Kornel Filipowicz MIĘDZY SNEM A SNEM

background image

Kornel Filipowicz - "MI DZY SNEM A SNEM" (1980)

Ę

/Opowiadanie autobiograficzne, osobiste, intymne. Narrator przywo uje wspomnienia o zapomnianej ju

ł

ż

znajomej z m odo ci. Rzeczywisto

przeplata si tutaj z krain onirycznych roje , snów na jawie, snów

ł

ś

ść

ę

ą

ń

mi dzy snami. Formalnie trudny literacki zabieg, w opowiadaniu Filipowicza udany./

ę

Mój dawny przyjaciel mieszka od czasów wojny za granic , ale prawie co roku przyje d a do kraju.

ą

ż ż

Twierdzi, e sprowadzaj go tu jakie interesy, ale podejrzewam, e a dnych interesów w kraju nie ma.

ż

ą

ś

ż ż

Przyje d a by cz ciej. My l , e po prostu przyje d a przez pewien sentyment do kraju, w którym si

ż ż ł

ęś

ś ę ż

ż ż

ę

urodzi , i miasta, gdzie si wychowa . Ale sentymenty nale

przecie tak e do naszych ludzkich

ł

ę

ł

żą

ż

ż

interesów.

Kiedy odprowadzam go do hotelu, prosi mnie, abym "tak nie lecia ", bo ma zadyszk . Zwalnia kroku,

ł

ę

coraz to przystaje przed jak

kamienic , patrzy w gór , w okna na drugim czy trzecim pi trze, czasem

ąś

ą

ę

ę

wchodzi w bram . Ja tak e przystaj , widz go, jak idzie w g b ciemnego korytarza, przechodzi nim na

ę

ż

ę

ę

łą

podwórze, potem wraca. Nie wiem, co tam si spodziewa znale , bo nie ma tam ju l usarza ani

ę

ł

źć

żś

wytwórni ko der. Stoi tam oparty o c ian motocykl bez kó , le y przewrócony pojemnik, pi trzy si

ł

ś

ę

ł

ż

ę

ę

sterta m ieci.

ś

- Szuka e czego ?

ł ś

ś

- Bo ja wiem? Szuka em, nie szuka em. Co mi si przypomnia o, co mi si zdawa o. Ale chyba

ł

ł

ś

ę

ł

ś

ę

ł

zapomnia em.

ł

Chodzimy ulicami miasta, które ja znam na co dzie , a on widzi tylko raz na rok, nic wi c dziwnego, e

ń

ę

ż

czasem co mu si nie zgadza. Jemy obiad w restauracji i przy stole rozmawiamy. Rozmawiamy

ś

ę

przewa nie o sztuce, malarstwie i muzyce, czasem o polityce, filozofii lub religii, coraz rzadziej

ż

wspominamy. Zapewne starzejemy si lub, powiedziawszy inaczej - zmieniamy si . Te zmiany nie s

ę

ę

ą

zbyt uchwytne, gdy widujemy si stosunkowo cz sto. czasem tylko spostrzegamy u siebie co , czego

ż

ę

ę

ś

przed rokiem nie by o, jak

zmarszczk ko o ust, fa d na szyi, plamk na skórze - zupe nie drobne

ł

ąś

ę ł

ł ę

ę

ł

rzeczy. Nic wi cej. Gdyby my si widywali raz na dwadzie cia lat, zmiany by yby atwe do zauwa enia.

ę

ś

ę

ś

ł

ł

ż

Wi c rozmawiamy, czasem wspominamy. Zdaje mi si , e przed kilkunastu laty mieli my jakby wi cej

ę

ę ż

ś

ę

tematów do rozmowy. By mo e te , e mieli my wi cej wspomnie . Ale co si z nimi mog o sta , z

ć

ż

ż ż

ś

ę

ń

ę

ł

ć

tymi wspomnieniami? Najpierw mieli my wspomnienia, a potem przestali my je mie ? Bzdury jakie

ś

ś

ć

ś

wypisuj . Po prostu zacz li my mie nowe, pó niejsze i osobne wspomnienia. Ale do starych

ę

ę ś

ć

ź

wracali my tak e, chocia , jak mówi em, coraz rzadziej. Rzecz szczególna, e je li wracali my, to do

ś

ż

ż

ł

ż

ś

ś

coraz starszych.

