarzyszerokimi,bliźniaczymi,fałszywymiuśmiechami,żeby„nawiązaćkontakt”na

uświęconąmodłępolityków-wymieniaćuściskirąkztłumem,któryokazałsię

zdumiewającolicznyiniesforny.

Nadwamiesiąceprzedwyborami,przegrywającwrankingach,WielkiSzefnie

mógłzmarnowaćtejokazjipopisaniasięprzedprasą.

PrzyklejonydoprawegoramieniaprezydentastałBillWatts.Wtakichchwilach

głównyagentzmieniałsięwsyjamskiegobliźniakaprzywódcynarodu.

Tymczasem,paręmetrówprzeddwomaprezydentami,Horriganzkamienną

twarząwbijałwtłumswojewypraktykowanezabójczespojrzenie,badająckażdą

twarz,katalogująckażdyruch.Kiedyniechlujnywłóczęgawobszarpanejwojskowej

kurtceprzepchnąłsiędoprzodu,Horriganzmierzyłgoswoimopatentowanym

twardym,nieprzeniknionymwzrokiem,atypeknaglezrobiłtakąminę,jakbygo

background image

zemdliło,irozpłynąłsięwtłumie.

HorriganzerknąłnaLillyiprawiesięuśmiechnął,conadwątliłoniecosztywną

fasadęjegotwarzy;ale„zabójczespojrzenie”wwykonaniuLillybyłotakgroźne,że

wręczkomiczne.PorazpierwszyHorriganpoddałsięswoimseksistowskim

skłonnościomipomyślałoniejjako”dziewczynie”.Alenawetwtedywiedział,żeta

dziewczynazajdziewysoko.

Terazzauważył,żekoncentrowałasięnajednejokreślonejtwarzywtłumie.

Poszukałtejtwarzy,znalazłją:mężczyznawtypieorientalnym,sięgającydo

płóciennejtorby.Niewyglądałpodejrzanie-nosiłczarnytradycyjnygarniturbez

krawata-alezachowywałsiętrochęnerwowo.ZpunktuwidzeniaTajnejSłużbynie

byłorasizmempatrzećnaArabaimyślećoŚwiętejWojnie,któramożezniszczyć

prezydenta.

Horriganpatrzył,jakLillymówidoswojegomikrofonu,wpiętegowmankiet.Po

kilkusekundachdwajniedbaleubraniagenciprzysunęlisięzobustrondomałego

ciemnegoczłowieczka.Unieruchomiligomocnymchwytem,jedenznichsięgnąłdo

płóciennejtorbyiwyciągnął…aparatfotograficzny.

Horrigannieodczułulgi,alezzadowoleniemzarejestrowałszybką,profesjonalną

reakcjęLilly.

Wreszcieparaprezydentów,machającdowrzeszczącegotłumu,wróciłado

limuzyny.Wsiedli,Wattszamknąłzanimidrzwiiwskoczyłnaprzedniesiedzenie

obokkierowcy.Limuzynaznowuruszyła,coznaczyło,żeHorriganteżmusiałruszać.

Dysząc,sapiąc,wycierającpotzczoładreptałoboksamochodu.Utrzymywałtempo,

chociażtoniebyłołatwe.

WattspatrzyłprzezprzedniąszybęnaHorriganaiwidział,ilewysiłkukosztował

starszegoagentatendzień.Uśmiechnąłsięlekkoiodwróciłgłowę.

Horriganbyłzsiebiedumny-nieztego,żeutrzymałtempo,aleztego,że

powstrzymałsięprzedpokazaniemtemukutasowiwyprostowanegopalca.

Ogniskowalornetkiskupiłasięnajadącychsamochodach,przyciąganaprzez

prezydenckąlimuzynęjakżelazoprzyciąganemagnesem.Potempolewidzenia

lornetkiprzesunęłosięiskupiłonaspecjalnymagencieHorriganie,którychwiejnie

wlókłsięprzedsiebieiwyglądał,jakbymiałzachwilęzemdleć.

-Biedactwo…

background image

Rękatrzymającalornetkęopadła-nierękaumundurowanegooficeraTajnej

Służbynadachubudynku,alerękaodległegoobserwatoranaskrajutłumu.

Obserwatoruśmiechnąłsięnieznacznie.

-Biedactwo-powtórzyłMitchLeary,ukrytywniszyprzedwejściemdobudynku.

Horriganspałtwardoznogaminakrześleinicmusięnieśniło,kiedypoczuł

czyjeśręcenapiersi.Otworzyłoczyizobaczył,żektośrozpinamukoszulę!

-Cojest,kurwa…

Tobyłchłopakoświeżejtwarzy,ubranynabiało.-Odwalsięodemnie!

Zaskoczonypielęgniarzotworzyłusta,odskoczyłiwpadłnadrugiego,trochę

starszegopielęgniarza.

ŚmiertelniezmęczonyHorrigan,któryzdrzemnąłsięwfoteluwsaliklubowej

WydziałuOchrony,terazwytrzeszczałoczynaSamaCampagnę,MattaWildera,Lilly

Rainesipółtuzinainnychagentów.Niektórzyprzyglądalimusięzzatroskaniem,inni

zledwiepowstrzymywanymrozbawieniem.

Pielęgniarz,zakłopotanyitrochęwstrząśnięty,mówił:-Jezu,bardzopana

przepraszam…

Drugipielęgniarzprzyłączyłsiędopierwszego:-Właśnie,mieliśmytelefon,żektoś

tutajdostałzawału!

Campagnaztroską,któramogłabyćszczera,pochyliłsięipołożyłrękęna

ramieniuHorrigana.

-Dobrzesięczujesz,Frank?

-Taak…widoczniektośmizrobiłkawał.

Kilkuagentówzaczęłosięśmiać,apochwilidołączyłareszta.NawetCampagna

uśmiechnąłsięprzelotnie.

-Kimjesttencholernydowcipniś?-zapytałHorrigan,zapinająckoszulę.-Czy

starszypanniemożesięzdrzemnąćwwolnejchwili?

Wśródogólnejwesołościdwajpielęgniarzewybąkalikolejneprzeprosinyizaczęli

sięwycofywać.Horriganzawołałdonich:-Hej,chłopcy,nieodchodźciedaleko.

-Tak?-rzuciłmłodypielęgniarz.

-Zaczekajcie.-Horriganzmierzyłgroźnymwzrokiemroześmianychagentów.-

Chybabędzieciemusieliopatrzyćkilkaranpostrzałowych…

Starszypielęgniarzwyszczerzyłzęby,pomachałrękąwpowietrzuipociągnąłza

background image

sobątowarzysza.Zapanowaławesołaatmosfera,agencirozproszylisięposali

popijająckawęizimnenapoje,cieszącsięchwiląodpoczynkupomęczącymdniu.

CampagnaopuściłswojepotężneciałonafotelobokHorrigana.

-Należałocisięzatewszystkiekawały,któresamrobiłeś.

MattWilderprzyciągnąłsobiefotel.

-Właśnie,jaktasprawazkapeluszem!

-Zkapeluszem?-zapytałaLilly.UsiadłanaporęczyfotelaMattaze

skrzyżowanyminogami,którewyglądałyzgrabnienawetwluźnychspodniach.

Mattzachichotałipotrząsnąłgłową.

-Kiedyś,jakjeszczebyliśmyrazemwSt.Louis,dostaliśmynowegodyrektora…

naprawdękopniętyfacet.Żadnegopoczuciahumoru,ciąglekomuśnadeptywałna

odcisk.

-Jerian-podpowiedziałHorrigan.

-Właśnie!TengnojekArtJerian.Zawszenosiłpierdolony…przepraszam,Lilly…

kapelusz.

-Nicnieszkodzi,Matt-powiedziałaLillyzfiglarnymuśmiechem.-Mówdalej,nie

przerywajsobie:Tengnojekzawszenosiłpierdolonykapelusz…

-Wkażdymrazie-ciągnąłMatt-Frankposzedłikupiłtakisamkapeluszjaktego

faceta…

-Nie!-przerwałześmiechemCampagna.-Frankkupiłczterykapelusze,

identycznejakkapeluszszefa,alewróżnychrozmiarach.Potemzrobiłpodmianę…

pierwszązwielu.

-Nierozumiem-powiedziałaLilly.Mattprzejąłpałeczkę:-Widzisz,Frank

powiedziałkopniętemuszefowi,żeokropnawilgoćwSt.Louispowoduje,żeludziom

puchnągłowy.

-Awięc-podjąłwesołoCampagna-kiedybyłocoFrankzamieniałkapeluszszefa

namniejszy…akiedybyłochłodno,nawiększy.

Agencikręcącysięwpobliżuwybuchnęliśmiechem.NawetHorriganuśmiechał

sięjakpsotnychłopak,którympozostałwgłębiserca.

Niemaszconarzekać-powiedział.-Potrzechmiesiącachtenidiotapoprosiło

przeniesienie.Gruparyknęłaśmiechem.

Kiedygowidzieliśmyostatniraz-wykrztusiłMatt,któremułzypociekłypo

background image

policzkach-wychodziłzbiura,żebyzłapaćsamolot…wmałymkapelusikunatej

swojejtłustejłepetynie.

-Wyglądałjakmałpkakataryniarza!-wrzeszczałCampagna.

Wszyscywyliześmiechu,włączniezHorriganem.

-Uff-zasapałHorrigan.-Jakjanieznosiłemtegodrania.

-Okay,okay-powiedziałCampagna,przypomniawszysobiewreszcie,żejest

szefem.Wstałizamachałrękami,uciszającśmiech.-Wracajciedoroboty.Dalej,do

roboty…

Wytoczyłsięzsali,azanimzaczęliwychodzićagenci.

Horrigannieruszyłsięzfotela.ŚlicznaLillyrównieżsięociągała.Nalałasobie

kawy,aonprzyglądałsięjejzprzyjemnością,podziwiającjejfigurę,którawyglądała

kobieconawetwubraniuomęskimkroju.

-Właściwiektomizrobiłtenkawał?-zapytałją.

-Możetoniebyłkawał.-Stanęłaprzednimiłyknęłakawy.Wpatrywałasięw

niegouparcie,jeszczenie„zabójczymwzrokiem,aledostatecznieonieśmielającym.

Tamnadworzewyglądałeśtrochęblado.Myślałam,żezarazzemdlejesz.

Bzdura-burknąłHorrigan.-Wkażdymraziedopadnętegodowcipnisia.Pewnie

totenkutasWatts.Możliwe.-Lillydopiłakawę,zgniotłapapierowykubekicisnęła

dokoszanaśmieci.-Aleskądwiesz,żetobyłjakiś„kutas”?

Potemobdarzyłagoenigmatycznymuśmiechemiwyszła,trochębardziejkołysząc

biodrami,niżtowcześniejzauważył.

-Ślicznie-powiedziałdosiebie.-Poprostuślicznie.

Wygramoliłsięzfotela.Musiałsprawdzić,czyD’Andreadoszedłdoczegośw

związkuzjegotelefonicznymkumplemBoothem.

Ciekawe,czyBoothbyłdzisiajwtymtłumie?

Cośmumówiło,żetak.

7.

-Przejechałeśzakręt-powiedziałHorrigan.

D’Andrea,siedzącyzakierownicąswojegopontiacasunbirdaiodwożącypartnera

dodomupozmroku,zamrugałzirytacją.

-Orany,człowieku!

-UlicaKzostałaztyłu-stwierdziłrzeczowoHorrigan.PrzeglądałaktaBootha

background image

zebraneprzezD’Andreę.Większośćztegobyłamuznana:wyciągzprzesłuchania

lokatorówbudynku,zerowewynikibadańlaboratoryjnych.

-Umieszprowadzić?-zapytałD’Andrea.

-Jasne.-Horriganzerknąłnaurzędowąnotatkę,żewjegomieszkaniuzałożono

podsłuchzazgodąwłaściciela.-Dlaczego?

-Dlaczego?Toznaczy:„Dlaczegoniemaszwłasnegocholernegosamochodu?”

Horriganwzruszyłramionamiidalejkartkowałskoroszyt.

-SpędziłemdużoczasuwNowymJorku.Przyzwyczaiłemsiędopublicznego

transportu.

D’Andreamachnąłrękąwstronędeskirozdzielczej.

-Czydlaciebietowyglądajakautobus?CzyjawyglądamjakRalphKramden?

Horriganspojrzałnaswojegopartneraipowściągnąłuśmiech.

-Cosiętakciskasz?D’Andreauśmiechnąłsięopornie.

-Poprostuskorolubiszjeździćautobusami,toczemucodzienniemniezmuszasz,

żebymcięodwoziłdodomu?Todlamnieniepodrodze.

-Lubiętwojetowarzystwo.-HorriganwpatrywałsięwprawojazdyBoothaze

stanuColorado,wystawionenanazwiskodawnonieżyjącegojedenastoletniego

JosephaMcCrawleya;dokumentbyłwpiętypowewnętrznejstronietekturowej

okładki.

-Niemogętutajzawrócić-oświadczyłD’Andrea.Potemzauważył,żeHorrigan

wpatrujesięwzdjęcienaprawiejazdy.Potrząsnąłgłową.

-Jezu,cozatypek.

Boothmiałjasnewłosysczesanenawysokieczoło,blondbrodęijasnoszareoczy.

Wysokiekościpoliczkowe,małypodbródek-kościczaszkirysowałysiępodskórąz

upiornąwyrazistością.

-Racja-mruknąłHorrigan.Potemuderzyłagopewnamyśl;zmrużyłoczyi

powtórzył:-Właśnie,cotozatypek?

-Hę?-bąknąłD’Andrea,spoglądającciekawienaożywionątwarzpartnera.

-Jeszczeniezawracaj-poleciłHorrigan,nachylającsiędoprzodu.-Na

następnymrogujestkioskzgazetami…zatrzymajsię.

Naroguznajdowałsięnowoczesnycałonocnysklep,sprzedającygazetyzcałego

kraju,książki,czasopismawszystko,począwszyod„Prawdy”,skończywszyna

background image

„Hustlerze”.Horrigannieszukałniczegowtymrodzaju.Przeszedłszybkowzdłuż

stoiska,ślizgającsięoczamipokolorowychokładkach,błyszczącychwjaskrawym

świetle.Potemprzystanąłprzyczasopismachspecjalistycznychiuśmiechnąłsię,

ponieważznalazłto,czegoszukał.

Przykucnąłiprzejechałpalcempogrzbietachkilkuhobystycznychmagazynów,

zanimwybrałjedenzeznanąokładką:ostatninumer„KolekcjoneraModeli

Samochodów”.

Egzemplarztegoczasopismależałnastosiepodobnychmagazynównabiurku

Boothawobskurnymmieszkaniu;nawierzchuzaśspoczywałsmukły,futurystyczny

modelsamochodu.

WkrótceHorriganponownieusiadłobokD’Andreiipokazałmufuturystyczny

model,ozdabiającyokładkę„KolekcjoneraModeliSamochodów”.

-WmieszkaniuBoothabyłtakisammodel!-oznajmił.-Albocholerniepodobny.

D’Andreasceptyczniezmarszczyłbrwi.

-Czytojakiśślad?Bowidocznietakuważasz.Horriganradośniewyszczerzyłzęby.

-Powiedziałeś:cozatypek.Ajazapytałem,cotozatypek,pamiętasz?

-Jasne.

Horrigantrzepnąłwokładkęczasopisma.

-Właśnietakitypek.Onzbieramodelesamochodów.Jestszurniętym

kolekcjonerem.

-Nowięc?

-Nowięcodtegozaczniemy-odparłHorrigan,gestykulującniecierpliwie.-

Zawracajipodrzućmniedodomu.Chcęodrazupuścićsprawęwruch.

D’Andreawzniósłoczydonieba,potrząsnąłgłową,powiedział:„Jasne,Frank,ty

jesteśszefem”-izrobił,comukazano.

PoparuminutachD’AndreaodjechałdożonyidzieckanaprzedmieściuVirginia,a

Horriganwszedłdoswojegomałegomieszkankaiusiadłwfotelu.Nawetsięnie

pofatygował,żebynastawićMilesaDavisanakompakcie,tylkoodrazuchwyciłza

telefonizadzwoniłdopierwszegobrzeguagentapełniącegodyżurwwaszyngtońskiej

sekcjioperacyjnej.

-Chcę,żebyśkazałparuagentomsprawdzić,jaksąsprzedawanetezestawy-

mówił.-Przejrzałemogłoszeniaiwyglądanato,żewysyłająjezazaliczeniem

background image

pocztowym.Pewniejestteżjakiśspecjalistycznysklep.Tezestawyprodukująw

ograniczonychilościach,więcwyśledzenie…

Wsłuchawcezabrzęczało:ROZMOWANALINII.

-Zaczekajchwilę-powiedziałHorrigan.-Ktośdomniedzwoni.Nierozłączajsię,

zarazgospławię…

Nacisnąłwidełkiirzuciłniecierpliwie:-Tak?

-Halo,Frank.

Miękkiszept,melodyjny,łatwydorozpoznania.

-No,Booth-powiedziałHorrigan,prostującsięwfotelu-jakcisiępowodzi?

-Doskonale,Frank.Couciebie?

-Wszystkodobrze…słuchaj,nierozłączajsię,tylkodokończędrugąrozmowę…

Przycisnąłwidełkiizapytałpospiesznie:-Maciego,chłopcy?

-Mamygo-odparłagent.-Wiesz,comaszrobić.Trzymaćgonalinii.

Horriganuśmiechnąłsięzaciśniętymiustamiiprzełączyłsięzpowrotemna

Bootha,którypowiedziałzesłodyczą:-Mamnadzieję,żeniepróbujeszmnie

namierzyć,Frank.

-Nibywjakisposób?

-Mogłeśpoprosićswoichprzyjaciół,żebyzałożylicipodsłuch.

-Ach,niezawracałemimgłowy.Myślałem,żeniestarczyciodwagi,żeby

zadzwonićdrugiraz.

-Owszem,zawracałeśimgłowę,Frank.Iwiedziałeś,żeznowuzadzwonię.Chyba

wiesz,żeczegojakczego,aleodwagiminiebrakuje.

-Aczegocibrakuje?

Och…wielurzeczy.Wielerzeczymiodebranoprzezwszystkielata.Taksamojak

tobie,Frank.TylestraciłeśObajtylestraciliśmy.Mamnadzieję,żenieponiosłeśzbyt

dużegouszczerbku,ponieważspodziewałemsięznaleźć…godnegoprzeciwnika.-Ach

tak?

-Właśnie.Skorootymmówimy,jaksięczujesz,Frank?-Łagodnygłoszdawałsię

wyrażaćszczerątroskę.-Martwiłemsiędzisiajociebie.

-Naprawdę?Atodlaczego,Booth?

-Podczasparady…myślałem,żezemdlejeszzwyczerpania,Frank.-Głoscmoknął

współczująco;spozaudawanejtroskiprzebijałsarkazm.-Naprawdępowinieneśbył

background image

lepiejzadbaćokondycję,zanimpoprosiłeśoprzydziałdoOchrony.

Horriganścisnąłsłuchawkęzcałejsiły,ażnabrzmiałymużyłynadłoni.Ale

odpowiedziałspokojnymgłosem:-Wiesz,Booth,możemaszrację.Możebrakujemi

kondycji.

-Kiedyśmiałeśwspaniałąkondycję,dawnotemu.Właśnieoglądamnawideotwój

film.

-Film?

-Czyjesteśkinomanem,Frank?Wiesz,cotoznaczyauteur?

-Nie.

-Topofrancusku„autor”,aletymsłowemokreślasięnajwybitniejszych

reżyserów,takichjak…och,naprzykładHitchcock.Leone.Truffaut.

NajpierwBeatlesi,potemmodelesamochodów,terazkino.

-Nigdyniegrałemwfilmie-powiedziałHorrigan.

-Ależtak,Frank!Pracowałeśdlanajwiększegoreżyseraznichwszystkich!

Dorobekmiałniewielki,alejegostyl,dynamika…niepowtarzalne.Mówięoczywiścieo

wielkimgeniuszukinematografii,AbrahamieZapruderze.

GniewHorriganazmieniłsięwmdłości.

-Dallas,22listopada1963roku.Wiem,gdziewtedybyłem…iwiem,gdziety

byłeś,Frank.Wtedybyłeśwdobrejkondycji,prawda?Aleniestetytociniepomogło…

czyraczejjemu.

Horriganowizaschłowustach.

-Cocisięstałotamtegodnia?Tylkojedenagentzareagowałnastrzały…aresztaz

was,wytrenowani,refleksyjaknapiętesprężyny?Nic.Oglądałemtotylerazy…alety

nawetniezszedłeśzestopniasamochodu.

-Zamknijsię-warknąłHorrigan.

-Frank…pocotazłość?Czydwajprzyjacieleniemogąotwarcieporozmawiaćo

drażliwychsprawach?Naczymtostanąłem?Aha.WłaściwiebyłeśbliżejKennedy’ego

niżtenagent,któryzareagował…byłeśbliżejniżresztaagentów,wpewnymsensie.

HorriganstałnastopniusamochoduochronyodstronyTeksaskiejSkładnicy

Księgarskiej.GłosBoothanuciłmelodyjnie:-Wnocy,Frank,kiedyleżyszwłóżkui

próbujeszzasnąć,cowidzisz?Cocisięśni,Frank?Czyweśniewidzisztwarze,

przedmioty,wydarzenia?Czywidzisztenkarabinwoknie?Czywidziszroztrzaskaną

background image

głowęKennedy’ego?

Horriganzamknąłoczy,aletonieuciszyłomiękkiegogłosuBoothaijego

raniącychsłów.Takbardzochciałodłożyćsłuchawkę…alemusiałzatrzymaćtego

świraprzytelefonie.

-Tomusibyćokropne,Frank,taświadomość,żegdybyśzareagowałnapierwszy

strzał,zdążyłbyśstanąćnaliniiognia.Oczywiściewtedymógłbyśsamoberwać.

DlaczegoagencijeszczeniewyłamywalidrzwiBootha,nieprzewracaligona

podłogę,nieskuwalimurąkzaplecami?

-Czyżałujesz,żenieoddałeśzaniegożycia,Frank?pytałBooth.Horrigannie

udzieliłmusatysfakcjonującejodpowiedzi.Zamiasttegopowiedziałpoprostu:Nie

możnazmienićhistorii.Toprawda.Świętaprawda.Alewieszco?Możnajątworzyć.

TesłowaprzejęłyHorriganazimnymdreszczem.

-Tylestraciłeś-ciągnąłBooth.-Żonacięopuściła…zabraławaszącóreczkę.Kiedy

robiliztobąwywiaddotegoartykułuwczasopiśmie…tegoodziesiątejrocznicy

zabójstwa…byłeśwspaniały.Takiszczery,takiuczciwy.Napewnonieprzyszłoci

łatwoprzyznaćsiępubliczniedoswojegoalkoholizmu.Życieztobąmusiałobyć

piekłem.Założęsię,żeliczyłeśnajejpowrót,twojejżony,dlategotopowiedziałeś.

Żebyjąodzyskać.

HorriganskrzywiłsięnadomyślnośćBootha.

-Świattraktujeuczciwychludzitakniesprawiedliwie,takokrutnie-stwierdził

Booth.Tymrazemwjegogłosieniezabrzmiałaaniodrobinasarkazmu.

DlaczegocicholerniagencitakdługozwlekajązaresztowaniemBootha?Jakim

cudemmożnazachowaćzimnąkrewrozmawiającztymczubkiem?

-Znaszmojąhistorię,Booth.Ajakajesttwoja?Znowutendźwięk:cc,cc.

-Niemogęcipowiedzieć,Frank.Przepraszam.Boothzanuciłkilkataktów

piosenki„WithaLittleHelpfromMyFriends”idodał:-Dobrzemiećprzyjaciela…

Frank.Szczęknęłaodkładanasłuchawka.

Falazdumienia,wściekłościirozczarowaniaogarnęłaHorrigana,kiedywpatrywał

sięwgłuchytelefon.Potemnacisnąłwidełki,jeszczerazpołączyłsięzdyżurnym

agentemiwarknął:-No?

-Spokojnie,Horrigan.Nieblokujlinii,zadzwonimydociebie,jakgozłapiemy.

Horrigantrzasnąłsłuchawką,wstał,nalałsobieJamesona-ocalwięcejniżzwykle

background image

-iwypiłłapczywie.Porazpierwszyoddwunastulatmiałochotęzapalić.

-Tenskurwiel-mruknął.-Tencholernyskurwiel…Chodziłpomieszkaniu,

popijałiprzeklinałnagłos.Popierwszymdzwonkutelefonuchwyciłsłuchawkęi

wrzasnął:-No?

Głosdyżurnegoagentabyłjednocześniezmęczonyizakłopotany.

-Namierzyliśmysygnałiwysłaliśmymiejscoweglinypodtenadres,średnio

zamożnadzielnica.Wyłamalidrzwiiwpadlidotegodomuzbroniąwręku.

-Ico?

Westchnienieagentarównieżwyrażałozmęczenieizakłopotanie.

-Znaleźliparęnastolatkówrobiącychbrzydkierzeczynakanapieprzed

telewizorem.

-Cholera!

WbiurzeWydziałuŚledczego,niecałepółgodzinypóźniej,technikodelektroniki

powiedziałHorriganowi,żepodejrzanyprawdopodobniemiałurządzenie,które

nieznaczniezmieniałonapięcienalinii,dlategowydawałosię,żedzwonizinnego

numeru.

-Tourządzenie…skąd…jakonjezdobył?Technik,chudy,łysiejącyagentw

okularachnazwiskiemCarducci,wzruszyłramionamiipowiedział:-Jeślimiałczęści,

sammógłjezrobić.

-Gdziemógłzdobyćczęści?

-Wsklepieelektronicznym.-Następnewzruszenieramion.-Sampotrafięcoś

takiegoskonstruować.

-Wspaniale.Więcjeśliznowuzadzwoni,niemożemygonamierzyć?

-No…możemyprzeprowadzićtestzero-jedynkowy,jeślionskorzystazlinii

podłączonejdocyfrowychprzekaźników.

Wspaniale!Więcmożeciegonamierzyć.Niekoniecznie.Nie,jeśliskorzystazlinii

analogowej.

Horrigantrzasnąłpięściąwbiurko,ażpodskoczyłmonitorkomputera.

-Wdupiemamteelektronicznepierdoły!Żądamjasnejiwyraźnejodpowiedzi.Po

angielsku.

Carduccizamachałrękami,próbującuspokoićHorrigana.

-Jeżelionznowuzadzwoni,zatrzymaszgonalinii,ajazrobię,comogę.

background image

Wystarczy?

Horriganprzytaknąłzponurąminą.Carducciostrzegawczopodniósłpalec.

-Alejeśliznowuwciągnieszwtomiejscoweglinyalbonaszychchłopców,lepiejich

uprzedź,żebyniewyłamywaliwięcejżadnychdrzwi.Niewiemy,doczegojestzdolny

tenfacet,mówiącjęzykiemelektroniki.

-Jawiem,doczegoonjestzdolny-odparłHorrigan,nietłumacząctegonajęzyk

elektroniki.

Carduccizamrugałzzaokularów.

-Doczego?

-Dowszystkiego.

8.

Napołudniowo-zachodnimroguZachodniegoSkrzydłaBiałegoDomu,wjednym

zpokojówwchodzącychwskładtakzwanegoProstokątnegoBiura,szefsztabu

prezydentaHarrySargentsiedziałzastołemkonferencyjnymobokzastępcydyrektora

TajnejSłużby,Campagny,oraztrojgaagentów-BillaWattsa,LillyRainesiFranka

Horrigana,naprośbęktóregozwołanotozebranie.

WopiniiHorriganaSargentbyłnajmniejsympatycznymszefemsztabuodczasu

H.R.Haldemana-atocośznaczyło.JackKennedyzlikwidowałtostanowisko

twierdząc,żeniepotrzebujezastępcy.NawettenwrednysukinsynLyndonJohnson

obywałsiębezniego.

Wprzeciwieństwiedoobecnegoprezydenta,niestety.

Sargent,ciężkozbudowanyfacetpopięćdziesiątcezniksonowskąfryzurą,w

wymiętymbrązowymgarniturzeikrawaciewczerwono-żółtepaski,byłwyraźnie

zirytowany,żemuzawracajągłowę.Najegousprawiedliwienieprzemawiałfakt,że

trwaływłaśnieostatniednigorączkowejkampaniiwyborczej,któranieprzebiegała

pomyślnie.

Terazjednak,słuchającnagraniawczorajszejtelefonicznejrozmowyHorriganaz

Boothem,Sargentwydawałsięzaintrygowany.

„Założęsię,żeliczyłeśnajejpowrót,twojejżony”,mówiłgłosBoothaz

magnetofonu.„Prawda?”Wysłuchiwanietegoporazdrugiwobecnościinnych-

zwłaszczategokutasaWattsa-doprowadzałoHorriganadoszału;Boothpaplałojego

prywatnymżyciuizawodowejklęscewDallas.

background image

AleHorriganzachowałniewzruszonątwarz.Razjegospojrzenienachwilę

skrzyżowałosięzespojrzeniemLillywydawałasięzażenowana,jejoczywyrażały

gorącewspółczucie.

Toniepomagało.

Tracączainteresowanie,Sargentspojrzałniecierpliwienazegarek,kiedy

bezcielesnygłosBoothamówił:„Dobrzemiećprzyjaciela,Frank”.

Campagnawyciągnąłrękęiwyłączyłmagnetofon.

-Towszystko?-zapytałSargent.

-Towszystko.

Chociażwreprezentacyjnychpokojachbiurowychwcaleniebyłogorąco,Sargent

wytarłchustkązaczerwienionątwarz.Zareagowałjakzwyklepogrubiańsku:-Coto

mawspólnegozemną,docholery?Campagna,złożywszydłoniemodlitewnym

gestem,pochyliłsiędoprzoduzprzejęciem.

-Harry…chcielibyśmy,żebyśodwołałjutrzejszyobiadprezydenta.

Sargentspiorunowałgowzrokiem.

-Oficjalnyobiad?Wambasadziefrancuskiej?Ludzie,czywyściepowariowali?

-Traktujemytegoosobnikabardzopoważnie-wyjaśniłCampagna.-

Zaklasyfikowaliśmygojako„pacjenta”.

-Bill?-rzuciłSargent,spoglądającnaniegozwężonymioczami.-Jakuważasz?

-ZgadzamsięzSamem-odparłWattsbezbarwnymgłosem,zdobywającpierwszy

punktuHorrigana.

Czerwonynatwarzyszefsztabuwestchnąłciężko.

Rozumiem,żemacietrzystaalboczterystapodejrzanychmieszczącychsięwtej

kategorii-powiedziałznie-wesołymuśmiechem.-Wszyscysąnawolności,a

przecieżzewzględunanichnieodwołujemyżadnychoficjalnychobiadów.Czymsię

odnichróżnitenszaleniec?

Wattsnieodpowiedział.CampagnaspojrzałnaHorriganaikiwnąłgłową,dając

muznak,żebyprzejąłpałeczkę.Tenszaleniec-powiedziałHorrigan-przeprowadził

niepokojącoskomplikowanąmanipulacjęnaliniachtelefonicznych.Wdodatku

potrafibudowaćmodelesamochodów.

Sargentzmierzyłagentawzrokiemwyrażającymniesmakikonsternację,niczym

wegetarianin,któregoczęstującheeseburgerem.

background image

-Modelesamochodów?

-Notak-powiedziałHorrigan.-Niektóreznichsązdalniesterowane,cowymaga

znajomościelektroniki…

-Idlatego-przerwałmuSargentzjawnąironiąchcecie,żebymzmieniłrozkład

zajęćnajpotężniejszegoczłowiekanaświecie,anadodatekobraziłczterdzieści

milionówFrancuzów?

Horriganspróbowałjeszczeraz:-Ztakimiumiejętnościami,jeśliBoothznasię

trochęnamateriałachwybuchowych…

-Wy,chłopcy,róbcieswojąrobotę-uciąłostroSargent-toniebędzieżadnych

problemów.-Robimynasząrobotę-odparłHorriganrównieostrymtonem.-

Właśniedlategoradzimyskreślićtenobiad.

Lilly,którawyraźnieczułasięnieswojowtejwrogiejatmosferze,uniosłarozwartą

dłoń.

-Protokółograniczanasząskutecznośćnaterenieambasady,sir.

-Onamarację-oświadczyłHorrigan.-Przeszmuglowaniebronidoambasadyjest

dziecinniełatwe,nawetprzynajsurowszejkontroli…

Sargentpotrząsnąłgłowązniedowierzaniem,niemalzpogardą.

Cowymipróbujeciewmówić,docholery?ŻenibyFrancuzichcąsprzątnąć

prezydenta?

Agenciporuszylisięniespokojniewfotelach,przytłoczenimiażdżącąkrytyką

Sargenta-wszyscyopróczHorrigana.

Chociażraz-powiedziałcichoHorrigan,panującnadgłosem-chciałbymspotkać

szefasztabuzBiałegoDomu,którynieprzeszkadzaTajnejSłużbienakażdymkroku.

OczySargentaznowumiotałybłyskawice.Horriganwidząckarcącywzrok

Campagny,zakłopotanąminęWattsa,przestraszonąLilly-zrozumiał,że

przeholował.Wcalesiętymnieprzejął.

Sargentześciągniętątwarząbuldogawskazałnamagnetofon.

-Wiesz,cojamyślę,agencieHorrigan?Myślę,żetencwaniaktrafiłcięwe

wrażliwemiejsce,dlategotaksięciskasz.

Horriganposłałszefowisztabutosamomartwespojrzenie,którymterroryzował

tłumwokółprezydenckiejlimuzyny.

-Jatylkopróbujęchronićpańskiegoszefa-powiedziałchłodno.

background image

-Amyślisz,żecojarobię,docholery!-MaskaSargentanachwilęopadłaiwyjrzał

zzaniejstrzępczłowieka.

-Ostatniesondażewykazały,żejesteśmywtyleodwadzieściacholernychpunktów

-oznajmiłponuroSargent.-Jeśliszybkoniedokonamcudu,możejużniebędęmiał

szefa…zasześćtygodniwylecizposady,ajarazemznim.

Uderzyłpięściąwotwartądłoń.

Muszęprzezcałyczastrzymaćprezydentanawidoku,niechtoszlag-dodał.

Możepanmarację-powiedziałHorrigan.

-Co?

-Możeniedługostracipanszefaiswojąposadę.Campagnazakryłoczy

zmęczonymgestem.Sargentwyprostowałsięiwyplułzsiebie:-Cotomaznaczyć,do

cholery?Horriganwzruszyłramionami.

-Niemożnapracowaćdlatrupa.

Tozmroziłoobecnych,aletylkonachwilę.Porządekzebraniazawierałjeszcze

kilkapunktów.SargentodwróciłsiędoSamaipowiedziałszorstko:-Następna

sprawa.

Inatymsięskończyło.

Tymczasemgdzieśwmieście,wciemnej,wilgotnejpiwnicyMitchLeary-w

podkoszulkuidżinsach-pracowałciężkoprzyswoimwarsztacie,otoczony

błogosławionąciszą.

Siedzącnaławce,rozłożyłprzedsobąnarzędziaswojegohobby(chociażtojużsię

stałoczymświęcejniżhobby,prawda?).Wokółskromnegomiejscapracyznajdowały

sięstarannieuporządkowanebutelkifarby,tubkikleju,szkłapowiększające,różne

rodzajepapieruściernego(przeważniebardzodrobnego),słoikiwosku,wiertła

rozmaitejgrubości.

Naśrodkuleżałyrówniestarannieułożonekawałkimetalu.Pozłożeniutworzyły

mały,kanciastyautomatycznypistolet.PorozłożeniuLearyzamierzałwykonaćich

odlewywręczniezrobionychformach,używającżywicy,którąsamulepszył.Żywice

naogółsąkruche.Alenieta.

Nieta.

NucąculubionąmelodięBeatlesów,ustawiłprzedsobąlicznemałeforemki,

ręczniewyciętezdrewna.Potemzacząłrozwijaćopakowanewplastykkostkizielonej

background image

glinymodelarskiej-przypominałykostkimasła,aleoczywiściemiałygęstszą

konsystencję.

Zacząłnakładaćgęstą,tłustąglinędomałychdrewnianychforemek.Wciążnucąc,

wziąłlufępistoletuiwcisnąłjągłębokodoforemkiwypełnionejzielonąmasą.Ten

proceswmodelarstwienazywałsięodciskaniem.AleoczywiścieLearynierobił

modelupistoletu.Iniechodziłoomodelarstwo.

9.

AmbasadafrancuskazajmowałajedenzwieluokazałychbudynkówwKaloramie,

reprezentacyjnejdzielnicypołożonejnapółnocodDupontCircle.Tegowieczoru

agenciTajnejSłużbypełnilistrażwzdłużpodjazdu,zakręcającegozafilaramiżelaznej

bramy.Dygnitarze,urzędnicynajwyższegoszczeblaorazichlepszepołowynapływali

domasywnej,ozdobnejceglanejrezydencjiwpowodzismokingów,futer,

wieczorowychsukienibiżuterii.Pośródwytwornegotłumukręcilisięinniagenci,

równieżubraninawieczorowodlakamuflażu.

JednymznichbyłHorrigan,wciążtrochęskrępowanyswoimuroczystymstrojem,

mimowieloletniejpraktykiprzypodobnychokazjach.DrugąbyłaLillyRaines,ubrana

wszałową,głębokowydekoltowanąkreacjęzczarnejsatyny.Wpracynosiłaupięte

włosy;terazrozpuszczonerudozłotepuklemuskałyjejkremowe,leciutkopiegowate

ramiona.Wyglądałaślicznie,conapełniłoHorrigananieokreślonymsmutkiem.Jej

widokporuszyłwnimcoś,cowolałbypozostawićuśpione.

Stalipoobustronachotoczonegogośćmiparkietudotańcawsalibalowej.Chociaż

żadnenieposługiwałosię„zabójczym”wzrokiem(nieodpowiednimnatakąokazję),

obojebezustannieprzepatrywalitwarzewtłumie.Kilkarazyichspojrzeniasię

spotkałyiHorriganzauważyłcieńuśmiechunapełnych,pokrytychszkarłatną

szminkąustachrudowłosejdziewczyny.

PrezydentipromiennaPierwszaDamawłaśnieprzeciskalisięprzeztłumrazemz

prezydentemFrancji,ściskającdłonie,zamieniającparęsłówztymczytamtym,

otoczenipółkolemagentów,wśródktórychbyliteżMattWilderiBillWatts,ten

ostatnitrzymającysiębliżejprezydentaniżPierwszaDama.

Orkiestrazaczęłagraćprzesłodzonąwersję„WithaLittleHelpfromMyFriends”,

cozdenerwowałoHorrigana.UlubionapiosenkaBootha,tylkotegobrakowało.

