1
Rozdział 31
Następnego ranka zebraliśmy się przy ogromnej skale, która była wejściem do Interis. Byłam ubrana
w mój mundurek z Hex Hall, był jedynym, co mogłam włożyć, aby bezpiecznie zakraść się do szkoły.
Jenna i młodsze Brannick były ubrane tak samo jak ja. Po tym jak szarpały i obciągały swoje spódnice
widać było, że są z tego rozwiązania niezadowolone.
- Czy jesteś tak beznadziejnie ubrana codziennie? – Zapytała Izzy, krzywiąc się. – To jest wystarczający
powód, aby przeznaczyć to miejsce na zagładę.
Mimo że byłam przerażona i martwiłam się, wybuchnęłam śmiechem.
- Poczekaj tylko aż dojedziemy i dostąpisz tortur noszenia wełny w wilgotnym klimacie. Będziesz
chciała zatopić całą wyspę.
- Nie jest tak źle. – Powiedział Cal a Jenna zaśmiała się.
- Taak, i to mówi facet, który nosi flanelowe koszule w sierpniu.
- Okay. – Powiedziała Aislinn po zamocowaniu kabury wokół swojej tali, zwisały z niej trzy ostrza
zrobione z diablego szkła.
Izzy i Finley miały coś podobnego przewiązane pod marynarką tak samo jak Jenna i Cal. Ja nic nie
miałam z dość oczywistych powodów. Spojrzałam w dół na moje nadal różowe palce. Niedługo
dopasują się kolorem do innych blizn pozostawionych przez diable szkło, szerokich fioletowych cięć.
Te myśli pomogły mi, choć trochę opanować przerażenie przed tym, co się miało wydarzyć.
- … a Sophie wtedy odprawi rytuał. – Tłumaczyła Aislinn. Kompletnie odpłynęłam, żeby wrócić do
rzeczywistości potrząsnęłam głową. Nie było teraz czasu na bujanie w obłokach. Oczywiście
omawialiśmy ten plan już jakieś kilkadziesiąt razy. Pójdziemy do szkoły, Aislinn i Finley wyciągną
stamtąd Casnoffs. W tym czasie Izzy, Jenna, Cal i ja przemkniemy się do budynku i spróbujemy
znaleźć rytuał. Aislinn i Finley doprowadzą Larę i tylko ile zdołają z jej demonów do miejsca, w którym
je stwarzała. Spotkamy się tam i wtedy z pomocą rytuału z Księgi Zaklęć zniszczymy Casnoffs w
jednym wielkim wybuchu. Wydaje się proste, zawsze takie jest. Jeżeli jest coś, czego nauczyłam się z
przeszłości to, to, że nic nie jest proste, kiedy chodzi o magie.
- Więc wszystko jasne? – Zapytała, Aislinn.
- Krystalicznie. – Westchnęłam.
- Okay, Finley i ja pójdziemy pierwsze. Odczekajcie kilka minut i wtedy ty Sophie, Jenna, Cal i Izzy
pójdziecie za nami.
- My poczekamy tutaj. – Dodał tata wskazując na siebie i mamę. Zeszłej nocy wspólnie podjęliśmy
decyzje, że to dla niego zbyt niebezpieczne, aby szedł z nami do Graymalkin. Bez swojej mocy nie
będzie mógł sam się obronić a ja byłabym zbyt rozproszona martwiąc się o niego. Wyciągnęłam
ramiona do moich rodziców i przytuliłam ich w wspólnym uścisku.
2
- Będzie dobrze. – Powiedziałam, chociaż myślę, że mój drżący głos mnie zdradził. – Będzie miło
kopnąć, Casnoff w tyłek
1
i hej, może zdobędę fajne nowe blizny.
Przytulili mnie mocnej.
- Kochamy cię, Soph. – Szepnęła mama.
- To prawda. – Dodał tata i roześmiał się. Nawet mój żołądek trochę rozluźnił się od zdenerwowania.
Odsunęłam się od nich zanim moje łzy narobiłby mi wstydu, złapałam Jenne za rękę. Aislinn i Finley
już nie było.
- Gotowa? – Zapytałam
- Gotowa. – Odpowiedziała cicho.
Obejrzałam się na moich rodziców, nadal stali razem obejmując się ramionami, uśmiechnęłam się na
ten widok. Podeszłam do wejścia Itineris, ogarnęła mnie ciemność i przerażające uczucie spokoju. A
potem tak po prostu byłam z powrotem w lesie na wyspie Graymalkin. Nie byłam pewna czy to moja
magia jest silniejsza czy to tylko adrenalina krążąca mi w żyłach, ale lądowanie nie wydawało się takie
złe jak ostatnim razem. Jenna ciężko przechodziła tego rodzaju podróże, więc kiedy tylko Cal ją
zobaczył położył rękę na jej czole. Jej oddech natychmiast zwolnił i trochę koloru wróciło na jej
policzki.
- Dzięki. – Powiedziała z wdzięcznym westchnieniem.
Gdzieś w oddali usłyszałam wycie.
- Okay, jesteście gotowi rozwalić to miejsce, znowu? – Zapytałam ich. Izzy nadal wyglądała dość
chwiejnie, ale szybko złapała mnie za rękę. Jenna chwyciła ją za drugą a Cal staną za mną i otoczył
ramionami moją talie. Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się, poczułam powiew chłodnego
powietrza i już staliśmy na trawniku przed Hex Hall. W samym środku tego, co wydawało się być
trzecią wojną światową. Jak tylko otworzyłam oczy poczułam przypływ magii. Puściłam dłoń Izzy i
odwróciłam się, ale jego nie było już za mną, ktoś uderzył młodszą Brannicks w lewe ramię, krzyknęła
cicho Cal znalazł się przy niej w ciągu sekundy ciągnąc ją w stronę linii drzew. Starałam się ogarnąć
koszmar, który rozgrywał się wokół mnie. Demony były wszędzie. Demony wilkołaki z oczami koloru
krwi a z ich pazurów strzelały fioletowe iskry. Demony ferie miały czarne skrzydła, które przecinały
powietrze płonąc nieziemskim blaskiem. Walczyli a ja zaczęłam szukać wzrokiem Finley i Aislinn
myśląc, że muszą być w środku walki. Ale nie po przyjrzeniu się bliżej dostrzegłam, że demony
walczyły między sobą. Pokręciłam głową nie chcąc uwierzyć w to, co widziałam. W piwnicy widziałam
tylko jakieś piętnaście demonów, ale tutaj na trawniku przed nami było ich dziesiątki a Finley i Aislinn
nigdzie nie było widać. Starałam się zebrać moje rozproszone myśli, potrzebowałam dostać się do
środka i znaleźć rytuał, ale widząc chwiejące się w drzwiach demoniczne ferie nie wchodziło to w
rachubę. Poszłam, więc za Calem i Izzy w kierunku drzew, Jenna poszła za mną. Przykucnęliśmy nie
biorąc udziału w piekielnej scenie przed nami.
- Co oni robią? – Zastanawiał się Cal.
1
Okey to zdanie brzmi tak: There will be Casnoff butt kicked and all sorts of names taken. Pojęcia nie mam, o
co w tym zdaniu chodzi, więc zostawiłam tylko to z kopaniem tyłka :p. – E.