Pewnego razu, by o to chyba jakie pi

lat temu, przyjaciel mój opowiedzia mi, e n i a mu si

ł

ś ęć

ł

ż ś ł

ę

dziewczyna, która mia a na imi Agnieszka, nazywali my j Agna, i chadza a cz sto do naszej kawiarni,

ł

ę

ś

ą

ł

ę

w której na ogó wszyscy si znali. Mój przyjaciel spyta , czy pami tam t dziewczyn ? Pami tam j

ł

ę

ł

ę

ę

ę

ę

ą

dobrze, by a przecie bardzo adna, ale w tym czasie by em ju zaj ty kobiet , która sprawi a, e

ł

ż

ł

ł

ż

ę

ą

ł ż

wszystkie inne widzia em troch jak za mg . Pami tam, e Agna mia a wyj tkowo pi kne, dlugie,

ł

ę

łą

ę

ż

ł

ą

ę

spadaj ce na ramiona w osy o odcieniu jakby z otawym, przez co jej niebieskie oczy wydawa y si

ą

ł

ł

ł

ę

jeszcze bardziej b kitne. Mia a bardzo w ie

cer i adne zgrabne r ce. Kto tam mo e z ni

łę

ł

ś

żą

ę ł

ę

ś

ż

ą

romansowa , ale nie ja, ani nikt z moich bliskich znajomych.

ł

background image

- Ta Agna mia a w sobie co ...

ł

ś

- Przespa e si z ni ?

ł ś ę

ą

- Nie - widz c mój u miech doda : - przysi gam, e nie! Ale by a cudna. Pami tasz, jak mia a cer ,

ą

ś

ł

ę

ż

ł

ę

ą

ł

ę

jakie oczy, u miech? Jaki dwuznaczny, przy jej anielsko-dziecinnej urodzie. To by o szalenie rajcowne.

ś

ś

ł

- W porównaniu z nami by a wtedy jeszcze okropn gówniar , mia a osiemna cie, najwy ej

ł

ą

ą

ł

ś

ż

dziewi tna cie lat, bo wiem, e by a na pierwszym roku historii sztuki czy archeologii.

ę

ś

ż

ł

- Tak, co takiego studiowa a - powiedzia mój przyjaciel i zamy li si ; potem, jakby pod wp ywem

ś

ł

ł

ś ł ę

ł

energii, która w niego nagle wst pi a, doda : - Nie wiesz, co si z ni sta o?

ą ł

ł

ę

ą

ł

- Poj cia nie mam. Straci em j z oczu w trzydziestym dziewi tym roku.

ę

ł

ą

ą

- S uchaj, bardzo ci prosz , dowiedz si , co si z ni dzieje - powiedzia , wpatruj c si przenikliwie w

ł

ę

ę

ę

ę

ą

ł

ą

ę

moje oczy. - Dowiesz si ?

ę

- B d si stara .

ę ę ę

ł

Stara em si . Nie pierwszy raz by em przez niego poproszony o to, aby si dowiedzie o czyje losy, po

ł

ę

ł

ę

ć

ś

to tylko, e by mój przyjaciel móg potem us ysze , e kto , kogo znali my czterdzie ci lat temu - y je

ż

ł

ł

ć ż

ś

ś

ś

ż

albo nie y je. Wyk ada na uniwersytecie w Lublinie albo w Berkeley. Umar , o eni si , wy ysia ,

ż

ł

ł ż ł ę

ł

ł

owdowia . Zgin na wojnie albo w partyzantce. A kobieta, o któr tak si dopytywa , wysz a ju dawno

ł

ął

ą

ę

ł

ł

ż

za m , umar a na raka piersi, ma dwoje doros ych dzieci, jest gruba jak beczka, chuda jak wiór,

ąż

ł

ł

przemalowa a w osy na rudo albo na niebiesko. Czasem nie mog si niczego dowiedzie , gdy ludzie,

ł

ł

ę ę

ć

ż

o których si dopytywa em, rozp yn li si w niepami ci, jakby nigdy nie istnieli. Nie wiem doprawdy, o

ę

ł

ł ę

ę

ę

co mojemu przyjacielowi tak naprawd chodzi, na co mu s potrzebne te informacje? Bo nigdy nie prosi

ę

ą

mnie o adresy, nie pisze do tych, którzy y j i nie odwiedza na cmentarzu umar ych. Zadowala si jakby

ż ą

ł

ę

tylko samym dalszym ci giem. Przyjmuje do wiadomo ci, e jedni y j , drugich grzebie w pami ci. I

ą

ś ż

ż ą

ę

zamyka rachunek.

