background image

Kornel Filipowicz - "MI DZY SNEM A SNEM" (1980)

Ę

/Opowiadanie autobiograficzne, osobiste, intymne. Narrator przywo uje wspomnienia o zapomnianej ju

ł

ż

znajomej z m odo ci. Rzeczywisto

 przeplata si  tutaj z krain  onirycznych roje ,  snów na jawie, snów

ł

ś

ść

ę

ą

ń

mi dzy snami. Formalnie trudny literacki zabieg, w opowiadaniu Filipowicza udany./

ę

Mój dawny przyjaciel mieszka od czasów wojny za granic ,  ale prawie co roku przyje d a  do kraju. 

ą

ż ż

Twierdzi,  e  sprowadzaj  go tu jakie  interesy, ale podejrzewam,  e   a dnych interesów w kraju nie ma. 

ż

ą

ś

ż ż

Przyje d a by cz ciej. My l ,   e  po prostu przyje d a  przez pewien sentyment do kraju, w którym si  

ż ż ł

ęś

ś ę ż

ż ż

ę

urodzi , i miasta, gdzie si  wychowa . Ale sentymenty nale

 przecie  tak e  do naszych ludzkich 

ł

ę

ł

żą

ż

ż

interesów.

Kiedy odprowadzam go do hotelu, prosi mnie, abym "tak nie lecia ", bo ma zadyszk .  Zwalnia kroku, 

ł

ę

coraz to przystaje przed jak

 kamienic ,  patrzy w gór ,  w okna na drugim czy trzecim pi trze, czasem 

ąś

ą

ę

ę

wchodzi w bram .  Ja tak e  przystaj ,  widz  go, jak idzie w g b  ciemnego korytarza, przechodzi nim na

ę

ż

ę

ę

łą

podwórze, potem wraca. Nie wiem, co tam si  spodziewa  znale ,  bo nie ma tam ju   l usarza ani 

ę

ł

źć

żś

wytwórni ko der. Stoi tam oparty o  c ian  motocykl bez kó , le y  przewrócony pojemnik, pi trzy si  

ł

ś

ę

ł

ż

ę

ę

sterta  m ieci.

ś

- Szuka e  czego ?

ł ś

ś

- Bo ja wiem? Szuka em, nie szuka em. Co  mi si  przypomnia o, co  mi si  zdawa o. Ale chyba 

ł

ł

ś

ę

ł

ś

ę

ł

zapomnia em.

ł

Chodzimy ulicami miasta, które ja znam na co dzie ,  a on widzi tylko raz na rok, nic wi c  dziwnego,  e  

ń

ę

ż

czasem co  mu si  nie zgadza. Jemy obiad w restauracji i przy stole rozmawiamy. Rozmawiamy 

ś

ę

przewa nie o sztuce, malarstwie i muzyce, czasem o polityce, filozofii lub religii, coraz rzadziej 

ż

wspominamy. Zapewne starzejemy si  lub, powiedziawszy inaczej - zmieniamy si .  Te zmiany nie s  

ę

ę

ą

zbyt uchwytne, gdy  widujemy si  stosunkowo cz sto. czasem tylko spostrzegamy u siebie co ,  czego 

ż

ę

ę

ś

przed rokiem nie by o, jak

 zmarszczk  ko o ust, fa d  na szyi, plamk  na skórze - zupe nie drobne 

ł

ąś

ę ł

ł ę

ę

ł

rzeczy. Nic wi cej. Gdyby my si  widywali raz na dwadzie cia lat, zmiany by yby  atwe do zauwa enia. 

ę

ś

ę

ś

ł

ł

ż

Wi c  rozmawiamy, czasem wspominamy. Zdaje mi si ,   e  przed kilkunastu laty mieli my jakby wi cej 

ę

ę ż

ś

ę

tematów do rozmowy. By  mo e  te ,   e  mieli my wi cej wspomnie .  Ale co si  z nimi mog o sta ,  z 

ć

ż

ż ż

ś

ę

ń

ę

ł

ć

tymi wspomnieniami? Najpierw mieli my wspomnienia, a potem przestali my je mie ?  Bzdury jakie  

ś

ś

ć

ś

wypisuj .  Po prostu zacz li my mie  nowe, pó niejsze i osobne wspomnienia. Ale do starych 

ę

ę ś

ć

ź

wracali my tak e, chocia ,  jak mówi em, coraz rzadziej. Rzecz szczególna,  e  je li wracali my, to do 

ś

ż

ż

ł

ż

ś

ś

coraz starszych.