Horriganniemógłsięoprzećirracjonalnympodejrzeniom,żetoBoothzaaranżował

background image

wykonanietegoutworu.

Kiedyparywkraczałynaparkiet,włączniezprezydentemiPierwsząDamą,

HorriganpodszedłdoLilly.

-Dziwnywybórmelodii,nieuważasz?-zagadnął.

Lillyodparła,przekrzykującmuzykę:-Tozewzględunaprezydenta.Onjesttaki

dziecinny…wszyscywiedzą,żeprzepadazaBeatlesami.

-Nieonjeden-stwierdziłkwaśnoHorrigan.

-Co?

-Nic.

Podczasprzerwywmuzyceuśmiechnąłsiędoniejipowiedział:-Śliczniedzisiaj

wyglądasz.

-Cóż,dziękuję.

-Możnabycięzjeść.Uśmiechnęłasięnieprzyjemnie.

-Zakażdymrazem,kiedyzaczynamciwspółczuć,musiszwygłosićjakąś

niestosownąseksistowskąuwagę.

Postaramsię,żebymojanastępnaseksistowskąuwagazabrzmiałastosownie.-

Potemzmarszczyłbrwi.Dlaczegomiwspółczujesz?Lillyodwróciławzrok.

Nowiesz-powiedziałazzakłopotaniem.

-Nie,niewiem.

-Ta…taśmazrozmowątelefoniczną.KiedyBoothzacząłmówićotwojejżonie…

-Byłejżonie.

-No,wkażdymrazie…zrobiłomisiężal.

-Toznaczyżałowałaśmnie?

-Nieważne.-Zacisnęłaustaiodwróciłasięodniego,wciążbadającwzrokiem

tłum.-Wiesz,Horrigan,czasamijesteścholerniedenerwujący.

Zakołysałsięnaobcasach,kiedyorkiestrazagrałarównieprzesłodzonąwersję

„Something”George’aHarrisona.

-Ostatniojakośwszyscymiwspółczują-powiedział.Najpierwtenstuknięty

niedoszłymorderca,potemładnadziewczyna,którądenerwuję…

Popatrzyłananiego,bardziejubawionaniżobrażona.

-Dziewczyna?

-Kobieta.Osoba.Cokolwieksobieżyczysz.Facetwmoimwiekupowinienbyć

background image

twardyiniemiły.Słuchaj,możebyśmy…nowiesz.Zatańczyli.

Potrząsnęłagłową.

-Raczejnie.Lepiejwidaćzboku.Możekiedyindziej,popracy…

-Zaparęgodzinbędziemypopracy.Odwróciłagłowę.

-Nie,dziękuję.

Horriganwyładowałswojąirytacjęwszczeniackimgeście.Wpatrzyłsiępożądliwie

wdekoltLilly.

-Cotywyprawiasz,Horrigan?

-Używamswoichzdolnościdedukcji.Wiesz,jestemwykwalifikowanym

detektywem.

-Cotywygadujesz?

Horriganpokiwałgłową,jakbywłaśnierozwiązałnadzwyczajskomplikowaną

zagadkę.

-Chybawreszcieodkryłem,gdzienosiszswójsłużbowyrewolwer…

TymrazemLillyniebyłarozbawiona.Rzuciłamu-niepewnespojrzenie,aon

wzruszyłramionamiiwmieszałsięwtłum.

Widział,jakgniewnajejtwarzyzmieniłsięwuśmiech,leczBillWattszobaczyłtoi

skarciłjąwzrokiem.Lillyczymprędzejzrobiłapoważnąminę,jaknaagentaprzystało.

NastępnegodniaMitchLeary-podróżującypodnazwiskiemJamesCarney-

siedziałwpierwszejklasiesamolotudoLosAngelesinucąc„WithaLittleHelpfrom

MyFriends”,wypisywałimiennyczeknarozkładanymblacie.CzekKorporacji

Microspanopiewałnasumętysiącadolarów,zprzeznaczeniemna„kampanię

wyborcząprezydenta”.

Learypoprawiłokularynanosie.Ubranybyłwtradycyjnygarnitur,miałgęste

ciemnewłosyiwąsy-wyglądałnaprzystojnegobiznesmenawśrednimwieku.

Podniósłczek,połyskującywilgotnympodpisem„JamesCarney”,iuśmiechnąłsiędo

swegodzieła,jakbywłaśnienamalowałprześlicznyobrazek.

Przezgłośnikirozległsięgłospilota,zapowiadającylądowaniewLosAngeles,

gdzietemperaturawynosiłaprzyjemnedwadzieściadwastopnie.

-Czyzechciałbypanpodnieśćblat,sir?-zapytałaprzechodzącaatrakcyjna

stewardesa.

Uśmiechnąłsiędoniejsłodko,powiedział:„Oczywiście”iwłożyłczekdo

background image

ofrankowanejkoperty.Zakleiłkopertę,wsunąłjądowewnętrznejkieszenimarynarki

ipodniósłblat.

WestExecutiveDrive,ślepauliczkapomiędzyZachodnimSkrzydłemBiałego

domuaStarymBiurowcemZa-rządu,miałaasfaltowąnawierzchnięzzaznaczonymi

numerowanymimiejscamidoparkowania.Niektórebyłyprzeznaczonedlaważnych

gościzajeżdżającychlimuzynami;resztanależaładopracownikówobusąsiadujących

budynków.

Byłpiękny,rozkoszniechłodnyjesiennywieczór,dwadniponudnejoficjalnej

kolacjiwambasadziefrancuskiej.LillyRainesszładoswojegonowegobuicka,

ustawionegonasamymkońcuparkingu,kiedyzawołałjąHorrigan.

-AgentkoRaines!

Podbiegłdoniejzuśmiechem,miałnadzieję,żechłopięcym;trudnobyłonato

liczyćwjegowieku.

-Możepodrzuciszkolegędodomu?-poprosił.-MójpartnerD’Andreajuż

odjechał.

Lillyzmierzyłagozabójczymwzrokiem.

-Corazlepiejcitowychodzi-stwierdził.

-Cotakiego?

-Zabójczespojrzenie.

Nieruchomamaskajejtwarzyroztopiłasięwuśmiechu.

-Czemuciąglesięmnieczepiasz?

-Jasięciebieczepiam?Myślałem,żeztobąflirtuję.Lillyprzekręciłakluczykw

drzwiachpostroniekierowcyirzuciłaprzezramię:-Samwiesz,żenicniewyjdziez

naszegozwiązku,więcpocozaczynasz?

-Miłotosłyszeć.

-Co?

-Żejestszansanajakiśzwiązek.Słuchaj,bądźdobrąkoleżanką,podrzućmnie.

Obejrzałasię,wyraźniemięknąc.

-Kupięcilodanapatyku,dziewczynko.

Lillyuniosłabrew,aonpodniósłręcedogórypokazując,żeniemabroni,iznowu

spróbowałjąoczarowaćchłopięcymuśmiechem.

Tymrazemtopodziałało.Lillyroześmiałasiędźwięcznieiswobodnie,zcałego

background image

serca.

-Wsiadaj,głuptasie.

WkrótcesiedzielioparciomarmurowąkolumnęnastopniachLincolnMemoriał,

liżąclody.Nikogoniebyłopobliżu,nawetturystów.Lekkiwiatrtarmosiłupiętewłosy

Lilly.

-Chciałbym,żebyśjerozpuściła-powiedziałHorrigan.

-Co?

-Twojewłosy.

Uśmiechnęłasiękrzywo,liżącloda.

-Niepoganiajmnie,Horrigan.

-MówmiFrank,dobrze?Mamjużdosyćzwrotówwrodzaju„agentkoRaines”.

-Okay,Frank.

-Dziękuję,Lilly.-Polizałloda;onwziąłwaniliowe,onaczekoladowe.-Wiesz,

jeszczenigdyniepracowałemzagentemkobietą.Ilewasjestwsumie?

-Stodwadzieściasześć,wedługnajnowszychdanych.Roześmiałsiękrótkoi

serdecznie.

-Mydlenieoczu.

-Cotoznaczy?-zapytałaLilly,lekkonachmurzona.

-Nieobrażajsię,alestodwadzieściasześćnatrzyipółtysiąca…jesteściepoto,

żebymydlićoczy.Dziękiwamprezydentzdobywapoparciekobietwyborców.

Uśmiechnęłasięzprzymusem.

-Czytojestta„stosowna”seksistowskauwaga,którąmiobiecałeśtamtego

wieczoru?

-Nieseksistowska.Pomyślrealnie,Lii…połowatychbzdur,którerobimy,to

zwykłemydlenieoczu.Todotyczyrównieżmężczyzn.

-Niewierzęci.

Naprawdę?Anibydlaczegobiegamydookołakuloodpornejlimuzyny,która

wytrzymanawettrafieniepociskiemprzeciwpancernym?-Znowuroześmiałsię

swoimgłębokim,lekkoszyderczymśmiechem.-Jesteśmynapokaz.Żebyprezydent

wyglądałpoprezydencku.

Lillyugryzłaloda,wbijającdrobne,białe,równiutkieząbkiwczekoladowąmasę.

-Achtak?No,jeślijatutajjestempoto,żebyzdobywaćgłosykobiet,jaką

background image

mniejszośćtyreprezentujesz?

Zastanowiłsięnadtym,gryzącswojegoloda,poczymuśmiechnąłsiędoniej

triumfalnie.

-Białychheteroseksualnychpianistówpopięćdziesiątce-oświadczył.-Jestnas

niewielu,alemamycholerniesilnelobby.

Nagrodziłagolekkimuśmiechem.Dokończyłaloda,spojrzałanazegarekiwstała.

-Przyzdenerwowaniuczasszybkomija.

-Chybatak.Dokądsięspieszysz?

-Mamrandkę.

-Ktoś,kogoznam?

-Nietwójinteres.-Zorientowałasię,żetesłowazabrzmiałyzbytszorstko,więc

złagodziłajeuśmiechem.Podrzucićcię?

Horriganwciążbyłzajętylodem.

-Nie.Chybajeszczetuzostanę.Podobamisię,jakświatłoobmywastaregoAbe’ao

tejporzednia.-Lillyspojrzałanapomnik,potemnaHorriganaikiwnęłagłową.

-Cześć.Dziękizaloda.

-Niemazaco,dziewczynko.

Pomachałamurękąiruszyładosamochodu,zaparkowanegozaulicy.Zanią

widziałLustrzanyStawipomnikWaszyngtona,czysteilśniącejaknapocztówce.

Jeślisięobejrzy,toznaczy,żejestzainteresowana,pomyślał.

Lillyszładalej.

No,Lil,odwróćsię…

Podeszładosamochodu.

Tylkojednomałespojrzenie…wiem,żetogłupie,alespójrznamnie…

Chciałjużzrezygnować,kiedyLillydotknęładrzwisamochoduiukradkiem

zerknęłananiegoprzezramię.

Rozpromieniłsięipomachałjejręką.

Onazzakłopotaniemodwróciławzrokiwsiadładosamochodu.

Horriganzgryzłresztkęloda.Odwieludniniebyłtakzadowolonyzsiebie.Od

wielutygodni.Miesięcy.Rozparłsięnamarmurowychstopniach,gdzieniegdyśpełnił

służbęwochronieMartinaLutheraKinga,tegowieczoru,kiedypadłysłowa:„Miałem

sen”.Odwróciłsięispojrzałzpodziwemnapotężną,mierzącądwadzieściastóp

background image

postaćprezydenta,którywostatnichdniachswoichrządówstworzyłTajnąSłużbę,ale

samnigdyniekorzystałztakiejochrony.

-Szkoda,żewtedyniebyłemprzytobie,wielkiczłowieku-mruknąłHorrigani

wcalenieżartował.

Pochwiliruszyłdonajbliższegoprzystankuautobusowego.

10.

MitchLeary,wciążukrytyzaszkłamiokularówiprzebraniembiznesmena,

zaparkowałwynajętegobuickawzatoczceprzygłównejulicywSantaMonica.Z

teczkąwrękuuśmiechnąłsiędołagodnierozkołysanychpalm,którerosływzdłuż

jezdni.Balsamicznyklimatkoiłnerwy.Mitchczułsięprawiejaknawakacjach.

Prawie.

WszedłdoBankuSouthwestiruszyłdookienkaobsługiklientów.Urzędniczkaza

szybąwedługplakietkinazywałasięPamMagnus-blondynkapotrzydziestce,zlekką

nadwagą,przesadnieumalowana,wobcisłejsukiencewczarno-białepionowepasy.

Wtejchwilipracowałaprzyswoimkomputerze.Uśmiechnęłasięwesołoirzuciła:-

Jednąchwileczkę,proszępana.Learyswobodnieodwzajemniłuśmiech.

-Niemapośpiechu.

Aleonaskończyłabłyskawicznieiodwróciłasiędoniegozrozjaśnionymioczami,

pełnaniekłamanejżyczliwości.

-Czymmogępanusłużyć?

Położyłnakontuarzeczekgotówkowynasumęsześćdziesięciutysięcydolarów.

-Chciałbymotworzyćrachunekkorporacji-powiedział-izdeponowaćto.-

GotówkęnapokrycieczekuwpłaciłwbankuwSanJose.

-Proszębardzo-powiedziała.-Pozwolipan,żezobaczęumowękorporacyjną…

-Oczywiście.-Położyłteczkęnakontuarze,otworzył-awyjąłdokumenty,

zatrzasnąłteczkęipodsunąłjejdokumentyzkolejnymmiłymuśmiechem.

Patrzył,jakwystukuje„KORPORACJAMICROSPAN”naekraniekomputera,

odczytującnagłówekpierwszegodokumentu.Przerwała,żebywydmuchaćnos,

obdarzyłagonastępnymprzychylnymspojrzeniemidalejszybkonaciskałaklawisze.

-JakądziałalnośćprowadziMicrospan,panieCarney?-zapytała,nieprzerywając

pracy.

-Oprogramowaniekomputerowe.

background image

-WSanJose,jakwidzę.

-Zgadzasię.-Poprawiłokularynanosie.-Tamjestnaszacentrala.Przyjechałem

tutaj,żebyotworzyćfilięwL.A.

Wciążpisząc,uśmiechnęłasięipowiedziała:-Zawszelubiłamtępiosenkę.

-Przepraszam?

-„CzyznaszdrogędoSanJose?”-Aha.Toładnapiosenka.

Byłagadatliwymstworzonkiem,całkiematrakcyjnym.Czyżbyznimflirtowała?

Learypoczułsiępochlebiony,chociażzdawałsobiesprawę,żejejawanseadresowane

byłydozamożnegobiznesmena.

-SanJosetowspaniałemiasto-ciągnęła.-Czypanstamtądpochodzi?

-Nie.

Nachwilęoderwaławzrokodekranuispojrzałananiego,trzepoczącrzęsami.

-Askądpanpochodzi?

-ZMinneapolis.

Jejtwarzrozpromieniłasięjeszczeszerszymuśmiechem.

-Żartujepan!Jateż!Niedobrze.

-Światjestmały-powiedział.

Znowuprzeniosłaspojrzenienarozjarzonyzieleniąekran.

-Niedobijałypanatezimy?Nadziewięćmiesięcywrokuzakopywałamsiępod

kołdręztermoforem.Zrobiłaminęiprzewróciłaoczami.-Jaksiętutaj

przeprowadziłam,straciłamtrzydzieścifuntów.

-Gratulacje.

-Jakąuczelniępankończył?-szczebiotaładalej.Szybkowymyślił:-New

Brighton.

-UniwersytetNewBrighton?

-Właśnie.

Popatrzyłananiegociekawie,jejpalcezawisłynadklawiszami.

-AletamniemażadnegoUniwersytetuNewBrighton.

Uśmiechnąłsiędyplomatycznie.

-Wtedybył.

Terazprzyglądałamusięukradkiem,jejmałeoczkabłyskałypodmakijażem.

Pewniepróbowałaocenićjegowiek,dopasowaćgodojakiegośmitycznego

background image

UniwersytetuNewBrighton,któryzamkniętodawnotemu…

Wreszciewzruszyłaramionami,odwróciłasiędokomputeraijejpalceznowu

zaczęłyśmigaćnadklawiaturą.

-Chybacośmisiępomieszało-stwierdziła,śmiejącsięsamazsiebie.-Tosię

częstozdarza.

Gówno!Gówno,gówno,gówno.Stukałstopąwpodłogę:zmusiłsię,żebyprzestać.

Wporządku,pomyślał,zmianaplanu.Improwizacjaiadaptacja…Spojrzałnajej

dłonie.Niemaobrączki.Dobrze.Nieznaczniewyciągnąłszyjęidostrzegłfotografięna

jejbiurku:owczarekniemiecki.Pies,nienarzeczony.

Dobrze.

-Naprawdęmiłazpanidziewczyna-powiedziałpochlebnymtonem.

Odwróciłasięodekranuinagrodziłagopromiennymuśmiechem.

-Dziękujępanu,panieCarney.

Kiedyzakończylitransakcję,odszedłpowolnymkrokiem.

Jeżelisięobejrzę,pomyślał,onawyczujemójniepokój…

Alemusiałsięobejrzeć.

Chybazrobiłemnaniejwrażenie,myślał.Alemuszęsięupewnić…

Wdrzwiachobejrzałsięinapotkałjejwzrok,wyrażającyzakłopotanie.Uśmiechnął

siędoniej,pomachałręką,aonaodwzajemniłamusięuśmiechem.

Alejejuśmiechbyłsztuczny.

Learywróciłdowynajętegobuickaiusiadłzakierownicą.Myślibrzęczały,kipiałyi

wirowałyzaobojętnąmaskąjegotwarzy.Potemnaglezcałejsiłytrzasnąłnasadą

dłoniwkierownicę.

-Gówno-powiedziałcicho.

Jakmożnazepsućtakipięknydzień?

Późniejtegosamegopopołudnia,wodległościzaledwiejednejprzecznicyod

BankuSouthwest,Learysiedziałzakierownicąstaregooldsacutlassa,którego

wynająłgodzinęwcześniejpodinnymswoimnazwiskiem.Chociażzmieniłsamochód,

zachowałosobowośćCarneya-okulary,garniturikrawat,ciemnewłosyiwąsy.

Opuściwszyszybywoknach,rozkoszowałsiętropikalnąbryzą.Podśpiewywałmelodię

Beatlesów.Czekał.

Wreszciewyszła,machającdokogośwśrodku.

background image

Obserwował,jakprzyjemniepulchnaPaniMagnus,wsukiencewczarno-białe

pionowepasy,idzieciężkimkrokiemzmęczonejurzędniczkinaparkingdla

pracownikówbanku.

Pochwiliwyjechałanaulicęczerwonąhondącivic.

Onrównieżdyskretniewłączyłsiędoruchu.

PojechałzaniądoOceanPark,dobiałegodrewnianegodomku,stojącegoprzy

cichejbocznejuliczcewniecopodupadłejdzielnicy,któramogłasięwydawać

wspaniałaalbookropna,zależnieodpunktuwidzenia.Learyuważał,żejesturocza.

Nawetstylowa.Nieźlebyłobytutajmieszkać.

Zwolnił,kiedyszłapospękanymchodnikudodrzwidomu,gdzieprzywitałoją

donośne,niemalhisteryczneszczekanie.

-Jaktammojemaleństwo?-zawołała.

Totencholernyowczarekniemieckizezdjęcia,mógłsięzałożyć.Przejechałtrochę

dalejizaparkowałpodrugiejstronieulicy.Siedziałcicho,obgryzającpaznokieć

kciuka.

Potemwysiadłzsamochodu,przebiegłprzezulicęiwskoczyłnaganekmałego

domku.Rozejrzałsięposąsiednichdomach,alechybaniktgonieobserwował.

Zapukał.

Usłyszałszczekaniepsaistłumionykobiecygłoswołający:-Cicho,Rory!Leżeć!

Szczekanieucichło,trzasnęłyotwieranedrzwiiprzezszparęwyjrzałaPamMagnus

zroztargnionąminą,pogryzającczekoladoweciasteczko.Wpierwszejchwilinie

rozpoznałagoizmarszczyłabrwi;potemprzypomniałasobieischowałaciastkoza

plecami,jakbyprzyłapananazdrożnymuczynku.

-PanCarney…co…

-Przepraszam,żetakpaniąnachodzę,pannoMagnus.

Patrzyłananiegooszołomionymwzrokiem.

-Jakpanmnieznalazł,panieCarney?

Uśmiechnąłsię,wzruszyłramionami.

-Poprostuposzukałemwksiążcetelefonicznej.Jejzdumienieprzerodziłosięw

strach.

-Mamzastrzeżonynumer-wykrztusiła.Zaczęłazamykaćdrzwi,aleprzytrzymałje

ręką.Próbowałuśmiechaćsięuspokajająco.

background image

-Chybalepiejsięprzyznam-powiedziałzzakłopotaniem.-Niechciałemtego

mówić,ale…jechałemzapaniądodomu.Bardzoprzepraszam.-PanieCarney…

Jeszczewbankuchciałemzaprosićpaniąnaobiad…alezabrakłomiodwagi.

Potempodwpływemimpulsupojechałemzapanią.

-To,uch,bardzoromantyczne-powiedziałanerwowo,próbujączamknąćdrzwi,

aleontrzymałmocno.

-NieznamnikogowL.A.inieznoszęjadaćsamotnie…

-Proszę,panieCarney.Jestemzajęta.

Zrobiłzawstydzonąminęiuśmiechnąłsięgłupkowato.

-Chciałemrównieżprzeprosić,żepaniąokłamałem.Obojewiemy,żeniepochodzę

zMinneapolis.

-Ja…niepowinnamzadawaćpanutyluosobistychpytań.Przepraszam,ale

naprawdęniemamczasu…

Pchnąłdrzwiinagleznalazłsięwśrodku,aonapisnęła.Rozejrzałsiępo

niedużym,niskimpokoju:różoweścianyozdobionesztukaterią,goła,drewniana,

wywoskowanapodłoga,łukowedrzwi,meblezwyprzedażyimorskiewidoczki

GłodującychArtystów.

Gdziepies?-zapytał.-Słyszałem,jakszczekał.Napodwórzu.Niechpanlepiej

idzie.Będękrzyczeć.Potrząsnąłgłowązesmutkiem.

-Krzyczeć?Niemapotrzeby.Zarazsobiepójdę.Chciałemtylkowyjaśnićto

nieporozumieniewbanku…Przeprosić,żewprowadziłempaniąwbłąd.Aha,mam

nadzieję,żeniewspominałapaninikomuonaszejrozmowie?

-Nie…PanieCarney,panmnieprzestraszył.Proszężebypannatychmiast

wyszedł.

-Pam-zawołałinnygłos,kobiecygłos-zkimtamrozmawiasz?CzytoDave?

Myślałam,żebyliśmyumówienina…

Zsypialniwyszłamłodakobieta,szczupła,zgrabnaatrakcyjnabrunetkawkrótkiej,

seksownejczerwonejsukience;wrękutrzymałabiałąkosmetyczkę.

-Och-powiedziałanawidokLeary’ego.Potemuśmiechnęłasięizerknęłafiglarnie

naPam,wyraźniezadowolona,żejejtęgakoleżankaznalazłapartnera.Cześć.Tynie

jesteśDave.

-Nie,niejestem.

background image

Pampowiedziałanapiętymgłosem:-Tojestmojawspółlokatorka,Sally.Sally,to

jestpanCarney.Dzisiajotworzyłammurachunek.

-MówmiJim-powiedziałwesołoLeary.

-Miłociępoznać,Jim-stwierdziłaSallyzalotnie.Alejamamdzisiajrandkę.

Uśmiechnęłasięponownieiruszyładodrzwi,aleLearyzastąpiłjejdrogęniczym

więziennydozorca.

-Przykromi,panienki-oświadczył-aleniestetyniemogęwaswypuścić.

-Cotakiego?!-zawołałaSallyześmiechem,leczśmiechuwiązłjejwgardle,kiedy

jegodłonieścisnęłyjązaszyjęiprzekręciływdwóchkierunkach.

Trzaskniebyłwcaległośny-jakpodczaszabieguukręgarza-aleSallyzwiotczałai

osunęłasięnapodłogę,zwybałuszonymioczami,zwywalonymjęzykiem,martwa

dziewczynawseksownejczerwonejsukience.

AtrakcyjnaPamMagnuszdążyłatylkopowiedzieć:„MójBoże”,zanimzrobiłznią

tosamo.

Wanonimowympokojudwiekobietyleżałybezwładniejakszmacianelalki,jedna

tam,drugatu.Czerwonasukienkawyglądałajakplamakrwi,aleniebyłokrwi.

GdybyśtylkoniepochodziłazMinneapolis-powie-działdoPamzpewnymżalem;

alePamoczywiścienieodpowiedziała.Oczymiaławielkieipuste,wbezwładnejdłoni

wciążtkwiłoczekoladoweciasteczko.

Learywłaściwieniebyłzsiebiedumny,poprostuzadowolony,żetakszybko

załatwiłsprawę.Niestraciłformyprzeztewszystkielata,wprzeciwieństwiedo

FrankaHorrigana.Nadworzepieszacząłszczekać,widoczniecośusłyszałczyraczej

wyczułinstynktem.Learycieszyłsię,żeniemusiałzałatwićpsa.

Nielubiłzabijaćzwierząt.

Właśniewychodził,wycierającodciskipalcówzdrzwiwmiejscach,których

dotykał,kiedyzadzwoniłtelefon.Learypodszedłdoautomatycznejsekretarkina

stolikuistuknąłwprzełącznikzgiętympalcem.

Telefonuparciedzwonił,ażwłączyłasiętaśma.

-Cześć,mówiSally-powiedziałjedengłos,podczasgdydrugichichotałwtle.

Potemchichoczącygłospowiedział:-AterazmówiPam…GłosSallyoznajmił:-

Wyszłyśmynamiastoiświetniesiębawimy…AgłosPamdokończył:-Albojesteśmy

wdomuiśpimy!

background image

-Raczejtodrugie-zauważyłLeary,uśmiechającsięlekko;zawszepotrafiłdocenić

ironię.

DavedyktowałwiadomośćdlaSally,kiedyLearywychodził.

Uliczkawciążbyłacichaispokojna.Learywsiadłdowynajętegosamochodui

odjechałzotwartymioknami,rozkoszującsiębalsamicznąbryzą,którarozwiewała

włosyjegoczarnejperukiiszeleściłapalmowymiliśćmi.Czułsięprawiejakna

wakacjach.

Prawie.

11.

KilkadnipopodwójnymmorderstwiewSantaMonica,niemającotympojęcia,

HorrigansiedziałzabiurkiemktóremuprzydzielonowhaliWydziałuOchrony

Prezydenta,kiedyzadzwoniłtelefon.Horriganczytałwłaśnierozkładzajęćprezydenta

nanajbliższedni.Niedbalesięgnąłposłuchawkę.Zeswojegomiejscawidziałzespół

monitorówprzekazującychobrazBiałegoDomu,atakżesamoZachodnieSkrzydłopo

drugiejstronieWestExecutiveDrive.

-Horrigan-powiedział.

-Frank?Booth.

Horrigannawpółuniósłsięzkrzesła,machającgorączkowodopozostałych

agentów,copierwszazauważyłaLilly.Wymówiłbezgłośnie:„Toon”,apotem

powiedziałdosłuchawkispokojnym,przyjaznymtonem:-Cześć,Booth.

-Chybaniegniewaszsię,żedzwoniędociebiedopracy-mówiłłagodny,niemal

kobiecygłos.-Poprostu…no,byłemwokolicyipomyślałem,żepowinienem

przekazaćcipozdrowienia.

Horriganzakryłdłoniąmikrofonsłuchawki,żebywyciszyćodgłosyzamieszania,

jakiewybuchłopotelefonieBootha.Pozostaliagenci-włączniezLillyorazD’Andreą,

którywpadłporozmawiać-zebralisięprzybiurkuHorrigana,aprzysąsiednim

biurkutechnikCarduccipospieszniewłączałelektroniczneurządzeniapomiarowe,

przygotowanenatakąokazję.

Zawszemiłocięsłyszeć,Booth-powiedziałHorrigan.

Niegniewaszsię?Nowiesz,żedzwoniędobiura.Niechciałemsięnarzucać.

Żartujeszsobie?Hej,skorojesteśwokolicy,wpadnijdomnie.

Lilly,Aliinninakładalisłuchawki,któredostarczyłpoważnyJackOkuraz

background image

WydziałuŚledczego,asystentCarducciego.

-Chciałbymskorzystaćzzaproszenia,Frank-mówiłBooth.-Nowiesz,spotkaćsię

ztobą…dużootymmyślałem.

-Naprawdę?

-Jasne.Ostatecznie…mamyzesobątylewspólnego.

SamCampagna,zaalarmowanywidokiemzamieszania,wytoczyłsięzeswojego

gabinetuiwepchnąłsięnamiejsceobokLilly.Okurapodałmusłuchawki.

-Comymamyzesobąwspólnego,Booth?Jakośtegoniezauważyłem…bez

obrazy.

-Powinieneśtozauważyć.Totakieproste.Jasnejaksłońce.

-Tak?

Wyczuł,żeBoothwzruszaramionami.

-ObajjesteśmygotowioddaćżyciezaprezydentaoznajmiłBooth.

Horriganprzełknąłślinęispojrzałnaagentów,słuchającychwgrobowym

milczeniu.

„Obajjesteśmyuczciwymiludźmi,fachowcami-ciągnąłBooth-zdradzonymi

przeztych,którymzaufaliśmy.

-Niepamiętam,żebyktośmniezdradził.

-Jasne,żecięzdradzili,Frank!AcozcholernąKomisjąWarrena?Określiliwasze

metodyjako„wysocewadliwe”.Aprzecieżnieotochodziło.

OstrzebóluprzeszyłoczaszkęHorrigana.Lillyznowupatrzyłananiegoze

współczuciem,aSammiałsmutnąminę.Horriganodwróciłwzrokiwzbiłspojrzenie

wblatbiurka,słuchającbrednitegoszaleńca.

-Skrytykowaliciebieiinnychagentów-mówiłBoothzprzedziwnąmieszaniną

sympatiiipogardy-zapiciealkoholupoprzedniejnocy.JakbyKennedydzisiajżył

gdybyFrankHorrigangrzecznieposzedłspaćodziesiątej!Topoprostuśmieszne.

-Możemielirację-wtrąciłHorrigan,wcalenieżartując.

-Nie,nie,Frank…tononsens.Chciałeś,żebylimuzynęnakrytokuloodporną

kopułą.Błagałeśswojegoprzyjaciela:„Jack,Jack”…słyszętwójgłos…„Jack,pozwól

agentomstanąćnazderzakachistopniachtwojejcholernejlimuzyny!”Alenie.Onbył

politykiem,naszprzystojnyjasnowłosychłopiec.

HorriganzmierzyłostrymspojrzeniemCarducciegozajętegoinstrumentamii

background image

uniósłbrwi,jakbypytał:„Jeszczenienamierzyliścietegoskurwysyna?”Carducci,ze

słuchawkaminauszach,kiwnąłuspokajającogłową,jakbyodpowiadał:„Jużniedługo,

jużniedługo”.

-Niepozwoliłcizrobićtego,conależało,twójprzyjacielJack.Powinienbył

wiedzieć.Wiedział,żeniebyłspecjalnielubianywTeksasie.Wiedział,żeconajmniej

półtuzinaugrupowańżyczyłosobiejegośmierci.Wiesz,cojamyślę,Frank?

-Comyślisz,Booth?-zapytałniechętnie.

-Myślę,żeonchciałumrzeć.Myślę,żechciałzginąćjakjegostarszybratJoe,

którypoległbohaterskąśmiercią.Joebyłulubieńcemstarego,prawda?Myślę,żeJack

wcalesięnieprzejmowałtym,żejegośmierćzrujnujeciżycie…żewywołazamieszki

wcałymkraju.Nie.Byłsamolubnymdraniem.Obchodziłagotylkowłasnasławai

chwała.Acotymyślisz,Frank?Hmm?

SerceHorriganałomotało,jakbychciałowyrwaćsiępiersi.Przypomniałsobie

złośliwąuwagęSargentażeBoothtrafiłgowewrażliwemiejsce.Sargentmiałrację.

Horriganmusiałzapanowaćnadsobą.

Nocóż,maszprawodowłasnychopinii,Booth-powiedziałirzuciłmordercze

spojrzenieCarducciemu,którypomachałrękąiwymówiłbezgłośnie:„Jeszczechwilę”.

Lillyobgryzałapaznokieć,oczymiaławilgotne.

Toniesąopinie,tosąfakty,Frank.Zostałeśzdradzonyijateżzostałem

zdradzony.-Aciebiektozdradził?Horriganusłyszał,jakCarduccimówibardzocicho

doOkury:-Onchybategoniezakodował…

MiękkigłosBoothawciążsączyłsięHorriganowiwucho:-Częściowocisami

ludzie,Frank.Częściowocisamiludzie,którzyzdradziliciebie…zdradzilirównież

mnie.Totakżenasłączy.Alewieszco,Frank?Jasięniewściekam…jawyrównuję

rachunki.

-Wyrównujeszrachunki?

-Tak,będęmiałswójdzieńsławy.Pytanietylko,czytybędzieszmiałswójdzień?

-Czemumyślisz,żeminatymzależy,Booth?

-Wiesz,cojamyślę?-Cmoknąłzewspółczuciem.Myślę,żeczekacięjeszczedużo

emocjonalnegocierpienia…

Horriganzacisnąłdłońnasłuchawce.Stłumionymgłosemwarknąłdo

Carducciego:-Jakdługojeszczemamwysłuchiwaćtegogówna?Carducciemu

background image

zabłysłyoczy.

Jezu!-wybuchnął.Potemściszonymgłosemoznajmił-Onjestpodrugiejstronie

ulicy!ParkLafayette’a!Zatrzymajgo!

Halaożywiłasię;Campagnawisiałnatelefonie,wydającszeptemrozkazy,agenci

nakładalipłaszcze,chwytalizabroń.

-Booth?-zapytałHorrigan.

Odpowiedziałomubrzęczeniesygnału,równieszyderczejakmiękkigłosBootha.

Horriganrzuciłsłuchawkęnabiurkoiskoczyłdodrzwi,przepychającsięprzed

resztąagentów.Krokizałomotałynamarmurowychschodachirozległysięechemw

zabytkowymkorytarzu.Horrigan,wyprzedzającD’Andreę,Lillyidwóchinnych

agentów,przemknąłprzezholjakburzaiomałonieprzewróciłjakiejśstarszawej

oszołomionejsekretarki.

Zrewolweremwręku,trzymanymlufądogóry,Horriganzbiegłpogranitowych

stopniachSBZ.Pozostaliagencinastępowalimunapięty.Nadolepięciu

umundurowanychagentówTajnejSłużbyprzyłączyłosiędopościgu.Chłodne

jesiennepowietrzesmakowałowspaniale,niczymorzeźwiającyłykwody;zbijącym

sercemHorriganprzeczuwałjużsmakzwycięstwa-terazdopadnietegodrania!

Grupaagentów,zHorriganemutrzymującymprowadzenie,wbiegłana

PennsylvaniaAvenue.Jedenzmundurowychzamieniłsięwpolicjantakierującego

ruchem,chociażbezgwizdka;samochodyhamowałyzpiskiemopon,akierowcy

wywrzaskiwaliprzekleństwa.

AlekiedyHorriganwbiegłdoparku,niezobaczyłnikogopodejrzanego,żadnych

uciekającychosobników,tylkozwykłąmieszaninęobdartychbezdomnychwłóczęgów

iurzędnikówwgarniturach,którzywyszlinaspacerzeStaregoBiurowcaZarządulub

innegorządowegobudynku.NagleHorriganaogarnęłowyczerpanie.Zwolniłi

próbowałzłapaćoddech;mimochłodupotzalewałmuoczy.Otarłczołoirozejrzałsię

uważnie.PozostaliagencipobieglidobudkitelefonicznejnadrugimkońcuparkuI

zapieczętowaliją,chociażniewiadomopoco:porzuconasłuchawkakołysałasięna

sznurze.

Lillyiinnirozpoczęlibeznadziejneprzesłuchiwaniebezdomnychświadków,a

Horriganprzeszedłprzezspokojnypark.MinąłpomnikAndrewJacksonanakoniu

stojącymdęba,wywijającegowojskowymkapeluszemniczymaktorRoyRogers,obok

background image

wycelowanejarmaty.

Onwciążtutajjest,pomyślałHorrigan.Czujętegoskurwysyna…

Powoliprzesuwałspojrzenietamizpowrotem,szukał,szukał,ażwreszcie

zatrzymałwzroknamężczyźnie,którystałpodrugiejstronieulicyH,naprzeciwko

parku.Następnybezdomnywłóczęga?Facetbyłbrudnyiobdarty,typowyhipisz

długimiblondwłosami,wwyblakłejdrelichowejkurtce,podartychdżinsach,

tenisówkachiwłasnoręcznieufarbowanympodkoszulku.

Horriganzmarszczyłbrwi.Tenfacetwyglądałtrochęzabardzopohipisowsku…

WspółczesnyhipisspojrzałnaHorrigana,któryzmierzyłgozabójczymwzrokiem.

Hipiszdrętwiał.GapiłsięnaHorriganaprzezdłuższąchwilę,potemoblizałwargi,

odwróciłsięipospiesznieskręciłzaróg,naSzesnastąUlicę.

Horriganruszyłzanim,niebiegiem,tylkoszybkimkrokiem.Hipisobejrzałsię,

zobaczyłHorriganaiprzyspieszyłtempo.

-Terazcięmam-powiedziałdosiebieHorrigan,uśmiechającsięzzaciśniętymi

ustami.-Terazcięmam.

Biegnąc,krzyknąłdotamtych:-Tonaszczłowiek!

Inniagencirozpoczęlipościg,aleHorriganznacznieichwyprzedził,czerpiąc

energięniewiadomoskąd.Hipis,którybyłBoothem,powiewającblondperukąwpadł

wbocznąulicę.Nadjeżdżającataksówkazatrąbiłaostroipróbowałazahamować,ale

niezdążyła.

Horriganmiałnadzieję,żetaksówkarzniezamocnopotrąciłBootha…narazie

wolał,żebytengnojekpozostałprzyżyciu…alesamochódledwiegoszturchnął,Booth

przetoczyłsiępomasceipoleciałgłowąnaprzódnachodnik,gdzieprzechodnie

rozstąpilisięprzednimniczymkręgletrafionekulą.

PotemBoothskoczyłzpowrotemnajezdnię,lawirującpomiędzysamochodami,

którezwolniłynaświatłach.Horrigannajpierwgowidział,potemprzestałgowidzieć;

niemógłzłapaćtchu,kłułogowpiersiach.Byłwypompowany,poprostu

wypompowany,kurwa!

