Roger Żelazny
Neil Randall
Ilustrowany przewodnik
po zamku Amber
Roger Zelazny’s Visual Guide to Castle Amber
Przełożył Piotr W.Cholewa
W
STĘP
Wdarliśmy się do jego domu. Tak po prostu.
Przez cztery dni zajmowaliśmy Rogerowi długie godziny. Godziny, które powinien spędzać
pisząc dziewiątą powieść o Amberze. Albo coś o jednorożcach. A może nawet o panach i
świetle.
Ale przyjął nas wszystkich czterech. Todd Hamilton i Jim Clouse w nieskończoność
dręczyli go pytaniami o Zamek Amber, a potem o sztukę Atutów. Bill Fawcett, który to
wszystko zorganizował, żądał jeszcze więcej informacji. Ja siedziałem w kącie i czytałem nie
wydany jeszcze Znak Chaosu. Był to dla mnie zaszczyt i nieprędko o nim zapomnę.
Przy każdym kolejnym pytaniu Roger Żelazny nieruchomiał, potem podnosił ręce,
opuszczał je i zaczynał mówić. Często zamykał oczy, przypominając sobie najdrobniejsze
szczegóły świata, który stworzył — czy może odkrył — w ośmiu niezwykle popularnych
powieściach. Czasem wahał się, jakby nie chciał nam zdradzać jakiejś amberowskiej
tajemnicy, lecz w końcu ustępował i wyjaśniał swoje poglądy. Te poglądy — zawsze —
potwierdzały wiarę w jego świat. Potem wszyscy zaczęliśmy pisać i rysować…
Czytać słowa artysty jest przywilejem niezrównanym. Ale obserwować umysł artysty w
działaniu to coś, dla czego warto żyć.
Rogerowi Żelazny’emu nasze serdeczne podziękowania. Za pomoc, gościnność, za to, że
pozwolił nam patrzeć, jak odsłania świat, który kocha.
Neil Randall
10 marca 1988 r.
W
EJŚCIE DO ZAMKU
A
MBER
Witajcie w Zamku Amber. Będę waszym przewodnikiem. Będę wam towarzyszyć podczas
zwiedzania, pokażę najważniejsze pomieszczenia i przedstawię osobom, które po drodze
spotkamy. Zanim jednak zaczniemy, muszę wam coś wyznać. Żyję już bardzo długo i robiłam
wiele rzeczy. Ale nigdy jeszcze nie oprowadzałam zwiedzających.
Nie robiłabym tego i teraz, ale król Amberu poprosił mnie o pomoc. Zwykle wzywa
szambelana, czasem któregoś z młodych książąt. Ale Merlin wyjechał, a Roger, szambelan, ma
zapalenie płuc.
Dlatego dziś rano Random wezwał mnie. Spytał, czy nie zechciałabym pokazać gościom
zamku. Stwierdził, że posiadam dar wymowy, że dzięki mnie ta wizyta będzie dla nich
przyjemniejsza i bardziej kształcąca niż kiedykolwiek. Dodał również, że ta grupa gości
zasługuje na najlepsze traktowanie. Pod każdym względem miał rację.
Przy okazji: mam na imię Flora. Jestem księżniczką Amberu.
O
KOLICA ZAMKU
Zacznijmy od krótkiego spaceru wokół zamku, wzdłuż murów. Kiedy szliście tutaj z portu,
zauważyliście prawdopodobnie dwie rzeczy. Po pierwsze, zamek zbudowany jest na zboczu
góry. Po drugie, jego mury mają dość niezwykły kształt.
Ta góra to Kolvir. Wyrasta za nami, a na jej szczycie znajdują się trzy stopnie. Oczywiście
nie wystarczy wam czasu, żeby to zobaczyć, ale w jasne, księżycowe noce nad wierzchołkiem
pojawia się miasto, a migoczące schody łączą się z tymi trzema. To Tir–na Nog’th, odbicie
Amberu na niebie.
Zamek wzniesiono na planie pięciokąta. Z prostej przyczyny: to architektoniczne
przedstawienie korony Amberu. Przekonacie się później, że podobieństwo jest bardzo wyraźne.
A tak, te kule na rogach… Są magiczne. Jeśli nie wierzycie, spróbujcie oblężenia zamku.
Gwarantuję: nigdy nie przedrzecie się do wnętrza.
Zatem, na lewo. Na wschód, jeśli wolicie.
Najpierw mijamy zagajniki srebrzystych świerków (A). Obok sosny ponderosa, srebrzyste
świerki to niemal jedyne rosnące tu drzewa. Dalej Kolvir wznosi się łagodnymi zboczami, a my
ruszamy wzdłuż północno–zachodniego muru. Tu i tam widzimy ruiny (B).
Tu mijamy spory obszar, gdzie na drewnianych kratownicach kwitną rośliny pnące (C).
Droga prowadzi tędy do ciągu ogrodów (D), bardzo podobnych do spotykanych w
osiemnastowiecznej Japonii w waszym cieniu. Benedykt, który ich dogląda, stara się zająć
jeszcze większy teren. Moim zdaniem w takich ogrodach roślinność jest nazbyt ujarzmiona, ale
fascynacja Benedykta kulturą Wschodu jest silniejsza niż moje obiekcje. Mimo to nie ma
sensu, żebyśmy tam zaglądali.
Znajdujemy się teraz na tyłach zamku. Ten obszar pełni rolę parku; są tu liczne alejki i
ławeczki (E). Moi bracia i siostry przychodzą tu pospacerować, pomyśleć, nawet szukać
natchnienia. Tu właśnie Gerard próbuje rozgrywać mecze piłkarskie. Ja także bywam w tym
miejscu, jednak głównie nocą i rzadko sama. Chociaż istotnie, jest to inspirujące
doświadczenie.
Jak widzicie, za alejkami rozlewa się niewielkie sztuczne jezioro (F). Na jego drugim brzegu
Benedykt zaczął budowę kolejnego japońskiego ogrodu (G). Niedaleko stąd, na zachód, mamy
jeszcze jeden formalny ogród z rodzaju, jaki w waszym cieniu był popularny w
osiemnastowiecznej Anglii (H). Ten także uważam za przesadnie wypielęgnowany, ale
przynajmniej rosną w nim krzewy i żywopłoty, które potrafię rozpoznać.
Skręćmy teraz za północno—zachodni róg. Tutaj, zagłębione w ziemi, znajdują się stopnie
utworzone przez naturalne formacje skalne (I). Po tych schodach wspinał się Corwin, kiedy
wraz z Bleysem próbowali odebrać władzę swojemu bratu Erykowi. Nie udało mu się,
naturalnie, i za zdradę został oślepiony. Poniżej, na trawiastym wzgórku, stoją stajnie (J). W tej
chwili przebywają tam tylko dwa godne uwagi wierzchowce: należący do Benedykta, w czarne
i czerwone pasy, i koń Juliana, Morgenstern.
U podnóża południowo–zachodniego muru rozciąga się moja ulubiona okolica, porośnięta
kwiatami, drzewami i wspaniałymi krzewami (K). Tutaj mogę wąchać kwiaty, jakie kochałam
na Ziemi, mogę marzyć o tym, co jeszcze pozostało mi do zrobienia. Tutaj także często
wędrowałam nocą, zwykle jednak samotnie.
I tak wróciliśmy do frontowej bramy. Pora ją przekroczyć i poznać wspaniałości Zamku
Amber.
Czy są jakieś pytania?
Z
AMEK
A
MBER
K
ORYTARZ WEJŚCIOWY
Korytarz wejściowy, pełen łuków i kolumn, przesłaniających niemal belki stropu, jest
oficjalnym wejściem do zamku. Są też inne, tajemne albo silnie strzeżone, ale tylko nieliczni
mają do nich dostęp. Wkraczający przez główne wrota zostali zaproszeni na zamek i okazuje
się im królewską gościnność Amberu.
Posadzka wyłożona jest ciemnymi kamiennymi płytami, a ściany są z białego marmuru z
szarobłękitnymi żyłkami. Wiszą na nich ogromne, barwne gobeliny, ozdobne lichtarze zaś
rozjaśniają delikatnym światłem wszystkie zakątki. Dwie pary drzwi prowadzą na prawą i na
lewą stronę, a szerokie schody oczekują przybyłych na końcu korytarza.
Same frontowe drzwi, w tej chwili szeroko otwarte, zamykają się tworząc łuk. Skrzydła
mają pięć metrów wysokości i razem dwa i pół metra szerokości. Wykonano je z ciemnego,
twardego drewna, które Oberon przywiózł tu z Cienia. Nie są jakoś wymyślnie ozdobne, mimo
to wyrzeźbiono na nich kilka wizerunków. Najważniejszym z nich jest stylizowany Jednorożec,
umieszczony po połowie na obu skrzydłach. Kiedy wrota się zamkną, Jednorożec strzeże
zamku.
Niezwykłe i porywające są gobeliny. Wizerunki zdają się niemal wychodzić ze ścian. Są tu
sceny myśliwskie, sceny sielankowe i sceny z mitologii Amberu. Na jednym z gobelinów
Dworkin i Jednorożec piszą Księgę Jednorożca. Na innym Wzorzec Amberu formuje się w
sercu Kolviru. Jeszcze inny pokazuje Oberona w kajdanach, w lochach Chaosu. Dwa
największe wiszą tuż przed schodami. Na pierwszym widzimy Corwina i Bleysa na stopniach
pod murami zamku, wokół nich trupy wojowników z Cienia, u wejścia zaś Eryka w dumnej
pozie. Drugi przedstawia Corwina kreślącego Wzorzec: iskry otaczają jego posępną twarz, a w
postawie widoczne jest zmęczenie.
Na ścianach wiszą także tarcze i broń. Trzy jej sztuki godne są uwagi: halabarda, dzięki
której gwardzista ocalił życie Dworkinowi, sztylet, którym odebrała sobie życie Paulette,
trzecia żona Oberona, i ten długi, wąski miecz, podobno bliźniacza klinga słynnego
Grayswandira Corwina. Jedynie Corwin mógłby to potwierdzić z całą pewnością, ale nie ma go
tutaj i nikt nie potrafi go znaleźć.
K
OMNATA ZOŁTA I SALONIKI
Zaraz za wrotami zamku dwie pary drzwi prowadzą z głównego korytarza w dwie strony. Na
prawo znajduje się Komnata Żółta, nazwana tak, gdyż ściany zbudowano z żółtawych kamieni.
Kamienie mają barwę tak podobną do amberowskiego złota, że niewiele brakowało, a
mieściłaby się tu główna sala tronowa. Ale nawet bez tronu król właśnie tutaj udziela audiencji
i stąd zarządza oficjalnymi sprawami państwa. Później zobaczymy jednak, że pracuje przede
wszystkim w swoich pokojach.
Na lewo trafiamy do dwóch saloników. Wyposażone są we francuskie meble okresu
prowincjalnego, o których Llewella twierdzi, że przywiozła je prosto z Paryża, co — jeśli
wolno mi zauważyć — jest stwierdzeniem mocno wątpliwym. W pokojach stoją ozdobnie
tapicerowane fotele, biurka z piórami i kałamarzami, kominki z najpiękniej żyłkowanego
marmuru i biblioteczki pełne najróżniejszych lektur. Random uznał, że będzie zabawnie
włączyć do księgozbiorów kilku mało znanych autorów z postmodernistycznego okresu
waszego cienia. Wiedział doskonale, że nikt z gości nie potrafi ich zrozumieć. Potem dorzucił
parę traktatów filozoficznych, których nikt nie zdoła przeczytać, i kilka dzieł z mechaniki
kwantowej, które tylko Corwina mogłyby zainteresować. A w końcu wyruszył w Cień i zdobył
dwa podpisane komplety pierwszego wydania dość jednostronnych kronik Corwina. To
dziwne, ale wielu odwiedzających wydaje się je lubić.
P
ARTER ZAMKU
A
MBER
P
OKOJE GOŚCINNE NA PARTERZE I SKARBIEC
Kawałek dalej od głównego korytarza odbiega w prawo inny, węższy. Można nim dotrzeć
do parterowych pokoi gościnnych, dostępnych dla wszystkich gości na zamku, oraz do silnie
strzeżonego skarbca. Tam mieści się finansowe i biurokratyczne serce królestwa. To ostatnie
pomieszczenie rzadko mnie interesuje, ale do pierwszych często bywam zapraszana.
Pokoje gościnne to w zasadzie mój pomysł. Uznałam, że uprzejmość i wygoda nakazują, by
oficjalnym gościom zapewnić miejsce, gdzie mogliby wypocząć, zaczekać, pomyśleć. Działo
się to w okresie Bezkrólewia, więc bez trudu uzyskałam pozwolenie. Powiedziałam tylko
Erykowi, co zamierzam, wyruszyłam w Cień i zdobyłam to, co było mi potrzebne. Potem
zleciłam najlepszym stolarzom Amberu wyposażenie tych pokoi tak, jak to sobie wyobraziłam.
Rezultatem są te wykładane boazerią, wytwornie zdobione komnaty, jakie teraz widzicie.
Część umeblowania pochodzi prosto z Wersalu, inne elementy dotarły tu z Wiednia, Rzymu,
Singapuru, a nawet Nowego Orleanu. Oczywiście, inne cienie też wniosły swój udział.
Pokoje gościnne składają się z dwóch oddzielnych jadalni i czterech zacisznych pokojów
wypoczynkowych. Spożywałam posiłki w jadalniach i odwiedzałam pokoje wypoczynkowe.
Rzadko jednak po to, by tylko wypoczywać.
Przed komnatą skarbca zawsze stoi na straży dwóch gwardzistów, dniem, nocą i w dni
Jednorożca. Nie wolno nam tam zajrzeć, powiem więc tylko, że mieszczą się tam wszystkie
skarby zamku i wszystkie ważne dokumenty. Tylko król Random ma prawo tam wchodzić, a
nawet jemu nie wolno wejść samemu. Niewielki przyległy pokój tuż obok skarbca
przeznaczony jest dla straży.
K
UCHNIA I ZBROJOWNIA
Idąc dalej głównym korytarzem, widzimy po lewej stronie podwójne drzwi, prowadzące do
Wielkiego Holu. Zanim jednak tam zajrzymy, pójdźmy najpierw dalej, do tylnej części zaniku.
Tutaj znajdują się zbrojownia, kuchnia i kwatery służby.
Z oczywistych powodów nie będziemy wchodzić na kwatery służby. To niewielkie, czyste,
jednoosobowe pokoje. Posiłki jada się przy wspólnym stole. Jedyną interesującą cechą tych
pomieszczeń są schody wiodące do apartamentów gościnnych na piętrze. I Corwin, i Merlin
wykorzystywali je, żeby zakradać się do kuchni i napychać żołądki jedzeniem.
Zbrojownia pełna jest najrozmaitszych pancerzy, zbroi i broni. Wiele historycznych
eksponatów wisi tu na ścianach albo tkwi w kufrach. Oto pierwsza kolczuga Oberona, wciąż w
doskonałym stanie; szpada Corwina spod Waterloo, japońska zbroja i miecz Benedykta, rapier
Caine’a z hiszpańskich kolonii. Julian także ma tu swoje pamiątki: pełna zbroja, którą nosił na
wyprawach krzyżowych, i szabla spod Bałakławy. W przeciwieństwie do pozostałych
żołnierzy Lekkiej Brygady, on mógł się w ostatniej chwili wyatutować.
Random proponował, aby wszystkie te pamiątki wystawić w różnych komnatach zamku, ale
książęta się sprzeciwili. Ponieważ zbrojmistrze utrzymują je w znakomitym stanie, jak
twierdzą, dlaczego nie można ich pozostawić w zbrojowni? Kto wie, kiedy znów okażą się
przydatne.
Wielkie drzwi prowadzą ze zbrojowni na zewnątrz, pod mury.
Kuchnia jest olbrzymia. Wielkie palenisko w głębi ogrzewa kilka piekarników i rożen, które
się z nim łączą. Półki wiszą na ścianach, zastawione garnkami, patelniami, utensyliami i
wszelkim sprzętem kuchennym. Długi blat przy zachodniej ścianie wykorzystywany jest do
przygotowywania potraw, a mięso i mleko zachowują świeżość w dużym pokoju—chłodni w
południowo—wschodnim rogu. Największy rożen używany jest do pieczenia dużych zwierząt.
Już wkrótce, jak obiecali mi kucharze, tę część zamku wypełni zapach pieczonej wołowiny.
W
IELKI HOL
Najważniejsza sala Zamku Amber, Wielki Hol, był miejscem wielu historycznych
wydarzeń. To tutaj król Oberon poślubił wszystkie swoje żony; tutaj Random przyprowadził
Vialle na bankiet na jej cześć, kiedy przywiózł ją z Rebmy jako swoją małżonkę. Tutaj
Dworkin włożył na skronie Oberona nowo wykutą koronę Amberu, tutaj na dziesięć ciężkich
dni żałoby ułożył Oberon martwe ciało Paulette. Ciała innych też tu leżały wystawione na
widok publiczny: Eryka, Caine’a, Deirdre i Corwina.
Problem z Corwinem polegał jednak na tym, że on wcale nie zginął. Myśleliśmy, że tak się
stało, więc przygotowaliśmy dla niego trumnę i grobowiec oraz zorganizowaliśmy rytuał
oficjalnego pożegnania. Kiedy pojawił się kilka lat później, wcześniejsza ceremonia wyraźnie
straciła na znaczeniu. Do tej sali strażnicy sprowadzili Corwina na uroczystą koronację Eryka. I
w tej sali Corwin wziął koronę i włożył ją na własną głowę, co rzuciło poważne wątpliwości na
prawo Eryka do tronu. Później, w czasie spokojniejszym, ale i bardziej smutnym, w obecności
całej rodziny, Random został koronowany na króla. Jednocześnie powitaliśmy Vialle jako
naszą królową.
Tamtej nocy spotkałam wędrowca ze starożytnej krainy. Miał mocne nogi i resztę też
odpowiednią.
Wielki Hol ma około piętnastu metrów szerokości i dwudziestu pięciu długości. Belkowany,
tynkowany sufit wznosi się niemal dwanaście metrów nad posadzką. Drzwi na południowej
ścianie prowadzą do salonów, dwoje drzwi na północnej wychodzi na korytarz obok kuchni. W
północno–wschodnim rogu jest bar, a Random i Corwin dopilnowali, by jego zapasy były
obfite i wyborne. Nawet z tego miejsca czuję niemal dojrzałość dziewiętnastowiecznych
francuskich win.
Długi stół ustawiono wzdłuż północnej ściany. Podczas bankietów jest to oczywiście stół
główny. Poniżej, w sporych odstępach, widzicie liczne mniejsze stoły. Na bankietach przy
wielu z nich siedzą goście, na innych wystawiamy dzieła rzemiosła i sztuki naszego miasta.
Światło w Wielkim Holu sprawia wrażenie, jakby wpadało przez delikatnej barwy klejnot.
Promienie słońca płyną przez ukośne okna (umieszczone ponad osiem metrów nad ziemią) ku
podłodze. Działają niemal jak pryzmaty i w całym Holu wywołują przepiękne, niemal
hipnotyczne lśnienie. Ono to sprawia, że ciemnozielone żyłki w białym marmurze ścian wydają
się pełzać od sklepienia ku podłodze. W jasnym blasku księżyca kolor żyłek wręcz dominuje.
Wielki Hol nocą sprawia niesamowite wrażenie.
Pośrodku północnej ściany stoi posąg Jednorożca z czarnego i białego marmuru, w pozie
będącej lustrzanym odbiciem wizerunku na wrotach frontowych. Jego róg wskazuje na okna w
zachodniej ścianie i zdaje się przyzywać światło słońca. Przy mniej uroczystych okazjach
Jednorożec jest ukryty za ciężkimi, zielonymi kotarami.
Poniżej, na ścianie zachodniej, wiszą zdobione tarcze herbowe królestw Złotego Kręgu. Na
tarczy Gaigi widzimy samotne drzewo, a na Kashfy — wysoki szczyt i trzy gwiazdy
przesunięte na lewo. Godło Begmy to miecz skierowany ostrzem w dół, Eregnoru zaś to wieża
wyrastająca w błękitne niebo. Tarcze pieczętują Traktat Złotego Kręgu. W odpowiednich
salach tych królestw Jednorożec Amberu zdobi własną tarczę.
Za zachodnią ścianą ukryty jest tron. Wystawia się go jedynie podczas szczególnych okazji.
Random wykorzystał go tylko raz: podczas swojej koronacji. Wyrzeźbiony z pojedynczego
bloku złotego bursztynu tron przyozdabia kilka wizerunków. Między nimi jest oczywiście
Jednorożec, jednak największe wrażenie wywiera abstrakcyjny obraz Wzorca. Na oparciu
wyrzeźbiona jest tajemnicza twarz. Nikt nie wie, kogo przedstawia ta rzeźba, ale większość
zgadza się, że zapewne Dworkina. W świetle księżyca jej oczy wydają się poruszać.
Skład jest w rzeczywistości korytarzem. Niedostępny dla nikogo oprócz królewskiej rodziny
i wybranych gwardzistów, prowadzi do spiralnych schodów, oplatających szeroką kolumnę i
biegnących w górę oraz w dół, pod zamek. W górze są drzwi na galerię muzykantów, sześć
metrów nad podłogą Wielkiego Holu. W dole znajdują się lochy.
Kolumna, którą obiegają schody, może wprowadzić w błąd. Wydaje się pełna, podczas gdy
w rzeczywistości w jej wnętrzu biegną wąskie stopnie. Z nich właśnie skorzystał Corwin, by się
dostać do biblioteki. Każde z nas przynajmniej raz się po nich wspinało. Dlaczego tam są, tego
nie wie nikt.
L
OCHY ZAMKU
A
MBER
S
CHODY W GŁĄB
K
OLVIRU
Spiralne schody prowadzą w dół z korytarza za Wielkim Holem. Zejście jest długie, nawet
bardzo długie, a droga powrotna niewiarygodnie męcząca. Jednak na szczęście dla nas Random
wie, że tu jesteśmy. Poprosił swego syna, Martina, żeby czekał na górze. Wyatutuje nas stąd po
kolei.
Przed wiekami zbudowano te schody w wielkiej studni prowadzącej do serca Kolviru. Kto je
wybudował i jak tego dokonał, pozostaje absolutną, nieprzeniknioną tajemnicą. Oberon mógł
to wiedzieć, jeśli jednak powiedział któremuś z nas, osoba ta nigdy się nie zdradziła.
Najprawdopodobniejsza teoria głosi, że schody podążają wzdłuż naturalnego ciągu
połączonych jaskiń i że budowniczowie musieli tylko rozbić ściany rozdzielające je od siebie.
W waszym cieniu schody prowadzące w dół budzą najbardziej przerażające skojarzenia.
Poza filmami grozy, które powszechnie wykorzystują ten motyw, stały się inspiracją wielu
mitów podziemnego świata, a nawet punktem centralnym niektórych teorii psychologicznych.
Pod ziemią jest ciemno i powietrze jest niezbyt czyste.
Nam jednak te schody kojarzą się z dwoma rzeczami. Pierwsza, najmniej atrakcyjna, to fakt,
że prowadzą do lochów pod zamkiem. Wszystkie zamki mają lochy, chociaż jest ich wiele
rodzajów. Jak inni, i my musimy mieć jakieś miejsce, gdzie zamykamy więźniów i zdrajców.