3
Patrzyłam na demony, które warczały, syczały i orały pazurami siebie nawzajem.
- Oni walczą. – Szepnęłam. – To jest to, co robią demony. Oni nie są najbardziej kontrolowaną rzeczą
we wszechświecie. Boże, założę się, że Lara nie zdaje sobie sprawy z tego, co zrobiła.
Skrzywiłam się, gdy jeden demon feria poleciała na znajomą postać – Daisy. Myślałam, że tą ferią
może być Nausicaa, ale trudno było powiedzieć. Jej niegdyś zielone skrzydła były ciemnogranatowe i
okazało się ze ich krawędzie są ostre jak brzytwa. Oglądałam jak te skrzydła pocięły wyciągnięte
ramiona Daisy. Zdławiłam mój strach, pokręciłam głową i powiedziałam:
- Ale to nie ma znaczenia. Ważne jest znalezienie Casnoffs, odprawienie rytuału i… - Zerwałam się z
krzykiem, coś próbowało mnie popchnąć. Nie, nie popchnąć. Wejść we mnie. Elodie. Tym razem moja
magia wypchnęła ją z powrotem, jej duch migał kilka metrów ode mnie machając rękami.
- Przepraszam, przepraszam. – Powiedziała bezgłośnie. – Spieszyłam się. Rytuału nie ma w domu.
Lara go ma.
- Co?
- Wiedziała, że przyjdziesz. Nie wiem jak to zrobiła, ale tak jest. To nie są wszystkie demony. Każde
dziecko, które było w szkole ona zamieniła w demona.
Była tam ponad setka dzieci.
- Gdzie jest Lara?
- W kraterze. Jest ich jeszcze kilka, ona pracuje teraz nad nimi.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam: pracuje nad nimi.
- Izzy jak się trzymasz? – Wciąż opierała się o Cala, ale zrobiła pochmurną minę, kiedy wyciągną spod
jej marynarki odłamek diablego szkła.
- Jest dobrze.
Wątpiłam w to, sięgnęłam po jej rękę.
- Będziemy korzystać z zaklęcia teleportacji, zabierze nas to prosto do krateru, ale gdy tam
dotrzemy… - Spojrzałam na każdego z osobna. – To będzie źle, prawdopodobnie gorzej niż źle.
- Poradzimy sobie z tym. – Odparł Cal.
- Taak. – Jenna go poparła i uśmiechnęła się niepewnie. – Jesteśmy twardzi
2
, prawda?
Chwyciłam ją za rękę.
- Masz cholerną racje.
2
Zostało tu użyte słowo „badass” co można tłumaczyć jeszcze na: gnojkami, skurczybykami, cholernie dobry,
pieprzeni. Oczywiście dzieci do lat szesnastu tego przypisu nie widzą - E.
4
Stłoczyliśmy się razem i mimo że byłam wyczerpana całą tą magią poczułam znajomy pęd powietrza.
Wiedziałam jak tylko wylądowaliśmy, że jesteśmy we właściwym miejscu. Moje zęby i skóra bolały od
otaczającej mnie pulsującej magii. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ziejący krater, który odkryłam z
Archerem w lecie. Wtedy to było nic niż duża dziura w ziemi. Teraz płonęła jasnozielonym światłem.
Lara stała na krawędzi trzymając pomarszczony kawałek pergaminu w dłoniach. Moje serce
podskoczyło na ten widok. Rytuał. Stanęłam na nogi, za mną usłyszałam dalekie ujadanie.
Prawdopodobnie było kilka minut przed przemianą w demony dokonywaną przez Larę. Z drugiej
strony jamy dostrzegła mnie. Jej twarz świeciła w przerażającym zielonym blasku odwracając jej
uśmiech w złowrogi grymas.
- Sophie. Miałam przeczucie, że jeszcze cię zobaczymy.
Jeśli ona myślała, że urządzimy sobie tutaj wielką „pogadankę złoczyńcy” to grubo się myliła.
Podniosłam jedną rękę, podczas gdy drugą sięgnęłam po Księgę. Zbliżał się super magiczny,
niszczycielski wybuch. Poderwałam moc spod moich stóp, czułam jak wzrasta do moich kostek, całych
nóg i tułowia by opaść na ramionach i trzeszczeć w moich palcach.
- Ach, tak. – Powiedziała Lara, przyciskając rytuał mocniej do piersi. – Zabijesz mnie, zniszczysz
zaklęcie, zamkniesz krater a następnie wszyscy twoi mali przyjaciele demony wrócą do normy.
Skupiłam swoje moce, musiało pójść doskonale. Nie było żadnych drugich szans.
- Oczywiście szkoda tylko twojej rodziny.
Otworzyłam oczy zmieszana, podążyłam za wzrokiem Lary w dół. Cała magia ze mnie, z mojej krwi
uleciała. Na dnie leżały nieprzytomne Finley i Aislinn.
Tłumaczenie by: Emilandia.
5
Rozdział 32
Za sobą usłyszałam lament Izzy. Spojrzałam za siebie w momencie, kiedy Jenna podeszła do niej i
przytuliła szepcząc coś. Jej oczy napotkały moje nad głową Izzy, wiedziałam, o czym ona myśli. To była
jedyna szansa, jaką miałam, aby zakończyć to wszystko. Zabić Laurę i zniszczyć rytuał. Zamknąć tą
obrzydliwą jamę w ziemi tak, aby już nikt nigdy nie mógł stać się potworem. To jest to, co Finley i
Aislinn zawsze chciały. Cel uświęca środki. Lara patrzyła jak się waham, usłyszałam jej śmiech.
- Widzisz? To, dlatego twoja rodzina nigdy nie powinna rządzić. Zawsze kładła dobro innych przed
swoje własne.
- Wiesz, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi? – Zapytałam i miałam przyjemność oglądać jak
rozbawienie znika z jej twarzy. – Jesteś wkurzona, bo tatuś zadecydował, że woli bardziej swoje
demoniczne zwierzątko niż własne dzieci. Możemy porozmawiać o wszystkim, co poświęcił z tego
powodu, wszystko, co możliwe. Co w to wchodzi Laro? Twoja matka? Nigdy nie słyszałam o mamie
Casnoff.
- Zamknij się. – Syknęła kierując na mnie dłonie. Z łatwością zablokowałam zaklęcie.
- Pani Casnoff była mężatka. Co stało się z jej mężem? Przyznaj się, twój ojciec wziął od was obu
wszystko a potem zrobił mojego tatę szefem Rady. – Pokręciłam głową. – Nie jest to nic więcej jak
szalejąca zemstą furia za to, co ci odebrano. I ja to zakończę, nikt już nie będzie poświęcał życia w tej
sprawie.
Z tymi słowami zwróciłam się w stronę dna krateru, skupiając całą swoją magię na Finley i Aislinn.
Poczułam za plecami lekki powiew mocy, z pewnością to był Cal, ale on specjalizował się w
uzdrawiającej magii i jego czary ataku były zbyt słabe, aby zaszkodzić Larze.