Alezanimdogoniligoinniagenci,jeszczerazzobaczyłBootha,przelotnie

dostrzegłswojąofiarę,kiedyBoothskręcałwulicęizatrzymałsię,żebyzłapaćoddech

isprawdzić,jakbliskojestprześladowca;iwidział,jakBoothoparłdłońnamasce

fordaescorta,któryzatrzymałsięnaświatłach.

background image

ApotemBoothzniknął.

Horrigan,przeklinającswojepięćdziesiątlat,łapczywiewciągałpowietrzei

zastanawiałsię,czytymrazemteżktośwezwiepogotowie.Stanąłnaśrodkujezdniz

wyciągniętąbronią,jakbyrzucałwyzwaniesamochodom.

-Niedamrady-zasapał.-Niedamrady,kurwa…

Alesamochód,któregoBoothdotknął,naktórympołożyłswojącholernąłapę,

właśnienadjeżdżał.Horriganwyprostowałsię,wycelowałbrońwkierowcę,wolną

rękąwyszarpnąłzkieszeniodznakęiwrzasnął:-TajnaSłużba!Stać!

Kierowcazahamowałzpiskiemopon,awyczerpanyHorriganoparłsięoszybępo

stroniekierowcyniczymjakiśzwariowanykelnerwsamochodowymbarzeiwydyszał:

-Konfiskujępańskipojazd.ZjawiłsięD’Andrea.

-Boothpołożyłrękęnamascetegosamochodu!-krzyknąłHorrigandoswojego

partnera.-Niechniktgoniedotyka,kurwa!

Kierowca,facetokołotrzydziestkizokrągłątwarzą,wkoszuliirozluźnionym

krawacie,zaprotestował:-Konfiskujeciemójwóz?Zapięćnędznychmandatów?

Horriganprawiesięroześmiał,alepowstrzymałsięzobawy,żebyniesplunąć

krwią.Odłożyłbrońiodznakę,pochyliłsięioparłdłonienakolanach,podczasgdy

umundurowaniagenciotaczalipojazd,odktóregozależałożycieprezydenta.

PrzynajmniejHorriganszczerzewtowierzył.

12.

Horriganwyglądałwgoglachjakprzybyszzkosmosu.RazemzD’Andreą

przyglądalisię,jaktechnicyoddaktyloskopiirobiącudapromieniemlaseramamasce

skonfiskowanegosamochoduwgarażuTajnejSłużby.Przezbursztynowesoczewki

Horriganujrzałniebiańskąwizję…

Świetlistyodciskdłoni,pięćpięknych,niemaldoskonałychodciskówpalców,

wywołanychznicościprzezwarstewkęczerwonopomarańczowegoproszku,zmieniał

barwypodwpływembombardowaniaróżnymidługościamiświatła.

Horriganuśmiechnąłsię.

-Doskonale-stwierdził.

TegowieczoruwcentrumkomputerowymwbudynkuJ.EdgaraHoovera,gmachu

równiesztywnymiponurymjakczłowiek,któregoimieniemgonazwano,technikz

FBIsiedziałprzedbursztynowymmonitoremkomputerawpokojupełnymtakich

background image

samychtechnikówitakichsamychmonitorów.Otejporzejednaktylkococzwarte

biurkobyłozajęte.Nocnazmiananiepracowaławtakgorączkowymtempiejak

dzienna.

Naekraniekomputerapojawiłsiędziesięciokrotniepowiększonyodciskpalca

wskazującegoprawejdłoni,opatrzonynapisem:„Odciskpalca.Próbka#337-04B”.

Technik,młody,wątłyokularnikopiaskowychwłosach,wbiałejkoszulizczarnym

krawatemibezmarynarki,wczytywałnajważniejszeinformacjezkartydanych

sprawnie,alebezszczególnegoentuzjazmu.Niemiałpojęciaopochodzeniuodcisku,

któryopracowywał.

Podczasgdykomputerodprawiałswojeczary,technikotworzyłnazaznaczonej

stronietanidreszczowiecpodtytułem„ZagrożeniewD.C.”iwróciłdoczytania.Nie

słuchałbrzęczeniamaszyny,którabłyskawicznienakładałanaodcisktysiąceinnych

odciskówpalcówiszukałapodobieństw.

Kiedypoczterechminutachikilkusekundachduplikatzostałdopasowany,

zaczytanytechnikpoczątkowonicniezauważył;wkrótcejednaknamonitorzezaczęły

błyskaćsłowa:„TAJNE-ZAWIADOMIĆC-12”.

Migotanieekranuprzyciągnęłouwagętechnika.Usiadłprostoiprzeczytał

wiadomość,któragozdumiała,ponieważprzezcałyrokpracynatymstanowisku

jeszczenigdynieotrzymałpodobnegopolecenia.

-Hej,Chris!-zawołałdokierownika.-Cośtujestdziwnego.Wiesz,cotoznaczy?

Kierownik,ciemnowłosy,starszy,mocniejzbudowanytypokularnika,podszedłz

pośpiechem.Spojrzałnaekranizbladł,zupełniejaklekarzoglądającywłasne

katastrofalnezdjęcierentgenowskie.-Cosięstało?-zapytałmłodszytechnik.

-Nic.Naciśnij„abort”.

-Skasować?

-Słyszałeś.

Technikwzruszyłramionamiizrobił,comukazano.Kierownikwziąłkartędanych

zjegobiurka,przedarłjąnaczworoiwrzuciłdokoszanaśmieci.

WpoczekalniFBIHorriganchodziłtamizpowrotemniczymprzyszłyojciec.

D’Andreaprzeglądałmagazyn„People”sprzedsześciumiesięcy,gdzienatrafiłna

artykułogwiazdorzepop,któregozupełnieniepamiętał.

Krępy,ciemnowłosykierownikpojawiłsięwdrzwiach,westchnąłipotrząsnął

background image

głową.

-Przykromi,panieHorrigan-powiedziałzwymuszonymuśmiechem.-Obawiam

się,żenicnieznaleźliśmy.

OczyHorriganazwęziłysięwszparki.

-Jestpanpewien?

Kierownikwykonałzamaszystygest.

-Porównaliśmytenodciskzewszystkim,comamy…amamywszystko.Bardzomi

przykro.

-Kurwa-powiedziałHorrigan.

-Właśnie-zgodziłsiękierownik,wzruszyłramionamiizniknął.

-Cozacholerny,parszywypech-oświadczyłD’Andrea,rzucającmagazynna

podłogę.

Horriganruszyłjużdowyjścia.Zgarbiony,zrękamiwkieszeniach,szedłszybko

korytarzemniczymmłodocianychuliganszukający,cobytukopnąć-najlepiejkota.

D’Andreadogoniłgoniebeztrudu.

-Towykluczaweteranów,pracownikówrządowych,każdegozkryminalną

przeszłością…

-Nieżartuj.

-Więcdokądtonasprowadzi?

-Donikąd.

D’Andreapotrząsnąłgłową.

-Myślałem,żegomamy.

-Jagomiałem.Zgubiłemgo.-Horrigantrzasnąłpięściąwotwartądłoń.-

Zgubiłemgo,kurwa.

-Frank…

Horriganprzystanąłzwestchnieniem.Podniósłgłowęirozejrzałsięniczymskaut

wypatrującyIndian,alekorytarzFBIbyłpusty.

-Jutrowyjeżdżamzprezydentem.

-Boże.Życzęszczęścia.

-Obawiamsię,żetoprezydentpotrzebujeszczęścia.

-Gówno.Ontambędzie,prawda?Booth.

-Owszem,będzie.

background image

-Atymusiszgopowstrzymać.Horriganskrzywiłsię.

-Tak,racja.Wkażdymraziesprawdzajgodalej.

-ToznaczyBootha?-D’Andreawytrzeszczyłoczy.Alecomamrobić,docholery?

-Skądmamwiedzieć,docholery?Jesteśdorosły.Jesteśdetektywem,kurwa.Zato

cipłacą.Więcprowadźśledztwo.

Potrząsającbeznadziejniegłową,D’Andreaotworzyłdrzwiiobajwyszliwnoc,

cichąizimną.Horriganznowuprzyspieszyłkroku.

-Wieszco,partnerze?-zawołałzanimD’Andrea.Jesteśupierdliwyjakwrzódna

dupie,kiedycościniewychodzi.

-Zostałeśostrzeżony-odparłHorriganiruszyłwstronęnajbliższegoprzystanku

autobusowego.

Learywyglądałwgoglachjakprzybyszzkosmosu.Następnegodniaznowu

pracowałprzywarsztaciewswoimobskurnymmieszkaniuwsuterenie.Przenośny

kombajnCDodtwarzałcichutkoalbum„SgtPepper”.

OpróczochronnychgogliLearynosiłmaskęprzeciwkoorganicznymwyziewom,

ciężkigumowanyfartuchiochronneazbestowerękawice.Kropelkipotuwystępowały

najegołysiejącejczaszce,kiedyzeskupieniemłączyłdwaobojętneskładnikiw

metalowymcylindrze.Przygotowanietrującegogazutobyłaniebezpiecznapraca,

wytwarzającadużociepła.Aleonwiedział,corobi.Samprzecieżopracowałformułę

swojejsyntetycznejżywicy.

Odlewyczęścibronibyłygotowe,niezgrabneplastykoweskorupyzżółtobrązowym

wnętrzem.Learynapełniłmieszankąpierwsząskorupę.

Uśmiechnąłsiępodmaską.

-Doskonale-stwierdził.

13.

Horrigan,zajmującystanowiskowkorytarzuhotelu„Radisson”wSt.Paul,

Minnesota,zastanawiałsię,ilegodzinżyciazmarnowałnatakąnudę.Tygodnie-

możemiesiące,możenawetrokczydwa-spędziłwpustychhotelowychkorytarzach

czekając,ażsekundywydłużąsięwminuty,aminutypowoliutworzągodziny.

Właśniedlategoagenciwsłużbieochronyprezydentatakszybkosięwypalali:musieli

staćwpogotowiu,zachowującnajwyższączujność,przezwielenudnychgodzin.

Jedynymwytchnieniemodtychgodzinnudy,jaktokiedyśująłagentDennis

background image

McCarthy,były„momentystrachu,kiedyjakiśsamochódstrzeliłwgaźniknatrasie

przejazduprezydenta”.

Poprzednitydzieństanowiłmieszaninęogłupiającejnudyigorączkowej

aktywności,jakożeprezydentodwiedziłdwanaściestanówŚrodkowegoZachoduw

ciąguzaledwiesześciudni.Prasapisałao”rozpaczliwychpróbachnadrobienia

zaległościwsercukraju”,azegartykałbezlitośnie,odmierzającostatniepięćtygodni

przedwyborami.

IodpierwszegorankawBazieSiłPowietrznychAndrews,kiedyprezydent,jego

żonaorazdoradcyweszlinapokładhelikopteraMarinęOne,którymiałich

przetransportowaćdosamolotuprezydenckiegoAirForceOne,FrankHorrigan-a

takżeLillyRaines-tworzyliczęśćochronnegokręgu.

WDesMoineswstanieIowa,wulewnymdeszczuHorrigan-biegnącobok

prezydenckiejlimuzynynatrasieprzejazdu-pośliznąłsięiwylądowałnatyłku

pośrodkuFleurDrive.WAmeswstanieIowa,wciążobolałypoupadku,stałwśród

zebranejpubliczności,podczaskiedyprezydentnascenieprzemawiałdo

wiwatującegokontyngentusolidnychAmerykanów.AleHorriganniesłuchałtego

przemówienia,któresłyszałjużpółtuzinarazy,inawetniepatrzyłnaLillyRaines,

stojącąnascenieobokWielkiegoCzłowieka-tylkowpatrywałsięwtłum

wykarmionychkukurydząfarmerów,studentów,biznesmenów,gospodyńdomowych,

szukająctwarzyszaleńca,któryprzybrałnazwiskoBooth.

SłynnysielskikrajobrazIowyginąłwstrugachdeszczu,alemonotonnerówniny

Nebraskibyłyażnazbytwidocznewupalenietypowymdlatejporyroku,

przypominającymraczejlipiecniżpaździernik.Dotrzymywanietempalimuzyniena

trasieprzejazduwOmahastanowiłotestwytrzymałości,chociażznaczniełatwiejszy

niżupozowaniewieprzówdofotografii,pokazującejprezydentazgrupąfarmerówi

ichnagrodzonychtuczników.PrzeztrzynastępnestanyHorriganmiałświńskiełajno

nabutach.

Podróżprzebiegaławtakzwariowanymtempie,żeHorriganniepotrafił

zrekonstruowaćdokładnegonastępstwazdarzeńnawetzacenężycia.Czyodwiedzili

PałacKukurydzywMitchell,DakotaPołudniowa,przedczypoprzemówieniuna

lotniskuwFargo,DakotaPółnocna?Widziałsylwetkęprezydentanatleszybów

naftowych,pamiętał,żetobyłowOklahomaCity,aleczytegosamegodniaco

background image

przemówieniepodGatewayArchwSt.Louis?Ktotowie?

Kręciłomusięwgłowienawspomnienietysięcytwarzy,wśródktórych

wypatrywałniedoszłegomordercy,chociażprzedtemwidziałgotylkoraz,zdalekaiw

przebraniu.AleHorriganczuł-aprzynajmniejmiałnadziejężerozpoznaBootha,

kiedyznowugozobaczy.

Zresztąpewnietylkosięłudził.Boothmógłłatwowmieszaćsięwhałaśliwągrupkę

obrońcówśrodowiska,którzyczekalidzisiajprzedhotelemnaPrzywódcęNarodu,

potrząsającplakatamiiwykrzykującgniewneslogany.Widocznieprezydentzamało

robiłwsprawieefektucieplarnianegoiprzegrzaniaplanety.Potymskwarnym

październikowymdniuwOmahaHorriganskłonnybyłprzyznaćracjęprotestującym.

KiedyHorriganipozostaliagenciutworzylikrągwokółprezydenta,kierującsięw

stronęwejściadohotelu„Radisson”,jakiśdługowłosychłopakwkurtcekhaki

przedarłsięprzezkordonpolicji.Booth?Horriganrąbnąłfacetawkroczeikiwnąłna

drugiegoagenta,którydyskretniezgarnąłgościa,zanimjeszczeucichłyjegojęki.

AletoniebyłBooth.Nawetnieprotestującyobrońcaśrodowiska-poprostu

wyborca,którychciałwtensposóbwyrazićswojezaufaniedoprezydenta.Teraz,

stojącnaposterunkuwkorytarzuhotelu„Radisson”przedapartamentemprezydenta,

Horriganuśmiechnąłsięnamyśl,żemożewłaśniestracilijedengłos.

Minąłgoumundurowanyagent,prowadzącnasmyczyniemieckiegoowczarka.

-Wywęszyłeśdzisiajjakąśbombę,pieseczku?-zagadnąłHorrigan.

Piespopatrzyłnaniegociekawie,jakbyzastanawiałsięnadodpowiedzią.Agento

denerwującomłodejtwarzyuśmiechnąłsiępółgębkiemipowiedział:-Żadnychbomb.

Zatoznalazłtacęzbrudnyminaczyniami.

-Jamyślę.-Horriganpodrapałpsazauchem.Zostawdlamnieparęfrytek,

pieseczku.

Agentipiesposzlidalej.Horriganspojrzałnazegarek.Jużniedługo.Wszystko

będziedobrze,jeślitylkowhotelowymbarzeznajdziesięłykJamesonaipianino,żeby

sobiepobrzdąkać.

DrzwiPrezydenckiegoApartamentuotworzyłysięiwypuściłyLilly.Znowumiała

nasobieluźnyspodnium,tymrazemzzielonąbluzką,rozkoszniewypełnionąz

przodu.Rozpuszczonerudoblondwłosymuskałyjejramiona.Wyglądała

zdumiewającoświeżo,zważywszynatempowydarzeńostatniegotygodnia.

background image

-AgentkaRaines-przywitałjąHorrigan.

-AgentHorrigan-powiedziała.

-CzyPierwszaDamapytałaomnie?

Lillyoparłasięościanęześlicznym,drwiącymuśmiechem.

-Aco,jeszczeichniepoznałeś?

-Nie.

-Dlaczego?Wzruszyłramionami.

-Nielubięprzyjaźnićsięzludźmi,którychochraniam.

-Aha.Niechceszsiędonichprzywiązać.Rzuciłjejkrzywyuśmiech.

-Możebojęsięodkryć,żeniesąwarci,żebymzanichnadstawiałkarku.

Lillypotrząsnęłagłową,jejwłosyzalśniły.

-Niejesteśnawetwpołowietakitwardy,jakudajesz,Frank.

UśmiechHorriganabyłwcielonąniewinnością.

-Ajakitwardymambyćdlaciebie?

Jejuśmiechzamarł,ichoczysięspotkały.

Odgłoskrokównawyłożonymdywanemkorytarzukazałimodwrócićgłowy.

Młodyagentszedłwichstronę,zminązbytożywionąjaknatęporęnocy.

-Mójzmiennik-oznajmiłHorrigan.-Niemowlakzbroniąiodznaką.

-Rzeczywiściesącorazmłodsi-przyznałaLilly.

WkrótceHorriganstałsięszczęśliwymczłowiekiemznalazłmałyfortepianwkącie

prawiepustegohotelowegowestybulu.Niktnieprotestował,kiedyagentusiadłi

zacząłpłynniegrać:„IDidn’tKnowWhatTimeItWas”.

Lilly,opartaofortepianzrozmarzonymuśmiechem,wyglądałabardzokobieco,

wcaleniejakglina.Zrobiłnaniejwrażenieswojągrą,odrazuzauważył.Ibył

zadowolony,bochciałzrobićnaniejwrażenie.

Alecieszyłgorównieżdotykklawiaturypodpalcami.Muzykastanowiłajego

jedyną,najlepsząterapię.Niemożnamyślećodrobnychkłopotach,kiedysięgra.

Pracaprzestawałaistnieć.Oczywiściemuzykaprzemawiaładogłębszychpokładów

duszy,budziławspomnienia,aletobyłowporządku.Tobyłonawetpotrzebne.

Potemsfałszował,szybkonaprawiłbłądispojrzałnanią,unoszącbrew.Taksię

kończy,kiedypróbujeszzrobićwrażenienadziewczynie.Kobiecie.Osobie.

-Grałeśkiedyśdlaprezydenta?-zapytała.

background image

-Cholera,jagrałemrazemzprezydentem.

-ZTrumanem?

-Cholera,niejestemażtakistary!

Roześmiałasięswobodnie,tymperlistymśmiechem,któryzaczynałkochać.

Łyknęłazkieliszkasherry.

-Więczkim?

-No…razemzNixonemstraszniekatowaliśmy„Moonglow”.

-Słyszałamonimiotobie.

-Tak?-Przeszedłna„TheMoreISeeYou”.

-Słyszałam,żeTrickyDickuważał,żezamałosięuśmiechasz.

Horriganparsknąłśmiechem.

-Nieprawda,nieprawda.-OkropnieprzedrzeźniającsposóbmówieniaW.C.

Fieldsa,dodał:-Złośliwaplotka,mojadroga.

-Więcjaktobyło?

-Nixonbyłfajnymkanciarzem…świetniesięrozumieliśmy.Toszefsztabu,zakuty

łeb,ciąglesięmnieczepiał.

-Haldeman?

-H.R.„Bob”wewłasnejosobie.Sargenttrochęgoprzypomina,bardziejniż

trochę.-Patrzyłnaswojepalcepieszcząceklawisze;powróciłowspomnienie,którym

sięzniąpodzielił.-Raz,nawiecupolitycznymwBostonie,Haldemankazałmi

usunąćkilkuprotestujących.Niechciał,żebytelewizjaichsfilmowała.Odmówiłem.

-Odmówiłeś?

-Właśnie.Przypomniałemmuojednejrzeczy.

-Oczym?

-Żetowolnykraj.Powiedziałemmu,żetakstoiwewszystkichdokumentach.

Zaśmiałasięciepło.

-Założęsię,żepotemBobzatruwałciżycie.

-Odczasudoczasu.-Przeskoczyłna„You’dBeSoNicetoComeHomeTo”.

-WięctoHaldemannarzekał,żezamałosięuśmiechasz?

-Bingo-powiedziałHorrigan.-Jednegodniamówidomnie:„AgencieHorror-

igan…”,zawszetakrozciągał„r”,„rozkazujęwamczęściejsięuśmiechać”.Boże.I

jeszcze„rozkazuję”.Więczrobiłemkamiennątwarz.

background image

Zademonstrowałswojenieruchome,zabójczespojrzenie,aonazachichotała

pochylającgłowę,ażrozsypałysięjejlśniącewłosyrudoblond.

-Potemonmówi:„Agencie,kiedymówiędowas,jestemprezydentem”.Ajanato:

„Prezydentem?Dlamniepanwyglądajakłasicawprzyciasnymgarniturze,sir”.

Kaskadaśmiechu.

-Ładnyakcent,to„sir”.Dużaklasa,Frank.Uśmiechnąłsięunoszącbrwi.

-NastępnegodniaprzenieślimniedoWydziałuOchronyZagranicznych

Dygnitarzy.Skończyłosiętym,żeochraniałemFidelaCastro,kiedyprzyjechałdo

Stanów.

-Au-powiedziałaLillyizamrugała.

-Właśnie,au.Najbardziejznienawidzonywróg,ajamamwłasnymciałem

osłaniaćgoprzedkulami.

-Parszywarobota,ale…

-Wieszco?Późniejsiędowiedziałem,żeCIApróbowaławtedysprzątnąćFidela.

Kurwa,dlaczegomnieniepoprosili?

Lillyuniosłakieliszeksherry.

-Zabiurokrację.

Horriganuśmiechnąłsię,zdjąłprawądłońzklawiatury,sięgnąłposzklaneczkę

Jamesonaistuknąłsięznią.Potemprzełknąłłagodnąirlandzkąwhiskyizagrał„Fve

GrownAccustomedtoHerFace”,nadającmelodiiwesołysynkopowanyrytm.

-Frank…dlaczegotynigdynienosiszciemnychokularówprzypracy?Nawetkiedy

biegnieszoboklimuzyny,nieosłaniaszoczuodsłońca.

-Przyznaję,żesłońceczasamimnierazi-powiedziałalewokularachstraciłbym

swojątajnąbroń.

-Naprawdę?

-Naprawdę.Chcę,żebytecholerneświrywidziałybiałkamoichoczu.Chcę,żeby

wiedzieli,żemajądoczynieniazkimśrówniewrednymiszalonymjakoni.

PrzestałgraćiprzeszyłLillyzabójczymwzrokiem,nastawionymnapełnąmoc.

-Orany!-powiedziała,cofającsięlekko.-Tymmożnawywiercićdziuręwścianie.

-Spróbujsama.Napewnopotrafisz.

-Okay.-Potrząsnęłagłową,włosyzalśniły.Skupiłasię,apotemwbiławniego

zabójczespojrzenie…ipoparusekundachwybuchnęłaśmiechem.

background image

-Nieźle-stwierdził.-Jeszczeniewywierciszdziury,aledojdzieszdotego.Na

razie…używajokularów.

-Okay,okay…spróbujęjeszczeraz.-Przygładziławłosy,wyprostowałaramiona,

odchrząknęła,przygotowałasiępsychicznieizmierzyłagonieruchomym,lodowatym

wzrokiem.Odpowiedziałjejtymsamym.

Apotemcośsięstało.

WwielkichbrązowychoczachLillylódzamieniłsięwogień,najpierwwątły

płomyk,potempalącyżar.Wargijejzadrżały,aonprzyciągnąłjejtwarzdoswojeji

chciałjąpocałować,naglejednakodwróciłasię,jakbyzawstydzona.

Horriganopadłnastołekprzyfortepianie.

-AleżagentkoRaines…panisięrumieni?-Pierdolsię,Horrigan.

-Właśniechciałem,aleztobą.

Zrobiłaobrażonąminę,alenaglewybuchnęłaśmiechem.

-Jesteśokropny.

-Takmówią.Czegotysięboisz?

Uniosłajednąbrew,odepchnęłasięodfortepianuiwstała.

-Bojęsię…popełnićbłąd.Wielkibłąd.Dobranoc,Frank.

Zabrałatorebkęipowoliprzeszłaprzezprawiepustywestybul.

Obejrzyjsię,mała,pomyślał.Obejrzyjsięnamnie,teraz…

Zerknęłananiegoniepewnie,ukradkiem,aleonniepotrzebowałnicwięcej.

Ruszyłzaniąprzezwestybul.Skinęłagłowąagentowinasłużbieiweszładowindy,

aonstanąłobokniejiczekał,ażdrzwisięzamknęły,zanimsięodwrócił.

Początkowomyślał,żejejtwarzwyrażagniew,alepotemzrozumiał,żetoco

innego,iprzyciągnąłjądosiebie.Leciutkopróbowałagoodepchnąć,potem

przymknęłaoczy,zatoczyłasięjakpijanaipowiedziała:„Okurwa”,aleniebyłapijana

alkoholem,tylkopodnieceniemtejchwili,kiedyspletlisięwdesperackimuściskui

spotkałysięichusta.

Jejwargipodjegoustamizdawałysięcofać,jakbypróbowałaprzestaćcałowaći

cośpowiedzieć,czegorezultatembyłniespokojnypomruk.Odsunąłsięizobaczyłjej

uniesionebrwi,kiedypalcemjaklufąbronicelowaławewskaźnikpięternad

drzwiami.

NanastępnympiętrzedrzwirozsunęłysięiagenciBillWattsorazMattWilder,

background image

którzyczekalinawindędyskutującnadkomputerowymwydrukiem,zobaczyli

agentkęRainesstojącąwjednymkąciekabinyiagentaHorriganawdrugim.Oboje

wyglądalipoprawnieażdoprzesady,kiedywyszlizwindyiprzywitalisięzkolegami.

-Bill-powiedziałHorriganchłodno,leczuprzejmie.Matt.

Watts,jakzwyklekwaśny,wręczyłLillywydruk.

-Programnajutro.

-Dzięki-powiedziała,biorącwydruk.-Dobranocpanom.

Iszybkoodeszłakorytarzem…sama.

Wilderprzytrzymałdrzwiwindy,aWattspodałrównieżHorriganowikopię

wydruku,zanimwszedłdokabiny.Horriganupewniłsię,żeobajwidzieligo

odchodzącegokorytarzemwprzeciwnymkierunku,zanimdrzwiwindysięzamknęły.

Niemusiałpukać.Czekałananiego.Zamknęłazanimdrzwinazasuwkę,zgasiła

światłoirzuciłamusięwramiona.Drugipocałunekbyłjeszczegłębszyibardziej

wulkanicznyodpierwszego.

Wkrótcepodłogęhotelowejsypialnipokryłynieporządnieporozrzucaneczęści

strojuiwyposażenia:buty,broń,kajdanki,słuchawki,miniaturowemikrofony,

koszule,dwiekuloodpornekamizelkizkevlaru.

-Niezapomnijpałki-powiedziałjejżartem.

-Niezapomnijswojej-odparłazłobuzerskimuśmieszkiemiugryzłagowucho,

kiedyrozpinałpasekizrzucałspodnienapodłogę.Onabyłajużwbieliźnie,więcobjął

jądelikatniejniżprzedtem,alerównienamiętnie,położyłjąnałóżkuiprzycisnął

wargidojejwarg.Byłzaszokowanyipodnieconyjejpragnieniem,którezdawałosię

dorównywaćjegożądzy;apotemonabyłapodnimipatrzyłananiegoczule,aon

doznawałuczuć,októrychjużdawnozapomniał…kiedyzadzwoniłcholernytelefon.

Twarzjejsięściągnęła;błyskżaluiczegojeszcze?Przecieżniewstydu…

Stoczyłsięzniej,aonausiadłatyłemdoniegonabrzegułóżkaipodniosła

słuchawkę.

-Raines-powiedziałachłodnym,profesjonalnymtonem.Słuchałaprzezchwilę.

Kiwnęłagłową.Kiwnęłaponownie.-Jasne.Zarazbędę.

Odłożyłasłuchawkęioznajmiła,wciążodwróconaplecami:-Podróżniktracigrunt

wWisconsin.WostatniejchwilidodanodwaspotkaniawMilwaukee,najutrorano.

-Lilly…

background image

-Wattschcemniewidzieć.Zaraz.

Wyciągnąłrękęidelikatniedotknąłjejramienia,aleonaodsunęłasię,wstałai

odwróconatyłem,zaczęłaszybkozbieraćswójporozrzucanyekwipunek.Miałatrochę

kłopotuzoddzieleniemjegorzeczyodswoich,kilkaprzedmiotówwypadłoztobołka,

któryniezręcznieniosładołazienki.

Niespojrzałananiegoanirazu.

Alezatrzymałasięipowiedziała:-Frank…toniewporządku.Towszystkojest

takieskomplikowane.Przepraszam.

Zamknęłasięwłazience,aHorriganusiadłwygodnie,oparłsięnapoduszcei

założyłręcezagłowę.Uśmiechnąłsiędosiebiesmutno,potrząsnąłgłowąimruknął:-

Tak,Lilly,skomplikowane…alewartezachodu.

Zerknąłnazamkniętedrzwiłazienki,wstałzłóżka,ubrałsięiuporządkował

sprzęt.Wtedycośzauważył.

Lillyniechcącyzamieniłaczęściwyposażenia.Horriganzachichotałwduchu.

Postanowiłzaczekaćnaodpowiedniąchwilę,żebywytknąćjejtenbłąd.

LillywzięłaskładanąpałkęHorrigana.

14.

Learysiedziałwswojejszczurzejnorzewsuterenie,nafoteluzprzeceny,oglądając

wiadomościnaprzenośnymtelewizorzeijedzącspaghettipodgrzanewkuchence

mikrofalowejłyżkądodawanądopojemnika,kiedyreporterkazKCOPogłosiłaturę

wyborcząpodwunastustanach.

CzarnareporterkastałaprzyautostradzieniedalekoBazySiłPowietrznych

Andrews,przekrzykującorkiestręwojskowągrającądziarskiegomarsza.

-Biurowyborczeprezydentamanadzieję-niemalwrzeszczała-żekiedyobjazd

zakończysięwielkimwiecemwMcCormickCenterwChicago,sondażeopinii

publicznejpotwierdzą,iżprezydentodzyskałpopularnośćwśródwyborcówna

ŚrodkowymZachodzie.

LearyucieszyłsięnawidokFrankaHorrigana,wchodzącegorazemzinnymi

agentamiipomocnikaminapokładsamolotuprezydenckiegoAirForceOne.Znam

go!Znamtegofaceta!-pomyślał.Czułsięuczestnikiemtejhistorycznejchwili-coza

wspaniałe,podniecająceuczucie-alejeszczelepszajestświadomośćwłasnej

doniosłejroliwhistorii…

background image

NatychmiastzadzwoniłdobiurapodróżyizarezerwowałbiletnasamolotdoLos

Angelesbezdatypowrotu.„PewniepodrodzezatrzymamsięnaŚrodkowym

Zachodzie”,powiedziałagentowi.Nakiedy?Oczywiścienanajbliższylot.

PrzechodzącprzezwykrywaczmetalinalotnikuDulles,ubranywdresiczapeczkę

baseballowąDodgersów,uruchomiłalarm.Uśmiechającsięprzepraszająco,wyjął

łańcuszekzkluczamiikrólicząłapkąnaszczęście,poczymspróbowałjeszczeraz.

Tymrazemniebyłoproblemówiotrzymałzpowrotemswojekluczeorazamulet.

WLosAngelesLearyzameldowałsięwtanimmoteluniedalekolotniskaiprzybrał

osobowośćJamesaCarneya-okulary,garnitur,teczka.Wynajętymbuickiempojechał

dopodupadłej,główniehiszpańskiejdzielnicyLosAngeles,gdziezaparkowałprzed

odrapanymbiurowcem.

Wszedłdośrodkaijegokrokirozbrzmiałyechemwmarmurowymholu,kiedy

mijałszeregidrzwizdrewnaiwytłaczanegoszkła.Zatrzymałsięprzeddrzwiami

oznaczonymitabliczką:KORPORACJAMICROSPAN.NucącmelodięBeatlesów,

wyjąłkrólicząłapkę,otworzyłdrzwikluczemipotknąłsięostosreklamowejpoczty,

którąwrzucanoprzezszparęwdrzwiach.

Niedużepomieszczeniewydawałosięwiększe,ponieważzostałoogołoconeze

wszystkiegopozaobtłuczonymbiurkiemidrewnianymkrzesłem.Światłosączyłosię

przezpoplamionezasłony.Learyniefatygowałsięnaciskaniemprzełącznika-

wiedział,żeżarówkabyłaprzepalona.

Zamknąłzasobądrzwinaklucz,pochyliłsię,zebrałpocztęizaniósłjąradośniena

biurko,niczymdzieckospodziewającesięlistuodświętegoMikołaja.Usiadłna

krześleiposortowałlisty.Uśmiechnąłsię,kiedyznalazłmałebrązowetekturowe

pudełko,wysłanezSantaMonica.

BankSouthwest.

OtworzyłpudełkoiwyjąłczekikorporacjiMicrospan.

-Dziękujęci,Pam-powiedziałmiękko.-Byłaśobowiązkowadosamegokońca.

Nucąc,wydarłpierwszyczekznowiutkiej,sztywnejksiążeczkiiwypełniłgona

sumę50000$-płatnychnarzecz„KalifornijskiegoFunduszuZwycięstwa”.Zlekkim

uśmiechemwyjąłkopertęzteczki(biurkobyłopuste)izaadresowałjakwyżej.W

kopercietkwiłjużlistwystukanynamaszynie,napapeteriiznadrukiemKorporacji

Microspan,przygotowanyjeszczewdomu.Zakleiłkopertę.

background image

NamiędzynarodowymlotniskuwLosAngelesszedłszybko,zpodręcznątorbąw

ręku,znowuubranywdres,aleczapeczkęDodgersówzastąpiłaczapeczkaMilwaukee

Brewers.Pogwizdując,wrzuciłkopertędoskrzynkipocztowejiruszyłdowejścia.

Kółkonakluczezkrólicząłapkąznowuuruchomiłoalarm.Wzruszyłramionami,

uśmiechnąłsiędoznudzonegourzędnikairzuciłkluczenatacę.

Uwielbiał,kiedymuzwracanotenamuletszczęścia.Zakażdymrazemmiałochotę

ryczećześmiechu.

Alemilczał.

NastępnegodniawMilwaukee,wulewnymdeszczu,Learystałnaulicyosłonięty

parasolem.CzapeczkęBrewersówmiałnałożonąporządnie,daszkiemdoprzodu,nie

jakutychstukniętychrapperów.Wyglądałnaszanowanegoobywatela.Pomimo

fatalnejpogodyprzedsalązebrańzgromadziłsiępokaźnytłum;Learybynajmniejnie

byłjedynąosobąwczapeczceBrewersów.

Policjapowstrzymywałatłum,aleLearyznalazłsięniedalejniżpiętnaściestópod

Horrigana,którystałnadeszczubezparasola,przemoknięty,przyciskającpalcem

mikrofonwuchu,słuchajączezmarszczonymczołem,czekającnaprzyjazd

prezydenckiejlimuzyny.

-Biedactwo-powiedziałcichodosiebieLeary.

Kiedylimuzynazajechałaiprezydentwysiadł,zapanowałokompletnezamieszanie

-entuzjastyczneokrzykitłumuzagłuszałyszumdeszczu.

-Panieprezydencie!

-Tutaj,panieprezydencie!

-Hej,panieprezydencie,proszęspojrzeć!

Dziennikarzetłoczylisięwokółuśmiechniętegopolityka,fleszezapalałysięigasły

jakminiaturowebłyskawice,kamerzyściztelewizjizkameraminaramionachszukali

odpowiedniegoujęcia,agenciTajnejSłużbyzaśsprawnieotoczylikordonem

prezydentaorazprasę.

LearymusiałoddaćsprawiedliwośćHorriganowiipozostałymagentom:

wypełnialiswojeobowiązkizprofesjonalnąbiegłościąwkażdychokolicznościach.

Poczułprzypływciepła,pomimozimnegodeszczu.Naprawdępodziwiał

Horrigana.Stojąctakblisko,byłniemalprzytłoczonysiłąswojegouczuciadotego

człowieka,którejdorównywałajedyniegłębokoukrytanienawiśćipogarda.

background image

Horrigan,jedenzagentówotaczającychprezydenta,przeszukiwałtłumwzrokiem.

Learyprzybrałobojętnąminę,alewśrodkudygotałjakosika:nadchodziłachwila

prawdy,aoczekiwaniebyłocudowneistraszne…PrawieczułoczyHorrigana,

skupionenajegotwarzyniczympromienielasera.

Apotemoczyprzesunęłysięnanastępnątwarz,inastępną.

Pochwiliprezydent-atakżeagentHorriganiresztaagentów,którzynie

obchodziliLeary’ego-weszlidosalizebrań.

Learypodparasolemoddaliłsięodtłumu,któryjeszczeniezacząłsięrozchodzić.

Byłniezwyklezadowolonyzsiebie,prawieszczęśliwy,chociażpanowałnadsobą.

MyślałozalanejdeszczemtwarzyHorriganaijegotwardych,gniewnychoczach

powoliprzepatrującychtłum.

Kropledeszczusprawiły,żeHorriganwyglądał,jakbypłakał.

background image

Biedactwo,pomyślałLeary.Wkrótcebędzieszmiałpowóddopłaczu.

15.

Horriganczułsięparszywie.

Głowamuciążyła,mięśniegobolały,znosamuciekło.Boeing747(nazywanyAir

ForceOne,kiedyprezydentprzebywałnapokładzie-czyliwłaśnieteraz)mknął

chwiejnieprzezsieczonedeszczem,rozdzieranebłyskawicaminiebo,aHorrigannie

odrywałwzrokuodtorebkinawymioty,tkwiącejprzednimwkieszenifotela

pierwszejklasy.

PodrugiejstronieprzejściawzaciemnionejkabiniespałMattWilderikilku

innychagentów;wielemiejscbyłopustych;gdzieśwsamolocie,wcentrum

komunikacyjnymTajnejSłużbytrwałakrzątanina,kiedyBillWattszałatwiałw

ostatniejchwilidodatkoweśrodkibezpieczeństwanaChicago;awprzestronnej

kabinieszefasztabuHarry’egoSargentaniewątpliwieprzerabianoipoprawiano

przemówienieprezydenta,zwiadomymrezultatem,znanymwszystkimażdo

mdłości…

Pożałował,żenasunęłomusiętookreślenie,ponieważjegożołądekwznosiłsięi

opadałrazemzsamolotem.Postanowiłniebraćwięcejlekarstwanaprzeziębienie,bo

odtegorobiłsięsenny,achciałjeszczeprzeczytaćraportnadesłanyfaksemprzez

D’Andreę,zanimzgasimałąlampkędoczytaniaipoddasięzmęczeniu.