Ale te spiralne schody budzą też pozytywne skojarzenia. Albowiem poza lochami, w specjalnej
komorze za zamkniętymi drzwiami, czeka wtopiony w podłogę Wzorzec Amberu. Lśni,
przyzywa nas, decyduje o losie całego Cienia.
Król Random wyraził zgodę, abyście to zobaczyli. Ale zanim się tam udamy, musicie
obejrzeć lochy. Niektóre obrazy się wam nie spodobają. Jednak wszystko, co tam ujrzycie, jest
konieczne dla bezpieczeństwa Amberu, a zatem i bezpieczeństwa waszego cienia.
P
OSTERUNEK STRAŻY I LOCHY
Oczywiście, w lochach muszą być strażnicy. Bywa, że ucieknie któryś z więźniów. Kiedy
indziej przysyła się tu nowego. Strażnik ma go wtedy zamknąć i zameldować o fakcie królowi.
Strażnicy mają też inne obowiązki: dbają o czystość w tunelach, a także karmią więźniów. Ci
nie dostają wiele, ale dość, żeby utrzymać się przy życiu. Nie wszyscy pragną je zachować.
Na posterunku straży na hakach wbitych w ścianę wisi kilka kluczy. To klucze do cel
więziennych. Obok nich latarnie, niezbędne dla odszukania drogi w tunelach. Same tunele nie
sprawiają wędrowcom kłopotów, jednak dla osób niedoświadczonych wydają się czasem
prawdziwym labiryntem.
Od głównego tunelu odchodzą liczne boczne przejścia. Nie wiadomo dokładnie ile,
ponieważ nie wszystkie zostały zbadane. Amber stracił nawet kilku więźniów, którym po
ucieczce udało się prześliznąć do jednego z nie patrolowanych korytarzy. O ile jednak
wiadomo, wszystkie one prowadzą donikąd.
W pierwszym tunelu znajdują się cele więźniów politycznych. Każda z nich wysypana jest
słomą, zmienianą co tydzień. Więźniowie karmieni są codziennie, a co trzeci dzień
przesłuchiwani. Jeśli są wystarczająco ważni, przesłuchanie prowadzi ktoś z rodziny
królewskiej. W różnych okresach każde z królestw Złotego Kręgu miało w tych celach swojego
przedstawiciela. Ostatnim był książę Gaigi, skazany za szpiegostwo przeciw Amberowi. Po
sześciomiesięcznym pobycie w lochach załamał się i wyznał wszystko. Oberon posłał po króla
Gaigi i opracowano szczegóły traktatu. Książę odzyskał wolność. Nigdy tu nie wrócił.
Wzdłuż drugiego tunelu są cele jeńców wojennych. W większości przypadków ci
nieszczęśnicy przybyli tu z Cienia. I również w większości przypadków nigdy nie wrócą do
siebie. Amber podejmuje próby nawiązania kontaktu z ich ojczystymi cieniami i ustalenia
warunków ich powrotu, ale w niewielu sprawach udaje się cokolwiek osiągnąć. Na ogół cień
nie chce nawet przyznać, że walczyli. Często twierdzą, że nie wiedzą o żadnych jeńcach.
Trzeci tunel należy do miejscowych przestępców. Nazywamy go Zaułkiem Morderców,
ponieważ większość więźniów właśnie za taką zbrodnię się tu znalazła. Trafiają tu również
wielcy złodzieje i ci, którzy bezczeszczą statuę Jednorożca. Jeden z dworskich błaznów został
tu osadzony, kiedy oddał mocz na tron Oberona. Wypuszczono go po siedemnastu latach. Jako
błazen był skończony.
Czwarty tunel przeznaczony jest dla ludzi skazanych za zdradę. W ciągu wieków bywało tu
wielu ważnych i znanych Amberytów, jednak nikogo słynniejszego od księcia Corwina. Jedyny
raz w historii Amberu do lochu trafił członek rodziny królewskiej. Pomysł wyszedł od Eryka i
nie został entuzjastycznie przyjęty.
Obite mosiądzem drzwi odsłaniają nam celę Corwina. Jest zaledwie wystarczająco
obszerna, aby wyciągnąć się na podłodze. Znajduje się dokładnie w takim stanie, w jakim
zostawił ją Corwin, kiedy stąd uciekł. Trochę brudnej słomy leży jeszcze na podłodze, lecz
większa jej część została zmieciona w poczerniały od ognia stos. Otwór w kącie służył za
latrynę. Po wewnętrznej stronie drzwi nacięcia wskazują, w którym miejscu Corwin próbował
przebić drzwi zaostrzonym trzonkiem łyżki.
Po przeciwnej stronie na ścianie naszkicowano obraz. Według Corwina, narysował go
Dworkin: niewiarygodnie precyzyjny wizerunek latarni morskiej w Cabrze. Gdyby przyglądać
mu się zbyt długo, wciąż jeszcze mógłby przenieść obserwatora do latarni. Na prawej ścianie
widzimy inny szkic. Przedstawia widok gabinetu, może biblioteki. Półki z książkami zasłaniają
ściany, na pierwszym planie stoi biurko, obok na podłodze ustawiono duży globus. Na blacie
leży niewielka ludzka czaszka, za nią pali się wysoka świeca. Płomyk świecy migocze.
Kiedy patrzymy, szkic nabiera głębi. Dokładniejsza obserwacja ujawnia teraz półki z
książkami na wszystkich czterech ścianach i brak okien. W dalszym krańcu komnaty jest dwoje
drzwi, prowadzących na prawo i na lewo. Obok lewych drzwi stoi długi, wąski stół zarzucony
książkami i papierami. Na półkach i w ściennych niszach leżą niezwykłe okazy: kości,
kamienie, naczynia, tabliczki z inskrypcjami, lustra, różdżki i przeróżne tajemnicze
instrumenty. Wielki anderbilski dywan zakrywa podłogę.
To komnata Dworkina. A przynajmniej tak głosi plotka. Corwin w swojej opowieści
wspomina o wizycie w tej komnacie i dokładniej wyjaśnia, co znajduje się wewnątrz.
Za lewymi drzwiami, mówi, trafiamy do niewielkiego pokoju mieszkalnego. Jego kamienne
ściany łączą się w łukowe sklepienie. Na lewej ścianie jest kominek, a po przeciwnej stronie
szerokie, okute wrota strzegą tego, co według Corwina jest przejściem do pierwotnego Wzorca.
Musimy teraz odwrócić się od szkicu, zanim nas wciągnie. Jeśli znajdziemy się w komnacie
Dworkina, zapewne już nigdy stamtąd nie wrócimy.
L
OCHY I WZORZEC
A
MBERU
W piątym tunelu znajdują się cele szaleńców. W waszym cieniu byliby traktowani łagodniej,
tutaj jedynie utrzymuje się ich przy życiu. Jeden z tych obłąkanych jest doprawdy fascynujący.
Twierdzi, że jest autorem, Amber zaś to jego temat. W swym szaleństwie uważa, że to on — nie
Corwin — stworzył opowieść o walce Corwina z czarną drogą i Dworcami Chaosu. Ale
najlepsze, że żąda widzenia z księciem Corwinem. Książę, powtarza, zna go dobrze. Wielu
mieliśmy tu wariatów, ale ten jest wyjątkowo zabawny. Gerard sądzi, że powinniśmy go
uwolnić, ale Random się waha. Jeśli Corwin powróci, z pewnością poprosimy go o radę.
Szósty tunel to więzienie ohydnych stworów z Cienia. Są przerażające i nie będziemy ich
odwiedzać. Niektóre mają moc absolutnej hipnozy. Karmią je wyłącznie ślepcy.
Siódmy tunel wiedzie do Wzorca Amberu. Wielkie, ciemne, okute żelazem wrota zamykają
wejście do komnaty, ale klucz do nich wisi na haku. Nie pytajcie dlaczego. Kiedy otworzymy
drzwi, możemy pogasić latarnie. To lśnienie pochodzi od samego Wzorca. Gdy oczy się
dostosują, zobaczymy go pośrodku komnaty. Wydaje się jaskrawą, migotliwą plątaniną linii
wyrytych na kamiennej posadzce, linii oszukujących wzrok tych, co próbują prześledzić ich
bieg. Dla Amberyty nie z królewskiego rodu ich blask niemal oślepia. Na ludzi spoza Amberu
wywiera również działanie hipnotyczne. Ta komnata nie jest przeznaczona dla przypadkowych
gości.
Wzorzec rozpoczyna się na drugim końcu sali. Idący ostrożnie stawia stopy, a po olbrzymim
wysiłku dostrzega przed sobą środek Wzorca. Kiedy tam dotrze, może samym aktem woli
przenieść się w dowolne miejsce. Tylko ci, w których żyłach płynie krew Amberu, mogą
przejść Wzorzec i przeżyć.
Teraz wrócimy do głównego korytarza. Wyjmuję z kieszeni Atut. Koncentruję wzrok na
portrecie i widzę twarz Martina taką, jak w rzeczywistości, łącznie z fryzurą na Irokeza. Teraz
pojawia się jego dłoń. Dotykajcie jej kolejno. Przez ułamek sekundy poczujecie dezorientację,
ale kiedy wszystko się uspokoi, znajdziecie się u stóp schodów prowadzących na pierwsze
piętro. Kiedy wszyscy się tam zbierzemy, pokażę wam inne części zamku.
P
IERWSZE PIĘTRO ZAMKU
A
MBER
Tymi schodami wchodzi się na pierwsze i drugie piętro zamku. Większa część trzeciego
piętra jest w tej chwili nie używana. Niektóre pokoje dopiero się przygotowuje, inne po prostu
czekają, aż w przyszłości będą potrzebne. Trzecie piętro to najnowszy nabytek: Oberon kazał je
dobudować, kiedy stało się jasne, że spłodzi liczne potomstwo.
Oprócz dwóch osób, cała królewska rodzina ma swoje komnaty na pierwszym piętrze.
Wyjątek stanowi Random, zajmujący królewskie apartamenty, i ja. Kazałam specjalnie
przygotować sobie mieszkanie na drugim piętrze. Moje liczne rodzeństwo protestowało, ale
podczas Bezkrólewia panował taki chaos, że postawiłam na swoim. Sporo czasu spędzam w
zamku i apartamenty na pierwszym piętrze są zwyczajnie za ciasne.
Odwiedzając pokoje należy pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze, rodzina królewska
rzadko przebywa w zamku, więc w mieszkaniach może panować nieporządek. Po drugie, każde
z nich zostało urządzone według osobistych gustów, dlatego nie są powiązane stylem ani
kolorami. Normalnie nie odwiedzamy się nawzajem. Jednak ze względu na tę wizytę, Random
skontaktował się przez Atuty ze wszystkimi i zgodzili się nas wpuścić. Kilkoro jednak
przeatutowało się do domu, aby trochę posprzątać i pochować niektóre drobiazgi.
A
PARTAMENTY GOŚCINNE
U szczytu schodów, nad zbrojownią, kuchnią i kwaterami służby, znajdują się apartamenty
gościnne. Jak wskazuje ich nazwa, są zajęte jedynie wtedy, kiedy w zamku przebywają
oficjalni goście. W czasie negocjacji z kolejnymi królestwami Złotego Kręgu były
wykorzystywane niemal bez przerwy, ale od tej pory stoją zwykle puste.
Tak jak pokoje gościnne na parterze, każdy z apartamentów ma gabinet, jadalnię i niedużą
bibliotekę. Tutaj jednak są też sypialnie, a łóżka należą do najwygodniejszych w całym zamku.
To zasługa Randoma, który o wiele bardziej niż Oberon dba o wygodę gości. Atłasowa pościel
to mój pomysł.
Wąskie schody prowadzą do apartamentów gościnnych z kwater służby. Służba zamkowa
jest zawsze do dyspozycji, ale bardzo rzadko ktoś z gości nadużywa tego przywileju. Kiedyś
książę z Eregnoru obudził się w środku nocy i zażądał posiłku. Dwóch służących wyskoczyło z
łóżek i pognało do niego pędem, ale nie byli dostatecznie szybcy. Zanim dotarli do jego
apartamentu, wybiegł już na korytarz, wymachiwał mieczem i na całe gardło rzucał na Amber
oskarżenia. Hałas zbudził Oberona, który zbiegł na dół w nocnej koszuli i z szablą w dłoni. Po
chwili usłyszeliśmy brzęk stali; w ciągu minuty byliśmy już na korytarzu, wszyscy w nocnych
strojach. Rozdzieliliśmy tę dwójkę, potem spojrzeliśmy po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Oberon śmiał się także, ale nie zapomniał. Tej nocy zniknęło z traktatu jedno z kluczowych
żądań Eregnoru.
Ale książę dostał swój posiłek.
A
PARTAMENT
M
ERLINA
Owszem, jestem czarodziejem. Jestem Merlinem, synem Corwina z Amberu i Dary z
Dworców Chaosu. Dla miejscowych przyjaciół i znajomych Merłe Corey: inteligentny,
czarujący, dowcipny, wysportowany… Jeśli chcecie więcej szczegółów, poczytajcie
Castiglione’a i lorda Byrona, ponieważ jestem również skromny, małomówny i skryty.
Z Kronik Merlina
Merlin należy do młodszego pokolenia królewskich potomków. Jednak jego pochodzenie
jest dość niezwykłe. Syn Corwina z Amberu i Dary z Chaosu, został wychowany w Dworcach
Chaosu i przeszedł inicjację Logrusu, będącego chaotyczną, nie uformowaną wersją Wzorca.
Zainteresował się Amberem i Cieniem, kiedy ojciec opowiedział mu historię, którą można
znaleźć w Kronikach Amberu. Od tej pory często bywał w zamku.
Pokój jest odbiciem ekscentrycznych gustów właściciela. Wielki, barwny orientalny dywan
zakrywa większą część podłogi w gabinecie. Haft przedstawia scenę z polowania, a linia drzew
dominuje nad całym pokojem. Aby to zrównoważyć, Merlin ustawił tu jedynie prostą sofę i
dwa fotele.
Sypialnia jest posprzątana, co sugeruje, że ostatnio go tu nie było. Obok komody leżą
typowe dla niego buty sportowe, przypominające o latach spędzonych w Kalifornii waszego
cienia. Kiedyś Merlin przywiózł do zamku maszynę, którą nazywał laptopem, przenośnym
komputerem. Szybko jednak stwierdził, że nie będzie tu działała. Innym razem wspominał o
skoku na lotni ze szczytu Kolviru.
A
PARTAMENT
B
RANDA
Następna postać nosiła w sobie podobieństwo zarówno do Bleysa, jak i do mnie. Mężczyzna
miał moje rysy, choć drobniejsze, moje oczy, włosy Bleysa, był bez brody. Miał na sobie zielony
jeździecki strój i siedział na białym koniu zwróconym na prawo. Była w nim siła i słabość,
niepokój i rezygnacja. Odpychał mnie i pociągał, budził zarówno moją sympatię, jak niechęć.
Wystarczyło mi rzucić na niego okiem, by wiedzieć, że nazywa się Brand.
Z Kronik Corwina
Urządzony eklektycznie i bez smaku, pokój Branda jest odbiciem zmiennego charakteru
mieszkańca. Jest również odbiciem jego magicznych zainteresowań. Zgodnie z rozkazem
Randoma, nic się tu nie zmieniło od śmierci Branda. Nic nam nie wiadomo na temat dywanu w
gabinecie, tyle tylko że pochodzi z jakiegoś nieznanego cienia. Brand niechętnie mówił o
pochodzeniu przedmiotów, jakie posiadał, nigdy też nikogo do siebie nie zapraszał. Na
talerzach wciąż jeszcze leżą resztki posiłku, który jadł, zanim opuścił zamek po raz ostatni.
Pozostawione dokumenty świadczą, że studiował historię i mitologię Wzorca. To dobrze pasuje
do okoliczności jego ostatecznego zgonu.
Na biurku leży więcej papierów, a te również związane są ze studiami Wzorca. W rogu stoi
fotel z czarnej skóry, a przy nim, na okrągłym stoliku, kielich wciąż pełen czerwonego wina.
Przy stoliku leżą dwie zamknięte książki. Pochodzą z odległego cienia i mówią o czarnej magii.
Sypialnia silniej jeszcze zdradza zainteresowania Branda czarną magią. Łóżko jest nie
posłane, na nocnej szafce stoją nie umyte szklanki. Na biurku w rogu kilka magicznych
przedmiotów czeka na powrót właściciela. Jeden z nich to rodzaj lalki voodoo. Inny to
tajemniczy szkielet. Słoiki i fiolki częściowo tylko zidentyfikowanych substancji zostały
odepchnięte w tył.
W północno–zachodnim kącie sypialni zwisają ze ściany dwa łańcuchy. W pobliżu leży
rozsypany popiół. Nigdy nie udało się ustalić, do czego służyły, ale jest niemal pewne, że Brand
zaczął praktykować składanie ludzkich ofiar. A w każdym razie stosował tortury.
Książka na stole roboczym to egzemplarz Księgi Jednorożca, arcydzieła Dworkina.
Zawartość szuflad sugeruje, że Brand starał się stworzyć Atut książki i wkrótce próbowałby się
przeatutować wstecz w czasie, do chwili jej tworzenia. Wielokrotnie dyskutowaliśmy, czy coś
takiego jest możliwe, ale nie udało się tego stwierdzić. Wiele idei Branda jest nie sprawdzonych
i większość z nas jest zdania, że takimi powinny pozostać.
A
PARTAMENT
F
IONY
Dalej przyszła kolej na Fionę, o włosach jak Bleys i Brand, moich oczach i cerze jak masa
perłowa. Poczułem do niej nienawiść od pierwszego spojrzenia.
Z Kronik Corwina
Fiona urządziła swój apartament w stylu, który na Cieniu–Ziemi zostałby nazwany
współczesnym skandynawskim. Pogardzam wszystkimi współczesnymi stylami, jednak jej
wystrój uważam za fascynujący. Ile razy tu wchodzę, znajduję coś nowego i ciekawego, co
zwraca moją uwagę. Ale proszę was, nie powtarzajcie jej tego.
W oczy rzuca się przede wszystkim ręcznie robiony ryański dywan, pokrywający połowę
gabinetu. Dywan, który miękko przyjmuje stopy każdego, kto na niego wstąpi, pochodzi
wprost ze szwedzkiego miasteczka Rya. Fiona twierdzi, że wykonał go najlepszy tkacz
ryańskich dywanów i że utkał go specjalnie dla niej.
Ta smukła rzeźba w rogu jest dziełem nieznanego artysty. Jednak znając talenty Fiony,
rzeźbiarz należał zapewne do czołówki artystów swojego wieku. Na biurku — znowu
skandynawskie — leży tom współczesnych opowiadań europejskich, przetłumaczony i wydany
pod tytułem Fikcje aberracyjne/Funkcje operacyjne. Wydaje się, że ona naprawdę to czyta.
Sypialnia zwraca uwagę przede wszystkim panującym tam porządkiem. Skandynawski
wystrój akcentuje prostotę i pewną surowość, co Fiona z talentem wykorzystuje. Nawet rośliny
są nieliczne, ale pięknie utrzymane, a na stole kreślarskim znajdujemy takie precyzyjne,
wymierzone szkice, jakie uważa za godne zainteresowania. Stolik ozdabia najpiękniejsza
brytyjska porcelana, a nawet na parapecie okna stoją jedynie dwie smukłe, wąskie statuetki.
Południowa ściana styka się ze ścianą sypialni Corwina. Podczas jego nieobecności Fiona
często skarżyła się, że słyszy stamtąd szloch kobiety. Po powrocie Corwin potwierdził jej
opowieść. Według niego, apartament zawsze był nawiedzany, najprawdopodobniej przez
pierwszą żonę Oberona. Oberon jednak nic nie chciał na ten temat powiedzieć, a duch nie
zdołał jeszcze przemówić. Od czasu ostatniego zniknięcia Corwina duch się nie zjawił.
A
PARTAMENT
C
ORWINA
Zielone oczy, ciemne włosy, czarno–srebrny strój. Miałem na sobie pelerynę, lekko wzdętą
jakby przez wiatr. Miałem też czarne botforty, podobnie jak Eryk, i jak on miecz przy boku,
tylko mój był cięższy, choć nieco krótszy. Nosiłem rękawice, srebrne i łuskowe. Klamra przy
szyi była w kształcie srebrnej róży.
Z Kronik Corwina
Długo nie zamieszkany, zarówno w czasie Bezkrólewia, jak i ostatnio, apartament Corwina
został wysprzątany i uporządkowany. Amber po raz kolejny oczekuje powrotu księcia. Jak
zwykle pokoje urządzone są skromnie, a głównym kryterium doboru umeblowania jest
użyteczność. W antycznym sekretarzyku leży tylko jeden zwój papieru. Corwin wyrysował na
nim około dwudziestu tajemniczych symboli, których nie rozpoznaje nikt z królewskiej
rodziny. Merlin podejrzewa, że Corwin poznał ten kod podczas rozmów z Dworkinem, ale
Vialle przypuszcza, że symbole należą do systemu komunikacji wykorzystywanego w
Dworcach Chaosu. Urodzony w Chaosie Merlin nie zgadza się z nią. Fotel, w którym czytał,
stoi na środku gabinetu. Pod zachodnią ścianą widzimy dopasowaną do niego sofę. Dwie małe
biblioteczki ustawione są pod bocznymi ścianami, wisi też półka na różne okazy. Oprócz kilku
książek pochodzących z Cienia, w biblioteczkach znajdziemy liczne dzieła okresu Renesansu
na Cieniu–Ziemi. Między innymi komplet dramatów Shakespeare’a in folio i in quarto.
Wynika z nich, między innymi, że Bard nie miał nic wspólnego z historyczną sztuką Henryk
VIII. Wydanie Hamleta, królewicza duńskiego nosi inicjały dramatopisarza, a także
przyjacielskie pozdrowienie skierowane do Corwina. Na tej samej półce stoją też książki i
rękopisy Dworzanina Castiglione’a, Księcia Machiavellego oraz kilka wydań Rabelais’go i
Cervantesa.
Późniejsze publikacje ukazują nam inne kierunki zainteresowań Corwina. Dziennik roku
zarazy Defoe wydaje się mocno zaczytany, może dlatego, że Corwin sam tę zarazę przeżył.
Kilka książek traktuje o zasadach kompozycji, jest też zbiór tekstów piosenek od Renesansu aż
po wiek dwudziesty. Inne dzieła dotyczą historii malarstwa, historii muzyki, są także
najbardziej znaczące traktaty filozoficzne i naukowe. Na północnej ścianie sypialni wisi
szpicruta Oberona. Inne pamiątki po zmarłym królu stoją na biblioteczce, kilka z nich pochodzi
z czasu, kiedy ukrywał się pod przebraniem Ganelona. Na tej samej półce leży mała metalowa
łyżka z zaostrzonym, nierównym trzonkiem. Corwin nigdy nie zdradził, po co przechowuje tę
ponurą pamiątkę swego uwięzienia.
W północno—wschodnim rogu stoi sejf. Jedynie Corwin zna szyfr, więc pod jego
nieobecność pozostaje zamknięty. Za fotelem pod południową ścianą ukryte jest wejście do
bardzo wąskiego korytarzyka. Na jego końcu klapa w podłodze otwiera dostęp do wąskich
schodów prowadzących w górę, na drugie piętro, może nawet dalej, na nie używane trzecie. W
jakim celu Corwin z nich korzystał i czy w ogóle korzystał, pozostaje tajemnicą dla wszystkich
prócz niego samego.
