Nie bij mnie, żono
Bożena Aksamit 2011-01-09, ostatnia aktualizacja 2011-01-05 12:48:18.0
Jak zjadłem kromkę, zanim ona zdążyła zrobić jajecznicę, to już słyszałem: nienawidzę cię, nie chcę z tobą być.
Na ślubie Ilona i Tomek wyglądali jak z żurnala wycięci.
Ona: śliczna, eteryczna blondynka, 23 lata. Studentka geodezji. Ojciec, współwłaściciel dużej firmy budowlanej, matka
nauczycielka. Bogaci.
Tomek o dwa lata starszy. Błękitnooki brunet. Przystojny, wysportowany, miękki głos, delikatne ruchy. Pochodzi z
robotniczej rodziny, od lat pracuje na podrzędnym stanowisku w hurtowni. Nie studiował i nie zamierza.
- To Ilona pierwsza do mnie zadzwoniła - wspomina. - Widzieliśmy się parę razy na ulicy, w Pruszczu wszyscy się znają.
Młodsza siostra spisała z komórki brata, z którym się przyjaźniłem, mój numer. Poprosiła ją o to Ilona.
Byłem zachwycony, gdy przedstawiła się i zaproponowała spotkanie w kawiarni. Po miesiącu byłem zakochany po uszy.
Tylko czasami, gdy robiłem coś nie po jej myśli, dąsała się. O byle co - o to, że chciałem oglądać mecz, albo że z kimś
zacząłem dłużej rozmawiać na spacerze. Skrywała w sobie dwie różne osoby. Jedna - miła, słodka, troszeczkę
nieśmiała. Druga już nie taka - zaborcza, gniewna. No, ale piękne chwile wynagradzały awantury. Wydawało mi się to
nawet fajne, że moja ukochana jest zazdrosna. Dodawało pieprzu. Na początku te wszystkie spory i awanturki kończyły
się fajnym seksem. Byliśmy naelektryzowani jak powietrze po burzy.
Ilona jest na trzecim roku studiów licencjackich. Mieszka w akademiku, do Pruszcza wraca co weekend, wtedy się
spotykają. Imprezy, kino.
- Dużo czasu spędzaliśmy też w jej pokoju, na piętrze domu rodziców - mówi Tomasz. - Zauważyłem, że oni często się
kłócą, popychają, obrażają. Ilona też w to wchodziła. Sam widziałem, jak podczas sprzeczki zepchnęła matkę ze
schodów.
- Pomyślał pan: oto moja ukochana w akcji?
- Wydawało mi się, że te zwyczaje znikną, gdy ona się wyprowadzi od starych. Wobec mnie nie była agresywna.
Wszystko się zmieniło, gdy zaszła w ciążę. Powiedziała mi na początku lutego. Ucieszyłem się. Będziemy mieli dziecko.
Pracowałem, Ilonka kończyła studiować. Super. Byłem pewny, że damy sobie radę. Byliśmy ze sobą już dwa lata.
A tu ona wściekła, nie chce dziecka... Chciała się bawić, jeździć w góry. Teraz myślę, że bała się być matką. Wtedy
oznajmiła, że to koniec i zrywa ze mną.
Tłumaczyłem: Kochanie, wrócisz na studia, a ja się zajmę wszystkim.
Ślub jest w maju. Huczna rodzinna impreza. Dzień po ceremonii Ilona mówi, że chce się rozwieść.
Parę dni później wyjeżdża do Poznania, by zdawać egzaminy. Zaczyna się letnia sesja. Kiedy wraca, często płacze,
krzyczy, że nie dorosła jeszcze do małżeństwa. Gdy mąż próbuje ją uspokajać, wbija mu paznokcie w skórę.
Tomek: - Myślałem, że wypłakuje swój lęk przed nowym życiem, dorosłością. Po takich napadach uspokajała się, była
znowu słodką dziewczynką.
Po egzaminach Ilona postanawia jechać z przyjaciółmi z akademika w góry. Tomek protestuje. Ciąża jest zagrożona,
żona powinna brać tabletki na podtrzymanie i unikać wysiłku.
- Nie posłuchała mnie - wspomina. - Poszedłem do jej rodziców, żeby mnie poparli. Chciałem iść z nią do lekarza.