Pewnego razu, by o to chyba jakie  pi

 lat temu, przyjaciel mój opowiedzia  mi,  e   n i a mu si  

ł

ś ęć

ł

ż ś ł

ę

dziewczyna, która mia a na imi  Agnieszka, nazywali my j  Agna, i chadza a cz sto do naszej kawiarni,

ł

ę

ś

ą

ł

ę

w której na ogó  wszyscy si  znali. Mój przyjaciel spyta , czy pami tam t  dziewczyn ?  Pami tam j  

ł

ę

ł

ę

ę

ę

ę

ą

dobrze, by a przecie  bardzo  adna, ale w tym czasie by em ju  zaj ty kobiet ,  która sprawi a,  e  

ł

ż

ł

ł

ż

ę

ą

ł ż

wszystkie inne widzia em troch  jak za mg .  Pami tam,  e  Agna mia a wyj tkowo pi kne, dlugie, 

ł

ę

łą

ę

ż

ł

ą

ę

spadaj ce na ramiona w osy o odcieniu jakby z otawym, przez co jej niebieskie oczy wydawa y si  

ą

ł

ł

ł

ę

jeszcze bardziej b kitne. Mia a bardzo  w ie

 cer  i  adne zgrabne r ce. Kto  tam mo e  z ni  

łę

ł

ś

żą

ę ł

ę

ś

ż

ą

romansowa , ale nie ja, ani nikt z moich bliskich znajomych.

ł

background image

- Ta Agna mia a w sobie co  ...

ł

ś

- Przespa e  si  z ni ?

ł ś ę

ą

- Nie - widz c  mój u miech doda : - przysi gam,  e  nie! Ale by a cudna. Pami tasz, jak  mia a cer ,  

ą

ś

ł

ę

ż

ł

ę

ą

ł

ę

jakie oczy, u miech? Jaki  dwuznaczny, przy jej anielsko-dziecinnej urodzie. To by o szalenie rajcowne.

ś

ś

ł

- W porównaniu z nami by a wtedy jeszcze okropn  gówniar ,  mia a osiemna cie, najwy ej 

ł

ą

ą

ł

ś

ż

dziewi tna cie lat, bo wiem,  e  by a na pierwszym roku historii sztuki czy archeologii.

ę

ś

ż

ł

- Tak, co  takiego studiowa a - powiedzia  mój przyjaciel i zamy li  si ;  potem, jakby pod wp ywem 

ś

ł

ł

ś ł ę

ł

energii, która w niego nagle wst pi a, doda : - Nie wiesz, co si  z ni  sta o?

ą ł

ł

ę

ą

ł

- Poj cia nie mam. Straci em j  z oczu w trzydziestym dziewi tym roku.

ę

ł

ą

ą

- S uchaj, bardzo ci  prosz ,  dowiedz si ,  co si  z ni  dzieje - powiedzia , wpatruj c  si  przenikliwie w 

ł

ę

ę

ę

ę

ą

ł

ą

ę

moje oczy. - Dowiesz si ?

ę

- B d  si  stara .

ę ę ę

ł

Stara em si .  Nie pierwszy raz by em przez niego poproszony o to, aby si  dowiedzie  o czyje  losy, po

ł

ę

ł

ę

ć

ś

to tylko,  e by mój przyjaciel móg  potem us ysze ,   e  kto ,  kogo znali my czterdzie ci lat temu -  y je 

ż

ł

ł

ć ż

ś

ś

ś

ż

albo nie  y je. Wyk ada na uniwersytecie w Lublinie albo w Berkeley. Umar , o eni  si ,  wy ysia , 

ż

ł

ł ż ł ę

ł

ł

owdowia . Zgin  na wojnie albo w partyzantce. A kobieta, o któr  tak si  dopytywa , wysz a ju  dawno 

ł

ął

ą

ę

ł

ł

ż

za m ,  umar a na raka piersi, ma dwoje doros ych dzieci, jest gruba jak beczka, chuda jak wiór, 