Dwie gitary stoją oparte o ścianę obok fotela. Pierwsza to produkcja dwudziestowieczna,
prezent dla Corwina od Segovii. Druga, bezcenna, to jedyna gitara, jaką stworzył Stradivarius.
Fiona pamięta, że przez ścianę dzielącą ich apartamenty słyszała, jak Corwin uderza w struny
tego cudownego instrumentu. Basy były głębokie i rezonujące, tony wysokie słodkie, smutne,
niemal hipnotyczne. Często miała wrażenie, że Corwin jest bardziej uczuciowy, niż wszyscy
chcielibyśmy sądzić.
A
PARTAMENT
D
EIRDRE
Zobaczyłem… brunetkę o podobnych błękitnych oczach i długich rozpuszczonych włosach,
całą ubraną na czarno, przepasaną srebrnym paskiem. Nie wiem, dlaczego na jej widok łzy
zakręciły mi się w oczach. Miała na imię Deirdre.
Z Kronik Corwina
Podobnie jak pokoje Eryka, Branda i Caine’a, apartament Deirdre został zachowany w
stanie, w jakim zostawiła go przed śmiercią. Deirdre była droga wielu z nas i nie chcemy nawet
myśleć o jej zgonie. Nie rozmawiamy o niej, jakby w myśl niepisanej umowy.
Deirdre regularnie zmieniała wystrój mieszkania. Przed śmiercią właśnie urządziła je we
współczesnym, manhattańskim stylu. Krzesła to autentyczne projekty Franka Lloyda Wrighta,
a podłoga i meble doskonale by pasowały do słynnych kompleksów mieszkalnych Dakoty.
Typowe dla niej; w końcu jako pierwsza pocieszała załamaną Yoko Ono.
Sypialnia jest równie gustowna, równie nowoczesna i równie kosztowna. Ale najbardziej
godnym uwagi elementem w pokoju jest suknia rozłożona na łóżku. Ten ciemnozielony jedwab
zamierzała włożyć na nowojorski bankiet powitalny, wydany z okazji wizyty Księcia i Księżnej
Walii. Swoją urodą Deirdre całkowicie przyćmiłaby księżną. Nie okazałaby tego, lecz tylko
uśmiechnęłaby się wtedy dyskretnie.
A
PARTAMENT
M
ARTINA
Siedziałem po lewej ręce Randoma, Martin po jego prawicy. Nie widziałem go już kawał
czasu i bytem ciekaw, co u niego słychać… Był podobny do Randoma, choć nie taki chudy i
wyższy. Mimo to nie był potężnym facetem.
Z Kronik Merlina
Jako syn Randoma i Morganthe z Rebmy, Martin jest w prostej linii dziedzicem tronu
Amberu. Oczywiście, gdyby Random umarł w tej chwili, a Martin chciał objąć władzę,
wszyscy Amberyci z królewskiej krwi próbowaliby do tego nie dopuścić. Ale formalnie on
właśnie jest tym, na kogo barkach spoczywa przyszłość królestwa.
Kiedy pierwszy raz zaczął bywać w Amberze, był typowym młodzikiem — to znaczy
typowym jak na Amberytę: wysoki, chudy, kanciasty i nieśmiały. Nosił skromną, ciemną
odzież, odzywał się po namyśle i tylko wtedy, gdy się do niego zwracano. Ale ostatnio coś w
niego wstąpiło. Zdaje się, że wykształcił w sobie jakieś buntownicze cechy.
Przede wszystkim zaczął się czesać na Irokeza. To fakt, wobec mieszanego pochodzenia od
Amberu i Rebmy, przy swojej karnacji, mógłby uchodzić za Indianina, ale wygląda po prostu
śmiesznie. Nawet ojciec przewraca oczami, kiedy Martin wchodzi do jadalni. W połączeniu z
podartymi dżinsami i kurtką z frędzlami, ten „Irokez” czyni go staromodnym nawet na
Cieniu–Ziemi. Tu, oczywiście, zwykle ubieramy się bardziej formalnie. Kilka stuleci za modą,
ale jednak.
Podobnie jak jego ojciec, Martin jest perkusistą. O ile jednak Random kocha jazz, Martin
jest wyznawcą rocka. Wchodząc do jego apartamentu widzimy na ścianach serię plakatów
rozmaitych gwiazd i zespołów rockowych z Cienia—Ziemi lat osiemdziesiątych. Twierdzi, że
jego ulubieńcy grają poważną, niekomercyjną muzykę, jednak moim zdaniem wyglądają
dziwacznie.
Kto chciałby słuchać, dla przykładu, Martwych Posłańców? Albo Rzygaczy? Albo tej
grupy, Szkieletowe Boogie? Założył nawet własny zespół i opowiada, że Piekielni Rajdowcy
podpisali właśnie kontrakt nagraniowy. Ich pierwszy album ma się nazywać „Na zawsze
Amber”.
Martin przechowuje tu część swojej kolekcji płyt. Chciał przywieźć przenośny gramofon,
ale oczywiście by nie działał. W końcu znalazł ostatni model patefonu, który zdobył,
przechodząc w Cieniu do San Francisco z lat pięćdziesiątych. Jako że pokój Deirdre jest pusty,
nastawia na pełną głośność i hałasem katuje swój mózg. Żeby uniknąć pretensji ojca, Martin
sprowadził też trochę wczesnego Buddy’ego Richa, ulubionego muzyka Randoma.
N
IE UŻYWANE POKOJE GOŚCINNE I JADALNIA
Oprócz apartamentów gościnnych w północnej części tego piętra kilka innych
zarezerwowano do przyszłego wykorzystania albo na wypadek, gdyby do zamku zjechało
wielu nieoczekiwanych gości. Ponieważ goście Zamku Amber muszą uzyskać zaproszenie,
może się to zdarzyć jedynie wtedy, gdy ktoś zaproszony bez uprzedzenia przyprowadzi ze sobą
orszak, jakiego nie chcielibyśmy przyjąć.
Pamiętam tylko jeden taki przypadek. Okazją było przygotowanie traktatu pokojowego i
handlowego z Kashfą. Król Kashfy, człowiek pretensjonalny, miał przybyć do Amberu jedynie
z żoną, dwoma synami i trzema córkami. Apartamenty gościnne w północnej części akurat
wystarczały dla rodziny, lecz Oberon polecił przygotować także nie używane pokoje gościnne
na wypadek, gdyby Kashfanom było za ciasno.
Kiedy delegacja stanęła w drzwiach, Oberonowi oczy wyszły na wierzch. Za królewską
rodziną Kashfy stał orszak czterdziestu sześciu osób: służący, damy dworu, lokaje i tak dalej.
Oberon raz tylko spojrzał, po czym odwrócił się i wyszedł. Wezwał całą zamkową służbę i
rozkazał przygotować pokoje gościnne, tak aby wszyscy znaleźli miejsce. Dokonali tego i
tydzień minął stosunkowo spokojnie.
W rezultacie jednak mamy tu raczej ciąg małych sypialni niż wygodne apartamenty. Tak
zostało do dzisiaj i nikt nie wie, czy zostaną znów wykorzystane. Między królestwami Złotego
Kręgu i Amberem panują obecnie doskonałe, pokojowe stosunki i zagraniczne delegacje są
raczej skromne. Rzadko widujemy przedstawicieli rodów królewskich.
Wielki Hol używany jest podczas oficjalnych i państwowych przyjęć. Nazywany jest wręcz
dużą marmurową jadalnią. Ale rodzina królewska prawie nigdy tam nie jada. Zwykle
zamawiają posiłki do swoich pokojów, a czasem — rzadziej — zasiadają razem w jadalni na
piętrze. Pod rządami Randoma te wspólne obiady zdarzają się coraz częściej.
Korytarze na piętrze prowadzą wprost do jadalni. Zamykają ją podwójne drzwi. Naprzeciw,
na zewnętrznej ścianie rząd okien otwiera widok na miasto. Pod trzema z nich są ławeczki, na
których rodzina często siada po posiłku, dyskutując o Amberze, polityce, a może o krewnych.
Jadalnia zajmuje całą frontową ścianę zaniku, ale podzielona jest na dwie części. Większa,
zachodnia, to właściwa jadalnia. Wschodnia wykorzystywana jest przez kucharzy i lokajów do
przygotowania posiłku. Jako że kuchnia znajduje się piętro niżej i na drugim końcu zamku,
niezbędne są mniejsze piece, aby podgrzać potrawy, kiedy już przybędą, i aby utrzymać
temperaturę kolejnych dań, zanim zostaną podane. W tym pokoju przechowuje się także
porcelanę, sztućce, kubki i kielichy.
Stoły są długie, przy każdym może wygodnie usiąść osiem osób. Podobnie jak krzesła,
zbudowane są z mocnego, pięknego drewna, podobnego do dębu, ale o głębszym, bogatszym
naturalnym odcieniu. Na blatach podczas posiłku leżą białe obrusy zdobione złotym haftem.
Każdy z nich jest darem od jednego z królestw Złotego Kręgu. Wszystkie one cenią sztukę
haftu o wiele bardziej niż my tutaj, w Amberze.
W zachodnim rogu znajduje się niewielkie podwyższenie. Przy posiłkach wynajęci muzycy
cicho przygrywają dla królewskiej rodziny. Na ogół muzyka pozwala na swobodną
konwersację z sąsiadem przy stole. Bez muzyki rozmowa byłaby słyszana przez innych.
W istocie pod pewnymi względami takie rozmowy są podstawą każdego posiłku. Nie jest
niczym niezwykłym, że w trakcie jedzenia obecni zmieniają miejsca, by usiąść obok osoby, z
którą chcieliby porozmawiać. Większość takich rozmów toczy się ściszonymi głosami, choć
niewiele dotyczy prawdziwych tajemnic. Te przyciszone głosy stały się zwyczajem
Amberytów, rezultatem długich lat wewnętrznych kłótni okresu Bezkrólewia. W owych
czasach wszyscy podejrzewali wszystkich.
Same posiłki są dość eklektycznej natury. Każdy z członków królewskiego rodu ma swoją
ulubioną kuchnię. Niektórzy nawet przeprowadzili zamkowego kucharza do odpowiedniego
cienia, aby nauczył się jej zasad. Benedykt, na przykład, kilka razy odwiedził z wybranym
kucharzem dziewiętnastowieczną Japonię i japoński bankiet zdarza się w zamku co miesiąc.
Deirdre przeszła przez okres wegetariański, a choć zrezygnowała z tego, reszta rodziny nadal
żądała wegetariańskich obiadów. Inne potrawy pochodzą ze wszystkich części Cienia–Ziemi, a
ostatnio zaczęły się pojawiać nawet dania begmańskie i eregnorskie. Jednak podczas
oficjalnych przyjęć podaje się tradycyjne soczyste pieczone prosię i pieczonego wołu.
Nie muszę chyba dodawać, że karta win jest doprawdy imponująca.
A
PARTAMENT
L
LEWELLI
Później była Llewella, której odcień włosów pasował do oczu koloru nefrytu. Ubrana była w
migotliwą, szarozieloną suknie z lawendowym paskiem i patrzyła smutno, jakby przez łzy.
Przeczucie mówiło mi, że jest jakaś inna od reszty z nas. Ale ona także była moją siostrą.
Z Kronik Corwina
W apartamentach Llewelli znajdujemy jeden z nielicznych w zamku konsekwentnie
stosowanych motywów dekoracyjnych. Fascynuje ją Wenus, grecko–rzymska bogini miłości.
Twierdzi, że spotkała ją w czasie swojej pierwszej podróży w Cieniu. Rezultatem tej niemal
obsesji jest piękny motyw muszli, widoczny w każdym elemencie wystroju jej pokojów.
Sofa i fotele mają kształt i kolor morskich muszli, dywan w gabinecie zaś ma frędzlę
przypominającą muszle. Kolekcję muszli z rozmaitych cieni można podziwiać na biblioteczce,
a na stole leży wielka, piękna muszla z — jak to określa Llewella — „oceanu pod
bezpośrednimi rządami Neptuna”. Jedynie sam stół nie ma kształtu muszli, ale blat kryty jest
błękitnym szkłem, które przypomina czystą morską wodę.
W sypialni pod jedną ścianą stoi biurko w kształcie muszli, pod drugą konchowa toaletka.
Pościel ma kolor morza, a dywan odbija światło w taki sposób, że wydaje się poruszać niby
łagodne fale na spokojnym morzu. Na ścianach wisi kilka obrazów przedstawiających Wenus.
Spędziłam w tym pokoju kilka nocy. Zawsze rankiem cierpiałam na morską chorobę. Ten
wystrój jest przytłaczający.
A
PARTAMENT
C
AINE
’
A
Teraz przeniosłem wzrok na śniadą twarz ciemnookiego Caine’a, ubranego w
czarno–zielony atłas oraz w ciemny, założony z fantazją trójgraniasty kapelusz z zielonym
pióropuszem spływającym na plecy. Stał profilem, podparłszy się jedną ręką pod bok, a u pasa
miał wysadzany szmaragdami sztylet. Jego wizerunek wywołał we mnie mieszane uczucia.
Z Kronik Corwina
Chociaż pozbawiony tak dominującego motywu jak pokoje Llewelli, apartament Caine’a
wyraźnie zdradza jego głębokie zainteresowanie flotą i wszelkimi sprawami wojskowymi. Po
jego pogrzebie Random wszedł tutaj i zdecydował, by pozostawić wszystko bez zmian. W
przeciwieństwie do Branda, Caine był człowiekiem uporządkowanym, więc niewiele było do
poprawienia, nawet gdyby Random tego chciał.
Duży dywan z frędzlami pokrywa północno–wschodnią część podłogi gabinetu. Na nim, w
kącie, na ławie leżą morskie pamiątki z licznych podróży Caine’a. Pośrodku dywanu stoi duży
stół z solidnego dębu, a rozrzucone na blacie mapy przedstawiają wyspy Cienia–Ziemi, morza
Amberu, morza innych cieni. Teleskop na trójnogu stoi w południowo–wschodnim rogu
pokoju. Miłością Caine’a był żaglowiec. Istnieje podejrzenie, że swoje dni pierwszych podróży
w Cieniu spędził jako korsarz albo też w angielskiej marynarce. Sypialnia utrzymuje ten
marynarski styl. Modele okrętów stoją na dwóch komodach, a drewniane koło sterowe wisi nad
łóżkiem. Caine twierdził, że koło pochodzi z Pinty, ale nikt nie starał się tego sprawdzić.
Antyczny kufer stoi przy pojedynczym łóżku przypominającym koję — Caine jako jedyny w
rodzinie wolał pojedyncze posłanie. W kufrze trzymał mapy, wykresy, tablice meteorologiczne
i inne nawigacyjne instrumenty. Na ścianach wiszą mapy i plany największych bitew Caine’a.
Pośrodku, na honorowym miejscu, wisi obrona Amberu przed flotami Bleysa i Corwina. Pod
nią ukryty jest plan bitwy pod Trafalgarem.
Caine był człowiekiem tajemniczym, ale i bardzo romantycznym. Smagły i ciemnooki, do
twarzy mu było w czarno–zielonym atłasie. Nie wątpię, że gdziekolwiek się znalazł, tam
fascynował kobiety. Podziwiałam go za jego czyny i tęskniłam za mężczyzną choć w połowie
tak romantycznym. Straciliśmy Caine’a niedawno i bardzo go nam brakuje.
A
PARTAMENT
J
ULIANA
Z następnej karty patrzyło na mnie beznamiętne oblicze Juliana; długie ciemne włosy
opadały mu do ramion, niebieskie oczy były zimne i bez wyrazu. Od stóp do głów skrywała go
biała łuskowa zbroja, nie srebrzysta ani metaliczna, ale jakby emaliowana. Wiedziałem jednak,
że mimo na pozór odświętnego i dekoracyjnego wyglądu była twarda i odporna na ciosy. Tego
właśnie człowieka pobiłem w jego ulubionej grze, za co rzucił we mnie kielichem. Znałem go i
nienawidziłem.
Z Kronik Corwina
Naprzeciwko pokojów Caine’a znajduje się apartament Juliana, urządzony w całkowicie
innym stylu. Skromnie umeblowany i mniej więcej tak interesujący, jak w drugorzędnym
hotelu. Gabinet dowodzi, że Julian nie jest szczególnie dokładny i porządny, że interesuje się
polowaniem na grubego zwierza i że nie chce, by coś przyćmiło jego wizerunek twardego,
mocnego mężczyzny.
W kącie za drzwiami leżą jedno na drugim nie otwarte pudła. Obok nich duży, zamknięty
kufer, którego zawartości można się tylko domyślać. Dwa proste fotele stoją obok biblioteczki,
gdzie na półkach widzimy małe obrazki scen polowania. Jedyny godny uwagi element wystroju
gabinetu to skóra szablozębnego tygrysa na podłodze. Jest miękka, ciepła, piękna i doskonale
do Juliana pasuje.
Sypialnia jest równie skromna: dwie komody, mały fotel i prawie puste biurko. Na półkach
nad łóżkiem leżą pamiątki z Ardeńskiego Lasu, a także wisi paskudny łeb wilka z
wyszczerzonymi kłami. Ściany są nagie. Na łóżku leży skóra czarnego niedźwiedzia i
powszechnie wiadomo, że Julian sypia pod nią, kiedy spędza noc w zamku.
A
PARTAMENT
G
ERARDA
Z następnej karty spojrzał na mnie wysoki, potężny mężczyzna. Był do mnie bardzo podobny,
tylko miał silniej zarysowaną szczękę i wiedziałem, że jest wyższy ode mnie, lecz bardziej
ociężały. Jego siła była legendarna. Był ubrany w niebiesko–szary strój spięty na środku
szerokim, czarnym pasem i stał z wesołą, roześmianą miną. Z szyi zwisał mu na sznurze srebrny
róg myśliwski. Miał wystrzępioną bródkę i mały wąsik. W prawej ręce trzymał kielich wina.
Poczułem do niego nagłą sympatię i wtedy przypomniałem sobie jego imię. Nazywał się
Gerard.
Z Kronik Corwina
Gerard jest najbardziej lojalnym i oddanym obrońcą, jakiego mógłby potrzebować Zamek
Amber. Bardziej niż ktokolwiek inny zdawał się wyrastać ponad wewnętrzne wojny, znaczące
okres Bezkrólewia. W tym czy innym momencie każdy z królewskiej rodziny starał się
wykorzystać jego spokojny, szlachetny charakter, ale Gerard jakoś zawsze brał górę w takich
rozgrywkach.
Jego pokoje są odbiciem fizycznych zainteresowań. Zaraz po wejściu uwagę zwraca
wiszący na ścianie wypchany smoczy łeb. Z zielonymi i złotymi łuskami i wielkimi,
wypolerowanymi zębami, został uwieczniony w pozie ataku. Oglądany nocą jest przerażający.
Poza tym łbem w salonie nie ma niczego ciekawego. W biblioteczce zamiast książek stoją
pamiątki z łowów i bitew. Jest też jeden dość szczególny obiekt: koszulka futbolowej drużyny
Crimson Tide. Według słów Gerarda, grał tam w pierwszej linii ataku. Corwin jednak, który
lepiej od nas zna się na footballu, twierdzi, że zbadał tę sprawę i odkrył, że Gerard był
wymiataczem w obronie. Tak czy tak, Alabama dobrze sobie radziła, mając go w składzie.
Gerard niezbyt dba o porządek i zwykle rozrzuca rzeczy po całej sypialni. Obecnie wszystko
jest poukładane, z wyjątkiem nie zasłanego łóżka, pary ciężkich butów na dywaniku obok i
miecza na podłodze, częściowo wsuniętego pod łóżko. Maska szermiercza leży na komodzie,
na ścianach wiszą rozmaite lance. Ciężki drewniany stolik w rogu stoi pusty.
A
PARTAMENT
B
LEYSA
Teraz przyszła kolej na mężczyznę o ognistej brodzie i płomiennych włosach, z mieczem w
prawej dłoni i pucharem białego wina w lewej, w czerwono—pomarańczowych jedwabiach. W
jego oczach, równie błękitnych jak oczy Flory i Eryka, igrał diablik. Miał drobny podbródek,
ale przykryty brodą. Jego miecz był kunsztownie inkrustowany złotem. Na prawej ręce
błyszczały dwa ogromne pierścienie, na lewej jeden: szmaragd, rubin i szafir. Wiedziałem, że to
Bleys.
Z Kronik Corwina
Pokoje Bleysa umeblowane są niemal tak skromnie jak Juliana, ale bałagan panuje tu prawie
taki jak u Branda. Jak Brand, i Bleys eksperymentował z magią i okultyzmem. Jego półki pełne
są książek o czarach, od dawna też istnieje podejrzenie, że zamknięty kufer w sypialni zawiera
księgi zaklęć z wielu cieni.
W kącie na stole leży szachownica. Bleys grywał z Corwinem, Deirdre i Erykiem. Kiedy nie
miał innych partnerów, rozgrywał korespondencyjne partie z przeciwnikami w Cieniu.
Twierdzi, że opanował słynny gambit hetmański Bobby’ego Fishera i wygrał z nim, ale
chętniej spotyka się z jednorożcem Tlingelem. Te długie, skomplikowane partie kończą się
zwykle remisem. Kiedyś po pijanemu wyzwał na pojedynek samego Jednorożca Amberu, ale
Jednorożec postanowił go zignorować.
Dwie długie biblioteczki wypchane są książkami, rękopisami i wszelkiego rodzaju
dokumentami. Wiele z nich traktuje o okultyzmie i magii, inne jednak świadczą o fascynacji
Bleysa sprawami wojskowymi, szczególnie zaś marynarką wojenną. Inne zajmują się
heraldyką, budową i dekoracją broni, konstrukcją okrętów. Wśród zainteresowań Bleysa jest
też epoka wikingów. Kiedyś lekko podchmielony chodził nocą po zamku i krzyczał na całe
gardło, że Eryk Rudy krąży po korytarzach Amberu. Eryk Braterski obraził się i Bleys stracił
kolejne punkty w oczach przyszłego króla. Ale było to zabawne i czegoś takiego właśnie
potrzebowaliśmy.
Nie udało się nam zidentyfikować ani określić pochodzenia licznych obiektów magicznych
Bleysa. Wiele substancji jest dość pospolitych, ale jego księgi zaklęć bywają często
skomplikowane i językowo nieprzeniknione. Wydaje się, że w ataku na zamek chciał
wykorzystać magię z Cienia, ale obecność Corwina w równej mierze pomogła mu, co
przeszkodziła. O wiele bardziej pragmatyczny od swego rudowłosego brata, Corwin polegał
raczej na broni, żołnierzach i strategii niż na magii. Całkiem możliwe, że nieświadomie
uniemożliwił realizację czarnoksięskich planów Bleysa.
A
PARTAMENT
B
ENEDYKTA
Następny był Benedykt, wysoki i surowy, o pociągłej twarzy i szczupłym ciele, ale tęgim
umyśle. Ubrany był na pomarańczowo–żółto–brązowo i nasuwał mi na myśl stogi siana, dynie,
strachy na wróble i legendy o zapadłych miasteczkach. Miał długą, mocno zarysowaną szczękę,
piwne oczy i proste, brązowe włosy. Stał obok gniadego konia, opierając się na lancy
oplecionej wiankiem z kwiatów. Rzadko się uśmiechał. Lubiłem go.