Poszukiwanie ludzi trzeba najpierw zacz

od wywo ania ich w pami ci w asnej. Wydawa oby si to

ąć

ł

ę

ł

ł

ę

naj atwiejsze, có bowiem prostszego, jak przypomnie sobie kogo , kogo si zna o? Ba! Niektórzy

ł

ż

ć

ś

ę

ł

ludzie, to prawda, staj w pami ci jak na zawo anie - blisko, s wyra ni, czekaj cierpliwie, póki si im

ą

ę

ł

ą

ź

ą

ę

nie przyjrzymy. Odchodz pos usznie, aby ust pi miejsca innym. Ale s tacy, których przywo a jest

ą

ł

ą ć

ą

ł ć

bardzo trudno. Ich postacie - rozpadaj si . Ich twarze dziel si na plamki i punkty, które rozsypuj si ,

ą ę

ą ę

ą ę

oddalaj si od siebie. Obraz zasnuwa si jakby mg , zamazuje, niknie i tylko z najwi kszym

ą ę

ę

łą

ę

mozo em, próbuj c po wielokro , udaje si nam go na chwil zatrzyma , aby móc przekaza innym, to

ł

ą

ć

ę

ę

ć

ć

znaczy opowiedzie , jak ci ludzie wygl dali.

ć

ą

To zabawne, e Agnieszka, cho si ni w tamtych czasach ma o interesowa em, zjawia a si na ka de

ż

ć ę ą

ł

ł

ł

ę

ż

zawo anie tak doskonale widoczna, wyra na, niemal materialna, e mog em zobaczy nawet szczegó y

ł

ź

ż

ł

ć

ł

jej ubrania. Nie mia em wi c a dnych trudno ci, gdy chcia em opisa jej wygl d osobom, które mog yby

ł

ę ż

ś

ł

ć

ą

ł

co o niej wiedzie . Niestety, przez d ugi czas Agnieszka by a tak nieuchwytna, e mog o si zdawa , i

ś

ć

ł

ł

ż

ł

ę

ć ż

by a tylko wytworem naszej fantazji. Mimo moich bardzo dok adnych opisów nikt jako nie móg sobie

ł

ł

ś

ł

jej przypomnie . A pewnego razu wreszcie trafi em na jej l ad; okaza o si , e Agna nie by a tylko

ć ż

ł

ś

ł

ę ż

ł

produktem naszej imaginacji. o na pewnego lekarza, któr bardzo dobrze znam, przypomnia a sobie

Ż

ą

ł

nagle, e przecie widzia a Agn w kawiarni jeszcze pó n jesieni tysi c dziewi set trzydziestego

ż

ż

ł

ę

ź ą

ą

ą

ęć

dziewi tego roku. Potem ju tylko s ysza a od innych, e Agnieszka pojecha a do Warszawy, a jeszcze

ą

ż

ł

ł

ż

ł

background image

pó niej, e pracowa a gdzie na wsi, w jakim ma ym sklepiku. Prosi em j , aby dowiadywa a si , co si

ź

ż

ł

ś

ś

ł

ł

ą

ł

ę

ę

z Agn dalej dzia o. Przypadkowo te znalaz si jeszcze kto : pewien agronom, który jako m ody

ą

ł

ż

ł ę

ś

ł

student bywa w naszym r odowisku i zna tak e Agn z widzenia, twierdzi , e w tysi c dziewi set

ł

ś

ł

ż

ę

ł ż

ą

ęć

czterdziestym pierwszym roku, uciek szy z niewoli niemieckiej - co za zbieg okoliczno ci - spotyka

ł

ś

ł

Agn na wsi w pewnym dworze, gdzie po ucieczce ukrywa si par dni. By a wtedy guwernantk do