Aleupartekłuciemigrenybyłoniedowytrzymania.Sięgnąłdokieszenifotelapo

buteleczkęzlekarstwem.

PotemzadzwoninastewardaSiłPowietrznych,żebyprzyniósłmukawyalbowody

dopopicia…

Tylkożeniemógłotworzyćtejcholernejbuteleczki.Zmagałsięznią,zlanypotem,

zbytchory,żebyzrozumieć,jakgłupiowyglądał.

LillyRaines,równieżtrochęblada,zrudoblondwłosamipowiewającymiwrytm

kołysaniasamolotu,posuwałasięniepewnieszerokimprzejściemwstronęHorrigana,

opierającsięorzędyfoteliipróbującnierozlaćswojejkawy.

Uśmiechnęłasiękpiąco,alezewspółczuciem,usiadłaobokniego,rozłożyła

składanystolikipostawiłakawę.

-Wiesz,dlaczegoniemożesztegootworzyć?-zagadnęła,obserwującjegowalkęz

buteleczką.

background image

-Nie.Dlaczego?-Zgrzytnąłzębami.Cholernazakrętka!

-Bojestzabezpieczoneprzeddziećmi.Roześmiałsięmimowoli.

-Dajmito-powiedziała.Otworzyłabuteleczkę,wytrząsnęłajednąpigułkęi

podsunęłamuswojąkawę.

-Dziękuję-mruknął,połknąłpigułkęipopiłgorącymczarnympłynem.

Lillyuniosłabrew.

-Wyglądaszjakcoś,cokotprzywlókłześmietnika.

-Dziękizapocieszenie-powiedział.

Zahuczałgrzmotizmywanedeszczemszybyzajaśniałystroboskopowąbielą

błyskawicy.

-Cozapogoda-stwierdziłaLilly.

Samolotwpadłwturbulencję,ażołądekHorriganazleciałkilkatysięcystópwdół

bezspadochronu.Horriganmiałnadzieję,żeutrzymawsobietęcholernąpigułkę.

Lillysięgnęłamumiędzynogi.Uniósłbrwi,aonaburknęła:„Niewyobrażajsobie”

iwyciągnęłatekturowąteczkępodpisaną:„AliasJohnWilkesBooth”.

Kiedywertowałaprzefaksowanekartki,Horriganzapytał:-Podróżnikśpi?

Kiwnęłagłową,przeglądajączawartośćteczki.

-Kiedylądujemy?-zapytał.

-Zakilkaminut.Jedenastaczterdzieściileś.

-Wattswszystkimdyryguje?Ponowniekiwnęłagłową.

-Właśniezdawałammuraport.Mamyzabezpieczonątrasęprzejazdu.Snajperzyz

policjichicagowskiejjużzajęlistanowiska.Agenciwhotelu.

-Dobrze.Alistapodejrzanych?

-Dwudziestutrzechmiejscowychwariatówpodścisłymnadzorem.Pomagasekcja

śledczachicagowskiejpolicji.

-Najbliższyszpital?

-ŚwiętejAnny.Dodatkowezestawydotransfuzjiprzygotowane.Znajągrupękrwi

Podróżnika.Równieżalternatywnatrasaprzebiegawpobliżu.

-Todobrze.Wattszrobiłdobrąrobotę.Lillypodniosławzrokznadkartek.

-Myślałam,żeuważasznaszegonieustraszonegoprzywódcęzakutasa.

-Niepowiedziałem,żeniejestkutasem.Powiedziałem,żezrobiłdobrąrobotę.

-Tenprofilpsychologiczny-oświadczyła,potrząsająccienkąteczką„Bootha”-

background image

łatwosięczyta.

Horriganprychnął.

-DoborowyzespółpsychologówzTajnejSłużbyprzeanalizowałjegogłosisposób

zachowania,poczymdoszlidobłyskotliwegowniosku,żeBooth„może”zagrażać

życiuprezydenta.

Lillywzruszyłaramionami.

-Eksperci-stwierdziłazlekkąironią.

-Nowięc-zapytałłagodnie-czypopełniłaświelkibłąd?

Tojązaskoczyło.-Hę?

-Wtedywbarze…powiedziałaś,żeboiszsiępopełnićbłąd.Popełniłaś?

Zamrugałazzakłopotaniem.

-Horrigan,przecieżjeszczenicsięniestało…

-Aleprawiesięstało.Dlamnie„wielkibłąd”polegałnatym,żetosięniestało.

-Horrigan…

-Frank.

-Frank.-Szukałasłówzniemalbolesnymwyrazemtwarzy.-Myniepracujemyna

giełdzieaniwagencjireklamowej.Naszzawód…fraternizacjajestpoprostu…

-Fraternizacja?-powtórzyłspokojnym,żartobliwymtonem,alebyłzirytowanyi

trochędotknięty.-Czymieliśmysię„fraternizować”?

Nieznaczniepotrząsnęłagłową,jejwłosyzakołysałysięwrytmiewstrząsów

samolotu.

-Bądźmyrealistami.

Zmrużyłoczyispojrzałnaniątaksującymwzrokiem.

-Zobaczymy,czyprzeztęgorączkęniestraciłemdetektywistycznychzdolności…

Kiedyśzwiązałaśsięzagentemitoniewypaliło.

-Nie-zaprzeczyłazzakłopotaniem,alebezzłości,nawetzaśmiałasięcichutko.-

Chodziłoocoinnego.Onniebyłagentem.

-Aha,cywil.Chciał,żebyśrzuciładlaniegoswojąniebezpiecznąpracęizaszław

ciążę…jakgrzecznadziewczynka.

-Cośwtymrodzaju.

-Więccięrzucił.Złamałciserce.Wbrązowychoczachodbiłsięból.

-Właściwie…tojagorzuciłam.

background image

-O?

Wzniosłaoczydoniebazszyderczymuśmiechem.

-Rzuciłamgo,boniechciałamdlaniegozrezygnowaćzpracy.-Westchnęła.-

JesteścholernymdetektywemHorrigan.

-Znamsięnaludziach.Zato…

-Zatocipłacą,właśnie.-Przełknęłaślinę,spoglądającpustymwzrokiemw

przeszłość.-Naprawdęmiałamzłamaneserce.Pracowałam…wSekcjiOperacyjnejw

St.Louis.Onchybaakceptowałmojąpracę…

-Kimonbył?

-Agentemubezpieczeniowym.

-Bezkomentarzy.

Znowuuśmiechnęłasięszyderczo.

-Chybagokochałam.Możetak,możenie.Alemiesiącpotym,jakdałmi

pierścionekzaręczynowy,dostałamprzeniesienie.DoWydziałuOchrony.

-Waszyngton.Aonniechciałjechaćztobą.

-Niechciałjechaćzemną.Chciał,żebymznimzostałairzuciłapracę.

KącikustHorriganadrgnąłwuśmiechu.

-Wiesz,gdybyśbyłamężczyzną,którydostałprzeniesienie,igdybyonbyłkobietą,

pojechałbyztobą.

-Wreszciecisięudało,Frank.

-Co?

-Wygłosićstosownąseksistowskąuwagę.Uśmiechnęlisiędosiebieciepło.Bez

namiętności,alenarazieHorriganowiwystarczałociepło.

-Niemogłaśwystąpićzesłużby-oświadczyłHorriganzlekkądrwiną.

-Dlaczego?

-Bokazalibycizwrócićbroń.

Jejnagłyśmiechbyłnagrodązajegoprzenikliwość.

-Czytonieidiotyzm?Kochamtęcholernąpracę.Napięcie,przypływadrenaliny…

świadomość,żehistoriapowstajetużobokmnie.Togłupie,nie?

-Nie-odparłcicho,zprzekonaniem.-Wcalenie.

Lillyodchyliłasięnaoparciefotela,jejspojrzeniepowędrowałowciemnośćza

oknem.

background image

-Wiesz,kiedybioręurlop,wydajemisię,że…żyjęnazwolnionychobrotach.Nie

mogętegoznieść!

-Więctodlatego.

-Codlatego?

-Dlategouważaszmniezapotencjalny„wielkibłąd”.Mówiłrzeczowymtonem,

niemalklinicznym,pozbawionymwszelkichemocji.-Przysięgłaś,żenigdywięcejnie

pozwoliszżadnemumężczyźniestanąćpomiędzytobąatym,cokochasz.Atym,co

kochasz,jesttwojakariera.

-Właściwiebardzodobrzetoująłeś,Frank-przyznała,trochęzdziwiona.-Wtym

zawodzieżadneznasniemożeryzykowaćbliskiegozwiązku.Bojęsięnawetpomyśleć,

żenogimniebolą,codopiero…

-Aletwojakarieraniejestwszystkim,cokochasz.

-Oczymtymówisz?

-Tooczywiste-odparłzezłośliwąminą.-Kochasztakżemnie.Idlategosięboisz.

Lillyspojrzałananiegolodowatymwzrokiem,apotemodrzuciłagłowędotyłui

wybuchnęłakaskadąśmiechu,któryzagłuszyłhukpioruna.

-Niewiem,czymożnatonazwaćmiłością.Zwierzęcymagnetyzm,tak…sympatia,

napewno.Alemiłość?

-Rzucędlaciebiepracę.

Wytrzeszczyłananiegooczy,jakbyjąuderzył.

-Żeco?

-Rzucędlaciebiepracę.

Opanowałasięiposłałamunastępnyszyderczyuśmiech,wyraźnieniewierząctej

deklaracji.

-Pocholeręchcesztozrobić?

Horriganwyjrzałwciemnośćprzezzalanądeszczemszybę.

-Możeprzysiągłem,żenigdywięcejniepozwolę,żebymojakarierastanęła

pomiędzymnąakobietą.

Lillyuśmiechnęłasięsamymiwargami,aleczołomiałazachmurzone.

ZpobliskiegogłośnikazaskrzeczałgłosWattsa,jakbychciałudowodnićdaremność

ichzwiązku:„ZadziesięćminutlądujemywChicago”.

-Wiesz,Frank-powiedziałaLilly,dotykającjegoramienia,zmieniająctematiton

background image

głosu-naprawdęwyglądaszjakchory.

-Todlatego,żejestemchory.

-WięcchybapowinieneśpoprosićWattsa,żebyzastąpiłcięjutrokimśzSekcji

OperacyjnejwChicago.Dopókiniewyleczysztejgrypy.

-Bzdura.Niktniemakwalifikacji.

-Niebądźgłupi.Wchicagowskiejsekcjijestpewniezpółtuzinabyłych

ochroniarzy.Spójrzmyprawdziewoczy:przyjdzieszdopracyzgorączkąalbo

nafaszerowanylekarstwami,czyliniezdolnydosłużby.

-Nawetzgorączkąjestemlepszyodpołowyagentówwtymkraju!-najeżyłsię

Horrigan.

-Cozawzruszającypokazkoleżeńskiejsolidarności.Powinieneśpoprostu

powiedziećWattsowi,żezachorowałeś…

Horriganprzewróciłoczami.

-Och,jakionbędziezachwycony!Staruszekniewytrzymałtempa.Słuchaj,Lii…

muszętambyć,obokprezydenta.Niemamwyboru.

-Dlaczego,nalitośćboską?

-Tosprawaosobista.Koniecrozmowy.

-SprawaosobistapomiędzytobąaWattsem?

-Nie!-Sfrustrowany,potrząsnąłgłową.-Nie.Wjakiśsposób,wjakiśzwariowany

sposóbtojestsprawaosobistapomiędzymnąaBoothem.Muszętambyć.Oczymu

sięzwęziły.-Onmożesięujawnićtylkoprzedemną.

Lillynabrałapowietrza,jakbychciałaodpowiedzieć,aleprzeszkodziłajejkolejna

błyskawica,któraoblałazimnymbiałymświatłemtwarzHorrigana.

-Martwsięosiebie-dodałHorriganciepłym,leczostrzegawczymtonem.-

Zachowajczujność.Niemyślotym,żebolącięnogi.Będziewielkitłum.Bądź

ostrożna.

Lillykiwnęłagłową.Szepnęła:-Frank.

-Tak?

-Dziękizapocieszenie-powiedziałaszczerze.Potemzesztucznymuśmiechem

poklepałagoporamieniu,wstałaiwyszłazkabiny.

16.

Deszczzacinałukośnie,wspomaganyprzezchicagowskiwiatr,grożąc

background image

przewróceniemHorrigana.Pewniepoprostubyłosłabiony;oczygopaliłyod

gorączki,twarzlodowaciałaoddeszczu,strumieniewodyspływałyzwłosów,zalewały

ustaioczy.Parszywa,zasranapogoda…

StałprzedwejściemdoMcCormickCenter,gdzietłumdosłownieostudzonyw

swoimzapale-pchałsiędodrzwi,szukającschronieniaprzedulewnymdeszczem.

Strumieńwchodzącychpowstrzymywaływykrywaczemetalu,przezktórekażdy

musiałprzejść.Cierpliwośćbyłanawyczerpaniu,padałyostresłowa,jaktowChicago.

PomiędzygłowamicorazbardziejzdehumorowanychwyborcówHorriganzobaczył

Wildera,równieżprzemoczonegodosuchejnitki.Powiedziałcichodomikrofonu

wpiętegowmankiet:-Zamokronazdjęcia.ZabierzPodróżnikanadół.

Wilderkiwnąłgłowąiodszedł,żebydalejprzekazaćwiadomość-orszak

prezydencki,posuwającysiępoLakęShoreDrive,wjedziepodziemnymwejściem,

zgodniezradąHorrigana.Fatalnapogodacałkiemzałatwiłaśrodkimasowego

przekazu;dziennikarzemoglirówniedobrzezostaćnalotniskuO’Haraiużyć

teleskopowejkamery.

Przepychającsięprzezmokry,rozzłoszczonytłumHorrigannapotkałkolejną

grupkęobrońcówśrodowiska.Deszcznieugasiłichentuzjazmu,chociażplakatyim

rozmokły,atramentrozpuściłsięihasłastraciłyczytelność.

Niedalekoobrońcówśrodowiska,niepchającsięjakwiększośćtłumu,stał

mężczyznawciemnympłaszczunieprzemakalnym,ciemnychokularachimiękkim

filcowymkapeluszu.Facetwyglądałjakkarykaturaanarchistyz1930roku…

Booth?-pomyślałHorrigan.

Oczadziałyodgorączki,zmózgiemkipiącymjakwrzątek,uczepiłsięobsesyjnietej

szansyizacząłprzepychaćsięprzeztłum.Zachowałtyleprzytomnościumysłu,żeby

niekrzyczeć:„TajnaSłużba!”-niechciałspowodowaćpaniki,boprzecieżzobaczył

tylkokapelusziciemneokulary…

Plakatwrękujednegozprotestującychzakołysałsięiopadłprostonagłowę

Horrigana.Horriganzrobiłunik,pośliznąłsięnamokrymchodniku,akiedyodzyskał

równowagę,niewidziałnigdziepodejrzanegofaceta.Wyciągnąłszyję,rozpaczliwie

przeszukującwzrokiemmorzefalującychgłów,alekapeluszzniknął.

Deszczlałjakzcebra.Horriganstarłwodęztwarzyszorstkimrękawemtrencza,

aleniemógłzetrzećzsiebienapięcia.

background image

Niemógłpozbyćsięwrażenia,przeczucia,pewności,któraściskałagowgardle.

Boothjesttutaj.

Horriganszybkoprzeszedłkorytarzemobokumundurowanychagentów

oprowadzającychnasmyczachpsytresowanedowywąchiwaniabomb.Wstąpiłdo

toalety,żebysięwytrzeć,alewilgotnewłosywciążoblepiałymuczaszkęikiedy

spojrzałwlustronadumywalką,stwierdził,żewyglądajakwariat.Nicjednaknie

mógłnatoporadzić.Musiałsiędostaćzakulisy.

Zastałtampojednejstronieprezydentazżoną,apodrugiejWattsa

przeglądającegonotatkidoprzemówieniarazemztymniemiłymbuldogowatym

szefemsztabu,Sargentem.Otaczaliichszerokimkręgiemspecjalniagenci,łączniez

LillyRainesiMattemWilderem.Powietrzewypełniałstłumiony,leczniemal

ogłuszającygłosjakiegośmiejscowegopolityka,wygłaszającegozapowiedźnascenie.

WattsnawidokHorriganazmarszczyłbrwi,oderwałsięodgrupkiotaczającej

prezydentaipodszedłszybkimkrokiem.Lillyruszyłazanimzzatroskanąminą.

-Spóźniłeśsię,Horrigan-powiedziałszorstkoWatts.Koncerttoja,pomyślał

Horrigan,alezmilczał.

-Twojemiejscejestpoprawejstroniesceny-dodałWatts.

-Proszęochwilęrozmowy-powiedziałHorrigan.

-Aletylkochwilę.

-Myślę,że…Boothjesttutaj.

Wattswyprostowałsięgwałtownie,oczymuzabłysły.

-Widziałeśgo?Potrafiszgorozpoznać?Myślałem,żepodczaspościguniezbliżyłeś

siędoniegonatyle,żebygozidentyfikować!

-Nie…niepotrafię.Alemyślę,żeontujest.

-Myślisz?

-Mamprzeczucie.

-Tominiewystarczy-Wattswestchnąłciężkoifałszywie.-Zcałymszacunkiem

dlatwojegostuletniegodoświadczenia,atakżenadzwyczajnychzdolności

psychicznych,mamytutajsiedemdziesięciupięciuagentów,dwustuchicagowskich

gliniarzyikuloodpornepodium.Horriganprzełknąłślinę,oczygozapiekły.

-Jatylkomówię,żeontujest.

-Jeślipozwolisz-syknąłjadowicieWatts-będziemysiętrzymaćustalonego

background image

programu.

Nadętyurzędaswróciłdumnymkrokiemdoprezydenta,Lillyjednakzostała.

SpojrzałanaHorriganazzatroskanąminą.

-Maszkroplepotuczydeszczunaczole?-zapytała.Horriganznalazłchustkęw

kieszeniiwytarłtwarz.-Cozaróżnica?

-Owszem,jestróżnica.-Dotknęłachłodnądłoniąjegorozpalonejgłowy.-Masz

strasznągorączkę!Frank…

-Ludzie!-krzyknąłWatts.

Pozostaliagencizaczęliwchodzićnascenę.Lillychciałacośpowiedzieć,jejszeroko

otwarteoczywyrażałyzwątpienie.Horriganścisnąłjązaramię.

-Bądźwpogotowiu.

WkrótceHorriganzająłstanowiskoprzedfrontemsceny,pośródinnychagentów.

-Następniagencistalipodścianamiwokółcałejsali.ZdaniemWattsastanowili

wystarczającąochronę-Horriganjednakwiedział,żebyłaichzaledwiegarstkaw

porównaniuzmasącywilnychciałwypełniającychbudynek.

Publicznośćjużwyschłaientuzjazmzapłonąłznowąsiłą,chociażzapożywkęmiał

naraziejedynienudneprzemówieniemiejscowegopolitykiera,produkującegosięna

scenie;widzowieochoczowypełnialikażdąbrzemiennąpauzęwiwatamiioklaskami.

Wreszciegłosspozascenyzagrzmiał:-Panieipanowie…prezydentStanów

Zjednoczonych!Aorkiestrawojskowa-ztaśmypuszczonejprzezsystem

nagłaśniający-zagrałahucznie„Chwaładowódcy”.

Carterniepozwoliłbytegograć,zauważyłbezsensownieotumanionygorączką

Horrigan.Zbytpompatycznejaknaprzywódcęludu…

Tłumzerwałsięnarównenogi,wrzeszczał,gwizdał,tupał;hałaśliweowacje

zmieszanezgrzmotemorkiestrytworzyłyogłuszającąkakofonię.Horriganczuł

łomotaniewgłowie,oczygopaliły…

Fleszezaczęłytrzaskaćibłyskać,trzaskaćibłyskaćjakminiaturowepioruny,

przypominającHorriganowiniedawnylotprzezburzę.Punktowyreflektorzwysoka

oświetliłprezydenta,wkraczającegonascenęwrazzPierwsząDamą.Oślepiony

Horrigannachwilęodwróciłwzrok,czarneplamkipływałymuprzedoczami.

PrezydentiPierwszaDamazajęlimiejscanapodium.ZanimistanąłHarry

SargentorazagenciWatts,WilderiRaines.

background image

Tłumwciążwiwatowałnastojąco.Horriganzwysiłkiemskupiłwzrok,mrugającw

błyskachfleszów.

Tenuśmiechniętyfacet,wkoszulceCubsów,czyontrzymabroń?!

Nie.

Aparatfotograficzny.Zwykłyaparatfotograficzny.

Dlaczegotagruba,nadąsanababaniewiwatuje?Pojakącholeręprzyszłanawiec,

skoroniezamierzapopieraćprezydenta?

Twarzepływałymuprzedoczami,każdawyglądałacorazbardziejgroteskowo;

nawetzadowolonetwarzewydawałysiękłamać,wydawałysięukrywaćprzemoc.Nad

tłumemkołysałysiębalony,czerwone,białeiniebieskie,niczymodciętegłowy,kręciły

się,podrygiwały,niektóreuwalniałysięiwzlatywałypodsufit.Gdziejesteś,Booth?

Dlaczegotachudakobiecinasięgadotorebki?Mawściekłąminę!

Pochusteczkę.Tylkowytarłanos…

Tamprzyreflektorze,czytolufastrzelby?!

Nie.Kierunkowymikrofon.Tylkokierunkowymikrofon…

Alecorobitenfacetobokniego?Tojestaparatfotograficzny,prawda?

Tak,aparatfotograficzny…

Horriganzamrugał,przełknąłślinęipróbowałodzyskaćpanowanienadsobą,a

potemusłyszałostre„pop”!

Naodgłosstrzałuwskoczyłprostonascenę,rozbijającsobiekolana.Przetoczyłsię

ipodniósłnanogizbroniąwręku,ignorującból.Agencinascenie-Watts,Lilly,

Wilderiinni-skupilisięwokółprzerażonegoprezydentaorazPierwszejDamy,

tworzącżywymur.

Radosneokrzykiucichły,zastąpioneprzezchóralnewestchnienie.

ZaplecamiagentówosłaniającychprezydentaczołgałsięHarrySargent,ogarnięty

paniką,naczworakach,podobnydobuldoga,zdzikimspojrzeniem,uciekającod

kuloodpornegopodium.

Horriganstałpośrodkusceny,mającpodiumzaplecami,zbroniąwręku,

przodemdotłumu,apotspływałmupotwarzyjakciepłydeszcz.Wpatrywałsięw

zamarłeaudytorium-onprzeciwkonimwszystkim-wbijałwnichzabójczywzroki

szukał,szukał,szukałjednejcholernejtwarzy…tylkowystrzeljeszczeraz,Booth,

strzeliszjeszczerazijużcięmamy…

background image

Czerwonybalondryfującykusufitowinaglepękł.

Horriganpodskoczył.

Alerozpoznałtendźwiękiodrazuzrozumiał,żezaszłapomyłka.

Podobniejakwszyscyinninascenie.

Obejrzałsięnaprezydenta,alezobaczyłtylkoBillaWattsa,mierzącegogo

pogardliwymwzrokiem.Horrigannieznaczniewzruszyłramionamiiprzemówiłdo

mikrofonuwmankiecie:„Wszędzieczysto”.

Zanimzeskoczyłzesceny,HarrySargent-zespoconątwarząpurpurowąz

wściekłości,zoczamizwężonymizewstydu-posłałmumorderczespojrzenie.

Przypadkowyprzeciwnikwłaśniezmieniłsięwzażartegowroga.

Pozostaliodetchnęlizulgą.Agencinascenierozluźnilikordonwokółprezydentai

wrócilinapoprzedniestanowiska.Prezydentzwdziękiemwybrnąłzniezręcznej

sytuacji-objąłramieniemPierwsząDamęizamachałentuzjastyczniedotłumu,przy

czymobojemielityleprzytomnościumysłu,żebyprzywołaćnatwarzepromienne

uśmiechy.

Audytorium,wciążnanogach,ponownieoszalałozradości,okrzykiwznoszonoz

jeszczewiększymzapałem,gwizdybrzmiałyogłuszająco.

LeczHorrigansłyszałtylkobiciewłasnegoserca.Widziałwspółczującą,pełną

litościtwarzLilly,chociaższybkoodwróciłwzrok.Czuł,żejestwstrząśniętydogłębi.

Natomiastniewidział,niesłyszałiniewyczuwałobecnościMitchaLeary’ego-

„Bootha”-którysiedziałdalekowtłumie,zlekkim,ironicznymuśmiechemnaustach,

bezżadnegoprzebraniaopróczczapeczkiSoxów(bynajmniejniewkapeluszui

ciemnychokularach),oglądającprzedstawienieprzezlornetkę,podziwiającklęskę

Horrigana,napawającsięhańbąiupadkiemHorrigana.

-Biedactwo-szepnąłLeary.

Aleniktgonieusłyszałwwiwatującymtłumie.

17.

KilkagodzinpóźniejcentralałącznościTajnejSłużbywhotelu„Drakę”wChicago

przeobraziłasięzpowrotemwpokójhotelowy.

Rozmaiciagenci-młodzikiodziecinnychtwarzach,zauważyłHorrigan-

rozmontowywaliprzenośnyzestawiukładaliczęściwwyściełanych,odpornychna

zgniatanielotniczychwalizkach.

background image

PośródtegouporządkowanegochaosusiedziałwfoteluHorrigan,niespokojnie

czekającnaegzekucję.

KipiącyzimnąfuriąWatts-wasyścieprzygnębionychagentówMattaWilderai

LillyRaines-właśniepoinformowałHorrigana,żeszefsztabuBiałegoDomu,Harry

Sargent,jestwdrodze.

-Niestawiajsię-ostrzegłWatts,grożącmupalcem.Zrozumiano?

Horriganczułsięparszywiejnajegoczolemożnabyłosmażyćjajka,chociażon

samniemógłbynicprzełknąć.

-Niemamdziesięciulat-wydusiłzsiebie.

-Starajsięotympamiętać-warknąłWatts.Sargentwtoczyłsiędopokojuz

rozwianymkrawatem.

Nieprzejmowałsięceremoniąpowitania;ruszyłprostodoHorriganaizacząłod

razu:-Czytymaszpojęcie,ilecholernychgłosówdzisiajnamodebrałeś?

-Nie.

Sargentpodniósłręcedonieba,podczasgdyHorriganstarałsięzwalczyćmdłości.

-PrezydentwyszedłdzisiajnazasranegotchórzaciskałsięSargent-itow

krajowejtelewizji!

-Myślałem,żeprezydentnieźlesięspisał.

-Takjakty,co?

-Lepiejodniektórych.

Sargentpochyliłsiędoprzodu;oczymiałnabiegłekrwią,workipodoczamiczarne

zezmęczenia.Wyglądałtak,jakHorrigansięczuł.

-Cochceszprzeztopowiedzieć,agencieHorrigan?

-Cochcęprzeztopowiedzieć?

Lillyzamrugałaidotknęładłoniączoła.

-No-zacząłHorrigan-chcępowiedzieć,żetopanwyszedłnazasranegotchórza.

Sir.

SargentkrążyłwokółfotelaHorriganajakgłodnylew;parsknął,obnażyłzęby.

-Myślisz,żetakicwaniakzciebie,Horrigan?Takitwardziel?Myślisz,żetojakiś

cholernieśmiesznydowcip?

-Nie,niemyślę,żetojakiścholernydowcip.-Horriganpodniósłsięistanął

twarząwtwarzztymdraniem…dostatecznieblisko,miałnadzieję,żebyzarazićgo

background image

grypą.Topanjestśmieszny,ponieważpanniemabladegopojęcia,comusimyrobić,

żebyutrzymaćpańskiegoszefaprzyżyciu.

ZodległościkilkucaliHorriganprzeszyłprzeciwnikazabójczymwzrokiem

nastawionymnapełnąmoc,aSargentodrazuzacząłmięknąć;jegotchórzostwo

dawałoosobieznać.

Wattsprzerwałtenpojedynekspojrzeń,odciągającHorrigana.

-Wystarczy.Wystarczy!Zrozumiano?

SargentspiorunowałWattsawściekłymwzrokiem.

-TrzymajcietegowariatazdalaodprezydentaizdalaodBiałegoDomu.

WycelowałtłustympalcemwHorrigana,którywciążnaniegopatrzył.

-Ilepiejtrzymajciegozdalaodemnie,docholery!Półprzytomnyzgorączki

Horriganroześmiałsię,aletozabrzmiałojakkaszel.

-Spróbujsobiewyobrazić,żemnienastraszyłeś,Harry.Sargent,tracącpanowanie

nadsobą,zamachałtłustympalcem.

-Jeszczerazpowieszdomnie„Harry”ibędzieszłapałfałszerzywjakiejśzasranej

dziurzenaAlasce!

Wypadłzpokojuzionącogniem,apodrodzeomałonieprzewróciłmłodego

agenta,dźwigającegopudłozesprzętem.

-Czyśtyzwariował?-zapytałWattszniedowierzaniem.-Niemożesztaksię

odzywaćdoszefasztabuBiałegoDomu!

-Niepracujędlaniego.

-Tak…pracujeszdlamnie.Araczejpracowałeśdlamnie.Jesteśzwolnionyz

obowiązków.-Spojrzałnazegarekipowiedziałdoreszty:-Zadwieminutynadole.

Wyjeżdżamy.

Wattswyszedł,azanimresztamłodychagentówniosącychsprzęt.MattWilder

westchnął.Lillystałazzałożonymirękamiiwzrokiemwbitymwpodłogę.

Horriganopadłzpowrotemnafotel.Bolałygowszystkiemięśnieikości.

-Trzymaj-powiedziałMattiwręczyłHorriganowidwadzieściadolarów.

-Dlaczego?-zapytałHorrigan,ztrudemskupiającwzroknabanknocie.

-Ostatniaokazja,żebyspłacićdług.-Mattuśmiechnąłsięciepłoipoklepał

Horriganaporamieniu.-Nieważne,cooniwygadują…dobrzebyłoznowuztobą

pracować.Nieprzejmujsię,stary.

background image

Horriganuśmiechnąłsiękrzywoikiwnąłgłową.

PotemMattwyszedłizostalitylkowedwojewwielkim,pustymhotelowym

pokoju.

Lillystanęłaprzednimzgłowąprzechylonąnaramięiprzyglądałamusię,

jednocześniewspółczującaizirytowana.

-Wieszco-powiedziała-gdybyśmiałtrochęwięcejwdzięku…

-Toniemojaspecjalność.

-Wystarczyłotylkoprzyznać,żetobyłnieszczęśliwyzbieg…

Horriganprzerwałjejostro.

-Wykonywałemswojąpracę.Nieprzepraszamzaswojąpracę.

Tojądotknęło,widziałtowjejoczach,aleniemógłcofnąćswoichsłów…iwcale

niechciał.

-Niekazałamciprzepraszać-powiedziałaLilly.Aleprezydentzostał

upokorzony…

-Alejeszczeżyje,nonie?

-Alemypowinniśmytakżeochraniaćjegogodność.

-Gdzietojestnapisane?Gównomnieobchodzijegogodność.Płacąmi,żebym

ratowałjegodupę.

Wjejoczachzabłysłorozbawienie.

-Apamiętasz,jakjednapanienkaJackaKennedy’egozostałaprzyłapanawBiałym

Domupogodzinach…atypowiedziałeś,żetotwojaprzyjaciółka?

Horriganodwróciłwzrok.

-Niepowinnaświerzyćwkażdąplotkę,jakąusłyszysz.

-Niektórewydająsięprawdziwe.Frank…twójkumpelMattopowiedziałmicałą

historię.Jakzawiesilicięnamiesiącbezwypłaty.Wedługmniebroniłeśgodności

tamtegoprezydenta.

-Tobyłocoinnego.

-Dlaczego?

-Onbyłmoimprzyjacielem.Byłinny.

Uśmiechnęłasięprawiebezzłośliwości.-Możetyteżbyłeśwtedyinny.

-Wszyscybyliśmyinni.Wszystkobyłoinne.-Kręciłomusięwgłowieodgorączki,

jakbyzarazmiałzemdleć.Możeterazjestemparanoidalnymwariatem…alegdybym

background image

byłparanoikiemtrzydzieścilattemu,możeonżyłbydzisiaj.Może…możetenkraj

wyglądałbyinaczej…

Samniewiedział,comówi.

-Spóźnimysię-powiedziała.„Koncerttoja”.

-Idźpierwsza-odparł.-Chcęnachwilęzostaćsam.Kiwnęłagłowązwidocznym

rozczarowaniemiwyszła.

Horriganukryłtwarzwdłoniach.Pochwiliwstał,poczłapałdołazienki,

zwymiotowałdoklozetu,stanąłprzyumywalce,ochlapałtwarzwodą,wytarłsięi

zszedłnadół,żebyostatnirazprzeleciećsięsamolotemAirForceOne.

18.

Stolatpóźniej,tegosamegowieczoru,Horriganznalazłsięzpowrotemw

Waszyngtonie,wswoimzagraconymmieszkaniu.

WrzuciłczteryAlka-Seltzerdoszklankizwodą.Gorączkaprzeszłamuw

samolocie,alezmęczenieibólgłowypozostały.

WBazieSiłPowietrznychAndrewsprzywitałgowspółczującySamCampagnaini

ztego,nizowegozaprosiłgonaobiad.Louise,żonaSama,najsłodszaistotapod

słońcem,zrobiłamumiejsceprzystolewichmodnieurządzonymdomuna

przedmieściuVirginia.

Poobiedzie,przydrinkachwgabinecie,długoletniszefidługoletniprzyjaciel

Horriganazaproponowałmuodejścienaemeryturę.OstatecznieFrankniema

wielkichwymagańfinansowych.Wydajepieniądzetylkonajazzowepłyty,prawda?

Czyteraztosąkompakty?

-ChcęzostaćprzysprawieBootha-oświadczyłHorrigan.

-Nodobrze-ustąpiłniechętnieCampagna.-Alemusiszzrozumieć,żewsprawie

WydziałuOchronynawetjaniemogęnic…

-Wiem.

Siedzieliwmilczeniu.Campagnapopijałburbona,Horriganirlandzkąwhisky.

-Chicagotopierwszyraz-powiedziałHorrigan.-Nigdyprzedtemniepopełniłem

takiegobłęduwocenie.JeślinieliczyćDallas…

-NiktnieliczyDallasopróczciebie.-Campagnauśmiechnąłsięwyrozumiale,ze

znużeniem.-Słyszałem,żewChicagomiałeśprawieczterdzieścistopnigorączki.W

takimstanieniktniemożerozumowaćlogicznie,nalitośćboską.Ispójrzmyprawdzie

background image

woczy,Frank…robiszsięzastarynatogówno.

Campagnaodwiózłgododomu.Horriganwstąpiłjeszczedobaru,żeby

pobrzdąkaćnapianinie,aletoniepomogło.Przezchwilęgrał„WhataDifferencea

DayMade”,aleniemiałnastrojudoironii.Anidojazzu.Aninawetdowhisky.

DzisiajbyłwieczórAlka-Seltzer.Istaregodobregorock-and-rolla.Inwazja

Brytyjczyków.Zerwałcelofanzniedawnokupionejpłytykompaktowej„SgtPepper”,

wyjąłMilesaDavisaiwłożyłBeatlesów.Zaprogramowałkompaktnadziesięciokrotne

odtworzenieutworunumerdwa,„WithaLittleHelpfromMyFriends”.

Siedziałwrozkładanymfotelu,obokpustejszklankipoAlka-Seltzer,słuchając

piosenkiporazszósty,kiedyzadzwoniłtelefon.

Przyciszyłdźwiękpilotemipowolipodniósłsłuchawkę.

-Halo?-odezwałsięwiedząc,cousłyszy.Miękkigłosniemalszeptał:-Cosięstało

wChicago,Frank?

-Cześć,Booth.

-Wpadłeśwpanikę.

-Byłeśtam,prawda?

-Wiesz,żebyłem.Niewidziałeśmnie…alewiedziałeś.-Cichychichot.-Jesteśmy

związani,tyija.Tonaprawdępocieszające…naswójsposób,nieuważasz?

-Niebardzo.

-Wiesz-ciągnąłBooth-kiedytamsiedziałem,patrzyłemnaciebie,patrzyłemna

prezydentaizadawałemsobiepytanie,patrzącnategozasranegotchórza…jak

możesznarażaćżyciedlatakiegomięczaka?Pocotorobisz?Takisilnyczłowiekjakty,

Frank?

-CorobiłeśwChicago,Booth?

-Badania.

-Rozumiem.Powiedzmi,Booth.Dlaczegotakiczłowiekjaktynarażażycie,

próbujączabićtegomięczaka?

-Nie„próbując”,Frank.Jagozabiję.Inienarażamżycia.Obajznamycenę:

oddamżycie.Oddamzaniegożycie,apozatympowinieneśjużmiećopracowanymój

profilpsychologiczny.Chybategoniezaniedbałeś,Frank?

-Niebardzowierzęwtebzdury.

-Niemamdociebiepretensji.Jaiteż.Zachowanieczłowiekaniekoniecznie

background image

odpowiadasumiejegopsychologicznychczęści.Topoprostuniedziaławtensposób.

-Ajaktodziała?

ŚmiechBoothabynajmniejniebrzmiał„pocieszająco”.

-Towcaleniedziała,Frank…przecieżsamwiesz.Wcaleniedziała,anitrochę.Czy

Bógkarzezłychinagradzasprawiedliwych?Oczywiścienie’--Czytosłuszne?

-„Słuszne”niemaztymnicwspólnego.Niektórzyludzieumierają,ponieważ

postępująźle?-Niektórzyludzieumierają,ponieważpostępujądobrze.Inniumierają

poprostudlatego,żepochodzązMinneapolis-JedennaródprzedBogiem,

niepodzielny,wolnośćisprawiedliwośćdlawszystkich?Akurat.MoimzdaniemtoPIC

nawodę.

-Jeślitowszystkonicnieznaczy,Booth…topocosięfatygowaćzabijaniem

prezydenta?

-Żebyzostawićślad,Frank.Żebycośponaszostało.Iżeby…jakośurozmaicićtę

nasząkoszmarnąwegetację.

-Powinieneśsięzalać.

-Możetoteżmamywspólnego.

-Cojeszczemamywspólnego,Booth?Głosbrzmiałniemalpieszczotliwie.

-Widziałem,jakżujesz…patrzyłem,jaksiedziszsamwbarze,grasznapianinie,

popijaszwhisky…Czujeszpustkęwśrodku,prawda,Frank?Dawnebitwyodeszły,

minęły.Niemajużżadnejwielkiejsprawy,dlaktórejwartopoświęcićżycie.Nicnie

zostało,tylko…samagra.

-Gra?

-Jasne.Dlategolosnaszłączył.Godnisiebieprzeciwnicynapoluironii.Tyw

obronie-jawataku.