3
Uniosła obie ręce w
stronę Cala, Izzy i Jenny, wysłała impuls magii, który odrzucił ich kilka metrów do tyłu. Usłyszałam ich
zbolały jęk, kiedy uderzyli o ziemię. Potem zobaczyłam jakby błysk z nieba, wyglądało jak błyskawica i
Lara zniknęła. Zacisnęłam zęby, nie złamałam swojej koncentracji. Magia, która wylewała się z dna
dołu była tak silna i mroczna, że potrzebowałam całej swojej siły i magii by z nią walczyć. Nie
wiedziałam tylko czy to on sam z siebie czy leży tu wina czarów Lary. Powoli zaczęłam się poruszać w
kierunku Aislinn i Finley. Dopiero, kiedy byłam na kilka stóp od nich użyłam mocy, aby przenieść je na
brzeg krateru. Izzy i Cal podeszli do nich a Izzy rzuciła się na ich wiotkie ciała. Cal pochylił się nad nimi
i spróbował przywrócić im świadomość. Wstrzymywałam oddech do czasu, gdy powieki Aislinn
zaczęły mrugać a palce Finley poruszać. Jenna stanęła obok mnie i położyła rękę na ramieniu.
- Postąpiłaś właściwie.
Patrzyłam jak Izzy przytula matkę i siostrę, wiedziałam, że postąpiłam słusznie, ale ciężko było w to
uwierzyć słysząc coraz bliżej głośne ujadanie, warczenie i wycie.
- Brałaś kiedykolwiek udział w bitwie demonów Jenna? – Zapytałam. Podniosła swój sztylet z diablego
szkła i potrzasnęła głową.
- Nie, ale mam przeczucie, że będzie bardzo hm… burzliwa.
3
Nie dość, że go nie chce to jeszcze narzeka, że walczyć jej nie pomoże, no nie dogodzisz babie! :p –E.
6
- Może uda nam się z nimi porozmawiać. – Odparłam pocierając nos wierzchem dłoni. – Urządzimy
sobie małą pogawędkę.
- Z herbatką.
- Ooh, tak z dobrą chińską herbatą i z tymi małymi kanapkami bez skórki.
Cal staną z nami. Aislinn i Finley powoli wstawały na nogi, ale mogę powiedzieć, że były one daleko
od optymalnej wytrzymałości Brannick.
- Nie chce zabijać tych dzieciaków. – Powiedział Cal.
- Ja też nie. Ale też nie chce dać się zabić.
- To, co chcemy nie ma teraz zbyt dużego znaczenia. – Odparła Jenna.
Wpatrywałam się w drzewa słysząc zbliżający się los. I to jest właściwie rzecz do zastanowienia:
wiedziałam, że mam być odważna, miałam używać magii tak długo jak tylko mogłam i być jak
Braveheart
4
. Ale nie chciałam tego. Chciało mi się płakać. Chciałam znowu przytulić mamę i tatę. I
zobaczyć Archera. I chciałam wiedzieć czy mogłam coś więcej zrobić niż opóźnić śmierć Aislinn i Finley
o kilka minut. Tak, więc nie zamierzałam być spokojnym twardzielem
5
czekającym na hordę
demonów. Stałam tam, jako nastolatka z łzami spływającymi z policzków, z moimi najlepszymi
przyjaciółmi po bokach gotowymi rzucić się ze mną na zbliżające się niebezpieczeństwo.
Dostrzegłam sylwetkę jednego demona ferie z naszej pozycji na drodze. Pamiętałam jej ostre jak
brzytwa skrzydła, które pocięły ramiona Daisy na plasterki. Moja dłoń zadrżała, gdy ja podniosłam.
Magia potrzebna do wyciągnięcia z dołu, Aislinn i Finley nie potrzebowała dużo siły. Teraz moja moc
leniwie wirowała wokół moich stóp. Nadal mogę ich na chwilę zatrzymać. Usłyszałam wzburzony
dźwięk skrzydeł feri, gdy się do nas zbliżyła, wystrzeliłam zaklęcie ataku z moich palców. Zanim
jednak zdążyło w cokolwiek trafić coś innego owinęło się wokół kostek feri – srebrzysty bicz. Z
krzykiem upadła na ziemię a moje serce przyspieszyło.
- Oh Boże. – Szepnęła Jenna. Nie powiedziała nic więcej. Jenna i ja widziałyśmy już tą broń wcześniej,
kiedy Oko zrobiło nalot na klub Prodigium w Londynie.
- To jest Oko. – Powiedziałam z niedowierzaniem. I wtedy prawdopodobnie pierwszy raz w historii
Prodigium demon, czarownik i wampir rozpromienił się na ich widok. – To jest Oko!
I rzeczywiście przez las ze strony Itineris szło kilku kolesi ubranych w czerń.
- Jak? – Zapytał Cal.
Jeden z facetów w czerni zaczął biec w naszym kierunku. Myślę, że to możliwe, że mógł to być jakiś
inny chudy, z ciemnymi włosami członek Oka, ale i tak skoczyłam na niego. Archer i ja zderzyliśmy się
z taką siłą, że pozbawiło mnie to oddechu, ale nie obchodziło mnie to. Mogę pooddychać później.
4
Braveheart (Waleczne Serce) – Dramat historyczny z 1995r. W głównego bohatera wcielił się Mel Gibson. Film
opowiada o XIII – wiecznej Szkocji i buncie przeciwko monarchii angielskiej. – E.
5
Znów słówko „badass” z poprzedniego rozdziału. – E.
7
- Pomyślałem, że możesz potrzebować pomocy. – Powiedział przy mojej skroni. – Jest nas tylko
dwudziestu tylko oni mogli pójść ze mną. Ale to nadal jest coś, prawda?
Przytuliłam go mocniej.
- Lepsze to niż nic. – Kochałam stać tak i tulić go do siebie, mogłabym tak pozostać na zawsze, ale
teraz nie było na to czasu. Cofnęłam się i powiedziałam. – Staraj się ich nie zabić, okay?
Uniósł jedną brew i podniósł rękę.
- Nie. Nie ma czasu na żarty.
- Po prostu postaraj się ich przytrzymać, dobrze? Jest jeszcze szansa żeby ich ocalić.
Po raz pierwszy w jego życiu Archer nie próbował się ze mną drażnić. W rzeczywistości nic nie
powiedział, on po prostu pobiegł w stronę walki. Obróciłam się, planując pozbycie się ostateczne
Lary. Ale w końcu nie wiedziałam jak się do tego zabrać.
Stała po raz kolejny na krawędzi dołu tylko tym razem nie wyglądała na wyniośle rozbawioną. I nie
była sama. Pani Casnoff stała obok niej, jej włosy nadal były koloru białego śniegu, ale z powrotem
upięła je w swój skomplikowany kok. Ubrana była w swój strój z Hecate Hall, niebieską garsonkę. Jej
twarz wyrażała czystą pustkę. Podniosła jedną rękę a ja zauważyłam, że Lara była zmrożona w
pewnym rodzaju zaklęciu.
- Ta szkoła była kiedyś rajem dla naszego gatunku. – Krzyknęła Pani C. Jej głos był zachrypnięty i
surowy, ale słyszałam w nim kobietę, którą kiedyś znałam. – A ty zamieniłaś ją w piekło na ziemi,
Laro.
- Zrobiłam to dla nas! – Odkrzyknęła. – To jest to, czego chciał ojciec.
Ale Pani Casnoff nie kupiła tego bardziej niż ja.
- To jest koniec. – Powiedziała zdecydowanie ze smutkiem w głosie. Powtórzyła. – To jest koniec.