Z Kronik Corwina
Kilka apartamentów królewskiej rodziny urządzono według jakiegoś dominującego stylu,
ale tylko Benedykt cały wystrój zaczerpnął z konkretnego cienia. Zafascynowany wszystkim
co japońskie, Benedykt sprowadził całe umeblowanie z predziewiętnastowiecznej Japonii na
Cieniu–Ziemi. Zamiłowanie do tego stylu uzewnętrznił też w otoczeniu zamku, gdzie na
północy założył kwitnący japoński ogród.
Wchodząc do pokoju, goście powinni zdjąć obuwie. Na podłodze leżą japońskie maty,
papierowa kotara oddziela gabinet od sypialni. Na ścianach obu pokojów wisi japońska broń
wszelkiego rodzaju. Shurikeny umieścił nad biblioteczką, a nunchaku zawiesił na łańcuchu nad
łóżkiem. Wśród innych elementów uzbrojenia widzimy No–dachi, tanto, katanę i wakizashi.
Ciekawą rzeczą jest, jak ta dekoracja pasuje do charakteru Benedykta. Podczas wojny intryg
okresu Bezkrólewia Benedykt jak mógł starał się trzymać z daleka. Kiedy jednak sam Amber
znalazł się w niebezpieczeństwie, uczynił to, co uznał za honorowe, i wrócił, by udzielić
pomocy. W minionych latach powstrzymywał się od bitew, jeśli nie był do nich zmuszony.
Coraz bardziej troszczy się nie o jednostki, ale o kulturę cienia, którym włada.
Zwykle obejmuje władzę, gdziekolwiek wyruszy. Taki to już mężczyzna.
Na półkach stoją nie tłumaczone japońskie książki. Haiku, powieści, traktaty o strategii i
taktyce, dzieła o cesarzu i jego roli jako władcy i równocześnie boga — takie sprawy
pochłaniają ostatnio Benedykta. Jego pokoje są fascynujące ze względu na całkowite poddanie
ich kulturze, w której nie wychowywał się właściciel. W chwili obecnej Benedykt jest
Amberytą tylko wtedy, kiedy Amber jest zagrożony.
A
PARTAMENT
E
RYKA
Potem był Eryk. Należało mu przyznać, że był przystojny. Włosy miał tak czarne, że niemal
granatowe, broda wiła mu się wokół stale uśmiechniętych ust, a ubrany był po prostu w
skórzaną kurtkę, pelerynę, wysokie czarne botforty i spięty rubinem czerwony pas, u którego
wisiał srebrzysty miecz. Wysoki, czarny kołnierz osłaniający szyję obszyty był na czerwono,
podobnie jak rękawy. Stał z kciukami zatkniętymi za pas — jego ręce wyglądały na bardzo silne
i sprawne. Nad prawym biodrem sterczały zza pasa czarne rękawice. Byłem teraz pewien, że to
on próbował mnie zabić tego dnia, kiedy omal nie zginąłem. Przyjrzałem mu się uważnie i nie
bez trwogi.
Z Kronik Corwina
Apartament Eryka znajduje się za wejściem do biblioteki. Podobnie jak w pokojach Branda,
Caine’a i Deirdre, i tutaj nic się nie zmieniło od ostatnich chwil, jakie tu spędził. Pewne
szczegóły wskazują, że opuścił apartament w pośpiechu, ale ogólnie rzecz biorąc jest
uporządkowany i zadbany.
Biurko Eryka stoi na kolistym, grubym dywanie pod północną ścianą gabinetu. Obok w
biblioteczce stoją dzieła dotyczące strategii politycznej i militarnej, a także papiery, które są
prawdopodobnie jego pamiętnikiem. Nie zostały jeszcze zbadane. Druga biblioteczka, w
przeciwnym kącie pokoju, mieści wielką liczbę dzieł i powieści historycznych, a także zbiory
pism Machiavellego i Locke’a. Eryk był człowiekiem oczytanym, często jednak nie pozwalał,
by kierowała nim inteligencja. Na ścianie sypialni wisi maczuga, a nad łóżkiem dwumetrowy
ciężki miecz. Poza tym nie ma tam nic godnego uwagi… z jednym wyjątkiem. Z nas
wszystkich Eryk jest jedynym, który dostał pokój z kominkiem. Gdybym nie ukończyła już
swoich apartamentów, po jego śmierci zajęłabym ten. Może nawet wcześniej. Lubię kominki i
z prawdziwym żalem musiałam się zgodzić z murarzami, że nie mogę mieć takiego u siebie.
Jak Eryk go zdobył, pozostaje tajemnicą dla wszystkich.
Kroniki Corwina kreślą niezbyt pochlebny portret Eryka. On i Corwin zawsze się bili, a
Llewella i ja obstawiałyśmy, który pierwszy zabije którego. To dość typowe dla królewskiego
rodu, że Eryk zginął nie w wyniku bratobójstwa, ale walcząc o Amber po tej samej stronie co
jego najbardziej znienawidzony brat. A konając przekazał Klejnot Wszechmocy Corwinowi,
którym pogardzał. To był dowód jego prawdziwej wielkości.
Nawet bardziej niż za innych poległych krewnych modlę się o spokój duszy Eryka. Chociaż
krótko, ale jednak był naszym królem.
B
IBLIOTEKA
Byliśmy w bibliotece. Usiadłem na brzegu wielkiego biurka, Random zajął krzesło po mojej
prawej ręce. Gerard stał na drugim końcu pokoju, studiując zawieszone na ścianie okazy broni.
A może przyglądał się litografii Jednorożca autorstwa Reina? W każdym razie on także
ignorował Juliana, rozpartego w fotelu obok szaf z książkami, na samym środku, z wysuniętymi
skrzyżowanymi w kostkach nogami…
Z Kronik Corwina
Biblioteka zajmuje prawie całą zachodnią część pierwszego piętra. Zwykle służy członkom
królewskiego rodu do wypoczynku i studiów. Czasami jednak, w okresach największych
kryzysów, staje się miejscem ważnych spotkań. To właśnie tutaj uratowano Branda z więzienia
w Cieniu w ostatnich dniach Bezkrólewia.
Podwójne drzwi z korytarza otwierają się do wewnątrz. Wielki regał rozdziela południową i
północną część pomieszczenia. Przy zachodniej, zewnętrznej ścianie w dużym marmurowym
kominku ogień pali się przez całą zimę, a nawet w chłodne letnie wieczory. Jak wszystkie
zamki, i ten w Am—berze bywa chłodny i wilgotny w czasie deszczów, a biblioteczny kominek
to najlepsze miejsce, żeby się rozgrzać.
Biblioteka jest umeblowana dość skromnie. Dwa wysokie regały przylegają do
południowo–wschodniej ściany, trzy do ściany północnej. Biurko stoi pośrodku części
północnej, a pod oknami jest też duży, podwójny stół. Mniejsze stoliki i regały ustawiono
wzdłuż ściany zachodniej. Sofa i fotel zapraszają gości biblioteki, aby zasiedli z książkami przy
ogniu na kominku.
Dzieła sztuki umieszczono w sporych odstępach. Litografia Reina przedstawiająca
jednorożca wisi na południowej ścianie, a wokół niej miecze z rozmaitych bitew Amberu.
Szkic Picassa zawisł w południowej części, niedaleko kominka, a obok nieduży obraz, który
przypominałby Turnera, gdyby nie przedstawiał innego cienia. Długi gobelin po północnej
stronie kominka jest dziełem miejscowego artysty i przedstawia końcowe starcie Branda i
Corwina. Wschodnią, wewnętrzną ścianę zdobi Monet i dwa eregnorskie obrazy o dziwnie
impresjonistycznym charakterze. Z pewnością nie są piękne, ale prowokujące i niezwykłe.
Najbardziej rzucającym się w oczy elementem umeblowania biblioteki jest perkusja
Randoma. Zestaw ciągle rośnie i w tej chwili osiągnął liczbę dwudziestu czterech elementów
— po dodaniu trzeciego kotła, który przywiózł Martin, kiedy ostatnio był w zamku. Random
odwiedza bibliotekę jak najczęściej, często nawet codziennie, jeśli pozwolą mu obowiązki. I
wypróbowuje kolejne ulubione style jazzowe. W takich chwilach lektura jest niemożliwa, ale
Vialle twierdzi, że gra zmniejsza napięcie sprawowania władzy. Zaczęliśmy się zastanawiać, w
jaki sposób walczył z napięciem Oberon. Jest całkiem oczywiste, że Eryk nawet nie próbował.
W bibliotece przechowujemy książki z wielu cieni. Z Cienia–Ziemi pochodzą dzieła
wszystkie św. Augustyna, Chaucera, Shakespeare’a, Cervantesa, Montaigne’a, Machiavellego,
Castiglione’a, Sidneya, Bacona, Bena Jonsona, Samuela Johnsona, Hegla, Heideggera,
Newtona, Einsteina, Pope’a, Boccaccia, Miltona, Rabelais’go i Virgila. Nieco Homera,
Arystotelesa (w tym zaginiony Traktat o komedii), Juvenala, Arystofanesa, Dickensa,
Faulknera, Dantego, Goethego, Prousta, Joyce’a i Hawthorne’a mamy w pierwszych
wydaniach. Cały regał poświęcony jest przekazom o jednorożcach, w tym tajemniczy wolumin
zwany Wariant jednorożca, którego pochodzenie jest nieznane. Znajduje się tu również
pięciotomowy skrót Kronik Corwina, które podobno stworzył ten szaleniec Roger.
Przynajmniej on tak twierdzi. Opowieść pełna jest kolokwializmów współczesnego
Cienia–Ziemi i większości z nas trudno jest podążać za fabułą. Jeśli jednak chodzi o kryzys,
dzieło wykazuje nieoczekiwanie głęboką znajomość sytuacji.
Sklepienie biblioteki sięga stropu drugiego piętra. Spojrzymy stamtąd przez okna do
wnętrza. Z tego poziomu schody w południowo–zachodnim rogu prowadzą na pomost
biegnący wokół obwodu sali. Nikt nigdy z tego pomostu nie korzystał, ale bawiliśmy się tam
jako dzieci. To cud, że nie poskręcaliśmy sobie karków.
D
RUGIE PIĘTRO ZAMKU
A
MBER
Większa część drugiego piętra pozostaje nie wykończona. Niektóre pomieszczenia są nawet
zamknięte. Random jako jedyny ma do nich klucz i prawo wstępu. Jeśli znajdują się tam
obiekty czy informacje, o których inni Amberyci powinni wiedzieć, jeszcze im tego nie
zdradził. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że na razie w ogóle nie zajrzał do tamtych części.
Wprawdzie na drugim piętrze znajduje się pięć interesujących pomieszczeń, ale jedynie
dwóm warto poświęcić więcej niż tylko przelotną uwagę. Te dwa to apartamenty Randoma i
moje. Moje zostały ukończone ostatnio, zatem naturalnie są najbardziej atrakcyjne. Obejrzymy
je na końcu; z ich okien popatrzymy na miasto i na tym zakończymy wizytę.
A
PARTAMENTY KRÓLEWSKIE
Pierwsza przedstawiała uśmiechniętego drobnego mężczyznę o chytrym wyrazie twarzy,
ostrym nosie, ze strzechą słomianych włosów na głowie. Był ubrany w coś w rodzaju kostiumu
renesansowego w kolorach pomarańczowym, czerwonym i brązowym. Nosił długie pończochy i
obcisły haftowany kubrak. Znałem go. Miał na imię Random.
Usłyszałem kroki, a potem uchyliła drzwi. Vialle ma trochę powyżej metra pięćdziesiąt
wzrostu i jest dość szczupłą brunetką, o delikatnych rysach. Miała na sobie czerwoną suknię.
Niewidzące oczy spoglądały przeze mnie, przypominając o dawnych ciemnościach i bólu.
Z Kronik Corwina
Historia Randoma i Vialle to romans prawie nieprawdopodobny. Wiele lat temu Random
jako młody mężczyzna poszedł Faiella–bionin do Rebmy. Tam spotkał Morganthe, córkę
rebmańskiej królowej Moire. Był czarujący i pokochała go, a on porwał ją z domu. Po miesiącu
wróciła ze złamanym sercem i w ciąży. Dożyła do porodu ich syna Martina, potem uległa
depresji i odebrała sobie życie.
O wiele później Random i Deirdre doprowadzili do Rebmy Corwina. Oboje zgodzili się, że
może odzyskać pamięć przechodząc Wzorzec, a ten w Rebmie był jedynym dla nich
dostępnym. Kiedy jednak Corwin miał w efekcie tej wyprawy zyskać wspomnienia, Random
miał zyskać żonę. Jako karę za krzywdę wyrządzoną Morganthe, Moire skazała go na
poślubienie swojej poddanej imieniem Vialle. Dziewczyna była niewidoma i nie miała
starających, więc małżeństwo z księciem Amberu — nawet gdyby rzucił ją po tygodniu —
gwarantowało jej nieosiągalny inaczej status. Ale po drodze na szafot zdarzyło się coś
zabawnego: Random i Vialle szczerze się pokochali. Jeszcze zabawniejszy, zwłaszcza u króla
Amberu, jest fakt, że Random wciąż ją kocha. To udane małżeństwo zdumiało wszystkich —
nie wyłączając pary zainteresowanych — ale prawdopodobnie stało się najsilniejszym
czynnikiem wpływającym na obecny pokój w kraju. Random jest szczęśliwy i chciałby, żeby
cały Amber wiedział, co to oznacza. Wejście do królewskich apartamentów zamykają szerokie,
dębowe drzwi ozdobione płaskorzeźbą Jednorożca podającego Klejnot Wszechmocy.
Prowadzą do salonu, gdzie Random przyjmuje osobistych gości. Formalne audiencje odbywają
się w Komnacie Żółtej na parterze; żaden oficjalny przedstawiciel nie przekroczył jeszcze
progu królewskich apartamentów. Nawet Oberon nie naruszył tej reguły.
Salon urządzony jest w stylu przypominającym późne średniowiecze w północnej Europie
na Cieniu–Ziemi. W południowo–wschodnim rogu pokoju stoi zabytkowy okrągły stół. Kiedy
Random zaprasza kogoś na kolację, przy nim właśnie siadają do jedzenia, ale poza tym jest
właściwie nie używany. W rogu północno–zachodnim widzimy drugi stół, służący jako biurko,
a także do posiłków. Na dywanie w zachodniej części pokoju stoi drewniana ława z wysokim
oparciem, prostokątny stół, dwa krzesła i popiersie Oberona. Królewski stołek łatwo
rozpoznać: stoi obok ławy dla gości, a na oparciu ma wyrzeźbioną koronę Amberu. Random
jednak upiera się, że nie jest to żaden drugi tron. Posuwał się nawet do tego, że pozwalał swoim
gościom siedzieć na nim przez cały czas wizyty.
Sypialnia królewskiej pary mieści się w środkowej komnacie. Nowocześnie urządzona,
jaskrawo kontrastuje z szacownym, zabytkowym umeblowaniem salonu. Jest oczywiste, że
Random i Vialle przerobili ją, kiedy się wprowadzili. Meble Oberona bliższe były
starożytnemu Rzymowi niż jakimkolwiek współczesnym stylom, jednak długi pobyt Randoma
na Cieniu–Ziemi odmienił jego gusta.
Sofa i fotel czekają zapraszająco przy południowej ścianie, a biurko i drugi fotel stoją pod
oknem obok kominka. Na stole leży dokument opatrzony królewską pieczęcią. Szybkie
spojrzenie zdradza, że jest to poprawka do traktatów Złotego Kręgu. Kamienny kominek jest
okazały i piękny; wiele krążyło opowieści o czasie, jaki Random i Vialle spędzają na miękkim
dywanie przed paleniskiem. Skłonna jestem nie dawać wiary takim plotkom, choćby dlatego,
że ich szerokie łoże jest tuż obok, po drugiej stronie pokoju.
Tu i tam w apartamentach na stolikach i półkach stoją niewielkie rzeźby. Eleganckie i
wspaniale zaprojektowane, są stylizacjami wizerunków członków rodziny. Dopiero niedawno
uświadomiliśmy sobie, kto jest ich twórcą. Nie podejrzewaliśmy nawet, że mimo ślepoty Vialle
może rzeźbić. Robi to, w dodatku, z wielkim talentem.
Jej pracownia zajmuje wschodnią część apartamentów. Jest dość oszczędnie urządzona.
Widzimy tu kilka rzeźb w różnych stadiach wykonania. Uwagę zwraca zwłaszcza jedna, na
dywanie pod oknem. To postać Randoma naturalnych rozmiarów. Vialle w jednym
wspaniałym posągu zdołała uchwycić zarówno jego powagę, jak i beztroskę. Jej warsztat stoi
obok dywanu, a stół roboczy przy południowej ścianie pokoju. Za parawanem w
północno–wschodnim rogu trzyma swoje materiały.
B
IBLIOTEKA
Choć nie jest jeszcze ukończone, planuje się otworzenie przejścia do biblioteki z poziomu
drugiego piętra. Sama biblioteka jest wysoka na dwa piętra, a pod sklepieniem biegnie pomost.
Istnieją plany przebudowy, dzięki czemu można będzie przechowywać więcej książek i
manuskryptów. Random obiecuje, że prace rozpoczną się w przyszłym roku.
Na razie jednak mamy do dyspozycji jedynie kilka szerokich okien. Widziana stąd
biblioteka sprawia wrażenie o wiele mniej przytulnej niż w rzeczywistości. Perkusja Randoma
wystaje jak obolały kciuk, a półki z książkami przypominają te zimne, zakurzone zbiory, jakie
spotyka się na uniwersytetach prawie wszystkich cieni. Kończyłam wydział sztuk pięknych w
Vassar i starałam się korzystać z biblioteki możliwie najrzadziej, pamiętam jednak, że czułam
się zmęczona już w chwili, gdy przekraczałam próg. Biblioteka Zamku Amber jest zupełnie
inna, jednak oglądana z tych okien wydaje się podobna.
W ścianie są drzwi, jednak zamknięte na klucz. Wchodzi się tędy na pomost, na który
prowadzą również schody z niższego poziomu.
S
ALA SZERMIERKI I LABORATORIUM
Sala do szermierki to właściwie duża sala gimnastyczna. Tradycyjnie wykorzystuje się ją dla
szkolenia w sztuce fechtunku i właśnie tutaj rozegrało się kilka najwspanialszych pojedynków
wszech czasów. Szczególnie spektakularny był tygodniowy, toczony bez przerwy pojedynek
między Oberonem i Dworkinem we wczesnych dniach tego zamku. Dwudniowa walka między
Corwinem i Randomem niewiele mu ustępuje. Ten pierwszy, naturalnie, jest apokryficzny. Ten
drugi został przerwany, gdyż Corwin miał randkę.
Gościom w tej sali od razu rzuca się w oczy całkowity brak broni ćwiczebnej. Nie ma tu
floretów, jedynie kilka szpad i spory zestaw szabel. Szabla to najpopularniejszy styl fechtunku,
ponieważ nikt z królewskiej rodziny nie uznaje szermierki bez zagrożenia życia. Szpady
wykorzystywane są do szkolenia podstawowego, ale floretów nigdy nie używamy. Według
Eryka, który ustalił system treningów dla wojskowych Amberu, szermierka floretem
przypomina palenie bez zaciągania się: daje ogólne wyobrażenie, ale nikomu nie zależy na
wyniku.
Laboratorium było wykorzystywane do rozmaitych badań naukowych, jak choćby
sprawdzanie przez Benedykta tezy Prigogine’a „Porządek w Chaosie”, jednak zasadniczo jest
to ośrodek medyczny. Pięć łóżek stoi pod ścianą naprzeciw drzwi, biurka i szafki po drugiej
stronie, a parawany osłaniają przejście do pulpitów laboratoryjnych w południowej części
pomieszczenia.
W szafkach przechowujemy narzędzia chirurgiczne, mikroskopy z odpowiednim
wyposażeniem i spory zapas materiałów pierwszej pomocy. Wszyscy członkowie
królewskiego rodu pracowali kiedyś w służbach medycznych w rozmaitych cieniach i
staraliśmy się poznać możliwie wiele metod leczenia. Niektóre z nich są tu chemicznie
niemożliwe, ale wiele okazało się skutecznymi. Jednak tylko rodzina i służba jest leczona w
zamku.
Równie często w laboratorium prowadzi się badania nad truciznami. Brand szczególnie
interesował się ich produkcją, za to Benedykt ma na koncie kilka znakomitych prac na temat
odtrutek. Inne badania dotyczą produkcji antybiotyków do leczenia chorób z Cienia. Niektóre z
nich niezwykle trudno jest wyizolować.
Oczywiście, zawsze istnieje możliwość sprowadzenia do zamku chemików z Cienia. Jak
dotąd jednak nie trafił tu żaden z Cienia–Ziemi. Przynajmniej na razie.
A
PARTAMENT
F
LORY
Kobieta za biurkiem była ubrana w turkusową suknię z szeroką krezą i dekoltem w szpic,
miała fryzurę z długą grzywką i włosy koloru pośredniego między barwą obłoków o zachodzie
słońca a drgającym płomieniem świecy w ciemnym pokoju. Jej oczy — co jakimś cudem
wiedziałem — skryte za okularami, których chyba nie potrzebowała, były błękitne jak jezioro
Erie.
Z Kronik Corwina
Za kilkoma pomieszczeniami nie wykończonymi jeszcze, albo niedostępnymi, znajduje się
mój apartament. Po komnatach królewskich jest największy i w przeciwieństwie do
pozostałych został w całości zaprojektowany przez jego mieszkankę. Była to ostatnia
przebudowa w zamku i została zakończona w pełnych zamętu dniach Bezkrólewia. Uznałam —
całkiem słusznie — że nikt nie zwróci na to uwagi.
Tuż za drzwiami — w północno–zachodniej ścianie — widzimy, jaki wystrój dominuje w
pokojach. Meble są francuskie, z ery napoleońskiej, ponieważ ten okres ukochałam najbardziej.
Dywan w saloniku pochodzi wprost z Wersalu. Portret Napoleona na ścianie został zamówiony
przez cesarza jako dar dla mnie. Prosiłam go tylko, żeby przez wzgląd na mnie zdjął z głowy
ten śmieszny kapelusz.
Z saloniku przejście prowadzi do mojego ulubionego pokoju, najpiękniejszego w całym
pałacu. Skromnie, ale pięknie umeblowany w stylu tej samej epoki, daje mi przestrzeń, gdzie
mogę się rozluźnić i być całkowicie sobą. Okrągły stół pośrodku pochodzi z Avignonu, wiele
innych elementów z Nicei i Marsylii. Wspaniały, barwny kałamarz stoi na biurku, a te wysokie
rośliny w rogu to szybko rosnące okazy z Eregnoru. Wzdłuż ścian wielu słynnych ludzi
spogląda w zadumie z ciemnego tła portretów. Dobrze poznałam tych ludzi i pozostawiam wam
do odgadnięcia dwuznaczności tego określenia.
Dwa przedmioty natychmiast zwracają uwagę. Pierwszy, to oszałamiająco piękna złota
harfa, stojąca w zachodniej części pokoju. Pochodzi z Florencji i otrzymałam ją w darze od
Mussoliniego podczas swego pobytu w Wenecji w latach trzydziestych. Drugi, to wypchany
biały koń, ulubiony wierzchowiec samego lorda Byrona. Portret Byrona w pelerynie,
stapiającej się z tłem czarnych chmur burzy w tle, wisi na północnej ścianie.
Sypialnia jest szczególnie gustowna. Łoże z jasnoczerwonymi zasłonami zajmuje środek
pokoju, przy północnej ścianie (łóżka powinny być elementem centralnym każdej sypialni).