-Kiedyzaczniesiętagra,Booth?

-Ależgratoczysięprzezcałyczas,Frank.Wkażdejminuciekażdegodnia,dopóki

zegarniestanie…albonagłaśmierćnasniezaskoczy.

Cisza-tylkoodległygłosRingoStarraśpiewającego„WithaLittleHelpfromMy

Friends”zestereoHorrigana.

-Dobranoc,Frank.Zostańwłóżku,dopókiniewyleczyszkataru.

-Booth,zaczekaj…

Trzasknaliniioznaczał,żerozmówcasięrozłączył.Horriganodłożyłsłuchawkęna

background image

widełkiiczekał.Kiedytelefonponowniezadzwonił,zgłosiłsięagentCarducci.

-Znowuzagłuszyłsygnał-oznajmiłCarducci.-Zgubiliśmygo.

Horriganzastanawiałsięprzezchwilęnadczymś,copowiedziałBooth.

-Niejestemtakipewien-mruknął.

-Cotoznaczy?-zapytałCarducci.

-Nic.Przegrajmikasetęztąrozmową.Podrzućmijądobiuraprzeddziewiątą

rano.

-DoWydziałuOchrony?

-Nie.OdjutrawracamdoWydziałuŚledczego.

Odłożyłsłuchawkę,wyłączyłpilotemBeatlesów,ponamyślejednakwstałi

wymieniłichnaMilesaDavisa.Usiadłwfoteluisłuchałzuśmiechem.

Czułsięznacznielepiej.

NastępnegorankawkwaterzegłównejTajnejSłużby,trzyprzeczniceodBiałego

Domu,Horrigansiedziałzabiurkiemwciasnymgabinecieiprzesłuchiwałkasetę,

którąmuprzysłałCarducci.Konkretnieodtwarzałjedenurywekdlamłodegoagentao

okrągłejtwarzy,nazwiskiemHopkins,którystałprzedjegobiurkiemniczymgorliwy

akolita.

LekkozniekształconygłosBoothawydobywałsięzmałegokasetowego

magnetofonu.„Niektórzyludzieumierają,ponieważpostępująźle.Niektórzyludzie

umierają,ponieważpostępujądobrze.Inniumierająpoprostudlatego,żepochodząz

Minneapolis”.

Znaczenietychsłówwyraźnieumykałomłodemuagentowi.

-SkontaktujsięzSekcjąOperacyjnąwMinneapolispowiedziałHorrigan.-Każim

sprawdzićwszystkiemorderstwaiśmiertelnewypadki,któremogąmiećzwiązekz

Boothem.Zwłaszczakażimsprawdzićokres,kiedyprezydentodbywałturęwyborczą

wMinneapolis/St.Paul.PrzefaksujimpełneaktaBootha,wszystkojakleci,żeby

zorientowalisięwkontekście.

HopkinskiwnąłgłowąiwychodzącniemalzderzyłsięzD’Andreą,którywpadłdo

gabinetujakbomba.

-Poczekaj,ażtousłyszysz-zaczął.

-Najpierwposłuchajtego-przerwałHorriganipuściłmufragmenttaśmy.

D’Andreaniewydawałsiępojmowaćwięcejodmłodegoagenta.

background image

-Nicniezałapałeś?-zdziwiłsięHorrigan.-Tenskurwysynprzyznajesiędo

morderstwa!Towyraźnytrop.

D’Andreachętnieprzyznałmurację.

-Skorotakmówisz…Przyznam,żezacząłemwciebiewierzyć.Możejesteś

geniuszem?

-Tak,aleczymniedoceniązażycia?Cotammasz?UśmiechniętyD’Andrea

przysunąłsobiekrzesłoizacząłczytaćzkołonotatnika.

-Kazałeśmisprawdzićmodelarzy.Nowięcznalazłemjednegoprofesoraw

UniwersytecieIllinois,awłaściwieznalazłgoagentzSekcjiOperacyjnejwIllinois,

D’Orso.PrzeczytałemraportD’Orsona,apotemosobiścierozmawiałemz

profesorkiemprzeztelefon.

-Noi?

D’Andreapostukałwnotes.

Tenprofesor…profesorRiger…onwykładaprojektowaniesamochodów,pracuje

zestudentaminadprojektowaniemibudowaniemmodeliprototypów…

-JaktamciwczasopismachBootha.

-Właśnie!Nawetwjednymztychpismbyłartykułoprofesorzeijego

futurystycznychprototypach,conaprowadziłoagentaD’Orsonanatrop,noi…

-Streszczajsię.

-Okay.Profesormówi,żejakiśroktemubrałudziałwkonferencjiprojektantóww

NowymOrleanieispotkałtam„prawdziwegooszołoma”,awtychkołachtochybacoś

znaczy.Wedługprofesorkaschlalisięjakświnieitenoszołom,któryprzedtembył

całkiemwporządku,nagledostałkota,kiedyrozmowazeszłanarządfederalny.

-Niegadaj.

-Profesorekmówił,żefacetzrobiłsięnaprawdęnieprzyjemny.Opowiadał,żerząd

go„zdradził”…

SłowaBootha.

-…iżechybabędziemusiałsięzemścić.Horriganpowolikiwnąłgłową.

-Pewnietwójprofesorniepamiętanazwiskategooszołoma.

-Niestetynie.Alemówił,żefacetchybaprzyjechałzSanAntonio.

Horriganwyprostowałsięzożywieniem.-Będziemypotrzebowaćlistęwszystkich

modelarskichihobbystycznychsklepówwSanAntonio…UśmiechD’Andreistałsię

background image

zarozumiały.

-ZadzwoniłemjużdoSekcjiOperacyjnejwTeksasie.Przygotująlistę.

-Totyjesteśgeniuszem.SkontaktujsięzagentemD’OrsonemwChicagoiniech

policyjnyartystazrobiszkicnapodstawieopisuprofesora.

-Jużtozrobiłem.Horriganwstałzzabiurka.

-NiechD’OrsoprzefaksujetonamdoSanAntonio,botambędziemy.

-Takmupowiedziałem-uśmiechnąłsięD’Andrea,zadowolonyzsiebie.-Bilety

czekająnanasnalotnisku.

19.

HorrigankazałD’Andreiprowadzićwynajętegofordamustanga.Młodszyagent

byłtutajprzedrokiemnawakacjachzżonąisynem,jakożeSanAntonio(alboSan

Antone,jakuparcienazywalijetubylcy)należałodonajwiększychatrakcji

turystycznych.

-Wtymmieściejestwspaniałezoo-oznajmiłradośnieD’Andreazakierownicą.-

ŚwiatMorza.TutajjestAlamo.

-Pamiętam-mruknąłHorrigan,którymiałtownosie.Poczułjednakulgęwidząc,

żeD’Andreatrochęznadrogę,ponieważteksaskametropoliaprzypominałalabirynt:

uliceprzecinałyrzekęizakręcałyłukiem,niejakwWaszyngtonie,D.C.

WylądowalinalotniskuDullessporoprzedpołudniemiotrzeciejtrzydzieści

zaczęliobjazdSanAntonio.Śledztwomiałopotrwaćdwadni,ponieważnapewnonie

zdążylibysprawdzićpółtuzinasklepówmodelarskichihobbystycznychnaliście,

zanimzamknąsklepyopiątej.

Alemieliszczęście.

WdzielnicyhandlowejRiverwalkpodpierwszymadresemznaleźlimodnądziuplę

wstarymwypalonymbudynku,przerobionymnasklepikidlaturystów;oczywiście

wyszlizpustymirękami.Lecztużprzedpiątą,sprawdzającdrugiadresnaliście-w

podmiejskimpasażuhandlowym-trafiliwdziesiątkę.

Sklepbyłmały,ciemnyizapuszczony;wporównaniuznimkawalerkaHorrigana

wyglądałajakrozkładówkazczasopisma„PięknyDom”.Modelesamochodów,

samolotów,statkówkosmicznychifilmowychpotworówwisiałynadrutachpod

sufitem,tłoczyłysięnapółkachwśródgotowychzestawówwpudełkach,wyglądałyz

przepełnionychgablotek.Warsztatwkącie,oświetlonysilnąlampąnagiętkim

background image

kabłąku,zaścielałyporozrzucanenarzędzia,częścimaszynerii,tubkizklejem,arkusze

papieruściernegoizwykłeśmieci.

WalterWickland,właściciel,żującgumępochyliłsięnadoszklonąladąiprychnął

nawidokprzefaksowanegoportretu„oszołoma”profesoraRigera,sporządzonego

przezpolicyjnegoartystęzChicago.Horriganpokazałmujużfotografię„Josepha

McCrawleya”naprawiejazdyzColorado.

Skoromowaooszołomach,równieżsamWicklandpulchny,nieogolony,noszący

grubeokularywciężkiejoprawieorazpoplamionyfartuchnaczarnympodkoszulkui

dżinsachnadającychsiętylkonaśmietnik-kipiałbezsensowną,niezrozumiałą

złością.

Aleokazałsięaniołemzesłanymznieba.

-Niewyglądadokładniejakon,anatymzdjęciuwyglądajakjakiśkrewny…aleto

musibyćtenparszywiecMitchLeary.

HorriganiD’Andreawymienilispojrzenia.Młodszyagentzapisałnazwiskow

kołonotatniku.

-Copanmożeonimpowiedzieć?-zapytałHorrigan.

-Tozwariowanyskurwysyn,tylemogęonimpowiedzieć.Szukaciego?

-Tak.

-No,jeśliznajdziecietegognoja,pamiętajcie,żejestmidłużnyforsęodponad

roku!

-Zapamiętamy.Zacojestpanudłużny?Wicklandwzruszyłramionami,maniacko

żującgumę.

-Narzędzia.Kilkazestawów.Samochódiłódź.Gnójśmierdzący!Wpakujciegodo

pierdlanadobre,ażmukutasodpadnie.Podamwamjegoadres…

ZuśmiechemzłośliwegoelfaWickladzacząłgrzebaćwkartotece.

D’Andreaszepnął:-Lepiejniemiećdługówutegofaceta.

Zapadałzmierzch,kiedyjechaliprzezprzyjemną,spokojnąwillowądzielnicę,z

opuszczonymioknami,rozkoszującsięsuchą,chłodnąbryzą,któraszeleściław

magnoliachimimozachrosnącychwzdłużulicy.Tamieszaninadrewnianychi

ceglanychdomówpochodziłapewniezlatpięćdziesiątych-podwórkaczyste,dobrze

utrzymane,trawawciążzielona,tylkoleciutkopożółkła.Tuogródekskalny,tam

znowuklombkwiatowywsamochodowejoponie.Przednastępnymdomemweranda

background image

otoczonabalustradąiplakietkaznazwąwyrzeźbionawkształciegłowybykarasy

longhorn.

ApotemzobaczylifrontowepodwórzeMitchaLeary’ego.

Zarośnięte,zaniedbane,wysokatrawatłamszonaprzezwybujałechwasty.Natle

nieskazitelnychtrawników,sąsiadującychzobustronzeskromnymszarobiałym

domkiem,tennieporządnyminipejzażwyglądałzdumiewająco,wręczniesamowicie.

Horrigan,zD’Andreąnastępującymmunapięty,przeszedłpospękanym

chodniku,zaśmieconymgałęziamiiróżnymiodpadkami,gdziewszczelinachrosła

dzikatrawa.Zasłonywoknachbyłyzaciągnięte.Widocznienikogoniemawdomu.

Alenigdyniewiadomo.

Horriganwrozpiętejmarynarce,ułatwiającejdostępdobronipodpachą,stanął

nacementowymgankuinacisnąłdzwonek.Żadnaplakietkawkształciebyczejgłowy

nieoznajmiałanazwiskagospodarza.

Brakodpowiedzi.

Horriganzastukałdodrzwi,ponieważniesłyszałdzwonka.Nadalbrak

odpowiedzi.Zapukałjeszczeraz,poczymzgiętympalcemkiwnąłnaD’Andreę-który

byłwyraźniepodwrażeniemtejcmentarnejatmosfery-iobszedłdomdookoła.

Naturalniepodwórzeodtyłubyłojeszczebardziejzarośnięte.Wielkipękańsypał

orzechami,wwysokiejtrawiebuszowałyhordywiewiórek,walczyłyzesobąipożerały

szczątki.Horriganwyciągnąłbroń.

-Frank-szepnąłD’Andrea,nerwowościskającpartnerazałokieć-pocoto?

-Toklucz-odszepnąłHorrigan.

Wybrałoknoiwybiłszybękolbąrewolweru.Zaciągniętezasłonyniecostłumiły

brzękpękającegoszkła.Horriganostrożnieprzesunąłrękęprzezotwór,znalazł

haczyk,odczepiłgoipchnąłoknodogóry.

Włażącdośrodkaomałoniezaplątałsięwcholernązasłonę,dlategoniezauważył

stolikapodoknem.Przewróciłgo,straciłrównowagęiwylądowałnadywanie,dzięki

Bogunienaodłamkachszkła.

Wdomupanowałyegipskieciemności-zaciągniętezasłonyprawienie

przepuszczałyświatła.Horriganpodniósłsięiwytężającwzrokoglądałprzeciętnie

umeblowanypokój,bezosobowyjakwhotelu,zdominowanyprzezkamienny

kominek,kiedypoczułcośmetaliczniezimnegowuchu.

background image

Tobyłalufarewolweru.

Usłyszałgłos,cichy,spokojnyigroźny:-Zostańnamiejscu.Nawetotymniemyśl.

RękawśliznęłasiępodmarynarkęHorriganaizabrałamutrzydziestkęósemkę.

Horriganzaryzykowałzerknięciewbok,samymioczami,nieodwracającgłowy.

Facetbyłwielki,potężny,alemiałtwarzdziecka.Młody,napewnoprzedtrzydziestką.

Wtradycyjnymgarniturze.Nieżadenbandzior.NieLeary.Kimonbył,dolicha?Te

myślizajęłyjakieśpółsekundy.NastępnepółtorejsekundynależałodoD’Andrei,

którywlazłprzeztosamookno,równieżzaplątałsięwzasłonęiupadłnaprzewrócony

stolik.Znieruchomiałnaczworakach,zwytrzeszczonymioczami,zaskoczonyi

przestraszony.

WejścieD’Andreirozproszyłouwagęrewolwerowcaodziecinnejtwarzy,toteż

Horriganzdołałwyrwaćzzapasaskładanąpałkęitrzepnąćnapastnika.Pałka,

mierzącapełnedwiestopydługości,trafiłagomocnowudo.Facetnatychmiaststracił

czuciewnodzeizwrzaskiemrunąłnakolana,abrońwypadłamuzrękiiuderzyłao

krzesłokilkastópdalej.

Horriganzaszedłdraniaodtyłuizastosowałnaciskpałkąnatchawicę.D’Andrea

wreszciewyciągnąłbroń,przykucnąłidygoczącwycelowałwpartneraorazjego

napastnika-ofiarę.

Horriganprzydusiłfacetanatyle,żebygośmiertelniewystraszyć,potemzwolnił

naciskizapytał:-Ktotyjesteś,kurwa?

Facetdyszałciężko-możeudawał,możenaprawdęniemógłmówić.Horrigan

postawiłgonanogi,chwyciłzaklapyimniejlubwięcejdokładniepowtórzyłpytanie,

stojącnoswnoszesterroryzowanymrewolwerowcem.

Jakiśgłosztyłu,wcaleniegroźny,raczejznużony,powiedział:-Puśćgo,Horrigan.

Horriganokręciłsięwmiejscu,przytrzymałprzedsobąbezbronnego

rewolwerowcajaktarczęikrzyknąłdoD’Andrei:-Al?

-Mam…mamgo-odpowiedziałniepewniejegopartner.

D’Andreamierzyłzrewolwerudowysokiegomężczyznywśrednimwieku,ze

starannieprzystrzyżonymiwłosami,wciemnym,dobrzeskrojonymgarniturzei

czerwonymkrawaciewbiałepaski.Mężczyznabyłbanalnieprzystojnyniczymmęski

model,alejegooczymiałyniepokojącomartwyodcieńkobaltowegobłękitu.

Horrigannieznałgo,alerozpoznałtengatunek…imdląceuczuciepodeszłomudo

background image

gardła.Niegrypa,nietymrazem.

-Jesteśmypotejsamejstronie,agencieHorriganpowiedziałspokojnie

mężczyzna.Powoli,ostrożniepodniósłrękęipokazałlegitymację.

Horriganzbliżyłsię,popychającprzedsobążywątarczę.

-RobertCoppinger-przeczytałjadowitymtonem.Myślałem,żejesteśzmafii.A

tenszczeniak?

-Onjestzemną.

Horriganszorstkoodepchnąłnabokagentaodziecinnejtwarzy.Podszedłdo

Coppingera,zatrzymałsiętużprzynimispojrzałmuprostowoczyzodległościparu

centymetrów.

-Nakogotutajczekałeś,szpiclu?NamnieczynaLeary’ego?

UśmiechCoppingeramiałbyćprzyjazny,alebyłjedynieprotekcjonalny.

-Frank,proszę.Gramywtejsamejdrużynie.

-Nieodpowiedziałeśnamojepytanie.

AgentCIAcofnąłsięzgrymasemuśmiechu,usiadłwfotelupodsuniętymusłużnie

przezmłodegorewolwerowca-iswobodniezałożyłnogęnanogę.

-PanLeary-powiedziałspokojnie-byłjednymznas.

Tegotylkobrakowało.Tegojużbyłozawiele,kurwa…

-Poprostuuroczo-stwierdziłHorriganzironią.Niewiedzieliście,żewasz

chłoptaśgroził,żezabijeprezydenta?

Coppingerzmarszczyłbrwiniemalzzakłopotaniem.Zrobiłniezręcznygest

otwartądłonią.

-Tak,ale…niebraliśmygopoważnie…

-Cotakiego?!

-Niebraliśmygopoważnie…dopókinieznaleźliścietegoodciskupalca.

Horriganawypełniałakipiącafuria,gorszaodniedawnejgorączki.

-Więctenodciskbyłwkomputerze.Tajny,co?Kurwa!Kurwawaszamać.

-PanieHorrigan…

-Jakietośliczne.WyiFBI…wszyscychłopcyrazemwłóżeczku,zgodnieztradycją

wielkiegoJ.EdgaraHoovera.

SpodzmieszanejminyCoppingerazaczęłaprzebijaćwrogość.

-Dlanastosądomowekłopoty.

background image

-WięcolewacieTajnąSłużbę?Tak,zgadzasię,tojestdomowykłopot…alechodzi

oBiałyDom!Jasne?

Coppingerściągnąłusta.

-Jasne.Aleistniejąpewne…nadrzędnekwestie.JeżeliwytoczymyLeary’emu

publicznyproces,skompromitujemykilkakluczowychdlanasoperacji…

-Więcryzykujecieżyciemprezydenta,żebyjechronić?Pewnie,tomasens.W

końcucodocholery…prezydenciprzychodząiodchodzącoczterylata.Jakjeden

umrze,zawszeznajdziesięnastępny.

Coppingerwestchnął.Wyprostowałnogi.

-Rozumiemtwojąfrustrację.

-Frustrację?!-ryknąłHorrigan.-Mojąfrustrację?!Ożeżwynadęteskurwysyny…

cotakiegoLearydlawasrobił?Przemycałcoca-colę,żebypoprzećcontrasów?

SprzedawałbrońpieprzonemuIranowi?

TwarzCoppingeradrgnęła.Spojrzałnamłodszegoagenta,potemodchrząknąłi

powiedział:-Tojestnieoficjalnainformacja.Zrozumiano?Horrigankiwnąłgłową.

D’Andrea,któregoszklistespojrzenieświadczyło,żetowszystkoznaczniego

przerasta,zrobiłtosamo.

-Jeśliktośzapyta,zaprzeczymy-ciągnąłCoppinger,unoszącbrew.

Horriganprychnął.

-Nodalej,wywalkawęnaławę.

Następnewestchnienie.Długie.Ciężkie.WreszcieCoppingerpowiedział:-Leary

jesttakzwanym„mokrymchłopakiem”.

TesłowatrafiłyHorriganajakciosmiędzyoczy.Ztrudemprzełknąłślinę,zachwiał

sięiusiadłnakanapie.D’Andreawydawałsięjeszczebardziejzbityztropu.

-Co?Oczymwymówicie?Cotoznaczy„mokrychłopak”?

Horriganusłyszałwłasnygłosjakbyzwielkiejodległości,stłumionyimartwy.

-Mokrarobota,Al…krew.Learyjestwyszkolonymprzezrząd,profesjonalnym

zabójcą.

OczyD’Andreizwęziłysię,twarzmuzbielała.

Coppingerpotarłnasadęnosa.

-WprzypadkuLeary’egotoeufemistyczneokreślenie.Tenczłowiekjest…onjest

jakludzkidrapieżnik.

background image

Czterejagenci-dwajzTajnejSłużby,dwajzCIAmilczeliprawieprzezwieczność

wtymcichym,mrocznympokoju.Nadworzeskrzeczaływiewiórki,walcząceo

orzechy.

FrankHorriganpoczuł,żeogarniagozgroza,kiedysobieuświadomił,zkimiz

czymprzyszłomuwalczyć.

20.

SłońcezachodziłonadstawemukrytymwbujnychlasachzachodniegoMarylandu.

Ostatniepromieniepowlokłyszklistąpowierzchnięwodyjaskrawączerwienią,jakby

wziemiwyciętookropnąranę,którabroczyłakrwią.

PrzynajmniejtaktowidziałLeary,którystałspokojnienabrzegu,ubranyw

jasnozielonywełnianysweteribłękitnedżinsy.Wlewejdłonitrzymałmałegopilotai

patrzył,jaksmukłamotorówkazabawka,którązbudowałwswoimwarsztaciew

suterenie,ślizgasiępopowierzchnistawu,terkoczącmałymmotorkiemniczym

maszynkadogolenia.

PotemLearypodniósłprawąrękęiwycelowałzkanciastego,kremowego,ręcznie

zrobionegopistoletu;częścibyłydopasowane,gładkowchodzącenamiejsce,

potrzebowałtylkotegoostatniego,prostego,lecznajważniejszegotestu…

Ptakićwierkały,świerszczehałasowały,alewystrzałuciszyłjewjednejchwili.

Mała,zdalniesterowanałódeczkazostałaroztrzaskanawdrobnymak.

Lubiłtowyrażenie.Powtórzyłjenagłos:-Wdrobnymak.

Sprawdziłbrońiuśmiechnąłsięzdumą,jakojciecdouzdolnionegodziecka.

Potemwsadziłpilotadokieszeniswetraispokojnieobserwowałplastykoweszczątki

motorówki,unoszącesięnapowierzchniwody.Ptakiznowuzaczęłyśpiewać,

świerszczezaczęłygrać,ajakiśgłoszapytał:-Czytopanstrzelał?

Dwajmyśliwi,jedenubranywsamodział,drugiwkhaki,wyszlizzakrzaków,

niosącstrzelbyopartenaramionach.

Jedenbyłciężkozbudowany,zrybiątwarzą;drugibyłchudyimiałptasierysy,

zwłaszczaostry,wydatnynos.Obajmieliokołotrzydziestki.

-Toja-przyznałLearyzmiłymuśmiechem.Myśliwy,któryzadałpytanie,ten

pękatyzrybiątwarzą,uśmiechnąłsięzaciekawiony,kiedyzauważyłkremowypistolet

wrękuLeary’ego.

-Cotozadziwnabroń?

background image

-Zrobiłemtowdomu.

-Sampantozrobił?-odezwałsiędrugimyśliwy,tenzptasimnosem;głosmiał

cienkiiwątłyjakonsam.

-Jasne.

Obajmyśliwi,wyraźniepodwrażeniem,popatrzylinasiebieipokiwaligłowami,

wyrażającswójpodziwdlatechnicznychosiągnięćLeary’ego.

-Mogęobejrzeć?-zapytałdrugimyśliwy.

-Czemunie?-Learypodałmubroń.Chudzielecwziąłją,zważyłwręku,niemal

dotknąłjejnosem,jakbypolegałraczejnawęchuniżnawzroku;tengestskojarzyłsię

Leary’emuzdziobiącymkurczakiem.

-Strasznielekkie-powiedziałmyśliwyzpowątpiewaniem.-Zczegotozrobione?

-Mieszanyskład.Specjalnażywica,którąwynalazłem.

Chudzielecpodałbrońswojemupękatemutowarzyszowi,któryrównieżzważyłją

wrękuikiwnąłgłową.

-Lekkiejakpiórko.Tojakiśplastyk?

-Aha.Tojakiśplastyk.

-Całkiemniezłe.Mogęwypróbować?Życzliwyuśmiechzastygłnatwarzy

Leary’ego.

-Jasne.Zostałajednakula.

-Dwustrzałowiec,hę?

-Uhum.

Chudzielecrozejrzałsięzacelem.Nadrugimbrzeguspostrzegłptaka-wielkości

gołębia,ciemnegozczerwonymiplamkami,Learynieznałtegogatunku,niewiele

wiedziałoptakach-istrzelił.

Ptakeksplodowałwchmurzepiórikrwi.

-Ha!-zawołałchudzielec,ajegopękatytowarzyszrównieżwybuchnąłśmiechem.

-Cholerniefajnabroń!Niechcepanprzypadkiemjejsprzedać?

-Poco?Niejesttakadobrajakwaszestrzelby.

-Kolekcjonujębroń.Copannato?Niechpanwymienicenę…oczywiściew

granicachrozsądku.

Learywyłowiłdwiekulezkieszenidżinsów,ostrożnieprzełamałbrońiponownie

załadował.

background image

-Nie,potrzebujętego.Naspecjalnąokazję.

-Achtak?-zapytałuśmiechniętygrubasorybiejtwarzy,płonączciekawości.-Na

copanjejpotrzebuje?

-Żebyzabićprezydenta-odparłrzeczowoLeary.Dwajmyśliwiparsknęli

śmiechem,alezarazumilkliipopatrzylinaLeary’ego.Leśnacisza-zmąconajedynie,

śpiewemptakówigraniemświerszczy-musiaławydawaćsiębardzogłośnatym

dwómtraperom.

-Dlaczegopanchcetozrobić,proszępana?-zapytałchudzieleczniepewnym

uśmiechem,mającnadzieję,żetotylkogłupiżart.

Learywzruszyłramionami.

-Adlaczegozabiłeśtegoptaka,palancie?

Najpierwzastrzeliłpękatego.

NastolewsalikonferencyjnejwbiurzeSamaCampagnyleżałopięćfotografii

MitchellaAndrewLeary’ego.

Leary-uniwersyteckifutbolista,próbującywyglądaćgroźnie.

Leary-szerokouśmiechniętyczłonekstudenckiejkorporacji.

Leary-ubranywwojskowykombinezonmłodyoficerokamiennejtwarzy,w

kambodżańskiejdżungli.

Leary-szczęśliwypanmłodyobokswojejpięknej,czarnowłosej,zarumienionej

oblubienicy.

Leary-niechlujny,nieogolonyobiektnapolicyjnymzdjęciu.

Fotografieleżałyrozłożoneniczymjakaśdziwacznataliakart;samedżokery,

pomyślałkwaśnoHorrigan.Coznichzapożytek?

PrzystolekonferencyjnymobokHorriganaijegopartneraD’Andreisiedział

oczywiściejegoszefCampagna,agentCIACoppingerorazpojednymprzedstawicielu

FBIipolicjiDystryktuColumbia.Horriganznałprzelotnieobumężczyzn-inspektora

RawlinsaikapitanaHowarda.

-OdpewnegoczasupróbujemyodnaleźćLeary’egomówiłCoppinger.-MożeFBI

będziemiałowięcejszczęścia.

Rawlins,ciemnowłosy,gburowatyfacetpoczterdziestce,odparł:-Może,jeśli

wszyscybędziemywspółpracować.Horriganpodniósłwzrokznadślubnejfotografii.

-CzywłączyciewtoTajnąSłużbę?Tymrazem?Rawlinszmiażdżyłwzrokiem

background image

Horrigana,poczymmówiłdalej,ignorująckomentarz:-Mamyjegoodciskipalcówi

tezdjęcia,więc…

-Doczegomogąsięprzydaćtezdjęcia?-Horriganrzuciłfotografięnastół,gdzie

dołączyładopozostałych.Czterymająconajmniejpopiętnaścielat.Najnowszema

prawiedziesięćlatijestcholernieniewyraźne.ZdjęcienaprawiejazdyzColorado

wciążjestnajlepsze.

Coppingersceptycznieuniósłbrew.

-LudzietacyjakLearynielubiąsięfotografowaćprzyznał.

-Świętaprawda,Sherlocku-prychnąłHorrigan.Zresztąonitakbędziew

przebraniu,cholera…Widocznieprzeszedłszpiegowskieszkolenie,racja?Dlatego

mamytylkotozdjęciezColorado.

Coppingerprzytaknął.

-Towszystkośmiecie-zwróciłsięHorriganbezpośredniodoCampagny,

wskazującfotografie-chybażejeprzepuścimyprzezjakiśpierwszorzędnykomputer.

-Zgoda-powiedziałCampagna.Odwróciłsiędosiwowłosego,czarnowąsego,

umundurowanegokapitanaHowarda.-Phil,powiedzswoimludziom,żeLearyto

zdrajca.Niechcemy,żebyprasacośwywąchała.

Howardkiwnąłgłową.Potem,spoglądającnazdjęciezwojska,powiedziałze

smutkiem:-Zupełnienierozumiem,dlaczegoczłowiek,którytakzaszczytniesłużył

swojemukrajowi…wielokrotnieodznaczonyżołnierz…dlaczegoonchcezabić

własnegoNajwyższegoDowódcę?

-Zaszczytnie?-parsknąłHorrigan.-Mokrarobotatotakiwielkizaszczyt?

-Właściwiezjakimczłowiekiemmamydoczynienia?zapytałCampagnaagenta

CIA.

WestchnienieCoppingeramówiłotomy.Pochyliłsięiwyjąłzteczkiszarąkopertę.

-Panowie,to,cowampokażę,jestściśletajne…PodałHorriganowidwieczarno-

białefotografie.

-TenczłowiekbyłkiedyśbliskimprzyjacielemLeary’ego…nanasząprośbę

pojechałdoSanAntonio,żebynamówićLeary’egonaterapięiponowne

przeszkolenie.

Fotografieprzedstawiałyznajomewnętrze-pokójwdomuLeary’ego-aleobok

kamiennegokominkależałmężczyznawgarniturzeikrawacie,zrozrzuconymibez-

background image

władniekończynami.Twarzmężczyznybyłaodwrócona,aleHorriganitakzrozumiał.

Facetmiałpoderżniętegardłooduchadoucha.Krewzalałaprzódjegokoszulii

dywanwokółciała.Oczywiścienafotografiikrewbyłaczarna…aleprzeztowydawała

sięjeszczebardziejczerwona.

-Wtensposób,panowie-powiedziałcichoCoppingerMitchLearytraktuje

swoichprzyjaciół…

DowieczoraHorriganobejrzałkilkanaściewariantówfotografii,opracowanych

przezbardzodobrąspecjalistkęnazwiskiemKopitwcentrumkomputerowym

WydziałuŚledczego.

Wykorzystująckolorowezdjęcieślubne,zaprogramowałakoloroczu,zarostna

twarzy,okulary,zmianęwagi,opaleniznęinaturalniepostarzyłaobiektopiętnaście

lat.

-Całkiemdobre-stwierdziłHorrigan-aledoniczego.D’Andrea,któryprowadził

wmilczeniu,nicniepowiedział.

-Niemawnichżycia…Oczysąmartwe.Aprzecieżoczynajwięcejmówiąo

człowieku.

D’Andreanieznaczniekiwnąłgłową.

Horriganwsadziłwydrukidokopertyipowiedział:-Musimydowiedziećsię

czegoświęcejotychzdalniesterowanychmodelach.Tokluczowakwestia,odkąd

wiadomo,żeLearymaspecjalistyczneprzygotowanie.

D’Andreanieodpowiedział.

-Jutrozsamegorana-ciągnąłHorrigan-chcę,żebyś…

-Jutroskładamrezygnację.

HorriganspojrzałnaD’Andreęporazpierwszytegowieczoruizobaczył,żejego

partnerjestpogrążonywmyślach.

-Cosiędzieje,stary?

-Poprostumamdosyć,towszystko.

Horriganuważnieprzyjrzałsiętwarzypartnera,milczałprzezchwilęiwreszcie

zapytał:-Dlatego,żesięprzestraszyłeśwSanAntonio?D’Andreawzdrygnąłsię

niezauważalnie.

-Kurwa,jateżsiębałem.Aletyzrobiłeś,codociebienależało.Ijateż.

-Takcholerniesiędenerwowałem…

background image

-Nicdziwnego.

-Frank,odkąd…odkądmizałożylitęplastykowątorbęnagłowę,ciąglemam

koszmary.

Ocholera.

D’Andreapatrzyłnadrogę,alejegooczywidziałycoinnego.

-Każdejnocywracamnatępieprzonąłódź.Facetzakładamitorbęnagłowęinie

mogęoddychać,umieram,kurwamać…Rozumieszto,Frank?

-Tak.

-Czujęsięjak…jakbymstraciłcałąodwagęwSanAntonio.Możeszzginąćprzeze

mnie.Niewytrzymamtego,Frank.Poprostuniewytrzymam.

-Wszyscymamyswojekoszmary,AL-Nierozumiem,dlaczegoty…-Dallas.

D’Andreanagleumilkł.Nachwilęzamknąłoczy.

-Och.Przepraszani.Powinienem…

-Możeszpójśćdoterapeuty.

-Atyposzedłeś?

-No,nie…

-Zresztąmnietoniepomoże.-D’Andreazahamował.Wysiądziesztutajczyprzy

barze?

-Możebyćtutaj.-Horrigandotknąłramieniapartnera.-Nieodchodź,ALZostań

zemnąprzytejsprawie.Jesteśmyjużblisko.Jesteśmytakcholernieblisko.

Dopadniemydrania,mówięci.

D’Andreazaczynałjakbymięknąć.Horrigannaciskałdalej:-Potrzebujęcię,stary!

Przestańopowiadaćdyrdymały…

D’Andreawciążmiałponurąminę,alepowiedziałcicho:-Okay.

Horriganotworzyłdrzwisamochodu,alejeszczeniewysiadł.

-Toładnesłowo:„dyrdymały”.Twojepokoleniejakośonimzapomniało.

D’Andreaspojrzałnaniegojaknawariata.

-Niedługocałkiemznikniezjęzyka.Cozacholernaszkoda…takiedobresłowo.

Obiecajmi,żebędzieszgoużywał.Zachowajjeprzyżyciu,kiedytwójstaryzgrzybiały

partnerodejdzie.

D’Andreazrobiłzabawnąminę.

-Dyrdymały?

background image

-Dyrdymały.

D’Andreaparsknąłśmiechemipotrząsnąłgłową.Horriganzatrzasnąłdrzwii

patrzył,jakjegopartnerodjeżdża.

-Wkażdymraziegorozśmieszyłem-powiedziałdosiebie.

Potempostanowiłjeszczeniewracaćdodomuiwszedłdobaru,gdzieusiadłprzy

pianinie,tyłemdookna,popijałJamesonaigrał„JustFriends”.

Razdoznałdziwnegowrażenia,żektośgoobserwuje.Obejrzałsię,alenikogonie

zobaczył.

Gdybyobejrzałsiępięćsekundwcześniej,zobaczyłbyMitchaLeary’ego.

21.

HorrigansiedziałzaswoimbiurkiemwhaliWydziałuOchronywSBZiprzeglądał

raportyróżnychagentówpolowychdotycząceLeary’ego,kiedyLillyRainesstanęła

przednimjakzjawisko.Zjawiskowspodniumie,zmęskimkrawatemzawiązanym

zręczniewokółotwartegokołnierzykabiałejmęskiejkoszuli.

-NiezostałeśdługowŚledczym,prawda?-zagadnęłamiłymgłosem.

Właściwietoniebyłopytanie,aleonodpowiedział:-Jedendzień.

-Tochybarekord-stwierdziła,przechylającgłowę.Wciążnosiłarozpuszczone

włosy-uwielbiałpatrzeć,jakfalująimuskająjejramiona.

-Właśnie-powiedział.-PotemznaleźliśmytropLeary’egoiwtedywróciłem.

-Ilesiędowiedzieliście?

-Wedługnaszychpolowychagentów,przyjacieleLeary’egoijegobardzo

wystraszonaeks-żonauważajągozawariata.

Lillyuśmiechnęłasiękrzywo.

-Jaknafilmie-stwierdziła.Potemjejuśmiechstałsięłagodny,niemalnieśmiały.

-Frank,słuchaj…cieszęsię,żewyszłonatwojewsprawieBootha.Leary’ego.

-Dzięki.Zarobiłempunktwięcejdlastarszychobywateli.Jaksobieradziszbeze

mnie?Ciąglepłaczeszponocach?

-Och,chybategonieprzeżyję-odparłazzabawnąminą.

-Jakdługozostajeszwmieście?

-Tylkodowieczora.KoordynujęprzygotowaniadowizytywKaliforniiw

następnymtygodniu.

Horriganzagwizdałcicho.

background image

-KierujeszprzygotowaniamiwL.A.?Rzeczywiściesamaszukaszkłopotów.

-Atynibynie?-Uśmiechnęłasię…zczułością,pomyślał,czyteżtobyłojedynie

pobożneżyczenie?

Zbierającsiędowyjścia,powiedziała:-InformujmnieosprawieLeary’ego.Sam

manumer,podktórymmnieznajdzieszwL.A.

-Hotel„Bonaventure”,zgadzasię?

-Tak.

-Oczywiściemożemyterazpójśćnakawęipokażęciwszystko,comam,każdy

drobiazg…

Lillynamyślałasię,próbującodgadnąć,czytendwuznacznikbyłzamierzony,

kiedyzadzwoniłtelefon.Horrigankiwnąłnaniąpalcem.

-Nieodchodź-powiedział.-Tylkoodbiorę…

-Halo-odezwałsięgłoswsłuchawce.

Zwyrazujegotwarzypoznała,żedzwoniLeary,ipobiegłazaalarmowaćinnych

agentów,aleCarducciiOkura,włączywszyswójelektronicznysprzęt,kiwnęlimu

głowamiipokazalipodniesionepalce.

-Frank?-zagadnąłniewinnieznajomymiękkigłos.Cotywyprawiasz?Pozwalasz,

żebywszyscypodsłuchiwali?

Rzeczywiścieagenci-włączniezsamymCampagnąskupilisięwokółtelefonuze

słuchawkaminauszach.D’AndreastałobokLilly,słuchającuważnie.

-Tociędziwi?-zapytałHorrigan.

-Skądżeznowu.Dzieńdobrywszystkim!Alewiesz,wtensposóbnaszerozmowy

tracąna…intymności.