ąż

ł

ł

przemalowa a w osy na rudo albo na niebiesko. Czasem nie mog  si  niczego dowiedzie ,  gdy  ludzie,

ł

ł

ę ę

ć

ż

o których si  dopytywa em, rozp yn li si  w niepami ci, jakby nigdy nie istnieli. Nie wiem doprawdy, o 

ę

ł

ł ę

ę

ę

co mojemu przyjacielowi tak naprawd  chodzi, na co mu s  potrzebne te informacje? Bo nigdy nie prosi

ę

ą

mnie o adresy, nie pisze do tych, którzy  y j  i nie odwiedza na cmentarzu umar ych. Zadowala si  jakby

ż ą

ł

ę

tylko samym dalszym ci giem. Przyjmuje do wiadomo ci,  e  jedni  y j ,  drugich grzebie w pami ci. I 

ą

ś ż

ż ą

ę

zamyka rachunek.

Poszukiwanie ludzi trzeba najpierw zacz

 od wywo ania ich w pami ci w asnej. Wydawa oby si  to 

ąć

ł

ę

ł

ł

ę

naj atwiejsze, có  bowiem prostszego, jak przypomnie  sobie kogo ,  kogo si  zna o? Ba! Niektórzy 

ł

ż

ć

ś

ę

ł

ludzie, to prawda, staj  w pami ci jak na zawo anie - blisko, s  wyra ni, czekaj  cierpliwie, póki si  im 

ą

ę

ł

ą

ź

ą

ę

nie przyjrzymy. Odchodz  pos usznie, aby ust pi  miejsca innym. Ale s  tacy, których przywo a  jest 

ą

ł

ą ć

ą

ł ć

bardzo trudno. Ich postacie - rozpadaj  si .  Ich twarze dziel  si  na plamki i punkty, które rozsypuj  si ,

ą ę

ą ę

ą ę

oddalaj  si  od siebie. Obraz zasnuwa si  jakby mg ,  zamazuje, niknie i tylko z najwi kszym 

ą ę

ę

łą

ę

mozo em, próbuj c  po wielokro ,  udaje si  nam go na chwil  zatrzyma ,  aby móc przekaza  innym, to 

ł

ą

ć

ę

ę

ć

ć

znaczy opowiedzie ,  jak ci ludzie wygl dali.

ć

ą

To zabawne,  e  Agnieszka, cho  si  ni  w tamtych czasach ma o interesowa em, zjawia a si  na ka de 

ż

ć ę ą

ł

ł

ł

ę

ż

zawo anie tak doskonale widoczna, wyra na, niemal materialna,  e  mog em zobaczy  nawet szczegó y 

ł

ź

ż

ł

ć

ł

jej ubrania. Nie mia em wi c   a dnych trudno ci, gdy chcia em opisa  jej wygl d  osobom, które mog yby

ł

ę ż

ś

ł

ć

ą

ł

co  o niej wiedzie .  Niestety, przez d ugi czas Agnieszka by a tak nieuchwytna,  e  mog o si  zdawa ,  i

ś

ć

ł

ł

ż

ł

ę

ć ż

by a tylko wytworem naszej fantazji. Mimo moich bardzo dok adnych opisów nikt jako  nie móg  sobie 

ł

ł

ś

ł

jej przypomnie .  A  pewnego razu wreszcie trafi em na jej  l ad; okaza o si ,   e  Agna nie by a tylko 

ć ż

ł

ś

ł

ę ż

ł

produktem naszej imaginacji.  o na pewnego lekarza, któr  bardzo dobrze znam, przypomnia a sobie 

Ż

ą

ł

nagle,  e  przecie  widzia a Agn  w kawiarni jeszcze pó n  jesieni  tysi c  dziewi set trzydziestego 

ż

ż

ł

ę

ź ą

ą

ą

ęć

dziewi tego roku. Potem ju  tylko s ysza a od innych,  e  Agnieszka pojecha a do Warszawy, a jeszcze 

ą

ż

ł

ł

ż

ł

background image

pó niej,  e  pracowa a gdzie  na wsi, w jakim  ma ym sklepiku. Prosi em j ,  aby dowiadywa a si ,  co si

ź

ż

ł

ś

ś

ł

ł

ą

ł

ę

ę

z Agn  dalej dzia o. Przypadkowo te  znalaz  si  jeszcze kto :  pewien agronom, który jako m ody 