6
Przez krater jej oczy spotkały moje. I już wiedziałam, co powinnam teraz zrobić. Drżącymi rękami
wyciągnęłam Księgę za mojej spódnicy. Przerzuciłam strony na tą z rytuałem zamknięcia, który
zniszczy jamę przede mną na zawsze. Zaczęłam szeptać słowa, czułam jak paliły moje usta, ale i tak
dalej je wymawiałam. Zielone światło z wnętrza dołu zaczęło słabnąć.
- Nie. – Powiedziała Lara bardziej zdezorientowana niż zła. Stała nadal zmrożona na krawędzi, a jej
ramiona wisiały były przy jej ciele. Pani Casnoff objęła ją ramionami.
- Przepraszam. – Widziałam jak jej usta to powiedziały. Po raz kolejny spojrzała na mnie. –
Przepraszam.
Przycisnęła rękę do pleców siostry. Rozbłysło fioletowe światło i bezwładnie spadły w dół. Znowu
zaczęłam płakać, mówiłam słowa zaklęcia szybciej i szybciej a ziemia wokół mnie zaczęła drżeć.
- Sophie! – Usłyszałam krzyk Jenny, ale nie mogłam się ruszyć dopóki tego nie skończę.
6
… i nie ma już nic :p sorry, ale już mi na mózg pada - E.
8
Ten rytuał uczynił z moją rodzinę potworem, który zabił więcej ludzi niż jestem w stanie policzyć a ja
to zakończę. I skończyłam to. Byłam tak skupiona, że nie zauważyłam jak ziemia osunęła mi się spod
nóg. Usłyszałam jak ktoś krzykną moje imię, może to była Izzy. A potem wpadłam do dołu.
Wylądowałam tak niefortunnie, że usłyszałam chrupnięcie w kostce. Ból raz gorący raz lodowaty,
albo oba na raz tak mnie ogłuszył, że Księga wypadła mi z rąk. Zasypywała mnie ziemia. Wypuściłam
jeden słaby impuls magii, który pomógłby mi wydostać się stąd, ale moc z wnętrza dołu była zbyt
silna. Moja wyczerpana magia nie miała szans tego pokonać.
Opuściłam głowę trzęsąc się ze strachu i bólu próbując sobie wmówić, że jest dobrze. Ostatecznie
umierałam dla większego dobra. Daisy, nawet Anna i Chaston mogli wrócić do bycia normalnymi
dzieciakami a raczej całkiem normalnymi czarownicami i czarownikami. Nikt już nigdy nie będzie
mógł stać się demonem. Położyłam się na ziemi uciekając od martwego wzroku Pani Casnoff.
- Cel uświęca środki. – Wyszeptałam, kiedy ściany wokół mnie zaczęły się osuwać. I wtedy poczułam
rękę na mojej zranionej kostce. Krzyknęłam, ktoś ciągną mnie za nogę, wysyłając impulsy ognia do
całego mojego ciała. Na pół spodziewałam się zobaczyć Larę Casnoff trzymającą mnie lub jednego z
upiorów, które kiedyś pilnowały tego miejsca. Ale nie było to żadne z moich wyobrażeń. To był Cal.
Jego uzdrawiająca magia uleczyła moją kostkę. Usiadłam.
- Co robisz? – Wyburczałam. On tylko pokręcił głową i podciągną mnie na nogi. Potem wszystko stało
się tak szybko. I nadal byłam w lekkim szoku, że trudno powiedzieć jak jego ręce chwyciły mnie za
kostki a ja byłam ciągnięta w bezpieczne miejsce. – Nie!
Płakałam, kiedy Aislinn i Finley ciągnęły mnie w górę. Ziemia zapadała się szybciej i szybciej.
Wyrwałam się i chwyciłam za rękę Cala. Zebrałam każdy najmniejszy gram magii, jaki tylko miałam,
był tak potężny, że słyszałam skrzypiące wokół drzewa.
- Uciekajcie! – Krzyczałam. – Zabierzcie go i uciekajcie!
Ale było już za późno na magię. Ziemia po raz ostatni zatrzęsła się i z ogromnym trzaskiem otworzyła
ziejącą dziurę do swojego wnętrza. Cal opadł na ścianę. W tej chwili jego oczy spotkały moje. Leżałam
na brzuchu trzymając go za rękę.
- Jest dobrze, Sophie. – Widziałam jak jego usta to mówią. – Jest dobrze.
Później był tylko oślepiający błysk i grzmot, kiedy ziemia ustąpiła. Jenna pociągnęła mnie z powrotem,
kiedy krater zapadł się w sobie. Cała wyspa wydała się drżeć zastanawiałam się czy to z obrzydzenia
czy ulgi.
A potem nastała cisza.
Tłumaczenie: Emilandia
9
Rozdział 33
Ktoś mną potrząsał.
- Sophie. – Odezwał się głos w moim uchu. – Zbudź się.
Zdezorientowana odsunęłam włosy z moich mokrych policzków. Będę płakać. Znowu. Usiadłam i
przez krótką chwilę łatwo było uwierzyć, że wydarzenia z ostatnich tygodni nie miały miejsca. Byłam
w mojej sypialni u Brannick, był wczesny ranek a promienie słońca wpadały przez okno. Może nigdy
nie opuściłam tego miejsca, myślałam zamroczona. Może wyśniłam to wszystko?
Ale nie.
Jenna siedziała obok mnie na łóżku, wyglądała na zmartwioną. Archer stał w drzwiach a gdzieś na
dole była moja mama i tata i Brannick i Nick i Daisy… Ale nie Cal.
- Miałaś ten sam sen? – Spytał Archer a ja skinęłam głową, zakrywając twarz dłońmi. Odkąd w nocy
użyliśmy Itineris do ucieczki z Hex Hall i cała wyspa trzęsąc się runęła na dno oceanu miałam
koszmary. Tata powiedział, że to było całkiem do przewidzenia biorąc pod uwagę wszystko, co
przeszłam. Ale to był już miesiąc. Czy to się kiedyś skończy?
- Znów krzyczałam? – Zapytałam i rzuciłam się na pościel.
- Tylko płakałaś. – Odpowiedziała Jenna, jej twarz wyglądała na współczującą. – Bardzo.
Próbowałam przypomnieć sobie te sny, ale zaraz po przebudzeniu oddalały się ode mnie. Cal znów
tam był i ten okropny dół, i padająca na niego ziemia. Pani Casnoff z jej pustymi martwymi oczami.
Zadrżałam. Jenna chciała złapać mnie za rękę, ale wstałam i posłałam jej mój najlepszy uśmiech:
„Wszystko jest w porządku, nie naprawdę jest”.
- To był tylko sen. – Powiedziałam jej. Archer już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale podniosłam
rękę.
– Tylko sen. – Powtórzyłam. – Więc, wszyscy są już na dole? Ponieważ nie wiem jak wy dwoje, ale ja
jestem strasznie głodna. W rzeczywistości to nie byłam. Na myśl o jedzeniu mój żołądek zaciskał się w
supeł. A ja już i tak straciłam za dużo na wadze. Musiałam użyć magii żeby zwęzić swoje ubrania.
Minęłam Archera, ale złapał mnie i przytulił.