Teściowie szydzili: "Co ty możesz wiedzieć o ciąży, jak ty nie wiesz, po której stronie jest serce". Powiedzieli, żebym nie
szukał problemów tam, gdzie ich nie ma.
Nie lubią go, nie o takim zięciu marzyli. Może i przystojny, ale skończył jakieś dziwne technikum, biedny jak mysz
kościelna, ma ojca na rencie i matkę, która nie wie, co to bankomat.
Ilona wraca z gór, ciąża trwa. Na USG widać: córka.
W lipcu młodzi zamieszkują razem: teściowie kupują im dwupokojowe 50-metrowe mieszkanie w nowym bloku przy ulicy
Polnej. W małym pokoju czeka dziecięce łóżeczko, różowy kocyk i biały miś - za trzy miesiące poród.
Nienawiść
Tomek: - Pierwszy raz na ostro zaatakowała mnie po dwóch tygodniach wspólnego mieszkania. Powodem była jakaś
duperela. Podarła na mnie koszulę. Krzyczała: "Nienawidzę cię, wynoś się!". Biła się po brzuchu, krzycząc, że nie urodzi
dziecka. Po dziesięciu minutach szał minął, była spokojna, zawstydzona, bardzo miła. Myślałem, że to tylko burza
hormonów wywołana ciążą. Albo stres wywołany wizytami teściów.
Tomek nie reaguje, nie wypomina. Powoli zaczyna się przyzwyczajać do dziwnych napadów żony. Nie mówi o tym
nikomu, zwłaszcza że teściowie obwiniają go o to, że ich córka jest nieszczęśliwa. Zaplanowali jej inną przyszłość. Po
licencjacie miała robić kolejne studia, a nie niańczyć dziecko.
- Kiedy zaczęła pana bić regularnie?
- Trzy miesiące po ślubie wystarczał byle pretekst. Podbiegała i zaczynała mnie okładać pięściami, kopać, drapać.
Krzyczeć, że nienawidzi, że jestem do niczego.
Po każdej napaści Tomek wychodził z domu, spacerował, by się uspokoić.
Martynka urodziła się w październiku. Ilona po miesiącu przestała karmić córeczkę piersią i pojechała na uczelnię zdać
ostatnie, zaległe egzaminy. Tomek został na dwa tygodnie z niemowlęciem.
Strona 1 z 3
Nie bij mnie, żono
2011-01-11
http://wyborcza.pl/2029020,87648,8908322.html?sms_code=
- Z każdym dniem między mną a Iloną było coraz gorzej. Gdzieś podskórnie bałem się, że ona odejdzie. Nie sypialiśmy
już ze sobą. Ilona zajmowała łóżko, ja dmuchany materac. Kłóciliśmy się już o wszystko, robiliśmy sobie na złość. Jak
chciałem spać, to ona oglądała głośno telewizję. Szlag mnie trafiał, wykręcałem korki. Wychodziłem do łazienki - Ilona
wyciągała korki z materaca. Wstyd mówić. Łączyło nas już tylko dziecko i nienawiść.
Za kromkę chleba
Pierwsze święta w trzyosobowej rodzinie.
Koleżanka Tomka z pracy przynosi prezent: kolorowe bombki na choinkę. To wystarczy. Po jej wyjściu Ilona napada na
męża: uderza go pięścią w twarz, kopie w brzuch i w krocze. On nie może się bronić, bo trzyma córkę na rękach.
Ilona krzyczy: "Żebyś nie miał już więcej dzieci!".
Rzuca bombkami po pokoju.
Tomek: - Tym razem poszedłem do szpitala, żeby zrobili mi obdukcję. Pielęgniarki patrzyły dziwnie, gdy powiedziałem,
że żona tak mi przyłożyła. Lekarz mnie uspokajał. Poszedłem od razu do dzielnicowego, mówię mu: - Żona mnie bije, a
ja nie wiem, co mam robić. On mi na to: - Jak to kobieta pana bije? Niech pan głupot nie opowiada.
Boże Narodzenie spędzają osobno, każde u swoich rodziców.
Dzień przed sylwestrem na Polną przyjeżdża ojciec Tomka, żeby pogodzić młodych. Rozmawiają. Ilona przyznaje się,
że byle co ją denerwuje, że prowokuje awantury.