ą

ł

ż

ł ę

ś

ł

student bywa  w naszym  r odowisku i zna  tak e  Agn  z widzenia, twierdzi ,  e  w tysi c  dziewi set 

ł

ś

ł

ż

ę

ł ż

ą

ęć

czterdziestym pierwszym roku, uciek szy z niewoli niemieckiej - co za zbieg okoliczno ci - spotyka  

ł

ś

ł

Agn  na wsi w pewnym dworze, gdzie po ucieczce ukrywa  si  par  dni. By a wtedy guwernantk  do 

ę

ł ę

ę

ł

ą

dzieci, pokojówk  czy mo e  tylko s u c .  Nie wiadomo, kim by a, ale by a to na pewno ona, bo 

ą

ż

ł żą ą

ł

ł

wprawdzie powiedzia a mu,  e  nigdy w  y ciu nie bywa a w naszej kawiarni, ale jej oczy i u mieszek 

ł

ż

ż

ł

ś

mówi y co innego. Potem jeszcze kto  przypomnia  sobie,  e  widzia  j  w Warszawie, ju  po wojnie. Byli

ł

ś

ł

ż

ł ą

ż

te  ludzie, którzy wskutek moich nacisków zacz li mi dostarcza  informacji pochodz cych od jakich  

ż

ę

ć

ą

ś

dalekich, zupe nie mi nie znanych osób - ale to ju  by o czyste fantazjowanie, bo wszystko przesta o si

ł

ż ł

ł

ę

zgadza .  Agnieszka mia a mie  w tym samym roku raz dwadzie cia dwa lata, potem trzydzie ci pi

 

ć

ł

ć

ś

ś

ęć

lat, a kiedy indziej by a zupe nie m odziutk ,  siedemnastoletni  dziewczyn .  Dosz o do tego,  e  na 

ł

ł

ł

ą

ą

ą

ł

ż

przyk ad w roku tysi c  dziewi set czterdziestym drugim Agnieszka istnia a jednocze nie w kilku 

ł

ą

ęć

ł

ś

miejscach pod ró nymi postaciami. Wskutek mojej dzia alno ci i wyobra ni moich informatorów 

ż

ł

ś

ź

przesta a po pewnym czasie w ogóle istnie .  Przyjacielowi mojemu nie potrafi em wi c  o niej nic 

ł

ć

ł

ę

konkretnego powiedzie .  Mog em jeszcze da  og oszenie w prasie, ale przyjaciel mój nie  y czy  sobie 

ć

ł

ć ł

ż

ł

tego. Chcia ,  e by Agnieszka znalaz a si   y wa lub umar a, ale w sposób naturalny, poprzez czyje  

ł ż

ł

ęż

ł

ś

s owo o niej, wspomnienie, rozmow .  (Dziwne co prawda zastrze enie u kogo  takiego jak mój 

ł

ę

ż

ś

przyjaciel, który na co dzie  pos ugiwa  si  dyktafonami, wideofonami i komputerami). Niestety, ta 

ń

ł

ł ę

"naturalna" metoda zupe nie zawiod a. Gorzej: unicestwi a Agn  - cho  by  mo e  Agna  y a  dalej z 

ł

ł

ł

ę

ć

ć

ż

ż ł

przemalowanymi z powodu siwizny na czarno w osami, w kraju lub za granic ,  zupe nie niepodobna do 

ł

ą

ł

tej, któr  znali my przed czterdziestu laty.  y a  lub nie  y a, ale tak czy owak jakby nie istnia a i w 

ą

ś

Ż ł

ż ł

ł

czasie kolejnych wizyt mojego przyjaciela w kraju mia em mu coraz mniej na jej temat do powiedzenia. 

ł

Coraz te  rzadziej rozmawiali my o niej.

ż

ś

Ostatnio, miesi c  temu, przyjaciel mój znów przyjecha  do kraju. Jak zwykle zadzwoni  do mnie i tego 

ą

ł

ł

samego jeszcze dnia zjedli my razem obiad. O Agnieszce tym razem nie by o ju  w ogóle mowy. Mój 

ś

ł

ż

przyjaciel powa nie si  przechorowa , ale wyzdrowia  i teraz by o ju  wszystko w porz dku. 