ę

ł ę

ę

ł

ą

dzieci, pokojówk czy mo e tylko s u c . Nie wiadomo, kim by a, ale by a to na pewno ona, bo

ą

ż

ł żą ą

ł

ł

wprawdzie powiedzia a mu, e nigdy w y ciu nie bywa a w naszej kawiarni, ale jej oczy i u mieszek

ł

ż

ż

ł

ś

mówi y co innego. Potem jeszcze kto przypomnia sobie, e widzia j w Warszawie, ju po wojnie. Byli

ł

ś

ł

ż

ł ą

ż

te ludzie, którzy wskutek moich nacisków zacz li mi dostarcza informacji pochodz cych od jakich

ż

ę

ć

ą

ś

dalekich, zupe nie mi nie znanych osób - ale to ju by o czyste fantazjowanie, bo wszystko przesta o si

ł

ż ł

ł

ę

zgadza . Agnieszka mia a mie w tym samym roku raz dwadzie cia dwa lata, potem trzydzie ci pi

ć

ł

ć

ś

ś

ęć

lat, a kiedy indziej by a zupe nie m odziutk , siedemnastoletni dziewczyn . Dosz o do tego, e na

ł

ł

ł

ą

ą

ą

ł

ż

przyk ad w roku tysi c dziewi set czterdziestym drugim Agnieszka istnia a jednocze nie w kilku

ł

ą

ęć

ł

ś

miejscach pod ró nymi postaciami. Wskutek mojej dzia alno ci i wyobra ni moich informatorów

ż

ł

ś

ź

przesta a po pewnym czasie w ogóle istnie . Przyjacielowi mojemu nie potrafi em wi c o niej nic

ł

ć

ł

ę

konkretnego powiedzie . Mog em jeszcze da og oszenie w prasie, ale przyjaciel mój nie y czy sobie

ć

ł

ć ł

ż

ł

tego. Chcia , e by Agnieszka znalaz a si y wa lub umar a, ale w sposób naturalny, poprzez czyje

ł ż

ł

ęż

ł

ś

s owo o niej, wspomnienie, rozmow . (Dziwne co prawda zastrze enie u kogo takiego jak mój

ł

ę

ż

ś

przyjaciel, który na co dzie pos ugiwa si dyktafonami, wideofonami i komputerami). Niestety, ta

ń

ł

ł ę

"naturalna" metoda zupe nie zawiod a. Gorzej: unicestwi a Agn - cho by mo e Agna y a dalej z

ł

ł

ł

ę

ć

ć

ż

ż ł

przemalowanymi z powodu siwizny na czarno w osami, w kraju lub za granic , zupe nie niepodobna do

ł

ą

ł

tej, któr znali my przed czterdziestu laty. y a lub nie y a, ale tak czy owak jakby nie istnia a i w

ą

ś

Ż ł

ż ł

ł

czasie kolejnych wizyt mojego przyjaciela w kraju mia em mu coraz mniej na jej temat do powiedzenia.

ł

Coraz te rzadziej rozmawiali my o niej.

ż

ś

Ostatnio, miesi c temu, przyjaciel mój znów przyjecha do kraju. Jak zwykle zadzwoni do mnie i tego

ą

ł

ł

samego jeszcze dnia zjedli my razem obiad. O Agnieszce tym razem nie by o ju w ogóle mowy. Mój

ś

ł

ż

przyjaciel powa nie si przechorowa , ale wyzdrowia i teraz by o ju wszystko w porz dku.

ż

ę

ł

ł

ł

ż

ą

Rozmawiali my o wydarzeniach dnia dzisiejszego, a tak e o muzyce i literaturze, troch

ś

ż

ę

wspominali my dawne czasy, ale mniej ni zwykle. Potem odprowadzi em go na lotnisko. Po egnali my

ś

ż

ł

ż

ś

si , obiecuj c sobie, e nast pnym razem pogadamy jeszcze o tym i owym. Widzia em go, jak szed z

ę

ą

ż

ę

ł

ł

czarn torb w r ku w kierunku samolotu. Samolot dosy d ugo sta na pasie startowym, jakby nie móg