Pościel jest z czerwonego atłasu, a puchowy materac pochodzi z Charleston sprzed Wojny
Domowej.
Na toaletce leżą dwa wyjątkowe klejnoty: diamentowy naszyjnik od Marii Antoniny i moja
ulubiona pamiątka, oryginalne jajo Fabergego. Otwiera się, odsłaniając mężczyznę i kobietę w
pętach namiętności. Jest to bez wątpienia najwspanialsze dzieło Fabergego.
Wróćmy do dużego pokoju i dalej, do drzwi w południowej ścianie. Prowadzą na rozległy,
półkolisty taras z widokiem na miasto Amber. Rośliny stoją wzdłuż ścian i po obu stronach
okrągłego stolika i okrągłych foteli, pochodzących z mojego domu w Westchester. Często nocą
siadam przy tym stoliku z kieliszkiem brandy Napoleona w ręce i myślę, jak ciekawe było moje
życie. Spoglądam na miasto, myślę o mieszkańcach Am—beru i wiem, że w swoich żywotach
nie poznają nawet dziesiątej części moich doświadczeń. I wtedy zaczynam rozumieć, dlaczego
tak mnie wielbią.
Podejdźmy teraz do okien i spójrzmy na miasto.
T
RZECIE PIĘTRO ZAMKU
A
MBER
M
IASTO
A
MBER
Noc była chłodna, a bryza niosła światu zapachy jesieni. Wciągnąłem je do płuc i
wypuściłem znowu, zmierzając w stronę Głównej Alei; dalekie, zapomniane niemal, powolne
stukanie kopyt na bruku dobiegało niby dźwięk ze snu albo wspomnień. Nie było księżyca, ale
gwiazdy rozjaśniały firmament, a aleja w dole biegła między kulami fosforyzującej cieczy,
osadzonymi na wysokich tykach. Między nimi przemykały górskie ćmy o długich ogonach.
Z Kronik Merlina
panuje wczesne popołudnie, więc Amber jest doskonale widoczny. Jednak nawet nocą
miasto migocze światłami fosforyzujących kul. Z tarasu roztacza się wspaniały widok, co
powtarzają wszyscy moi goście.
Miasto podzielone jest na dwie główne części. Wschodnia jest przede wszystkim
mieszkalna, natomiast zachodnia głównie handlowa. Można tu spotkać wszystkie typowe
profesje Cienia–Ziemi z okresu wczesnego Renesansu: cieśle, rybacy, kapelusznicy, kupcy
bławatni, murarze, ceglarze, a także artyści i rzemieślnicy, żeby wymienić choćby niektóre.
Domy zbudowane są głównie z kamienia, cegły lub drewna, z rzadka spotyka się bielone
ściany, jakąś samotną strzechę, czasem kamienną rezydencję. Najwyższe budynki mają po dwa
piętra. Sprzedawcy mieszkają nad sklepami, a najrozmaitsze przytułki zbierają z ulicy
nędzarzy. Mimo relatywnego bogactwa, Amber posiada również nieunikniony procent
ubóstwa. Są w mieście świątynie, jednak spotyka się je najczęściej poza jego granicami.
Jednorożec nigdy nie pokazał się w samym Amberze, a właśnie spotkania z Nim decydują o
lokalizacji świątyń.
„Zwolniłem, kiedy dotarłem do alei. Wyprzedziło mnie kilka zamkniętych powozów.
Starzec prowadzący na łańcuchu maleńkiego zielonego smoka dotknął palcem kapelusza i
powiedział: „Dobry wieczór”. Widział, z której strony przyszedłem, choć byłem pewien, że
mnie nie poznał” (to z Kronik Merlina).
Wiele sklepów, kawiarni i restauracji mieści się przy Głównej Alei. Szeroka, brukowana
ulica jest miejscem, gdzie załatwia interesy większość amberyckich kupców. Krótki spacer
wzdłuż Alei pokaże nam, jak dobija się targu, sprzedaje i kupuje, jak handlarze zachwalają
swoje towary. Wieczorem kawiarnie i restauracje pozostają otwarte do późna, w dni świąteczne
nawet do północy. W ciepłe, letnie noce chodzę tam czasami, a ludzie stają wzdłuż Alei, żeby
zobaczyć członka rodziny. Robię to nie dla siebie, ale dla nich; książęce odwiedziny wzbudzają
poczucie wspólnoty. Chociaż żyją tak blisko zamku, Amberyci nie różnią się właściwie od
poddanych w jakimkolwiek rozsądnym królestwie.
Ulica Winna przecina Główną Aleję i biegnie przez miasto z zachodu na wschód. Jej
wschodni odcinek zamieszkuje wielu amberyckich arystokratów, natomiast zachodnia część
prowadzi w dół do dzielnicy portowej. Określenie „w dół” zresztą to nie przesada. Aby trafić do
portu, trzeba schodzić brukowanymi ulicami aż do miejsc, gdzie światła są rzadsze i spacer
bardziej ryzykowny. Istnieje niemal archetyp niebezpiecznych dzielnic portowych i Amber
dobrze do tego archetypu pasuje. W pewnym miejscu Droga Portowa prowadzi do zaułka
zwanego Aleją Śmierci. Wszystkie portowe miasta mają chyba taką uliczkę.
„Byłem na miejscu, w uliczce zwanej powszechnie ALeją Śmierci. Tutaj skręciłem. Ulica
nie różniła się od innych. Przez pierwsze pięćdziesiąt kroków nie dostrzegłem żadnych zwłok
ani nawet leżących pijaków, chociaż jakiś stojący w bramie człowiek usiłował sprzedać mi
sztylet, a krępy osobnik z wąsikiem zaproponował, że znajdzie dla mnie coś młodego i
jędrnego. Odmówiłem obu, a od tego drugiego dowiedziałem się, że jestem już blisko
»Krwawego Billa«. Poszedłem. Oglądałem się od czasu do czasu i daleko z tyłu zauważyłem
trzy postacie w ciemnych płaszczach. Mogli mnie śledzić; widziałem ich także na Drodze
Portowej. Ale nie musieli. Nie cierpiałem na manię prześladowczą, uznałem więc, że mogą być
kimkolwiek i zmierzać dokądkolwiek; zignorowałem ich. Nic się nie stało. Nie zaczepiali mnie,
a kiedy w końcu odnalazłem »Krwawego Billa« i wszedłem, minęli drzwi. Przeszli przez ulicę
i trafili do małego bistro kawałek dalej” (to także z Kronik Merlina).
Jak można się spodziewać, piwiarnie i bary w pobliżu portu są brudne i niebezpieczne.
Podają także najlepsze ryby w całym mieście. Tutaj załatwia się interesy innego rodzaju niż w
Głównej Alei, tutaj złodzieje, nieuczciwi kupcy i prostytutki czają się na każdego, kto trafi w te
okolice.
„Krwawy Bili” to najpopularniejszy bar w dzielnicy i historia jego nazwy wiele mówi o
charakterze okolicy. Kiedyś nazywał się „Krwawy Tom”, a jego właścicielem był człowiek
imieniem Sam. Kiedy Sam został zakłuty nożem w czasie bójki z powodu nie zapłaconego
rachunku, jego syn Bili przejął lokal i prowadził przez kilka lat pod nazwą „Krwawy Sam”.
Ostatnio sam Bili zginął od noża, choć tym razem bez wyraźnego powodu, a barem zajął się
jego kuzyn Andy. Teraz lokal nazywa się „Krwawy Bili”. Wzorzec jest jasny; można się tylko
zastanawiać, jak brzmiała nazwa, zanim bar trafił w ręce Toma.
„Całą czwórką ruszyliśmy w stronę Drogi Portowej. Zaciekawieni gapie pospiesznie
schodzili nam z drogi. Ktoś pewnie już okradał zabitych. Wszystko się sypało; ośrodek władzy
nie potrafił utrzymać porządku. Ale, do diabła, to przecież był mój dom”. Nie sądzicie, że
Merlin pięknie pisze?
Tak, to jest dom. Ale nie tylko to. Powyżej dzielnicy portowej Aleja skręca na południowy
wschód, a potem na wschód, zaznaczając granice miasta. Południowa jego część przechodzi w
zadrzewiony teren, który stopniowo staje się lasem. Wcześniej jednak można zobaczyć
najpiękniejsze domy w mieście. Zbudowano je niedawno w rezultacie niezadowolenia
arystokracji z inwazji klasy kupców na wschodnią część Amberu. Wschód zachował jeszcze
pałacyki arystokratów, ale solidnie zbudowane kamienice otaczają to, co było kiedyś
posiadłościami wybranych. Zmęczona tą nieustającą bitwą szlachta zrezygnowała i zaczęła się
wyprowadzać. Wielu jednak pozostało, nie chcąc rezygnować z rezydencji od wieków
należących do ich rodów.
Na wschód od Alei, ale wciąż blisko centrum miasta, biegnie ulica Świątynna. Kiedyś stały
przy niej najważniejsze świątynie, zanim ruchy Czystości doprowadziły do przeniesienia ich
poza miasto. Teraz jest to ulica rozrywki, sztuk i rzemiosł. Stoi tam znany Teatr Koronny,
nazwany tak, ponieważ jego pięcioboczny kształt wzorowany jest na koronie Amberu (i
zewnętrznych murach zamku). Ostatnio jego monopol został zagrożony przez dość radykalną
grupę sceniczną, określającą się jako Aktorzy Jednorożca. W przeciwieństwie do Kompanii
Koronnej, nowa trupa często przewiduje znakomite role dla kobiet, a ceny biletów ma prawie o
połowę niższe od Koronnego. Zależy im także na widowiskowości, którą w Koronnym uznają
za coś nie na miejscu. Naturalnie, uznałam za stosowne stać się sponsorem nowego teatru. I
równie naturalnie Benedykt wspiera stary.
Ulica Świątynna jest bardzo ruchliwa podczas długich dni lata. Wszędzie przybysze pozują
ulicznym portrecistom, a grajkowie maszerują wąską drogą, grając na lutniach czy gitarach i
śpiewając pieśni o morzu. Rzemieślnicy krzykiem zachwalają swoje wytwory, a grupy mimów
wystawiają spektakle w nadziei, że zbiorą dość pieniędzy, by utrzymać swoje zespoły. I nagle
grają rogi, wzywające widzów do Koronnego; zanim jednak tam dotrą, muszą minąć
obwieszonych plakatami członków trupy Jednorożca. Plakaty namawiają, żeby raczej
odwiedzili nowy teatr. Jest tam gwar, jest tam chaos, ale zawsze panuje ekscytacja.
Na tej ulicy można też znaleźć najlepszą porcelanę, najbardziej niezwykłe gobeliny i stroje.
Ze względu na wpływy królewskiej rodziny, która podróżuje z cienia do cienia i przyswaja
obce gusty, garncarze, krawcy, tkacze i wszelkiego rodzaju artyści przejawiają nadzwyczajny
eklektyzm. Style gobelinów sięgają od anglosaskiego przez osiemnastowieczny włoski aż po
amerykański i begmański. Kostiumy często przypominają średniowiecze na Ziemi: mężczyźni
w długich aksamitnych szatach, czapkach z czarnego aksamitu, tunikach w przeróżnych
kolorach z rozcinanymi rękawami, kobiety w stożkowych kapeluszach ze zwiewnymi
złocistymi woalkami, długie treny przy głęboko wyciętych sukniach. Jednak moda zmienia się
ostatnio w kierunku mniej skomplikowanego stylu podobnego do obowiązujących w
osiemnastowiecznej Anglii i Francji. Ta dowolność nadaje ulicy Świątynnej barw, które swym
bogactwem obejmują całe miasto.
Okolica portu, choć niebezpieczna, jest ośrodkiem najbardziej fascynujących zdarzeń. Pełno
tam składów wielkich i małych, a niemal bez przerwy buduje się nowe. Prawie stutonowe statki
dokują całymi dniami, wyładowując albo ładując towary, a kiedy stawiają żagle odbijając od
nabrzeży Amberu, chwytają w nie promienie wschodzącego słońca. Widok jest
niewypowiedzianie piękny. Mniejsze łodzie kursują pomiędzy wyspami, większe holują
między nabrzeżami barki pełne towarów z Cienia. Budowniczowie okrętów mają się czym
pochwalić — flota Amberu jest najsilniejsza w całym Złotym Kręgu. Kiedy żył Caine i
organizował sześciomiesięczne morskie manewry, mieszkańcy Amberu naprawdę mieli na co
popatrzeć.
Amber jest eklektyczny, podobnie jak ród jego władców. Krzyżują się tu wpływy Cienia i
królestw Złotego Kręgu, z którymi wiążą nas traktaty. Potrafił zasymilować wiele różnych
kultur i z każdej zaczerpnąć to, co najlepsze. Wielu przybyszom miasto wydaje się chaotyczne
i nieokiełznane, lecz wśród miejscowych taką opinię wyrażają jedynie najbardziej
konserwatywni arystokraci. Według nich traktaty Złotego Kręgu były błędem, ponieważ
zawierając je Amber wyrzekł się swej wyjątkowości. Od dnia podpisania wszakże nastąpił
najszybszy rozwój, najszybszy wzrost bogactwa; to, co straciła kultura, zostało uzupełnione
przez kultury naszych sąsiadów. Innymi słowy Amber stał się w większym stopniu metropolią.
Większość z nas w zamku uważa, że była to pożądana zmiana.
Nasza podróż dobiega końca. Czas wam już odejść. Z pewnością chcielibyście zadać wiele
pytań, jednak mam ważne spotkania w Cieniu i muszę dotrzymać terminów. Może kiedyś
znowu odwiedzicie Zamek Amber, a wtedy przewodnik opowie wam o tym wszystkim, co ja
pominęłam.
Jest wiele sposobów, by dowiedzieć się więcej o Amberze. Pierwszy z nich to lektura Kronik
Corwina i Merlina. Najlepszą adaptację Kronik Corwina znajdziecie w książkach Dziewięciu
książąt Amberu, Karabiny Avalonu, Znak Jednorożca, Ręka Oberona i Dworce Chaosu. Autor
z Cienia–Ziemi, podpisujący się jako Roger Żelazny, informacje do swoich książek uzyskał
podobno od samego Corwina. Historia Merlina została opowiedziana przez tego samego
pisarza w trzech książkach zatytułowanych Atuty zguby, Krew Amberu i Znak Chaosu. Ta
opowieść pozostała nie dokończona. Chyba już sam Żelazny stworzył dwa kolejne dzieła,
Rycerz Cieni i Książę Chaosu, jednak nie trafiły jeszcze do zamku. Słyszałam, że były
autoryzowane, jednak ta historia wydaje mi się w całości apokryfem.
Jest też inny sposób. Podobno wasz cień posiada teraz tom zatytułowany Ilustrowany
przewodnik po Zamku Amber. Ostatnia jego część, jak słyszałam, składa się z kilku esejów o
Amberze, napisanych na podstawie obu Kronik i rozmów z tym… Żelaznym. Jeśli wpadnie
wam w ręce ta książka, przeczytajcie ją koniecznie i proszę, mnie także przyślijcie egzemplarz.
Jeśli jest dobra, ustawię ją na półce w bibliotece. Jeśli nie, nakarmię nią manticorę. Bardzo
mnie interesuje, co książka mówi o samym zamku. Mam tylko nadzieję, że autor nie zapomniał
napisać tam o mnie.
A teraz muszę już was opuścić. Pamiętajcie o mnie i pamiętajcie o Amberze. To miejsce,
którego nie da się tak łatwo zapomnieć.
E
NCYKLOPEDIA
A
MBERU
A
TUTY
—
WIELKIE ARKANA
Figury Atutowe wyglądały niemal jak żywe, miało się wrażenie, że zaraz zejdą z lśniącego
obrazka na ziemię. Karty były przyjemne i chłodne w dotyku. Naraz zrozumiałem, że i ja sam
byłem kiedyś posiadaczem takiej talii.
Z Kronik Corwina
Gry karciane są popularne w naszej kulturze od bardzo dawna i bardzo niewielu ludzi nigdy
nie trzymało w rękach talii. Nawet język odzwierciedla wszechobecną naturę kart, tworząc
takie zwroty jak „wyłożyć karty na stół”, „być prawdziwym asem” czy „grać znaczonymi
kartami”.
Dla większości ludzi karty są tylko miłą rozrywką. Dla niektórych są całym życiem.
Szulerzy utrzymują się z kart, brydżyści studiują je przez długie godziny, eksperci tarota
zarabiają odczytując przyszłość innych.
Dla królewskiej rodziny Amberu ich talie kart są samym życiem.
Każdy z członków rodziny ma swoją talię, może też skorzystać z cudzej. Niektóre karty nie
są szczególnie istotne — różdżki, pentagramy, puchary i miecze, należące też do zwyczajnych
talii tarota. Ale każdy komplet zawiera też specjalne karty, różniące się od pozostałych jednym
ważnym szczegółem: są na nich przedstawione wierne portrety członków królewskiej rodziny
Amberu. Pozwólmy Corwinowi opisać jedną z nich:
„Teraz przyszła kolej na mężczyznę o ognistej brodzie i płomiennych włosach, z mieczem w
prawej dłoni i pucharem białego wina w lewej, w czerwono–pomarańczowych jedwabiach. W
jego oczach, równie błękitnych jak oczy Flory i Eryka, igrał diablik. Miał drobny podbródek,
ale przykryty brodą. Jego miecz był kunsztownie inkrustowany złotem. Na prawej ręce
błyszczały dwa ogromne pierścienie, na lewej jeden: szmaragd, rubin i szafir. Wiedziałem, że
to Bleys”.
Jak wiele innych przedmiotów w Amberze, Atuty to żywe dzieła sztuki. Nie sztuki w
znaczeniu martwej natury ani w znaczeniu abstrakcji, ale raczej sztuki, która ujmuje myśli i
emocje, która pozwala patrzącemu wejść do wnętrza i zobaczyć, że sztuka żyje. Jak oczy Mony
Lisy. Jak splendor Kaplicy Sykstyńskiej.
Przez Figury Atutowe królewska rodzina może się ze sobą kontaktować. Jak telefon,
pozwalają na prowadzenie rozmów na duże odległości. Są jednak czymś więcej niż telefonem.
Po pierwsze, rozmowy mogą przekraczać granice cieni. Po drugie, Atuty przenoszą nie tylko
słowa. Przenoszą ludzi.
Aby użyć Atutu do rozmowy, „dzwoniący” koncentruje się na obrazie z karty. Jeśli skupi się
dostatecznie mocno i jeśli osoba na portrecie zdolna jest to skupienie odebrać, następuje
połączenie. Po zakończeniu rozmowy wystarczy przesunąć dłonią nad kartą, by przerwać
kontakt.
Aby użyć Atutu jako środka transportu, dwaj Amberyci stosują tę samą procedurę. Jednak
po uzyskaniu kontaktu głosowego, próbują nawiązać także fizyczny. Wzywający wpatruje się
w kartę z pełną koncentracją, po czym wyciąga rękę poprzez nią, w stronę wyciągniętej ręki
rozmówcy. Kiedy ich dłonie się zetkną, odbierający przeciąga wzywającego na swoją stronę.
Obaj stają teraz fizycznie obok siebie. Metoda ta znana jest jako „atutowanie”.
Kontakt jest często słaby. Wzywający ma wtedy dwa wyjścia: albo zwiększyć koncentrację,
albo poprosić o pomoc. Niestety, jedyni ludzie zdolni mu pomóc to ci, którzy wiedzą, jak
korzystać z Atutów. Inaczej mówiąc, pozostali członkowie królewskiej rodziny i bardzo
niewielu innych. Rzadko jednak współpracują oni w tego typu zbiorowym połączeniu —
ratunek Branda pozostaje jednym z nielicznych przypadków. Jeszcze rzadziej wzywający chce,
aby reszta rodziny wiedziała, co próbuje osiągnąć. Dlatego też zbiorowy kontakt nie zdarza się
często.
Jedyną różnicą między Atutem a zwyczajną kartą jest wrażenie chłodu. Przy czym nie
istnieje realna różnica temperatur, jedynie jej odczucie. Aby skorzystać z karty, wzywający
musi poczuć jej chłód, choć sama karta wcale nie jest chłodna. Rozpoznawanie tego wrażenia
należy do wykształcenia Amberytów; uczą się wyczuwać Atuty, tak jak się uczą wyczuwać
przemiany cieni. Jedno i drugie jest elementem szkolenia percepcji.
Atuty ogniskują tylko wolę: nie robią nic więcej, ale i nic mniej. Stworzone początkowo
przez Dworkina portrety są tak wyraźne, by pozwolić na pełne przypomnienie rysów
Amberyty, z którym wzywający próbuje się skontaktować. Ściśle rzecz biorąc, same karty nie
są niezbędne dla takiego kontaktu, ale bez nich jest to zadanie o wiele trudniejsze. Uwięziony w
celi Corwin próbował połączyć się z innymi tylko wyobrażając sobie Atuty (był ślepy, a w celi
było ciemno). Nie udało mu się. Oczywiście ci, którzy byli w pobliżu, i tak nie nawiązaliby
kontaktu. Odmowa zawsze jest możliwa.
Prawdziwie skuteczne wykorzystanie Figur Atutowych możliwe jest tylko wtedy, gdy ich
posiadacz przejdzie Wzorzec Amberu. Wzorzec jednocześnie wymaga i uczy nadludzkiej
koncentracji, a tylko posiadając zdolność takiego skupienia Amberyta może łączyć się Atutem
na dowolne odległości. Atuty może jednak tworzyć każdy uzdolniony malarz (jak przekonał się
Merlin w Atutach zguby), więc ich zastosowanie nie jest ograniczone. Wiadomo — jak
tłumaczy Billowi Rothowi Merlin w Atutach zguby — że tworzy je „w Dworcach […] kilku
ekspertów. W Amberze potrafi to Fiona i Bleys”. Malarze spoza Amberu także mogą kreować
Atuty, jednak ich dzieła będą niedoskonałe. Wykonanie doskonałej talii wymaga przejścia
Wzorca Amberu albo Logrusu w Chaosie.
Jak wszystko, co pochodzi z Amberu, Atuty są w równym stopniu niebezpieczne, co
pomocne.
B
ENEDYKT
Przy swej niemal obsesyjnej wierze w potęgę rozumu, Benedykt jest prawdopodobnie
najbardziej godnym zaufania ze wszystkich Amberytów. Gardzi bezustannymi rodzinnymi
sporami i przez długie lata starał się trzymać od nich jak najdalej. Jego zainteresowania dotyczą
raczej umysłu niż emocji, co znajduje odzwierciedlenie w jego fascynacji grami czysto
strategicznymi i coraz silniejszą asymilacją tradycyjnych obyczajów japońskich. Pomaga, gdy
jest potrzebny, woli jednak, kiedy pozostawia się go samemu sobie.
B
LEYS
Równie ognisty jak jego włosy, Bleys jest najbardziej skłonnym do żartów człowiekiem w
rodzinie. Jednak jego ideę żartu trudno byłoby uznać za czystą. Jego chytry umysł planował
wciąż nowe kłopotliwe i krępujące zdarzenia dla tych krewniaków, którzy nosili się ze zbyt
wielką powagą. Przez sporą część swego życia powagą wręcz gardził, jednak kiedy Eryk
sięgnął po tron, Bleys zmienił się gruntownie. Od tego momentu szukał sposobów ratowania
Amberu, może nawet przejęcia w tym celu korony. Nie udało mu się, naturalnie, i niewiele
brakowało, by zginął w bitwie u boku Corwina. Random nie zapomniał o jego wysiłkach.