ż

ę

ł

ł

ł

ż

ą

Rozmawiali my o wydarzeniach dnia dzisiejszego, a tak e  o muzyce i literaturze, troch  

ś

ż

ę

wspominali my dawne czasy, ale mniej ni  zwykle. Potem odprowadzi em go na lotnisko. Po egnali my

ś

ż

ł

ż

ś

si ,  obiecuj c  sobie,  e  nast pnym razem pogadamy jeszcze o tym i owym. Widzia em go, jak szed  z 

ę

ą

ż

ę

ł

ł

czarn  torb  w r ku w kierunku samolotu. Samolot dosy  d ugo sta  na pasie startowym, jakby nie móg

ą

ą

ę

ć ł

ł

ł

zebra  si  do lotu, a  nagle ruszy , uniós  si ,  pocz  wyd u a  si  w powietrzu, ciemnie  i male  i 

ć ł

ż

ł

ł ę

ął

ł ż ć ę

ć

ć

niebawem znikn .  Wróci em autobusem do domu, a poniewa  akurat by a pora, w której lubi  na pó  

ął

ł

ż

ł

ę

ł

godziny si  zdrzemn ,  wi c  po o y em si  na tapczanie, znalaz em sobie najlepsze miejsce na 

ę

ąć

ę

ł ż ł

ę

ł

poduszce dla policzka i najwygodniejsze po o enie dla r k, bioder i nóg. Zapada  wczesny, jesienny 

ł ż

ą

ł

zmierzch. Wn trze mojego pokoju  c iemnia o si ,  zasnuwa o si  jakby mg .  Poprawi em jeszcze raz 

ę

ś

ł

ę

ł

ę

łą

ł

pozycj  cia a, osi gaj c  doskona o .  Nic mnie nie uwiera o, moje cia o nie styka o si  z niczym 

ę

ł

ą ą

ł ść

ł

ł

ł

ę

twardym, zimnym ani gor cym. Czu em si  jakby zawieszony w powietrzu, a raczej w pró ni, w stanie 

ą

ł

ę

ż

niewa ko ci. By em zreszt  troch  zm czony, bo wsta em tego dnia wcze nie. Przymyka em na chwil  

ż ś

ł

ą

ę

ę

ł

ś

ł

ę

oczy, potem otwiera em je i widzia em wn trze mojego pokoju, meble, obrazy, dywany. Wn trze mojego

ł

ł

ę

ę

background image

pokoju nape nia o si  mrokiem i kurzem, który powoli osiada  na meblach i na wszystkich przedmiotach 

ł

ł

ę

ł

i zaciera  ich kontury. Pomy la em,  e  trzeba nareszcie  c iany kiedy  odmalowa ,  oczy ci  dywany, 

ł

ś ł

ż

ś

ś

ć

ś ć

wypra  zas ony na oknach i odkurzy  ksi ki. Postanowi em zrobi  to jak najpr dzej. Zasn em.

ć

ł

ć

ąż

ł

ć

ę

ął

Zbudzi em si  na d wi k  dzwonka. W pokoju by o ju  prawie ca kiem ciemno. Wsta em i dotkn em 

ł

ę

ź ę

ł

ż

ł

ł

ął

wy cznika. Rozleg  si  cichy trzask i wn trze mojego pokoju nape ni o si  nagle tak przera liwie ostrym

łą

ł ę

ę

ł ł

ę

ź

w iat em, jakby kto  zapali  magnezj  albo strzeli  z flesza. Id c  do przedpokoju, pomy la em,  e  

ś

ł

ś

ł

ę

ł

ą

ś ł

ż

pewnie nagle wzros o napi cie w sieci, zdarza si  to czasem. Pomy la em te ,   e  jak moje mieszkanie 

ł

ę

ę

ś ł

ż ż

jest dobrze o wietlone, to wcale nie wygl da tak  l e, jak mi si  zdawa o. Zapali em  w iat o w 

ś

ą

ź

ę

ł

ł

ś

ł

przedpokoju i mój ciemny zwykle przedpokój ogarn a  przenikliwa jasno :  obrazy odzyska y kolory, 

ęł

ść

ł

szafy zal ni y jakby co dopiero starto z nich kurz. Parkiety  p iesznie pod y y na swoje miejsca i u o y y

ś ł

ś

ąż ł

ł ż ł

si  w regularny wzór, który wskazywa  kierunek, w stron  drzwi. Otworzy em zatrzask. Z ciemnego 

ę

ł

ę

ł

korytarza wesz a ona, Agnieszka, dziewczyna sprzed czterdziestu lat, której tak d ugo poszukiwa em. 