- Będzie dobrze Mercer. – Szepną mi do ucha, a ja tylko na ta jedną chwilę pozwoliłam sobie oprzeć
się o niego, zanurzyłam się w jego cieple i obecności, tylko na moment. Wyprostowałam się i
powiedziałam.
- Chodźmy już na dół zanim Nick i Daisy zjedzą cały bekon.
Oczywiście na pewno wystarczy, do czasu, kiedy dotarliśmy do kuchni zostały tylko dwa plastry. Nick i
Daisy siedzieli przy stole „Formica”
7
, ich talerze były prawie puste, podczas gdy Aislinn smażyła
jajecznice na piecu za nimi. Stanęłam w drzwiach próbując ogarnąć to, co widzę: Siostrę Brannic
7
Formica
Group to światowy lider w produkcji opatentowanych, powierzchniowych materiałów dekoracyjnych dla klientów
indywidualnych i tych z sektora komercyjnego. Jako największy producent laminatów wysokociśnieniowych ze światową siecią produkcji,
dystrybucji i sprzedaży, Formica jest powszechnie znaną marką. Tekst z ich oficjalnej strony:
http://www.formica.eu/pl/kim-jestesmy
10
gotującą śniadanie dla dwóch demonów. Kto potrafił wyobrazić sobie coś takiego? Nick mnie
zobaczył i uśmiechną się. A przynajmniej próbował. Jak ja, cholera jak każdy z nas, jego oczy miały
jeszcze ten nawiedzony wygląd, ale ogólnie wyglądał przyjaźnie tylko, że smutno.
- Dzień dobry Sophia. Uratowałem dla ciebie plaster bekonu, dla ciebie też Jenna. – Powiedział
zerkając nad moim ramieniem. Uciekł wzrokiem w drugą stronę. – Przepraszam, ty nie masz dziś
szczęścia.
Archer parskną krótkim śmiechem, ale coś w położeniu jego ramion, kiedy wszedł do kuchni mówiło,
że jest ostrożny. Wybrał krzesło możliwie jak najdalej położone od Nicka. Nie byłam pewna czy Archer
i Nick mogą kiedykolwiek zbliżyć się do czegoś, co można nazwać normalną relacją. Ale właściwie
tego należy się spodziewać. Ostatecznie rodzice Nicka zamordowali rodziców Archera i Nick próbował
zabić Archera, nie raz. Dwa. To na pewno wpłynie na niezręczne sytuacje na spotkaniach rodzinnych
w przyszłości. Również nie pomogło to, że ludzie, którzy zaadoptowali Archera byli teraz
zdeterminowani go zabić.
- Soph? – To Aislinn, wyrwała mnie z moich rozmyślań. – Jajek?
-Um… Nie dzięki. Wezmę sobie coś później. – Prawie każdy w kuchni skrzywił się, tak, więc żeby ich
uspokoić chwyciłam plasterek bekonu i złamałam go na pół. Siedziałam na skos od Daisy. Zaczęłam
żuć i zapytałam. – Coś nowego dzisiaj?
To było pytanie, które zadawałam, co rano odkąd wróciliśmy z Hex Hall. Przez pierwsze dni były takie
odpowiedzi. Tak, wyspa nadal istnieje. Tak, znaleźliśmy Nicka i Daisy i przyprowadziliśmy tutaj. Tak,
Oko wystawiło taką nagrodę za głowę Archera, że można by sobie kupić własną małą wyspę. Archer
ostatnio miał dość ciężko. Widocznie jego mały oddział Oka wrócił opowiedzieć swojej szefowej, że
Archer użył jakiegoś magicznego artefaktu by użyć na nich czaru kompulsji. To był jedyny powód,
dlaczego walczyli dla Prodigium.
- Czy to prawda? – Spytałam Archera. Jego oczy patrzyły w moje, wzruszył przesadnie ramionami.
Uznałam to za „tak”.
8
Ale po tych informacjach nie było już żadnej. Brak wiadomości o tym, co reszta
świata Prodigium myślała o tym, co wydarzyło się w Hex Hall. Nic o tym, co stało się z innymi
dzieciakami, tylko tyle, że zostały uwolnione od bycia demonem. Więc ponownie tego ranka Aislinn
westchnęła i usiadła.
- Nie. Nic.
- Może to dobra rzecz. – Odparła Daisy smarując swój tost masłem. – Może oni po prostu wszyscy
zniknęli.
Teraz, kiedy ona nie była już demonem, Daisy nie była dzieckiem, Prodigium. Ona po prostu została
normalnym dzieckiem, jakim była zanim siostry Casnoffs zamieniły ją w demona. Rozumiałam jej chęć
wyjazdu i zostawienia za sobą tych wszystkich magicznych rzeczy. Daisy pochyliła się i oparła głową o
ramię Nicka. No dobrze może nie wszystkich. Cieszyłam się z tego, co było pomiędzy nimi. Po tym, co
przeszedł Nick potrzebował jej. Wciąż musiałam przyznać, że jego oczy wyglądały na nawiedzone,
sprawiały, że zastanawiałam się czy jest on całkowicie wolny od Casnoff, jakby kiedykolwiek mogło
8
Zdolny jest chłopak :p – E.
11
być w porządku. Na zewnątrz słyszałam odległy brzdęk uderzania metal o metal. To oznaczało, że
Finley i Izzy rozpoczęły trening. Myślałam o przyłączeniu się do nich. Nie umiałam władać mieczem
czy czymkolwiek, ale mogłam nauczyć je blokować niektóre z moich zaklęć. To byłyby dobre praktyki
dla nich a mnie dałoby jakieś zajęcie zamiast siedzieć w swojej sypialni i wciąż od nowa odtwarzać
ostatnią noc spędzoną na Hex Hall. Już miałam wstać, kiedy tata wpadł do kuchni. Był w piżamie, to
było całkowicie dziwaczne. Tata nigdy nie schodził na śniadanie dopóki nie był kompletnie ubrany.
Oczywiście jego piżama miała nawet małą kieszonkę z wetkniętą chusteczką, więc może czuł się
ubrany. Miał w dłoni arkusz papieru i wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami.
- James. – Aislinn potwierdziła. – Późno dziś wstałeś. Czy Grace jeszcze śpi?
Spojrzał w górę i mogłabym przysiąc, że się zarumienił.
- Hmm? Oh. Tak. Dobrze. Jest sprawa. Um… na temat rzeczy, którą trzymasz w ręce.
- Zostaw tatę w spokoju. – Powiedziałam Aislinn. – Jego Brytyjskość może spowodować małe spięcia.
Wieść o moich rodzicach wcale mi nie przyprawiła mnie o mdłości, byłam dziwnie zadowolona. Och
no dobra może jednak trochę to obrzydliwe. Ale w rzeczywistości jest to dobra rzecz, która może nam
pomóc wyjść trochę z tego bałaganu. Dobrze, może nie ratować zaraz świat oczywiście. Tata
potrząsną głową i wyciągną papier.
- Nie przyszedłem tu rozmawiać o moich osobistych… relacjach. Zszedłem tu, ponieważ to przyszło
dziś rano od Rady. – Usiadł na krześle obok mnie.
- Od Rady. Jak Rada, że Rada? Ale ona już nie istnieje. Może coś ci się pomyliło. Może to jest RADA
DLA GDZIE JEST MOJA ZALECANA DAWKA PŁATKÓW ŚNIADANIOWYCH?