ą

ą

ę

ć ł

ł

ł

zebra si do lotu, a nagle ruszy , uniós si , pocz wyd u a si w powietrzu, ciemnie i male i

ć ł

ż

ł

ł ę

ął

ł ż ć ę

ć

ć

niebawem znikn . Wróci em autobusem do domu, a poniewa akurat by a pora, w której lubi na pó

ął

ł

ż

ł

ę

ł

godziny si zdrzemn , wi c po o y em si na tapczanie, znalaz em sobie najlepsze miejsce na

ę

ąć

ę

ł ż ł

ę

ł

poduszce dla policzka i najwygodniejsze po o enie dla r k, bioder i nóg. Zapada wczesny, jesienny

ł ż

ą

ł

zmierzch. Wn trze mojego pokoju c iemnia o si , zasnuwa o si jakby mg . Poprawi em jeszcze raz

ę

ś

ł

ę

ł

ę

łą

ł

pozycj cia a, osi gaj c doskona o . Nic mnie nie uwiera o, moje cia o nie styka o si z niczym

ę

ł

ą ą

ł ść

ł

ł

ł

ę

twardym, zimnym ani gor cym. Czu em si jakby zawieszony w powietrzu, a raczej w pró ni, w stanie

ą

ł

ę

ż

niewa ko ci. By em zreszt troch zm czony, bo wsta em tego dnia wcze nie. Przymyka em na chwil

ż ś

ł

ą

ę

ę

ł

ś

ł

ę

oczy, potem otwiera em je i widzia em wn trze mojego pokoju, meble, obrazy, dywany. Wn trze mojego

ł

ł

ę

ę

background image

pokoju nape nia o si mrokiem i kurzem, który powoli osiada na meblach i na wszystkich przedmiotach

ł

ł

ę

ł

i zaciera ich kontury. Pomy la em, e trzeba nareszcie c iany kiedy odmalowa , oczy ci dywany,

ł

ś ł

ż

ś

ś

ć

ś ć

wypra zas ony na oknach i odkurzy ksi ki. Postanowi em zrobi to jak najpr dzej. Zasn em.

ć

ł

ć

ąż

ł

ć

ę

ął

Zbudzi em si na d wi k dzwonka. W pokoju by o ju prawie ca kiem ciemno. Wsta em i dotkn em

ł

ę

ź ę

ł

ż

ł

ł

ął

wy cznika. Rozleg si cichy trzask i wn trze mojego pokoju nape ni o si nagle tak przera liwie ostrym

łą

ł ę

ę

ł ł

ę

ź

w iat em, jakby kto zapali magnezj albo strzeli z flesza. Id c do przedpokoju, pomy la em, e

ś

ł

ś

ł

ę

ł

ą

ś ł

ż

pewnie nagle wzros o napi cie w sieci, zdarza si to czasem. Pomy la em te , e jak moje mieszkanie

ł

ę

ę

ś ł

ż ż

jest dobrze o wietlone, to wcale nie wygl da tak l e, jak mi si zdawa o. Zapali em w iat o w

ś

ą

ź

ę

ł

ł

ś

ł

przedpokoju i mój ciemny zwykle przedpokój ogarn a przenikliwa jasno : obrazy odzyska y kolory,

ęł

ść

ł

szafy zal ni y jakby co dopiero starto z nich kurz. Parkiety p iesznie pod y y na swoje miejsca i u o y y

ś ł

ś

ąż ł

ł ż ł

si w regularny wzór, który wskazywa kierunek, w stron drzwi. Otworzy em zatrzask. Z ciemnego

ę

ł

ę

ł

korytarza wesz a ona, Agnieszka, dziewczyna sprzed czterdziestu lat, której tak d ugo poszukiwa em.