B
RAND
Brand był głównym czarnym charakterem Kronik Corwina. Próbował przerysować
Wzorzec Amberu, co miało mu dać niemal boską potęgę. Corwin pokrzyżował jego plany i sam
wykreślił Wzorzec. O ile wiadomo, Brand zginął pokonany. Za życia był mroczny i posępny. Z
upartą determinacją dążył do celu. Kiedy raz powziął jakiś plan, nienawidził dokonywania w
nim zmian. A cele, jakie sobie stawiał, rzadko kiedy miały mniej niż globalny zasięg. Potężny i
skłonny do zadumy, był chyba największym romantykiem w klanie Amberytów.
C
AINE
Sprawny na ciele i umyśle, Caine wywierał kojący wpływ na dwór Amberu. Potrafił
żartować z wzajemnej nienawiści rodzeństwa i często przyjmował rolę hulaki, by ściągnąć na
siebie gniew braci. Zawsze jednak zachowywał czujność i nie ufał żadnemu z książąt, którego
podejrzewał o działanie przeciw Amberowi. Gotów był stanąć do walki z każdym, kto by
zagroził tronowi. Jego lojalność wobec Amberu, jakkolwiek próbowałby ją ukrywać,
sprawiała, że tym trudniej jest się pogodzić z jego śmiercią.
C
ORWIN
Narrator pierwszych pięciu ksiąg kronik Amberu, Corwin, został wybrany przez Oberona na
jego następcę. Po schwytaniu przez Eryka, Corwin nawet koronował się na króla, choć głównie
po to, by zakłócić przebieg koronacji Eryka. Jednak pod koniec wojny z Brandem Corwin nie
chciał już tronu i bez protestów przyjął dokonany przez Jednorożca wybór Randoma. To
dowodzi, że w okresie przedstawionym w Kronikach Corwin zmienił się z impulsywnego
egoisty w prawdziwego księcia Amberu. W ostatnich dniach wojny właśnie on ocalił Amber od
klęski. W chwili obecnej miejsce jego pobytu pozostaje nieznane.
D
ALT
Posępny i wytrwały, Dalt doskonale pasuje do swego wizerunku zimnego zawodowego
najemnika. Matka Dalta, wojująca fanatyczka religijna, odpowiedzialna za zbezczeszczenie
wielu kaplic Jednorożca w Amberze i królestwach ościennych, została pokonana i zgwałcona
przez Oberona. Wiele lat później zginęła w bitwie z Bleysem. Dalt żywi nienawiść do Oberona
i poprzysiągł zniszczyć Amber w zemście za poniżenie matki.
D
ARA
Dara, matka Merlina i partnerka Corwina, jest stanowcza, uparta i inteligentna. Mimo
wielkich dzielących ich różnic, nadal chyba lubi Corwina i chociaż nie chce tego przyznać,
podejrzewa się, że poszukuje go na własną rękę. W Dworcach Chaosu panuje przekonanie, że
jeśli ktokolwiek zdoła go odnaleźć, to właśnie ona. O wiele mniej niż Amberyci przywiązana
do zasad racjonalności, rozumie jednak wrodzoną zależność Corwina od dyktatu rozsądku.
Potrafi więc uwolnić się z okowów tradycyjnego myślenia i wyciągać zaskakujące wnioski.
Uwzględniając stan psychiczny Corwina w końcowym etapie jego wojny z Brandem i
Chaosem, takie unikalne zdolności wydają się niezbędne do sukcesu w poszukiwaniach. Czego
chce od niego, pozostaje na razie tajemnicą.
D
EIDRE
Śmierć Deirdre, równie pięknej jak jej imię, była chyba największą stratą, jaką poniosła
rodzina podczas wojny z Brandem. Wiecznie wplątana w ostre wewnętrzne spory, pragnęła
ustabilizować niepewną sytuację. Dlatego nie wycofywała się z bitew między swymi braćmi.
Jej śmierć była wynikiem chęci niesienia pomocy. Kiedy umarła, część królewskiej wielkości
umarła wraz z nią. Dla ludu Amberu była niemal boginią: potężną, łagodną i nieopisanie
piękną.
E
RYK
Był jedynym królem Amberu, który zginął w bitwie. Większą część swego dorosłego życia
poświęcił na układanie planów zdobycia tronu. Był porywczy i skłonny do intryg, w
najwyższym stopniu makiaweliczny; nigdy nawet nie pomyślał o kapitulacji. Determinacja o
takiej mocy ma swoją cenę, a dla Eryka tą ceną była mania prześladowcza granicząca wręcz z
paranoją. Jego nienawiść do Corwina była prawdopodobnie najsilniejszym takim uczuciem w
królewskiej rodzinie. W końcu doprowadziła go do wyjątkowo nie przemyślanego czynu: do
autokoronacji na króla Amberu. Ta decyzja bardziej niż którakolwiek inna doprowadziła do
klęski. Konając na polu bitwy udowodnił jednak swą miłość do Amberu, przekazując Klejnot
Wszechmocy — jedyne, co mogło ocalić królestwo — swemu najbardziej znienawidzonemu
wrogowi.
F
IONA
Ostatnio bardziej niż kiedykolwiek aktywna w sprawach Amberu i zainteresowana
działaniami Merlina, zaczyna rozumieć problemy rodzące się z dworskich intryg.
Sarkastyczna, błyskotliwa i zdolna do niewiarygodnej złośliwości, w czasie Bezkrólewia Fiona
stanęła przeciw Corwinowi, ale bez oporów uznała władzę Randoma. Być może dlatego, że
Random pozwala jej kroczyć własną drogą. Bardziej jednak prawdopodobne, że walka
Corwina z Chaosem uświadomiła jej niebezpieczeństwo sięgające daleko poza dwór Amberu.
Niezależnie od powodów zdecydowana jest pomagać Merlinowi, jak tylko potrafi.
F
LORA
Ma dość wąskie zainteresowania, na ogół związane z władzą, bogactwem, intrygami i
mężczyznami. Bywa wyzywająca i krzykliwa, kocha spektakle i wierzy w powiedzenie „Nic z
umiarem”. Największy lęk budzi w niej możliwość znalezienia się po niewłaściwej stronie. Z
tego powodu łatwo i bez wahania zmienia sojusze, wobec nikogo nie odczuwając prawdziwej
lojalności. W przeciwieństwie do Fiony, nie martwi jej zasada czysto męskiego następstwa
tronu w Amberze, ponieważ nie pociąga jej odpowiedzialność łącząca się z władzą.
G
ERARD
Wielki, potężny i budzący lęk Gerard jest o wiele mniej przebiegły niż ktokolwiek z jego
braci i sióstr. Zdaje sobie sprawę z tej słabości. Jest bardziej ufny niż pozostali, a wobec
Amberu absolutnie lojalny. To właśnie Gerard zaopiekował się Brandem, dopóki nie było
pewne, że bratu nic już nie grozi. Mimo to bez wahania przyłączył się do Corwina i stanął
przeciwko Brandowi, kiedy spisek tego ostatniego wyszedł w końcu na jaw. Jego wierność
wobec Amberu jest niezachwiana i niewzruszona.
J
ULIAN
Wielka jest jego zdolność do złośliwości i nienawiści, ale jak u większości książąt, miłość do
Amberu kieruje jego najważniejszymi działaniami. Ulubioną kryjówką Juliana jest Ardeński
Las, który przemierza na swym wierzchowcu Morgensternie. Bardziej niż czegokolwiek
innego nie lubi, kiedy ktoś go pokona w jego własnej grze. W tym sensie jest zapewne najmniej
dojrzały ze wszystkich braci. Jest jednak znakomitym jeźdźcem i szermierzem, a obrona
Amberu często spoczywała właśnie na jego barkach.
L
LEWELLA
Spokojna i cicha, Llewella — podobnie jak Caine — wywierała stabilizujący wpływ
podczas dni zamętu w końcowym okresie Bezkrólewia. Jednak w przeciwieństwie do Caine’a,
praktycznie nie interesowały jej sprawy dworu. Wolała azyl w Cieniu od bezustannych intryg,
zajmujących jej braci i siostry. Obyczajom tym pozostała wierna aż do dzisiaj i sprawia
wrażenie, jakby życie dworskie ją nużyło. Rzadko bywa w zamku. Zamieszkała w cieniu, gdzie
zajmuje się sztuką i tańcem.
L
UKE
Jak psychiczny kameleon, Lukę opanował zdolność natychmiastowej niemal zmiany
osobowości. Z zawodu handlowiec z Kalifornii, jeśli sytuacja tego wymaga, bez wysiłku
przekształca się w Amberytę. Podobnie jak Merlin, którego chyba najbardziej przypomina,
zachowuje swój ziemski charakter podczas wędrówek wśród cieni, co przysparza mu wielu
niepotrzebnych kłopotów. Lubi Merlina i czasem staje u jego boku, ale równie często znajduje
się na przeciwnym biegunie. Jest to źródłem ciągłej, wytrwałej rywalizacji między nimi.
Wzbudziło też powszechny lęk wśród Amberytów i Chaosytów: gdyby Lukę i Merlin połączyli
kiedyś swe siły, staliby się bardzo niebezpieczną parą.
M
ANDOR
Mandor, człowiek o godnych podziwu talentach i wiedzy, sprawia wrażenie wyrwanego
niemal wprost z włoskiego Renesansu na Cieniu–Ziemi. Zdolnością do intryg i spisków nie
ustępuje najlepszym, inspirowanym Machiavellim politykom tej ery. Potrafi także odczuwać
szczery szacunek i podziw. W chwili obecnej żywi podziw dla Merlina, swego przyrodniego
brata. Mandor jest złożoną postacią, a jego rola w obecnym konflikcie sił dopiero się
rozpoczęła. Ze swymi talentami z pewnością wywrze znaczący wpływ na ostateczny wynik.
M
ARTIN
Martin jest synem Randoma z Amberu i Morganthe z Rebmy. Jako syn Randoma jest
oczywiście następcą tronu Amberu, jednak czy pozostali dopuszczą go do władzy, pozostaje na
razie niewiadomą. Skłonny do awangardowych zachowań, nosi obecnie fryzurę na Irokeza i
dziwaczne (nawet w Amberze) ubranie. Jest perkusistą w zespole rockowym i zaczyna
eksperymentować z muzyką elektroniczną. Obserwując go, łatwo dojść do wniosku, że musi
jeszcze dojrzeć, zanim otrzyma do odegrania poważniejszą rolę w sprawach państwowych.
Jednak przynajmniej na razie obecny układ wyraźnie mu odpowiada.
M
ERLIN
Jest synem Corwina z Amberu i Dary z Chaosu; wychował się w Dworcach Chaosu. Krótko
przed zniknięciem Corwina wysłuchał jego historii i od tego dnia zapragnął lepiej poznać świat
ojca. Kilka lat spędził na wędrówkach w Cieniu, potem na pewien czas zamieszkał na
Cieniu–Ziemi. Ostatnio częściej wraca do Amberu. Intelektualnie jest wybitnie uzdolniony i
nie lęka się praktycznie niczego. Wciąż stara się poznać efekty przejścia i Wzorca Amberu, i
Logrusu Chaosu. Ostrożnie wykorzystuje swoją moc, ponieważ nikt na obu dworach nie potrafi
mu wyjaśnić, co dokładnie może osiągnąć. Podobnie jak ojciec, Merlin wspaniale opowiada,
jednak brakuje mu ojcowskiego wyczucia epiki. Być może osiągnie to z wiekiem.
R
ANDOM
Obecny król Amberu został wybrany przez Jednorożca pod koniec Kronik Corwina.
Lekkoduch z charakteru, interesował się przede wszystkim kobietami, winem i śpiewem. Przed
ślubem z Vialle słynny zdobywca serc, pragnął także zostać pierwszorzędnym perkusistą
jazzowym. Nigdy specjalnie go nie interesowały problemy sukcesji i nie wtrącał się do
rodzinnych sporów — aż do chwili, gdy Corwin powrócił na scenę. Stanął wtedy po jego
stronie i w znaczący sposób przyczynił się do zwycięstwa nad Brandem. Jest niezwykle
szczęśliwy w małżeństwie (wśród Amberytów to rzadkość), a jako władcę cechuje go
ostrożność, ale i stanowczość.
V
IALLE
Królowa Randoma tak wiele uczyniła, by okiełznać jego wrodzoną porywczość, że wydaje
się całkowicie odpowiedzialna za jego gwałtowne wydoroślenie. Nie wypowiada się o
sprawach Amberu, udziela za to całkowitego poparcia wszystkim działaniom Randoma.
Wyraźnie kocha męża, i ku zdumieniu wszystkich, mąż kocha ją równie mocno. Vialle jest
niewidoma i jest rzeźbiarką. Jej dzieła cechuje prostota, przecząca uwadze, jaką zwykle
poświęca fizycznym szczegółom. Ta sprzeczność, jak się wydaje, znalazła ujście w
niezwykłym wyrazie artystycznym. Poprzez spokój swej sztuki i spokój swego charakteru,
Vialle samodzielnie, choć nie bezpośrednio, odmieniła atmosferę panującą na Zamku Amber.
Nie ma żadnych wrogów.
O
BERON
Niewiele wiadomo o ojcu królewskiej rodziny. Wszystkie opowieści pochodzą od jego
dzieci i cechują je wszelkie zniekształcenia, jakim podlega dziecięca wiedza o rodzicu. Oberon
był najwyraźniej stanowczym i wymagającym ojcem, ale również miał niezwykłą zdolność
nauczenia ich tego, czego chciał, by się nauczyły. Był też znakomitym taktykiem, zarówno
wojskowym, jak i politycznym, a z pomocą Dworkina udoskonalił też kilka strategii. Kochał
życie niemal tak bardzo, jak kochał kobiety, a kobiety kochał niemal tak mocno jak Amber. W
pewnym sensie Oberon był Amberem i zginął śmiercią bohatera, próbując go ratować.
D
WORKIN
Szalony, skłonny do abstrakcji i oderwany od realiów nawet amberowskiego dworu,
Dworkin jest wybitnym artystą — artystą, który sztuką potrafi formować rzeczywistość.
Urodzony w Chaosie, uciekł, by stworzyć Wzorzec Amberu, tym samym nadając kształt,
granicę, postać i formę światu, który przedtem ich nie posiadał. W tym sensie jest postacią
boską, stwórcą, tym, który kształtuje — „poietes” w języku Greków. Podobno w młodości był
przebiegły i złośliwy, równie skłonny do intryg i spisków jak dzisiejsi Amberyci. Ale
czyjekolwiek twierdzenie, że go poznał, musi być mocno przesadzone i świadczyć o braku
rozsądku.
G
HOSTWHEEL
Ghostwheela, którego Merlin stworzył jako niespodziankę dla Randoma, można nazwać
Atutem ostatecznym. Superkomputer najwyższego poziomu, posiada umiejętność
przeszukiwania Cienia i pozwala użytkownikowi na obserwację dowolnie wybranych jego
regionów. Działa metodą tworzenia równoważników Atutów i poprzez nie prowadzi
poszukiwania. Wprowadzając do jego projektu elementy Wzorca, Merlin dał mu pewne
magiczne możliwości, niezbędne, by nie musiał przechodzić inicjacji Wzorca ani Logrusu.
Istnieje Atut Ghostwheela (stworzony przez Merlina), który pozwala użytkownikowi na zdalne
programowanie. Ten Atut to rodzaj magicznego zdalnego terminala, a Ghostwheel reaguje na
wydawane głosem instrukcje. Merlin zamierzał podarować ten Atut Randomowi, aby król
Amberu mógł bez przeszkód nadzorować przyjazne i wrogie cienie. Pojawił się jednak
problem: Ghostwheel wytworzył sobie osobowość. Nie spodobał mu się wydany Merlinowi
przez Randoma rozkaz wyłączenia komputera i chwilowo nie chce rozmawiać nawet ze swoim
twórcą. Wydaje się, że Merlin musi jeszcze wprowadzić pewne poprawki konstrukcyjne.
P
ODRÓŻE W
C
IENIU I PIEKIELNE RAJDY
Najbardziej fascynującą cechą członków królewskiego rodu jest umiejętność przechodzenia
z jednego cienia do innego. Na początku Dziewięciu książąt Amberu Corwin przebywa na
Ziemi, na końcu Dworców Chaosu zdążył odwiedzić niezliczone cienie. Jak wszyscy z
królewskiej rodziny, największą miłością darzy sam Amber, ma jednak liczne powiązania z
innymi światami.
Wędrówka wśród cieni jest sztuką. Wymaga niesłychanie silnej wyobraźni, nadludzkiej
mocy percepcji i zdolności do absolutnej koncentracji. Oczywiście, nie każdy jest tak
uzdolniony i dlatego liczba podróżników jest mocno ograniczona. Jedynie najwybitniejsi
artyści Ziemi posiedli coś zbliżonego do takiej mocy, jednak niewielu ma pojęcie o technice.
By rozpocząć podróż, Amberyta oddala się na możliwie największy dystans od Kolviru.
Bez–Cieniowy wpływ Amberu jest tak silny, że próba przejścia do innego cienia z miasta jest
praktycznie niemożliwa. Kiedy podróżnik znajdzie się już dostatecznie daleko, skupia uwagę
na jednym szczególe cienia, w którym przebywa, po czym stara się wyobrazić sobie podobny
obiekt w cieniu, do którego zdąża. Może to być kamień, gałąź, budynek, książka albo osoba,
jednak koniecznie coś specyficznego, nie jakiś powszechnie spotykany artykuł. Jeśli w
aktualnym cieniu nie znajdzie niczego, na czym mógłby zogniskować uwagę, może spróbować
wizualizacji obiektu jedynie w myślach, choć czyni to przejście o wiele trudniejszym.
Naturalnie, im lepiej podróżnik poznał docelowy cień, tym łatwiej mu tam dotrzeć.
Wyraźnie postrzegając dany obiekt, podróżnik zaczyna się przemieszczać. Może iść pieszo,
zmieniając cienie powoli, ale bezpiecznie, może pobiec, lecz wtedy bezpieczeństwo nie jest
rzeczą całkiem pewną. Co bardziej śmiałe duchy mogą spróbować powtórzyć wyczyn
Randoma i zmieniać cienie w pędzącym mercedesie czy nawet w odrzutowym myśliwcu
podczas lotu. W większości cieni, gdzie taka technika nie jest dostępna, najbardziej ryzykowne
przejścia są dokonywane na galopującym koniu. Te, jak wiemy, nazywają się piekielnymi
rajdami. Jeszcze do nich wrócimy.
Kiedy Amberyta porusza się, wciąż koncentruje uwagę na wybranym obiekcie. Wkrótce
zaczyna postrzegać inny obiekt z pożądanego cienia. Teraz skupia się na obu. Przemieszcza się
dalej, ciągle skoncentrowany, a w jego myślach pojawiają się kolejne szczegóły z docelowego
cienia. I wreszcie sam cień nabiera konkretnego kształtu. W tym momencie niektóre szczegóły
zaczynają się zmieniać, by lepiej pasować do świata jako całości.
Wreszcie, po dość długim czasie i pokonaniu sporego dystansu, cień jest gotowy. A
dokładniej, nie jest gotowy, dopóki Amberyta się w nim nie znajdzie, ponieważ w wyjściowej
percepcji był on częścią danego cienia. Równocześnie jednak nie może stać się częścią cienia,
dopóki nie postrzega go w sposób zupełny. Inaczej mówiąc — i jest to paradoks — cień nie jest
kompletny, dopóki do niego nie wkroczy, a nie może do niego wkroczyć, dopóki nie będzie
kompletny.
Oczywiście, paradoks ten rodzi wiele filozoficznych problemów i członkowie królewskiej
rodziny próbowali rozwiązać przynajmniej niektóre z nich. Najbardziej interesujący brzmi: czy
wędrowiec stwarza cień, czy po prostu przemieszcza się do miejsca, które już istnieje? Na to
pytanie nie ma właściwie odpowiedzi, jak to wyjaśnia w Znaku Jednorożca sam Corwin:
„Trzeba chyba zacząć od solipsyzmu — idei, że nie istnieje nic prócz mnie, a przynajmniej
że niczego nie możemy być w pełni świadomi, prócz własnego istnienia i postrzegania. Potrafię
odnaleźć w Cieniu wszystko, co zdołam sobie wyobrazić. Każde z nas to potrafi… Można się
spierać, i w istocie większość z nas tego próbuje, że sami stwarzamy cienie, które odwiedzamy,
konstruujemy je z budulca naszej psyche, że tylko my istniejemy naprawdę, że światy, w które
wkraczamy, są jedynie projekcją naszych pragnień”.
Pod koniec tamtej historii Corwin nabiera niemal pewności, że tak nie jest. Dojrzał wyraźnie
i chce wierzyć, że rzeczywistość jest czymś więcej niż tylko tym, co wyobrazi sobie on i jego
krewni. Jednak sam problem nie zniknął i żadne argumenty go nie usuną.
Jest jeszcze jedna kwestia: jeśli wędrowiec musi się skoncentrować na jakimś
charakterystycznym obiekcie danego cienia, to nigdy nie zdoła dotrzeć do cienia, o którym nic
nie wie. Tu odpowiedź jest prosta: jeśli potrafi go sobie wyobrazić, potrafi go osiągnąć. Jeśli nie
ma żadnego punktu zaczepienia, wymagana jest absolutna koncentracja umysłu (co
powstrzymuje większość od podejmowania prób). Wobec niepewnego rezultatu
niebezpieczeństwo jest ogromne, ale w zasadzie nic nie wyklucza możliwości osiągnięcia
dowolnego miejsca w granicach własnej wyobraźni. Oznacza to, że członkowie królewskiego
rodu Amberu potrafią znaleźć się, jeśli zapragną, w Sródziemiu, Narni, na Pernie, a nawet w
Utopii.
Problem w tym, że mogą tam zostać uwięzieni. Większość fikcyjnych światów ma jakieś
realistyczne braki, zawiera jakiś naukowy paradoks albo niemożliwość. Fizyczne ciała
Amberytów prawdopodobnie nie zdołałyby tego przetrwać. A gdyby nawet, to mogliby
zniszczyć fikcyjny świat. Z tych powodów — a także dlatego, że książęta są zbyt zajęci
spiskowaniem i intrygami, aby tracić czas na podobne eksperymenty — żaden z nich nie
próbował nawet trafić do świata fikcji. Poza tym co mogliby tam znaleźć takiego, czego nie ma
w Am—berze i jego cieniach?
Jest też inna możliwość uwięzienia w Cieniu. Przejście przez cienie wymaga światła,
przynajmniej przejście najłatwiejsze i najbezpieczniejsze. Jeśli światła zabraknie, można zostać
uwięzionym, ponieważ przemiana z wyobraźni nie zawsze się udaje, a z pewnością nie jest
bezpieczna. To jeden z powodów, dla których w Dziewięciu książętach Amberu Eryk wypalił
Corwinowi oczy. Dopóki Corwin nie widział, niewiele mógł zrobić. Oczywiście, był też
niezwykle osłabiony, a słabość to kolejna pułapka. Gdyby Eryk nie był tak okrutny, mógłby
wygnać Corwina do miejsca całkowicie monotonnego. Bez żadnych szczegółów, by na nich
skupić uwagę. Corwin byłby wtedy zmuszony do przemiany z wyobraźni, co jest bardzo
ryzykowną próbą.