- Sophia. – Przerwał mi nie tyle, co słowem, ale i wzrokiem.
- Przepraszam trochę świruję. – Podarował mi mały uśmiech.
- Wiem to kochanie. I będąc całkowicie szczerym trochę powinnaś.
Wręczył mi kartkę papieru i zobaczyłam, że to jakiś oficjalny list. Zaadresowany do taty, ale moje imię
też było w pierwszym paragrafie. Położyłam go na stole żeby ukryć drżenie rąk.
- Czy przyniosła to sowa? – Mruknęłam. – Proszę powiedz, że tak.
- Sophie! – Prawie każdy w kuchni krzykną na mnie. Tylko Archer był rozdrażniony.
- Daj spokój Mercer.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam czytać. Kiedy byłam w połowie strony zatrzymałam się. Moje oczy
się rozszerzyły, serce przyspieszyło. Spojrzałam na tatę.
- Oni tak poważnie?
- Obawiam się, że tak.
12
Znów przeczytałam słowa: Święte piekło kłamco.
9
Tłumaczenie: Emilandia
9
Okay i tu mamy mały problem, bo dosłownie to zdanie brzmi „Holy hell weasel” czyli „Święte piekło łasico”.
No, ale poważnie… łasico??? Więc może być też: gnida, krętacz, szpicel, kabel, kapuś, glina, pies, pała, penis.
Nie wiem jak przetłumaczyć to zdanie podejrzewam, że ostatni rozdział rzuci na to trochę światła, ale do tego
czasu tak pozostanie. - E.
13
Rozdział 34
Wysiadłam z samochodu, żwir i muszle chrupnęły pod moimi stopami, stanęłam na
podjeździe przyglądając się budynkowi przede mną.
- Więc? – Zapytał tata, kiedy wysiadł z miejsca obok kierowcy. Za mną Archer i Jenna wysiedli z
tylnego siedzenia, stanęli obok mnie. Przesunęłam swoje okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy i
odpowiedziałam.
- Wygląda lepiej. To znaczy nadal wygląda jak piekielnie koszmarnie, ale wraca powoli do swojego
normalnego poziomu koszmarności.
Hex Hall błyszczało nową warstwą farby, naprawiono też okna. Paprocie przy frontowych drzwiach
wróciły do koloru soczystej zieleni i ktoś naprawił ugięcie w ganku, które było tam chyba od zawsze.
Co prawda drzewa wokół wciąż były czarne a trawa szara.
- Prawdopodobnie nigdy już tu nie będzie tak jak kiedyś. – Powiedziała mama, okrążyła samochód i
stanęła ze mną i tatą. Skinęłam głową.
- Może to i dobrze.
- Myślisz, że co oni z nią zrobią? – Jenna zapytała, przyglądając się szkole.
- Sądzę, że chcą ją spalić. – Odparł Archer. – Albo zatopić jak na niej jesteśmy.
Wiatr od morza potargał mi włosy, udaliśmy się na spotkanie do domu. Nie byłam w środku bardzo
długo, czułam woń rozkładu i jakby ktoś wessał całą wilgoć z powietrza. Myślę, że już zawszę będzie
się czuć tutaj smutek, chociaż może to tylko ja tak mam. Minęliśmy witraż, spojrzałam w górę
zadowolona, że każdy miał swoje głowy z powrotem. Kolorowe światło połyskiwało w jesiennym
blasku. Byłam gotowa, usłyszałam szum głosów dobiegających z sali balowej vel. jadalni. Mama
chwyciła mnie za rękę.
- Zdenerwowana?
- Nie. – Odparłam, ale zabrzmiało to jak beczenie owcy
10
, wątpię, że ją to przekonało.
Wszystkie niedopasowane do siebie stoły zniknęły. Zostały zastąpione przez morze czarnych krzeseł,
wszystkie były puste. W górze na podium, gdzie kiedyś siadali nauczyciele stało dwanaście krzeseł,
które raczej powinny zostać nazwane tronami. Tylko jeden spośród nich nie był zajęty. Nowo
utworzona Rada wstała, gdy weszłam. Podniosłam rękę.
- Oh, Boże nie róbcie tego. Jestem troszkę przerażona ilością tego wszystkiego. – Jeden faeries,
ogromny mężczyzna ze szmaragdowozielonymi skrzydłami zmarszczył brwi.
- Ale jako spadkobiercy stanowiska Szefa Rady musimy oddać należny szacunek.
- Czuję się szanowana, kiedy wszyscy siedzą. Szczerze. – Sądziłam, że będą się dłużej wykłócać, ale w
końcu wszyscy usiedli.
10
Naprawdę tu jest tak napisane. – E.
14
- Przemyślałaś naszą ofertę? – Zapytała kobieta. Możliwe, że była czarownicą, ale nie miałam
pewności. Zamiast opowiedzieć usiadłam na jednym z czarnych krzeseł.
- Czy mogę was o coś zapytać? – Nikt nie kiwną głową, więc kontynuowałam. – Dlaczego ja? Mam na
myśli jasne jestem demonem, ale Nick też nim jest. Dlaczego go nie zapytaliście? Czy to ze względu na
to całe „ Kiedyś Oszalałem i Zabiłem Kilka Osób”?
Zielonoskrzydłaty faerie odpowiedział mi.
- Tak to jeden z powodów.
- Ale to nie tylko, dlatego. – Powiedziała kobieta, złożyła ręce na kolanach a ja zobaczyłam kilka
fioletowych blizn. Już nie czarownica. – Odwaga, hart ducha, inicjatywa w złapaniu i powstrzymaniu
Lary Casnoff były bardzo imponujące. Szczególnie, że jesteś tak młoda. Twój strach nie zaślepił cię w
dążeniu do celu. – Spojrzała po swoich kolegach. – Jest to coś, z czego możemy się wiele nauczyć.
- Teraz – Odezwał się wysoki mężczyzna z białymi włosami. – Czy dokonałaś już…
- Dlaczego naprawiliście Hex Hall? – Usłyszałam westchnienie całej Rady.
- Ponieważ - Odpowiedziała czarownica. – Hecate Hall zawsze była przydatną dla nas instytucją, nie
mamy zamiaru pozwolić ostatnim nieszczęśliwym zdarzeniom zabić setki lat tradycji. W następnym
miesiącu studenci, którzy zostali skazani na uczęszczanie do tej placówki wrócą do szkoły i życie wróci
do normy.
Chciało mi się śmiać. Norma. Życie tutaj nigdy nie było w normie. Jeszcze. Dała mi odpowiedzi na
moje pytania. Wzięłam głęboki oddech, wstałam i powiedziałam.
- Okey. Tak, akceptuję waszą ofertę. Zostanę Głową Rady. – Kilka twarzy się uśmiechnęło, ale
podniosłam rękę. – Pod dwoma warunkami.
Uśmiechy znikły.
- Zanim zostanę Szefem, skończę szkołę.
- Oczywiście. – Potwierdziła wiedźma. – Możemy zorganizować twoje natychmiastowe przeniesienie
do Prentiss.
Prentiss to fantastyczna szkoła z internatem, o której zamożniejsi czarownicy i czarownice wysyłali
swoje dzieci. Podobno rywalizowała we wszystkim z Hex Hall. Pokręciłam głową.