Coś ich do siebie jednak ciągnie, zaczynają się spotykać, przytulać. Raz w tygodniu, potem dwa, trzy. W czerwcu są
znowu razem, mieszkają z rodzicami Tomka, mają parter dużego wiejskiego domu, ogród, cisza i spokój. Znowu jest
super.
- Zacząłem wierzyć, że się udało. To było najpiękniejsze lato w moim życiu. Ilona poszła do pracy, jesienią wróciła na
uczelnię. Postanowiła zaocznie zrobić magisterkę.
W październiku awantury wybuchają ze zdwojoną siłą.
Tomek: - O wszystko. Jak zjadłem kromkę, zanim ona zdążyła zrobić jajecznicę, to już słyszałem: nienawidzę cię, nie
chcę z tobą być.
Gdy ciosy są poważne, odwiedza lekarza sądowego. Nikomu o tym nie mówi.
Pod koniec października Martynka ma pierwsze urodziny.
Tomek: - Przygotowałem imprezę, zaprosiłem wszystkich, ale jej rodzice nie przyjechali. Ilona była niezadowolona, ale
ona wtedy była już ciągle skrzywiona.
Nazajutrz, w niedzielę, krzątam się po domu, Ilona siedzi na Gadu-Gadu, uwielbiała internet. Poprosiłem ją, żeby dała
małej śniadanie, i wyszedłem do ogrodu. Gdy wróciłem, nic się nie zmieniło. Ilona przed monitorem, Martynka głodna i
coraz bardziej marudna.
Pytam, dlaczego nie dała dziecku śniadania. "Bo nie chciała jeść" - odpowiada. Więc biorę córkę na ręce, mała
popłakuje, to chcę ją uśpić. Gdy wynoszę dzieciaka do drugiego pokoju, Ilona podbiega, daje mi dwa razy pięścią w
twarz. Zaczyna mnie kopać.
Tym razem zadzwoniłem po policję. Po pół godzinie przyjechał radiowóz. Policjant od razu zapytał Ilonę: "Bije panią
mąż?". Gdy przyznała, że jest odwrotnie, ten drugi gliniarz mówi: "To powinien pan jej w końcu przyłożyć".
Dlaczego biła pani męża
Ilona wraca do domu rodziców. Tomek składa pozew rozwodowy, dołącza obdukcje. Martynka zostaje przez kilka
miesięcy z nim, potem zabierają ją dziadkowie. Ilona weekendy spędza we Wrocławiu, kończy studia.
Od półtora roku przed sądem toczy się kilka rozpraw: o pobicia, szantaże, groźby, złą opiekę nad dzieckiem. Oskarżają
się nawzajem.
Gdy Tomek spotyka się z Martynką, towarzyszy im kamera umieszczona na statywie. Iwona nagrywa każde spotkanie.
W czasie jednej z wizyt u córeczki, zasłabł. Nie wytrzymał stresu.
- Jedyne, czego pragnę, to mieć prawo do kontaktu z własnym dzieckiem - mówi.
Sprawa rozwodowa także się nie zakończyła, Tomek nie chce słyszeć o ugodzie. Żona ma wziąć całą winę na siebie.
Ilona zgadza się porozmawiać ze mną przez telefon.
- Dlaczego biła pani męża?
- Czy ja mogłam go bić? Takiego wielkiego mężczyznę? To jakiś absurd. Mam 167 cm wzrostu, a on 180. Jest
wysportowany, chodził dwa razy w tygodniu na siłownię. Kłóciliśmy się, owszem, były awantury, zdarzało mi się nie
panować nad sobą.
- Mąż ma obdukcje.
- I co z tego? On na wszystko ma obdukcje. On mnie prześladuje, wypisuje oskarżenia do sądu, że źle opiekuję się
dzieckiem. On chce się zemścić.
- Pani Ilono... Z tego, co opowiada mąż, wynika, że pani wyszła za niego pod presją ciąży. Chciała pani dalej studiować,
a tu pieluchy, obowiązki, tak? Wyładowywała pani na mężu żal?
- Możemy skończyć tę rozmowę? Jest sprawa w sądzie, ja nie chcę teraz za dużo wnikać w szczegóły.
Strona 2 z 3
Nie bij mnie, żono
2011-01-11
http://wyborcza.pl/2029020,87648,8908322.html?sms_code=
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Strona 3 z 3
Nie bij mnie, żono
2011-01-11
http://wyborcza.pl/2029020,87648,8908322.html?sms_code=