Horriganprychnąłzobrzydzeniem,akilkuagentówzachichotało.

-Nawiasemmówiąc-wtrąciłniedbaleHorriganwiem,kimjesteś,Mitch.

Milczenie,którezapadło,wydawałosięciągnąćbezkońca.

Horriganzmarszczyłbrwi.Możeniepowinienwykładaćtejkarty?Czyterazstraci

kontaktz”przyjacielem”,skoro„Booth”zostałzdemaskowanyjakoLeary?

Potemszepczącygłospowiedział:-Właściwiejużczas,żebyśsiędowiedział,

Frank.Jestemtrochęrozczarowany,żetotakdługotrwało.Alezdrugiejstrony…

cieszęsię.

-Naprawdę?Adlaczego?

background image

-Przecieżtooczywiste.Przyjacielepowinnisobiemówićpoimieniu.Używać

prawdziwychimion.

-No,ztymjestmałyproblem,Mitch.

-Cotakiego,Frank?

-Niejesteśmyprzyjaciółmi.

-Ależjesteśmy.

-Nowięcpowiemtyle:niechcębyćtwoimprzyjacielem,odkądwiem,jak

traktujeszprzyjaciół.

Delikatnamiękkośćnaglezniknęła,głosLeary’egostałsięostryjakbrzytwai

gorzkijakżółć.-Coonicipowiedzieli?

-Żepoderżnąłeśgardłoswojemuprzyjacielowi.

-Tojestdezinformacja,Frank!Dezinformacja!Jakmogłeśuwierzyćwtebzdury?

Rozczarowałeśmnie!Boże!

-Zdjęcianiekłamią,Mitch.

-Właśnieżekłamią…zobaczyłeśtylkoto,cotezałganedraniechciałycipokazać…

-Zobaczyłemwtwoimpokojuczłowiekazpoderżniętymgardłem.Oduchado

ucha,kurwa.

GłosLeary’egodrżał-częściowozfurii,częściowozjakiejśinnejprzyczyny.

-Aleniewiedziałeś,Frank,oniciniepowiedzieli,żewysłalimojegonajlepszego

przyjaciela,mojegotowarzyszabroni,człowieka,któremudwarazyuratowałemżycie,

kurwa,wtejzasranejKambodży…wysłaligo,żebymniezabił.

-Dlaczegogłoscidrży,Mitch?Chybaniepłaczesz?

-Terazpróbujeszmniezranić.Cojacizrobiłem?Nigdycięnieokłamałem,ani

razu.Iwieszco?Nigdycięnieokłamię.

-Powiedzmijedno,Mitch…dlaczegowszyscy,którzycięznają,mówią,żejesteś

chorymumysłowosukinsynem?Twoiprzyjaciele,znajomi,żona…

-Acotwojażonamówiotobie,Frank?

-Nierozmawiamyomnie,Mitch.Learyterazjużnapewnoniepłakał.

-Frank…myślałem,żezrozumiesz.Właśniety,zewszystkichludzi.Ciąglechcę,

żebyśzrozumiał…

-Pocomamsięwysilać,żebyzrozumiećjakiegośbiednegochoregosukinsyna?

Długapauza.HorriganzerknąłnaCarducciego,zgarbionegonadelektronicznym

background image

sprzętemzesłuchawkaminauszach,któregooczymówiły:„Jeszczenie,jeszczenie…”

GłosLeary’egopowrócił,znowułagodnyszept:-Powinieneśmnierozumieć,Frank,

ponieważobajuważaliśmytenkrajzacoścholerniewyjątkowego.

-Niewiesz,cojauważałem,Mitch,gównoomniewiesz…

-Acotywieszomnie,conibywieszomnie,odkądotworzyliprzedtobąakta

wypełnionekłamstwami?Wiesz,cojadlanichzrobiłem?Wiesz,conaprawdędlanich

zrobiłem?Wsłużbiemojemukrajowi?Pozwoliłem,żebymnieukształtowalijakglinę,

wedługichwoli.Zmienilimniewcoś…potwornego.Cholera,terazjużnawetnie

pamiętam,jakibyłemprzedtem,zanimdostalimniewswojeszpony.Frank,robiłem

potwornerzeczy,dlaBogaiojczyzny…idostawałemmedale,idostawałempochwały,

inawetpłacilimiprzyzwoicie.Założęsię,żewięcejniżwam,frajeromzTajnejSłużby.

Alewieszco,Frank?

-Co,Mitch?

-Przyszedłdzień,kiedypotworyprzestałyimbyćpotrzebne.Więcpostanowilije

zniszczyć.„Boprzecieżniemożemypozwolić,żebyjakieśpotworywłóczyłysiępo

pięknejamerykańskiejziemi,prawda?”-Powiedzmicoś,Mitch.

-Co,Frank?

-Cowidziszweśnie?

TymrazemtoHorrigantrafiłwewrażliwemiejsce.

-Widzęciebie,Frank!-wybuchnąłLeary.-Widzęciebiestojącegonadgrobem

następnegoprezydenta!

NasekundęziemiauciekłaHorriganowispodnógLearytakżetrafiłwewrażliwe

miejsce.ZerknąłnaLilly,słuchającąrozmowyprzezsłuchawki,aonaobdarzyłago

ukradkowym,współczującymuśmiechem.D’Andreawzrokiemdodawałmuotuchy.

-Tosięniestanie-oświadczyłHorriganzcałkowitymprzekonaniem.-

Przejrzałemcię,Mitch.Ciebieitwojedziecinnegierki.

-Pierdolsię,Frank!Pierdolsię!Niktmnieniepowstrzyma,kurwa,anity,aninikt

inny.Niewtedy,kiedypostanowiłemprzehandlowaćswojeżyciezajegożycie.Ana

dodatekrozpieprzętwojeżycie.Wiesz,dlaczego?Dlaczegomyśliwystrzeladoptaka?

Wiesz,jak?Bojajestemspryciarz,atyjesteśtwardzieliniczegowięcejniepotrzeba,

kurwa!

-Odpuśćsobie,Mitch.Dajsobiespokój.Szorstki,urywanyśmiech.

background image

-Iżyjdługoiszczęśliwiewkrainiewolności,tak?

-Byłeśagentemrządowym.Posiadaszpewneprzywileje.Dopilnuję,żebyś

otrzymałpomoc.

-„Zniewielkąpomocąprzyjaciół”,Frank?

-Gwarantujęci.Dajmiszansę.Razemcośwymyślimy.-Próbaugłaskania

Leary’egowywołałanastępnywybuch,jeszczegwałtowniejszyodpoprzedniego.

-Nieokłamujmnie,kurwa!Jestemmartwyitytowiesz!Jestemmartwyodtego

dnia,kiedywysłalimojegonajlepszegoprzyjaciela,żebymniezabił.Jestem

najbardziejmartwymczłowiekiemnaświecie,zwyjątkiemprezydenta.Iciebie,

Frank.Jeślipodejdzieszzablisko…

Carducciwyprostowałsięzuśmiechemipodniósłkciuk.

-Przegrasz,Mitch-powiedziałHorrigan.

Drżącygłoszdawałsięoscylowaćpomiędzyłagodnościąagroźbą.

-Nawetniemaszpojęcia,Frank,jakłatwomogęcięzabić.Niewyobrażaszsobie,

ilerazypatrzyłem,jakwchodzisziwychodziszzmieszkania.Atenwieczór,kiedy

siedziałeśzeswojądziewczynąnastopniachLincolnMemoriałijedliścielodyna

patyku?

Lillyażsięzachłysnęła.Learyperorowałdalej:-Żyjesztylkodlatego,Frank,że

pozwalamciżyć.Więcokażmitrochęszacunku,dociężkiejcholery!

NaszczękodkładanejsłuchawkiHorriganbłyskawicznieokręciłsięwfotelu,

usłyszałkrzykCarducciego:„HotelŚwiętegoFranciszka!FloridaAvenue!”izobaczył,

jakhalabudzisiędożycia.

TymrazemD’Andreabyłpierwszywdrzwiach,zHorriganemnastępującymmuna

pięty.

22.

D’Andreanacisnąłklaksoniwymusiłpierwszeństwodlaswojegorozpędzonego

sunbirdanaskrzyżowaniuprzyczerwonychświatłach.Horriganjechałbezpasa,

jednąrękąprzytrzymującsiędachusamochoduprzezotwarteokno,zzaciśniętymi

zębami,zkrawatempowiewającymnawietrze.

-Zwolnijtrochę-powiedział,pokazującpalcem.-Totam…

Przednimitrzypolicyjnewozyparkowałynajezdniustawionepodróżnymi

kątami,jakbyporzucone.Zaaferowanigliniarzewmundurachioficerowiepo

background image

cywilnemuotaczalipodniszczonyceglanybudynek,naktórymzardzewiały,

poobijany,przekrzywionyneonowyszyld„HOTELŚWIĘTEGOFRANCISZKA”tkwił

jakwspomnieniedawnychczasów,kiedybyłotucoświęcejniżobskurna

noclegownia.

D’AndreazwolniłiHorriganpochyliłsiędoprzodu,alemłodszyagentnagle

zobaczyłcośprzezbocznąszybęikrzyknął:-Frank!

Podrugiejstronieulicyjakiśmężczyznaśredniegowzrostuituszyszybkoszedł

chodnikiem,oddalającsięodhotelu;zarośnięty,zgarbiony,brudnyiobdarty,miałna

sobieczarnągolfowączapeczkę,brązowyroboczykiteliluźneszaredżinsy,które

trzepotałynawietrze.Wyglądałjaktypowymieszkaniectejnędznejdzielnicyczy

nawetjakbezdomnywłóczęga.

Zjednymwyjątkiem.

-Tenwłóczęgamaciemneokulary,Frank!

-Taak-mruknąłHorrigan.-Zawracaj…D’Andreaostrozakręciłkierownicą,a

facet-Leary,zcałąpewnością!-usłyszałpiskopon,zobaczyłsamochódizaczął

uciekać.D’Andreajechałtużzanim.Learyrzuciłjednoprzerażonespojrzenieprzez

ramię,zanimskręciłwwąskąalejkę.

Sunbirdzpiskiemoponwjechałzanim,alewielkaśmieciarkazablokowałamu

drogę.

-Uważaj!-krzyknąłHorrigan,aleD’Andreajużnacisnąłhamulec.Zatrzymalisię

centymetryodśmieciarkiiwyskoczylizwozu,trzymającrewolwerywpogotowiu.

-Ładnarobota,partnerze-powiedziałHorrigan.

-Dziękuję-odparłD’Andrea,alebyłwyraźniesfrustrowany.SzukaliLeary’ego

wszędziewtejwąskiejalejce,dosłowniekręcilisięwkółkoinieznaleźlinic,tylko

pełneśmietnikiorazkotapożerającegorybiągłowęnastosieodpadków.Horrigan

sprawdził,czytyłiprzódśmieciarkisąpuste.

-Gdzieonsiępodział,Frank?

Horriganusłyszałwgórzezgrzytmetalu,podniósłwzrokizawołał:-Tam!

Learywspinałsiępostarożytnychschodkachpożarowychnadichgłowami.

Horriganpróbowałpodskoczyćiściągnąćnadółostatniczłonschodów,alenie

mógłgodosięgnąć.

-Podsadźmnie!-poleciłmłodszemuagentowi.Oparłstopęnasplecionych

background image

dłoniachD’Andrei,odbiłsięiwskoczyłnapodestzżelaznychkrat.Podniósłsięi

pobiegłwgórępodwastopnienaraz,zdyszany,zwalącymsercem.Ciemnasylwetka

Leary’egomajaczyłanadnimjakwkoszmarze.Jakimścudempokonałpięćpięteri

znalazłsięnadachu,pokrytymspękanąwarstwąsmoły,izdążyłjeszczezobaczyć,jak

tensukinsynLearyzrozpęduprzeskakujenadachsąsiedniegobudynku,ląduje

miękkoibiegniedalej,kryjącsięzapoobijanymkanałemwentylacyjnym.

Horriganbeznamysłuruszyłzanim-truchtem,potemcorazszybciejina

krawędzidachuskoczył!

Wylądowałzwiniętywkłębek,przekoziołkował,wstałipobiegłdalej,nie

wypuszczającbroni.WidziałprzedsobąLeary’ego;terazdrańsiębał,oczylatałymu

nawszystkiestrony,kiedypędziłposmołowanymdachu,wymijającprzeszkodyw

postaciwywietrznikówirynien,zbliżającsiędokrawędzibudynku…iHorrigan

uśmiechnąłsię.

Najbliższybudynekbyłzadaleko,żebyprzeskoczyć.Dopadłskurwysyna!Horrigan

zwolnił,żebyzłapaćoddech…

Atenskurwysynskoczyłi-niechtoszlag!-wylądowałbezpiecznienadachupo

drugiejstronie!

Jasnacholera!,pomyślałHorrigan.Wsadziłrewolwerdokaburyiznowu

przyspieszył,nogiłomotałyonawierzchniędachu,pulsłomotałwskroniach…a

potemrzuciłsięprzedsiebieifrunąłponadalejką,celującwtamtendach.

Ichybił.

Nawetniezdążyłwrzasnąć:„Gówno!”Zdążyłjedyniesięgnąćdłońmidokrawędzi

tamtegonadwerężonegodachuiuchwycićgozcałejsiły,kiedyjegociałouderzyło

boleśnieoceglanymur.Impetwycisnąłzjegopłucresztkipowietrza,nachwilę

zamroczyłogoodwstrząsu,alejegomózgrozpaczliwieuczepiłsiębrzegu

świadomości,podobniejakdłonierozpaczliwiewczepiłysięwkruchyceglanybrzeg

dachu.

Mięśniejegoramionnapięłysięirozciągnęłyjakguma.

Kołysałsięwpowietrzu,awiatrrozwiewałjegorzednącewłosy.Więctakąśmiercią

zginę?,pomyślał.Rozsmarowanynabrukuwjakimśśmierdzącymzaułku?Przełknął

ślinęizaryzykowałspojrzeniewdół;podnimziałapięciopiętrowaprzepaść.Gdzie

jestD’Andrea?Czyżbystchórzył?

background image

Poprawejstronie,dwapiętraniżej,zobaczyłpodestschodówpożarowych.Mógł

przeżyćtakiupadek…takiupadektonicgroźnego…aleznajdowałsiędobretrzystopy

nalewoodpodestu.Iniemógłsięrozhuśtać,ponieważitakledwietrzymałsięcegieł,

któreruszałysiępodjegodłońmijakobluzowanemlecznezęby.

Pomyślał,żespróbujesiępodciągnąćdogóry.Kopałstopamimurjakwostatnim

odruchuwisielca,kiedyjegoramionadaremnieusiłowałydźwignąćołowianyciężar

ciała…alemięśniemiałzasłabe,zbytzmęczone.

Mógłtylkowisiećbezwładniejakworekkamieni.Chciałomusiępłakać.

Wybuchnąłśmiechem.

-Cowtymśmiesznego,Frank?

Zgóryspoglądałnaniegozszyderczymwspółczuciemnieogolony,opuchnięty

MitchLeary,bezokularów,alewciążwczarnejczapce,zczarnymrewolweremw

ręku.

Horriganprawieniemógłmówićzwyczerpaniaistrachu.Alezdołałwykrztusić:-

Jeśli…jeślichceszminadepnąćna…napalce,Mitch…zróbtoi…niechjużbędzie…

koniec.

Learyprzyklęknąłniczymdorosły,któryrozmawiazdzieckiem.Jegozniszczone,

workowateubraniełopotałonawietrzejakflaga.Powolipokręciłgłowąicmoknął:cc,

cc.

-Jakmogłeśpomyślećcośtakiego,Frank?Wyciągnąłrękę.

-Weźmniezarękę,Frank.No,dalej.

HorriganpopatrzyłnawyciągniętąrękęLeary’egojaknajakiśdziwny,

abstrakcyjnyprzedmiot.Zjegoperspektywydłońwydawałasięolbrzymia,niczym

groteskowyrekwizytfilmowy.

Znikłym,drwiącymuśmiechemLearywyrecytowałśpiewnie:-Jeślitegonie

zrobisz…umrzesz.

ZaprawamurarskaspajającarozchwierutanecegłypodpalcamiHorriganazaczęła

siękruszyć.ZezdławionymokrzykiemHorrigansięgnąłrozpaczliwieporękęLeary’

ego,znalazłjąichwycił.TeraztylkolewadłońLeary’egopowstrzymywałagoprzed

upadkiemnabruk.

Learyuśmiechnąłsiędoniegoświątobliwie,niczymkapłanudzielający

błogosławieństwa-uśmiechzzamkniętymiustami,tylkodołeczkiijasne,martwe

background image

oczy.

Nawetkołyszącsięnadprzepaścią,smaganywiatrem,zpękającymimięśniami,

bliskiśmierci,nawetwtedyHorriganbyłporuszonytympierwszymfizycznym

kontaktemzszaleńcem,któregoznałtylkoprzeztelefon,szaleńcem,któregoprzysiągł

powstrzymać,alektóryterazdosłowniemiałgowgarści.

Tylkoczynapewno?

Oddychająctrochęlżej,zprawąrękątkwiącąwmocnymuściskuLeary’ego,

zawieszonypięćpięternadziemią,Horrigansięgnąłlewąrękądokaburypodpachą,

wyciągnąłtrzydziestkęósemkęiwycelowałwszaleńca,którymupomagał.

Learywydawałsiębardziejdotkniętyniżzdziwiony,alepotemuśmiechnąłsię

półgębkiem,jakbyrozbawionyprzebiegiemwydarzeń.

-Chceszmniezastrzelić,Frank?Potym,jakuratowałemciżycie?

Horriganzwysiłkiemuniósłbroń.Lewąrękęmiałmniejsprawnąodprawej,ale

wystarczającosprawną.Wystarczająco,żebyuwolnićświatodtegodraniaiporaz

ostatniochronićprezydenta…

Learyodczytałjegomyśliipowiedział:-Tojedynamożliwość,Frank…tylkowten

sposóbocaliszprezydenta.Zastrzelmnie.Zastrzelmnieteraz.

Horriganowipotzalewałoczy,słonekropelkipiekłypodpowiekami.Zamrugał,

usiłującskoncentrowaćwzroknazamazanejsylwetceLeary’ego.

Szyderczesłowaspadałynaniegojakkwaśnydeszcz:-Chcesztozrobić?Oddać

życiezajegożycie?Czyteżtwojeżyciewciążjestdlaciebiezbytcenne?

Ręka,jegolewarękadygotała,kiedywycelowałbrońwswojegoobłąkanego

wybawcę;jatochromolę,pomyślałizacząłnaciskaćspust,awtedyLearyzmarszczył

brwiwidocznieznowuodczytałjegomyśli-zrozmachemodrzuciłgoodsiebiei

Horriganspadał!

Ogarnęłogodziwneuniesienie,czułsięwolnyijednocześnieprzerażony…

Wylądowałzciężkimłomotemnametalowejkratownicyschodkówpożarowych,

dwanaściestópniżej.Learynadałmurozmachiwtensposóbgoocalił-może

niechcący,alegoocalił.

AleprzyupadkuHorriganzgubiłbroń-widział,jakleciwpowietrzuizeszczękiem

uderzaobruktrzypiętraniżej.

Learyuśmiechnąłsiędoniegoekstatycznie.

background image

-Terazjużnigdysięniedowiemy,prawda,Frank?Czystaćcięnacośtakiego?

-Leary!GłosD’Andrei!

Horriganpodniósłwzrokitam,nasąsiednimdachustałD’Andreazbroniąw

ręku,wymierzonąwLeary’ego.Widocznieukryłsięzakanałemwentylacyjnymibył

świadkiemcałejkonfrontacji,alecomógłzrobić?GdybyzastrzeliłLeary’ego,

Horriganmusiałbyspaść.

Horriganodetchnąłzulgą,pomimobóluwpotłuczonychkościach.Byłdumnyze

swojegopartnera:młodszyagentpostąpiłjaknależało.Przezcałydzisiejszydzień

D’Andreadziałałzprofesjonalnąskutecznością.

-Nieruszajsię,Leary!-mówiłD’Andrea.Horriganpodciągnąłsiędogóryioparł

oporęcz.TerazwidziałLeary’ego,którytrzymałręcepodniesionenadgłową.Co

zrobiłzbronią?Ciąglemiałjąwręku?

-Wporządku,Frank?-zapytałD’Andrea,zerkającwdółnaswojegopartnera.Był

dumnyztego,żezjawiłsięwsamąporę,żepokonałstrach,dlategouśmiechałsię

lekko;alewtejsamejchwiliHorriganchciałkrzyknąć,ostrzecgo…

Zapóźno.

Learywciążmiałwrękumałypistolecik,atakiemuzawodowemumordercy

wystarczyłzaledwieułameksekundy,kiedyD’Andreaspuściłwzrok.

-Al!-krzyknąłHorrigan.-Al!

Znaczniezapóźno.Ułameksekundyzapóźno.Jednożyciezapóźno.

TrzyszybkiestrzałyigłowaspecjalnegoagentaAlbertaD’Andreieksplodowała

fontannąkrwi,mózguikości,jakwDallas.Martweciałoosunęłosięnadachi

zniknęłoHorriganowizoczu.

Learyrównieżzniknął.

Horriganzostałsam.

Samnaschodkachpożarowych,samnasamzwiatrem,bólemiechemkrzyku

cichnącegowalejce.

Jegokrzyku.

23.

BarmanwznajomejknajpieHorriganamiałnaimięJoe.NawetsamJoe-

łysiejący,zokrągłątwarzą,małymwąsikiemZapatyiniewybrednympoczuciem

humoruwiedział,żetobanalne.Alenicnatoniemógłporadzić.MiałnaimięJoe,był

background image

barmanemikropka.

Czasamipoprostuniemożnanicporadzić.

Horrigansiedziałprzybarze,zgarbionynadszklaneczkąJamesona-zktórejubyła

jużpołowazawartościaprzednimstałabutelka.

Alkoholtwójwróg,lejgowmordę.Takistarydowcip.Zawszegorozśmieszał.

Niedzisiaj.

Joeskończyłwycieraćkieliszekiodezwałsię:-Dzisiajniegrałeśnapianinie.

-Nie.

-Niemasznastroju?

-Nie.

-Odgodzinysiedziszprzedtąbutelką,Frank.

-Alkoholtwójwróg-wymamrotałHorrigan.

-Nawetsobienienalałeś…tylkotępierwsząszklaneczkę.

-Wiem.

Joezacząłwycieraćnastępnykieliszek.

-Dlaczego?

-Ostatniopijęzumiarem.

-Więcpococitabutelka?

-Nawypadek,gdybymzmieniłzdanie.-Pchnąłbutelkęwstronębarmana.-Nalej

sobiejednego.

-Okay-Joewzruszyłramionamiinalał.Horriganpodniósłswojąszklaneczkę.

-Wzniesiemytoast?

-Jasne.Zakogo?

-ZachłopakaimieniemAl,któregokiedyśznałem.PóźniejporozmawiazżonąAla.

Złożyjejuszanowanie.

Jakonamanaimię?Jakośtakpoetycko.

Ariana.

Zakryłtwarzrękąizapłakał.Joewróciłdowycieraniakieliszków,żebygonie

krępować.Naekranietelewizoranadbaremmiejscowydziennikarzstreszczał

dzisiejszewypadki,niepoświęcającimzbytniejuwagi.ŚmierćagentaTajnejSłużby

byłasensacjąwtymmieście,alekiedywsprawęzamieszanybył„zdrajca”,sensacja

nietrwaładługo.

background image

WłaśnietegosobieżyczyłWydziałOchrony.Gdybyprasazwęszyłaprawdęo

Learym,nastąpiłabykatastrofa.

Horriganrąbnąłpięściąwkontuar.Kurwamać,dlaczegoniepozwoliłAlowizłożyć

rezygnacji?Alżyłbyteraz,gdybynieon;siedziałbywdomuzsynemRickymiżoną

Ariana,zdrowy,szczęśliwyizadowolony.

Możeonsampowinienzłożyćrezygnację.

Możezrezygnuje.

Jakjużzłapietegoparszywegodrania.

Brady,technikoddaktyloskopii,któregoOmniprint1000wykryłodciskdłoni

Leary’egonazarekwirowanymsamochodzie,znalazłwhotelowympokojuLeary’ego

oboktelefonunoteszodręcznymnapisem.Kilkapochyłychliter:„SWSKELLUMLA”.

JackOkurawręczyłHorriganowikopię.

-Zgadzasię,topismoLeary’ego…CIAtopotwierdziła.Aleanimy,anioni,aninikt

niemazielonegopojęcia,cotoznaczy.

Horriganprzyjrzałsięnotatcezezmarszczonymczołem.

-„LA”tooczywiścieLosAngeles,następnyprzystanekwkampaniiwyborczej

prezydenta.Alecotojest„skellum”?Obcesłowo?

Okuraprzytaknął.

-Stareduńskiesłowo…wciążużywanewPołudniowejAfryce.Znaczytylecołotr,

szubrawiec.Dokładnie:ktośzasługującynaśmierć.

-MożetakLearypiszeswojenazwisko-zauważyłoschleHorrigan.

ParęgodzinpóźniejwbarzeHorriganwyjąłkopięzkieszeni,rozłożyłiponownie

spojrzałnakanciastepismoczłowieka,któryzamordowałjegopartnera.Próbował

odnaleźćjakiśsenswtychbazgrołach,pamiętającoironicznympoczuciuhumoru

Leary’ego;aleniczegoniewymyślił.

Niesłyszałdzwonkatelefonu,toteżzdziwiłsię,kiedyJoepodszedłioznajmił:-

Frank,telefondociebie.

Przesunąłsięokilkastołkówdomiejsca,gdzieJoepostawiłtelefonnakontuarze,i

podniósłsłuchawkę.

-Przepraszam,Frank-szepnąłmiękkigłos.

Cośpodobnegodożaludźwięczałowtymgłosie…głosieczłowieka,któryniegdyś

wiedział,czymjestżal,iterazpróbowałtosobieprzypomnieć.

background image

-Tobyłasamoobrona,Frank.Naprawdębardzomiprzykro.

Horriganpoczuł,żekrewodpływamuztwarzy;napiąłmięśnie,zacisnąłszczęki,

żyłynabrzmiałymunaczole,aJoe-którymyłszklanki-spojrzałnaniegoiaż

podskoczył.

-Alboon,alboja-wyjaśniłrozsądnieLeary.Horrigan,drżącyzwściekłości,

zmusiłsię,żebymówićspokojnie.

-Opowiedzmio”skellum”.

Ujawnienietejwskazówkiprzedszaleńcemstanowiłowykalkulowaneryzyko,ale

Horriganbyłwnastrojudoryzykowania.Przezdługąchwilęczekałznapięciemna

odpowiedźLeary’ego.

-„Skellum”jestbezwartościowe.Poszedłeśniewłaściwymtropem,Frank.Grajuż

siękończy,przyjacielu,atyzdobyłeśzamałopunktów.

-Nie,Mitch.Zdobyłemdużopunktów.

-Czyżby?

-Wiem,jakwyglądasz.Widziałemśmierćwtwoichoczach.

-Jakietopoetyczne,Frank!-Jaktoimię,Ariana.

-Co?

-Takmanaimiężonamojegobyłegopartnera.Człowieka,któregowczoraj

zamordowałeś.

-Może…możenastępnymrazemmojeoczybędąwyglądaćinaczej.

-Szkłakontaktoweniepomogą.Zdradziciętwójchory,zły,zboczonyumysł.

Następnachwilamilczenia.

-Gniewaszsięnamnie-stwierdziłLeary.

-Wiem,kimjesteś,wiem,czymjesteś,iwiem,jakcięznaleźć.Akiedycięznajdę…

-Zabijeszmnie,Frank?

-Zgadłeś.Learyzachichotał.

-Niewidzisztego,Frank?Tyleironii,żemożnasięudławić.

-Toniebędzieironiczne,kiedywpakujęcikulęwłeb,Mitch.Najwyżejpoetyczne.

-Nie,toironiczne,Frank…pomyśl!Tensamrząd,którywyszkoliłmniedo

zabijania,wyszkoliłciebiedoochrony.Ajednaktojacięchroniłemnatymdachu,a

teraztychceszmniezabić!Toklasycznyprzykładironii,stronapierwszaw

podręczniku,stary!-Zamknijsię,Mitch.

background image

-Będąonaspisaćksiążki,Frank.

-Możliwe,alejaniebędęichczytał.

-Dlaczegonie,Frank?

-Bomamjużdosyćciebieitwojegoględzenia,Mitch.Cmoknięcie.

-Słabyzciebiezawodnik.Miałeśswojąszansę…swojąchwilęprawdy.Mogłeś

mniezałatwić,gdybyśsiępospieszył…jakwDallas.Aletysięzawahałeś…bochodziło

otwójdrogocennytyłek.Dokonałeśwyboru,Frank.Przestańwypłakiwaćsięwswoje

piwo!

Horrigantrzasnąłsłuchawką.Joeuniósłbrew.

-Ztobąokay?

-Nie.Jeślitengnojekznowuzadzwoni,powiedzmu,żegonamierzyłeś,wtedy

zostawicięwspokoju.

Joeprzełknąłślinę.

-Jasne,Frank.

Horrigandopiłwhisky,rzuciłpiątkęnakontuar,powiedziałJoemudobranoci

wyszedłnaulicę.

Nocbyłamroźna,oddechHorriganazamieniałsięwparę.Zimnomubyłow

samymgarniturze.Skuliłsięiskrzyżowałramiona,idącszybkowstronędomu.

Trochędalejjakiśczłowiek-odwróconyplecamidoHorriganarozmawiałzulicznego

automatu.

Booth?

Leary?

Horriganprzyspieszyłkroku,sięgnąłpodpachęichciałjużwyciągnąćrewolwer,

kiedymężczyznaodwróciłsiębyłmłody,wąsaty,wyglądałnapedała,absolutnienie

przypominałLeary’ego.

Horriganzwestchnieniemruszyłdalej,niereagującnamrugnięciemężczyzny.

Wewnętrzniegotowałsięzfurii.

WmieszkaniuznowuwsadziłdoodtwarzaczakompaktBeatlesów,usiadłwfotelui

uważniestudiowałtekstutworunumerdwa,któryprzepisałzpłyty,szukającjakiejś

wskazówki.SzukającprzeklętejironiiLeary’ego.

Nicnieznalazł.

ZadzwoniłtelefoniHorriganpowiedziałdosłuchawki:-Pierdolsię,Leary!Aleto

background image

byłOkura.

ZawstydzonyHorriganbazgrałnakartcepapierusłuchającagenta,który

wyjaśniał,żewcałymLosAngelesniebyłonikogonazwiskiemSkellum.

-AcozLuizjaną?Spróbujcietam.

-Teżotympomyśleliśmy.Zero.-Cholera.

-Będziemydalejpróbować.

-Dobrze.Dobranoc,Okura.

-Ztobąokay,Frank?Tociężkicios,stracićAla…

-Najcięższydlarodziny.Odłożyłsłuchawkę.

Przezdługi,długiczassiedziałwciemnympokoju,niesłuchającmuzyki,aż

wreszciezasnąłwfotelu.

Tymrazemsenbyłinny.

Gorący,pięknydzieńwDallas,sunieprzedsiebienastopniusamochoduobstawy,

wszystkoczarno-białejakstarataśmafilmowa,odgłospetardy,tylkożetoniebyła

petarda,zobaczyłprzedsobąbezwładnąpostaćwsamochodzieizamarł,kiedydrugi

strzałtrafiłmężczyznęwlimuzynieijegogłowaeksplodowaławchmurzekrwi.

AletymrazemmężczyznawlimuzynietoniebyłJackKennedy.

TobyłD’Andrea.

24.

HarrySargentstałuszczytukonferencyjnegostołuwswoimgabineciew

ZachodnimSkrzydleBiałegoDomu,wymachującrękaminiczymobłąkanypracownik

obsługinaziemnejsamolotów.Resztaobecnychstarałasięzachowaćspokójwsamym

środkuburzy:SamCampagna,BillWatts,LillyRainesorazrzadkigośćwgabinecie

Sargenta-FrankHorrigan.

-Wyboryzatrzytygodnie-mówiłSargent,wytrzeszczającoczyzniedowierzaniem

-awymnieprosicie,żebymniepuszczałprezydentadocholernejKalifornii?

-Właśnieotoprosimy-spokojniepotwierdziłCampagna,krzyżującniedźwiedzie

łapskanapotężnejpiersi.

Sargentrównieżprzypominałniedźwiedzia,kiedytakwymachiwałramionami

niczymgrizzlyszykującysiędoataku.

-Czynierozumiecie…prosiciemnie…prosiciewaszegoprezydenta,żebypopełnił

politycznesamobójstwo!

background image

-Lepiejpolityczneniżfaktyczne-burknąłHorrigan.Sargentrozdąłnozdrza;

wyraźnieniecierpiałHorrigana.Ignorującgo,zwróciłsiędoCampagny:-Czymuszę

wamprzypominać,żeKaliforniajestkluczowympunktemcałejcholernejimprezy?

Każdygłupiotymwie!

-WłączniezLearym-zauważyłHorrigan.

-Otochodzi-dodałaLilly.

Horriganrzuciłjejukradkowyuśmiech;cieszyłsię,żegopoparła.

Sargentpotrząsałgłową,policzkimudrgałyjakuNixona,aleanijedenwłoseknie

drgnąłwulizanejniksonowskiejfryzurze.

-NadrobiliśmystratywKaliforniiibrakujenamtylkopięciupunktów-

oświadczył.-Niemożemyterazsięwycofać.Niemamywyboru:musimytam

pojechać.Tegłosymogązapewnićnamprzewagę.

Usiadłciężko,jakbyuważałtematzawyczerpany.Horriganniezdecydowanie

pochyliłsiędoprzoduipowiedział:-Wtakimraziemusimyradykalniezmienić

procedury.Sargentrzuciłagentowiniechętnespojrzenie.

-Toznaczyjak?

Horriganwzruszyłramionami.

-Przejazdywnieoznakowanychsamochodach,żadnychorszaków,żadnejpompy.

Zrewidowaćkażdego,ktopodejdziebliżejniżpięćdziesiątjardówdo…

BrwiSargentawystrzeliłydogóry.

-Rewidowaćnaszychstronnikównaobiadachpodziesięćtysięcydolarówod

łebka?Znowuzaczynasz.

ParafrazapowiedzonkaReagananieumknęłaHorriganowi.Powoli,groźnym

tonemzapytał:-Cotoznaczy?

-Toznaczy-wycedziłprzezzębyszefsztabu-żejakzwykleprzesadziłeś,

Horrigan.

-Muszę,boinaczejprezydentzginie.Learypracowałdlarządu,nalitośćboską.

Znawszystkienormalneprocedury.Tymsamymoneprzestająbyćefektywne,

przestajądziałać…

Sargentniesłuchał;znowupotrząsałgłową,jegociemne,podkrążoneoczy

wypełniałapogarda.

-MożegdybyśmyniestaralisięzatuszowaćtegotwojegowyskokuwChicago…

background image

-Przecieżmożemywprowadzićpewnezmianyproceduralne-zaproponował

Watts,Sargentspiorunowałwzrokiemulubionegoochroniarzaprezydenta.

-Niemówmi,żetrzymaszztympomyleńcem.PogroziłWattsowipalcem.-

Kazałemcitrzymaćtegowariatazdalekaodemnie…

Campagnaprzerwałmustanowczo:-FrankHorriganprowadzidochodzeniewtej

sprawie.OdpoczątkumiałracjęcodoLeary’ego.Radzęgoposłuchać.

ZaskoczonytąreprymendąszefsztabuspojrzałnazastępcędyrektoraWydziału

OchronyPrezydenta,jakbysięzastanawiał,czypowiniengozmiażdżyćswoim

autorytetem.Naglejednakzapadłsięwsobie,ramionamuobwisły;złożyłdłoniejak

domodlitwy,alejegoprzygnębieniebyłocałkowicieświeckie.

-Słuchajcie,ludzie-powiedziałponuro,nagleniemalpokornymtonem.-Czasami

zapominam,żegramywtejsamejdrużynie.Musiciezrozumieć,dlaczegosię

sprzeciwiam;toniejestmojaopinia.

HorriganzerknąłnaLilly,któramiałagrobowąminę.Campagnabyłszaryna

twarzy,aWattsspuściłwzrok.

-Prezydentjużpodjąłdecyzję-ciągnąłposępnieSargent.-Powiedział,żewoli

umrzećniżprzegrać.

Milczenieokryłopokójczarnym,żałobnymwelonem.

Potemwspokojnych,rozsądnychsłowachszefsztabuomówiłzprzedstawicielami

TajnejSłużbyzakreszmian,jakiezostanąwprowadzonedostandardowychprocedur

operacyjnychpodczastejważnej-iniebezpiecznejpodróży.

TegowieczoruHorrigansiedziałprzyswoimbiurkuwS.B.Z.,wpatrującsięw

kopięnapisu„SWSKELLUMLA”.Próbowałprzestawiaćlitery,bawiłsięwanagramy

bezpowodzenia.BiurkopokrywałynowewariantyzdjęćLeary’ego,wygenerowane

przezkomputer.

NaodgłoskrokówwprawiepustymbiurzeHorriganpodniósłwzrokizobaczył

Lilly.Uwielbiałjejpłynnykrok,jejruchynadającemęskiemuubraniuwdzięk

wieczorowejsukni.

Uśmiechnąłsięlekko.

-AgentkoRaines.

-AgencieHorrigan-odpowiedziałaztakimsamymuśmiechem.Oparładłońna

blaciebiurka.-Dostałamwiadomość,żechciałeśmniewidzieć.

background image

-Usiądź,dobrze?-Przysunąłjejkrzesłopodrugiejstroniebiurka,aonausiadła,

założyłanogęnanogęiczekałacierpliwie.

-ChcęcipomagaćwprzygotowaniachdlaL.A.oznajmił,próbującukryćnapięcie

wgłosie.

Nawetsięnieskrzywiła,alejejniechęćbyławidoczna.

-Skądtamina,Lii?PrzecieżdzisiajwgabinecieSargentabyłaśpomojejstronie.

Lillystaraniedobierałasłowa:-Myślę…żejesteśzabliskotegowszystkiego.

-Toznaczyzabliskociebie.

-Nie,zabliskoLeary’ego.Horriganprzysunąłbliżejswójfotel.

-Właśniedlategochcętambyć,Lii.Potrafięgowyczuć,rozpoznać.Niktinnytego

niepotrafi.

-Frank…-wymówiłazwidocznymwysiłkiem.-NawetBillWattszacząłmyślećjak

ty,przynajmniejwpewnymstopniu.AlekiedySargentpowiedział,żeprzesadziłeś…

nietylkoSargenttakuważa.

-Tyteżtakuważasz,Lii?