Królewska rodzina Amberu to nie jedyne osoby zdolne do wędrówki w Cieniu. Jak tłumaczy
Merlin Billowi Rothowi (w Atutach zguby), Chaosyci po przejściu Logrusu potrafią nie tylko
przemieszczać się między cieniami, ale też ściągać do siebie przedmioty z Cienia. Są też inne
możliwości. Oto jego wyjaśnienia:
„Istnieje pewna liczba magicznych istot, takich jak Jednorożec, które mogą zwyczajnie
wędrować, gdzie tylko zapragną. Poza tym każdy może podążać za idącym przez Cień albo
istotą magiczną, póki nie straci śladu. Coś w rodzaju Thomasa Rhymera z ballady. Jeden
chodzący przez Cień może przeprowadzić całą armię (Corwin i Bleys robią to w Dziewięciu
książętach Amberu). Są też mieszkańcy rozmaitych królestw Cienia, leżących najbliżej
Amberu i Chaosu. Z powodu bliskiej odległości od obu ośrodków mocy żyją tam potężni
czarnoksiężnicy. Ci najlepsi dobrze sobie radzą, ale ich wizerunki Wzorca i Logrusu są
niedoskonałe i nigdy nie dorównują oryginałom. Ale po obu stronach nie potrzeba nawet
inicjacji, żeby się poruszać. Złącza Cienia są tam najcieńsze. Nawet prowadzimy z nimi
handel”.
Jest możliwe, że w dalekiej przeszłości jedynymi wędrowcami w Cieniu byli Amberyci,
którzy przeszli Wzorzec. Jak we wszystkich światach i wszystkich cieniach, wiele się zmieniło.
Aby zmieniać cienie szybko, Amberyta wskakuje na konia. Pędząc galopem, wybiera obiekt
koncentracji i ogniskuje na nim swój umysł tak starannie, jak to tylko możliwe. Cień docelowy
formuje się prędko, jednak zagrożenia są dla wędrowca ogromne. Nazywa się to piekielnym
rajdem.
Pierwsze z nich to koń. Musi być nauczony biec równym krokiem, niezależnie od tego, co
zobaczy, i nie dać się przestraszyć. Gwiazda Corwina jest tak wytresowany. Niewiele innych to
potrafi.
Drugie niebezpieczeństwo to rozproszenie uwagi. Podczas piekielnego rajdu wędrowiec
widzi tak wiele, że tylko dzięki absolutnemu skupieniu może utrzymać się na drodze do celu.
Kto prócz księcia Amberu potrafiłby obronić się przed rozproszeniem przez taki natłok wrażeń:
„Silny wiatr… Chmury przesłaniają gwiazdy… Jasne widły wbijają się w rozszczepione
drzewo po prawej stronie, zmieniając je w płomień… Mrowienie… Zapach ozonu… Strugi
wody leją się na mnie… Rząd świateł po lewej… Stuk kopyt po bruku ulicy… Zbliża się jakiś
dziwaczny pojazd… Cylindryczny, posapujący… Wymijamy się nawzajem… Ściga mnie
wołanie… W oświetlonym oknie twarz dziecka…”
To prawie niemożliwe, ale udaje się Corwinowi w Dworcach Chaosu. Gdyby zatrzymał się,
żeby sprawdzić, co to za dziecko, zostałby uwięziony w tym cieniu przynajmniej tak długo,
dopóki nie spróbowałby przemiany. To kosztowałoby go czas, a czas z kolei mógłby go
kosztować życie. W okresie opisanym w Dworcach Chaosu mógł go nawet kosztować Amber.
Aby to osiągnąć, sam piekielny jeździec musi być wyszkolony. Ponieważ dostrzega rzeczy
szybciej, niż wzrok przekazuje obrazy, musi wiedzieć, jak podtrzymywać wrażenie
docelowego cienia. Tylko bardzo doświadczony podróżnik może mieć nadzieję, że dokona
tego, nie pozwalając się rozproszyć wrażeniom z cieni pośrednich.
Dla obserwatora piekielny jeździec jest zaledwie widmem. Zresztą niejedno ziemskie
widmo było w istocie Amberytą w trakcie piekielnego rajdu. Istnieje możliwość, że część UFO
to obiekty podążające za Amberytami w piekielnym rajdzie przemierzającymi Cień. UFO
pojawiają się, a potem znikają, jak sam piekielny jeździec.
Jest jeszcze jeden fakt dotyczący piekielnych rajdów: mają silny negatywny wpływ na
orientację. Tak silny, że ktokolwiek słabszy niż członek królewskiego rodu wpadłby
prawdopodobnie w obłęd. Z tego powodu żaden Amberytą nie próbuje pierwszego piekielnego
rajdu bez asysty kogoś z rodziny. I nawet dla nich przeżycie to jest dokładnie tym, co sugeruje
nazwa: przerażającym, oszałamiającym, zagrażającym zmysłom rajdem przez piekło.
S
ZTORMY CIENIA
Jest kilka sposobów sprowadzenia obiektu z Cienia do Amberu. Najprostszy, oczywiście, to
dostarczenie przez kogoś z królewskiej rodziny. Inny, to wykorzystanie czarodzieja z któregoś
z sąsiednich cieni albo dowolnej osoby podążającej za księciem Amberu. Jednorożec lub inna
swobodnie zmieniająca cienie istota także może coś przenieść. I wreszcie istnieją sztormy
Cienia.
Czym jest sztorm Cienia? Niech znowu wyjaśni to Merlin:
„To naturalne, choć niezbyt dobrze opisane zjawisko. Najlepszym porównaniem, jakie
przychodzi mi do głowy, jest burza tropikalna. Jedna z teorii mówi, że ich powstawanie ma
związek z częstotliwością dudnienia fal, pulsujących od Amberu i Chaosu i kształtujących
naturę cieni. W każdym razie, gdy taki sztorm wybuchnie, to zanim się uspokoi, potrafi ogarnąć
sporą liczbę cieni. Czasem wyrządza wielkie szkody, czasem bardzo małe. Ale często przenosi
ze sobą różne rzeczy”.
Jeśli sztorm Cienia jest dostatecznie silny, może porywać nie tylko przedmioty, ale i ludzi.
Wyobraźcie sobie, że budzicie się po przyjęciu i widzicie nad sobą pomarańczowe drzewo na
tle jaskrawozielonego nieba, a dwa uzbrojone gryzonie kierują włócznie w wasze czoło. Jeśli to
przeżyjecie, możecie do słownika zaproponować zupełnie nową definicję słowa „kacenjamer”.
W
ZORZEC
A
MBERU
Wzorzec Amberu leży za ciemnymi, okutymi drzwiami w głębi Kolviru. Aby się tam dostać,
trzeba odszukać ukryte drzwi w korytarzu wewnątrz murów zamku. Stamtąd droga prowadzi w
dół po niezwykle długich spiralnych schodach, a potem tunelem do siódmego bocznego
przejścia. Wreszcie dociera do zamkniętych drzwi. Za nimi niepotrzebna już jest latarnia, gdyż
Wzorzec daje dość światła. Wygląda jak skomplikowany diagram z jaskrawych linii, głównie
krzywych, z kilkoma prostymi niedaleko środka. Jak mówi Corwin: „Przypominał mi
fantastycznie zagmatwaną, wyolbrzymioną wersję jednego z tych labiryntów, po których
wędruje się ołówkiem (czy też długopisem), żeby znaleźć wejście lub wyjście”. Cały Wzorzec
jest widoczny z jego obwodu, jednak pokonywać go trzeba częściami.
„To ciężka próba, ale możliwa do przebycia, inaczej byśmy cię tu nie przyprowadzali. Idź
bardzo wolno i nie myśl o niczym innym. Nie bój się fontanny iskier, która będzie tryskać ci
spod nóg przy każdym kroku. Jest niegroźna. Poczujesz przebiegający cię lekki prąd, a po
chwili ogarnie cię radosne podniecenie. Ale nie rozpraszaj się i pamiętaj — przez cały czas
posuwaj się naprzód. Pod żadnym pozorem nie zatrzymuj się i nie schodź z wyznaczonej
ścieżki, bo zginiesz”.
Takich instrukcji udzielił Corwinowi Random. I chociaż Wzorzec, o którym mówił,
znajdował się w Rebmie, wydaje się, że wszystkie Wzorce wywierają taki sam wpływ na
idących.
Po pierwszym kroku błękitne iskry (w pewnych okolicznościach błękitnobiałe) obrysowują
stopę. Przeszywa prąd, po chwili rozlegają się wyraźne trzaski i pojawia się opór. Za
pierwszym łukiem opór narasta. Tutaj znajduje się Pierwsza Zasłona.
Jeśli idący zdoła ją przebić, droga staje się łatwiejsza, przynajmniej na chwilę. Jednak Druga
Zasłona jest trudniejsza, a do tego czasu całe jestestwo idącego wydaje się zbudowane
wyłącznie z woli. Podobnie jak wędrówki w Cieniu i atutowanie, Wzorzec wymaga niezwykłej
siły koncentracji i skupienia.
Za Wielkim Łukiem cała droga jest po prostu walką. Wzorzec żąda absolutnej determinacji,
a idący niemal na każdym kroku przeżywa własną śmierć i ponowne narodziny. Jeśli jednak ma
dostatecznie silną wolę, przedostanie się i w końcu pokona Końcową Zasłonę.
Wtedy dociera do środka.
Ze środka Wzorca aktem woli może się przenieść do każdego miejsca, jakie potrafi sobie
wyobrazić. Dowolny cień, dowolny punkt w dowolnym cieniu, nawet wybrana komnata w
Zamku Amber. Może wrócić tą samą drogą, ale to nie ma sensu. Gdyby z jakichś powodów
chciał znowu znaleźć się na początku Wzorca, wystarczy, że tego zażąda.
Uwieńczone sukcesem przejście Wzorca nazywa się inicjacją. Daje ona wiedzę o
wędrówkach w Cieniu i większe umiejętności posługiwania się Atutami. Istnieje podejrzenie,
że dostarcza też innych mocy, jednak nie zostało to wykazane.
Wzorzec kieruje Amberem, a zatem i wszystkimi cieniami, których nie opanował Chaos.
Jedynie dzięki istnieniu Wzorca Chaos udaje się powstrzymać.
D
WORCE
C
HAOSU I
L
OGRUS
Dla królewskiego rodu Amberu Dworce Chaosu zawsze były nieprzyjacielem. Ich istnienie
uważa się za rezultat słabości Amberu i wszyscy wiedzą, że zawsze muszą się strzec przed
inwazjami Chaosu. Jednak dla zwykłego Amberyty Dworce są tylko tajemniczą legendą.
Nawet książęta nie do końca je rozumieją.
Za to dla Merlina, syna Corwina, Dworce Chaosu są domem. W każdym razie jednym z
domów. Merlin urodził się w Chaosie i póki nie wysłuchał opowieści Corwina, zamierzał
pozostać tam na zawsze. Wtedy jednak zrozumiał nagle, że świat jest większy, niż mu się
wydawało. Podążył śladami ojca i wyruszył do Cienia—Ziemi. Niewiele mówi o samych
Dworcach. Dowiadujemy się od niego tylko tego, że jest to rzeczywiste miejsce, że Chaos nie
jest tylko abstrakcją. Oczywiście, część tych informacji znana była już wcześniej, ze
wspomnień Corwina z bitwy z Chaosem (zwanej Bitwą Skazy Wzorca). Jednak z punktu
widzenia Corwina Dworce były dziwne i obce; z perspektywy Merlina przestają być
wcieleniem zła.
O ile Amber opiera swe istnienie na Wzorcu, Dworce Chaosu istnieją poprzez Logrus.
Zgodnie ze swoją naturą Logrus nie jest ustalony. Bardziej przypomina labirynt, który zmienia
się w sposób nieprzewidywalny i niebezpieczny. Przejście go łączy się głównie z wysiłkiem, by
zachować zdrowe zmysły. Po inicjacji moc pozostaje w tym, kto pokonał Logrus.
Aby jej użyć, należy skoncentrować się na kształcie Logrusu, a raczej na jego
bezkształtności. Kiedy Logrus zostanie przywołany, można go wykorzystać na wiele różnych
sposobów, zależnie od sytuacji. W Krwi Amberu Merlin używa wzroku Logrusu, by odszukać
ukryte drzwi, po czym otwiera je z pomocą logrusowych kończyn. Jego opis pozwala sobie
wyobrazić, czym jest moc Logrusu:
„Głębiej wkręciłem dłonie w sieć Logrusu, aż jej gałęzie przylegały jak wąskie rękawice; w
miejscach, gdzie sięgała ich moc, były twardsze niż stal i bardziej czułe niż język…
Przywołałem więcej mocy z jądra Logrusu, który pływał jak widmo wewnątrz mnie i przede
mną. Wlałem tę moc w rękawice, a wzorzec Logrusu zmienił się znowu”.
Wzorzec Amberu jest drogą do własnego centrum, ale Logrus Chaosu jest żywy, wirujący i
wiecznie zmienny. Wzorzec ogniskuje moc, ale Logrus moc poszerza. Jeśli Wzorzec ulegnie
zmianie, zmieni się Amber, ale zmiana jest podstawową cechą charakteryzującą Logrus. Pod
wieloma względami Logrus wydaje się potężniejszy, bardziej użyteczny i o wiele łatwiej się
adaptujący od Wzorca. Czy jest więc dziwne, że Amber lęka się Chaosu?
K
LEJNOT WSZECHMOCY
Jako własność Jednorożca, Klejnot Wszechmocy należy oficjalnie do króla Amberu. Eryk
przed śmiercią przekazał go Corwinowi, a w końcu Jednorożec wręczył Randomowi. Random
wciąż go posiada.
Klejnot to ogromny rubin w złotej oprawie, zwisający na złotym łańcuszku z szyi
posiadacza. Używanie go wymaga wcześniej zestrojenia. Oznacza to przeniesienie Klejnotu na
środek Wzorca, potem spojrzenie na niego i próbę projekcji własnej jaźni do jego wnętrza. Po
zestrojeniu posiadacz wie już, jak go używać.
Najbardziej widocznym przejawem mocy Klejnotu jest panowanie nad pogodą. I jak się
zdaje, tylko z tej możliwości korzystał Eryk. Niemal równie oczywisty jest fakt, że Klejnotu nie
powinno się nosić zbyt długo ani używać zbyt często. Pochłania on siłę i moc posiadacza, jako
że podwyższa poziom jego percepcji. A podwyższona percepcja wymaga energii.
Posiadacz szybko odkrywa, że wszystko wokół niego wydaje się zwalniać. Klejnot przenosi
go do granic jego istnienia, a w trakcie tego procesu niszczy jego energię. Posiadacz zginie,
chyba że podda własne życie Wzorcowi, który jest wewnątrz Klejnotu.
Prawdziwy Pierwotny Wzorzec to właśnie ten, który istnieje we wnętrzu Klejnotu
Wszechmocy. Dworkin wykreślił Wzorzec na podstawie Klejnotu, i Klejnot wciąż go zawiera.
Z tego powodu jedynie Klejnot może naprawić uszkodzenie Wzorca i tylko z pomocą Klejnotu
można wytyczyć nowy Wzorzec. Jednak stworzenie nowego Wzorca, o czym przekonali się
Brand i Corwin, jest aktem równie mitologicznej natury, jak stworzenie przez Dworkina
oryginału. Jest tak ekscytujące, tak cudowne i tak przerażające, jak wszelkie rzeczy pradawne.
D
WORKIN
Garbaty Dworkin wzrostu półtora metra, z długimi i gęstymi włosami i brodą, należy do
najbardziej fascynujących postaci w Amberze. Urodzony w Chaosie, uciekł stamtąd i przybył
do Amberu. Tu spotkał Jednorożca i rozmawiał z nim. W klejnocie zawieszonym na jego szyi
— tym samym, który potem nazwano Klejnotem Wszechmocy — Dworkin dostrzegł Wzorzec
i zrozumiał, że zdoła on ochronić Porządek przed Chaosem. Własną krwią wykreślił Pierwotny
Wzorzec Amberu. Pod wieloma względami zatem Dworkin i Wzorzec są jednym.
„Jestem Wzorcem. W bardzo dosłownym sensie. Przechodząc przez mój umysł w celu
zyskania formy, jaką ma teraz: formy fundamentu Amberu, naznaczył mnie równie mocno, jak
ja naznaczyłem jego. Pewnego dnia zrozumiałem, że jestem równocześnie Wzorcem i sobą, a
on, w procesie stwarzania tożsamości, musiał stać się Dworkinem. W trakcie narodzin tego
miejsca i czasu nastąpiły wzajemne modyfikacje i w tym kryje się nasza słabość, podobnie jak
nasza siła. Pojąłem bowiem, że uszkodzenie Wzorca i mnie wyrządzi szkodę, a rana mi zadana
odbije się we Wzorcu. Jednak w rzeczywistości nie można mnie było zranić, gdyż byłem
chroniony przez Wzorzec. A kto prócz mnie mógłby uszkodzić Wzorzec? Sądziłem, że to
przepiękny system zamknięty, którego słabe punkty są całkowicie chronione”.
Mylił się. Jego krew mogła uszkodzić Wzorzec. Podobnie, jak się później okazało, krew
jego potomków. A właśnie jego potomkiem był Oberon. I tak zrodził się zasadniczy konflikt,
wokół którego toczy się historia Corwina. Dworkin, przynajmniej dla przeciętnego Amberyty,
jest postacią mitologiczną. Nawet rodzina królewska nie wiedziała, że jeszcze żyje, dopóki
przypadkiem nie uwolnił z lochów Corwina. Większość uważa go za obłąkanego, ponieważ
jego umysł pracuje i działa na poziomie Pierwotnego Wzorca. Dla Chaosu, skąd uciekł, jest
postacią sataniczną, podczas gdy w Am—berze uznaje się go niemal za boga. A jednak mity
Amberu rzadko o nim wspominają — tyle tylko, że był boskim szaleńcem, który stworzył
Księgę Jednorożca. Nie dodają, że stworzył także Wzorzec. Według ogólnych norm, a nawet
według norm królewskiej rodziny Amberu, Dworkin jest szalony. Ale ponieważ jest Wzorcem,
a Wzorzec reprezentuje Porządek, być może Dworkin ma umysł najzdrowszy ze wszystkich.
R
EBMA I
T
IR
–N
A
N
OG
’
TH
Trzydzieści kilometrów na południe od Kolviru, na dnie morza trwa doskonałe odbicie
Amberu. Widmowe miasto Rebma jest lustrzanym obrazem Amberu, jak to sugeruje nawet jej
nazwa. Sam Wzorzec odbija się tutaj, jako że Wzorzec z Rebmy posiada moc oryginału.
Aby się tam dostać, należy zstąpić po Faiella–bionin, schodach do Rebmy. Prowadzą pod
wodę, gdzie normalny, oddychający powietrzem Amberyta może oddychać nadal, dopóki nie
zejdzie ze stopni. Głęboko w dole na filarze płonie pochodnia i wskazuje drogę do złotych bram
Rebmy.
Mieszkańcy miasta mają włosy zielone, fioletowe, czarne, rzadziej w innych kolorach, oczy
zaś zielone. Ich budynki także pomalowane są jaskrawo, oświetlone pochodniami podobnymi
do tej, która rozjaśnia schody. Kolumny z pochodniami stoją po obu stronach szerokiej alei
prowadzącej do pałacu, dokładnego wizerunku Zamku Amber. Tutaj w szklistej komnacie
zasiada na tronie Moire. Pod pałacem, u stóp jeszcze dłuższych schodów, leży kopia Wzorca
Amberu. Ten Wzorzec przeszedł Corwin, by odzyskać pamięć. W wyniku tej samej wizyty w
Rebmie Random zdobył żonę, Vialle. Opuściła rodzinny dom, by zostać królową Amberu. Jest
też inne widmowe miasto, w którym odbija się splendor Amberu. Księżycową nocą Tir–na
Nog’th wyrasta wysoko ponad szczytem Kolviru. Pojawia się jako niewyraźny obłok na niebie,
a kiedy przebijają go promienie księżycowego światła, a obserwator koncentruje uwagę, w
obłoku materializuje się falujące, rzeczywiste miasto. Aby dotrzeć tam z Kolviru, potrzebne są
siła i zdrowy, spokojny umysł.
„Przybyłem do miejsca, gdzie duchy bawią się w duchy, gdzie wróżby, znaki, zapowiedzi i
ożywione pragnienia spacerują po nocnych alejach i wysokich salach pałacu Amberu na niebie,
Tir–na Nog’th…” To słowa Corwina, budzące lęk i przywołujące szaleństwo. Później, na
stopniach: „Gdybym zechciał, kilka kroków posłałoby mnie tym niebiańskim eskalatorem do
miejsca, gdzie sny stają się rzeczywistością, gdzie spacerują neurozy i wątpliwe proroctwa, do
księżycowego miasta dwuznacznego spełniania życzeń, zwichrowanego czasu i bladego
piękna”.
Do Tir–na Nog’th można się dostać jedynie z najwyższej grani Kolviru. Znajduje się tam
skalna formacja przypominająca trzy stopnie. Jeśli Amberyta znajdzie się tam w odpowiednim
czasie, zobaczy, że pojawiają się schody prowadzące w niebo, ku lśniącemu, migoczącemu
miastu. Wstępuje na schody i rusza w górę, zawsze pamiętając, by nie przyglądać się zbyt
uważnie żadnemu ze stopni, te bowiem tracą wtedy swą nieprzejrzystość i odsłaniają
przerażającą otchłań i daleką ziemię w dole.
Schody są długie, tak długie jak te do Rebmy czy te w zboczu Kolviru, wiodące do Amberu.
Samo miasto jest rzeczywiste, ale sprawia wrażenie nierealnego. W pałacu jest tron, na tronie
zasiada monarcha. Wszystko jest zniekształcone i wszystko wydaje się iluzoryczne. Wzorzec
Tir–na Nog’th jest kopią Wzorca Amberu, choć ma inne kolory: jest srebrzystobiały i brakuje
mu błękitnego odcienia oryginału. Z powodu zniekształcającego efektu Tir–na Nog’th,
Wzorzec zakrzywia perspektywę. Po jego powierzchni zdają się płynąć zwężenia i
rozszerzenia. Amberyta przechodzący ten Wzorzec zawsze czułby się nieco zdezorientowany.
Z tego względu przejście jest wysoce niebezpieczne.
L
ATARNIA MORSKA W
C
ABRZE
Na maleńkiej, skalistej wysepce Cabra stoi wysoka, szara morska latarnia. Pod opieką
Jopina, starego, przygarbionego, brodatego latarnika od wielu lat kieruje statki do portu w
Amberze. Długie, kamienne stopnie prowadzą z niewielkiego nabrzeża do drzwi w zachodniej
ścianie budynku latarni. Pomieszczenia pełne są marynarskiego sprzętu, map, whisky i książek.
Odkąd Corwin wybrał Cabrę za cel swej ucieczki z lochów, latarnia morska stała się sławna.
Dla Jopina oznacza to więcej odwiedzających, a jest człowiekiem, który woli samotność.
L
AS
A
RDENSKI I
P
IEKIELNE
O
GARY
Jeśli Amber jest pierwszym ze światów, to Arden jest pierwszym ze wszystkich lasów.