ł

ł

ł

Nie mia em a dnych w tpliwo ci, e to jest Agna. Wzrost, sylwetka, w osy, twarz. Nie, twarzy w

ł

ż

ą

ś ż

ł

pierwszej chwili nie mog em zobaczy , gdy przes oni ta by a ró ow woalk . Dopiero jak unios a nieco

ł

ć

ż

ł

ę

ł

ż ą

ą

ł

woalki, zobaczy em jej twarz: to by a twarz Agny, jej policzki, czo o, usta, nos, jej u miech, maj cy w

ł

ł

ł

ś

ą

sobie co naiwnego i nieodgadnionego jednocze nie, u miech, który rzuca tajemniczy blask na ca jej

ś

ś

ś

ł

łą

posta . To by ten sam u miech, y wy dzi ki temu, e by zmienny, jakby ruchomy, raz ledwie

ć

ł

ś

ż

ę

ż

ł

dostrzegalny w k cikach ust, potem rozkwitaj cy, ogarniaj cy ca twarz, o ywiaj cy policzki i

ą

ą

ą

łą

ż

ą

zapalaj cy oczy. Och, tylko ten bia y plaster, biegn cy sko nie z prawej strony podbródka a po szyj -

ą

ł

ą

ś

ż

ę

jak e j szpeci ! Agnieszka odrzuci a w ty na kapelusz ca woalk . Na jej czole, z lewej strony, od

ż ą

ł

ł

ł

łą

ę

nasady w osów a po brew, bieg sko nie taki sam, szeroki bia y plaster! Czuj , jak serce bije mi bardzo

ł

ż

ł

ś

ł

ę

mocnymi uderzeniami, czuj , e dr , e dr

z trwogi. My l : co jest pod tymi plastrami? Blizny jakie

ę ż

żę ż

żę

ś ę

ś

okropne? Nie goj ce si rany? Miejsca, w których czai si jaka straszna choroba? Agnieszka patrzy

ą

ę

ę

ś

na mnie, czyta moje my li, ale nie przestaje si u miecha , rozchyla lekko wargi, ukazuj c r bek

ś

ę ś

ć

ą ą

pi knych jak per y z bów, tak, zupe nie jak per y, zmniejszaj cych si stopniowo, osadzonych w y wym,

ę

ł

ę

ł

ł

ą

ę

ż

ró owym ciele. W rozchylonych wargach widz koniuszek j zyka. Agnieszka podnosi r ce i powoli

ż

ę

ę

ę

zaczyna zdejmowa d ug , czarn , bardzo modn w a nie teraz, w roku tysi c dziewi set

ć ł ą

ą

ą ł ś

ą

ęć

trzydziestym dziewi tym r kawiczk . Potem, nie przestaj c si u miecha , zdejmuje r kawiczk z

ą

ę

ę

ą

ę ś

ć

ę

ę

lewej r ki. Podnosi praw d o i dotyka ni bia ego plastra przyklejonego do skóry na brodzie i szyi.

ę

ą ł ń

ą

ł

Nie! - chc powiedzie , ale nie mog z siebie wydoby g osu - nie, prosz tego nie robi , niech to

ę

ć

ę

ć ł

ę

ć

b dzie zas oni te tym bia ym plastrem! Ale twarz Agnieszki ja nieje promiennym u miechem, jej

ę

ł

ę

ł

ś

ś

pomalowane na czerwono paznokcie podwa aj róg plastra, jej palce chwytaj i powoli odrywaj

ż ą

ą

ą

plaster. Pod plastrem nie ma a dnej rany ani blizny, jest g adka, y wa i zdrowa skóra. Agnieszka

ż

ł

ż

przek ada r kawiczki do prawej r ki, podnosi lew na wysoko

czo a, i jej lewa r ka robi teraz to

ł

ę

ę

ą

ść

ł

ę

samo, co przed chwil robi a prawa: odrywa powoli plaster, ods aniaj c g adk skór , nie ró ni c si

ą

ł

ł

ą ł

ą

ę

ż ą ą ę

niczym od reszty skóry na jej twarzy, m odej i pi knej. W oczach Agnieszki widz jakby blask

ł

ę

ę

szyderstwa. Chc powiedzie : po co mi pani urz dza takie kawa y, mog a mi pani tego oszcz dzi , to

ę

ć

ą

ł

ł

ę ć

by o zupe nie niepotrzebne, bo wie pani, ja prze y em ju wojn i ró ne takie rzeczy, i bior to na serio.