-Martwięsięoprezydenta-zmieniłatemat.

-Nicdziwnego.Jateż.

-Nieotomichodzi.TawizytawL.A.makluczoweznaczeniewwyborach.Aty…

sampowiedziałeś,żegównocięobchodzi,czyprezydentzostanieupokorzony.

Horriganwzruszyłramionami.

-Wygadujęróżnerzeczy,kiedytracęzimnąkrew.

-Ostatnioczęstotraciszzimnąkrew,Frank.Westchnął,próbującukryćprzednią

swojąfrustracjęinarastającąirytację.

-Lii,jeżelimyślisz,żechcępojechaćdoL.A.,żebybyćbliskociebie…

-Tegoniemówiłam.

-Nie,aleczynietegosięboisz?Żeznowubędęsięprzystawiałdociebie?Iżetym

razemulegniesz?

Zarumieniłasię.

-Czasamijesteśtakicholerniearogancki…

-Atytakbrutalnieszczera.Alepodziwiamcięzato.Nowięcpowiedzmi…zcałą

brutalnąszczerością…żetwojaniechęćdomojegowyjazduniemanicwspólnegoz

nami.Wtedyciuwierzę.Idamcispokój.

background image

RamionaLillyopadły,znużonyuśmiechprzemknąłpojejustach.

-Nodobrze…możetomatrochęwspólnegoz”nami”.Ostatecznieprowadzę

przygotowaniadogłównegoetapuprezydenckiejkampanii.Wiesz,jakato

czasochłonnarobota.

-Iniemożeszsobiepozwolićnarozproszenieuwagi.

-Właśnie.

-Ajeśliciobiecam,żeniebędęprzeszkadzał?Chcęztobąnadtympracować,Lii.

Wyłączniezawodowo.Proszę.

-No,niewiem…

Chciałtego;potrzebowałtego.Dlasiebie.DlaD’Andrei.

Pochyliłsięidotknąłjejręki.

-Proszę-powtórzył.-Pozatymjakmożeszstracićtakąokazję?Pracazżywą

legendą.Jedynyczynnyzawodowoagent,którystraciłprezydenta.

Zamrugałanatesłowa.Potemgłębokowciągnęłapowietrzeiwypuściłajepowoli.

Wysunęłarękęspodjegodłoni,uścisnęłajegodłoń,wypuściła,wstała,wyszła.

Obejrzyjsię,Lii,nakazywałjejwmyślach.Obejrzyjsię…

Obejrzałasię,uśmiechnęłainiechętniekiwnęłagłową.

Wygrał.

-Dziękuję,Lii-powiedział,kiedyjużzniknęła.

TegowieczorunalotniskuDulleszamożniewyglądającypodróżny,któregokażdy

rozsądnyobserwatorwziąłbyzadyrektorajakiejśfirmy,zamierzałzłapaćnocnylotdo

LosAngeles.

Podróżnymiałokularywciemnychoprawkach,czarnewąsy,mocnąopaleniznęi

niewielkibrzuszek.Ubranybyłwkosztowny,szytynamiaręgarnitur,wrękutrzymał

skórzanąteczkę.Nosiłczarnąperukę,takdoskonaledopasowanądokształtuczaszki,

żenawetprezesKlubuPerukarzynierozpoznałbywniejsztucznychwłosów.

Jedynyszczegółniepasującydosylwetkizamożnegobiznesmenadałsięzauważyć,

kiedymężczyznaprzeszedłprzezlotniskowywykrywaczmetaluiuruchomiłalarm.

Opróżniająckieszeniezmonetiinnychdrobiazgów,mężczyznapodróżującyjako

JamesCarneypołożyłrównieżnatacyłańcuszeknakluczezkrólicząłapką

przynoszącąszczęście,kiczowatyamulet,którymógłbywydaćsięniestosownyutak

dystyngowanegopasażera,gdybystrażnicyzechcielinadtympomyśleć.

background image

Czegoniezrobili.

25.

Hotel„Bonaventure”toprzyjemnemiejsce,pomyślałHorrigan,aleniechciałbym

tutajochraniaćprezydenta.

Ajednakwłaśniedotegosięprzygotowywał.Wtejchwiliwędrowałpoogromnym

westybuluzmnóstwemoszklonychwind,żałującserdecznie,żeprezydentniewybrał

innegohotelunaswójoficjalnyobiad.Hotel„Bonaventure”naSouthFigarow

śródmieściuL.A.byłjednocześnieprzestronnyiklaustrofobiczny,zeswoim

labiryntemwąskichkorytarzy.Podnoszącwzrok,Horriganwidziałwgórzepółtuzina

miejsc,gdziemógłsięukryćsnajper.

Przyjechaliwczorajrano,zespółÓW(OchronnegoWywiadu)składającysięz

niegoiLilly.NamiejscudołączyłdonichprzystojnymłodyagentzSekcjiOperacyjnej

L.A.,MiguelChavez.PrzypomocymiejscowychagentówoniLillyobstawilimostyna

trasieprzejazduprezydenta,skądmogłyspaśćbomby;kazaliusunąćskrzynki

pocztowewzdłużtrasy;zaplombowaliwłazykanalizacyjne.Przejechalitrasęrazemz

najwyższymirangąprzedstawicielamipolicjiL.A.,zatrzymującsięwielokrotniepo

drodzeidyskutującosnajperskichstanowiskachnadachachdomów.

Poprzedniegowieczora,naodprawiedlaoficerówpolicjiwyznaczonychdo

pilnowaniahotelu,Horriganpuściłwobiegpełnyzestawwygenerowanych

komputerowopodobiznLeary’egooraz„pacjentów”zamieszkałychnaterenieL.A.Ci

ostatnitworzyliListęNadzoru,zawierającątrzydzieścisześćnazwiskitwarzy.

TegorankaLillyiChavezpojechalidobazySilPowietrznych,gdziewylądowały

dwawielkiewojskowesamolotytransportowe,przywożącdosłownietonysprzętu

łącznościipodsłuchu,któryzaładowanodonieoznakowanychfurgonetek.Zładowni

samolotówwytoczonorównieżczterylimuzyny,jednąnależącądoprezydenta.

WtymsamymczasieHorrigannadzorowałtechników,którzyprzeczesywali

apartamentprezydenckiszukającbombipodsłuchu.Owczarekniemieckiwęszył

podejrzliwie,kiedyludziewyjmowalikratkiwentylacyjne,podnosilidywanyi

prześwietlaliściany.

Wszystkoszłojakwzegarku,aleHorriganwciążsiędenerwował.Hotelstanowił

łatwycel,zlogistycznegopunktuwidzenia;idealnemiejscedlaLeary’ego.Horrigan

niemógłusiedziećspokojnie,więcspacerowałpoogromnymwestybulu.Trzymałsięz

background image

dalekaoddziennikarkitelewizyjnej,nagrywającejsprawozdanienataśmę.Przeszedł

nadrugąstronęwestybulu,gdzieLillyzlistąwrękusprawdzałaobecnośćwśród

kilkudziesięciupolowychagentów,zróżnicowanejrasowogrupymężczyznikobiet,

którzygralirole„gości”lub„pracownikówhotelowych”wtymmałymprezydenckim

melodramacie.

Polewejstroniehotelowyposługaczczekałnawindę.Niemiałżadnychbagaży.

Dokądsięwybierał?Cozamierzał?Horriganzbliżyłsiędoniego.Facetmiałjakieś

dwadzieściapięćlat,byłciemnowłosy,twarzpokrywałymudziobypoospie.

PosługaczzerknąłnaHorrigana,zauważyłjegobadawczywzrokizacząłsię

wiercić;nerwowopostukiwałstopą,wpatrującsięwdrzwiwindy.

OczyHorriganazwęziłysię;poszperałwkieszenimarynarkiiwyciągnąłkopię

ListyNadzoru.Szybkoprzekartkowałstroniceiznalazłfotografię,októrąmu

chodziło:PaulRubiak.Niezrównoważonyumysłowo-pochodzenienieznane-wysyłał

listyzpogróżkamidoprezydenta.Ciemnewłosy.Dziobypoospie.Dwadzieściasześć

lat.

Posługacz.

Horriganprzemówiłdomikrofonuwmankiecie:-Lilly,mam„pacjenta”przy

windziedziewiątej.PaulRubiak…

Drzwiwindyrozsunęłysięiposługaczzamierzałwejśćdośrodka.

-Hejtam,stój!

Horriganpodszedłszybkimkrokiem,wyszarpującbrońzkaburyimachając

odznaką.

-Co…?-posługaczzatrzymałsięwpółkroku.

-Nieruszajsię-warknąłHorrigan.-TajnaSłużba!Wsunąłodznakędoportfelai

złapałposługaczazaramię,alechłopakwyrwałsięizawołałgniewnie:-Hej!Jatutaj

pracuję,palancie!

Horriganniezbytmocnodźgnąłgowpachwinę,akiedychłopakskrzywiłsięz

bólu,Horriganokręciłgoipchnąłnaścianę.Właśniegorewidował,kiedyprzybiegła

Lillyikilkuinnychagentów.

-Frank…?-zaczęłaLilly.

Horriganwyciągnąłportfelposługaczaipatrzyłnakalifornijskieprawojazdy,

wystawionenanazwiskoRobertStermer.

background image

Lillypospieszniesprawdzałakomputerowywydrukprzypiętydopodkładki.

-RobertStermer.Posługacz.Jestczysty.

RobertStermer,posługacz,odwróciłsię,wciążskrzywionyzbólu.

-Cociodbiło,człowieku?-wystękał.

-Przepraszam-mruknąłHorriganzwymuszonymuśmiechem.-Życzęmiłego

dnia.

Lillydotknęłajegoramienia.

-Niepatrzteraz,alemamytowarzystwo…Horriganzerknąłprzezramięizobaczył

dziennikarkęzmikrofonemwręku,azaniąoperatorazprzenośnąkamerąna

ramieniu.Obojeszczerzylizęby,uradowanizokazjisfilmowaniaczegośtakiego.

-Możeciewyjaśnić,cosiętutajstało?-zaczęładziennikarka.

NaszczęściezainterweniowałagentChavez,odpowiedzialnyzakontaktyzprasą,i

uprzejmieodholowałdziennikarzynabok,codałoHorriganowiiLillyszansę

ucieczki.

-WidziałaśzdjęcienaLiścieNadzoru-powiedziałHorrigan.

-Dużepodobieństwo-przyznałaLilly.Poklepałagoporamieniu.-Każdymógłsię

pomylić.Zapomnijotym…

Przykontuarzerecepcjiwłaśniewpisywałsięjakiśdystyngowanygość,

wyglądającynabogategoprzedsiębiorcę.

-Skądtocałezamieszanie?-zapytałrecepcjonistę.

-Naprawdęniewiem,sir-odpowiedziałmłodyurzędnik.-Jutroprzyjeżdża

prezydent,więcdziejąsięróżnerzeczy.

-Wyobrażamsobie-zgodziłsięMitchLeary,wpisując:„JamesCarney,SanJose”.

-Jateżprzyjechałemzpowoduwizytyprezydenta.

Learyotrzymałkluczodpokojuiwłaśniewydawałpoleceniawsprawiebagażu,

kiedyjakiśgłoszajegoplecamizawołał:-Wreszciesięspotykamy!

ZaskoczonyLearyodwróciłsięizobaczyłrudowłosego,ciężkozbudowanego

mężczyznęzokrągłątwarząiszerokimuśmiechem.

-PanjestJimCarney?

Learyobdarzyłnatrętauprzejmymuśmiechem.

-ApannapewnojestPeteRiggs.

Kiedywymienialiuściskdłoni,Riggs-wystrojonywciemnobrązowygarnituri

background image

złotożółtykrawat,usiłującyprzesadnąelegancjązamaskowaćlekkąnadwagę

uśmiechałsiępromiennieipotrząsałgłową,jakbywzruszonywidokiemniejakiego

JamesaCarneya.

-Zaczynałemjużwątpić,czypannaprawdęistniejemówił,szczerzączębyjak

idiota,którymbyłwopiniiLeary’ego.

-O?Atodlaczego,Pete?

-TewszystkieszczodreczekinaFunduszZwycięstwa.Zaczynałemmyśleć,żejest

pananiołemzesłanymzniebios,żebypomócprezydentowi.

-Och,niejestemżadnymaniołem,Pete.Riggsobjąłramieniemnowego

przyjaciela.

-Możewstąpimynadrinka,stary?

PoufaleująłLeary’egozałokiećipopchnąłwstronęoszklonegoszybuwind.Leary

obejrzałsięnieznacznie.Zdumiałgokształtwestybulu,przypominającego

nowoczesnekatakumby;trudnezadaniedlaochronyprezydenta,pomyślałz

zadowoleniem.Dzisiajwieczorembędziemusiałtrochęsięrozejrzeć.Przeprowadzić

dyskretnyrekonesans.

-Kiedyprzyjeżdżaprezydent?-zapytałLeary.

-Jutrowieczorem,akuratnakolację-odparłRiggs.Och…tomiprzypomina…-

Przystanąłnachwilęisięgnąłdokieszeni.-Proszę.

Rytowanezaproszeniena„WieczórzPrezydentem”.Learyuśmiechnąłsię,tym

razemszczerze.

-Bardzodziękuję,Pete.

-Dostałeśwspaniałemiejsce.Praktyczniewpierwszymrzędzie.

-Towięcej,niżsięspodziewałem.

Wsiedlidowindy,którauniosłaichpięćpięterwgórę,ponadjaskiniowywestybul,

anastępniewynurzyłasięnazewnątrz,ukazującrozległąpanoramęmiasta-oraz

parugliniarzyrozmawiającychnadachuzkilkomaludźmiwgarniturach,którzyna

pewnonależelidoTajnejSłużby,pomyślałLeary.

-Powiedzmi,Jim-zagadnąłRiggs-cotowłaściwiejestKorporacjaMicrospan?

-Pete,nieprzyjechałemdoL.A.,żebyrozmawiaćointeresach…przyjechałem

poznaćmojegoprezydenta.

-Tak,niemogęsiędoczekać,żebycięprzedstawić…WkrótceRiggsi”James

background image

Carney”zasiedliwobrotowejrestauracji,trzydzieścipięćpięterponadcentrumLos

Angeles-niestetyprzesłoniętymwarstwąsmogu.Zestawionorazemdwastolikii

Learymiałokazjępoznaćinnychważnychprzyjaciółprezydenta.Całetowarzystwo,z

wyjątkiemLeary’ego,piłonapotęgę.

-Wiesz,naczympolegaproblem?-mówiłLearydopodpitegoprezesafirmy

software’owejzDolinyKrzemowej.-Myślimyonastępnympółroczupodatkowym,

podczasgdyJaponcemyśląonastępnymstuleciu…

-Cholernaracja-zgodziłsięprezes.

Głos,któryLearynatychmiastrozpoznałjakogłosFrankaHorrigana,odezwałsię

zajegoplecami:-PanRiggs?

FrankHorriganstoitużobok!PodnieconyLeary,czującnagłyprzypływwesołości,

schroniłsięzaspokojnąfasadąJamesaCarneya-okularywciemnychoprawkach,

czarnaperuka,czarnewąsy,brązoweszkłakontaktowe,ciemnaopaleniznaigarnitur

odBraciBrooks.

Riggswstał,zabrałswojegodrinkairazemzHorriganemodeszliparękrokówod

stołu.

-Ktotojesttenfacet?-wybełkotałprezesfirmykomputerowej.

-AgentTajnejSłużby-odpowiedziałrzeczowoLeary.Learynadstawiłuszu;miał

doskonałysłuch-podtymwzględemjegoaktawCIAniekłamały.

-PanieRiggs-mówiłHorrigan-rozumiem,żekie-rujepanjutrzejszymobiadem

narzeczKalifornijskiegoFunduszuZwycięstwa?

-Zgadzasię.

-Czyznapanwszystkichuczestnikówobiadu?

-Cotoznaczy?

-Toznaczy:czyznaichpanosobiście?

-Nojasne.

-Zechcepanspojrzećnatefotografie?

-Skoropannalega.

-Widziałpanktóregośztychludzi?

Learydygotałznapięcia,alewiedział,żenikttegoniezauważył.Napewnojego

zdjęciaznajdowałysięwśródtych,któreHorriganpokazywałRiggsowi;pewnie

równieżkomputeroweprojekcjetego,jakmógłbywyglądaćwróżnychprzebraniach.

background image

Czywygenerowalitakie,któreprzypominałoJamesaCarneya?

Wkrótcesiędowie.

-Nie,nie,nie-mówiłniecierpliwieRiggs.-Nigdyniewidziałemżadnejztych

osób.Słuchajpan,wczorajjużprzeztoprzeszedłemzinnymagentem.Chętnie

współpracujęirozumiem,żechodziwamtylkoodobroprezydenta…aleszczerze

mówiąc,próbujemytutajzdziałaćcośpozytywnego.

-Takjest,sir.

-Imówiącuczciwie,agencieHarrigan…

-Horrigan.

-Uczciwiemówiąc,tozaczynabyćdokuczliwe.Panwybaczy.

LearyobejrzałsięnaHorrigana,któryspojrzałnazestawionestoły.

Poczymuprzejmieukłoniłsiępijanemutowarzystwugrubychryb,podwinąłogon

podsiebieiposzedłjakzmyty.

-Jeszczepojednym,Jim?-pytałRiggs,pochylającnadnimksiężycoweoblicze,

lekkozaczerwienioneodalkoholu.

-Nie,dzięki-odparłLeary.-Muszęjeszczepopracowaćusiebiewpokoju.

-Mówiłeś,żenieprzyjechałeśtuwinteresach!

-Och,naturalnie.Tylkodlaprzyjemności.Alewiesz,jaktojest…lichonieśpi.

PóźniejwhotelowympokojuLearyzzainteresowaniemoglądałwtelewizji

reportażKCOPoagencieTajnejSłużby,który„myśląc,żewytropiłpotencjalnego

zabójcę”,skatowałhotelowegoposługacza.Całyżałosnyincydentzostałuwieczniony

nataśmiefilmowejdlaBogaipotomności.

-Możeszjutrostracićposadę,Frank-stwierdziłLearyicmoknąłpotępiająco,

podczasgdyjegozwinnepalceskładałynakolanachplastykowąbroń,bezporuszania

ramionami.-Iktowtedybędziemoimprzeciwnikiem?

Skończył,spojrzałnazegarek,zanotowałczasnabloczku,apotemrozłożyłbrońi

zacząłodpoczątku.

26.

HorriganstałprzyokniewzaciemnionymApartamenciePrezydenckim,który

jutrobędziegościłprawdziwegoprezydenta.Zasłonybyłyodsunięte,więcmógł

podziwiaćnocnąpanoramęL.A.

Widziałreportażwtelewizjiizdawałsobiesprawę,żeczekajągokłopoty.Alenie

background image

myślałotym.

Myślałodwóchmężczyznach,którychkiedyśznał;żonatychmężczyznach,

posiadającychrodziny.Pracującychdlarządu.Przynoszącychzaszczytswemu

krajowi.Zabitychprzezmorderców.

Jedenbyłsławny,znanynacałymświecie:martwyprezydent.

Drugiodszedłniezauważonyprzezhistorię:kolejnymartwygliniarz.

Obietragediewydarzyłysięzjegowiny.

Myślałrównieżotrzecimmężczyźnie,którypracowałdlarząduiprzynosiłswemu

krajowijeśliniezaszczyt,toprzynajmniejnadzieję.TragediaMitchaLeary’egowciąż

sięrozgrywała,aleHorriganzamierzałwkrótcepołożyćjejkres.

-Frank?

TobyłaLilly.Staławkrzywymprostokącieświatła,padającymprzezotwarte

drzwi.Wyglądałaślicznieibardzooficjalniewjedwabnejbluzce,granatowejspódnicy

ipantofelkachnawysokichobcasach.

-Cotyturobiszpociemku?-zapytała.-AgentBateszobaczyłcięnamonitorzei

przezchwilęmyślał,żemamywłamywacza…

-Przepraszam.

Podeszładoniego.Niespojrzałnanią,alejejbliskośćsprawiałamuprzyjemność.

-Frank,oczymmyślisz?-zapytałaciepłym,pełnymtroskigłosem.

-Zastanawiamsię,cojeszczemogęzrobić.Żebyjutroniezdarzyłasięnastępna

tragedia.

Lillydotknęłajegorękawa.

-Wiesz,moimzdaniempolicja,FBI,zastępcyszeryfaiTajnaSłużbaStanów

Zjednoczonychnaspółkęporadząsobiezkażdymzagrożeniem.Dwustudwudziestu

dziewięciuludzibędziejutroochraniałoPodróżnika.

Horriganrozciągnąłwargiwwymuszonymuśmiechu.-Tosporasiła.JeśliLeary

strzeli,weźmiemygowkrzyżowyogień.

Zzewnątrzdochodziłystłumioneodgłosyulicznegoruchu.

-Frank…właśniedzwoniłBillWatts.

-Nicniemów.WidziałreportażKCOP.Wieomnieimoimprzyjacielu

posługaczu…

-Podróżnikteżwie.-Lillywestchnęłaipoklepałagoporamieniu.-Powiedziałam

background image

Billowi,żekażdyznaszrobiłbytosamo.Wiem,botambyłam…aleonchybamyśli,że

wszyscyjesteśmy„przepracowani”.

Horriganprychnął.

-WidocznieSargentdostałszału-dodała.

-Onwykorzystakażdąszansę,żebymnieskompromitować-stwierdziłHorrigan

bezbarwnymgłosem.

-Wkażdymrazie.Zdaniemludzi,którychopiniasięliczy,conieobejmujeciebie,

tutajwL.A.podpadłeśprasie.Więc…jutromaszsięzameldowaćwSanDiego.

Horriganspojrzałnaniąostro.Nieodwróciławzroku,tylkopowiedziałarzeczowo,

chociażzewspółczuciem:-MasztampomagaćwprzygotowaniachÓW.Horrigan

znowuodwróciłsiędookna.Wdolenaulicyzawyłasyrena.

-Takpoprostu-powiedział.

-Frank,nietyjedenwalczyszzLearym.Miejtrochęwiarywnaswszystkich.

Dostaniemygo.Powstrzymamygo.

Oparłsiędłoniąozimnąszybę,żebynieupaść.Potemodwróciłsiędonieji

powiedziałspokojnie:-Odtrzydziestulatwysłuchujęidiotównawysokichstołkach,

którzyopowiadajądyrdymałyoDallas…

Utknąłnatymsłowie:„dyrdymały”.ZobaczyłtwarzAlapełnązdumieniai

niedowierzania,usłyszałjegośmiech…Przełknąłślinęimówiłdalej:-Tobyli

Kubańczycy,tobyłaCIA,bialiszowiniści,teksascynafciarze,tłum.Byłjedenkarabin,

byłopięćkarabinów.

Lillypogłaskałagoporękawie.

Horriganpatrzyłprzezokno,alewidziałtylkorozmazanebłyskiświatła.

-Chryste…tobyłtakiładnydzień.Padałoprzezcałyranek,zanimwyszłosłońce.

Dlategopowietrzebyłoprawiechłodne.Tenpierwszystrzał…Pomyślałem,żeto

petarda.

Wciążmiałzamętwgłowie,kiedyotymmyślał.Powoli,zprzerwamiopowiadał

dalej:-Odwróciłemsięizobaczyłemgo…zobaczyłem,żegotrafili.Niewiem,

dlaczegoniezareagowałemszybciej.Powinienembył…pobiec,pobiecdoniego,

pobiecwjegostronę,ale…jakośniemogłemuwierzyć…

Przełknąłzwysiłkiemipopatrzyłnanią;jejślicznatwarzbyłapełnaczułości.

-Lilly,gdybymzareagowałszybciej,mogłemprzyjąćnasiebietenstrzał.

background image

Lekkouniosłabrew.

-Wtedyniebyłobyciętutaj.

-Nieszkodzi.MożeJackżyłbydodzisiaj.-Potrząsnąłgłową.-MożeAlżyłbydo

dzisiaj.

Wsunęładłońwjegodłońiuścisnęła.

-Lii…żyćztakąświadomościątopiekło.

-Wiem.Wiem.

-Czy…-znowuprzełknąłślinę.-Chybaniepowinienembyćsamdzisiajwnocy.

Kiwnęłagłową.

Wrócilidojejpokoju,zdjęlibuty,położylibrońiresztęsłużbowegowyposażenia

nadwóchnocnychstolikach,wpełzlidołóżkaizasnęliwswoichobjęciach.

HorriganzacząłśnićkoszmaroDallas,alewidoczniemówiłprzezsen,bousłyszał

jejgłos:„Nie!Nie.Jesteśtutaj,zemną,wszystkodobrze,Liijesttutaj”,jejręka

gładziłagopowłosach,potwarzy,apotemśniłomusię,żekochałsięzniąrozkosznie,

namiętnieiczule.

Aletoniebyłsen.

27.

NastępnegorankawzatoczceprzedterminalemUnitedAirlinesnalotnisku

międzynarodowymwLosAngelesHorriganwyjmowałbrązowąpłóciennątorbę

podróżnąztylnegosiedzenianieoznakowanegozielonegoplymouthareliantTajnej

Służby.Spojrzałnazegarek,nachyliłsiędooknasamochoduizapytał:-Masznumer

SekcjiOperacyjnejwSanDiego?AgentChavez,wyznaczonynaszoferaHorrigana,

uśmiechnąłsiępogodnieiodparł:-Jasne…ukulele.

Horriganspojrzałnaniegozezdziwieniem.

-Ukulele?Cotywygadujesz?

Chavezwyjaśniłzdziwnąmieszaninądumyizakłopotania:-Tosztuczka

pamięciowa,którąpodłapałemwwojsku.Wtensposóbzapamiętujęnumer…wie

pan,siedmioliterowesłowodlasiedmiucyfr.PoprostuwystukujęU-K-E-L-E-L

-E.

-Źletoprzeliterowałeś-sprzeciwiłsięHorrigan.PiszesięU-K-U.

-Możliwe-wzruszyłramionamiChavez.-AlenumerjestU-K-E.Łatwo

zapamiętać.

background image

Horriganuśmiechnąłsięzeznużeniemirównieżwzruszyłramionami.

-Skorotakmówisz.Dziękujęzapodwiezienie.

Whaliodlotów,taszczącswojąciężkątorbędobramki,mruknął„Ukulele”i

uśmiechnąłsięubawiony.Podrodzezatrzymałsięprzyautomacietelefonicznym,

żebyzadzwonićdobiurawSanDiego.Używającswojejkartykredytowej,wystukał

numerkierunkowy,nacisnąłU,potemKiprzerwał,żebyzastanowićsięnad

pisownią.

Odwiesiłsłuchawkęiwyjąłnotes,żebyzapisaćsłowoUKELELE.Otworzyłnotes

nastroniczce,gdziebawiłsięwanagramyze„SWSKELLUMLA”.Tajemniczesłowo

byłozapisanedużymiliteraminaśrodkukartki.

-Hej-powiedziałdosiebie.

Siedemliterwsłowie„skellum”.JeśliLAoznaczaLosAngeles…

NacisnąłliteryS-K-E-L-L-U-Mnaklawiaturzetelefonu.Niecierpliwie

postukiwałdługopisemonotes,kiedysygnałbrzęczałmuwuchu.

Wreszcieodezwałsięenergicznykobiecygłos:-BankSouthwest.

HorriganobrysowałkółkiemliterySW.Southwest.

-Wczymmogępomóc?-zapytałgłos.

-Jużmipanipomogła-odparłHorrigan.-Jakijestwaszadres?

Biegnącdowyjścia,zobaczyłnaekranietelewizora,jakprezydentschodzipo

stopniachsamolotuAirForceOne,otoczonyagentami,wśródktórychznajdowałsię

BillWattsiMattWilder.Czasuciekał.

Horriganprzyspieszyłkroku.

Nadwudziestympiętrzehotelu„Bonaventure”MitchLearysiedziałnabrzegu

łóżkawswoimpokojuiostrożnieodkręcałmetalowezakończeniekróliczejłapki,do

któregobyłoprzymocowanekółkonaklucze.Zdjętanakładkaodsłoniładwaotworki

wydrążonewewnątrzamuletu.

Learywłożyłwotworkidwadziewięciomilimetrowenaboje.Potem,nucąc

ulubionąmelodięBeatlesów,przykręciłnakładkę,którazakryłapociski.Klucze

zabrzęczały.

-Przykromi-powiedziałaatrakcyjnakasjerkazdziałuobsługiklientów.Horrigan

musiałwyciągaćszyję,żebyzzajejsztywnowylakierowanejblondfryzuryiwielkich

złotychkolczykówdojrzećekrankomputera,gdzielistowałakonta.-Niemażadnego

background image

znazwisk,którepanpodał.

HorrigankazałjejsprawdzićnazwiskoLeary’egoikilkawariantów,atakżelistę

pseudonimówzaktCIA.

ZaszklanąścianąwokółHorriganaikasjerkizebrałasięgrupkapracowników

banku,trochęwięcejkobietniżmężczyzn.Oglądalifotografie,którerozdałim

HorriganzdjęciaikomputerowepodobiznyLeary’ego.Mruczelidosiebie,wzruszali

ramionami,przeczącokręciligłowami.

-Wyobraźciegosobiewprzebraniu-zaproponowałimHorrigan.-Kapelusz,

peruka…możewąsy.

Kobietaprzykomputerze,któramiałanaimięMarge,jużwcześniejprzejrzała

fotografie.

-Wiem,żenigdygoniewidziałam-oświadczyła-aleprzecieżpracujętutaj

dopierokilkatygodni.

-Ktoprzedtemzajmowałsięotwieraniemnowychrachunków?

Ściszonerozmowyzajegoplecamiumilkły,jakbyktośprzekręciłwyłącznik.

Obejrzałsięizobaczyłspuszczoneoczy,spoważniałetwarze.Zniewiadomych

powodówjednoprostepytanienaglezwarzyłonastrój.

-Cośniewporządku?-zapytałHorrigan.-KtootwierałnowekontaprzedMarge?

Pulchna,przesadnieumalowanabrunetkawystąpiładoprzoduipowiedziała

nieśmiało:-Pam.PamMagnustorobiła.

-Gdziejąmogęznaleźć?

-Ona…onanieżyje.-Nieżyje?

-Ktośjązabił.

OszołomionyHorriganpodszedłdomłodejkobietyipołożyłjejrękęnaramieniu.

-Onazostałazamordowana?

Młodakobietaprzytaknęłazełzamiwoczachispojrzałanaustawionewjej

okienkuzdjęcieinnejpulchnejblondynki,zrobionenaślizgawce.Blondynka

uśmiechałasięolśniewająco.Ładnadziewczyna.

-Toona?-zapytałHorrigan.

Zapłakanakasjerkakiwnęłagłową.

Horriganwziąłdorękioprawionezdjęcieiprzyjrzałmusięuważnie.NafotcePam

Magnusnosiłabluzęzwielką,wyraźną,ozdobnąliterąM.

background image

CzytoniebyłsymbolMinnesotaTwins?

Horriganpoczuł,żekrewodpływamuztwarzy.

-PampochodziłazMinnesoty?

Zapłakanakasjerkaprzytaknęła.

„Niektórzyludzieumierająpoprostudlatego,żepochodzązMinneapolis”.

-Dokładnieskąd?-zapytał.

WhotelowympokojuLearysiedziałnałóżkuiwkładałczęściplastykowejbronido

specjalnychkieszeni,wszytychwszarfę,którąmiałnałożyćdzisiejszegowieczoru

razemzesmokingiem.

Potemusiadłwfoteluprzyoknie,skupiony,leczspokojny,spoglądającna

panoramęLosAngelesinadachydomów,gdziekrylisiępolicyjnisnajperzy.

Uśmiechnąłsię.

-Inacowamto-powiedziałcicho.

KiedyMargeprzeszukiwałaplikikomputera,Horriganskorzystałztelefonuw

DzialeObsługiKlientów.

-Lilly-mówił-złapałemdetektywazwydziałuzabójstw,któryprowadzitę

sprawę,ionpowiedział,żetadziewczyna…właściwiedwiedziewczyny,jej

przyjaciółkateżzginęła…zostałyzałatwionewkomandoskimstylu.

-Wkomandoskimstylu?

-Mordercazłamałimkarki.Kręgiszyjnepękłyjakzapałki.

Margeprzykomputerzespojrzałananiegoiprzełknęłaślinę.Zapłakanakasjerka

niepodsłuchiwała;jużdawnoposzładodomu,zupełnierozbita.

-PodróżnikuparłsięprzydzisiejszymwieczorzemówiłaLilly,przekrzykującgwar

panującywwestybulu;jejgłostrzeszczałwkomórkowymtelefonie.-Dopókinie

udowodnimy,żeLearyjestnamiejscu,HarrySargentnieodwołaobiadu.

-Dowodemmożebyćmartwyprezydent.

-Frank,musiszpojechaćdoSanDiego!Zewzględunasiebieinamnie.Poradzimy

sobiezLearym.JeśliWattsiSargentdowiedząsię,żejeszczejesteśwmieście…

-Lii,kochamcięszalenie,aleterazodkładamsłuchawkę.

-Frank!

Przerwałpołączenie,odwróciłsiędoMargeipowiedział:-Wiemy,kiedybył

ostatnidzieńpracyPam.Zacznijmyodtejdatyicofajmysięwprzeszłość.

background image

Margeprzeczącopotrząsnęłagłową.

-Problemwtym,agencieHorrigan,żemynieprowadzimyrejestrukontwedług

datyotwarcia.

-Awedługczego?Wzruszyłaramionami.

-Wedługnazwisklubnumerów.Szukanietrochępotrwa.

Dotknąłjejramieniaiuśmiechnąłsięprzymilnie.

-Tozabrzmimelodramatycznie,Marge,aleodtegozależyżycieprezydenta.

Zpowagąskinęłagłową.

-Chcę,żebyśjaknajszybciejprzefaksowałamilistępowiedziałinabazgrałna

kartcewyrwanejznotesunumercentraliłącznościTajnejSłużbywhotelu

„Bonaventure”.

-Załatwione-przyrzekła.-Chociażniegłosowałamnategofaceta.

Zapadałzmierzch.

ZoknahotelowegopokojuLearywidziałwdolemaleńkichjakzabawki

policjantów,obsadzającychminiaturowebarykady.Wpromieniukilkuprzecznic

terenoczyszczonozpojazdówipieszych.Aledlapolicjantów-zabawekświatbyłtylko

pustąplansządogry.

Ateraznadjeżdżalizcałąpompą:prezydenckiorszaksamochodów,flagi

powiewającenaantenach.Patrzącwtelewizor,naliczyłpięćdziesiątsamochodów.

Smutne,żeśrodkibezpieczeństwapozbawiłyprezydentaobecnościwiwatujących

tłumównachodnikach.

Aleprezydentmiałprzecieżpubliczność,prawda?Publicznośćwysokowoknie.

Ktojestważniejszyodzabójcyprezydenta?Ostatecznietoonidwajodcisnąrazem

krwawyśladnakartachhistorii.

Przejrzałsięwlustrze-smokingprezentowałsięwspaniale,szarfawrazzcennym

ukrytymładunkiemwpasowałasięwpokaźnybrzuszek,którywyhodowałsobieprzez

ostatnietygodnie.Westchnąłzsatysfakcją.

Wziąłrytowanezaproszenieznocnejszafki,przezchwilęzmysłowogładził

powierzchniępapieruopuszkamipalców,wreszciewyszedłnaspotkaniezeswoim

przyjacielemprezydentem.

Wkrótcezapadnienoc.

AutostradaSantaMonicabyłazakorkowana.Natylnymsiedzeniutaksówki

background image

Horriganwyciągnąłrewolwerisprawdziłamunicję.

-Zjedźnapobocze-powiedziałhiszpańskiemukierowcy.-Dodajgazu.

-Takniemożna,proszępana-zaprotestowałtaksiarz.

-Rób,cocimówię-warknąłHorrigan.

Taksiarzzerknąłwlusterkoiwidoczniezobaczyłbroń,ponieważzmieniłzdanie,

zjechałnapoboczeidocisnąłgaz,ażżwirprysnąłspodkół.

Horriganwsunąłbrońdokaburypodpachąizapiąłpasbezpieczeństwa.

Niemógłsięspóźnić.

Koncerttoon.

28.

Kiedyprezydenckalimuzynapodjechałaprzedfronthotelu„Bonaventure”,Lilly

Raines-ubranawczarnyspodniumprzypominającykrojemsmoking,białąjedwabną

bluzkęiczarnąapaszkęzawiązanąnaszyijakkrawatczekałaprzykrawężniku.

-StanowiskoRaines-powiedziaładomikrofonuwmankiecie.-Przyjechał.

Agenci,którzybieglioboklimuzyny,terazuformowalikrągwokółzatrzymanego

pojazdu,stykającsięczubkamipalców.BillWattswsmokinguwyskoczyłzprzedniego

siedzeniaiotworzyłdrzwiprezydentowi.

Promiennieuśmiechniętyprezydentpomachałdomałego,zdyscyplinowanego

tłumu.Kamerzyściztelewizjiprzepychalisięwalczącolepszeujęcie,trzaskały

aparatyfotograficzneprzedstawicieliprasy,aLillypoprowadziłaprezydenta-Bill

Wattstrzymałsięokrokztyłu-poczerwonymdywanierozłożonymprzedwejściem

dohotelu.PeterRiggs,przewodniczącyKalifornijskiegoFunduszuZwycięstwa,oraz

dyrektorhoteluiinneważneosobistości-każdazprzepisowymżółtymznaczkiemw

klapiewitaliswojegoprezydentazwylewnymentuzjazmem.

Podjeżdżałynastępnesamochody,zktórychwysypywalisięczłonkowie

prezydenckiejświty:HarrySargent,doradcawojskowy,rzecznikprasowyBiałego

Domu,podpułkownikMarynarki,któremupowierzonoteczkęzawierającąnuklearne

kodyzagłady,orazoczywiścielekarzprezydentazczarnątorbąwręku,atakżeMatt

Wilderiinniagenci.

Wszystkoszłojakwzegarku,wszystkobyłopodkontrolą,kiedyLillywprowadzała

ichdośrodka.

Naraziewporządku,pomyślała-alechociażmiałanadzieję,żeHorriganodleciał

background image

doSanDiego,wgłębiduszyżałowała,żetutajgoniema.

Nadrugimpiętrzehotelu,przeddrzwiamisalibalowej„Catalina”,paniew

sukniachwieczorowychipanowiewsmokingachczekaliwkolejce,żebyprzejśćprzez

bramkęwykrywaczametalu,takiegojaknalotniskach,podczujnymwzrokiem

agentówTajnejSłużby,równieżstosownieubranych.Żadenztychlojalnych,często

szczodrychuczestnikówkampaniiniewydawałsięurażonytotylkozwiększało

podniecenie.Dźwięczałykieliszki,ponadgwarrozmówwybijałysięwesołeśmiechy.