ł

ł

ł

Nie mia em  a dnych w tpliwo ci,  e  to jest Agna. Wzrost, sylwetka, w osy, twarz. Nie, twarzy w 

ł

ż

ą

ś ż

ł

pierwszej chwili nie mog em zobaczy ,  gdy  przes oni ta by a ró ow  woalk .  Dopiero jak unios a nieco

ł

ć

ż

ł

ę

ł

ż ą

ą

ł

woalki, zobaczy em jej twarz: to by a twarz Agny, jej policzki, czo o, usta, nos, jej u miech, maj cy w 

ł

ł

ł

ś

ą

sobie co  naiwnego i nieodgadnionego jednocze nie, u miech, który rzuca  tajemniczy blask na ca  jej

ś

ś

ś

ł

łą

posta .  To by  ten sam u miech,  y wy dzi ki temu,  e  by  zmienny, jakby ruchomy, raz ledwie 

ć

ł

ś

ż

ę

ż

ł

dostrzegalny w k cikach ust, potem rozkwitaj cy, ogarniaj cy ca  twarz, o ywiaj cy policzki i 

ą

ą

ą

łą

ż

ą

zapalaj cy oczy. Och, tylko ten bia y plaster, biegn cy sko nie z prawej strony podbródka a  po szyj  - 

ą

ł

ą

ś

ż

ę

jak e  j  szpeci ! Agnieszka odrzuci a w ty  na kapelusz ca  woalk .  Na jej czole, z lewej strony, od 

ż ą

ł

ł

ł

łą

ę

nasady w osów a  po brew, bieg  sko nie taki sam, szeroki bia y plaster! Czuj ,  jak serce bije mi bardzo

ł

ż

ł

ś

ł

ę

mocnymi uderzeniami, czuj ,   e  dr ,   e  dr

 z trwogi. My l :  co jest pod tymi plastrami? Blizny jakie  

ę ż

żę ż

żę

ś ę

ś

okropne? Nie goj ce si  rany? Miejsca, w których czai si  jaka  straszna choroba? Agnieszka patrzy 

ą

ę

ę

ś

na mnie, czyta moje my li, ale nie przestaje si  u miecha ,  rozchyla lekko wargi, ukazuj c  r bek 

ś

ę ś

ć

ą ą

pi knych jak per y z bów, tak, zupe nie jak per y, zmniejszaj cych si  stopniowo, osadzonych w  y wym,

ę

ł

ę

ł

ł

ą

ę

ż

ró owym ciele. W rozchylonych wargach widz  koniuszek j zyka. Agnieszka podnosi r ce i powoli 

ż

ę

ę

ę

zaczyna zdejmowa  d ug ,  czarn ,  bardzo modn  w a nie teraz, w roku tysi c  dziewi set 

ć ł ą

ą

ą ł ś

ą

ęć

trzydziestym dziewi tym r kawiczk .  Potem, nie przestaj c  si  u miecha ,  zdejmuje r kawiczk  z 

ą

ę

ę

ą

ę ś

ć

ę

ę

lewej r ki. Podnosi praw  d o  i dotyka ni  bia ego plastra przyklejonego do skóry na brodzie i szyi. 

ę

ą ł ń

ą

ł

Nie! - chc  powiedzie ,  ale nie mog  z siebie wydoby  g osu - nie, prosz  tego nie robi ,  niech to 

ę

ć

ę

ć ł

ę

ć

b dzie zas oni te tym bia ym plastrem! Ale twarz Agnieszki ja nieje promiennym u miechem, jej 

ę

ł

ę

ł

ś

ś

pomalowane na czerwono paznokcie podwa aj  róg plastra, jej palce chwytaj  i powoli odrywaj  

ż ą

ą

ą

plaster. Pod plastrem nie ma  a dnej rany ani blizny, jest g adka,  y wa i zdrowa skóra. Agnieszka 