ł

ł

ż ł

ż

ę

ż

ę

Dlaczego pani chcia a mnie przestraszy ? Tak mi bije serce. Prosz , niech pani wejdzie do pokoju -

ł

ć

ę

mówi , a raczej chc powiedzie , i robi zapraszaj cy ruch r k - ale w tej chwili ga nie w moim

ę

ę

ć

ę

ą

ę ą

ś

background image

mieszkaniu w iat o, które przed chwil jeszcze by o takie o lepiaj ce, i jest teraz ciemno, nie widz nic,

ś

ł

ą

ł

ś

ą

ę

ani swojej wyci gni tej r ki, ani Agnieszki. Ach, to znów elektrownia! Robi mi cz sto takie psikusy,

ą ę

ę

ę

najcz ciej w chwili, kiedy jestem w po owie zdania, w drodze z kuchni do pokoju ze szklank herbaty

ęś

ł

ą

w r kach, kiedy wi

krawat przed lustrem w azience, kiedy patrz na co , kiedy my l o czym , tak,

ę

ążę

ł

ę

ś

ś ę

ś

bo nag e zapadni cie ciemno ci przerywa nawet my lenie. Trwam wi c chwil w ciemno ci, nie widz c

ł

ę

ś

ś

ę

ę

ś

ą

nic i nie my l c o niczym. I budz si - po raz drugi. W moim pokoju panuje ju ciemno , ale nie tak

ś ą

ę ę

ż

ść

czarna i g boka, jak przed chwil we n ie, kiedy zgas o w iat o. Budz si przytomny. Zawsze tak si

łę

ą

ś

ł ś

ł

ę ę

ę

budz . Nie miewam a dnych zamrocze ani pó snów. Otwieram po prostu oczy i wiem, kim jestem i

ę

ż

ń

ł

gdzie jestem. Czasem, je li co n i em, to sen jeszcze chwil trwa na jawie, ale wiem dobrze, co do

ś

śś ł

ę

czego nale y. Wiem, e to s dwa obrazy, jeszcze przenikaj ce si , ale jeden z nich, sen, musi ust pi ,

ż

ż

ą

ą

ę

ą ć

oddali si , znikn . Oddalaj ce si sny zostawiaj po sobie z e lub dobre, ale zawsze bardzo

ć ę

ąć

ą

ę

ą

ł

przejmuj ce uczucia, które trwaj d u ej ni widziane we n ie obrazy. Ale teraz, zbudziwszy si , mia em

ą

ą ł ż

ż

ś

ę

ł

uczucie jakie szczególne. By em ogarni ty wielkim smutkiem, ale nie zna em jego przyczyny. Jakbym

ś

ł

ę

ł

straci kogo bliskiego, tylko nie wiedzia em kogo, a nawet - to ju niedorzeczne - jakbym ja sam umar .

ł

ś

ł

ż

ł

By em pewien, e co si sta o, tylko nie wiedzia em, gdzie i kiedy si to zdarzy o. We mnie czy poza

ł

ż

ś ę

ł

ł

ę

ł

mn ? Obok mnie, daleko, blisko, teraz czy dawno? W pustce i ciemno ci czy w pe ni y cia i w iat a? W

ą

ś

ł ż

ś

ł

jakich wymiarach nieuchwytnych mi dzy snem a snem?

ś

ę


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kornel Filipowicz Spotkanie i rozstanie 2
Kornel Filipowicz Jutro także będzie dzień
Kornel Filipowicz Śmierć mojego antagonisty 2
Kornel Filipowicz Klementyna
Kornel Filipowicz Świadek, który nie umiał mówić
Kornel Filipowicz Modlitwa za odjeżdżających
Kornel Filipowicz Kobieta czeka 2
Kornel Filipowicz i Wisława Szymborska
Kornel Filipowicz ROZSTANIE I SPOTKANIE OPOWIADANIA OSTATNIE
Kornel Filipowicz Dziewczyna z lalką, czyli o potrzebie  smutku i samotności
Kornel Filipowicz MIEJSCE I CHWILA
Kornel Filipowicz Prawo łaski
Kornel Filipowicz Dom spokojnej starości
Kornel Filipowicz Ciemność i światło
Kornel Filipowicz DOM NAD RZEKĄ
Kornel Filipowicz Misja doktora Meyera
Kornel Filipowicz Jutro także będzie dzień 2
Kornel Filipowicz KOBIETA CZEKA

więcej podobnych podstron