Wśródtychbogatychprzyjaciół,ofiarującychprezydentowiniewielkąpomoc,był

równieżMitchLeary.Wklapiesmokinganosiłzielonyznaczek,zaliczającygodo

honorowych,sprawdzonychgości.Poprawiającokularynanosie,spokojnieprzeszedł

obokhiszpańskiegoagenta,którywertowałplikfotografiiprzypiętychdopodkładki.

Pewniewariaci,którychmusząwyłapać,pomyślałLearyuśmiechającsięwduchu,

ponieważwiedział,żejeślijesttamjegofotografia,wniczymnieprzypominaJamesa

Carneya.

Learyzająłmiejscewkolejceobokprezesafirmykomputerowej,któregopoznał

poprzedniegowieczoruwobrotowejrestauracji.Tymrazemfacetniebyłzalany,ale

perspektywaspotkaniazprezydentemwprawiłagowgorączkowepodniecenie.

-Jestemprzejętyjakdzieciak-wyznał.

-Otak,tobędziepamiętnywieczór-zgodziłsięLeary.

Prezesuruchomiłalarmwwykrywaczumetali.Zaśmiałsięnerwowo,zawrócił,

położyłkluczenatacypodsuniętejprzezagentaispróbowałjeszczeraz.Bez

problemów.

KiedyLearyprzeszedłprzezbramkę,alarmznowuzabrzęczał.Learywyjął

łańcuszekzkluczamiikrólicząłapką,rzuciłgohałaśliwienatacę,którąagent

wyciągnąłdoniegojakkwestarzwkościele,cofnąłsięispróbowałjeszczeraz.Tym

razemniebyłoalarmu.Agentpodałmułańcuszekzkluczamii”JamesCarney”

wszedłnasalębalową,oświetlonąkandelabrami,eleganckoudekorowanązokazji

bankietu.

Naścianiezapodwyższeniemwisiałaudrapowanaamerykańskaflaga;samo

podiumozdabiałapieczęćprezydencka.Szefpaństwabędziemiałprzedsobąmorze

okrągłychstolików,nakrytychlnianymiobrusami,zastawionychkryształamii

porcelaną,przybranychkwiatowymidekoracjamiwbarwachnarodowych:

background image

niebieskiej,białejiczerwonej.Kelnerzywliberiachobnosilitacezkieliszkami

musującegoszampana.Obokniewielkiegoparkietuorkiestrawsmokingachgrała

składankęmelodiiBeatlesów,banalnąjakwsupermarkecie.

Ciekawe,czygrająnazamówienie,pomyślałLeary.

Znalazłswojemiejsceiusiadłprzystolikuobokprzejścia,którymniewątpliwie

przejdzieprezydentwdrodzenapodwyższenie.Doskonale.Dziękujęci,PeteRiggs.

Tedatkinakampanięwyborczątobyłydobrzewydanepieniądze…

Salazapełniałasięstopniowo.Learyzacząłwyjmowaćczęściplastykowejbroniz

kieszeniwszytychwszarfę.Jegodłonieporuszałysięzręczniepodstolikiem.Ćwiczył

bezkońca,aletosięopłaciło;terazramionanawetmuniedrgnęły,maskującszybkie,

precyzyjneruchyrąkzasłoniętychobrusem.

-Panieipanowie-zahuczałgłosiLearyomałonieupuściłprawiezłożonejbroni.

Tobyłsystemgłośników.

-PrezydentStanówZjednoczonych!

Tłumpowstałizacząłentuzjastycznieklaskać.Leary,wcisnąwszynamiejsce

ostatnifragmentbroni,miałtylkoparęsekundspóźnienia.Wsunąłzłożonypistolet

miedzykolana,wstałiklaskałjakszalony,ztwarząrozjaśnionąwyczekiwaniem.

Orkiestragrałaprzesłodzonąwersję„Chwaładowódcy”,alekrzyki,gwizdy,oklaski

itupanienogamiprawiezagłuszałomuzykę.Dystyngowanezgromadzenie

ofiarodawcówzmieniłosięwniesfornyihałaśliwy,choćprzyjaznytłum.

Wreszciepodługiejchwilioklaskiumilkły,ludziezaczęlisiadać,włączniez

Learym,aprezydenteskortowanyprzezstaregopoczciwegoPete’aRiggsaruszył

przejściemwstronępodium,zatrzymującsiępodrodze,żebyściskaćdłonieswoim

majętnymwyborcom.

Imwięcejdałeś,tymdłużejtrwałarozmowa.

Learydałdostateczniedużo,żebykupićsobiemiłądługąpogawędkęiuściskdłoni;

PeteRiggstegodopilnuje.

Learyobracałwpalcachłańcuszeknakluczezkrólicząłapkąprzynoszącą

szczęście;jakdotądzachowałspokój,alesercebiłomucorazszybciej,czułprzypływ

adrenaliny…

ZaprezydentemiRiggsemszedłszefsztabuBiałegoDomu,Sargent,orazkilka

osób,którychLearynierozpoznał,międzyinnymipodpułkownikMarynarki…i

background image

oczywiściezwykłaeskortaagentówTajnejSłużby,włącznieztąblondciziąHorrigana,

aleniewyglądalinagotowychdoakcji.Stanowczoobniżyliczujność,zauważyłLearyz

ulgąizadowoleniem.Niemapowodudoobawwtakimdoborowymtowarzystwie.

Odkręciłmetalowąnakładkęłańcuszkaiwytrząsnąłnabojenadłoń,alejeden

spadłnapodłogę!

Spokojnie,powiedziałsobie.Beznerwów.

PrezydentiRiggsszliprostodoniego.

Upuściłserwetkę,pochyliłsięipodniósłjąrazemzkulą.Niktniczegoniezauważył

-wszyscypatrzylinaprezydenta.

DwastolikidalejRiggsprzedstawiałprezydentowijednegozuczestników

wczorajszejpopijawywrestauracjinadachu,szanowanegoobywatela,któryocenił

kelnerkęnatrójkęzazrobienieminety.Niechżyjenaszsztandar.PodstołemLeary

załadowałpierwsząkulędokomorypistoletu.Nadstołemjegoruchybyły

niezauważalne.Potemdrugakulawsunęłasięgładkonamiejsce.

NiewielkiezamieszanieprzyciągnęłouwagęLeary’ego.

Horrigan!

Agentwszedłzaprezydentemitłumaczyłcośgorączkowokilkuinnymagentom,

włącznieztąjegoblonddziwką.Learyprychnął.Nicztego,zapóźno.

Zamknąłkomorębroniiokryłdłońrazemzpistoletemlnianąserwetką.Prezydent

iRiggszbliżalisięwśróduśmiechów.

„JamesCarney”wstałznieruchomątwarząiwyciągnąłdłońokrytąserwetką.

Zdyszany,zlanypotemHorriganwpadłdowestybuluhotelu„Bonaventure”,

zapinającciasnąkoszulę,ztorbąpodróżnąwręku.

-Trzymaj!-krzyknąłdoRobertaStermerastojącegozaladąbagażowąirzuciłmu

swojąpłóciennątorbę.Stermerzrobiłwielkieoczynawidokagenta.

-Takjest,sir!

Horriganruszyłprzezrozległywestybul,minąłgliniarzyiagentów-wszyscygo

rozpoznali-iwskoczyłnaruchomeschody,jadącenapierwszepiętro,dosalibalowej

„Catalina”.

Chciałwbiecposchodach,aleprzednimstałjakiśHiszpanwsmokingu-agent

Chavez,jaksięokazałoktóryprzeglądałkartkiprzypiętedopodkładki.

Horriganstuknąłgowramię.

background image

-Przyszedłdomniefaks?

-Frank!-Chavezwybałuszyłoczy.-Czyśtyzwariował?Cotytutajrobisz?Watts

dostanieszału,jakcięzobaczy…

-Pytałem,czyprzyszedłdomnietencholernyfaks?!Zeszlizeschodówwholuna

piętrze,gdziestałonastrażyjeszczekilkuagentówwsmokingach.

Tak,cośprzyszłoparęminuttemu.-Chavezspojrzałnakartkęprzypiętąz

wierzchu.-WłaśniechciałemtopokazaćagentceRaines…

-Dawaj.

Horrigannieczekał,tylkowyrwałpodkładkęzrękiChaveza.Chavezpotrząsnął

głową.

-Jezu,Frank…tynaprawdętraciszopanowanie.

-GdziejestPodróżnik?-zapytałHorrigan,przesuwającpalcempokartcepapieru,

którazawierałalistępółtuzinanowychkont,otwartychprzezPamMagnusw

ostatnimdniujejżyciawBankuSouthwest,SantaMonica.

-No,wsalibalowej.Bankietzarazsięzaczyna.Horriganruszyłwtęstronę,wciąż

przesuwającpalcempoliście…naglepalec,oczyistopyzatrzymałysięjednocześnie.

Chavezprawiesięznimzderzył.

-KorporacjaMicrospan…JamesCarney-przeczytałHorrigan.-Maszprzysobie

listęzaproszonychgości?

-Jasne.

-Dawaj!

Horriganprzejechałpalcempowykazieofiarodawcówiznalazł:„JamesCarney,

dyrektor,KorporacjaMicrospan”.

-Drańjesttutaj-powiedziałdo’Chavezaiprzebiegłprzezwykrywaczmetali,

uruchamiającalarm,wpadłdosalibalowejipobiegłwstronęprezydenta,któryw

otoczeniuagentówiosóbtowarzyszącychpowoliposuwałsięprzejściemmiędzy

stolikami,rozdającuściskidłoniimiłesłówka…

HarrySargentobejrzałsięsłyszącodgłosyzamieszaniaispochmurniałnawidok

Horrigana.

-Cholera,coontutajrobi?-zwróciłsiędoBillaWattsa.

-Niewiem-odparłWatts.OdłączyłsięodgrupyizastąpiłHorriganowidrogęw

przejściuniczymobrońcanaboisku.Lillyrównieżbiegławichstronę;Horrigannie

background image

wiedział,czybałasięoniego,czyoprezydenta.

-Ktocipozwolił…-zacząłWatts.Horriganprzerwałmu:-Learyjesttutaj.

PosługujesięnazwiskiemJimCarney…Wpłaciłpieniądzenacholernąkampanię!

-Tojużniedociebienależy…

HorriganchwyciłWattsazakołnierzsmokinga.

-Dajmirozkładmiejsc!

Wattsbyłkutasem,aleniebyłgłupi.Horriganwiedział,żepostawiłnaswoim;

ciemnowłosyagentkiwnąłgłowąiprzywołałgesteminnegoagenta.

TymczasemHorriganwyminąłgrupęotaczającąprezydenta,dotarłdo

podwyższeniaioparłsięonieplecami.Terazwidziałcałąogromnąsalębankietową.

Gorączkowoprzeszukiwałwzrokiemtłumgości.Takwieletwarzy…takmałoczasu…

Gdziebyłtenpieprzonyrozkładmiejsc?

TenbałwanPeteRiggsprowadziłprezydentadonastępnegostolika,gdziegrupa

ofiarodawcówpodniosłasięzkrzeseł.Najbliżejprezydentastałopalonyfaceto

dystyngowanymwyglądzie,typdyrektora,wokularach,zmałymbrzuszkiem…

Dlaczegoonsięnieuśmiecha?

Wszyscyinniwcałejcholernejsaliszczerzylizęby,aletenfacetmiałskupioną

minęiserwetkęprzewieszonąprzezrękę…

-Broń!-wrzasnąłHorrigan.

Alewgwarnymtłumieniezwróciłniczyjejuwagi.Potemzobaczył,żeniektórzy

agencizopóźnieniemreagująnajegookrzyk.Wilder,WattsiLillyrozglądalisię,ale

nicniewidzieli…

Prezydentwidoczniegonieusłyszał,ponieważzuśmiechemwyciągnąłrękędo

Leary’ego,stojącwodległościzaledwieparustópodczłowieka,któryprzyszedłgo

zabić.

Horrigannigdywżyciuniebiegłtakszybko-prawdopodobnieustanowiłnowy

rekordświata.

ZrozbiegurzuciłsięwpowietrzeniczymjakiścholernySupermaniwylądował

przedprezydentem,kiedyLearywystrzelił,serwetkazajęłasięogniem,prezydent

poleciałdotyłu,akulatrafiłaHorriganaprostowpierś.

Wtedyupadł.

29.

background image

Wrzaskitłumuwystrojonychgości,którzychowalisiępodstolikamilubpchalisię

dowyjścia,stanowiłypiskliwyakompaniamentdlabłyskawicznejakcjiWattsa,

Wilderaipięciuinnychagentów,jacynatychmiastutworzyliżywymurwokół

prezydenta.Wjednejchwilinasalizaroiłosięodagentów,poprzebieranychnawetza

kelnerówikelnerki.Spodmarynarekwyskoczyłyrewolwery,znylonowychtorebi

eleganckichaktówekwyjrzałypistoletymaszynoweUzi.Agencipowarkiwalido

mikrofonówwmankietach,ostrzegającświatnazewnątrzsalibankietowejprzed

szaleńcemwsmokingu.

Niedoszłyzabójcaprezydentaprzewróciłnajbliższydużystółiwykorzystałgojako

osłonę,takżeagentkaLillyRainesniemogławycelowaćwnapastnika.Naczyniai

srebrnesztućcerozsypałysięzniemelodyjnymbrzękiem.

WattsiWilderchwyciliprezydentapodpachy,unieśligozpodłogiipospiesznie

wywleklizsaliwewnątrzruchomegowigwamu,zbudowanegozciałagentów

gotowychoddaćżyciezategoczłowieka.Zataszczyligoprzezkuchnięsłużbowymi

schodamidopodziemia,gdziepodstrażąuzbrojonychpolicjantówczekała

prezydenckalimuzyna,doktórejWattsdosłowniewepchnąłprzywódcęnarodu.

-Tenagent-powiedziałzasapanyprezydentdonie-odłącznegoWattsa;obaj

mężczyźniociekalipotem,jakbyznajdowalisięwsauniezamiastnatylnymsiedzeniu

limuzyny.-Uratowałmiżycie.Jakonsięnazywa?

Prezydenckalimuzynawyprysnęłazpodziemnegogarażu,azaniąsamochód

ochronyidwapolicyjnewozy,jadącezderzakprzyzderzaku.

-TobyłFrankHorrigan,sir-powiedziałWatts.Cholerniedobryagent.

Horriganleżałbokiemnadywanie,półprzytomnyodwstrząsupobezpośrednim

trafieniukuląkalibrudziewięćmilimetrów.Nagleczyjaśdłońszarpnęłagowgóręi

rozdarłaprzódkoszuli,odsłaniającbiałąkuloodpornąkamizelkęzkevlaru,która

ocaliłamużycie.Gdybyniezdążyłnałożyćtejkamizelkinatylnymsiedzeniu

taksówki,byłbyterazmartwy,nieogłuszony…

Gwarrozmówdzwoniłmuwuszach.Próbowałstanąćprostoizastanawiałsię,kto

mupomógłsiępodnieść,kiedytasamadłońwyrwałajegorewolwerzkaburypod

pachą.Zrozumiał,żetoniebyłapomoc.

TobyłLeary-wykorzystującygojakożywątarczę,wpychającymuwszyjęlufę

jegowłasnejbroni.

background image

-Cofnąćsię!-krzyczałLeary.-Dalej!

Pokójwirował,rozmazanetwarzepływałymuprzedoczami.Learyciągnąłgodo

tyłu,podścianę.HorriganwidziałtwarzLilly,ślicznątwarz,udręczonątwarz.Onai

inniagencicelowalidoLeary’ego,alenieośmielilisięstrzelać.

-Rozwalęmutenpieprzonymózg!-wrzeszczałLeary.Takmidopomóż,Boże

Wszechmogący!

Horriganodetchnąłpowoliigłęboko,ażzabolałygopotłuczone-czyteż

połamane?-żebra.Stopniowoodzyskałjasnośćmyśli,zawrotygłowyustąpiły.Lufa

jegowłasnejtrzydziestkiósemkigłębiejwbiłamusięwszyję,leweramięLeary’ego

przesunęłosięzajegoplecamiiobjęłogodziwacznymuściskiem.WlewejdłoniLeary

wciążściskałkanciastykremowypistolet.

HarrySargentstałtrzymającdłońnapiersi,skąpanywpocieiłzach.Oddychał

bardzoszybko,prawdopodobniehiperwentylował.Czarnopodkrążoneoczy

wpatrywałysięwHorriganazeszczerąskruchą.JakiśagentodciągnąłSargentado

tyłu,żebyusunąćgozliniiognia.

LillyiinniagencizbroniąwpogotowiuzbliżalisiępowolidoLeary’ego,niczym

pogromcylwówokrążającypojmanegokrólazwierząt.Tymrazemjednaktolew

trzymałbat…

LearyprzesunąłsięwzdłużścianyipociągnąłHorriganadodrzwi,aninachwilę

niezwalniającuciskubroninaszyję.Potem,niczymszalonykelnerprzemocą

prowadzącygościadostolika,wywlókłHorriganazsalidoholunapiętrze,gdzieroiło

sięodagentów,glinidziennikarzykamerzyściztelewizjiifotografowiezprasy

przepychalisięjedenprzeddrugiego,walczącoujęciegodnenagrodyPulitzera.

Wysokonapodeścietrzeciegopiętranadichgłowamiprzycupnęlisnajperzy.

Horriganzobaczyłichiwiedział,żespoconyLearyteżichzauważył.

-Jesteśskończony,Mitch-oświadczyłHorrigan.

-Zamknijsię!-Learymocniejwcisnąłmulufębroniwszyjęipopchnąłgow

stronęwind.

-Prezydentjestjużbezpieczny,Mitch-ciągnąłHorrigan.-Elvisopuściłbudynek.

-Zamknijsię,Frank!

Leary,odwróconyplecamidowind,zasłaniającsięHorriganemjaktarczą,

wścieklewalnąłwprzycisk,jakbyrozgniatałwielkiegorobaka.Hałasizamieszanie

background image

zdawałysięgowyprowadzaćzrównowagi:błyskająceflesze,terkotkamer

telewizyjnych,Lillywykrzykującarozkazydoagentów…

-Nareszciejesteśośrodkiemuwagi-wykrztusiłHorrigan,chociażledwiemógł

mówić,takgobolałyżebra.Niemrugajoczami,totwójkwadranssławy…

-Zamknieszsięwreszcie,Frank?!

Horriganwidziałwgórzesnajperazajmującegopozycję,szukającegolukiw

osłonie.Przechyliłgłowęnabok,żebyułatwićmustrzał,aleLearypodniósłwzrok,

zorientowałsięiprzykucnąłzaswoimwięźniem.

-Niegrzecznie,Frank-powiedział.

Learyodzyskiwałpanowanienadsobą;niedobrze.

DrzwipustejwindyrozsunęłysięiLeary-wciążprzyciskającwylot

trzydziestkiósemkidogardłaHorrigana-tyłemwszedłdośrodkaiwciągnąłzasobą

zakładnika.

Jaktylkoweszlidoszklanejkabiny,ścianazaichplecamieksplodowałaogniemz

pistoletówUzi.Szkłorozprysnęłosięnaczterystrony.Learyczymprędzejschroniłsię

zaswoimwięźniem.Nietrafiłyichżadnepociski,aleodłamkiszkłaposypałysięna

nichzgóry,wyrządzającwięcejkrzywdyLeary’emuniżHorriganowi.Jednawielka

drzazgadrasnęłazabójcęwpoliczek.

Leary,wciążobejmującHorriganaodtyłu,wciskającmubrońwszyjęidrugąręką

trzymająckremowypistolet,nacisnąłłokciemprzyciskdwudziestegopiętra.Winda

teraztylkoresztkiszkłasterczącezeszkieletustalowejklatki-ruszyławgóręi

wyjechałazwestybulunaotwartąprzestrzeń.Wznosilisiępozewnętrznejścianie

smukłegobudynkuzmnóstwemlustrzanychokien,wzimnymnocnympowietrzu,a

światłamiastabłyszczaływdoleniczymklejnotyrozrzuconenaczarnymaksamicie.

NiespodziewanieLearypuściłHorriganaipchnąłgonadrugąstronękabiny.

Agentuderzyłostalowąporęcziprawiewypadł,alezdążyłodzyskaćrównowagę.Na

szczęściechwyciłporęczwmiejscu,gdzieniebyłoszkła;paręcentymetrówdaleji

rozciąłbysobiepalcedokości.

NadgarstkiemlewejdłoniLearystuknąłwprzyciskstopu.

Windazatrzymałasięgwałtownie.

PodwpływemszarpnięciabólwbokuHorrigananasiliłsiętakbardzo,żeagentnie

mógłzłapaćtchu;imgłębiejoddychał,tymbardziejbolało.Potwarzyspływałmupot

background image

zmieszanyzełzami,aleonnawettegoniezauważył.

Naprzeciwkoniego,podszkieletowąścianąroztrzaskanejkabiny,Learyopierałsię

oporęcz.Smokingmiałpognieciony,twarzrównieżociekałamupotemiłzami,i

krwiązpłytkiejrany.Otarłtwarz,brudzącsobiewierzchwolnejdłoni.

UważnieobserwowałHorrigana.

Wiatrdmuchałnawskrośprzezrozbitąkabinę,gwizdałwresztkachszklanych

ścian.Podobnydźwięksłychać,kiedysięprzyłożyuchodomuszli-jeśliodjąć

dochodzącezdołukrzykiizawodzeniepolicyjnychsyren.

Aletutajnagórze,wewrakuwindy,twarząwtwarzzszaleńcemgrożącymmujego

własnąbronią,Horriganpoczułsięnaglezupełniespokojny.

Odprężony.

Pogodzonyzesobą.

Potemskrzywiłsięzbólu,aLearyzapytałtonemniekłamanejtroski:-Dobrzesię

czujesz,Frank?

MówieniesprawiałobóliHorriganztrudemzdobyłsięnaodpowiedź:-Nie,ty

głupku.Rozwaliłeśmiżebra,cholera.CichyśmiechLeary’egozdawałsię

harmonizowaćześwistemwiatru;odłamkiszkłazadźwięczałyjaklód.

-Ciągleniechceszsiępoddać,co,Frank?Mamnadzieję,żezostałocitrochęsiły

naostatniąrundę…

-Graskończona-oświadczyłHorrigan.-Prezydentjestbezpieczny.

-Aletyniejesteśbezpieczny.Prawda,Frank?

Tutaj,wswoimwłasnymmałymświatku,wdziurawympudełkuzawieszonymnad

miastem,Learyrównieżwydawałsięspokojny,odprężony,zadowolony.Uśmiechając

siękrzywo,zgiąłkolanaipołożyłkremowąbroń,zktórejstrzelałdoprezydenta,na

zaśmieconejrozbitymszkłempodłodzewindy.Mniejwięcejstopęprzedsobą.

PotempochyliłsięwstronęHorriganaipołożyłrewolwerkalibru38równieżna

podłodze,mniejwięcejstopęprzedagentem.Wyprostowałsięigestemwskazałbroń,

jakbyzapraszałHorriganadozabawy.

Horriganspojrzałnakremowypistolet.

-Samtozrobiłeś?Detektoryniewykrywajążadnegometalu…technika

modelarska…

Learyprzytaknąłzcichądumą.

background image

-Jakprzemyciłeśkule?

Learyponowniesięuśmiechnął,zanurzyłdłońwkieszenispodniirzucił

Horriganowiłańcuszeknakluczezkrólicząłapką.Agentzłapałgo,obejrzał,odkręcił

metalowąnakładkęizobaczyłotworkinakule.

-Bardzosprytnie.

-Dziękuję,Frank.Wiesz,żewysokoceniętwojepochwały.Acoztobą?Jaksię

dowiedziałeśoJamesieCarneyu?

KątemokaHorrigandostrzegłdwóchstrzelcówwyborowychzBrygady

AntyterrorystycznejpolicjiLosAngeles,zajmującychpozycjenasąsiednimdachu.

MusiałodwrócićuwagęLeary’ego,żebytamcimogligozdjąć.

-Numertelefonu…Skellum-wyjaśniłkonwersacyjnymtonem.-Spędziłem

popołudniewBankuSouthwest,szukająctwojegokonta.

-Aha.Dobradetektywistycznarobota.Horriganmachnąłkrólicząłapką.

-Poprostumiałemszczęście.

-Szczęścieipechteżodgrywająswojąrolę,Frank.Los.Przeznaczenie.Kismet.

-Tylkoniezacznijśpiewać,dobrze?Trochękręcimisięwgłowieodtejwysokości.

-Skądciprzyszłodogłowy,żeJamesCarneybędzienabankiecie?

Horriganchciałwzruszyćramionami,alerozmyśliłsięzewzględunaobolałe

żebra.

-Twojepoczucieironii,Mitch.TwojaulubionapiosenkaBeatlesów.Ukryłeśsię

wśródprzyjaciółprezydenta,prawda?

Learyuśmiechnąłsięciepło,zuczuciem.

-Zagraliśmyładnymecz,nonie,Frank?Wątpię,czyktośnasdocenitak,jak

doceniamysięnawzajem.

NagleLearykątemokazauważyłsnajperówiodwróciłsiędonich,unoszącręcena

znak,żejestnieuzbrojony.

-Mądreposunięcie-stwierdziłHorrigan.-Terazcięniezastrzelą,przynajmniej

nieodrazu.

-Właśnie.Myślą,żesiępoddałem-odparłLeary,wciążzpodniesionymirękami.

-Alesięmylą,tak?

-Wiesz,żesięmylą,Frank.Znaszmnietakdobrze.Learyopuściłręceiodwrócił

siędoHorrigana.

background image

-Boiszsięumrzeć,Frank?-zapytał.

-Nie.

-Toalbosmutne,albogodnepodziwu.

-Myślę,żejednoidrugie.

-Dlaczego…czyniccięnietrzymaprzyżyciu,Frank?

-Mojacórka.

-Prawiejejniewidujesz.Horriganzastanowiłsię.

-Lubięgraćnafortepianie.Learypotrząsnąłgłową.

-Tozamało.

-Skądwiesz?Umieszgraćnafortepianie?

-Czytyjąkochasz,Frank?

-Kogo?

-Nowiesz…LillyRaines.TwojądziewczynęzLincolnMemoriał.

-Tosprawaosobista,Mitch.

-Wszystkomiędzynamijestsprawąosobistą,Frank.Czyonanadajesens

twojemużyciu?

-Zawcześniemówić.Alepowiemci,conadajesensmojemużyciu.

-Co,Frank?

Horriganobdarzyłgonajzimniejszymuśmiechem,jakiposiadałwswoimbogatym

repertuarze.

-Powstrzymanieciebie.

Learyzesztywniałnachwilę,poczymwzruszyłramionamiikiwnąłgłową.

-Tomiło.Cieszęsięzewzględunaciebie,Frank.Horriganzerknąłna

trzydziestkęósemkęleżącąnazasłanejszkłempodłodzeiprzysunąłsięnieznacznie.

Learyzrobiłtosamo.

PotemobajodchylilisiędotyłuiLearyzacząłśpiewaćpiosenkęBeatlesów-utwór

numerdwanapłyciekompaktowej.Głosmiałmiękki,melancholijnyidziwnietkliwy.

Learywciążśpiewał,kiedyHorriganpodniósłbrońzpodłogiruchemjednocześnie

szybkimipłynnym,nagłymiwyliczonym.

Strzelił.

WtymsamymokamgnieniuLearychwyciłswojąwłasnoręczniewykonanąbrońi

wystrzeliłjedynąkulę,jakamupozostała.Podwójnyhukwstrząsnąłpowietrzem,

background image

zabrzęczałyodłamkiszkła.

Horriganzatoczyłsiędotyłu,trafionywleweramię.

AleLearydostałwklatkępiersiową,prawiewtosamomiejsce,gdziewcześniej

trafiłHorrigana-tylkożeLearyniemiałkuloodpornejkamizelki.

ImpetbliskiegotrafieniarzuciłLeary’egodotyłu,naporęcz,ponadporęczą;jego

młócąceramionanajpierwzaczepiłyoporęcz,potemześliznęłysię,aledłoniejakimś

cudemuchwyciłyskrajpodłogiitrzymałymocno,chociażokruchyszkławbijałysięw

palce.

TymrazemtoMitchLearywisiałnadprzepaścią.

Horrigan,wciążzdymiącymrewolweremwdłonijeszczenieczującbóluw

postrzelonymramieniu-podszedłispojrzałzgórynaswegoprzeciwnika,którego

twarzbyławykrzywionazbólu,któregobiałakoszulabyłaprzesiąkniętakrwią,który

trzymałsięresztkąsił…

Horriganodłożyłbroń,pochyliłsięiwyciągnąłrękę.

PomimobóluLearyzdobyłsięnaostatnisłabyuśmiech,leciutkopotrząsnąłgłową

odrzucającpropozycję,apotemalboosłabł,albopoprostuzrezygnował,rozluźnił

uściskpalcówispadłjakkamień,wznoszącdogóryuśmiechniętątwarz,która

błyskawiczniezmalaławpoluwidzeniaHorrigana.

Wylądowałpłaskonaplecach,nastalowychdźwigarachpodtrzymującychdach

nadwestybulem.

Horriganspoglądałwdół,napokręconeciałopokręconegoczłowieka,awiatr

gwizdałwodłamkachszkła.Naglewsąsiednimszybiezatrzymałasięnastępnawinda,

wktórejstałaLillyidwóchfacetówzBrygadyAntyterrorystycznejzautomatami.

Lillyprzyłożyładłońdoszyby,niczymżonawięźniawdniuodwiedzin.Twarz

miałajednocześnieudręczonąipełnąulgi-jejtwarzwyrażała…

Patrzylinasiebieprzezdługąchwilę.Uśmiechnęlisię.Kiwnęligłowami.

Docholeryzironią,pomyślałHorrigan.Jatamwolęmiłość.

Nacisnąłparterikiedyzjeżdżałnadół,awiatrrozwiewałmuwłosy,porazostatni

spojrzałzbliskanaLeary’egoijegodziwnyuśmiech.Niedoszłyzabójcależał

rozpłaszczonynadachu,krwawystrzępczłowieka,któryktośbędziemusiałuprzątnąć

-aletojużnienależałodoHorrigana.

Wwestybuluzakrwawiony,leczniepokonanyHorriganwyszedłzwindyo

background image

własnychsiłach,chociażnatychmiastotoczyligopielęgniarze,policjanciiagenci.

Wiedział,żejestwszoku,aletawiedzawcalemuniepomagała.Poczułnaramieniu

dłońjednegozpielęgniarzy.

-Musimypanapołożyćnanoszach-mówiłmłodypielęgniarz.

-Toniejestnastępnykawał?-zapytałnieufnieHorrigan.

Błyskiitrzaskifleszów,okrzyki,syreny,wszystkosięzamazywało.Horrigan

pomyślał,żezarazzemdleje.Kiedypielęgniarzprowadziłgowstronęnoszyna

kółkach,naglezastąpiłmudrogęuśmiechniętyHarrySargentzfotografemza

plecami.

Szansanazdjęcie,pomyślałHorrigan.

-Dobrarobota,Frank-powiedziałSargentzentuzjazmem,serdeczniewyciągając

dłoń.-Prezydentchciał,żebymprzekazałciosobiście,że…

-Przepraszam,jeśliznowuprzesadziłem,HarrypowiedziałHorrigan,ignorując

wyciągniętąrękęSargentaiszansęnazdjęcie.Pozwoliłsiępołożyćnanoszach,gdzie

natychmiastzemdlał.

30.

KilkadnipóźniejHorriganwysiadłzodrzutowcaiwszedłdohaliprzylotówna

lotniskuDulles.Lewąrękęmiałnatemblaku,prawymramieniemobejmowałLilly,

któraniosłaobieichtorbypodróżne.Obojewyglądalizupełniezwyczajniew

spodniachiswetrachiniespodziewalisiętłumudziennikarzy,ekipytelewizyjnejz

kameramianitejsamejreporterkizKCOP,którabyłaświadkiemincydentuz

posługaczemwhotelu„Bonaventure”,zadającejpytaniawtempiekarabinu

maszynowego.

-AgentHorrigan?DlaczegoodchodzipanzTajnejSłużbywdniuswojego

największegotriumfu?

Zatrzymałsię,żebyodpowiedziećnapytanie.Czemunie?Ostatecznietobyłjego

kwadranssławy.

-Niecierpiępapierkowejroboty,jestemzastarynabieganiezalimuzyną,adzięki

wamstałemsięznanyiniemogęstosowaćkamuflażu.

Następnyreporterzapytał:-Jakiepanmaplany?

-Pograćtrochęnapianiniewbarzenarogu.Żyćzrenty,dopókiniepoślubiętej

kobiety,apotemonabędziemnieutrzymywać.

background image

-Czyjużwyznaczyliściedatę?

-Totajnainformacja-odparł.-AukrywanieinformacjitospecjalnośćTajnej

Służby.Tylkotyleimpowiedział.

SamCampagnaczekałnanich,kiedyprzedarlisięprzeztłumdziennikarzy.

-Jaksięczujesz,Frank?

-Bywałogorzej.

WoczachCampagnypojawiłsięuśmiech.

-Naprawdęposłuchałeśmojejradyiodchodzisznaemeryturę?

-Jasne.

-Notolepiejzaczekajdoprzyszłegotygodnia.

-Nibydlaczego?

-SekretarzSkarbumadlaciebiekilkapożegnalnychprezentów…Medalza

OdwagęTajnejSłużbyiNagrodazaZasługiSpecjalneDepartamentuSkarbu.

Lillyścisnęłagozazdroweramię.Uśmiechnąłsiędoniej,aonarozpromieniłasię

zdumy;tobyłynajwyższeodznaczeniaprzyznawanewichzawodzie.Wspaniałe

ukoronowaniekariery.

-Acozcholernymprezydentem?-zapytałzrzędliwieHorrigan.-Przecieżnie

uratowałemżyciaSekretarzowiSkarbu.

Campagnawyszczerzyłzębyiwskazałkciukiemprzezramię.

-Przysłałpociebielimuzynę.

-Todobrze-stwierdziłHorrigan.-Wiesz,żenieprzepadamzapublicznym

transportem.

Wkrótcesiedziałnaprzestronnymtylnymsiedzeniuprezydenckiejlimuzyny,a

Lillytuliłasiędoniegoigłaskałagopoudzie.

-Możewypuścimysięnamiasto?-zaproponowała.Mamysamochódzkierowcą…

-Kapitalnypomysł,mojadroga-odparłHorrigan,kiepskonaśladującW.C.

Fieldsa.-Alepozwól,żenajpierwsięodświeżę.

Lillyporazpierwszyzobaczyłajegomieszkanieidosłownieoczyjejwyszłyna

wierzch.Zniedowierzaniemoglądałapobojowisko,anajego:„Czujsięjakwdomu”

odparła:„Niewiem,czytomożliwe”.

Pomogłamuzmienićopatrunekwłazience,gdzierównieżbrakowałokobiecejręki.

Alboludzkiejręki.

background image

-Życiezemnątoniezabawa-powiedziałjej.

-Och,myślę,żepasujemydosiebie.

-Skądwiesz?

-Znamsięnaludziach-odparłazfiglarnymuśmiechem.-Zatomipłacą.

Nakładałspodnie,podczasgdyLillygrzebaławjegojazzowychkompaktach.Na

stolikuobokrozkładanegofotelawścieklemrugałalampkaautomatycznejsekretarki.

-Naciśnijguzik,dobrze?-poprosił.

Lillynacisnęłaguzik,maszynaprzewinęłataśmęizgłośnikapopłynąłznajomy

miękkigłos.

-Cześć,Frank.Leary.

Horriganzapiąłspodnieimrużącoczywszedłdomałegosaloniku.Lillysiedziała

sztywnowyprostowana,zezbielałątwarzą,zakrywającdłoniąusta.

-Zanimtoprzesłuchasz,Frank,naszagrabędzieskończona.Prezydent

prawdopodobnienieżyje.Ijatakże.Zabiłeśmnie,Frank?Ktowygrałnaszmecz?

Zresztątonieważne…

Lillywstałaiobjęłago,aonpoklepałjąuspokajającopoplecach.

-Pomóżminałożyćkoszulę-poprosił.-Ztącholernąrękąsamniedamrady…

Lillyzrobiła,czegosobieżyczył,podczasgdygłosLeary’egomówiłdalej:-

Pomiędzyprzyjaciółminiechodzioto,czysięwygra,czysięprzegra,tylkoosamągrę.

Aleterazgrajestskończonaimartwięsięociebie,Frank.

Horrigansamodzielniezawiązałkrawat,aleLiimusiałagowygładzić.

-Martwięsię-mówiłLeary-żeteraz,kiedyodszedłemztwojegożycia,niccinie

zostało.Musiszżyćdalej,Frank,aleniemaszpocożyć.Jakietosmutne.

-Chińskiejedzenie?-zapytał.

-Koniecznie!-Podałamusportowąmarynarkę.Czymożemyzrobić

sentymentalnąwycieczkępokolacji?

-Jasne-odparł.Learykontynuował:-Jesteśdobrymczłowiekiem,Frank.A

dobrzyludzie,tacyjaktyija,sąskazaninasamotność…

-Mamgowdupie-oświadczyłHorrigan.Sekretarkaciąglegadała,kiedyobjęci

wyszlizmieszkania.

Nieusłyszeli,jakLearymówił:-Życzęciwszystkiegonajlepszego,Frank.Mam

nadzieję,żewprzyszłościpomyśliszomnieodczasudoczasu…iżebędzieszmnie

background image

wspominałzsympatią.Żegnaj…ipowodzenia.

PokolacjisiedzielirazemnastopniachLincolnMemoriał,oparciokolumnę:

HorriganzdrowąrękąobejmowałLilly,onapołożyłamugłowęnapiersiiogrzewali

sięnawzajem.

WWaszyngtonie,D.C.,byłapięknanoc,alewpowietrzuczułosięchłód.

background image

DocumentOutline

NALINIIOGNIA

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Collins Max Allan Na linii ognia
Collins Max Allan Na linii ognia
Collins Max Allan Wodny świat
CSI Collins, Max Allan Killing Game
Collins Max Allan Wodny świat
CSI Las Vegas Collins, Max Allan Das Versprechen
Armia słowacka na Linii Mołotowa
06-butle acetylenowe(wyst.na dział.ognia i wys.temp), Instrukcje BHP, XXXVI - GAZY
05-butle wystaw.na działanie ognia i wys.temperat, Instrukcje BHP, XXXVI - GAZY
Jak błyskawicznie zmienić negatywne emocje na linii czasu
TERAPIA NA LINII CZASU
5 punktów na linii
2014 15 TRD 5 Obliczenia strat czas na linii przyklad1
Wymiany na linii wprowadzenie

więcej podobnych podstron