Oszałamiająco piękne, rosną tu drzewa wielu gatunków, od sosen przez klony po dęby, a
wszystkie wznoszą się majestatycznie i wszystkie witają tylko tych gości, którzy się im
spodobają. Jako młody chłopak Corwin spędzał w lesie długie godziny, nawet dni. Istnieje
podejrzenie, że ukrywa się tam teraz. Jednak las jest domeną Juliana — od dnia, kiedy Eryk mu
go powierzył, krótko przed powrotem z Cienia–Ziemi Corwina po wieloletniej amnezji. Pod
opieką Juliana są także piekielne ogary, upiorne, demoniczne półwilki. Zanim je wytresował,
zginął niemal od ich ataków. Należą do niego, ale im nie ufa. Podobnie jak on sam, są po prostu
zbyt niebezpieczne.
K
ULTURA
A
MBERU
S
ZTUKA
Jak we wszystkich kulturach, także w Amberze rozwija się sztuka i pracują artyści.
Malarstwo, rzeźba, tkactwo, taniec, muzyka, teatr i literatura mają swoje miejsce i starają się
zapłodnić i przedstawić kulturę jako całość.
Jak w naszym świecie okresu Renesansu, istnieje podział na sztukę religijną i świecką. Pod
władzą Oberona szczególnie kwitła religijna, a to ze względu na silne powiązania króla z
kultem Jednorożca. Po jego śmierci artyści zaczęli swobodniej eksperymentować, powstały też
pierwsze satyry. Ponieważ sukcesja tronu zawsze była kwestią wątpliwą, poeci i śpiewacy
wykpiwali kolejnych potencjalnych władców. Szczególnie miażdżące były piosenki i
opowieści dotyczące Flory.
Bezkrólewie — okres między panowaniem Oberona i Randoma — było też czasem, kiedy
szczególnie wyraźnie rozwinęła się tragedia. Jednym z powodów był niewątpliwie los
Corwina. Eryk zakazał tragikom pisać o nim wprost, tworzyli więc sztuki o władcach przed
Oberonem albo o królach z dalekich cieni. Czasami alegoria była tylko lekko zamaskowana.
Po śmierci Eryka Benedykt zamówił kilka dzieł poświęconych temu wydarzeniu. Dwa
wielkie obrazy wiszą teraz w teatrze publicznym, a duży gobelin trafił do zamku. Dodatkowo
zamówił także Tragedię i Pantomimę (forma sztuki ulubiona wśród szlachty Amberu). Oba
dzieła są na najlepszej drodze, by stać się klasyką.
To dziwne, ale sztuka Amberu przejawia skłonności do nieuporządkowania. Można by
przypuszczać, że wobec mitologii walki z Chaosem sztuka stanie się mocno sformalizowana,
tymczasem jednak zdarzyło się coś przeciwnego. Dramat często bywa improwizacją, w muzyce
widoczna jest nieobecność struktur rytmicznych, a nawet martwa natura w malarstwie usiłuje
zawrzeć elementy dezorientujące.
Za model dla sztuki Amberu wydaje się wręcz służyć piekielny rajd. Pod panowaniem
Randoma, który popiera twórczość artystyczną, w sztukach wizualnych pojawiły się elementy
abstrakcjonizmu, do muzyki zaś wkroczyła atonalność. W niedawno wystawianej sztuce
dwóch aktorów przez dwie godziny siedzi na scenie, nie poruszając się i nie mówiąc ani słowa.
Sztuka nosi nieunikniony zapewne tytuł Rozmowa z dwoma Chaosytami.
To jednak dzieła ambitne, natomiast masy mają nieco inne gusta. We wszystkich formach
sztuki świeckiej dominującym elementem jest karnawał. Artyści skupiają się na zwykłych
ludziach podczas święta — ludziach, którzy śpiewają, piją, śmieją się i płaczą. Często na
obrazach widoczny jest w dali Zamek Amber ze słońcem błyszczącym na jego złocistych
ścianach. W dziełach prześmiewczych zamek stoi często dachem w dół. Pewien niesławnej
pamięci obraz, którego autora nigdy nie udało się zidentyfikować, przedstawiał w niezwykle
zmysłowym uniesieniu Florę i Jednorożca. Flora osobiście rozkazała go spalić.
Istnieje również dworska literatura, taniec i muzyka. Random zapoczątkował nawet
teatralne Festiwale Królewskie. Aktualny Bard Amberu — odpowiednik brytyjskiego Laureata
Poezji — w chwilach wolnych od pisania epopei o śmierci Eryka pracuje z dworskimi błaznami
nad poematami komicznymi. Krążą pogłoski, że w dalekim cieniu pewien poeta próbuje spisać
opowieść Corwina, jednak jak dotąd żaden z twórców w Amberze nie zmierzył się z tak
rozległym tematem.
Sztuka religijna istnieje nadal, choć jej wpływy maleją. Wizerunki Jednorożca zawsze są
„odpowiednim dziełem”, a najlepsi twórcy starają się przedstawić Oberona w bitwie. Podobno
poeta starszego pokolenia kończy wielkie dzieło o utracie przez Amber niewinności. Łączy ten
fakt z wędrówkami w Cieniu i przekonuje, że ucząc się podróżować po cieniach, Oberon
otworzył drogę do Chaosu. Jednak poeta ów jest niewidomy i prawdopodobnie umrze, zanim
zakończy swój poemat. Największym dziełem literackim Amberu jest Księga Jednorożca.
Spisana jakoby przez Dworkina po rozmowie z Jednorożcem, przedstawia syntezę
podstawowych mitów starożytnego Amberu, podobnie jak Homer opisuje mity starożytnej
Grecji. Księga Jednorożca jest dla sztuki Amberu tym, czym Iliada, Odyseja i Biblia dla sztuki
europejskiej. Inaczej mówiąc, tkwi u korzeni wszystkiego. Naturalnie, pewne prądy w sztuce
docierają do Amberu także z Cienia. Wielu członków królewskiego rodu przywoziło z wypraw
rozmaite dzieła i chociaż zakazują Amberytom spoglądania na nie, opisy zdołały jakoś
przedostać się do ludzi. Ich wpływ prawdopodobnie uczynił sztukę Amberu jeszcze bardziej
chaotyczną, niż była przedtem.
P
RZESTĘPCZOŚĆ I WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI
Mieszkańcy Amberu chronieni są kodeksem praw cywilnych, kodeksem praw karnych i —
przynajmniej arystokracja — prawami rodowymi. Król jest najwyższym autorytetem w
kwestiach prawnych, chociaż starszy nurt filozofii ostateczną decyzję pozostawia
Jednorożcowi.
Wprawdzie rodzina królewska formalnie podlega wszystkim kodeksom, praktycznie jednak
stoi ponad prawem. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby stawali przed sądem, choć teoretycznie to
możliwe. Krążą opowieści o pewnym arystokracie, który zamierzał wnieść oskarżenie przeciw
Oberonowi o zabójstwo swej żony, jednak podobno zmarł, zanim doszło do rozprawy. Nie
przetrwały żadne akta tego oskarżenia, więc cała historia jest zapewne apokryfem.
Ponieważ król jest władcą absolutnym, nie może zostać pozbawiony tronu, chyba że siłą
(albo w wyniku abdykacji). Praktycznie rzecz biorąc pozostała część rodziny mogłaby się go
pozbyć, ale rezultatem byłaby prawdopodobnie wojna domowa. Żaden król nie stracił jeszcze
tronu.
Oprócz praw cywilnych, karnych i rodowych dostępna jest jeszcze czwarta opcja prawna.
Osobista wendeta od wieków była w królewskiej rodzinie usankcjonowaną metodą
rozwiązywania sporów. System ten dotarł również do szlachty i jeszcze niżej. Wśród obywateli
wendeta kończąca się śmiercią jest oficjalnie zakazana, jednak zabójstwo popełnione pod
pretekstem wendety zawsze jest traktowane łagodniej niż zwykłe morderstwo.
Procesy odbywają się jedynie w sprawach przeciwko szlachcie. Nieszlachtę karze się na
miejscu, a jeśli popełniono przestępstwo przeciwko szlachcicowi, zwykle on sam wymierza
sprawiedliwość. Pod rządami Randoma zakazane są publiczne tortury, jednak publiczne
egzekucje wciąż zdarzają się często. Lżejsze kary obejmują zakres od grzywny aż do
niewolniczej służby u szlachcica do końca swoich dni.
M
AGIA
W granicach Amberu i królestw ościennych istnieją liczne typy magii. Niektórzy praktykują
magię prostą, szamanistyczną — szczególnie mieszkańcy słabo zaludnionych obszarów. Pełną
magię rytualną spotyka się głównie w miastach. Drobne czary są wszechobecne i właściwie nie
są już uważane za działania magiczne. Na przykład kucharze Zamku Amber znają zaklęcie
chroniące mięso przed zepsuciem. To jednak jest granica ich magicznych umiejętności.
Duża część magicznych oddziaływań przypisywana jest wpływom Jednorożca. Podobnie
jak smoki i manticory, Jednorożec jest istotą magiczną, zdolną dowolnie i bez wysiłku
przemierzać Cień. Podobno przynosi z sobą energie, pozwalające na tworzenie nowych zaklęć i
sztuk.
Sam Zamek Amber jest częściowo osłaniany systemem osadzonych na murach
czarodziejskich klejnotów. Uruchamiane Klejnotem Wszechmocy, tworzą magiczne pole
ochronne. Wprawdzie pole to nie ustrzeże przed długotrwałymi atakami, pomaga jednak
wypełniać luki w miejscach, gdzie zabrakło obrońców. Naturalnie, najbardziej użyteczne bywa
w przypadku oblężenia.
Oczywiście, królewska rodzina także uważana jest za czarodziejów. Wobec ich
umiejętności wędrówki w cieniach, korzystania z Atutów, spotkań z Jednorożcem i wspinaczki
do Tir–na Nog’th, przeciętny Amberyta widzi w nich istoty magiczne. Tajemnica otaczająca
ich zdolności jest przynajmniej w części źródłem ich półboskiej reputacji.
R
ELIGIA I MITOLOGIA
P
IERWSZEŃSTWO
A
MBERU
Wszystkie mity Amberu i wszystkie wierzenia religijne oparte są na uznaniu Amberu za
pierwotny. W pewnych wersjach mitologii Amber jest pierwszym cieniem, w innych rzuca
pierwszy cień, a sam cieniem nie jest. Rozróżnienie między Amberem jako „pierwszym
miejscem” i „pierwszym cieniem” doprowadziło do rozbicia między różnymi wyznaniami w
samym mieście. Jedyne, co zapobiega wojnie religijnej, to dominacja państwowej religii
Jednorożca. Według tej religii Jednorożec jest Pierwszą Przyczyną i z Niego zrodził się Amber.
Ten fundamentalny mit pierwszeństwa był powodem nadzwyczajnego zaskoczenia Corwina po
odkryciu Wzorca, który panuje nawet nad Wzorcem Amberu. Corwin wychowany był w
wierze, że Amber jest absolutny. Ciąg wydarzeń opisanych w Znaku Jednorożca, Ręce
Oberona i Dworcach Chaosu rozbił jego głęboko zakorzenione wyobrażenie o istocie
rzeczywistości. Niektórzy spekulują nawet, że potem zniknął, ponieważ obawiał się o własny
umysł.
W
OJNA Z
C
HAOSEM
O ile Amber tkwi na jednym krańcu i uważa się za świat pierwotny, Chaos strzeże drugiego
wierząc, że nieuniknione jest nadejście jego panowania. Konflikt między nimi nie kończy się
nigdy, nawet jeśli nie trwa akurat wojna. Sercem tego konfliktu jest strach. Amber opiera się na
zasadach: przyczyny i skutku, porządku, hierarchii i prawa. Chaos, jak sugeruje jego nazwa,
opiera się na ich braku. Oczywiście niemożliwe jest współistnienie Amberu i Chaosu. Tam
gdzie Amber jest silny, Chaos jest słaby, prawdziwe jest też twierdzenie odwrotne. Jeśli
spojrzeć na ten konflikt z punktu widzenia dwudziestowiecznej nauki, Amber widzi siebie
pogrążonego w ciągłej walce z entropią — z rozproszeniem energii. Drugie prawo
termodynamiki stwierdza, że entropia musi w końcu zwyciężyć; dlatego wszystkie systemy
uporządkowane kiedyś upadną. W swojej mitologii Amber występuje zatem jako ten, który
strzeże przed takim upadkiem. I obawia się rozszerzenia wpływów Chaosu. Prawdopodobnie to
właśnie jest sensem mitu Jednorożca. Ta istota z legend pochodzi z przeszłości, kiedy Chaos
był słaby. A same legendy dodają odwagi, ukazując pierwotny porządek. Jednorożec
reprezentuje to, co zaprzecza Chaosowi.
R
ODZINA KRÓLEWSKA
:
BOGOWIE
,
HEROSI
,
WŁADCY
Większość obywateli Amberu postrzega swoich władców w równej mierze jako
opiekuńczych i przerażających. Rodzina królewska dba o swoich poddanych — Amber nie jest
demokracją — ale ich tajemnicze moce przekraczają zdolność pojmowania. Wystarczy dodać
do tego plotki o grozie panującej na dworze i długotrwałych, nie wyjaśnionych zniknięciach
niektórych królewskich faworytów, a powszechny lęk staje się łatwo zrozumiały.
Corwin, na przykład, zniknął na wiele lat. Tak wiele, że spora część jego najbardziej
oddanych zwolenników umarła, próbując przed śmiercią zaszczepić lojalność wobec niego
swoim potomkom. Zanim pojawił się znowu, ci potomkowie także powymierali, pozostali zaś
zmienili poglądy. Corwin przecież miał nawet grobowiec. Dla dworu powrót Corwina był
zdarzeniem dobrym bądź niewygodnym; dla ludności był po prostu cudem.
Królewska rodzina dokonuje wielu innych niezwykłych czynów. Rozmawiają z kartami,
czasami w nich znikają, odjeżdżają na długi czas i powracają z niezwykle dziwacznymi
osobami i przedmiotami, mówią o światach, które w żaden sposób nie mogą istnieć, a nawet
wydają się nie podlegać władzy śmierci.
Z tych właśnie powodów mieszkańcy Amber widzą w królewskiej rodzinie nie tylko
władców, ale także herosów i bogów. Oficjalnie są śmiertelni, ale wieści o ich śmierci
traktowane są jak zwykłe plotki. Ich bojowe wyczyny czynią z nich bohaterów, zwłaszcza
kiedy ratują Amber. A ich moc przydaje im aury boskości, nawet jeśli oficjalnie jej zaprzeczają.
J
EDNOROŻEC I RELIGIA
J
EDNOROŻCA
Piękny, tajemniczy, źródło pogłosek i legend, Jednorożec jest główną postacią religii i
mitologii Amberu. Jest Amberu Pierwszą Przyczyną, a także rodzajem świętego patrona.
Wszystko w Amberze bierze swoje początki od Jednorożca, ponieważ Jednorożec bierze swe
początki z Wzorca.
Tak przynajmniej głosi wersja oficjalna. W rzeczywistości mit Jednorożca jest stosunkowo
świeży. Oberon zobaczył go i wykorzystał jako zasadniczy symbol Amberu. Czy inne mity są
prawdziwe, nie ma większego znaczenia. Początki Oberona same są częścią amberowskiego
systemu mitów.
W sercu mitu Jednorożca tkwi Księga Jednorożca. Przypisywana Dworkinowi, definiuje
konkretne mity. Tłumaczenia ze starożytnego thari spotyka się obecnie w wielu świątyniach.
Mitologicznie, Jednorożec jednoczy Amber. Praktycznie, tworzy podstawę państwowej
religii.
Religią państwową jest właśnie kult Jednorożca. Inne wyznania są dozwolone, lecz to jest
oficjalne. Religia ta nie jest bynajmniej jednolita; ma wiele odłamów i liczne sekty.
Warianty kultu biorą swój początek w sposobie powstania konkretnej świątyni. Zasadniczo
wznosi się je w miejscach, gdzie spotkano Jednorożca. Widzenie Go uznawane jest za cud, a
osoba, która Go zobaczyła, pomaga wznieść świątynię. Same świątynie to zwykle niewielkie,
otwarte miejsca modlitwy. Ludzie sami decydują, które widzenie uznają za ważniejsze, czy też
w które zechcą uwierzyć.
Kapłani Jednorożca odprawiają w świątyniach ceremonie religijne. Ich szaty wskazują na
związek z miejscem, gdzie widziano Jednorożca, a modły mają za zadanie skłonić Go, by tam
powrócił. Wierzy się, naturalnie, że w czasie ceremonii Jednorożec przebywa w świątyni.
Dni Jednorożca (czyli święta) powiązane są z konkretnymi świątyniami. Nie ma
państwowych dni Jednorożca — z jednym wyjątkiem: w wigilię letniego przesilenia lud
Amberu wychodzi na ulice, ucztuje, tańczy, bawi się i śpiewa. Legenda głosi, że w tę noc, w
okrytej mgłą przeszłości, Dworkin rozmawiał z Jednorożcem. Rezultatem tego spotkania była
Księga Jednorożca.
Ponieważ liczba wyznawców poszczególnych odłamów jest niewielka, żadna religia —
czyli wariant Jednorożca — nie ma politycznych wpływów. Co przypadkiem zadowala
królewską rodzinę.
F
LORA I FAUNA
Ponieważ miasto Amber wcięte jest w zbocze Kolviru, najbliższa okolica jest naturalnym
nieskalanym ekosystemem górskim. Niektóre części gór porastają gęste lasy, gdy inne,
zwłaszcza wyżej położone, są bardziej ubogie w roślinność. Wody nie brakuje; pochodzi z
niezliczonych źródeł na stokach góry, jednak żadna większa rzeka nie spływa z Kolviru.
Dwa podstawowe gatunki drzew iglastych przypominają sosny ponderosa i srebrzyste
świerki z Cienia–Ziemi. W niżej położonych terenach spotyka się z rzadka kępy drzew
liściastych, jednak te wyrastają do okazałych rozmiarów dopiero w centralnych partiach
Ardeńskiego Lasu. Jesienią ich liście stają się raczej złote niż czerwone; o drzewie całkowicie
złotym mówi się, że nosi koronę Amberu. Przez całe wieki pieśni i wiersze wykorzystywały tę
dość oczywistą analogię.
Gatunki zwierzęce także są typowe dla środowiska górskiego. Oprócz jednak zwyczajnych
okazów Amber może się pochwalić (a często przeklinać) całą grupą niezwykłych zwierząt.
Istnieją smoki rozmaitej wielkości i temperamentu, choć żaden nie jest wielki i tylko nieliczne
są niebezpieczne. Krążą pogłoski o stworzeniu podobnym do harpii, jednak obecnie niewielu
Amberytów ośmiela się twierdzić, że ją widziało. W górach można spotkać grube węże
obdarzone barwnym upierzeniem i te często bywają jadowite.
Wiele groźnych bestii żyje w Ardeńskim Lesie. Zdarzają się tu ogromne wilki, spotyka się
też tygrysy w zielone pasy. Śmiertelnie jadowite pierzaste węże pełzają między drzewami,
doskonale zamaskowane barwą piór. A nocą wychodzą na łowy bezskrzydłe manticory.
Groźne bywają nawet zwierzęta o wyglądzie pokojowych pieszczoszków. Wielu
podróżnych widziało niewielkie — rozmiaru królika — stworzenia o śnieżnobiałym futerku,
spokojnie pożywiające się trawą czy opadłymi liśćmi. Oczarowani, podchodzili ostrożnie, brali
zwierzątka na ręce i w jednej chwili ostre zęby wstrzykiwały im w żyły truciznę. Zanim zdążyli
strząsnąć z siebie napastnika, czuli już drętwienie ramion. Jeśli mieli szczęście, udało im się
dotrzeć do zielarza. Jeśli nie, ginęli. Stworzenia te spotykane są niezbyt często, lecz ich zła
sława sięga daleko.
Najbardziej fascynującym stworzeniem morskim jest człekopodobna ryba. Nie jest to
syrena, a raczej w pełni uformowany człowiek pokryty częściowo skórą, częściowo łuską. Ten
ziemnowodny stwór (nie potrafi przeżyć dłuższego czasu na lądzie) jest półinteligentny. Łatwo
daje się oswoić i był wykorzystywany do przesyłania wiadomości i do walki w bitwach
morskich. Random zaczął także korzystać z ich usług jako szpiegów.
Dwa najbardziej pospolite zwierzęta w Amberze to konie i koty. Konie przybyły zapewne z
Cienia w odległych epokach i używane są wyłącznie do transportu. Koty są mieszanego
pochodzenia. Wiele ras sprowadzono z Cienia, ale niektóre mają czysto amberowskie korzenie.
Powszechnie krzyżowano kocie rasy i teraz nie da się określić, która jest która. Bywają okresy,
że pogłowie kotów osiąga poziom krytyczny i konieczna jest ich eksterminacja.
Ze względu na możliwość wędrówek w Cieniu, w Amberze częściej niż gdzie indziej
spotyka się niezwykłe, unikalne kreatury. We wszystkich przypadkach pochodzą z Cienia i
docierają tu albo z armią, albo z zaklęciem czarodzieja, albo na skrzydłach sztormu Cienia.
Niektóre, jak manticora czy Jednorożec, są istotami magicznymi i samodzielnie pokonują
granice cieni.
W
YMIANA HANDLOWA
Choć niezwykły pod każdym niemal względem, Amber jest całkowicie typowy w zakresie
handlu. Najczęściej i w największym zakresie prowadzi wymianę z królestwami Złotego
Kręgu. Specjalnie dla nich powstała nawet standardowa umowa handlowa.
Amber handluje takie z pobliskimi cieniami. W tym przypadku również towary są całkiem
zwyczajne — z wyjątkiem pewnych egzotycznych przypraw, win i tkanin. Tego typu wymiana
wymaga krótkich podróży w Cieniu, którymi zajmuje się odpowiednik ministra handlu.
Urzędnik ten zostaje przeszkolony osobiście przez króla i kupcy podążają jego śladem.
W Amberze spotkać można przedstawicieli tych samych zawodów, co w każdym
zamożniejszym mieście Średniowiecza czy wczesnego Renesansu na Cieniu–Ziemi. Jedynym
wyjątkiem są lekarze chorego umysłu, leczący głównie ludzi, którzy nieświadomie trafili tutaj z
Cienia. Zajmują się także Amberytami nie pochodzącymi z królewskiego rodu, których oczy
widziały Wzorzec albo którzy próbowali wspiąć się po schodach do Tir–na Nog’th. Niestety,
przypadki takie są w większości beznadziejne.
Jest także nieliczna grupa zawodowa trudniąca się opieką i wystawianiem egzotycznych i
magicznych zwierząt. Na ogół jednak takie stwory pozostawiane są w spokoju.
Pierwszu forteca „Amber”
Kiedy Oberon ustanowił Amber, miał wielu wrogów. Jednym z pierwszych jego dzieł była
budowa drewnianej, otoczonej palisadą fortecy. Po kilku latach rozrosła się ona do solidnej
drewnianej twierdzy, która przetrwała liczne oblężenia. Została w końcu spalona przez armie
przeniesiona, z Cienia przez Dworce, jednak Oberon zebrał swoje siły i rozbił ich po zaciętej
bitwie.
Oryginalny kamienny zamek „Amber”
Pierwszy zamek z kamienia został wybudowany w tym samym miejscu kilka wieków temu.
Obecnie istniejący zamek jest właściwie tylko rozbudowaną wersją tamtego. Wiele ścian i
murów na parterze pochodzi jeszcze z oryginalnej konstrukcji.