- Nie miałam na myśli szkoły Prodigium. Myślę o realnej szkole. College. Normalny ludzki college.
Zielonoskrzydly faerie zmarszczył brwi.
- Ale jeszcze rok temu mogłaś iść do college, prawda? Nie wyszło, czy tak? Jeżeli nie pójdziesz do
Prentiss to gdzie? Wydaje się to niewykonalne.
Kolejny głęboki oddech.
15
- Wiem. To mój warunek. Chcę otworzyć Hex Hall nie, jako szkołę do reformy lub miejsce kary, ale
jako to było kiedyś, bezpieczne miejsce. Szkoła dla Prodigium, którzy chcą tu przyjechać. Choć trzeba
przyznać, że po ostatnim roku może być ich niewielu. Ale musimy próbować. To są moje warunki.
Stałam z rękami splecionymi przed sobą. Ponownie myślałam o tym, co powiedział mi Cal. „Jest
dobrze. Jest dobrze.” zanim dziura zamknęła się nad nim. Oddał swoje życie za mnie. Musiałam zrobić
coś, czym mogłam, chociaż trochę oddać swój dług. Kochał Hex Hall. Wierze, że muszę dbać o to, co
on nazywał swoim domem. Przynajmniej tyle mogę zrobić. Dla Cala. Wtedy wiedźma spojrzała prosto
na mnie.
- Akceptujemy. – To nie był strach, żal czy lęk. To była satysfakcja.
Mama, tata, Archer i Jenna czekali na mnie przed wejściem do sali balowej. Wcześniej musiałam coś
powiedzieć. Wzięłam moich rodziców za ręce.
- Możemy rozmawiać całą drogę do domu, obiecuję. Ale teraz muszę zrobić coś sama. Dobrze? – Tata
ścisną mi rękę i otoczył ramieniem mamę w tali.
- Oczywiście.
- Pewnie. – Odparła Jenna. Archer skiną.
- Rób, co musisz zrobić.
Wyszłam z nimi na ganek. Moje kroki trzeszczały, kiedy schodziłam po schodach na trawnik.
Przeniosłam się do jednego gigantycznego dębu, oparłam się o niego i zapatrzyłam na szkołę. Nadal
tam stałam, kiedy poczułam dotyk na moim łokciu. Elodie unosiła się obok mnie a jej rude włosy
pływały wokół jej twarzy.
- Hi. – Powiedziała delikatnie. – Więc będziesz Wielką Rządzącą Panią?
Otworzyłam usta by rzucić jakiś głupi komentarz, ale nie nadchodził, więc odparłam.
- Tak będę.
Lekko mi się skłoniła.
- Będziesz w tym dobra. Ale jeżeli komuś powiesz, że to powiedziałam zabiję cię.
Zachichotałam.
- Tak, to chyba wystarczająco sprawiedliwe. – Przez dłuższą chwilę obserwowałam jak przygląda się
budynkowi. Wtedy bardzo cicho jej powiedziałam. – Jeżeli jesteś gotowa na… Nie wiem, uwolnienie
się ode mnie to mogę to zrobić. Teraz. A przynajmniej myślę, że mogę.
Elodie obróciła się w moją stronę, jej stopy unosiły się nad ziemią.
- Gdzie wtedy pójdę?
- Nie wiem.
16
- Prawda… - Urwała, gdybym nie znała Elodie lepiej, przysięgłabym, że widzę nerwowość na jej
twarzy. Jej usta poruszały się tak szybko, że nie mogłam zrozumieć żadnego z wypowiadanych przez
nią słów.
- Chwila zwolnij, moje czytanie z ruchu warg nie jest aż tak dobre. – Podpłynęła bliżej.
- Mówię, że jeżeli zostajesz w Hex Hall to ja też wolę zostać.
Zamrugałam.
- Serio? Chcesz zostać uwięziona ze mną na wieczność? Bo jeżeli pomyślałaś, choć przez sekundę, że
ponownie zawładniesz moim ciałem to przemyśl to jeszcze.
- Nie będę tego więcej robić. – Jej twarz się wykrzywiła. – To było obrzydliwe, w każdym razie chcę
zostać. Na razie.
- Dlaczego?
Wyrzuciła ręce w górę.
- Ponieważ jesteś moją przyjaciółką, okey? Ponieważ ci pomagam i byłaś może frajerką, ale przez
ostatnie kilka tygodni było, nie wiem… Zabawnie. W sposób bardziej zabawny niż myślałam, że śmierć
może być.
Byłam dziwnie dotknięta, więc starałam się utrzymać swój głos w łagodnym tonie.
- Elodie rozumiem to. I szczerze myśl o twojej migotliwej egzystencji przyprawia mnie…- Moje się
ścisnęło, chrząknęłam zanim zaczęłam znów mówić. – Nie mogę przywiązać ciebie do siebie na
zawsze. To nie fair dla nas obu.
- Czy możesz w jakiś sposób przenieść coś tutaj? – Zapytała. – Wszystkie inne duchy krążą w tym
miejscu. Są związane z tą wyspą. Możesz to dla mnie zrobić?
Pomyślałam o tym a moja moc zaczęła śpiewać w moich żyłach.
- Tak mogę to zrobić. Ale Elodie to będzie oznaczało, że zostaniesz zatrzymana w na wyspie za
zawsze. To będziesz ty i duchy czy cokolwiek innego, co wisi nad tym miejscem. – Elodie zniknęła,
przewróciłam oczami. – Och! No weź!
Ale wtedy pojawiła się kilka stóp ode mnie na wzgórzu, które prowadził w dół do stawu. Machnęła na
mnie ręką a ja poszłam jej śladem. Westchnęłam i wspięłam się na czubaty wierzchołek. Musiałam
schronić oczy przed promieniami słońca odbijającymi się od wody.
- Wow. – Powiedziałam i zatrzymałam się, Elodie unosiła się obok mnie. – To jest najpiękniejszy staw,
jaki kiedykolwiek widziałam. Spójrz trawa nie wygląda na martwą tak jak wszędzie.
Cokolwiek, co mogłam powiedzieć zamarło mi w gardle. Zacisnęłam dłoń na ustach. Cal szedł wzdłuż
krawędzi stawu. Więc jego duch to zrobił. Był tak słabo widoczny, że ledwo mogłam go zobaczyć. Ale
nie sposób pomylić jego długich prostych kroków. Ukląkł i przesuną dłonią po skrawku szarej trawy.
17
Kiedy to zrobił trawnik ożył i zabłysną szmaragdowozielonym kolorem. Spojrzał w górę na wzgórze,
na którym stałam, podniósł rękę i pomachał. Odmachałam, łzy spływały mi po twarzy.
- Widzi mnie? – Zapytałam Elodie. – Czy tylko ciebie?
- Widzi cię. – Odpowiedziała. Wtedy trochę smutno dodała. – Nie sądzę, że kiedyś skieruje do mnie
ten swój szczególny uśmiech. - Jej usta wykrzywił figlarny uśmieszek. – Przynajmniej jeszcze nie.
Mam całą wieczność na to, aby Cal zmienił zdanie na mój temat.
Wiedziałam, że żartuje, ale ja byłam całkowicie poważna, gdy powiedziałam.
- Dbaj o niego, dobrze?