ż

ł

ż

przek ada r kawiczki do prawej r ki, podnosi lew  na wysoko

 czo a, i jej lewa r ka robi teraz to 

ł

ę

ę

ą

ść

ł

ę

samo, co przed chwil  robi a prawa: odrywa powoli plaster, ods aniaj c  g adk  skór ,  nie ró ni c  si  

ą

ł

ł

ą ł

ą

ę

ż ą ą ę

niczym od reszty skóry na jej twarzy, m odej i pi knej. W oczach Agnieszki widz  jakby blask 

ł

ę

ę

szyderstwa. Chc  powiedzie :  po co mi pani urz dza takie kawa y, mog a mi pani tego oszcz dzi ,  to 

ę

ć

ą

ł

ł

ę ć

by o zupe nie niepotrzebne, bo wie pani, ja prze y em ju  wojn  i ró ne takie rzeczy, i bior  to na serio. 

ł

ł

ż ł

ż

ę

ż

ę

Dlaczego pani chcia a mnie przestraszy ?  Tak mi bije serce. Prosz ,  niech pani wejdzie do pokoju - 

ł

ć

ę

mówi ,  a raczej chc  powiedzie ,  i robi  zapraszaj cy ruch r k  - ale w tej chwili ga nie w moim 

ę

ę

ć

ę

ą

ę ą

ś

background image

mieszkaniu  w iat o, które przed chwil  jeszcze by o takie o lepiaj ce, i jest teraz ciemno, nie widz  nic, 

ś

ł

ą

ł

ś

ą

ę

ani swojej wyci gni tej r ki, ani Agnieszki. Ach, to znów elektrownia! Robi mi cz sto takie psikusy, 

ą ę

ę

ę

najcz ciej w chwili, kiedy jestem w po owie zdania, w drodze z kuchni do pokoju ze szklank  herbaty 

ęś

ł

ą

w r kach, kiedy wi

 krawat przed lustrem w  azience, kiedy patrz  na co ,  kiedy my l  o czym ,  tak, 

ę

ążę

ł

ę

ś

ś ę

ś

bo nag e zapadni cie ciemno ci przerywa nawet my lenie. Trwam wi c  chwil  w ciemno ci, nie widz c  

ł

ę

ś

ś

ę

ę

ś

ą

nic i nie my l c  o niczym. I budz  si  - po raz drugi. W moim pokoju panuje ju  ciemno ,  ale nie tak 

ś ą

ę ę

ż

ść

czarna i g boka, jak przed chwil  we  n ie, kiedy zgas o  w iat o. Budz  si  przytomny. Zawsze tak si  

łę

ą

ś

ł ś

ł

ę ę

ę

budz .  Nie miewam  a dnych zamrocze  ani pó snów. Otwieram po prostu oczy i wiem, kim jestem i 

ę

ż

ń

ł

gdzie jestem. Czasem, je li co   n i em, to sen jeszcze chwil  trwa na jawie, ale wiem dobrze, co do 

ś

śś ł

ę

czego nale y. Wiem,  e  to s  dwa obrazy, jeszcze przenikaj ce si ,  ale jeden z nich, sen, musi ust pi ,

ż

ż

ą

ą

ę

ą ć

oddali  si ,  znikn .  Oddalaj ce si  sny zostawiaj  po sobie z e lub dobre, ale zawsze bardzo 

ć ę

ąć

ą

ę

ą

ł

przejmuj ce uczucia, które trwaj  d u ej ni  widziane we  n ie obrazy. Ale teraz, zbudziwszy si ,  mia em

ą

ą ł ż

ż

ś

ę

ł

uczucie jakie  szczególne. By em ogarni ty wielkim smutkiem, ale nie zna em jego przyczyny. Jakbym 

ś

ł

ę

ł

straci  kogo  bliskiego, tylko nie wiedzia em kogo, a nawet - to ju  niedorzeczne - jakbym ja sam umar . 

ł

ś

ł

ż

ł

By em pewien,  e  co  si  sta o, tylko nie wiedzia em, gdzie i kiedy si  to zdarzy o. We mnie czy poza 

ł

ż

ś ę

ł

ł

ę

ł

mn ?  Obok mnie, daleko, blisko, teraz czy dawno? W pustce i ciemno ci czy w pe ni  y cia i  w iat a? W 

ą

ś

ł ż

ś

ł

jakich  wymiarach nieuchwytnych mi dzy snem a snem?

ś

ę