Jej twarz miała zaskakująco miękki wyraz, gdy powiedziała.
- Będę.
W końcu uwolniłam Elodie ode mnie przywiązując ją do wyspy. To było trochę prostej magii, ale gdy
poczułam, że łańcuch, który nas trzymał ustąpił musiałam przyznać, że poczułam się trochę bardziej
niż smutna. Do czasu, gdy Archer i Jenna znaleźli mnie. Elodie zniknęła. Więc miała Cala, a trawnik
wokół stawu pozostał zielony.
- Tutaj jesteś. – Powiedziała Jenna, kiedy ona i Archer pojawili się w górnej części wzgórza.
- Tak, przepraszam. – Stanęłam między nimi. – Miałam dużo do przemyślenia.
- Założę się. – Odparł Archer. Objął mnie ramieniem w tali. – Więc powiedziałaś, że to zrobisz.
- Zrobię. Myślisz, że to głupie?
- Myślę, że to niebezpieczne. – Obrócił mnie twarzą do siebie. – Myślę, że jesteś szalona. Ale
niebezpieczeństwo i szaleństwo to dwie rzeczy, przez które kocham cię jeszcze bardziej. Chociaż
jestem rozczarowany, że twoim warunkiem wzięcia taj pracy jest ponowne otwarcie Hex Hall a nie,
nie wiem wakacje na Karaibach z twoim chłopakiem.
11
Wtedy pochylił głowę i pocałował mnie. Jenna
odchrząknęła.
- Um, hallo? Pewien wampir, pomocnik i pomagier też powinien dostać z tego jakiś profit.
Archer szturchną ja ramieniem.
- Powiedz to jak wrócimy z Karaibów, wtedy ona zabierze cię do Transylwanii czy coś. Jak to brzmi?
Uderzyła go w ramię, ale była miłość w tym geście. I nagle znów zachciało mi się płakać. Cofnęłam się
o krok od Archera.
- Wszelkie wakacje będą musiały poczekać aż skończy się rok szkolny. – Kiedy oboje zaczęli się na
mnie dziwnie gapić, dodałam. – Taak, to ta druga część. Kiedy otworzą Hex Hall… Ja tu zostaje. Na
resztę roku. – Pobiegłam w dół. – Nie tak jak w życiu. I college był w części umowy, więc myślę, że
11
Też myślę, że mogła dodać taki warunek do listy :p – E.
18
dopiero potem będą wakacje. Ale mam nadzieje, że pozostaniemy w kontakcie. Tam jest pełno
czarów do tego rodzaju rzeczy.
Jenna i Archer wymienili spojrzenia.
- Dlaczego musimy „pozostać w kontakcie”? – Zapytała Jenna.
- Ponieważ… Spójrz, nie mogę poprosić was o zostanie w Hex Hall na resztę roku. Jenna masz Vix. I
Archer ty masz… Aktualnie, co ty właściwie masz?
- Ciebie. – Powiedział stanowczo. – I całe grono świetnych wojowników, którzy chcą mnie zabić.
12
- Vix może mnie odwiedzić. A szkoła stanie się dobrym miejscem, to nie tak, że to nie będą tortury.
Chociaż… - Powiedziała Jenna marszcząc brwi. – Przyznam, że to miejsce wygląda tak, że aż strach
patrzeć. Nie wiem, w jaki sposób mamy zamiar to naprawić.
Patrząc na staw i zieleniejącą się trawę, zadrżałam ze śmiechu.
- Nie sądzę, że musimy się o to martwić. – Ocierając łzy śmiechu brzegiem dłoni. – Ma kto leczyć.
- Skoro tak mówisz. – Odparł Archer. – Vix przyjedzie z wizytą. Wyspa ostatecznie będzie mniej
przygnębiająca a ja cię już nigdy nie zostawię.
- Tak, i wciąż mamy do czynienia z Okiem. I ja muszę się nauczyć jak być Głową Rady, która to będzie
obejmować wiele nudnych książek. – Archer przycisną swoje usta do moich, skutecznie mnie
uciszając i całując mnie tak cholernie dobrze. Kiedy się odsuną, uśmiechał się.
- I masz aroganckiego, popieprzonego byłego łowcę demonów, który jest głupio w tobie zakochany.
- I niepokojącą wampirzycę, która pójdzie z tobą do piekła. Która rzeczywiście poszła z tobą do piekła.
Dodała Jenna nadchodząc z mojej drugiej strony
- I rodziców, którzy cię kochają i którzy to obecnie są przy samochodzie. – Powiedział Archer i zaśmiał
się.
- Tak naprawdę. – Jenna oplotła ramię wokół mnie. – Czego więcej trzeba?
Spojrzałam po nich tam i z powrotem, na dwoje ludzi, których tak bardzo kochałam. Bryza zmierzwiła
trawę wokół stawu i mogłam usłyszeć śmiech Elodie.
- Niczego. – Powiedziałam i ścisnęłam ich za ręce. – Niczego.
Tłumaczenie: Emilandia
12
Kocham go po prostu go kocham :* - E.
19
Podziękowania
Ogromne podziękowania dla wszystkich z Disney Hyperion i wszystkich członków „Team
Hex”. Jennifer Corcoran, możesz nazywać siebie publicystą, ale myślę ze określenie „superbohater”
również pasuje do opisu twojego zawodu. Tak samo Hallie Patterson, Ann Dye i Dina Sherman. I
oczywiście seniorka “Team Hex”, mój fantastyczny edytor o niesamowitej urodzie Catherine Onder,
której mądrość i prowadzenie pomogły mi, miejmy nadzieje, że nadal będzie do końca serii Hex Hall.
Dziękuję wam bardziej niż jestem w stanie powiedzieć.
Borderline Obscene ogromna wdzięczność dla mojej agentki Holly Root dla dobrego samopoczucia
Holly Root. Jesteś najlepsiejsza i tak się cieszę ze Sophie i ja cię znalazłyśmy. Dla moich pisarzy, którzy
dawali ogrom rad, uściski w razie potrzeby metaforyczny policzek w twarz podczas pisania Spell
Bound. Chantel Acevedo, Lindsey Leavitt, Myra McEntire, Ashley Parsons i Victoria Schwab, wszystko
co od was dostałam było niesamowite i nieco niewygodne. Kocham was wszystkich.
Mojej rodzinie i przyjaciołom dziękuję za zrozumienie, kiedy byłam głęboko w „Booklandia” i nie
nienawidzenie mnie za nieodebrane połączenia i nieodpowiadanie na maile, wszystkim stawiam
obiad.
I ostatnie, ale nigdy nie ostatnie. Największe ze wszystkich podziękowania dla moich czytelników. Bez
was wszystkich nie byłoby Sophie, Hex Hall, Archera ( drżę na samą myśl).Wasza pomoc i wsparcie i
miłość do tej serii oznaczał dla mnie cały świat. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam tak wspaniałych
ludzi, dla których mogę pisać książki.
Tłumaczenie Emilandia.
Znalazłam w Internecie informacje, że to prawdopodobnie nie koniec i też ze wyjdzie książka, której
bohaterką będzie Izzy wiec czekamy, niecierpliwie, ale czekamy. Dziękuję wam bardzo za czytanie
tych moich wypocin i przepraszam za wszelkie błędy i niedociągnięcia. Pozdrawiam Emilandia :*.